You are on page 1of 123

–1–

–2–
–3–
DAVID ICKE

WOLNOŚĆ
PRZEWODNIK DLA ROBOTÓW

–4–
Tytuł oryginału:
I'm me; I'm free! The Robots' Guide to Freedom

Tłumaczenie:
Ewa Androsiuk

Redakcja:
Agnieszka Rachwał

Projekt okładki i stron tytułowych:


Michał Motłoch

DTP:
Michał Bartłomowicz

ISBN 978-83-61050-24-7

© by David Icke, 1996


© for the Polish edition by Wydawnictwo STAPIS & BIOGENEZA, Katowice 2009

Wydawnictwo STAPIS
Katowice, Floriana 2a
tel./fax +48/32 259 75 74
biuro@stapis.com.pl
www.stapis.com.pl

BIOGENEZA Sp.z o.o


Tarnowskie Góry, Sobieskiego 11
tel./fax +48/32 285 60 46

–5–
Wszystkim, którzy sprawiali mi trudności i cierpienie
Dziękuję za dar doświadczenia

Lindzie. Niesamowitej duszy i wspaniałej przyjaciółce


Dziękuję za wszystko

Podziękowania dla:
Sam Masters za jej pracę przy tworzeniu książki;
Neila Hague'a za inspirację artystyczną;
Jean Credland za korektę.

–6–
SPIS TREŚCI

Trochę wiedzy
Wprowadzenie
1. Oszołomione stado
2. Obrona dogmatu
3. Globalna dyktatura
4. Czeluście zła
5. Niech żyje ludzkość!
6. Uwolnić dżina
7. To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować
8. Kocham siebie!
9. Przez „grzechy” do gwiazd
10. Przeszłość nie wróci – żegnajcie

–7–
TROCHĘ WIEDZY...

Wasza religia spisana została na kamiennej tablicy przez płonący


palec gniewnego Boga.

Nasza religia powstała dzięki tradycji naszych przodków, dzięki snom


naszej starszyzny obdarowanej nimi w godzinach ciszy przez Wielkiego
Ducha. Dzięki wizjom naszych mędrców.

Nasza religia zapisana jest w naszych sercach, dlatego też:

Nie potrzebujemy kościołów – powodowałyby one jedynie kłótnie o Boga.


Natomiast wizja białego człowieka rządzącego naturą i zmieniającego ją
według własnego zdania nigdy nie znalazła zrozumienia u ludzi o czerwonej skórze.

Wierzymy, że Wielki Duch stworzył wszystko. Nie tylko ludzi, ale


także zwierzęta, rośliny i kamienie; wszystko na Ziemi i pośród
gwiazd co posiada prawdziwą duszę.

Dla nas wszelkie życie jest świętością.

Wy jednak nie potraficie zrozumieć naszych modlitw, gdy zwracamy


się do Słońca, Księżyca czy Wiatru. Osądziliście nas bez próby
zrozumienia tylko dlatego, że nasze modlitwy różnią się od waszych.

Potrafimy żyć w zgodzie z przyrodą. Ona istnieje w nas, a my jesteśmy


jej częścią.

Wódz Biała Chmura

–8–
WPROWADZENIE

Więzienie
Ogłupiają was religią, seksem i telewizją.
A wy myślcie, że jesteście tacy sprytni, wolni i ponad podziałami.
Ale tak naprawdę jesteście zwykłymi prostakami.
John Lennon, .Working Class Hero”
Wolność
Wszelka materia jest tylko energią skondensowaną do postaci
powolnych wibracji.
Jesteśmy wszyscy jedną świadomością, subiektywnie doświadczającą
siebie samej.
Śmierć nie istnieje.
Zycie jest tylko snem.
A my jesteśmy jedynie wyobrażeniem samych siebie. Bill Hicks

–9–
1. Oszołomione stado

Za kogo się właściwie uważasz? Co kryje się za tymi oczyma? Co widzisz, gdy patrzysz w
lustro? Czy widzisz prawdziwego siebie, czy jedynie to, jak inni kazali ci siebie postrzegać? To
są przecież dwa różne oblicza ciebie... Jedno z nich to nieskończona świadomość zdolna do
istnienia i tworzenia wszystkiego, czego zapragnie. Drugie to tylko iluzja uwięziona przez swoje
własne, zaprogramowane ograniczenia.
Które „ja” kontroluje twoje życie? Nieskończoność czy ograniczenie? Samoakceptacja czy
pogarda wobec siebie? Wolność myśli czy więzienie dla umysłu?
Na nieszczęście dla zdecydowanej większości ludzi na tej planecie – z wyjątkiem kilku u-
przywilejowanych – zwycięża uwarunkowane „ja”. Ludzie w większości żyją w swoich ograni-
czeniach myśli, poglądów i czynów. Jest to świat uwarunkowany przez „mogę” i „nie mogę”,
„powinienem” i „nie powinienem”, „wypada mi” i „nie wypada mi”. To świat dostosowywania się
do tego, co inni uważają za słuszne lub konieczne. Prawdziwa część ludzkiej natury postrzega
tylko rozwiązania problemów oraz możliwości nauki i rozwoju, natomiast ta zaprogramowana
widzi jedynie problemy i powody, by czegoś nie robić. Ludzie żyją za kratami cel, które sami
sobie stworzyli, a świat jest sumą tych wszystkich osobistych więzień. Ziemia stała się wielkim
Alcatraz, wirującą kulą nakazów i kontroli narzucanej przez nielicznych, kosztem wielu.
Wolność? Jaka wolność? Co to w ogóle znaczy? Ludzkość nie zaznała wolności od bardzo daw-
na. Utraciła ją na długo przed tym, zanim zaczęto spisywać jej dzieje. Sztuka polega na prze-
konaniu nas, że jesteśmy wolni – wtedy nie będziemy starali się obalić murów, które nas
otaczają, i walczyć ze strażnikami. Mury? Jakie mury? Jesteście wolni! Strażnicy? Jacy
strażnicy? Jesteście wolni!
Tak, jesteście wolni: wolni, by oglądać telewizję – ponad 30 kanałów bezmózgiej sieczki,
która wykorzeni wasze poczucie nieskończoności i nakarmi was złudzeniami o tym, co macie
robić i jak macie myśleć. Jesteście wolni, by przełączać kanały w telewizji. Och, jak cudownie
jest żyć w wolnym kraju! Możecie oglądać wiadomości i patrzeć na dziennikarzy przekazują-
cych wam, bez kwestionowania, oficjalną wersję wszystkich wydarzeń – wyjaśnienia skonstru-
owane tak, byście postrzegali świat w określony sposób oraz reagowali zgodnie z oczekiwa-
niami. Panie i panowie, powtarzajcie za mną: jestem wolny. Tak, tak, tak! Jesteście wolni!
Możecie postępować, myśleć i żyć według naszych poleceń, a nawet umierać zgodnie z nimi na
wojnach wywołanych z zimną krwią po to, by niszczyć, kontrolować i manipulować.
Ludzkość jest wolna?
Nie, nie, nie.
Ludzkość jest stadem.
Oto my, unikalni, świadomi nieskończoności naszego potencjału, pozwoliliśmy sobie stać się
bezmyślnymi, bezkrytycznymi tworami konformizmu i uniformizmu. Stado. Gdy już poddamy
się mentalności stada, będziemy mogli być kontrolowani i manipulowani przez mniejszość. I
jesteśmy...
Pewnego słonecznego dnia stałem otoczony przez wielkie stado owiec. Nadjechał rolnik w
swojej ciężarówce, wysiadł z niej i stanął bez ruchu, opierając się na lasce. Kilka owiec
natychmiast zaczęło iść w jego kierunku, a w ciągu kilku minut przyłączyła się reszta. To było
jak Exodus! Setki owiec podążyło za tymi kilkoma z przodu. Maruderzy, którzy nie chcieli
podporządkować się woli stada, zostali zastraszeni przez psa pasterskiego i szybko zmienili
zdanie. W niedorzecznie krótkim czasie kombinacja posłuszeństwa i strachu spędziła całe
wielkie stado. Wystarczył jeden człowiek, który robił bardzo niewiele, oraz pies budzący strach.
Obserwując całe to zdarzenie, pomyślałem: „Tak właśnie kontrolowana jest ludzkość”. Przesta-
liśmy myśleć samodzielnie i zatraciliśmy własne umysły, a razem z nimi władzę. Dlatego też
podążamy za osobnikami z przodu niczym roboty, a lęk przenika nas do szpiku kości. Gdy
zaczyna działać na nas strach, podporządkowujemy się, wiedząc nawet, że to, czego się od nas
wymaga, pozbawione jest sensu. Broń, jaką jest strach w połączeniu z posłuszeństwem, poz-
wala zadziwiająco małej garstce ludzi kształtować i kontrolować świat według swych zwyrod-
niałych schematów. Jeśli nie przebudzimy się i nie dorośniemy, proces ten doprowadzi do
stworzenia światowego rządu, wojska, banku centralnego, wspólnej waluty i kontrolowanego
społeczeństwa. Mówiąc krótko – całkowita globalna kontrola nad wszystkimi mężczyznami,

– 10 –
kobietami i dziećmi.
Nadzorowanie życia około sześciu miliardów ludzi może wydawać się trudnym zadaniem dla
garstki wybrańców, ale tak naprawdę jest to stosunkowo proste, jeśli będzie się miało kontrolę
nad edukacją i mediami, czyli źródłami „informacji” oraz powtarzanych niczym mantra wiado-
mości, które bombardują naszą świadomość i podświadomość od kołyski aż po grób. Przekazy
te nie są podawane w celu udzielenia jakiejkolwiek informacji, lecz tylko po to, by ukierunko-
wać i kontrolować, by dzielić i rządzić. Religijni, naukowi, polityczni i ekonomiczni manipu-
latorzy są pośrednikami między prawdą a ludzkirni umysłami. To kobiety i mężczyźni, którzy
ukrywają przed opinią publiczną wiedzę, która otworzyłaby nasze umysły na prawdziwy, nie-
skończony potencjał. Jesteśmy na umysłowej diecie, składającej się z papki mającej zmniej-
szyć nasze poczucie własnej wartości i stępić naszą samoświadomość po to, byśmy stali się
bladym cieniem tego, czym moglibyśmy być. Stajemy się owcami, a z owiec tworzy się stado.
Jak ktoś kiedyś powiedział, na świecie są trzy rodzaje ludzi: garstka tych, którzy wcielają
pomysły w życie, większa grupa osób obserwujących, jak pomysły są urzeczywistniane, oraz
reszta, która biega dookoła i pyta, co się dzieje. Ludziom odmawia się prawdy, bo mogłaby ich
wyzwolić. Zamiast tego, władcy imperiów religijnych, naukowych, politycznych i ekonomicz-
nych (ten sam stan umysłu, inny strój) przedstawiają nam swoją wersję prawdy nakazującą
nam wierzyć w to, co nam wmawiają. Mówiąc szczerze, ludzkość nigdy zbyt gorliwie nie do-
magała się prawdy. Wykształciliśmy leniwe umysły. Nie bez powodu słowo „ignorancja” pocho-
dzi od „ignorować”: ignorujemy tak wiele, że sami stajemy się ignorantami.
Gdy udało się już ukierunkować jedno pokolenie, by myślało zgodnie z narzuconymi wyma-
ganiami, łatwiej jest kształtować następne. Mamy teraz rodziców zaprogramowanych do nie-
świadomej pracy na rzecz narzuconych idei, i kształtujących swoje dzieci, by zaakceptowały ich
poglądy. Rodzice ci nie robią tego, ponieważ są złymi ludźmi. Robią tak z autentycznej troski o
swoich potomków, ale efekt jest taki sam: jedno zaprogramowane pokolenie pomaga zapro-
gramować następne, gdyż nie szanuje się prawa do samodzielnego myślenia. Każde pokolenie
ma prawo postrzegać życie na swój sposób, a nie zgodnie z wizją rodziców, nauczycieli czy
prezenterów wiadomości. Niestety, ludzie przyjmują informacje bez zastanowienia. Nie zadają
najbardziej elementarnych pytań: dlaczego? Dlaczego robimy to w ten sposób? Dlaczego
wierzymy w to czy w tamto? Pytanie „dlaczego” jest siłą sprawczą ewolucji. Gdy przemawiałem
w Stanach Zjednoczonych, moja amerykańska koleżanka opowiedziała mi anegdotę, która
idealnie opisuje to, co mam na myśli. Powiedziała, że pewnego dnia, przygotowując kolację,
zaczęła odkrajać krawędzie szynki przed włożeniem jej do brytfanny.
– Dlaczego to robisz? – zapytał mąż.
– Nie wiem, moja matka zawsze tak robiła – odpowiedziała.
– Dlaczego odkrajała krawędzie szynki?
– Nie wiem, po prostu to robiła. Dlaczego pytasz?
– Zadzwoń do niej i zapytaj, dlaczego odkrajała krawędzie szynki.
Moja koleżanka zadzwoniła do matki i zapytała ją: „Mamo, gdy byłam mała, zawsze lubiłam
obserwować cię w kuchni i pamiętam, że zawsze odkrajałaś krawędzie szynki. Dlaczego to
robiłaś?”
– Ponieważ moja brytfanna była za mała – odparła matka.
Gdyby jej mąż nie zadał pytania „dlaczego”, dalej odkrajałaby krawędzie szynki i prawdo-
podobnie jej dzieci robiłyby to samo. W taki właśnie sposób młodsze pokolenie pozwala
starszemu pokoleniu: rodzicom, nauczycielom i mediom kształtować swoją tożsamość. Nikt nie
pyta „dlaczego”. Ta chłonna mentalność i chęć narzucenia swoich myśli oraz przekonań innym
stworzyły zadziwiająco skuteczny mechanizm umożliwiający elitom kontrolowanie kierunku, w
którym podąża świat. Nazwałem go Strefą Bezproblemową. Każdy dogmat, system wierzeń,
kultura czy społeczeństwo ma taką Strefę Bezproblemową. Działa ona w sposób następujący:
ustanawiasz granicę akceptowanych myśli, poglądów oraz zachowań, i każdy, kto ją przekro-
czy, natychmiast okrzyknięty zostaje „szaleńcem” lub potępiony jako „zły człowiek”. W moim
przypadku – oba te określenia. Niektórzy pozostają w Strefie Bezproblemowej, gdyż ulegają
przekonaniu, że należy żyć zgodnie z tymi ograniczeniami. Istnieje jednak znaczna ilość ludzi,
którzy zdają sobie sprawę z niedorzeczności granic tej strefy, ale obawa przed kpinami lub
krytyką zamyka im usta i umysły. Jak mawiają Japończycy, wystający gwóźdź jest pierwszy w
kolejce do wbicia. Tu także mamy przykład Strefy Bezproblemowej nadzorowanej przez „owczy
pęd” (ci, którzy akceptują ograniczenia wynikające ze zmanipulowanego rozumowania i przyj-
mują je jako swoją rzeczywistość) i strach (ci, którzy mają odmienne zdanie, ale boją się je
wyrazić). To oznacza, że wielkie skupiska ludzi żyją w kłamstwie – odrzucają swój własny
sposób myślenia i pomysł na życie. Na co dzień przywdziewają maski. Stańcie na środku ulicy i
poobserwujcie przechodniów. Nie zobaczycie autentycznych ludzi, lecz maski, w jakich pokazu-

– 11 –
ją się światu, które mają być zaakceptowane przez resztę „więźniów” i chronić przed kpinami
oraz potępianiem za myślenie niezgodne z wymogami Strefy Bezproblemowej. Spięcia w
ludzkiej psychice spowodowane przez ciągłe wyrzekanie się swego „ja” są przyczyną wszelkich
zaburzeń umysłowych, emocjonalnych i, co za tym idzie, chorób psychicznych, które objawiają
się złym samopoczuciem, depresją, samobójstwami, poczuciem niespełnienia i beznadziei. Ta
codzienna „wojna” w ludzkiej psychice to konflikt między naszym poczuciem unikalności i
nieskończoności, a świadomym unikaniem tych uczuć, spowodowanym strachem przed kon-
sekwencjami manifestowania ich w świecie zaprogramowanego konformizmu. Obie strony tego
konfliktu nazwałbym „Jestem sobą, jestem wolny” oraz „O mój Boże...”
„Jestem sobą, jestem wolny” to postawa, która chce wyrażać i podkreślać swoją unikalność;
„O mój Boże” jest przerażone następstwami takiego nastawienia w codziennym życiu. O mój
Boże, co pomyśli sobie moja rodzina, kiedy powiem im, w co tak naprawdę wierzę? Co pomyślą
znajomi z pracy? Co pomyślą koledzy z baru? Pomyślą, że oszalałem! O mój Boże!
Jeśli chcesz być wolny, przestań żyć w kłamstwie. Przestań zaprzeczać samemu sobie.
Jesteś niepowtarzalną częścią wszelkiego istnienia, sumą wszystkich unikalnych doświadczeń
od momentu narodzin. Nadeszła chwila radości. W całym wszechświecie nie ma nikogo takiego
jak ty. Jesteś wyjątkowy, tak jak każdy z nas jest wyjątkowy. Ale zamiast cieszyć się i być z
tego powodu dumnymi, pogrążamy się w strachu. O mój Boże!
Ponieważ boimy się być sobą, czujemy się niezręcznie za każdym razem, gdy ktoś z naszego
otoczenia decyduje się opuścić Strefę Bezproblemową i wyrażać swoją indywidualność. Dążenie
takich ludzi do mentalnej i emocjonalnej wolności mówi wiele o nas oraz o naszym własnym
mentalnym i emocjonalnym więzieniu. Ludzie tego nie lubią i reagują zgodnie z odczuciami.
„Jest szalony” lub „Jest złą kobietą” to standardowe reakcje na takie osoby, lament stada
mającego do czynienia z jednostką ukierunkowaną na bycie sobą, nie zaś zaprogramowanym
klonem. A wiecie, co naprawdę ludzie mają na myśli, mówiąc „szalony” czy „zły”? Naprawdę
myślą „inny”. Skala ukierunkowania chłoniętego przez kolektywny umysł ludzkości jest tak
wielka, że ludzie nie radzą sobie z osobami ośmielającymi się pokazać swą inność. „Jeśli ja
jestem w więzieniu, kolego, to ty też musisz być. Tylko tak jest uczciwie”. Poddajemy się też
mitowi o „typowym mężczyźnie i typowej kobiecie na ulicy” czy „zwyczajnych ludziach”, gdzie
masy są tylko „zwyczajne”, natomiast kilka jednostek jest „nadzwyczajnych” i ci właśnie
osiągają sukces w życiu. Ten system mówi nam, że jesteśmy „zwyczajni” i jako tacy mamy
znać swoje miejsce. W rzeczywistości nie ma na całym świecie „zwyczajnych” mężczyzn, ko-
biet, dzieci, ani nawet źdźbeł trawy, lecz ludziom wpaja się wiarę, że tak jest i dlatego odgry-
wają oni role „zwyczajnych”. To przedstawienie, które mają odgrywać niczym aktor na scenie.
„Zwyczajność” nie jest tym, czym jesteśmy, a jedynie tym, czym wierzymy, że jesteśmy. Wiara
ta jest jednak potężnym środkiem w tłamszeniu naszego poczucia wartości i motywuje nas do
poddania naszej woli tym nielicznym, których mamy za lepszych od siebie. Wiara ta, jako część
procesu ukierunkowania, nakazuje nam też wierzyć w absurd, że rodzimy się grzesznikami,
cokolwiek to znaczy.
Pomyślcie o konsekwencjach strachu przed byciem SOBĄ dla swego życia i dla istnienia
planety. Jeżeli poddajemy nasze umysły woli innych i pozwalamy, by narzucali nam, co mamy
robić i myśleć, jeżeli nasza wyjątkowość ustępuje obawie przed byciem innymi, oddajemy
kontrolę nad światem w ręce nielicznej Elity, która używa swej władzy i manipulacji do
określania granic Strefy Bezproblemowej. Ktokolwiek decyduje, które poglądy i style życia leżą
w obrębie Strefy, a które poza nią (czyli w którym momencie możemy spotkać się z kpinami i
pogardą), tym samym dyktuje zasady, według których miliardy ludzi żyje, obawiając się in-
ności wewnątrz stada. Często słyszę, że ludzie popierają moje poglądy i czyny, ale boją się
głośno do tego przyznać w obawie przed konsekwencjami. Cóż, nadszedł czas, by zebrać się na
odwagę, gdyż efekty milczenia będą o wiele gorsze, niż skutki wyrażania swoich myśli i bycia
dumnym ze swoich poglądów i unikalności. Co się z nami stało, na miłość boską? Przejęliśmy
masową schizofrenię, w której jesteśmy więźniami jednocześnie Strefy Bezproblemowej i jej
strażników. Lecz niestety nie szanujemy naszego prawa do bycia unikalnymi; zamiast tego
poddajemy się ograniczeniom Strefy i stajemy się niewolnikami. Nie szanujemy też prawa do
wyjątkowości innych ludzi i sami stajemy się strażnikami Strefy, czy też farmerami dręczącymi
i zaganiającymi innych niewolników do zagrody przyzwolenia. Kpiny i pogarda mogą osiągnąć
poziom umożliwiający wymuszanie na ludziach uległości jedynie w przypadku, gdy masy czy
też inni niewolnicy, odgrywają swe role w uwalnianiu się od nich. Nie obawiamy się tego, co
mogą o nas pomyśleć prezydenci, premierzy czy bankierzy – to opinia naszych przyjaciół,
rodziny i współpracowników wpędza nas w konformizm. Czyli reakcja innych niewolników!
Mentalna, emocjonalna i duchowa straż kontrolująca masy ludzi składa się z... samych mas. To
tak, jakbyśmy mieli celę pełną więźniów i w sytuacji, gdy jeden z nich znalazłby sposób uciecz-

– 12 –
ki, pozostali przybiegliby i zablokowali przejście.
Uprzedzenie jest tu kluczowym słowem. Ludzie są ukierunkowani ku uprzedzeniom przeciw-
ko pozostałym członkom i grupom w danej kulturze i w społeczeństwie, a te różne formy
uprzedzeń są wykorzystywane do dzielenia i rządzenia w stadzie. Wyróżniamy między innymi
uprzedzenia na tle rasowym, religijnym lub politycznym, a także oparte na pochodzeniu, za-
robkach, zawodzie i stylu życia. Tak czy inaczej mamy tu różne aspekty życia społeczeństw,
których członkowie zorientowani są na instynktowne pogardzanie, sprzeciwianie się i wyśmie-
wanie poglądów i życiowych doświadczeń innych. Uprzedzenia rzadko działają tylko w jedną
stronę. Ludzie, którzy postrzegają siebie jako ofiary uprzedzeń, sami czują niechęć do innych
osób, stylów czy grup. To pozwala kwitnąć manipulacji masowej świadomości, ale gdybyśmy
starali się narzucać naszą wersję dobra i zła, moralności i niemoralności na siebie nawzajem,
usunęlibyśmy narzędzia globalnej manipulacji. Musimy pozbyć się wszelkich uprzedzeń – teraz!
Wyzbyliśmy się naszych unikalnych tożsamości w tak znacznym stopniu, że oceniamy się
wzajemnie na podstawie „zawodów”, jakie wykonujemy i dogmatów, których się uczepiliśmy.
Sposób, w jaki służymy kontrolującemu nas systemowi stał się naszą tożsamością, symbolem
tego, kim naprawdę jesteśmyl Czym jesteś? Och, jestem chrześcijaninem, muzułmaninem,
socjalistą, republikaninem, poganinem. Musimy być czymś, a nie kimś – sobą. Pytamy też
napotkanych ludzi, co „robią” z zawodu, ponieważ uważamy, że to nam wyjaśni, kim „są”.
„Och, a więc jesteś maklerem giełdowym, a ty górnikiem, a ty zamiatasz ulicę. OK, rozumiem
– sukces, nieokrzesanie i brud, kompletna porażka, wszystko jasne. OK, teraz już znam was
wszystkich. Ktoś chce drinka?” Oceniamy innych ludzi i siebie nie po tym, kim jesteśmy, lecz
po tym, kto co/ile ma i co „robi”. Ta ocena pozostaje w zgodzie z wizją rzeczywistości Systemu,
gdyż sami zrzekliśmy się prawa do wyrażania unikalności. Za osobę, której „udało się”, która
odniosła sukces w życiu, uważany jest ktoś zarabiający miliony na codziennym znęcaniu się
nad planetą i rzeszami ludzi poprzez swoje decyzje wydawane na globalnych giełdach (w kasy-
nach). Zaś ludzie, którzy nie krzywdzą innych, naprawdę pragną nieść pomoc bliźnim i dawać
światu swą miłość, uważani są za nieudaczników, jeśli mają niskopłatną pracę lub są „bezro-
botni”. Mój szkolny kolega zawsze był wyśmiewany, bo jego ojciec pracował przy opróżnianiu
koszy na śmieci. Ale ci, którzy z niego kpili, ubóstwiali sławnych piłkarzy. Jest to przykład
naszego wywróconego do góry nogami poglądu na „sukces”. Za kim byśmy bardziej tęsknili,
gdyby nie pracował przez miesiąc: piłkarzem czy śmieciarzem? Oczywiście za tym drugim, bo
nasze ulice stałyby się pełne śmieci, a potem też chorób. Dlatego to podejście oceniania innych
na podstawie ich „pracy” jest zaprzeczaniem swojej prawdziwej naturze.
Nie jesteśmy „maklerami giełdowymi”, „górnikami” czy „sprzątaczami ulic”. Są to jedynie
„role” odgrywane przez nas na scenie życia. Dzisiejszy makler może okazać się jutrzejszym
biedakiem. Nasza „rola” to nie „my”, tak jak aktor nie jest prywatnie postacią, którą gra. Nasza
praca i „role” są tylko tymczasowym „pojazdem” dla doświadczenia, niczym więcej. Rozwijamy
naszą świadomość w odwiecznym dążeniu do większej miłości, wiedzy i rozumienia, lecz zapo-
mnieliśmy już o tych wartościach i wręcz zachęcano nas do tego, byśmy zapomnieli. Jesteśmy
jak aktorzy, którym wydaje się, że film to rzeczywistość i przejęliśmy osobowość z czyjegoś
scenariusza. Myślimy, że „rola” to my sami. A tak nie jest. Ale mamy tu aktora grającego
maklera i patrzącego z góry na innego aktora odgrywającego sprzątacza ulic, podczas gdy role
te mogłyby się odwrócić w innym życiu czy w innym filmie. To tylko gra, a nam wydaje się
prawdziwa. Dlatego właśnie przekształciła się ona w taki bałagan. Bierzemy ją zbyt poważnie.
To tylko film i jako taki ma być zabawą.
Ogromnym nieporozumieniem, któremu pozwoliliśmy się zwieść, jest idea demokracji. Ma-
sowo ulegliśmy złudzeniu, że demokracja jest synonimem wolności. Wręcz przeciwnie! Demo-
kracja nie jest wolnością, tylko dyktaturą o efektownym kamuflażu wolności. Ta sama silą
kontroluje, pośrednio lub bezpośrednio, każdy ruch polityczny czy partię. Stworzyła większość
z nich. Gdy głosujecie w wyborach, wybieracie spomiędzy różnych aspektów tej samej siły.
Pieniądze i media decydują o tym, kto zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, a pienią-
dze i media są własnością, a więc są pod kontrolą wciąż tych samych ludzi. Wywieśmy wielki
napis 6 metrów nad ziemią: Demokracja nie jest wolnością. Pięćdziesięciu ludzi rządzących
czterdziestoma dziewięcioma to nie jest wolność. Właściwie większość rządów wybieranych jest
głosami mniejszości populacji i wciąż nazywają to „demokratycznymi” wyborami. Wolność jest
prawem wszystkich ludzi do wyrażania siebie, swoich myśli i wizji swego stylu życia: z dala od
narzucania czegokolwiek przez innych. Wolność ma umożliwiać celebrowanie swej wyjątko-
wości bez zasad, regulacji, kpin i pogardy ze strony ludzi chcących narzucać swoje pomysły na
życie całej reszcie.
Dopóki nie zaczniemy szanować prawa naszego i innych ludzi do bycia odmiennymi, dokony-
wania własnych wyborów i świadomego tworzenia własnej rzeczywistości wolnej od ograniczeń

– 13 –
i nacisków, pozostaniemy w więzieniu, które sami sobie zbudowaliśmy. Wciąż będziemy jedno-
cześnie strażnikami i więźniami. A garstka ludzi z wyjątkowo nieprzyjemnym planem pracy
wciąż będzie rządzić światem. Wybór, jak zwykle jest w naszych rękach. Możemy zaakcep-
tować więzienie lub wyjść ku wolności. A wolność jest tylko o jedną myśl stąd.

– 14 –
2. Obrona dogmatu

Nasza iluzoryczna wolność współbrzmi z naszym złudnym poczuciem odmienności. Brzmi jak
paradoks? Opowiadam wam o naszej niepowtarzalności i jednocześnie twierdzę, że nasze
poczucie odmienności to iluzja. Nie ma w tym żadnej sprzeczności.
W sferze naszej wielowymiarowej świadomości każdy z nas jest niepowtarzalny, ale w
obrębie ograniczającej nas Strefy Bezproblemowej istnieją niezliczone „różnice”, zwane przez
nas dogmatami, które w istocie różnicami wcale nie są. Zwolennicy dogmatu chrześcijańskiego
myślą, że różnią się od niewolników dogmatu judaizmu, a fundamentalistyczny rabin jest
przekonany, że różni się od fundamentalistycznego ajatollaha. Tak wcale nie jest. To ten sam
wzór myślowy w trochę innych szatach. Wszyscy ci ludzie są więźniami dogmatów wiary,
próbującymi przekonać siebie nawzajem o słuszności swoich racji. Wszyscy posługują się stra-
chem, poczuciem winy i tym podobnym formom narzucania innym swoich przekonań w celu
zastraszenia i zmanipulowania ich do stanięcia w szeregu – ich szeregu. Jaka jest różnica
między zakonnicami w klasztorze rzymskokatolickim, które poprzez zastraszanie i wzbudzanie
poczucia winy manipulują umysłami dzieci i młodzieży, a rabinem czy muzułmańskim duchow-
nym budzącym lęk przed piekłem i potępieniem, który to lęk dodatkowo potęgowany jest przez
presję ze strony rodziny? Odpowiedź: żadna. Są to różne aspekty tego samego stanu umysłu,
ale wyznawcy poszczególnych religii myślą, że różnią się od siebie tak bardzo, że rozbieżności
między dogmatami wywołują fizyczne konflikty. Wszyscy oni wykazują się tak daleko posuniętą
arogancją, że są przekonani, iż znają „wolę Bożą” i zostali wybrani, aby powiedzieć pozostałym
ludziom w co, według Boga, mają wierzyć. Biedny, poczciwy Bóg musi mieć jakąś taśmową
produkcję różnych wersji swojej „woli”, albo nie potrafi On (to zawsze musi być „On”) zdecydo-
wać się na jedną wersję. Czy naprawdę wymaga się od nas, że uwierzymy, iż siedzący sobie na
chmurce Bóg wybiera poszczególnych ludzi, by kontrolowali i manipulowali całą resztą? Chyba
tak. Przenieśmy się teraz do nieba, gdzie Bóg ma właśnie ogłosić oficjalny werdykt:
No dobra, po wyczerpującej dyskusji i przejrzeniu wielu biznesplanów Ja i moje anioły
postanowiliśmy przyznać boską franczyzę (na oddział ziemski) Kościołowi rzymskokatolic-
kiemu. Moją wolą jest, by papież udzielał wszystkim ludziom instrukcji dotyczących tego, jak
mają żyć, oraz by on sam i Watykan byli kontrolowani przez sieć tajnych stowarzyszeń takich
jak masoneria czy Rycerze Maltańscy. Jeżeli któryś papież nie podda się tej kontroli, powinien
zostać zamordowany (tak jak w przypadku Jana Pawła I w roku 1978). Chcę także, żeby
papież wraz z Kościołem rzymskokatolickim straszył małe dzieci, by przygotować je na życie w
posłuszeństwie i aby upewnić się, że będą wierzyć w co nakaże Kościół. Życzę sobie, by papież
utworzył inkwizycję, która palić będzie wszystkich, którzy nie wierzą w każde słowo zawarte w
Biblii, a mianowicie wersji Króla Jakuba, w której udokumentowano 36.191 błędów w samym
tłumaczeniu. Moją wolą jest, by mój syn, Książę Pokoju (mylnie nazywany czasami „Jezu-
sem”)1, został przybity do krzyża i cierpiał niewyobrażalne katusze, by reszta ludzkości mogła
swobodnie zabijać i kraść dzięki wiecznemu odpuszczeniu grzechów.
O mój Boże! To znaczy „A niech mnie!”. To nie brzmi zbyt ładnie. Niezbyt to wszystko bos-
kie, a ja przecież jestem Bogiem. Hmmm... chyba zmieniam zdanie:
Teraz pragnę, by moim ludem wybranym byli Żydzi, nawet mimo faktu, iż wbrew powszech-
nej indoktrynacji, nie ma czegoś takiego jak rasa „żydowska”, tak samo jak nie ma rasy „aryj-
skiej”. Życzę sobie, aby żydowska hierarchia straszyła swoje dzieci, żeby przygotować je na
życie w posłuszeństwie i by upewnić się, że będą wypełniać nakazy hierarchii. Strach winien
być im wpajany przez całe życie. Powinni bać się ataków terrorystycznych (za które często
odpowiada ich własna hierarchia) i uwierzyć, że mogą zostać ocaleni jedynie poprzez oddanie
całej władzy w ręce hierarchii. Ponieważ tysiące lat temu dałem mojemu ludowi wybranemu
skrawek ziemi (tak przynajmniej podpowiadają mi podręczniki do historii, sam dokładnie nie
pamiętam), życzę sobie, żeby mieszkańcy Palestyny wyganiani byli z własnych domów, aby ich

1. Jezus to greckie tłumaczenie hebrajskiego imienia, najprawdopodobniej Y'shua Ben Yosef (Joszua, syn
Józefa)

– 15 –
ziemie nazywano Izrael, oraz by terroryści tacy, jak Ben-Gurion, Begin, Rabin czy Shamir
zostali później premierami i wykazywali się niespotykanym poziomem hipokryzji, potępiając
terroryzm innych. Zastanawiałem się także nad tym, aby kazać Żydom przemawiać do mnie
poprzez zostawianie małych kartek papieru między szczelinami Ściany Płaczu, ale nikt by w to
nie uwierzył. Podsumowując, moją wolą jest, aby moim narodem wybranym byli Żydzi, a
zgodnie z przekazem ich księgi – Talmudu „Ludźmi są tylko Żydzi, nie-Żydzi to nie ludzie, lecz
bydło.
A niech mnie, to też nie brzmi w porządku. Wcale nie brzmi bosko, a ja przecież jestem Bo-
giem. Hmmm... Znowu zmieniam zdanie:
Teraz z kolei wolą moją jest, by moim prawdziwym głosem na Ziemi była hierarchia islamu,
oraz by straszyła ona swoje dzieci, przygotowując je na życie w posłuszeństwie i aby upewnić
się, że będą postępować zgodnie z wytyczonymi im zasadami. Dawno temu powiedziałem to
wszystko facetowi imieniem Mahomet. Był to bardzo dobry człowiek, ponieważ zarówno on, jak
i jego następcy mieli niezliczoną armię zwolenników, którzy zabijali i okaleczali każdego, kto
nie uznawał ich za głosicieli mojego głosu na ziemi. Pragnę, by religia zwana islamem, stwo-
rzona w moje imię, utrzymywała ludzi w ciągłym strachu, poczuciu winy i posłuszeństwa, pod-
czas gdy moja hierarchia trwonić będzie pieniądze uzyskane ze sprzedaży ropy, jednocześnie
utrzymując resztę ludu w ubóstwie i bezwzględnym posłuszeństwie wobec mej religii. Życzę
sobie, by kobietom nie wolno było pokazywać publicznie nic więcej prócz oczu, ponieważ, cho-
ciaż stworzyłem ludzkie ciało, okropnie się go wstydzę. Pragnę, by władzę posiadali jedynie
mężczyźni, a kobiety (Ups! To jedna z moich pomyłek) wykonywały ich rozkazy.
A niech mnie! To też nie brzmi najlepiej. Strasznie jestem zdezorientowany. Nie mogę się
zdecydować. Niech wybiorą ludzie. No dalej, bijcie się o to. Niech poleje się krew. Zniszczcie
całą planetę...o tak! No dalej. Kto zostanie na ziemi jako ostatni, zasiądzie u mojej prawicy
zaraz obok Księcia Pokoju. Umowa stoi?
Brzmi trochę niepokojąco, nieprawdaż? Jakiś zdezorientowany Bóg spoglądający w dół i szu-
kający swoich wybrańców poprzez ciągnięcie zapałek i wyliczanki. Mówi on wszystkim, że jest
po ich stronie, by mogli mordować się nawzajem w jego imię. Zauważcie jednak, iż pomimo
dezorientacji, w „boskich” rozważaniach jest jeden stały element: zastraszanie ludzi mające na
celu skłonienie ich do posłuszeństwa. Czy jest możliwe, że te różne wariacje na temat jednej
ścieżki myślowej nie mają zupełnie nic wspólnego z „Bogiem” i duchowością, mają natomiast
bardzo wiele wspólnego z pragnieniem władzy garstki ludzi nad ogółem ludzkości? Tak, to bar-
dzo możliwe. Było tak odkąd spisywane są dzieje historii i będzie tak, dopóki nie odbierzemy
władzy, podejmując własne decyzje i kształtując nasze własne poczucie rzeczywistości. Nikt nie
„rodzi się” chrześcijaninem, żydem czy muzułmaninem. Ludzi kształtuje się na chrześcijan,
żydów czy muzułmanów tuż po urodzeniu. Kiedy przyjmujemy czyjeś przekonania „z całym
dobrodziejstwem inwentarza”, a szczególnie, gdy zastrasza się nas do przyjęcia ich, podążamy
ścieżką bardzo mroczną – zarówno dla nas, jak i dla całego świata.
Przez całe wieki tak niewielu wzięło sobie do serca tę lekcję. Nadal w zbyt wiele wierzymy, a
zbyt mało myślimy. Intuicyjnie „wyczuwamy” jeszcze mniej. Manipulacja i sztywne ramy
przekonań religijnych to narzędzie kontroli nad nami. Dziś, na początku XXI wieku nadal
rządzą nami ludzie w koloratkach i dziwnych kostiumach, mówiąc nam w co powinniśmy lub nie
powinniśmy wierzyć. Miliardy ludzi nadal kontrolowane i ograniczane są przez swoje oddanie
fałszywym bożkom zwanym papieżami, księżmi, arcybiskupami, rabinami, ajatollahami i tym
podobnymi odpowiednikami w każdej religii. Wierzenia te na przestrzeni dziejów rozpowszech-
niane były niczym trucizna przez ludzi żądnych władzy. Co gorsza, zawsze pojawia się chęć
wywarcia presji na innych, by uwierzyli w to samo, a gdy ktokolwiek zada jakieś niewygodne
religijnie pytanie (a nie jest to szczególnie trudne), pojawia się nieśmiertelna odpowiedź „miej
wiarę”, która działa jak cudowne wyjście awaryjne z każdej opresji. Pamiętam, że uczestnicząc
w audycji radiowej w Irlandii Północnej, wymieniłem parę religijnych paradoksów i w odpowie-
dzi dowiedziałem się, że są to rzeczy, o których Bóg nie chce byśmy wiedzieli! Czy przez te
wszystkie lata niczego się nie nauczyliśmy? A na tych, którzy wyewoluowali już z dziecięcej po-
datności na religie masowe czekają już następne dogmaty: polityczne, naukowe, przyrodnicze
czy dogmaty typu New Age. Tak jak w przypadku religii, tu także sprzeczności są tylko różnymi
przejawami tego samego stanu umysłu. Wmawia nam się, że komunizm (skrajna lewica) jest
czymś zupełnie innym niż nazizm (skrajna prawica). Pomysł ten jest idiotyczny. Skrajna lewica,
utożsamiana z Józefem Stalinem, to wiara w scentralizowaną władzę, dyktaturę wojskową i
obozy koncentracyjne. Skrajna prawica z kolei, symbolizowana przez Adolfa Hitlera, opiera się
na wierze w scentralizowaną władzę, dyktaturę wojskową i obozy koncentracyjne. Widzicie
różnicę? Naturalnie, że nie. Gdy zdejmie się zasłonę retoryki, okazuje się, że to jedno i to
samo. Mimo to, te dwie „przeciwności” stoczyły ze sobą wojnę. Na całym świecie do dziś komu-

– 16 –
niści uczestniczą w pochodach „antynazistowskich”, a naziści zwalczają komunistów. Wszelkie
konflikty na przestrzeni dziejów opierały się na starciach dwóch typów tego samego rozumo-
wania: żądzy kontroli nad innymi. Podczas II wojny światowej komunizm i nazizm nie toczyły
ze sobą walki o wolność. Była to walka o to, który przejaw tego samego sposobu rozumowania
zdobędzie władzę nad Europą Wschodnią.
Często widzę socjalistów demonstrujących swoją odmienność od kapitalistów. U podstawy
leży przecież to samo. Socjalizm to ograbianie Ziemi z naturalnych surowców i używanie ich do
produkcji wszelkiego rodzaju „rzeczy” kosztem naszej planety. Kapitalizm natomiast, to ogra-
bianie Ziemi z naturalnych surowców i używanie ich do produkcji Wszelkiego rodzaju „rzeczy”
kosztem naszej planety. Socjaliści uważają, że produkcja ta powinna być kontrolowana przez
grupę ludzi będących u szczytu władzy i dyktujących warunki polityki gospodarczej. Kapitaliści
uważają, że przetrwają najsilniejsi, co prowadzi do kontroli nad polityką gospodarczą, sprawo-
wanej przez grupę ludzi będących u szczytu władzy. U podstaw leży jedna i ta sama myśl, a
jednak socjalizm i kapitalizm (kartelizm) ukazywane są nam jako przeciwstawne dogmaty
przedstawiające odmienne poglądy. Po prawej: chęć powstrzymania swobodnego przepływu
informacji, które mogłyby zakwestionować dogmat. Po lewej: Robotyczni Radykałowie, jak lu-
bię ich nazywać, pragną powstrzymać swobodny przepływ informacji, które mogłyby zakwes-
tionować ich dogmat. Prawica pragnie złamać ducha każdego, kto się z nimi nie zgadza i
zapobiec publicznemu wygłaszaniu odmiennych poglądów. Po lewej Robotyczni Radykałowie
próbują złamać ducha każdego, kto się z nimi nie zgadza i zapobiec publicznemu wygłaszaniu
odmiennych poglądów. Raz jeszcze pytam: jest różnica? Moje osobiste doświadczenia z zacho-
waniem uważanym za „nazistowskie” zawsze pochodzą od osób deklarujących się jako „anty-
naziści”. Ci antyfaszystowscy faszyści to prawdziwe kuriozum. Mentalna ekwilibrystyka i ułuda
niezbędna do uzyskania takiego stanu umysłu przeczą zdrowemu rozsądkowi.
Wewnątrz wszystkich Stref Bezproblemowych pełnych religijnych, politycznych, „nauko-
wych” i gospodarczych dogmatów, znajdziecie niezliczoną ilość takich zwalczających i potępia-
jących się nawzajem „przeciw-podobieństw”. W Stanach Zjednoczonych główną opozycją dla
Spisku Globalnego jest ruch Chrześcijańskich Patriotów. Ten sam zestaw zasad znajdziecie w
Islamskim Ruchu Patriotycznym, Żydowskim Ruchu Patriotycznym itp. Z entuzjazmem patrzę
na starania Chrześcijańskich Patriotów, by ujawnić plany stworzenia scentralizowanej globalnej
tyranii i zautomatyzowanej populacji nosicieli wszczepionych mikroprocesorów. Ale jaką propo-
nują alternatywę? Powrót do narzuconego dogmatu chrześcijańskiego i wymachiwanie flagą
państwową? Niektórzy nawołują, by powiesić ludzi odpowiedzialnych za spisek i bronić się za
pomocą przemocy i broni palnej. Nie zatrzyma się tyranii tyranią. Nie powstrzyma się prze-
mocy przemocą. Nienawiści nie wyeliminuje się nienawiścią. W ten sposób się ją podwaja.
Podobnie jak nie usunie się podziałów poprzez wymachiwanie własną flagą, przedkładając
wymagania swego kraju nad potrzeby innych mieszkańców tej planety i uważając swój naród
za najlepszy na świecie.
Tyranię możecie zakończyć, dając wolność wszystkim; przemoc powstrzymacie pacyfizmem;
nienawiść miłością; dogmaty wyeliminujecie wolnością wypowiedzi, a wszelkie podziały znikną,
gdy zrozumiecie, że tworzymy Jedność – wszystkie przejawy tej samej nieskończonej świado-
mości, którą nazywamy Bogiem.
W obrębie Strefy Bezproblemowej nie ma zbyt wielu różnic postaw i reakcji wśród ludzi. Są
to oblicza jednego stada. Własną wyjątkowość odkrywamy dopiero poza Strefą. Wewnątrz
Strefy „różnice” tworzone są, by dać nam złudzenie wyboru i różnorodności, w przeciwnym
wypadku szybko zdalibyśmy sobie sprawę, że ludzkość jest bezkształtną masą zaprogramowa-
nej, jednolitej myśli. „Podobieństwa” przedstawiane są jako „różnice”. To jedno wielkie
oszustwo. Przeciwieństwa nie zwalczają się wzajemnie. Zwalczają się „przeciw-podobieństwa”.
Przeciwieństwem chęci walki i narzucania innym swojej woli jest potrzeba miłości i wolności.
Takie sprzeczności nie mogą się zwalczać, gdyż jedno z nich, zgodnie ze swą naturą, nigdy nie
zaaprobuje walki. Tym sposobem każdy przypadek fizycznego i werbalnego konfliktu jest
zawsze przejawem tego samego stanu świadomości – „przeciw-podobieństwa” – i nigdy nie
zachodzi między przeciwieństwami. Tu leżą podstawy zasady „dziel i rządź”: stworzyć podziały
ze sztucznie wytworzonymi „różnicami”, a następnie skonfrontować je ze sobą.
Podsumujmy. Ludzkość jest uwięziona, ponieważ:
a. Zrzeka się swego potencjału intelektualnego, zdolności samodzielnego myślenia i odpo-
wiedzialności za swoje decyzje.
b. Zżera ją strach, zwłaszcza strach przed tym, co pomyślą inni ludzie – strach przed
odmiennością i wyjątkowością.

– 17 –
c. Usiłuje narzucić wszystkim swe dogmaty i odmawia każdemu z nas prawa do odmienno-
ści i własnych poglądów.
W świetle powyższych faktów sposób na ucieczkę z tego globalnego Alcatraz jest zaskaku-
jąco oczywisty:
a. Powinniśmy myśleć samodzielnie oraz nie dopuścić, by inni mówili nam, kim mamy być,
co mamy robić i mówić.
b. Powinniśmy wyzbyć się strachu, gdyż jest on wytworem naszej wyobraźni. Nie musimy
się bać, decydujemy się na to. Nie musimy ukrywać naszej wyjątkowości, decydujemy się na
to. W bardzo prosty sposób możemy zdecydować się na coś innego.
c. Powinniśmy szanować własne prawo do wiary w to, w co chcemy i oczywiście szanować to
samo prawo u innych, z dala od presji, kpin, potępiania i jakiegokolwiek narzucania innym
swego zdania.
Powyższe kilka zdań stanowi receptę na przemianę więzienia w raj. Niepotrzebna nam broń,
okopy czy nowe polityczne „-izmy”. Należy jedynie szanować własne i innych prawo do odmien-
ności.
Tak. To jest naprawdę takie proste.

– 18 –
3. Globalna dyktatura

Kontrola nad światem przez tak długi okres czasu była możliwa dzięki środkom, o których
już wspomniałem: manipulacji umysłami, sztucznymi podziałami i, co najważniejsze, strachem.
To uczucie oddało władzę nad naszym życiem w ręce manipulatorskiej kliki, która nazywam
Globalną Elitą.
Gdy wywoła się w ludziach strach, natychmiast zaczną oni szukać kogoś, kto ich przed tym
uczuciem ochroni. Z tego właśnie powodu świat był i jest pełen wypromowanych „potworów” i
„niebezpiecznych ludzi” – uosobień strachu, od którego mają nas ocalić „przywódcy”. Zarówno
„potwory”, jak i „przywódcy” są wybierani i kontrolowani przez ten sam mechanizm, jednak ten
fakt trzymany jest przed nami w tajemnicy. Zaprogramowano nas tak, byśmy widzieli dwie
strony: dobro i zło. Właściwie jest to jedna strona. W książce ...and the truth shall set you free
wymieniam setki ludzi, wydarzeń i organizacji pozornie pozostających wobec siebie w sprzecz-
ności, a w rzeczywistości związanych z tą samą Globalną Elitą. Przykładem mogą tu być
panowie George Bush i Saddam Husajn, „wrogowie” podczas wojny w Zatoce Perskiej w roku
1991. Kolejny podręcznikowy przykład stanowi zimna wojna między Zachodem a Związkiem
Radzieckim. Społeczeństwa po obu stronach tak bardzo bały się siebie nawzajem, że z każdą
chwilą oddawały więcej władzy w ręce swych „przywódców”, zgadzając się na absurdalne
wydatki na zbrojenia. Ludzie naiwnie wierzyli, iż jest to konieczne do obrony przed „wrogiem”,
który okazał się tworem sztucznym i wykreowanym przez propagandę. Obie strony, w tym
Ronald Reagan, George Bush, Michaił Gorbaczow i wielu innych sowieckich i amerykańskich
przywódców, kontrolowane były przez tych samych ludzi. Wszyscy byli właściwie po tej samej
stronie.
Globalna Elita, garstka ludzi decydujących o kierunku świata i ludzkości, zajmuje miejsca na
szczycie piramidy manipulacji (Rys. 1). Prawie każda współczesna organizacja posiada struk-
turę piramidy. Na jej szczycie znajduje się elita posiadająca całkowitą wiedzę na temat danej
organizacji.

Rys. 1: Piramida manipulacji

Znają oni prawdziwe motywy działania i cele, jakie chce osiągnąć. Schodząc ze szczytu
piramidy, spotyka się coraz więcej ludzi, którzy o tych motywach wiedzą coraz mniej. Jest to
tak zwana przedziałowość. Ludzie u władzy utrzymują stan, w którym osoby z niższych pozio-

– 19 –
mów piramidy znają jedynie swój indywidualny wkład w działanie organizacji, przedsiębior-
stwa, sekretnego stowarzyszenia itp. Większość z nich uważa, że ich praca ma niewinny
charakter, ponieważ nie mają świadomości tego, jak ich działania łączą się z pracą innych i
tworzą system, który bynajmniej niewinnym celom nie służy. Jedynie elita zna wszystkie
zależności wewnątrz tego systemu i w ten sposób poszczególne elementy piramidy funkcjonują
w niewiedzy o rzeczywistych rozmiarach przedsięwzięcia, którego są częścią. Masoni i inne
sekretne stowarzyszenia ze swoimi poziomami wtajemniczenia są oczywistym przykładem wy-
żej wymienionej sytuacji. Niższe poziomy nie mają pojęcia o tym, co dzieje się na wyższych.
Zdecydowana większość masonów nigdy nie awansuje dalej niż na trzeci poziom, a oficjalnie
istnieje 30 wyższych szczebli w tzw. Rycie Szkockim i kolejnych 13 szczebli zwanych Illuminati,
które nie są oficjalnie uznawane. Większość masonów z początkowych 3 etapów wtajemni-
czenia jest zupełnie nieświadoma prawdziwych celów organizacji. Dla władz stowarzyszenia
stanowią oni swoistą zasłonę dymną, którą poddaje się manipulacjom i utrzymuje w niewiedzy.
Gdy masońska sieć zależności okrzyknięta jest narzędziem spisku, ludziom wydaje się, że
każdy mason chce przejąć władzę nad światem. To po prostu nieprawda. To śmieszne. Tajne
wspólnoty, jak wszystko na tym świecie, składają się z przywódców (garstka wybrańców) i
podwładnych (cała reszta).
W globalnej piramidzie manipulacji można znaleźć obszary, które kontrolują nasze życie:
bankowość, polityka, sieć korporacji międzynarodowych, media, „edukacja”, agencje wywia-
dowcze, wojsko itd. Najwyższe szczeble poszczególnych piramid tworzą globalną piramidę,
która kontrolowana jest przez niedorzecznie nieliczną grupę, nazwaną przeze mnie Globalną
Elitą. Z jednego szczytu polityka, metody i cele łączą te wszystkie, pozornie niezwiązane ze
sobą, dziedziny życia. Z najwyższego poziomu wszystkie banki, partie polityczne, prasa i inne
media, agencje wywiadu, międzynarodowe korporacje i tajne stowarzyszenia są kontrolowane
przez TYCH SAMYCH ludzi. Warto to zrozumieć. Mit o możliwości wyboru został stworzony po
to, by dać nam złudzenie wolności. Zwróćcie uwagę, jak wiele przedsiębiorstw jest w rękach
międzynarodowych koncernów. Te „przedsiębiorstwa” mają różne nazwy i na pierwszy rzut oka
wydają się być niezależne od swoich „konkurentów”, ale podlegają tym samym ludziom. Dwie
największe sieci sprzedaży urządzeń elektronicznych w Wielkiej Brytanii – Dixons oraz Curry –
stanowią własność jednej grupy ludzi, a jednak na rynku stwarzają pozory konkurencji. Podob-
ną sytuację można zauważyć w przypadku dwóch głównych brytyjskich sieci przydrożnych
restauracji: Little Chef i Happy Eater. Przykłady z całego świata można mnożyć w nieskoń-
czoność. Światowa sieć przedsiębiorstw spożywczych jest zdominowana przez trzy międzynaro-
dowe korporacje, które pociągają za sznurki ogromnej ilości mniejszych firm. Wybór? Wolne
żarty. Około 99% pracowników tych firm nie ma pojęcia, że są wykorzystywani. Ludzie obsłu-
gujący klientów w bankach nie wiedzą, co dzieje się w biurze ich kierownika, nie wspominając
już o zarządzie czy też, jeszcze wyżej, o Globalnej Elicie. Są pionkami w czyjejś grze. Starają
się nie wychylać i z klapkami na oczach wypełniają polecenia przełożonych. Zachowują się
dokładnie tak, jak cała ludzkość. Przyjęcie punktu widzenia innych i zrzeczenie się indywidual-
ności pozwala Elicie na wyznaczanie granic Stref Bezproblemowych poprzez wdrażanie tej
samej polityki i postawy na wszystkich poziomach piramidy. Dokonują tego dzięki sieci organi-
zacji, takich jak brytyjski Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych w Londynie, amery-
kańska Rada Stosunków Międzynarodowych, Komisja Trójstronna (USA, Europa, Japonia) i
najbardziej wpływowa spośród nich – Grupa Bilderberg. Jest o wiele więcej gałęzi tego sys-
temu, takich jak stowarzyszenia Parlour Club, Club of the Isles czy Pinay Circle zwane też „Le
Cercle”, którego działanie ma na celu wyeliminowanie liderów politycznych uważanych za
szkodliwych dla Elity. W tych prywatnych organizacjach działają ludzie z najwyższych szczebli
polityki, biznesu, bankowości, wojska, mediów, systemu „prawnego”, edukacji itd., którzy w
obrębie całej piramidy realizują nadrzędny plan z każdym rokiem prowadzący do większej
centralizacji władzy. Wszystkie instytucje kierujące naszym życiem same kontrolowane są na
szczycie piramidy przez tę samą garstkę wybrańców.
W roku 1995 zostałem zaproszony na nabożeństwo żałobne w intencji brytyjskiego komika
Larry'ego Graysona i tam usłyszałem historyjkę, która zręcznie podsumowuje nasze trudne
położenie i sposoby wyjścia z niego. Kiedy wspominano życie Larry'ego, inny brytyjski komik
Roy Hudd opowiedział zebranym o jednym z przeżyć Larry'ego. Miało ono miejsce w czasach,
gdy Larry jeździł ze swoimi występami po Wielkiej Brytanii i pewnego razu brał udział w męs-
kim show, gdzie obecna była tylko jedna „kobieta” – przebrany Larry Grayson we własnej oso-
bie. Jak twierdził Larry, producent był wielkim patriotą, a występ kończył się wykonaniem
pieśni Rule Britannia. Reszta aktorów wychodziła na scenę w przebraniach marynarzy i
tworzyła ludzką piramidę. Następnie pojawiał się Larry jako sama Britannia, w długiej szacie,
wyposażony w hełm, tarczę i miecz. Na koniec programu był wnoszony na szczyt piramidy.

– 20 –
Pewnego wieczoru, gdy wydawało się, że wszystko idzie dobrze, Larry zauważył, że marynarz u
podstawy piramidy dostał napadu kaszlu.
„A jak powie wam każdy starożytny Egipcjanin” – zauważył Larry – „Podstawa jest bardzo
istotną częścią piramidy!”
W każdym razie kaszel tego marynarza pogorszył się do tego stopnia, że ten musiał
wystąpić z piramidy. I co się stało? Cała konstrukcja runęła, a pozostali marynarze pospadali
na wszystkie strony. Tarcza Larry'ego Graysona poleciała w jednym kierunku, miecz w drugim
a on sam wylądował na kolanach kogoś z drugiego rzędu widowni. Co spowodowało rozpad-
niecie się piramidy? Nie Larry na szczycie (symbol Globalnej Elity), ale jeden marynarz na dole
(symbol „zwyczajnej” osoby z ulicy). Prawdziwa potęga piramidy znajduje się u jej podstawy,
nie zaś na szczycie, lecz ludzkości wpojono, że jest na odwrót. Z tego powodu ukierunkowanie
„mas” na dogmaty i funkcje, według zasady „dziel i rządź”, jest takie ważne. Elita wie, że w
tym właśnie tkwi sedno sprawowania władzy i stara się rozszerzyć jej wpływy poprzez
nastawianie „mas” przeciwko sobie. Ludzkość oddaje władzę Elicie u szczytu przez to, że sama
ich tam umieszcza! Władza wykorzystywana przez Elitę do kontroli ludzkości jest jedynie
władzą przekazywaną jej codziennie przez samą ludzkość. Podsumujmy:
Globalna Elita jest u szczytu władzy, ponieważ reszta ludzkości ją tam umieszcza.
Władza wykorzystywana przez Elitę do kontroli ludzkości jest jedynie władzą przeka-
zywaną jej codziennie przez samą ludzkość.
Hej, obudźcie mnie. To musi być jakiś szalony koszmar, w który zostałem wplątany.
Nie jest?
Ale chyba nie jesteśmy aż tak głupi, co?
Jesteśmy?
No jesteśmy?
Przepraszam na moment.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh !!!
Dziękuję.
Każda Strefa Bezproblemowa jest piramidą, na której szczycie zasiadają religijni, polityczni i
gospodarczy dyktatorzy narzucający reszcie ludzi swą wolę. Mogą oni tego dokonać tylko w
przypadku, gdy dolne poziomy piramidy bezwarunkowo zgodzą się wykonywać polecenia Elity i
bezwarunkowo wierzyć będą w każdą propagandę sianą przez Elitę w celu uwarunkowania ich
myślenia, postrzegania świata, ich samych i innych ludzi. W świecie stworzonym przez nasze
umysły właściwie jest to możliwe. Można przejść przez całe życie bez choćby jednej twórczej
myśli. W świecie tym więźniowie zajmują miejsce w piramidzie Larry'ego Graysona, na ich
ramionach stoją inni więźniowie i każdy nakazuje pozostałym stanie w bezruchu, gdyż w prze-
ciwnym wypadku cała konstrukcja rozpadnie się. Wszyscy trwają więc z obolałymi ramionami i
milczącymi umysłami, przerażeni wizją opuszczenia tego piramidalnego więzienia. Boją się
zrezygnować z (postrzeganego przez siebie) „bezpieczeństwa” i stawić czoła kpinom i wrogości
ze strony osób jakby wciąż zahipnotyzowanych przez światła zbliżającego się pojazdu. Bezpie-
czeństwo? Przepraszam, ale chyba nie rozumiem. Życie w więzieniu ma być bezpieczeństwem?
Kontrolowane życie i przyszłość podyktowana odgórnie ma być bezpieczeństwem? Tkamy istną
sieć iluzji. Nic, co jest oparte na strachu i tłumieniu ludzkiego potencjału, nie może być
bezpieczne. Nic, co musi być wymuszane, nie może być bezpieczne. (Jedynie wolność dana
wszystkim i respektowana przez wszystkich jest słusznie bezpieczna i może przetrwać.
Miliardy ludzi pozwala zdominować swe umysły do takiego stopnia, że kontrola nad światem
wydaje się kwestią bardzo prostą. Czy możemy stać się robotami? Przecież jesteśmy przeklę-
tymi robotami! Nie ma sensu temu zaprzeczać, gdyż wtedy nic byśmy z tym nie zrobili.
Dziecinny sposób, w jaki pozwalamy sobą manipulować, zawsze będzie zapierał mi dech w
piersiach. Przez 48 godzin po ataku bombowym w Oklahomie w 1995 roku bycie Arabem w
Stanach Zjednoczonych było koszmarem. Dlaczego? Bo rząd (którego szeregi były wplątane w
atak, jak się później okazało) ogłosił, że atak mógł być powiązany ze Środkowym Wschodem.
Po tym komunikacie Arabowie i wszyscy ci, którzy choćby wyglądali na Arabów, byli obmawiani
na ulicach. Po około dwóch dniach ten sam rząd stwierdził, że jednak atak nie był powiązany ze
Środkowym Wschodem1 i znów można było bez stresu być Arabem. Ludzie, którzy negatywnie
reagowali na Arabów na ulicach, byli „dorosłymi” zachowującymi się jak niemowlęta noszone
na rękach, jak kukiełki teatralne poruszane sznurkami oficjalnych orzeczeń, jak pożywka

1. Właściwie uważam, że ten atak bombowy miał jednak związek ze Środkowym Wschodem – dokonała
go izraelska agencja wywiadowcza, Mossad, poprzez organizację zwaną Anti-Deformation League, ale to
inna historia.

– 21 –
Globalnej Elity.
Codzienne przykłady ludzi zachowujących się jak roboty można mnożyć w nieskończoność.
Gdy zacząłem ujawniać kulisy globalnego spisku i wymieniać nazwiska oraz organizacje, rozpo-
częła się kampania mająca na celu skompromitowanie mnie. Nazywano mnie „antysemitą” i
„neonazistą”. Nie było w tym niespodzianki. Zbliżając się do prawdy o tym, kto naprawdę
rządzi światem, każdy jest atakowany w ten sposób. Globalna Elita stosuje dwa rodzaje obron-
nej odpowiedzi: dokonują zamachu na życie każdego, kto ośmieli się uchylić rąbka tajemnicy,
lub starają się zniszczyć osobowość takich osób poprzez przyczepianie do nich etykiety anty-
semitów i nazistów. Wydarzenia, które nastąpiły po kampanii zdyskredytowania mnie, dały mi
stuprocentową pewność, że ogromne części rasy ludzkiej nie mają już dostępu do swego
własnego umysłu. Ludźmi kryjącymi się za atakami na moją osobę byli dwaj „dziennikarze” z
Londynu, Matthew Kalman i John Murray. Byli też z pewnością ludzie zachęcający ich do pro-
wadzenia kampanii, ale to właśnie ci dwaj byli jej publiczną twarzą. W swoim nikomu niezna-
nym czasopiśmie napisali zaskakujący, pełen oszczerstw artykuł i zaczęli podsyłać go głównym
mediom. Niektóre gazety odmówiły wydrukowania materiału, ale inne, w tym takie jak The
Guardian czy The New Statesman opublikowały ten nonsens. Lawina ruszyła. W ciągu następ-
nego roku praktycznie każdy artykuł w dowolnym czasopiśmie dotyczący wspomnianych
oskarżeń był autorstwa Matthew Kalmana i Johna Murraya, a wszystkie artykuły w gazetach
opierały się na „informacjach” przez nich opublikowanych. Magazyn New Moon zamieścił
szokujący materiał dotyczący książki ...and the truth shall set you free. Nazwany zostałem w
nim nazistą, a na okładce znalazło się moje zdjęcie zmienione w ten sposób, że wyglądałem na
nim jak Adolf Hitler. Artykuł napisali Matthew Kalman i John Murray, a wydawcą czasopisma
był... John Murray. Magazyn New Age o nazwie Kindred Spirit także opublikował długi list, w
którym zostałem określony jako nazista i antysemita. Autorem listu był... Matthew Kalman.
Tak więc opinie o moim rzekomym nazistowskim antysemityzmie przeniknęły do opinii
publicznej dzięki dwóm osobom. Dwóm osobom. Niestety z powodu obecnego stanu świado-
mości ogółu to wystarczy, by kierować umysłami milionów. Zadziwiające, lecz zupełnie praw-
dziwe. Prawdę mówiąc nie potrzeba nawet dwóch ludzi.
Wystarczy jedna osoba. Niespodziewanie okazało się, że ludzie, którzy mieli mnie za
szaleńca z powodu opinii mediów na temat moich poglądów duchowych, teraz uważają, że
jestem „zły”, bo przeczytali na mój temat parę niepochlebnych artykułów w czasopismach i
gazetach (dzieło dwóch ludzi) lub dlatego, że o tych artykułach (dzieło dwóch ludzi) opowie-
dzieli im znajomi. Wydarzenia w Brighton, na południowym wybrzeżu Anglii doskonale unaocz-
niają to, o czym staram się powiedzieć. Miejscowi Robotyczni Radykałowie uwierzyli w brednie
rozpowszechniane przez Kalmana i Murraya i wywarli tak silny nacisk na (Uniwersytet w
Brightom) że jego władze ugięły się pod presją tłumu, w związku z czym błyskawicznie odwoła-
ły moje wystąpienie.
Czy ludzie z uniwersytetu, odpowiedzialni za tę decyzję, czytali moje książki lub byli na
moich wykładach?
No więc... nie.
Więc skąd mogli wiedzieć, o czym chcę mówić?
Od Ligi Antynazistowskiej.
A od kogo wzięła te informacje Liga?
Od Kalmana i Murraya.
Zarezerwowałem miejsce w hotelu, by móc pojawić się na przesuniętym na inny termin
wykładzie. Zatrzymałem się w hotelu Brighton Oak. Przyjęto moją rezerwację i wszystko wyda-
wało się w porządku. Potem, niespodziewanie odwołano rezerwację z powodu moich skrajnie
prawicowych poglądów. A więc to tak?
Czy pracownicy hotelu, którzy podjęli tę decyzję, czytali moje książki lub byli na moich wy-
kładach?
No więc... nie.
Więc skąd mogli wiedzieć, o czym chcę mówić?
Od Ligi Antynazistowskiej.
A od kogo wzięła te informacje Liga?
Od Kalmana i Murraya.
Spróbowaliśmy w Crawley, na północ od Brighton, w teatrze należącym do rady gminy
Crawley. Na 48 godzin przed występem dowiedzieliśmy się z mediów, że wystąpienie odwołano.
Tym razem rada wiedziała, co mam do powiedzenia, ponieważ obejrzeli nagranie video. Po za-
poznaniu się z materiałem, przekazali mi wiadomość potwierdzającą zgodę na wystąpienie.
Więc skąd wzięła się ta odmowa? Otrzymali telefon z pogróżkami od Robotycznych Radykałów
z Brighton, którzy powiedzieli, że „nie da się zagwarantować bezpieczeństwa publiczności”.

– 22 –
Mówi tak grupa nazywająca się „antyfaszystowską”! Zamiast opowiedzieć się za wolnością
wypowiedzi i przeciwko zastraszaniu, rada natychmiast uległa pogróżkom i powstrzymała moje
wystąpienie. Wystarczył jeden telefon i jedna groźba, ponieważ tak bardzo łatwo jest manipu-
lować ludźmi i zastraszać ich. Znowu uwidacznia się strach i mentalność stada.
Takim właśnie sposobem mamy zupełnie niedorzeczną sytuację, w której ...and the truth
shall set you free – książka mojego autorstwa sfinansowana przez Żyda i wydana przez kobietę
pochodzącą z żydowskiej rodziny, okrzyknięta jest antysemicką. Robotyczni Radykałowie wie-
rzą w to, nie poświęcając ani chwili na badanie i ani minuty na zastanowienie. W Stanach
Zjednoczonych artykuły Kalmana i Murraya użyte zostały do próby dyskredytacji mnie przez
niesławną Ligę Przeciwko Zniesławieniu (ADL), amerykański front Globalnej Elity i agencji
wywiadowczej – Mossadu. Artykuły dyskredytujące zarówno mnie, jak i informacje przeze mnie
przekazywane zostały pieczołowicie umiejscowione w nurcie mediów „alternatywnych”, by trafić
do odbiorców z reguły sceptycznie nastawionych do władz. Niestety ludzie tacy uwarunkowani
zostali do wiary w media „alternatywne” w sposób tak samo bezkrytyczny, jak pozostali ludzie
do wiary w media głównego nurtu. Czy naprawdę myślicie, że Globalna Elita nie pragnęłaby
przeniknąć także do źródeł „alternatywnych”, by móc czerpać z tego korzyści? Moja historia z
Brighton jest doskonałym przykładem tego, jak garstka manipuluje ogółem. Na całym świecie
co sekundę pojawiają się miliony takich przykładów.
Elita nie potrafi rządzić światem poprzez sterowanie umysłami ludzi? Przecież to dziecinnie
proste.
Ludzkość nie jest zła. Stała się po prostu idealnym celem do manipulacji. Porzuciła samo-
dzielne myślenie w stopniu tak znacznym, że to Globalna Elita decyduje o tym, co myślimy i
tym samym sprawuje władzę nad światem. To właśnie jest zamach stanu na umysł, o którym
piszę w innych książkach. Prawdę mówiąc stwierdzenie, że to Globalna Elita wmawia nam, co
mamy myśleć, nie jest do końca prawdą. To bardziej przypomina nakłanianie ludzi do zaprzes-
tania myślenia. Służą do tego niezliczone metody, opracowane i stosowane przez kontrolowane
organizacje z całego świata. Najważniejszą metodą jest coś, co nazywam „problem-reakcja-
rozwiązanie”. Tworzy się problem, powiedzmy wojnę, spadek wartości waluty, zagrożenie zdro-
wotne, upadek rządu czy cokolwiek, co wam w danej chwili najlepiej pasuje. Należy jednak
upewnić się, że winą za dany „problem” obarczony zostanie ktoś inny niż my. Potem używa się
kontrolowanych przez siebie mediów do wywierania nacisków na opinię publiczną. Ta musi
domagać się czynów, co oznacza syndrom „musimy coś w tej sprawie zrobić”. W odpowiedzi na
wykreowany „problem” i ukształtowaną „opinię” publiczną, prezentujemy „rozwiązanie”. Roz-
wiązanie jest tym, co planowaliśmy od początku, ale zastosowanie metody „problem-reakcja-
rozwiązanie” oznacza nie tylko brak sprzęciwu wobec waszych zamiarów – społeczeństwo
wręcz domaga się, byście uczynili to, co i tak mieliście uczynić.
Oto parę przykładów:
Celem Elity jest stworzenie rządu światowego, do którego należałyby nawet całe kontynen-
ty. Nazywane jest to Nowym Porządkiem Świata. Nieustanna centralizacja władzy politycznej i
gospodarczej nie jest dziełem przypadku, lecz zaplanowanym procesem. Centralizacja na
poziomie globalnym, wraz z utworzeniem rządu światowego, jest naturalnym wynikiem takiej
polityki. Ten, kto kontrolowałby rząd światowy (Globalna Elita), kontrolowałby bank centralny i
światową walutę, które także są częścią planu Elity. Krótko mówiąc, ktokolwiek kontrolowałby
rząd światowy, sprawowałby kontrolę nad całą planetą, na dodatek nad większą ilością dziedzin
życia, niż obecnie. Lecz rządy światowe nie powstają z niczego. Powoływane są do życia drogą
manipulacji, a w samym sercu takiej strategii leży spisek, by skompromitować istniejący stan
rzeczy, społeczności, a także całe państwa. Jeśli kraje funkcjonują dobrze i w pełnej harmonii,
ludzie nie zaakceptują globalnego rządu dyktującego im, co mają robić. Należy stworzyć
dostrzegalną „potrzebę”. Tu skutecznie działa schemat „problem-reakcja-rożwiązanie”. Ja i
wielu innych pisarzy staraliśmy się udokumentować w swoich książkach fakt, że ci sami
światowi bankierzy i ich sieci banków finansowali wszystkie strony konfliktów w I i II wojnie
światowej i faktycznie wsparli finansowo Rosyjską Rewolucję, która doprowadziła do tyranii
zwanej komunizmem. Wiem, że brzmi to dość szokująco, ale ludzie, którzy finansowali Wielką
Brytanię, Amerykę i aliantów, wspierali też Niemcy i Adolfa Hitlera. Dlaczego u licha mieliby to
robić? By realizować swe długoterminowe cele związane z całkowitą globalną kontrolą. Głów-
nym celem manipulowanej wojny jest zmiana natury społeczeństwa post-wojennego. Świat stał
się bardziej scentralizowany po I wojnie światowej, a II wojna tylko ten stan pogłębiła. Taki był
zamysł (Rys. 2).
Horror i zniszczenia, jakie przyniosła I wojna światowa, doprowadziły do zupełnie zrozumia-
łej reakcji typu „musimy coś w tej sprawie zrobić”. Elita zaproponowała „rozwiązanie” w postaci
Ligi Narodów, która była pierwszą globalną organizacją, mającą stopniowo przekształcać się w

– 23 –
światowy rząd. Wtedy nie udało się tego osiągnąć, a Liga Narodów rozpadła się.

