You are on page 1of 5

OPŁATA POCZTOWA UISZCZONA GOTÓWKĄ

M I K I
G A Z E T K A

TYGODNIK
R O K I.
i6
1939
kwietnia
| | .
n r IO
4 0
CENA 40 GROSZY
ZKj MUNT NOWAKOWSKI

P Ę D Z IW IA T R
Wziął tobołek w rękę, skoczył osiołkowi na
siodło i zanim siostra Marta zdążyła zejść ze
schodów, chciał umknąć, ale osiołek tylko raz
wierzgnął i Staszek znalazł się na ziemi. Zdzi­
wiony pogłaskał kłapoucha i szeptem zaczął
prosić, aby zabrał go do Haify.
— Przecież to nie tak daleko! Widzisz, mnie
tu wszyscy teraz nie lubią! Z powodu tej kąpieli
miałem straszne awantury i pan konsul zapo­
wiedział, że mnie nie weźmie do portu! A ja
muszę, bezwarunkowo muszę zobaczyć »Pił-
sudskiego«! Weź mnie! Ja cię tak bardzo pro­
szę! Mój kochany...
Osiołek stanowczo odmówił. Nie weźmie
Staszka! Mowy nie ma! Zgorszony bardzo złym
prowadzeniem się Staszka, kiwał tylko głową
i gniewnie strzygł uszami. A to dopiero! Nie­
usłuchany chłopak! Nigdzie długo nie posiedzi!
Pędziwiatr!
Staszek jeszcze raz chciał dosiąść osiołka, ale
wystarczyło jedno wierzgnięcie i znalazł się
z powrotem na ziemi. Kłapouch zaryczał z obu­
rzenia i pędem oddalił się. W tej chwili zeszła
na dół siostra Marta, każąc Staszkowi natych­
miast wracać do domu. Jeszcze gotów prze­ W
ziębić się! Boso i w koszuli stoi przed domem!
— Wracaj mi w tej chwili na górę! Jak nie ktoś krzyczał na mego, bo i to nie wykluczone? bowiem teraz az dwie koszule, więc na sobie
będziesz słuchał, zaraz dostaniesz rycynusu! Nie powinno się nigdy doprowadzać dziecka tę, którą wczoraj kupił mu pan konsul, a w ręce
To jedno słowo wystarczyło, aby Staszek zde­ do ostateczności! Lepiej postępować łagodnie, drugą, odniesioną przez osiołka. Spodnie i bluz­
cydował się. Porwał tobołek i gnając ile miał ponieważ krzyk nie prowadzi do niczego... kę włożył będąc jeszcze niedaleko od Domu
siły w nogach, pobiegł prosto przed siebie. — Albo może ktoś wypominał Staszkowi do­ Polskiego i teraz pędził w jednym bucie, uty­
brodziejstwa, jakich doznał w Domu Polskim? kając coraz bardziej. No, nic dziwnego! Niech
To go także mogło zrazić... ktoś spróbuje biec, mając tylko jedną stopę
Spotkanie Teraz zamiast siostry Beaty odpowiedziała już obutą a drugą bosą!
Siostra Marta wołała i wołała za nim, ale nie siostra Marta. Otóż nikt nie wypominał Stasz­ Staszkowi spieszyło się bardzo. Ile kilome­
słuchał. Był już daleko. Nie oglądając się kowi dobrodziejstw i nikt na niego nie krzyczał trów jest do tej Haify, nie wiedział, ale pewnie
wstecz, pędząc boso i w koszuli, zatem siostra z wyjątkiem pana konsula, który właśnie wczo­ będzie daleko, Staszek zaś musi tam być przed
Marta wbiegła do sieni, i pociągnęła za sznur raj z powodu kupienia ubrania, bielizny i butów wieczorem, zanim nadejdzie noc, której nie
dzwonu, zbudziła wszystkie zakonnice i opo­ roba chłopcu gorzkie wymówki. Jeżeli co chciałby spędzić pod gołym niebem. Dokoła
wiedziała im, co zaszło. Zrobił się wielki krzyk mogło spowodować ucieczkę, to właśnie pan ciągnęły się spalone słońcem zbocza górskie,
w całym Domu Polskim. konsul. W Domu Polskim nikt nie powiedział na których z rzadka widać było trzody owiec.
— Pędziwiatr uciekł! I co teraz będzie?! mu jednego złego słowa! Wysoko, wysoko krążyły dwa sępy, rzucając
Przez chwilę trwało zamieszanie. Zakonnice, — Ja mu robiłem wymówki? Ja krzyczałem?— ogromny cień. Staszek wie, że to sępy, gdyż
zmartwione bardzo, nie wiedziały co począć, odrzekł pan konsul.— Ja?! pokazywał mu je w Betanii Hassan! Hm, Hassan!
aż wreszcie siostra Beata postanowiła zatelefo­ To powiedziawszy, skończył rozmowę i ro­ On pojedzie do Haify, równie jak Ali, Staszek
nować do konsulatu i donieść o zniknięciu zesłał woźnych na wszystkie strony. Jedni po­ zaś... Nie, Staszek musi także zobaczyć »Pił-
Staszka-Pędziwiatra. Telefon odebrał sam pan biegli w kierunku bazarów, inni na dworzec sudskiego«! Podobno jest to prześliczny okręt!
konsul a dowiedziawszy się o nowym kłopocie, kolejowy, osobno zaś szukali Staszka, Hassan Przybije do brzegów Palestyny dziś wieczorem,
powiedział tylko: »Sodoma i Gomora z tym i Ali. Wszyscy po jakiejś godzinie wrócili a jutro w czas rano będzie już w drodze do
smarkaczem!« Następnie zaczął pytać, jak się z niczym, tylko Hassan utrzymywał, że Staszek Egiptu. Czyli Staszek musi pędzić ze wszystkich
to stało i czy przypadkiem ktoś nie dokuczył mignął mu się w okolicy bramy Jaffejskiej. sił!
Staszkowi. To ambitny chłopak, pewnie więc Biegł całym pędem, kulejąc trochę. W ręce Kulał coraz bardziej. Ponieważ drogą ciąg­
obraził się o ten rycynus, którym zagroziła mu trzymał coś białego. nęły liczne karawany wielbłądów, postanowił
siostra Marta. Nic innego, tylko to musiało Pewnie, że musiał kuleć, skoro biegł tylko spróbować, czy nie da się przysiąść.
być przyczyną jego nagłej ucieczki! Po cóż stra­ w jednym trzewiku. W ręce rzeczywiście
szyć chłopca? Zawziął się i uciekł! A może trzymał coś białego, mianowicie koszulę, miał (d. c. n.)

