You are on page 1of 340

GREGG BRADEN

BOSKA MATRYCA
ŁĄCZĄC NAUKĘ, CUDA I WIARĘ

(THE DIVINE MATRIX)

Przełożyła: Agnieszka Grecka

STUDIO ASTROPSYCHOLOGII, 2011


Mam jedną małą kroplę wiedzy w mojej duszy.
Pozwól jej rozpuścić się w Twoim oceanie.

– Rumi

Wszelka materia powstaje i istnieje jedynie py pomocy pewnej


siły...
Musimy uznać istnienie poza tą siłą świadomego i inteligentnego
umysłu.
Ten umysł jest matrycą wszelkiej materii.

– Max Planck, 1944

Tymi słowami Max Planck, ojciec teorii kwantowej, opisał


uniwersalne pole energii, które łąy cale dzieło stwoenia: Boską
Matrycę.

Boska Matryca jest naszym polem.


Jest także wszystkim w naszym świecie.
Jest nami i wszystkim, co kochamy, ego nienawidzimy, co
twoymy i ego doświadamy.
Żyjąc w Boskiej Matrycy, jesteśmy aystami wyrażającymi nasze
najgłębsze pasje, lęki, maenia i pragnienia popez esencję
tajemniego kwantowego płótna.
Ale my jesteśmy zarówno tym płótnem, jak i obrazami na płótnie.
Jesteśmy zarówno farbami, jak i pędzlami.

W Boskiej Matrycy jesteśmy nayniem, w którym istnieją


wszystkie ey, pomostem między kreacjami naszych
wewnętnych i zewnętnych światów, a także lustrem
pokazującym nam to, co stwoyliśmy.
Ta książka została napisana dla tych z was, któy tęsknią za
zbudzeniem mocy swych największych pasji i najgłębszych
airacji.
W Boskiej Matrycy jesteście zarówno nasieniem cudu, jak i samym
cudem.
Wprowadzenie

Podejdźcie do krawędzi.
Moglibyśmy aść.
Podejdzie do krawędzi.
Jest za wysoko!
Podejdźcie do krawędzi.
I podeszli.
A on pchnął.
I pofrunęli.

Te słowa pokazują nam piękny pykład mocy, jaka nas oekuje,


gdy pozwolimy sobie zaryzykować pygodę poza granicami tego,
co, jak wieyliśmy, było zawsze prawdą w naszym życiu. W tym
krótkim dialogu wółesnego poety Christophera Logue'a grupa
nowicjuszy staje ped doświadeniem, które bardzo się różni od
tego, ego oekiwali1. Zamiast znaleźć się nad krawędzią, dzięki
zachęcie swego nauyciela znajdują się poza nią w osób
jednoeśnie zaskakujący i dodający mocy. Na tym dziewiym,
niezbadanym terytorium doświadają siebie w nowy osób i w
swoim odkryciu odnajdują nową wolność.
1 Come to the Edge [Podejdźcie do krawędzi – pyp. tłumaa] – jest to wiersz

Christophera Logue'a napisany w 1968 roku z okazji 50. ronicy śmierci


francuskiego poety Guilłaume'a ollinaire'a. Wiersz pochodzi ze zbioru pt. Ode
to the Dodo: Poems from 1953 to 1978, red. Jonathan Cape. Londyn, 1981, s. 96.

Z całym szacunkiem, kolejne strony tej książki są jak zbliżanie się


nowicjusza ku krawędzi. Opisują istnienie pola energii – Boskiej
Matrycy – które dostara zbiornika i jest jednoeśnie pomostem
oraz zwierciadłem dla wszystkiego, co powstaje pomiędzy światem
wewnąt nas a światem zewnętnym. Fakt, że to pole istnieje we
wszystkim, od najmniejszych ąsteek kwantowego atomu po
odległe galaktyki, których światło właśnie dociera do naszych ou,
i we wszystkim, co jest pomiędzy, zmienia to. w co wieyliśmy na
temat naszej roli w akcie stwoenia.
Dla niektórych z was to, co peytacie, będzie nowym i bardzo
odmiennym osobem myślenia o tym, jak wszystko działa
w naszym życiu. Dla innych jest to pocieszająca synteza tego, co już
wiecie lub pynajmniej podejewacie, iż jest prawdziwe. Jednakże
dla każdego istnienie pola energii, które łąy nasze ciała, świat
i wszystko we wszechświecie, otwiera dwi potężnych
i tajemniych możliwości.
Ta możliwość sugeruje, że możemy być ymś znanie więcej, niż
pasywnymi obserwatorami pechodzącymi pez moment w asie
w istniejącym już dziele stwoenia. Kiedy oglądamy na „życie” –
na naszą duchową i materialną obfitość, na nasze związki i kariery,
nasze najgłębsze miłości i największe osiągnięcia, wraz z naszymi
lękami oraz brakiem tych wszystkich ey – możemy również
wpatrywać się prosto w lustro naszych najprawdziwszych, a asem
najbardziej nieświadomych pekonań. Widzimy je w naszym
otoeniu, ponieważ pojawiły się dzięki tajemniej esencji Boskiej
Matrycy i jeśli tak właśnie jest, sama świadomość musi grać
kluową rolę w istnieniu wszechświata.
JESTEŚMY JEDNOCZEŚNIE
ARTYSTAMI I DZIEŁEM SZTUKI

Jakkolwiek niepojęta mogłaby się wydać ta idea wielu ludziom,


jest to samo sedno jednej z największych kontrowersji wśród
najbłyskotliwszych umysłów niedawnej historii. Aby zacytować,
Albe Einstein w autobiografinych notatkach dzielił się swoją
wiarą w to, że jesteśmy w istocie pasywnymi obserwatorami,
żyjącymi we wszechświecie już umiejscowionym, na który, jak się
zdaje, mamy mały wpływ: „Od dawna istniał ten olbymi świat” –
powiedział – „który istnieje niezależnie od nas, istot ludzkich,
i który stoi ped nami jako wielka, odwiena zagadka,
pynajmniej ęściowo dostępna naszym badaniom i myśli”2.
2 e Expanded Quotable Einstein, red. Alice Calaprice, Princeton University

Press, Princeton N.J., 2000, s. 220.

W zupełnym kontraście wobec poglądu Einsteina, który jest


wciąż szeroko utymywany pez wielu dzisiejszych naukowców,
John Wheeler, fizyk z Princeton i kolega Einsteina, proponuje
radykalnie odmienne ojenie na naszą rolę w dziele stwoenia.
W osób odważny, jasny i grafiny Wheeler mówi: „Mieliśmy ten
dawny pogląd, że istniał sobie wszechświat poza nami
[podkreślenie autora], a tu oto jest łowiek, obserwator,
bezpienie chroniony ped wszechświatem sześciocalowym
kawałkiem szyby”. Odnosząc się do ekerymentów z końca XX
wieku, pokazujących nam, jak zwyajne patenie na coś zmienia tę
e, Wheeler kontynuuje: „Teraz dowiadujemy się ze świata
kwantowego, iż obserwując nawet coś tak maleńkiego, jak elektron,
musimy rozbić tę szybę na kawałki: musimy doteć do środka, do
wewnąt... A więc obserwator dawnego świata powinien zostać
wykreślony z książek i musimy wstawić w to miejsce nowe słowo:
uestnik”3.
3 John Wheeler, cytowany pez F. Davida Peata w: Synchronicity: e Bridge

Between Matter and Mind [Synchroniność: Pomost między materią a umysłem


– pyp. tłum.], Bantam Books, New York 1987, s. 4.

Cóż za zmiana! W radykalnie odmiennej interpretacji naszego


związku ze światem, w którym żyjemy, Wheeler stwierdza, iż jest
eą niemożliwą, abyśmy po prostu oglądali świat wokół.
Ekerymenty w fizyce kwantowej faktynie pokazują, że samo
zwyajne patenie na coś tak małego, jak elektron – pez samo
skupienie naszej świadomości na tym, co on robi choćby pez
chwilę w asie – zmienia jego właściwości w trakcie oglądania.
Ekerymenty te sugerują, iż sam akt obserwowania jest aktem
twoenia i że świadomość dokonuje owej kreacji. Te odkrycia
wydają się popierać tezę Wheelera, iż nie możemy się już dłużej
uważać wyłąnie za widzów niemających wpływu na świat, który
obserwują.
Myślenie o sobie jak o uestnikach kreacji zamiast jak
o pechodniach po zastanym wszechświecie pez krótki okres życia
wymaga nowej percepcji tego, ym jest kosmos i w jaki osób
działa. Fundament dla tak radykalnego widzenia świata był bazą
dla serii książek i aykułów napisanych pez innego fizyka
z Princeton i kolegę Einsteina, Davida Bohma. Ped śmiercią w 1992
roku, Bohm pozostawił nam dwie pionierskie teorie, oferujące
bardzo odmienne – i pod pewnymi względami niemal holistyne –
ojenie na wszechświat i naszą w nim rolę.
Pierwsza była interpretacją fizyki kwantowej, która utwoyła
płaszyznę dla otkania i w efekcie pyjaźni Bohma z Einsteinem.
Była to właśnie ta teoria, która otwoyła dwi dla tego, co Bohm
określił jako „twóre działanie ukrytych... poziomów
eywistości”4. Innymi słowy, wieył w istnienie głębszych lub
wyższych poziomów stwoenia, które utymują wzór formy tego,
co dzieje się w naszym świecie. To właśnie na tych subtelnych
poziomach eywistości biee poątek nasz fizyny świat.
4 David Bohm i F. David Peat, Science, Order and Creativity, Bantam Books,

New York, 1987, s. 88.

Jego druga teoria była objaśnieniem wszechświata jako


pojedynego, zjednoonego systemu natury, połąonego
wzajemnie w osób, który nie zawsze jest oywisty. W poątkach
swej pracy na uniwersytecie kalifornijskiego Lawrence Radiation
Laboratory (obecnie Lawrence Livermore National Laboratory)
Bohm miał okazję obserwowania małych ąsteek atomów
w ecjalnym stanie gazowym zwanym plazmą. Bohm odkrył, iż
gdy owe ąsteki były w stanie plazmy, zachowywały się nie tyle
jak oddzielne jednostki, ale raej jak połąone ze sobą wzajemnie,
jakby były ęścią większej istoty. Owe ekerymenty stały się
podstawą pionierskiej pracy, dla której prawdopodobnie Bohm jest
najbardziej pamiętany – jego książki z 1980 roku, Wholeness and
the Implicate Order (Ukryty poądek. Warszawa 1988).
W tym zmieniającym paradygmat tomie Bohm zaproponował. iż
jeśli moglibyśmy zobayć wszechświat jako całość z wyższego
punktu widzenia, wówas obiekty w naszym świecie ukazywałyby
się w istocie jako projekcja tego, co dzieje się w innym wymiae,
którego nie możemy obserwować. Uważał zarówno widzialne, jak
i niewidzialne za wyraz większego, bardziej uniwersalnego
poądku. Aby je rozróżnić, nazwał te dwa wymiary „ukrytym”
i „jawnym” [ang. „implicate” i „explicate” – pyp. tłumaa].
Rzey, które możemy zobayć, których możemy dotknąć i które
wydają się oddzielne w naszym świecie, takie jak skały, oceany,
lasy, zwieęta i ludzie – są pykładami jawnego poądku kreacji.
Jednakże jakkolwiek odmienne od siebie mogą się one wydawać,
Bohm sugerował, iż są powiązane w głębszej eywistości
w osób, którego po prostu nie możemy zobayć z naszego
miejsca w dziele stwoenia. Uważał wszystko, co wydaje się nam
oddzielne, za ęść większej całości, którą nazwał ukrytym
poądkiem.
Aby opisać różnice między ukrytym a jawnym, podał pykład
płynącego strumienia. Używając jako metafory różnych osobów,
w jakie możemy zobayć wodę płynącą w tym samym strumieniu,
Bohm opisał złudzenie rozdzielenia: „W tym strumieniu jeden może
zobayć wciąż zmieniający się wzór fal, plusków i kręgów na
wodzie etc., które w oywisty osób nie mają niezależnego
istnienia jako takie”5. Chociaż wzbuenie wody może się nam
wydawać oddzielone, Bohm uważał je za blisko związane i głęboko
połąone wzajemnie. „Takie chwilowe istnienie, jakie mogą mieć
te abstrakcyjne formy, implikuje raej jedynie względną
niezależność [podkreślenie autora], aniżeli absolutnie niezależne
istnienie” – stwierdził6. Innymi słowy, wszystkie są ęścią tej
samej wody.
5 David Bohm, Wholeness and the Implicate Order [Ukryty poądek.

Warszawa 1988], Routledge & Kegan Paul, Londyn, 1980. s. 62.


6
Ibid.
Bohm używał takich pykładów, by opisać swoje oducie, iż
wszechświat i wszystko, co jest w nim – włąając nas – może
w istocie być ęścią wielkiego kosminego wzoru, gdzie wszystkie
ęści są równomiernie dzielone pez każdą z nich. Podsumowując
to jednolite widzenie natury, Bohm ekł po prostu: „Nową formę
wglądu można prawdopodobnie określić najlepiej jako
»Niepodzielną Całość w Płynnym Ruchu«”7.
7 Ibid., s. 14.

W 1970 roku Bohm pedstawił jesze jaśniejszą metaforę, aby


opisać wszechświat rozumiany jako rozpesteniony, a jednak
będący niepodzielną całością. Rozmyślając nad wółzależną naturą
kreacji, nabrał większego pekonania, iż wszechświat działa jak
wielki kosminy hologram. W hologramie każda ęść tego,
ymkolwiek jest dany obiekt, zawiera ten obiekt w całości, jedynie
w mniejszej skali (Dla tych, któy nie znają zbytnio pojęcia
hologramu, jego szegółowe wyjaśnienie zawae jest w Rozdziale
IV.). Według Bohma to, co widzimy jako świat, jest
w eywistości projekcją egoś nawet bardziej realnego, co
odbywa się na głębszym poziomie kreacji. To ten głębszy poziom
jest poziomem pierwotnym – ukrytym. W tym ujęciu, które wyraża
się w sformułowaniu „jako w niebie, tak i na ziemi” oraz „jak
wewnąt, tak i na zewnąt”, wzory zawae są we wzorach,
kompletne same w sobie i różniące się jedynie skalą.
Elegancka prostota ludzkiego ciała daje nam piękny pykład
hologramu, który jest już nam znany. DNA każdej ęści naszego
ciała zawiera nasz genetyny kod – całkowity wzór DNA – dla całej
reszty organizmu, niezależnie od tego, skąd pochodzi. Czy poddamy
próbie włosy, paznokieć, krew – wzór genetyny rawiający, iż
jesteśmy tym. kim jesteśmy, jest zawsze zaway w kodzie... Zawsze
ten sam.
Tak jak wszechświat nieustannie się zmienia z ukrytego na
jawny, pepływ od niewidzialnego do widzialnego jest tym, co
twoy dynaminy prąd kreacji. To właśnie tę nieustannie
zmieniającą się naturę kreacji miał na myśli John Wheeler,
określając wszechświat jako „paycypujący” – yli niedokońony
i wciąż reagujący na świadomość.
Ciekawe, iż jest to dokładnie taki osób, w jaki tradycje
mądrości z peszłości wskazywały funkcjonowanie naszego świata.
Od starożytnych indyjskich Wed, uważanych pez niektórych
uonych za powstałe 5 tysięcy lat p.n.e. [za moment powstania
Wed pyjmuje się umownie ok. 1800 p.n.e., choć prawdopodobnie
ęść tekstów powstała weśniej – pyp. tłumaa] do liących 2
tysiące lat Zwojów znad Moa Mawego [yli tzw. Rękopisów
z Qumran albo Manuskryptów znad Moa Mawego – pyp.
tłumaa], główne pesłanie zdaje się mówić, iż świat jest w istocie
odbiciem tego, co dzieje się w wyższym wymiae lub w głębszej
eywistości. Na pykład komentując nowe pekłady
fragmentów Zwojów znad Moa Mawego znanych jako Pieśni
Szabatowej Oary [Songs of the Sabbath Sacrice], ich tłumae
podsumowują ich treść: „To, co dzieje się na ziemi, jest tylko
bladym odbiciem większej, ostatenej eywistości”8. Implikacją
zarówno fizyki kwantowej, jak i starożytnych tekstów, jest to. iż
w niewidzialnym wymiae twoymy plan naszych związków,
kariery, sukcesów i porażek w widzialnym świecie. Patąc z tej
perektywy. Boska Matryca działa jak wielki kosminy ekran,
który pozwala nam ujeć niefizyną energię naszych emocji
i pekonań (nasz gniew, nienawiść, wściekłość; podobnie jak
miłość, wółucie i zrozumienie) wyświetloną w fizynym
medium życia.
8 Michæl Wise, Main Abegg. Jr., Edward Cook. e Dead Sea Scrolls: A New

Translation [Zwoje znad Moa Mawego: Nowy Pekład – pyp. tłum.],


Harper San Francisco. San Francisco, CA, 1996, s. 365.

Tak jak ekran kinowy odbija bez osądzania obraz, bez względu na
to, co zostało sfilmowane, Matryca zdaje się zapewniać bezstronną
płaszyznę dla naszych wewnętnych doświadeń i pekonań,
które widzimy w świecie. Czasem świadomie, a ęściej
nieświadomie, „ujawniamy” nasze najprawdziwsze peświadenia
dotyące wszystkiego, od wółucia po zdradę, popez jakość
otaających nas związków.
Innymi słowy, jesteśmy jak ayści wyrażający najgłębsze
namiętności, lęki, maenia i pragnienia popez żywą esencję
tajemniego kwantowego płótna. Jednakże w peciwieństwie do
typowego płótna malarskiego, istniejącego w jednym miejscu,
w określonym asie, nasze płótno jest tą samą substancją z której
wszystko jest zrobione – jest wszędzie i jest zawsze obecne.
Penieśmy pykład aysty/płótna o jeden krok dalej.
Tradycyjnie ayści są oddzieleni od swej pracy i używają naędzi
dla peniesienia wewnętnej kreacji na zewnętny wyraz. Jednak
w Boskiej Matrycy znika podział między dziełem sztuki a aystą:
my jesteśmy zarówno płótnem, jak i obrazem na nim, jesteśmy
zarówno naędziem, jak i aystą który go używa.
Sam pomysł, iż twoymy od wewnąt nasze własne kreacje,
pywodzi na myśl jedną z kreskówek Disneya, tak popularnych
w arno-białej telewizji w latach 50. i 60. Najpierw widzieliśmy
rękę nieokreślonego aysty szkicującą w bloku rysunkowym dobe
znaną postać z kreskówki, taką jak Myszka Miki. Podas
szkicowania obraz nagle ożywał i zaynał się poruszać. Potem Miki
zaynał twoyć własne rysunki innych bohaterów kreskówki z
wnęta samego szkicu. Pierwotny aysta nagle pestawał być
potebny i znajdował się dosłownie... poza kadrem.
Za pomocą niewidzialnej ręki Miki i jego pyjaciele nabierali
własnego życia i osobowości. Podas gdy wszyscy ali
w wymyślonym domu, cała kuchnia radośnie ożywała. Gdy
cukiernica tańyła z solniką, a filiżanka wywijała z maselniką,
postaci nie miały już żadnego związku z aystą. Choć może to być
nadmiernym uproszeniem tego, jak funkcjonujemy w Boskiej
Matrycy, pomaga jednak w pywołaniu subtelnej i abstrakcyjnej
idei: nas jako twórców twoących wewnąt nasze własne kreacje.
Wygląda na to, iż tak jak ayści dopracowują obraz, aż stanie się
dokładnie taki, jak ich zamysł, pod wieloma względami robimy to
samo popez Boską Matrycę z naszymi doświadeniami
życiowymi. Popez paletę naszych pekonań, osądów, emocji
i modlitw, znajdujemy się w związkach, pracy i sytuacjach warcia
lub zdrady, rozgrywających się z różnymi osobami w różnych
miejscach. Jednoeśnie ci ludzie i sytuacje ęsto zdają się znani
i bliscy.
Jako jednostki i jako ludzkość dzielimy owoce naszego
wewnętnego życia jako nigdy niekońący się cykl chwila za
chwilą, dzień za dniem, i tak dalej. Cóż za piękna, pedziwna
i potężna idea! Na podobieństwo malaa, który używa swego
płótna, wielokrotnie poszukując doskonałego wyrazu swej wizji,
możemy się uznać za twoących nieustannie aystów, twoących
wciąż zmieniające się dzieło, bez końca.
Implikacje bycia otoonym pez plastyny świat stwoony
pez nas samych są rozlegle, potężne i dla niektórych być może
trochę perażające. Nasza zdolność do używania Boskiej Matrycy
w osób zamieony i twóry nagle daje nam moc zmiany
osobu, w jaki widzimy naszą rolę we wszechświecie.
W najwęższym pynajmniej znaeniu sugeruje, iż życie to znanie
więcej niż pypadkowe zdaenia i zbiegi okoliności, z którymi
radzimy sobie najlepiej, jak umiemy.
Ostatenie nasz związek z kwantową esencją, który łąy nas ze
wszystkim innym, pypomina nam, iż sami jesteśmy twórcami.
Jako tacy, możemy wyrażać nasze najgłębsze pragnienia
uzdrowienia, obfitości, radości i pokoju we wszystkim, poynając
od naszego ciała i życia aż po nasze związki. A możemy to robić
świadomie, wybierając as i osób.
Jednakże, tak jak nowicjusze w wierszu Christophera Logue'a,
pytoonym na poątku tego Wprowadzenia, potebowali
małego szturchańca, aby polecieć, wszystkie te możliwości
wymagają subtelnej, a potężnej zmiany w osobie, w jaki
myślimy o świecie i sobie samych. Wobec tej zmiany nasze sekretne
pragnienia, najwyższe cele i wzniosłe maenia zdają się nagle być
w zasięgu ręki. Jak cudownie by nie wyglądała ta eywistość,
wszystko to – i dużo więcej – jest możliwe w królestwie Boskiej
Matrycy Kluem jest nie tylko zrozumienie jej działania. By
wyrazić nasze pragnienia, potebujemy również języka
rozpoznawanego pez tę starożytną sieć energii.

*****
Nasze najstarsze i najcenniejsze tradycje mądrości pypominają
nam, iż eywiście istnieje język, który pemawia do Boskiej
Matrycy, język bez słów, niewymagający zewnętnych oznak
komunikacji w postaci gestów i mowy ciała. Ma on formę tak
prostą, iż wszyscy już od dawna wiemy jak „mówić” nim biegle.
W istocie używamy go codziennie w naszym życiu – jest to język
ludzkiej emocji.
Wółesna nauka odkryła, iż popez każdą emocję, jakiej
doświadamy w ciele, podlegamy również różnym biocheminym
zmianom takich ey, jak pH i hormony, które odzwierciedlają
nasze uucia9. Popez „pozytywne” doświadenia miłości,
wółucia i wybaenia oraz „negatywne” emocje nienawiści,
osądzania i zazdrości, każdy z nas ma moc afirmacji lub negowania
swojego istnienia w każdej chwili, każdego dnia. Dodatkowo, ta
sama emocja, która daje nam taką moc wewnąt naszego ciała,
rozszea tę siłę do kwantowego świata poza nasze ciało.
9 Glen Rein, Ph.D., Mike Atkinson & Rollin McCraty, M.A., e Physiological

and Psychological Effects of Compassion and Anger [Fizjologiny


i psychologiny wpływ wółucia i gniewu], [w:] Journal of Advancement in
Medicine, vol. 8, nr 2, 1995, s. 87-103.

Może okazać się pomocne wyobrażenie sobie Boskiej Matrycy


jako kosminej tkaniny, która zayna się i końy w wymiae
nieznanego i obejmuje wszystko, co jest pomiędzy. Ta zasłona ma
wielopoziomową głębokość i jest wszędzie jednoeśnie, pez cały
as. Nasze ciało, życie i wszystko, co znamy, istnieje i odbywa się
w jej locie. Od naszego poęcia w łonie matki, aż po nasze
małżeństwa, rozwody, pyjaźnie i kariery, wszystko, ego
doświadamy, można uznać za „fałdy” na tkaninie.
Z perektywy kwantowej wszystko, od atomów materii i źdźbła
trawy po nasze ciało, planety i to, co poza nimi. może być uważane
za „zakłócenie” gładkiej materii tej tkaniny asopesteni. Być
może nie jest zbiegiem okoliności fakt. iż starożytne tradycje
duchowe i poetyckie opisują egzystencję w ten sam osób. Wedy
na pykład mówią o jednolitym polu „ystej świadomości”, które
umożliwia zaistnienie i w którym skąpane jest całe dzieło
stwoenia10.
10 Starożytna tradycja wedyjska sugeruje, iż jednolite pole energii jest

nieskońonym polem energii, które penika nieskońenie zróżnicowany


wszechświat. Strona internetowa: www.vedicknowledge.com.

W tych tradycjach nasze doświadanie myśli, uuć i emocji oraz


wiary – i wszystkich osądów, jakie one twoą – są uważane za
zakłócenia, perwy w polu, które w peciwnym razie jest gładkie
i nieruchome.
W podobny osób pochodzący z szóstego wieku Hsin-Hsin
Ming [Strofy Wiary w Umysł – poemat napisany pez teciego
patriarchę buddyzmu ch'an (yli japońskiego zen), Jianzhi Sengcan'
– pyp. tłumaa] opisuje właściwości esencji, która jest planem
wszystkiego w dziele stwoenia. Zwana Tao, pozostaje ostatenie
poza wszelkim opisem, tak jak widzimy w wedyjskich tekstach. Jest
wszystkim, co jest – zbiornikiem wszelkiego doświadenia,
podobnie jak i samym doświadeniem. Tao jest opisane jako
doskonale, będące „jak rozległa pesteń, w której niego nie
brakuje i niego nie ma w nadmiae”11.
11 Starożytny tekst Hsin-Hsin Ming [Strofy Wiary w Umysł – pyp. tłum.] jest

pypisywany Jianzhi Sengcan’, teciemu patriarsze zen z VI wieku n.e. Ten


szególny cytat pochodzi z angielskiego pekładu Richarda B. Clarke’a,
ilustrowanego pez Gyoskusei Jikihara, Hsin-Hsin, Ming: Seng-ts'an ird Zen
Patriarch, Buffalo, NY: White Pine Press, 2001.

Według Hsin-Hsin Ming tylko wówas, gdy zakłócimy okój


Tao naszym osądem, jego harmonia się nam wymyka. Kiedy zdaa
się to nieuchronnie i doznajemy uuć gniewu i separacji, tekst ten
proponuje wskazówki, by pomoc nam w tym stanie: „Żeby wejść
bezpośrednio w harmonię z tą eywistością, powiedz po prostu
w chwili zwątpienia: »Nie dwa«. W tym »nie dwa« nic nie jest
rozdzielone, nic nie jest wykluone”12.
12 Ibid.

Chociaż pyznaję, iż myślenie o sobie jak o zakłóceniu


w Matrycy może ująć nieco romantyzmu naszemu życiu, daje ono
również potężny osób na uogólnienie świata i nas samych. Jeśli
na pykład chcemy stwoyć nowe, zdrowe i afirmujące życie
związki, wprowadzić uzdrawiający romans w nasze życie lub
zaprowadzić pokój na Bliskim Wschodzie, musimy stwoyć nowe
zakłócenie w polu, takie, które odzwierciedla nasze pragnienie.
Musimy zrobić nową „zmarszkę” w materii, z której pesteń,
as, nasze ciało i świat są zrobione.
Oto nasz związek z Boską Matrycą. Otymaliśmy moc, aby
wyobrażać sobie, mayć i oduwać możliwości życia z wnęta
samej Matrycy, aby mogła odzwierciedlić to, co stwoyliśmy. Obie
dziedziny, zarówno starożytne tradycje, jak i nowoesna nauka,
opisały, jak działa kosmine zwierciadło; w pypadku
ekerymentów, które będą omówione w późniejszych rozdziałach,
pokazano nam nawet, jak te odbicia funkcjonują w języku
naukowym. Mimo że te badania mogą rozwiązać niektóre
tajemnice kreacji, bezenie otwierają dwi jesze głębszym
pytaniom dotyącym naszego istnienia.
Oywiście nie wiemy wszystkiego, co można wiedzieć o Boskiej
Matrycy. Nauka nie ma wszystkich odpowiedzi – z całą uciwością
naukowcy nawet nie są pewni, skąd pochodzi Boska Matryca
i jesteśmy również świadomi, iż moglibyśmy to badać pez
następne 100 lat i nadal nie znaleźć wszystkich odpowiedzi. Wiemy
jednak, że Boska Matryca istnieje. Jest tutaj i możemy połąyć się
z jej twórą mocą popez język naszych emocji.
Możemy wykoystać tę wiedzę w naszym życiu w osób
użyteny i waościowy. Podas gdy to ynimy, nasze połąenie
z innymi i ze wszystkim nie może być negowane. Z miejsca siły,
jaką oferuje ta świadomość, mamy osobność stać się
okojniejszymi i wółującymi ludźmi, działającymi aktywnie
dla stwoenia świata odzwierciedlającego te waości – i jesze
więcej. Popez Boską Matrycę mamy osobność skoncentrowania
się na tych atrybutach naszego życia, stosując je jako wewnętną
technologię uuć, wyobraźni i maeń. Kiedy to ynimy, łąymy
się z prawdziwą esencją potęgi, by zmienić nasze życie i świat.
O TEJ KSIĄŻCE

Pod wieloma względami nasze doświadenie Boskiej Matrycy


może być porównane do oprogramowania komputera. W obu
pypadkach instrukcje muszą używać języka rozumianego pez
system. W pypadku komputera jest numeryny kod zer
i jedynek. W pypadku świadomości potebny jest inny rodzaj
mowy, która nie używa lib, alfabetów ani nawet słów. Ponieważ
jesteśmy już ęścią Boskiej Matrycy, byłoby głęboko uzasadnione,
abyśmy posiadali już wszystko, co potebne. by się z nią
komunikować, bez poteby stosowania podręników ani
ecjalnych treningów. I posiadamy.
Język świadomości wydaje się być uniwersalnym
doświadaniem emocji. Już wiemy, jak kochać, nienawidzić, bać
się i wybaać. Uznając, iż te uucia są właśnie instrukcjami
programującymi Boską Matrycę, możemy udoskonalić nasze
zdolności, aby lepiej rozumieć, jak wprowadzić radość, uzdrowienie
i pokój do naszego życia.
Ta książka nie jest w zamieeniu ostateną rozprawą na temat
historii nauki y też nowej fizyki. Jest wiele innych tekstów, które
już świetnie odegrały rolę dostarenia tych informacji naszej
dzisiejszej świadomości. Do niektórych z nich nawet się tutaj
odniosłem – np. do Hyperace Michio Kaku [Michio Kaku,
Hiperpesteń. Naukowa podróż pez wszechświaty równoległe,
pętle asowe i dziesiąty wymiar, Warszawa 1999] oraz dzieła
Davida Bohma Wholeness and the Implicate Order [David Bohm,
Ukryty poądek. Warszawa 1988], Każda z nich reprezentuje nową
potężną wizję naszego świata i polecam je obie.
Książka ta ma być w zamieeniu użytenym naędziem –
pewodnikiem – które możemy zastosować do tajemnic naszego
codziennego życia. Dlatego też są miejsca, w których zdecydowałem
się koncentrować bardziej na skrajnych rezultatach kwantowych
doświadeń, aniżeli zagłębiać się w zbyt line szegóły samych
ekerymentów. Abyśmy zrozumieli naszą moc, aby ueywistnić
uzdrowienie, pokój, radość, romans i panerstwo, jak również aby
petrwać naszą erę w historii, ważniejsze jest podkreślenie tego. co
mówią wyniki badań o nas samych, niż wnikanie w szegóły, jak
te doświadenia były wykonane.
Pełomowe odkrycia w świecie fizyki kwantowej znaą dla
wielu ludzi niewiele więcej, niż interesujące fakty – tematy do
rozmowy na konferencjach, warsztatach lub py cafe latte.
A jednak tak dalece, jak sięgają ich implikacje i tak wysoko, jak
prowadzi nas filozofia, odkrycia te zdają się mieć minimalny wpływ
na nasze życie codzienne. Na co komu na pykład wiedza, iż
ąsteka materii może być w dwóch miejscach jednoeśnie i że
elektrony mogą poruszać się szybciej, niż zakładał Einstein, jeśli
niego nie wnosi do naszego życia? Staje się dla nas ważna jedynie
wówas, gdy możemy połąyć te poruszające umysł odkrycia
z leeniem naszego ciała lub z tym, ego doświadamy
w centrach handlowych, naszych mieszkaniach, na lotniskach y
w szkolnych klasach. Ta pozorna pepaść pomiędzy tajemnicami
kwantowego świata i naszym codziennym doświadeniem jest
miejscem, w którym Boska Matryca oferuje pomost.
W uzupełnieniu opisu odkryć naukowych książka ta zabiera nas
krok dalej: wyjaśnia, w jaki osób te odkrycia mogą nam pomoc
stać się lepszymi ludźmi i zbudować razem lepszy świat.
Napisałem tę książkę z jednego powodu: aby dać poucie
nadziei, możliwości i umocnienia w świecie, który rawia ęsto, iż
ujemy się mali, nieskuteni i bezradni. I jest moim celem
dokonać tego w stylu konwersacyjnym, opisując niesamowite
odkrycia nowej nauki w osób interesujący i łatwy do
zrozumienia.
Moje doświadenie z prezentacjami na żywo wykazało, iż aby
doteć do audytorium w znaący osób, ważne jest szanowanie
osobu, w jaki słuchae pyswajają informacje. Niezależnie od
tego, za jak „lewopółkulowych” się uważamy lub jak
„prawopółkulowymi” się ujemy, faktem jest, iż wszyscy używamy
obu półkul mózgu, aby zrozumieć świat. Podas gdy ęść ludzi
z pewnością polega bardziej na jednej półkuli niż na drugiej, ważne
jest, aby szanować zarówno naszą intuicję, jak i naszą logikę, gdy
zapraszamy ludzi do wykonania wielkiego skoku w widzeniu
świata.
Z tego właśnie powodu Boska Matryca została napisana
w bardzo podobny osób, w jaki leciona jest tkanina. Na tych
stronach wplotłem „prawopółkulowe” opisy osobistych relacji
i bezpośrednich doświadeń w „lewopółkulowe” badania i rapoy
naukowych odkryć, które mówią nam, dlaego te historie są
ważne. Ten osób dzielenia informacji yni dane mniej
książkowymi, zachowując wciąż znaącą dozę wiodącej nauki.
Tak jak wszelkie życie zbudowane jest z terech podstawowych
substancji cheminych, które twoą nasze DNA, wszechświat zdaje
się być opay na terech cechach Boskiej Matrycy, które rawiają,
iż wszystko działa tak, jak działa. Klu do połąenia się z potęgą
Matrycy leży w naszej umiejętności wykoystania terech
pełomowych odkryć, łąących ją z naszym życiem
w bezprecedensowy osób:

Odkrycie 1:
Istnieje pole energii łąące całe dzieło kreacji.

Odkrycie 2:
To pole odgrywa rolę zbiornika, pomostu i zwierciadła dla
naszych wewnętnych pekonań.

Odkrycie 3:
Pole jest alokalne i holografine. Każda jego ęść jest połąona
z każdą inną i każda ęść odzwierciedla całość w mniejszej skali.

Odkrycie 4:
Porozumiewamy się z polem popez język emocji.

Jest w naszej mocy rozpoznanie i zastosowanie tej realności, która


determinuje wszystko, od naszego wyzdrowienia po sukces naszych
związków i kariery. Ostatenie nasze petrwanie jako gatunku
może być bezpośrednio związane z naszą zdolnością i chęcią
dzielenia afirmujących życie praktyk, pochodzących z jednolitego
światopoglądu kwantowego.
Aby oddać rawiedliwość wielkim ideom implikowanym pez
Boską Matrycą, napisałem ją w tech ęściach, z których każda
poświęcona jest jednej z kluowych implikacji pola. Zamiast
twoyć formalną konkluzję na końcu każdej ęści, podkreśliłem
ważne koncepcje w punktowym podsumowaniu, oznaając taką
ideę „Kluem” z pypisanym mu numerem (jak w Kluu 1. Kluu
2, itd.). Dla szybkiego wglądu, listę 20 Kluy można znaleźć na
końcu Rozdziału VIII.
Krótki opis każdej ęści pomoże w poruszaniu się po materiale
i znalezieniu najpotebniejszych informacji, od ważnych odniesień
po głęboką inirację.
Część I. Odkrywanie Boskiej Matrycy: Tajemnica, która łąy
wszystko, bada wciąż istniejące ludzkie poucie, iż jesteśmy
zjednoeni popez pole energii, które wszystko łąy. W Rozdziale
I opisuję pojedyne doświadenie, które cofnęło naukowców na
ponad 100 lat w poszukiwaniach jednolitego pola. To w tej sekcji
dzielę się również XX-wienymi badaniami, które doprowadziły do
postępów w fizyce kwantowej, zmuszając naukowców do
powtóenia oryginalnego ekerymentu, który mówił, iż wszystko
jest oddzielone. Zawierają się tu ty reprezentatywne
doświadenia, pokazujące ostatnie naukowe dokumentacje
upednio nierozpoznanego pola energii. Te odkrycia demonstrują
w skrócie, że:
1. Ludzkie DNA ma bezpośredni wpływ na substancję, z której nasz
świat jest zrobiony.
2. Ludzka emocja ma bezpośredni wpływ na DNA, które ma
wpływ na substancję, z której nasz świat jest zrobiony.
3. Relacja między emocjami a DNA pekraa granice asu
i pesteni. Niezależnie od odległości efekty są takie same.
Na końcu Części I może zaistnieć mała wątpliwość co do istnienia
Boskiej Matrycy. Czy opisujemy ją z duchowej, y naukowej
perektywy, jest oywiste, iż coś tam jest – pole energii łąące
wszystko, co robimy, podobnie jak wszystko, ym jesteśmy i ego
doświadamy. A wiec logine pytania to: „Co uynimy z tą
informacją?” i „Jak używamy Boskiej Matrycy w naszym życiu?”.
Część II, Pomost pomiędzy wyobraźnią a eywistością: Jak
działa Boska Matryca, bada, co oznaa życie we wszechświecie,
gdzie nie dość, iż wszystko jest połąone alokalnie, jest również
połąone hologranie. Subtelna moc tych tech reguł jest, być
może, jednym z największych odkryć fizyki XX wieku – i pozostaje
jednoeśnie prawdopodobnie najmniej zrozumiana i najbardziej
zlekceważona. Ta ęść jest w zamieony osób nietechnina
i pomyślana tak, aby być użytenym pewodnikiem po tajemnicy
doświadeń, które dzielimy wszyscy, choć adko rozpoznajemy ich
pełne dla nas pesłanie.
Kiedy patymy na nasze życie z punktu widzenia, w którym
wszystko jest wszędzie w każdej chwili, implikacje są tak rozlegle, iż
dla wielu trudne do uchwycenia. Właśnie z powodu naszego
uniwersalnego połąenia posiadamy moc wierania innych,
dzielenia i uestnienia w radościach życia i jego tragediach
wszędzie, w każdej chwili. Jaki użytek ynimy z takiej mocy?
Odpowiedź zayna się wraz z naszym zrozumieniem, iż nie
istnieje naprawdę „tu” i „tam” y też „wtedy” i „teraz”.
Z perektywy życia jako uniwersalnie połąonego hologramu,
tutaj jest już tam, a potem zawsze jest teraz. Starożytne tradycje
duchowe pypominają nam, iż w każdym momencie każdego dnia
dokonujemy wyborów afirmujących lub negujących nasze życie.
W każdej sekundzie wybieramy odżywianie się w osób
wierający lub niszący nasze życie; wykonywanie głębokich
i afirmujących życie oddechów lub płytkich, negujących życie;
a także myślenie i mówienie o innych ludziach w osób
honorujący ich lub uwłaający im.
Popez moc naszej wszechobecnej, holografinej świadomości.
każdy z tych, zdawałoby się, niewiele znaących wyborów ma
konsekwencje, które rozciągają się poza miejsca i chwile naszego
życia. Nasze indywidualne wybory łąą się, stając się naszą
kolektywną eywistością – tym. co yni te odkrycia zarówno
ekscytującymi, jak i niepokojącymi. Popez zrozumienie tego
widzimy:

Dlaego nasze dobre żyenia, myśli i modlitwy znajdują się


już w miejscu swego peznaenia.

Że nie jesteśmy ogranieni pez nasze ciało i „prawa” fizyki.

W jaki osób wieramy naszych ukochanych wszędzie, od


pola bitwy po salę konferencyjną – nawet nie wychodząc
z domu.

Że mamy potencjał natychmiastowego uzdrawiania.

Że jest możliwe widzenie popez as i pesteń, nawet bez


otwierania ou.

Część III. Pekazy Boskiej Matrycy: Życie, miłość i uzdrowienie


w kwantowej świadomości, zgłębia bezpośrednio praktyne
aekty tego, co oznaa życie w jednolitym polu energii, wraz
z tym. jaki ma wpływ na wydaenia naszego życia. Z pykładami
synchroniności oraz zbiegów okoliności, potężnymi aktami
zamieonego uzdrawiania i tym. co nasze najintymniejsze związki
nam ukazują, ta ęść służy jako szablon do rozpoznania, co zbliżone
doświadenia mogą znayć w naszym życiu.
Pytaając historie prawdziwych pypadków, dzielę się siłą,
ironią i jasnością tego. jak pozornie niewiele znaące wydaenia
w naszym życiu są w istocie „nami samymi”, ujawniając nasze
najprawdziwsze i najgłębsze peświadenia. Wśród pykładów
opisujących ten związek pytaam historię pypadku, w którym
nasze zwieęta pokazują nam swoim ciałem stan fizyny, dotąd
niezauważony i rozwijający się w naszym własnym ciele.
Boska Matryca jest rezultatem ponad 20 lat badań, podobnie jak
mojej osobistej podróży ku zrozumieniu wielkiej tajemnicy,
pechowywanej w naszych cennych, starożytnych tradycjach
mistynych. Jeśli zawsze poszukiwałeś odpowiedzi na pytania:
„Czy jesteśmy eywiście ze sobą połąeni, a jeśli tak, to jak
głęboko sięga to połąenie?” i „Jak wielką mamy w istocie moc.
aby zmienić nasz świat?”, wówas odoba ci się ta książka.
Boska Matryca została napisana dla tych z was, których życie
łąy eywistość naszej peszłości z nadzieją pyszłości. To wy
jesteście proszeni o wybaanie i znalezienie wółucia w świecie
obracającym się wśród ran, osądzania i strachu. Kluem do
petrwania naszego asu w historii jest stwoenie nowego
osobu myślenia, chociaż nadal żyjemy w warunkach
zagrażających naszemu istnieniu.
Ostatenie możemy odkryć, że nasza zdolność zrozumienia
i zastosowania „zasad” Boskiej Matrycy jest kluem do naszego
najgłębszego uzdrowienia, największej radości i naszego petrwania
jako gatunku.
– Gregg Braden
Santa Fe, Nowy Meksyk
Część I

ODKRYWANIE
BOSKIEJ MATRYCY:

Tajemnica,
która łąy wszystko
Rozdział I

Pytanie: Co jest w pesteni pomiędzy


eami?
Odpowiedź: Boska Matryca

Nauka nie potra rozwiązać ostatenej tajemnicy natury.


A jest tak dlatego, że według najnowszych analiz my sami
jesteśmy... ęścią tajemnicy, którą próbujemy rozwiązać

– Max Planck (1858-1947), fizyk

Gdy rozumiemy siebie, naszą świadomość, rozumiemy również


cały wszechświat i znika poucie oddzielenia

– Amit Goswami, fizyk

Jest takie miejsce, w którym wszystko biee swój poątek.


umiejscowienie ystej energii, która po prostu „jest”. W tym
kwantowym inkubatoe eywistości wszystko jest możliwe. Od
naszego osobistego sukcesu, obfitości i uzdrowienia po porażkę,
braki i chorobę... Wszystko, od naszych największych lęków po
najgłębsze pragnienia, zayna się w tym „bulionie” potencjalności.
Popez twórców eywistości: wyobraźnię, oekiwanie,
ocenianie, pasje i modlitwę, powołujemy każdą możliwość do
istnienia. W naszych pekonaniach o tym, kim jesteśmy, co
powinniśmy, a ego nie powinniśmy, co posiadamy, a ego nie
posiadamy, nadajemy tchnienie życia zarówno naszym
największym radościom, jak i najciemniejszym chwilom.
Kluem do mistowskiego opanowania tego miejsca ystej
energii jest wiedza o tym, iż ono istnieje, zrozumienie, jak działa,
i w końcu mówienie językiem, który ono rozpoznaje. Wszystkie
ey stają się nam dostępne jak architektom eywistości w tym
właśnie miejscu, gdzie zayna się świat: w ystej pesteni
Boskiej Matrycy.

Klu nr 1:
Boska Matryca jest zbiornikiem, który utymuje wszechświat,
pomostem pomiędzy wszystkimi eami i zwierciadłem, które
nam pokazuje to, co stwoyliśmy.

Ostatnią eą, jaką odziewałem się zobayć, wędrując


październikowego popołudnia po odległym kanionie w rejonie
Four Corners w północno-zachodnim Nowym Meksyku, był
indiański strażnik mądrości idący w moją stronę tym samym
szlakiem. A jednak tam był, stojący na szycie małego wzniesienia,
które nas dzieliło, gdy nasze ścieżki skyżowały się owego dnia.
Nie jestem pewien, od jak dawna tam był. Gdy go ujałem, po
prostu ekał, patąc na mnie, gdy ostrożnie stąpałem wśród
kamieni na ścieżce. Blask zachodzącego słońca ucał głęboki cień na
postać mężyzny. Kiedy podniosłem rękę, aby osłonić oy ped
słońcem, mogłem ujeć pukle jego włosów sięgające ramion,
powiewające wokół jego tway.
Wyglądał na tak samo zaskoonego moim widokiem, jak ja.
Wiatr niósł ku mnie bmienie jego głosu, gdy złożył dłonie wokół
ust. „Witaj!” – zawołał.
„Witaj!” – odpowiedziałem. – „Nie odziewałem się tutaj nikogo
zobayć o tej poe dnia”. Podchodząc nieco bliżej, zapytałem: „Od
jak dawna na mnie patysz?”.
„Niedługo” – odpowiedział. – „Pyszedłem tutaj posłuchać
głosów moich podków w tamtych jaskiniach” – ekł, wskazując
w kierunku drugiej strony kanionu.
Ścieżka, którą szliśmy, prowadziła pez szereg stanowisk
archeologinych, zbudowanych około jedenastu wieków temu
pez tajemniy lud. Nikt nie wie, skąd pybyli i kim byli [Chodzi
prawdopodobnie o kulturę Anasazi – pyp. tłumaa]. Bez
świadectw swojej ewolucji lud zwany pez wółesnych Indian
„starożytnymi” objawił się pewnego dnia w historii, pynosząc ze
sobą najbardziej zaawansowaną technologię, jaką widziano
w Ameryce Północnej pez następne tysiąc lat.
Wydaje się, iż miejsce to, od budynków teropiętrowej
wysokości i doskonałych kiva (okrągłe budowle obędowe)
wkopanych w ziemię, aż po rozlegle systemy irygacyjne
i wyrafinowane uprawy, które żywiły ów lud, nieodziewanie
pojawiło się pewnego dnia. A potem ci, któy je zbudowali, nagle
odeszli – po prostu zniknęli.
Starożytni pozostawili kilka drogocennych wskazówek, aby nam
powiedzieć, kim byli. Z wyjątkiem naskalnej sztuki na ścianach
kanionu nie znaleziono żadnych zapisów. Nie ma śladów
masowych grobów ani kremacji, ani broni wojennej. A jednak
dowody ich istnienia są tutaj: setki starożytnych domostw na
obszae długości jedenastu mil, szerokim na jedną milę,
w odległym zakątku wyludnionego kanionu w północno-
zachodnim Nowym Meksyku.
Często pychodzę w to miejsce, by poacerować, zanuyć się
w pedziwnym pięknie otwaego pustkowia i wuć się
w peszłość. Tego październikowego popołudnia obaj, strażnik
mądrości i ja, pyszliśmy na pustynię z tego samego powodu. Gdy
wymieniliśmy poglądy dotyące tajemnic wciąż tam
pechowywanych, mój nowy pyjaciel podzielił się ze mną pewną
opowieścią.
DAWNO, DAWNO TEMU...

„Dawno temu nasz świat bardzo się różnił od tego, w jaki osób
widzimy go dzisiaj” – zaął strażnik mądrości. – „Było mniej ludzi
i żyliśmy bliżej ziemi. Ludzie znali język deszu, plonów i wielkiego
Stwórcy. Wiedzieli nawet, jak mówić do gwiazd i ludzi nieba. Byli
świadomi tego, iż życie jest święte i biee się ze związku pomiędzy
Matką Ziemią a Ojcem Niebem. W owym asie istniała
równowaga i ludzie byli szęśliwi”.
Poułem coś bardzo starożytnego wzbierającego wewnąt mnie,
kiedy słuchałem echa łagodnego głosu mężyzny odbijającego się
od piaskowego urwiska, które nas otaało. Nagle jego głos zmienił
się, pybierając ton smutku.
„Potem coś się stało” – powiedział. – „Nikt naprawdę nie wie
dlaego, ale ludzie zaęli zapominać, kim są. W swym
zapomnieniu pouli się oddzieleni – oddzieleni od ziemi, od siebie
nawzajem, a nawet od tego, który ich stwoył. Byli zagubieni
i błądzili pez życie bez kierunku i łąności. W swoim oddzieleniu
uwieyli, iż muszą walyć, aby peżyć w tym świecie i bronić się
ped tymi samymi siłami, które dały im życie i które ongiś poznali,
aby żyć z nim w harmonii i ufności. Wkrótce używali całej swej
energii, aby chronić się ped światem wokół, zamiast zaweć pokój
ze światem w sobie”.
W jednej chwili opowieść mężyzny wzbudziła we mnie
rezonans. Kiedy słuchałem tego, co mi opowiadał, bmiało to dla
mnie tak, jakby opisywał dzisiejszą ludzkość! Z nielinymi
wyjątkami wyizolowanych kultur i odległych skansenów tradycji,
jakie pozostały, nasza cywilizacja z pewnością skupia uwagę
o wiele bardziej na świecie wokół nas, aniżeli na świecie wewnąt
nas.
Wydajemy setki milionów dolarów każdego roku, broniąc się
ped chorobami i próbując kontrolować naturę. Robiąc to,
błądzimy i oddalamy się prawdopodobnie bardziej od naszej
równowagi z naturalnym światem, niż kiedykolwiek pedtem. Ten
strażnik mądrości zajął moją uwagę – teraz pytanie bmiało, do
ego zmieał z tą opowieścią.
„Nawet jeśli zapomnieli, kim byli, gdzieś wewnąt nich dar ich
podków pozostał” – kontynuował. – „Wciąż istniała pamięć, która
w nich żyła. W swoich nocnych snach wiedzieli, że wciąż zachowują
moc, aby uzdrawiać swoje ciała, rowadzać desz, gdy tego
potebują i rozmawiać ze swoimi podkami. Wiedzieli, że w jakiś
osób mogą odnaleźć swoje miejsce w naturalnym świecie.
Gdy próbowali pypomnieć sobie, kim byli, zaęli budować
ey na zewnąt swych ciał, co miało im pypominać o tym, kim
byli wewnąt siebie. W miarę upływu asu, zbudowali nawet
maszyny, aby ich uzdrawiały, wytwoyli chemikalia, aby wzrastały
ich uprawy i rozciągnęli kable, aby się komunikować na duże
odległości. Im dalej wędrowali od swej wewnętnej mocy, tym
bardziej zagracone było ich zewnętne życie eami, które – jak
wieyli – miały ich uszęśliwić”.
Gdy tego słuchałem, ujałem bezbłędną paralelę między ludźmi,
o których słuchałem, a naszą dzisiejszą cywilizacją. Nasza
cywilizacja pogrążyła się w uuciach bezradności, jak pomóc sobie
lub uynić świat lepszym. Tak ęsto ujemy się bezsilni, widząc
naszych ukochanych porwanych w szpony cierpienia i uzależnień.
Myślimy, że jesteśmy bezradni wobec bólu straszliwych chorób,
jakiego żadna żywa istota nigdy nie powinna znosić. Możemy tylko
mieć nadzieję na pokój, który zwróci nam bezpienie tych. na
których nam zależy, z obcych pól bitewnych. A wszyscy razem
ujemy się pozbawieni znaenia w obecności wzrastającej groźby
nuklearnej, gdy świat dostosowuje się do podziałów według
religijnych wieeń, pochodzenia oraz granic.
Wydaje się, iż im bardziej błądzimy, oddalając się od naszej
naturalnej więzi z ziemią, z naszym ciałem, ze sobą nawzajem i z
Bogiem, tym bardziej się stajemy puści. W tej naszej pustce
rozpaliwie walymy, aby wypełnić nasz wewnętny świat
„eami”. Patąc na świat z tej perektywy, nie mogę się
powstymać ped myślą o podobnym dylemacie ukazanym
w filmie science fiction Kontakt (Contact, reż. Robe Zemeckis,
1997). Doradca naukowy prezydenta (grany pez Matthew
McConaugheya) zgłębia fundamentalne pytanie, ped jakim staje
każde technologine ołeeństwo. Podas telewizyjnego
wywiadu pyta on, y jesteśmy lepszym ołeeństwem dzięki
naszej technologii – y zbliżyła nas ona bardziej do siebie, y też
bardziej odseparowała od siebie nawzajem? Na to pytanie nie ma
odpowiedzi w filmie, a temat mógłby sobą wypełnić całą książkę.
Jednakże pytanie, które stawia doradca, jak wiele naszej mocy
oddajemy naszym rozrywkom, jest trafne.
Gdy ujemy, iż gry wideo, filmy, wiualne związki on-line
i bezgłośna komunikacja są konienością i gdy stają się
substytutami realnego życia oraz kontaktu twaą w twa, może to
znayć, iż ołeeństwo ma problem. Podas gdy elektronika
i rozrywkowe media z pewnością zdają się ynić życie ciekawszym,
mogą jednoeśnie stanowić erwone agi ostegające nas, jak
daleko odeszliśmy od własnej siły peżywania życia bogatego,
zdrowego i mającego głębsze znaenie.
Ponadto, gdy centrum uwagi w naszym życiu staje się to, jak
uniknąć choroby, zamiast jak żyć w zdrowy osób, jak pozostać
z dala od wojny, zamiast jak wółdziałać w pokoju, i jak twoyć
nową broń, zamiast jak żyć w świecie, gdzie konikt zbrojny stał się
peżytkiem, jasno widać, iż ścieżka, na której jesteśmy, jest drogą
petrwania. Tym samym nikt nie jest naprawdę szęśliwy – nikt
naprawdę nie „wygrywa”. Gdy okazuje się, że żyjemy w ten osób,
oywistą eą do zrobienia jest znalezienie innej drogi. I to jest
dokładnie to, o ym mówi ta książka i powód, dla którego dzielę
się tą opowieścią.
„Jak się końy ta historia?” – zapytałem strażnika mądrości. –
„Czy ci ludzie odnaleźli w końcu swoją moc i pypomnieli sobie,
kim byli?”.
W owej chwili słońce zniknęło za ścianami kanionu i po raz
pierwszy mogłem wreszcie zobayć, z kim rozmawiałem. Opalony
mężyzna stojący pede mną uśmiechnął się szeroko, słysząc moje
pytanie. Milał pez krótką chwilę, po ym wyszeptał: „Nikt tego
nie wie. ponieważ historia jesze się nie skońyła. Ludzie, któy
się zagubili, to nasi podkowie, a my jesteśmy tymi. któy piszą
zakońenie. Jak myślisz...?”.
Widziałem potem tego łowieka zaledwie kilka razy, w różnych
miejscach ziemi i wólnoty, którą obaj kochamy. Myślę jednak
o nim ęsto. Gdy obserwuję rozwój wydaeń na świecie,
pypominam sobie jego opowieść i zastanawiam się, y
dopełnimy zakońenie w tym życiu. Czy ty i ja będziemy tymi,
któy sobie pypomnieli?
Wnioski płynące z opowieści, którą ów łowiek podzielił się ze
mną w kanionie, są rozległe. Konwencjonalna wiedza płynąca
z historii mówi, iż naędzia peszłych cywilizacji – nieważne. jak
starożytnych – były znanie mniej zaawansowane niż wółesna
technologia. Chociaż prawdą jest, że óweśni ludzie mogli nie
używać „nowoesnej” nauki do rozwiązywania swych problemów,
mogli jednak mieć coś lepszego.
W dyskusjach z historykami i archeologami, któy utymują się
z interpretowania peszłości, temat ten jest zwykle źródłem
gorących emocji. „Jeśli byli tak zaawansowani, gdzie jest
świadectwo ich technologii?” – pytają ekerci. – „Gdzie są ich
tostery, kuchenki mikrofalowe i magnetowidy?”. Uważam to za
bardzo ciekawe, iż w interpretacji rozwoju cywilizacji tak wiele
może zależeć od ey, jakie zbudowali pojedyny ludzie. A co
z myśleniem, jakie pyświecało temu. co zrobili? Skoro wedle mojej
wiedzy prawdą jest, że nigdy nie znaleźliśmy telewizora ani kamery
cyfrowej w archeologinych ewidencjach, pytanie bmi, dlaego?
Czy jest możliwe, że, kiedy patymy na pozostałości
rozwiniętych cywilizacji, takich jak Egipt, Peru lub American Dese
Southwest [rejony Arizony, Utah, Nowego Meksyku, Nevady,
Kolorado, Kalifornii i Teksasu – pyp. tłumaa], jesteśmy
świadkami pozostałości technologii tak rozwiniętych, że nie
potebowały one tosterów i magnetowidów? Może wyrośli ponad
potebę posiadania zagraconego i skomplikowanego świata
zewnętnego. Być może mieli większą wiedzę o sobie, co dawało
im wewnętną technologię, aby żyć w inny osób, wiedzę,
o której zapomnieliśmy. Ta mądrość mogła im dać wszystko, ego
potebowali, aby utymywać się py życiu i uzdrawiać siebie
w osób, który my dopiero zaynamy rozumieć.
Jeśli jest to prawdą, wówas być może powinniśmy popateć
nie dalej, jak na naturę, aby zrozumieć, kim jesteśmy i jaka jest
nasza rola w życiu. I możliwe, iż niektóre z naszych najgłębszych
i najbardziej dodających mocy wglądów są już teraz dostępne
w tajemniych odkryciach kwantowego świata. W ostatnim
stuleciu fizycy odkryli, iż materia twoąca nasze ciała i wszechświat
nie zawsze działa według poprawnych i schludnych praw fizyki,
które uważano za święte pez niemal ty wieki. W eywistości,
w najmniejszej skali naszego świata, same ąsteki, z których
jesteśmy stwoeni, łamią reguły mówiące o tym, iż jesteśmy
oddzieleni od siebie nawzajem i ogranieni w naszej egzystencji.
Na poziomie ąsteek wszystko wydaje się połąone
i nieskońone.
Te odkrycia sugerują, iż jest coś w każdym z nas, co nie jest
ogranione asem, pestenią, a nawet śmiercią. Osiągnięciem
tych odkryć jest to, iż wydaje się, iż żyjemy w „alokalnym”
wszechświecie, gdzie wszystko jest połąone.
Dean Radin1, starszy naukowiec w Institute of Noetic Sciences,
był pionierem w badaniach nad tym, co oznaa dla nas życie
w takim świecie. „Alokalność” – wyjaśnia – „oznaa, iż ey, które
wydają się być oddzielone, w eywistości nie są oddzielone”.
Istnieją takie aekty nas samych, sugeruje Radin, które wykraają
poza tu-i-teraz i pozwalają nam się rozpesteniać w asie
i pesteni. Innymi słowy to „ja”, żyjące w naszej osobie fizynej,
nie jest zewnętną powłoką naszego ciała.
1 Dean Radin, w ecjalnie wyróżnionym komentau z producentami filmu

Suect Zero z 2004 r., w reżyserii E. Eliasa Merhige (Paramount Studios,


wydanie DVD, kwiecień 2005). Intryga filmu obraca się wokół zdalnego
widzenia w śledztwie kryminalnym. Pez 15 lat prowadził badania
ekerymentalne dotyące fenomenów parapsychinych na uelniach,
w których skład wchodzi Uniwersytet w Princeton, Uniwersytet w Edynburgu,
Uniwersytet w Newadzie oraz SRI International. Obecnie jest on starszym
naukowcem w Institute of Noetic Sciences, organizacji, której celem jest badanie
„granic świadomości dla postępu indywidualnej, ołenej i globalnej
transformacji”.

Jakkolwiek nazwiemy to tajemnie „coś”, posiadamy je wszyscy;


i owo „coś” miesza się z „tym ymś” każdej innej osoby jako ęść
pola energii, w którym skąpane jest wszystko. To pole jest uważane
za kwantową sieć, która łąy wszechświat i równoeśnie jest
nieskońenie mikroskopijnym, energetynym planem
wszystkiego, od uleenia naszego ciała po zaprowadzenie
światowego pokoju. Aby rozpoznać naszą prawdziwą moc, musimy
zrozumieć, ym jest to pole i jak ono działa.
Jeśli starożytni z kanionu północnej ęści Nowego Meksyku –
y z jakiegokolwiek innego miejsca na świecie, w tej kwestii –
rozumieli, jak ta zapomniana ęść nas działa, to ma to dla nas
ogromne znaenie, abyśmy docenili wiedzę naszych podków
i znaleźli miejsce dla ich mądrości w naszych asach.
CZY JESTEŚMY POŁĄCZENI
– NAPRAWDĘ POŁĄCZENI?

Wółesna nauka jest bliska rozwiązania największej tajemnicy


wszech asów. Być może nie usłyszysz o tym w wieornych
wiadomościach i prawdopodobnie nie zobaysz tego na pierwszej
stronie USA Today y e Wall Street Journal. Jednakże niemal 70
lat badań w dziedzinie nauki znanej jako „nowa fizyka” wskazuje na
konkluzję, ped którą nie możemy uciec.

Klu nr 2:
Wszystko w naszym świecie jest wzajemnie połąone.

To jest to – naprawdę! To nowina, która wszystko zmienia


i całkowicie wstąsa fundamentami nauki, jaką dziś znamy.
„No dobe” – mówisz – Już to pedtem słyszeliśmy. Co yni ten
wniosek tak odmiennym? Co to naprawdę znay, że wszystko jest
tak połąone?”. To bardzo dobre pytanie, a odpowiedź może cię
zaskoyć. Różnica między nowymi odkryciami a tym, w co
popednio wieyliśmy, polega na tym, iż w peszłości po prostu
nam wmówiono, że istnieje to połąenie. Popez technine
określenia, takie jak „wrażliwa zależność od warunków
poątkowych” (lub „efekt motyla”) i teorie sugerujące, że to, co
robimy „tutaj” wywiera wpływ na to, co jest „tam”, mogliśmy
szeroko zaobserwować działanie owego połąenia w naszym życiu.
Jednakże nowe ekerymenty penoszą nas o krok dalej.
W uzupełnieniu dowodów na to, iż jesteśmy ze wszystkim
połąeni, obecne badania pokazują, iż to połąenie istnieje
właśnie z naszego powodu. Nasza łąność daje nam moc, aby
obrócić sytuację na naszą koyść, jeśli chodzi o osób, w jaki nasze
życie się rozwija. We wszystkim, od poszukiwania romansu
i uzdrawiania naszych ukochanych aż po ełnienie naszych
najgłębszych airacji, jesteśmy integralną ęścią wszystkiego,
ego codziennie doświadamy.
Fakt, iż te odkrycia pokazują, iż możemy używać naszej łąności
świadomie, otwiera dwi do możliwości połąenia się z tą samą
potęgą, która porusza cały wszechświat. Popez jedność żyjącą
w tobie, we mnie i we wszystkich ludziach wędrujących po naszej
planecie, mamy bezpośrednią łąność z tą samą siłą, która twoy
wszystko, od atomów i gwiazd aż po DNA wszelkiego życia!
Jest jednakże mały kruek: nasza moc, aby to uynić, pozostaje
uśpiona do chwili, gdy ją pebudzimy. Kluem do pebudzenia
tak niesamowitej siły jest dokonanie małej zmiany w osobie,
w jaki widzimy siebie w świecie. Zupełnie jak nowicjusze Logue'a
odkryli, iż mogą latać, po otymaniu małego szturchańca
ychającego ich ze skały (w poemacie pytoonym na stronie 9),
wraz z małą zmianą w naszej percepcji możemy wykoystać
najpotężniejszą siłę we wszechświecie w celu rozwiązania nawet
najbardziej niemożliwych, zdawałoby się, sytuacji. Dzieje się tak
wówas, gdy pozwolimy sobie na nowy osób widzenia naszej
roli we wszechświecie.
Ponieważ wszechświat wydaje się być naprawdę dużym
miejscem – niemal zbyt ogromnym, abyśmy mogli o tym myśleć –
możemy zaąć pateć na siebie inaej w naszym codziennym
życiu. „Mała zmiana”, której potebujemy, to ujeć siebie jako
ęść świata, a nie oddzielonych od niego. Sposobem na
pekonanie siebie, iż jesteśmy naprawdę jednością ze wszystkim,
co widzimy i ego doświadamy, jest zrozumienie, jak jesteśmy
połąeni i co to połąenie oznaa.

Klu nr 3:
Aby wykoystać siłę samego wszechświata, musimy widzieć
siebie raej jako jego ęść, aniżeli jako odseparowanych od
niego.