Rys. 2: Problem-reakcja-rozwiązanie (II wojną światowa)

Po zakończeniu II wojny światowej powstały kolejne dwa twory Elity (co da się udowodnić):
Organizacja Narodów Zjednoczonych i Unia Europejska. Domniemaną przyczyną powołania do
życia ONZ była chęć zapobiegania wojnom. Obecnie widzimy jednak, że ONZ, a także NATO,
krok po kroku zaczynają być traktowane jako preludium do stworzenia światowej armii pod
wodzą rządu centralnego. Armia ta będzie uczestniczyć w wojnach, zamiast im zapobiegać! Ta
sama zasada wiąże się z powstaniem komunizmu i Związku Radzieckiego, co zostało osiągnięte
poprzez wsparcie finansowe i polityczne manipulacje ze strony Stanów Zjednoczonych i Zjed-
noczonego Królestwa. Stworzenie dwóch „stron” jest podstawowym elementem manipulowania
ludzkim strachem. Na „Zachodzie” Związek Radziecki przedstawiano jako niebezpiecznego po-
twora – „imperium zła”, podczas gdy w Związku Radzieckim „Zachód” ukazywano w ten sam
sposób. Strach, „dziel i rządź”, stara śpiewka.
Scenariusz utworzenia światowej armii jest kolejnym oczywistym przykładem schematu
„problem-reakcja-rozwiązanie”. Jeśli chcecie mieć taką armię i jeśli chcecie, by ludzie ją akcep-
towali lub nawet domagali się jej utworzenia, w pierwszej kolejności potrzebujecie problemu.
Jeżeli misje pokojowe ONZ odnoszą sukces, jest to katastrofa z punktu widzenia strategii
„problem-reakcja-rozwiązanie”: nie ma problemu = nie ma reakcji = nie ma rozwiązania. W
związku z tym należy manipulować wydarzeniami w miejscach takich jak Bośnia, gdzie
działania ONZ są bezskuteczne. Im większą kompromitacją zakończy się akcja ONZ, tym
lepiej. W miarę, jak coraz więcej drastycznych zdjęć z Bośni pojawiało się w mediach, tym
głośniejszy stawał się społeczny odzew „musimy coś w tej sprawie zrobić”. To dało możliwość
wprowadzenia rozwiązania – 60.000 żołnierzy NATO (światowej armii), czyli największe powo-
łane od czasu II wojny światowej międzynarodowe siły zbrojne. Osiągnięto kolejny etap planu
zmierzającego do stworzenia światowej armii i rozbrojenia wojsk poszczególnych państw pod

– 24 –
sztandarem „pokoju”. Było to prawdziwym powodem konfliktu w Bośni, choć wiem, jak trudno
w to uwierzyć. Właściwie każdy negocjator pokojowy, od początku wybuchu konfliktu bośniac-
kiego, był członkiem sieci Grupy Bilderberg (Bil), Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR),
Komisji Trójstronnej (TC) i Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Te organizacje
kontrolowane są przez tę samą Globalną Elitę, która wywołała ten konflikt, a następnie sfinan-
sowała i uzbroiła obie jego strony. Negocjatorami Unii Europejskiej byli Lord Carrington (Bil,
TC, RIIA), Lord David Owen (Bil, TC) i Carl Bildt (Bil). Współpracowali oni z negocjatorami ONZ
– Cyrusem Vance'em (Bil, TC, CFR) i Thorvaldem Stoltenbergiem (Bil, TC). Wtedy na oczach
świata pojawił się „niezależny” negocjator – Jimmy Carter – pierwszy prezydent Stanów Zjed-
noczonych z ramienia Komisji Trójstronnej i jednocześnie członek CFR. Po nim pojawiła się
grupa, która wynegocjowała pokój w Bośni na mocy tzw. układu z Dayton. Do grupy tej należał
Richard Holbrook (Bil, TC, CFR), którego bezpośrednim przełożonym był amerykański sekretarz
stanu Warren Christopher (CFR, TC), który z kolei podlegał prezydentowi Billowi Clintonowi
(Bil, TC, CFR). Światowa armia w byłej Jugosławii dowodzona była od samego początku przez
amerykańskiego admirała Leightona Smitha (CFR), natomiast działania związane z ludnością
cywilną nadzorował Carl Bildt (Bil).
Lord Carrington, były członek brytyjskiej Rady Ministrów, który w roku 1991 został przewod-
niczącym Grupy Bilderberg, blisko współpracuje z Henrym Kissingerem, jednym z najskutecz-
niejszych manipulatorów pracujących dla Elity. Interesujące jest to, że tragiczna wojna w
Rwandzie wybuchła trzy dni po tym, jak Lord Carrington i Henry Kissinger wzięli udział w
nieoficjalnej „misji dyplomatycznej” w tym kraju. Były premier Izraela, Icchak Rabin (zwierz-
chnik Kissingera, później zamordowany) także zgodził się dostarczać broń do Rwandy na chwilę
przed wybuchem konfliktu. Ludzie uważają, że niełatwo jest wywołać wojnę, ale to nieprawda.
Gdy tak wielu ludzi zaprzestaje myślenia, sprawa staje się banalnie prosta. Do rozpętania
wojny potrzeba pieniędzy i broni. Globalna Elita kontroluje dostawy i jednego i drugiego, więc
to żaden problem. By wywołać wojnę, „jedna” strona musi zaatakować kraj lub społeczność i
gotowe. Napadnięty kraj lub społeczność będzie się bronić, a wojna będzie trwać. Tak wielu
ludzi żyje dogmatami i podziałami rasowymi, że znalezienie grupy zdolnej zaatakować inną nie
jest problemem. Do wyboru do koloru. Globalna Elita zazwyczaj stara się dopilnować, by jej
„pracownicy” czy raczej marionetki, kierowali obiema „stronami”. Tak działo się w przypadku
Franklina D. Roosevelta, Adolfa Hitlera, Józefa Stalina i Winstona Churchilla podczas II wojny
światowej. Reprezentanci Globalnej Elity (znani też jako prezydenci i premierzy) karmią potem
ludzi bajkami o potrzebie „walki o wolność” lub „danym od Boga prawem do tej ziemi” i nagle
mamy dwa stada walczące ze sobą do upadłego. Wywołanie wojny, nawet światowej, nie jest
trudne. To pestka. Nie powinno tak być, wiem, ale dopóki ludzkość nie przejrzy na oczy i nie
dorośnie, tak właśnie będzie.
Gdy spojrzycie na najwyższe stanowiska w państwach na całym świecie, takie jak Sekretarz
Generalny NATO, prezesi Banku Światowego, Światowej Organizacji Handlu, głowy Komisji
Europejskiej, prezydenci, premierzy oraz najważniejsi politycy, bankierzy i przemysłowcy, czę-
sto okazuje się, że są oni członkami czy uczestnikami organizacji, o których wspominam. Do
tej grupy zalicza się Bill Clinton, George Bush i prawie każdy prezydent Stanów Zjednoczonych
od lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Bycie zaproszonym do uczestnictwa w takiej organizacji
to nie lada awans. Bill Clinton był mało znanym gubernatorem z Arkansas, do momentu
uczestnictwa w spotkaniu grupy Bilderberg, w roku 1991 w Baden-Baden w Niemczech. Zapro-
szony został przez swoich mentorów – rodzinę Rockefellerów. W ciągu roku od tego wydarzenia
udało mu się wygrać wyścig o fotel prezydenta najpotężniejszego kraju na świecie. W Wielkiej
Brytanii podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Tony'ego Blaira. Został on zaproszony na
spotkanie grupy Bilderberg w Vouliagmeni w Grecji, w roku 1993. Był wtedy rzecznikiem do
spraw wewnętrznych Partii Pracy. W następnym roku został jej przywódcą i kandydatem na
premiera, a w tym samym momencie opozycyjna partia konserwatystów zaczęła tracić popu-
larność w wyniku pasma skandali i niezadowolenia społecznego. Chęć Blaira do bycia postrze-
ganym jako przywódca światowy przybrała na sile, gdy zyskał poparcie głównych członków
grupy Bilderberg, takich jak Clinton i Kanclerz Niemiec – Helmut Kohl. W roku 1996 Blair udał
się z wizytą do USA. Jego komitet powitalny wyglądał jak prawdziwe „who is who” posłańców i
manipulatorów Elity. Byli wśród nich m.in. Bill Clinton (Bil, CFR, TC), Henry Kissinger (Bil, CFR,
TC, RIIA), Alan Greenspan (Bil, CFR, TC) – przewodniczący kontrolowanego przez Elitę syste-
mu banków Rezerw Federalnych, oraz George Soros (Bil) – spekulant walutowy. Wiele z po
glądów i strategii politycznych Blaira, między innymi te dotyczące Unii Europejskiej, odzwier-
ciedlają zamysły Elity. Jest on „wybrańcem” Elity, więc nic dziwnego, że został premierem
Wielkiej Brytanii i blisko współpracował z Billem Clintonem. Te powszechne powiązania między
czołowymi politykami, negocjatorami pokojowymi i ludźmi na najwyższych światowych stano-

– 25 –
wiskach nigdy nie są ujawniane w mediach głównego nurtu. Ciekawe dlaczego? Setki gazet i
czasopism z całego świata, pozostających w rękach Grupy Hollingera (m.in. gazeta Telegraph
w Wielkiej Brytanii), nie wspomina o tej tajnej sieci, gdyż Hollinger kontrolowany jest przez
Kanadyjczyka Conrada Blacka, będącego członkiem komitetu kierowniczego Grupy Bilderberg.
W 1996 roku był on gospodarzem spotkania w Toronto, a główni dyrektorzy wydawnictwa
Hollinger/Telegraph to Lord Carrington i Henry Kissinger oraz wielu innych przywódców i
manipulatorów związanych z Nowym Porządkiem Świata. Powodem milczenia mediów na temat
powiązań Grupy Bilderberg może być wpływ innego członka komitetu kierowniczego tej grupy,
Andrew Knighta, na zarząd wydawnictwa Ruperta Murdocha – News International. The
Washington Post także nie informuje czytelników o wyżej wymienionych organizacjach i ich
członkach, gdyż gazeta ta pozostaje w rękach Katherine Graham (Bil, CFR, TC). I tak dalej.
Media robią pranie mózgu całej planecie.
Kolejną bardzo efektywną techniką manipulacji jest realizowanie celów krok po kroku. Cały
spisek polega na podporządkowaniu umysłów ludzkich, a Elita bardzo stara się nie posuwać za
daleko i w zbyt szybkim tempie. Gdyby tak się stało, nawet oszołomione stado mogłoby wy-
czuć, że dzieje się coś złego. Elita jednak określa długoterminowe cele i realizuje je powoli,
krok po kroku. Każdy z tych etapów przedstawiany jest jako niepowiązany z innymi, chociaż w
rzeczywistości wszystkie kroki są idealnie skoordynowane, by prowadzić do określonego celu.
Technika „krok po kroku” zmienia świat przed naszymi oczyma w taki sposób, że większość
ludzi nie zauważa żadnej zmiany – do momentu, gdy jest za późno. Mam czteroletniego syna,
Jaymiego, i ponieważ widuję go często, pomimo moich podróży, nie wydaje się on w znaczący
sposób zmieniać. Zmiany dokonują się bardzo powoli i właściwie niezauważalnie. Lecz ludzie,
którzy nie widzieli go przez kilka tygodni lub miesięcy, patrzą i mówią „Mój Boże, Jaymie, ależ
ty wyrosłeś! Ależ się zmieniłeś!”. To właśnie podstawa techniki „krok po kroku” i analogicznie
jest w przypadku Elity, która ukradkiem wciela w życie swoje plany.
Za przykład weźmy Unię Europejską. Została ona utworzona przez tych samych ludzi i te
same organizacje, które przyczyniły się do powstania Grupy Bilderberg, Ligi Narodów i ONZ.
Plan powołania do życia centralnej władzy politycznej, europejskiego banku centralnego oraz
wspólnej waluty – euro, od początku stworzony został, by narzucić scentralizowaną kontrolę
Europy. Władza taka byłaby tylko kolejnym krokiem na drodze do stworzenia światowego
rządu, banku, globalnej waluty, armii oraz wyhodowania społeczeństwa kontrolowanego przez
mikroprocesory. Oczywiście o tym nie informowało się ludzi, gdy pytano ich o chęć przystąpie-
nia do wspólnoty. Unia Europejska zwana była wtedy Europejską Wspólnotą Gospodarczą lub
Wspólnym Rynkiem. Wmawiano nam, że wstępujemy do obszaru „wolnego rynku”, a nie do
scentralizowanego europejskiego „superstanu”, który ostatecznie wchłonie nawet kraje byłego
bloku sowieckiego. Kiedy wpadliśmy w sieć, a gospodarki krajów europejskich przeniknęły się
w takim stopniu, że wycofanie się byłoby zbyt żmudne i skomplikowane, rozpoczął się proces
przekształcania „wolnego rynku” w pierwotnie zaplanowaną tyranię zwaną Unią Europejską.
Dopiero teraz do ludzi zaczyna docierać, co się stało i jak daleko posunęła się transformacja. To
samo dzieje się zarówno z Północnoamerykańskim Układem Wolnego Handlu (NAFTA), który
planowo ma rozszerzyć się w Północno-Centralno-Południowoamerykańską wersję Unii Euro-
pejskiej, jak i „obszarem wolnego rynku” Azji i Australii, zwanym APEC.
Wszystko to zostało zaplanowane dawno temu. Nie jest przypadkiem, że niezrealizowanym
planem Adolfa Hitlera i nazistów było stworzenie wspólnoty, zwanej Europaische Wirstschafts-
gemeinshaft. Nazwa ta nie oznacza nic innego, jak... Europejską Wspólnotę Gospodarczą! Po
roku (1945 mentalność nazistowska zamieniła po prostu wojskowe buty i blaszane hełmy na
eleganckie garnitury. Naturalnie wprowadzenie wspólnej europejskiej waluty będzie oznaczało
przeniesienie rezerw złota, waluty oraz obligacji wszystkich państw członkowskich do Euro-
pejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie w Niemczech. Bank ten będzie kierowany przez
sześciu niewybranych na drodze głosowania bankierów, z gwarantowanym okresem 8 lat
pełnienia urzędu, a traktat z Maastricht stanowi, że decyzje tej szóstki nie mogą zostać uchylo-
ne. Jest to najzwyklejsza w świecie, legalna europejska dyktatura. Mój Boże, Adolf Hitler byłby
wniebowzięty, patrząc jak jego plany realizowane są pod okiem nowego niemieckiego przywód-
cy, kanclerza Helmuta Kohla, długotrwałego i wiernego przedstawiciela grupy Bilderberg.
Wprowadzenie nieobowiązkowych dowodów osobistych w Wielkiej Brytanii to kolejny prze-
jaw strategii „krok po kroku”. Gdyby rząd (Globalna Elita) uczynił je przymusowymi, spotkałby
się z gwałtownym odzewem środowisk broniących swobód obywatelskich i wywołałby dyskusję
na temat ograniczania wolności. Wprowadzając dowody osobiste jako „nieprzymusowe”,
podcięto skrzydła opozycji. Wkrótce potem społeczeństwo spotka się z sytuacją, w której coraz
trudniej będzie funkcjonować bez takich dokumentów oraz wprowadzone zostaną zachęty do
ich posiadania. Koniec końców, Elita osiągnie to co chciała, lecz bez ataków ze strony opozycji,

– 26 –
ani debaty publicznej.
Z techniki „krok po kroku” korzysta się też przy wycofywaniu z obiegu gotówki. Przybliża
nas to do świata, w którym wszelkie transakcje finansowe zawierane będą przy pomocy
komputerów i miniaturowych mikroprocesorów wszczepianych nam pod skórę. Jesteśmy prze-
konywani, że koniec ery banknotów i monet uczyni nasze życie bardziej „wydajnym”, a mani-
pulatorzy, wykorzystując nasze uprzedzenie, tłumaczą nam, że koniec ery gotówki oznaczać
będzie także koniec oszustw-podatkowych czy wyłudzania zasiłków. Prawdziwy powód wycofy-
wania tradycyjnej formy pieniądza to jednak żądza władzy. Wraz z końcem papierowych
środków płatniczych przekazujemy kontrolę nad naszym życiem w ręce komputerów i progra-
mistów. Teraz wchodząc do sklepu z kartą kredytową (pieniądze elektroniczne) w ręku, w
przypadku odmowy transakcji, macie jeszcze jakieś wyjście – możecie zapłacić gotówką. Co się
stanie, jeśli gotówki nie będzie, a komputer nie uzna waszej karty kredytowej lub mikroproce-
sora? Jak zrobicie zakupy? Nie będziecie mogli. Komputery oraz ludzie odpowiedzialni za ich,
programowanie będą kontrolować to, czy, kiedy i co kupujecie. Co więcej, jak ostrzegają nas
naukowcy, gdy będziemy mieli wszczepione mikroprocesory, sygnały wysyłane do nich z
komputerów będą mogły wywoływać gniew, zbiorową histerię, agresję i wiele innych uczuć.
Staniemy się wtedy prawdziwymi robotami. Nie są to jakieś długoterminowe prognozy w stylu
science-fiction. Wizja jest niepokojąco bliska urzeczywistnieniu, a próbne zabiegi polegające na
wszczepianiu mikroprocesorów mają już miejsce na całym świecie. Odpowiednie technologie
zostały już opracowane i pozostało już tylko zmanipulowanie ludzi do zaakceptowania takich
pomysłów. Manipulacja rozpoczęła się już jakiś czas temu, a wszczepianie mikroprocesorów
zwierzętom domowym stało się już rutyną. Jesienią roku 1995 obejrzałem program Tom-
morow's World na kanale BBC Science. Program ten w bardzo pozytywnym świetle przedsta-
wiał ideę wszczepiania ludziom mikroprocesorów zawierających dokumentację medyczną. W
programie wystąpiła kobieta z wszczepionym w klatkę piersiową mikroprocesorem. Następnie
pojawił się lekarz wyposażony w czytnik kodów kreskowych podobny do urządzeń stosowanych
w supermarketach. Gdy przesunął po kobiecie czytnik, na ekranie pojawiła się jej dokumenta-
cja medyczna. „Myślę, że to wspaniały pomysł” – przekonywała telewidzów kobietą, „to takie
wygodne”.
Przepraszam na chwilkę jeszcze raz.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaahhhhhhhhhhhhhhhhh!!!
Dziękuję.
Potencjał takich rozwiązań możecie dostrzec, gdy spojrzycie na zasady działania telewizji
kablowej. Każdy abonent posiada kartę zaprogramowaną tak, by odbierała tylko kanały, za
które zapłacił. Jeśli w przyszłości będziecie chcieli uaktywnić jakiś inny kanał, to pewnie wydaje
się wam, że będziecie musieli starać się o nową kartę. Otóż nie. Dzwonicie do punktu obsługi
abonenta, a obsługa prosi, by w telewizorze nastawić kanał, który chcielibyście oglądać. Na
tym etapie na ekranie widać tylko szum, ale po chwili na waszych oczach pojawia się odkodo-
wany program. W jaki sposób to zrobili? Wysyłają sygnał, który przeprogramowuje kartę waszą
i tylko waszą! Mają możliwość, nawet w przypadku telewizji satelitarnej, namierzenia jednej
karty, w jednym telewizorze, w jednym domu. Nie będą potrafili tego zrobić z mikroprocesorem
wszczepionym człowiekowi? Oczywiście, że będą – o to właśnie chodzi.
Jeżeli nie robicie nic, by zachować własną wolność, proszę was przynajmniej byście rozważy-
li konsekwencje, jakie swobodnie prowadzona akcja wszczepiania mikroprocesorów będzie
miała dla was i waszych dzieci. Usłyszycie niezliczone „usprawiedliwienia” akcji, takich jak
wszczepianie mikroprocesorów dzieciom przy narodzinach („już nigdy nie zginie wam dziec-
ko”), przechowywanie informacji finansowych („powstrzyma to oszustwa i kradzieże kart
kredytowych”) czy sposobów ustalania tożsamości („zlikwiduje to przestępczość, nielegalną
imigrację i wyłudzanie zasiłków oraz zastąpi paszporty”). Wszystkie te argumenty i wiele
innych wymyślono tylko po to, by skłonić was do zaakceptowania idei mikroprocesorów, które
zmienią was w najprawdziwsze roboty.
Mikroprocesor i społeczeństwo bezgotówkowe to część podstawowego narzędzia władzy nad
ludzkością... światowego systemu finansowego. Spytajcie ludzi, dlaczego nie mówią, ani nie
robią tego, co uważają za słuszne, a dowiecie się, że chodzi o strach. Największy jest strach o
środki do życia. O to właśnie chodziy Jeśli sztucznie podnosimy cenę żywności, energii, ubrań i
czynszów, wywieramy na ludzi presję, by służyli systemowi, zarabiali dzięki temu pieniądze i
mogli kupić to, czego potrzebują do życia. Im mniej musicie zarabiać, tym większa wolność do
życia według własnego pomysłu. Im więcej musicie zarabiać, tym mniejszy wybór. Oszustwo
zbudowane jest na najstarszej sztuczce świata – płaceniu odsetek za pieniądze, których tak
naprawdę nie ma. Fakt, że się na to godzimy, świadczy bardzo dobitnie o skali zbiorowego

– 27 –
zaniku umysłów, który ma miejsce na naszej planecie.
Banki kontrolowane przez Elitę w świetle prawa udzielają pożyczek na sumę dziesięciu
tysięcy funtów za każde tysiąc funtów, które naprawdę posiadają. To tak, jakby mieć sto
funtów, a pożyczać znajomym tysiąc funtów, naliczając do tego odsetki. Gdyby wszyscy wasi
znajomi w jednym momencie zażądali zwrotu gotówki, przekręt by się nie udał, ale banki nie
mają tego problemu, gdyż większość transakcji odbywa się bez udziału gotówki. Instytucje te
korzystają z teoretycznych „pieniędzy”, tj. czeków i kart kredytowych. Gdyby wszyscy klienci
jednocześnie udali się do banku i zażądali wypłacenia swoich pieniędzy, banki zbankrutowa-
łyby natychmiast, gdyż pożyczają o wiele więcej, niż się w nich deponuje. Co za tym idzie,
banki fizycznie posiadają jedynie ułamek pieniędzy, które „pożyczają”. Większość ludzi wierzy,
że banki mogą pożyczać jedynie tyle, ile klienci w nich zdeponowali. Tak nie jest. To, co banki
pożyczają, w rzeczywistości nie istnieje. Gdy bierzemy pożyczkę, nasze konto „powiększa się”
o jej kwotę. Bank jedynie zapisuje wysokość tej pożyczki, np. £ 10.000 na dysku komputera.
Gdyby placówka udzielała nam pożyczki z pieniędzy swoich klientów, ich konta musiałyby
zmniejszyć się o £ 10.000, by stało się to możliwe. Ale tak się nie dzieje. Stan kont nie zmienia
się. Więc skąd nagle wzięło się te £ 10.000? Nasza „pożyczka”, tak jak każda „pożyczka”, jest
wyczarowywana z niczego i istnieje jedynie jako cyfry na monitorze komputera! Od tego
momentu zaczynamy płacić odsetki od nieistniejących pieniędzy. Ponadto „pieniądze” te są
nawet liczone w kontach bankowych jako „kapitał”, co pozwala udzielać większej ilości tego
rodzaju pożyczek. Z każdym kredytem pożyczający zadłuża się, a oficjalny majątek banku
wzrasta, chociaż nie wybijana jest żadna moneta, ani nie drukowany żaden banknot. To
wszystko jest iluzją. Bankowość jest najbardziej zyskowną i jednocześnie najbardziej destruk-
cyjną formą przestępczości na ziemi. Ludzie, którzy zajmują się wytwarzaniem produktów
niezbędnych do życia, w tym spożywczych, toną po uszy w długach i często balansują na
krawędzi bankructwa. Są rujnowani przez bankierów, którzy po prostu wpisują liczby do
komputera i naliczają od nich odsetki. Niewyobrażalne kwoty „pieniędzy” funkcjonują w obiegu
w formie czeków i różnego rodzaju kredytów, lecz mniej niż 10% z tego stanowią monety i
banknoty. Ponad 90% tak właściwie nie istnieje. System jest wielkim bankrutem, a udaje mu
się przetrwać jedynie dzięki nakłanianiu ludzi do posługiwania się czekami i kartami kredyto-
wymi jako „pieniędzmi”, które tak naprawdę są tylko danymi w komputerze, bez żadnego
realnego odzwierciedlenia. Naprawdę niesamowity jest fakt, że większość pieniędzy jest wpro-
wadzana do obiegu nie przez rządy drukujące banknoty, ale właśnie przez prywatne banki
pożyczające pieniądze, które nie istnieją, i naliczające od nich odsetki. Innymi słowy – kredyty.
To oznacza, że wszystko, oprócz ułamka całej sumy „pieniędzy” przeznaczonych na wymianę
na towary, trafia do obiegu od razu jako dług. Często słyszymy, że inflacje wywoływane są
przez rządy drukujące zbyt duże ilości pieniędzy. Tak nie jest. Rządy drukują zbyt mało!!! 90%
wszystkich „pieniędzy” wprowadzanych do obiegu jest „wytwarzane” jako dług przez sieć
prywatnych banków pozostających pod kontrolą Globalnej Elity. To zupełna niedorzeczność i nic
dziwnego, że suma długów wzrasta z minuty na minutę. Ożywienie gospodarcze będące
skutkiem wzrostu produkcji i konsumpcji prowadzi jedynie do wzrostu zapożyczeń na cel
zwiększonych wydatków. W czasie hossy liczba długów zwiększa się o nieprawdopodobne ilości,
a to nieuchronnie prowadzi do bessy czy też kryzysu. Banki, mając kontrolę nad produkcją
„pieniędzy”, poprzez zwiększanie lub zmniejszanie dostępności oraz sum kredytów decydują o
tym, kiedy nastąpi hossa, a kiedy bessa. Różnica między jednym, a drugim zależy jedynie od
ilości pieniędzy”przeznaczonych na kredyty. Ponieważ system bankowy jest pod kontrolą Elity,
ta garstka osób ma władzę nad kondycją gospodarki każdego kraju oraz nad decyzjami „przy-
wódców” politycznych i gospodarczych, którzy albo nie rozumieją, jak działa system bankowy i
produkcja pieniędzy (większość), albo świadomie współpracują z ludźmi u władzy. Dzięki takiej
sztuczce długi ludzi, przedsiębiorstw i całych krajów poszybowały w kosmos, a konieczność
płacenia odsetek odzwierciedlona jest w wysokości podatków, cen żywności, energii, ubrań i
mieszkań. Rząd brytyjski wydaje rocznie więcej pieniędzy na spłatę odsetek niż na najważ-
niejsze dziedziny naszego życia, a gdy zrozumiecie, jak działa system, nikogo nie zdziwi sytua-
cja Stanów Zjednoczonych tonących w wielomiliardowych długach.
Popatrzmy na przebieg jednej przykładowej transakcji. Przyjmijmy, że rząd USA chce poży-
czyć miliard dolarów, by załatać dziurę budżetową. Emituje obligacje lub weksle i przekazuje je
Bankowi Rezerw Federalnych – kartelowi prywatnych banków pod kontrolą Globalnej Elity.
Bankierzy „generują” następnie miliard dolarów, sami ponosząc symboliczne koszty. W tym
momencie banki zaczynają naliczać rządowi (ludziom) odsetki od sumy miliarda dolarów. Co
więcej, kartka papieru – weksel, zaksięgowywany jest jako „aktywa” banków i teraz na ich
kontach rzekomo znajduje się miliard dolarów. Oznacza to, że teraz są w stanie udzielić innym

– 28 –
klientom kolejnych dziesięciu miliardów dolarów (co najmniej) nieistniejącego „kredytu”! Każ-
da osoba związana z procesem wytwórczym, czy to dostawca, producent, firma przewozowa
czy sklep muszą teraz podnieść swoje ceny, by pokryć koszt spłaty odsetek od tego nieist-
niejącego kredytu. W momencie, gdy kupujecie w sklepie produkt, jego cena jest znacznie
wyższa, niż być powinna, ponieważ osoby i przedsiębiorstwa na każdym etapie spłacają odsetki
od fikcyjnego kredytu. Kupujemy trzy domy za prawo do zamieszkania w jednym, ponieważ
dwie trzecie, a czasem więcej, sumy, którą płacimy za hipotekę, to odsetki od nieistniejących
pieniędzy. Jeżeli w banku National Westminster weźmiecie kredyt w wysokości £ 50.000 na
zakup domu, będziecie musieli zapłacić im 152.000. Kupicie trzy domy, by mieszkać w jednym.
Na ulotce, na której można znaleźć te informacje, ktoś miał czelność napisać „Bank National
Westminster – ułatwiamy życie”. Och, dziękuję bardzo. Jestem wam bardzo wdzięczny. Na ca-
łym świecie ludzie robią rzeczy, na które nie mają najmniejszej ochoty, ponieważ muszą spła-
cać odsetki za pieniądze, które nie istnieją. Długi krajów Trzeciego Świata, przez które
umierają miliony osób, to należność za pieniądze, które nigdy nie istniały, nie istnieją i istnieć
nigdy nie będą. A my się na to godzimy!
To wszystko nie musi się dziać. To tylko oszustwo. To narzędzie kontroli nad nami. To
właśnie po to stworzony został cały ten system.
Pomimo oczywistej niedorzeczności zalegalizowanej kradzieży, w naszych umysłach ciągle
panuje przekonanie, że naliczanie odsetek od pieniędzy jest niezbędne i bez tego światowe
rynki uległyby załamaniu. To nieprawda. Załamaniu uległaby światowa dyktatura bankowa zbu-
dowana i kierowana przez Globalną Elitę, a to byłoby fantastyczne. Ale ludzie gnębieni przez
odsetki, które sami muszą spłacać, bronią systemu i twierdzą, że musi on działać dalej! Hej,
strażniku! Ani mi się waż otwierać tych drzwi! Odsetki nie są systemem ochrony przed
załamaniem gospodarczym. To właśnie ten system pogłębia ubóstwo i dysproporcje gospodar-
cze oraz umożliwia centralizację władzy. Powiedzcie mi, co by się stało, gdyby zamiast poży-
czać nieistniejące pieniądze od sieci prywatnych banków, rząd zdecydowałby się wydrukować
własne, nieobciążone odsetkami pieniądze i zaczął udzielać ludziom nieoprocentowanych kre-
dytów, zostawiając jedynie jednorazowe opłaty na pokrycie kosztów administracyjnych? Czy
już nie moglibyśmy kupować tego, co zechcemy? Oczywiście, że byśmy mogli – byłoby to o
wiele łatwiejsze, ponieważ wszystkie towary byłyby tańsze. Ceny kredytów hipotecznych spad-
łyby o dwie trzecie, bo nie trzeba byłoby płacić odsetek. Bezdomni przestaliby być bezdomnymi
i nie musielibyśmy już patrzeć, jak sypiają na ulicy, ponieważ nie mogą uzbierać takiej ilości
nieistniejących pieniędzy lub danych komputerowych, by zapłacić za własne mieszkanie. Pie-
niądze stałyby się tym, czym mają być – środkiem wymiany towarów i usług, który eliminuje
niedogodności związane z transakcjami barterowymi. Dopiero, gdy od pieniędzy naliczamy
odsetki, stają się one narzędziem kontroli, z której w dzisiejszych czasach korzysta się w tak
drastyczny sposób. Z naliczania odsetek nie korzysta nikt, oprócz banków będących w rękach
Globalnej Elity. Nikt nie straciłby na zmianie systemu. Nikt z wyjątkiem sieci banków i tych,
którzy wykorzystują pieniądze, by zarobić pieniądze, nie dając tym samym światu nic warto-
ściowego. Banki, które okradały i wykorzystywały społeczeństwo przez stulecia, poszłyby na
dno, a rola ich następców byłaby konstruktywna, a nie destruktywna. Czy perspektywa upadku
banków naliczających odsetki jest taka straszna? Ja na przykład skaczę z radości na samą myśl
o tym fakcie. Nie ma żadnej przeszkody, byśmy mieli pieniądze wolne od odsetek. Brakuje
jedynie woli, gdyż politycy, którzy mogliby znieść odsetki, kierowani są przez tych samych lu-
dzi, którzy stoją na czele światowego systemu bankowe. Tego samego, który rządzi naszym
życiem poprzez domaganie się od nas odsetek od pieniędzy, które nie istnieją. Spójrzcie na
tych wszystkich polityków „różnych” opcji. Ilu z nich obiecuje znieść odsetki w momencie, gdy
dojdą do władzy? Żaden? Dziękuję bardzo. Teraz już wiecie, dlaczego.
Dwóch prezydentów Stanów Zjednoczonych proponowało wydrukowanie niewielkiej ilości
pieniędzy wolnych od odsetek, by stopniowo wprowadzać ten pomysł w życie. Jednym z nich
był Abraham Lincoln, a drugim John F. Kennedy. Czy wiecie, co jeszcze łączy tych dwóch ludzi?
Istotnym pytaniem, które należy sobie nieustannie zadawać, jest: „kto na tym korzysta?”
Kiedy tylko polityk, ekonomista, przywódca religijny, dziennikarz lub ktokolwiek inny mówi
nam, co mamy myśleć, warto jest spytać: „kto skorzysta na tym, że uwierzę w to, w co mam
uwierzyć?” Odpowiedź zawsze doprowadzi nas do prawdziwego powodu, dla którego chce się,
byśmy przyjęli dany punkt widzenia. Na przykład: kto skorzysta na tym, że uwierzymy, iż za
zamach bombowy w Oklahoma City odpowiadają prawicowi ekstremiści? Ci, którzy chcą zdys-
kredytować opinie prawicowców o Globalnym Spisku. Ci, którzy chcą wprowadzenia w USA
coraz to nowych praw autorytarnych. Ci, którzy chcą, jak to ujął prezydent Clinton w 24
godziny po zamachu, „zniesienia ograniczeń dotyczących udziału wojska w egzekwowaniu
prawa na terenie kraju”. Kto skorzystał na zamachu bombowym w Arabii Saudyjskiej, w roku

– 29 –
1996, w którym zginęło 16 Amerykanów? Ludzie tacy, jak Bill Clinton, którzy chcieli, by sche-
mat „problem-reakcja-rozwiązanie” usprawiedliwił ich działania ograniczające swobody obywa-
telskie. Spotkanie G7, które miało miejsce po zamachu, zostało zdominowane przez potrzebę
„zwalczania” terroryzmu. Wkrótce potem zorganizowano szczyt G7 w sprawie terroryzmu i
sposobów (ograniczanie wolności) na jego powstrzymanie. Co stało się parę dni przed szczy-
tem? Samolot linii TWA eksplodował wkrótce po starcie z lotniska w Nowym Jorku, a w Atlancie
podczas Igrzysk Olimpijskich wybuchła bomba. Kto na tym skorzystał? Ci, którym zależało, by
podczas szczytu G7 skupiono całą uwagę na zwalczaniu terroryzmu. Świadkowie zdarzenia zez-
nają, że widzieli świetlisty obiekt szybujący w kierunku samolotu linii TWA na parę sekund
przed eksplozją.
W powyższym rozdziale opisałem konsekwencje, jakie wynikają z powierzania innym przywi-
leju samodzielnego myślenia. Kiedy to czynimy:
a. Pozwalamy nielicznej Elicie kierować losem naszym i naszych dzieci.
b. Pozwalamy Elicie tak manipulować naszym poczuciem ograniczenia, byśmy wykorzys-
tywali tylko ułamek naszego prawdziwego potencjału.
c. Pozwalamy kierować naszymi umysłami, byśmy postrzegali ludzi i wydarzenia dokładnie
tak, jak wg Elity mamy to czynić.
d. Pozwalamy garstce bankierów kontrolować finanse miliardów ludzi poprzez naliczanie
odsetek od nieistniejących pieniędzy.
Gdy zrzekacie się umysłu, zrzekacie się życia. Gdy zrobi to odpowiednio duża liczba osób,
zrzekamy się świata. Tak właśnie uczyniliśmy.
Stan, w jakim znajduje się nasz świat i to, jak wygląda nasze życie, nie jest „winą” osób
trzecich. Nie można nikogo winić za to, co dzieje się z nami i naszymi wizjami Boga. To, o czym
tu napisałem, jest wyłącznie naszą winą. Manipulacja i kontrola, które opisałem, są naszym
dziełem – odzwierciedleniem obecnego stanu ludzkiego umysłu, a raczej bezmyślności. Jes-
teśmy odpowiedzialni za to, co się stało i co się wciąż dzieje. Jeśli ktoś z was nadal ma
wątpliwości co do tego, jak dalece zawierzyliśmy nasz los małej grupce ludzi oraz jak niezrów-
noważone motywy nią kierują, następny rozdział zmrozi wam krew w żyłach.

– 30 –
4. Czeluście zła

Mam szczerą nadzieję, że lubicie się czasem trochę pośmiać. Śmiech to doskonałe lekarstwo
na strach i coś, co pozwala nam spojrzeć z dystansem na wszystkie te chwile naszego życia, w
których czujemy strach, brak kontroli nad własnym życiem czy emocjonalne cierpienie. Gdy
jesteśmy w dobrym nastroju, rzeczy i wydarzenia wzbudzające w nas lęk stają się tym, czym
są naprawdę – śmiechu wartymi niedorzecznościami.
Jednakże w tym rozdziale nie ma nic śmiesznego. Niektóre zawarte tu sytuacje są grotes-
kowe i nie do przyjęcia dla każdego, kto ma w sobie choć trochę równowagi umysłowej i
emocjonalnej. Przez wiele lat, podczas których pisałem na temat teorii spiskowych i duchowych
konfliktów, opierałem się przed użyciem słowa „zło”. Nawet dziś uważam, że to, co nazywamy
„złem” jest jedynie daleko idącym brakiem równowagi i przytomności umysłu, a ludzie w takim
stanie potrafią się zmienić i często tak właśnie się dzieje. „Zło” nie jest wieczne. Trwa jedynie
tak długo, jak długo ludzie na to pozwalają. Ale w świetle, a raczej w mroku tego, co zamie-
rzam tu przedstawić, uważam słowo „zło” za wyraz jak najbardziej na miejscu. W istocie mamy
tu do czynienia z czeluściami zła.
Ludzie owładnięci chęcią władzy nad życiem i umysłami (to jedno i to samo) miliardów ludzi,
mają poważne zaburzenia. Wielu z nich to psychopaci. Należy to sobie uświadomić, jeśli chce-
my zrozumieć jak można z zimną krwią planować manipulacje, wojny, głód i choroby oraz w
niewyobrażalnym stopniu wykorzystywać i niszczyć Ziemię. Ale to nie jedyne przejawy ich
chorej działalności. Nic nie potwierdza tego bardziej, niż fakt tworzenia rasy ludzi-robotów
poprzez manipulacje i bestialskie tortury. Podczas pisania niniejszej książki informacje na ten
temat zaczęły do mnie docierać z różnych niezwiązanych ze sobą źródeł. Uważam, że wiado-
mościami tymi powinienem się z wami podzielić, byście zobaczyli w czyje ręce trafia życie
nasze i naszych dzieci.
Wiedza nigdy nie jest pozytywna ani negatywna, lecz zawsze neutralna. Pozytywny lub
negatywny może być jedynie sposób wykorzystania danej wiedzy. Wiedza tworząca broń maso-
wej zagłady może być też wykorzystana do tworzenia źródeł energii, które praktycznie za
darmo i bez szkody dla środowiska naturalnego dostarczą ludziom prądu i ciepła. Tak właśnie
dzieje się z wiedzą ezoteryczną, która przez wielu ludzi jest niesłusznie potępiana i określana
jako „okultyzm”, co w rzeczywistości oznacza jedynie wiedzę „ukrytą”. Ludzie uważają ją za
dzieło diabelskie. Inni w swej naiwności twierdzą, że ezoteryka jest z natury oświecona i
uduchowiona. Tak naprawdę nie jest ani dobra, ani zła – ona po prostu jest. To tylko wiedza o
naturze istnienia i świadomości. Wykorzystana może być zarówno do wyzwolenia się od ograni-
czeń własnego potencjału i percepcji, jak i do wpajania bezsilności i tworzenia ograniczeń. Wie-
dza, którą przedstawiam w tej książce, jest stara jak świat i nawet w ciągu krótkiego okresu
spisanej historii sięga tysiące lat wstecz do czasów Sumerów, Babilończyków, starożytnych
Egipcjan i Greków oraz wielu innych cywilizacji. Wariacje na temat właściwych informacji, a
także ich zmieniane oraz zmanipulowane wersje, były podstawą stworzenia wszystkich religii.
Zmianom ulegały jedynie nazwy. Na przykład motywy, twierdzenia i obrzędy chrześcijaństwa
wywodzą się z cywilizacji poprzedzających chrześcijański dogmat. Świat przedchrześcijański
pełen był historii o niepokalanie poczętych synach bożych, którzy umierali za nasze grzechy.
Prawdziwe imię założyciela chrześcijaństwa – Św. Pawła to Szaweł z Tarsu. Wychował się on w
Azji Mniejszej, gdzie czczono boga zwanego Dionizosem. Bogowi temu przypisywano prawie
wszystkie cechy, które św. Paweł widział później u Jezusa. Dionizos był rzekomo synem bożym,
który umarł, aby ocalić świat. „Święty” Paweł zamienił imię „Dionizos” na „Jezus” i przypisał
mu te same mity i atrybuty. Tak narodziło się chrześcijaństwo, a dwa tysiące lat później nadal
kontroluje ono, pośrednio lub bezpośrednio, umysły miliardów osób. To zwykłe oszustwo, a
najbardziej oszukano księży i duchownych, którzy je głoszą.
Wkrótce chrześcijaństwo przejęte zostało przez siły rządzące i zmienione przez nie w na-
rzędzie kontroli mas. Każdego, kto sprzeciwiał się tym sztucznie wytworzonym absurdom, sys-
tematycznie usuwano, na przykład poprzez inkwizycję, która ludzi nie dość mocno związanych
z chrześcijaństwem paliła na stosie jako heretyków. „Prawdziwymi chrześcijanami byli ci,
którzy nie sprzeciwiali się doktrynom narzucanym przez papieża.
Wiedza ezoteryczna – podstawowa prawda dotycząca tego, kim jesteśmy, skąd pochodzimy

– 31 –
i co tu robimy – skrywana była przed nami przez grupę ludzi ponad tysiąc lat. Gdy stworzono
chrześcijaństwo, a okultyzm surowo potępiono, prawda została prawie zupełnie wymazana ze
zbiorowej świadomości. W miarę jak chrześcijaństwo śmiercią i zniszczeniem zaczęło rozprzes-
trzeniać się na obie Ameryki, Afrykę, Australię itp., wiedzę ezoteryczną utracono niemal zupeł-
nie, a „chrystianizacja” pozbawiła rdzenną ludność ich własnej kultury. Taką sytuacja bardzo
odpowiadała manipulatorom, ponieważ zyskali oni monopol na wiedzę i wynikający z niej po-
tencjał do sprawowania władzy. Ludzi utrzymywano w niewiedzy lub przekonywano, że wiedza
taka to „zło”. W konsekwencji torturowano ludność i mordowano „czarownice”.
Zaawansowane poziomy tej wiedzy przekazywano nielicznym wybrańcom w tajnych szko-
łach Babilonii, Egiptu, Grecji oraz w wielu cywilizacjach sprzed czasów historii pisanej. Upły-
wały wieki, chrześcijaństwo stopniowo wymazywało prawdę z umysłów ludzi, a działalność
tajnych szkół wyewoluowała w sieć działających do dziś tajnych stowarzyszeń, takich jak
masoni czy rycerze maltańscy, sterujących między innymi papieżem i Watykanem. Cóż za
cudowny sposób wpływania na współczesnych wyznawców rzymskokatolicyzmu na całym świe-
cie! Jeżeli któryś z papieży odmawia współpracy, usuwa się go, tak jak zrobiono z papieżem
Janem Pawłem l w 1978 roku. Współczesna loża masońska to starożytna wiedza w przebraniu
klubu dla dżentelmenów. W czasach krucjat pojawiło się wiele zakonów „rycerskich”, a
najsławniejszym z nich byli templariusze. Ich znakiem był czerwony krzyż na białym tle, co
symbolizowało krew i nasienie, co z kolei miało reprezentować ich wiedzę o seksualnej
potędze, sile stworzenia, czy to w aspekcie pozytywnym czy negatywnym. Templariusze
określali się mianem organizacji chrześcijańskiej, co było jedynie zasłoną dla tajnej starożytnej
wiedzy, którą posiadali. Papież oraz król Francji przetrzebili szeregi templariuszy, ale ci konty-
nuowali działalność jako stowarzyszenie podziemne do momentu, w którym ujawnili się jako...
masoneria. Ta sama organizacja pod zmienioną nazwą pozostaje narzędziem manipulacji w
rękach Globalnej Elity. Nie przypadkiem na fladze Anglii widnieje czerwony krzyż na białym tle,
flagę taką wbił w „nowo odkryte” ziemie Ameryki Krzysztof Kolumb. Nie szukał on drogi do
Indii. Wiedział dokładnie, gdzie płynie, ponieważ miał mapy przekazanemu przez tajne stowa-
rzyszenie, którego sam był członkiem. O istnieniu Ameryki wiadomo było na długo przed jej
oficjalnym odkryciem. Historię spisano w taki sposób, by ukryć ten fakt, a razem z nim wszel-
kie niewygodne pytania na ten temat. Tych, którym przekazano tę wiedzę podczas tajnych
ceremonii inicjacji, nazywano „oświeconymi”. Stąd właśnie wzięła się nazwa określająca grupę,
która odgrywa wiodącą rolę w spisku – iluminaci.
I oto świat współczesny spowity jest siecią tajnych organizacji, będących częścią jednej
piramidy, posiadających tę samą wiedzę i dążących do tego samego celu – władzy nad świa-
tem. Oczywiście, większość członków tej organizacji nie ma pojęcia, że w niej uczestniczy,
ponieważ nigdy nie wstępują na wyższy poziom wtajemniczenia i tym samym są utrzymywani
w niewiedzy. Jak już wspomniałem, ludzie uczęszczający do swojej lokalnej loży masońskiej i
podwijający swoje nogawki to jedynie pionki – zasłona zakrywająca to, co naprawdę dzieje się
na szczycie. Ceremonie inicjacji są dość mroczne i nietypowe nawet na najniższych poziomach,
a im wyższy stopień wtajemniczenia, tym dziwniejsze rytuały z tym związane. Jednym z
najbardziej złowieszczych i okrytych złą sławą stowarzyszeń wewnątrz sieci jest Zakon Czaszki
i Piszczeli – towarzystwo działające na Uniwersytecie w Yale w Stanach Zjednoczonych. Flaga z
czaszką i kośćmi była również symbolem templariuszy. W głównej siedzibie zakonu, znanej
jako Grobowiec, starannie dobierani adepci przechodzą proces inicjacji, a następnie (niespo-
dzianka) wielu z nich trafia na sam szczyt drabiny władzy. George Bush – prezydent Stanów
Zjednoczonych przez trzy kadencje (w tym dwie oficjalnie przypisywane Ronaldowi Reaganowi)
– to członek towarzystwa Czaszki i Piszczeli. On, tak jak i każdy inny członek zakonu, dostąpił
inicjacji leżąc nago w trumnie z kokardą zawiązaną na penisie, jednocześnie masturbując się i
wykrzykując szczegóły dotyczące swoich wyczynów seksualnych. Osobiście nie przeszkadzają
mi takie rzeczy, dopóki nikt ich na nikim nie wymusza. Co kto lubi. Ale to nie jest po prostu
kolejna grupa, którą podniecają nietypowe praktyki. Sprawy idą o wiele dalej.
Pytanie, które słyszę dość często, brzmi: „Kim dokładnie są ludzie na szczycie piramidy?”
Otóż są to nieliczni wybrańcy, których wtajemniczono w najwyższy poziom wiedzy sekretnych
stowarzyszeń, które kierują społeczeństwem, bankami, biznesem, polityką, religią, środkami
masowego przekazu, wywiadem, wojskiem i „edukacją” poprzez manipulacje przywódcami
tych dziedzin lub wyznaczając na te stanowiska swoich ludzi.
Spisek stworzony przez Grupę Billderberg, Komisję Trójstronną i Radę Stosunków Międzyna-
rodowych nadzorowany jest przez tajne stowarzyszenie zwane Okrągłym Stołem, które samo
także stanowi część światowej sieci powiązań. Każde pokolenie manipulatorów wybiera kolejne,
któremu przekazuje „klucze do królestwa”. Na najwyższych poziomach tych grup także można
znaleźć znane rodziny, takie jak Rockefellerowie czy Rotschildowie, spośród których pochodzi

– 32 –
wielu członków Elity każdego pokolenia. Na samym szczycie piramidy oraz na pozostałych
poziomach, mentalność manipulatorów opiera się na satanizmie i czarnej magii. Nazywam to
Kultem Wszechwidzącego Oka, ponieważ najbardziej znanym jego symbolem jest piramida z
wszechwidzącym okiem – znak, który znajdziecie na banknocie jednodolarowym (Rys. 3).
Rozkaz drukowania symbolu globalnego kultu czarnej magii na każdym banknocie jednodolaro-
wym wydał – członek Elity i mason trzydziestego trzeciego stopnia – Franklin D. Roosevelt
podczas sprawowania prezydentury w 1935 roku. Takim samym symbolem jest też rewers
Wielkiej Pieczęci Stanów Zjednoczonych. Jest to zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, iż Kult
Wszechwidzącego Oka manipuluje Stanami Zjednoczonymi oraz tamtejszym systemem banko-
wym i finansowym.

Rys. 3: Banknot jednodolarowy.

Korzenie zarówno kultu, jak i jego symboli sięgają czasów antycznych. My mamy jedynie do
czynienia z jego współczesną wersją. Wspólnym mianownikiem wszelkich spisków na przes-
trzeni dziejów była niezwykle niezrównoważona świadomość władająca umysłami ludzi podat-
nych na manipulacje. Możecie przetrzeć oczy ze zdziwienia czytając to wszystko, ale niestety to
prawda. Oto satanistyczny stan umysłu rozdający karty we współczesnym świecie, co wyjaś-
niałoby wiele z obecnych wydarzeń na arenie międzynarodowej. Wszechwidzące Oko na szczy-
cie piramidy jest symbolem tej negatywnej, świadomości znanej pod wieloma różnymi naz-
wami w różnych kulturach, czasach, religiach i legendach. Egipcjanie na przykład nazywali tę
siłę „Set”. Wiedza na temat manipulacji ludzką świadomością, zarówno indywidualną, jak i
zbiorową, jest bardzo rozległa, gdyż była gromadzona i przekazywana na szczytach władzy
tajnych stowarzyszeń przez tysiące lat. Wiedza ta jest wykorzystywana do kierowania nami
poprzesz, zarządzanie informacjami i promowanie ich za pomocą starannego doboru kluczo-
wych słów, zdań, dźwięków, kolorów oraz stosowania hipnozy i symboli fundamentalnie wpły-
wających na psychikę. Dlatego obecnie używa się symboli, które uznawano za święte w świecie
starożytnym. Nazistowska swastyka to starożytny symbol ezoteryczny, który w swej oryginal-
nej formie był nacechowany pozytywnie. Naziści zaadaptowali znak do swoich potrzeb, co
nadało mu negatywne skojarzenie. Samo patrzenie na takie symbole może wywoływać bardzo
silne reakcje, a naziści, doskonale o tym wiedzieli. Ruch nazistowski oparty był na idei tajnych
stowarzyszeń i wiedzy ezoterycznej. Naziści byli satanistami, ponieważ oni również związani
byli z kultem Wszechwidzącego Oka, podobnie jak hierarchia kontrolująca Amerykę, Francję,
Wielką Brytanię i Rosję – głównych „przeciwników” nazistów!
Wiedza dotycząca zmieniania ludzi w roboty poprzez manipulacje, umysłem znana i udosko-

– 33 –
nalana była od bardzo dawna. Wiedza ta po II wojnie światowej trafiła także do Stanów
Zjednoczonych, głównie za sprawą nazistowskich genetyków i specjalistów od manipulacji
umysłowej. Wywieziono ich z Niemiec po roku 1945 w wyniku brytyjsko-amerykańskiej
operacji wywiadowczej o kryptonimie „Operacja Spinacz do Papieru”. Jak już wspomniałem,
nazizm nie skończył się nagle w roku 1945. Przywdział jedynie białe fartuchy i eleganckie
garnitury. Ludzie korzystający z wiedzy ezoterycznej w sposób pozytywny są w stanie
„usłyszeć” parapsychologiczne wskazówki oraz postrzegać inne wymiary. Inni potrafią opuścić
swoje ciało i doświadczać tych wymiarów w stanie niematerialnym, zsynchronizować świado-
mość z przyszłością, tak jak potrafił to robić Nostradamus – dokonać projekcji myśli,
wpływając pozytywnie na otaczający świat. Ci, którzy korzystają z tej mocy w sposób nega-
tywny, potrafią dokładnie to samo. To, co nazywamy voodoo, to umiejętność wpływania
myślami na pole energetyczne innego człowieka, by sprawiać mu ból, wywoływać choroby oraz
umysłowe i emocjonalne cierpienie. Umysł kieruje ciałem, więc można go zaprogramować, by
to ciało uśmiercił. Tak właśnie zginęły ważne postacie z życia publicznego – w najbardziej
odpowiednim dla Elity momencie i z „przyczyn naturalnych”. Dzięki temu dochodzimy do infor-
macji, które naprawdę powinniście znać.
Na całym świecie istnieją miliony sterowanych niewolników-zombie. Znajdują się oni pod
ciągłą kontrolą tych członków tajnych stowarzyszeń, którzy ich zaprogramowali lub tych, którzy
znają sposoby uaktywnienia takiego zaprogramowania. Niewolnicy ci to mężczyźni, kobiety i
dzieci nawet w wieku dwóch, trzech lat. Każdego roku setki mieszkańców USA przepadają bez
śladu. Jeszcze więcej takich przypadków zdarza się w Ameryce Południowej i innych miejscach.
Co dzieje się z tymi ludźmi? Niektórzy porywani są przez agencje wywiadowcze podległe Elicie i
poddawani eksperymentom genetycznym i badaniom nad kontrolowaniem umysłów. Badania te
do złudzenia przypominają te przeprowadzane przez nazistów. Wiele osób opowiadających o
porwaniach i badaniach przeprowadzanych przez „kosmitów”, tak naprawdę uprowadzanych
jest przez ludzi. Porwanie kogoś, wymazanie mu z pamięci wspomnień dotyczących badań i
zastąpienie ich wizją bycia porwanym przez „kosmitów” (poprzez sugestię pod hipnozą), to dla
tych ludzi bułka z masłem. Mam tu na myśli osoby pracujące dla tajnych wojskowych i
naukowych organizacji w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i na całym świecie. Uprowa-
dzone osoby po odzyskaniu świadomości są przekonane, że porwali ich „kosmici”, ponieważ
wystawiono ich na działanie silnej siły sugestii pod hipnozą. U wielu z nich można także znaleźć
wszczepione pod skórę mikroprocesory. Strach przed istotami „pozaziemskimi” to naturalnie
kolejny krok manipulowania ludzkim postrzeganiem rzeczywistości na drodze do uzyskania
władzy absolutnej. Planuje się ujawnić szczegóły pozaziemskiej „inwazji” na Ziemię, by bez
przeszkód móc utworzyć światowy rząd i armię. Aaaaa! Ocalcie nas przed kosmitami! Nawet
obecnie jesteśmy już na to przygotowywani za pomocą nieprawdziwych informacji rozprze-
strzenianych przez sieć agencji badań nad UFO, a także poprzez hollywoodzkie superprodukcje
takie jak Dzień Niepodległości.
Potrafię sobie wyobrazić taką scenę. Prezydent USA ze srogą miną i śmiertelnie poważnym
tonem oznajmia, iż posiadaną od wielu lat wiedzę na temat cywilizacji pozaziemskich utrzymy-
wano przed nami w tajemnicy, by uniknąć masowej paniki. Ale obecnie sytuacja jest na tyle
poważna, że świat musi zostać poinformowany o groźbie pozaziemskiej inwazji. Wmówi się
nam, że jedynym sposobem ratunku jest odłożenie na bok różnic i zjednoczenie się (rząd
światowy i jedna armia). Nie chcę przez to powiedzieć, że neguję możliwość bycia porwanym
przez kosmitów, czy rolę, jaką pozaziemskie istoty odgrywają w światowej manipulacji. Uwa-
żam, że to wszystko prawda. Chcę po prostu podkreślić, że sytuacja taka wykorzystywana jest,
by skłonić nas do uwierzenia w rzeczy, których w normalnych warunkach nie przyjęlibyśmy do
wiadomości tak bezkrytycznie. Z dnia na dzień jestem coraz bardziej przekonany, że kosmici
nie mają zamiaru napadać na Ziemię, ponieważ są tutaj od tysięcy lat pod wieloma postaciami.
Moja następna książka zawierać będzie więcej szczegółów na ten temat.
Jedną z metod wykreowania ludzi-robotów jest tzw. osobowość mnoga lub dysocjacyjne
zaburzenie osobowości. Polega ona na podzieleniu umysłu osoby na dwie lub więcej zaprogra-
mowanych „osobowości”, które uaktywniane są odpowiednim słowem, zdaniem lub czynnością.
Każda z odmiennych osobowości jest zupełnie niezależna od pozostałych. W jednej chwili
funkcjonujecie jako jedna osobowość, a w drugiej, po usłyszeniu odpowiedniego słowa lub
wykonaniu odpowiedniej czynności, stajecie się inną. Co więcej, o ile nie zostaniecie odpowie-
dnio zdeprogramowani, nie pamiętacie niczego, co zrobiliście. Zasada jest taka sama, jak w
podziale władzy w globalnej piramidzie – przypadku, który omawiałem wcześniej. Jednak na-
wet ta technika wydaje się prymitywna w porównaniu z najnowszymi metodami. Zaprogramo-
wani ludzie, czy inaczej zombie, wykorzystywani są do wielu różnych celów. Aktywuje się ich
do przeprowadzania zamachów, tak jak stało się z mordercami Johna Lennona i Roberta

– 34 –
Kennedy'ego.1 Dlatego właśnie tak wielu zamachowców łączy podobny profil psychologiczny –
są tzw. „samotnymi wariatami”. W normalnym środowisku nie są jednak samotni ani, w
większości przypadków, szaleni. To istoty zaprogramowane często już od dzieciństwa. Tą
metodą można, dajmy na to, podłożyć bombę i mieć pewność, że osoba, która ma ponieść za
to winę, będzie w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu. Można nawet zaprogramować
tę osobę, by ona sama też była przekonana, że jest za to odpowiedzialna. Wiele wskazuje na
to, że cieszący się zlą sławą dr Louis Jolyon West o pseudonimie „Wesołek”, pracujący dla CIA
specjalista od manipulacji, współpracował z Timothym McVeighe'em, byłym żołnierzem amery-
kańskim, skazanym za dokonanie zamachu bombowego w Oklahoma City. West pracował przy
nieludzkim projekcie rządu amerykańskiego, dotyczącym manipulowania umysłami. Projekt
znany jest jako MKUltra, a jednym z jego zagorzałych zwolenników był ówczesny gubernator
Kalifornii i późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych – Ronald Reagan. Wielu „samotnych
wariatów” na całym świecie popełniało różne zbrodnie. W Wielkiej Brytanii przykładem tego
były wydarzenia w Hungerford w Berkshire oraz w Dunblane w Szkocji. „Wariat” Thomas
Hamilton wtargnął do szkoły w Dunblane i oddał strzały w kierunku małych dzieci. Wywołało to
ogromny szok zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i na całym świecie. Wkrótce potem kolejny
szaleniec dokonał masakry w małym tasmańskim miasteczku Port Arthur. W Anglii natomiast
niezrównoważony mężczyzna zaatakował maczetą nauczycielkę i uczniów szkoły w Wolver-
hampton. Co tu się dzieje? Spójrzcie na profile sprawców. Mają opinię „dziwaków”, „ludzi
prostych” lub „nie do końca bystrych” – tak Martina Bryanta, sprawcę masakry w Port Arthur,
podsumowali sąsiedzi. Jest to doskonały punkt wyjścia, gdy chce się, by całe wydarzenie
uznano za „dzieło szaleńca”. Martin Bryant „oszalał” w dwa tygodnie po powrocie ze Stanów
Zjednoczonych. Jego znajomi opowiadali, że zachowanie Bryanta zmieniło się, gdy wrócił z
USA. Udowodniono, że ugrupowania terrorystyczne, takie jak IRA mają w swoich szeregach
tzw. „śpiochów”, czyli agentów, którzy nie wychodzą z ukrycia przez całe lata, nawet dekady.
Gdy pojawią się odpowiednie okoliczności, wykorzystuje się ich oraz przykrywki, które stworzyli
w określonym celu. W świecie władania umysłami jest tak samo. W społeczeństwie działają
ludzie pełniący określone funkcje do momentu, w którym mogą zostać wykorzystani. Wśród
wtajemniczonych określa się ich mianem „martwych oczu”. Nie mają pojęcia, że są w ten
sposób manipulowani, ponieważ to nie oni mają władzę nad własnym umysłem, lecz ich pro-
gramiści. Pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi, np. dlaczego masonowi Thomasowi Hamiltono-
wi – mordercy z Dunblane – pozwolono trzymać w mieszkaniu broń, podczas gdy jego dziwne
zachowanie powinno skutkować odebraniem mu pozwolenia. Dlaczego na reakcję policji z Port
Arthur trzeba było czekać ponad godzinę, chociaż miejsce masakry znajdowało się blisko pos-
terunku, a władze zostały poinformowane po kilku minutach od pierwszych strzałów Bryanta?
Hamilton, Bryant i wielu im podobnych brało prozac, często przepisywany środek antydepresyj-
ny wytwarzany przez Eli Lilly, firmę bezpośrednio powiązaną z George'em Bushem. Efekty
uboczne zażywania leku to nerwowość, stany lękowe, skłonności samobójcze, stany maniakal-
ne i agresywne zachowanie po odstawieniu leku. Lekarze instruowani są, by nie przepisywać
prozacu nikomu, kto posiada udokumentowaną historię występowania jakichkolwiek „manii”.
Więc jakie są motywy takich masakr? Odpowiedź brzmi: manipulacja umysłów i emocji.
Gdzie miały miejsce masakry? Nie w opanowanych przez gangi dzielnicach Londynu, Glasgow
czy Sydney, lecz w spokojnych małych społecznościach, w których każdy czuje się zupełnie
bezpiecznie. W myśl tej samej zasady Timothy McVeigh podłożył bombę nie i w Nowym Jorku
czy Waszyngtonie, lecz w Oklahoma City. Nie lekceważmy wpływu, jaki na zbiorowej psychice
wywiera strach i chęć władz do „obrony” nas przed nim. Oznacza to większą liczbę strażników
oraz kamer na ulicach i w szkołach, co ma przyzwyczajać dzieci do „wielkiego brata”, nieustan-
nie „chroniącego” je przed niebezpieczeństwami. Nagłówek w jednej z gazet (wydaje mi się, że
był to London Daily Mail) doskonale utożsamiał reakcję, jaką starali się wywołać manipulatorzy.
Po masakrze w Australii zadano pytanie „Czy już nigdzie na świecie nie można czuć się bez-
piecznie?” Gdy rzeczy takie dzieją się w małych, spokojnych społecznościach, wywołuje to tym
silniejszą reakcję typu „O mój Boże, to się mogło stać mnie i mojej rodzinie. Hej, potrzebujemy
ochrony!” Umysł będący pod wpływem traumy jest o wiele bardziej podatny na manipulację.
Globalna Elita pragnie także znieść możliwość posiadania broni, by przygotować świat na osta-
teczny zamach stanu. Nikt nie pragnie zlikwidowania broni palnej bardziej niż ja, ale należy

1. Istnieje wiele spekulacji na temat tego, czy to zmanipulowany Sirhan Sirhan oddał śmiertelny strzał do
Roberta Kennedy'ego, brata Johna F. Kennedy'ego, w 1968 r. Był on jednak na miejscu, miał broń, w
wyniku czego został skazany na karę więzienia, podczas gdy prawdziwy zabójca i ludzie, którzy
przygotowali proces programowania wciąż są na wolności.

– 35 –
zadać sobie pytanie o motywację stojącą za postulatem zniesienia pozwoleń na broń. Postula-
tem zainspirowanym wydarzeniami w Hungerford, Dunblane, Tasmanii, Oklahomie itp. „Pro-
blem-reakcja-rozwiązanie”. Wejście w posiadanie nielegalnie zdobytej broni jest tak proste, że
zakaz jej posiadania nie powstrzymałby nikogo, kto chciałby popełnić zbrodnię. Broń, której
użył Martin Bryant w Port Arthur została skradziona, a on sam nie posiadał żadnego pozwole-
nia. Zakaz posiadania broni odebrałby jednak społeczeństwu możliwość obrony przed BuW –
„Bandytami u Władzy”, jak nazywał ich naukowiec Wilhelm Reich. Nie skorzystałbym z broni,
by uratować własną skórę. Nie widzę sensu w zwalczaniu przemocy przemocą, ale wielu ludzi
myśli inaczej, a Elita o tym wie. Dlatego dążą do rozbrojenia społeczeństwa. Adolf Hitler wpro-
wadził ograniczenia dotyczące posiadania broni tuż przed tym, jak zaczął wywozić ludzi do
obozów koncentracyjnych. Podobne obozy, zwane „obozami tymczasowymi”, zostały zbudowa-
ne jakiś czas temu na terenie Stanów Zjednoczonych przez organizację o nazwie FEMA (Fede-
ralna Agencja Zarządzania Kryzysowego), która została utworzona przez Zbigniewa Brzeziń-
skiego – człowieka, który razem z Davidem Rockefellerem utworzył Komisję Trójstronną.
Zrobotyzowanych ludzi wykorzystuje się też do przekazywania informacji. Tak odbywa się na
przykład nieoficjalna komunikacja między członkami kontrolowanych przez Elitę i CIA karteli
narkotykowych oraz światowymi przywódcami, takimi jak prezydenci USA, czy oficjelami i dyg-
nitarzami z całego świata. Wygląda na to, iż ludzie zaprogramowani przez dysocjacyjne zabu-
rzenie osobowości wykształcają u siebie pamięć fotograficzną. Treści komunikatów przekazuje
się im w stanie hipnozy i oddziela od osobowości podstawowej, często za pomocą elektro-
wstrząsów, które obniżają poziom cukru we krwi i czynią ofiarę bardziej podatną na sugestie.
Potem korzysta się z kluczowego słowa, zdania lub czynności, które aktywują ukrytą osobo-
wość i czynią z człowieka bezmózgiego robota powtarzającego przekazaną mu wiadomość,
słowo w słowo, z dokładnością dyktafonu. Nie mam wątpliwości co do tego, że wielu świato-
wych przywódców pozostaje pod wpływem manipulatorów. Jestem też przekonany, iż znany
brytyjski polityk cechujący się zapatrzonym wzrokiem i sztucznym uśmiechem, znajduje się
pod wpływem jakiegoś rodzaju manipulacji umysłowej i kontroli ze strony jednego ze swoich
wiodących doradców.
Chore jest także to, że roboty, w tym także bardzo małe dzieci, wykorzystywane są do
świadczenia dziwacznych usług seksualnych prezydentom, przywódcom zagranicznym, polity-
kom i biznesmenom, których Elita pragnie zwerbować w swoje szeregi lub zastraszyć w celu
podporządkowania się jej rozkazom. Kiedy piszę „dziwacznych”, nie przesadzam i nie jest mi
łatwo przekazać te informacje. Ważne jest jednak, by zrzucić zasłonę kłamstw, bo pomóc to
może samym poszkodowanym, którzy nawet w tej chwili wykorzystywani są w groteskowych
celach. Z oczywistych powodów ludzie-roboty nie są w stanie opowiedzieć nikomu o tym, co się
dzieje. Są zahipnotyzowani i nic nie pamiętają, a w momencie, gdy nie są już przydatni,
zazwyczaj się ich morduje. Fragmenty ich ciał natomiast wykorzystywane są niejednokrotnie
do rytuałów okultystycznych z udziałem znanych osób. Myślicie, że znacie ludzi, których oglą-
dacie w telewizji? W takim razie czytajcie dalej. Szczęśliwym trafem, jedna z wykorzystywa-
nych kobiet przerwała milczenie po ucieczce od rządowego niewolnictwa panującego w USA.
Poddana została długiemu i bolesnemu procesowi deprogramowania, a w rok od jego rozpo-
częcia udało się scalić jej rozwarstwione osobowości i przywrócić wspomnienia dotyczące tego,
co jej zrobiono. Kobieta ta nazywa się Cathy O'Brien, jest Amerykanką o irlandzkich korze-
niach. Napisała książkę opisującą jej doświadczenia, zatytułowaną Trance-Formation of Ame-
rica (Trans-Formacja Ameryki)2. Przeżycia autorki są szokujące. Ale takich jak ona było i jest
tysiące, być może miliony, a przybędzie jeszcze więcej, jeśli nie obudzimy się i nie weźmiemy
odpowiedzialności za nasz świat. Dzięki swojej fotograficznej pamięci, Cathy bardzo szczegóło-
wo opisuje rozmowy, których była świadkiem, wystrój pokoi w Białym Domu, Pentagonie i
wielu tajnych bazach wojskowych na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Opisuje też wiele
fizycznych szczegółów ludzi związanych z powyższymi miejscami, co wskazuje na to, że musia-
ła widzieć ich nago.
Cathleen (Cathy) Ann O'Brien urodziła się w roku 1957 w Muskegon w stanie Michigan. Jej
ojciec Earl O'Brien był pedofilem i jedną z pierwszych rzeczy, jakie zapamiętała Cathy było to,
że nie może oddychać, ponieważ jego członek znajduje się w jej ustach. Traumatyczne wyda-
rzenia automatycznie wywołują dysocjacyjne zaburzenie osobowości bez konieczności progra-
mowania, ponieważ umysł dziecka dąży do wyparcia koszmaru z pamięci. Mózg oddziela doś-
wiadczenia w taki sam sposób, jak podczas wypadku samochodowego, którego ludzie nie są w

2. Książka Trance-Formation of America opublikowana została przez wydawnictwo Bridge of Love


Publications.

