You are on page 1of 19

Tadeusz Sozañski

Uniwersytet Jagielloñski

CO TO JEST NAUKA?1

1. Wprowadzenie: normy naukowoœci

Nauka jest szczególnego rodzaju wiedz¹ zobiektywizowan¹ w postaci okreœlonych wytworów, a tak¿e
szczególnego rodzaju dzia³alnoœci¹ zbiorow¹ ludzi, mniej lub bardziej zinstytucjonalizowan¹,
wytwarzaj¹c¹ tak¹ wiedzê. Dzia³alnoœæ naukotwórcza uczonych podlega okreœlonym normom, które
wskazuj¹ przede wszystkim warunki, jakie winny spe³niaæ wytwory. Normy te okreœlaj¹ tak¿e sposoby
otrzymywania wiedzy naukowej. Nie maj¹ one charakteru sformalizowanych przepisów, s¹ raczej
nakazami postêpowania zgodnego z pewnymi przewodnimi wartoœciami. Zasadnicze elementy tego ³adu
aksjonormatywnego (termin Znanieckiego, patrz Goækowski 1984, s. 44!45), jakim w naszej cywilizacji
jest nauka, w swym zasadniczym zarysie (jeœli idzie o nauki empiryczne) ukszta³towa³y siê w ju¿ w
czasach Galileusza. S¹ to nakazy nie³atwe do spe³nienia, a ich realizowanie wymaga od twórców nauki
sta³ego przezwyciê¿ania „oporu materii” i w³asnych s³aboœci, nie ulegania przes¹dom i modom
intelektualnym jak te¿ nierozumnym oczekiwaniom w³adców i innych „sponsorów”.
Normy naukowoœci stanowi¹ wa¿ny sk³adnik kultury (podobnie jak normy etyczne i estetyczne) i jako
takie s¹ przedmiotem zainteresowania socjologii nauki, dla której s¹ czymœ „realnym” o tyle, o ile s¹
uznawane za „obowi¹zuj¹ce” przez spo³ecznoœæ uczonych. Metodologia nauk, bardziej nas tu
interesuj¹ca, musi jednak traktowaæ owe normy jako obowi¹zuj¹ce absolutnie, bez wzglêdu na to, co
„ludzie nauki” faktycznie robi¹ i co myœl¹ o tym co robi¹ i mog¹ robiæ. Wypada o tym przypomnieæ z
uwagi na rosn¹ce wp³ywy relatywizmu aksjologicznego, który neguje absolutn¹ obowi¹zywalnoœæ
wszelkich norm. Po za³amaniu siê wiary w estetyczne kanony piêkna, zaczyna ulegaæ erozji przekonanie
o uniwersalnej wa¿noœci norm etycznych. „Fundamentalistyczne” rozumienie norm naukowoœci trwa
jeszcze, przynajmniej w naukach przyrodniczych, nie tyle mo¿e z poszanowania dla wartoœci czysto
poznawczych, ile z uwagi na to, ¿e tylko „porz¹dna” nauka jest zdolna produkowaæ wiedzê s³u¿¹c¹
realizacji takich wartoœci jak wzrost dobrobytu i potêgi militarnej narodów.
Wk³ad socjologii do produkcji takiej wiedzy jest wci¹¿ niewielki w porównaniu z naukami
przyrodniczymi. Zarazem w ¿adnej chyba dyscyplinie nie toczy siê tyle debat, których przedmiotem jest
status jej samej (Mokrzycki 1980). W publikacjach, dyskusjach publicznych i prywatnych rozmowach
wychodzi na jaw du¿e zró¿nicowanie pogl¹dów. Wielu milcz¹co akceptuje tradycjê Galileuszow¹, nie
wierz¹c wszak¿e, by socjologia mog³a kiedykolwiek dopisaæ do niej w³asn¹, znacz¹c¹ kartê. Wielu s¹dzi,
¿e naukom spo³ecznym potrzebna jest metodologia oparta na odmiennych „humanistycznych” zasadach.
Jeszcze inni s¹dz¹ w duchu „tolerancji”, ¿e wszystkie style uprawiania socjologii s¹ jednakowo dobre
i wszystkie s¹ „naukowe”, jeœli tylko „naukowoœæ” zdefiniowaæ odpowiednio „liberalnie”.
Niniejszy artyku³, zw³aszcza w swej czêœci koñcowej, pomyœlany jest jako jeszcze jeden g³os w tej
debacie. Stanowisko, przedstawione w tym wyk³adzie, za wyjœciowe credo przyjmuje nastêpuj¹ce tezy.
Po pierwsze, istniej¹ ró¿ne rodzaje poznania, w tym poznanie naukowe o cechach swoistych, dostatecznie
ostro okreœlaj¹cych jego „to¿samoœæ”. Po drugie, poznaniu naukowemu dostêpnych jest wiele ró¿nych
„œwiatów” i z góry nie da siê powiedzieæ, jakie s¹ granice nauki zarówno wszerz (tzn. jakie to „œwiaty”
s¹ dostêpne poznaniu naukowemu) jak i w g³¹b (tzn. jaki jest kres mo¿liwoœci nauki, jeœli idzie o

1Artyku³ ten jest rozbudowanym zapisem wyk³adu wyg³oszonego w roku akademickim 1993/94 dla s³uchaczy
zaocznych studiów pracy socjalnej jako pierwszy wyk³ad w ramach kursu „Metodologii badañ socjologicznych”.
Przygotowuj¹c pracê do druku stara³em siê zachowaæ dydaktyczny charakter tekstu. Pod tym k¹tem zestawiona
zosta³a tak¿e literatura obejmuj¹c¹ wy³¹cznie prace metodologiczne dostêpne w jêzyku polskim.
poznanie danego „œwiata”). Po trzecie, podstawowe metodologiczne kanony poznania s¹ jedne i wspólne
dla ca³ej nauki niezale¿nie od badanego „œwiata” z dopuszczeniem wszak¿e doœæ istotnych ró¿nic miêdzy
naukami formalnymi i empirycznymi.
Normy naukowoœci zostan¹ ni¿ej przedstawione i omówione w pewnym porz¹dku, nie przypadkowym
wprawdzie, ale te¿ nie sugeruj¹cym jakiejœ pe³nej i sztywnej hierarchii wa¿noœci (por. Hempel 1968;
Nagel 1970, rozdz. I; Such 1972, rozdz. I). Jednoczesne zadoœæuczynienie wszystkim wymogom to idea³,
któremu s¹ w stanie sprostaæ tylko najwy¿ej rozwiniête dyscypliny naukowe (w zasadzie spe³nienie
jednego wymogu u³atwia spe³nienie innych, ale nie jest to regu³¹, bowiem niektóre wymogi s¹ takie, ¿e
zrealizowanie jednego z nich w stopniu maksymalnym czasem mo¿e byæ trudne do pogodzenia z pe³n¹
realizacj¹ innych ¿¹dañ).
Zacznê od najbardziej chyba elementarnego postulatu, jakim jest intersubiektywna komunikowalnoœæ
wiedzy naukowej.

2. Intersubiektywna komunikowalnoϾ

Spe³nienie tego wymogu zak³ada w pierwszym rzêdzie jak¹œ kodyfikacjê dyskursu naukowego w
obrêbie danej dyscypliny. Kodyfikacja polega na sporz¹dzeniu s³ownika technicznego oraz
doprecyzowaniu regu³ budowania sensownych wypowiedzi, tak by wzajemne rozumienie siê uczonych
mia³o intersubiektywne podstawy. D¹¿enie do pe³nej kodyfikacji jêzyka danej dyscypliny prowadzi do
przekszta³cenia go w jêzyk formalny, jednak¿e pe³na formalizacja nigdy nie jest ani mo¿liwa ani celowa
i jej brak nie jest zasadnicz¹ przeszkod¹ w uzyskiwaniu i komunikowaniu wyników naukowych (dla
przyk³adu w matematyce formalna definicja „granicy” pojawi³a siê ju¿ po udowodnieniu wielu
podstawowych twierdzeñ analizy matematycznej). Pewien minimalny stopieñ kodyfikacji jezyka jest
wszelako niezbêdny w ka¿dej dyscyplinie naukowej, a wraz z jej rozwojem roœnie potrzeba i korzyœæ z
zastosowania bardziej zaawansowanych narzêdzi logicznych (np. kwantyfikatorów) i modeli
matematycznych.
Socjologia pod tym wzglêdem niestety wci¹¿ pozostaje w tyle za innymi naukami. Znacznym
postêpem by³oby ju¿ samo wyró¿nianie w publikacjach terminów specyficznych i kontekstów nadaj¹cych
im znaczenie, aby jakoœ zaznaczyæ autonomiê jêzyka danej dyscypliny wewn¹trz jêzyka potocznego.
Przyk³ad powinien wyjaœniæ, o co chodzi. Przypuœæmy, ¿e jakiœ autor napisa³ w swej pracy, ¿e badana
przez niego osoba „zajmowa³a pewn¹ pozycjê i pe³ni³a pewn¹ rolê”, a ktoœ przepisuj¹c tekst pomyli³ siê
i napisa³, ¿e osoba ta „pe³ni³a pewn¹ pozycjê i zajmowa³a pewn¹ rolê”. Pytanie brzmi teraz tak: co
upowa¿nia nas do poprawienia b³êdu? Jeœli bêdziemy siê powo³ywaæ wy³¹cznie na regu³y potocznej
polszczyzny, znaczy to, ¿e terminów u¿ytych w tym wyra¿eniu nie traktujemy powa¿nie ! jako
elementów s³ownika technicznego naszej teorii. Gdyby by³o inaczej, wskazalibyœmy raczej w danej pracy
stosowny fragment, w którym terminy te, specjalnie zaznaczone w druku, pojawiaj¹ siê po raz pierwszy
w odpowiednim kontekœcie, gdzie jakoœ sprecyzowany zosta³ sposób ich u¿ycia, za³o¿ony przez
projektodawcê terminologii, niekoniecznie zreszta odmienny od potocznego (termin „zbiór” u¿yty w
jêzyku naturalnym ma przecie¿ w wiêkszoœci sytuacji znaczenie zgodne z matematycznym).
Kodyfikacja jêzyka nie musi siê ograniczaæ do poziomu syntaktycznego. Mo¿na i nale¿y posun¹æ siê
dalej, zestawiaj¹c s³ownik terminów z zaznaczeniem ich kategorii semantycznych, tzn. wskazuj¹c co jest
przedmiotem, zbiorem, relacj¹, systemem, zmienn¹, itd.

3. Systematyzacja wiedzy naukowej. Pojêcie teorii

Wiedzê naukow¹ produkowan¹ przez komunikuj¹c¹ siê spo³ecznoœæ uczonych, tworz¹ przede
wszystkim twierdzenia, w tym prawa. Do ich formu³owania potrzebne s¹ tak¿e „pojêcia”, których nie
bêdziemy tu odró¿niaæ od terminów. Zarówno terminy, jak i twierdzenia powinny tworzyæ zbiory
maksymalnie usystematyzowane: terminologie i teorie. Systematyczna rozbudowa terminologii opiera
siê na operacji definiowania. W tej kwestii panuje w socjologii wiele nieporozumieñ. Bezkrytycznie
akceptuje siê jako „definicje” potoczne sformu³owania naprowadzaj¹ce jedynie na znaczenie terminu

2
lub ubolewa siê, ¿e liczne terminy pozostaj¹ niezdefiniowane, zapominaj¹c o tym, ¿e pierwszym krokiem
powinno byæ zawsze wskazanie terminów pierwotnych, niedefiniowalnych inaczej jak poprzez kontekst
okreœlajacy sposób ich ³¹cznego u¿ycia. W oparciu o tak¹ bazê mo¿na nastêpnie definiowaæ w miarê
potrzeby dalsze terminy.
Teorie uwa¿a siê za wytwory naukowe najwy¿szej rangi. Systematyzacja dedukcyjna zbioru twierdzeñ
oznacza przekszta³cenie go w „teoriê w sensie logicznym”, czyli zbiór „zamkniêty na operacjê
konsekwencji”. Systematyzacja aksjomatyczna polega na wskazaniu skoñczonego (mo¿liwie nielicznego)
zbioru twierdzeñ (zwanych aksjomatami), z których mo¿na logicznie wyprowadziæ wszystkie twierdzenia
nale¿¹ce do danego zbioru.
Teoriê okreœla siê te¿ za pomoc¹ kryterium przedmiotowego (semantycznie): przez wskazanie, o
jakich „przedmiotach” jednego lub kilku typów mówi¹ jej twierdzenia. W naukach formalnych
systematyzacja dedukcyjna i systematyzacja przedmiotowa id¹ z sob¹ w parze. Tak wiêc matematyczna
„teoria grup” zajmuje siê kategori¹ obiektów matematycznych spe³niaj¹cych pewne warunki, zwanych
„grupami” („obiekty matematyczne” to „zbiory wyposa¿one w strukturê”) Warunki te s¹ zarazem
aksjomatami teorii, gdy¿ to z nich wyprowadza siê twierdzenia o „kategorii”, jaki tworz¹ „grupy”. Tak¹
formê teorii mo¿na uznaæ za idea³ do naœladowania tak¿e przez nauki empiryczne: ka¿da teoria
empiryczna mia³aby zatem jako swój przedmiot pewn¹ kategoriê obiektów empirycznych.
Jeœli teoriê uto¿samiæ z „usystematyzowanym dedukcyjnie zbiorem twierdzeñ”, wypada jeszcze
przypomnieæ, jakie w³aœciwoœci formalne powinien posiadaæ taki zbiór.2 Na pierwszym miejscu jako
warunek absolutnie niezbêdny stawia siê niesprzecznoœæ: teoria nie mo¿e zawieraæ pary zdañ
sprzecznych, inaczej zawiera³aby wszystkie sensowne twierdzenia daj¹ce siê wypowiedzieæ w jej jêzyku,
a wiêc by³aby informacyjnie pusta. Inne po¿¹dane cechy to zupe³noœæ (do teorii zawsze nale¿y dane
twierdzenie lub jego zaprzeczenie) i rozstrzygalnoœæ (istnienie procedury pozwalaj¹cej rozstrzygn¹æ w
skoñczonej liczbie kroków czy dane twierdzenie nale¿y do teorii). Niestety nawet teorie formalne rzadko
spe³niaj¹ te warunki.
„Strukturalne” rozumienie teorii, postuluj¹ce systematyzacjê dedukcyjn¹ i nak³adaj¹ce pewne warunki
na twierdzenia (np. ogólnoœæ), spotyka siê czasem w socjologii, przewa¿a jednak definiowanie teorii
poprzez funkcjê, jak¹ ma pe³niæ, a mianowicie miano teorii jesteœmy sk³onni przypisaæ ka¿demu
zespo³owi jakoœ powi¹zanych ze sob¹ twierdzeñ, jeœli tylko ³¹cznie „wyjaœniaj¹” one pewne „fakty” lub
inne twierdzenia (bli¿sze poziomu obserwacyjnego). Takie podejœcie jest do przyjêcia, o ile na³o¿yæ
pewne ograniczenia na sposoby konstruowania „wyjaœnieñ” (na temat pojêcia wyjaœnianie patrz Nagel
1970, rozdz. II, Krajewski 1982, rozdz. III). W socjologii pisano wiele na temat „strategii budowy teorii”
(Sztompka 1973). Przydatnoœæ tych rozwa¿añ dla badaczy zainteresowanych konkretnymi zagadnieniami
nie zaœ metateori¹ wydaje siê jednak doœæ w¹tpliwa. Efektywne „uprawianie teorii” to stawianie
w³aœciwych problemów naukowych i konstruowanie trafnych rozwi¹zañ. Sukcesu w nauce nie da siê
zaprogramowaæ, wszelako oprócz „talentu teoretycznego” wa¿na jest znajomoœæ „stanu badañ” oraz
„kompetencja metodologiczna”. Istotne jest to, ¿e „metody naukowej” (procedur i standardów) mo¿na
siê nauczyæ, najlepiej, wedle ³aciñskiego przys³owia verba docent exempla trahunt, studiuj¹c najlepsze
prace w danej dziedzinie.