Popez połąenie, które wiąże wszystko ze sobą, „materiał”,


z którego zrobiony jest wszechświat (fale ąsteek energii), zdaje
się łamać wszystkie prawa asu i pesteni, jakie znamy. Chociaż
szegóły bmią jak science fiction, są bardzo realne.
Zaobserwowano, że ąsteki światła (fotony), na pykład, ulegają
bilokacji – yli że są w dwóch różnych miejscach, oddzielone od
siebie odległością wielu mil, dokładnie w tym samym momencie.
Od DNA naszego ciała po atomy wszystkiego innego, wszystkie
ey w natue wydają się wymieniać informacje szybciej, niż
pepowiadał Albe Einstein – że wszystko w każdej chwili może
się pemieszać – szybciej niż z prędkością światła. Podas
niektórych ekerymentów dane docierały na miejsce peznaenia
zanim opuściły miejsce pochodzenia! Z punktu widzenia
historynego, wieono, ze te fenomeny są niemożliwe, ale
wyraźnie są nie tylko możliwe, ale mogą wskazywać nam coś
więcej, niż interesujące anomalie małych jednostek materii.
Wolność poruszania się, jaką demonstrują kwantowe ąsteki,
może ujawniać, jak funkcjonuje reszta wszechświata, jeśli ojymy
na to oza tego, co wiemy o fizyce.
Podas gdy te wyniki mogą bmieć jak futurystyny skrypt
z epizodu Star Treka, są obecnie obserwowane pod nadzorem
dzisiejszych naukowców. Każdy ekeryment z osobna, dający takie
rezultaty, jest fascynujący i zasługuje na głębsze badania. Jednakże
rozważane łąnie sugerują również, iż możemy nie być aż tak
ogranieni pez prawa fizyki, jak wieymy. Być może ey są
zdolne do pemieszania się szybciej niż z prędkością światła
i mogą być w dwóch miejscach naraz! A jeśli ey mają tę
zdolność, to co z nami?
Oto właśnie te możliwości, które ekscytują dzisiejszych
wynalazców i poruszają naszą wyobraźnię. To właśnie połąenie
wyobraźni – będącej ideą egoś, co ma być – z emocją daje życie
pewnej możliwości, która staje się pez to eywistością.
Ueywistnienie zayna się wraz z naszą wolą, aby znaleźć
miejsce wśród naszych pekonań dla egoś, co pypuszalnie nie
istnieje. Twoymy to „coś” popez siłę jaźni i świadomości.
Poeta William Blake rozpoznał potęgę wyobraźni – bardziej jako
esencję naszego istnienia, aniżeli to, ego po prostu okazjonalnie
doświadamy w wolnych chwilach. „Człowiek jest całkowicie
wyobraźnią” – powiedział, wyjaśniając; „Wiene ciało łowieka
jest właśnie Wyobraźnią yli samym Bogiem”2. Filozof i poeta
John Mackenzie wyjaśnił dalej nasz związek z wyobraźnią
sugerując; „Rozróżnienie pomiędzy tym, co realne, a tym, co
wyobrażone, nie może być pedantynie utymywane... wszystkie
istniejące ey są... wyobrażone”3. W obu tych opisach konkretne
wydaenia życiowe muszą być najpierw wyobrażone jako
możliwość, zanim mogą stać się eywistością.
2 Neville, e Law and the Promise (Marina del Rey, CA: DeVorss, 1961), s. 9.

3
Ibid., s. 44.
Jednakże pomiędzy wyobrażonymi ideami w jednym momencie
asu a ich ueywistnieniem się w drugim musi istnieć coś, co je
łąy. W jakiś osób w tkaninie wszechświata musi istnieć
połąenie między peszłymi wyobrażeniami a obecnymi
i pyszłymi eywistościami. Einstein mocno wieył, iż peszłość
i pyszłość są intymnie lecione jako twoywo waego
wymiaru, eywistość, którą nazwał asopestenią.
„Rozróżnienie pomiędzy peszłością, teraźniejszością a pyszłością”
– powiedział – „jest tylko uporywie utymującą się iluzją”4.
4 e Expanded Quotable Einstein, s. 75.

A więc odkrywamy, w osób, który dopiero zaynamy


rozumieć, iż jesteśmy połąeni nie tylko ze wszystkim, co widzimy
dziś w naszym życiu, ale także ze wszystkim, co kiedykolwiek
istniało, jak również z eami, które się jesze nie wydayły. A to,
ego właśnie doświadamy, jest wynikiem wydaeń, które miały
miejsce (pynajmniej ęściowo) w tym wymiae wszechświata,
jakiego nawet nie możemy ujeć.
Konsekwencje tego związku są ogromne. W świecie, gdzie
inteligentne pole energii łąy wszystko, od globalnego pokoju po
osobiste uleenie, wszystko to. co mogłoby bmieć jak fantazja
i cuda w peszłości, nagle staje się możliwe w naszym życiu.
Mając na uwadze te połąenia, musimy zaąć myśleć
o osobie, w jaki odnosimy się do życia, naszych rodzin, a nawet
pypadkowych znajomości, z nowej, potężnej perektywy. Dobre
y złe, słuszne y niesłuszne, nic – od najjaśniejszych
i najpiękniejszych życiowych doświadeń aż po najstraszliwsze
pykłady ludzkiego cierpienia – nie może być dłużej lekceważone
jako pypadkowe zdaenie. Jasne jest. iż kluem do uleenia,
pokoju, obfitości, twoenia, doświadeń, kariery oraz związków
pynoszących nam radość, jest zrozumienie właśnie tego, jak
głęboko jesteśmy powiązani ze wszystkim w naszej eywistości.
POSZUKIWANIE MATRYCY

Pamiętam pierwszy raz. gdy pekazałem nowinę o naszym


połąeniu mojemu indiańskiemu pyjacielowi z kanionu. Podas
nieoekiwanego otkania na lokalnym targu, z pasją podzieliłem
się z nim informacją prasową, w której właśnie peytałem
o „nowym” polu energii, jakie zostało odkryte, polu jednoącym
wszystko jak żadna inna znana energia.
„To jest właśnie to pole energii” – wypaliłem – „które łąy
wszystko. Łąy nas ze światem, wzajemnie, a nawet
z wszechświatem poza ziemią, właśnie tak, jak ty i ja kiedyś
mówiliśmy”.
W osób typowy dla siebie mój pyjaciel milał pez chwilę,
aby uszanować moje podekscytowanie. Po kilku sekundach wziął
oddech, po ym odpowiedział z bezpośredniością, którą wiele razy
weśniej widziałem. Był uciwy i zawsze eowy. „A więc” –
powiedział – „odkryłeś, iż wszystko jest połąone. To jest to, co
nasz lud powtaał od poątku. To dobe, że twoja nauka także do
tego doszła!”.
Jeśli inteligentne pole energii eywiście odgrywa tak potężną
rolę w tym, jak działa wszechświat, to dlaego nie wiedzieliśmy
o tym aż do niedawna? Wyłoniliśmy się właśnie z XX wieku, epoki,
którą historycy mogą uznać kiedyś za najbardziej znaący okres
w historii. W asie jednego pokolenia dowiedzieliśmy się, jak
wyzwolić energię atomu, pechować bibliotekę wielkości
wieżowca na komputerowym dysku oraz odytać i modyfikować
DNA życia. Jak mogliśmy dokonać tych naukowych cudów,
a jednoeśnie umknęło nam najważniejsze odkrycie ze wszystkich,
którego zrozumienie daje nam dostęp do mocy samej kreacji?
Odpowiedź może cię zaskoyć.

*****
Był as w niedalekiej peszłości, kiedy to naukowcy podjęli
próbę rozwiązania tajemnicy, y jesteśmy powiązani inteligentnym
polem energii y nie, popez udowodnienie raz na zawsze, y
owo pole istnieje, y też nie. Podas gdy pomysł tych badań był
dobry, ponad 100 lat później wciąż próbujemy naprawić osób,
w jaki ów słynny ekeryment został zinterpretowany.
W rezultacie, popez większą ęść XX wieku, gdyby naukowcy
ośmielali się womnieć cokolwiek o jednoącym polu energii,
łąącym wszystko to, co w peciwnym pypadku miałoby być
pustą pestenią, zostaliby wyśmiani lub zuceni
z uniwersyteckiego podium. Z nielinymi wyjątkami, idea ta nie
była akceptowana ani nawet dozwolona w naukowych dyskusjach.
Chociaż nie zawsze tak było.
Choć samo to, co łąy wszechświat, pozostało dla nas tajemnicą,
miały miejsce niezlione próby nazwania tego w celu uznania jego
istnienia. W buddyjskich sutrach na pykład królestwo wielkiego
boga Indry opisane jest jako miejsce, w którym biee poątek sieć
łąąca cały wszechświat: „Daleko stąd w niebiańskiej siedzibie
wielkiego boga Indry, znajduje się waniała sieć, która została
zawieszona pez jakiegoś zmyślnego emieślnika w taki osób, iż
rozciąga się nieskońenie we wszystkich kierunkach”5.
5 Francis Harold Cook, Hua-yen Buddhism: e Jewel Net of Indra, (University

Park PA: Pennsylvania University Press. 1977). s. 2.


W historii stwoenia według Indian Hopi jest powiedziane, iż
obecny cykl naszego świata zaął się dawno temu, gdy Babka –
Pająk wyłoniła się w pustce tego świata. Pierwszą eą, którą
zrobiła, było uplecenie wielkiej sieci, łąącej wszystkie ey, a w
niej stwoyła miejsce, w którym będą mogły wieść życie jej dzieci.
Od asu starożytnych Greków, ci, któy wieyli w uniwersalne
pole energii wiążące wszystko, odnosili się do niego po prostu jako
do eteru. W greckiej mitologii eter uważany był za esencję samej
pesteni i określany jako „powiete, którym oddychają bogowie”.
Pitagoras i Arystoteles określali go jako tajemniy piąty element
kreacji, w ślad za terema znanymi elementami ognia, powieta,
wody i ziemi. W późniejszych asach alchemicy nadal używali
słów Greków do opisania naszego świata – terminologii, która
petrwała aż do narodzin nowoesnej nauki.
Peciwstawiając się tradycyjnym poglądom większości
dzisiejszych naukowców, niektóre wielkie umysły w historii nie
tylko wieyły w istnienie eteru; wielu z nich peniosło wiarę
w jego istnienie o krok dalej. Mówili, iż eter jest konieny, aby
prawa fizyki działały tak, jak działają, W XVII wieku sir Izaak
Newton, ojciec wółesnej nauki, używał słowa „eter”, aby opisać
niewidzialną substancję, dzięki której może istnieć wszechświat
i która, jak wieył, jest odpowiedzialna za grawitację, jak również
za oducia ciała. Myślał o tym jak o żywym duchu, chociaż miał
świadomość, iż naędzia dla potwierdzenia jego istnienia nie były
dostępne w jego asach.
Dopiero w XIX wieku łowiek, który zaproponował teorię
elektromagnetyną, James Clerk Maxwell, formalnie pedstawił
naukowy opis eteru, który łąy wszystko. Opisał go jako
„materialną substancję subtelniejszego rodzaju niż ciała widzialne,
pypuszalnie istniejącą w tych obszarach pesteni, które
pozornie są puste”6.
6 James Clerk Maxwell, twórca teorii elektromagnetynej. Cytat ten

rozpoyna aykuł na temat pola eterowego, o którego napisanie poproszono go


do IX wydania Encyklopedii Britannica, wydanej pez Cambridge University
Press w 1890, Strona internetowa:
www.mathpages.com/home/kmath322/kmath322.htm.

Aż do poątku XX wieku najbardziej szanowane naukowe


umysły wciąż używały starożytnej terminologii, aby opisać esencję
wypełniającą pustą pesteń. Myśleli o etee jak o eywistej
substancji będącej ymś pomiędzy materią fizyną a ystą
energią. To popez eter, rozumowali naukowcy, fale świetlne mogą
się poruszać od jednego punktu do drugiego w tym, co
w peciwnym razie wyglądałoby na pustą pesteń.
„Mogę jedynie uważać, iż eter, który może być siedliskiem pola
elektromagnetynego z jego energią i wibracjami, jest obdaony
pewnym stopniem substancjalności, jakkolwiek odmienny może
być od zwykłej materii” – twierdził laureat Nagrody Nobla, fizyk
Hendrik Lorentz w 1906 roku7. Równania Lorentza były tymi, które
dały Einsteinowi naędzie do rozwinięcia jego rewolucyjnej teorii
względności.
7 Wypowiedź fizyka Hendricka Lorentza z roku 1906, cytowana w zbioe on-

line poglądów na temat pola eterowego pt. Physics – On Absolute Space (Aether,
Ether, Akasha) and Its Propeies as an Innite Continuous Wave Medium.
Strona internetowa: http://www.aceandmotion.com./Physics-Space-Aether-
Ether.htm.

Nawet później, gdy jego teorie wydawały się nie brać pod
uwagę eteru we wszechświecie, sam Einstein wieył, że odkryte
zostanie to, co wypełnia pustkę pesteni. Twierdził: „Pesteń
bez eteru jest nie do pomyślenia”. W podobny osób, jak Lorentz
i starożytni Grecy myśleli o tej substancji jako pekaźniku. pez
który poruszają się fale, Einstein twierdził, iż eter jest konieny dla
istnienia praw fizyki: „W takiej pesteni [bez eteru] nie tylko nie
byłoby rozpesteniania się światła, ale również możliwości
istnienia norm asu i pesteni”8.
8 Wypowiedź Albea Einsteina z wykładu w roku 1928. Ibid.

Chociaż z jednej strony wydaje się, iż Einstein uznawał


możliwość istnienia eteru, z drugiej zastegał, iż nie powinien on
być uważany za energię w zwykłym tego słowa znaeniu. „Eter
może nie być uważany za obdaony cechami charakterystynymi
dla pekaźników masy, yli za złożony z ęści [»ąsteek«], które
można by peśledzić w asie”9. Opisał w ten osób, jak wskutek
niekonwencjonalnej natury eteru jego istnienie byłoby wciąż
kompatybilne z jego własnymi teoriami.
9 Ibid.

Dzisiaj nawet zwykle napomknięcie o polu eteru wznieca debaty,


y eter istnieje, y też nie. Niemal jednoeśnie wskesza to
womnienie słynnego ekerymentu, który miał w zamieeniu
udowodnić lub zapeyć istnieniu pola raz na zawsze. Jak to ęsto
bywa w tego rodzaju ekerymentach, wynik pyniósł więcej
pytań – i kontrowersji – aniżeli odpowiedzi.
NAJWIĘKSZY „NIEUDANY” EKSPERYMENT
W HISTORII

Peprowadzony ponad 100 lat temu, ekeryment eterowy


został nazwany od nazwisk dwóch naukowców, któy go
opracowali. Albea Michelsona i Edwarda Morleya. Jedynym
celem ekerymentu Michelsona-Morleya było ustalenie, y
tajemniy eter wszechświata faktynie istnieje. Ten długo
oekiwany ekeryment – obmyślony dla rawdzenia wyników
podobnego peprowadzonego w 1881 roku – wywołał zgiełk
w środowisku naukowym, które zgromadziło się w 1887 roku
w laboratorium obecnie będącym Case Western Reserve
University10. Ostatenie miał on konsekwencje, których nawet
najlepsze umysły końca XIX wieku nie mogły pewidzieć.
10 A.A. Michelson, e Relative Motion of the Eah and the Luminife rous

Ether, [w:] American Journal of Science, vol. 22, 1881 r., s. 120-129.

Myślenie stojące za ekerymentem było nowatorskie, aby


uzyskać pewność wyniku. Jeśli eter istnieje naprawdę, rozumowali
Michelson i Morley, wówas musi istnieć energia będąca wszędzie,
okojna i nieruchoma. A jeśli to prawda, wówas pejście ziemi
pez to pole w pesteni powinno twoyć ruch, który można by
zmieyć. Dokładnie tak, jak możemy wykrywać powiete falujące
nad rozległymi polami złotej pszenicy na równinach Kansas,
powinniśmy być 20 21 w stanie wykrywać eterową „bryzę”.
Michelson i Morley nazwali ten hipotetyny fenomen wiatrem
eterowym.
Pilot każdego samolotu zgodzi się. że kiedy samolot leci wraz
z prądem atmosferynym, as potebny na dotarcie z jednego
miejsca w drugie może być o wiele krótszy. Jednakże kiedy leci on
pod prąd, musi znieść gwaowną drogę, a opór wiatru może
wydłużyć lot. Michelson i Morley dedukowali, iż gdyby mogli
wystelić promień światła w dwóch kierunkach jednoeśnie,
różnica w asie dotarcia do celu każdego promienia powinna
pozwolić ekerymentatorom wykryć obecność i prąd wiatru
eterowego. Podas gdy sama idea doświadenia była dobrym
pomysłem, wyniki zaskoyły wszystkich.

Ilustracja 1. Michelson i Morley uważali, iż jeśli eter jest obecny, promień


światła powinien pemieszać się wolniej pod prąd eteru (A), a szybciej
poruszając się wraz z nim (B). Ekeryment, peprowadzony w 1887 roku,
nie wykazał prądów eteru; konkluzja była taka, iż eter nie istnieje.
Konsekwencje tej interpretacji nie dawały okoju naukowcom pez
ponad 100 lat. W 1986 roku dziennik Nature opublikował wyniki
ekerymentów wykonanych py pomocy bardziej ułego ętu.
Ostateny wynik: pole o cechach eteru zostało wykryte i zachowywało
się tak, jak sugerowały pypuszenia sto lat weśniej.

Ostatenie ęt Michelsona i Morleya nie wykrył wiatru


eterowego. Pokazując to, co wyglądało na brak istnienia wiatru, oba
doświadenia z 1881 i 1887 roku zdawały się prowadzić do tej
samej konkluzji: nie istnieje żaden eter. Michelson zinterpretował
wyniki tego, co nazwano „najbardziej owocnym z nieudanych
ekerymentów” w historii w prestiżowym American Journal of
Science: „Rezultat hipotezy o nieruchomym polu eterowym okazał
się był niepoprawny i wynika z tego nieuchronna konkluzja, iż
hipoteza jest błędna”11.
11 A.A. Michelson, e Relative Motion of the Eah and the Luminife rous

Ether, [w:] American Journal of Science, vol. 34, 1887 r., s. 333-345.

Podas gdy ów ekeryment może być określony jako „porażka”


pod względem udowodnienia istnienia eteru, pokazywał on
w istocie, iż eter mógł po prostu nie zachowywać się w osób,
w jaki naukowcy poątkowo oekiwali. To, iż żaden ruch nie
został wykryty, nie oznaa, iż eteru nie ma. Dobrym pykładem
byłoby tymanie palca nad głową, by rawdzić wiatr
i wyciągnięcie wniosku, iż nie ma żadnego powieta, ponieważ nie
poułeś powiewu podas testu. Byłoby to z grubsza
odpowiednikiem osobu myślenia, jaki prowadził do
podsumowania ekerymentu z 1887 roku.
Akceptując ten ekeryment jako dowód na nieistnienie eteru,
wółeśni naukowcy działają w założeniu, iż wszystkie ey we
wszechświecie wydaają się niezależnie od siebie. Akceptują tezę,
iż to, co jedna osoba robi w jednej ęści świata, jest zupełnie
niezwiązane z innymi obszarami i nie ma wpływu na nikogo po
drugiej stronie naszej planety. Bezornie ten ekeryment stał się
bazą dla światopoglądu mającego głęboki wpływ na nasze życie
i świat. W konsekwencji tego toku myślenia ądzimy naszymi
narodami, władamy miastami, testujemy bomby atomowe
i wyerpujemy zasoby naszej planety, wieąc, iż to, co robimy
w jednym miejscu, nie ma wpływu na inne miejsca. Od 1887 roku
jako podstawę dla rozwoju całej cywilizacji ustanowiliśmy
pekonanie, iż każda e jest oddzielona od wszystkiego innego,
założenie, które nowsze doświadenia ukazują jako po prostu
nieprawdziwe!
Dzisiaj, ponad 100 lat po pierwszym ekerymencie, nowe
badania sugerują, iż eter lub coś w tym rodzaju istnieje eywiście
– jednak nie w formie, której Michelson i Morley oekiwali.
Wieąc w to, iż pole musi być nieruchome i złożone
z elektryności i magnetyzmu, tak jak inne formy energii odkrytej
w połowie XIX wieku, poszukiwali eteru tak, jak poszukiwaliby
konwencjonalnej formy energii. Ale eter daleki jest od
konwencjonalności.
W 1986 roku Nature opublikował skromny rapo zatytułowany
po prostu „Szególna relatywność”12. Z następstwami, które
całkowicie wstąsają podstawami ekerymentu Michelsona-
Morleya. podobnie jak wszystkim, co myślimy o naszym połąeniu
ze światem, opisano ekeryment wykonany pez naukowca
o nazwisku E.W. Sliveooth. onsorowany pez Siły Powietne
Stanów Zjednoonych (U.S. Air Force). Dublując ekeryment
z 1887 roku – ale z użyciem ętu wielokrotnie ulszego –
Silveooth doniósł, iż wykrył ruch w polu eterowym. Co więcej,
był on dokładnie połąony z ruchem Ziemi w kosmosie, właśnie
tak. jak pewidziano! Ten ekeryment, oraz inne od tamtej pory.
sugeruje, iż eter istnieje eywiście, tak jak postulował Planck
w 1944 roku.
12 E.W. Silveooth, Special Relativity, [w:] Nature, vol. 322, 14 sierpnia 1986 r.,

s. 590.

Chociaż wółesne ekerymenty nadal wskazują, iż pole


istnieje, możemy być pewni, iż nigdy nie będzie ponownie zwane
„eterem”. W kołach naukowych najmniejsza wzmianka o tym słowie
wywołuje epitety od „pseudonauki” po „wierutną bzdurę”! Jak
zobaymy w Rozdziale II, istnienie uniwersalnego pola energii,
które penika nasz świat, jest rozumiane w bardzo różnych
kategoriach – ekerymenty, które udowadniają jego istnienie, są
tak nowe, iż jego nazwa pozostaje jesze do wybrania. Jednak
istnieje ono niezależnie od tego, jak postanowimy je nazwać. Łąy
wszystko w naszym świecie i poza nim oraz wpływa na nas
w osób, jaki dopiero zaynamy rozumieć.
A więc jak to się mogło stać? Jak mogliśmy peoyć tak potężny
klu do zrozumienia działania wszechświata? Odpowiedź na to
pytanie trafia w sedno poszukiwań, które stwoyły największe
kontrowersje i gorące debaty wśród największych umysłów
ostatnich dwóch stuleci – ór, który trwa do dziś. Wszystko to
dotyy osobu, w jaki widzimy siebie w świecie i naszej
interpretacji tego punktu widzenia.
Kluem jest to, że energia łąąca wszystko we wszechświecie jest
również ęścią tego, co łąy! Ekerymenty mówią nam, że
zamiast myśleć o polu jak o oddzielonym od codziennej
eywistości, powinniśmy zrozumieć, że w istocie zwykły świat
widzialny biee w nim swój poątek: to tak, jakby tkanina Boskiej
Matrycy była rozciągnięta gładko popez cały wszechświat i od
asu do asu „marszyła się” to tu, to tam, w skałę, dewo,
planetę lub osobę, którą znamy. Ostatenie wszystkie te ey są
właśnie drobnymi zmarszkami w polu, a ta subtelna, jednakże
potężna zmiana w myśleniu jest kluem do koystania z potęgi
Boskiej Matrycy w naszym życiu. Jednak, aby to zrobić, musimy
zrozumieć, dlaego naukowcy patą na świat tak, jak to robią
dzisiaj.
KRÓTKA HISTORIA FIZYKI:
RÓŻNE REGUŁY DLA RÓŻNYCH ŚWIATÓW

Nauka jest po prostu językiem opisującym świat naturalny wraz


z naszym z nim związkiem oraz wszechświatem poza nim. A jest to
tylko jeden język; istnieją inne (takie jak na pykład alchemia
i duchowość), które były używane na długo pedtem, zanim
pojawiła się wółesna nauka. Chociaż być może nie były zbyt
wyszukane, z pewnością ełniały swoje zadanie. Zawsze jestem
zdumiony, gdy ludzie pytają: „Co robiliśmy ped pojawieniem się
nauki? Czy cokolwiek wiedzieliśmy o świecie?”. Odpowiedzią jest
głośne „Tak!”. Wiedzieliśmy dużo o wszechświecie.
To. co wiedzieliśmy, działało tak dobe, że stanowiło całkowitą
strukturę dla zrozumienia wszystkiego, od poątków życia aż po
pyyny naszych chorób i jak sobie z nimi radzić, jak mieyć cykle
słońca, księżyca i gwiazd. Mimo że ten rodzaj wiedzy nie był
oywiście opisany językiem techninym, do którego
pywykliśmy dzisiaj, dobe ełniał swoje zadanie, dostarając
pożytenej pypowieści o tym, jak wszystko działa i dlaego jest
takie, jakie jest. Tak dobe, iż – w istocie – cywilizacja istniała pez
ponad 5000 lat bez polegania na nauce, jaką znamy dziś.
Nauka i era naukowa jest powszechnie uznawana od poątku
XVII wieku. Było to w lipcu 1687 roku, gdy Isaac Newton
sformalizował matematykę, która zdaje się opisywać nasz codzienny
świat, publikując swoje klasyne dzieło Philosophiæ Naturalis
Principia Mathematica (Matematyne Zasady Filozoi
Naturalnej).
Pez ponad 200 lat obserwacje Newtona dotyące natury
stanowiły podstawę dla dziedziny nauki zwanej „fizyką klasyną”.
Wraz z teoriami elektryności i magnetyzmu Maxwella z końca XIX
wieku i teorią względności Einsteina z poątku wieku XX. fizyka
klasyna była nieprawdopodobnie skutena w wyjaśnianiu ey
o dużej skali, które widzimy, takich jak ruch planet i adanie jabłek
z dew. Służyła nam tak dobe, iż mogliśmy obliać orbity
naszych satelitów, a nawet wysłać łowieka na księżyc.
Jednakże na poątku XX wieku postępy w nauce ujawniły
miejsce w natue, w którym prawa Newtona po prostu zdają się
nie działać: maleńki świat atomów. Weśniej nie mieliśmy po
prostu technologii, aby wejeć w subatomowy świat i pateć na
osób, w jaki zachowują się ąsteki podas narodzin gwiazdy
w odległej galaktyce. W obu wymiarach y sferach – najmniejszej
i największej – naukowcy zaęli dostegać ey, których nie
można wyjaśnić py pomocy tradycyjnej fizyki. Musiał powstać
nowy rodzaj fizyki, z regułami, które tłumayłyby wyjątki
w naszym codziennym świecie: ey, które dzieją się w dziedzinie
fizyki kwantowej.
Definicja fizyki kwantowej zawiera się w jej nazwie. Quantum
znay „nieciągła ilość energii elektromagnetynej” – tak więc jest
to budulec, z którego zrobiony jest nasz świat, gdy rowadzimy go
do jego esencji. Fizycy kwantowi szybko odkryli, że to, co wydaje
się nam stałym światem, nie jest wcale takie stałe. Następujący
pykład może nam pomóc zrozumieć, dlaego.
Kiedy w miejscowym kinie oglądamy ruchomy obraz na ekranie,
wiemy, iż fabuła, którą widzimy, jest iluzją. Romans y tragedia,
które poruszają nasze najgłębsze emocje, są w eywistości
rezultatem wyświetlania bardzo szybko wielu nieruchomych
obrazów, jeden po drugim, aby stwoyć wrażenie ciągłej historii.
Podas gdy nasze oy widzą pojedyne obrazy w kade, nasz
mózg łąy je w to, co postegamy jako nieustający ruch.
Fizycy kwantowi wieą, iż nasz świat działa dokładnie w ten
sam osób. Na pykład to, co widzimy jako adającą piłkę nożną
lub potrójny axel [skok z obrotem w łyżwiarstwie figurowym –
pyp. tłumaa] łyżwiaa figurowego w oowym programie
oglądanym w niedzielne popołudnie, jest w istocie, w pojęciach
kwantowych, ciągiem pojedynych zdaeń dziejących się bardzo
szybko i blisko siebie. Podobnie jak wiele obrazów powiązanych
razem yni film tak realnym, życie w istocie odbywa się jako
szybkie, maleńkie rozbłyski światła zwane „kwantami”. Kwanty
życia następują tak szybko po sobie, że o ile nasz mózg nie
pywykł do działania w inny osób (jak w niektórych formach
medytacji), oblia on średnią impulsów, by stwoyć nieperwaną
akcję widzianą pez nas jak w niedzielnym programie oowym.
Fizyka kwantowa jest więc badaniem ey dziejących się
w bardzo malej skali sil, które leżą u podstaw naszego świata
fizynego. Różnica w osobach, w jakich świat kwantowy i świat
codzienny wydają się funkcjonować, utwoyła dwie szkoły myśli
wśród naukowców we wółesnej fizyce: klasyną i kwantową.
A każda ma swoje własne teorie dla jej podtymania.
Pozostaje wielkim wyzwaniem połąenie tych dwóch bardzo
różnych metod myślenia w jedną wizję wszechświata – w jednolitą
teorię. Aby to było możliwe, musi istnieć coś, co wypełniałoby to,
co zwiemy pustą pestenią. Ale co mogłoby ją zajmować?
PODSUMOWANIE DŁUGIEJ DROGI DO
JEDNOLITEJ TEORII

1687 – Fizyka newtonowska:


Isaac Newton publikuje swoje prawa ruchu i zayna się
wółesna nauka. Ten światopogląd określa świat jako ogromny
mechaniny system, gdzie pesteń i as są absolutne.

1867 – Fizyka teorii pola:


James Clerk Maxwell proponuje istnienie sił, których nie można
wyjaśnić fizyką Newtona. Jego badania, wraz z badaniami Michæla
Faradaya, prowadzą do odkrycia wszechświata jako pól energii,
które oddziałują na siebie wzajemnie.

1900 – Fizyka kwantowa:


Max Planck publikuje swoją teorię świata jako rozbłysków
energii zwanych „kwantami”. Ekerymenty na poziomie
kwantowym pokazują, iż materia istnieje raej jako
prawdopodobieństwa i tendencje, aniżeli e absolutna, sugerując,
że „eywistość” może nie być ostatenie tak realna ani tak
trwała.

1905 – Fizyka względności:


Pogląd na wszechświat Albea Einsteina wstąsa fizyką
newtonowską.
Proponuje on, by pyjąć, że as jest raej względny, aniżeli
absolutny. Kluowym aektem względności jest to, iż as
i pesteń nie mogą być oddzielone i istnieją razem jako way
wymiar.

1970 – Fizyka teorii superstrun:


Fizycy odkrywają, iż teorie opisujące wszechświat jako maleńkie
wibrujące struny energii mogą być użyte do wyjaśnienia
obserwacji zarówno kwantowego, jak i codziennego świata. Teoria
ta zostaje formalnie zaakceptowana pez główny nu wólnoty
fizyki w roku 1984 jako prawdopodobny pomost jednoący
wszystkie inne teorie.

20?? – Nowa, poprawiona, jednolita teoria zyki:


Pewnego dnia w pyszłości fizycy odkryją osób na
wyjaśnienie holografinej natury tego, co obserwujemy
w kwantowym wszechświecie. podobnie do tego, co widzimy
w naszym świecie codziennym. Sformułują równania dla
ujednolicenia swych objaśnień w jedną ójną tezę.
CO JEST W PRZESTRZENI POMIĘDZY?

Na poątku filmu Kontakt główna bohaterka, dr Arroway (grana


pez Jodie Foster), zadaje swemu ojcu pytanie, które staje się
motywem pewodnim pozostałej ęści filmu: Czy jesteśmy sami
we wszechświecie? Odpowiedź jej ojca staje się wyznanikiem
tego, co będzie prawdą w jej życiu. Gdy znajduje się w szególnie
delikatnych sytuacjach, takich jak otwarcie się na miłość y
zaufanie swym doświadeniom w odległym wszechświecie. dokąd
została peniesiona, słowa jej ojca stają się pewodnią ideą w jej
pekonaniach: jego odpowiedź jest po prostu taka, że jeśli
bylibyśmy sami we wszechświecie, byłoby to okropnym
marnotrawstwem pesteni.
Jeśli zatem sądzimy, że pesteń między dwoma eami jest
pusta, wówas także wygląda to na ogromne marnotrawstwo.
Naukowcy wieą, iż ponad 90 procent kosmosu „zaginęło”
i wydaje się nam pustą pestenią. To znay, iż z całego
wszechświata, jaki znamy, jedynie 10 procent zawiera cokolwiek.
Czy naprawdę wieysz, że te 10 procent stwoenia, jakie
zajmujemy, jest wszystkim, co istnieje? Co się znajduje
w pesteni, którą uważamy za „pustą”?
Jeśli jest eywiście wypełniona pustką, wówas powstaje
wielkie pytanie, na które teba odpowiedzieć: Jak fale energii
mogą transmitować wszystko, poynając od naszych rozmów pez
telefony komórkowe aż po odbite światło, które pynosi te słowa
twym oom, z jednego miejsca w drugie? Tak jak woda penosi
fale dalej od miejsca, gdzie został wucony kamień do stawu, musi
istnieć coś, co penosi wibracje życia z jednego punktu do
drugiego. Jednak, aby uznać to za prawdę, musimy podważyć jeden
z kluowych dogmatów wółesnej nauki: wiarę w to, iż
pesteń jest pusta.
Gdy będziemy mogli w końcu rozwiązać tajemnicę, z ego się
składa pesteń, wówas zrobimy wielki krok ku zrozumieniu nas
samych i naszej relacji z otaającym nas światem. To pytanie, jak
się pekonamy, jest tak stare, jak ludzkość. A odpowiedź, jak
również odkryjemy, była z nami prawdopodobnie pez cały as.
Nasze poucie, iż jesteśmy w jakiś osób połąeni ze
wszechświatem, naszą planetą i ze sobą wzajemnie, jest ymś
stałym, od asów aborygeńskiej historii wyrytej na ścianach
australijskich klifów (dziś uważanych za mające 20 tysięcy lat) po
świątynie starożytnego Egiptu i naskalną sztukę amerykańskiego
południowego zachodu. Podas gdy to peświadenie zdaje się
być silniejsze dziś niż kiedykolwiek, kwestia, ym jest to, co nas
łąy, pozostaje obiektem kontrowersji i orów. Abyśmy byli
połąeni, musi istnieć coś, co dokonuje tego połąenia. Od poetów
i filozofów po naukowców i tych, któy szukają odpowiedzi poza
akceptowanymi poglądami swych asów, ludzkość zawsze miała
uucie, iż w pustce tego, co zwiemy pestenią, coś eywiście
istnieje.
Fizyk Konrad Finagle (1858-1936) postawił oywiste pytanie
dotyące znaenia pesteni jako takiej, mówiąc; „Rozważmy, co
by się stało, gdybyś usunął pesteń omiędzy materii. Wszystko
we wszechświecie by się skuryło do rozmiarów nie większych, niż
pyłek kuu... Pesteń jest tym, co powstymuje wszystko ped
wydaaniem się w jednym miejscu”13. Pionierski antropolog Louis
Leakey stwierdził któregoś razu: „Bez zrozumienia, kim jesteśmy,
nie możemy dokonać prawdziwego postępu”. Wieę, iż jest dużo
prawdy w tym stwierdzeniu. Sposób, w jaki widzieliśmy siebie
w peszłości, działał na tyle dobe, aby nas doprowadzić do
punktu, w którym jesteśmy dzisiaj. Teraz jest as, by otwoyć
dwi do nowego widzenia nas samych, które pozwoli na jesze
większe możliwości. Możliwe, iż nasz opór ped zaakceptowaniem
tego, co oznaa pesteń wypełniona inteligentną silą, której my
jesteśmy ęścią, pozostaje największą peszkodą w zrozumieniu,
kim jesteśmy naprawdę i jak działa wszechświat.
13 Konrad Finagle, What's the Void?, Barney Noble, 1898 [fragmenty

pedrukowane w: D.E. Simanek i J.C. Golden, Science Askew, Institute of


Physics Publishing, Boca Raton, FL, 2002]. Strona internetowa:
https://www.lhup.edu/~dsimanek/cutting/grav.htm.

W XX wieku nauka nowoesna mogła odkryć, co się znajduje


w pustej pesteni: pole energii, różniące się od wszelkich innych
form energii. Tak jak wskazuje sieć Indry i Newtonowski eter,
wydaje się, iż ta energia jest wszędzie, zawsze i że istniała od
samego poątku asu. Albe Einstein podas swojego wykładu
w 1928 roku powiedział; „Zgodnie z ogólną teorią względności,
pesteń bez eteru jest nie do pomyślenia; ponieważ w takiej
pesteni nie tylko nie byłoby propagacji światła, ale również nie
mogłyby istnieć kryteria asu i pesteni”14.
14
Wypowiedź Albea Einsteina z wykładu w roku 1928, cytowana w: Physics
On Absolute Space (Aether, Eter, Akasha) and Its Propeies as an Innite
Continuom Wave Medium.

Max Planck stwierdził, iż istnienie pola sugeruje, że inteligencja


odpowiada za nasz fizyny świat. „Musimy uznać poza tą siłą
[którą widzimy jako materię] istnienie świadomego i inteligentnego
Umysłu”. Po ym skonkludował: „Ten Umysł jest matrycą wszelkiej
materii [podkreślenie autora]”15.
15 Max Planck, cytat z jego pemowy wygłoszonej we Florencji w 1944 roku,

pod tytułem: „Das Wesen der Materie” („Esencja/natura/charakter materii”).


Źródło: Archiv zur Geschichte der Max-Planck-Gesellsha. Abt. Va, Rep. 11
Planck, nr 1797. Poniżej zamieściłem ęść tej pemowy w oryginalnym języku
niemieckim, a następnie jej tłumaenie [Pekład polski poniżej na podstawie
wersji angielskiej - pyp. tłumaa].
Oryginalna wersja niemiecka: »Als Physiker, der sein ganzes Leben der
nüchternen Wissenscha, der Erforschung der Materie widmete, bin ich sicher
von dem Verdacht frei, für einen Schwarmgeist gehalten zu werden. Und so sage
ich nach meinen Erforschungen des Atoms dieses: Es gibt keine Materie an sich.
Alle Materie entsteht und besteht nur durch eine Kra, weiche die
Atomteilchen in Schwingung bringt und sie zum winzigsten Sonnensystem des
Alls zusammenhält. Da es im ganzen Weltall aber weder eine intelligente Kra
noch eine ewige Kra gibt - es ist dor Menschheit nicht gelungen, das
heißersehnte Perpetuum mobile zu erfinden - so müssen wir hinter dieser kra
einen bewußten intelligenten Geist annehmen. Dieser Geist ist der Urgrund
aller Materie«.
Tłumaenie: „Jako łowiek, który poświęcił całe swoje życie najystszej
nauce, studiom nad materią, tyle mogę wam powiedzieć o wyniku moich badań
nad atomami: nie istnieje materia jako taka! Wszelka materia powstaje i istnieje
jedynie za pomocą pewnej siły, która wprawia ąsteki atomu w wibracje
i utymuje ten najbardziej mikroskopijny system słoneny w całości... Musimy
uznać istnienie za tą siłą świadomego i inteligentnego Umysłu. Ten Umysł jest
matrycą wszelkiej materii”.
OGON EINSTEINOWSKIEGO LWA

Gdy mówimy o kosminej luce pomiędzy gwiazdami


i galaktykami lub o mikropesteni pomiędzy pasmami energii,
które ksztaują atom, zwykle postegamy pesteń pomiędzy
nimi jako pustą. Kiedy mówimy, że coś jest „puste”, zwykle mamy
na myśli, iż nie ma tam nic – absolutnie nic.
Bez wątpienia dla niewprawnego oka to, co zwiemy
„pestenią”, wygląda z pewnością na pustkę. Ale jak puste może
to być? Kiedy naprawdę się nad tym zastanowimy, co mogłoby
oznaać życie w świecie, gdzie pesteń pomiędzy ąstkami
materii byłaby prawdziwie pozbawiona egokolwiek? Po pierwsze,
wiemy, że znalezienie takiego miejsca w kosmosie jest
prawdopodobnie niemożliwe z jednego powodu: jak mówi
powiedzenie, natura nie znosi próżni. Jednakże jak wyglądałoby
życie, gdybyśmy mogli się w jakiś maginy osób penieść do
takiego miejsca?
Zanijmy od tego, iż byłoby to bardzo ciemne miejsce. Na
pykład, choć moglibyśmy włąyć oświetlenie, światło nie
mogłoby do donikąd doteć, ponieważ nie byłoby tam nic, pez
co fale świetlne mogłyby pejść. Byłoby to tak, jakbyśmy wucili
kamień do wyschniętego stawu i szukali fal na powiechni.
Kamień udeyłby o dno, bez względu na to, y woda byłaby tam.
y nie, ale nie byłoby fal, gdyż kręgi na wodzie, które zwykle
rozchodzą się od miejsca zdeenia z wodą, nie miałyby nośnika, po
którym mogłyby się poruszać.
Z tego samego powodu nasz hipotetyny świat byłby bardzo
cichy. Dźwięk musi się penosić popez jakieś medium, aby się
zwielokrotnić. W eywistości niemal każdy rodzaj energii, jaką
znamy dzisiaj – od ruchu wiatru po gorąco słońca – nie mógłby
istnieć, ponieważ pola elektryne, magnetyne i promieniujące –
nawet pole grawitacji – nie miałyby tego samego znaenia
w świecie, gdzie pesteń byłaby pozbawiona wszelkiej substancji.
Na szęście nie musimy ekulować, jak wyglądałby taki świat,
gdyż otaająca nas pesteń jest wszystkim, tylko nie pustką.
Niezależnie od tego, jak ją nazywamy lub jak nauka y religia ją
definiuje, jest jasne, iż istnieje pewne pole lub obecność będąca
„wielką siecią” łąącą całe dzieło stwoenia i wiążącą nas z wyższą
mocą większego świata.
Na poątku XX wieku Einstein odniósł się do tajemniej siły. co
do której był pewny, iż istnieje w tym, co postegamy jako
wszechświat wokół nas. „Natura pokazuje nam jedynie ogon lwa”,
stwierdził, sugerując, iż jest coś więcej niż to, co postegamy jako
eywistość, nawet jeśli nie możemy tego zobayć z naszego
szególnego położenia w kosmosie. Z pięknem i elokwencją,
typową dla Einsteinowskiego widzenia wszechświata, rozwinął tę
analogię kosmosu: „Nie wątpię, iż lew do niego pynależy [do
ogona], chociaż nie może się od razu ujawnić z uwagi na swe
kolosalne rozmiary”16. W późniejszych pismach Einstein rozwijał tę
myśl, mówiąc, iż niezależnie od tego, kim jesteśmy i jaka może być
nasza rola we wszechświecie, wszyscy jesteśmy obiektem większej
potęgi: „Ludzkie istoty, rośliny, nawet kosminy pył – wszyscy
tańymy do tajemniej melodii, intonowanej w oddali pez
niewidzialnego kobziaa”17.
16 Albe Einstein, cytowany pez fizyka Michio Kaku w aykule on-line: M-

eory, e Mother of all SuperStrings: An Introduction to M-eory (2005).


Strona internetowa: http://mkaku.org/home/aicles/m-theory-the-mother-of-all-
superstrings/.
17 e Expanded Quotable Einstein, s. 204.

Planck, ze swoją deklaracją inteligencji leżącej u podstaw kreacji,


opisał energię Einsteinowskiego lwa. Czyniąc to, wzniecił ogień
kontrowersji, który dziś płonie jesze intensywniej. W jego
centrum, w jednej chwili, dawne koncepcje na temat tego, z ego
zrobiony jest nasz świat (i tym samym eywistość wszechświata),
legły w gruzach! Ponad pół wieku temu ojciec teorii kwantowej
powiedział nam, iż wszystko jest połąone pez bardzo realną,
choć niekonwencjonalną energię.
POŁĄCZENI ZE ŹRÓDŁEM:
KWANTOWE SPLĄTANIE
[od stanu lątanego w zyce kwantowej]

Odkąd Planck pedstawił swoje równania fizyki kwantowej na


poątku XX wieku, rozwinęło się wiele teorii i peprowadzono
line doświadenia, które zdają się udowadniać dokładnie to
pojecie.
Na najmniejszych poziomach wszechświata atomy i subatomowe
ąsteki eywiście działają tak, jakby były połąone. Problem
polega na tym. iż naukowcy nie wiedzą, jak są połąone, ani
nawet y zachowanie, które obserwują w tak małych skalach, ma
jakiekolwiek znaenie dla większych eywistości naszego
codziennego świata. Jeśli tak. wówas te odkrycia wskazują, iż
zadziwiające technologie rodem z science fiction mogą wkrótce stać
się eywistością na świecie.
Nie dalej jak w 2004 roku fizycy z Niemiec, Chin i Austrii
opublikowali rapoy bmiące bardziej jak fantazja, aniżeli
ekeryment naukowy. Naukowcy ogłosili w Nature pierwsze
udokumentowane doświadenia telepoacji kwantowej
[Telepoacja kwantowa – w kwantowej teorii informacji technika
pozwalająca na peniesienie stanu kwantowego na dowolną
odległość z wykoystaniem stanu lątanego, co umożliwia
transmisję klasynej informacji – pyp. tłumaa] – yli wysyłania
kwantowej informacji o ąstece (jej energetynego planu) do
odległych miejsc w tym samym asie18. Innymi słowy, proces ten
pypomina „faksowanie dokumentu i niszenie oryginału w jego
trakcie”19.
18 Zhao Zhi, Chen Yu-Ao, Zhang An-Ning. Yang Tao, Briegel J. Hans, i Pan

Jian-Wei. Experimental Demonstration of Five-photon entanglement and Open-


destination Telepoation, [w:] Nature, vol. 430, 2004, s. 54.
19 Eric Smalley. Five Photons Linked, [w:] Technology Research News,

sierpień/wesień 2004. Strona internetowa:


http://www.trnmag.com/Stories/2004/082504/Five_photons_linked_082504.html.

Inne ekerymenty wykazały równie nieprawdopodobnie


bmiące osiągnięcia, takie jak ąsteki „promieniujące” z jednego
miejsca w drugie i dokonujące bilokacji. Jakkolwiek odmienne
wydaje się każde z tych badań, wszystkie łąy wólny mianownik
wskazujący na większą całość. Aby te ekerymenty mogły
wykazać to, co wykazały, musi istnieć pekaźnik, medium – yli
coś, pez co ąsteki będą mogły się pemieszać. I tu właśnie
leży być może największa tajemnica wółesnych asów, odkąd
konwencjonalna fizyka stwierdziła, iż takie medium nie istnieje.
W 1997 roku pisma naukowe na całym świecie opublikowały
wyniki egoś, co według opinii tradycyjnych fizyków nie powinno
się zdayć. Pedstawione ponad tem tysiącom terystu
dziennikay, wykładowców, naukowców i inżynierów w ponad 40
krajach doświadenie to zostało peprowadzone pez Uniwersytet
Genewski w Szwajcarii, nad tym. z jakiej materii zbudowany jest
nasz świat – ąstekami światła zwanymi fotonami – z rezultatami,
które nadal wstąsają podstawami wółesnej nauki20.
20 Malcolm W. Browne. Signal Travels Faher and Faster than Light,

w biuletynie on-line „omas Jefferson National Accelerator Facility” (Newpo


News. Virginia. USA). 22 lipca 1997. Strona internetowa:
www.cebaf.gov/news/internet/1997/ooky.html.

Naukowcy ecjalnie podzielili pojedyny foton na dwie


ąsteki, twoąc „bliźnięta” o identynych właściwościach.
Następnie, używając ętu dostosowanego do ekerymentu,
wystelili obie ąsteki w peciwnych od siebie kierunkach.
Bliźniae ąstki były umieszone w ecjalnie zaprojektowanej
komoe, z dwiema światłowodowymi ścieżkami, takimi, jak te
transmitujące rozmowy telefonine, wychodzącymi z komory
w peciwnych kierunkach na odległość siedmiu mil. Zanim każde
z bliźniąt osiągnęło swój cel, dzieliło je ternaście mil. Na końcu
drogi bliźnięta były zmuszone „wybrać” pomiędzy pypadkowymi
drogami, które były dla obydwu pod każdym względem
identyne.
To, co yni ten ekeryment tak interesującym, to fakt, iż gdy
bliźniae ąsteki osiągnęły punkty, gdzie miały ruszyć jednym
szlakiem lub drugim, obie dokonały dokładnie tego samego
wyboru i poruszały się taką samą drogą w tym samym asie.
Rezultaty były bezbłędnie identyne za każdym razem, kiedy
peprowadzano to doświadenie.
Nawet jeśli konwencjonalna wiedza stwierdza, iż bliźnięta są od
siebie oddzielone i nie mają ze sobą kontaktu, działają tak, jakby
wciąż były połąone! Fizycy nazywają to tajemnie połąenie
„kwantowym lątaniem”. Kierownik projektu, Nicholas Gisin,
wyjaśnia: „Co jest fascynujące, to to, że lątane fotony twoą
jeden i taki sam obiekt. Nawet gdy bliźniae fotony są oddzielone
geografinie, jeśli jeden z nich jest zmodyfikowany, drugi foton
automatynie podlega tej samej zmianie”21.
21 Ta wypowiedź kierownika projektu, profesora Nicholasa Gisina. pochodzi

z aykułu opisującego ten ekeryment. „Geneva University Development in


Photon Entanglement for Enhanced Encryption Security and Quantum
Computers”. 2000. Strona internetowa: www.geneva.ch/Entanglement.htm.

Pod względem historynym nie było absolutnie nic


w tradycyjnej fizyce, co odpowiadałoby temu. co pokazało to
doświadenie. A jednak widzimy to raz za razem
w ekerymentach, takich jak doświadenia Gisina. Dr Raymond
Chaio z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley opisuje dalej
rezultaty ekerymentów genewskich jako „jedną z głębokich
tajemnic mechaniki kwantowej. Te połąenia są faktami natury
udowodnionymi pez doświadenia, ale wyjaśnienie ich
filozofinie jest bardzo trudne”22.
22 Malcolm W. Browne. Signal Travels Faher and Faster than Light.

Powodem, dla którego te badania są ważne dla nas, jest to. iż


konwencjonalna wiedza nakazywałaby nam wieyć, iż nie ma
osobu, aby fotony komunikowały się ze sobą – a ich wybory są
niezależne i niezwiązane ze sobą. Byliśmy zawsze pekonani. iż
kiedy obiekty fizyne w tym świecie są oddzielone, to są naprawdę
oddzielone w każdym znaeniu tego słowa. Ale fotony pokazują
nam coś zupełnie innego.
Komentując fenomeny tego rodzaju na długo ped
ekerymentem z 1997 roku, Albe Einstein nazwał możliwość
uzyskania takich wyników „nawiedzonym działaniem na odległość”.
Dzisiejsi naukowcy wieą, iż te niekonwencjonalne rezultaty to
wynik właściwości mogących zaistnieć jedynie w wymiae
kwantowym i uznają je za „kwantowe dziwactwo”.
Połąenie pomiędzy fotonami było tak całkowite, iż wydawało
się natychmiastowe. Z chwilą, gdy zostało zidentyfikowane
w bardzo małej skali fotonów, ten sam fenomen znajdowano
następnie w natue w innych miejscach, nawet w galaktykach
odległych o całe lata świetlne. „W myśl zasady, nie powinno to
robić żadnej różnicy, y korelacja pomiędzy ąstekami zachodzi
wówas, gdy są oddzielone o kilka metrów y o cały
wszechświat” – mówi Gisin. Dlaego? Co łąy dwie ąsteki
światła lub dwie galaktyki do tego stopnia, iż zmiana w jednej
zachodzi symultaninie w drugiej? Co to nam mówi o osobie,
w jaki działa świat, co być może peoyliśmy we weśniejszych
ekerymentach?
Aby odpowiedzieć na pytania tego rodzaju, najpierw musimy
zrozumieć, skąd pochodzi Boska Matryca. Ażeby tak się stało,
musimy cofnąć się o krok – o drogę wste – do asu, który
zachodni naukowcy uważają za poątek wszystkiego...
a pynajmniej wszechświata, jaki znamy.
POCHODZENIE MATRYCY

Badae głównego nuu nauki uważają, iż nasz wszechświat


zaął istnieć pomiędzy 13 a 20 bilionami lat temu wskutek
ogromnej eklozji niepodobnej do niego, co kiedykolwiek
istniało weśniej i później. Chociaż ene są teorie co do
dokładnego asu i co do tego. y był jeden wybuch, y więcej,
wygląda na to, że panuje ogólna zgoda co do tego, iż nasz
wszechświat zaął się dawno temu od wielkiego uwolnienia
energii. W 1951 roku astronom Fred Hoyle ukuł używany do dziś
termin dla tej eklozji: nazwał ją „Wielkim Wybuchem” [ang. Big
Bang – pyp. tłumaa].
Badae kalkulowali, że na ułamki sekund ped Wielkim
Wybuchem cały nasz wszechświat był o wiele, wiele, wiele
mniejszy niż dziś. Modele komputerowe sugerują, iż był w istocie
tak mały, że był ciasno stłoony w maleńką kulkę. Z całą „pustą”
pestenią usuniętą z tego, co widzimy jako dzisiejszy
wszechświat, rozmiary tej kulki szacuje się na wielkość ziarnka
groszku!
Jednakże, chociaż mógł być mały, z pewnością nie był chłodny.
Modele wskazują, że temperatura w tej ściśniętej pesteni była
niewyobrażalna – 18 bilionów milionów stopni Fahrenheita –
o wiele razy wyższa niż obecna temperatura Słońca.
W ciągu ułamka sekundy od Wielkiego Wybuchu, jak pokazują
symulacje, temperatura mogła aść do zaledwie 18 bilionów stopni
i tak rozpoęły się narodziny naszego wszechświata.
Kiedy siła Wielkiego Wybuchu wdarła się w pustkę istniejącej
próżni, zabrała ze sobą więcej niż tylko gorąco i światło, jak byśmy
oekiwali. Rozbłysła również jako szablon energii, który stał się
planem wszystkiego, co jest teraz i kiedykolwiek może zaistnieć. To
właśnie ten wzór jest pedmiotem starożytnych mitów,
odwienych pekazów i mądrości mistyków. O nazwach
sięgających od sieci Indry w buddyjskich sutrach aż po tradycje
„sieci” Babki – Pająka wśród Indian Hopi, echo tego wzoru trwa do
dziś.
To właśnie ta siatka lub sieć energii rozpestenia się nadal
w kosmosie jako kwantowa esencja wszystkich ey, włąając
w to nas i nasze otoenie. Jest to energia, która łąy nasze życie
z Boską Matrycą. To również ta esencja, która działa jako
wielowymiarowe zwierciadło, odbijające z powrotem to, co
twoymy naszymi emocjami i pekonaniami, jako nasz świat (Pat
Część III).
Skąd możemy mieć aż taką pewność, że wszystko we wszech –
świecie jest naprawdę ze sobą połąone? Aby odpowiedzieć na to
pytanie, wróćmy do Wielkiego Wybuchu i do ekerymentu
Uniwersytetu Genewskiego. Jakkolwiek różne się one wydają, jest
między nimi subtelne podobieństwo: w każdym z nich połąenie.
które badamy, istnieje pomiędzy dwoma eami, które raz były
złąone. W pypadku ekerymentu, rozdzielenie pojedynego
fotonu na dwie identyne ąsteki pozwoliło stwoyć bliźnięta,
a zrobiono to, aby się upewnić, że obie były identyne pod
każdym względem. Fakt. iż fotony i ąsteki z Wielkiego
Wybuchu były raz ęścią siebie nawzajem, jest kluem do ich
połąenia. Wydaje się. że to, co raz było złąone, jest zawsze
połąone, niezależnie od tego. y pozostaje fizynie związane, y
też nie.
Klu nr 4:
Co raz było złąone, jest na zawsze połąone, niezależnie od tego,
y jest fizynie związane, y też nie.

Oto klu w naszym dyskursie, z jednego naprawdę ważnego


i ęsto niezauważanego powodu. Tak wielki wydaje się nam dziś
wszechświat, a blask odległych gwiazd potebuje bilionów lat
świetlnych, by doteć do naszych ou, a jednak w jednej chwili
cała materia we wszechświecie została ściśnięta w bardzo malutką
pesteń. W tym niewyobrażalnym stanie kompresji wszystko
było fizynie złąone. Kiedy energia Wielkiego Wybuchu
owodowała ekansję naszego wszechświata, ąsteki materii
zostały rozdzielone coraz większymi odległościami.
Ekerymenty wskazują, iż niezależnie od tego, jak wielka
pesteń dzieli dwie ey, raz złąone pozostają zawsze
związane. Są wszelkie powody ku temu, aby wieyć, iż stan
lątany łąący ąsteki obecnie rozdzielone ma również
zastosowanie w materii wszechświata złąonego ped Wielkim
Wybuchem. Techninie e biorąc, wszystko, co powstało
w naszym kosmosie wielkości ziarnka grochu 13 y 20 bilionów lat
temu, jest nadal połąone! A energia, która dokonuje tego
połąenia, jest tym. co Planck opisał jako „matrycę” wszystkiego.
Dziś wółesna nauka wysublimowała nasze rozumienie
matrycy Plancka, opisując to jako formę energii, która była wszędzie
i zawsze obecna od poątku asu po Wielkim Wybuchu. Istnienie
tego pola implikuje ty zasady, mające bezpośredni wpływ na
osób, w jaki żyjemy, na wszystko, co robimy, w co wieymy,
a nawet na to, co ujemy każdego dnia w naszym życiu. Idee te
bezpośrednio zapeają wielu mocno zakoenionym
pekonaniom zarówno świata nauki, jak i duchowości.
Jednoeśnie jednak właśnie te reguły otwierają dwi do
umacniającego i afirmującego życie widzenia świata i peżywania
naszego życia.
1. Pierwsza reguła sugeruje, iż ze względu na to, że wszystko
istnieje wewnąt Boskiej Matrycy, wszystkie ey są
połąone. Jeśli tak jest, wówas to, co robimy w jednej sfee
naszego życia, musi mieć efekt i wpływ na inne jego sfery.
2. Druga reguła zakłada, iż Boska Matryca jest holograna – co
znay, że każda ęść pola zawiera wszystko, co jest w polu.
Ponieważ wiey się, iż świadomość sama w sobie jest
holografina, oznaa to, że na pykład modlitwa, jaką
odmawiamy w naszym pokoju, jest już py naszych bliskich i w
miejscu, do którego była kierowana. Innymi słowy nie ma
poteby wysyłania naszych modlitw dokądkolwiek, ponieważ
istnieją już wszędzie.
3. Tecia reguła głosi, iż peszłość, teraźniejszość i pyszłość są
blisko związane. Matryca zdaje się być zbiornikiem
utymującym as, zapewniając ciągłość pomiędzy naszym
wyborem w teraźniejszością doświadeniami pyszłości.
Niezależnie od tego, jak to nazwiemy i jak nauka oraz religia to
definiują, jest jasne, iż coś tam jest – siła, pole, obecność – będące
wielką „siatką” łąącą nas ze sobą nawzajem, z naszym światem i z
wyższą mocą.
Jeśli możemy naprawdę uchwycić to, co mówią nam te ty
reguły o naszych relacjach z innymi, wszechświatem i nami
samymi, wówas wydaenia naszego życia nabierają całkowicie
nowego znaenia. Stajemy się raej uestnikami, aniżeli ofiarami
sił, których nie możemy ujeć ani zrozumieć. Znalezienie się w tym
właśnie miejscu – oto. gdzie nasza moc zayna się naprawdę.
Rozdział II

Buenie paradygmatu:
Ekerymenty, które wszystko
zmieniają

Wszystko musi się opierać na prostej idei. Kiedy ją już w końcu


odkryjemy, będzie tak fascynująca, tak piękna, iż powiemy
sobie nawzajem: tak, jakże mogłoby być inaej.

– John Wheeler (1911-2008), fizyk

Są dwa osoby, aby zrobić z siebie głupca.


Jeden to wiara w to, co nie jest prawdą; drugi to niewiara
w to, co jest prawdą.

– Soren Kierkegaard (1813-1855), filozof

Pierwsze promienie porannego słońca ucały długie cienie z gór


Sangre de Cristo (Krew Chrystusa), które rozciągały się za nami na
wschód. Zgodziłem się otkać z moim pyjacielem Josephem (imię
fikcyjne) w dolinie, aby zwyajnie poacerować, porozmawiać
i cieszyć się porankiem. Kiedy staliśmy na skraju rozległego obszaru
ziemi łąącej północną ęść Nowego Meksyku z południowym
Kolorado, mogliśmy dostec popez mile pól dzielących nas od
wielkiej szeliny w ziemi, wąwóz Rio Grande Gorge, formujący
begi Rio Grande. Szałwia z wysokich pustyń była szególnie
wonna tego poranka i kiedy rozpoęliśmy nasz acer, Joseph
komentował gatunek roślinności pokrywający tę ziemię.
„Całe to pole” – zaął – „jak daleko sięgnąć wzrokiem,
funkcjonuje jak jedna roślina”. Jego gorący oddech mieszał się
z mroźnym powietem i niewielkie obłoki pary pojawiały się na
kilka sekund, gdy wypowiadał każde słowo.
„Jest wiele kewów w tej dolinie” – kontynuował – „a wszystkie
rośliny są połąone ze sobą systemem koeni w osób dla nas
niewidony. Chociaż są ukryte ped naszym wzrokiem pod ziemią,
koenie wciąż istnieją – całe pole jest jedną wielką rodziną szałwii.
A jak w każdej rodzinie” – wyjaśniał – „doświadenie jednego
łonka do pewnego stopnia dzielą wszyscy”.
Kontemplowałem słowa Josepha. Cóż za piękna metafora
naszego wzajemnego połąenia i powiązania ze światem.
Skłoniono nas do myślenia, że jesteśmy oddzieleni od siebie
nawzajem, od świata i wszystkiego, co się w nim dzieje. Żyjąc
w tym pekonaniu, ujemy się odizolowani, samotni i asem
bezsilni, by zmienić to, co powoduje nasz ból i cierpienie innych.
Ironia polega na tym, że jesteśmy jednoeśnie zasypywani
książkami z dziedziny rozwoju osobistego i warsztatami mówiącymi
nam o naszym wzajemnym połąeniu, o tym, jak potężna jest
nasza świadomość i o tym. że ludzkość jest naprawdę jedną, cenną
rodziną.
Kiedy słuchałem Josepha, nie mogłem się powstymać ped
myśleniem o tym, jak wielki poeta Rumi opisał naszą kondycję:
„Jakże dziwnymi jesteśmy istotami!” – powiedział – „Że siedząc
w piekle na dnie ciemności, boimy się własnej nieśmieelności”1.
1 e Illuminated Rumi, thump. Coleman Barks, Broadway Books. New York

1997, s. 13.

Otóż to – pomyślałem. – Nie tylko rośliny na tym polu są


połąone nawzajem, ale razem posiadają moc większą, niż każda
z nich z osobna. Na pykład każdy pojedyny kak w dolinie ma
wpływ tylko na mały obszar otaającej go ziemi. Zasadź ich jednak
setki tysięcy razem, a będziesz dyonować potężną siłą! Razem
zmieniają one cechy środowiska, takie jak pH gleby, w osób,
który zapewnia im petrwanie. A gdy to ynią, produkt ubony
ich istnienia – obfity tlen – jest właśnie esencją nas samych. Jako
zjednoona rodzina, te rośliny mogą zmienić nasz świat.
W eywistości możemy mieć więcej wólnego z szałwią
w dolinie Nowego Meksyku, niż mógłbyś sądzić. Tak jak posiada
ona moc indywidualnie i zbiorowo, by zmieniać świat, my również
ją posiadamy.
Poszeające się badania wskazują, że jesteśmy ymś więcej niż
kosminymi óźnialskimi pemieającymi wszechświat
ukońony dawno temu. Doświadalne dowody prowadzą nas do
wniosku, iż w eywistości twoymy wszechświat, pemieając
go i dodając do tego, co już istnieje! Innymi słowy, zdajemy się być
zarówno tą właśnie energią, która ksztauje kosmos, jak i istotami,
które doświadają tego, co twoą. Jest tak, ponieważ jesteśmy
świadomością, a świadomość wydaje się być tym samym
„materiałem”, z którego zrobiony jest wszechświat.
Oto samo sedno teorii kwantowej, która tak zajmowała
Einsteina. Aż do końca swego życia wieył, iż wszechświat istnieje
niezależnie od nas. Odnosząc się do analogii między naszym
wpływem na świat a ekerymentami ukazującymi materię
zmieniającą się pod wpływem naszej obserwacji, stwierdził po
prostu: „Lubię myśleć, że księżyc tam jest, nawet gdy na niego nie
patę”2.
2 Słowa cytowane pez Carla Seeliga w: Albe Einstein (Easa-Calpe,

Barcelona, Hiszpania, 2005).

Podas gdy nasza konkretna rola w kreacji wciąż nie została


w pełni zrozumiana, ekerymenty w dziedzinie kwantowej
pokazują jasno, że świadomość ta ma bezpośredni wpływ na
większość ąsteek elementarnych [Pojęcie ąstek elementarnych
wprowadzono w latach 30. XX w.; oznaało ono elektron, proton,
neutron i foton. W tamtych asach uznawano, że cała materia
zbudowana jest z tych ąstek. W latach późniejszych odkryto wiele
innych: obecnie znanych jest ok. 400 ąstek elementarnych –
pyp. tłumaa] w kreacji. A my jesteśmy źródłem świadomości.
Być może John Wheeler, professor emeritus w Princeton i kolega
Einsteina, najlepiej podsumował naszą nowo pojętą rolę.
Badania Wheelera doprowadziły go do pekonania, że możemy
żyć w świecie, który stwoony jest właśnie pez samą świadomość
– jest to proces, który nazywa on wszechświatem uestniącym.
„Zgodnie z tym [z zasadą uestnictwa]” – mówi Wheeler – „nie
moglibyśmy nawet wyobrazić sobie wszechświata, który by nie
zawierał gdzieś w jakimś odcinku asu obserwatorów, ponieważ to,
co buduje wszechświat, to właśnie te akty obserwatora-
uestnika”3. Pedstawia on sedno teorii kwantowej, stwierdzając:
„Żadne zjawisko elementarne nie jest zjawiskiem, dopóki nie
zostanie zaobserwowane (lub zarejestrowane)”4.
3 John Wheeler, w wywiadzie z Mirjaną R. Gearha w Cosmic Search, vol. I,

nr 4. 1979. Strona internetowa: www.bigear.org/volino4/wheeler.htm.