– 36 –
stanie sobie przypomnieć. Znajomi jej ojca także wykorzystywali i gwałcili młodą Cathy oraz jej
braci. Jej ojciec i matka również byli wykorzystywani w wieku dziecięcym. Matkę Cathy wyko-
rzystywał dziadek dziewczynki, przywódca Błękitnej Loży Masońskiej. Brat matki Cathy, znany
dziewczynce jako „wujek Bob”, był pilotem wywiadu sił powietrznych i twierdził, że pracuje dla
Watykanu. „Wujek Bob” był też producentem filmów pornograficznych. Ojciec Cathy zmuszał ją
i jej brata Billa do brania udziału w takich filmach, kręconych dla miejscowej mafii. Mafia ta,
zdaniem Cathy, była powiązana z gigantem przemysłu pornograficznego, Geraldem Fordem,
ówczesnym członkiem Izby Reprezentatów. Parę lat później Ford został wiceprezydentem wyz-
naczonym przez prezydenta Richarda Nixona. Ford objął następnie prezydenturę po ustąpieniu
Nixona w wyniku afery Watergate, wywołanej przez gazetę Washington Post, której właści-
cielką była Katherine Graham (Grupa Bilderberg, Komisja Trójstronna, Rada Stosunków
Międzynarodowych). Ford uczestniczył też w komisji Warrena „badającej” sprawę zabójstwa
prezydenta Kennedy'ego. Cathy twierdzi, że gdy była mała, została zgwałcona przez Geralda
Forda w biurze senatora stanu Michigan, Guya Vander Jagta, który także w tym uczestniczył.
Vander Jagt został później przewodniczącym National Republican Congressional Committee –
komitetu wspierającego prezydencką kandydaturę George'a Busha, kolejnego gwałciciela wy-
mienionego w książce Cathy.
Ojca Cathy złapano w końcu na, jak się wydaje, przesyłaniu pocztą dziecięcej pornografii –
filmu, na którym młoda Cathy odbywa stosunek z psem. By uniknąć oskarżenia, Cathy przeka-
zano Rządowi Stanów Zjednoczonych i Agencji Wywiadu Obronnego. Jej ojciec przystał na taki
układ, gdyż nie postawiono mu zarzutów i mógł dalej zajmować się pedofilią i pornografią,
podczas gdy władze odwracały wzrok. Agencja szukała seksualnie wykorzystywanych dzieci z
dysocjacyjnym zaburzeniem osobowości, pochodzących z rodzin z historią wielopokoleniowego
wykorzystywania seksualnego. Potrzebowali obiektów badań do prac nad genetyczną kontrolą
umysłu, zwanych Project Monarch, odłamu niesławnego MKUltra (rozumiem, że MK to skrót od
Mind Kontrolle – niemiecka pisownia K zamiast C miałaby tu być rodzajem wyrazu szacunku
dla nazistów działających pod wodzą Hitlera, który był inicjatorem projektu). Człowiekiem,
który przyszedł do domu Cathy, by przekazać jej ojcu ultimatum, był... Gerald Ford. Ojca
Cathy wysłano na Uniwersytet Harvarda, niedaleko Bostonu, gdzie miał się dowiedzieć, jak
przygotować córkę na eksperymenty zaplanowane przez agencje rządowe. W swojej książce
Cathy pisze:
(...) zgodnie z rządowymi poleceniami, ojciec zaczął rozstawiać mnie po kątach jak
bajkowego Kopciuszka. Sprzątałam popiół z kominka, przynosiłam i układałam drewno,
grabiłam liście, odśnieżałam, kruszyłam łód i zamiatałam – „ponieważ”, jak twierdził ojciec,
„twoje malutkie rączki tak doskonale pasują do grabi, szczotki, łopaty (...) ”. Do tego czasu
ojciec dopuścił się już zmuszania mnie do prostytucji z jego znajomymi, miejscowymi
gangsterami i masonami, krewnymi, satanistami, nieznajomymi i funkcjonariuszami policji
(…)
(...) rządowi naukowcy związani z projektem MKUltra Project Monarch wiedzieli o foto-
graficznej pamięci, jaka wiąże się z osobowością mnogą, podobnie jak o pozostałych wyni-
kających z tego „nadludzkich” umiejętnościach. Aktywność wzrokowa osoby z dysocja-
cyjnym zaburzeniem osobowości jest 44 razy większa, niż u przeciętnej osoby. Moja
zwiększona wytrzymałość na ból oraz rozwarstwianie pamięci były niezbędne do zastosowań
wojskowych i tajnych operacji. Oprócz tego moja seksualność była skrzywiona od wczes-
nego dzieciństwa. Takie zaprogramowanie było bardzo korzystne dla perwersyjnych poli-
tyków, którzy byli przekonani, że uda im się ukryć swoje czyny w przedziałach mojej
świadomości, zwanych przez specjalistów osobowościami.3
Myślicie, że niewolnictwo można znaleźć jedynie w podręcznikach do historii? Niewolnictwo
spotkać można na całym świecie, nawet, a raczej szczególnie, w Wielkiej Brytanii. Grupy
pedofilów trafiają od czasu do czasu do wiadomości, ale to mała kropla w morzu sieci, które
ciągną się aż po sam szczyt (czy raczej rynsztok) „wolnych” organizacji. Prawda o wykorzys-
tywaniu chłopców w domu opieki w Belfaście była ukrywana, ponieważ jednym z zamieszanych
w to ludzi był pracownik brytyjskiego wywiadu. Wplątany w to był także przynajmniej jeden
znany polityk z Irlandii Północnej, ale fakt ten ukrywał przed opinią publiczną emerytowany
pracownik brytyjskiego wywiadu – Ian Cameron. Tego typu sieci pedofilów to doskonałe źródło
zaspokajania potrzeb seksualnych ludzi władzy, a także doskonałe narzędzie do zastraszania

3. Trance-Formation Of America, s. 83.

– 37 –
ich wrogów. Chciałbym zdobyć nazwiska ludzi w to zamieszanych, w którymkolwiek kraju
mieszkają. Jeżeli cokolwiek na ten temat wiecie, dajcie mi znać. Informacje te nie zostaną
ujawnione, dopóki nie zgromadzę wystarczających dowodów. Jeżeli się wahacie, pomyślcie o
dzieciach.
Cathy O'Brien twierdzi, że została wykorzystana przez Ojca Jamesa Thaylena, gdy szukając
pomocy, schroniła się w rzymskokatolickim kościele St. Francis de Sales w Muskegon. Kolejny
duchowny, ojciec Don, był pedofilem, który pomagał znajomemu Geralda Forda – Guyowi Van-
der Jagtowi w zdezorientowaniu i przygotowaniu jej na Projekt Monarch. Później wysłano ją do
szkoły rzymskokatolickiej. Szkoła ta była jedną z wielu wykorzystywanych przez rząd do prze-
trzymywania manipulowanych dzieci w bezwzględnej dyscyplinie, by pogłębić zaburzenia w ich
osobowości. Szkoła, do której trafiła, nazywała się Muskagon Catholic Central High School, a w
niej gwałcona była wielokrotnie przez Ojca Vesbita, w tym raz podczas mającego miejsce w je-
go osobistej kaplicy rytuału satanistycznego z udziałem wielu innych manipulowanych chłop-
ców i dziewcząt. Kościół rzymskokatolicki to chore uosobienie hipokryzji. Ruch rzymskokatolic-
kich jezuitów to ważny element w układance globalnego spisku, a jego członkowie, podobnie
jak członkowie kontrolujących Watykan rycerzy maltańskich, nie wierzą nawet w chrześcijań-
stwo! To tylko przykrywka. Cały spisek to maski, dym i lustra. Jezuici, rycerze maltańscy, hie-
rarchia rzymskokatolicka to część iluminatów – oświeconych. Byli i są zagorzałymi zwolen-
nikami bestialskich eksperymentów, takich jak Projekt Monarch czy MKUltra. Nic dziwnego,
skoro kościół rzymskokatolicki przetrwał jedynie dzięki terrorowi, praniu mózgów i sterowaniu
wolą wiernych. Jedną z przykrywek spisku jest „charytatywny” ruch World Vision. Na Cathy
wywierano ogromny nacisk i manipulowano nią, by utrzymać wiele faktów w tajemnicy przed
światem. Działania takie nazywano „powinnością zachowania milczenia”. Było co ukrywać.
Cathy twierdzi, że przez następne lata była pod kontrolą „demokraty” i senatora Zachodniej
Wirginii, Roberta C. Byrda i poddawano ją dalszemu wykorzystywaniu. Byrd jest ekspertem w
sprawach konstytucji, pracuje nad zniszczeniem Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Cathy pi-
sze, że Byrd kieruje siecią sterowanych niewolników i lubuje się w katowaniu ich do nieprzyto-
mności.4 Jego bliski współpracownik – senator Patrick Leahy z Vermont – torturował Cathy,
wkładając jej igłę w oko na oczach jej córki, Kelly. Leahy był wiceprzewodniczącym senackiej
Komisji do Spraw Wywiadu oraz członkiem Komisji Finansów Rządowych. Leahy i Byrd odgry-
wali przedstawienie, w którym publiczne spierali się, a nieoficjalnie współpracowali, dążąc do
tego samego celu. Ta sama maskarada ma miejsce w rządach wszystkich krajów. Byrd, czło-
wiek uzależniony od kokainy5, często „wtajemniczał” ludzi w to, jak manipulował prezydentem
Jimmym Carterem w czasach, gdy był jego „powiernikiem i doradcą”. Hipnotyzujący głos Byrda
stał się „ciosem Boga” dla pobożnego Cartera, wiernie podążającego za wytycznymi, które u-
ważał za otrzymane od Boga. 6 Pamiętacie, jak wspominałem o sterowanym brytyjskim
polityku?
Cathy była torturowana i poddawana badaniom w wielu rządowych placówkach na terenie
Stanów Zjednoczonych, w tym w Centrum Lotów Kosmicznych NASA, w Huntsville w stanie
Alabama, gdzie ona, a później także jej córka Kelly, wykorzystywane były w filmach porno-
graficznych. Tak, oprócz projektów „człowiek na księżycu” czy „prom kosmiczny”, NASA ma
także inne zajęcia... Religię także wykorzystuje się nieustannie do sterowania ludźmi i jako
przykrywkę do tortur i manipulacji. Jedno z centrów programowania umysłów znajdowało się w
Salt Lake City, w Utah, w siedzibie kościoła mormonów. Kolejnym centrum umysłowej manipu-
lacji niewolnikami jest placówka zwana Charm School (Szkoła Uroku) w Youngstown w stanie
Ohio. Jest to „szkoła” dla niewolników seksualnych. Tam właśnie torturowano Cathy, jej córkę i
wiele innych kobiet i dzieci. Najczęstszymi metodami tortur są tam elektrowstrząsy, pozba-
wienie możliwości snu i trauma seksualna. Cathy twierdzi, że dyrektorem Szkoły Uroku był
nieznany jej członek bankierskiej rodziny Mellonów, a w projekt zamieszanych było także wielu
znanych ludzi, na przykład członek Izby Reprezentantów Jim Traficant czy Dick Thornburgh,
ówczesny Gubernator Pensylwanii i późniejszy Prokurator Generalny i podsekretarz ONZ. 7
Cathy była jeszcze dzieckiem, ale mimo to była gwałcona, wykorzystywana i torturowana
przez wielu znanych ludzi. Twierdzi, że zgwałcili ją między innymi: Pierre Trudeau – wieloletni
premier Kanady, który jako jezuita współpracował z Watykanem; Gerald Ford – w latach swojej

4. Trance-Formation of America, s. 91.


5. Contact, The Phoenix Project, 7.02.1995 r., s. 17.
6. Tamże, s. 18
7. Trance-Formation Of America, s. 115.

– 38 –
prezydentury, czy Ronald Reagan, również podczas obejmowania urzędu prezydenta USA.
Wielokrotnie i bardzo brutalnie gwałcił ją też Dick Cheney, szef sztabu za prezydentury Geralda
Forda i minister obrony w administracji George'a Busha. Cathy jest w stanie ze szczegółami
opisać gabinet Cheney'a w Pentagonie. Jeśli przyjmiemy, że Cathy mówi prawdę, możemy
dojść do wniosku, że Cheney, podobnie jak Bush, jest człowiekiem niezrównoważonym, skłon-
nym do zadawania przemocy, a nawet popełniania morderstw. Cathy twierdzi, że Cheney
powiedział jej pewnego razu: „Mógłbym cię zabić. Ot, tak po prostu. Gołymi rękoma. Nie
byłabyś pierwszą ani ostatnią”8. Oto ludzie, którzy rozpętali wojnę w Zatoce, by pokazać, że
„przemoc nie popłaca”! Według Cathy, Cheney, Bush i inni „bawią się” grając w coś, co nazy-
wają „najniebezpieczniejszą z gier”. Najpierw informują oni swoich „niewolników” o okrutnych
konsekwencjach grożących złapanej „zwierzynie”. Potem wypuszczają tych ludzi do lasu,
zazwyczaj gdzieś wśród wielu ściśle tajnych obszarów wojskowych takich jak Lampe, w stanie
Missouri czy Mount Shasta w stanie Kalifornia. Obszary te są otoczone wysokim ogrodzeniem,
by uniemożliwić więźniom ucieczkę. George Bush, człowiek, który apelował o „łagodną i bar-
dziej przyjazną Amerykę” oraz Dick Cheney i Bill Clinton często uzbrojeni ścigają niewolników –
pisze Cathy. Gdy niewolnicy dadzą się schwytać, są brutalnie gwałceni a czasem mordowani.
Panie i panowie, to są właśnie ludzie, którzy rządzą światem. Według Cathy, baza wojskowa w
Mount Shasta to „największy tajny obóz dla niewolników, o którym mi wiadomo” 9. Widziała
tam duże nagromadzenie czarnych nieoznakowanych śmigłowców. Śmigłowce takie określone
zostały przez badaczy jako część wyposażenia osobistej armii Nowego Porządku Świata, którą
tworzy się w celu dokonania w odpowiednim momencie zamachu stanu. Śmigłowce takie zau-
ważano niejednokrotnie w miejscach „porwań przez kosmitów” i okaleczeń bydła. Przykrywką
dla tajnego ośrodka w Mount Shasta jest, według Cathy, miejscowa scena muzyki country w
miejscowości Lake Shasta.
Cathy zmuszona została do wyjścia za mąż za Wayne'a Coxa – zmanipulowanego satanistę,
członka zespołu country Jacka Greene'a. Greene, agent CIA, sam również był satanistą. 10
Zadaniem Coxa było dalsze pogłębianie traumy Cathy, by rozszerzyć proces rozwarstwiania
osobowości i zaprogramować jeszcze więcej „osobowości”. Pewnej nocy Cox zabrał Cathy do
ruin starej stacji kolejowej w Nashville, gdzie, pomagając sobie latarką, znalazł śpiącego tam
bezdomnego. Rozkazał Cathy „pocałować kolejowego włóczęgę na dobranoc”, a następnie zabił
go strzałem w głowę. Jakby tego było mało, Cox wyjął maczetę i odrąbał mężczyźnie dłonie, a
następnie włożył zwłoki do plastikowego worka. 11 Cathy wielokrotnie publicznie określała Coxa
jako seryjnego mordercę, niewzruszenie odrąbującego swoim ofiarom dłonie. W wywiadzie
opublikowanym w gazecie Contact Cathy powiedziała:
W roku 1978 Wayne Cox, mój pierwszy naznaczony nadzorca, działał jako morderca,
zabijając i rozczłonkoumjąc bezdomnych, dzieci i „tych, za którymi nikt nie będzie tęsknił”.
Odcięte części ciał rozwoził bezwstydnie ze swojego domu w Chatham w Luizjanie do
głównych siedzib satanistycznych w całych Stanach, podróżując między innymi po trasie z
Little Rock do Missouri.12
Agencje rządowe doskonale o tym wiedzą, jest on jednak bezkarny, gdyż dla nich pracuje.
Cox zaprowadził też Cathy do innego miejsca na dworcu – starej wieży, w której czekał na nich
Jack Greene, członkowie jego zespołu i inni ludzie ubrani w czarne szaty. Stali wokół
zrobionego z czarnej skóry ołtarza. Pokój, w którym się znajdowali, obłożony był czerwonym
aksamitem, a dookoła płonęły świece. Cathy położono na ołtarzu i poddawano torturom i
gwałtom, podczas gdy pozostali sataniści uczestniczyli w rytuałach związanych z seksem, krwią
i kanibalizmem.13 Parę lat później, gdy była „poślubiona” innemu agentowi CIA, wielokrotnie
zapładniano ją, po czym dokonywano aborcji, by wykorzystywać nienarodzone dzieci do sata-
nistycznych obrzędów. Moi drodzy, takie rzeczy dzieją się na całym świecie, a zamieszani są w
to najbardziej znani ludzie na naszej planecie. Organizuje się seksualny „plac zabaw” dla
znanych amerykańskich i zagranicznych polityków, gangsterów, bankierów, przedsiębiorców,
ludzi ze świata show-biznesu itp. Wszyscy oni związani są z Kultem Wszechwidzącego Oka i
Nowym Porządkiem Świata. W północnej Kalifornii nazywa się to Bohemian Grove i właśnie tam

8. Trance-Formation Of America, s.100.


9. Tamże, s 119.
10. Tamże, s. 100.
11. Tamże.
12. Contact, 7.03.1995 r., s. 33.
13. Trance-Formation Of America, s. 101.

– 39 –
Cathy poddawano wszystkim perwersyjnym rytuałom, takim jak obrzędy satanistyczne, tortu-
ry, składanie ofiar i picie krwi. Nie żartuję. Zdaniem Cathy, stali bywalcy tego satanistycznego
kręgu zwani są „Grovers”, a wśród nich znaleźć można m.in. Billa Clintona, George'a Busha,
Geralda Forda czy Henry'ego Kissingera. Wszystko to, o czym piszę, zbudowano na funda-
mentach wiedzy ezoterycznej – czarnej magii. Wiąże się to również z przewijającymi się
motywami seksualnymi związanymi z mocą energii seksualnej, o których napiszę w jednym z
rozdziałów. Światowa sieć satanistów również należy do piramidy, na której szczycie znajduje
się Globalna Elita i Kult Wszechwidzącego Oka. Ludźmi tymi kieruje satanistyczna świadomość:
opętanie umysłowe i emocjonalne. Grupy satanistów wykorzystujących dzieci ujawniane są
bardzo rzadko – to tak naprawdę część sieci, która sięga samego szczytu piramidy. Właśnie
dlatego tak wielu światowych przywódców to wykorzystujący dzieci sataniści. Kult Wszechwi-
dzącego Oka opiera się na satanizmie i mrocznym wykorzystaniu wiedzy ezoterycznej. To
właśnie daje kultowi władzę obsadzania kluczowych stanowisk politycznych, gospodarczych i
administracyjnych na całym świecie. Zdecydowana większość ludzi na najwyższych stanowis-
kach związana jest z tym kultem oraz wykorzystywaniem dzieci. Najlepsi aktorzy pochodzą z
Hollywood? Nic podobnego. Najlepszych aktorów znajdziemy w rządach i partiach politycznych
naszego świata.
Jedną z osób kontrolujących Cathy O'Brien był podporucznik Michael Aquino z armii amery-
kańskiej. Był to najważniejszy człowiek w Wydziale Wojny Psychologicznej, podległym Agencji
Wywiadu Obronnego. W moich dwóch wcześniejszych książkach nazwałem go głową „kościoła
satanistycznego”14, zwanego „Świątynią Seta” – organizacji zainspirowanej najwyraźniej dzia-
łaniami szefa hitlerowskiego SS – Heinricha Himmlera. Gdy ujawniono, że Wydziałem Wojny
Psychologicznej kieruje członek neonazistowskiego kościoła satanistycznego, oficjalna odpo-
wiedź brzmiała, że religia każdego człowieka jest jego osobistą sprawąl! Cathy szybko odkryła,
że ludzie tacy jak Aquino i reszta znajdują się poza zasięgiem prawa, ponieważ prawem zajmu-
ją się ludzie podzielający poglądy Aquino, w tym również prezydent. Planetą Ziemią zawładnęła
niezwykle negatywna świadomość, której ucieleśnieniem są ci właśnie ludzie. Jak już wspom-
niałem, w dalszej części niniejszej książki zajmę się reprezentowanym przez Wszechwidzące
Oko źródłem tej świadomości. Cathy urodziła córeczkę imieniem Kelly, której ojcem był jej
„mąż” – Wayne Cox. Wkrótce potem Kelly zaczęto wykorzystywać w ten sam sposób, jak jej
matkę. Cathy opowiada, że Kelly została wielokrotnie zgwałcona przez George'a Busha i Dicka
Cheneya; zarówno matkę, jak i córkę zmuszano do stosunków ze zwierzętami odbywanych
przed kamerą. Nagrania sporządzano na rozkaz Ronalda Reagana. „Wujek Ron” uwielbiał
oglądać tego typu filmy, dlatego też znane były one jako „opowiastki na dobranoc Wujka Ron-
niego”15. Jak twierdzi Cathy, filmy te nagrywane i montowane były przez pornografa Michaela
Dantego (znanego też jako Michael Viti). Michael miał powiązania z mafią oraz z CIA (jedno i to
samo), był też bliskim współpracownikiem polityków takich jak Guy Vander Jagt, Gerald Ford,
Dick Thornburgh – ówczesny gubernator Pensylwanii, Jim Traficant czy Gary Ackerman. 16 To
właśnie Dante zainstalował ukryte kamery rejestrujące seksualne ekscesy amerykańskich i
zagranicznych polityków, by używać nagrań do szantażu, w wyniku którego mieli oni popierać
Nowy Porządek Świata. Ilu obecnych polityków działa niezgodnie z własnymi przekonaniami w
obawie przed ujawnieniem kompromitujących nagrań?
Głównym pornografem Reagana był Larry Flynt, redaktor pornograficznego czasopisma
Hustler.17 On również miał powiązania z CIA, mafią i Watykanem. 18 Billa Clintona skompromi-
tował pewnego razu jego szef, ups... przepraszam, to znaczy „przeciwnik” – George Bush.
Stało się to w położonym w Lampe w stanie Missouri ośrodku manipulacji umysłowej, zwanej
Swiss Villa. Bush zasugerował Kelly, by odbyła z Clintonem seks oralny, podczas gdy Clinton
robił to samo z Cathy. Kobieta pamięta następującą sytuację:
Clinton wyczołgał się spode mnie i zwrócił się do Busha, który w tym czasie rozglądał się
za kamerą: „Nie musiałeś tego robić. I tak cię popieram. Nie ma potrzeby mnie zastraszać”.
Clinton wyraźnie odnosił się do taktyki szantażu stosowanej przez Elitę Różokrzyża
(Wszechwidzące Oko). Światowych przywódców zawsze kompromitowano nagrywanymi z
ukrycia filmami dokumentującymi ich dziwaczne praktyki seksualne, takie jak moje doś-

14. Cathy twierdzi, że Aquino nie wierzył w szatana. Uważał, że szatan jest tylko formą umiejętności
kontroli nad umysłami. Co więc zmotywowało go do takich działań?
15. Trance-Formation Of America, s. 127.
16. Tamże, s. 128.
17. Tamże, s. 111.
18. Tamże, s. 162.

– 40 –
wiadczenia podczas Bohemian Grove.19
Po tym spotkaniu Bush i Clinton dyskutowali o wprowadzeniu córki Clintona – Chelsea – do
świata wykorzystywania dzieci. Bush zaoferował jej „inicjację”. Clinton odpowiedział, że musi to
skonsultować z Hillary.20
Cathy twierdzi też, że ona i Kelly były gwałcone przez innego kanadyjskiego premiera –
Briana Mulroneya, który jest uzależniony od seksu ze zmanipulowanymi niewolnikami. 21 Matki
wraz z młodymi córkami były (są?) regularnie transportowane do miasteczka Niagara Falls w
pobliżu granicy ze Stanami, by Mulroney mógł je gwałcić. 22 To właśnie Mulroney w czasie, gdy
był premierem, przeforsował wśród Kanadyjczyków projekt utworzenia Północnoamery-
kańskiego Układu Wolnego Handlu (NAFTA), który uważany jest za amerykańską wersję Unii
Europejskiej. Układ został powołany do życia drogą manipulacji przez innego pedofila – Geor-
ge'a Busha, a następnie Billa Clintona. Zgodnie z rozkazami Phillipa Habiba, który był osobis-
tym attache prezydenta Reagana, Cathy wielokrotnie była zmuszana do odbywania stosunków
seksualnych z marionetką Nowego Porządku Świata – Królem Fahdem z Arabii Saudyjskiej.
Członkowie saudyjskiej „rodziny królewskiej” są grupą pozorantów Globalnej Elity, podczas gdy
sami nękają własną ludność brutalną religią, której nie uznają. Zmanipulowani niewolnicy z
Ameryki są „sprzedawani” do Arabii Saudyjskiej, Meksyku i innych krajów, co ma na celu
pozyskanie funduszy na tajne operacji Kultu Wszechwidzącego Oka.
Cathy była tak mocno zmanipulowana, że „awansowała” do rangi zwanej Modelem Prezy-
denckim. Jest to sterowany niewolnik zaprogramowany do współpracy z najważniejszymi ludź-
mi w Białym Domu. Była wykorzystywana do przekazywania informacji między Reaganem,
Bushem i ich zagranicznymi współpracownikami, takimi jak dyktatorzy: Baby Doc Duvalier z
Haiti, prezydent Miguel de la Madrit z Meksyku oraz Manuel Noriega z Panamy – agent opła-
cany przez CIA i działający w rządowym handlu narkotykami. Bill Clinton i George Bush byli
uzależnieni od narkotyków i uwikłani w handel nimi na ogromną skalę. Clinton jest uzależniony
od kokainy, a Bush – od heroiny. Gerald Ford to również handlarz narkotykami. Fakty te
znalazły potwierdzenie w bezpośrednich doświadczeniach Cathy. Światowy rynek narkotykowy
jest kontrolowany z Londynu oraz z Białego Domu, a także przez amerykańskie i światowe
agencje wywiadowcze/sieć przestępczości zorganizowanej. Ma to pomóc w zdobyciu ogrom-
nych sum pieniędzy na tajne operacje związane z wdrażaniem globalnej dominacji Nowego
Porządku Świata oraz w destabilizacji hierarchii społecznej w celu łatwiejszego sprawowania
kontroli nad ludźmi. Noriega był w to bezpośrednio zamieszany podczas prezydentury Reagana
i Busha, ale kiedy poróżnił się z Bushem, ten wysłał wojska amerykańskie do Panamy w celu
obalenia dyktatury Noriegi. Dyktator został zastąpiony inną osobą związaną z południowo-
amerykańskim handlem narkotykami, a sam trafił do więzienia za przestępstwa narkotykowe!
Cathy wspomina pewne „przyjęcie”, w którym uczestniczyli oficerowie Sił Powietrznych z
żonami, baronowie narkotykowi tacy jak Jose Busto z Puerto Rico oraz „bohater” (niedobrze
mi) skandalu Iran-Contra – Olwer North. Do dyspozycji gości przeznaczono duże ilości kokainy.
W pokoju na piętrze znaleźli się Noriega, Michael Aquino i senator Allen Simpson – „republi-
kanin” ze stanu Wyoming23, a w tym samym czasie George Bush oficjalnie prowadził „wojnę
przeciwko narkotykom”, aby „ocalić amerykańskie dzieci”. Uzależniony od kokainy Bill Clinton
miał później kontynuować tę wojnę. W trakcie trwania wojny narkotykowej Clinton zniósł testy
narkotykowe wśród pracowników Białego Domu, gdyż większość personelu odpowiedzialnego
za kierowanie krajem była uzależniona od narkotyków! To jakiś koszmar – mam nadzieję, że za
chwilę się obudzę. Cathy kilkukrotnie spotkała Clintona; pewnego razu w Arkansas próbował on
przekonać (skutecznie) swego stronnika Billa Halla do przyłączenia się do handlu narkotykami.
Clinton powiedział, że Hall nie musi się martwić, ponieważ jest to „operacja Reagana”. W
obecności zmanipulowanej w tym czasie Cathy, Clinton powiedział Hallowi:
Sprawa wygląda tak: kontrolujemy przemysł (narkotykowy), więc mamy ich (dostawców i
kupców) w garści. Masz władzę nad facetem pod tobą, a Wujek (Wujek Sam, czyli Rząd
Stanów Zjednoczonych) cię kryje. Co masz do stracenia? Żadnego ryzyka. Nikt cię nie wys-
tawi. A wszystko, co wypadnie z ciężarówki (Clinton zaśmiał się wciągając kolejną działkę
kokainy), jest twoje.24

19. Contact, 12.09.1995 r., s. 15.


20. Tamże.
21. Trance-Formation Of America, s. 183.
22. Tamże, s. 178.
23. Tamże, s. 150.
24. Tamże, s. 155.

– 41 –
Cathy opisuje, że później tej samej nocy żona Billa Halla zapoznała ją z Hillary Clinton. Tam
pani Clinton, również uzależniona od narkotyków 25, uprawiała seks oralny z Cathy, a potem
nalegała, by Cathy zrobiła jej to samo. 26 Zarówno Bill Clinton, jak i jego „pierwsza dama”
wiedzieli, że Cathy jest sterowanym niewolnikiem i zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje.
Wie o tych wydarzeniach również Al Gore. Wszyscy milczą, ponieważ stanowią część spisku.
Cathy funkcjonowała jako zautomatyzowany goniec Clintona, który, jak twierdzi kobieta, bar-
dzo dobrze poznał możliwości jej programowania. Kandydat na prezydenta – Bob Dole również
wie, co się dzieje, a jednak nikt nie reaguje. Wydawać się może, że Clinton i Bush konkurują ze
sobą, ale tak naprawdę są częścią tego samego spisku – Nowego Porządku Świata. Cathy
O'Brien potwierdziła to, co ludzie zaznajomieni z tematem sugerowali od lat: Bush sprawował
władzę nad Ameryką zarówno w czasach Regana, jak i podczas swojej „oficjalnej” kadencji, a
także po objęciu urzędu przez Clintona. Bush urodził się jako członek Kultu Wszechwidzącego
Oka, a jego ojciec, Prescott Bush, pomagał finansować działania Adolfa Hitlera. Ci dwaj „ry-
wale” – George Bush (CFR, TC, mason 33-go stopnia, Kult Wszechwidzącego Oka) oraz Bill
Clinton (CFR, TC, Bil, mason 33-go stopnia, Kult Wszechwidzącego Oka) stoją po tej samej
stronie barykady i są zamieszani w te same machinacje. Podczas wyborów w roku 1992 ci dwaj
„sprzeczali się” ze sobą, by pokazać ludziom złudny obraz „demokratycznego” społeczeństwa.
Cathy spotkała Busha i Clintona razem na długo przed tym, zanim ktokolwiek zaczął poważnie
rozpatrywać kandydaturę Clintona. Pewnego razu była świadkiem ich spotkania w Swiss Villa w
Lampe w Stanie Missouri. „Ambulatorium” w tej placówce to tak naprawdę centrum badań
przeżyć traumatycznych z pogranicza śmierci klinicznej. Cathy, będąc po wpływem kontroli
umysłu dostarczała ukryte w samochodzie kempingowym duże ilości kokainy i pewnego razu
zobaczyła dwóch przyszłych prezydentów:

(...) Wtedy zauważyłam gubernatora Arkansas – Billa Clintona, siedzącego przy stole z
Hillary. Rozmawiała z ówczesnym wiceprezydentem George'em Bushem oraz dwoma żołnie-
rzami sił specjalnych (zmanipulowanymi marionetkami), którzy następnie przetransporto-
wali przywiezioną kokainę do ambulatorium. Mój nadzorca, senator Robert Byrd powiedział
mi, że Bush i spółka przygotowywali Billa Clintona do prezydentury w „przypadku, gdyby
Amerykanie rozczarowali się republikanami i postanowili wybrać demokratę w nadziei na
zmianę”. Clinton posłusznie wykonywał rozkazy Busha. Po erze Adolfa Hitłera, Nowy Porzą-
dek Świata nie uznawał już podziałów partyjnych. Wątpliwości budzą natomiast motywy
działania szefa sztabu wyborczego Clintona z roku 1992 – Jamesa Carville'a i jego żony
Mary Matalin pełniącej tę samą funkcję u George'a Busha.27
Kolejną cechą łączącą Clintona i Busha jest ich zamiłowanie do polowania na umysłowo
zmanipulowanych niewolników podczas „Najniebezpieczniejszej z Gier”. Cathy O'Brien, w
wywiadzie udzielonym amerykańskiej gazecie Contact, opowiedziała o jednym z jej doświad-
czeń w Swiss Villa. Clinton i Bush udali się na „polowanie”, zabierając ze sobą psy. Celem miała
być Cathy, jej córka Kelly i dwie zmanipulowane marionetki: „żołnierzyki”, z których jeden miał
południowoeuropejskie rysy twarzy:
Placówka Swiss Villa wydawała się opuszczona. Na miejscu byli tylko Bill Clinton i George
Bush oraz ich psy. Obaj stanęli na skraju lasu, przygotowani do rozpoczęcia „Najniebez-
pieczniejszej z Gier” – polowania na ludzi (Clinton podzielał pasję Busha do polowań i
wywoływania u ludzi traumatycznych przeżyć).
(...) Bush i Clinton ubrani byli w spodnie o barwach maskujących, wojskowe buty i
wiatrówki. Obaj lubili nosić czapki z symbolami. Tym razem czapka Busha miała poma-
rańczowy napis „Dear Hunter”. Clinton miał na sobie niebieską czapkę z napisem „Mierz
wysoko” i symbolem strzelby. Clinton ze strzelbą w ręku wyglądał niezdarnie, Bush miał ze
sobą czarną strzelbę z zaawansowaną technicznie lunetą i wyglądał jak strzelec wyborowy.
„Zasady gry są proste” – powiedział Bush, programując mnie tymi samymi słowami,
które zawsze padały na początku „Najniebezpieczniejszej z Gier”.
Clinton przerwał mu słowami: „Wy uciekacie. My polujemy”.
Bush kontynuował: „Gra będzie nosić nazwę «Polowanie na dziewicę» (Clinton zachi-
chotał). Ty nią będziesz”. Wskazał na Kelly, która wciąż była na moich rękach. „Jak cię zła-
pię – będzie moja”.

25. Contact, 12.09.1995 r.


26. Trance-Formation Of America, s. 155.
27. Contact, 12.09.1995 r. s. 12.

– 42 –
Clinton dodał: „Będziesz miała dużo czasu na zabawę z pieskami, ponieważ dopadną cię,
podczas gdy my...” (wsadził nabój do komory, by podkreślić swoje słowa) „...będziemy
polować na większą zwierzynę”. Clinton spojrzał na „żołnierzyków”, przybierając nienatural-
ny wyraz twarzy. (Mianem „żołnierzyków” Bush i Clinton często określali młodych zmani-
pulowanych żołnierzy sił specjalnych pracujących dla Nowego Porządku Świata).
Żołnierze pobiegli w stronę lasu. Ja również zaczęłam uciekać, mając na rękach Kelly.
Sądząc po głośnym ujadaniu, nie minęło wiele czasu, zanim spuszczono psy. Nie zdołałam
uciec daleko, gdy momentalnie otoczyło mnie stado psów. Kelly krzyknęła, kiedy jeden z
psów ugryzł ją w nogę, a ja odruchowo uderzyłam go w pysk. Byłam przekonana, że psy
zagryzą nas na śmierć zanim Bush i Clinton do nas dotrą. Obaj wyglądali na zaaferowanych
rozmową, lecz nagle Bush spojrzał w górę i uśmiechnął się.
„Jest moja”, stwierdził (mówiąc o Kelly). „Ale przecież zawsze była. Puść ją”.
Gdy przechodziłam obok Clintona, który wciąż był głęboko zamyślony, ten wymamrotał:
„Myślałem, że będziesz pieprzyć się z psem, albo coś w tym stylu”. Wracaliśmy w milczeniu
i podczas gdy Clinton oddalił się na prawo, Bush skierował nas do dwóch śmigłowców (...)
Drzwi (śmigłowca) otworzyły się, a Clinton wepchnął południowca do helikoptera. „Tego
złapałem. Będzie uczył się latać”. Bush skierował żołnierza na skórzany fotel oznaczony
symbolem czarnej róży, a mnie posadzono w fotelu dla załogi.
„Chodź tu malutka” – powiedział Bush do Kelly. „Możesz usiąść na kolanach u wujka
George'a”. Posadził dziewczynkę na swoich kolanach, a Clinton usiadł z przodu z pilotem,
który właśnie odpalał silniki. „Leć nad jezioro, Jake” – nakazał pilotowi Bush.
Lecieliśmy nad jeziorem, gdy Bush zdjął Kelly ze swoich kolan, wstał na tyle, na ile to
było możliwe w śmigłowcu, i otworzył drzwi. Potężny wiatr rozwiał tłuste włosy Busha, gdy
ten rozkazał żołnierzowi (południowcowi) wstać.
„Spadanie swobodne” – poinstruował go Bush, „To rozkaz”.
„Tak jest, sir”, odparł żołnierz, a następnie wyskoczył ze śmigłowca, w pełnym ryn-
sztunku i bez żadnego spadochronu. Z przerażeniem patrzyłam jak spadł, przebił taflę wody
i poszedł na dno (…).28

To tylko jedno zdarzenie, jedna śmierć, jaką spowodowali Bush i Clinton – ludzie, których
amerykańskie społeczeństwo wybrało na prezydentów. Proszę, powiedzcie mi, że to nie jest
prawda! Stany Zjednoczone mogą utracić wolność? Mój Boże. Ameryka już od dawna nie jest
wolna, jeżeli w ogóle kiedykolwiek była. Ameryka to jednopartyjna faszystowska dyktatura,
ludzie natomiast myślą o niej jak o krainie wolności.
Gdy niewolnicy zakończą swój przewidziany okres działalności, lub gdy ich zaprogramowanie
zaczyna szwankować, są mordowani. Tak zwane Modele Prezydenckie takie jak Cathy O'Brien,
nie są dopuszczane do funkcjonowania dłużej niż do trzydziestego roku życia. W przypadku
Cathy w latach 1987-88 powiedziano jej, że ma przed sobą ostatni rok życia. Na szczęście ona
i jej ośmioletnia córka Kelly zostały uratowane od śmierci przez biznesmena Marka Phillipsa.
Posiadał on rozległą wiedzę na temat manipulacji umysłowej, zdobytą podczas pracy dla korpo-
racji Ampex i w amerykańskim Departamencie Obrony, jako prywatny podwykonawca. Dzięki
temu skontaktował się z najważniejszymi naukowcami w tej dziedzinie i dotarł do wiedzy, którą
nie dysponuje większość psychiatrów. Lekarzami i naukowcami również manipuluje się, bloku-
jąc przed nimi informacje i wywołując skrzywiony obraz świata. Mark Phillips czuł się bez-
piecznie dzięki swojemu zawodowemu doświadczeniu i odpowiednim upoważnieniom. Skontak-
tował się z nim niejaki Alex Houston, proponując współpracę. Houston był „trenerem” Cathy i
Kelly. Z polecenia nadzorcy Cathy – senatora Roberta C. Byrda – został też jej mężem. 29
Alex Houston był gwałcicielem, pedofilem i handlarzem narkotyków. Występował także na
scenie jako brzuchomówca i hipnotyzer. Sam jednak był kontrolowany przez manipulatorów z
rządu USA. Jego zadaniem było utrzymywanie Cathy i Kelly w odpowiednim stanie „zaprogra-
mowania” poprzez wykonywanie zadań, które mu zlecano. Do zadań tych należało między
innymi pozbawianie matki i córki jedzenia i picia oraz wywoływanie w nich ciągłych urazów
psychicznych. Houston wykorzystywał swoje objazdowe występy jako przykrywkę do transpor-
towania Cathy i Kelly do wyznaczonych miejsc. Dzięki temu Cathy poznała prawdę na temat
amerykańskiej sceny muzyki country, a w dużej części także całego show-biznesu.
Muzycy country byli wykorzystywani przez rząd do rozprowadzania ogromnej ilości narko-
tyków wśród amerykańskiego społeczeństwa, oraz do projektów nad kontrolowaniem umysłów.

28. Contact, 12.09.1995 r., s. 13.


29. Trance-Formation Of America, s. 111.

– 43 –
Agencje rządowe przeznaczyły wielkie sumy pieniędzy na promocję, dzięki której piosenkarz
Boxcar Willie stał się „gwiazdą” muzyki country. Według Cathy, niektóre reklamy telewizyjne
promujące piosenkarza wywierały na widzów wpływ za pomocą hipnozy. Willie stał się przy-
wódcą nurtu muzycznego zwanego „Freedom Train”. Nazwa ta jest rozpoznawanym na całym
świecie kryptonimem działań projektu Monarch. Pseudonim artystyczny artysty także nie został
wybrany przypadkowo.30 Miał być symbolem tego człowieka i roli jaką spełnia. Cathy określa
Williego jako pedofila oraz gwałciciela zmanipulowanych kobiet i dzieci. Twierdzi, że Kelly także
była regularnie gwałcona przez Williego w trzech różnych ośrodkach psychiatrycznych. 31 Był on
też zamieszany w operacje narkotykowe zlecane przez agencje rządowe. To z nim zaczął praco-
wać Bill Hall – człowiek Billa Clintona, który przekonał go do przyłączenia się do działań gru-
py.32 To właśnie Boxcar Willie zainicjował przeniesienie stolicy muzyki country do Branson w
stanie Missouri, by ta znalazła się bliżej centrum operacji narkotykowych i badań nad kontrolo-
waniem umysłu w Lampe w stanie Missouri.33
Wielu ludzi z przemysłu rozrywkowego jest albo zamieszanych w spisek, albo manipulo-
wanych przez jego członków. Do tej drugiej grupy należała Marylin Monroe, „kochanka” prezy-
denta Johna F. Kennedy'ego. Oboje zostali zamordowani przez tę samą organizację. Cathy
twierdzi, że kolejną zmanipulowaną piosenkarką jest Lorretta Lynn – niewolnica CIA. Problemy
emocjonalne i umysłowe Loretty wynikają podobno właśnie z tego faktu. Menedżer Lorretty –
Ken Riley, jest pedofilem oraz przyjacielem „trenera” Cathy, Alexa Houstona. Obaj mają po-
wiązania z amerykańskim kongresmenem Garym Ackermanem, „demokratą” z Nowego Jorku,
który, jak donosi Cathy, przeprowadzał skomplikowaną operację przemytu narkotyków w do-
kach Long Island.34
Kolejną manipulowaną kobietą uratowaną przez Marka Phillipsa była Seidina „Dina” Reed,
córka aktora i piosenkarza Jerry'ego Reeda. Seidina była wielokrotnie zmuszana przez swojego
męża, sadystę Davida Roricka (znanego też jako Dave Rowe) do występów w filmach porno-
graficznych razem z Cathy. Kontrolowania umysłów nauczył Roricka Alex Houston, a według
Marka Phillipsa, sławny ojciec Seidiny – Jerry Reed o wszystkim wiedział. Seidina była ulubioną
niewolnicą seksualną księcia Bandara Bin Sultana, saudyjskiego ambasadora w USA. 35 W
swojej książce i w publicznych wypowiedziach Cathy twierdzi, że piosenkarz Kris Kristopher-
son, człowiek uzależniony od alkoholu i narkotyków, urodził się w rodzinie członków CIA i
również jest zamieszany w manipulację umysłową i wykorzystywanie niewolników. 36 Kobieta
pisze, że była torturowana elektrowstrząsami przez Kristophersona oraz Michaela Aquino. 37
Kristopherson – jezuita, jest współpracownikiem senatora Roberta C. Byrda, „nadzorcy”
Cathy.38 Byrd był, jak mawiano w żargonie manipulatorów, „mężem” Cathy, mimo tego, że
oficjalnie jej mężem był Alex Houston. W swojej książce Cathy opowiada o Kristophersonie:
(...) Kristopherson prawie zadławił mnie swoim penisem, co podnieciło go jeszcze bar-
dziej. Zdarzenie to miało miejsce latem roku 1987 podczas innego incydentu związanego z
Byrdem.39
Kolejnym znanym psychopatą i rządowym handlarzem narkotyków jest „legenda” rock and
rolla – Jerry Lee Lewis. Cathy twierdzi, że wielokrotnie grożono jej słowami: „sprzedamy cię
Jerry'emu Lee”. Tak właśnie wyglądało życie Cathy i Kelly w momencie, gdy pojawił się Mark
Phillips. Pracował on wraz z Alexem Houstonem nad umową z Hong Kongiem i Chinami, ale
przedstawiciel Chińskiego Ministerstwa Obrony poinformował go o działalności Houstona i jego
związkach z CIA – handlem narkotykami, praniem brudnych pieniędzy, dziecięcą prostytucją
i... niewolnictwem. Informator Phillipsa, który zebrał na ten temat twarde dowody twierdził, że
Houston był „bardzo złym człowiekiem” i że jego zbrodnie inicjowane były przez sam Biały
Dom. Mark Phillips w książce Trance-Formation of America pisze:
Moja pierwsza reakcja na te informacje była sceptyczna. Wydawało mi się, że Houston
jest zbyt głupi, aby móc być powiązanym z amerykańskim wywiadem. Zmieniłem zdanie,

30. Słowo boxcar w języku angielskim oznacza wagon towarowy [przyp. tłum.].
31. Trance-Formation Of America, s. 31.
32. Tamże.
33. Contact, 7.03.1995 r., s. 33-34.
34. Trance-Formation Of America, s. 124.
35. Tamże, s. 31.
36. Tamże, s. 117.
37. Tamże, s. 118.
38. Tamże.
39. Tamże, s. 120.

– 44 –
gdy zobaczyłem przerażające zdjęcie Houstona. Uśmiechał się nieludzko, podczas odby-
wania stosunku analnego z małym, bardzo młodym i przerażonym czarnoskórym chłopcem.
Potem otrzymałem informację, że chłopiec był Haitańczykiem.40
Phillips skontaktował się ze starym, obecnie nieżyjącym przyjacielem, byłym generałem Sił
Powietrznych w wydziale wywiadowczym. Miał on bliskie kontakty z doskonale poinformowa-
nymi przedstawicielami amerykańskiego i zagranicznego wywiadu. Generał opowiedział mu o
handlu niewolnikami organizowanym przez CIA oraz o tym, że Cathy i Kelly poddano pourazo-
wej manipulacji umysłowej. Mark Phillips pisze:
Cały zdrętwiałem. Pierwsze słowa, jakie udało mi się wycedzić przez zaschnięte usta,
brzmiały: „Jak wyciągnąć tych ludzi z hipnozy?”
Uśmiechnął się i powiedział: „Nie robiłbym tego! Co z nimi poczniesz, jak już ich wybu-
dzisz?” Zanim zdołałem odpowiedzieć, przerwał mi i powiedział: „Posłuchaj. Ty się nie
zmieniłeś, ale Wujek (USA) tak. Dziś większa część CIA, FBI i mafii to jedno i to samo.
Niedługo wezmą się za wojsko”.41
Phillips nalegał, by spróbować uwolnić kogo się da, a jego przyjaciel dał mu kody sterujące
(słowa-klucze związane z religią chrześcijańską i Bogiem), które miały przekonać Cathy, by
udała się z nim. Cała historia opowiedziana jest bardzo szczegółowo w książce Cathy i zdecydo-
wanie polecam jej przeczytanie. Phillips zabrał dziewczynkę i jej matkę na Alaskę, zostawiając
władzom wiadomość, iż nie ma zamiaru ujawniać prawdy. Napisał, że „zabierze je na Alaskę i
zachowa się jak niemy kameleon”. Phillips uważa, że dzięki temu darowano im życie. Pomoc
uzyskali też od wielu ludzi, którzy pracowali w agencji wywiadowczej z nadzieją wykorzenienia
stamtąd wszelkiego zła. Wewnątrz agencji toczy się „wojna”. Dzięki rozległej wiedzy i z pomocą
swoich informatorów, Markowi Phillipsowi udało się zdeprogramować rozwarstwioną świado-
mość Cathy. Wymagało to wielu miesięcy nieustannej pracy, w końcu jednak udało mu się
przywrócić Cathy pamięć i własną tożsamość. Miała ona teraz światu wiele do powiedzenia,
gdyż dokładnie zapamiętała wszystko, co przydarzyło się jej i Kelly.
Odwrócenie procesu rozwarstwienia okazało się o wiele trudniejsze u Kelly, przez co
dziewczynka cierpi na silne ataki astmy wywołanej urazami. Pracujący dla CIA manipulator, dr
Louis Joylon West podjął próby odebrania dziewczynki Markowi i Cathy, skutkiem czego władze
wykorzystały „prawo”, by Stany Zjednoczone Faszystowskiej Ameryki ponownie miały władzę
nad Kelly. Obecnie Kelly, lat 16, jest więźniem politycznym przetrzymywanym na terenie stanu
Tennessee. Przedstawicieli mediów i obywateli nie wpuszcza się na rozprawy sądowe mające
związek z Kelly, a dziewczynkę pozbawiono prawa do adwokata. Zabroniono jej też używać
słów takich jak „prezydent”, „polityka”, „Nowy Porządek Świata”, „manipulacja umysłowa” i
„George Bush”.42 Cathy i Kelly nigdy nie pozwolono rozmawiać sam na sam, nie wolno im było
także rozmawiać o przeszłości. Markowi Phillipsowi – człowiekowi, który uratował Kelly, zabro-
niono się z nią widywać. Po opublikowaniu ich książki, ograniczenia te zniesiono. Władze nie
zgadzają się na zdeprogramowanie Kelly i wyłączenie jej z projektu badań nad kontrolą
umysłową MKUltra, zasłaniając się Ustawą o Bezpieczeństwie Narodowym (zmienioną przez
Reagana w 1984r.).
Rząd bardzo boi się tego, co Kelly może pamiętać. Zawsze, gdy widzicie władzę zasłaniającą
się „bezpieczeństwem narodowym” w przypadku bronienia dostępu do informacji, chodzi tylko i
wyłącznie o zabezpieczenie jej własnych przestępczych działań. Cathy i Markowi wielokrotnie
grożono, zdecydowali się jednak wysłać posiadane przez nich informacje wraz z dowodami, a
nawet nagraniami audio, do czołowych amerykańskich polityków, agencji rządowych i grup
nacisku, w tym do Boba Dole'a. Dlaczego nie ma z pana strony żadnej reakcji, panie Dole?
Opublikowali też swoją szokującą książkę pod tytułem Trance-Formation Of America i wygła-
szali przemówienia na terenie całego kraju. Być może właśnie dzięki temu wciąż żyją, ponie-
waż zabicie ich potwierdziłoby ich relacje. Ale jeśli zeznania Cathy nie są prawdziwe, czemu nie
wytoczono przeciwko niej i jej książce ani jednego procesu sądowego? Większość osób poja-
wiających się w książce jest na tyle dobrze sytuowana, że koszty postępowania nie sprawiłyby
im większego kłopotu. Dlaczego odpowiedzią na tak poważne zarzuty jest cisza? Jeżeli chcecie
poprzeć Cathy i Marka w ich dążeniu do prawdy, możecie do nich napisać. Ich adres to P.O Box
158352, Nashville, Tennessee 37215. Bardzo zaprzyjaźniłem się z Cathy, Kelly i Markiem. To
niesamowici ludzie.

40. Trance-Formation Of America, s. 12.


41. Tamże, s. 13-14.
42. Tamże, s. 223.

– 45 –
W momencie, gdy umysł Cathy był już wolny od rozwarstwienia, mogła przypomnieć sobie
wszystko, co słyszała na temat światowego spisku. Ponieważ uważano ją za niegroźną, była
świadkiem wielu rozmów na temat Nowego Porządku Świata. Jej zeznania, także te dotyczące
planu wojskowego zamachu stanu w USA, pokrywają się z tym, co napisałem zarówno ja, jak i
szereg innych ludzi. Doświadczenia Cathy dowodzą, iż plan objęcia władzy nad światem to nie
teoria, lecz PRAWDA. To dzieje się w tej chwili. Cathy twierdzi, że słyszała rozmowę Reagana i
Busha, w której zgadzają się, iż jedynym sposobem na „pokój na świecie” jest „władza nad
umysłami mas”. Cathy utrzymuje, że była świadkiem przygotowań do projektu Nowego Po-
rządku Świata, zwanego Edukacja 2000. Kobieta mówi, że miało to miejsce, gdy była pod
kontrolą jednego ze swoich nadzorców i oprawców seksualnych – jezuity Billa Benneta, póź-
niejszego ministra edukacji w administracji Reagana i Busha. 43 Człowiek podejrzany o pedofilię
zostaje ministrem edukacji Stanów Zjednoczonych? Ręce opadają. Później stanowisko to objął
jego współpracownik Lamar Alexander, były gubernator stanu Tennessee, z którym Cathy zmu-
szona była do odbycia satanistycznego rytuału w ekskluzywnej dzielnicy Nasvhille. 44 Brat Billa
Bennetta, Bob, który również podobno zgwałcił Kelly w 1986r. w Bohemian Grove, został
później radcą prawnym prezydenta Clintona.45
Kolejną rolą Benneta było przewodzenie „wojnie przeciwko narkotykom” zainicjowanej przez
George'a Busha! Co by nie mówić, nie można by było oskarżyć Benneta o brak doświadczenia
w tej dziedzinie. Cathy wykorzystywano do kompromitowania i wyświadczania „przysług” zna-
czącym politykom, co miało na celu zdobycie ich poparcia dla projektu Edukacja 2000. Dowie-
działa się, że ten projekt, zwany też America 2000 lub Global 2000, stworzono w celu zwięk-
szenia zdolności „uczenia się” wśród dzieci, jednocześnie tępiąc ich zdolność samodzielnego
krytycznego myślenia.46 Tak, drodzy ojcowie i drogie matki, wasze dzieci każdego dnia w szko-
le są manipulowane, a ich nauczyciele nawet nie zdają sobie z tego sprawy! Mój przyjaciel,
który pracuje nad badaniami systemu edukacji w Wielkiej Brytanii, ma dostęp do nieujawnio-
nych wyników badań, z których wynika, iż dzieci zadają w szkole coraz mniej pytań na temat
przekazywanych im „faktów”. Zjawisko to w jeszcze szerszym stopniu zaobserwować można w
szkołach ponadpodstawowych.
Cathy dostrzegła, że ONZ jest jedynie przykrywką dla Globalnej Elity i Kultu Wszech-
widzącego Oka. George Bush mówił o Nowym Porządku Świata jako o „swoim otoczeniu”. Bez
ogródek opowiadał też, że udzielał sugestii wielu światowym przywódcom, takim jak Król Fahd
z Arabii Saudyjskiej, na temat tego, co mają mówić. Z pewnością to samo dotyczy Saddama
Husajna. Była ambasador USA przy ONZ – Madeleine Albright, jest dobrowolnym członkiem
spisku Nowego Porządku Świata, a George Bush pewnego razu w obecności Cathy określił Al-
bright jako „...matkę przełożoną wszystkich sióstr (niewolnic)”. 47
Albright wie o niewolnikach sterowanych przez rząd USA i popiera ten projekt. Nie przesz-
kodziło jej to w wygłaszaniu przed przedstawicielami innych krajów przemówień na temat praw
człowieka. Bill Clinton mianował później Albright sekretarzem stanu. Brian Mulroney, premier
Kanady i gwałciciel dzieci, opowiadał o planie Nowego Porządku Świata, uczestnicząc razem z
Cathy i Reaganem w tym samym przyjęciu w Białym Domu, na którym spotkał Albright. Cathy
twierdzi, że do sypialni w Białym Domu wielokrotnie zabierano ją i wielu innych niewolników.
Jeden z nich kontrolowany był podobno przez amerykańskiego senatora Arlena Spectora. Nas-
tępnie pojawiał się Mulroney i po uaktywnieniu „programu” seksualnego niewolnictwa, wszyst-
kich gwałcił.48
Cathy zauważyła, że jeden z niewolników ma wytatuowany na lewym nadgarstku symbol
czerwonej róży. U wielu ludzi, których później poznała, w tym u Mulroneya, zauważyła ten sam
symbol. Jest to znak kultu Nowego Porządku Świata, znanego jako Różokrzyż. Nazwa ta
prawdopodobnie została zaczerpnięta od tajnego stowarzyszenia znajdującego się pod kontrolą
Elity i będącego częścią satanistycznego kultu Wszechwidzącego Oka. Spośród ludzi związa-
nych z Różokrzyżem wymienić można Clintona, Busha, Byrda, Benneta i Trudeau. To zadzi-
wiające, że w Wielkiej Brytanii w latach 80. Partia Pracy postanowiła zmienić swój symbol na...
czerwoną różę. Czyż świat nie jest pełen niesamowitych zbiegów okoliczności?
Kolejne doświadczenia Cathy rzucają nowe światło na kwestię zagrożenia ze strony „ob-

43. Trance-Formation Of America, s. 179.


44. Tamże, s. 172.
45. Tamże.
46. Tamże, s. 175.
47. Tamże, s. 176.
48. Tamże, s. 177.

– 46 –
cych”. W niektóre z warstw jej świadomości wpisano motywy związane z „kosmitami”, a wielu z
jej oprawców, w tym Bush, przedstawiało się jako „kosmici” z „odległych części kosmosu”,
którzy przybyli podbić nasz świat. Cathy uważa, że do stworzenia złudzenia przeobrażeń ludzi
w humanoidalne „jaszczury” wykorzystano projektory holograficzne. Fakt ten łączy się z
niektórymi historiami o UFO i badaniami nad pozaziemską cywilizacją „Reptilian”, która rzeko-
mo działa na ziemi. Być może to, co widziała Cathy, nie było jedynie holograficzną projekcją? A
jeśli te jaszczurowate istoty potrafią przyjąć ludzką formę? Wiem, że brzmi to nieprawdo-
podobnie, ale z każdym kolejnym miesiącem i nową falą dowodów jestem coraz bardziej
przekonany, iż sprawę tę należy dokładnie zbadać. Temat ten rozwinę w mojej kolejnej książce.
Nie uważam jednak, że opinie o inwazji „obcych” traktować należy zbyt poważnie. Jeżeli
posiadło się technologie „latających spodków”, dopracowywane w tajnych podziemnych bazach,
i włada się umiejętnością projekcji obrazów holograficznych wysokiej jakości, można bez prob-
lemu wmówić niezorientowanym ludziom, że mają do czynienia z inwazją z kosmosu czy też
„znakiem” od jakiegokolwiek „Boga”. To, co widzimy, nie zawsze musi być prawdą. Pozaziem-
skie istoty wcale nie muszą podbijać naszej planety. One już tu są!
Wydarzenia opisane w książce Cathy nie ograniczają się do terenu USA. Kult Wszechwidzą-
cego Oka jest organizacją globalną, a związane z nim satanistyczne rytuały odbywają się na
całym świecie. Wkrótce po tym, jak poznałem Cathy O'Brien i Marka Phillipsa, miałem przy-
jemność spotkać kolejną odważną kobietę, obecnie 40-letnią, zamieszkałą w Anglii. Na tym
etapie nie ujawnię jej imienia. Opowieści, które usłyszałem z jej ust, bardzo przypominają
przeżycia Cathy O'Brien. Wkrótce po tym, jak urodziła się w Darlington w latach pięćdzie-
siątych, jej ojciec sprzedał ją dwóm satanistom. Znała tylko ich imiona – Thomas i Helena.
Wychowała się w najgorszych możliwych warunkach, w domu dziecka w Hull, prowadzonym
przez dwóch innych pedofilów. W nocy w pokojach dzieci rozbłyskała pochodnia, a jeśli jej
światło zatrzymało się dłużej na którymś z dzieci, oznaczało to, że przyszła na nie kolej i zosta-
nie wykorzystane seksualnie. Ludzie myślą, że takie przypadki są rzadkością. Bzdura. To dzieje
się wszędzie. Spójrzcie tylko na rozpracowaną niedawno siatkę pedofilów-satanistów mordują-
cych dzieci, której częścią byli policjanci, sędziowie i wielu znanych miejscowych polityków.
Podobne sprawy wychodzą na światło dzienne w Walii i innych rejonach Wielkiej Brytanii. W
USA senator stanu Nebraska – John W. DeCamp ujawnił siatkę pedofilów-satanistów z Omaha
działających pod przywództwem republikanina Lawrence'a Kinga. 49 W sprawę zamieszani byli
miejscowi funkcjonariusze policji i wydawca prasowy, a na organizowane przez nich „imprezy
pedofilów” uczęszczał... George Bush.
Ted Gunderson, człowiek z 28-letnim doświadczeniem pracy w FBI, powiedział podczas kon-
ferencji poświęconej manipulacjom umysłowym w USA, że po długich i szczegółowych bada-
niach stwierdził, iż liczbę praktykujących satanistów w Stanach Zjednoczonych określa się na
3,75 miliona osób, a liczba ofiar złożonych w ludziach wynosi rocznie od 50 do 60 tysięcy osób.
Psychologowie obecni na konferencji twierdzą, że ich pacjenci poinformowali ich o masowym
grobie ofiar satanistów, znajdującym się gdzieś za Lancaster w stanie Kalifornia. 50 Kolejny taki
grób znajduje się podobno w Matamoros w Meksyku. Sieć satanistów związana jest często z
domami dziecka, by zapewnić ciągłą dostawę nowych ofiar. Jeżeli coś na ten temat wiecie, pro-
szę was o kontakt.
Podczas wakacji w Darlington, w wieku siedmiu i ośmiu lat, moja angielska informatorka
spotkała swojego ojca, który poznał ją z dwoma satanistami, Thomasem i Heleną. Odurzono ją
środkami podanymi w soku pomarańczowym i lodach, a następnie zabierano do kościołów w
okolicy Darlington. Podane jej narkotyki miały uczynić ją bardziej podatną na manipulację i
rozwarstwienie świadomości, by nie pamiętała o tym, co widziała. Jednak w wieku 30-40 lat
wykształcone osobowości zaczynają się scalać i umysły ofiar zaczynają doświadczać wspom-
nień dotyczących traumatycznych przeżyć. Sytuacje powracają niczym wyświetlany przed oczy-
ma film. Właśnie dlatego tak wiele ofiar jest mordowanych zanim osiągną określony wiek. Mor-
derstwa takie również bywają filmowane. Niektóre osoby łapie się i poddaje ponownemu roz-
warstwieniu, by powstrzymać odzyskiwanie przez nie pamięci. Spora liczba osób, które w
dzieciństwie doświadczyły traumy, zaczyna sobie o tym przypominać, a wszystkie historie
brzmią bardzo podobnie. Jeżeli z wami jest tak samo, proszę, skontaktujcie się ze mną.
Dramatyczne przeżycia, jakich świadkiem była moja informatorka, a także wiele innych
dzieci, to między innymi seks, tortury i morderstwa. Okna kościołów zasłaniano czarnymi zas-

49. Książka The Franklin Cover Up wydawana jest przez wydawnictwo AWT Inc. PO Box 85461, Lincoln,
Nebraska 68501, USA.
50. Contact, 4.04.1995 r. s. 23.

– 47 –
łonami, a wnętrza dekorowano zgodnie z nakazami satanizmu – inne kolory podczas poszcze-
gólnych ceremonii, w zależności od pory roku. Czasami z kościołów korzystano po kryjomu,
lecz nie jest tajemnicą, że wielu katolickich duchownych jest jednocześnie członkami sieci
satanistycznej. Jak opisuje kobieta, sataniści mieli na sobie czarne szaty, a niektórzy nosili na
twarzach maski, w tym maski przedstawiającej łeb kozy. W USA i Wielkiej Brytanii w takich
rytuałach uczestniczy wielu znanych ludzi. Kobieta bardzo dokładnie pamięta, że położono ją
na podłodze kościoła, a nad nią trzymano za włosy krzyczącego wniebogłosy chłopca w wieku
około sześciu lat. W tym samym momencie człowiek, który parę lat później został jednym z
czołowych polityków w Irlandii Północnej, odbył z chłopcem stosunek analny. Gdy było po
wszystkim, wyjęto nóż i poderżnięto chłopcu gardło, a na leżącą na ziemi dziewczynkę ściekała
jego krew. Kobieta powiedziała mi: „Pamiętam oczy tego człowieka. Nigdy nie zapomnę chłodu
jego oczu”. Od dziewczynek woli chłopców – stwierdziła. Dlaczego w momencie, gdy to piszę,
stają mi przed oczyma chłopcy z domu dziecka w Belfaście? Moją informatorkę wielokrotnie
gwałcił człowiek, który był bardzo ważną osobistością w świecie polityki Wielkiej Brytanii.
Człowiek ten, jak twierdzi kobieta, przytrzymywał jej nagie ciało przy pomocy haków wbitych w
jej biodra. Gdy to wszystko miało miejsce, była jeszcze małą dziewczynką. Wiem, że niełatwo
się to czyta, a ja sam po usłyszeniu tego przez wiele dni nie mogłem dojść do siebie. Czas
jednak, byśmy zachowali się jak ludzie dorośli i przyjęli do wiadomości, co naprawdę dzieje się
na świecie, ponieważ jeśli tego nie zrobimy, będzie się to dziać nadal.
Parę dni po rozmowie ze mną kobietę porwała z ulicy grupa sześciu satanistów, a następnie
ludzie ci wepchnęli ją do furgonetki. Do jej gardła przystawiono strzykawkę i zabroniono jej
rozmawiać z „tym niebezpiecznym durniem” Icke'iem i ujawniać mu jakichkolwiek nazwisk. W
przeciwnym wypadku zagrożone miało być życie jej i jej dzieci. Powiedziano jej także, że jeśli
nie będzie siedzieć cicho, jej pies zostanie porwany i „odesłany w kawałeczkach”. Cóż za mili
ludzie.
Nie uwierzyłbym w to, co usłyszałem od tej i innych kobiet, gdyby nie fakt, że wszystkie te
informacje płyną z wielu różnych źródeł i przedstawiają tę samą wersję wydarzeń. Zgadzają się
nawet szczegóły dotyczące rytuałów i technik manipulacji umysłowej. Wykorzystane dzieci i
dorośli nie mają się do kogo zwrócić. Ich przeżycia brzmią tak nieprawdopodobnie, że niewielu
ludzi wierzy w opowiedziane przez nich historie. Boją się ujawniania prawdy, ponieważ dosko-
nale wiedzą, że w sieci satanistów znajdują się wysoko postawieni funkcjonariusze policji,
sędziowie, pracownicy administracji, przedstawiciele mediów, politycy i inni ludzie stojący na
straży naszego „wolnego” społeczeństwa. Pojawiające się pytania typu „Komu chcesz o tym
powiedzieć?” czy „Dokąd chcesz uciec?” to sposób na złamanie ludzkiego ducha. Poczucie
bezradności sprawia, że ludzie poddają się i są przekonani, że nie da się nic zrobić. Wiele ofiar
przyznaje także, że pod wpływem narkotyków i manipulacji sami brali udział w rytualnych
morderstwach i wykorzystywaniu dzieci. Gdy ludziom wraca świadomość, pokazuje się im
nagrany kamerą materiał. Są wtedy tak przerażeni tym, co zrobili, że nie mają odwagi zwrócić
się do odpowiednich władz. Zeznania osób, z którymi rozmawiałem i historie, które czytałem
przedstawiają obraz świata, który trudno sobie nawet wyobrazić, tymczasem istnieje on w
rzeczywistości. Picie krwi, jedzenie mięsa z ludzkich zwłok, zabijanie dorosłych i dzieci, także
przed kamerami – takie fakty mrożą krew w żyłach. W wywiadzie udzielonym w programie
telewizyjnym pod tytułem Interwencje (Dispatches), emitowanym na kanale Channel Four w
Brytyjskiej Telewizji, pewna kobieta opowiadała, że zmuszono ją do umieszczenia swojego
nowonarodzonego dziecka na satanistycznym ołtarzu, a następnie do przebicia jego serca
nożem. Potem jeden z satanistów uprawiał seks ze zwłokami noworodka. To dzieje się właśnie
teraz w naszym kraju!
Kult Wszechwidzącego Oka kontynuuje swoją groteskową politykę światowej dyktatury
dzięki obojętności większości ludzi na to, co dzieje się na świecie i kto kieruje życiem ich i ich
dzieci. Przytłaczają ich własne długi i własny strach, więc wolą opuścić głowę i zamknąć oczy.
Czasem po prostu bardziej interesuje ich cena puszki piwa, najnowszy „skandal” w ulubionej
telenoweli czy sukcesy ulubionej drużyny piłkarskiej. Michael Aquino – przedstawiciel kultu
Wszechwidzącego Oka w rządowym projekcie wojny psychologicznej, powiedział raz Cathy
O'Brien, że: „95% ludności woli, by kierowało nimi pozostałe 5%, a oni sami wolą nie wiedzieć,
co tak naprawdę dzieje się w rządzie”. To smutna prawda. Każdy, kto wciąż wierzy, że wyniki
sportowe czy ceny piwa mają jakiekolwiek znaczenie dla naszego świata, powinien przeczytać
następujący akapit. Jest to zeznanie Cathy dotyczące tego, co działo się z jej córką, Kelly:
Kelly mocno zachorowała po tym, jak przedstawiono ją „otoczeniu” George'a Busha,
chorowała też po każdym stosunku, jaki od tego czasu odbył z nią Bush. Gorączka docho-
dziła u niej do 40-41 stopni Celsjusza, pojawiały się wymioty i silne bóle głowy trwające

– 48 –
nawet do trzech dni (to typowy efekt elektrowstrząsów). Były to jedyne, poza bliznami po
oparzeniach, widoczne ślady przemocy. Houston nie pozwolił mi wezwać lekarza, a Kelly nie
pozwalała mi sobie pomóc. Narzekała ciągle na ból głowy uniemożliwiający jej poruszanie
się. W końcu przestała się ruszać na długie godziny. Dziewczynka często narzekała też na
ból nerek, a gdy Bush ją gwałcił, przez dzień lub dwa krwawiła z odbytu. Manipulacja
umysłowa sprawiła, że nie mogłam jej ochronić. Bycie świadkiem wszystkich tych wydarzeń
doprowadziło mnie do obłędu wywołującego bezsilność i bezradność aż do roku 1988 –
momentu uratowania nas przez Marka Phillipsa.
Krwawiący odbyt Kelly nie był jedyną oznaką perwersyjnych kontaktów Busha z dziew-
czynką. Podsłuchałam rozmowę, w której otwarcie chwalił się krzywdami, jakie jej wy-
rządził. Przechwałki oraz groźby pod jej adresem miały ułatwić mu kontrolowanie mnie.
Psychologiczne konsekwencje bycia gwałconą przez prezydenta-pedofila są same w sobie
przerażające. Bush jednak podobno wzmacniał urazy psychiczne przy pomocy zaawanso-
wanej elektronicznej i chemicznej technologii NASA. Potęgował też uczucie bezsilności wy-
powiadając słowa typu „Komu chcesz o tym opowiedzieć” czy „Będę cię miał na oku”.
Tortury i urazy, jakich doznałam jako dziecko, dziś wydają mi się banalne w porównaniu z
psychiczną dewastacją, jakiej dokonał na mojej córce George Bush”.51
Czy wiecie, co działo się w Wielkiej Brytanii w momencie, gdy zbierałem informacje do tego
rozdziału? Zbiorowa świadomość Anglii zwróciła oczy na mecz piłkarski podczas Mistrzostw
Europy. Z gazet, radia i telewizji wylewały się materiały dotyczące angielskiej drużyny pił-
karskiej. Brukowce, takie jak Daily Mirror, pełne były żałosnych zdjęć angielskich piłkarzy,
niektórych z hełmami na głowach, gdyż Mirror obwieścił „piłkarską wojnę z Niemcami”. Autorzy
wszystkich tych artykułów nie mieli najmniejszego zamiaru badać faktów, które ujawniłem.
Anglia przegrała wtedy z Niemcami (i dobrze), a w kraju zapanowało coś na kształt żałoby
narodowej. Niektórzy ludzie płakali, gdyż jedenastu Anglikom w szarych koszulkach nie udało
się wbić piłki do siatki więcej razy niż jedenastu Niemcom w białych koszulkach. Inni zaczęli
demolować miasta i miasteczka. Jednego Rosjanina śmiertelnie ugodzono nożem, ponieważ
„mówił jak Niemiec”. I wy myślicie, że paru ludzi nie potrafi sprawować nad taką masą władzy?
To proste. Nie staram się atakować futbolu. To piękna gra, ale tylko gra. Nie jest istotna. Jeśli
nie piłka nożna, to telenowele, loterie i programy rozrywkowe skupiające uwagę społeczeństwa
na idiotyzmach, odwracając tym samym naszą uwagę od tego, co garstka ludzi robi z nami i
naszym światem. Gdy byłem w trakcie gromadzenia informacji do niniejszej książki, na ulicy
podeszło do mnie dwóch mormońskich „misjonarzy” w nadziei na nawrócenie mnie na ich
„wiarę”. Te dwa biedne klony manipulatorów z Salt Lake City nie miały zielonego pojęcia ani o
tym, jakie okropności wyprawiają się w ich kościele, ani o tym, że przywódcy ich kościoła to
sataniści i pedofile z rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki. Ludzkość sama zniżyła się do
poziomu grzybka, którego trzyma się w ciemności i karmi nawozem.
Zarówno Cathy O'Brien, jak i moja angielska informatorka przyznały, że pomimo swych
przerażających doświadczeń, oprawcom nie udało się zniszczyć ich duszy. Ta dusza to nieznisz-
czalna iskra będąca częścią każdego z nas. Esencja miłości. Jest ona o wiele silniejsza niż jaka-
kolwiek negatywna moc. To ona wyprowadzi nas z ciemności, jeśli tylko ją w sobie uwolnimy.
Jakie emocje targały wami podczas czytania wszystkich tych nazwisk i wydarzeń, które
opisałem? Większość was z pewnością odczuwała nienawiść, gniew i strach. To zrozumiałe. Ale
pomyślcie, jakie uczucia dominują u ludzi, którzy robią te wszystkie straszne rzeczy i u tych,
którzy są częścią Kultu Wszechwidzącego Oka? Nienawiść, gniew i strach. Z pewnością nie
potrzebujemy tego więcej. Ci, którzy cierpieli przez oprawców czy raczej świadomości, która
ich opętała, potrzebują naszej miłości. Ale potrzebują jej też ci, którzy są za to wszystko odpo-
wiedzialni. To właśnie brak miłości skłonił ich do robienia tego, co robią. Naturalnie, musimy
ujawnić ich działania, a oni sami muszą ponieść wszelkie konsekwencje swoich czynów. Wszys-
cy jesteśmy za to odpowiedzialni i nadszedł czas, by za to odpowiedzieć. Proszę, obdarzcie ich
miłością, a nie nienawiścią. Ci ludzie są opętani. Wybaczcie im, albowiem nie wiedzą, co czy-
nią.
Rzucenie się na winnych w nienawiści i gniewie to najprostszy sposób przekazania odpowie-
dzialności komuś innemu. Nie wolno uchylać się od odpowiedzialności za to, co stało się Cathy
O'Brien, co wciąż dzieje się z jej córką Kelly i z milionem innych osób na całym świecie. Ludzie
tacy jak Bush, Clinton, Reagan, Ford, Trudeau, Mulroney czy Cheney są wśród grona osób
odpowiedzialnych za ten koszmar, ale jest tak dlatego, że ludzkość oddała władzę w ich ręce.

51. Trance-Formation Of America, s. 158.

– 49 –
WY też jesteście odpowiedzialni. Odpowiedzialni są wszyscy, którzy zrzekli się bezgranicznej
mocy, by stać się dwunożnymi owcami w oszołomionym stadzie. Jeśli ludzkość wyciągnie z tych
lekcji wnioski i odzyska władzę, okaże się, że wymienione w tej książce osoby wyświadczyły
rasie ludzkiej przysługę, pokazując nam, co stanie się, gdy zrzekniemy się prawa do nas sa-
mych.
To my tworzymy naszą rzeczywistość i to my wszyscy stworzyliśmy rzeczywistość, którą tu
opisałem. Możemy więc stworzyć nową. Wystarczy jedna myśl, jeden wybór, jedna zmiana. Nie
ma chwili do stracenia. Czas na dokonanie tego wyboru nadszedł właśnie... TERAZ. My i tylko
my trzymamy w rękach klucz, który zamieni więzienie w raj.

– 50 –
5. Niech żyje ludzkość!