4. Fakt naukowy

W naukach formalnych postawienie problemu polega na sformu³owaniu hipotetycznego twierdzenia


w jêzyku danej dyscypliny lub kilku konkurencyjnych hipotez, z których tylko jedna mo¿e byæ
prawdziwa. Rozwi¹zaniem problemu jest formalny dowód hipotezy oparty na regu³ach dedukcji,
ewentualnie jej obalenie, równoznaczne z udowodnieniem jej zaprzeczenia. W dowodach wykorzystuje
siê jedynie aksjomaty i wczeœniej udowodnione twierdzenia. Wszystko czego mo¿emy siê dowiedzieæ

2Teoriê rozumie siê czasem szerzej jako uk³ad obejmuj¹cy nie tylko twierdzenia. W edle W ójcickiego (1974,
rozdz. I) sk³adnikami „teorii empirycznej” s¹: aparatura pojêciowa (jêzyk teorii), zbiór twierdzeñ uznanych, ogó³
œrodków dowodowych przyjêtych dla uzasadniania jednych twierdzeñ na podstawie innych, procedury pomiarowe
(metody generowania danych) oraz zasiêg, czyli klasa uk³adów empirycznych, do których teoria ma siê stosowaæ.

3
o „œwiecie” badanym przez teoriê formaln¹ jest wiêc niejako zawarte w jej aksjomatach. „Œwiat” badany
przez dowoln¹ naukê empiryczn¹ nie daje siê zamkn¹æ w granicach jej aparatu formalnego. „Œwiat” ten
potrafi mówiæ „w³asnym g³osem”. Zmuszenie rzeczywistoœci do mówienia w sposób artyku³owany (tzn.
w formie danych) jest zadaniem badacza-teoretyka. Sama teoria do tego jednak wystarczyæ nie mo¿e. W
naukach empirycznych mowa faktów stanowi dla uczonego drugie, niezale¿ne Ÿród³o informacji.
Dok³adniej, faktom przypada podwójna rola: generatora problemów i weryfikatora rozwi¹zañ.
Zajmijmy siê najpierw pierwsz¹ kwesti¹. Budowa teorii empirycznej zaczyna siê zwykle od odkrycia
jakiegoœ faktu i postawienia pytania „dlaczego” ma on miejsce (por. Ziman 1972, rozdz. III). Uczony
musi jednak jakoœ uzasadniæ swe przekonanie, ¿e fakt ten „nadaje siê do badania” a ponadto jest
„problematyczny” tzn. niewyt³umaczalny w œwietle wiedzy zastanej, a maj¹cy znamiona
nieprzypadkowoœci. W tym punkcie pojawia siê pewien k³opot. Próba odpowiedzi na pytanie „czym” jest
nauka zdaje siê narzucaæ pytanie „o czym” jest nauka, tzn. jaki jest zakres zjawisk nadaj¹cych do analizy
naukowej. Jeœli, jak przyjêliœmy na wstêpie, dzia³alnoœæ naukow¹ cechuje podleganie okreœlonym
normom, to czemu¿ to wybór dziedziny i przedmiotu badañ i problemów badawczych nie mia³by byæ
tak¿e objêty normatywn¹ regulacj¹? Wszak uczeni w praktyce nie tylko oceniaj¹ „warsztat” swoich
kolegów, ale i wa¿noœæ czy wrêcz sensownoœæ stawianych przez nich problemów, powo³uj¹c siê przy tym
na ró¿ne mniej lub bardziej sprecyzowane kryteria.
Formu³owanie norm dyktuj¹cych, co nale¿y badaæ, w zasadzie nie jest zadaniem metodologii nauki,
która zajmuje siê regu³ami odnosz¹cymi siê do tego jak nale¿y badaæ. Jednak sama potrzeba poddania
normom stawiania problemów naukowych wydaje siê oczywista, choæ normy te w swej treœci musz¹
pozostaæ doœæ p³ynne i wzglêdne, a przez to bardziej interesuj¹ce socjologiê nauki ni¿ metodologiê.
Pytanie o to, jakimi zjawiskami powinna siê zajmowaæ nauka ma wiêc pewien sens, ale trzeba pamiêtaæ,
¿e wartoœæ dyrektyw heurystycznych, wskazuj¹cych co mo¿na, a czego nie mo¿na badaæ metodami
naukowymi, poznaje siê „po owocach”, tzn. wynikach badañ. Losy nauki pod rz¹dami komunistycznymi
pokaza³y jak szkodliwe mo¿e byæ eliminowanie z pola zainteresowania nauki ró¿nych zjawisk ze
wzglêdu na przes³anki filozoficzne. Odrzucenie marksistowskiej koncepcji „œwiatopogl¹du naukowego”,
czy ogólniej, „oœwieceniowej” filozofii nauki, nie powinno jednak poci¹gaæ za sob¹ zacierania ró¿nicy
miêdzy „nauk¹” a „paranauk¹”.
Ogólnie bior¹c, przedmiotem badañ nauk empirycznych s¹ dwie kategorie faktów. Po pierwsze, s¹ to
proste zjawiska powtarzalne, daj¹ce siê wytwarzaæ i obserwowaæ w kontrolowanych warunkach, i te,
których w laboratorium uzyskaæ nie mo¿na, ale przynajmniej ich sposób powstawania „w naturze” jest
znany (co nie znaczy, ¿e ju¿ naukowo wyjaœniony). Do kategorii tej do³¹czymy te¿ zjawiska z³o¿one i
praktycznie niepowtarzalne, które mo¿na wyjaœniæ za pomoc¹ teorii zjawisk prostych. Drug¹ kategoriê
faktów naukowych tworz¹ fakty zasadniczo niepowtarzalne i nie daj¹ce siê „sztucznie” wytworzyæ, które
jednak tworz¹ ³añcuchy daj¹cych siê zarejestrowaæ zdarzeñ jakoœ powi¹zanych w czasie. W takiej
sekwencji mog¹ wystêpowaæ tak¿e zdarzenia „nadnaturalne”, tzn. takie, których „natura” jest
niezrozumia³a w œwietle naszej wiedzy i byæ mo¿e zawsze pozostanie tajemnic¹, o których jednak mamy
wiarygodne œwiadectwa (zreszt¹ wszelkie niepowtarzalne fakty poznajemy z czyjejœ relacji
nieweryfikowalnej jak poprzez poœwiadczenie przez innego obserwatora) i bez których niewyt³umaczalne
staj¹ siê „naturalne” fakty historyczne (przyk³adem s¹ nadnaturalne czyny za³o¿ycieli religii). Zjawiska
parapsychologiczne nie mieszcz¹ ani w pierwszej ani w drugiej kategorii faktów. Nie potrafimy ich
swobodnie wywo³ywaæ wed³ug przepisu nadaj¹cego siê do wielokrotnego stosowania, nic te¿ nie
wskazuje na to, ¿e odegra³y one znacz¹c¹ rolê w historii. Dlatego w³aœnie nauka traktuje je sceptycznie,
nie zaœ ze wzglêdu na wstrêt do „irracjonalizmu”, jaki ma rzekomo cechowaæ uczonego.
„Konserwatyzm” uczonych, którzy niechêtnie przyznaj¹ „dziwnym” zjawiskom prawo obywatelstwa w
nauce, powinien byæ zatem w³aœciwie rozumiany i nie mylony ze „scjentyzmem” w wersji
materialistycznej lub pozytywistycznej. Ogólnie bior¹c, kompetencja uczonego w dziedzinie
praktycznego stosowania metody naukowej nie ma nic wspólnego z jego œwiatopogl¹dem filozoficznym.
Dodajmy jeszcze, ¿e naszkicowanego wy¿ej rozró¿nienia dwóch kategorii faktów naukowych nie
nale¿y myliæ z podzia³em zjawisk na przyrodnicze i historyczne lub opozycj¹ „œwiata przyrody” i „œwiata
spo³ecznego” czy inn¹ tego typu dychotomi¹ ontologiczn¹.
Wróæmy do ogólnego pojêcia faktu naukowego. Spotyka siê czasem pogl¹d, ¿e samo zidentyfikowanie
czegoœ jako faktu naukowego wymaga dysponowania ju¿ pewn¹ teori¹. Stanowisko takie wydaje siê zbyt

4
restryktywne. W praktyce nauka stara siê wyjaœniæ zarówno zjawiska daj¹ce siê opisaæ w jêzyku ju¿
istniej¹cej teorii, jak i fakty zaledwie jakoœ zinterpretowane na gruncie wstêpnego modelu pojêciowego
pewnego obszaru rzeczywistoœci. Tak wiêc, zanim jeszcze powsta³a teoria skorupy ziemskiej,
dostrze¿ono, ¿e linie brzegowe l¹dów otaczaj¹cych Atlantyk „pasuj¹ do siebie”, i fakt ten uznano za
„problematyczny”, przeczuwaj¹c, ¿e nie on jest rzecz¹ przypadku, aczkolwiek nie by³o jeszcze wiadomo
sk¹d siê wzi¹³ taki kszta³t kontynentów. W ¿yciu spo³ecznym tak¿e mo¿na wskazaæ liczne fakty
problematyczne. Przyk³adem mo¿e byæ zgodnoœæ postaw wobec dwu ró¿nych przedmiotów, które wydaj¹
siê nie mieæ ze sob¹ nic wspólnego (dlaczego np. nieposzanowanie nienaruszalnoœci w³asnoœci prywatnej
czêsto idzie w parze z odrzuceniem tradycyjnej moralnoœci seksualnej?). Z drugiej strony dostrze¿enie
problematycznoœci ró¿nych zjawisk spo³ecznych mo¿e siê okazaæ daleko trudniejsze z tego prostego
powodu, ¿e zjawiska te lepiej „rozumiemy” i z perspektywy doœwiadczenia potocznego traktujemy jako
oczywiste, gdy tymczasem nauka musi zaczynaæ od „nierozumienia” faktów.
Odkrywszy fakty problematyczne, poszukujemy teorii, czyli czegoœ wiêcej ni¿ opisu tego jak siê
rzeczy maj¹; chcemy wiedzieæ dlaczego jest tak a nie inaczej. Narzucaj¹ce siê w zwi¹zku z tym
rozró¿nienie miêdzy „opisem” a „teori¹” nie daje siê jednak przeprowadziæ precyzyjnie. Wyjaœnienie
zas³uguj¹ce na miano teorii odznacza siê nie tym, ¿e czyni dane zjawisko subiektywnie „zrozumia³ym”,
lecz tym, ¿e oferuje „opis zachowania” badanego obiektu czyni¹cy zadoœæ pewnym normom
teoretycznoœci. Owe normy to po prostu normy naukowoœci potraktowane rygorystycznie. Przez wieki
wystarcza³o ludziom wyjaœnienie spadania cia³ sprowadzaj¹ce siê do tezy, ¿e ruch ku ziemi „le¿y w
naturze” ka¿dego cia³a. Gdyby Galileusz ograniczy³ siê do stwierdzenia, ¿e spadanie powoduje „si³a
przyci¹gania” dzia³aj¹ca na cia³o, postêp by³by niewielki: jedna filozofia zosta³aby zast¹piona przez inn¹.
Rzecz w tym jednak, ¿e uczony zbudowa³ model ruchu cia³a, tzn. pokaza³ za pomoc¹ jakich parametrów
i zwi¹zków funkcyjnych miêdzy nimi zachowanie cia³a daje siê „opisaæ teoretycznie”, czyli „wyjaœniæ
naukowo”. „Teoretycznoœæ” znaczy tu nie tylko „elegancjê” formy (ogólnoœæ, œcis³oœæ, abstrakcyjnoœæ;
o tych i innych idea³ach bêdzie mowa dalej), ale równie¿ i przede wszystkim testowalnoœæ: teoretyczny
(przewidywany) ruch cia³a daje siê porównaæ z danymi obserwacyjnymi uzyskanymi przez pomiar
stosownych parametrów w kontrolowanych warunkach i w sposób podyktowany przez teoriê.

