Professional Documents
Culture Documents
Jeske-Choiński Teodor - Trubadur W Pułapce, Nowela
Jeske-Choiński Teodor - Trubadur W Pułapce, Nowela
TR U B ftbU R
7 ^ .
'u l* / '' *
-4k
VrK5IĘ^?lRMW Św WQKIE9H71
TRUBADUR W PUŁAPCE
TEODOR JESKE-CHOIŃSKI
TRUBADUR W PUŁAPCE
NOWELA
N A K ŁA D EM K S I Ę G A R N I Ś W . W O J C I E C H A
P O Z N A Ń -■■■■■■ ■ . — WARSZAWA
£s*o.«M/g
15
II.
Na ganku pałacu, na ławkach, w ysianych
białemi futrami, w ypoczyw ała po o biedzie,
w otoczeniu swojego dworu, w icehrabina
Adaiasia, małżonka pana Rogera. C órka h ra
biego Rajmunda z. Tuluzy, najbogatszego
księcia chrzęścijaństwiat, i królew ny francu
skiej Konstancji, siostry Ludw ika Młodego,
dopuszczała dó swOjego tow arzystw a tylko
panie i panów szlachetnego stanu. W yjątek
pod tym względem stanowili jedynie truba
durowie, przyjm owani w każdym zamku, bez
względu na ich pochodzenie.
Życie n a zamkach panów francuskich nie
było w czasach pokoju przy końcu XII stu
lecia wesołe. Łow y, jedyna rozryw ka rycer
stwa, nie baw iły zawsze, a goście przybyw ali
rzadko, z obaw y przed łotrzykami^ którzy
niepokoili w szystkie drogi'.
Z niekłamaną radością powitało truba
dura całe; otoczenie w icehrabiny.
Pan Vidal był znany jako obieżyśw iat
W łóczył się diągle od miasta do miasta, prze-
26
%
32
HI.
Noc była ciemna.
Gęsto na niebie rozrzucone obłoki, które
wiatr przypędził pod wieczór z zachodu, po
suwały się szybko ku północy, zakrywając
gwiazdy i księżyc. Od czasu tylko do czasu
wyzierał ciekawy miesiąc przez szczeliny
szarych chmur, a wówczas odsłaniało jego
blade światło pasmo cichych wzgórz, z któ
rych wyrastał zamek rycerski, ukołysany po
zornie bezpiecznym snem pokoju.
Ale zamek miał uszy i oczy otwarte. Na
w ieży strażniczej i we wszystkich basztach
narożnych czuwali pachołkowie, zmieniając
się co dwie godziny. Nawoływania ich od
zywały się w regularnych odstępach, roz
brzmiewając groźnie w ciszy nocnej.
Mąż zbrojny, który panował ze strażnicy
nad doliną, nad najwygodniejszem wejściem
do warowni, nie spuszczał oka z krętej
ścieżki, pnącej się w górę wśród skal. Ile rajzy
miesiąc rozpraszał ciemności — wychylał się
przez barjerę i w y t ę ż a ł wzrok, nasłuchując
uważnie.
\
43
J) L oba, L u p a — W ilczyca.
47
') P r z e c h w a łk i V id ala p o w t ó r z y ł e m d o s ł o w
nie z je g o po em atu. ,(P rzyp . autora.)
54
IV.
Po nocy chmurnej nastał dzień pogodny.
W białej, wełnianej sukni z szerokiemi rę
kawami przechadzała się pani Loba po ogro-
dżie zamkowym, uśmiechając się do swoich
myśli. Dwa pawie, rozwinąwszy w wachlarz
wspaniałe ogony, szły za nią z powagą, ki
wając miarowo małemi łebkami.
Zwykle karmiła pani i pieściła ptaki ulu
bione. Dziś jednakże dziobały pawie darem
nie jej ręce i suknię.
Chodząc główną aleją, oglądała się pani
Loba na furtkę, jakby na kogoś czekała.
55
V.
K siężyc, posuw ający się błękitnem i szla-
kiarnd b ezchm urnego nieba, srebrzy} w z g ó
rza, ro zrzucone dokoła zam ku C abaret. T ak a
cisza zalegała doliny, iż w szelkie życie na
ziem i zd aw ało się być zasty g łe, uśpione
snem w ieczystym .
Ale w tej ciszy czuw ali ladzie.
Na jedne m ze w zg ó rz przed szałasem pas
terskim!, p rzy dogasiająoem ognisku, siedziały
dw ie postacie, zaw inięte w sk ó ry baranie.
O p arłszy łokcie na kolanach, a g ło w y na dło
niach, p a trz y ły przed siiebie w żarzące się
jeszcze w ęg le tęp y m w zrokiem znużenia.
U stóp ich leżały c z te ry ogrom ne, k udłate psy,
a obok ty ch stró ż ó w tk w iły w ziemi w id ły
okute.
Z w ierzęta, zw inięte w łęik, zd aw ały się
spać, najlżejszy jednak szelest, dostęp n y tylko
dla ucha b ardzo czujnego, podnosił ich łby
i zap alał w ślepiach błyski podejrzliw e.
O b ejrzały się w stro n ę zam ku C abaret
i w y c ią g n ę ły pyski, c h w y ta ją c w ia tr w n o zdrza.
67
P a ste rz e , n adbiegający w ła śn ie na to w i
dow isko, stanęli, jak w ry ci. O puściw szy pod
niesione już w idły, przeżegnali się ze s tra
chem zabobonnym .
1) T r u b a d u r P i o t r ( P i e r r e ) V i d a l , s y n k u ś n i e
rza z T u lu z y , żył m ięd zy ro k iem ir/i a 1213.
N iezw y k le p ło d n y i niezw y k le utalentow any,
tw o rzy ł kanzony, serw entesy i now ele a leg o
ryczne. Z ach o w ało się p o n i m oko ło sz eśćd z ie
sięciu p ieśn i. Ł ą c z ą c z n ie z w y k ł y m t a l e n t e m n ie
zw y k łe sam o ch w alstw o i zaro zu m iało ść, posu
n ię tą do śm ieszn o ści, m ie w a ł z te g o p o w o d u licz
ne, n a jczęściej n iep rzy jem n e p rzygody, którem i
b a w u li s i ę j e g o w s p ó ł c z e ś n i . O sw o im n ie fo rtu n
nym ro m an sie z p an ią Lobą de C abaret mówi
sam w sw o ic h poem atach.
(Przyp. auto ra.)
Biblioteka Narodowa
Warszawa
30001018620205
t J c * iT M ir * --» ■
54iJ802i f
B I BL I OT E KA
NARODOWA