4 Ibid.
PRZESTRZEŃ JEST MATRYCĄ

Jeśli „budulcem wszechświata” jest obserwacja i uestnictwo –


nasza obserwacja i nasze uestnictwo – co jest tą materią, którą
twoymy? Aby zrobić cokolwiek, musimy mieć najpierw coś,
z ego można twoyć, jakieś plastyne twoywo, będące
odpowiednikiem plasteliny dla wszechświata. Z ego zrobiony jest
wszechświat, planety i nasze ciało? Jak to wszystko pasuje do siebie
nawzajem? Czy naprawdę mamy nad wszystkim kontrolę?
Aby odpowiedzieć na takie pytania, musimy wyjść poza granice
naszych tradycyjnych źródeł wiedzy – nauki, religii i duchowości –
i połąyć je w większą mądrość. Oto miejsce, w którym Boska
Matryca wchodzi do akcji. Nie odgrywa ona roli produktu
ubonego we wszechświecie ani też nie jest zwykłą ęścią kreacji –
Matryca jest kreacją. Jest jednoeśnie materiałem zawierającym
w sobie wszystko i zbiornikiem dla wszystkiego, co jest twoone.
Kiedy myślę o Matrycy w ten osób, pypomina mi się, jak
Joel Primarck, kosmolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa
Cruz, opisał moment, w którym zaął się wszechświat. Zamiast
opisywać Wielki Wybuch, który nastąpił w jednym miejscu, tak.
jak zwykle wygląda typowy wybuch, mówi on: „Wielki Wybuch
nie nastąpił gdzieś w pesteni; wypełnił on całą pesteń”5.
Wielki Wybuch był samą pestenią rozbłyskującą w nowy rodzaj
energii, będąc jednoeśnie tą energią! Tak jak źródło wszechświata
było samą pestenią manifestującą się energetynie, tak Matryca
jest samą eywistością – zawierającą wszelkie możliwości, zawsze
w ruchu, jako trwała esencja łąąca wszystko.
5 R. Joel Primack, kosmolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz.

twierdzi: „Według teorii Wielkiego Wybuchu [Big Bang], pesteń jako taka
podlega ekansji. Nie rozumiem: jeśli pesteń podlega ekansji. to w co się
rozpestenia?”. Wypowiedź z aykułu on-line w dziale „Ask the Expes”
(„Zapytaj ekeów”] strony internetowej Scientic American (opublikowanego
21 października 1999). Strona internetowa: www.sciam.com.
„Zgodnie ze wółesną teorią kosmologiną, opaą na ogólnej teorii
względności Einsteina (nasza wółesna teoria grawitacji). Wielki Wybuch nie
nastąpił gdzieś w pesteni: wypełniał całość pesteni. W eywistości,
stwoył on pesteń”.
SIŁA PRZED POCZĄTKIEM

Starożytny zbiór pism indyjskich zwany Wedami należy do


najstarszych tekstów na świecie, a niektóy badae uważają, iż ma
on aż 7000 lat. W prawdopodobnie najlepiej poznanej ęści,
zwanej Rig Weda, znajduje się opis siły leżącej u podstaw kreacji,
z której wszystko jest uksztaowane – siły. która istniała ped
„poątkiem”. Ta moc. zwana Brahmanem, jest identyfikowana jako
„nienarodzona (...), w której zamieszkują wszystkie istniejące
ey”6. W dalszym ciągu tekstu staje się jasne, że wszystkie ey
istnieją, ponieważ „Jedność manifestuje się jako wielość, a to, co
bezforemne, pybiera formy”7.
6 Rig Veda, cytat z aykułu: Hinduism-Hindu Religion: Discussion of

Metaphysics & Philosophy of Hinduism Beliefs & Hindu Gods. Strona


internetowa: http://www.aceandmotion.com/Philosophy-Hinduism-
Hindu.htm.
7 Ibid.
Mówiąc innym językiem, moglibyśmy myśleć o Boskiej Matrycy
dokładnie w ten sam osób – jak o sile ped innymi siłami. Jest to
zarówno zbiornik utymujący wszechświat, jak i wzór wszystkiego,
co dzieje się w naszym fizynym świecie. Ponieważ jest substancją
wszechświata, jest w pełni uzasadnione, że istnieje od poątku
kreacji. Jeśli tak jest w istocie, wówas loginym pytaniem jest:
„Dlaego aż do niedawna naukowcy nie znajdowali dowodów na
istnienie Matrycy?”.
To bardzo dobre pytanie zadaję badającym to pole naukowcom
py każdej nadaającej się okazji. Za każdym razem odpowiedź jest
tak podobna, że mogę niemal pepowiedzieć, co się wyday. Po
pierwsze, patą z niedowieaniem, że mógłbym sugerować, iż
nauka pegapiła w jakiś osób tak ważne odkrycie, jak pole
energii łąące wszystko w kreacji. Następnie dyskusja zwraca się
w stronę ętu i technologii. „Po prostu nie mieliśmy technologii,
aby wykryć tak subtelne pole” – oto najęstsza odpowiedź.
O ile może to być do pewnego stopnia prawdą, od pynajmniej
stu lat mieliśmy możliwość zbudowania detektorów
potwierdzających istnienie Boskiej Matrycy (lub eteru, sieci kreacji
y jakkolwiek postanowimy to nazwać). Byłoby może trafniej
powiedzieć, iż największą blokadą w naszym odkryciu Boskiej
Matrycy jest opór głównego nuu nauki ped pyznaniem, że ona
istnieje.
Ta pierwotna siła energii dostara esencji wszystkiemu, ego
doświadamy i co twoymy. Jest kluem do odkrycia największej
tajemnicy: kim jesteśmy, podobnie jak do odpowiedzi na najstarsze
pytania o to, jak funkcjonuje nasz świat.
TRZY EKSPERYMENTY ZMIENIAJĄCE WSZYSTKO

Historia będzie pateć na minione stulecie jako na wiek odkryć


i naukowej rewolucji. Bezornie, kluowe pełomy naukowe,
które stały się fundamentem dla całych dyscyplin, miały miejsce na
pesteni ostatnich 100 lat. Od odkrycia Zwojów znad Moa
Mawego w 1947 roku, aż po model podwójnej helisy DNA
Watsona i Cricka i po naszą umiejętność miniaturyzacji elektroniki
mikrokomputerów, wiek XX był bezprecedensowy, jeśli chodzi
o postęp naukowy. Jednak wiele odkryć nastąpiło tak szybko, że
pozostawiły nas w stanie oszołomienia. Chociaż otwoyły dwi do
nowych możliwości, nie byliśmy w stanie odpowiedzieć na
pytanie: „Co ta nowa informacja oznaa dla naszego życia?”.
Tak jak wiek XX był asem odkryć, możemy się pekonać, iż
wiek XXI jest okresem zrozumienia sensu tego wszystkiego, co
odkryliśmy. W proces ten zaangażowanych jest wielu naukowców
głównego nuu, nauycieli i baday naszego asu. Podas gdy
istnienie uniwersalnego pola energii steoretyzowano,
zwizualizowano, opisano i wyobrażono już dość dawno temu,
dopiero niedawno wykonano doświadenia, które udowodniły raz
na zawsze istnienie Matrycy.
W latach 1993-2000 seria bezprecedensowych ekerymentów
wykazała istnienie ukrytego pola energii, w którym zanuony jest
wszechświat. Dla celów tej książki wybrałem ty, jasno ilustrujące
rodzaj tych badań, które definiują na nowo nasze pojęcie
eywistości. Podkreślam, że są to badania pykładowe, ponieważ
donosi się o wielu innych, dających, jak się zdaje, podobne wyniki.
Chociaż same badania są fascynujące – to, co interesuje mnie
naprawdę, to idea stojąca za każdym z nich. Kiedy naukowcy
planują ekeryment, aby określić na pykład relację między
ludzkim DNA a materią fizyną, możemy być pewni, że tuż za
rogiem eka nas duża zmiana paradygmatu. Mówię to. ponieważ
zanim te doświadenia udowodniły, że taka relacja istnieje.
powszechnym pekonaniem było. że wszystko w naszym świecie
jest oddzielne.
Słyszeliśmy od naukowców ze „starej szkoły” jasne stwierdzenie,
że to. ego nie możesz zmieyć, nie istnieje. W podobnym duchu,
ped opublikowaniem wyników opisanych tu doświadeń
powszechne było pekonanie, że jeśli dwie „ey” są fizynie
oddzielone w świecie, wówas nie wpływają na siebie wzajemnie
– z braku połąenia. Ale wszystko to się zmieniło w ostatnich
latach ubiegłego stulecia.
Właśnie wtedy biolog kwantowy Vladimir Poponin ogłosił
wyniki badań, które on i jego koledzy, z Peterem Gariævem
włąnie, prowadzili w Rosyjskiej Akademii Nauk. W asopiśmie,
które ukazało się w Stanach Zjednoonych w 1995 roku, opisali
serię ekerymentów wskazujących na to. że ludzkie DNA
bezpośrednio wpływa na świat fizyny popez coś, co, jak wieyli,
było nowym polem energii łąącym je ze sobą8. W moim
rozumieniu pole. z którym, jak się okazało, pracowali.
prawdopodobnie nie jest „nowe” w dosłownym sensie tego słowa.
O wiele prawdopodobniejszym scenariuszem jest, że istniało ono
zawsze, ale po prostu nie było nigdy rozpoznane. gdyż jest taką
formą energii, do pomiaru której nie mieliśmy nigdy
odpowiedniego ętu.
8 Efekt ten został po raz pierwszy udokumentowany w Rosji: P.P. Gariæv. K.V.

Grigor'ev A.A. Vasil'ev. V.P. Poponin i V.A. Shcheglov, Investigation of the


Fluctuation Dynamics of DNA Solutions by Laser Correlation Spectroscopy, [w:]
Bulletin of the Lebedev Physics Institute, nr 11-12. 1992, s. 23-30, cytat z Vladimira
Poponina w aykule on-line pt. e DNA Phantom Effect: Direct Measurement
of a New Field in the Vacuum Substructure [Fantomowy Efekt DNA: Bezpośredni
pomiar Nowego Pola w Substruktue Próżniowej – pyp. tłum.], 19 marca 2002.
Strona internetowa Weather Master: www.twm.co.nz/DNAPhantom.htm.

Dr Poponin odwiedził instytut amerykański, kiedy ta seria


doświadeń została powtóona i opublikowana. Wielkość tego, co
mówi nam o świecie jego studium „Efekt Fantomowy DNA”, jest
chyba najlepiej podsumowana w słowach samego Poponina. We
wstępie do swego rapou pisze: „Wieymy, iż to odkrycie ma
kolosalne znaenie dla wyjaśnienia i głębszego zrozumienia
mechanizmów stojących za fenomenami energii subtelnej,
włąając w to wiele zaobserwowanych fenomenów
uzdrawiania”9.
9 Ibid.
Co naprawdę mówi nam tutaj Poponin? Ekeryment I opisuje
efekt fantomowy i to, co pekazuje nam o naszym związku ze
światem, z innymi i ze wszechświatem poza nami... Wszystko to
dotyy DNA i nas.
EKSPERYMENT I

Poponin i Gariæv zaplanowali swój pionierski ekeryment, aby


rawdzić zachowanie DNA wobec ąsteek światła (fotonów),
kwantowego „materiału”, z którego zbudowany jest świat.
Najpierw usunęli powiete ze ecjalnie zaprojektowanej tuby,
twoąc to, co uważa się za próżnię. Tradycyjnie pojęcie próżni
oznaa, iż zbiornik jest pusty, ale naukowcy wiedzieli, że nawet po
usunięciu powieta coś pozostało w środku: fotony. Używając
precyzyjnie skonstruowanego ętu, który mógłby wykryć
ąsteki, naukowcy mieyli ich rozmieszenie wewnąt tuby.
Chcieli zobayć, y ąsteki światła będą rozproszone
wszędzie, pyepione do szklanych boków, y też może
zgromadzą się w stos na dnie zbiornika. To, co znaleźli najpierw, nie
było nieodzianką: fotony były rozucone w osób całkowicie
nieupoądkowany. Innymi słowy, ąsteki były wszędzie
wewnąt pojemnika – a było to dokładnie to, ego oekiwał
Poponin i jego ekipa.
W następnej ęści doświadenia, wewnąt zamkniętej tuby
umieszono razem z fotonami próbki ludzkiego DNA. W obecności
DNA ąsteki światła zrobiły coś, ego nikt się nie odziewał:
zamiast rozproszonego układu, obserwowanego weśniej pez
ekipę, ąsteki ułożyły się inaej w obecności żywego materiału.
Było jasne, iż DNA miało bezpośredni wpływ na fotony, ksztaując
je w regularne wzory dzięki niewidzialnej sile. To ważne, ponieważ
nie ma absolutnie niego w dogmatach konwencjonalnej fizyki, co
pozwalałoby na ten efekt. A jednak w tym kontrolowanym
środowisku DNA – substancja, z której się składamy – zostało
zaobserwowane i udokumentowane jako mające bezpośredni
wpływ na kwantowy materiał, z którego nasz świat jest
zbudowany!
Kolejna nieodzianka nastąpiła, kiedy DNA zostało usunięte
z pojemnika. Były wszelkie powody, aby zaangażowani w to
naukowcy sądzili, iż ąsteki światła powrócą do popedniego
rozuconego układu wewnąt całej tuby. W ślad za
doświadeniem Michelsona-Morleya (opisanym w Rozdziale I), nic
w tradycyjnej literatue nie wskazuje, że cokolwiek innego
mogłoby się wydayć. Tymasem naukowcy stali się świadkami
zupełnie innego wydaenia. Fotony pozostały upoądkowane,
zupełnie tak, jakby DNA pozostawało nadal w tubie. Poponin
opisał we własnych słowach światło jako zachowujące się
„zaskakująco i kontrintuicyjnie”10.
10 Vladimir Poponin, e DNA Phantom Effect: Direct Measurement of a New

Field in the Vacuum Substructure; ...Poponin wykonał ponownie rosyjski


ekeryment w 1995 roku pod auicjami Instytutu HeahMath, Research
Division, Boulder Creek, CA.

Po rawdzeniu uądzeń i wyników, Poponin i jego koledzy


stanęli ped zadaniem wyjaśnienia tego, co zaobserwowali. Co
wpływało na ąsteki światła, gdy DNA zostało usunięte z tuby?
Czy DNA pozostawiło coś po sobie, jakąś trwałą siłę, która
utymywała się po usunięciu fizynego materiału? A może miało
miejsce jesze bardziej tajemnie zjawisko? Czy DNA i ąsteki
światła były wciąż połąone w jakiś osób, którego nie
rozpoznajemy, chociaż zostały fizynie rozdzielone, a jeśli tak, to do
jakiegoś stopnia?
W podsumowaniu Poponin napisał, że on i badae zostali
„zmuszeni do zaakceptowania hipotezy, iż została wzbudzona jakaś
nowa struktura pola”11. Ponieważ efekt wydawał się bezpośrednio
związany z obecnością żywego materiału, zjawisko to zostało
nazwane „fantomowym efektem DNA”. Nowa struktura pola
Poponina bmi zaskakująco podobnie do „matrycy”, którą Max
Planck zidentyfikował ponad 50 lat weśniej, tak jak i jej wpływ
sugerowany pez starożytne tradycje.
11 Ibid.

Podsumowanie Ekerymentu I:
To doświadenie jest ważne z wielu powodów. Być może
najbardziej oywiste jest to, iż pokazuje ono jasno bezpośredni
związek pomiędzy DNA a energią, z której składa się świat. Spośród
wielu wniosków, jakie możemy wyciągnąć z tej potężnej
demonstracji, dwa są pewne:
1. Istnieje rodzaj energii, który weśniej pozostawał
nierozpoznany.
2. Komórki/DNA wpływają na materię popez tę właśnie formę
energii.
Wynik, uzyskany pod ścisłą kontrolą warunków laboratoryjnych
(być może po raz pierwszy), daje dowód na istnienie potężnego
związku, który starożytne tradycje uważały za święty pez stulecia.
DNA zmieniło zachowanie ąsteek światła – esencji naszego
świata. Tak, jak mówiły od dawna nasze najcenniejsze teksty
i tradycje duchowe, ekeryment usankcjonował fakt, iż mamy
bezpośredni wpływ na świat wokół nas.
Niezależnie od myślenia żyeniowego i teorii New Age, wpływ
ten jest eywisty. Efekt fantomowy DNA pokazuje nam, iż we
właściwych warunkach i z wykoystaniem odpowiedniego ętu
ten związek może być udokumentowany (Wrócimy do tego
ekerymentu w dalszej ęści książki.). Chociaż fantomowy efekt
DNA sam w sobie jest rewolucyjną i wyrazistą demonstracją
połąenia pomiędzy życiem a materią, to nabiera on jesze
większego znaenia w kontekście dwóch następnych doświadeń.
EKSPERYMENT II

Badania wykazały ponad wszelką wątpliwość, że ludzka emocja


ma bezpośredni wpływ na osób funkcjonowania komórek12.
W latach 90. XX wieku naukowcy wółpracujący z armią
amerykańską badali, y siła naszych uuć ma nadal wpływ na
żywe komórki, szególnie DNA, mimo że owe komórki nie są już
ęścią ciała. Innymi słowy, y emocja ma nadal pozytywny łub
negatywny wpływ na próbki tkanek, które zostały oddzielone od
ciała?
12 Glen Rein. Ph.D.. Mike Atkinson i Rollin McCraty. M.A., e Physiological

and Psychological Effects of Compassion and Anger [Fizjologiny


i psychologiny wpływ wółucia i gniewu – pyp. tłum.], [w:] Journal of
Advancement in Medicine, vol. 8. nr 2, lato 1995, s. 87.

Wiedza konwencjonalna uznałaby, że nie. Dlaego mielibyśmy


się odziewać takiego odkrycia? Odwołajmy się raz jesze do
doświadenia Michelsona-Morleya z 1887 roku, którego wyniki
uważane były za dowód, że „niego tam nie ma”, co mogłoby
łąyć cokolwiek z ymś innym w świecie. Podążając za
konwencjonalnym osobem myślenia: z chwilą, gdy tkanka, skóra,
organy y kości zostały usunięte z ciała, żadne połąenie z nimi
nie powinno już istnieć. Jednakże ten ekeryment pokazuje nam,
iż dzieje się coś zupełnie innego.
W raporcie z badań z 1993 roku, pedstawionym w asopiśmie
Advances, armia opisała ekerymenty, które peprowadzono, aby
precyzyjnie ustalić, y połąenie emocji i DNA nadal trwa
pomimo separacji, a jeśli tak, to na jakie odległości13. Badae zaęli
od pobrania wymazu tkanki i DNA z jamy ustnej wolontariusza.
Próbka ta została wyizolowana i peniesiona do innej sali w tym
samym budynku, gdzie zaęto badać fenomen, jaki według
nowoesnej nauki nie powinien mieć miejsca. W ecjalnie
zaprojektowanej komoe DNA było elektrynie mieone, aby
rawdzić, y odpowiada na emocje osoby, od której pochodzi,
yli dawcy będącego w innym pokoju, kilkaset stóp dalej.
13 Julie Motz, Everyone an Energy Healer: e Treat V Conference, Santa Fé,

NM, [w:] Advances: e Journal of Mind-Body Health, vol. 9, 1993.

W tym pokoju dawcy pokazano szereg obrazów wideo. Materiał


ten, w zamieeniu prowokujący autentyne stany emocjonalne
w jego ciele, był bardzo różnorodny: od filmów wojennych pez
obrazy erotyne, aż po komedie. Ideą było, ażeby dawca
doświadył całego ektrum realnych emocji w krótkim okresie.
W tym asie DNA w innej sali było mieone pod kątem reakcji.
Kiedy dawca doświadał emocjonalnych wzlotów i upadków,
jego komórki wykazywały potężną elektryną reakcję dokładnie
w tej samej chwili. Chociaż odległość mieona w setkach stóp
dzieliła dawcę od próbek, DNA funkcjonowało, jakby wciąż było
połąone z jego ciałem. Pytanie bmi: „Dlaego?”.
Do tego ekerymentu jest pypis, który pytaam tutaj.
Byłem w Australii w związku z promocją książki w asie ataków 11
weśnia na amerykański Pentagon i World Trade Center. Kiedy
pybyłem do Los Angeles, natychmiast stało się jasne, że wróciłem
do kraju, który bardzo się różnił od tego. jaki opuściłem dziesięć dni
weśniej. Nikt nie podróżował – lotniska i ich parkingi były puste.
Świat zmienił się kolosalnie.
Wkrótce po powrocie miałem wystąpienie na konferencji w Los
Angeles i chociaż wydawało się, że pojawi się bardzo niewiele osób,
organizatoy zdecydowali się zrealizować program. Gdy zaęły się
prezentacje, ełniły się obawy producentów: pyszło tylko kilku
uestników. Kiedy naukowcy i autoy zaęli swoje mowy,
wyglądało to prawie tak, jakby pemawiali do siebie nawzajem.
Właśnie skońyłem pedstawienie mojego programu
o wzajemnie połąonej natue wszystkiego, końąc na
ekerymencie armii amerykańskiej, który wyżej opisałem. W asie
kolacji tego wieoru inny prezenter podszedł do mnie, dziękując za
mój program i poinformował mnie. że brał udział w badaniach,
o których mówiłem. Gwoli ścisłości, ów łowiek, dr Cleve Backster.
opracował tenże ekeryment dla armii jako ęść toącego się
projektu. Jego pionierska praca nad tym, w jaki osób ludzka
intencja wpływa na rośliny, doprowadziła do doświadeń
militarnych. To, co następnie pedstawił dr Backster, jest
powodem, dla którego dzielę się tą historią.
Armia perwała swoje doświadenia z dawcą i jego DNA, kiedy
byli wciąż w tym samym budynku, oddzieleni odległością kilkuset
stóp. Jednakże, w ślad za tymi poątkowymi studiami. dr Backster
opisał, jak on i jego ekipa kontynuowali badania na znanie
większych odległościach. W którymś momencie dawcę i jego
komórki dzielił dystans 350 mil.
Co więcej, as pomiędzy doświadeniem dawcy a reakcją jego
komórek był mieony zegarem atomowym w Kolorado. W każdym
ekerymencie pedział asu mieony pomiędzy emocją a reakcją
komórek był równy zeru – wpływ był jednoesny. Czy komórki
znajdowały się w tym samym pokoju y też w odległości kilkuset
mil, rezultaty były takie same. Kiedy dawca peżywał emocjonalne
doświadenie, jego DNA reagowało tak, jakby wciąż było
połąone w jakiś osób z jego ciałem.
Chociaż może to bmieć dla nas w pierwszej chwili trochę
niesamowicie, rozważmy to: jeśli istnieje kwantowe pole energii
łąące całą materię, wówas wszystko musi być – i pozostawać –
połąone. Jak to stwierdza elokwentnie dr Jeffrey ompson,
kolega Cleve'a Backstera, z tego punktu widzenia: „Nie istnieje
miejsce, w którym yjeś ciało naprawdę się końy, ani miejsce,
w którym się zayna''14.
14 Jeffrey ompson. D.C., B.F.A., e Secret Life of Your Cells [Sekretne życie

twoich komórek – pyp. tłum.], aykuł on-line. Center for Neuroacoustic


Research, 2000. Aykuł ten cytuje prace doktora Cleve'a Backstera. kolegi
ompsona oraz książkę na temat badań Backstera pod tym samym tytułem.
Strona internetowa: www.neuroacoustic.org/ardcles/aiclecells.htm.

Podsumowanie Ekerymentu II:


Implikacje płynące z tego ekerymentu są rozległe i, dla
niektórych, z trudem mieszące się w głowie. Jeśli nie możemy
oddzielić łowieka od ęści jego ciała, y oznaa to. że kiedy
żywy organ skutenie zostaje peszepiony drugiemu
łowiekowi, obie osoby pozostają w jakiś osób połąone?
Niemal każdego dnia większość z nas kontaktuje się z tuzinami,
a asem setkami innych ludzi – a ęsto jest to kontakt fizyny. Za
każdym razem, gdy dotykamy innej osoby, nawet po prostu
wymieniając uścisk dłoni, ślad tego indywidualnego DNA
pozostaje z nami w formie pozostawionych pez tę osobę komórek
skóry. Jednoeśnie ąstka naszego pozostaje z tą osobą. Czy
oznaa to, że nadal jesteśmy powiązani z tymi, których dotykamy,
tak długo, jak żywe jest DNA w komórkach, które dzielimy? A jeśli
tak, jak głęboko sięga to połąenie? Odpowiedź na te pytania
bmi twierdząco – wygląda na to, że 14 związek ten istnieje.
Jednakże jakość tego połąenia wydaje się być zdeterminowana
tym, jak bardzo jesteśmy świadomi jego istnienia.
Wszystkie te możliwości pokazują wielkość tego, co ukazał nam
ten ekeryment. Jednoeśnie stawiają fundament dla egoś
jesze głębszego. Jeśli dawca doświada emocji w swoim ciele
i jego DNA reaguje na te emocje, wówas znayłoby to, że coś
musi się pemieszać między nimi, pozwalając emocji doteć od
jednego do drugiego, y tak?
Może tak... a może nie. Ten ekeryment mógł właśnie
pokazywać coś innego – potężną ideę. która jest tak prosta, że łatwa
do peoenia: Być może emocje dawcy nie musiały się wcale
pemieszać. Możliwe, że energia nie musi pemieszać się od
dawcy do odległego miejsca, ażeby wywierać wpływ. Emocje tej
osoby mogły już być w DNA – i gdziekolwiek indziej w tej kwestii
– w chwili, gdy powstały. Wominam o tym tutaj, aby zwrócić
uwagę na istnienie zadziwiającej możliwości, którą będę zgłębiał
z całą uwagą, na jaką zasługuje, w Rozdziale III.
Zasadniym pesłaniem – powodem, dla którego postanowiłem
opisać ten ekeryment – jest po prostu to: ażeby DNA i jego dawca
mieli jakiekolwiek połąenie, musi istnieć coś, co ich łąy.
Ekeryment wskazuje na tery ey:
1. Pomiędzy żywymi tkankami istnieje upednio nierozpoznana
forma energii.
2. Komórki i DNA komunikują się ze sobą popez pole energii.
3. Ludzka emocja ma bezpośredni wpływ na DNA.
4. Odległość wydaje się nie mieć wpływu na efekt.
EKSPERYMENT III

Chociaż wpływ ludzkich emocji na zdrowie naszego ciała


i systemu immunologinego był od dawna akceptowany
w tradycjach duchowych na całym świecie, adko bywał
udokumentowany w osób użyteny dla peciętnego łowieka.
W 1991 roku utwoono organizację o nazwie Institute of
HeaMath (Instytut Matematyki Serca), w ecyfinym celu
zbadania mocy, jaką mają ludzkie uucia nad ciałem oraz roli, jaką
te emocje mogą odgrywać w naszym świecie. HeaMath
postanowiło skoncentrować swoje badania szególnie na miejscu
w naszym ciele, w którym emocja i uucie zdają się powstawać: na
ludzkim sercu. Pionierska praca tych baday była szeroko
publikowana w prestiżowych pismach i cytowana w publikacjach
naukowych15.
15 Instytut HeaMath został założony w 1991 roku jako niedochodowa
organizacja „oferująca zakres unikalnych usług, produktów i technologii dla
poprawy samopoucia, produktywności i zdrowia popez radykalne
zmniejszenie poziomu stresu”. Dalsze informacje na stronie internetowej:
https://www.heamath.org.

Jednym z najbardziej znaących odkryć ogłoszonych pez


HeaMath jest dokumentacja pola energii o kształcie obwaanka,
które otaa serce i rozciąga się poza ciało. To pole energii
elektromagnetynej istnieje w konfiguracji zwanej torusem i ma
średnicę długości od pięciu do ośmiu stóp (pat ilustracja 2).
Chociaż pole serca nie jest aurą łowieka ani też praną opisaną
w starożytnych tradycjach sanskrytu, może jednak być pejawem
energii, która biee poątek w tym obszae.
Wiedząc o istnieniu tego pola, badae HeaMath zadawali sobie
pytanie, y może istnieć inny rodzaj energii, jakiego jesze nie
odkryliśmy, który jest zaway wewnąt znanego już pola. Aby
wypróbować tę teorię, badae postanowili poddać testom wpływ
ludzkiej emocji na DNA – esencję samego życia.

Ilustracja 2. Ilustracja pokazuje kszta i względny rozmiar pola


energetynego otaającego ludzkie serce (Dzięki upejmości Institute
HeaMath).

Doświadenia były prowadzone w latach 1992-1995; zostały


rozpoęte od wyizolowania DNA w szklanej zlewce16, które
następnie zostało poddane działaniu potężnej formy uucia, znanej
jako emocja koherentna. Według głównych baday. Glena Reina
i Rollina McCratyego, ten stan fizjologiny może być stwoony
celowo popez „użycie ecjalnie zamieonej techniki mentalnego
i emocjonalnego samozorganizowania. które zawierają celowe
uokojenie umysłu, peniesienie świadomości do rejonu serca
i skupienie się na pozytywnych emocjach”17. Wykonano szereg
testów, w których brało udział pięć osób wyszkolonych
w stosowaniu emocji koherentnej. Używając ecjalnych technik do
analizy DNA zarówno pod kątem cheminym, jak wizualnym,
badae mogli wykryć zmiany, jakie nastąpiły.
16 Glen Rein, Ph.D, Effect of Conscious Intention on Human DNA [Wpływ

Świadomej Intencji na Ludzkie DNA – pyp, tłum.], [w:] Proceedings of the


International Forum on New Science, Denver, CO, 1996.
17 Glen Rein. Ph.D.. Rollin McCraty. Ph.D., Structural Changes in Water and

DNA Associated with New Physiologically Measurable States, [w:] Journal of


Scientic Exploration, vol. 8. nr 3, 1994. s. 438-439.

Wyniki były niezapealne, a ich implikacje bezbłędne.


Zasadnie pesłanie: ludzka emocja zmieniła kszta DNA! Bez
fizynego dotykania go ani robienia egokolwiek innego poza
stwoeniem precyzyjnego uucia w swym ciele, uestnicy
potrafili wpłynąć na molekuły DNA w zlewce.
W pierwszym ekerymencie, w którym brała udział tylko jedna
osoba, wpływ był wyway kombinacją „ukierunkowanej intencji,
bezwarunkowej miłości oraz ecyfinego wyobrażenia molekuły
DNA”. Według słów jednego z baday: „Te doświadenia ujawniły,
że różne emocje wywoływały odmienny wpływ na molekuły
DNA, powodując ich zawinięcie albo odwinięcie”18. Rze jasna,
implikacje wykraały poza wszystko, co było dozwolone do dziś
w tradycyjnej teorii naukowej.
18 Glen Rein, Effect of Conscious Intention on Human DNA, op. cit.

Zostaliśmy uwarunkowani, by wieyć, że stan DNA w naszym


ciele jest nam dany. Wółesne myślenie sugeruje, że jest to
ustalona ilość komórek – „otymujemy to, co otymujemy” py
urodzeniu – i z wyjątkiem wpływu leków, chemii oraz pola
elektrynego nasze DNA nie zmienia się w odpowiedzi na nic, co
możemy uynić w naszym życiu. Jednakże ten ekeryment
pokazuje nam, iż nic nie jest dalsze od prawdy.
WEWNĘTRZNA TECHNOLOGIA,
ABY ZMIENIĆ NASZ ŚWIAT

Co mówią nam te doświadenia o naszym związku ze światem?


Wólnym mianownikiem dla wszystkich tech jest to, iż dotyą
ludzkiego DNA. Nie ma absolutnie niego w wiedzy
konwencjonalnej, co pozwalałoby sądzić, że materiał życia zaway
w naszym ciele może mieć wpływ na cokolwiek w świecie
zewnętnym. Nie ma również niego, co mogłoby wskazywać, że
ludzka emocja może mieć wpływ na DNA, gdy znajduje się ono
wewnąt ciała właściciela lub jest pozostawione samo o setki mil
od niego. A jednak dokładnie to pokazują nam wyniki.
Gdy się zastanowimy nad każdym z tych ekerymentów
z osobna, w oderwaniu od pozostałych, wygląda to interesująco.
Każdy z osobna pokazuje coś, co zdaje się być anomalią istniejącą
poza granicami konwencjonalnego myślenia, a niektóre z tych
odkryć mogą być nieco zaskakujące. Bez szerszego kontekstu
moglibyśmy mieć pokusę, aby zaliyć je do kategorii „ey do
rawdzenia, kiedy indziej... kiedyś, kiedyś, w dalekiej pyszłości”.
Jednakże gdy rozważymy te ty ekerymenty razem, następuje
prawdziwe zbuenie paradygmatu: zaynają opowiadać nam
pewną historię. Kiedy pyjymy się każdemu z tych doświadeń
jako ęści większej układanki, historia ta wyskakuje na nas jak
ukryte obrazki z rysunku Eschera! A wiec pyjyjmy się nieco
głębiej...
W pierwszym ekerymencie Poponin pokazał nam. że ludzkie
DNA ma bezpośredni wpływ na wibracje światła. Z drugiego –
doświadenia militarnego – dowiedzieliśmy się, iż bez względu na
to, y znajdujemy się z naszym DNA w tym samym pokoju, y też
jesteśmy od niego oddzieleni o setki mil, jesteśmy wciąż połąeni
z jego molekułami, a wpływ jest ten sam. W tecim
ekerymencie, badae HeaMath pokazali nam, że ludzka emocja
ma bezpośredni wpływ na DNA, które z kolei oddziałuje
bezpośrednio na substancję, z której nasz świat jest zbudowany. Jest
to poątek technologii – wewnętnej technologii – która daje
więcej, niż tylko mówienie nam. że możemy mieć wpływ na nasze
ciało i nasz świat... Pokazuje nam, iż ten wpływ istnieje i jak działa!
Wszystkie te ekerymenty wskazują dwie podobne konkluzje,
będące sednem tej książki:
1. „Coś tam jest”: matryca energii, która łąy każdą pojedyną
e ze wszystkim innym we wszechświecie. To łąące pole
odpowiada za nieoekiwane rezultaty tych ekerymentów.
2. DNA naszego ciała daje nam dostęp do energii łąącej nasz
wszechświat, a emocja jest kluem do połąenia się z tym
polem.
W dodatku te doświadenia pokazują nam, iż nasze połąenie
z polem jest esencją naszego istnienia. Jeśli zrozumiemy, jak ono
działa i w jaki osób jesteśmy z nim połąeni, wówas będziemy
mieć wszystko, co potebne, aby zastosować naszą wiedzę o polu
w naszym życiu.
Zachęcam cię do zastanowienia się nad tym, jaki wpływ może to
wyweć na twoje życie i jakie wnioski możesz z tego wyciągnąć.
Jakiego problemu nie można rozwiązać, jaka choroba nie może
zostać wyleona i jakich warunków nie można poprawić, jeśli
możemy mieć dostęp do siły i zmiany w kwantowym wzorcu,
z którego wszystko pochodzi? Ten wzoec był upednio
nierozpoznanym polem energii, które Max Planck określił jako
„świadomy i inteligentny Umysł”.
BOSKA MATRYCA

Ekerymenty pokazują iż Matryca składa się z formy energii,


niepodobnej do niego, cokolwiek znaliśmy w peszłości – oto
dlaego trwało to tak długo, aż naukowcy ją odkryli. Zwana
„energią subtelną”, po prostu nie funkcjonuje w taki osób, jak
typowe, konwencjonalne pole elektryne. Wygląda raej jak
ciasno utkana sieć i twoy tkaninę kreacji, którą nazywam Boską
Matrycą.
Spośród wielu osobów, w jakie moglibyśmy zdefiniować Boską
Matrycę, najprostsze może być widzenie jej jako pola będącego
tema podstawowymi eami: (1) zbiornikiem, w którym istnieje
wszechświat; (2) pomostem pomiędzy naszym wewnętnym
a zewnętnym światem; (3) lustrem odzwierciedlającym nasze
codzienne myśli, uucia, emocje i pekonania.

Ilustracja 3. Ekerymenty sugerują, że energia łąąca wszechświat jest


ciasno utkaną siecią twoącą ukrytą tkaninę naszej eywistości.
Są jesze ty atrybuty stawiające Boską Matrycę poza wszelką
inną energią tego rodzaju. Po pierwsze, można ją opisać jako
znajdującą się wszędzie pez cały as... Już istniejącą.
W peciwieństwie do transmisji ze stacji telewizyjnej y radiowej,
która musi powstać w jednym miejscu, zanim będzie wysyłana
i odbierana gdzie indziej, to pole wydaje się być już wszędzie.
Po drugie, wygląda na to, iż to pole powstało równoeśnie
z chwilą stwoenia wszechświata – wraz z Wielkim Wybuchem lub
jakkolwiek zechcemy nazwać jego poątek. Oywiście, nie było
tam nikogo, kto mógłby nam powiedzieć, co istniało weśniej, ale
fizycy wieą, że ogromne uwolnienie energii, które gwaownie
powołało nasz wszechświat do istnienia, było właśnie aktem
stwoenia samego kosmosu.
Jak wskazuje Hymn Kreacji ze starożytnej Rig Wedy, ped
poątkiem „nie istniała nawet nicość, nie było jesze powieta
ani nieba”. Kiedy istnienie „nicości” eklodowało w „coś” kosmosu,
zrodziła się materia pośród nicości. Możemy myśleć o Boskiej
Matrycy jak o echu tamtej chwili, gdy zaął istnieć as, jak
również o ogniwie asu i pesteni, które nas łąy z kreacją
wszystkiego. To natura tego wszechobecnego (zawsze obecnego)
połąenia pozwala na istnienie alokalności ey wewnąt
Matrycy.
Tecią cechą tego pola i być może tą, która nadaje mu takie
znaenie w naszym życiu, jest to, że zdaje się ono posiadać
„inteligencję”. Innymi słowy, pole odpowiada na silę ludzkiej
emocji. W języku innego asu, starożytne tradycje uyniły, co
w ich mocy, aby podzielić się z nami tą tajemnicą. Wyryte na
ścianach świątyń, zapisane na zniszonych asem pergaminach
i wpisane w życie samych ludzi instrukcje mówiące nam, jak
porozumiewać się z energią łąącą wszystko, zostały pozostawione
pez tych, któy byli ped nami. Nasi podkowie próbowali nam
pokazać, jak uzdrawiać nasze ciała i tchnąć życie w nasze najgłębsze
pragnienia i największe maenia. Dopiero teraz, niemal 5000 lat
później, odkąd pierwsza z tych instrukcji została zapisana, język
nauki odkrył na nowo właśnie ten sam związek między nami
a światem.
Energia odkryta w tych ekerymentach (i steoretyzowana pez
innych) jest tak nowa, że naukowcy muszą się dopiero porozumieć,
jak ją określić jednym terminem. Zatem używanych jest wiele
różnych nazw dla zidentyfikowania pola łąącego wszystko. Na
pykład Edgar Mitchell, były astronauta olla, nazywa je
„Umysłem Natury”. Fizyki wówórca teorii superstrun Michio
Kaku opisał je jako „Kwantowy Hologram”. Podas gdy są to
wółesne etykiety dla kosminej siły uważanej za
odpowiedzialną za wszechświat, znajdujemy podobne motywy
i nawet podobne słowa w tekstach stwoonych na tysiące lat ped
fizyką kwantową.
Na pykład, poynając od IV wieku, Ewangelie Gnostyne
również używały słowa umysł, aby opisać tę siłę i jak „z potęgi
Ciszy pojawiła się wielka moc, Umysł Wszechświata, który
wszystkim zaądza...”19. Jakkolwiek różnią się od siebie nazwy,
wszystkie wydają się opisywać tę samą e – żywą esencję będącą
tkaniną naszej eywistości.
19 Elaine Pagels. e Gnostic Goels [Ewangelie Gnostyckie – pyp. tłum.],

Random House. New York. 1979. s. 50-51.

To do tego umysłu odwołał się Planck we Florencji, we


Włoszech. w połowie XX wieku. Podas odytu, który
zaprezentował w 1944 roku. wygłosił tezę, która, jak wszystko na to
wskazuje, nie została w pełni zrozumiana nawet pez dzisiejszych
naukowców. Proroymi słowami, które są równie pełomowe
w XXI wieku, jak były wówas. Planck powiedział:
Jako łowiek, który poświęcił całe swoje życie najystszej nauce, studiom
nad materią, tyle mogę wam powiedzieć o wyniku moich badań nad atomami:
Nie istnieje materia jako taka! Wszelka materia powstaje i istnieje jedynie za
pomocą pewnej siły, która wprawia ąsteki atomu w wibracje i utymuje
ten najbardziej mikroskopijny system słoneny w całości... Musimy uznać
istnienie za tą siłą świadomego i inteligentnego Umysłu. Ten Umysł jest
matrycą wszelkiej materii20.
20
Planck, Das Wesen der Materie, op. cit.

Ponad wszelką rozsądną wątpliwość, ekerymenty oraz


dyskusja zawaa w tym rozdziale pokazują nam, że matryca
Plancka istnieje. Niezależnie od tego, jak postanowimy je nazwać
albo jakim prawom fizyki odpowiada ono lub nie, to pole łąące
wszystko w kreacji jest eywiste. Jest tutaj, dokładnie w tej
chwili – istnieje jako ty i jako ja. Jest to wszechświat wewnąt nas
i jednoeśnie wszechświat, który nas otaa, kwantowy pomost
między wszystkim, co możliwe w naszym umyśle, a tym, co staje
się eywistością w naszym świecie. Matryca energii, która
wyjaśnia, dlaego ty ekerymenty dały takie właśnie wyniki,
pokazuje nam również, jak pozytywne uucia i modlitwy
wewnąt nas mogą być skutene w świecie wokół nas.
Ale nasz związek z matrycą wszelkiej materii nie zatymuje się
w tym miejscu... Rozciąga się on na ey, których nie możemy
zobayć. Boska Matryca jest wszędzie i jest wszystkim. Od ptaka
frunącego wysoko nad nami po kosmine ąsteki penikające
nasze ciało i nasz dom, jakbyśmy byli pustą pestenią, wszelka
materia istnieje w tym samym zbiorniku eywistości: w Boskiej
Matrycy. To jest to, co wypełnia pustkę pomiędzy tobą a słowami
na tej stronie. To jest to, z ego składa się sama pesteń. Gdy
myślisz o Matrycy i zastanawiasz się, gdzie się znajduje, możesz być
pewny, że gdziekolwiek istnieje pesteń, jest tam także subtelna
energia.
CO TO WSZYSTKO OZNACZA?

Jak wielki sekret, którego wszyscy się domyślają, ale adko


o nim mówią, popez Boską Matrycę wszyscy jesteśmy połąeni
w najintymniejszy osób, jaki można sobie wyobrazić. Ale co
naprawdę oznaa to połąenie? Co oznaa to, iż jesteśmy tak
głęboko leceni z naszym światem i życiem innych, że dzielimy
ystą kwantową pesteń tam, gdzie żyje wyobraźnia i gdzie rodzi
się eywistość? Jeśli jesteśmy naprawdę kimś więcej, niż
pypadkowymi widzami, patącymi, jak życie i świat „zdaają” się
wokół nas, wówas kim więcej jesteśmy?
Opisane wyżej ekerymenty demonstrują, że w każdym z nas
istnieje siła niepodobna do egokolwiek kiedykolwiek
stwoonego pez maszynę w laboratorium. Jest to siła, której nie
ograniają prawa fizyki – pynajmniej nie te, które dzisiaj
rozumiemy. I nie potebujemy laboratoryjnych ekerymentów,
aby wiedzieć o istnieniu tego połąenia.
Ileż to razy dzwoniłeś do kogoś i okazywało się, że on lub ona
był już na linii, gdy podnosiłeś słuchawkę... albo gdy wykręciłeś
numer, odkrywałeś, że linia jest już zajęta, ponieważ twój znajomy
właśnie do ciebie dzwoni!?
Ile razy znalazłeś się z pyjaciółmi na ruchliwej ulicy, w centrum
handlowym y na lotnisku, aby doznać niesamowitego uucia, że
już byłeś w tym miejscu lub właśnie z tymi ludźmi, yniąc
dokładnie to samo, co teraz?
Te proste pykłady wydają się zbyt zabawne, by o nich mówić,
ale są ymś więcej niż pypadkowymi zbiegami okoliności.
Chociaż może nie potrafimy naukowo udowodnić, dlaego to się
dzieje, wszyscy wiemy, że się wydaa. W takich momentach
połąenia i déjà vu widzimy, jak ontaninie pekraamy
granice naucone nam pez prawa fizyki. W tych krótkich chwilach
pypominamy sobie, iż we wszechświecie jesteśmy
prawdopodobnie ymś znanie więcej, niż możemy świadomie
pyznać.
Jest to ta sama moc, która mówi nam, iż jesteśmy ymś więcej,
niż tylko obserwatorami na tym świecie. Kluem do doświadenia
siebie w ten osób jest stwoenie tych doświadeń świadomie –
aby osiągnąć ten transcedentalny wgląd wtedy, gdy tego
pragniemy, zamiast tylko wtedy, gdy wydaje się nam to
„pydaać”. Z wyjątkiem kilku uzdolnionych ludzi pośród nas,
któy są tego świadomi, wydaje się, iż jest bardzo dobry powód,
dlaego nie doświadamy bilokacji, podróży w asie
i komunikowania się szybciej niż pozwalają prawa fizyki: wszystko
to rowadza się do tego, w co wieymy na swój temat i naszej roli
we wszechświecie. I o tym jest właśnie następna ęść.
Jesteśmy twórcami – a nawet ymś więcej, jesteśmy wzajemnie
połąonymi twórcami. Popez Boską Matrycę uestniymy
w ciągłej pemianie, nadającej życiu znaenie. Pytanie teraz mniej
dotyy tego, y jesteśmy pasywnymi obserwatorami, y nie,
a bardziej tego, w jaki osób możemy twoyć świadomie.
Część II

POMOST POMIĘDZY WYOBRAŹNIĄ


A RZECZYWISTOŚCIĄ:

Jak działa Boska Matryca


Rozdział III

Czy jesteśmy biernymi obserwatorami


y potężnymi twórcami?

A więc dlaego wszechświat jest tak wielki, jak jest?


Bo my jesteśmy tutaj.

– John Wheeler (1911-2008), fizyk

Wyobraźnia twoy eywistość...


Człowiek jest w całości wyobraźnią.

– Neville (1905-1972), wizjoner i mistyk

W 1854 roku Wódz Seattle [Chief Seattle, słynny wódz plemion


Suquamish i Duwamish żyjących na terenie dzisiejszego stanu
Waszyngton – pyp. tłumaa] ostegał prawodawców w stolicy
Waszyngton, jakie skutki może mieć zniszenie dzikich rejonów,
które będzie sięgać o wiele dalej poza chwilę obecną i zagrozi
petrwaniu pyszłych generacji. Z głęboką mądrością, równie
prawdziwą dzisiaj, jak w połowie XIX wieku, wódz stwierdził
podobno: „Człowiek nie utkał sieci życia – jest w niej zaledwie
nitką. Cokolwiek yni on sieci, yni to sobie”1.
1 Chief Seattle. A Message to Washington from Chief Seattle, strona

internetowa: www.chiefseattle.com.

Paralela między opisem naszego miejsca w sieci życia, jaką


pywołał Wódz Seattle, a naszym połąeniem z Boską Matrycą (i
wewnąt niej) jest nieunikniona. Jako ęść wszystkiego, co
widzimy, jesteśmy uestnikami nieustannej konwersacji –
kwantowego dialogu – ze sobą. ze światem i tym, co jest poza nim.
W tej kosminej wymianie nasze uucia, emocje, modlitwy
i pekonania reprezentują w każdej chwili to. co mówimy do
wszechświata. A wszystko, poynając od witalności naszego ciała
aż po pokój na świecie, jest jego odpowiedzią.
CO OZNACZA „UCZESTNICZENIE” WE
WSZECHŚWIECIE?

Jak womniałem w ostatnim rozdziale, fizyk John Wheeler


sugeruje, że nie tylko odgrywamy pewną rolę w tym, co nazywa on
„wszechświatem uestniącym”, ale pełnimy w nim rolę
pierwszoędną. Kluem do tezy Wheelera jest słowo uestniący.
We wszechświecie tego rodzaju ty i ja jesteśmy ęścią równania.
Oboje jesteśmy katalizatorami zdaeń w naszym życiu, podobnie
jak „doświadającymi” tego, co twoymy... Te ey wydaają się
jednoeśnie! Jesteśmy „ęścią wszechświata. który jest dziełem
w toku”. W tej nieukońonej kreacji „jesteśmy maleńkimi
skrawkami wszechświata, który paty na siebie – i buduje siebie”2.
2 John Wheeler. z wywiadu z Timem Folgerem pt. Does the Universe Exist if

We're Not Looking? [Czy wszechświat istnieje, jeśli nie patymy? – pyp. tłum.],
[w:] Discover, vol. 23. nr 6. erwiec 2002, s. 44.

Teza Wheelera otwiera dwi do skrajnej możliwości: jeśli


świadomość dokonuje twoenia, wówas sam wszechświat może
być rezultatem tej świadomości. Podas gdy poglądy Wheelera
zostały pedstawione pod koniec XX wieku, trudno nie pomyśleć
o twierdzeniu Maksa Plancka z 1944 roku, że wszystko istnieje za
rawą „inteligentnego Umysłu”, który nazwał „matrycą wszelkiej
materii”. Pytanie, które aż prosi, by je tutaj zadać, to po prostu:
Jakiego Umysłu?
We wszechświecie uestniącym akt skupienia świadomości –
yli nas. patących gdzieś i badających świat – jest aktem
twoenia siebie samego i w samym sobie. Jesteśmy tymi, któy
obserwują i badają świat. Jesteśmy umysłem (a pynajmniej
ęścią większego umysłu), jak to opisał Planck. Gdziekolwiek
ojymy, nasza świadomość stwaa dla nas coś, na co możemy
pateć.

Klu nr 5:
Akt skupienia naszej świadomości jest aktem twoenia.
Świadomość stwaa!

W naszym poszukiwaniu najmniejszych ąsteek materii oraz


osobu na zdefiniowanie krańca wszechświata, relacja ta sugeruje,
że możemy ich nigdy nie odnaleźć. Bez względu na to, jak głęboko
zaglądamy do kwantowego świata atomów i jak daleko sięgamy
w ogrom zewnętnej pesteni, sam akt patenia w oekiwaniu,
że coś tam istnieje, może być właśnie siłą, która stwaa dla nas coś,
co możemy zobayć.
Wszechświat uestniący... Co to konkretnie za sobą pociąga?
Jeśli świadomość stwaa naprawdę, to ile w istocie posiadamy
mocy, aby zmieniać nasz świat? Odpowiedź może cię zaskoyć.
XX-wieny wizjoner z Barbadosu, znany po prostu jako Neville,
opisał prawdopodobnie najlepiej naszą zdolność do pekształcenia
maeń w eywistość i wprowadzania wyobraźni w życie. Popez
swoje line książki i wykłady, używając prostych, a
bezpośrednich pojęć, dzielił się wielką tajemnicą, jak sterować
pośród linych możliwości Boskiej Matrycy. Z perektywy
Neville'a, wszystko, ego doświadamy – dosłownie wszystko, co
się nam pydaa, jest uynione pez nas – jest produktem naszej
świadomości i absolutnie niego innego. Wieył, że nasza zdolność
zastosowania tego pojmowania popez potęgę naszej wyobraźni
jest jedyną eą stojącą między nami a cudami w naszym życiu.
Tak jak Boska Matryca zapewnia naynie dla wszechświata, Neville
sugerował, że niemożliwe jest, by cokolwiek wydayło się poza
zbiornikiem świadomości.
Jak łatwo myśleć odwrotnie! Pytania, jakie wszyscy zadawali
zaraz po atakach terrorystynych z 11 weśnia w Nowym Jorku
i Waszyngtonie, bmiały: „Dlaego oni to nam zrobili? oraz „Co
my im zrobiliśmy?”. Żyjemy w asach, kiedy tak łatwo jest myśleć
o świecie w kategoriach „ich” oraz „nas” i zastanawiać się, jak ey
złe mogą się zdaać dobrym ludziom. Jeśli istnieje eywiście
jedno pole energii, które łąy wszystko w naszym świecie i jeśli
Boska Matryca działa w osób, na jaki wskazują dowody, wówas
może nie być podziału na nich i na nas – jesteśmy tylko my.
Poynając od liderów narodów, od których nauyliśmy się
strachu i nienawiści, po ludzi w innych krajach, któy poruszają
nasze serca i skłaniają do miłości, wszyscy jesteśmy połąeni
w osób być może najintymniejszy z możliwych: popez pole
świadomości, będące inkubatorem naszej eywistości. Razem
twoymy uzdrowienie lub cierpienie, pokój lub wojnę. Może to
być najtrudniejsza implikacja ze wszystkiego, co ukazuje nam nowa
nauka. I może być również największym źródłem naszego
uzdrowienia oraz kluem do petrwania.
Dzieło Neville'a pypomina nam, że największym błędem
w naszym widzeniu świata jest być może to, że patymy na
zewnętne pyyny wzlotów i upadków yjegoś życia. Chociaż
z pewnością istnieje pyyna i skutek, które prowadzą do
wydaeń każdego dnia. pozornie mają one źródło w asie
i miejscu, które wydają się zupełnie niezwiązane z daną chwilą.
Neville dzieli się sednem największej tajemnicy dotyącej naszego
związku ze światem: „Największym złudzeniem łowieka jest jego
pekonanie, że istnieją inne pyyny niż jego własny stan
świadomości”3. Ale co to oznaa? Oto praktyne pytanie, jakie
naturalnie powstaje, kiedy myślimy o życiu we wszechświecie
uestniącym. Gdy pytamy, jak wielką w istocie mamy moc. by
dokonać zmiany w naszym życiu i świecie, odpowiedź jest prosta.
3 Neville, e Power of Awareness [Potęga świadomości – pyp. tłum.], De

Vorss, Marina del Rey, CA. 1961, s. 9.

Klu nr 6:
Mamy wszelką moc, jakiej potebujemy, aby stwoyć zmiany,
które wybieemy!

Zdolność ta jest nam udostępniona popez osób, w jaki


używamy potęgi naszej świadomości i tego, na ym postanowimy
skoncentrować naszą uwagę. W swej książce „Potęga świadomości”
(e Power of Awareness) Neville podaje wiele pykładów
prawdziwych historii, które jasno ilustrują, jak to działa.
Jedna z jego najbardziej pejmujących opowieści zapadła mi
w pamięć na długo. Dotyy ona dwudziestoparoletniego
mężyzny, u którego zdiagnozowano adką chorobę serca, co do
której lekae byli pekonani, iż jest nieulealna. Żonaty, z dwójką
małych dzieci, był kochany pez wszystkich, któy go znali i miał
wszelkie powody, by cieszyć się długim i zdrowym życiem. Do
chwili, gdy poproszono Neville'a, żeby z nim pomówił, łowiek ten
stracił ogromnie na wadze i „wychudł niemal na szkielet”. Był tak
słaby, że nawet rozmowa rawiała mu trudność, ale zgodził się po
prostu słuchać i wykazać zrozumienie, gdy Neville dzielił się z nim
potęgą swoich pekonań.
Z perektywy naszego udziału w dynaminym i ewoluującym
wszechświecie może istnieć tylko jedno rozwiązanie każdego
problemu: zmiana w postawie i świadomości. Mając to na myśli,
Neville poprosił mężyznę, aby doświadył siebie samego tak,
jakby uzdrowienie już nastąpiło. Jak sugerował poeta William
Blake, istnieje cienka linia między eywistością a wyobraźnią:
„Człowiek jest w całości wyobraźnią”. Jak proponuje fizyk David
Bohm, mówiąc, że ten świat jest projekcją wydaeń w głębszej
sfee eywistości, Blake kontynuuje: „Wszystko, co posiadasz,
choć wydaje się istnieć na zewnąt, istnieje wewnąt, w twej
wyobraźni, w której ten Świat Śmieelności jest tylko cieniem”4.
Popez potęgę świadomego skupienia naeach, które twoymy
w naszej wyobraźni, dajemy im „szturchańca”, który penosi je
pez barierę świata nierealnego w realny.
4 Neville, e Law and the Promise, s. 57
Neville wyjaśnia w jednym zdaniu, jakie podsunął słowa, które
mogły pomóc jego nowemu pyjacielowi dopełnić nowego
osobu myślenia: „Zasugerowałem, ażeby w wyobraźni ujał
twa lekaa, wyrażającą niewiarygodne zdumienie, widząc go
całkowicie uleonym, żeby zobaył, jak dwukrotnie go bada
i usłyszał go powtaającego w kółko: „To cud, to cud”5. Oywiście,
możesz odgadnąć, dlaego opowiadam tę historię: ów łowiek
naprawdę wydobał. Kilka miesięcy później wizjoner otymał od
niego list mówiący o tym, jak młody łowiek eywiście dokonał
cudownego uzdrowienia. Neville otkał się z nim potem i odkrył,
że cieszył się on swoją rodziną i życiem w doskonałym zdrowiu.
5 Neville, e Power of Awareness, s. 103-105.
Tajemnica polegała na tym, jak wyjawił mężyzna, że zamiast
zwyajnie żyyć sobie zdrowia, od dnia ich otkania żył „z
założeniem, że jest już uzdrowiony i w świetnej formie”. I tutaj
znajdujemy sekret ełniania pragnień naszego serca, ze stanu
imaginacji po eywistość naszego codziennego życia: jesteśmy
w stanie uć się tak, jakby nasze maenia już się ełniły, nasze
żyenia były ełnione, a nasze modlitwy już wysłuchane. W ten
osób aktywnie dzielimy to, co Wheeler nazwał „wszechświatem
uestniącym”.
ŻYCIE POCZYNAJĄC OD ODPOWIEDZI

Istnieje subtelna, a jednak potężna różnica między działaniem w


kierunku rezultatu a myśleniem wychodzącym od niego. Kiedy
zaynamy działać w pewnym kierunku, rozpoynamy bezkresną
i niekońącą się podróż. Chociaż możemy określić kamienie milowe
oraz stawiać cele, by zbliżyć się do naszych osiągnięć, w naszym
umyśle zawsze jesteśmy „w drodze” do celu, zamiast w samym
doświadeniu jego osiągnięcia. Oto właśnie dlaego pestroga
Neville'a, że musimy „wejść w obraz” naszego pragnienia serca
i „myśleć, wychodząc od niego”, jest tak potężna w naszym życiu.
W starożytnym studium sztuk walki widzimy w świecie
fizynym piękną metaforę tego, w jaki dokładnie osób działa ta
zasada w świadomości. Bez wątpienia widziałeś pokazy łąące moc
koncentracji i siły osób wytrenowanych w tych dyscyplinach,
w jednej chwili intensywnego skupienia na miejscu, w którym
mogą dokonać wyynu – jak rozbicie bloku lub stosu desek – który
w innym pypadku byłby dla nich niemożliwy do osiągnięcia.
Zasada, która umożliwia tego rodzaju pokazy, jest właśnie tą, którą
Neville opisał w swej historii o uzdrowieniu młodego łowieka.
Chociaż istnieją triki, których można asem użyć. by dokonać
tych zdumiewających wyynów bez duchowej emfazy, kiedy są
wykonywane autentynie, klu do sukcesu leży w tym. na co
sztuki walki kierują swoją szególną uwagę. Na pykład, gdy
postanawiasz rozbić konkretny blok. ostatnią eą w twoim
umyśle jest punkt zetknięcia się dłoni z powiechnią bloku.
Dokładnie tak, jak sugerował Neville w swojej instrukcji dla
umierającego mężyzny, kluem jest umiejscowienie swej uwagi
na dopełnionym akcie: już dokonanym uzdrowieniu lub już rozbitej
cegle.
Adepci sztuk walki osiągają to pez ześrodkowanie świadomości
na punkcie będącym poza podstawą bloku. Jedynym osobem, by
ręka znalazła się w tym miejscu, jest wizja, jakby już peszła
popez pesteń pomiędzy nim a tym punktem. Fakt, że pesteń
jest jakimś trafem zajęta pez coś twardego, takiego jak konkretny
blok, staje się niemal drugoędny. W ten osób myślą, wychodząc
od punktu ełnienia, zamiast od trudności dotarcia do ełnienia.
Doświadają radości, jaką się oduwa, dokonawszy tego aktu,
w opozycji do wszystkiego, co musi nastąpić, zanim osiągną sukces.
Ten prosty pykład pokazuje osób, w jaki zdaje się funkcjonować
świadomość.
Doświadyłem tej zasady osobiście, mając niewiele ponad 20
lat. Było to wtedy, gdy centrum mojego życia peniosło się z pracy
w Copper Mill oraz gry w grupie rockowej ku koncentracji na
wewnętnej mocy. O poranku w moje 21. urodziny, nagle
i nieoekiwanie poułem potebę rozpoęcia kombinacji biegów
na długie dystanse, jogi, medytacji oraz sztuk walki. Z pasją
zaąłem podążać za wszystkimi terema naraz i stały się one
„opoką”, na której się wierałem, gdy tylko świat wokół mnie
zdawał się rozpadać na kawałki. Pewnego dnia w dojo (sala sztuk
walki), zanim zaęły się nasze zajęcia karate, stałem się świadkiem
potęgi skoncentrowanej uwagi, niepodobnej do niego, cokolwiek
widziałem, dorastając w sercu północnego Missouri.
Tego dnia nasz instruktor wszedł do sali i poprosił o coś zupełnie
innego od form i praktyk ruchowych, do których pywykliśmy.
Wyjaśnił, że sam zamiea usiąść pośrodku grubej maty, na której
szlifowaliśmy nasze umiejętności, zamknąć oy i wejść
w medytację. W asie tego ćwienia wyciągnie ramiona po obu
bokach swego ciała, z otwaymi dłońmi skierowanymi w dół.
Poprosił, abyśmy dali mu parę minut na „zakotwienie się” w tej
pozycji i zachęcił, abyśmy następnie zrobili wszystko, co w naszej
mocy, by ruszyć go z miejsca.
Mężyźni w naszej grupie peważali nad libą kobiet niemal
dwukrotnie i istniała zawsze pyjazna rywalizacja między płciami.
Jednak tego dnia nie było takiego podziału. Wszyscy usiedliśmy
razem blisko milącego i nieruchomego instruktora. Patyliśmy,
jak po prostu wszedł na środek maty, usiadł ze skyżowanymi
nogami, zamknął oy, podniósł ramiona i zmienił swój rytm
oddychania. Pamiętam, jak byłem zafascynowany i obserwowałem
z bliska, jak jego klatka piersiowa wznosiła się i opadała, wolniej
i wolniej z każdym oddechem, aż trudno było określić, y w ogóle
oddycha.
Według umowy, zbliżyliśmy się i próbowaliśmy ruszyć
instruktora z miejsca. W pierwszej chwili myśleliśmy, że będzie to
łatwe ćwienie i tylko kilku z nas róbowało. Gdy chwyciliśmy
go za ramiona i nogi, ciągnęliśmy go w różnych kierunkach
absolutnie bez powodzenia. Zdumieni, zmieniliśmy strategię
i zebraliśmy się z jednej jego strony, by użyć naszej połąonej
wagi, żeby pchnąć go w peciwną stronę. Nadal nie mogliśmy
nawet poruszyć jego ramion ani palców dłoni!
Po kilku chwilach wziął głęboki oddech, otwoył oy i z lekkim
uśmiechem, który zaęliśmy szanować, zapytał: „Co się stało? Jak
to się stało, że wciąż tutaj siedzę?”. Po wielkim wybuchu śmiechu,
który rozładował napięcie i ze znajomym błyskiem w oach,
wyjaśnił, co się właśnie wydayło.
„Gdy zamknąłem oy” – powiedział – „miałem wizję będącą jak
sen i ten sen stał się moją eywistością. Wyobraziłem sobie dwie
góry, po obu bokach mojego ciała, i siebie na ziemi pomiędzy
szytami”. Kiedy mówił, natychmiast ujałem ten obraz okiem
umysłu i poułem, że w jakiś osób prowadził nas
w bezpośrednie doświadenie swej wizji.
„Widziałem łańcuchy pywiązane do każdego z mych ramion” –
kontynuował – „którymi byłem pywiązany do szytu każdej
z gór. Jak długo znajdowały się tam łańcuchy, byłem połąony
z górami w osób, którego nic nie mogło zmienić”. Nasz instruktor
rozejał się po twaach, które chłonęły każde słowo, jakie
wypowiadał. Z szerokim uśmiechem skonkludował: „Nawet klasa
pełna moich najlepszych uniów nie mogła zmienić mojego snu”.
Popez tę krótką demonstrację w klasie sztuk walki, ten piękny
łowiek dał nam właśnie bezpośrednie poucie potęgi
zdefiniowania na nowo naszego związku ze światem. Lekcja była
związana nie tyle z reakcją na to, co ukazuje nam świat, ile
z twoeniem własnych reguł co do tego, ego postanawiamy
doświadyć.
Sekret polega na tym, że instruktor doświadał siebie
z perektywy, w której był już umiejscowiony na macie. W owych
chwilach żył, poynając od wyniku swojej medytacji. Dopóki nie
postanowił zerwać łańcuchów w swej wyobraźni, nic nie mogło go
poruszyć. I to właśnie odkryliśmy.
Według słów Neville'a, osobem na dokonanie takiego wyynu
jest uynienie „Twego snu o pyszłości teraźniejszym faktem”6.
W języku nienaukowym, który bmi niemal zbyt prostolinijnie, by
wydać się prawdziwym, mówi nam dokładnie, jak to się dzieje.
Proszę, nie bądź rozarowany prostotą słów wizjonera, gdy
sugeruje, że jedyne, co powinniśmy zrobić, żeby pekształcić nasze
wyobrażenie w eywistość, to „pyjąć uucie ełnionego
żyenia”7. Dlaego mielibyśmy oekiwać, że posiadanie mocy
twoenia we wszechświecie uestniącym, który jest naszym
dziełem, miałoby być trudne?
6 Ibid., s. 10.

7 Ibid.
WIELE MOŻLIWOŚCI – JEDNA RZECZYWISTOŚĆ

Dlaego osób, w jaki myślimy i oduwamy świat, miałby


mieć jakikolwiek wpływ na cokolwiek z wydaeń rozgrywających
się w naszym życiu? W jaki osób ynienie po prostu naszego
„snu o pyszłości teraźniejszym faktem” zmienia bieg wydaeń,
które już się toą? Jeśli wygląda na to, że na pykład nasz świat
staa się po ścieżce globalnej wojny, y ten konikt musi
naprawdę nastąpić? Gdy wydaje się, że nasze małżeństwo zaraz się
rozpadnie lub że jest nam peznaone żyć w słabym zdrowiu, y
wynik tych doświadeń musi być taki, jak pepowiedziano?
A może istnieje inny ynnik – ten, który jest ęsto pomijany –
a który może w eywistości odgrywać potężną rolę w tym, jak
doświadamy ey, które już zostały wprawione w ruch. Czy
życie podąża za naszymi pepowiedniami, y też odpowiada na
nasze oekiwania? Kluem do życia, poynając od miejsca,
w którym nasze wyobrażenie już jest ełnione i nasze maenia
oraz modlitwy są już wysłuchane, jest zrozumienie, że istnieją
możliwości, od których można zaąć. Aby to zrobić, musimy
powrócić na krótko do głównego odkrycia, jakiego dokonała fizyka
kwantowa na temat naszego świata.
Fizyka kwantowa jest ogromnie skutena w opisywaniu
zachowania ey mniejszych od atomu – tak skutena, że
eywiście stwoono zbiór „reguł” do opisania tego, ego
możemy oekiwać w tym maleńkim, niewidzialnym świecie.
Chociaż reguł jest kilka i są one proste, mogą bmieć też nieco
dziwnie, opisując, co ynią ąsteki na poziomie subatomowym.
Na pykład mówią nam, że:
„Prawa” fizyki nie są uniwersalne, ponieważ ey w małej
skali zachowują się inaej, niż dzieje się to w codziennym
świecie.

Energia może się pejawiać albo jako fala, albo jako ąsteka,
a asami jako jedno i drugie.

