You are on page 1of 499

Dla wszystkich kobiet uczestniczących

w naszym badaniu,
które odważnie podzieliły się z nami
swoimi doświadczeniami seksualnymi
PODZIĘKOWANIA

Moi rodzice nie mieli wobec mnie wielkich oczekiwań. Matka


chciała, żebym wyszła za mąż za kierownika hipermarketu
Safeway, co zapewniłoby jej dziesięcioprocentowy rabat w dziale
mięsnym, a ojciec życzył sobie, żebym poślubiła mężczyznę, który
będzie umiał naprawić gaźnik w moim samochodzie. Oboje
pochodzili z miejsca i epoki, w których ceniło się ciężką pracę
i poświęcenie, ale nie wykształcenie. Do końca życia będę
wdzięczna nieżyjącej już Maradine Portt oraz Claudii McNeil,
która kibicowała mi od samego początku, za to, że dały mi pewność
siebie i odwagę, aby pójść własną drogą. Za to, że śmiała się
z każdej – nawet najgłupszej – opowiadanej przeze mnie historii,
wierzyła w każdy mój nowy plan i wspierała mnie w trudnych
chwilach od czasu, gdy zostałyśmy przyjaciółkami w drugiej klasie
szkoły podstawowej (w klasie panny Funk), serdecznie dziękuję
Sherry Rempel (Sherry, przepraszam Cię za wszystkie przykrości,
jakie sprawiłam Ci w dzieciństwie – zwłaszcza za to, że kiedyś
przebrałam Cię za choinkę bożonarodzeniową i podłączyłam do
prądu na przyjęciu zorganizowanym przez moich rodziców).
Kilka osób wywarło ogromny wpływ na moją karierę naukową.
Jestem wdzięczna Borisowi Gorzalce, mojemu promotorowi na
studiach magisterskich, który dzięki swojej zdumiewającej
umiejętności przekazywania wiedzy przekonał mnie, abym
porzuciła świat maszyn do szycia dla psychologii. Dziękuję Julii
Heiman, mojej opiekunce na studiach podoktoranckich, za to, że
była dla mnie mądrą, wspierającą mentorką. Dziękuję Irwinowi
Goldsteinowi za jego niesłabnący entuzjazm dla moich badań,
a także Sandrze Leiblum, Rayowi Rosenowi i Lorraine Dennerstein
za to, że zawsze mówili mi to, co trzeba. Jestem głęboko wdzięczna
Instytutowi Psychologii Uniwersytetu Stanu Teksas w Austin za
wsparcie, jakiego udzielał mi przez ostatnich jedenaście lat.
Dziękuję zwłaszcza Randy’emu Diehlowi, dziekanowi Wydziału
Sztuk Wyzwolonych; Jamie’emu Pennebakerowi, dyrektorowi
Instytutu Psychologii; oraz Caryn Carlson, szefowej Zakładu
Psychologii Klinicznej. Wasze nieustanne wsparcie miało dla mnie
ogromne znaczenie. Za energię, entuzjazm, kreatywność i świeżość
intelektualną, jakie wnosili do mojego laboratorium w ciągu
ostatnich dziesięciu lat, dziękuję moim byłym i obecnym
studentom: Penny Frohlich, Alessandrze Rellini, Katie McCall,
Annie Bradford, Brooke Seal, Lisie Dawn Hamilton,
Christopherowi Harte, Tierneyowi Arholdowi, Yasisce Pujols, Kyle
Stephenson i Cory Ann Pallatto.
Szczególne podziękowania należą się wydawnictwom Times
Books oraz Henry Holt and Company za to, że pozwoliły
Czytelnikom zapoznać się z wypowiedziami kobiet uczestniczących
w naszym badaniu, a także Robinowi Dennisowi, naszemu
edytorowi, którego wnikliwa wiedza i magiczny ołówek okazały się
bezcenne.
Przyjaźń zawsze była dla mnie niezwykle ważną wartością. Mam
wielu drogich przyjaciół, którym jestem głęboko wdzięczna.
Dziękuję zwłaszcza tym, którzy przyczynili się do powstania tej
książki: Samowi Goslingowi, Jane Spencer, Dale’owi Severynowi,
Laureen Miki, Lisie Timar, Lindzie Edworthy i Lucii O’Sullivan.
Gorące podziękowania należą się znakomitej pisarce Mary Roach
za wsparcie i otuchę i za wszystkie te sytuacje, w których rozbawiła
mnie tak bardzo, że ze śmiechu aż bolał mnie brzuch. Dziękuję
szczególnie współautorowi tej książki, Davidowi Bussowi –
współpraca i przyjaźń z nim sprawiły, że praca nad tą książką,
a także badania, na których ona się opiera, dały mi ogromną
satysfakcję. Za przyjemne ciepło, nieocenioną pomoc w zasypianiu
i odrywanie moich myśli od zmartwień dziękuję moim kotom,
Rudy’emu i Mimi, oraz mojemu pieskowi o imieniu Charlie.
Wreszcie, dziękuję Tomowi, bez którego nie zdołałabym napisać tej
książki. Dziękuję Ci, Tom – jesteś moją kotwicą.

Cindy M. Meston

W ciągu ponad dwudziestu lat prowadzenia badań naukowych nad


zawiłościami kobiecej psychologii seksualnej miałem ogromne
szczęście współpracować w wieloma wybitnymi badaczkami. Były
to April Bleske-Rechek, Lisa Chiodo, Jaime Confer, Lisa Dedden,
Judith Easton, Maryanne Fisher, Diana Santos Fleischman, Cari
Goetz, Mary Gomes, Arlette Greer, Heidi Greiling, Mariko
Hasegawa, Martie Haselton, Dolly Higgins, Sarah Hill, Sabine
Hoier, Karen Lauterbach, Marguerite Lavallee, Cathrine Moestue,
Carin Perilloux, Elizabeth Pillsworth, Jennifer Semmelroth, Emily
Stone, Viviana Weekes-Shackelford i Margarete Vollrath. Praca
z nimi uświadomiła mi, że ograniczenia mojego męskiego mózgu
bezwzględnie wymagają współpracy z kobietami w badaniach
naukowych nad kobiecą psychologią seksualną.
Dziękuję również licznym współpracownikom płci męskiej,
którzy – choć jako posiadacze chromosomu Y borykają się
z podobnymi ograniczeniami – wnieśli ogromny wkład w moje
badania. Są wśród nich Alois Angleitner, Mike Barnes, Kevin
Bennett, Mike Botwin, Bram Buunk, Jae Choe, Sean Conlan, Ken
Craik, Todd DeKay, Josh Duntley, Bruce Ellis, Harald Euler, Steve
Gangestad, Aaron Goetz, Joonghwan Jeon, Peter Jonason, Doug
Kenrick, Lee Kirkpatrick, Barry Kuhle, Randy Larsen, Greg
LeBlanc, David Lewis, Norm Li, Neil Malamuth, Will McKibben,
Richard Michalski, Victor Oubaid, Jay Peters, Kern Reeve, David
Schmitt, Todd Shackelford, Bill Tooke, Paul Vasey, Martin Voracek
i Drew Westen.
Wielu innych przyjaciół i kolegów przyczyniło się na rozmaite
sposoby – poprzez rozmowy lub publikacje – do pogłębienia mojej
wiedzy o kobiecym umyśle seksualnym. Byli to Richard Alexander,
Rosalind Arden, robin Baker, Jerry Barkow, Laura Betzig, Nancy
Burley, Anne Campbell, Liz Cashdan, Leda Cosmides, Helena
Cronin, Martin Daly, Laura Dane, richard Dawkins, Mike Domjan,
Kristina Durane, Bruce Ellis, A. J. Figueredo, Helen Fisher, Mark
Flinn, Robin Fox, Robert Frank, David Frederick, Shirley Glass,
Karl Grammer, Bill Hamilton, Heide Island, Doug Jones, Zigy
Kaluzny, Bobbi Low, Janet Mann, Linda Mealey, Geoffrey Miller,
Paul Mullen, Randy Nesse, Geoffrey Parker, John Patton, Steve
Pinker, David Rakison, Catherine Salmon, Dev Singh, Barb Smuts,
Beverly Spicer, Don Symons, Del Thiessen, Andy Thompson,
Nancy Thornhill, Randy Thornhill, Lioner Tiger, Robert Trivers,
Paul Turke, Bill von Hipple, Gregory White, George Williams, D. S.
Wilson, E. O. Wilson, Margo Wilson i Richard Wrangham.
Szczególne podziękowania należą się Donowi Symonsowi – za
jego nowatorskie badania nad seksualnością i za błyskotliwe
spostrzeżenia, jakie przekazywał mi przez wszystkie te lata
w dziesiątkach inspirujących rozmów. Pragnę też wyrazić
wdzięczność Katince Matson, naszej agentce z Brockman, Inc.,
która dostrzegła w tej książce potencjał. Każdego autora
uszczęśliwiłaby możliwość współpracy z tak znakomitym edytorem,
jak Robin Dennis, który na tysiące sposobów – małych i dużych –
przyczynił się do poprawienia jakości tej książki. Jestem
szczególnie wdzięczny mojej wspaniałej przyjaciółce i współautorce,
Cindy Meston, bez której ta książka nigdy by nie powstała.
Wreszcie, chciałbym podziękować tym, którzy dzielnie znosili
długie godziny mojej pracy i którzy obdarzali mnie miłością,
udzielali mi wsparcia, dodawali otuchy i dzielili się ze mną
cennymi spostrzeżeniami przez cały okres pisania tej książki –
przede wszystkim Cindy R. i mojej córce Tarze.

David M. Buss
WPROWADZENIE

Podróż do wnętrza
umysłu seksualnego

Powody, z jakich kobiety uprawiają seks, to zagadnienie niezwykle


ważne, lecz zdumiewająco słabo zbadane. Jedną z przyczyn tego
zaniedbania jest fakt, że naukowcy (i nie tylko oni) często
zakładają, iż odpowiedź na to pytanie jest oczywista – kobiety
uprawiają seks, żeby doznawać przyjemności lub wyrażać miłość do
partnera, albo też pod wpływem podstawowej motywacji
biologicznej – żeby się rozmnażać. Dlatego ponad pięć lat temu
postanowiliśmy zrealizować szeroko zakrojony projekt badawczy,
w którym wzięły udział ponad trzy tysiące osób, aby rozwiązać
zagadkę kobiecej seksualności.
Nasz artykuł naukowy, zatytułowany Why Humans Have Sex
(Dlaczego ludzie uprawiają seks), który ukazał się w czasopiśmie
„Archives of Sexual Behavior” w sierpniu 2007 roku, wzbudził
ogromne zainteresowanie. Jednak informacje ujawnione w tej
publikacji stanowiły zaledwie wierzchołek góry lodowej.
W oryginalnym badaniu wyodrębniliśmy 237 motywów
seksualnych, zdumiewających różnorodnością i bogactwem
niuansów psychologicznych. Były wśród nich motywy bardzo
przyziemne („Nudziłam się”) i głęboko duchowe („Chciałam być
bliżej Boga”); altruistyczne („Chciałam, żeby ten mężczyzna poczuł
się dobrze”) i przesycone pragnieniem zemsty („Chciałam ukarać
męża za to, że mnie zdradził”). Niektóre kobiety uprawiają seks,
żeby poczuć własną siłę, inne – żeby się poniżyć. Niektóre chcą
zaimponować przyjaciółkom, inne pragną zaszkodzić swoim
wrogom („Chciałam rozbić związek rywalki, idąc do łóżka z jej
chłopakiem”). Niektóre wyrażają w ten sposób miłość romantyczną
(„Chciałam połączyć się w jedno z ukochaną osobą”), inne –
zatrważającą nienawiść („Chciałam zarazić inną osobę chorobą
przenoszoną drogą płciową”). Jednakże żaden z podanych przez
osoby badane powodów nie wyjaśniał istoty poszczególnych
motywów.
Za pomocą procedur statystycznych podzieliliśmy owe motywy na
naturalne grupy. Następnie przystąpiliśmy do bardziej
szczegółowej analizy życia seksualnego kobiet w badaniu
zaprojektowanym specjalnie na potrzeby tej książki. Wreszcie
połączyliśmy wyniki naszych dociekań z wszystkimi ustaleniami
naukowymi, jakie poczyniono w ostatnim czasie w naszych
laboratoriach oraz w laboratoriach innych badaczy na całym
świecie, aby przedstawić Czytelnikowi jedno z najbogatszych
i najbardziej wnikliwych wyjaśnień kobiecych motywacji
seksualnych.
W książce Dlaczego kobiety uprawiają seks wiedza ta została
ożywiona szczegółowymi opisami rzeczywistych kontaktów
seksualnych badanych kobiet; motywów popychających kobiety do
uprawiania seksu; oraz teorii wyjaśniających przyczyny istnienia
każdego z tych motywów w psychice kobiet. Chociaż seksualność
człowieka od wielu lat stanowi główny przedmiot naszych badań
naukowych, opisany w tej książce projekt badawczy dostarczył
więcej fascynującej wiedzy dotyczącej seksualności kobiet, niż się
kiedykolwiek spodziewaliśmy.

Jak to się stało, że postanowiliśmy wspólnie zrealizować to


niezwykłe przedsięwzięcie? Tak się składa, że zajmujemy sąsiednie
gabinety na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Stanu Teksas
w Austin, na którym oboje wykładamy. Ze względu na wspólne
zainteresowania naukowe przeprowadziliśmy wiele rozmów
dotyczących ludzkiej seksualności. Podczas jednej z takich rozmów
pojawił się temat motywacji seksualnej – zaczęliśmy się
zastanawiać nad prostym pytaniem: „Dlaczego ludzie uprawiają
seks?”
Jako współautorzy wnieśliśmy do tego projektu badawczego
doskonale się uzupełniające dziedziny wiedzy. Jedno z nas, Cindy
M. Meston, jest psychologiem klinicznym i czołową specjalistką
w dziedzinie psychofizjologii kobiecej seksualności. Drugie, David
M. Buss, jest psychologiem ewolucyjnym i wybitnym znawcą
ludzkich strategii kojarzenia się w pary. Dzięki współpracy
pogłębiliśmy swoją wiedzę o kobiecej seksualności w sposób, w jaki
żadne z nas nie zdołałoby tego uczynić w pojedynkę.
Rozpatrywana jednocześnie z perspektywy klinicznej
i ewolucyjnej kobieca seksualność nasuwa kilka interesujących
pytań. Dlaczego pewne cechy potencjalnego partnera wydają się
kobietom atrakcyjne, a inne – odpychające? Jakie strategie
wykorzystują kobiety, żeby przyciągać preferowanych partnerów
seksualnych? Dlaczego w psychice niektórych kobiet miłość jest
tożsama z seksem? Dlaczego romanse – powieści o miłości –
podobają się kobietom dużo bardziej niż mężczyznom? Dlaczego
niektóre kobiety uprawiają seks, żeby zatrzymać przy sobie
partnera, a inne wykorzystują seks, aby pozbyć się niechcianego
mężczyzny?
Nauka o seksie – seksuologia – jest wieloaspektową dziedziną
zawierającą elementy psychologii, socjologii, antropologii, biologii
ewolucyjnej i medycyny. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat
seksuologia koncentrowała się na trzech podstawowych
zagadnieniach: zdefiniowaniu i wyjaśnieniu, jakie zachowania,
postawy i relacje seksualne są normalne i zdrowe; ustaleniu, w jaki
sposób czynniki biologiczne, doświadczenia życiowe oraz
indywidualne preferencje i okoliczności kształtują naszą tożsamość
seksualną i nasze pragnienia związane z seksem; wreszcie,
wyjaśnieniu, w jaki sposób ludzka seksualność wpływa na relacje
społeczne i sama ulega ich oddziaływaniu. Psychologów klinicznych
interesuje przede wszystkim stopień, w jakim możliwe jest
modyfikowanie i poprawianie wyborów i reakcji seksualnych
poszczególnych osób. Psychologowie ewolucyjni badają funkcje
adaptacyjne elementów ludzkiej psychologii seksualnej i starają się
wyjaśnić, dlaczego niektóre motywy seksualne bywają
dysfunkcjonalne we współczesnych środowiskach.
Od końca XIX wieku badacze seksualności wykorzystują trzy
podstawowe metody naukowe do badania ludzkich zachowań
seksualnych: studia przypadków, kwestionariusze i ankiety oraz
obserwację i diagnozę behawioralną. Pierwsza z tych metod polega
na szczegółowym, wnikliwym opisie osób, u których stwierdzono
problemy lub anomalie seksualne. Na przykład jeden z pierwszych
seksuologów, Richard von Krafft-Ebing (1840–1902), zaobserwował
dużą częstość występowania masturbacji wśród swoich pacjentów,
co skłoniło go do (błędnego) wniosku, że masturbacja stanowi
źródło całej zmienności seksualnej. Na podstawie studiów
przypadków Zygmunt Freud (1856–1939) sformułował teorię, że
dziecięce popędy erotyczne kształtują zachowania seksualne ludzi
dorosłych.
Pionierem badań ankietowych był Havelock Ellis (1859–1939),
który podkreślał ogromne różnice indywidualne pod względem
zachowań seksualnych. Ellis jest także autorem pamiętnika,
w którym opisał szczegółowo swoje „otwarte małżeństwo” ze
zdeklarowaną lesbijką. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych
XX wieku Alfred C. Kinsey (1894–1956) oraz jego współpracownicy,
Wardell B. Pomeroy, Paul H. Gebhard i Clyde E. Martin, zmienili
sposób, w jaki Amerykanie spostrzegali swoje życie seksualne,
poprzez opublikowanie dwóch raportów badawczych opisujących
aktywność seksualną mężczyzn i kobiet. Kinsey i jego zespół
opracowali wystandaryzowany kwestionariusz, za którego pomocą
zebrali szczegółowe dane dotyczące zachowań seksualnych około
18 000 mężczyzn i kobiet w całych Stanach Zjednoczonych – było to
największe w historii badanie ankietowe dotyczące ludzkich
praktyk seksualnych. Sam Kinsey zanotował relacje 7985
badanych.
Robert Latou Dickinson (1861–1950), praktykujący ginekolog
z Nowego Jorku, był pionierem laboratoryjnych obserwacji kobiecej
seksualności – wynalazł szklany wziernik pozwalający na
obejrzenie i udokumentowanie wewnętrznej anatomii płciowej
kobiet. Również Kinsey wykorzystywał metodę obserwacji
bezpośredniej w badaniach reakcji seksualnych, ale współczesna
epoka laboratoryjnych badań seksualności rozpoczęła się od prac
Williama H. Mastersa (1915–2001) i Virginii E. Johnson (ur. 1925),
którzy byli małżeństwem (dla obojga był to drugi związek
małżeński) w latach 1971–1992. W przeciwieństwie do
ograniczonych obserwacji prowadzonych przez ich poprzedników,
Masters i Johnson zaprosili niemal siedemset osób – mężczyzn
i kobiet – do uczestnictwa w badaniach, które prowadzili w swoim
laboratorium. Badacze dokumentowali zmiany fizjologiczne
towarzyszące podnieceniu seksualnemu i orgazmowi. Odkryli
istotną rolę nawilżenia pochwy w podnieceniu seksualnym,
fizjologię orgazmów wielokrotnych oraz podobieństwo między
orgazmem pochwowym a łechtaczkowym u kobiet.
Po roku 1966, kiedy to ukazała się przełomowa książka Mastersa
i Johnson, zatytułowana The Human Sexual Response (Reakcje
seksualne u człowieka), rozwinęła się nowa dziedzina badań
laboratoryjnych – psychofizjologia seksualna. Badania
prowadzone na jej gruncie koncentrują się na złożonych
interakcjach między czynnikami psychicznymi (uczuciami,
emocjami, procesami myślowymi) a czynnikami fizjologicznymi
(hormonami, związkami chemicznymi w mózgu, ukrwieniem
genitaliów i nawilżeniem) w ludzkich zachowaniach seksualnych.
Psychiczne pobudzenie seksualne na ogół mierzy się za pomocą
kwestionariuszy, w których pyta się osoby badane, w jakim stopniu
czują się podniecone lub zniechęcone w konkretnych sytuacjach
oraz jak określiłyby swój nastrój – jako pozytywny, negatywny,
odprężony czy nacechowany niepokojem. W pionierskich czasach
psychofizjologii seksualnej badacze, którzy chcieli mierzyć
pobudzenie seksualne u człowieka, przystosowywali do swoich
potrzeb narzędzia wykorzystywane w badaniach innych gatunków.
Na przykład współczesne urządzenie do pomiaru erekcji członka
pochodzi od maszyn wykorzystywanych pod koniec XIX wieku
przez hodowców koni do zapobiegania masturbacji
u reproduktorów[1]! Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego
stulecia dwaj lekarze skonstruowali sondę służącą do pomiaru
przewodnictwa cieplnego w pochwie owcy[2]. Twierdzili, że
instrument ten „nie wywoływał u owiec poczucia dyskomfortu”
w trakcie eksperymentu trwającego nawet cztery godziny. Chociaż
urządzenie to okazało się zbyt nieporęczne i inwazyjne, aby mogło
być wykorzystywane w badaniach kobiet, jego konstrukcja nie
odbiega istotnie od budowy współczesnych sond pochwowych.
Dzisiaj badacze mierzą fizjologiczne reakcje seksualne –
a zwłaszcza przepływ krwi przez narządy płciowe – przy użyciu
kilku technik. W badaniach prowadzonych wśród kobiet
wykorzystuje się fotopletyzmografię pochwową (niewielkie
urządzenie wykrywające różnice w odbiciu światła), ultrasonografię
dopplerowską, rezonans magnetyczny miednicy, czujniki mierzące
zmiany temperatury w pochwie lub w obrębie warg sromowych,
a także obrazowanie termalne ud i narządów płciowych. Ponadto
psychofizjolodzy seksualni często rejestrują zmiany tętna, częstości
oddechów, temperatury ciała oraz aktywności gruczołów potowych.
Owe miary niegenitalne – choć mogą dostarczać pewnych
informacji dotyczących stanu fizjologicznego danej osoby w trakcie
pobudzenia seksualnego – nie wskazują jednoznacznie na reakcję
seksualną, ponieważ podobne zmiany mogą towarzyszyć takim
emocjom, jak złość, strach, zaniepokojenie, a nawet rozbawienie.
Ostatnio badacze coraz chętniej sięgają po funkcjonalny rezonans
magnetyczny (fMRI), aby ustalić, które obszary mózgu odpowiadają
za reakcje i zachowania seksualne u człowieka.
Wszystkie te nowoczesne techniki pozwalają badaczom z Meston
Sexual Psychophysiology Lab (Laboratorium Psychofizjologii
Seksualnej Cindy Meston) i z podobnych laboratoriów na całym
świecie badać całe spektrum reakcji seksualnych. Oto niektóre
spośród zagadnień zgłębianych przez psychofizjologów
seksualnych: Jaka zależność występuje między poziomami
pobudzenia genitalnego a psychicznym uczuciem podniecenia?
W jaki sposób wczesne traumatyczne doświadczenia seksualne
wpływają na późniejszą zdolność kobiety do doświadczania
fizycznego i psychicznego pobudzenia seksualnego? W jaki sposób
obraz własnego ciała oddziałuje na funkcjonowanie seksualne
kobiety i na jej zadowolenie z seksu? Jaki wpływ wywierają
papierosy i alkohol na zdolność kobiety do odczuwania podniecenia
seksualnego? W jakim stopniu leki przeciwdepresyjne zmniejszają
zdolność kobiety do doświadczania podniecenia seksualnego
i przeżywania orgazmu oraz jak możemy przeciwdziałać ich
niekorzystnemu oddziaływaniu? Dlaczego niepokój czasami
poprawia, a czasem pogarsza funkcjonowanie seksualne kobiety?
Poza próbami znalezienia odpowiedzi na te pytania metody
psychologiczne i fizjologiczne są wykorzystywane do weryfikowania
hipotez ewolucyjnych dotyczących psychologii seksualnej kobiet.
Niektórych może dziwić pomysł analizowania tych zagadnień przez
pryzmat ukształtowanych ewolucyjnie pragnień seksualnych,
preferencji dotyczących partnera seksualnego oraz
psychologicznych mechanizmów rywalizacji seksualnej. Warto
dodać, że do lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia na gruncie
tradycyjnej biologii nie wypadało mówić o kształtowaniu zachowań
przez procesy ewolucyjne – porządni biolodzy zajmowali się
wyłącznie anatomią i fizjologią. Od tamtej pory dyscyplina zwana
biologią ewolucyjną diametralnie się zmieniła. Nie zapominajmy
też, że narządy płciowe służą nam do zachowań seksualnych!
Anatomii i fizjologii nie można oddzielić od zachowań, do których
zostały stworzone.
Myśląc o ewolucji, wiele osób wyobraża sobie „przyrodę
spływającą krwią”[3] albo „przetrwanie najsilniejszych”. Chociaż
walka o przetrwanie bez wątpienia stanowi istotny element teorii
ewolucyjnej, jednak nie jest najważniejszą częścią tej teorii. Sam
Darwin łamał sobie głowę nad zjawiskami, których nie sposób było
wyjaśnić poprzez odwołanie się do doboru naturalnego
skoncentrowanego na przetrwaniu. Takie cuda, jak wspaniałe
upierzenie pawia, wydawały się sprzeczne z tego rodzaju
wyjaśnieniami. Jak to możliwe, że ewolucja ukształtowała tak
oszałamiające upierzenie, skoro jest ono kosztowne energetycznie
i stanowi zaproszenie dla drapieżników – a więc odznacza się
cechami, które z pewnością nie sprzyjają przetrwaniu?
W prywatnym liście Darwin napisał, że obraz pawia prześladuje go
nocami, ponieważ podważa logikę jego teorii doboru naturalnego.
Darwin pozbył się koszmarów sennych, kiedy sformułował drugą
teorię ewolucyjną – tę, która okazuje się niezbędna do zrozumienia
kobiecej psychologii seksualnej – teorię doboru płciowego. Zgodnie
z tą teorią pewne cechy kształtują się ewolucyjnie nie dlatego, że
zwiększają szansę organizmów na przetrwanie, ale dlatego, że
zapewniają im przewagę w dziedzinie kojarzenia się w pary. Dobór
płciowy działa poprzez dwa procesy: konkurencję wewnątrzpłciową
(intrasexual competition) oraz preferencyjny dobór partnerów
(preferential mate choice), zwany także doborem międzypłciowym.
W wypadku konkurencji wewnątrzpłciowej przedstawiciele tej
samej płci rywalizują ze sobą, a zwycięzca zyskuje dostęp do
preferowanych partnerek (lub partnerów). Stereotypowym
wyobrażeniem tego procesu są dwa jelenie walczące o samicę.
Chociaż Darwin kładł nacisk na rywalizację między samcami,
u ludzi można zaobserwować równie zaciekłą konkurencję między
kobietami. Ponieważ samce wszystkich gatunków różnią się pod
względem takich cech, jak atrakcyjność fizyczna, stan zdrowia,
zdolność pozyskiwania zasobów czy jakość genetyczna, samice,
które pokonają rywalki w walce o dostęp seksualny do partnerów
odznaczających się pożądanymi cechami, zyskują przewagę
reprodukcyjną nad innymi samicami. Pamiętajmy przy tym, że
istotą procesu ewolucyjnego nie jest zróżnicowana przeżywalność
(sukces w walce o przetrwanie), lecz zróżnicowany sukces
reprodukcyjny.
W procesie konkurencji wewnątrzpłciowej cechy zapewniające
dostęp do bardziej pożądanych partnerów są przekazywane
większej liczbie osobników, ponieważ zwycięzcy z większym
powodzeniem kojarzą się w pary i wydają na świat bardziej liczne
bądź lepsze jakościowo potomstwo. Cechy, które na ogół
przyczyniają się do porażki w rywalizacji o pożądanych partnerów,
gryzą ewolucyjny piach, ponieważ są przekazywane mniejszej
liczbie potomstwa. Chociaż czasami łatwiej zaobserwować ten
proces u samców, wśród których rywalizacja ma charakter fizyczny
i ostentacyjny, ta sama logika odnosi się do samic, które na ogół
konkurują ze sobą w bardziej subtelny sposób. Na przykład wśród
ludzi jednym z najważniejszych elementów konkurencji
wewnątrzpłciowej jest reputacja seksualna, którą można zyskać
lub stracić na skutek subtelnych sygnałów werbalnych, plotek,
budowania sojuszy oraz innych trudnych do wykrycia strategii.
Konkurencja wewnątrzpłciowa pociąga za sobą ewolucję –
rozumianą po prostu jako zmiany w czasie – ponieważ zwycięzcy
mają lepszy dostęp do pożądanych partnerów seksualnych.
Preferencyjny dobór partnerów – drugi element doboru płciowego
– polega na spostrzeganiu jako atrakcyjnych takich cech
potencjalnych partnerów seksualnych, które zapewniają stronie
wybierającej większy sukces reprodukcyjny. Na przykład kobiety,
które decydują się na uprawianie seksu ze zdrowymi mężczyznami,
zyskują przewagę reprodukcyjną nad tymi, które na swych
partnerów seksualnych wybierają mężczyzn dotkniętych
chorobami. Takie kobiety same zachowują lepsze zdrowie,
ponieważ nie zarażają się chorobami, na które cierpi mężczyzna.
Również ich dzieci są zdrowsze, ponieważ unikają zarażenia, do
którego mogłoby dojść poprzez bliski kontakt z mężczyzną.
Ponadto, jeśli cechy związane z dobrym stanem zdrowia są
częściowo dziedziczne – dzisiaj już wiemy, że tak jest – to dzieci
takich kobiet odziedziczą po swoich ojcach geny zapewniające
zdrowie. Dążenia kobiet związane z kojarzeniem się w pary,
a także cechy, które wydają się im atrakcyjne seksualnie,
ukształtowały się ewolucyjnie dlatego, że pozwalały pradawnym
matkom mądrze wybierać partnerów seksualnych i stałych
partnerów życiowych. Współczesne kobiety są owocami dawnych
sukcesów – spadkobierczyniami mądrości seksualnej odziedziczonej
po pradawnych matkach.
Ukształtowane ewolucyjnie mechanizmy psychologiczne nie
ograniczają się do samej reprodukcji, lecz obejmują pragnienia
seksualne kobiet, wzory atrakcyjności seksualnej, preferencje
dotyczące partnerów, rozwój emocji zwanej miłością, zazdrość
seksualną i wiele innych zjawisk. Każdy z istotnych elementów
kobiecej psychologii seksualnej rozwiązuje jakiś problem
adaptacyjny, zapewniając kobietom konkretną korzyść – a ściśle
rzecz biorąc, w czasach naszych przodków zapewniał kobietom
określoną korzyść, którą odziedziczyły współczesne kobiety. Kiedy
psychologowie ewolucyjni używają takich terminów, jak
„ukształtowane ewolucyjnie mechanizmy psychologiczne” czy
„adaptacje psychologiczne”, nie mają na myśli sztywnych, niemal
mechanicznych instynktów, przejawiających się w zachowaniu
niezależnie od okoliczności. Ludzkie adaptacje psychologiczne są
niezwykle elastyczne, łatwo ulegają wpływowi okoliczności
i aktywizują się tylko w pewnych sytuacjach społecznych. Na
przykład ukształtowana ewolucyjnie emocja, taka jak zazdrość
seksualna, może motywować kobietę do uprawiania seksu ze swoim
partnerem, aby odwrócić jego uwagę od innych kobiet. Na ogół
jednak kobieta doświadcza zazdrości seksualnej wyłącznie
w sytuacji, gdy jej związkowi grozi niebezpieczeństwo –
bezpośrednie zagrożenie ze strony konkretnej rywalki albo bardziej
odległe niebezpieczeństwo majaczące na horyzoncie związku.
Ponadto kobieta może przeciwdziałać zagrożeniu seksualnemu
na wiele innych sposobów – na przykład poprzez wzmożoną
czujność lub intensywne okazywanie partnerowi miłości. Wreszcie,
aktywizacja danej adaptacji seksualnej wcale nie musi oznaczać, że
kobieta jej ulegnie. Na przykład przypadkowe spotkanie
z wysokim, ciemnowłosym, przystojnym nieznajomym może
wzbudzić w kobiecie pożądanie seksualne, ale może ona oprzeć się
owemu ukształtowanemu ewolucyjnie pragnieniu ze względu na
chęć dochowania wierności stałemu partnerowi, obawę o swoją
reputację, bądź też przekonania moralne lub religijne. Adaptacje
psychologiczne nie są sztywnymi instynktami nieuchronnie
wyrażanymi w zachowaniu, lecz elastycznymi mechanizmami,
których ekspresja w dużej mierze zależy od kontekstu.
W ciągu ostatnich dwudziestu lat Laboratorium Psychologii
Ewolucyjnej Davida Bussa zgłębiało psychologię seksualną
człowieka przy użyciu rozmaitych metod – od obserwacyjnych
badań strategii przyciągania potencjalnych partnerów,
stosowanych przez kobiety w barach dla singli, po rejestrowanie
reakcji fizjologicznych na wyobrażenie własnego partnera
życiowego uprawiającego seks z inną osobą. Są wśród nich
samoopisowe badania dotyczące „kłusownictwa” seksualnego;
badania eksperymentalne nad związkiem między atrakcyjnością
seksualną mężczyzny a różnymi aspektami jego wyglądu
zewnętrznego; a także badania nad wpływem owulacji na kobiece
libido. Badane próby składały się ze studentek, spotykających się
par, młodych i starszych par małżeńskich. Jedno z badań
przeprowadzono na zróżnicowanej próbie złożonej z ponad
dziesięciu tysięcy badanych z trzydziestu trzech kultur.
Zakres zagadnień badanych w Laboratorium Bussa obejmuje
strategie przyciągania potencjalnych partnerów, zazdrość
seksualną, strategie pilnowania partnera, przyczyny, z jakich
kobiety miewają romanse, okoliczności wpływające na atrakcyjność
seksualną, stosowane przez rodziców strategie mające na celu
kontrolowanie seksualności ich córek, wykrywanie zainteresowania
seksualnego u innych, związki między religią a seksualnością,
weryfikację słuszności poglądu, że kobiety osiągają szczyt libido po
trzydziestce, przebaczenie i rozstanie po zdradzie seksualnej,
odczytywanie „umysłu seksualnego”, to, czy mężczyzna i kobieta
mogą być „tylko przyjaciółmi”, osobowościowe predyktory szczęścia
małżeńskiego i niewierności małżeńskiej, sygnały zapowiadające
niewierność partnera, konflikty seksualne w małżeństwie,
dezawuowanie rywalek seksualnych i rozpowszechnianie plotek na
ich temat, przyczyny rozpadu związków, a także „inteligencję
seksualną”.
Pogląd, że wiele elementów kobiecej psychologii seksualnej pełni
funkcję ewolucyjną, nie oznacza, iż wszystkie cechy mają charakter
adaptacyjny ani że każde zachowanie seksualne przynosi kobiecie
jakąś korzyść. Wprost przeciwnie. Jak wykażemy na stronach tej
książki, niektóre spośród motywów popychających kobiety do
kontaktów seksualnych są autodestrukcyjne oraz bywają
przyczyną problemów osobistych, utraty poczucia własnej wartości,
a nawet tragedii życiowych. Niektóre urastają do rangi problemów
klinicznych i przekształcają się w dotkliwe zaburzenia seksualne.
W tej książce zajmiemy się całym zakresem kobiecej psychologii
seksualnej – od zaburzeń seksualnych i metod ich leczenia po
adaptacyjne funkcjonowanie seksualne oraz sposoby jego
utrzymywania.

Nasze badanie dotyczące przyczyn, z jakich kobiety uprawiają seks,


zostało przeprowadzone między czerwcem 2006 roku a kwietniem
2009 roku. Za pośrednictwem odnośników i reklam internetowych
prosiliśmy kobiety o wzięcie udziału w badaniu służącym
wyjaśnieniu motywacji seksualnych. Hostem samej ankiety była
baza danych wykorzystująca 128-bitową metodę szyfrowania
danych, aby chronić zgromadzone informacje przed hackerami
i zapewnić uczestniczkom badania anonimowość[4]. Każda z kobiet
wypełniła najpierw formularz zgody na uczestnictwo w badaniu.
Kobiety otrzymały wówczas wyczerpujące informacje dotyczące
tematu badania oraz zapewnienie, że mogą w każdej chwili
przerwać wypełnianie ankiety. Na stronach tej książki
przytoczyliśmy dosłownie wypowiedzi badanych kobiet po
usunięciu szczegółów, które mogłyby pozwolić na zidentyfikowanie
ich autorek. W ten sposób zadbaliśmy o poufność i anonimowość ich
wypowiedzi. Poinformowaliśmy również wszystkie uczestniczki, że
gdyby miały jakiekolwiek obawy związane z badaniem lub gdyby
udzielenie odpowiedzi na pytania kwestionariusza i podzielenie się
swoimi doświadczeniami wywołało w nich poczucie dyskomfortu, to
będą mogły skorzystać z pomocy psychologa klinicznego.
Kwestionariusz rozpoczynał się od pytania, czy kobieta
kiedykolwiek uprawiała seks z jednego z 237 powodów
wyodrębnionych w naszym poprzednim badaniu. Jeśli badana
odpowiedziała twierdząco, proszono ją o opisanie konkretnego
doświadczenia; w przeciwnym razie pytano ją o kolejny powód
uprawiania seksu. Odpowiedzi badanych kobiet potwierdziły, ale
także rozwinęły i wzbogaciły ilościowe wyniki naszego oryginalnego
badania dotyczącego powodów, z jakich ludzie uprawiają seks.
Ankieta stworzyła również badanym kobietom okazję do
wyjaśnienia motywów swoich zachowań seksualnych własnymi
słowami, co dało nam głębszy wgląd w kobiecą psychologię
seksualną niż najbardziej wnikliwa analiza statystyczna.
W trakcie tego badania 1006 kobiet z rozmaitych środowisk
podzieliło się z nami swoimi doświadczeniami. Pochodziły
z czterdziestu sześciu spośród pięćdziesięciu stanów
amerykańskich (wszystkich z wyjątkiem Alaski, Nebraski,
Montany i Delaware); z ośmiu spośród dziesięciu prowincji
kanadyjskich (wszystkich poza Saskatchewan i Wyspy Księcia
Edwarda) oraz z jednego z dwóch terytoriów (Northwest Territory);
z trzech krajów europejskich (z Niemiec, Belgii i Francji); a także
z Australii, Nowej Zelandii, Izraela i Chin. Kobiety mieściły się
w przedziale wiekowym od osiemnastu (młodsze dziewczęta nie
mogły wziąć udziału w badaniu) do osiemdziesięciu sześciu lat.
Próba była zróżnicowana pod względem etnicznym – badane
kobiety określały siebie jako Indianki, Azjatki, czarne, białe (nie
Latynoski) oraz Latynoski; pojawiały się również liczne kombinacje
tych tożsamości etnicznych. Około 57% badanych uważało się za
przedstawicielki konkretnej tradycji religijnej – chrześcijańskiej
(były wśród nich adwentystki dnia siódmego, anglikanki, baptystki,
przedstawicielki kościoła episkopalnego, katoliczki, luteranki,
metodystki, mormonki, protestantki, członkinie kościoła
zielonoświątkowego i wyznawczynie unitarianizmu), żydowskiej,
muzułmańskiej, buddyjskiej, hinduistycznej i taoistycznej; 26%
określiło się mianem agnostyczek, a 14% – ateistek. Badane
kobiety odznaczały się zróżnicowanym statusem społeczno-
ekonomicznym: 17% podało, że roczne dochody ich rodziny nie
przekraczają 25 001 dolara; 31% ujawniło dochody między 25 000
a 50 000 dolarów; 33% – między 50 001 a 100 000 dolarów; a 19% –
powyżej 100 000 dolarów.
Zapytaliśmy także badane kobiety o ich sytuację osobistą
i orientację seksualną. Około 80% ujawniło, że w czasie, gdy
uczestniczyło w badaniu, pozostawało w stałym związku; 10%
spotykało się z jakimś mężczyzną (lub z kobietą), ale nie żyło z nim
(z nią) w stałym związku. 93% kobiet opisało się jako głównie lub
wyłącznie heteroseksualne, 2% – jako biseksualne, a 5% – jako
głównie bądź wyłącznie homoseksualne. 11% nie wybrało żadnej
z tych etykiet, zaznaczając kategorię „inna orientacja”, która
obejmowała aseksualizm, biciekawość, orientację heteroelastyczną,
omniseksualizm, panseksualizm, queer, orientację straight-plus,
płynną, otwartą, poliamoryczną, poszukującą, a także rozmaite
kombinacje, na przykład „na ogół heteroseksualna z odrobiną
homoseksualizmu”.
Jedną z wielu interesujących niespodzianek, jakie przyniosło
nasze badanie, był fakt, że w wypadku każdego z motywów
popychających kobiety do uprawiania seksu odkryliśmy zarówno
doświadczenia pozytywne (sukcesy), jak i niepowodzenia. Badane
kobiety często opisywały seks jako doświadczenie niezwykle
przyjemne – źródło uczucia ekscytacji, miłości, więzi
i samopoznania:

Odkryłam, że (...) dwie rzeczy są szczególnie ważne –


doświadczać naprawdę intensywnego kontaktu
seksualnego z drugą osobą, a jednocześnie być w stanie
śmiać się serdecznie i czerpać wielką przyjemność z bycia
z nią w inny sposób. To prawie tak, jakby śmiech i seks
zaspokajały jednocześnie dwie podstawowe ludzkie
potrzeby.
– heteroseksualna kobieta, 42 lata

Kobiety czerpią radość ze swojej atrakcyjności i seksualności.


Czasami jednak nie udaje im się osiągnąć celów, do których dążą
poprzez uprawianie seksu. Zdarza się, że seks wzbudza
w kobietach poczucie osamotnienia, rozgoryczenia i żalu. Jedna
z uczestniczek naszego badania uprawiała seks, żeby złagodzić
swoją samotność i poczucie bycia nieatrakcyjną – niestety bez
skutku:

W ostatnim związku uprawiałam seks, żeby nie czuć się


taka samotna i odpychająca. To było głupie, bo czułam się
jeszcze gorzej. (...) Teraz tego żałuję, ponieważ tak
naprawdę nie znaliśmy się zbyt dobrze i nie wiedzieliśmy,
co z nami będzie. Rozstaliśmy się po miesiącu.
– heteroseksualna kobieta, 39 lat

Na każde niepowodzenie przypadało jednak kilka niezwykle


udanych, prawdziwie poruszających relacji seksualnych. Oto jak
jedna z kobiet opisała seks jako sposób zwiększania pewności
siebie:

Uprawiałam seks z kilkoma facetami, ponieważ było mi


ich żal. Ci mężczyźni byli prawiczkami, a ja im
współczułam, że nigdy wcześniej z nikim się nie kochali,
więc poszłam z nimi do łóżka. Czułam, że wyświadczam im
wielką przysługę, której nikt wcześniej im nie
wyświadczył. Czułam, że mam nad nimi władzę, jakby byli
słabeuszami poddanymi mojej kontroli. Fakt, że w tej
sytuacji byłam ich nauczycielką, sprawił, że nabrałam
większej pewności siebie i poczułam się bardziej
atrakcyjna.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Inna kobieta wierzyła, że seks pozwala jej doświadczyć kontaktu


z Bogiem:

Nie potrafię opisać tego doświadczenia (...), ale czuję, że


czysta radość i poczucie więzi z inną osobą zbliża mnie do
odwiecznych cyklów życia i do tkwiącej u ich źródeł energii
świata (...) – krótko mówiąc, do samego Boga.
– heteroseksualna kobieta, 21 lat
Dzięki tym autentycznym wypowiedziom, szeroko zakrojonym
badaniom naukowym i klinicznym, a także naszym badaniom
eksperymentalnym możemy zobaczyć kobiecą seksualność we
wszystkich fakturach i odcieniach – niezależnie od tego, czy
kontakt seksualny pociąga za sobą przyjemność, żal, wyrzuty
sumienia, powstanie więzi emocjonalnej, czy też transcendentną
miłość.
Wierzymy, że ta wiedza pozwoli ludziom na podejmowanie
bardziej świadomych decyzji dotyczących tego, kiedy, w jaki sposób
i – rzecz jasna – dlaczego uprawiać seks w związku lub poza nim.
Chociaż książka, którą masz przed sobą, nie jest poradnikiem,
wierzymy, że znajdziesz w niej informacje, które będziesz mógł
wykorzystać w życiu codziennym i którymi będziesz mógł się
podzielić ze swoją partnerką czy partnerem seksualnym. Mamy
nadzieję, że książka ta pozwoli Ci spojrzeć z nowej perspektywy na
złożone, wieloaspektowe zjawisko zwane kobiecą seksualnością.

[1] Rosen i Beck, 1988.


[2] Abrams i Stolwijk, 1972.
[3]Nature red in tooth and claw – cytat pochodzący z utworu
dziewiętnastowiecznego poety, Alfreda Tennysona, In Memoriam
(przyp. tłum.).
[4]Niewielka grupa kobiet postanowiła wysłać do nas swoje
odpowiedzi bezpośrednio – za pomocą poczty elektronicznej albo
tradycyjnej – zamiast korzystać z formularza internetowego.
ROZDZIAŁ 1

Co pociąga kobiety?

Zapach, ciało, twarz, głos, sposób poruszania się,


osobowość oraz – tak, tak – poczucie humoru

Uroda jest lepszą rekomendacją niż jakikolwiek list


polecający.
– Arystoteles (384–322 p.n.e.)

Pociąg seksualny jest eliksirem życia – od płomiennej miłości od


pierwszego wejrzenia po iskrę, która ożywia związki przez długie
lata. Przesyca wielkie historie miłosne przedstawione w literaturze
i w filmie – od nieszczęśliwej miłości bohaterów Szekspirowskiej
tragedii Romeo i Julia czy filmu Titanic w reżyserii Jamesa
Camerona po namiętność rozpalającą się powoli między postaciami
granymi przez Humphreya Bogarta oraz Ingrid Bergman w obrazie
Casablanca. Wbrew obiegowej opinii prosta biochemia pożądania
to najczęściej wymieniany przez kobiety powód, z jakiego uprawiają
seks.
Chociaż zjawisko pociągu seksualnego było zaniedbywane
w historii psychologii, nie jest to tylko jeden z tematów, które
wzbudzają w nas przyjemne podniecenie. Pociąg seksualny
przenika nasze rozmowy – od rubryk towarzyskich w prasie
popularnej, w których komentuje się nieudane kreacje gwiazd, po
strony internetowe poświęcone temu, kto jest sexy, a kto nie.
Twórcy reklam wykorzystują go, aby sprzedawać dosłownie
wszystko – od samochodów po iPody. Brak pociągu seksualnego
często uniemożliwia zbudowanie związku intymnego, niszcząc go,
zanim jeszcze na dobre się zacznie. A kiedy pożądanie słabnie
z upływem czasu, ów fakt może popchnąć któregoś z partnerów
w ramiona nowej kochanki lub kochanka. Dla wielu z nas pociąg
seksualny jest źródłem radosnej ekscytacji, dzięki której mamy
poczucie, że naprawdę żyjemy.
Często nie umiemy powiedzieć, co nas pociąga w drugiej osobie.
Czasami uciekamy się do ogólnych typów, wymieniając jakąś łatwo
rozpoznawalną cechę albo wskazując osobę z pierwszych stron
gazet, odznaczającą się wieloma spośród zalet, które wydają się
nam – podobnie jak wielu innym ludziom – szczególnie atrakcyjne.
W naszym badaniu oprócz kobiet, które wymieniły konkretną cechę
fizyczną lub osobowościową wzbudzającą w nich pociąg seksualny,
pojawiła się równie liczna grupa kobiet, które opisały swoją
motywację seksualną w bardzo prosty sposób: Ten człowiek mnie
pociągał; miał piękną twarz; miał wspaniałe ciało; miał ładne oczy;
ładnie pachniał; jego wygląd naprawdę mnie kręcił; był świetnym
tancerzem. Albo bardziej obrazowo: Był tak przystojny, że nie
mogłam mu się oprzeć.
W tym rozdziale spróbujemy wyjaśnić, co tak naprawdę pociąga
kobiety oraz – co równie istotne – dlaczego. Dlaczego piżmowe
zapachy i niskie głosy wzbudzają w nich pożądanie seksualne?
Jeżeli kobiety rzeczywiście reagują na bodźce wzrokowe słabiej niż
mężczyźni, to dlaczego twarze Antonio Banderasa
i George’a Clooneya podniecają tak wiele spośród nich? Czy
w sposobie, w jaki porusza się druga osoba, jest coś, co może
wpływać na popęd seksualny kobiety? Jak to się dzieje, że
olśniewająca osobowość przeistacza przeciętnego faceta
w mężczyznę emanującego nieodpartym zwierzęcym
magnetyzmem? W jakich sytuacjach pociąg seksualny przeważa
nad wszystkimi innymi motywami?
Ponieważ iskra pożądania często działa poniżej progu
świadomości, niektóre z naszych odpowiedzi na te pytania
wywodzą się z perspektywy ewolucyjnej. Psychologowie ewolucyjni
wychodzą z założenia, że przynajmniej część cech, które wydają się
kobietom pociągające, nie jest uwarunkowana kulturowo (to samo
dotyczy cech wzbudzających pociąg seksualny w mężczyznach). Czy
to możliwe, że cechy decydujące o atrakcyjności seksualnej
dostarczają kobiecie – poza świadomością – informacji
o korzyściach, jakie może uzyskać od potencjalnego partnera?
Biolodzy wyróżniają dwie szerokie kategorie korzyści
ewolucyjnych, czy też cech, które umożliwiały naszym przodkom
przetrwanie i rozmnażanie się. Korzyści genetyczne (genetic
benefits) to wysokiej jakości geny, które zapewniają potomstwu
kobiety większe szanse na przetrwanie i odniesienie sukcesu
reprodukcyjnego. Korzyści materialne (resource benefits), takie
jak pożywienie, schronienie przed wrogimi siłami natury oraz
fizyczna ochrona przed agresywnymi mężczyznami, pomagają
kobiecie i jej dzieciom przetrwać i cieszyć się dobrostanem.
Jak się przekonamy, niektóre spośród atrybutów wzbudzających
w kobietach pociąg seksualny wywodzą się z naszej ewolucyjnej
przeszłości, podczas gdy inne nabrały istotnego znaczenia za
sprawą tego, jak żyjemy, pracujemy, ubieramy się i kontaktujemy
z innymi we współczesnym świecie.

Gdzie rodzi się pociąg seksualny

Ludzie nieustannie wchodzą ze sobą w kontakt – zajmujemy


sąsiednie krzesła w sali wykładowej, wpadamy na nieznajomych
w kawiarni, wprowadzamy się do sąsiadujących ze sobą domów na
wąskiej uliczce na przedmieściach, spędzamy długie godziny
w przylegających do siebie boksach w biurze. Fizyczna bliskość
często bywa pierwszym krokiem do pociągu seksualnego.
Można się o tym przekonać, analizując dokonywane przez ludzi
wybory partnerów życiowych. W latach trzydziestych XX wieku
badacze przyjrzeli się pięciu tysiącom małżeństw zawartych
w jednym roku – 1931 – aby ustalić, gdzie małżonkowie mieszkali
przed ślubem[5]. Jedna trzecia badanych mieszkała w odległości nie
większej niż pięć przecznic, a ponad połowa – w promieniu
dwudziestu przecznic. Kolejne badania ujawniły podobne
zależności. W klasach, w których uczniowie zajmują miejsca
wyznaczone przez nauczyciela, relacje między nimi stanowią
funkcję dzielącej ich odległości. Uczniowie zajmujący miejsca
środkowe nawiązują znajomości częściej niż ci, których posadzono
na skraju. W klasach, w których uczniowie zajmują miejsca
w porządku alfabetycznym, przyjaźnie tworzą się między osobami,
których nazwiska zaczynają się na sąsiadujące ze sobą litery[6].
Chociaż fizyczna bliskość nie gwarantuje, że między dwiema
osobami zaiskrzy, jednak wielokrotny kontakt w pewnej mierze
zwiększa prawdopodobieństwo tego, że tak się stanie. W jednym
z badań seria przelotnych – nie dłuższych niż
trzydziestopięciosekundowe – kontaktów twarzą w twarz, podczas
których osoby badane nie zamieniły ze sobą ani słowa, istotnie
zwiększała poziom pozytywnych reakcji[7]. W innym cztery
współpracownice badaczy, podobne do siebie pod względem
atrakcyjności fizycznej, uczestniczyły w zajęciach w college’u.
Jedna z młodych kobiet brała w nich udział piętnaście razy
w trakcie semestru, druga – dziesięć razy, trzecia – pięć razy,
a czwarta – ani razu. Żadna z nich nie zamieniła ani słowa ze
studentami uczestniczącymi w tych zajęciach. Pod koniec semestru
studenci obu płci oceniali, jak bardzo podoba im się każda z tych
kobiet. Poziom spostrzeganej atrakcyjności wzrastał wraz ze
wzrostem liczby kontaktów, mimo że wszystkie współpracownice
badaczy były dla studentów obcymi osobami[8].
Okazuje się, że pewien stopień znajomości sprzyja lubieniu
niezależnie od tego, czy mówimy o osobie, obrazie, słowie
w nieznanym języku, piosence, reklamowanym nowym produkcie,
kandydacie w wyborach politycznych, czy nawet o pozbawionej
sensu sylabie. Im częściej dana osoba styka się z nowym bodźcem,
tym bardziej pozytywnie nań reaguje. Dlaczego? W reakcji na
nieznanych ludzi i nowe bodźce często doświadczamy przynajmniej
niewielkiego dyskomfortu, a czasami nawet lęku. Im lepiej znamy
daną osobę, w tym większym stopniu jesteśmy w stanie
przewidzieć jej zachowania, a co za tym idzie – czujemy się lepiej
w jej towarzystwie.
Kiedy ludzie znajdują się blisko siebie, decydujące znaczenie ma
kontakt wzrokowy. Kontakt wzrokowy wywiera szczególnie silny
wpływ na kobiety i mężczyzn, którzy są z natury romantyczni –
wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia, poszukują „tego
jedynego” lub „tej jedynej” i uważają, że miłość jest kluczem do
szczęśliwego związku[9]. W jednym z badań czterdzieści osiem osób
(mężczyzn i kobiet) poproszono, żeby w trakcie rozmowy patrzyły
sobie w oczy. Wpływ wzajemnego spojrzenia okazał się niezwykle
silny. Wiele osób twierdziło, że intensywny kontakt wzrokowy
z osobą płci przeciwnej wzbudzał w nich silne uczucie miłości. Jak
to ujęła jedna z badanych kobiet:

To dla mnie bardzo podniecające, kiedy ktoś jest


tajemniczy i nie pokazuje zbyt wiele od samego początku.
Kiedyś poszłam z pewnym mężczyzną do łóżka, ponieważ
patrzył na mnie pożądliwie, ale niewiele mówił. To było
bardzo ekscytujące przeżycie.
– heteroseksualna kobieta, 33 lata

W innym badaniu nieznajomi najpierw przez pół godziny


opowiadali sobie o intymnych szczegółach swojego życia,
a następnie przez cztery minuty patrzyli sobie w oczy – ani na
chwilę na przerywając kontaktu wzrokowego i nie rozmawiając ze
sobą. I tym razem badani odczuwali silny pociąg do swoich
partnerów z laboratorium[10]. Dwoje z nich po pewnym czasie
zostało małżeństwem!
Jednak nadmiar znajomości może przynosić odwrotne skutki.
Cechy, które początkowo wydawały się pozytywne, stają się
źródłem irytacji. Mężczyźni opisywani wcześniej jako „zabawni
i dowcipni” stają się „żenujący”. Atrakcyjna „spontaniczność”
przeistacza się w niepożądaną „nieodpowiedzialność”, człowiek
„odnoszący sukcesy i wytrwale dążący do celu” staje się
„pracoholikiem”, a „silna wola” zmienia się w „bezmyślny upór”.
Pewna doza tajemniczości bywa dla kobiet – i nie tylko dla nich –
pociągająca. Tajemnica wzmaga pociąg seksualny, a nadmierna
znajomość może go osłabiać. Jak napisała jedna z kobiet w swoim
pamiętniku intymnym: „Bliskość może zabić seks szybciej niż
omdlenie”[11].
Podobnie jak zbyt częste kontakty mogą przygasić ogień
pożądania, ich przeciwieństwo – nowość – może podsycać jego
płomienie. Psycholog Daryl Bem podsumowuje tę myśl słowami:
„To, co egzotyczne, staje się erotyczne”[12]. I rzeczywiście – kiedy
wykładowcy proszą swoje studentki o wypisanie cech, które wydają
im się atrakcyjne seksualnie, słowo „tajemniczy” pojawia się na
niemal wszystkich listach[13].
Ludzie są obdarzeni pięcioma znanymi nam zmysłami – wzroku,
słuchu, węchu, dotyku i smaku – a wpływ bodźców zmysłowych,
które odgrywają istotną rolę w powstawaniu pociągu seksualnego,
na ogół nasila się wraz z bliskością fizyczną. Dotyczy to zwłaszcza
jednego z najważniejszych składników pociągu seksualnego –
czynnika, który przez wiele lat był zaniedbywany przez społeczność
naukową – niezwykle czułego kobiecego zmysłu węchu.

Zapach atrakcyjności seksualnej


Powszechnie wiadomo, że zapachy niosą ze sobą silne skojarzenia
psychiczne – przypomnij sobie, jak aromat ulubionych perfum
ukochanej osoby może przywołać na myśl jej obraz, a wraz z nim
całą lawinę emocji. W pewnej mierze wynika to z nietypowej
struktury nerwu węchowego, który tworzy sieć rozpościerającą się
po całym mózgu – w odróżnieniu od dużo słabiej rozgałęzionych
nerwów, które przenoszą informacje pochodzące z pozostałych
zmysłów. Taka struktura ułatwia mózgowi powiązanie zapisów
pamięciowych zdarzeń, które wywołały w nas silne emocje,
z informacjami zapachowymi. Ów emocjonalny aspekt węchu ma
istotne znaczenie, ale zmysł ten okazuje się także odgrywać
u kobiet zaskakująco ważną rolę w powstawaniu prostego
pożądania seksualnego.
Posługując się Kwestionariuszem Bodźców Zmysłowych
i Seksualności, badacze z Uniwersytetu Browna wykazali, że
kobiety oceniają zapach drugiej osoby jako najważniejszy
z czynników decydujących o wyborze kochanka. Zmysł węchu
wyprzedza wzrok (choć jego przewaga nad tym ostatnim jest
niewielka), słuch i dotyk[14]. Jedna z uczestniczek naszego badania
w taki oto sposób uszeregowała pociągające cechy swojego partnera
seksualnego:

Pociągał mnie jego zapach, jego oczy i zachowanie. A także


jego francuski akcent.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Zapach kobiety wywiera dużo słabszy wpływ na pociąg seksualny


doświadczany przez mężczyznę – zapewne dlatego, że u mężczyzn
zmysł węchu jest znacznie mniej wyostrzony niż u kobiet.
Przyczyną tego stanu rzeczy może być doniosła rola bodźców
wzrokowych w kształtowaniu męskiego pożądania seksualnego.
Chodzi nie tylko o to, że kobiety sądzą, iż zapach ma istotne
znaczenie dla tego, czy druga osoba wydaje im się pociągająca, ale
też o to, że doświadczane przez nie podniecenie seksualne wzmaga
się pod wpływem przyjemnych zapachów ciała i słabnie pod
wpływem woni nieprzyjemnych.
Przyczyny, z jakich zapachy ciała wywierają tak silny wpływ na
kobiece pożądanie seksualne, dopiero niedawno stały się
przedmiotem zainteresowania naukowców. Pierwszą wskazówkę
stanowiło pewne zaskakujące odkrycie – okazało się, że kobiecy
zmysł węchu jest najbardziej wyostrzony w okolicach owulacji,
w krótkim, zaledwie dwudziestoczterogodzinnym „okienku”
podczas miesięcznego cyklu menstruacyjnego, kiedy to kobieta
może zajść w ciążę[15]. Skłoniło to badaczy do podejrzeń, że kobiecy
zmysł węchu może odgrywać pewną rolę w procesie reprodukcji,
jednak dopiero badania nad sposobami, w jakie ludzki organizm
chroni się przed chorobą, dowiodły, że taki związek rzeczywiście
istnieje.
Geny odpowiedzialne za funkcjonowanie układu odpornościowego
– za zwalczanie chorobotwórczych bakterii i wirusów – są
umiejscowione w głównym układzie zgodności tkankowej (major
histocompatibility complex – MHC) na chromosomie szóstym.
Ludzie są wyposażeni w różne odmiany, czyli allele, tych genów –
genetycy określają geny MHC mianem polimorficznych. Okazuje
się, że kobiety mogą czerpać dwojakie korzyści z kojarzenia się
w pary z mężczyznami niepodobnymi do nich pod względem
genów MHC. Po pierwsze, partner wyposażony w odmienne geny
MHC na ogół różni się od kobiety także pod względem pozostałych
genów, a co za tym idzie – pociąg do osoby o odmiennych genach
MHC może zapobiegać endogamii. Kojarzenie się w pary z bliskimi
krewnymi genetycznymi może mieć katastrofalne skutki dla dzieci
urodzonych z takich związków, prowadząc do wad wrodzonych,
obniżonego poziomu inteligencji oraz innych problemów. Druga
korzyść wynikająca z dobrania się w parę z osobą
o komplementarnych genach MHC polega na tym, że dzieci, które
przychodzą na świat z takich związków, odznaczają się lepszym
funkcjonowaniem układu odpornościowego, dzięki czemu
skuteczniej zwalczają wiele groźnych pasożytów.
Nasuwa się pytanie: czy to możliwe, że kobiety są w stanie
wybierać partnerów wyposażonych w komplementarne geny MHC,
aby zapewnić swoim dzieciom owe korzyści? Autorzy pomysłowego
badania przeprowadzonego w Brazylii poprosili dwudziestu
dziewięciu mężczyzn, żeby przez pięć dni nosili na skórze paski
bawełnianego płótna, które miały wchłaniać ich pot, a co za tym
idzie – zapach ich ciała[16]. Następnie dwadzieścia dziewięć kobiet
wąchało każdy z bawełnianych pasków i oceniało jego zapach na
wymiarze atrakcyjny–nieatrakcyjny. Badacze pobrali od
wszystkich badanych – mężczyzn i kobiet – krew, aby określić
indywidualny kompleks MHC występujący u każdej z tych osób.
Kobiety oceniały zapachy mężczyzn o kompleksie MHC
komplementarnym w stosunku do tego, w który same były
wyposażone, jako najbardziej atrakcyjne. W reakcji na zapach
mężczyzn o genach MHC podobnych do tych występujących u nich
samych badane kobiety wzdrygały się z obrzydzeniem. Chociaż
może się to wydawać zdumiewające, kobiety dosłownie czują
aromat zespołu genów, które – jak ustalono – odgrywają
decydującą rolę w funkcjonowaniu układu odpornościowego.
Rozwinięty zmysł węchu wywiera istotny wpływ na kobiecą
seksualność. Christine Garver-Apgar, psycholog z Uniwersytetu
Stanu Nowy Meksyk, oraz jej współpracownicy badali
podobieństwo pod względem genów MHC między partnerami
w czterdziestu ośmiu związkach intymnych[17]. Badacze ci ustalili,
że wraz ze wzrostem stopnia podobieństwa genów MHC
intensywność reakcji seksualnych kobiety na partnera spada –
kobiety, których partnerzy mieli podobne geny MHC, chciały się
z nimi kochać rzadziej niż te, których partnerzy byli wyposażeni
w odmienne allele MHC. Partnerów badanych kobiet zapewne
jeszcze bardziej zaniepokoiłby fakt (gdyby o nim wiedzieli), że
kobiety związane z mężczyznami o podobnych genach MHC częściej
snuły fantazje seksualne na temat innych mężczyzn, zwłaszcza
w najbardziej płodnym okresie cyklu miesięcznego. Co więcej, owe
fantazje seksualne nie pozostawały jedynie w ich głowach – kobiety
te były bardziej skłonne rzucać się w ramiona innych mężczyzn,
ujawniając większą częstość rzeczywistych przypadków
niewierności seksualnej (wśród par, które podzielały ze sobą 50%
alleli MHC, wskaźnik niewierności wynosił 50%).
Kiedy zatem kobieta twierdzi, że poszła z jakimś mężczyzną do
łóżka, ponieważ podobał jej się jego zapach, korzenie jej motywacji
seksualnej tkwią w pewnej ewolucyjnej adaptacji. Na poziomie
nieświadomym kobiety odczuwają pociąg do mężczyzn, do których
są dopasowane genetycznie.
Kolejny powód, z jakiego zapach mężczyzny odgrywa tak ważną
rolę, wiąże się z odkryciem seksualnej atrakcyjności symetrii ciała.
Większość ludzi jest dwustronnie symetryczna – lewy nadgarstek
ma taki sam obwód jak prawy; lewe ucho jest na ogół równie długie
jak prawe; od oczu po palce stóp, prawa i lewa połowa naszego ciała
są (mniej więcej) swoimi lustrzanymi odbiciami. Jednakże
u każdego z nas znaleźć można drobne odstępstwa od idealnej
symetrii. Istnieją dwa czynniki, które mogą zwiększać asymetrię
ludzkich twarzy i ciał. Jeden z nich ma naturę genetyczną – to
liczba mutacji występujących u danej osoby, określana przez
genetyków mianem obciążenia mutacyjnego. Chociaż u każdego
z nas występuje pewna liczba mutacji genetycznych (szacuje się, że
przeciętny człowiek ma ich kilkaset), niektórzy ludzie odznaczają
się większym obciążeniem mutacyjnym niż inni, a osoby o większej
liczbie mutacji na ogół są bardziej asymetryczne. Drugi ze
wspomnianych czynników ma charakter środowiskowy. W trakcie
rozwoju niektóre jednostki padają ofiarą większej liczby chorób,
pasożytów i urazów fizycznych niż inne, a owe niekorzystne
czynniki środowiskowe prowadzą do asymetrii rysów twarzy
i całego ciała. Krótko mówiąc, symetria jest oznaką zdrowia –
świadectwem tego, że dana osoba odznacza się niewielkim
obciążeniem mutacyjnym i doświadczyła nielicznych urazów
środowiskowych, a przynajmniej że jest wystarczająco odporna, aby
takie niekorzystne czynniki nie zostawiały na jej ciele wyraźnych
śladów.
Jeśli źródła atrakcyjności symetrii ciała tkwią w naszej historii
ewolucyjnej, to samo można powiedzieć o kobiecej umiejętności
wykrywania zapachowych oznak symetrii. To ważna umiejętność,
zważywszy na fakt, że niektóre asymetrie nie są widoczne na
pierwszy rzut oka.
Ale czy kobieta rzeczywiście jest w stanie wywąchać symetrię
ciała? W jednym z badań mężczyźni przez dwie kolejne noce mieli
na sobie ten sam biały bawełniany T-shirt[18]. Następnie każdą
koszulkę zamknięto w szczelnej plastikowej torebce.
W laboratorium badacze zmierzyli (przy użyciu suwmiarki)
rozmaite części ciała badanych mężczyzn – między innymi ich
nadgarstki, kostki nóg i małżowiny uszne – aby ocenić stopień
symetrii. Następnie grupa kobiet, które wcześniej nie znały
żadnego z tych mężczyzn ani nie miały z nimi kontaktu, wąchała
wszystkie koszulki i oceniała je pod względem atrakcyjności
zapachu. Kobiety oceniały zapach T-shirtów noszonych przez
mężczyzn o symetrycznych ciałach jako najbardziej atrakcyjny,
podczas gdy woń mężczyzn asymetrycznych wydawała im się
odpychająca. Podobne wyniki otrzymano w czterech niezależnych
badaniach.
Kobiety uznają zapach symetrii za szczególnie atrakcyjny, kiedy
znajdują się w fazie płodnej cyklu miesięcznego – w czasie, gdy
prawdopodobieństwo poczęcia jest największe. Wydaje się, że
świadczy to o występującej u kobiet adaptacji, która skłania je do
łączenia się w pary z mężczyznami odznaczającymi się dobrym
stanem zdrowia i wyposażonymi w geny wysokiej jakości. Kiedy
kobiety decydują się na romanse pozamałżeńskie, zazwyczaj
wybierają na swoich partnerów mężczyzn o symetrycznej budowie
– to kolejne świadectwo istotnego wpływu symetrii ciała na pociąg
seksualny[19].

Moc piżmowego zapachu mężczyzny

Zapach ciała może wpływać nie tylko na wybór partnera, ale też
na to, kiedy i jak często kobieta decyduje się na współżycie
z partnerem, oraz na prawdopodobieństwo tego, że zajdzie w ciążę.
Badacze dowiedli, że kontakt z męskimi feromonami może
zwiększać płodność kobiety. Feromony to substancje wydzielane
przez gruczoły znajdujące się w okolicach odbytu, pod pachami,
w ujściu cewki moczowej, na piersiach i w ustach. U innych
gatunków ssaków wyspecjalizowana struktura węchowa w mózgu
pełni funkcję ośrodka odbierania sygnałów feromonowych, które
regulują rytuały godowe większości zwierząt. Jedno z badań
wykazało, że częste kontakty seksualne z mężczyznami
(przynajmniej raz w tygodniu) regulują cykl miesięczny u kobiet,
powodują wzrost podstawowej temperatury ciała w okresie
płodnym oraz podwyższają poziom estrogenu w poowulacyjnej fazie
cyklu menstruacyjnego, zwanej fazą lutealną[20]. W innym badaniu
u kobiet, które współżyły z mężczyzną przynajmniej dwukrotnie
w ciągu czterdziestu dni, stwierdzono istotnie większą częstość
owulacji niż u tych, które robiły to rzadziej[21].
I w tym wypadku należy zwrócić uwagę na istotną rolę pociągu
seksualnego. Winnifred Cutler, dyrektor Athena Institute, ustaliła,
że kontakt z męskimi feromonami wywiera wpływ na pociąg
seksualny u kobiet[22]. W jej badaniu trzydziestu ośmiu
heteroseksualnych mężczyzn w wieku od dwudziestu sześciu do
czterdziestu dwóch lat przez dwa tygodnie notowało swój wyjściowy
poziom zachowań seksualnych i doświadczeń związanych
z chodzeniem na randki. Następnie mężczyźni ci przez miesiąc
używali albo swojego ulubionego płynu po goleniu, albo tego
samego kosmetyku z dodatkiem syntetycznej wersji pewnego
męskiego feromonu. Badani nie wiedzieli, którego płynu po goleniu
używają. W trakcie tego miesiąca mężczyźni nadal rejestrowali
swoje doświadczenia seksualne i randkowe. Okazało się, że
w porównaniu ze swym wyjściowym poziomem aktywności
seksualnej mężczyźni, którzy używali kosmetyku wzbogaconego
feromonem, częściej uprawiali petting i odbywali stosunki płciowe,
częściej umawiali się z kobietami na randki i spędzali więcej czasu,
śpiąc u boku swoich partnerek. W tym samym okresie mężczyźni ci
nie odnotowali żadnej zmiany w częstości, z jaką się masturbowali,
a zatem ich wzmożona aktywność seksualna nie mogła wynikać
z nasilenia popędu płciowego na skutek kontaktu z dodatkowym
feromonem.
Wrażliwość na zapach nie jest li tylko narzędziem pomocnym
w rozpoznawaniu dobrych nawyków higienicznych i perfum
oddziałujących na emocje. Zapachy dają także kobietom wskazówki
dotyczące sprawności układu odpornościowego partnera i symetrii
jego ciała, a feromony wywierają nieświadomy wpływ na
odczuwane przez kobiety pożądanie i pociąg seksualny.

Wielkość ma znaczenie

Przekonaliśmy się, że symetria ciała – będąca oznaką dobrego


stanu zdrowia – wydaje się kobietom pociągająca. Symetria ciała
jest również powiązana z muskulaturą, a badania przeprowadzone
zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na jednej z karaibskich
wysp, Dominice, wykazały, że mężczyźni o symetrycznej budowie
ciała mają więcej partnerek seksualnych niż mężczyźni
niesymetryczni. Kiedy prosi się kobiety, aby wymieniły konkretne
cechy, które pociągają je w partnerach seksualnych, często
odpowiadają, że „ten mężczyzna miał bardzo atrakcyjne ciało” –
motywacja ta uplasowała się na szesnastym miejscu na liście
powodów, z jakich kobiety uprawiają seks. A jakie męskie ciała
wydają się kobietom atrakcyjne seksualnie?
Najbardziej oczywistą cechą wydaje się wzrost. Liczne badania
wykazały, że kobiety spostrzegają wysokich mężczyzn jako
atrakcyjnych, chociaż tylko do pewnego stopnia – mężczyzna
powinien być wyższy niż przeciętnie, ale nie zbyt wysoki. Analiza
ogłoszeń towarzyskich ujawniła, że 80% kobiet poszukuje mężczyzn
mających przynajmniej metr osiemdziesiąt, a mężczyźni, którzy
w swoich anonsach zaznaczyli, że są wysocy, otrzymują dużo więcej
odpowiedzi od zainteresowanych kobiet[23]. Kobiety preferują
wysokich mężczyzn jako kandydatów na mężów i przywiązują do
wzrostu partnera jeszcze większą wagę w wypadku przelotnych
związków intymnych[24]. Wreszcie, kobiety biorą pod uwagę wzrost
nawet wtedy, gdy wybierają dawców spermy[25]!
Badanie przeprowadzone na próbie brytyjskich mężczyzn
wykazało, że mężczyźni wyżsi niż przeciętnie mają więcej stałych
partnerek mieszkających z nimi pod jednym dachem niż ich niżsi
rówieśnicy. Dwa badania dowiodły, że mężczyźni wyżsi niż
przeciętnie na ogół mają więcej dzieci, co oznacza, że odnoszą
większy sukces reprodukcyjny. Kobiety wydają się uważać
wysokich mężczyzn za lepszych kandydatów na kochanków i ojców
swoich dzieci.
Czy u podłoża owego upodobania kobiet do wysokich partnerów
może tkwić jakaś logiczna przesłanka? W kulturach tradycyjnych
wysocy mężczyźni zwykle osiągają wyższy status społeczny.
„Potężni mężczyźni” w społecznościach łowiecko-zbierackich –
mężczyźni zajmujący wysoką pozycję społeczną i cieszący się
powszechnym szacunkiem – są potężni w sensie dosłownym.
W kulturach zachodnich wysocy mężczyźni zwykle osiągają wyższy
status społeczno-ekonomiczny niż mężczyźni o niepozornym
wzroście[26]. Jedno z badań wykazało, że osoby zajmujące się
rekrutacją w 72% przypadków wybierają wyższego z dwóch
kandydatów na stanowisko przedstawiciela handlowego. Każdy
dodatkowy cal wzrostu zwiększa roczne dochody mężczyzny o kilka
tysięcy dolarów. Inne badanie ujawniło, że mężczyźni mierzący sto
osiemdziesiąt centymetrów w ciągu trzydziestoletniej kariery
zawodowej zarabiają średnio o 166 000 dolarów więcej niż
mężczyźni, którzy są od nich niżsi o siedemnaście centymetrów.
Wyżsi policjanci padają ofiarą napaści rzadziej niż ich niżsi
koledzy, co wskazuje, że ich imponujący wzrost albo wzbudza
w przestępcach większy respekt, albo każe im dwa razy się
zastanowić, zanim zdecydują się na atak. Wysoki wzrost chroni
przed agresywnymi zachowaniami innych mężczyzn. Kobiety
twierdzą, że w towarzystwie wysokich partnerów czują się po
prostu bezpieczniej. W języku biologii ewolucyjnej wysoki wzrost
jest uczciwym sygnałem zdolności mężczyzny do zapewnienia
kobiecie bezpieczeństwa.
Kolejna odpowiedź kryje się w niedawno odkrytych korelatach
wzrostu mężczyzny. Wysocy mężczyźni na ogół cieszą się lepszym
zdrowiem niż ich niscy rówieśnicy, chociaż mężczyźni znajdujący
się na obu krańcach tego rozkładu mają więcej problemów
zdrowotnych. Tak więc wysocy mężczyźni na ogół mają lepsze
perspektywy zawodowe, są zamożniejsi, cieszą się wyższym
statusem społecznym, zapewniają kobiecie fizyczną ochronę i są
zdrowsi – to całe mnóstwo korzyści adaptacyjnych (w następnym
rozdziale przekonamy się, że wielkość ma istotne znaczenie
również w innych sferach).
W dobrej formie

Oczywiście wzrost nie jest jedynym aspektem męskiego ciała, który


wzbudza w kobietach pociąg seksualny.
Badania dotyczące preferencji związanych z doborem partnerów
wykazały, że kobiety poszukują silnych, muskularnych, atletycznie
zbudowanych mężczyzn zarówno jako stałych partnerów życiowych,
jak i przelotnych kochanków. Większość kobiet przejawia wyraźne
upodobanie do określonej budowy męskiego ciała – a mianowicie do
sylwetki w kształcie litery V, która charakteryzuje się wysoką
wartością współczynnika barki–biodra (ramiona są szerokie
w stosunku do bioder)[27]. Pociąga je płaski brzuch połączony
z muskularnym (lecz nie nadmiernie umięśnionym) torsem.
De facto przedstawiciele obu płci oceniają mężczyzn o wysokim
współczynniku barki–biodra jako bardziej dominujących fizycznie
i społecznie, co może wyjaśniać atrakcyjność takiej sylwetki
w oczach kobiet, ponieważ kobiety na ogół nie czują pociągu do
mężczyzn, którzy sprawiają wrażenie, że z łatwością mogliby zostać
zdominowani przez innych mężczyzn. Mężczyźni o wysokim
współczynniku barki–biodra rozpoczynają współżycie płciowe
wcześniej niż ich rówieśnicy o wąskich ramionach – w wieku
szesnastu lat lub jeszcze wcześniej. Mają więcej partnerek
seksualnych i przelotnych romansów poza stałymi związkami.
Częściej zostają kochankami kobiet, które mają stałych partnerów.
Wreszcie, wysoka wartość współczynnika barki–biodra może
z łatwością obudzić zielonookiego potwora – potencjalni rywale
o takiej sylwetce wzbudzają zazdrość w innych mężczyznach[28].
Mężczyźni o mocnej, muskularnej sylwetce w kształcie litery V
zwykle wygrywają rywalizację z bardziej wątłymi przeciwnikami.
We wszystkich kulturach takie konkurencje, jak zapasy, wyścigi
czy rzuty, pozwalają kobietom ocenić zalety fizyczne mężczyzn,
między innymi szybkość, wytrzymałość i siłę.
Badania naukowe wykazały jednak, że mężczyźni przeceniają
stopień umięśnienia, jaki podoba się kobietom – uważają, że muszą
być bardziej napakowani, żeby kobiety uważały ich za
atrakcyjnych. W jednym z badań porównano muskularność
męskich ciał przedstawionych w miesięczniku „Cosmopolitan”
(czasopiśmie skierowanym do kobiet, które stanowią aż 89% jego
czytelników) i w magazynie „Men’s Health” (którego odbiorcy to
w 85% mężczyźni). Grupa sędziów oceniała stopień umięśnienia
mężczyzn pokazanych w obu czasopismach. Stopień umięśnienia
przedstawiony w miesięczniku „Cosmopolitan” (4,26) był niemal
taki sam, jak poziom muskularności spostrzegany przez kobiety
jako idealny u partnera seksualnego (4,49). Tymczasem mężczyźni
żywią błędne przekonanie, że kobiety pragną bardziej
umięśnionych partnerów seksualnych (5,04), co odpowiada
stopniowi umięśnienia mężczyzn przedstawionych na stronach
magazynu „Men’s Health” (5,77)[29].
Wizerunki muskularnych mężczyzn niemal na pewno
przyczyniły się do powstania powszechnego wśród przedstawicieli
tej płci błędnego przekonania o tym, jaka sylwetka wydaje się
kobietom najbardziej atrakcyjna seksualnie, podobnie jak
rozpowszechniane przez media fotografie niezwykle szczupłych
kobiet sprawiają, że przedstawicielki płci pięknej przeceniają
stopień szczupłości, jaki najbardziej podoba się mężczyznom. Po
obejrzeniu wielu wizerunków męskich sylwetek w kształcie litery V
badani mężczyźni czuli się mniej zadowoleni z własnego ciała,
podobnie jak kobiety stają się bardziej niezadowolone ze swojej
figury po obejrzeniu fotografii modelek o dziecięcej sylwetce[30]. Aż
90% amerykańskich mężczyzn przyznaje, że chciałoby mieć
bardziej muskularną sylwetkę. W Ghanie – kraju, którego
mieszkańcy mają dużo mniejszy dostęp do środków masowego
przekazu – ów odsetek wynosi 49. Mężczyźni z Ukrainy mieszczą
się pośrodku – 69% chciałoby mieć większe mięśnie. Jak to ujął
pewien badacz, przeciętny mężczyzna „czuje się jak Clark Kent, ale
marzy o tym, aby zostać Supermanem”[31].

Oblicze atrakcyjności

Mógłby być modelem. Kiedy zaczął mi okazywać


zainteresowanie, nie mogłam w to uwierzyć. Kochaliśmy
się tylko raz. Ku mojemu zdziwieniu nadal do mnie
dzwonił. Nie ciągnęłam tego związku z kilku powodów. Po
pierwsze, był tylko przystojniakiem o ładnej buzi, chociaż
myślę, że naprawdę zwariował na moim punkcie. Po
drugie, nigdy nie umawiaj się z facetem, który jest od
ciebie ładniejszy. To fatalnie wpływa na twoją samoocenę
i stan ducha.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Męskie rysy twarzy kształtują się pod wpływem testosteronu


wytwarzanego w okresie dorastania, kiedy to kości twarzy
przybierają swą dorosłą postać. Z perspektywy ewolucyjnej
dojrzewanie płciowe to okres, w którym mężczyźni i kobiety
wkraczają na arenę rywalizacji o partnerów. Zaczynają poświęcać
swój czas, energię i wysiłek na zadania związane z doborem
partnerów i zabieganiem o ich względy. Jak się przekonaliśmy,
u mężczyzn masa mięśniowa przyczynia się do sukcesu
w rywalizacji z innymi mężczyznami i wpływa na ich atrakcyjność
seksualną w oczach kobiet. Właśnie testosteron okazuje się owym
magicznym hormonem, który sprzyja wzrostowi masy mięśniowej
i kształtuje męskie rysy twarzy.
Dlaczego więc nie wszyscy mężczyźni mają męskie twarze
i muskularne ciała? Odpowiedź na to pytanie wiąże się – dość
nieoczekiwanie – z pewnym niekorzystnym efektem ubocznym
oddziaływania testosteronu. Wysoki poziom tego hormonu
prowadzi do osłabienia układu odpornościowego, czyniąc
mężczyznę bardziej podatnym na choroby i ataki pasożytów. Oto
paradoks – tylko mężczyźni, którzy w okresie dorastania cieszą się
doskonałym zdrowiem, mogą sobie pozwolić na wytwarzanie dużej
ilości testosteronu, koniecznej do zmaskulinizowania rysów twarzy.
Nastoletni chłopcy będący w gorszej kondycji zdrowotnej nie mogą
tak narażać swego kruchego układu odpornościowego, a co za tym
idzie – wytwarzają mniej testosteronu w okresie, gdy kości twarzy
przybierają dojrzałą postać. Męskie rysy twarzy są oznaką zdrowia
mężczyzny, jego zdolności do odnoszenia sukcesów w rywalizacji
z innymi mężczyznami oraz możliwości zapewnienia kobiecie
bezpieczeństwa. To najlepsze wyjaśnienie faktu, że kobiety
uważają męskie twarze (lecz nie twarze o skrajnie męskich rysach)
za szczególnie atrakcyjne.
Kiedy jednak bierzemy pod uwagę cykl płodności kobiety oraz to,
czy ocenia ona danego mężczyznę jako przygodnego partnera
seksualnego, czy jako kandydata na męża, dynamika okazuje się
zmienna. Kobiety uczestniczące w serii badań naukowych oceniały
atrakcyjność rozmaitych męskich twarzy na różnych etapach cyklu
miesięcznego – w fazie najbardziej płodnej (w ciągu pięciu dni
poprzedzających owulację) oraz w najmniej płodnej poowulacyjnej
fazie lutealnej. Uczestniczki oceniały męskie twarze pod względem
ich seksowności, a także atrakcyjności u przygodnego kochanka
i stałego partnera życiowego. Kobiety spostrzegały twarze
o ponadprzeciętnie męskich rysach jako najbardziej seksowne
i atrakcyjne u przygodnego partnera seksualnego, kiedy jednak
oceniały wizerunki męskich twarzy przez pryzmat stałego związku,
bardziej podobały im się rysy nieco mniej zmaskulinizowane.
Kobiecy pociąg do wyrzeźbionych przez testosteron męskich rysów
twarzy okazał się najsilniejszy w płodnej fazie cyklu[32].
Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem otrzymanych
wyników wydaje się wniosek, że wybierając stałych partnerów
życiowych, kobiety odczuwają pociąg do mężczyzn, którzy wydają
się odpowiednimi kandydatami na dobrych tatusiów, kiedy jednak
prawdopodobieństwo zajścia w ciążę jest największe, ulegają
magnetycznemu przyciąganiu uczciwych sygnałów zdrowia –
ponadprzeciętnie męskich rysów twarzy. Jednakże taka
interpretacja nasuwa istotne pytanie: dlaczego kobiety nie
odczuwają pociągu do bardzo męskich partnerów we wszystkich
rodzajach związków – od przelotnych romansów po miłość do końca
życia?
Odpowiedź kryje się w fakcie, że mężczyźni ponadprzeciętnie
męscy są mniej wierni seksualnie. Częściej niż inni mężczyźni
okazują się lubiącymi ryzyko kobieciarzami – „niegrzecznymi
chłopcami”[33]. Dlatego większość kobiet musi pójść na kompromis
– jeśli wybiorą kandydata o mniej męskim wyglądzie, to zdobędą
lepszego ojca dla swoich dzieci i bardziej wiernego partnera, ale
poniosą pewne straty, jeśli chodzi o geny zapewniające dobry stan
zdrowia. Jeśli natomiast wybiorą partnera o bardziej męskim
wyglądzie, to zapewnią swoim dzieciom geny dobrego zdrowia, ale
narażą się na koszty związane z życiem z mężczyzną, który część
swojej energii seksualnej przeznacza na kontakty z innymi
kobietami. To dlatego kobiece preferencje wskazują na dwoistą
strategię doboru partnera, która stanowi próbę złapania dwóch
srok za ogon.
Kobiety mogą się zdecydować na stały związek z nieco mniej
męskim partnerem, który pozostanie im wierny i będzie
inwestował w ich dzieci, a jednocześnie uprawiać seks
z kochankami o bardziej męskim wyglądzie, kiedy mogą
z największym prawdopodobieństwem zajść w ciążę. Badania
genetyczne (prowadzone metodą DNA fingerprinting) ujawniają, że
około 12% kobiet zachodzi w ciążę z mężczyznami innymi niż ich
stali partnerzy życiowi, co wskazuje, iż niektóre – choć oczywiście
nie wszystkie – kobiety sięgają po dwoistą strategię doboru
partnera.
Kultury różnią się pod względem stopnia, w jakim kobietom
podobają się męskie rysy twarzy. Psycholog Ian Penton-Voak i jego
współpracownicy ustalili, że w oczach kobiet z Jamajki mężczyźni
o bardzo męskim wyglądzie są bardziej atrakcyjni niż w ocenie
Brytyjek. Badacze interpretują tę różnicę kulturową jako skutek
większej częstości występowania chorób zakaźnych na Jamajce niż
w Wielkiej Brytanii[34]. W kulturach, w których choroby zakaźne są
bardziej powszechne, kobiety wydają się odczuwać szczególnie silny
pociąg do mężczyzn wysyłających uczciwe sygnały zdrowia –
mężczyzn o twarzach wyrzeźbionych przez testosteron.

Konwencjonalnie przystojni

Ludzi pociągają także osoby powszechnie uważane za atrakcyjne,


a ów pociąg jest tak silny, że niektóre uczestniczki naszego badania
przyznały, iż zdarzało im się uprawiać seks z atrakcyjnymi
partnerami nawet wtedy, gdy nie zależało im na stałym związku.

Zaprzyjaźniłam się z mężczyzną, który był bardzo


przystojny, ale z którym nie chciałam się związać. Poprosił
mnie, żeby została u niego na noc i chociaż miałam
wątpliwości, (...) nie mogłam się oprzeć. Był
konwencjonalnie przystojny, ale zachowywał się jak
zbuntowany nonkonformista, a ja bardzo mu się
podobałam.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 36 lat

Co to znaczy, że ktoś jest „konwencjonalnie” przystojny?


Psycholog rozwojowa Judith Langlois badała znaczenie pojęcia
„atrakcyjność” w odniesieniu do ludzkich twarzy, prosząc osoby
badane o ocenę twarzy „złożonych” – uzyskanych przez połączenie
szesnastu lub większej liczby fotografii – w porównaniu
z rzeczywistymi wizerunkami, które wykorzystano do stworzenia
owych „kompozytów”. Twarze złożone były oceniane jako bardziej
atrakcyjne, a według Langlois, „jeśli weźmiemy kobiecą twarz
złożoną (uśrednioną), uzyskaną przez połączenie trzydziestu dwóch
prawdziwych fotografii, i nałożymy ją na twarz niezwykle
atrakcyjnej modelki, to owe dwie twarze niemal idealnie się
pokryją, co wskazuje, że konfiguracja twarzy modelki jest bardzo
podobna do układu twarzy złożonej”. Podobne wyniki przyniosły
badania, w których wykorzystano męskie twarze złożone.
Langlois wykazała też, że już roczne niemowlęta reagują na tę
uśrednioną atrakcyjność dorosłych twarzy. Badacze obu płci
zróżnicowali stopień swojej atrakcyjności poprzez nałożenie
atrakcyjnych lub nieatrakcyjnych masek, realistycznie
dopasowanych do ich twarzy. Następnie wchodzili w interakcję
z rocznymi dziećmi i próbowali nakłonić je do wspólnej zabawy.
Okazało się, że maluchy przejawiały bardziej pozytywny nastrój
i w większym stopniu angażowały się w zabawę w interakcji
z badaczami noszącymi atrakcyjne maski[35]. Nawet wtedy, gdy
bodźcem wykorzystywanym w badaniu jest lalka, niemowlęta
spędzają więcej czasu na zabawie z atrakcyjną lalką niż z lalką
mniej urodziwą.
Liczne badania dowodzą, że osoby atrakcyjne fizycznie pociągają
nas, ponieważ zakładamy, iż odznaczają się one wieloma innymi
pożądanymi cechami. Oceniamy je jako interesujące, towarzyskie,
niezależne, dominujące, fascynujące, seksowne, dobrze
przystosowane, kompetentne w relacjach społecznych i odnoszące
sukcesy. Ten stereotyp znajduje częściowe potwierdzenie
w wynikach badań – atrakcyjność okazuje się w umiarkowanym
stopniu powiązana z popularnością, dobrymi umiejętnościami
interpersonalnymi i powodzeniem w życiu zawodowym, a także –
w pewnej mierze – ze zdrowiem somatycznym i psychicznym oraz
z doświadczeniem seksualnym[36].
Głos, od którego uginają się kolana

Piosenkarze tacy, jak Elvis Presley w latach pięćdziesiątych XX


wieku, Beatlesi w latach sześćdziesiątych, Jim Morrison –
wokalista zespołu The Doors – w latach siedemdziesiątych, a także
współcześni raperzy, na przykład Kanye West, Jay Z czy 50 Cent,
są (i zawsze byli) niezwykle atrakcyjni w oczach kobiet.
Z pewnością ich seksapil wynika częściowo z popularności
i wysokiego statusu społecznego. Ale istnieje także coś takiego, jak
dźwięk seksapilu – coś w męskim głosie, co kręci kobiety.
Wysokość głosu jest najbardziej uderzającą cechą ludzkiej mowy.
Przed okresem dojrzewania głosy chłopców i dziewcząt brzmią dość
podobnie. W okresie dojrzewania wszystko się zmienia. U chłopców
następuje gwałtowny wzrost fałdów (strun) głosowych, które stają
się o 60% dłuższe niż u dziewcząt. Dłuższe fałdy głosowe i kanał
głosowy wytwarzają niższy i bardziej dźwięczny głos. Testosteron
wywołuje u chłopców tę zmianę w okresie dojrzewania, a wysoki
poziom tego hormonu jest predyktorem niższego głosu u dorosłego
mężczyzny.
Pierwszego naukowego potwierdzenia kobiecego upodobania do
niskiego głosu u mężczyzn dostarczyło badanie, w którym kobiety
oceniły głęboki, dźwięczny głos – na przykład ten należący do
Luciano Pavarottiego – jako bardziej atrakcyjny niż głos dużo
wyższy, taki jak głos Trumana Capote[37]. Trzy kolejne,
przeprowadzone później badania dowiodły, że kontekst kojarzenia
się w pary ma decydujące znaczenie dla kobiecych preferencji
dotyczących męskich głosów. Antropolog ewolucyjny David Puts
zarejestrował głosy trzydziestu mężczyzn, którzy próbowali
nakłonić pewną kobietę do tego, żeby umówiła się z nimi na
randkę. Następnie 142 heteroseksualne kobiety słuchały tych
nagrań i oceniały atrakcyjność każdego z mężczyzn w dwóch
kontekstach związanych z doborem partnera – przelotnego
romansu i stałego związku. Chociaż badane kobiety w obu
sytuacjach oceniały niższe męskie głosy jako bardziej atrakcyjne,
jednak w większym stopniu preferowały je u mężczyzn, których
spostrzegały jako potencjalnych przygodnych kochanków. Ponadto
kobiety w płodnej fazie cyklu odczuwały najsilniejszy pociąg
seksualny do mężczyzn obdarzonych niskim głosem[38].
Wskazówkę dotyczącą źródeł owych preferencji znaleźć można
w badaniach nad samicami żab ryczących, które przejawiają
wyraźne upodobanie do niskiego, donośnego rechotu, stanowiącego
(u żab) wiarygodny sygnał wielkości i stanu zdrowia potencjalnego
partnera[39]. Badania prowadzone wśród ludzi ujawniły dwie
podobne przyczyny, które pomagają nam zrozumieć, dlaczego
kobiety oceniają niektóre męskie głosy jako bardziej atrakcyjne niż
inne.
Pierwsza z nich jest powiązana z dwustronną symetrią ciała –
sygnałem zdrowia i odporności, który wskazuje, że dana osoba
lepiej znosi takie stresory, jak choroby, urazy i mutacje genetyczne
w trakcie rozwoju. Symetryczne ciała wytwarzają niski głos częściej
niż te asymetryczne. Jeśli więc kobieta uznaje głęboki męski głos
za szczególnie seksowny, kiedy znajduje się w fazie płodnej, to
nieświadomie dąży do zapewnienia symetrii swemu potencjalnemu
potomstwu. Atrakcyjnie brzmiący głos jest również sygnałem
morfologii męskiego ciała. Psycholog Susan Hughes ustaliła, że
mężczyźni o seksownym głosie – w odróżnieniu od swych
nieprzyjemnie brzmiących rówieśników – odznaczają się wyższym
współczynnikiem barki–biodra, czyli pożądaną sylwetką
w kształcie litery V[40]. Kobiety oceniają mężczyzn o niższym głosie
jako zdrowszych, bardziej męskich, bardziej dominujących fizycznie
i społecznie, nieco starszych i cieszących się większym szacunkiem.
Czy kobiece upodobanie do seksownego głosu przekłada się na
większe powodzenie seksualne mężczyzn o niskim głosie? Jedno
z badań wykazało, że amerykańscy mężczyźni o niższym głosie
współżyli z większą liczbą partnerek niż mężczyźni odznaczający
się wyższym głosem. Inne badanie, przeprowadzone wśród
członków plemienia Hadza – grupy zbieracko-łowieckiej
mieszkającej w Tanzanii – ujawniło, że mężczyźni o niższym głosie
mają więcej dzieci, prawdopodobnie dzięki lepszemu dostępowi do
płodnych kobiet[41].
Umiejętność czystego śpiewu lub mówienia dźwięcznym głosem
ma istotne znaczenie – głęboki baryton, taki jak głos aktora
Jamesa Earla Jonesa, może hipnotyzować kobiety, ponieważ
sygnalizuje doskonały stan zdrowia, dobre geny, zdolność
zapewnienia partnerce ochrony oraz wysoką pozycję w hierarchii
społecznej. Wielu spośród wspomnianych wcześniej atrakcyjnych
seksualnie muzyków mogło się pochwalić jeszcze jedną pożądaną
cechą – pociągającym sposobem poruszania się.

