Professional Documents
Culture Documents
Były w niej cztery nowe wiadomości; jakiś spam, mail powitalny z forum i list
bez tematu. Spojrzałem na nadawcę i w jednej chwili serce zaczęło mi szybciej
bić. Był to e-mail owego użytkownika, do którego chciałem właśnie napisać.
Szybko włączyłem link i rozczarowany spojrzałem na puste pole, w którym
powinna znajdować się treść maila. Chciałem już zamknąć okno, kiedy
zauważyłem, że nadawca dodał załącznik. Okazało się, że były to jakieś
spakowane pliki w archiwum o nazwie "game".
Pobrałem plik na dysk i szybko wypakowałem. Tak jak myślałem – była to jakaś
custom story do Amnesii i byłem praktycznie pewien, że to ten sam, który
przed chwilą usiłował zamieścić na forum. Opanowałem jednak swoje
podekscytowanie i stwierdziłem, że odpalę grę w nocy, wraz ze znajomym.
Szybko zapomniałem o wiadomości, którą dostałem, choć wyraźnie
zaznaczyłem na forum, że mój adres e-mail ma pozostawać ukryty dla
użytkowników. Wyłączyłem komputer i poszedłem opowiedzieć o wszystkim
kumplowi.
Szczerze mówiąc sam bym sobie nie uwierzył w to, co się stało, więc nie
dziwiłem się Michałowi, który miał spędzić u mnie dzisiaj noc. Było coś około
godziny 22:30 kiedy zakończyłem przygotowania do nocnego grania -
zasłoniłem okna, zgasiłem wszystkie światła, przygotowałem jakieś kanapki oraz
coś do picia i stanowczo zabroniłem komukolwiek z rodziny wchodzić do
pokoju. Lubiłem taki klimat, kiedy zamierzałem oglądać lub grać w coś, co miało
mnie przestraszyć. Odpaliłem laptopa, wkleiłem zawartość rozpakowanego
wcześniej archiwum do odpowiedniego folderu i czekałem z uruchomieniem
gry na Michała. Pojawił się na kilka minut przed 23:00. Zamknęliśmy się w
pokoju i usiedliśmy przed biurkiem, wpatrując się w laptopa. Obaj byliśmy
podekscytowani i w końcu, lekko drżącą ręką, kliknąłem dwa razy na ikonę
Amnesii.
- Kurwa... - jedno słowo, gdyż żaden inny komentarz nie przychodził nam do
głowy. Zdecydowaliśmy się jednak uruchomić dodatek. Spostrzegliśmy, że
brakuje odnośnika "Continue game", co mnie lekko zaniepokoiło. Po kliknięciu
przycisku "Custom Story" okazało się, że na liście nie ma ŻADNEJ gry. Nie
ukrywam, wkurwiłem się lekko, bo tutaj była cała kolekcja ukończonych przeze
mnie przygód. Obaj byliśmy rozdrażnieni brakiem jakichkolwiek plików i
zdecydowaliśmy się na rozpoczęcie podstawowej rozgrywki w Amnesii od
nowa. Wszystko uruchomiło się jak należy, jednak kiedy tylko zobaczyliśmy,
gdzie nasza postać się znajduje, od razu wyczuliśmy, że nie jest to standardowa
przygoda Amnesii. Czyżby pobrany przeze mnie dodatek zastąpił podstawową
wersję gry? Na to wychodziło. Spauzowałem grę, rzuciłem się na oparcie krzesła
i spojrzałem na Michała. Obaj wiedzieliśmy, że coś jest cholernie nie tak...
"Witaj.
Kiedy przejdziesz przez te drzwi, będziesz miał możliwość udowodnienia, czy
jesteś godzien wstąpienia w nasze szeregi. Zrób wszystko jak należy, a dostąpisz
zaszczytu tytułowania się członkiem naszej Rodziny.
W każdym następnym pomieszczeniu będziesz miał do wykonania pewne
zdanie. Sprawdzimy, czy dysponujesz cechami prawdziwego Wyznawcy.
Powodzenia."