Świadomość obserwatora determinuje osób, w jaki energia


się zachowuje.
Jednakże, jakkolwiek te reguły są słuszne, ważne jest. by
pamiętać, że równania fizyki kwantowej nie opisują aktualnego
istnienia ąsteek. Innymi słowy, prawa te nie mogą nam
powiedzieć, gdzie są ąsteki i jak działają w chwili, gdy się tam
znajdują. Opisują one jedynie potencjalność istnienia ąsteek –
tzn. gdzie one mogą się znajdować, jak mogą się zachować i jakie
mogłyby być ich właściwości. A wszystkie ich
cechy charakterystyne ewoluują i zmieniają się z upływem
asu. Te kwestie mają znaenie, ponieważ jesteśmy zrobieni z tych
samych ąsteek, jakie opisują owe reguły. Jeśli możemy osiągnąć
wgląd w osób, w jaki funkcjonują, wówas może będziemy
w stanie uświadomić sobie większe możliwości tego, w jaki osób
działają. Tutaj właśnie leży klu do zrozumienia. co mówi nam
naprawdę fizyka kwantowa na temat naszej mocy we
wszechświecie. Nasz świat, nasze życie i ciało istnieją tak, jak
istnieją, ponieważ to wybraliśmy (wyobraziliśmy sobie) ośród
świata kwantowych możliwości. Jeśli chcemy zmienić którekolwiek
z tych ey, musimy najpierw ujeć je w nowy osób – yniąc
to, wybieramy je z „bulionu” wielu możliwości. Następnie,
w naszym świecie, wydaje się, że tylko jedna z tych kwantowych
potencjalności staje się tym, ego doświadamy jako naszej
eywistości. W wizji mojego instruktora karate, postegał on
siebie jako pytwierdzonego do maty, w jednym miejscu i asie –
i był pytwierdzony... Nikt nie mógł go poruszyć.
To. która ośród wielu możliwości stanie się realna, zdaje się być
zdeterminowane świadomością i aktem obserwacji. Innymi słowy,
obiekt naszej uwagi staje się eywistością w naszym świecie. To
jest właśnie obszar, w którym nawet sam Einstein miał problem
z teorią kwantową, twierdząc: „Myślę, że ąsteka musi być
oddzielną eywistością, niezależną od pomiarów”8.
8 Seelig, Albe Einstein.

W tym kontekście pomiary są odpowiednikiem obserwatora –


yli nas.

Klu nr 7:
Obiekt uwagi naszej świadomości staje się eywistością
w naszym świecie.

Oywiście, nasza rola we wszechświecie jest centralnym


zagadnieniem w pytaniu, dlaego świat kwantowy działa tak, jak
się wydaje. Oto właśnie pyyna, dlaego ważne jest. aby
najpierw pojąć sedno naukowych obserwacji, abyśmy mogli
zrozumieć, jak możemy to zastosować w naszym życiu.
Tajemnicę, dlaego potebujemy dwóch zbiorów reguł do
opisania świata, możemy wytropić w ekerymencie, który został
peprowadzony w 1909 pez Geoffreya Ingrama Taylora, fizyka
brytyjskiego. Chociaż ekeryment ma niemal sto lat, jego wyniki
są wciąż obiektem kontrowersji i niepewności. Od asu
oryginalnego doświadenia był odtwaany kilkakrotnie. Za
każdym razem wyniki były identyne – i zupełnie niemieszące
się w głowie.
Ekeryment, zwany doświadeniem „podwójnej szeliny”,
dotyy utowania kwantowych ąsteek pez barierę
posiadającą dwa małe otwory oraz badania osobu, w jaki są
wykrywane po pejściu pez szeliny. Zdrowy rozum wskazuje, że
gdy zaynają lot z jednej strony jako ąsteki, powinny
pemieszać się na całym odcinku ekerymentu w tej formie
i końyć go również jako ąsteki. Jednakże dowód pokazuje, że
dzieje się coś nadzwyajnego w jakimś punkcie pomiędzy
miejscem, z którego ąsteki wyruszają, a tym, w którym końą
swój lot.

Ilustracja 4. Gdy jest dostępny jeden otwór, ąsteka zachowuje się tak,
jak byśmy oekiwali.
Naukowcy odkryli, że gdy elektron na pykład pechodzi pez
barierę z jednym otworem, zachowuje się dokładnie tak, jak byśmy
oekiwali: zayna i końy swoją podróż jako ąsteka. Nie ma
nieodzianek.
Gdy zastosuje się dwa otwory, ten sam elektron yni coś, co
zdaje się niemożliwe. Chociaż zayna podróż zdecydowanie jako
ąsteka, w jej trakcie ma miejsce tajemnie zdaenie: elektron
pechodzi pez oba otwory jednoeśnie, ego może dokonać
jedynie fala energii, twoąc w miejscu docelowym rodzaj wzoru.

Ilustracja 5. Gdy są dostępne dwa otwory, ąsteka zachowuje się jak


fala, pechodząc pez oba otwory jednoeśnie.

Jest to jeden z pykładów zachowania, jakie naukowcy


nazywają po prostu „kwantowym dziwactwem”. Jedynym
wytłumaeniem jest to, że drugi otwór zmusił w jakiś osób
elektron do poruszania się, jak gdyby był falą, jednak dociera on do
miejsca peznaenia dokładnie w taki osób, jak w punkcie
wyjścia: jako ąsteka. Aby to zrobić, elektron musi w jakiś osób
dostegać, że drugi otwór istnieje i jest dostępny. Ponieważ
pyjmuje się, że elektron nie może naprawdę niego „wiedzieć”
w dosłownym sensie tego słowa, jedynym innym źródłem tej
świadomości jest osoba oglądająca ekeryment. Konkluzja jest
taka, że w jakiś osób wiedza o tym, że elektron ma dwie możliwe
ścieżki do pebycia, istnieje w umyśle obserwatora i że świadomość
pyglądającego się jest tym, co determinuje osób poruszania się
elektronu.
Zasadniy wniosek z ekerymentu jest taki: asami elektrony
zachowują się w taki osób, jakiego byśmy oekiwali. Gdy tak się
dzieje, reguły naszego codziennego świata, w którym ey są
odrębne i oddzielne, wydają się mieć zastosowanie. Jednak
w innych pypadkach elektrony zaskakują nas i działają jak fale.
Kiedy to ma miejsce, wymagają kwantowych reguł dla wyjaśnienia
ich zachowania. A to jest właśnie punkt, w którym mamy
osobność ujenia naszego świata i nas samych w nowym świetle,
ponieważ oznaa to, iż jesteśmy ęścią wszystkiego i że
świadomość odgrywa kluową rolę we wszechświecie.
Z punktu widzenia historii, naukowcy koystają z jednej
z dwóch głównych teorii dla wyjaśnienia wyników ekerymentu
podwójnej szeliny. Każda ma swe silne punkty i posiada pewne
aekty, które mają większy sens niż inne wyjaśnienia. W asie,
gdy to piszę, obie są wciąż teoriami, a tecia możliwość została
pedstawiona stosunkowo niedawno. Spójmy pokrótce na
wszystkie ty interpretacje.
INTERPRETACJA KOPENHASKA

W 1927 roku fizyk Niels Bohr i Werner Heisenberg z Instytutu


Fizyki Teoretynej w Danii, w Kopenhadze, róbowali pojąć
kwantowe dziwactwo, jakie ukazywały nowe teorie. Rezultat ich
pracy znany jest jako interpretacja kopenhaska. Jak dotąd, jest to
najszeej akceptowane wyjaśnienie, dlaego ąsteki zachowują
się w taki, a nie inny osób.
Według Bohra i Heisenberga, wszechświat istnieje jako
niezliona liba zachodzących na siebie możliwości. Istnieją
wszystkie w rodzaju kwantowego bulionu bez recyzowanej
lokalizacji ani stanu, dopóki nie wyday się coś, co zamknie
w miejscu jedną z możliwości.
To „coś” jest świadomością osoby – prostym aktem obserwacji.
Jak dowodzi ekeryment, gdy patymy na coś takiego, jak
elektron pechodzący pez otwór w bariee, sam akt obserwacji
jest tym, co wydaje się zmieniać jedną z kwantowych możliwości
w eywistość. A w tym momencie jedynym, co widzimy, jest ta
wersja, na której się skoncentrowaliśmy.
Ilustracja 6. W kopenhaskiej interpretacji eywistości kwantowej,
skupienie naszej świadomości determinuje to, która z wielu możliwości (A,
B, C, D i tak dalej) staje się naszą eywistością.

Za: Teoria ta była niesłychanie skutena w wyjaśnieniu


zachowania ąsteek, jakie było obserwowane
w doświadeniach.
Peciw: Główny zaut wobec tej teorii (jeśli można to uważać
za pojedyną teorię), dotyy tego, że sugeruje, iż wszechświat
może się manifestować jedynie w obecności kogoś lub egoś, co go
obserwuje. W dodatku interpretacja kopenhaska nie biee pod
uwagę ynnika grawitacji.
INTERPRETACJA WIELOŚWIATOWA

Następnym popularnym wyjaśnieniem dziwanego zachowania


kwantowych ąsteek po interpretacji kopenhaskiej jest
interpretacja wszechświatów równoległych zwana interpretacją
wieloświatową. Pedstawiona po raz pierwszy w roku 1957 pez
fizyka z uniwersytetu w Princeton Hugh Everetta III, teoria ta
zdobyła niezwykłą popularność i poparcie, ponieważ wydaje się
dotyyć wielu pozornych tajemnic świata kwantowego. Podobnie
jak interpretacja kopenhaska, sugeruje ona, że w każdym danym
momencie asu istnieje nieskońona liba zachodzących
możliwości oraz że wszystkie już istnieją i wydaają się
symultaninie.
Różnica pomiędzy tym wyjaśnieniem a interpretacją kopenhaską
polega na tym, że według interpretacji wieloświatowej każda
możliwość wydaa się we własnej pesteni i nie może być
widziana pez pozostałe. Te unikalne pestenie są nazywane
wszechświatami równoległymi. Podróżujemy pypuszalnie
w pesteni asu jednej możliwości w jednym wszechświecie i co
chwila dokonujemy kwantowego skoku w inną możliwość,
w innym wszechświecie. Z tej perektywy ktoś mógłby peżywać
swe życie w chorobie, a popez zmianę obiektu koncentracji doznać
nagle „cudownego” uzdrowienia, podas gdy świat wokół niego
wygląda zupełnie tak samo, jak pedtem.
Interpretacja Everetta wskazuje na to, że już istniejemy
w każdym z wszechświatów równoległych. Gdy weźmiemy je
wszystkie pod uwagę, peżywamy każdy kolejny sen oraz fantazje,
jakie moglibyśmy sobie kiedykolwiek wyobrazić. Niektóy
zwolennicy tej teorii sugerują nawet, że gdy w nocy śnimy, nasze
sny są wynikiem zrelaksowania uwagi utymującej nas tu,
w naszej eywistości, pozwalając nam na dryfowanie pez światy
równoległych możliwości. Podobnie jak obserwatoy
w interpretacji kopenhaskiej, widzimy tylko tę możliwość, na której
się koncentrujemy. I to jest klu zamykający daną możliwość
w miejscu jako „eywistość”.
Za: Ta teoria wydaje się wyjaśniać, dlaego nie widzimy wielu
możliwości wskazywanych w interpretacji kopenhaskiej.
Peciw: Podobnie jak wiele idei opaych na teorii kwantowej,
ta teoria nie biee pod uwagę siły grawitacji. Chociaż może
wyjaśnia niektóre zjawiska, jakie widzimy w świecie kwantowym,
dopóki nie biee pod uwagę wszystkich sił natury, jest uważana za
niekompletną.
W ostatnich latach pedstawiono tecią teorię, która zdaje się
odnosić do wad obydwu popednich, zarówno interpretacji
kopenhaskiej, jak i wieloświatowej. Nazwana od nazwiska swego
autora, profesora matematyki uniwersytetu w Oksfordzie, sir Rogera
Penrose'a, interpretacja Penrose'a sugeruje, że sita grawitacji, ęsto
pomijana pez fizyków kwantowych, jest właśnie tym, co
utymuje wszechświat w całości.
INTERPRETACJA PENROSEIA

Podobnie jak zwolennicy pozostałych interpretacji, Penrose


wiey w to, że na poziomie kwantowym istnieje wiele możliwości
i prawdopodobieństw. Jego teoria różni się jednak w tym, ym jest
to, co „zamyka” każdą poszególną możliwość w naszej
eywistości.
Penrose proponuje, że kwantowe możliwości z innych wymiarów
są formą materii. Ponieważ każda materia twoy grawitację, każda
z możliwości ma swoje własne pole grawitacyjne. Jednakże
utymanie go wymaga energii, a im więcej energii
wymaga dane prawdopodobieństwo, tym bardziej jest
niestabilne. Ponieważ jest niemożliwe, aby wystaryło energii dla
wszystkich z nich na zawsze, załamują się ostatenie w pojedyny
stan – najstabilniejszy, który postegamy jako naszą „eywistość”.
Ilustracja 8. W interpretacji Penrose'a istnieje wiele możliwości (A, B, C,
D), które ostatenie załamują się w pojedyną eywistość, ponieważ
wymaga to dużo energii, by wszystkie je utymać w nieskońoność.
Podas gdy wszystkie możliwości istnieją w pewnym punkcie w asie,
stan wymagający najmniejszej ilości energii jest najstabilniejszy i jest
tym, którego doświadamy jako naszej eywistości.

Za: Największą siłą tej teorii jest to. że po raz pierwszy biee pod
uwagę grawitację – jedyny ynnik dzielący idee Einsteina oraz
teorie kwantowe i yni tę siłę centralną w istnieniu eywistości.
Peciw: Być może największym mankamentem teorii Penrosea
(jeśli może być uważana za pojedyną) jest to, że jego krytycy
wieą, że nie jest koniene branie jej pod uwagę. Chociaż teoria
kwantowa jest wciąż tylko teorią, jak dotąd była w 100 procentach
skutena w pepowiadaniu wyników kwantowych
ekerymentów. A więc mamy już praktyną teorię eywistości.
Interpretacja Penrose'a również ją pynosi, zawierając też ynnik
grawitacji, którego zabrakło w pozostałych teoriach.
A WIĘC KTÓRA Z NICH?

Fizyk teoretyny Michio Kaku, wółautor jednolitej teorii


superstrun, opisał być może najlepiej dylemat fizyki kwantowej,
mówiąc: „Twierdzi się ęsto, że ośród wszystkich teorii
pedstawionych w tym stuleciu teoria kwantowa jest najbardziej
niemądra. Niektóy mówią, że jedyną eą, dla której za taką
uchodzi teoria kwantowa, jest to, że jest niekwestionowanie
prawidłowa”9.
9 Michio Kaku, Hiperperpesteń. Wszechświaty równoległe, pętle asowe

i dziesiąty wymiar, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997

Czy którakolwiek z tech zaakceptowanych teorii wyjaśnia


zarówno „anormalne” zdaenia w bardzo małym wymiae
subatomowym, jak i to, dlaego świat, który widzimy, działa tak,
jak działa?
Jakkolwiek dobra jest każda z tych interpretacji i jak dobe może
ona odnosić się do tego, co zauważamy w laboratoriach, jedynym
ynnikiem, jaki może być „brakującym ogniwem”, jest rola, jaką
odgrywa Boska Matryca, łąąc nas ze zbiornikiem wszystkiego, co
jest obserwowane.
Podas gdy patący wydaje się być dziką kaą
w ekerymentach dających nieoekiwane rezultaty, co wtedy, gdy
„anomalie” nie są wcale anomaliami? Co wtedy, gdy „dziwactwo”
kwantowych ąsteek jest w eywistości normalnym osobem
zachowania materii? Czy jest możliwe, że wszystko – od informacji
poruszającej się szybciej niż prędkość światła, po dwie ey
istniejące w tym samym miejscu w tym samym momencie –
naprawdę pokazuje nam nasz potencjał, zamiast naszych ogranień?
Jeśli tak, wówas musimy zadać sobie pytanie: „Co jest tym
jedynym ynnikiem wiążącym wszystkie te ey razem
i niepozwalającym nam doświadać tej samej wolności, jaką zdają
się mieć ąsteki?”.
To my jesteśmy tym właśnie ynnikiem, którego brak
w istniejących teoriach! Jest to szególnie nasza zdolność celowego
twoenia warunków świadomości (myśli, uuć, emocji
i pekonań), które zamykają jedną wybraną możliwość
w eywistość naszego życia. I to jest właśnie to, co rawia, że
nauka zataa koło. łąąc się ze starożytnymi duchowymi
tradycjami naszego świata. Zarówno nauka, jak i mistycyzm, opisują
siły wiążące wszystko razem i dające nam moc wpływania na
zachowanie materii – oraz samej eywistości – po prostu pez
osób, w jaki postegamy świat wokół nas.
Kluem jest to. że istnieje duża różnica w znaeniu, jakie różne
tradycje duchowe i główny nu nauki nadają odkryciom
kwantowego świata. Z powodów, które opisałem weśniej,
większość fizyków wiey, iż osób, w jaki zachowują się elektrony
i fotony, ma niewiele wólnego z tym. jak peżywamy nasze
codzienne życie. Z drugiej strony, starożytne tradycje sugerują, że
właśnie z powodu osobu, w jaki wszystko działa na poziomie
subatomowym, możemy zmienić nasze ciało i świat. Jeśli jest to
prawdą, wówas to. co się dzieje w kwantowym królestwie, ma
szególny związek z naszym życiem dzień po dniu.
Jak wskazywał mój indiański pyjaciel Joseph w kanionie, nie
potebujemy maszyn, by osiągnąć waniałe wyniki, jakie
widzimy w kwantowych ąstekach. Mocą naszej zapomnianej
wewnętnej technologii możemy uzdrawiać, dokonywać bilokacji,
być wszędzie jednoeśnie, widzieć na odległość, łąyć się
telepatynie, wybrać pokój i robić wszystko inne. Wszystko to
rowadza się do potęgi skupienia świadomości, która jest wielką
tajemnicą naszych najcenniejszych starożytnych tradycji.
TWORZENIE RZECZYWISTOŚCI
– KURS PODSTAWOWY

W naukach buddyzmu Mahajany wiey się. że eywistość


może istnieć tylko tam, gdzie nasz umysł koncentruje swoją uwagę.
W istocie, mądrość wskazuje, że zarówno świat ystej formy, jak
i bezforemny, są wynikiem świadomości zwanej „subiektywną
imaginacją”10. Każde doświadenie wyda nam się dostatenie
realne tylko wówas, jeśli pyjmiemy, że coś, na co skierujemy
swoją uwagę, będzie mogło zaistnieć w eywistości. Z wyjątkiem
lekkiej różnicy w zakresie języka, ta starożytna tradycja bmi bardzo
podobnie do XX-wienej teorii kwantowej.
10 C.D. Sharma, A critical survey of Indian Philosophy, Motilal Banarsidass

Publisher. Delhi. India. 1992. s. 109.

Jeśli wszystkie z nakazów i zakazów kwantowych możliwości są


prawdą, a emocja jest kluem do wyboru eywistości, wówas
pytanie bmi: „Jak mamy uć, że coś się wydayło, kiedy osoba
obok nas paty nam prosto w twa i mówi. że tak nie jest?”.
Na pykład y okłamujemy siebie samych, gdy mówimy, że
ukochana osoba jest już uzdrowiona, stojąc nad nią na oddziale
intensywnej terapii w szpitalu imienia św. Jakiegoś?
Ironia ostatniego pytania polega na tym. że z samej jego natury
nie istnieje na nie jedna odpowiedź. We wszechświecie wielu
możliwych eywistości istnieją line potencjalne odpowiedzi.
Gdzieś wśród tych wszystkich wszechświatów równoległych
istnieje scenariusz, w którym uzdrowienie naszego ukochanego już
nastąpiło. W jakimś miejscu istnieje eywistość, w której choroba
nigdy nie miała miejsca. Jednak z pyyn, których możemy nigdy
nie poznać ani nie zrozumieć, nie jest to rezultat, jaki został
obudzony – nie jest to ta „eywistość” leżąca ped nami na
noszach.
Odpowiedź na nasze pytanie rowadza nas do tego, w co
wieymy na temat świata i naszej mocy wyboru. Pytaniem staje
się: „Jaką możliwość wybieramy? Na jaką eywistość decyduje
się nasz ukochany albo leka?”. Aby na to odpowiedzieć, musimy
najpierw uznać, że mamy moc. aby takiego wyboru dokonać.
Jak to ukazała opowieść Neville'a o mężyźnie i jego niemal
beznadziejnej chorobie, obecna eywistość nie jest zbudowana
z kamienia. Wydaje się raej miękka i plastyna: może się zmienić
nawet w chwili, gdy wydaje się. że nie ma po temu powodu.
W relacji Neville'a, lekae młodego łowieka postawili diagnozę
(wybrali eywistość) z nieoekiwanym rezultatem. Nie wiedząc,
że miał wybór, młody mężyzna wieył im z poątku i pyjął ich
wersję eywistości. Dopiero wtedy, gdy zaoferowano mu inną
możliwość i on ją zaakceptował, jego ciało odpowiedziało na nowe
pekonanie – i zrobiło to szybko. (Podaję inny potężny pykład
takiej możliwości w Rozdziale IV.).
Einstein pedstawił słynne twierdzenie, że nie możemy
rozwiązać problemu, dopóki pozostajemy na tym samym poziomie
myślenia, które go stwoyło. Podobnie nie możemy zmienić
eywistości, pozostając w tej samej świadomości, która ją
stwoyła. Aby zamknąć jedną z wielu możliwości opisanych pez
naukowców z Kopenhagi, wieloświatowość i teorie eywistości
Penrose'a, musimy ją określić z maksymalną dokładnością.
Precyzyjnie.
Z chwilą, gdy rozpoznamy nasz wybór w kategoriach tego. co
widzimy jako naszą eywistość, następne powszechnie zadawane
pytania bmią: „Jak to robimy? Jak mamy postegać kogoś jako
uleonego, gdy ciało tej osoby wydaje się chore?”. Odpowiedź
zayna się wraz z naszą gotowością, by ojeć poza iluzję tego, co
świat nam ukazuje. W pykładzie choroby naszego ukochanego
zachęca się nas. by ojeć poza chorobę, jakiej on doświada,
myśleć o nim jak o już uzdrowionym i oduwać to, jak to jest być
z nim w tej nowej eywistości.
Jednakże aby wybrać inną możliwość, musimy zrobić coś więcej,
niż tylko myśleć o nowej formie bycia i żyyć sobie, żeby
wyzdrowienie ukochanej osoby już nastąpiło. Jest to być może
największa pestroga w tym osobie widzenia świata i jest tym,
co może stanowić największą pułapkę. W naszym strachu ped
utratą osób, miejsc i ey, które są nam najdroższe, istnieje pokusa,
aby radzić sobie z ogromem sytuacji popez negowanie
eywistości zaglądającej nam w twa, mówiąc po prostu, że
w nią nie wieymy. Ale dopóki nie podejmiemy także działań,
które zastąpią perażającą eywistość eywistością
uzdrowienia, nasz brak akceptacji jest granicą dającą niewiele
więcej niż frustracje i rozarowanie.
Osobiście doświadyłem utraty pyjaciół, któy wpadli w tę
pułapkę i nie ma ich już dziś na tym świecie. Chociaż są jedynymi
osobami, które wiedzą, co się zdayło naprawdę w ich sercach
i umysłach ped odejściem, miałem osobność być świadkiem
walki, pez jaką peszli ze swoimi pekonaniami. „Jeśli jestem tak
potężną istotą” – rozumowali – „to dlaego wciąż jestem w tym
stanie? Zmieniłem moje pekonania... Dlaego nie
wyzdrowiałem?”.
Problem jest głęboki, osobisty i drażliwy. A odpowiedź może
budzić silne uucia w dyskusjach na temat, co „istnieje”, jak zdaje
się funkcjonować wszechświat i gdzie jest w tym Bóg. Zasadnie
jest to: istnieje subtelna i delikatna równowaga między wybraniem
po prostu nowej możliwości a eywistym podążaniem za nią,
angażowaniem myśli, uuć i pekonań, które powołują do życia
ów rezultat jako nową eywistość.

Klu nr 8:
Nie wystary po prostu powiedzieć, że wybieramy nową
eywistość!

Żeby wybrać kwantową eywistość, musimy stać się tym


nowym osobem istnienia. Jak sugeruje Neville, musimy
„poucić” siebie dla nowej możliwości i w naszej „miłości dla tego
stanu (...) żyć w nowym stanie i ani pez chwilę dłużej w dawnym
stanie”11. A jest to dokładnie to, do ego zachęcają nas starożytne
instrukcje, jakie odnajdujemy w niektórych z naszych
najcenniejszych tradycji. Technika tego porozumienia łowieka
z Bogiem zwana jest ęsto modlitwą.
11
Neville, e Law and the Promise, s. 13.
MÓWIĄC JĘZYKIEM KWANTOWYM:
UCZUCIE JEST KLUCZEM

Weśniej w tym rozdziale zidentyfikowaliśmy różne


interpretacje tego, dlaego kwantowe dziwactwo zdaje się
wydaać w taki właśnie osób. Teorie są szególnie
zainteresowane tym, dlaego akt zwykłego obserwowania materii
wydaje się ją zmieniać. Chociaż każde z wyjaśnień różni się co do
tego, dlaego ma miejsce określony wpływ, wszystkie zdają się
sugerować ten sam wólny mianownik: nas i naszą rolę jako
obserwatorów we wszechświecie.
Gdy obserwujemy coś – to znay, gdy świadomie
koncentrujemy naszą uwagę na jednym miejscu w asie – wydaje
się, że zamykamy jedną z możliwości w miejscu, w tym właśnie
momencie. Czy pochodzi to z „eywistości równoległej”, y też
z bulionu migoących kwantowych prawdopodobieństw, teorie
sugerują, że to, co postegamy jako Realność (z wielkiej litery R)
jest tym, ym jest, z powodu naszej obecności.
Chociaż wydaje się to być rewolucyjną nowiną w nowej nauce,
jest od wieków akceptowane jako osób istnienia wszystkiego
w starożytnych tradycjach i rodzimych kulturach. Skrybowie,
mistycy i ueni zrobili wszystko, co w ich mocy, aby zachować tę
wielką tajemnicę naszego związku ze wszechświatem i pekazać ją
nam w słowach minionych stuleci. Czasami znajdujemy ją tam,
gdzie najmniej moglibyśmy się odziewać tak potężnej mądrości.
Poynając od ścian świątyń i grobowców na pustyniach Egiptu,
pez gnostycką mądrość starożytnej biblioteki Nag Hammadi, po
tradycyjną medycynę praktykowaną dziś na całym obszae
Amerykańskiego Południowego Zachodu [American Southwest],
język nadający tchnienie życia możliwościom naszej wyobraźni,
maeń i modlitw pozostaje z nami. Być może najjaśniejszy pykład
tego języka został opisany słowami łowieka. który żył
w klasztoe położonym niemal 15 tysięcy stóp nad poziomem
moa, wysoko na płaskowyżu tybetańskim.
Wiosną 1998 roku miałem okazję prowadzić podróż badawą
połąoną z pielgymką w góry Tybetu pez 22 dni. W tym asie
grupa i ja zanuyliśmy się w jednym z najwanialszych,
najsurowszych, najbardziej nieskazitelnych i odległych obszarów,
jakie pozostały do dziś na naszej planecie. Po drodze odwiedziliśmy
12 klasztorów, dwa klasztory żeńskie i otkaliśmy najpiękniejszych
ludzi, jakich mógłbyś sobie kiedykolwiek wyobrazić, włąając
mnichów, mniszki, nomadów i pielgymów. To właśnie wtedy
znalazłem się twaą w twa z opatem jednego z klasztorów
i miałem szansę zadać mu pytanie. dla którego podróżowaliśmy tak
daleko i tak długo.
Pewnego mroźnego poranka znaleźliśmy się stłoeni
w maleńkiej kaplice, otoonej buddyjskimi oaami
i starożytnymi tankami (zawile haowane tkaniny ukazujące
wielkie nauki peszłości). Skoncentrowałem się bezpośrednio na
oach mężyzny bez wieku, siedzącego w pozycji lotosu pede
mną. Pez tłumaa zadałem mu to samo pytanie, jakie zadawałem
każdemu mnichowi lub mniszce, jakich otykaliśmy w asie
pielgymki. „Gdy patymy na wasze modlitwy” – zaąłem – „co
robicie? Gdy widzimy, jak intonujecie i śpiewacie pez 14 lub 16
godzin dziennie, gdy widzimy dzwony, misy, gongi, ety, mudry
i mantry na zewnąt, co się dzieje wewnąt was?”.
Potężne doznanie peszło pez moje ciało, gdy tłuma pekazał
odpowiedź opata: „Nigdy nie widziałeś naszych modlitw” –
powiedział – „ponieważ modlitwa nie może być widziana”.
Poprawiając ciężkie wełniane szaty pod stopami, mówił dalej: „To,
co widzieliście, to jest to, co robimy, żeby stwoyć uucie
w naszym ciele. Uucie jest modlitwą!”.
Jakie to piękne – pomyślałem. – I jakie proste! Zupełnie tak, jak
wskazywały ekerymenty z końca XX wieku, to ludzkie uucia
i emocje wpływają na substancję, z której stwoona jest
eywistość – to nasz wewnętny język zmienia atomy, elektrony
i fotony zewnętnego świata. Jednakże dotyy to mniej
konkretnych słów, jakimi się posługujemy, a bardziej uuć, jakie
one w nas twoą. To język emocji jest tym, który pemawia do
kwantowych sił wszechświata... Uucie jest tym, co rozpoznaje
Boska Matryca.

Klu nr 9:
Uucie jest językiem, który „pemawia” do Boskiej Matrycy.
Czuj, jakby twój cel był już osiągnięty, a twoja modlitwa już
wysłuchana.

Opat mówił nam to samo. co wielcy naukowcy XX wieku. Nie


tylko pekazywał te same idee, jakie udokumentowali
ekerymentatoy, le peniósł to o krok dalej: dzielił się
instrukcjami opisującymi, jak możemy mówić językiem
kwantowych możliwości, a ynił to popez technikę, którą znamy
dziś jako formę modlitwy. Nic dziwnego, że modlitwy ynią cuda!
Wprowadzają nas w kontakt z ystą pestenią, gdzie cuda
naszego umysłu stają się eywistością naszego świata.
WSPÓŁCZUCIE: SIŁA NATURY I LUDZKIE
DOŚWIADCZENIE

Jasność odpowiedzi opata wprawiła mnie w oszołomienie. Jego


słowa były echem idei zapisanych w starożytnych gnostyckich
i cheścijańskich tradycjach 2 tysiące lat temu. Aby nasze modlitwy
zostały wysłuchane, musimy pekroyć wątpliwość tak ęsto
towayszącą natue naszego pragnienia. W ślad za krótką nauką
o pekraaniu tej polaryzacji, słowa Jezusa zapisane w bibliotece
Nag Hammadi pypominają nam o potędze naszych rozkazów.
W słowach, które powinny być nam znane do tej pory, pypomina
się nam. że kiedy powiemy góe: „Góro, pesuń się”, ona się
pesunie12.
12 e Goel of omas [Ewangelia Tomasza], pełożona i zaprezentowana

pez łonków Coptic Gnostic Library Project of Institute for Antiquity and
Christianity (Claremont, CA). Cytat z: e Nag Hammadi Library, red. James M.
Robinson. Harper SanFrancisco, San Francisco, CA, 1990. s. 137.

Popez jasność swych słów, opat odsłonił tajemnicę tego, ym


jest to, co ynili mnisi i mniszki w swych modlitwach: mówili
kwantowym językiem uucia i emocji, językiem bez słów ani
zewnętnej formy wyrazu.
W 2005 roku miałem szansę ponownie odwiedzić klasztory
Tybetu, w sumie w ciągu 37 dni. Podas podróży nasza grupa
dowiedziała się, że opat, który podzielił się z nami tajemnicą
uucia w 1998 roku, zmarł. Chociaż okoliności nigdy nie zostały
wyjaśnione, wiedzieliśmy po prostu, iż nie było go już na tym
świecie. Mimo że nigdy nie poznaliśmy łowieka, który zajął jego
miejsce, gdy dowiedział się o naszym powrocie, powitał nas
i pozwolił nam kontynuować rozmowę, która zaęła się w 1998 r.
Innego mroźnego tybetańskiego poranka, w innej kaplicy,
znaleźliśmy się twaą w twa z nowym opatem klasztoru.
Zaledwie chwilę pedtem poprowadzono nas pez pełne
meandrów kamieniste pejście do tego maleńkiego, zimnego
i słabo oświetlonego pomieszenia – w absolutnej ciemności,
ostrożnie wyuwaliśmy drogę krok po kroku po śliskiej podłodze,
niebezpienie wygładzonej pez od stuleci wylewane masło
z mleka jaków i rozprowadzane na powiechni. To w chłodnym,
rozedzonym powietu starożytnej komnaty, mieszącej się
w sercu tego klasztoru, zadałem nowemu Opatowi następne
pytania: „Co wiąże nas ze sobą nawzajem, ze światem i z
wszechświatem? Czym jest »substancja« penosząca nasze
modlitwy poza nasze ciało i utymująca świat w całości?”. Opat
patył prosto na mnie. gdy tłuma jak echo pekazał moje
pytanie po tybetańsku.
Instynktownie ojałem na pewodnika, będącego naszym
tłumaem podas całej rozmowy. Nie byłem pygotowany na
pekaz, jaki usłyszałem. „Wółucie” – powiedział. – „Geshe
[wielki nauyciel] mówi, że to wółucie nas łąy”.
„Jak to może być?” – ytałem, szukając objaśnienia tego, co
usłyszałem. – „Czy opisuje on wółucie jako siłę natury y jako
emocjonalne doświadenie?”. Nagle wybuchła ożywiona wymiana
zdań, gdy tłuma pekazał moje pytanie opatowi.
„Wółucie jest tym, co łąy wszystko” – taka była jego
ostatena odpowiedź. I to było to! Po dziesięciu minutach
intensywnego dialogu dotyącego najgłębszych elementów
buddyzmu tybetańskiego, jedyne, co miałem usłyszeć, to te sześć
słów!
Parę dni później zaangażowałem się w podobną konwersację
jesze raz, zadając identyne pytanie wysoko postawionemu
mnichowi z innego klasztoru. Jednakże zamiast oficjalności, jakiej
doświadyliśmy w obecności opata, znaleźliśmy się w celi mnicha –
maleńkim pokoju, gdzie jadł, ał, modlił się i studiował w asie,
gdy nie pebywał w wielkim holu śpiewów.
Do tego asu nasz tłuma zaznajomił się z formą moich pytań
oraz z tym. co próbowałem zrozumieć. Gdy zgromadziliśmy się
wokół lampki opalanej masłem z mleka jaków w słabo
oświetlonym pokoju, ojałem na niski sufit. Był pokryty arną
sadzą, od niezlionych lat palenia tych samych lamp dla ciepła
i światła dokładnie w tym samym miejscu, gdzie znaleźliśmy się
tego popołudnia.
Tak jak pytałem opata parę dni weśniej, zadałem mnichowi to
samo pytanie (pez tłumaa): „Czy wółucie jest siłą kreacji, y
doświadeniem?”. Jego oy zwróciły się ku temu miejscu na suficie,
na które patyłem parę sekund weśniej. Wziąwszy głęboki
oddech, myślał pez chwilę, zbierając mądrości, jakie poznał, odkąd
wstąpił do klasztoru w wieku ośmiu lat (Zdawał się mieć mniej
więcej dwadzieścia pięć lat). Nagle uścił wzrok i popatył na
mnie, odpowiadając. Odpowiedź była krótka, mocna i mająca
ogromny sens. „Jest jednym i drugim” – to były słowa, jakie
usłyszałem od mnicha: „Wółucie jest zarówno siłą we
wszechświecie, jak i ludzkim doświadeniem”.
Tego dnia, w celi mnicha (w połowie drogi dookoła świata),
niemal 15 tysięcy stóp nad poziomem moa, w miejscu oddalonym
od najbliższego miasta o cale godziny, usłyszałem słowa mądrości
tak proste, że wiele zachodnich tradycji pomija je do dziś. Mnich
właśnie podzielił się tajemnicą tego, co łąy nas ze wszystkim we
wszechświecie, jak również tajemnicą cechy, która yni nasze
uucia i emocje tak potężnymi: są jednym i tym samym.
NIE KAŻDE UCZUCIE ZADZIAŁA

Ostatnie pekłady starożytnych modlitw zapisanych po


aramejsku, w języku Esseńyków (skrybów Zwojów znad Moa
Mawego), wydają się całkowicie popierać to, ym podzielił się ze
mną mnich na temat tajemnic twoenia eywistości. Te nowe
interpretacje dają również świeży trop co do tego, dlaego te
instrukcje wydają się ęsto tak mgliste. Dzięki ponownemu
pekładowi dokumentów Nowego Testamentu jest jasne, że na
pesteni wieków z niesłychaną swobodą traktowano słowa
i intencje autorów. Jak mówi powiedzenie, wiele „zagubiono
w pekładzie”. (Opisałem to – oraz inne pykłady tego, co
pekazuję na tych stronach – w mojej ostatniej książce, Secrets of
the Lost Mode of Prayer [Tajemnice zaginionej formy modlitwy –
pyp. tłumaa], jednak są one na tyle ważne, że postanowiłem je
załąyć też tutaj.).
W odniesieniu do naszej zdolności uestnienia w wydaeniach
życia, zdrowia i rodziny, porównanie na pykład wółesnej
wersji biblijnej „Proście, a będzie wam dane” z tekstem
oryginalnym daje nam pogląd na to, jak wiele może być utracone!
We wółesnej skondensowanej wersji Biblii Króla Jakuba
ytamy:
O cokolwiek poprosisz ojca w mym imieniu,
da on tobie. Jak dotąd, nie prosiłeś o nic
w mym imieniu: Proś, a otymasz,
aby twoja radość była pełna13.
13 Ewangelia św. Jana 16:23-24, w Holy Bible: Authorized King James Version,

World Publishing, Grand Rapids, MI, 1989, s. 80.

Porównując to z tekstem oryginalnym, widzimy, że klu został


pominięty. W następnym paragrafie podkreśliłem brakującą ęść.
Wszystko, o co prosisz wprost, bezpośrednio...
z wnęta Mego Imienia –
Będzie ci dane. Jak dotąd tego nie uyniłeś...
A więc proś bez ukrytych motywów
I bądź otoony swoją odpowiedzią –
Bądź otulony swoim pragnieniem,
aby twe zadowolenie było pełne14.
14
Prayers of the Cosmos: Meditations on the Aramaic Words of Jesus, Neil
Douglas-Klotz, Harper San Francisco, San Francisco. CA, 1994, s. 86-87.

Tymi słowami pypomina nam kwantową zasadę mówiącą, że


uucie jest językiem, który służy kierowaniu i koncentrowaniu
naszej świadomości. To raej stan, w którym jesteśmy, aniżeli to, co
robimy o jakiejś poe dnia.
Chociaż jasne jest. że emocja jest językiem rozpoznawanym pez
Boską Matrycę, jest również oywiste, że nie każde uucie tak
działa. Gdyby tak było, wówas świat byłby bardzo chaotynym
miejscem, gdzie idea jednego łowieka nakładałaby się na zupełnie
inną koncepcję drugiego. Mnich stwierdził, że wółucie jest
jednoeśnie siłą kreacji i doświadeniem, które ma do niej dostęp.
Najgłębsze elementy tej nauki sugerują, że aby osiągnąć stan
wółucia, musimy podejść do okoliności bez silnych oekiwań
co do właściwości lub niewłaściwości ostatenego wyniku sytuacji.
Innymi słowy, musimy ją postegać bez osądzania i bez ego.
A wydaje się. że jest to dokładnie ta jakość emocji, która jest
kluem do pemawiania do Boskiej Matrycy w osób znaący
i skuteny.
Jak sugeruje fizyk Amit Goswami, wymaga to egoś więcej niż
zwykłego stanu świadomości, aby pekształcić kwantową
możliwość w teraźniejszą eywistość. W istocie, wskazuje on, że
aby to zrobić, musimy się znaleźć w tym, co określa on jako „nie-
zwyajny stan świadomości”15.
15 Amit Goswami, e Scientic Evidence for God is Already Here [Naukowe

dowody na to, iż Bóg już tu jest – pyp. tłum.], [w.] Light of Consciousness, vol.
16, nr 3. zima 2004, s. 32.

Aby dojść do tego punktu – jak jest podane w pekładzie


aramejskim – musimy prosić „bez ukrytego motywu”. Innym
osobem objaśnienia tej bardzo ważnej ęści instrukcji, używając
wółesnych pojęć, jest to, że musimy podejmować nasze decyzje,
wychodząc od pragnienia, które nie wypływa z naszego ego. Wielką
tajemnicą peniesienia uwagi naszej wyobraźni, pekonań,
uzdrowienia i pokoju w obecną eywistość jest to. że musimy to
ynić bez silnego pywiązania do wyniku naszego wyboru.
Mówiąc innymi słowami, zachęca się nas do modlitwy
pozbawionej naszych sądów na temat tego, co powinno, a co nie
powinno się stać.

Klu nr 10:
Nie każde uucie zadziała. To, które ma moc twoenia, musi być
pozbawione ego oraz osądzania.

Być może jeden z najlepszych opisów tego, jak doświadamy


tego neutralnego miejsca, można znaleźć w dziele wielkiego
sufickiego poety Rumiego. W słowach, które są proste i pełne
mocy, stwierdza on: „Poza pojęciami niewłaściwego działania
a właściwego działania znajduje się pole. Tam ciebie otkam”16.
Jak ęsto naprawdę możemy powiedzieć, że jesteśmy w polu
nieosądzania Rumiego w jakiejkolwiek chwili naszego życia –
zwłasza gdy na szali oywa los naszych bliskich? A jednak
wydaje się. że jest to właśnie największą lekcją naszej mocy,
największym wyzwaniem naszego życia i ogromną ironią naszej
zdolności twoenia we wszechświecie uestniącym.
16 e Illuminated Rumi, tłum. Coleman Barks, Broadway Books. New York.

1997. s. 98.

Wygląda na to, że im silniejsze jest nasze pragnienie, by zmienić


nasz świat, tym bardziej nasza moc staje się nieuchwytna, by to
uynić. Jest tak dlatego, że to, ego chcemy, jest ęsto opae na
ego. Gdyby tak nie było, zmiana nie miałaby dla nas tak wielkiego
znaenia. Jednakże, gdy dojewamy w stanie świadomości,
w którym wiemy, że możemy odmienić naszą eywistość,
wydaje się. że staje się to dla nas wtedy mniej istotne.
Podobnie jak na pykład nasze pragnienie prowadzenia
samochodu zanika, gdy eywiście zaynamy to robić, kiedy
mamy zdolności zdziałania cudów uzdrowienia i zaprowadzenia
pokoju, pilna poteba ich dokonywania wydaje się zanikać. Może
tak być, ponieważ wraz z wiedzą o tym, że możemy ey
zmieniać, pychodzi akceptacja świata właśnie takim, jaki jest.
To właśnie ta wolność posiadania mocy bez pywiązywania zbyt
wielkiej wagi do niej jest tym, co pozwala nam być jesze
skuteniejszymi w naszych modlitwach. I tu może oywać
odpowiedź na pytanie zadane tym, któy medytowali, śpiewali
pieśni oraz intonowali om, tańyli i modlili się o uzdrowienie
swych ukochanych.
Chociaż każdy akt był bez wątpienia dokonany z dobrą intencją,
ęsto wiązało się z nim silne pywiązanie do posiadania lub
rawienia, by uzdrowienie naszych ukochanych nastąpiło. Wiązało
się z pekonaniem, że cudowne uzdrowienie jest koniene. A jeśli
uzdrowienie wciąż musiało się zdayć, wnioskiem jest, że jesze
nie miało miejsca – gdyby miało, nie prosilibyśmy o nie w naszych
modlitwach. Jest to tak, jakby pez pragnienie rezultatu
wyzdrowienia, wysiłki, aby je stwoyć, w istocie wzmacniały
istniejącą eywistość choroby! Prowadzi to do drugiej ęści
starożytnej instrukcji, egoś, co ęsto jest pomijane w próbach
wprowadzenia cudów do naszego życia.
Następna ęść tłumaenia zaprasza nas do tego. abyśmy „byli
otoeni” naszą odpowiedzią i „owinięci” tym, ego pragniemy,
aby nasza radość mogła się ełnić. Ten fragment pypomina nam
właśnie o tym, co ekerymenty i starożytne tradycje sugerują
w pekazywanej mądrości. Musimy najpierw mieć uucie
uzdrowienia, obfitości, pokoju i odpowiedzi na nasze modlitwy
o dobrostan w naszych sercach tak, jakby już nastąpiły, zanim staną
się eywistością w naszym życiu.
W tym fragmencie Jezus sugeruje, że ci, z którymi rozmawia, nie
zrobili tego. Tak jak moi pyjaciele z potężną medycyną modlitwy
i dobrych intencji, chociaż mogli wieyć, że prosili, aby ich
modlitwy zostały wysłuchane. Jeśli ich prośbą były po prostu
słowa: „Proszę, raw, aby nastąpiło uzdrowienie”, nie mogła się
ełnić, bo nie jest to język, który mogłoby rozpoznawać
uniwersalne pole Boskiej Matrycy. Jezus pypomina swym
uniom, że muszą „mówić” do wszechświata w osób znaący.
Gdy ujemy, że jesteśmy otoeni uzdrowieniem naszych
ukochanych i jakbyśmy byli otuleni pokojem w naszym świecie,
jest to wówas jednoeśnie język i kod otwierający dwi do
wszelkich możliwości.
W tym uuciu, pechodzimy z punktu widzenia, w którym
podejewamy, że doświadamy zwyajnie tego, cokolwiek do nas
pychodzi, do perektywy, w której wiemy, że jesteśmy ęścią
wszystkiego, co jest. Zatem twoymy pemianę energii, którą
można nazwać „kwantowym skokiem”. W dokładnie ten sam
osób, w jaki elektron atomu peskakuje z jednego poziomu
energii na drugi bez pemieszania się w pesteni między nimi,
kiedy naprawdę wiemy, że mówimy kwantowym językiem
wyboru, a nie tylko myślimy, iż moglibyśmy, pechodzimy w inny
stan świadomości. To ten właśnie stan staje się ystą pestenią,
w której zaynają się maenia, modlitwy i cuda.
JESTEŚMY STWORZENI, ABY TWORZYĆ

Podas rozmowy z indyjskim poetą i mistykiem


Rabindranathem Tagore w 1930 roku Albe Einstein podsumował
dwa światopoglądy poątku XX wieku dotyące naszej roli we
wszechświecie. „Istnieją dwie różne koncepcje na temat natury
wszechświata” – zaął. Pierwszy widzi „świat jako jedność zależną
od ludzkości”, a drugi postega „świat jako eywistość niezależną
od ynnika ludzkiego” [podkreślenie autora]17. Chociaż
ekerymenty opisane w Rozdziale II pokazują z pewnością, że
nasza świadoma obserwacja substancji, z której zrobiony jest nasz
świat, włąając atomy i elektrony, bezpośrednio wpływa na
osób zachowania materii, prawdopodobnie odkryjemy, że istnieje
tecia możliwość – pypadająca gdzieś pomiędzy dwoma
skrajnościami Einsteina.
17 e Expanded Quotable Einstein, op. cit. s. 205.

Ta możliwość może ukazać, iż nasz wszechświat zaął istnieć


popez proces, w którym na poątku nie braliśmy udziału. Chociaż
kreacja mogła rozpoąć się bez naszej obecności, jesteśmy tu teraz,
podas gdy on się nadal rozwija i ewoluuje. Od gwiazd tak
odległych, że ich żywot dobiega końca, zanim ich światło dote do
naszych ou, po energię, która znika w tajemniych meandrach,
które nazywamy po prostu „arnymi dziurami”, zmiana jest tą
uniwersalną stałą, na którą możemy liyć. Dzieje się to jako ęść
wszystkiego, co widzimy i ma miejsce nawet w tych wymiarach,
których nie możemy zobayć.
Do tej chwili powinno być jasne, iż jest dla nas eą
niemożliwą, abyśmy byli po prostu widzami w naszym świecie.
Jako świadomi obserwatoy, jesteśmy ęścią wszystkiego, co
widzimy. W dodatku, pomimo że naukowcy muszą się dopiero
porozumieć co do tego, która teoria wyjaśnia, dlaego zmieniamy
naszą eywistość, wszyscy sugerują, że wszechświat zmienia się
w naszej obecności. Jest to tak, jakby fakt bycia świadomym był
aktem twoenia samym w sobie. Jak stwierdził fizyk John Wheeler,
żyjemy we wszechświecie „uestniącym” – ale nie takim,
w którym manipulujemy lub wymuszamy naszą wolę, y też
jesteśmy w stanie kontrolować całkowicie świat wokół nas.
W roli, jaką odgrywamy dzisiaj, będąc ęścią wszechświata,
mamy zdolność modyfikowania i zmieniania jego małych
fragmentów popez osób, w jaki peżywamy własne życie.
W królestwie kwantowych możliwości zdajemy się być stwoeni
do uestnienia w naszej kreacji. Jesteśmy stwoeni, aby twoyć!
Ponieważ wydajemy się być uniwersalnie złąeni na poziomie
kwantowym, ostatenie nasze połąenie obiecuje, że pozornie
małe zmiany w naszym życiu mogą mieć olbymi wpływ na świat,
a nawet na wszechświat poza nim. Nasze kwantowe połąenie
z kosmosem pebiega tak głęboko, że naukowcy stwoyli nowe
słownictwo, by opisać, co to połąenie naprawdę oznaa. Na
pykład womniany w Rozdziale I „efekt motyla” opisuje, jak
małe zmiany mogą wyweć naprawdę wielki wpływ.
Zasadniym wnioskiem z fenomenu określanego formalnie jako
wrażliwa zależność od warunków poątkowych, jest to, że mała,
pojedyna zmiana w jednej ęści świata może wywołać ogromne
następstwa w innym miejscu i asie. Jest to najęściej określane
słowami: „Gdy motyl zatepoe swymi skydłami w Tokio,
miesiąc później może to owodować huragan w Brazylii”18. Często
używanym pykładem tego efektu jest wynik pomyłki szofera
arcyksięcia Ferdynanda w 1914 roku, który skręcił w niewłaściwą
ulicę. Ten błąd postawił głowę Austrii twaą w twa z jego
zabójcą, a historia pokazuje, że śmierć Ferdynanda była
katalizatorem prowadzącym do I wojny światowej. Wszystko to
zaęło się od pypadkowego zdaenia, prostego błędu, jakie
wszyscy popełniamy co pewien as. Jednakże ta pomyłka miała
globalne konsekwencje.
18 Jack Cohen, Ian Stewa, e Collapse of Chaos: Discovering Simplicity in

a Complex World [Upadek chaosu: odkrywanie prostoty w skomplikowanym


świecie]. Penguin Books, New York 1994, s. 191.

W Rozdziale II badaliśmy ty ekerymenty, które opowiadały


o naszej relacji ze światem wokół nas. Pokazały one, że DNA
zmienia materię, z której nasz świat jest zbudowany i że emocja
zmienia samo DNA. Doświadenia militarne oraz te, które
prowadził Cleve Backster, pokazały, że ten wpływ nie jest
ograniony ani asem, ani odległością. Jasny wynik wskazuje, że
ty i ja kierujemy siłą, którą mamy w sobie, działającą w wymiae
wolnym od tych ogranień fizyki, jakie znamy.
Badania implikują, iż nie jesteśmy ogranieni naukowymi
prawami w taki osób, w jaki je dzisiaj rozumiemy. Może to być
właśnie ta moc, na którą wskazywał mistyk św. Franciszek ponad
600 lat temu, mówiąc: „Istnieją w nas piękne i nieokiełznane siły”.
Jeśli istnieje w nas moc, która zmienia esencję wszechświata
w osób, który może uzdrawiać i twoyć pokój, wówas istnienie
języka pozwalającego nam to ynić świadomie i wedle naszej woli
miałoby ogromny sens. I on istnieje – co ciekawe, jest to konkretnie
język emocji, wyobraźni i modlitwy, który zagubiono na Zachodzie
wskutek edycji tekstów biblijnych z rozkazu Kościoła
cheścijańskiego w IV wieku n.e.
KIEDY CUDA PRZESTAJĄ DZIAŁAĆ

Efekty połąenia ciała i umysłu oraz pewne rodzaje modlitwy są


dobe udokumentowane w dostępnej literatue. Ze studiów na
większych uniwersytetach i z testów pola w krajach rozdaych
wojną jasno wynika, że osób naszego oduwania wewnąt
naszego ciała wpływa nie tylko na nas, ale i na świat poza nami19.
Ten związek pomiędzy wewnętnym a zewnętnym
doświadeniem wydaje się być powodem, dla którego pewne
formy modlitwy dają nam tyle mocy. Chociaż dokładny mechanizm
wyjaśniający, dlaego modlitwy działają, może nie być w pełni
rozumiany, one działają i są na to dowody. Jednakże istnieje też
pewna uporywa tajemnica. W badaniach pozytywny wpływ
modlitw wydaje się trwać tak długo, jak długo one trwają. Kiedy
się końą, ich wpływ również zdaje się końyć.
19 Jedno z najjaśniejszych źródeł połąenia Umysłu i Ciała zostało

udokumentowane pez studium Jamesa Blumenthala z Duke University Chill


Out: It Does the Hea Good w biuletynie informacyjnym Duke University, 31
lipca 1999, gdzie pytaa się badania technine nad związkiem pomiędzy
reakcjami emocjonalnymi a zdrowiem serca; oryginalnie opublikowane
w Journal of Consulting and Clinical Psychology. Strona internetowa:
www.dukemednews.org.

Na pykład podas ekerymentów na modlitwach o pokój


badania pokazują jasno, iż istnieje statystynie istotny adek
kluowych wskaźników obserwowanych pez baday.
Zmniejszyła się ęstotliwość występowania wypadków
drogowych. pyjęć na szpitalnych oddziałach reanimacji, a nawet
zbrodni kryminalnych. W obecności pokoju jedyne, co mogło mieć
miejsce, to pokój. Jakby te pykłady nie były interesujące, to, co
pokazują dalej, pozostaje wciąż tajemnicą dla tych, któy badali ten
wpływ20.
20 Waniały pykład zastosowania tego, co wiemy o pokoju wewnętnym

w sytuacjach wojennych, można znaleźć w pionierskim studium autorstwa


Davida W. Orme-Johnsona, Charlesa N. Alexandra, Johna L. Daviesa, Howarda
M. Chandlera i Wallace’a E. Larimore'a, International Peace Project in the Middle
East, [Międzynarodowy Projekt Pokojowy na Bliskim Wschodzie – pyp. tłum.],
[w:] e Journal of Conict Resolution [Dziennik Rozwiązania Koniktu – pyp.
tłum.], vol. 32, nr 4, grudzień 1988. s. 778.

Gdy ekerymenty zakońono, pemoc powróciła, asem


osiągając nawet wyższy poziom niż ped ich rozpoęciem. Co się
stało? Dlaego wpływ modlitw i medytacji zdawał się zanikać?
Odpowiedź na te pytania może się okazać kluem do zrozumienia
istotnej cechy świadomości, która stwaa. Stało się to, że uestnicy
pestali robić to, co robili – perwali swoje medytacje i modlitwy.
I oto wyjaśnienie naszej tajemnicy.
Jeśli wieymy, że wybór eywistości jest ymś, co się robi
tylko na chwilę, wówas jest całkowicie zrozumiałe, że kiedy
pestajemy oduwać, jakby nasza nowa eywistość istniała, na
skutek naszej decyzji ona zanika. Nasze twoenie eywistości
może być krótkotrwałym wyborem, jeśli pyjmiemy, że uucia
związane z uzdrowieniem, pokojem i obfitością są doświadeniami,
które trwają za każdym razem jedynie pez parę minut. Ze
wółesnych doświadeń oraz instrukcji zawaych
w starożytnych tekstach wiemy, że twoenie eywistości jest
ymś więcej, niż to, co robimy... Jest tym. ym jesteśmy!

Klu nr 11:
Musimy stać się w naszym życiu tym, ego pragniemy
doświadyć w naszym świecie.
Jeśli uucie jest drogą, jaką wybieramy, a ujemy pez cały
as, oznaa to. że nieustannie dokonujemy wyboru. Możemy uć
naszą wdzięność za pokój w naszym świecie z całym
pekonaniem, ponieważ on zawsze gdzieś istnieje. Możemy
doceniać dobre samopoucie naszych ukochanych, podobnie jak
nasze własne, ponieważ jesteśmy uzdrawiani i odradzamy się do
jakiegoś stopnia każdego dnia.
Może to być dokładnie to, co aramejskie wersje Ewangelii
próbują pekazać ludziom pyszłości popez język, jaki nam
pozostawiły niemal 2 tysiące lat temu. To może być również ten
sam wpływ, jaki został opisany w gnostynym tekście zaginionej
Ewangelii Tomasza: „To, co macie, ocali was, jeśli wydobędziecie to
z siebie. To, ego nie macie w sobie, zabije was. jeśli nie macie tego
w sobie”21.
21 e Goel of omas [Ewangelia Tomasza], [w:] e Nag Hammadi

Library, s. 134.

Chociaż pestroga jest krótka, jej pesłanie jest potężne. Popez


słowa pypisywane mistowi, Jezusowi, pypomina się nam, że
moc ksztaowania naszego życia i świata jest ymś, co żyje w nas
jako zdolność, którą dzielimy wszyscy.
ŻYCIE NIE ZAWSZE PODĄŻA ZA PRAWAMI FIZYKI

Co się dzieje, gdy żyjemy w osób, który łamie akceptowane


prawa fizyki? Albo co wtedy, gdy nie wiemy o istnieniu tych praw?
Czy jest możliwe, że możemy podążać za pykładem kwantowych
ąsteek, które zdają się właśnie tak działać?
Zdrowy rozum mówi nam, że jeśli coś istnieje w jednym miejscu,
wówas z pewnością nie może się znajdować gdzie indziej w tym
samym asie, niezależnie od tego, ym „to coś” jest. A jednak jest
to właśnie to, co ukazały nam ekerymenty.
Oywistym pytaniem wynikającym z takich odkryć jest: „Jeśli
materia, z której zbudowany jest świat, może się znajdować
w dwóch miejscach jednoeśnie, a my jesteśmy ęścią świata, to
dlaego nie możemy zrobić tego samego? Dlaego nie możemy
wypełniać naszych obowiązków w miejscu pracy lub w klasie i w
tym samym asie rozkoszować się słoneną plażą lub winaką
gdzieś w górskich kanionach?”. Chociaż wszyscy od asu do asu
zastanawialiśmy się, y coś takiego mogłoby się zdayć, taka
możliwość jest w istocie ystą fantazją... Czyż nie?
Gdy słyszymy o jakimś niezwykłym wydaeniu, dotyącym
zazwyaj innych osób, jest zwykle nieco prawdy w tych
doniesieniach. Chociaż szegóły mogą się różnić, ęsto można
określić ukryty wątek eywistego zdaenia w określonym asie.
Wielki potop jest doskonałym pykładem tego, co mam tutaj na
myśli. Na pesteni historii, w niezlionych kulturach, istnieje
niemal uniwersalny wątek, wciąż opowiadany na nowo,
rozgrywający się na różnych kontynentach, w różnych językach i z
różnymi ludźmi, ale opowieść i jej morał są niemal identyne.
Chociaż szegóły się różnią, historia jest podobnie akcentowana
relacjami o ludziach, któy dokonywali bilokacji – to znay
pojawiali się fizynie w różnych miejscach w tym samym
momencie. Często te wyyny są pypisywane joginom. mistykom
oraz osobom, które mistowsko opanowały uśpione zdolności
(jednak nie zawsze). Wólną nicią, która zdaje się łąyć wszystkie
te doniesienia, jest to, że ci, któy dokonują bilokacji, są zwykle
mistami mocy ludzkich emocji, takich jak miłość i wółucie.
Często te rapoy związane są z dokonaniami świętych i są dobe
udokumentowane pez misjonay, tubylców i innych, których
uważa się za wiarygodnych świadków tych cudów.
Na pykład jednym ośród najlepiej udokumentowanych
z linych pypadków bilokacji pypisywanych św. Franciszkowi
z Paoli był pypadek, który miał miejsce w 1507 roku. Gdy święty
wypełniał swe obowiązki py kościelnym oau, ludzie, któy
pyszli, by go zobayć, ujeli, że wyglądał na pogrążonego
w głębokiej modlitwie, więc postanowili mu nie peszkadzać.
Jednak kiedy wyszli, byli niesłychanie zdumieni, znajdując go na
zewnąt kościoła, do którego ped chwilą weszli. A nie był tam
sam, rozmawiał z miejscowymi i z pechodniami. Szybko pobiegli
z powrotem do kaplicy, by odkryć, że z niej nie wyszedł – wciąż
tam był, „pogrążony w modlitwie”. W jakiś osób, wskutek
tajemniego stanu świadomości związanego z głęboką medytacją,
św. Franciszek z Paoli ukazał się tym samym ludziom w dwóch
miejscach, w tym samym asie.
Wiatach 1620-1631, Maria deAgreda, zakonnica żyjąca pez 46 lat
w klasztoe w Agredzie, w Hiszpanii, zdała relację z ponad 500
podróży do odległego kraju za oceanem. Wedle wiedzy tych, któy
ją znali i z nią mieszkali, nigdy nie opuściła klasztoru. Jednak
według Marii, „leciała” do odległego miejsca, o którym mówiła,
w asie, jak je nazywała, swoich „doświadeń ekstazy”.
Taki fenomen można by dziś określić jako liący 300 lat rapo
widzenia na odległość (zdolności postegania zdaeń na odległość
popez skierowanie świadomości w określone miejsce),
z wyjątkiem pewnego szególnego rozróżnienia: Maria de Agreda
nie tylko odwiedzała ziemie, które opisała, ale nauała tubylców,
których tam otkała, o życiu Jezusa. Chociaż mówiła w swoim
ojystym języku hiszpańskim. Indianie mogli ją zrozumieć, gdy
dzieliła się z nimi naukami wielkiego mista.
Udokumentowanie jej widzeń nastąpiło, kiedy arcybiskup
Meksyku Don Francisco Manzo y Zuniga usłyszał o jej
doświadeniach. Gdy wysłał misjonay, aby zbadali rawę, byli
zdumieni, znajdując miejscowych Indian świetnie już
zaznajomionych z życiem Jezusa – tak dobe, że natychmiast
ochcili całe plemię.
Niemal dziesięć lat później mistyne podróże Marii de Agreda
zostały potwierdzone. Chociaż była związana pysięgą
posłuszeństwa nakazaną pez Kościół, opisała najdrobniejsze
szegóły lądu. którego nigdy fizynie nie odwiedziła. Jej opis był
tak kompletny, że zawierał nawet subtelności klimatu
i zmieniających się pór roku, podobnie jak niuanse kultury
i wieeń ludu, który nauała. Po „rygorystynym kościelnym
dochodzeniu” mistyne podróże Marii de Agreda zostały ogłoszone
pez Kościół jako autentyne i nadano jej „najwyższą rangę wśród
mistyków minionych wieków”22.
22 Joan Carroll Cruz, Mysteries, Marvels, Miracles in the Lives of the Saints

[Tajemnice i cuda w życiu świętych – pyp. tłum.], TAN Books and Publishers,
1997.
Nie wszystkie doniesienia o bilokacji pochodzą z mronych lat
XVI i XVII wieku. Stosunkowo niedawno, bo w asie II wojny
światowej, miało miejsce wiele pypadków ukazywania się
świętego łowieka w wielu miejscach jednoeśnie. Jednym
z najlepiej udokumentowanych było ukazanie włoskiego mistyka
Ojca Pio. Kiedy obiecał, że okupowane pez nazistów miasto San
Giovanni Rotondo zostanie uchronione ped zniszeniem pez
aliantów, pojawił się w biały dzień w osób adki nawet
w pypadkach bilokacji.
Gdy bombowce nadleciały nad miasto, by zaatakować
niemieckie umocnienia, obraz Ojca Pio w brązowych szatach
pojawił się ped samolotami, unosząc się w powietu! Inaej niż
w pypadku krótkich pojawień, o których asem się donosi
w warunkach stresu na polu walki, obraz pozostawał tak długo, że
wszyscy mogli go zobayć. I tak długo, jak pozostawał, wszelkie
próby zucenia bomb zawiodły.
Sfrustrowani i zafrapowani, piloci zmienili kurs i wylądowali na
pobliskim lotnisku ze wszystkimi bombami, jakie mieli. gdy
zaynali swoją misję. Jeden z pilotów wszedł do pobliskiej kaplicy.
Ku swojemu zdumieniu wewnąt otkał tego samego mnicha,
którego weśniej widział unoszącego się ped jego samolotem...
Był to Ojciec Pio!
Ojciec nie był duchem ani ukazaniem się dawno zmarłego
świętego, jak pypuszał pilot. Był realny. Był żywy. I tego dnia
w jakiś osób znalazł się w dwóch miejscach jednoeśnie: na ziemi
w kaplicy i w powietu, bezpośrednio napeciw samolotów.
Alianci wyzwolili Włochy, a miasto San Giovanni Rotondo ocalało,
tak jak obiecał Ojciec Pio23.
23 Istnieje bardzo wiele świadectw dotyących pełnego cudów życia Ojca

Pio, zawierających jasnowidzenie, cudowne zapachy, stygmaty i bilokację.


Najlepszym źródłem, jakie znalazłem dla tego konkretnego zdaenia z asów II
wojny światowej, jest strona internetowa Eternal Word Television Network:
www.ewtn.com/padrepio/mystic/bilocation.htm.

Gdy doświadamy egoś, co wydaje się wykraać poza wymiar


tego, co uważamy za prawdziwe, ęsto uznajemy to za cud. Co
mamy zrobić z rapoami i udokumentowanymi pypadkami
bilokacji i innych, zdawałoby się. cudownych wyynów, które
obejmowały ponad 600 lat? Czy możemy je pekreślić jako ystą
fantazję lub myślenie żyeniowe?... Możliwe. Zawsze istnieje
prawdopodobieństwo, że zostały wyarowane pez zręnych ludzi
lub tych, któy szee pragnęli, aby były prawdą.
Jednakże co wtedy, jeśli wydayło się tam coś więcej? Jeśli
udowodniono nam ponad wszelką wątpliwość, że nie jesteśmy
ogranieni obecnymi prawami fizyki, wówas to potwierdzenie
pozwala nam ujeć siebie w nowym, potężnym świetle, oferując
nam coś więcej, niż wiarę, aby zbudować nowe pekonania.
Zupełnie tak jak nowicjusze, womniani w wierszu we
Wprowadzeniu do tej książki, odkryli nową wolność w swych
nieoekiwanych doświadeniach, gdy odkryjemy, że możemy
„pójść w ślady” kwantowych ąsteek działających poza granicami
asu i pesteni, wówas będziemy mogli z pewnością użyć
naszej zdolności do uzdrawiania własnego ciała i pynieść radość
naszemu życiu. Kluem jest: aby zrobić to, co wydaje się
niemożliwe, jedna osoba musi pekroyć granice tego, co
weśniej uważano za prawdziwe. Tak jak nowicjusze, któy
odkryli, że są ymś więcej, niż pedtem wieyli, z chwilą, gdy
wyszli poza swój strach ped „krawędzią”, musimy najpierw
pekroyć nasze pekonania mówiące, że taki fenomen jest
niemożliwy, żebyśmy mogli peżywać cuda w naszym życiu.

Klu nr 12:
Nie jesteśmy ogranieni tymi prawami fizyki, jakie znamy dzisiaj.