Coś w jego ruchach

Sposób poruszania się zależy od wytrzymałości kości, napięcia


mięśniowego i stopnia kontroli motorycznej. Umiejętność
poruszania się w skoordynowany sposób, zwłaszcza poprzez
wykonywanie powtarzalnych ruchów – na przykład podczas
chodzenia lub tańca – niesie ze sobą istotne informacje dotyczące
stanu organizmu danej osoby. Zdradza jej wiek – zwróć uwagę na
różnicę pomiędzy sprawnością młodszych i starszych tancerzy.
Ujawnia także cenne informacje dotyczące jej stanu zdrowia,
poziomu energii i wydolności biomechanicznej – niezależnie od
tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę.
Odkryliśmy, iż niektóre kobiety decydowały się na współżycie
z mężczyznami tylko dlatego, że okazali się oni dobrymi
tancerzami:

Słyszałam, że jeśli mężczyzna umie tańczyć, to


z pewnością jest także dobry w łóżku. Nie wierzyłam w to
i chciałam się przekonać, czy to prawda. Kiedyś poznałam
męskiego striptizera. Zatańczył dla mnie kilka razy.
W końcu poszliśmy do łóżka i rzeczywiście – okazał się
równie dobrym kochankiem, jak tancerzem. (...) Dosłownie
tańczył, kiedy się kochaliśmy. To było wspaniałe.
– heteroseksualna kobieta, 29 lat

Był bardzo sexy. Fakt, że był dobrym tancerzem, czynił go


jeszcze bardziej pociągającym. Sama bardzo lubię tańczyć,
więc widok faceta, który ma poczucie rytmu, naprawdę
mnie kręci.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Badania potwierdzają, że kobiety spostrzegają pewne ruchy ciała


jako bardziej pociągające niż inne. Uczestniczki jednego z nich
oglądały filmy wideo przedstawiające tańczących mężczyzn, przy
czym wszyscy tancerze mieli cyfrowo zasłonięte lub zamazane
twarze[42]. Kobiety odczuwały silniejszy pociąg do mężczyzn, którzy
wykonywali bardziej zamaszyste ruchy. Oceniały ich także jako
bardziej atrakcyjnych seksualnie. Podobnie jak męskie twarze
różnią się pod względem stopnia maskulinizacji, mężczyźni są
zróżnicowani pod względem męskości sposobu chodzenia.
Mężczyźni i kobiety chodzą zupełnie inaczej. U mężczyzn górna
połowa ciała kołysze się na boki bardziej niż u kobiet. U tych
ostatnich – w odróżnieniu od mężczyzn – obserwuje się rotację
bioder w fazie przeciwnej do pionowego ruchu nóg, co prowadzi do
charakterystycznego kołysania biodrami.
Autorzy pewnego fascynującego eksperymentu – psycholog
Meghan Provost i jej współpracownicy – zarejestrowali kamerą
wideo chodzących mężczyzn i kobiety[43]. Do ubrania osób
badanych, a także do ich odsłoniętej skóry przymocowano
światełka odblaskowe. Następnie badacze stworzyli program
komputerowy, który przekształcił zarejestrowany materiał
w chodzące punkty świetlne, mieszczące się na kontinuum od
bardzo kobiecego do bardzo męskiego sposobu poruszania się.
Pięćdziesiąt pięć kobiet, z których żadna nie przyjmowała w tym
czasie hormonalnych środków antykoncepcyjnych, oglądało owe
poruszające się światełka na monitorze komputera i wybierało
sposób chodzenia, który wydawał im się najbardziej atrakcyjny.
Kobiety preferowały mężczyzn, którzy poruszali się w sposób
ponadprzeciętnie męski. U kobiet będących w płodnej fazie cyklu
owa preferencja była silniejsza niż u badanych w fazie niepłodnej.
Otrzymane wyniki stanowią kolejne potwierdzenie przyciągającej
siły męskości – cech, które kształtują się w okresie dorastania pod
wpływem wysokiego poziomu testosteronu i które stanowią uczciwe
sygnały zdrowia u mężczyzny.
Inne wzorce męskich ruchów dostarczają kobietom cennych
informacji związanych z kojarzeniem się w pary.
Nieodwzajemnione dotykanie osoby tej samej płci – na przykład,
kiedy jeden mężczyzna dotyka pleców drugiego – jest dobrze
udokumentowanym sygnałem dominacji. Kobiety spostrzegają
mężczyzn, którzy wykonują takie ruchy w kontakcie z innymi
mężczyznami, jako osoby o wyższym statusie społecznym, który
stanowi jeden z najważniejszych elementów męskiej wartości na
rynku matrymonialnym. Ruchy służące powiększeniu przestrzeni
osobistej – na przykład, kiedy mężczyzna wyciąga przed siebie
ramiona albo nogi – stanowią kolejny sygnał dominacji. Osoby,
które przybierają pozycję otwartą – na przykład nie krzyżują rąk
na piersiach – są oceniane jako bardziej wpływowe
i przekonywające.
Psychologowie ewolucyjni Karl Grammer i jego współpracownicy
przeprowadzili badanie w trzech barach dla singli
w amerykańskim stanie Pensylwania[44]. Badacze zakodowali
zachowania niewerbalne mężczyzn, a następnie ustalili, które
z nich były skojarzone z nawiązaniem udanego kontaktu z którąś
z obecnych w barze kobiet, zdefiniowanego jako co najmniej
jednominutowa rozmowa. Autorzy tego badania wyodrębnili pięć
klas męskich zachowań niewerbalnych związanych z udanym
kontaktem: częstsze krótkie spojrzenia w oczy kobiety; więcej
ruchów służących powiększeniu przestrzeni osobistej; częstsze
zmiany pozycji; więcej ruchów nieodwzajemnionych; oraz mniejsza
liczba ruchów wykonywanych przy zamkniętej postawie ciała.
Kobiety odczuwają pociąg do mężczyzn, którzy okazują im
zainteresowanie poprzez kontakt wzrokowy i otwartą postawę
ciała, a także sygnalizują swój wysoki status poprzez powiększanie
przestrzeni osobistej, nieodwzajemnione dotykanie przedstawicieli
własnej płci oraz męski sposób chodzenia.

Seksowna osobowość

Pociąg seksualny to nie tylko magnetyczne przyciąganie dwóch ciał


dążących do idealnego dopasowania. Dla niektórych kobiet
osobowość odgrywa równie ważną rolę w rozpaleniu trwałego
płomienia pożądania:

Oczywiście można uprawiać seks z kimś, kto pociąga cię


czysto fizycznie, albo z osobą, z którą czujesz się związana
tylko emocjonalnie, ale kiedy któregoś z tych elementów
brakuje, to seks wydaje się jakiś niepełny. (...) Jeden
z moich partnerów – mężczyzna, który początkowo bardzo
mi się podobał – zaczął zdradzać oznaki niestabilnej
osobowości i braku wrażliwości. Chociaż nadal pociągał
mnie fizycznie, im bardziej uświadamiałam sobie, jaki jest
naprawdę (...), tym mniejszą miałam ochotę na seks. I na
odwrót – zdarzało mi się spotykać z mężczyznami, którzy
zauroczyli mnie swoją osobowością, a nie wyglądem.
W takich wypadkach, niezależnie od tego, jak bardzo
podobało mi się ich wnętrze, seks również nie był zbyt
udany (...).
– heteroseksualna kobieta, 21 lat

Nasze badanie ujawniło dwie najważniejsze cechy osobowości,


które motywują kobiety do uprawiania seksu: poczucie humoru
i pewność siebie. Oto jak dwie z badanych kobiet wyjaśniły źródła
atrakcyjności swoich partnerów seksualnych:

Uprawiałam seks z facetem, który miał doskonałe poczucie


humoru, ponieważ za każdym razem, kiedy się
spotykaliśmy, świetnie się bawiłam. Z nikim innym nie
było mi tak wesoło. Wszystkie te dobre uczucia, jakich
doznawałam, śmiejąc się z jego żartów, sprawiały, że
czułam się z nim dobrze również pod innymi względami.
Seks wydawał się naturalnym przedłużeniem tego dobrego
samopoczucia.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

Miałam chłopaka, który nie był zbyt przystojny, ale był


bardzo romantyczny i umiał mnie rozśmieszyć jednym
spojrzeniem. Miał niesamowite poczucie humoru, które
bardzo mnie kręciło. (...) Po jakimś czasie zdradził mnie,
złamał serce mnie i sobie, więc od niego odeszłam. (...)
Kilka lat później znowu zaczęliśmy się spotykać, ale
dawna magia zniknęła bez śladu. Mimo to bardzo mnie
podniecał. Nadal był niesamowicie zabawny!
– heteroseksualna kobieta, 40 lat

Inna kobieta podsumowała ważną rolę humoru tak zwięźle, jak to


tylko możliwe: „Jeśli nie ma śmiechu, to seks nie może być dobry”.
Jedną z oznak istotnego znaczenia poczucia humoru stanowi
fakt, że jest ono jedną z nielicznych cech osobowości, które mają
własny skrót w anglojęzycznych internetowych serwisach
randkowych – GSOH (good sense of humor – dobre poczucie
humoru). Kolejną oznaką jest to, że kobiety uważające swoich
mężów za dowcipnych są bardziej zadowolone ze swoich małżeństw
niż te, które nie spostrzegają swych towarzyszy życia jako
obdarzonych poczuciem humoru. Kobiety traktują poczucie humoru
jako pożądaną cechę zarówno u przygodnych partnerów
seksualnych, jak i w stałych związkach. Wreszcie, badania
przeprowadzone w Buss Evolutionary Psychology Lab
(Laboratorium Psychologii Ewolucyjnej Davida Bussa) ujawniły, że
wykazanie się poczuciem humoru jest najbardziej skuteczną
spośród męskich strategii zabiegania o względy kobiet[45]. Jednak
nie wszyscy mężczyźni wierzą w magnetyczną moc poczucia
humoru, o czym świadczą słowa komika Jimiego McFarlanda:
„Kobiety twierdzą, że jedną z najważniejszych zalet mężczyzny jest
poczucie humoru. W ciągu wielu lat kariery komika przekonałem
się, że w większości wypadków mają na myśli poczucie humoru
takich facetów, jak Brad Pitt, Tom Cruise i Russell Crowe.
Najwyraźniej ci goście są przezabawni”.
Przyczyny, z jakich poczucie humoru wywiera tak istotny wpływ
na pociąg seksualny, stały się przedmiotem ożywionych dyskusji
naukowych. Niezwykle ważne wydaje się rozróżnienie
„wytwarzania” humoru (rozśmieszania innych) i jego doceniania
(śmiania się z cudzych żartów). Pod tym względem istnieje
wyraźna różnica międzypłciowa – mężczyźni uważają, że kobieta
z poczuciem humoru to taka, która śmieje się z ich dowcipów!
Podobają im się zwłaszcza kobiety, które doceniają ich poczucie
humoru w relacjach seksualnych. Kobiety natomiast odczuwają
pociąg do mężczyzn, którzy są „wytwórcami” humoru, przy czym
dotyczy to wszystkich typów związków intymnych – od przelotnych
przygód po związki na całe życie.
Najbardziej wiarygodnym wyjaśnieniem tego, dlaczego kobiety
i mężczyźni mają słabość do osób obdarzonych poczuciem humoru,
wydaje się fakt, że śmiech wprawia nas w dobry nastrój. Wiele
uczestniczek naszego badania zauważyło, że odprężający wpływ
poczucia humoru poprawia jakość ich kontaktów seksualnych
z partnerami. Oto przykłady:

Wspaniałe ciało jest atrakcyjne, ale z biegiem lat coraz


ważniejsza staje się dla mnie osobowość. Ktoś, kto jest
zabawny, może sprawić, że się odprężysz i poczujesz się
bardziej swobodnie. Poza tym cięty dowcip jest atrakcyjny
sam w sobie.
– heteroseksualna kobieta, 38 lat

Wszyscy mężczyźni, którzy mi się podobali i z którymi się


kochałam, mieli poczucie humoru. To duża frajda, kiedy
można się odprężyć i pośmiać w łóżku – nawet w trakcie
uprawiania seksu! Seks staje się dzięki temu bardziej
przyjemny i szczery, ponieważ możesz próbować różnych
rzeczy, nie bojąc się, że twojemu partnerowi to się nie
spodoba, ale nic nie powie. A kiedy zdarzy się coś
nieoczekiwanego, możecie się z tego razem pośmiać!
– heteroseksualna kobieta, 51 lat
Nastrój w trakcie pierwszego spotkania jest ważnym czynnikiem
determinującym spostrzeganą atrakcyjność drugiej osoby,
ponieważ przyjemne uczucia sprzyjają formułowaniu pozytywnych
ocen, a uczucia nieprzyjemne – negatywnych. Na ogół wszyscy
i wszystko, co znajduje się w zasięgu naszego wzroku, kiedy
doświadczamy pozytywnych lub negatywnych emocji,
w konsekwencji wzbudza – odpowiednio – naszą sympatię bądź
antypatię. Stąd wzięło się powiedzenie: „Nie strzelać do posłańca”.
Jeśli ktoś przypadkowo znajduje się w pobliżu, kiedy czujemy się
dobrze, to w większości wypadków zaczynamy darzyć go sympatią.
Jeżeli zaś doświadczamy wówczas nieprzyjemnych uczuć, to zwykle
go nie lubimy.
Naszą skłonność do odczuwania pociągu do osób, które nas
rozśmieszają i wprawiają w dobry nastrój, w pewnej mierze można
wyjaśnić poprzez odwołanie się do mechanizmu warunkowania. Po
wielokrotnym skojarzeniu danej osoby z konkretnym nastrojem
sama ta osoba zaczyna w nas wywoływać ów stan emocjonalny.
Badania wykazały, że gdy kobiety oglądają fotografie nieznajomych
mężczyzn, słuchając przyjemnej muzyki popularnej, czują do nich
większą sympatię i oceniają ich jako bardziej atrakcyjnych niż
wtedy, gdy oglądają fotografie nieznajomych, podczas gdy w tle
odtwarzana jest muzyka awangardowa[46]. Prawdopodobnie
oznacza to, że kobiety są bardziej skłonne odczuwać pociąg do
swoich instruktorów tańca i masażystów niż do księgowych czy
parkingowych.
Umiejętność rozśmieszania innych wskazuje na pewien poziom
empatii, czy też zdolności do przyjęcia cudzego punktu widzenia –
świadczy o tym, że dana osoba potrafi wejść w skórę innego
człowieka i domyślić się, co może go rozbawić. Błyskotliwy humor –
taki, jakim odznacza się Robin Williams czy Jon Stewart –
świadczy o wysokim poziomie inteligencji. Poczucie humoru
sygnalizuje takie cechy osobowości, jak otwartość, wyrozumiałość,
skłonność do zabawy i łatwość przystosowywania się do rozmaitych
sytuacji. Wykazanie się poczuciem humoru wymaga dobrych
umiejętności społecznych i pewności siebie. Opowiedzenie dowcipu,
który nikogo nie rozbawi, może być krępujące lub upokarzające,
więc osoby nieśmiałe na ogół nawet nie próbują tego robić. Wyniki
badań potwierdzają, że kobiety spostrzegają dowcipnych mężczyzn
jako kompetentnych społecznie i pewnych siebie.
W ten sposób dotarliśmy do tematu pewności siebie – jednej
z najważniejszych cech spostrzeganych przez kobiety jako
seksowne. Pewna kobieta, z którą socjolog Jerald Cloyd
przeprowadził wywiad w barze dla singli, ujęła to tak: „Wydaje się,
że niektórzy faceci po prostu wiedzą, co robią. Wiedzą, jak
zagadnąć kobietę i jak sprawić, żeby poczuła się dobrze. Są też
kretyni, którzy niczego nie robią jak należy. Zaczynają od mocnego
uderzenia, ale później wszystko im się rozłazi. (...) Taki facet kręci
się wokół ciebie do czasu, gdy się go pozbędziesz, na przykład
wychodząc do toalety albo dołączając do znajomych, żeby z nimi
pogadać”[47].
W wielu wypadkach pewność siebie i poczucie humoru
współwystępują u tej samej osoby:

Spotykałam się z mężczyzną, który był bardzo brzydki, ale


potrafił mnie rozśmieszyć. Był bardzo pewny siebie, jak
większość zabawnych ludzi. Właśnie to mnie w nim
pociągało.
– heteroseksualna kobieta, 29 lat
Pewność siebie sama w sobie ma wartość sygnalizacyjną. Wskazuje
na obfitość zasobów – mężczyźni emanujący pewnością siebie
zarabiają znacznie więcej niż ci, którzy nie odznaczają się tą
cechą[48]. Pewność siebie jest sygnałem spostrzeganej wartości
własnej na rynku matrymonialnym. Na przykład jedno z badań
wykazało, że tylko pewni siebie mężczyźni zapraszają na randki
kobiety atrakcyjne fizycznie, niezależnie od tego, czy sami są
przystojni[49]. Mężczyźni, którym brakuje pewności siebie, nie
próbują się umawiać z ładnymi kobietami, ponieważ obawiają się,
że dostaną kosza.

Urok seksownych synów

Umawiałam się z profesorami, lekarzami, prawnikami


i dyrektorami, ponieważ zawsze uważałam, że są z innej
ligi. Sądziłam, że są ode mnie dużo mądrzejsi, tylko
dlatego, że mieli tytuł przed nazwiskiem. Chciałam się
dowiedzieć, jacy są i co czyni ich lepszymi ode mnie.
Spałam z nimi wszystkimi. Przekonałam się, że niczym się
nie różnią od mechaników czy robotników z fabryki – po
prostu mają więcej pieniędzy.
– heteroseksualna kobieta, 42 lata

Jak mawiał Henry Kissinger: „Władza jest najlepszym


afrodyzjakiem”. A oto inne, mniej znane powiedzenie Kissingera:
„Kiedy dzisiaj zanudzam ludzi na przyjęciach, myślą, że to ich
wina”. Kissinger bez wątpienia miał rację – przynajmniej jeśli
chodzi o magnetyczną moc sławy. Oto jak ujęła to jedna
z uczestniczek naszego badania:

Wszyscy oni byli znani – przeważały wśród nich gwiazdy


rocka. Nietrudno wytłumaczyć, dlaczego. W uprawianiu
seksu z kimś sławnym jest coś wyjątkowego. (...) Myślę, że
wyrażę marzenia większości dziewcząt, kiedy powiem, że
chciałam mieć własną piosenkę – Infamy, Maggie May,
Julia, Suzy Q., Amy i tak dalej.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

Jedną z przyczyn, z których sława wydaje się kobietom seksowna,


jest to, że zwykle towarzyszą jej wysoki status społeczny
i zamożność (którym przyjrzymy się w rozdziale ósmym). W stałym
związku partnerzy dzielą się najważniejszymi zasobami – czasami
ich dopływ nie ustaje nawet po rozpadzie związku. Jednakże dostęp
do zasobów związanych ze statusem społecznym nie wyjaśnia,
dlaczego kobiety spostrzegają władzę i wysoką pozycję społeczną
jako pociągające seksualnie nawet w wypadku przelotnych
przygód. Potrzebujemy innego wytłumaczenia, aby zrozumieć,
dlaczego kobiety chcą uprawiać seks z gwiazdami ekranu czy
sportu, nawet jeśli wiedzą, że potrwa to zaledwie kilka godzin albo
jedną noc.
Jedno z możliwych wyjaśnień kryje się w zjawisku zwanym przez
biologów powielaniem partnerów (mate copying). U wielu gatunków
– od ryb po ssaki – samice wykorzystują wybory dokonane przez
inne samice w procesie doboru własnego partnera. Preferują
samców, którzy zostali „zatwierdzeni” przez inne samice. Im
wyższa jakość samic, które wybrały danego samca, tym bardziej
omawiane zjawisko się nasila. Laboratorium Davida Bussa
ujawniło występowanie podobnego efektu wśród przedstawicieli
naszego gatunku[50].
Zespół badawczy pokazywał kobietom fotografie mężczyzn
w trzech sytuacjach: stojących samotnie, otoczonych przez innych
mężczyzn oraz otoczonych przez kobiety. Pokazywaliśmy również
mężczyznom zdjęcia kobiet stojących samotnie, otoczonych przez
inne kobiety lub otoczonych przez mężczyzn. Kobiety, które
oglądały te fotografie, oceniały tego samego mężczyznę jako
bardziej atrakcyjnego, kiedy był otoczony wianuszkiem kobiet, niż
wtedy, kiedy był sam lub w towarzystwie mężczyzn, przy czym im
bardziej atrakcyjne były kobiety towarzyszące mu na zdjęciu, tym
bardziej seksowny wydawał się badanym ów mężczyzna. Ten efekt
wzrostu atrakcyjności okazał się szczególnie silny, kiedy badane
kobiety oceniały atrakcyjność seksualną mężczyzny
przedstawionego na fotografii. Co interesujące, u mężczyzn
wystąpiła reakcja odwrotna – efekt spadku atrakcyjności. Badani
mężczyźni spostrzegali kobiety otoczone przez innych mężczyzn
jako mniej pociągające.
U ryb oraz innych gatunków, u których samiec nie inwestuje
w potomstwo, najważniejszą korzyścią, jaką przynosi samicy
skojarzenie się w parę z samcem pożądanym przez inne samice,
jest dostęp do jego genów. U tych gatunków wysokiej jakości geny
występują w dwóch podstawowych odmianach. Pierwsza z nich to
geny zdrowia i większych szans na przetrwanie, które mogą się
przyczyniać do lepszego stanu zdrowia potomstwa i zwiększać
prawdopodobieństwo jego przeżycia. Druga nosi nazwę „genów
seksownych synów”. Samice czerpią korzyści z kojarzenia się
w pary z samcami atrakcyjnymi dla innych samic, ponieważ dzięki
temu wydają na świat synów, którzy również są atrakcyjni dla
potencjalnych partnerek. Samice, które „powielają partnerów”,
zwiększają swój sukces reprodukcyjny za pośrednictwem swych
seksownych synów.
Hipoteza seksownych synów stanowi wiarygodne wyjaśnienie
zjawiska powielania partnerów wśród ludzi. Kobiety, które łączą
się w pary z mężczyznami wzbudzającymi pożądanie innych kobiet,
mogą wydać na świat synów, którzy będą równie seksowni
w oczach następnego pokolenia kobiet. Oczywiście kobiety nie
myślą świadomie o tych korzyściach adaptacyjnych – po prostu
spostrzegają mężczyzn, którzy podobają się innym kobietom, jako
seksownych. Jednak w odróżnieniu od samic innych gatunków,
kobiety czerpią z uprawiania seksu z takimi partnerami dodatkową
korzyść – dostęp do kręgów społecznych o wysokim statusie,
wykraczających poza warstwę, z której się wywodzą.

Czy przeciwieństwa naprawdę się


przyciągają?

Bez wątpienia czasami pociągają nas osoby, które wyraźnie się od


nas różnią. Kiedy jednak przychodzi do wyboru stałego partnera
seksualnego, regułą – a nie wyjątkiem – okazuje się przyciąganie
podobieństw. Liczne badania wykazały, że mężowie i żony na ogół
są do siebie podobni pod względem postaw wobec wiary, wojny
i polityki, a także pod względem stanu zdrowia, pochodzenia,
wieku, przynależności etnicznej i religijnej oraz poziomu
wykształcenia. Spotykające się pary i małżonkowie odznaczają się
podobnym poziomem atrakcyjności fizycznej, a młode pary
małżeńskie zazwyczaj są dopasowane nawet pod względem wagi!
Hipoteza dopasowania – jak nazwali ją psychologowie społeczni –
jest tak silna, że obserwatorzy reagują negatywnie na widok
partnerów, którzy istotnie się różnią pod względem stopnia
atrakcyjności fizycznej. Można jednak wskazać pewien istotny
wyjątek – związek pięknej kobiety z niezbyt przystojnym
mężczyzną. W tym wypadku – zgodnie z logiką ewolucyjną – osoby
oceniające takie niedopasowane pary przypisują mężczyźnie
zamożność, wysoki poziom inteligencji albo sukces życiowy.
Dlaczego podobieństwa się przyciągają? Jednym z motywów
popychających nas do poszukiwania partnera, który odznaczałby
się podobnym do naszego poziomem atrakcyjności fizycznej, jest lęk
przed odrzuceniem. Ludzie preferują osoby podobne do siebie pod
względem całkowitej „wartości matrymonialnej”, czy też
atrakcyjności na rynku matrymonialnym. Próba zdobycia osoby,
która jest od nas istotnie bardziej atrakcyjna, często bywa z góry
skazana na niepowodzenie, a jeśli nawet uda nam się związać
z kimś takim, to zapłacimy za ten sukces niemałą cenę – na
przykład będziemy musieli nieustannie baczyć na czyhających
wokół złodziei partnerów.
Znalezienie partnera, który podziela nasze postawy
i przekonania, jest korzystne, ponieważ potwierdza słuszność tego,
w co dotąd wierzyliśmy. Innymi słowy, partner, który podziela
naszą opinię na jakiś temat, wydaje się potwierdzać, że mamy
rację. Ponadto zbliżone postawy wzbudzają pozytywne uczucia
między partnerami, podczas gdy postawy rozbieżne są źródłem
negatywnych nastrojów. Psychologowie społeczni opisują
równowagę (balance) jako przyjemny stan emocjonalny, poczucie
harmonii, które występuje wtedy, gdy dwie osoby lubią się
i zgadzają w jakiejś sprawie[51]. Kiedy dwie osoby darzą się
sympatią, ale mają odmienne zdania na dany temat, równowaga
zostaje zaburzona. Jedna lub obie strony starają się ją przywrócić
poprzez zmianę własnych postaw albo próbę wywarcia wpływu na
postawy partnera. Dużo łatwiej jest zachować przyjemny stan
równowagi, kiedy dwie osoby od początku pozostają zgodne
w większości spraw.
Wreszcie, podobieństwo zapowiada powodzenie stałego związku.
Prowadzi do wytworzenia się więzi emocjonalnej, współpracy,
komunikacji, poczucia szczęścia w relacji z partnerem oraz
obniżonego ryzyka rozpadu związku. Tak więc choć przeciwieństwa
czasem się przyciągają, jednak w wypadku dobierania się w pary
sprawdza się powiedzenie: „Ciągnie swój do swego”.

On jest w moim typie

Nauka może wyjaśnić, dlaczego kobiety na ogół odczuwają pociąg


do mężczyzn o określonym typie sylwetki i osobowości, ale czy
potrafi też wytłumaczyć subtelne różnice między preferencjami
seksualnymi poszczególnych kobiet? Niektórym kobietom podobają
się blond loki, inne wolą krótkie ciemne włosy, a jeszcze inne nie
mogą się oprzeć seksownej łysinie. Jednym podobają się mężczyźni
gładko ogoleni, podczas gdy inne preferują kilkudniowy zarost
i nieco niedbały wygląd. Z ust kobiet nierzadko padają słowa: „On
nie jest w moim typie”.
Według seksuologa Johna Moneya każdy z nas ma
niepowtarzalny wzorzec tego, co wydaje mu się atrakcyjne – własną
mapę miłosną. Kierujemy się nią w poszukiwaniu idealnego
partnera, czy też – jak wolą niektórzy – swojej pokrewnej duszy.
Według Moneya mapy miłosne zaczynają się kształtować
w dzieciństwie i opierają się na naszych doświadczeniach oraz na
interakcjach z osobami, które poznaliśmy na wczesnych etapach
rozwoju. Miła jasnowłosa sprzedawczyni w sklepie, która zawsze
częstowała Cię cukierkami – zaznaczasz rubrykę „blond włosy”.
Sposób, w jaki Twój ukochany ojciec zabawiał towarzystwo,
opowiadając interesujące historie – stawiasz znaczek w rubryce
„Ekstrawersja”. Ponury stary lekarz z brodą, który nigdy się nie
uśmiechał i zawsze kłuł Cię igłą – zapomnij o zaroście na twarzy,
a może nawet o lekarzach. W pewnym sensie te dziecięce
doświadczenia warunkują nas w taki sposób, że jedne cechy wydają
nam się atrakcyjne, a drugie – odpychające.
Jim Pfaus, biopsycholog z Uniwersytetu Concordia w Montrealu,
dowiódł, że metodą warunkowania można kształtować preferencje
seksualne nawet u samic szczurów, które nie tworzą stałych
związków z partnerami. Wystarczy skojarzyć konkretną cechę
partnera z satysfakcjonującym doświadczeniem seksualnym. Być
może ku zazdrości części kobiet samice szczurów przejawiają
złożone zachowania seksualne, które pozwalają im kontrolować
niemal wszystkie aspekty kontaktów seksualnych z samcami.
Samice przejawiają preferencję dotyczącą kontrolowania tempa
kopulacji, co prowadzi do uwalniania opiatów w mózgu (mechanizm
nagradzający). Poprzez skojarzenie kontrolowanego tempa
kopulacji z zapachem migdałów Pfaus i członkowie jego zespołu
badawczego wytworzyli w samicach szczurów upodobanie do
partnerów seksualnych pachnących migdałami. Po pewnym czasie,
nawet kiedy samice mogły kopulować z dowolnym samcem,
wybierały partnerów o zapachu migdałów[52].
Według niektórych badaczy wszystkie informacje, które
gromadzimy w dzieciństwie, zostają wbudowane w nasze obwody
mózgowe do momentu, gdy wchodzimy w okres dorastania.
Znalezienie partnera idealnego pod każdym względem byłoby
niemożliwe, kiedy jednak wystarczająca liczba trafień pasuje do
naszej mapy miłosnej, odczuwamy pociąg do drugiej osoby. Mapy
miłosne wyjaśniają nie tylko obserwowaną wśród kobiet – dużą,
a zarazem subtelną – zmienność pod względem tego, co wydaje im
się pociągające w mężczyznach, ale również to, dlaczego ich kolejni
partnerzy często reprezentują ten sam typ mężczyzny.
Motywy tkwiące u podłoża tego, co pociąga kobiety, pozostają
w pewnej mierze ukryte – poza świadomością. Kobiety ulegają
magnetycznej sile zapachów i dźwięków atrakcyjności seksualnej,
lecz nie zawsze wiedzą, dlaczego niektórzy mężczyźni działają na
ich zmysły, podczas gdy inni nie robią na nich żadnego wrażenia.
Wiedzą, że twarze i ciała niektórych mężczyzn wydają im się
seksowne, a inne nie, ale na ogół nie zdają sobie sprawy z ukrytej
logiki adaptacyjnej, która tkwi u podłoża ich pragnień. Pociąg do
szczególnie męskich partnerów w okolicach owulacji i do tych mniej
męskich w czasie, gdy kobieta nie owuluje, ujawnia sekretny rytm
i mądrość procesu kojarzenia się w pary, mimo że większość kobiet
nie uświadamia sobie owych miesięcznych zmian adaptacyjnych.

[5] Brossard, 1932.


[6] Segal, 1974.
[7] Saegert, Swap i Zajonc, 1973.
[8] Moreland i Beach, 1992.
[9] Williams i Kleinke, 1993.
[10] Huston i Levinger, 1978.
[11] Slater, 2008, s. 55.
[12] Bem, 1996.
[13] Buss, 2009, nieopublikowane dane.
[14] Herz i Cahill, 1997.
[15] Doty i in., 1981.
[16] Santos i in., 2005.
[17] Garver-Apgar, Gangestad i in., 2006.
[18] Thornhill i Gangestad, 2008.
[19] Gangestad i Thornhill, 1997.
[20] Cutler i in., 1980.
[21] Veith i in., 1983.
[22] Cutler, Friedmann i McCoy, 1998.
[23] Sugiyama, 2005.
[24] Buss i Schmitt, 1993; Greiling i Buss, nieopublikowane dane.
[25] Scheib, 1997; Scheib, Kristiansen i Wara, 1997.
[26] Podsumowanie tych badań znaleźć można w: Ellis, 1992;
Buss, 2001b.
[27] Hughes i Gallup, 2003.
[28] Dijkstra i Buunk, 2001.
[29] Frederick i Haselton, 2007.
[30] Olivardia, 2001.
[31] Frederick, Buchanan i in., 2007.
[32] Penton-Voak, Perrett i in., 1999; Roney i Simmons, 2008.
[33] Jonason, Li i in., 2009.
[34] Penton-Voak, Jacobon i Trivers, 2004.
[35] Langlois i in., 1990; Langlois i in., 1994.
[36] Langlois, Kalakanis i in., 2000.
[37] Puts, Gaulin i Verdolini, 2006.
[38] Puts, 2005.
[39] Trivers, 1985.
[40] Hughes, Dispensa i Gallup, 2004.
[41] Apicella, Feinberg i Marlow, 2007.
[42] Grammer, Fink i in., 2002.
[43] Provost, Troje i Quinsey, 2008.
[44] Grammer, Renninger i Fischer, 2004.
[45] Buss, 1988a.
[46] Comins, May i Hamilton, 1980.
[47] Cloyd, 1976.
[48] Twenge, 2002.
[49] Kiesler i Baral, 1970.
[50] Hill i Buss, w druku.
[51] Hummert, Crockett i Kemper, 1990.
[52] Coria-Avila i in., 2005.
ROZDZIAŁ 2

Wielka przyjemność

Fizjologia rozkoszy seksualnej i orgazmu

Elektryczne iskry (...) wędrują po całym ciele. Tęcza barw


eksploduje pod powiekami. Piana muzyki zalewa uszy. To gong
orgazmu.
– Anaïs Nin (1903–1977)

Mężczyźni uprawiają seks dla przyjemności, a kobiety – z miłości.


Ten pogląd utrzymuje się od dziesięcioleci, a może nawet od
wieków. Czy to fakt, czy tylko tradycja ludowa? Czy odwołując się
do tego poglądu, można wyjaśnić, dlaczego takie leki, jak viagra, są
popularne i skuteczne w wypadku mężczyzn, ale nie wśród kobiet?
Czy dzieje się tak dlatego, że lekarstwo może spowodować erekcję,
ale nie jest w stanie wzbudzić w nikim miłości?
Bez wątpienia takie leki, jak viagra, wywołują u mężczyzn
podniecenie seksualne łatwiej niż u kobiet. Jak się jednak
przekonamy, nie ma to nic wspólnego z rozpowszechnionym
poglądem, że kobiety muszą kochać mężczyznę, aby czerpać
przyjemność z uprawiania z nim seksu. Wiele uczestniczek naszego
badania opisywało sytuacje, w których kochało się z partnerem po
prostu dlatego, że sprawiało im to przyjemność:

W przeszłości sypiałam z mężczyznami, którzy byli tylko


moimi przyjaciółmi – robiłam to wyłącznie dla
przyjemności. Jeśli chodzi o emocje, to nie czułam wówczas
niczego poza obawą, że facet może chcieć czegoś więcej.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

Czasami doznawanie przyjemności bywa celem najważniejszym:

Przyjemność była głównym motywem większości moich


doświadczeń seksualnych. Nie wyobrażam sobie, że
mogłabym się zdecydować na seks, nie spodziewając się
przyjemności. To nie miałoby dla mnie sensu.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 36 lat

Warto dodać, że „Chciałam doświadczyć fizycznej przyjemności”


oraz „To bardzo przyjemne” były dwoma spośród trzech najczęściej
wymienianych przez kobiety powodów uprawiania seksu. Tak się
składa, że te dwa motywy uplasowały się również w pierwszej
trójce na liście powodów podawanych przez mężczyzn.
Czy więc to prawda, że podejmując decyzje dotyczące współżycia
płciowego, mężczyźni w większym stopniu niż kobiety kierują się
dążeniem do przyjemności? Nie – przynajmniej według kobiet
cytowanych w tym rozdziale. Kobiety w różnym wieku opisywały
przyjemność seksualną, jaką czerpią ze zmian fizjologicznych
(zachodzących w okolicy genitalnej) i psychologicznych, które
towarzyszą podnieceniu seksualnemu i orgazmowi, a także ze
zmysłowego dotyku. W tym rozdziale przyjrzymy się wnikliwie
temu, co takiego się dzieje w ciele i umyśle kobiety, co czyni seks
niezwykle przyjemnym doświadczeniem.

Magiczny dotyk

Przez trzynaście lat żyłam w związku, w którym nie było


seksu. Po jego zakończeniu potrzebowałam ludzkiego
dotyku, aby sobie przypomnieć, że nadal mogę coś czuć.
Seks i przyjemność fizyczna pomogły mi odzyskać poczucie
człowieczeństwa.
– heteroseksualna kobieta, 42 lata

Skóra jest największym narządem płciowym kobiety. Kryje


w sobie złożony system nerwów wrażliwych na zmiany
temperatury, dotyk i fakturę. Obszary skóry, które są szczególnie
wrażliwe na stymulację, często określa się mianem stref
erogennych, ponieważ ich pobudzenie prowadzi do podniecenia
seksualnego i doznawania przyjemności. Do najczęściej
wymienianych stref erogennych należą kark, małżowiny uszne,
usta, wargi, piersi i sutki, genitalia, pośladki, wewnętrzna część
ud, odbyt, tylna część kolan, a także palce dłoni i stóp. Jednakże
u niektórych kobiet właściwie dowolna część ciała może być strefą
erogenną. Niezależnie od tego, o którą część ciała chodzi,
przyjemność seksualna może zostać wzmocniona przez dotyk – od
delikatnego łaskotania, jakie odczuwamy, kiedy ktoś muska nasz
policzek piórkiem, poprzez ciepło i czułość towarzyszące zetknięciu
naszej nagiej skóry z nagą skórą partnera, po wrażenia, jakich
doznajemy, kiedy robimy mu masaż albo sami jesteśmy przezeń
masowani:

Seks wiąże się z mnóstwem fizycznej przyjemności. Samo


dotykanie ciała partnera jest niezwykle przyjemne,
podobnie jak masaż czy przytulenie. Pocałunek niesie ze
sobą uczucie ciepła i podniecenia, a kontakt genitalny i/lub
penetracja pochwy prowadzi do orgazmu. Połączenie
wszystkich tych czynników sprawia, że seks z partnerem
jest dla mnie dużo bardziej atrakcyjny niż masturbacja.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

W kobiecym sutku i jego otoczce – zabarwionej skórze wokół


brodawki sutka – znajdują się liczne zakończenia nerwowe, które
czynią je szczególnie wrażliwymi na dotyk. Stymulacja piersi
poprzez dotyk lub masaż powoduje napływ krwi do tkanek
i maleńkich włókienek mięśniowych, co prowadzi do erekcji
sutków. To z kolei może czynić sutki oraz ich otoczki jeszcze
bardziej wrażliwymi, wzmacniając doznawane przez kobietę
podniecenie seksualne:

Nie mogłam wpaść na niego ponownie w lepszym


momencie. (...) Oboje nie mieliśmy akurat stałych
partnerów. (...) Myślałam tylko o dotyku jego dłoni na
swoim ciele, (...) o doznaniu rozciągania i wypełniania,
kiedy we mnie wchodził. (...) Zapytałam, czy chciałby do
mnie wpaść na parę godzin. (...) Czułam wilgoć
w majtkach, ściskanie głęboko w kroczu. (...) Czułam, jak
moje sutki ocierają się o bluzkę. (...) Seks służy
przyjemności, a on był tego najlepszym dowodem. To było
takie proste, a zarazem tak skomplikowane, jak
powiedzenie: „Pragnę cię”.
– heteroseksualna kobieta, 41 lat

Kobiety istotnie się różnią pod względem stopnia wrażliwości


piersi. W badaniu przeprowadzonym w Laboratorium
Psychofizjologii Seksualnej Cindy Meston 82% studentek
college’u powiedziało, że stymulacja sutków albo piersi wywołuje
u nich podniecenie seksualne lub je potęguje[53]. Dla porównania
tylko nieco powyżej 50% mężczyzn określa stymulację sutków jako
podniecającą seksualnie. Warto dodać, że w wypadku 7% kobiet (i
mężczyzn) stymulacja pociąga za sobą odwrotny skutek –
zmniejsza doznawaną przyjemność seksualną. Sutki niektórych
kobiet stają się tak wrażliwe pod wpływem podniecenia
seksualnego, że nawet najdelikatniejszy dotyk może być dla nich
nieprzyjemny lub bolesny. Jednym z istotnych czynników jest
wielkość – mniejsze piersi często bywają bardziej wrażliwe niż
większe. Wrażliwość piersi może się także zmieniać w czasie – na
skutek zmian hormonalnych zachodzących w trakcie cyklu
menstruacyjnego, ciąży czy menopauzy. W miarę jak kobieta się
starzeje, wrażliwość jej piersi na ogół się zmniejsza. Wspomniana
różnica między kobietami a mężczyznami prawdopodobnie wiąże
się z faktem, że począwszy od okresu dojrzewania płciowego,
wrażliwość wszystkich obszarów kobiecych piersi staje się istotnie
większa niż u mężczyzn.
Czy to, kto pieści piersi kobiety, ma istotne znaczenie? Okazuje
się, że nie. Chociaż niektóre kobiety czerpią ze stymulacji piersi
przyjemność seksualną tylko wtedy, gdy robi to ich partner, jednak
kobiety, które lubią takie doznania, doświadczają intensywnej
przyjemności także wtedy, kiedy same się pieszczą, a nawet gdy ich
piersi i sutki są zraszane wodą pod prysznicem albo pocierane
przez ubranie.

Pobudzenie genitalne

Chociaż skóra jest największym narządem płciowym, oczywiście na


ogół nie traktuje się jej jako organu najważniejszego. Wraz
z podnieceniem seksualnym w genitaliach kobiety zachodzą
zmiany, które mogą wywoływać rozmaite przyjemne doznania.
Podnieceniu seksualnemu u kobiety towarzyszy wzmożony
dopływ krwi do okolic miednicy – do pochwy, warg sromowych
i łechtaczki, a także innych organów, takich jak cewka moczowa,
macica, a nawet jajowody i jajniki. Gromadzenie się krwi w tkance
narządów płciowych określa się mianem ukrwienia okolicy
genitalnej (genital vasocongestion). Kiedy kobieta nie jest
podniecona, jej pochwa ma wielkość i kształt ugotowanego
cannelloni – bez nadzienia. Ma około dziesięciu centymetrów
długości, a jej ścianki są poprzecznie pofałdowane. Na skutek
ukrwienia spowodowanego podnieceniem seksualnym środkowa
część pochwy – około dwóch trzecich jej długości – rozciąga się
wzdłuż i wszerz, dzięki czemu może pomieścić w sobie męski
członek bądź inne źródło stymulacji. Górna część pochwy
gwałtownie zwiększa objętość, macica się unosi, a dolna część
pochwy nabrzmiewa. Wszystkie te zmiany zwężają ujście pochwy
i ułatwiają utrzymanie w niej dowolnego obiektu, który się w niej
znajdzie. Grubość warg sromowych mniejszych wzrasta dwu-,
a nawet trzykrotnie wskutek napływu krwi, co z kolei przyczynia
się do rozchylenia warg sromowych większych, czyniąc wejście do
pochwy bardziej dostępnym. W miarę jak podniecenie seksualne
narasta, powiększa się długość i średnica łechtaczki, a sama
łechtaczka chowa się pod swym kapturkiem, aby uchronić się przed
nadmierną stymulacją.
Ukrwienie narządów płciowych prowadzi również do nawilżenia
pochwy. Większość ludzi sądzi, że nawilżenie pochwy jest
następstwem aktywności jakiegoś gruczołu umiejscowionego w jej
wnętrzu, ale to nieprawda. Kiedy kobieta jest pobudzona
seksualnie (fizycznie), zwiększone ciśnienie związane z ukrwieniem
tkanki pochwy dosłownie wciska nawilżającą wydzielinę do jej
wnętrza. Nawet kiedy kobieta nie odczuwa podniecenia, kropelki
wydzieliny powoli przesączają się przez ścianki pochwy,
zapobiegając ich sklejaniu. Tak więc ukrwienie pochwy i jej
nawilżenie są ze sobą ściśle powiązane, przy czym oba te zjawiska
sygnalizują genitalne pobudzenie seksualne u kobiet. Niektórzy
badacze mierzyli pobudzenie genitalne, prosząc kobiety, aby
umieściły w pochwie tampon, kiedy nie były podniecone,
a następnie usunęły go i zważyły po doświadczeniu pobudzenia
seksualnego. Różnica pomiędzy wagą tamponu przed
doświadczeniem podniecenia seksualnego i po nim pokazuje, ile
wchłonął on wydzieliny pochwowej. To pomysłowa, ale niezbyt
dokładna metoda pomiaru stopnia nawilżenia pochwy. Badacze
pobudzenia seksualnego u kobiet częściej wykorzystują do tego celu
urządzenie zwane fotopletyzmografem pochwowym. Przyrząd ten,
przypominający przezroczysty plastikowy tampon, jest wyposażony
w element fotoczuły, który mierzy – od wewnątrz – ilość światła
odbijającego się od ścian pochwy, stanowiącą wskaźnik stopnia
ukrwienia tkanki.
Kobiety często opisują ukrwienie okolicy genitalnej jako uczucie
„pełności”, „mrowienia” lub „pulsowania” w obrębie miednicy.
Odczuwają wówczas przyjemne ciepło, a niektóre z nich dążą do
uprawiania seksu, aby rozładować narastające napięcie – tak jak
w sytuacji, gdy musimy się podrapać, żeby złagodzić swędzenie.
Czasami owe doznania genitalne przynoszą kobiecie dodatkową
korzyść – nie tylko sprawiają jej przyjemność, ale także informują
ją, że jej ciało jest pobudzone. Uświadomienie sobie tego faktu może
wzmagać doświadczane przez kobietę podniecenie seksualne.
U innych kobiet uczucie podniecenia i gratyfikacji seksualnej ma
niewiele wspólnego z reakcjami okolicy genitalnej – pobudzenie
fizjologiczne nie prowadzi u nich do pobudzenia psychicznego.
Fakt, że reakcja genitalna kobiety nie prowadzi automatycznie
do przyjemności psychicznej, wydaje się wyjaśniać, dlaczego viagra
i podobne leki nie pomagają kobietom z problemami seksualnymi
równie skutecznie jak mężczyznom cierpiącym na zaburzenia
erekcji – mimo że męskie i kobiece tkanki genitalne są do siebie
bardzo podobne. Zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet tkanki
genitalne są zbudowane z sieci maleńkich naczyń krwionośnych
otoczonych przez złożony układ mięśni. Aby u mężczyzny mogła
wystąpić erekcja, a u kobiety – nabrzmienie łechtaczki oraz innych
narządów płciowych, tkanki te muszą się wypełnić krwią, co z kolei
wymaga rozluźnienia mięśni otaczających naczynia krwionośne.
Takie leki, jak viagra, levitra czy cialis, rozluźniają mięśnie tkanki
genitalnej na dłużej, dzięki czemu krew ma więcej czasu, aby
wypełnić naczynia krwionośne. Kilka badań dowiodło, że podczas
kontaktu seksualnego do kobiecej tkanki genitalnej napływa więcej
krwi, jeśli kobieta zażyła wcześniej viagrę. Niektóre leki ziołowe,
takie jak efedryna[54], mieszanka johimbiny i glutaminianu L-
argininy[55], czy też wyciąg z miłorzębu japońskiego (Ginkgo biloba)
[56]
wydają się mieć podobne działanie – zwiększają napływ krwi do
narządów płciowych kobiety.
Dlaczego ukrwienie okolicy genitalnej częściej wywołuje
przyjemne myśli, uczucia i pragnienia seksualne u mężczyzn niż
u kobiet? Jedno z wyjaśnień odwołuje się do faktu, że mężczyźni
pozostają w bliższym kontakcie ze swoimi genitaliami niż kobiety.
To wytłumaczenie wydaje się sensowne zarówno z perspektywy
anatomii, jak i procesu socjalizacji. Męski członek jest znacznie
dłuższy niż łechtaczka i dużo bardziej widoczny niż kobieca pochwa
– zwłaszcza w stanie erekcji. Mężczyźni używają go również do
oddawania moczu, a co za tym idzie – od czasu rozpoczęcia
treningu czystości uczą się dotykać swojego członka i trzymać go
w dłoni. Tymczasem kobiety często słyszą, żeby „nie dotykały się
tam, na dole”, tak jakby ich genitalia były strefą skażoną. Dlatego
wiele kobiet przez całe życie nie dowiaduje się nawet, ile otworów
ma „tam, na dole”. Niektórzy badacze przypuszczają, że te
międzypłciowe różnice anatomiczne mogą wyjaśniać, dlaczego
mężczyźni zaczynają się masturbować w młodszym wieku niż
kobiety, a także dlaczego robi to więcej mężczyzn niż kobiet i z
większą częstością. Te różnice międzypłciowe dotyczące
masturbacji nie zmieniły się istotnie w ciągu ostatnich
pięćdziesięciu lat. Na przykład badanie przeprowadzone pod koniec
lat osiemdziesiątych XX wieku[57] wykazało, że 93% mężczyzn
i tylko 48% kobiet masturbowało się przed ukończeniem
dwudziestego piątego roku życia. Te wartości procentowe były
niemal takie same jak te otrzymane przez Alfreda C. Kinseya i jego
współpracowników czterdzieści lat wcześniej[58]. Zespół badawczy
z Laboratorium Cindy Meston prowadził podobne badania wśród
amerykańskich studentów – 85% młodych białych mężczyzn i 74%
mężczyzn pochodzenia azjatyckiego ujawniło, że uprawia
masturbację, w porównaniu z zaledwie 59% białych studentek
i 39% młodych kobiet pochodzenia azjatyckiego[59]. Międzypłciowe
różnice anatomiczne mogą również wyjaśniać, dlaczego męskie
członki częściej niż kobiece pochwy i łechtaczki mają swoje imiona.

Penetracja i nieuchwytny punkt G

Podobnie jak w wypadku wielu innych aspektów kobiecej


przyjemności seksualnej, obserwuje się ogromną zmienność pod
względem stopnia, w jakim kobiety lubią (lub są gotowe tolerować)
penetrację pochwy przy użyciu rozmaitych przedmiotów – penisów,
palców, języków, wzierników, wibratorów, sztucznych członków
bądź jakichkolwiek innych przedmiotów ożywionych lub
nieożywionych. Wszystkie zakończenia nerwowe umiejscowione
w pochwie znajdują się w jej zewnętrznej części, w pobliżu ujścia.
Oznacza to, że kobiety są wrażliwe na delikatną stymulację pochwy
tylko wtedy, gdy w ten sposób dotyka się jej zewnętrznej części.
W głębi kobiecej pochwy znajdują się receptory zmysłowe, które
reagują na silniejszy nacisk. Prawdopodobnie kobieca pochwa
ukształtowała się ewolucyjnie właśnie w taki sposób, ponieważ
rozmieszczenie zakończeń nerwowych w całej pochwie czyniłoby
głęboką penetrację bardzo bolesną.
Ze względu na budowę pochwy niektóre kobiety odbierają
stymulację jej ujścia jako najprzyjemniejszy element penetracji,
a ponieważ wielokrotna stymulacja prowadzi do spadku
wrażliwości zakończeń nerwowych, część kobiet twierdzi, że
penetracja jest dla nich najbardziej przyjemna na samym początku.
Krótkie przerwy w aktywności seksualnej, podczas których
partnerzy skupiają się na innych strefach erogennych, pozwalają
zakończeniom nerwowym w pochwie na odzyskanie wrażliwości.
Dzięki temu kobiety mogą ponownie doświadczyć przyjemności
pierwszego wejścia.
Wewnątrz pochwy znajdują się dwa obszary, których uciskanie
sprawia wielu kobietom przyjemność seksualną. Jednym z nich jest
szyjka macicy – niewielka okrągła struktura na samym końcu
pochwy, która pełni funkcję wejścia do macicy. Chociaż w szyjce
macicy nie znajdują się żadne zakończenia nerwowe, jest ona
bardzo wrażliwa na ucisk i ruch. Niektóre kobiety odbierają
wielokrotny nacisk na szyjkę macicy jako nieprzyjemny, a nawet
bolesny. Dla innych wielokrotny, rytmiczny nacisk na tę strukturę
jest źródłem wielkiej przyjemności. Są i takie kobiety, które
potrzebują stymulacji szyjki, aby osiągnąć orgazm.
Część kobiet, które przeszły zabieg histerektomii, polegający na
usunięciu macicy i szyjki macicy, skarży się na spadek podniecenia,
intensywności orgazmu i przyjemności doznawanej podczas
stosunku płciowego. Inne kobiety, u których wykonano ten zabieg,
nie dostrzegają żadnych zmian w swoim funkcjonowaniu
seksualnym i przyjemności czerpanej z seksu. Różnice pomiędzy
tymi dwiema grupami kobiet mogą mieć coś wspólnego z rolą
stymulacji szyjki macicy bądź skurczów macicy w ich doznaniach
seksualnych. Z podobnych powodów nierzadko słyszy się, że
„wielkość nie ma znaczenia” – ale to nie zawsze prawda. Jeśli
kobieta należy do grupy tych, które czerpią przyjemność ze
stymulacji szyjki macicy, to wielkość jest naprawdę ważna.
Niestety wyginanie ciała, aby zapewnić lepszy dostęp do szyjki
macicy, pomaga tylko w niewielkim stopniu.
Inną częścią pochwy, której stymulacja sprawia niektórym
kobietom przyjemność, jest punkt G (punkt Grafenberga).

W swoim życiu byłam z wieloma mężczyznami –


naliczyłam ich prawie stu – ale tylko jeden z nich nauczył
się trafiać w mój punkt G. Dzisiaj mam męża, którego
bardzo kocham, ale nadal myślę o seksie z tamtym
mężczyzną o magicznych palcach! Przysięgam, kiedy
naciskał na ten konkretny punkt, doprowadzał mnie do
szaleństwa. Nie chciałam żadnej gry wstępnej ani
pieszczot, tylko niekończącej się penetracji.
– heteroseksualna kobieta, 50 lat

Niemiecki lekarz, Ernst Grafenberg, który – jak się uważa –


pierwszy opisał ten obszar, był szczęściarzem, którego imieniem
nazwano jeden z elementów kobiecej anatomii. Wiele dyskutowano
na temat tego, czym tak naprawdę jest punkt G i czy rzeczywiście
występuje on u wszystkich kobiet. Niedawno badacze
z Uniwersytetu w L’Aquili we Włoszech ogłosili, że wreszcie udało
im się namierzyć nieuchwytny punkt G[60]. Przy użyciu
ultrasonografu badacze ci określili wielkość i kształt tkanki
umiejscowionej w przedniej ścianie pochwy. Spośród dwudziestu
kobiet uczestniczących w ich badaniu dziewięć było zdolnych do
osiągnięcia orgazmu poprzez samą stymulację pochwy,
a pozostałych jedenaście – nie. Badania ultrasonograficzne
przyniosły fascynujące wyniki. Otóż tkanka znajdująca się
pomiędzy pochwą a cewką moczową – obszar będący
przypuszczalną lokalizacją punktu G – okazała się dużo grubsza
u kobiet zdolnych do osiągnięcia orgazmu pochwowego niż u tych,
które nie były w stanie go osiągnąć. Oznacza to, że u niektórych
kobiet część pochwy może być gęsto napakowana włóknami
nerwowymi, które czynią ją bardziej wrażliwą, a co za tym idzie –
ułatwiają kobiecie osiągnięcie orgazmu poprzez samą penetrację
pochwy.
Kobieta może sama sprawdzić, czy w jej pochwie istnieje takie
miejsce, badając wnętrze pochwy palcami – najlepiej dwoma lub
trzema. Żeby znaleźć ów punkt, kobieta albo jej partner powinni
wywierać silny, rytmiczny nacisk na wnętrze pochwy, ku górze –
w kierunku pępka – w przestrzeni znajdującej się niemal
bezpośrednio pod ujściem cewki moczowej. Niektóre kobiety
twierdzą, że ich pierwszym doznaniem po naciśnięciu na punkt G
jest potrzeba oddania moczu. Pod wpływem utrzymującego się
nacisku to pierwsze wrażenie wkrótce ustępuje miejsca
intensywnej przyjemności. Przedłużająca się stymulacja punktu G
może prowadzić do głębokich orgazmów, przyjemniejszych niż te
osiągane poprzez samą stymulację łechtaczki. Jednak dla
większości kobiet orgazm pochwowy – będący następstwem
stymulacji punktu G – jest dużo trudniejszy do osiągnięcia niż
orgazm łechtaczkowy, zwłaszcza w trakcie penetracji pochwy
penisem, kiedy to partnerowi trudniej trafić w odpowiednie
miejsce. Pozycja od tyłu oraz pozycja na jeźdźca (kiedy to kobieta
znajduje się na górze) stwarzają największe szanse trafienia
w punkt G.
Niewielka część kobiet twierdzi, że orgazm będący następstwem
stymulacji punktu G wywołuje u nich wytrysk. Naukowcy
przeanalizowali kobiecy ejakulat i odkryli, że chociaż wydobywa się
on z cewki moczowej, nie jest to po prostu mocz wydalany podczas
orgazmu. Dotychczas przeprowadzono niewiele rzetelnych badań
naukowych dotyczących kobiecej ejakulacji, lecz zdaniem
niektórych badaczy ów płyn jest wytwarzany przez gruczoł
Skene’a – gruczoł wewnętrzny umiejscowiony w pobliżu punktu G.

Czym jest orgazm?

Dla mężczyzn odpowiedź na to pytanie jest prosta. Chociaż orgazm


i wytrysk są kontrolowane przez różne mechanizmy fizjologiczne,
bardzo rzadko się zdarza, aby orgazmowi nie towarzyszyła
ejakulacja. Jeśli zatem w jednej chwili męski członek znajduje się
w stanie erekcji, a poprzez cewkę moczową wyrzucony zostaje
ejakulat, a zaraz potem członek staje się miękki, to można mieć
pewność, że u mężczyzny nastąpił orgazm. Tak wyraźny sygnał
czyni udawanie męskiego orgazmu niemal niemożliwym. U kobiety
oznaki orgazmu nie są równie oczywiste, co sprawia, że trudniej go
zdefiniować, i utrudnia określenie, kiedy u kobiety wystąpił orgazm
i czy w ogóle do niego doszło. Do seksuologów często zgłaszają się
kobiety, które nie wiedzą, czy kiedykolwiek przeżyły orgazm.
W latach pięćdziesiątych XX wieku Kinsey i jego zespół
badawczy doszli do wniosku, że „nagłe przerwanie częstokroć
gwałtownych ruchów i silnych napięć uprzedniej aktywności
seksualnej oraz następujące po nim uspokojenie” jest niezawodną
oznaką tego, że u kobiety wystąpił orgazm[61]. W latach
sześćdziesiątych ubiegłego stulecia William Masters i Virginia
Johnson opisali kobiecy orgazm jako „wrażenie zawieszenia lub
zatrzymania”[62]. Do roku 2001 w literaturze badawczej
zaproponowano przynajmniej dwadzieścia sześć definicji kobiecego
orgazmu[63]. W roku 2003 w Paryżu odbyło się posiedzenie Komisji
do Spraw Kobiecego Orgazmu przy Światowej Organizacji Zdrowia,
podczas którego komisja ta zobowiązała się do przeanalizowania
obszernej literatury badawczej dotyczącej orgazmu u kobiet i do
sformułowania wyczerpującego opisu tego zjawiska. Oto definicja
przyjęta przez tę grupę:

Kobiecy orgazm jest zmiennym, krótkotrwałym doznaniem


intensywnej przyjemności, które wywołuje u kobiety
zmieniony stan świadomości. Zwykle towarzyszą mu
mimowolne, rytmiczne skurcze mięśni poprzecznie
prążkowanych wokół pochwy, często ze
współwystępującymi skurczami macicy i odbytu, a także
tonicznym skurczem mięśni (miotonią), który prowadzi do
ustąpienia (czasami tylko częściowego) ukrwienia
i obrzmienia narządów płciowych spowodowanego przez
pobudzenie seksualne. Zazwyczaj zmiany te wywołują
u kobiety poczucie dobrostanu i zadowolenia[64].
Czasami nawet nas – autorów tej książki – zdumiewa fakt, że
naukowcy potrafią opisać nawet najbardziej niezwykłe
doświadczenie w taki sposób, jakby było skomplikowanym
schorzeniem medycznym (odkryjmy wszystkie karty –
przewodniczącą tej komisji była Cindy Meston). Dla przeciwwagi
oto jak jedna z uczestniczek naszego badania opisała swoje
orgazmy:

Zatrzymujesz się w czasie. Odczuwasz przejmujące


pragnienie i cała się pocisz. Czujesz każdy cal ciała
partnera. Czujesz ciepło jego ciała i dajesz się ponieść
wyobraźni.
– heteroseksualna kobieta, 21 lat

Fizyczne doświadczenie orgazmu

Jedną z kwestii, co do których badacze i większość kobiet pozostają


zgodni, jest to, że orgazm to doświadczenie angażujące ciało
i umysł.
Kilka sekund po rozpoczęciu orgazmu następuje seria
mimowolnych skurczów pochwy, macicy i zwieracza odbytu.
Skurcze pochwy uznaje się często za cechę definicyjną kobiecego
orgazmu. Skurcze te występują mniej więcej co sekundę, a wśród
kobiet obserwuje się ogromną zmienność pod względem ich liczby
i siły. Zależy to między innymi od czasu trwania orgazmu oraz od
siły mięśni miednicy. Według Mastersa i Johnson, im silniejszy
orgazm, tym więcej skurczów, a co za tym idzie – tym dłuższy czas
trwania orgazmu[65]. Badacze ci wyróżnili trzy rodzaje orgazmów:
słaby, w którego trakcie występuje średnio od trzech do pięciu
skurczów pochwy, trwających od 2,4 do 4,0 sekund; normalny –
obejmujący od czterech do ośmiu skurczów pochwy, z których każdy
trwa od 4,0 do 6,4 sekundy; oraz intensywny, podczas którego
kobieta doświadcza od ośmiu do dwunastu skurczów trwających od
4,0 do 9,6 sekundy (co daje w sumie ponad dwie minuty rozkoszy).

Ból w okolicach pochwy i drżenie ud. Wszystkie mięśnie


napinają się, a potem dochodzi do uwolnienia ogromnej
ilości energii. Mam wrażenie, jakby to uczucie wychodziło
spomiędzy moich nóg i wspinało się po kręgosłupie,
obezwładniając mój mózg. Często wstrzymuję oddech
i zaciskam powieki, a pod nimi pojawiają się kolory. Zaraz
potem staję się bardzo wrażliwa na światło. Czuję
beztroską radość, mrowienie i ulgę. Jestem pełna energii.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Inni badacze nie stwierdzili jednak związku pomiędzy skurczami


pochwy a spostrzeganą intensywnością czy czasem trwania
orgazmu. Chociaż wiele kobiet twierdzi, że przeżywa orgazm, nie
odczuwając skurczów pochwy, w ich wypadku owe skurcze mogą
być tak słabe, że kobiety nie zdają sobie sprawy z ich
występowania.
Funkcja skurczów pochwy pozostaje niejasna. Niektóre kobiety
twierdzą, że wzmagają one przyjemność doznawaną podczas
orgazmu. Tymczasem, co interesujące, celowe napinanie tych
mięśni nie jest szczególnie przyjemne. Jeśli jesteś kobietą, to
możesz sama przeprowadzić taki eksperyment. Aby się dowiedzieć,
o które mięśnie chodzi, podczas następnej wizyty w toalecie spróbuj
świadomie wstrzymywać i uwalniać strumień moczu. Mięśnie,
których będziesz do tego używać, są tymi samymi, które kurczą się
podczas orgazmu. Według niektórych naukowców skurcze te
ukształtowały się ewolucyjnie, aby wzmagać podniecenie seksualne
męskiego partnera i zwiększać prawdopodobieństwo wytrysku
w trakcie stosunku, dzięki czemu kobieta może pozyskać jego
plemniki[66]. Problem z tym wyjaśnieniem polega na tym, że – ku
niezadowoleniu wielu kobiet – u mężczyzny często dochodzi do
wytrysku, zanim jego partnerka osiągnie orgazm.
W wypadku znikomego odsetka kobiet, u których dochodzi do
ejakulacji podczas orgazmu osiągniętego poprzez stymulację
punktu G, skurcze pochwy prawdopodobnie pomagają
w uwolnieniu płynu z cewki moczowej. Wydaje się również, że
skurcze pochwy w trakcie orgazmu przyczyniają się do ustąpienia
ukrwienia narządów płciowych, spowodowanego podnieceniem
seksualnym. Orgazm ułatwia szybki odpływ krwi z tkanki
genitalnej. Jeśli do niego nie dochodzi, proces ten zajmuje dużo
więcej czasu – nawet godzinę. Utrzymujące się ukrwienie
i obrzmienie narządów płciowych czasami frustruje kobiety
i wywołuje u nich poczucie dyskomfortu, porównywalne z bólem
odczuwanym przez mężczyzn w okolicy jąder na skutek
przedłużonego podniecenia seksualnego i braku ejakulacji (co
w języku angielskim nazywa się obrazowo blue balls – niebieskie
jaja). Po kobiecym orgazmie następuje również szybki odpływ krwi
z sutków oraz ich otoczek. Odpływ krwi z otoczek brodawek
sutkowych jest tak gwałtowny, że przez pewien czas są one
pomarszczone, a dopiero potem odzyskują swój normalny, płaski
wygląd. Pofałdowanie otoczek stanowi dość wiarygodną oznakę
tego, że u kobiety wystąpił orgazm.
Poziom prolaktyny we krwi podwaja się tuż po orgazmie
i pozostaje podwyższony przez mniej więcej godzinę. Uważa się, że
hormon ten jest odpowiedzialny za występujący u mężczyzn okres
refrakcji – czas po wytrysku, kiedy to mężczyzna nie jest w stanie
osiągnąć kolejnej erekcji. Długość okresu refrakcji jest zmienna
wśród mężczyzn z wszystkich grup wiekowych, ale zwiększa się
z wiekiem – starsi mężczyźni potrzebują więcej czasu, aby odzyskać
zdolność do erekcji. Wydaje się, że u kobiet prolaktyna nie wywiera
podobnego hamującego wpływu, dzięki czemu kobiety są zdolne do
przeżywania serii orgazmów, przy czym te późniejsze są równie
dobre jak pierwszy (a czasami nawet lepsze). W odróżnieniu od
mężczyzn, kobiety mogą także osiągnąć coś, co Masters i Johnson
określili mianem status orgasmus (stan orgazmiczny) – orgazm
trwający kilka minut. Kolejna różnica pomiędzy orgazmem męskim
a kobiecym polega na tym, że wraz z osiągnięciem wysokiego
poziomu podniecenia seksualnego mężczyzna dociera do „punktu,
z którego nie ma powrotu” – orgazm następuje u niego
automatycznie, nawet jeśli stymulacja zostanie przerwana.
Tymczasem u kobiet ustanie stymulacji – zarówno w trakcie
orgazmu łechtaczkowego, jak i pochwowego – prowadzi do
gwałtownego przerwania orgazmu. Partnerzy, pamiętajcie o tym.

Psychiczne doświadczenie orgazmu


Kobiety opisują rozmaite intensywne przeżycia umysłowe
i emocjonalne występujące w trakcie orgazmu lub tuż po nim.
Używają wielu przymiotników, aby opisać psychiczne
doświadczenie orgazmu: niesamowity, potężny, wzbogacający,
dający satysfakcję, intensywny, ekscytujący, euforyczny,
przyjemny, upojny, zachwycający, pełen miłości, czuły, bliski,
namiętny, jednoczący, odprężający, kojący, spokojny, ekstatyczny,
nieokiełznany. Jedna z uczestniczek naszego badania była
szczególnie elokwentna:

Lubię doświadczać radości fizycznego spełnienia


i emocjonalnej euforii, jakie następują po orgazmie.
Czerpię radość z całego procesu – ów stan końcowy nie jest
moim najważniejszym celem, lecz całe to doświadczenie
jest podniecające, przyjemne i konstruktywne. Czasami
pragnę odczuwać przyjemność seksualną, żeby powtórzyć
jakąś technikę albo fantazję. Większość moich
doświadczeń seksualnych wiąże się z dużą ilością seksu
oralnego – w zależności od nastroju wolę być stroną
aktywną lub bierną, albo też dawać i brać równocześnie!
Najbardziej lubię dochodzić do orgazmu, kiedy mój mąż
wylizuje mnie tam, na dole, podczas gdy ja fantazjuję o...
czymś (to zależy od chwili i nastroju – czasami są to
fantazje homoseksualne, innym razem heteroseksualne,
a jeszcze kiedy indziej po prostu skupiam się na tu i teraz).
Seks sprawia mi wielką przyjemność.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

Czy psychiczne doświadczenie orgazmu jest jednakowe u mężczyzn


i u kobiet? Poszukując odpowiedzi na to pytanie, naukowcy
poprosili mężczyzn i kobiety, aby w kilku zdaniach opisali swoje
psychiczne doświadczenia związane z orgazmem. Następnie inni
badani czytali te akapity i próbowali zgadnąć, kto jest autorem
każdego z nich – mężczyzna czy kobieta. W większości wypadków
osoby oceniające nie potrafiły trafnie określić płci autorów tych
krótkich opisów, co sugeruje, że na poziomie psychicznym
mężczyźni i kobiety doświadczają orgazmu w bardzo podobny
sposób.
Podczas orgazmu do krwi uwalnianych jest kilka hormonów,
z których najważniejsze to wspomniana wcześniej prolaktyna oraz
oksytocyna. Wydzielanie oksytocyny wiąże się z poczuciem więzi, co
może wyjaśniać, dlaczego po przeżyciu orgazmu niektóre kobiety
doświadczają intensywnego poczucia bliskości z partnerem.
Chociaż orgazm może wywoływać u kobiet poczucie bliskości
i więzi, to bez wątpienia poczucie to nie jest konieczne, aby kobieta
mogła doświadczyć seksualnej przyjemności orgazmu.

Zdarzało się, że nie byłam emocjonalnie związana z osobą,


z którą uprawiałam seks. Robiłam to, żeby poczuć fizyczną
przyjemność, jaką daje seks i orgazm. (...) Jedną z tych
osób był mężczyzna, z którym przyjaźniłam się od kilku
lat. Od jakiegoś czasu z nikim się nie kochałam
i potrzebowałam rozładowania. Zjedliśmy u mnie kolację,
a potem poszliśmy do łóżka. Czułam się z nim swobodnie,
ponieważ się przyjaźniliśmy, a seks był naprawdę
przyjemny.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 28 lat
Jak osiągnąć orgazm?

Skoro przyjemność może być tak silnym motywem seksualnym, co


konkretnie wywołuje kobiecy orgazm? W latach sześćdziesiątych
XX wieku wysunięto hipotezę, że kobiecy orgazm jest czymś
w rodzaju odruchu rdzeniowego spowodowanego przez aktywność
nerwów w mięśniach miednicy w reakcji na obrzmienie genitaliów.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia łechtaczka stała się
popularną kandydatką na narząd wyzwalający owe impulsy
nerwowe, które nadal uważano za źródło odruchu rdzeniowego.
W latach osiemdziesiątych naukowcy zasugerowali, że kiedy
narastające pobudzenie seksualne przekracza pewien poziom
progowy, w mózgu aktywizuje się hipotetyczny „ośrodek orgazmu”.
Dzisiaj naukowcy nie wiedzą, co wywołuje orgazm u kobiety ani czy
w jej mózgu rzeczywiście istnieje taki wyspecjalizowany
„orgazmatron” (badacze dopiero zaczynają wykorzystywać techniki
neuroobrazowania do poszukiwania odpowiedzi na pytanie, które
obszary mózgu są odpowiedzialne za przeżywanie orgazmu oraz czy
różnią się one w zależności od płci).
Wiemy jednak, że orgazm u kobiety można wywołać na wiele
sposobów. Najbardziej popularne metody to stymulacja łechtaczki
i pochwy. Większości kobiet dużo łatwiej jest osiągnąć orgazm
poprzez stymulację łechtaczki niż w trakcie stosunku seksualnego.
Wyniki większości badań ankietowych wskazują, że tylko około
60% kobiet, które przeżywają orgazm, jest w stanie go osiągnąć
poprzez sam stosunek płciowy. Wiele kobiet potrzebuje silniejszej
stymulacji łechtaczki niż taka, jaką zapewnia im stosunek płciowy.
Niektóre kobiety martwią się albo myślą, że omija je coś wielkiego,
jeśli nie są w stanie osiągnąć orgazmu w trakcie stosunku
płciowego. Jeśli należysz do tej grupy, bądź spokojna – orgazm
pochwowy nie jest ani trochę ważniejszy, bardziej intensywny czy
przyjemny niż orgazm łechtaczkowy (chociaż niektóre kobiety
zdolne do przeżywania orgazmu na oba sposoby mają swoje
preferencje).
Źródła przekonania, że orgazmy pochwowe są nieco inne lub
lepsze niż orgazmy łechtaczkowe, tkwią w poglądzie wyrażonym
przez Zygmunta Freuda w latach dwudziestych ubiegłego stulecia.
Freud twierdził, że orgazm łechtaczkowy jest „infantylny” i że to
pochwa stanowi ośrodek reakcji seksualnych dojrzałej kobiety.
Trudno mu było sobie wyobrazić, że męski członek nie ma
decydującego znaczenia dla przyjemności seksualnej doświadczanej
przez wszystkie kobiety. W rezultacie miliony zupełnie zdrowych
kobiet zwątpiły w swoje możliwości seksualne. W latach
sześćdziesiątych XX wieku Masters i Johnson wykazali, że
wszystkie kobiece orgazmy są jednakowe pod względem
fizjologicznym, niezależnie od typu stymulacji – w ten sposób
obalili teorię Freuda. We współczesnej literaturze przedmiotu
opisano niewielką liczbę badań, których wyniki wskazują, że
pomiędzy orgazmem pochwowym a łechtaczkowym występują
pewne różnice pod względem wzorca aktywności mięśni macicy
i miednicy. Jeżeli nawet orgazm pochwowy i łechtaczkowy
rzeczywiście wiążą się z odmienną aktywnością mięśni macicy
i miednicy, ma to niewielkie znaczenie dla całego doświadczenia
orgazmu.
Niektóre kobiety są zdolne do szczytowania na skutek stymulacji
łechtaczki, punktu G i szyjki macicy, inne natomiast osiągają
orgazm poprzez nacisk wywierany na wzgórek łonowy – wypukłość
z tkanki tłuszczowej, pokrytą włosami łonowymi, która znajduje się
tuż nad kością łonową. Jednak kobiety – jak same opisują – mogą
także osiągać orgazm na skutek stymulacji piersi i brodawek
sutkowych, poprzez snucie fantazji seksualnych, a nawet dzięki
hipnozie lub podczas snu. Tak więc kobieta może przeżyć orgazm
bez jakiejkolwiek stymulacji okolicy genitalnej. Fakt, że orgazm
może wystąpić podczas snu, wskazuje, iż nawet świadomość nie jest
konieczna do jego doświadczenia. W literaturze psychiatrycznej
można również napotkać nieliczne opisy orgazmów spontanicznych,
kiedy to kobieta przeżywa orgazm pomimo braku widocznego
bodźca seksualnego.

Z partnerem lub bez niego

Jeżeli kobieta akceptuje tę formę aktywności seksualnej, to na ogół


dużo łatwiej może osiągnąć orgazm w trakcie masturbacji niż
podczas współżycia z partnerem.

Nigdy nie przeżyłam orgazmu w innych okolicznościach


niż podczas masturbacji, dlatego definiuję „przyjemność
seksualną” jako coś zmysłowego, a nie seksualnego.
– heteroseksualna kobieta, 54 lata

W badaniu ankietowym przeprowadzonym wśród ponad 1600


Amerykanek w wieku od osiemnastu do pięćdziesięciu dziewięciu
lat tylko 29% badanych powiedziało, że jest w stanie osiągnąć
orgazm podczas uprawiania seksu z partnerem[67]. Sześćdziesiąt
jeden procent kobiet – ponaddwukrotnie więcej – powiedziało, że
jest zdolnych do osiągnięcia orgazmu poprzez masturbację.
Powód, z którego kobietom łatwiej osiągnąć orgazm w trakcie
masturbacji niż podczas współżycia z partnerem, jest prosty –
większość kobiet, które się masturbują, spędza sporo czasu na
dotykaniu i eksplorowaniu swoich stref erogennych. Poprzez
eksperymentowanie z własnym ciałem dowiadują się, gdzie i jak
intensywnie mają się stymulować, żeby osiągnąć najprzyjemniejsze
doznania seksualne. Ponieważ każda kobieta jest niepowtarzalna
pod względem tego, gdzie, kiedy i z jaką siłą powinna być
stymulowana, aby przeżyć orgazm, podczas kilku pierwszych
zbliżeń nawet najbardziej zręczny kochanek potrzebuje „mapy
drogowej”. To, co sprawiło, że Lisa krzyczała z rozkoszy, Lindę
mogłoby skłonić do tego, by z krzykiem wybiegła z sypialni. Oto jak
opisała to jedna z uczestniczek naszego badania:

Lubię kochać się z mężem, ponieważ na tym etapie


związku (jesteśmy razem już sześć lat) on dobrze wie, jak
sprawić mi fizyczną przyjemność. (...) Nie muszę ciężko
pracować, żeby doznać przyjemności – mogę się po prostu
odprężyć i cieszyć seksem.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

Jeśli kobieta pragnie doznawać przyjemności seksualnej


z partnerem, niezwykle pomocna okazuje się dobra komunikacja –
zarówno wskazówki słowne, jak i mniej lub bardziej subtelne
sygnały dłonią albo przesuwanie rąk i palców partnera ku nowym
miejscom, aby pokazać mu strefy zakazane i te, w które może się
zapuszczać. Kobiety często mają z tym trudności. Tłumaczą, że boją
się urazić swojego partnera. Rzeczywiście partnerzy, którzy
uważają się za doskonałych kochanków, mogą nie reagować zbyt
uprzejmie, kiedy kobieta mówi im, co mają robić. Ponadto wiele
kobiet słyszało od swoich rodziców, dziadków, nauczycieli lub
przywódców religijnych, że jeśli chodzi o seks, to należy się trzymać
ściśle określonych ról związanych z płcią – to mężczyźni inicjują
seks, a „prawdziwe” kobiety powinny poddawać się ich woli.
Nierzadko się zdarza, że kobiety, które zdają się na partnera, licząc
na to, iż domyśli się on, co sprawia im przyjemność, pozostają
niezaspokojone seksualnie przez wiele lat:

Seks (...), kiedy jesteś młoda, jest fantastyczny. (...) Ale


kiedy przekroczysz pięćdziesiątkę (...), niezależnie od tego,
czy masz męża, czy nie, seks naprawdę nie jest ważny (...),
chociaż powinien być. Mężczyźni przywiązują do niego
wielką wagę, ale nie mają pojęcia o grze wstępnej ani
o tym, jak duże ma znaczenie, bez względu na to, jak
nieistotna może się wydawać.
– heteroseksualna kobieta, 54 lata

Przejęcie kontroli nad własną seksualnością – niezależnie od tego,


jak trudna i krępująca bywa komunikacja dotycząca seksu – często
owocuje długotrwałą poprawą jakości życia seksualnego:

Zaczęłam się zastanawiać, czy moje przeżycia seksualne


zależą wyłącznie ode mnie, czy też mój partner ma duży
wpływ na to, jak wielką przyjemność czerpię z seksu.
Miałam wielu partnerów, ale dopiero niedawno zaczęłam
naprawdę cieszyć się seksem w sposób dający mi poczucie
spełnienia i zaspokojenia. Przez długi czas podejrzewałam,
że ma to coś wspólnego z moimi partnerami, i nadal jestem
pewna, że tak było, chociaż teraz myślę, że zależy to
przede wszystkim ode mnie. Może dzisiaj znam siebie
i swoje ciało lepiej niż kiedyś, a może wybieram lepszych
partnerów, ale wiem, że to ode mnie zależy, czy otworzę
się na doznawanie przyjemności.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 27 lat

Chociaż dobry seks z partnerem na ogół wymaga


wzajemności, niektóre kobiety skupiają się na
zaspokojeniu partnera kosztem własnej przyjemności:

Zanim wyszłam za mąż, uprawiałam seks dla własnej


przyjemności. Dzisiaj, kiedy jestem mężatką, robię to, aby
zaspokoić męża. Moja przyjemność nie wydaje się równie
ważna jak jego. Myślę, że on ma podobne odczucia.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Kiedy kobieta uprawia seks z partnerem, czasami może przestać


się koncentrować na własnej przyjemności w trakcie współżycia
i zacząć myśleć przede wszystkim o tym (na przykład), jaką pozycję
przybrać, żeby jej ciało wyglądało najbardziej atrakcyjnie –
niezależnie od tego, w jaki sposób może to wpłynąć na jej doznania.
Jak się przekonamy, takie myśli mogą utrudniać kobiecie
osiągnięcie wystarczająco wysokiego poziomu podniecenia, aby
mogła przeżyć orgazm.

Problemy z orgazmem

Kobiety, które są niezdolne do osiągnięcia orgazmu lub


doświadczają go bardzo rzadko, często zastanawiają się, czy coś jest
z nimi fizycznie nie w porządku. To prawda – niektóre choroby
(takie jak neuropatia cukrzycowa), zabiegi chirurgiczne w obrębie
miednicy oraz zaburzenia utrudniające dopływ krwi do genitaliów
(na przykład choroba wieńcowa serca i nadciśnienie tętnicze) mogą
prowadzić u kobiet do problemów z orgazmem. Podobny skutek
pociąga za sobą zażywanie niektórych leków na receptę. Dobra
wiadomość jest taka, że u zdrowych kobiet naukowcy nigdy nie
wykryli żadnego czynnika fizycznego, który by odróżniał kobiety
często przeżywające orgazm od tych, które nie są do tego zdolne.
Psychologowie kliniczni i psychiatrzy pozostają zgodni co do tego,
że kobiety mają problemy z osiągnięciem orgazmu z dwóch
podstawowych powodów: nie otrzymują wystarczająco dużo
przyjemnej stymulacji albo coś nie pozwala im się na niej skupić.
Poza koncentracją na zaspokojeniu partnera i zaniepokojeniem
dotyczącym wyglądu własnego ciała (lub oceny partnera) do
potencjalnych czynników rozpraszających należy obawa, czy śpiące
w sąsiednim pokoju dzieci (bądź rodzice) nie słyszą odgłosów
dobiegających zza ściany, rozmyślanie o pracy i sprawach, które
trzeba załatwić następnego dnia, ocenianie partnera oraz – to
chyba najgroźniejszy zabójca orgazmu – poczucie winy. Jeśli
kobiecie przez całe życie wpajano – z powodów religijnych lub
jakichkolwiek innych – że seks służy wyłącznie prokreacji i jest
dopuszczalny wyłącznie w związku małżeńskim, to z dużym
prawdopodobieństwem będzie ona doświadczać silnego poczucia
winy, a nie wspaniałego orgazmu, uprawiając seks w innych
okolicznościach.
Kobieca zdolność do przeżywania orgazmu może także ulegać
wpływowi oczekiwań kulturowych. Antropolodzy badający kobiecą
seksualność w różnych częściach świata odkryli, że tam gdzie
panuje przekonanie, iż przedstawiciele obu płci powinni czerpać
z seksu równie wielką przyjemność, kobiety – a przynajmniej duża
ich część – osiągają orgazm. Na przykład kobietom
zamieszkującym polinezyjską wyspę Mangaia powtarza się, że
podczas każdego zbliżenia powinny szczytować więcej niż raz – na
każdy orgazm męskiego partnera winny przypadać dwa lub trzy
orgazmy kobiety. Tamtejsi mężczyźni nie cieszą się zbyt wielkim
poważaniem, jeśli nie potrafią doprowadzić swojej partnerki do
wielokrotnych orgazmów[68] (linie lotnicze Air Rarotonga oferują
cztery loty tygodniowo na Mangaię – wysuniętą najdalej na
południe wyspę wchodzącą w skład archipelagu Wysp Cooka).
Natomiast w kulturach, w których uważa się, że kobiecy orgazm
nie ma znaczenia albo w ogóle nie istnieje, kobiety mają większe
trudności z jego osiągnięciem. Oto, jak się wydaje, najlepsze
wyjaśnienie tego odkrycia: jeśli w danej kulturze oczekuje się, że
kobieta będzie przeżywała orgazm, i przywiązuje się dużą wagę do
jej przyjemności seksualnej, to z większym prawdopodobieństwem
będzie ona gotowa się dowiedzieć, jak go osiągnąć.
W przeciwieństwie do mężczyzn, większość kobiet musi się tego
nauczyć.
Jeśli kobieta nie jest w stanie osiągnąć orgazmu, ponieważ coś
nie pozwala jej się skupić na doznawaniu przyjemności seksualnej,
to najlepszym sposobem poradzenia sobie z tym problemem jest
ustalenie – być może z pomocą terapeuty – jakie czynniki
rozpraszające jej w tym przeszkadzają oraz jak można się ich
pozbyć. Oto jak jedna z badanych kobiet opisała przyjemność
seksualną, jakiej zaczęła doznawać po uwolnieniu się od poczucia
winy:

Po wielu latach zmagania się z wewnętrznym konfliktem


dotyczącym idei uprawiania seksu po prostu dlatego, że
ktoś mnie pociąga, oraz myśli, że takie doświadczenie
może być bardzo przyjemne, nareszcie całkowicie
zaakceptowałam to pragnienie. Regularnie czerpię
przyjemność z ekscytujących doświadczeń uwodzenia
i radosnego, wolnego od poczucia winy seksu. Uważam, że
seks jest fantastyczny. Chyba mogę powiedzieć, że to moje
ulubione hobby. Czuję, że mam silny popęd seksualny,
i nie widzę powodu, aby powstrzymywać się od realizacji
swoich pragnień. Podoba mi się poczucie, że ktoś mnie
pociąga. Lubię flirtować, oceniać zainteresowanie drugiej
osoby, a jeśli ja też jej się podobam, wprost nie mogę się
doczekać nieograniczonej eksploracji i wolnych od
zahamowań doświadczeń seksualnych.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 33 lata

Jeśli natomiast kobieta nie może osiągnąć orgazmu z powodu


niewystarczającej przyjemnej stymulacji, to najlepszą metodą
terapeutyczną wydaje się tak zwana masturbacja kierowana.
Polega ona na samodzielnym wykonywaniu serii ćwiczeń
autoeksploracyjnych, dzięki którym kobieta uczy się odnajdywać
wrażliwe miejsca na swoim ciele, których dotykanie wywołuje
podniecenie seksualne, a następnie stymulować je w taki sposób,
aby wzmagać intensywność doznawanej przyjemności do momentu,
gdy „coś się wydarzy”. Wiele badań dotyczących tej techniki
dowiodło jej zdumiewającej skuteczności w terapii kobiet, które
nigdy wcześniej nie miały orgazmu. W jednym z badań dwa
miesiące po zakończeniu terapii 100% kobiet, które nigdy wcześniej
nie szczytowały, było w stanie osiągnąć orgazm w trakcie
masturbacji, a 47% – podczas stosunku z partnerem. Kobiety te
odbyły dziesięć spotkań z terapeutką, która nauczyła je, jak należy
wykonywać ćwiczenia autoeksploracyjne w domu[69]. Jednakże to
samo badanie dowiodło dużej skuteczności omawianej metody
wśród kobiet, które po prostu przeczytały tekst opisujący zalecane
ćwiczenia (zamiast nauczyć się ich od terapeutki). Spośród tej
grupy 47% badanych, które nigdy wcześniej nie przeżyły orgazmu,
stało się zdolnych do jego osiągnięcia w trakcie masturbacji, a 13%
zaczęło go doświadczać podczas stosunku z partnerem. Książka
zatytułowana Becoming Orgasmic: A Sexual and Personal Growth
Program for Women (Przeżyć orgazm. Program rozwoju
seksualnego i osobistego dla kobiet), autorstwa Julii Heiman
i Josepha LoPiccolo, jest doskonałym przewodnikiem, który uczy
kobiety – krok po kroku – jak wykonywać ćwiczenia zalecane przez
twórców metody masturbacji kierowanej[70].

Korzyści płynące z orgazmu


Wśród naukowców toczą się ożywione dyskusje dotyczące nie tylko
samej definicji orgazmu, ale także tego, czy kobiecy orgazm spełnia
jakąś funkcję adaptacyjną, czy też jest tylko przypadkowym
produktem ubocznym, podobnie jak męskie sutki stanowią produkt
uboczny ewolucji, który dzisiaj nie służy żadnemu znanemu celowi.
Ponieważ rozmaite zmiany fizjologiczne zachodzące u kobiety
w trakcie szczytowania mogą zwiększać jej szanse na zajście
w ciążę, kobiecy orgazm może spełniać funkcję związaną
z reprodukcją. Z perspektywy ewolucyjnej orgazmy mogły
zwiększać szanse na zajście w ciążę oraz dostarczać kobiecie
informacji dotyczących jakości genów partnera
i prawdopodobieństwa tego, że będzie on dobrym ojcem. Istnieją
subtelne, lecz istotne sposoby, w jakie kobiece orgazmy mogły
sprzyjać przetrwaniu (w długiej perspektywie czasowej).
Niektórzy teoretycy przypuszczali, że kiedy kobieta szczytowała
w trakcie stosunku płciowego, orgazm wywoływał u niej owulację,
która umożliwiała poczęcie dziecka[71]. Chociaż u niektórych
gatunków rzeczywiście występuje owulacja wywołana przez
stosunek płciowy, hipoteza ta została obalona, kiedy okazało się, że
kobiety owulują w środku cyklu menstruacyjnego – niezależnie od
tego, czy w tym czasie współżyją z partnerem i czy doświadczają
orgazmu. Inni naukowcy wysunęli hipotezę, że skurcze
występujące u kobiety w trakcie orgazmu wytwarzają w macicy siłę
ssącą, która ułatwia przepływ plemników przez szyjkę macicy,
macicę i jajowody. Późniejsze badania wykazały jednak, że
plemniki przedostają się do macicy najszybciej, kiedy kobieta nie
jest podniecona seksualnie[72].
Jak wspomniano wcześniej, w stanie podniecenia seksualnego
kobieca pochwa ulega rozszerzeniu, a macica i szyjka macicy się
unoszą. Na skutek tych zmian powstaje tymczasowa bariera, która
zmniejsza prawdopodobieństwo tego, że plemniki partnera szybko
dostaną się do macicy. Dzięki temu plemniki mogą ulegać
swoistemu procesowi selekcji naturalnej, wskutek którego zdrowe
nasienie jest transportowane jajowodami, a plemniki niskiej
jakości zostają w tyle. Orgazm wchodzi do gry, rozładowując
podniecenie seksualne. W tym momencie otwiera się przejście dla
plemników wysokiej jakości, które wyruszają w podróż jajowodami.
Inną sztuczkę ewolucyjną ujawniły badania, które dowiodły, że
kobieta częściej osiąga orgazm, kiedy jej partner jest fizycznie
symetryczny, niż wówczas, gdy odznacza się asymetrią rysów
twarzy[73]. Jak się przekonaliśmy w rozdziale pierwszym, odkrycie
to nasuwa przypuszczenie, że orgazmy pomagają kobiecie
w pozyskaniu zdrowszych genów, które mogą być przekazane jej
potomstwu.
Zgodnie z pewną interesującą, lecz dość kontrowersyjną teorią
dotyczącą funkcji kobiecego orgazmu kobiety mogą wykorzystywać
orgazm do wprowadzania męskiego ejakulatu do swojej pochwy[74].
Kiedy mężczyzna ma wytrysk do pochwy partnerki, tylko niewielka
część nasienia i płynu przedostaje się przez szyjkę macicy. Reszta –
określana mianem wypływu (flowback) – wydostaje się z pochwy na
zewnątrz. Zgodnie ze wspomnianą teorią ilość wypływającej
z pochwy spermy, która zawiera plemniki, zależy od tego, w którym
momencie kobieta przeżywa orgazm – w stosunku do momentu
wprowadzenia nasienia do pochwy. Innymi słowy, to, kiedy
kobieta szczytuje, decyduje o tym, jak dużo plemników
przedostanie się dalej. Uważa się, że niski poziom utrzymania
spermy występuje wtedy, gdy kobieta przeżywa orgazm mniej niż
minutę przed wytryskiem, a maksymalne utrzymanie spermy
zapewnia kobiecy orgazm osiągnięty wkrótce po wprowadzeniu
nasienia do pochwy. Jeśli kobieta szczytuje więcej niż minutę przed
ejakulacją, to stopień utrzymania spermy jest – jak wykazało jedno
z badań – taki sam jak w wypadku braku orgazmu[75]. Orgazm,
który wywołuje poczucie spokoju i odprężenia, sprawia, że niektóre
kobiety układają się wygodnie i relaksują po stosunku z partnerem.
Pozycja horyzontalna ogranicza ilość wypływającej spermy i może
zwiększać szanse na zapłodnienie.
Kolejna funkcja, jaką kobiecy orgazm może pełnić w procesie
reprodukcyjnym, wiąże się z faktem, że w wypadku kobiet, których
partnerzy mają problem z wytryskiem, skurcze pochwy
towarzyszące szczytowaniu mogą ułatwić ejakulację. Ponadto
w trakcie orgazmu wydziela się hormon zwany prolaktyną, który
może się przedostać do płynów znajdujących się w pochwie, szyjce
macicy i macicy, gdzie wywiera wpływ na przenikanie wapnia do
męskiego nasienia. To z kolei aktywizuje plemniki i ułatwia im
przemieszczanie się w głąb dróg rodnych kobiety[76].
Orgazm może sprzyjać sukcesowi reprodukcyjnemu kobiety,
zwiększając jej szanse na zajście w ciążę za pośrednictwem
wszystkich tych mechanizmów fizjologicznych. Może również
spełniać tę funkcję poprzez oddziaływanie na psychikę kobiety.
Jeśli orgazm jest doświadczeniem niezwykle przyjemnym, to może
służyć jako przynęta lub nagroda, zachęcająca kobietę do
uprawiania seksu z konkretnym partnerem. Zgodnie z tym
poglądem w naszej ewolucyjnej przeszłości kobiety, które
doświadczały rozkoszy związanej z orgazmem, miały silniejszą
motywację do uprawiania seksu niż te, które nie przeżywały
orgazmu. Silna motywacja mogła prowadzić do częstszego
współżycia (być może z konkretnym partnerem), a co za tym idzie –
zapewniała kobiecie większe szanse na zajście w ciążę i wydanie na
świat potomstwa.
W kategoriach ewolucyjnych sukces reprodukcyjny oznacza nie
tylko zdolność do rozmnażania się, ale także dysponowanie
zasobami i umiejętnościami pozwalającymi na opiekowanie się
dzieckiem wystarczająco długo, aby zapewnić mu przetrwanie.
Z tego punktu widzenia zdolność do przeżywania orgazmu
z konkretnym mężczyzną może pełnić funkcję narzędzia
wspomagającego dobór partnera. Z perspektywy mężczyzny fakt, że
kobieta jest w stanie osiągnąć z nim orgazm, sygnalizuje, iż czuje
się ona zaspokojona seksualnie, a co za tym idzie – będzie mniej
skłonna do tego, aby poszukiwać gratyfikacji gdzie indziej. Kiedy
mężczyzna jest pewny swego ojcostwa, z większym
prawdopodobieństwem pozostanie oddany swojej partnerce i będzie
gotowy inwestować w jej dzieci.
Dbałość o przyjemność seksualną partnerki oraz gotowość do
poświęcenia czasu na dowiedzenie się, co ją podnieca i pozwala jej
osiągnąć orgazm, są także wiarygodnymi oznakami braku egoizmu
seksualnego. Jeśli mężczyzna odznacza się tą pożądaną cechą
również w innych sferach, może to oznaczać, że będzie lepszym
towarzyszem życia i ojcem niż seksualny egoista. Decydując się na
stały związek z partnerem, który doprowadza ją do orgazmu,
kobieta może wybierać partnera, który z nią zostanie i będzie
hojnie inwestował w jej dzieci. W ten sposób dotarliśmy do tematu
miłości.

[53] Levin i Meston, 2006.


[54] Meston i Heiman, 1998.
[55] Meston i Worcel, 2002.
[56] Meston, Rellini i Telch, 2008.
[57] Atwood i Gagnon, 1987.
[58] Kinsey, Pomeroy i Martin, 1948; Kinsey, Pomeroy, Martin
i Gebhard, 1953.
[59] Meston, Trapnell i Gorzalka, 1996.
[60] Gravina i in., 2008.
[61] Kinsey i in., 1953.
[62] Masters i Johnson, 1966.
[63] Mah i Binik, 2001.
[64] Meston i in., 2004.
[65] Masters i Johnson, 1966.
[66] Levin, 2006, s. 231.
[67] Laumann i in., 1994.
[68] Marshall, 1971.
[69] Heinrich, 1976.
[70] Heiman, LoPiccolo i LoPiccolo, 1976.
[71] Laqueur, 1990.
[72] Levin, 2002.
[73] Thornhill, Gangestad i Comer, 1995.
[74] Baker i Bellis, 1995
[75] Tamże.

[76] Reyes i in., 1979.