RYSUNKI NASZYCH C Z Y T E L N I K Ó W
O D Z IE T E R A Z . M O K R Y T O M E K .C I E K N I E PRZYLEC lA tN PTA SZK I STADEM Z KRZYKIEM , GÓRĄrDOtEM,DOtEMxG»ORĄ CECĄ PTASZKI
Z W *Z K S K \ E M ,Z C A t E U S\ E S "NA. K R Ó U O Y ^ Ą S ią C A ^ -^ i C H M U R Ą A Z W I E R Z Ą T K A Z A N lt A l 9 0 “
W O D A Z K A P E L U S Z A . — G D Z IE I R Y S Y
Ś m ie t a n k o w e , k t ó r e n io s ł e m d la
R Z U C I EH . I P ISZ C Z K O M l D Z I O B K A , S K R Z Y D E f MYKAJĄ PO ZlEMN.KAtDY ZWIERZAK V PTAK.
K A M lT R Z E P O T A t Y , Z A P E R Z O N E V P R Z E J Ę T E , maujtkn p ą o z i WEZWAĆ K.RASNOCUDK\. :
OPOWIEŚĆ DRUGA S W E J T R Z P I O T K I ^ ! Z A S R A Ł M l J E ZŁY
KOT M O R U S . . . AABtUSZ-’
WEDŁUG
U)a l y a !D ? s n e Y a
OPRACOWAŁA

w ed łu g (Oa l t a d Cs n tya
O PRA CO W A ŁA
(jO A Y D A O O O S K O C D SK A

^ A c h ,M C U k p a w a t I j a k i
Z M I ^ T y ! J A K t E STANĄĆ
TAK P R 2 E D T R Z P IO T K Ą 1. Z A-
' R A Z T R 2 E B A TO N APRAW IĆ!

fK R A A A !
( NAWET Vł PO­
WIETRZU Wit
, ma spokoju!