Ktoś musi dokonać cudu jako pierwszy, żebyśmy mogli zobayć,


że to możliwe. Może ta osoba jest szególnie uzdolniona w pewnej
dziedzinie życia, takiej jak uzdrawianie. Albo może ten ktoś jest po
prostu otway na widzenie świata w inny osób. Niezależnie od
tego, jak do tego dojdzie, gdy jedna osoba dokona tej szególnej
ey – y jest to Jezus, y twój sąsiad – wówas ten sam cud
staje się dostępny dla wszystkich innych.
Piękny pykład tej zasady ilustruje niezdolność Indian Ameryki
Północnej do ujenia statków pierwszych Europejyków
zakotwionych tuż py ich wybeżu. Koncepcja masywnej
drewnianej łodzi z wielkimi masztami i żaglami była im tak obca, że
nie mieli punktu odniesienia dla tego, co widzieli. W taki sam
osób, w jaki nasz wzrok jest w stanie wykryć pojedyne sceny
filmu, oy Indian mogły z pewnością wyróżnić sylwetki statków
na horyzoncie. I tak jak nasz mózg próbuje zrozumieć to, co widzi,
scalając razem kadry w nieperwane doświadenie filmu, Indianie
próbowali zrobić to samo. Problem polegał na tym, że żaden z nich
nigdy tego nie robił: nic w ich kolektywnym doświadeniu nie
wskazywało, w jaki osób postegać europejski żaglowiec.
Dopiero wtedy udało się im wyróżnić okręty, gdy plemienny
uzdrawia zmrużył oy i użył swojego wzroku inaej, aby móc je
dostec. Wszystko rowadzało się do osobu, w jaki ludzie
pozwalali sobie postegać. W ich gotowości róbowania egoś
innego, otwoył się ped nimi cały nowy świat. Być może nie
różnimy się tak bardzo od Indian na tym wybeżu, nieco ponad
500 lat weśniej. Możemy jedynie wyobrażać sobie, co jest do
naszej dyozycji, gdy pomyślimy o naszym świecie, wszechświecie
i nas samych nieco inaej.
Na poątku tej ęści zadaliśmy pytanie: „Jeśli elektron jest
w stanie znaleźć się jednoeśnie w dwóch miejscach, dlaego my
nie możemy?”. Być może znajdziemy odpowiedź, stawiając tę
kwestię nieco inaej. Zamiast pyjmować pekonanie, że ąsteki
mogą dokonać egoś, ego my nie możemy, ytajmy, co rawia,
że elektron dokonuje bilokacji. Jeśli zrozumiemy, jak
w okolinościach cudu zachowuje się budulec, z którego jesteśmy
zrobieni, może będziemy mogli odnaleźć takie warunki w naszym
życiu. Ażeby zrozumieć, jak to działa, będziemy musieli zbadać
pojedyny aekt naszej egzystencji, dający każdemu z nas
zdolność pekształcenia naszego świata popez zmianę nas samych:
potęgę hologramu.
Rozdział IV

Raz połąeni, połąeni na zawsze:


Życie w hologranym wszechświecie

A więc oto my – cała ęść tego wielkiego hologramu zwanego


Kreacją, będącą JA każdego innego...
Wszystko to jest kosminą grą i nie istnieje nic poza tobą!

– Itzhak Bentov (1923-1979), naukowiec, pisa i mistyk

Widzieć świat w ziarnku piasku,


I Niebo w dzikim kwieciu, Tymać nieskońoność w otwaej
dłoni
I wieność w jednej godzinie.

– William Blake (1757-1827), poeta, wizjoner i mistyk

W ekerymentach opisanych w popednich rozdziałach


wskazano na istnienie tajemnicy, która nigdy nie została
wyjaśniona. Część dowodu na eywiste istnienie Boskiej Matrycy
pedstawiono wówas, gdy dwie „ey”, które raz były złąone
(dwa fotony, DNA i fotony albo dawca i jego DNA), działały, jakby
były wciąż połąone jedna z drugą, nawet wtedy, gdy zostały
rozdzielone odległością sięgającą od stóp do kilkuset mil. Pytanie
bmi: Dlaego?
CZY TO JEST RZECZYWISTE, CZY TO HOLOGRAM?

Wszyscy słyszeliśmy, iż obraz wa jest tysiąc słów. Jako


wzrokowiec wiem, że jest to dla mnie prawdziwe. Na pykład
jedna demonstracja tego. jak działa silnik mojego samochodu jest
dla mnie o wiele bardziej istotna niż ytanie całych stron
podręnika opisującego, dlaego pierścienie oporowe się
poruszają, a silnik zapala, gdy pekręcam kluyk! Kiedy raz zobaę
obraz całości, wówas mogę zawsze wrócić, by zrozumieć detale,
o ile są jesze istotne; asami chcę jedynie, żeby mój samochód
ruszył.
Podejewam, że wielu z nas funkcjonuje w ten osób. Chociaż
żyjemy w świecie rozwiniętej techniki i podręników
wskazujących, jak coś wykonać oraz komputerowych szkoleń na
temat dlaego coś jest takie, a nie inne, bezpośrednie
doświadenie jest wciąż najlepszym osobem, aby wyjaśnić jasno
nową ideę. Mocnym pykładem takiego doświadenia jest nasze
wprowadzenie do idei hologramu1. Hologramy używane są
w badaniach od asu ich odkrycia pod koniec lat terdziestych XX
wieku. Jednak od tamtej pory hologram, to ym on dokładnie jest
i jak działa, miał małe znaenie dla peciętnego atechninego
łowieka, dopóki w 1977 roku nie ukazał się oryginalny film
Gwiezdne Wojny.
1 Technologia holografina została wynaleziona w roku 1948 pez
węgierskiego naukowca Dennisa Gabora. W 1971 r. Gabor otymał Nagrodę
Nobla w dziedzinie fizyki za odkrycie, jakiego dokonał 23 lata weśniej.

W zasadniej scenie na poątku filmu widzimy reprezentantów


całej planety. Księżnikę Leię, błagającą o pomoc w ocaleniu jej
ludu. Koduje ona swoje wiadomości w formie cyfrowego
hologramu, który jest pechowywany w pamięci R2-D2, androida,
który ujął serca i wyobraźnię widzów na całym świecie.
Gdy Księżnika Leia pozostaje w jednej ęści wszechświata. R2-
D2 niesie jej holografiny obraz do innego świata w bardzo
odległej galaktyce. Wiadomość pozostawała sekretem, dopóki
młody wojownik. Luke Skywalker. jej od niego podstępem nie
wydobył. W zachwycającej scenie, będącej dziełem sztuki. R2-D2
dostara prośbę Księżniki Lei. wyświetlając jej miniaturowy
obraz w pokoju, zupełnie jakby była tam osobiście.
Nagle jej obraz jak żywy pojawia się w powietu, by pemówić.
Ponieważ widzimy ją trójwymiarowo, moglibyśmy jej dosięgnąć
i dotknąć zupełnie tak. jak osoby siedzącej w kinie obok nas.
Gdybyśmy to jednak zrobili, nasze ręce peszłyby pez puste
powiete: jest ona właśnie hologramem.
Dla wielu ludzi w latach 70. ta scena była pierwszym
doświadeniem projekcji holografinej i tego, jak realna może się
wydawać. Dało nam to także zdumiewający wgląd w to. jak mogą
wyglądać nasze rozmowy telefonine w jakimś momencie
niedalekiej pyszłości. Nawet dziś, dziesiątki lat później,
najmniejsze womnienie słowa „hologram” pywodzi na myśl
obraz Księżniki Lei.
Z wielu powodów myśli się zwykle o hologramie jak o obrazie –
trójwymiarowym obrazie – który wygląda jak żywy, gdy
wyświetlany jest w szególny osób lub gdy go widzimy jako
pewien rodzaj światła. Choć stwoenie takiego filmu jest jednym
z pykładów tego, co hologram może wytwaać, zawiera on
znanie więcej, niż jedynie fotografię.
Zasada holografina może być najprostszym, a jednak najmniej
zrozumianym fenomenem natury. Jednoeśnie może zawierać
największy potencjał, który aż pyprawia o zawrót głowy, dla
dokonywania zmiany nawet w największej możliwej skali
w odcinku asu. Wszelako, aby zastosować tę potęgę w naszym
osobistym życiu, musimy zrozumieć dokładnie, ym jest hologram
i jak działa. Po pierwsze: ym właściwie jest hologram?
ZROZUMIENIE HOLOGRAMU

Gdybyś poprosił naukowców o wyjaśnienie, co to jest hologram,


prawdopodobnie zaęliby od opisania go jako ecjalnego rodzaju
fotografii, w której obraz na powiechni nagle wydaje się
trójwymiarowy z chwilą wystawienia na bezpośrednie światło.
Proces, który twoy te obrazy, dotyy osobu używania światła
laserowego w taki osób, iż obraz jest pekazywany ponad całą
powiechnią filmu. To ta właściwość „pekazywalności” rawia, iż
film holografiny jest tak wyjątkowy.
Tym osobem każda ęść powiechni zawiera całkowity obraz
tak, jak był widziany w oryginale, jedynie w mniejszej skali.
Innymi słowy, każdy fragment jest hologramem. Gdyby oryginalny
obraz został podzielony na niezlione fragmenty, każdy z nich –
nieważne, jak mały – nadal pokazywałby pełny widok całkowitego
oryginalnego obrazu.

Ilustracja 9. Gdy coś jest holograne, istnieje w całości w każdym


swoim fragmencie, niezależnie od tego, na ile ęści jest podzielone. Ta
ilustracja pomaga w pekazaniu idei tego, iż nieważne, jak bardzo
podzielimy wszechświat – z jego terech ęści pokazanych wyżej do
galaktyki, łowieka y atomu – każdy segment odzwierciedla cały
wszechświat, jedynie w mniejszej skali.

Tak jak bezpośrednie doświadenie uruchomienia silnika


samochodu jest najskuteniejszym osobem pokazania, jak on
działa, prawdopodobnie najlepszą metodą zilustrowania, jak działa
hologram, będzie również pykład.

*****
Jesze w latach 80. XX wieku pojawiła się na rynku seria
zakładek (dziś będących obiektami kolekcjonerskimi)
wykoystujących technologię holografiną. Każda była zrobiona
z błyszącego paska srebrnego papieru, wyglądającego na pierwszy
ut oka jak połyskująca folia aluminiowa. Jednak, gdy tymało się
papier bezpośrednio pod jasnym światłem i poruszało w pód i w
tył, działo się coś, co rawiało, iż zakładki te różniły się od
tradycyjnych: nagle obrazki w folii jakby zaynały ożywać
i zawisały w powietu tuż nad samym papierem. Gdy pechylało
się zakładkę raz w jedną, raz w drugą stronę, obraz pozostawał
obecny, trójwymiarowy i jak żywy. Pamiętam wiele ich wersji:
twa Jezusa, postać Marii Panny, delfina peskakującego piramidę
i kwiat róży w pełnym rozkwicie. Jeśli posiadasz jedną z tych
zakładek, możesz zrobić ekeryment, aby sobie zademonstrować,
jak działa hologram. Uwaga: mankament polega na tym, że
zakładka w tym procesie zostanie zniszona! Mając to na uwadze,
użyj ostrych nożyek, by pociąć swoją piękną, błyszącą zakładkę
na setki kawałeków jakiegokolwiek ksztau. Następnie weź
najmniejszy z nich i potnij go znowu na jesze drobniejsze
kawałeki. Jeśli zakładka jest naprawdę hologramem, będziesz
mógł pateć na swój maleńki kawałek zakładki pod szkłem
powiększającym i wciąż widzieć cały obraz, jedynie
w pomniejszonej skali. Jest to owodowane tym, że istnieje on
w całości na każdym fragmencie zakładki.

Klu nr 13:
W holografinym „ymś”, każda jego ęść odzwierciedla całość
tego egoś.
ROZWIĄZANIE TAJEMNICY BLIŹNIACZYCH
FOTONÓW

Z jaśniejszym rozumieniem tego, ym jest hologram i jak jest


stwoony wróćmy do ekerymentu z Uniwersytetu Genewskiego
z Rozdziału I. Dla podsumowania: odległość 14 mil dzieliła dwa
bliźniae fotony. Gdy jeden z nich został zmuszony do dokonania
wyboru między dwoma ścieżkami, aby zakońyć swoją podróż,
drugi foton zawsze dokonywał takiego samego wyboru, jakby
„wiedział”, co robi jego bliźniak. Ten sam ekeryment został
powtóony py innych okazjach i za każdym razem rezultaty były
identyne. Dwie ąsteki działają tak, jakby wciąż były
połąone, nawet gdy znajdują się o całe mile od siebie.
Wiedza konwencjonalna sugeruje, iż aby taki rodzaj połąenia
mógł mieć miejsce, fotony musiałyby jakoś wysyłać sobie
wzajemnie sygnały. W tym punkcie właśnie pojawia się problem
dla fizyków: aby wiadomość mogła się pemieścić między nimi,
musiałaby poruszać się szybciej niż prędkość światła. A zgodnie
z teorią względności Einsteina nic nie może poruszać się tak szybko.
Czy jest zatem możliwe, że te ąsteki łamią prawa fizyki... y
też pokazują nam coś innego? Czy pokazują nam może coś tak
obcego naszemu myśleniu o wszechświecie, którego tajemnicę
wciąż próbujemy zmusić do pybrania wygodnie znajomej formy
penoszenia się – według naszej wiary – energii z jednego miejsca
w drugie?
A co, jeśli sygnał z jednego fotonu nigdy nie pemieszał się,
aby trafić do drugiego? Czy jest możliwe, że żyjemy we
wszechświecie, w którym informacja pomiędzy fotonami, modlitwa
za naszych ukochanych albo pragnienie pokoju po drugiej stronie
świata nie muszą się nigdzie penosić, aby być odebrane?
Odpowiedź bmi: tak! To właśnie wydaje się być dokładnie tym
typem wszechświata, w którym żyjemy, Russel Targ,
wółzałożyciel programu nauk kognitywnych w Stanford Research
Institute w Menlo Park, w Kalifornii, pięknie i elokwentnie opisuje
to połąenie: „Żyjemy w alokalnym świecie, gdzie ey fizynie
oddzielone od siebie mogą jednak być w natychmiastowej
komunikacji”2. Targ wyjaśnia, co takie połąenie oznaa,
stwierdzając: „Nie polega to na tym, że zamykam oy i wysyłam
wiadomość osobie oddalonej o tysiąc mil, ale raej na tym, że
w pewnym sensie moja świadomość nie jest oddzielona od jej
świadomości”3. Powodem, dla którego sygnały nie musiały
wędrować pomiędzy fotonami, jest to, że już tam się znajdowały –
nigdy nie wychodziły z jednego miejsca i nigdy nie były
penoszone do drugiego w konwencjonalnym pojęciu.
2 Russell Targ w ecjalnie wyróżnionym komentau z producentami filmu

z 2004 r. pt. Suect Zero, reż. E. Elias Merhige (Paramount Studios, wydanie
DVD. kwiecień 2005).
3
Ibid.

Z definicji, każde miejsce w hologramie jest odbiciem każdego


innego. A właściwość, która istnieje gdziekolwiek wewnąt niego,
istnieje także wszędzie indziej. Zatem w alokalnym hologramie
naszego wszechświata ukryta energia łąąca wszystkie ey
natychmiast łąy je również. Nauyciele duchowi zazwyaj
zgadzają się z naukowcami w tym widzeniu eywistości. Jak
opisuje Ervin Laszlo, twórca systemów filozofinych: „Życie
ewoluuje. tak jak wszechświat, w »świętym tańcu« z ukrytym
polem”4.
4 Ervin Laszlo. New Concepts of Matter, Life, and Mind [Nowe koncepcje

materii, życia i umysłu – pyp. tłum.]. Aykuł opublikowany za pozwoleniem


pez stronę internetową Physlink:
http://www.physlink.com/education/essay_laszlo.cfm.

Wydaje się, że jest to dokładnie to. co starożytna Sutra Avata


Saka buddyzmu Mahajany opisuje jako „cudowną sieć” energii,
która łąy wszystko w kosmosie. Jeśli wszechświat jest alokalny
i holografiny, ta sieć nie tylko łąy wszystko razem, ale każdy jej
punkt odzwierciedla również wszystkie pozostałe. Sutra zayna się
stwierdzeniem, iż kiedyś w dalekiej peszłości ta sieć została
„zawieszona” tak, że „rozciąga się nieskońenie we wszystkich
kierunkach”, jak sam wszechświat.
W dodatku, poza byciem wszechświatem, ta sieć zawiera go
w sobie i nadaje mu cechy holografine. Starożytna Sutra opisuje
nieskońoną ilość klejnotów na pesteni całej sieci, służących
jako kosmine oy. Tym osobem wszystkie ey są widone
dla wszystkich pozostałych. W tym, co może być istotnie
najstarszym znanym opisem hologramu, jaki dotąd odkryto, Sutra
odkrywa następnie moc, jaką posiada każdy z klejnotów, zmiany
w całej sieci: „Każdy z klejnotów odzwierciedlony w tym jednym
klejnocie, także odzwierciedla wszystkie inne klejnoty tak, że trwa
nieskońony proces odzwierciedlania”5. Zgodnie z tłumaeniem tej
Sutry, do którego się odniosłem, sieć ta „symbolizuje kosmos,
w którym powtaana jest w nieskońoność wzajemna relacja
między wszystkimi łonkami kosmosu”6.
5 Francis Harold Cook, Hua-yen Buddhism, s. 2.
6 Ibid.

Cóż za piękny opis subtelnej, a jednak potężnej zasady


stosowanej pez naturę dla petrwania, rozwoju i ewolucji.
W holografinym wszechświecie, gdzie każda ęść zawiera już cały
świat odzwierciedlony w mniejszej skali, wszystkie ey są już
wszędzie. Holografina zasada obiecuje, iż wszystko, ego
potebujemy do petrwania i rozwoju, jest zawsze w nas,
wszędzie, pez cały as... Od prostoty pojedynego źdźbła trawy,
po złożoność naszego ciała.
Z chwilą, gdy zrozumiemy moc naszego nieskońenie
połąonego hologramu, staje się jasne, iż nic nie jest ukryte i że nie
istnieją sekrety – ey te są produktem ubonym naszego
poucia separacji. Chociaż może to wyglądać, jakbyśmy byli
oddzieleni jeden od drugiego i reszty świata, to oddzielenie nie
istnieje na poziomie, na którym powstaje hologram: wewnąt
Boskiej Matrycy. Na tym poziomie jedności naprawdę nie może
być takich ey, jak „tutaj” i „tam”.
Teraz możemy wyjaśnić tajemnice naszych ekerymentów
opisanych w pierwszej ęści książki. Gdy armia amerykańska
dokonała ekerymentów na dawcy i jego komórkach, DNA
działało tak. jakby wciąż było połąone z osobą peżywającą
swoje emocje. Nawet gdy dawca i jego DNA zostali oddzieleni
odległością sięgającą 350 mil, rezultaty były takie same, a tajemnica
pozostawała, ponieważ nasze konwencjonalne wyjaśnienia,
dlaego DNA odpowiadało na emocje swego właściciela, były
błędne.
Większość ludzi uznałaby, że jakaś ęść energii była podzielona
w tym ekerymencie. Gdy myślimy o energii, zwykle
wyobrażamy ją sobie jako powstającą w jednym miejscu i potem
w jakiś osób pesyłaną lub pekazywaną do innego. Tak jak
obraz w naszym telewizoe lub nasza ulubiona muzyka w radiu jest
wynikiem energii pesyłanej z punktu A do punktu B,
oekiwalibyśmy jakiegoś rodzaju siły pemieszającej się od
dawcy do jego DNA. Jednakże, ażeby pekaz zaistniał, poteba
asu, aby pedostać się z jednego miejsca do następnego. Chociaż
ten pedział asowy nie musi być duży, może trwać tylko
nanosekundę, jakaś ilość asu musi minąć, aby konwencjonalna
energia peszła z jednego punktu do drugiego.
Jednak kluem w tym ekerymencie było to, iż zegar atomowy
(dokładny, co do jednej sekundy na milion lat) wskazywał, iż żaden
upływ asu nie nastąpił. Efekt był symultaniny, ponieważ żadna
wymiana nie była koniena. Na poziomie kwantowym dawca
i DNA byli ęścią tego samego wzoru, a informacja od każdego
z ich była już obecna w drugim: byli połąeni. Energia emocji
dawcy nigdy nie pemieszała się donikąd, ponieważ już
znajdowała się wszędzie.
Żadna zmiana, którą żyymy sobie ujeć w naszym świecie – od
uzdrowienia i bezpieeństwa naszych bliskich po pokój na Bliskim
Wschodzie lub w jakimkolwiek z ponad 60 narodów
zaangażowanych dziś w konikt zbrojny – nie musi być wysyłana
z naszych serc i umysłów do miejsc, w których jest potebna. Nie
jest koniene „wysyłanie” egokolwiek dokądkolwiek. Z chwilą,
gdy nasze modlitwy są w nas, są już wszędzie.

Klu nr 14:
Uniwersalnie połąony hologram świadomości obiecuje, iż
z chwilą, gdy twoymy nasze dobre żyenia i modlitwy, są one
już odebrane w miejscu peznaenia.
Implikacje tej zasady są rozlegle i głębokie. Jednak, aby
naprawdę wiedzieć, co to oznaa w naszym życiu, musimy zbadać
ostatni fragment działania hologramu: moc twoenia w nim zmian.
Jeśli wszystko jest naprawdę połąone i już obecne wszędzie
w każdym asie, to co się dzieje, kiedy zmienimy coś w jednej
ęści hologramu? Raz jesze odpowiedź może cię zaskoyć.
ZMIANA GDZIEKOLWIEK OZNACZA ZMIANĘ
WSZĘDZIE

W filmie Kontakt jest scena, która odwołuje się do dzieciństwa


głównej postaci i pokazuje wpływ, jaki jej ojciec miał na jej życie
ped swoją nagłą śmiercią. Wierając ambitny osób, w jaki
podchodziła do swoich celów, ęsto mawiał, iż wielkie ey
w pyszłości jego córki zostaną osiągnięte małymi krokami.
Jest to nie tylko waniała rada, jaką wszyscy rodzice mogą
pekazać swym dzieciom, ale wydaje się. że jest to również osób,
w jaki działa hologram świadomości i życia. Kiedy ynimy małą
zmianę tutaj, a inną tam, nagle wszystko wydaje się zmieniać.
W istocie mała pemiana w jednym miejscu może trwale zmienić
cały paradygmat.
Wizjoner i filozof Ervin Laszlo podaje powód, dla którego tak jest:
„Wszystko, co dzieje się w jednym miejscu, dzieje się również
w innych miejscach: wszystko, co wydayło się w jednym asie,
wydaa się również w asie późniejszym. Nic nie jest »lokalne« ani
ogranione do tego, gdzie i kiedy się wydaa”7. Jak to ukazali tak
wymownie wielcy nauyciele duchowi, tacy jak Mahatma Gandhi
y Matka Teresa, alokalna zasada holografina jest olbymią siłą –
„Dawidem” wobec „Goliata” zmiany w kwantowym świecie.
7 Erwin Laszlo. New Concepts of Matter, Life and Mind, op. cit.

Tak jak hologram zawiera oryginalny obraz we wszystkich swych


linych ęściach, każda zmiana dokonana w choćby jednym z tych
segmentów zostaje odzwierciedlona wszędzie, na całym obszae
wzoru. Cóż za potężny związek! Pojedyna zmiana w jednym
miejscu wywołuje zmianę wszędzie! Być może najlepszy pykład
na to, jak małe modyfikacje mogą wpływać na cały system, można
ujeć w ymś, co jest nam wszystkim znane: w DNA naszego ciała.
Oglądając jakikolwiek film opay na wółesnym śledztwie
kryminalnym, dowiadujemy się szybko, iż tożsamość rawcy może
zostać wykryta dzięki śladom, jakie zostawił w miejscu popełnienia
zbrodni. Jeśli śledy potrafią zidentyfikować jakąkolwiek ęść ciała
osoby lub cokolwiek, co od niej pochodzi – kroplę krwi lub
zgubiony włos, a nawet kawałek paznokcia – wówas mogą
zidentyfikować tę osobę. I nie ma znaenia, z jakiego miejsca ciała
pochodzi DNA z powodu zasady hologramu: wszystkie ęści
odzwierciedlają całość. Każda ęść DNA jest identyna jak
pozostałe (z wyjątkiem mutacji).
Ocenia się, iż peciętny łowiek posiada od 50 do 100
trylionów komórek w swoim ciele. Każda z tych komórek posiada
23 pary chromosomów, które zawierają indywidualne DNA (kod
życia). Kiedy dokonamy oblień, oznaa to, iż łowiek nosi od
około 2300 trylionów do 4600 trylionów kopii DNA w swym ciele.
Wyobraź sobie tylko, jak długo by trwało, aby dokonać zmiany
w yimś DNA, gdybyśmy próbowali zaktualizować każdą z tych
kopii, po jednej komórce jednorazowo. Ale kiedy DNA modyfikuje
wzór gatunku, nie musi tego ynić w osób linearny, po jednym
paśmie za każdym razem. Ze względu na zasadę hologramu, kiedy
DNA zostaje zmienione, ta zmiana zostaje odzwierciedlona na
obszae całości.

Klu 15:
Popez hologram świadomości mała zmiana w naszym życiu
zostaje odzwierciedlona wszędzie w naszym świecie.
Ilustracja 10. W hologramie każda ęść „egoś” odzwierciedla każdą
inną ęść, a zmiana zostaje odzwierciedlona na pesteni całości. Nawet
gdy podzielimy wszechświat na tery mniejsze fragmenty, na pykład,
każda ęść jest zwierciadłem całego wszechświata. Zmiana w jednym
miejscu (wskazanym pez wyróżniony paragraf) jest odzwierciedlona
w każdym z luster.

Być może zadajesz sobie pytanie: Dlaego jest to tak ważne


w moim życiu? Chociaż jest to oywiste pytanie, odpowiedź może
być mniej oywista. Subtelna moc hologramu polega na tym, iż
oferuje nam wpływ, aby dokonać olbymiej zmiany na wielką
skalę popez zmianę wzoru tylko w jednym miejscu. Zrozumienie
zasady hologramu jest ważne, ponieważ zdaje się dokładnie
opisywać osób, w jaki funkcjonujemy. Od DNA naszego ciała,
pez atomową strukturę świata wokół nas, aż po osób, w jaki
działa pamięć i świadomość, zdajemy się być hologramami większej
istoty, którą dopiero zaynamy rozumieć.
HOLOGRAFICZNY MÓZG W HOLOGRAFICZNYM
WSZECHŚWIECIE

Pamiętam, jak oglądałem w latach 70. [XX wieku] dokument na


temat ludzkiego mózgu, w którym chirurdzy pygotowywali się do
usunięcia ciśnienia głęboko w tkankach mózgu łowieka,
owodowanego urazem w wypadku. Chociaż był on w pełni
świadomy, ęści jego odkrytego mózgu były stymulowane
elektrynymi sondami, aby rawdzić, z którą ęścią ciała były
związane. Na pykład kiedy elektroda dotykała jednego miejsca,
pacjent postegał eklozje koloru, a miejsce to oznaano jako
centrum widzenia.
Poza dziwnym doświadeniem oglądania żywego mózgu
wystawionego na światła sali operacyjnej, co yniło ten film tak
interesującym, pokazano osób, w jaki działał mózg owego
łowieka. Kiedy na pykład niektóre jego strony stymulowano
elektrynie, wytwaając jego doświadenie widzenia koloru, te
miejsca nie wydawały się koreondować z tymi. które tradycyjnie
wiąże się z widzeniem. Było to tak, jakby ąstki jego mózgu
nauyły się jakoś „widzieć” w taki osób, jaki zwykle
odziewalibyśmy się znaleźć w innej ęści mózgu.
Rewolucyjna praca neurofizjologa Karla Pribrama również
wykazała, iż funkcje mózgu są bardziej globalne, niż kiedyś
postulowano. Ped badaniami Pribrama wieono, iż nasz mózg
pracuje jak zadziwiający biologiny komputer, pechowujący
poszególne rodzaje informacji w konkretnych miejscach. W tym
mechaninym modelu pamięci, istniała relacja jeden do jednego
między pewnymi typami pamięci i miejscami, w których była
pechowywana. Problem polegał na tym, iż zlokalizowana pamięć
nie została potwierdzona w ekerymentach laboratoryjnych.
Dokładnie w ten sam osób, w jaki dokument pokazał miejsca
w mózgu łowieka, które „znały” funkcje innych rejonów,
ekerymenty zademonstrowały, iż zwieęta zachowywały
womnienia i kontynuowały swoje życie nawet wtedy, gdy ęść
ich mózgu, o której sądzono, iż pechowuje te funkcje, została
usunięta. Innymi słowy, wydawało się, iż nie istnieje bezpośredni
związek pomiędzy pamięcią a fizynym miejscem w mózgu. Było
oywiste, iż mechanine widzenie mózgu i pamięci nie jest
odpowiedzią – miało miejsce coś innego, dziwnego i waniałego.
We wesnych latach 70. Pribram był pionierem potężnego
nowego modelu dla wyjaśnienia dowodów tych ekerymentów.
Zaął od myślenia o mózgu i pamięci jak o działających jak
hologramy. Jednym z kluy dowodzących, iż Pribram był na
właściwym tropie, było laboratoryjne potwierdzenie osobu,
w jaki mentalnie petwaamy informacje. Oparł się on na
weśniejszych badaniach, aby rawdzić swoją hipotezę. W latach
40. XX wieku naukowiec Dennis Gabor użył złożonego zbioru
równań znanych jako transformaty Fouriera (nazwane tak od
nazwiska ich odkrywcy, Josepha Fouriera), aby stwoyć pierwsze
hologramy, za które otymał Nagrodę Nobla w 1971 roku, Pribram
zgadywał, iż jeśli mózg eywiście działa jak hologram, pekazując
informacje pez swoje delikatne obwody, wówas powinien
petwaać informacje w ten sam osób, jak transformaty Fouriera.
Wiedząc, że komórki mózgowe twoą fale elektryne, Pribram
mógł petestować wzory w obwodach, używając transformatów
Fouriera. Bez wątpienia jego teoria była trafna – ekerymenty
udowodniły, że nasz mózg petwaa informacje w osób
odpowiadający równaniom hologramu.
Pribram objaśnił swój model popez prostą metaforę
hologramów w hologramach. Stwierdził w wywiadzie: „Hologramy
zawae w systemie widzenia (wizualnym) są (...) hologramumi
w kawałkach”8. Są to mniejsze ąstki większego obrazu. „Cały
obraz jest zbudowany bardzo podobnie do tego. jak oko owada
posiadające setki małych soewek zamiast jednej dużej...
Otymujesz cały wzór. w całości utkany razem, jako jednolitą
całość w chwili, w której tego doświadasz”9.
8 Karl Pribram, cytowany pez Daniela Golemana w wywiadzie Pt. Pribram:

e Magellan of Brain Science [Pribram: Magellan nauki o mózgu – pyp.


tłum.], na stronie internetowej SyberVision:
http://www.sybervision.com/Golf/hologram.htm.
9
Ibid.

Co ciekawe, chociaż Pribram i David Bohm (którego koncepcje


zostały omówione we Wprowadzeniu) zaęli swoje prace
niezależnie od siebie, obaj używali tego samego wyjaśnienia, by
opisać wyniki swoich ekerymentów. Każdy z nich posługiwał się
modelem holografinym dla wyjaśnienia istoty życia. Bohm, jako
fizyk kwantowy, patył na wszechświat jak na hologram. Pribram.
jako neurofizjolog, badał mózg jako holografiny procesor,
z naszym umysłem dokonującym procesów holografinych. Kiedy
te dwie teorie połąy się razem, wynikiem będzie nic innego, jak
perektywa zmieniająca cały paradygmat.
Ta perektywa sugeruje, iż jesteśmy ęścią znanie większego
systemu wielu eywistości, zawaych w innych
eywistościach, które z kolei są zawae w jesze innych
eywistościach.
W tym systemie nasz świat może być uważany za cień lub
projekcję zdaeń następujących w głębszej, ukrytej eywistości.
To, co widzimy jako nasz wszechświat, jest naprawdę nami –
naszym indywidualnym i kolektywnym umysłem –
pekształcającym możliwości głębszych wymiarów w fizyną
eywistość. Ten radykalnie nowy osób widzenia nas samych
oraz wszechświata oferuje nam ni mniej ni więcej, jak tylko
bezpośredni dostęp do każdej możliwości, jakiej moglibyśmy sobie
kiedykolwiek żyyć (lub się o nią modlić), wymayć y
wyobrazić.
W swych badaniach Pribram wyjaśnia istnienie tych właśnie
potencjalności. Popez holografiny model mózgu oddziałującego
ze wszechświatem wzajemnie, mówi on, że funkcjonowanie
naszego mózgu pozwala na pekraania asu i pesteni.
W kontekście tego holografinego modelu, wszystko staje się
możliwe. Kluem do doświadenia mocy tego potencjalnego
osiągnięcia jest to, iż musimy myśleć o sobie w ten nowy osób.
A kiedy tak ynimy, zayna dziać się coś waniałego: my sami
podlegamy pemianie.
Jest dla nas niemożliwością, aby „w jakiś osób” lub „w jakimś
sensie” widzieć siebie jako istoty obdaone mocą we
wszechświecie nieskońonych możliwości – albo tak siebie
widzimy, albo nie. I to jest właśnie tematem tej książki. Możemy
myśleć o sobie inaej tylko wtedy, gdy mamy po temu powód.
Koncept Boskiej Matrycy jako uniwersalnie połąonego
hologramu obiecuje nam, iż jesteśmy ogranieni jedynie naszymi
wieeniami i pekonaniami.
Jak sugerują starożytne tradycje duchowe, niewidzialne mury
naszych najgłębszych pekonań i wieeń mogą stać się naszym
największym więzieniem. Jednoeśnie pypominają nam także, że
właśnie nasze pekonania mogą stać się największym źródłem
wolności. Jakkolwiek mogą się różnić tradycje mądrości całego
świata, wszystkie pynoszą nam tę samą konkluzję: Decyzja, y
być wolnym, y być więźniem, należy do nas i tylko my możemy
dokonać tego wyboru.
MOC ZIARNA GORCZYCY

Pionierska praca Karla Pribrama i dalsze studia innych baday


ukazują, że nasz mózg funkcjonuje jak holografine procesory
informacji. Jeśli jest to prawda dla nas jako jednostek, wówas ma
to głęboki sens, że nasz umysł kolektywny oraz świadomość
również działa w ten osób. Naszą planetę zamieszkuje dziś ponad
sześć bilionów ludzi (i umysłów). Wewnąt zbiornika Boskiej
Matrycy każdy pojedyny umyśl jest ęścią większej pojedynej
świadomości. Niezależnie od tego, jak mogą się różnić jeden od
drugiego, każdy umysł zawiera wzór całej świadomości. I popez to
połąenie każdy z nas ma bezpośredni dostęp do całego wzoru.
Innymi słowy, każdy z nas posiada moc dokonania zmiany całego
hologramu naszego świata. Choć dla niektórych ludzi jest to
niekonwencjonalny osób myślenia o tym. kim jesteśmy, dla
innych jest to w doskonałej harmonii z ich pekonaniami
i doświadeniami.
Naukowe badania podtymują te zasady i dowiodły, iż kiedy
wewnąt grupy działa zwykle doświadenie świadomości,
rezultaty mogą zostać wykryte poza ową grupą i nawet poza
budynkiem, w którym te osoby się otkały. Jasne jest, iż
wewnętne doświadenia zostają peniesione pez subtelne
kanały w osób, który nie jest ograniony tak zwanymi prawami
fizyki lub bezpośrednim otoeniem. Pewien pykład tego
fenomenu jest wyraźny we wpływie, jaki Medytacja
Transcendentalna (MT) może mieć na szeroką populację.
W 1972 roku. 24 miasta w Stanach Zjednoonych, o populacji
pekraającej 10 tysięcy ludzi, doświadyły znaących zmian
w swoich wólnotach, kiedy liba tak niewielka, jak jeden procent
(100 osób) wzięła udział w badaniach. Osoby zaangażowane użyły
ecyfinych technik medytacyjnych dla stwoenia wewnętnego
doświadenia pokoju, które miało być odzwierciedlone w świecie
zewnętnym. Nazywa się to „efektem Maharishiego” na eść
jogina Maharishiego Mahesha, który twierdził, że gdy jeden
procent populacji będzie praktykował metody medytacji, jakie
zaproponował, zmniejszy się skala pemocy i zbrodni w tejże
populacji.
Takie i podobne im badania doprowadziły do pełomowego
projektu, „Międzynarodowego Projektu Pokojowego na Bliskim
Wschodzie”, opublikowanego w Journal of Conict Resolution w
1988 roku10. W asie wojny izrælsko-libańskiej na poątku lat 80.
praktycy byli wytrenowani w dokładnych technikach MT, aby
wytwaać stan pokoju w swoich ciałach, a nie tylko myśleć o nim
i modlić się, by tak się stało.
10 International Peace Project in the Middle East [Międzynarodowy Projekt

Pokojowy na Bliskim Wschodzie – pyp. tłum.], [w:] e Journal of Conict


Resolution [Dziennik Rozwiązania Koniktu – pyp. tłum.], s. 778.

W określone dni miesiąca, o określonych porach dnia, osoby te


umiejscawiano w rozdaych wojną obszarach Bliskiego Wschodu.
W asie, gdy medytowali (uli pokój), ęstotliwość incydentów
terrorystynych, zbrodni peciw ludności, liba pyjęć
w oddziałach pogotowia oraz wypadków drogowych, uległy
oremu zmniejszeniu. Gdy uestnicy wstymali swe praktyki,
statystyki znów wzrosły. Badania te potwierdziły weśniejsze
odkrycia: kiedy mały procent populacji sam osiągał wewnąt stan
pokoju, wówas pokój był odzwierciedlony w świecie wokół nich.
Wyniki uwzględniały dni tygodnia, dni świątene, a nawet fazy
księżyca; a były tak konsekwentne, że badae mogli określić
minimalną libę osób potebnych do doświadenia
wewnętnego pokoju, zanim znalazłby odbicie w otaającym
świecie: pierwiastek kwadratowy z jednego procenta populacji.
Oznaa to jedynie podstawową libę wymaganą do tego, aby
wpływ zaął być oduwany – im więcej osób biee w tym udział,
tym wyraźniejszy rezultat. Chociaż możemy nie rozumieć w pełni
wszystkich pyyn, dla których ten wpływ ma miejsce, korelacje
i wyniki pokazują, iż istnieje. Możemy użyć tej zasady we własnym
życiu dla jakiejkolwiek grupy osób, niezależnie od tego, y jest to
mała wólnota, y kongregacja kościelna, duże miasto y cała
nasza planeta. Aby określić, jak wiele osób poteba, aby pracowały
wólnie dla pokoju i uzdrowienia w tej grupie, należy:
1. Określić całkowitą libę obecnych osób.
2. Wyliyć jeden procent z tej całkowitej liby (pomnożyć libę
z kroku 1. pez 0,01).
3. Obliyć pierwiastek kwadratowy z jednego procenta (wstawić
libę z kroku 2., i nacisnąć funkcję √ w swoim kalkulatoe).
Ta formuła daje liby mniejsze, niż moglibyśmy oekiwać. Na
pykład, w jednomilionowym mieście całkowita liba wynosi 100.
W świecie, gdzie żyje 6 bilionów ludzi, jest to tylko 8 tysięcy osób.
A to oblienie pedstawia jedynie minimum potebne do
rozpoęcia procesu. Im więcej osób jest zaangażowanych, tym
szybciej zauważa się wpływ.
Chociaż te oraz podobne im badania zasługują z pewnością na
większą uwagę, pokazują, że ma miejsce wpływ, który nie jest
pypadkowy.
Klu nr 16:
Minimalna liba osób potebnych do wywołania zmiany
w świadomości wynosi pierwiastek z 1% całej populacji.

Być może to jest właśnie powód, dla którego tak line tradycje
mądrości podkreślają znaenie każdej jednostki w całości. W jednej
z najlepiej znanych paraboli dotyących potęgi wiary, Jezus użył
zasady hologramu dla zilustrowania tego, jak nawet mała wiara jest
wszystkim, co potebne, aby otwoyć dwi większej możliwości.
„Zaprawdę” – powiedział – „Gdybyście mieli wiarę jak ziarno
gorycy i ekli tej góe: penieś się stąd tam, peniosłaby się
i nic nie byłoby dla was niemożliwe” (Mt 17,19)11. Zbadamy
implikacje tego, co to oznaa, w następnej sekcji. Zanim to jednak
zrobimy, właściwe tu będzie krótkie objaśnienie, co oznaa „wiara”.
11 Ewangelia Mateusza. 17:20, red. Henry Wansborough. [w:] e New

Jerusalem Bible: e Complete Text of the Ancient Canon of the Scriptures, wyd.
Standard. Doubleday, New York. 1998, s. 1129.

Słowo wiara samo w sobie może asami zawierać pewien


ładunek emocjonalny, ponieważ jest ęsto kojaone z wieeniem,
które nie ma, zdawałoby się, podstaw dla jej podtymania. Zwykle
słyszymy, gdy jest używane jako „ślepa wiara”. W moim pojęciu,
w eywistości absolutnie nie istnieje nic takiego, jak ślepa wiara.
Gdzieś głęboko wewnąt nas wszystkie nasze wieenia pochodzą
z uucia głębszego połąenia między eami, które „są”, a tym, co
może być. Chociaż może nie zawsze jesteśmy tego świadomi albo
nie zawsze jesteśmy w stanie powiedzieć, dlaego myślimy, że coś
jest takie, a nie inne, nasze wieenia są dla nas prawdziwe. I ta
prawda jest podstawą wiary.
Istnieje jednak pewien rodzaj wiary, który jest eywiście
opay na bardzo solidnej podstawie awangardy nauki, popay
odkryciami fizyki kwantowej. W Rozdziale III omówiliśmy krótko
możliwe pyyny, dla których świat fizyny zmienia się pod
wpływem naszej obserwacji. Wszystkie wyjaśnienia, jakie zostały
wymienione, uznawały koegzystencję wielu eywistości
wewnąt kosminego bulionu możliwości. Jak ukazały
ekerymenty, to sam akt patenia – yli świadomej obserwacji –
zamyka jedną z możliwości w miejscu naszej eywistości. Innymi
słowy, oekiwanie lub pekonanie, jakie mamy w trakcie
obserwacji jest tym składnikiem w bulionie, który „wybiera”, jaka
eywistość staje się naszym „realnym” doświadeniem.
Mając to na uwadze – wiara w twierdzeniu Jezusa jest ymś
więcej, niż tylko wypowiedzią na temat tego, iż góra się pesunie.
Pypowieść mająca niemal 2 tysiące lat uy nas o potężnym
języku, dzięki któremu wybieramy eywistość ośród już
istniejących nieskońonych możliwości. Jak mówi jasno Neville
w swoim opisie wiary, popez akt „obstawania py założeniu, iż
twoje pragnienie jest już ełnione (...) twój świat nieuchronnie
dostosowuje się do twojego założenia”12.
12 Neville. e Power of Awareness, op. cit., s. 118.

W pykładzie z górą. gdy naprawdę wiesz, że już się pesunęła,


twoje pekonanie, że to się już stało, jest energią, która rowadza
tę możliwość w naszą eywistość. W kwantowym wymiae
wszelkich możliwości góra nie ma wyboru – musi się pesunąć.
Kolejny pykład ilustruje, jak prosty i naturalny może być ten
rodzaj wiary. Otwiera on również dwi do niezlionych
możliwości tego, jak mała zmiana w twoim punkcie widzenia może
stwoyć olbymią zmianę w naszym świecie.
Parę lat temu miałem okazję być świadkiem biologinego
odpowiednika „pesunięcia góry”. W tym pypadku „górą” był
zagrażający życiu guz w pęcheu moowym kobiety w średnim
wieku. Zachodni lekae zdiagnozowali go jako złośliwy i wieyli,
że operacja nie pomoże. W prowizorynej klasie w sali balowej
naszego hotelu, pokazano grupie, której byłem uestnikiem, film
nakręcony pez naszego instruktora, kiedy był świadkiem
cudownego uzdrowienia w szpitalu bez leków w Pekinie,
w Chinach13.
13 101 Miracles of Natural Healing [101 cudów naturalnego uzdrawiania –

pyp. tłum.], wideo dydaktyne ukazujące krok po kroku metodę uzdrawiania


Chi-Lel™ stwooną pez fundatora tego systemu, doktora Pang Ming. Strona
internetowa: www.chilel-qigong.com.

Klinika była jedną z wielu w regionie, w której rutynowo używa


się nietradycyjnych metod leenia z olbymim sukcesem.
Instruktor podkreślał, iż celem tego filmu było pokazanie nam, iż
moc uzdrawiania jest ymś, co żyje w każdym z nas. Nie była to
reklama kliniki ani zaproszenie, aby każdy z zagrażającą życiu
chorobą zdecydował się na szaloną podróż do Pekinu. To. ego
mieliśmy być świadkami, mogło zostać osiągnięte dokładnie tu,
w naszej klasie lub w salonie naszego domu. Kluem do
uzdrowienia, powiedział, jest zdolność skupienia emocji i energii
w naszym ciele lub w ciele bliskiej osoby (za jej pozwoleniem)
w osób nieinwazyjny i wółujący.
Dla kobiety w filmie klinika bez leków była ostatnią deską
ratunku, ponieważ wszystko inne zawiodło. Ośrodek podkreśla
osobistą odpowiedzialność za zdrowie pacjentów i zapewnia nowy,
afirmujący życie osób istnienia, zamiast po prostu „naprawiać”
ludzi i odsyłać ich do domu. Te zalecenia zawierają nowe nawyki
żywieniowe, łagodne formy ruchu stymulujące siłę życiową (chi)
w ciele oraz nowe metody oddychania. Podążając za tymi prostymi
zmianami w stylu życia, ciało pacjenta wzmacnia się, aby ułatwić
uzdrowienie, które jest możliwe. W ślad za tymi zabiegami,
w którymś momencie pacjenci kliniki mogą pejść leenie, które
zostało zarejestrowane na tym filmie wideo.
Gdy miniaturowy film się rozpoął, mogliśmy zobayć kobietę
z guzem leżącą na ymś, co pypominało szpitalne łóżko na
kółkach. Była w stanie uwania, w pełni świadoma i nie dostała
żadnego środka uokajającego ani znieulającego. Tech lekay
w białych fauchach laboratoryjnych stało za nią, podas gdy
technik siedział ped nią, tymając sondę. która miała być użyta
do ultrasonografii, aby zobayć guz w jej ciele. Powiedziano nam, iż
obraz nie będzie zawierał cięć w asie w osób, w który filmy
z życia natury pokazują proces trwającego cały dzień otwierania się
pąka róży skondensowany do kilku sekund. Nasz film ma
pokazywać realny as, abyśmy mogli zobayć prawdziwy wpływ
uzdrawiania pez lekay.
Film był krótki, trwał mniej niż tery minuty. W tym pedziale
asu wszyscy widzieliśmy coś, co uważa się za cud wedle
standardów zachodniej medycyny. A jednak w kontekście
holografinym Boskiej Matrycy jest to coś, co ma absolutny sens.
Lekae uzgodnili słowo, które miało wzmocnić w nich ecjalną
cechę uucia w ich ciałach. Pypominając nam o instrukcji Neville
a, aby „uynić maenie o pyszłości teraźniejszym faktem (...)
pez pyjęcie uucia, iż nasze żyenie już jest ełnione”, emocje
lekay były po prostu uuciem, iż kobieta jest już uzdrowiona14.
Chociaż wiedzieli, że guz istniał w chwilach, które doprowadziły do
tego procesu, uznali również, że jego obecność była tylko jedną
z możliwości ośród wielu istniejących. Tego dnia ustanowili kod
pyzywający inną możliwość. A zrobili to w języku
rozpoznawanym pez Boską Matrycę, na który ona odpowiada –
w języku ludzkiej emocji, która ukierunkowuje energię (pat
Rozdział III).
14 Neville. e Power of Awareness, op. cit., s. 10.

Patąc na lekay, słyszeliśmy, jak powtaają słowa na kszta


mantry, które petłumaone z grubsza na angielski znayły „już
dokonane, już dokonane”. Na poątku wydawało się, iż nic się nie
dzieje. Nagle guz zaął drżeć, pojawiając się i znikając, jakby
chwiał się pomiędzy eywistościami. W sali panowała absolutna
cisza, gdy oglądaliśmy w trwodze tę scenę. W ciągu kilku sekund
zbladł, po ym kompletnie zniknął z ekranu... Nie było go.
Wszystko inne było na swoim miejscu, tak jak na sekundy
weśniej – wszystko, z wyjątkiem guza. który zagrażał życiu
kobiety. Pomieszenie wyglądało tak samo. Lekae i technik byli
obecni i nic „irytystynego” raej nie miało miejsca; jedynie
stan, który weśniej był niebezpieny dla życia kobiety, zupełnie
zniknął.
Pamiętam, że myślałem o starożytnym upomnieniu mówiącym,
że z małą wiarą można pesunąć górę. Pypominam sobie też, jak
się zastanawiałem nad tym, że do tego momentu zawsze wieyłem,
że pesunięcie góry jest metaforą – teraz wiedziałem, iż jest to fakt.
Używając formuły pierwiastka kwadratowego z jednego procentu,
populacja kliniki udowodniła, że świadomość może bezpośrednio
wpływać na naszą eywistość.
W asie, kiedy uzdrowienie zostało dokonane, w pomieszeniu
było sześć osób (tech lekay, technik, operator kamery oraz
uzdrawiana kobieta). Według formuły, pierwiastek kwadratowy
z jednego procenta populacji w tym pokoju wynosił tylko 0,244 na
osobę! Z wymogiem liby mniejszej, niż wiara jednej osoby
w absolutnej pewności, iż uzdrowienie już nastąpiło, fizyna
eywistość ciała kobiety uległa zmianie.
Chociaż liba w tym pypadku była mała, formuła wciąż
pozostawała prawdziwa. Jak zauważyliśmy weśniej, liba ta jest
minimum potebnym do zainicjowania nowej eywistości.
Z całym prawdopodobieństwem, 100 procent osób w tym pokoju
doświadyło uucia uzdrowienia kobiety i zajęło to dwie minuty
i 40 sekund, by jej ciało odzwierciedliło ich eywistość.
Od tamtej pory pokazałem ten film (za pozwoleniem) wielu
widzom – włąając personel medyny – na całym świecie. Reakcje
są różne i są one pewidywalne. W chwili, gdy uzdrowienie się
dokonuje, trwa zwykle cisza, gdy widzowie rejestrują w swych
sercach i umysłach to, co właśnie ujeli na własne oy. Po chwili
cisza ustępuje miejsca westchnieniom radości, śmiechowi, a nawet
aplauzowi. Dla niektórych ludzi oglądanie filmu jest
potwierdzeniem tego. w co wieą, iż jest prawdą. Wówas wiara
zostaje wrę uprawomocniona pez zobaenie, że to naprawdę
jest możliwe.
Dla innych, któy są bardziej sceptyni, typowym pytaniem
jest: „Jeśli jest to realne, dlaego o tym nie wiemy?”. Moja
odpowiedź bmi: „Teraz wiecie!”. „Jak długo trwa efekt
uzdrowienia?” – oto następne pytanie. Badania pokazały, że 95
procent pacjentów, któy kontynuują afirmujące życie zmiany
w żywieniu, oddychaniu i ruchu, którego nauyli się w klinice,
zachowuje zdrowie.
Po westchnieniu pochodzącym gdzieś omiędzy pragnienia, aby
uwieyć, i frustracji, że tak wielu ludziom nie można było pomóc
wółesnymi technikami, słyszę zwykle coś w rodzaju: „To zbyt
proste... To po prostu nie może być takie łatwe!”.
Moja odpowiedź bmi: „Dlaego mielibyśmy odziewać się
egoś mniej?”. W holografinym świecie Boskiej Matrycy wszystko
jest możliwe, a my wybieramy nasze możliwości.
Jednak wiara, że my jesteśmy „tutaj”, a możliwości istnieją
„gdzieś tam” daje nam asem poucie, że są one niedostępne. Te
same zasady, które opisują, jak działa Boska Matryca, mówią nam
również, że w głębszej eywistości, to. o ym zwykle myślimy,
jak o będącym „gdzieś indziej”, jest już naprawdę „tutaj”, i vice
versa. Wszystko to rowadza się do osobu, w jaki widzimy siebie
w polu Maeń.
Wiedząc, że wszystko, od najstraszliwszego cierpienia po
najbardziej radosną ekstazę – i wszystkie możliwości pomiędzy – już
istnieje, odkrywamy, że ma to absolutny sens, żebyśmy posiadali
moc załamania pesteni i rowadzenia tych możliwości do
naszego życia. A tak ynimy... popez milący język wyobraźni,
maeń i pekonań.
Rozdział V

Kiedy tutaj jest tam, a potem jest teraz:


Peskakując as i pesteń
w Matrycy

Czas nie jest wcale tym, ym się wydaje.


Nie płynie tylko w jednym kierunku, a pyszłość istnieje
symultaninie z peszłością

– Albe Einstein (1879-1955), fizyk

Czas jest tym, co chroni wszystko ped wydaaniem się


jednoeśnie

– John Wheeler (1911-2008), fizyk

Czas jest …
Zbyt Wolny dla tych, któy Czekają,
Zbyt Szybki dla tych, któy się Boją,
Zbyt Długi dla tych, któy są w Żałobie,
Zbyt Krótki dla tych, któy się Radują,
Le dla tych, któy Kochają,
Czas nie istnieje.

Tymi słowami poeta Henry Van Dyke pypomina nam o naszej


pełnej ironii relacji z asem.
Czas jest być może najbardziej nieuchwytnym ze wszystkich
ludzkich doświadeń. Nie możemy go złapać ani sfotografować.
W peciwieństwie do tego, co oszędność światła dziennego
mogłaby oznaać, jest niemożliwe zgromadzenie go w jednym
miejscu, by użyć go później w innym. Kiedy próbujemy opisać
znaenie asu w naszym życiu, pozostaje nam użycie słów, które
ukazują go we względnym znaeniu. Mówimy, że coś wydayło
się wtedy w peszłości, coś dzieje się teraz w teraźniejszości albo
coś się stanie kiedyś w pyszłości. Jedynym osobem, w jaki
możemy opisać as, jest opisanie go popez ey, które dzieją się
w nim.
Będąc tak tajemniym, as był pedmiotem ludzkiej uwagi
pez tysiące lat. Pez niezlione stulecia pracowaliśmy. aby
wynaleźć i udoskonalić systemy pomiaru asu popez cykle i cykle
w cyklach z bardzo słusznego powodu. Na pykład, aby wiedzieć,
kiedy siać zboże, które wyżywi całą cywilizację, potebna jest
informacja, ile dni, cykli księżycowych i zaćmień minęło od
ostatniego siewu. Starożytne systemy pomiaru asu utymują
precyzyjne zapisy tych faktów. Kalenda Majów na pykład
oblia cykle asu, które rozpoęły się w roku 3113 p.n.e. (ponad 5
tysięcy lat temu), podas gdy indyjski system jug śledzi rozwój
cyklów kreacji, które rozpoęły się ponad 4 miliony lat temu!
Aż do XX wieku as w świecie Zachodu ujmowano w typowo
poetyckim sensie, jako aefakt (sztuny wytwór) ludzkiego
doświadenia. Filozof Jean-Paul Sare opisał naszą relację wobec
asu jako „szególny rodzaj separacji: podział, który łąy na
nowo”. Ale ten poetycki pogląd uległ zmianie w 1905 roku, gdy
Einstein pedstawił swoją teorię względności. Ped tą teorią
uważano as za osobne zjawisko, różne od tech wymiarów,
wysokości, długości i szerokości, definiujących pesteń. Jednak
w swojej teorii Einstein zasugerował, że pesteń i as są blisko
związane i nie mogą być traktowane oddzielnie. Razem twoą
asopesteń, powiedział, która ksztauje wymiar wykraający
poza nasze znajome trójwymiarowe doświadenie: way
wymiar. Nagle as stał się ymś więcej niż pypadkową
koncepcją filozofiną... Stał się wpływową siłą.
W słowach, które pyniosły naszej percepcji asu nowe
znaenie, Einstein opisał jego tajemnią naturę, stwierdzając po
prostu to, co oywiste: „Rozróżnienie pomiędzy peszłością.
teraźniejszością a pyszłością jest tylko uparcie utymującą się
iluzją”1. Tym potężnym twierdzeniem Einstein zmienił na zawsze
osób, w jaki myślimy o naszej relacji z asem. Rozważmy jego
implikacje... Jeśli peszłość i pyszłość są obecne w tej chwili, y
możemy się z nimi porozumiewać? Czy możemy podróżować
w asie?
1 e Expanded Quotable Einstein, op. cit., s. 75.

Nawet ped śmiałym twierdzeniem Einsteina możliwości


zawae w tych pytaniach intrygowały naukowców, mistyków
i pisay. Poynając od ukrytych świątyń w Egipcie dedykowanych
doświadeniu asu, aż po grozę klasynej powieści H.G. Wellsa
Wehikuł asu z 1895 roku, perektywa posiadania zdolności
podróżowania w nurcie asu porywała naszą wyobraźnię
i wypełniała nasze maenia. Ta nasza fascynacja jest tak stara, jak
nasze istnienie, a pytania jej dotyące są nieskońone.
Czy as jest realny? Czy istnieje bez nas? Czy jest w świadomości
coś, co nadaje asowi jego znaenie? Jeśli tak, y mamy moc lub
prawo do zatymania jego biegu na tyle, by zajeć w pyszłość...
Lub może odwiedzić i porozumieć się z ludźmi w peszłości? Czy
możemy się skontaktować z innymi wymiarami, a nawet innymi
światami, z którymi dzielimy teraźniejszość?
WIADOMOŚĆ SPOZA CZASU

W pełnej mocy książce Small Miracles: Extraordinary


Coincidences from Everyday Life [Małe Cuda: Niezwykłe zbiegi
okoliności z codziennego życia], Yitta Halberstam i Judith
Leventhal opowiadają zadziwiającą historię o mocy pebaenia2.
Chociaż zrobiłem, co mogłem, by uchwycić sedno tej zachwycającej
i inirującej opowieści, zachęcam do doświadenia jej w całości
w tekście oryginalnym. Tym, co yni tę historię tak interesującą
i jest pyyną, dla której ją tu pytaam, jest fakt, że w tym
pypadku pebaenie jest tak potężne, że pekraa as.
2 Yitta Halberstam, Judith Leventhal. Small Miracles: Extraordinary
Coincidences From Everyday Life, Adams Media Corporation, Avon MA. 1997.

Wiadomość o śmierci ojca była szokiem dla Joeya. Nie


rozmawiali ze sobą, odkąd skońył 19 lat i zakwestionował
tradycyjne żydowskie poglądy swej rodziny. Dla ojca Joeya nie
mogła istnieć większa hańba, aniżeli zwątpienie w tak uświęconą
asem lozoę. Zagroził zakońeniem ich relacji, dopóki syn nie
zaakceptuje swych koeni i pestanie je kwestionować. Joey
uznał, że nie może ełnić wymagań swego ojca, a więc opuścił
dom, by wyruszyć na odkrywanie świata. Odtąd on i jego ojciec
nie rozmawiali ze sobą nigdy więcej.
Było to w małej kawiarence w Indiach, gdy odnalazł Joeya
pyjaciel i podzielił się z nim wiadomością o śmierci jego ojca.
Była to pierwsza e, jakiej dowiedział się Joey o jego pejściu.
Natychmiast wrócił do domu i zaął zgłębiać swoje żydowskie
dziedzictwo. Głęboko poruszony nowym rozumieniem swoich
koeni oraz swego ojca, Joey zaął planować nieoekiwanie
osobistą pielgymkę do ziemi, w której miała koenie jego
rodzinna tradycja: był w drodze do Izræla.
W tym oto miejscu historia ta pyjmuje głęboki i mistyny
zwrot, dając nam wgląd w potęgę Boskiej Matrycy.
Joey znalazł się ped Ścianą Płau w Jerozolimie, ęścią muru
starożytnej świątyni, jaka pozostała po jej zniszeniu niemal 2
tysiące lat weśniej. To tutaj oodoksyjni Żydzi pychodzą się
codziennie modlić, powtaając słowa tych samych modlitw, jakie
odmawiano od stuleci.
Joey napisał kakę do swego ojca, deklarując swoją miłość
i prosząc o wybaenie za ból, jaki owodował w rodzinie.
Zgodnie z obyajem, chciał ją zostawić w jednej z linych małych
szpar i dziur, jakie powstały, gdy oryginalna zaprawa murarska
odpadła omiędzy kamieni. Właśnie wtedy, gdy Joey znalazł
właściwe miejsce dla swej kaki, zdayło się coś zadziwiającego –
coś, co nie ma racjonalnego wyjaśnienia w oach tradycyjnej
nauki Zachodu.
Kiedy Joey włożył swoją kakę w ścianę, inny kawałek papieru
wypadł nagle omiędzy kamieni, prosto na jego stopy. Była to
modlitwa, którą ktoś inny napisał i umieścił w ścianie na tygodnie,
a możliwe, że miesiące weśniej. Gdy Joey sięgnął po zwinięty
papier, peniknęło go niezwykłe uucie.
Gdy Joey otwoył kakę i zaął ytać jej treść, rozpoznał
pismo – było to pismo jego ojca! Kaka, którą tymał Joey, była
tą, jaką napisał jego tata i pozostawił w ścianie ped swoją
śmiercią. Deklarował w niej swoją miłość do syna i prosił Boga
o wybaenie. Któregoś razu w nie tak odległej peszłości ojciec
Joeya pojechał do tego samego miejsca, w którym teraz znalazł się
Joey. W ironinym locie synchroniności, jego ojciec umieścił
swoją modlitwę dokładnie w tym samym miejscu w ścianie,
w którym pozostała aż do chwili, gdy nadszedł Joey.
Cóż za potężna opowieść! Jak mogło się zdayć coś tak
nadzwyajnego? Jest oywiste, iż musi istnieć jakaś forma
komunikacji między eywistościami i światami. Joey żyje
w wymiae teraźniejszości, który zwiemy „naszym światem”.
Chociaż jego ojciec już nie żył, judaizm wiey, że wciąż istnieje on
w innym wymiae, zwanym ha-shamayim albo niebem, który leży
poza naszym światem. Uważa się, iż oba królestwa koegzystują
w teraźniejszości i że komunikują się ze sobą.
Chociaż może pozostawać tajemnicą mechanizm tego, jak to się
dokładnie stało, że wiadomość od ojca trafiła do Joeya, jedno jest
pewne: aby Joey mógł otymać wskazówkę, że jego ojciec jest
z nim wciąż w kontakcie, musi istnieć coś, co łąy ich obu, medium
zapewniające pojemnik dla obydwu wymiarów doświadenia.
Boska Matryca jest tym medium – odpowiada opisowi miejsca,
które starożytni zwali niebem: jest to dom duszy, będący nayniem
dla peszłości, teraźniejszości i pyszłości.
Coś pięknego i cennego peniknęło między Joeyem a jego ojcem
pez pomost Boskiej Matrycy. Zostały pekroone granice asu,
pesteni i (w tej opowieści) nawet życia i śmierci, nastąpił
kontakt pynoszący uzdrowienie i zamknięcie problemu między
ojcem a synem. Musimy ojeć jesze głębiej w nasz związek
z pestenią, która twoy tutaj i tam, a asem, który umożliwia
zaistnienie wtedy i teraz, by zrozumieć, jak to się stało i dlaego.
KIEDY TUTAJ JEST TAM

Jeśli nasz wszechświat i wszystko, co w nim jest, są naprawdę


utymywane w zbiorniku Boskiej Matrycy, jak wskazują
ekerymenty, wówas możemy szybko odkryć, że musimy
zdefiniować na nowo nasze pojęcia pesteni, podobnie jak i asu.
Moglibyśmy nawet odkryć, iż odległości, które zdają się odcinać
nas nawzajem oraz naszych ukochanych. dzielą jedynie nasze ciała.
Jak widzieliśmy w opowieści o Joeyu i jego ojcu. jest w nas coś, co
nie jest ogranione odległością ani tradycyjnymi prawami fizyki.
Chociaż te możliwości mogą bmieć jak rodem z science fiction, są
one również pedmiotem poważnych naukowych badań –
w eywistości tak poważnych, że w ostatnich latach Zimnej
Wojny, zarówno Stany Zjednoone, jak i były Związek Radziecki
poświęciły kolosalne sumy pieniędzy na wielkie badania, by
precyzyjnie zrozumieć, jak realna jest w istocie łąąca wszystko
Matryca. Mocarstwa chciały wiedzieć szególnie, y jest możliwe
nawigowanie na wielkie odległości pez Boską Matrycę py
użyciu wewnętnego oka umysłu – psychinych zdolności
pewnego rodzaju telepatii, znanej jako zdalne widzenie [remote
viewing]. Wyniki mogą być zdumiewająco podobne do niektórych
popularnych filmów z ostatnich lat i mogą równie dobe być
dokładną podstawą ich fabuły. Doświadenia te ukazują również
niewyraźną granicę między faktami a fikcją, dzisiaj nawet jesze
bardziej niewyraźną niż kiedykolwiek.
W 1970 roku Stany Zjednoone oficjalnie zaęły badanie
możliwości użycia metod parapsychinych do „pływania” po
Matrycy i zaglądania do odległych lądów i celów wroga. To wtedy
CIA ufundowało wesne doświadenia, używając parapsychinie
uzdolnionych osób, takich jak empaci (jednostki posiadające
zdolność wyuwania doświadeń innych osób bez werbalnych y
wizualnych wskazówek), aby skoncentrowały swój umysł na
określonych miejscach3. Kiedy już tego dokonali, szkolono ich, by
mogli z coraz większą dokładnością opisać to, co odkryli. Program
ten, nazwany skrótowo SCANATE (od „skanowania według
wółędnych”), był jednym z prekursorskich programów,
prowadzących do słynnych obecnie badań w Stanford Research
Institute (SRI – Instytut Badawy w Stanford) nad zdalnym
widzeniem.
3 Jim Schnabel. Remote Viewers: e Secret History of America's Psychic Spies

[Tajna historia jasnowidzących szpiegów Ameryki], Bantam Doubleday Dell.


New York, 1997. s. 12-13.

Chociaż niektóre aekty zdalnego widzenia mogą wydawać się


trochę „jak nie z tego świata”, jest to w istocie opae na solidnych
zasadach kwantowych, z których ęść została już zgłębiona w tej
książce. Nawet ekerci pyznają, że nikt dokładnie nie wie, jak
działa widzenie na odległość. Na pykład, choć możemy tymać
w dłoni piękną muszlę, z perektywy kwantowej istnieje
energetyna ęść muszli, która znajduje się wszędzie. Ponieważ
nasza muszla istnieje poza lokalnym miejscem, w którym tymamy
ją w naszej ręce, określa się ją jako „alokalną”.
Wzrastająca liba naukowców akceptuje dowody
ekerymentalne, iż wszechświat, planeta, a nawet nasze ciała są
alokalne. Jesteśmy wszędzie już teraz i zawsze. Jak stwierdził
Russell Targ, co zostało pytoone w Rozdziale IV, nawet jeśli
możemy być fizynie oddzieleni od siebie nawzajem, możemy
wciąż pozostawać w natychmiastowym kontakcie – i tego właśnie
dotyy zdalne widzenie.
Skutkiem tego widzący w programie SCANATE zostali naueni,
jak osiągać widzenie na jawie lub „świadomy sen”. W tym
odmiennym stanie świadomości dawali swej świadomości wolność
skupienia się na określonych miejscach. Te miejsca mogły być
innymi pomieszeniami w tym samym budynku lub w innej ęści
świata. Objaśniając cechy połąenia naszego wszechświata
w wymiae kwantowym. Targ stwierdza: „Nie jest trudniej opisać,
co się dzieje w odległych zakątkach Związku Radzieckiego niż opisać
to, co dzieje się po drugiej stronie ulicy”4. Praktykanci byli szkoleni
nie dłużej niż pez ty lata. zanim zostali wyznaeni do tajemnych
misji.
4 Russell Targ. Suect Zero (DVD).