ROZDZIAŁ 3

Coś, co nazywamy miłością

Więź emocjonalna i duchowa

Kiedy dwoje ludzi pasuje do siebie, ich serca płoną wielką


namiętnością. Po pewnym czasie ogień przygasa i taki już
pozostaje. Nadal się kochają, ale w inny sposób – pełen
serdeczności i zaufania.
– Nisa, kobieta z botswańskiego plemienia !Kung

„Miłość jest wspaniała”[77]. Pewnie dlatego powstało tak wiele


opowieści o miłości romantycznej – w odróżnieniu od miłości, jaką
możemy darzyć swoich rodziców, dzieci, rodzeństwo,
czworonożnych pupili czy przyjaciół. W mitologii greckiej mamy
dwoje osieroconych dzieci – Dafnisa i Chloe – między którymi
rozwija się namiętne uczucie, w miarę jak bohaterowie dorastają,
a także Odyseusza i Penelopę, którzy zostają poddani niezliczonym
próbom w trakcie długich lat rozłąki. Hinduska bogini Sati tak
bardzo kochała swojego męża, Śiwę, że w akcie żalu odebrała sobie
życie. Jej imieniem nazwano hinduski obyczaj polegający na
rytualnym samospaleniu wdowy na stosie pogrzebowym zmarłego
męża. W jednej z maoryskich legend Hinemoa pokonała wpław trzy
kilometry wzburzonego oceanu, aby połączyć się ze swoim
ukochanym Tutanekaim. Ai, cesarz chiński z dynastii Han, wolał
odciąć rękaw swojej szaty, niż obudzić swoją kochankę, Dong Xian.
W Stanach Zjednoczonych pierwsza miłość Abrahama Lincolna,
Ann Ruthledge, która zmarła w młodości, była – jak powiadano –
przyczyną jego nawracających przez całe życie napadów
melancholii, a serdeczna więź łącząca Johna i Abigail Adamsów
podtrzymywała ich na duchu podczas amerykańskiej wojny
o niepodległość, mimo że małżonkowie mogli jedynie pisać do siebie
listy. „Miłość romantyczna” stanowi temat ponad tysiąca filmów
dostępnych w największej na świecie wypożyczalni filmów DVD,
Netflix, a słowo „miłość” (love) pojawia się w tytule przeszło dwóch
tysięcy piosenek sprzedawanych w internetowym sklepie
muzycznym iTunes (policzenie, ile razy słowo to występuje
w tekstach piosenek, byłoby zadaniem niewykonalnym). Miłość
romantyczna jest tak potężna, że na przestrzeni dziejów politycy
i przywódcy religijni z rozmaitych kultur próbowali ją kontrolować
z obawy, iż mogłaby zakłócić porządek społeczny, polityczny
i religijny[78].
Psychologowie wykazali, że poczucie bycia kochanym przez
drugą osobę i więzi emocjonalnej z partnerem to ważne predyktory
naszego poczucia szczęścia i zadowolenia z życia. Niemożność
przeżywania takich emocji doprowadziła niejednego
Szekspirowskiego bohatera do tragicznego końca. Oprócz
najsłynniejszych – Romea i Julii – Kleopatra otruła się jadem
węża, a Ofelia oszalała i się utopiła.
W naszym badaniu poszukiwanie miłości i więzi emocjonalnej
zaprowadziło wiele kobiet do sypialni. Spośród ponad dwustu
wymienionych przez jego uczestniczki powodów uprawiania seksu
miłość i bliskość emocjonalna uplasowały się w pierwszej
dwunastce. Czymże są owe emocje, które okazują się tak potężne,
że mogą wywoływać lęk i rozpacz, poczucie szczęścia i zadowolenie,
a także skłaniać nas do zachowań prowadzących do radosnych,
smutnych albo tragicznych skutków? Dlaczego naukowcy
zajmujący się badaniem mózgu doszli do wniosku, że miłość
przypomina chorobę psychiczną albo uzależnienie od narkotyków?
Czy możemy zmienić czyjeś pragnienie stworzenia bliskiej więzi
z konkretną osobą poprzez zmodyfikowanie związków chemicznych
wytwarzanych w mózgu, podobnie jak to robimy u zwierząt? Czy
współżycie płciowe z partnerem, który pociąga nas
w umiarkowanym stopniu, może spowodować, że w naszym mózgu
zaczną się uwalniać związki chemiczne, które będą podtrzymywały
nasze przywiązanie do tej osoby? W tym rozdziale przyjrzymy się
potężnym emocjom miłości i więzi uczuciowej oraz spróbujemy
wyjaśnić, dlaczego są one nierozerwalnie związane z kobiecą
seksualnością.

Czym jest miłość?

Zgodnie z zaproponowaną przez znanego psychologa, Roberta


Sternberga, trójczynnikową teorią miłości miłość jest stanem, na
który składają się trzy elementy: intymność, namiętność
i zaangażowanie. Intymność to serdeczne uczucia do drugiej
osoby, wynikające z poczucia bliskości i więzi. Intymność wiąże się
z pragnieniem udzielania i otrzymywania wsparcia emocjonalnego
oraz dzielenia się z drugą osobą najskrytszymi myślami
i przeżyciami. Oto jak jedna z uczestniczek naszego badania
opisała ten wymiar miłości:

Czuję, że seks może być jednym z wielu fizycznych


wyrazów miłości, chociaż nie zawsze nim jest. Kiedy
kocham się z mężem, jest w tym intymność, zaufanie
i szczerość, którymi dzielę się tylko z nim, ponieważ go
kocham. Seks może służyć zaspokajaniu potrzeb mojego
męża (fizycznych, emocjonalnych i psychicznych), których
nie można zaspokoić w żaden inny sposób; jest także
świadectwem naszej wzajemnej miłości. Chociaż zdarzało
mi się doświadczać bliskości fizycznej (pocałunków,
pieszczot) z osobami, których nie kochałam, nigdy nie
uprawiałam seksu z kimś, kogo nie darzyłam miłością.
– heteroseksualna kobieta, 29 lat

Namiętność – drugi składnik miłości – to silne uczucia, jakie


żywimy do drugiej osoby, połączone z pożądaniem seksualnym.
Elaine Hatfield, wybitna profesor psychologii z Uniwersytetu
Hawajskiego, poświęciła dziesiątki lat na badanie miłości
namiętnej oraz sposobów jej wyrażania. Badaczka ta definiuje
miłość namiętną jako „gorące, intensywne uczucie”, któremu
towarzyszy silne pragnienie połączenia się z drugą osobą. To stan
określany mianem „usychania z miłości”, który zdaniem Hatfield
występuje we wszystkich kulturach. W niektórych kulturach
istnieją nawet konkretne kryteria diagnostyczne dotyczące
„symptomów”, które można dostrzec u osób namiętnie
zakochanych. Na przykład wśród Tamilów (ludu zamieszkującego
południową część Indii) mówi się, że osoby zakochane cierpią na
mayakkam – zespół takich objawów, jak zawroty głowy, poczucie
dezorientacji, odurzenie i urojenia[79].
Kiedy namiętność jest odwzajemniona, często towarzyszy jej
poczucie spełnienia i ekstazy:

Szczerze mówiąc, seks nigdy nie był dla mnie tylko


przyjemnością. Zawsze wyrażał coś więcej. (...) Jestem
taka szczęśliwa, że mam najwspanialszego mężczyznę na
świecie. (...) Może to dlatego, że przez długi czas
mieszkaliśmy daleko od siebie – dzięki temu zdaliśmy
sobie sprawę, jak wiele dla siebie znaczymy i czym jest
prawdziwa miłość. Kiedy się kochamy, patrzę mu w oczy
i za każdym razem dzieje się coś, co trudno wyrazić
słowami, (...) kwiat naszej miłości rozkwita w pełni.
– heteroseksualna kobieta, 38 lat

W wypadku jednej z kobiet uczestniczących w naszym badaniu


miłość i namiętność pełniły dodatkową funkcję – pomagały jej
ignorować nieznośne bałaganiarstwo partnera:

W moje dwudzieste urodziny mój chłopak zaprosił mnie do


świetnej restauracji z owocami morza. Spędziliśmy tam
cudowny wieczór. On traktował mnie jak księżniczkę.
Czułam się taka kochana i zakochana! Ta romantyczna
atmosfera przeniosła się do jego niechlujnego mieszkania
i kochaliśmy się na jego łóżku. To był chyba nasz najlepszy
seks.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Zaangażowanie – trzeci składnik miłości – wiąże się z podjęciem


istotnych decyzji. Decyzja krótkoterminowa dotyczy tego, czy
rzeczywiście kochamy daną osobę, natomiast decyzja
długoterminowa odnosi się do naszej gotowości bycia razem na
dobre i na złe. Wiele uczestniczek naszego badania uznało
zaangażowanie za nieodzowny element miłości. Niektóre przyznały
nawet, że wykorzystywały seks, aby zapewnić sobie zaangażowanie
partnera, którego kochały:

Pierwszy raz uprawiałam seks z [mężczyzną], ponieważ


chciałam stworzyć z nim związek oparty na
zaangażowaniu. Mieliśmy po szesnaście lat i spotykaliśmy
się od trzech miesięcy. Dążyłam do tego, żebyśmy poszli do
łóżka, bo chciałam mu pokazać, że go kocham. Chciałam
dać mu coś, czego nie mógł mu ofiarować nikt inny.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Dlaczego poszłam do łóżka z byłym mężem? Byłam młoda,


miałam tylko szesnaście lat, i chciałam, żeby ze mną
został. Myślałam, że uprawiając z nim seks, zapewnię
sobie jego zaangażowanie. Tak nie było, ale wtedy nikt nie
zdołałby mnie o tym przekonać. Seks był dla mnie
równoznaczny z miłością. Myślałam, że im częściej
chodzimy ze sobą do łóżka, tym bardziej on mnie kocha.
Byłam głupia.
– heteroseksualna kobieta, 41 lat

Według niektórych badaczy „ilość” miłości doświadczanej przez


daną osobę zależy od bezwzględnej wartości tych trzech
składników, a partnerzy są do siebie najlepiej dopasowani, kiedy
przejawiają podobny poziom intymności, namiętności
i zaangażowania.
Na podstawie możliwych kombinacji intymności, namiętności
i zaangażowania Sternberg wyodrębnił siedem stylów miłości[80].
Na przykład miłość, w której jest zaangażowanie, ale brakuje
intymności i namiętności, określił mianem miłości pustej. To
ludzie, którzy w restauracjach jadają w milczeniu – kochają się
przede wszystkim z poczucia obowiązku albo z braku innych
możliwości. Miłość pełna namiętności i zaangażowania, ale
pozbawiona intymności, nosi nazwę miłości niedorzecznej. To
szalone romanse, które przez pewien czas palą się jasnym
płomieniem, a potem wygasają, kiedy jedno z partnerów lub oboje
uświadamiają sobie, że tak naprawdę nie mają ze sobą nic
wspólnego – może poza seksem. Lubienie to intymność bez
namiętności i zaangażowania; jak sama nazwa wskazuje, jest ono
charakterystyczne dla bliskiej przyjaźni. Z kolei miłość oparta na
namiętności i intymności, lecz pozbawiona zaangażowania
w klasyfikacji Sternberga nosi nazwę miłości romantycznej.
Zadurzenie to namiętność bez intymności i zaangażowania,
a miłość partnerska jest uczuciem nacechowanym intymnością
i zaangażowaniem, ale pozbawionym namiętności. Ta ostatnia jest
dość typowa dla wieloletnich związków, w których pożądanie
seksualne wygasa z upływem czasu i rosnącym stopniem
wzajemnej znajomości.
Jak łatwo się domyślić, ostatnia z opisanych przez Sternberga
form miłości to miłość doskonała, stanowiąca idealne połączenie
intymności, namiętności i zaangażowania. Doświadczają jej tylko
nieliczne pary, które są razem od wielu lat. W większości związków
poziom intymności, namiętności i zaangażowania waha się w czasie
i w zależności od sytuacji. Dlatego nierzadko bywa tak, że w trakcie
związku para doświadcza różnych form miłości.

Miłość jak narkotyk

Ku niezadowoleniu osób, które uważają, że zdefiniowanie miłości


należałoby pozostawić poetom i autorom tekstów piosenek albo
(jeszcze lepiej) kochankom, którzy ją przeżywają, naukowcy starają
się dociec, czy stan ten – od zadurzenia po miłość doskonałą –
można wyjaśnić, odwołując się do procesów biologicznych.
Neurobiolog Niels Birbaumer i jego współpracownicy byli
pierwszymi współczesnymi badaczami, który przyjrzeli się tej
możliwości[81]. Przymocowali oni elektrody do głów badanych
mężczyzn i kobiet, aby przy użyciu elektroencefalografu (EEG)
mierzyć aktywność elektryczną ich mózgów, kiedy badani
wyobrażali sobie radosne spotkanie z ukochaną osobą, scenę
zazdrości oraz scenę kontrolną – pusty salon. Połowa badanych
mężczyzn i kobiet była wówczas namiętnie zakochana; pozostali nie
byli z nikim związani. Kiedy badacze porównali fale mózgowe
występujące u tych dwóch grup badanych, zauważyli ogromne
różnice pod względem aktywności mózgu podczas wyobrażania
sobie sceny z ukochaną osobą. U badanych, którzy doświadczali
namiętnej miłości, wzory fal mózgowych okazały się dużo bardziej
złożone, aktywność mózgu zaś – bardziej rozproszona. Jak
zauważyli autorzy: „Osoby zakochane wnoszą swój «ciężar
emocjonalny» – niczym domek ślimaka – do laboratorium fizjologa”.
Na podstawie otrzymanych wyników zespół badawczy doszedł do
wniosku, że namiętna miłość przypomina „chaos psychiczny”.
W roku 2003, dziesięć lat po odkryciu dokonanym przez Nielsa
Birbaumera, Andreas Bartels i Semir Zeki – dwaj neurobiolodzy
z Londynu – zaczęli badać aktywność mózgu osób zakochanych,
żeby się dowiedzieć, co to znaczy „zakochać się”[82]. Wybrali
siedemnaścioro mężczyzn i kobiet, którzy spełniali kryteria
„prawdziwego, głębokiego, szaleńczego zakochania”, a następnie
badali ich mózgi przy użyciu techniki neuroobrazowania, zwanej
funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI), umożliwiającej
rejestrowanie zmian prędkości i objętości krwi dopływającej do
poszczególnych obszarów mózgu. Kiedy neurony mózgowe są
aktywne, zużywają tlen przenoszony do mózgu przez hemoglobinę
w czerwonych krwinkach pochodzących z pobliskich naczyń
włosowatych. Dopływ krwi do mózgu i poziom aktywności tego
organu są więc ze sobą ściśle powiązane.
W trakcie skanowania mózgów osób badanych badacze
pokazywali im fotografie ich partnerów życiowych lub zwyczajnych
przyjaciół. Tylko wtedy, gdy badani patrzyli na zdjęcia swoich
ukochanych, ich mózgi przejawiały wzmożoną aktywność
w rejonach związanych z doświadczaniem euforii i w ośrodku
nagrody, a także osłabioną aktywność obszarów związanych
z odczuwaniem smutku, strachu i lęku. Wzorzec aktywności
mózgu, zaobserwowany u badanych, którzy oglądali fotografie
ukochanych osób, przypominał ten występujący u ludzi
znajdujących się pod wpływem narkotyków wywołujących stany
euforyczne, takich jak kokaina. W mózgach ogarniętych miłością
stwierdzono również osłabioną aktywność rejonów
odpowiedzialnych za krytyczne myślenie, co może wyjaśniać,
dlaczego ludzie szaleńczo zakochani często sprawiają wrażenie
półprzytomnych. Może też – jak sugerują autorzy tego badania –
kiedy ktoś uznaje, że jest zakochany, krytyczne myślenie niezbędne
do oceny charakteru ukochanej osoby nie wydaje mu się potrzebne.
Podobieństwo między miłością a narkotykiem dostrzegł także
psychiatra Michael Liebowitz z Nowojorskiego Stanowego
Instytutu Psychiatrii, który porównuje namiętną miłość do stanu
odurzenia po zażyciu amfetaminy[83]. Zarówno miłość, jak
i amfetamina mogą wywoływać euforyczne oszołomienie, a ich
odstawienie bywa źródłem niepokoju, lęku, a nawet napadów
paniki. Kiedy się zakochujemy, nasz organizm uwalnia mnóstwo
substancji chemicznych – dopaminę, norepinefrynę, a zwłaszcza
fenyloetyloaminę (PEA), którą uważa się za bliską kuzynkę
amfetaminy. Niestety „naturalny haj” wywoływany przez te
związki chemiczne nie trwa wiecznie. Według Liebowitza to dlatego
niektórzy ludzie, nazywani przezeń „miłosnymi ćpunami”,
przeskakują ze związku w związek w poszukiwaniu kolejnego haju.

Miłość jak choroba psychiczna

Poza wszystkimi cudownymi emocjami towarzyszącymi namiętnej


miłości – euforią, radosnym podnieceniem i zadowoleniem – może
ona także wywoływać wielki chaos emocjonalny. Ludzie zakochani
często opisują uczucia lęku, przygnębienia i rozpaczy, których
doświadczają na skutek rozłąki z ukochaną osobą – nawet jeśli
trwa ona stosunkowo krótko. Wielu zakochanych spędza długie
godziny na obsesyjnych rozmyślaniach o obiekcie swoich uczuć,
podobnie jak osoby, u których zdiagnozowano zaburzenie
obsesyjno-kompulsywne (lub nerwicę natręctw), nie mogą się
uwolnić od natrętnych myśli.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku psychiatra
Donatella Marazziti i jej współpracownicy z Uniwersytetu w Pizie
wysunęli przypuszczenie, że osoby namiętnie zakochane i ludzie
cierpiący na zaburzenie obsesyjno-kompulsywne mogą mieć ze sobą
coś wspólnego – spadek poziomu związku chemicznego
występującego w mózgu, zwanego serotoniną. Obniżony poziom
serotoniny od dawna wiązano z depresją i zaburzeniami lękowymi
(do których zalicza się zaburzenie obsesyjno-kompulsywne),
a działanie takich leków antydepresyjnych, jak prozac, polega
przede wszystkim na podwyższaniu poziomu serotoniny
w organizmie.
Aby zweryfikować tę hipotezę, zespół badawczy wyodrębnił trzy
grupy mężczyzn i kobiet[84]. Jedna z nich składała się z osób, które
zakochały się w ciągu sześciu miesięcy poprzedzających badanie,
ale jeszcze nie uprawiały seksu z obiektem swoich uczuć, i które
spędzały co najmniej cztery godziny dziennie na obsesyjnych
rozmyślaniach o swej nowej miłości. W skład drugiej grupy
wchodziły osoby, u których zdiagnozowano zaburzenie obsesyjno-
kompulsywne i które nie przyjmowały żadnych leków. Trzecia,
„normalna” grupa składała się z osób, które nie spełniały kryteriów
diagnostycznych zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego ani nie były
szaleńczo zakochane. Badacze pobrali próbkę krwi od każdej z osób
badanych i zmierzyli poziom serotoniny. Zgodnie
z przewidywaniami u osób, które nie były zakochane ani nie
cierpiały na zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, stwierdzono
normalny poziom serotoniny we krwi. U badanych, u których
zdiagnozowano zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, poziom tego
hormonu był istotnie niższy niż u członków grupy kontrolnej.
Najbardziej zdumiewające było jednak to, że u osób zakochanych –
podobnie jak u badanych cierpiących na zaburzenie obsesyjno-
kompulsywne – poziom serotoniny okazał się o blisko 40% niższy
niż w grupie kontrolnej.
Rok później badacze ponownie pobrali próbki krwi od części
badanych, którzy podczas pierwszego badania byli szaleńczo
zakochani. Jak łatwo się domyślić, kiedy początkowa, intensywna
faza zakochania minęła, poziom serotoniny powrócił u nich do
normy. Na szczęście spadek ilości tego hormonu we krwi okazał się
przejściowy.
Helen Fisher, badaczka z Uniwersytetu Rutgersa, która badała
mózgi wielu zakochanych przy użyciu funkcjonalnego rezonansu
magnetycznego, również uważa, że namiętna miłość – nazywana
przez nią żądzą (lust) – przypomina zaburzenie obsesyjno-
kompulsywne. Według Fisher ów stan można „leczyć” (lub łagodzić)
poprzez podawanie osobie, która jest ogarnięta żądzą, leku
antydepresyjnego, takiego jak prozac, w początkowej fazie
zakochania – aby zrównoważyć obniżony poziom serotoniny,
charakterystyczny dla zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego.
Kiedy jednak żądza przeistacza się w miłość romantyczną – dodaje
badaczka – staje się tak potężna, że żaden koktajl leków
antydepresyjnych nie jest w stanie jej stłumić.

Miłość jest wieczna

Niezależnie od tego, czy miłość jest poczuciem bliskości i więzi,


porywem namiętności, czy też złożoną mieszanką związków
chemicznych, jedno wydaje się pewne – miłość jest wieczna
i uniwersalna. Dowody na to znaleźć można nawet
w społeczeństwach, które próbowały umniejszyć jej znaczenie,
zezwalając mężczyźnie na poślubienie więcej niż jednej kobiety. Na
przykład członkowie Oneidy – utopijnej komuny założonej w XIX
wieku w stanie Nowy Jork – uważali, że miłość romantyczna jest
tylko zakamuflowanym pożądaniem. Członkowie tej społeczności
zawierali „małżeństwa zbiorowe” – nie mogli budować seksualnych
ani romantycznych związków na wyłączność, ale nieustannie
wymieniali się partnerami, aby zapobiegać utrwalaniu się „miłości
wyjątkowej”. Również pierwsi mormoni uważali miłość
romantyczną za destrukcyjną i starali się ją wykorzenić. Mimo to
w obu tych grupach miłość romantyczna przetrwała – czasami
w podziemiu, ukryta przed oczami starszyzny.
Podobnie w niektórych społeczeństwach poliginicznych,
w których panuje zwyczaj aranżowania małżeństw, miłość
namiętna nie przestała istnieć, lecz została poddana swego rodzaju
segregacji. W wielu kulturach arabskich rodzina mężczyzny
wybiera dla niego pierwszą żonę; drugą mężczyzna może wybrać
sam. W kenijskim plemieniu Taita kobieta woli być drugą lub
trzecią żoną mężczyzny, nie zaś pierwszą. Tamtejsze kobiety
wierzą, że po zawarciu pierwszego małżeństwa mężczyzna będzie
bardziej skłonny ożenić się ponownie z miłości, a co za tym idzie –
będzie faworyzował swe kolejne żony, budując z nimi związki
oparte na większej bliskości i silniejszej więzi emocjonalnej[85].
Pierwsze małżeństwo zawiera się z obowiązku; kolejne mogą być
zawierane z miłości.
Dowodów na uniwersalność miłości dostarczają badania,
w których po prostu pyta się mężczyzn i kobiety, czy są zakochani.
Susan Sprecher i jej współpracownicy przeprowadzili wywiady
z 1667 kobietami i mężczyznami z Rosji, Japonii i Stanów
Zjednoczonych, pytając ich, czy są zakochani. W niemal wszystkich
wypadkach większość badanych odpowiedziała twierdząco. Takiej
odpowiedzi udzieliło 73% rosyjskich kobiet, 61% rosyjskich
mężczyzn, 63% Japonek, 41% Japończyków, 63% Amerykanek
i 53% amerykańskich mężczyzn. Interesujące pytanie o źródła
różnicy między odpowiedziami mężczyzn i kobiet pozostaje
nierozstrzygnięte[86]. Badania dotyczące miłości w rozmaitych
kulturach również ujawniły, że w zdecydowanej większości języków
opisuje się doświadczenia miłości – między innymi w wyznaniach
i piosenkach miłosnych oraz wyrazach bólu, jaki odczuwamy na
skutek rozłąki z ukochaną osobą albo wtedy, gdy nasza miłość jest
nieodwzajemniona[87].
Największe z dotychczasowych badań dotyczących preferencji
seksualnych – obejmujące 10 047 przedstawicieli trzydziestu
siedmiu kultur, zamieszkujących sześć kontynentów i pięć wysp –
wykazało, że wzajemny pociąg i miłość odgrywają doniosłą rolę we
wszystkich badanych kulturach i są uważane za nieodzowne
w stałym związku[88]. W badaniu dotyczącym zależności między
miłością a małżeństwem psycholog Robert Levine i jego
współpracownicy pytali studentów z jedenastu krajów, czy byliby
gotowi poślubić osobę, której by nie kochali, lecz która
odznaczałaby się wszystkimi zaletami, jakie są dla nich ważne
u partnera życiowego[89]. W takich krajach, jak Stany Zjednoczone,
Brazylia, Australia, Japonia i Anglia, większość mężczyzn i kobiet
twierdziła, że nie poślubiłaby kogoś, kogo by nie darzyła miłością.
W krajach mniej zamożnych – na Filipinach, w Tajlandii,
w Pakistanie i w Indiach – większa część studentów odpowiedziała,
że byłaby gotowa zawrzeć małżeństwo z osobą niekochaną.
Najwyraźniej w krajach, w których kontrola rodzicielska lub
religijna nad zawieranymi małżeństwami jest normą, a znaczna
część ludności żyje w biedzie, decyzja dotycząca tego, kogo poślubić,
w niektórych sytuacjach bywa w większym stopniu praktyczna niż
podyktowana namiętnym uczuciem[90]. Warto dodać, że
psychologowie, którzy badali pojęcie miłości w rozmaitych
kulturach, nie stwierdzili istotnych różnic międzykulturowych pod
względem sposobu, w jaki mężczyźni i kobiety definiują to zjawisko
– niezależnie od tego, czy są to mieszkańcy Chin, Indonezji,
Mikronezji, archipelagu Palau, Turcji, Rosji, Japonii czy Stanów
Zjednoczonych[91].
Mężczyźni i kobiety definiują miłość podobnie, ale czy
doświadczają tego samego, kiedy się zakochują lub odkochują?
Wbrew popularnym wizerunkom rozchichotanych nastolatek
zakochujących się w chłopcach, których ledwie znają (lub których
nigdy nie spotkały), a także wbrew stereotypowi, zgodnie z którym
to kobiety mają skłonność do romantycznych porywów, badania
dowodzą, że w rzeczywistości mężczyźni częściej niż kobiety
zakochują się od pierwszego wejrzenia, co może być wynikiem
pewnej adaptacji ewolucyjnej. Jak się przekonaliśmy w rozdziale
pierwszym, przy wyborze partnerki lub partnera wygląd
zewnętrzny na ogół wywiera silniejszy wpływ na decyzje
podejmowane przez mężczyzn niż przez kobiety, u których
pojawienie się iskry zainteresowania zależy od większej liczby
sygnałów, takich jak osobowość czy zapach. We wszystkich
kulturach – od Argentyny po Zimbabwe – mężczyźni poszukują
kobiet odznaczających się niskim stosunkiem obwodu talii do
obwodu bioder, który stanowi wiarygodny (choć nieświadomy)
sygnał zdrowia i płodności. Oszacowanie cech, na których zależy
kobietom – zwłaszcza u stałego partnera – jest bardziej
czasochłonne. U mężczyzn miłość od pierwszego wejrzenia jest dużo
bardziej naturalna niż u kobiet.
Poza wspomnianą różnicą dotyczącą pierwszego porywu serca
mężczyźni wydają się także dłużej pozostawać w stanie zakochania.
Badanie przeprowadzone wśród 231 par studenckich, które
spotykały się w latach 1972–1974, podważyło słuszność
stereotypowego poglądu, że kobiety są tymi, które kochają,
a mężczyźni – tymi, którzy odchodzą[92]. Badanie to wykazało, że
kobiety częściej niż mężczyźni odchodzą od swoich partnerów
i częściej przewidują rozpad związku ze sporym wyprzedzeniem. Co
za tym idzie – po zerwaniu kobiety częściej spostrzegały rozpad
związku jako stopniowy proces, podczas gdy mężczyźni uważali, że
nastąpił on nagle, ni z tego, ni z owego. Wreszcie, kiedy kobiety
analizowały swoje dotychczasowe związki, zwykle wymieniały
więcej problemów niż mężczyźni.
Ponadto wyniki części badań sugerują, że rozpad związku jest
dla mężczyzn przeżyciem bardziej traumatycznym niż dla kobiet.
Oczywiście zależy to od okoliczności zarówno związku, jak
i zerwania, na ogół jednak to mężczyźni ujawniają bardziej
dotkliwe poczucie samotności i przygnębienia po rozstaniu
z partnerką. Autorzy wyjaśnili otrzymane wyniki, odwołując się do
różnic międzypłciowych pod względem władzy społecznej
i ekonomicznej. Chociaż badanie dotyczące doświadczeń
związanych z rozpadem związku przeprowadzono w latach
siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, status społeczny i zamożność
kobiet nadal w większym stopniu zależą od pozycji i sytuacji
finansowej ich partnerów niż na odwrót. W tym sensie staranna
ocena potencjalnego partnera w porównaniu z innymi kandydatami
ma dla kobiety większe znaczenie niż dla mężczyzny. Taka analiza
działa niczym hamulec, tłumiąc początkowe zauroczenie.
Mężczyźni, którzy często zarabiają więcej niż kobiety i są od nich
bardziej zamożni, na ogół w mniejszym stopniu przejmują się
skutkami swoich wyborów. Co za tym idzie – mężczyźni w większej
mierze niż kobiety mogą sobie pozwolić na luksus zakochania się
od pierwszego wejrzenia i pozostania w związku po prostu
z miłości. A oto inne wyjaśnienie: być może kobiety ze względu na
swą biologiczną skłonność do tego, co psycholog Shelley Taylor
z Uniwersytetu Stanu Kalifornia w Los Angeles nazywa
„instynktem opiekuńczym” (do opiekowania się innymi lub
zwracania się do nich w reakcji na stres), bądź też po prostu
dlatego, że w wypadku kobiet poszukiwanie wsparcia u przyjaciół
jest w większym stopniu akceptowane kulturowo niż u mężczyzn,
dysponują lepszymi sieciami wsparcia, kiedy dochodzi do rozstania.

Związek między miłością a seksem


Wiemy już, że miłość jest wieczna i wywołuje silne emocje –
zarówno pozytywne, jak i negatywne. Może również zakłócać –
przynajmniej na pewien czas – równowagę chemiczną w naszym
mózgu. Jednak, parafrazując słowa Tiny Turner, „co ma do tego
seks?”[93] Wyniki naszego badania wskazują, że bardzo dużo.
Wśród podawanych przez kobiety powodów, z jakich uprawiały
seks, „Chciałam wyrazić swoją miłość do partnera”
i „Uświadomiłam sobie, że jestem zakochana” znalazły się
w pierwszej dziesiątce. Badane kobiety na różne sposoby
opisywały, jak wykorzystywały seks, aby zdobyć miłość partnera.
Czasami ich nadzieje się spełniały – seks zapewniał im miłość
i zaangażowanie:

Myślę, że straciłam dziewictwo, bo chciałam być kochana.


Mieszkałam w małym miasteczku, a moja matka mnie
zaniedbywała – miała mnóstwo własnych problemów.
Przez wszystkie te lata w szkole nie spotykałam
chłopaków, którzy by mi się podobali, a kiedy w pierwszej
klasie liceum poznałam kogoś, kto wydał mi się naprawdę
atrakcyjny, (...) bardzo szybko poszłam z nim do łóżka.
Wcześniej nawet się z nikim nie całowałam, a z nim
kochałam się zaledwie miesiąc po pierwszym pocałunku.
Sprawiał, że czułam się atrakcyjna i wyjątkowa, mówił, że
mnie kocha. (...) Miałam szczęście, to był dobry wybór –
byliśmy razem przez cztery lata.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 25 lat

Czasami seks nie przynosił upragnionej miłości, ale krótkotrwałe


złudzenie, że jest się kochaną:

Byłam wtedy strasznie naiwna i beznadziejnie zadurzona


w moim ówczesnym chłopaku. W głębi ducha wiedziałam,
że nie zależy mu na mnie tak bardzo, jak mnie na nim, ale
zdołałam przekonać samą siebie, że jest inaczej, ponieważ
bardzo chciałam w to wierzyć. Kiedy poszłam z nim do
łóżka, rozpierała mnie radość, niemal poczucie triumfu,
ponieważ w swojej naiwności wierzyłam, że seks jest
równoznaczny z miłością, a uprawianie z nim seksu
stanowi dowód, że on mnie kocha. (...) Naprawdę właśnie
tak uzasadniałam swoją decyzję.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

To była moja pierwsza praca na cały etat. Poznałam w niej


niesamowicie seksownego faceta. Miałam już dziecko (...)
i nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę kogoś, kto mnie
pokocha, [ale] naprawdę się zakochałam w [koledze
z pracy]. (...) Był dużo bardziej doświadczony niż ja
i nauczył mnie sporo o seksie – najpierw teoretycznie.
Później udzielił mi kilku praktycznych lekcji, a ja
sądziłam, że się we mnie zakocha, jeśli będę robić to, o co
mnie poprosi. Chciał, żebym uprawiała z nim seks oralny,
robiła dla niego striptiz i świntuszyła przez telefon.
Miałam wtedy niewielkie doświadczenie w tych sprawach
i naprawdę myślałam, że jeśli będę to wszystko robić, to on
w końcu się we mnie zakocha. Nie zakochał się, a ja nadal
coś do niego czuję.
– heteroseksualna kobieta, 46 lat
W innych wypadkach seks nie przynosił ani miłości, ani nawet jej
złudzenia.

Zakochałam się w pewnym mężczyźnie i sądziłam, że on


odwzajemni moje uczucie, jeśli dam mu to, czego pragnie.
Uprawiałam z nim seks nawet po tym, jak powiedział mi
bez ogródek, że już nie jest mną zainteresowany i chce,
żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi. Przespałam się z nim
jeszcze co najmniej pięć razy, aż wreszcie powiedział, że
już nie chce chodzić ze mną do łóżka i że przyjaciele nie
robią takich rzeczy. (...) Całe to doświadczenie było dla
mnie bardzo bolesne.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

Wiele uczestniczek naszego badania uprawiało seks nie po to, by


zdobyć miłość, lecz by okazać ją innej osobie.

Seks jako wyraz miłości to kwestia przejścia od uczuć do


czynów. Jest wiele rodzajów miłości i równie dużo
sposobów okazywania jej w działaniu. Kiedy pragnę kogoś
fizycznie i/lub psychicznie, czasami decyduję się na
wyrażenie owego pragnienia poprzez seks.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Wiele innych kobiet spostrzegało seks i miłość jako nierozerwalnie


związane:
Hmm... czy istnieje jakiś inny powód, żeby uprawiać seks?
Poważnie. Jeśli o mnie chodzi, jedynym powodem jest
miłość.
– heteroseksualna kobieta, 35 lat

Związek między miłością a seksem nie jest niczym nowym. Jego


istnienie sugerowano od czasów, gdy ludzie wynaleźli pismo. Pod
koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku na terenie dzisiejszego
Iraku wykopano niewielką tabliczkę. Cztery tysiące lat wcześniej
ktoś wyrył na niej tekst, który historycy uważają za pierwszy
wiersz miłosny w dziejach ludzkości[94]. W wierszu tym kapłanka
wyraża nie tylko swą miłość do króla, ale także pożądanie, jakie
on w niej budzi:

Oblubieńcze najdroższy memu sercu,


Boska jest Twa uroda, ukochany.
Zauroczyłeś mnie, pozwól, abym stanęła przed Tobą cała
drżąca.
Najdroższy, zabierz mnie do swojej alkowy.

Prostolinijność kapłanki najwyraźniej nie odstraszyła króla,


ponieważ w dalszej części wiersza kobieta pisze:

Oblubieńcze, doświadczyłeś ze mną rozkoszy.


Powiedz mojej matce, a podaruje ci najlepsze przysmaki.
Mój ojciec ofiaruje ci hojne dary.
Choć dla wielu kobiet miłość i seks stanowią nierozłączną parę, nie
zawsze tak jest:

Na początku utożsamiałam seks z miłością


i zaangażowaniem. Właśnie to czułam do swojego
partnera. Ostatnio zmieniłam zdanie.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

Badania dostarczają nam pewnej wiedzy na temat tego, które


kobiety są mniej skłonne wymagać miłości czy zaangażowania
emocjonalnego, zanim zdecydują się na seks. Kobiety gotowe
zaakceptować seks bez miłości na ogół odznaczają się osobowością
ekstrawertyczną i są bardziej otwarte na rozmaite nowe
doświadczenia, takie jak próbowanie nieznanych, egzotycznych
potraw czy podróżowanie do innych kultur[95].
Chociaż wiele kobiet nie wymaga ani nie poszukuje miłości przed
podjęciem decyzji o uprawianiu seksu, jednak kobiety częściej niż
mężczyźni uważają, że miłość powinna towarzyszyć fizycznemu
zbliżeniu. Badacze z Laboratorium Psychofizjologii Seksualnej
Cindy Meston zapytali ponad siedmiuset studentów, czy zgadzają
się z następującym twierdzeniem: „Seks bez miłości jest
w porządku”[96]. Mniej więcej połowa badanych studentów była
pochodzenia europejskiego; pozostali wywodzili się z Azji
Południowo-Wschodniej. W obu grupach kulturowych mężczyźni
istotnie częściej niż kobiety zgadzali się z poglądem, że seks bez
miłości jest dopuszczalny. Psycholog David Schmitt i jego
współpracownicy otrzymali podobne wyniki w dużym badaniu
przeprowadzonym wśród mieszkańców pięćdziesięciu sześciu
krajów[97].
Wyniki badania przeprowadzonego w Laboratorium Psychologii
Ewolucyjnej Davida Bussa potwierdzają istnienie różnicy
międzypłciowej pod względem spostrzeganego powiązania między
miłością a seksem. Badacze poprosili stu mężczyzn i sto kobiet,
żeby pomyśleli o znanych sobie osobach, które były lub są w sobie
zakochane. Następnie badani mieli wypisać pięć zachowań lub
działań podejmowanych przez owe gruchające gołąbki
i stanowiących wyraz ich miłości[98]. Zaobserwowano interesującą
różnicę międzypłciową – tylko 8% kobiet i aż 32% mężczyzn uznało
uprawianie seksu za zachowanie będące przejawem miłości.
Odkrycie to wskazuje, że przynajmniej w jednym sensie seks
i miłość są ze sobą ściślej związane w oczach mężczyzn niż kobiet –
mężczyźni wydają się spostrzegać seks jako bardziej wyrazisty
aspekt miłości niż kobiety. Podczas gdy kobiety częściej uznają
miłość za warunek konieczny seksu, mężczyźni wydają się bardziej
skłonni traktować seks jako cechę definicyjną miłości.

Seks a więź emocjonalna

Podobnie jak wiele uczestniczek naszego badania powiedziało, że


uprawiało seks, aby okazać albo zdobyć miłość, spora liczba kobiet
przyznała, że zdecydowała się na seks, aby wyrazić lub uzyskać
poczucie więzi emocjonalnej. Kobiety te powiedziały, że „pragnęły
intymności i bliskości emocjonalnej” oraz „chciały komunikować się
z partnerem na głębszym poziomie”, „poczuć więź z partnerem”,
„zacieśnić więź emocjonalną poprzez seks” oraz „stać się jednością
z drugą osobą”. Przez ich odpowiedzi przewija się wspólny wątek –
pragnienie zbudowania lub zacieśnienia więzi emocjonalnej
z partnerem poprzez seks. Raz jeszcze odkryliśmy, że wbrew
popularnym stereotypom płci młodzi mężczyźni i kobiety – studenci
college’u – nie różnią się istotnie pod względem częstości, z jaką
ujawniają, że uprawiali seks, aby stworzyć silniejszą więź
emocjonalną z drugą osobą.
Niektóre kobiety uprawiały seks, żeby zbudować więź
emocjonalną i w ten sposób uratować związek:

To był związek na odległość, który – czego po prostu nie


mogłam przyjąć do wiadomości – nie był wart zachodu
i musiał się zakończyć. Uprawiałyśmy seks, ponieważ było
to w zasadzie wszystko, co robiłyśmy podczas naszych
sporadycznych spotkań. Miałam nadzieję, że seks zbliży
nas do siebie i pozwoli nam uwierzyć, że może nam się
udać. Nic z tego nie wyszło.
– homoseksualna kobieta, 18 lat

Inne uczestniczki naszego badania opisywały bardzo podobne


przeżycia. Opowiadały, że uprawianie seksu w celu doświadczenia
bliskości emocjonalnej w podupadającym związku na ogół
okazywało się nieskuteczne. Często przynosiło skutek przeciwny do
zamierzonego, uświadamiając obu osobom, jak bardzo oddaliły się
od siebie emocjonalnie (a nawet fizycznie).
Jeżeli jednak między partnerami istnieje więź emocjonalna, to
seks z pewnością może ją zacieśnić:
Uprawianie seksu sprzyja powstaniu szczególnej więzi,
której nie da się zbudować w żaden inny sposób. Robiłam
to, żeby dowieść swojego zaangażowania w związek
i pokazać partnerowi, jak bardzo jestem bezbronna.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Czułam, że zaczynam się zakochiwać w tej dziewczynie.


Uwielbiałam opowiadać jej historie ze swojego życia
i dzielić z nią wspólne doświadczenia. Wytworzyła się
między nami tak silna więź psychiczna i emocjonalna, że
(...) chciałam połączyć się z nią również w sensie
seksualnym.
– homoseksualna kobieta, 20 lat

Wiele kobiet, które napisały, że uprawiały seks, aby zdobyć miłość


albo zbudować więź emocjonalną z drugą osobą, nie dostrzegało
różnicy między tymi dwoma motywami.

Prawie zawsze uprawiam seks, żeby poczuć z drugą osobą


więź na poziomie fizycznym i emocjonalnym. Czuję się
związana z partnerem, jeszcze zanim pójdę z nim do łóżka,
i chcę, żeby ta więź była jak najsilniejsza. Oto cienka
granica między uprawianiem seksu a kochaniem się.
Kiedy jestem w kimś zakochana, łączę się z nim na wiele
sposobów, a seks jest jednym z nich.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Nie uprawiam seksu, jeśli nie jestem zakochana,


a zakochanie oznacza dla mnie połączenie się z osobą, do
której żywię silne uczucia. Dwie osoby łączą się nie tylko
na poziomie fizycznym, ale także mentalnym
i emocjonalnym. Seks jest sposobem osiągnięcia
wszystkich tych rodzajów więzi jednocześnie.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Rzeczywiście, więź emocjonalna niesie ze sobą poczucie spokoju


i bezpieczeństwa w związku, które w pewnym stopniu przypomina
emocjonalne doświadczenie miłości. Zarówno miłość, jak i poczucie
więzi z partnerem chronią nas przed samotnością i przygnębieniem
oraz mogą sprawiać, że czujemy się członkami zgranego zespołu
albo jedną z dwóch części doskonałej całości:

Kiedy jestem bez reszty zakochana, pragnę stać się


jednością z drugą osobą – być jej częścią i pozwolić jej
wniknąć w siebie – na poziomie duchowym i fizycznym.
Eksploduję, próbując wywrócić się na lewą stronę.
– homoseksualna kobieta, 43 lata

Wątki jedności, więzi i poczucia bycia częścią całości, które


przewijają się przez wypowiedzi uczestniczek naszego badania,
wydają się uderzająco podobne do pojęć zawartych w definicji
miłości przedstawionej przez Arystofanesa w dziele Platona pod
tytułem Uczta. Według tego greckiego filozofa pierwsi ludzie nie
wyglądali tak jak dzisiejsi – mieli po cztery ręce, cztery nogi i dwie
twarze osadzone na cylindrycznej szyi. Dzięki takiemu
wyposażeniu mogli szybko biegać i odznaczali się wielką siłą. Byli
tak potężni, że zaczęli spiskować przeciwko Zeusowi i pozostałym
bogom. W odwecie Zeus rozciął wszystkich ludzi na pół, a potem
rozkazał Apollowi odwrócić im twarze i zawiązać przeciętą skórę na
środku – w ten sposób powstał pępek. Od tamtej pory ludzie pragną
się połączyć z utraconą drugą połową:

Po takim rozcięciu naturalnych całości tęsknić zaczęło każde za


swoją drugą połową, więc się rękoma obejmować poczęli i tak, chcąc
się zrosnąć na powrót w uściskach, ginęli z głodu i z zaniedbania
wszelkiego, bo nie chciało żadne nic robić bez drugiego. (...) Więc
każdy z nas jest jak kupon od biletu całego, bo każdy powstał, niby
ryba płaszczka, wraz z kimś drugim, z jakiejś dawnej, jednej istoty.
Toteż zawsze każdy z nas swego kuponu szuka[99].

Wydaje się, że ludzie poszukują swojej drugiej – może lepszej –


połowy od tysiącleci.
Można wskazać jeszcze inne sposoby, w jakie więź emocjonalna
i seks mogą być ze sobą powiązane w oczach kobiet. Na przykład
niektóre uczestniczki naszego badania opisywały doświadczenie
„kochania się na zgodę” w kategoriach więzi emocjonalnej. Czasami
kobiety chcą uprawiać seks po kłótni, ponieważ pomaga to
w odbudowaniu więzi emocjonalnej z partnerem:

To był bardzo zły okres w naszym związku. Mój chłopak


był przekonany, że już go nie kocham. Chociaż
rozmawialiśmy o tym godzinami, czułam, że nie jesteśmy
ze sobą tak blisko jak dawniej. Chciałam się z nim kochać,
żeby odzyskać choć część dawnej bliskości.
– heteroseksualna kobieta, 19 lat
Inne kobiety twierdziły, że doświadczane w trakcie uprawiania
seksu poczucie więzi nasila ich pożądanie i przyjemność odczuwaną
w łóżku.

W swoim obecnym związku po raz pierwszy uprawiam


seks z osobą, którą kocham. To pierwszy związek,
w którym odczuwam silną więź emocjonalną z partnerem,
a seks daje mi zdumiewające poczucie połączenia
z ukochaną osobą. Dzięki więzi emocjonalnej seks staje się
bardziej intensywny i pozwala nam osiągnąć jeszcze
większe poczucie jedności. Pierwszej nocy, kiedy zdaliśmy
sobie sprawę, że jesteśmy w sobie zakochani, oboje
chcieliśmy iść do łóżka, żeby skonsumować to uczucie i...
jak by to powiedzieć... osiągnąć poczucie spełnienia.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 22 lata

W badaniu przeprowadzonym w Laboratorium Cindy Meston


wyodrębniliśmy cztery kategorie zdarzeń lub sygnałów, które
wywołują u kobiet pożądanie seksualne[100]. Trzy z nich wiązały się
z pociągiem i podnieceniem seksualnym. Na przykład
doświadczane przez kobiety pożądanie wzmagało się pod wpływem
jawnych sygnałów erotycznych, takich jak czytanie lub oglądanie
materiałów o treści seksualnej, nacechowana seksem rozmowa
z partnerem, czy też wykrycie oznak podniecenia seksualnego (na
przykład nawilżenia okolicy genitalnej) we własnym ciele. Kobiety
reagowały także na sygnały statusu, takie jak widok osoby sławnej
lub mającej władzę, bądź też rozmowa z taką osobą. Wreszcie,
kobiety reagowały na sygnały romantyczne – na przykład
przytulany taniec, romantyczną kolację czy wspólny śmiech. Druga
kategoria zdarzeń wzmagających kobiece pożądanie seksualne
wiązała się z poczuciem więzi emocjonalnej. Poczucie bliskości
może wywołać u kobiety ochotę na seks.
Nawet jeśli kobiety nie dążą do aktu seksualnego, bądź też
w sytuacji, gdy ich ciała nie reagują podnieceniem na starania
partnera ani na inne sygnały, niektóre kobiety czerpią przyjemność
z uprawiania seksu ze względu na to, co może nastąpić po
współżyciu – przytulenie, czułość i poczucie więzi. Oto jak opisała
to jedna z uczestniczek naszego badania:

Jako osoba aseksualna na ogół nie mam ochoty na seks


z powodów fizycznych, ale czerpię z niego emocjonalną
przyjemność, kiedy jestem ze swoim partnerem.
– aseksualna kobieta, 20 lat

Rosemary Basson, znana badaczka kobiecej seksualności


z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, nazywa to uprawianiem
seksu dla dodatkowych korzyści.

Kiedy pocałunek
nie jest tylko pocałunkiem

Jeden z wymienianych przez kobiety powodów, z jakich uprawiały


seks, okazał się całkiem prosty: „On tak dobrze całował”. Jednak
odpowiedź na pytanie, dlaczego pocałunki miałyby skłaniać kobietę
do uprawiania seksu, okazuje się dużo bardziej złożona.
Z perspektywy prymatologicznej całowanie to dziwaczna czynność.
Ludzie wydają się jedynymi naczelnymi – oprócz szympansów
karłowatych – które oddają się oskulacji (jak nazywa się całowanie
w języku naukowym). Pocałunki między partnerami w związkach
intymnych lub seksualnych występują w ponad 90% kultur[101].
Ludzie całują się z upodobaniem i na wiele sposobów – delikatnie,
nieśmiało, namiętnie, żywiołowo, pożądliwie, zachłannie. Nasze
wargi są naszpikowane neuronami czuciowymi – ich zagęszczenie
jest tu większe niż w przeważającej części ludzkiego ciała – ale
język, nos i policzki również odgrywają ważną rolę[102]. Pocałunek
na ogół wiąże się z przepływem informacji między większością
zmysłów, z których najistotniejsze są dotyk, węch i smak, ale nie
należy lekceważyć znaczenia obrazów (ponętne usta) i dźwięków (w
języku angielskim brakuje słowa, które by oddawało odgłos
całowania).
Jedno z badań dowiodło, że obniżają one poziom kortyzolu –
hormonu stresu – co wskazuje na spadek poziomu lęku. Pocałunek
jest również źródłem informacji o stanie zdrowia partnera,
ponieważ nieświeży oddech może być oznaką choroby bądź
problemów zdrowotnych. Wydaje się też, że kobiety wykorzystują
całowanie jako emocjonalny papierek lakmusowy – na podstawie
wyniku tego testu decydują, czy powinny wykonać następny krok
i skonsumować związek seksualnie. Ta funkcja pocałunków wydaje
się ważniejsza dla kobiet niż dla mężczyzn – podczas gdy 53%
mężczyzn uczestniczących w pewnym badaniu powiedziało, że
zdecydowałoby się na seks bez całowania, tylko 15% kobiet
rozważyłoby pójście do łóżka z osobą, z którą wcześniej się nie
całowało[103]. Pocałunki nie tylko dostarczają nam cennych
informacji o drugiej osobie, ale mogą też wzmagać podniecenie
seksualne, uczucie euforii oraz doświadczenie bliskości
emocjonalnej.
Nieudany pocałunek bez wątpienia zniechęca większość kobiet
do seksu. W jednym z badań 66% kobiet (i 58% mężczyzn)
przyznało, że odczuwany przez nie pociąg seksualny znika bez
śladu po kiepskim pocałunku. Jak powiedział jednemu ze swoich
klientów Alex „Hitch” Hitchens – bohater popularnego filmu Hitch
z 2005 roku, w którego wcielił się Will Smith – „Jeden taniec,
spojrzenie, pocałunek, to wszystko, co dostajemy. (...) To nasza
jedyna okazja, żeby stworzyć różnicę pomiędzy «Odtąd żyli długo
i szczęśliwie» a «Och, to tylko facet, z którym kiedyś kręciłam»”.
Reasumując, pocałunki pomagają kobiecie zdecydować, czy chce
przenieść znajomość na wyższy poziom seksualny, mówią jej co
nieco na temat tego, czy dana osoba będzie dobrym kochankiem,
mogą dostarczać jej informacji dotyczących stanu zdrowia
i dopasowania genetycznego oraz stanowią barometr jakości
związku.

Moc pieszczot

Na poprzednich stronach dowiedzieliśmy się, że stan zakochania


wywołuje zmiany w aktywności mózgu i wpływa na uwalnianie
pewnych związków chemicznych. Czy chemia mózgu może również
wyjaśniać poczucie więzi emocjonalnej? Jak się okazuje, dwa
spośród hormonów wydzielanych w mózgu w trakcie współżycia
seksualnego – wazopresyna i oksytocyna – uczestniczą
w budowaniu stałych związków w świecie zwierząt i mogą
odgrywać istotną rolę w powstawaniu więzi emocjonalnej między
ludźmi.
Największy wzrost poziomu wazopresyny i oksytocyny następuje
po orgazmie. Stężenie wazopresyny wzrasta najbardziej
u mężczyzn po szczytowaniu, podczas gdy wzrost poziomu
oksytocyny jest największy u kobiet. Przeprowadzono niewiele
badań dotyczących wpływu oksytocyny na ludzkie emocje, ale
niektóre z nich wykazały, że przyjęcie dawki oksytocyny w postaci
sprayu do nosa czyni badanych bardziej ufnymi
i wielkodusznymi[104]. Inni badacze ujawnili, że wzrost poziomu
tych hormonów wywołuje poczucie zadowolenia, bezpieczeństwa
i przywiązania. Uważa się też, że oksytocyna – nazywana
„hormonem pieszczot”, ponieważ uwalnia się również podczas
masażu lub głaskania – łagodzi lęk i ma działanie antydepresyjne.
Niezależnie od tego, w jaki sposób ów hormon jest uwalniany,
według większości badaczy naturalny wzrost poziomu oksytocyny
wywołuje dobre samopoczucie.
Dwoje nowojorskich specjalistów w dziedzinie relacji
w związkach intymnych zbija na tym fortunę. W 2004 roku Reid
Mihalko, jeden z założycieli organizacji Cuddle Party (Przytulane
Przyjęcie), zaczął organizować przyjęcia, których uczestnicy – na
ogół osoby samotne – płacą trzydzieści dolarów za możliwość
pieszczenia innych przez mniej więcej godzinę. W ciągu ostatnich
kilku lat około dziesięciu tysięcy osób przytulało się do
nieznajomych z nadzieją na odkrycie na nowo aseksualnego dotyku
i otrzymanie dawki oksytocyny bez zobowiązań (nad
samopoczuciem uczestników takich przyjęć czuwają „pieszczotliwi
ratownicy”).
W świecie naukowym oksytocyna jest znana przede wszystkim
z roli, jaką odgrywa w zachowaniach macierzyńskich. Hormon ten
wywołuje na przykład skurcze macicy, które ułatwiają poród – stąd
jego nazwa, która w języku greckim oznacza „szybkie narodziny”.
O jego skuteczności w tej roli świadczy fakt, że około 75%
amerykańskich kobiet, które trafiają na sale porodowe, podaje się
syntetyczne formy oksytocyny – na przykład pitocynę – żeby
wywołać lub przyspieszyć poród. W Chinach, w których wskaźnik
zgonów okołoporodowych jest dużo niższy niż w Stanach
Zjednoczonych, kobietom zaleca się wzięcie zimnego prysznica,
kiedy niezbędne jest przyspieszenie akcji porodowej. Zimny
prysznic stymuluje sutki, co z kolei może pobudzić mózg do
wytwarzania większej ilości oksytocyny. Położne od dawna wiedzą,
że przyłożenie lodu do brodawek sutkowych może wzmagać
uwalnianie oksytocyny. Ta metoda bywa też pomocna w wypadku
przedłużającego się porodu.
Oksytocyna umożliwia również wytwarzanie mleka przez piersi
kobiet ciężarnych i karmiących oraz odgrywa doniosłą rolę
w budowaniu więzi macierzyńskiej i kształtowaniu zachowań
opiekuńczych u wielu gatunków zwierząt. Badacze dowiedli, że
jeśli zablokuje się naturalne wydzielanie oksytocyny w organizmie
zwierzęcia – na przykład poprzez podanie mu odpowiednich leków
– to matki przestają podejmować normalne zachowania opiekuńcze
i porzucają swoje młode. Można też osiągnąć efekt odwrotny –
wstrzyknięcie oksytocyny młodym samicom szczurów, które nigdy
nie rodziły, ani nawet nie kopulowały, powoduje, że zaczynają one
pieścić i ochraniać młode innych samic, tak jakby to było ich
potomstwo.
Budowanie więzi w mózgu

Przeprowadzono wiele badań łączących wydzielanie oksytocyny


z powstawaniem więzi macierzyńskiej u zwierząt – od szczurów po
owce. Liczna grupa badaczy sądzi jednak, że oksytocyna bierze
również udział w budowaniu więzi seksualnej, i to nie tylko wśród
zwierząt.
Diane Witt, badaczka z Uniwersytetu Binghamton, uważa, że
uwalnianie oksytocyny można skojarzyć z widokiem określonych
osób metodą warunkowania klasycznego. Przypomnij sobie
rosyjskiego noblistę Pawłowa i jego psy. Psy ślinią się na widok
i zapach jedzenia – fakt ten odgrywa istotną rolę w ich procesie
trawiennym. Pawłow dzwonił dzwonkiem za każdym razem, kiedy
karmił swoje psy. Po pewnym czasie sam dźwięk dzwonka
powodował, że psy się śliniły. U psów Pawłowa wytworzono
uwarunkowaną klasycznie reakcję wydzielania śliny na dźwięk
dzwonka. Zdaniem Witt w podobny sposób można uwarunkować
klasycznie reakcję uwalniania oksytocyny na widok określonych
partnerów.
Wyobraźmy sobie na przykład, że podczas pierwszej randki
z nowo poznanym mężczyzną kobieta dochodzi do wniosku, iż
wprawdzie daleko mu do ideału – którym jest Clint Eastwood – ale
wydaje się wystarczająco atrakcyjny, żeby chciała się z nim umówić
jeszcze kilka razy. Po kilku spotkaniach kobieta postanawia pójść
z nowym partnerem do łóżka – w jej organizmie wydziela się
oksytocyna, na skutek czego kobieta doświadcza przyjemnego
poczucia „Och, jak dobrze!”. Po kilku aktach seksualnych z tym
samym mężczyzną – i kolejnych dawkach oksytocyny – u kobiety
wytwarza się uwarunkowane skojarzenie. Wkrótce sam widok
partnera może powodować wydzielanie się oksytocyny w jej mózgu
– nawet bez seksu! Nagle „pan Wystarczająco Atrakcyjny” staje się
„panem Nie Mogę Bez Niego Żyć”. Według niektórych badaczy
przedłużający się związek z daną osobą powoduje chroniczny
wzrost poziomu oksytocyny oraz jej bliskiej kuzynki, wazopresyny,
co z kolei może sprzyjać budowaniu trwałych więzi między
kobietami a mężczyznami.
Niedawno badacze zainteresowali się związkiem między
wydzielaniem oksytocyny a tym, dlaczego niektóre zwierzęta są
z natury monogamiczne, a inne nie. Zaledwie 3% ssaków – oprócz
człowieka – buduje monogamiczne związki; pozostałe swobodnie
kojarzą się w pary z wieloma partnerami. Przedstawiciele jednego
z gatunków norników – norniki preriowe –wiążą się ze sobą na
długo (czasami na całe życie). Partnerzy mieszkają w jednym
gnieździe, unikają spotkań z innymi potencjalnymi partnerami
i razem wychowują potomstwo. U bliskich kuzynów norników
preriowych – norników górskich – zaobserwowano zupełnie inny
styl kojarzenia się w pary. Nie budują one stałych związków,
swobodnie zmieniają partnerów, a samce nie angażują się w opiekę
nad potomstwem. Zresztą samice norników górskich również nie są
zbyt oddanymi matkami – porzucają swoje młode wkrótce po
urodzeniu.
Warto dodać, że te dwa gatunki norników dzielą ze sobą aż 99%
genów, co czyni je niezwykle podobnymi pod względem
genetycznym. Dlaczego więc zachowują się tak odmiennie? Okazuje
się, że norniki górskie i preriowe istotnie się różnią pod względem
sposobu wydzielania i przetwarzania oksytocyny oraz
wazopresyny. Wierne i oddane swoim partnerom norniki preriowe
wytwarzają dużo więcej tych hormonów, a w ich mózgach znajduje
się gęstsza sieć receptorów, które mogą je wykrywać
i wykorzystywać[105].
Ostatnio badacze odkryli też, że u norników preriowych (lecz nie
u niewiernych norników górskich) rejon mózgu, w którym znajdują
się receptory oksytocyny i wazopresyny, jest także bogaty
w receptory dopaminy – wytwarzanego w mózgu związku
chemicznego, który naukowcy od dawna wiążą z poczuciem
zadowolenia[106]. Kiedy zwierzęta (również ludzie) podejmują takie
zachowania, jak jedzenie, picie czy kopulacja – zachowania
niezbędne dla przetrwania gatunku – w ich mózgach wydziela się
dopamina. Gwałtowny wzrost poziomu dopaminy wprawia je
w dobre samopoczucie, nagradzając za tego rodzaju zachowania,
a co za tym idzie – zwiększając szanse na to, że znowu będą chciały
jeść, pić i uprawiać seks. Fakt, że u wiernych norników preriowych
owe receptory nagrody znajdują się w tym samym rejonie mózgu,
co receptory hormonów odpowiedzialnych za budowanie więzi,
sugeruje, iż kopulowanie ze znanym osobnikiem sprawia im
większą przyjemność niż uprawianie seksu z nowym partnerem.
Norniki górskie, u których receptory hormonów więzi znajdują się
w innej części mózgu niż receptory nagrody, nie kojarzą znajomości
partnera z dobrym samopoczuciem.
Badając te dwa gatunki norników, Miranda Lim i jej
współpracownicy z Uniwersytetu Emory w Atlancie dokonali
zdumiewającego odkrycia – okazało się, że mogą zmienić wierne
z natury norniki preriowe w prawdziwych Don Juanów poprzez
zablokowanie receptorów hormonów więzi w mózgu[107]. Udało im
się również osiągnąć odwrotny skutek. Kiedy przy użyciu
nieszkodliwego wirusa przenieśli gen kodujący receptory
hormonów więzi z organizmu nornika preriowego do organizmu
nornika górskiego, u tego ostatniego nastąpił wzrost liczby
receptorów hormonów więzi w mózgowym ośrodku nagrody[108].
Pewnie już się domyślasz, co było dalej. Samce norników górskich –
zwykle zmieniające partnerki jak rękawiczki – zaczęły wyraźnie
przedkładać swe aktualne partnerki nad inne samice i były gotowe
ustatkować się i wychowywać potomstwo.
Seks stymuluje u ludzi wydzielanie oksytocyny i wazopresyny
podobnie jak u norników, ale czy różnice hormonalne mogą
wyjaśnić, dlaczego niektórzy z nas są z natury monogamiczni,
a inni nie? Badacze z Laboratorium Cindy Meston ciężko pracują
nad znalezieniem odpowiedzi na to pytanie. Lisa Dawn Hamilton
próbowała ustalić, czy mózgi osób monogamicznych
i niemonogamicznych różnią się od siebie. Za osoby monogamiczne
uznano te, które nie tylko wybierały i preferowały uprawianie
seksu ze swym obecnym partnerem, ale także nie snuły fantazji
seksualnych o nikim innym. Natomiast osoby niemonogamiczne
spotykały się z wieloma partnerami jednocześnie lub miały
wielokrotne kontakty seksualne poza swoim stałym związkiem.
Zespół badawczy z Laboratorium Cindy Meston rejestrował
aktywność mózgów osób uznanych za monogamiczne
i niemonogamiczne w czasie, gdy badani oglądali serię fotografii
przedstawiających rozmaite sceny. Były wśród nich sceny erotyczne
(na przykład kochające się pary), sceny romantyczne lub
świadczące o więzi emocjonalnej (na przykład pary trzymające się
za ręce albo śmiejące się razem), a także sceny neutralne (na
przykład krajobraz wiejski). Następnie sprawdziliśmy, czy między
tymi dwiema grupami badanych występują różnice pod względem
aktywności rejonów mózgu bogatych w receptory nagrody.
Przewidywaliśmy, że u osób monogamicznych ośrodki nagrody
będą bardziej aktywne w trakcie oglądania scen romantycznych lub
wskazujących na więź emocjonalną niż u badanych
niemonogamicznych. Spodziewaliśmy się też, że fotografie
o charakterze seksualnym będą nagradzające dla obu grup
badanych oraz że ich oglądanie będzie sprawiało wszystkim
badanym większą przyjemność niż widok scen neutralnych.
Dotychczas zakończyliśmy to badanie jedynie w grupie mężczyzn,
ale otrzymane wyniki potwierdziły trafność naszych przewidywań.
U mężczyzn monogamicznych mózgowy ośrodek nagrody
rozświetlał się niczym bożonarodzeniowa choinka zarówno
w reakcji na fotografie erotyczne, jak i na widok tych
przedstawiających więź emocjonalną. Natomiast mózgi mężczyzn
niemonogamicznych rozjarzały się wyłącznie w reakcji na bodźce
seksualne; ich ośrodki nagrody przejawiały bardzo słabą aktywność
na widok scen obrazujących więź emocjonalną między
partnerami[109]. Zespół z Laboratorium Cindy Meston musi
zweryfikować te ustalenia na dużo większej próbie, zanim
będziemy mogli sformułować wniosek, że istnieją mężczyźni
„preriowi” i mężczyźni „górscy”, wydaje się jednak, że na
podstawowym poziomie biologicznym więź emocjonalna daje
niektórym mężczyznom więcej zadowolenia niż innym.

Przeżycie transcendentalne

Chociaż motywacje seksualne norników i mężczyzn wydają się mieć


ze sobą dużo wspólnego, ludzka seksualność kształtuje się również
pod wpływem kultury – od uczuć, jakie budzi w nas seks, po nasze
wyobrażenia dotyczące więzi emocjonalnej. Spostrzeżenie to wydaje
się szczególnie trafne w odniesieniu do religii.
Wyznania religijne istotnie się różnią pod względem roli
przypisywanej seksualności, przy czym niektóre z nich są w tej
dziedzinie dużo bardziej restrykcyjne niż inne. Księga Kapłańska,
która stanowi część żydowskiej Tory i chrześcijańskiego Starego
Testamentu, ma decydujące znaczenie dla sposobu, w jaki seks
i religia są ze sobą powiązane w umysłach Amerykanów. Według
tej księgi Bóg przekazał Mojżeszowi listę zabronionych zachowań
seksualnych oraz kar za wykroczenia seksualne; jedną z często
stosowanych kar była śmierć przez ukamienowanie lub spalenie.
Do zachowań niedozwolonych należały zdrada, kazirodztwo,
uprawianie seksu podczas miesiączki, akty płciowe między
mężczyznami oraz uprawianie seksu ze zwierzętami. Księga nie
zabraniała seksu małżeńskiego. Przeciwnie – liczne fragmenty
Starego Testamentu potwierdzają pozytywny status moralny
związku małżeńskiego oraz seksu w obrębie tego związku. Księga
Kapłańska nie zakazywała również seksu pomiędzy nieżonatymi
mężczyznami a niezamężnymi kobietami. Jednak w innych
miejscach Biblii czytamy, że kobieta, która w chwili zawarcia
małżeństwa nie była dziewicą, mogła zostać stracona (Księga
Powtórzonego Prawa 22: 13–21). Dla mężczyzn, którzy w chwili
zawarcia małżeństwa nie byli prawiczkami, nie przewidziano
podobnej kary.
Badania psychologiczne wykazały, że nieprzestrzeganie
surowych nakazów religijnych często prowadzi do poczucia winy,
które z kolei może utrudniać kobiecie czerpanie przyjemności
z seksu. Dlatego miło było usłyszeć od uczestniczek naszego
badania, że powiązanie seksu z religią może być niezwykle
pozytywnym doświadczeniem. Niektóre kobiety powiedziały nam,
iż poczucie więzi z partnerem w trakcie aktu płciowego sprawiało,
że odczuwały również łączność z Bogiem:

Według prawa żydowskiego uprawianie seksu z partnerem


w szabat to micwa [dobry uczynek], a w mistycyzmie
żydowskim istnieje forma ekstazy seksualnej, która
naśladuje związek między Bogiem a człowiekiem
i przypomina ponowne stworzenie świata. Nie potrafię
opisać tego przeżycia. (...) Ale czysta radość i więź z drugą
osobą przybliża mnie do cyklów życia i podstawowej
energii świata, innymi słowy – do Boga.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 21 lat

Związek z tym niesamowitym mężczyzną był spełnieniem


pięknego marzenia. Mogłam się w nim zatracić i zobaczyć
Boga tam, gdzie rzeczywistość stykała się ze światem
marzeń.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Zastanawiałam się, czy jeśli Bóg jest wszechobecny, to


Chrystus jest także we mnie i w każdym z nas. Jeśli
Chrystus był we mnie, to musiał być również w moim
partnerze. Nagle zdałam sobie sprawę, że jeśli się
połączymy, będzie to Chrystus poszukujący Chrystusa,
i uświadomiłam sobie, jakie to piękne.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 20 lat
Inne kobiety wyznały, że seks nie spełnił ich duchowych oczekiwań:

Dorastałam w środowisku, gdzie nie mówiło się ani


o Bogu, ani o seksie. To dlatego zaliczyłam oba te pojęcia
do kategorii rzeczy, które wydawały się niezwykłe,
ponieważ były poza mną. Gdy zaczęłam się spotykać ze
swoim chłopakiem, kazałam mu długo czekać. Kiedy to się
wreszcie stało, spodziewałam się przeżycia niemal
religijnego. Nie było takie.
– heteroseksualna kobieta, 21 lat

Pewnej wiedzy dotyczącej tego, w jaki sposób seks może wytwarzać


w ludziach poczucie łączności z Bogiem, dostarczają nam procesy
zachodzące w ludzkim mózgu w trakcie głębokich przeżyć
religijnych. W książce Why God Won’t Go Away (Dlaczego Bóg nie
chce odejść) profesor radiologii Andrew Newberg i psychiatra
Eugene D’Aquili zauważyli, że u ludzi, którzy poszukują głębokich
przeżyć duchowych poprzez modlitwę lub medytację – na przykład
u zakonnic ze zgromadzenia Franciszkanek albo u mnichów
buddyjskich – spada aktywność płata ciemieniowego mózgu. Płat
ciemieniowy odpowiada za porządkowanie informacji
sensorycznych, pomagając nam zrozumieć, w jaki sposób
informacje wzrokowe łączą się (na przykład) ze środowiskiem
przestrzennym. Słabsza aktywność płata ciemieniowego zmniejsza
zdolność organizmu do orientowania się w przestrzeni oraz – jak
twierdzą Newberg i D’Aquili – do rozróżniania między sobą
a innymi obiektami. Być może niektórzy ludzie są tak intensywnie
bombardowani informacjami wzrokowymi i przestrzennymi
w trakcie współżycia seksualnego, że doświadczają czegoś
podobnego.
Artystyczne obrazy przeżyć religijnych, takie jak Ekstaza świętej
Teresy – barokowa rzeźba autorstwa Giovanniego Berniniego –
również wskazują na wielowiekowe skojarzenie ekstazy religijnej
z orgazmem, nawet jeśli samo czerpanie przyjemności z seksu nie
mieściło się w głowach większości religijnych kobiet współczesnych
autorom takich dzieł.

Ewolucja miłości i więzi emocjonalnej

Chociaż nasze badanie nie ujawniło istotnych różnic


międzypłciowych pod względem częstości uprawiania seksu
z powodów związanych z budowaniem więzi emocjonalnej, jednak
badanie przeprowadzone w Laboratorium Davida Bussa wykazało,
że mężczyźni i kobiety wyraźnie się różnią pod względem wagi,
jaką przywiązują do więzi emocjonalnej z partnerem seksualnym.
W badaniu tym heteroseksualnym mężczyznom i kobietom z wielu
różnych krajów zadano prowokacyjne pytanie: „Pomyśl
o poważnym związku, w którym byłeś w przeszłości, w którym
jesteś teraz lub jaki chciałbyś mieć w przyszłości. Wyobraź sobie, że
osoba, z którą jesteś związany, zainteresowała się kimś innym. Co
byłoby dla Ciebie bardziej bolesne: (a) wyobrażenie sobie, że Twój
partner tworzy głęboką więź emocjonalną z inną osobą, czy (b)
wyobrażenie sobie, że Twój partner uprawia z tą osobą namiętny
seks?”
Jak łatwo zgadnąć, kobiety odczuwały większą przykrość na
myśl o tym, że ich partner mógłby związać się emocjonalnie z inną
osobą, niż wtedy, gdy wyobrażały sobie, jak uprawia seks z inną
kobietą[110]. To sensowne z perspektywy ewolucyjnej. Z punktu
widzenia kobiety mężczyzna, który uprawia seks z inną partnerką,
może, ale nie musi być związany emocjonalnie ze swoją kochanką –
może to robić wyłącznie dla gratyfikacji fizycznej. Jeśli natomiast
mężczyzna jest związany emocjonalnie z inną kobietą, to z dużym
prawdopodobieństwem uprawia z nią również seks (albo wkrótce
zacznie to robić). Jeśli mężczyzna jest związany emocjonalnie
z inną kobietą i uprawia z nią seks, to prawdopodobnie zacznie
przenosić na nią swoje zasoby i zaangażowanie – co w kategoriach
ewolucyjnych stanowi oczywiste zagrożenie dla jego obecnej
partnerki.
W tym miejscu warto sobie przypomnieć, że poza opisanym
wcześniej przykładem norników preriowych u większości gatunków
zamieszkujących naszą planetę seks nie ma nic wspólnego
z zaangażowaniem. Ludzie stanowią wyjątek – nawet wśród
naczelnych – w tym sensie, że są jednym z nielicznych gatunków,
w których samce i samice tworzą stałe związki utrzymujące się
przez długie lata, a nawet do końca życia. Szympansy – naczelne
najbliższe człowiekowi pod względem genetycznym – uprawiają
seks przede wszystkim wtedy, kiedy samica wchodzi w okres rui.
W czasie owulacji jaskrawoczerwone, obrzmiałe genitalia samicy
oraz wysyłane przez nią sygnały zapachowe wprawiają samce
w stan podniecenia seksualnego, ale poza okresem rui samce
szympansów pozostają obojętne na wdzięki samic. Tak więc
związki seksualne wśród szympansów mają krótki żywot.
U ludzi owulacja jest w dużej mierze ukryta. Chociaż u kobiet
mogą występować subtelne zmiany fizyczne – delikatne
zaróżowienie skóry albo wzrost libido – zgromadzono niewiele
dowodów naukowych na to, że mężczyźni są w stanie trafnie
rozpoznać, kiedy kobieta owuluje. Z ewolucyjnego punktu widzenia
pradawni mężczyźni – ci, którzy odnieśli sukces reprodukcyjny –
musieli pozostawać w pobliżu kobiety i uprawiać z nią seks w ciągu
całego cyklu miesięcznego. Przy braku sygnałów owulacji
pojedynczy akt płciowy prowadzi do poczęcia zaledwie w 3–4%
przypadków. Mężczyzna, który od czasu do czasu wpadał do
kobiety na szybki popołudniowy numerek, rzadko odnosił korzyści
reprodukcyjne. Trzymanie się razem i uprawianie seksu w ciągu
dłuższego czasu zwiększa prawdopodobieństwo powstania więzi
emocjonalnej. To dlatego niektórzy badacze uważają, że ukryta
owulacja ukształtowała się ewolucyjnie jako sposób zacieśniania
więzi emocjonalnej i zwiększania zaangażowania w ludzkich
związkach seksualnych[111]. To z kolei zwiększało
prawdopodobieństwo tego, że zasoby mężczyzny trafią do jednej
partnerki i do jej potomstwa.
Nie wyjaśnia to jednak potęgi miłości ani tego, dlaczego
wyewoluowała ona u człowieka. Według psychologów ewolucyjnych
miłość jest swego rodzaju zabezpieczeniem stałości związku. Gdyby
Twoja partnerka była zaślepiona przez niepohamowaną emocję,
której nie sposób stłumić ani kontrolować – emocję, którą
wywoływałbyś w niej Ty i tylko Ty, emocję, która stawałaby się
coraz potężniejsza poprzez skojarzenie z kaskadą hormonów
uwalnianych pod wpływem seksu – to mógłbyś liczyć na to, że
będzie trwała przy Tobie z niezmiennym zaangażowaniem,
w zdrowiu i w chorobie, w dostatku i w biedzie. Jeśli natomiast
partnerka wybrała Ciebie na podstawie kryteriów racjonalnych –
takich jak dostęp do zasobów albo brak potomstwa, które
wymagałoby pokaźnych inwestycji – to może Cię na tej samej
podstawie porzucić dla nieco bardziej atrakcyjnego konkurenta.

[77]Love Is a Many Splendored Thing (Miłość jest wspaniała) –


tytuł znanego amerykańskiego melodramatu z 1955 roku (reż.
Henry King), który powstał na podstawie powieści Han Suyin
(przyp. tłum.).
[78] Za: Hatfield i Rapson, 2007.
[79] Za: Hatfield i Rapson, 2009.
[80] Sternberg, 1999.
[81] Birbaumer i in., 1993.
[82] Bartels i Zeki, 2000.
[83] Liebowitz, 1983.
[84] Marazziti i in., 1999.
[85] Jankowiak, 1995.
[86] Sprecher, Aron i in., 1994.
[87] Jankowiak i Fisher, 1992.
[88] Buss, Abbott i in., 1990.
[89] Levine, Sato i in., 1995.
[90] Za: Hatfield i Rapson, 2007.
[91] Tamże.

[92] Rubin, Peplau i Hill, 1981.


[93]W oryginale: what’s sex got to do with it? Nawiązanie do
znanej piosenki Tiny Turner, zatytułowanej What’s Love Got to Do
with It? (Co ma do tego miłość; przyp. tłum.).
[94] Arsu, 2006.
[95] Shaver i Mikulincer, 2008.
[96] Meston, Trapnell i Gorzalka, 1998.
[97] Schmitt, 2008, nieopublikowane dane.
[98] Buss, 1988b.
[99] Platon (2002), Uczta, s. 55, tłum. Władysław Witwicki.
[100] McCall i Meston, 2006.
[101] Eibl-Eibesfeldt, 1970.
[102] Walter, 2008.
[103] Hughes, Harrison i Gallup, 2007.
[104] Kosfeld, Heinrichs i in., 2005.
[105] Insel i Shapiro, 1992.
[106] Edwards i Self, 2006.
[107] Lim i Young, 2004
[108] Lim, Wang i in., 2004.
[109] Meston i Hamilton, 2009, nieopublikowane dane.
[110] Buss, Shackelford i in., 1999
[111]
Inni badacze przypisują ukrytej owulacji odmienne funkcje,
takie jak uniemożliwienie mężczyznom wzmożonego pilnowania
partnerki, kiedy ta jest najbardziej płodna, co pozwala kobiecie na
czerpanie korzyści z kopulacji poza stałym związkiem.
ROZDZIAŁ 4

Emocjonujące podboje

Od zdobycia partnera po kłusownictwo seksualne

Nie wystarczy odnieść sukcesu – jeszcze inni muszą


ponieść porażkę.

– Gore Vidal (ur. 1925)

Realia kobiecej rywalizacji seksualnej uchwycono – chociaż


w wyolbrzymionej i sztucznej formie – w popularnym programie
telewizyjnym „The Bachelor” (Kawaler). Co tydzień miliony
Amerykanów zasiadają przed telewizorem, żeby oglądać, jak
pewien prawdziwy kawaler wybiera spośród dwudziestu pięciu
kobiet, które stroją się dla niego, kokietują go, umawiają się z nim
na randki, wdzięczą się do niego, obściskują się z nim, a czasami
nawet uprawiają z nim seks – w nadziei, że uda im się złapać
partnera do łóżka i do ołtarza. Kawalerowie wybierani do tego
programu stanowią uosobienie zalet, o jakich marzy wiele kobiet –
są przystojni, pewni siebie, czarujący, harmonijnie zbudowani
i wysportowani oraz odnoszą sukcesy w życiu zawodowym. W ciągu
pierwszych trzynastu serii byli to między innymi: odnoszący
sukcesy doradca biznesowy, wiceprezes sieci niewielkich banków
rodzinnych, właściciel firmy pośredniczącej w udzielaniu kredytów
hipotecznych, zawodowy piłkarz, aktor, który grał jednego
z lekarzy w serialu Ostry dyżur, właściciel firmy kosmetycznej,
lekarz, który – tak się składa – jest również triatlonistą i oficerem
marynarki, właściciel kilku popularnych barów, międzynarodowy
finansista oraz doradca klienta w agencji reklamowej.
W trakcie programu kawaler odbywa serię spotkań z kobietami –
czasami spotyka się z nimi pojedynczo, a czasami w parach lub
grupach. Pod koniec każdego odcinka kolejne kobiety odpadają
z rywalizacji. Na zakończenie serii – kiedy napięcie sięga zenitu –
kawaler wybiera zwyciężczynię i (czasami) się jej oświadcza.
Z każdym kolejnym odcinkiem współzawodnictwo seksualne staje
się coraz bardziej zaciekłe. Kobiety nie tylko próbują
zdyskredytować swoje rywalki w oczach atrakcyjnego kawalera,
obmawiając je za plecami, ale też zaczynają wyglądać i zachowywać
się coraz bardziej wyzywająco, chociaż w programie nie pokazuje
się samych aktów seksualnych. Jak zauważył jeden z widzów: „Pod
koniec serii tym kobietom zawsze udaje się nabrać wyglądu
licealistek z dzielnicy robotniczej”[112]. Program ten bywa
krytykowany jako prostacki, nierealistyczny, obraźliwy dla kobiet,
krzywdzący, powierzchowny, sztuczny i żałosny. Mimo to co
tydzień przyciąga on przed telewizory około jedenastu milionów
widzów – głównie kobiet, jak wynika z badań firmy Nielsen –
których wciąga oglądanie rywalizacji seksualnej (w pierwszej serii
nowej wersji tego programu, zatytułowanej „The Bachelorette”
[Panna na wydaniu], jedna z kobiet odrzuconych w programie „The
Bachelor” wybierała spośród dwudziestu pięciu mężczyzn).
Kiedy myślimy o rywalizacji o partnerów seksualnych, na ogół
wyobrażamy sobie męskie bójki albo sceny z filmów
przyrodniczych, w których dwa jelenie sczepiają się porożami
w rytualnej walce o dominację[113]. We wszystkich ludzkich
kulturach mężczyźni częściej niż kobiety współzawodniczą ze sobą
w brutalnych pojedynkach. Walczą o status na boiskach
sportowych – czy to podczas turniejów ulama, starożytnej azteckiej
gry w piłkę (kiedy to różnicę między zwycięstwem a porażką
utożsamiano z różnicą między płodnością a suszą), czy też na
dzisiejszej megaarenie amerykańskiej ligi NBA. W przeszłości
mężczyźni konkurowali również ze sobą w dziedzinie polowania na
wysokokaloryczne mięso. We współczesnych społeczeństwach
większość mężczyzn przechwala się swoim statusem i zasobami
w bardziej symboliczny sposób – na przykład poprzez zakup
prestiżowych dóbr. Jak zauważyła jedna z założycielek grupy
wsparcia Dating a Banker Anonymous (Umawiając się
z bankierem): „Chodzi o to, że on jest samcem alfa, jest agresywny
i przebojowy, nie przyjmuje odmowy, jest pewny siebie i cieszy się
szacunkiem – wszystko to tworzy wokół niego aurę zwycięzcy”[114].
Rywalizacja między samcami jest jawna i widowiskowa.
Prawdopodobnie dlatego Karol Darwin i wielu późniejszych
naukowców przeoczyło coś, co – jak dzisiaj wiemy – stanowi
potężną siłę ewolucyjną i psychologiczną: rywalizację seksualną
między samicami[115]. W naszym badaniu kobiety opowiadały
o tym, jak uprawiały seks, żeby pokonać swoje konkurentki:
Mój chłopak uwielbia być w centrum uwagi i w pierwszych
miesiącach naszej znajomości rozpoczął inny, niepoważny
związek za moimi plecami. Kiedy się o tym dowiedziałam,
byłam zdruzgotana, później jednak obiecałam sobie, że
zrobię wszystko, aby zdał sobie sprawę, że pragnie tylko
mnie. Chociaż bardzo lubiłam się z nim kochać, dzisiaj
wiem, że robiłam to również w nadziei, iż okażę się lepsza
od tamtej dziewczyny.
– heteroseksualna kobieta, 18 lat

Pomimo tego niedopatrzenia kilku pokoleń badaczy dziś prawie


wszyscy są zgodni co do tego, że wśród kobiet toczy się równie
zaciekła rywalizacja seksualna jak wśród mężczyzn.
Z perspektywy ewolucyjnej powód jest oczywisty: mężczyźni
istotnie się różnią pod względem swej atrakcyjności w oczach
kobiet i – jak powtarzają kobiety – trudno znaleźć porządnego
faceta. Można zatem powiedzieć, że każda współczesna kobieta jest
ostatnim rozdziałem ewolucyjnej historii sukcesu. Warto się
zastanowić, dlaczego.
W naszej ewolucyjnej przeszłości kobiety, które brały górę nad
rywalkami, zyskując dostęp do najbardziej atrakcyjnych mężczyzn,
mogły liczyć na rozmaite korzyści reprodukcyjne – dostęp do
lepszych genów, zwiększone prawdopodobieństwo wydania na
świat odnoszących sukcesy synów i córek, dostęp do cenniejszych
zasobów oraz podwyższenie statusu społecznego. W środowisku
naszych przodków wszystkie te korzyści przekładały się na większy
sukces reprodukcyjny – bezpośredni, w postaci większej liczby
dzieci, którym udawało się przetrwać, oraz pośredni, w postaci
licznej gromady wnuków (dzięki temu, że owe dzieci były zdrowsze
i bardziej atrakcyjne seksualnie niż potomstwo innych kobiet).
Każda współczesna kobieta wywodzi się z długiej, nieprzerwanej
linii przodkiń, które odniosły sukces w rywalizacji seksualnej.
Wśród psychologów toczy się ożywiona dyskusja dotycząca tego,
w jakiej mierze imperatywy ewolucyjne kształtują współczesne
motywacje i zachowania kobiet oraz w jakim stopniu świadome
wyjaśnienia własnych zachowań należy uznać za ważniejsze niż
udokumentowane naukowo procesy, które mogą wpływać na
zachowania jednostek bez ich wiedzy. Czasami te dwa rodzaje
wyjaśnień doskonale do siebie pasują. Nasze badanie wykazało, że
hipotezy ewolucyjne dotyczące kobiecej rywalizacji seksualnej są
w dużej mierze zgodne z ujawnianymi przez kobiety motywacjami
do uprawiania seksu.
Wydaje się, że kobieca konkurencja seksualna nasiliła się
w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat – być może dlatego, że media
poświęcają mnóstwo uwagi rzekomej rywalizacji o partnerów
między gwiazdami popkultury, od Debbie Reynolds i Elizabeth
Taylor po Jennifer Aniston i Angelinę Jolie. Ogromne
zainteresowanie życiem gwiazd oraz kulturowa akceptacja
popularnej rozrywki o zabarwieniu seksualnym sprawiają, że
ludzie mają skłonność do spostrzegania jednostek o bardzo
wysokim statusie społecznym jako swoich rywali seksualnych –
nawet jeśli ich partner nie ma szans na spotkanie z gwiazdą
filmową, nie mówiąc już o znalezieniu się z nią w prawdziwym
łóżku. Zamiast starać się pokonać rywalkę, która mieszka
w sąsiedztwie, kobieta (lub mężczyzna) może się martwić o to, czy
jej partner seksualny wyobraża sobie seks z którąś z gwiazd
popkultury – i próbować zdobyć jego zaangażowanie seksualne
poprzez zastosowanie rozmaitych strategii.
W tym rozdziale omówimy sposoby, w jakie kobiety rywalizują ze
sobą o atrakcyjnych przygodnych partnerów seksualnych, o stałych
partnerów życiowych i o dominację seksualną nad konkurentkami.
Przyjrzymy się strategii zwanej kłusownictwem seksualnym,
polegającej na próbie zdobycia partnera seksualnego, który jest
związany z inną osobą. Zaczniemy od przeanalizowania dwóch
spośród najważniejszych sposobów, w jakie kobiety konkurują ze
sobą o atrakcyjnych partnerów seksualnych – zwiększania własnej
atrakcyjności seksualnej oraz wpływania na reputację seksualną
rywalek.

Kwestia atrakcyjności

Nie jest tajemnicą, że mężczyźni przywiązują dużą wagę do


wyglądu swoich partnerek seksualnych – zarówno przygodnych,
jak i stałych. Jednak wbrew temu, co od dziesięcioleci powtarzają
socjologowie i psychologowie społeczni, zjawisko to nie ogranicza
się do Stanów Zjednoczonych, społeczeństw zachodnich, czy też
kultur pozostających pod silnym wpływem współczesnych mediów
wizualnych. Duże znaczenie, jakie mężczyźni przypisują urodzie
swoich partnerek – niezależnie od okoliczności – jest jednym
z ludzkich uniwersaliów[116].
Zgodnie z logiką doboru seksualnego preferencje jednej płci
dotyczące cech partnerów seksualnych w dużej mierze determinują
dziedziny rywalizacji wśród przedstawicieli płci przeciwnej.
Podobnie jak mężczyźni rywalizują pod względem tego, który z nich
w największym stopniu uosabia pragnienia seksualne kobiet, te
ostatnie konkurują ze sobą, próbując stać się ucieleśnieniem
męskich pragnień. Podobnie jak mężczyźni walczą ze sobą, aby
osiągnąć wysoki status społeczny, zdobyć cenne zasoby oraz popisać
się poczuciem humoru, inteligencją i sprawnością fizyczną, kobiety
współzawodniczą ze sobą, próbując ukształtować w sobie
i pokazywać innym cechy spostrzegane przez mężczyzn jako
atrakcyjne seksualnie. Jedną w najważniejszych spośród owych
zalet jest uroda.
Psycholog z Harvardu, Nancy Etcoff, zauważyła, że Amerykanie
wydają więcej pieniędzy na poprawianie swojego wyglądu niż na
edukację i opiekę społeczną[117]. Każdego dnia mieszkanki Stanów
Zjednoczonych kupują około 2 136 960 szminek i 2 959 200
pojemników z produktami do pielęgnacji skóry. Co roku około
300 000 Amerykanek poddaje się zabiegowi chirurgicznego
powiększenia piersi. Badacze z Laboratorium Psychologii
Ewolucyjnej Davida Bussa rozmawiali z kobietami, żeby poznać
najczęściej stosowane i najskuteczniejsze kobiece strategie
przyciągania potencjalnych partnerów. Okazało się, że wiele
spośród nich koncentruje się na wyglądzie zewnętrznym kobiety:

– opanowanie sztuki makijażu;


– nakładanie makijażu;
– stosowanie diet poprawiających figurę;
– noszenie modnych ubrań;
– dbanie o siebie;
– zrobienie sobie nowej, interesującej fryzury;
– spędzanie ponad godziny na codziennych zabiegach
upiększających;
– staranne układanie włosów;
– opalanie się na słońcu;
– noszenie kolczyków, naszyjników lub innej biżuterii, aby
poprawić swój wygląd.

Jak wynika z badań ankietowych, kobiety dwadzieścia razy częściej


niż mężczyźni nakładają na twarz makijaż, żeby lepiej wyglądać
(niektórzy współcześni mężczyźni również się malują). Ponadto
kobiety dwukrotnie częściej niż mężczyźni poświęcają ponad
godzinę dziennie na poprawianie swego wyglądu i o 50% częściej
opalają się na słońcu albo w solarium, żeby uzyskać zdrowo
wyglądające – choć na długą metę szkodliwe – zabarwienie skóry.
Mimo że mężczyźni inwestują coraz więcej pieniędzy i wysiłku
w zwiększanie swojej atrakcyjności seksualnej, w tej dziedzinie
utrzymuje się ogromna dysproporcja – kobiety wydają na produkty
upiększające niemal dziesięciokrotnie więcej niż mężczyźni.
Świadomie lub nie, kobiety od wieków są konsumentkami
odzieży i kosmetyków, które sygnalizują atrakcyjność w oczach
mężczyzn. Chodzą w butach na wysokich obcasach, dzięki którym
wydają się wyższe i szczuplejsze (jak przez stulecia czynili
mężczyźni), noszą ubrania, które stwarzają złudzenie niskiego
(czyli atrakcyjnego) stosunku obwodu talii do obwodu bioder,
używają kosmetyków, które sprawiają, że ich włosy stają się
lśniące i wyglądają zdrowo, oraz nadają swoim strojom taki kształt,
aby ich sylwetka sygnalizowała płodność. Wszystkie te
udoskonalenia służą temu, aby kobiety wydawały się młode, wolne
od nieregularności, takich jak blizny czy pryszcze, i tryskające
zdrowiem; innymi słowy – atrakcyjne seksualnie.
Badacze, którzy rozmawiali z kobietami w klubach dla singli,
odkryli, że „przed pójściem do klubu kobiety często wracają z pracy
do domu, żeby «zrobić się na bóstwo» – wiele z nich bierze kąpiel,
myje włosy, nakłada świeży makijaż i trzykrotnie się przebiera,
zanim wyjdzie do klubu. «Strojenie się jest dla nas ważniejsze niż
dla facetów – oni nie muszą tak bardzo się przejmować swoim
wyglądem»”[118]. Poprawienie swojego wyglądu zapewnia kobiecie
większą liczbę zalotników, dzięki czemu może ona wybierać
spośród większej puli potencjalnych partnerów.
Ogromne znaczenie ma to, czy kobieta poszukuje przygodnego
kochanka, czy też stałego partnera życiowego. Strategia
upiększania okazuje się bardziej skuteczna w przyciąganiu
przygodnych partnerów seksualnych niż w zdobywaniu stałych
partnerów – bez wątpienia dlatego, że na długą metę mężczyźni
cenią w kobietach również inne cechy, takie jak inteligencja,
osobowość, szczerość i wierność. Kobiety poszukujące przygodnych
kochanków dużo częściej niż te, którym zależy na stałym związku,
podkreślają swoją atrakcyjność seksualną – noszą obcisłe ubrania,
bluzki z głębokim dekoltem, koszulki odsłaniające ramiona lub
plecy oraz krótkie spódniczki. Seksualizacja wyglądu jest strategią,
która często bywa skuteczna w wypadku kobiet poszukujących
partnerów seksualnych. Również wysyłanie erotycznych sygnałów
behawioralnych aktywizuje seksualne mechanizmy psychologiczne
u mężczyzn: wygięcie pleców, żeby uwypuklić piersi, pogłębienie
dekoltu poprzez pochylenie się ku rozmówcy, utrzymywanie
kontaktu wzrokowego o ułamek sekundy dłużej niż zwykle,
kołysanie biodrami i uwodzicielskie oblizywanie warg. Wszystkie te
zachowania budzą w mężczyznach pożądanie, powiększając pulę
kandydatów, spośród których kobieta może wybrać partnera
seksualnego.
Rywalizacyjne rytmy owulacji

Co interesujące, stopień, w jakim kobiety seksualizują swój wygląd,


zależy od fazy cyklu menstruacyjnego – przynajmniej wśród kobiet,
które nie zażywają doustnych środków antykoncepcyjnych.
Psycholog ewolucyjna Kristina Durante i jej współpracownicy
dwukrotnie zaprosili do laboratorium grupę kobiet, które nie
przyjmowały pigułek antykoncepcyjnych – pierwszy raz w fazie
płodnej cyklu, a drugi raz w fazie niepłodnej[119]. W obu wypadkach
badaczka wykonała fotografię przedstawiającą całą sylwetkę
każdej z badanych kobiet i poprosiła ją o narysowanie ubrania,
w jakim mogłaby pójść na wieczorne spotkanie towarzyskie.
Kobiety w fazie owulacji przychodziły do laboratorium w bardziej
seksownych i skąpych strojach oraz rysowały dużo bardziej
odsłaniające kreacje, w jakich zjawiłyby się na wyimaginowanej
imprezie, niż te same kobiety w niepłodnej fazie cyklu
miesięcznego. U kobiet wolnych od zahamowań seksualnych – tych,
które przejawiały bardziej swobodne zachowania seksualne
i chciały uprawiać seks z wieloma partnerami – efekt owulacji był
silniejszy niż u pozostałych badanych. Według Durante i jej
współpracowników upodobanie do seksownych ubrań,
zaobserwowane u owulujących kobiet, świadczy o nasileniu
kobiecej rywalizacji o najbardziej atrakcyjnych partnerów
seksualnych w tej fazie cyklu miesięcznego.
Podobny efekt ujawniły badania przeprowadzone w Niemczech,
w których sfotografowano stroje kobiet odwiedzających kluby dla
singli, a następnie przeprowadzono z tymi kobietami wywiady.
Przy użyciu programu komputerowego, który obliczał, jaką część
skóry odsłaniały wybrane przez kobiety kreacje, badacze wykazali,
że kobiety będące w najbardziej płodnej fazie cyklu nosiły bardziej
seksowne ubrania i odsłaniały więcej skóry niż badane w fazie
niepłodnej. Owulujące kobiety ubierają się w taki sposób, aby
odnieść sukces seksualny. Inna grupa badaczy, pod kierownictwem
psychologa ewolucyjnego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los
Angeles, Martie’ego G. Haseltona, odkryła, że kobiety będące
w płodnej fazie cyklu miesięcznego noszą ładniejsze i bardziej
modne ubrania, a przy tym odsłaniają więcej skóry – zarówno
w górnej, jak i w dolnej połowie ciała – niż te same kobiety w fazie
niepłodnej[120].
Cykl miesięczny wywiera również wpływ na zachowania
konsumenckie kobiet. Autorzy jednego z badań stworzyli program
symulujący zakupy w internecie, który miał rejestrować wydatki
kobiet na takie produkty, jak ubrania, buty, bielizna, biżuteria oraz
inne modne akcesoria[121]. Jak już wiemy, kobiety wykorzystują
wszystkie te produkty do poprawienia swojego wyglądu
w rywalizacji z konkurentkami. W okolicach owulacji kobiety
często wydawały więcej niż zwykle na seksowną odzież i akcesoria,
przy czym zmiana ta była najbardziej wyraźna, kiedy badane
sądziły, że w pobliżu znajduje się atrakcyjna rywalka!
Wyniki kilku innych badań potwierdzają trafność teorii, zgodnie
z którą kobiety w fazie owulacji starają się wyglądać bardziej
seksownie, aby osiągnąć sukces w rywalizacji o partnerów.
W płodne dni kobiety odczuwają większą chęć chodzenia na
przyjęcia i do klubów, w których mogą poznać interesujących
mężczyzn[122]. W fazie owulacyjnej (oraz tuż przed nią i po niej)
częściej niż w dni niepłodne flirtują z mężczyznami innymi niż ich
stały partner. Co interesujące, kobiety oceniają inne
przedstawicielki swojej płci jako mniej atrakcyjne, kiedy dokonują
takich ocen w środku cyklu – psycholog ewolucyjna Maryanne
Fisher interpretuje to odkrycie jako dowód na to, że w okolicach
owulacji kobiety są bardziej skłonne do rywalizacji seksualnej
i mają potrzebę dyskredytowania potencjalnych rywalek[123].
Wreszcie, kiedy psycholog ewolucyjny Karl Grammer rozmawiał
z kobietami na dyskotece, te spośród nich, które oceniły swój strój
jako „seksowny” i „śmiały”, wskazały również konkretną motywację
seksualną – chęć flirtowania z mężczyznami lub znalezienia
partnera seksualnego.
Z perspektywy ewolucyjnej kobiety są szczególnie skłonne do
rywalizacji o najlepszych partnerów seksualnych w okolicach
owulacji, ponieważ właśnie wtedy decyzje dotyczące wyboru
partnera pociągają za sobą ważkie skutki. Jest to faza, w której
błędy związane z kojarzeniem się w pary są najbardziej kosztowne,
faza, w której kobiety osiągają największą wartość reprodukcyjną,
a wreszcie – faza, w której pokonanie rywalek w walce
o najatrakcyjniejszego partnera przynosi kobiecie największe
korzyści adaptacyjne[124].