Niewiele z tego zrozumieliśmy, ale uznaliśmy to za jakieś krótkie wprowadzenie
do fabuły. Otworzyłem drzwi i wyświetlił się ekran ładowania - żadnego
obrazka, po prostu czarny ekran i napis "Zaczekaj chwilę...". Po kilku sekundach
ponownie wcieliłem się w postać. Tym razem stałem w długim, ciemnym
korytarzu. Widoczność była ograniczona do metra, może dwóch. Kamienne,
brudne ściany, niski sufit i brak jakichkolwiek dźwięków - to wystarczyło, żeby
strach zaczął nas stopniowo ogarniać. Nagle coś trzasnęło, a ja aż
podskoczyłem. Odruchowo zatrzymałem grę i rozejrzałem się po pokoju.
- Stary, wyluzuj, to tylko drzwi. Ktoś z domu wyszedł, albo wszedł... - na te
słowa Michała jedynie skinąłem głową i przekląłem w duchu swoje
tchórzostwo. Włączyłem grę i zacząłem powoli iść przed siebie. Cały czas
mijałem te same brudne ściany jakiegoś budynku. Wyglądały znajomo, ale
wolałem nie wypowiadać swoich myśli na głos w obawie, że mój kumpel
jedynie mnie wyśmieje. Po kilku minutach wsłuchiwania się w monotonne kroki
postaci zauważyłem, że po lewej stronie z mroku wyłoniły się jakieś drzwi.
Wyglądały tak samo jak poprzednie i tutaj również na ziemi leżała jakaś kartka.
Podniosłem ją.
Tym razem nic nie zrozumiałem, ale stwierdziłem, że za chwilę wszystko się
wyjaśni. Pchnąłem drzwi i natychmiast oślepiła mnie biel pokoju, w którym się
znalazłem. Kiedy oczy przywykły do ekranu, bijącego teraz jasnym światłem,
pojąłem, gdzie jestem. Było to pierwsze z pomieszczeń, które widziałem na tle
głównego menu. I tutaj również na środku był stół z nagim mężczyzną, a wokół
porozrzucane liczne narzędzia. Podszedłem bliżej i zrozumiałem, o co chodziło z
tą wyobraźnią - miałem pociąć tego kolesia w jak najciekawszy sposób.
Zdziwiłem się, że w ogóle w Amnesii jest taka możliwość i pochwaliłem w duchu
twórcę dodatku. Złapałem za pierwsze narzędzie, jakie było pod ręką - duży,
ząbkowany nóż. Zastanowiłem się chwilę i skierowałem niewielki celownik na
palce mojego... pacjenta, że tak to ujmę. Moja postać jednym ruchem odcięła
kciuk od ciała. I wtedy z głośników wydobył się głośny krzyk, a postać na stole
zaczęła gwałtownie się wyrywać. Obaj z Michałem podskoczyliśmy, zaskoczeni
tak nagłym przerwaniem tej monotonnej ciszy. Serca waliły nam jak młoty.
Teraz, już drżącymi dłońmi, odcinałem mężczyźnie kolejne palce, uprzednio
jednak przyciszając głos. Obejrzałem masę horrorów ze scenami grozy, więc
takie rzeczy nie robiły na mnie większego wrażenia. Teraz jednak wszystko
wydawało się cholernie realne.
Po skończonej zabawie moja ofiara jedynie płakała żałośnie. Następnie
odłożyłem nóż i wziąłem do ręki wiertło. Przyłożyłem ostrą końcówkę do kolana
nieszczęśnika, po czym rozpocząłem wiercenie dziury. Tutaj ponownie wydobył
się nieziemski krzyk, lecz byłem na to przygotowany. Szybko wydrążyłem po
jednym otworze w kolanach skazańca. Następnie zrobiłem kilka równie chorych
rzeczy; wyrwałem zęby, osmaliłem skórę palnikiem, okaleczyłem ciało nożem,
połamałem nos młotkiem, rozciąłem policzki. Dawało mi to niezłą frajdę, a
Michał siedział jedynie z boku i oglądał to z niesmakiem. Ostatecznie mężczyzna
przestał się ruszać, a cała podłoga była pochlapana krwią. Wtedy zobaczyłem,
że na przeciwległej ścianie znajdują się drzwi; albo ich wcześniej nie
zauważyłem, albo pojawiły się wraz ze śmiercią mojej ofiary. Przed nimi leżała
kartka. Odczytałem ją.
"Wspaniale. Ale to nie koniec. Gwałt jest w naszym kręgu czymś normalnym.
Pamiętaj o tym."