Szegóły militarnych projektów amerykańskich dotyących


zdalnego widzenia, dopiero niedawno podanych do wiadomości
publinej, opisują co najmniej dwa rodzaje sesji. Pierwszy, zwany
skoordynowanym widzeniem na odległość, dotyy opisów tego,
co osoby widzące znajdują w określonych wółędnych
geografinych, określonych jako długość i szerokość geografina.
Drugi, zwany rozwiniętym zdalnym widzeniem, jest opay na
seriach relaksacji i technik medytacyjnych.
Chociaż szegóły mogą się różnić w zależności od metody,
ogólnie procedury zdalnego widzenia zaynają się od tego. że
widzący wchodzą w łagodny stan relaksacji, ponieważ w tym
stanie wydają się być bardziej otwarci na otymywanie
zmysłowych wrażeń z odległych miejsc. W asie sesji inna osoba
służy zwykle jako pewodnik, którego rolą jest pomaganie
widzącemu popez sugerowanie mu, aby pyjał się określonym
szegółom. Dzięki zbiorowi wskazówek, pozwalających patącemu
na rozróżnienie, które wrażenia są ważne dla konkretnej „misji”,
osoba ta jest w stanie opisać to, co widzi, coraz bardziej
szegółowo. Sugestie pewodnika wydają się odróżniać tę formę
kontrolowanego widzenia od świadomego śnienia, jakie ęsto
zdaa się ontaninie podas snu.
Powody dla zachowania tajności były ogromne i otwoyły dwi
do nowej ery pracy wywiadu, zmniejszając ryzyko podejmowania
niebezpienych działań na lądzie, aż do zamknięcia programów
zdalnego widzenia w połowie lat 90. Jednym z ostatnich „oficjalnie”
zakońonych programów w 1995 roku był projekt Stargate. Chociaż
proces był uważany pez niektórych za niepoważną naukę i nawet
pomijany pez wojskowych sceptyków. ora liba sesji zdalnego
widzenia została potwierdzona sukcesami, których nie można było
pypisać pypadkowi. Niektóre z nich ocaliły nawet komuś życie.
W asie pierwszej wojny w zatoce w 1991 roku. widzący na
odległość zostali poproszeni o znalezienie miejsc w zachodnim
Iraku, w których znajdują się rakiety5. Projekt ten odniósł sukces
w znalezieniu konkretnych wyutni rakietowych, eliminując inne
miejsca, weśniej rozważane. Koyści z takiego ponadzmysłowego
poszukiwania były oywiste. Pez zawężenie możliwych
lokalizacji broni oszędzono zarówno as, jak i pieniądze.
Największą jednak koyścią było ocalenie życia samych oddziałów.
Zdalne poszukiwania śmiercionośnych rakiet zredukowało ryzyko
narażenia życia żołniey, któy tradycyjnie musieliby odbyć taką
misję w terenie.
5 Jim Schnabel, Remote Viewers, s. 380.
Powodem, dla którego wominam tutaj o tych projektach
i technikach, jest to. że wykazały z sukcesem dwie ey, będące
kluem do naszego zrozumienia Boskiej Matrycy. Po pierwsze, są
jesze jedną pesłanką tego, że Matryca istnieje. Jeśli
podróżowanie ku odległym miejscom i ujenie ich w szegółach.
które są bardzo realne, bez opuszania nawet kesła, na którym
siedzimy, jest możliwe, musi istnieć coś, pez co nasza świadomość
może podróżować. Moim głównym punktem uwagi tutaj jest to, że
widzący ma dostęp do miejsca peznaenia, niezależnie od tego,
gdzie się ono znajduje. Po drugie, sama natura energii, która yni
zdalne widzenie możliwym, pokazuje holografine połąenie,
które zdaje się być ęścią naszej tożsamości. Wobec dowodów na
istnienie Boskiej Matrycy, dawne koncepcje tego, kim jesteśmy
i jak funkcjonujemy w asopesteni, zaynają się załamywać.
JĘZYK ODZWIERCIEDLAJĄCY RZECZYWISTOŚĆ

Chociaż zachodnia nauka dopiero zayna rozumieć, co oznaa


nasza relacja wobec asu i pesteni w kontekście wzajemnego
połąenia, nasi podkowie byli już w pełni świadomi tego
związku. Na pykład gdy lingwista Benjamin Lee Whorf badał
język Indian Hopi, odkrył iż ich słownictwo bezpośrednio
odzwierciedla ich widzenie wszechświata. A ich koncepcja tego. kim
jesteśmy jako ludzkość, bardzo się różni od osobu, w jaki zwykle
o sobie myślimy – widzieli oni świat jako jedność, w której
wszystko połąone jest u źródła.
W swej pełomowej książce Język, myśl i eywistość,
(Language, ought and Reality, Warszawa 1982), Whorf tak
podsumował światopogląd Hopi: „Z punktu widzenia Hopi, znika
as, a pesteń ulega zmianie w taki osób, że nie istnieje
jednorodna i natychmiastowa bezasowa pesteń naszej
domniemanej intuicji y klasynej mechaniki newtonowskiej”6.
Innymi słowy, Hopi po prostu nie myślą o asie, pesteni,
odległości oraz eywistości tak. jak my. W ich oach, żyjemy we
wszechświecie, w którym wszystko żyje, jest wzajemnie połąone
i dzieje się „teraz”. A ich język odzwierciedla tę perektywę.
6 Benjamin Lee Whorf, Language, ought and Reality, red. John B. Carroll,

MIT Press. Cambridge MA, 1964. s. 58-59. Tłumaenie polskie: Język, myśl
i eywistość, wyd. PiW, Warszawa 1982.

Na pykład kiedy patymy na ocean i widzimy falę,


moglibyśmy powiedzieć: „Spój na tę falę”. Ale wiemy, że
w eywistości nie istnieje ona sama; jest tam tylko za rawą
innych fal. „Bez projekcji języka” – mówi Whorf – „nikt nigdy nie
widział pojedynej fali”7. To, co widzimy, jest „powiechnią
w nieustannie zmieniającym się falującym ruchu”. Jednakże
w języku Hopi, mówiący powiedziałby, że ocean „faluje”, by opisać
obecną aktywność wody. A dokładniej, według Whorfa, „Hopi
mówią walalata, co znay »wydaa się mnogie falowanie« i mogą
pywołać uwagę do jednego miejsca w falowaniu tak. jak my”8.
W ten osób, chociaż może to bmieć dla nas dziwnie, są w istocie
bardziej dokładni w opisywaniu świata.
7 Ibid., s. 262.

8 Ibid.

W podobnym duchu, w jakim mamy skłonność o nim myśleć,


pojęcie asu nabiera całkowicie nowego znaenia w tradycyjnych
wieeniach Hopi. Studia Whorfa doprowadziły go do odkrycia, że
„pejawione zawiera wszystko, co jest i było dostępne zmysłom,
historyny fizyny wszechświat (...) bez prób rozróżniania
pomiędzy teraźniejszością a peszłością, ale wyłąając wszystko, co
my nazywamy pyszłością”9. Innymi słowy, Hopi używają tych
samych słów, aby określić jedynie to. co „jest” lub co już się
wydayło. Wobec upednich rozważań o kwantowych
możliwościach to widzenie asu i języka ma głęboki sens. Hopi
opisują możliwości, które zostały wybrane, podas gdy pyszłość
pozostawiają otwaą.
9 Ibid., s. 59.

Poynając od wniosków płynących z języka Hopi, po


udowodnione pykłady zdalnego widzenia, nasz związek
z pestenią i asem jest w oywisty osób większy, niż
tradycyjnie uznawaliśmy. Sedno nowej fizyki sugeruje, że as
i pesteń nie mogą zostać rozdzielone. Jeśli zrewidujemy to, co
oznaa dla nas odległość wewnąt Boskiej Matrycy, wówas
stanie się jasne, iż musimy też rozważyć na nowo nasz związek
z asem. Oto punkt, w którym możliwości stają się naprawdę
interesujące.
GDY POTEM JEST TERAZ

Gdy pomagamy naszym dzieciom dojechać na lekcję gry w piłkę


i upewniamy się, że jesteśmy w porę na lotnisku, by zdążyć na nasz
samolot, ym jest as naprawdę? Czy te sekundy między
minutami, które twoą nasz dzień, są wszystkim, co powstymuje
wszystko od wydaania się jednoeśnie, jak mówi cytat z Johna
Wheelera na poątku tego rozdziału? Czy as istnieje, jeśli nikt
o nim nie wie?
Być może nawet głębszym pytaniem będzie, y ey
wydaające się w asie są już „ustalone”, y też nie. Czy
wydaenia wszechświata są już wpisane w oś asu, a są po prostu
odtwaane jako nasze życie? A może as jest w jakiś osób
plastyny? A jeśli tak, y wydaenia w nim można zmienić?
Konwencjonalne myślenie sugeruje, że as porusza się tylko
w jednym kierunku – napód – i to, co już się stało, jest w istocie
wyryte w tkaninie asu i pesteni. Jednak dowody
doświadalne wskazują, że nasze koncepcje peszłości
i teraźniejszości mogą nie być całkiem yste i schludne. Nie tylko
wydaje się, że as porusza się w dwóch kierunkach, jak postulował
Einstein, ale wydaje się również, że wybory dokonane dzisiaj mogą
w eywistości zmienić to, co miało miejsce woraj. W 1983 roku
pygotowano ekeryment dla rawdzenia takich możliwości.
Rezultaty poszły w zupełnie peciwnym kierunku do tego. w jaki
osób nauono nas myśleć o asie, a ich implikacje pyprawiają
o zawrót głowy.
Fizyk John Wheeler zaproponował zastosowanie do tego badania
odmiany słynnego ekerymentu podwójnej szeliny, żeby
rawdzić wpływ teraźniejszości na peszłość. Oto krótkie
podsumowanie oryginalnego doświadenia opisanego w Rozdziale
II.
Kwantowa ąsteka (foton) została wystelona do celu, który
mógłby wykryć, jak do niego dotarła – y jako ąsteka materii,
y też jako fala energii. Jednak zanim dotarła do celu, musiała
pejść pez otwór w bariee. Tajemnica polegała na tym, iż foton
w jakiś osób wiedział, kiedy bariera posiadała jeden otwór,
a kiedy posiadała dwa.
Kiedy otwór był jeden, ąsteka pemieszała się i pybywała
do miejsca peznaenia dokładnie w taki osób, w jaki zaęła
swoją drogę: jako ąsteka. Jednakże kiedy były dwa otwory,
chociaż zaynała ekeryment jako ąsteka, poruszała się jako
fala energii, pechodząc pez oba otwory jednoeśnie i działała
jako fala w miejscu peznaenia.
Wynik: ustalono, że skoro naukowcy peprowadzający
ekeryment byli jedynymi, któy wiedzieli o istnieniu otworów
w bariee, ich wiedza wpłynęła w jakiś osób na zachowanie
fotonu.
Wheelerowska odmiana tego ekerymentu zawierała jedną
kluową różnicę, opracowaną dla petestowania jego koncepcji
dotyących peszłości i teraźniejszości. Zmienił on ekeryment
w taki osób, aby foton został zaobserwowany jedynie po pejściu
pez barierę, jednak zanim dote do miejsca peznaenia. Innymi
słowy, jest już w drodze do celu, gdy podejmowana jest decyzja, co
do tego, w jaki osób będzie oglądany.
Opracował on dwa różne osoby, aby się dowiedzieć, że foton
osiągnął swój cel: jeden py użyciu soewki, aby „widzieć” go
wizualnie jako ąstekę, podas gdy w drugim użyto ekranu
wykrywającego go jako fale. Jest to ważne, ponieważ popedni
ekeryment pokazał, że fotony działają w osób, w jaki się
oekuje, zależnie od tego, jak są obserwowane – to znay były
ąstekami, kiedy mieono je jako ąsteki, a falami, gdy
mieono je jako fale.
W tym doświadeniu, jeśli obserwator postanowił widzieć foton
jako ąstekę, soewka miała pozostawać w miejscu, a foton miał
się pemieszać tylko pez jeden otwór. Jeśli obserwator
postanowił obserwować go jako falę, ekran miał pozostać na
miejscu, a foton miał pejść pez dwa otwory jako fala. Tu jest
element decydujący: decyzja ta była podejmowana po rozpoęciu
ekerymentu (teraźniejszość), a jednak determinowała zachowanie
ąsteki, kiedy ekeryment się rozpoął (peszłość). Wheeler
nazwał ten test doświadeniem opóźnionego wyboru.
Opierając się na tym rodzaju badań, wydaje się, jakby as. jakim
go znamy w naszym świecie (poziom fizyny), nie ma wpływu na
wymiar kwantowy (poziom energii). Jeśli późniejszy wybór
determinuje to, jak coś się odbyło w peszłości, Wheeler
proponuje, że wtedy „może poznać właściwość po fakcie dokonania
się już wydaenia”10. Implikacje tego. co mówi, otwierają dwi do
potężnej możliwości dla naszej relacji z asem. Wheeler sugeruje, że
wybory, których dokonujemy dzisiaj, mogą, w istocie, bezpośrednio
wpływać na ey, które już się wydayły w peszłości. A jeśli tak
jest eywiście, mogłoby to zmienić wszystko!
10 Mathematical Foundations of Quantum eory: Proceedings of the New

Orleans Conference on the Mathematical Foundations of Quantum eory, [w:]


Quantum eory and Measurement, J.A. Wheeler. W.H. Zurek. wyd. Princeton
University Press. Princeton. N.J., 1983, s. 182-213.
Czy to prawda? Czy decyzje, które podejmujemy właśnie teraz,
wpływają, a nawet determinują to, co już się zdayło? Chociaż
wszyscy słyszeliśmy od wielkich mędrców, iż posiadamy moc
pekroenia naszych najgłębszych ran, y ta zdolność rozciąga się
na napisanie na nowo peszłych wydaeń, które do nich
doprowadziły? Kiedy nawet zadamy takie pytanie, trudno nie
pomyśleć o tym, jak zawikłane stały się rawy, gdy główny
bohater filmu Powrót do pyszłości (Back to Future), May McFly
(grany pez Micheala J. Foksa), miał okazję to zrobić. Wyobraź
sobie jednak, jakie mielibyśmy możliwości, na pykład, gdybyśmy
mogli nauyć się z cierpień wielkich wojen minionego stulecia albo
bolesnego rozwodu, który właśnie peprowadziliśmy, i dokonać
dziś wyborów, które mogłyby zapobiec tym wydaeniom.
Gdybyśmy to potrafili, byłoby to odpowiednikiem wielkiej
kwantowej gumki do zmazywania, pozwalającej nam zmieniać bieg
zdaeń, które doprowadziły nas do cierpienia.
Właśnie to pytanie doprowadziło do jesze innego wariantu
ekerymentu podwójnej szeliny. Interesujące, że to właśnie
doświadenie zwane jest ekerymentem „kwantowej gumki”.
Chociaż nazwa bmi nieco skomplikowanie, łatwo je objaśnić i jest
niym innym w swoich implikacjach, jak zmianą paradygmatu –
a więc natychmiast pejdę do ey.
Zasadnią rawą którą demonstruje ten ekeryment, jest to, że
zachowanie ąsteek, kiedy ekeryment się rozpoyna, wydaje
się być zdeterminowane całkowicie pez ey, które nie mają
jesze miejsca, dopóki nie jest zakońony11. Innymi słowy,
teraźniejszość ma moc zmiany tego, co już się wydayło
w peszłości. I to jest tak zwany efekt kwantowej gumki: ey,
które się wydaają po fakcie, mogą zmienić („wymazać”) osób
zachowania ąsteek we weśniejszym punkcie asu.
11 Yoon-Ho Kim, R. Yu, S.P. Kulik, Y.H. Shih i Marian O. Scully, Delayed

„Choice” Quantum Eraser [Kwantowa gumka opóźnionego „wyboru”], [w:]


Physical Review Letters, vol. 84, nr 1, 2000 r., s. 1-5.

Pytanie jest tutaj oywiste: y ten wpływ ma zastosowanie


tylko w pypadku ąsteek kwantowych, y też odnosi się
również do nas?
Nawet jeśli jesteśmy zrobieni z ąsteek, być może nasza
świadomość jest klejem, który tyma nas zamkniętych
w wydaeniach – wojnach, cierpieniu, rozwodach, biedzie
i chorobie – które postegamy jako eywistość. Albo może dzieje
się coś innego: może jest tak. że my już zmieniamy naszą peszłość,
gdy uymy się z naszych błędów, a robimy to pez cały as. Może
jest to tak powszechne dla naszych wyborów, że odbijają się echem
w asie minionym, że dzieje się to nawet bez naszej wiedzy ani
nawet bez reeksji na ten temat.
Być może świat, jaki widzimy dzisiaj, jako taki. jakim się asem
wydaje, jest rezultatem tego, ego już się nauyliśmy i co znalazło
już odbicie w peszłości. Jest to z pewnością coś do pemyślenia,
a w tej chwili wydaje się, iż badania podtymują tę możliwość.
Jeśli jest to prawda i nasz świat eywiście działa jak kosmina
pętla pyynowo-skutkowa – z lekcjami teraźniejszości
zmieniającej peszłość – wówas pomyśl tylko, co to oznaa!
W najmniejszym razie wynika z tego. iż świat, który widzimy
dzisiaj, jest rezultatem tego. ego się już nauyliśmy. A bez
naszych lekcji mogłoby być o wiele goej, yż nie?
Niezależnie od tego, y wpływamy na peszłość, y nie, jest
jasne, że wybory, jakich dokonujemy teraz, determinują naszą
teraźniejszość i pyszłość. A wszystkie ty – peszłość,
teraźniejszość i pyszłość – istnieją w zbiorniku Boskiej Matrycy.
Miałoby to głęboki sens, że będąc ęścią Matrycy, bylibyśmy
zdolni do komunikowania się z nią w osób, który jest znaący
i użyteny w naszym życiu. A zgodnie z naukowymi
doświadeniami, jak również z naszymi najcenniejszymi
tradycjami, tak właśnie ynimy. Wólny mianownik badań
z popednich rozdziałów jest dwojaki:
1. Pokazują nam, że jesteśmy ęścią Boskiej Matrycy.
2. Demonstrują, że ludzka emocja (pekonania, oekiwania
i uucia) są językiem, który rozpoznaje Boska Matryca.
Interesujące jest, choć może pypadkowe, że są to właśnie te
doświadenia, które zostały wycięte z tekstów biblijnych i zostały
zlekceważone w kultue Zachodu. Jednak dzisiaj wszystko to się
zmienia. Zachęca się ludzi do szanowania własnych emocji,
a kobiety szukają nowych dróg, aby wyrazić moc będącą tak
naturalną ęścią ich istnienia. Jasne jest, że emocja, uucie i wiara
są językiem Boskiej Matrycy i że istnieje pewna cecha emocji, która
pozwala nam na doświadanie pola energii łąącego wszechświat
w osób, który jest potężny, uzdrawiający i naturalny.
Pytaniem jest teraz: „Jeśli mówimy do Boskiej Matrycy, skąd
wiemy, kiedy nam odpowiada?”. Jeśli nasze uucia, emocje,
pekonania i modlitwy zapewniają plan dla kwantowej materii
wszechświata, wówas co mówią nam nasze ciała, życie i związki
o naszej roli w tej konwersacji? Aby na to odpowiedzieć, musimy
uznać drugą połowę naszego dialogu ze wszechświatem. Jak zatem
odytujemy pekazy z Boskiej Matrycy?
Część III

PRZEKAZY BOSKIEJ MATRYCY:

Życie, miłość i uzdrowienie


w kwantowej świadomości
Rozdział VI

Wszechświat do nas mówi:


Pekazy Boskiej Matrycy

Gdy zarówno miłość, jak nienawiść są nieobecne, wszystko staje


się jasne i niepodzielne. Dokonaj jednak najmniejszego
rozróżnienia, a niebo i ziemia staną się nieskońenie odległe.

– Send-ts'an, filozof z VI wieku

Jesteśmy zarówno zwierciadłem, jak odbitą twaą w nim.

– Rumi, poeta z XIII wieku

Chociaż pemawiamy do Boskiej Matrycy językiem uuć,


pekonań i wiary, popednie rozdziały opisują również, w jaki
osób Matryca odpowiada nam popez zdaenia w naszym życiu.
W tym dialogu nasze najgłębsze pekonania stają się planem
wszystkiego, ego doświadamy. Poynając od pokoju na naszym
świecie po uzdrowienie naszego ciała, od naszych relacji
i romansów po karierę, jaką podążamy, nasza konwersacja ze
światem jest ciągła i nigdy się nie końy. Ponieważ się nie końy,
niemożliwe jest, abyśmy kiedykolwiek stali się pasywnymi
obserwatorami na ubou życia... Jeśli jesteśmy świadomi, z definicji
– twoymy.
Czasem nasz dialog jest subtelny, asem nie. Jednakże,
niezależnie od stopnia subtelności, życie w odzwierciedlonym
wszechświecie obiecuje, że od wyzwań po nasze radości, świat jest
niym innym, jak Matrycą odzwierciedlającą nasze najgłębsze
i najprawdziwsze wieenia. A to obejmuje nasze intymne związki.
Czasem zwierciadła, w których widzimy siebie w innych ludziach,
mogą być najtrudniejsze do zaakceptowania, chociaż prezentują
uciwe odbicia. Mogą być one również szybką drogą do naszego
największego uzdrowienia.
NASZA ODZWIERCIEDLONA RZECZYWISTOŚĆ

W 1998 roku miałem w Tybecie doświadenie, będące potężną


metaforą działania kwantowej „konwersacji”. W drodze do stolicy,
miasta Lhasa, nasza grupa jechała zakrętem drogi, prowadzącej do
małego jeziora u podnóża skały. Powiete było absolutnie
nieruchome, pozwalając wodzie utymywać doskonałe odbicie
wszystkiego wokół.
Z miejsca, w którym byliśmy, mogłem dostec wielki obraz
pięknie wyeźbionego Buddy odbijający się w wodzie.
Najwyraźniej znajdował się gdzieś w skale wznoszącej się nad
jeziorem, chociaż w tym momencie nie mogłem dostec samej
eźby – jedyne, co widziałem, to odbicie. Dopiero gdy
objechaliśmy skałę dookoła, ujałem na własne oy to, co, jak
wyobraziłem sobie, było źródłem odbicia. I oto ono: wyeźbiony
w pełnym reliefie Budda górował nad jeziorem, uwolniony z żywej
skały, jako milący świadek wszystkiego, co ped nim
pepływało.
W tamtym momencie obraz w jezioe stał się metaforą
widzialnego świata. Gdy jechaliśmy wokół zakrętu i zobayłem
w wodzie Buddę, odbicie było jedyną drogą, bym się dowiedział
o istnieniu posągu. Choć podejewałem, że woda odbijała coś
fizynego, ze swojej perektywy po prostu nie mogłem ujeć
samego obiektu. W podobny osób mówi się, że codzienny świat
jest odbiciem głębszej eywistości wplecionej w tkaninę
wszechświata – eywistości, której po prostu nie możemy dostec
z miejsca, które w niej zajmujemy
Ilustracja 11. Odbijający się w wodzie Budda, wyeźbiony w skale
niedaleko Lhasy, Tybet.

Zarówno starożytna tradycja, jak i wółesna nauka sugerują, że


to, co postegamy jako widzialne związki „życia”, jest ni mniej, ni
więcej, jak odbiciem tego, co dzieje się w innym wymiae,
w miejscu, którego nie możemy dostec z naszego punktu widzenia
we wszechświecie. I z takim samym pekonaniem, z jakim
wiedziałem, że obraz w wodzie odzwierciedlał coś. co było realne
i trwałe, możemy być pewni, że nasze życie informuje nas
o wydaeniach mających miejsce w innym wymiae istnienia.
Sam fakt. że nie możemy zaobserwować tych wydaeń, nie
oznaa, że nie są realne. Starożytne tradycje sugerują, w istocie, że
świat niewidzialny jest bardziej realny, niż ten widzialny! Jak
powiedział Bohm, co pytoyłem we Wprowadzeniu, po prostu
nie możemy dostec tej „głębszej eywistości” z naszego miejsca
w asopesteni.
Chociaż możemy nie być w stanie wejeć bezpośrednio w to
niewidzialne królestwo, mamy pewne wskazówki, co się w nim
dzieje, ponieważ widzimy jego odbicie w naszym codziennym
życiu. Z tej perektywy nasze doświadenia każdego dnia służą
jako pekazy z tych głębszych eywistości – są pekazem
z wnęta samej Boskiej Matrycy. I tak samo, jak musimy zrozumieć
słowa innego języka, by poznać jego treść, musimy rozpoznać język
Boskiej Matrycy, aby móc wykoystać to, co ona nam mówi.
Czasami pekazy, które do nas docierają, są bezpośrednie i nie
można ich nie dostec, podas gdy innym razem są tak subtelne,
że można je peoyć. Często jednak myślimy, że pokazuje się nam
jedno, podas gdy pekaz mówi nam w istocie coś zupełnie
innego.
RZECZY NIE ZAWSZE SĄ TYM, CZYM SIĘ WYDAJĄ

Udeył mnie nagły zryw wiatru w owej chwili i rozpalił moje


oy. Patyłem w stronę zagadkowego miejsca. Nie było tam
absolutnie nic nadzwyajnego.
„Nic nie widzę” – powiedziałem.
„Właśnie to poułeś” – odpowiedział. [...]
„Co? Wiatr?”
„Nie akurat wiatr” – odparł surowo. – „Może się to wydawać
tobie wiatrem, ponieważ znasz jedynie wiatr”1.
1 Carlos Castaneda, Podróż do Ixtlan: Nauki Don Juana.

W tym dialogu Don Juan. arownik z indiańskiego plemienia


Yaqui, naua swego unia Carlosa Castanedę o subtelnych
eywistościach niewidzialnego świata. W swojej książce Podróż
do Ixtlan Castaneda, antropolog dokumentujący drogę starożytnego
szamana, nauył się bardzo szybko, że nie powinien ufać filtrom
swojej percepcji, jak go uwarunkowano w peszłości. Świat, jak
odkrył, istnieje na poziomach zarówno widzialnych, jak
i niewidzialnych.
Na pykład mówiono zawsze Castanedzie, że gdy gałęzie
kewów poruszają się obok ciebie i ujesz chłodny powiew
smagający twe poliki, oznaa to poruszający się wiatr.
W powyższym pykładzie nauyciel Castanedy pypomina mu. że
wydaje się tylko, że to wiatr, ponieważ jest to jedyne, co zna.
W eywistości mógłby to być wiatr albo uucie powiewu na
jego tway i we włosach, ale może to być także energia ducha,
który daje o sobie znać. Castaneda szybko odkrył, że takie
doświadenie nie będzie już nigdy „tylko wiatrem”.
Popez filtry naszej percepcji robimy, co w naszej mocy, żeby
dostosować nasze romanse, pyjaźnie, finanse i zdrowie do tych
ram. jakie zakreśliły nasze doświadenia z peszłości. Chociaż
granice te mogą działać, na ile dobe nam służą w eywistości?
Jak wiele razy odpowiedzieliśmy życiu w osób, jakiego
nauyliśmy się od kogoś innego, zamiast w osób opay na tym,
ego nauyły nas własne doświadenia? Jak ęsto nie
pozwalaliśmy sobie na większy dobrobyt, głębsze związki lub
bardziej satysfakcjonującą pracę, ponieważ okazja, jaka pojawiła się
na naszej ścieżce, wyglądała podobnie jak inne w peszłości
i skierowaliśmy się w peciwną stronę?
JESTEŚMY ZESTROJENI Z NASZYM ŚWIATEM

W kontekście Boskiej Matrycy jesteśmy ęścią każdego źdźbła


trawy, jak również każdej skały w każdym strumieniu i każdej ece.
Jesteśmy ęścią każdej kropli deszu i nawet chłodnego powiewu,
muskającego nasze twae, gdy wychodzimy z domu o poranku.
Jeśli połąenie ze wszystkim w naszym świecie jest tak głębokie,
wówas zrozumiałe jest, że powinniśmy widzieć dowody na to
połąenie w naszym życiu każdego dnia. Być może eywiście
widzimy takie właśnie dowody – a może nawet widzimy je
codziennie, jedynie w osób, który nie zawsze rozpoznajemy albo
którego nie zauważamy.
Wszyscy wiemy, że im dłużej pebywamy w obecności osób,
miejsc i ey, które nas otaają, tym bezpieniej się wśród nich
ujemy. Dla większości z nas, na pykład, wejście do salonu we
własnym domu jest z pewnością pyjemniejsze, niż wejście do
pokoju hotelowego w innym mieście. Nawet jeśli hotel jest nowy
i posiada najnowsze tkaniny, dywany i tapicerki, po prostu nie
ujemy się tam „jak w domu”. Gdy doświadamy egoś w ten
osób, nasz komfo biee się z zestrojenia z subtelną energią,
która harmonizuje nas z naszym światem – taką równowagę
nazywamy rezonansem.
Do pewnego stopnia jesteśmy w rezonansie ze wszystkim,
poynając od samochodu po nasz dom (a nawet z uądzeniami. na
których działaniu polegamy każdego dnia), co jest powodem, dla
którego wpływamy na innych ludzi, na nasze otoenie i świat po
prostu pez naszą obecność. Nie powinno więc być nieodzianką,
że jeżeli coś zmienia się w nas lub w each wokół nas, zmiany te
manifestują się w naszym życiu... I tak się właśnie dzieje.
Czasem te zmiany manifestują się w osób subtelny. Na
pykład miałem amerykański samochód, którego oryginalny silnik
miał pebieg ponad 300 tysięcy mil do chwili, gdy go edałem
w 1995 roku. Zawsze robiłem wszystko, co mogłem, aby dbać
o mojego „starego pyjaciela”, niezawodny pojazd, który wyglądał
jak nowy i woził mnie bezpienie od gór Kolorado po wzgóa
Napa w Kalifornii i z powrotem na pustynię w Nowym Meksyku.
Chociaż mój samochód zawsze ruszał i jeździł doskonale, kiedy ja
z niego koystałem, nigdy nie omieszkał się „zepsuć”, kiedy tylko
go wypożyałem komuś innemu. Za każdym razem inny dźwięk
zaynał bueć w silniku, na tablicy zapalały się światła
ostegawe albo po prostu pestawał jeździć, gdy inna osoba
o innym dotyku siadała za kierownicą. I tak. niezawodnie, gdy
znów wślizgiwałem się na siedzenie kierowcy i jechałem nim do
warsztatu, problem „leył się sam”, znikając tajemnio.
Chociaż mechanik zapewniał mnie, że „tak się dzieje pez cały
as”, jestem pewien, że po kilku takich fałszywych alarmach zaął
mieć co do mnie pewne podejenia, ilekroć widział mojego
tystutysięnomilowego pontiaka wjeżdżającego na parking. Choć
nie mogę tego naukowo udowodnić, rozmawiałem z dostateną
libą osób, by wiedzieć, że nie jest to niezwykłe doświadenie.
Rzey, które są równie zaznajomione z nami. jak my z nimi, po
prostu wydają się działać lepiej w naszej obecności. Czasem jednak
nasz rezonans ze światem ujawnia się nam w osób mniej
subtelny, dając pekaz trudniejszy do peoenia – jak
w poniższym pykładzie.
Wiosną 1990 roku pouciłem moją pracę w pemyśle obronnym
w Denver i zamieszkałem tymasowo w San Francisco. W ciągu
dnia pracowałem nad swoimi seminariami i pisałem moją pierwszą
książkę, podas gdy nocą pracowałem jako doradca. Doradzałem
zwłasza w kwestii zrozumienia potęgi emocji w naszym życiu oraz
roli, jaką pełnią one w naszych związkach. Jedna z moich
pierwszych klientek opisała związek będący pięknym pykładem
tego. jak głęboki – i jak dosłowny – może być nasz rezonans ze
światem.
Opisała długotrwały związek z mężyzną w swym życiu jako
„nigdy niekońącą się randkę”. Pez ponad dziesięć lat trwali razem
w związku, który wydawał się beznadziejnie zablokowany. Ich
rozmowy o małżeństwie zawsze zdawały się końyć kłótnią,
jednak nie mogli się bez siebie obejść i pragnęli dzielić ze sobą
życie. Pewnego wieoru moja klientka opisała doświadenie
rezonansu, które było tak jasne i mocne, że pozostawiało niewiele
wątpliwości co do istnienia takiego połąenia z naszym światem.
„Opowiedz mi o swoim życiu w ostatnim tygodniu” –
powiedziałem jej. – „Jak rawy w domu?”.
„Och, nie uwieysz, co się wydayło” – zaęła. – „Jaki dziwny
tydzień! Najpierw, gdy mój chłopak i ja oglądaliśmy na kanapie
telewizję, usłyszeliśmy z łazienki ciężki łoskot. Gdy poszliśmy
zobayć, co się stało, nigdy nie zgadniesz, co ujeliśmy”.
„Nie mógłbym zgadnąć ani nawet sobie wyobrazić” –
powiedziałem – „ale teraz naprawdę mnie zainteresowałaś... Co się
stało?”.
„Rura z gorącą wodą pod umywalką eklodowała, wyrywając
dwiki toaletki z zawiasów i wyucając je na ścianę napeciw
umywalki” – odpowiedziała.
„Ooo!” – wykyknąłem. – „Nigdy w życiu nie słyszałem egoś
podobnego”.
„To nie wszystko” – mówiła dalej. – „Jest tego więcej! Gdy
poszliśmy do garażu po samochód, gorąca woda znajdowała się tam
na całej podłodze – podgewa wody wybuchnął i woda była
wszędzie. Potem, gdy wycofaliśmy samochód z garażu na podjazd,
wybuchła chłodnica w samochodzie i gorący płyn niezamaający
znalazł się wszędzie na całym podjeździe!”.
Słuchałem, co mówiła kobieta i natychmiast rozpoznałem
schemat. „Co się działo w domu tego dnia?” – ytałem. – „Jak
opisałabyś waszą relację?”.
„To proste” – wyznała. – „Pypominało to garnek pod
ciśnieniem”. Nagle umilkła i ojała na mnie. „Chyba nie sądzisz.
że to napięcie w naszej relacji ma coś wólnego w tym, co się
stało, prawda?”.
„W moim świecie” – odpowiedziałem – „jest to całkowicie
związane z tym, co się stało. Jesteśmy zestrojeni z naszym światem,
a świat fizynie pokazuje nam energię tego, ego emocjonalnie
doświadamy. Czasem jest to subtelne, ale w twoim pypadku
było dosłowne – twój dom dosłownie odzwierciedlił napięcie, jakie
opisałaś między sobą a swym panerem. I zrobił to popez samą
esencję, używaną pez tysiące lat jako symbol emocji: za
pośrednictwem wody. Jak potężne, piękne i jasne pesłanie
otymałaś od pola energii. Co teraz z tym zrobisz?”.

Klu nr 17:
Boska Matryca służy jako zwierciadło naszych związków, które
twoymy według swoich pekonań.
Niezależnie od tego. y rozpoznajemy nasze rezonansowe
połąenie z eywistością wokół, y też nie, istnieje ono popez
Boską Matrycę. Jeśli dyonujemy mądrością, by zrozumieć
pekazy, które z niej nadchodzą popez nasze otoenie, nasz
związek ze światem może być potężnym nauycielem. Czasem
może nawet ocalić nam życie!
GDY PRZEKAZ JEST OSTRZEŻENIEM

Najlepszym pyjacielem mojej matki, obok jej dwóch synów,


był 12-funtowy kłębek energii ubrany w ciało border terriera
o imieniu Corey Sue (w skrócie: Corey). Chociaż ęsto podróżuję
w związku z wykładami i seminariami, robię, co w mej mocy. by
dzwonić do mamy pynajmniej raz w tygodniu, żeby rawdzić,
jak się ma i powiadomić ją, co się dzieje u mnie.
Tuż ped moim dwutysięnym objazdem książki e Isaiah
Effect [Efekt Izajasza], zadzwoniłem do domu w niedzielne
popołudnie, a mama podzieliła się ze mną swoją troską o Corey.
Nie zachowywała się, jak zwykle i nie jadła zbyt dobe, więc moja
matka zabrała ją do weterynaa, żeby zbadał, y coś jest nie
w poądku. W asie wizyty zrobiono serię zdjęć rentgenowskich,
które wykazały coś, ego nikt się nie odziewał.
Z niewyjaśnionego powodu zdjęcia Corey pokazywały skrawki
małych białych plam na płucach, których tam być nie powinno.
„Nigdy weśniej nie widziałem egoś podobnego u psa” –
powiedział zdziwiony weteryna. Podjęto decyzję wykonania
dodatkowych badań, aby rawdzić, co mogły wskazywać te
miejsca u Corey.
Chociaż mama, co oywiste, mawiła się o Corey, gdy jej
słuchałem, zaąłem się mawić z innego powodu. Podzieliłem się
z nią zasadą rezonansu i tym. jak zestrojeni jesteśmy z naszym
światem, naszymi pojazdami, domami, a nawet naszymi
zwieętami. Pedstawiłem oro historii, w których
udokumentowano, jak zwieęta pejmowały stan zdrowotny
swoich właścicieli na tygodnie, a nawet miesiące ped wykryciem
problemów w ciele osób. które się nimi opiekowały. Miałem
uucie, że coś podobnego działo się z Corey i moją mamą.
Podałem kilka argumentów mówiących, że życie jest pełne takich
pekazów, i mama zgodziła się zrobić badanie w następnym
tygodniu. Chociaż nie doświadała najmniejszego dyskomfou
i sądząc po zewnętnych oznakach, nie miała powodu do
poddawania się badaniom, zgodziła się otkać z lekaem i zrobić
zdjęcie rentgenowskie klatki piersiowej.
Cóż, prawdopodobnie możesz pewidzieć, do ego zmiea ta
opowieść i dlaego ją tu pytaam. Ku zdumieniu mamy,
promienie rentgenowskie wykazały podejane miejsce w jej
płucach, którego nie było widać w coronych badaniach
zrobionych niecały rok weśniej. Po dalszym dochodzeniu, moja
matka odkryła, że miała tkankę bliznowatą na prawym płucu, po
chorobie wyleonej w dzieciństwie, i miejsce to zrobiło się
kancerogenne. Ty tygodnie później poddała się operacji i jedna
tecia jej płuca została całkowicie usunięta.
Gdy rozmawiałem potem w szpitalu z lekaem, podkreślał, jakie
mama ma „szęście”, że choroba została wykryta tak weśnie,
szególnie, że nie było widonych symptomów, które by
świadyły o jakimkolwiek problemie. Ped operacją uła się
waniale i cieszyła się życiem z Corey. swymi synami i swymi
pięknymi ogrodami, bez jakiegokolwiek znaku, że cokolwiek mogło
być nie w poądku.
Jest to pykład na to, jak możemy zastosować zwierciadła
w naszym życiu. Ponieważ mama i ja nauyliśmy się odytywać
pekazy, jakie ukazywało nam życie w danym momencie oraz
zaufaliśmy tej mowie wystarająco, by to zastosować w praktyce,
historia ta ma szęśliwe zakońenie: mama wydobała po
operacji. W chwili, gdy to piszę, ma się świetnie i od sześciu lat nie
ma problemu z rakiem.
Co szególnie interesujące, plamy na płucach Corey, które
upednio skłoniły nas do zbadania zdrowia mamy, również
całkowicie zniknęły po operacji. Ona i mama peżyły razem
następne sześć lat w dobrym zdrowiu, z wszelką radością, jaką
znajdowały w sobie nawzajem i w swych codziennych zajęciach.
(Nota: Corey Sue opuściła ten świat podas edycji tej książki
wskutek komplikacji swego podeszłego wieku. Kiedy umarła,
w połowie drogi do swych 15 urodzin, miała niemal 100 lat
w „psich latach” oblionych dla swojej rasy. Peżyła cały okres od
asu „plam” na płucach i operacji mamy w dobrym zdrowiu i z
iskrą, pynoszącą radość każdemu, którego życia dotknęła. Jak
mówiła ęsto mama, „nikt nie był obcym dla Corey Sue”. Kochała
każdego, kogo otkała i dawała mu o tym znać delikatnym,
wilgotnym pocałunkiem, którego będzie brakowało każdemu, kto ją
znał.).
Chociaż prawdopodobnie niemożliwe byłoby udowodnienie
naukowo, że stan Corey miał cokolwiek wólnego z tym, co
pydayło się mojej matce, możemy powiedzieć, że
synchroniność między tymi dwoma doświadeniami jest
znaąca. A ponieważ nie jest to wyizolowany pypadek, musimy
powiedzieć, że gdy widzimy takie zbieżności, istnieje korelacja.
Chociaż możemy nie rozumieć w pełni tego powiązania dzisiaj,
prawdą jest. że możemy je badać pez następne 50 lat i wciąż nie
pojąć jej do końca. To. co możemy zrobić, to zastosować tę wiedzę
w naszym życiu. Gdy to uynimy, codzienne zdaenia staną się
bogatym językiem, dającym wgląd w nasze najintymniejsze
tajemnice.
Raz jesze, w świecie, w którym samo życie odzwierciedla nasze
najgłębsze wieenia, może istnieć kilka ey, które są
prawdziwym sekretem. Ostatenie, chyba jest mniej istotne, jakie
nieoekiwane zakręty pojawiają się na naszej drodze życia,
a bardziej to, y rozpoznajemy język, który nas ped nimi ostega,
y też nie.
NASZE NAJWIĘKSZE LĘKI

Ponieważ Boska Matryca odzwierciedla nieustannie nasze


pekonania, uucia i emocje popez wydaenia w naszym życiu,
świat codzienny daje nam wgląd w najgłębsze wymiary naszego
ukrytego ja. W naszych osobistych zwierciadłach ukazują się nam
nasze najprawdziwsze peświadenia, miłości i lęki. Świat jest
potężnym (i ęsto dosłownym) lustrem, z którym nie zawsze łatwo
jest się zmieyć. Z całkowitą uciwością życie zapewnia nam
bezpośrednie okno na ostateną eywistość naszych pekonań,
a asem nasze odbicia ukazują się w osób, jakiego nigdy byśmy
nie oekiwali.

*****
Pamiętam incydent, jaki miał miejsce w supermarkecie Safeway
na pedmieściu Denver, któregoś wieoru w 1989 roku.
Zatymałem się w drodze z pracy do domu. jak yniłem ęsto, by
kupić parę ey na obiad. Gdy wędrowałem wzdłuż regałów
z puszkami, popatyłem znad listy ey do kupienia dostatenie
długo, by zauważyć, że w tym sektoe byłem sam, z wyjątkiem
młodej matki z małą dziewynką siedzącą w wózku na zakupy.
Było jasne, że się ieszyły i były równie uszęśliwione zakupami
w sklepie pod koniec swego długiego dnia, jak ja.
Gdy moja uwaga zwróciła się ponownie ku porównywaniu nazw
z listy z tymi na puszkach stojących na półce, zaskoył mnie nagle
kyk dziecka. Nie był to zwykły kyk: jego donośność
i intensywność mogłyby rywalizować z pebojem „Is it live or is it
Memorex” Elli Fitzgerald. Mała dziewynka była sama w wózku
na zakupy i uła się perażona... Absolutnie perażona. W ciągu
kilku sekund matka pojawiła się w polu widzenia córki, by ją
uokoić. Dziecko natychmiast pestało kyeć i życie wróciło dla
wszystkich do normy.
Wszyscy widywaliśmy takie sytuacje, jednak coś wydało mi się
inne tego wieoru. Z jakiegoś powodu, zamiast po prostu
zignorować ten zwyajny incydent, naprawdę pyjałem się
temu. co się stało. Mój wzrok instynktownie szukał pomiędzy
ędami. Jedyne, co zobayłem, to matkę, która na moment odeszła
od wózka z zakupami, zostawiając na chwilę swoją dwu- lub
tyletnią córkę samą. To wszystko – dziewynka była po prostu
sama.
Dlaego była tak perażona? Matka zniknęła z jej pola widzenia
jedynie na chwilę, za rogiem drugiego szpaleru regałów. Dlaego
małe dziecko, otoone kolorowymi puszkami i ładnymi
opakowaniami, nie mając wokół nikogo, kto mógłby je zniechęcić
do ich poznawania, miałoby być tak perażone tą sytuacją?
Dlaego po prostu nie powiedziało sobie egoś w rodzaju: Hej, oto
jestem tu sama z tymi pięknymi erwono-białymi puszkami zupy
Campbell. Myślę, że zbadam każdy ąd, puszka po puszce, i będę się
świetnie bawić! Dlaego perektywa bycia samą, choćby nawet
pez chwilę, dotknęła ją tak głęboko w tak wesnym wieku, że jej
instynktowną reakcją stał się kyk do utraty tchu?
Innego wieoru miałem zaplanowaną sesję z kobietą około
tydziestopięcioletnią, z którą pracowałem wielokrotnie weśniej.
Nasze otkanie pebiegało, jak zwykle: gdy młoda kobieta
zrelaksowała się w wiklinowym fotelu napeciwko mnie,
poprosiłem, by opisała, co się wydayło w ciągu tygodnia, odkąd
ostatnio rozmawialiśmy. Zaęła mi opowiadać o swoim związku
z mężem, trwającym niemal osiemnaście lat. Pez większą ęść ich
małżeństwa toyli walkę, asami gwaowną. Doświadała
boleśnie nie tylko codziennej krytyki wszystkiego, poynając od
stylu, w jakim się ubierała, po osób prowadzenia domu
i gotowania posiłków. Nawet w łóżku, jak mówiła, uła się tak,
jakby nie była nigdy dość dobra.
Chociaż traktowanie, jakie opisywała, nie było niym nowym
w ich związku, w ciągu minionego tygodnia sytuacja uległa
eskalacji. Jej mąż wpadł w gniew, gdy postawiła go wobec pytań
o jego „nadgodziny” i późne wieory w biue. Była nieszęśliwa
z mężyzną, którego kochała i któremu ufała tak długo. Teraz jej
rozpa została pogłębiona bardzo realną groźbą fizynego
uszerbku wskutek wybuchu niekontrolowanych emocji swego
męża.
Po pobiciu jej i powaleniu na ziemię w szytowym momencie
ich ostatniej kłótni, jej mąż opuścił dom, by zamieszkać
z pyjaciółką. Nie zostawił ani numeru telefonu, ani adresu, ani
żadnej wskazówki, y i kiedy wróci – po prostu odszedł.
Mężyzna, który uynił życie tej kobiety tak żałosnym na tak
długo oraz zagroził jej bezpieeństwu potężną eklozją swoich
emocji i zniewag – w końcu odszedł.
Gdy opisała jego odejście, ekałem na jakieś objawy ulgi.
Zamiast tego jednak zaęło się dziać coś zdumiewającego. Kobieta
zaęła niekontrolowanie szlochać, uświadomiwszy sobie, że
zniknął z jej życia. Gdy poprosiłem, by opisała, jak się uje, to, co
usłyszałem, nie było rozwiązaniem ani ulgą, jakich bym oekiwał.
Zamiast tego powiedziała, że doświada bólu samotności
i tęsknoty. Zaęła opisywać uucia „zmiażdżenia” i „absolutnego
załamania” w związku z nieobecnością swojego męża. Teraz, mając
osobność rozpoęcia życia wolnego od krytyki, obelg
i maltretowania, była pogrążona w żalu.
Odpowiedź na pytanie: „dlaego?” w obydwu sytuacjach, jakie
właśnie opisałem, jest ta sama. Jakkolwiek różnią się one od siebie,
pez obydwie pebiega ta sama wólna nić. Jest bardzo możliwe,
że perażenie, jakiego mała dziewynka doświadyła
w supermarkecie oraz załamanie oduwane pez kobietę, którą
poucił okrutny mąż, miały mało wólnego z osobami, które
pozostawiły je same w owych chwilach. Matka dziewynki oraz
mąż owej kobiety służyli jako katalizatory subtelnego, a
potężnego wzorca, który pebiega tak głęboko pez każdego z nas,
że bywa niemal nierozpoznawalny... Często jest wrę całkowicie
zapomniany.
Tym wzorcem jest lęk.
A lęk posiada wiele masek w naszej kultue. Chociaż odgrywa
kluową rolę w osobie, w jaki budujemy wszystko, od naszych
pyjaźni i karier po nasze romanse oraz zdrowie naszego ciała, lęk
wypływa na powiechnię niemal codziennie, jako schemat
w naszym życiu, którego nie rozpoznajemy. Ale co ciekawe, ten
wzoec może nie być wcale naszym własnym.
Gdy jesteśmy dotknięci doświadeniem, które wydobywa na
powiechnię potężne negatywne emocje w naszym życiu, możemy
być pewni, że nieważne, co – jak myślimy – wzbudziło nasz strach,
bo jest bardzo prawdopodobne, że rozgrywa się coś innego – coś tak
głębokiego i pierwotnego, że można to łatwo peoyć... To znay,
dopóki nie petnie nam drogi w osób, którego nie można nie
zrozumieć.
NASZE UNIWERSALNE LĘKI

Jeśli ytasz tę książkę, jest wysoce prawdopodobne, że zgłębiłeś


już wiele związków w swoim życiu. W swoich poszukiwaniach bez
wątpienia osiągnąłeś znaący wgląd w to, jacy ludzie wywoływali
pewne emocje i dlaego. W eywistości, znasz pewnie siebie tak
dobe, że gdybym zadał ci pytania dotyące twojego życia
i peszłości, mógłbyś udzielić mi właściwych odpowiedzi, by dojść
do właściwych wniosków w każdym teście terapeutynym, jaki
można zaproponować. I to właśnie w tych doskonałych i łatwych
do zaakceptowania odpowiedziach można łatwo peoyć ten
jeden najgłębszy schemat, który penika twoje życie od dnia,
w którym się urodziłeś. To właśnie z tego konkretnego powodu
zachęcam uestników seminariów i warsztatów, aby wypełnili
upednio wydrukowany formula, prosząc, by zidentyfikowali
najważniejsze wzorce opiekunów z asów dzieciństwa, które
uznaliby za „negatywne”.
Pytam o schematy negatywne, ponieważ adko widzę ludzi
uwikłanych w pozytywne wzorce radości w ich życiu. Niemal
powszechnie sytuacje, które rawiają, że ludzie ują się
zablokowani, mają koenie w tym, co uważa się za uucie
negatywne. Są one emocjami, jakie oduwamy wobec naszych
własnych doświadeń oraz tego, co dla nas w życiu znaą. I choć
nie możemy zmienić tego, co się stało, możemy zrozumieć, dlaego
ujemy to, co ujemy oraz zmienić to, co oznaa dla nas historia
naszego życia.
Po ukońeniu tego ćwienia proszę łonków audytorium, by
wypowiedzieli głośno wybrane cechy negatywne, jakie zanotowali,
zarówno żeńskiego, jak męskiego opiekuna. Dla wielu osób są to
ich rodzony ojciec i matka, podas gdy dla innych pybrani
rodzice. Dla niektórych są to starsi bracia, siostry, inni krewni albo
pyjaciele rodziny. Niezależnie od tego, kto to jest, pytanie dotyy
osób, które się nimi opiekowały w latach formatywnych – to znay
do wieku dojewania.
Wszelka nieśmiałość znika na sali, gdy ludzie zaynają
wykykiwać negatywne cechy ze swych formulay tak szybko, jak
tylko mogę je zapisać na białej tablicy. Natychmiast zayna się
dziać coś interesującego: gdy jedna osoba wypowiada słowa
opisujące jej womnienia, ktoś inny podaje to samo uucie
i ęsto używa dokładnie tego samego słowa. Pykład terminów
z jakiegokolwiek programu ukazuje niemal identyne pymiotniki,
włąając:

Gniewny Zimny Niedostępny Krytyny


Osądzający Obraźliwy Zazdrosny Rygorystyny
Kontrolujący Niewidony Lękliwy Nieuciwy

Salę zayna wypełniać lekkość, a ludzie zaynają się śmiać


wobec tego, co widzą. Gdybyśmy nie wiedzieli, moglibyśmy
pomyśleć, że wszyscy pochodzimy z tej samej rodziny.
Podobieństwo słów jest ymś więcej, niż zbiegiem okoliności. Jak
to możliwe, że tak wielu ludzi z tak różną peszłością ma tak
podobne doświadenia? Wyjaśnieniem tej tajemnicy jest wzoec,
pebiegający głęboko pez tkaninę zbiorowej świadomości, który
można określić jako nasze podstawowe lub uniwersalne lęki.
Uniwersalne wzorce lęku mogą być subtelne w swym wyrazie,
jednak tak bolesne, gdy się je pywoła, że zręnie twoymy
maski, by uynić je znośniejszymi. Podobnie jak trudne
womnienie rodzinne jest zawsze obecne, jednak adko
omawiane, nieświadomie zgodziliśmy się na zamaskowanie ran
naszej zbiorowej peszłości w osób, który jest ołenie możliwy
do zaakceptowania. Jesteśmy tak skuteni w ukrywaniu naszych
największych lęków, że pierwotne pyyny naszych ran zostały
zapomniane, a jedyne, co wciąż pozostaje, to ich wyraz – to znay
ich odreagowywanie.
Tak jak kobieta, która traci męża i mała dziewynka
w supermarkecie nie były prawdopodobnie świadome, dlaego
uły się i reagowały w ten osób, my także nie jesteśmy
świadomi. Wskutek osobu, w jaki maskujemy nasz strach, nie
musimy nigdy mówić o najgłębszych ranach naszego życia. Jednak
wciąż w nas pozostają, uporywe i nierozwiązane, aż stanie się coś.
co rawi, że nie możemy po prostu pateć gdzie indziej. Gdy
pozwolimy sobie wejść nieco głębiej w te potężne,
niezamaskowane chwile naszego życia, odkrywamy, że jakkolwiek
różne mogłyby się wydawać wszystkie nasze lęki. wszystkie
rowadzają się do tech podstawowych wzorców (lub ich
kombinacji): strachu ped separacją i opuszeniem, lęku ped
niskim pouciem własnej waości oraz lęku ped poddaniem się
i zaufaniem.
Zbadajmy każdy z nich.
NASZ PIERWSZY UNIWERSALNY LĘK:
SEPARACJA I OPUSZCZENIE

Niemal powszechne jest uucie, które penika każdego z nas,


gdy jesteśmy sami. W każdej osobie i w każdej rodzinie istnieje
niewypowiedziane wrażenie, że jesteśmy w jakiś osób oddzieleni
od tego, ktokolwiek i jakkolwiek jest odpowiedzialny za nasze
istnienie. Czujemy, że gdzieś we mgle naszej starożytnej pamięci
zostaliśmy tu rowadzeni, a potem opuszeni bez jakiegokolwiek
wyjaśnienia i pyyny.
Dlaego mielibyśmy oekiwać, że będziemy to oduwać
inaej? Mimo nauki, która potrafi umieścić łowieka na księżycu
i petłumayć nasz kod genetyny, wciąż naprawdę nie wiemy,
kim jesteśmy. I z pewnością nie wiemy na pewno, jak się tutaj
dostaliśmy. Wyuwamy wewnąt naszą duchową naturę, starając
się uprawomocnić nasze uucia. Od literatury i kina po muzykę
i całą kulturę, ynimy rozróżnienie pomiędzy naszym miejscem na
ziemi a odległym niebem, które znajduje się gdzieś indziej. Na
Zachodzie afirmujemy nasze odseparowanie od Stwórcy popez
pekład wielkiej modlitwy zaerpniętej z Biblii, określającej ten
związek: jest to „Oje nasz”.
Powszechne zachodnie tłumaenie rozpoyna się od słów:
„Oje nasz, któryś jest w Niebie”, uznając tę separację. W tej
interpretacji jesteśmy „tutaj”, podas gdy Bóg jest gdzieś indziej,
daleko stąd. Jednakże oryginalny tekst aramejski oferuje zupełnie
inne widzenie naszego związku z naszym Niebiańskim Ojcem.
Tłumaenie tego samego zdania zayna się tak: „Promieniejący:
świecisz wewnąt nas, na zewnąt nas – nawet ciemność jaśnieje –
kiedy pamiętamy”2, wzmacniając ideę, że Stwórca nie jest
odseparowany ani odległy. Zamiast tego twóra siła naszego Ojca –
jakiekolwiek pypiszemy mu znaenie – jest nie tylko z nami, jest
on nami i penika wszystko, co znamy jako nasz świat.
2 Douglas-Klotz, Prayers of the Cosmos, s. 12. [Od tłumaa: Gregg Braden

w swojej weśniejszej książce Isaiah Effect (Efekt Izajasza), pisze: W oryginale


aramejskim, zdanie to [„Oje nasz. któryś jest w niebie”] składa się po prostu
z dwóch słów: Abwoon d'bwashmay. Nie ma odpowiedniego słownictwa
w angielskim, aby petłumayć dokładnie te dwa słowa. (...) W pybliżeniu (...)
opcje tłumaenia bmią: „O Stwórco! Oje-Matko Kosmosu” i „O Ty, Życie,
które oddychasz we wszystkim”(...)].

Odkrycie w 2004 roku Kodu Boga i pesłania, jakie pochodzi


z petłumaenia DNA całego życia na litery starożytnych
alfabetów hebrajskich i arabskich wydaje się podtymywać to
tłumaenie. Podążając śladem wskazówek pozostawionych nam
w mistynej księdze z I wieku n.e., Sepher Yetzirah, odkrywamy, że
każdy pojedyny element twoący nasze DNA odpowiada jednej
litee z tych alfabetów. Gdy dokonamy zamiany, odkrywamy, iż
pierwsza warstwa DNA w naszym ciele wydaje się w istocie
podtymywać starożytne pekonanie, że wielka inteligencja
pebywa wszędzie, z naszym wnętem włąnie. Ludzkie DNA
dosłownie odytuje się: Bóg/Wieny wewnąt ciała3.
3 Gregg Braden. e God Code: the Secret of Our Past, the Promise of Our

Future [Kod Boga: Tajemnica naszej peszłości, obietnica pyszłości – pyp.


tłum ], Hay House 2005, s. XV.

Gdy istnieje lęk w naszym życiu, nawet gdy nie jesteśmy


świadomi, ym dokładnie jest, twoy on w naszym ciele
emocjonalne nastawienie – doświadenie ęsto określane jako
„ciężar” lub „gorący punkt”. Pejawia się to w naszym życiu wtedy,
gdy mamy silne pekonania na temat „słuszności” lub
„niesłuszności” egoś lub co do tego. jak jakaś sytuacja „powinna”
się rozegrać. Nasze obciążenia lub punkty zapalne są gwarancją, że
stwoymy związki, które wskażą nam. jaki lęk prosi o uzdrowienie.
Innymi słowy, te obciążenia ukażą nam nasze lęki – im większe jest
któreś z nich, tym głębszy lęk. I adko się mylą.
Jeśli nie pamiętasz świadomie swojego lęku ped separacją
i opuszeniem, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że pejawi
się on w twym życiu w osób, jakiego najmniej oekujesz i w
najbardziej nieodpowiednim asie. Na pykład y uważasz siebie
w swoich romansach, swej kariee i w pyjaźniach za
„opuszającego” y za „opuszanego”?
Czy jesteś tym. który zawsze dowiaduje się ostatni, że związek się
zakońył? Czy doskonale „dobre” małżeństwa, praca i pyjaźnie
wydają się załamywać na twych oach bez osteżenia i bez
wyraźnego powodu? I y jesteś załamany, gdy te związki się
rozpadają lub zawodzą?
Powtaając te schematy związek po związku, możesz zredukować
ból swojego lęku do poziomu, w którym można go kontrolować.
Mogłoby to nawet zająć cale twoje życie. Jednakże „coś za coś”, co
polega tutaj na tym. że cierpienie zmienia kierunek. Staje się twoim
osobem patenia poza uniwersalny lęk, że zostałeś oddzielony od
całości swego Stwórcy, poucony i ostatenie zapomniany. Jak
możesz kiedykolwiek odnaleźć miłość, zaufanie i bliskość, za
którymi tęsknisz, jeśli zawsze poucasz lub jesteś poucany
właśnie wtedy, gdy się zbliżysz?
NASZ DRUGI UNIWERSALNY LĘK:
NISKIE POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI

Istnieje niemal powszechne uucie pepływające pez każdą


osobę w każdej kultue i w każdym ołeeństwie, mówiące, że
w jakiś osób nie jesteśmy dostatenie doby. Czujemy, że nie
zasługujemy na uznanie za nasz wkład dla rodziny, wólnoty
i miejsca pracy. Czujemy, że nie jesteśmy warci tego, by nas
honorowano i szanowano jako ludzkie istoty. Czasem nawet
zaskakujemy samych siebie uuciem, że nie jesteśmy dostatenie
doby, aby żyć.
Chociaż to poucie niskiej waości może nie zawsze być
uświadomione, istnieje bez perwy i dostara ukrytych
fundamentów dla osobu, w jaki podchodzimy do życia i naszych
związków z innymi ludźmi. Jako mistowie emocjonalnego
petrwania, ęsto widzimy siebie odgrywających scenariusze
z życia wzięte, które odpowiadają wyimaginowanym waościom,
jakie sobie nadajemy.
Na pykład każdy z nas ma maenia, nadzieje i airacje
osiągnięcia większych ey w życiu i ęsto racjonalizujemy
powody, dla których nigdy ich nie ueywistniamy. Jak
widzieliśmy we weśniejszych rozdziałach, emocja jest językiem
samym w sobie, dokładnie tym językiem, na który odpowiada
Boska Matryca. Gdy ujemy, że nie możemy ełnić naszych
największych maeń, Matryca oddaje nam po prostu to, co daliśmy
jej do dyozycji: opóźnienia, wyzwania i peszkody.
Chociaż możemy żyyć sobie większych ey, zwątpienie, które
się wyłania z głębi naszego wnęta, pochodzi ostatenie z naszego
poucia niskiej waości. Zastanawiamy się: Czy jestem dostatenie
dobry, aby doznać takiej radości w moim życiu? A emu
mielibyśmy oekiwać innych uuć? W zachodniej tradycji
judeocheścijańskiej, ci. którym ufamy i których szanujemy, mówią
nam, że jesteśmy w jakiś osób „gorszymi” istotami. Nie jesteśmy
tak doby jak anioły w niebie y święci, od których się uymy. Ta
sama tradycja pekonała wielu ludzi, że pez sam fakt istnienia na
tym świecie potebujemy zbawienia od samego życia z pyyn,
o których się mówi. że są poza naszym rozumieniem.
Popez liącą 2 tysiące lat opowieść o Jezusie, porównuje się
nasze życie do ocenzurowanego, skróconego i preferowanego
womnienia życia łowieka, którego nigdy nie dościgniemy.
Czasami te porównania stają się poważnymi osteżeniami,
sugerującymi, że możemy zostać potępieni aż po samo życie po
śmierci, jeśli nie będziemy żyć w określony osób. Czasem są nieco
lżejsze, pypominając nam po prostu o naszej nieadekwatności,
zadając sarkastyne pytania, takie jak: „Za kogo się uważasz – za
Jezusa Chrystusa?” albo: „Jak się tam dostaniesz... idąc po wodzie?”.
Ile razy słyszałeś takie lub podobne uwagi, implikujące, że nawet
gdybyś się starał ze wszystkich sił. by peżyć dobe swoje życie,
nigdy nie będziesz tak dobry i tak waościowy, jak mist
z peszłości? Chociaż adko bieemy poważnie takie komentae,
na głębokim poziomie wciąż pypominają nam one, że w jakiś
osób nie zasługujemy na największe radości życia.
Nawet gdy masz wysokie poucie własnej waości, do
pewnego stopnia możesz wieyć tym sugestiom. Ostatenie
wszyscy w nie wieymy do pewnego stopnia. W rezultacie
wyrażamy nasze pekonania popez oekiwania wobec naszych
dokonań. pez to, na jak wiele radości sobie pozwalamy, a także
pez sukces naszych związków. Nasz lęk ped byciem nie dość
waościowym, by cieszyć się miłością, akceptacją, zdrowiem
i długowienością gwarantuje, że każdy z naszych związków będzie
odzwierciedlał nasze poucie niskiej waości. A dzieje się to
w osób, jakiego za nic w świecie nigdy byśmy nie oekiwali.
Na pykład, ile razy wchodziłeś w związki, które nie są wcale
tym, ego chcesz naprawdę, le je racjonalizujesz, mówiąc coś
w rodzaju: „To jest dostatenie dobre na dzień dzisiejszy” lub: „To
droga do egoś lepszego”? Czy kiedykolwiek słyszałeś siebie
mówiącego: „Pragnąłbym dzielić życie z kochającą, wółującą,
i pełną troski osobą, ale...” lub: „To nie jest praca, w której mogę
wyrazić moje zalety i talenty, ale...”, w ślad za ym wymieniasz
wszelkie powody, dla których twoje największe maenia nie mogą
być w tej chwili ełnione?
Jeśli taki lub podobny mu scenariusz ma miejsce w twoim życiu,
istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że masz do ynienia ze
zręnie utwoonymi maskami, jakich używasz do kwestionowania
swej waości. Popez swoje osobiste i zawodowe relacje
pypominasz sobie o swych podstawowych pekonaniach na swój
temat, pekonaniach, które proszą o uzdrowienie.
NASZ TRZECI UNIWERSALNY LĘK:
ZAWIERZENIE I UFNOŚĆ

Czy kiedykolwiek doświadyłeś relacji jakiegokolwiek rodzaju.


w której poziom twego zaufania był tak pełny, że byłeś w stanie
poddać swoje indywidualne ja, aby poznać w zamian większe? Aby
być jasno tutaj zrozumianym, nie sugeruję, że oddajesz siebie i całą
swoją osobistą moc w jakiejkolwiek sytuacji. Peciwnie,
doświadenie, o które pytam, jest takim doświadeniem.
w którym masz tak silne poucie tego, kim jesteś, że pozwalasz
sobie na poucenie własnych pekonań na temat tego, ym lub
kim powinieneś być, w zamian za większe możliwości osiągnięcia
tego, kim możesz się stać.
Niemal powszechne jest w każdym z nas uucie, że to nie jest
bezpiene – nie jest bezpienie ufać innym ludziom, mądrości
naszego ciała ani pokojowi na świecie. A dlaego powinniśmy
myśleć inaej? Nie musimy szukać dalej, niż w wieornych
wiadomościach, aby dać sobie mnóstwo powodów dla
urawiedliwienia naszych uuć. Każdego dnia pokazuje się nam
pykłady zachowania, które wydają się uzasadniać, a nawet
powielać poucie, że żyjemy w perażającym i niebezpienym
świecie. Od terroru, morderstw i zamachów, które widzimy na
świecie, po nadużycie zaufania i zdrady, których doświadamy
w naszym życiu prywatnym i niezlione problemy zdrowotne,
ped jakimi się nas ostega każdego dnia – ta planeta zwana
„domem” z pewnością może wyglądać na naprawdę perażające
miejsce.
Ostatenie, nasze poucie bezpieeństwa w świecie musi
pochodzić z bezpieeństwa, jakie ujemy wewnąt siebie. Aby
tego doświadyć, musimy zaufać – musimy zapytać siebie, y
mamy wiarę w inteligencję wszechświata, która jest wszechobecna
we wszystkich sytuacjach i w całym życiu. Jeśli nasza odpowiedź na
to pytanie bmi „nie”, wówas musimy siebie zapytać, dlaego.
Kto lub jakie doświadenie nauyło nas, że nasz świat nie jest
bezpieny i zaufanie nie jest w poądku?
Na pykład y wieysz w proces życia? Gdy odkrywasz, że
wszechświat zagrał nie fair wobec ciebie, twego bliskiego lub twego
pupila, y natychmiast zaynasz go obwiniać, by w ten osób
uć się bezpieniej? Gdy twoje dzieci wychodzą rano do szkoły,
y mawisz się, że coś mogłoby się stać i że nie będą bezpiene,
y też wiesz, że są bezpiene do asu, gdy poujesz radość
powitania ich. gdy autobus je podwiezie pod dom o 15:30?
Chociaż wszystkie perażające ey, które się wydaają wokół
nas, są z pewnością ęścią pewnej eywistości, kluem do
unieważnienia naszych lęków jest to, że nie muszą być one ęścią
naszej eywistości. Chociaż może się to wydawać naiwną filozofią
New Age. jest to w istocie starożytny pogląd, który jest dzisiaj
wierany pez awangardę nauki. Wiemy, że Boska Matryca
istnieje, odzwierciedlając w naszym życiu wszystko, cokolwiek
myślimy, ujemy, oduwamy i w co wieymy w naszych sercach
i umysłach. Jesteśmy świadomi, że subtelna zmiana w osobie,
w jaki siebie postegamy. jest jedynym, co potebne, aby zmiana
ta została odzwierciedlona w naszym zdrowiu, kariee i w
związkach. I to jest punkt, w którym widać wyraźnie niedoeną
naturę tego błędnego koła strachu.
Klu nr 18:
Sedno naszych „negatywnych” doświadeń można zredukować
do jednego z tech uniwersalnych lęków (lub ich kombinacji):
lęku ped pouceniem, niskim pouciem własnej waości albo
braku ufności [rozumianej jako poucie bezpieeństwa – pyp.
tłumaa].