Zszargana reputacja

Kobiety, które starają się wyglądać seksownie, narażają się jednak


na poważne niebezpieczeństwo – zszarganie reputacji. Jedna
z uczestniczek naszego badania opisała konflikt między sukcesem
w rywalizacji seksualnej a reputacją seksualną:
Zerwałam z facetem, z którym kręciłam przez kilka
miesięcy, zaraz po tym, jak rozstałam się z moim
poprzednim chłopakiem i czułam się (...) wolna. Poznałam
tego niesamowicie przystojnego faceta na imprezie
u koleżanki i od razu wiedziałam, że chcę z nim zaszaleć.
Później zdałam sobie sprawę, że wszystkie dziewczyny
w zasięgu wzroku mówią o tym samym. Największa zdzira
na roku chciała go najbardziej, a ja pomyślałam, że będzie
go miała jeszcze tej nocy. (...) Chciałam poczuć to samo, co
czuła ta dziewczyna za każdym razem, kiedy wracała do
domu z przypadkowym facetem. Więc powalczyłam z nią
jej własną bronią (...) i wygrałam. (...) Ale słono za to
zapłaciłam.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Oczywiście następstwa sukcesu mogą być różne w zależności od


kultury. Kobiety ryzykują, że zostaną nazwane jednym
z dziesiątków obraźliwych słów oznaczających kobietę, która
poszukuje przelotnych kontaktów seksualnych. Oto niektóre ze
współczesnych określeń: dziwka, zdzira, kurwa, puszczalska. Nie
brakuje też bardziej archaicznych: kokota, kobieta lekkich
obyczajów, ladacznica, ulicznica, nierządnica, rozpustnica,
wszetecznica. Poza tymi obraźliwymi nazwami niektóre kobiety
deprecjonują swoje rywalki seksualne, rozpowszechniając plotki na
ich temat. Badanie przeprowadzone przez zespół z Laboratorium
Davida Bussa wykazało, że w trakcie rywalizacji seksualnej
kobiety stosują takie strategie, jak nazwanie konkurentki kobietą,
która zmienia mężczyzn jak rękawiczki; rozpowszechnianie opinii,
że rywalce zależy tylko na tym, żeby ktoś ją przeleciał;
powiedzenie, że miała ona zbyt wielu partnerów; powiedzenie, że
sypia z kim popadnie; twierdzenie, że przespałaby się niemal
z każdym; oraz nazwanie innej kobiety rozwiązłą.
Szarganie reputacji seksualnej rywalki pełni konkretną funkcję –
ma sprawić, że stanie się ona mniej atrakcyjna jako kandydatka na
przyjaciółkę w oczach innych kobiet i jako stała partnerka w oczach
potencjalnego partnera seksualnego. W rywalizacji o sukces
reprodukcyjny strata poniesiona przez rywalkę przynosi wymierne
korzyści. Kobieta, która zmniejsza szanse rywalki na znalezienie
atrakcyjnego partnera poprzez nadszarpnięcie jej reputacji
seksualnej, równocześnie zwiększa własne możliwości –
przynajmniej jeśli cios został zadany umiejętnie. Na przykład
zespół z Laboratorium Davida Bussa ustalił, że osoby stosujące
strategię deprecjonowania konkurentów często dystansują się od
własnych poczynań, używając takich wyrażeń, jak: „Słyszałam, że
ona spała z całą drużyną piłkarską” albo „Krąży plotka, że ona ma
opryszczkę”[125].
Mogłoby się wydawać, że w czasach rzekomej równości płci nie
powinno być podwójnych standardów – że podobnie jak mężczyźni,
którzy sypiają z wieloma kobietami i rzadko płacą za to zszarganą
reputacją, kobieta, która uprawiała seks z wieloma mężczyznami,
nie traci – lub nie powinna stracić – dobrego imienia. Nic
podobnego. Podwójny standard nie tylko przetrwał, ale wydaje się
podtrzymywany w większym stopniu przez kobiety niż przez
mężczyzn. Psycholog ewolucyjna Anne Campbell przeprowadziła
kilka badań dotyczących reputacji seksualnej dziewcząt i doszła do
wniosku, że „to dziewczęta najbardziej konsekwentnie egzekwują
te zasady”[126]. Badane dziewczęta unikały zaprzyjaźniania się
z tymi, które określano mianem „puszczalskich” lub „dziwek”, oraz
otwarcie odrzucały takie koleżanki, aby chronić własną reputację
seksualną. Nie chciały być winne przez skojarzenie. Jak zauważył
jeden z badaczy: „Najbardziej ryzykowne zwierzenia to te dotyczące
zachowań i uczuć związanych z seksem. Jednym z powodów,
z jakich tak niewiele dziewcząt rozmawia ze swymi najlepszymi
przyjaciółkami o swoich pragnieniach i zachowaniach seksualnych,
jest obawa, że te mogłyby je zdradzić poprzez plotkowanie –
rozpowszechniając pogłoskę, że ich koleżanki to zdziry”[127].
Chłopcom nie zagraża nic, co by przypominało ryzyko zdrady, która
może zrujnować pozycję społeczną dziewczyny. Kobieta, której
przyczepiono obraźliwą etykietę, znajduje się w niezwykle trudnej
sytuacji, ponieważ nie może w prosty sposób dowieść
nieprawdziwości owych uwłaczających twierdzeń, które
zmniejszają jej szanse na znalezienie atrakcyjnego partnera[128].

Euforia zwycięzcy

Skoro reputacja seksualna jest tak cenna dla samych kobiet, idea,
że kobiety mogłyby uprawiać seks z potrzeby rywalizacji, wydaje
się sprzeczna z intuicją. Jednak w wypadku niektórych kobiet chęć
dokonywania podbojów jest wystarczającą motywacją do
uprawiania seksu:

Pamiętam, że w szkole średniej byłam bardzo dumna


z liczby swoich partnerów seksualnych. (...) Tuż przed
pójściem do łóżka z kolejnym chłopakiem czułam
dreszczyk emocji, kiedy myślałam sobie: „Jeszcze jeden!
Zdobyłam jeszcze jednego!” Czułam radość zdobywcy.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Seks to dla mnie zabawa. Lubię dreszczyk emocji, jaki


odczuwam, kiedy poznaję kogoś i próbuję go uwieść.
Dokonywanie kolejnych podbojów jest upajające, podobne
do bycia na haju.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 20 lat

Oczywiście od czasu do czasu wszyscy chcemy wyznaczyć


sobie jakiś cel i go osiągnąć. Kiedy to robię – kiedy
osiągam cel i wracam do domu z kolejnym facetem – czuję
się jak zdobywca.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Istotnym motywem bywa także chęć przechwalania się swymi


podbojami seksualnymi. Jedna z uczestniczek naszego badania
przyznała, że chełpiła się zdobyczą seksualną nie po to, by
upokorzyć konkretną rywalkę, lecz by pokazać swą moc:

Och, to naprawdę niemądre. (...) Tak bardzo denerwują


mnie ci rzekomi geje, którzy otwarcie flirtują z kobietami,
a potem mówią: „Ach, urzeka mnie piękno kobiecego ciała,
ale...”, i zostawiają dziewczynę w niepewności, czy
kiedykolwiek posuną się dalej. Dlatego pewnego wieczoru
– wszyscy byliśmy wtedy mocno pijani – zaczepiłam
jednego z tych facetów i skończyliśmy w łóżku. Uznałam,
że to coś, czym warto się chwalić – udało mi się nawrócić
geja. (...)
– na ogół homoseksualna kobieta, 22 lata

Niektóre z kobiet uczestniczących w naszym badaniu powiedziały


otwarcie, że kierowała nimi chęć rywalizacji – ich celem nie było
samo zdobycie partnera seksualnego, lecz pokonanie konkurentek:

Chciałam wygrać. W szkole średniej wokół mojej


najlepszej przyjaciółki zawsze kręciło się mnóstwo facetów.
Chociaż nigdy tak naprawdę nie interesowałam się
chłopakami, jej powodzenie mnie denerwowało. Dlatego
zaczęłam uwodzić facetów, na których jej zależało, żeby
udowodnić, że jestem równie dobra jak ona, a nawet
lepsza. Kiedy tylko spodobał jej się jakiś chłopak,
uwodziłam go i zdobywałam, proponując mu szybki seks.
Obmacywaliśmy się pod ławką i uprawialiśmy seks
w toalecie albo w innym ustronnym zakątku szkoły.
– homoseksualna kobieta, 23 lata

Takie propozycje seksualne bywają skuteczne, kiedy wykorzystują


męskie upodobanie do kontaktów seksualnych bez kosztów i bez
ryzyka – kuszących zarówno z ewolucyjnego punktu widzenia, jak
i z perspektywy klinicznej[129].
Bez wątpienia łatwiej jest zdobyć atrakcyjnego partnera
seksualnego, kiedy oferujemy mu przelotny romans, niż wtedy, gdy
zależy nam na stałym związku. W takich wypadkach rywalizacja
seksualna między kobietami może służyć uzyskaniu wysokiego
statusu w gronie znajomych:

Poszłam do łóżka z mężczyzną, który był znany


i popularny, zwłaszcza w moich stronach. Zrobiłam to nie
dlatego, że zależało mi na stałym związku, ale dlatego, że
wiele dziewcząt było nim zainteresowanych. (...)
Wiedziałam, że inne dziewczyny chciały z nim chodzić, ale
ja chciałam go zdobyć pierwsza. Chciałam być tą, która
zabierze go sprzed nosa innym dziewczynom. Kiedy tylko
umówiłam się z nim na randkę, wiedziałam, że pójdę z nim
do łóżka (...) i nie mogłam się doczekać następnego ranka,
kiedy inne dziewczyny się dowiedzą, że z nim spałam. To
ja go zdobyłam. Koleżanki bardzo mi tego zazdrościły.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Kiedy byłam młodsza, chodziłam z koleżankami do


klubów. Zawsze rywalizowałyśmy ze sobą o to, której uda
się poderwać jakiegoś faceta. Po wypiciu kilku drinków
przy barze czasami zabierałam takiego gościa do domu,
(...) do mieszkania, które dzieliłam z koleżankami,
i kochałam się z nim, tak żeby tamte dziewczyny
wiedziały, że poderwałam faceta.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Oczywiście euforia zwycięstwa nie ogranicza się do „zawodów”


trwających tylko jeden wieczór. W 2008 roku aktorka Jessica
Simpson dała publiczny pokaz rywalizacji o partnera – pojawiła się
u boku swojego chłopaka, rozgrywającego drużyny Dallas Cowboys,
Tony’ego Romo, w koszulce z napisem: „Prawdziwe dziewczyny
jedzą mięso”. Fani zinterpretowali to jako rywalizacyjny przytyk
pod adresem poprzedniej dziewczyny Romo, która jest
wegetarianką.

Rywalizacja o stałego partnera

Kobiety rywalizują ze sobą nie tylko o przygodnych kochanków, ale


także o partnerów w stałych związkach. Oczywiście program „The
Bachelor” opiera się na założeniu, że jego uczestniczki
współzawodniczą o stałego partnera, ale dotychczas tylko jedna
z par – taka, w której osobą wybierającą była panna, a nie kawaler
– postanowiła się pobrać.
Poszukiwanie stałego partnera często wiąże się z jawną
rywalizacją seksualną:

Spotykałam się z tą kobietą i czułam się onieśmielona


z powodu jej wieku i zamożności. Ta kobieta spotykała się
równocześnie z innymi partnerami – samymi
mężczyznami. Kiedy próbowała mnie uwieść za pierwszym
razem, nie zgodziłam się, ponieważ nie byłam
wystarczająco pewna siebie. Za drugim razem pozwoliłam,
żeby to się wydarzyło, bo myślałam, że w ten sposób mogę
ją zdobyć.
– homoseksualna kobieta, 20 lat
Chociaż uprawianie seksu bywa skuteczną metodą zdobywania
stałych partnerów, część kobiet uczestniczących w naszym badaniu
wyznała, że strategia ta nie spełniła ich oczekiwań.

Kiedy byłam w szkole średniej, miałam wielką ochotę na


tego chłopaka. Wreszcie zwrócił na mnie uwagę, a ja
chciałam zostać jego dziewczyną, więc poszłam z nim do
łóżka. Myślałam, że jeśli się z nim prześpię, to jemu
zacznie na mnie zależeć. (...) Nic z tego. (...) Zależało mu
tylko na seksie.
– heteroseksualna kobieta, 35 lat

Jako nastolatka kilka razy miałam wrażenie, że jeśli


prześpię się z chłopakiem, to on ze mną zostanie, a jeżeli
tego nie zrobię, przestanie się mną interesować. Wtedy
wydawało mi się, że to w porządku, ale po fakcie zwykle
czułam się przygnębiona, zwłaszcza że w większości
wypadków pójście z chłopakiem do łóżka nie przynosiło
pożądanego skutku.
– heteroseksualna kobieta, 33 lata

W pojedynkach seksualnych na każdego zwycięzcę przypada co


najmniej jeden przegrany, a kiedy seks nie przynosi oczekiwanego
efektu w postaci stałego związku, kobiety często czują się
wykorzystane i przygnębione. Jak się przekonaliśmy w rozdziale
trzecim, wydzielanie oksytocyny w trakcie współżycia wywołuje
przypływ pozytywnych emocji i poczucie więzi emocjonalnej
z partnerem, co może wyjaśniać tę zmianę nastroju. Według
szwedzkiej fizjolog Kerstin Uvnäs Moberg oksytocyna jest
elementem „systemu odpowiedzialnego za spokój wewnętrzny
i poczucie więzi, który wywołuje w nas ufność i zaciekawienie
zamiast strachu oraz życzliwość zamiast złości. Serce i układ
krążenia zwalniają, a procesy trawienne przebiegają szybciej.
Kiedy spokój wewnętrzny uzyskuje w nas przewagę, rezygnujemy
z mechanizmów obronnych i stajemy się wrażliwi, otwarci oraz
zainteresowani ludźmi wokół nas”[130]. Wprawdzie zmiana ta jest
bardzo pożyteczna, kiedy udaje nam się zbudować trwałą więź
z partnerem, ale może również uczynić nieudaną próbę stworzenia
takiej więzi w sytuacji konkurencyjnej jeszcze bardziej bolesną.
Według niektórych badaczy rozpadowi związku może towarzyszyć
tak zwane „wycofanie oksytocyny”, a przygnębienie doświadczane
przez kobiety po rozstaniu z partnerem może wynikać częściowo
z gwałtownego spadku poziomu tego hormonu.

Wet za wet

Czasami rywalizacja seksualna występuje nie tylko dlatego, że


kobieta poszukuje emocji związanych z dokonywaniem podbojów
miłosnych albo chce podwyższyć swój status wśród znajomych, ale
także dlatego, że pragnie wziąć odwet na rywalce seksualnej:

Byłam z koleżankami na wakacjach, a w tym samym


ośrodku mieszkała grupka chłopców. Był wśród nich jeden,
który bardzo mi się podobał. Wpadł również w oko jednej
z moich koleżanek. Być może nic by się nie wydarzyło,
gdyby nie to, że strasznie się pokłóciłam z przyjaciółkami.
Nie pamiętam nawet, o co poszło. Postanowiłam działać
i zaczęłam flirtować z tym chłopakiem. Byłam bardzo
młoda (miałam tylko osiemnaście lat) i niedoświadczona.
Postanowiłam jednak, że pójdę z nim do łóżka, żeby
odegrać się na koleżance i udowodnić, że to ja jestem tą
atrakcyjniejszą i lepszą z nas. Osiągnęłam swój cel. Byłam
bardzo zła na koleżankę i strasznie dumna z tego, że
wygrałam.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Inna badana wyznała, że uprawiając seks z byłym partnerem


pewnej kobiety, czuła równocześnie triumf i przyjemność zemsty:

W liceum była dziewczyna, która mnie nienawidziła,


ponieważ przyjaźniłam się z jej ówczesnym chłopakiem.
Próbowała zmienić moje życie w piekło – łaziła za mną
i szukała zaczepki. Dlatego parę lat później przespałam się
z jej byłym chłopakiem (nie tym samym), mając nadzieję,
że ona się o tym dowie i będzie wściekła. Miałam poczucie,
że wreszcie załatwiłam sprawę, że z nią wygrałam.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Pojedynki seksualne odgrywają też istotną rolę w rywalizacji


o krótkotrwałe zainteresowanie partnerów seksualnych o wysokim
statusie, zwłaszcza znanych muzyków czy sportowców. Tak zwany
efekt basisty daje nam pewne wyobrażenie na temat hierarchii
konkurencyjnej wśród fanek (tak zwanych groupies) – basista
zespołu muzycznego, który zwykle gra na drugim planie, a co za
tym idzie – ma niższy status, często jest mniej atrakcyjny
seksualnie niż wokalista czy gitarzysta. Warto dodać, że termin
groupie nie zawsze ma wydźwięk pejoratywny w odczuciu wielu
odnoszących sukcesy towarzyszek gwiazd rocka. W filmie
Camerona Crowe’a z 2000 roku, U progu sławy, występuje
bohaterka o nazwisku Penny Lane. Pierwowzorem tej postaci –
w którą wcieliła się Kate Hudson – były dwie prawdziwe
supergroupies znane reżyserowi. Jedna z nich rzeczywiście nazywa
się Penny Lane, a druga – Bebe Buell. Prawdziwa Lane twierdzi,
że nie jest groupie, i określa się mianem „asystentki zespołu”
(band-aid), podczas gdy Buell używa słowa „muza”, żeby opisać
swoje stosunkowo długie związki seksualne z muzykami Elvisem
Costello i Stevenem Tylerem, wokalistą grupy Aerosmith.
Kontakty seksualne z gwiazdami rocka przyniosły Buell nie tylko
sławę, ale także córkę – znaną aktorkę Liv Tyler, którą można
uznać za przykład korzyści genetycznych płynących z uprawiania
seksu z mężczyznami, którzy są niezwykle atrakcyjni w oczach
kobiet.
Groupies są tak wszechobecne w świecie muzycznym, że
dziesiątki zespołów napisały o nich piosenki. Jednym z takich
utworów jest She Came In Through the Bathroom Window (Weszła
przez okno w łazience) – piosenka zespołu The Beatles,
opowiadająca o fance, która włamała się do domu Paula
McCartneya (zostać uwiecznioną w piosence – to chyba największy
zaszczyt dla oddanej groupie). Niektóre groupies próbują
podwyższyć swój status, pisząc książki o swoich podbojach
seksualnych. Pamela Des Barres, inna znana supergroupie, stała
się nieformalną rzeczniczką szalonej sceny muzycznej Los Angeles
lat sześćdziesiątych XX wieku dzięki swoim czterem książkom,
między innymi doskonale rozreklamowanej Let’s Spend the Night
Together (Bądźmy razem tej nocy). Des Barres twierdzi, że sypiała
z legendami rocka, Jimem Morrisonem z The Doors, Jimmym
Page’em z Led Zeppelin i Mickiem Jaggerem z Rolling Stones[131].
W pamiętniku zatytułowanym It’s No Secret: From Nas to Jay-Z,
from Seduction to Scandal – a Hip-Hop Helen of Troy Tells All (To
nie tajemnica – od Nasa do Jaya-Z, od uwiedzenia do skandalu.
Zwierzenia hip-hopowej Heleny Trojańskiej) Carmen Bryan opisuje
swój związek z raperem Nasem, z którym ma córkę, i z jego
muzycznym rywalem Jayem-Z, a także z koszykarzem Allenem
Iversonem, rozgrywającym jednej z drużyn ligi NBA, którego
nazywa „szczupłym i muskularnym (...) wojownikiem”.

Kłusownictwo seksualne

Niezależnie od tego, czy są fankami zespołu rockowego, czy po


prostu koleżankami z tego samego kręgu społecznego, kobiety,
które wygrywają konkurencję seksualną, mogą uzyskać rozmaite
korzyści, a rywalizacja bywa bardzo zaciekła – zwłaszcza że
w oczach kobiet atrakcyjni mężczyźni są towarem deficytowym.
W kulturach praktykujących poliginię, w których mężczyzna
może mieć więcej niż jedną żonę, najatrakcyjniejsi mężczyźni często
znajdują kilka żon. Niejedna kobieta woli zostać drugą lub trzecią
żoną mężczyzny o wysokim statusie niż jedyną żoną mężczyzny
mającego niską pozycję społeczną. Można to wyjaśnić, odwołując się
do tak zwanej hipotezy progu poliginii. W najprostszym ujęciu:
czasami kobieta może zyskać więcej, zapewniając sobie trzecią
część lub połowę zasobów bogatego mężczyzny, który ma już żonę,
niż poprzez zdobycie wszystkich zasobów nieżonatego biedaka.
W kulturach monogamicznych kobiety borykają się z zupełnie
innym problemem – najbardziej atrakcyjni mężczyźni mogą być
zajęci, a kulturowe normy moralne oraz reguły obowiązujące
w większości religii zabraniają wiązania się z tymi „dobrymi”
mężczyznami. Niektóre kobiety znalazły rozwiązanie tego
problemu, ale takie, które często bywa spostrzegane jako społecznie
niepożądane – strategię kłusownictwa seksualnego, czyli
wykradania zajętych mężczyzn ich obecnym partnerkom.
Mężczyźni, rzecz jasna, również uprawiają ten proceder.
Początki kłusownictwa seksualnego bez wątpienia sięgają
czasów, kiedy ludzie zaczęli tworzyć trwałe związki. Pierwszy zapis
dotyczący tej praktyki pochodzi z Biblii – odnajdujemy go
w opowieści o królu Dawidzie i Batszebie. Pewnego dnia król
Dawid przypadkowo zobaczył ponętną Batszebę, jak kąpała się na
dachu sąsiedniego budynku. Niestety okazało się, że piękna
kobieta jest żoną innego mężczyzny, Uriasza. Nie zniechęciło to
Dawida, a fakt, że był królem, z pewnością nie utrudnił mu
zadania. Uwiódł Batszebę, a ona wkrótce zaszła z nim w ciążę.
Wtedy Dawid obmyślił podstępny plan, żeby raz na zawsze pozbyć
się rywala. Wysłał męża ukochanej na wojnę, a następnie nakazał
jego oddziałom odwrót, wystawiając go na pewną śmierć. Po
śmierci Uriasza król Dawid ożenił się z Batszebą, a owocem ich
małżeństwa było czworo dzieci.
Chociaż praktyka kłusownictwa seksualnego jest bardzo stara,
termin ten (ang. mate poaching) pojawił się w literaturze naukowej
dotyczącej ludzkich strategii kojarzenia się w pary dopiero w roku
1994, a wyniki pierwszego badania naukowego poświęconego temu
zjawisku opublikowano dopiero w roku 2001[132]. Badanie to,
przeprowadzone przez badaczy z Laboratorium Davida Bussa,
ujawniło, że 60% amerykańskich mężczyzn i 53% amerykańskich
kobiet przyznaje, iż próbowało uwieść cudzego partnera, aby
zbudować z nim stały związek. Wprawdzie połowa tych prób się nie
powiodła, ale druga połowa zakończyła się sukcesem.
Czasami kłusownikom seksualnym zależy wyłącznie na seksie.
W wypadku przelotnych kontaktów seksualnych różnice
międzypłciowe były większe i nie ukazywały mężczyzn
w pozytywnym świetle – aż 60% mężczyzn ujawniło, że usiłowało
uwieść zajętą kobietę tylko po to, żeby się z nią przespać. Do
podobnego zachowania przyznało się 38% kobiet – wciąż niemało.
Oto jak jedna z uczestniczek naszego badania opisała swoją próbę
uwiedzenia cudzego partnera:

Byłam wtedy młodsza i bardzo podobał mi się chłopak


jednej z koleżanek, a inna koleżanka mnie podpuściła.
Powiedziała: „Ciekawe, czy uda ci się przespać z jej
chłopakiem”. Odparłam: „Proszę, nie kuś mnie, bo jeszcze
to zrobię”. Pewnego wieczoru poszłam do ich domu, a tej
dziewczyny tam nie było (wiedziałam, że o tej porze nie
będzie jej w domu). Pogadałam z nim przez minutę, a on
zaczął się do mnie dobierać. Pocałował mnie, dotknął,
a potem kochaliśmy się w ich salonie. Poczułam się dobrze
– czułam się lepsza od tamtej dziewczyny, ponieważ
zdobyłam jej faceta.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat
Zważywszy na napiętnowanie społeczne osób dopuszczających się
kłusownictwa seksualnego, podane wcześniej liczby
prawdopodobnie są zaniżone w stosunku do rzeczywistej częstości
występowania tego zjawiska – zwłaszcza że dużo większy odsetek
mężczyzn i kobiet twierdzi, iż ktoś inny próbował ich odbić
obecnemu partnerowi. 93% mężczyzn i 82% kobiet ujawnia, że ktoś
inny usiłował ich nakłonić do rozstania z aktualnym partnerem
i związania się na stałe z „kłusownikiem”. 87% mężczyzn i 94%
kobiet twierdzi, że osoba z zewnątrz próbowała ich namówić do
przelotnego romansu.
Psycholog ewolucyjny David Schmitt otrzymał podobne wyniki
w największym z przeprowadzonych dotąd badań dotyczących
kłusownictwa seksualnego – badana próba liczyła 16 964 osoby
z pięćdziesięciu trzech krajów[133]. Oczywiście częstość
występowania badanego zjawiska nieco się różni w zależności od
kultury. Na ogół okazuje się wyższa w krajach Bliskiego Wschodu,
takich jak Izrael, Turcja czy Liban, niż wśród mieszkańców państw
Azji Wschodniej, takich jak Japonia, Korea czy Chiny. Jednak we
wszystkich badanych kulturach spora liczba osób przyznała się do
prób uwiedzenia cudzego partnera. Nawet na Bliskim Wschodzie,
gdzie kobieca seksualność często bywa ograniczona przez obyczaje
arabskie lub przez islamskie prawo religijne, w związku z czym
można się spodziewać, że niewiele kobiet będzie uprawiać proceder
kłusownictwa seksualnego, około 64% mężczyzn i 54% kobiet
przyznało, że uległo urokowi kłusownika seksualnego. Na całym
świecie 12% mężczyzn i 8% kobiet ujawniło, że kiedy poznało swego
aktualnego partnera, był on związany z kimś innym.
Czasami złodzieje partnerów wkradają się w życie pary jako
zaufani przyjaciele, stają się jej emocjonalnie bliscy, a kiedy
pojawia się okazja, przełączają się na tryb kłusownictwa.
„Przyjaciele” często przeistaczają się w rywali seksualnych[134].
Zasada kojarzenia asortatywnego (assortative mating) – zgodnie
z którą podobieństwa się przyciągają – wyjaśnia, dlaczego. Na
przyjaciół zwykle wybieramy osoby podobne do nas pod względem
zainteresowań i wartości, a często również odznaczające się takimi
samymi zaletami. Owa skłonność do zaprzyjaźniania się z osobami
podobnymi do nas pociąga za sobą podwyższone
prawdopodobieństwo tego, że będziemy odczuwali pociąg do
partnerów naszych przyjaciół.
Kłusownicy seksualni często umiejętnie wbijają klin między
partnerów. Jeden z powszechnie stosowanych sposobów polega na
zasugerowaniu jednej z osób, że jej obecny partner ją zdradza. Inna
taktyka polega na wskazywaniu wad partnera albo minusów
związku. Na przykład kobieta mająca nadzieję na zdobycie
mężczyzny związanego z inną kobietą może mu powiedzieć, że
obecna partnerka nie traktuje go dobrze. Inne kobiety próbują
podnieść samoocenę upatrzonego mężczyzny i umocnić jego
poczucie atrakcyjności, mówiąc mu na przykład: „Jesteś dla niej za
dobry” albo „Zasługujesz na kogoś lepszego”. Celem kłusowniczki
jest wytworzenie rozbieżności między poczuciem wartości (jako
partnera w związku) jednego z partnerów a spostrzeganą wartością
drugiego, a co za tym idzie – osłabienie zaangażowania upatrzonej
osoby w obecny związek. Niektórzy kłusownicy czekają za kulisami
na właściwy moment i atakują wtedy, gdy między partnerami
dochodzi do kłótni.
Szczególnie podstępną formą kłusownictwa seksualnego jest
metoda „na przynętę” (bait and switch)[135]. W takim wypadku
kłusowniczka oferuje mężczyźnie seks bez kosztów – przygodę bez
zobowiązań. Pociąga to za sobą dwa potencjalne skutki – oba
korzystne dla złodziejki. Po pierwsze, stała partnerka mężczyzny
może odkryć jego zdradę. Zespół z Laboratorium Davida Bussa
spotkał się z przypadkiem, w którym kłusowniczka celowo
zostawiła swoje kolczyki w zakamarku sofy w salonie pewnej pary
po tym, jak uprawiała seks z upatrzonym mężczyzną. Kiedy jego
żona znalazła w swoim domu kolczyki innej kobiety, zdrada wyszła
na jaw i małżeństwo się rozpadło, dzięki czemu ów mężczyzna stał
się dostępny. Po drugie, przelotny romans może się przeistoczyć
w stały związek – czasami na skutek celowych działań
kłusowniczki, a innym razem mimowolnie. Kobieta może
rozmyślnie wykorzystać okazję do zbudowania emocjonalnej
i fizycznej więzi z upatrzonym mężczyzną, albo też czyni to
nieświadomie i pewnego dnia mężczyzna zdaje sobie sprawę, że
pożądanie przekształciło się w miłość.
Tym, co czyni kłusownictwo seksualne jako kobiecy motyw
seksualny szczególnie fascynującym, jest fakt, że kobietom często
zależy na ukryciu swoich rywalizacyjnych zachowań przed
konkurentkami. W przeciwnym razie kobieta naraża się na odwet –
na przykład poprzez zszarganie jej reputacji seksualnej – i ryzyko,
że nie uda jej się zdobyć upatrzonego partnera. W tym sensie
kłusownictwo seksualne różni się od innych form
współzawodnictwa seksualnego, które na ogół są jawne i wiążą się
z zachowaniami publicznymi, takimi jak noszenie seksownych
ubrań czy wysyłanie widocznych sygnałów seksualnych. Pomimo
podejmowanych przez kobiety prób zminimalizowania ryzyka
związanego z kłusownictwem seksualnym ta strategia kojarzenia
się w pary niesie ze sobą poważne zagrożenia.
Spostrzeżenie to znalazło potwierdzenie w danych pochodzących
z zaskakującego źródła – badań przeprowadzonych przez badaczy
z Laboratorium Davida Bussa, dotyczących morderczych fantazji
doświadczanych przez zwykłych ludzi[136]. Ku naszemu zdumieniu
okazało się, że ogromna większość ludzi przynajmniej raz w życiu
snuła realistyczne fantazje o zabijaniu – spośród ponad pięciu
tysięcy uczestników naszych badań 91% mężczyzn i 84% kobiet
przyznało, że przynajmniej raz w życiu fantazjowało na ten temat.
Współzawodnictwo seksualne – w rozmaitych postaciach – było
jednym z najważniejszych powodów, z jakich przedstawiciele obu
płci fantazjowali o zabijaniu.
Oto przykład:

Mój chłopak bez przerwy zachwyca się Kate Moss.


A przecież to tylko koścista ćpunka i dziwka. Jak chciałam
ją zabić? Wyobrażałam sobie, że biorę druciany wieszak na
ubrania i wciskam jej go w oko, żeby zabić jej mózg.
Później powiesiłabym jej wychudzone ciało w swojej szafie,
żeby pokazać mojemu chłopakowi, że Kate wcale nie jest
taka cudowna.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Wydaje się mało prawdopodobne, by Kate Moss była rzeczywistą


rywalką seksualną dla tej kobiety. Jednak media bombardują
współczesnych mężczyzn i kobiety wizerunkami gwiazd, co czasami
pociąga za sobą szkodliwe skutki. Badania dowiodły, że mężczyźni,
którym wielokrotnie pokazywano fotografie atrakcyjnych kobiet,
przejawiają niższy poziom miłości do swojej stałej partnerki
i słabsze zaangażowanie w obecny związek[137], a mężczyźni, którzy
regularnie oglądają materiały pornograficzne, często zaczynają
odczuwać niezadowolenie z wyglądu i sprawności seksualnej swej
aktualnej partnerki[138]. Kobiety, którym wielokrotnie pokazano
fotografie atrakcyjnych kobiet, doświadczają spadku samooceny.
Jak to ujęła Mary Schmich w felietonie zatytułowanym Wear
Sunscreen (Nie zapomnij o kremie z filtrem przeciwsłonecznym)
w dzienniku „Chicago Tribune”: „Nie oglądaj kolorowych czasopism
kobiecych, jeśli nie chcesz poczuć się brzydka”[139]. Chociaż
w większości wypadków zwyczajne kobiety tak naprawdę nie
współzawodniczą na płaszczyźnie seksualnej z pięknościami
z okładek czasopism, jednak urodziwe modelki i gwiazdy filmowe
stają się ich rywalkami w bardzo realnym znaczeniu, obniżając ich
samoocenę oraz odbierając im zaangażowanie i miłość partnerów.
W naszym świecie psychologicznym jesteśmy otoczeni przez
rzeczywistych i wyimaginowanych konkurentów.

Zemsta za kłusownictwo seksualne

Oczywiście próba wykorzystania seksu do odbicia upatrzonego


mężczyzny jego obecnej partnerce może się nie powieść. Inne
kobiety stają się nieufne wobec kobiet znanych z tego, że kradną
cudzych partnerów, a niefortunna łowczyni może zyskać reputację
„tej drugiej”. Nawet jeśli kobieta zdoła odbić upatrzonego
mężczyznę jego obecnej partnerce, to może się niepokoić tym, czy
zdobyty w ten sposób mężczyzna będzie jej wierny. Przecież skoro
udało jej się zdobyć zajętego mężczyznę za pomocą seksu, to
dysponuje niezbitym dowodem na to, że ów mężczyzna jest podatny
na zewnętrzne pokusy seksualne!
Jedna z taktyk odwetowych ma istotne znaczenie dla kobiecej
motywacji do uprawiania seksu – zemsta za kłusownictwo
seksualne poprzez pójście do łóżka z partnerem kłusowniczki.
Uczestniczki naszego badania opowiadały o tym, jak uprawiały
seks, żeby wziąć odwet na niewiernym partnerze i na kobiecie,
która go im odbiła – w obu wypadkach była to najlepsza
przyjaciółka badanej kobiety.

Mąż zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką, więc


przez trzy miesiące romansowałam z jej mężem. Nie
czułam się ani trochę winna.
– heteroseksualna kobieta, 44 lata

Poszłam do łóżka ze swoim byłym chłopakiem, który –


o czym wiedziałam – nadal coś do mnie czuł, chociaż nie
odwzajemniałam jego uczuć. Mój były zaczął się spotykać
z moją najlepszą przyjaciółką, a ja chciałam się zemścić na
obojgu.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Kobiety wykorzystują również seks do tego, aby wziąć odwet na


partnerze seksualnym, który uległ wdziękom kłusowniczki,
obarczając całą winą właśnie jego, a nie kobietę, z którą je zdradził:

Mój partner mnie zdradził, więc pomyślałam, że jeśli


zrobię to samo, to będziemy kwita. Pewnego wieczoru
poszłam z koleżankami do klubu, spotkałam tam
znajomego z liceum i skończyliśmy w łóżku. Mój partner
nigdy się o tym nie dowiedział, ale ja poczułam, że
odpłaciłam mu pięknym za nadobne.
– heteroseksualna kobieta, 34 lata

Niektórym kobietom wzięcie odwetu za pomocą seksu sprawiło


ogromną przyjemność:

Mój były traktował mnie podle, więc kiedy się rozstaliśmy,


przespałam się z jego przyjacielem. To było fajne i sprawiło
mi wielką przyjemność, ponieważ wiedziałam, że mój były
strasznie się wkurzy.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Mój mąż zdradził mnie kilka lat temu. Byłam wtedy


o wiele grubsza po urodzeniu naszej córki, więc czułam się
zupełnie bezwartościowa. W ciągu sześciu miesięcy
schudłam i przespałam się z jego najlepszym kumplem,
żeby poczuć taką samą satysfakcję jak on, kiedy mnie
zdradził.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 27 lat

Fakt, że w wielu wypadkach zemsta polega na przespaniu się


z najlepszym przyjacielem byłego partnera, pokazuje, z jaką
lubością i rozkoszą kobiety biorą odwet – w tym wypadku
wymierzają partnerowi karę za to, że uległ wdziękom kłusowniczki
seksualnej. To tylko jeden z wielu aspektów współzawodnictwa
seksualnego; wśród pozostałych wymienić można rywalizowanie
z innymi kobietami o atrakcyjnych partnerów seksualnych, próby
zdobycia atrakcyjnego i zaangażowanego partnera, wrogość wobec
wyimaginowanych rywalek pokazywanych w mediach wizualnych
oraz podstępne zagrożenie stwarzane przez intruzów seksualnych.
Ponieważ problemy związane z rywalizacją seksualną pojawiały się
wielokrotnie w dziejach naszego gatunku, ewolucja ukształtowała
skuteczne mechanizmy obronne, które pomagają kobietom w ich
rozwiązywaniu. Jednym z takich mechanizmów jest powszechnie
krytykowana emocja – zazdrość seksualna. Właśnie nią zajmiemy
się w kolejnym rozdziale.

[112]
Komentarz widza pochodzi z Internet Movie Database:
www.imdb.com/title/tt0313038/usercomments.
[113] Lincoln, 1994.
[114] Somaiya, 2009.
[115] Buss, 2003a.
[116] Buss, 1989a.
[117] Etcoff, 1999.
[118] Allon i Fishel, 1979.
[119] Durante, Li i Haselton, 2008.
[120] Haselton, Mortezair i in., 2007.
[121] Durante, Li i Haselton, 2008.
[122] Haselton i Gangestad, 2006.
[123] Fisher, 2004.
[124] Buss i Shackelford, 2008.
[125] Buss i Dedden, 1990.
[126] Campbell, 2002.
[127] Lees, 1993.
[128] Campbell, 2002.
[129] Symons, 1979; Buss, 2003a.
[130] Moberg, 2003.
[131]Pamela Des Barres: Her Latest Book Celebrates the
Outrageous, Unsung Exploits of Her Fellow Band-Aids, „The
Independent”, 23 września 2007.
[132]
Termin mate poaching pojawił się po raz pierwszy w książce
Davida M. Bussa Ewolucja pożądania (1994; wyd. pol. 2003).
Pierwsze badanie naukowe dotyczące kłusownictwa seksualnego
wśród ludzi, zob. w: Schmitt i Buss, 2001.
[133] Schmitt i in., 2004.
[134] Bleske i Shackelford, 2001.
[135] Buss, 2003a.
[136] Buss, 2007.
[137] Kenrick, Gutierres i Goldberg, 1989.
[138] Zillman i Bryant, 1988.
[139]
Mary Schmich, Wear Sunscream, „Chicago Tribune”, 1
czerwca 1997.
ROZDZIAŁ 5

Zielonooki potwór

Od pilnowania partnera po wymianę na lepszy


model

A cóż to?
Myślisz, że życie na zazdrości strawię?
Że niby księżyc zmieniać będę nowe
Wciąż podejrzenia. Nie, bo raz choć zwątpić,
To rzecz rozstrzygnąć.
– William Shakespeare, Otello[140]

Współzawodnictwo seksualne obraca się wokół rywalek. Łacińskie


słowo, od którego pochodzi ten rzeczownik, oznacza korzystanie
(lub próbę korzystania) z tej samej rzeki, co inna osoba – a w
Cesarstwie Rzymskim rzeka była nieodzownym zasobem, którego
należało strzec za wszelką cenę, najlepszym środkiem transportu,
komunikacji i wymiany handlowej, a także źródłem nawodnienia,
czystości i pożywienia. Podobnie kobiety wykorzystują seks, aby
osiągnąć rozmaite cele psychologiczne, fizyczne i ewolucyjne,
czasami współzawodnicząc z rywalkami o tych samych
atrakcyjnych partnerów.
W tym rozdziale zastanowimy się, co się dzieje, kiedy
współzawodnictwo nabiera charakteru obronnego, a zazdrość –
oraz chęć wzbudzenia zazdrości w partnerze – staje się jednym
z motywów seksualnych kobiety. Jak to ujęła jedna z uczestniczek
naszego badania:

Sypiałam z pewnym mężczyzną (ale z nim nie chodziłam)


od ponad pół roku. Pewnego wieczoru mój partner, jego
najlepszy przyjaciel i ja piliśmy razem. Mój partner
zasnął, a wtedy jego najlepszy kumpel mnie „uwiódł”.
Postanowiłam się z nim przespać, żeby uświadomić
swojemu partnerowi, że podobam się innym mężczyznom.
– heteroseksualna kobieta, 19 lat

Tajemnica zazdrości

Przedstawiciele nauk społecznych od dziesiątków lat próbują


wyjaśnić, dlaczego istnieje zazdrość. Tradycyjnie uważano, że
zazdrość jest emocją niedojrzałą, wadą charakteru i przejawem
niskiej samooceny. Na początku lat trzydziestych XX wieku znana
antropolog Margaret Mead wyraziła przekonanie, że zazdrość to
niewiele więcej niż zraniona duma: „Zazdrość nie jest barometrem,
którym można mierzyć głębię miłości. Jest tylko przejawem braku
pewności siebie, (...) negatywnym, żałosnym stanem uczuciowym,
którego źródła tkwią w braku pewności siebie i poczuciu
niższości”[141]. Inni badacze podzielili jej pogląd, że podstawowym
źródłem zazdrości jest obniżona samoocena oraz lęk przed utratą
lub naruszeniem swojej „własności”[142]. Badacze podzielający to
przekonanie na ogół uważają, że zazdrość jest w dużej mierze
wytworem kultury, a co za tym idzie – odznacza się dużą
zmiennością kulturową.
Na drugim krańcu spektrum poglądów dotyczących zazdrości
znajdują się psychologowie ewolucyjni, którzy uznają zazdrość
seksualną za użyteczną adaptację[143]. Zgodnie z tym poglądem
zazdrość to ukształtowana ewolucyjnie emocja, która zostaje
wzbudzona w sytuacji, gdy zagrożony jest ważny dla jednostki
związek z inną osobą. W związkach intymnych zagrożenie może
pochodzić z zewnątrz – na przykład wtedy, gdy kłusownik
seksualny (lub kłusowniczka) uwodzi Twojego partnera albo
próbuje Ci go odbić[144]. Zagrożenia pojawiają się także wtedy, gdy
jeden z partnerów wysyła sygnały zdrady seksualnej albo zamiaru
odejścia. Zagrożenia mogą też wynikać z dynamiki samego
związku, na przykład wtedy, gdy na skutek kłótni między
partnerami powstaje rozdźwięk, który niszczy wzajemne zaufanie,
albo kiedy sytuacja życiowa jednego z partnerów się zmienia,
wytwarzając między partnerami różnicę pod względem poziomu
atrakcyjności. Zazdrość pełni zatem funkcję sygnału alarmowego –
informuje daną osobę o zagrożeniu, skłania ją do zastanowienia
nad jego źródłami, a wreszcie motywuje do podjęcia działań
służących usunięciu zagrożenia.
Im mniej pewna siebie jest dana osoba, w tym większym stopniu
uzależnia się od partnera i tym poważniejsze zagrożenie stanowi
dla niej rozpad związku, a co za tym idzie – tym silniejsza jest
odczuwana przez nią zazdrość[145]. Potwierdzając trafność tego
spostrzeżenia, część uczestniczek naszego badania przyznała, że
uprawiała seks z zazdrości, i dodała, że niska samoocena odegrała
istotną rolę w podjęciu tej decyzji:

Spotykałam się z pewną kobietą, a ona ze mną zerwała.


Bardzo się tym przejmowałam i czułam się odrzucona, co
fatalnie wpłynęło na moją samoocenę. Jakiś tydzień
później poszłam na randkę w ciemno i przespałam się z tą
dziewczyną, a później powiedziałam o tym mojej byłej
(nadal się przyjaźniłyśmy), mając nadzieję, że będzie
zazdrosna. Kobieta, z którą się przespałam, żeby wzbudzić
jej zazdrość, wcale mi się nie podobała i na pewno nie
poszłabym z nią do łóżka, gdybym nie czuła, że muszę coś
udowodnić.
– homoseksualna kobieta, 21 lat

To nie jest coś, o czym lubię rozmawiać, a już na pewno nie


jestem z tego dumna. Ale dawniej, kiedy mój związek się
rozpadał i moja samoocena gwałtownie spadała,
uprawiałam seks z kimś innym, myśląc o partnerze,
z którym się właśnie rozstałam. To było coś w rodzaju:
„Jak on by się czuł, gdyby mnie teraz zobaczył, czy byłby
zazdrosny, a może żałowałby, że już nie jesteśmy razem?”
To dość żałosny sposób myślenia, który pokazuje, że nadal
coś czułam do tamtego mężczyzny.
– heteroseksualna kobieta, 19 lat

Pomiędzy kulturami występują zarówno podobieństwa, jak


i różnice pod względem czynników wzbudzających zazdrość oraz
tego, jak ludzie na nią reagują. Autorzy jednego z badań zapytali
ponad dwa tysiące studentów z siedmiu krajów – Stanów
Zjednoczonych, Irlandii, Meksyku, Węgier, Holandii, byłego
Związku Radzieckiego i byłej Jugosławii – o to, jak by się czuli,
gdyby zobaczyli swojego partnera seksualnego w rozmaitych
sytuacjach z inną osobą. Badanych poproszono o zastanowienie się
nad takimi „wykroczeniami”, jak flirtowanie, pocałunek, taniec,
przytulanie się, uprawianie seksu oraz snucie fantazji seksualnych.
Niektóre zachowania – flirtowanie, pocałunek i uprawianie seksu –
wzbudzały silną zazdrość we wszystkich kulturach, podczas gdy
inne – taniec, przytulanie się i fantazje seksualne – na ogół
wywoływały słabsze reakcje emocjonalne u badanych z wszystkich
siedmiu krajów.
Zaobserwowano jednak interesujące różnice kulturowe dotyczące
czynników wzbudzających zazdrość. Amerykanie nie
przejmowaliby się zanadto, gdyby zobaczyli, jak ich partner
obejmuje inną osobę, podczas gdy Węgrom cierpła skóra na samą
myśl o takiej scenie. Słowacy zielenieli z zazdrości, kiedy
wyobrażali sobie, jak ich partner flirtuje z inną osobą, ale spośród
wszystkich badanych grup reagowali najsłabiej na fantazje
seksualne partnera i jego pocałunek z kimś innym. Holendrzy
najwyraźniej nie przejmują się pocałunkami, przytulaniem
i tańcem, ale kiedy ich partner snuje fantazje seksualne na temat
innej osoby, w ich głowach rozbrzmiewa donośny sygnał alarmowy.
W porównaniu z innymi badanymi grupami partner tańczący
z inną osobą wzbudzał najsilniejszy niepokój u mieszkańców byłego
Związku Radzieckiego[146].
Badania międzykulturowe dotyczące zazdrości wykazały, że
zdrada seksualna jest spostrzegana jako najbardziej zagrażająca
w określonych okolicznościach: (1) jeśli małżeństwo jest
nieodzownym źródłem kontaktów społecznych, wysokiego statusu
lub przetrwania; (2) jeżeli seks jest trudno osiągalny poza
małżeństwem; (3) jeśli w danej kulturze obowiązuje zasada
własności prywatnej; oraz (4) jeśli przywiązuje się w niej dużą wagę
do posiadania dzieci[147]. Sytuacja dwóch plemion opisanych przez
psycholog Elaine Hatfield ilustruje oddziaływanie tych warunków
w różnych środowiskach[148]. Wśród Eskimosów Ammassalik
wszystko, co niezbędne do przetrwania – żywność, ubrania, dach
nad głową i narzędzia – trzeba było wytworzyć. Członkowie tego
plemienia byli całkowicie samowystarczalni, a przetrwanie każdego
z nich zależało od pozostałych, a zwłaszcza od kompetentnego
partnera życiowego. Eskimosi Ammassalik byli także znani
z niezwykle gwałtownej zazdrości, co nie wydaje się zaskakujące,
zważywszy na fakt, że pojawienie się rywala seksualnego mogło
oznaczać zagrożenie dla ich przetrwania. W odróżnieniu od
Eskimosów Ammassalik, indyjskie plemię Toda żyło zgodnie
z zasadami gospodarki klanowej, w której własność prywatna nie
istniała, członkowie klanu dzielili się zadaniami, a seks był łatwo
dostępny. Todowie uważali małżeństwo za luksus, a nie
konieczność, przy czym najpowszechniejszą formą małżeństwa była
„poliandria braterska” – kiedy kobieta wychodziła za mąż,
zostawała żoną wszystkich braci swojego małżonka.
Badanie przeprowadzone w grupie 25 000 członków różnych grup
etnicznych zamieszkujących Stany Zjednoczone ujawniło, że
większość ludzi reaguje podobnie na ukłucie zazdrości. Badanych
prześladowało bolesne wyobrażenie ukochanej lub ukochanego
z inną osobą. Poszukiwali dowodów na potwierdzenie swoich obaw
– podsłuchiwali rozmowy telefoniczne swoich partnerów, śledzili
ich i przeglądali ich rzeczy osobiste w poszukiwaniu numerów
telefonów swych potencjalnych rywali[149].
Chociaż niektóre zachowania podyktowane zazdrością wydają się
irracjonalne, wyniki badań wskazują, że u ich podłoża tkwi pewna
logika adaptacyjna. Rozważmy pewien przykład:

W Wigilię Bożego Narodzenia pewien mężczyzna wyjrzał


przez okno i zauważył, że światło w jednym z okien
w domu naprzeciwko mrugało w rytm migających
światełek choinkowych w jego własnym mieszkaniu.
Wywnioskował z tego, że jego żona ma romans z sąsiadem.
Kiedy żona namówiła go na terapię, jego stan określony
został jako urojenia oraz patologiczna zazdrość[150].

Oczywiście zazdrość tego mężczyzny była w pewnym stopniu


irracjonalna – świąteczne lampki nie były zsynchronizowane. Ale
jego podejrzenia okazały się słuszne! Jego żona rzeczywiście miała
namiętny romans, a jej kochankiem był sąsiad, którego ów
mężczyzna podejrzewał. Według niektórych psychologów zazdrość
stanowi odzwierciedlenie mądrości emocjonalnej, która
aktywizuje się, kiedy związkowi intymnemu zagraża rzeczywiste
lub potencjalne niebezpieczeństwo[151]. Ludzie doświadczają
zazdrości nie tylko pod wpływem bezpośredniego zagrożenia, ale
także wtedy, gdy niebezpieczeństwo majaczy na horyzoncie ich
związku – na przykład, kiedy zauważają, że ich partner stracił
ochotę na seks.
Ponieważ zdrada często odbywa się w wielkiej tajemnicy, jej
wykrycie w wielu wypadkach musi się opierać na sygnałach, które
tylko z pewnym prawdopodobieństwem wskazują na niewierność
partnera. Podobnie jak fałszywy alarm, który włącza się, kiedy
wcale się nie pali, ludzie mający skłonność do zazdrości czasami
popełniają błąd, który psycholog Paul Ekman nazywa „błędem
Otella”. W książce Emotions Revealed (Odsłonięte emocje) Ekman
przywołuje historię Otella i Desdemony – bohaterów dramatu
Szekspira. Kiedy Otello żąda od Desdemony, żeby przyznała się do
zdrady, ta prosi go, by powołał swego rzekomego rywala, Kasjusza,
na świadka jej wierności. Wtedy Otello wyjawia, że zabił Kasjusza.
Ta wiadomość wywołuje u Desdemony atak rozpaczy, a Otello
sądzi, że jego żona szlocha z żalu po nieżyjącym kochanku. Według
Ekmana „błąd Otella nie polegał na błędnej ocenie uczuć
Desdemony. Otello wiedział, że jego żona cierpi i jest
przestraszona. Jego błąd polegał na przekonaniu, że emocje mają
tylko jedno źródło; na zinterpretowaniu jej bólu jako reakcji na
wiadomość o śmierci rzekomego kochanka, a jej strachu – jako
uczucia doznawanego przez niewierną żonę, którą przyłapano na
zdradzie. Zabija ją, nie biorąc pod uwagę, że jej rozpacz i lęk mogły
mieć inne źródła – że była to reakcja niewinnej kobiety, która
wiedziała, że jej zazdrosny mąż chce ją zabić, a ona nie jest
w stanie dowieść swej niewinności”[152].
Najbardziej skrajną reakcją na zazdrość jest surowe ukaranie
partnera lub odebranie mu życia – to odwrotna strona odwetu, jaki
ludzie biorą na swoich rywalach (lub o jakim fantazjują),
omówionego w poprzednim rozdziale. Mężczyźni dużo częściej niż
kobiety biją swoje partnerki lub zabijają je, powodowani
zazdrością[153]. Jak wynika ze statystyk prowadzonych przez
schroniska dla kobiet, około dwóch trzecich kobiet, które szukają
w nich pomocy, czyni to, ponieważ nadmierna zazdrość ich
partnera doprowadziła do aktów przemocy. Męska zazdrość jest
najczęstszą przyczyną przemocy domowej i zbrodni małżeńskich na
świecie.
Badacze wykazali, że ludzie różnią się pod względem sposobów
radzenia sobie z zazdrością. Niektórzy udają, że nie widzą, co się
święci, inni szukają w sobie przyczyn niewierności partnera
i starają się zmienić te niepożądane cechy, jeszcze inni próbują
wyeliminować rywala w mniej drastyczny sposób. Zazdrość skłoniła
część kobiet uczestniczących w naszym badaniu do prób
wyeliminowania rywalki za pomocą seksu:

Mój były rozmawiał z tą dziewczyną, która mnie


denerwowała i której naprawdę nie lubiłam. Kiedy tylko
nadarzyła się okazja, przespałam się z nim. Wiedziałam,
że on jej o tym powie, i ta myśl sprawiała mi przyjemność.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Mój były chłopak przespał się z pewną dziewczyną,


a wtedy ja znowu poszłam z nim do łóżka. Wydaje mi się,
że zrobiłam to między innymi dlatego, żeby wzbudzić
zazdrość w tamtej dziewczynie.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 20 lat
Niebezpieczna emocja

Inna reakcja na uczucie zazdrości polega na próbie kontrolowania


zachowania ukochanej osoby. W przeszłości taktykę tę stosowali
niemal wyłącznie mężczyźni. W średniowieczu arystokraci
krępowali swoje żony pasami cnoty, żeby zapewnić sobie ich
wierność. Dzisiaj w wielu kulturach praktykuje się tak zwane
obrzezanie kobiet. Według oszacowań ekspertów od osiemdziesięciu
do stu dwudziestu milionów kobiet na całym świecie poddano
jakiejś formie usunięcia zewnętrznych narządów płciowych
w okresie dzieciństwa lub dojrzewania. Zwyczaj ten jest szeroko
rozpowszechniony w dwudziestu dziewięciu krajach, głównie
w Afryce, ale także na Bliskim Wschodzie, w Indonezji i w innych
zakątkach świata. Obrzezanie dziewcząt kojarzone jest przede
wszystkim z kulturami islamskimi i chociaż Koran nie zaleca
przeprowadzania tego zabiegu, późniejsze teksty islamskie
wyrażają się o nim pochlebnie i często bywa on spostrzegany jako
praktyka o znaczeniu religijnym.
Wyróżniamy trzy podstawowe typy obrzezania dziewcząt.
Sunnah (arabskie słowo oznaczające tradycyjny obowiązek
religijny) to forma najmniej inwazyjna – polega na nacięciu
i usunięciu napletka łechtaczki. Klitoridektomia – drugi typ –
polega na usunięciu całej łechtaczki wraz z napletkiem, a czasami
także sąsiadujących z nią części warg sromowych mniejszych.
Infibulacja – praktykowana w Sudanie – jest najbardziej inwazyjną
formą obrzezania kobiet. Procedura ta polega na przeprowadzeniu
zabiegu klitoridektomii, a także na usunięciu całych warg
sromowych mniejszych i wewnętrznych części warg sromowych
większych. Następnie zszywa się nacięte brzegi warg sromowych
większych, po zostawiając jedynie niewielki otwór, przez który
może się wydostawać mocz i krew miesiączkowa. Otwór ten trzeba
powiększyć, kiedy kobieta ma odbyć pierwszy stosunek płciowy,
a później często ponownie się go zaszywa.
W części kultur praktykujących obrzezanie kobiet uważa się, że
kobieta, która zachowała łechtaczkę, jest nieczysta lub
niebezpieczna dla mężczyzny uprawiającego z nią seks. Wydaje się
jednak, że podstawowym celem tej praktyki jest osłabienie
kobiecego libido i ograniczenie aktywności seksualnej kobiety,
zwłaszcza poza małżeństwem lub przed jego zawarciem. Usunięcie
łechtaczki zmniejsza przyjemność, jaką kobieta czerpie ze
współżycia seksualnego, infibulacja zaś sprawia, że penetracja
staje się fizycznie niemożliwa, a jakikolwiek kontakt genitalny –
nieprzyjemny. W wielu kulturach praktykujących obrzezanie
dziewcząt kobieta, u której nie wykonano tego zabiegu, nie ma
szans na wyjście za mąż.
Długotrwałe skutki obrzezania kobiet wzbudzają kontrowersje –
zwłaszcza infibulacja, która może powodować poważne problemy
z oddawaniem moczu, wypływem krwi miesiączkowej, współżyciem
seksualnym, porodem i płodnością. To, w jakim stopniu mniej
drastyczne formy obrzezania wpływają na zdolność kobiety do
osiągania orgazmu lub odczuwania przyjemności seksualnej,
pozostaje niejasne, ponieważ zabieg ten przeprowadza się na ogół
przed inicjacją seksualną, a co za tym idzie – kobiety nie mają
żadnych doświadczeń seksualnych, z którymi mogłyby porównać
jego skutki. Niektóre badania wskazują, że usunięcie napletka
łechtaczki, a nawet części żołędzi łechtaczki nie musi powodować
utraty zdolności do osiągania orgazmu. Nie jest to jednak prawda
w odniesieniu do infibulacji, która często wiąże się z uszkodzeniem
nerwów, co z kolei upośledza zdolność kobiety do przeżywania
orgazmu, a nawet do odczuwania podniecenia seksualnego.
Ostatnio naukowcy zaczęli podejmować próby zastąpienia lub
odtworzenia połączeń nerwowych uszkodzonych na skutek tego
zabiegu, a wyniki ich wysiłków mających na celu poprawę jakości
doznań seksualnych kobiet wydają się obiecujące. W Stanach
Zjednoczonych obrzezanie kobiet zostało zdelegalizowane w 1996
roku. Ostatnio rządy części państw afrykańskich zabroniły
wykonywania takich zabiegów lub poważnie ograniczyły prawo do
ich przeprowadzania, ale jak dotąd zakazy te nie przyniosły
pożądanych skutków.
Zazdrość bywa niebezpieczna nawet wtedy, gdy nie została
wzbudzona celowo. Zważywszy na to, jak poważne i wielorakie
następstwa pociąga ona za sobą, na pierwszy rzut oka wydaje się
dziwne, że niektóre kobiety uprawiają seks specjalnie po to, by
obudzić tego „zielonookiego potwora”. A jednak to robią.

Wzbudzanie zazdrości

Jest takie powiedzenie: „Kiedy ty nie chcesz czegoś zrobić,


jedna z twoich sióstr na pewno o tym marzy”. Zdrady
w związkach intymnych uczą nas tego, o czym wiele osób
myśli, ale nie chce przyznać, że tak jest. Jeśli twój partner
jest zaspokojony seksualnie, to prawdopodobieństwo tego,
że cię zdradzi, jest mniejsze (chyba że jest notorycznym
zdrajcą, który będzie cię zdradzał niezależnie od
okoliczności).
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

W miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, a celowe


wzbudzanie zazdrości partnera stanowi doskonałą ilustrację tej
zasady. Kobiety przyznają się do takich działań częściej niż
mężczyźni – odpowiednio 31% i 17%, jak wykazało jedno
z badań[154] – i wykorzystują w tym celu rozmaite taktyki,
z których wszystkie opierają się na zachowaniach seksualnych.
Najbardziej powszechnie stosowaną kobiecą taktyką wzbudzania
zazdrości partnera jest napomknięcie mimochodem o swoim
powodzeniu u innych mężczyzn – w trakcie rozmowy z partnerem
kobieta wspomina od niechcenia, że jakiś mężczyzna próbował ją
poderwać, celowo się o nią otarł albo poprosił ją o numer telefonu.
Inna taktyka polega na flirtowaniu z potencjalnym rywalem
w obecności partnera. Czasami wystarczy zwykły uśmiech. W tym
wypadku płeć ma istotne znaczenie, ponieważ mężczyźni często
interpretują kobiecy uśmiech jako sygnał zainteresowania
seksualnego – zaproszenie do flirtu – i działają na podstawie tego
spostrzeganego sygnału. Niektóre kobiety wzbudzają w partnerze
zazdrość, tańcząc zmysłowo z innym mężczyzną w jego obecności.
Inne opowiadają o swoich wcześniejszych związkach. W takich
sytuacjach mężczyźni (i kobiety) czasami tłumią swoje emocje.
Ludzie ukrywają zazdrość, żeby nie sprawiać wrażenia
przestraszonych – starają się nie okazywać emocji, która mogłaby
zdradzić ich brak pewności siebie w związku intymnym. Często
jednak w środku aż kipią z zazdrości.
Dlaczego kobiety miałyby celowo wzbudzać zazdrość w swoich
partnerach, skoro jest to emocja niebezpieczna, znana z tego, że
pociąga za sobą przemoc fizyczną, a nawet morderstwo? Pewną
wskazówkę stanowią okoliczności, w jakich kobiety sięgają po tę
taktykę. Chociaż w wielu związkach partnerzy są sobie oddani
w podobnym stopniu, jednak w pokaźnej części wypadków – w 39%
związków, jak wykazało jedno z badań – występuje wyraźny brak
równowagi – jedna z osób jest bardziej zaangażowana w związek
niż druga. W tej grupie, w której to mężczyzna przejawia większe
zaangażowanie w związek, tylko 26% kobiet przyznaje się do
celowego wzbudzania zazdrości partnera. Natomiast w związkach,
w których to kobieta jest bardziej oddana partnerowi, aż 50%
kobiet ucieka się do tej taktyki[155].
Kobieca strategia wzbudzania zazdrości partnera pełni trzy
funkcje. Po pierwsze, zwiększa atrakcyjność kobiety w oczach jej
partnera. Jak się przekonaliśmy w rozdziale pierwszym,
zainteresowanie potencjalnych rywali jest wskaźnikiem całkowitej
wartości matrymonialnej partnera lub partnerki. Po drugie,
reakcja partnera na sytuację skłaniającą do zazdrości jest
papierkiem lakmusowym jego zaangażowania w związek. Jeśli na
przykład mężczyzna pozostaje obojętny, kiedy jego partnerka
uwodzicielsko siada innemu mężczyźnie na kolanach, to ów brak
reakcji może świadczyć o obojętności, a nasilenie okazywanej
przezeń zazdrości może być sygnałem poziomu jego zaangażowania
emocjonalnego w związek. Trzecia funkcja wzbudzania zazdrości –
chyba najważniejsza – to zwiększenie zaangażowania partnera.
Zazdrosny mężczyzna czuje się bardziej zakochany i nabiera
przekonania, że związek z obecną partnerką to wielkie szczęście,
a co za tym idzie – staje się bardziej oddany kobiecie.
Akt desperacji

Niektóre uczestniczki naszego badania nie ograniczały się do prób


wzbudzenia zainteresowania seksualnego innego mężczyzny, ale
uprawiały seks z nieznajomym mężczyzną, żeby partner zaczął je
spostrzegać jako bardziej atrakcyjne. Część kobiet opisała sytuacje,
w których stosowała taktyki wzbudzania zazdrości. W większości
wypadków nie przyniosło to pożądanych skutków:

Byłam zakochana w innej dziewczynie, a ona nie


odwzajemniała moich uczuć, więc poszłam do łóżka
z mężczyzną, żeby wzbudzić jej zazdrość. (...) Nie udało się.
– biseksualna kobieta, 27 lat

Kiedy miałam dwadzieścia lat, rozstałam się z chłopakiem,


z którym chodziłam przez dwa lata. Rozstaliśmy się, bo on
zaczął kręcić z inną dziewczyną. Przespałam się więc
z jednym z członków jego bractwa studenckiego – jego
dobrym kumplem. Mówiłam sobie, że zrobiłam to, aby
zranić swojego byłego, ale tak naprawdę chciałam
wzbudzić w nim zazdrość i sprawić, żeby chciał do mnie
wrócić. Oczywiście skutek był zupełnie inny. Nie dość, że
mój były chłopak nie chciał do mnie wrócić, to jeszcze
wszyscy członkowie jego bractwa zaczęli źle o mnie myśleć,
nie wyłączając tego, z którym poszłam do łóżka (typowy
przykład podwójnych standardów).
– na ogół heteroseksualna kobieta, 28 lat
Jedna z kobiet opisała, jak źle skończyła się jej próba wzbudzenia
zazdrości partnera:

Wkrótce po rozstaniu z moim chłopakiem przespałam się


z jednym z jego kolegów. To było na imprezie. Byłam
pijana i głęboko zraniona, a ten chłopak na mnie leciał.
Krótko mówiąc, poszłam z nim do łóżka i to było straszne.
Czułam się okropnie, a mój eks był zdruzgotany. Tamtej
nocy przekroczyliśmy pewną granicę – odtąd już nigdy nie
było między nami tak jak dawniej. Nadal jesteśmy ze sobą
związani, ale on nie ma do mnie nawet odrobiny zaufania,
a ja bardzo żałuję tego, co zrobiłam.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Czasami taktyka wzbudzania zazdrości przynosi skutek odwrotny


do zamierzonego i doprowadza do rozpadu związku:

Byłam rozczarowana swoim ówczesnym związkiem.


Postanowiłam wzbudzić w swoim partnerze zazdrość, żeby
zaczął lepiej mnie traktować. Niestety nasz związek
natychmiast się rozpadł. Doszłam do wniosku, że nie
warto sięgać po takie gierki.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 23 lata,

Jednym z najważniejszych powodów, z jakich taktyka uprawiania


seksu z kimś innym nie prowadzi do wzrostu zaangażowania
partnera, jest fakt, że większość ludzi oczekuje wierności od swego
stałego partnera. Badania przeprowadzone w Laboratorium
Psychologii Ewolucyjnej Davida Bussa wykazały, że kobiety
spostrzegają wierność seksualną jako drugą pod względem
ważności zaletę stałego partnera, zaraz za najbardziej cenioną (i
bez wątpienia powiązaną z wiernością) uczciwością[156]. Dawni
mężczyźni, którzy pozostawali obojętni na to, że ich partnerki
uprawiały seks z innymi mężczyznami, nie zostali naszymi
ewolucyjnymi przodkami. Dzisiejsi mężczyźni są potomkami tych,
którzy przywiązywali wagę do wierności seksualnej, rezerwowali
swoje zaangażowanie dla kobiet, które demonstrowały wierność
seksualną (albo wymuszali na nich taką demonstrację), i w porę
wycofywali się ze związków z kobietami, które tego nie robiły.
Wiele kobiet zdaje sobie z tego sprawę – może dlatego dbałość
o własną reputację seksualną i szarganie reputacji rywalek nadal
ma większą wagę wśród kobiet niż wśród mężczyzn. Wzbudzanie
zazdrości poprzez kontakty seksualne z innymi partnerami może
stanowić poważne zagrożenie dla nierzadko kruchej więzi łączącej
partnerów w stałym związku.
Zdarza się jednak, że stosowanie tej taktyki nie pociąga za sobą
negatywnych skutków. Czasami spełnia ona pokładane w niej
nadzieje:

Chciałam wzbudzić w drugiej osobie zazdrość, żeby robiła


to, czego sobie życzyłam, więc poszłam do łóżka z kimś
innym. I tak chciałam się przespać z tym facetem, więc
wszystko skończyło się dobrze, przynajmniej dla mnie.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 25 lat

Wzbudzanie zazdrości poprzez flirtowanie z innymi mężczyznami


może być skuteczną taktyką zwiększania własnej atrakcyjności
w oczach partnera, a co za tym idzie – potęgowania jego
zaangażowania w związek. Kiedy jednak kobiety uprawiają seks,
żeby wzbudzić zazdrość partnera, ich wysiłki zwykle nie prowadzą
do zniwelowania różnicy pod względem stopnia zaangażowania
w związek i w większości wypadków kończą się niepowodzeniem.

Pilnowanie partnera

Moja matka powtarzała, że powinnam zaspokajać swojego


mężczyznę – albo zrobi to inna kobieta.
– heteroseksualna kobieta, 37 lat

Wiele razy, w większości moich stałych związków,


uprawiałam seks z partnerem, ponieważ czułam, że
gdybyśmy zbyt długo tego nie robili, to mój partner mógłby
odejść albo poszukać seksu gdzieś indziej.
– heteroseksualna kobieta, 33 lata

Termin pilnowanie partnera (mate guarding) odnosi się do


rozmaitych strategii – od czujności po przemoc – mających na celu
zatrzymanie partnera przy sobie[157]. Jedną z takich strategii jest
uprawianie seksu jako metoda zapobiegania rozpadowi związku.
Kobiety twierdzą, że uprawiają seks, ponieważ pragną
powstrzymać partnera przed skokiem w bok i mają nadzieję, że
dzięki temu nie będzie miał ochoty na seks z inną kobietą. Jedna
z uczestniczek naszego badania opisała, jak bardzo obawiała się
zagrożenia stwarzanego przez kłusowniczki seksualne:

Miałam kiedyś chłopaka, któremu wydawało się, że


zakochał się w kobiecie, którą poznał przez internet. Nigdy
nie widział nawet jej zdjęcia, ale kiedy rozmawiali
w internecie, on żył w świecie fantazji, więc za każdym
razem próbowałam zrobić coś seksownego, żeby wygrać
z tą nierealną kobietą, która mówiła mu wszystko, co
chciał usłyszeć, i obiecywała, że urzeczywistni wszystkie
jego fantazje. Rywalizowałam z kimś, kto nigdy się nie
zmaterializował. Dla niej to była tylko gra, ale dla niego –
nie, więc bez przerwy myślałam o tym, że mój partner
porównuje mnie z tym „urojeniem”, i przez cały czas
próbowałam z nim wygrać.
– heteroseksualna kobieta, 41 lat

Zjawisko pilnowania partnera występuje nie tylko w kulturach


zachodnich. Według członków plemienia Muria – ludu
zamieszkującego region Bastar w środkowych Indiach – kobiety
najbardziej obawiają się zdrady męża w początkowej fazie
małżeństwa: „Żony nigdy nie są zadowolone, kiedy ich mężowie
odwiedzają ghotul [coś w rodzaju koedukacyjnego klubu dla
młodych ludzi, w którym często uprawia się seks] (...) i często
nakłaniają męża do odbycia stosunku, zanim ten wyjdzie z domu,
mając nadzieję, że w ten sposób uczynią go bardziej odpornym na
pokusy czekające nań w ghotul”[158].
Można wskazać dwa podstawowe powody, z jakich uprawianie
seksu sprawdza się jako kobieca strategia pilnowania partnera. Po
pierwsze, kiedy kobieta stosuje tę strategię, jej partner jest
zaspokojony seksualnie, a co za tym idzie – pozostaje jej wierny
(zarówno w przelotnych, jak i w stałych związkach). Jak zauważyła
pewna kobieta:

Niedawno odkryłam, że mój mąż odwiedza internetowy


serwis randkowy na naszym komputerze. Właśnie urodziło
nam się dziecko i wszystko stało na głowie. Nie
kochaliśmy się od ponad dziewięciu miesięcy (moja ciąża
była zagrożona i przez pewien czas nie wolno mi było
uprawiać seksu). Zapytałam go o to. Pokłóciliśmy się.
Powiedział mi, że zrobił to z nudów. Czułam się za to
odpowiedzialna, więc przespałam się z nim, żeby nie
szukał seksu gdzie indziej.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

Po drugie, poprzez stosowanie tej strategii kobieta może


informować otoczenie społeczne o swoim życiu seksualnym,
wysyłając potencjalnym złodziejkom partnerów jasny sygnał, żeby
trzymały się z daleka.
Badania wykazały, że zjawisko pilnowania partnera występuje
u wielu gatunków – od owadów po ssaki. Zazwyczaj (chociaż nie
zawsze) robią to samce. Na przykład u plesiczek – owadów
wodnych – samce godzinami jeżdżą na grzbietach swoich
partnerek, nawet kiedy z nimi nie kopulują, żeby podstępni rywale
nie mogli im ukraść samicy. W odróżnieniu od większości owadów
oraz innych ssaków, ludzie na ogół łączą się w pary na całe lata lub
dziesięciolecia, a nawet do końca życia. Dlatego zarówno kobiety,
jak i mężczyźni muszą się zmierzyć z niełatwym wyzwaniem
utrzymania przy sobie partnera.
Jako przedstawiciele gatunku społecznego jesteśmy nieustannie
narażeni na ataki potencjalnych kłusowników seksualnych, którzy
próbują nam odbić partnera – żeby przeżyć z nim przelotną
przygodę albo stworzyć stały związek. Musimy się także liczyć
z tym, że nasz partner może mieć pokusę, aby odejść od nas
w nadziei na znalezienie kogoś bardziej atrakcyjnego. Zespół
z Laboratorium Davida Bussa badał pary małżeńskie i związki
nieformalne i otrzymał wyniki podobne do tych, jakie przyniosło
nasze badanie: kobiety często wykorzystują seks – na różne
sposoby – żeby chronić swoje związki. Spełniają życzenia seksualne
swoich partnerów, żeby ci czuli się zadowoleni, zachowują się
seksownie, żeby ich partnerzy nie myśleli o innych kobietach,
a także wyświadczają swoim partnerom przysługi erotyczne, aby
zatrzymać ich przy sobie. Czasami strategie te przynoszą pożądane
skutki:

Mój mąż zawsze wydaje się bardziej szczęśliwy [ze mną] po


zbliżeniu, kiedy to ja byłam jego inicjatorką. Spędza ze
mną więcej czasu i nie ogląda się tak bardzo za innymi
kobietami.
– heteroseksualna kobieta, 30 lat

Wydaje mi się, że chciałam się z nim przespać, zanim ze


sobą zerwaliśmy (byłam wtedy dziewicą i spotykałam się
z nim od pół roku; moje związki zwykle nie trwają tak
długo). Pomyślałam więc, że powinnam to zrobić po
naszym rozstaniu. (...) Zrobiliśmy to (...) i jakimś cudem
seks naprawił nasz związek. To brzmi strasznie, prawda?
Jakby ludzie byli bardzo płytcy. To dziwne – zaczęliśmy
uprawiać seks, a on zaczął przejawiać dużo większe
zaangażowanie i zachowywać się jak należy. Był bardziej
opiekuńczy, przejawiał inicjatywę i tak dalej. Więc może
podświadomie zrobiłam to, żeby powstrzymać dalszy
rozpad naszego związku, a nie tylko dlatego, że nie
chciałam już być dziewicą. Tak czy inaczej – udało się.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Seksualne taktyki pilnowania partnera czasami jednak zawodzą:

Wydawało mi się, że znalazłam wymarzonego mężczyznę.


Że jeśli pójdę z nim do łóżka, to on będzie pragnął tylko
mnie. Nie miałam pojęcia, że nie jestem jedyną, która daje
mu seks. Szkoda było zachodu, żeby go przy sobie
zatrzymać.
– heteroseksualna kobieta, 37 lat

Byłam młoda i sądziłam, że dzięki seksowi zdołam


zatrzymać przy sobie swojego chłopaka. Miałam
siedemnaście lat i ta metoda nie poskutkowała. To
doświadczenie bardzo mnie wkurzyło i dało mi porządną
nauczkę.
– heteroseksualna kobieta, 40 lat

Niekiedy pójście do łóżka z innym mężczyzną pozwala kobiecie


odzyskać utraconego partnera, przynajmniej na pewien czas. Oto
przykład:

Mój mąż miał romans, a jego kochanka zadzwoniła do mnie, żeby


mi o wszystkim powiedzieć, więc zapisałam się na siłownię, żeby
odzyskać formę – dla niego. Zamiast tego poznałam przystojnego
robotnika budowlanego, prawdziwego macho, i zaczęłam się z nim
spotykać, żeby mój mąż porzucił swoją kochankę. Udało się. Taka
sytuacja powtarza się regularnie od trzydziestu lat. Wiem, to
smutne i żałosne.
– heteroseksualna kobieta, 50 lat

Część kobiet decydujących się na seks we troje – najczęściej


w układzie: dwie kobiety i jeden mężczyzna – kieruje się motywacją
pilnowania partnera, co ilustrują doświadczenia dwóch
uczestniczek naszego badania:

Mój chłopak (...) zawsze chciał zorganizować orgietkę ze


mną i z tą drugą dziewczyną, a ja ciągle odmawiałam. Nie
chciałam, żeby to zaszkodziło naszemu związkowi. Ale
pewnego wieczoru spotkaliśmy tę dziewczynę na imprezie.
Zaczęłyśmy rozmawiać i całować się po całym ciele, tuż
przed nim. Potem poszłam z nią do pustego pokoju
i kochałyśmy się.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Mój partner jest zafascynowany swingowaniem[159]. Mnie


nie odpowiada ten styl życia, ale kocham go, więc robię to
dla niego. Chodzimy do klubu dla swingersów i uprawiamy
seks z innymi ludźmi, bo to go kręci. Sprawia mu to
przyjemność, więc robię to dla niego. Udaję, że on jest
moim mistrzem, a ja wykonuję jego rozkazy – to pomaga
mi przetrwać wieczór. Sama nigdy bym tego nie zrobiła.
Mój chłopak bez przerwy mnie prosi, żebyśmy urządzili
seks we troje z moją najlepszą przyjaciółką, a ja udaję, że
nie mam nic przeciwko temu, chociaż tak naprawdę
strasznie się tego boję. Po prostu nie chcę spotkać się z nią
następnego ranka i udawać, że nic się nie wydarzyło.
– heteroseksualna kobieta, 32 lata

Oczywiście osoby, które angażują się w seks we troje, mogą się


kierować innymi motywami, takimi jak poszukiwanie przygód czy
zamiłowanie do eksperymentów, które omówimy w rozdziale
siódmym. Jednak w wypadku niektórych kobiet seks we troje oraz
pokrewne formy aktywności seksualnej, takie jak swingowanie czy
poliamoria (czyli jawna praktyka utrzymywania kilku związków
seksualnych i emocjonalnych jednocześnie), są próbami
zadowolenia partnera – i utrzymania go przy sobie.
Kobiety są zmotywowane do pilnowania swoich partnerów,
ponieważ kiedy tego nie robią, narażają się na katastrofalne
koszty. Kobieta, której nie udaje się upilnować partnera, może
stracić wsparcie, jakiego jej udzielał – zarówno materialne, jak
i emocjonalne. Kobieta zdradzana przez partnera może zapaść na
jedną z chorób przenoszonych drogą płciową, którą jej partner
zaraził się od kochanki. Może doświadczać wstydu i upokorzenia
oraz stracić dobre imię, jeśli została porzucona dla innej.
Uprawianie seksu, choć nie zawsze przynosi oczekiwane skutki,
służy między innymi zapobieganiu zdradzie i rozpadowi związku.
Wymiana na lepszy model

Wiele osób uważa, że romanse są niemoralne, a zdrada seksualna


często bywa destrukcyjna dla poszczególnych osób i dla
zaangażowania pary. Akt niewierności pociąga za sobą dotkliwe
cierpienie psychiczne – mieszaninę takich emocji, jak zazdrość,
smutek, przygnębienie, gniew i dojmujące poczucie upokorzenia.
Zdrada seksualna jest jedną z głównych przyczyn przemocy
małżeńskiej. Czasami wywołuje napad morderczego szału. Badanie
przeprowadzone przez antropolog ewolucyjną Laurę Betzig wśród
przedstawicieli osiemdziesięciu dziewięciu kultur wykazało, że
zdrada seksualna jest drugą pod względem częstości przyczyną
rozwodów i ustępuje wyłącznie bezpłodności[160].
Pomimo destrukcyjnych następstw niewierności, kiedy kobieta
uprawia seks z kimś innym niż jej stały partner, u podłoża jej
decyzji tkwi kilka korzyści. Może się wydawać dziwne, że mówimy
o „korzyściach” w odniesieniu do zdrady, ale prosimy o chwilę
cierpliwości – spróbujemy to wyjaśnić. Po pierwsze, seks z innym
partnerem dostarcza danej osobie cennych informacji dotyczących
jej atrakcyjności na rynku matrymonialnym – informacji, które
mają kluczowe znaczenie dla decyzji, czy zostać z dotychczasowym
partnerem, czy od niego odejść. Jeśli kochanek jest bardzo
atrakcyjny, to osoba zdradzająca stałego partnera dowiaduje się, że
i ona może się podobać. Jak powiedziała jedna z uczestniczek
naszego badania:

Czułam, że on sypia z innymi. Musiałam zrobić to samo,


żeby nie cierpieć. Robiłam to nie tylko po to, żeby mu
dorównać (nie zostać w tyle), ale także po to, żeby poradzić
sobie z brakiem pewności siebie. Skoro czułam, że mu się
nie podobam albo że on chce czegoś innego, potrzebowałam
seksu z innymi mężczyznami, żeby sobie udowodnić, że
nadal jestem atrakcyjna i godna pożądania.
– heteroseksualna kobieta, 19 lat

Jeśli kochanek uważa kobietę za pociągającą i dobrą w łóżku,


stanowi to dla niej sygnał, że nie powinna oceniać swojej wartości
na rynku matrymonialnym na podstawie nieudanego seksu
małżeńskiego. Kobieta może również stworzyć z kochankiem
związek przejściowy, stanowiący swego rodzaju sieć
bezpieczeństwa, która chroni ją przed poczuciem izolacji, jakiego
może doświadczać, przystosowując się do często dramatycznych
zmian związanych z rozpadem stałego związku:

Mój partner na każdym kroku dawał mi do zrozumienia,


że nie jest pewny, czy będziemy razem, więc uwiodłam
kogoś innego, żeby zyskać pewność, że jeśli mnie rzuci, to
będę w stanie znaleźć innego partnera.
– biseksualna kobieta, 20 lat

Być może romans nie będzie trwał wiecznie, ale stanowi


psychologiczną „stację przesiadkową” dzięki więzi fizycznej
i emocjonalnej, której źródłem jest seks.
Czasami kochanek (lub kochanka) staje się miłością życia danej
osoby – partnerem, z którym może ona stworzyć lepszy związek.
Znajduje to odzwierciedlenie w ujawnianych przez kobiety
motywach, które skłaniają je do angażowania się w romanse. Jedno
z badań wykazało, że 79% kobiet, które miały romans,
zaangażowało się emocjonalnie w związek z kochankiem lub
zaczęło go darzyć miłością. Odkrycie to – chociaż może się wydawać
oczywiste – jaskrawo kontrastuje z doświadczeniami mężczyzn,
wśród których zaledwie co trzeci angażuje się emocjonalnie
w związek z kochanką. Autorzy jednego z badań doszli do wniosku,
że większość mężczyzn, którzy decydują się na kontakty seksualne
poza stałym związkiem, kieruje się potrzebą różnorodności
seksualnej[161]. O tym, jak istotna jest dla kobiet więź emocjonalna,
świadczy inne ważne odkrycie – większość kobiet, które angażują
się w romanse, jest głęboko nieszczęśliwa w małżeństwie. I tym
razem, chociaż może się to wydawać oczywiste, wśród mężczyzn
sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. Mężczyźni, którzy
decydują się na romanse, są tylko nieco mniej szczęśliwi
w małżeństwie niż ci, którzy pozostają wierni swoim żonom!
Podczas gdy tylko 34% kobiet, które mają kochanków, twierdzi, że
ich małżeństwo jest szczęśliwe lub bardzo szczęśliwe, wśród
mężczyzn angażujących się w pozamałżeńskie związki seksualne
odsetek szczęśliwych małżonków wynosi aż 56%.
Badania wskazują, że w społeczeństwach zachodnich mniej
więcej jedna trzecia zamężnych kobiet prędzej czy później decyduje
się na romans. U podłoża wielu takich skoków w bok tkwi ukryta
logika ewolucyjna. Dostarczając kobietom informacji dotyczących
ich atrakcyjności seksualnej, romanse podnoszą ich samoocenę,
często pełnią funkcję związku przejściowego, a czasami
umożliwiają kobiecie zbudowanie nowej, lepszej więzi
emocjonalnej, pozwalając jej zastąpić dotychczasowy związek
nieprzemijającą miłością.
Wnioski te znajdują potwierdzenie w wynikach badań
przeprowadzonych w Laboratorium Davida Bussa, dotyczących
motywacji do angażowania się w romanse[162]. Jedna z kobiet
wyznała, że romans ułatwił jej odejście od męża. Inna wspomniała,
że dzięki przygodzie miłosnej zdała sobie sprawę, że może znaleźć
kogoś, kto będzie do niej pasował dużo lepiej niż jej mąż. Trzecia
powiedziała, że wyszła za mąż bardzo młodo; romans uzmysłowił
jej, że nie musi spędzić całego życia z mężczyzną, który nie spełnia
jej oczekiwań.
Wreszcie, doznanie przyjemności seksualnej może podnieść
samoocenę danej osoby, dając jej odwagę niezbędną do zakończenia
nieudanego związku. Kiedy para boryka się z problemami
seksualnymi, partnerzy często dokonują ich internalizacji i szukają
winy w sobie. Jak się przekonamy w następnym rozdziale, takie
problemy mogą być następstwem niedopasowania partnerów pod
względem siły libido, które sprawia, że seks staje się obowiązkiem,
a nie przyjemnością.

[140] Shakespeare, 1951, s. 93, tłum. Zofia Witwicka (przyp.


tłum.).
[141] Mead, 1935, cyt. za: Hatfield, Rapson i Marlet, 2007.
[142] Bringle i Buunk, 1986.
[143] Symons, 1979; Daly, Wilson i Weghorst, 1982; Buss, 2003b.
[144] Buss, 2003a; Schmitt i Buss, 2001.
[145] Berscheid i Fei, 1977.
[146] Buunk i Hupka, 1987.
[147] Hupka i Ryan, 1990.
[148] Hatfield, Rapson i Marlet, 2007.
[149] Salovey i Rodin, 1985.
[150] Buss, 2003b, tłum. Agata Błaż, s. 81.
[151] Buss, 2003a.
[152] Ekman, 2003.
[153] Daly i Wilson, 1988.
[154] Buss, 2003b.
[155] Tamże.

[156] Buss i Schmitt, 1993.


[157] Strategie te omówiono szczegółowo w: Buss, 2003a.
[158] Symons, 1979.
[159]Swingowanie (swinging) – spotkania par (często małżeństw
z wieloletnim stażem) z innymi parami, mające na celu wspólne
uprawianie seksu (przyp. tłum.).
[160] Betzig, 1989.
[161] Glass i Wright, 1985; Glass i Wright, 1992; Thompson, 1983.
[162] Buss, 2003b.
ROZDZIAŁ 6

Poczucie obowiązku

Kiedy kobieta kieruje się poczuciem obowiązku lub


winy

Jestem zadowolona, że Karol odwiedza moją sypialnię


rzadziej niż kiedyś. Ostatnio nęka mnie zaledwie dwiema
wizytami w tygodniu, a kiedy słyszę jego kroki przed
drzwiami, kładę się w łóżku, zamykam oczy, rozchylam
nogi i myślę o Anglii.
– Lady Alice Hillingdon (1857 lub 1860–1940)

W 1950 roku dwaj humoryści, James Thurber i E. B. White,


napisali: „podczas gdy potrzeba jedzenia jest sprawą osobistą,
dotyczącą wyłącznie tego, kto jest głodny, (...) pełna ekspresja
popędu płciowego wymaga udziału drugiej osoby. Właśnie ta
«druga osoba» jest przyczyną wszystkich problemów”[163]. Możemy
się nie zgadzać z ich analizą dotyczącą jedzenia (jak często
członkowie Twojej rodziny samodzielnie zdobywają jedzenie?), ale
trudno odmówić im słuszności, jeśli chodzi o seks. Kiedy partnerzy
różnią się pod względem potrzeb seksualnych, pojawia się duże
ryzyko konfliktu.
Oczywiście takie konflikty seksualne można rozwiązywać –
a przynajmniej ich unikać przez jakiś czas. Osobie, która chce
uprawiać seks, niekiedy udaje się nakłonić tę drugą, żeby się
zgodziła. I rzeczywiście – uczestniczki naszego badania często
twierdziły, że zgadzały się na seks, żeby przerwać dokuczliwe
zrzędzenie partnera:

Mój mąż narzeka, że ma za mało seksu, więc mu ustępuję


i idziemy do łóżka. Tak to już jest w małżeństwie.
– heteroseksualna kobieta, 53 lata

Przyzwolenie na seks ma tę zaletę, że często okazuje się


najszybszym i najprostszym sposobem rozwiązania konfliktu
w związku:

Czasami łatwiej było po prostu ulec i zrobić to, kiedy on


tego chciał, niż wysłuchiwać jego marudzenia
i narzekania, jaki jest napalony.
– heteroseksualna kobieta, 29 lat

Kiedyś przespałam się z facetem tylko po to, żeby go


uciszyć. Wcześniej już raz to zrobiliśmy. Kładliśmy się do
łóżka po imprezie u znajomych – chyba oboje byliśmy
jeszcze trochę wstawieni. On zaczął się do mnie dobierać,
a ja powiedziałam, że nie chcę niczego robić, bo następnego
ranka muszę wcześnie wstać, żeby zdążyć do pracy. Poza
tym nasi znajomi spali w tym samym pokoju. Ale on nie
dawał mi spokoju, mówił, że nie jest jeszcze tak późno, że
zdążę się wyspać i że nikt się nie obudzi. W końcu
uległam, przede wszystkim dlatego, że pomyślałam sobie,
że jeśli nadal będę odmawiać, to on nie przestanie
zawracać mi głowy przez następną godzinę, a jeśli się
zgodzę, to załatwimy sprawę przez dziesięć minut, a potem
będę mogła spokojnie zasnąć.
– kobieta, 19 lat, orientacja straight-plus

Drugi scenariusz wydarzeń w sytuacji, gdy partnerzy różnią się


pod względem potrzeb seksualnych, jest taki, że osoba, która nie
chce seksu, skutecznie odrzuca prośbę partnera. Może udawać, że
nie dostrzega sygnałów wysyłanych przez partnera, przekonać
drugą osobę, że to nieodpowiedni moment na seks, bądź też po
prostu powiedzieć jej „nie” albo „później”. Skuteczność tego
podejścia zależy, rzecz jasna, od wytrwałości i uporu partnera,
który chce uprawiać seks, oraz od tego, jak zdeterminowana
i pewna siebie jest osoba, która sobie tego nie życzy. Wiele
uczestniczek naszego badania przyznało, że jawne odrzucenie
prośby partnera, który uporczywie domaga się seksu, jest dla nich
niełatwym wyzwaniem:

To był mój pierwszy raz. Odczuwałam presję, ponieważ


wydawało się, że w naszym związku nadszedł właściwy
moment na rozpoczęcie współżycia. Tak naprawdę nie
chciałam tego zrobić, ale nie wiedziałam, jak odmówić, nie
doprowadzając przy tym do rozpadu związku.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

To był mój pierwszy chłopak, był starszy ode mnie.


Chodziliśmy ze sobą od pewnego czasu. On oczekiwał, że
pójdę z nim do łóżka, a ja czułam, że powinnam to zrobić,
ale tak naprawdę tego nie chciałam. Sama nie wiedziałam,
dlaczego tego nie chcę, i nie mogłam wymyślić dobrej
wymówki, więc nie potrafiłam powiedzieć „nie”. Bałam się
też, że wyjdę na niedoświadczoną albo świętoszkowatą. (...)
Zrozumiałam to dopiero po ośmiu latach chodzenia z tym
facetem (i kiepskiego seksu!).
– heteroseksualna kobieta, 31 lat

Trzeci scenariusz – stanowiący temat tego rozdziału – jest taki,


że osoba, która nie chce seksu, dostrzega pożądanie partnera
i przystaje na seks z własnej woli.
Jakie są motywy i następstwa zgody na niechciany seks? W tym
rozdziale spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie i zastanowimy się
nad przyczynami różnic pod względem siły popędu płciowego –
czynnika, pod którego wpływem większość kobiet przystaje na
niechciany seks.

Niedopasowanie pod względem


popędu seksualnego
Czasami przyczyną rozbieżności pod względem pragnienia
uprawiania seksu jest fakt, że jedna z osób boi się ciąży, nie lubi
proponowanej przez partnera formy aktywności seksualnej albo
uważa, że w ich związku jest jeszcze za wcześnie na seks.
W związkach heteroseksualnych mężczyzna często pragnie
rozpocząć współżycie wcześniej niż kobieta. Jedno z badań
wykazało, że w porównaniu ze swymi kolegami studentki
college’u oczekują mniej więcej dwukrotnie dłuższego okresu
spotykania się z partnerem, zanim zdecydują się pójść z nim do
łóżka[164].
W stałych związkach partnerzy najczęściej nie zgadzają się co do
tego, czy uprawiać seks, kiedy różnią się pod względem siły libido.
Tylko nieliczne pary zawsze są zgodne co do tego, kiedy chciałyby
się kochać. Jak wyjaśniła jedna z uczestniczek naszego badania:

Jestem mężatką, a małżeństwo to dwie osoby mające różne


potrzeby i zwyczaje seksualne. Dość często się zdarza, że
jedno z nas chce się kochać, kiedy drugie nie ma na to
ochoty, a ja często uprawiam z nim seks, ponieważ wiem,
że on tego chce, chociaż sama nie jestem tym szczególnie
zainteresowana.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

U części kobiet brak zainteresowania seksem był regułą, a nie


wyjątkiem:

Moje libido jest doprawdy żałośnie słabe, więc od czasu do


czasu zmuszam się do uprawiania seksu, chociaż prawie
nigdy nie jestem w nastroju.
– na ogół homoseksualna kobieta, 27 lat

Prawdopodobnie większość klinicystów zgodziłaby się co do tego, że


warto wybrać partnera mającego potrzeby seksualne podobne do
naszych. Jeśli obie osoby chcą się kochać tylko raz na kilka
miesięcy, to są dobrze dopasowane pod względem temperamentu
seksualnego i czynnik ten nie będzie źródłem stresu w ich związku.
De facto hipoaktywne zaburzenie pożądania seksualnego
(hypoactive sexual desire disorder – HSDD) – termin ten odnosi się
do klinicznie obniżonego poziomu libido – można zdiagnozować
tylko wtedy, gdy słaby popęd seksualny stanowi dla danej osoby
źródło stresu w związku intymnym. Jeśli natomiast partnerzy
wyraźnie się różnią pod względem intensywności pożądania
seksualnego, to w związku zwykle pojawiają się konflikty
i ustępstwa.
Czasami partnerzy nabierają błędnego przekonania, że są
świetnie dopasowani pod względem potrzeb seksualnych,
w początkowej fazie związku – na etapie zadurzenia. To okres,
w którym dwie osoby odkrywają nieodparty pociąg, jaki do siebie
odczuwają, i nie mogą spać, jeść ani myśleć o niczym innym niż
ukochana osoba. Partnerzy niecierpliwie czekają na pierwsze
zbliżenia, a odkrywanie seksualności drugiej osoby jest
fascynującym doświadczeniem. Zakochani odczuwają nienasycony
apetyt na seks, który często maskuje ich rzeczywisty poziom libido.
Po kilku tygodniach lub miesiącach niektóre osoby z zadowoleniem
przyjmują nadejście spokojniejszej fazy przywiązania, w której
rodzi się głębsze poczucie więzi i zaangażowania. Nic dziwnego –
wielomiesięczne lub wieloletnie „zataczanie się z miłości” nie
sprzyja skutecznemu rozwiązywaniu wielu problemów życiowych,
nie mówiąc już o przetrwaniu.
Niektórzy ludzie jednak doznają szoku, kiedy zdają sobie sprawę,
że chociaż w początkowej fazie związku wydawali się świetnie
dopasowanymi „spragnionymi seksu maniakami”, tak naprawdę
mają bardzo różne potrzeby seksualne. Wtedy często jest już za
późno – łączy ich trwała więź. A wraz z nią przychodzi
niedopasowanie poziomu libido:

Dotychczas spałam tylko z jednym mężczyzną (z moim


obecnym chłopakiem, z którym jestem od kilku lat). Po
jakimś czasie płomień przygasł, więc czasami „nie jestem
w nastroju”, kiedy on chce się kochać. Czasami czuję, że
sprawianie mu przyjemności to mój obowiązek, więc
zdarza się, że sypiam z nim, chociaż nie mam na to ochoty.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Niektórzy ludzie są w pewnym sensie uzależnieni od fazy


zadurzenia. Mają nierealistyczne oczekiwania – chcieliby, żeby
uczucie nowości i fascynacji trwało wiecznie. Kiedy płomienne
uczucia i ekscytacja zaczynają przygasać, słabnie również ich chęć
uprawiania seksu. Pojawia się kolejna różnica pod względem
pożądania seksualnego.