5. Intersubiektywna uzasadnialnoœæ twierdzeñ naukowych

Obiektywizacja w skodyfikowanym jêzyku i systematyzacja to jeszcze nie wszystko, czego siê


oczekuje od wiedzy naukowej. G³ówny cel nauki okreœla siê jako poszukiwanie wiedzy prawdziwej lub
dobrze uzasadnionej o jakiejœ „dziedzinie rzeczywistoœci”.3 Czym jest owa „dziedzina rzeczywistoœci”,
czy jest to po prostu fragment „realnego œwiata” dostêpnego naszemu „doœwiadczeniu”, czy jakiœ „œwiat
idealny” istniej¹cy „obiektywnie” lub tylko „w umyœle teoretyka”? To trudne pytanie pozostawmy
filozofom, zadowalaj¹c siê powierzchown¹ mo¿e, ale wygodn¹ tez¹, ¿e wszystko, o czym da siê mówiæ

3Nieco patetycznie brzmi¹ca teza, ¿e celem nauki jest poznanie „prawdy”, mo¿e byæ rozmaicie interpretowana
w zale¿noœci od przyjêtych za³o¿eñ epistemologicznych. Z perspektywy „zdroworozs¹dkowej” teza ta wydaje siê
mieæ sens analogiczny do tezy, ¿e „zadaniem s¹du jest ustalenie prawdy materialnej”. W s¹dzie sytuacja przedstawia
siê nastêpuj¹co: po pierwsze, wiadomo, ¿e pope³niono przestêpstwo (choæ jego okolicznoœci i sposób dzia³ania
sprawcy mog¹ nie byæ w pe³ni znane); po drugie, znaleziono podejrzanego o dokonanie przestêpstwa, lecz nie
wiadomo z ca³¹ pewnoœci¹, czy by³ on sprawc¹, przeto twierdzenie, ¿e dopuœci³ siê danego czynu, ma status
hipotezy; po trzecie, hipoteza ta jest zasadniczo (niekoniecznie efektywnie) rozstrzygalna, tzn. wiadomo, jakie
dowody (evidence) by³yby wystarczaj¹ce do rozstrzygniêcia (np. wiarygodne zeznanie „naocznego œwiadka”); po
czwarte, s¹d dysponuje bezpoœrednimi lub poœrednimi materia³ami dowodowymi umo¿liwiaj¹cymi ustosunkowanie
siê do tej hipotezy. Jeœli s¹d orzeknie, ¿e oskar¿ony pope³ni³ zarzucany mu czyn, bêdzie to równoznaczne z
uznaniem hipotezy sprawstwa za „prawdziw¹” (tzn. opisuj¹c¹ „stan faktyczny”) lub za „dostatecznie uzasadnion¹”
w œwietle dowodów. Oba sformu³owania s¹ tu praktycznie równowa¿ne. W nauce odpowiedniejsze jednak wydaje
siê mówienie o „wysokim stopniu uzasadnienia” ni¿ o „prawdziwoœci” z tego prostego powodu, ¿e formu³a ta daje
siê zastosowaæ tak¿e w sytuacji, gdy mamy do czynienia z poznaniem rzeczy, których nie mo¿na „zobaczyæ”, by siê
dowiedzieæ, czy „tak siê maj¹” jak g³osi hipoteza. W sumie pojêcie „prawdy” lepiej zostawiæ filozofom, podobnie
jak pojêcie „istoty” (trudny, choæ intryguj¹cy problem statusu wiedzy filozoficznej wykracza poza ramy tego
wyk³adu).

5
w sposób skodyfikowany i niesprzeczny, jakoœ „istnieje” we w³aœciwym sobie „uniwersum”, którego
„status ontologiczny” nie musi interesowaæ tego, kto uprawia dan¹ dyscyplinê. Wielu matematyków jest
przekonanych o istnieniu zbiorów i innych obiektów matematycznych na podobieñstwo platoñskich idei,
podczas gdy dla innych takie stanowisko jest nie do przyjêcia, ale w sumie ma to raczej niewielki wp³yw
na twórczoœæ naukow¹ jednych i drugich. W socjologii nadal powszechne jest przekonanie, ¿e zanim siê
zacznie siê badaæ „grupy spo³eczne” trzeba jakoœ odpowiedzieæ na pytanie o „sposób istnienia” grupy
spo³ecznej i zaj¹æ jakieœ stanowisko w beznadziejnym sporze miêdzy „indywidualizmem” i „holizmem”.
Co zatem oznacza postulat, aby wiedza naukowa mia³a „odniesienie do rzeczywistoœci” i na czym w
gruncie rzeczy polega ró¿nica miêdzy naukami formalnymi a empirycznymi, której nie mo¿na negowaæ
mimo widocznych podobieñstw (teorie matematyczne te¿ mówi¹ coœ o pewnych obiektach, nie bêd¹c
jedynie zbiorami formu³ niezinterpretowanych semantycznie, zaœ teorie empiryczne maj¹ niekiedy postaæ
tak abstrakcyjn¹, ¿e badane przez nie przedmioty zdaj¹ siê bardziej nale¿eæ do „œwiata matematyki” ni¿
do „œwiata danych zmys³owych”). OdpowiedŸ na te pytania daje postulat intersubiektywnej (opartej na
pewnych regu³ach) uzasadnialnoœci twierdzeñ i teorii naukowych.
W naukach formalnych „uzasadniæ” jakieœ twierdzenie to tyle co podaæ jego dowód, czyli pokazaæ,
jak je mo¿na wyprowadziæ z aksjomatów przez zastosowanie regu³ dedukcji, niezawodnych w tym sensie,
¿e z prawdziwych przes³anek nie mo¿na otrzymaæ fa³szywych wniosków. Takie uzasadnianie nazywa
siê dedukcyjnym. Same aksjomaty nie wymagaj¹ uzasadnienia, z tym jedynie zastrze¿eniem, ¿e powinny
byæ niesprzeczne tzn. chcemy mieæ pewnoœæ, ¿e nie da siê z nich wyprowadziæ dwu zdañ sprzecznych.
Badania metateoretyczne pokaza³y, ¿e udowodnienie niesprzecznoœci teorii formalnej z regu³y nie jest
mo¿liwe jej w³asnymi œrodkami, lecz wymaga odwo³ania siê do innej teorii z za³o¿enia niesprzecznej
(patrz Nagel, Newman 1966). W konsekwencji, wobec niemo¿noœci znalezienia ostatecznego fundamentu
wiedzy, nasze zaufanie do teorii formalnych opiera siê na fakcie, ¿e dotychczasowe badania
matematyczne nie doprowadzi³y do wykrycia sprzecznoœci. Taki stan rzeczy, odkryty przez Gödla,
zmniejsza „metodologiczn¹ przepaœæ” miêdzy naukami formalnymi a empirycznymi. Mimo to ró¿nica
miêdzy tymi dwoma typami nauk jest zasadnicza, a dotyczy w³aœnie sposobu uzasadniania twierdzeñ.
Choæ uzasadnianie dedukcyjne wystêpuje tak¿e w naukach empirycznych, to jednak swoiste dla nich jest
uzasadnianie redukcyjne przebiegaj¹ce w odwrotnym kierunku: od wniosków, czyli „przewidywañ
teoretycznych”, do przes³anek, czyli „praw teorii”, z których te przewidywania siê dedukuje. To w³aœnie
owe przes³anki traktuje siê jako wymagaj¹ce uzasadnienia, ¿¹daj¹c od aksjomatów teorii empirycznej
czegoœ wiêcej ni¿ tylko niesprzecznoœci; ich konsekwencje musz¹ byæ zgodne z danymi empirycznymi.
Tak wiêc w naukach empirycznych wymóg intersubiektywnej uzasadnialnoœci wiedzy oznacza
empiryczn¹ testowalnoœæ twierdzeñ i ca³ych teorii: wprost lub poprzez ich konsekwencje podatne na
sprawdzanie. Pojêciu „sprawdzalnoœci empirycznej” metodologowie poœwiêcili liczne i obszerne prace
(np. Popper 1977; Such 1975), do których wszak¿e rzadko zagl¹daj¹ sami uczeni uprawiaj¹cy mniej lub
bardziej twórczo swoj¹ dyscyplinê. Nie wdaj¹c siê w spory na ten temat, powiemy, ¿e testowanie teorii
³¹czy w sobie cztery elementy (por. Hempel 1968). Po pierwsze, konstrukcjê badanego uk³adu w obrêbie
„œwiata rzeczywistego” (lub skorzystanie z gotowego uk³adu, jeœli „natura” zechce go sama wytworzyæ
bez ingerencji badacza); po drugie, dedukcjê przewidywanego zachowania tego uk³adu ze sprawdzanego
fragmentu teorii (jednej lub kilku „hipotez teoretycznych”) oraz innych twierdzeñ (uznanych wczeœniej
twierdzeñ danej teorii i korpusu wiedzy pomocniczej); po trzecie, rejestracjê rzeczywistego zachowania
uk³adu; i po czwarte, negatywny lub pozytywny werdykt odnoœnie zgodnoœci danych z przewidywaniami.
Jeœli teoria nie jest na tyle specyficzna, by dyktowa³a przewidywane zachowanie uk³adu, pozostaje
eksploracja, której celem jest poznanie jak zachowuje siê uk³ad. Na koniec trzeba dodaæ, ¿e uzasadnianie
wymaga zawsze odwo³ania siê do jakichœ twierdzeñ uznanych za ju¿ uzasadnione. Baza nie ma jednak
charakteru absolutnego ani w sensie „pewnoœci” (tzn. nie s¹ to jakieœ „niepodwa¿alne prawdy”) ani w
sensie swej „bazowoœci” (to co przyjêto jako bazê mo¿e zostaæ uznane za wymagaj¹ce uzasadnienia).

6. MetodycznoϾ

W metodologii odró¿nia siê tradycyjnie tzw. kontekst odkrycia i kontekst uzasadnienia (patrz
Pietruska-Madej 1987). Wy¿ej zosta³o ju¿ powiedziane, ¿e uzasadnianie twierdzeñ naukowych oparte

6
jest na pewnych intersubiektywnych regu³ach, zarówno ca³kiem ogólnych (formu³owanych przez logikê,
metodologiê ogóln¹, a tak¿e teoriê weryfikacji hipotez statystycznych) jak i bardziej szczegó³owych,
w³aœciwych danej dyscyplinie (kryteria zgodnoœci modelu i danych obserwacyjnych mog¹ zale¿eæ od
dok³adnoœci urz¹dzeñ pomiarowych, ró¿nej w ró¿nych dyscyplinach). Spotyka siê pogl¹d, ¿e
„metodyczne” mo¿e i powinno byæ tylko uzasadnianie twierdzeñ, natomiast stawianie problemów
badawczych i formu³owanie hipotez proponuj¹cych ich rozwi¹zania, czy wreszcie „odkrywanie praw”,
ma byæ domen¹ swobodnej, nie poddanej ¿adnym rygorom twórczoœci uczonych. Do tworzenia wiedzy
naukowej nie wystarczaj¹ jednak tylko „genialne pomys³y”, a badanie naukowe obejmuje nie tylko
„testowanie hipotez” ale szereg innych czynnoœci (pomiar, zbieranie danych), które tak¿e powinny byæ
wykonywane „metodycznie”. Metoda to sposób postêpowania nadaj¹cy siê do wielokrotnego stosowania
(por. Kotarbiñski 1961; Szaniawski 1994, s. 68!76). Przyk³adowo mówi¹c, ¿e eksperyment jest metod¹
chcemy m.in. zaznaczyæ, ¿e jest to postêpowanie powtarzalne. Metodycznoœæ jest po¿¹dan¹ w³asnoœci¹
wszystkich etapów procesu tworzenia wiedzy naukowej. Idea algorytmizacji badania naukowego,
rzucona niegdyœ przez Leibniza, obecnie nabiera znowu aktualnoœci ze wzgledu na nowe œrodki
techniczne (komputery).
Podsumowuj¹c dotychczasowe rozwa¿ania, mo¿na powiedzieæ, ¿e wiedzê naukow¹ ró¿ni od potocznej
wy¿szy stopieñ organizacji samych wytworów jak i procesu ich tworzenia i sprawdzania. Dalsze cechy
nauki, które teraz zostan¹ omówione, zak³adaj¹ ju¿ pewien poziom artykulacji dyskursu. Pierwszym
postulatem, na którego spe³nieniu bardzo zale¿y uczonym jest maksymalna „ogólnoœæ”.

7. Ogólnoœæ

Analiza logiczna twierdzenia naukowego (zarówno w naukach formalnych jak empirycznych) nie
mo¿e siê ograniczaæ do ustalenia czy twierdzenie to jest ogólne w tym sensie, ¿e zaczyna siê od
kwantyfikatora ogólnego wi¹¿¹cego pewn¹ zmienn¹. Twierdzenie maj¹ce postaæ „dla ka¿dego x: v(x)”,
gdzie v(x) oznacza, ¿e „x ma w³asnoœæ v” lub „x spe³nia warunek v”, pozostaje niezinterpretowane,
dopóki nie wska¿emy, do jakiego zbioru Z nale¿¹ przedmioty reprezentowane przez zmienn¹ x.
„Zmiennej” jako symbolu, za który podstawia siê nazwy przedmiotów, nie nale¿y myliæ ze „zmienn¹”
jako „cech¹” charakteryzuj¹c¹ przedmioty mog¹cej przyjmowaæ „wartoœci” z pewnego zbioru.4
Je¿eli mia³aby siê liczyæ tylko sk³adnia, zdanie z kwantyfikatorem ogólnym wi¹¿¹cym zmienn¹
przebiegaj¹c¹ zbiór jednoelementowy musielibyœmy te¿ uznaæ za ogólne. Takie zdanie jest jednak
równowa¿ne zdaniu jednostkowemu stwierdzaj¹cemu coœ o pojedynczym obiekcie (jedynym desygnacie
„nazwy w³asnej”). Bior¹c pod uwagê naturê zbioru Z, metodologowie odró¿niaj¹ zdania numerycznie
ogólne (koniunkcje skoñczonej iloœci zdañ jednostkowych) i zdania œciœle ogólne. Nie usuwa to ca³kiem
trudnoœci, co bowiem robiæ w sytuacji, gdy nie wiadomo z góry, z ilu i z jakich elementów sk³ada siê
zbiór Z.
Mo¿na jednak potraktowaæ ogólnoœæ twierdzenia nie jako absolutn¹ w³asnoœæ twierdzenia, lecz jego
cechê wzglêdn¹ i semantyczn¹ raczej ni¿ syntaktyczn¹. Dok³adniej, jedno twierdzenie bêdziemy
traktowaæ jako ogólniejsze od drugiego, jeœli stwierdza ono to samo, co drugie twierdzenie. lecz o
szerszym zbiorze przedmiotów. Tak wiêc zdanie „wszyscy Europejczycy pij¹ napoje alkoholowe” jest
ogólniejsze od zdania „wszyscy Polacy pij¹ napoje alkoholowe”.
Zauwa¿my, ¿e to drugie zdanie logicznie wynika z pierwszego. Z twierdzeñ stoj¹cych wy¿ej w
hierarchii ogólnoœci mo¿na zatem dedukowaæ twierdzenia mniej ogólne i zdania jednostkowe („Kowalski
pije”; oczywiœcie dedukcja jest tu mo¿liwa dopiero po do³¹czeniu przes³anki stwierdzaj¹cej, ¿e
„Kowalski jest Europejczykiem”). W³aœnie ze wzglêdu na to ogólnoœæ jest tak ceniona w nauce. Na tym
tak¿e opiera siê koncepcja wyjaœniania naukowego polegaj¹ca na podci¹ganiu przypadków pod
„obejmuj¹ce je prawo” (Krajewski 1982, rozdz. III). B³êdem jest jednak czynienie z ogólnoœci g³ównego
kryterium oceny twierdzeñ naukowych. Odnotujmy jeszcze, ¿e kryterium to nie zawsze daje siê

4Dok³adniejsze omówienie pojêæ metodologicznych takich jak zmienna i wielkoœæ oraz wyjaœnienie czym jest
pomiar wymaga³oby osobnego wyk³adu (patrz Paw³owski 1977, rozdz. III).