Jeśli chcemy, aby coś się zmieniło, musimy ten cykl pełamać
i dać Boskiej Matrycy coś innego do odzwierciedlenia. Bmi prosto,
prawda? To może być zwodnio proste, skoro zmiana osobu
widzenia siebie jest prawdopodobnie jedną z najtrudniejszych
praktyk, z jakimi kiedykolwiek się zmieymy w naszym życiu.
Z powodu naszych wewnętnych pekonań, doświadamy
w naszym zewnętnym świecie wielkiej batalii, rozgrywającej się
w sercach i umysłach każdej żyjącej osoby – walki, która definiuje,
kim – jak wieymy – jesteśmy.
Wobec wszelkich pyyn, dla których nie ufamy, jesteśmy
proszeni o znalezienie drogi wyjścia z więzienia, w którym zamyka
nas nasz strach. Każdego dnia doświadenia życia proszą nas.
abyśmy udowodnili sobie, na ile potrafimy zaufać... nie ślepym
zaufaniem bez powodu, ale naprawdę pouć bezpieeństwo, które
należy do nas.
Rozdział VII

Czytając w zwierciadłach naszych


związków:
Pekazy od nas samych

Życie jest lustrem i odzwierciedli myślącemu tę myśl, którą on je


natchnie.

– Ernest Holmes (1887-1960), twórca Nauki Umysłu [Science of


Mind]

Królestwo jest w tobie i poza tobą (…)


Nie istnieje nic ukrytego, co nie zostanie pejawione.

– Słowa Jezusa, zapisane pez Didymosa Judasa omasa,


z Biblioteki Nag Hammadi

Boska Matryca, poza tym, że jest zbiornikiem naszych


doświadeń. zapewnia kwantowe lustro, ukazujące nam w naszym
świecie to, co stwoyliśmy w swoich pekonaniach. Popez nasze
związki z innymi ludźmi ukazuje nam najystsze pykłady tego,
ym są te peświadenia. Czasami nasze lustra są oywiste
i mówimy: „Ach tak! A więc to działa w ten osób”. Innym razem
zaskakują nas, odzwierciedlając subtelną eywistość osądu, który
bardzo się różni od tego, w co myśleliśmy, że naprawdę wieymy.
Niezależnie od tego. ego uą nas zwierciadła, gdy ędzamy
as z innymi ludźmi, stają się oni stymulatorami właściwych
emocji i uuć we właściwym asie, aby pomóc nam uzdrowić
największe urazy i najgłębsze rany. Nasze związki ukazują nam
nasze radości i miłości, podobnie jak nasze lęki. Ale ponieważ
adko jesteśmy „zablokowani” w radości, ysto pyjemne związki
zwykle nie stymulują głębokich lekcji życia.
Związki dają nam osobność ujenia siebie w każdy osób, jaki
można sobie wyobrazić. Od największych zdrad i nadużycia naszego
zaufania po nasze najbardziej rozpaliwe próby zapełnienia pustki,
każdy – włąając naszych wółpracowników, kolegów szkolnych
i życiowych panerów – ukazuje nam coś, co dotyy nas. Jeśli
posiadamy mądrość, by rozpoznać pesłania, jakie zostają nam
odzwierciedlone, odkrywamy własne peświadenia i wieenia,
które pynoszą cierpienie w naszym życiu.
Spotykam ludzi, któy mówią mi, że robią sobie perwę we
wszelkich związkach lub nigdy w żadnym więcej nie będą,
ponieważ uważają je za zbyt bolesne. Prawdą jest, że zawsze
jesteśmy w jakimś związku z kimś albo z ymś. Nawet gdy żyjemy
na szycie góry i nigdy nie widujemy innych ludzi, musimy wciąż
być w interakcji z ową górą i z samym sobą. W tym wzajemnym
oddziaływaniu zostanie nam ukazane prawdziwe odbicie naszych
najgłębszych pekonań. Pyyna? Nasze lustra w świecie nigdy
nie pestają działać – działają zawsze. Nie ma ucieki! A lustra
nigdy nie kłamią.

Klu nr 19:
Nasze prawdziwe pekonania są odzwierciedlane w naszych
najintymniejszych związkach.
Boska Matryca zapewnia neutralną powiechnię, która po prostu
odbija to, co się na nią projektuje. Pytaniem jest, y rozumiemy jej
język, y też nie. Może lepiej będzie ytać tak: Czy rozpoznajemy
wiadomości, które sobie wysyłamy, jako Boską Matrycę?
W XX wieku twórca Nauki Umysłu (Science of Mind) Ernest
Holmes stwierdził: „Życie jest lustrem i odzwierciedli myślącemu tę
myśl, którą je natchnie”1. Line starożytne kultury uznawały to
połąenie i pywiązywały wagę do odbić naszych związków jako
ścieżki ku całości i zjednoeniu z Boskością. Na pykład w tekstach
koptyjskich. gnostyckich i esseńskich, jakie odkryto w bibliotece
Nag Hammadi w 1945 roku. ukazuje się nam ciąg luster, które staną
ped każdym w jakimś punkcie jego życia. Chociaż mogą być
zawsze obecne, wydaje się, że istnieje pewien poądek w osobie,
w jaki je rozpoznajemy.
1 Ernest Holmes, e Science of Mind (z wersji oryginalnej z roku 1926, ęść II

D, lekcja waa). Strona internetowa: http://ernestholmes.wwwhubs.com.

W tych duchowych tradycjach wieono, że z chwilą, gdy nasze


bolesne uucia zostają uleone, opanowujemy wzorce, które
pozwalały urazowi istnieć. Innymi słowy, aby pekroyć lęk,
który może istnieć w naszym życiu obecnie, musimy najpierw
opanować wzorce, które umożliwiają jego istnienie.

PIĘĆ STAROŻYTNYCH ZWIERCIADEŁ ZWIĄZKU


Zwierciadło Pierwsze: Odbicia chwili obecnej.
Odbicia tego, co oceniamy
Zwierciadło Drugie:
w chwili obecnej.
Odbicia tego, co utraciliśmy,
Zwierciadło Tecie:
oddaliśmy albo co nam zabrano.
Odbicia naszej Ciemnej Nocy
Zwierciadło Czwae:
Duszy.
Zwierciadło Piąte: Odbicia naszych największych
aktów wółucia.

Ilustracja 12. Nasze lustra związków wymienione w poądku, w jakim


zwykle je poznajemy. Z reguły najbardziej oywiste lustra rozpoznaje się
najpierw, pozwalając na ukazanie się mocy głębszych i subtelniejszych,
aby stały się jasne.

W następnych sekcjach zbadamy pięć luster związku, od


najbardziej oywistych po najsubtelniejsze. Opanowanie każdego
z nich w kolejności jest zakodowanym równaniem, umożliwiającym
nasze największe uzdrowienie w najkrótszym asie. Naukowe
badania wykazały, że gdy zmieniamy nasze uucia dotyące tego,
co się zdayło w peszłości, zmienia się chemia naszego ciała
w chwili obecnej. We wszechświecie, w którym to, co ujemy
w odniesieniu do siebie, zostaje odzwierciedlone w świecie wokół
nas, staje się ważniejsze niż kiedykolwiek, aby rozpoznać to, co
mówią nam nasze związki i nauyć się odytywać pekazy
Boskiej Matrycy.
ZWIERCIADŁO PIERWSZE:
ODBICIA CHWILI

Czytasz w tway nieba i ziemi,


ale nie rozpoznałeś dotąd tego,
co jest ped tobą, i nie wiesz,
jak odytać tę chwilę2.
– Ewangelia Tomasza
2
Ewangelia Tomasza, [w:] e Nag Hammadi Library, s. 136.

Zwieęta są waniałymi lustrami, wywołującymi subtelne


emocje, które nazywamy naszymi „problemami”. W niewinności
bycia po prostu tym, kim są, potrafią rozpalać potężne uucia
kontroli i osądu co do tego, jak ey powinny lub nie powinny
wyglądać. Koty są doskonałym tego pykładem.
Moje pierwsze doświadenie z kotami rozpoęło się zimą 1980
roku. Pracowałem w pedsiębiorstwie naowym jako geolog
komputerowy i mieszkałem w małym apaamencie w Denver.
Jako łonek nowo powstałego depaamentu usług techninych,
ędzałem większość dni, wieorów i weekendów na poznawaniu
działania nowych komputerów i zastosowaniu tego. ego się
nauyłem w tradycyjnych koncepcjach 2 100 geologii ropy naowej.
Nie brałem pod uwagę posiadania jakiegokolwiek zwieęcia, po
prostu dlatego, że nigdy nie pebywałem w domu na tyle długo,
by się nim opiekować.
Pewnego weekendu odwiedził mnie pyjaciel i pywiózł mi
nieoekiwany prezent: pięknego, płowo-rudego kociaka, mającego
około pięciu tygodni. Był najsłabszy z miotu i nazywał się Tigger,
od Tygryska z klasynych książek dla dzieci o Kubusiu Puchatku.
Chociaż nie wolno mi było mieć zwieęcia w apaamencie,
natychmiast poułem sympatię do Tiggera i odkryłem, że wielka
obecność, jaką nosił w swoim małym ciałku, dodawała tak wiele
mojemu życiu, że tęskniłem za nim, gdy go py mnie nie było.
Mówiąc sobie, że to tylko tymasowe, postanowiłem nagiąć nieco
zasady i zatymać go. I tak oto Tigger i ja staliśmy się rodziną.
Natychmiast nauyłem mojego nowego pyjaciela, aby
szanował „zakazane strefy” w naszym domu. Został nauony, aby
tymać się z dala od kanap, blatu kuchennego i szytu lodówki.
Pede wszystkim nie wolno mu było pesiadywać na parapetach
okiennych, żeby wyglądać na zewnąt w asie, gdy byłem
w pracy. Każdego dnia, gdy wracałem, ał na jednym
z dozwolonych miejsc. Wszystko wydawało się waniale
funkcjonować w naszym sekretnym związku.
Pewnego dnia wróciłem z pracy weśniej niż zwykle. Gdy
otwoyłem dwi mieszkania. Tigger zbudził się z głębokiego
kociego snu dokładnie na blacie kuchennym obok zlewu –
w miejscu, które zostało definitywnie określone jako zakazane. Był
tak zdumiony, widząc mnie wchodzącego, jak ja. widząc go na
blacie. Natychmiast zeskoył, wrócił na swoje miejsce na łóżku
i ekał, co zrobię. Byłem teraz ciekawy: y był to jednorazowy
incydent, y też wskazówka, co naprawdę się działo, gdy
codziennie opuszałem dom? Czy znał mój grafik tak dobe, że
znajdowałem go na właściwym miejscu o właściwej poe, gdy
wracałem do domu każdego wieoru?
Tego dnia zrobiłem ekeryment. Wyszedłem na balkon,
ukazujący piękny pas zieleni poniżej, wślizgnąłem się za kotary, by
się ukryć i zaekać, udając, że wyszedłem do pracy. Po kilku
minutach Tigger zeskoył z łóżka i poszedł prosto do kuchni.
Sądząc, że mnie nie ma, powrócił na swoje miejsce na blacie obok
tostera i sokowirówki. Czuł się tak wygodnie w tym miejscu, że
zaął demać i szybko zasnął obok zlewu, w miejscu, do którego
nigdy by się nie zbliżył, gdyby wiedział, że jestem w domu.
Dopiero potem, gdy rozmawiałem z pyjaciółmi, któy również
mieli koty, dowiedziałem się egoś, co prawdopodobnie każdy
właściciel kota już dawno odkrył: nie tresuje się kota! Choć są na
pewno wyjątki, zwykle koty robią to, co koty. Lubią miejsca
położone wysoko i zmieają do tych, które są najwyżej – na te
same wysoko położone kontuary, lodówki i parapety, które są
zakazanymi strefami. Chociaż mogą szanować nasze reguły w naszej
obecności, gdy są same, same ustalają zasady w swoim świecie.
LUSTRA SĄ WSZĘDZIE

Powodem, dla którego pytaam tę historię, jest to, co mi


„zrobiło” zachowanie Tiggera. Będąc po prostu tym, kim był,
owodował moją frustrację sięgającą niemal gniewu. Patył mi
prosto w oy i wiedziałem, że był w pełni świadomy tego. gdzie
pebiegały granice. Jednak wciąż działał wbrew treningowi i robił
to, co sam wybrał i kiedy wybrał.
Być może niepypadkowo, w asie moich kłopotów z Tiggerem
zauważyłem paralelę z moimi frustracjami w pracy. Rzeywiście,
zdawało się, jakby ludzie, których nadzorowałem, robili dokładnie
to, co Tigger: nie zważali na moje instrukcje dotyące naszych
projektów. Po szególnie trudnym popołudniu jedna z moich
wółpracownic podeszła do mnie i ytała, dlaego nie pozwalam
jej po prostu wykonywać swojej pracy. Pydzieliłem jej zadanie
i uła się tak. jakbym zaądzał jego wykonaniem krok po kroku.
Później tego wieoru wszedłem do mieszkania i Tigger po raz
kolejny znajdował się w zakazanej strefie na kuchennym blacie.
I tym razem, gdy na mnie ojał, nawet nie zadał sobie trudu, by
się ruszyć. Byłem wściekły!
Gdy usiadłem na kanapie, by pemyśleć to, co mi się ukazało.
zauważyłem paralelę pomiędzy „brakiem szacunku” Tiggera dla
moich zasad i tym, co wyglądało na taką samą postawę moich
wółpracowników. Popez dwa symultanine, choć pozornie
niezwiązane ze sobą doświadenia, zarówno Tigger. jak moi
koledzy z pracy pokazali mi coś ważnego na mój temat. Każdy
odzwierciedlał wzoec tak subtelny, że aż do tego momentu nie
byłem go świadomy. Miało to być pierwsze z serii luster, jakie
miałem w sobie rozpoznać, zanim mogłem uzdrowić jesze
potężniejsze i subtelniejsze w innych swoich związkach.
W latach 60. i 70. ecjaliści od rozwoju osobistego powszechnie
mawiali, że jeśli się nam nie podoba to, co pokazuje nam świat,
powinniśmy pyjeć się sobie. Uyli, że wszystko, poynając od
gniewu naszych wółpracowników po nadużycia zaufania, jest
odbiciem naszych najgłębszych peświadeń. Wzorce, z którymi
się utożsamiamy najsilniej, są ęsto tymi. których nawet nie
potrafimy dostec w naszym życiu. To jest dokładnie taki
scenariusz, jaki miał miejsce w moim związku z Tiggerem i z ludźmi
w pracy.
Nie sugeruję, że moi wółpracownicy mieli świadomość tego, że
odzwierciedlali mnie samego i to, jak ten schemat rozgrywał się
w moim życiu – jestem prawie pewny, że nie mieli. Po prostu
popez wzajemną interakcję ujałem w sobie coś, co ze mnie
wydobyli. W owym okresie mojego życia było to zwierciadło
kontroli. Ponieważ odbicie pojawiło się w tej samej chwili, zamiast
w godziny y nawet dni później, mogłem ujeć związek między
moim zachowaniem a ich reakcjami. Natychmiastowy oddźwięk
był kluem do mojej lekcji.
ZWIERCIADŁO CHWILI

Możemy zobayć, jak ważne jest rozpoznanie związku pomiędzy


tym, co robimy, a tym, co się dzieje w świecie, gdy pyjymy się
badaniom antropologinym ukrytych plemion w Azji. Gdy badae
odkryli jedno z „zaginionych” plemion (było zaginione tylko dla
nas, oywiście, ponieważ oni sami wiedzieli dokładnie, kim byli
i gdzie się znajdowali), byli zdumieni, że łonkowie plemienia nie
widzieli związku między stosunkiem seksualnym a ciążą. Odstęp
wielu miesięcy pomiędzy seksualnym aktem a narodzinami jest tak
wielki, że związek pomiędzy dwoma zdaeniami wcale nie był dla
nich oywisty. Na tym polega waość naszych luster – ich
natychmiastowość pomaga nam zrozumieć realne, ukryte związki
pomiędzy pozornie odrębnymi zdaeniami.
Jeśli widzimy nasze pekonania, które rozgrywają paie
w naszych lustrach, wówas są one rozgrywane teraz. Z chwilą, gdy
zostają rozpoznane, negatywny wzoec może zostać uzdrowiony za
jednym udeeniem serca! Rozpoznanie tego jest pierwszą
wskazówką dlaego istnieje. Peważnie odkrywamy że nasze
negatywne wzorce odzwierciedlone w naszym życiu mają koenie
w jednym z tech uniwersalnych lęków, które badaliśmy
w popednim rozdziale.
Gdy widzimy nasze pekonania odbite w asie realnym naszych
związków z innymi, doświadamy pierwszego z naszych luster,
którym jest właśnie zwierciadło chwili. Jednakże asami odbicie
chwili może pokazywać nam coś jesze subtelniejszego niż to, co
robimy w życiu – asami ujawni nam to, co oceniamy w naszym
życiu. Gdy tak się dzieje, doświadamy drugiego zwierciadła
związku.
LUSTRO DRUGIE:
ODBICIA TEGO, CO OSĄDZAMY W DANEJ
CHWILI

Rozpoznaj to, co widzisz,


a to, co jest ped tobą ukryte,
stanie się dla ciebie jasne3
– Ewangelia Tomasza
3
Ibid., s. 126

W latach 70. jeden z moich instruktorów sztuk walki podzielił się


ze mną sekretem odytywania peciwnika: „Każda osoba
w konkurencji jest dla ciebie lustrem. Jako twoje osobiste lustro,
twój oponent pokaże ci, kim jesteś w danej chwili. Obserwując,
w jaki osób do ciebie podchodzi, widzisz jego reakcję na to, jak
ciebie postega”. Pez całe życie pamiętałem słowa mojego
instruktora i rozmyślałem nad nimi. Później zaąłem dostegać to,
co powiedział o wółzawodnictwie w dojo, w osobie, w jaki
ludzie zachowują się w życiu. W 1992 roku doświadyłem egoś,
w ym lustro zdawało się być kompletnie nieytelne... To właśnie
wtedy odkryłem subtelność drugiego zwierciadła związku.
Jesienią owego roku w moim życiu pojawiły się ty nowe osoby
w bardzo krótkim asie. Dzięki nim mogłem doświadyć tech
najmocniejszych – jak również bolesnych – związków, jakie
poznałem jako łowiek dorosły. Chociaż nie rozpoznałem ich
wtedy, każda z tych osób stała się dla mnie nauycielem w osób,
jakiego bym nigdy sobie nie wyobraził. Wszystkie razem udzieliły
mi jednej lekcji, która upewniła mnie. że moje życie nigdy już nie
będzie takie samo. Chociaż każdy związek służył mi jako lustro
dokładnie we właściwym asie, poątkowo nie rozpoznałem,
ego miał mnie nauyć.
Pierwszy związek był z kobietą, która wkroyła w moje życie
z celami i zainteresowaniami tak podobnymi do moich, że
postanowiliśmy żyć i pracować razem. Drugim było nowe
panerstwo zawodowe, które miało zapewnić bardzo potebne
warcie dla twoenia i organizowania seminariów na terenie
całego kraju. Teci związek był połąeniem pyjaźni
i zawodowego porozumienia, z ym wiązał się łowiek opiekujący
się moją posiadłością w asie, gdy podróżowałem w związku
z pracą, w zamian za miejsce do życia w jednym z moich
nieużywanych budynków, będących w remoncie.
Fakt, że te związki pyszły do mnie w tym samym asie,
powinien być dla mnie wskazówką, że coś to oznaało – coś
dużego. Niemal natychmiast wszyscy troje zaęli testować moją
cierpliwość, aseywność i stanowość. Czułem, jakby ci ludzie
doprowadzali mnie do szaleństwa! Z każdą z tych osób trwały
kłótnie i niezgoda. Ponieważ tak dużo podróżowałem, miałem
tendencję do lekceważenia napięć i unikania rozwiązania sytuacji.
Pyjąłem postawę „ekaj i pat” do chwili, gdy powróciłem
z kolejnej podroży. Gdy wróciłem, rawy wyglądały dokładnie
tak, jak wtedy, gdy wyjeżdżałem, a nawet jesze goej.
W owym asie miałem zwyaj, który kultywowałem,
pychodząc na lotnisko po każdym seminarium. Odbierałem moje
ey z sektora bagażowego, wypłacałem z bankomatu dostateną
ilość gotówki na gaz oraz na posiłek i zaynałem moją tero- lub
pięciogodzinną jazdę samochodem do domu. Jednak podas
pewnej szególnej podróży coś się stało, co postawiło wszystko
w tych związkach w polu uwagi. Po odebraniu swojego bagażu
poszedłem do bankomatu, aby wypłacić pieniądze. Ku mojemu
perażeniu, maszyna okojnie wydrukowała mój bilans, mówiący,
że na moim koncie nie było dość środków nawet na 20-dolarowy
kupon na gaz!
Było to szególnie perażające, ponieważ ostatnio umówiłem
pracowników budowlanych, by zaąć remont w stuletnim
budynku z cegły w mojej posiadłości, a płaciłem im właśnie
ekami pypisanymi do tego konta. Teba dodać do tego dług
hipoteny, utymanie biura, podróż i wydatki rodzinne, a maszyna
mówiła mi, że nie ma nic – absolutnie nic – aby pokryć
jakiekolwiek z moich zobowiązań. Wiedziałem, że to musi być
pomyłka. Wiedziałem też, że o 17.30 w niedzielne popołudnie
w Nowym Meksyku nic nie można było zrobić – wszystko było
zamknięte do poniedziałku. Po pekonaniu dyżurnego na parkingu,
że opłacę pelewem rachunek za długoterminowe parkowanie,
rozpoąłem moją pedłużoną drogę do domu, myśląc o tym, co się
stało.
Gdy zadzwoniłem do mojego banku następnego ranka,
zdumiałem się jesze bardziej. Ku mojemu zaskoeniu, zerowe
saldo nie było pomyłką; naprawdę nic nie było na koncie.
W eywistości było mniej niż nic – nieupoważniona wypłata
dokonana pez kobietę, której powieyłem mój biznes, całkowicie
opróżniła moje konto. Z powodu kar. jakie zastosowano w związku
z realizacją każdego ośród pekraających stan konta eków,
nagle zostałem z saldem ujemnym i setkami dolarów zadłużenia.
Poułem szok i niewiarę. Prędko moje emocje perodziły się
w gniew, a gniew perodził się w furię. Pez mój umysł
pebiegały myśli o wszystkich ludziach, którym wypisałem eki
i o tym, jak miałem dotymać moich zobowiązań. Pogwałcenie
mojego zaufania i całkowite lekceważenie mnie i moich powinności
było bardziej bolesne, niż oekiwałem.
Żeby było goej, później w ciągu tego dnia moje biznesowe
panerstwo osiągnęło punkt wenia. Gdy otwoyłem pesyłkę
i ojałem na rozlienia za seminaria, które już zakońyłem.
odkryłem rozbieżności w wydatkach i wkrótce sięgnąłem po
telefon, waląc o moją ęść z naszych działań, punkt po punkcie.
W tym samym tygodniu odkryłem, że lokator mieszkający
w mojej posiadłości oddawał się pasjom, które nie tylko
pozostawały w bezpośredniej eności z naszymi
uzgodnieniami, ale były też źle widziane pez stan Nowy Meksyk.
Było jasne, iż nie mogłem dłużej ignorować tego, co się działo
w każdym z moich związków.
JEST WIĘCEJ NIŻ JEDNO LUSTRO

Następnego ranka zszedłem błotnistą drogą prowadzącą z mojej


posiadłości ku dużej góe, która majay nad doliną za moim
domem. W milącej modlitwie, kroyłem ostrożnie ponad
głębokimi, błotnistymi koleinami i żwirem, prosząc o mądrość, aby
rozpoznać wzoec, który mi ukazano tak kykliwie, chociaż nie
mogłem go dostec. Co było wólną nicią łąącą te relacje?
Pamiętając, co powiedział mój instruktor sztuk walki, pytałem
siebie, co jest tym wólnym odbiciem, które te ty osoby ukazują
mi swoim działaniem?
Natychmiast pez mój umysł pebiegły słowa, niektóre tak
szybko, że zniknęły, podas gdy inne trwały jasno. W ciągu kilku
sekund, tery słowa pojawiły się obok innych: uciwość,
etelność, prawda oraz zaufanie. Zadałem sobie więcej pytań: Czy ci
ludzie odzwierciedlają to, ym jestem w danej chwili, y pokazują
mi, że jestem nieuciwy? Czy w jakiś osób pogwałciłem
etelność, zaufanie i prawdę w mojej pracy?
Gdy zadałem te pytania w moim umyśle, z głębi mojego ciała
wytrysnęło pewne uucie. Wewnąt mnie, głos – mój głos –
wolał: Nie! Oywiście, że jestem uciwy! Oywiście, że jestem
etelny! Oywiście, że jestem wiarygodny i godny zaufania! Te
ey są właśnie podstawą mojej pracy, którą dzielę z innymi
ludźmi.
Chwilę później ogarnęło mnie inne uucie – najpierw ulotne,
potem coraz jaśniejsze i silniejsze, aż stało się trwale obecne, bym
widział i wiedział. W owej chwili lustro stało się nagle kryształowo
yste: ty osoby, które tak zręnie pyciągnąłem do swojego
życia, nie ukazywały mi tego, ym ja byłem w owej chwili; zamiast
tego, każda z nich ukazywała inne, subtelniejsze odbicie, o którym
nikt mi nie mówił. Popez eności naszych pekonań i stylu
życia, zamiast ukazać mi to, ym byłem, pokazywały mi ey,
które osądzam! Te osoby pokazywały mi waości, które budziły we
mnie mocne oceny – waości, które, jak ułem, pogwałciły.
W owym asie mojego życia bardzo silnie osądzałem osób.
w jaki ludzie byli odpowiedzialni, jeśli chodzi o zalety uciwości
i etelności. Z całym prawdopodobieństwem to moje obciążenie
budowało się od dzieciństwa. W jednej chwili moje popednie
doświadenia stały się jasne. Natychmiast pypomniałem sobie
wszystkie sytuacje, gdy te same waości pogwałcono w moim
życiu: minione romanse, w których moje panerki nie były szere
wobec innych w swoim życiu, obietnice dorosłych, złożone i nigdy
niedotymane, pyjaciół pełnych dobrych intencji i linych
mentorów, któy składali obietnice i nigdy ich nie mogli dotymać
za nic w świecie... Moja lista ciągnęła się coraz dalej i dalej.
Moje osądy dotyące tych kwestii narastały w tak maleńkim
wymiae, że ich nie rozpoznawałem. Teraz znajdowały się
w centrum egoś, ego nie mogłem ignorować! Posiadanie
pustego konta w banku gwarantowało, że będę musiał zrozumieć
pesłanie płynące z tych związków, zanim będę mógł pójść dalej
w życiu. Był to dzień, gdy poznałem subtelną, jednak potężną
tajemnicę drugiego zwierciadła związku: zwierciadła tego, co
oceniam w życiu.
CZY ROZPOZNAJESZ SWOJE ZWIERCIADŁA?

Zachęcam cię do zbadania swoich związków z ludźmi, któy są ci


najbliżsi. Następnie uznaj cechy i charakterystyki, które irytują cię
niepomiernie i wydają się doprowadzać cię do szału. Z chwilą, gdy
to zrobisz, zadaj sobie następujące pytanie: y ci ludzie ukazują
mnie w tym momencie?
To bardzo możliwe. Jeśli tak, będziesz to natychmiast wiedział
dzięki wyraźnemu uuciu, że to jest właśnie to. Jednakże jeśli
odpowiedź bmi „nie”, mogą one ujawniać coś jesze głębszego
i potężniejszego, niż obraz tego, kim jesteś – mogą ukazywać ci
odbicie ey, które oceniasz w życiu. Rozpoznanie i po prostu
uznanie istnienia tego zwierciadła jest właśnie tym punktem,
w którym zayna się uzdrowienie twoich osądów.
UZDRAWIANIE Z EFEKTEM KASKADY

Dzień po tym, jak rozpoznałem zwierciadło moich osądów,


odwiedziłem pyjaciela, który mieszka i pracuje w pobliskim Taos
Pueblo. Jako jedna z najstarszych rodzimych wólnot w Ameryce
Północnej, miejsce to było nieustannie zamieszkane pez co
najmniej 1500 lat. Robe (imię zmienione) miał sklep na samym
terenie Puebla i był ogromnie utalentowanym aystą
i emieślnikiem. W całym jego sklepie były wyekonowane jego
eźby, łapae snów [talizmany chroniące ped złymi snami –
pyp, tłumaa], muzyka i biżuteria, będące ęścią jego tradycji na
stulecia pedtem, zanim pojawiła się jakakolwiek „Ameryka”.
Gdy wszedłem, pracował nad eźbą mającą niemal siedem stóp
wysokości. Gdy wymieniliśmy powitania, ytałem o jego rodzinę
oraz pracę i cieszyliśmy się kilkuminutową pogawędką. Następnie
to on zapytał, co działo się u mnie. Podzieliłem się z nim
wydaeniami minionego tygodnia, tema osobami i zaginionymi
pieniędzmi. Po wysłuchaniu mojej relacji myślał pez kilka chwil,
po ym opowiedział mi pewną historię.
„Mój pradziad” – zaął – „upolował bawołu na równinach
północnego Nowego Meksyku”. Wiedziałem, że musiał mówić
o bardzo odległych asach, ponieważ, o ile mi wiadomo, żaden
bawół nie pojawił się w tej ęści stanu od lat. „Ped swoją
śmiercią ofiarował mi najcenniejszą e, jaką posiadał: głowę
pierwszego bawoła, jakiego kiedykolwiek upolował jako młody
chłopiec”. Robe kontynuował, opowiadając mi, jak ta głowa
bawołu stała się również i jego skarbem. Po śmierci pradziadka był
to jeden z nielinych namacalnych reliktów peszłości, jakie
łąyły go z jego dziedzictwem.
Pewnego dnia odwiedziła Robea właścicielka galerii
z pobliskiego miasta. Widząc, jak piękna była owa głowa, zapytała,
y mogłaby jej użyć jako ekonatu w swojej galerii, na co się
zgodził. Po upływie kilku tygodni Robe, nie mając żadnej
wiadomości od swojej znajomej, wyruszył do miasta, aby zobayć,
jak się miewa. Ku swemu zdumieniu, gdy pybył do galerii,
niego tam nie zastał. Dwi były zamknięte, okna zasłonięte,
a sklep był zlikwidowany. Właścicielka galerii wraz z jego głową
bawołu zniknęła. Robe patył na mnie znad swej eźby na tyle
długo, że mogłem dostec, że było to bolesne doświadenie.
„Co zrobiłeś?” – zapytałem. Oekiwałem, że usłyszę, jak odszukał
właścicielkę galerii i odzyskał swoją cenną własność.
Gdy nasze oy się otkały, mądrość jego odpowiedzi wyraziła
się w jej prostocie: „Nic nie zrobiłem, ponieważ to ona żyje z tym,
co uyniła”. Opuściłem Taos Pueblo owego dnia, rozmyślając nad tą
historią i nad tym, co oznaała dla mnie i mojego życia.
Później w owym tygodniu zaąłem badać legalne możliwości
odzyskania pynajmniej ęści pieniędzy, które zniknęły z mojego
konta. Szybko się dowiedziałem, że chociaż miałem słuszność,
oznaało to długotrwały, wyerpujący i kosztowny proces. Wobec
natury tego, co się stało, byłbym proszony o pekazanie swojej
rawy raej organom kryminalnym, niż cywilnym. W tej sytuacji
byłoby to całkowicie poza moim wpływem, a kobieta za to
odpowiedzialna zostałaby skazana na więzienie. Wszystko to
w połąeniu z dłuższym emocjonalnym związkiem z kimś, z kim
nie ułem już żadnej więzi.
Gdy rozważyłem te opcje, pemyślałem raz jesze moją
rozmowę z pyjacielem w Pueblo i lekcję, jaką miałem zrozumieć.
Nie zajęło mi to wiele asu, aby dojść do wniosku, który od razu
odułem jako właściwy: postanowiłem nie robić nic. Niemal
natychmiast zaęło się wydaać coś nieoekiwanego – każda
z tych tech osób, odzwierciedlających mój osąd, zaęła znikać
z mojego życia. Nie ułem już gniewu wobec nich ani nie ułem
już odrazy. Zaąłem oduwać dziwne wrażenie „nicości” wobec
każdej z tych osób. Nie było zamieonego wysiłku z mojej strony,
aby ich oddalić. Z chwilą, gdy określiłem na nowo to, co się stało
między nami i ym były te doświadenia, a nie to, co z nich
zrobiła moja ocena, nie pozostało po prostu nic, co mogłoby
utymać te osoby w moim życiu. Każda z nich po prostu zaęła
znikać z mych codziennych raw. Coraz mniej było od nich listów
i telefonów, coraz adziej o nich myślałem. Moje oceny były
magnesem, które utymywały te związki w miejscu.
Chociaż to nowe zjawisko było interesujące, w ciągu kilku dni
zaęło się dziać coś jesze bardziej intrygującego, a nawet nieco
dziwnego. Zdałem sobie rawę, że od dawna były inne osoby
w mym życiu, które także zaęły znikać. Nie było z mej strony
świadomego wysiłku, aby zakońyć te relacje; po prostu
wydawały się nie mieć już sensu. W adkich sytuacjach, gdy
rozmawiałem z tymi osobami, uło się, że było to wymuszone
i sztune. Tam, gdzie weśniej istniała wólna płaszyzna, teraz
było skrępowanie.
Niemal równie szybko, jak zauważyłem zmianę w tych relacjach,
uświadomiłem sobie, ym było dla mnie to nowe zjawisko. Każdy
z tych związków znikających z mego życia, był opay na tym
samym schemacie, który pierwotnie rowadził te osoby do mojego
życia... Tym schematem był osąd. Poza tym. że był magnesem, który
pyciągnął do mnie te związki, mój osąd był również tym, co je
podtymywało. Wobec jego nieobecności. klej się rozpuścił.
Zauważyłem coś, co było efektem kaskady: z chwilą, gdy
rozpoznałem schemat w jednym miejscu – w jednym związku –
jego echo zanikło na innych poziomach mojego życia.
Zwierciadła osądu są subtelne, nieuchwytne i być może nie będą
mieć sensu dla każdego, kto je sobie uświadomi. Gdy moi
pyjaciele i rodzina usłyszeli o mojej decyzji „nierobienia niego”.
uznali, że neguję to. co się stało. „Zabrała twoje pieniądze!” –
mówili. – „Nadużyła twojego zaufania! Zostawiła cię z niym!”. Na
pewnym poziomie ich uwagi były dość prawdziwe – wszystko to
się eywiście stało. W moim rozumieniu jednak, gdybym podążał
za typowym schematem odwetu i wyrównywania rachunków,
znalazłbym się w błędnym kole myślenia, które karmi właśnie takie
doświadenia. Na innym poziomie jednak, będąc po prostu tym,
kim były, każda z tych tech osób ukazała mi coś na mój temat, co
miało się stać kluem dla zawodowych decyzji, jakie miałem
podjąć w pyszłości. To coś było potężną lekcją dotyącą
roztropności zaufania.
Aż do tego asu chciałem wieyć, że zaufanie jest jednoznane.
To znay albo ufamy komuś, albo nie – jeśli tak, możemy ufać mu
całkowicie. Chociaż nie chciałem myśleć o świecie w inny osób,
nauyłem się z tych związków, że istnieją poziomy zaufania, jakie
mamy rozróżnić w sobie nawzajem. Często ufamy innym
w większym stopniu i z większą odpowiedzialnością, aniżeli nawet
oni mogliby zaufać sobie. I to jest właśnie to, ego doświadyłem.
Rozpoznanie osądu odzwierciedlonego w związku jest potężnym
odkryciem, którego echo dosięgnie wszystkich aektów życia.
Ludziom, któy mi pomogli w tych lekcjach, składam
podziękowanie. A tym, któy ukazali mi moje łowieeństwo,
pekazuję mój najgłębszy szacunek i wdzięność za utymywanie
nieskazitelnego lustra pede mną. Cóż za piękne potwierdzenie
tajemnicy drugiego zwierciadła związku!
(Nota: W popedniej historii sugerowałem rozwiązanie ciężaru
osądu bez pełnego opisu, jak dokładnie takie rozwiązanie osiągnąć.
Jest ono w pełni opisane w mojej książce, wydanej pez Hay
House w 2006 roku. Secrets of the Lost Mode of Prayer [Tajemnice
zaginionej formy modlitwy], jako „Tecia Tajemnica:
Błogosławieństwo jest uwolnieniem”. Aby podsumować ten
potężny klu do transformacji naszych osądów, błogosławieństwo
jest starożytnym sekretem, uwalniającym nas od cierpień życia na
tyle długo, aby je zastąpić innym uuciem. Gdy błogosławimy
ludzi lub ey, które nas zraniły, zawieszamy na pewien as cykl
cierpienia. Nie ma znaenia, y zawieszenie trwa pez
nanosekundę y też cały dzień. Jakkolwiek długi jest ten okres,
podas błogosławieństwa otwierają się dla nas dwi, aby
rozpoąć nasze uzdrawianie i ruszyć napód. Kluem jest to, iż
pez pewien as jesteśmy uwolnieni od naszego bólu na tyle
długo, aby wpuścić coś innego do naszego serca i umysłu: potęgę
„piękna”.).
ZWIERCIADŁO TRZECIE:
ODBICIA TEGO, CO ZDRADZILIŚMY LUB CO NAM
ODEBRANO

Królestwo [ojca] jest jak pewna kobieta,


która niosła [naynie] pełne pożywienia.
Gdy szła drogą, w pewnej odległości od domu,
uchwyt naynia się złamał, a jedzenie wylało się na drogę.
Nie zauważyła tego; nie zauważyła żadnego wypadku.
Gdy dotarła do swego domu, postawiła naynie i odkryła, że jest
puste4.
– Ewangelia Tomasza
4
Ibid., s. 136.

Twoja miłość, wółucie i troska są jak posiłek w nayniu


z powyższej paraboli. Pez całe życie wciąż istnieją te ęści ciebie,
które pocieszają, karmią i wierają innych (podobnie jak ciebie) w
trudnych chwilach. Gdy tracimy osoby, miejsca i ey, które są
nam drogie, to właśnie nasza kochająca i wółująca natura
pozwala nam petrwać i pejść pez te doświadenia.
Ponieważ dzielimy je świadomie, miłość, wółucie i troska są
również tą ęścią nas. która jest najbardziej podatna na utratę,
niewinne oddanie lub odebranie nam pez tych, któy mają nad
nami władzę. Za każdym razem, gdy ufamy na tyle, by kochać
i wierać kogoś innego i wiara ta zostaje pogwałcona, tracimy
jakąś ęść siebie w tym doświadeniu. Nasza niechęć, aby
wystawić się ponownie na taką sytuację, jest naszą ochroną –
osobem, aby petrwać nasze najgłębsze rany i największe zdrady.
A za każdym razem, gdy zamykamy się ped dostępem do naszej
najprawdziwszej natury wółucia i troski, jesteśmy jak posiłek
zwolna wylewający się z naynia, które niosła kobieta.
Gdy osiągamy w życiu punkt, w którym naprawdę chcemy się
otwoyć i dzielić się sobą z innym łowiekiem, sięgamy do
wnęta naszej miłości, by odkryć, że znikła, pozostawiając po sobie
pesteń wypełnioną pustką. Odkrywamy, że zagubiliśmy siebie
po trochu w doświadeniach, w których zaufaliśmy na tyle, by
wpuścić je do naszego życia.
Dobrą wiadomością jest tutaj to, że te ęści nas, które wydają się
być nieobecne, nigdy naprawdę nie zniknęły. To nie jest tak, że są
na zawsze wymazane z pamięci... Są ęścią naszej najprawdziwszej
istoty, ęścią naszej duszy. I tak jak dusza nie może nigdy ulec
zniszeniu, sedno naszej prawdziwej natury nie może być nigdy
utracone. Jest po prostu zamaskowane i ukryte dla bezpieeństwa.
Rozpoznanie, w jaki osób się maskujemy, oznaa wkroenie na
ścieżkę szybkiego uzdrowienia. Wezwanie z powrotem tych ęści
nas samych, które zagubiliśmy, może być największym wyrazem
naszego osobistego mistostwa w opanowaniu siebie.

*****
We wesnych latach mojej pracy w pemyśle obronnym,
pracowałem w zeole opracowującym oprogramowanie dla
systemów zbrojeniowych. Moi koledzy i ja dzieliliśmy małą
pesteń pracy i typowe dla standardu sił powietnych biurka.
kesła i boksy; ędzaliśmy razem długie godziny w całkowitej
bliskości. Jak możesz sobie wyobrazić, było bardzo mało
prywatności. Gdy rozmowa telefonina odbijała się echem od
pustych, szpachlowanych ścian i unosiła nad boksami, musieliśmy
się poznać nawzajem bardzo dobe – w istocie tak dobe, że szybko
staliśmy się dla siebie prawdziwymi doradcami we wszystkim, od
decyzji zawodowych i randek po rawy rodzinne i życie osobiste.
Kilka razy w tygodniu szliśmy razem na lunch, okazjonalnie
realizując eki i załatwiając krótkie rawy w południe. Właśnie
podas jednej z takich pygód w poe lunchu, miałem osobność
ujeć pierwszoędne lustro doświadenia, które stwoyło
osobiste „piekło” w życiu jednego z moich kolegów, mężyzny,
który stał się też moim pyjacielem.
Każdego dnia mój pyjaciel „zakochiwał się” w kobietach, które
otkał w asie pracy. Mogła to być kelnerka, która pyjęła
zamówienie lub kasjerka w sklepie ożywym. Prawdę mówiąc,
była to prawie każda osoba, która pojawiła się na jego drodze
w ciągu dnia (tzn. każda kobieta). Zdaało się to wszędzie,
a schemat był zawsze ten sam; po prostu ojał w oy kobiety
i „doznawał tego uucia”, którego nie umiał wyjaśnić. Nie
rozumiejąc, co to wszystko znayło, umieszał swoje
doświadenie w jedynym wyjaśnieniu, jakie mógł znaleźć dla tego,
co się działo. Czuł, że jest zakochany! A zakochiwał się kilka razy
w ciągu dnia.
Powodem, dla którego stanowiło to taki problem, było to, że był
żonaty. Miał piękną żonę, która go bardzo kochała, pięknego, nowo
narodzonego syna i ogromnie kochał ich oboje. Zranienie ich
w jakikolwiek osób y zniszenie tego, co razem stwoyli, było
ostatnią eą, jaką kiedykolwiek chciałby zrobić. Jednoeśnie jego
uucia dla innych kobiet były niemal obezwładniające i były
ymś, ego po prostu nie rozumiał.
Tym razem właśnie wróciliśmy do biura po krótkim lunchu
i wizycie na stacji benzynowej i w banku. To właśnie w banku
wpadł w tarapaty. Była tam piękna kasjerka w okienku, w którym
składaliśmy eki (było to w dawnych asach, zanim pojawiły się
depozyty elektronine). Zanim dotarliśmy z powrotem do biura,
jedyne, do ego był zdolny, to myśleć o niej nieustannie. Nie mógł
pracować ani na niym się skupić i nie mógł usunąć jej z umysłu.
„A jeśli ona teraz o mnie myśli?” – pytał. – „A jeśli jest właśnie tą
»jedyną«?”. Ostatenie podniósł słuchawkę, zadzwonił do banku,
odnalazł kasjerkę i zapytał, y mogą się otkać na kawie po pracy.
Zgodziła się. Ale gdy byli w kawiarni, ojał w oy kelnerki
serwującej drinki i zakochał się w niej!
Pytaam tę historię, ponieważ z pyyn, których nie rozumiał,
ten łowiek był zmuszony do inicjowania kontaktu z kobietami,
które, jak szee wieył, daył uuciem. Czyniąc to, ryzykował
wszystko, co było mu drogie, z żoną, synem i karierą włąnie. Co
się z nim działo?
Czy miałeś kiedykolwiek podobne doświadenie (choć, miejmy
nadzieję, w mniejszym stopniu)? Czy kiedykolwiek, kiedy byłeś
w doskonale szęśliwym, pełnym oddania związku, nagle „to” się
zdayło? Albo może nie jesteś w związku, albo nawet go
poszukujesz, gdy – bez upedzenia – idąc ruchliwą ulicą lub będąc
w centrum handlowym, sklepie ożywym y na lotnisku,
peżywasz to „doświadenie”. Ktoś, kogo nigdy nie widziałeś, mija
cię, w pewnej chwili wasze oy się otykają i – ding! – pojawia się
to uucie. Być może jest to właśnie poucie bliskości lub jej
potencjalności, może to też być niemal pemożny impuls zbliżenia
się do tej osoby, poznania jej, a nawet rozpoęcia rozmowy.
Pytałem o to wielokrotnie w asie warsztatów. Co ciekawe,
odkryłem, że jeśli jesteśmy naprawdę uciwi wobec siebie, ten
rodzaj łąności nie jest aż tak niezwykły.
Gdy się to zdaa, otkanie zwykle toy się mniej więcej tak:
nawet jeśli oy dwóch osób się otkały i obie w oywisty osób
doznały tego „uucia”, jedna z nich w którymś momencie to
zlekceważy. Jednak pez ułamek sekundy dzieje się coś
niezapealnego... Odmienny stan świadomości i poucie
nierealności. W tej pelotnej chwili wykraającej poza
pypadkowe ojenie, ich oy pekazują sobie wiadomość.
Każda z osób mówi coś drugiej w owej chwili, coś, ego
prawdopodobnie żadna z nich nie jest nawet świadoma.
Potem, niemal jak na sygnał, ich racjonalne umysły twoą
zakłócenie – cokolwiek, co pełamie niezręność tego kontaktu.
Może to być dźwięk samochodu lub inna pechodząca osoba. Może
to być tak proste, jak liść opadający na ulicę lub kichnięcie. Może to
być nawet opona krążąca na pobou! Rze w tym, że używając
egokolwiek jako wymówki, jedna z osób odwraca swoją uwagę
i moment mija, ot tak, po prostu!
Gdy mamy takie doświadenie, co się właściwie dzieje?
ODNAJDYWANIE W INNYCH TEGO, CO
UTRACILIŚMY

Gdy znajdujemy się w takich sytuacjach, stajemy ped potężną


okazją poznania siebie w bardzo szególny osób – to znay, jeśli
rozpoznamy, ego dotyy ta chwila. Jeśli nie, wówas, jak odkrył
mój pyjaciel inżynier, ten rodzaj połąenia może się stać
kłopotliwy, a nawet perażający! Sekretem takich otkań jest
sedno tajemnicy teciego zwierciadła.
Aby petrwać w życiu, wszyscy poświęciliśmy wielkie ęści
tego, kim jesteśmy. Za każdym razem, gdy to ynimy, tracimy coś
wewnąt w osób, który jest ołenie akceptowany, mimo to
bolesny. Pyjmowanie ról dorosłych i utrata dzieciństwa wskutek
rozpadu rodziny; utrata rasowej tożsamości tam, gdzie różne kultury
są zmuszone do koegzystencji; i petrwanie wesnej traumy
wskutek tłumienia emocji zranienia, złości i gniewu – wszystkie są
pykładem utraty ęści siebie.
Dlaego mielibyśmy robić coś takiego? Dlaego mielibyśmy
zdradzać nasze pekonania, miłość, zaufanie i wółucie, wiedząc,
iż są samą esencją tego, kim jesteśmy? Odpowiedź jest prosta:
chodzi o petrwanie. Jako dzieci mogliśmy odkryć, że jest łatwiej,
pozostając cicho, zamiast wypowiadać swoją opinię, ryzykując
wyśmianie i poniżenie pez rodziców, braci, siostry y kolegów.
Jeśli jesteśmy maltretowani w rodzinie, dużo bezpieniej jest
„poddać się” i zapomnieć, zamiast stawiać opór tym, któy mają
nad nami władzę. Jako ołeeństwo akceptujemy zabijanie
innych w asie wojny, na pykład, i urawiedliwiamy to
szególnymi okolinościami. Zostaliśmy uwarunkowani, aby
zdradzać siebie wobec koniktu, choroby i pytłaających emocji
w osób, który dopiero zaynamy rozumieć. W każdej chwili
mamy okazję ujenia potężnej możliwości, zamiast oceniania, co
jest właściwe, a co niewłaściwe.
Po każdej ęści nas, którą zdradziliśmy, aby znaleźć się tam, gdzie
jesteśmy dzisiaj w życiu, pozostaje pustka ekająca na
wypełnienie. Nieustannie poszukujemy tego, cokolwiek to jest, co
wypełni tę szególną próżnię. Gdy znajdujemy kogoś, kto posiada
właśnie to, co zdradziliśmy, ujemy się dobe w jego
towaystwie. Komplementarna esencja tej osoby wypełnia naszą
wewnętną próżnię i rawia, że ujemy się znowu całością. Oto
klu do zrozumienia, co pytrafiało się mojemu pyjacielowi
inżynierowi i w innych womnianych pykładach.
Gdy odnajdujemy w innych nasze „brakujące” ęści, ujemy się
nieodparcie i potężnie do nich pyciągani. Możemy nawet wieyć,
że „potebujemy” ich w naszym życiu, dopóki nie pypomnimy
sobie, że to, co nas tak w nich pociąga, wciąż w nas pozostaje... po
prostu uśpione. Jeśli mamy świadomość, że wciąż posiadamy te
cechy i zalety, możemy zdjąć z nich maskę i włąyć z powrotem do
naszego życia. A gdy to uynimy, nagle odkryjemy, że nie jesteśmy
już tak potężnie, magnetynie i niewytłumaalnie pyciągani do
osoby, która pierwotnie odzwierciedlała nam te waości.
Rozpoznanie naszych uuć wobec innych takimi, jakimi są, a nie
takimi, jakimi uyniło je nasze uwarunkowanie, jest kluem do
teciego zwierciadła związku. To niewytłumaalne uucie, którego
doznajemy, będąc z kimś innym – ten magnetyzm i ogień, który nas
tak ożywia – to w istocie my! To esencja tych ęści nas, które
zagubiliśmy i uświadomienie sobie, że chcemy mieć je znów
w naszym życiu. Mając to na uwadze, wróćmy do naszej opowieści
o moim koledze inżyniee.
Z pewnością istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zdając
sobie z tego rawy, mój pyjaciel widział w tych kobietach ęści
siebie, które utracił, zdradził lub które mu odebrano w ciągu jego
życia. Jest bardzo prawdopodobne, że widział je również
w mężyznach, ale nie pozwalał sobie na te same uucia ze
względu na swoje uwarunkowanie. W jego doświadeniu, ey,
które zagubił, były tak ęsto otykane, że mógł je znaleźć niemal
w każdym, kogo otkał.
Jednakże, nie rozumiejąc, ego dotyą jego uucia, był
zmuszony podążać za nimi w jedyny osób, jaki znał. Szee
wieył, że każde otkanie było szansą na szęście, ponieważ uł
się tak dobe, gdy pebywał z tymi kobietami. Wciąż bardzo
kochał swoją żonę i syna – gdy raz go zapytałem, y mógłby ich
kiedykolwiek opuścić, wyglądał na wstąśniętego. Nie zamieał
zakońyć swojego małżeństwa, jednak podążał za siłą tego, co
oduwał, ku kompromitującym sytuacjom, aż utrata rodziny stała
się bardzo realnym zagrożeniem.
JAK ODKRYĆ, CO NAM MÓWIĄ UCZUCIA
PRZYCIĄGANIA

Każdy z nas zręnie zdradził pewne ąstki siebie, co było


koniene, jak uliśmy, w owej chwili dla naszego fizynego lub
emocjonalnego petrwania. Gdy to ynimy, łatwo jest ujeć
siebie jako „pomniejszonego” i wpaść w pułapkę naszych wieeń
na temat tego, co pozostaje. Dla niektórych ludzi wymiana
następuje, zanim nawet ją poznamy i uświadomimy sobie, co się
stało; dla innych jest to świadomy wybór.
Pewnego popołudnia, gdy pracowałem w tej samej korporacji
obrony z moim kolegą inżynierem, na moim biurku wylądowało
nieoekiwane zaproszenie. Była to nieformalna prezentacja, jaka
miała zostać wykonana dla Białego Domu i wojskowych
uędników w związku z nowo utwoonym systemem obronnym,
zwanym Strategic Defense Initiative (SDI) [Strategina Inicjatywa
Obrony], popularnie określanym jako „Gwiezdne Wojny”. Podas
pyjęcia, jakie miało miejsce po prezentacji, miałem osobność
wysłuchania rozmowy między jednym z wojskowych uędników
wysokiego szebla a dyrektorem generalnym naszej firmy.
Pytanie, jakie dyrektor zadał, było związane z osobistymi |
kosztami, jakie poniósł uędnik, aby osiągnąć tę pozycję władzy.
„Co musiałeś poświęcić, aby znaleźć się tu, gdzie jesteś dzisiaj?” –
zapytał. Uędnik opisał, jak winał się po szeblach kariery
wojskowej i Pentagonu, aż do pozycji zwiechnika w wielkiej,
wielonarodowej korporacji. Słuchałem z uwagą, gdy mężyzna
odpowiadał z niezwykłą szerością i uciwością,
„Aby dojść do miejsca, w którym jestem dzisiaj” – zaął –
„musiałem się oddać systemowi. Za każdym razem, gdy
awansowałem, traciłem inną ęść siebie. Pewnego dnia
uświadomiłem sobie, że jestem na szycie i ojałem wste na
swoje życie. Tym, co odkryłem, było to, że oddałem tak wiele
z siebie, że nic nie pozostało. Korporacje i wojsko miały mnie
w posiadaniu. Utraciłem wszystko, co kochałem najbardziej: moją
żonę, dzieci, pyjaciół i zdrowie. Spedałem te ey dla władzy,
bogactwa i kontroli”.
Byłem zdumiony jego uciwością. Choć ten łowiek zatracił się
eywiście w tym procesie, był świadomy tego, co uynił. Był
zasmucony, ale była to dla niego cena waa zapłaty za jego pozycję
władzy. Być może z innych powodów, każdy z nas
najprawdopodobniej yni coś podobnego w swym życiu. Dla
wielu z nas jednakże celem jest nie tyle władza, ile petrwanie.
Gdy otkasz kogoś w swym życiu, kto wzbudzi w tobie uucie
bliskości, zachęcam cię do zanuenia się w owej chwili. Dzieje się
wówas coś adkiego i cennego dla każdego z was: właśnie
znalazłeś kogoś, kto zachował te ęści ciebie, których szukałeś.
Często jest to obustronne doświadenie, w którym pyciągasz do
siebie drugą osobę z tego samego powodu! Używając swej mocy
rozróżniania, jeśli poujesz, że jest to właściwie, zainicjuj rozmowę.
Zanij mówić o ymkolwiek – naprawdę o ymkolwiek – aby
utymać kontakt wzrokowy. W asie rozmowy zadaj sobie
w myślach to proste pytanie: Co widzę w tej osobie, co w sobie
zagubiłem, zdradziłem albo co mi zabrano?
Niemal natychmiast odpowiedź pojawi się w twym umyśle.
Może to być coś prostego, jak uucie zrozumienia, lub tak jasnego,
jak głos, który rozpoznajesz i który był z tobą od asu dzieciństwa.
Odpowiedzią są ęsto pojedyne słowa i krótkie zdania, a twoje
ciało wie, co jest ważne dla ciebie. Może po prostu postegasz
piękno w tej osobie, którego, jak ujesz, brakuje w tobie w danej
chwili. Być może jest to niewinność danej osoby, wdzięk, z jakim
ona się porusza pośród sklepowych regałów, lub jej pewność siebie,
z jaką wykonuje swoje zadanie, lub po prostu blask jej witalności.
Twoje otkanie może trwać tylko kilka sekund, może najwyżej
kilka minut. Ten moment jest dla ciebie okazją, aby pouć radość
i podekscytowanie chwili. To ty. odnajdujący ęść siebie w drugiej
osobie, coś, co już posiadasz, podobnie jak uucie, jak to jest, gdy
jest pebudzone.
Dla tych z nas, któy mają odwagę uznać sens bliskości w tych
pelotnych otkaniach, zwierciadło straty jest prawdopodobnie
tym, co staje ped nami każdego dnia. Odnajdujemy w sobie
kompletność, gdy inni odzwierciedlają nam naszą najprawdziwszą
naturę. Kolektywnie poszukujemy naszej całości. a indywidualnie
twoymy sytuacje, które prowadzą nas ku jej odnalezieniu. Od
pedstawicieli kleru po nauycieli, od ludzi starszych po młodych,
rodziców i dzieci, wszyscy są katalizatorami uucia.
W tych uuciach odnajdujemy ey, za którymi tęsknimy
w sobie, ey, które są wciąż z nami. chociaż ukryte za naszymi
maskami tego, ym – jak wieymy – jesteśmy. Jest to naturalne
i ludzkie. Zrozumienie, co mówią nam nasze uucia wobec innych,
może stać się najpotężniejszym naędziem w odkrywaniu naszej
największej mocy.
ZWIERCIADŁO CZWARTE:
ODBICIA CIEMNEJ NOCY DUSZY

To, co posiadasz, ocali cię


Jeśli wydobędziesz to z siebie5.
– Ewangelia Tomasza
5
Ibid., s. 134.

W asie techninego boomu poątku lat 90. XX w., Gerald


(imię fikcyjne) był inżynierem w Silicon Valley, w Kalifornii. Miał
dwie piękne, młode córki i był związany z równie piękną żoną. Byli
razem niemal 15 lat. Gdy go otkałem, jego firma pyznała mu
właśnie nagrodę za piąty rok pracy na stanowisku starszego
negocjatora do raw edaży ecjalistynego oprogramowania.
Jego stanowisko uyniło z niego waościowy atut firmy,
a poteba jego ekeyz rozciągnęła się znanie ponad typowy
ośmiogodzinny dzień pracy pez 5 dni w tygodniu.
By odpowiedzieć na zapotebowanie na swoje umiejętności,
Gerald zaął pracować późnymi wieorami, a w asie weekendów
podróżować poza miasto z pokazami swojego oprogramowania.
W niedługim asie okazało się, że ędzał więcej asu ze swymi
wółpracownikami niż z rodziną. Mogłem dostec ból w jego
oach, gdy opisywał, jak się od siebie oddalili. Gdy wracał do
domu wieorami, jego żona i dzieci już ały, a w biue pojawiał
się rano, zanim zaęły swój dzień. W krótkim asie zaął się uć
jak obcy we własnym domu. Wiedział więcej o rodzinach ludzi
w biue, niż o własnej.
To wtedy życie Geralda pybrało dramatyny obrót. Pyszedł
do mnie na konsultację, gdy pisałem książkę zatytułowaną
Walking Between the Worlds: Science of Compassion [Wędrując
pomiędzy światami: Nauka o wółuciu], opisującą, jaką rolę
odgrywają „zwierciadła” związku w naszym życiu. Ponad 2200 lat
temu, autoy Zwojów znad Moa Martwego wyodrębnili siedem
szególnych wzorców, których pejawiania się możemy oekiwać
w naszych relacjach z innymi ludźmi. Gdy Gerald rozwinął swoją
opowieść, było jasne, że opisywał jeden z nich. będący odbiciem
największego lęku w naszym życiu, znanego powszechnie jako
„Ciemna Noc Duszy”.
Wśród inżynierów w jego biue była błyskotliwa programistka,
będąca mniej więcej w jego wieku. Często wółpracowali ze sobą
nad zadaniami, które trwały ęsto pez wiele dni i wymagały
podróżowania do innych miast na terenie kraju. W krótkim asie
pouł, jakby znał ją lepiej niż własną żonę. W tym punkcie
opowieści poułem, że wiem, jak się zakońy. Jednak nie
wiedziałem, to co było potem, a także dlaego Gerald był tak
wzbuony.
Dość szybko, jak wieył, zakochał się w swojej wółpracownicy
i zdecydował się opuścić żonę i córki, aby rozpoąć z nią nowe
życie. Ta decyzja miała dla niego sens w owym asie, skoro mieli ze
sobą tyle wólnego. Jednak w ciągu kilku krótkich tygodni, jego
nowa panerka została wysłana do pracy nad projektem w Los
Angeles. Poprosiwszy o ecjalne względy, Gerald uzyskał
wydelegowanie do tego samego biura.
Natychmiast rawy zaęły iść źle. a Gerald odkrył, że stracił
więcej, niż zyskał. Pyjaciele, jakich znali z żoną od lat, stali się
nagle odlegli i nieosiągalni. Jego wółpracownicy myśleli, że „miał
źle w głowie”, opuszając stanowisko i projekty, nad którymi tak
ciężko pracował. Nawet jego rodzice byli obueni, że rozbił rodzinę.
Chociaż uł się zraniony. Gerald racjonalizował, że była to po
prostu cena zmiany. Był wolny, mógł rozpoąć nowe, waniałe
życie. Czego więcej mógł pragnąć?
Oto miejsce, w którym ukazuje się zwierciadło równowagi
i Ciemnej Nocy Duszy. Tak jak weśniej wszystko zdawało się
trafiać na właściwe miejsce. Gerald odkrył, że wszystko
w eywistości zaęło się rozpadać! Po kilku tygodniach jego
nowa miłość oznajmiła, iż ich związek nie jest tym, ego
oekiwała. Zakońyła go nagle i poprosiła, aby odszedł. Tak po
prostu został sam. samotny i załamany. „Po wszystkim, co dla niej
zrobiłem, jak mogła?” – biadał. Opuścił żonę, dzieci, pyjaciół
i pracę – krótko mówiąc, poświęcił wszystko, co kochał.
W krótkim asie zaął kiepsko pracować. Po kilku osteżeniach
i naganach jego depaament ostatenie go zwolnił. Gdy Gerald
kontynuował swoją historię, było jasne, co się naprawdę stało: jego
życie, z najwyższego pułapu, ze wszystkimi perektywami nowego
związku, nowej pracy i większych dochodów, adło najniżej jak
można, a wszystkie te sny się rozwiały. Tego wieoru, gdy Gerald
pyszedł, by ze mną pomówić, zadawał tylko jedno pytanie: „Co
się stało?”. Jak to możliwe, że to, co zapowiadało się tak dobe,
mogło się potoyć tak źle?
NASZA CIEMNA NOC DUSZY:
ROZPOZNANIE BODŹCA

Do dnia. gdy go otkałem. Gerard utracił wszystko, co kochał.