OCH vZAPROVN*oZ DOBRZE, DOBRZE .


CO NOWEGOlJ/^O kry POD DĄCH— Pani d ro sa , po m a-
O MKU! WfTAj ,MCUA fĄ|J ^ T ACH,TO TOMEK!wiąc’
TY tY J S S z l MORUS M t f -
j BPcIfce os 2NomT^ i TR2PioTko!2n(Jw
V v V l t , l E UCtEKkE ^.1 a
p r z e s tr a s z y ć fRE-sici&aesTEM J
'ł t o b ą \ y ^
r ZA CO
M N t£ PRZE-
k^LAO U-
r s ^ B c ie

J A K TAV D Z \ W N \ E .J H A s H A ,P Y S Z N \ E S \ ^ U^A-
W S Z A K T O O A - Z t 0 \ S E R C E M lU C N lE , ,
GDZIEŚ SiąPODZłAfcTGOZiŁ^W^O' 1/ Poznaj tomka , mamin W it a j B ra c ie , t o m k u N E K v A A K IA 1 S T Y G N IE . --------- ----------
R O W A tT Y L E C ZA SU 1-ZAPOM f SYNKA! A TO NOWY M<)J SbONIL/' ŚPIĄCA NlEStY-) C lK tO l 7
Mm. NlAtAM jU lO T O ft\E ~ . \ C H A N I E ... -
W fT A M lA C h ;
P t ; A ja bh een OCH ICO
jt U S W E J K 5 lb A C Z *J
[( MAMY^ J .

crpnsc:

(^ A C rD t^ t

.
F$P\ZSZC\E S\R>POiE~ \T_TKYUH ■
DZlEMY NA SPACER NA­ P \fc R E M CUCRSZ-
SZYM NCNtttt AUTEN. S ią Z_M\E^C\t
K U T J& *.