7
zastosowaæ; ³atwo podaæ przyk³ady zdañ nieporównywalnych pod tym wzglêdem (stwierdzaj¹cych co
innego, lub to samo lecz o zbiorach nie pozostaj¹cych wzglêdem siebie w relacji zawierania).
Ze wzglêdu na ogólnoœæ mo¿na porównywaæ tak¿e ca³e teorie. Teoria jest tym ogólniejsza im szerszy
jest jej zasiêg tzn. zbiór uk³adów, o których mówi¹ twierdzenia teorii. Rozwa¿my przyk³ad z matematyki,
bior¹c „grupy” i „pó³grupy” jako dwie „kategorie obiektów matematycznych”. Znajomoœæ znaczenia tych
dwu terminów nie jest tu potrzebna; istotne jest to, ¿e ka¿da grupa jest pó³grup¹, lecz nie na odwrót (jeœli
kto woli przyk³ady socjologiczne, niech zamiast „grup” myœli o „grupach spo³ecznych” a zamiast
„pó³grup” o „zbiorowoœciach spo³ecznych” w sensie Elementarnych pojêæ socjologii Jana
Szczepañskiego). Teoria pó³grup, czyli zbiór twierdzeñ prawdziwych dla ka¿dej pó³grupy, jest zatem
ogólniejsza od teorii grup. Nie jest jednak przez to bardziej ceniona przez matematyków, bo jest w
konsekwencji „ubo¿sza”. Twierdzenie prawdziwe dla wszystkich pó³grup jest te¿ prawdziwe dla
wszystkich grup. Teoria grup jest „bogatsza”, bo zawiera w sobie ca³¹ teoriê pó³grup, a ponadto jeszcze
twierdzenia „specyficzne dla grup”. Maksymalna specyficznoœæ i œcis³oœæ (precyzja) to kolejny idea³
poznania naukowego.

8. Specyficznoœæ i œcis³oœæ

Rozwa¿my dwa twierdzenia formalnie ogólne: „dla ka¿dego x ze zbioru Z: u(x)” i „dla ka¿dego x ze
zbioru Z: v(x)”. Jeœli u(x) implikuje v(x), to powiemy, ¿e pierwsze twierdzenie jest bardziej specyficzne,
np. twierdzenie, ¿e „wszyscy Polacy pij¹ wódkê” jest bardziej specyficzne od twierdzenia „wszyscy
Polacy pij¹ napoje alkoholowe”. Podobnie, twierdzenie, ¿e zwi¹zek miêdzy dwiema wielkoœciami jest
dodatni (tzn. wartoœci drugiej rosn¹ ze wzrostem wartoœci pierwszej) uznamy za mniej œcis³e od
twierdzenia, ¿e zwi¹zek ten ma postaæ funkcji liniowej y=ax+b przy a wiêkszym od 0. Na tej w³aœnie
zasadzie wiedza iloœciowa jako œciœlejsza jest wy¿ej ceniona od jakoœciowej. Pogodzenie ogólnoœci ze
specyficznoœci¹ nie zawsze jest mo¿liwe. Twierdzenie, ¿e „wszyscy Europejczycy pij¹ wódkê” jest
wprawdzie najogólniejsze i zarazem najbardziej specyficzne w zbiorze czterech twierdzeñ („wszyscy
Europejczycy pij¹ napoje alkoholowe”; „wszyscy Polacy pij¹ napoje alkoholowe”; „wszyscy
Europejczycy pij¹ wódkê”; „wszyscy Polacy pij¹ wódkê”), ale nie musi byæ prawdziwe. Jeœli w jednym
twierdzeniu uda siê po³¹czyæ ogólnoœæ ze specyficznoœci¹, lub, jak powiadaj¹ matematycy, przy „s³abych
za³o¿eniach udowodniæ mocn¹ tezê”, mo¿na mówiæ o znacz¹cym osi¹gniêciu naukowym. W matematyce
przyk³adem takiego twierdzenia jest „centralne twierdzenie graniczne” (z ogólnego, „jakoœciowego”
za³o¿enia niezale¿noœci obserwacji tej samej zmiennej wyprowadza siê konkretn¹ funkcyjn¹ postaæ
granicznego rozk³adu sumy zmiennych) a w naukach przyrodniczych „prawo powszechnego ci¹¿enia”
(pozwala ono wyznaczyæ dla dowolnych dwu cia³ si³ê ich wzajemnego przyci¹gania).
Przez œcis³oœæ lub specyficznoœæ teorii empirycznej rozumie siê jej zdolnoœæ dostarczania konkretnych,
specyficznych, dok³adnych przewidywañ zachowania uk³adów, do których siê ona odnosi. Testowalnoœæ
teorii zale¿y w du¿ym stopniu od jej œcis³oœci.
Kolejnym po¿¹danym atrybutem wiedzy naukowej (jego znaczenie podkreœla³ miêdzy innymi
Einstein) jest oszczêdnoœæ i prostota (por. Hempel 1968, s. 63!70).

9. Oszczêdnoœæ i prostota

Postulat ten nakazuje budowaæ teoriê w oparciu o jak najmniejsz¹ liczbê terminów pierwotnych,
aksjomatów, praw, zmiennych, stanów, stopni swobody (zmiennych potrzebnych do opisu „stanu
systemu”), itd. Chodzi wiêc po pierwsze o to, aby bez istotnej potrzeby nie mno¿yæ kategorii potrzebnych
do opisu œwiata. Po drugie, uczonym powinno zale¿eæ na tym, by modele ró¿nych zjawisk mia³y
mo¿liwie najprostsz¹ architekturê. Nie znaczy to oczywiœcie, ¿e nauka nie mo¿e lub nie powinna badaæ
uk³adów o wy¿szym stopniu komplikacji, lecz jedynie to, ¿e powinna próbowaæ wyt³umaczyæ ow¹
z³o¿onoœæ odwo³uj¹c siê do jak najmniejszej liczby zjawisk i procesów „elementarnych” oraz poszukiwaæ
najprostszych zasad konstrukcyjnych i zale¿noœci funkcyjnych. Ró¿nica miêdzy „prostot¹” a
„skomplikowaniem” nie zawsze daje siê precyzyjnie wypowiedzieæ i nie zawsze bêdzie uchwytna dla

8
laika, jednak wydaje siê intuicyjnie zrozumia³e, dlaczego, przyk³adowo, uczeni sprawdzaj¹ najpierw, czy
zwi¹zek miêdzy zmiennymi da siê adekwatnie opisaæ za pomoc¹ funkcji liniowej, a dopiero, gdy dane
sa wyraŸnie niezgodne z tym modelem zale¿noœci, wprowadzaj¹ bardziej skomplikowane funkcje.
Z dyrektyw¹ oszczêdnoœci i prostoty z jednej strony, a z idea³em maksymalnej ogólnoœci z drugiej
strony wi¹¿e siê jeszcze jedna w³aœciwoœæ wiedzy naukowej, przys³uguj¹ca w ca³ej pe³ni jedynie naukom
formalnym (ale nie tylko im), mianowicie abstrakcyjnoϾ.

10. AbstrakcyjnoϾ

Nie wszystkie nauki empiryczne musz¹ siê odznaczaæ abstrakcyjnoœci¹ (przedmiotem historii musz¹
pozostaæ „konkretne” wydarzenia historyczne, konkretni ludzie i zbiorowoœci spo³eczne), lecz cecha ta
charakteryzuje niew¹tpliwie nauki okreœlane jako „teoretyczne” lub „nomotetyczne” (tzn. formu³uj¹ce
prawa) niezale¿nie od dziedziny rzeczywistoœci, o której traktuj¹ (przyroda, „œwiat spo³eczny”, kultura).
Co w istocie oznacza abstrakcyjny charakter nauk teoretycznych? Najkrócej mówi¹c, to, ¿e prawa nauki
nie odnosz¹ siê bezpoœrednio do „realnego œwiata” tylko do pewnych „idealnych przedmiotów” („gaz
doskona³y”, „cia³o sztywne” itp.). Przedmioty te moga byæ ujmowane zarówno w kontekœcie „œwiata
teorii” (wówczas ten „kontekst” i zwi¹zki miêdzy nimi decyduj¹ o ich „bycie”) jak i w odniesieniu do
„œwiata realnego”. Abstrakcyjny „œwiat teorii” nie zawsze jest konstrukcj¹ czyni¹c¹ zadoœæ normom
naukowoœci przedstawionym wy¿ej. Istnieje wyraŸna ró¿nica pod tym wzglêdem miêdzy abstrakcyjnymi
koncepcjami socjologicznymi, takimi jak np. Parsonsa schemat „systemu spo³ecznego” a teoriami
fizycznymi, które nie daj¹ siê wyraziæ inaczej jak w formalnym jêzyku matematyki. Wszelako tak w
jednym i jak i w drugim przypadku przedmioty teoretyczne s¹ podobne do przedmiotów badanych przez
matematykê przynajmniej przez to, ¿e dziel¹ z nimi wa¿n¹ cechê, jak¹ jest istnienie poza czasem i
przestrzeni¹.
Z drugiej strony przedmioty o takim statusie ontologicznym powinny mieæ empiryczne odniesienie
do „œwiata realnego” jako modele idealne rozmaitych przedmiotów i zjawisk realnych zawsze jakoœ
przestrzennie i czasowo czy „spo³eczno-historycznie” zlokalizowanych. Modele te niekoniecznie
powstaj¹ na drodze indukcyjnego uogólniania rzeczywistych przypadków, lecz, jak mówi³ Weber,
proponuj¹c „metodê typów idealnych”, przez „spotêgowanie” pewnych cech spotykanych z ró¿n¹
czêstoœci¹ i w rozmaitych konfiguracjach (patrz Szacki 1983, s. 522!523). W tym wszystkim wa¿ne jest
nie tyle pochodzenie danego modelu („kontekst odkrycia”), ile mo¿liwoœæ jego „empirycznej realizacji”
tzn. realne istnienie przedmiotów podobnych do modelu. Pojêcie „punktu materialnego” by³oby czyst¹
fikcj¹, gdyby nie to, ¿e „prawa ruchu” sformu³owane dla punktu materialnego w przybli¿eniu opisuj¹ te¿
ruchy rzeczywistych cz¹stek.5
Mówi¹c o empirycznym odniesieniu modeli i teorii nale¿y odró¿niæ dwie strony tego problemu: po
pierwsze, sam¹ mo¿noœæ wytworzenia empirycznego uk³adu „maksymalnie podobnego” do
abstrakcyjnego uk³adu, którego zachowanie opisuje teoria; po drugie, pytanie dla jak szerokiej klasy
takich realnych uk³adów, istniej¹cych w ró¿nych miejscach i okresach czasu teoria dostarcza trafnych
przewidywañ. Kwestia pierwsza zosta³a ju¿ wy¿ej omówiona jako wymóg empirycznej testowalnoœci
teorii. Z kwesti¹ drug¹ zwi¹zane s¹ inne po¿¹dane cechy teorii empirycznej, mianowicie „uniwersalnoœæ”
i „pewnoœæ”.

11. UniwersalnoϾ

Postulat uniwersalnoœci nakazuje budowanie teorii empirycznych o maksymalnym zakresie


empirycznej stosowalnoœci. O ile to mo¿liwe, teoria powinna trafnie przewidywaæ zachowanie

5W edle tzw. poznañskiej szko³y metodologicznej wszelkie prawa nauki maja charakter „idealizacyjny”, przy
czym pogl¹d ten ³¹czony jest ze stanowiskiem „esencjalistycznym” w filozofii nauki (Nowak L. 1977; patrz te¿
Popper 1992, rozdz. 5).

9
wszystkich empirycznych uk³adów danego rodzaju wystêpuj¹cych w ca³ym „realnym œwiecie”, a
ró¿ni¹cych siê lokalizacj¹ w nim. Uniwersalnoœæ myli siê czasem z ogólnoœci¹ (por. Such 1972, rozdz.
II). Ten ostatni postulat nakazuje jedynie poszukiwanie teorii opisuj¹cej zachowanie uk³adów, których
„rodzaj” zosta³ zdefiniowany jak najszerzej (d¹¿enie do uogólnienia danej teorii wyra¿a siê np. w tym,
¿e chcemy poznaæ czy to, co wiemy w socjologii o „ma³ych grupach”, nie daje siê przenieœæ na „grupy
w ogóle”). Gdy mówimy o uniwersalnoœci teorii, rodzaj badanych przez ni¹ obiektów jest ju¿ ustalony:
przez wskazanie warunków zakresowych teorii. Warunki te formu³uje siê najpierw abstrakcyjnie,
nastêpnie jednak, skoro naszym celem jest budowa teorii testowalnej empirycznie, trzeba je prze³o¿yæ
na jêzyk operacyjny i skonstruowaæ lub znaleŸæ uk³ad empiryczny, który zostanie poddany badaniu.
Ka¿dy taki uk³ad nazywa siê empiryczn¹ replik¹ uk³adu teoretycznego. Wszystkie repliki ³¹czy to, ¿e w
ka¿dej musz¹ byæ zrealizowane warunki zakresowe, ró¿ni zaœ lokalizacja w „œwiecie realnym”, a raczej
jego „aspekcie” interesuj¹cym teoriê. Warunki zakresowe teorii uniwersalnej mog¹ siê realizowaæ
„powszechnie”. W przypadku teorii fizycznych znaczy to: „w ka¿dym obszarze czasoprzestrzeni”.
„Uniwersalnoœæ praw fizyki” polega na tym, ¿e pozostaj¹ one prawdziwe (trafnie opisuj¹ zjawiska) w
ka¿dym „miejscu i czasie”. Ró¿nica miêdzy replikami ze wzglêdu na lokalizacjê mo¿e jednak oznaczaæ
tak¿e odmiennoœæ dodatkowych warunków, w których zrealizowano te repliki, przy czym chodzi o te
warunki, co do których istnieje podejrzenie, ¿e mog¹ wp³ywaæ na funkcjonowanie uk³adu. Tak wiêc np.
mo¿na zapytaæ czy „prawa fizjologii” organizmów ¿ywych potwierdzone w „warunkach ziemskich”,
obejmuj¹cych podleganie sile ci¹¿enia, pozostan¹ takie same „w warunkach niewa¿koœci”. Jeœli w tej
innej sytuacji zrealizujemy warunki zakresowe naszej teorii (tzn. umieœcimy organizm w œrodowisku
zapewniaj¹cym dop³yw tlenu i po¿ywienia) i stwierdzimy, ¿e procesy ¿yciowe przebiegaj¹ tak samo,
otrzymamy potwierdzenie uniwersalnoœci „praw fizjologii”.
W naukach spo³ecznych „czas”, „miejsce” i szczególne warunki lokalizacji uk³adu oznaczaj¹ tak¿e
„spo³eczeñstwo”, „okres historyczny”, „kontekst kulturowy” itp. Istnienie uniwersalnych twierdzeñ i
teorii socjologicznych bywa kwestionowane w oparciu o argumenty ontologiczne, jak równie¿ brak
przekonywaj¹cych dowodów empirycznych. W fizyce takich dowodów dostarcza nie tylko powtarzanie
eksperymentów, ale i sukcesy, jeœli idzie o praktyczne, „techniczne” zastosowania praw nauki. W
socjologii badania maj¹ce na celu testowanie uniwersalnoœci s¹ jeszcze w powijakach. Test
uniwersalnoœci musi tu polegaæ na powtórzeniu badañ na „materiale ludzkim” ukszta³towanym w innej
kulturze i w „kontekœcie spo³ecznym” odmiennym od tego, w którym dane twierdzenie zosta³o wczeœniej
poddane testowi z wynikiem pozytywnym. Tylko wtedy mo¿liwe bêdzie przejœcie od „teorii œredniego
zasiêgu” (Merton 1982, rozdz. II) do teorii prawdziwie uniwersalnych.
Zauwa¿my jeszcze, ¿e testuj¹c uniwersalnoœæ teorii równoczeœnie poddajemy testowi sam¹ teoriê.
Idea³ uniwersalnoœci wi¹¿e siê zatem z postulatem maksymalnej pewnoœci wiedzy naukowej.