No i jak się czujecie po przeczytaniu tego wszystkiego? Hm, nie dziwię się. Myślałem, że nic
mnie już w życiu nie zdziwi, ale nie można przygotować człowieka na tak ogromną głębię
mroku spowijającego i kontrolującego Ziemię. Taka kontrola stała się jednak możliwa tylko
dlatego, że zrezygnowaliśmy z naszej wewnętrznej siły. Być może opisane wydarzenia wydają
się wam niewyobrażalne, lecz ludzie wplątani w nie mówią nam coś o nas samych. Nic nie jest
odizolowane od rzeczywistości, wszystko ma swoje następstwa. Gdy wyzbywacie się siły swego
umysłu oraz swej odpowiedzialności, pozwalacie garstce wybrańców kontrolować ludzkość.
Poznawszy zdumiewające ekstrema opisane w poprzednim rozdziale, rozumiecie już, na jaką
skalę ludzkość oddaje swą nieskończoną potęgę w ręce Globalnej Elity. Elita jest właściwie
lustrzanym odbiciem naszej prawdziwej natury. Informacje zawarte w dalszej części tej książki
są kluczowe do rozłożenia globalnej piramidy zależności na czynniki pierwsze oraz do zdania
sobie sprawy z ogromu niewyobrażalnych nieszczęść, jakie ta struktura za sobą pociąga.
Definicja słowa „lustro”: błyszcząca powierzchnia; odzwierciedlanie obrazu; coś, co daje
wierne odbicie. Tyle ma w tej kwestii do powiedzenia Oxford Concise Dictionary. Podnieście
oczy znad tej książki. Rozejrzyjcie się dookoła. Spójrzcie na swoje życie, swoją rodzinę, pracę,
znajomych i przyjaciół, na swoje otoczenie. Patrzycie w lustro. Lustro samych siebie.
Jeśli nie podoba wam się wasze życie, zmieńcie je. Macie nad nim kontrolę. Skoro stworzy-
liście życie, które się wam nie podoba, możecie też stworzyć takie, które bardziej przypadnie
wam do gustu. Szaleństwo? Łatwo powiedzieć? Wcale nie. Macie władzę nad swoim losem,
każdy z nas ją posiada. Po prostu manipulowano wami aż uwierzyliście, że ktoś inny sprawuje
kontrolę, i stworzyliście rzeczywistość stosowną do tego przekonania. Jeśli można nam
wmówić, że jesteśmy bezsilni i nie możemy kontrolować naszego życia, szukamy porad i odpo-
wiedzi u innych zamiast zaufać samym sobie. Ludzie oddają władzę nad swoim życiem księ-
żom, guru, politykom, ekonomistom i wielu innym. Ojcze Święty, Rabbi, „Nauczycielu” New
Age – powiedzcie mi proszę, co mam robić.
Hej, WY SAMI macie władzę nad swoim życiem. WY SAMI wiecie najlepiej, co jest dla was
dobre. Nikt inny. Nie potrzebujecie nikogo, by mówił wam, co robić i myśleć. Jak ktokolwiek
śmie mówić wam, jak macie przeżyć własne życie? I jak w ogóle możecie na to pozwalać?
Możecie odzyskać władzę nad waszą egzystencją. Wasza władza jest nieograniczona. W każdej
sekundzie, każdego dnia, z każdym oddechem tworzycie swą codzienną rzeczywistość. Nasze
życie dokładnie odzwierciedla nasze wyobrażenie o nas samych. Jeśli uważamy się za „zwy-
czajnych mężczyzn i zwyczajne kobiety” oraz myślimy, że dobre rzeczy i wielkie osiągnięcia
zdarzają się innym, a nie nam, tak właśnie zaczyna wyglądać nasze życie. Zaczyna ono
odzwierciedlać nasze wyobrażenie o nas samych. Jeśli pragniemy oddać naszą władzę innym
oraz powierzyć im odpowiedzialność za świat i nasze przeznaczenie, nasze życie i istnienie
świata upodobnia się do tych wyobrażeń i postrzegania rzeczywistości. Takie myśli będą się
fizycznie manifestowały w postaci Globalnej Elity prowadzącej nasze „show”. I tak się dzieje.
To, co nazywamy światem, jest właściwie repliką każdej sekundy naszych myśli i wyobrażeń,
lub ich braku. Jesteśmy tym, co myślimy i czujemy. Bill Hicks – amerykański komik, zresztą
bardzo zabawny i spostrzegawczy, był autorem wielu trafnych spostrzeżeń dotyczących życia
oraz sposobów kontrolowania ludzi. Zmarł w 1994 roku, mając zaledwie 33 lata. Oto jak opisy-
wał życie:
To jak karuzela w lunaparku. Gdy decydujecie się na nią wsiąść, wydaje się wam praw-
dziwa, bo tak potężna jest wyobraźnia naszego umysłu. Karuzela unosi się w górę i schodzi
w dół, obraca się i obraca, zapewnia dreszczyk emocji, jest jasno oświetlona i bardzo głoś-
na. Przez chwilę jest zabawnie. Niektórzy jeżdżą w karuzeli już bardzo długo i w pewnym
momencie zadają sobie pytanie: czy wciąż jestem w karuzeli, czy już w realnym świecie?
Inni zaś doskonale pamiętają, kiedy z niej zeszli. Przychodzą do nas i mówią: hej, nie
martwcie się, nie obawiajcie się, bo to tylko karuzela.
A my zabijamy tych ludzi.
Uciszcie go! Wiele zainwestowaliśmy w tę karuzelę!. Uciszcie go! Zobaczcie – od tych
zmartwień robią mi się zmarszczki. Spójrzcie na moje wielkie konto w banku, na moją

– 51 –
rodzinę. To musi być prawdziwe!
To tylko karuzela. Ale zawsze zabijamy tych dobrych ludzi, którzy próbują nam to uświado-
mić. Czy kiedykolwiek to zauważyliście? Pozwalamy rozprzestrzeniać się demonom. Ale to nie
ma znaczenia, to tylko karuzela. Możemy to zmienić w dowolnym momencie. To tylko jedna z
opcji. Żadnego wysiłku, żadnej pracy, żadnych zaoszczędzonych pieniędzy. Dokonajmy wyboru
właśnie teraz: strach albo miłość.
Różnica między strachem a miłością jest różnicą pomiędzy więzieniem a rajem. Oba stano-
wią fizyczne odzwierciedlenie myśli. Naszych myśli. Ograniczanie dostępu do wiedzy przez stu-
lecia psychologicznego faszyzmu (znanego też jako religia, edukacja, „nauka” i media) pozba-
wiało nas informacji, które mogłyby otworzyć nam oczy na to, kim naprawdę jesteśmy. Syste-
matycznie odmawiano nam wiedzy o naszej tożsamości. Czyniono tak, ponieważ taka wiedza
niesie za sobą zrozumienie, które mogłoby nas uwolnić. Religia, a ostatnio też „nauka”, były
głównymi narzędziami w ograniczaniu dostępu do wiedzy. Przez długi czas odrzucenie wierzeń
narzucanych przez religie oznaczało podpisanie na siebie wyroku śmierci. W wielu częściach
świata jest tak nawet do dziś. Obecnie jednak przeważa zależność, wedle której odrzucanie
wymogów społeczeństwa i „nauki” jest równoznaczne ze skazaniem się na kpiny i pogardę.
Samo rozpatrywanie dominujących przekonań spoza Strefy Bezproblemowej naraża nas na
określenia typu dziwak, szaleniec czy niebezpieczny typ. Jednak właśnie te odmienne przeko-
nania przetrwały próbę czasu, nie zaś te wpajane nam przez ostatnie tysiące, a w przypadku
„nauki” – setki lat. Wzrastające ilości gromadzonych z dnia na dzień dowodów sprawiły, że
„nauka” bardzo powoli otworzyła oczy na beznadziejne ograniczenia swego dziecinnego świato-
poglądu. Zrozumiano, że tak zwane „alternatywne” przekonania zawierają w sobie ponadczaso-
wą prawdę, która przetrwała mroczne czasy inkwizycji i ograniczeń. Nadszedł czas, by wiedza
ta wyszła z cienia i została wszystkim udostępniona. Na przestrzeni wieków manipulująca nami
garstka ludzi – Kult Wszechwidzącego Oka – używała potajemnie tej wiedzy, by zniewolić
ludzkość. Teraz wiedza może być użyta z miłością, by ludzkość uwolnić.
Wyprodukowane sztucznie manipulujące nami przepisy na życie, podawane przez religię i
„naukę”, wydają się pozostawać ze sobą w sprzeczności. Lecz gdy się im dokładniej przyjrzycie,
okaże się, że są to „przeciw-podobieństwa”. Obie te formy przetrwały dzięki ograniczaniu dos-
tępu do wiedzy i obie są oparte na obawie, a nawet strachu przed śmiercią. Z jednej strony
mówi się nam o jakimś Bogu, który będzie nas sądził po naszym ziemskim życiu mającym
trwać od kilku sekund do ponad stu lat. Na końcu tego życia, które rozpoczynamy w wielu
różnych okolicznościach i warunkach, przyjdzie do nas kochający, sprawiedliwy, choć często
mściwy Bóg i w przeciągu jednego dnia zadecyduje, czy resztę wieczności spędzimy w niebie,
czy w piekle. Obawiam się, że jeśli nie wierzycie w Jego syna, Jezusa Chrystusa – naszego
Zbawiciela, jesteście skazani na podsycanie ognia piekielnego. Oczywiście, możemy zapewnić
sobie miejsce w niebie, jeśli pozwolimy księżom narzucać nam, co mamy mówić, myśleć i
robić; przecież księża, jako ziemscy reprezentanci Boga, doskonale znają jego wolę. Świetnie,
ale czy to oznacza, że nie musimy myśleć samodzielnie? Uff, co za ulga. Dziękuję, księże
proboszczu. A jeśli przekażę na kościół wysokie sumy darowizn, podczas gdy bieda aż piszczy
wokoło? A jeśli zabiję kilka tysięcy ludzi, którzy odmawiają wiary w to, w co mi kazaliście
wierzyć? Och mój synu, Pan spojrzy na ciebie z wdzięcznością (tak przy okazji, wolą Pana jest,
abym to ja odebrał czek). Widzicie, jak proste jest życie, kiedy nie trzeba myśleć? Taka men-
talność zdominowała proces ludzkiej ewolucji aż do czasów współczesnych i, co mnie dziwi
najbardziej, wciąż kontroluje umysły niezliczonej liczby ludzi w XXI wieku. Dlaczego? Ponieważ
ludzie nie chcą być osądzani przez „Boga” (a co, jeśli nie zdam tego egzaminu?) i odraczają
straszny dzień sądu jak tylko mogą. W ten sposób unika się wszystkiego, co ów sądny dzień
mogłoby przyspieszyć, a strach przed śmiercią znów staje się wspaniałym narzędziem trzyma-
nia ludzi pod żelazną pięścią manipulacji. Nie ma skuteczniejszych sposobów kontrolowania
ludzkich umysłów, niż religia. Jej „sukces” w tej dziedzinie zależny jest od utrzymania ograni-
czenia dostępu do wiedzy o tym, że życie jest wieczne dla wszystkich, że nie jesteśmy rozdzie-
leni z Bogiem – my jesteśmy Bogiem. Ups, popełniłem bluźnierstwo. Zasługuję na naganę.
Rzućcie tę łopatę, trzeba dołożyć do piekielnego ognia.
Słowo nauka pochodzi od słowa oznaczającego wiedzę, dlatego zawsze umieszczam je w
cudzysłowie: „nauka”. Dla większości ludzi „nauka” nie polega na bezwzględnym dążeniu do
wiedzy, lecz na podtrzymywaniu sztywnego systemu wierzeń i unieważnianiu informacji, które
mogłyby wstrząsnąć fundamentami tych wierzeń. W takim sensie „nauka” i religia to jedno i to
samo. W takiej formie „nauka” jest religią, lecz jej księża nie noszą długich szat, tylko białe
kołnierzyki. „Naukowcy” stali się nową odmianą kapłaństwa. „Nauka” jest zamknięta w pięciu
zmysłach: dotyku, zapachu, słuchu, smaku i wzroku. Jeśli czegoś nie możemy zmierzyć za

– 52 –
pomocą któregoś z nich – to coś nie istnieje. Naprawdę? A co z myślą? Myśli nie można
dotknąć, powąchać, usłyszeć, poczuć ani zobaczyć, z wyjątkiem jej fizycznej realizacji. Czy to
znaczy, że myśl nie istnieje? Oczywiście, że istnieje! Przynajmniej tak mi się wydaje. Więc
czym jest myśl? Zgodnie z ogólnie pojmowaną „nauką” myśl jest fizyczną czynnością mózgu. A
co z przypadkami śmierci klinicznej, kiedy osoba jest fizycznie martwa przez krótki czas?
Dziesiątki milionów ludzi doświadczyło sytuacji, w której ich świadomość opuściła ciało i
obserwowali je z innej płaszczyzny bytu. Tacy ludzie często potrafią opisać wszystko to, co
lekarze i pielęgniarki robili z ich „martwymi” ciałami. A co z ludźmi, którzy pod wpływem
hipnozy potrafią przypomnieć sobie szczegóły (które da się potwierdzić) dotyczące swoich
poprzednich żywotów na ziemi? Żyli w innym ciele, z innym mózgiem, więc jak ich myśli i
wspomnienia mogą być fizyczną czynnością ich obecnego mózgu? Zamiast badać takie przy-
padki ludzkich doświadczeń i szukać naukowych ich wyjaśnień, nasi główni „naukowcy” starają
się zdyskredytować i zlekceważyć doświadczenia wielu milionów ludzi na całym świecie, by
obronić „naukowy” punkt widzenia: „To, co ci ludzie przeżyli, nie mogło się wydarzyć. Oznacza-
łoby to, że prawa fizyki są mylne. A skoro praw fizyki się nie podważa, ci wszyscy ludzie
musieli się po prostu pomylić”. Taka jest odpowiedź „nauki”. Och, to dobrze. Bardzo panu
dziękuję, panie „ekspercie”. Możemy teraz wszyscy wrócić do domu i spać spokojnie. A przez
chwilę wydawało mi się, że „naukowcy” nie znają odpowiedzi na pytania związane z reinkar-
nacją.
Wiarygodność fundamentalnych naukowych „pewników” ginie pod lawiną pojawiających się
codziennie informacji, a naukowe wyjaśnienia „niewytłumaczalnych” zjawisk wydają się coraz
bardziej naiwne i histeryczne. W Wielkiej Brytanii mamy pewną wykładowczynię uniwersytec-
ką, która wjeżdża na swoim wózku inwalidzkim do dosłownie każdego programu telewizyjnego
i radiowego poświęconego takiej tematyce. Jej rola polega na obalaniu alternatywnych infor-
macji często niedorzecznymi „wyjaśnieniami” i obronie „naukowego” status quo, emocjonując
się przy tym do białości. Zastanawiam się, co takiego tkwi w psychice całej tej „naukowej”
społeczności, co każe im desperacko przekonywać ludzi, że na końcu ziemskiego życia czeka
ich jedynie niebyt i zapomnienie.
Naukowcy mówią nam, że gdy umiera mózg, przestajemy istnieć. Oczywiście, mają prawo
wierzyć w to, jeśli taka jest ich wola. Ale ja rzucam „naukowej” społeczności wyzwanie nie z
powodu ich przekonań, lecz z powodu sposobu, w jaki narzucają innym ludziom wiarę w ich
przekonania i zakazują wygłaszania alternatywnych wyjaśnień.
Strach przed odejściem w zapomnienie podsycany przez „naukę” jest silnym bodźcem do
oddalania momentu śmierci na jak najpóźniejszą chwilę, w związku z czym ludzie wolą się nie
wychylać. Trzymamy buzię na kłódkę, bo boimy się przyspieszyć moment, gdy wszystkie
światła zgasną na zawsze. Wpajany nam scenariusz „życie-to-bagno-a-po-nim-nie-ma-nic”
znacząco wpływa też na ludzkie poczucie wartości. Po co więc żyć, skoro to i tak nie ma sensu?
Jest jeszcze jedno podobieństwo między poglądami większości światowych religii a głównym
nurtem „nauki”. W obu przypadkach wierzy się, że nasze życie jest w rękach innych. Religia
mówi, że Bóg kontroluje nasze życie i że on ciągle ocenia każdy nasz czyn i każdą myśl. O mój
Boże, więc Bóg musi mieć wielki notes. I miliony długopisów. „Nauka” natomiast twierdzi, że
przypadkowe zdarzenia kształtują nasze życie i tylko najsilniejsi i najbardziej przystosowani
mogą przetrwać. Więc lepiej zdepczę. wszystkich na mojej drodze. Lepiej nie być zbyt miękkim
– zejdźcie mi z drogi! Wiecie, takie są prawa natury. „Naukowcy” to udowodnili. Tak, przyja-
ciele, sami dokonajcie wyboru: to Bóg wami kieruje czy seria przypadkowych zdarzeń?
Ani jedno, ani drugie. WY SAMI kierujecie swoim życiem.
Przekonywanie nas, że nie możemy mieć i faktycznie nie mamy kontroli nad swoim życiem
jest idealnym sposobem odebrania nam tej kontroli. Taka kontrola jest ostatnią rzeczą, jaka
jest potrzebna Elicie do stworzenia ludzkiego stada czekającego, aż inni powiedzą, gdzie należy
iść, co robić i co myśleć. Czy istnieją lepsze środki na odebranie nam władzy nad naszym
życiem, niż wmówienie nam, że takiej władzy nie mamy? Dlatego wiedza, której zarys mam
zamiar tu przedstawić, jest tak niebezpieczna dla garstki ludzi kontrolującej świat. Jeśli ludzie
zaczną wyrażać swą unikalność i sprawować kontrolę nad swoją egzystencją, piramida
Gary'ego Graysona i jej Globalna Elita zostaną obalone. Koniec gry.
Bezstronna, prawdziwa nauka zaczyna dziś popierać wierzenia starożytnych kultur i cywili-
zacji, które przeminęły dawno temu. Starożytne cywilizacje Grecji, Egiptu, Sumeru, Babilonu,
Ameryki Środkowej i Południowej, Azji, Chin i wielu innych kultur na całym świecie opierały się
na tych wierzeniach. Podobnie było i jest z przekonaniami rdzennych ludów, takich jak abory-
geni czy rodowici Amerykanie. Cóż za ironia, że chrześcijaństwo, które tak bardzo potępia te
kultury, zostało oparte na tych samych wierzeniach, a chrześcijańskie obrzędy wywodzą się z
tzw. „pogańskich” rytuałów uznawanych przecież przez chrześcijan za „szatańskie”. Naprawdę

– 53 –
aż śmiać się chce. Wierzenia, o których tu mowa, były przekazywane z pokolenia na pokolenie
jako legendy, mity i symbole, nie zaś pełnoprawne religie. Miało to uchronić osoby je przekazu-
jące od prześladowań ze strony grup religijnych. Według tych wierzeń umysł i ciało nie są
jednością. Ciało jest wyrazem naszej świadomości w fizycznym życiu, a więc wyraża ono też
stan naszego umysłu. Schorzenia świadomości manifestują się schorzeniami ciała. Chorujemy.
A skoro tak, nasz umysł może też przywrócić nam zdrowie poprzez odzyskanie harmonii w
obrębie naszej świadomości. Ciało nie jest jednak „prawdziwym” bytem, lecz jedynie tymcza-
sowym fizycznym schronieniem prawdziwego bytu. Nazywam ludzkie ciało genetycznym ska-
fandrem, fizycznym wehikułem, poprzez który nieśmiertelna część nas – dusza – może odbie-
rać zagęszczoną materię świata. Nasza świadomość jest wieczna, natomiast ciało ma wyzna-
czony określony czas życia, po którym powraca do ziemi i astrologicznych zasobów energii, gdy
„umieramy”. Lecz właściwie nie można powiedzieć, że „umieramy”, bo nasza świadomość,
zdolność myślenia, uczucia i emocjonalna część nas wydostają się ze skafandra ciała i
przenoszą się do innego świata, czasoprzestrzeni czy częstotliwości. Tak się dzieje podczas
śmierci klinicznej. Interesujące, że większość ludzi wciąż spogląda w niebo mówiąc o Bogu czy
raju. To odruchowa reakcja na religijne przekonanie, że Bóg i raj są „gdzieś tam w górze”. Gdy
spojrzycie na ogromną liczbę dowodów istnienia życia pozaziemskiego i jego kluczowej roli w
ewolucji ludzkości oraz na fakt, że istoty z innych planet regularnie lądowały na ziemi w cza-
sach starożytnych, wciąż będziecie szukać Boga na górze, w niebie. Dlaczego? Ponieważ „bogo-
wie” pojawiający się w starożytnych tekstach, wliczając w to Stary Testament, to istoty poza-
ziemskie przybywające do nas w swoich antygrawitacyjnych pojazdach (tzw. latających spod-
kach). Więc „bogowie” przybyli dosłownie z nieba. Słowo, z którego przetłumaczono biblijnego
„Pana”, naprawdę odnosiło się do „Panów”, w liczbie mnogiej. Podobnie jest z biblijnym „Bo-
giem”. Wyraz ten został przełożony ze słowa oznaczającego właściwie „bogów”. Przeczytajcie
Stary Testament zastępując za każdym razem słowa „Pan” oraz „Bóg” słowami „istoty
pozaziemskie”, a biblijny bełkot z grubsza zacznie mieć jakiś sens. Tak przy okazji, ci, którzy
nie wierzą w istnienie życia poza naszą planetą, niech wezmą pod uwagę fakt, że istnieją
miliardy gwiazd w naszej galaktyce i miliardy galaktyk we wszechświecie. I niby jesteśmy sami
w kosmosie? Jasne...
To zabawne przekonanie, że Bóg jest „gdzieś tam w górze” i ma w pewnym sensie fizyczną
naturę, doprowadziło do stworzenia „duchowej komody” czy też „niebieskiego biurowca”, z
niebem na górze i piekłem na dole. To nieco skomplikowało rozumienie założenia, że niebo,
piekło i Bóg są wszędzie. Niebo i piekło są stanami świadomości, jakich możemy doświadczać
w dowolnym czasie. Dlatego mówi się niekiedy, że można mieć piekło lub niebo na ziemi.
Decyduje o tym nasz umysł, więc jest to nasz wybór. Bóg jest dosłownie wszędzie, ponieważ
„Bóg” to gigantyczne pole energetyczne czy też gigantyczna świadomość, które są wszecho-
becne. Bóg jest w naszych ciałach, trawie, drzewach, niebie, deszczu – wszędzie. Jeśli istnieje,
jest wyrazem tego samego oceanu energii/świadomości, który zwyczajowo nazywamy Bogiem
czy Dziełem Stworzenia. Wszystko w obrębie Dzieła Stworzenia jest tą samą energią/ świado-
mością, lecz w innej formie, podobnie jak woda, chmury i lód (ciecz, gaz, ciało stałe) są tą
samą substancją, lecz występującą w innym stanie skupienia. Jesteśmy kroplami świadomości
w oceanie świadomości. Jesteśmy wyjątkowi, gdyż jesteśmy sumą naszych doświadczeń, które
różnią się od przeżyć wszystkich innych „kropli”. Jednakże wraz ze zwierzętami, owadami,
drzewami, kwiatami, kosmitami, ze wszystkim, tworzymy ocean energii zwany „Bogiem”. We-
dług tej samej zasady krople wody łączą się, tworząc morze. Fale uderzające o brzegi Australii
należą do tej samej masy wodnej, która wpływa do portów Irlandii czy Nowego Jorku.
Podobnie jest ze zwierzętami: nie różnią się od nas w rozumieniu duchowym, one są nami. Tak
samo drzewa, trawa, woda. Jesteśmy wszystkim i wszystko jest nami. Jeśli skrzywdzimy inne
wcielenie Boga – skrzywdzimy samych siebie, inny aspekt nas samych.
Nieskończona świadomość zwana „Bogiem” jest „gdzieś tam w górze”, ale oprócz tego jest
też wszystkim i wszędzie. Jest wami i wszystkim wokół was, nawet wszystkimi innymi „rzeczy-
wistościami”, których nie widzimy. Pole energii/świadomości zwane Bogiem nie jest jedną
wielką komodą. Składa się z nieskończonej liczby czasoprzestrzennych światów dzielących tę
samą przestrzeń i przenikających się nawzajem. Jest to możliwe dzięki istnieniu wielu
częstotliwości lub wymiarów tak samo, jak częstotliwości stacji telewizyjnych i radiowych dzielą
tę samą przestrzeń, którą zajmują w danej chwili nasze ciała. Aby uzyskać dostęp do danej
częstotliwości, należy jedynie dostroić swój odbiornik radiowy lub telewizyjny. Przekręcamy
gałkę, „znika” jedna stacja i pojawia się inna. Gdy przesuniemy pokrętło na inną stację,
poprzednia nie przestanie istnieć i wciąż będzie nadawała swoje programy, chociaż nie
będziemy do niej dostrojeni i tym samym świadomi, co jest akurat transmitowane. Tak samo
jest w przypadku niezliczonych częstotliwości Dzieła Stworzenia. W tej chwili nasza świado-

– 54 –
mość dostrojona jest na odbiór „stacji” zwanej zagęszczonym, fizycznym wszechświatem, lecz
wszelkie inne częstotliwości Dzieła Stworzenia nadal istnieją w tym samym miejscu, w którym
my egzystujemy, chociaż nie jesteśmy świadomi ich istnienia. Nasze fizyczne ciało i mózg
wybiegają w swej zdolności odbierania świata o wiele dalej poza wszystko to, co możemy
rzeczywiście dotknąć i co zobaczyć. Całe Dzieło Stworzenia istnieje w tej samej „pustej”
przestrzeni, w której się teraz znajdujecie – „Królestwo Niebieskie jest wewnątrz was”. Lecz
tylko niewielki ułamek tej nieskończoności funkcjonuje poza zakresem częstotliwości naszych
fizycznych zmysłów. Dlatego też nie widzimy ani nie słyszymy jej, chociaż istnieje możliwość
dostrojenia się do niektórych z tych „ukrytych” poziomów przy użyciu psychicznych zmysłów,
które mają szerszy zakres częstotliwości, niż fizyczne ciało. Przestrzeń wokół i wewnątrz was
wydaje się być „pusta” dla waszych fizycznych zmysłów, ale tak naprawdę emanuje elektryczną
i magnetyczną energią wytwarzaną przez nieskończenie wiele długości fal i stanów egzystencji.
Gdy „umieramy”, nasza świadomość opuszcza ciało i zagęszczoną fizyczną długość fali, po
czym dostraja się do innej „stacji” i kontynuuje swą wieczną ewolucję w innym świecie. Gdy
śpimy, nasza świadomość wędruje poprzez niektóre z tych innych częstotliwości i stąd biorą się
nasze „dziwne” sny. To takie proste.
Energia i świadomość są tym samym, więc wszystkie rzeczy są ożywione i posiadają
umiejętność przechowywania informacji. Wszystko ma swoje osobiste „odciski palców” w
postaci wibracji. Gdy osoba-medium weźmie do ręki kamień, stary pierścień czy inny obiekt,
jest w stanie dostosować swoją świadomość do pola energetycznego przedmiotu i „odczytać”
informacje, które obiekt ma w sobie zapisane. Mogą one dotyczyć osoby, w której posiadaniu
znajdował się przedmiot, a także wydarzenia, które miało miejsce w jego pobliżu. Tak czy
inaczej, obiekt zachowuje dane w swoim polu magnetycznym, zupełnie jak dysk komputerowy.
Skały i kamienie przechowują w swych polach magnetycznych informacje sprzed milionów lat,
a zmiany odsłaniające pola energetyczne Ziemi mogą te dane uwolnić i udostępnić umysłom na
nie otwartym. Rezultatem wyłaniania się takich informacji mogą być zaskakujące odkrycia,
które rewolucjonizują nasze pojęcie o historii świata, na przykład odkrycie istnienia starożyt-
nych cywilizacji takich jak Atlantyda. Oczywiście niektóre przejawy boskiej świadomości/energii
rozwinęły się o wiele bardziej niż inne, do tego stopnia, że pozyskanie z nich informacji jest
trudniejsze. Lecz wszystkie istoty obowiązuje ta sama zasada: energia magnetyczna wchłania
wszystko, więc wszystko jest magnetyczno-elektryczną energią, pomimo że nie wszystkie
formy magnetyzmu na tej planecie jesteśmy w stanie zbadać. Jedną z form tej energii na świe-
cie jest coś, co znamy pod nazwą elektromagnetyzmu. Kilku prawdziwych naukowców wysu-
nęło teorię, że woda również posiada pamięć. Przeprowadzili nawet eksperymenty mające to
stwierdzenie udowodnić. Nie jest to tajemnicą, lecz w świetle ogólnie przyjętej nauki ta teoria
jest przerażająca. Jednak woda istnieje – jest magnetyczną energią/świadomością, a więc ma
też pamięć. Tak jak wszystko. W każdym momencie naszego życia jesteśmy w stanie tworzyć
naszą rzeczywistość właśnie dzięki takim zjawiskom, jak magnetyzm, rezonans wibracyjny i
przyciąganie. Wibracje przyciągają podobne wibracje, a pola magnetyczne przyciągają
podobne sobie pola magnetyczne. Sposób, w jaki myślimy o sobie jest odzwierciedlany w
wydarzeniach, jakie swoją osobą przyciągamy. Już wyjaśniam, co mam na myśli. Gdy nasza
ponadczasowa świadomość wnika do naszego fizycznego ciała, stanowi sumę wszystkich
przeżyć, jakich doświadczyła przez całą wieczność. Od momentu narodzin każdy z nas inaczej
postrzega rzeczywistość, ponieważ świadomość każdego z nas odbyła inną odwieczną podróż,
chociaż może to być możliwe do zaobserwowania dopiero po 2-3 latach naszego życia.
Jednakże już od wczesnych lat dzieci swoim zachowaniem manifestują te różnice postrzegania
świata. Każde boi się różnych rzeczy, choć często nie doświadczyło ich jeszcze w obecnym
życiu. Dzieci ukazują różne typy osobowości, upodobania i zdolności. Niektórzy ludzie twierdzą,
że cechy te pochodzą od genów rodziców – w takim poglądzie widać desperackie dążenie do
postrzegania wszystkiego w fizycznej formie. Przyjrzyjcie się jednak dla przykładu moim
doświadczeniom. Jestem osobą, która znacznie różni się od rodziny. Odczuwam te ogromne
różnice odkąd sięgam pamięcią. Bardzo wcześnie zacząłem interesować się sportem i wkrótce
zostałem zawodowym piłkarzem. Nikt z mojej rodziny, cofając się w historii rodzinnej tak dale-
ko, jak to tylko możliwe, nigdy nie interesował się uprawianiem sportu zawodowo, większość
nawet nie uprawiała sportu amatorsko ani nie obserwowała żadnych sportowych wyczynów.
Mojej fascynacji przyrodą i chęci ochrony środowiska również nikt z mojej rodziny nie podziela.
Jestem też jedynym członkiem mojej rodziny, który interesuje się kwestiami duchowymi i
prowadzeniem badań dotyczących kontrolowania świata. Pomiędzy mną a moimi braćmi i
rodzicami istnieją kolosalne, nieskończone różnice zachowań, przekonań i poglądów. Różnice
między nami są konsekwencją sumy naszych odwiecznych doświadczeń, nie jakiegoś genetycz-
nego przypadku. Nie chcę przez to powiedzieć, że dziedziczenie genetyczne w ogóle nas nie

– 55 –
dotyczy. Mówię jedynie, że z całą pewnością to nie geny określają naszą osobowość i zdolności.
Wszystkie nasze wspomnienia, doświadczenia oraz cała nasza wiedza nabyta podczas od-
wiecznej podróży naszej świadomości zawarte są w naszej podświadomej jaźni już w momen-
cie narodzin. Nasza podświadomość wciąż uzupełnia naszą „bazę” pamięci o nowe wydarzenia,
których doświadczamy. Obserwacje, możliwe dzięki doświadczeniu, przenikają nasze oczy, uszy
i mózg, po czym dodawane są do duchowej skarbnicy wiedzy i rozumienia, którą nazywamy
naszą ewolucją. Informacje te stają się też częścią ewolucji całego Dzieła Stworzenia. Żadne
doświadczenia nie idą nigdy na marne. W naszej podświadomości znajdują się też wpływy
astrologiczne, które są charakterystyczne tylko dla nas. Uważam, że wokół astrologii krąży
wiele bezsensownych teorii. Jedni odrzucają astrologię, twierdząc, że to brednie. Inni zaś
traktują ją jak podporę w życiu i drogowskaz do podejmowania wszelkich decyzji. Oba poglądy
uważam za bzdurne. Wpływy astrologiczne są istotnym elementem naszej jaźni, lecz stanowią
tylko jej część. Nasza świadomość jest zespołem drgających pól energetycznych funkcjonują-
cych w morzu energii elektromagnetycznej. Inne wibracje, na przykład te emitowane przez
planety, mogą wpływać na pola energetyczne zwane naszą świadomością, wzmacniać je lub
zaburzać ich równowagę. Oto odpowiedź na „zagadkę”, dlaczego ludzie mieszkający w pobliżu
linii wysokiego napięcia cierpią na rzadkie choroby. „Nauka” twierdzi, że nie ma żadnego
związku między liniami napięcia a chorobami, ponieważ „nauka” ma ograniczony pogląd na
życie i niewątpliwie dlatego, że elektrownie wiele straciłyby na stwierdzeniu takiego związku. A
nietypowe choroby powodowane są przez pola elektromagnetyczne wytwarzane przez linie
wysokiego napięcia. Elektromagnetyzm zaburza pola magnetyczne ludzkiego ciała i świado-
mości. Zaburzona częstotliwość drgań w magnetyzmie jaźni jest odzwierciedlana zaburzeniami
fizycznymi – chorobami. Jestem przekonany, że wzrost liczby zachorowań na raka i zwiększona
liczba urządzeń opartych na elektromagnetycznej technologii w domach, miejscach pracy i
miastach są ściśle ze sobą powiązane.
Podstawowy proces wibracyjnego oddziaływania między elektromagnetycznymi polami jest
podobny w astrologii. Gdy się rodzimy, pobieramy wzorzec energetyczny określony dla naszego
fizycznego życia. Natura takiego wzorca kształtuje się na podstawie tego, kiedy i gdzie przy-
chodzimy na świat1 i o taką właśnie informację prosi astrolog przed odczytaniem naszej
przyszłości. Planety, jak wszystko, co istnieje, są drgającymi polami magnetycznymi. Oczy-
wiście, bardzo potężnymi. Gdy krążą wokół Słońca, ich pozycja wobec Ziemi i moc ich pól
magnetycznych wciąż ulegają zmianie. Czasem elektromagnetyczne wibracje danej planety lub
kombinacji określonych planet silniej oddziałują na Ziemię, niż wibracje innych planet czy ich
kombinacji w innym czasie. Więc osoba urodzona 29 kwietnia 1952 roku w Leicester w Anglii o
godzinie 18:15 będzie miała inny wzorzec magnetyczny, niż ktoś urodzony 9 października 1985
w Los Angeles w USA o godzinie 10:15. W związku z powyższym reakcje ludzi na drgania
planet, gdy te poruszają się po „niebie”, będą się różniły między sobą, gdyż ludzie ci mają inne
wibracyjne pola energetyczne. Określony ruch astrologiczny u jednych osób może wywołać
poprawę nastroju, u innych zaś depresję. Wspomniane energie planet zawierają też wiedzę i
inspiracje, które mają na nas wpływ: nasza świadomość dąży do przesunięcia naszych naro-
dzin do chwili, gdy znajdziemy się w najkorzystniejszym czasie i miejscu, tj. gdy wchłoniemy
najlepsze kombinacje planetarnej energii mającej wspomóc nas w realizacji planu doświadczeń
przewidzianego na fizyczne życie. Badania wykazały, że często ludzie wykonujący określony
typ pracy lub posiadający określone zdolności urodzili się o tej samej porze roku.
Podsumujmy: nasza podświadomość stanowi mieszankę myśli i doznań, która uwzględnia
takie elementy, jak: wiedza i resztki emocji pochodzące z odwiecznych przeżyć lub „poprze-
dnich wcieleń”, astrologiczny wzorzec nabywany w chwili narodzin oraz doświadczenie z obec-
nego życia. Wszystkie czynniki razem tworzą nasz byt, naszą osobowość i nasze wyobrażenie o
nas samych. To ostatnie kreuje naszą materialną rzeczywistość. Cala materia stanowi unikalne,
drgające pole elektromagnetyczne, a my wciąż emitujemy nasz własny wzorzec energetyczny,
czyli tak zwane „wibracje”. Nazwę tę słyszymy, gdy mówi się o czyichś pozytywnych lub
negatywnych „wibracjach”. Wysyłane przez nas fale wpływają na nasze otoczenie. Mówiąc o
„atmosferze”, mamy na myśli pole energetyczne w danym miejscu, utworzone przez ludzkie
myśli czy też wibracje. Miejsca bitew mogą pozostać „nawiedzone” przez setki lat po stoczo-
nych w nich walkach, ponieważ pozostaną tam wibracje stworzone przez ból, agresję i
cierpienie walczących. Tylko inny wzorzec emocji może wyprzeć ten dawny. Nieraz wchodzimy
do pomieszczenia, w którym miała miejsce poważna kłótnia i mówimy: „można tu atmosferę

1. Niektórzy badacze uważają, że o naturze wzorca energii decyduje moment poczęcia, nie zaś narodzin.

– 56 –
nożem kroić”. Innym razem możemy trafić do domu, w którym odbyły się radosne wydarzenia i
powiedzieć, że budynek ma „przyjazną atmosferę” i jest „szczęśliwym miejscem”.
Przykłady te stanowią dowód na to, iż wibracje emitowane przez ludzi mają wpływ na pola
magnetyczne miejsc. Takie wibracje odzwierciedlają nasze samopoczucie w danym momencie i
warto zapamiętać, że dostajemy z powrotem wszystko, co emitujemy do otoczenia. To, czym
emanujemy w postaci magnetycznego wzorca energii, powraca do nas jako fizyczna rzeczywi-
stość. Jak powiedział Bill Hicks: „Wszelka materia jest tylko energią skondensowaną do postaci
powolnych wibracji. Jesteśmy wszyscy jedną świadomością, subiektywnie doświadczającą sie-
bie samej. Śmierć nie istnieje. Zycie jest tylko snem. A my jesteśmy jedynie wyobrażeniem
samych siebie”. To jest życiowa prawda: jesteśmy wyobrażeniem samych siebie.
Nasz wzorzec magnetyczny odzwierciedla nasze wewnętrzne poczucie tożsamości. Nasz
świat wewnętrzny staje się naszą zewnętrzną rzeczywistością, gdyż wytwarzane przez nas pole
magnetyczne przyciąga inne pola: ludzi, miejsc, stylów życia i doświadczeń. Wszystkie one
stanowią wierną kopię energii, którą sami emitujemy. Z tego powodu, na przykład, ludzie
wybierają określone miejsca do zamieszkania czy pobytu na wakacjach. Na ich wybór ma
wpływ wygląd miejsca, ale także jego energia. Magnetyzm. Czujemy, że te miejsca nas przy-
ciągają, „toniemy” w nich. W podobny sposób prowokujemy „zbiegi okoliczności” – wyo-
brażamy sobie, że nasi znajomi mogliby być w pewnych miejscach i często okazuje się, że tam
właśnie są. Nie są to stuprocentowe przypadki, lecz magnetyczne pola energii łączące się
podświadomie. Świat nie jest mały, ale wydaje się takim być dzięki wzajemnym oddziaływa-
niom pól energetycznych! Nasza podświadomość, poprzez swój magnetyzm wibracyjny, tworzy
dokładną kopię samej siebie, którą dostrzegamy w ludziach, miejscach, stylach życia i naszych
przeżyciach.
Jak zaznaczyłem na początku niniejszego rozdziału, gdy popatrzycie w swoje oczy w lustrze,
dostrzeżecie swe wnętrze. Wszystko będzie oddziaływać na jakąś cząstkę was lub waszą
potrzebę nauczenia się lub doświadczenia czegoś. Gdy zmienicie swój wewnętrzny świat,
zmieni się też jego materialna replika – wasze życie. Rzeczywistość, w jakiej obecnie żyjecie,
jest wynikiem waszego postrzegania samych siebie: świadomego i podświadomego. Nasze
uczucia i emocje są w stanie stworzyć nam rzeczywistość odpowiednią dla naszych myśli i
przeżyć. Jakiekolwiek są wasze doświadczenia, wynikają one z energii, jaką emitujecie. Dzieje
się tak z powodu (a) waszych myśli i czynów z przeszłości i teraźniejszości, którym musicie
stawić czoła dla dobra waszej ewolucji, (b) wzorca astrologicznego (wybranego przez was
przed waszymi narodzinami), który przyciąga ku wam doświadczenia będące częścią waszego
życiowego planu w obecnym wcieleniu, oraz (c) doświadczeń, z którymi musicie się zmierzyć,
by osiągnąć cel waszego pobytu na Ziemi.
Ekstremalnym przykładem tego ostatniego powodu, moim zdaniem, jest Cathy O'Brien,
która w wyniku swoich traumatycznych doświadczeń jako umysłowo kontrolowana niewolnica
może teraz zdemaskować spisek na szczycie władzy. Bez tych przeżyć nie byłaby w stanie tego
uczynić. Ludzkość ma wobec niej dług. Warto docenić fakt, iż poza ciałem zupełnie inaczej
odbieramy rzeczywistość, niż wtedy, gdy jesteśmy zamknięci w tym naszym materialnym
skafandrze. Dlatego też nasze decyzje i życie, jakie wybieramy przed naszym ziemskim wciele-
niem, często wydają się nam absurdalne, gdy doświadczamy fizycznych konsekwencji tych
decyzji. To samo zdecydowanie dotyczy też wzorców, jakie wybieramy. Nie istnieje inny poziom
energii, z którego ktoś kierowałby nas do życia w określonych sytuacjach. Sami je wybieramy,
więc zamiast zrzucać winę za nieszczęśliwe dzieciństwo na rodziców, warto zastanowić się,
dlaczego wybraliśmy określone sytuacje i czego mieliśmy nadzieję się z nich nauczyć, co dzięki
nim osiągnąć. To podejście pozwala przezwyciężyć destruktywne urazy i podjąć konstruktywne
uczenie się na błędach. To dotyczy też dzieci, których straszne cierpienia opisałem w rozdziale
4.
Jak wspomniałem, nasze odczucia podczas wyboru życia bardzo różnią się od rzeczywistych
odczuć towarzyszących przeżywaniu go. Łatwo jest zaobserwować ludzi tworzących swą
rzeczywistość. Znałem kiedyś kobietę, która miała bardzo niskie poczucie własnej wartości.
„Jestem bezużyteczna”, mawiała, „bezużyteczna jako matka, jako żona i naprawdę nie mam
nic do zaoferowania”. Jednocześnie narzekała, że wszyscy dookoła starają się ją przygnębić!
„Przygnębia mnie mój mąż, dzieci, teściowie”, mawiała. Właściwie powodem jej złego samopo-
czucia była ona sama – sama siebie przygnębiała. Takie poczucie własnej tożsamości przeszło
w postaci magnetycznych wibracji na pola energetyczne ludzi z otoczenia tej kobiety i ludzie ci
odzwierciedlali jej własny sposób postrzegania świata, jej wyobrażenie o niej samej.
Postępujemy tak w każdej chwili, każdego dnia. Gdy byłem reporterem telewizyjnym, od-
wiedziłem raz schronisko dla kobiet będących ofiarami przemocy w domu i bardzo zdziwił mnie
fakt, iż niektóre z nich miały dwóch lub więcej partnerów życiowych znęcających się nam nimi

– 57 –
fizycznie. „Dlaczego te kobiety zadają się z takimi osobami?” – pomyślałem sobie. To nie miało
sensu. Ale teraz ma. Wszystkie te kobiety cierpiały na brak poczucia własnej wartości, brak
szacunku i miłości do siebie. Taką rzeczywistość stworzyły sobie na długo, zanim poznały
swych agresywnych partnerów. Gdzieś w głębi świadomości czuły się one tak niepotrzebne i
bezwartościowe, że według siebie zasługiwały na karę. Gdy takie wibracje zostały wyemitowa-
ne do otoczenia, przyciągnęły odpowiednie osoby (mężczyzn), które chciały ukarać innych.
Ludzkie wyobrażenia rzeczywistości są materializowane w realnym świecie, więc kobiety, o
których mowa, będą przyciągały kolejnych partnerów znęcających się nad nimi, dopóki nie
zmieni się stosunek tych kobiet do samych siebie. Brutalny mężczyzna jest kolejnym rodzajem
manifestacji braku poczucia własnej wartości i miłości do siebie, który przenika niczym nowo-
twór do zbiorowego umysłu ludzkiego. Agresywni ludzie nienawidzą samych siebie i zamiast
zastanowić się, jaka jest tego przyczyna, wyładowują złość na innych. Ich ofiarami padają
osoby stanowiące idealne do rozbicia „lustro”. Gdybyśmy zaś wszyscy mieli lustra umocowane
wokół szyi, świat zmieniłby się w ciągu godziny, bo zaczęlibyśmy widzieć siebie tak, jak widzą
nas inni.
To fascynujące móc przekonać się, że nasze reakcje na innych ludzi są po prostu odzwier-
ciedleniem naszych odczuć wobec siebie. Brutalni ludzie są przykładem, który łatwo zaobser-
wować. Patrząc na moje życie widzę, jak w niektórych momentach moje poczucie tożsamości
przyciągało swe dokładne materialne kopie. Jako dziecko bardzo bałem się psów. Zawsze, gdy
je spotykałem, goniły mnie. To się nigdy nie zdarzało moim kolegom, którzy się tych zwierząt
nie bali. Myślałem, że mam po prostu pecha. Ale to nie był pech. Prowokowałem takie
sytuacje, gdyż przyciągałem obiekty mego strachu. Tak musi być, jeśli chcemy przezwyciężać
nasz strach, gdyż w przeciwnym razie nasz potencjał zostanie drastycznie zredukowany, a
proces naszej ewolucji, jeśli chodzi o kwestie strachu, zostanie zatrzymany. Zauważyłem też,
że gdy zacząłem szanować i kochać siebie za to, jaki jestem, przyciągałem coraz więcej ludzi,
którzy również kochali i szanowali mnie za to, jaki jestem, a nie za to, jakim chcieliby mnie
widzieć. Nie lubicie swoich znajomych? Zmieńcie się, a oni także zmienią swój stosunek do was
albo odejdą z waszego życia i poznacie nowych, lepiej pasujących do waszego odmienionego
poczucia własnej tożsamości. Macie wpływ na wszystko, co spotyka was w życiu.
Wielu ludzi opowiadało mi, jak wchodzili do księgarni i jakaś książka „w cudowny sposób”
wypadała nagle z półki i lądowała tuż pod ich nogami. To nie cud. Sami to zdarzenie
sprowokowali. Ich podświadomość wpłynęła na magnetyczno-energetyczne pole książki i
spychała przedmiot z półki. Podświadomość uznała książkę za pomocną w pobudzeniu poziomu
świadomości, więc dała o tym znać w fizycznej rzeczywistości. Bo przyciągamy wszystko, czego
potrzebujemy.
Możemy też sami sprowokować sytuację, którą nazywamy chorobą. Każdą dolegliwość,
mniej lub bardziej poważną, sami na siebie ściągamy. Możemy to uczynić przed narodzinami,
wybierając dla siebie ziemską drogę przy założeniu, że powinniśmy w niej doświadczyć chorób
dla lepszego zrozumienia świata. Drugą opcją jest sytuacja, gdy nasza podświadomość posta-
nawia zamanifestować zbędne emocje z przeszłego i obecnego życia w postaci właśnie choro-
by. Rodzaj owej fizycznej choroby zależy od stanu umysłowego i emocjonalnego, które powo-
dują dane schorzenie. Ciało jest barometrem naszych uczuć. Polecam wam świetną książkę na
ten temat pod tytułem You Can Heal Your Life autorstwa Louise Hay (wydana przez Hay House
Inc, USA oraz Eden Grove Publications, Londyn). Magazynujemy w naszych ciałach emocje, z
którymi nie chcemy lub nie umiemy sobie poradzić. Pamiętam, że w latach 70. i 80. zawsze,
gdy byłem spięty (a większość czasu byłem), czułem ból w plecach w okolicy lewego płuca. W
1995 roku, gdy przechodziłem przez załamanie emocjonalne, moja bliska przyjaciółka robiła mi
masaże z aromaterapią. Gdy przesuwała dłonie po wspomnianym miejscu na moich plecach,
czułem ból. Mówiła wtedy, że symbolicznie wyrzuca złe emocje z mego ciała, by łatwiej mi było
sobie z nimi poradzić. Robiła to bardzo boleśnie, aż zaczynałem płakać. Nie wiedziałem,
dlaczego płakałem i nadal tego nie wiem, ale po całym zabiegu czułem się emocjonalnie lżej-
szy, jakby kamień spadł mi z serca. Udało się usunąć przyczynę mojego cierpienia, cokolwiek
nią było. Płacz jest dobry, ponieważ wyzwala tłumione emocje. Płakałem więcej w ciągu
zeszłego roku, niż przez ostatnie 35 lat. Ale wciąż wpaja się nam, że „duży chłopiec nie
płacze”, więc duzi chłopcy umierają na atak serca spowodowany przez wewnętrzną presję
niewyrażonych uczuć. Nikt nie cierpi na przypadkowe choroby, łącznie ze mną i moim
artretyzmem, z którym zacząłem borykać się w młodym wieku. Sami te choroby tworzymy,
więc sami możemy je wyleczyć. Nasze ciała są odzwierciedleniem naszego umysłu, emocji i
ducha. Możecie to zobaczyć, obserwując ludzi, którzy nieraz bez poważnych przygotowań
chodzą boso po rozżarzonych węglach i nie czują z tego powodu bólu czy dyskomfortu. Ich
umysły zakazały ciałom odczuwania bólu i ulegania poparzeniom, a ciała po prostu zastosowały

– 58 –
się do tych rozkazów. Tę samą zasadę widzimy, gdy dziecko upadnie, skaleczy się i w cudowny
sposób wyzdrowieje, gdy mama lub tata „pocałują, żeby nie bolało”. Dzieci wierzą wtedy, że
pocałunek rodzica może uśmierzyć ból. Wasz umysł cały czas kontroluje wasze ciało.
Najważniejsze jednak jest docenianie faktu, iż każdy z nas tworzy własną rzeczywistość.
Obserwowałem ludzi, którzy zgadzają się z tym stwierdzeniem, ale zaczynają w nie wątpić, gdy
coś idzie nie po ich myśli. Zamiast zastanowić się, jakie warto wyciągnąć dla siebie wnioski z
zaistniałej sytuacji, szukają kogoś, na kogo można by było zrzucić całą winę. Podobnie jest z
ludźmi idącymi spontanicznie „za głosem instynktu” i potępiającymi innych, gdy robią to samo.
Nie można wprowadzać takiego rozgraniczenia – nie istnieje oddzielne prawo dla nas, a inne
dla reszty ludzkości. Jest jedno prawo dla wszystkich: sami tworzymy swoją rzeczywistość i
fizyczne doświadczenia. Przyjrzyjcie się wszystkim swoim przeżyciom, zarówno miłym, jak i
przykrym. Przyznajcie przed sobą uczciwie, czy doświadczenia, z których nie jesteście dumni,
nie zostały przypadkiem sprowokowane przez wasz negatywny stosunek do samych siebie. Nie
można nikogo winić ani obarczać odpowiedzialnością za to, co dzieje się w waszym życiu. Sami
jesteście za nie odpowiedzialni. Możecie je kontrolować i zmieniać, gdy zmienicie sposób
postrzegania samych siebie. Natrafiłem na zdanie, które doskonale ten pogląd podsumowuje:
Jeżeli zawsze będziesz robić to, co zawsze robiłeś, zawsze otrzymasz tylko to, co zawsze otrzy-
mywałeś.
Słowo „karma” według mnie oznacza tylko to, że sami tworzycie swoją rzeczywistość. Karmę
interpretuje się często, tłumacząc, że wszystko, co uczyniliśmy dla innych, będzie też uczy-
nione nam. Uważam, że tkwi w tym głębszy sens. Jeśli zachowamy się w stosunku do kogoś
negatywnie, nasze czyny będą wyrażały nasz stan umysłu w danym momencie i będzie on
wyemitowany jako forma wibracji. Jeśli nie wyciągniemy z naszych zachowań żadnych wnios-
ków, w dalszym ciągu będziemy wysyłać do otoczenia ten sam wzorzec wibracyjny. Przyciągnie
on do nas osobę z odpowiadającym mu wzorcem, która postąpi z nami tak, jak my postą-
piliśmy z kimś innym: zachowanie to stanie się odzwierciedleniem naszego stosunku do
samych siebie, czyli naszą karmą. Jeżeli jednak nauczymy się czegoś konstruktywnego na
podstawie konsekwencji naszych złych czynów, zmieni się nasz sposób postrzegania samych
siebie, a wraz z nim nasz energetyczny wzorzec. Nasze doświadczenia uczą nas skutecznie (i ta
nauka staje się przyczyną „karmy”) i nie ma potrzeby, abyśmy ściągali na siebie dodatkową
karę, gdyż w naszych umysłach miała miejsce zmiana w oparciu o doświadczenie. Skoro nasze
przeżycia zmieniają nasz wzorzec wibracyjny, nie przyciągamy do siebie karmy, tj. kogoś, kto
dla przykładu potraktuje nas tak, jak my traktowaliśmy innych. Wraz ze zmianą naszego stanu
umysłu, zmienia się nasz wzorzec energii, a tym samym fizyczne doświadczenia, które taki
wzorzec prowokują. Sposób, w jaki religia hinduska używa konceptu karmy i podziału kasto-
wego stanowi nadużycie słowa „duchowość”. Wysnuwa się teorię, a potem ktoś gdzieś na
świecie wykorzystuje to jako środek kontroli nad innymi. Z karmą tak właśnie się stało.
Absolutnie wszystko w naszym życiu sprowadza się do jednego: nasze życie stanowi nasz
stosunek do nas samych, nawet w przypadku dzieci. Widzimy dzieci jako materialne ciała i ich
obraz wpływa na to, jak je postrzegamy. Właściwie dziecko jest wielowymiarową i nieśmier-
telną świadomością, która równie dobrze może być bardziej zaawansowana w procesie
ewolucji, niż rodzice dziecka. Suma doświadczeń i astrologicznych wpływów w świadomości
dziecka będzie również tworzyła jego fizyczną rzeczywistość już w chwili narodzin. Oczywiście
w ograniczonym zakresie, dopóki ciało nie osiągnie pełnej dojrzałości fizycznej i umysłowej.
Wyobraźcie sobie dostęp do wszelkich możliwości i do całej odwiecznej wiedzy swojej świado-
mości, a jednocześnie uwięzienie w ciele dziecka. Ludzie byliby ogromnie sfrustrowani. Lecz nie
zmienia to faktu, że te same zasady kierują życiem dzieci i dorosłych oraz wszystkich innych
istot bożych. Wybieramy w kogo, gdzie i jak chcemy się wcielić, a także tworzymy swoją
własną rzeczywistość. Utrata lub ograniczanie zrozumienia tych faktów już dawno spowodowały
występowanie wszystkich chorób na Ziemi. Tak czy inaczej, wiedza ezoteryczna wyjawia nam,
że mamy kontrolę nad naszym życiem i przeznaczeniem, jednak religia i „nauka” wpajają nam
coś zupełnie innego: że istnieje jakaś siła, która nami kieruje – niech to będzie Bóg – sędzia
czy seria przypadkowych wydarzeń. Teraz widzicie, dlaczego na przestrzeni znanej ludzkości
„historii” garstka ludzi u władzy wiedzę tę uznała za niebezpieczną, tłumiła ją i uważała za
godne potępienia „szalone” czy też „diabelskie” dzieło. Oto jest wiedza, która jest w stanie
uwolnić nas od ograniczeń, jakie sami sobie narzuciliśmy.
Widziałem kiedyś znaczek wyprodukowany w Ameryce, który głosił: „Prawda cię wyzwoli...
ale najpierw cię porządnie wkurzy”. To prawda. Gdy zdacie sobie sprawę, że ludzkość była i jest
ogłupiana na masową skalę, nie będzie wam miło. Ale z drugiej strony wielu ludziom nie jest
miło żyć z przeświadczeniem, że sami są odpowiedzialni za wszystkie wydarzenia w ich życiu.
Co? Nie mogę kogoś obwiniać? Jak to! Przecież jestem ofiarą niefortunnego zbiegu okolicz-

– 59 –
ności... Jestem pechowcem... Miałem nieszczęśliwe dzieciństwo... Często choruję... Byłem
pozbawiony... wykorzystywany... okłamywany... Hej, przykro mi, ale nie ma od tego ucieczki.
Przestańcie szukać wymówek i w końcu zrozumcie: całe wasze życie zależy tylko i wyłącznie od
WAS SAMYCH!
Dlaczego niektórzy uważają tę wiadomość za okropną? Ja jestem zachwycony! Skoro do tej
pory całe moje życie zależało tylko ode mnie, reszta mojej odwiecznej egzystencji również jest
w moich rękach. Huuurraaa! Nikt mnie nie kontroluje. Nie jestem ofiarą, jestem sobą. Jestem
sobą i mam wpływ na bycie sobą. Juuuhhuuu!! Jest okazja, żeby świętować! Cała sztuczka
polega na tym, by podjąć się kontrolowania swego życia, nie zaś szukać licznych wymówek
zwalniających nas od takiej odpowiedzialności. Należy zrobić wszystko, by usunąć truciznę
naszych emocjonalnych uzależnień. Emocje takie jak strach, poczucie winy, rozżalenie, gniew,
niepokój, depresja, itd. są naprawdę tak uzależniające, jak narkotyki czy alkohol. Przykładowo
ludzie, którzy są uzależnieni od zmartwień, wciąż szukają tych zmartwień wokół siebie, bo ich
system energetyczny stał się tak zależny od uczucia niepokoju, że wciąż domaga się jego
„działki”. Moja matka mawiała o niektórych ludziach, że bycie nieszczęśliwym utrzymuje ich
przy życiu. W pewnym sensie tak właśnie jest. Nieszczęście i depresja są kolejnym przykładem
emocjonalnych uzależnień, które trudno przezwyciężyć, bo stają się one energetycznym wzor-
cem danej osoby.
OCH, JAKI JESTEM NIESZCZĘŚLIWY
Mentalność „och, jaki jestem nieszczęśliwy” jest jednym z najbardziej destruktywnych
stanów umysłu, jakich możemy doświadczyć. Taki sposób myślenia jest odpowiedzialny za
nasze nieszczęśliwe, niespełnione życie oraz jest środkiem pozwalającym nielicznej garstce
ludzi kontrolować kierunek, w jakim zmierza świat. Och, jaki jestem nieszczęśliwy = jestem
ofiarą. A mentalność ofiary tworzy rzeczywistość ofiary. Spirala nieszczęść. Mentalność „och,
jaki jestem nieszczęśliwy” wciąż szuka wymówek na swoje cierpienie, porażki i brak działań
zmierzających do poprawy sytuacji. Można powiedzieć, że jest więzieniem najbardziej strzeżo-
nym i otoczonym największymi murami, a więźniowie przejawiają tam największą możliwą
niechęć do ucieczki. W niektórych momentach naszego życia, gdy stajemy twarzą w twarz z
trudnymi wyzwaniami, doświadczamy tej mentalności i to jest normalne. Ale dla niektórych
osób ten sposób myślenia staje się stałym azylem, ich umysłowym i emocjonalnym domem.
Świat zalany jest morzem ofiar, gdyż pełen jest ludzi podatnych na postrzeganie siebie w ten
sposób. Skromny dom, brak pieniędzy, źli rodzice, uprzedzenia. Mentalność „och, jaki jestem
nieszczęśliwy” nie widzi ograniczeń co do liczby wymówek usprawiedliwiających swą złą sytu-
ację oraz liczby ludzi, na których należy zrzucić winę za swe problemy. Najgorszym rozwiąza-
niem jest karmienie tej mentalności poprzez wyrażanie współczucia ofiarom „nieszczęść” i
„pecha”. Możemy czuć empatię wobec ich bólu, ale wzmacnianie w nich poczucia mentalności
„och, jaki jestem nieszczęśliwy” to ostatnia rzecz, jaką należy uczynić. Miłość ma wiele form,
ale umacnianie ludzi w ich „nieszczęściu” nie jest jedną z nich. Nie ma ofiar. Tylko wydaje się
nam, że nimi jesteśmy i przez to faktycznie stajemy się ofiarami. Wmawia się nam, że życie
polega na tym, by przetrwać, a nie na tym, by po prostu żyć. Tak bardzo zżyliśmy się z tym
poglądem, że każda próba przedstawienia wizji szczęśliwego, bogatego i spełnionego życia
wydaje się nam „idealistyczna” i „nierealna”. Bo w „prawdziwym świecie” ludzie muszą cierpieć
i walczyć o przetrwanie. Cokolwiek innego jest tylko „idealistycznym” obrazem. A mentalność
przetrwania dominuje na tej planecie.
– Jak się dziś czujesz?
– No wiesz, próbuję jakoś przetrwać, ale chyba inni mają jeszcze gorzej, więc nie narzekam.
Nie jesteśmy na tym świecie po to, by przetrwać czy też egzystować, ani nie powinniśmy
oceniać swego życia na podstawie cierpienia innych. Nie musimy być wdzięczni za swój los
tylko dlatego, że cierpimy trochę mniej. Jeśli będziemy myśleć, że jednak to jest nasz cel – a
wiele osób tak właśnie uważa – nasze życie stanie się odzwierciedleniem naszych wyobrażeń.
Od zarania dziejów wmawiano nam, że musimy cierpieć i poświęcać się teraz, by było nam
lepiej „w przyszłości”. To, czego naprawdę pragniemy, zawsze jest w przyszłości, nigdy zaś te-
raz. Religie nakazują nam cierpienie i wyrzeczenia, co ma nas zakwalifikować do życia w raju...
jutro. Politycy i ekonomiści mówią nam, że musimy dziś oszczędzać, by nasza gospodarka
dobrze prosperowała... jutro. Nagroda zawsze jest jutro. Nazywam to syndromem „pewnego
dnia”. Pewnego dnia będę miał, co tylko zechcę, ale nie teraz. Jeśli to jest nasza rzeczywistość,
nasze wyobrażenie o nas samych, nigdy nie zrealizujemy swoich marzeń, bo nasz wzorzec
energetyczny tworzy naszą rzeczywistość „na przyszłość”, nie na teraz. Nadzieja jest kolejnym
przykładem życia przyszłością. Jest to nasze przyszłe doświadczenie, nie zaś teraźniejsze. Kre-

– 60 –
teński pisarz, Nikos Kazantzakis, napisał kiedyś: „Nie mam nadziei. Nie czuję strachu. Jestem
wolny”.
Nikt nie wspiera mentalności ofiary bardziej, niż ludzie opowiadający się w polityce za
„lewicą”. Nazywam to mentalnością Robotycznych Radykałów. Ten stan umysłu wyraźnie dzieli
świat na „nas i ich”, na ofiary i prześladowców. Ten pogląd zakłada, że całe masy ludzi to
ofiary, a Elita u władzy to ciemiężyciele. Mentalność Robotycznych Radykałów widzi świat
rozdarty pomiędzy szefów i podwładnych, przywódców i ich zwolenników. W swoim poczuciu
rzeczywistości Robotyczni Radykałowie wyobrażają sobie, że walczą o wolność i sprawiedliwość
dla ofiar. Według nich najlepszym sposobem tej walki jest ciągłe wmawianie ludziom, że są
ofiarami okoliczności i postępowania innych, więc jeśli tych innych odsunie się od władzy, masy
przestaną być ofiarami. Mentalność Robotycznych Radykałów potrzebuje ofiar, by ich ideologia
miała sens. Bez ofiar Radykałowie utraciliby swoje poczucie tożsamości. Gdyby nie istniały
żadne ofiary, ich umysły musiałyby je wymyślić. Co więcej, ci ludzie mają w sobie tak wiele
gniewu, że wciąż szukają ludzi i okoliczności mających ten gniew podsycać. Dlatego właśnie w
wielu protestach i manifestacjach widzimy te same twarze. Również dlatego ludzie o mental-
ności Robotycznych Radykałów protestowali przeciwko mnie, nie przeczytawszy żadnej z moich
książek ani nie wysłuchawszy żadnej mojej przemowy. Ci ludzie chcą wierzyć, że prawdziwe
jest wszystko to, co się o mnie mówi. Pozwala im to wściekać się na kogoś innego i unikać
prawdziwego źródła tego gniewu – ich samych.
Wiele organizacji Robotycznych Radykałów bardzo logicznie umieściło słowo „anty” w swoich
nazwach, np. Liga Antynazistowska, Antyfaszyści, itp. Oni wszyscy tkwią w swych „anty”
ideologiach i ich życie zmieniłoby się diametralnie, gdyby nagle zaczęli opowiadać się „za”
różnymi rzeczami. Większość Radykałów działa w jak najlepszych intencjach. Sam byłem raz
na skraju wyznawania ich ideologii. Znalazłem się w szeregach brytyjskiej Partii Zielonych jako
„bojownik” o sprawiedliwość dla ludzi mniej uprzywilejowanych. Ale o wolność nie należy
„walczyć”, powinno się raczej starać o nią na drodze pokojowej. Nie próbuję rzucać mental-
ności Robotycznych Radykałów wyzwania, nie uważam się za świętszego od papieża. Robo-
tyczni Radykałowie nie są „złymi” ludźmi, nawet ci, którzy osobiście występowali przeciwko
mnie. Powiedziałbym raczej, że bronią swoich celów poprzez wzmacnianie swej mentalności.
Pamiętajmy jednak, że ich mentalność sama tworzy niezdrowe sytuacje, które rzekomo
chcieliby wyeliminować. Robotycznym Radykałom nie spodoba się to, co teraz powiem, ale
naprawdę miło byłoby patrzeć, jak ludzie biorą w swoje ręce władzę nad ich własnym życiem.
Ta wizja motywuje mnie do tego, co robię – nie staram się zwyciężyć w żadnym konkursie
popularności. A Robotyczni Radykałowie niech teraz lepiej usiądą, napiją się czegoś mocniej-
szego i, dla pewności, wezmą głęboki oddech. Rodzice samotnie wychowujący dzieci, ludzie
żyjący w ubogich domostwach, bezdomni i niekończące się listy innych „ofiar” powtarzane
przez Robotycznych Radykałów nie są bynajmniej wynikiem pecha czy nieszczęścia. Wszyscy ci
ludzie są wytworem swych własnych myśli, wyobrażeń na swój temat czy też własnych wybo-
rów dokonanych przed narodzinami. Inni ludzie wcale nie muszą im mówić, jacy są niesz-
częśliwi i niesprawiedliwie potraktowani przez los. Oni doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Potrzebują zupełnie nowej wizji samych siebie, by móc stworzyć swoją pozytywną rzeczywis-
tość. Swoim myśleniem powołali do życia okoliczności, w których się znaleźli, więc równie
dobrze mogą stworzyć sobie warunki jeszcze raz. Najlepsza rada, jakiej możecie udzielić takim
ludziom, życząc im jak najlepiej, to „weź się w garść i przestań się wreszcie nad sobą użalać!”.
Nie podziękują wam za to na początku, raczej mogą się obrazić. Ale prawdziwa miłość polega
na tym, by mówić drugiemu człowiekowi to, co potrzebuje usłyszeć, a nie wzmacniać jego
myślenie typu „och, jaki jestem nieszczęśliwy”. Warunki, w jakich się rodzimy, wybieramy sobie
jeszcze przed momentem narodzin. Ten pogląd ma następujące alternatywy: albo nasze życie
jest pasmem przypadkowych wydarzeń, albo nasza świadomość powstaje dopiero w naszym
ciele. Żadnej z tych opcji nie uważam za poważną i podlegającą konstruktywnej dyskusji.
Dlatego pozostaje jedno wyjaśnienie: nasza świadomość jest odwieczna i decyduje o naszych
doświadczeniach przez wybranie kiedy, gdzie i w kogo chcecie się wcielić. Nie podobało wam
się wasze dzieciństwo? Więc dlaczego takie wybraliście? Czego mieliście nadzieję nauczyć się z
takich przeżyć? Dobrze, więc wyciągajcie wnioski i idźcie dalej. Spójrzcie na wszystko w taki
właśnie pozytywny sposób i wyzbądźcie się poczucia winy i żalu z przeszłości, które w sposób
tak wyraźny niszczą waszą teraźniejszość. Nie podoba wam się wasze obecne życie? Ok, więc
co takiego w waszym poczuciu własnej tożsamości, w waszych wyobrażeniach na swój temat
tworzy takie życie? Nie zasługujecie na życie w biedzie czy cierpieniu. Nikt nie zasługuje.
Wszyscy jesteśmy jednakowo wartościowi i wszyscy mamy w sobie potencjał. Więc dlaczego
tworzycie biedę i ból? Nie dbam o to, kim jesteście. Ale wiedzcie, że jesteście niesamowitymi,
zadziwiającymi przejawami Boga. Zacznijcie wyrażać swą nieskończoność, a wasze życie odz-

– 61 –
wierciedli te zmiany. Jeśli będziecie uważali się za małych, nieważnych, „zwyczajnych” ludzi z
ulicy, będziecie nimi. Możecie postrzegać życie jako serię problemów lub serie ich rozwiązań. To
wasz wybór i życie, jakie wykreuje wasz umysł, może okazać sięzupełnie inne.
Jak na ironię, najbardziej o tym wszystkim muszą pamiętać właśnie Robotyczni Radykałowie
uważający się za bojowników o wolność dla uciemiężonych. Właściwie zamiast uwalniać owe
ofiary, częściej to oni są przyczyną ich nieszczęść. Uwolnić możemy tylko samych siebie. Nikt
nie może tego zrobić za nas. Radykałowie postrzegają siebie jako ofiary i w związku z tym
karmią swą mentalność każdym słowem i oświadczeniem. „Urodziliście się na osiedlu mieszkań
komunalnych, żyjecie w ciężkich warunkach mieszkaniowych w nowojorskich slumsach? Jesteś-
cie ofiarami. To wina ludzi u władzy, to oni są odpowiedzialni za waszą sytuację. Ofiary muszą
trzymać się razem w swojej solidarności. Jako ofiary wznieśmy flagi, bracia i siostry”. Wycho-
wałem się w biednej rodzinie w wielkiej dzielnicy komunalnej miasta Leicester i pamiętam
wyraźny podział na „my i oni”. Była to doktryna wmawiająca mi, że jestem ofiarą niefortunnych
okoliczności i że zawsze będę zmagał się z problemami finansowymi, ponieważ jestem w grupie
„my”, a nie „oni”. Poddawałem się tej mentalności, dopóki nie uświadomiłem sobie, że to stek
bzdur i nie zacząłem tworzyć innej rzeczywistości. Często słyszałem od ludzi dookoła stwier-
dzenia typu „urodziłem się w klasie pracowniczej i na zawsze w niej zostanę”. Doprawdy? Nie
planujecie więc żadnych zmian? Ta głupota rozwinęła się do tego stopnia, że im byłeś bied-
niejszy, tym się wydawałeś „czystszy” politycznie w rankingach ligi Robotycznych Radykałów.
Dla Radykałów była to wersja cierpiących dzieci przychodzących do nich po pomoc. Cierpienie,
które powinno być sygnałem braku równowagi w systemie, stało się integralną częścią naszej
codziennej egzystencji. Odczuwanie bólu jest „normalne” w tym szalonym świecie wykreowa-
nym przez nasze umysły. Dla Robotycznych Radykałów, a także dla wielu ważnych ludzi
dążących do narzucenia Nowego Porządku Świata, cierpienie stało się symbolem wiarygodności
ofiar, które uważa się za pełnoprawne i opisuje się w oficjalnych raportach rządowych. Och,
nieboracy! Aby zdobyć pierwsze miejsce w rankingu figi Robotycznych Radykałów, musicie
cierpieć więcej niż inni! Największe szanse na zdobycie tytułu „mistrza biedaków” mają czarni,
lesbijki, samotni rodzice, ludzie żyjący z zasiłków czy ludzie nielegalnie zajmujący domy stano-
wiące zagrożenie budowlane. „To nie fair. Tak mi żal tej kobiety. Jest tylko ofiarą swego pecha,
biedy, koloru skóry czy orientacji seksualnej”.
Nie, wcale nie jest ofiarą. Jest niesamowitym, zdumiewającym przejawem Wszelkiego Stwo-
rzenia i może być, kimkolwiek zechce. Sama zdecydowała, że chce być czarna, tak jak inni
ludzie decydują, że wolą być biali, być Arabami, Żydami, itd. Ona nie jest ofiarą. Tylko
wmówiono jej, że nią jest, więc jej życie odzwierciedla teraz jej stan umysłu. Potrzebuje nowe-
go sposobu postrzegania samej siebie, nie zaś krokodylich łez. Ofiary nic nie robią w sprawie
zmiany swoich warunków życia, bo nie wierzą, że są w stanie cokolwiek uczynić. Więc nic się
nie zmienia. To wina innych ludzi, więc niech teraz wyciągną mnie z tego bagna. „Co oni
zamierzają z tym zrobić?”, rozpaczają ofiary. Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę powiedzieć, że
powinniśmy ignorować ciężką sytuację innych ani nie staram się umniejszać praw czarno-
skórych, lesbijek, samotnych rodziców i ich rodzin czy ludzi bezdomnych. Wręcz przeciwnie.
Chcę tylko dotrzeć do prawdziwego rozwiązania wymienionych okoliczności, a to oznacza mo-
zolne przedzieranie się przez wiele pokoleń kłamstw wpajanych ludziom przez samozwańczych
„radykałów”, którzy przedstawiali własną wersję czystości i niewinności, unikając zarazem
sedna sprawy: jeśli chcemy zmienić nasze życie, my sami musimy je zmienić.
Gdy ludzie zmieniają sposób myślenia o sobie i przestają uważać się za ofiary, zmienia się
ich wzorzec energetyczny. Zaczynają magnetycznie przyciągać ludzi, miejsca, wydarzenia i
„przypadki” zamieniające ich negatywne okoliczności (odzwierciedlające ich dawną świado-
mość) w pozytywne (nowa świadomość). Wtedy i tylko wtedy wszelka pomoc ludziom w po-
trzebie staje się możliwa, jeżeli natomiast utrzymuje się mentalność „och, jaki jestem nie-
szczęśliwy”, nic nie można dla takich ludzi zrobić. Żadna pomoc nie będzie skuteczna, gdyż
magnetyczny wzorzec świadomości tych ludzi wciąż będzie tworzył rzeczywistość pasującą do
odgrywania roli ofiary. Na przestrzeni wieków widzieliśmy na całym świecie masę polityków i
ludzi u władzy oferujących materialną pomoc ofiarom, które w rzeczywistości borykały się z
problemami emocjonalnymi i umysłowymi. Dlatego też takie „rozwiązania” nigdy nie skutko-
wały. Tworzyły za to sieć zależności (kontroli), a zależność od kogoś zmniejsza nasze poczucie
własnej wartości, burzy sposób postrzegania siebie i przez to wywołuje powstawanie dokładnie
tych samych okoliczności, jakie ma na celu wyeliminować. Taka sieć zależności staje się sama
w sobie narzędziem kontroli, nie wolności. Nie można zmienić stanu świadomości odliczeniem
kilku groszy od podatku czy zapewnieniem kilku kolejnych w ramach zapomogi społecznej.
Na wspomnianej przestrzeni wieków liczba „ofiar” na świecie znacznie wzrosła, gdyż ludzie
deklarujący chęć rozwiązania problemów społecznych w rzeczywistości je pielęgnują. Na przy-

– 62 –
kład, jeśli rodzicie się jako Żydzi czy Murzyni, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będziecie
spodziewać się dyskryminacji. A skoro tak, będziecie jej doświadczać. Idąc po ulicy, będziecie
przyciągać rasistów jak magnes, w ramach urzeczywistniania stanu swojej świadomości.
Podobnie jest z homoseksualistami. Jeśli spodziewacie się dyskryminacji i jeśli jest ona częścią
waszej świadomości, wasza rzeczywistość was nie „rozczaruje”. Mentalność nastawiona na
dyskryminację będzie to zjawisko prowokować, bo bez niego taki stan umysłu nie może być
urzeczywistniony. Przyciąganie dyskryminacji działa tak samo jak przyciąganie przeze mnie w
dzieciństwie agresywnych psów, podczas gdy moi koledzy nie mieli takich problemów. Ale co
widzimy na co dzień? „Przywódców społecznych” reprezentujących grupy „ofiar”, takie jak na
przykład Murzyni, Żydzi i homoseksualiści. „Przywódcy” przedstawiają nam swe wizje „mas
społecznych” jako ofiar okoliczności stworzonych przez innych ludzi. Jasne, czyli wmawiają
nam dokładnie to, czego sami potrzebują. Cały system sam się napędza, a „przywódcy” jak
ognia unikają jedynego sposobu poprawy sytuacji – zmiany stanu umysłowego ludzi.
Jeżeli zaczniemy kochać samych siebie i przestaniemy widzieć w sobie ofiary, ten nowy stan
świadomości zostanie przeniesiony na nasze pole magnetyczne. To przyciągnie do nas typ ludzi
i wydarzeń adekwatny do nowego wzorca miłości i szacunku. Jeżeli Murzyni, Żydzi i homo-
seksualiści przestaną postrzegać siebie jako ofiary i wyzbędą się swoich uprzedzeń względem
innych, upadnie cały system wzajemnych dyskryminacji i spychania ludzi do roli ofiar. Ale nie
wcześniej.
Spójrzmy na to z globalnej perspektywy. Suma osobistych ludzkich rzeczywistości staje się
rzeczywistością zbiorową – rzeczywistością świata. Da się to zaobserwować, gdyż ludzka świa-
domość stała się podobna w skali globalnej i miasta z różnych części świata, niegdyś zdecy-
dowanie różniące się kulturowo, obecnie zaczynają się do siebie upodabniać. Skoro globalna
świadomość staje się coraz bardziej jednolita, to samo dzieje się z naszym fizycznym oto-
czeniem. Polityka stanowi kolejny przykład tej reguły. Ludzie potępiają polityków za pilnowanie
tylko swoich interesów. Ale czym kierują się umysły i serca wyborców podczas głosowania na
określoną partię? Dokładnie tym samym: pilnowaniem tylko swoich interesów. Jeśli taka jest
nasza motywacja podczas wyborów, sami tworzymy rzeczywistość, głosując na polityków
odzwierciedlających w swych czynach stan umysłu, który kierował nami przy oddawaniu wła-
dzy w ich ręce. Jeśli chcecie zmienić typ polityków rządzących waszym krajem, sami się
zmieńcie. Jeżeli nadal uważacie, że głosowanie w dzisiejszym systemie ustawionych wyników
ma sens (ja tak nie uważam), oddawajcie swoje głosy na coś, co uważacie za ogólnie słuszne
dla wszystkich, nie tylko dla siebie i swoich materialnych, krótkoterminowych pobudek. Jeśli
wystarczająco wielu ludzi tak uczyni, będziemy mieli polityków działających zgodnie z naszym
stanem umysłu.
Ta sama zasada działa w przypadku opisanej przeze mnie wcześniej piramidy globalnej wła-
dzy. Ją także sami tworzymy, nie zdając sobie z tego sprawy. Jeżeli rezygnujemy z samo-
dzielnego myślenia, pozwalamy innym ludziom: rządom, rodzinom Elity, przywódcom społecz-
nym, księżom, nauczycielom, mediom i wszelkiego rodzaju pseudo-guru mówić nam, kim
mamy być i jak mamy siebie postrzegać. Oni są zaprogramowani, by manipulować całą resztą.
Sami pozwalamy im kontrolować naszą wyobraźnię i nasz sposób postrzegania siebie i świata,
a tym samym pozwalamy im tworzyć naszą rzeczywistość. Gdy wyrzekamy się naszego prawa
do bycia wyjątkowym i akceptujemy wizję naszej roli na świecie proponowaną przez innych,
tak naprawdę pozwalamy innym kontrolować nasze doświadczenia. Dokładnie to robiła do tej
pory i nadal robi cała ludzkość. Strefę Bezproblemową zamieszkują ludzie, którzy przenoszą
zaprogramowany stan umysłu do swojej fizycznej rzeczywistości zwanej zbiorowo „światem”
czy też „społeczeństwem”. W podstawowej mentalności mieszkańców Strefy Bezproblemowej
znajdujemy niewiele różnic, bo ludzie czerpią wzorzec zaprogramowanego stanu umysłu z tego
samego źródła: z piramidy konformizmu, czyli od Globalnej Elity, która kontroluje ośrodki
„informacji” i indoktrynacji, działające hipnotyzująco na świadomość mas. W obecnych czasach
realizowane są także bardziej subtelne formy manipulowania ludźmi, dzięki wykorzystywaniu
podświadomych przekazów, często przez telewizję. Wiadomości te przekazywane są bezpo-
średnio do podświadomości tak, że nasza świadomość nie jest w stanie ich dostrzec czy usły-
szeć. Nie dajcie się zwieść. Ludzie pracujący nad programowaniem rzeczywistości doskonale
wiedzą, jak należy to robić. Dysponują oni wiedzą przekazywaną potajemnie od tysięcy lat
przez ludzi z wyższych szczebli sekretnych stowarzyszeń, których korzenie sięgają do cywili-
zacji Atlantydy, a nawet dalej wstecz. Tę właśnie wiedzę utrzymuje się z dala od wiadomości
publicznej. Jeśli ktokolwiek ośmiela się do niej zbliżyć, określa się go jednym z dyżurnych
określeń: „szalony” lub „zły”.
Jesteśmy w stanie wyzwolić się spod kontroli Elity, jeśli odmówimy poddawania się konfor-
mizmowi i użyjemy naszej ogromnej mocy kreowania pozytywnych zmian. Można tego dokonać

– 63 –
w bardzo prosty sposób. Możecie usiąść i zacząć wyobrażać sobie coś, co chcielibyście dla
siebie stworzyć. Pomyślcie, że to coś ma się wydarzyć teraz, w tym momencie. Myśl ma moc
tworzenia tego, o czym myślicie, więc jeżeli wizualizujecie jakieś wydarzenie w przyszłości,
będzie można się go spodziewać zawsze w przyszłości, nigdy w teraźniejszości. Możecie wyko-
rzystać tę technikę, może tym razem w grupie, by wyobrazić sobie i tym samym urzeczywistnić
myśli dotyczące miłości, pokoju i zakończenia danego konfliktu. Te wizualizacje naprawdę dzia-
łają, ponieważ stanowią koncentrację myśli, a myśl może stworzyć praktycznie wszystko. Ale
jeżeli to, czego zapragniecie, nie będzie odpowiednie dla waszego doświadczenia życiowego,
wasza świadomość zablokuje te myśli. Warto także zapamiętać reakcję łańcuchową słów i
zachowań. Wszystko, co mówicie i robicie, działa jak kamyczek rzucony do wody: tworzy fale,
które mącą powierzchnię wody długo po tym, jak sam kamyczek pod nią zniknie. Jeśli wejdzie-
cie do sklepu i będziecie nieuprzejmi dla sprzedawcy, wywoła to u niego gniew i napięcie. Po
waszym wyjściu będzie on niegrzeczny dla następnego klienta lub dla żony i dzieci. To z kolei
ich rozdrażni, i tak dalej. Ale taki łańcuch reakcji może też działać pozytywnie. Jeżeli zapukamy
do drzwi nielubianego szefa i powiemy mu, że naszym zdaniem odwala kawał dobrej roboty i
że praca z nim to przyjemność, prawdopodobnie poprawimy mu nastrój na cały dzień. Nikt mu
czegoś podobnego wcześniej nie powiedział. Komplement podniesie go na duchu i możliwe, że
zostanie to odzwierciedlone w postaci lepszego traktowania personelu. Pracownikom będzie się
lepiej pracowało, będą szczęśliwsi i prawdopodobnie po powrocie do domów będą się lepiej
odnosić do swoich rodzin.
Taki wybór stoi przed nami, ale często ulegamy tendencji do ciągłego niedoceniania tak
zwanych „małych rzeczy”, które robimy i mówimy. Za każdym razem, gdy o czymś pomyślimy
lub coś zrobimy, wpływamy na morze pól elektromagnetycznych, a więc kształtujemy rzeczy-
wistość. To oczywiste, że jeżeli czujemy się szczęśliwi i kochani, w taki sposób traktujemy ludzi
dookoła i nasz stan umysłu przyciąga ku nam podobne reakcje ze strony innych ludzi. Sposób,
w jaki odnosimy się do innych w supermarkecie czy w biurze nie wydaje się rewolucyjnie
ważny, a jednak jest. Jeśli na co dzień będziemy w stosunku do siebie wzajemnie kochający i
uprzejmi, jeśli użyjemy potęgi naszego umysłu, będziemy w stanie za pomocą myśli o miłości,
pokoju i harmonii razem zniszczyć fundamenty piramidy władzy, tj. strach, poczucie winy,
rozżalenie, osądzanie2, rywalizację i agresję.
W dzisiejszych czasach nasze pokolenia stoją wobec wyborów, jakich nie mieli nasi poprzed-
nicy, przynajmniej przez ostatnie dwanaście tysięcy lat, a prawdopodobnie jeszcze wcześniej.
Mówię o możliwości masowej ewakuacji z więzienia, w jakim obecnie żyje ludzkość. Jeżeli
zdecydujemy się z tej szansy skorzystać, staniemy się częścią Wielkiego Oczyszczenia Planety
Ziemi i ludzkich umysłów. Wielu ludzi już tego doświadcza. Na ten moment ludzkość przygoto-
wywała się przez wiele istnień. Ta możliwość nie dotyczy „wybrańców” czy też garstki uprzywi-
lejowanych. Nikt nie jest wybrańcem. Sami dokonujemy wyborów. Ta masowa transformacja
jest dla wszystkich i dla każdego z osobna. Powtórzę to jeszcze raz: WY SAMI kontrolujecie
swoje życie. Zawsze tak było i będzie.