' *Cvv
TkYuW
BU DZIK
ZOFIA KOSSAK

N A P I S A Ł W O J C I E C H S T Y P U L A - I L U S T R O W A Ł JA N MARCIN S Z A N C E R
Choć — mówiąc szczerze — bardzo z nim licho«. Na drodze rozległy się głosy. Ktoś nadcho­ sko, nie patrzy... Ostrożnie, by matka nie za­
By za tydzień, dwie niedziele i trzy święta uważyła, ręką dotykając ściany, ruszyła z po­
Stoi budzik całkiem głuchy Dzwonił, kiedy należy. dził, czy przechodził. Lonka pomyślała z prze­
I — drżąc — łowi jakieś słuchy, rażeniem, że mogą skręcić na ich stronę i za­ wrotem. Na rogu domu zderzyła się z kimś co
Do miseczki go wsadził niedużej, nadchodził żywo z naprzeciwka.
Jakieś zgrzyty, jakieś szmery, Nalał benzyny trzymać się przy niej, i pytać, i wydziwiać,
Ciche chody, rozhowory, i ubolewać. Cofnęła się w tył raptownie, za­ — Och! — zatoczyła się przerażona. Lecz
I postawił na oknie: dłoń czyjaś spoczęła na ramieniu przyjacielsko.
Jakieś stuki niepojęte, »Niech pomoknie, pomniała o progu, upadła jak długa na wznak
Jakieś szepty i lamenty, w głąb izby nabijając sobie tęgiego guza. — Chłopcy powiedzieli mi, że już jesteś
To mu posłuży«. zdrowa, więc przyszłam odwiedzić Cię, Loniu!
Czy narady potajemne Za dwie godziny Przerażona, spłakana, powlokła się do łóżka
na czworakach jak zwierzę. Pani ze szkoły! Lonka mruknęła coś nie­
Wydobył, osuszył, zrozumiale i zaszamotała się bezradnie, jakby
Tu pocisnął, tam poruszył — Kto tu wchodził, że drzwi otwarte? — py­
Budzik się nadął tała z niepokojem matka w godzinę później. — szukając kołdry, by się skryć pod nią wraz
I mówi: »zęby zniszczone okropnie!« z głową. Ale panna Marta, nauczycielka, już ją
I chciał zadzwonić, Wszystko mogli wynieść z domu!
I znów postawił na oknie: prowadziła z powrotem ku kłodzie. Usiadły.
Bo było rano, — To j a ...— bełkotała Lonka zawstydzona.
Godzina siódma, »Niech jeszcze przez noc moknie«. — Jakże ci idą pierwsze próby chodzenia? —
A na trzeci dzień od świtu Rzeczywiście! Drzwi zostawiła otwarte! Złodziej
A tak go zwykle nakręcano. mógł się wkraść cicho, wcale by go nie zoba­ pytała przybyła. — Zaczynasz przywykać po
Nadął się, — a tu nic! Zgrzyta pilnik: »zgrzytu,... zgrzytu,...« trochu?
Gryzie metal na otręby: czyła. ..
Tylko mu coś w karku prztykło Lecz matka wyjątkowo nie rozgniewała się — Gdzie tam przy wyka! — odparła za córkę
Dentysta plombuje zęby Łabuńska, podchodząc. — Dziś pierwszy raz
I nic. — Aż przykro! wcale.
Chorych kółek i trybów przetartych wyciągnęłam ją na dwór. Z łóżka nie chce wy-
Powiada ojciec do chłopców: — Dobrze, żeś wstała. Chodź, dam ci ciepłej
»Pewnie się zegar popsuł. I do pacjenta przemawia: »fatalne leźć. E, proszę pani, ręce mam zwalane ziemią...
Takie chore zęby, to nie żarty! wody na miskę, umyjesz się. Wyglądasz jak
Trzeba go zanieść do doktora, nieboskie stworzenie... Potem usiądziesz na To już tak się tylko przywitajmy, bez trząchnię-
Żeby znów dzwonił, gdy pora«. Myć! — Myć po każdym jedzeniu!« cia... Lonka! Co ty?! Znowu beczysz!?
»...Kiedy ja przecie nigdy nic nie jem«. słońcu...
...Zegarmistrz postukał, Wspomnienie łaskawego ciepła padającego Dziewczynka płakała rzeczywiście bezgło­
»To po dzwonieniu! śnym płaczem. Potrząsała głową, zaciskała mo­
Przyłożył budzik do ucha, z góry skłoniło Lonkę do uległości.
Posłuchał W każdym razie trzeba się pilnować, cno, mocno zapadłe powieki, nie wspierające
Jeśli nie chcesz chorow ać!« — Nie przyjdzie tu aby nikt? — dopytywała