12. PewnoϾ poznania naukowego

W naukach formalnych, takich jak matematyka, pewnoœæ jest równoznaczna z „koniecznoœci¹”, czyli
„prawdziwoœci¹” we wszystkich „mo¿liwych œwiatach”. W naukach empirycznych absolutna pewnoœæ
jest nieosi¹galna. Wiedza o œwiecie realnym jest zawsze niepewna, prowizoryczna, podwa¿alna,
„hipotetyczna”. Mimo to odró¿nienie hipotezy i twierdzenia uznanego pozostaje fundamentalne. W
wê¿szym znaczeniu „korpus wiedzy naukowej” w naukach empirycznych obejmuje tylko twierdzenia
uznane, czyli takie, które „wytrzyma³y” próbê konfrontacji z „danymi”. D¹¿enie do maksymalnej
pewnoœci nak³ada przeto na twórców nauki obowi¹zek testowania swoich hipotez i teorii. Ka¿dy
eksperyment, w którym potwierdzona zosta³a jakaœ nowa hipoteza, musi byæ zatem powtórzony przez
innego badacza z tym samym wynikiem, aby dana hipoteza mog³a zostaæ w³¹czona do korpusu wiedzy
uznanej. W ten sposób uczeni kontroluj¹ siê wzajemnie i teza o „spo³ecznym” charakterze procesu
tworzenia nauki nabiera w³aœciwego sensu (por. Ziman 1972, rozdz. I). Co jednak robiæ w sytuacji, gdy
powtórzenie eksperymentu przyniesie wynik negatywny? Jeœli badanie przeprowadzono w warunkach
ró¿ni¹cych siê od pierwotnych pod pewnymi istotnymi wzglêdami (zmiana warunków mo¿e mieæ na celu
sprawdzenie uniwersalnoœci teorii) i przewidywania siê nie potwierdzi³y, wówczas konsekwencj¹ mo¿e
byæ rezygnacja z roszczenia do uniwersalnoœci i modyfikacja teorii. Jeœli eksperyment zosta³ powtórzony

10
w warunkach zasadniczo identycznych (np. w innym laboratorium, ale przy zastosowaniu tej samej
aparatury i procedur badawczych), lecz „nie uda³ siê”, wniosek mo¿e byæ dwojaki: albo podwa¿enie
wyniku uzyskanego wczeœniej przez kogoœ innego (czasem mo¿e to siê ³¹czyæ z oskar¿eniem o
sfa³szowanie wyników pomiaru lub o zastosowanie dodatkowej manipulacji) albo przypisanie b³êdu
sobie, tzn. dopuszczenie przez badacza powtarzaj¹cego eksperyment, ¿e to jemu z jakichœ przyczyn nie
uda³o siê wytworzyæ warunków zakresowych. W zwi¹zku z powy¿szym musimy rozwa¿yæ jeszcze jedn¹
cechê nauki: warunkowoœæ jej twierdzeñ.

13. Warunkowy charakter twierdzeñ naukowych

Wszelkie przewidywania teoretyczne s¹ uprawnione o tyle, o ile s¹ podstawy, aby s¹dziæ, ¿e w danej
sytuacji zrealizowane zosta³y warunki zakresowe teorii. Warunkowoœæ poci¹ga za sob¹ to, ¿e jeœli jakieœ
przewidywanie nie zosta³o potwierdzone, poza odrzuceniem teorii pozostaje jeszcze drugie wyjœcie:
uznanie, ¿e teoria zosta³a niew³aœciwie u¿yta: do sytuacji, gdzie siê ona nie stosuje. Taka „furtka” niesie
z sob¹ niebezpieczeñstwo sztucznego podtrzymywania b³êdnych teorii: alchemicy, jak wiadomo,
t³umaczyli siê ze swych niepowodzeñ tym, ¿e proporcja sk³adników lub temperatura w tyglu by³a nie
taka, jaka jest naprawdê potrzebna, aby otrzymaæ z³oto. W warunkach wolnoœci badañ naukowych
niebezpieczeñstwo to nie wydaje siê powa¿ne i teorie w rodzaju tej, której broni³ £ysenko, maj¹ zwykle
krótki ¿ywot.
W sumie zasada warunkowoœci poznania naukowego musi wiêc byæ utrzymana. Jej odrzucenie
prowadzi³oby bowiem do przyznania nauce prawa do formu³owania „proroctw”, czyli twierdzeñ, ¿e w
danym miejscu i czasie to a to musi siê zdarzyæ. Przewidywanie naukowe w odró¿nieniu od proroctwa
polega na stwierdzeniu, ¿e taki a taki efekt zostanie zaobserwowany, jeœli w danych okolicznoœciach
zrealizowane zosta³y warunki zakresowe teorii. Nie zawsze jest to spraw¹ ³atw¹ ze wzglêdów
technicznych. Dobrze wiadomo jak kosztowne i trudne jest badanie cz¹stek elementarnych w fizyce. Co
prawda „œwiat fizyczny” jest zbudowany z takich obiektów, lecz obserwacja ich zachowania wymaga
budowy specjalnych, skomplikowanych i drogich urz¹dzeñ (akceleratory).
Uznanie potrzeby powtarzania badañ nie jest równoznaczne z przyjêciem tezy, ¿e pewnoœæ danego
twierdzenia naukowego roœnie wraz z liczb¹ „przypadków” zgodnych z nim. Ranga danego twierdzenia
w systemie teoretycznym zale¿y nie tylko od stopnia jego uzasadnienia empirycznego (tu liczy siê
bardziej brak dowodów sk³aniaj¹cych do odrzucenia danego twierdzenia ni¿ iloœæ potwierdzaj¹cych je
przypadków) i uniwersalnoœci, ale i od „mocy wyjaœniaj¹cej”, czyli liczby ró¿nych konsekwencji, jakie
z niego dedukcyjnie wynikaj¹. Prawa najwy¿szej rangi, najlepiej uzasadnione, o niekwestionowanej
uniwersalnoœci i bogate w konsekwencje przyjêto nazywaæ zasadami (Ajdukiewicz 1985, s. 302!304).
Przyk³adem s³u¿y „pierwsza zasada dynamiki” Newtona: ka¿de cia³o umieszczone w uk³adzie
inercjalnym (na który nie dzia³a ¿adna si³a lub si³y dzia³aj¹ce siê równowa¿¹) spoczywa lub porusza siê
ruchem jednostajnym. W ekonomii, a ostatnio tak¿e w innych naukach spo³ecznych do rangi takiej
naczelnej zasady uros³a „zasada racjonalnoœci” (postuluj¹ca wybór przez aktora tej opcji dzia³ania, która
maksymalizuje jego „korzyœæ”). Do odrzucenia zasady nie wystarcza zaobserwowanie faktów, które zdaj¹
siê jej przeczyæ. Gdy zatem ruch jakiegoœ cia³a nie jest jednostajny, choæ przewidujemy to w danych
okolicznoœciach, nie odrzucimy pochopnie pierwszej zasady dynamiki, ale uznamy, ¿e raczej uk³ad, z
którym mamy do czynienia nie jest inercjalny (tzn. dopuœcimy dzia³anie jakiejœ niezrównowa¿onej si³y,
nawet jeœli nie potrafimy jej zidentyfikowaæ). Podobnie „dzia³anie irracjonalne” sk³onni bêdziemy
t³umaczyæ wskazuj¹c, ¿e aktor d¹¿y³ do innej korzyœci, ni¿ ta, któr¹ wstêpnie za³o¿yliœmy.
Status zasad jest przedmiotem sporu w filozofii nauki pomiêdzy stanowiskiem realistycznym
g³osz¹cym, ¿e zasady wyra¿aj¹ pewne „prawdy” o „realnym œwiecie”, a stanowiskiem konwencjo-
nalistycznym i instrumentalistycznym uwa¿aj¹cym zasady (tak¿e „modele” i inne œrodki naukowego opisu
œwiata) jedynie za „wygodne narzêdzia” u³atwiaj¹ce budowê gmachu wiedzy naukowej (patrz Krajewski
1982, rozdz. VIII; Siemianowski 1987). Przyj¹wszy w tym wyk³adzie pukt widzenia szeregowego
producenta wiedzy, spór ten wraz z innymi sporami filozoficznymi chcia³bym tu jedynie zasygnalizowaæ,
nie proponuj¹c rozstrzygniêæ.
Na tym w³aœciwie mo¿na by ju¿ zakoñczyæ rozwa¿ania o nauce, ale dla pe³noœci obrazu zajmiemy siê

11
jeszcze dalszymi cechami uwa¿anymi za wa¿ne sk³adniki to¿samoœci nauki.

14. Bogactwo informacyjne, niebanalnoœæ, u¿ytecznoœæ praktyczna

Nauka w odró¿nieniu od wiedzy potocznej powinna dostarczaæ „bogatszej” wiedzy o œwiecie. Nie
chodzi tylko o jak najszerszy zakres pytañ, na które nauka powinna dostarczyæ odpowiedzi, ale i o to, ¿e
oczekuje siê od niej rozwi¹zywania problemów „niebanalnych” i wa¿nych z punktu widzenia potrzeb
ludzi, zarówno czysto poznawczych (zaspokojenie ciekawoœci) jak i praktyczno-¿yciowych. Tak wiêc,
ka¿da dyscyplina stara siê wypracowaæ w³asne kryteria oceny problemów naukowych i uznawania
pewnych faktów za „problematyczne”. Kryteria te nie mog¹ jednak ograniczaæ zbytnio swobody
stawiania problemów, dopuszczaj¹c ryzyko nietrafnych decyzji. To ryzyko bierze siê st¹d, ¿e nie zawsze
³atwo zakwalifikowaæ problem do w³aœciwej kategorii na skali od problemów „nierozwi¹zywalnych” na
danym etapie, aczkolwiek „sensownych” (zak³adamy tu, ¿e dana dyscyplina jest na tyle dojrza³a, ¿e
potrafi odró¿niaæ problemy naukowe od pseudoproblemów), do problemów sformu³owanych tak, ¿e
wiadomo z góry, co trzeba zrobiæ, aby je rozwi¹zaæ.
W ostatecznym rachunku decyzja uznania jakiegoœ faktu za „problematyczny”, a problemu za
„niebanalny”, nale¿y do uczonego, ale powinien liczyæ siê on te¿ ze zdaniem u¿ytkowników nauki. W
konsekwencji, charakterystyka nauki w rozwa¿anym teraz aspekcie wymaga pos³u¿enia siê kategoriami
„pragmatycznymi”, raczej ni¿ syntaktycznymi i semantycznymi. Pragmatyczna refleksja nad jêzykiem
(w sensie typologii Morrisa) obejmuje stosunek miêdzy jêzykiem a jego u¿ytkownikami; syntaktyka
zajmuje siê budow¹ jêzyka, zaœ semantyka zwi¹zkiem miêdzy jêzykiem a opisywan¹ przezeñ
rzeczywistoœci¹ pozajêzykow¹ (por. Wójcicki 1982, s. 17!34).
U¿ytecznoœæ nauki jest typow¹ kategori¹ pragmatyczn¹. Od u¿ytkowników nauki zale¿y, które
zjawiska i dlaczego zostan¹ uznane za „warte badania”. Gdy ju¿ dziedzina zjawisk zosta³a wskazana,
„po¿ytek” z danej teorii mo¿na okreœliæ jako tym wiêkszy im szerszy zakres zjawisk teoria ta wyjaœnia,
a przynajmniej pozwala zinterpretowaæ. Nie musz¹ to byæ wy³¹cznie zjawiska powszechnie obserwowane
w œwiecie realnym i mieszcz¹ce siê w ramach „potocznego”, przednaukowego „obrazu œwiata”, jak np.
ró¿ne rodzaje ruchu mechanicznego. Teoria elektromagnetyzmu, maj¹ca równie liczne zastosowania
praktyczne co mechanika, zajmuje siê przede wszystkim zjawiskami wytworzonymi przez cz³owieka,
które, gdyby nie rosn¹ce oswojenie z nimi ³atwo mog³yby uchodziæ za „sztuczki magiczne”.
Informatywnoœæ jest tak¿e pragmatyczn¹ cech¹ nauki. Wiadomoœæ nios¹ca komuœ informacjê, czyli
redukuj¹ca jego niepewnoœæ lub niewiedzê, dla kogoœ innego mo¿e byæ bezwartoœciowa pod tym
wzglêdem (na temat pojêcia informacji patrz Szaniawski 1994). Informacje, jak¹ niesie teoria, mo¿na
jednak czasem potraktowaæ jako redukcjê niepewnoœci zdefiniowanej „obiektywnie” jako funkcja
rozk³adu prawdopodobieñstwa a priori na zbiorze „stanów uk³adu”. Informatywnoœæ teorii w takim
znaczeniu pokrywa siê jednak z omówion¹ wy¿ej „specyficznoœci¹”.
Pragmatyczna charakterystyka nauki podana w formie bardziej konkretnej (wskazanie klasy
problemów „wartych badania” oraz „po¿ytków” z wiedzy naukowej) zak³ada relatywizacjê do
spo³ecznoœci twórców i u¿ytkowników nauki wyznaj¹cych podobne wartoœci. Nie wchodz¹c g³êbiej w
problematykê socjologii nauki, podsumujmy dotychczasowe rozwa¿ania kilkoma ogólniejszymi
uwagami. Otó¿ zarówno dla metodologa jak i socjologa „to¿samoœæ” nauki wyznaczaj¹ szczególne
normy. S¹ to w pierwszym rzêdzie normy autonomiczne, których przestrzeganie sprawia, ¿e nauka jest
"skarbnic¹ najlepiej uzasadnionej i najjaœniej sformu³owanej wiedzy ludzkiej" (Ajdukiewicz 1985, t.I,
s. 314). Nauka jako system wytwarzania i przetwarzania informacji musi jednak pozostaæ „otwarta” na
u¿ytkownika i zewnêtrzne Ÿród³a problemów, to zaœ mo¿e poci¹gaæ za sob¹ koniecznoœæ poddania siê
tak¿e normom heteronomicznym. W obu przypadkach mamy tu na myœli nie tylko normy stricte
metodologiczne, ale tak¿e normy sk³adaj¹ce siê na etos spo³ecznoœci uczonych interesuj¹ce bardziej
socjologiê nauki (patrz Merton 1982, rozdz. XVIII; Goækowski 1984).