2. Myślę, że warto byłoby tu wyjaśnić, jak rozumiem termin „osądzanie” oraz powiązaną z nim „bezkry-
tyczność”. Nie mam na myśli odwracania się od wszystkiego, co się nam nie podoba, w obawie przed
wygłoszeniem jakiegoś krytycznego komentarza. Taka forma „bezkrytyczności” godziłaby w nasze prawo
do posiadania i wyrażania opinii. Przez bezkrytyczność rozumiem wyrażanie naszych poglądów dotyczą-
cych postaw i postępowania, nie obrażając ludzi, do których się te zachowania odnoszą. Innymi słowy,
mam na myśli nie krytykowanie ich samych, lecz ich wzorców myślowych i stanów umysłu, które ich
kontrolują. Osądzanie to dla mnie także zdanie sobie sprawy, że każdy człowiek kroczy unikalną ścieżką
ewolucji, a skoro tak, różni ludzie potrzebują różnych przeżyć.

– 64 –
6. Uwolnić dżina

Wyobraźcie sobie butelkę stojącą na źródle światła. W środku butelki lata ćma. Butelka nie
jest zakryta, a ćma może odlecieć w każdej chwili. Ale ćma nie ucieka. Nie widzi wyjścia z
butelki, ponieważ tkwi na dnie, zauroczona światłem. W końcu umiera, nieświadoma tego, że
droga do wolności cały czas stała przed nią otworem.
Teraz zamieńcie słowo „ćma” na „rasa ludzka”.
Nasze światło, hipnotyczna siła, która trzyma nas na dnie butelki, to zaszczepione w naszej
psychice mantryczne przekazy typu „róbcie to” i „nie róbcie tego”, „powinniśmy” i „nie powin-
niśmy”, „możemy” i „nie możemy”. Przed uwolnieniem powstrzymują nas też ludzie, którzy
przyjęli i przekazują innym postawę ofiar oraz „naukowcy”, którzy wmawiają nam, że butelka
jest szczelnie zamknięta, a nawet gdyby tak nie było, i tak nie ma dokąd uciec. Istnieje tylko
butelka. Takie przekazy zwiększają intensywność światła, które przytrzymuje nas na dnie. Jes-
teśmy jak dżin w butelce i nadszedł czas, by z niej uciec. Korka od butelki nigdy nie było, zos-
taliśmy oszukani.
Symbolizm butelki jest uzasadniony, ponieważ na obecnym etapie naszego istnienia funkcjo-
nuje wir energii, który kształtem przypomina butelkę (Rys. 4). Ta spirala międzywymiarowej
energii jest jak ekran kinowy, na którym wyświetlana jest gra, karuzela, którą nazywamy
naszym bytem materialnym. Możecie wyobrazić sobie ten wir doświadczenia jako piramidę z
okręgiem na szczycie (Rys. 5). W kinie widać dokładnie, że obraz rzucany przez projektor ma
kształt piramidy. Kiedy obraz opuszcza projektor jest bardzo mały, ale w momencie, gdy
dociera do ekranu, jest już znacznie powiększony. Taka sama zasada dotyczy reflektorów w
teatrze. Snop światła rozszerza się w miarę oddalania od źródła. Okrąg u szczytu piramidy na
rysunku nr 5 reprezentuje Jedność, od której wszyscy pochodzimy.

Rys. 4: Wir w kształcie butelki.

– 65 –
Wir/Piramida rzeczywistości wirtualnej. Poziomy naszej świadomości istnieją na wszystkich tych płasz-
czyznach bytu, w tym również w Jedności.

Rys. 5: Kino wieloekranowe.

Jest to „niebo” równowagi i harmonii pomiędzy tym, czym jesteśmy – „przeciwstawnymi”


pozytywnymi i negatywnymi siłami. Mężczyznami i kobietami. Globalna Elita i Kult Wszech-
widzącego Oka to fizyczny dowód na to, że w tej dwoistości przewagę zdobyły siły negatywne.
Siły te stanowią jednak część całości, a tym samym i nas. Jedność jest zbiorową świadomością,
która stworzyła wir rozdzielający elementy znajdujące się wewnątrz jej samej. Wir zaprojekto-
wany jest jak duchowy uniwersytet, swego rodzaju szkoła przetrwania. To właśnie wewnątrz
tego wiru ma miejsce nasz byt fizyczny. Jest to prawdopodobnie jedna z ośmiu planet czaso-
przestrzennych lub wymiarów – „światów” wewnątrz wiru. Te planety to „mieszkań wiele w
domu Ojca mego”, o którym mówił Y'shua (Jezus). Wszystkie poziomy są ze sobą połączone i
to, co dzieje się z jednym, dotyczy też pozostałych. Każdy poziom wibruje z inną częstotli-
wością, ale wszystkie nuty tworzą jeden dźwięk. Każdy wyżej położony wymiar kieruje tym

– 66 –
położonym niżej, skąd wzięły się starożytne wierzenia dotyczące sprawujących władzę „bo-
gów”. Znajdujemy się w trójwymiarowym świecie, zwanym też Trzecim Wymiarem, położonym
blisko dna piramidy. Każdy wymiar posiada poziom fizyczny (poziom ten rozmywa się w miarę
zbliżania do Jedności) i poziom niefizyczny, do którego świadomość powraca w etapie między
wcieleniami materialnymi. Wykres na rysunku nr 5 jest bardzo uproszczony, gdyż istnieje o
wiele więcej częstotliwości, światów i związanych z nimi szczegółów, ale przedstawia on jedynie
ogólny zarys zagadnienia.
Kiedy twierdzę, że jesteśmy bogami, a wszystko jest boskie, nie mam na myśli tego, że
wszyscy jesteśmy na jednakowym etapie zrozumienia istoty świata. Wewnątrz stanowiącej
konstrukcję wszechświata energii istnieje nieskończenie wiele etapów miłości, wiedzy i mądroś-
ci. Na najwyższej częstotliwości – w samym sercu Boga – znajduje się to, co nazywam Źród-
łem Świadomości. To umysł, z którego pochodzi wszystko inne. Czym jest to źródło? Miłością.
Miłość jest Jednością – wszechobecną równowagą. Jak możemy powrócić do Źródła? Poprzez
miłość do nas samych i do każdego stworzenia boskiego. Musimy kochać i stawać się miłością.
Miłość do Boga oznacza miłość do wszystkiego, ponieważ wszystko pochodzi od Boga. W tym
także Globalna Elita i ludzie, o których pisałem w rozdziale czwartym. Nikt nie potrzebuje
miłości bardziej niż oni. Pojęcie istoty Jedności wymaga doświadczenia jej podziału. Równo-
wagę między gorącem a zimnem można zrozumieć tylko poprzez doświadczenie zarówno
jednego, jak i drugiego. Równowagę można uzyskać tylko poprzez doświadczenie jej braku.
Podróż duchowa przypomina szale wagi skaczące raz w górę, a raz w dół, by w końcu z przy-
pływem czasu i doświadczenia osiągnąć równowagę – połączyć się z Jednością. Dlatego właśnie
przejażdżka karuzelą nie zawsze jest komfortowa, gdy szale przechylają się z góry na dół
szukając równowagi. Wir czy też film będący projekcją z oka Jedności, często ukazywany jest
jako obraz wydychającego powietrze Boga. Symbol taki często znaleźć można w religiach z
różnych części świata, głównie wschodu. Ten „wydech” jest niczym innym, jak projekcją wiru
wypływającego z Jedności. Projekcją, która oddzieliła cząstkę męską od żeńskiej, pozytywną
od negatywnej. „Wydech” separacji i stworzenia jest cząstką męską. Natomiast „wdech” to
powrót do Jedności – to cząstka żeńska, która właśnie zaczyna ponownie pojawiać się na
Ziemi. Tak samo jest w przypadku projektora kinowego: im dalej od Jedności, tym bardziej wir
się rozszerza, a rozdzielenie „przeciwieństw” zwiększa. Im większa separacja, tym wolniejsza
wibracja, więc na dnie wiru (symbolicznej butelki) tworzy się gęsty świat fizyczny. To, co nazy-
wamy „materią” jest tak naprawdę jedynie energią skondensowaną do postaci powolnej wi-
bracji.
To wszystko widoczne jest w rzeczywistości, która nas otacza. Skały istnieją na wysokiej
długości fali, z bardzo powolną wibracją, więc ich materia jest mocno „skupiona”. Nasze ciała
funkcjonują na krótszej, szybszej długości fali, więc są „rzadsze” od skały. Nasza świadomość
wibruje z jeszcze niższą długością fali, będąc tym samym poza zasięgiem zmysłów fizycznych.
Jeżeli chcemy osiągnąć wyższe poziomy, musimy rozwijać nasze umysły, zwiększać często-
tliwość wibracji i nauczyć się używać naszego metafizycznego „trzeciego oka”.
Zadaniem wszystkich, których poddaje się tej próbie, było i jest doświadczenie podziału,
dzięki czemu uczymy się wprowadzać nasze „przeciwieństwa” w stan wewnętrznej równowagi.
Gdy ją uzyskujemy, nasze wibracje osiągają większą częstotliwość i pniemy się po stopniach
wiru/piramidy w drodze ku naszemu prawdziwemu domowi – Jedności. Symbolicznie rzecz uj-
mując – syn marnotrawny powraca do „Ojca”.
Powiedzmy sobie jasno. Ludzie mówią o „rzeczywistości” tak, jakby podziały, ból i ich władza
nad tym zagęszczonym światem materialnym były faktycznie „rzeczywistością”. Jest zupełnie
inaczej. „Rzeczywistość”, jeżeli chcecie to tak nazywać, to poziom wysoce rozwiniętej świado-
mości zwanej Jednością. Świat, który widzicie przed oczyma to holograficzna, trójwymiarowa
gra stworzona przez Jedność jako źródło nauki i doświadczeń. Gdy patrzycie swoimi oczyma, to
tak, jakbyście nakładali na głowę kask wyświetlający wirtualną rzeczywistość, jakbyście
patrzyli na ekran w kinie. Ten świat nie jest prawdziwy – to duchowe Hollywood. Plan filmowy.
Hologram to trójwymiarowy obraz stworzony za pomocą manipulacji światłem. Możecie coś
takiego kupić w sklepie z pamiątkami, a holograficzne obrazy ludzi wyświetla się np. w
teatrach. Stworzenie hologramu nie jest skomplikowane. Każda część hologramu jest obrazem
całości. Im mniejsza część obrazu, tym mniej widać szczegółów. Tym właśnie jesteśmy –
częścią gigantycznego hologramu, który nazywamy wszechświatem, a my sami stanowimy
jego pomniejszony obraz. Nie widać u nas po prostu wielu szczegółów z oryginału. Tak samo
jest z naszą powłoką cielesną. Każda komórka w naszym organizmie zawiera informacje
dotyczące całego naszego ciała. Jako na górze, tak i na dole. Wszystko jest odzwierciedleniem
wszystkiego, a skala nie ma tu znaczenia. Tak naprawdę nie ma żadnego „tu” ani „tam”, jest
jedynie „wszędzie”. „Tu” i „tam” to po prostu części „wszędzie”, które jest postrzegane w danej

– 67 –
chwili przez nasze zmysły. Gdy chodzicie po sklepie, w danym momencie widzicie tylko jego
część. Gdy jednak z niego wyjdziecie (symbolizuje to poszerzanie horyzontów percepcji), zoba-
czycie cały budynek.
Jedność stworzyła podstawy rzeczywistości tej czasoprzestrzeni – myśl i interakcję wibracji,
tworzące nasz „plan filmowy”. Ale to my tworzymy film. To my decydujemy o tym, jaką zagra-
my rolę, z kim i gdzie to zrobimy. To my tworzymy scenariusz, kreując fizyczną rzeczywistość
na wzór naszej wyobraźni o nas samych i naszej roli. Może to być piękny, pełen miłości film
rodzinny, ale może to też być horror. To my o tym decydujemy. Nikt inny. Nie „Bóg” ani nie
„przypadkowe zdarzenia”. Myślicie, że wasze życie to horror? Takie właśnie będzie. Myślicie, że
będziecie pierwszą postacią, jaka zginie w tym filmie? Tak będzie. Myślicie, że jesteście tym,
kto na końcu filmu będzie się śmiał? Tak będzie. Jaką rolę chcecie tu zagrać? Zastanówcie się i
zróbcie to. Świetnie – dostaliście tę rolę. Światło, kamera, akcja!
A teraz przestańmy walczyć sami ze sobą i potępiać się nawzajem. Nauczmy się kochać
innych i samych siebie, znajdźmy równowagę i uciekajmy stąd! Dalej, w drogę!
Szansa na zrobienie tego widnieje przed nami tak wyraźnie, jak nigdy w historii stworzenia
wiru. „Bóg” robi „wdech”. Jeśli zechcemy – zostaniemy wciągnięci z powrotem do Jedności. Re-
zultat tak silnego podziału Jedności przerósł wszelkie oczekiwania. Podział stał się więzieniem,
w którym istoty są tak zahipnotyzowane swoją celą, że nie potrafią wyobrazić sobie żadnej
innej rzeczywistości. Wyobrażam sobie ludzi żyjących w skorupie jaja (Rys. 6). W środku
skorupy znajduje się nasz poziom świadomości, część nas, która do patrzenia używa oczu i
doświadcza ograniczeń narzuconych przez zagęszczony świat materialny.

Rys. 6: Skorupa zaprogramowanych myśli i reakcji – samonarzucona bariera oddzielająca nas od


nieskończoności.

Na zewnątrz skorupy znajduje się cała reszta – ocean energii elektromagnetycznej i między-
wymiarowej świadomości rozwijającej się w nieskończoność. Skorupa oddzielająca te dwa
światy to warstwa zaprogramowanych myśli i reakcji, stworzona przez lata strachu, poczucia
winy i pogardy, a także przez nakazy i zakazy: „musisz, powinieneś, nie wolno ci, nie możesz”.
Skorupa jaja to nasza własna osobista Strefa Bezproblemowa. Nie ma potrzeby szukać

– 68 –
objawienia, ponieważ czeka ono na nas cierpliwie na zewnątrz. Zawsze tam było. Ignorancja i
Objawienie dzielą tę samą przestrzeń. Trzeba jedynie usunąć barierę – skorupę narzuconych
myśli, które spowodowały oddzielenie nas od naszego nieskończonego ja i Źródła Wszech-
rzeczy. Rozbijcie skorupę na tysiąc kawałków poprzez zmianę sposobu postrzegania samych
siebie i otwarcie swojego serca i rozumu, a wszystkie poziomy waszej świadomości ponownie
staną się jednością. By przyspieszyć ten proces, potrzebna jest niewielka pomoc, którą otrzy-
mujemy w postaci aktywności „pozaziemskiej”. Nasili się ona w nadchodzących latach i będzie
trwać, dopóki nie nauczymy się komunikacji z istotami z innych wymiarów w sposób tak prosty,
jak dziś rozmawiamy z obcokrajowcami. Ponownie jednak to my, mieszkańcy tej wirtualnej
rzeczywistości stworzonej dla wolnej woli, musimy zadecydować, czy chcemy takiej pomocy.
Każdy wymiar czasoprzestrzeni wewnątrz wiru/piramidy dzieli przestrzeń z pozostałymi w
podobny sposób, w jaki w jednym miejscu współistnieją częstotliwości radiowe czy telewizyjne.
Jednakże fale radiowe o bliskiej sobie częstotliwości często potrafią się przenikać i powodować
między sobą zakłócenia. Podobnie dzieje się wewnątrz wiru. W wymiarze sąsiadującym z na-
szym, który nazywam Czwartym Wymiarem, istnieją dwie przeciwstawne siły – męska i żeń-
ska, pozytywna i negatywna, które od setek tysięcy lat prowadzą ze sobą wojnę o władzę nad
tym zagęszczonym światem materialnym. Przejawami tych dwóch sił na ziemi były cywilizacje
znane jako Lemuria i Atlantyda. Bitwa o Czwarty Wymiar uwieczniona została w starożytnych
tekstach jako „walka w niebiosach” czy „wojna bogów”. Współczesne symbole tej wojny odna-
leźć można w Hollywood w filmach takich jak Gwiezdne wojny czy Imperium kontratakuje. Jest
to wojna pomiędzy dwoma elementami Jedności, rozdzielonymi wewnątrz wiru. Niektórzy
postrzegają to jako jasność i ciemność, ale tak naprawdę chodzi o dwa odcienie braku
równowagi. To właśnie ten czwarty wymiar gra główną rolę w filmie opowiadającym o powrocie
naszego trzeciego wymiaru do Jedności! Ktoś gdzieś musiał zgubić scenariusz, a jeżeli dwie
strony uwikłane w konflikt przewodziły naszemu trzeciemu wymiarowi to nic dziwnego, że
ludzkość zgubiła drogę. Nie oznacza to, że cały czwarty wymiar pogrążony jest w chaosie.
Chaos ogarnął jedynie jego istotną część. Właśnie z tego wymiaru przekazano nam cudowne
dary miłości, zrozumienia i ciekawości. Dary te w znacznym stopniu wzbogaciły już ludzkie
życie, a pomoc nie przestaje napływać. Czwarty Wymiar włada technologią, która wykracza
poza obszar naszego zrozumienia, ale podziały tam panujące powodują, że niejednokrotnie
technologia ta wykorzystywana jest do złych celów. Wiedza oraz brak mądrości, wynalazki
technologiczne i brak miłości – to bardzo niebezpieczne kombinacje. Większość zaobserwo-
wanych na ziemi zjawisk związanych z „UFO” to właśnie przybysze z Czwartego Wymiaru.
Globalna Elita zataja lub wykorzystuje pojawienia się „UFO” do swoich własnych celów. Strach
przed inwazją pozaziemską ma skłonić społeczeństwo do zaakceptowania globalnego rządu i
armii. Część tej propagandy to hollywoodzkie produkcje o takiej tematyce. Prawdziwy statek
kosmiczny posiada zdolność zmiany częstotliwości wibracji, dzięki czemu potrafi przemieszczać
się pomiędzy wymiarami. Kiedy statek zmieni wymiar, staje się niewidzialny dla naszych zmys-
łów. Przybysze jednak nie znikają, a jedynie opuszczają nasz obszar czasoprzestrzeni, czyli
częstotliwość, na której działają nasze zmysły. To jak przesunięcie pokrętła w radiu. Statki czy
istoty takie mogą być jedynie przekazami myślowymi wysłanymi z Czwartego Wymiaru w taki
sposób, by jawiły się nam jako „statki”.
Ziemia, Układ Słoneczny i cały wszechświat funkcjonują we wszystkich wymiarach wewnątrz
piramidy. Wydaje się nam, że Księżyc i planety Układu Słonecznego są niezamieszkane i
jałowe, ale jest tak jedynie w naszym wymiarze. W innych wymiarach te same planety mogą
tętnić życiem. Podobnie jest z gwiazdami. Obserwujemy Ziemię z perspektywy naszej często-
tliwości, ale ponieważ istnieje ona na wszystkich płaszczyznach, w innym wymiarze może
wyglądać zupełnie inaczej, niż u nas. Pomimo to jest to nadal ta sama, międzywymiarowa
Ziemia. Nasza świadomość funkcjonuje również w wielu wymiarach i na każdym z nich może
się od siebie całkowicie różnić. Jesteśmy jak rosyjskie babuszki – jedna mieszcząca się w
drugiej, ale za bardzo oddaliliśmy się od reszty i dlatego nasz sposób postrzegania jest tak
bardzo ograniczony. Pamiętam, że moja przyjaciółka będąca silnym medium parapsychicznym,
miała pewnego razu wizję, w której zobaczyła mnie przemawiającego do milionów ludzi.
Powiedziała wtedy „to ty”, po czym dodała: „ale na innym poziomie, nie tutaj”. Wtedy jej słowa
wydawały mi się dziwne, ale teraz tak nie jest. To, co ujrzała, nie było fizyczną wersją „mnie”
wciskającego przyciski na klawiaturze, lecz międzywymiarowa świadomością, która doświadcza
któregoś z innych wymiarów. Część nas samych istnieje w każdym z wymiarów wewnątrz wiru,
łącznie z tym, który jest częścią Jedności. Każda część odgrywa swoją rolę w wieloekranowym
„kinie” wewnątrz wiru, rozwijając się z każdym nowym doświadczeniem. „Projekcja” rozdzieliła
się tworząc odmienne „światy”, ale także oddzieliła od Jedności tych, którzy zdecydowali się
wziąć udział w eksperymencie. W miarę zwężania się piramidy w kierunku Jedności i wraz z

– 69 –
naszą wspinaczką po kolejnych wymiarach, łączymy się z naszą odseparowaną świadomością
aż do momentu całkowitego zjednoczenia. Wtedy powrócimy do Jedności i będziemy dyspono-
wać wiedzą oraz doświadczeniami zebranymi przez części samych siebie, ale także przez
wszystkich nas z osobna. Poziom wiedzy, jaki wtedy osiągniemy, będzie niesamowity, a jego
rezultatem będzie początek istnienia.
Spójrzcie na to jak na jednego studenta dzielącego się na wielu studentów, udających się
następnie na wiele różnych uniwersytetów, studiujących wiele różnych przedmiotów, doświad-
czających wielu różnych stylów życia, światopoglądów i uczuć. Wszyscy ci studenci spotykają
się następnie, wymieniają notatki i dzielą przeżyciami. Podczas gdy my żyjemy pozytywnie,
inna część „nas” w jakimś innym miejscu wiedzie żywot „czarnego charakteru”. To tylko doś-
wiadczenia, a one właśnie sprawiają, że to, jak oceniają nas inni nie ma najmniejszego znacze-
nia. Gdy ja walczę ze „skrajną prawicą”, chrześcijańskim patriotyzmem czy Robotycznymi
Radykałami, ludzie o takich poglądach na świat doświadczają rzeczy, dzięki którym wszyscy się
czegoś nauczymy. To gra. Karuzela. Jesteśmy każdym z nas, cokolwiek nie robiliby „pozostali”.
Istoty „pozaziemskie” nazywane przez niektórych „obcymi”, to tak naprawdę pewna część nas.
To nie żadni „obcy”, tylko my. Wiry pozwalające nam doświadczać wszechświata dzięki sztucz-
nie stworzonym warunkom są częścią nieskończonego umysłu, zwanego Bogiem. To wiry,
poprzez które rzeka świadomości płynie w nieskończoność. Wiry doświadczeń pozwalają Bogu
(nam) poznać samych siebie i zrozumieć własny potencjał: wszyscy jesteśmy jedną świado-
mością doświadczającą samej siebie w sposób subiektywny.
Jeżeli chcemy wyewoluować, osiągnąć równowagę i wznieść się na poziom Jedności, musimy
uświadomić sobie, kim i czym jesteśmy. Bez tego będziemy tylko ćmą w butelce, nieświadomą
drogi ucieczki. Piramida doświadczenia nie powróci sama do Jedności, dopóki nie poruszy się
zagęszczony świat materialny. Będzie on stanowić kamień ciągnący wszystkie poziomy w dół.
Czas ruszyć do przodu. Czas ponownie połączyć się z naszą wielowymiarową świadomością
oraz z „Bogiem”. Nie stanie się to bez pomocy ze strony poziomu Jedności, ponieważ
wykreowaliśmy tak głęboką iluzję, że zapomnieliśmy, kim jesteśmy, skąd przybyliśmy i czego
stanowimy część. Jesteśmy synem marnotrawnym, który opuścił „Ojca” (Jedność), by doświad-
czyć życia, a następnie zgubił drogę. „Ojciec” powitał powracającego syna, a z nami może stać
się to samo. Głęboko wierzę w to, iż „grupa ochotników” opuściła Jedność, by pomóc nam
przejść z etapu odłączenia i podziału do etapu równowagi i harmonii. Ci międzywymiarowi
ochotnicy (świadomość) działają na wszystkich poziomach wiru, udzielając informacji, które
pomogą ludziom zrozumieć, że biorą udział w grze, a to, co postrzegają jako rzeczywistość,
wcale nią nie jest. Najtrudniej jest tym, którzy działają na naszym silnie materialnym pozio-
mie, ponieważ gęstość fizyczna pogłębia naszą duchową amnezję i oddziela nas od zew-
nętrznej świadomości. Zapomnieliśmy już, kim jesteśmy, skąd pochodzimy i co u licha tutaj
robimy. Wydaje mi się nawet, że pewną cząstkę tej pomocnej świadomości również zahipnoty-
zowało światło na dnie butelki, w wyniku czego zapomniała ona, po co tu przybyła! Wielu jest
wezwanych, ale niewielu służy. Wystarczająco wielu jednak utrzymało przytomność na tyle
długo, by wypełnić zadanie. Przykłady takiej pomocnej świadomości można znaleźć na kartach
historii, a wiele z nich, choć zapewne nie wszystkie, stało się punktem wyjścia do stworzenia
religii. Y'shua (Jezus) prawdopodobnie był jednym z nich, a trudności, które napotkał na swej
drodze, spowodowane były wpływami Czwartego Wymiaru. Kiedy Jezus opuścił ten świat, jego
słowa zostały zupełnie przeinaczone i wykorzystane jako podstawy zainspirowanej przez
Czwarty Wymiar religii symbolizującej wszystko to, czemu on sam starał się przeciwstawić.
Czwarty wymiar znacznie utrudnił nam życie w naszym zagęszczonym świecie materialnym.
Tak jak już wspomniałem, miał on wpływ na pojawienie się starożytnych legend o „bogach”.
Fragmenty tamtejszej świadomości manipulowały światem od zarania dziejów. Jest ona swego
rodzaju „strażnikiem więzienia” i jestem przekonany, że zarówno na współczesnej Ziemi, jak i
pod nią, istnieje jej fizyczny przejaw. Jaki jest element wspólny dla umysłowej manipulacji
obecnej już w najstarszych wierzeniach i tej obecnej we współczesnym świecie polityczno-
gospodarczo-wojskowo-przemysłowo-medialnym? Jest to manipulacja dokonywana przez świa-
domość z Czwartego Wymiaru. Świadomość ta pośrednio posługuje się umysłami ludzi z
naszego świata, ale możliwe, że kontroluje nas też bezpośrednio, poprzez przybranie formy
cielesnej.
Negatywna świadomość z Czwartego Wymiaru, poprzez bezpośrednie wcielenie lub mani-
pulację umysłową, stworzyła religię i wierzenia, które podzieliły ten świat i zawładnęły nim na
tysiące lat. Świadomość ta odpowiedzialna jest też za nurty „naukowe” twierdzące, iż „ten
świat to jedyne, co istnieje”. Stoi ona też za wywołaniem wojen, stworzeniem systemu
edukacji, systemu prawnego (bezprawia), systemu bankowego żerującego na odsetkach oraz
jest odpowiedzialna za forsowanie idei rządu światowego, banku centralnego, uniwersalnej

– 70 –
waluty, globalnej armii i społeczeństwa sterowanego za pomocą mikroprocesorów.
Globalna Elita składa się z fizycznego wcielenia ekstremalnie negatywnej świadomości
zwanej przez niektórych świadomością satanistyczną, oraz z ludzi przez nią manipulowanych.
Działo się tak przez tysiące lat, w czasach starożytnego Egiptu czy Babilonu. Ci satanistyczni
manipulatorzy posługują się symbolami widocznymi w każdej dziedzinie życia, ponieważ to oni
tworzyli narzędzia władzy nad społeczeństwem. Jedną z głównych dróg interakcji pomiędzy
Czwartym Wymiarem i jej przedstawicielami z Trzeciego Wymiaru są ceremonie inicjacyjne
odbywające się podczas zebrań światowej sieci tajnych stowarzyszeń. Podczas takich ceremonii
nawiązywana jest więź pomiędzy inicjatorem (marionetką) a manipulatorem z Czwartego Wy-
miaru. Starożytne symbole, takie jak piramida czy Wszechwidzące Oko, służą tajnym stowa-
rzyszeniom, ponieważ są to satanistyczne symbole zachwianej równowagi z Czwartego Wymia-
ru. Satanistyczne obrzędy i groteskowe rytuały mają na celu stworzenie ogromnych ilości
negatywnej energii, którą karmi się ta świadomość. Satanistyczna świadomość to wielka
negatywna moc, dlatego też im więcej takiej energii uda się wytworzyć w trójwymiarowym
świecie, tym większą kontrolę nad naszym światem może sprawować negatywna świadomość.
Ludzkość funkcjonuje wtedy w polu energii negatywnej, kontrolowanej przez „satanistyczną”
świadomość. Stąd też brały się i biorą nadal rytuały składania ofiar z ludzi i zwierząt. Czasami
ofiary takie składa się zupełnie jawnie. Czym bowiem jest rzeźnia, jeśli nie miejscem składania
ofiar ze zwierząt? W ten sposób, poprzez ból i strach, wytwarza się skrajnie negatywną
energię. Rytuał przelewania krwi jest dla tejże świadomości i jej marionetek niezwykle istotny.
Budynek ONZ w Nowym Jorku został zbudowany na ziemi przekazanej organizacji przez
rodzinę Rockefellerów. W miejscu tym dawniej znajdowała się rzeźnia. Satanistyczna siła,
której symbolem jest Wszechwidzące Oko Lucyfera znajdujące się na szczycie piramidy,
sprawuje kontrolę poprzez Globalną Elitę. Ta sama siła władała Ziemią przez setki tysięcy lat, a
być może i dłużej. To bardzo ważne, byśmy na tę siłę nie odpowiadali nienawiścią, strachem
czy agresją. Siła ta potrzebuje naszej miłości, ponieważ to brak miłości wprowadził ją w
zachwianie równowagi. Nienawiść, strach i agresja to emocje, które pragnie ona wzbudzić.
Stanowią one o jej sile.
Na najwyższym stopniu wtajemniczenia w tajnych organizacjach znajdują się osoby, które
świadomie i dobrowolnie współpracują z „panami” z Czwartego Wymiaru. Nie jest przypad-
kiem, że piramidę i Wszechwidzące Oko można znaleźć na rewersie Wielkiej Pieczęci Stanów
Zjednoczonych i na banknocie jednodolarowym. Przedstawiciele i marionetki negatywnej siły z
Czwartego Wymiaru uczestniczyli w tworzeniu Stanów Zjednoczonych Ameryki i do dziś rządzą
zarówno tym krajem, jak i światowym systemem bankowym, agencjami wywiadu, ustrojami
politycznymi, światem mediów itp. Niektórzy wierzą, że kolejnym symbolem manipulatorów z
Czwartego Wymiaru jest czarna toga. Jakie szaty nosi chrześcijańskie duchowieństwo czy
przedstawiciele wielu innych religii? Jakiego koloru szaty noszą sędziowie czy adwokaci? Jakie
są symbole sukcesu i postępu w systemie nauczania? Czarne Togi. Manipulatorzy z Czwartego
Wymiaru mają wpływ na wszystkie te instytucje. Jaki strój nosił główny czarny charakter w
filmie Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje! Czarne szaty i nazistowski hełm. Wszystko się
zgadza, ponieważ manipulatorzy z Czwartego Wymiaru stali też za powstaniem ruchu
nazistowskiego. Darth Vader jest symbolem tego, co nazywam diabelską lub satanistyczną
świadomością – siłą pochodzącą z Czwartego Wymiaru – siłą, która zmanipulowała nasz
trójwymiarowy świat. Hollywood, a zwłaszcza filmy Stevena Spielberga, takie jak Poszukiwacze
zaginionej Arki, pełne są symboli ukazujących wiedzę o prawdziwej historii na temat manipu-
lacji naszym światem.
Iluminaci lub Globalna Elita to grupa ludzi kontrolująca kierunek, w którym zmierza świat
poprzez manipulowanie świadomością mas. Napędzana jest ona przez mentalność i motywację
wywodzące się z Czwartego Wymiaru i jego pozaziemskich reprezentacji. Ta sama siła, która
odpowiada za stworzenie religii, jest również odpowiedzialna za plan wszczepienia ludziom
mikroprocesorów i połączenia ich w globalną sieć komputerową. Jak na ironię, chrześcijanie
opowiadający się przeciwko temu i innym planom Nowego Porządku Świata postępują zgodnie
z nakazami religii, w którą wpędziła ich ta sama świadomość, która odpowiedzialna jest za plan
wszczepiania mikroprocesorów!
Spójrzcie na wspólny mianownik tych wszystkich pozornie „odmiennych” czy nawet
„sprzecznych” idei stworzonych przez manipulatorów z Czwartego Wymiaru. Jest nim władza
nad ludzkimi umysłami. Dla nich nie liczy się to, czy kontroluje nas religia, jakiś polityczny „-
izm”, teoria gospodarcza, system „edukacji” czy teoria „naukowa” głosząca, że po śmierci nie
ma nic. Chcecie, by manipulowano waszymi umysłami? Świetnie. Wejdźcie i rozejrzycie się
dookoła. Jestem pewien, że znajdziecie coś, co wam odpowiada. Nieważne, co wybierzecie.
Wystarczy, że będzie to preferowany przez was sposób bycia manipulowanymi. Oddacie nam

– 71 –
wtedy wasz rozum i w drogę. Prościej się nie da. Aha, więc wolicie model „Jezus umarł dla
naszego zbawienia”? Bardzo słusznie. Do tego dorzucamy gratis „wymachiwanie amerykańską
flagą, ponieważ Bóg jest po naszej stronie”, a tylko dziś dostaniecie dodatkowo Jerzego
Waszyngtona śpiewającego hymn USA. Dziękuję bardzo. Cena to tylko jeden umysł i tysiąc
urojeń. Następnego zakupu będziecie mogli dokonać za pomocą mikroprocesora.
Zachwiana świadomość z Czwartego Wymiaru może nami kierować tylko wtedy, gdy
zrzekniemy się własnych umysłów. Dlatego właśnie „wynalazki” manipulatorów, takie jak
religia, bankowość, polityka czy „nauka” zawsze wiążą się z przechwyceniem ludzkiej psychiki.
W ten sposób kradnie się też poczucie tożsamości, rzeczywistości i zdolności jej fizycznego
doświadczania. Jeżeli odbierzemy tej grupie władzę i przestaniemy bezkrytycznie przyjmować
narzucone nam wierzenia, odbierzemy im kontrolę nad „masami”, czyli zbiorową świadomością
ludzi. Wierzenia i ograniczenia to więzienie dla umysłu. Wierzymy w zbyt wiele, a czujemy zbyt
mało. Tylko dzięki podążaniu za własnymi uczuciami uda się nam obalić władzę manipulatorów.
Płyńmy z prądem rzeki, wolni od strachu przed opinią innych ludzi. Najlepszym sposobem na
wyzwolenie samych siebie od myślącego, wierzącego, bojącego się intelektu jest afirmacja
własnej niepowtarzalności, pozwolenie innym na to samo i zaprzestanie narzucania komu-
kolwiek naszych poglądów. Twierdzę, że wszystko jest możliwe, jeżeli nikomu niczego nie
narzucamy i nie wywieramy na nikim presji. To jest wolność.
Częścią procesu zachodzącego właśnie na naszej planecie i wewnątrz naszej czaso-
przestrzeni jest oczyszczanie świata z negatywnych energii w Czwartym Wymiarze i obalenie
ich władzy nad ludzką wolną wolą. Cały wir/piramida przekształca się, co ma wpływ również na
Czwarty Wymiar. Wpływ czterowymiarowego Zakonu Iluminatów na kształt naszego świata jest
z każdym dniem coraz mniejszy. Mamy przed sobą ostatnie lata tej kontroli, a jej osłabienie
oznacza, że Globalnej Elicie coraz trudniej będzie osiągnąć polityczne, gospodarcze i duchowe
cele. Elita osiągnęła już swój szczytowy potencjał, ponieważ ludzkość oddała w jej ręce niemal
całą władzę. Od teraz może być już tylko lepiej. Miliony ludzi to widzą i zaczynają postrzegać
samych siebie i swoje przeznaczenie jako skorupę, którą należy rozbić, by móc zjednoczyć się
z wyższymi stopniami własnej świadomości.
Energia jest przekazywana z poziomu Jedności w dół piramidy. Energia ta, to myśli, których
zadaniem jest zrównoważenie separacji. W miarę postępu tego procesu, „plany filmowe”
stworzone dzięki interakcji rozdzielonych biegunów zaczynają się zmieniać, ponieważ zmianie
ulegają okoliczności, które „plany” te tworzyły. Jeżeli zagęszczony świat materialny jest
stworzony przez separację pierwiastków pozytywnych i negatywnych, męskich oraz żeńskich,
które spowalniają wibracje i formują gęstą materię, to gdy skala rozdzielenia tych pierwiastków
się zmniejsza, wibracje nabierają tempa, powodując zanik materialnego świata. „Plany filmo-
we” przejawiają jeszcze silniejszy związek z Jednością w miarę zbliżania się do niej wszelkiej
energii. Coraz mniej konfliktów, coraz więcej miłości i zrozumienia i tak aż do momentu, w
którym znajdziemy się w punkcie absolutnej równowagi: Jedności. Koniec gry. W co bawimy się
teraz?
Zmiana ta już następuje. Nie zwracaliśmy uwagi na jej symptomy tak, jak nie zauważa się
małych pęknięć tamy na chwilę przed jej zawaleniem. Ci, których oczy potrafią dostrzec coś
więcej niż fizyczne iluzje, widzą, że pęknięcia są już bardzo szerokie, a tama zaczyna się walić.
Nadchodzi fala zmian, a my zadecydujemy, czy chcemy płynąć z nią, czy pod prąd. To nasz
wybór, ale w zależności od tego, na co się zdecydujemy, czekają na nas dwa zupełnie odmien-
ne światy. Możemy wyzwolić się od cielesności i ograniczeń, od naszej rzeczywistości i po-
tencjału, pozbyć się emocjonalnego ścieku zalegającego w naszej podświadomości i przepełnie-
ni wibracjami wylecieć przez otwór w butelce, kierując się w stronę domu. Możemy też dalej
tkwić w butelce, oszołomieni przez światło na jej dnie i wszczynać wojny przeciwko wibracjom,
które nią wstrząsają.
Moim zdaniem konsekwencje takiego wyboru będą bardzo nieprzyjemne, ale wszyscy mamy
do niego prawo. Energia o wysokiej częstotliwości wibracji przybyła do nas ze szczytu piramidy,
z samej Jedności, mając wpływ na kształt wszystkich wymiarów wewnątrz wiru. Dlatego właś-
nie podziały i brak równowagi wewnątrz Czwartego Wymiaru zaczynają zanikać, a my odczu-
wamy tego skutki. Energia przybywająca z Jedności ma zdolność do kumulowania świadomości
ludzi żyjących na Ziemi. Tu znowu mamy do czynienia z polami sił elektromagnetycznych i
morzem energii, z którym nieustannie wchodzimy w interakcję. Gdy pojawiają się wyższe
formy energii, podnoszą one częstotliwość wibracji na całej Ziemi. Zmienia się wszystko, w
tym ludzkie myśli i uczucia.
Oglądając codziennie wiadomości w telewizji, możecie mieć trudności z zaakceptowaniem
tego, że nasza planeta właśnie zmienia się z miejsca pełnego konfliktów i podziałów w oazę
pokoju i harmonii. Świat może wydawać się wam bardziej zepsuty niż kiedykolwiek. Ma to

– 72 –
swoje uzasadnienie. W jakimkolwiek stanie ducha się znajdujecie, wywołuje on pewien rodzaj
równowagi. Gdy położycie coś na drugiej szali wagi, uspokoi się ona w stanie, który nazwać by
można „nierównoważną” równowagą. Szala po jednej ze stron przechylona będzie o wiele
bardziej, ale waga przestanie w końcu szukać równowagi poprzez ruchy w górę i w dół. Gdy
położy się odważnik na drugiej szali, równowaga nie zostanie osiągnięta natychmiast. Raz
jeszcze szale zaczną huśtać się w górę i w dół, zanim wzajemnie się nie zbalansują. Nieważne
co zmienimy na wadze, zawsze towarzyszyć temu będzie chwila chaotycznego braku równo-
wagi. Nie jest to jednak prawdziwy chaos, lecz naturalny proces poprzedzający zmiany. Jeżeli
wyobrazicie sobie szale wagi jako pola energetyczne Ziemi i ludzkości, zrozumiecie, czego
właśnie jesteśmy świadkami. Stare konstrukcje („nierównoważną” równowaga) są u kresu
wytrzymałości i zaczynają ulegać energiom będącym zwiastunami nowego świata i nowej Ziemi
(równowaga). O wpływie tego fenomenu na ludzi opowiem w późniejszej części książki, teraz
jednak chciałbym się zająć wpływem, jaki wydarzenia te wywierają na naszą planetę i środo-
wisko naturalne. Wpływ ten jest widoczny gołym okiem. Według mnie, zmiany zachodzące
obecnie w przyrodzie nie są spowodowane tak zwanym efektem cieplarnianym. Są one
rezultatem zmian częstotliwości wibracji, które wpływają na pole energetyczne Ziemi. Szale
wagi się poruszają. Zmiany pogody będą postępować prawdopodobnie do momentu, w którym
nastąpi całkowite odwrócenie biegunów, przypieczętowujące transformację starego pola energii
(wymiaru czasoprzestrzeni) w nowe. Pola energii biorące udział w fenomenie zwanym pasem
fotonowym, dają się zmierzyć metodami, z których korzysta „nauka” konwencjonalna. Według
londyńskiej gazety Daily Telegraph z 5 lipca 1995 r. wykryto energię, która diametralnie
zmieniła sposób postrzegania świata. W artykule czytamy:
Jakaś nieznana nam siła rozrzuca cząsteczki po całym wszechświecie z niespotykaną
dotąd mocą... Nawet energia wyzwolona w wyniku eksplozji największych gwiazd nie
mogłaby być za to odpowiedzialna. Współczesne teorie naukowe twierdzą, że cząstki takie
nie mają prawa istnieć (…)
Energia taka, znana „nauce” jako promieniowanie kosmiczne, mierzona jest zwykle w
milionach elektronowoltów. Zgodnie z artykułem, do roku 1992 największe zmierzone promie-
niowanie dochodziło do 320 eksaelektronowoltów. „Naukowcom” nie udało się jeszcze opraco-
wać technologii zdolnej zmierzyć większą energię. Zmiana dokonuje się głównie na poziomach
wibracji, nieznanych i nie dających się zmierzyć tradycyjnymi „naukowymi” metodami. Ludzki
umysł, serce i uczucia potrafią wychwycić taką energię ze znacznie większą czułością, niż
jakakolwiek technologia. Pas fotonowy to bardzo naładowane energią pole, odpowiedzialne,
moim zdaniem, za te niesamowite wyniki pomiarów. Wiele osób uważa, że Ziemia właśnie
przechodzi przez pas fotonowy i skutkiem tego przejścia będzie szereg zmian fizycznych (pogo-
da, wzmożona aktywność geologiczna) oraz największa ze zmian, czyli przebudzenie ludzkiego
umysłu. Podobne zmiany zachodzą w duchowym i materialnym centrum naszego układu – na
Słońcu.
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem pracę Maurice'a Cotterella – badacza zajmujące-
go się cyklami aktywności słonecznej. Interesowały go szczególnie te momenty, gdy Słońce
emituje bardzo potężną energię magnetyczną, która dociera do Ziemi dzięki zjawisku zwanemu
wiatrem słonecznym. Jakiś czas potem natknął się na niezwykły system liczb i symboli,
pozostałość po cywilizacji mieszkańców Ameryki Środkowej – Majów. Majowie spisali cykle
ewolucji człowieka i Ziemi. Cotterell ze zdziwieniem odkrył, że cykle aktywności (magnetycz-
nej) plam na słońcu odpowiadały cyklom ludzkiej ewolucji spisanej przed tysiącami lat przez
Majów. Nie mogło być mowy o „przypadku”. Zycie to interakcja pól energii magnetycznej.
Zmiana polaryzacji magnetycznej to zmiana charakterystyki pola energetycznego. Zmiana pola
energetycznego to zmiana istoty „życia”, czyli to, co dzieje się na Ziemi właśnie w tej chwili.
Spójrzcie na wszystkie starożytne przepowiednie o wielkich zmianach na Ziemi. Plemię Hopi z
terenów Stanów Zjednoczonych, Majowie czy jasnowidze tacy jak Edgar Cayce czy Nostrada-
mus – wszyscy oni wskazują współczesne nam czasy jako epokę gruntownych zmian. Zgodnie
z kalendarzem Majów, ostatni Wielki Cykl ziemskiej ewolucji zaczął się w roku 3114 p.n.e. i
trwać będzie do roku 2012, do momentu rozpoczęcia kolejnego, zupełnie odmiennego cyklu. Ta
sama historia, te same ramy czasowe. Nadchodząca energia zbudziła już ze snu wiele osób,
pozwalając im spojrzeć na świat i ich samych w zupełnie inny sposób oraz pomagając im
nawiązać kontakt z wyższymi etapami własnej świadomości. Takich osób z każdym dniem jest
coraz więcej. Każdy z was może rozpocząć taką podróż. To tylko kwestia chęci.
Nieważne jak wielka czeka nas zmiana, nie należy wpadać w panikę. Nigdy nie należy
wpadać w panikę. Życie jest wieczne, a my odbywamy podróż wewnątrz wiru, który zapro-
wadzi nas z powrotem do Jedności. Tak jak po „śmierci” jesieni i zimy następują „narodziny”

– 73 –
wiosny i lata, tak nasz cykl ewolucji obejmuje etapy „śmierci” i „odrodzenia”. Zmiany, które nas
czekają, przyprowadzą wiosnę i nowe życie. Nie należy się martwić. To, jak będzie wyglądać
nasza podróż, zależy od naszego wyobrażenia o nas samych i „przyszłości”. Jeżeli spodziewamy
się kataklizmu, to on nadejdzie. Ale tak nie musi być. Możemy wyobrazić sobie coś innego i
sprawić, by stało się to rzeczywistością.
Jesteśmy tym, o czym myślimy, a świat jest tylko i wyłącznie tym, o czym myślimy.

– 74 –
7. To kupa gówna, przestańcie nad tym
debatować

Jeżeli nasze przejście z ignorancji w nieskończoność ma się powieść, musimy dostać się na
szczyt piramidy wibracji. To prostsze niż się wydaje, ponieważ nasze świadomości naturalnie
płyną w stronę Jedności, podobnie jak płetwonurek wynurzający się na powierzchnię, gdy nie
jest niczym obciążony.
Nasz „ciężar” to emocjonalna smoła zalegająca w naszej podświadomości, nasze zaprogra-
mowane poczucie rzeczywistości i wszechotaczające nas bzdury, którymi karmią nas media,
system edukacji (indoktrynacji), politycy, ekonomiści i inni „specjaliści” wmawiający nam, co
jest rzeczywistością. To wszystko stanowi właśnie skorupę jajka. Bez całego tego ciężaru, z
jajka już dawno wyklułby się ptak. Ten ciężar to hipnotyzujące światło na dnie butelki. Słucha-
jąc nagrań Billa Hicksa – nieżyjącego już amerykańskiego komika, natknąłem się na jego
materiał dotyczący filmu Nagi instynkt. Zrecenzował ten film jednym zdaniem: „Kupa gówna”.
Wkrótce po premierze na temat Nagiego instynktu rozgorzała wielka debata wśród społe-
czeństwa. Czy w filmie było zbyt dużo tego? Czy w filmie było zbyt dużo tamtego? Dyskusja
została w znacznej części sztucznie nakręcona, by pomóc w promocji filmu, a Bill Hicks miał na
ten temat swoje zdanie:
To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.
Gdyby ludzkość częściej słuchała takich porad, nie traciłaby codziennie ogromnych ilości
energii na nic nie znaczące dyskusje o „problemach”, których jedynym celem jest odwrócenie
naszej uwagi od tego, co naprawdę ważne – naszej ewolucji ze stanu ignorancji oraz naszej
zdolności do kochania i bycia kochanymi. Daliśmy się jednak wciągnąć w spreparowane debaty.
Nieistotne wydarzenia wydają się nam ważne, podczas gdy powinniśmy przestać o tym
dyskutować i dostrzec, czym naprawdę są – nieistotnym odwróceniem uwagi. To fascynujące –
patrzeć jak nasz umysł rozwija się, drzwi celi się otwierają, a my zaczynamy rozumieć, że
problemy, które nas trapią, niszczą i skrzywiają nasze poczucie rzeczywistości, tak naprawdę
nie mają znaczenia. Wmówiono nam jednak, że mają, a my tracimy przez to energię i nerwy.
Jesteście za grubi? Za szczupli? Zbyt wysocy? Za niscy? Czy wasze piersi są wystarczająco
duże? Czy wasze członki są wystarczająco duże? Łysiejecie? Macie za długie włosy? Czy macie
na sobie najnowszy mundur (przepraszam, strój) uznany za ostatni krzyk mody przez kogoś,
kogo nigdy nie spotkaliście? Zalewają nas reklamy i sponsorowane programy telewizyjne, które
mówią nam, jak mamy wyglądać i co mamy czuć. Pojawiła wam się zmarszczka na twarzy? O
nie, wasze życie się skończyło. Koniec zabawy. Chyba że kupicie super ekstra olejek do twarzy
o egzotycznej nazwie. On ocali wam życie. No, spójrzcie na tę zgrabną opaloną blondynkę,
której zapłaciliśmy niewyobrażalne sumy pieniędzy, by pokazywała swój zadek na plaży. Kupcie
nasz olejek, a to możecie być wy. (Autor niniejszej książki oddala się w celu zwymiotowania).
W Hollywood – ojczyźnie ułudy i urojeń, na kilometrze kwadratowym znaleźć można więcej
specjalistów od liftingów i przeszczepiania włosów, niż gdziekolwiek indziej na całym świecie.
Nikogo to nie dziwi. Hollywoodzka mentalność to najwyższa możliwa forma iluzoryczności i ob-
sesji związanej z doznaniami fizycznymi. Cały tamtejszy przemysł opiera się na urojeniach –
sztuczne tło, sztuczne oświetlenie, plastikowe czułości wyznawane sobie przez dwójkę aktorów,
którzy tak naprawdę się nienawidzą. Mój najdroższy, kocham cię (cięcie!)... ty dupku. Hol-
lywood to czysta magia, najlepszy przykład iluzji, która więzi ludzkie umysły. Masom sprzedaje
swoją własną wersję historii i własne teorie na temat tego, co jest piękne i ważne. Wiąże się to
z archetypicznym wizerunkiem macho – mężczyzny z perfekcyjnie gładką skórą i bujnymi
włosami (prawdziwymi lub nie) – oraz idealnie zgrabnych kobiet noszących najmodniejsze
ubrania i oblepionych grubą warstwą makijażu. Niektórzy aktorzy wiedzą, że to tylko iluzja, ale
wielu z nich zapomina zostawić swoich kreacji na planie. Żyją nimi na co dzień i traktują świat
filmu jako swoją rzeczywistość. To świat strachu, nieszczerości i braku pewności siebie: „byłaś
boska, kotku, a ja jak wypadłam? Och Dorothy, kochanie, tak się cieszę, że zdobyłaś Oscara
(ty suko)”. Poczucie własnej wartości tych ludzi nie bierze się z tego, kim są, a z tego, jak są
postrzegani przez ludzi sterujących machiną iluzji i przez publiczność będącą pod jej wpływem.

– 75 –
Takim sposobem chirurdzy plastyczni (plastikowi) i specjaliści od przeszczepu włosów mają w
tej „nibylandii” licencję na drukowanie pieniędzy. Tak, drodzy państwo, do tego dążymy. Takimi
właśnie powinniśmy być, a nie jesteśmy. Czyż to nie smutne?
Mam parę pytań do tych, których przekonuje ta cała wizja idealnej figury, wzrostu, wagi,
fryzury, wieku czy rozmiaru ptaszka. Czyje to zdanie? Kto o tym zadecydował? Czy wpadliście
na to sami, czy też może ktoś nakłonił was do takiego myślenia? Raczej to drugie. Co więcej,
jeśli wasi przyjaciele i wasza rodzina wierzy w to samo (a tak najczęściej jest), czujecie jeszcze
większą presję, by dążyć do tego sztucznego wizerunku fizycznej doskonałości. Widziałem film
dokumentalny o mężczyznach z Hollywood. Pokazano w nim człowieka, któremu życie ero-
tyczne zrujnowała nieudana operacja polegająca na... powiększeniu przyrodzenia przez
wszczepienie w ptaszka tłuszczu wyssanego z innej części ciała.
Bleee... Wiem, wiem, mnie też chce się płakać. Mój Boże, co się z nami stało? Co stało się z
naszą nieskończonością zrozumienia Jedności i zdolnością do kochania samych siebie? Czuję
się, jakbym kupił bilet do kina.
Czy ze mną jest coś nie tak? Jakie znaczenie ma to, że czyjeś ciało jest mniejsze czy
większe w porównaniu z „ideałem”? Czy ludzie stają się przez to gorsi? Nie. Czy stają się przez
to mniej inteligentni? Nie. Czy tracą zdolność dawania i doświadczania miłości? Nie. Więc o co
chodzi? Są po prostu inni w porównaniu z narzuconą wersją „normalności”. A czym jest ta
norma? Czy opalona blondynka z doklejonym uśmiechem pokazująca swój tyłek przed kamerą
to normalność? Właśnie wróciłem z miasta i nikogo takiego nie widziałem. Z pewnością bym
zauważył. Widziałem za to ludzi o różnych kształtach, kolorach i rozmiarach. Wszyscy czynili
świat bardziej zróżnicowanym i byli źródłem nowych doświadczeń. Jak okiem sięgnąć, żadnego
opalonego czy nieopalonego gołego tyłka. A o co chodzi z męskim strachem przed wypada-
jącymi włosami? Ojej, moje życie dobiegło końca, kobiety nie będą już zwracać na mnie
uwagi... ratujcie moje włosy. Przeszczepcie mi je spod pachy czy skądkolwiek. Aaaaaaa!!!!
Wyjaśnijmy sobie to raz jeszcze: czy gdy wypadną wam włosy, staniecie się gorszymi ludźmi?
Nie. Czy będziecie mniej inteligentni? Nie. Czy stracicie zdolność dawania i doświadczania
miłości? Nie. Co więcej, nie będziecie nawet inni niż wszyscy. Rozejrzyjcie się. Większości
mężczyzn wypadają włosy. Spróbujcie to zrozumieć: jak byście zareagowali, gdybyście żyli na
planecie, na której ludziom na głowie nie rosną włosy, a któregoś dnia zaczęłyby się im właśnie
tam pojawiać? Ojej, moje życie dobiegło końca, kobiety nie będą już zwracać na mnie uwagi...
wyrwijcie mi włosy, przyczepcie je pod pachą czy gdziekolwiek. Aaaaaaa!!!!! Dokładnie.
To tylko uwarunkowania. Nic więcej.To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.
Jak na ironię, wiedza, która pomoże zakończyć erę władzy nad ludzkimi emocjami, władzy
sprawowanej przez przemysł „propagowania nienawiści do swojego ciała” wart miliardy
dolarów, polega na uświadomieniu sobie, że wszystkie te oleje, mikstury i lekarze-specjaliści
od powiększania ptaszka nie są nam potrzebni. Nasze ciała to odzwierciedlenie naszej świado-
mości. To fizyczna manifestacja umysłu i uczuć. Widać to w twarzacb ludzi, którzy doświadczyli
olbrzymiego bólu. Osoby, które dużo jedzą i tuczą swoje ciała, manifestują tym prawdo-
podobnie jakiegoś rodzaju wewnętrzne rozterki. Dla jednych jedzenie, dla innych alkohol lub
narkotyki. Są to jedynie środki chwilowej ucieczki od uczuć, które ci ludzie chcą wyprzeć.
Nasze umysły kontrolują nasze ciała, a nasze ciała odzwierciedlają stan naszego umysłu. Jedna
z moich przyjaciółek charakteryzuje się niezwykłym związkiem między umysłem a ciałem. Cała
jej twarz zmienia się wraz ze zmianą nastroju. To niecodzienny widok. Twarze zmanipulowa-
nych ludzi-robotów najczęściej zmieniają się wraz ze zmianą danej „osobowości”. Jeżeli dobrze
się ze sobą czujemy, dobrą energię będziemy przekazywać naszym organizmom. Jeżeli
czujemy się niekochani i niechciani, nasze ciała również staną się tego przejawem. Tak samo
postępuje proces starzenia się. Nie musimy starzeć się tak, jak obecnie. Spodziewamy się
starości, ponieważ tak właśnie wygląda nasza rzeczywistość. W miarę ewolucji ku Jedności
proces starzenia będzie zwalniał i będziemy żyć o wiele dłużej. Niemożliwe? Nic, powtarzam,
NIC nie jest niemożliwe.
Wracając do świata Hollywood, aktorzy, którzy najbardziej boją się utraty włosów, mają na
to największe szansę. Przyciągamy do siebie to, czego się boimy, ponieważ przezwyciężenie
strachu to nieodzowna część naszej drogi ewolucji. Spokojnie. Kimkolwiek jesteście, wszystko
jest w porządku. Tak właśnie ma wyglądać wasza obecna rola. Jesteśmy, kim jesteśmy, a
zmienić to możemy poprzez zmianę myślenia o nas samych. Dotyczy do również naszych ciał.
Wybraliśmy nasze ciała przed inkarnacją na podstawie wiedzy o długości, kształcie i rozmiarze.
Zrobiliśmy to, by doświadczyć czegoś, co przyspieszy nasze zrozumienie świata i naszą ewo-
lucję. To ciało jest tymczasowe – My jesteśmy wieczni umysłem i duchem. Jeśli jednak damy
się złapać w pułapkę, którą przygotowali nam manipulatorzy wmawiający nam, co jest „sexy”,

– 76 –
spędzimy całe nasze życie bez poczucia własnej wartości z powodu ciała, które nie jest takie,
jakie być „powinno”.
Ideą ściśle związaną z normą fizycznej „doskonałości” jest wielki mit na temat pogoni za
szczęściem. Wzmianka o pogoni za szczęściem zawarta jest nawet w Konstytucji Stanów
Zjednoczonych Ameryki i wzywa ludzi do biegania bez celu, niczym grupa przerażonych
kurczaków, w pogoni za czymś, czego nie da się złapać. Ludzie gonią za szczęściem, kupując
większą lodówkę, najnowszy model samochodu czy większy dom. Mówią: „Gdybym tylko miał
to czy tamto, byłbym szczęśliwy”. Ale kiedy to zdobędą, nadal nie są. Większość ludzi przez
całe życie nie zaznaje szczęścia. Są oczywiście chwile, w których czują się błogo, ale jest to
zazwyczaj bardzo ulotne. Ich szczęście mierzy się zazwyczaj poziomem nieszczęścia. Im
bardziej staracie się osiągnąć szczęście, tym bardziej jest ono ulotne. Powód jest prosty: jeżeli
gonicie za szczęściem, nigdy go nie zaznacie. Waszym „obecnym” doznaniem zawsze będzie
pogoń za szczęściem, a nigdy samo szczęście. Będzie ono zawsze związane z przyszłością, a
nigdy z chwilą obecną. To jak jazda na koniach na karuzeli. Nieważne, jak szybko porusza się
karuzela, wy nigdy nie zbliżacie się do konia przed wami.
John Lennon napisał kiedyś, że życie to coś, co przydarza się wam w trakcie robienia innych
planów. Analogicznie, szczęście zawsze będzie was omijać, ponieważ cały swój czas będziecie
przeznaczać na pogoń za nim. Jedynym sposobem na szczęście jest bycie szczęśliwym,
sprawowanie pełnej kontroli nad tym, co się wokół was dzieje. Nie trzeba do tego nowego
Ferrari, ani przedłużenia waszych narządów. Szczęście to nie pogoń, to stan ducha. Im bardziej
gonicie za szczęściem, tym dalej je od siebie odpychacie. Można to przyrównać do gonienia za
motylem. Im bardziej chcecie go złapać, tym sprawniej wam umyka. Ale jeśli przestaniecie
przesadnie się starać, położycie się na trawie i uspokoicie się, najprawdopodobniej sam do was
przyleci i usiądzie wam na ramieniu. Podobnie jest z pływakiem próbującym pochwycić piłkę
dryfującą na powierzchni wody. Im energiczniej stara się podpłynąć do piłki, tym więcej robi
fal, co sprawia, że piłka się od niego oddala. Gdyby był cierpliwy i uspokoił się na chwilę,
złapałby piłkę bez większego wysiłku. Ludzki byt zmienił się w ludzki „czyn”. Zmusza się nas do
pogoni za wszystkim, także za szczęściem. Przysłania nam to prawdę o tym, że życie jest o
wiele prostsze niż się nam wmawia i nie wymaga ono tak wielkiego wysiłku fizycznego i
emocjonalnego, jaki codziennie można zaobserwować. Zamiast gonić marzenia, powinniśmy
użyć naszych międzywymiarowych umiejętności, by przyciągnąć marzenia ku sobie. Działanie
zgodne z intuicją jest o wiele bardziej efektywne, niż bieganie jakby się paliło.
Nasza gotowość do obrażania się za to, co mówią inni ludzie, to kolejny sposób na
trwonienie energii. Ludzi obrażają różne rzeczy, ponieważ programowani są przez różne Strefy
Bezproblemowe (religie, polityczne „-izmy”, wpływ rodziców). To, co obraża jedną osobę, na
drugiej nie robi wrażenia. Powiedzcie chrześcijaninowi, że Jezus był dupkiem, a poczuje się
śmiertelnie urażony. Muzułmanin tak nie zareaguje. Powiedzcie muzułmaninowi, że Mahomet to
dupek, a obrazicie go, nie robiąc przy tym wrażenia na chrześcijaninie. To wszystko sprawka
naszych umysłów. Są jednakże pewne uniwersalne tematy tabu, które obrażają większość
ludzi, ponieważ społeczeństwo (czyli główna Strefa Bezproblemowa) postanowiło, że tak ma
być. I tak jest. Robimy, co nam się każe, jak prawdziwe roboty. Być może wielu czytelników tej
książki oburza pojawiające się tu słowo „gówno”. Jeśli tak jest, warto zadać sobie pytanie:
dlaczego? „Gówno” to tylko dwusylabowy dźwięk, który określa substancję, którą wszyscy
produkujemy, a gdybyśmy jej nie produkowali, nasz organizm prawdopodobnie by eksplodo-
wał. Niezbyt przyjemnie. Używam słowa „gówno”, ponieważ charakter tej substancji doskonale
symbolizuje propagandę, którą narzuca się nam twierdząc, że to rzeczywistość. Jeśli ktoś czuje
się urażony, to nie dlatego, że chciałem kogoś urazić. Nie mam takiego zamiaru. To wy
postanawiacie czuć się urażonymi. Proces zachodzi w waszym umyśle, a nie w moim. Nawet
jeśli starałbym się was urazić, nie musicie czuć się urażeni. Macie wybór. A więc teraz, gdy już
was obraziłem, mogę już iść na całość i dolać oliwy do ognia. Co powiecie na słowo „pieprzyć”?
Mój BOŻE! Słyszeliście, co on powiedział?
No wiecie... to słowo na „p”.
Odrażające! Oburzające! Co za niekulturalny człowiek!
Napisałem słowo na „p”? Aha, macie na myśli „pieprzyć”? Tak właśnie napisałem. Co z tego?
To zabawne, że ludzie, którzy nie reagują na amerykańskie samoloty bombardujące ludność
Bliskiego Wschodu, Wietnamu czy jakiegokolwiek innego miejsca i zabijające tysiące dzieci,
będą oburzeni na dźwięk słowa „pieprzyć”. Koniec świata nie nastąpi z powodu myśliwców i
bomb atomowych, lecz z powodu ludzi mówiących „pieprzyć”. „Pęka kręgosłup moralny
społeczeństwa. Czas przywrócić szubienice i pobór do wojska, to powinno załatwić sprawę.
Wcielcie ich do armii i zróbcie z nich pilotów myśliwców”. Ta plastikowa moralność to hipokryzja

– 77 –
i jawne kpiny. Gazety „informacyjne”, które sprzedają się dzięki erotyce i podtekstom
seksualnym, są w porządku. Ale jeśli pojawi się tam słowo „pieprzyć”, zawsze pisane jest
„p******ć”, ponieważ to gazeta „rodzinna”, co widać po zamieszczonym zdjęciu kobiety
pokazującej nagie piersi. Co to za p*******y interes? Kiedy widzisz słowo „p******ć”, co
przychodzi ci na myśl? „Pieprzyć”, dokładnie. Więc co za różnica? Ach, już rozumiem. Można o
tym myśleć, ale nie wolno tego wymawiać ani pisać w pełnej formie. Rozumiem. P*****ę to.
Widzicie, to proste.
Chyba nie wytrzymam.
Pomyślałem sobie: a co, jeśli potoczne określenie stosunku seksualnego byłoby zupełnie
inne? Łatwo mogłoby się tak stać. Dwie kromki chleba, jedna na drugiej, nazywamy kanapką,
ponieważ podobno „wymyślił” je facet o takim nazwisku. 1 A gdyby nazywał się Wacek? Albo
Zadek? Jedlibyśmy wacki i zadki. To tylko słowo, tylko dźwięk. A co, jeśli dziwnym trafem,
słowo potocznie określające stosunek seksualny brzmiałoby „kanapka”? A co, jeżeli słowo
określające dwie kromki chleba brzmiałoby „pieprzyć”? Teraz, jeżeli wchodzimy do baru i
prosimy o kanapkę z serem i pomidorem, nikomu nie wyda się to dziwne. Ale jeśli poprosimy o
„pieprzoną” kanapkę, śmiertelnie urazimy każdego, kto to usłyszy. Wyobraźcie sobie, że
obydwa określenia zamieniły się miejscami. Tak przecież mogłoby się zdarzyć. Wchodziłoby się
wtedy do pieprzonego baru i prosiło o pieprzenie z serem i pomidorem. Nikomu nie wydawało-
by się to dziwne. Ale gdybyście poprosili o kanapkowane pieprzenie, każdy obraziłby się śmier-
telnie.
Mój BOŻE! Słyszeliście, co on powiedział?
No wiecie... to słowo na „k”.
Odrażające! Oburzające! Co za niekulturalny człowiek!
Mam świetny pomysł. Dorośnijmy nareszcie.
Nie namawiam do używania słowa „pieprzyć” czy jakiegokolwiek innego słowa, tylko dla
zasady. Tak naprawdę sądzę, że słowo to zaburza prawdziwe znaczenie związku cielesnego,
który z odpowiednią osobą, w odpowiednim czasie, jest według mnie najpiękniejszym dozna-
niem jakiego możemy doświadczyć w tej czasoprzestrzeni. Ale jest to też doskonałe słowo do
określenia sytuacji, w której upuszczacie młotek na stopę, nie chce wam zapalić samochód lub
wydarzenia przerosły wasze możliwości. Gdyby na świecie częściej pojawiały się łzy lub słowa
takie jak „pieprzyć”, a mniej byłoby sztywnego braku okazywania emocji, wielu ludzi żyłoby o
wiele dłużej. Chodzi mi jednak o to, że jeżeli coś was uraziło i czujecie się przez to
zestresowani, to stało się tak, ponieważ postanowiliście dać się urazić. To reakcja będąca pod
kontrolą, stan umysłu, na który macie wpływ. Ludzie często obrażają się za nieistotne rzeczy.
Wyszeptajcie po cichu p...i...e...p...r...z...y...ć. No i jak? Staliście się gorszymi ludźmi? Nie. Po
prostu ukształtowaliście usta w taki sposób, by wypowiedzieć pewne słowo. Tak samo dzieje
się, gdy mówicie „kanapka”. To tylko dźwięk. Podtekst, jaki kryje się za słowem, może być
pozytywny lub negatywny, a nie samo słowo.
Fakt, że ludzi może oburzać widok nagiego ciała, nigdy nie przestanie mnie bawić. Religia
uformowała zbiorową świadomość w taki sposób, byśmy postrzegali nasze ciało, czyli coś, z
czym się rodzimy i umieramy, jako coś obraźliwego, wręcz zabronionego! Nie wolno na plaży
pokazywać swojego penisa czy łona, ale wolno mordować ludzi w innych krajach pod
sztandarem wolności i pokoju. Powiedzieć, że drastycznie pomieszały nam się „wartości”, to
niedomówienie stulecia. To jeden z powodów, dla których postanowiłem pojawić się nago na
okładce niniejszej książki, a mimo to musiałem zakryć moje klejnoty naklejką, by dopuszczono
książkę do sprzedaży w księgarniach. Wygląda na to, że księgarnie to strefy bezklejnotowe. Na
Boga, to tylko ciało – wszyscy je mamy. Jeżeli was to oburza, zadajcie sobie raz jeszcze
pytanie, czy nie dzieje się tak na wasze własne życzenie. Jeśli tak, jest to wyłącznie wasza
sprawa. Podobnie jest w przypadku ataków i nacisków ze strony innych ludzi. Możemy zająć się
problemem lub zostawić go innym. Jeżeli mają oni z nami problem, to jest to wyłącznie ich
problem. Dopiero, gdy zdecydujemy się oburzyć i dać się w to wciągnąć, staje się to naszym
problemem. Gdy zareagujemy negatywnie na działania ludzi, którzy nas ranią lub obrażają,
nawiązujemy z nimi obustronną więź. Zaczynamy grać według zasad tych osób. Problem staje
się nasz. Gramy na ich pełnym negatywnych emocji polu i według ich zasad. Kiedy decydujemy
się nie być urażonym, nie nawiązujemy połączenia, nie przyjmujemy na siebie czyichś proble-
mów, ani nie tworzymy nowych. Nie musicie się obrażać. To zależy od was. Tym, którzy łatwo

1. [przyp. tłum.] Angielska nazwa określająca kanapkę (sandwich) pochodzi od Johna Montagu, noszą-
cego tytuł Earl of Sandwich.