Pyyna tego jest kluem do tej opowieści. Zamiast uwolnić
ey, które kochał, ponieważ uł się ełniony i szedł napód,
dokonywał wyborów tylko wówas, gdy wieył, że dostanie coś
lepszego w zamian. Innymi słowy, grał bezpienie. Ze względu na
swój lęk, że mógłby nie znaleźć nic lepszego, pozostał fizynie
w swoim małżeństwie i rodzinie długo po tym, jak je opuścił
emocjonalnie. Istnieje subtelna, jednak znaąca różnica pomiędzy
poucaniem pracy, pyjaciół i romansów ponieważ jesteśmy
ełnieni, a pozostawaniem w nich z obawy. że nic innego nie
znajdziemy.
We wszystkich rodzajach związków może istnieć tendencja do
lgnięcia do status quo, dopóki nie pojawi się coś lepszego. To
pywiązanie może pochodzić z nieświadomości tego, co ynimy,
albo istnieć, ponieważ obawiamy się rozbić łódź i stawić oła
niepewności, nie wiedząc, co będzie dalej. Chociaż może to równie
dobe reprezentować schemat, którego nie jesteśmy świadomi, tym
niemniej jest to schemat. Czy jest to praca, romans y nasz styl
życia, możemy podtymywać schemat, w którym nie jesteśmy
naprawdę szęśliwi, a jednak nigdy nie wyraziliśmy tego uciwie
wobec ludzi w naszym życiu. Tak więc nawet wtedy, gdy świat
wiey, że nasze życie jest jak zawsze, wewnąt możemy wołać
o zmianę i uć się sfrustrowani, ponieważ nie wiemy, jak wyjawić
tę potebę tym, któy są blisko nas.
Jest to schemat budujący negatywność. Nasze prawdziwe uucia
są zamaskowane jako napięcie, wrogość lub asem po prostu jako
nieobecność w związku. Każdego dnia pechodzimy pez film
naszej pracy lub dzielenia życia i domu z inną osobą, podas gdy
emocjonalnie jesteśmy odlegli i pogrążeni w innym świecie. Czy
nasze problemy dotyą szefa, kochanka, y nawet nas samych,
racjonalizujemy, idziemy na kompromisy i ekamy. Aż tu pewnego
dnia, ot tak, po prostu – bum! – to się wydaa. Wydawałoby się, iż
zupełnie znikąd właśnie te ey, na które ekaliśmy i za którymi
tęskniliśmy w życiu, nagle się pojawiają. Gdy tak się dzieje, bywa,
że zanuamy się w nich po uszy, jakby nie było jutra.
W pypadku Geralda, gdy peprowadził się do nowego miasta,
by być w swoim nowym związku, pozostawił za sobą
nierozwiązaną pustkę, w której runął jego świat. Teraz, straciwszy
wszystko, co kochał, Gerald siedział pede mną a wielkie łzy
ływały mu po polikach. „Jak mogę odzyskać moją pracę i moją
rodzinę? Powiedz mi po prostu, co mam zrobić!”.
Gdy podałem mu pudełko chusteek, które tymałem py
biurku na okazje takie, jak ta, powiedziałem coś, co zupełnie zbiło
Geralda z tropu: „Tym razem w twoim życiu nie chodzi o odzyskanie
tego, co straciłeś, chociaż może właśnie tak się dzieje. To, co
stwoyłeś dla siebie, sięga o wiele głębiej niż twoja praca i twoja
rodzina. Właśnie obudziłeś w sobie siłę, która może stać się twoim
najpotężniejszym ymieeńcem. Gdy pejdziesz pez to
doświadenie, będziesz mieć nową pewność siebie, która będzie
niewzruszona. Wszedłeś w as, który rozpoznali starożytni
i nazwali Ciemną Nocą Duszy”.
Gerald otarł oy i wyprostował się na keśle. „Co rozumiesz
pez »Ciemną Noc Duszy«?” – zapytał. – „Jak to się stało, że nigdy
o tym nie słyszałem?”.
„Ciemna Noc Duszy jest okresem w twoim życiu, gdy pyciągasz
sytuacje, które reprezentują to, co jest twoim największym lękiem”
– odpowiedziałem. – „Taki as zwykle nadchodzi wtedy, gdy się go
najmniej odziewasz, najęściej bez osteżenia. Rze w tym” –
kontynuowałem – „że tylko wtedy możesz wejść w tę dynamikę,
gdy twoje panowanie nad życiem sygnalizuje, że jesteś na to
gotowy! Wtedy, właśnie wtedy, gdy wydaje się, że życie jest
doskonale, równowaga, którą osiągnąłeś, jest znakiem, że jesteś
gotowy na zmianę. Pokusa stwoenia zmiany będzie ymś, za
ym tęsknisz w życiu, ymś, emu po prostu nie możesz się
opeć. W innym pypadku nigdy nie dokonałbyś tego skoku”.
„Czy masz na myśli taką pokusę, jak nowy związek?” – zapytał
Gerald.
„Właśnie taką, jak nowy związek” – odpowiedziałem. – „Związek
jest ymś w rodzaju katalizatora, który obiecuje, że zrobimy
w życiu krok napód”. Mówiłem dalej, wyjaśniając, że nawet, gdy
wiemy, że jesteśmy w stanie doskonale petrwać wszystko,
cokolwiek życie uci nam pod nogi, nie leży w naszej natue, by
zbudzić się rano i powiedzieć: „Hmm... dziś oddam wszystko, co
kocham i co jest dla mnie cenne, by wejść w Ciemną Noc Duszy”. Po
prostu nie funkcjonujemy w ten osób! Jak to ęsto bywa,
największe próby naszej Ciemnej Nocy Duszy wydają się
nadchodzić w asie, gdy tego najmniej oekujemy.
Szansa, że życie pyniesie nam dokładnie to, ego potebujemy,
dokładnie wtedy, gdy tego potebujemy, ma głęboki sens. Tak jak
nie możemy napełnić naynia wodą, zanim nie odkręcimy kurka,
posiadanie pełnego emocjonalnego zestawu naędzi jest bodźcem,
który sygnalizuje kran życia, aby pynieść zmianę. Dopóki nie
wywołamy pepływu, nic nie może się zdayć. Drugą stroną tego
procesu jest to, iż gdy znajdziemy się w Ciemnej Nocy Duszy,
pociechą może być wiedza, iż jedyną drogą, abyśmy się znaleźli
w takim punkcie życia, jest to, że to my odkręciliśmy kurek.
Świadomie lub nie, zawsze jesteśmy gotowi na wszystko, cokolwiek
życie może nam pynieść.
NASZE NAJWIĘKSZE LĘKI

Celem Ciemnej Nocy Duszy jest doświadenie i uzdrowienie


naszych największych lęków. Rzeą naprawdę interesującą
w Ciemnej Nocy jest to, że ponieważ lęki każdego łowieka są
inne, to, co wydaje się perażającym doświadeniem dla jednej
osoby, może nie być niym wielkim dla kogoś innego. Na pykład
Gerald pyznał, że jego największym lękiem było zostać samemu.
Rozmawiałem weśniej tego samego wieoru z kobietą, która
powiedziała mi. że „bycie samą” jest jej największą radością.
Nie jest niym niezwykłym, że ktoś, kto najbardziej boi się bycia
samemu, staje się mistem związków, w których będzie
doświadał swojego lęku. Na pykład Gerald opisał romanse.
pyjaźnie i relacje zawodowe z peszłości, które za nic w świecie
nie mogły trwać długo! Jednak za każdym razem, gdy się końyły,
wieył, że związek „zawiódł”. W eywistości był on tak udany, że
pozwalał mu na to, by stanął ped swoim największym lękiem
ped samotnością. Ponieważ nigdy go nie uleył ani nawet nie
rozpoznał weśniej tych wzorców w swym życiu, znajdował się
w sytuacjach, w których strach stawał się coraz mniej subtelny.
Ostatenie życie doprowadziło go do punktu, w którym ta emocja
stała się na tyle obecna, że musiał tę kwestie rozwiązać, żeby mógł
ruszyć dalej.

*****
Chociaż możemy pechodzić pez wiele Ciemnych Nocy Duszy
w ciągu naszego życia, pierwsza jest zwykle najcięższa. Jest również
ęsto najpotężniejszym motorem zmiany. Z chwilą, gdy
zrozumiemy, dlaego ujemy taki ból, doświadenie zayna
nabierać nowego znaenia. Gdy rozpoznamy zwiastuny Ciemnej
Nocy Duszy, możemy powiedzieć, „Aha! Znam ten schemat! Tak, to
zdecydowanie Ciemna Noc Duszy, w poądku. Zatem co mam
opanować?”.
Znam ludzi, któy ują się tak umocnieni z chwilą, gdy uleą
doświadenia Ciemnej Nocy Duszy, że niemal ośmielają się prosić
wszechświat o zesłanie następnej! Czynią to, bo po prostu wiedzą,
że jeśli peżyli pierwszą, mogą petrwać wszystko. Jedynie wtedy,
gdy peżywamy takie doświadenia bez zrozumienia, ym są
i dlaego się pojawiają, zostajemy zamknięci pez lata, a nawet
całe życie, w schemacie, który może dosłownie skraść właśnie to, co
jest nam najdroższe... Na pykład samo życie.
ZWIERCIADŁO PIĄTE:
ODBICIA NASZEGO NAJWIĘKSZEGO AKTU
WSPÓŁCZUCIA

Pokażcie mi kamień, który budowniy


Oducili. To będzie kamień węgielny6.
– Ewangelia Tomasza
6
Ibid., s. 134.

Pod koniec lat 80. moje biuro znajdowało się w wielkim,


wielopiętrowym budynku na wzgóach Denver. Chociaż budynek
był ogromny, koniec Zimnej Wojny i cięcia w ądowym budżecie
rawiły, iż firma, w której pracowałem, musiała się „zmniejszyć”
i skonsolidować. Ponieważ inne jej oddziały peniosły się do
naszego pybytku, pesteń była luksusem. Dzieliłem moje biuro
z inną pracownicą, kobietą obejmującą w depaamencie funkcję
bardzo odmienną od mojej. Nie było między nami
wółzawodnictwa ani podziału obowiązków i szybko staliśmy się
dobrymi pyjaciółmi, dzielącymi historie rodzinnych weekendów,
pyjaciół oraz radości i smutki życia poza firmą.
Pewnego dnia właśnie wróciliśmy z lunchu, a ona odebrała
wiadomości, jakie nadeszły na jej potę głosową, gdy nas nie było.
Kątem oka ostegłem, że znieruchomiała, po ym usiadła ze
szklistym ojeniem. Jej twa stała się kredowo biała, poza
szminką na ustach i różem na polikach. Gdy odłożyła słuchawkę,
dałem jej chwilę na zapanowanie nad sobą po ym ytałem, co
się stało. Spojała na mnie i zaęła opowieść, którą odebrałem
jako smutną i jednoeśnie potężną.
Jej dobra pyjaciółka miała córkę o godnym pozazdroszenia
połąeniu urody, uzdolnień oowych i talentów aystynych,
z których każde kultywowała od wesnego dzieciństwa. Gdy
dziewynka podrosła, szukała drogi na połąenie wszystkich
swoich walorów w jednej profesji i zdecydowała się zostać
modelką. Jej rodzina poparła ten wybór i pomagała jej, jak tylko
mogła, w ełnieniu tego maenia. Gdy pekazała swoje poolio
agencjom reklamowym, okazało się, że wiele z nich odpowiedziało
z entuzjazmem. Otymała propozycje podróży, edukacji i większego
warcia, niż mogła sobie wyobrazić. Każdy, kto patył na to
z zewnąt, uznawał, że jej życie nie mogło potoyć się lepiej.
Jednakże na subtelnym, niemal niedostegalnym poziomie, ci,
któy naprawdę ją znali, mogli zauważyć, że coś się zmieniało. Jej
entuzjazm ustąpił miejsca obawom. Agencje, z którymi pracowała,
szukały pewnego typu powiechowności u kobiet, które
promowały. Chociaż ta młoda dziewyna dyonowała
z pewnością wyjątkową urodą nie było to dokładnie to, ego
chciały agencje pod koniec lat 80. Niepokojona tym, co potebne,
by zyskać coś tak szególnego, młoda dziewyna poprosiła swoją
rodzinę o pomoc py serii kosmetynych zabiegów, które, jak
uła, wyeźbiłyby jej ciało tak, by ełniało oekiwania
pemysłu.
Zaęła od najbardziej oywistych poprawek, operacji
kosmetynych, Chociaż zbliżały ją bardziej do celu, jej „look” wciąż
nie był wystarający, więc pystąpiła do bardziej ekstremalnych
zabiegów. Od dzieciństwa miała zawsze niewielką wadę zgryzu,
z lekko cofniętym podbródkiem i szęką. Zgodziła się na ich
pebudowanie, co oznaało wyłamanie i ponowne założenie
szęki dla stwoenia większej symetrii. Jej usta były ściśnięte
drutami pez około sześć tygodni w asie, gdy zrastały się kości,
więc ożywała wówas jedynie płyny. Gdy druty zostały
usunięte, miała pięknie symetryną twa, z wyrazistymi kośćmi
polikowymi, a wada zgryzu zniknęła. Patąc na fotografie tej
dziewyny, które pokazała mi moja koleżanka, mogłem osobiście
dostec małą różnicę między zdjęciami ped i po operacji.
Straciwszy na wadze pez tygodnie pozostawania na płynnej
diecie, ta piękna młoda kobieta zaęła dostegać, że jej ciało nie
miało już ksztau litery V ed operacji. W eywistości,
wskutek utraty wagi, jej górna ęść ciała utraciła odpowiednie
napięcie mięśni, które nadawały jej proporcje „modelki”. Jednak
w jej percepcji, był to problem, który można było usunąć
chirurginie, wiec poddała się zabiegowi usunięcia dolnych
„wystających” żeber, aby osiągnąć lepsze ksztay i proporcje.
Stres związany z tymi wszystkimi zabiegami rawił, że stan jej
ciała zaął się pogarszać. Odkryła, że nie mogła już dłużej
kontrolować pybierania ani utraty wagi tu i tam. Jej ciało znalazło
się w trybie „tracenia na wadze” i codziennie traciła kilogramy. Gdy
jej rodzice zauważyli, co się dzieje, było za późno: wskutek serii
komplikacji dziewyna zmarła tego poranka. To była właśnie
wiadomość, jaką moja koleżanka otymała po lunchu.
Możliwe, że znasz ludzi na podobnej ścieżce, choć miejmy
nadzieję, mniej skrajnej. Podaję ten pykład, by podkreślić pewną
rawę. Młoda kobieta w tej historii miała w swym umyśle pewną
wizję doskonałości i obraz ten stał się dla niej obiektem porównań.
Utymywała się nieustannie w cieniu tego punktu odniesienia,
używając swojego mentalnego obrazu jako miary w porównywaniu
swojej fizynej powiechowności. Jej pekonania mówiły, że była
w jakiś osób niedoskonała i że te „niedoskonałości” można było
naprawić dzięki cudom nowoesnej technologii. Jednak to, co się
pydayło tej kobiecie, biegnie znanie głębiej niż operacje
zastosowane do naprawienia jej domniemanych wad – zmiea
bezpośrednio do serca tego zwierciadła.
Dlaego ta kobieta uważała, że takie skrajności były koniene
dla jej sukcesu? Dlaego jej rodzina i pyjaciele wierali jej
dążenie do perfekcji? Dlaego ta młoda osoba, będąc już piękną na
swój osób, uła się zmuszona, by stać się kimś innym, niż tą,
którą była od urodzenia? Jaki lęk (lub lęki) miał taką siłę w jej
życiu, że próbowała zmienić swoją powiechowność, aby uzyskać
aprobatę innych? Może jesze ważniejsze pytanie to: Czego my
możemy się nauyć z jej doświadenia? Jaki jest punkt
odniesienia, wobec którego ujemy się odpowiedzialni, gdy
mieymy własne sukcesy i porażki w naszym życiu?
„NIEDOSKONAŁOŚCI” SĄ DOSKONAŁOŚCIĄ

Często dzielę się tą opowieścią na moich warsztatach. Zaraz


potem proszę uestników o wypełnienie prostej ankiety, w której
oceniają siebie w dziedzinach takich jak edukacja, romanse, praca
i osiągnięcia oowe. System oceniania składa się z terech
kategorii, sięgających od „naprawdę dobry” po „naprawdę słaby”.
Kluem jest tutaj to, iż daję im bardzo mało asu na wypełnienie
formulay. A robię to z określonego powodu: sama odpowiedź na
papiee jest mniej istotna, niż myślenie, jakie za nią stoi.
Jakiekolwiek są odpowiedzi, eywistością jest to, że jeśli
cokolwiek jest mniej niż doskonałe, jest to uestnik osądzający sam
siebie. Jedynym osobem na to, aby ludzie mogli siebie oceniać
pod kątem sukcesu lub porażki, jest porównanie z ymś poza ich
własnym doświadeniem. Jak wiemy, wszyscy jesteśmy swoimi
najsurowszymi krytykami. Z tego powodu zwierciadło znane jest
jako nasz największy akt wółucia. Dotyy wółucia dla nas
samych – tego, ym jesteśmy i kim się staliśmy.
Popez to zwierciadło nas samych, jesteśmy proszeni
o wółujące pozwolenie na pejawienie się doskonałości, która
już istnieje w każdym momencie życia. Ib prawda niezależnie od
tego, jak inni widzą tę chwilę i jak się ona w istocie rozwija. Dopóki
nie pywiązujemy wagi – co jest naszym własnym dziełem – do
wyniku, każde doświadenie jest po prostu okazją do wyrażenia
siebie... ni mniej, ni więcej.
Jakie byłoby twoje życie, gdybyś pozwolił, aby wszystko, co
robisz, było doskonałe właśnie takim, jakie jest, niezależnie od tego,
co z tego wynika? Jeśli wszystko, co robimy i twoymy, ynimy
najlepiej, jak umiemy, to dopóki nie porównamy tego z ymś
innym, jak może to nie być waniałe? Jeśli projekt zawodowy,
związek y szkolne zadanie nie toy się w oekiwany osób,
możemy zawsze nauyć się egoś z naszych doświadeń
i następnym razem zrobić to inaej. W Boskiej Matrycy to osób,
w jaki siebie oduwamy – nasze działania, powiechowność
i nasze osiągnięcia – zostaje nam odzwierciedlony jako eywistość
w naszym świecie. Mając to na uwadze, najgłębsze uzdrowienie
w naszym życiu może stać się również naszym największym aktem
wółucia. Jest to dobroć, jaką okazujemy sobie.
POZA ZWIERCIADŁAMI

Choć istnieją z pewnością inne zwierciadła, ukazujące nam jesze


subtelniejsze sekrety naszej natury, te, które pedstawiłem tutaj, są
pięcioma lustrami, umożliwiającymi nam nasze największe
uzdrowienie w związkach życia. W tym procesie odnajdujemy naszą
najprawdziwszą moc jako twórcy w Boskiej Matrycy. Każde lustro
jest kamieniem milowym w kierunku osiągnięcia wyższego
poziomu osobistego mistostwa. Z chwilą, gdy się o nich dowiesz,
nie możesz ich znów „odwiedzieć”. Gdy raz ujysz je w swoim
życiu, nie możesz ich „odwidzieć”. Za każdym razem, gdy
rozpoznajesz któreś z tych zwierciadeł w szególnym miejscu
swojego życia, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że
odnajdziesz również ten sam schemat w innych dziedzinach.
Na pykład kwestie kontroli, które wyzwalają tyle emocji
w twojej rodzinie, mogą się manifestować ze znanie mniejszą
intensywnością, kiedy kupujesz używany samochód od kogoś
obcego. Powodem, dla którego jest to bardziej umiarkowane, jest to,
że prawdopodobnie nie jesteś na tym samym poziomie intymności
ze edawcą, jak ze swoją rodziną i pyjaciółmi. Chociaż
schematy są mniej intensywne, wciąż istnieją. I na tym polega
piękno holografinego wzorca świadomości. Rozwiązanie, jakie
znajdziesz w swojej relacji z dealerem samochodowym, edawcą
w sklepie ożywym y kelnerem, który pyniósł pypalony
obiad w twojej ulubionej restauracji, pejawi się w twoich
związkach w domu. Musi, ponieważ na tym polega właśnie natura
hologramu. Gdy raz schemat zostaje zmieniony w jednym miejscu,
każdy związek zawierający ten wzoec na tym skoysta.
Zmiany pychodzą do nas asami wtedy, kiedy najmniej się ich
odziewamy. Gdyby tak nie było, prawdopodobnie nigdy nie
wstalibyśmy rano, mówiąc: „Dzisiaj stawię oła związkom, które
ukazują mi największe zwierciadła moich najgłębszych osądów”. Po
prostu nie funkcjonujemy w ten osób! Zamiast tego, okazje do
uzdrowienia dzięki naszym zwierciadłom pojawiają się ęsto
wtedy, gdy idziemy wucić list do skynki potowej lub
pompujemy koła samochodu.
Niedawno otkałem pyjaciela, który właśnie poucił karierę,
rodzinę, pyjaciół i związek w innym stanie, aby penieść się
w dzikie rejony północnego Nowego Meksyku. Zapytałem go,
dlaego zostawił tak wiele za sobą, by żyć w izolacji pustyni. Zaął
mi opowiadać, iż pybył, aby odkryć swoją „ścieżkę duchową”.
Jednak jednym tchem powiedział mi, że nie mógł zaąć, ponieważ
nic nie szło, jak należy. Miał problemy z rodziną, pracą, a nawet
z kontrahentami budującymi jego nowy „duchowy” dom. Jego
frustracja była oywista. Słuchając jego opowieści, pedstawiłem
jedyny wgląd, jaki ułem, że mógłby mu pomóc.
Z mojej perektywy, jesteśmy zdolni jedynie do życia
duchowego. Inaej mówiąc, jako istoty ducha, jesteśmy zdolni
jedynie do doświadeń duchowych. Niezależnie od tego, jakim
życie może się wydawać, wieę, że każdy wysiłek i wszystkie nasze
ścieżki prowadzą nas do tego samego miejsca. Wychodząc z tego
pekonania – codzienne zajęcia nie mogą być oddzielone od
naszego duchowego rozwoju – one są naszą duchową ewolucją!
Zwróciłem się do pyjaciela i zasugerowałem, że być może,
wszystkie trudności, jakie miał w owej chwili, były jego ścieżką
duchową. Chociaż nie była to oywiście odpowiedź, jakiej
oekiwał, ciekaw był, co miałem na myśli. Miał koncepcję, że jego
duchowość zostanie ełniona popez życie w samotności
i okojnej kontemplacji każdego dnia.
Wyjaśniłem moje pekonania, sugerując, że chociaż wszystkie te
ey mogą stać się ęścią jego życia, osób, w jaki rozwiąże
każdy z problemów, ped jakim stoi, może być właśnie ścieżką
którą pyszedł zgłębić. Spoglądając na mnie ze zdziwionym
wyrazem tway, gdy się żegnaliśmy, odekł: „Może tak jest!”.
Rozdział VIII

Pisanie na nowo kodu eywistości:


20 kluy do świadomej kreacji

Odkryłeś już teraz warunki, w jakich pragnienie twego serca


może stać się eywistością twego bytu. Pozostań tu, aż
nabieesz w sobie mocy, której nic nie może zniszyć.

– Słowa wypowiedziane do mistyka Gurdjieffa pez jego


nauyciela w Meetings with Remarkable Men: Gurdjieff's Search
for Hidden Knowledge1 [Spotkania z wybitnymi ludźmi:
Poszukiwania ukrytej wiedzy Gurdjieffa].

1 Meetings with Remarkable Men: Gurdjieff's Search for Hidden Knowledge,

Corinth Video, 1987. Film ten jest opay na życiu Gurdjieffa i jego
nieustępliwych poszukiwaniach w celu poznania tajemnej wiedzy peszłości.
Jego podróże prowadziły pez cały świat i ostatenie do okrytego tajemnicą
klasztoru, który, jak wieono, położony był w niedosiężnych, dzikich górach
Pakistanu. Są to słowa wypowiedziane pez jego nauyciela, gdy osiągnął
mistostwo, którego tak długo szukał.

Słowa popularnej rockowej ballady z lat 70. śpiewanej pez


zeół Ten Years Aer, bmią jak echo tego samego pragnienia
płynącego z serca, o jakim słyszę od ludzi na całym świecie,
rozpaliwie pragnących dokonania zmiany, któy ują się jednak
niezdolni, by to zrobić. „Tak pragnąłbym zmienić świat” – zayna
się refren – „Ale nie wiem, co zrobić / A więc zostawię to tobie”2.
Mam nadzieję, że na następnych stronach utkamy razem wszystko,
ego nam teba jako instrukcji, by umocnić się popez wiedzę, jak
świat uynić lepszym.
2 Ten Years Aer, z albumu A Space in Time, Capitol Records. 1971.

W pierwszym rozdziale tej książki pytoyłem opowieść mojego


indiańskiego pyjaciela o tym, że ludzie w jego tradycji wieą, iż
dawno temu w tajemniy osób zaęliśmy zapominać o naszej
mocy zmieniania wszechświata. Sugerował on, że złożona
technologia używana dzisiaj jest naszą próbą pypomnienia sobie
tej zdolności, bo naśladuje w naszym świecie to, co w istocie
ynimy w naszym ciele. Mając to na uwadze, nie będzie dla nas
nieodzianką, że komputery stały się tak integralną ęścią naszego
życia: wydają się one eywiście naśladować osób, w jaki
pechowujemy nasze womnienia i komunikujemy się.
Jednakże porównanie technologii wewnętnej z zewnętną
może iść nawet dalej, niż pypuszał mój pyjaciel (a
pynajmniej dalej, niż wyjawił w rozmowie ze mną owego dnia).
Pod wieloma względami nasz mózg, a nawet sama świadomość, jest
porównywany do wółesnego komputera. W swej pełomowej
książce Consciousness Explained (Świadomość wyjaśniona) Daniel
Dennett, dyrektor Centrum Badań Kognitywnych w Tus
University, mówi. że eywiście możemy uważać nasz mózg za
„swego rodzaju komputer” i że daje to potężną metaforę dla
zrozumienia, w jaki osób używamy informacji3. Pod wieloma
względami koncepcje nauki komputerowej dają nam właśnie to,
ego potebujemy, by odnaleźć drogę do tego. co nazywa on terra
incognita lub nieznanym lądem, pomiędzy tym, co mówi nauka
o naszym mózgu, a tym, ego doświadamy popez mózg. Jest
jasne, że sukces komputera jako naędzia pamięci i komunikacji
daje nam potężny pykład pomagający zrozumieć tajemnicę
świadomości.
3 Daniel Dennett, Consciousness Explained (Bay Back Books. Boston. 1991), s.

433.

Poniżej znajduje się krótki opis działania wółesnego


komputera. Informacja ta jest ścisła, choć ogromnie uproszona. Ten
prosty model pozwoli nam porównać nasz zewnętny świat do
ętu, a oprogramowanie do wewnętnych mechanizmów samej
świadomości. Paralele są fascynujące, a podobieństwa oywiste.
Po pierwsze, wszystkie komputery potebują tylko tech ey,
aby były użytene. Niezależnie od tego, jak duży lub mały albo jak
skomplikowany może się wydawać komputer, zawsze potebuje
ętu, systemu operacyjnego oraz oprogramowania, aby działać.
Jak dotąd, bmi to dość prosto... Ale by ucić nowe światło na
świadomość, ważne jest zrozumienie, co naprawdę robią te ty
ęści komputera.
System operacyjny jest tym, co umożliwia nam komunikowanie
się z chipami i obwodami, a ostatenie rawia, że działa drukarka,
ekran itd. Czy jest to znajomy system Macintosh, y Windows, y
nawet bardziej egzotyne, opracowane dla ecjalnych zadań,
kiedy wpisujemy nasze polecenia z klawiatury, to właśnie dzięki
systemowi operacyjnemu znay to coś dla komputera. Pekłada
on nasze instrukcje na coś, co maszyna rozpoznaje.
Spęt jest fizyną strukturą samego komputera. Zawiera takie
ey, jak monitor i klawiatura, chipy i procesory – gadżety, dzięki
którym działa system operacyjny. Owoc pracy komputera jest
zwykle widony na uądzeniu ętowym jakiegoś rodzaju. Poza
ekranem, mogą to być drukarki, plotery i projektory, pokazujące to.
co stwoyliśmy.
Oprogramowanie zawiera znajome programy, takie jak Word,
PowerPoint i Excel, których używamy codziennie w biurach
i szkołach, aby wykonać nasze zadania. To dzięki naszej relacji
z tymi programami komputer otymuje od nas polecenia, które
rawiają, że cały ten ęt jest użyteny!
Oto klu do tej analogii: dla wszelkich celów i zamieeń system
operacyjny komputera jest stały i się nie zmienia. Innymi słowy,
„jest” tym. ym jest. Kiedy chcemy, żeby nasz komputer zrobił coś
innego, nie zmieniamy systemu operacyjnego – zmieniamy
polecenia, jakie mu wydajemy. Powodem, dla którego jest to
ważne, jest to, że świadomość zdaje się działać dokładnie w ten sam
osób.
Jeśli myślimy o całym wszechświecie jak o kolosalnym
komputee świadomości, wówas sama świadomość jest
systemem operacyjnym, a eywistość jest tym, co zostało
wytwoone za jej pomocą. Tak jak system operacyjny komputera
jest ustalony i zmiany muszą pochodzić z pemawiających do
niego programów, aby zmienić nasz świat, musimy zmienić
programy, które nadają sens eywistości: uucia, emocje,
modlitwy i pekonania.

Komputer Komputer
Funkcja
Elektroniny Świadomości
Komputer, ekran, Rzeywistość
Spęt
drukarka, etc. (Boska Matryca)

System XP, Windows,
Świadomość
operacyjny Macintosh

Programy Word, Excel, Uucia, emocje,
(soware) PowerPoint modlitwa, pekonania
Aby zmienić naszą eywistość, musimy zmienić
polecenia uuć, emocji, modlitw i pekonań, które
programują eywistość.

Ilustracja 13. Porównanie komputera świadomości ze znajomym


elektroninym komputerem: dla obydwu, zmiana tego, CO on
WYTWARZA, odbywa się popez język, który jest rozpoznawany pez
system.

Klu nr 20:
Musimy stad się w naszym życiu dokładnie tym, ego chcemy
doświadyć w naszym świecie.

Wszystko, cokolwiek moglibyśmy sobie kiedykolwiek wyobrazić


oraz prawdopodobnie ey, których nigdy nie braliśmy pod
uwagę, jest możliwe w tym osobie widzenia siebie. Tak jak
programy Word i Works są naędziami, dzięki którym
modyfikujemy to, co wytwaa nasz komputer... Uucia,
pekonania i modlitwy są programami, które zmieniają wytwór
świadomości jako Boskiej Matrycy. Piękno tej analogii polega na
tym, że posiadamy już te potężne programy do twoenia
eywistości i już ich używamy każdego dnia.
W każdej chwili wysyłamy nasze pekazy emocji, uuć,
modlitw i pekonań do świadomości, która pekłada ten kod na
codzienną eywistość naszego ciała, związków, życia i świata.
Pytanie teraz mniej dotyy tego, y ten język istnieje, a bardziej
tego, jak celowo używamy go w naszym życiu.
Aby dokładnie zrozumieć, dlaego nasze pekonania są tak
potężne i jak dokonujemy takiej zmiany w świecie sześciu bilionów
ludzi, peniesiemy nasze zrozumienie hologramu o jeden krok
dalej.
WZORCE CAŁOŚCI

Do tej chwili powinno być dla nas oywiste, że jesteśmy


istotami holografinymi. Powinno być również jasne, że jesteśmy
holografinym ciałem żyjącym w holografinej świadomości
holografinego wszechświata. Jesteśmy potężnymi istotami
wyrażającymi się popez ciała, które rozciągają się poza granice
naszych komórek, aby stać się samym wszechświatem. Po prostu
„będąc” tym, kim jesteśmy, zawieramy w sobie całość kreacji,
odzwierciedlając wszystko od największych fenomenów po
najmniejsze zjawisko, od najjaśniejszego światła po najciemniejszą
ciemność. Nasi pyjaciele są ęścią tej całości, podobnie jak nasi
paney, rodzice i dzieci. Nasze ciała odzwierciedlają wzorce
wszechświata, zawae w jesze większej libie wzorców,
zawaych w jesze większej libie wzorców, i tak dalej. Nasze
holografine istnienie nie jest jednak tajemnicą i jest pedmiotem
najgłębszej i najbardziej poruszającej prozy i poezji w historii
świata.
Na pykład, w gnostynym dziele e under: Perfect Mind
[Piorun: Doskonały umysł, Nag Hammadi – pyp. tłumaa],
kobieta z III wieku n.e. oznajmia, że jest ni mniej, ni więcej, jak
wcieleniem wszelkich możliwości, jakie istnieją już w każdym
łowieku. „Jestem pierwsza i ostatnia” – stwierdza. – „Jestem
dziwką i jestem świętą. Jestem żoną i dziewicą. (...) Jestem matką
mego ojca i siostrą mego męża. (...) W mej słabości, nie opuszaj
mnie i nie obawiaj się mojej mocy. (...) Dlaego znienawidziłeś
mnie w swych zamiarach?”4.
4 e under: Perfect Mind, [w:] e Nag Hammadi Library, s. 297-303.
Jakkolwiek trafnie słowa te mogą opisywać nasze holografine
istnienie, zostały napisane we wesnych latach istnienia Kościoła
cheścijańskiego i wypedzały bardzo swoje asy. Mając to na
uwadze, łatwo zrozumieć, dlaego e under: Perfect Mind
pozostawał zaginiony, aż do odkrycia pykościelnej biblioteki Nag
Hammadi, niemal 1700 lat później, gdy poproszono patriarchat rady
Kościoła, aby wybrał dokumenty, które zostaną pominięte
w „oficjalnych” tekstach religijnych.
Istotne tutaj jest to, że każdy z nas jest cały i kompletny sam
w sobie. I w tym stanie znajdujemy klu do jesze większych
wzorców uzdrowienia, które istnieją w jesze większej całości. To
właśnie ta potężna zasada działa w naszym życiu, wywołując
doświadenia i emocje, które mogą w istocie mieć mało wólnego
z tym, ego dotyą w naszym mniemaniu.
Na pykład jest bardzo prawdopodobne, że smutek, jaki
oduwamy podas filmu ukazującego stratę, ma bardzo niewiele
wólnego z eywistą sceną ukazaną w filmie. Pykuwająca
uwagę scena ukazująca żołniey stelających do wilka oswojonego
pez Johna Dunbara (granego pez Kevina Costnera) w filmie
z 1990 roku Tańący z Wilkami jest doskonałym pykładem tego,
jak ta zasada działa w naszym życiu. Widzimy oami Dunbara, jak
ci sami żołniee, któy wzięli go do niewoli, atakują wilka, który
zaufał mu jak pyjacielowi.
Widziałem ten film kilkakrotnie i za każdym razem emocje, jakie
ta scena budzi w widzach, są potężne, szere – a dla niektórych
ludzi są tajemnicą. Dlaego oduwamy tak wielki smutek, widząc,
jak wilk Dwie Skarpety zostaje upolowany i zabity? – pytają.
Odpowiedź mogłaby ich zaskoyć. Istnieje prawdopodobieństwo,
iż smutek, jaki ują, może mieć niewiele wólnego z tym, co
dzieje się na ekranie. Jest bardzo prawdopodobne, że w ciągu kilku
minut film wywołał uucia, jakie zamykali w sobie za każdym
razem, gdy tracili coś cennego lub gdy coś im odebrano.
Ostatenie nie jest zaskoeniem odkrycie, że uucia wywołane
podas oglądania filmu mają prawdopodobnie więcej wólnego
z nami – z tym, co zagubiliśmy w sobie, aby petrwać
doświadenia naszego życia – a dopiero potem z ludźmi
peżywającymi swój dramat w filmie. Jednak bez wiedzy, że
zdradziliśmy tak wiele w sobie, możemy widzieć się jako
reagujących na stymulację pochodzącą z książek, filmów lub
sytuacji, z którymi się identyfikujemy. Jest to nasz osób na
pypomnienie sobie o tym, że wciąż rozpoznajemy ey, które
utraciliśmy, aby petrwać ciężkie chwile w życiu.
Nasze życie wydaje się działać w ten osób: każdy z nas
odzwierciedla dla innych różne ęści całości. Pypomina nam
o tym starożytna hermetyna zasada: „jak na góe, tak na dole; jak
wewnąt, tak na zewnąt”. Jak sugerował fizyk John Wheeler,
możemy być jak kosmina pętla ężenia zwrotnego we
wszechświecie, z tym samym wzorem powtaającym się znowu
i znowu, na różnych poziomach skali. Penosząc tę ideę o krok
dalej, starożytne tradycje sugerują, że pętla „doświadenia” życia
trwa tak długo, aż osiągniemy nasze największe uzdrowienie.
Wówas zostajemy uwolnieni z cyklu – lub jak afirmują wieenia
Indii, nasza karma jest ukońona.
KTOŚ MUSI TO ZROBIĆ JAKO PIERWSZY

W żyjącym hologramie naszego komputera świadomości, każda


najmniejsza ęść hologramu, nieważne, jak mała, żyje w wymiae
swojej własnej pesteni. Jako taka, służy większej całości. Na
pykład ąsteki subatomowe są tym, z ego składają się atomy
i tym, co determinuje ich funkcjonowanie; atomy z kolei twoą
molekuły i określają, jak one działają; molekuły zawierają komórki
naszego ciała i twoą to, jak my działamy, a nasze ciała są
zwierciadłem kosmosu... i tak dalej.
Właśnie ze względu na naturę hologramu, jak widzieliśmy
w Części II, zmiana na jakimkolwiek poziomie zostaje
odzwierciedlona na całej pesteni całości. Zakoenienie nowego
osobu myślenia y wiary we wszechogarniającym wzoe
kosmosu nie wymaga wielkiej liby ludzi. Poynając od Indian
z XVII wieku, któy nauyli się „widzieć” niezwykły wzór obcego
statku w ślad za tym, jak ich plemienny uzdrawia odkrył, jak
zmienić swoją percepcję, po obywateli Izræla i Libanu w latach 80.
XX w., któy doświadyli pokoju w ślad za tym, jak osoby
wyszkolone w oduwaniu pokoju uyniły to o umówionej poe,
względnie niewielu ludzi twoących nowy program
w świadomości może dokonać wielkiej zmiany w rezultatach naszej
kolektywnej eywistości. Kluem jest to, że ktoś musi to zrobić
jako pierwszy.
Jedna osoba musi wybrać nowy osób bycia i żyć według tej
zmiany w obecności innych, aby mogła mieć świadków i zostać
zapieętowana we wzór. Czyniąc to, aktualizujemy nasze programy
pekonań i wysyłamy świadomości plan dla nowej eywistości.
Widzieliśmy tę zasadę działającą wiele razy w peszłości: od
Buddy, Jezusa i Mahometa po Gandhiego, Matkę Teresę i Marina
Luthera Kinga juniora, wiele osób żyło nowym osobem istnienia
w obecności innych. A ynili to w obrębie tej samej świadomości,
którą postanowili zmienić. Słyszymy o tych potężnych pykładach
zmiany od tak dawna, że dzisiaj pyjmujemy ją za oywistą.
Jednakże bliższe pyjenie się drodze, jaką peszli ci mistowie,
zasiewając nowe idee w istniejącym paradygmacie, jest niemal
zadziwiające. Gdybyśmy zobayli coś takiego w naszej
komputerowej analogii, byłoby to odpowiednikiem tego, jakby
nasz program do edycji tekstu nagle peprogramował się na
program do najbardziej zaawansowanej nauki... Gdyby coś takiego
się zdayło, byłoby to uosobieniem sztunej inteligencji! I to
właśnie mówi, jak cudowne jest to, że możemy stwoyć wielką
zmianę wobec tych samych pekonań i wieeń, jakie ograniały
nas w peszłości.
Oto, dlaego, gdy znajdziemy drogę, tak wielką moc ma zaufanie
wszechświatowi, który daje nam powody do strachu, znalezienie
pebaenia na planecie pogrążonej w zemście lub znalezienie
wółucia w świecie, który nauył się zabijać to, ego się boi lub
ego nie rozumie. Jest to dokładnie to, co osiągnęli nasi wielcy
mistowie. Żyjąc swoją mądrością, wółuciem, zaufaniem
i miłością, wizjoney naszej peszłości zmienili „oprogramowanie”
pekonań, mówiące do „systemu operacyjnego” świadomości. Jako
ziarna nowych możliwości, „zaktualizowali” naszą eywistość.
Dzisiaj mamy tę samą osobność. Nie musimy być świętymi,
aby dokonać zmiany. Istnieje interesujące rozróżnienie naszych
obecnych wyborów od tych z peszłości. Badania naukowe
pokazują, że im więcej ludzi pyjmuje nowe pekonania, tym
łatwiej zakotwiyć je jako eywistość. (Jak womniałem
w Części II, równanie „pierwiastka kwadratowego z jednego
procenta” pokazuje jasno, ilu ludzi poteba, aby rozpoąć proces
zmiany.). Chociaż Budda, Jezus i inni mistowie mogli być
pierwszymi, któy osiągnęli to, co osiągnęli, ich pykład
udowodnił, że są katalizatorami, które otwoyły dwi dla innych,
by zrobili to samo. Nawet sam Jezus sugerował, że pyszłe
pokolenia dokonają tego, co wydawało się cudem dla ludzi jego
asu.
Minęło wiele lat i było wielu ludzi, któy szli śladem tych
wizjonerów, a rozmach tego, co zaoferowali, jest naszą pewagą
nad wizjonerami peszłości. Dzisiaj wiemy, że możemy uzdrowić
nasze ciało i żyć do późnego wieku. Wiemy, że miłość, docenianie
i wdzięność są cechami afirmującymi życie, które nadają naszemu
ciału witalność, a światu pokój, I wiemy, że wraz zwiedzą, jak
aktualizować to, co mówimy do Boskiej Matrycy, względnie
niewielu ludzi może dokonać dużej zmiany.
Co zrobimy z taką wiedzą? Co się dzieje, gdy jedna osoba
postanawia odpowiedzieć w nowy osób na stary i szkodliwy
schemat? Co się dzieje, gdy ktoś wybiera, w odpowiedzi na pykład
na „zdradę” y „nadużycie zaufania”, coś innego, aniżeli ból
i gniew? Jak myślisz, co ma miejsce w rodzinie, której jeden łonek
zayna oglądać wiadomości wieorne bez oduwania poteby
zemsty lub wyrównania rachunków z tymi, któy skywdzili
innych? Oto, co się dzieje: ta jedna osoba staje się żywym
pomostem – jednoeśnie pionierem i położną – dla każdej innej
osoby, która ma odwagę wybrać tę samą ścieżkę. Za każdym razem,
gdy ktoś inny dokonuje takiego samego wyboru, jest nieco łatwiej,
ponieważ ktoś już zrobił to weśniej.
Jak odkryliśmy weśniej, kluem do ich sukcesu jest to, że aby
to zrobić, muszą pekroyć to, co rawiło im ból, bez zatracania
się w tym doświadeniu. Innymi słowy, Main Luther King nie
mógłby powstymać nienawiści, nienawidząc. Nelson Mandela nie
mógłby petrwać 20 lat w wiezieniu, pogardzając tymi, któy go
uwięzili. W ten sam osób niemożliwe jest zakońenie wojny
popez wywołanie więcej wojen. Widzimy potężny pykład tej
właśnie zasady w naszej niezdolności osiągnięcia pokoju w XX
wieku. Rezultat: we wszechświecie, który odzwierciedla nasze
pekonania, jest jasne, że rozgniewani ludzie nie mogą stwoyć
pokojowego świata. Próbowaliśmy, ale niestabilność dzisiejszego
świata jest dowodem na to, dokąd zaprowadziły nas nasze wysiłki.
W naszych pykładach tych, któy zmienili cykl opresji
z wnęta samej opresji, pojawiają się dwa potężne wzorce:
1. Wybór oglądania poza nienawiść biee poątek w tym
samym systemie, który ją pomnaża, zamiast być nauconym na
system z zewnętnego źródła.
2. Ludzie, któy dokonują takiego wyboru, stają się żywym
pomostem dla tych osób, które kochają najbardziej. Odnajdują
swoją najprawdziwszą moc popez życie swoją prawdą
w systemie, który nie wiera ich pekonań w danej chwili.
Co za potężny model! Holografina świadomość rawia, że
zmiana uyniona gdziekolwiek w systemie staje się zmianą
wszędzie w systemie. Nawet z sześcioma bilionami ludzi, któy
obecnie dzielą ze sobą świat, wszyscy koystamy do pewnego
stopnia z wyborów pokoju i uzdrowienia dokonanych pez
zaledwie niewielu. Mogę powiedzieć to z pekonaniem, ponieważ
byłem świadkiem działania tej zasady. Popez naszą znajomość
Boskiej Matrycy mamy teraz wszystko, ego nam poteba, aby
pyjąć naszą moc i zastosować to, co wiemy, wobec wielkich
wyzwań naszego asu.
Czy wybieemy pokój w naszym świecie y też w naszych
rodzinach, uzdrawiając naszych najbliższych y samych siebie,
zasady są dokładnie te same. W naszym porównaniu wszechświata
do komputera świadomości, z uuciami, emocjami i pekonaniami
oraz modlitwami programującymi eywistość, byłoby w pełni
uzasadnione, abyśmy posiadali podręnik z instrukcjami
podkreślającymi kroki w twoeniu eywistości. Klue zawae są
w następnej ęści, wybrane z ich objaśnień, i peznaone są do
tego, by poprowadzić nas krok po kroku popez sekwencje logiki
i działań, które, jak udowodniono, twoą zmianę.
Chociaż istnieją z pewnością inne klue, ta potwierdzona pez
as, podobnie jak pez moje własne doświadenie, kolejność była
skutena na pesteni historii. Z tego powodu jest pedstawiona
tutaj jako skrócona „instrukcja obsługi” dla zaktualizowania naszych
programów eywistości i zmiany świata.
20 KLUCZY DO TWORZENIA RZECZYWISTOŚCI

Oto klue, które zawierają w pigułce najważniejsze ęści tej


książki. Każdy z osobna jest interesujący. Razem opowiadają
historię – naszą historię – pypominając o naszej mocy twoenia.
Klue mogą być uważane za oprogramowanie, którego używa nasz
komputer świadomości dla twoenia eywistości... za nasz kod
zmiany. I jak z każdym kodem, klue podane są w danej kolejności
nie bez powodu. Mówiąc wprost, tak jak potebujemy wszystkich
składników, zanim zaniemy piec ciasto, tak nasze klue do
twoenia eywistości działają tylko wtedy, gdy każdy krok tego
procesu jest zrozumiany i dostępny nam, gdy go potebujemy.
Gdy myślimy o zrozumieniu tych kluy, pypomina mi się
potężna kolejność wiedzy opisanej w tajemniej teciej księdze
Kabały, Sepher Yetzirah. W instrukcji opisującej krok po kroku, jak
stwoony jest wszechświat, nieznany autor księgi zaprasza
ytelnika do rozważenia każdego kroku w kreacji, po jednym za
każdym razem. Czyniąc to, ytelnik biee pod rozwagę każdy
z nich w jego miejscu mocy. „Badaj je, i wypróbuj je” – mówi tekst
starożytnej instrukcji. „Spraw, by [każda] e stanęła w swojej
esencji”5.
5 Sefer Yetzirah: e Book of Creation [Sefer Yetzirah: Księga Stwoenia –

pyp. tłum.], red. Aryeh Kaplan (York Beach, ME: Samuel Weiser, 1997), s. 165.

W podobny osób zapraszam cię do rozważenia każdego klua


z poniższej sekwencji indywidualnie. Uznaj waość każdego z nich
jako potężnego ynnika zmiany. Pracuj z nim tak długo, aż zanie
mieć dla ciebie sens. Razem te kroki mogą stać się twoim kodem
dla zmiany świata i ciebie samego.
20 KLUCZY DO ŚWIADOMEJ KREACJI

Klu nr 1:
Boska Matryca jest zbiornikiem, który utymuje wszechświat,
pomostem pomiędzy wszystkimi eami i zwierciadłem, które
nam pokazuje to, co stwoyliśmy.

Klu nr 2:
Wszystko w naszym świecie jest wzajemnie połąone.

Klu nr 3:
Aby wykoystać siłę samego wszechświata, musimy widzieć
siebie raej jako jego ęść, aniżeli jako odseparowanych od niego.

Klu nr 4:
Co raz było złąone, pozostaje na zawsze połąone, niezależnie
od tego, y jest fizynie związane y też nie.

Klu nr 5:
Akt skupienia naszej świadomości jest aktem twoenia.
Świadomość stwaa!

Klu nr 6:
Mamy wszelką moc, jakiej potebujemy, aby stwoyć zmiany,
które wybieemy!

Klu nr 7:
Obiekt uwagi naszej świadomości staje się eywistością
w naszym świecie.

Klu nr 8:
Nie wystary po prostu powiedzieć, że wybieramy nową
eywistość!

Klu nr 9:
Uucie jest językiem, który „pemawia” do Boskiej Matrycy.
Czuj, jakby twój cel był już osiągnięty, a twoja modlitwa już
wysłuchana.

Klu nr 10:
Nie każde uucie zadziała. To, które ma moc twoenia, musi być
pozbawione ego oraz osądzania.

Klu nr 11:
Musimy stać się w naszym życiu tym, ego pragniemy
doświadyć w naszym świecie.

Klu nr 12:
Nie jesteśmy ogranieni tymi prawami fizyki, jakie znamy
dzisiaj.

Klu nr 13:
W holografinym „ymś”, każda jego ęść odzwierciedla całość
tego egoś.

Klu nr 14:
Uniwersalnie połąony hologram świadomości obiecuje, że
z chwilą, gdy twoymy nasze dobre żyenia i modlitwy, są one już
odebrane w miejscu peznaenia.

Klu nr 15:
Popez hologram świadomości, mała zmiana w naszym życiu
zostaje odzwierciedlona wszędzie w naszym świecie.

Klu nr 16:
Minimalna liba osób potebnych do wywołania zmiany
w świadomości wynosi pierwiastek kwadratowy z 1% całej
populacji.

Klu nr 17:
Boska Matryca służy jako zwierciadło związków, które twoymy
według swoich pekonań.

Klu nr 18:
Sedno naszych „negatywnych” doświadeń można zredukować
do jednego z tech uniwersalnych lęków (lub ich kombinacji): lęku
ped pouceniem, niskim pouciem własnej waości albo
brakiem ufności.

Klu nr 19:
Nasze prawdziwe pekonania są odzwierciedlane w naszych
najintymniejszych związkach.

Klu nr 20:
Musimy stać się w naszym życiu dokładnie tym, ego chcemy
doświadyć w naszym świecie.
*****
Niemal powszechnie dzielimy poucie, że jesteśmy ymś więcej,
niż tym, co widzialne. Gdzieś głęboko we mgle naszej starożytnej
pamięci, wiemy, iż posiadamy w sobie magine i cudowne moce.
Od asu dzieciństwa fantazjujemy na temat naszej zdolności
dokonywania ey wykraających poza królestwo rozumu i logiki.
A dlaegóż by nie? Gdy jesteśmy dziećmi, mamy się dopiero
„nauyć” reguł mówiących, że cuda nie mogą się w życiu
wydaać.
To, co pypomina nam o naszym cudotwórym potencjale, jest
wszędzie wokół nas, W Części II sugerowałem, że „anomalie”
kwantowych ąsteek mogą być ymś więcej, niż po prostu
„dziwnym” lub „nawiedzonym” zachowaniem. Zapytałem, y
wolność poruszania się w asopesteni, jaką posiadają te
ąsteki, pokazuje nam naprawdę wolność możliwą w naszym
życiu. Celowo ekałem aż do tej chwili z odpowiedzią na to
pytanie. Idąc śladem wszystkich ekerymentów i badań, jak
również za pykładem tych, któy pekroyli ogranienia swych
pekonań, wieę, że odpowiedz bmi: tak.
Jeśli ąsteki, z których jesteśmy zbudowani, mogą być
w natychmiastowej komunikacji jedna z drugą, istnieć w dwóch
miejscach naraz, żyć zarówno w peszłości, jak w pyszłości,
wówas my możemy również. Jedyną różnicą pomiędzy
wyizolowanymi ąstekami a nami jest to, że jesteśmy zrobieni
z bardzo wielu z nich, utymywanych razem potęgą samej
świadomości.
Starożytni mistycy pypominali o naszych sercach, a wółesne
ekerymenty udowodniły naszym umysłom, że jedyna
i najpotężniejsza siła we wszechświecie żyje w każdym z nas. I jest
to wielki sekret samej kreacji: potęga twoenia w świecie tego, co
wyobrażamy sobie wedle naszych pekonań. Chociaż może bmieć
to zbyt prosto, aby być prawdziwe, wieę, że wszechświat działa
dokładnie w ten osób.
Kiedy suficki poeta Rumi zauważył, że obawiamy się naszej
własnej nieśmieelności, miał być może na myśli to, że w istocie to
moc wyboru nieśmieelności jest tym, co naprawdę nas peraża.
Tak jak nowicjusze Christophera Loguea z wiersza pytoonego
we Wprowadzeniu odkryli, że jedynym, ego potebowali, było
małe popchnięcie, by mogli polecieć, tak być może jedynym, ego
nam teba, jest mała zmiana, aby ujeć, że jesteśmy architektami
naszego świata i naszego peznaenia, kosminymi aystami
wyrażającymi nasze wewnętne pekonania na płótnie
wszechświata. Jeśli możemy pamiętać, że jesteśmy zarówno sztuką,
jak i aystami, wówas być może będziemy pamiętać, że jesteśmy
zarówno nasieniem cudu, jak samym cudem. Jeśli możemy dokonać
tej małej zmiany, będziemy już uzdrowieni w Boskiej Matrycy.

*****
Idź dalej, chociaż nie istnieje miejsce, do którego masz dojść. Nie
próbuj widzieć na odległość. To nie jest dla łowieka.
Poruszaj się, wewnąt, ale nie tak, jak nakazywałby strach.

– Rumi

*****
PODZIĘKOWANIA

Boska Matryca jest syntezą badań, odkryć i prezentacji, które


wzięły swój poątek u małej publiności w saloniku w Denver,
w stanie Kolorado, w roku 1986. Od tamtej pory wielu ludzi
pojawiło się na mojej drodze, stanowiąc pomost dla doświadenia,
które prowadziło do potężnego i dodającego mocy pesłania tej
książki. Często w tym uestniyli w osób, którego nawet nie byli
świadomi! Chociaż wymienienie ich wszystkich z osobna zajęłoby
cały tom, poniższe strony są dla mnie osobnością, bym wyraził
moje podziękowanie tym, których wysiłki bezpośrednio pyyniły
się do powstania tej książki.
Jestem szególnie wdzięny:
Wszystkim naprawdę waniałym osobom w wydawnictwie
Hay House! Pedstawiam moje szere wyrazy szacunku
i podziękowania Louise Hay, Reidowi Tracy oraz Ronowi
Tillinghastowi za Waszą wizję i oddanie prawdziwie niezwykłej
formie prowadzenia biznesu, które stały się symbolem sukcesu Hay
House. Reidowi Tracy, prezesowi i dyrektorowi generalnemu,
pesyłam moją najgłębszą wdzięność za warcie i niezachwianą
wiarę we mnie i w moją pracę. Jill Kelmer, kierownice redakcji,
wielkie podziękowania za szere opinie i doradztwo; za to, że
zawsze była obecna, gdy dzwoniłem; oraz za wieloletnie
doświadenie, które wnosi do każdej rozmowy.
Angeli Torrez, mojej publicystce; Alexowi Freemonowi, mojemu
redaktorowi; Jacqui Clark, dyrektorowi ds. reklamy; Jeannie
Liberati, dyrektor ds. edaży; Margarete Nielsen, dyrektor ds.
marketingu; Nancy Levin, dyrektor ds. seminariów, i Rocky'emu
George'owi, nadzwyajnemu reżyserowi dźwięku – nie mógłbym
prosić o milszą grupę ludzi do wółpracy ani o bardziej oddany
zeół dla warcia mojej pracy! Wasz entuzjazm i profesjonalizm są
niezrównane i jestem dumny, że jestem ęścią wszystkich dobrych
ey, jakie rodzina Hay House pynosi naszemu światu.
Nedowi Leavittowi, mojemu agentowi literackiemu: wielkie
podziękowania za mądrość i etelność, jakie pynosisz każdemu
kamieniowi milowemu, jaki razem robimy. Dzięki Twojemu
pewodnictwu we wprowadzaniu naszych książek w świat
wydawniy dotarliśmy do większej liby ludzi, niż kiedykolwiek
pedtem, z naszym dodającym mocy pesłaniem nadziei
i możliwości. Choć głęboko doceniam Twoje nieskazitelne
doradztwo, jestem szególnie wdzięny za Twoją pyjaźń i Twoje
zaufanie.
Stephanie Gunning, mojej edytorce i pyjaciółce... Wielkie dzięki
za Twoje oddanie i umiejętności, i za energię, którą wkładasz we
wszystko, co robisz. Nade wszystko, dziękuję Ci za pomoc
w zebraniu złożoności nauki i znalezieniu właściwych słów, by ją
dzielić w osób radosny i pełen znaenia. Jestem zadziwiony tym,
że zawsze zadajesz właściwe pytania, we właściwy osób, by
doprowadzić do najjaśniejszych wyborów.
Jestem dumny, że jestem ęścią wiualnego zeołu i rodziny,
jaka powstała wokół mnie, by wierać moją pracę pez te lata,
włąając Lauri Willmot, moją ulubioną (i jedyną) kierownikę
mego biura. Masz mój podziw i niezlione podziękowania za to, że
zawsze jesteś – a zwłasza wtedy, gdy to ważne! Robinowi i Jerry
Miner z Sourcebooks, wielkie dzięki za pozostawanie z nami pez
lata i twoenie wielkich i waniałych wydaeń i tak pięknej
prezentacji materiału wierającego nasze programy. M.A.
Bjarkman, Ræ Baskin, Sharon Krieg, Vickowi Spaulding oraz
wszystkim w e Conference Works! ...wyrażam moją najgłębszą
wdzięność za wszystko, co robicie, by pomóc nam w dzieleniu się
naszym pesłaniem z tak piękną publinością na terenie całego
kraju.
Mojej matce Sylvii; i mojemu bratu Ericowi... Dziękuję Wam za
niezawodną miłość i za wiarę we mnie. Chociaż nasza rodzina pod
względem więzów krwi jest mała, razem odkryliśmy, że nasza
powiększona rodzina miłości jest większa, niż kiedykolwiek
mogliśmy sobie wyobrazić. Moja wdzięność za wszystko, co
wnosicie do każdego dnia mojego życia, wykraa poza słowa, jakie
prawdopodobnie mógłbym zapisać na tej stronie. Ericowi,
reżyserowi dźwięku i obrazu oraz nadzwyajnemu techninemu
guru, pekazuję bardzo szególne podziękowania za cierpliwość
wobec linych, różnorodnych i ęsto stanowiących prawdziwe
wyzwanie sytuacji, jakie, pracując razem, peżywamy. Choć jestem
dumny, dzieląc naszą wólną pracę, jestem szególnie dumny, że
jestem Twoim bratem.
Osobie, która widzi mnie w mojej najlepszej i najgorszej formie,
Kennedy, mojej ukochanej żonie i życiowej panerce. Dziękuję Ci
za Twoją zawsze obecną miłość i niezachwiane warcie i za Twoją
cierpliwość wobec naszych długich dni, krótkich nocy i naszych
„dzień dobry” na odległość. Pede wszystkim dziękuję Ci za
wszystko, co robisz, by utymać nas w sile i zdrowiu oraz za pomoc
w dotymaniu mojej obietnicy, że będę w optymalnej formie,
zawsze! Twoje słowa dodające otuchy pychodzą zawsze dokładnie
we właściwym asie i w osób, o jakim nigdy byś nie wiedziała!
Bardzo szególne podziękowania dla wszystkich, któy wierali
naszą pracę, książki, nagrania i prezentacje na żywo pez wszystkie
lata. Jestem zaszycony Waszym zaufaniem i pełen zachwytu dla
Waszej wizji lepszego świata. Dzięki Waszej obecności nauyłem
się, jak stać się lepszym słuchaem i usłyszałem słowa, które
pozwalają mi dzielić nasze umacniające pesłanie nadziei
i możliwości. Pozostaję na zawsze wdzięny Wam wszystkim.
O AUTORZE

Gregg Braden. autor bestsellerowych książek na liście New York


Timesa, badający rolę duchowości w technologii, jest honorowym
gościem na międzynarodowych konferencjach oraz w ecjalnych
programach telewizyjnych i radiowych. Były starszy projektant
systemów komputerowych (w Main Marietta Aeroace), geolog
komputerowy (Philips Petroleum) i szef operacji techninych (Cisco
Systems). Gregg jest uważany za główny autorytet w budowaniu
pomostu między mądrością naszej peszłości a nauką,
uzdrawianiem i pokojem w naszej pyszłości.
Pez ponad 20 lat Gregg prowadził poszukiwania w wioskach
ukrytych w wysokich górach, odległych klasztorach, starożytnych
świątyniach, badając zapomniane teksty, by odkryć ich
ponadasowe tajemnice. Jego studia doprowadziły do wydania
w 2004 roku jego buącej paradygmat książki e God Code [Kod
Boga], ujawniającej eywiste słowa starożytnego pesłania
zakodowanego w DNA całego życia.
W latach 1998-2005, podróże Gregga do klasztorów w centralnym
Tybecie ujawniły zapomnianą formę modlitwy, utraconą wskutek
biblijnej cenzury wesnego Kościoła cheścijańskiego. W wydanej
w 2006 roku książce Secrets of the Lost Mode of Prayer [Tajemnice
zaginionej formy modlitwy] dokumentuje ten rodzaj modlitwy,
pozbawionej słów i zewnętnego wyrazu, dającej nam jednak
bezpośredni dostęp do kwantowej siły. która wszystko łąy.
Poynając od jego pełomowej książki Awakening to Zero Point,
popez intymność Walking Between the Worlds [Spacerując
między światami] po kontrowersyjną e Isaiah Effeet [Efekt
Izajasza], prace Gregga budzą w nas to, co najlepsze, inirując nasze
najgłębsze pasje i dając nam naędzia do zbudowania lepszego
świata.
Można się skontaktować z biurem Gregga dla uzyskania dalszych
informacji pod adresem:
Wisdom Traditions
P.O. Box 5182
Santa Fe. New Mexico 87502
(505) 424-6892
www.greggbraden.com
E-mail: ssawbraden@aol.com
Spis treści
Strona tytułowa
Wprowadzenie
JESTEŚMY JEDNOCZEŚNIE ARTYSTAMI I DZIEŁEM
SZTUKI
O TEJ KSIĄŻCE
Część I ODKRYWANIE BOSKIEJ MATRYCY: Tajemnica, która
łąy wszystko
Rozdział I Pytanie: Co jest w pesteni pomiędzy
eami? Odpowiedź: Boska Matryca
DAWNO, DAWNO TEMU...
CZY JESTEŚMY POŁĄCZENI – NAPRAWDĘ
POŁĄCZENI?
POSZUKIWANIE MATRYCY
NAJWIĘKSZY „NIEUDANY” EKSPERYMENT
W HISTORII
KRÓTKA HISTORIA FIZYKI: RÓŻNE REGUŁY DLA
RÓŻNYCH ŚWIATÓW
PODSUMOWANIE DŁUGIEJ DROGI DO
JEDNOLITEJ TEORII
CO JEST W PRZESTRZENI POMIĘDZY?
OGON EINSTEINOWSKIEGO LWA
POŁĄCZENI ZE ŹRÓDŁEM: KWANTOWE SPLĄTANIE
[od stanu lątanego w fizyce kwantowej]
POCHODZENIE MATRYCY
Rozdział II Buenie paradygmatu: Ekerymenty, które
wszystko zmieniają
PRZESTRZEŃ JEST MATRYCĄ
SIŁA PRZED POCZĄTKIEM
TRZY EKSPERYMENTY ZMIENIAJĄCE WSZYSTKO
EKSPERYMENT I
EKSPERYMENT II
EKSPERYMENT III
WEWNĘTRZNA TECHNOLOGIA, ABY ZMIENIĆ NASZ
ŚWIAT
BOSKA MATRYCA
CO TO WSZYSTKO OZNACZA?
Część II POMOST POMIĘDZY WYOBRAŹNIĄ
A RZECZYWISTOŚCIĄ: Jak działa Boska Matryca
Rozdział III Czy jesteśmy biernymi obserwatorami y
potężnymi twórcami?
CO OZNACZA „UCZESTNICZENIE” WE
WSZECHŚWIECIE?
ŻYCIE POCZYNAJĄC OD ODPOWIEDZI
WIELE MOŻLIWOŚCI – JEDNA RZECZYWISTOŚĆ
INTERPRETACJA KOPENHASKA
INTERPRETACJA WIELOŚWIATOWA
INTERPRETACJA PENROSEIA
A WIĘC KTÓRA Z NICH?
TWORZENIE RZECZYWISTOŚCI – KURS
PODSTAWOWY
MÓWIĄC JĘZYKIEM KWANTOWYM: UCZUCIE JEST
KLUCZEM
WSPÓŁCZUCIE: SIŁA NATURY I LUDZKIE
DOŚWIADCZENIE
NIE KAŻDE UCZUCIE ZADZIAŁA
JESTEŚMY STWORZENI, ABY TWORZYĆ
KIEDY CUDA PRZESTAJĄ DZIAŁAĆ
ŻYCIE NIE ZAWSZE PODĄŻA ZA PRAWAMI FIZYKI
Rozdział IV Raz połąeni, połąeni na zawsze: Życie
w holografinym wszechświecie
CZY TO JEST RZECZYWISTE, CZY TO HOLOGRAM?
ZROZUMIENIE HOLOGRAMU
ROZWIĄZANIE TAJEMNICY BLIŹNIACZYCH
FOTONÓW
ZMIANA GDZIEKOLWIEK OZNACZA ZMIANĘ
WSZĘDZIE
HOLOGRAFICZNY MÓZG W HOLOGRAFICZNYM
WSZECHŚWIECIE
MOC ZIARNA GORCZYCY
Rozdział V Kiedy tutaj jest tam, a potem jest teraz:
Peskakując as i pesteń w Matrycy
WIADOMOŚĆ SPOZA CZASU
KIEDY TUTAJ JEST TAM
JĘZYK ODZWIERCIEDLAJĄCY RZECZYWISTOŚĆ
GDY POTEM JEST TERAZ
Część III PRZEKAZY BOSKIEJ MATRYCY: Życie, miłość
i uzdrowienie w kwantowej świadomości
Rozdział VI Wszechświat do nas mówi: Pekazy Boskiej
Matrycy
NASZA ODZWIERCIEDLONA RZECZYWISTOŚĆ
RZECZY NIE ZAWSZE SĄ TYM, CZYM SIĘ WYDAJĄ
JESTEŚMY ZESTROJENI Z NASZYM ŚWIATEM
GDY PRZEKAZ JEST OSTRZEŻENIEM
NASZE NAJWIĘKSZE LĘKI
NASZE UNIWERSALNE LĘKI
NASZ PIERWSZY UNIWERSALNY LĘK: SEPARACJA
I OPUSZCZENIE
NASZ DRUGI UNIWERSALNY LĘK: NISKIE
POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI
NASZ TRZECI UNIWERSALNY LĘK: ZAWIERZENIE
I UFNOŚĆ
Rozdział VII Czytając w zwierciadłach naszych związków:
Pekazy od nas samych
ZWIERCIADŁO PIERWSZE: ODBICIA CHWILI
LUSTRA SĄ WSZĘDZIE
ZWIERCIADŁO CHWILI
LUSTRO DRUGIE: ODBICIA TEGO, CO OSĄDZAMY
W DANEJ CHWILI
JEST WIĘCEJ NIŻ JEDNO LUSTRO
CZY ROZPOZNAJESZ SWOJE ZWIERCIADŁA?
UZDRAWIANIE Z EFEKTEM KASKADY
ZWIERCIADŁO TRZECIE: ODBICIA TEGO, CO
ZDRADZILIŚMY LUB CO NAM ODEBRANO
ODNAJDYWANIE W INNYCH TEGO, CO
UTRACILIŚMY
JAK ODKRYĆ, CO NAM MÓWIĄ UCZUCIA
PRZYCIĄGANIA
ZWIERCIADŁO CZWARTE: ODBICIA CIEMNEJ NOCY
DUSZY
NASZA CIEMNA NOC DUSZY: ROZPOZNANIE
BODŹCA
NASZE NAJWIĘKSZE LĘKI
ZWIERCIADŁO PIĄTE: ODBICIA NASZEGO
NAJWIĘKSZEGO AKTU WSPÓŁCZUCIA
„NIEDOSKONAŁOŚCI” SĄ DOSKONAŁOŚCIĄ
POZA ZWIERCIADŁAMI
Rozdział VIII Pisanie na nowo kodu eywistości: 20
kluy do świadomej kreacji
WZORCE CAŁOŚCI
KTOŚ MUSI TO ZROBIĆ JAKO PIERWSZY
20 KLUCZY DO TWORZENIA RZECZYWISTOŚCI
20 KLUCZY DO ŚWIADOMEJ KREACJI
PODZIĘKOWANIA
O AUTORZE

You might also like