Mężczyźni a kobiety
Panuje powszechne przekonanie, że w związku heteroseksualnym
kobieta zawsze chce uprawiać seks rzadziej niż mężczyzna. To
nieprawda. Nie zawsze to kobieta ma mniejsze potrzeby seksualne.
Wiele par zgłasza się na terapię, ponieważ kobieta ma potrzeby
seksualne, które nie są zaspokajane przez jej partnera, albo
dlatego, że kobieta pragnie uprawiać seks – problem w tym, że nie
ze swoim aktualnym partnerem. Jest jednak prawdą, że mężczyźni
ujawniają większe potrzeby seksualne niż kobiety, a kobiety
częściej niż mężczyźni przyznają się do braku zainteresowania
seksem.
Badania wielokrotnie wykazały, że mężczyźni przypisują sobie
silniejszy popęd płciowy niż kobiety. Dotyczy to studentów[165],
ludzi w średnim wieku[166], a nawet osiemdziesięcio-
i dziewięćdziesięciolatków[167]. Ponadto mężczyźni częściej niż
kobiety twierdzą, że uprawiają seks rzadziej, niżby sobie tego
życzyli, niezależnie od tego, czy w badaniu uczestniczą małżeństwa,
czy pary, które spotykają się od niedawna[168]. W badaniu
przeprowadzonym wśród 1410 amerykańskich mężczyzn i 1749
amerykańskich kobiet 32% kobiet w wieku od osiemnastu do
dwudziestu dziewięciu lat ujawniło brak zainteresowania seksem
w roku poprzedzającym badanie; wśród mężczyzn z tej samej grupy
wiekowej odsetek ten wynosił 14%[169]. Chociaż statystyki
dotyczące kobiet są wyższe niż liczba klinicznie zdiagnozowanych
przypadków hipoaktywnego zaburzenia pożądania seksualnego
wśród mieszkanek Stanów Zjednoczonych, pozostają one w zgodzie
z faktem, że problemy z libido to najczęściej zgłaszane kobiece
zaburzenie seksualne.
Zaproponowano kilka wyjaśnień faktu, że mężczyźni wydają się
mieć silniejszy popęd seksualny niż kobiety. Najczęściej
wskazywaną przyczyną jest wyższy poziom androgenów, takich jak
testosteron, oraz innych hormonów w męskim organizmie. Warto
jednak zwrócić uwagę na inne możliwości. Jeśli chodzi o seks,
socjalizacja mężczyzn i kobiet przebiega bardzo odmiennie.
Tradycyjne role płciowe nakazują, aby to mężczyzna inicjował
współżycie. Można więc przypuszczać, że czasami kobiety chciałyby
się kochać, ale – w przeciwieństwie do mężczyzn – mają opory
przed aktywnym poszukiwaniem okazji do uprawiania seksu lub
poproszeniem o niego partnera. Ponadto mężczyźni często bywają
przedstawiani jako nieustannie napaleni i gotowi do łóżkowych
igraszek. Może to skłaniać niektórych mężczyzn do podejmowania
zachowań zgodnych z tymi oczekiwaniami. Innymi słowy, niektórzy
mężczyźni mogą agresywnie poszukiwać okazji do uprawiania
seksu, ponieważ uważają, że właśnie tak powinien się zachowywać
prawdziwy mężczyzna.
Podczas gdy poszukiwania seksualne chłopców po wejściu
w okres dojrzewania płciowego są powszechnie akceptowane,
a nawet pochwalane, młode kobiety ostrzega się przed
niebezpiecznymi skutkami ciekawości seksualnej. Fakt ten
doskonale pasuje do ewolucyjnego wyjaśnienia tego, dlaczego
mężczyźni mogą pragnąć seksu bardziej niż kobiety[170]. Jedną
z zasadniczych cech ukształtowanej ewolucyjnie kobiecej strategii
seksualnej jest dokonywanie wyborów seksualnych dotyczących
zarówno jakości partnera, jak i momentu uprawiania seksu.
Według antropologa ewolucyjnego Donalda Symonsa
niepohamowany popęd płciowy zakłócałby dokonywane przez
kobiety wybory seksualne, popychając je do uprawiania seksu
w niewłaściwym czasie lub z nieodpowiednimi partnerami, a także
do zdrad seksualnych, które mogłyby zagrozić trwałości ich
związku. Natomiast u mężczyzn silny popęd płciowy jest
faworyzowany przez dobór ewolucyjny. Silne libido skłania
mężczyzn do nawiązywania kontaktów seksualnych, które
przynoszą im korzyści reprodukcyjne, ponieważ w naszej
ewolucyjnej historii sukces reprodukcyjny mężczyzny zależał
w większym stopniu od liczby kobiet, które udało mu się zapłodnić.
Różnice anatomiczne między narządami płciowymi mężczyzn
i kobiet mogą być kolejnym źródłem rozbieżności pod względem siły
pożądania seksualnego. Kiedy mężczyzna jest podniecony, jego
erekcja stanowi doskonale widoczny, bezpośredni sygnał zwrotny,
który wywołuje palącą potrzebę uprawiania seksu. Zdarza się to
nawet wtedy, gdy mężczyzna nie szuka okazji do współżycia.
Erekcje nocne często występują w fazie REM (fazie snu
odznaczającej się szybkimi ruchami gałek ocznych) – w okresie,
w którym fale mózgowe zwalniają i ludzie doświadczają marzeń
sennych. Mężczyźni miewają również erekcję na skutek
przypadkowego potarcia penisa o ubranie lub pod prysznicem – bez
świadomych myśli erotycznych. Jednakże sygnał, jaki stanowi dla
nich wzwód członka, może z łatwością zmienić zdarzenie
o charakterze nieseksualnym w sytuację nacechowaną erotyzmem.
W odróżnieniu od mężczyzn, kobiety otrzymują bardzo skąpe
informacje zwrotne ze swoich genitaliów, kiedy zaczynają odczuwać
podniecenie. Genitalne sygnały podniecenia nie wywołują
w kobietach pragnienia uprawiania seksu równie często i w taki
sam sposób jak u mężczyzn.
U mężczyzn myśli, obrazy i fantazje seksualne również mogą
wywołać erekcję, która może w nich wzbudzić chęć współżycia.
Fantazje seksualne mogą wzbudzać ochotę na seks także
w kobietach. Wiele badań wykazało, że kobiety fantazjują o seksie
rzadziej niż mężczyźni, chociaż takie oszacowania istotnie się
różnią w zależności od badania. Mężczyźni ujawniają w badaniach
od pięciu fantazji seksualnych dziennie do jednej w ciągu dnia.
Wśród kobiet szacowana częstość oddawania się fantazjom
seksualnym waha się od trzech razy dziennie do mniej niż raz
w miesiącu[171]. Co interesujące, kiedy mężczyznom
przejawiającym kompulsywne zachowania seksualne podaje się
leki obniżające poziom testosteronu, myśli i fantazje seksualne
występują u nich rzadziej niż przed rozpoczęciem terapii[172]. Może
więc to wyższe stężenie testosteronu we krwi sprawia, że
mężczyźni fantazjują i myślą o seksie częściej niż kobiety. Jeśli
myśli i fantazje seksualne budzą w ludziach pragnienie uprawiania
seksu, to kobiety i tym razem odbierają mniej sygnałów
wywołujących pożądanie seksualne niż mężczyźni.

Co psuje zabawę

Podczas gdy niektóre pary od samego początku różnią się pod


względem potrzeb seksualnych, inne doskonale do siebie pasują do
czasu, gdy zdarza się coś, co osłabia pożądanie seksualne jednego
z partnerów. Jedna z uczestniczek naszego badania opisała to
bardzo rzeczowo:

Mój związek z byłym chłopakiem trwał trzy lata. W tym


czasie nasze życie seksualne podupadło z powodu mojego
braku zainteresowania seksem. Momentami jego
niezadowolenie z tej sytuacji było tak przytłaczające
i miało tak destrukcyjny wpływ na całe nasze życie, że
udawałam zainteresowanie i uprawiałam z nim seks tylko
po to, żeby sprawić mu przyjemność, częściowo dlatego, że
czułam, iż nie wywiązuję się ze swoich powinności
seksualnych w naszym związku.
– heteroseksualna kobieta, 21 lat

Wiele czynników może się przyczyniać do osłabienia pożądania


seksualnego u kobiet. Niektóre z nich są tymczasowe i mają
charakter sytuacyjny – na przykład zmęczenie po pracy lub
całodziennej opiece nad dzieckiem, czy też brak prywatności, który
sprawia, że kobieta nie czuje się swobodnie. Inne są bardziej trwałe
i mogą stanowić zagrożenie dla związku. Należą do nich czynniki
biologiczne, takie jak zmiany hormonalne, ciąża, przyjmowane leki
i problemy zdrowotne, oraz czynniki dotyczące związku, takie jak
osłabienie pociągu do partnera, znudzenie lub frustracja seksualna,
a także konflikt z partnerem. Przyjrzyjmy się najpierw czynnikom
biologicznym.
Istnieją trzy główne kategorie „hormonów seksu”: progesteron,
estrogen (który występuje w trzech odmianach: estriol, estradiol
i estron) oraz androgeny (z których najważniejszy jest testosteron).
Progesteron jest znany przede wszystkim z doniosłej roli, jaką
odgrywa podczas ciąży. Hormon ten odpowiada za „zbudowanie
gniazda” – przygotowuje wyściółkę macicy do zagnieżdżenia
zapłodnionej komórki jajowej. Badania nie wykazały istotnej roli
progesteronu w kształtowaniu kobiecego popędu seksualnego,
chociaż wysoki poziom tego hormonu wywołuje objawy napięcia
przedmiesiączkowego, które skutecznie odbierają kobiecie ochotę
na seks.
Estrogen i testosteron natomiast mają decydujące znaczenie dla
kobiecego zainteresowania seksem. Estrogen nie tylko chroni kości
i serce (oraz – jak się przypuszcza – pomaga kobiecie zapamiętać,
gdzie odłożyła klucze), ale też odpowiada za nawilżenie pochwy,
które towarzyszy podnieceniu seksualnemu. Odgrywa również
istotną rolę w „spulchnianiu” tkanki genitalnej i utrzymywaniu jej
w dobrej kondycji. Bez estrogenu stosunek pochwowy oraz
stymulacja wrażliwych stref erogennych, takich jak sutki czy
łechtaczka, sprawiałyby kobiecie ból.
Testosteron – uważany powszechnie za „hormon męski” – może
być najważniejszym z hormonów wpływających na popęd płciowy
u kobiet. Podobnie jak estrogen i progesteron, kobiecy testosteron
jest wytwarzany przede wszystkim przez jajniki oraz – w mniejszej
ilości – przez nadnercza. W laboratoriach medycznych przyjmuje
się, że „normalny” poziom wolnego (niezwiązanego) testosteronu we
krwi u kobiet w wieku od osiemnastu do czterdziestu sześciu lat
mieści się w zakresie od 1,3 do 6,8 pikograma (czyli od 1,3 do 6,8
bilionowych części grama) na milimetr. To oczywiście bardzo mało,
ale dla porównania: począwszy od okresu dojrzewania, męskie
jądra wytwarzają od 300 do 1000 pikogramów testosteronu na
milimetr dziennie!
Poziom testosteronu u kobiet stopniowo się obniża od około
dwudziestego roku życia. Największy spadek stężenia tego
hormonu następuje w wieku menopauzalnym – zwykle między
czterdziestym piątym a pięćdziesiątym piątym rokiem życia, kiedy
produkcja hormonów w jajnikach gwałtownie maleje. Uważa się, że
poziom testosteronu u kobiety spada o mniej więcej 50% pomiędzy
dwudziestym a pięćdziesiątym rokiem życia. Jeżeli kobieta zostaje
poddana całkowitej histerektomii – zabiegowi usunięcia macicy
wraz z jajnikami – to produkcja testosteronu gwałtownie spada
niezależnie od wieku. Jak zauważyła jedna z uczestniczek naszego
badania, może to wywierać niekorzystny wpływ na popęd płciowy:

Po trzydziestu dwóch latach trudno mi przypomnieć sobie


choćby jedną sytuację [w której uprawiałam seks, kiedy
tego chciałam]. Myślę, że tak to już jest w wieloletnich
związkach. U mnie libido osłabło po usunięciu macicy.
Zdarzało się, że nie miałam ochoty na seks, ale robiłam to
dla mojego męża. Brak ochoty na seks był frustrujący,
a kiedy szliśmy do łóżka, czułam przygnębienie, ponieważ
seks nie sprawiał mi przyjemności. Czułam się jednak
winna, że tak rzadko się kochamy, i chciałam zadowolić
męża, więc to robiłam.
– heteroseksualna kobieta, 52 lata

Bez wątpienia pewna ilość testosteronu jest niezbędna do tego, aby


kobieta mogła odczuwać pożądanie seksualne. Brak testosteronu
wywiera negatywny wpływ na to, jak często kobieta się
masturbuje, snuje fantazje na temat seksu i ma ochotę na
aktywność seksualną. Spadek poziomu testosteronu we krwi może
również doprowadzić do niewrażliwości sutków i łechtaczki oraz
uczynić kobietę niezdolną do odczuwania podniecenia seksualnego
na skutek stymulacji, która dawniej skutecznie ją podniecała[173].
Pytanie brzmi: jaki poziom testosteronu jest wystarczający?
Niestety nikt tego nie wie. Zależność między poziomem
testosteronu a kobiecym libido nie jest prosta. Chociaż laboratoria
podają przedziały „normalnego” stężenia tego hormonu we krwi,
kobiety bardzo się różnią pod względem tego, jakiej ilości
testosteronu potrzebują, żeby czuć się dobrze. Na przykład dwie
trzydziestopięcioletnie kobiety mogą mieć jednakowy poziom tego
hormonu, a mimo to jedna z nich może przejawiać zdrowy popęd
seksualny, podczas gdy druga narzeka na osłabienie libido.
W pewnym stopniu może to zależeć od tego, jakie było stężenie
testosteronu we krwi danej kobiety w wieku osiemnastu czy
dziewiętnastu lat w porównaniu z jego obecnym poziomem.
Sytuację komplikuje fakt, że wiele kobiet, które skarżą się na brak
popędu seksualnego, odznacza się normalnym poziomem
testosteronu. Równie liczna grupa kobiet ma niskie stężenie tego
hormonu we krwi, a mimo to doświadcza silnego popędu płciowego!
Według Sandry Leiblum, badaczki, terapeutki i autorki kilku
książek dotyczących kobiecej seksualności, jeśli kobieta, która
wcześniej miała silne libido, uskarża się na brak popędu
seksualnego, to jej lekarz – ginekolog lub endokrynolog – powinien
zlecić badanie poziomu dehydroepiandrosteronu (DHEA)
i testosteronu we krwi. Jeżeli stężenie tych hormonów mieści się
w dolnej ćwiartce „normalnego” zakresu wartości dla jej grupy
wiekowej, Leiblum zaleca testosteronową terapię zastępczą[174].
Testosteron jest dostępny na receptę w wielu postaciach –
w pigułkach, pastylkach do ssania, kapsułkach i w postaci kremu,
który nakłada się na łechtaczkę i wargi sromowe mniejsze (ta
forma jest najbardziej popularna). Wyniki kilku wiarygodnych
badań wskazują, że przyjmowanie testosteronu pomaga
w przywróceniu popędu płciowego u kobiet, u których stwierdzono
zbyt niski poziom tego hormonu. Terapia testosteronowa okazała
się szczególnie skuteczna w przywracaniu libido u kobiet w wieku
pomenopauzalnym. Testosteron jest również dostępny bez recepty
w postaci DHEA – substancji, która w organizmie ulega
przekształceniu w testosteron. Standardowa zalecana dawka
DHEA wynosi od 50 do 150 miligramów dziennie, przy czym lek
należy przyjmować rano. Zwykle konieczne jest regularne
przyjmowanie DHEA przez kilka miesięcy, zanim kobieta zaczyna
odczuwać korzystne zmiany. Jednakże kobiety, które decydują się
na zażywanie DHEA, żeby podwyższyć poziom testosteronu we
krwi, powinny wiedzieć, że produkcja tej substancji (podobnie jak
wielu innych roślinnych suplementów diety) nie jest regulowana
przez Amerykańską Administrację do Spraw Żywności i Leków
(FDA). Dlatego w wypadku niektórych marek może się zdarzyć, że
rzeczywista ilość DHEA zawarta w kapsułkach różni się od tej
podanej na etykiecie.
Trzeba pamiętać, że jeśli kobieta skarży się na osłabienie popędu
płciowego, ale ma prawidłowy poziom testosteronu we krwi, to
zwiększenie stężenia tego hormonu nie pomoże w przywróceniu
normalnego libido. Warto dodać, że przyjmowanie testosteronu
może za sobą pociągać niekorzystne skutki, jeśli organizm kobiety
wytwarza wystarczającą ilość tego hormonu. Zbyt wysokie stężenie
testosteronu we krwi może spowodować uszkodzenie wątroby,
a także wywołać takie zmiany, jak zarost na twarzy, trądzik,
wypadanie włosów, a nawet obniżenie głosu. Zmiany te nie są zbyt
pociągające, dlatego jeśli celem kobiety nie jest zniechęcenie
partnera do wspólnego seksu, to powinna zachować ostrożność.

Poczęcie – narodziny chaosu


Kobiece libido może się gwałtownie zmieniać w trakcie ciąży i po
porodzie. Jedną z przyczyn takich zmian są emocje związane
z oczekiwaniem dziecka. To, czy kobieta jest szczęśliwa i radośnie
podekscytowana ciążą, czy ma poranne mdłości i problemy ze
snem, czy czuje się seksowna w swym powiększającym się ciele, czy
może ma poczucie, że partner ją odrzucił, ponieważ nie podoba mu
się jej nowy wygląd, a wreszcie – czy para czuje się swobodnie,
uprawiając seks, czy też obawia się, że mężczyzna może niechcący
wetknąć swój penis w oko dziecka (na marginesie – to niemożliwe)
– wszystkie te czynniki mogą wpływać na libido ciężarnej kobiety.
Podczas ciąży w organizmie kobiety zachodzi również seria
zmian hormonalnych. Poziomy estrogenu i progesteronu już nie
rosną i nie spadają naprzemiennie w taki sposób, jak przed
poczęciem. Stężenie obu tych hormonów pozostaje wysokie, żeby
przygotować organizm kobiety do wytwarzania mleka oraz
zapewnić odpowiednią grubość wyściółki macicy, co zapobiega
poronieniu. Wysoki poziom estrogenu wywołuje pobudzenie
seksualne i ochotę na współżycie, ale duża ilość progesteronu może
sprawiać, że kobieta będzie czuła się zbyt zmęczona i rozbita, żeby
cokolwiek z tym zrobić[175].
Po porodzie kobiece libido zwykle słabnie, przynajmniej na
pewien czas:

Kilka miesięcy wcześniej urodziłam naszego syna i nadal


nie odczuwałam żadnego popędu seksualnego. Nie
kochaliśmy się od końca ciąży, a ja czułam się winna, że
nie mam ochoty na seks. Udawałam więc, że tego chcę,
i chodziliśmy do łóżka.
– heteroseksualna kobieta, 35 lat
Trudno się temu dziwić, zważywszy na styl życia kobiety
w pierwszych miesiącach po porodzie i na chaos hormonalny, jaki
często w tym okresie panuje w jej organizmie. Większość kobiet
odczuwa bolesność pochwy po porodzie naturalnym albo ból
i nadwrażliwość po cesarskim cięciu. Przeważająca część jest
wyczerpana z powodu braku snu związanego z karmieniem dziecka
i próbami pomyślnego wkomponowania go w życie pary.
I w tym okresie w organizmie kobiety następują gwałtowne
zmiany hormonalne, wpływające na nastrój, sen i popęd seksualny.
U kobiet karmiących piersią wzrasta poziom oksytocyny, wydaje
się jednak, że zwiększona ilość tego hormonu ułatwia budowanie
więzi między matką a dzieckiem, a nie tej między matką a jej
partnerem seksualnym. Jednocześnie następuje spadek poziomu
estrogenu. Ponieważ estrogen, wraz ze związkami chemicznymi
wytwarzanymi w mózgu, odgrywa istotną rolę w utrzymywaniu
dobrego samopoczucia, spadek jego poziomu może się przyczyniać
do pogorszenia nastroju i rozwoju depresji poporodowej.
Oksytocyna uwalniana podczas karmienia piersią obniża poziom
testosteronu, a co za tym idzie – może wywierać negatywny wpływ
na libido kobiety. Z perspektywy ewolucyjnej zarówno osłabienie
popędu seksualnego po porodzie, jak i fakt, że zmiany hormonalne,
jakie zachodzą w trakcie karmienia piersią, zmniejszają
prawdopodobieństwo zajścia w ciążę, spełniają istotną funkcję –
zapewniają odpowiedni odstęp czasowy pomiędzy narodzinami
kolejnych dzieci. Pradawnym matkom, które rodziły dzieci zbyt
często, w wielu wypadkach nie wystarczało ograniczonych zasobów.
Tymczasowe osłabienie popędu płciowego pomagało w utrzymaniu
odpowiedniego odstępu czasowego między kolejnymi porodami,
a tym samym zwiększało szanse dzieci na przetrwanie
i prawidłowy rozwój. Warto dodać, że w kulturach tradycyjnych
typowy odstęp między narodzinami kolejnych dzieci wynosi około
trzech i pół roku[176].
To, jak szybko kobieta odzyskuje ochotę na seks po porodzie,
zależy od wielu czynników, między innymi od tego, po jakim czasie
przestaje cierpieć z powodu chronicznego niedoboru snu i zaczyna
mieć poczucie kontroli nad własnym życiem:

W trakcie długiego związku – mój trwa od prawie sześciu


lat – zdarzają się okresy, kiedy po prostu nie mam ochoty
na seks. Mam dwoje dzieci, jedno z nich ma dwa lata,
a drugie – rok. Po urodzeniu córki (młodszego z moich
dzieci) byłam taka zmęczona po nieprzespanych nocach
spędzanych na karmieniu małej i po zajmowaniu się
obojgiem maluchów w ciągu dnia, że marzyłam tylko
o tym, żeby położyć się spać, nie miałam ochoty na seks.
Ale to, że mój popęd płciowy był osłabiony, wcale nie
oznaczało, że mój narzeczony odpuścił. Wyraźnie miał
ochotę na seks, całował mnie w kark, delikatnie pocierał
moją skórę, pieścił mnie i robił wszystko, co – jak wiedział
– bardzo lubię, a ja byłam zbyt zmęczona, żeby zareagować
tak, jak tego oczekiwał. Nie chciałam jednak ranić jego
uczuć i po prostu czułam, że powinnam dać mu seks, kiedy
tego pragnie, więc to robiłam.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

U niewielkiej grupy matek popęd seksualny nigdy nie wraca do


poziomu sprzed ciąży, w wielu wypadkach dlatego, że para skupia
się na roli rodzicielskiej kosztem swego związku intymnego.
Niektóre kobiety tak bardzo angażują się w macierzyństwo, że
bycie matką staje się ich podstawową, a nawet jedyną tożsamością.
Seksowna bielizna i pikantne szepty w łóżku ustępują miejsca
planowaniu pożywnych przekąsek do szkoły. Jeżeli partnerzy tych
kobiet nieustannie im o tym nie przypominają, to mogą upłynąć
lata, zanim zdadzą one sobie sprawę z faktu, że ich życie seksualne
przestało istnieć. Kiedy wreszcie to sobie uświadamiają, ich
związek z partnerem może mieć tak praktyczny charakter, że
żadna z osób nie pamięta, jak to jest odczuwać pożądanie do
partnera. Tego rodzaju wyjaśnienia psychologiczne mogą tłumaczyć
większość przypadków trwałego osłabienia libido u kobiet, które
urodziły dziecko. Naukowcy starają się również zweryfikować
hipotezę, zgodnie z którą w rzadkich wypadkach osłabienie popędu
seksualnego może mieć przyczyny fizjologiczne. Według niektórych
badaczy ciąża może trwale upośledzać wytwarzanie testosteronu
w organizmie, co z kolei wywiera trwały wpływ na kobiece
pożądanie seksualne.

Niebezpieczne leki

Ciąża to nie jedyny stan organizmu, który może wywierać


niekorzystny wpływ na kobiece libido. Jak powszechnie wiadomo,
nowotwory w rejonie miednicy, zabiegi chirurgiczne, a także urazy
oraz infekcje pochwy i dróg moczowych mogą osłabiać popęd
seksualny, powodując ból podczas współżycia. Poza tym prawie
wszystkie choroby mogą wywierać niekorzystny wpływ na
pożądanie seksualne, wywołując poczucie słabości, ból, brak energii
albo negatywny obraz własnego ciała.
Wiele leków dostępnych na receptę również osłabia popęd
płciowy, albo bezpośrednio – poprzez wywieranie wpływu na
hormony lub działające w mózgu związki chemiczne, które
kształtują kobiece libido, albo pośrednio – poprzez upośledzenie
zdolności kobiety do odczuwania podniecenia seksualnego
i osiągania orgazmu. W obu wypadkach seks staje się dla kobiety
mniej przyjemny. Na przykład pigułki antykoncepcyjne mogą
osłabiać popęd seksualny, jeśli istotnie obniżają poziom
testosteronu. Szczególnie szkodliwe są pod tym względem doustne
środki antykoncepcyjne, które zawierają dezogestrel lub
norgestymat[177].
Leki antydepresyjne stosowane do leczenia depresji oraz
niektórych zaburzeń lękowych od dawna są znane ze swego
niekorzystnego wpływu na funkcje seksualne. Szacuje się, że 96%
kobiet, które przyjmują selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu
serotoniny (SSRI) – najczęściej przepisywany typ leków
antydepresyjnych – doświadcza trudności z pożądaniem,
podnieceniem seksualnym lub osiągnięciem orgazmu, albo też
boryka się z wszystkimi trzema problemami równocześnie[178]. Aż
połowa kobiet, które odczuwają skutki uboczne zażywania leków
antydepresyjnych w sferze seksualnej, uznaje, że problem ten jest
tak poważny, iż wymaga interwencji klinicznej[179]. Jedna
z uczestniczek naszego badania opisała, jak walczyła z tym
skutkiem ubocznym:

Mój partner ma silniejszy popęd seksualny niż ja, dlatego


czasami czuję, że powinnam się z nim kochać, żeby
zaspokoić jego potrzeby. On nie próbuje we mnie wzbudzić
poczucia obowiązku. Czuję tak, ponieważ wiem, że to
normalny element zdrowego związku. Ponieważ zmagam
się z lękiem i biorę leki antydepresyjne, moje libido jest
bardzo słabe. Mogłabym żyć bez seksu całymi miesiącami,
ale to nie byłoby w porządku.
– heteroseksualna kobieta, 38 lat

Działanie leków antydepresyjnych polega przede wszystkim na


podwyższaniu poziomu neuroprzekaźnika zwanego serotoniną,
który często bywa obniżony u osób cierpiących na depresję.
Tymczasem badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że
część receptorów mózgowych, które „odczytują” serotoninę, jest
także odpowiedzialna za zachowania seksualne. Kiedy receptory te
otrzymują zbyt dużo serotoniny, obniżają poziom funkcjonowania
seksualnego. W ciągu ostatniej dekady poczyniono ogromne
postępy w pracach nad lekami antydepresyjnymi, które nie
aktywizują receptorów mózgowych wpływających na zachowania
seksualne. Dzięki temu wiele leków nowszej generacji, takich jak
Serzone (nefazodon), Wellbutrin (bupropion), Celexa (citalopram)
i Remeron (mirtazapina), powoduje mniej szkodliwych skutków
ubocznych niż leki, które powstały kilkanaście lat temu (takie jak
Prozac czy Paxil). Leki przeciwlękowe, takie jak Valium, Xanax,
Ativan i BuSpar, a także leki antypsychotyczne, na przykład
Haldol, Thorazine czy Mellaril, również mogą wywierać
niekorzystny wpływ na kobiece libido, zakłócając działanie
neuroprzekaźników, które odgrywają istotną rolę w kształtowaniu
zachowań seksualnych[180].
Wreszcie, okazało się, że niektóre leki obniżające ciśnienie krwi,
stosowane u osób z nadciśnieniem tętniczym – takie jak rezerpina
i klonidyna – hamują przepływ krwi do kobiecych genitaliów, a co
za tym idzie – upośledzają zdolność kobiety do odczuwania
podniecenia seksualnego i przeżywania orgazmu. Dostępne bez
recepty leki przeciwhistaminowe, stosowane w leczeniu alergii,
takie jak Benadryl, Atarax czy Periactin, również mogą osłabiać
popęd seksualny kobiety poprzez wysuszanie błony śluzowej
w pochwie.
Kobiety różnią się pod względem tego, jak reagują na leki.
W większości wypadków, jeśli jakiś środek powoduje nieprzyjemne
skutki uboczne w sferze seksualnej, można go zastąpić innym
lekiem, który nie będzie wywierał równie niekorzystnego wpływu.
Czasami skutki uboczne ustępują po kilku tygodniach; w innych
wypadkach lekarz może zalecić dwu- lub trzydniową przerwę
w zażywaniu leku, która może się przyczynić do osłabienia
niepożądanych symptomów.

Obrzydzacze psychologiczne

Większość ludzi ma silne preferencje dotyczące tego, jakie typy


fizyczne wydają im się atrakcyjne seksualnie. Jeżeli w trakcie
trwania związku wygląd fizyczny jednego z partnerów wyraźnie się
zmienia, to jego atrakcyjność seksualna w oczach drugiej osoby
może się istotnie zmniejszyć. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak
i kobiet.
Najczęstszą zmianą fizyczną, jaka następuje w nas z biegiem lat,
jest przyrost wagi. Czasami nie wywiera on wpływu na siłę pociągu
seksualnego, ale dla wielu kobiet znaczny przyrost wagi partnera
może być czynnikiem odstręczającym od współżycia. Sytuacja bywa
jednak skomplikowana. Ponieważ osoba z nadwagą może mieć
poczucie niskiej wartości na rynku matrymonialnym, jest mniej
skłonna do tego, aby porzucić swego partnera lub zaangażować się
w romans, co w naturalny sposób wzmaga w drugiej osobie
poczucie bezpieczeństwa w związku[181]. Jeśli ta ostatnia nie ma
nadwagi, to może nawet zyskać władzę w relacji z partnerem.
Niewłaściwa higiena osobista jest kolejnym czynnikiem
odstręczającym wiele kobiet od uprawiania seksu. Jeżeli druga
osoba jest nieustannie spocona, brudna lub nieogolona, nosi
wymięte ubrania, roztacza wokół siebie woń dymu papierosowego
albo ma nieświeży oddech, to kto chciałby podejść do niej
wystarczająco blisko, żeby uprawiać z nią seks? W jednym
z rozdziałów wydanej w 1933 roku książki Eugenics and Sex
Harmony (Eugenika a harmonia życia seksualnego),
zatytułowanym Shattered Dreams (Rozwiane marzenia), autorzy
opisali możliwy wpływ zmiany nawyków higienicznych na kobiecy
popęd seksualny:

Marzenia żony o romantycznej miłości mogą lec w gruzach


w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Kobieta odkrywa,
że jej rycerz w lśniącej zbroi jest zwyczajnym mężczyzną,
któremu trzeba przypominać o codziennym goleniu.
I który nierzadko rezygnuje z codziennej kąpieli, chyba że
ktoś dobitnie mu o niej przypomni. Może dostrzec u niego
zwyczaje, które skrzętnie ukrywał w okresie
narzeczeństwa. Może odkryć, że jej ukochany uwielbia
palić wyjątkowo cuchnącą fajkę, co czyni jego oddech
niemal niemożliwym do wytrzymania. Może się okazać, że
mężczyzna żuje tytoń, a jego stopy i pachy wydzielają
nieznośny odór, którego on nawet nie próbuje usunąć za
pomocą roztworu formaldehydu lub w jakiś inny prosty
sposób. Jej radosne marzenie o miłości może się rozpaść na
kawałki na tysiąc sposobów[182].

Podobnie wysoki status i zasobna kieszeń zwiększają atrakcyjność


seksualną mężczyzny w oczach wielu kobiet, więc jeśli z biegiem
czasu pozycja społeczna mężczyzny i poziom jego zamożności
spadają, to jego towarzyszka życia może go spostrzegać jako mniej
pociągającego.
Zdarza się również – choć dużo rzadziej – że kobieta traci ochotę
na seks ze swoim partnerem, ponieważ uświadamia sobie, że
bardziej niż on pociągają ją przedstawicielki własnej płci. A może
od samego początku wiedziała, że jej orientacja seksualna jest
niezgodna z upodobaniami partnera, ale odważyła się to ujawnić
dopiero po długim czasie trwania związku:

Kiedy byłam mężatką i nasze życie seksualne nie dawało


mi satysfakcji, czułam, że powinnam uprawiać seks
z mężem, aby sprawić mu przyjemność. Byłam jego żoną,
a on czuł się odrzucony i podejrzewał, że mam romans,
skoro nie chcę się z nim kochać. Pobraliśmy się, kiedy
miałam zaledwie dziewiętnaście lat (on miał dwadzieścia
siedem). Wiedziałam, że podobają mi się kobiety i że czuję
do nich pociąg seksualny, ale kiedy próbowałam
rozmawiać o tym z mężem, on nie chciał o tym słyszeć.
Z czasem zaczęłam żywić do męża urazę, ponieważ
starałam się wywiązywać ze swoich małżeńskich
obowiązków, a on wcale się nie zastanawiał nad tym, czy
nasze życie seksualne sprawia mi przyjemność. Pewnie
nawet nie zauważył, że seks nie daje mi satysfakcji. To był
początek konfliktu między nami. Myślę, że była to główna
przyczyna rozpadu naszego małżeństwa.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 35 lat

Frustracja i nuda

Życie z partnerem, który jest kiepskim kochankiem i który nie


potrafi lub nie chce poprawić swoich umiejętności w tej dziedzinie,
bez wątpienia może stać się frustrujące i zmniejszyć ochotę kobiety
na seks. Niektórzy mężczyźni uważają, że jeśli od razu zanurkują
między kobiece uda i zaczną energicznie pocierać łechtaczkę
partnerki, to okażą się doskonałymi, nieegoistycznymi
kochankami. Tymczasem dla wielu kobiet gra wstępna zaczyna się
na długo przed pójściem do łóżka, co przedstawiono żartobliwie –
lecz celnie – w książce Porn for Women (Porno dla kobiet). Na
jednej z zamieszczonych w tej książce fotografii przystojny
mężczyzna siedzi przy kuchennym stole, trzymając w dłoniach
filiżankę z poranną kawą, i mówi do swojej partnerki: „O, dzisiaj
jest mecz ligi NFL. Na pewno bez problemów znajdziemy miejsce
parkingowe na targu rzemiosła”. To, jak mężczyzna traktuje
kobietę na co dzień, a nie tylko tuż przed stosunkiem, może
wywierać silny wpływ na jej ochotę na seks.
Kobiety, które żyją w wieloletnich związkach, często narzekają,
że seks z partnerem stał się rutynowy i przewidywalny, a co za tym
idzie – mniej przyjemny. Oto jak jedna z uczestniczek naszego
badania doświadczała obowiązku uprawiania seksu, który zmienił
się w rutynę:

Kocham męża, ale powiedzmy sobie szczerze – po


kilkunastu latach małżeństwa seks nie jest już
fascynujący. Wszystko staje się takie przewidywalne.
Nawet kiedy próbujemy być „spontaniczni”, to jest prawie
komiczne, bo jestem w stanie przewidzieć każdy jego ruch.
Sypiam z nim, ponieważ czuję, że to moja małżeńska
powinność, a także dlatego, że go kocham i chcę, aby był
szczęśliwy. Ale prawda jest taka, że najczęściej po prostu
leżę pod nim i układam plany na następny dzień. Od czasu
do czasu stękam, żeby mój mąż wiedział, że nie śpię, a po
stosunku mówię mu, że było wspaniale. Wygląda na to, że
to działa. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.
– heteroseksualna kobieta, 48 lat

Ponadto, ponieważ heteroseksualne kobiety częściej wiążą się na


stałe z mężczyznami starszymi od siebie niż z młodszymi
partnerami, często muszą się przystosować do trudności
seksualnych oraz innych problemów zdrowotnych swoich
starzejących się partnerów, zanim same zaczną się borykać
z podobnymi trudnościami. Zmiany w funkcjonowaniu seksualnym
partnera mogą zmniejszać ochotę kobiety na seks na wiele
sposobów. Jeśli na przykład u partnera pojawia się przedwczesny
wytrysk – jeśli ejakulacja następuje wkrótce po wsunięciu penisa
do pochwy – to kobieta może stracić zainteresowanie seksem,
ponieważ współżycie staje się dla niej zbyt frustrujące. Podobnie,
jeżeli mężczyzna ma problem z osiągnięciem lub utrzymaniem
erekcji, to kobieta może stracić ochotę na uprawianie z nim seksu.
Psycholog Lorraine Dennerstein z Uniwersytetu w Melbourne
przebadała dużą grupę kobiet w średnim wieku. Poziom ich libido
rzeczywiście okazał się ujemnie skorelowany z czasem trwania
związku[183]. Im dłużej kobiety były związane ze swymi
partnerami, tym częściej doświadczały osłabienia popędu
płciowego.
Autorzy tego badania oceniali również libido badanych kobiet
przed menopauzą, w jej trakcie i po jej zakończeniu, żeby się
przekonać, czy popęd seksualny zmienia się z upływem czasu.
W wypadku części kobiet menopauza nie miała wpływu na libido.
U innych wydawała się osłabiać popęd płciowy. Co zaskakujące,
u niewielkiej grupy kobiet przemianom menopauzalnym
towarzyszył wzrost poziomu libido. Co było jego przyczyną? Czy
zawdzięczały go skutecznej terapii seksuologicznej? A może ich
partner zmienił się na korzyść? Czy odkryły nowe sztuczki
seksualne? Nie, okazało się, że kobiety przejawiające wzmożony
popęd seksualny były najczęściej tymi, które znalazły nowych
partnerów.
Uczenie się nowych technik i eksperymentowanie z nimi,
wspólne czytanie lub oglądanie erotycznych historii, spontaniczne
uprawianie seksu w niecodziennych momentach i miejscach,
a także planowanie romantycznych wypadów we dwoje, bez
obowiązków i czynników rozpraszających – to tylko kilka technik,
które mogą zapobiegać nudzie u par z długim stażem seksualnym.
Rozpad związku

Czasami kłótnia z partnerem wzmaga podniecenie seksualne


i przyczynia się do odbudowania więzi. W większości wypadków
jednak powtarzające się awantury i sprzeczki niszczą związek. Jak
śpiewał zespół country Notorious Cherry Bombs w jednej ze swoich
piosenek: „Trudno całować w nocy wargi, które przez cały dzień
zatruwają ci życie”.
Często trudno stwierdzić, co jest przyczyną, a co skutkiem – czy
to nieustanne kłótnie spowodowały osłabienie pociągu seksualnego,
czy może spadek zainteresowania seksem jest źródłem częstych
kłótni? Na ogół działa to w obie strony[184]. Czasami
nieporozumienia między partnerami nie dotyczą samego seksu, ale
różnic pod względem potrzeby intymności o charakterze
nieseksualnym. Wiele kobiet musi żywić do partnera pozytywne
emocje i czuć z nim bliskość, żeby mieć ochotę na seks, a poczucie
bliskości często wymaga intymnych rozmów i spędzania czasu we
dwoje, a nie tylko seksualnej gry wstępnej.
W związkach lesbijskich poziom intymności bywa tak wysoki, że
może w nich dochodzić do „fuzji” psychicznej. Pary te odczuwają tak
silną potrzebę wspólnoty, że granice osobiste, indywidualność
i odrębność partnerek przestają istnieć[185]. Chociaż niektóre
kobiety mogą spostrzegać taką relację jako ideał bliskości, często
wywiera ona niekorzystny wpływ na kobiece libido. Według
niektórych terapeutów dzieje się tak dlatego, że unikanie seksu
staje się sposobem na osiągnięcie choćby niewielkiego dystansu,
który jest nieodzowny w związku intymnym. Inni uważają, że wiele
kobiet wykorzystuje seks do budowania bliskości i obalania barier.
W związku, w którym nie ma żadnych barier, seks staje się
niepotrzebny.
Często kobieta nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie ma już ochoty
na seks z partnerem. Zmiana ta mogła nastąpić stopniowo, na
skutek nagromadzenia zbyt wielu nieporozumień, rozczarowań
i frustracji. Jedna z uczestniczek naszego badania opowiedziała
nam o tym, jak brak pociągu do męża skłonił ją do błędnego
wniosku, że cierpi na jakieś zaburzenie seksualne:

Mniej więcej po siedmiu latach małżeństwa poszłam na


kolację z naszym wspólnym – moim i męża – przyjacielem.
Mój mąż został w domu z dziećmi. (...) Postanowiliśmy
pójść na imprezę i zostaliśmy na niej do późnej nocy.
Świetnie się bawiłam – po raz pierwszy od wielu lat
czułam się beztroska i wolna. W drodze do domu
pochyliłam się i pocałowałam tego mężczyznę, co zdumiało
nas oboje. On był zdziwiony, ponieważ wcześniej nie
dawałam mu odczuć, że mi się podoba. Ja byłam
zaskoczona, ponieważ seks z mężem nigdy nie sprawiał mi
przyjemności i myślałam, że coś jest ze mną nie
w porządku. Mój przyjaciel zjechał z drogi w ustronne
miejsce i zaczęliśmy się obściskiwać. Chociaż tamtej nocy
jeszcze się nie kochaliśmy, nasze pieszczoty zapowiadały
to, co miało nastąpić kilka tygodni później – upojny seks,
który dał początek romansowi, a ostatecznie doprowadził
do rozwodu. Z perspektywy czasu widzę, że już wcześniej
chciałam zakończyć to nieudane małżeństwo, chociaż nie
zdawałam sobie z tego sprawy. Moje życie obracało się
wokół dzieci, a ja sądziłam, że cierpię na jakąś dysfunkcję
seksualną. Tamtej nocy coś się we mnie obudziło i nagle
stałam się na powrót istotą seksualną. Uświadomiłam
sobie, że lubię seks – ale nie z mężem.
– heteroseksualna kobieta, 47 lat

Kiedy chcesz powiedzieć „nie”,


ale mówisz „tak”

W związkach, w których partnerzy różnią się pod względem


potrzeb seksualnych, na ogół – choć nie zawsze – to mężczyzna
częściej miewa ochotę na seks. Skoro u mężczyzn ukształtował się
ewolucyjnie silniejszy popęd płciowy, a proces socjalizacji sprawia,
że inicjowanie współżycia przychodzi im łatwiej niż kobietom, to
kobiety z pewnością mają więcej okazji do tego, aby zgadzać się na
niechciany seks. Czy jednak rzeczywiście przystają nań częściej niż
mężczyźni?
Badania wykazały, że kobiety zgadzają się na niechciany seks
częściej niż mężczyźni, ale różnica ta nie jest tak duża, jak można
by się spodziewać. W jednym z badań, przeprowadzonym wśród par
małżeńskich, 84% żon i 64% mężów powiedziało, że „zwykle” lub
„zawsze” zgadza się na seks, kiedy ich współmałżonek tego chce,
a oni sami nie mają na to ochoty[186]. Badaczka Lucia O’Sullivan
odkryła, że kiedy badanych zapytano o takie kontakty seksualne
w ciągu dwóch tygodni poprzedzających badanie, kobiety częściej
niż mężczyźni przyznawały, że zgodziły się na niechciany seks
(odpowiednio: 50% i 26%). Kiedy jednak pytanie dotyczyło
ostatniego roku, między przedstawicielami obu płci nie stwierdzono
istotnych różnic[187]. Być może kobiety przystają na niechciany seks
częściej niż mężczyźni, ale jeśli weźmie się pod uwagę
wystarczająco długi okres, to okazuje się, że niemal wszyscy ludzie
żyjący w związkach intymnych przynajmniej raz kochali się
z partnerem, chociaż nie mieli na to ochoty.
Uczestniczki naszego badania podawały trzy podstawowe
powody, z jakich dobrowolnie zgadzały się na niechciany seks: żeby
utrzymać związek; ponieważ czuły, że to ich obowiązek; i dlatego,
że miały poczucie, iż będzie „miło”, jeśli to zrobią. Dla niektórych
kobiet uprawianie niechcianego seksu w celu utrzymania związku
oznaczało wykorzystywanie seksu do unikania kłótni z partnerem:

Byłam w stałym związku z partnerem, który miał bardzo


silny popęd seksualny. Ja mam bardzo słaby popęd, co
wzbudzało w moim partnerze gniew i frustrację. Czasami,
próbując uniknąć kłótni albo spełnić swój obowiązek wobec
partnera, kochałam się z nim, kiedy nie miałam na to
ochoty.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Czasami kobieta nie ma ochoty na seks, (...) jest zbyt


zmęczona albo po prostu zajęta innymi sprawami. Ale
w małżeństwie niekiedy trzeba przedłożyć potrzeby
drugiej osoby nad własne. Nie wiem, czy można to nazwać
suszeniem głowy, (...) ale mój mąż bywa opryskliwy,
sfrustrowany i odległy, (...) kiedy przez dłuższy czas nie
uprawiamy seksu. Czasem po prostu mu ulegam (...), żeby
w naszym domu panował spokój. Muszę przy tym
podkreślić, że po współżyciu za każdym razem jestem
bardzo zadowolona z tego, że to zrobiliśmy.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 32 lata

W każdym stałym związku zdarzają się sytuacje, w których


partnerzy mają odmienne potrzeby i jedna z osób musi się
poświęcić dla dobra związku. Mogą to być niewielkie ustępstwa –
na przykład pójście do restauracji, za którą nie przepadasz, ale
którą bardzo lubi Twój partner – albo poważne i skomplikowane
decyzje, takie jak przeprowadzka do innego miasta czy kraju, żeby
dostosować się do zmiany w życiu zawodowym partnera. Zgodę na
niechciany seks można spostrzegać jako podobny przykład
poświęcenia dla dobra związku[188].
Gotowość do takich poświęceń na ogół zależy od stopnia
zaangażowania w związek. Jeśli dana osoba ma poczucie, że relacja
z partnerem przynosi jej więcej korzyści niż strat, to jej
zaangażowanie wzrasta. Jeżeli zainwestowała w związek sporo
czasu, pieniędzy, zasobów i wysiłku, to byłoby jej trudno wyrzucić
to wszystko w błoto i rozstać się z partnerem, a co za tym idzie – jej
zaangażowanie wzrasta. Zaangażowanie w związek zależy również
od tego, jak dana osoba ocenia swoje możliwości zdobycia innego
partnera. Ktoś, kto boi się samotności, a nie spodziewa się, że
gromada pięknych kobiet lub atrakcyjnych mężczyzn ustawi się
w kolejce, żeby zaprosić go na randkę, będzie bardziej
zaangażowany w obecny związek.
Chociaż dotąd nie przeprowadzono badań dotyczących tego, czy
zgoda na niechciany seks jest skutecznym sposobem utrzymania
związku, dysponujemy dowodami empirycznymi na to, że kiedy
ludzie czują, iż partner zdobył się dla nich na niemałe poświęcenie,
ich zaangażowanie w związek wzrasta[189]. Oczywiście, żeby tak się
stało, dana osoba musi dostrzec poświęcenie partnera i uznać je za
istotne. Skutki poświęceń seksualnych bez wątpienia zależą
również od innych aspektów związku, takich jak to, jak bardzo
partnerzy różnią się pod względem swoich potrzeb seksualnych, czy
ich poświęcenie jest w jakiś sposób odwzajemniane, a także czy
dana ofiara jest spostrzegana jako hojna i wielkoduszna. Z drugiej
strony niektórzy ludzie mogą być niezadowoleni z faktu, że partner
traktuje uprawianie z nimi seksu jako poświęcenie.

Obowiązek małżeński

Drugim powodem uprawiania niechcianego seksu, jaki ujawnił się


w naszym badaniu, był fakt, że wiele kobiet – zwłaszcza mężatek –
uznaje to za swój obowiązek:

Jestem mężatką od trzydziestu dwóch lat. Po tak długim


czasie wydaje mi się zupełnie naturalne, że od czasu do
czasu kobieta uprawia seks ze swoim mężem wyłącznie
z poczucia obowiązku.
– heteroseksualna kobieta, 53 lata

Idea, że seks stanowi nieodłączny element kontraktu


małżeńskiego, pojawia się w wielu tekstach religijnych. Na
przykład w chrześcijańskiej Biblii, w Pierwszym Liście do
Koryntian (7: 2–3) czytamy, że zarówno żona, jak i mąż mają
obowiązek współżyć ze sobą: „Ze względu jednak na
niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda
swojego męża. Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też
żona mężowi”[190]. W judaizmie na mężu spoczywa obowiązek
zaspokojenia seksualnego żony w większym stopniu niż na odwrót.
Talmud określa zarówno ilość, jak i jakość seksu, jaki mężczyzna
winien zapewnić swojej małżonce, z uwzględnieniem
wykonywanego przezeń zawodu. Mężowi nie wolno składać
długotrwałych ślubów czystości ani odbywać długich podróży, które
pozbawiłyby jego żonę należnych jej kontaktów seksualnych.
W wypadku niektórych kobiet pogląd, że seks jest powinnością
małżeńską, stanowi nieodłączną część przekonań religijnych,
u innych wynika on z wielowiekowych oczekiwań kulturowych,
zgodnie z którymi to mężczyzna odgrywa rolę głównego żywiciela
rodziny. W zamian za to żona miała obowiązek wychowywać dzieci,
prowadzić dom i „zadowalać” mężczyznę. Zadowalanie małżonka
polegało między innymi na zaspokajaniu jego potrzeb seksualnych,
niezależnie od tego, jak bardzo różniły się one od jej potrzeb. Jak
czytamy w książce Sexual Pleasure in Marriage (Przyjemność
seksualna w małżeństwie), wydanej w roku 1959, od „kochających”
żon oczekiwano, że będą to robiły z wielkim entuzjazmem:

Zważywszy na różnice indywidualne, niektóre żony


z pewnością będą odczuwały pożądanie rzadziej niż ich
mężowie. (...) Kochające żony zawsze ustępowały w tej
kwestii swoim mężom i zapewne zawsze będą to robić.
Nawet jeśli w niektórych wypadkach żona czerpie z seksu
mniejszą przyjemność, z radością daje rozkosz swemu
partnerowi. Żona, która nazbyt często zaledwie zgadza się
na seks, musi się liczyć z tym, że paląca potrzeba albo
rosnący apetyt erotyczny mogą popchnąć jej męża
w ramiona innej kobiety, która – przynajmniej w danym
momencie – zaoferuje mu bardziej wyuzdane
i spontaniczne formy przyjemności. Oczywiście, jeśli żona
nie jest znakomitą aktorką, nie może udawać gorącej
namiętności, jakiej wcale nie czuje. Jednak akceptacja
doświadczanej przez małżonka potrzeby różnorodności,
prawdziwie przychylne nastawienie oraz unikanie
protekcjonalnego sposobu bycia z pewnością dobrze jej się
przysłużą w okresach, gdy jej namiętność osłabnie[191].

Chociaż dzisiaj jest normą, a nie wyjątkiem, że kobiety, podobnie


jak mężczyźni, pracują poza domem, przedstawiciele starszych,
bardziej konserwatywnych pokoleń nadal przekazują takie
oczekiwania wielu młodym kobietom. Opiekunowie – matki,
ojcowie, nianie czy dziadkowie – wywierają niezwykle silny wpływ
na to, jak dziewczynka zaczyna spostrzegać siebie jako istotę
seksualną[192]. Naukowcy jeszcze nie wiedzą, jak i dlaczego
przekazy rodzinne i kulturowe dotyczące tych ról płciowych są
akceptowane i popierane przez niektóre kobiety, a lekceważone lub
aktywnie odrzucane przez inne. Wydaje się jednak, że to, co
wzbudza lęk seksualny w dorosłej kobiecie, często bywa ściśle
powiązane ze źródłami lęku, jakiego doświadczała osoba, która
opiekowała się nią w dzieciństwie.

„Miłe” dziewczyny
są pełne współczucia

Proces socjalizacji kształtuje w kobietach opiekuńczość. Od


najmłodszych lat dziewczętom wpaja się przekonanie, że powinny
okazywać innym zrozumienie i współczucie. Rozwija się w nich
wrażliwość i uczy dostrzegać uczucia innych ludzi. Na ogół to
kobiety podają zupę chorym, ciasteczka staruszkom i... seks
opuszczonym? Część uczestniczek naszego badania opisała
wykorzystywanie seksu jako sposobu pocieszania ludzi, którzy
czują się źle albo są niezadowoleni ze swojej sytuacji. Całkiem
spora grupa kobiet w wieku około dwudziestu lat przyznała, że
uprawiała seks z mężczyznami, ponieważ im współczuła:

To był mój stary przyjaciel (dorastaliśmy razem), który


bardzo się martwił tym, że wciąż jeszcze jest prawiczkiem
i że dotąd nie spotkał dziewczyny, którą mógłby obdarzyć
wystarczającym zaufaniem, miłością, uczuciem i tak dalej,
żeby się z nią kochać. Myślę, że w jakimś sensie zbyt
mocno uczepił się myśli, że mężczyźni powinni zacząć
uprawiać seks tak szybko, jak to możliwe, nie czekając na
kogoś wyjątkowego (czego oczekuje się od kobiet).
Podobaliśmy się sobie i nawet zastanawialiśmy się
wcześniej, czy nie być razem, ale on mieszkał wtedy
bardzo daleko i nic z tego nie wyszło. Pewnego dnia
przyjechał do domu, wpadł do mnie i zaczęliśmy się
całować i pieścić na mojej sofie. (...) on był pewien, że chce
się ze mną przespać, a mnie było go żal, więc się
zgodziłam. Dla mnie to nie było nic wielkiego, ponieważ to
nie był mój pierwszy raz, a poza tym dobrze go znałam
i miałam do niego zaufanie (...), ale na długą metę to nie
był dobry pomysł. (...) Zawsze myślałam, że chciałabym się
kochać tylko z chłopakiem, z którym będę w stałym
związku, a to doświadczenie dało mi pewność, że
naprawdę właśnie tego chcę.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Jedna z uczestniczek naszego badania uprawiała seks z mężczyzną,


ponieważ było jej go żal, że biedak nie mógł sobie znaleźć
dziewczyny:

Nie znoszę sprawiać innym zawodu ani ich ranić, kiedy


wydaje mi się, że można tego uniknąć. W przeszłości
zdarzało się nawet, że wiązałam się z kimś z tego powodu
– z kimś, kto tak naprawdę niezbyt mnie pociągał, ale nie
chciałam stracić bliskiej przyjaźni, jaka mnie z nim
łączyła. (...) oto przykład – zaczęłam rozmawiać z pewnym
chłopakiem na Facebooku o naszych wspólnych
zainteresowaniach filmowych. On chciał się ze mną
spotkać w realu, więc postanowiliśmy zjeść razem lunch.
Od samego początku dawał mi odczuć, że jest mną
zainteresowany, i opowiadał mi te wszystkie straszne
historie o tym, jak to nigdy nie mógł znaleźć dziewczyny,
której by się spodobał, i tak dalej, i tak dalej. Krótko
mówiąc, zaczęłam z nim chodzić tylko po to, żeby poprawić
mu samopoczucie, a także dlatego, że uważałam, iż jestem
mu coś winna, ponieważ dałam mu nadzieję na coś więcej.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata
Uprawianie seksu z poczucia obowiązku opiekowania się innymi
nie ograniczało się do młodych kobiet i przelotnych kontaktów
seksualnych. Jedna z uczestniczek naszego badania opisała, jak
poszła do łóżka z pewnym mężczyzną, ponieważ współczuła mu
z powodu niedawnego rozwodu:

Ten mężczyzna był mną zainteresowany i spędzaliśmy


razem sporo czasu. Lubiłam go, ale na pewno nie czułam
do niego pociągu. On niedawno się rozwiódł, więc poszłam
z nim do łóżka ze współczucia.
– heteroseksualna kobieta, 44 lata

Niektóre uczestniczki naszego badania opowiedziały o tym, jak


dobrowolnie godziły się na niechciany seks ze swym stałym
partnerem, żeby on poczuł się kochany:

W stałych związkach seks jest dla mnie czymś ważnym, co


pomaga w rozwiązywaniu problemów i zapobiega nowym
kłopotom. W niektórych z moich dotychczasowych
związków miałam poczucie, że nie interesuję się seksem
tak bardzo, jak mój partner, więc inicjowałam zbliżenia,
ponieważ czułam, że on tego chce, a ja chciałam sprawić
mu przyjemność. Odkryłam, że na ogół mam mniejsze
potrzeby seksualne niż moi partnerzy, więc czasami
świadomie inicjuję współżycie, żeby mój partner czuł się
pożądany, kochany i pewny siebie.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata
Albo dlatego, że nie chciały, aby ich partner czuł się niezadowolony
lub odrzucony:

Kiedy pogodziłyśmy się po kłótni, czułam się wyczerpana


i zdenerwowana, podobnie jak moja dziewczyna. Ona
zainicjowała seks; czułam, że gdybym jej odmówiła,
poczułaby się odrzucona, a tego nie chciałam. Pragnęłam
bliskości – może niekoniecznie seksualnej, ale byłam
gotowa jej ustąpić.
– homoseksualna kobieta, 19 lat

Czy zgoda na niechciany


seks może być
dobrym pomysłem?

Kobiety często dobrowolnie przystają na niechciany seks, kiedy


z jakichś powodów – sytuacyjnych, biologicznych lub wynikających
z natury danego związku – mają ochotę na współżycie rzadziej niż
ich partnerzy. Niektóre kierują się przekonaniem, że mają
obowiązek zadowalać partnera; inne robią to dlatego, że sprawianie
innym przyjemności leży w ich naturze. Czasami kobiety
dobrowolnie angażują się w niechciany seks, ponieważ mają
poczucie, że pomoże im to w utrzymaniu związku z partnerem.
Jeżeli motywacja kobiety do uprawiania seksu wiąże się z jej
pragnieniem, aby spostrzegać siebie jako dobrą partnerkę lub
(ogólnie) dobrego człowieka, to zgoda na niechciany seks może
zaowocować przyjemnymi doznaniami obojga partnerów.
Jak się przekonamy w rozdziale dziesiątym, kiedy kobieta
uprawia niechciany seks, ponieważ została do tego przymuszona,
prawie zawsze pociąga to za sobą dotkliwe negatywne skutki
emocjonalne. Jeśli natomiast motywacja kobiety opiera się na
obawie przed negatywnymi następstwami odmowy współżycia
z partnerem, to po stosunku często ma ona poczucie winy i wyrzuty
sumienia. Nie zawsze tak się dzieje, kiedy kobiety dobrowolnie
przystają na niechciany seks.
W jednym z badań zaledwie 29% mężczyzn i 35% kobiet
doświadczało dyskomfortu emocjonalnego po dobrowolnym
uczestnictwie w aktywności seksualnej, na którą nie miało
ochoty[193]. Jak się przekonaliśmy, uczestniczki naszego badania
doświadczały rozmaitych reakcji emocjonalnych w następstwie
wyrażenia zgody na niechciany seks. Niektóre powiedziały, że były
„bardzo zadowolone” albo że to doświadczenie „dodało im pewności
siebie”. Inne opisały swoją decyzję jako „zły pomysł”, którego
później żałowały. Część badanych spostrzegała takie zachowanie
jako zdrowy aspekt związku z partnerem:

Kiedy mój narzeczony chce poczuć ze mną większą bliskość


albo rozładować napięcie, czuję, że jestem mu to winna.
Nawet jeśli w danym momencie nie jestem w nastroju. On
wiele razy zrobił to samo dla mnie. Czuję, że dostrzeganie
potrzeb partnera i pomaganie mu na wszelkie możliwe
sposoby jest częścią zdrowego, pełnego miłości,
monogamicznego związku. W takich wypadkach nie czuję
niczego poza satysfakcją, jaką daje mi świadomość, że –
podobnie jak on – dałam mu wszystko, co mogłam.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Dla części kobiet zgoda na niechciany seks nie stanowi żadnego


problemu:

Byłam zmęczona, ale on tego chciał. To nic wielkiego. Ja


też mu to robię.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Co decyduje o tym, czy kobieta będzie czuła zadowolenie, czy


wyrzuty sumienia po zaangażowaniu się w niechcianą aktywność
seksualną? Wydaje się, że najtrafniej można to przewidzieć na
podstawie tego, czy kierowała się motywem dążenia, czy
unikania, jak nazywają to psychologowie. Zachowania wynikające
z motywu dążenia to te podejmowane w celu osiągnięcia
pozytywnych lub przyjemnych doświadczeń. W sferze seksualnej
może to na przykład oznaczać, że kobieta zgadza się na niechciany
seks, ponieważ chce sprawić przyjemność ukochanej osobie
i poczuć, że jest dobrą partnerką. Kobieta kierująca się taką
motywacją prawdopodobnie będzie zadowolona ze swojej decyzji.
Natomiast zachowania oparte na motywie unikania to te, które
podejmujemy, aby uniknąć doświadczeń negatywnych lub
bolesnych. W odniesieniu do aktywności seksualnej może to
oznaczać przystanie na niechciany seks ze strachu przed odejściem
partnera albo z obawy przed jego gniewem lub rozczarowaniem.
Tak umotywowana zgoda na niechciany seks często bywa źródłem
poczucia wstydu i wyrzutów sumienia.
Można również wskazać powody uprawiania seksu związane
z motywem dążenia, które koncentrują się na samej kobiecie, a nie
na jej partnerze. Czasami podjęcie aktywności seksualnej, kiedy
kobieta tak naprawdę nie ma na to ochoty, może zaktywizować jej
popęd płciowy. Oto jak opisały to dwie uczestniczki naszego
badania:

Bolała mnie głowa i chciałam szybko zasnąć, ale mój


chłopak nie przestawał mnie całować i trochę nalegał,
żebyśmy to zrobili. To był związek na odległość, a my
widzieliśmy się po raz pierwszy od kilku tygodni, więc
uległam mu bez większych oporów. Kiedy jednak zaczęłam
reagować na jego pieszczoty, poczułam, że... jak by to
powiedzieć... coraz bardziej się w to wkręcam.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Czasami mówiłam swojemu partnerowi, że nie mam ochoty na


seks. Kiedy mimo wszystko mu ulegałam, robiłam to, ponieważ
jego nalegania przybierały formę gry wstępnej (pocałunków,
pieszczot i tym podobnych), a ja czułam, że zmieniłam zdanie i chcę
się z nim kochać.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Zgoda na niechciany seks może wzbudzić w kobiecie pożądanie,


kiedy podejmie ona aktywność seksualną z partnerem, wyłącznie
w sytuacji, gdy przed podjęciem tej decyzji znajdowała się w stanie
„neutralności seksualnej”. Stan ten oznacza, że kobieta nie pragnie
współżycia ani świadomie o nim nie myśli, ale też nie wzdraga się
przed uprawianiem seksu. To, czy ów neutralny stan przekształci
się w pożądanie seksualne, zależy od kilku czynników, między
innymi od tego, jak dobrze jej partner radzi sobie z grą wstępną,
jak szybko i łatwo jej ciało reaguje na stymulację seksualną oraz
w jakim stopniu zmiany zachodzące w jej organizmie w stanie
podniecenia seksualnego są wykrywane i sprawiają jej przyjemność
na poziomie psychologicznym i fizjologicznym. Niektóre z tych
czynników poddają się jej świadomej kontroli – zwłaszcza
w wypadku tych kobiet, które przyznają, że czasami uprawiają
seks, żeby zdobyć większe doświadczenie seksualne.

[163] Cyt. za: Impett i Peplau, 2003.


[164] Cohen i Shotland, 1996.
[165] Beck, Bozman i Qualtrough, 1991.
[166] Pfeiffer, Verwoerdt i Davis, 1972.
[167] Bretschneider i McCoy, 1988.
[168] Julien, Bouchard i in., 1992.
[169] Laumann, Gagnon i in., 1994.
[170] Symons, 1979.
[171] Meston, Trapnell i Gorzalka, 1996; Cawood i Bancroft, 1996.
[172] Berlin i Meinecke, 1981.
[173] Leiblum i Sachs, 2002, s. 181.
[174] Leiblum i Sachs, 2002.
[175] Leiblum i Sachs, 2002
[176] Sugiyama, 2005.
[177] Leiblum i Sachs, 2002.
[178] Clayton, Keller i McGarvey, 2006.
[179] Rosen, Lane i Menza, 1999.
[180] Leiblum i Sachs, 2002.
[181] LoPiccolo i Friedman, 1988.
[182] Rubin, 1941.
[183] Dennerstein, Smith, Morse i in., 1994.
[184] LoPiccolo i Friedman, 1988.
[185] Nichols, 1988.
[186] Carlson, 1976.
[187] O’Sullivan i Allgeier, 1998.
[188] Impett i Peplau, 2003.
[189] Wieselquist, Rusbult i in., 1999.
[190]Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, 1980, Pierwszy
List do Koryntian 7: 2–3 (przyp. tłum.).
[191] Rainer i Rainer, 1959.
[192] Daniluk, 1998.
[193] O’Sullivan i Allgeier, 1998.
ROZDZIAŁ 7

Żądza przygód

Kiedy kobietę wabi ciekawość, różnorodność


i reputacja partnera

Dziewica Amerykańska nigdy nie odważyłaby się


dowodzić; amerykańska Wenus nie ośmieliłaby się istnieć.
– Henry Brooks Adams (1838–1918)

W przeszłości żądza przygód seksualnych i doświadczenie w tej


sferze – zwłaszcza przed ślubem – nie uchodziły za pozytywne
atrybuty kobiety. Dziewczęta, które podejmowały współżycie
płciowe przed ślubem, były uważane za „zbrukane” i miały
niewielkie szanse na zawarcie małżeństwa – chyba że okazywały
się wystarczająco sprytne, żeby ukryć fakt utraty dziewictwa.
Natomiast kobiety, które zachowały cnotę aż do ślubu, uważano za
godne szacunku, honorowe, godne zaufania i czyste. W słowniku
języka angielskiego słowo virgin (dziewiczy) wymienia się jako
synonim pojęcia pure (czysty), a określenia „dziewiczy” od dawna
używa się w odniesieniu do rzeczy nieskazitelnych, nietkniętych,
nieskalanych i białych – stąd tradycyjna biała suknia ślubna
i wyrażenie „dziewiczy śnieg”. Nawet oliwa z oliwek jest najlepsza,
jeśli jest extra virgin[194].
Dziewictwo u kobiet traktowano jako cenny towar – w sferze
społecznej, duchowej, a nawet politycznej. Najsłynniejszą dziewicą
wszech czasów jest chyba Maria z chrześcijańskiego Nowego
Testamentu. Dzięki swej niezwykłej zdolności do wydania na świat
Jezusa, syna samego Boga, bez potrzeby uprawiania brudnego,
grzesznego seksu Dziewica Maryja pozostaje wzorem cnót dla
chrześcijańskich kobiet. Jednak nawet wśród ludzi niereligijnych
mężczyźni wysoko cenili dziewictwo u swoich żon, sióstr i córek.
Wśród arystokratów wydanie za mąż nietkniętej córki zapewniało
czystość linii krwi. Z perspektywy ewolucyjnej kontrolowanie
aktywności seksualnej kobiety oraz zachowanie jej dziewictwa aż
do ślubu – poprzez zastosowanie pasów cnoty czy obrzezanie
kobiet, które opisaliśmy w rozdziale piątym – było najpewniejszym
sposobem, w jaki mężczyzna mógł uzyskać pewność, że jego dzieci
są jego biologicznymi potomkami. W zamian za zachowanie
dziewictwa kobieta mogła „dobrze” wyjść za mąż, a co za tym idzie
– zyskiwała szansę na zdobycie pożywienia, dachu nad głową
i wysokiego statusu społecznego. W czasach, gdy kobiety nie mogły
pracować zawodowo, często było to dla nich najlepsze wyjście.
Dzisiaj zachowanie dziewictwa aż do ślubu ma dużo mniejsze
znaczenie – przynajmniej w kulturach zachodnich. W jednym
z badań przeanalizowano wagę, jaką Amerykanie przywiązywali do
dziewictwa od lat trzydziestych do końca ubiegłego stulecia[195].
W roku 1939 dziewictwo zajęło dziesiątą lokatę na liście
osiemnastu najważniejszych zalet żony. W roku 1985 spadło na
jedno z ostatnich miejsc i nadal tam pozostaje. Zmiana ta znalazła
odzwierciedlenie w relacjach uczestniczek naszego badania:

Studiowałam w college’u. Wszystkie moje koleżanki już


uprawiały seks, a ja chciałam się przekonać, jak to jest. Myślałam
o tym, że wszyscy ludzie wiedzą, czym jest seks, i że stał się on
przyczyną niejednej wojny i zabójstwa. (...) Takie myśli wzbudzały
we mnie ciekawość i sprawiały, że czułam swoistą presję, żeby się
dowiedzieć, jak to jest.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Wiele kobiet uczestniczących w naszym badaniu z ochotą


rezygnowało z dziewictwa w zamian za możliwość eksplorowania
swojej seksualności. Kobiety – zarówno dziewice, jak i te, które
nimi nie są – mówiły, że często podejmowały aktywność seksualną,
ponieważ pragnęły zdobyć nowe doświadczenie – wypróbować nową
technikę lub pozycję seksualną, przekonać się, jaki będzie seks
z kimś innym niż ich stały partner, zrealizować fantazję seksualną
albo poprawić swoje umiejętności w tej sferze. Niektóre kobiety po
prostu „chciały się przekonać, o co tyle zamieszania”, a inne
uprawiały seks z czystej ciekawości – żeby sprawdzić własne
możliwości seksualne albo umiejętności innej osoby. W tym
rozdziale omówimy kobiecą motywację do poszukiwania przygód
seksualnych oraz jego następstwa.

Wartość dziewictwa
Pomimo wielkiej wagi, jaką przywiązywano do zachowania
czystości, aż do XVIII wieku lekarze przestrzegali przed
szkodliwymi skutkami długotrwałego dziewictwa. Twierdzili, że
zachowywanie dziewictwa przez zbyt długi czas może prowadzić do
problemów zdrowotnych. Uważano, że „zamknięte” ciało dziewicy
jest podatne na takie dolegliwości, jak chloroza – choroba, która
sprawia, że dziewczęca twarz staje się bladozielona – oraz
„zadławienie macicy”, na którego skutek macica wędruje po całym
ciele, wywołując niepokojące napady. Kiedy zdaniem lekarzy
dziewczyna doświadczała niebezpiecznej frustracji seksualnej, ale
nie była jeszcze gotowa do zamążpójścia, oczywiście nie mogło być
mowy o przyjęciu dawki „uzdrawiającego” nasienia. Dlatego
średniowieczni lekarze zalecali, aby zaufane położne pomagały
dziewczętom w masturbacji. Nawet według dzisiejszych liberalnych
standardów takie zalecenie wywołałoby zmarszczenie niejednych
brwi.
Wartość kobiecego dziewictwa gwałtownie spadła po
wprowadzeniu pierwszej pigułki antykoncepcyjnej w 1961 roku.
Odtąd ludzie mogli uprawiać seks bez obawy przed niechcianą
ciążą, co odegrało niemałą rolę w rewolucji seksualnej lat
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. I rzeczywiście –
stwierdzono istotne różnice pod względem częstości uprawiania
przez kobiety seksu przedmałżeńskiego przed rokiem 1960
i później. Z przełomowego raportu Kinseya, w którym
podsumowano badanie ankietowe przeprowadzone wśród niespełna
sześciu tysięcy amerykańskich kobiet, wynika, że 40% badanych
straciło dziewictwo jeszcze przed ślubem. W innym badaniu,
przeprowadzonym w 1994 roku na próbie złożonej z ponad 1600
Amerykanek, około 80% kobiet, które urodziły się w latach 1953–
1974, przyznało się do przedmałżeńskich kontaktów seksualnych.
Badacze odwołali się do kilku badań, które zarejestrowały wyraźny
wzrost przedmałżeńskiej aktywności seksualnej wśród kobiet na
przestrzeni lat siedemdziesiątych XX wieku[196]. W tym czasie
istotnie zmienił się również średni wiek utraty dziewictwa.
W latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia kobiety odbywały
pierwszy stosunek seksualny (a przynajmniej się do tego
przyznawały) średnio w wieku dwudziestu lat. W roku 2000 średni
wiek inicjacji seksualnej wynosił lat szesnaście.
Tak naprawdę nie potrzebujemy danych statystycznych, aby się
przekonać, że wartość dziewictwa w Ameryce Północnej zmieniła
się od lat pięćdziesiątych XX wieku. Wystarczy przyjrzeć się
kulturze popularnej. Przypomnij sobie słowa przeboju zespołu
Everly Brothers z 1957 roku – piosenki Wake Up Little Susie
(Obudź się, mała Zuziu). To historia pary, która zasnęła w kinie
i nie zdążyła wrócić do domu o wyznaczonej porze: „Zasnęliśmy,
nieźle się urządziliśmy, nasza reputacja legła w gruzach”. Piosenka
ta ukazuje ostracyzm społeczny, jaki w tamtych czasach wiązał się
z seksem przedmałżeńskim. A teraz porównaj tę smutną opowieść
z tekstem piosenki Roda Stewarta, Tonight’s the Night (Dzisiaj jest
ta noc), z roku 1976: „Chodź, aniołku, moje serce płonie, nie
odrzucaj mojego pożądania, byłabyś niemądra, gdybyś próbowała
powstrzymać tę falę, rozpostrzyj swoje skrzydła i wpuść mnie do
środka”.
Dla wielu uczestniczek naszego badania dziewictwo nie było ani
święte, ani wartościowe. Niektóre spostrzegały utratę dziewictwa
jako coś, co chciały mieć już za sobą – niczym przełknięcie łyżki
niesmacznego syropu na kaszel.
Czułam, że po prostu chcę się go [dziewictwa] pozbyć.
Udało się i teraz mam to już z głowy.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Albo jako coś, co chciały zrobić, żeby dorównać swoim rówieśnikom:

Straciłam dziewictwo, kiedy miałam siedemnaście lat,


ponieważ wydawało mi się, że wszyscy moi znajomi już
uprawiają seks, a pomysł pójścia do college’u jako dziewica
nie był zbyt popularny wśród moich koleżanek. Wtedy
trochę się bałam, ale z perspektywy czasu naprawdę tego
nie żałuję.
– heteroseksualna kobieta, 21 lat

Kiedy byłam w liceum, wszystkie moje koleżanki straciły


dziewictwo przede mną. Większość uprawiała seks już
w wieku trzynastu lat, a ja – szesnastoletnia dziewica –
byłam daleko w tyle. Aby więc udowodnić, że nie boję się
seksu ani intymności, przespałam się z pewnym
chłopakiem – przede wszystkim po to, żeby powiedzieć
o tym koleżankom.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

Być może w reakcji na tę nonszalancką postawę wielu


amerykańskich kobiet wobec dziewictwa kwestia ta – być albo nie
być dziewicą – trafiła ostatnio do świata polityki. Nie tak dawno
temu były prezydent Stanów Zjednoczonych, George W. Bush,
zatwierdził kampanię na rzecz wstrzemięźliwości seksualnej, która
kosztowała około miliarda dolarów. Chociaż kampania ta była
adresowana do przedstawicieli obu płci, wiele osób uważa, że miała
ona na celu utrwalenie przekonania, iż seks pozamałżeński jest
czymś niewłaściwym w wypadku kobiet – nawet jeśli jest
całkowicie bezpieczny i dobrowolny. Takie hasła, jak: „Czy
chciałbyś zjeść nadgryzione ciasteczko?”, miały skłonić odbiorców
do zachowania dziewictwa aż do ślubu. Młodzi ludzie, którzy
uczestniczyli w zajęciach dotyczących wstrzemięźliwości
seksualnej, nosili srebrne obrączki, żeby pokazać światu, iż złożyli
śluby czystości. Czy jednak program ten rzeczywiście zmienił
zwyczaje seksualne amerykańskiej młodzieży? Wyniki badań,
opublikowane przez amerykański Departament Zdrowia i Opieki
Społecznej w roku 2007, nie wykazały istotnego wpływu tej
kampanii na liczbę osób zachowujących wstrzemięźliwość
seksualną.
Oczywiście nie każda młoda Amerykanka pragnie stracić
dziewictwo tak szybko, jak to możliwe, a przynajmniej przed
ślubem. Postawa kobiety wobec dziewictwa – własnego oraz innych
kobiet – bez wątpienia kształtuje się pod wpływem oczekiwań
kulturowych i religijnych. Międzykulturowe badania dotyczące
seksualności ujawniły istotne różnice pod względem zarówno
postaw wobec dziewictwa, jak i odsetka kobiet podejmujących
przedmałżeńską aktywność seksualną – nawet między grupami
etnicznymi mieszkającymi w tym samym kraju. W pewnej mierze
odczucia danej kobiety zależą od tego, w jakim stopniu uległa ona
akulturacji i przyjęła dominujące w Ameryce Północnej założenie –
odzwierciedlone w przekazach medialnych i w rzeczywistych
zachowaniach większości kobiet – że kobiety uprawiają seks przed
ślubem. Badanie przeprowadzone przez zespół z Laboratorium
Psychofizjologii Seksualnej Cindy Meston na grupie ponad
czterystu kanadyjskich studentek wykazało, że 72% badanych
kobiet pochodzenia europejskiego uprawiało seks przedmałżeński;
wśród studentek pochodzenia południowoazjatyckiego odsetek ten
wynosił zaledwie 43%, przy czym w tej grupie większość kobiet
podejmujących przedmałżeńską aktywność seksualną stanowiły
Chinki[197]. Kanadyjskie grupy etniczne różniły się także pod
względem wieku inicjacji seksualnej. Kobiety pochodzenia
europejskiego traciły dziewictwo średnio w wieku siedemnastu lat,
a dziewczęta z Azji Południowo-Wschodniej – w wieku lat
osiemnastu. Badanie przeprowadzone niedawno przez
Laboratorium Cindy Meston wśród ponad dziewięciuset studentek
amerykańskich wykazało podobne – chociaż mniej wyraźne –
różnice etniczne dotyczące seksu przedmałżeńskiego[198].
Siedemdziesiąt sześć procent kobiet pochodzenia europejskiego,
71% kobiet pochodzenia latynoskiego i 66% kobiet pochodzenia
azjatyckiego przyznało się do przedmałżeńskiej aktywności
seksualnej.
Ameryka Północna nie jest jedynym miejscem na ziemi,
w którym postępuje proces liberalizacji w sferze seksualnej.
W badaniu przeprowadzonym niedawno wśród pięciuset mężczyzn
i kobiet stanu wolnego – Chińczyków mieszkających w Szanghaju –
zaledwie 60% badanych uznało dziewictwo za nieodzowny atrybut
przyszłego współmałżonka[199]. Chociaż to dużo więcej niż
w kulturach zachodnich, odsetek ten jest znacznie mniejszy niż we
wcześniejszych badaniach. Warto wspomnieć, że wyniki badania
międzykulturowego przeprowadzonego całkiem niedawno, w roku
1989, wskazywały, iż Chińczycy – zarówno mężczyźni, jak i kobiety
– traktowali dziewictwo jako nieodzowny atrybut przyszłej żony lub
męża. Na drugim krańcu kontinuum znajdowali się Szwedzi,
którzy uważali dziewictwo za nieistotne[200]. Prawdopodobnie jedną
z przyczyn owych rozbieżności międzykulturowych są różnice pod
względem stopnia niezależności ekonomicznej kobiet. W 1989 roku
Szwedki były dużo bardziej niezależne ekonomicznie niż Chinki
i nie musiały polegać na mężczyznach jako źródle niezbędnych do
życia zasobów, dlatego mogły z większą swobodą eksplorować swoją
seksualność. W wypadku kobiet większa wolność ekonomiczna
przekłada się na większą swobodę seksualną.
Proces sądowy, który zakończył się niedawno we Francji,
pokazuje, w jak wielkim stopniu kultura i religia nadal wpływają
na to, czy kobieta może swobodnie podejmować przedmałżeńską
aktywność seksualną. Sprawa ta dotyczyła młodej pary
muzułmańskiej, której małżeństwo unieważniono w 2008 roku,
ponieważ pan młody odkrył, że jego nowo poślubiona żona nie jest
dziewicą. Zgodnie z tradycją muzułmańską młoda para powinna
skonsumować swój związek w trakcie nocy poślubnej, po której pan
młody z dumą pokazuje gościom zakrwawione prześcieradło jako
dowód czystości swojej wybranki. Tym razem jednak pan młody
z konsternacją stwierdził, że prześcieradło w łożu małżeńskim
pozostało śnieżnobiałe (to jeden z tych rzadkich wypadków, kiedy
czystość i biel nie idą w parze z dziewictwem). Złożył więc w sądzie
pozew o unieważnienie małżeństwa. Sprawa ta wywołała w całej
Europie poruszenie wśród feministek i działaczek na rzecz praw
kobiet, w mediach, wśród organizacji działających na rzecz praw
obywatelskich i wśród przedstawicieli rządów państw. Ludzie,
którzy popierali decyzję sądu, twierdzili, że nie miała ona nic
wspólnego z religią. Ich zdaniem fakt, że panna młoda nie była
dziewicą, stanowił „naruszenie umowy”.
Presja kulturowa na zachowanie dziewictwa przed ślubem może
być szczególnie trudna dla imigrantek, które czują się rozdarte
pomiędzy normami seksualnymi swej nowej kultury a tymi
obowiązującymi w kulturze rodzimej. W kulturach, w których
dziewictwo nadal stanowi warunek konieczny małżeństwa,
niezamężne kobiety, które nie są już dziewicami, mogą doświadczać
niezwykle dotkliwych konsekwencji – nie tylko ze strony swoich
niedoszłych małżonków, ale także ojców i braci, a czasami całych
społeczności. Kiedy dziewictwo ma ogromne znaczenie, samo słowo
kobiety nie wystarcza. Konieczny jest niezbity dowód. Na
przestrzeni dziejów doprowadziło to do stosowania rozmaitych
niedorzecznych „testów dziewictwa”, takich jak mierzenie kobiecej
czaszki, pomiar czasu oddawania moczu, ocena kształtu piersi
kobiety czy klarowności jej moczu, bądź też badanie oddziaływania
woskowiny z męskiego ucha na jej srom. W średniowieczu kobietę
okrywano kawałkiem sukna i okadzano dymem z najlepszego
węgla – jeśli tego nie wyczuła, uznawano ją za dziewicę (ten test
przynajmniej dawał kobiecie pięćdziesięcioprocentową szansę na
podanie prawidłowej odpowiedzi).
Od co najmniej pięciuset lat przerwaną błonę dziewiczą – hymen
– uznaje się powszechnie za oznakę utraty dziewictwa. Greckie
słowo hymen znaczy „błona”. W przeszłości termin ten odnosił się
do wszystkich błon w ludzkim organizmie, ale w pewnym
momencie jego znaczenie zawęziło się do błony umiejscowionej
w kobiecej pochwie. Niektórzy sądzą, że błona dziewicza to mocno
naciągnięty kawałek skóry, zakrywający całe wejście do pochwy.
Niezupełnie. Ginekolodzy od czasu do czasu widują takie błony, ale
nazywają je „zarośniętymi”. Taką błonę dziewiczą uważa się za
wadę wrodzoną, która wymaga przeprowadzenia drobnego zabiegu
chirurgicznego, otwierającego pochwę, aby umożliwić współżycie
seksualne, a także z innych powodów zdrowotnych.
Tak naprawdę hymen to błoniasta tkanka, która przykrywa
tylko część wejścia do pochwy – niczym klapka ze skóry. Błony
dziewicze różnią się kształtem i wielkością, a ich rozmiary
zmieniają się z wiekiem, niezależnie od tego, czy kobieta
kiedykolwiek odbyła stosunek płciowy. Niektóre z nich są mocne,
a inne słabe; niektóre zawierają naczynia krwionośne i krwawią,
kiedy zostają przerwane, inne – nie. Słaba błona dziewicza może
stosunkowo łatwo pęknąć w trakcie takich czynności, jak jazda na
rowerze czy na koniu (tampony mogą naciągać błonę, ale prawie
nigdy jej nie rozrywają), a czasami nawet zanika samoistnie
w dzieciństwie. Co za tym idzie – nasz współczesny „test
dziewictwa” może się okazać niewiele bardziej wiarygodny niż
pomiar wielkości kobiecej czaszki.
Zapewne jednak ludzie nieprędko zrezygnują z „testu krwawiącej
błony”. W chirurgii ginekologicznej zapanowała ostatnio moda na
hymenoplastykę – trzydziestominutowy zabieg polegający na
odtworzeniu rozerwanej błony dziewiczej. Po tym jak francuski sąd
unieważnił małżeństwo młodej muzułmanki, tłumy
muzułmańskich kobiet mieszkających we Francji zapragnęły
poddać się temu zabiegowi. Francuskie biura podróży zaczęły
oferować kobietom specjalne wyjazdy do Tunezji, gdzie
hymenoplastyka kosztuje o połowę mniej niż we Francji (we Francji
jest to kwota około 3500 euro). Poddanie się drobnemu zabiegowi
wydaje się nieco lepsze niż wkładanie do pochwy woreczków
wypełnionych krwią albo ptasich wnętrzności (to jedna
z wcześniejszych metod „przywracania” dziewictwa). Niektórzy
jednak sądzą, że pozwalając lekarzom na przeprowadzanie
zabiegów „wyzerowania kobiecego licznika” (jak nazwano
hymenoplastykę w pewnym włoskim filmie), tylko utrwalamy mit,
zgodnie z którym nienaruszona błona dziewicza jest wiarygodnym
testem dziewictwa. Inni twierdzą, że jeśli dzięki niewielkiemu
zabiegowi chirurgicznemu kobieta może uniknąć ciężkiego pobicia
albo oblania kwasem – taka kara nierzadko spotyka kobiety
niebędące dziewicami w społeczeństwach, w których przywiązuje
się wielką wagę do dziewictwa panny młodej – i cieszyć się
akceptacją swojej społeczności, to jest on czymś dobrym.

Z czystej ciekawości

Po zerwaniu z pierwszym chłopakiem, z którym sypiałam,


zastanawiałam się, czy seks z innymi partnerami będzie
zupełnie inny, więc przespałam się z innym znajomym
chłopakiem i... tak, było zupełnie inaczej.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 18 lat

W naszym badaniu kobiety w różnym wieku opowiadały o tym, jak


uprawiały seks z czystej ciekawości. Niektóre z nich były ciekawe,
czy dana osoba jest dobra w łóżku albo czy będzie w stanie sprostać
swojej reputacji seksualnej. Czasami partnerzy spełniali ich
oczekiwania:

W college’u przyjaźniłam się z chłopakiem, który miał


opinię świetnego w łóżku. Pewnego wieczoru wypiliśmy
razem kilka drinków, a ja poruszyłam temat jego
reputacji. Zapytał, czy chcę się przekonać, czy to prawda
(często flirtowaliśmy ze sobą w taki sposób). Ku jego
zaskoczeniu powiedziałam, że tak. To było jedno z moich
najlepszych doświadczeń seksualnych!
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

Innym razem nie:

Poznałam tego chłopaka, kiedy byłam w college’u.


Słyszałam dużo dobrego o jego umiejętnościach
seksualnych. Zaczęłam się z nim spotykać – przede
wszystkim ze względu na to, co powiedziała mi o nim
jedna z koleżanek. Przespaliśmy się ze sobą raz
w pierwszym tygodniu znajomości. Byłam rozczarowana,
ale i zadowolona, że sama się o tym przekonałam. Po tym
doświadczeniu zakończyłam ten „związek”.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Niektóre uczestniczki naszego badania powiedziały, że były


ciekawe, jaki będzie seks z osobą innej płci niż ich dotychczasowi
partnerzy:

Po moim pierwszym stałym związku (który trwał dwa lata


i zakończył się, kiedy miałam osiemnaście lat) moje
doświadczenie seksualne ograniczało się tylko do jednego
partnera – mężczyzny. Czułam, że czas zacząć poznawanie
swojej seksualności, więc znalazłam kilka dziewczyn, żeby
mi w tym pomogły. Zrobiłam to nie tylko po to, żeby się
przekonać, jak to jest z inną osobą, ale także jaki jest seks
z przedstawicielką własnej płci.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 20 lat

Albo z osobą należącą do innej grupy etnicznej:

Miałam wtedy jakieś osiemnaście lat (...) i nagle zaczęłam


się zastanawiać: „Ciekawe, jak by to było kochać się
z Arabem albo Włochem?” Chciałam się dowiedzieć, jakimi
kochankami są mężczyźni różnych ras. Dzisiaj wiem, że to
było głupie, ale wcześniej spałam z dwoma
Portorykańczykami i dwoma białymi chłopakami
i chciałam spróbować czegoś nowego.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Czy rasa lub narodowość rzeczywiście mają znaczenie w łóżku?


Oczywiście istnieje wiele stereotypów rasowych dotyczących tego,
przedstawiciele której z ras są najlepszymi kochankami, ale
opierają się one wyłącznie na popularnych filmach, powieściach
o miłości i mądrościach ludowych. Dotychczas nie przeprowadzono
ani jednego badania naukowego, które służyłoby ustaleniu, czy
przedstawiciele którejkolwiek z ras są lepszymi kochankami niż
osoby należące do innej rasy. Zważywszy na duże zróżnicowanie
postaw i umiejętności seksualnych w obrębie każdej z grup
rasowych oraz na fakt, że kobiety bardzo się różnią pod względem
tego, co sprawia im przyjemność seksualną, takie badanie byłoby
niezwykle trudne do przeprowadzenia. Z drugiej strony jednak
ludzie reprezentujący różne rasy i grupy etniczne wyglądają
inaczej, brzmią inaczej za sprawą odmiennego akcentu, a nawet
pachną inaczej ze względu na odmienną dietę. Wszystkie te cechy
zapewniają całą masę nowych doznań zmysłowych, a w sferze
seksualnej nowość bywa bardzo podniecająca.
Jednym z wymiarów nowości jest płeć, a badania dowodzą, że
płeć ma istotne znaczenie dla satysfakcji seksualnej. Kobiety, które
uprawiają seks z innymi kobietami, osiągają orgazm częściej niż te,
które sypiają z mężczyznami[201]. Można to wyjaśnić na kilka
sposobów. Po pierwsze, seks między mężczyzną a kobietą na ogół
polega na odbyciu stosunku płciowego, który – jak wyjaśniliśmy
w rozdziale drugim – nie jest dla kobiety najłatwiejszym sposobem
osiągnięcia orgazmu. Po drugie, w wielu związkach
heteroseksualnych to mężczyzna chce uprawiać seks częściej niż
kobieta. Co za tym idzie – kobiety często zgadzają się na seks, żeby
zadowolić swoich partnerów, nawet nie myśląc o osiągnięciu
orgazmu. Wśród par lesbijskich zdarza się to dużo rzadziej.
Badanie przeprowadzone przez dwoje seksuologów, Williama
Mastersa i Virginię Johnson, którzy porównywali repertuar
zachowań seksualnych par homoseksualnych i heteroseksualnych,
kobiety wydają się wiedzieć lepiej niż mężczyźni, jak zadowolić
seksualnie inną kobietę[202]. Kobiety doskonale znają kobiece ciało.
Jeśli są doświadczone seksualnie, to wiedzą, czego dotknąć,
w którym miejscu, kiedy i w jaki sposób, żeby druga kobieta
doznała przyjemności seksualnej. Masters i Johnson nazywają tę
umiejętność „empatią płci”.
Jednak uczestniczki naszego badania były ciekawe przede
wszystkim tego, czy wielkość męskiego penisa ma istotne
znaczenie, a jeśli tak, to jak wpływa na przyjemność seksualną:
Pierwszy chłopak, z którym sypiałam, nie był zbyt hojnie
obdarzony przez naturę. Sądziłam, że gorzej być nie może.
Drugi chłopak miał wielki penis. Chciałam poczuć różnicę.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Mam przyjaciela, który w ogóle mnie nie interesuje w tym


sensie. Nie mamy nawet ze sobą zbyt wiele wspólnego, ale
to miły facet. Pewnej nocy – około trzeciej nad ranem –
nudziliśmy się razem w moim pokoju. Nagle on zaczął
gładzić mnie po głowie i po karku, co bardzo mnie
podnieca. Sprawy posunęły się dalej, przede wszystkim
dlatego, że wreszcie mieliśmy czym się zająć. Nigdy nie
planowałam, że się z nim prześpię, ale on bez przerwy
narzekał, że jego wielki penis rujnuje mu życie seksualne,
ponieważ dziewczyny się go boją. Postanowiłam, że sama
się przekonam, czy naprawdę jest taki wielki. Zrobiłam to
z czystej ciekawości – wcześniej kochałam się wyłącznie
z mężczyznami wyposażonymi w penis średniej wielkości
(lub nieco poniżej średniej – w jednym wypadku). To był
naprawdę największy członek, jaki w życiu widziałam (z
wyjątkiem filmów pornograficznych) – miał jakieś
dwadzieścia pięć centymetrów długości i siedem
centymetrów średnicy. Nie dziwię się, że niektóre
dziewczyny mogły się go przestraszyć. Pomyślałam sobie:
„Raz kozie śmierć”. Nie było łatwo włożyć go do środka,
a kiedy już tam był, prawie nie mógł się ruszać. To było
jedno z najmniej przyjemnych doświadczeń seksualnych
w moim życiu – trudno jest trafić w odpowiednie punkty,
kiedy utknęło się w jednym miejscu.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 24 lata

Penis mający dwadzieścia pięć centymetrów długości i siedem


centymetrów średnicy bez wątpienia nie mieści się w granicach
normy. Według większości badań przeciętny penis ma od dwunastu
do piętnastu centymetrów długości w trakcie erekcji i od ośmiu do
dziesięciu centymetrów w stanie spoczynku. Wbrew powszechnemu
przekonaniu długość penisa nie jest ściśle związana ze wzrostem.
Masters i Johnson zmierzyli ponad trzysta męskich członków
w stanie spoczynku – najdłuższy z nich miał czternaście
centymetrów długości (mniej więcej tyle, ile średniej wielkości
kiełbasa) i należał do mężczyzny mierzącego niespełna metr
siedemdziesiąt; najkrótszy z badanych penisów miał nieco ponad
5,5 centymetra długości (tyle, ile mała kiełbaska śniadaniowa)
i należał do postawnego mężczyzny mierzącego prawie metr
osiemdziesiąt. Jeśli kobieta lubi stymulację szyjki macicy w trakcie
stosunku, to wielkość może mieć znaczenie. W większości
wypadków męski penis musi osiągać co najmniej piętnaście
centymetrów w stanie wzwodu, aby dosięgnąć szyjki macicy, kiedy
kobieta jest podniecona seksualnie.
Kiedy mówimy o wielkości penisa, zazwyczaj mamy na myśli jego
długość. Tymczasem, jak wykazało jedno z badań, grubość członka
może mieć większe znaczenie dla tego, czy mężczyzna będzie
w stanie sprostać oczekiwaniom partnerki. Psycholog Russell
Eisenman i jego współpracownicy z Uniwersytetu Stanu Teksas
w Edinburgu zapytali pięćdziesiąt aktywnych seksualnie
studentek, co ma większe znaczenie dla ich satysfakcji seksualnej –
długość czy grubość męskiego członka[203]. Ku zaskoczeniu badaczy,
aż czterdzieści pięć spośród pięćdziesięciu badanych kobiet odparło,
że ważniejsza jest grubość. Tylko pięć studentek powiedziało, że
długość wywiera silniejszy wpływ na ich doznania, a żadna
z badanych kobiet nie odparła, że nie widzi różnicy. Badacze
wyjaśnili otrzymane wyniki, sugerując, że grubszy penis może
zapewniać silniejszą stymulację łechtaczki podczas stosunku
seksualnego, a także bardziej intensywną stymulację zewnętrznej –
bardziej wrażliwej – części pochwy.