– 78 –
się obrażają, chcę powiedzieć tylko jedno:
To ludzkie odchody, przestańcie nad nimi debatować.
Kolejną mało ważną rzeczą, do której przywiązujemy zbyt wielką uwagę, jest tak zwany
system „edukacji”. Nazwa nie ma wiele wspólnego z prawdą. To system indoktrynacji, klucz do
kontrolowania naszych umysłów. Jego zadaniem jest uformowanie naszej świadomości w
postać czworonożnego zwierzęcia, z którego otrzymujemy wełnę. Nauczyciele przechodzą
przez system indoktrynacji i udają się do szkół, gdzie indoktrynują następne pokolenie. Na
szczycie „edukacyjnej” piramidy dzieje się to w pełni świadomie, ale większość nauczycieli i
wykładowców to po prostu zaprogramowane marionetki szkolące kolejne marionetki. Błędne
koło. Nauczyciele, którzy wiedzą, że wpadli w sieć indoktrynacji, jednocześnie zdają sobie
sprawę, że jeśli powiedzą, co myślą – stracą pracę. W Wielkiej Brytanii istnieje Rządowy
Program Nauczania, który wymaga, by wszyscy uczniowie byli identyczni. Każdego z nich uczy
się tych samych przedmiotów, w taki sam sposób, a miarą sukcesu zarówno systemu, jak i
ucznia, jest umiejętność przekazywania informacyjnej papki z umysłu na papier. Przepraszam,
chciałem powiedzieć: umiejętność zdawania „egzaminów”. System edukacji stał się taśmową
produkcją Stref Bezproblemowych. Plan nauczania określa świat, jakim mamy go widzieć wedł-
ug Globalnej Elity i manipulatorów z Czwartego Wymiaru. Studenci uczą się o polityce, wierząc
w to, że demokracja oznacza wolność, a my mamy jakikolwiek wybór. Dowiadują się, że
system finansowy jest przemyślany i uczciwy, podczas gdy jest po prostu oszustwem. Mówi się
im, że świat jest „realny” i nie ma nic wspólnego z iluzją stworzoną przez ich własne umysły.
Nie wiedzą, że umysł ukierunkowany został na potrzebę nieustannej „pracy” i ogłupiającą
egzystencję, której istotą jest posłuszeństwo wobec systemu. Niewolnik numer jeden melduje
się do pracy! Kolejny umysł gotowy na rozkazy! Baczność!
Świadomość i postrzeganie rzeczywistości kształtują się w wielkiej mierze poprzez „historię”.
Ten zwrot tak naprawdę określa „oficjalną” wersję przedstawianych nam wydarzeń. Sposób, w
jaki postrzegamy przeszłość, ma niebagatelny wpływ na naszą wizję teraźniejszości oraz
przyszłości. Oficjalnie historia mówi o czarno-białym świecie, w którym ci dobrzy walczą z tymi
złymi o zwycięstwo w imię „wolności”. Ukrywanie faktów dotyczących przeszłości to jedna z
głównych technik manipulacji faktami, które dotyczą obecnych wydarzeń. Nigdzie nie uczy się
lub nawet nie bierze pod uwagę, że ci sami ludzie mogli finansować obie strony konfliktów, by
„dzielić i rządzić”, wszczynać nowe konflikty i kształtować powojenne społeczeństwo. Takie
sytuacje da się udowodnić, ale mimo to do uczniów i studentów na całym świecie dociera
zupełnie inna wersja wydarzeń. Nauczycielom podaje się fałszywe informacje, a ci nieświado-
mie przekazują je swoim uczniom, stając się źródłami indoktrynacji. Gdy zbuduje się taką
konstrukcję, nie trzeba już interweniować w szkolnictwo. Machina napędza się sama. W taki
sam sposób wiedza na temat alternatywnego poglądu na życie, świadomość, uzdrowienie i
stworzenie, trzymana jest z dala od szkół. Jedynym ratunkiem są oświeceni i zdeterminowani
nauczyciele, którzy przekazują uczniom takie informacje wbrew oficjalnie przyjętemu planowi
nauczania. Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w innych krajach, plan ten jest tak przeładowany
informacjami, że nie ma miejsca ani czasu na alternatywę dla przedstawianej w nim rzeczy-
wistości. System nauczania polega na wpajaniu młodym umysłom wizji świata czysto fizycz-
nego (oraz niejasnych religijnych „zaświatów”), w którym musimy być posłuszni, by nie skoń-
czyć z łopatą w ręku.
Najważniejsze jest to, że miliardy ludzi dało się nabrać i są święcie przekonani, że miarą
sukcesu dziecka/ucznia są zdane egzaminy. Egzaminy wymyślane tylko w celu przedłużania
życia systemu, który je wymyśla. Młodzi ludzie trzęsą się ze strachu przed egzaminami, które
rzekomo mają ocenić ich stopień inteligencji. Niektórzy w następstwie szkolnych niepowodzeń
popełniają samobójstwo, mając poczucie, że „zawiedli” swoich rodziców. Moi drodzy, jeśli wasi
rodzice są przygnębieni, bo nie udało się wam zapamiętać rzeczy, które wpajał wam system, to
zasługują oni na przygnębienie. Wyjdzie im to na zdrowie. Czas, by dorośli. Na litość boską,
czymże jest „egzamin”? System mówi wam „napiszcie mi to, co chcę przeczytać. Jeśli tego nie
zrobicie – oblaliście. Róbcie, co wam każemy, albo będziecie nieudacznikami”. Egzaminy to
miara tego, jak dalece jesteście zindoktrynowani! Nie są one ważne, chyba że dotyczą waszej
pracy lub konkretnych zadań. Są po prostu nieistotne. Liczy się wasze osobiste doświadczenie,
wasze zrozumienie samych siebie i własnego potencjału. System edukacji to wszystko tłumi.
Nie jesteście klonami, lecz niesamowitymi tworami światła i miłości, istotami pełnymi niepo-
wtarzalności, którą musicie wyrazić. Dlaczego przejmujecie się egzaminami ustanowionymi
przez system, który chce was zmanipulować, sklonować i zniszczyć wasze poczucie unikal-
ności?

– 79 –
To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.
Ludzie, niepomni dowodów, jakich dostarczyła im przeszłość i teraźniejszość, ciągle kłócą się
o politykę. Nie zdają sobie sprawy, że to właśnie Elita, poprzez swe manipulacje, zainicjowała
powstanie prawie wszystkich ważniejszych partii na świecie. Ludzie gromadzą się na wiecach,
wymachując partyjnymi chorągiewkami, klaszcząc i wiwatując. Wybierają swoich kandydatów
na premierów i prezydentów, którzy po zdobyciu władzy prowadzą politykę będącą kalką
działań ich „przeciwników”. To, co nazywamy „demokracją”, jest zazwyczaj ustrojem jedno-
partyjnym, w którym Globalna Elita sprawuje władzę bezpośrednio lub poprzez swoje mario-
netki. Spójrzmy na przykład na Billa Clintona i George'a Busha, a zobaczymy, że są to
członkowie tej samej organizacji. Kreują się na „Demokratów” czy „Republikanów”, ale to tylko
iluzja, pokaz efektów specjalnych ogłupiających widownię. Musimy być przekonani, że istnieje
wybór, bo inaczej uświadomilibyśmy sobie, że żyjemy pod dyktaturą przebraną za wolność.
Czasem żal mi polityków. To nieświadome niczego pionki, które przestawia się po całej
planszy. Tak bardzo skupiają się na zdobywaniu władzy, że nie pamiętają już, w co sami wierzą
– jeżeli w ogóle w cokolwiek wierzą. Pogoń za władzą staje się czynnikiem decydującym o ich
poglądach. Zmieniają się one wraz z nagłówkami gazet i opiniami sondaży, a te są w rękach
Elity. W rzeczywistości politycy, prezydenci i premierzy nie mają żadnej realnej władzy. Ich los
jest w rękach ludzi znajdujących się o wiele wyżej w piramidzie: tych, którzy manipulują opinią
społeczeństwa – opinią, o którą politycy tak bardzo zabiegają w czasach wyborów. Oznacza to,
że „pogląd” jest tylko jeden (system jednopartyjny), a scena polityczna stała się farsą, w
której nad debatą dominują obelgi.
Dwa razy w tygodniu w brytyjskiej Izbie Gmin premier wyznacza czas, w trakcie którego
lider opozycji zadaje mu pytania. Wygląda to mniej więcej tak:
Lider Opozycji: Czy pan premier mógłby wyjaśnić, dlaczego jego rząd jest najbardziej bezu-
żyteczną, niesprawiedliwą administracją w historii parlamentu i dlaczego jest pan kretynem z
kompetencjami za niskimi nawet na prowadzenie straganu w Camden Market?
(Lider opozycji siada, dopingowany przez głośne wiwaty ze strony partyjnych kolegów wy-
machujących kartkami papieru i wykrzykujących złośliwe uwagi pod adresem partii rządzącej).
Premier: Te słowa to jawna hipokryzja, gdyż padają z ust najbardziej niezdarnej opozycji w
historii tego parlamentu, opozycji kierowanej przez tak wielkiego głupca, że nie nadawałby się
nawet na sprzedawcę ryb w Brighton.
(Premier siada, dopingowany przez głośne wiwaty ze strony partyjnych kolegów wymachu-
jących kartkami papieru i wykrzykujących złośliwe uwagi pod adresem opozycji).
Nie bierzcie tego dosłownie, ale chyba rozumiecie, co mam na myśli. Dwie osoby obrzucają
się wyzwiskami w jakimś chorym konkursie męskości, co ma stanowić o ich zdolności do
rządzenia krajem. Wydawało mi się, że premier wyglądał dziś na bardziej dominującego.
Sposób, w jaki pod koniec wypowiedział słowa „Jest pan tchórzliwym kretynem”, to prawdziwa
wirtuozeria. Zyska dzięki temu w sondażach! Często takie wyzwiska są głównym tematem
telewizyjnych debat odbywających się tego samego dnia:
(Głośna, złowieszcza muzyka, najazd na prezentera, który ze srogą miną i śmiertelnie po-
ważnym głosem mówi): Premier i lider opozycji starli się dziś w Izbie Gmin. Tematem dyskusji
było to, kto jest większym kretynem. Więcej na ten temat już za chwilę.
Chrrrrrrr!
Nie, obudźcie się. Musimy traktować to poważnie. Musimy o tym dyskutować i zastanawiać
się, kto zostanie wybrany na nową marionetkę w rękach globalnych dyktatorów i manipula-
torów z Czwartego Wymiaru. No proszę was. To poważna sprawa. Nie możemy zignorować
wyborów tylko dlatego, że wszyscy istniejący kandydaci są sponsorowani, wybierani i kontro-
lowani przez tę samą klikę, która kontroluje media, a my doskonale zdajemy sobie z tego
sprawę. Jak możemy mówić o wolności, jeśli nie bierzemy udziału w wybieraniu marionetek
Elity? Mój tatuś zginął za prawo do głosowania, słyszycie? Nie możemy zignorować „wolnych”
wyborów. Nie możemy? Śmiem wątpić.
Naszą świadomość uwolnimy tylko poprzez odwrócenie oczu od omamiającego nas tea-
trzyku. To jedyny sposób na dotarcie do Jedności. Nieważne, kto trafi do Białego Domu, kto do
Kongresu, do Izby Gmin czy jakiegokolwiek innego parlamentu. To wszystko oszustwo – ta
sama mentalność, „przeciw-podobieństwa” prowadzące ze sobą grę oraz ignorujące fakty na
temat tego, kim i czym naprawdę jesteśmy, a także rozwiązania płynące z tej wiedzy. Ustrój

– 80 –
oparty na partiach politycznych upadnie tak samo jak system finansowy, ponieważ reprezentu-
je sobą stare pole energii, stary rodzaj wyobrażeń, jakie miała o sobie ludzkość. Podtrzy-
mywanie takiego systemu poprzez głosowanie w ustawionych wyborach (znanych także jako
demokracja) to dodawanie mu energii i przedłużanie jego agonii, a tym samym naszej niewoli.
To marnotrawstwo siły, którą można przeznaczyć na tworzenie nowej rzeczywistości. Pozwólmy
staremu porządkowi umrzeć. Jego czas minął. My dorastamy. W miarę, jak nasza przemiana
nabiera tempa, stare struktury oparte na polityce partyjnej i oprocentowanych długach
zaczynają zanikać. Uwidoczni się to, gdy ludzie zaczną tracić zaufanie do systemu, odmówią
gry według jego zasad, a on sam pozbawiony zostanie kontroli, której potrzebuje, by istnieć.
Bestia już zaczyna zjadać swój własny ogon. Wkrótce zniknie, zostanie wessana w głąb czarnej
dziury i nie ujrzymy jej nigdy więcej. Alleluja! Tempo zmian będzie zależeć od tego, jak szybko
zabierzemy systemowi energię i przestaniemy poważnie traktować dziewczynki i chłopców
bawiących się w udawanie ważnych osobistości. Polityka to złudzenie wolności, to nacisk prze-
brany za wybór. Twór ten istnieje dlatego, że dajemy mu siłę podczas wyborów. Najważniejsi
ludzie w polityce są do tego najmniej wykwalifikowani, ponieważ posiadają te wszystkie
negatywne cechy, które umożliwiły im dostanie się do politycznego koryta.
W roku 1996 Bill Clinton powiedział, że popiera wprowadzenie godziny policyjnej dla dzieci i
młodzieży do lat 17. Miałoby to, jego zdaniem, zmniejszyć przestępczość wśród nieletnich
(„problem-reakcja-rozwiązanie”). Był to ważny krok na drodze do wprowadzenia godziny poli-
cyjnej (kontroli) wśród obywateli pełnoletnich. Oczywiście przestępczość wśród nieletnich jest
zjawiskiem niepożądanym, ale jest niczym w porównaniu z przemocą i przestępczością w wy-
konaniu polityków oraz osób nimi sterujących. Szesnastolatek włamujący się do naszego domu
to coś bardzo nieprzyjemnego dla ofiar takiego włamania. Ale nijak ma się to do zbrodni
popełnianych przez Stany Zjednoczone i NATO: morderstw, okaleczeń i innych nieszczęść,
jakich doświadcza ludność Trzeciego Świata z powodu manipulacji rządów „Zachodu”. Jeżeli
więc godzina policyjna jest skutecznym sposobem zapobiegania przemocy i przestępczości,
należy ją zastosować wobec prezydenta USA i jego odpowiedników na całym świecie. Gdyby
spędzali oni czas, sprzątając swoje pokoje i odrabiając prace domowe, świat stałby się lepszym
miejscem. To nieprawdopodobne, ale taka jest prawda. Polityka powinna być opatrzona ostrze-
żeniem „Uwaga, nie należy traktować poważnie”.
To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.
W tym kontekście można wspomnieć dwie kolejne dziedziny życia – gospodarkę i media.
Jesteśmy wplątani w bezduszne, nie mające żadnego znaczenia debaty o gospodarce, a ekono-
miści dzień i noc tłumaczą nam, jak ważne są bieżące wydarzenia gospodarcze i jak mamy na
nie reagować. Zazwyczaj chodzi o wyższe podatki, niższe wynagrodzenia lub wyższe ceny.
Martwiąc się o nasze pieniądze, ściągamy na siebie wszelkie nieszczęścia. To kolejne błędne
koło. Nasza gospodarka, oparta na „niewykonalnościach”, odzwierciedla ideę całego systemu.
To więzienie. Pisząc o „niewykonalnościach”, mam na myśli wszystkie te niezbędne zmiany,
których wprowadzenie określa się jako „niewykonalne”. Twierdzą tak wszelacy specjaliści od
manipulacji, wyjaśniając, iż następstwem zmian byłaby „gospodarcza destabilizacja”. Oznacza
to, że nie są one po drodze Globalnej Elicie i jej dowódcom z Czwartego Wymiaru.
Słyszymy, że „owszem, sugerowane przez was zmiany pomogłyby ludziom, ale musicie
pamiętać o inflacji i potrzebach kredytowych sektora rządowego”. Wpadnijcie na jakiś pomysł,
a system podsunie wam jakieś skomplikowane słowo usprawiedliwiające niemożność jego reali-
zacji. To więzienie, ponieważ zostało skonstruowane jako więzienie. Mamy ludzi potrzebujących
i ludzi gotowych nieść pomoc, ale sztywność struktury gospodarczej (tworu Elity) uniemożliwia
im spotkanie się. Kiedy słyszycie, że czegoś się nie da zrobić, ponieważ zaszkodziłoby to gos-
podarce, są to kłamstwa lub brak znajomości tematu. Żargon gospodarczy sprawia, że czujemy
się zdezorientowani, ponieważ nie rozumiemy takiego języka, ani skomplikowanych wykresów i
liczb. W rzeczywistości wszystko jest proste. Pożycza się ludziom nieistniejące pieniądze i żąda
za nie odsetek. Reszta to zasłona dymna zbudowana na fundamentach tej prostej zależności.
Bez niej cały system by się zawalił. Jednakże kiedy słyszymy przepowiednie o zapaści systemu,
ludzi w nim uwięzionych ogarnia wielki strach. Potrafię to zrozumieć, gdyż tak właśnie nas
uwarunkowano, ale dlaczego chcemy podpierać fundamenty naszego własnego więzienia? Zos-
tawmy to; im szybciej runie, tym lepiej. Utworzymy nowy system nieoprocentowanych poży-
czek i wymiany opartej na życiu w dostatku. Obecny opiera się na minimalnej dostępności,
która pociąga za sobą zależność, a w rezultacie kontrolę. Jeżeli potrzebujemy dostatku, będzie-
my żyć w dostatku.
Wszystko powstało z energii, a ilość energii jest nieograniczona. Niczego nam nie brakuje.
Potrzeby pojawiają się tylko wtedy, gdy przyjmiemy uwarunkowania prowadzące do życia peł-

– 81 –
nego konfliktów, niedoborów i walki o przetrwanie. Jeśli tak postrzegamy świat, tak właśnie bę-
dzie on wyglądać. Dostatek jest jednak na wyciągnięcie ręki. Nie należy bać się rychłego
upadku globalnego więzienia gospodarczego. Nie trzeba tracić sił i zdrowia, zastanawiając się
nad konsekwencjami. Zawsze będziecie mieli tyle, ile wam potrzeba, jeśli tylko tak właśnie
postrzegacie samych siebie. Nie odwracajmy oczu od naszej międzywymiarowej świadomości,
nie skłaniajmy się ku „debatom” gospodarczym i dyskusjom na temat nowych metod na pod-
trzymanie „dinozaura” przy życiu. Próbując zapobiegać rozpadowi tej gospodarczej niedo-
rzeczności, zachowujemy się tak, jakbyśmy przestawiali krzesła na tonącym Titanicu. Strata sił
i czasu. Lepiej poszukać szalupy ratunkowej. To nasze tonące, rozlatujące się więzienie. Powin-
niśmy się cieszyć, zamiast próbować szukać kleju.
Struktury gospodarcze i tak się zawalą, ponieważ pole energii czy też „matryca”, która je
stworzyła, zapada się pod wpływem zmian w ludzkiej świadomości i pod wpływem energii
otaczającej nasz wymiar. System gospodarczy mający być naszym zabezpieczeniem, jest tak
naprawdę kulą u nogi. Zostawmy ją. Wymażmy ją z rzeczywistości.
To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.
Wydaje mi się, że nic nie dodaje blasku światłu na dnie butelki bardziej, niż światowe środki
masowego przekazu. Przez wiele lat pracowałem w redakcjach czasopism, rozgłośniach radio-
wych oraz w telewizji i mogę szczerze powiedzieć, że z żadnym dziennikarzem nigdy nie odby-
łem rozmowy, która nie bazowałaby na wizji życia opartej o Strefy Bezproblemowe. Nie potra-
fię przypomnieć sobie żadnej rozmowy prowadzącej do jakiejś sensownej konkluzji. Niewiele
jest dziedzin bardziej zmanipulowanych i uwarunkowanych, niż media. To jednak właśnie te
krótkowzroczne media dostarczają nam codziennych informacji o świecie! Nie trzeba sterować
każdym dziennikarzem z osobna, by zmusić ich do przekazywania wersji „prawdy” opracowanej
przez Elitę. Sprawa jest o wiele prostsza. Tworzy się mentalność i perspektywę, z której media
postrzegają świat, a dalej manipulacja praktycznie odbywa się samoczynnie. Na przykład, me-
dia oceniają wszystko z perspektywy status quo, „normy” przyjętej za rzeczywistość, opiera-
jącej się na Strefie Bezproblemowej. Ktokolwiek będzie decydował, o jaką „normę” chodzi,
dyktować będzie mediom sposób informowania o wydarzeniach na świecie. Kilkaset lat temu
przyjętą normą, (status quo) było to, że ziemia jest płaska. Współczesne media, zgodnie z
ówczesnym „naukowym” i religijnym status quo wyśmiałyby każdego, kto ośmieliłby się zasu-
gerować, że ziemia jest okrągła. W momencie, gdy dowody były tak przytłaczające, że status
quo należało zmienić, nagle zaczęto wyśmiewać ludzi uważających, że Ziemia jest płaska.
Obecnie media działają w ten sam sposób, a każdy, kto zakwestionuje obowiązującą „normę”,
naraża się na ataki medialnej bestii. W rezultacie media są swoistym rodzajem policji Strefy
Bezproblemowej. Ludzi zastrasza się, zmuszając ich do przyjęcia narzuconych norm. Spotka-
łem w swoim życiu wielu dziennikarzy i poznałem ich poglądy na świat, co utwierdziło mnie w
tym przekonaniu. Nie potępiam ich jako ludzi. Oni, tak samo jak my wszyscy, są świetlistymi
istotami o ponadwymiarowej formie. Ale w moim odczuciu, wyłączyli swoją międzywymiarową
tożsamość i zdecydowali się pracować, angażując w to minimalne ilości swojego potencjału i
zdolności postrzegania. Stanowią tym samym wymarzony cel dla manipulatorów i wykazują
mentalność idealnie nadającą się do pracy na rzecz systemu kontroli i dezinformacji. Media
biorą udział w grze i podają informacje dotyczące graczy, ale nigdy nie kwestionują sensu
samej gry. Wielkie nazwiska wśród korespondentów i prezenterów programów informacyjnych
to po prostu dziennikarze sportowi. Różni się tylko rodzaj gry. Informują o postępach i
problemach drużyn biorących udział w grze, czyli partiach politycznych, bankach i giełdach,
robią wywiady z menedżerami, graczami i znawcami tematu. Nazywają to „dziennikarstwem”
lub „dziennikarstwem dochodzeniowym”, ale dotyczy to tylko obszarów, które nie demaskują
całej gry jako źródła naszych problemów. Nigdy nie kwestionują istoty gry, ponieważ media są
jej istotną, jeśli nie najważniejszą, częścią. Dziennikarz, który chciałby ujawnić, że gra jest do
szpiku kości zepsuta lub, co gorsza, jest kontrolowana przez niewielką grupę ludzi (z których
żaden nie jest wybierany w wolnych wyborach), musiałby szukać sobie innej pracy. Jeśli któryś
dziennikarz chciałby wytłumaczyć nam, że tworzymy własny świat i żyjemy w wirze wirtualnej
rzeczywistości, następnego dnia sprzątałby po sobie biurko i odesłano by go do psychiatry.
Mentalny i emocjonalny podział pomiędzy poglądami przedstawionymi w tej książce, a punk-
tem widzenia środków masowego przekazu to nie przepaść, lecz prawdziwy wszechświat. Świat
mediów to kolejny przykład „przeciw-podobieństw” przedstawianych jako świat pełen opcji i
różnorodności. Jedyna prawdziwa różnica między tak zwaną „radykalną” czy „intelektualną”
londyńską gazetą Guardian a sprośnym szmatławcem zwanym The Sun to format papieru,
długość artykułów i podejście do sposobu obrony status quo. Owszem, zarówno Guardian, jak i
jego odpowiedniki na całym świecie rozprawiać będą na temat ubóstwa i wolności oraz kryty-

– 82 –
kować poszczególnych graczy na boisku. Ale w gruncie rzeczy niczym nie różnią się od The
Sun. To manifesty broniące status quo.
To samo dotyczy BBC – organizacji, dla której niegdyś pracowałem. Zadziera ona nosa i
rozprawia na temat dochodzenia prawdy, ale w rzeczywistości to tylko część sieci propagandy
na usługach Globalnej Elity. W grudniu 1995 r. BBC wyemitowała program o nazwie Review of
the Year (Podsumowanie Roku), w którym „dziennikarz” przedstawiał oficjalną wersję minio-
nych wydarzeń. W jednej z części programu padła wzmianka o „wrogu wewnętrznym”, gdzie
odpowiedzialność za zamachy w Oklahomie i za atak chemiczny w japońskim metrze przypi-
sano grupom, które nie zostały jeszcze nawet osądzone. Autorzy programu skopiowali wersję
wydarzeń i listę winnych opisaną przez rząd, bez przedstawienia żadnych innych poglądów na
ten temat. Napisałem do Dyrektora Generalnego BBC list, w którym zapytałem, jak wyjaśni on
zaistniałą sytuację. W otrzymanej odpowiedzi dowiedziałem się, że nie odpiera on moich zarzu-
tów, wyjaśnia natomiast, że całej historii nie dało się opowiedzieć ze względu na ograniczenia
czasowe. To jawny nonsens, ponieważ w ramach czasowych jakie program otrzymał, można
było bez przeszkód przedstawić całą historię. Tymczasem BBC, legendarna stacja telewizyjna,
nie potrafi zaprzeczyć, że podała tylko jedną wersję wydarzeń – oficjalną. To samo ma miejsce
w gazetach, radiu i telewizji na całym świecie. Amerykańskie sieci telewizyjne takie jak NBC,
CBS czy ABC są w rękach Globalnej Elity, tak samo jak sieć CNN. Nazywa się to „wiadomoś-
ciami”, ale to tylko propaganda zaprojektowana z myślą o manipulowaniu umysłami mas.
Niewielu dziennikarzy bierze udział w manipulacji świadomie. Większość jest przekonana, że
przekazuje prawdziwe „wiadomości” i fakty. Media to krótkowidze prowadzący ślepych.
Jakże często dajemy się wciągnąć w sztucznie napędzane i bezcelowe debaty wywołane
przez wiadomości. Na podstawie takich „faktów” naiwnie oceniamy ludzi i wydarzenia. Co chwi-
lę słyszymy kłamstwa, a następnie wykorzystujemy je do oceniania innych ludzi i zapędzania
ich do Stref Bezproblemowych. „To prawda, czytałem o tym w gazecie i widziałem materiał w
wiadomościach” (W takim wypadku to raczej nieprawda). „Nie, nie. To z pewnością było tak.
Piszą o tym wszystkie gazety i mówią o tym na każdym kanale”. (To już z pewnością nie-
prawda.) Siedzę wydarzenia przekazywane przez media, ponieważ media są ważnym elemen-
tem całej gry, ale zwykle nie wierzę w ani jedno słowo, dopóki nie zostanie potwierdzone przez
niezależne źródła. Jeśli media chcą, byśmy w coś uwierzyli, dzieje się tak dlatego, że
manipulatorzy chcą, byśmy w to uwierzyli. Ludzie rządzący światem rządzą również mediami i
światowymi agencjami informacyjnymi, które dostarczają mediom informacji. Programy infor-
macyjne mówią nam, co mamy myśleć, a umysłowy nowotwór w postaci teleturniejów i tele-
nowel zniechęca nas do myślenia. To skuteczna kombinacja, która umieściła w domach miliar-
dów ludzi maszynę do hipnozy. Można nazywać ją telewizją, a to, co się z niej wylewa, można
nazywać wiadomościami i rozrywką. Ale to maszyna do hipnozy manipulująca naszymi umys-
łami. Pragnie władzy nad naszymi mózgami, a wiadomości, które powtarza jak mantrę, mówią
nam, o czym mamy myśleć, co robić i kim być. Media, a w szczególności telewizja, to naj-
jaśniejsze źródła światła na dnie naszej butelki...
Słuchajcie mnieeee. Patrzcie w mój ekraaaan. Oto rzeczywistoooość. Wyłączcie swój rozuu-
uum. Jesteście wolniiii.
To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.
Wszędzie można znaleźć rzeczy, które odwracają naszą uwagę od prostoty zrozumienia.
Ruch New Age w znacznym stopniu przyczynił się do pokazania ludziom alternatywnych po-
glądów na życie, ale on sam również zaczyna stawać się wiezieniem dla umysłu. W świecie
New Age można znaleźć tysiące pseudo-guru kreujących się na „nauczycieli”. To dobrze, że
ludzie zaczynają otwarcie głosić swoje zdanie i roztaczać przed innymi swoje wizje, dopóki nie
stają się dla swoich uczniów kulą u nogi. Powierzanie swojego umysłu jakiemuś „nauczycie-
lowi” New Age w niczym nie różni się od oddawania wolnej woli w ręce księdza, polityka czy
ekonomisty. Mamy przecież odzyskać odpowiedzialność za świat, a nie znaleźć dla niej nowy
dom. Tak wielu ludzi, których spotykam, mówi o potrzebie samodzielnego myślenia, a jednak
powierzają szukanie odpowiedzi komu innemu. Przechodzą od guru do guru, od nauczyciela do
nauczyciela w poszukiwaniu odpowiedzi, która zawsze była w zasięgu ręki. Nie musicie szukać
„oświeconych”, by powiedzieli wam, co macie myśleć – to wy nimi jesteście. Wszyscy nimi
jesteśmy. Po prostu o tym zapomnieliśmy i przerwaliśmy więź z tym oświeceniem. Patrzenie
we wszystkie strony, nawet w kierunku „nauczycieli” New Age, to dobra metoda jeśli potrafimy
filtrować informacje i umiemy oddzielać to, w co wierzymy, od całej reszty. Niebezpieczeństwo
pojawia się, gdy akceptujemy wszystko, co mówią nam inni i w efekcie bezkrytycznie przejmu-
jemy ich poglądy. To przejaw niezwykłej arogancji, że niektórzy zwolennicy New Age twierdzą,

– 83 –
iż ich wizję świata muszą zaakceptować wszyscy ludzie. Istnieje nawet swoisty rodzaj mody
New Age, co kojarzy się bezpośrednio z mundurami, które znaleźć można w wielu obszarach
systemu. Dla mnie New Age utknęło w bagnie nieistotnych ceremonii, żargonu i bzdur uda-
jących oświecenie. Ludzie oddają władzę w ręce dowództwa Ashtar, Maitreji i innych „mis-
trzów”, zapominając o prawdziwych mistrzach – nas samych. Tak właśnie szale wagi skaczą z
jednej skrajności w drugą, zanim osiągną równowagę.
Mam wrażenie, że ci sami manipulatorzy z Czwartego Wymiaru, którzy stworzyli religie,
partie polityczne i światowy system finansowy, manipulują także niektórymi dziedzinami ruchu
New Age. Jest to dla nas ostrzeżenie, że ten sam archaiczny model hierarchii może łatwo przy-
bierać postać czegoś nowego. Podzielam pojawiające się obawy, iż ruch New Age przekształcić
się może w Globalną Religię – kolejny twór narzucony przez Elitę. Istnieje typ Świadomości,
która rozwinęła się ponad poziom New Age, akceptując koncepcje takie jak reinkarnacja czy
wielowymiarowa natura świadomości, ale odrzucając skomplikowane wyjaśnienia i żargon
typowy dla New Age. Ludzie pojęli prostotę rzeczy i zrozumieli, że New Age to kolejna forma
odwrócenia uwagi od tej prostoty. Myślę, że musimy nieustannie wybierać, w co wierzymy i
zaufać naszej intuicji. Wiele idei ruchu New Age jest godne pochwały i w znacznym stopniu
przyczyniają się one do przebudzenia ludzkich serc i umysłów. Niektóre dogmaty New Age
podsumować można w taki sposób:
To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.
Kiedy powtarzam te słowa, nie twierdzę, że nie powinniśmy sobie dogadzać, obserwować
sceny politycznej, chodzić do szkoły, słuchać „nauczycieli” New Age czy korzystać z systemu
finansowego. Nie chcę mówić wam, co macie robić, a czego nie – to zależy wyłącznie od was.
Przemyślenia zawarte w niniejszej książce są moje, to mój sposób postrzegania rzeczywistości.
Nie muszą być również waszymi. Mówiąc „przestańcie nad tym debatować”, mam na myśli to,
że nie powinniśmy angażować w nieistotne sprawy naszych myśli i emocji. Gdy wiemy, że me-
dia kłamią i chcą nami manipulować, oglądamy telewizję i czytamy gazety, zachowując odpo-
wiedni dystans. Nie dajemy się nabrać i nie traktujemy tego poważnie. Wiemy, na czym polega
gra i decydujemy się w nią nie grać. Podobnie jest z „edukacją”. Możemy chodzić do szkoły,
czerpać przyjemność ze zdobywania informacji, które stymulują nasz umysł i akceptować
informacje, które uważamy za prawdziwe. Nadal jednak możemy skończyć szkołę i zachować
przytomność umysłu. Gdy wiemy, jak funkcjonuje taka maszyna do indoktrynacji, możemy
bacznie ją obserwować. Oddzielamy wtedy fałszywe informacje od tych prawdziwych i wycho-
dzimy z tego cało. To wy wpływacie na to, które informacje przyswajacie, a które odrzucacie,
nie zaś system. Egzaminy także nie muszą wpływać negatywnie na stan waszej psychiki. Mój
syn Gareth powoli kończy szkołę, ale nie został zindoktrynowany. Zaakceptował informacje,
które uważał za słuszne, a odrzucił całą resztę, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że szkoły
i uniwersytety istnieją głównie w celach indoktrynacyjnych, a nie jako źródło informacji.
Z systemu finansowego korzystam, by móc żyć, podróżować i pracować. Wiem jednak, że
jest to wielka iluzja. Żart. Odbieramy siłę systemowi, gdy nie traktujemy go poważnie – jako
coś „prawdziwego”. System finansowy jest komiczny. Gdy uwolnicie się od obaw o brak
środków do życia, system przestanie się pożywiać waszą energią. Co więcej, gdy przestaniecie
bać się życia w niedostatku, zobaczycie, że dostajecie wszystko to, czego wam trzeba. Gdy
przestaniecie czuć lęk przed systemem finansowym i przestaniecie traktować go poważnie,
jego struktury upadną w sposób naturalny, gdyż zniknie źródło jego energii. W międzyczasie
możemy uznawać go za zło konieczne, nie przejmując się zbytnio jego założeniami i „wartoś-
ciami”. To my mamy nad nim kontrolę, a nie na odwrót. Idąc dalej tym tokiem rozumowania:
chcecie przeszczepić sobie włosy, nosić perukę albo poddać się liftingowi? W porządku. Oby
wyszło wam to na dobre. Ale kto o tym zadecydował? Czy było to społeczeństwo narzucające
wam najróżniejsze „normy”, czy zadecydowaliście o tym samodzielnie, ponieważ chcielibyście
mieć wpływ na to, jak wyglądacie? Chcecie schudnąć? Nie ma problemu. Życzę powodzenia.
Ale czyja to decyzja? Chcecie tak właśnie wyglądać, czy chce od was tego społeczeństwo pełne
wydumanych „norm”?
To właśnie mam na myśli, gdy piszę, byście przestali nad tym debatować. Proszę o dystans
emocjonalny i samodzielne podejmowanie decyzji, odwrócenie się od sztucznie wyproduko-
wanych teatrzyków, które rozpraszają naszą uwagę, trzymają nas w mroku pośród cel pełnych
złudzeń o cielesności. Powtarzam: większość czynników, które sprawiają nam emocjonalny ból,
zajmują naszą uwagę i niszczą nasze poczucie własnej wartości, nie ma żadnego znaczenia.
Wmawia nam się, że jest inaczej, ponieważ mamy być omamieni iluzjami o cielesności i
oderwani od własnej nieskończoności.

– 84 –
Mam dla was małe ćwiczenie. Najpierw spróbujcie wyobrazić sobie, że jesteście wieczną
cząstką nieskończenie wielkiej świadomości, będącą w ciągłej podróży ewolucji, a pozostałe
cząstki was samych odgrywają w tym samym filmie inne role na innych ekranach (wymiarach)
kina. Nie jesteście jedynie ciałem, jesteście świadomością doświadczającą najprzeróżniejszych
sytuacji i emocji, by przyspieszyć wasz powrót do Jedności. Zapamiętajcie ten obraz i weźcie
głęboki oddech. A teraz ponownie spójrzcie na trapiące was obecnie zmartwienia – problemy z
partnerami, wygląd waszego ciała, strach przed przyszłością czy czymkolwiek innym.
Już rozumiecie, o czym mówię?
To kupa gówna, przestańcie nad tym debatować.

– 85 –
8. Kocham siebie!

Co mówicie? Że kochacie siebie? Jesteście jakimiś narcyzami czy co? Za kogo się, do licha,
uważacie? Drogie panie i drodzy panowie, powinniście nieco obniżyć swój kompleks wyższości,
nie sądzicie?
Nie powinniście mówić, że kochacie siebie. Macie być pokorni i zmniejszać poczucie swej
wartości. Wtedy inni ludzie nie będą czuli się przez was zagrożeni, ani nie będą mieli wrażenia,
że narzucacie im obowiązek stawiania czoła ich własnym ograniczeniom, które sami sobie usta-
nowili. Opowiedz mi o swoich wadach, ja opowiem ci o swoich, razem obłudnie stwierdzimy, że
jesteśmy pokorni i wrócimy do spania. Chrrrrrrrrrrrrr. To nie siebie powinniście kochać, lecz
innych – cały świat. To jest podejście zwane „wiarygodnością z ulicy”. Mówicie ludziom, jak
bardzo jesteście pokorni i jak mocno kochacie świat. Cóż za cudowny człowiek. Zawsze
potulny, z niskim mniemaniem o sobie i na dodatek kocha wszystkich bliźnich.
To tylko pozory. Taki człowiek nie może kochać wszystkich dookoła, bo nie kocha sam siebie.
A skoro tak, nie kocha nikogo.
Jak można uzewnętrzniać coś, czego nie ma wewnątrz nas? Miłość, prawdziwa miłość, w
szerokim znaczeniu tego słowa, nie dyskryminuje. Nie mówi: kocham tę osobę, ale tamtej nie.
Po prostu kocha. Oczywiście ludzie mogą czuć coś, co uważają za miłość, w wąskim zakresie
znaczeniowym tego słowa na Ziemi. Mogą twierdzić, że kochają swoich partnerów czy dzieci i
rzeczywiście czuć z nimi silną więź. Nie mogą jednak czuć prawdziwej miłości – można powie-
dzieć „kosmicznej miłości” – dopóki nie czują tego w odniesieniu do samych siebie. Nie
możecie uzewnętrzniać czegoś, czego nie macie wewnątrz siebie. Kontynuując wątek tworzenia
swojej rzeczywistości, mogę powiedzieć, że jeśli nie kochacie samych siebie w całkowity i
bezwarunkowy sposób, będziecie przyciągali ludzi, którzy będą was widzieli w podobnym
świetle. Nie pokochają was bezwarunkowo, jeśli sami się najpierw całkowicie nie pokochacie.
Będą wyznawać wam miłość tak długo, jak długo będziecie „pasować” do ich wyobrażenia o
waszej osobie. To nie jest miłość, tylko zaborczość i manipulacja „przebrane” za miłość. Jak
wielu z was kocha kogoś do tego stopnia, by wspierać tę osobę w jakimkolwiek działaniu
podejmowanym zgodnie z jego/jej indywidualną ścieżką rozwoju i ewolucji? Jeżeli przeżycia,
których nasza ukochana osoba czuje potrzebę doświadczania, lub wydarzenia, które do tych
doświadczeń prowadzą, nie zgadzają się z naszą wizją tej osoby, „miłość” w naszym sercu
słabnie. Nie możesz być sobą, jeżeli pragniesz mojej „miłości”. Masz być tym, kim ja chcę
żebyś był/a. Czyż nie tak się umawialiśmy? Witaj w moim więzieniu, kochanie, daj buziaka.
Podobne podejście mamy do kochania samych siebie. Jeżeli podążamy za głosem naszego
serca, czyli intuicyjnej energii wyrażającej naszą wyjątkowość, czujemy się winni i ograniczani,
kiedy reakcje innych ludzi skierowane są przeciwko nam, lub gdy inni wydają się zranieni na-
szym postępowaniem. Ale jeżeli nie pokochamy siebie i nie uszanujemy własnego prawa do
bycia sobą, jak możemy spodziewać się, że inni ludzie pokochają nas takimi, jakimi naprawdę
jesteśmy? Miłość do samych siebie jest właśnie takim punktem równowagi, gdy pozwalamy
sobie na uwolnienie się od strachu i poczucia winy oraz na bycie sobą. Z kolei prawdziwa
miłość do innych polega na pozwoleniu im, bez żalu i osądzania z naszej strony, na bycie sobą,
nawet wbrew naszym wyobrażeniom o ukochanych osobach. Kocham cię, bo jesteś. Kocham
cię, bo ja jestem. To jest prawdziwa miłość.
Gdy spoglądam wstecz na moje życie, wyraźnie widzę, jak moja podróż ku miłości do
samego siebie była odzwierciedlana w moich fizycznych przeżyciach. Przez pierwsze 42 lata
wcale nie myślałem o sobie. Byłem zwyczajnym nerwowym mężczyzną, mój temperament
wrzał tłumiony pod powierzchnią codziennych zachowań. Świat dookoła przyprawiał mnie o
frustracje, które bulgotały we mnie niczym parujący kocioł w mojej psychice. Nie lubiłem ani
siebie, ani świata. Ziemia była gównianą planetą zamieszkałą przez zbyt wielu gównianych
ludzi. Mój punkt widzenia świata był repliką postrzegania samego siebie. Żyłem na ostrzu
emocjonalnego noża i pragnąłem miłości, ale często czułem tylko gniew i „współczucie”, które
mylnie uważałem za miłość. Przyciągało to do mnie ludzi odzwierciedlających to, co działo się
we mnie. Moje życie było ciągiem konfrontacji z ludźmi, których przyciągał mój wewnętrzny
gniew. Prawdę mówiąc, nie złościłem się na nich, tylko na siebie, a oni byli jedynie środkiem,
za pomocą którego mogłem uzewnętrzniać tę złość, zamiast radzić sobie z jej źródłem tkwią-

– 86 –
cym we mnie. Gdy zadzwonił mój duchowy budzik na początku lat 90., zacząłem postrzegać
siebie (najpierw powoli, potem już bardzo szybko) w zupełnie innym świetle. Po raz pierwszy w
tym wcieleniu zacząłem lubić siebie. A niech mnie, dzwońcie po policję! Przecież to przes-
tępstwo! Nie chodzi mi o przeglądanie się w lustrze, przyczesywanie brwi i przekonywanie
siebie: „och, jestem całkiem w porządku”, chociaż nie ma w tym nic złego. Mówię o czymś
więcej. Wtedy, w latach 90. zacząłem szanować siebie za to, jaki jestem i za to, co pragnę
osiągnąć. Lubiłem być sobą i nie chciałem być nikim innym. Gdy to uczucie rozwinęło się w
szersze pojmowanie miłości – a jest to podróż bez końca – cały mój obraz samego siebie uległ
zmianie. Dostrzegłem obszary, których potrzebowałem, ponieważ objawiały się przed moimi
oczyma w postaci ludzi i doświadczeń przyciąganych przez mój wzorzec energetyczny. Ale
wiedziałem, kim jestem – wiecznie rozwijającą się świadomością, która w głębi swej istoty jest
miłością, czystą miłością – przejawem Źródła Wszechrzeczy. Wy też jesteście taką miłością.
Wszyscy jesteśmy.
Zacząłem zauważać, że cokolwiek robiłem w życiu, czegokolwiek doświadczałem lub poma-
gałem doświadczać innym, było mi w danym momencie potrzebne do zmierzenia się z samym
sobą i wspierania innych, gdy również stawali twarzą w twarz z własną świadomością. W ten
sposób nabywałem większej wnikliwości i więcej rozumiałem. Gdy zmienił się mój sposób
postrzegania siebie, zmienili się też otaczający mnie ludzie. Gniewne konfrontacje z innymi (i
sobą) zaczęły słabnąć i w moim życiu pojawiało się coraz więcej osób, które kochały i ceniły
mnie za to, jaki jestem, nie zaś za to, jakiego chcieli mnie widzieć. Przestałem starać się
dopasować do wizji innych ludzi na temat mojej osoby – zrzuciłem maskę i zaakceptowałem
samego siebie, bo jestem przecież niezwykłym aspektem Boga, jego unikalnym udziałem w ar-
rasie ludzkich doświadczeń. Zmieniłem swoją wewnętrzną rzeczywistość i dzięki temu zmieniła
się też moja fizyczna, zewnętrzna rzeczywistość. Zacząłem kochać siebie i znalazło to odzwier-
ciedlenie w stosunku innych ludzi do mnie. Ponadto, bezwarunkowa miłość do samego siebie
pozwoliła mi kochać w ten sam sposób też innych ludzi.
Jedna szczególna osoba przyczyniła się do zasiania w moim sercu ziarna bezgranicznej
akceptacji i w rezultacie pomogła mi skierować moje życie na drogę miłości. Silne emocje,
które odczuwałem wcześniej, takie jak gniew, strach, poczucie winy, żal i brak poczucia własnej
wartości, były niezbędne do tego, co robię teraz. Mój życiowy plan jest bardzo prosty: doś-
wiadczaj, wyciągaj wnioski, porozumiewaj się z innymi. Gdybym wcześniej nie czuł głęboko w
sercu wspomnianych emocji i nie żył zgodnie z nimi, nie mógłbym napisać wszystkich moich
książek. Nic nie dzieje się w naszym życiu przez przypadek. Wszystko ma swoją przyczynę,
nawet jeśli zdajemy sobie z tego sprawę dopiero po wielu latach.
Na świecie jest wiele konfliktów, które można zobaczyć codziennie w telewizyjnych wiado-
mościach. Dzieje się tak dlatego, że wiele jest konfliktów w samych ludziach. Fizyczny świat
dookoła dokładnie odzwierciedla stan ludzkiej psychiki. Wewnętrzny niepokój i niezgoda tworzą
naszą zewnętrzną rzeczywistość. Wszystkie negatywne zdarzenia: od kłótni rodzinnych do
napadów, gwałtów, terroryzmu i wojen oraz wszelkie konflikty w zewnętrznym świecie za-
kończą się, gdy odnajdziemy wewnętrzny spokój. Na Ziemi zapanuje zgoda i miłość, gdy
wartości te zagoszczą najpierw w naszych sercach. Wszystko zaczyna się i kończy na poziomie
naszej świadomości. Jeżeli będziemy kochać i szanować samych siebie, stworzymy osobisty, a
wszyscy razem – kolektywny obraz rzeczywistości przenoszącej miłość i harmonię z naszych
jaźni do naszego otoczenia. Nasze pozytywne myśli stworzą nowy raj na Ziemi. Żadna broń nie
wystrzeli, nie powstanie kolejny polityczny „-izm”. W zasięgu wzroku nie będzie żadnych
bankierów czy ekonomistów, bo żeby zmienić świat nie potrzebujemy kolejnych systemów
gospodarczych ani ustawodawstwa parlamentarnego. Systemy te jedynie odzwierciedlają świat
w jego obecnym stanie. Musimy zmienić samych siebie i od tego wszystko się zacznie. Uz-
drówcie siebie, a uzdrowicie świat.
Ale czy naprawdę dziwi was fakt, iż cierpimy na brak miłości i szacunku dla samych siebie,
że tak trudno znaleźć nam wewnętrzny spokój, dzięki któremu moglibyśmy stworzyć niebo na
Ziemi? Od najmłodszych lat manipuluje się nami, byśmy surowo siebie oceniali i myśleli o
sobie w negatywny sposób. Wmawia się nam, kim mamy być, jak żyć; wmawia się nam, co
jest dobre, a co złe; co normalne, a co szalone; co prawidłowe, a co nie. Poczucie własnej
wartości i nasza unikalność są z nas gwałtownie wykorzeniane przy pomocy przekazów
okupujących naszą psychikę. Manipulują nami zaprogramowani rodzice, księża, nauczyciele,
dziennikarze, politycy i bankierzy. Właśnie tak, według nas, powinniście wszyscy myśleć i jeśli
się nie podporządkujecie, zaczniemy was określać mianem... niegrzecznych, leniwych, głupich,
szalonych, złych, destrukcyjnie wpływających na ludzi, niebezpiecznych dla społeczeństwa,
grzeszników lub zagrożenia dla gospodarczej stabilizacji na świecie. Więc wszystkie owce niech
wrócą do szeregu stada, słyszycie? Hau, hau, hau. Macie być klonami, bo wasz kraj potrzebuje

– 87 –
klonów. Myśleliście, że jesteście wyjątkowi? Mój Boże, jeśli pozwolimy wam na wyrażanie włas-
nego zdania, dokąd nas to zaprowadzi? Wszyscy zapragną być wyjątkowi!

Rys. 7: Duchowa klepsydra.

Fundamenty naszej uległości i braku wiary w siebie były zbudowane już dawno temu.
Większość jaźni w dzisiejszym świecie została zamknięta w kręgu reinkarnacji: życie ziemskie,
powrót do niematerialnych płaszczyzn (czyli „śmierć”), potem znów wcielenie w jakieś fizyczne
ciało. W ten sposób wszyscy mieliśmy szansę przeżywać wydarzenia związane z różnymi kultu-
rami, kolorami skóry, wyznaniami i sytuacjami życiowymi na naszej drodze do uczenia się
poprzez doświadczanie. Więc rasizm wydaje się bezsensowny. Pamiętajcie, że przyciągamy
wszystko to, czego potrzebujemy do osiągnięcia stanu równowagi i do powrotu do Jedności, w
związku z czym współcześni rasiści w kolejnym wcieleniu będą ofiarami rasistowskich prześla-
dowań. Dostajemy to, co sami ofiarowujemy i dzieje się tak, dopóki nie wyciągniemy odpo-
wiednich wniosków i nie zaczniemy się rozwijać. Wszyscy byliśmy mężczyznami oraz kobietami
w poprzednich wcieleniach, ponieważ świadomość w stanie harmonii stanowi równowagę
między męskością a kobiecością. Każdy plan istnienia wewnątrz wiru/piramidy wirtualnej
rzeczywistości składa się z dwóch poziomów: fizycznego i nie-fizycznego. Widzimy to w postaci
klepsydry (Rys. 7). Ma ona dwa elementy: duchowe królestwo świadomości na górze i
zagęszczony świat fizyczny na dole. Wąska rurka – „brama” łącząca obie części, jest neutral-
nym punktem, w którym częstotliwość duchowych wibracji miesza się z fizycznymi. To jak
czarna dziura. Jest ona przedstawiana jako tunel, a na jego końcu widać światło, o którym
wspominają miliony ludzi mających za sobą śmierć kliniczną. Gdy ludzie „umierają” i opusz-
czają swoje ciała, nie muszą koniecznie przenieść się do strefy tej światłości. Śmierć nie jest
lekarstwem na niewiedzę. Świadomość nie przestaje tworzyć swojej własnej rzeczywistości.
Wielu fizyków nawiązało kontakt z „duszami”, które odeszły już z tego świata i błąkają się w
stanie zawieszenia, czekając na sąd Boży. Ich psychika została tak zaprogramowana; oni
naprawdę wierzą, że tak się stanie. Jeśli te ogłupiałe „dusze” mnie słyszą lub mogą to
przeczytać, mam dla nich dobre wieści: księża naopowiadali wam nieprawdziwych historyjek.
Bóg nie przyjdzie, by was osądzić. Bóg nie osądza nikogo. Prawdziwa, czysta miłość (Źródło
Wszechrzeczy) nie rozumie czegoś takiego jak osąd. Rozumie jedynie miłość.
Więc znajdźcie ten tunel i odejdźcie z tego świata! To, co często nazywamy duchem, na-
prawdę jest świadomością, która została ogłupiona i zahipnotyzowana przez fizyczny świat oraz

– 88 –
narzuconą w nim wizję rzeczywistości, i która powróciła przez „tunel” do królestwa duchowego.
Niektóre z tych dusz, które mocniej odczuwają brak równowagi, postrzegane są na ziemi jako
znane z legend „demony”. Tych zagubionych dusz nie należy jednak się bać, ponieważ są one
tylko zakłopotanymi stanami umysłu.
Chcę tu jeszcze raz podkreślić, że nasza świadomość doświadcza w swej podróży ku ewo-
lucji wielu fizycznych wcieleń, w różnych życiowych okolicznościach. W momencie „śmierci”
nasza psychika odchodzi z tego świata z bagażem wiedzy, nieporozumień i pozostałości róż-
nych emocji. Gdy przyjrzycie się znanej nam historii ludzkości, przekonacie się, że jest to
historia ludzi (powiedziałbym, że kierowanych przez istoty z czwartego wymiaru) używających
strachu i przemocy w celu narzucenia masom swojej wersji świata. Religia odgrywała w tym
procesie główną rolę do tego stopnia, że niewierzący byli paleni na stosach. Wpływ tej ciągłej
presji mającej na celu podporządkowanie rozwijającej się psychiki ludzkości doprowadził do
tego, że ludzie na całym świecie poddali się postrzeganej przez siebie „władzy”. Dziś tak łatwo
zapędzić rasę ludzką do szeregu stada, ponieważ już wcześniej staliśmy w ustalonym szeregu,
pokolenie po pokoleniu. Nie odnoszę się tu do jednego okresu istnienia – mam na myśli tysiące
lat. Kiedy wspominam o uwolnieniu się od naszych nabytych zachowań, mam na myśli postawy
i obawy zakorzenione w nas przez niezmiernie długie okresy tak zwanego czasu. Nasz strach
przed wyrażaniem własnej wyjątkowości nie jest kwestią doświadczeń nabytych podczas jedne-
go wcielenia. Jest on wynikiem całej sumy naszych ziemskich poczynań, włączając w to
wszystkie przypadki, gdy mówienie o tym, w co naprawdę wierzymy, okazywało się równo-
znaczne z wyrokiem śmierci. W wielu przypadkach nadal tak jest. Gdy intensywnie odczuwamy
obawy i fobie, które nie mają żadnego racjonalnego wyjaśnienia, oznacza to, że doświadczenia
z obecnego życia, które często wydają się nam z pozoru nieszkodliwe, uruchamiają wspomnie-
nia związane z głęboką emocjonalną traumą, jaką przeszliśmy w poprzednich wcieleniach.
Powinniśmy być dla siebie wyrozumiali. Podróż przez zagęszczony świat fizyczny była trudna,
ale teraz mamy niepowtarzalną szansę na jej ukończenie.

Rys. 8: Bez ciężaru negatywnych emocji jesteśmy wolni i możemy latać.

Ponadto nieporozumienia i manipulacje tego trójwymiarowego świata zamieniły nasze doś-


wiadczenie (bez którego nie moglibyśmy się rozwijać} w koszmar żalu, poczucia winy i wza-
jemnego oskarżania się. Ale to nie wszystko. Z każdym ziemskim „życiem” wszystkie nieroz-

– 89 –
strzygnięte i nieharmonijne emocje są przekazywane kolejnemu wcieleniu. Więc do tej pory
ludzka podświadomość stanowiła kanał dla wiru niespokojnych emocji, które muszą być
uwolnione, jeżeli chcemy wykonać wibracyjny przeskok ku nowemu stanowi świadomości, do
którego zmierza cała Ziemia. Wspomniane emocje są jak obciążenie przy stopach nurka, które
przytrzymuje go pod wodą i nie pozwala naturalnie wypłynąć na powierzchnię. Dla wielu ludzi
te emocje są niczym lina u szyi, której drugi koniec przymocowany jest do kamieni symbolizu-
jących gniew, żal, strach i poczucie winy. Uczucia te pochodzą z naszych poprzednich wcieleń
na Ziemi (Rys. 8).
Nigdy nie uwolnimy naszej psychiki z więzienia tego zagęszczonego świata fizycznego, jeżeli
najpierw nie uwolnimy się z naszego emocjonalnego więzienia. Właściwie to jedno i to samo.
Zbliżając się do wielkiego przeskoku, musimy zrozumieć, że nasza świadomość będzie przycią-
gać coraz więcej doświadczeń, które mają dać nam szansę na zmierzenie się z naszymi wew-
nętrznymi niespokojnymi emocjami i uwolnienie ich. To już się dzieje w przypadku milionów
ludzi. Takie wydarzenia, jak bankructwo, zwolnienie z pracy, zerwanie długiego związku, itp.
zakwestionowały status quo tych ludzi i ich fałszywe poczucie stabilizacji. Bo jeżeli nasze po-
czucie zaprogramowanego bezpieczeństwa jest fałszywe, zaczniemy w nie wątpić pod wpływem
sytuacji, które my sami, powtarzam – my sami przyciągamy. Na pierwszy rzut oka, z material-
nego punktu widzenia, te wydarzenia wydają się negatywne i doskonale to rozumiem. Lecz
istotą naszego bytu nie jest nasza cielesność. Jesteśmy ponadczasową, rozwijającą się świado-
mością, a wspomniane doświadczenia i wyzwania mają nam pomóc w osiągnięciu stanu
wibracyjnego, w którym możemy wykonać skok z fizycznego więzienia do duchowej wolności.
Jeśli nie spojrzymy na nasze przeżycia w tym świetle, uwalnianie takiej długotrwałej,
wielkiej traumy emocjonalnej może zmienić świat we wzburzone morze konfliktów i niepokojów
w tym okresie przejściowym, który przez wiele ostatnich lat rozwijał się i obecnie jest w swojej
decydującej fazie. Nie musi tak być. Możemy zrobić krok wstecz i spojrzeć na swe emocje i
relacje z innymi ludźmi z szerszej perspektywy. Używając metafory kina, mogę powiedzieć, że
powinniśmy częściej schodzić z ekranu i zasiadać na widowni. Wyjaśnię, co mam na myśli.
Zawartość naszego emocjonalnego bagażu zebranego podczas ziemskiego życia, które do tej
pory było w zdecydowanej większości ogromną masą negatywnych przeżyć, wynika z naszego
przekonania, że świat jest prawdziwy. Otóż nie jest. To tylko trójwymiarowa wirtualna rzeczy-
wistość, projekcja hologramowa, mająca na celu umożliwienie nam doświadczania poszcze-
gólnych elementów Jedności. Ma to nam pomóc w poznawaniu samych siebie. Żyliśmy także w
iluzji, że jesteśmy oddzielnymi jednostkami. Nie jesteśmy. Wszyscy jesteśmy aspektami Jednej
Świadomości – Boga, który subiektywnie pojmuje siebie poprzez swe części składowe – nas.
Właściwie można powiedzieć, że jeden aktor gra wszystkie role i czasami dosłownie wychodzi z
siebie. Wyobraźcie sobie, że stoicie przed lustrem i wykrzykujecie na siebie obelgi albo uderza-
cie się po głowie kijem bejsbolowym. Tylko szaleniec by się tak zachowywa! Czyżby? Ostatnim
razem, kiedy wyzywaliście kogoś lub byliście wobec innych brutalni, naprawdę robiliście to
sami sobie! Odrębność Jedności w tym zagęszczonym świecie fizycznym stała się bardzo
absorbująca i zapomnieliśmy, że to tylko film. Ta odrębność wyraża się w podziałach ludzkości
na różne związki, grupy, wierzenia i style życia, w których każdy z elementów próbuje wpoić
innym własne wizje dobra i zła. Gdy przestaniecie szanować własne prawo do bycia sobą
(kimkolwiek jesteście) i takie samo prawo innych ludzi, stworzycie okoliczności do pojawienia
się emocjonalnej wojny na poziomie indywidualnym i zbiorowym. Odczuwacie wewnętrzny
niepokój, gdyż tłumicie swoje prawdziwe „ja” i poprzez strach poddajecie się woli innych i/lub
kipi w was gniew oraz żał do osób, które nie żyją według waszych zasad.
Wydaje mi się, że ludzi możemy podzielić na dwa typy: ludzi żyjących w filmie i tych żyją-
cych na widowni. Najefektywniejszym podejściem do egzystencji, moim zdaniem, jest zamie-
nianie się miejscami od czasu do czasu. Wtedy mamy możliwość doświadczania życia z obu
perspektyw. Ludzie, którzy utknęli tylko w filmie (zdecydowana większość), wierzą, że jest on
prawdziwy. Ich doświadczenia zamiast ich czegoś nauczyć, stają się emocjonalnymi katastro-
fami i powodują gniew i rozżalenie, które są tłumione całe życie i przechodzą do kolejnego
wcielenia. Zamiast pozbywać się bagażu negatywnych emocji, ludzie ci gromadzą ich coraz
więcej. Natomiast ci, którzy utknęli tylko na widowni (nieliczni), zdają sobie sprawę, że życie to
gra w wirtualnej rzeczywistości, ale trzymają się z dala od intensywnego przeżywania ziem-
skich wydarzeń. Nie „czują” emocji, które mają ich doprowadzić do pełniejszego zrozumienia
samych siebie i dzieła stworzenia. Można powiedzieć, że tchórzą. Istnieje jednak punkt, w
którym oba podejścia do życia ziemskiego równoważą się. Należy pozwolić sobie na odczu-
wanie fizycznych, odrębnych interakcji w momencie ich wystąpienia i reagowanie na nie w
odpowiedni sposób. Natomiast później trzeba zdystansować się do tych bezpośrednich emocji
(na ekranie) i zastanowić się, dlaczego miały miejsce, z szerszego punktu widzenia (z widow-

– 90 –
ni). Z takiej odrębnej perspektywy możecie skupić się na zrozumieniu doświadczeń, które
stworzyliście, jako na czymś wywodzącym się z waszego wnętrza lub na czymś, co ma wam
dać lekcję życia. Dlatego też tak ważne jest, by emocjonalnie odciąć się od filmu na ekranie,
lecz nie na tyle, by stracić moc nabierania doświadczenia w nim oferowanego. Gdy niechcący
uderzycie się młotkiem w palec, chyba lepiej krzyknąć „Auuuuuuaaa!! Do diabła z tym!”, niż
wyszeptać „Och, jakie to pouczające doświadczenie”, przynajmniej ja tak uważam. Tak czy
inaczej, po rzuceniu kilku niepochlebnych słów pod adresem młotka, który ewidentnie jest
przyczyną waszego bólu w takiej sytuacji, myślicie sobie, że narzędzia użyła przecież wasza
dłoń. Przeżywacie film, następnie przyglądacie się scenie z widowni. Takie podejście pozwoli
wam uwolnić emocjonalne „śmieci” i zapobiegnie gromadzeniu nowych. Można wtedy też spoj-
rzeć na emocjonalnego „raka”, czyli strach, poczucie winy i rozżalenie, z zupełnie innej strony.
Przyjrzyjmy się najpierw poczuciu winy. To niesamowite, jakie rzeczy mogą w nas wzbudzać
to uczucie. Spotkałem w swoim życiu ludzi po pięćdziesiątce, a nawet sześćdziesiątce, którzy
wciąż czuli się przytłoczeni poczuciem winy za „porażki” życiowe, gdyż nie udało im się
osiągnąć tego, czego oczekiwali ich rodzice. Pamiętam, gdy z powodu artretyzmu zakończyła
się moja kariera piłkarska. Czułem się wtedy okropnie, ale nie dlatego, że runęły moje marze-
nia, lecz dlatego, że zawiodłem ojca. Czułem się winny za to, że nabawiłem się choroby
przekreślającej karierę i nieważne było wtedy, że marzyłem o niej od dzieciństwa, najgorszy
był zawód i ból, jaki sprawiłem ojcu. Mój ból nie wydawał mi się aż tak istotny. Właściwie przez
większość swego życia czułem się winny za wszystko i wszystkich. Byłbym świetnym reprezen-
tantem mego kraju w poczuciu winy. To tworzy błędne koło interakcji. Pamiętam, że w moim
przypadku to błędne koło (a raczej spadkowa spirala) przedstawiało się tak: złościłem się,
następnie czułem się winny za to, że się złoszczę, a potem czułem się sfrustrowany swoim
depresyjnym myśleniem o samym sobie, bo poczucie winy burzyło mój szacunek do siebie. Te
emocje prowadziły do silniejszego gniewu, przez który czułem się jeszcze bardziej winny... I
tak dalej, i tak dalej – przez wiele lat. Jak miałem być sobą? Nie wiedziałem, kim jest moje
„ja”. Moje „ja” poddało się i tonęło w morzu gniewu, poczucia winy i niskiej samooceny. Teraz,
patrząc wstecz wiem, że, prawdę mówiąc nienawidziłem samego siebie. Był sobie David Icke,
prezenter telewizyjny pojawiający się na ekranie z szerokim uśmiechem, pewny siebie i
przyjazny. A jednak w głębi duszy był to mały chłopiec, zagubiony i uwięziony w labiryncie
gniewu, poczucia winy i pogardy dla siebie, tłumiący miłość w głębi serca – miłość, którą był
on sam. Jak można kochać siebie i innych bezwarunkowo i kosmicznie, jeśli sami zalani
jesteśmy potopem negatywnych emocji? To są właśnie emocje, które wchodzą ze sobą w
reakcje w tak zwanym „życiu” czy też świecie, który codziennie obserwujemy w domu i
wiadomościach telewizyjnych. Życie na Ziemi stało się interakcją między zaprogramowanymi
emocjonalnymi skorupkami. Nasza prawdziwa natura, czyli miłość, rzadko jest doceniana.
Najczęściej jest ona przerażonym obserwatorem rzeczywistości. Prawdziwa miłość rzadko ma
możliwość komunikowania otoczeniu swej mądrości, równowagi i harmonii, a świat dokładnie
odzwierciedla taką sytuację.
Ludzie, których spotykamy w życiu, są lustrzanym odbiciem nas samych lub są aktorami
grającymi różne role mające nauczyć nas czegoś o świecie i o nas samych. Przyciągamy te
osoby, gdyż odzwierciedlają one częstotliwość emitowanych przez nas fal energetycznych, lub
też ich świadomość tworzy doświadczenia prowadzące nas do głębszego zrozumienia świata.
Widząc jakikolwiek konflikt, np. kłótnię w kolejce w supermarkecie, problemy rodzinne czy
wojnę światową, w rzeczywistości patrzymy na wewnętrzne niepokoje przemienione i wyrażone
w postaci materialnego wydarzenia. Gdy złościmy się na innych, złościmy się na siebie. To
interesujące, że często słyszymy komentarz: „Ja mogę tak robić, ale jeśli inni zaczną robić to
samo, zacznę się denerwować”. Taka uwaga przychodzi nam do głowy, gdy widzimy w innych
ludziach jedną ze swoich cech, za którą nie przepadamy. Często prze-sadnie reagujemy na
takie osoby, ponieważ odzwierciedlają one coś z nas samych, z czym nie mamy ochoty się
zmierzyć, lub ich zachowanie uwalnia w nas wspomnienia doświadczeń z przeszłości (z
poprzednich wcieleń lub obecnego życia), zwłaszcza z emocjonalnego pola minowego zwanego
dzieciństwem. Widywałem nieraz, jak ludzie stawali się okrutni i brutalni, gdy ktoś wkroczył w
niebezpieczną strefę ich wspomnień. Ogniskiem ich gniewu byli oni sami, nie zaś ten ktoś, bo
ludzie dookoła są tylko lustrem naszej świadomości. Jednakże większość ludzi nie zdaje sobie z
tego sprawy – są uwięzieni na ekranie i film wydaje im się rzeczywistością.
Spójrzmy teraz obiektywnie, z pierwszego rzędu widowni, na poczucie winy. Kiedy reaguje-
my negatywnie na innych ludzi, jest to odzwierciedlenie naszego stosunku do samych siebie,
naszego sposobu postrzegania siebie w danym momencie. OK, jeśli jesteśmy rozsądni, wycią-
gamy konstruktywne wnioski z konsekwencji naszych reakcji, rozwijamy się i idziemy dalej.
Jest to pozytywne doświadczenie, za które powinniśmy być wdzięczni, gdyż dało nam możli-

– 91 –
wość głębszego zrozumienia świata. Lecz z szerszego punktu widzenia osoba będąca „ofiarą”
negatywnego zachowania także powinna być wdzięczna, gdyż mogła poczuć zalążek emocjo-
nalnej krzywdy. Tworzymy swą rzeczywistość, przyciągając do siebie ludzi, pola magnetyczne i
wydarzenia, które pasują do emitowanego przez nas wyobrażenia o nas samych. Nasze
zachowanie jest odzwierciedleniem naszej świadomości i to też dotyczy doświadczeń naszych
„ofiar”. Ofiary same przyciągnęły nasze pole magnetyczne w danym momencie, bo potrze-
bowały doświadczeń ofiarowanych przez naszą świadomość. Inne osoby zareagowałyby zupeł-
nie inaczej. Zamiast obwiniać się o to, co zrobiliśmy, a czego nie zrobiliśmy innym, powinniśmy
wyciągać wnioski z naszych przeżyć i traktować je jak prezent – jako możliwość nauki dla nas
lub dla innych ludzi. Inni stworzyli te sytuacje w takim samym stopniu, jak my. Rozwijamy się
przez doświadczanie, więc potrzebujemy szerokiego wachlarza różnorodnych przeżyć, by nasza
ewolucja przebiegała harmonijnie. Jeśli zamierzamy chwytać się poczucia winy przy okazji
każdego negatywnego wydarzenia, utoniemy w bagnie tych emocji. I tak też się dzieje. Spójrz-
cie na siebie. Spójrzcie, czym naprawdę jest poczucie winy – zbędnym emocjonalnym baga-
żem, który spowalnia naszą podróż ku Jedności poprzez niszczenie naszego poczucia własnej
wartości. Wina jest tylko negatywnym aspektem doświadczenia. Jako rodzaj emocji jest
istotna, gdyż możemy się czegoś nauczyć poprzez odczuwanie jej. Nie oznacza to jednak, że
poczucie winy powinno być stałym elementem występującym w naszej psychice. Wyzwólmy to
uczucie. Pozwólmy, by ciężar spadł nam z serca i wznieśmy się duchowo. Nie ma powodów do
poczucia winy. Nie ma, nigdy. Wielka gwiazda filmowa nigdy nie czuje się winna, gdy gra rolę
czarnego charakteru, prawda? Oczywiście, że nie. Więc dlaczego wy macie się tak czuć?
Jesteście większymi gwiazdami, w większej produkcji kinowej. Jeżeli nie podoba wam się rola,
zmieńcie scenariusz.
Podobnie rzecz się ma z rozżaleniem. Mamy poczucie winy, gdy źle postąpimy w stosunku
do innych i podobnie gromadzi się w nas żal, świadomie lub podświadomie, gdy inni ludzie źle
postępują z nami. Szukamy zemsty, niekiedy spiskujemy, by do niej doprowadzić, a w więk-
szości przypadków po prostu życzymy źle ludziom, którzy ośmielili się ściągnąć na nas nieprzy-
jemne doświadczenia wspierające naszą ewolucję. Chcemy, by zostali oni ukarani. Że też mają
oni czelność pomagać mi w moim rozwoju! Jestem wściekły! Jeśli nasze rozżalenie skupia się
na karmicznej reakcji na ich postępowanie, nasza świadomość kusi nas, byśmy zaśmiali się i
odczuwali wewnętrzną satysfakcję mówiącą „mają to, na co zasłużyli”. Owszem, możemy przez
całe życie odczuwać żal z dzieciństwa. Ale kto na tym cierpi? Na pewno nie ludzie, do których
czujemy ten żal. Oni mogą się świetnie bawić, podczas gdy my cierpimy i tłumimy negatywne
emocje, które z czasem mogą przedwcześnie doprowadzić nas do grobu, powodując raka, atak
serca czy inne fizyczne oznaki skrywanego gniewu i żalu. Niezbyt mądrze jest więc żywić ura-
zę, prawda? Nasze rozżalenie wywołało o wiele poważniejsze konsekwencje niż mogłoby się
wydawać. Żal może spowodować, że rodzice i dzieci nie odzywają się do siebie przez wiele lat,
sąsiedzi nie pozdrawiają się na ulicy, a uraza wpajana jest ludziom i przekazywana z pokolenia
na pokolenie, powodując agresję pomiędzy różnymi społecznościami nawet przez tysiące lat.
Rodzic nie może chyba zrobić niczego bardziej destruktywnego swemu dziecku, niż wychować
je w poczuciu żalu czy pretensji do innych ludzi lub przekonań, gdyż wtedy zachwiania równo-
wagi w świadomości rodzica przenoszone są na dzieci. Te z kolei przenoszą ten żal na resztę
społeczeństwa. Spójrzcie na Irlandię Północną, Bałkany, Środkowy Wschód i inne miejsca na
świecie, gdzie uwidaczniają się problemy przekazywane kolejnym pokoleniom. Jeżeli rodzice
dojrzeją do momentu, gdy przestaną dostrzegać między ludźmi podziały ze względu na rasę,
kolor skóry, poglądy, religię czy wysokość zarobków, cykl przemocy zostanie zakończony, gdyż
ich dzieci odziedziczą harmonijny pogląd na życie. Jeżeli już macie dość życia w strachu i wśród
aktów przemocy z pokolenia na pokolenie, lub nie chcecie już odczuwać gniewu i żalu przeka-
zywanego wam przez rodziców, sąsiadów, dzieci czy znajomych, odpowiedź tkwi w was sa-
mych. Uwolnijcie swój żal. Pójdźcie do ludzi będących ucieleśnieniem waszej zgorzkniałości i
powiedzcie im, jak bardzo ich kochacie i jak bardzo chcielibyście zażegnać konflikty z nimi. Ich
reakcja na taką propozycję zależy oczywiście od nich, lecz wy w ten sposób już kończycie te
konflikty, bo nie mogą one istnieć bez dwóch pogrążonych w rozżaleniu stron. Jeżeli nie ema-
nuje z was już żal, żadne konflikty nie mają racji bytu, gdyż miłość i żal nigdy nie są ze sobą w
konflikcie. Nie mogą być, bo miłość nie zna osądzania, zgorzkniałości, poczucia winy czy żalu,
tj. uczuć, które w konfliktach dolewają oliwy do ognia.
Podobnie jest ze strachem. Jest on naszym wytworem. Zapytajcie grupę ludzi o to, czego
boją się najbardziej, a uzyskacie szereg różnych odpowiedzi. Może to być podróżowanie łodzią,
samolotem, mogą to być małe przestrzenie, duże przestrzenie, pająki, węże czy publiczne wy-
powiadanie się. Lista źródeł strachu jest tak długa, jak lista ludzkich doświadczeń. To, co prze-
raża jedną osobę, zupełnie nie wzrusza innej. Dlaczego? Ponieważ uczucie strachu, to, czego