Zdziwiłem się jak cholera, ale wiedziałem już, co się święci. Seks w Amnesii? Czy
to aby nie przesada? Otworzyłem kolejne drzwi, spodziewając się już, co
zobaczę. Moje przeczucia się spełniły - znajdowałem się w drugim z
pomieszczeń, jakie widziałem na obrazach z kamer. Na środku stała opisana
przeze mnie wcześniej maszyna - obracający się okrąg z krzyżem w środku, do
którego przywiązana była naga kobieta. Powoli podszedłem do niej, wyglądała
na nieprzytomną. Zobaczyłem, że jest możliwość interakcji z tą postacią, wiec
kliknąłem "E". Postać uderzyła kobietę z pięści w głowę kilka razy pod rząd, a ta
obudziła się z krzykiem i zawodzeniem. Dalej było tylko ciekawiej. Wyświetliła
się animacja, nad którą nie panowałem. Mogłem jedynie przerwać działania
bohatera, ponownie klikając klawisz. Z tej samej perspektywy, co przez całą grę,
widziałem jak główny bohater gry gwałci dziewczynę, bijając ją przy tym po
twarzy i całym ciele. Sceny rodem z jakiegoś perwersyjnego pornola.
Zawodzenia i błagalne krzyki kobiety trwały przez dobre pięć minut, a ja przez
ten cały czas nie przerywałem poczynań postaci. Po chwili ustały wszelkie
dźwięki i spostrzegłem, że dziewczyna przestała się ruszać. Wokół ponownie
było pełno krwi. Zatrzymałem grę i obróciłem się na krześle do Michała. Nie
odezwałem się nawet słowem. Nigdy nie widziałem tak popierdolonego custom
game do Amnesii. Ale chciałem dowiedzieć się, co będzie dalej. Jakie jest
zakończenie. Drżąc na całym ciele obróciłem się z powrotem do laptopa i
kontynuowałem grę. Znów to samo - pojawiły się drzwi, prowadzące dalej, a
przed nimi zwitek papieru.
"Bezwzględność..."
Tylko tyle. Żadnej wskazówki. Wszedłem przez drzwi i znalazłem się w kolejnym
pokoju. Ściany wyłożone były materacami, podłoga również. Po pomieszczeniu
błądziła kilkunastoletnia, naga dziewczynka ze związanymi rękami i
zasłoniętymi oczami. Płakała donośnie i wołała rodziców, których tutaj nie było.
Przede mną leżał łom.
Co za pierdolony psychol robił tę grę?
Po chwili wahania, upewniwszy się, że Michał nie patrzy i nie będzie robił mi
wyrzutów, złapałem za łom i podszedłem do kolejnej ofiary. Zatrzymała się i
obróciła w moją stronę, nadal płacząc.
- Mama? Tata? Proszę, pomóżcie mi... - urwała zdanie w pół i zalała się krwią,
kiedy tępe narzędzie trzymane przeze mnie uderzyło ją z całym impetem w
głowę. Upadła na ziemię i cicho mamrotała coś w stylu:
- Przepraszam... Nie rób mi krzywdy... - jej głosik był cienki i słaby. Jeszcze kilka
zamachów łomem i bez wątpienia padła martwa. Z rozpieprzonej czaszki
wylewał się mózg, a białe materace zabarwiły się na czerwono. Kolejne zadanie
wykonane, choć tym razem miałem niewielkie wyrzuty sumienia. Wszystko było
takie realne... Powtarzając sobie, że to tylko gra, minąłem ciało i ruszyłem do
kolejnych drzwi, nadal trzymając łom w dłoni. Kolejna kartka.
Znów całe gówno informacji, ale i tym razem wiedziałem, że sobie poradzę.
Przekroczyłem ostatnie drzwi i znalazłem się w tym samym niewielkim pokoju,
który widziałem na czwartym obrazie z kamery. Na środku stało stalowe
krzesło, a na nim siedział mężczyzna. Podszedłem do niego. Na głowie miał
worek, a jego biała koszulka wydała się jakoś dziwnie znajoma. Zignorowałem
jednak to podświadome ostrzeżenie i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie
było w nim żadnego narzędzia, więc wywnioskowałem, że ostatnią ofiarę
również muszę pozbawić życia łomem. Zamachnąłem się i uderzyłem
mężczyznę w głowę. I jeszcze raz. I kolejny. Worek szybko przesiąknął krwią, a
mój cel zmarł bez słowa. To chyba było najłatwiejsze z dotychczasowych zadań.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu drzwi, lecz znalazłem jedynie kartkę.