Jazda próbna

Niektóre uczestniczki naszego badania opisały sytuacje, w których


potraktowały seks jako swego rodzaju badanie przesiewowe.
Innymi słowy, chciały się przekonać, czy dana osoba jest
wystarczająco dobra w łóżku, żeby nadawać się na stałego
partnera:

Myślę, że to normalna ewolucja związku. Jeśli spotkałam


się z kimś kilka razy i postanowiliśmy pójść do łóżka, to
jestem ciekawa, jaki będzie seks z tą osobą. Jeśli okazuje
się beznadziejny, to tylko wyjątkowe okoliczności mogą
mnie skłonić do pozostania w tym związku, a jeżeli jest
dobry, to staje się powodem, żeby w nim pozostać.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 23 lata

Sypiałam z osobami, z którymi się spotykałam, żeby się


przekonać, czy będzie mi z nimi dobrze w łóżku. Na tej
podstawie decydowałam, czy nadal będę się z nimi
umawiać. Moje doświadczenia w tej dziedzinie są
mieszane, ale przeważnie pozytywne. Tak właśnie
postąpiłam z moim obecnym chłopakiem i byłam
zadowolona, że już wiem, jak to jest się z nim kochać,
zanim podjęłam decyzję dotyczącą przyszłości naszego
związku. Miałam wtedy poczucie, że sprawy idą w dobrym
kierunku, a przekonanie się, jak nam będzie razem
w łóżku, wydawało mi się logicznym kolejnym krokiem.
– biseksualna kobieta, 24 lata

Jedna z kobiet chciała się upewnić, czy seks z kimś innym nie
okaże się dużo lepszy, zanim zdecydowała się na małżeństwo:

Zaczęliśmy rozmawiać o ślubie. Nagle zaczęłam się bać.


Zastanawiałam się, czy nasz seks jest wystarczająco
dobry. Dlatego przespałam się z kimś innym – z kimś, kto,
jak przypuszczałam, jest bardzo dobry w łóżku.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 20 lat

Oczywiście traktowanie seksu jako swego rodzaju jazdy próbnej


pozostaje w sprzeczności z wielowiekową tradycją, zgodnie z którą
kobiety mogły uprawiać seks dopiero po ślubie. Takie podejście do
seksu pokazuje również wyraźnie, że dla wielu kobiet dobry seks
jest ważnym aspektem związku – tak ważnym, że jego brak może
być przyczyną zerwania. W naszym badaniu o sprawdzeniu
dopasowania seksualnego z partnerem przed zaangażowaniem się
w stały związek pisały przeważnie kobiety młode, mające
dwadzieścia kilka lub trzydzieści kilka lat. Badania jednak
pokazują, że seks w związku intymnym jest ważny dla kobiet
w każdym wieku.
W badaniu przeprowadzonym przez firmę National Family
Opinion Research 745 Amerykanek w wieku co najmniej
czterdziestu pięciu lat odpowiadało na pytania dotyczące znaczenia
seksualności w ich życiu. Niemal połowa kobiet w wieku od
czterdziestu pięciu do pięćdziesięciu dziewięciu lat powiedziała, że
satysfakcjonujący związek seksualny jest ważny dla całkowitej
jakości ich życia. National Council on Aging – amerykańska
organizacja działająca na rzecz osób starszych – otrzymała podobne
wyniki w grupie amerykańskich kobiet powyżej sześćdziesiątego
roku życia. Dwie trzecie kobiet aktywnych seksualnie uznało, że
prowadzenie aktywnego życia seksualnego stanowi istotny aspekt
ich związku z partnerem.

Trening czyni mistrza

Chęć zdobywania doświadczenia jest jednym


z najważniejszych powodów, z jakich uprawiam seks.
Myślę, że zawsze można się poprawić, i czuję, że
sprawność i umiejętności seksualne są bardzo ważne,
kiedy idzie się z kimś do łóżka. Jako kobieta nie chcę być
„martwą kłodą” – chcę aktywnie uczestniczyć we
współżyciu i wnosić w nie swój wkład. Dzięki temu seks
staje się lepszy dla obu stron.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat
Wiele uczestniczek naszego badania – zwłaszcza tych młodszych –
wskazało pragnienie doskonalenia swoich umiejętności
seksualnych jako jeden z motywów skłaniających je do
gromadzenia kolejnych doświadczeń seksualnych. Niektóre kobiety
powiedziały, że chcą gromadzić doświadczenia seksualne, aby
uniknąć upokorzenia, jakiego by doznały, gdyby zostały uznane za
niedoświadczone w sferze seksu:

Kiedy za pierwszym razem poszłam z kimś do łóżka,


zrobiłam to przede wszystkim dlatego, że miałam już
dziewiętnaście lat i wydawało mi się, że najwyższy czas
nauczyć się, jak to się robi. (...) Za pierwszym razem
zrobiłam to z mężczyzną dużo starszym od siebie, na
którym tak naprawdę wcale mi nie zależało. Zrobiłam to
głównie dlatego, że chciałam wiedzieć, co mam robić
następnym razem. Żeby było jasne – nie chodziło mi o to,
żeby stracić dziewictwo, dziewictwo samo w sobie wcale mi
nie przeszkadzało. Po prostu czułam, że dziewczyna
w moim wieku powinna wiedzieć, jak się zachowywać
w łóżku, więc zrobiłam to, co uznałam za konieczne, żeby
się tego dowiedzieć.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Kiedy miałam czternaście lat, bardzo się martwiłam, że


nie umiem zrobić chłopakowi laski. Nigdy wcześniej tego
nie robiłam, ale chciałam trochę poćwiczyć, zanim zacznę
się spotykać z kimś, na kim będzie mi zależało – z kimś,
czyja opinia dotycząca moich umiejętności w dziedzinie
seksu oralnego będzie dla mnie ważna. Moje koleżanki i ja
przesiadywałyśmy na parkingu do późnego wieczora –
przyglądałyśmy się chłopakom na BMX-ach
i flirtowałyśmy z nimi. Pewnego wieczoru jeden z nich (...)
zapytał mnie, czy dotknęłabym go tu i tam, żeby go
rozweselić. Roześmiałam się, a on zaproponował, że
zapłaci mi pięć dolców. Zrobiłam to, a potem
powiedziałam: „To nie wszystko, co mogę zrobić”,
i odeszłam. Jeden z [nich] dogonił mnie i zapytał, czy nie
zrobiłabym mu laski za [pięć] dolarów. Właśnie o to mi
chodziło. Zgodziłam się, ale zastrzegłam, że nie połknę jego
spermy. Zapytał: „A gdybym dał ci więcej?” I tym razem
odmówiłam. Zrobiłam to w ogródku za domem koleżanki.
To nie było zbyt przyjemne. Zakrztusiłam się i prawie
zwymiotowałam. Byłam bardzo skrępowana. Kiedy sobie
poszedł, poczułam się naprawdę podle, tak jakbym
sprzedała szacunek do samej siebie. Było mi wstyd, ale
następnego dnia poczułam się lepiej.
– kobieta, 19 lat, orientacja straight-plus

Jedna z kobiet powiedziała, że chciała zdobyć to doświadczenie, aby


jej współżycie z mężem podczas nocy poślubnej było bardziej udane:

Postanowiłam się z kimś przespać przede wszystkim


dlatego, że chciałam wiedzieć, co robić i jak się
zachowywać po ślubie. Człowiek czuje się zażenowany
i skrępowany, kiedy nie wie, co ma robić, zwłaszcza jeśli
jedna z osób jest doświadczona, a druga nie. (...) Myślę, że
ludzie przywiązują dużą wagę do skonsumowania
małżeństwa. Dla wielu osób to naprawdę ważna sprawa,
więc chcą, żeby ten moment był perfekcyjny.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Większość kobiet, które uprawiały seks przede wszystkim po to,


aby poprawić swoje umiejętności w łóżku, postępowała w ten
sposób, ponieważ wierzyła, że zapewni to lepsze doświadczenia
seksualne nie tylko ich partnerowi, ale także im samym:

Uprawiałam seks ze swoim chłopakiem, żeby poprawić


swoje umiejętności seksualne – dla nas obojga. Za każdym
razem, kiedy idę z nim do łóżka, robię to także po to, aby
nabrać wprawy. Dzięki temu za każdym razem jest nam
jeszcze lepiej niż poprzednio.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Badania seksuologiczne wykazały, że im większe doświadczenie


seksualne ma kobieta, tym częściej osiąga orgazm. Przyczyna jest
prosta – im częściej kobieta uprawia seks, tym więcej ma okazji do
tego, aby się dowiedzieć, co sprawia jej przyjemność i jak może
osiągnąć orgazm. Doświadczenie seksualne może również
wyjaśniać, dlaczego często mówi się, że kobiety osiągają szczyt
swoich możliwości seksualnych po trzydziestce. Pogląd ten znalazł
potwierdzenie empiryczne już w klasycznym badaniu ankietowym
przeprowadzonym przez Alfreda Kinseya na początku lat
pięćdziesiątych XX wieku. Kinsey ustalił, że częstość, z jaką
kobiety osiągają orgazm – na wszystkie sposoby, między innymi
poprzez stosunek płciowy i masturbację – jest największa około
trzydziestki. Nowsze badanie, przeprowadzone wśród 1414
kanadyjskich i amerykańskich kobiet w różnym wieku, również
wykazało, że najintensywniejszych doznań seksualnych
doświadczają kobiety w wieku od trzydziestu do trzydziestu
czterech lat. Ponadto kobiety z tej grupy wiekowej opisywały siebie
jako bardziej „pożądliwe”, „uwodzicielskie” i „aktywne seksualnie”
niż przedstawicielki którejkolwiek z pozostałych kategorii
wiekowych[204]. W Ameryce Północnej większość kobiet po
trzydziestce zgromadziła bogate doświadczenie seksualne
i uprawiała seks z różnymi partnerami. Według jednego z badań
około 25% trzydziestokilkuletnich kobiet od ukończenia
osiemnastego roku życia miało od pięciu do dziesięciu partnerów
seksualnych, a nieco ponad 10% uprawiało seks z więcej niż
dwudziestoma jeden partnerami. Dla odróżnienia zaledwie około
15% kobiet w wieku około dwudziestu lat miało od pięciu do
dziesięciu partnerów seksualnych, a mniej więcej jedna trzecia
uprawiała seks tylko z jedną osobą[205]. Co za tym idzie – kobiety
po trzydziestce zwykle są wystarczająco doświadczone, żeby
wiedzieć, jak osiągnąć przyjemność seksualną. W porównaniu
z dwudziestolatkami kobiety trzydziestokilkuletnie zwykle są także
bardziej pewne siebie, a wraz z pewnością siebie pojawia się
umiejętność komunikowania partnerowi swoich potrzeb i pragnień
seksualnych.
Jednakże związek pomiędzy doświadczeniem seksualnym
a satysfakcją seksualną nie jest jednoznaczny. Na krótką metę, im
bardziej doświadczona jest dana kobieta, z tym większym
prawdopodobieństwem poszukuje doświadczeń satysfakcjonujących
seksualnie. Natomiast w stałych związkach bogate doświadczenie
seksualne nie zawsze bywa korzystne. Wyobraźmy sobie, że
kobieta spotyka mężczyznę, który pod wieloma względami wydaje
się idealny – podziela jej zainteresowania i cele życiowe, pociąga ją
(z wzajemnością), jest inteligentny, dobry i wierny. Niestety ów
prawie doskonały partner ma poważne braki w sferze seksualnej
i wydaje się niezdolny do udoskonalenia swoich umiejętności. Co
wtedy? W tym miejscu niektórzy ludzie powiedzieliby, że bogate
doświadczenie seksualne przed ślubem jest niekorzystne – że na
długą metę lepiej nie wiedzieć, co moglibyśmy dostać od kogoś
innego. Jeśli nigdy nie próbowałeś prawdziwego francuskiego
szampana, to kalifornijskie wino musujące wydaje ci się znakomite.
Jednak – jak wynika z odpowiedzi części uczestniczek naszego
badania – w niektórych związkach osiągnięcie przyjemności
seksualnej okazuje się niemożliwe.
To, czy przedmałżeńskie doświadczenie seksualne jest korzystne,
czy nie, zależy od wielu niepowtarzalnych cech każdej kobiety. Jeśli
kobieta postanawia: „Żadnego seksu przed ślubem”, i jest
zadowolona z dalszego rozwoju wypadków, to można wnioskować,
że decyzja ta była dla niej dobra. Jeżeli jednak po ślubie całymi
nocami fantazjuje o innych mężczyznach albo decyduje się na
romans z czystej ciekawości, to zapewne byłoby lepiej, gdyby
zawczasu sprawdziła inne możliwości:

Straciłam dziewictwo z moim narzeczonym, kiedy miałam


piętnaście lat. Po dwóch latach, kiedy już wiedziałam, że
chcę za niego wyjść, nagle zdałam sobie sprawę, że
chciałabym się przekonać, jak to jest kochać się z innym
mężczyzną. Skończyło się na tym, że go zdradziłam; na
szczęście jakoś sobie z tym poradziliśmy. Żałuję tego
każdego dnia, ale myślę, że potrzebowałam tego
doświadczenia, żeby nasz związek mógł się rozwijać.
– heteroseksualna kobieta, 18 lat

Jeżeli kobieta decyduje się na wariant „dobrze poinformowana


klientka”, to musi się liczyć z tym, że wybrany przez nią partner
życiowy może nie dorównywać jej wspomnieniom seksualnym.
Może się okazać, że gorący seks z Fabiem na słonecznej greckiej
plaży trudno jest powtórzyć po wielu latach w domu, kiedy dzieci
wrzeszczą, trzeba wyprowadzić psa na spacer, a małżonkowie są
wyczerpani pracą. Jeżeli kobieta nieustannie przywołuje takie
wspomnienia i porównuje swoje obecne życie seksualne
z namiętnym romansem, jaki przeżyła wiele lat temu, to bez
wątpienia będzie miała poczucie, że w sferze seksualnej poszła na
rozczarowujący kompromis. Jeśli natomiast potrafi rozpatrywać
takie dawne doświadczenia w odpowiednim kontekście i zdaje sobie
sprawę, że namiętni do szaleństwa kochankowie nie zawsze
okazują się najlepszymi partnerami życiowymi, to nie ma powodu,
aby tego rodzaju wspomnienia wywierały niekorzystny wpływ na
jej obecne życie seksualne.

Różnorodność nadaje smak


życiu seksualnemu

Pracownicy Laboratorium Cindy Meston niemal w każdym


miesiącu odbierają telefony od przedstawicieli mediów, którzy
proszą ich o naukowe wytłumaczenie tego, dlaczego wiele osób
twierdzi, że jakiś nowy specyfik ziołowy albo produkt spożywczy
wywołuje niezwykle silne orgazmy. W większości wypadków
wyjaśnienie sprowadza się do nowości. Ludzie odczuwają
znudzenie, kiedy sytuacja staje się zbyt przewidywalna – na
przykład, kiedy zawsze kochają się z partnerem o tej samej porze,
w tej samej pozycji albo w tym samym miejscu. Wypróbowanie
czegoś nowego, na przykład uprawianie seksu oralnego po
zjedzeniu cukierków o bardzo intensywnym miętowym smaku
(moda, o którą pytano nas w roku 2008), zapewnia nowe doznania,
przyciąga uwagę i dodaje życiu seksualnemu pikanterii.
Uczestniczki naszego badania decydowały się na kontakty
seksualne, ponieważ chciały urozmaicić swoje życie seksualne:

Nie uważam się za osobę monogamiczną. Lubię uprawiać


seks z różnymi osobami, ponieważ wszystko, co robią, jest
takie inne.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 28 lat

Moja dziewczyna i ja lubimy sadomaso, przy czym ona ma


w tej dziedzinie większe doświadczenie niż ja. Kiedy
usłyszymy albo przeczytamy o jakiejś nowej formie
aktywności albo technice, często wypróbowujemy ją
w trakcie naszych spotkań, żeby nabrać więcej
doświadczenia.
– na ogół homoseksualna kobieta, 21 lat

Dla części kobiet urozmaicenie życia seksualnego oznaczało


kontakty seksualne z osobami trzecimi – z udziałem obecnego
partnera:

Kiedy byłam w związku lesbijskim, moja partnerka i ja


postanowiłyśmy przespać się z moją byłą dziewczyną, żeby
dodać naszemu związkowi trochę pikanterii. Nadal
przyjaźniłam się ze swoją byłą, a moja ówczesna
dziewczyna nie była o nią zazdrosna.
– panseksualna kobieta, 33 lata

Jestem w stałym związku od prawie dziewięciu lat, a po


jakimś czasie płomień nieco przygasa. Mój mąż i ja
postanowiliśmy otworzyć nasz związek i ustaliliśmy, że
każde z nas może uprawiać seks z innymi. Mieliśmy
nadzieję, że w ten sposób osiągniemy wyższy poziom
intymności w związku, i rzeczywiście tak się stało. Teraz
jesteśmy poliamoryczni.
– poliamoryczna kobieta, 30 lat

Czasami kobieta poszukuje innych partnerów, żeby rozwiązać


problem niedopasowania potrzeb seksualnych w swoim stałym
związku:

Jestem bardzo zmysłowa i lubię się kochać w określone


sposoby. Mój mąż nie ma równie silnego popędu i nawet
kiedy to robimy, on kończy bardzo szybko, nie zważając na
moje potrzeby. Przez wszystkie te lata wybierałam
rozmaitych partnerów, z różnych powodów. Uprawiałam
seks z kolegą z pracy i z kilkoma żonatymi mężczyznami.
Próbowałam nawet seksu we troje (mężczyzna i dwie
kobiety). Kochałam się z młodszym mężczyzną, który
pracował w szkole mojego dziecka. Poznałam przez
internet mężczyznę, z którym miałam długi romans –
wyłącznie seksualny. Czułam coś do wszystkich tych
mężczyzn, ale z pewnością nie byłam zakochana w żadnym
z nich. Robiłam to dla zabawy, dla wspaniałego seksu
i żeby wyrazić siebie. To ekscytujące i trochę
niebezpieczne.
– heteroseksualna kobieta, 39 lat

Wiele lat temu badacze, którzy zajmują się zachowaniami


seksualnymi szczurów, odkryli, że jeśli zamkniemy samca szczura
w jednej klatce z chętną samicą, to rzuci się on do entuzjastycznej
kopulacji. Będzie pokrywał samicę wiele razy, aż poczuje się
wyczerpany i gotowy na „papierosa i drzemkę”. Jeżeli jednak
zastąpimy jego dotychczasową partnerkę inną chętną samicą, to
samiec rzuci się na nią z równie wielkim zapałem. De facto za
każdym razem, kiedy zastąpimy jego aktualną partnerkę nową
samicą, samiec szczura odzyska energię i ochoczo zabierze się do
kopulacji. Będzie zaliczał kolejne samice, aż niemal padnie
z wyczerpania. Według naukowców dzieje się tak dlatego, że na
widok nowej samicy w mózgu szczura wydziela się dopamina.
Hormon ten aktywizuje receptory w mózgowym ośrodku nagrody,
co sprawia, że szczur nie ustaje w miłosnych wysiłkach. Co
zabawne, zjawisko to nazwano efektem Coolidge’a. Podobno kiedy
prezydent Calvin Coolidge i jego żona zwiedzali farmę w jednym
z amerykańskich miasteczek, farmer z dumą pokazał pani Coolidge
koguta, który „może kopulować z kurami od rana do wieczora,
dzień po dniu”. Pani Coolidge zasugerowała, żeby farmer
opowiedział o tym jej mężowi, który był wtedy gdzie indziej. Kiedy
farmer powtórzył tę historię prezydentowi, ten zapytał, czy kogut
robi to z jedną kurą. Farmer odparł, że nie, a wtedy prezydent
polecił mu, aby powiedział o tym pani Coolidge.
Czy efekt Coolidge’a występuje także u ludzi, sprawiając, że
niektórzy z nas zdradzają swoich partnerów, a nawet unikają
monogamicznych związków? Jak wyjaśniliśmy w rozdziale trzecim,
w trakcie aktywności seksualnej u ludzi wydziela się dopamina,
która – podobnie jak u szczurów – pełni ważną funkcję
w mózgowym mechanizmie nagrody. Dopaminę wiązano
z rozmaitymi uzależnieniami – od alkoholizmu po nałogowy hazard
– a według niektórych badaczy odgrywa ona również istotną rolę
w uzależnieniu od seksu. Aby zbadać efekt Coolidge’ a u ludzi,
naukowcy nie mogą – ze względów etycznych – przeprowadzić
eksperymentu, który by pokazał, ile razy dana osoba może się
podniecić i uprawiać seks z różnymi partnerami; mogą co najwyżej
sprawdzić, jak bardzo będzie podniecona w reakcji na wielokrotną
prezentację bodźców erotycznych. Takie badania przeprowadzono
zarówno wśród kobiet[206], jak i wśród mężczyzn[207]. Badanym
pokazuje się na przykład serię dziesięciu scen erotycznych
z udziałem różnych osób, bądź też serię dziesięciu fotografii
przedstawiających tę samą parę podczas uprawiania seksu.
W trakcie każdej prezentacji badacze mierzą poziom podniecenia
odbiorcy w reakcji na dany obraz erotyczny. Następnie sprawdzają,
czy z biegiem czasu wystąpiła różnica pod względem tego, jak
bardzo osobę badaną podniecały sceny z udziałem różnych par
i fotografie przedstawiające tę samą parę. Kiedy takie badanie
przeprowadzono wśród kobiet, okazało się, że jego uczestniczki
przejawiały podobny poziom podniecenia – zarówno genitalnego,
jak i psychicznego – w reakcji na fotografie przedstawiające tę
samą parę i różne pary, nawet przy dwudziestej piątej prezentacji.
W grupie mężczyzn natomiast wyglądało to zupełnie inaczej. Po
kilku prezentacjach badani mężczyźni odczuwali silniejsze
podniecenie na widok erotycznych fotografii przedstawiających
różne osoby niż w reakcji na sceny z udziałem tej samej pary.
Naukowcy nazywają to zjawisko habituacją (przywykaniem)
i opisują je jako systematyczny spadek siły reakcji – także reakcji
seksualnych – na skutek wielokrotnej stymulacji.
Wyniki wspomnianych badań sugerują, że zjawisko przywykania
do tej samej partnerki seksualnej (czy partnera seksualnego) może
występować częściej wśród mężczyzn niż wśród kobiet. Pamiętajmy
jednak, że w badaniach tych wykorzystywano fotografie, a nie
prawdziwych ludzi. Co za tym idzie – ich uczestnicy nie
podejmowali decyzji dotyczących rzeczywistych zachowań
seksualnych. Ukształtowany ewolucyjnie ludzki mózg jest dużo
bardziej skomplikowany niż mózg szczura. Kiedy więc
przedstawiciel naszego gatunku wybiera partnera seksualnego,
proces ten nie ogranicza się do prostego reagowania na gwałtowny
wzrost poziomu dopaminy, lecz jest dużo bardziej złożony.
Bez wątpienia kobiety istotnie się różnią pod względem stopnia,
w jakim pragną uprawiać seks z różnymi partnerami. To, czy
kobieta decyduje się na monogamię, zależy od wielu czynników.
Siła popędu seksualnego również wywiera pewien wpływ na
kobiece strategie doboru partnerów. Kobiety o silnym libido, które
pozostają w związkach z mężczyznami odznaczającymi się
słabszym popędem seksualnym, mogą poszukiwać innych
partnerów po prostu po to, by zaspokoić swoje potrzeby. Pewną rolę
odgrywają też nadarzające się okazje – kobiety, które często
otrzymują propozycje erotyczne, po pewnym czasie mogą ulec
pokusie. Istotne znaczenie ma poziom satysfakcji ze związku –
kobiety mniej zadowolone ze swoich stałych związków są bardziej
skłonne do angażowania się w romanse. Wreszcie, ważną rolę
odgrywają cele życiowe. Kobieta, która dopiero zaczyna poznawać
swoją seksualność, albo taka, która właśnie się rozwiodła po
dwudziestu latach małżeństwa, może czerpać radość ze swej nowo
odkrytej wolności seksualnej, a co za tym idzie – nie będzie chciała
się angażować w związek z jednym partnerem seksualnym.
Natomiast kobieta, która spotykała się z wieloma mężczyznami
i miała licznych partnerów seksualnych, może być gotowa do
związania się na stałe z jednym partnerem.

Urodzone poszukiwaczki przygód

Wyniki ostatnich badań wskazują, że osobowość kobiety również


wpływa na to, czy będzie ona chciała uprawiać seks z wieloma
partnerami[208]. W badaniu przeprowadzonym wśród 16 288 osób
z pięćdziesięciu dwóch krajów (mieszkańców Ameryki Północnej,
Ameryki Południowej, Europy Zachodniej, Europy Wschodniej,
Europy Południowej, Bliskiego Wschodu, Afryki, Oceanii, Azji
Południowej, Azji Południowo-Wschodniej oraz Azji Wschodniej)
psycholog David Schmitt wyodrębnił dwie cechy osobowości
powiązane z kobiecą skłonnością do poszukiwania różnorodności
seksualnej: ekstrawersję oraz impulsywność. Ekstrawertykami
nazywamy osoby, które są towarzyskie i mają silną potrzebę
interakcji społecznych. Impulsywność charakteryzuje osoby, które
działają bez zastanowienia, pod wpływem chwili i bez zahamowań
realizują swoje pragnienia i popędy. Badanie wykazało, że kobiety
o wysokim poziomie ekstrawersji i impulsywności są bardziej
skłonne do poszukiwania różnorodności seksualnej.
Podobne badanie przeprowadzone w Laboratorium Psychologii
Ewolucyjnej Davida Bussa wśród 107 par małżeńskich ujawniło
związek pomiędzy impulsywnością a skłonnością do zdrady
seksualnej. Jeszcze lepszym predyktorem niewierności okazała się
cecha osobowości zwana narcyzmem – zespół takich atrybutów,
jak egocentryzm, wygórowane mniemanie o sobie, ekshibicjonizm
psychiczny, postawa roszczeniowa, arogancja oraz skłonność do
wykorzystywania innych[209]. Badanie ankietowe przeprowadzone
w Laboratorium Cindy Meston wśród 121 kobiet w wieku od
osiemnastu do czterdziestu siedmiu lat ujawniło także powiązanie
między różnicami indywidualnymi pod względem perfekcjonizmu
a wiernością w związku i poszukiwaniem różnorodności
seksualnej[210]. Kobiety odznaczające się wysokim poziomem
perfekcjonizmu wyznaczają nierealistyczne standardy – i dla
siebie, i dla innych. Oczekują perfekcji, a co za tym idzie – bardzo
surowo oceniają siebie oraz innych ludzi. Wspomniane badanie
wykazało, że kobiety, które uzyskały wysokie wyniki na skali
perfekcjonizmu, miały więcej partnerów seksualnych niż badane
odznaczające się niskim poziomem tej cechy, a także częściej
dopuszczały się zdrady w związkach intymnych. Perfekcjonistki
wydają się mieć nierealistyczne wymagania dotyczące sprawności
seksualnej swoich partnerów, co sprawia, że często czują się
rozczarowane w łóżku i zaczynają szukać gratyfikacji seksualnej
gdzie indziej.
Nasze pierwotne badanie dotyczące przyczyn, z jakich ludzie
uprawiają seks, wykazało, iż mężczyźni częściej niż kobiety
przyznają, że robili to, ponieważ nadarzyła się okazja, bądź też
dlatego, że chcieli urozmaicić swoje życie seksualne albo zdobyć
więcej doświadczenia. David Schmitt doszedł do podobnego
wniosku na podstawie wyników przeprowadzonego przez siebie
badania międzykulturowego[211]. W każdym z pięćdziesięciu dwóch
badanych regionów mężczyznom i kobietom zadano pytanie:
„Gdybyś miał (miała) nieograniczone możliwości, ile partnerek (ilu
partnerów) seksualnych chciałbyś (chciałabyś) mieć w ciągu
najbliższego...?” Badani odpowiadali na to pytanie w odniesieniu do
kilku przedziałów czasowych – od jednego miesiąca po resztę życia.
Niezależnie od regionu i przedziału czasowego mężczyźni chcieli
uprawiać seks z większą liczbą osób niż kobiety. Na przykład,
kiedy badanych zapytano o najbliższy miesiąc, około 25%
wszystkich mężczyzn chciało mieć więcej niż jedną partnerkę
seksualną. Największy odsetek otrzymano w Ameryce Południowej,
w której aż 35% mężczyzn pragnęło mieć więcej niż jedną
partnerkę w ciągu najbliższego miesiąca, a najmniejszy – w Azji
Wschodniej, w której takie pragnienie wyraziło około 18%
mężczyzn. Odsetek kobiet, które w ciągu najbliższego miesiąca
chciały uprawiać seks z więcej niż jedną osobą, okazał się wyraźnie
niższy – wahał się od około 7% w Europie Wschodniej do mniej
więcej 3% w Azji Wschodniej.
Kobiety opisane w tym rozdziale różnią się od swoich
historycznych poprzedniczek. W oczach tych kobiet utrata
dziewictwa nie umniejsza ich wartości; to raczej one deprecjonują
dziewictwo. Seks nie jest dla nich koniecznością czy obowiązkiem,
lecz sposobnością do przeżywania odkrywczych przygód z nowymi
partnerami lub technikami. Przywiązują wagę do przyjemności
seksualnej – własnej przyjemności.
W szeroko dyskutowanej książce pod tytułem Female Chauvinist
Pigs (Kobiety – szowinistyczne świnie) dziennikarka Ariel Levy
wyraża pogląd, że dzisiejsze kobiety – które zmieniają swoje ciała
za pomocą chirurgii plastycznej, podczas przerw obiadowych uczą
się tańca na rurze i bywają na erotycznych przyjęciach (tak
zwanych cake parties), podczas których widzowie oceniają wielkość
piersi kobiet symulujących seks na scenie – nie są wcale
feministkami demonstrującymi, jak daleko dotarły kobiety
w swoim dążeniu do swobody seksualnej[212]. Według autorki
kobiety, które czynią obiekty seksualne z samych siebie albo
z innych przedstawicielek swojej płci, pokazują raczej, jak daleką
drogę mają jeszcze przed sobą. Levy nawołuje do zainicjowania
nowej fali feminizmu, która przeistoczyłaby kobiecy seks
w naturalną namiętność – pierwotny popęd, który kobiety mogłyby
swobodnie eksplorować. Kobiety, których relacje przytoczyliśmy
w tym rozdziale, wydają się uosobieniem tej nowej fali wyzwolenia
seksualnego.

[194]Extra virgin – dosłownie „wyjątkowo dziewicza”; oliwa


z pierwszego tłoczenia na zimno, najsmaczniejsza i najbogatsza
w składniki odżywcze (przyp. tłum.).
[195] Buss, Shackelford i in., 2001.
[196] Laumann, Gagnon i in., 1994.
[197] Meston, Trapnell i Gorzalka, 1996.
[198] Meston i Ahrold, w druku.
[199]
Zob.http://english.peopledaily.com.cn/200311/08/eng20031108_127861.shtml
[200] Buss, 1989b.
[201] Richters, Visser i in., 2006.
[202] Masters i Johnson, 1979.
[203] Eisenman, 2001.
[204] Schmitt, Shackelford i in., 2002.
[205] Laumann, Gagnon i in., 1994.
[206] Laan i Everaerd, 1995.
[207] O’Donahue i Geer, 1985.
[208] Schmitt i Shackelford, 2008.
[209] Buss i Shackelford, 1997.
[210] Seal i Meston, 2004.
[211] Schmitt, 2003.
[212] Levy, 2006.
ROZDZIAŁ 8

Handel wymienny

Wartość seksu – dosłownie i w przenośni

Sukienka jest na sprzedaż. Ja nie.


– Diana, Niemoralna propozycja (1993)

We wrześniu 2008 roku dwudziestodwuletnia Natalie Dylan doszła


do wniosku, że chciałaby studiować terapię rodzinną i małżeńską,
ale zdała sobie sprawę, że musi zdobyć pieniądze na czesne.
Rozważyła rozmaite możliwości, między innymi tę, którą wybrała
jej siostra – prostytucję (praca ta w ciągu trzech tygodni przyniosła
siostrze Natalie kwotę potrzebną na opłacenie studiów). Dylan
postanowiła wystawić na aukcji swoje dziewictwo – w ten sposób
chciała nie tylko zdobyć pieniądze na czesne, ale także poznać
wartość seksualną współczesnej kobiety. W ciągu pięciu miesięcy
zgłoszono około dziesięciu tysięcy ofert, z których najwyższa
wyniosła niemal cztery miliony dolarów. Zapytana przez
dziennikarza o wybraną przez siebie taktykę, która wzbudziła
zainteresowanie na całym świecie, Natalie odparła: „Myślę, że ta
transakcja będzie bardzo korzystna zarówno dla mnie, jak i dla
osoby, z którą to zrobię”[213].
Stephanie Gershon bardzo chciała poznać puszczę amazońską
przed powrotem z Brazylii do Stanów Zjednoczonych, gdzie
studiowała[214]. Niestety nie udało jej się znaleźć przewodnika,
który zabrałby ją w głąb lasu. Kiedy pomocnik kelnera z hotelu,
w którym mieszkała, zaczął z nią flirtować, zapytała go o puszczę.
Czy turystka taka jak ona – zastanawiała się – zdołałaby
przetrwać sama w dżungli przez kilka tygodni? „Roześmiał się
i powiedział, że jestem stuknięta” – wspominała Gershon. Kiedy
jednak chłopak wyznał, że doskonale zna dżunglę, ponieważ w niej
dorastał, Stephanie zaczęła z nim flirtować. Pomocnik kelnera
wcale jej się nie podobał, lecz mimo to wysyłała do niego
uwodzicielskie sygnały. Chciała, żeby został jej przewodnikiem po
dżungli. Jej seksapil zadziałał. Chłopak wyrwał się z pracy
i wyruszyli w głąb dżungli:

To było niesamowite. Budowaliśmy szałasy z liści


palmowych. Spotykaliśmy zwierzęta, których nigdy
wcześniej nie widziałam. On opowiadał mi o leczniczych
właściwościach różnych roślin, zrywaliśmy owoce z drzew,
pływaliśmy z piraniami i jedliśmy je na kolację. No
i oczywiście uprawialiśmy seks (...) przez niespełna dwa
tygodnie. To był dobry układ dla nas obojga. Ja spędziłam
kilkanaście dni w dżungli, a on sypiał z miłą amerykańską
dziewczyną.
Gershon twierdziła, że nie czuła żadnego dyskomfortu z powodu
tego układu. W zamian za seks zyskała wspomnienia amazońskiej
przygody, które będą jej towarzyszyć przez całe życie.
Chociaż transakcje zawarte przez Natalie Dylan i Stephanie
Gershon są bardziej egzotyczne niż większość tego rodzaju
układów, badanie przeprowadzone niedawno wśród 475 studentów
Uniwersytetu Stanu Michigan potwierdziło, że niektóre kobiety
uprawiają seks nie dlatego, że są zakochane albo czują do partnera
pociąg seksualny, ale po prostu po to, aby zdobyć coś, na czym im
zależy[215]. Mimo że Uniwersytet Stanu Michigan jest elitarną
instytucją kształcenia wyższego, a większość jego studentów
pochodzi z rodzin osiągających ponadprzeciętne dochody, 9%
uczestniczek tego badania przyznało, że przynajmniej raz w życiu
zainicjowało próbę wymiany seksu na jakieś dobro materialne.
Osiemnaście procent takich prób zostało podjętych w kontekście
trwającego związku intymnego, jednak przytłaczająca większość –
aż 82% – tego rodzaju transakcji stanowiły wymiany z osobami
niebędącymi stałymi partnerami badanych kobiet. Chociaż
niektóre kobiety oferują seks, aby zdobyć zasoby niezbędne do życia
– jak się przekonamy w dalszej części tego rozdziału – pilne
potrzeby nie były motywacją, którą kierowały się badane studentki.
Jak zauważył autor tego badania: „Chodzi tu raczej o zdobycie
czegoś, czego chcesz, a nie czegoś, czego potrzebujesz, chyba że
twoim zdaniem wszyscy potrzebują torebki za dwieście dolarów od
Louisa Vuittona”[216].
Nasze badanie dotyczące powodów, z jakich kobiety uprawiają
seks, wykazało, że studentki z Uniwersytetu Stanu Michigan nie
są odosobnione w swoich motywach seksualnych. Oto niektóre
z powodów wymienionych przez jego uczestniczki:
– Chciałam dostać podwyżkę.
– Chciałam dostać pracę.
– Chciałam dostać awans.
– Ktoś zaoferował mi pieniądze za seks.
– Chciałam zarobić pieniądze.
– Ten człowiek zaproponował mi narkotyki za seks.

Seksualny handel wymienny nie jest wyłącznie domeną


Amerykanek. Wymiana podarunków za seks występuje we
wszystkich kulturach. Antropolog Donald Symons postanowił
wyjaśnić to zjawisko z perspektywy międzykulturowej.
Wykorzystując informacje zawarte w Human Relations Area Files
– największej bazie danych pochodzących z badań etnograficznych
– Symons dokonał kategoryzacji darów otrzymywanych
w kontekście konkurów, zalotów i romansów pozamałżeńskich,
zaznaczając, kto ofiarowuje te podarunki (mężczyzna, kobieta czy
oboje), czy są one wymieniane między kochankami, czy też
stanowią bezpośrednią zapłatę za seks oraz jaka jest ich względna
wartość. Symons wyodrębnił następujące sytuacje: 1) tylko
mężczyźni ofiarowują dary; 2) mężczyźni i kobiety wymieniają się
podarunkami, ale te ofiarowywane przez mężczyzn mają większą
wartość; 3) mężczyźni i kobiety wymieniają się podarunkami, przy
czym brak informacji dotyczących ich względnej wartości (ani razu
nie zdarzyło się, aby wyraźnie zaznaczono, że dary mężczyzny
i kobiety miały taką samą wartość); 4) mężczyźni i kobiety
wymieniają się podarunkami, ale te ofiarowywane przez kobiety są
więcej warte; 5) tylko kobiety ofiarowują dary[217]. Badacz celowo
wyłączył ze swej analizy podarunki wręczane w kontekście
małżeństwa i płatnej prostytucji.
Ku swemu zaskoczeniu Symons odkrył, że kategoria czwarta
i piąta okazały się zupełnie niepotrzebne, ponieważ ani jedno
z badanych społeczeństw nie spełniało ich kryteriów. Aż 79%
społeczeństw zaliczało się do pierwszej kategorii – podarunki
ofiarowywali w nich wyłącznie mężczyźni; 5% należało do drugiej
kategorii, w której przedstawiciele obu płci obdarowywali drugą
osobę, ale podarunki mężczyzn były bardziej wartościowe;
pozostałych 16% społeczeństw zaliczało się do trzeciej kategorii,
w której nie wspominano o względnej wartości podarunków. Jak to
ujęła jedna z heteroseksualnych kobiet uczestniczących w naszym
badaniu: „Seks równa się prezenty”.
Szczególnie intrygujący wydaje się fakt, że wspomniana
asymetria występuje również w kulturach, w których przywiązuje
się dużą wagę do równości płci i w których przedstawiciele obu płci
cieszą się swobodą seksualną i mają jednakowe możliwości.
Interesującą ilustrację stanowią obserwacje poczynione przez
antropologa Marshalla Sahlinsa wśród mieszkańców Wysp
Trobrianda. Tamtejsze kobiety oczekują podarunków w zamian za
seks:

W czasie przebiegu każdej sprawy miłosnej mężczyzna


obowiązany jest stale wręczać kobiecie drobne podarunki.
Dla krajowców ta potrzeba jednostronnych świadczeń jest
czymś najzupełniej oczywistym. Zwyczaj ten opiera się na
cichym porozumieniu, że stosunek płciowy, nawet
w wypadku wzajemnej miłości, jest rodzajem usługi, którą
kobieta wyświadcza mężczyźnie. (...) Zasada ta wcale nie
jest logiczna i taka oczywista. Wobec dużej wolności
kobiety i jej całkowitego równouprawnienia z mężczyzną,
szczególnie w sprawach płciowych, wobec tego, że krajowcy
doskonale wiedzą, że kobieta tak samo jak mężczyzna
odczuwa pociąg do stosunku płciowego, należałoby
oczekiwać, że stosunek płciowy krajowcy będą uważać za
wzajemną wymianę usług. Jednakowoż zwyczaj (...)
powiada, że jest to usługa ze strony kobiety, za którą
mężczyzna zobowiązany jest zapłacić[218].

Spostrzeżenia te, wraz z wynikami wielu innych badań,


potwierdzają pewien podstawowy fakt dotyczący ekonomiki
naszego gatunku – kobieca seksualność jest czymś, czym kobiety
mogą obdarowywać mężczyzn lub czego mogą im odmawiać, czymś,
czego mężczyźni pragną i co spostrzegają jako wartościowe, a co za
tym idzie – czymś, co kobiety mogą wykorzystywać do zdobywania
upragnionych zasobów. Krótko mówiąc, w wypadku wielu
transakcji seksualnych to kobiety mają w ręku mocniejsze karty.
W najbardziej tradycyjnych społeczeństwach łowiecko-
zbierackich takie transakcje polegają na wymianie seksu za
jedzenie, zazwyczaj mięso. Na przykład wśród peruwiańskich
Indian Sharanahua „Niezależnie od tego, czy mężczyźni
udowadniają swoją męskość na polowaniach i dzięki temu
zdobywają żony, czy też uwodzą kobiety, ofiarowując im mięso,
wszystko sprowadza się do wymiany mięsa za seks”. Janet Siskind,
antropolog, która badała Indian Sharanahua, nie kryła
konsternacji i przyznała, że nie rozumie, dlaczego tak się dzieje,
ponieważ „nie zna żadnych wiarygodnych danych, które by
przemawiały za tym, że kobiety są z natury mniej zainteresowane
seksem albo bardziej zainteresowane mięsem niż mężczyźni”[219].
Mimo to jedna z uczestniczek naszego badania poczyniła bardzo
podobne spostrzeżenie:
Otrzymanie prezentu albo wynagrodzenia finansowego za
seks z bogatym mężczyzną stanowi podniecający bodziec
porównywalny z namiętnością, jakiej doświadcza kobieta,
kiedy kocha się z mężczyzną silnym fizycznie. Ochrona
finansowa oznacza fizyczne bezpieczeństwo.
– heteroseksualna kobieta, 58 lat

Najważniejszą kwestią nie jest to, czy kobiety i mężczyźni różnią


się pod względem tego, jak bardzo lubią seks, czy też w jakim
stopniu są nim zainteresowani (nie mówiąc już o ich
zainteresowaniu jedzeniem mięsa!). Pytanie brzmi: dlaczego
czasami kobiety zajmują dominującą pozycję w ekonomice seksu?

Złote jajo

Najbardziej przekonujące ewolucyjne wyjaśnienie zagadki


dominującej pozycji kobiet w sferze seksualnej – tego, dlaczego
kobieca seksualność jest tak cenna i trudno dostępna, że na całym
świecie mężczyźni ochoczo za nią płacą – odwołuje się do
zasadniczej asymetrii w sferze biologii rozrodczej człowieka oraz
związanej z nią psychologii seksualnej, ukształtowanej w toku
ewolucji.
Przekonaliśmy się już, że z perspektywy ewolucyjnej ogromna
inwestycja w postaci ciąży sprzyjała ukształtowaniu się psychologii
seksualnej, która wydaje się czynić kobiety mniej skłonnymi do
poszukiwania wielu partnerów seksualnych. Jednak różnice
międzypłciowe w sferze biologii rozrodczej tak naprawdę zaczynają
się od asymetrii między plemnikiem a komórką jajową. Plemnik to
niewiele więcej niż zbiór genów wędrujący z prędkością jakichś
trzech centymetrów na minutę przez rozmontowaną maszynę do
pływania. Plemniki wydają się maleńkie w porównaniu
z wypełnioną składnikami odżywczymi kobiecą komórką jajową.
Normalny ludzki plemnik ma zaledwie trzy mikrony szerokości
i sześć mikronów długości, podczas gdy normalna dojrzała komórka
jajowa to prawdziwy gigant o średnicy od 120 do 150 mikronów.
Tak więc od samego początku – od pierwszych chwil procesu
zapłodnienia – kobiety wnoszą w reprodukcję większy wkład niż
mężczyźni. Asymetrię tę potęguje fakt, że kobiety przychodzą na
świat z określoną liczbą jajeczek, która nie może się zwiększyć.
Mężczyźni natomiast wytwarzają około 85 milionów nowych
plemników dziennie. Dzisiaj te różnice we względnej wartości
przekładają się na wysokość wynagrodzenia, jakie otrzymują
dawczynie komórek jajowych w porównaniu z mężczyznami
oddającymi swoje plemniki do banku nasienia. Minimalne
wynagrodzenie za oddanie komórki jajowej wynosi około pięciu
tysięcy dolarów i może być kilkakrotnie wyższe, jeśli kobieta
spełnia określone warunki fizyczne i psychiczne. Dawcy spermy na
ogół otrzymują zaledwie 35 dolarów za jedną porcję nasienia,
chociaż mężczyźni odznaczający się bardzo pożądanymi cechami –
takimi jak wysoki wzrost, sylwetka w kształcie litery V, atrakcyjne
rysy twarzy, wysoki poziom inteligencji czy wysoka pozycja
społeczna – mogą otrzymać nawet 150 dolarów.
Tę różnicę między płciami powiększa trwająca dziewięć miesięcy
ciąża, jaką musi znieść kobieta, aby wydać na świat dziecko.
Większe inwestycje reprodukcyjne kobiety w powołanie do życia
potomstwa oznaczają, że przedstawicielki tej płci stanowią o wiele
cenniejszy zasób reprodukcyjny niż mężczyźni. Zgodnie z ogólną
regułą, im większą wartość ma dany zasób, tym bardziej zaciekła
jest rywalizacja o dostęp do niego. Mężczyźni konkurują ze sobą
o dostęp seksualny do kobiet. Kobiety mogą sobie pozwolić na
wybrzydzanie, ponieważ jeśli chodzi o seks, są „towarem” bardziej
poszukiwanym niż mężczyźni.
Psychologowie ewolucyjni zaproponowali kilka wyjaśnień
nieproporcjonalnie dużej władzy seksualnej kobiet. Pierwsze z nich
odwołuje się do ukształtowanej ewolucyjnie męskiej strategii
seksualnej, która polega na nawiązywaniu przelotnych kontaktów
seksualnych niewymagających istotnych nakładów. Ponieważ
pradawni mężczyźni mogli osiągnąć większy sukces reprodukcyjny
– czysto reprodukcyjny – poprzez uprawianie przygodnego seksu
bez zobowiązań z wieloma partnerkami, jednym z elementów ich
ukształtowanej ewolucyjnie psychologii seksualnej jest pragnienie
uzyskania dostępu do licznych partnerek. Ta potrzeba
różnorodności seksualnej znajduje odzwierciedlenie w męskich
fantazjach, które dużo częściej niż fantazje kobiet koncentrują się
na uprawianiu seksu z nieznajomymi, z wieloma partnerkami i z
kilkoma kobietami równocześnie. Mężczyźni czterokrotnie częściej
niż kobiety przyznają, że fantazjowali o uprawianiu seksu z więcej
niż tysiącem partnerek[220]. Chociaż pewien wpływ na rezultaty
tych badań mogły mieć zniekształcone relacje osób badanych
(reporting bias) – kobiety przejawiają uwarunkowaną kulturowo
skłonność do bardziej powściągliwego ujawniania informacji
dotyczących własnej seksualności niż mężczyźni – jednak różnice
między płciami są wyraźne i znajdują potwierdzenie w wynikach
licznych badań[221]. Z powodu męskiej potrzeby różnorodności
seksualnej w oczach mężczyzn kobiet jest ciągle zbyt mało.
U mężczyzn występuje jeszcze jeden tik psychiczny – błąd
nadinterpretacji seksualnej (sexual overperception bias), czyli
skłonność do przeceniania zainteresowania seksualnego kobiet na
podstawie niejednoznacznych sygnałów[222]. Jak pokazały opisy
zazdrości seksualnej, przytoczone w rozdziale piątym, kiedy
kobieta uśmiecha się do mężczyzny, ten często interpretuje jej
zachowanie jako przejaw zainteresowania seksualnego, podczas
gdy w wielu wypadkach kobieta po prostu chce być miła lub
uprzejma. Inne niejednoznaczne sygnały – dotknięcie ramienia,
podejście blisko, a nawet utrzymywanie kontaktu wzrokowego
o ułamek sekundy dłużej niż zwykle – również skłaniają mężczyzn
do popełniania tego błędu. Kobiety mogą wykorzystywać tę męską
skłonność, aby uzyskiwać korzyści materialne – poprzez
zastosowanie strategii „na przynętę”, która polega na tym, że
kobieta nakłania mężczyznę do przekazywania jej zasobów jako
elementu zalotów, ale później nie spełnia domniemanej obietnicy,
że będzie uprawiać z nim seks[223].
Ponadto badania wykazały, że przeważająca część mężczyzn
spostrzega większość kobiet jako przynajmniej w pewnym stopniu
atrakcyjną seksualnie, podczas gdy według przeważającej części
kobiet większość mężczyzn jest zupełnie nieatrakcyjna[224].
Badacze z Laboratorium Psychologii Ewolucyjnej Davida Bussa
odkryli, że mężczyźni obniżają swoje standardy atrakcyjności
w odniesieniu do przygodnych partnerek. Są gotowi uprawiać seks
z kobietami spełniającymi minimalne kryteria progowe w zakresie
cech, które uważają za atrakcyjne u stałych partnerek, takich jak
inteligencja czy życzliwość. W przeciwieństwie do nich, kobiety na
ogół zachowują wysokie standardy wyboru partnerów seksualnych,
niezależnie od tego, czy chodzi o przelotną przygodę, czy o stały
związek.
Kilka innych różnic dotyczących tego, w jaki sposób kobiety
i mężczyźni podniecają się seksualnie oraz jak reagują na sygnały
podniecenia, zapewnia kobietom dodatkowe atuty w ekonomice
seksualnej[225]. Mężczyźni częściej niż kobiety podniecają się
wskutek stymulacji wzrokowej. Sam widok atrakcyjnej kobiety
może wywołać u heteroseksualnego mężczyzny podniecenie, co daje
kobietom – na ogół mniej wrażliwym na bodźce wzrokowe –
przewagę. Mężczyźni wydają się też mniej skłonni do tolerowania
abstynencji seksualnej i odczuwają silniejszą potrzebę odbywania
stosunków płciowych, niezależnie od okoliczności.
Należy pamiętać, że mężczyźni nie kierują się świadomym
motywem rozprzestrzeniania swojego nasienia. Ponadto potrzeba
różnorodności seksualnej i pragnienie uprawiania seksu z wieloma
partnerkami stanowią element tylko jednej z męskich strategii
dobierania się w pary, a większości mężczyzn zależy również na
zbudowaniu stałego związku. Jednak bardziej krótkowzroczna
męska psychologia seksualna stwarza rynek potencjalnych
partnerów, na którym usługi seksualne kobiet mają wielkie
wzięcie. We współczesnym świecie daje to kobietom możliwość
czerpania z seksu korzyści materialnych poprzez prostytucję,
seksualny handel wymienny oraz istniejące związki intymne.

Ekonomika seksualna prostytucji

Przez jakieś trzy lata pracowałam w legalnym burdelu


w Nevadzie. Nawiasem mówiąc, nie byłam w tym dobra –
miałam zbyt emocjonalny stosunek do swoich klientów –
ale jakoś udało mi się utrzymać tę robotę. (...) Nie wydaje
mi się, żeby ten okres miał istotne znaczenie dla mojego
życia seksualnego. To była tylko praca, nie miałam dokąd
pójść, a inne dziewczyny, które tam pracowały, stały się
moją rodziną.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 36 lat

W obrębie szerszego zagadnienia motywów skłaniających kobiety


do uprawiania seksu spróbujemy teraz wyjaśnić mechanizmy
psychoseksualne, które popychają kobiety do prostytucji. Chociaż
nie przedstawimy ideologicznego stanowiska w tej sprawie, jednak
warto zwrócić uwagę na szerokie spektrum przekonań politycznych
i moralnych dotyczących prostytucji, ponieważ kobiece możliwości
czerpania z niej korzyści materialnych są ograniczone przez prawo,
a także przez normy społeczne i religijne.
Na jednym krańcu znajdują się ludzie, którzy twierdzą, że
prostytucja powinna być nielegalna i ścigana przez prawo,
ponieważ jest poniżająca dla kobiet. Naraża kobiety na
wykorzystywanie i krzywdzenie przez mężczyzn. Sprawia, że są
traktowane przedmiotowo – jako obiekty seksualne. Wreszcie,
według niektórych autorów utrwala dominację polityczną mężczyzn
nad kobietami[226]. Niektóre z tych argumentów okazały się
decydujące. W pewnych zakątkach naszego globu – między innymi
w większości amerykańskich stanów – prostytucja rzeczywiście jest
uważana za przestępstwo. Jednak w dużo większej liczbie krajów
prostytucja jest legalna – między innymi w większości państw
europejskich, w Meksyku, w przeważającej części krajów
południowoamerykańskich, w Izraelu, w Australii i w Nowej
Zelandii. Prostytucja jest również dozwolona w niektórych
hrabstwach amerykańskiego stanu Nevada.
Nawet w krajach, w których prostytucja jest nielegalna, często
istnieją luki prawne pozwalające na obejście zakazu jej
uprawiania. Na przykład w Iranie prostytucja jest niezgodna
z prawem; ponadto za przestępstwo uznaje się propagowanie
prostytucji, pomaganie kobietom w jej uprawianiu oraz
prowadzenie domu publicznego. Osoby uznane za winne któregoś
z tych przestępstw mogą zostać – i nierzadko zostają – stracone
przez rozstrzelanie lub ukamienowanie. W przeszłości jednak
prawo irańskie dopuszczało praktykę zwaną mutïa, polegającą na
tym, że kobieta na kilka godzin zostawała „tymczasową żoną”
mężczyzny. De facto była to wymiana seksu za pieniądze. Na
Filipinach prostytucja jest nielegalna, lecz niektóre pracownice
tamtejszych barów, nazywane eufemistycznie „specjalistkami do
spraw relacji z klientami”, raz w tygodniu muszą się poddawać
badaniom na obecność chorób przenoszonych drogą płciową.
W Tajlandii oraz wielu innych krajach prostytucja jest niezgodna
z prawem, ale przepis ten rzadko bywa egzekwowany.
W większości krajów, w których zalegalizowano prostytucję,
wprowadzono rozmaite ograniczenia. W niektórych z nich – na
przykład w Anglii i w Szkocji – nie wolno oferować seksu na ulicy,
ale dopuszczalne jest świadczenie usług seksualnych w domu
klienta, co oznacza, że prostytucja jest dozwolona, jeśli odbywa się
w sferze prywatnej (a nie publicznej). W Kanadzie prostytucja,
domy publiczne oraz usługi seksualne na telefon są całkowicie
legalne, ale „natarczywe nagabywanie” na ulicy uważa się za
niezgodne z prawem.
Ponieważ prostytucja jest tak powszechna – nawet w krajach,
w których pozostaje całkowicie lub w dużej mierze nielegalna –
zdaniem wielu ludzi rządy państw nie powinny uważać jej za
przestępstwo. Według nich należy przyznać kobietom prawo do
swobodnego dysponowania swoim ciałem. Jak powiedziała pewna
była prostytutka:

Kobieta ma prawo sprzedawać usługi seksualne, podobnie


jak może sprzedawać swój umysł kancelarii prawniczej,
kiedy pracuje jako prawniczka, swoją twórczość galerii,
kiedy zarabia na życie jako artystka, swój wizerunek
fotografowi, kiedy jest modelką, albo swoje ciało, kiedy
tańczy w balecie. Ponieważ większość ludzi nie idzie do
więzienia za uprawianie seksu, nie ma żadnego powodu –
poza staromodną pruderią – aby uznawać świadczenie
usług seksualnych za pieniądze za przestępstwo[227].

Jocelyn Elders, lekarz naczelny (surgeon general) w administracji


prezydenta Billa Clintona, wyraziła podobne przekonanie: „Mówi
się, że [prostytutki] sprzedają swoje ciała, ale czym to się różni od
tego, co robią sportowcy? Oni też sprzedają swoje ciała. Modelki?
Sprzedają swoje ciała. Aktorzy? Sprzedają swoje ciała”[228].
Niezależnie od tego, czy uważamy, że prostytucja powinna być
dozwolona, warto zrozumieć motywy, jakimi kierują się kobiety,
które wybierają najstarszy zawód świata. Ponieważ kobieca
seksualność jest tak cenna, można ją uważać za coś, co ekonomiści
nazywają dobrem zamiennym (fungible asset) – czymś, co można
wymienić na zasoby innego rodzaju. Dlaczego jednak kobiety
zostają prostytutkami, zamiast znaleźć inne sposoby
wykorzystania – jeśli tego chcą – swojej wartości seksualnej?

Niewolnictwo i desperacja

Prostytucja nie jest zjawiskiem wyjątkowym, ale dotyczy niemal


wyłącznie kobiet, które stanowią ponad 90% wszystkich
prostytutek na świecie, podczas gdy ponad 99% klientów
prostytutek to mężczyźni. Niektóre dziewczęta i kobiety zostają
prostytutkami, ponieważ są dosłownie zmuszane do niewolnictwa
seksualnego.
Problem niewolnictwa seksualnego, zwanego także handlem
seksem, jest szczególnie poważny w Myanmarze (dawnej Birmie),
Pakistanie, Indiach, Kambodży i Tajlandii[229]. Handlarze seksem
sięgają po rozmaite strategie, aby czynić z kobiet i dziewcząt
niewolnice. Ich ofiarą padają zwykle kobiety żyjące w skrajnej
nędzy. Powszechnie stosowany podstęp polega na omamieniu
dziewczyny obietnicą dobrze płatnej pracy w innym mieście bądź
kraju. Handlarze często oferują jej rodzicom pewną sumę
pieniędzy, aby ci nakłonili ją do wyjazdu, a następnie sprzedają jej
usługi seksualne właścicielowi domu publicznego, nierzadko po
przekupieniu policji oraz służb granicznych.
Warunki życia i pracy w domach publicznych, których część
działa zupełnie jawnie, często bywają przerażające. Kobiety są
zmuszane do uprawiania seksu z kilkudziesięcioma mężczyznami
dziennie i oddają większość swoich zarobków właścicielowi domu
publicznego. Chociaż niektórzy z ich klientów to mężczyźni
z Zachodu, większość stanowią miejscowi oraz mieszkańcy
sąsiednich krajów azjatyckich[230]. Proceder ten opisano w kilku
znakomitych książkach, a jego szczegóły wykraczają poza tematykę
tego tomu[231]. Jakkolwiek istnieją ruchy walczące ze zjawiskiem
niewolnictwa seksualnego, popyt na prostytutki jest tak wielki,
a proceder handlu seksem – tak intratny, że wysiłki jego
przeciwników przynoszą mizerne efekty. W tym miejscu wystarczy
powiedzieć, że powody, z jakich kobiety uprawiają seks w takich
okolicznościach, wydają się oczywiste – są do tego przymuszane.
Nie brakuje również kobiet, które zostają prostytutkami, bo jest
to najlepsza z ich ograniczonych możliwości zarabiania na życie.
Niektóre kobiety decydują się na prostytucję, ponieważ w swojej
społeczności kulturowej nie mają szans na zamążpójście[232].
Kobietom z małymi dziećmi często trudno znaleźć mężów.
W ugandyjskim plemieniu Ganda miejscowe prawo zabrania
samotnym matkom wychodzenia za mąż. W Malezji i Somalii
kobiecie rozwiedzionej nie wolno ponownie wyjść za mąż. Jeżeli
nawet ponowne zamążpójście nie jest zabronione, to kobiety
rozwiedzione często mają wielkie trudności ze znalezieniem męża,
zwłaszcza jeśli przyczyną rozwodu była zdrada. W Myanmarze
i Somalii samotne kobiety, które nie są dziewicami, uważa się za
zbrukane, co sprawia, że bardzo trudno jest im wyjść za mąż.
W większości kultur mężczyźni traktują kobietę, która ma dzieci
spłodzone przez innego mężczyznę, jako kłopotliwy ciężar, co
obniża jej wartość matrymonialną. Podobnie kobiety chore lub
oszpecone mają trudności ze znalezieniem męża. Z tych powodów
niektóre kobiety w zasadzie nie mają innego wyjścia – muszą
zostać prostytutkami, aby utrzymać siebie i swoje dzieci.
Są też kobiety, które wielu mężczyzn uznałoby za atrakcyjne
kandydatki na żonę, lecz które postanawiają nie wychodzić za mąż,
ponieważ nie są zadowolone z jakości potencjalnych partnerów albo
uważają prostytucję za lepsze rozwiązanie niż małżeństwo. Zdarza
się nawet, że kobiety decydują się na prostytucję, żeby uniknąć
harówki związanej z małżeństwem. Na przykład w Singapurze
niektóre malajskie kobiety twierdziły, że zostały prostytutkami,
aby uniknąć ciężkiej pracy, jakiej oczekiwano od żon – między
innymi zbierania i przynoszenia drewna na opał oraz ręcznego
prania odzieży. W afrykańskich plemionach Amhara i Bemba
prostytutki mogą zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, żeby móc
sobie pozwolić na wynajęcie mężczyzn do prac, które zazwyczaj są
wykonywane przez żony.

Od ulicznych dziwek
po luksusowe call girls

Prostytutki mają swoją hierarchię: na jej najniższym szczeblu


znajdują się tanie uliczne dziwki, a na szczycie – luksusowe call
girls. Oczywiście kwota, jaką kobieta chce lub jest w stanie uzyskać
w zamian za swoje usługi seksualne, zależy od wielu czynników,
takich jak miejsce świadczenia usług i lokalna konkurencja, poziom
atrakcyjności danej kobiety i stopień jej zdesperowania. Atrakcyjna
prostytutka uliczna może otrzymać za akt seksualny dwieście
dolarów, podczas gdy zdesperowana narkomanka z widocznymi
śladami po ukłuciach igły i brakami w uzębieniu dostanie zaledwie
dwadzieścia dolarów. Uliczne prostytutki częściej niż dziewczyny
do towarzystwa i luksusowe call girls mają problemy z policją,
ponieważ są doskonale widoczne i bezbronne[233].
Bezdomne dziewczęta i młode kobiety czasami oferują seks za
pieniądze, jedzenie, dach nad głową albo narkotyki[234]. Często są
to tragiczne przypadki nastoletnich dziewcząt, które uciekły
z domu dotkniętego przemocą emocjonalną, fizyczną lub seksualną.
Na ulicy uprawiają seks, żeby przetrwać. Niektóre z nich
prostytuują się, aby utrzymać nie tylko siebie, ale także swoich
partnerów. Jak to ujęła jedna z takich dziewcząt: „Ja i [mój
chłopak] doiliśmy go [mężczyznę, z którym dziewczyna uprawiała
seks za pieniądze] przez jakiś czas. Wykorzystywałam [tego faceta],
żeby zdobyć pieniądze na narkotyki albo alkohol czy dragi dla mnie
i [mojego chłopaka]”[235].
Jedna z uczestniczek naszego badania opisała podobną
motywację:

Oboje byliśmy wtedy uzależnieni od narkotyków – od


takich, dzięki którym nie chce ci się spać i możesz
przegadać całą noc. On nie złożył mi żadnej propozycji, ale
wiedziałam, że jeśli będę się kręcić wokół niego i sprawię,
że się we mnie zakocha, będę miała tyle narkotyków, ile
tylko zapragnę. Właśnie tak zrobiłam.
– homoseksualna kobieta, 20 lat

Na drugim krańcu znajdują się luksusowe call girls, takie jak


Ashley Alexandra Dupré. Podobno w lutym 2008 roku Dupré
otrzymała od Eliota Spitzera, ówczesnego gubernatora stanu Nowy
Jork, 4300 dolarów za stosunek seksualny. Kiedy media nagłośniły
tę domniemaną transakcję, ujawniono istnienie kwitnącego
podziemnego rynku ekskluzywnych klubów seksualnych, między
innymi tego, dla którego pracowała Dupré – nowojorskiego
Emperors Club VIP. Według doniesień medialnych luksusowe
prostytutki pracujące dla Emperors Club VIP żądały od swoich
klientów od 1000 do 3000 dolarów za godzinę, w zależności od
stopnia swego wyrafinowania i atrakcyjności. Mimo że agencje
zatrudniające call girls na ogół zgarniają połowę ich honorariów,
nietrudno sobie wyobrazić, jak kuszący może być taki szybki
zarobek, zwłaszcza w porównaniu z (na przykład) pracą kelnerki,
która zarabia średnio od siedmiu do trzynastu dolarów na godzinę.
Jakkolwiek prostytucja bywa bardzo dochodowa, może być także
zajęciem stresującym i niebezpiecznym. Choroby przenoszone
drogą płciową i przemoc z rąk klientów to nie jedyne zagrożenia,
z jakimi muszą się liczyć prostytutki – wiele z nich ponosi ogromne
koszty emocjonalne podwójnego życia. Jak powiedziała pewna
prostytutka: „To bardzo stresujące prowadzić podwójne życie, bez
przerwy kłamać – jakim cudem stać cię na te drogie buty, na
torebkę za dwa tysiące dolarów, na mieszkanie? Oczywiście jakoś
to znosisz, ponieważ kochasz forsę i poczucie kontroli, (...) ale
często czujesz się samotna”[236].

Sponsoring – słodkie dziewczynki


oraz ich „opiekunowie”

Nie wszystkie kobiety, które oferują seks za pieniądze, uważają to,


co robią, za prostytucję:
Uprawiam seks za pieniądze wyłącznie z ojcem mojego
dziecka. Nie jestem prostytutką i robię to, ponieważ go
kocham, ale na tym świecie nic nie jest za darmo.
– heteroseksualna kobieta, 32 lata

Sugar baby (słodka dziewczynka) to kobieta, która oferuje swój


czas, towarzystwo oraz – zazwyczaj – seks zamożnemu mężczyźnie
(sponsorowi, sugar daddy), który w zamian zapewnia jej opiekę
finansową, pokrywając znaczną część (a czasami całość) jej
wydatków. W takich związkach kobiety są na ogół dużo młodsze od
mężczyzn. Nikt nie wie, jak powszechne są takie układy, ponieważ
na ogół obie strony trzymają je w tajemnicy. W badaniu
przeprowadzonym wśród ponad tysiąca Kenijczyków –
mieszkańców miasta Kisumu – 7,4% kobiet przyznało, że ma
stałego sponsora. W innych kulturach nie przeprowadzono jeszcze
systematycznych badań nad tym zjawiskiem[237]. Pewną
wskazówką dotyczącą popularności sponsoringu w Stanach
Zjednoczonych jest gwałtowny wzrost liczby serwisów
internetowych, które zajmują się kojarzeniem atrakcyjnych
fizycznie kobiet z atrakcyjnymi finansowo mężczyznami. Do tego
rodzaju portali, określanych mianem „serwisów randkowych”,
należą między innymi Sugardaddie.com, SugarDaddyForMe.com,
WealthyMen.com, MillionaireMen.com
i MarryMeSugarDaddy.com. Istnieje nawet strona internetowa
specjalizująca się w ocenie takich serwisów!
Kiedy kobiety szukają sponsorów, twierdzą, że kierują się przede
wszystkim motywacją finansową. W raporcie Associated Press
dotyczącym zjawiska sponsoringu zauważono, że dla niektórych
kobiet taki związek jest sposobem na prowadzenie życia na
wysokim poziomie bez codziennej harówki w pracy na cały etat[238].
Kobiety czerpią z relacji ze sponsorem rozmaite korzyści (czasami
w formie prezentów) – od wizyt w spa i salonach kosmetycznych po
kolacje w drogich restauracjach, ubrania od znanych projektantów,
biżuterię, egzotyczne wakacje, luksusowe samochody, a nawet
luksusowe mieszkania.
Jedna z uczestniczek naszego badania potraktowała seks jako
godziwe wynagrodzenie za książki:

Byłam sugar baby w jednym związku. Sypiałam z jednym


ze swoich wykładowców. Ten mężczyzna poświęcał mi
mnóstwo uwagi na zajęciach i podarował mi książki warte
dziesięć tysięcy dolarów. Nie czułam się winna.
Traktowałam te książki jako dodatkową korzyść, a on i tak
dawałby mi różne rzeczy, ponieważ byłam jego asystentką
naukową i przyjaciółką. Nigdy nie mogłam zrozumieć,
dlaczego ludzie uważają takie zachowanie za nieetyczne
i prawie nielegalne – za formę prostytucji. On był
świetnym kochankiem, więc nie musiał mi niczego dawać.
– homoseksualna kobieta, 25 lat

Niektórym kobietom jednak zależy nie tylko na pieniądzach. Autor


innego artykułu prasowego zauważył, że to, co rozpoczyna się jako
wymiana seksu za dobra materialne, może się przeistoczyć w stały,
oparty na zaangażowaniu związek pełen miłości, lojalności,
a nawet rycerskości[239].
Nie wszystkie tego rodzaju związki kończą się happy endem, co
ilustruje doświadczenie jednej z uczestniczek naszego badania:
Mieszkałam w hotelu ze swoim najstarszym synem. Byłam
w ciąży. Pewien były piłkarz zawodowy chciał zostać moim
sponsorem – umieścić nas w jakimś domu i zapewnić nam
opiekę finansową w zamian za seks. Powiedział, że da mi
samochód, jeśli się z nim prześpię. Potem znowu chciał iść
ze mną do łóżka, chociaż jeszcze nie dał mi samochodu.
Poczułam się oszukana, więc przestałam z nim rozmawiać.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 21 lat

Seksualny handel wymienny

W odróżnieniu od prostytucji i sponsoringu, niektóre formy


seksualnego handlu wymiennego nie są otwarcie negocjowane, lecz
pozostają utajone. Oto jak kilka kobiet uczestniczących w naszym
badaniu opisało wymianę seksu za zasoby:

Uwielbiam seks, więc dlaczego nie miałabym chodzić do


łóżka z kimś, kto ma na to ochotę, jeśli ta osoba chce
wybrać się ze mną do restauracji i postawić mi dobrą
kolację.
– biseksualna kobieta, 45 lat

Ten mężczyzna zajmował wysokie stanowisko w swojej


firmie i był dość zamożny. Na początku robiliśmy to tylko
dlatego, że bardzo się sobie podobaliśmy. Kiedy jednak on
zaczął mi dawać prezenty, miałam poczucie, że chodzę
z nim do łóżka wyłącznie z tego powodu.
– heteroseksualna kobieta, 29 lat

Spotykałam się z mężczyzną, który miał sześćdziesiąt


dziewięć lat i był o dwadzieścia dwa lata starszy ode mnie.
Zabierał mnie do drogiej restauracji z owocami morza.
Spotykałam się z nim tylko dlatego, że byłam znudzona, od
niedawna w tym mieście i nie poznałam nikogo innego.
Oboje mieszkaliśmy z krewnymi, więc zazwyczaj robiliśmy
to w jego samochodzie – wielkim cadillacu. Zwykle chciał
tylko seksu oralnego, więc robiłam to. Mówiłam sobie:
„Dlaczego nie?” On był zadowolony, a ja dostawałam dobrą
kolację.
– heteroseksualna kobieta, 47 lat

Wymiana seksu za zasoby często nie jest tak jawna, jak można
wnioskować z przytoczonych przykładów, ale większość kobiet
zdaje sobie sprawę z faktu, że zasoby materialne mają niebagatelne
znaczenie dla atrakcyjności seksualnej mężczyzny. W pewnym
szeroko zakrojonym badaniu dotyczącym męskich strategii
uwodzenia kobiet „zaproszenie na kolację w przyjemnej restauracji”
okazało się jednym z najskuteczniejszych sposobów zdobywania
względów potencjalnych partnerek[240]. Badacze z Laboratorium
Davida Bussa ustalili, jakie bodźce skutecznie zachęcają kobiety do
uprawiania seksu. Oto kilka pozycji z tej listy:

– Od samego początku wydawał na mnie mnóstwo pieniędzy.


– Na początku znajomości dawał mi prezenty.
– Pokazał mi, że nie liczy się z pieniędzmi[241].
Co więcej, skąpstwo u mężczyzn odstręcza kobiety i zniechęca je do
seksu. W jednym z badań kobiety, którym pokazano fotografie
różnych mężczyzn, czuły silniejszy pociąg do mężczyzn mających na
sobie drogie ubrania, takie jak trzyczęściowe garnitury, sportowe
marynarki i dżinsy od znanych projektantów, niż do tych ubranych
w tanie bezrękawniki i proste podkoszulki. W innym badaniu tych
samych mężczyzn sfotografowano w dwóch zestawach ubrań –
w uniformie pracownika restauracji Burger King, z niebieską
czapką z daszkiem i koszulką polo, oraz w eleganckiej białej koszuli
z drogim krawatem, w granatowej marynarce i z zegarkiem marki
Rolex. Wyłącznie na podstawie tych fotografii kobiety twierdziły, że
nie byłyby gotowe rozważyć umówienia się na randkę ani pójścia do
łóżka z mężczyznami ubranymi w sposób wskazujący na niezbyt
zasobny portfel, ale chętnie rozważyłyby możliwość spotykania się,
seksu, a nawet małżeństwa z mężczyznami w drogich
ubraniach[242].
W filmie Niemoralna propozycja z 1993 roku bohaterka o imieniu
Diana decyduje się na spędzenie nocy z nieznajomym w zamian za
milion dolarów. Film ten wywołał gorące dyskusje w całych
Stanach Zjednoczonych – kobiety zastanawiały się, czy byłyby
gotowe przespać się z obcym mężczyzną za tę samą kwotę. Krążył
dowcip o kobiecie, którą zapytano, czy przespałaby się z Robertem
Redfordem – odtwórcą roli mężczyzny, który złożył tę propozycję –
za milion dolarów. Po długiej chwili kobieta odparła: „Tak, ale
musicie mi dać trochę czasu na zebranie tej sumy!” Puenta tego
żartu pokazuje, że kobiety również uważają niektórych mężczyzn
za cenne zasoby seksualne – przystojnych mężczyzn o wysokim
statusie, takich jak Robert Redford, który jest niekwestionowanym
symbolem seksu (i wysokiego statusu).
Jak można się było spodziewać, uczestniczki naszego badania
opowiadały o tym, jak uprawiały seks nie tylko dla pieniędzy, ale
także po to, by dostać pracę, podwyżkę lub awans. W języku
angielskim zjawisko to określa się mianem casting couch (kanapa
castingowa) – to eufemizm odnoszący się do sytuacji, w której
aktorka idzie do łóżka z producentem, reżyserem albo innym
decydentem w zamian za rolę w filmie. Marilyn Monroe przyznała,
że uprawiała seks z wpływowymi mężczyznami, żeby dostać się do
Hollywood i zapewnić sobie pierwszoplanowe role filmowe, chociaż
takie doświadczenia były dla niej niezwykle bolesne. Po
spotkaniach z szefami wytwórni filmowych podobno brała godzinny
prysznic, żeby zmyć z siebie ślady pozostawione przez tych
„pomarszczonych starców”[243]. Zjawisko casting couch nadal
istnieje w Hollywood, co wykazała zdobywczyni Oscara Julia
Phillips w książce zatytułowanej You’ll Never Eat Lunch in This
Town Again (Nigdy więcej nie zjesz lunchu w tym mieście).
Zjawisko to występuje nie tylko w Stanach Zjednoczonych.
W Indiach autorzy programu telewizyjnego „India’s Most Wanted”
udokumentowali takie przypadki w miejscowym przemyśle
filmowym – popularnym na całym świecie Bollywood. Wreszcie,
w 2006 roku chińska aktorka Zhang Yu ujawniła dwadzieścia
filmów wideo, przedstawiających sceny współżycia seksualnego,
które nagrała za pomocą ukrytej kamery, aby dowieść, że za wiele
pierwszoplanowych ról musiała zapłacić seksem[244].
Chociaż większości kobiet, które uprawiają seks w zamian za
awans zawodowy, takie kontakty seksualne sprawiają przykrość,
a nie przyjemność, nie zawsze tak się dzieje. Niektóre kobiety
chętnie oferują seks za stanowiska i przywileje w miejscu pracy. Na
przykład pewna kobieta stwierdziła, iż nie traktowała seksualnych
propozycji brygadzisty w swoim zakładzie pracy jako molestowania
seksualnego, ponieważ dzięki temu, że chodziła z nim do łóżka,
dostawała „łatwiejszą pracę”[245].
Szacowne przybytki nauki również nie są wolne od
podstawowych praw ekonomiki seksualnej. Oferowanie seksu za
dobre oceny było aż nazbyt powszechne w latach sześćdziesiątych
i siedemdziesiątych XX wieku, przed uchwaleniem
i wprowadzeniem przepisów dotyczących molestowania
seksualnego na wyższych uczelniach. Taka propozycja może wyjść
od każdej ze stron i może mieć charakter zachęty lub groźby. Jeden
z najbardziej rażących przykładów takich praktyk wyszedł na jaw,
kiedy okazało się, że ponad tysiąc studentek otrzymało lepsze
oceny od włoskiego wykładowcy, Emanuela Giordano, w zamian za
usługi seksualne[246].
Czasami pociąg seksualny kobiety do mężczyzny ulega wpływowi
jego zasobów pozafinansowych. Jedna z kobiet potrzebowała
pomocy „złotej rączki”:

Mężczyzna, z którym się spotykałam, wykonywał rozmaite


prace naprawcze w moim domu, a ja zamiast pieniędzmi
płaciłam mu seksem. Kiedy odzyskałam zdrowy rozsądek
i poczucie godności, wyrzuciłam go i sama zostałam
domową złotą rączką. Teraz jestem z siebie bardziej
zadowolona, mam większe poczucie sukcesu i szacunku do
samej siebie.
– heteroseksualna kobieta, 44 lata

Twarda gotówka jest kolejnym czynnikiem motywującym:


Mój bogaty były chłopak wiedział, że mam problemy
finansowe, więc zaproponował mi pięćdziesiąt dolarów za
obciągnięcie druta. To była prosta wymiana przysług – ja
pomogłam jemu, a on mnie. Od wielu lat jesteśmy
przyjaciółmi. Za każdym razem, kiedy potrzebuję
pieniędzy, on ponawia tę propozycję. Dzisiaj to taki żarcik
między nami.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 24 lata

Jak pokazuje ten przykład, czasami nie ma wyraźnej granicy


między prostytucją a ofiarowywaniem prezentów. „Dawanie
prezentów, a nawet pieniędzy za współżycie seksualne – pisze
pewien badacz – nie może być traktowane jako kryterium
definicyjne prostytucji, ponieważ zdarza się również podczas
zalotów, a nawet w związkach małżeńskich”[247]. Jak zauważyła
wybitna biolog ewolucyjna Nancy Burley, „ponieważ prostytucja
i zaloty tworzą kontinuum, zdecydowana większość okazji do
kopulacji wiąże się z kosztami ponoszonymi przez mężczyzn –
z nakładami czasu i/lub dóbr materialnych”[248].
Istotna różnica dotyczy jednak znaczenia psychologicznego, jakie
same kobiety nadają otrzymywanym prezentom. Kobiety często
interpretują podarunki nie w kategoriach ich dosłownej wartości
materialnej, lecz ich znaczenia symbolicznego – jako dowód na to,
że mężczyznę interesuje głębszy, stały związek, a nie tylko krótka
chwila namiętności[249]. To dlatego intencja ofiarodawcy często
bywa ważniejsza niż wartość finansowa prezentu. Wreszcie, część
transakcji seksualnych nie wiąże się z wymianą pieniędzy czy
podarunków. Przedmiotem wymiany jest sama przyjemność
seksualna, czego przykładem są związki określane mianem
„przyjaźni z łóżkowym bonusem” (friends with benefits).

Przyjaciele z bonusem,
umawianie się na seks przez telefon,
kumple od seksu i szybkie numerki

W przeszłości ludzie traktowali przyjaźnie jako sojusze przynoszące


korzyści obu stronom, oparte na zaufaniu, lojalności i wzajemnym
szacunku, niemające charakteru seksualnego. We współczesnym
świecie do niektórych przyjaźni dodany został komponent
seksualny – zwłaszcza w kampusach uniwersyteckich oraz wśród
młodych mieszkańców miast. Badania ujawniły, że mniej więcej
60% amerykańskich studentów przynajmniej raz w życiu
zaangażowało się w związek typu „przyjaźń z łóżkowym bonusem”,
a około 36% ma obecnie „kumpla (koleżankę) od seksu”[250]. Warto
dodać, że kiedy kobiety uprawiają seks bez zobowiązań, wolą to
robić z kolegą lub z przyjacielem (63%) niż z nieznajomym (37%)
[251].

Takie związki seksualne ujawniły się także w naszym badaniu


dotyczącym powodów, z jakich kobiety uprawiają seks. Pewna
kobieta, która studiowała w innym mieście niż jej chłopak,
przyznała, że szukała wówczas przyjaciela z bonusem, ponieważ
„życie jest za krótkie, żeby przez cztery lata obywać się bez seksu”.
Inna uczestniczka naszego badania opisała to tak:

Ten chłopak mi się podobał (...) i chociaż nie wyobrażałam


sobie nas razem na długą metę i nie sądziłam, że to facet
dla mnie, miałam ochotę na seks i nie chciałam czekać, aż
pojawi się ten jedyny (jeśli w ogóle się pojawi).
– heteroseksualna kobieta, 21 lat

Jak napisaliśmy w rozdziale trzecim, związki miłosne na ogół


odznaczają się wysokim poziomem namiętności, intymności
i zaangażowania. W przeciwieństwie do nich, przyjaźnie z bonusem
charakteryzują się średnim poziomem namiętności oraz intymności
i niskim poziomem zaangażowania. Jednak w odróżnieniu od
tradycyjnych przelotnych przygód, takie związki zazwyczaj opierają
się na wzajemnym szacunku i są dość trwałe, a między partnerami
istnieje więź emocjonalna. Co prawda więcej kobiet (18%) niż
mężczyzn (3%) spodziewa się, że przyjaźń z bonusem przeistoczy
się w prawdziwy związek miłosny, ale ponad 80% nie oczekuje
takiego obrotu sprawy.
Słabsza więź emocjonalna i bardziej przelotny charakter
kontaktów seksualnych charakteryzuje związki określane mianem
booty calls. Jest to slangowe wyrażenie, które zyskało popularność
dzięki piosence Fast Eddie’ego z 1995 roku, zatytułowanej Booty
Call, oraz filmowi z roku 1997 pod tym samym tytułem, w którym
główną rolę zagrał Jamie Foxx. Nazwa ta wywodzi się od sposobu
inicjowania tego rodzaju kontaktów seksualnych – na ogół jedna
z osób telefonuje do drugiej, wysyła do niej e-mail lub wiadomość
tekstową albo kontaktuje się z nią za pomocą komunikatora
internetowego wyłącznie w celu zaproponowania jej seksu.
Adresatem booty call jest zwykle ktoś, z kim dana osoba pozostaje
w luźnym związku seksualnym, czasami jednak takie kontakty
występują między byłymi partnerami albo w kontekście
poważniejszych związków. W jednym z badań spośród dwudziestu
dwóch potencjalnych powodów przyjmowania przez kobiety
propozycji seksualnych złożonych w formie booty call na drugim
miejscu znalazł się motyw: „Ponieważ ta osoba nie chciała ode
mnie niczego poza seksem”[252].
Oczywiście są wyjątki. Jedna z uczestniczek naszego badania
dała nam do zrozumienia, że miała nadzieję na coś więcej niż tylko
seks:

To był związek typu „kumple od seksu” – kiedy nie


chodzisz z drugą osobą, tylko uprawiasz z nią seks. (...) To
było sekretne życie, o którym nikt nie wiedział. (...) On nie
chciał stałego związku, ale chciał uprawiać seks, więc
chodziłam z nim do łóżka. Wiedziałam, że on sypia
z innymi kobietami, ale robiłam to, bo mnie o to prosił, a ja
miałam nadzieję, że zostaniemy parą.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Cóż więc motywuje kobiety do uprawiania seksu w rozmaitych


układach typu „przyjaźń z bonusem łóżkowym”? Wydaje się, że jest
to przede wszystkim wzajemna, oparta na zaufaniu wymiana
przyjemności między równymi sobie partnerami. Przyjemność
seksualna to jeden z najważniejszych czynników motywujących
kobiety do aktywności seksualnej, a seks z przyjacielem zapewnia
kobiecie większe poczucie ufności i bezpieczeństwa niż współżycie
z nieznajomym. Wiele kobiet powiedziało, że seks bez zobowiązań
z zaufaną osobą uwalniał je od komplikacji i powikłań
stanowiących nieodłączną część większości związków miłosnych.
Niektóre kobiety – zapewne te skoncentrowane przede wszystkim
na nauce lub pracy zawodowej – twierdzą, że nie mają czasu ani
ochoty na stworzenie stałego związku opartego na zaangażowaniu
emocjonalnym. Kumpel od seksu zapewnia kobiecie korzystną dla
obu stron wymianę seksualną, która pozwala jej na zaspokojenie
potrzeb seksualnych, czasami nawet potrzeby bliskości, a przy tym
nie stanowi tak dużego obciążenia czasowego jak stały związek
intymny.
Większość kobiet jednak nie traktuje tego rodzaju układów jako
alternatywy dla bardziej tradycyjnych związków miłosnych. Dla
niektórych takie wymiany seksualne stanowią przerywniki między
poważnymi związkami. Inne wykorzystują je jako „poligon
doświadczalny”, dzięki któremu mogą się dowiedzieć, czego
oczekują od przyszłego towarzysza życia. Jeszcze inne traktują
przyjaciela z bonusem łóżkowym jako dodatek do stałego związku
z inną osobą.
Nie wszystkie związki tego rodzaju są korzystne dla obu stron,
stanowiąc źródło nieskrępowanej rozkoszy seksualnej. Kobiety,
które angażują się w takie układy, dostrzegają również ich wady.
Są to między innymi: niebezpieczeństwo zakochania się
w przyjacielu od seksu (65%), zrujnowanie przyjaźni (35%),
negatywne emocje (24%) oraz ryzyko wystąpienia negatywnych
seksualnych skutków ubocznych, takich jak choroby przenoszone
drogą płciową (10%)[253]. Co interesujące, zdecydowana większość
kobiet – 73% – nigdy nie omawia z przyjaciółmi od seksu reguł
obowiązujących w takich związkach. Spośród tych, które to
uczyniły, 11% twierdzi, że doszło z partnerem do porozumienia
w sprawie wymiany „seks za seks”, a tylko znikoma mniejszość
(4%) powiedziała, że ustaliła reguły, na które druga osoba
przystała.
Dotychczas przeprowadzono zaledwie jedno badanie naukowe
dotyczące rozwoju takich relacji w czasie[254]. Badanie to, w którym
uczestniczyło 65 kobiet i 60 mężczyzn (wszyscy byli studentami),
wykazało, że w 36% wypadków przyjaciele od seksu pozostali
przyjaciółmi, ale przestali uprawiać seks; 28% par pozostało
kumplami od seksu przez długi czas; w 26% wypadków doszło do
całkowitego zerwania znajomości. Wreszcie, 10% tego rodzaju
relacji przekształciło się w oparte na miłości związki intymne – ta
niewielka mniejszość mogła się cieszyć z takiego obrotu sprawy, ale
chęć znalezienia stałego partnera z pewnością nie jest głównym
motywem, jakim kierują się kobiety, które decydują się na
wymianę „seks za seks” z przyjacielem.

Handel kwitnie – po wszystkich tych latach

Wymiana seksu za zasoby często bywa bardziej subtelna


i niedopowiedziana, kiedy odbywa się niejawnie w kontekście
stałych związków, co ilustruje relacja jednej z uczestniczek naszego
badania:

Kilka lat temu mój chłopak kupił mi samochód. Nie


miałam ochoty na seks, ale on był napalony, więc
kochaliśmy się za każdym razem, kiedy o to poprosił (...)
przynajmniej przez kilka tygodni!
– heteroseksualna kobieta, 22 lata
Niektóre kobiety uprawiały seks, ponieważ – jak mówi przysłowie –
„czas to pieniądz”, a odmowa oznaczałaby, że druga osoba trudziła
się na próżno:

On wcale tak bardzo mi się nie podobał, ale jechał aż pięć


godzin, żeby się ze mną zobaczyć. Było mi głupio, że
przejechał taki szmat drogi, żeby się ze mną spotkać, a ja
zdałam sobie sprawę, że nie podoba mi się tak bardzo, jak
sądziłam, więc pomyślałam sobie: „A co tam – dlaczego
nie?”
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

W żadnym z tych wypadków nie doszło do jawnej wymiany seksu


za zasoby. Te kobiety uprawiały seks z partnerem nie dlatego, że
doświadczały pożądania, ale dlatego, że czuły się zobowiązane do
spłaty jakiegoś materialnego bądź niematerialnego długu wobec tej
osoby.
Oto jak inna kobieta opisała wykorzystanie wymiany seksualnej
jako sposobu wyrównania rachunków z partnerem:

Kiedy żyjesz w związku, czasami robisz coś, ponieważ


wiesz, że jeśli zadowolisz partnera, to wprawisz go w dobry
nastrój, a to uruchomi proces wzajemnych przysług. Jeżeli
na przykład trzeba posprzątać, a ty chciałabyś, żeby
partner ci pomógł, to będzie on bardziej skłonny to zrobić,
gdy będzie w dobrym humorze. Podobnie, jeżeli
potrzebujesz jakiejś innej przysługi, to twój partner
chętniej powie „tak”, jeśli odwzajemnisz ją
w najprzyjemniejszy z możliwych sposobów!
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Inne kobiety opisały ekonomię seksualną w bardziej bezpośredni


sposób:

Uprawiam seks, żeby postawić na swoim albo przekonać


męża do czegoś, czego bardzo chcę, a czemu on mógłby się
sprzeciwiać.
– heteroseksualna kobieta, 31 lat

Często wykorzystuję seks, żeby uzyskać w związkach to,


na czym mi zależy.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

Zdarza się, że tak naprawdę chcesz zadowolić swojego


współmałżonka, żeby postawić na swoim w jakiejś
sprawie. To mogą być drobiazgi, takie jak wybór
restauracji, w której zjecie kolację.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

W społeczeństwach zbieracko-łowieckich kobiety odczuwają


pociąg seksualny do mężczyzn zdolnych do zdobywania mięsa na
polowaniach. Ten pociąg występuje niezależnie od tego, czy kobieta
chce zostać żoną mężczyzny, czy jego kochanką. Na przykład wśród
członków boliwijskiego plemienia Siriono:
Jedzenie jest jednym z najskuteczniejszych wabików
przyciągających pozamałżeńskie partnerki seksualne,
a mężczyzna często wykorzystuje upolowaną zwierzynę,
aby uwieść kobietę, z którą chciałby się ożenić.
Niepowodzenia w tej dziedzinie zwykle nie wynikają
z nieczułości kobiety na urok potencjalnego małżonka,
który obdarowuje ją mięsem, lecz z niechęci jego pierwszej
żony do podzielenia się choćby częścią mięsa, jakie udało
mu się zdobyć – zwłaszcza z jedną z jego potencjalnych
żon[255].

Kobiety, które zostają kochankami tamtejszych mężczyzn, często


odmawiają uprawiania seksu ze swymi lubymi, jeśli ci nie
dostarczają im regularnie mięsa. Jednak to żony nadzorują rozdział
zdobyczy, a jeśli któraś z nich zauważa brak części upolowanej
zwierzyny, to zaczyna podejrzewać męża o romans, co wzbudza jej
zazdrość i wściekłość, skłaniając ją do bacznego pilnowania
partnera. W niekończącej się wojnie między płciami mężczyźni
z plemienia Siriono próbują przechytrzyć swoje żony, posyłając
kochance kawałek mięsa przez pośrednika, jeszcze przed powrotem
do domu z upolowaną zdobyczą.
Pociąg seksualny kobiet z plemienia Siriono do mężczyzn, którzy
dostarczają im mięso, ilustruje przypadek pewnego mężczyzny –
nieudolnego myśliwego. Zajmował on niską pozycję społeczną,
doświadczał lęku przed polowaniem i stracił żonę na rzecz
mężczyzny, który przewyższał go umiejętnościami myśliwskimi.
Antropologowi Allanowi Holmbergowi zrobiło się go żal, więc dawał
mu mięso i nauczył go polować przy użyciu broni palnej. Po
krótkim czasie status społeczny tego mężczyzny istotnie się
podwyższył. Udało mu się zdobyć żonę i kilka nowych partnerek
seksualnych. Zyskał pewność siebie i zaczął znieważać innych
mężczyzn, zamiast – jak dotąd – być obiektem ich obraźliwych
uwag.
Taka ekonomika seksualna występuje w niemal wszystkich
dobrze poznanych społeczeństwach tradycyjnych.
W zamieszkującym Tanzanię plemieniu Hadza mężczyzna „może
mieć trudności ze znalezieniem żony, a jeśli już ją ma –
z utrzymaniem jej przy sobie, jeżeli nie potrafi upolować dużej
zwierzyny”[256]. Podobne obserwacje poczyniono wśród członków
brazylijskiego plemienia Mehinaku, ludu Sharanahua
zamieszkującego wschodnią część Peru oraz wenezuelskiego
plemienia Yanomamö. Mężczyźni doskonale zdają sobie sprawę
z faktu, że umiejętności zdobywania i dostarczania mięsa czynią
ich atrakcyjnymi seksualnie w oczach kobiet. Wykorzystują więc
mięso, żeby przyciągać przygodne i stałe partnerki seksualne,
a także odbijać kobiety innym mężczyznom. Pewien mężczyzna
z plemienia Yanomamö w taki oto sposób opisał swego
potencjalnego rywala w rozmowie z antropologiem Raymondem
Hamesem: „On nie jest nawet mężczyzną [odnosząc się do
miernych umiejętności myśliwskich konkurenta]. Ona go zostawi
i pójdzie ze mną, ponieważ on nie umie polować, a ja tak”[257].
Z perspektywy ewolucyjnej tego rodzaju wymiana często przynosi
korzyści obu stronom.
We współczesnych kulturach zachodnich takie bezpośrednie
wymiany zdarzają się rzadziej, a w każdym razie są mniej jawne.
Mimo to czasami ekonomika seksualna nadal wywiera istotny
wpływ na to, dlaczego kobiety uprawiają seks w małżeństwie.
Kobiety mogą wymieniać seks nie na zasoby materialne per se, ale
na rozmaite przysługi. Podczas sesji terapeutycznej pewna kobieta
przyznała, że ma dużo słabszy popęd seksualny niż jej mąż, ale
zgadza się regularnie uprawiać z nim seks, ponieważ jej małżonek
regularnie kosi trawnik – w oczach tej kobiety były to równie
nieprzyjemne zadania!
Zasoby, jakie wnosi (bądź jakich nie wnosi) jej małżonek, mogą
oddziaływać na motywację seksualną kobiety. Jedna z uczestniczek
naszego badania powiedziała, że osiągnięcia zawodowe jej męża
wywierają wpływ na jej gotowość do uprawiania z nim seksu:

Kiedy mój mąż dostaje awans i podwyżkę, z dużym


prawdopodobieństwem będziemy się kochać. To swego
rodzaju nagroda dla niego, a poza tym mąż wydaje mi się
bardziej atrakcyjny, kiedy dużo zarabia. Myślę, że nie
chodzi tu o pieniądze, ale o sukces – fakt, że w oczach
innych ludzi jest zwycięzcą.
– heteroseksualna kobieta, 48 lat

Taka motywacja może również popchnąć kobietę w inną stronę,


wzmagając jej skłonność do uprawiania seksu poza małżeństwem.
Chociaż kobiety angażują się w romanse z rozmaitych powodów –
takich jak niewierność męża, jego brak zainteresowania seksem,
czy też przemoc psychiczna lub fizyczna – wśród motywów
wyodrębnionych przez badaczy z Laboratorium Davida Bussa
wysoko uplasowała się niezdolność małżonka do utrzymania
pracy[258]. W takich okolicznościach kobieta kieruje się zwykle
pragnieniem wymiany partnera na lepszy model – na mężczyznę,
który będzie w stanie zapewnić jej bardziej dostatnie życie.
Ekonomika seksualna przejawia się w małżeństwie w jeszcze
jednej postaci – kobiecej odmowy uprawiania seksu. Kobiety, które
nie dysponują własnymi zasobami materialnymi i są finansowo
zależne od swoich mężów, są mniej skłonne do tego, aby odrzucać
ich umizgi seksualne, w porównaniu z mężatkami mającymi
własne źródło dochodów[259]. Kobiety, które dysponują własnymi
zasobami, mają w małżeństwie silniejszą pozycję, a co za tym idzie
– z większą łatwością realizują swoje pragnienia seksualne, kiedy
czują pożądanie, i odmawiają uprawiania seksu ze swoimi mężami,
kiedy nie mają na to ochoty.
Ekonomika seksualna jest zjawiskiem międzykulturowym
i przybiera rozmaite formy. Na rynku matrymonialnym kobiety
zyskują niemałą władzę dzięki specyficzności psychologii
seksualnej mężczyzn, która wiąże się z ich dążeniem do
różnorodności seksualnej, silnym popędem płciowym,
nadinterpretacją niejednoznacznych sygnałów wysyłanych przez
kobiety jako oznak zainteresowania seksualnego, uporczywymi
fantazjami seksualnymi oraz silną reaktywnością mózgu na bodźce
wzrokowe. Jako cenny zasób stanowiący obiekt męskiej rywalizacji
kobiety mogą wykorzystywać swoją władzę, aby wymieniać seks za
takie korzyści, jak jedzenie, podarunki, przysługi, oceny, awans
zawodowy, czy też wstęp do show-biznesu – i czasami rzeczywiście
to robią. W części tego rodzaju wymian nie ma wyraźnej granicy
między zwykłymi zalotami, uwodzeniem i prostytucją. Jednak
ogromny dystans psychologiczny oddziela prostytucję, która polega
na jawnej zapłacie za seks, od zalotów, w których podarunkom
przypisuje się wartość symboliczną, traktując je jako oznakę
zaangażowania bądź szacunku dla kobiety.
[213]
Student Auctions Off Virginity for Offers of More than £2.5
Million, „The Telegraph” (Londyn), 12 stycznia 2009.
[214] Zob. www.cnn.com/2008/LIVING/personal/08/25/sex.for.stuff.
[215] Kruger, 2008.
[216] Zob. www.cnn.com/2008/LIVING/personal/08/25/sex.for.stuff.
[217] Symons, 1979.
[218]
Malinowski, 1957, s. 272–273, tłum. Andrzej Waligórski;
Sahlins, 1985.
[219] Siskind, 1973, s. 234.
[220] Ellis i Symons, 1990.
[221] Buss, 2003a; Ellis i Symons, 1990.
[222] Haselton i Buss, 2000.
[223] Buss, 2003a.
[224] Symons, 1979.
[225] Tamże.