– 92 –
się boimy oraz to, że w ogóle się boimy, jest naszym indywidualnym wyborem, wytworem
naszej świadomości. Często nasz strach wywodzi się z doświadczeń z przeszłości i zawsze
stanowi on ekspresję jakiejś wewnętrznej cząstki nas, która wymaga uwagi. Dlatego przycią-
gamy zawsze to, czego najbardziej się boimy. Potrzebujemy stanąć twarzą w twarz z czyn-
nikami, które nas przerażają i pokonać strach, gdyż w przeciwnym razie nie będziemy rozwijali
się w sferze naszych lęków i strachu. Strach jest jak pocisk samosterujący w nasze poczucie
własnej wartości: rozdziera je na strzępy. Wstyd nam, że się czegoś boimy i to prowadzi do
obniżenia naszej samooceny i do frustracji, czyli do emocjonalnego koktajlu, który może wpły-
wać na całe nasze życie. Strach może doprowadzić nas do takiej paniki, że zaczniemy jako
pierwsi doprowadzać do brutalnych konfrontacji, niczym szczur zapędzony do kąta. Wydaje mi
się, że w dzieciństwie bałem się dosłownie wszystkiego. Można powiedzieć, że zrobiłem miejsce
na strach w szczelinach poczucia winy. Powinienem był wręcz ustalić sobie harmonogram: od
godz. 9:00 do 9:30 – czuje się winny, że nie sprostałem oczekiwaniom ojca, od 9:30 do 10:30
– boję się na myśl o lekcji z tym strasznym nauczycielem przyrody, od 10:30 do 12:30 – czuję
się winny, że źle potraktowałem kolegę trzy lata wcześniej, następnie od 12:30 do 13:30 –
przerwa obiadowa Myślicie, że żartuję? Byłem jak emocjonalny wypadek drogowy. Aż sam się
dziwię, że nie bałem się także o losy Anglii.
Myślę, że czterema moimi głównymi źródłami strachu w życiu były: wizyty u dentysty, lata-
nie, bycie wyśmiewanym i publiczne wypowiadanie się. Czyli moim najstraszliwszym koszma-
rem byłoby wyrywanie zęba podczas lotu samolotem i jednocześnie wygłaszanie mowy do
śmiejących się ze mnie pasażerów. Jednak jestem żyjącym dowodem na to, że strach jest
naszym własnym wytworem. Teraz nie boję się żadnego z wymienionych czynników. Właściwie
to nie boję się niczego na skalę, która ograniczałaby moje czyny i z całą pewnością nie
odczuwam żadnego długotrwałego strachu. Dawne obawy, jak wszystkie obawy w ogóle, były
jedynie sposobem wyrażenia własnego „ja”. Dentysta uosabiał strach przed bólem i bezsil-
nością; latanie symbolizowało strach przed śmiercią i oddawaniem mego losu w ręce innych
ludzi; kpiny odnosiły się do mego wrażenia, że jestem gorszy od innych; a strach przed
publicznymi wystąpieniami skupiał w sobie mój brak poczucia własnej wartości, a także miłości
oraz szacunku do samego siebie. To, czego i jak się boimy, nie stanowi dzieła przypadku, lecz
odzwierciedla nasze wnętrze. Uwolniłem się od strachu przed bólem po latach cierpienia z
powodu artretyzmu, a stan mego zdrowia znacznie się poprawił po tym, jak zacząłem pozby-
wać się mego emocjonalnego bagażu. Mój strach przed śmiercią (a więc także przed lataniem)
zniknął, gdy zdałem sobie sprawę, że nie ma czegoś takiego, jak śmierć. Ulotnił się też mój
strach przed brakiem kontroli nad swoim życiem, gdy przyjąłem do wiadomości, iż nasz los
nigdy nie jest w rękach innych, lecz zawsze w rękach nas samych. To nasze postrzeganie
samych siebie, czyli nasze osobiste wibracje decydują, czy przyciągamy samolot, który ma się
rozbić, czy też taki, który przeleci i wyląduje bezpiecznie. Nie ma wypadków, tylko ludzkie
wytwory w ramach uniwersalnego prawa, że tworzymy to, o czym myślimy. Przezwyciężyłem
mój strach przed kpinami po tym, jak stałem się pośmiewiskiem Zjednoczonego Królestwa po
opublikowaniu opowiadania o moim nadzwyczajnym i nagłym przebudzeniu duchowym na po-
czątku lat 90. Natomiast mój strach przed publicznymi wystąpieniami zniknął, gdy sam zrozu-
miałem, że jestem w porządku, zamiast szukać potwierdzenia tego wśród ludzi zgromadzonych
przede mną. Dlatego właśnie wielu ludzi obawia się publicznego przemawiania: szukają poczu-
cia własnej wartości poza swoją świadomością – w reakcjach innych ludzi na to, co mówią i
robią. Zamiast tego powinni powiedzieć sobie: jestem, kim jestem i mam prawo do bycia, kim
jestem i wyrażania tego, jaki jestem. Jestem sobą, jestem wolny. Gdy tak zrobią, będzie to
oznaczało, że szanują także prawo swoich słuchaczy do bycia sobą i do interpretowania na
swój sposób usłyszanych słów. Nie powinniście być zdenerwowani, przerażeni, ani skrępowani,
bez względu na to, jak wiele osób was słucha, ani nawet na ile ich nastawienie do waszych
słów jest wrogie. Sami wiecie, kim jesteście. Macie prawo być sobą i możecie swobodnie to
wyrażać. Gdy będziecie czerpać swoją siłę i szacunek do samych siebie ze swego wnętrza, nie
będziecie potrzebowali widowni do ustalenia swojej wartości. Mając to wszystko na względzie,
nie będziecie już obawiać się publicznych wystąpień. Doświadczanie wymienionych obaw i
wyeliminowanie ich ofiarowało mi dar zrozumienia.
Nie rozpatruję tu kwestii życia i śmierci. Ale nie mówimy tu też o drugorzędnych, marginal-
nych sprawach, które można by było odłożyć na później, gdy już uporamy się z problemami
„realnego świata”. To nie jest prawdziwy świat, a jedynie film, do którego scenariusz jest
pisany przez emocje znajdujące się głęboko na dnie naszego wnętrza. Jeżeli nie wyzwolimy ich
w kontrolowany sposób, nastąpi naprawdę nieprzyjemny okres przejścia, gdy struktura zbioro-
wych emocji, budowana przez tysiące lat istnienia na Ziemi, wybuchnie szaleństwem konflik-
tów i niepokojów. Tak nie musi się stać. Głęboko ukryta podświadomość każdego z nas będzie

– 93 –
przyciągać doświadczenia i odruchy potrzebne nam do pozbycia się emocjonalnych kotwic,
które ciągną nasze wibracyjne pola wstecz i nie pozwalają osiągnąć poziomu gotowości do
wielkiego przeskoku w nowy stan świadomości. Jeśli wciąż będziemy zahipnotyzowani filmem i
uznamy go za naszą rzeczywistość, nasz sposób postrzegania tych doświadczeń będzie bardzo
destrukcyjny. Jeżeli będziemy reagować na ludzi (lustra) zapewniających nam owe niezbędne
doświadczenia rozżaleniem i chęcią zemsty, stworzymy piekło na ziemi. Indywidualne jednost-
ki, grupy, kraje i cały świat będą walczyć ze sobą, bo nieharmonijne,nieoczyszczone emocje
będą zderzać się ze sobą i prowadzić wojnę.
Taki scenariusz mógłby mocno zachwiać stabilnością emocji całej planety, a jego pogodowe i
geologiczne skutki naprawdę mogłyby być katastrofalne dla mieszkańców trzeciego wymiaru
Ziemi. Nasze czyny, a innymi słowy – nasze myśli i uczucia – fundamentalnie wpływają na całą
planetę.
Ludzie zatracili rozumienie tego faktu. Wystarczy spojrzeć, na to, jak bardzo ludzkość znęca
się nad Ziemią. Nasza planeta istnieje na wszystkich poziomach wirtualnego wiru/piramidy
wywodzącego się od Jedności – tak jak my. Świadomość Ziemi, Gaja, Duch Ziemi, Matka
Natura – nieważne jakiego określenia używacie – wszystkie odnoszą się do naszego poziomu
świadomości wyrażającego się poprzez naszą cielesność. Ziemia czuje dokładnie to, co my
wszyscy, indywidualnie i grupowo. W jakim bylibyście stanie, gdyby wasze ciała wciąż były
maltretowane, tak jak „ciało” naszej planety? Gdyby wyssano z nich całą wodę i minerały? Jaki
byłby wasz umysłowy i emocjonalny stan, gdybyście żyli wśród ludzi, którzy wciąż bombardo-
waliby wasze pole energetyczne negatywnym nastawieniem, konfliktami, poczuciem winy,
rozżaleniem, strachem i ignorancją? Targałyby wami poważne zachwiania emocjonalne. No cóż,
tak samo jest ze świadomością Ziemi i ona także ma w swej podświadomości kanał z tłumio-
nymi emocjami, który musi być odblokowany i oczyszczony. Jeżeli emocje te będą uwalniane w
niekontrolowany sposób, połączą się i wejdą w konflikt z kolektywnymi odczuciami ludzkości, a
wtedy Bóg jeden wie jaki spowoduje to zamęt. Z pewnością wywołają one aktywność geolo-
giczną Ziemi i ekstremalne zmiany pogodowe na niespotykaną w obecnych czasach skalę.
Nasze emocje mają swe fizyczne odzwierciedlenie w postaci łez, drżenia ciała, pocenia się,
chorób, swędzenia skóry, krzyku czy przemocy. Nasza planeta również potrafi wyrazić swe od-
czucia: poprzez deszcz, fale pływowe, trzęsienia ziemi, wyjałowienie gleby, wiatry i aktywność
wulkaniczną. Wszystko to będziemy mieli okazję oglądać w wielkim natężeniu, jeżeli nasze
emocje nie cofną się o krok od ekranu kinowego i nie zgłębimy szerszego zrozumienia, kim
jesteśmy, co robimy tu, na Ziemi i w jaki sposób jesteśmy połączeni z nią i resztą dzieła
stworzenia. Ponad wszelkimi kwestiami związanymi z uwolnieniem tłumionych emocji Ziemi
istnieje fakt, iż nasza planeta również ulega przeobrażeniom spowodowanym wielkim skokiem
w inny poziom świadomości.
Istnieją dwa sposoby na załagodzenie tego procesu. Po pierwsze, musimy zacząć doceniać
to, co się z nami dzieje. Natężenie wibracji naszej planety wzrasta. Jeżeli chcemy wznosić się
razem z nimi ku szyjce butelki i poza to więzienie, musimy pozbyć się bagażu emocji i
negatywnego stosunku do samych siebie i do innych, jakie kazano nam zaakceptować jako
naszą rzeczywistość. Możemy uwolnić emocje w dramatyczny, gwałtowny sposób opisany
wyżej lub przestać odgrywać nasze życie jak film i cofnąć się do miejsc widowni, by przyjrzeć
się całemu procesowi z innej strony. Możemy wtedy zobaczyć prawdziwe oblicze ludzi, którzy
przyciskają guziki oczyszczające nasz emocjonalny kanak Tak naprawdę są oni nauczycielami,
którzy otrzymali dar rozumienia siebie i którzy uwolnią nas z więzienia tych wszystkich odczuć,
które tak długo skażały ludzkość. Innymi słowy, możemy kochać naszych „winowajców” i od-
puszczać im ich winy. W ten sposób uwolnimy emocje wywoływane przez te „winy” bez
dodawania do naszego emocjonalnego kanału uczucia żalu. Uczucie to wyrażamy poprzez
obrażanie się na tych, którzy przyczyniają się do takich doświadczeń. Możemy też widzieć
siebie w roli nauczycieli, gdyż my także możemy stanowić źródło uwolnienia bagażu emocji dla
innych. Możemy pomóc im w pozbyciu się emocjonalnego ciężaru bez narażania naszych
własnych emocji, czyli bez poczucia winy z powodu tego, co im uczyniliśmy. Możemy poradzić
sobie z naszym strachem poprzez stawianie mu czoła, jednocześnie mając świadomość, iż
jesteśmy cudownymi, oświeconymi stworzeniami i nic nie jest dla nas niemożliwe. Nie ma się
czego bać. Żyjemy wiecznie i tak, jak chcemy. Miłość jest energią, która jak żadna inna zała-
godzi naszą przemianę. Miłość jest przemianą. Nie ma wspanialszego daru, jaki możemy
ofiarować sobie, naszym znajomym oraz Ziemi, niż miłość. Planeta czuje się niekochana,
ponieważ była i jest niekochana. Podobnie jest z ludzkością. Sami wiecie, jak wiele daje wam
miłość w czasie emocjonalnego kryzysu. Tak samo jest z naszą planetą. Dajcie jej odczuć
waszą miłość, kiedy tylko możecie. Po prostu pomyślcie o tym, a Ziemia to poczuje. Szanujcie
jej „ciało” i jej dary. Sprawcie, by poczuła się kochana, chciana i doceniana. Sami wiecie, że

– 94 –
miłość redukuje gniew, żal, ból i frustracje. Kochajcie ją i kochajcie siebie, a podróż do krainy
harmonii i snów o równowadze nie okaże się wyboista. Jednak na pewno będzie taka, jeżeli
pozostaniemy uśpieni.
Nasze emocje były narzędziem, dzięki któremu manipulacja ze strony czwartego wymiaru
stała się możliwa. Pobudzanie strachu sprawiło, że ludzie oddali władzę nad swoim życiem w
ręce innych i są przekonani, że ci inni ochronią ich przed źródłem ich strachu. Pobudzanie
poczucia winy pozbawiło nas miłości i szacunku do samych siebie, co zmniejszyło naszą
świadomość własnego potencjału. Pobudzanie zazdrości i chciwości sprowokowało sytuację, w
której garstka ludzi zdobyła monopol na władzę i zamożne życie poprzez zaborczość. Pobu-
dzanie uczucia żalu zamieniło brutalne bądź negatywne czyny w cykl brutalności i zamieszanie
wywołujące z kolei jeszcze więcej agresji i chaosu. Pobudzanie obłudy pomogło stworzyć
sztuczne podziały i konflikty pomiędzy religiami, królestwami, systemami politycznymi i ekono-
micznymi, preferencjami seksualnymi, pomiędzy rodzicami a dziećmi, szefami a pracownikami,
mężczyznami a kobietami. Każdy dogmat obłudy każe nam rozpychać się łokciami na drodze
ku dominacji, jaka czeka nas przy korycie władzy. Ależ to wszystko głupie! Jesteśmy sobą.
Jesteśmy aktorami grającymi wszystkie role. To był interesujący film i teraz, w finałowej sce-
nie, mamy szansę nauczyć się tego, czego mieliśmy się nauczyć:
Wszystko, czego potrzebujecie, to miłość.
Miłość natomiast jest bezgraniczna i nieskończona. To oznacza, że nie ma braków w
dostawie, bez względu na wysokość popytu. Wystarczy pomyśleć o niej, poczuć ją i pojawia
się. Ile chcecie i kiedy chcecie. Miłość jest naszym złotym kluczem, więc nie mówcie mi, że nie
możemy się stąd wydostać, bo przecież posiadamy wszystko, co jest potrzebne do wielkiej
ucieczki. Klucz, drabina i samochód czekający za bramą są na wyciągnięcie ręki. Wyciągnięcie
ręki ku miłości. Możecie kochać lub nienawidzić samych siebie. Możecie kochać lub nienawidzić
innych. Możecie kochać Ziemię lub znęcać się nad nią. Możecie dążyć do gwiazd lub pozwolić
zakuć się w kajdany. Takie opcje macie do wyboru – a wasz wybór niesie za sobą duchowe i
fizyczne konsekwencje. To jest mój wybór. To jest wasz wybór.

– 95 –
9. Przez „grzechy” do gwiazd

Kiedy uświadomiłem sobie, że świat od tysięcy lat jest pod kontrolą manipulatorów z
czwartego wymiaru, zrozumiałem, że ukrywają oni przed nami informacje i przeinaczają fakty,
które pomogłyby nam opuścić nasze trójwymiarowe więzienie.
Nic nie ucierpiało na tym bardziej niż nasze podejście do seksu, więc doszedłem do wniosku,
że to właśnie seks musi leżeć u podstaw naszego zrozumienia samych siebie i stanowić drogę
do ponownego połączenia z międzywymiarową nieskończonością. I tak właśnie jest. Seks to nie
bezmyślne „bara bara”. Nie jest też niczym nieczystym i wstrętnym, czymś, czego należy się
wstydzić. Seks jest najgłębszym duchowym doznaniem pomiędzy dwojgiem ludzi, jakiego moż-
na doświadczyć w tym zagęszczonym materialnym świecie. Pozwala on nam zjednoczyć się z
najwyższymi formami nas samych i doświadczyć niebywałej mocy stworzenia. Przestaliśmy to
zauważać z powodu działającej na nas grupy „przeciw-podobieństw”: religii, gazet brukowych i
przemysłu pornograficznego. Religia, brukowce i przemysł porno działające razem? Tak, te
wszystkie siły działają tu w jednym celu.
By zrozumieć, jak to możliwe, musimy spojrzeć na naturę doznań fizycznych oraz na gene-
tyczny kombinezon, który nazywamy ciałem. To, co widzimy na co dzień, twarz spoglądająca
na nas z lustra, to tylko fizyczna część naszego istnienia. W sferze niewidocznej dla zmysłów
znaleźć można naszą nieskończoną świadomość, zwaną przez niektórych aurą (Rys. 9). Aura to
połączenia pól energii tworzących nasze myśli i uczucia, nasze emocjonalne „ja”. A przynaj-
mniej tę jego część, która funkcjonuje poprzez nasze ciała. Jednym z takich zmysłów jest
eteryczna inteligencja organizująca wymianę komórek, kontrolująca impulsy elektryczne
wewnątrz organizmu i kierująca procesami zachodzącymi w naszym ciele. Gdy pole eteryczne
jest zakłócone, tak jak w przypadku braku emocjonalnej równowagi, zakłócenia emocjonalne
stają się zakłóceniami fizycznymi. Na przykład niektóre eteryczne zaburzenia zakłócają wymia-
nę komórek, co znane jest nam jako rak.

Rys. 9: Aura

– 96 –
To, co nazywamy rakiem, jest więc tak naprawdę zaburzoną wymianą komórek. Tak zwana
„medycyna współczesna” próbuje leczyć raka poprzez wycinanie guzów i napromieniowywanie.
Doskonale odzwierciedla to obsesję fizycznymi aspektami naszego istnienia i związaną z tym
tendencję do leczenia objawów zamiast przyczyn. Źródłem raka są zakłócenia eteryczne, naj-
częściej spowodowane zaburzeniami emocjonalnymi, choć pojawianie się raka może wywołać
również kontakt z polami energii elektromagnetycznej, takimi jak linie wysokiego napięcia czy
sprzęt elektroniczny. Dzieje się tak, ponieważ oddziaływanie elektromagnetyczne zaburza rów-
nowagę naszych eterycznych pól energii. Także system odpornościowy sterowany jest eterycz-
nie, a co za tym idzie, wpływ negatywnych emocji lub elektromagnetyki potrafi uszkodzić natu-
ralną odporność naszych ciał i spowodować zwiększoną podatność na choroby. Śmierć z
powodu zawodu miłosnego to silny uraz emocjonalny wytrącający pole eteryczne z równowagi,
na co ciało reaguje nieuleczalną chorobą lub zawałem serca. Dosłownie umieramy z powodu
cierpienia emocjonalnego. Podczas pisania tej książki czułem taki ból, co pozwoliło mi przeko-
nać się, że jest to możliwe.
Sposób, w jaki energia równowagi i zaburzeń przepływa przez poziomy istnienia, nazywany
jest systemem czakr. Słowo „czakra” pochodzi ze starożytnego języka sanskryt i oznacza
świetlisty okrąg. Czakry to ośrodki energii, które przebiegają przez wszystkie poziomy naszego
istnienia, dlatego też zachwianie równowagi w polu energii emocjonalnej przekazywane jest
przez czakry na poziom umysłowy (przestajemy myśleć racjonalnie) i poprzez pole eteryczne
na poziom cielesny (chorujemy). Posiadamy wiele takich kanałów, niektóre są duże, niektóre
niewielkie, ale wyróżnić można siedem głównych czakr znajdujących się na naszym ciele, oraz
inne znajdujące się poza nim, łączące nas z wyższymi stopniami naszej świadomości. Każda
czakra wibruje zgodnie z częstotliwością poszczególnej barwy i dźwięku. Nasze czakry znajdują
się: u podstawy kręgosłupa, przy kości łonowej (czakra podstawy), w obszarze genitaliów (cza-
kra sakralna, krzyżowa), powyżej pępka (czakra splotu słonecznego), w centralnym punkcie
klatki piersiowej (czakra serca), w okolicach gardła (czakra gardła), na czole (czakra trzeciego
oka) i nad czubkiem głowy (czakra korony) (Rys. 10). Uważam, że główne czakry znajdują się
również w stopach i są odpowiedzialne za naszą „więź” z Ziemią. Każda z poszczególnych czakr
reprezentuje poziom istnienia. Trzy najniżej położone czakry związane są z Ziemią, trzy naj-
wyższe z duchem, a serce to ośrodek równowagi pomiędzy nimi. Czakra podstawy (czerwona)
zakotwicza nas w bycie cielesnym i tworzy nowe życie dzięki organom rozrodczym. Druga cza-
kra (pomarańczowa) jest ściśle powiązana z czakra podstawy. To ośrodek naszej seksualności i
cechuje się silnym związkiem z istotą eteryczną. Czakra splotu słonecznego (żółta) to siedlisko
naszych emocji – to w tym miejscu najsilniej odbieramy uczucia. Czakra serca (zielona) to
miejsce, z którego wyrażamy energię zwaną miłością. Stąd właśnie bierze się starożytny
związek pomiędzy sercem a miłością. Dziś, z powodu naszej obsesji cielesnością, miłość
łączona jest z sercem jako z ośrodkiem fizycznym, ale źródła tego związku leżą u podstaw
wiedzy o sercu duchowym, czyli czakrze serca. Czakra gardła (niebieska) kieruje procesem
komunikacji i wyrażania własnych uczuć. Czakra trzeciego oka (indygo) znajdująca się na czole
to źródło naszych zmysłów duchowych, zdolności widzenia, postrzegania i dostępu do infor-
macji spoza świata materialnego. Czakra korony (fioletowa) to nasze połączenia z czakrami
znajdującymi się poza naszym ciałem – więź z kosmosem.
Aureole malowane dookoła głowy Jezusa i innych postaci ze świata religii są w rzeczy-
wistości energią światła emitowaną z czakry korony. Gdy stajemy się bardziej wrażliwi na świat
pozamaterialny, potrafimy dostrzec światło wokół ludzkich głów. Podobnie wygląda sprawa
uskrzydlonych aniołów. Skrzydła to energia wypływająca niczym fontanna z czakry korony.
Zaobserwowałem coś takiego u ludzi w stanie podwyższonej świadomości i wygląda to jak para
białych skrzydeł. Nie są to skrzydła fizyczne, są to „skrzydła” energii, które pomagają nam
wznieść się do gwiazd. Czakry przekazują stan bezpośrednio do świata fizycznego poprzez
gruczoły układu hormonalnego. Centralnym punktem tego układu jest szyszynka znajdująca
się w centralnej części mózgu, która łączy się z czakra „trzeciego oka”, czyli naszym postrze-
ganiem pozamaterialnym. Szyszynka łączy się również z naszymi oczami i dlatego prawdą jest,
że „oczy są oknem duszy”. Gdy patrzymy ludziom w oczy, spoglądamy głęboko w ich między-
wymiarową świadomość. Dzieje się tak dzięki systemowi połączeń między oczami, szyszynką,
trzecim okiem a kosmosem. Wiele można się dowiedzieć o ludziach, patrząc im w oczy.
Szyszynka i inne gruczoły systemu hormonalnego uwalniają hormony w reakcji na zmienne
stany czakr, a hormony te wpływają na nasz organizm w pozytywny lub negatywny sposób.
Mniej więcej w tym miejscu pojawia się współczesna medycyna, opisując uwalnianie hormo-
nów i ich wpływ na nasze ciała. Lekarze zamknęli swoje umysły na to, co następuje wcześniej
– na instrukcje przekazywane gruczołom z czakr. Uznanie istnienia czakr oznaczałoby koniecz-
ność zaakceptowania wielowymiarowej natury istnienia i jej wpływu na nasz organizm. Innymi

– 97 –
słowy, zawaliłaby się cała współczesna podstawa nauk medycznych (leki i skalpele), a wraz z
nią upadłyby międzynarodowe koncerny farmaceutyczne kontrolujące współczesną medycynę.
To egoizm doprowadził do odwrócenia się od idei postrzegania człowieka jako czegoś więcej niż
organizm.

Rys. 10: Układ czakr.

Uznanie systemu czakr to klucz do zrozumienia prawdziwego znaczenia seksu. Czakra pod-
stawy pobiera od Ziemi energię zwaną kundalini (słowo to również pochodzi z języka sanskryt,
oznacza węża lub śpiącego węża). Wśród religii Wschodu, a także wielu innych wierzeń, wąż
symbolizuje właśnie energię kundalini. Spójrzcie na przykład na historię Adama i Ewy. To
zabawne, że wąż, starożytna wizualizacja energii kundalini, jest obecnie symbolem medycyny.
Medycyna wszakże w ogóle nie uznaje istnienia takiej energii! Kundalini to część życiodajnej
energii, która dostarcza nam energii seksualnej i uruchamia naszą kreatywność. Energia, którą
ludzie wykorzystują do tworzenia obrazu, książki, przemowy lub rzeźby to ta sama energia,
która napędza doznania seksualne i przeradza się w orgazm. To siła stwórcza, ta sama, która
tworzy nowe życie. Jak zwykł mawiać mój przyjaciel: „jesteśmy chodzącymi i mówiącymi
bombami seksualnymi!” To dlatego kult Wszechwidzącego Oka i Globalna Elita praktykują
satanistyczne rytuały, podczas których terroryzuje się dorosłych i dzieci. Pragną oni dostępu do
siły stwórczej w swej najbardziej negatywnej postaci.
Jeśli tłumimy siłę stwórczą poprzez tłumienie potrzeb seksualnych i naturalnych zdolności,
równowaga zostaje zachwiana. Będzie się to uwidaczniać na inne sposoby – poprzez przemoc,
gwałt, przestępczość, wojny i depresję. Więcej uduchowionego seksu, mniej globalnej przemo-
cy! Gdy ludzie mogą swobodnie rozwijać swoją kreatywność, kundalini przepływa harmonijnie,
a konflikt wewnętrzny i zewnętrzny ustaje. Umieszczanie ludzi w ogłupiających fabrykach i
biurach wzbudza wewnętrzną frustrację, a oni następnie uzewnętrzniają swój brak równowagi i
powodują konflikty. Wszystko dlatego, że blokuje się źródło stwórczej energii. W związku z
tym, angielskie słowo określające zło („evil”), pisane wspak oznacza życie („live”). Ale kiedy
hamowanie sił stwórczych prowadzi do przestępstw, przemocy i braku harmonii, jak reaguje
społeczeństwo? Narzucamy surowsze prawa i więcej ograniczeń, co jeszcze bardziej tłumi siłę
stwórczą i prowadzi do wzrostu przestępczości, przemocy i braku harmonii. Kiedy tłumimy siłę
stwórczą, staje się ona destruktywna. To samo tyczy się seksu.
W okresie naszego dzieciństwa, kundalini przepływa przez kanał centralny (kręgosłup du-
chowy), uruchamiając inne czakry w stosunkowo słabym stopniu. Dlatego większość dzieci nie

– 98 –
wykazuje zainteresowania seksem aż do momentu dojrzewania. Ich prawdziwy potencjał two-
rzenia i myślenia jest tłumiony do momentu, w którym ich ciała zdolne są do urzeczywistnienia
ich myśli. Pisałem wcześniej o tym, dlaczego dziecko nie jest w stanie wyrazić swojej tożsa-
mości przez wiele początkowych lat fizycznej egzystencji. Umysł dorosłego człowieka w ciele
dziecka powodowałby nieznośną frustrację. Jednak w okresie dojrzewania kundalini rozprzes-
trzenia się w większym natężeniu z czakry podstawy. Uruchamia ono obszary genitalne i
zaczynamy dostrzegać własną seksualność. Patrzymy na chłopców i dziewczęta w zupełnie
innym świetle. To ewolucja od nastawienia typu „chodź, pobawimy się kolejką” do „ona nie jest
w moim typie”. Jak wszyscy doskonale wiemy, okres dorastania uruchamia wielkie zmiany
hormonalne. Jest to energia kundalini pobudzająca czakry, co sprawia, że gruczoły układu
hormonalnego uwalniają określone hormony.
Rozwijająca się w nas energia kundalini wiąże się nie tylko z następstwami dla naszej seksu-
alności. Rezonuje ona na czerwono, co symbolizuje ogień. Nie dzieje się tak przypadkiem,
ponieważ energia ta przepływa przez wszystkie czakry, wibracyjnie je „rozpalając”. Kiedy kun-
dalini przepływa równomiernie i energicznie, stajemy się wrażliwi, a nasze umysły są czujne,
dociekliwe i otwarte. Kundalini pobudza naszą pamięć i umiejętność przechowywania infor-
macji. Nasz potencjał tworzenia promieniuje. Silna energia kundalini mocno wiąże nas z
Ziemią, wypływa z dużą siłą z czakry korony znajdującej się nad czubkiem naszej głowy i łączy
nas z innymi czakrami na wyższych poziomach naszej egzystencji. Stajemy się częścią świata
zarówno materialnego, jak i duchowego, osiągając doskonałą równowagę.
Tak przynajmniej wygląda to w teorii. Tak powinno wyglądać ludzkie życie: harmonia
cielesności i duchowości. Zamiast tego, dominuje nad nami jedno lub drugie, zazwyczaj jest to
cielesność. Czasem wręcz nie potrafimy się odnaleźć ani pośród jednego, ani drugiego.
Większość ludzi nie doświadcza łagodnego, zbalansowanego przepływu kundalini. Często
bardziej przypomina to koszmar. Wracamy tu do wizji manipulowania światem przez negatyw-
ne elementy czwartego wymiaru, w którym efekt pobudzenia energii kundalini jest dobrze
znany. Kiedy pragnie się zmiany ludzkości w więźniów trójwymiarowej rzeczywistości, najważ-
niejsze jest zaburzenie przepływu energii kundalini. Zrywa się więź łączącą ludzi z Ziemią oraz
wyższymi formami ducha i ich samych. By wznieść się dzięki czakrom i połączyć się z wyż-
szymi poziomami świadomości, kundalini musi przepływać przez czakrę sakralną – ośrodek
seksualności i czakrę splotu słonecznego – ośrodek emocji. Te ośrodki mogą być pełne
zaprzeczeń, strachu i negatywnych odczuć, co tworzy wibracyjną tamę kierującą energię
kundalini z powrotem w kierunku jej samej. Powoduje to zawirowania w dolnej części brzucha,
będące często przyczynami wielu chorób. „Tamy” te blokują też przepływ kundalini aktywujący
potencjał wyższych czakr: serca, gardła, trzeciego oka i korony, co uniemożliwia nam kontakt z
wyższymi formami samych siebie. Zachowujemy się wtedy jak astronauta uwięziony w swoim
skafandrze, bez kontaktu z bazą, a tym samym stajemy się łatwym celem dla manipulatorów.
Ludzie znajdujący się w takim stanie (zdecydowana większość) nie są ani częścią Ziemi, ani
częścią ducha. Są w przestrzeni znajdującej się gdzieś pomiędzy. Metoda przywrócenia nas na
właściwą drogę ma związek właśnie z seksem.
Ta sama siła z czwartego wymiaru, która stworzyła religie takie jak chrześcijaństwo, judaizm
i islam, wykorzystywała je do ukrycia prawdy o seksie. Siła ta zainicjowała też kult pornografii i
„szybkich numerków”. Punktem wspólnym dla tych „przeciw-podobieństw” jest zamknięcie
czakry podstawy, zachwianie równowagi czakr sakralnej i emocjonalnej oraz zatamowanie
przepływu energii kundalini, która pozostawiona samej sobie doprowadziłaby do połączenia
wszystkich istnień. Religia przekształciła seks w gigantyczne źródło poczucia winy. Za taki stan
rzeczy odpowiada głównie instytucja małżeństwa, ale nie tylko. Małżeństwo usprawiedliwia
separację. On jest mój, ona jest moja. Biorę z tobą ślub, więc należysz do mnie. To pisana lub
niepisana zasada małżeństw i wszelkiego rodzaju związków. To sposób na osiągnięcie sztucznie
wytworzonego poczucia bezpieczeństwa i ograniczonej wersji „miłości”. Kupujecie historyjki
ślubne typu „żyli długo i szczęśliwie”. Większość małżeństw nie opiera się na miłości, ale na
posiadaniu i władzy. Niewiele par czuje się w takich związkach naprawdę spełnionych. Mogą nie
zdawać sobie sprawy z tego, dlaczego czują się puści i niespełnieni, ale dzieje się tak, ponie-
waż ich zdolność do rozwoju i ekspresji jest tłumiona przez zinstytucjonalizowane więzienie.
Konsekwencje odejścia od partnera są dla większości ludzi czymś niewyobrażalnym i jest to
jedyny powód, dla którego wzrastająca ciągle liczba rozwodów nie jest wielokrotnie większa.
Wkrótce będzie.
Nie staram się sugerować, że nie należy żyć z kimś, kogo darzycie silnym uczuciem czy
nawet miłością. Nie potępiam też publicznych ustnych zobowiązań, jeśli życzy sobie tego para.
Twierdzę jednak, że instytucjonalizowanie takiego związku, wprowadzanie do niego państwa i
kościoła, czy ustanawianie kar za wycofywanie się w późniejszym okresie, jest absolutnie

– 99 –
niedorzeczne. Jak można prawnie regulować związek dwojga ludzi? Jak można wymagać od
dwudziesto- czy dwudziestopięciolatków związania się z kimś na resztę życia? Kto wie, co
przyniesie tej parze przyszłość i jak zmienią się ich poglądy dotyczące świata i siebie samych?
Ten pomysł jest szaleństwem. Tak jednak od tysięcy lat wygląda ludzkie pojęcie miłości i
związku, narzucone nam przez religie. Ludzie uważają, że lepiej jest cierpieć i pozostawać z
kimś w związku, niż uznać, że drogi partnerów się rozeszły i czas ruszyć dalej. W krajach o
najbardziej surowych nakazach religijnych, na przykład w Irlandii, rozwód jest niezgodny z
prawem! Irlandia jednak uważa się za wolny kraj. Nie przypominam sobie, by nawet Józef
Stalin sprzeciwiał się idei rozwodu. Referendum przeprowadzone w roku 1995 niewielką
większością głosów zniosło to prawo, ale ludzie nadal walczą z systemem państwowym i
religijnym dyktującym z kim można, a z kim nie można się związać. Zgodnie z taką doktryną
lepiej trwać w małżeństwie, w którym partnerzy się nawzajem nienawidzą, niż naturalnie uznać
związek za zakończony i szukać miłości gdzieś indziej. Takie prawa są też źródłem absurdów
polegających na automatycznym uznawaniu dzieci za „nieprawnie urodzone”, ponieważ ich
rodzice w momencie urodzenia dziecka nie posiadali odpowiedniego skrawka papieru. Nie ma
czegoś takiego jak nieprawne urodzeniel Istnieje to tylko w zamkniętych ludzkich umysłach,
Myślę, że każdy, kto rozpatruje ludzkie życie w kategoriach prawne – nieprawne, naprawdę
potrzebuje pomocy. Ale skoro religia przetrwała dzięki hipokryzji na niespotykaną skalę, to
naturalne, że wymogiem przetrwania instytucji małżeństwa jest to samo. Przecież to miłość
powinna stanowić więź pomiędzy ludźmi w związku, a nie świstek papieru i poczucie obo-
wiązku. Większość małżeństw nie opiera się na miłości, lecz na towarzystwie, bezpieczeństwie
finansowym, przyzwyczajeniu, przystawaniu do norm narzuconych przez społeczeństwo i
strachu przed alternatywą. Jak coś takiego może stanowić podstawę związku dwóch osób?
Najbardziej destrukcyjnym elementem małżeństw jest instytucjonalizacja przekonania, że
jednocześnie i przez całe życie kochać można tylko jedną osobę. Izolacja staje się oficjalnym
nakazem i zaprzecza idei Jedności.
Separacja taka nie pozostaje obojętna na przepływ energii kundalini. W życiu czasami
musimy łączyć się seksualnie z więcej niż jedną osobą, nawet już po ślubie, ponieważ różni
ludzie wywierają na nas różny wpływ. Świadomość danej osoby i jej pole energetyczne wpłyną
na wasze, zupełnie inaczej niż świadomość innej osoby. Kundalini nie jest pojedynczą kulką
energii. Składa się ona z wielu elementów, które należy pobudzić i uaktywnić, jeśli chcemy
cieszyć się prawdziwym i nieskończonym potencjałem. Nie tylko aktywność seksualna podlega
energii kundalini. Jest to też potężna moc, zdolna szybko wspomóc naszą transformację. Z
moją żoną Lindą byłem bardzo związany, gdy pobraliśmy się po paru dniach znajomości w roku
1971. Ja miałem 19 lat a ona 21. Była niezwykłą kobietą i nie żałuję ani sekundy czasu z nią
spędzonego. Fakt, że się pobraliśmy, nie ma żadnego znaczenia. Małżeństwo zawierali wszyscy,
którzy się kochali, więc my zrobiliśmy to samo. Więź, która trzymała nas razem przez ciężkie
doświadczenia zdolne rozbić niejeden związek nie wynikała z małżeństwa, lecz z miłości.
Prawdziwą siłę związku poznajemy dopiero wtedy, gdy jest on wystawiony na próbę. Tak wiele
„idealnych” par rozchodzi się, ponieważ ich związek zbudowany był na miłości warunkowej i
oszukiwaniu samych siebie. Największa próba, jakiej poddany został związek mój i Lindy,
przyszła w roku 1991. Odbyłem wtedy stosunek seksualny z inną kobietą znaną z pierwszych
stron gazet. Wtedy nie miałem pojęcia, dlaczego to zrobiłem, ani jak do tego doszło. Moje
życie na parę tygodni przed tym incydentem i na długo po nim było jak sen. Nie wiedziałem,
gdzie byłem, ani co się ze mną działo. Zareagowałem tak, jak w takiej sytuacji reagują inni.
Gnębiły mnie wyrzuty sumienia i pogrążyłem się w poczuciu winy tak wielkim, iż myślałem, że
to mnie zniszczy. Wydostanie się z tego zamachu na poczucie własnej wartości i przezwy-
ciężenie braku miłości do samego siebie zajęło mi wiele lat. Ale dziś patrzę na świat zupełnie
inaczej.
Z perspektywy energii kundalini zaistniała sytuacja może być postrzegana z szerszej pers-
pektywy. Można postrzegać sytuację jako widz, a nie aktor. W ciągu dwóch tygodni od
początku tego romansu moja świadomość rozwinęła się, dając mi zupełnie nowe spojrzenie na
rzeczywistość.
Każda cząstka mnie przechodziła proces transformacji, która otworzyła moje oczy na wiele
spraw. Kiedy znajdowałem się w stanie psychicznej i fizycznej walki z napływem nowej wiedzy i
nowych sposobów postrzegania, ujawniłem społeczeństwu to, czego właśnie doświadczałem.
Rozpoczęło to okres kpin ze strony otoczenia. Nazwałem ten czas „turkusowym okresem”,
ponieważ miałem wtedy obsesję na punkcie tej barwy przez ponad miesiąc. Nie wiedziałem, co
się dzieje ani wtedy, ani jeszcze przez wiele lat. Ale teraz już wiem. Stosunek seksualny z inną
świadomością uruchomił wibracje, które pomogły uaktywnić czakrę podstawy i czakrę sakralną.
Pozwoliło to energii kundalini wypełnić moją aurę i uaktywnić czakry będące moimi ośrodkami

– 100 –
emocjonalnymi, umysłowymi i duchowymi. Czakry otworzyły się, zalewając moją aurę wiedzą i
łącząc mnie z wyższą, nieznaną mi dotąd formą samego siebie. Czy to dziwne, że czułem się
wtedy tak bardzo zdezorientowany? To jak siedzenie w pokoju z pięćdziesięcioma telewizorami,
każdym nastawionym na inną stację, w której podawane są inne informacje. Kundalini nie musi
mieć na was takiego wpływu, transformacja może przebiegać o wiele łagodniej, ale ja oraz
moje otoczenie odczuło ten fenomen bardzo silnie. Wydarzyło się to wszystko dokładnie w
odpowiednim momencie. Jeśli przemiana odbyłaby się wcześniej, nie doświadczyłbym życia w
zaprogramowanym świecie z wszystkimi związanymi z tym złudzeniami i emocjami. Bardzo
dobrze, że udało mi się doświadczyć tego wszystkiego, zważywszy na to, czym obecnie się
zajmuję.
Kościół, państwo i media wykorzystują seks do wzbudzania poczucia winy i jako okazję do
potępiania. Seks stał się „grzechem” i nie wolno jest uprawiać seksu z więcej niż jednym
partnerem. Nawet po ślubie, aaaal Zakuć go w łańcuchy i na stryczek z nim! Nie ma dla niego
miejsca wśród żywych. Kościół powtarza w kółko frazesy o miłości, ale w momencie, gdy wyra-
zicie ją w sposób cielesny wobec więcej niż jednej osoby, nagle staje się to niedopuszczalne.
Oczywiście miłość nie musi być manifestowana fizycznie i czasami tak właśnie się zdarza. Ale
powinna być manifestowana fizycznie, jeżeli dzieje się to z pożytkiem dla rozwoju ludzi bio-
rących w tym udział. Jeśli jako społeczeństwo nie potrafimy tego zaakceptować, pokazujemy,
jak bardzo jesteśmy niedojrzali i jak bardzo brak nam pewności siebie. Można kochać więcej
niż jedną osobę naraz. Wielu ludzi, nawet tych podążających ścieżką spirytystyczną, powtarza
mi, że tak się nie da, ale to możliwe. Możliwe. Kocha się ich po prostu w inny sposób. Skupie-
nie i charakter miłości się zmienia, ale to nadal jest miłość. Nie jest to proste we współczesnym
świecie, wiem o tym. Jednakże jestem przekonany, że to możliwe. Jesteśmy jedną świado-
mością. Czy naprawdę uważamy, że możemy darzyć miłością, czy to fizycznie, mentalnie,
emocjonalnie czy duchowo, zaledwie jeden aspekt samych siebie? Naprawdę? Mój Boże. Wiele
osób, które uważają, że kochają kogoś bezwarunkowo, pokazuje zupełnie inną twarz, gdy
pojawiają się „rankingi”: „Spędzasz z tą osobą więcej czasu niż ze mną” lub „Tamtej osobie to
zrobiłeś, a mnie nie chcesz”. Związki opierające się (pozornie lub faktycznie) na miłości bezwa-
runkowej bardzo często przeradzają się w związki oparte na tabelach rankingowych, co niszczy
ich czystość. Prawdziwa, bezwarunkowa miłość nie prowadzi rankingów. Prawdziwą miłością się
kogoś darzy. Całkowicie i zawsze.
Każda osoba daje nam coś, czego inne nie potrafią – każdy jest inny. Jeżeli nauczymy się
doceniać naszą odmienność, nauczymy się zdobywać wiedzę i lepiej rozumieć nas samych i
istotę miłości poprzez różne związki z różnymi ludźmi. Nasza miłość do jednej osoby nie musi
wykluczać miłości do drugiej. Wręcz przeciwnie, nasza miłość może się rozwinąć poprzez
dokładniejsze poznanie jej i sposobów wyrażania uczuć. Na podstawie mojej życiowej podróży
wiem, że w miarę przepływu energii kundalini i objawiania się nam wielowymiarowości świata,
wykształcają się nieznane nam dotąd elementy naszej osobowości. Działa to jak pociągnięcie
sznurka w pontonie ratunkowym. W jednej chwili nasza zablokowana i nieaktywna przez lata
świadomość rozwija się i rozszerza w konstrukcję tak wielką, że nie uwierzylibyście w to,
patrząc na zamknięty umysł, z którego się rozwinęła. Te nowo utworzone części nas samych
potrzebują ujawnić się poprzez kontakt z ludźmi, którzy je rozumieją. Różne fragmenty naszej
osobowości potrzebują stymulacji od innych osób. W ten sposób można uaktywniać i pobudzać
do rozwoju wszystkie elementy nas samych. Proces ten działa jednak w obie strony. Jedna
osoba nie da mi wszystkiego, czego potrzebuję do międzywymiarowego rozwoju, a ja nie
potrafię dać tego innym. Żadna osoba nie potrafi samodzielnie zapewnić drugiej doświadczeń
niezbędnych do ewolucji w Jedność. Najważniejsze jest jednak to, że tysiącletnia manipulacja z
czwartego wymiaru przekonała ludzkość, iż jest to możliwe, a mit ten zinstytucjonalizowano i
uczyniono go elementem prawa w wielu krajach. To szaleństwo. Co my ze sobą robimy?
Wpływ, jaki wywiera na ludzkie życie i inteligencję taka ignorancja wobec seksu, jest jedną
z głównych przyczyn naszych problemów. Sytuacja taka stworzyła kolejne błędne koło strachu,
poczucia winy i żalu. Poniższa sytuacja to jedynie jedna z wielu możliwości. Jeżeli mężczyzna
lub kobieta czują potrzebę zbliżenia się do kogoś innego, niż jego lub jej partner, wyjściem jest
albo tłumienie tej potrzeby z powodu strachu przed konsekwencjami i brakiem zrozumienia ze
strony społeczeństwa, albo „zdradzenie” partnera i życie w poczuciu winy wywołanym narzu-
conym przekonaniem, że „tak się nie robi”. Zarówno w jednym, jak i w drugim wypadku
wyprowadzamy z równowagi czakrę podstawy, sakralną i emocjonalną oraz zakłócamy prze-
pływ energii kundalini. Kiedy partner dowie się o zdradzie, zareaguje rozżaleniem, a ponieważ
żal odnosić się będzie także do seksualności, zamknie się jego lub jej czakra podstawy, sakral-
na i emocjonalna, a prawidłowy przepływ energii kundalini zostanie utracony. Taka sytuacja
wpłynie negatywnie na seksualność trzech osób, zachwieje ich emocjonalnością, intelektem i

– 101 –
duchem, a ich pozostałe czakry utracą połączenie z energią kundalini wpływającą na nich w
sposób fizyczny. To wszystko nie oznacza, że związki takie są złe. Społeczeństwu po prostu
wmówiono, że są złe. Wszystko to jest niepowtarzalną podróżą pełną nauki i doświadczeń dla
wszystkich ludzi. Niektórzy takich doświadczeń nie potrzebują, więc ich to nie dotyczy. Życie
podda ich próbie w jakiś inny sposób. Jeżeli wszyscy urodzilibyśmy się w świecie akceptacji dla
szerszego zrozumienia związków dwóch ludzi i otwartości wobec seksu, skończyłyby się
związane z tym cierpienia. Obecnie jesteśmy zaprogramowani na odczuwanie bólu w określo-
nych sytuacjach i tak też się dzieje. Właśnie dlatego uświadomienie ludziom tego uwięzienia
jest tak trudnym zadaniem. Działamy wewnątrz zbiorowej świadomości, którą zaprogramo-
wano w taki sposób, by potępiała, osądzała i postrzegała świat i samych siebie w krzywym
zwierciadle. Ale to się zmieni. Już się zmienia. Obserwujcie uważnie.
Religia była najważniejszym narzędziem w rękach manipulatorów z czwartego wymiaru.
Wykorzystywano ją głównie do odseparowania ludzkości od jej prawdziwego przeznaczenia i do
manipulowania pojęciem seksu. Doszło do tego, że religie z celibatu uczyniły cnotę. Jak
odnaleźć drogę do zbawienia? Skrzyżujcie nogi, zaciśnijcie zęby i miejcie w pogotowiu kubeł
zimnej wody. Halo, czy to straż pożarna? Tu plebania. Mamy tu erekcję. Jak szybko możecie
dojechać? Strach i poczucie winy zaszczepione ludziom przez religie, a także wpojone nam
dziecinne spojrzenie na seks wołają o pomstę do nieba. Raz jeszcze wini się biednego Boga za
to, że musimy wypierać się własnych uczuć. Ale czy naprawdę mam uwierzyć w to, ze Bóg,
który stworzył ten niesamowity wielowymiarowy świat, doskonały do najmniejszego źdźbła
trawy, siedzi sobie gdzieś pełen obaw o to, co robię ze swoimi narządami płciowymi? Jeśli
ludzie chcą żyć w celibacie – nie ma problemu. Wszyscy powinniśmy robić to, co uważamy za
słuszne i wcale nie musimy uprawiać seksu, by pobudzić energię kundalini. Może się to stać
poprzez medytację i wizualizacje, a także przez wpływy astrologiczne. Ale ludzie żyjący w
celibacie, bez żadnej wiedzy na temat energii kundalini, powodują bardzo nieprzyjemne sytu-
acje. Jeżeli energię kundalini blokuje się z powodu pobudzania przez nią potrzeb seksualnych,
rozpętuje się emocjonalna „wojna” pomiędzy rozwijającą się energią kundalini a umysłem i
emocjami, które próbują ją stłumić. Tego typu konflikt wibracyjny objawia się silnie zachwianą
seksualnością oraz innym niezrównoważeniem zarówno emocjonalnym, jak i umysłowym. Nie
jest tajemnicą, dlaczego najwięcej przypadków molestowania dzieci dotyczy Kościoła rzymsko-
katolickiego. Jest to przejaw zachwianego przepływu energii kundalini, spowodowanego tłumie-
niem procesu naturalnego rozwoju. Czasami w grę wchodzi również satanistyczna manipulacja
seksualną energią dziecka, której dokonuje się podczas okultystycznych rytuałów kultu
Wszechwidzącego Oka. Jasne jest też, dlaczego papież i cała hierarchia kościelna cechują się
tak ograniczoną wizją ludzkości i stworzenia. Bez silnego przepływu energii kundalini otwiera-
jącej nam drogę do intelektualnej i duchowej wieczności, wizja świata zawsze będzie zaledwie
jednowymiarowa. Ludzie pełni strachu będą przekazywać go innym. Większość religii boi się
seksu, dlatego wykorzystują go do manipulacji i władzy.
Ale te oskarżenia pod adresem kościoła w równej mierze tyczą się gazet brukowych i porno-
grafii. Jeżeli ludzie chcą pozować nago do zdjęć, wyrabiając przy tym ze swoimi narządami
najprzeróżniejsze rzeczy – mnie to nie przeszkadza. A jeśli inni ludzie chcą kupować takie
gazety i oglądać takie zdjęcia – również nie widzę w tym nic złego. Nie chcę nikogo oceniać, a
jedynie wyjaśnić, że to są następstwa określonych działań. Hipokryzja mediów nie jest w
żadnym stopniu mniejsza od hipokryzji kościoła. Gazety sprzedaje się poprzez nasycanie ich
treściami erotycznymi, a jednocześnie prawi się morały dotyczące wychowania seksualnego i
zachowania osób, których „występki” napędzają sprzedaż. Kiedy w roku 1970 pracowałem jako
dziennikarz, pewnego razu zadzwoniła do mnie osoba z londyńskiej gazety News of the World.
Padło pytanie, czy w moim rejonie zanotowano ostatnio jakieś procesy dotyczące gwałtów.
Dowiedziałem się, iż bieżące wydanie gazety News oft he World nie miało wystarczającej ilości
materiału o gwałtach. Oto mentalność osób publicznie osądzających społeczeństwo! Media
przyciągają uwagę czytelników seksem, a jednocześnie wmawiają nam, że to coś oburzające-
go. Piszą o erekcji, milczą na temat refleksji. Media zmieniły seks, najpiękniejszy i najbardziej
ekscytujący rytuał dostępny w postaci cielesnej, w sztuczny akt zapłodnienia. Kosmiczny
orgazm zmienił się w podejście typu „stary, przeleciałbym ją”. Takie postrzeganie seksu jest tak
samo destrukcyjne, jak pomysły Kościoła. Mam nadzieję, że nie przerodzi się to w coś jeszcze
gorszego. Seks to nie „szybkie numerki” chwilowo zaspokajające nasze fizyczne potrzeby. Coś
takiego zaprzecza duszy i umniejsza jej wartość. Doświadczenia seksualne odczuwamy wtedy
tylko przez czakrę podstawy i czakry niższe, gdyż seks odbywa się na zasadzie fizycznej wy-
miany. To tłumi i deformuje strumień energii kundalini mającej wpływ na nasz rozwój umysło-
wy i duchowy. Niewłaściwe zrozumienie seksu i wykorzystywanie go przez strony pozornie
przeciwstawne doprowadziło do powstania w nas wielkiego poczucia winy, strachu i pogardy

– 102 –
wobec seksu. Wywołane tym odseparowanie od energii kundalini i zakłócenie jej przepływu
spowodowało także oddalenie się od naszego umysłowego i duchowego potencjału. Innymi
słowy, seks oparty wyłącznie na czakrze podstawy, tak jak chcą tego religie i media, oznacza
dla nas więzienie umysłowe i emocjonalne, podczas gdy kosmiczny seks uniesie nas ku
gwiazdom. Nie dziwi mnie, że gazety brukowe propagujące ideę szybkiego niezobowiązującego
seksu, traktują swoich czytelników jak kretynów. Jedno jest konsekwencją drugiego.
Czym więc jest seks na poziomie kosmicznym?
Seks stał się dla wielu doznaniem fizycznym, podczas gdy potencjalnie oznaczać może
międzywymiarową ekstazę. Seks oparty na czakrze podstawy to doświadczenie czysto fizyczne,
którego celem jest ejakulacja, czyli uzewnętrznienie energii – jej utrata. Zazwyczaj po takim
doświadczeniu partnerzy są osłabieni i przepełnieni uczuciem niespełnienia i wewnętrznej
pustki. Już po wszystkim? Tak właśnie wygląda seks, który znajdujemy w gazetach brukowych
i pornografii. Jest jednak również seks oparty na wielu czakrach, który dynamicznie wynosi nas
w przestrzeń duchową. Ma to miejsce wtedy, gdy energia pobudzona w czakrze podstawy
dociera do pozostałych czakr, a wywołana tym eksplozja energii przenosi się na aurę bardziej w
postaci orgazmu duchowego niż fizycznej ejakulacji, choć możliwe jest jedno i drugie. Jest to
nie tyle seks, co miłość spirytualna, ponieważ dominują tu raczej doświadczenia duchowe.
Partnerzy łączą się wtedy w męsko-żeńską jedność, która wznosi ich świadomość na poziomy
wibracyjne pozwalające połączyć się z Jednością. Seks na tym etapie pokazuje nam miejsce
bez czasu, strachu, myśli, poczucia winy czy żalu. Jest tylko „istnienie”. Wychodzimy ze swoich
ciał i łączymy się z wyższą formą, wychodzimy z umysłów i łączymy się z uczuciami oraz
duchem (Rys. 11). Oddalamy się od zaprogramowanego świata i dostajemy się na poziom
doświadczeń znajdujący się daleko poza granicami naszej fizycznej planety. Gdy doświadczy-
łem w ten sposób miłości, poczułem niesamowity przypływ informacji, miłości i wiedzy,
wlewający się do mojego umysłu przez następne minuty i godziny. Działo się tak, ponieważ
orgazm osiągnięty poprzez wiele czakr wyniósł moją świadomość na poziomy wibracyjne
przechowujące całą tę wiedzę oraz miłość. To jak uprawianie seksu podczas trzęsienia ziemi!
Taki poziom miłości duchowej i połączenia wibracyjnego pomiędzy dwojgiem ludzi jest prawdzi-
wą rzadkością. Zazwyczaj podróżujemy przez całe żywoty bez osiągnięcia z partnerem takiej
nieopisanej, wielowymiarowej harmonii. Jest to najczystszy obraz miłości – harmonia eksplo-
dująca w postaci potężnej siły stwórczej. Podświadomie zdajecie sobie sprawę, że nic nie może
równać się z połączeniem, jakie nawiązaliście z tą osobą. Widzicie więc, że nie nawołuję tu do
seksualnej „wolnej amerykanki”. Podczas seksu łączymy się w mniejszym lub większym
stopniu z energią drugiej osoby. Przejmujemy wibracyjnie jej część, jej istotę. To, z kim się
kochamy i na jakim stopniu jest to wyrażone, ma wpływ na życie obojga partnerów na długo
po tym wydarzeniu. Twierdzę tylko, że uprawianie miłości z więcej niż jedną osobą nie jest ani
dobre, ani złe. To tylko doświadczenie na drodze do spirytualno-seksualnej ekstazy. Kiedy już
tego doświadczycie (zorientujecie się, gdy to nastąpi), będziecie w stanie spędzić z tą osobą
resztę życia i nie odczujecie już nigdy potrzeby seksualnego połączenia z żadną inną osobą. Na
drodze do Jedności nie ma norm, a jedynie doświadczenia. Każdy z nas jest inny i każdy
potrzebuje innych doświadczeń.
Kosmiczny seks, zamiast wyczerpywać, rozpala w was energię, przesyłając ją do każdej
pojedynczej komórki w waszym ciele i pobudzając je do szybszej wibracji sprawia, że czujecie
się „żywi”. Zamiast ubytku, następuje przypływ energii. Dostarcza nam to sił do kreatywności
w pozostałych dziedzinach życia. Nie ma nic złego w ejakulacji. Jeśli coś nie jest narzucane
wbrew naszej woli, nie może być złe. Seks to jednak coś więcej niż upust nadmiernej energii.
Szczególnie, gdy idea taka jest nam narzucana. Szerokie spektrum możliwości zapewnia
nieskończone ilości doświadczeń i niespotykany potencjał. Również dzieci poczęte podczas tak
wysokich poziomów orgazmu przychodzą na świat z wyższą niż zwykła energią wibracyjną.
By doświadczyć tych kosmicznych poziomów seksu, musimy przestać się tak bardzo starać.
Seks, tak jak wszystko wokół, stał się konkursem, wyścigiem, symbolem męskości i kobiecości.
Jaki on jest w łóżku? Jaka ona jest? Czy zaspokajam moją żonę? Czy zaspokajam mojego
męża? Czy jestem w tym dobry? Takie pytania wprowadziły jeszcze więcej strachu do doś-
wiadczenia jakim jest seks, gdyż każdy z partnerów tak bardzo stara się dobrze wypaść.
Chrzanić to. To nie występ. To nie czyn, lecz byt. Jeżeli się zrelaksujecie i po prostu będziecie
sobą, zamiast starać się coś osiągnąć, zaczniecie uwalniać się od zaprogramowanych odpo-
wiedzi na pytania o seks. Jeżeli nie będziecie skupiać się na finiszu (orgazmie i ejakulacji), na
dłużej uda wam się osiągnąć stan wyższej świadomości. Taką chwilę możecie docenić jedynie
wtedy, gdy uwolnicie się od przeszłości i przyszłości. Ejakulacja i orgazm to przyszłość, a jeśli
myślicie o tym już na początku, nie będziecie odpowiednio odbierać potęgi teraźniejszości.

– 103 –
Musicie po prostu „być”, nie zaprzątając swoich myśli tym, co nastąpi lub nie nastąpi. Seks to
nie scena – to niepowtarzalne doświadczenie i takie będzie za każdym razem, gdy na to
pozwolicie. Zostawcie w spokoju scenariusze pisane wam przez religie, brukowce i kolegów z
baru.

Rys. 11: „Kosmiczny” seks to eksplozja energii stwórczej.

Umniejszanie znaczenia naszej seksualności zawdzięczamy też mitowi i manipulacji zwanej


AIDS. Historyjki o AIDS wywołały ogromną falę strachu przed seksem. Mówi się nam, że wirus
HIV powoduje zniszczenie układu odpornościowego znane jako AIDS, a wirus HIV przenoszony
jest drogą płciową. To wszystko nieprawda. HIV jest bardzo słabym wirusem i w żadnym
wypadku nie powoduje zniszczenia układu odpornościowego. U tysięcy osób umierających na
„AIDS” nie wykryto wirusa HIV, a miliony osób ze stwierdzoną obecnością wirusa HIV cieszą się
doskonałym zdrowiem przez co najmniej dziesięć lat. Dane zostały spreparowane! Jeżeli umie-
ramy na przykład na gruźlicę, a stwierdzono u nas obecność wirusa HIV, mówi się, że umar-
liśmy na AIDS. Jeśli umieramy na gruźlicę, a nie stwierdzono obecności HIV, umarliśmy na
gruźlicę. Mity i kłamstwa tkwią nawet w diagnozie.
Dr Robert Galio – człowiek, który stwierdził, że HIV wywołuje AIDS, został od momentu tej
wypowiedzi oskarżony o nierzetelność w nauce, a dwóm jego asystentom postawiono zarzuty
popełnienia przestępstwa. Galio opatentował test na obecność HIV i otrzymuje pieniądze za
każde jego wykonanie. Tu natomiast dochodzimy do kolejnej sprawy: nie robi się testów na
obecność wirusa HIV, a jedynie na obecność przeciwciał, które organizm produkuje w celu jego
wyeliminowania! Wiele czynników wywołuje AIDS, ale wirus HIV nie jest jednym z nich.
Wszystko, co atakuje system odpornościowy, potrafi wywołać AIDS, a wśród takich przyczyn są
między innymi substancje psychoaktywne, takie jak AZT, który wy korzy stuje się do walki z
wirusem HIV! Wszystko to jest jednym wielkim oszustwem, które działa jak bomba zegarowa
na nasze podejście do własnej seksualności.1 Spowolnienie ludzkiej ewolucji spowodowane jest
tym, że odmówiliśmy sobie prawa do nowych doświadczeń. Przebieg ludzkiej ewolucji jest bar-
dzo prosty i polega na doświadczeniu, nauce i ewolucji. Prawa i nakazy typu „zróbcie to, nie

1. Gorąco polecam lekturę książki pod tytułem AIDS, The Good News Is That HIV Doesn't Cause It. The
Bad News is Recreational Drugs and Medical Trealements Like AZT Do. Napisana została przez dr Petera
Duesberga i dr Johna Yiamooyiannisa, a w roku 1995 opublikowało ją wydawnictwo Health Action Press.
6439 Taggart Road. Delaware, Ohio 43015.

– 104 –
róbcie tego” i „musicie, nie wolno wam”, które przez wieki narzucała nam religia i inni manipu-
latorzy, ograniczyły nam spektrum doświadczeń, które wolno przeżyć bez narażania się na
potępianie i wyśmiewanie. Teraz boimy się nowych doświadczeń i objawia się to jako strach
przed zmianami. Kurczowo trzymamy się naszych stylów życia i poglądów na świat, które nie
przyniosą nam żadnych nowych doświadczeń, ponieważ uwarunkowano nas w taki sposób, że
czujemy strach przed nowymi doznaniami. Życie staje się pełne monotonii i rutyny i właśnie ta
monotonia ułatwia innym kontrolę nad naszym życiem. Poglądy zachodniego społeczeństwa
dotyczące seksu są tego najlepszym przykładem. Gdy macie już świadectwo zawarcia związku
małżeńskiego, nie wolno wam mieć doświadczeń seksualnych z nikim prócz waszego oficjal-
nego partnera. Pozbawia to nas ogromnej bazy doświadczeń, czyli podstawy do nauki, a co za
tym idzie możliwości ewoluowania. Wielu ludziom tak bardzo brakuje pewności siebie, że
dostają szału nawet na widok partnera rozmawiającego z przedstawicielem przeciwnej płci.
Inni ludzie są bardziej otwarci i nie przeszkadza im intelektualna interakcja między partnerem
a płcią przeciwną. Ale wszyscy, z wyjątkiem garstki oświeconych, czują silną emocjonalną blo-
kadę na myśl o ich partnerze uprawiającym fizyczną miłość z kimś innym. Jest to doświad-
czenie, które wzbudza cały ten ból, poczucie winy i pogardę. Jestem w stanie to zrozumieć i nie
twierdzę, że seks z innymi partnerami jest zły czy dobry, właściwy czy niewłaściwy. Jestem
tylko zdania, że jest to wybór, do którego ludzie mają prawo i nie należy ich za to potępiać.
Nasze ciała są uzewnętrznieniem naszych umysłów, emocji i ducha. Jest to sposób, by dwoje
ludzi, jeśli zechce, mogło wyrażać do siebie miłość i dzielić energię. Pytam więc ponownie; o co
wam u licha chodzi? Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy jednością. Kiedy kochamy się z innym
człowiekiem, tak naprawdę kochamy się z częścią samych siebie.
Gdy docieramy do etapu kosmicznego orgazmu płynącego z wielu czakr jednocześnie, upra-
wiamy miłość z wszechświatem, ze Stworzeniem – wszystkim, co istnieje. Udostępniamy wtedy
większe ilości energii, by reszta mogła z nich korzystać.
Czy to jest przestępstwo? Czy to niemoralne? Czy jest to powód do potępiania, pogardy i
poczucia winy?
Do czego doprowadziliśmy? Znaleźliśmy się na samym dnie. Jedyna droga prowa-
dzi ku górze.
Moralność zawsze prowadzi do ograniczeń i hipokryzji. Moralność oznacza „nie wolno wam”.
Zabrania nam korzystać z podstawowego prawa ludzi – prawa do doświadczania i do bycia
tym, czym jesteśmy. Moralność to ustanowiony przez kogoś innego obraz idealnego człowieka,
któremu musimy się podporządkowywać. Taka moralność wymaga arogancji w hurtowej ilości.
Nikt przecież nie jest tym „idealnym” człowiekiem (nawet, a może zwłaszcza moraliści, którzy
takie normy ustanawiają). Każdy musi ukrywać swoje prawdziwe uczucia lub czuć się winnym z
powodu braku konformizmu. Społeczeństwo nie ułatwia życia ludziom, którzy nie spełniają
standardów ustalonych przez moralistów, więc ludzie nakładają maski i próbują oszukać
wszystkich wokół, że prowadzą „moralne” życie, kiedy wcale tak nie jest. Świat ten pełen jest
wypierania się, strachu, kłamstw, hipokryzji i nieszczerości. Tak przecież nie musi być. Dzieje
się tak, bo obawiamy się tego, co inni o nas myślą. To, co myślą o nas inni, jest z kolei uwa-
runkowane przez garstkę ludzi odpowiedzialną za ustalanie tak zwanych „standardów”.
W tym miejscu znów powracamy do Stref Bezproblemowych. Kim więc są ci moraliści,
którzy dyktują nam, czego mamy doświadczać, a czego nam nie wolno? Z moich obserwacji
wynika, że ludzie ci są zdrowo pokręceni emocjonalnie i, o ironio, ich problemy dotyczą głównie
standardów, które sami ustalają. Gdy coś w sobie tłumicie, nabiera to znaczenia. Gdy chcecie
stracić na wadze, myślicie o jedzeniu więcej niż gdy możecie jeść, co tylko się wam podoba.
Wypieranie się zawsze pobudza obsesję na punkcie tego, co staramy się wyprzeć. Gdy płynie-
cie z prądem, energia rozprzestrzenia się po was w sposób harmonijny i naturalny, ale w
przypadku obsesji energia krąży wokół waszych pół energii i myślicie ciągle o tym samym.
Jeżeli tłumicie potrzeby seksualne, będziecie o nich myśleć o wiele częściej, niż gdy dacie się
ponieść własnym emocjom. Moraliści, którzy starają się stłumić własną seksualność z powodu
strachu i poczucia winy, dostają w końcu obsesji na punkcie zachowań seksualnych innych
ludzi. Znacie ten typ ludzi: „Ten film aż ocieka seksem – to oburzające. Dobrze o tym wiem, bo
widziałem go pięciokrotnie”. Wyparcie się własnej seksualności powoduje u nich obsesję na
punkcie seksu. To właśnie tacy ludzie stoją na straży moralności, mówiąc nam, co powinniśmy,
a czego nie wolno nam robić, oglądać i mówić.
Nie wolno wam nigdy bać się nowych doświadczeń, jeśli wasza intuicja, tj. przepływ wew-
nętrznej energii, kieruje was w ich kierunku. Żyjemy wiecznie. Czym jest jedno doświadczenie?
Jeśli wam się nie spodoba, wyciągniecie z tego wnioski i dzięki temu się rozwiniecie. Jeśli wam
się spodoba, także wyciągniecie z tego wnioski i również się rozwiniecie. Raz jeszcze powta-

– 105 –
rzam – doświadczenia nie są złe lub dobre, one po prostu są. Jedna rzecz jest pewna. Im
bardziej odpieracie od siebie doświadczenia, które kieruje w waszą stronę intuicja, tym więcej
będziecie odczuwać wewnętrznych konfliktów i tym dłużej zajmie wam podróż na wyższe etapy
zrozumienia. Uważam, że powinniśmy odwrócić się od absolutów, które tak nas ograniczają.
Absoluty uwidaczniane w zdaniach typu „między nami wszystko skończone” czy „nigdy więcej
nie odezwę się do tej osoby”, albo „ja nigdy bym tak nie zrobił/a”. Wieczne jest tylko życie. Na
drodze do Jedności należy doświadczyć wszystkiego, co się da. Całe dzieło stworzenia jest w
ciągłym ruchu, każdy przejaw energii tańczy do zmieniającego się rytmu życia. Jeżeli postano-
wimy, że chcemy stać nieruchomo i poddać się betonowym poglądom i sztywnym ramom
przewidywalności, znajdziemy się w sytuacji, w której chcemy stać w rwącej rzece, na której w
miarę przyspieszania wibracji zaczynają pojawiać się fale. Decydujemy się na zamknięcie w
twardych skorupach zanurzonych w wibracyjnym wzburzonym morzu. Nic dziwnego, że życie
to mentalna, emocjonalna i fizyczna walka. Poświęcamy całą naszą energię tylko po to, by
utrzymać się w miejscu! Ale to, czy docenicie wartość nowych doświadczeń, czy będziecie się
im opierać, nie ma większego znaczenia. Koniec końców dotrzecie tam, gdzie mieliście dotrzeć.
Zaprzeczanie własnym uczuciom tylko ten proces spowolni i przysporzy wam niepotrzebnych
emocjonalnych rozterek. Chcę wam powiedzieć, że zasługujemy na to, by nie potępiano nas,
wyśmiewano czy wywierano na nas presję tylko dlatego, że sami dokonujemy życiowych wybo-
rów.
Nie potrzebujemy wszystkowiedzących moralistów dyktujących nam, co mamy robić, a cze-
go nie. Na przykład czym jest homoseksualizm? To przecież tylko doświadczenie polegające na
okazywaniu miłości drugiemu człowiekowi, czyli innemu aspektowi nas samych. Dwóch męż-
czyzn czy dwie kobiety wyrażające swą emocjonalną i fizyczną miłość to dla wielu coś obycza-
jowego, podczas gdy mężczyzna i kobieta darzący się nienawiścią i żyjący pod jednym dachem
w związku małżeńskim, bojący się ze sobą zerwać to coś zupełnie naturalnego. Jestem przeko-
nany, że powinno się pozwolić wszystkim na doświadczanie wszystkiego, dopóki osoby podej-
mujące te decyzje robią to z własnej i nieprzymuszonej woli.
(Chyba moje członkostwo w chrześcijańskiej krucjacie na rzecz moralności raczej nie
wchodzi w grę? Nieprawdaż? Ufff, całe szczęście).
Stworzenie to ocean zależności. Stworzenie jest zależnościami. Zależnościami między ato-
mami, elektronami, stanami wibracji, ludźmi, społecznościami, krajami, gwiazdami, planetami,
galaktykami i tak dalej. Są też zależności, choć często zapominane, pomiędzy ludźmi a resztą
ziemskiej rodziny, czyli drzewami, kwiatami, powietrzem, wodą, zwierzętami, owadami i du-
chem Matki Ziemi. Wiele z tych zależności opiera się obecnie nie na miłości, a na dominacji.
Czy jest to mężczyzna dominujący nad swoją żoną lub partnerką (lub vice versa) i narzucający
jej swoje poglądy dotyczące związku, czy jest to ludzkość dominująca nad zwierzętami i naturą
– zależność jest jednostronna. Silniejszy próbuje narzucić swoje racje słabszemu. Oczywiście,
nie zawsze tak jest, nie można uogólniać, ale sytuacje takie widuję na co dzień. Nie można
oddzielić sposobu, w jaki traktujemy ludzi od sposobu, w jaki traktujemy naturę. To wszystko
manifestacja tego samego stanu umysłu – chęci dominacji wypierającej miłość i szacunek. Kie-
dy przestaniemy wykorzystywać się nawzajem, przestaniemy też wykorzystywać naszą plane-
tę. Małżeństwa i związki partnerskie stały się więzieniem pełnym zaprzeczeń i narzucania
innym swojej woli. Brak pewności siebie u jednego z partnerów uwidacznia się dyktowaniem
warunków związku drugiej osobie. Prowadzi to do miłości, która zdaje się mówić „Kocham cię,
gdy stajesz się tym, kim według mnie masz być”. Nie ma to nic wspólnego z „Kocham cię,
cokolwiek powiesz lub pomyślisz”. Miłość w swojej najczystszej, najbardziej magicznej postaci
nie ma żadnych „ale”, ani żadnych „chyba”. Miłość to pragnienie tego, co najlepsze dla drugiej
osoby, nawet jeśli jest to coś, co nam samym nie do końca pasuje. Miłość w czystej postaci to
także zdolność do wycofania się i pozwolenia drugiej osobie na przeżycie negatywnego doś-
wiadczenia zamiast chronienia jej przed okazją do nauki i przyspieszania zrozumienia świata i
nas samych. Największa miłość, jakiej można doświadczyć to taka, która pozwoli drugiej
osobie odejść, gdy uznamy, że jest to dla niej najkorzystniejsza droga do ewolucji poprzez
doświadczenia. Gdy powstrzymamy się od oceniania i pozwolimy drugiej osobie doświadczyć
tego, czego potrzebuje do przyspieszenia jej podróży do Jedności. Nie wystarczy powiedzieć
„Kocham z tobą spędzać czas” lub „Kocham uprawiać z tobą seks”. Miłość jest wtedy, gdy ko-
chamy kogoś bezgranicznie. Nic, co osoba ta mogłaby uczynić, nie jest w stanie zmienić
naszego uczucia wobec niej. Jak wielu z nas kocha kogoś według takiej definicji? Dokładnie.
Pragniemy narzucić innym nasze plany i kochamy ich tylko wtedy, gdy się im podporządkują.
Tak naprawdę tylko wydaje się nam, że kochamy. Potrzebować kogoś, a kogoś kochać to dwie
zupełnie różne rzeczy.
W miarę przebudzania się ludzkiej świadomości takie sztuczne związki czeka śmierć natural-

– 106 –
na. Odzwierciedlają one przestarzały, wąski sposób patrzenia na samych siebie i rzeczywistość,
a nas czeka coś nowego. Związki stanowiły dotychczas odzwierciedlenie strachu i braku pew-
ności siebie, który gnieździł się w naszych umysłach od tysięcy lat. Takie cechy doprowadziły
do powstania instytucji małżeństwa-więzienia i poddawania się woli partnerów z obawy przed
ich utratą. Związki małżeńskie i partnerskie stały się kolejnymi Strefami Bezproblemowymi.
Boimy się samotności, która może nas spotkać, gdy wyrazimy swoją niepowtarzalność, gdyż
brak nam poczucia własnej wartości i wewnętrznej pewności siebie. Utraciliśmy naszą „jed-
ność”, ponieważ wyłączyliśmy naszą międzywymiarową jaźń. Związki, podobnie jak małżeń-
stwa, opierały się na dwóch „połówkach” spotykających się w poszukiwaniu całości. Mężczyzna
szuka harmonii w związku z kobietą, zamiast szukać równowagi między czynnikami męskimi i
żeńskimi, zgłębiając własną psychikę. Mężczyzna typu macho wypiera się swojej żeńskiej czę-
ści i szuka jej w związku z kobietą. Spowodowało to powstanie związków, które duszą i wiążą
partnerów, zamiast ich oswobadzać (Rys. 12a), ponieważ związek stał się jednością, wewnątrz
której dwie połowy wałczą o dominację. To samo dotyczy kobiety poszukującej swojej męskiej
cząstki nie u siebie samej, lecz u mężczyzn. Taka sytuacja niedługo diametralnie się zmieni, a
proces ten już się rozpoczął. Ludzie, którzy uciekają ze Stref Bezproblemowych i otwierają się
na swoją wielowymiarową jedność, nie potrzebują odkrywać swojej „drugiej połówki” w zwią-
zkach z mężczyzną czy kobietą. Stanowią oni już zamkniętą całość lub do niej dążą.
Jeden z partnerów dominuje nad drugim i dławi jego/jej potencjał i niepowtarzalność. Czę-
sto partnerzy tłumią się wzajemnie.

Rys. 12a: Stare związki.

Rys. 12b: Nowe związki.