I tyle. Gra się wyłączyła, wyrzucając mnie na pulpit. Wpatrywałem się tępo
przed siebie. Z jednej strony byłem zafascynowany dodatkiem, który
wprowadził dosyć ciekawe możliwości do gry, ale z drugiej czułem się dziwnie.
Było mi szkoda tych ludzi. Zaśmiałem się cicho - przecież to tylko animowane
postaci. Spojrzałem na zegarek, była 01:16. Chciałem już iść spać,
stwierdziwszy, że dzisiaj już nic ciekawego nie zrobię. Włączyłem przeglądarkę,
żeby wylogować się z poczty i spostrzegłem, że mam jedną nową wiadomość.
Ponownie bez tematu. Zawołałem Michała i ten z niechęcią podszedł do mnie i
przysiadł zrezygnowany na krześle. Otworzyliśmy ją – żadnego tekstu, jedynie
cztery pliki wideo w formie załączników. Każdy ważył około 15mb. Pobrałem
wszystkie naraz, co zajęło jednak chwilę czasu. Siedzieliśmy w milczeniu w
obawie przed tym, co zobaczymy na filmach. Sekundy ciągnęły się w
nieskończoność, minuty zdawały się wiecznością. W końcu pliki zapisały się na
dysku. Cały drżąc, włączyłem pierwszy z nich. Naszym oczom ukazało się białe
pomieszczenie, na którego środku stał metalowy stół. Na nim leżał jakiś
mężczyzna. Zamarłem, a wnętrzności podeszły mi do gardła. To już nie była
komputerowa animacja - to był autentyczny obraz z monitoringu. Widziałem
przerażenie malujące się na twarzy Michała. Po chwili w kadr weszła niska,
otyła postać. Ubrana była jedynie w krótkie, czarne spodenki, a na głowie miała
maskę, przedstawiającą świńską głowę. Beznamiętnie podeszła do leżącego na
stole mężczyzny i zaczęła odcinać mu palce...
Resztkami sił włączyłem trzeci plik. W białym pokoju siedziała naga mała
dziewczynka ze skrępowanymi kończynami i zasłoniętymi oczami. Skulona
szlochała w kącie i wołała rodziców. Na sam ten widok do oczu naszły mi łzy.
Wiedziałem, co ją czeka. Po kilku sekundach do pomieszczenia wszedł ten sam
facet. W ręku trzymał łom. Na dźwięk otwieranych drzwi dziewczynka uniosła
głowę i zawołała cicho.
- Mama? - jej przyszły oprawca milczał. Przypatrywał się jej chwilę, a następnie
podszedł do niej i z całej siły uderzył w głowę narzędziem. Dźwięk łamanych
kości dobiegł do moich uszu z głośników. Widziałem, jak to niewinne dziecko
pada na ziemię, a wokół głowy pojawia się czerwona kałuża. Kilka kolejnych
uderzeń doszczętnie zmiażdżyło czaszkę i spowodowało wylanie się jakiejś
galaretowatej substancji na ziemię. Ledwo powstrzymywałem wymioty. I tutaj
wideo się zakończyło. Pozostawał ostatni plik. Ten, z którym wiązało się
najwięcej pytań. Kim był mężczyzna w worku? Dlaczego nie krzyczał, kiedy był
katowany? Najechałem kursorem na plik; tylko tak było można to sprawdzić.
Kliknąłem dwa razy.
Nie wiem czemu, ale w pewnym momencie poczułem nagły skok adrenaliny.
Serce waliło mi jak młot, ręce drżały mi nieziemsko. Chyba powoli docierało do
mnie, co tak naprawdę się stało...
Wybiegłem z pokoju i gwałtownie otworzyłem drzwi do pokoju rodziców. Na
łóżku leżała jedynie matka.
- Gdzie... Gdzie tato? - zapytałem drżącym głosem ze łzami w oczach.
- Ojciec? Wyszedł gdzieś w pośpiechu około godziny temu, a co? Coś nie tak? -
zapytała spokojnym tonem. Usłyszałem wołanie z mojego pokoju i jak
najszybciej tam pobiegłem. Michał stał przed biurkiem pokazując palcem na
monitor. Był zapłakany i cały się trząsł. Powoli przeniosłem wzrok na monitor i
zalałem się łzami.