12
15. Czy jest mo¿liwa naukowa socjologia?

Wyk³ad ten, choæ poœwiêcony nauce w ogóle, adresowany jest do socjologów, st¹d mo¿na siê
spodziewaæ pytania, czy zarysowana wy¿ej „konstytucja nauki” obowi¹zuje tak¿e socjologiê, a ogólniej
„nauki o ¿yciu spo³ecznym i kulturze”. Prawd¹ jest, ¿e to nauki przyrodnicze pierwsze odkry³y sens
metody naukowej i efektywnie j¹ zastosowa³y, zaœ socjologia wci¹¿ pozostaje „w tyle”. Taki stan rzeczy
z pewnoœci¹ po czêœci wynika z niedostatecznego zrozumienia, czym jest nauka, i utrzymywania siê
pewnych mitów. Szerzej traktuje o tym artyku³ Jacka Szmatki i mój (1993). Tam¿e pokazujemy jednak,
¿e idea³y naukowoœci zaczynaj¹ byæ realizowane przez socjologów (choæ czêsto doœæ selektywnie) i
mo¿na ju¿ wskazaæ przyk³ady teorii nie tak bardzo odleg³ych od standardów naukowoœci (teorie trzeciej
generacji). Nie tylko myœlenie mitologiczne wydaje siê wiêc nieusprawiedliwione, ale i „defetyzm” tych,
którzy czuj¹c „smak” metody naukowej, nie wierz¹ w mo¿liwoœæ jej skutecznego zastosowania do
zjawisk spo³ecznych.
Z drugiej strony nie mo¿na wykluczyæ, ¿e „rzeczywistoœæ spo³eczna”, niezale¿nie od nastawienia
uczonych, ma jakieœ szczególne w³aœciwoœci, które sprawiaj¹, ¿e jest bardziej „oporna” poznaniu
naukowemu ni¿ „przyroda”. Ró¿nicê tê widaæ na przyk³adzie wspomnianych wy¿ej dwu
problematycznych faktów („nieprzypadkowy” kszta³t l¹dów i „nieprzypadkowa” zale¿noœæ dwu postaw).
W pierwszym wypadku szansa „naukowego” wyjaœnienia zjawiska ju¿ w punkcie wyjœcia (niezale¿nie
od tego, jaki jest obecny stan wiedzy na ten temat) wydaje siê bardziej realna, o ile tylko wykonany
zostanie pierwszy krok. Ten krok zwykle bywa najtrudniejszy, jako ¿e nie da siê ruszyæ z miejsca bez
„pomys³u”, czyli sformu³owania odpowiedniej hipotezy heurystycznej. W naszym przyk³adzie bêdzie
to hipoteza przemieszczania siê kontynentów. Jeœli uda siê j¹ potwierdziæ (zmierzyæ ruch l¹dów),
nastêpnym krokiem powinna byæ budowa modelu skorupy ziemskiej wyjaœniaj¹cego ów ruch. Ziemia,
ujmowana przez mechanikê niebiesk¹ jako cia³o sztywne, teraz zostanie potraktowana jako
niejednorodna bry³a zbudowana z kilku warstw o odmiennych w³asnoœciach fizykochemicznych, przy
czym wierzchnia warstwa ma budowê p³ytow¹ i znajduje siê w ruchu. Jak widaæ jest to obiekt doœæ
skomplikowany, mo¿e nawet bardziej ni¿ „spo³eczeñstwo”. Modelowanie dynamiki skorupy ziemskiej
nie wydaje siê jednak spraw¹ beznadziejn¹. Geologia nie musi zaczynaæ od podstaw, gdy¿ mo¿e siê
oprzeæ na pojêciach i prawach fizyki, nauki „podstawowej” dla ca³ego przyrodoznawstwa. Ostatnim
warunkiem, decyduj¹cym poza ogólnoœci¹, precyzj¹, prostot¹ itd. o trafnoœci tak otrzymanej teorii
skorupy ziemskiej, jest mo¿liwoœæ jej zastosowania do wyjaœniania i przewidywania innych faktów z
„historii naturalnej”, np. trzêsieñ ziemi.6
Przeanalizujmy teraz drugi przyk³ad, w którym ! przypomnijmy ! za fakt problematyczny uznana
zosta³a zgodnoœæ dwu „postaw”. Pierwszym krokiem, maj¹cym przybli¿yæ nas do rozwi¹zania problemu,
bêdzie przypuszczenie, ¿e postawy jednostki wobec ró¿nych przedmiotów tworz¹ „syndrom”, np.
„syndrom lewicowoœci”. Tu jednak od razu pojawiaj¹ siê trudnoœci nie wystêpuj¹ce w pierwszym
przyk³adzie. Tam ju¿ samo pytanie i wstêpna odpowiedŸ na nie w postaci hipotezy przemieszczania siê
l¹dów opieraj¹ siê na okreœlonej konceptualizacji zjawiska (podpowiadaj¹cej nawet jak mo¿na je
modelowaæ), nie mówi¹c o tym, ¿e nie ma zasadniczych k³opotów ze wskazaniem zakresu faktów, które
ma wyjaœniæ teoria. Postulat syndromatycznoœci zbioru postaw staje siê sensown¹ hipotez¹ heurystyczn¹
dopiero wtedy, gdy granice owego zbioru zostan¹ wczeœniej zakreœlone, gdy¿ tylko wtedy stwierdzenie
faktycznej korelacji postaw mamy prawo uznaæ za potwierdzenie naszej hipotezy. Konstruowanie
syndromu maj¹cego byæ przedmiotem badania na zasadzie „worka” zawieraj¹cego wszystkie zmienne,
które dostatecznie mocno ze sob¹ koreluj¹, nie wydaje siê zgodne z regu³ami sztuki naukowej. K³opot
wi¹¿e siê tu z samym pojêciem postawy wybranym jako podstawa konceptualizacji. Choæ z pozoru

6Przy okazji wyjaœnijmy jeszcze, jaka jest ró¿nica miêdzy „przewidywaniem teoretycznym” a „prognoz¹
naukow¹”. Przewidywanie jest to hipoteza opisuj¹ca zachowanie emprirycznego uk³adu, wyprowadzona z teorii
w³aœciwie zastosowanej (czyli przy za³o¿eniu realizacji warunków zakresowych teorii). Prognoza jest to
przewidywanie przysz³ego stanu uk³adu w oparciu o teoriê opisuj¹c¹ jego „dynamikê”, do czego potrzebne s¹ prawa
dynamiczne, rz¹dz¹ce zmianami stanu, oraz znajomoœæ stanu pocz¹tkowego. Trafnoœæ prognozy zale¿y od precyzji
praw dynamicznych oraz samego ich charakteru (deterministycznego lub probabilistycznego), jak równie¿ od trafnej
diagnozy (rozpoznania) stanu pocz¹tkowego.

13
postawa jest czymœ, co ma pewne cechy „wektora” (kierunek, natê¿enie), to jednak jest identyfikowana
przez wskazanie „podmiotu” i „przedmiotu”, te zaœ kategorie przez swe konkretne okreœlenie,
relatywizacjê do „kontekstu spo³eczno-kulturowego”, nie za bardzo nadaj¹ siê jako punkt wyjœcia do
budowy abstrakcyjnej teorii. Sytuacja nie jest jednak a¿ tak z³a, gdy¿ teorie dynamiki poznawczej w
psychologii spo³ecznej jakoœ sobie z tym radz¹, wytwarzaj¹c u experimental subjects uk³ad postaw wobec
bardziej abstrakcyjnie zdefiniowanych przedmiotów, tworz¹cych wyizolowany uk³ad (strukturê
poznawcz¹).
Szanse budowania w pe³ni naukowych teorii zjawisk spo³ecznych by³yby bardziej realne, gdyby uda³o
siê wykryæ zbiór zmiennych charakteryzuj¹cych jednostkê (grupê, dzia³anie spo³eczne i inne „obiekty
spo³eczne”) we wszelkich mo¿liwych kontekstach, z dopuszczeniem alternatywnych sposobów
identyfikowania wartoœci tych zmiennych za pomoc¹ zale¿nych od kontekstu wskaŸników (w ró¿ny
sposób wyra¿aj¹cych to samo). Brak takich zmiennych to podstawowa trudnoœæ, na jak¹ napotyka
socjologia, chc¹c siê jakoœ upodobniæ do nauk przyrodniczych. S³yszy siê czasem opiniê, ¿e najlepszym
lekarstwem na zapóŸnienie nauk spo³ecznych by³oby pojawienie siê jakiegoœ nowego Einsteina.
Zapomina siê wówczas, ¿e fizyka swoje spektakularne sukcesy zawdziêcza nie tylko genialnym
koncepcjom, ale i wiekom „pracy organicznej”, przez które ludzkoœæ nauczy³a siê mierzyæ podstawowe
parametry œwiata materialnego (czas, po³o¿enie, prêdkoœæ, masê, energiê itd.). Meteorologowie, jeœli
nawet nie dysponuj¹ zaawansowanymi teoriami, wiedz¹ przynajmniej, za pomoc¹ jakich wielkoœci
opisywaæ badane przez siebie zjawiska. Gdyby jakiœ oœwiecony w³adca uzna³, ¿e potrzebne mu s¹ nie
tylko informacje o pogodzie i stanie gospodarki, ale i znajomoœæ „stanu spo³eczeñstwa”, i poprosi³ grono
czo³owych socjologów teoretyków o wskazanie, jakie parametry spo³eczne powinny byæ stale mierzone,
prawdopodobnie mieliby oni powa¿ne k³opoty z odpowiedzi¹. Wielu przyzna³oby siê z poczuciem
pewnego za¿enowania, ¿e nie umiej¹ wskazaæ takich zmiennych, ktoœ mo¿e wspomnia³by o
Durkheimowskim wskaŸniku samobójstw jako o ju¿ sprawdzonej mierze, wiêkszoœæ zaœ odes³a³aby
w³adcê do instytucji monitoruj¹cych „nastroje spo³eczne”, t³umacz¹c siê, ¿e od teorii socjologicznej nie
nale¿y oczekiwaæ odpowiedzi na tak postawione pytanie. Rozwi¹zanie tej delikatnej kwestii nie wydaje
siê ³atwe. Jedno jest pewne, teorie socjologiczne musz¹ dyktowaæ jakieœ kryteria identyfikacji
empirycznych uk³adów spo³ecznych i specyfikowaæ ich w³asnoœci mog¹ce byæ przedmiotem badañ. Z
drugiej strony nie mo¿na ¿¹daæ od teorii naukowej, by siê ogranicza³a do badania tylko realnych
obiektów, takich jak historycznie zlokalizowane nation-states. Skupienie uwagi na elementarnych
faktach spo³ecznych (takich jak dzia³ania „aktorów” w sytuacji poddanej pewnym ograniczeniom
strukturalnym) nie oznacza wszak¿e rezygnacji z badania systemów spo³ecznych. Nie jest te¿
powiedziane, ¿e tylko mikrosystemy daj¹ siê analizowaæ naukowo.
Wróæmy jeszcze do naszego przyk³adu i za³ó¿my, ¿e problematyczna zgodnoœæ dwu postaw zosta³a
zinterpretowana w kontekœcie pewnego syndromu wyodrêbnionego za pomoc¹ wzglêdnie przejrzystego
kryterium. Teraz nasuwa siê pytanie, czy takie „wyjaœnienie” uznaæ za wystarczaj¹ce, czy raczej za
„powierzchowne”. Aby siêgn¹æ pod „powierzchniê zjawisk”, nale¿a³oby zapewne zbudowaæ jakiœ model
podmiotu, t³umacz¹cy zjawisko zgodnoœci postaw, a ewentualnie równie¿ przyczyny wystêpowania
ró¿nych wariantów syndromu (np. wskazuj¹cy, kiedy syndrom postaw politycznych jednostki przybierze
postaæ „lewicow¹”, a kiedy „prawicow¹”). Przy budowie takiego modelu nieoceniona by³aby mo¿noœæ
odwo³ania siê do gotowych œrodków wypracowanych przez „dyscyplinê podstawow¹” dla danego
obszaru zjawisk. W takich sytuacjach jednak wychodzi na jaw s³aboœæ nauk spo³ecznych w ogóle, a
socjologii w szczególnoœci, czyli po prostu brak teorii spe³niaj¹cych wszystkie opisane wy¿ej wymogi.
Mimo to nie lekcewa¿y³bym osi¹gniêæ dyscyplin psychologicznych (teorie struktur poznawczych, teorie
uczenia siê) pretenduj¹cych do „podstawowoœci”, jeœli idzie o modelowanie „œwiadomoœci” i
„aktywnoœci” ludzi. Czy opieranie siê na dorobku tych dyscyplin, zrozumia³e przy badaniu postaw, a
ogólniej, wszelkich zjawisk interesuj¹cych psychologiê spo³eczn¹, ma tak¿e sens w przypadku socjologii
maj¹cej przecie¿ ambicje badania zjawisk ponadjednostkowych? Pewn¹ odpowiedŸ na to pytanie daje
przeœledzenie dziejów „teorii wymiany”, szerokiej orientacji problemowej zapocz¹tkowanej w socjologii
wspó³czesnej przez Homansa i Blaua. Homans opar³ siê na teorii „warunkowania instrumentalnego”, a
ponadto postulowa³ „redukcjê” zjawisk poziomu „instytucjonalnego” do poziomu

14
„subinstytucjonalnego”.7 Dzisiejsze „strukturalne” teorie w ramach tej orientacji wychodz¹ z
odmiennych za³o¿eñ (patrz Sozañski, Szmatka, Kempny 1993). Modelowanie procesu interakcji
poddanego „ograniczeniom strukturalnym” mo¿na bowiem oprzeæ na koncepcji abstrakcyjnego
racjonalnego aktora (teoria racjonalnego wyboru staje siê wtedy „nauk¹ podstawow¹” socjologii,
nawiasem mówi¹c, w zgodzie z tradycj¹ Weberowsk¹). Koncepcja ta celowo zak³ada najprostsze
mechanizmy podejmowania decyzji po to, by skupiæ uwagê na uwarunkowaniu dzia³añ aktorów przez
„struktury”, które modeluje siê równie¿ w sposób uproszczony i wyidealizowany, zawsze jednak d¹¿¹c
do tego, by model aktora nie by³ bardziej skomplikowany ni¿ model struktury ograniczaj¹cej jego
dzia³ania. Takie podejœcie daje szansê socjologii znalezienia sobie w³aœciwego obszaru badañ i
specyficznej problematyki, a przez to nadziejê na uwolnienie siê od kompleksu bycia „sp³ycon¹”
psychologi¹ (nie ujmuj¹c¹ wszystkich subtelnoœci funkcjonowania jednostki ludzkiej) i „przem¹drza³¹”
histori¹ (dorabiaj¹c¹ na si³ê „teoretyczne” konstrukcje do konkretnych procesów dziejowych).