Na tej podstawie związki przejdą gruntowną metamorfozę. Nagle okaże się, że w związku
znajdują się „dwie całości” i w momencie, gdy rozwiniemy się w kierunku jedności, równowagi i
spełnienia, nie będzie miejsca na narzucanie drugiej osobie swoich poglądów. Jedność to doce-
nianie swojej niepowtarzalności i niechęć do bycia czyimś klonem. Takie nowe związki wyglą-

– 107 –
dają zupełnie inaczej niż to, co spotykamy dziś (Rys. 12b). Zamiast dominacji jednego z
partnerów – szacunek i uznanie prawa do odrębności i podążania za doświadczeniami. Tworzy
to niespotykaną więź między ludźmi. Miłość między partnerami jest tak olbrzymia, tak całko-
wita, że oboje pragną, by druga połowa doświadczała wszystkiego, czego potrzebuje do przys-
pieszenia podróży ku oświeceniu, zrozumieniu i ewolucji.
Punkt, w którym partnerzy się stykają, przedstawiony na ilustracji, to magnetyczna i niez-
niszczalna więź, ale oboje mają do dyspozycji wielki obszar nowych doświadczeń i wyrażania
indywidualności. Wiele par nie żyje wspólnie, a nawet ci, którzy zamieszkali razem, wymagają
dużej ilości odrębnej „przestrzeni”. Oznacza to nawiązywanie kontaktów, nawet seksualnych, z
innymi ludźmi. Nie twierdzę, że tak być musi, ale taka możliwość istnieje. Ludzie ci jednak
doświadczyli prawdziwej miłości, a poczucie więzi, w miarę upływu czasu i zdobywania doś-
wiadczeń, umacnia się zamiast słabnąć. Tak jak wspomniałem wcześniej, ludzie wyznają sobie
bezwarunkową miłość i pouczają na ten temat innych. Ale sami nigdy jej nie doświadczyli. Ich
miłość uwarunkowana jest posłuszeństwem partnerów. Moja partnerka Linda, z którą przeży-
łem 25 lat, jest jedną z niewielu osób, które pojmują istotę bezwarunkowej miłości. Ona jej
doświadcza, zamiast o niej bredzić, co czyni z niej niesamowitą kobietę. Nasz związek przecho-
dzi wielkie zmiany i być może nie będziemy już razem tak blisko jak kiedyś, ale więź miłości
jest nadal silna i zostanie taka już na zawsze, gdyż miłość nie opiera się na warunkach. Ta
miłość ciągle będzie w nas, bez względu na to, co przytrafi nam się podczas naszej podróży w
stronę Jedności oraz niezależnie od odległości i różnic, jakie nas podzielą. Ludzie, w tym także
partnerzy, zmieniają się, ale bezwarunkowa miłość trwa wiecznie. Bezwarunkowa miłość to nie
frazes, lecz stan ducha, który zmieni świat. Musimy jedynie przestać o tym dyskutować i
zacząć wcielać to w życie. Co równie ważne, zmiana nastąpi tylko wtedy, gdy pozwolimy innym
na bezwarunkową miłość i przestaniemy ich oceniać, zastraszać i zmuszać do postępowania
według narzucanych schematów.

WIELKIE NADZIEJE
Dochodzimy tu do najbardziej niszczycielskiego dla związków czynnika i głównej przyczyny
emocjonalnych cierpień: nadziei. Idziemy przez życie w przekonaniu, że żyjemy teraźniej-
szością, gdy tak naprawdę żyjemy przeszłością i przyszłością. Są tacy, którzy uważają, że
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją jednocześnie, a ja zgadzam się z takim
stwierdzeniem, lecz uważam, że istnieją one na różnych poziomach wibracji. Musimy zadecy-
dować, na którym poziomie chcemy wieść swoje życie. Przeszłością żyjemy z powodu winy i
żalu, którego kurczowo się trzymamy, a przyszłością żyjemy wtedy, gdy obawiamy się, co
wydarzy się jutro. Nadzieje również przenoszą nas mentalnie i emocjonalnie w przyszłość.
Zawsze staramy się przewidzieć to, co się wydarzy, jak zachowa się dana osoba, co zrobi i co
powie. Później, gdy osoba nie zareaguje w oczekiwany sposób, jesteśmy rozczarowani. Tracimy
panowanie nad sobą, obrażamy się lub mówimy przyjaciołom o naszym rozczarowaniu zacho-
waniem innej osoby. Mówimy „Nie tego się po nim/niej spodziewałem”. Ale zaraz. To nie jest
wina tej osoby, że „nie spełniła waszych oczekiwań”. Nie mogła ona wiedzieć, czego się po niej
spodziewacie. Była po prostu sobą. Tylko nią mogła przecież być. To osoba, która czegoś
oczekuje, stworzyła sobie podstawę do rozczarowań. Bez oczekiwań nie byłoby rozczarowań. A
gdy nie ma oczekiwań, żyjemy nie przyszłością, lecz teraźniejszością. Cieszymy się każdą chwi-
lą, nie marnując sobie życia rozczarowaniem czy niespełnionymi nadziejami. Idziecie na mecz
piłkarski pełni nadziei, że wasza drużyna zwycięży, a ona przegrywa. Jesteście rozczarowani.
Idziecie na taki sam mecz tylko po to, by cieszyć się grą, nie macie żadnych oczekiwań
dotyczących zwycięzcy ani emocjonalnej więzi łączącej was z jedną z drużyn. Nie jesteście
rozczarowani wynikiem gry, bo dobrze się bawiliście. To samo tyczy się życia. Oczekiwania =
rozczarowania. Brak oczekiwań = życie teraźniejszością. Oczekiwania nakierowują nasz umysł
na bardzo wąski zakres potencjalnych doświadczeń, czyli tego, czego się spodziewamy. Gdy
damy sobie spokój z oczekiwaniami, nasz umysł uwolni się od ograniczonej dostępności doś-
wiadczeń i otworzy się na wszystkie możliwe doznania. W praktyce obserwujemy to, gdy ludzie
idą na film, będąc do niego krytycznie nastawieni. Dlatego też zazwyczaj wychodzą z kina
niezadowoleni. Jeśli jednak poszliby na film niczego się po nim nie spodziewając, ich otwarty
umysł pozwoliłby im dobrze bawić się w kinie, ponieważ nie staraliby się tak bardzo urzeczy-
wistnić swoich uprzedzeń.
Jeśli pełni oczekiwań wchodzicie w związek, seksualny bądź emocjonalny, prawie na pewno
będziecie zawiedzeni, ponieważ ludzie nie są klonami waszych oczekiwań. Czemu mieliby być?
To aroganckie oczekiwać, że ludzie, zamiast wyrażać swoją niepowtarzalność, będą zachowy-

– 108 –
wać się tak, jak my tego chcemy. Jeśli kochamy kogoś bezwarunkowo, nie wymagając od
drugiej osoby spełniania naszych oczekiwań, związek wchodzi na zupełnie nowy etap, staje się
stabilniejszy i trwalszy. Moje symboliczne przedstawienie nowego związku, czyli dwa połączone
ze sobą okręgi, tworzą „ósemkę”, czyli symbol nieskończoności. Ma to głębsze znaczenie,
ponieważ związki zbudowane na bezwarunkowej miłości i braku oczekiwań dotyczących partne-
rów to jedyne związki mogące trwać wiecznie. Inne związki albo rozpadają się z powodu
niespełnionych oczekiwań i tłumienia indywidualności, albo trwają dalej, oparte na strachu
przed utratą pozornego „bezpieczeństwa”. Moim zdaniem strach przez zmianą to czynnik
trzymający przy życiu większość związków. Strach jednakże słabnie w miarę zbliżania się do
Jedności i wkrótce ujrzymy prawdziwą falę rozpadów związków, ponieważ związki oparte na
warunkach i oczekiwaniach wypierane są przez takie oparte na bezwarunkowej miłości i
szacunku dla wyrażania niepowtarzalności i szukania doświadczeń. Kiedy taka zmiana się
dokona, będziemy cieszyć się każdą przeżytą chwilą i zapomnimy o oczekiwaniach i wynika-
jącym z nich rozczarowaniu. Zycie przebiegać będzie TERAZ, a nie w przeszłości lub
przyszłości. Zaakceptujemy ludzi takimi, jakimi są i nie będziemy od nich niczego wymagać.
Mówiąc słowami piosenki Chrisa de Burgha: Żyj chwilą, zanim ta nie upłynie.
Z doświadczenia wiem, że największą przeszkodą w wyrażaniu własnej tożsamości jest
obawa przez zranieniem kogokolwiek. Tłumimy własne uczucia, ponieważ chcemy oszczędzić
ludziom cierpienia, które możemy wywołać. Dotyczy to głównie wszelkiego rodzaju związków.
Ludzie trwają w związkach małżeńskich, ponieważ chcą chronić swoich partnerów i swoje dzieci
przed koszmarem rozwodu, lub dlatego, że boją się reakcji rodziców. Wszystko to, koniec
końców, powoduje jeszcze więcej bólu i cierpienia, ponieważ ludzie tłumiący własne uczucia
walczą z samymi sobą. Część nas chce płynąć z prądem, podczas gdy druga część stara się
powstrzymać rwący potok. Wywołana tym frustracja uwidacznia się jako powoli przybierający
na sile gniew oraz żal. Emocje te niszczą związek o wiele wolniej i boleśniej niż w przypadku
związku, który zakończył się szczerze i stanowczo. W najgorszym przypadku tłumienie indywi-
dualności i rosnących w nas potrzeb wywołuje tak wielką frustrację, że ta powoduje przemoc,
przestępczość, depresje, choroby, a nawet samobójstwa. Dławienie niepowtarzalności natło-
kiem zasad, przepisów i wyznaczników „moralności” ma za zadanie ochronę społeczeństwa
przed przemocą i przestępczością, ale to właśnie takie podejście jest ich źródłem. W dzisiej-
szym świecie ludziom narzuca się tak ograniczoną wersję „życia”, że na pewno znajdą się tacy,
którzy będą cierpieć, gdy zaczniemy wyrażać własną tożsamość. Alternatywą jest życie spę-
dzone w więzieniu. Pytanie brzmi: Czy chcecie kogokolwiek obrazić? Oczywiście, że nie.
Jesteście po prostu sobą i podążacie za głosem własnego serca. Jeśli to tłumicie, pozwalacie,
by wasze życie było pod kontrolą innych ludzi. Stajecie się marionetkami czyichś uczuć i
przekonań. Ciężko jest mówić i robić rzeczy, które ranią waszych bliskich, ale tworzycie tym
samym doświadczenia, które mogą ich wyzwolić. Wyrażając własne zdanie, pomagacie obalić
status quo u ludzi uwięzionych we własnych umysłach, dając im tym samym szansę na odzys-
kanie prawdziwej i nieskończonej władzy. Jak często słyszycie, że czyjeś traumatyczne przeży-
cie okazuje się najlepszą rzeczą, jaka tę osobę spotkała? Nadeszła epoka zmian i ponownej
samooceny – czas być szczerym wobec siebie i wobec innych.
By zmiany dokonały się w sposób harmonijny, należy odrzucić własną zależność od innych.
Nie mam na myśli braku miłości do ludzi i braku zadowolenia z ich obecności. Takie uczucia są
niesamowite i bardzo cenne. Chodzi mi o to, byśmy czuli się dobrze nawet wtedy, gdy naszych
bliskich z nami nie ma. Nie jest to proste w świecie uwarunkowanym przez poczucie winy, żal,
strach i oczekiwania, ale możemy to osiągnąć, gdy jesteśmy gotowi na początkową fazę cier-
pienia. Przyciągamy ku sobie to, czego się boimy, dlatego też musimy wyzbyć się strachu przed
utratą bliskiej nam osoby, ponieważ wtedy ją utracimy. Tylko tak można doświadczyć straty,
odzyskać siły i poczucie własnej wartości oraz pokonać strach. Kiedy wyzbędziemy się strachu
przed samotnością, nie będziemy już sami. Wyciągniemy wnioski i rozwiniemy się. Tak właśnie
tworzy się własną rzeczywistość. To nie kara losu. Karzemy sami siebie. Zlikwidowanie emocjo-
nalnego uzależnienia od drugiej osoby to zaprzestanie dyskusji o problemach innych. Mamy
tendencje do wtrącania się w cudze problemy i osiągnięcia. Gdy nasz partner czuje się przy-
gnębiony lub przestraszony, my również zaczynamy odczuwać te emocje. Powiększa to jedynie
liczbę pokrzywdzonych. Po co? Problemy jednej osoby należą wyłącznie do niej i sama musi
sobie z nimi poradzić. Poza tym ludzie przezwyciężają trudności o wiele łatwiej, gdy osoba,
która im towarzyszy, zamiast razem z partnerem przyjmować postawę ofiary, sprawia wrażenie
silnej. Uczucia innych osób nie są waszymi uczuciami i niezależnie od okoliczności stworzyła je
osoba przez nie pokrzywdzona. Oznacza to, że tylko ona może sobie z tym poradzić. Gdy
przejmujemy cudzą postawę, spowalniamy proces przezwyciężenia problemów, zamiast poma-
gać. Jeśli staniecie się emocjonalnie niezależni od innych, łatwiej będzie wam dać im to, czego

– 109 –
najbardziej potrzebują – miłość w najczystszej postaci. Zamierzam wyprodukować koszulki z
napisem:
Odwalcie się, mam kiepski dzień... ale nie bierzcie tego do siebie.
Oto klucz do osiągnięcia harmonii we wszelkiego rodzaju związkach, nieważne, czy są to
małżonkowie, rodzice czy znajomi z pracy. Gdy ludzie odnoszą się do nas nieprzychylnie, uwi-
daczniają ich własny obecny stan umysłu i przekazują nam coś, z czego możemy wyciągnąć
naukę. To jest jak film odgrywany według ciągłe zmieniającego się scenariusza. Jesteście w
stanie kochać wszystkich aktorów w nim występujących, ale wcale nie musicie przejmować ich
ról i czytać ich kwestii. Nie bierzcie tego do siebie. Nikt nie chce was obrazić. Zazwyczaj ktoś
sam zmaga się z własnymi problemami, które nie mają z wami zupełnie nic wspólnego.
Jesteście tylko zapalnikiem, który uwolnił te skumulowane emocje, a inni są tym samym dla
was. Zostawmy naszą ziemską osobowość i skupmy się na wieczności. Kochajmy ludzi pomimo
tego, jak się wobec nas zachowują. Im gorsze ich zachowanie, tym więcej potrzebują miłości.
Nie musimy pochwalać tego, co robią, by ich kochać. Co jednak robimy? Darzymy miłością
tych, którzy dostosowują się do naszych poglądów i oczekiwań, a gardzimy tymi, którzy tego
nie robią. A ponieważ prawie nikt nie dostosowuje się do naszych poglądów – prawie nikogo
nie kochamy. Ponieważ inni starają się zmusić nas do dostosowania się do ich poglądów –
prawie nikt nie kocha nas. To dlatego na świecie tak bardzo brakuje miłości. Wszyscy ustana-
wiają jakieś warunki. Niedługo prawnicy zaczną spisywać umowy o treści: „Obiecuję cię kochać
w zamian za poniższe przysługi...”. Miłość to miłość bezwarunkowa. Nigdy, przenigdy nie chodzi
tu o posiadanie czy władzę nad czyimś umysłem, ciałem, emocjami czy duchem. Miłość jest
niezależna od więzi emocjonalnych, które jedynie ją osłabiają. Tylko gdy pozbędziemy się
emocjonalnych uzależnień miłości, da nam ona to, czego potrzebujemy, zamiast tego, co
chcemy.
W mojej pierwszej książce poświęconej temu zagadnieniu, zatytułowanej The Truth Vibra-
tions, zacytowałem przekaz2, który podsumowuje wszystko to, co napisałem tu o miłości i
związkach:
Prawdziwa miłość nie zawsze da osobie kochanej to, co chciałaby otrzymać, ale zawsze
da jej to, co dla niej najlepsze. Przyjmujcie więc wszystko to, co otrzymujecie, niezależnie
od tego, czy wam się to podoba czy nie. Poświęćcie uwagę wszystkiemu, co wam się nie
podoba i postarajcie się zrozumieć, dlaczego było to konieczne. Akceptacja stanie się wtedy
o wiele łatwiejsza.
Miłość to emocjonalne uniezależnienie do stopnia, w którym możecie pomóc osobie bliskiej
w doświadczaniu rzeczy niezbędnych na drodze do Jedności. To, co uważamy za „miłość”, jest
często jej zupełnym zaprzeczeniem. Takie uczucie dąży do blokowania doświadczeń zamiast do
ich prowokowania, do władzy zamiast wyzwolenia, do oczekiwań zamiast szacunku. Już wkrót-
ce czeka nas ponowne zdefiniowanie pojęcia miłości, które wyprze nasze ograniczenia i wynie-
sie nas w nieskończoność. Przecież granice ustaliliśmy sobie sami. Gdyby nie my, nigdy by ich
tam nie było.
To, o czym tu napisałem, skrajnie różni się od poglądów na temat seksu i związków typo-
wych dla „społeczeństwa” (innymi słowy Strefy Bezproblemowej). Wielu z was uzna moje
słowa za coś oburzającego, ponieważ idea bezwarunkowej miłości, nawet cielesnej, jest czymś
nie do przyjęcia dla moralistów i tych, którzy ślepo podążają za ich nakazami. Ale oburzenie
świadczyć będzie wyłącznie o stanie umysłu oburzonych. Opowiadam się za tym, by ludzie
mogli być sobą, uczyć się i rozwijać w wyższy rodzaj bytu. Uważam, że ludzie są w stanie
kochać więcej niż jedną osobę jednocześnie, nawet cieleśnie, oraz że energia zwana miłością
nie zna żadnych granic. Rzeka miłości nigdy nie wyschnie. Cokolwiek wyrażamy i cokolwiek
tłumimy, jest to tylko decyzja, którą aktualnie podjęliśmy. Prawo do kochania i bycia kochanym
zawsze tkwi w naszych umysłach i sercach. Miłość jest w zasięgu ręki na każde nasze zawo-
łanie. To tylko i wyłącznie nasz wybór. Jeśli jesteście tym wszystkim oburzeni, to ja zapewne
wydaję się wam oburzający. I bardzo dobrze.

2. Przekaz to sytuacja, w której osoba dostraja swoją świadomość na częstotliwość innej rzeczywistości i
staje się wibracyjnym mostem pomiędzy dwiema częstotliwościami. Przekazy myślowe przesyłane są z
wyższej częstotliwości do „medium”, które zamienia przekazy na słowa. Jest to sposób komunikowania
się między dwoma wymiarami. Przekazy mogą zawierać ważne informacje lub zupełne brednie. Wszystko
zależy od zdolności komunikacyjnych medium i jego umiejętności do wyciszenia własnej osobowości tak,
by informacje mogty dotrzeć w takiej formie, w jakiej zostały wysłane.

– 110 –
Wykorzystywanie i wypieranie się miłości i jej fizycznych przejawów uczyniło wiele szkody
dla ludzkiej ewolucji. Stłumiło i zakłóciło to przepływ energii kundalini, a tym samym odłączyło
nas od prawdziwego seksualnego, intelektualnego i emocjonalnego potencjału. Wyprowadzona
z równowagi, nieuregulowana moc energii kundalini napędzana strachem, winą i zaprzecze-
niami doprowadziła do przestępstw seksualnych, agresji, nienawiści, samobójstw, wew-
nętrznych rozterek i wojen światowych. Zadziałało to jak próba powstrzymania przepływu
wody przez zatykanie palcem kranu. Woda wycieka wtedy chaotycznie na wszystkie strony. Tak
właśnie jest z energią kundalini, której naturalny boski przepływ usiłujemy powstrzymać.
Rozbiło to ludzką psychikę, podczas gdy naturalnie przepływająca energia niesie ze sobą
potencjał, który może przenieść nas do wielowymiarowej Jedności. Spokojnie. To, kim jesteś-
my i co robimy, nie wymaga usprawiedliwień. Gdy rasa ludzka rozwinie się, przestanie dykto-
wać sobie nawzajem, co robić, mówić i czego doświadczać; ludzie osiągną spokój i wyzbywszy
się strachu przed nowymi doświadczeniami pozwolą, by energia kundalini wykonała swą pracę.
Możemy dorosnąć w tej chwili, dziś, w tej sekundzie. Tak jak w przypadku wszystkiego
innego – to tylko kwestia wyboru.

– 111 –
10. Przeszłość nie wróci – żegnajcie

Stoimy u progu niewyobrażalnych zmian. Nic nie będzie już nigdy takie samo. Możemy się z
tym pogodzić lub trzymać się kurczowo naszego zaprogramowanego poczucia bezpieczeństwa.
Tak czy inaczej, zmiany są nieuniknione. To wszystko dzieje się już teraz. Przeszłość nie wróci.
Czas ruszać przed siebie.
Wielu ludzi zapomniało, jak długo wszyscy musieliśmy na to wszystko pracować. Odgrywa-
liśmy swoje role dobrych i złych, zwycięzców i pokonanych i nauczyliśmy się wiele na temat
konsekwencji oddzielenia. Pragniemy raz jeszcze powrócić do Jedności, którą wspominamy w
głębi naszej świadomości. Wspomnienia te czynią nasz obecny byt jeszcze trudniejszym, bar-
dziej bolesnym i frustrującym. By stłumić ból oraz oderwać się od emocjonalnego zamętu spo-
wodowanego przez oddzielenie, uciekamy w świat narkotyków i alkoholu. Większość z nas
zdaje sobie sprawę z własnego potencjału, dlatego czujemy ból, widząc w jak głęboką popad-
liśmy ignorancję. Nie zawsze odczuwamy to wszystko świadomie, ale jest to podłoże emocjo-
nalnych zaburzeń trapiących ludzkie serca.
Hej, ludzie. Przecież stać nas na więcej. Co my tu jeszcze robimy? Wracajmy do naszego
domu, do raju.
Dotarliśmy do miejsca, w którym czeka nas wielka ewolucyjna zmiana. Trzeci i czwarty
wymiar świadomości łączą się w piąty wymiar. Drabina, na której się znajdujemy, ściągana jest
ku górze, dzięki czemu cały wir/piramida powraca do Jedności. Struktura tworząca każdy z
wymiarów ma postać energetycznej „sieci” zwanej macierzą (Rys. 13). Możecie wyobrazić ją
sobie jako szkielet budynku. Nasze wieloekranowe kino to seria połączonych ze sobą macierzy.
Cały „budynek” (wir) to jedna macierz, tak samo, jak każdy wymiar, galaktyka, układ słonecz-
ny, wszechświat i planety wewnątrz tej struktury. Ludzkie ciało również jest macierzą, a linie
energii znajdujące się na macierzy ciała są podstawą starożytnej praktyki leczenia zwanej
akupunkturą.
Struktury macierzy można również porównać do rosyjskich babuszek, chowanych jedna w
drugą, z których ta największa mieści w sobie wszystkie pozostałe. Energetyczna sieć macierzy
ustala istotę każdego z wymiarów, wszechświatów, galaktyk, układów słonecznych i planet, a
także wszelkiego zawartego w nich istnienia. To gigantyczna myśl stworzona przez Jedność.
Ekran filmowy. Macierz to projekt, „program komputerowy”, który tworzy i spaja nasz trójwy-
miarowy świat i łączy go z innymi macierzami. Gdy macierz ulega zmianie, zmienia się także
wszystko wewnątrz niej. Nasza macierz zmienia się właśnie w tej chwili! Tak naprawdę zmie-
niają się wszystkie macierze, znajdujące się na każdym poziomie wiru. Kierujemy się w stronę
fantastycznego, międzywymiarowego, galaktycznego orgazmu.
Na każdym swym poziomie macierz stanowi zbiorowy umysł wszelkiego istnienia w danym
wymiarze. Macierz Ziemi na przykład, to zbiorowy umysł wszelkich istot na niej żyjących. To
zbiorowa świadomość ludzkości. „Komputer” macierzy absorbuje nasze myśli i przechowuje
informacje dotyczące wszystkich wydarzeń, jakie zaszły na Ziemi. Jest to jedno ze źródeł tak
zwanych Kronik Akaszy, z którymi łączą się jasnowidze poszukujący informacji na temat ludzi i
wydarzeń z przeszłości. Dostrajają swoją świadomość do częstotliwości wibracyjnej „biblioteki”,
czyli macierzy przechowującej informacje. Domyślam się, że stąd właśnie pochodzą starożytne
mity na temat „Boga” zapamiętującego wasz każdy ruch. To na pewno praktyczniejsze niż no-
tes. Macierz jest też źródłem informacji dla „proroków” i jasnowidzów, zarówno starożytnych,
jak i współczesnych. To, co dostrzegają, nie jest nieodwołalną przyszłością. To przyszłość, która
nas czeka, jeśli się nie zmienimy. Każda matryca przechowuje informacje dotyczące obecnych
ludzkich zachowań i postaw, a następnie tworzy projekcję przyszłości opartej na takich zacho-
waniach. Takiej właśnie wizji „przyszłości” doświadczył między innymi Nostradamus. Istnieje
ona jako pole myślowe stworzone przez macierz. Przyszłość nie jest z góry ustalona. Jeśli się
zmienimy, ona zmieni się razem z nami, gdyż tworzymy ją, kształtując teraźniejszość. Nasze
myśli i postawy wpływają na ziemską macierz, a przez to na myśli i postawy każdej istoty
połączonej z tą macierzą. Możecie spojrzeć na to jak na ludzkość podłączoną do programu
komputerowego, w którym każdy z nas, przy pomocy myśli i czynów, lekko zmienia kod
programu. Naukowcy zaobserwowali zjawisko zwane „efektem setnej małpy”, które bardzo
dobrze opisuje strukturę macierzy. Wykazali oni, że gdy pewna liczba przedstawicieli gatunku

– 112 –
nauczy się czegoś nowego, nagle większość przedstawicieli tego gatunku będzie potrafiła robić
to samo poprzez czystą „inspirację” i bez dodatkowej nauki. Jak jest to możliwe? To proste.
Paru przedstawicieli jednego gatunku uczy się czegoś nowego, a w momencie, gdy przekro-
czona zostanie masa krytyczna, ich wiedza zawarta w macierzy jest na tyle silna, że inne
osobniki zyskują do niej dostęp. W rezultacie „wiedzą” one, jak czegoś dokonać bez bycia o
tym poinstruowanym. Brzmi jak zagadka, ale tak nie jest. To synchronizacja z macierzą, umys-
łem zbiorowym.

Rys. 13: Macierz.

Proces taki może mieć również wpływ negatywny, a ziemska macierz stała się więzieniem
pełnym zaprogramowanych i zaburzonych myśli. Zdominowana została przez mentalność stada
i inne typowo ludzkie reakcje i odpowiedzi opisane w niniejszej książce. Wszystko to zaczęło
się od pojedynczych osób. Tak właśnie napędza się błędne koło, gdyż macierz pochłania men-
talność jednostki i przekazuje ją innym przedstawicielom gatunku. W taki sposób ograniczone
osobniki przyczyniły się do stworzenia poczucia ograniczenia obecnego w zbiorowej świado-
mości, która przekazała to poczucie całemu gatunkowi. Ten z kolei zaczął postrzegać świat jako
pełen ograniczeń i tak dalej... Ziemska macierz stała się skorupą, która zablokowała nam dro-
gę do kolejnych wymiarów stworzenia. Żyjemy w zamkniętej skrzyni wypełnionej wibracjami.

– 113 –
Tak właśnie ludzkość utknęła w wielopokoleniowej spirali bezmyślności i ograniczeń. Miliardy
ludzi, którzy zaprzestali samodzielnego myślenia, to istoty zdominowane przez wzory myślowe
zawarte w ziemskiej macierzy. To ona myśli za nich. Są jej robotami i przeżyli całe życie bez
wyemitowania w jej kierunku ani jednej oryginalnej idei. Wzorce strachu, żalu, osądzania i
niskiej samooceny powtarzane są przez każde nowe pokolenie. Przypomina to igłę gramofonu,
która zacięła się na ścieżce płyty. To konsekwencje spirali ograniczeń oplatanej wokół ludzkich
umysłów i ziemskiej macierzy. To cykl, który właśnie przełamujemy. Każdy otwierający się u-
mysł wpływa na macierz. W pewnym momencie osiągniemy masę krytyczną, nadejdzie czas
„setnej małpy”, który zmieni ziemską matrycę, zniesie ograniczenia, umożliwi to, co niemożli-
we, a chęci zamieni w czyny. Zmieni się rzeczywistość świata, a wibracje zaczną przyspieszać,
ponieważ nie będzie już skorupy Jedność jest na wyciągnięcie ręki. Jak więc zmienić świat?
Zmieńmy siebie.
To, co stało się z ludzkością, stało się też z ziemską macierzą. Zamknęła ona swój umysł i
straciła połączenie z matrycą Układu Słonecznego, matrycą galaktyki oraz tą odpowiedzialną za
cały trzeci wymiar. Spowodowały to emocjonalne odpady, które zalały cały umysł ziemskiej
matrycy. W rezultacie zadziałała ona jak tama, blokując przed ludzką świadomością wszystko
to, co znajduje się poza światem materialnym. Niektórym ludziom udało się wykształcić
świadomość w takim stopniu, by dostać się na poziomy spoza ziemskiej macierzy. Dzięki temu
patrzą oni na świat zupełnie innymi oczyma. Drzwi do celi są otwarte, ale zdecydowana
większość ludzkości łączy się jedynie z macierzą ziemi i zakorzenionymi w niej ograniczeniami i
odpadami. Ludzka podświadomość domaga się oczyszczenia z całego ładunku emocjonalnych
nieczystości, a macierz potrzebuje dokładnie tego samego. Te dwa punkty są do siebie bardzo
podobne. Ziemia zerwie łańcuchy w taki sam sposób, w jaki czyni to teraz ludzkość. Zapnijcie
pasy i trzymajcie się mocno! Nadciągają zmiany! To właśnie emocjonalne zaburzenia wewnątrz
ziemskiej macierzy utrudniły nam połączenie z międzywymiarową częścią nas samych. Kiedy
matryce ponownie się połączą, wszystko się zmieni. Już samo połączenie z ziemską macierzą
tworzy niesamowity potencjał dla ludzkiej świadomości. Ale gdy ziemska matryca połączy się z
matrycami Układu Słonecznego i galaktyki, potencjał ten będzie wielki niczym istota stworze-
nia.
Ziemia prawdopodobnie uwięziona jest w jakiegoś rodzaju wibracyjnym więzieniu, które
oddziela nas od nieskończonej wiedzy i miłości. Ten wibracyjny obóz koncentracyjny to ziemska
macierz i myślę, że za nasze uwięzienie odpowiada energia z czwartego wymiaru. Jeśli obecna
macierz zostanie zastąpiona przez nową jeszcze za naszego życia... WOW! ...nasze umysły
rozwiną się tak szybko, że będą nam potrzebne pasy bezpieczeństwa. Rozwój będzie możliwy,
gdyż będzie nam łatwiej połączyć się z wyższymi poziomami macierzy. To tak, jakby ludzki
umysł i zdolność postrzegania rozwinęły się z wielkości ziarenka grochu do rozmiarów balonu.
Albo jeszcze czegoś większego. Miliony osób na całym świecie starają się zmienić schematy
ludzkiego myślenia zawarte w ziemskiej macierzy i utworzyć nowy rozdział w historii naszej
ewolucji. Starania takie niekiedy wiążą się z podróżami w określone miejsca na Ziemi uważane
za święte od czasów starożytności. Do takich miejsc należą kamienne kręgi, kopce, wzgórza,
góry i budowle sprzed czasów chrześcijaństwa, umiejscowione w punktach uważanych za
ziemskie czakry i punkty akupunkturowe. Ludzie sprzed tysięcy lat posiadali większą wiedzę na
temat cykli i struktury życia, niż dzisiejsi pseudonaukowcy. Tak zwane święte miejsca to punkty
rozmieszczone na sieci linii przepływu energii wokół Ziemi, znane jako linie geomantyczne lub
południki. Akupunktura polega na wbijaniu małych igieł w odpowiednie punkty na liniach ener-
gii otaczających ludzkie ciało. Równoważy to przepływ energii i chroni nas przed zaburzeniami i
chorobami. Taka sama zasada obowiązuje wobec Ziemi. Ma ona sieć linii energii, linii akupun-
kturowych i punktów czakr, na których ludzie funkcjonują jak chodzące igły do akupunktury i
wywierają znaczny wpływ na przepływ energii wewnątrz ziemskiej macierzy. Manipulatorzy z
czwartego wymiaru zainicjowali zniszczenie wielu punktów w sieci poprzez budowanie w ich
miejscu miast, elektrowni i dróg, a także poprzez zmienianie ich w pola bitew. Kult Wszechwi-
dzącego Oka systematycznie urządzał w takich miejscach mroczne rytuały, by wypełnić je
negatywną energią. Członkowie kultu wiedzą, że jeśli powstrzymają wibracje sieci i wpłyną na
nią w sposób negatywny, cała ludzkość będzie funkcjonować w oparciu o częstotliwości „sata-
nistyczne”. Taki byt odseparowuje ludzi od własnej wielowymiarowości i ułatwia manipulacje.
Oddziałująca na nas macierz Ziemi została zrujnowana, a my nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Spowodowany tym przepływ negatywnej zaburzonej energii zmienił sposób ludzkiego myśle-
nia. Ma to związek z tajemniczymi kręgami w zbożu, które z początkiem lat osiemdziesiątych
zaczęły masowo pojawiać się na całym świecie. Niektóre zostały spreparowane, by odwrócić
naszą uwagę od autentycznych wzorów i zapobiec zidentyfikowaniu ich jako zwiastunów wiel-
kiej zmiany. Kręgi w zbożu zostały stworzone przez wyższą formę inteligencji za pomocą

– 114 –
energii magnetycznej, a przedstawione na nich symbole sięgają czasów starożytnych. Symbol
czy wzór również stanowi formę energii. Kręgi takie zazwyczaj pojawiają się na liniach geo-
mantycznych i w najbliższym sąsiedztwie ziemskich punktów energii. Mają na celu stymulację i
nasilenie mocy płynącej wzdłuż sieci ziemskiej macierzy i przyspieszenie jej wibracji. Często
kręgi usuwają też energetyczne blokady.
Pozytywne elementy czwartego wymiaru, a nawet wymiarów wyższych, takich jak piąty,
starają się koordynować transformację ludzkości i Ziemi. W wyższym wymiarze została stwor-
zona nowa sieć, a teraz należy ją rozwinąć także u nas, by mogła zastąpić sieć znajdującą się
pod kontrolą kultu Wszechwidzącego Oka. Nasza transformacja to w istocie stworzenie nowej
macierzy. Została powołana do życia dzięki energii płynącej z serca, czyli czystej miłości, a
„uziemić” mogą ją jedynie ludzie funkcjonujący na częstotliwości fali zwanej miłością. Gdy
ludzie otwierają swoje serca i pozwalają płynąć bezwarunkowej miłości, łączą się wibracyjnie z
tym polem energii. Zakorzeniają ją wtedy w trzecim wymiarze, podobnie jak w przypadku
błyskawicy uziemianej przez kontakt z ludźmi i drzewami. Coraz więcej ludzi zwraca się ku
wyższemu poziomowi wiedzy. Otwierają oni serca i intuicyjnie podążają ku ziemskim punktom
energii. Przybierają wtedy postać kanałów uziemiających w tych miejscach nową miłość. W
miarę postępu tego zjawiska (jest to już bardzo zaawansowana faza) słabnie siła Globalnej
Elity i jej władzy nad naszym światem.
Wszystko składa się z energii elektrycznej i magnetycznej. Niektóre rzeczy po prostu ce-
chuje większa energia, niż inne. Na przykład kryształki kwarcu są bardzo wrażliwe i posiadają
ogromną moc, dlatego też wiele kamiennych kręgów z całego świata zbudowanych zostało ze
skał kwarcowych. Ludzie starożytni, wspierani prawdopodobnie przez moc pozaziemską, wie-
dzieli, co robią. Wybór skał nie był przypadkowy, ludzie ci musieli wiedzieć o ich właściwoś-
ciach. Kwarc potrafi przechowywać i przekazywać energię i pełnić funkcję odbiornika często-
tliwości energetycznych. Badania dowiodły również, że większość kamiennych kręgów wznie-
siono w pobliżu uskoków wytwarzających specyficzne oddziaływanie elektryczne i magne-
tyczne. Spośród 286 kamiennych kręgów znajdujących się na terenie Wielkiej Brytanii – 235
zbudowano przy użyciu skał mających ponad 250 milionów lat. Szanse znalezienia takich
właśnie skał określa się na milion do jednego. 1 Przypadki pojawienia się UFO zdarzają się
zazwyczaj w bezpośrednim sąsiedztwie kamiennych kręgów oraz podobnego rodzaju świętych
budowli i linii geomantycznych. Wielu ludzi uważa, że dzieje się tak, ponieważ miejsca te są
źródłem elektrycznego i magnetycznego „paliwa” dla statków pozaziemskich. Możliwe też, że
działanie linii geomantycznych i punktów energii potęguje świadomość parapsychologiczną, co
pozwala łatwiej „zaobserwować” UFO znajdujące się w innych wymiarach i na innych
częstotliwościach. Widzicie więc, że ograbianie naszej planety ze skał, kryształów i minerałów
jest szkodliwe nie tylko fizycznie. Rozstraja to także przepływ energii poprzez przenoszenie i
niszczenie naturalnych przekaźników i odbiorników. Skały te nie stoją tam, gdzie stały
przypadkowo – odgrywają one rolę w równoważeniu pola energetycznego Ziemi – naszego
pola.
Energia rośnie i słabnie wraz z kolejnymi porami roku, a planety wpływają na pole magne-
tyczne Ziemi, dlatego też ludzie starożytni odprawiali ceremonie na cześć naturalnego cyklu
życia i śmierci, czyli wahań pól energii. Wschód i zachód słońca to pory wpływające w znaczny
sposób na pola energii. Księżyc, szczególnie w pełni, wywiera wpływ na ludzi, ponieważ
zachodzą związki między jego polem magnetycznym a polem Ziemi i ludzką świadomością.
Wywołuje on też przypływy i odpływy. Moja przyjaciółka miewała silne bóle głowy występujące
podczas pełni księżyca. Domyśliła się, że zjawiska te są powiązane i że efekt magnetyczny
pełni księżyca „wyciąga” świadomość z jej ciała. Wyszła przed dom boso, by umożliwić sobie
silne połączenie z Ziemią (brak gumowych podeszew), a ból natychmiast minął. Gdy dotkniecie
kamienia czy skały, nawiązujecie elektryczną i magnetyczną więź, która pozwala na obustronną
wymianę energii. Podobnie jest w przypadku leczenia rękoma i, naturalnie, seksu. Ludzie
chorzy charakteryzują się osłabionym polem energii, podczas gdy u najlepszych uzdrowicieli
pole to jest bardzo silne. Alternatywne metody leczenia, fenomeny parapsychologiczne, sny,
niecodzienne dźwięki i światła na niebie, kamienne kręgi, kręgi w zbożu, piramidy i inne
„zagadki” – wszystko to wzięło się z pól energii elektrycznej i magnetycznej oraz związków

1. Serena Roney-Dougal, Where Science and Magie Meet, Element Books, Shaftsbury, England, 1991, s.
156-7. Jest to doskonała książka, która pokazuje, że zjawiska „paranormalne” mogą zostać wyjaśnione
naukowo, jeśli naukowcy odejdą od zasadniczo błędnych „praw” fizyki i obsesji na temat świata material-
nego.

– 115 –
zachodzących między nimi na wszystkich płaszczyznach świadomości. Błyskawice nie są dla
nas niczym niezwykłym, ponieważ możemy je dostrzec. Ale jest to po prostu fenomen elektro-
magnetyczny zachodzący na płaszczyźnie naszych zmysłów: wzroku i słuchu. Zdarzenia „para-
normalne” rządzą się tymi samymi zasadami, ale występują po prostu na płaszczyznach znaj-
dujących się poza zasięgiem tych zmysłów. Wiedza dotycząca ujarzmienia tego niekończącego
się źródła energii elektromagnetycznej jest w zasięgu naszych rąk, ale Globalna Elita sprawu-
jąca władzę nad przemysłem paliw mineralnych, blokuje powstanie odpowiednich technologii.
Następująca właśnie transformacja została pobudzona przez energię pojawiającą się wew-
nątrz ziemskich pól elektrycznych i magnetycznych, czyli w macierzy Ziemi. Energia ta pod-
wyższa częstotliwość wibracji ziemskiego pola. Ma to wpływ zarówno na ludzką świadomość,
ponieważ stanowimy część tego pola, jak i na pogodę, gdyż jest ona jego przejawem. To
wszystko jest bardzo proste. Pozytywne elementy czwartego wymiaru oraz wymiarów wyż-
szych współpracują z milionami osób o otwartych umysłach, by transformacja ziemskiego pola
przebiegła tak gładko, jak to możliwe. Wspierani przez wyższą świadomość ludzie starają się
zniszczyć starą sieć energetyczną i „uziemić” w naszym wymiarze nową. Celem jest pobudze-
nie starego pola do maksymalnych możliwych wibracji, a następnie przejście na nową sieć. To
jak przesiadka z jednego komputera na drugi. Powinno to przebiec łagodnie niczym otwieranie
śluz w kanale. Częstotliwość wibracji energii przepływającej przez linie geomantyczne wzrasta
do najwyższego możliwego poziomu, śluza się otwiera i następuje przeskok do najniższej
możliwej częstotliwości nowej sieci. Od tego momentu poziom wibracji na nowej sieci będzie
stopniowo wzrastać, a ludzka świadomość będzie się rozwijać, by móc bezpiecznie przyjąć tak
duże ilości energii. Jednak z powodu zaistniałej sytuacji bezstresowa przesiadka może się nie
udać. Stara sieć jest tak zdewastowana, że powstała przepaść między najwyższymi możliwymi
wibracjami jednej, a najniższymi drugiej. Zmiana spowodowałaby wibracyjny przeskok, który
wywołałby wyładowania energetyczne podobne do tych, które pojawiają się przy krótkich
spięciach. Ludziom poprzepalałyby się bezpieczniki! Tylko od nas zależy, jak wielki będzie
przeskok. Czy będziemy starać się uleczyć sieć, czy dalej osłabiać ją konfliktami? Będziemy
odważnie głosić prawdę czy kryć się w cieniu, pełni strachu i niepewności? Znowu kłania się
nam wybór – nasz stary przyjaciel.
Świadomość prawdy i głoszenie jej są bardzo ważne w tej transformacji. Zawsze, kiedy
myślicie w sposób wykraczający poza ograniczenia, przekazujecie wasze nastawienie ziemskiej
macierzy, przybliżając ją do osiągnięcia momentu masy krytycznej. Gdy mówicie ludziom
prawdę, wasze słowa i myśli absorbowane są przez ziemską macierz i przekazywane ludziom.
Dzięki temu ich umysły zwalczają narzucone im ograniczenia i jeszcze bardziej przyspieszają
pęd ku masie krytycznej. Książki pełnią podobną rolę. Proces ten jest coraz bardziej widoczny.
Od lat podróżuję po Wielkiej Brytanii i reszcie świata, a podczas podróży zauważyłem, że
miejsca moich wystąpień, z pozoru dobrane przypadkowo, znajdują się bardzo blisko punktów
akupunktury i czakr znajdujących się na liniach geomantycznych ziemskiej macierzy. Dzieje się
tak, gdyż słowa i myśli pojawiające się w tym miejscu działają jak igła do akupunktury i z o
wiele większą siłą docierają do macierzy, przemieszczając się następnie po światowej sieci
energii. Tym sposobem słowa wypowiedziane w Szkocji mogą mieć wpływ na kogoś, kto akurat
znajduje się w Chinach. Wiedza ta staje się dostępna poprzez macierz. Osoba ta naturalnie nie
usłyszy wszystkich wypowiedzianych słów tak, jakby słuchała audycji radiowej. Będzie to miało
raczej postać inspiracji czy nagłego napływu wątpliwości co do status quo. Jeśli tak po prostu,
sami lub w grupie, zaczniecie wysyłać sygnały związane z miłością, będzie to miało podobny
efekt. To zasada, która stanowi podstawę telepatii, czyli odczytywania pól myślowych innej
osoby. Gdy myślicie o miłości w Nowym Jorku, myślicie o miłości wobec świata. Wszyscy
stanowimy jedność.
Światowa sieć energii ma swój punkt centralny – serce, które przepompowuje energię przez
duchowe żyły i arterie Ziemi. Jest to naturalnie miejsce, w którym najefektywniej można
kształtować planetarną świadomość. Moim zdaniem, serce takie obecnie znajduje się na Wys-
pach Brytyjskich i na terenie Irlandii. Myślę, że w momencie zmiany macierzy serce to przenie-
sie się na teren Stanów Zjednoczonych. Do tego czasu Ameryka będzie zupełnie innym miej-
scem niż teraz, a system oparty na masowej konsumpcji szybko runie.
Nasze pokolenie będzie świadkiem punktu osiągnięcia masy krytycznej, czyli transformacji
ograniczenia w nieskończoność, strachu w miłość. Jesteśmy na dobrej drodze. Coraz więcej
umysłów otwiera się na prawdę, a moc pochodząca od Jedności pomaga nam dokonać zmiany.
Taka energia oraz oświecone łudzkie umysły zmienią klimat, a być może doprowadzą nawet do
niespotykanego (w czasach współczesnych) wzrostu aktywności geologicznej. Wibracje znoszą-
ce ziemskie ograniczenia dochodzą do nas nawet z powierzchni Słońca. Odbierają je ziemskie i
ludzkie czakry, a w efekcie zmienia się nasz sposób myślenia oraz nasze DNA – biblioteka i

– 116 –
centrum dowodzenia naszymi genami. Wraz z postępującymi zmianami trzeci i czwarty wymiar
łączą się, a ostatecznie czeka nas połączenie z piątym wymiarem. Odseparowane części nas
samych staną się Jednością, a nasz sposób postrzegania świata ulegnie niewyobrażalnej zmia-
nie. Nawet najbardziej przeprogramowane umysły zmienią się nie do poznania. Widzę taką
tendencję podczas moich przemówień i spotkań, a także czytając tysiące listów przychodzą-
cych do mnie z całego świata. Zmiany nie są zależne od rasy, koloru skóry, wyznania czy
sytuacji majątkowej. Nie ma „ludu wybranego”. Zmiana czeka każdego. Wystarczy tylko otwo-
rzyć umysł i serce, otworzyć drzwi umysłowego i emocjonalnego więzienia – rozbić skorupę,
która nas otacza i wpuścić do środka wyzwalającą energię. Ucieknijmy ze Stref Bezproble-
mowych, wyzbądźmy się strachu, poczucia winy, żalu i potrzeby oceniania innych. Cieszmy się
naszym prawem do niepowtarzalności. Głowa do góry. Wracamy do domu. Płyniemy do wielo-
wymiarowej Jedności, jesteśmy ściągani w stronę naszego wibracyjnego „domu” na Ziemi. Gdy
skorupa pęknie, wielu ludzi zamieszka w innych miejscach, w innych krajach.
Znaczenie tego wydarzenia nie powinno wywoływać w was strachu czy paniki. Jesteśmy
przecież niesamowitym fragmentem wielowymiarowej świadomości. Możemy zrobić, co tylko
chcemy. Ludzie opowiadają o apokalipsie, jakby miał to być czas śmierci i zniszczenia. Słowo
„apokalipsa” pochodzi z języka greckiego i oznacza w nim coś zupełnie innego. Apokalipsa to
objawienie. To właśnie przeżywamy. Jest to część naturalnego cyklu nauki i rozwoju. Żyjemy i
uczymy się wiecznie. Nie ma powodu do obaw. Mój przyjaciel Jack Watters bardzo trafnie
opisał tę sytuację następującymi słowami:
Nikt nie panikuje, gdy zachodzi słońce. Wiemy, że nad ranem pojawi się ponownie. Nikt
nie panikuje, gdy jesienią spadają liście, gdyż wiemy, że znów nadejdzie wiosna. Gdybyśmy
o tym nie wiedzieli, prawdopodobnie próbowalibyśmy przyczepiać liście z powrotem do
drzew przy pomocy kleju i zamalowywać je z powrotem na zielono.
Jeżeli znamy zasady gry, wiemy gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Zapominając o celu
gry – podczas grania w nią – nie będziemy wiedzieli, jak, kiedy i dlaczego się skończy.
Zapominając o celu gry, zapominamy o naturalnych zmianach, które potrafią ją zmienić lub
doprowadzić do końca. Jakim sposobem i kiedy zakończy się nasza niesamowita planetarna
improwizacja? Gdy zakończymy jeden cykl i rozpoczniemy następny? Czy może, trwając w
niewiedzy, będziemy szukać coraz to mocniejszego kleju?2
Tak właśnie zrobiliśmy. Ludzkość tak bardzo bała się nowych doświadczeń, szczególnie ta-
kich, które kłócą się z ideą Strefy Bezproblemowej, że w poszukiwaniu osobistego bezpieczeń-
stwa trzymaliśmy się kurczowo każdego naszego status quo. Wolimy trwonić czas na sklejanie
tych misternych konstrukcji, niż pozwolić im runąć, byśmy mogli stworzyć coś nowego.
Słucham? Mówicie, że „lepsze zło znane, niż nieznane”? Bzdury. Jeśli nasza rzeczywistość to zło
– sami ją tworzymy. Tak nie musi być. Jeśli znajdziemy w sobie coś pozytywnego, możemy
stworzyć raj.
Jaki obecnie wpływ ma na nas wszystko, co opisałem w tym rozdziale?
By zmiana świadomości mogła się w pełni dokonać, poszukujemy równowagi między pier-
wiastkiem pozytywnym a negatywnym, męskim a żeńskim, ciałem i duchem. Nadszedł mo-
ment, w którym odrzucamy wszystko, co zaburza naszą równowagę. Przyciągamy ku sobie
doświadczenia, które dadzą nam okazję, by stawić czoło zaburzeniu i zmienić je w harmonię.
Rozwinie to naszą świadomość, podniesie częstotliwość wibracji i pozwoli nam przekroczyć
„bramę zmian” – wylecieć z naszej symbolicznej butelki. Witajcie wszyscy. Wróciłem! Emocjo-
nalne czystki, których świat doświadcza w ciągu ostatniego stulecia mają katastrofalne skutki
dla naszego kruchego ziemskiego życia. Nie możemy jednak żyć w przekonaniu, że nasz „film”
jest prawdziwy. Jeżeli zrozumiemy, że jesteśmy tylko aktorami odgrywającymi swoje role,
łatwiej będzie nam zrzucić emocjonalny bagaż, stawić czoła tym ciężkim czasom i złagodzić
efekt rozchwianej wagi. Nie będziemy już czuć winy ani żalu podczas zdobywania nowych
doświadczeń. Wszystko zależy od nas. Musimy pamiętać, że składamy się z naszych emocjo-
nalnych problemów. To nie jesteśmy „my”. Jesteśmy wiecznym naczyniem, które wypełniło się
emocjonalnymi odpadami. Właśnie opróżniamy naczynie i polerujemy je na blask. Spójrzcie. To
coś pięknego.
Wzrost liczby ludności, który zanotowano w ciągu ostatnich stu lat wynika z tego, iż na Zie-
mię docierają miliardy dusz pragnących nowych doświadczeń, jakie niesie ze sobą nasz trójwy-

2. Jack Watters, Transformation: The Plan for A Quantum Shift Of Consciousness. Wydane jako publika-
cja informacyjna w 1996 r.

– 117 –
miarowy świat. Doświadczenia te mają oczyścić je z wszelkich emocjonalnych zaburzeń zgro-
madzonych podczas niezliczonej liczby inkarnacji. Kiedy to zrobią, ich świadomość znowu
przekroczy bramę. By osiągnąć poziom wibracji niezbędny do jej przekroczenia, musimy
zrzucić emocjonalny ciężar, który nas przed tym powstrzymuje. Doświadczenie, zarówno moje,
jak i innych, mówi mi, że musimy stracić wszystko, do czego zbyt mocno się przywiązujemy.
Tylko wtedy nauczymy się wyzbywać przywiązania. Taka kula u nogi tylko nas spowolni. Szko-
da czasu. Musimy biec. Jeżeli jesteście emocjonalnie przywiązani do pieniędzy, jeżeli dają wam
one bezpieczeństwo, prawdopodobnie wszystko stracicie. Jeżeli jesteście przywiązani do osoby
tak bardzo, że stajecie się od niej emocjonalnie zależni – prawdopodobnie utracicie tę osobę.
Pamiętajcie, że odpowiadają za to bardziej rozwinięte części nas samych, ponieważ jeśli nie
rozwijają się nasze niższe formy, tak samo dzieje się z wyższymi. Nie musicie tracić niczego i
nikogo, pod warunkiem, że wasza miłość jest bezwarunkowa i nie opiera się na emocjonalnej
zależności. Osiągnijcie równowagę i wewnętrzny spokój. Odrzućcie zależności emocjonalne, a
unikniecie doświadczeń polegających na utracie bliskich osób. Jeśli wyciągnęliście już wnioski,
powtarzanie takiej lekcji nie będzie konieczne.
Oczyszczenie wiąże się też z nabyciem umiejętności w radzeniu sobie z nowymi zaburze-
niami równowagi. Jest to coś, co można nazwać błyskawicznym przeznaczeniem. Nie ma sensu
wyzbywać się zaburzeń nagromadzonych przez wieki tylko po to, by nabawić się nowych. To
tak, jakby jedna osoba opróżniała naczynie, gdy druga nalewa do niego wody. To, co wyko-
rzenimy, wróci do nas bardzo szybko, by przetestować naszą umiejętność radzenia sobie z
problemami. Ciekawym aspektem naszego fizycznego świata jest to, że związki przyczynowo-
skutkowe działają nieraz bardzo wolno. „Karma” danej osoby ujawnić się może dopiero w
następnym wcieleniu. W miarę wzrostu częstotliwości wibracji, odległość skutku od przyczyny
ulega skróceniu, a w przyszłości jedno i drugie będzie dziać się niemal natychmiastowo.
Jak zauważyło już wielu ludzi, czas przyspiesza. Jeżeli nie uprościmy naszego życia, nie
nauczymy się odpoczywać, grozi nam wypalenie. Czas w naszym trójwymiarowym świecie pły-
nie z określoną prędkością. Jest on, tak jak wszystko inne, jedynie energią. Pozorna prędkość
jego upływu zależy od relacji częstotliwości naszej wibracji od wibracji „czasu”. Jeśli stoicie
nieruchomo na wietrze wiejącym z prędkością 80 kilometrów na godzinę, wichura rozwieje
wam włosy na wszystkie strony. Ale jeżeli podróżujecie z prędkością równą prędkości wiatru,
dookoła was będzie panować cisza. Gdy rosną wibracje wymiarów, zmienia się nasze postrze-
ganie „czasu”, a jednym z tego przejawów jest to, iż wydaje nam się, że czas płynie szybciej.
Będziemy to odczuwać coraz intensywniej. Zmiana patrzenia na czas pomoże nam zsynchroni-
zować się z jego naturalnym upływem. Na przykład naszym naturalnym czasomierzem nie są
zegarki, które nosimy na rękach, lecz cykle księżycowe. Nieprawidłowa interpretacja takiego
faktu przyczyniła się do wyprowadzenia ludzkiej psychiki z równowagi i uwięzienia jej w
trójwymiarowej rzeczywistości. Cykl natury i wszechświata odpowiada trzynastu cyklom Księ-
życa, w których każdy trwa 28 dni. 13 takich cykli stanowi naturalny rok. Tak właśnie wygląda
prawdziwy przepływ czasu i znajduje on potwierdzenie w 28-dniowym cyklu menstruacyjnym
kobiety. Ale w 1572 roku pojawił się dekret przedstawiony przez papieża Grzegorza XII,
wprowadzający kalendarz gregoriański, dzielący rok na 12 nierównych miesięcy w oparciu o
cykl obiegu Ziemi wokół Słońca (czynnik męski), w odróżnieniu do cyklu Księżyca (czynnik
żeński). Podział roku na 12 miesięcy, 60 minut i 60 sekund sięga czasów starożytnego Egiptu i
Babilonii i na całym świecie stał się zaakceptowaną normą pomiaru „czasu”. Problem polega na
tym, że pozostaje on w sprzeczności z naszym naturalnym, kosmicznym poczuciem czasu. Z
powodu przestawienia się na kalendarz gregoriański nie żyjemy w zgodzie z rytmem natury.
Odseparowało to nas od przyrody i wtłoczyło w zaprogramowany rytm materializmu. Nic więc
dziwnego, że traktujemy przyrodę jak przeszkodę. Zerwaliśmy więź łączącą nas z nią. Jak
najszybciej musimy powrócić do cyklu 13-księżycowego i 28-dniowego. Dotyczy to w szcze-
gólności mężczyzn, którzy nie podlegają naturalnemu cyklowi menstruacyjnemu.
W miarę podnoszenia częstotliwości wibracji odbywającego się przy zmianie stanu świado-
mości, będziemy zdolni przeniknąć czas mierzony zasadami świata trójwymiarowego i wejść w
stan poczucia ponadczasowości. Jest to stan, którego mogą doświadczyć ludzie znajdujący się
w stanie głębokiej medytacji i wyciszenia umysłu towarzyszącego snom na jawie.
Kolejnym aspektem naszej przemiany jest uaktywnianie się u ludzi zmysłów para-
psychicznych. U większości ludzi obecny przez stulecia strach i presja środowiska, religii i
„nauki” spowodowały dezaktywację takich zmysłów. Manipulatorzy z czwartego wymiaru nie
chcieli, byśmy byli świadomi naszego międzywymiarowego potencjału. Należało w tym celu
„wyłączyć” nasze kanały parapsychiczne. Historie o złych duchach, zjawach, demonach i
czarownicach rozpowiadano, by wywołać u nas strach, który spowoduje wyparcie zdolności
komunikacji z innymi wymiarami. To prawda, że na częstotliwościach bliskich naszym, znaleźć

– 118 –
można bardzo zbłąkaną świadomość i dlatego też przekazy, które docierają do ludzi będącymi
medium, są tak niewyraźne lub wręcz mylące. Ludziom odprawiającym rytuały voodoo czy
uprawiającym czarną magię, udało się okiełznać tę negatywną energię. Ale światy te również
poddawane są oczyszczeniu spowodowanemu przeskokiem na nową sieć energii. Gdy wasza
świadomość osiągnie poziom wyższy niż odpowiadający tym światom, uzyskacie dostęp do
informacji, które pozwolą wam o wiele lepiej zrozumieć Ziemię i przyrodę. Do diabła, powin-
niśmy komunikować się z innymi poziomami i wymiarami. Tak zostaliśmy stworzeni. Jest to tak
naturalne, jak Słońce i gwiazdy, czy powietrze i niebo. Dopiero po dezaktywacji kanałów
parapsychicznych wtrącono nas do wibracyjnej celi, a masowa przeprowadzka ludzkości do
wielkich miast spowitych technologią elektromagnetyczną zanieczyszczającą pole magnetyczne
Ziemi uczyniła nawiązanie połączenia jeszcze trudniejszym. Jednak nawet mimo to wszyscy
dalej nieświadomie „odbierają” informacje z ziemskiej macierzy. Skąd płynie inspiracja
pomagająca nam dokonywać odkryć i budować coraz to nowsze wynalazki? Odbieramy ją z
wyższych poziomów. Nie musimy zamykać oczu i błąkać się w ciemnościach. Docieramy po
prostu do myśli, która wydaje się być naszą własną, a w rzeczywistości pochodzi z macierzy
świadomości naszej wyższej formy. Świadomie czy nieświadomie – jesteśmy kanałami para-
psychicznymi. Pytanie tylko, jak wysokie poziomy świadomości są nam dostępne? Im bardziej
otworzymy nasze umysły i serca oraz im szybciej zrzucimy nasz emocjonalny bagaż, tym
wyższe poziomy staną przed nami otworem.
Przemiana świadomości objawi się nam na najróżniejsze sposoby: jako widoczne gołym
okiem symbole lub jako efekty parapsychiczne. Ludzie zobaczą, usłyszą i poczują poziomy
wyższe niż ten materialny. Doświadczymy snów o nocnych podróżach po innych wymiarach
świadomości. Będziemy je dokładnie pamiętać i przewidywać nadchodzące wydarzenia. W
miarę scalania się wymiarów będziemy świadkami coraz większej liczby przypadków pojawienia
się UFO oraz niesamowitych kręgów w zbożu. Wibracyjne bariery dzielące nasz wymiar od in-
nych znikają bardzo szybko, a poprzez nasze kanały parapsychiczne do naszej trójwymiarowej
rzeczywistości napływa coraz większa ilość nowych informacji. Jak to zwykle bywa, nie należy
bezkrytycznie akceptować wszystkiego, co do nas dociera. Czy to, czego doświadczacie, ma
sens i wydaje się wam odpowiednie? Nie? Więc odrzućcie to, niezależnie od źródła. Dotyczy to
również książki, którą właśnie czytacie.
Ponowne pojawienie się pierwiastka żeńskiego mającego na celu zbalansowanie pierwiastka
męskiego, jest istotą wszystkich przemian i jedyną drogą do osiągnięcia równowagi. Stłumienie
pierwiastka żeńskiego stworzyło płeć męską oraz kobiety z dominującą lewą półkulą mózgu.
Jest to część mózgu odpowiedzialna za męski typ „racjonalności”. To część nas, która mówi
nam: „wierzę tylko w to, co mogę zobaczyć, usłyszeć, posmakować, powąchać i czego mogę
dotknąć”. Prawa półkula natomiast reprezentuje pierwiastek żeński: intuicję, poziom para-
psychiczny. Prawa półkula to domena „Jesteśmy sobą, jesteśmy wolni”, podczas gdy lewa stara
się mówić „O mój Boże”. Mózg to komputer, który pozwala naszej wiecznej świadomości
pracować w materialnym ciele, więc odzwierciedla on dominację części męskiej nad żeńską w
niższych poziomach świadomości. Wykorzystujemy tylko 20% naszego mózgu, gdyż mamy
dostęp jedynie do cząstki naszego międzywymiarowego potencjału. Z im większej części
potencjału korzystamy, tym większą część mózgu wykorzystujemy, a w miarę osiągania przez
nas równowagi, nasz mózg również osiąga balans między racjonalnością a intuicją. To właśnie
stłumienie naszej żeńskiej energii zablokowało potencjał naszych kanałów parapsychicznych, a
bez równoważącego pierwiastka żeńskiego energia męska rozszalała się na dobre. Powrót
dobroczynnej energii żeńskiej przywróci równowagę zachwianą dominacją pierwiastka męskie-
go. Ale zastąpienie energii męskiej energią żeńską byłoby popadaniem z jednej skrajności w
drugą. Potrzebujemy wewnętrznej i globalnej równowagi. Znakiem uwolnienia energii żeńskiej
będzie pojawienie się większej liczby kobiet u władzy i nowy model społeczny mężczyzny.
Mężczyzna typu macho stanie się reliktem przeszłości, obiektem muzealnym. Bez aspektu
macho (widocznego także u wielu kobiet) świat stworzony przez skrajnie męską energię po
prostu musi się zawalić, ponieważ brak mu będzie fundamentów. W zrównoważonym świecie
nie będzie dla niego miejsca. Przez pewien czas mężczyźni będą mogli czuć się zagubieni i poz-
bawieni własnej tożsamości, ale nie należy się tym przejmować. Czeka nas lepsza przyszłość.
Zupełnie inna, ale o wiele lepsza.
Widoczne w obecnym świecie podziały wydają się rosnąć, zamiast zanikać, ale jest to
właśnie reakcja na odtrutkę – rozpad starych struktur, by na ich miejsce mogły powstać nowe.
Stary porządek został stworzony przez formy myślowe, które zrzekły się niepowtarzalności na
rzecz mentalności stada. Przejmując władzę, niszczymy te formy myślowe, a co za tym idzie,
także ich fizyczne przejawy. Wkrótce będzie rządzić nowa myśl – myśl, która wierzy w praw-
dziwą wolność – wolność dla wszystkich. Jej ucieleśnieniem będzie świat radykalnie odmienny

– 119 –
od tego, który widzimy na co dzień. Słyszałem opinie mówiące, że jednoczesna manifestacja
niepowtarzalności na całym świecie spowodowałaby chaos. Przepraszam najmocniej. Chaos?
Czy oglądaliście ostatnie wydanie wiadomości i czytaliście najnowsze gazety? Chaosem jest
zaprogramowana dyktatura, którą ośmielamy się nazywać „życiem”. Chaos może wystąpić w
początkowej fazie transformacji, fazie upadku starego ładu i kształtowania się nowego. Ale są
to naturalnie konsekwencje każdej gwałtownej zmiany status quo. To, co nas czeka, jest dale-
kie od chaosu. Obecny świat stworzony został przez małą cząstkę naszej międzywymiarowej
świadomości. Staramy się przezwyciężyć blokadę naszych zdolności parapsychicznych oraz
naszej intuicji poprzez wynalazki, takie jak telefon czy notes, lub poprzez zwoływanie niekoń-
czących się spotkań „organizacyjnych”. Taka „organizacja” jest procesem bardzo powierz-
chownym. Odnosi się ona wyłącznie do świadomości bombardowanej uwarunkowaniami zmys-
łów wzroku i słuchu. W połączeniu z naszą świadomością międzywymiarową, nasza obecna
ziemska świadomość jest dość prymitywna. Mimo tego, to właśnie ona organizuje nam życie.
To wiele wyjaśnia, nieprawdaż?
Jaki mamy wybór? Kiedy zdeprogramujemy nasze umysły i rozbijemy skorupę uwarunkowa-
nego postrzegania, myśli i reakcji, wzlecimy ponad złudzenia ziemskiej macierzy i połączymy
się z międzywymiarową częścią nas samych (Rys. 14). Da nam to dostęp do niewyobrażalnej
wiedzy i zapewni nam byt wolny od chaosu, jaki może na nas czekać w przyszłości. Ci, którzy
są otwarci na nowe możliwości, słyszą już głos intuicji. Ta intuicja płynie do nas z poziomów
znajdujących się ponad ograniczonym światem podejścia typu „O mój Boże”. Kiedy podążamy
za głosem serca, przekraczamy granicę myśli i wkraczamy w świat uczuć. Opuszczamy to, co
nazywamy umysłem – z głowy przenosimy się do serca. W przeciwieństwie do myśli, uczucia
nie zawsze możemy precyzyjnie określić przy pomocy słów. Jest to bardziej wiedza, czułość
płynąca spoza granic ludzkiej mowy. Mówi się, że kobiety bardziej ufają intuicji, niż mężczyźni.
Dzieje się tak, gdyż kobiety posługują się właśnie energią żeńską – energią intuicji. Poprzez
osiągnięcie równowagi i odnalezienie w sobie pierwiastka żeńskiego, mężczyźni również mogą
korzystać z intuicji. To nie kształt ciała, lecz forma energii decyduje o potędze naszej intuicji.
Objawia się nam ona w formie pewnego rodzaju „wiedzy”, np. gdy mówimy sobie: „Nie potrafię
wyjaśnić, dlaczego jutro muszę się znaleźć w Londynie, ale wiem, że muszę tam być”. Gdy
docieracie do Londynu prowadzeni jedynie intuicją, przytrafia się wam jakiś „zbieg okolicz-
ności”, który sprawia, że rozumiecie, dlaczego wasza intuicja (czyli wyższe formy) was tam
skierowała.

Rys. 14: Gdy rozbijamy skorupę, otwieramy się na wielowymiarową jedność.

– 120 –
Nie potrafię zliczyć, jak często coś takiego przytrafia się mnie i moim znajomym. Gdy
otworzycie się na potencjał i przestaniecie zachowywać się jak roboty, zaczną się wam
przytrafiać różne fantastyczne rzeczy, ponieważ połączycie się z polem energii płynącym z tej
części was, która zdolna jest takie zjawiska wywoływać. Dopóki kierujemy się intuicją i nie
ulegamy podejściu typu „O mój Boże”, będziemy zawsze, ale to zawsze, w odpowiednim
miejscu i w otoczeniu odpowiednich ludzi. Podążam za swoją intuicją i wszystko dzieje się tak,
jak powinno. Wy możecie zrobić dokładnie to samo, a nawet więcej. Przyszłość to nie chaos,
będzie ona idealnie uporządkowana, ale w nieprzewidywalny sposób. Życie nie będzie już
udręką, będzie codzienną przygodą.
Pewnego razu przebywałem w swoim domu w Anglii, oglądając nagranie z występów zespołu
Riverdance, które odbywały się wtedy w Dublinie w Irlandii. Moja intuicja zmusiła mnie do
udania się na jeden z takich pokazów. Sprawdziłem grafik swoich wykładów oraz spotkań i
zobaczyłem, że mogę to zrobić tylko w jednym dniu. Moja przyjaciółka z Dublina kupiła bilety i
przybyłem na miejsce kilka minut przed rozpoczęciem występu. Gdy zobaczyłem ją na sali,
wyglądała na bardzo zdezorientowaną i zmartwioną. Powiedziała mi, że usłyszała jak ochro-
niarz mówił o „miejscach chronionych” znajdujących się w rzędzie S, na siedzeniach o
numerach 25, 26, 27 i 28. Wtedy zrozumiałem, czemu była zmartwiona. Na moim bilecie
widniał napis „rząd S, miejsca 25 i 26”. Miejsca chronione? Moje miejsca? Nikt nie mógł
wiedzieć, że kupiłem bilety na te miejsca, więc po co ochrona? Sam byłem tym zdumiony,
niemniej jednak udałem się na miejsce z inną przyjaciółką i usiedliśmy. Pomimo iż miejsca w
całym teatrze były zajęte, rząd S był praktycznie pusty. Nie wiedziałem, co się dzieje. Zobaczy-
łem, jak głowy ludzi na widowni zwracają się w kierunku tylnej części sali i gdy spojrzałem w
tamtym kierunku, ujrzałem osobę otoczoną przez grupę barczystych ochraniarzy. Parę sekund
później rozpoznałem, że jest to Jimmy Carter – pierwszy Prezydent Stanów Zjednoczonych
będący jednocześnie członkiem Komisji Trójstronnej. Szedł w moją stronę w towarzystwie
swojej małżonki. Usiedli obok mnie, zajmując pozostałe miejsca chronione! Nie mogłem
przestać się śmiać. Pisałem o Jimmym Carterze w książce The Robots' Rebellion, wyjaśniając
na jego przykładzie, jak prezydenci USA są marionetkami w rękach Globalnej Elity. Teraz
siedziałem obok niego i jego żony na specjalnych miejscach chronionych, parę dni po tym, jak
intuicja rozkazała mi: „Idź na występ w Dublinie – teraz!” W rezultacie tego wydarzenia miałem
dowiedzieć się czegoś więcej na temat piramidy manipulacji stworzonej przez Elitę.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: siedzicie sobie w sali konferencyjnej, pod ręką mając
telefony i notatniki. Nagle ktoś mówi: „Panie i panowie, musimy zaaranżować, by ten pan
usiadł obok Jimmiego Cartera i jego żony w specjalnych chronionych miejscach. Ma to się
wydarzyć w Dublin Theatre podczas jednego konkretnego wieczoru. Nie mamy pojęcia, kiedy
Carter przybędzie do Dublina ani nawet, czy w ogóle tam będzie, a poza tym nasz człowiek w
ogóle nie zasługuje na miejsca chronione. Czy macie jakieś sugestie? Na sali wszystkim
opadłyby szczęki. Od czego zacząć? To byłoby praktycznie niemożliwe. Ale gdy podążacie za
głosem intuicji, takie rzeczy dzieją się bez żadnych przygotowań ani komplikacji. Gdy pozbę-
dziemy się uwarunkowań – skorupy – i pozwolimy wyższym poziomom nawiązać z nami silny
kontakt, świat stanie się tak uporządkowany, jak jeszcze nigdy dotąd. Zawsze będziemy tam,
gdzie trzeba, z kim trzeba i będziemy robić to, co w danym momencie musimy. Nie zawsze
będzie to tym, co chcemy robić, ale zawsze będzie tym, co robić musimy. Możecie znaleźć się
w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, będąc w samym środku Ameryki Południowej,
nie mając ze sobą mapy ani kompasu. Uwierzcie mi. Mnie to spotkało i was również może.
Wielu ludzi z pewnością uzna tę książkę za pełną uproszczeń, ale tak nie jest. Ujawniam tu
umysłowe i emocjonalne bariery, które powstrzymują naszą świadomość przed kontaktem z
między wy miarową, nieograniczoną tożsamością. Gdy nawiążemy taki kontakt, nie będziemy
już potrzebowali wskazówek płynących ze świata cielesnego. Wszystko, czego będzie nam
trzeba, zapewni nam nasza tożsamość wyższego poziomu – poziomu, który istnieje ponad
światem fizycznych iluzji. Często słyszę, jak zwolennicy New Age mówią, że oświecenie czeka
nas tylko wtedy, gdy coś zrobimy lub gdy czegoś nie będziemy robić. Ani przez chwilę nie
należy traktować takiego poglądu poważnie. Na szczęście wszyscy jesteśmy niepowtarzalni. To,
czego potrzeba mnie, nie zawsze potrzeba wam. Każdy podąża swoją własną ścieżką i
jedynymi istotami, które wiedzą, co jest dla nas dobre, są wyższe formy nas samych. Gdy do
nich dotrzemy i będziemy podążać za wskazówkami intuicji, nic nas nie powstrzyma. To proste.
Jeśli ktoś wmawia wam, że to bardziej skomplikowane, to najprawdopodobniej nic nie zrozu-
miał. Tak przynajmniej wygląda moje zdanie.
Jesteśmy w trakcie odwracania się od złudnego światełka na dnie butelki. Zaczynamy
spoglądać w stronę prawdziwego światła, które znajduje się nad nami. Wyprowadzi nas ono z
więzienia i zaprowadzi do raju międzywymiarowego bezkresu. Ewakuujemy się ze Stref Bez-

– 121 –
problemowych pełnych dogmatów i narzuconych poglądów, ponieważ zaczęliśmy sobie zdawać
sprawę, że wcale nie są takie bezproblemowe, jak nam się wydawało. Zastraszano nas, byśmy
przystawali na narzucone myśli i zachowania, ale spowodowały one okropny zamęt w naszych
sercach i naszej psychice. Naraziły nas też na cierpienia i rozpacz poprzez ciągłą walkę z
samymi sobą. Przeskoczmy ten mur i zobaczmy, jak naprawdę wygląda Strefa Bezproblemowa
– magiczne miejsce, w którym kieruje nami energia intuicji i gdzie nie ma miejsca na strach
ani przykrości spowodowane przez pogląd „O mój Boże”. Kogo obchodzi, co pomyślą o nas
ludzie? To właśnie wy będziecie pierwszymi robotami, które zmienią się w rebeliantów. Ich
opinia nie ma znaczenia. Ważne jest to, co wy o sobie myślicie. Pozwolicie, by rządziło wami
stado owiec, które chłonie zaprogramowane opinie narzucone przez inne owce? A może chcieli-
byście uciec, opuścić stado? Wieczność wymaga od was podjęcia takiej decyzji. Według mnie,
sprawa jest bardzo prosta:
Szanujmy nasze prawo do bycia niepowtarzalnymi i wyrażania odmienności;
szanujmy prawo innych do wyrażania odmienności, bez kpin czy potępiania; nigdy
nie narzucajmy naszych poglądów innym. Taka droga odmieni wasze życie i życie
na całej planecie.
Będzie to oznaczać koniec masowej schizofrenii będącej podstawą Stref Bezproblemowych.
Gdy szanujemy własne prawo do niepowtarzalności, przestajemy być niewolnikami narzuco-
nych myśli i zachowań. Gdy będziemy szanować prawo innych do tego samego, przestaniemy
być dozorcami w więzieniu dla pozostałych. Bez tego nie będzie mentalności stada ani mani-
pulacji tym stadem. Czas przypomnieć sobie, kim jesteśmy i skąd przyszliśmy. Nie jesteście
waszą pracą ani waszą rasą. Nie jesteście zamiataczami ulic, nie jesteście pilotami samolotów
pasażerskich ani „kurami domowymi”. Nie jesteście Arabami, Aryjczykami ani Żydami. Nie jes-
teście Anglikami, Niemcami czy Azjatami. Nie jesteście waszą religią ani politycznym „-izmem”.
Nie jesteście waszą płcią ani orientacją seksualną. Nie jesteście nawet własnymi myślami.
Jesteście ciszą, jaka między nimi następuje, ciszą, z której pochodzą wasze myśli. Jesteście
niepowtarzalnym przejawem rozwijającej się świadomości znajdującej się u progu raju. Raju,
na który tak długo i ciężko pracowaliście. Spakujcie walizki, otwórzcie wasze serca i wynośmy
się stąd.
Dalej ludzie. Wracajmy do domu.
Ach, tak. Jeszcze ostatnia myśl. Czego naprawdę oczekujecie od waszego życia?
Wiecie? Jeśli tak, to na co czekacie...?

PO PROSTU TO ZRÓBCIE!

– 122 –
– 123 –

You might also like