I rzekł: »głuchowatość niemo wata tymczasowa«. jeszcze. się już na wypukłości nieobecnych oczu, lecz
Gdy skończył znów odstawił pacjenta, nie dbając o te wysiłki łzy leciały gradem coraz
Dodał jeszcze jakieś zagraniczne słowa — Kto by przyszedł o tej porze! Chyba ta
By wy dobrzał przez tydzień, dwie niedziele to rzęsistszym.
I postawił na półce pacjenta. próżniaczka Wierzbicowa, ale ona już dziś by­
i trzy święta. — Niech się wypłacze. Będzie jej lżej. Takie
»Za tydzień, dwie niedziele i trzy święta ła... Tu masz wodę, a tu mydło...
Stoi budzik u doktora kalectwo najcięższa to chyba próba, jaką Bóg
Będzie zdrów bił na nowo«. Ciepła woda była miła w dotknięciu i Lonka
I...raptem dzwonić zaczyna. zesłać może. Ale ty Loniu jesteś zdolna, mocna,
A ojciec: »niech pan o nim pamięta!« z prawdziwą rozkoszą obmyła twarz, szyję i ra­
I uściskał doktorowi ręce, Choć się nawet nie nadymał. pełna życia... Przezwyciężysz swoje nieszczę­
miona. Teraz matka czesała jej gęste, jasne wło­
Co mu też przyszło go głowy? ście... Będziesz i tak wartościowym człowie­
Ale — po drodze do domu — kiwał głową sy. Wzdychała przy tym ciężko i Lonka rozu­
A no kiem. .. •
I nie odzywał się do chłopców więcej. miała dlaczego. Tak pięknych włosów nie miała
Była godzina siódma rano, .. .Wartościowym człowiekiem?... Dziewczynka
Widać go los chorego bardzo niepokoił. żadna dziewczynka w szkole, a obecnie na co — Ja me potrafię...
A tak go przecie nakręcano, ze zdumienia przestała płakać, podniosła pyta­
...Tymczasem budzik na półce stoi ta uroda potrzebna?... — Nauczysz się. No, chodź na słońce. Na kło­
No, i był zdrowy. jąco głowę. Łabuńska machnąwszy wyrozumiale
I drżą mu nóżki mosiężne ze strachu. W ciem nej izb ie, w nocy ciem nej... — Wciągaj sukienkę. Tu masz głowę a tu ręka­ dzie siądziesz. Tam cię nikt nie zobaczy.
Aż tu sąsiad najbliższy po prawej, To zegary między sobą wy .. Zapnij się sam a... Nie stój jak drewniana... Powiodła kalekę w kąt ogródka, gdzie leżała ręką wróciła do swojej pracy.
Co od tygodnia żołądek oliwą leczy, Zabawiały się rozmową. — Przecież nie widzę... — szepnęło dziecko kłoda zastępująca ławkę. Posadziwszy dziew­ — Cóż ja mogę zrobić? — szepnęła niewi­
Aż mu cyferblat tłuszczem ocieka,— zaskrzeczy: Chciały ciągnąć go na słówka, z rozpaczą. czynkę, Łabuńska poszła obrabiać grządki. doma. — Ani uczyć się, ani czytać, ani się ru­
>>Ej brachu! coś u ciebie nietęga mina. Ale ich wcale nie słuchał, — Zatrzasków z tyłu i dawniej widzieć nie Lonka była znów sama, spowita w swój mrok. szać, ani co robić...
Źle z to b ą !...— ślepa sprężyna?« Tylko wciąż nadymał swoją figurę blaszaną, mogłaś, a zapinałaś. Pomału przywykniesz, to Choć dobrze było tu siedzieć, nie wytrzymała — Czytać będziesz mogła książki pisane spe­
»...Nie mogę zadzwonić!« Jak wtedy, gdy go jeszcze nakręcano: nawet będziesz mogła sama chodzić. Znałam długo. Drażnił ją każdy szelest, każde trzaśnię- cjalnym alfabetem dla niewidomych... Litery
— »Hm! to niedobrze, a nawet bardzo żle. Koniecznie chciał zadzwonić. jednego starego co po Warszawie spacerował cie gałęzi. Wciąż jej się zdawało, że to czyjeś są wypukłe i wyczuwa się je palcami... Zoba­
Prawdę mówiąc, nie wiem na pewno, jak się zwie A tu nic! choć ani kęsa nie widział. Białą laskę miał kroki. To bardzo straszne samemu nic nie wi­ czysz. .. I nauczysz się wielu rzeczy... Świat nie