16. Socjologia a nauki przyrodnicze

Normy naukowoœci s¹ tak ogólnie sformu³owane, ¿e mo¿na je traktowaæ jako „regu³y gry”
obowi¹zuj¹ce ka¿d¹ dyscyplinê empiryczn¹ niezale¿nie od natury badanego przez ni¹ „œwiata”. W istocie
s¹ to regu³y generowania i przetwarzania danych o danym obszarze zjawisk, które nie odwo³uj¹ siê do
ontologicznej charakterystyki Ÿród³a informacji. Opowiedzenie siê za okreœlonym normatywnym
wzorcem naukowoœci nale¿y rozumieæ jako propozycjê, by nie nazywaæ „nauk¹” dzia³alnoœci poznawczej
zbyt daleko od niego odbiegaj¹cej lub realizuj¹cej wartoœci jawnie z nim sprzeczne. Propozycja ta rzecz
jasna nie k³óci siê z zasad¹ swobody twórczoœci intelektualnej ani nawet nie zawiera pozytywnej lub
negatywnej oceny pozanaukowych i paranaukowych form poznania.
W praktyce rzadko udaje siê spe³niæ jednoczeœnie wszystkie postulaty idealnego modelu nauki.
Dlatego, nie trac¹c z oczu idea³u, trzeba doceniaæ nawet skromne wysi³ki id¹ce we w³aœciwym kierunku.
W socjologii bêd¹ to wszelkie próby systematycznego wyjaœniania zjawisk, jeœli tylko mamy do
czynienia z czymœ wiêcej ni¿ sam¹ konceptualizacj¹ lub wyjaœnieniem ad hoc b¹dŸ ex post facto. W
próbach „teoretyzowania” najwa¿niejsza wydaje siê nie ogólnoœæ i formalna „elegancja” osi¹gniêtych
wyników, lecz zdolnoœæ danej teorii do generowania testowalnych hipotez dotycz¹cych nowych faktów,
innych ni¿ te, dla wyjaœnienia których zosta³a zaproponowana. Tak wiêc od teorii postuluj¹cej zgodnoœæ
postaw jednostki wobec pewnej klasy przedmiotów powinniœmy oczekiwaæ, ¿e gdy klasa ta poszerzy siê
o elementy nie uwzglêdnione przy konstrukcji pierwotnego syndromu, teoria bêdzie w stanie przewidzieæ
jak jednostka ustosunkuje siê do nowych obiektów.
Nie zamierzam tu negowaæ licznych „osobliwoœci nauk spo³ecznych”, które ograniczaj¹ „w bardzo
podstawowy sposób mo¿liwoœæ przenoszenia wzorów nauk fizycznych na teren nauk spo³ecznych”
(Ossowski 1967, s. 276). Wskazuj¹c na owe osobliwoœci Ossowski nie kwestionowa³ bynajmniej
„powszechnoœci podstawowych dyrektyw i kryteriów wartoœci naukowej wspólnych wszystkim rodzajom
wiedzy” (Ibid.), a chcia³ jedynie przestrzec socjologów przed „najwiêkszym grzechem przeciwko
œcis³oœci”, jakim „s¹ pozory œcis³oœci” (s. 278). „Osobliwoœæ” nauk spo³ecznych i „normalnoœæ” nauk
przyrodniczych po czêœci wynika z g³êbokich ró¿nic dziel¹cych badane przez nie „œwiaty”.
Rzeczywistoœæ spo³eczna faktycznie ma pewne cechy ró¿ni¹ce j¹ od przyrody. Jest to rzeczywistoœæ
tworzona i utrzymywana w istnieniu przez ludzi ! istoty obdarzone zdolnoœci¹ projektowania form ¿ycia
zbiorowego, a w szczególnych okolicznoœciach tak¿e mo¿noœci¹ wcielania ich w ¿ycie wbrew woli
innych ludzi. W konsekwencji œwiat spo³eczny jest potencjalnie niestabilny, podatny na rozmaite
„mutacje”, a nawet nara¿ony na samozag³adê, to zaœ nasuwa pytanie, czy mimo to istnieje w nim

7Pos³ugiwanie siê przez socjologiê kategoriami psychologicznymi do opisu dzia³ania jednostki nie oznacza
jeszcze stosowania strategii „redukcjonistycznej”, polegaj¹cej na wyjaœnianiu zjawisk danego „poziomu” za pomoc¹
zjawisk innego odmiennego „jakoœciowo” poziomu, np. wyjaœnianiu zjawisk „psychicznych” przez procesy
zachodz¹ce w mózgu (jest tzw. „redukcja heterogeniczna”, patrz Krajewski 1982, rozdz. XIV). Redukcjonizm u
Homansa, najogólniej mówi¹c, polega na sprowadzeniu „struktur spo³ecznych” do utrwalonych (powtarzaj¹cych
siê w regularny sposób) interakcji czyli sekwencji zachowañ.

15
„porz¹dek naturalny”, dopuszczaj¹cy wprawdzie „wynaturzenia” (ze wzglêdu na dan¹ ludziom moc
arbitralnego stanowienia i egzekwowania regu³ wspó³dzia³ania), ale przynajmniej czêœciowo podobny
do ³adu panuj¹cego w przyrodzie przez sw¹ zdolnoœæ do spontanicznego wytwarzania siê i odradzania.
Problem istnienia „naturalnego porz¹dku spo³ecznego” od czasów Arystotelesa nale¿y do g³ównych
kwestii spornych w ontologii spo³ecznej. Socjologowie i antropologowie na ogó³ nie wierz¹ w istnienie
takiego porz¹dku inaczej ni¿ ekonomiœci, którzy sk³onni s¹ traktowaæ „w³asnoœæ prywatn¹”, „wymianê”
i „rynek” jako zjawiska „naturalne”. S¹dzi siê czêsto, ¿e bez rozstrzygniêcia najpierw tej kwestii nie
mo¿na odpowiedzieæ na pytanie, czy socjologia nale¿y do sciences czy tylko do arts and humanities.
Wyrokowanie o mo¿liwoœci lub niemo¿liwoœci naukowego poznania „œwiata spo³ecznego” w oparciu
o argumenty ontologiczne wymaga³oby uprzedniej znajomoœci tego, jaki ów „œwiat” jest „naprawdê”.
Tego jednak sama nauka nie mo¿e wiedzieæ w sposób pewny. Zreszt¹ jej zadaniem nie jest ods³anianie
„istoty rzeczy”, lecz konstruowanie modeli spójnych wewnêtrznie oraz trafnych zewnêtrznie tzn. dobrze
t³umacz¹cych dane obserwacyjne (na temat pojêcia „modelu” patrz: Wójcicki 1974, rozdz. VII; Barbour
1984, rozdz. III). Na p³aszczyŸnie metanaukowej mamy jednak prawo pytaæ, w jakim stopniu nauka
„wiernie” odwzorowuje strukturê realnego œwiata, a w jakiej mierze jest swobodn¹ twórczoœci¹ podobn¹
do muzyki.
Problemy metanaukowe absorbuj¹ uwagê uczonych zwykle wtedy, gdy dana dyscyplina naukowa jest
na etapie kszta³towania siê lub przechodzi kryzys i poszukuje nowej formu³y swej to¿samoœci. W
socjologii ulubionym tematem takich rozwa¿añ by³ zawsze spór o to, w jakim zakresie nauki
przyrodnicze mog¹ dla niej stanowiæ wzór do naœladowania. Postulat upodobnienia siê nauk spo³ecznych
do nauk przyrodniczych oznacza czêsto coœ wiêcej ni¿ tylko zalecenie przejmowania standardów
metodologicznych, które (jak np. eksperymentalne testowanie hipotez), aczkolwiek w za³o¿eniu nadaj¹
siê do zastosowania w ka¿dej dyscyplinie empirycznej, „sprawdzi³y siê” przede wszystkim w naukach
przyrodniczych. Naturalistyczny program uprawiania socjologii mo¿e obejmowaæ tak¿e postulat redukcji
zjawisk spo³ecznych do przyrodniczych b¹dŸ s³absz¹ dyrektywê, która nakazuje jedynie
konceptualizowanie przedmiotu badañ w taki sposób jak to zwyk³y czyniæ nauki przyrodnicze. Ta druga
dyrektywa nie oznacza uznania zjawisk spo³ecznych za korelaty (epifenomeny) zjawisk
fizykochemicznych lub biologicznych, lecz tylko zalecenie poszukiwania „spo³ecznych” analogonów
kategorii (obiektów i zmiennych) u¿ywanych do opisu œwiata przyrody. Przyk³adem s¹ tu próby
definiowania „masy” i „energii” spo³ecznej, a tak¿e odwo³ywanie siê do metafory organizmu.
Choæ naturalizm zarówno w wersji redukcjonistycznej jak i formalistycznej nie zas³uguje na
odrzucenie a limine, socjologia teoretyczna nie powinna rezygnowaæ z poszukiwania w³asnych œrodków
naukowego opisu œwiata. Tak wiêc, aczkolwiek perspektywa systemowa daje siê zaakceptowaæ w ka¿dej
nauce empirycznej, przejmowanie rozwi¹zañ, jakie w tej materii wypracowa³y nauki przyrodnicze (np.
koncepcji uk³adu dynamicznego, którego bie¿¹cy stan opisany jest za pomoc¹ wartoœci pewnej
skoñczonej liczby zmiennych), mo¿e nie byæ w³aœciwe w socjologii. Zdaniem Parsonsa dyscyplina ta ze
wzglêdu na specyfikê swego przedmiotu powinna w centrum uwagi umieœciæ „uk³ad odniesienia
aktor!sytuacja”.
Podsumowuj¹c ten w¹tek rozwa¿añ, naukowe badanie œwiata spo³ecznego wymaga zastosowania
„naturalistycznej” metody do zjawisk, o których da siê coœ „powiedzieæ œciœle” jedynie w jêzyku
„antynaturalistycznym” oddaj¹cym szczególn¹ naturê danych obserwacyjnych i konstruktów
teoretycznych socjologii.
Pe³ne omówienie cech swoistych faktów spo³ecznych przekracza ramy tego wyk³adu. Pomijaj¹c szereg
trudnych zagadnieñ, w tym ca³¹ problematykê „œwiadomoœci”, chcia³bym zwróciæ uwagê na jedn¹ tylko
konstytutywn¹ cechê œwiata spo³ecznego, jak¹ jest oddzia³ywanie ludzi na siebie poprzez przekazywanie
informacji, czyli komunikowanie siê. Proces ten zachodzi te¿ w œwiecie fizycznym, tam jednak liczy siê
przede wszystkim wymiana materii i energii. Informacja nie mo¿e istnieæ bez materialnego noœnika.
Proces komunikowania siê ludzi przebiega zatem zawsze „na pod³o¿u” fizycznym, co oznacza w
szczególnoœci, ¿e zachowania ludzi s¹ postrzegane przez innych ludzi tak jak wszelkie inne zjawiska
fizyczne. Rzecz w tym jednak, ¿e w spo³ecznej interakcji fizyczna postaæ zachowania jest wa¿na o tyle,
o ile umo¿liwia partnerom interakcji rozpoznawanie („rozumienie, interpretowanie”) swoich zachowañ
jako przynale¿nych do pewnych spo³ecznie rozró¿nialnych typów (np. zachowanie jednej strony, daj¹ce
siê opisaæ w jêzyku fizycznym jako ruch rêki, mo¿e zostaæ odczytane przez drug¹ stronê jako „gest