Taka choroba, ale to i tak wszystko jedno. Coś w nim tylko za każdy raz prztykło i drogę nią macał... dzieć, nie móc sprawdzić, czy ktoś nie stoi bli­ kończy się na barwie... (d. c. n.)
Zresztą, — niech zegarmistrza boli o to głowa«. I nic! — Aż przykro!
A pozytywce szepnął do ucha: ...Rano, gdy ósmą wybiły zegary na wieży,
»Jutro się stary do niego dobierze, Wziął się zegarmistrz do pacjenta,
ZAGADKI I FIGLIKI WYMYŚLIŁ SAM MIKI
R EB U S 1 ZAGADKA 1 REBUS 2
Malutki kowal
w lesie się schował.
Bez kowadła,
bez młota
głośna jego robota.
K O C H A N I P R Z Y JA C IE L E ! Drugie zmartwienie to znów z rysunkami poza Pewnieby rad pobiegł do Ciebie na Pragę, lecz
konkursem, Ani się domyślacie ja k bardzo nas cieszą pieskom nie wolno samym biegać po mieście. Za foto­ ZAGADKA 2
Zanim przejdę do poszczególnych listów, (a nazbie­ Wasze miłe rysunki. Oglądamy je wszyscy po kolei grafię dziękujemy Janeczce Grochowskiej i Werne­ Pod lasem lub w lesie mieszka
rało się ich sporo, bo jeszcze z zeszłego tygodnia) , mu­ z dziesięć razy, K aczorek nas przekrzykuje: rowi Kropfowi (bardzo ci do twarzy z tym Misiem), i chodzi po leśnych ścieżkach.
szę powiedzieć Wam trochę rzeczy ogólnych. A więc: — K w ak! K w ak! M oże mi znów kto przysłał nowy Pozdrawiamy także Stasia Wytrykusa, Zagadek nie SZARADA 1 Strzelbę nosi, a nie strzela, ZAGADKA 4
Przykro mi zawsze i to nie tylko mnie, (Horacy Pierwsza — przyimek krótki, trąbkę nosi — nie muzykant.
fr a k ? możemy umieścić, bo dzieci już je znają, Ale przysyłaj Czy dzień zwykły, czy niedziela,
Cienką siatkę
Chomąto smutno wtedy rży), kiedy dostaniemy list a druga — zwierz malutki.
A K lara Ryczułko pięknie muczy: nam rozwiązania, dobrze? K aczorek bardzo dobrze Dziwny ten zwierz ma zwyczaj, wciąż go w lesie napotykasz. w drobną kratkę
z pretensjami, że za długo ktoś czeka na odpowiedź. — Muu„. a może mnie kto narysował w zielonej, się czuje w stawie przysłanym przez Kam ila Brauna, w ziemi mieszka za życia wybudował ładnie.
Nigdy dłużej nad dwa tygodnie nie leży u nas niczyj świeżutkiej koniczynie? Podjadłabym sobie, muu! Martwisz się niepotrzebnie o te dzieci, które nie miały (dlatego też pamiętaj: Pośrodku usiadł,
list bez odpowiedzi. Co się tylko da, zamieszczam napisz pod nim zakrętas!). ZAGADKA 3
Więc jeśli nam tyle radości sprawiacie — nie po­ radia. Jeśli nie mają własnego aparatu, ma go sąsiad, nic się nie rusza
w naszym kąciku, wyróżniam także mądre główki Do całości przybić łatwo Co to, kochanie?
winniście się jednocześnie dąsać, że nie możemy lub ktoś ze znajomych. Przecie w Polsce jest już mi­ albo łodzią, albo tratwą. i czeka, co mu wpadnie.
w dziale zagadek i figlików. A co się napiszę listów Przez »h« tkwi w ścianie,
wszystkich rysunków umieszczać w Gazetce, Nawet lion radioodbiorników! Oleś Nejman z Łodzi nauczył przez »r« w wodzie pływa,
do domu! Dzień w dzień wychodzi z redakcji cała ja, choć wymyślam magiczne kwadraty, nie potrafię nas latać na spadochronach. Trochę się baliśmy, ale przez »m« w polu bywa.
paczka. Ile to nocy potem przesypiam z kompresem SZARADA 2
ułożyć takiego prostokąta na drugiej stronie, w którym to podróż niezwykła. Jan ka Kondratowicza prosimy
na mysim ogonku! Więc bądźcie, drodzy przyjaciele, Pierwsza trzy litery ma. ZAGADKA 5
mogło by się zmieścić pięćdziesiąt ślicznych rysunecz­ o adres. Danusia i Jędruś Sztajerkowie z Pińska a nie liter sześć. Ł A M I G Ł Ó W K A
nie tylko cierpliwi, ale i sprawiedliwi. Nikomu nie ków z każdego tygodnia. Umieszczamy je w teczkach, pewnie już otrzymali brakujące numery? Gabrysia Odgadniemy ją raz-dwa, Nie ręka, nie dusza,
chcę wymawiać, ale szczególnie bolał mnie ogonek, majstrujemy z nich albumy i cieszymy się co dzień z Warszawy (tego samego co przysłał nam czołg) gdy poznamy treść. motory porusza.
kiedy to musiałem na gwałt odsyłać kupony na wielki z każdego nowego, Nie skąpcie ich nam nadal, do­ prosimy o adres, no i... nazwisko. Czy Ju rek Anku- Pierwszą — zwało się szlachcica
konkurs tym Roztrzepanickim, co je ni z tego ni brze? dowicz, mimo sześciu latek, sam już pisze na maszy­
w dawnych lat okresie, A A A I
a dziś już jest inny zwyczaj:
z owego przysyłali jeszcze na tydzień przed słucho­
wiskiem, Ja k ż e, przecie straciliby piękne nagrody!
Czy Leonek Steinberg jeszcze się upiera, żeby mu
odesłać te prace, których nie zmieścimy w druku?
nie? M oże nam coś napisze Andrzej Ostoja-Owsiany
z Warszawy. Możesz pisać tak ja k potrafisz i tak
pierwszą — mężczyzn zwie się.
Druga jest dwuliterowa
X I I K ROZWIĄZANIA Z NR 17:
A Mysia to już mówiła, że zanadto gderzę, bo aż Oczekujemy odpowiedzi. Cieszymy się bardzo, że przeczytamy, dobrze? Dziękuję także Józiow i Fa- i zdradzić wam mogę,
w trzech numerach przypominam warunki wielkiego Ju rek Wadowski już wrócił do zdrowia. Prosimy jertakowi za mój portret. Malowane owoce Basi
że się w niej zaimek chowa K K K K Szarady: 1. masło, 2. okoń, 3. rumak, 4. rama.
Rebus: burza goni do domu ludzi.
(ale w liczbie mnogiej).
konkursu. Teraz napływają nowe i śliczne rysunki. o dalsze listy (unikaj błędów w podpisach), Janince Chojnackiej z Garwolina bardzo nam smakowały. Z trzeciej byłby zgrabny rak, R A S Piramida: P
Te o Zosinych pstrokatych zajączkach, O wyniku Gindrychównie z Warszawy Pluto dziękuje za pa­ M oże Miruś Jankowski z Zalesia napisze do nas tylko mu litery brak OOP
tego M AŁEGO K O N K U R S U dowiecie się z nu­ mięć, Skomli także bardzo czule pod adresem Krysi obszerniej? (czy z przodu, czy z tylu, WI L NO
sam zgadnąć usiłuj). WI SŁA
meru dwudziestego trzeciego. Wydrukujemy tam kto Zdrojewskiej, A wiecie dlaczego tak czule? Otóż No, ale na dzisiaj to już będzie dosyć, więc Was Całość — zwierz drapieżny, dziki Litery, podane w kratkach, tak przestawić, aby otrzymać
wziął nagrody książkowe. Tego samego dnia wyślemy ŁUKÓW
Krysia obiecała mu (oczywista ja k będzie bogata) wszystkich ściskam z Indostanu i z Afryki. cztery wyrazy, które po wpisaniu w kratki czytać się będą D U NAJE C
„Królewnę Śnieżkę", „Zosię Samosię", miłego „Pu­ zbudować wspaniałą budę i oddzielny kurnik dla Ani tygrys, ani lew, jednakowo w kierunku pionowym i poziomym. Jednym
ukrywa się pośród drzew. z wyrazów jest »Miki«. Zagadki: 1. kamienie, 2. chmura, 3. cień.
chatka", czy też ,,Ciapka-Wlóczęgę żółtych kurczątek. WASZA M Y SZ K A M IK I
Wydawca: Wydawnictwo »Gazetka Miki« — Sp. 2 o. o. Redakcja i administracja: Warszawa, Jasna 18/20 m. 17. Tel. 529-64. Konto P. K. O.: 3666. Przekaz rozrachunkowy 368.
Redaktor: Aleksandra Bończa-Waśniewska. Redakcja czynna codziennie od g. 12— 13. Ad rinistracja czynna od 10— 19.
Warunki prenumeraty: miesięcznie 1*50 zł wraz z przesyłką, cena pojed. numeru 40 gr. — Do nabycia w księgarniach i w kioskach »Ruchu«. — Drukarnia Narodowa w Krakowie.

You might also like