16
przyjazny” lub „gest nieprzyjazny” w zale¿noœci od tego, jak¹ ów ruch ma formê). W ogólnoœci,
„rozumienie” zachowañ, nie tylko przez uczestników procesu komunikowania siê, lecz równie¿ przez
zewnêtrznego obserwatora, zak³ada istnienie pewnego kodu kulturowego oraz jego znajomoœæ przez
komunikuj¹cych siê, czyli kompetencjê kulturow¹.8 Nie wykluczamy, ¿e kod stosowany przez dowoln¹
zbiorowoœæ spo³eczn¹ zawiera elementy uniwersalnego kodu (analogicznego do kodu genetycznego
w³aœciwego dla danego gatunku biologicznego) czytelnego dla wszystkich przedstawicieli gatunku homo
sapiens. Zasadniczo jednak ka¿dy konkretny kod kulturowy jest systemem umownych znaków
zrozumia³ych dla tych, którzy je pierwotnie uzgodnili miêdzy sob¹ i tych, którzy póŸniej nauczyli siê
ustalonych ju¿ konwencji znaczeniowych. Uniwersalna cech¹ gatunku ludzkiego jest tylko mo¿liwoœæ
opanowania dowolnego kodu kulturowego, przynajmniej w takim stopniu, aby mo¿liwe by³o
komunikowanie siê z jego native users.9
Konsekwencj¹ semiotycznej koncepcji œwiata spo³ecznego jest przyjêcie za dane obserwacyjne
socjologii zachowañ i wypowiedzi znacz¹cych w kontekœcie danego kodu kulturowego. WypowiedŸ tym
siê ró¿ni od zachowania (w tym od zachowania werbalnego), ¿e z za³o¿enia posiada swój przedmiot,
którym mo¿e byæ tak¿e stan wewnêtrzny jednostki (emocja, przekonanie, postawa itd.). Zarówno
zachowania jak i wypowiedzi mog¹ tak¿e s³u¿yæ jako wskaŸniki innych zachowañ i stanów wewnêtrznych
(Paw³owski 1977, rozdz. VII; Nowak 1985, rozdz. III).
Z podanego wy¿ej okreœlenia danych obserwacyjnych socjologii nie wynika wcale, i¿by nauka ta
badaæ mia³a tylko konkretne zbiorowoœci, ka¿dorazowo zaczynaj¹c od rekonstrukcji kodu u¿ywanego
na danym „terenie”. Dane potrzebne do testowania przewidywañ teoretycznych (dotycz¹cych np.
przebiegu i rezultatu negocjacji w „grze o podzia³ puli zasobów”) musz¹ zostaæ wytworzone pod kontrol¹
badacza, to zaœ mo¿e wymagaæ nauczenia osób badanych kodu opracowanego na u¿ytek sytuacji
eksperymentalnej. Badanie tak zaprojektowane spe³nia wszelkie rygory eksperymentu obowi¹zuj¹ce w
naukach przyrodniczych, a zarazem bezprzedmiotowy staje siê zarzut, ¿e eksperymentowanie na ludziach
oznacza „traktowanie ich jak szczury”.10

8„Rozumienie ludzkich dzia³añ” pojmuje siê tak¿e jako „rozumienie intencji”, tzn. „zgadywanie” celu lub
motywu dzia³ania (u W ebera jest to tzw. „rozumienie wyjaœniaj¹ce”). „Rozumiej¹ce podejœcie” w socjologii
analizuje Stefan Nowak w swym podrêczniku (1985, r. II; patrz tak¿e Mokrzycki 1971). Choæ uwzglêdnia on rolê
jêzyka w rozumieniu, jego punkt widzenia jest bardziej psychologiczny ni¿ semiotyczny.

9Ka¿dy kod kulturowy zawiera w szczególnoœci ró¿ne kodeksy wartoœci (w tym kodeks etyczny) kwalifikuj¹ce
zachowania poszczególnych kategorii jako pozytywne lub negatywne (np. etycznie „dobre” lub „z³e”). Kultura jest
jednak czymœ wiêcej ni¿ tylko systemem znaków (por. Kmita 1975, rozdz. I; Paw³owski 1977, rozdz. IX), jest
równie¿ systemem normatywnym. Oznacza to, ¿e przynale¿noœæ jednostki do danej wspólnoty kulturowej polega nie
tylko na rozumieniu jej kodu, lecz tak¿e na staraniu siê, aby jej w³asne postêpowanie oraz postêpowanie innych by³o
zgodne z kodeksami (kontrola postêpowania cz³onków przez wspólnotê kulturow¹ wyra¿a siê w stosowaniu sankcji
wykluczenia wobec tych, którzy ³ami¹ normy). Mo¿liwoœæ wst¹pienia do dowolnej wspólnoty kulturowej przez
uwewnêtrznienie w³aœciwego jej systemu normatywnego jest równie¿ uniwersaln¹ cech¹ gatunkow¹ cz³owieka.
Swobodny wybór kultury by³ dawniej utrudniony przez to, ¿e komunikowanie zamyka³o siê w obrêbie historycznie
i przestrzennie zlokalizowanych spo³eczeñstw. Obecnie, gdy istnieje globalna wspólnota komunikacyjna, wszyscy
maj¹ u³atwiony dostêp do ró¿nych konkurencyjnych kultur, a w konsekwencji ka¿dy musi rozstrzygn¹æ, któr¹ uznaæ
za „swoj¹”, np. jaki system etyczny uznaæ za obowi¹zuj¹cy w³asne „sumienie”. Czêsto jest to problem praktyczny,
gdy np. spo³eczeñstwo na drodze g³osowania musi zdecydowaæ na jakiej kulturze ma siê opieraæ jego system prawny
(ogólniej, dowolny system norm spo³ecznych obowi¹zuj¹cy wszystkich obywateli pod rygorem sankcji represyjnych).
Afirmacja swobody wyboru kodeksu wartoœci nie zwalnia oczywiœcie od dokonania konkretnego wyboru.
Rozwi¹zaniem racjonalnym wydaje siê przyjêcie najpierw pewnego metasystemu wartoœci umo¿liwiaj¹cego
wartoœciowanie kodeksów. O to, jaki to ma byæ metasystem, toczy siê dziœ spór miêdzy chrzeœcijañstwem a
neognostycyzmem: czy podstaw¹ metawartoœciowañ ma byæ Prawda (dostêpna poznaniu rozumowemu jako „prawo
naturalne”), a dla wierz¹cych tak¿e autorytet Prawodawcy, czy jakaœ rzekomo wy¿sza i g³êbsza wiedza „mêdrców”
tego œwiata.

10Zreszt¹ jeœli nawet uczony uzna za celowe modelowanie dzia³aj¹cych jednostek ludzkich jako „automatów”
po³¹czonych w „sieæ”, nie powinien byæ oskar¿any o g³oszenie zdehumanizowanej wizji œwiata spo³ecznego. Takie
preferencje teoretyczne daj¹ siê przecie¿ pogodziæ z pojmowaniem „osoby ludzkiej” jako rozumnego podmiotu
zdolnego do autentycznego wyboru dzia³ania i ontologicznie przekraczaj¹cego swe „czyny” (K. W ojty³a, Osoba i
czyn). Dodajmy jeszcze, ¿e jeœli dopuœcimy wieloœæ „porz¹dków” poznania, natychmiast rodzi siê problem, jakie
konsekwencje mo¿e mieæ zastosowanie naukowo uzasadnionej, choæ „etycznie podejrzanej”, wiedzy o cz³owieku

17
Konkluduj¹c: s¹ podstawy, by s¹dziæ, ¿e socjologia mo¿e obroniæ sw¹ „suwerennoœæ”,
podporz¹dkowuj¹c siê jedynie normom obowi¹zuj¹cym wszystkie nauki empiryczne. Byæ mo¿e nauki
spo³eczne bêd¹ nawet w stanie staæ siê stron¹ aktywn¹ w wielce przecie¿ po¿¹danej interakcji z naukami
przyrodniczymi, przekazuj¹c im niektóre swoje specyficzne idee. Przyk³adowo, pojêcia „racjonalnego
aktora” oraz „gry o motywach mieszanych”, zastosowane pierwotnie do modelowania pewnego typu
interakcji œwiadomych podmiotów, ju¿ okaza³y siê przydatne w badaniach nad zwierzêtami. Przyk³ady
inspiracji id¹cych w przeciwnym ni¿ dot¹d kierunku wydaj¹ siê szczególnie interesuj¹ce, jeœli zwa¿yæ,
¿e postêp nauk przyrodniczych dokonywa³ siê pod znakiem odchodzenia od antropomorficznego obrazu
œwiata. Czy jednak odwo³ywanie siê przez biologiê do „zasady racjonalnoœci” musi byæ przejawem
antropomorfizmu? Otó¿ nie, o ile wykorzystuje siê jedynie sam formalny model wypracowany przez
matematyczn¹ teoriê gier i decyzji. To w³aœnie zastosowanie abstrakcyjnego jêzyka matematyki uwolni³o
nauki przyrodnicze od potocznych wyobra¿eñ o naturze. Obecnie coraz bardziej widoczne jest to, ¿e bez
tego jêzyka nie obejd¹ siê tak¿e nauki spo³eczne (Szaniawski 1994, s. 55!62)
Pochwa³¹ „królowej nauk”, matematyki, pozwolê sobie zakoñczyæ ten obszerny wyk³ad, w którym
niestety trudne okaza³o siê zrealizowanie jednego jeszcze idea³u jak¿e czêsto lekcewa¿onego przez
„humanistów”, jakim jest zwiêz³oœæ wywodów.

Literatura

AJDUKIEWICZ Kazimierz. Jêzyk i poznanie t. I. Warszawa 1985: PWN; Metodologiczne typy nauk: s.
287!313. WartoϾ nauki: s. 314!316.
BARBOUR Ian G. Mity, modele, paradygmaty. Kraków 1984: Znak.
GOÆKOWSKI Janusz. Autorytety œwiata uczonych. Warszawa 1984: PIW.
HEMPEL Carl G. Podstawy nauk przyrodniczych. Warszawa 1968: Wydawnictwa Naukowo-Techniczne.
KMITA Jerzy. Wyk³ady z logiki i metodologii nauk dla studentów wydzia³ów humanistycznych.
Warszawa 1975: PWN.
KOTARBIÑSKI Tadeusz. O pojêciu metody. W: Elementy teorii poznania, logiki formalnej i
metodologii nauk. wyd. II. Wroc³aw-Warszawa-Kraków 1961: Ossolineum, s. 524!535.
KRAJEWSKI W³adys³aw. Prawa nauki. Przegl¹d zagadnieñ metodologicznych. Warszawa 1982: KiW.
MERTON Robert K. Teoria socjologiczna i struktura spo³eczna. Warszawa 1982: PWN. Rozdz. II:
Teorie socjologiczne œredniego zasiêgu, s. 60!91; Rozdz. XVIII: Nauka i demokratyczny ³ad
spo³eczny, s. 579!589.
MOKRZYCKI Edmund. Za³o¿enia socjologii humanistycznej. Warszawa 1971: PWN.
MOKRZYCKI Edmund. Filozofia nauki a socjologia. Od doktryny metodologicznej do praktyki
badawczej. Warszawa 1980: PWN.
NAGEL Ernest. Struktura nauki. Warszawa 1970: PWN.
NAGEL Ernest, NEWMAN James R. Twierdzenie Gödla. Warszawa 1966: PWN.
NOWAK Leszek. Wstêp do idealizacyjnej teorii nauki. Warszawa 1977: PWN.
NOWAK Stefan. Metodologia badañ spo³ecznych. Warszawa 1985: PWN.
OSSOWSKI Stanis³aw. Dzie³a t. IV: O nauce. Warszawa 1967: PWN.
PARSONS Talcott. Obecna sytuacja i perspektywy systematycznej teorii socjologicznej. W: Szkice z
teorii socjologicznej. Warszawa 1972: PWN.
PAW£OWSKI Tadeusz. Pojêcia i metody wspó³czesnej humanistyki. Wroc³aw-Warszawa-Kraków-
Gdañsk 1977: Ossolineum.
PIETRUSKA-MADEJ El¿bieta. Kontekst odkrycia!kontekst uzasadnienia. W: Filozofia a nauka. Zarys
encyklopedyczny. Wroc³aw-Warszawa-Kraków-Gdañsk-£ódŸ 1987: Ossolineum, s. 313!322.
POPPER Karl R. Logika odkrycia naukowego. Warszawa 1977: PWN.

do przebudowy œwiata w kierunku realizacji okreœlonych wartoœci, z czym wi¹¿e siê te¿ pytanie, czy godzi siê
produkowaæ takie teorie, które mog¹ byæ wykorzystane przeciw cz³owiekowi (np. do „in¿ynierii genetycznej”).
Zagadnienia nale¿¹ce do etyki dzia³alnoœci naukowej nie mieszcz¹ siê w ramach metodologicznej refleksji o nauce,
która jest g³ównym przedmiotem tego wyk³adu.

18
POPPER Karl R. Wiedza obiektywna. Ewolucyjna teoria epistemologiczna. Warszawa 1992: PWN.
SIEMIANOWSKI Andrzej. Konwencjonalizm. W: Filozofia a nauka. Zarys encyklopedyczny. Wroc³aw-
Warszawa-Kraków-Gdañsk-£ódŸ 1987: Ossolineum, 322!330.
SOZAÑSKI Tadeusz, SZMATKA Jacek i Marian KEMPNY (red.). Struktura, wymiana, w³adza. Studia
z socjologii teoretycznej. Warszawa 1993: Wydawn. IFiS
SUCH Jan. O uniwersalnoœci praw nauki. Warszawa 1972: KiW.
SUCH Jan. Problemy weryfikacji wiedzy. Warszawa 1975: PWN.
SZACKI Jerzy. Historia myœli socjologicznej. t. I i II. Warszawa 1983: PWN.
SZANIAWSKI Klemens. O nauce, rozumowaniu i wartoœciach. Pisma wybrane. Warszawa 1994: PWN.
Uwagi o matematyzacji socjologii, s. 55!62. Metoda i twórczoœæ w nauce, s. 68!76. Typy informacji
i ich rola w metodologii nauki, s. 411!421.
SZMATKA Jacek, SOZAÑSKI Tadeusz. O czterech mitach socjologii i trzech generacjach teorii
socjologicznych. W: Struktura, wymiana, w³adza. Studia z socjologii teoretycznej. Warszawa 1993:
Wydawn. IFiS, s. 9!28.
SZTOMPKA Piotr. Teoria i wyjaœnianie. Z metodologicznych problemów socjologii. Warszawa 1973:
PWN.
WÓJCICKI Ryszard. Metodologia formalna nauk empirycznych. Wroc³aw-Warszawa-Kraków-Gdañsk
1974: Ossolineum.
WÓJCICKI Ryszard. Wyk³ady z metodologii nauk. Warszawa 1982: PWN.
ZIMAN John. Spo³eczeñstwo nauki. Warszawa 1972: PIW.

Artyku³ ten ukaza³ siê w tomie zbiorowym Nauka. To¿samoœæ i tradycja pod red. J. Goækowskiego i
S. Marmuszewskiego. Kraków 1995: Universitas. Ss. 23–50. Przedruk w: Badania empiryczne w socjologii.
Wybór tekstów pod red M. M alikowskiego i M.Niezgody. Tyczyn 1997: W y¿sza Szko³a Spo³eczno-
Gospodarcza w Tyczynie

Tekst w pliku o formacie pdf umieszczony zosta³ we wrzeœniu 2004 na stronie domowej autora

http://www.cyf-kr.edu.pl/~ussozans/

19

You might also like