[226] Dworkin i Levi, 2006.


[227] French i Lee, 1988.
[228] Zob. www.sexwork.com/coalition/whatcountrieslegal.html.
[229] Burley i Symanski, 1981.
[230] Brown, 2000.
[231] Tamże.

[232] Burley i Symanski, 1981.


[233] Salmon, 2008.
[234] Tyler i Johnson, 2006.
[235] Tamże, s. 212.
[236] Zob. www.salon.com/mwt/feature/2008/08/05/call_girls/.
[237] Luke, 2005.
[238] Zob.
www.associatedcontent.com/article/376288/how_to_get_a_sugar_daddy_sugar_
cat–41.
[239] Zob. www.articlepros.com/relationships/Relationship-
Advice/article-74309.html.
[240] Buss, 1988a.
[241] Buss i Schmitt, 1993.
[242] Townsend, 1998.
[243] DiMaggio, 2006.
[244] Zob. www.npr.org/templates/story/story.php?storyId–
6924667.
[245] Buss, 2003a.
[246] Zob. http://austriantimes.at/index?php?id–7935.
[247] Gebhard, 1971, s. 257–258.
[248] Burley i Symanski, 1981.
[249] Symons, 1979.
[250] Bisson i Levine, 2007.
[251] Welsh, Grello i Harper, 2006.
[252] Jonason, Li i Cason, 2009.
[253] Bisson i Levine, 2007.
[254] Tamże.

[255] Holmberg, 1950, s. 64.


[256] Washburn i Lancaster, 1968.
[257] Symons, 1979.
[258] Greiling i Buss, 2000.
[259] Blumstein i Schwartz, 1983.
ROZDZIAŁ 9

Sposób na podbudowanie ego

Obraz własnego ciała, uwaga, władza i uległość

Jeśli dyktatorzy czasami spostrzegają seks i twórczość


jako działania wywrotowe, to dlatego, że dzięki nim
zdobywamy wiedzę o swoim ciele (a wraz z nią własny
głos) – najbardziej rewolucyjny ze wszystkich rodzajów
wiedzy.
– Erica Jong (ur. 1942)

„Samoocena” (self-esteem) to termin psychologiczny, który odnosi


się do naszego poczucia własnej wartości. Zwykle mierzy się ją,
pytając ludzi, czy są zadowoleni z siebie; czy mają poczucie, że
odznaczają się licznymi zaletami i że radzą sobie z rozmaitymi
zadaniami równie dobrze jak inni ludzie; oraz czy są z siebie
dumni, czy czują, że odnoszą sukcesy, i czy żywią szacunek do
samych siebie. Samoocena okazała się powiązana z takimi cechami
osobowości, jak nieśmiałość, z takimi wynikami behawioralnymi,
jak poziom wykonania zadań pod presją, z takimi procesami
myślowymi, jak prawdopodobieństwo obwiniania samego siebie
o porażki, z takimi zachowaniami zdrowotnymi, jak samodzielne
badanie piersi, a wreszcie – z takimi problemami klinicznymi, jak
lęk i depresja.
Samoocena kobiety wpływa na jej seksualność, doświadczenia
seksualne i seksapil, a jednocześnie sama ulega ich wpływowi.
Pewność siebie jest seksowna. Rozkoszne przeżycia intymne dodają
nam seksualnej pewności siebie. U przedstawicieli obu płci istnieje
głęboki związek psychologiczny między życiem seksualnym
a obrazem Ja. Badania wykazały na przykład, że mężczyźni, którzy
cierpią na impotencję albo mają problemy z erekcją, doświadczają
potężnego spadku samooceny[260]. Nietrudno wskazać adaptacyjną
przyczynę istnienia tego powiązania – w naszej ewolucyjnej
przeszłości brak sprawności seksualnej zmniejszał szanse
mężczyzny na odniesienie sukcesu reprodukcyjnego. I odwrotnie –
niewiele osiągnięć podnosi samoocenę mężczyzny bardziej
skutecznie niż nowa, atrakcyjna zdobycz seksualna[261]. Wśród
kobiet ewolucja również ukształtowała adaptacyjne związki między
samooceną a sukcesami seksualnymi. Jak się przekonamy, we
współczesnym świecie owe powiązania mogą przynosić niepożądane
skutki.
Chociaż niektóre standardy kobiecej urody są zależne od kultury
– na przykład upodobanie do szczupłej bądź pulchnej sylwetki –
spora ich część ma charakter uniwersalny. Do cech uznawanych za
seksowne na całym świecie należą pełne usta, gładka, czysta cera,
duże oczy, prawidłowe napięcie mięśniowe, energiczny chód,
symetryczne rysy twarzy oraz niski współczynnik talia–biodra.
Wszystkie te atrybuty są powiązane statystycznie z dobrym stanem
zdrowia i z płodnością[262]. Badania dotyczące stopnia, w jakim
kobiety są zadowolone z własnego ciała, ujawniają, że ich
samoocena w tym zakresie – w przeciwieństwie do samooceny
mężczyzn – jest ściśle związana z poziomem ich ogólnej
atrakcyjności seksualnej, a także z konkretnymi atrybutami
fizycznymi, takimi jak talia, uda czy biodra[263]. Ponieważ wygląd
zewnętrzny kobiety dostarcza tak wielu informacji dotyczących jej
zdrowia i płodności, w toku ewolucji u mężczyzn ukształtowały się
preferencje związane z doborem partnerki, które – być może
niefortunnie – kładą wielki nacisk na kobiecą urodę[264]. Oto
smutna rzeczywistość psychologiczna – kobiety bywają traktowane
jak obiekty seksualne, podobnie jak mężczyzn spostrzega się
czasami przede wszystkim przez pryzmat ich statusu społecznego.
Pocieszający jest fakt, że seks może dodać kobiecie pewności
siebie. Jedna z uczestniczek naszego badania doświadczyła dzięki
niemu wzrostu samooceny, który utrzymywał się przez wiele dni:

Poszłam do łóżka z mężczyzną, który był mi bliski,


ponieważ czułam się samotna. Ten mężczyzna był dla
mnie dobry i kochający, a ja czułam się lepiej, kiedy był
przy mnie w nocy. Było nam cudownie w łóżku, a on
zawsze robił to, o co go prosiłam. Czułam się bardziej
pewna siebie i bez wątpienia bardziej seksowna (jako
kobieta) jeszcze przez kilka dni. Spotkania z nim bardzo
podniosły moją samoocenę.
– heteroseksualna kobieta, 39 lat
Niektóre kobiety przyznały, że zdecydowały się na seks, ponieważ
sądziły, że dzięki temu zdołają podnieść swoją niską samoocenę:

Szczerze mówiąc, powodem, z jakiego sypiałam z pięcioma


spośród sześciu mężczyzn, z którymi uprawiałam seks, był
fakt, że oni nie byli z mojej ligi. Mam słabość do facetów,
którzy są przystojni, mają pracę i są w miarę inteligentni,
a mimo to uważają mnie za atrakcyjną. Zazwyczaj
podobam się tylko bezzębnym, odrażającym brzydalom.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Kiedy ta metoda się sprawdza, uprawianie seksu w celu


podwyższenia samooceny może przynosić kobietom ogromne
korzyści – poprawę samopoczucia dzięki zmieniającym nastrój
hormonom, takim jak oksytocyna; wzrost poczucia własnej
wartości; pewność siebie, która zachęca kobietę do poszukiwania
nowego, lepszego partnera; wreszcie, poczucie siły seksualnej
w świecie, który czasami wydaje się robić wszystko, żeby kobieta
czuła się słaba i bezbronna.

Poczucie własnej atrakcyjności

Kiedy czułam się mniej pewna siebie – gruba, brzydka


i tym podobnie – miło było wiedzieć, że ktoś inny uważa
mnie za atrakcyjną, że mnie pragnie.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata
Po części ze względu na ewolucyjne korzenie kobiecej atrakcyjności
seksualnej samoocena kobiety zależy w dużej mierze od stopnia,
w jakim jest ona zadowolona ze swojego ciała.

Kiedy wreszcie udało mi się zrzucić tyle kilogramów, że


poczułam się atrakcyjna i seksowna, spotkałam swojego
najlepszego kumpla, a on zaniemówił z wrażenia na mój
widok. Zaczęłam więc flirtować z nim bardziej niż zwykle,
byłam bardziej przyjacielska i agresywna. Dałam mu do
zrozumienia, że po kilku drinkach w barze pójdziemy do
mnie.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 22 lata

Jednak czynniki determinujące stosunek kobiety do własnego ciała


nie zawsze są obiektywne. Chociaż rzeczywiste cechy fizyczne
kobiety – takie jak masa ciała czy sylwetka – bez wątpienia
oddziałują na jej obraz własnego ciała, badacze ustalili, że odczucia
kobiet dotyczące własnego ciała ulegają również wpływowi ich
osobistych przekonań dotyczących tego, jak wyglądają i jak
powinny wyglądać. Wśród kobiet, które są niezadowolone ze
swojego ciała (w Ameryce Północnej ich odsetek jest niepokojąco
wysoki – wynosi aż 55% zarówno wśród mężatek, jak i wśród kobiet
stanu wolnego), ich oczekiwania dotyczące tego, jak powinny
wyglądać, przyczyniają się do niezadowolenia ze swojego ciała
w większym stopniu niż rzeczywiste cechy fizyczne.
Zmartwienia związane z obrazem własnego ciała występują
u kobiet w każdym wieku. W ogólnokrajowym badaniu
ankietowym, przeprowadzonym na próbie liczącej trzydzieści
tysięcy osób w wieku od piętnastu do siedemdziesięciu czterech lat,
55% kobiet zgłaszało zastrzeżenia do swojego wyglądu[265].
U dorastających dziewcząt obraz własnego ciała ulega
niekorzystnemu wpływowi wizerunków przedstawianych
w kolorowych czasopismach kobiecych[266]. Wśród kobiet po
pięćdziesiątce i starszych obraz własnego ciała jest powiązany
w większym stopniu ze stanem zdrowia niż z tym, jak prezentuje
się ich ciało w porównaniu z ostatnią zwyciężczynią telewizyjnego
reality show „Zostań top-modelką”. Zaobserwowano także różnice
międzykulturowe pod względem stopnia, w jakim kobiety są
zadowolone bądź niezadowolone ze swojego wyglądu, przy czym
przedstawicielki zdominowanych przez media kultur zachodnich
na ogół wyrażają większą dezaprobatę. Nawet w obrębie Stanów
Zjednoczonych badania ujawniły istotne różnice
wewnątrzkulturowe – Afroamerykanki okazały się w dużo
większym stopniu zadowolone ze swojego wyglądu niż kobiety
z innych grup rasowych i etnicznych[267].
Jak łatwo się domyślić, obraz własnego ciała jest ważnym
czynnikiem motywującym kobiety do kupowania
i wypróbowywania najnowszych porad dietetycznych
i suplementów diety – w samej Ameryce Północnej rynek ten jest
wart pięćdziesiąt miliardów dolarów i nadal rośnie. Negatywny
obraz własnego ciała bywa również przyczyną zaburzeń łaknienia,
takich jak anoreksja (jadłowstręt psychiczny) i bulimia (napadowe
objadanie się i przeczyszczanie). Rzadziej mówi się o tym, że
stosunek kobiety do własnego ciała wywiera istotny wpływ na
wszystkie aspekty jej seksualności. Badania przeprowadzone wśród
amerykańskich studentek wykazały, że kobiety, które uważają się
za niezbyt atrakcyjne, rzadziej miewają partnerów seksualnych,
prawdopodobnie dlatego, że kobiety niezadowolone ze swojego
wyglądu wstydzą się własnego ciała i odczuwają lęk na myśl
o pokazaniu się drugiej osobie nago. Co za tym idzie – takie kobiety
czasami unikają okazji do uprawiania seksu, zamiast ich
poszukiwać. Nawet wśród studentek, które żyją w związkach
intymnych, kobiety mające negatywny obraz własnego ciała
rzadziej uprawiają seks i eksperymentują w sferze seksualnej niż
studentki zadowolone ze swojego wyglądu.
Oczywiście od każdej reguły są wyjątki. Niektóre kobiety mające
negatywny obraz własnego ciała celowo poszukują okazji do
aktywności seksualnej, żeby poczuć się bardziej atrakcyjne. Oto
wypowiedzi dwóch uczestniczek naszego badania, które kierowały
się taką motywacją do uprawiania seksu:

Szczerze mówiąc, chciałam, żeby ktoś okazywał mi czułość,


chociaż przez krótki czas. W tych kilku wypadkach, kiedy
uprawiałam seks, żeby zdobyć czyjąś uwagę, nie czułam
się atrakcyjna ani seksowna. Myślałam, że skoro ten
mężczyzna chce się ze mną przespać, to najwyraźniej
spostrzega mnie jako atrakcyjną i pociągającą seksualnie.
Po współżyciu czułam się pusta – nie wykorzystana, ale
pusta – chyba dlatego, że docierało do mnie, iż sam fakt, że
jakiś mężczyzna poszedł ze mną do łóżka, nie uczynił mnie
ani trochę szczęśliwszą.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Nigdy nie byłam bardzo szczupła, ale nie jestem


grubasem. Trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek mógłby
chcieć się ze mną kochać. Najwyraźniej jednak jest inaczej,
bo zdarzało mi się uprawiać seks z mężczyznami, których
inne kobiety oceniłyby jako atrakcyjnych. Po zakończeniu
mojego ostatniego stałego związku (rozmawialiśmy nawet
o małżeństwie) szybko zaczęłam się spotykać z pewnym
bardzo przystojnym facetem, który traktował mnie podle,
ale z którym często uprawiałam seks, ponieważ
świadomość, że ktoś tak atrakcyjny i odnoszący sukcesy
chce ze mną sypiać, bardzo poprawiała mi samopoczucie.
– heteroseksualna kobieta, 32 lata

Zerwać z Barbie

Negatywny obraz własnego ciała wpływa nie tylko na gotowość


kobiety do eksperymentowania w sferze seksu, ale także na jej
reakcje seksualne. Kobiety niezadowolone ze swojego wyglądu
mają słabszy popęd płciowy oraz większe problemy z osiągnięciem
podniecenia seksualnego i orgazmu. Badacze z Laboratorium
Psychofizjologii Seksualnej Cindy Meston zaprosili do laboratorium
osiemdziesiąt pięć studentek college’u i poprosili je, aby wypełniły
– indywidualnie, na osobności – kwestionariusze dotyczące swojego
funkcjonowania seksualnego i obrazu własnego ciała.
Kwestionariusz odnoszący się do obrazu własnego ciała zawierał
pytania dotyczące wagi oraz rozmaitych aspektów wyglądu
zewnętrznego i atrakcyjności seksualnej. Następnie każda z kobiet
czytała – i tym razem na osobności – opowiadanie o treści
erotycznej, a potem oceniała, jak bardzo czuje się podniecona pod
wpływem tej lektury. Kobiety, które przejawiały pozytywny
stosunek do swojego ciała, doświadczały dużo silniejszego
pożądania seksualnego w reakcji na te historie niż badane
niezadowolone ze swojej wagi czy poziomu atrakcyjności. Ponadto
kobiety mające negatywny obraz własnego ciała przejawiały
słabsze pożądanie seksualne w rzeczywistych sytuacjach życiowych
– w relacjach ze swoimi partnerami[268].
Jeśli stosunek kobiety do własnego ciała zmienia się z upływem
czasu, to może również modyfikować jej poziom pożądania
seksualnego oraz reakcje jej ciała w trakcie aktywności seksualnej.
Patricia Barthalow Koch i jej współpracownicy z Uniwersytetu
Stanu Pensylwania obserwowali funkcjonowanie seksualne ponad
trzystu kobiet w średnim wieku na przestrzeni czasu. Okazało się,
że w okresie dziesięciu lat u około 57% badanych kobiet nastąpiło
osłabienie pożądania seksualnego, 58% przyznało, że uprawia seks
rzadziej niż w przeszłości, 40% powiedziało, że seks sprawia im
mniejszą przyjemność, a 32% wyznało, że ma większe trudności
z osiągnięciem orgazmu[269]. Badacze próbowali znaleźć przyczynę
spadku poziomu funkcjonowania seksualnego u tak dużej części
kobiet. Zgadnij, co się okazało – istotną rolę odgrywał obraz
własnego ciała. W im większym stopniu kobieta oceniała siebie
jako mniej atrakcyjną niż przed dziesięcioma laty, tym bardziej
obniżał się jej spostrzegany poziom funkcjonowania seksualnego
w badanym okresie. I na odwrót – im wyżej kobieta oceniała swój
wygląd, z tym większym prawdopodobieństwem twierdziła, że
poziom jej funkcjonowania seksualnego i aktywności seksualnej
wzrósł w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
Kiedy kobieta nadmiernie koncentruje się na tym, jak wygląda
w trakcie uprawiania seksu albo jak partner ocenia jej ciało, nie
może się skupić na przyjemnych doznaniach, dzięki którym
mogłaby się podniecić i osiągnąć orgazm. Uczenie kobiet skupiania
uwagi na przyjemnych doznaniach podczas uprawiania seksu
stanowi podstawowy element wielu skutecznych technik
terapeutycznych. Zmieniając negatywny stosunek kobiety do
własnego ciała, taka terapia podważa jej przekonania dotyczące
tego, jak powinna wyglądać, i pozwala jej spojrzeć na swoje ciało
w bardziej obiektywny sposób. Badanie przeprowadzone w grupie
trzydziestu dwóch klinicznie otyłych kobiet, które uczestniczyły
w trwającym trzydzieści jeden tygodni programie odchudzającym,
potwierdziło istnienie związku między obrazem własnego ciała
a funkcjonowaniem seksualnym[270]. Oprócz znacznej utraty wagi
kobiety, które ukończyły ten program, doświadczyły ogromnej
poprawy obrazu własnego ciała i wzmocnienia popędu seksualnego,
a ponadto podejmowały aktywność seksualną częściej niż
uprzednio. Kiedy po jakimś czasie zapytano je, dlaczego – ich
zdaniem – po ukończeniu programu ich funkcjonowanie seksualne
istotnie się poprawiło, niemal trzy czwarte badanych kobiet
upatrywało przyczyn owej poprawy w bardziej pozytywnych
odczuciach dotyczących własnego ciała.
Dużo napisano o roli mediów w kształtowaniu negatywnych
postaw kobiet wobec własnego ciała. Wydaje się, że jesteśmy
niemal po imieniu z kobietami cenionymi przede wszystkim za
szczupłą sylwetkę i oszałamiającą urodę, ale kto zna imię
i nazwisko ostatniej kobiety, której przyznano Nagrodę Pulitzera
w dziedzinie literatury? (Była nią Geraldine Brooks, która
otrzymała tę nagrodę w 2006 roku.) Przyjrzyjmy się zatem bliżej
wizerunkom, z jakimi kobiety zwykle porównują swoje ciała.
Typowa modelka ma co najmniej 175 centymetrów wzrostu i waży
od 54 do 56 kilogramów. Wiele młodych (i nieco starszych) kobiet
marzy o tym, aby wyglądać podobnie. Problem w tym, że zaledwie
5% wszystkich kobiet ma genetyczne predyspozycje do osiągnięcia
takiej figury – niezależnie od drakońskich diet, wyczerpujących
ćwiczeń, operacji plastycznych i wyniszczających zaburzeń
łaknienia. Kolorowe czasopisma dla kobiet i magazyny plotkarskie
pełne są fotografii wychudzonych gwiazd filmowych ze sterczącymi
łopatkami, wyglądających – jak czytamy w jednym
z feministycznych serwisów internetowych – „niemożliwie
pięknie”[271]. Tak bardzo niemożliwie, że wykorzystuje się specjalne
programy komputerowe, aby wysmuklić policzki, ramiona, brzuch
i nogi, a jednocześnie w magiczny sposób powiększyć biust.
Niestety ten ideał sylwetki stał się tak wszechobecny w przemyśle
rozrywkowym, że dzisiaj trzeba modyfikować fotografie niektórych
kobiet, aby ich kości biodrowe i obojczyki wydawały się mniej
wystające i chorobliwie wychudzone.
Nawet lalka Barbie nie jest tu bez winy. Naukowcy obliczyli, że
gdyby Barbie była dorosłą kobietą, to miałaby 173 centymetry
wzrostu, a jej wymiary (biust––talia–biodra) wynosiłyby 99–46–84.
Ważyłaby nie więcej niż pięćdziesiąt kilogramów, co oznacza, że
miałaby tak mało tkanki tłuszczowej, iż przestałaby owulować.
Kena i jego plastikowych potomków należałoby przestrzec przed
negatywnym wpływem oszałamiająco kształtnego ciała Barbie na
jej zdolności reprodukcyjne. Można tylko mieć nadzieję, że
zniekształcone sylwetki popularnych lalek Bratz, z ich wielkimi
głowami i maleńkimi ciałami, które są naprawdę fizycznie
niemożliwe, przerwą ten zaklęty krąg.

Szacunek społeczny
Źródłem zdrowej samooceny może być dokonanie bilansu własnych
mocnych stron i zdolności oraz wynikające z niego poczucie
zadowolenia z tego, kim jesteśmy i co możemy zaoferować światu.
Zamiast jednak skupiać się na sobie jako na niepowtarzalnej
jednostce, niektórzy ludzie koncentrują się na porównaniach
zewnętrznych, aby budować swoje poczucie własnej wartości. Nie
tylko porównują swoje ciało z tymi pokazywanymi na plakatach
reklamowych, ale też zastanawiają się, jak dużo zarabiają
w porównaniu z innymi, w jakiej dzielnicy mieszkają (i jak wygląda
ich dom w porównaniu z mieszkaniem przysłowiowych Kowalskich)
oraz w jakich kręgach społecznych się obracają. Następnie
dokonują obliczeń psychologicznych i na tej podstawie oceniają, ile
są warci – we własnych oczach i w oczach innych ludzi.
Każdy, kto chodził do szkoły średniej, wie, że dokonywanie takich
ocen porównawczych i tworzenie opartych na nich rankingów nie
jest wyłącznie rozrywką dorosłych. Twoja popularność częściowo
zależy od tego, kim są Twoi przyjaciele – nawet w szkole
podstawowej. Samoocena wielu młodych ludzi jest ściśle powiązana
z tym, jakich mają przyjaciół i jaką pozycję społeczną zajmują
w grupie rówieśniczej. Zjawisko to opisała z najdrobniejszymi –
przerażającymi dla większości rodziców – szczegółami socjolog
Rosalind Wiseman w książce Queen Bees and Wannabees (Królowe
pszczół oraz ich kiepskie naśladowczynie). Jak zauważa Wiseman:
„dziewczyna należąca do popularnej grupy może uniknąć reputacji
zdziry, nawet jeśli często uprawia seks”[272]. Wiele kobiet
uczestniczących w naszym badaniu opisało sytuacje, w których
zdecydowało się na seks, żeby zdobyć przyjaciółki i zyskać
akceptację społeczną:
W szkole średniej miałam przyjaciółkę, która była
naprawdę asertywna i bardzo zbuntowana. Dała mi do
zrozumienia, że mogę się do niej zbliżyć tylko w jeden
sposób – odrzucając swoje dotychczasowe przekonania
i uprawiając seks ot, tak, dla sportu. Zanim się z nią
zaprzyjaźniłam, byłam naprawdę naiwna. Nie miałam
pojęcia o seksie, więc uwierzyłam jej, że takie zachowania,
jak namawianie kolegów do tego, żeby chodzili z nami do
łóżka i zdradzali swoje dziewczyny, albo uprawianie seksu
z każdym facetem, który okaże nam zainteresowanie, są
zupełnie normalne. Sypiałam z chłopakami ot, tak, żeby
zyskać jej szacunek, ponieważ byłam bardzo słabą
uczennicą i miałam niewielu przyjaciół. Nienawidziłam
wszystkiego, co wtedy robiłam, i dopiero po pięciu latach
od czasu, gdy przestałyśmy się przyjaźnić, poczułam się
znowu osobą moralną.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Albo żeby zyskać sympatię innych:

Byłam wtedy bardzo młoda i chyba chciałam poczuć, że


jestem kimś – podbudować swoją samoocenę poprzez kogoś
innego. Myślałam, że jestem grubą rybą i że z tego powodu
stanę się lubiana w szkole. Dzisiaj wiem, że korzystałam
z wielu źródeł zewnętrznych, żeby zyskać sympatię
kolegów, (...) żeby się do nich dopasować. To nie przynosiło
pożądanych skutków, (...) tak naprawdę czułam się jeszcze
gorzej, (...) ja tylko chciałam być taka, jak wszystkie inne
dziewczyny (...), a przynajmniej taka, jakie mi się wtedy
wydawały.
– heteroseksualna kobieta, 41 lat

Albo żeby dopasować się do określonej grupy społecznej:

Miałam poczucie, że bycie dziewicą wyklucza mnie


z mojego kręgu społecznego. Nie kumałam rzeczy, które
moje aktywne seksualnie koleżanki doskonale rozumiały,
i z tego powodu często czułam się wykluczona z rozmaitych
sytuacji społecznych. Przespałam się więc z mężczyzną
starszym ode mnie, żeby zyskać akceptację w kręgu jego
znajomych – ludzi starszych i wykształconych.
– heteroseksualna kobieta, 26 lat

Jak już wiemy, kobietom często podobają się mężczyźni o wysokim


statusie społecznym, ponieważ wysoki status pociąga za sobą
zasoby materialne, przyjemny styl życia i mnóstwo korzyści
społecznych. Z perspektywy ewolucyjnej wysoki status mężczyzny
może być także oznaką dobrych genów, które przekaże on swoim
dzieciom. Jednak niektóre uczestniczki naszego badania
decydowały się na seks z partnerem o wysokim statusie
społecznym z zupełnie innego powodu. Nie zależało im na
zbudowaniu stałego związku, na zajściu w ciążę, ani nawet na
korzyściach materialnych, jakie mogłyby czerpać z kontaktów
z tym mężczyzną. Chciały po prostu podwyższyć swój status
społeczny w oczach swoich znajomych poprzez uprawianie seksu
z partnerem mającym dużą wartość na rynku matrymonialnym:
Ten facet nie był wielką gwiazdą. Grał w popularnej
lokalnej kapeli, która nagrywała album dla dużej
wytwórni. Dobrze się bawiłam, on był świetnym
kochankiem i wszyscy wiedzieli, co się stało, ponieważ
mieszkałam wtedy w akademiku, a on tam przychodził,
kiedy mieliśmy się kochać. Zrobiłam to, żeby inne
dziewczyny mi zazdrościły. (...) Dzięki temu wszyscy
uważali, że jestem fajna.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Inne kobiety sypiały z partnerami o wysokim statusie, ponieważ


dzięki temu czuły się bardziej atrakcyjne. W takich wypadkach
kobiety uprawiały seks nie po to, aby zaimponować koleżankom
albo osiągnąć wyższy status społeczny, ale po to, by zwiększyć
swoje poczucie własnej wartości albo podnieść swoją samoocenę.
Czasami sprawy nie układały się po ich myśli:

Poszłam do łóżka z chłopakiem, który uchodził wtedy za


bardzo atrakcyjnego, i każda dziewczyna byłaby dumna
z tego, że się z nim spotyka, a przynajmniej tak mi się
wydawało. Po udanym wieczorze i kilku drinkach
w pobliskim klubie nocnym (to był wieczór pań, więc
piłyśmy za darmo) poczułam się wystarczająco odważna,
żeby do niego podejść i zacząć z nim delikatnie flirtować.
Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko
i wylądowaliśmy w jego mieszkaniu. Miałam wielką ochotę
na seks, przede wszystkim dlatego, że wypity alkohol
dodał mi odwagi i sprawił, iż na tę jedną cudowną noc
pozbyłam się obaw dotyczących mojego wyglądu. Ta
cudowna noc przyniosła mi chorobę weneryczną,
zszarganą reputację i okropnego kaca! Nigdy więcej nie
zachowałam się tak głupio!
– heteroseksualna kobieta, 32 lata

W innych wypadkach kobiety osiągnęły nawet więcej, niż


planowały:

Kiedy poznałam swojego przyszłego męża, uznałam, że jest


z innej ligi. (...) Byłam bardzo nieśmiałym głuptasem
i trzymałam się ze skejtami. Nagle zjawił się Pan Idealny
– umięśniony, wysoki, opalony, z pięknym uśmiechem –
ktoś, kto nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi, gdybyśmy
chodzili razem do liceum. Wróciliśmy do mojego
mieszkania po kolacji, a on przyniósł ze sobą torbę.
Powiedziałam mu od niechcenia, że może spać na sofie
albo w moim łóżku, którym chętnie się z nim podzielę.
Wybrał moje łóżko, a ja nie próbowałam go powstrzymać.
(...) Sześć miesięcy później byliśmy już małżeństwem. Co
jakiś czas łapię się na tym, że przyglądam się mu, jak robi
to czy owo, i myślę sobie: „Do diabła, nie mogę uwierzyć, że
on jest moim mężem”.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Za mało uwagi
Chociaż wydaje się, że niektórzy ludzie przychodzą na świat ze
zdrową samooceną, badania psychologiczne wskazują na kilka
ważnych czynników wpływających na poczucie własnej wartości,
które oddziałują na nas w dzieciństwie, takich jak więź z rodzicami,
wsparcie rodzicielskie i uwaga poświęcana dziecku przez rodziców.
Na przykład badanie przeprowadzone wśród 16 749 dorastających
młodych ludzi ujawniło, że wyższy poziom wsparcia rodzicielskiego
i kontroli rodzicielskiej wiąże się z wyższą samooceną u dzieci[273].
Szczególnie ważne okazały się spostrzeżenia dzieci dotyczące
uwagi poświęcanej im przez rodziców – rodzice, którzy nie
spuszczają z dziecka kochającego, lecz czujnego spojrzenia i w razie
potrzeby są gotowi do natychmiastowej reakcji. Wydaje się, że taka
uwaga rodzicielska daje dzieciom pewność siebie niezbędną do
eksplorowania możliwości i zagrożeń obecnych w środowisku oraz
pozwala im wyrosnąć na dobrze funkcjonujących dorosłych. Nie
wszystkie kobiety miały tyle szczęścia, aby doświadczyć pełnej
miłości uwagi rodzicielskiej – niektóre były zaniedbywane przez
swoich rodziców. Czasami niska samoocena skłania kobiety do prób
zrekompensowania sobie owego deficytu uwagi – zapewnienia sobie
poprzez seks zainteresowania, jakiego nie okazywali im rodzice.
Część kobiet uczestniczących w naszym badaniu opisała seks
jako sposób zrekompensowania sobie braku czegoś, czego nie
doświadczyła w domu rodzinnym. W wielu wypadkach oznaczało to
wykorzystywanie seksu do zdobycia uwagi i poczucia więzi
emocjonalnej. Niektóre kobiety powiedziały, że uprawiały seks, aby
poczuć miłość, troskę i uwagę, jakich brakowało im w domu
rodzinnym:

Byłam nastolatką dorastającą w biednej rodzinie


dotkniętej przemocą. Sądziłam, że zbliżenie fizyczne
z mężczyzną doprowadzi do miłości, no i podobała mi się
uwaga, jaką poświęcali mi mężczyźni ze względu na moje
atrakcyjne ciało. To się zdarzyło wiele razy, ale pamiętam
jeden raz, kiedy po prostu leżałam i gapiłam się w niebo,
czekając, aż będzie po wszystkim. Chciałam czuć się z tym
dobrze i udawałam, że jestem podniecona, ale tak
naprawdę zależało mi tylko na bliskości emocjonalnej.
Czułam się brudna, ale nie przestałam tego robić,
ponieważ nie traciłam nadziei.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

W wypadku innych kobiet seks spełnił swoje zadanie, ale tylko na


jakiś czas:

Wychowałam się w rodzinie dotkniętej przemocą.


Dorastałam w przekonaniu, że coś jest ze mną nie tak i że
zasługuję na krzywdę, która mnie spotyka. Kiedy
uprawiałam seks, po raz pierwszy w życiu czułam, że ktoś
poświęca mi uwagę, chociaż nie spodziewałam się, że to
długo potrwa. Czułam się naprawdę doceniana, chciana
i kochana.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 25 lat

Byłam nastolatką z niską samooceną. Ponieważ rodzice


przez całe życie mnie ignorowali, zakładałam błędnie, że
seks oznacza, iż drugiej osobie na mnie zależy. Uwaga,
jaką zapewniał mi seks, była bardzo przyjemna, ale
w końcu odkryłam, że nie miałam racji – że to wcale nie
znaczy, iż drugiej osobie naprawdę na mnie zależy.
– biseksualna kobieta, 24 lata

Jedna z kobiet napisała, że doświadczone w przeszłości krzywdy


popychały ją do uprawiania seksu, ponieważ po prostu chciała coś
poczuć:

Byłam wtedy w złym stanie – miałam poczucie, że życie


i lekarze wykorzystują mnie do swoich celów. Przez jakiś
czas nie szanowałam siebie ani swojego ciała i myślałam:
„Do diabła, to tylko kawał mięsa, nic więcej”. Dlatego
pozwalałam się obmacywać byle komu i zachowywałam się
nieprzyzwoicie – przecież to był tylko kawał mięsa,
zupełnie bez znaczenia. W tym samym stanie ducha
straciłam dziewictwo. Pomyślałam sobie coś w rodzaju:
„Co, do diabła, okazja sama się nadarzyła”. Trwało to
jakieś czterdzieści pięć minut, później on zasnął, a ja się
ubrałam, posiedziałam tam przez chwilę, myśląc sobie:
„No dobra, i co teraz?” Później wyszłam i zaczęłam szukać
koleżanek, z którymi mogłabym zjeść lunch. Myślę, że po
prostu chciałam coś poczuć, a poczucie upokorzenia było
przynajmniej jakąś emocją.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Życie toczy się dalej


Podobnie jak niektórzy ludzie zwracają się na zewnątrz, oceniając
swoje zasoby i status społeczny, aby oszacować, ile są warci,
u części osób ich stosunek do samych siebie zależy od tego, czy ktoś
je kocha. Ponieważ jednak nie ma żadnej gwarancji, że miłość
będzie trwała wiecznie, samoocena tych ludzi jest nieustannie
zagrożona. Jeżeli kobieta opiera swoją samoocenę wyłącznie na
miłości innej osoby, to może popaść w depresję i poczuć się
bezwartościowa, jeśli ta osoba przestanie ją kochać. Nawet
w wypadku ludzi, u których poczucie własnej wartości nie zależy
wyłącznie od miłości, wygaśnięcie uczucia, jakim darzyła ich bliska
osoba, bywa źródłem dotkliwego cierpienia psychicznego.
Zależnie od dotkliwości straty większość ludzi, którzy
doświadczyli odrzucenia, przechodzi przez okres żałoby, podczas
którego poszukuje sposobów, w jakie mogłaby się pocieszyć.
Niektórzy zwracają się o pomoc do przyjaciół, inni sięgają po
alkohol lub czekoladę, jeszcze inni – jak pokazało nasze badanie –
szukają okazji do uprawiania seksu. Jak napisała jedna z badanych
kobiet: „Jak przejść do porządku dziennego nad utratą mężczyzny?
Najlepiej znaleźć się pod jakimś innym facetem!” Wiele
uczestniczek naszego badania opowiedziało nam o tym, jak
uprawiało seks, aby uleczyć swoje złamane serce. Ich
doświadczenia były niepowtarzalne.
Niektóre kobiety napisały, że pójście do łóżka z innym partnerem
po rozpadzie związku pomogło im w odzyskaniu poczucia własnej
wartości:

Za każdym razem, kiedy czuję się zraniona przez kogoś, na


kim mi naprawdę zależy, ląduję w łóżku z kimś innym. To
pomaga mi przeboleć stratę i żyć dalej, a także odzyskać
wiarę w siebie – zwłaszcza jeśli ten ktoś porzucił mnie dla
innej kobiety. Dzięki temu czuję, że nadal jestem
atrakcyjna i że to nie przeze mnie mój partner odszedł do
innej.
– heteroseksualna kobieta, 19 lat

To było tuż po zakończeniu bardzo nieudanego związku.


Czułam się naprawdę źle. To był typowy dołek po
rozstaniu – czułam się nieatrakcyjna i nie wierzyłam, że
mogłabym się komuś podobać. Kiedy poznałam [tego
faceta], nie czułam do niego szczególnego pociągu. On
jednak okazał mi zainteresowanie, więc zaczęliśmy się
spotykać. Po krótkim czasie zaczęliśmy uprawiać ze sobą
seks. Nadal nic do niego nie czułam, ale czerpałam
przyjemność z poczucia, że ktoś mnie pragnie.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

W wypadku innych kobiet poprawa samopoczucia była tylko


chwilowa:

Mój były rzucił mnie bezceremonialnie w dniu moich


urodzin, decydując się na związek z dziewczyną, która
mogła się spodobać jego rodzinie. Czułam się porzucona,
niechciana, nie dość dobra i – to było chyba najgorsze –
nieatrakcyjna. Dopadła mnie kilkumiesięczna depresja.
Z czasem zaczęłam odzyskiwać poczucie własnej wartości,
ale nadal czułam, że nie zasługuję na miłość. Podczas
wakacji letnich przypadkiem spotkałam kolegę
z dzieciństwa, który – jak wiedziałam – podkochiwał się
we mnie przez dziesięć lat. Może to z powodu samotności,
a może przez alkohol, ale nabrałam pewności, że jeśli pójdę
z nim do łóżka, to pozbędę się poczucia odrzucenia, jakie
zaszczepił we mnie mój były. Ten chłopak na pewno mógł
tego dokonać – przecież przez dziesięć lat pielęgnował
swoje uczucie do mnie. Rzeczywiście, na krótki czas
doświadczyłam wzrostu poczucia własnej wartości, później
jednak uczucie osamotnienia ustąpiło miejsca poczuciu
winy i wstydu. Próbowałam znaleźć jakiś sposób, żeby
poczuć się kochana; zamiast tego znalazłam sposób, aby
przestać kochać samą siebie.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Wreszcie, w wypadku części kobiet seks nie przyniósł spodziewanej


poprawy:

Kilka razy uprawiałam seks tuż po rozpadzie stałego


związku. Myślałam, że pomoże mi to zapomnieć o tamtym
mężczyźnie, a nawet wymazać go z mojego ciała poprzez
wpuszczenie do niego kogoś innego. Oczywiście nic takiego
się nie wydarzyło – to był po prostu seks z kimś innym.
Nadal tęskniłam za dawnymi kochankami – równie mocno
jak przedtem.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Podczas gdy niektóre kobiety uprawiają seks, aby zrekompensować


sobie jakieś deficyty psychiczne albo odzyskać poczucie własnej
wartości, inne robią to, żeby osiągnąć poczucie władzy.

Władza seksualna

Część kobiet czerpie z seksu niezwykłe poczucie władzy –


panowania i dominacji – które stanowi ich główną motywację
w sferze seksualnej. Jedna z uczestniczek naszego badania opisała
ten wątek bardzo obrazowo:

Chodzi przede wszystkim o poczucie, że jesteś zdolna do


zainicjowania seksu i możesz panować nad osobą, z którą
się kochasz, nawet jeśli jest nią twój stały partner. Pod
wieloma względami w seksie chodzi o władzę –
o możliwość podarowania partnerowi przyjemności lub
odebrania mu jej, o możliwość czucia się atrakcyjną
i pożądaną. Sądzę, że nierzadko uprawiamy seks
przynajmniej częściowo z tego powodu.
– heteroseksualna kobieta, 22 lata

Władza nie zawsze jest celem samym w sobie. W wypadku


niektórych kobiet stanowi narzędzie do kontrolowania partnera
seksualnego i wywierania nań wpływu. Czasami kobieta sprawuje
taką kontrolę w stałym związku intymnym:

Kobiecie łatwo jest kontrolować mężczyznę za pomocą


seksu. Możesz być równa partnerowi albo odmawiać mu
współżycia i tak dalej. Byłam kiedyś z bardzo
dominującym chłopakiem, ale jeśli chodzi o seks, byliśmy
sobie równi – mogłam mu nawet mówić, co ma robić,
chociaż w większości innych sytuacji byłoby to nie do
pomyślenia.
– heteroseksualna kobieta, 19 lat

W innych wypadkach poczucie dominacji wynika z równoczesnego


panowania nad partnerem i pokonania innej kobiety w rywalizacji
o zainteresowanie seksualne:

To było wkrótce po moim rozstaniu z mężem,


spowodowanym przez jego romans. Zaangażowałam się
w seks we troje, z mężczyzną i z kobietą, żeby się na nim
odegrać. On nigdy się o tym nie dowiedział, a mnie wcale
na tym nie zależało. Zdecydowałam się na seks we troje,
ponieważ chciałam sobie udowodnić, że nadal jestem
atrakcyjna i że ktoś może mnie pragnąć. Podobała mi się
myśl, że robię coś zakazanego, coś, czego nigdy wcześniej
nie próbowałam. Nie interesowała mnie ta kobieta i nie
doszło między nami do żadnej interakcji – obie byłyśmy
skoncentrowane wyłącznie na mężczyźnie. Doświadczałam
poczucia władzy, kiedy udawało mi się odwrócić jego
uwagę od tamtej kobiety i skłonić go do współżycia ze mną.
– heteroseksualna kobieta, 29 lat

Czasami poczucie mocy i władzy nie wynika z samego tylko


pokonania rywalek, ale z faktu, że kobiecie udało się zdobyć
mężczyznę o wysokim statusie:

To był facet, z którym chciałaby być każda kobieta.


Wchodził do pokoju i natychmiast skupiał na sobie uwagę
wszystkich obecnych. Kiedy na ciebie patrzył, czułaś, że
jesteś najważniejszą osobą na świecie. Znałam go od
dziecka, ale zawsze byliśmy tylko znajomymi. Aż pewnego
dnia spojrzał na mnie przeciągle, a ja nie mogłam mu się
oprzeć. Myśl, że on, najważniejszy chłopak w mojej grupie
rówieśniczej, pragnie mnie, dziewczyny, która na
wszystkich imprezach podpierała ściany, dała mi nagłe
poczucie mocy. Czułam się ważna, równa jemu.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Poczucie władzy nie zawsze wynika po prostu z dominowania nad


innymi. Niektóre kobiety uprawiają seks, ponieważ czują, że jest to
sfera życia, którą są w stanie kontrolować.

Przez jakiś czas zmagałam się z bulimią. Miałam wtedy


poważne problemy z kontrolą i czerpałam przyjemność
z poczucia, że mam pełną kontrolę seksualną nad drugą
osobą – zwłaszcza nad mężczyzną.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Możliwość tchnięcia życia w umierającego mężczyznę –


kogoś, kogo się kochało w młodości – to niezwykła
wymiana: obietnica nieśmiertelności dla umierającego
i wzniesienia się na wyższy poziom duchowy dla osoby,
która pozostaje przy życiu.
– heteroseksualna kobieta, 58 lat

Poszłam do łóżka z kilkoma facetami, ponieważ było mi ich


żal. Ci mężczyźni byli prawiczkami, a ja im współczułam,
że nigdy wcześniej nie uprawiali z nikim seksu, więc
postanowiłam się z nimi przespać. Czułam, że mam nad
nimi władzę – jakby byli słabeuszami poddającymi się
mojej kontroli. Rola nauczycielki dodała mi pewności
siebie i sprawiła, że czułam się bardziej atrakcyjna.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Władza jest ważnym motywem w wielu powieściach o miłości.


Romanse stanowią rynek o wartości ponad miliarda dolarów
i sprzedają się w większych nakładach niż jakikolwiek inny rodzaj
książek, nie wyłączając powieści detektywistycznych. Na przykład
w roku 2004 romanse stanowiły 55% wszystkich książek
w miękkiej okładce, jakie sprzedano w Stanach Zjednoczonych. Są
tłumaczone na dziesiątki języków i sprzedają się w ponad stu
krajach na całym świecie. A ponieważ 95% czytelników powieści
o miłości stanowią kobiety, książki te są swego rodzaju oknem,
które pozwala nam wejrzeć w kobiecą psychologię seksualną.
Chociaż historia miłosna rozgrywająca się między dwojgiem
głównych bohaterów stanowi podstawowy wątek fabularny każdego
romansu, fascynujące jest przyglądanie się sposobom, w jakie
autorzy – niemal wyłącznie kobiety – przedstawiają kobiecą
seksualność. Czytelniczki utożsamiają się z bohaterką jako
potężnym i fascynującym obiektem męskiego pożądania. Bohaterka
sprawuje nad mężczyzną kontrolę seksualną, ponieważ jego
niepohamowana namiętna miłość jest gwarancją wierności
seksualnej. Krótko mówiąc, bohater staje się zależny od potężnej –
w sferze seksualnej – bohaterki[274]. Władzę seksualną bohaterki
potęgują cechy zadurzonego w niej mężczyzny – zazwyczaj jest on
przystojny, odznacza się męskimi rysami twarzy, sylwetką
i zachowaniem, zajmuje niezwykle wysoką pozycję społeczną (jest
księciem albo odnoszącym oszałamiające sukcesy biznesmenem)
i jest bajecznie bogaty. Krótko mówiąc, odznacza się wszystkimi
zaletami, które miały decydujące znaczenie dla pradawnych kobiet
we wszystkich kulturach i całej historii ewolucyjnej naszego
gatunku.
W wielu powieściach erotycznych bohater używa siły fizycznej,
biorąc kobietę w seksualne posiadanie mimo jej protestów i oporu.
Według niektórych psychologów fakt, że część kobiet uznaje takie
opisy wymuszonej uległości seksualnej za podniecające, jest
przejawem psychopatologii albo zinternalizowanych skryptów ról
płciowych, które skłaniają kobiety do kojarzenia seksu z uległością
wobec mężczyzn. Wyniki badań naukowych przemawiają jednak za
inną interpretacją. Psycholog Patricia Hawley badała fantazje
o wymuszonej siłą uległości seksualnej w grupie niespełna
dziewięciuset kobiet. Okazało się, że kobiety, które oddają się
takim fantazjom i czerpią z nich przyjemność, wcale nie są uległe
ani dotknięte patologią. Przeciwnie – wydają się bardziej
dominujące, niezależne i pewne siebie niż inne kobiety. Badane
o mniejszej sile wpływu społecznego rzadziej snuły fantazje
seksualne, w których partner siłą zmuszał je do uległości. Hawley
doszła do wniosku, że erotyczna atrakcyjność kobiecych fantazji
o wymuszonej uległości seksualnej stanowi odzwierciedlenie
kobiecej siły, a nie słabości, ponieważ męski bohater takiej fantazji
nie potrafi się oprzeć urokowi i atrakcyjności kobiety[275].

Uległość seksualna

Chociaż bohaterka sprawuje władzę seksualną nad bohaterem –


mężczyzną mającym dużą wartość na rynku matrymonialnym –
w pewien (niemal paradoksalny) sposób poddaje się również jego
niepohamowanej namiętności. Takie połączenie władzy seksualnej
i nieodpartego uroku seksualnego powiązanego z uległością
występuje często w powieściach o miłości[276]. Pojawiło się również
w relacjach uczestniczek naszego badania jako jeden z powodów
uprawiania seksu:

To po prostu przyjemne – poddać się drugiej osobie,


zwłaszcza jeśli na co dzień nie wolno ci ani na chwilę
stracić kontroli nad własnym życiem. Kiedy spędzam całe
dnie na wypełnianiu rozmaitych zadań i obowiązków
i załatwianiu różnych spraw, miło jest na chwilę odpuścić
i oddać drugiej osobie całkowitą kontrolę. Uwielbiam także
świadomość, że ktoś pragnie mnie tak bardzo, iż nie może
się oprzeć, a ja mogę tylko poddać się jego namiętności.
– biseksualna kobieta, 18 lat

Inna kobieta opisała, w jaki sposób seksapil, uległość seksualna


i władza seksualna są ze sobą powiązane w jej umyśle:
Czasami bycie uległą mnie podnieca. Nie zawsze.
Jednakże kilka razy chciałam uprawiać seks w taki
sposób, żeby mój partner miał nad wszystkim kontrolę.
Dzięki temu czułam się seksowna i miałam poczucie, że
w jakiś inny sposób to ja sprawuję kontrolę. Chciałam,
żeby to on był górą, ale dzięki temu czułam, że ja również
kontroluję sytuację. Czasami bycie uległą oznacza, że
partner związuje mi sznurem nadgarstki albo
przytrzymuje mnie mocno za ramiona.
– heteroseksualna kobieta, 33 lata

Oto prawdopodobne wyjaśnienie: bycie uległą może sprawiać, że


kobieta czuje się atrakcyjna seksualnie, co z kolei zapewnia jej
władzę i kontrolę nad partnerem. Ustaliliśmy, że dwa spośród
podawanych przez kobiety powodów uprawiania seksu – „Chciałam
się poddać partnerowi” oraz „Chciałam uzyskać kontrolę nad drugą
osobą” – są ze sobą powiązane statystycznie, co wskazuje, że
uległość seksualna bywa środkiem do przejęcia kontroli nad
partnerem.
Może jest to jeden z powodów, z jakich uległość seksualna
stanowi popularny temat kobiecych fantazji seksualnych. Badanie
przeprowadzone wśród 141 mężatek ujawniło, iż fantazja:
„Wyobrażam sobie, że ktoś mnie obezwładnia i zmusza do
uległości”, jest drugą pod względem częstości występowania
kobiecą fantazją seksualną i ustępuje pierwszeństwa jedynie
fantazjom na temat „wyimaginowanego romantycznego
kochanka”[277]. Wyniki innych badań potwierdzają, że spora część
kobiet oddaje się przyjemnym fantazjom o uległości seksualnej.
W jednym z badań 29% badanych kobiet przyznało, że oddawało się
podniecającym fantazjom na temat uległości seksualnej, a inne
badanie wykazało, że 30% kobiet doświadczyło fantazji: „Jestem
niewolnicą, która musi spełniać wszystkie życzenia mężczyzny”.
Inne kobiety czerpią przyjemność z uległości seksualnej nie
dlatego, że daje im ona poczucie władzy, ale po prostu dlatego, że
stanowi miłą odmianę w codziennym stylu interakcji społecznych:

Jestem bardzo towarzyska i zwykle przejmuję kontrolę


nad codziennymi sytuacjami. Bardzo lubię seks, podczas
którego zachowuję się ulegle, ponieważ różni się on od
sposobu, w jaki działam na co dzień. Ufam mojemu
chłopakowi i wiem, że nie będzie próbował mnie
wykorzystać. Dzięki temu jest mi łatwiej pozwolić mu na
dominację i nie przejmować się brakiem kontroli.
– heteroseksualna kobieta, 28 lat

Czasami kontrola bywa ciężarem, a niektóre kobiety odczuwają


ulgę, kiedy mogą z niej zrezygnować. Część uczestniczek naszego
badania powiedziała, że denerwują ją mężczyźni, którzy nie
przejmują kontroli – mężczyźni, którzy nie mogą się zdecydować,
do której restauracji chcieliby pójść na kolację, jaki film chcieliby
obejrzeć, do jakich celów życiowych dążą. Mężczyźni, którzy bez
przerwy pytają kobietę, co chciałaby robić. Poczucie wolności
związane z odgrywaniem roli kobiety uległej jest wyraźnie
widoczne w tej relacji:

Chciałam okazać mojemu chłopakowi uległość w formie


zabawy w odgrywanie ról. Siłowaliśmy się i w pewnym
momencie nasza zabawa zaczęła nabierać erotycznego
charakteru. Byłam wtedy w uległym nastroju, a ta myśl
oraz jego fizyczna dominacja wywołały we mnie
podniecenie. Mój chłopak wyjął z szafy cztery skórzane
paski i przywiązał mnie do łóżka. Czułam się zupełnie
obezwładniona – miałam wrażenie, że nie muszę się o nic
martwić, zastanawiać się, gdzie położyć dłonie, co
powiedzieć, co zrobić. Pozwoliłam mu przejąć całkowitą
kontrolę nad sytuacją.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 22 lata

Jestem uległą seksualnie masochistką. (...) Jako


nastolatka bez przerwy dostawałam burę za to, że się
masturbowałam. Pewnie dlatego seks zaczął mi się
kojarzyć z zażenowaniem i upokorzeniem. Lubię, kiedy
mój partner nazywa mnie dziwką, chociaż tak naprawdę
nie wydaje mi się, żebym potrzebowała poczucia wstydu.
To tylko zabawa, sposób na to, żeby się podniecić.
– kobieta, 31 lat, orientacja seksualna nieznana

Jestem uległa w łóżku i lubię być poniżana przez partnera,


kiedy się kochamy. Robię to tylko z partnerami, którym
ufam i których szanuję. Nie chciałabym, aby upokarzał
mnie mężczyzna który nie byłby moim stałym partnerem.
– heteroseksualna kobieta, 53 lata

Niewielka grupa kobiet uczestniczących w naszym badaniu


powiedziała, że uprawiała seks, ponieważ pragnęła się ukarać.
Czasami czuję, że zasłużyłam na karę. Kiedy mój chłopak
zaczyna się do mnie dobierać, a ja nie mam ochoty na seks,
nie próbuję go powstrzymać. Chcę się poczuć
wykorzystana.
– heteroseksualna kobieta, 18 lat

Miałam poczucie winy z powodu cierpienia emocjonalnego,


jakie zadałam mojemu chłopakowi. (...) Myślę, że
pozwalałam mu zadawać sobie fizyczny ból, aby uwolnić
się od wyrzutów sumienia. Nie pamiętam, co takiego mu
zrobiłam, to znaczy jak go zraniłam, to było dawno temu.
(...) Nie patrzyłam na niego, kiedy to robiliśmy,
odwróciłam się od niego, powiedziałam mu tylko, że
bardziej mi się podoba, kiedy robimy to w ten sposób. On
chyba wiedział, że coś jest nie w porządku, ponieważ
zazwyczaj dążę do bliskości. W głębi ducha zdawał sobie
sprawę, że zadaje mi ból, ale błagałam go, żeby robił to
w sposób, jaki mi się podoba, a on spełnił moją prośbę. Po
wszystkim poczułam się odrobinę lepiej, jakby fakt, że on
zadał mi fizyczny ból, pozwolił nam w jakimś stopniu
wyrównać rachunki.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Należy podkreślić, że tego rodzaju motywy seksualne – chociaż


prawdziwe – są statystycznie rzadkie wśród kobiet. Uległość
seksualna dużo częściej wydaje się kobietom podniecająca ze
względu na swe psychologiczne powiązanie z atrakcyjnością
seksualną i nieodpartym urokiem kobiety w oczach partnera.
Jednak takie historie otwierają drzwi do ciemniejszej strony seksu,
obejmującej doświadczenia kobiet, które zgodziły się na niechciany
seks, ponieważ czuły, że nie mają prawa powiedzieć „nie” albo że
w jakimś sensie są to winne drugiej osobie. Jak się przekonamy
w następnym rozdziale, kiedy te kobiety zastanowiły się nad
swoimi doświadczeniami, wiele z nich przyznało, że miało wówczas
niską samoocenę i czuło się bezwartościowymi osobami.

[260] Althof i in., 2003.


[261] Greiling i Buss, 2000.
[262] Sugiyama, 2005.
[263] Franzoi i Shields, 1984.
[264] Buss, 2003a.
[265] Cash, Winstead i Janda, 1986.
[266] Jones, Vigfusdottir i Lee, 2004.
[267] Cash, Morrow i in., 2004.
[268] Seal, Bradford i Meston, w druku.
[269] Koch, Mansfield i in., 2005.
[270] Werlinger, King i in., 1997.
[271] Zob.
http://shakespearessisters.blogspot.com/2009/02/impossibly-
beautiful.html.
[272] Wiseman, 2003.
[273] Parker i Benson, 2004.
[274] Ellis i Symons, 1990.
[275] Hawley i Hansley, 2009.
[276] Salmon i Symons, 2001.
[277] Leitenberg i Henning, 1995.
ROZDZIAŁ 10

Mroczna strona

Oszustwo, kara i wykorzystywanie seksualne

Rozkosz jest niepodzielna, podobnie jak Ból, można jej


tylko doznawać lub zadawać ją. A gdy dajemy rozkosz
naszym Kochankom lub darzymy miłosierdziem
Potrzebujących, czynimy to nie iżbyśmy zadowolili
przedmiot naszej dobrotliwości, lecz jedynie dla nas
samych. Bo Prawdą jest, że bywamy łaskawi dla tej samej
przyczyny, dla której bywamy okrutni, a to w tym celu,
abyśmy mogli pomnożyć poczucie własnej Potęgi.
– Aldous Huxley (1894–1963)[278]

Ludzka psychologia seksualna ma swoją mroczną, niepokojącą


stronę, której nie możemy lekceważyć. Zdumiewająco wielkiej
liczbie kobiet zdarza się uprawiać seks, ponieważ mężczyźni je
oszukują, odurzają narkotykami albo stosują przymus słowny lub
fizyczny. Może się wydawać dziwne, że poruszamy takie tematy
w książce poświęconej powodom, z jakich kobiety uprawiają seks.
I rzeczywiście, niektórzy spośród naszych przyjaciół i kolegów
zastanawiali się, dlaczego mielibyśmy omówić w tym tomie
zagadnienie wymuszonej aktywności seksualnej, ponieważ wielu
z nich uważa, że wymuszony seks (gwałt) ma niewiele wspólnego
z seksem, a dużo więcej – z władzą i przemocą.
Wzięliśmy te wątpliwości pod uwagę i dużo o nich
rozmawialiśmy. Ostatecznie jednak postanowiliśmy podążyć za
głosami kobiet, które uczestniczyły w naszym badaniu. Fakty są
takie, że kiedy zapytaliśmy kobiety, co je motywuje do uprawiania
seksu, wiele z nich odpowiedziało, że jakiś mężczyzna podstępem
nakłonił je do współżycia, przymusił je do niego słownie,
nafaszerował je narkotykami lub alkoholem albo użył siły fizycznej.
Nie są to sposoby, w jakie kobiety chcą uprawiać seks. Stanowią
jednak ważną kategorię przyczyn, z jakich to robią.
Mieliśmy jeszcze jeden powód, aby ujawnić mroczną stronę
seksu. Poprzez opisanie tych okoliczności słowami kobiet, które ich
naprawdę doświadczyły, oraz uzupełnienie ich relacji wynikami
badań naukowych dotyczących skutków takich przeżyć,
przekażemy Czytelnikom wiedzę, którą będą mogli wykorzystać we
własnym życiu albo do udzielania wsparcia swoim bliskim. Chociaż
świadomość społeczna Amerykanów dotycząca gwałtu istotnie
wzrosła dzięki programom edukacyjnym prowadzonym wśród
studentów i w innych środowiskach, przypadki gwałtu nadal
bywają omawiane i przedstawiane w sposób nacechowany
skrępowaniem, poszukiwaniem sensacji, a czasami skłonnością do
obwiniania ofiar. Ponadto doświadczenie wymuszonego seksu może
kształtować seksualność kobiety jeszcze długo po tym wydarzeniu,
a lęk przed gwałtem może na zawsze pozbawić ją poczucia
bezpieczeństwa.
Z wszystkich tych powodów dopuścilibyśmy się zaniedbania,
gdybyśmy pominęli wymuszony seks i udawali, że nie odgrywa on
istotnej roli w życiu seksualnym kobiet. Mamy nadzieję, że dzięki
przeczytaniu relacji uczestniczek naszego badania inne kobiety,
które doświadczyły wymuszonego seksu, przekonają się, iż nie są
osamotnione w swoich odczuciach. Mamy też nadzieję, że
dostarczymy kobietom (i mężczyznom) kilku narzędzi, które okażą
się pomocne w unikaniu takich strasznych doświadczeń. Zaczniemy
od zjawiska, które jest niepokojąco powszechne – od oszustwa.

Podstępni amanci

Taktyki oszukiwania są powszechne w świecie zwierząt. Każdy


organizm mający zdolność spostrzegania można oszukać. Wędkarze
używają przynęt, które udają smakowite jedzenie, podstępem
nakłaniając ryby do połknięcia ukrytego haczyka. Samce wojsiłki
pospolitej (owada z rzędu wojsiłkowatych, spokrewnionego
z muchówkami) wabią samice za pomocą martwych much –
będących wielkim przysmakiem samic tego gatunku – żeby z nimi
kopulować, ale zaraz po ejakulacji odbierają partnerkom ów
smakowity kąsek. Ludzie nie są wyjątkiem – podobnie jak
przedstawiciele innych gatunków, nie wahają się użyć podstępu na
seksualnym polu walki.
Głębsze, ewolucyjne wyjaśnienie rozpowszechnienia oszustw
seksualnych oraz innych ciemnych stron kojarzenia się w pary
wywodzi się z teorii konfliktu seksualnego[279]. Za każdym
razem, kiedy interesy ewolucyjne mężczyzny i kobiety są rozbieżne,
wzrasta prawdopodobieństwo powstania konfliktu seksualnego.
Zgodnie ze wspomnianą teorią, kiedy takie konflikty występują
wielokrotnie w kolejnych pokoleniach, u każdej płci kształtują się
ewolucyjnie adaptacje, które mają skłaniać przedstawicieli drugiej
płci do zachowań zgodnych z interesem tej pierwszej. Jeżeli na
przykład kobiety preferują partnerów, którzy mają obfite zasoby, to
w ewolucyjnym interesie mężczyzn leży oszukiwanie kobiet
w kwestii stanu swego posiadania, jeśli ta strategia okazuje się
skuteczna w nakłanianiu kobiet do uprawiania seksu. Z kolei
w ewolucyjnym interesie kobiet leży wykształcenie adaptacji
służących do wykrywania oszustw i koncentrowania się na
uczciwych sygnałach, a nie informacjach niewiarygodnych lub
zwodniczych. Na kolejnych stronach przekonamy się, że kobiety
mają do dyspozycji cały arsenał mechanizmów obronnych, które
chronią je przed męskimi podstępami seksualnymi.
Z perspektywy ewolucyjnej kobiety posiadają niezwykle cenny
zasób reprodukcyjny – radości i trudy dziewięciomiesięcznej ciąży,
poprzedzającej narodziny dziecka. Dlatego ewolucja faworyzowała
męskie strategie, które zapewniały dostęp do tego wartościowego
zasobu. Najbardziej popularną strategią seksualną są uczciwe
zaloty. Wielu mężczyzn okazuje kobiecie szczere zainteresowanie
i stosuje rozmaite taktyki, aby przyciągnąć potencjalną partnerkę –
nawet w wypadku przelotnej znajomości, czy też w początkowej
fazie związku: popisuje się poczuciem humoru, okazuje
zainteresowanie jej problemami, pokazuje, że ma dobre maniery,
dba o swój wygląd, stara się spędzać z kobietą dużo czasu, oferuje
jej pomoc, zaprasza ją do restauracji i obdarowuje prezentami[280].
Oczywiście na początku znajomości większość mężczyzn stara się
pokazać z jak najlepszej strony, nierzadko ukrywając drobne
słabości i upiększając prawdę o sobie. Badania naukowe wykazały,
że drobne kłamstewka zdarzają się zaskakująco często podczas
tradycyjnych randek i znajomości internetowych.
Internetowe serwisy randkowe stają się coraz bardziej
popularnym miejscem poznawania partnerów seksualnych, dlatego
warto przyjrzeć się zjawisku oszustw seksualnych przez pryzmat
tego nowoczesnego sposobu dobierania się w pary. Autorzy jednego
z badań oszacowali, że aż szesnaście milionów Amerykanów
korzystało z któregoś z serwisów randkowych, trzy miliony zaś
stworzyły stały związek, a nawet zawarły związek małżeński
z osobą poznaną w sieci[281]. Autorzy pewnego niedawno
przeprowadzonego badania próbowali ustalić, w jakim stopniu
mężczyźni i kobiety korzystający z serwisów randkowych podają
nieprawdziwe informacje na swój temat w zamieszczanych tam
anonsach. Badacze porównali podane przez użytkowników obu płci
informacje dotyczące ich wzrostu, wagi, wieku oraz kilku innych
atrybutów z ich rzeczywistym wzrostem, wagą i wiekiem[282].
Pięćdziesiąt pięć procent mężczyzn i 41% kobiet skłamało
w sprawie swojego wzrostu. Kobiety nieco częściej niż mężczyźni
ukrywały swoją prawdziwą wagę. Łącznie aż 81% badanych podało
nieprawdziwe informacje dotyczące swojego wyglądu, dochodów,
nałogów (takich jak palenie czy picie) lub poglądów politycznych.
Jak jednak trafnie przewiduje teoria konfliktu seksualnego,
przedstawiciele obu płci doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że
anonse zamieszczane w internetowych serwisach randkowych
często zawierają nieprawdę. Aż 86% osób korzystających z takich
serwisów uważa, że inni użytkownicy podają nieprawdziwe
informacje dotyczące swojego wyglądu, oraz wymienia tego rodzaju
kłamstwa jako jedną z najpoważniejszych wad poszukiwania
partnerów w internecie[283].
Pomimo rozpowszechnienia nieprawdziwych informacji
w internetowych serwisach randkowych okazało się, że większość
takich kłamstw polega na nieznacznym upiększeniu rzeczywistości.
Mężczyźni zawyżali swój wzrost średnio o niespełna półtora
centymetra, a kobiety zaniżały swoją wagę o jakieś trzy i pół
kilograma. Wydaje się, że większość internautów korzystających
z takich serwisów tylko nieznacznie mija się z prawdą o sobie,
zamiast podawać kłamliwe informacje na temat rzucających się
w oczy cech, które można łatwo zweryfikować już podczas
pierwszego spotkania. Zawsze jednak zdarzają się wyjątki. Pewien
mężczyzna napisał, że jest o osiem centymetrów wyższy
i o jedenaście lat młodszy niż w rzeczywistości. Jedna z kobiet
zaniżyła swoją wagę aż o szesnaście kilogramów. Na ogół jednak
nieprawdziwe informacje podawane przez internautów okazały się
drobnymi upiększeniami stanu faktycznego, a nie bezczelnymi
kłamstwami.
Oszukiwanie potencjalnych partnerów jest taktyką równych
szans – robią to zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Jeśli chodzi
o cechy widoczne na pierwszy rzut oka, takie jak wzrost, waga czy
atrakcyjność fizyczna, większość osób tylko nieznacznie mija się
z prawdą. Bezczelne kłamstwa – na przykład, kiedy niski
mężczyzna twierdzi, że ma metr osiemdziesiąt wzrostu, albo gdy
korpulentna kobieta chwali się, że waży 55 kilogramów – łatwo
wykryć, a oszustwo przynosi skutek odwrotny do zamierzonego,
kiedy tylko dochodzi do pierwszego spotkania. Niektóre kłamstwa
jednak trudno jest rozpoznać. Na ogół niełatwo zweryfikować
informacje dotyczące takich cech, jak wysokość dochodów czy
status społeczny. To dlatego część internetowych serwisów
randkowych stosuje specjalne procedury dochodzeniowe, które
umożliwiają niezależną weryfikację danych dotyczących dochodów,
wykształcenia oraz innych atrybutów ich użytkowników. Niektóre
serwisy sprawdzają nawet, czy korzystające z nich osoby były
karane, obawiając się, że część użytkowników mogłaby
„nieumyślnie” pominąć ów niewygodny fakt w swoim profilu.

Oszustwa seksualne

Większość kobiet potrzebuje poczucia więzi emocjonalnej lub


zaangażowania psychicznego, zanim zdecyduje się na seks
z partnerem. Z perspektywy ewolucyjnej potrzeba ta jest
przejawem mądrości emocjonalnej, jaką współczesne kobiety
odziedziczyły po swoich przodkiniach – tych, które odniosły sukces.
Zaangażowanie emocjonalne mężczyzny, a zwłaszcza jego miłość do
kobiety, stanowi wiarygodną zapowiedź tego, że wytrwa on przy
niej na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Miłość zwiększa
szanse na to, że mężczyzna ofiaruje swoje zaangażowanie, zasoby
i ochronę jednej kobiecie oraz jej dzieciom[284]. Mężczyźni, którzy
nie są zakochani, z większą swobodą flirtują z wieloma kobietami
i przeskakują z kwiatka na kwiatek.
Niektórzy mężczyźni nie mogą się nadziwić kobiecej potrzebie
zaangażowania emocjonalnego i miłości. Oto jak ujął to pewien
mężczyzna:
Mogłoby się wydawać, że powiedzenie kobiecie: „Kocham
cię”, żeby ją podniecić i nakłonić do seksu, nie jest już
konieczne. Ale to nieprawda. Te dwa słowa działają jak
cudowny eliksir. Wyznaję kobiecie miłość za każdym
razem, kiedy ogarnia mnie płomienna namiętność. Kobiety
nie zawsze mi wierzą, ale takie wyznanie poprawia nastrój
nam obojgu. To nie jest zwyczajne kłamstwo, muszę coś
czuć do kobiety, żeby jej to powiedzieć. Poza tym, do licha,
zazwyczaj mam wrażenie, że właśnie to należy powiedzieć
w danej chwili[285].

Badacze z Laboratorium Psychologii Ewolucyjnej Davida Bussa


wykazali, że mężczyźni zaskakująco często sięgają po oszustwo
emocjonalne, aby nakłonić kobietę do seksu. W jednym z badań
poprosiliśmy 240 kobiet i 239 mężczyzn, żeby opisali sposoby,
w jakie zostali oszukani przez osoby płci przeciwnej[286]. Oto
męskie taktyki oszukiwania, wymienione przez kobiety:

– ukrywał poważny związek z inną kobietą (9%);


– kłamał na temat tego, jak bardzo pociągają go inne kobiety (26%);
– ukrywał swoje uczucia do innej kobiety (25%);
– wyolbrzymiał swoje ambicje zawodowe (21%);
– udawał bardziej czułego i wyrozumiałego, niż był
w rzeczywistości (42%);
– udawał, że żywi do kobiety silniejsze uczucie niż w rzeczywistości
(36%);
– ukrywał fakt, że flirtuje z innymi kobietami (40%);
– oszukiwał kobietę, że żywi do niej głębokie uczucie, żeby nakłonić
ją do seksu (29%); oraz
– okłamywał ją, że chce się z nią związać na stałe (28%)[287].

Podane wartości procentowe prawdopodobnie są zaniżone –


w innym badaniu, przeprowadzonym wśród 112 mężczyzn, 71%
badanych przyznało, że czasami wyolbrzymia głębię swoich uczuć
do kobiety, żeby nakłonić ją do seksu.

Wiele uczestniczek naszego badania opowiedziało nam


o niezwykle bolesnych doświadczeniach:

Kiedy byłam w college’u, wieczorami często wychodziłam


i piłam ze znajomymi. Był taki jeden chłopak, który bardzo
mi się podobał. Karmił mnie tymi wszystkimi
kłamstwami, na które powinnyśmy uważać, ale wtedy
wcale o tym nie myślałam. Mówił mi na przykład, że nie
jest taki jak inni faceci, że zadzwoni do mnie następnego
ranka i że naprawdę mu na mnie zależy. Mówił mi, jaka
jestem ładna i bystra i że byłby wielkim szczęściarzem,
gdybyśmy byli razem. Myślałam tylko o tym, jak bardzo
podoba mi się ten chłopak i jak bardzo chcę, żeby i on mnie
polubił. Po jeszcze kilku drinkach poszliśmy na górę
i uprawialiśmy seks. Następnego dnia nie zadzwonił.
Później okazało się, że powiedział wszystkim swoim
kolegom, jaka jestem łatwa. Czułam się upokorzona.
– heteroseksualna kobieta, 27 lat

Podobnie jak ta kobieta, Sandra Hicks przeżyła ciężkie chwile. Jej


małżonek, Ed Hicks, był pod każdym względem dobrym mężem.
Umiał naprawić wszystko w domu, był romantykiem o doskonałych
manierach i zabawnym kompanem. I oto pewnego dnia Sandra
Hicks odkryła, że zwrot podatku, na który czekała
z niecierpliwością, został przeznaczony na spłatę należności
podatkowych wynikających z małżeństwa Eda z inną kobietą!
Okazało się, że Ed Hicks był żonaty równocześnie z dwiema
kobietami, przy czym żadna z nich nie wiedziała o istnieniu tej
drugiej. Wcześniej miał co najmniej pięć żon i w trzech wypadkach
nie zadał sobie trudu, aby wziąć rozwód przed zawarciem
małżeństwa z kolejną kobietą. Po aresztowaniu Ed Hicks nadal
próbował uwodzić kobiety. Z jedną z nich prawie mu się udało, ale
trzy spośród jego poprzednich żon przestrzegły ją przed jego
oszustwami. „Dobrze znam mężczyzn” – powiedziała ta kobieta
(która poprosiła, aby nie ujawniano jej nazwiska, ponieważ chciała
chronić swoją prywatność). „Zwykle zapalają mi się czerwone
lampki, ale on... Mój Boże, ten facet naprawdę ma gadane”[288].
Niektórzy mężczyźni osiągnęli biegłość w sztuce oszustwa
seksualnego, stosując techniki, które grają na emocjach kobiet. Jak
się przekonaliśmy w rozdziale trzecim, oksytocyna jest potężnym
hormonem sprzyjającym budowaniu więzi, którego poziom istotnie
wzrasta u kobiet – w większym stopniu niż u mężczyzn, jak
wykazało pewne badanie – podczas orgazmu. Skoro tak, to wydaje
się możliwe, że uprawianie seksu w większym stopniu podsyca
poczucie więzi emocjonalnej u kobiet niż u mężczyzn, co czyni je
bardziej podatnymi na negatywne skutki oszustw seksualnych. Nie
może zaskakiwać fakt, że osoby, które padły ofiarą oszustów
emocjonalnych, bardzo cierpią. Kobiety, które dały się nabrać na
takie kłamstwa, później często nie potrafią zaufać swoim obecnym
lub potencjalnym partnerom seksualnym. Mogą też unikać
bliskości fizycznej i odczuwać niepokój na myśl o intymnym
kontakcie seksualnym.

Obrona przed oszustami

Chociaż czasami mężczyznom udaje się oszukiwać kobiety,


całkowicie błędny byłby wniosek, że kobiety są tylko bezwolnymi,
naiwnymi pionkami w męskich grach seksualnych. Kobiety wiedzą,
że wielu mężczyzn pragnie przygodnego seksu bez zobowiązań,
i dysponują skomplikowanymi mechanizmami rozpoznawania
oszustów. Badania wykazały, że kobiety przewyższają mężczyzn
pod względem umiejętności odczytywania sygnałów
niewerbalnych, takich jak wyrazy mimiczne czy ruchy ciała.
Rozszyfrowują wyraz twarzy, oceniają szczerość wypowiedzi na
podstawie tonu głosu i zbierają informacje na temat reputacji
społecznej danego mężczyzny i jego historii seksualnej. Niektóre
z nich godzinami omawiają konkretne rozmowy ze swoimi
przyjaciółkami, które pomagają im w ocenie intencji mężczyzny:
„Powiedział X, a ja powiedziałam Y... ale czy patrzył ci w oczy,
kiedy powiedział Z?”
Inna taktyka stosowana przez część kobiet polega na naleganiu
na dłuższy okres zalotów przed wyrażeniem zgody na seks,
niżby tego chciała większość mężczyzn. W jednym z badań
przeprowadzonych w Laboratorium Bussa zapytaliśmy kobiety
i mężczyzn, z jakim prawdopodobieństwem zdecydowaliby się na
seks z osobą, która wydawałaby im się atrakcyjna, gdyby znali tę
osobę przez określony czas – od godziny do pięciu lat. Podczas gdy
większość mężczyzn chętnie poszłaby do łóżka z atrakcyjną kobietą
już po tygodniu znajomości, przeważająca część kobiet wolałaby
zaczekać dłużej. Zwlekając z decyzją o uprawianiu seksu, kobiety
zyskują więcej czasu na ocenę nowego partnera. Strategia ta służy
między innymi skutecznemu demaskowaniu i odsiewaniu
oszustów.
Kobiety dysponują również wyspecjalizowanymi
emocjonalnymi mechanizmami obronnymi, które chronią je
przed oszustami seksualnymi. Badania przeprowadzone
w Laboratorium Davida Bussa wykazały, że kobiety doświadczają
silnego gniewu i zdenerwowania, kiedy odkrywają, że mężczyzna
okłamywał je w kwestii głębi swoich uczuć, żeby nakłonić je do
uprawiania seksu. Pod wpływem tych emocji takie negatywne
przeżycia mogą wryć się głęboko w pamięć kobiety, co sprawia, że
w przyszłości zwraca ona baczniejszą uwagę na sygnały wskazujące
na oszustwo, a co za tym idzie – unika kolejnych przykrych
doświadczeń .
Psycholog ewolucyjny Martie Haselton odkrył jeszcze jeden
mechanizm obronny, który pomaga kobietom w unikaniu męskich
oszustw – błąd poznawczy polegający na nadmiernie
sceptycznym nastawieniu do zaangażowania partnera
(commitment skepticism bias)[289]. Aby zrozumieć istotę tego
mechanizmu, rozważ konkretny przykład. Podczas drugiej randki
mężczyzna wyznaje kobiecie, że jest w niej głęboko zakochany. Co
można powiedzieć o rzeczywistym zaangażowaniu uczuciowym tego
mężczyzny na podstawie tego sygnału? Kobieta może popełnić dwa
błędy wnioskowania. Po pierwsze, może dojść do wniosku, że
mężczyzna kłamie, chociaż on w rzeczywistości naprawdę ją kocha.
Po drugie, może sądzić, że mężczyzna mówi prawdę o swoich
uczuciach do niej, podczas gdy w rzeczywistości uprawia on sztukę
oszustwa. Logika ewolucyjna podpowiada, że nabieranie się na
męskie kłamstwa byłoby dla kobiet bardziej kosztownym błędem
na przestrzeni dziejów naszego gatunku. Kobiety, które dałyby się
oszukiwać w taki sposób, ryzykowałyby niechcianą albo
przedwczesną ciążę; zapłodnienie przez mężczyznę wyposażonego
w niezbyt dobre geny; a nawet wychowywanie dziecka bez pomocy
jego ojca. Dlatego, jak głosi ta teoria, ewolucja ukształtowała
u kobiet specjalny mechanizm psychologiczny – nadmierny
sceptycyzm wobec zaangażowania partnera, który sprzyja
niedoszacowywaniu rzeczywistego poziomu zaangażowania
uczuciowego mężczyzn. Mechanizm ten spełnia ważną funkcję –
sprawia, że łatwe do udawania sygnały, takie jak słowne deklaracje
uczuć, nie robią na kobietach zbyt wielkiego wrażenia. Co za tym
idzie – mężczyźni, którzy rzeczywiście żywią do swoich partnerek
głębokie uczucie, muszą przez dłuższy czas wysyłać im dodatkowe
sygnały zaangażowania. Wreszcie, mechanizm ten sprawia, że
mężczyźni, którym zależy tylko na szybkim seksie, po krótkim
czasie mają dość przedłużającego się oczekiwania i zwracają się ku
bardziej łatwowiernym, łatwiejszym do wykorzystania i bardziej
dostępnym celom.
Współcześni mężczyźni i kobiety są wytworami odwiecznego
wyścigu zbrojeń – doskonalenia strategii oszukiwania
i mechanizmów wykrywania oszustw. Niektóre kobiety odnoszą
sukces i skutecznie odpierają ataki oszustów; inne padają ofiarą
kłamliwych czułych słówek.

Narkotyki, przymus, gwałt


Większość kobiet uprawia seks, spodziewając się, że przyniesie on
jakiś pozytywny skutek – przyjemność seksualną, miłość
i zaangażowanie, słodką zemstę, spadek poziomu lęku, czy też
odwiedzenie partnera od skoku w bok. Czasami jednak jedynym
pozytywnym celem kobiety uprawiającej seks jest uniknięcie
cierpienia – psychicznego lub fizycznego albo jednego i drugiego.
W rozdziale szóstym przekonaliśmy się, że kobiety czasami
zgadzają się na seks, kiedy nie mają na to ochoty, aby zadowolić
swoich partnerów, uciszyć ich narzekania, podtrzymać związek lub
spełnić swój obowiązek małżeński, albo też po prostu dlatego, że
nie potrafią odmówić. Bez wątpienia w wielu wypadkach seks
uprawiany w takich okolicznościach można spostrzegać jako
działanie pod przymusem. Często istnieje cienka granica między
dobrowolnym przystaniem na seks w celu uciszenia nieustępliwego
partnera a uprawianiem seksu wbrew swojej woli, pod słownym
naciskiem drugiej osoby. Jednak niektóre sytuacje wydają się
oczywiste. Jeśli ktoś zmusza kobietę do dokonania wyboru między
uprawianiem seksu a rozstaniem, wzbudza w niej lęk, poczucie
winy albo negatywne uczucia wobec samej siebie, ponieważ
powiedziała „nie”, bądź też podaje jej alkohol czy narkotyki, żeby
osłabić jej zahamowania i skłonić ją do uległości, to mamy do
czynienia z przymusem seksualnym. Niektóre uczestniczki naszego
badania opowiedziały nam o takich rodzajach presji:

Mój pierwszy chłopak naciskał bez końca. Wcześniej


wyznaczyłam granice i sądziłam, że będzie je respektował,
a przynajmniej że nie będzie próbował przesunąć ich za
daleko. Początkowo nie wiedziałam, dokąd to wszystko
zmierza. Później – jak wiele innych dziewcząt – po prostu
nie umiałam powiedzieć „nie”. Duży udział miała w tym
moja religia, która zachęcała kobiety do bierności
i sprawiła, że nie miałam pojęcia o seksie. Później drugi
partner zmusił mnie do seksu. Użył alkoholu – bez mojej
wiedzy dolewał mi go do napojów. I tym razem moja
religia przyczyniła się do tego, że nie umiałam odmówić,
a także do mojej naiwności w sprawach seksu i alkoholu
(pokój wirował, a ja nie wiedziałam, że jestem pijana ani
co to znaczy być pijaną). Ten chłopak opowiedział mi też
kilka wyssanych z palca historii, żeby wzbudzić moje
współczucie, co również skłoniło mnie do uległości. Było
jeszcze kilka innych sytuacji, w których nieustępliwość
partnera, jego gierki emocjonalne, alkohol, bierność
i trudności z powiedzeniem „nie” przyczyniły się do tego, że
poszłam z kimś do łóżka. Czułam się zdenerwowana,
niepewna i zdezorientowana. Nie chciałam, żeby ta druga
osoba była na mnie zła. Wierzyłam, że nie będzie
próbowała mnie wykorzystać, i pozostawałam bierna,
a kiedy nadużywała mojego zaufania, nie wiedziałam, co
robić. We wszystkich tych kontaktach było coś
nierzeczywistego. Wszystkie wiązały się z bierną utratą
kontroli. Doświadczyłam tego wszystkiego przed
ukończeniem dziewiętnastu lat, później stałam się
silniejsza i mądrzejsza.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 23 lata

Byłam bardzo młoda i bardzo naiwna. Miałam wtedy


jakieś czternaście lat. Poznałam pewnego chłopaka (miał
chyba siedemnaście lat) i poszliśmy do niego. Do pewnego
momentu wszystko szło dobrze. Zaczęliśmy się obściskiwać
(całować), ale potem chciałam przestać. Powiedział, że jeśli
nie pójdę z nim do łóżka, to nie odwiezie mnie do domu.
Wcześniej okłamałam ojca, że jestem u koleżanki, więc
myślałam, że nie mogę do niego zadzwonić i poprosić, żeby
po mnie przyjechał. Bałam się, że narobię sobie kłopotów,
więc zrobiłam to, czego chciał, żeby tylko mieć to za sobą
i wydostać się z jego domu. Marzyłam tylko o tym, żeby się
stamtąd wyrwać, a seks wydawał się najszybszym
sposobem.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 31 lat

Przymus seksualny i gwałt mogą występować między


nieznajomymi i czasami rzeczywiście tak się dzieje, jednakże dużo
częściej rozgrywają się w kontekście potencjalnych lub istniejących
związków. Występują we wszystkich kulturach, we wszystkich
warstwach społecznych i wśród ludzi w każdym wieku. Dotykają
przedstawicieli obu płci, ale dużo częściej zdarzają się wśród kobiet.
Amerykańskie badanie ankietowe dotyczące przemocy wobec
kobiet (National Violence Against Women Survey), przeprowadzone
na próbie liczącej 8000 kobiet, wykazało, że około 15% badanych
zostało zgwałconych, a 3% doświadczyło próby gwałtu[290].
Sprawcami 62% tych napaści okazali się obecni lub byli partnerzy
ofiar, przy czym ryzyko uszkodzenia ciała było większe, kiedy
napastnikami były osoby bliskie, niż wtedy, gdy kobiety nie znały
sprawców.
Wykorzystywanie seksualne
młodych kobiet

Niepokojąco duża liczba kobiet uczestniczących w naszym badaniu


opisała sytuacje, w których uprawiała seks pod przymusem albo
padła ofiarą gwałtu w okresie dorastania. Szokujące statystyki
pokazują, że ponad jedna trzecia uczennic szkół średnich
doświadcza przymusu seksualnego albo pada ofiarą gwałtu podczas
randki ze swoim chłopakiem[291]. Zważywszy, że ponad 70%
amerykańskich nastolatków angażuje się w przynajmniej jeden
poważny związek przed ukończeniem osiemnastu lat, wiele kobiet
doświadcza traumatycznych przeżyć seksualnych w bardzo młodym
wieku.
Badania wykazały, że nastolatki – w porównaniu ze starszymi
kobietami – są szczególnie narażone na przymus seksualny. Dzieje
się tak dlatego, że młodym kobietom często brakuje wiedzy
dotyczącej związków, która przychodzi wraz z doświadczeniem. Na
skutek tego dziewczęta nie wiedzą, jak powinny się zachowywać
jako partnerki w związkach intymnych, i mogą nie zauważać
sygnałów zagrożenia.
Ryzyko wystąpienia przymusu seksualnego wobec młodych
kobiet jest szczególnie duże w związkach, w których partnerzy
istotnie się różnią pod względem poziomu inteligencji, statusu
społecznego lub wieku[292]:

Kiedy miałam jakieś siedemnaście lat, spotykałam się


z dwudziestosześcioletnim mężczyzną. Chciałam z nim
chodzić, ale on parł do przodu trochę szybciej, niż sobie
tego życzyłam. Nie chciałam go stracić, więc kiedy się
obściskiwaliśmy, on wciskał moją głowę między swoje uda,
żebym mu obciągnęła. Przytrzymywał moją głowę w tej
pozycji przez długi czas, nawet jeśli płakałam. Tkwiłam
w tym związku i myślałam, że muszę to znosić, jeśli chcę,
żeby ktokolwiek chciał ze mną chodzić.
– heteroseksualna kobieta, 38 lat

Mężczyzna, który jest dużo starszy od swojej młodej partnerki, na


ogół ma większe doświadczenie i bogatszą wiedzę. Często też
zajmuje wobec niej pozycję władzy. Te rozbieżności zwiększają
prawdopodobieństwo tego, że starszy mężczyzna będzie wywierał
na swą młodszą partnerkę silną presję i w ten sposób zmusi ją do
uprawiania seksu, zanim jeszcze będzie na to gotowa. Ponadto
młode, niedoświadczone seksualnie kobiety często biorą na siebie
odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Czasami kobieta czuje się
winna, ponieważ sądzi, że sprowokowała mężczyznę albo że
powinna wiedzieć, jak sobie poradzić z taką sytuacją. Jedno
z badań wykazało, że spora część amerykańskich licealistów –
pomiędzy jedną czwartą a jedną trzecią – uważa, iż chłopak ma
prawo zmusić dziewczynę do seksu, jeśli ona pozwala mu dotykać
swoich piersi, nosi seksowne ubrania, idzie do jego mieszkania albo
spotyka się z nim od dłuższego czasu[293].
Przymus seksualny lub gwałt może pociągać za sobą
poważniejsze szkody, kiedy dotyka kobietę w okresie dorastania,
niż w życiu dorosłym. Okres dorastania jest etapem życia, na
którym u kobiety dopiero zaczyna się kształtować tożsamość
seksualna i oczekiwania dotyczące przyszłych związków. Jeśli
dziewczyna nabierze przekonania, że przymus seksualny stanowi
normalny element związku, to może akceptować podobne
zachowania, a nawet ich oczekiwać w swoich kolejnych związkach,
co sprzyja powstaniu zamkniętego kręgu przemocy w relacjach
intymnych[294].
Niezależnie od wieku, w jakim kobieta pada ofiarą
wykorzystywania seksualnego, takie doświadczenie pociąga za
sobą dalekosiężne skutki psychologiczne i może wywrzeć
negatywny wpływ na niemal wszystkie aspekty życia ofiary.
Wymuszenie seksu przez partnera często stanowi drastyczne
nadużycie zaufania. Taka zdrada może sprawić, że kobiecie trudno
będzie zaufać przyszłym partnerom seksualnym i zaangażować się
uczuciowo w kolejne związki. U kobiet, które zostały zgwałcone,
często rozwija się zespół stresu pourazowego ( post-traumatic stress
disorder – PTSD) – zaburzenie obejmujące takie objawy, jak
wielokrotne przeżywanie traumatycznego doświadczenia
w natrętnych wspomnieniach i koszmarach sennych, skłonność do
reakcji lękowych, problemy ze snem oraz poczucie pustki
emocjonalnej lub izolacji od osób bliskich. W jednym z badań
porównano czterdzieści dorosłych ofiar gwałtu z dopasowaną pod
względem wieku grupą kontrolną złożoną z kobiet, które
doświadczyły poważnych, zagrażających życiu zdarzeń
o charakterze nieseksualnym, takich jak napaści fizyczne, poważne
wypadki samochodowe czy rozbój[295]. Prawie wszystkie ofiary
gwałtu – 95% – cierpiały na zespół stresu pourazowego, podczas
gdy w grupie kontrolnej zaburzenie to wystąpiło u 47% kobiet.
Aż 90% zgwałconych kobiet doświadczało również problemów
seksualnych, takich jak brak pożądania seksualnego (93%),
awersja do seksu (85%) oraz ból okolicy genitalnej (83%). U wielu
ofiar gwałtu wystąpiły zaburzenia łaknienia, takie jak
kompulsywne objadanie się (68%) lub przeczyszczanie (48%),
a także zaburzenia lękowe inne niż PTSD (38%). Niektóre kobiety
sięgają po alkohol lub narkotyki, a spora część doświadcza depresji,
niepokoju, wściekłości, poczucia zagubienia, bezradności, lęku albo
niskiej samooceny[296]. Krótko mówiąc, ofiary gwałtu zwykle
borykają się z niezwykle traumatycznymi następstwami tego
doświadczenia.
Oto jak jedna z uczestniczek naszego badania opisała wpływ
molestowania seksualnego, którego doświadczyła w okresie
dorastania, na swoje późniejsze życie:

Kiedy byłam [bardzo młoda], pewien chłopak co najmniej


dwukrotnie zmusił mnie, żebym uprawiała z nim seks
oralny. Miał szesnaście lat. Byłam zdezorientowana i nie
do końca wiedziałam, co się dzieje. Kiedy dorosłam
i zrozumiałam, co się wtedy stało, poczułam smutek
i obrzydzenie. Wiele razy szukałam pomocy u przyjaciół
i specjalistów, żeby pogodzić się z tym, co się stało,
i zrozumieć, w jaki sposób to wydarzenie wpłynęło na moją
seksualność i na całe moje życie. Jestem pewna, że
wpłynęło ono na mnie na wiele sposobów, których nigdy
nie będę w stanie rozpoznać ani zrozumieć, ale mogę się
przynajmniej utożsamić ze swoim poczuciem niższości,
brakiem przyjemności w sytuacjach erotycznych, lękiem
przed niepowodzeniem i niską samooceną. Przebyłam
długą drogę, żeby poradzić sobie z tymi problemami.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 27 lat
W miarę dojrzewania u większości osób kształtuje się tożsamość
obejmująca poczucie panowania nad swoim ciałem. Kiedy jednak
kobieta doświadcza wykorzystywania seksualnego – zwłaszcza
w bardzo młodym wieku – może nabrać przekonania, że nie ma
władzy nad swoim ciałem, ani też fizycznych granic, których
mogłaby bronić.
Kobiety często opisują poczucie „psychicznego odłączenia” od
doświadczanego molestowania seksualnego. Jeśli kobieta nie może
fizycznie wyjść z traumatycznej sytuacji, to jedyny możliwy sposób
ucieczki polega na psychicznym oddzieleniu się od własnego ciała.
Część kobiet, które w późniejszym życiu budują oparte na miłości
związki intymne, ma trudności z utrzymywaniem psychicznej
łączności z partnerem i z poczuciem bycia „tu i teraz” w trakcie
współżycia seksualnego, ponieważ przywykła do radzenia sobie
z seksem poprzez taką mentalną ucieczkę. Jeśli kobieta nabierze
przekonania, że nie jest w stanie chronić swojego ciała przed
krzywdzeniem, to może stać się mniej wyczulona na sygnały
zagrożenia albo mniej skłonna do obrony przed zbliżającym się
niebezpieczeństwem. Może czuć się bezsilna i niezdolna do
przeciwstawienia się partnerowi, kiedy ten ma ochotę na seks.
Według niektórych badaczy te następstwa przemocy seksualnej
mogą wyjaśniać, dlaczego zaskakująco duża część kobiet
doświadcza wielokrotnych aktów molestowania seksualnego.
Oszacowania dotyczące wartości wskaźnika rewiktymizacji
(wielokrotnego wykorzystywania seksualnego) wśród kobiet
wahają się między 15% a 72%. Jedno z badań wykazało na
przykład, że kobiety, które w dzieciństwie doświadczyły
molestowania seksualnego, w życiu dorosłym padają ofiarą gwałtu
niemal dwukrotnie częściej niż kobiety niemające takich
doświadczeń[297]. Chociaż wysokie wskaźniki rewiktymizacji wśród
kobiet zostały dobrze udokumentowane, nadal niewiele wiemy
o czynnikach, które się do niej przyczyniają. W niektórych
wypadkach istotnymi czynnikami ryzyka okazały się alkoholizm
i uzależnienie od narkotyków. Również charakterystyka samego
wykorzystywania – między innymi jego dotkliwość, użycie siły, czas
trwania, a także to, czy jego sprawcą był członek rodziny – wydaje
się wpływać na ryzyko powtórnej wiktymizacji. Jedno
z przeprowadzonych ostatnio badań wykazało, że niska samoocena,
silne obawy dotyczące pożądania, podniecenia seksualnego lub
orgazmu, a także gotowość do podejmowania zachowań
seksualnych bez zobowiązań również mogą częściowo wyjaśniać,
dlaczego niektóre kobiety są szczególnie narażone na wielokrotne
akty przemocy seksualnej[298].
Dwie uczestniczki naszego badania opisały swoje doświadczenia
wielokrotnej wiktymizacji:

Kiedy miałam piętnaście lat, zostałam zgwałcona przez


trzech chłopców z mojej klasy. Zrobili to, kiedy wracałam
ze szkoły do domu. Byłam wtedy dziewicą. Dorwali mnie
na tyłach budynku szkoły, gdzie przechodziły dziesiątki
uczniów. (...) Wszyscy słyszeli moje wołania o pomoc, ale
nikt nie podszedł. Udało mi się uciec, kiedy ugryzłam
jednego z nich tak mocno, że poczułam jego krew. Ten
fakt, a także zadrapania i siniaki na moim ciele i na nich
(ślady mojej rozpaczliwej obrony) pomogły policji
w udowodnieniu ich winy. Sędzia dał im wszystkim
upomnienie i kazał im zachowywać się grzecznie przez
dwa lata. Później byłam wielokrotnie gwałcona przez
mojego pierwszego prawdziwego „partnera” –
mieszkaliśmy razem przez półtora roku. Zostałam też
zgwałcona przez faceta, który wyszedł za mną z klubu
nocnego i wepchnął mnie w alejkę w pobliżu klubu.
Dziesiątki ludzi widziały go i słyszały moje krzyki, ale nikt
mi nie pomógł. (...) Do czasu, gdy poznałam mojego
drugiego (i obecnego) męża, nie wiedziałam, że mężczyźni
mogą być dobrzy, delikatni i kochający. Postępowanie
jednego człowieka pozwoliło mi odzyskać wiarę
w mężczyzn.
– heteroseksualna kobieta, 35 lat

Jako dziecko byłam wykorzystywana seksualnie przez


kilku krewnych. Kiedy byłam nastolatką, zostałam kilka
razy zgwałcona. Powiedziałam o tym tylko kilku osobom,
ale żadna z nich nie potraktowała mnie poważnie, to
naprawdę smutne. (...) Bardzo wcześnie trafiłam do
placówki opiekuńczej, (...) umieszczono mnie w schronisku
dla nieletnich. Nie cierpiałam tego miejsca, więc razem
z innymi dziewczynami uciekałyśmy stamtąd
z chłopakami z sąsiedztwa. Pewnego razu byłam z paroma
chłopakami z okolicy i z jedną znajomą dziewczyną.
Wszyscy oni mnie nienawidzili i uważali, że jestem
dziwką, ponieważ słyszeli, że przespałam się z kimś
innym. Pewnie rzeczywiście tak było, bo w tamtym okresie
nie szanowałam samej siebie i było mi wszystko jedno, co
mi się przytrafia. Kiedy zapadła noc, znaleźliśmy pralnię
w piwnicach jakiegoś bloku. Jeden z tych chłopaków
zmusił mnie – wbrew mojej woli – żebym się z nim
przespała. Leżałam tam i próbowałam odłączyć się
psychicznie od tego, co się ze mną działo. Czułam się
zraniona i wykorzystana – jakby to był mój jedyny cel.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 28 lat

Molestowanie seksualne
w stałych związkach

Mój były mąż krzywdził mnie psychicznie i fizycznie


i zmuszał mnie do seksu przez większą część naszego
piętnastoletniego związku. Kiedy nie chciałam się z nim
kochać, był wściekły i znęcał się nade mną słownie przez
kolejne trzy dni. W końcu przestałam mu odmawiać, bo
łatwiej było mi się poddać i ścierpieć piętnastominutowy
seks niż znosić długie dni przemocy psychicznej.
– heteroseksualna kobieta, 36 lat

Często bardzo cienka granica oddziela niechciany seks od gwałtu,


zwłaszcza gdy przemoc seksualna występuje w stałym związku,
w którym partnerzy odbywali wcześniej stosunki seksualne za
obopólną zgodą. Kobiety molestowane seksualnie przez swoich
mężów często określają takie doświadczenia mianem gwałtu, tylko
jeśli wiążą się one z użyciem siły fizycznej albo skutkują
obrażeniami ciała. Ponadto badania wykazały, że kiedy kobiety
doświadczają przemocy seksualnej w stałym związku, są bardziej
skłonne usprawiedliwiać swoich partnerów, mówiąc na przykład:
„On zachowuje się tak tylko wtedy, kiedy jest pijany” albo „Nie
powinnam go prowokować”. Nierzadko próbują też bagatelizować
problem, wypowiadając zdania w rodzaju: „To się zdarzyło tylko
parę razy”[299].
Niechęć kobiet do przyznania, że zostały zgwałcone przez swoich
partnerów, wynika często z lęku przed odwetem, przed utratą
dobrego imienia albo przed napaścią fizyczną. I rzeczywiście –
molestowanie seksualne i przemoc fizyczna nierzadko
współwystępują w małżeństwach dotkniętych krzywdzeniem.
Przymuszenie kobiety do seksu jest demonstracją władzy, która
w wielu wypadkach przenosi się także na inne sfery związku.
Mężczyźni stosujący przemoc wobec swoich partnerek często
próbują je odizolować od krewnych i przyjaciół, podkopać ich
samoocenę i podporządkować je sobie w dziesiątkach drobnych
spraw. W ten sposób coraz bardziej uzależniają je od siebie, a co za
tym idzie – czynią je coraz bardziej uległymi. Niektórzy mężczyźni
zabraniają swoim żonom wychodzić z domu, uzasadniając swoje
zachowanie słowami: „Kobietom nie można ufać”.
Autorzy badania przeprowadzonego wśród kobiet, które zostały
zgwałcone przez swoich mężów – socjologowie David Finkelhor
i Kersti Yllo – opisali trzy typy gwałtu małżeńskiego[300]. Jeden
z nich, nazwany przez nich „gwałtem z maltretowaniem”, stanowił
40% wszystkich przypadków gwałtu małżeńskiego. Gwałt
z maltretowaniem występuje wtedy, kiedy mężczyzna nie tylko
gwałci swoją żonę, ale także ją bije – czasami przed wymuszonym
współżyciem, a czasami po nim. „Gwałty z minimalnym użyciem
siły”, kiedy to mężowie używali tylko tyle siły fizycznej, ile
potrzebowali, aby zmusić swoje żony do seksu, stanowiły kolejnych
40% wszystkich przypadków gwałtu małżeńskiego. W takich
wypadkach mężczyźni często chcą nakłonić swoje żony – wbrew ich
woli – do konkretnych praktyk seksualnych. Trzeci typ gwałtu
małżeńskiego to „gwałt obsesyjny”. Ten typ przemocy seksualnej –
najmniej powszechny, ale najbardziej przerażający – jest
charakterystyczny dla mężczyzn, którzy mają obsesję na punkcie
seksu i są gotowi użyć niemal każdego rodzaju przemocy fizycznej,
aby zmusić partnerkę do uległości. Obsesyjni gwałciciele często
dopuszczają się czynów sadystycznych, a męska seksualność
zawiera w sobie potrzebę upokarzania i poniżania partnerki oraz
dominowania nad nią.
Jedna z uczestniczek naszego badania opisała takie przerażające
i upokarzające doświadczenie:

Byłam gwałcona wielokrotnie jako dziecko i w trakcie


pierwszego małżeństwa. Kiedy byłam dzieckiem, pewien
mężczyzna przystawił mi pistolet do głowy i zagroził, że
jeśli nie będę grzeczna, to mnie zastrzeli. Mój pierwszy
mąż wypożyczał mnie swoim kumplom jako zabawkę do
pieprzenia. Mówił, że jeśli nie będę robiła tego, co mi każą,
to zabije mnie, kiedy będę spała, a na potwierdzenie tych
słów trzymał nóż pod poduszką.
– na ogół homoseksualna kobieta, 26 lat

Przeprowadzono wiele badań, w których osobom badanym


przedstawia się rozmaite scenariusze gwałtu, a następnie prosi się
je, aby oceniły każde z tych zdarzeń pod kątem dotkliwości
i szkodliwości doświadczenia gwałtu. Badani często oceniają gwałt
jako mniej dotkliwy i krzywdzący, jeśli jego sprawcą jest mąż
ofiary, a nie obcy mężczyzna[301]. Wydaje się, że część tego rodzaju
postaw wobec gwałtu małżeńskiego wywodzi się z przeszłości, kiedy
to uważano, że mężczyzna ma prawo do uprawiania seksu ze swoją
żoną, a gwałt w kontekście małżeństwa nie był uznawany za
przestępstwo. Dziesiątki lat temu do amerykańskich przepisów
karnych dotyczących gwałtu włączono pogląd lorda Hale’a,
osiemnastowiecznego prawnika brytyjskiego: „Mąż nie może być
winny gwałtu na swej prawowitej małżonce, ponieważ poprzez
zawarcie kontraktu małżeńskiego żona nieodwracalnie oddała się
swojemu mężowi”.
Dopiero w roku 1993 władze wszystkich pięćdziesięciu stanów
amerykańskich zmieniły te stare przepisy i uznały gwałt małżeński
za przestępstwo. Dzisiaj ustawodawstwo trzydziestu stanów nadal
zawiera klauzule małżeńskie, które stanowią, że w pewnych
okolicznościach męża nie można oskarżyć o gwałt – na przykład,
jeżeli jego żona jest nieprzytomna, śpi albo jest upośledzona
psychicznie i fizycznie.
Jednakże nie we wszystkich krajach gwałt małżeński jest dzisiaj
uznawany za przestępstwo. W Afganistanie przyjęto niedawno
ustawę, która go legalizuje. Czytamy w niej między innymi, że
„jeśli mąż nie podróżuje, to ma prawo do stosunku seksualnego ze
swoją żoną co cztery noce”. W innym miejscu napisano: „Jeżeli żona
nie jest chora ani nie cierpi na żadną dolegliwość, która mogłaby
się pogłębić na skutek stosunku płciowego, to jest zobowiązana
odpowiadać pozytywnie na pragnienia seksualne swojego męża”.
Przepis ten obowiązuje wyłącznie szyitów, którzy stanowią 20%
ludności Afganistanu – kraju liczącego trzydzieści milionów
mieszkańców. Afgańscy sunnici są zwolnieni z obowiązku jego
przestrzegania[302]. Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack
Obama nazwał to prawo „odrażającym”. Na całym świecie
podniosły się protesty i głosy wzywające do jego uchylenia.
Niewykluczone, że okażą się one skuteczne. Ta kontrowersyjna
ustawa zwraca jednak uwagę na problem gwałtu małżeńskiego –
problem, który dotyka miliony kobiet na całym świecie, nawet
w krajach, w których wymuszenie stosunku płciowego
w małżeństwie uznaje się za przestępstwo.
Poza wieloma negatywnymi skutkami psychologicznymi, z jakimi
często borykają się ofiary przemocy seksualnej, gwałt może
upośledzać funkcjonowanie seksualne kobiety w późniejszych
związkach intymnych. Badania przeprowadzone w Laboratorium
Psychofizjologii Seksualnej Cindy Meston wykazały, że wiele
kobiet, które doświadczyły wykorzystywania seksualnego, skarży
się na problemy seksualne utrzymujące się przez dziesiątki lat po
takich doświadczeniach. Niektóre nie mają ochoty na seks w żadnej
postaci, inne zaś – przeciwnie – sypiają z kim popadnie i podejmują
ryzykowne zachowania seksualne. Niektóre kobiety tak bardzo
boją się seksu, że doświadczają napadów paniki za każdym razem,
kiedy ich partner inicjuje współżycie. Inne mają trudności
z osiągnięciem podniecenia seksualnego lub orgazmu. Jeszcze inne
odczuwają silny ból w trakcie stosunku z partnerem. Niektóre
ofiary gwałtu cierpią na pochwicę – zaburzenie bólowe polegające
na mimowolnym skurczu mięśni wokół wejścia do pochwy, co
uniemożliwia kobiecie odbycie stosunku, a nawet włożenie
tamponu do pochwy.
Czas trwania terapii oraz jej skuteczność zależą od typu
wykorzystywania seksualnego oraz od tego, czy wiązało się ono
z penetracją lub uszkodzeniem ciała, od częstości aktów przemocy
seksualnej, od wieku ofiary, a także od tego, kim był sprawca.
Dobre wiadomości są takie, że w ciągu ostatniej dekady poczyniono
ogromne postępy w pracach nad skutecznymi technikami
terapeutycznymi dla kobiet, które doświadczyły wykorzystywania
seksualnego. Opracowano nowe, obiecujące metody terapeutyczne,
takie jak trening uodporniania na stres (Stress Inoculation
Training – SIT) czy metoda przedłużonej ekspozycji (Prolonged
Exposure). Trening uodporniania na stres obejmuje psychoterapię,
odgrywanie ról, głębokie rozluźnianie mięśni i ćwiczenia
oddechowe, doskonalenie umiejętności radzenia sobie oraz techniki
powstrzymywania myśli, przeciwdziałające uporczywym lub
obsesyjnym myślom o traumatycznym przeżyciu. Metoda
przedłużonej ekspozycji polega na tym, że kobieta próbuje poradzić
sobie z doświadczeniem napaści seksualnej poprzez wyobrażanie
sobie tego przeżycia z najdrobniejszymi szczegółami i opowiadanie
o nim na głos w czasie teraźniejszym swojemu terapeucie. Kobieta
relacjonuje przebieg zdarzeń kilkakrotnie podczas każdej sesji
terapeutycznej. Zazwyczaj kobieta uczestniczy w dziesięciu takich
sesjach, a dodatkowo przynajmniej raz dziennie wysłuchuje
w domu nagrania swojej relacji. Na krótką metę kontakt ze
wspomnieniami gwałtu często nasila doświadczany przez ofiarę
lęk, ale po pewnym czasie jego poziom istotnie spada w miarę
procesu habituacji. W jednym z badań porównano skuteczność
dziewięciu półtoragodzinnych sesji poradnictwa wspierającego,
treningu uodporniania na stres oraz przedłużonej ekspozycji
(spotkania terapeutyczne odbywały się co dwa tygodnie). Okazało
się, że wszystkie trzy metody terapeutyczne przyniosły istotną
poprawę – złagodziły objawy cierpienia związanego z gwałtem, lęku
uogólnionego, stresu pourazowego i depresji u kobiet, które padły
ofiarą gwałtu. Spośród tych trzech metod terapeutycznych technika
przedłużonej ekspozycji okazała się jednak najskuteczniejsza
w trwałym przeciwdziałaniu objawom stresu pourazowego[303].
Jedna z kobiet uczestniczących w naszym badaniu opisała, jak
wsparcie terapeutyczne pomogło jej odzyskać poczucie własnej
wartości:

Kiedy byłam na pierwszym roku studiów (miałam wtedy


siedemnaście lat), umówiłam się na randkę z kolegą.
Dobrze się bawiliśmy, poszliśmy na pizzę, a potem na
spacer wokół budynku college’u. Później wróciliśmy do
mojego pokoju, a on wszedł ze mną do łóżka i poszliśmy
spać, co nie było niczym niezwykłym – w końcu byliśmy
przyjaciółmi. Po kilku godzinach obudziłam się i poczułam,
że on dotyka moich intymnych miejsc. Kiedy powiedziałam
„nie”, wcale nie przestał i zmusił mnie do stosunku. Był
ode mnie dużo większy i silniejszy, więc bałam się mu
sprzeciwić w inny sposób niż tylko słowami. Bałam się, że
mógłby zrobić mi krzywdę. Kiedy rano wykopałam go za
drzwi, bardzo się wstydziłam, czułam się brudna
i wykorzystana. Zwróciłam się o pomoc do szpitala, ale
przez następnych kilka miesięcy byłam w głębokiej
depresji. Poszłam na terapię, która pomogła mi uwierzyć,
że jestem wspaniałą, wartościową osobą.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Badacze z Laboratorium Cindy Meston prowadzą pięcioletnie


badanie mające ocenić, w jakim stopniu pewna prosta technika
terapeutyczna, oparta na spisywaniu swoich myśli, pomaga
kobietom, które w dzieciństwie doświadczyły wykorzystywania
seksualnego, w radzeniu sobie z aktualnymi problemami
seksualnymi i z trudnościami w związkach intymnych. Wszystkie
uczestniczki tego badania doświadczyły traumatycznych przeżyć
seksualnych, a obecnie pozostają w dobrowolnych związkach
seksualnych. Kobiety przez trzydzieści minut – raz w tygodniu,
przez co najmniej pięć kolejnych tygodni – piszą o tym, jak
spostrzegają siebie jako istoty seksualne. Zachęcamy je do tego,
żeby odnosiły swoje myśli do uprzednich, aktualnych i przyszłych
doświadczeń lub związków seksualnych i starały się je opisywać
jak najbardziej szczegółowo. Dotychczasowe wyniki wydają się
obiecujące. U wielu kobiet, które już zakończyły udział w badaniu,
nastąpiła istotna poprawa w zakresie zdolności do czerpania
przyjemności z kontaktów seksualnych z obecnym partnerem.
Niektóre badane powiedziały, że uczestnictwo w naszym badaniu
zmieniło ich życie.
Nie wiemy jeszcze, dlaczego pisanie o traumatycznym przeżyciu
przynosi pozytywne skutki terapeutyczne, ale można wskazać kilka
prawdopodobnych przyczyn. Po pierwsze, dzięki pisaniu możemy
w bezpiecznym środowisku wyładować negatywne uczucia, które
w przeciwnym razie byłyby tłumione lub których staralibyśmy się
unikać. Pisanie umożliwia emocjonalne katharsis. Po drugie,
pisanie pozwala na mentalne zreorganizowanie traumatycznego
wspomnienia w uporządkowany, spójny sposób. Kiedy piszemy –
a nie tylko myślimy – o jakimś wydarzeniu, jesteśmy zmuszeni do
nadania naszej relacji początku, środka i końca. Taka
strukturyzacja umieszcza doświadczenie przemocy w kontekście
przeszłości i zwiększa prawdopodobieństwo tego, że pozostanie ono
zamkniętą kartą, zamiast nieustannie przenikać do teraźniejszości
i zakłócać aktualne wydarzenia. Wreszcie, proces pisania wymusza
wielokrotny kontakt z negatywnymi myślami i uczuciami. Chociaż
może to spowodować przejściowy wzrost poziomu lęku, jednak
wielokrotny kontakt z nieprzyjemnym wspomnieniem poprzez
regularne pisanie stopniowo zmniejsza siłę jego niekorzystnego
oddziaływania emocjonalnego.

Jak kobiety bronią się przed gwałtem?

Dysponujemy mocnymi dowodami na to, że gwałt nie jest


problemem nowym, lecz zjawiskiem mającym długą, przerażającą
historię. Antropolog Peggy Sanday przyjrzała się 156
społeczeństwom plemiennym ujętym w bazie danych zwanej
Standardową Próbą Międzykulturową[304]. Odkryła, że zjawisko to
jest szczególnie częste w społecznościach patrylokalnych – tych,
w których po zawarciu małżeństwa para zamieszkuje w miejscu lub
w pobliżu miejsca zamieszkania rodziców męża. Inne badania
potwierdzają, że kiedy kobiety mieszkają daleko od swoich
genetycznych krewnych, wskaźniki gwałtu i przemocy małżeńskiej
rosną[305]. Sanday ustaliła również, że gwałty zdarzają się częściej
w tych społecznościach plemiennych, w których powszechne są
waśnie i wojny między plemionami, niż w społecznościach żyjących
w pokoju. Warto dodać, że spośród kilku czynników
charakterystycznych dla kultur, które odznaczają się wysokim
wskaźnikiem gwałtów – takich jak niemożność sprawowania
władzy i podejmowania decyzji politycznych przez kobiety –
w kulturach wyznających męską ideologię, która kładzie nacisk na
twardość i umiejętność walki, gwałt okazał się zjawiskiem
najbardziej powszechnym.
Spisana historia naszego gatunku potwierdza wszechobecność
gwałtu we wszystkich kulturach i epokach. Źródła biblijne pełne są
zasad dotyczących gwałtu i tego, jak należy postępować
z gwałcicielami. Jedno z praw asyryjskich głosi: „Jeżeli pan wziął
dziewicę siłą i zniewolił ją w środku miasta (...) albo podczas
festynu miejskiego, to ojciec owej dziewicy weźmie żonę tego, który
to uczynił, i odda ją innemu mężczyźnie, aby ten ją zniewolił”[306].
W biblijnej Księdze Liczb (31: 17–18 i 31: 35) czytamy: „Zabijecie
więc spośród dzieci wszystkich chłopców, a spośród kobiet te, które
już obcowały z mężczyzną. Jedynie wszystkie dziewczęta, które
jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu.
(...) a osób, czyli dziewcząt, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną,
było razem trzydzieści dwa tysiące”[307]. W Księdze Rodzaju
(rozdział 34) pewien hetycki książę gwałci Dinę, córkę Jakuba:
„A gdy ją zobaczył (...), porwał ją i położywszy się z nią, zadał jej
gwałt”[308].
Z zapisów historycznych wynika również, że gwałty zdarzały się
szczególnie często podczas wojen. Według niektórych antropologów
zdobywanie kobiet przy użyciu siły było podstawowym powodem,
z jakiego dawne ludy wyruszały na wojnę[309]. Budzący postrach
władca mongolski Czyngis-chan (1167–1227) otwarcie wysławiał
gwałt jako jedną z największych korzyści płynących z wojny:
„Największą rozkoszą jest pokonać wrogów, przepędzić ich przed
sobą, ograbić ich z majątku, ujrzeć ich bliskich zalanych łzami,
ujeżdżać ich konie i sypiać na białych brzuchach ich żon
i córek”[310]. Podobne wzory gwałtu, udokumentowane obszernie
przez Susan Brownmiller w książce Against Our Will (Wbrew
naszej woli), są typowe dla współczesnych wojen. Na przykład
japońska inwazja na Nankin podczas II wojny światowej
doprowadziła do zgwałcenia około dwudziestu tysięcy chińskich
dziewcząt i kobiet. Podczas szturmu Armii Czerwonej na Niemcy
w 1945 roku rosyjscy żołnierze zgwałcili ogromną liczbę
niemieckich kobiet, „widząc w nich przede wszystkim łupy
wojenne”[311]. Dużo później – w połowie lat dziewięćdziesiątych XX
wieku – około dwudziestu tysięcy bośniackich muzułmanek zostało
zgwałconych przez tamtejszych Serbów. Podczas przesłuchania
w amerykańskim Senacie w styczniu 2009 roku – przed
zatwierdzeniem jej kandydatury na stanowisko sekretarza stanu –
Hillary Clinton wymieniła wszechobecny gwałt traktowany jako
jedno z narzędzi wojennych w Republice Konga wśród najbardziej
pilnych kwestii z zakresu polityki zagranicznej, z jaką będą się
musiały zmierzyć Stany Zjednoczone.
Historia gwałtu została nawet uwieczniona w literaturze
i sztuce. Na przykład gwałt na kobietach z plemienia Sabinów –
opisany przez Liwiusza i Plutarcha – stanowi część legendy,
według której Rzymianie napadli na Sabinów, aby wymordować
wszystkich mężczyzn, porwać tamtejsze kobiety i pojmać je za
żony. Legenda ta dała początek wielu dziełom sztuki w epoce
renesansu, a w wieku XX została sportretowana przez Pabla
Picassa.
Głównym celem tego krótkiego przeglądu historycznego było
wykazanie, że gwałt był zmorą kobiet we wszystkich kulturach, od
początku dziejów naszego gatunku. Nie potrzebujemy formalnej
teorii, aby wiedzieć, że ofiary gwałtu ponoszą ogromne koszty tego
doświadczenia, warto jednak wyjaśnić, dlaczego gwałt jest
przeżyciem tak traumatycznym. Z perspektywy ewolucyjnej koszty
gwałtu obejmują ingerencję w proces wyboru partnera, który
stanowi jeden z zasadniczych elementów kobiecych strategii
seksualnych. Zgwałcona kobieta może zajść w niechcianą ciążę
z mężczyzną, którego nie wybrała. Zdarza się również, że ofiara
gwałtu zostaje obwiniona lub ukarana za to, co się stało, co
prowadzi do uszczerbku na jej reputacji społecznej i spadku jej
wartości na rynku matrymonialnym. A jeśli zgwałcona kobieta ma
już partnera albo męża, to może zostać przezeń porzucona.
Wreszcie, ofiary gwałtu doświadczają zwykle poczucia upokorzenia,
niepokoju, lęku, wściekłości i przygnębienia, o czym świadczą
poruszające relacje kobiet uczestniczących w naszym badaniu.
Zważywszy na przerażające koszty gwałtu, byłoby sprzeczne
z logiką, gdyby u kobiet nie wykształciły się mechanizmy obronne
służące zapobieganiu gwałtowi i radzeniu sobie z jego
następstwami[312].
Kobiety zajmujące się psychologią ewolucyjną i antropologią
ewolucyjną przodują w badaniu kobiecych mechanizmów
obronnych przeciwko gwałtowi oraz formułowaniu hipotez na ich
temat:

– Budowanie sojuszy z mężczyznami jako szczególnymi


przyjaciółmi, aby zapewnić sobie ochronę (antropolog Barbara
Smuts).
– Wybór partnera na podstawie takich męskich cech, jak wzrost
i budowa ciała oraz dominacja społeczna, które odstraszają
innych mężczyzn, powstrzymując ich od agresji seksualnej
(psycholog Margo Wilson i psycholog Sarah Mesnick).
– Pielęgnowanie koalicji z innymi kobietami, aby zapewnić
sobie ochronę (Barbara Smuts).
– Rozwój specyficznych lęków motywujących kobiety do
unikania sytuacji, w których mogłyby być narażone na gwałt
(psychologowie Tara Chavanne i Gordon Gallup).
– Unikanie ryzykownych zachowań w fazie owulacji, aby
zmniejszyć ryzyko napaści seksualnej w okresie największego
prawdopodobieństwa zajścia w ciążę (psychologowie Tara
Chavanne i Grodon Gallup).
– Cierpienie psychiczne na skutek gwałtu, które motywuje
kobiety do unikania kolejnych napaści seksualnych w podobnych
okolicznościach (antropolog Nancy Thornhill i biolog Randy
Thornhill).

W literaturze znaleźć można nieliczne, rozproszone dowody


empiryczne przemawiające za skutecznością wszystkich tych
mechanizmów, chociaż naszym zdaniem kobiece narzędzia obrony
przed gwałtem były dotąd zaniedbywane przez społeczność
naukową i powinny jak najszybciej stać się ważną pozycją
w budżetach badawczych.
Do wymienionych mechanizmów obrony przed gwałtem
chcielibyśmy dodać jeszcze trzy. Jednym z nich jest
utrzymywanie fizycznej bliskości z genetycznymi
krewnymi. W czasach naszych przodków kobiety dorastały
w małych grupach, w otoczeniu bliskich krewnych – ojca, braci,
wujów i stryjów, dziadków, matki, sióstr, ciotek i babć – którzy
mogli albo odstraszyć potencjalnych gwałcicieli, albo nałożyć na
nich ogromne koszty. Tymczasem we współczesnym świecie kobiety
często opuszczają bezpieczny krąg bliskich krewnych, żeby
wyjechać na studia albo podjąć pracę w dużym mieście, co naraża je
na ataki potencjalnych gwałcicieli. Oczywiście nie zamierzamy
zniechęcać kobiet do studiowania czy podejmowania pracy
w dużych miastach. Pragniemy raczej zwrócić uwagę Czytelnika na
fakt, że jeden z podstawowych środków obrony przed gwałtem,
który niemal na pewno chronił pradawne kobiety przed napaściami
seksualnymi, stał się niedostępny dla wielu współczesnych kobiet.
Wydaje się, że kobiety, które mieszkają daleko od swoich
genetycznych krewnych, muszą sięgać po inne mechanizmy
obronne, takie jak pielęgnowanie żeńskich koalicji albo zawieranie
przyjaźni z mężczyznami, którzy zapewnią im ochronę i odstraszą
potencjalnych napastników.
Innym potencjalnym mechanizmem obrony przed napaścią
seksualną są fantazje na temat gwałtu – fantazje zawierające
trzy podstawowe elementy gwałtu: użycie siły (lub groźbę użycia
siły), seks i brak przyzwolenia[313]. Zdumiewająco dużo kobiet – od
31% do 57% – przynajmniej raz w życiu snuło fantazje dotyczące
gwałtu. Dane te niemal na pewno są zaniżone, zważywszy, że tego
rodzaju fantazje uznaje się za niepożądane społecznie, a co za tym
idzie – przyznanie się do nich (nawet w anonimowym
kwestionariuszu) może być dla kobiety krępujące.
W jaki sposób fantazje na temat gwałtu mogą chronić kobiety
przed napaściami seksualnymi? Okazuje się, że istnieją
przynajmniej dwie odmiany kobiecych fantazji dotyczących gwałtu.
Pierwsza z nich to erotyczne fantazje na temat gwałtu, bardzo
różne od obrazów, jakie zwykle przychodzą nam do głowy, kiedy
myślimy o gwałcie. W erotycznych fantazjach na temat gwałtu
mężczyzna jest na ogół atrakcyjny, dominujący i owładnięty
pożądaniem. Chociaż w swojej fantazji kobieta sygnalizuje brak
przyzwolenia na seks, zwykle nie stawia zbyt silnego oporu.
Dominujący, atrakcyjny mężczyzna po prostu bierze kobietę
w znaczeniu seksualnym. Mimo że kobiety, które snują erotyczne
fantazje na temat gwałtu, doświadczają w ich trakcie słabego lub
umiarkowanie silnego lęku, sama fantazja na ogół nie zawiera
realistycznych scen przemocy. Tego rodzaju fantazje seksualne,
które – jak się przekonaliśmy – pojawiają się w wielu powieściach
o miłości, podniecają kobiety zarówno poprzez stres (któremu
przyjrzymy się w zdrowszym kontekście w następnym rozdziale),
jak i poprzez wyobrażenie sobie wyidealizowanego partnera.
Awersyjne fantazje na temat gwałtu mają zupełnie inny
charakter i pełnią odmienną funkcję. W przeciwieństwie do
erotycznych fantazji dotyczących gwałtu, w fantazjach awersyjnych
napastnik jest zwykle obcy (a nie znajomy), starszy (a nie młodszy)
i zdecydowanie nieatrakcyjny. W fantazjach tych występuje dużo
przymusu i sprawiającej ból przemocy. Przykładem może być
fantazja, w której napastnik chwyta kobietę, rzuca ją na ziemię
i zdziera z niej ubranie, podczas gdy ofiara walczy ze wszystkich
sił, broniąc się przed penetracją[314]. Kobiety, które miewają
awersyjne fantazje na temat gwałtu, na ogół bardziej niż inne
kobiety boją się rzeczywistej napaści seksualnej, a niektóre z nich
doświadczyły w dzieciństwie wykorzystywania seksualnego.
Chociaż jest to tylko przypuszczenie, wydaje się możliwe, że
awersyjne fantazje na temat gwałtu pełnią funkcję środków obrony
przed gwałtem, wzbudzając w kobietach lęk, który motywuje je do
zachowania czujności.
Niezależnie od tego, czy to przypuszczenie okaże się trafne,
ponad wszelką wątpliwość nie ma żadnych dowodów na to, że
kobiety pragną być gwałcone, przy ogromnej liczbie dowodów na to,
że tego nie chcą. Kobiety odbierają gwałt jako przeżycie bolesne
i traumatyczne – niemal najbardziej okrutny (po morderstwie)
czyn, jakiego można się wobec nich dopuścić[315]. Fakt, że niektórzy
ludzie miewają przerażające koszmary senne lub fantazje o upadku
z ogromnej wysokości, wcale nie znaczy, że chcieliby zginąć w ten
sposób – wprost przeciwnie. Podobnie fakt, że niektóre kobiety
doświadczają obrazowych myśli, lęków lub fantazji dotyczących
gwałtu, nie znaczy, że w głębi ducha chciałyby zostać zgwałcone. Te
nieprzyjemne lęki i fantazje mogą chronić kobiety przed napaścią
seksualną, motywując je do zachowania czujności – jak w tym
przykładzie pochodzącym z badania przeprowadzonego
w Laboratorium Davida Bussa, które dotyczyło potencjalnej
wartości adaptacyjnej kobiecych lęków przed gwałtem
i morderstwem:

Myślałam, że chce mnie zgwałcić. Szłam z koleżanką do


kina w niebezpiecznej dzielnicy, późnym wieczorem, a on
nie wiadomo dlaczego ruszył za nami. (...) Kiedy
zaczęłyśmy biec, chyba zrezygnował. Myślałam, że ten
człowiek zagrozi nam jakąś bronią, zaciągnie nas do
ciemnego kąta (w pobliżu było mnóstwo takich miejsc),
a potem zgwałci nas i zabije tą samą bronią. Może poniosła
nas wyobraźnia, ale byłyśmy przerażone i po prostu
pobiegłyśmy do kina. Wiedziałyśmy, że jeśli pobiegniemy
naprawdę szybko, to zdołamy dotrzeć do jakiegoś dobrze
oświetlonego miejsca, zanim on nas zaatakuje. Nie mam
pojęcia, czy ten facet naprawdę chciał nas zgwałcić, ale
wolałyśmy nie ryzykować[316].

Ostatni sposób, w jaki kobiety mogą się bronić przed gwałtem, to


wyspecjalizowany lęk przed zgwałceniem przez
nieznajomego[317]. W dziejach naszego gatunku znaczną część
gwałtów popełniano podczas wojen, kiedy to przedstawiciele
zwycięskiej grupy zmuszali do seksu bezbronne kobiety z grupy
pokonanej. Wydaje się, że przynajmniej niektóre strategie unikania
gwałtu służyły przede wszystkim temu, aby kobiety miały się na
baczności przed obcymi mężczyznami, mimo że w naszych czasach
sprawcami wielu gwałtów są znajomi, a nawet partnerzy ofiar.
Nie można wykluczyć, że kobiecy lęk przed zgwałceniem przez
nieznajomego mężczyznę pozostaje skuteczny we współczesnym
świecie, przyczyniając się do spadku liczby gwałtów dokonywanych
przez obcych sprawców (w stosunku do tej, z jaką mielibyśmy do
czynienia pod nieobecność tego psychologicznego środka obrony).
Głębsze zrozumienie kobiecych mechanizmów psychologicznych
przeciwdziałających gwałtowi oraz tego, jak one działają w naszych
czasach, mogłoby zaowocować spadkiem częstości występowania
tego strasznego przestępstwa. Pilnie potrzebujemy badań, które
pomogłyby w ustaleniu, które spośród strategii przeciwdziałania
gwałtowi są skuteczne we współczesnym społeczeństwie, a które
mogą przynosić skutki odwrotne do zamierzonych. Takie badania
nad skutecznością strategii obronnych w żadnym wypadku nie
mogą stać się podstawą do obwiniania ofiar. Powinny raczej
wyposażać same kobiety oraz wszystkich tych, którzy troszczą się
o ich dobro, w najlepszą wiedzę naukową dotyczącą strategii
samoobrony. Krótko mówiąc, pradawna kobieca psychologia
seksualna czasami bywa nieprzystosowana do radzenia sobie
z zagrożeniami, jakie czyhają na kobiety we współczesnym świecie
– czego nie można powiedzieć o temacie ostatniego rozdziału naszej
książki, który opowiada o tym, w jaki sposób uzdrawiające
właściwości seksu służą potrzebom dzisiejszych kobiet.
[278] Huxley, 1993, s. 119, tłum. Barbara Czerwijowska (przyp.
tłum.).
[279] Parker, 1979; Parker, 2006; Buss, 2001a.
[280] Buss, 2003a.
[281] Madden i Lenhart, 2006.
[282] Toma, Hancock i Ellison, 2008.
[283] Gibbs, Ellison i Heino, 2006; Madden i Lenhart, 2006.
[284] Buss, 2006.
[285] Cassell, 1984.
[286] Haselton, Buss, Oubaid i Angleitner, 2005.
[287] Buss i Haselton, 2005.
[288] Zob. www.washingtonpost.com/wp-
dyn/content/article/2005/06/30/AR2005063001734.html.
[289] Haselton i Buss, 2000.
[290] Tjaden i Thoennes, 2000.
[291] Buzy, McDonald i in., 2004.
[292] Craig, 1990.
[293] Davis, Peck i Storment, 1993.
[294] Koss, 1985.
[295] Faravelli i in., 2004.
[296] Russell, 1975.
[297] Messman-Moore i Brown, 2004.
[298] Bruggen, Runtz i Kadlec, 2006.
[299] Lloyd i Emery, 1999.
[300] Finkelhor i Yllo, 1985.
[301] Monson, Byrd i Langhinrichsen-Rohling, 1996.
[302] Zob.
http://www.nydailynews.com/news/us_world/2009/04/17/2009-04-
17_afghanistan_president_hamid_karzai_backpedals_on_afghan_marital_rape
[303] Foa, Rothbaum, Riggs i Murdock, 1991.
[304] Sanday, 1981.
[305] Figueredo, 1995.
[306] Cyt. w: Scholz, 2005.
[307] Biblia Tysiąclecia, Księga Liczb 31: 17–18 i 31: 35 (przyp.
tłum.).
[308] Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju 34: 2 (przyp. tłum.).
[309] Symons, 1979; Chagnon, 1983; Ghiglieri, 1999.
[310]
Cyt. w: Royle, 1989; przekład polski za: Buss, 2007, s. 82,
tłum. Agnieszka Nowak.
[311] Beevor, 2002, s. 326–327.
[312] Buss, 2003c.
[313] Critelli i Bivona, 2008.
[314] Kanin, 1982.
[315] Buss, 1989a.
[316] Za: Duntley i Buss, nieopublikowane dane.
[317] Buss, 2007.
ROZDZIAŁ 11

Medycyna seksualna

Dobroczynne skutki zdrowotne życia seksualnego

Jeżeli krwawienie miesięczne zbiega się w czasie


z zaćmieniem księżyca lub słońca, to jego zgubne skutki są
nieodwracalne, (...) a obcowanie z kobietą w tym czasie jest
dla mężczyzny szkodliwe i fatalne w skutkach.
– Pliniusz Starszy (23–79)

W poprzednich rozdziałach omówiliśmy niektóre spośród bardziej


znanych powodów, z jakich kobiety uprawiają seks – żeby okazać
lub zdobyć miłość, poczuć więź emocjonalną albo doświadczyć
przyjemności pociągu seksualnego oraz doznań zmysłowych
związanych z podnieceniem seksualnym i orgazmem. Przyjrzeliśmy
się strategicznym sposobom, w jakie kobiety wykorzystują seks,
aby osiągnąć konkretne cele – uzyskać dostęp do zasobów
materialnych, wziąć na kimś odwet, bądź też zdobyć albo utrzymać
przy sobie partnera. Próbowaliśmy wyjaśnić, dlaczego niektóre
kobiety uprawiają seks z poczucia obowiązku lub z powodu
odczuwanej presji albo pod wpływem manipulacji emocjonalnej
bądź przemocy fizycznej. Przyjrzeliśmy się również kobietom, które
uprawiają seks, żeby podnieść swoją samoocenę, zdobyć
doświadczenie, pozbyć się dziewictwa albo zaspokoić ciekawość.
Jednak istnieje również grupa praktycznych powodów uprawiania
seksu, które łączą się z fizycznym i psychicznym zdrowiem kobiety
– przynosząc często wielorakie dobroczynne skutki.

Lepszy niż ibuprofen

Wszyscy słyszeliśmy oklepany wykręt (albo sami go używaliśmy –


oczywiście tylko w wyjątkowych okolicznościach): „Nie dzisiaj,
kochanie, boli mnie głowa”. To fakt, a nie tylko wygodna wymówka
– seks może wzmagać, a nawet wywoływać ból głowy. Mięśnie
głowy i szyi często napinają się podczas współżycia, a ciśnienie
krwi może wzrastać w trakcie orgazmu, co powoduje rozszerzenie
naczyń krwionośnych w mózgu (w literaturze anglojęzycznej objaw
ten określa się mianem coital cephalgia – ból głowy podczas
stosunku). Jednak nasze badanie wykazało, że niektóre kobiety
uprawiają seks, żeby pozbyć się bólu głowy:

Cierpię na migrenowe bóle głowy i chociaż ataki zdarzają


się rzadko i na ogół są łagodne, zauważyłam, że jeśli
uprawiam seks, kiedy boli mnie głowa, a zwłaszcza jeśli
osiągam wspaniały orgazm, to migrena mija bez śladu,
zanim się obejrzę.
–heteroseksualna kobieta, 42 lata

Pewna kobieta napisała, że lekarz zalecił jej seks jako środek


łagodzący migrenowe bóle głowy:

Mój neurolog zalecił mi przeżywanie orgazmu jako sposób


łagodzenia bólu migrenowego. Wypróbowałam tę metodę –
czasami to naprawdę działa. Po zażyciu leków przeciwko
migrenie i darvocetu często osiągam stan odprężenia,
który nazywam etapem „pieprz mnie”. Nadal odczuwam
ból w tyle głowy, ale seks i dobry orgazm szybko mnie od
niego uwalniają. Najchętniej robię to z partnerem, ale
używałam też wibratora, żeby osiągnąć orgazm i zapobiec
nawrotowi migreny. Wykorzystywanie orgazmów do walki
z migreną przeciwdziała nawrotom.
– heteroseksualna kobieta, 43 lata

Już w XVII wieku ojciec neurologii Thomas Willis zauważył


wzmożony apetyt na seks u swojej pacjentki, Lady Catherine, kiedy
doskwierał jej ból głowy.
Jak to możliwe, że seks bywa zarówno katalizatorem bólu głowy,
jak i lekarstwem na tę dolegliwość? W trakcie aktywności
seksualnej dzieje się coś, co pociąga za sobą korzystne skutki
terapeutyczne – kiedy w organizmie uwalnia się duża ilość
oksytocyny, wysoki poziom tego hormonu powoduje wydzielanie
endorfin, neuroprzekaźników mózgowych zdumiewająco podobnych
do morfiny. Wielu osobom endorfiny kojarzą się z „euforią biegacza”
– przyjemnym stanem euforycznym, który pojawia się po
intensywnej aktywności fizycznej. Endorfiny mają również silne
działanie przeciwbólowe. Organizm kobiety przez cały dzień
wytwarza niewielkie ilości tych związków. W przeciwnym razie
nawet najsłabsze doznania bólowe, jakich doświadczamy, byłyby
dużo bardziej intensywne (osoby uzależnione od morfiny i heroiny
tak bardzo przywykają do otrzymywania syntetycznych środków
przeciwbólowych, że po pewnym czasie ich organizm przestaje
produkować naturalne endorfiny; po odstawieniu narkotyku
pozostają bez żadnego środka przeciwbólowego – naturalnego czy
syntetycznego).
Wydzielanie endorfin w trakcie aktywności seksualnej może
łagodzić bóle głowy i – jak wykazało badanie przeprowadzone
w Klinice Zwalczania Bólu Głowy Uniwersytetu Południowego
Illinois – w wypadku wielu kobiet czyni to bardzo skutecznie[318].
W badaniu tym uczestniczyło 58 kobiet cierpiących na migreny,
które uprawiały seks, kiedy doskwierał im ból głowy. Niemal
połowa badanych zauważyła u siebie przynajmniej pewną poprawę
na skutek orgazmu. Tylko trzy kobiety powiedziały, że orgazm
powoduje u nich nasilenie bólu. Co więcej, orgazm przynosi ulgę
w ciągu zaledwie kilku minut i nic nie kosztuje! Porównajmy ten
darmowy środek ze skutecznymi lekami przeciwko bólom
migrenowym, takimi jak triptany. Po ich wstrzyknięciu – co
stanowi najszybszy sposób wprowadzenia leku do organizmu
pacjenta – większość kobiet odczuwa ulgę po upływie około
piętnastu minut, a pozostałe muszą czekać nawet godzinę. Jedna
dawka takiego leku kosztuje około siedemdziesięciu dolarów (lek
jest skuteczny w mniej więcej 80% przypadków).
Część badaczy zajmujących się tą nieprzyjemną dolegliwością
uważa, że w mózgu znajduje się „generator bólu głowy”, a orgazm
może go w jakiś sposób „wyłączać”[319]. Wyjaśniałoby to, dlaczego
złagodzenie bólu na skutek orgazmu zazwyczaj jest trwałe, a nie
zaledwie kilkugodzinne, czego należałoby się spodziewać, gdyby
jego jedyną przyczyną był wzrost poziomu endorfin. Beverly
Whipple, badaczka z Uniwersytetu Rutgersa, odkryła, że
stymulacja punktu G – obszaru wielkości pięciocentówki,
znajdującego się na wewnętrznej przedniej ścianie pochwy –
podnosi próg bólu aż o 40%, a podczas samego orgazmu tolerancja
badanych kobiet na ból wzrastała o zdumiewające 75%[320].
Nic zatem dziwnego, że aktywność seksualna okazała się nie
tylko łagodzić ból głowy, ale także przynosić przynajmniej
chwilową ulgę kobietom doświadczającym rozmaitych rodzajów
bólu – od artretyzmu po ból pleców:

To było jakieś dziesięć lat temu. Miałam kontuzję pleców


i dosłownie nie mogłam się ruszać. Brałam bardzo silne
leki przeciwbólowe. Przeczytałam o pewnym badaniu,
z którego wynikało, że orgazm uwalnia w mózgu silnie
działające związki chemiczne, które łagodzą ból.
Pomyślałam: „Dlaczego nie?” Mój mąż zaproponował, że
przetestuje tę metodę. Nie mogłam się ruszać, więc musiał
poradzić sobie sam, omijając moje kontuzjowane plecy.
Mogłam tylko leżeć bez ruchu. To zadziałało! Poważnie.
Orgazm okazał się równie skuteczny jak tylenol.
– kobieta, wiek i orientacja seksualna nieznane
Dobry okres na seks

Seks może również łagodzić bolesne skurcze miesiączkowe.


U kobiet przed menopauzą wyściółka macicy co miesiąc wytwarza
hormony zwane prostaglandynami. Hormony te wywołują skurcze,
które ułatwiają usuwanie tkanki i krwi miesiączkowej z macicy, ale
mogą także powodować bóle menstruacyjne. Aktywność seksualna
ma istotne znaczenie dla tego, w jaki sposób prostaglandyny
oddziałują na organizm kobiety, co wyjaśnia, dlaczego niektóre
uczestniczki naszego badania decydowały się na seks, aby złagodzić
bolesne skurcze:

Fizyczna przyjemność, jaką sprawia mi seks, jest jednym


z najlepszych sposobów łagodzenia skurczów
miesiączkowych. Wiele razy uprawiałam seks właśnie
z tego powodu – żeby złagodzić ból i poczuć się lepiej.
– heteroseksualna kobieta, 47 lat

Kobiecemu orgazmowi towarzyszą skurcze macicy, które pozwalają


na zużycie nadmiaru prostaglandyn (lub – jak powiedzieliby
niektórzy – „złych” prostaglandyn), co z kolei pociąga za sobą
osłabienie bolesnych skurczów menstruacyjnych. Dodatkowa
korzyść polega na tym, że uprawianie seksu podczas miesiączki
może prowadzić do skrócenia cyklu miesięcznego. Niektóre kobiety
twierdzą, że po współżyciu miesiączka kończy się u nich raptownie
w ciągu doby, co czasami skłania je do podejrzenia, że stosunek
płciowy w jakiś sposób „zablokował w nich to wszystko na kolejny
miesiąc”. Przeciwnie – zwiększona liczba skurczów macicy podczas
orgazmu przyspiesza usuwanie krwi menstruacyjnej, co prowadzi
do szybszego zakończenia miesiączki. W połowie lat
sześćdziesiątych XX wieku seksuolodzy William Masters i Virginia
Johnson obserwowali kobiety przeżywające orgazm
w laboratorium, aby udokumentować towarzyszące mu zmiany
fizjologiczne. Przy użyciu wziernika zobaczyli, jak pod wpływem
aktywności seksualnej krew miesiączkowa tryska z kanału szyjki
macicy w końcowej fazie orgazmu[321].
Seks może także zmniejszać ryzyko wystąpienia endometriozy –
częstego zaburzenia ginekologicznego, polegającego na rozroście
błony śluzowej macicy (endometrium) poza jamą macicy, w takich
miejscach, jak jajniki czy jajowody. Taki rozrost może powodować
dolegliwości bólowe w trakcie uprawiania seksu, bóle w okolicy
miednicowej, a czasami nawet bezpłodność. Badacze z Wydziału
Medycyny Uniwersytetu Yale ustalili, że u kobiet, które regularnie
odbywały stosunki seksualne bądź masturbowały się w trakcie
miesiączki, prawdopodobieństwo wystąpienia endometriozy było
półtora raza mniejsze niż u kobiet, które powstrzymywały się od
aktywności seksualnej podczas menstruacji[322] (co interesujące,
używanie tamponów również zmniejsza ryzyko endometriozy).
W pewnym sensie aktywność seksualna pełni funkcję służby
sprzątającej pochwę. Krew miesiączkowa często zawiera fragmenty
tkanki endometrium, które mogą wpływać z powrotem do obszaru
miednicowego. Zjawisko to, zwane „wsteczną miesiączką”,
powoduje wzrost ryzyka wystąpienia endometriozy, dlatego
odbywanie stosunków płciowych podczas menstruacji może
zmniejszać to zagrożenie poprzez oczyszczanie pochwy
z niepożądanych resztek. Orgazm – osiągnięty podczas współżycia
z partnerem albo poprzez masturbację – może dodatkowo
zmniejszać ryzyko endometriozy, ponieważ towarzyszące mu
skurcze mogą się przyczyniać do wypychania tkanek
miesiączkowych z macicy. Na marginesie: w tym samym badaniu
przeprowadzonym na Wydziale Medycyny Uniwersytetu Yale
kobiety, które używały wyłącznie podpasek, chorowały na
endometriozę ponaddwukrotnie częściej niż te, które używały
jedynie tamponów. Wynik ten sugeruje, że tampony usuwają krew
miesiączkową bardziej skutecznie niż podpaski. Irygacje –
niezależnie od tego, czy były wykonywane podczas miesiączki, czy
w innych fazach cyklu menstruacyjnego – okazały się niezwiązane
z ryzykiem wystąpienia endometriozy.
Tak więc uprawianie seksu w trakcie miesiączki może łagodzić
bolesne skurcze, skracać krwawienie miesiączkowe i zmniejszać
ryzyko endometriozy. Tego rodzaju dane naukowe z pewnością nie
były dostępne w czasie, gdy Pliniusz Starszy opracował swoją listę
następstw kontaktów intymnych podczas menstruacji. Pliniusz
uważał, że pod wpływem kontaktu z krwią menstruacyjną młode
wino kwaśnieje, uprawy marnieją, stalowe ostrza tępieją, kość
słoniowa żółknie, a psy wpadają w szał. Twierdził, że nawet
maleńkie mrówki odwracają się z odrazą od ziaren kukurydzy,
które mają posmak krwi miesiączkowej[323].

Efekt odprężenia

Seks pomaga rozładować stres i bądźmy szczerzy –


w większości wypadków mężczyzn nie obchodzi, dlaczego,
po prostu z radością oferują swoją pomoc.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 22 lata

Wszyscy wiemy, że gniew czy lęk mogą wpływać na sposób, w jaki


doświadczamy rzeczywistości. Negatywne myśli mogą zajmować
nasze umysły (a nawet zawładnąć nami bez reszty), nie pozwalając
nam dostrzegać tego, co przyjemne w najbliższym otoczeniu.
Czasami – jak się przekonaliśmy – negatywne myśli doświadczane
w sytuacjach intymnych bywają tak rozpraszające, że nie
pozwalają nam się skoncentrować na podniecających bodźcach,
takich jak przyjemny dotyk partnera czy pozytywne uczucia, jakie
do niego żywimy. Masters i Johnson nazwali to zjawisko
spectatoring (przyglądaniem się z boku), ponieważ zamiast w pełni
angażować się w akt płciowy, partner seksualny staje się widzem –
osobą trzecią, oddzieloną psychicznie od tego doświadczenia[324].
Oczywiście, jeśli w trakcie współżycia myślisz o tym, jakim
draniem okazał się w tym dniu Twój szef, albo sporządzasz
w głowie listę czterdziestu dwóch rzeczy, które musisz zrobić jutro,
zamiast dostrzegać własne reakcje genitalne i odczuwać związane
z tym podniecenie, niełatwo Ci będzie się podniecić i osiągnąć
orgazm. Właśnie ten aspekt stresu czasami sprawia, że kobiety nie
czerpią z seksu przyjemności albo nie chcą go uprawiać.
W sytuacji stresowej w ludzkim organizmie zachodzą jednak
rozmaite zmiany fizyczne, które sprawiają, że wiele kobiet pragnie
wówczas podejmować aktywność seksualną. Kiedy dana osoba
doświadcza stresu, aktywizuje się u niej część układu nerwowego,
zwana układem współczulnym. Układ ten odpowiada za
przyspieszenie tętna, wzrost ciśnienia krwi, pocenie się mające na
celu usunięcie nadmiaru wody z organizmu, rozluźnienie mięśni
pęcherza moczowego (to dlatego niektórzy ludzie mimowolnie
oddają mocz, kiedy coś ich przerazi), spowolnienie procesów
trawiennych oraz pobudzenie wątroby do wytwarzania glukozy –
źródła energii. Innym skutkiem aktywizacji układu współczulnego
jest wydzielanie norepinefryny – neuroprzekaźnika, który pod
względem struktury cząsteczkowej bardzo przypomina narkotyk
stymulujący, amfetaminę. Wszystkie te zmiany napędzają nasz
organizm, abyśmy mogli błyskawicznie zareagować na zagrożenie
fizyczne lub niebezpieczną sytuację. Jest to typowa reakcja „walcz
lub uciekaj”. Układ współczulny powinien działać tylko przez
pewien czas, w okresie krytycznym – do momentu, gdy poradzimy
sobie z danym stresorem poprzez walkę albo ucieczkę. Jeżeli jego
aktywność utrzymuje się dłużej, ponieważ z jakiegoś powodu nie
jesteśmy w stanie poradzić sobie z zagrożeniem, staje się silnym
czynnikiem rozpraszającym i powoduje dotkliwy dyskomfort
fizyczny.
Chyba nikt nie zaprzeczy, że trudno jest się odprężyć albo skupić
na pracy, kiedy pocimy się i drżymy, a nasze serce wali w tempie
110 uderzeń na minutę. Przedłużająca się aktywność układu
współczulnego może prowadzić do rozmaitych chorób układu
krążenia, układu odpornościowego oraz układu nerwowego. Wiele
osób, które często doświadczają nadmiernego pobudzenia układu
nerwowego, przyjmuje leki betaadrenolityczne (tak zwane
betablokery) albo inne środki przeciwlękowe – takie jak
klonazepam czy xanax – żeby pozbyć się tych niepożądanych
objawów. Niektóre uczestniczki naszego badania twierdziły, że seks
może działać podobnie:

Zdarzają się takie dni, kiedy jest ci ciężko, zazwyczaj


z powodu stresu związanego z pracą, i chcesz się po prostu
wyładować. Namiętny seks po powrocie do domu to
naprawdę dobre rozwiązanie w takiej sytuacji.
– heteroseksualna kobieta, 44 lata

Chyba najlepiej byłoby powiedzieć, że uprawiałam seks,


aby wyładować agresję wynikającą ze znudzenia. Czasami,
kiedy jestem z moim partnerem, zaczynam odczuwać
rozdrażnienie, a to prowadzi do agresji. Zazwyczaj dzieje
się tak dlatego, że jestem po prostu znudzona. Więc
uprawiam z nim seks, ponieważ to łatwiejsze niż wszczęcie
kłótni. No i wreszcie mam coś do roboty.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 27 lat

Od czasu do czasu, kiedy czuję się sfrustrowana i wściekła,


potrzebuję fizycznego ujścia tego nadmiaru energii.
Przekonałam się, że seks jest dobrym sposobem radzenia
sobie z takimi negatywnymi emocjami i że pomaga mi się
uspokoić. Inne formy wysiłku fizycznego (na przykład
gimnastyka) mogą przynosić podobne skutki, ale nie
zawsze.
– heteroseksualna kobieta, 23 lata

Wiele uczestniczek naszego badania powiedziało, że kiedy są


zestresowane, seks pomaga im odzyskać jasność umysłu, dzięki
czemu mogą w większym stopniu skupić się na swoich celach albo
podejść do problemu w bardziej obiektywny sposób:

Czasami szkoła naprawdę mnie frustruje. Za każdym


razem, kiedy mam jakiś trudny problem, który wydaje się
prawie niemożliwy do rozwiązania, na jakiś czas przestaję
o nim myśleć i kocham się ze swoim chłopakiem.
Zazwyczaj po seksie problem okazuje się łatwiejszy do
rozwiązania dzięki temu, że zrobiłam sobie przerwę
i rozładowałam frustrację.
– heteroseksualna kobieta, 19 lat

Niektóre kobiety sięgały po tę metodę po kłótni z partnerem:

Byłam w stałym związku jako bardzo młoda dziewczyna.


(...) Chyba wierzyłam, że seks po kłótni może wszystko
naprawić. I rzeczywiście – zazwyczaj był skuteczny,
chociaż na krótki czas.
– heteroseksualna kobieta, 25 lat

Uprawianie seksu w trakcie kłótni z partnerem albo wkrótce po


niej bywa pomocne w rozwiązywaniu problemów w związku.
Ponieważ seks rozładowuje nagromadzony gniew i frustrację, co
z kolei pozwala organizmowi na powrót do normalnego poziomu
pobudzenia, aktywność seksualna może oczyścić nasz umysł –
przynajmniej na pewien czas – z negatywnych myśli, które
spowodowały sprzeczkę. Chociaż seks nie rozwiązuje problemu
tkwiącego u podłoża kłótni, może sprawić, że kobieta będzie
w stanie rozwiązać go w sposób racjonalny, zamiast kierować się
wyłącznie gniewem oraz innymi emocjami:

Seks na zgodę zawsze jest bardziej namiętny i przyjemny.


Jednakże moim zdaniem nie rozwiązuje wszystkich
problemów. (...) [Ale] możesz przynajmniej wziąć wszystkie
negatywne emocje i całą złą energię i przekształcić je
w namiętność, żądzę i różne dobre rzeczy, a potem czujesz
się sto razy mniej zestresowana.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

W związkach o solidnych podstawach uprawianie seksu po kłótni


może także przypomnieć partnerom o tym, jak bardzo im na sobie
zależy. Wreszcie, z wszystkich powodów opisanych w rozdziale
trzecim, dotyczącym miłości i więzi emocjonalnej, seks na zgodę
może pomagać partnerom w odbudowaniu poczucia więzi.

Lek na bezsenność

Przewlekły stres może siać spustoszenie w ludzkim organizmie na


wiele sposobów. Problemy ze snem – trudności z zasypianiem albo
częste budzenie się w nocy – dotykają ponad dwudziestu milionów
Amerykanów, przy czym cierpi na nie dwukrotnie więcej kobiet niż
mężczyzn. Jeszcze więcej osób doświadcza przejściowej bezsenności
spowodowanej przez podekscytowanie lub stres, bądź też
spożywanie zbyt dużej ilości kofeiny czy alkoholu – popularnych
„domowych” sposobów na stres. Osobom, które mają problemy ze
snem, zaleca się zwykle, żeby codziennie chodziły spać i budziły się
o tej samej porze; unikały kofeiny, nikotyny, alkoholu i obfitych
posiłków pod koniec dnia; używały łóżka wyłącznie do spania i do
miłosnych igraszek; regularnie się gimnastykowały; oraz dbały
o to, aby w ich sypialni było ciemno, cicho i chłodno.
Liczne wyznania kobiet biorących udział w naszym badaniu
wskazują, że do tej listy leków na bezsenność należałoby dodać
seks:

Przed egzaminem magisterskim zmagałam się


z bezsennością i stresem. Biegałam, żeby nad tym
zapanować. Ciężko pracowałam, ale czułam też, że
potrzebuję euforii i możliwości wyłączenia mózgu, jakie
dawał mi orgazm, a także zalewu endorfin, po którym
stawałam się wystarczająco spokojna, żeby móc odpocząć.
Rzadko jednak miałam kogoś na zawołanie, więc często
używałam sztucznego penisa (albo i dwóch), żeby się
zaspokoić. Takie rozwiązanie miało dodatkową zaletę –
było w stu procentach egoistyczne, a mimo to nie
powodowało poczucia winy.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 29 lat

Jeśli postanowisz skorzystać z tego zalecenia, pamiętaj o jednym:


dynamiczny seks, od którego serce zaczyna bić mocniej i szybciej,
może dodać kobiecie energii, zamiast uczynić ją senną. Jeżeli więc
wykorzystujesz igraszki łóżkowe jako lek na bezsenność, to lepiej
zarezerwuj seks „gimnastyczny” na wcześniejszą porę dnia,
a wieczorem sięgnij po spokojniejsze techniki.
Endorfiny, które uwalniają się podczas orgazmu, mogą ułatwiać
zasypianie poprzez odprężenie naszego umysłu i ciała. Ważniejszy
jednak wydaje się fakt, że orgazmowi towarzyszy wytwarzanie
hormonu zwanego prolaktyną, który okazał się ściśle powiązany ze
snem. Podczas snu poziom prolaktyny jest naturalnie
podwyższony, a badania prowadzone na zwierzętach wykazały, że
wstrzyknięcie tego hormonu wywołuje u nich silną senność.
Wydzielanie prolaktyny może być także związane z uczuciem
przesytu. U mężczyzn hormon ten odpowiada za zjawisko
nazywane fazą refrakcji – okres po osiągnięciu orgazmu, w którym
kolejna erekcja jest po prostu niemożliwa fizjologicznie. U kobiet
prolaktyna nie ma takiego działania hamującego jak u mężczyzn,
co może wyjaśniać, dlaczego więcej heteroseksualnych kobiet niż
mężczyzn narzeka na to, że ich partnerzy zaraz po seksie zasypiają.
Co interesujące, badania wykazały, że orgazm doświadczony
podczas stosunku z partnerem powoduje o 400% większy wzrost
poziomu prolaktyny niż orgazm osiągnięty poprzez
masturbację[325]. Z perspektywy ewolucyjnej wydaje się to
sensowne – jeśli szczytowanie w trakcie stosunku sprawia, że
kobieta czuje się bardziej zaspokojona niż wtedy, gdy osiąga
orgazm poprzez masturbację, to kobiety są bardziej skłonne
angażować się w aktywność seksualną z partnerem, która (w
odróżnieniu od masturbacji) może pełnić funkcję reprodukcyjną.
Jeżeli prolaktyna rzeczywiście wywołuje u kobiet senność, to
wydaje się ważniejsze, aby uczucie senności pojawiało się po
stosunku z partnerem niż po masturbacji, ponieważ pod jego wpływ
em kobieta leży spokojnie, co ułatwia przemieszczanie się
plemników w kierunku komórki jajowej.

Stres jako seksualny środek


pobudzający
Poprzez seks można się uwolnić od uczucia lęku, ale to ostatnie
może również wzmagać genitalną reakcję seksualną kobiety.
Niektóre uczestniczki naszego badania napisały, że uprawiały seks,
ponieważ niepokój sprawia, że czują się bardziej „napalone”:

Kiedy jestem zestresowana albo czymś się martwię, często


staję się bardziej napalona.
– heteroseksualna kobieta, 20 lat

Och, jak bardzo kochałam mojego męża! Byliśmy


małżeństwem przez sześćdziesiąt cztery lata i przez
wszystkie te lata nie spędziliśmy ani jednego dnia osobno.
Świetnie się razem bawiliśmy. Oczywiście, kłóciliśmy się,
ale godzenie się też było bardzo przyjemne!
– heteroseksualna kobieta, 86 lat

Wpływ niepokoju na podniecenie seksualne mierzono metodą


fotopletyzmografii, którą opisaliśmy w rozdziale drugim. W jednym
z badań kobiety oglądały film dokumentalny o podróżach, który nie
powodował stresu[326]. Zaraz potem pokazano im film
przedstawiający pewną parę w trakcie gry wstępnej, seksu
oralnego i stosunku. Innym razem projekcję podobnego filmu
erotycznego poprzedzono wyświetleniem filmu, który miał
wzbudzić reakcję układu współczulnego. U badanych kobiet
stwierdzono dużo większe nabrzmienie pochwy na skutek
obejrzenia filmu erotycznego w dniu, w którym przed jego projekcją
oglądały film wzbudzający lęk, mimo że w materiale tym nie było
scen, które mogły wywołać u badanych myśli erotyczne.
Najbardziej przekonujące wydaje się zatem wyjaśnienie, że
aktywizacja układu współczulnego, spowodowana prze z obejrzenie
filmu wzbudzającego lęk, wzmogła podniecenie seksualne
u badanych kobiet.
W Laboratorium Psychofizjologii Seksualnej Cindy Meston
postanowiliśmy przyjrzeć się gimnastyce, która również wzmaga
aktywność układu współczulnego[327]. Badane kobiety odwiedzały
laboratorium dwukrotnie. Jednego dnia po prostu oglądały film
dokumentalny o podróżach, a następnie film erotyczny. Drugiego
dnia przez dwadzieścia minut ćwiczyły na rowerze stacjonarnym
albo na ruchomej bieżni, a dopiero później oglądały podobną
sekwencję filmów. Kobiety ćwiczyły na poziomie 70% swojego
maksymalnego tętna, co u większości ludzi oznacza dość
intensywny trening. Podczas obu sesji badacze użyli
fotopletyzmografu dopochwowego, aby zmierzyć podniecenie
seksualne badanych kobiet w trakcie oglądania filmów. Jak się
okazało, kiedy projekcja filmów była poprzedzona ćwiczeniami
fizycznymi, u badanych stwierdzono dużo większe nabrzmienie
pochwy podczas oglądania filmu erotycznego. De facto w dni, kiedy
kobiety wykonywały ćwiczenia fizyczne, ich podniecenie seksualne
było aż o 150% większe niż wtedy, kiedy tylko oglądały materiały
filmowe. Tak więc poza przygotowaniem organizmu do reakcji
„walcz lub uciekaj” aktywizacja układu współczulnego
przygotowuje ciało kobiety do odczuwania podniecenia
seksualnego.
To odkrycie istotnie się różni od wniosków płynących z badań,
jakie przeprowadzono wśród mężczyzn. Aktywizacja układu
współczulnego upośledza zdolność mężczyzny do osiągnięcia
erekcji, zwłaszcza jeśli jest on niepewny swoich możliwości
seksualnych. Badacze z Laboratorium Cindy Meston ustalili, że
u kobiet wygląda to zupełnie inaczej – aktywizacja układu
współczulnego może pomagać kobietom mającym problemy
seksualne. Jeżeli kobieta psychicznie ma ochotę na seks, ale jej
ciało nie reaguje jak należy, to może spróbować zrobić coś
energetyzującego – pobiegać za partnerem wokół domu (albo
jeszcze lepiej – poprosić kochanka, żeby zaczął ją gonić), wybrać się
z nim na tańce, bądź też obejrzeć razem jakiś mocny thriller.
Autorzy wielu poradników radzą kobietom, które mają problemy
z osiągnięciem podniecenia seksualnego albo orgazmu, aby zrobiły
coś przeciwnego – odprężyły się przy dźwiękach kojącej muzyki,
wzięły gorącą kąpiel z bąbelkami albo oddały się spokojnej
medytacji. Te wyciszające techniki z pewnością są pomocne
w oczyszczeniu i zrelaksowaniu umysłu, ale wyniki badań
przeprowadzonych w Laboratorium Cindy Meston sugerują, że nie
pobudzają one ciała kobiety do aktywności seksualnej równie
skutecznie, jak uczyniłoby to jakieś energetyzujące zajęcie.

Miłość od pierwszego przerażenia

Parę lat temu badacze z Laboratorium Cindy Meston wybrali się do


kilku amerykańskich parków rozrywki, żeby sprawdzić, czy
przejażdżka kolejką górską, która wzmaga aktywność układu
współczulnego, może być kolejną metodą wzmacniania reakcji
seksualnych[328]. Oczywiście użycie wzierników dopochwowych
w rodzinnym parku rozrywki nie wchodziło w grę, więc zespół
badawczy nie mógł bezpośrednio zmierzyć podniecenia seksualnego
badanych kobiet. Zamiast tego badacze oceniali odczuwany przez
kobiety pociąg seksualny. Przez kilka dni prowadzili wywiady
z kobietami czekającymi na przejażdżkę kolejką górską i z tymi,
które właśnie z niej wysiadły. Kobiety, które przed chwilą
zakończyły emocjonującą przejażdżkę, pozostawały jeszcze w stanie
wzmożonej aktywności układu współczulnego. Badacze pokazywali
badanym kobietom fotografię pewnego mężczyzny, a następnie
prosili je o wypełnienie krótkiego kwestionariusza, który zawierał
pytania dotyczące tego, jak atrakcyjny wydawał im się ów
mężczyzna, jak bardzo chciałyby go pocałować i w jakim stopniu
byłyby gotowe umówić się z nim na randkę. Chociaż wszystkim
kobietom pokazano fotografię umiarkowanie przystojnego
mężczyzny, te z nich, które właśnie wysiadły z wagonika kolejki
górskiej, oceniały go jako bardziej atrakcyjnego i miały większą
ochotę umówić się z nim na randkę niż kobiety, które dopiero
czekały na przejażdżkę. Wydaje się, że doświadczany przez kobiety
pociąg seksualny wzmagał się na skutek utrzymującej się
aktywności układu współczulnego spowodowanej przejażdżką
kolejką górską.
Pragmatyczni miłośnicy randek i poszukiwacze partnerów mogą
się zastanawiać, czy wyniki tego badania oznaczają, że mieliby
większe szanse na znalezienie kogoś interesującego, gdyby
odwiedzali lokale, w których się tańczy, zamiast przesiadywać na
wygodnych kanapach, albo gdyby spędzali długie godziny na
siłowni, a nie w kawiarniach. To nie takie proste. W prawdziwym
życiu odpowiedź na to pytanie zależy od tego, czy między dwiema
osobami od samego początku istnieje przynajmniej pewien stopień
wzajemnego pociągu. Jeśli istnieje, to odpowiedź raczej brzmi:
„Tak”. Jeżeli jednak mężczyzna ani trochę nie podoba się kobiecie,
którą pragnie zdobyć, to nawet jeśli nakłoni ją do przebiegnięcia
trasy maratonu, nie sprawi, że jego wybranka zechce umówić się
z nim na randkę, nie mówiąc już o uprawianiu seksu.
Pogląd, że aktywizacja układu współczulnego może wzmagać
podniecenie seksualne u kobiet, jest nowością dla większości
współczesnych ludzi. Jednak niektórzy wyjątkowo bystrzy
mężczyźni domyślali się tego dawno temu. Już w 550 roku naszej
ery w kronikach cyrku rzymskiego zanotowano:

Kobiety zrywały się na trybunach, waląc pięściami w plecy


osób zajmujących miejsca w rzędzie przed nimi i krzycząc
histerycznie: „Zabić! Zabić! Zabić!” Jeszcze przed
rozpoczęciem zawodów sprytni młodzi mężczyźni
wypatrywali kobiet gotowych poddać się temu szaleństwu
i celowo siadali obok nich. Ogarnięte histerią kobiety nie
były świadome otaczającego świata, a młodzieńcy mogli się
z nimi zabawiać do woli, podczas gdy one wrzeszczały
i wiły się w ekstazie na widok krwawego spektaklu, jaki
toczył się u ich stóp[329].

Słoneczna strona seksu

Badania prowadzone na całym świecie potwierdzają, że kobiety


cierpią na depresję dwukrotnie częściej niż mężczyźni. W ciągu
całego życia około 20% kobiet i 10% mężczyzn zmaga się z tym
zaburzeniem[330]. Różnice w wydzielaniu hormonów płciowych
częściowo wyjaśniają, dlaczego więcej kobiet niż mężczyzn choruje
na depresję. Świadczy o tym między innymi fakt, że dziewczęta
zapadają na nią częściej niż chłopcy – ale dopiero wtedy, kiedy
zaczynają miesiączkować i doświadczają gwałtownych zmian
hormonalnych, typowych dla okresu pokwitania. U mężczyzn
poziom testosteronu waha się nieznacznie w ciągu dnia, przy czym
stężenie tego hormonu jest najwyższe rano. Tymczasem u kobiet
poziom hormonów płciowych, takich jak estrogen i progesteron,
zmienia się gwałtownie w zależności od fazy cyklu miesięcznego.
Cykl ten trwa zwykle dwadzieścia osiem dni, a jeśli za jego
pierwszy dzień uznamy pierwszy dzień krwawienia miesięcznego,
to poziom estrogenu jest najwyższy w okolicach dnia dwunastego
(tuż przed owulacją), stężenie progesteronu zaś osiąga szczyt
między dniem dziewiętnastym a dwudziestym drugim.
Radykalne zmiany poziomu kobiecych hormonów płciowych
towarzyszą również takim zdarzeniom życiowym, jak pokwitanie,
ciąża, poród i okres poporodowy, czy też okres okołomenopauzalny.
Takie gwałtowne wahania hormonalne wywierają negatywny
wpływ na pewną liczbę neuroprzekaźników i procesów
fizjologicznych, które powodują depresję. Może to także wyjaśniać,
dlaczego aż 5% kobiet doświadcza przygnębienia i lęku na tydzień
przed rozpoczęciem miesiączki (zaburzenie to nosi nazwę
przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego). Wreszcie,
pomaga nam to zrozumieć, dlaczego tak wiele kobiet wpada
w depresję w okresach gwałtownych wahań poziomu hormonów
płciowych.
Różnice międzypłciowe w zakresie wytwarzania hormonu
zwanego melatoniną mogą wyjaśniać, dlaczego kobiety trzykrotnie
częściej niż mężczyźni cierpią na sezonowe zaburzenie afektywne
(depresję sezonową, SAD) – rodzaj depresji związanej
z sezonowymi wahaniami ilości dostępnego światła słonecznego.
Nasz organizm reaguje na spadek ilości naturalnego światła
poprzez wydzielanie melatoniny przez szyszynkę – niewielki
gruczoł umiejscowiony w głębi mózgu ssaków. Melatonina
wywołuje uczucie senności (to dlatego tak wiele osób cierpiących na
bezsenność przyjmuje suplementy diety zawierające melatoninę).
Kiedy nadchodzi ranek i światło słoneczne dociera do siatkówki
oka, poziom melatoniny spada, co z kolei powoduje wzrost
czujności. Jako że noce są dłuższe zimą niż latem, organizmy ludzi
oraz innych ssaków wytwarzają w zimie więcej melatoniny.
A ponieważ właśnie zimą większość osób dotkniętych SAD cierpi
na depresję, naukowcy uważają, że przyczyną sezonowego
zaburzenia afektywnego może być nadmiar melatoniny.
Skoro wszystkie ssaki wytwarzają zimą więcej melatoniny,
dlaczego depresja sezonowa jest dużo częstsza wśród kobiet niż
wśród mężczyzn? Badacz Thomas Wehr i jego współpracownicy
z Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego wykazali, że
przyczyną tego stanu rzeczy może być fakt, iż kobiety przejawiają
silniejsze reakcje fizjologiczne na zmiany w ilości światła niż
mężczyźni[331]. W życiu codziennym stykamy się z mnóstwem
sztucznego światła wieczorami i można przypuszczać, że będzie to
wpływało na wytwarzanie melatoniny, ponieważ nasz mózg daje
się nabrać i zachowuje się tak, jak w ciągu dnia. Kiedy naukowcy
zweryfikowali tę hipotezę, odkryli interesującą różnicę
międzypłciową – niezależnie od tego, z jak dużą ilością sztucznego
światła stykali się badani, kobiety w dużo większym stopniu niż
mężczyźni w jakiś sposób rozpoznawały naturalne światło
słoneczne i ulegały jego wpływowi. W wypadku mężczyzn sztuczne
światło wydawało się rekompensować niedobory światła
naturalnego, a co za tym idzie – nie stwierdzono u nich równie
dużych sezonowych wahań poziomu melatoniny jak u kobiet.
Przewlekły stres, który zakłóca delikatną równowagę
hormonalną organizmu, również może wywoływać depresję
zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Nasz mózg wykorzystuje
związki chemiczne zwane neuroprzekaźnikami do przekazywania
informacji kontrolujących nasze myśli i zachowania. W mózgu jest
wiele rodzajów neuroprzekaźników, ale trzy spośród nich okazały
się ściśle związane z nastrojem: serotonina, norepinefryna
i dopamina. Zakłócenie wytwarzania tych substancji może
zaburzać funkcjonowanie pewnego obszaru w układzie limbicznym.
Układ ten kontroluje nasze emocje, apetyt, sen, niektóre procesy
myślowe i popęd płciowy – wszystkie te funkcje są upośledzone
u osób cierpiących na depresję.
Stres sprawia też, że nadnercza – niewielkie gruczoły
umiejscowione na szczycie nerek – wydzielają więcej kortyzolu,
hormonu, który przyspiesza metabolizm i wzmaga działanie
układu odpornościowego. Przy normalnym poziomie stresu stężenie
kortyzolu wzrasta, a następnie stopniowo powraca do normy.
Przewlekły stres powoduje jednak przedłużone wydzielanie
kortyzolu, co może stanowić kolejną przyczynę depresji. Dzisiaj już
wiemy, że u około połowy osób cierpiących na ciężką depresję
stwierdza się wyraźnie podwyższony poziom tego hormonu. Jak się
okazuje, estrogen, który u kobiet wytwarzany jest w dużo większej
ilości niż u mężczyzn, może nie tylko wzmagać wydzielanie
kortyzolu, ale także upośledzać zdolność organizmu do przerwania
produkcji tego hormonu po ustaniu stresu. Wydaje się, że stanowi
to kolejne wyjaśnienie faktu, że depresja i zaburzenia lękowe dużo
częściej dotykają kobiet niż mężczyzn. Ponadto, zważywszy, że
podniecenie seksualne i orgazm okazały się powiązane ze spadkiem
stężenia kortyzolu, podwyższony poziom tego hormonu może
upośledzać reakcje seksualne kobiet[332]. W jednym z badań
przeprowadzonych ostatnio w Laboratorium Cindy Meston kobiety,
u których stwierdzono podwyższony poziom kortyzolu w reakcji na
film erotyczny, doświadczały problemów z pożądaniem
i podnieceniem seksualnym częściej niż badane, które przejawiały
oczekiwany spadek stężenia tego hormonu podczas oglądania tego
samego materiału filmowego[333]. Z drugiej strony uprawianie
seksu może przynajmniej na pewien czas łagodzić lęk i objawy
depresji poprzez obniżenie poziomu kortyzolu.
Liczne badania dowiodły, że kiedy kobiety cierpią na depresję,
często doświadczają takich problemów seksualnych, jak osłabienie
popędu płciowego i podniecenia seksualnego. Jak wspomnieliśmy
w rozdziale drugim, część leków przeciwdepresyjnych może
zaburzać funkcjonowanie seksualne. Co za tym idzie – w wypadku
kobiet przyjmujących leki antydepresyjne czasami trudno
stwierdzić, czy przyczyną problemów seksualnych jest sama
depresja, czy też leki stosowane w jej leczeniu. W jednym z badań
przeprowadzonych w Laboratorium Cindy Meston niespełna sto
młodych kobiet (studentek) pozostających w związkach
seksualnych wypełniło kwestionariusz, który mierzył zarówno
poziom depresji, jak i funkcjonowania seksualnego[334].
Zastosowanie anonimowych, poufnych kodów miało upewnić
badane kobiety, że nikt się nie dowie, który kwestionariusz został
wypełniony właśnie przez nie, a co za tym idzie – zwiększyć ich
gotowość do udzielenia szczerych odpowiedzi na zadane pytania.
Żadna z uczestniczek tego badania nie przyjmowała leków
antydepresyjnych. Kiedy porównano odpowiedzi na pytania
dotyczące funkcjonowania seksualnego udzielone przez kobiety
cierpiące na umiarkowaną depresję i te, które nie borykały się
z tym problemem, okazało się, że te pierwsze doświadczały
słabszego nawilżenia pochwy podczas stosunku, miały większe
trudności z osiągnięciem orgazmu, odczuwały silniejszy ból
w trakcie współżycia oraz odczuwały mniejsze zadowolenie
i przyjemność seksualną niż kobiety wolne od depresji. Badanie to
ujawniło również pewien zaskakujący fakt – kobiety cierpiące na
depresję masturbowały się dużo częściej niż badane wolne od tego
zaburzenia.
Dlaczego kobiety doświadczające depresji odbierały masturbację
jako bardziej przyjemną niż seks z partnerem? Wyjaśnienie może
kryć się w fakcie, że kobiety z depresją traktowały masturbację
jako środek samopomocy – próbowały poprawić sobie samopoczucie
poprzez osiągnięcie orgazmu. Endorfiny wytwarzane podczas
orgazmu wywołują chwilowe, ale intensywne poczucie dobrostanu.
Ponieważ kobiety cierpiące na depresję bardzo rzadko doświadczają
przyjemności, nawet krótkotrwała poprawa samopoczucia na
skutek orgazmu jest dla nich cenną ucieczką od złego nastroju.
Większości kobiet – nawet jeśli nie zmagają się one z depresją –
łatwiej osiągnąć orgazm poprzez masturbację niż podczas
współżycia z partnerem. Kobiety po prostu wiedzą, których miejsc
dotykać i z jaką siłą, żeby poczuć najbardziej intensywną
przyjemność. Ponadto uprawianie seksu z drugą osobą wymaga
wejścia w interakcję społeczną – czegoś, czego ludzie cierpiący na
depresję zwykle unikają. Wreszcie, uprawianie seksu w pojedynkę
nie wywołuje obawy przed niepowodzeniem (czy też lęku przed
oceną), jaka może towarzyszyć współżyciu z partnerem.
Eliksir dobrego nastroju

Czasami masturbacja przynosi większe korzyści niż współżycie


z partnerem, ale badanie przeprowadzone przez psychologa
Gordona Gallupa z Uniwersytetu Stanu Nowy Jork w Albany
sugeruje, że seks z partnerem – a konkretnie z partnerem płci
męskiej – również może pociągać za sobą dobroczynne skutki[335].
W badaniu tym 293 studentki wypełniały kwestionariusz depresji
oraz ankietę dotyczącą ich życia seksualnego, w której pytano je
o to, jak często uprawiają seks, ile czasu upłynęło od ich ostatniej
aktywności seksualnej oraz w jaki sposób zabezpieczają się przed
niechcianą ciążą. Okazało się, że kobiety, które uprawiały seks, nie
używając prezerwatyw (ale mogły zażywać hormonalne środki
antykoncepcyjne), przejawiały istotnie niższy poziom depresji niż
te, które uprawiały seks i używały prezerwatyw jako standardowej
formy antykoncepcji. Były także szczęśliwsze niż kobiety, które
w ogóle nie uprawiały seksu. Chyba najbardziej zdumiewające
odkrycie przyniosło pytanie dotyczące tego, czy badane kobiety
kiedykolwiek próbowały odebrać sobie życie. Ponad 13% kobiet,
które odpowiedziały, że zawsze używają prezerwatyw, miało na
swoim koncie przynajmniej jedną próbę samobójczą; wśród kobiet,
które odpowiedziały, że nigdy nie używały prezerwatyw, odsetek
ten wynosił zaledwie 5.
Wyniki te wskazują, że w męskim nasieniu jest coś, co pomaga
kobietom „wyjść z dołka” – coś, czego nie dostawały kobiety, które
używały prezerwatyw albo powstrzymywały się od aktywności
seksualnej. Od dawna wiadomo, że nasienie zawiera substancje
odżywcze, które pomagają plemnikom przedostać się przez kobiecy
jajowód, aby mogły dotrzeć do upragnionego jaja. Mniej osób zdaje
sobie sprawę z tego, że sperma zawiera również hormony, między
innymi testosteron, estrogen, hormon stymulujący rozwój
i dojrzewanie pęcherzyków Graafa (FSH), hormon luteinizujący
(LH), prolaktynę oraz kilka rodzajów prostaglandyn. Wszystkie te
hormony mogą wpływać na nastrój i są wchłaniane do krwiobiegu
kobiety poprzez ściany pochwy. Niektóre z nich wykrywano we
krwi kobiet w ciągu zaledwie kilku godzin od kontaktu z męskim
nasieniem[336]. Spośród rozmaitych hormonów zawartych
w spermie estrogen i prostaglandyny wydają się wywierać
najbardziej korzystny wpływ na nasze samopoczucie. Poziom obu
tych hormonów okazał się obniżony u osób z depresją[337],
a estrogen – jak wykazały badania – skutecznie poprawia
samopoczucie kobietom w okresie pomenopauzalnym[338]. Wyniki
kilku badań przeprowadzonych wśród młodszych kobiet wskazują,
że niektóre środki antykoncepcyjne zawierające estrogen mają
właściwości poprawiające nastrój[339].
To samo badanie wykazało, że kobiety, które w przeszłości
regularnie uprawiały seks bez użycia prezerwatyw, doświadczały
tym silniejszej depresji, im więcej czasu upłynęło od ostatniego
stosunku. Podobnej zależności nie stwierdzono wśród kobiet, które
przerwały aktywność seksualną po okresie regularnego używania
prezerwatyw. Według autorów tego badania może to oznaczać, że
kobiety, które w przeszłości nie używały prezerwatyw,
doświadczały czegoś w rodzaju zespołu odstawienia po przerwaniu
regularnych kontaktów pochwy z męskim nasieniem. W rozdziale
drugim omówiliśmy liczne wyjaśnienia ewolucyjne dotyczące tego,
dlaczego ewolucja wyposażyła kobiety w zdolność do przeżywania
orgazmu. Według jednego z nich orgazm poprawia kobiecie
samopoczucie, a co za tym idzie – nagradza ją za uprawianie seksu.
Fizjolog Roy Levin wysunął przypuszczenie, że poprawiające
nastrój właściwości męskiego nasienia wyewoluowały po to, aby
seks był dla kobiet nagradzający, nawet wtedy, kiedy nie osiągają
orgazmu.
Te skłaniające do refleksji odkrycia nie tylko dowodzą, że
kontakt z męskim nasieniem może poprawiać kobiecie nastrój, ale
także mają daleko idące implikacje dla kobiecej seksualności. Jak
przekonaliśmy się wcześniej, niski poziom testosteronu może
wyjaśniać osłabienie popędu płciowego u niektórych kobiet,
a testosteron wchłania się przez ściany pochwy jeszcze szybciej niż
przez skórę[340]. Jeśli więc testosteron zawarty w spermie może się
przedostać do krwiobiegu kobiety, to może też wywierać korzystny
wpływ na jej popęd płciowy. Naukowcy wykazali – przy użyciu
ultrasonografii dopplerowskiej (duplex) – że prostaglandyna E1,
jedna z magicznych substancji zawartych w spermie, istotnie
zwiększa przepływ krwi do kobiecych genitaliów[341]. Jedno
z kolejnych badań dowiodło, że kobiety cierpiące na zaburzenia
podniecenia seksualnego, które przed stosunkiem nakładały na
wargi sromowe krem zawierający prostaglandynę E1, odczuwały
istotny wzrost podniecenia[342]. U kobiet, które stosowały krem
zawierający placebo (zamiast prostaglandyny E1), nie stwierdzono
podobnych korzystnych zmian. Jeżeli więc zawarta w spermie
prostaglandyna E1 może się dostać do krwiobiegu kobiety, to może
wywierać korzystny wpływ na odczuwane przez nią podniecenie
seksualne.
Oczywiście konieczne jest przeprowadzenie dalszych badań,
zanim lekarze zaczną przepisywać fiolki spermy jako lek
antydepresyjny nowej generacji. Odkrycia te dostarczają jednak
fizjologicznego wyjaśnienia tego, dlaczego tak wiele kobiet
uczestniczących w naszym badaniu napisało, że uprawiało seks,
żeby „pozbyć się przygnębienia” i „poczuć się lepiej”.

Jeden to najbardziej
samotna liczba

Czasami po prostu marzę o tym, żeby poczuć ciężar drugiej


osoby na swoim ciele.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 20 lat

Samotność jest częstą przyczyną depresji. Ludzie bardzo się różnią


pod względem tego, jak bardzo potrzebują kontaktu z innymi. Na
jednym krańcu tego spektrum znajdują się osoby niezwykle
towarzyskie, które rozkwitają dzięki interakcjom społecznym, a na
drugim – samotnicy, którzy najchętniej prawie nie wychodziliby
z domu. Większość ludzi jednak w jakimś stopniu pragnie
kontaktów z innymi, a nawet ich potrzebuje, aby osiągnąć
i zachować poczucie dobrostanu i więzi. Brak kontaktów
społecznych i – na głębszym poziomie – intymności z czasem
prowadzi do samotności. Poczucie osamotnienia i braku intymnych
kontaktów z innymi to problemy, z którymi borykają się
szczególnie heteroseksualne kobiety w starszym wieku. Ponieważ
kobiety często wiążą się z mężczyznami starszymi od siebie,
a ponadto mężczyźni żyją średnio krócej niż kobiety, te ostatnie na
ogół przeżywają swoich mężów. Ponieważ starszych samotnych
kobiet jest więcej niż starszych mężczyzn, trudniej im znaleźć
partnera.
W naszym badaniu kobiety reprezentujące wszystkie grupy
wiekowe i orientacje seksualne opisywały sytuacje, w jakich
uprawiały seks, aby uwolnić się od samotności:

Kiedy czuję się samotna, jestem bardziej skłonna


zainteresować się rozmową z drugą osobą, a nawet
pójściem z nią do łóżka. Myślę, że tak naprawdę związki
uczuciowe i seksualne sprowadzają się do walki
z samotnością. Jedynym powodem, z jakiego podejmujemy
zachowania intymne z inną osobą, jest pragnienie poczucia
więzi i przyjemności fizycznej. Przyjemność fizyczną
można osiągnąć samemu, więc najważniejszym powodem
uprawiania seksu jest potrzeba więzi z drugą osobą.
Potrzeba ta wynika z samotności.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 27 lat

Poczucie osamotnienia bywa tak dojmujące, że skłania niektóre


kobiety do dokonywania niemądrych wyborów wyłącznie ze strachu
przed samotnością:

W swoim ostatnim związku uprawiałam seks, żeby nie


czuć się tak cholernie samotna i niekochana. To było
głupie, ponieważ ostatecznie czułam się jeszcze gorzej.
Spotykałam się z tym facetem zaledwie od miesiąca.
Uprawialiśmy odważny petting po poważnej rozmowie
dotyczącej przyszłości naszego związku. Powiedział, że
chce się ze mną pieprzyć, a ja się zgodziłam, żeby chociaż
przez chwilę mieć kogoś przy sobie i poczuć, że moje ciało
jest czymś więcej niż tylko kawałkiem galaretowatego
tłuszczu. Teraz tego żałuję, ponieważ tak naprawdę nie
znaliśmy się zbyt dobrze i nie byliśmy pewni, co z nami
będzie. (...) Takie jest życie.
– heteroseksualna kobieta, 31 lat

Przez większą część mojego związku z byłym mężem


sądziłam, że seks pomoże mi zatrzymać go przy sobie.
W naszym życiu seksualnym liczył się tylko on i jego
zadowolenie. Byłam za młoda, żeby zdawać sobie z tego
sprawę, ale on nie mógł mnie zaspokoić, ponieważ był
beznadziejnym kochankiem. Nie kochał mnie, nie miał dla
mnie żadnego współczucia i tak naprawdę wcale się mną
nie interesował. Był i jest skończonym egoistą. Nasze
współżycie nie dawało mi żadnej gratyfikacji. Zawsze
chodziło tylko o niego. Dbałam o jego dobre samopoczucie,
ponieważ nie chciałam być sama.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 39 lat

Jedna z uczestniczek naszego badania opisała sytuację, w której


lęk przed życiem bez partnera intymnego skłonił ją do podjęcia
rozpaczliwych i szkodliwych działań:

Zawsze byłam grzeczną dziewczynką i nie sypiałam ze


zbyt wieloma chłopakami. Pewnego dnia odkryłam, że
złapałam opryszczkę od chłopaka, z którym już się nie
spotykałam. Byłam załamana. To było w latach
siedemdziesiątych, kiedy opryszczkę uważano za jedno
z najgorszych świństw, jakie mogły się przytrafić
dziewczynie. Myślałam, że nie będę mogła mieć dzieci,
i byłam pewna, że żaden mężczyzna już mnie nie zechce.
Zaczęłam więc sypiać z kim popadnie, żeby znaleźć męża.
Celowo uprawiałam seks, kiedy miałam nawrót choroby,
ponieważ chciałam zarazić tych chłopaków opryszczką,
żebyśmy znaleźli się na tym samym wózku. Nie robiłam
tego wszystkiego, żeby wziąć odwet za to, co mnie
spotkało. Po prostu strasznie się bałam samotności.
Myślałam, że jeśli mój partner złapie tę samą chorobę, to
będziemy związani na zawsze, a on nie porzuci mnie z jej
powodu.
– heteroseksualna kobieta, 49 lat

Seks – jak wiemy – czasami pociąga za sobą głębokie poczucie więzi


emocjonalnej. Jednakże dzieje się tak tylko wtedy, kiedy
towarzyszy mu miłość i serdeczne uczucia, oddanie i czułość,
wspólna historia, a przynajmniej nadzieja na wspólną przyszłość.
Nie znaczy to, że przelotna przygoda seksualna nie może być
niezwykle przyjemna i ekscytująca dla niektórych kobiet. Kiedy
jednak najważniejszym motywem skłaniającym kobietę do
uprawiania seksu jest pragnienie pozbycia się poczucia
osamotnienia, przygodny seks często rozczarowuje:

Czułam się samotna. Wiedziałam, że ten facet chce się ze


mną przespać, (...) więc to zrobiliśmy. Poczułam się
kochana tylko przez chwilę, (...) kiedy wyszedł, samotność
powróciła.
– heteroseksualna kobieta, 24 lata

Jak opisała to ze swadą jedna z kobiet uczestniczących w naszym


badaniu, potrzeba uprawiania seksu stanowi część potrzeby
intymności i więzi, ale sam seks nie jest skutecznym lekiem na
samotność:

Znalazłam faceta na jedną noc jakiś miesiąc po rozpadzie


trzyletniego związku. To była złożona kombinacja poczucia
wolności, nowej możliwości poszukiwania przygód,
samotności, smutku z powodu utraconej bliskości i nadziei
na to, że może mnie spotkać coś lepszego. Jednak
przygodny seks nie pomógł mi w uwolnieniu się od
samotności. Moi partnerzy robili to z innych powodów,
a po wszystkim czułam wstyd i obawy, którym nie
chciałam stawić czoła. Sam seks nie był szczególnie udany,
ponieważ nie znałam zbyt dobrze swoich partnerów
i zawsze robiliśmy to po wypiciu mnóstwa alkoholu. To
doświadczenie nauczyło mnie, że seks nie jest skutecznym
lekiem na samotność – jest przejawem bliskości, ale nie
może stać się jej źródłem.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 29 lat

Część kobiet jednak opisała uprawianie seksu z powodu poczucia


osamotnienia jako pozytywne doświadczenie. Powiedziały, że seks
pomógł im przetrwać noc, powstrzymał je od podejmowania
autodestrukcyjnych zachowań albo dodał im pewności siebie.
Seksowna dieta

Mój chłopak i ja byliśmy na diecie i czuliśmy, że za mało


się ruszamy, więc postanowiliśmy się zabawić i kilka razy
dziennie spalić trochę kalorii w łóżku. To było przyjemne
i naprawdę pomogło nam poczuć, że spalamy zbędne
kalorie.
– na ogół heteroseksualna kobieta, 25 lat

Różne źródła podają, że w trakcie jednego zbliżenia seksualnego


można spalić od stu do dwustu pięćdziesięciu kilokalorii.
Oczywiście zależy to od sposobu, w jaki uprawia się seks. Baletowe
pozy i przerzuty podczas współżycia umożliwiają spalenie większej
liczby kalorii niż technika biernego leżenia i czekania na
królewskie traktowanie. Istotne jest również to, czy mamy do
czynienia z szybkim numerkiem w przerwie na lunch, czy też
z długą nocą rozkoszy. Z badania ankietowego przeprowadzonego
wśród 152 heteroseksualnych par kanadyjskich wynika, że według
kobiet przeciętne zbliżenie trwa 18,3 minuty i składa się z 11,3
minuty gry wstępnej i siedmiominutowego stosunku (co
interesujące, mężczyźni żyjący w tych samych związkach
oszacowali, że gra wstępna trwa 13,4 minuty – znacznie dłużej, niż
twierdziły ich partnerki).
Zapytane o idealny czas trwania gry wstępnej i stosunku –
w odróżnieniu od stanu faktycznego – badane kobiety
odpowiedziały, że oba te elementy zbliżenia intymnego powinny
trwać znacznie dłużej niż w rzeczywistości – odpowiednio 19 i 14
minut[343]. Badanie ankietowe przeprowadzone na próbie liczącej
ponad 1400 kobiet w wieku od osiemnastu do pięćdziesięciu lat
wykazało, że amerykańskie kobiety uprawiają seks średnio 6,3
raza w miesiącu. Wartość ta jest nieco wyższa wśród kobiet między
dwudziestym a trzydziestym rokiem życia (7,5 raza w miesiącu)
i trochę niższa wśród kobiet z grupy wiekowej 50–60 lat (cztery
razy w miesiącu)[344].
Kilogramowi tłuszczu odpowiada około 7600 kilokalorii, a zatem
przeciętna Amerykanka spala jakieś 1,7 kilograma tłuszczu
rocznie, uprawiając seks. Gdyby amerykańskie kobiety nagle
przestały to robić, to za dziesięć lat wszystkie ważyłyby o 18
kilogramów więcej. Z drugiej strony, gdyby kobiety uprawiały seks
cztery razy w tygodniu (a nie dwa) lub gdyby zdołały wydłużyć czas
przeciętnego zbliżenia z 18,3 minuty do 36,6 minuty, to traciłyby
dodatkowe dwa kilogramy tłuszczu rocznie. Mogłyby też utrzymać
dotychczasową wagę, zjadając dodatkowo siedemnaście
czekoladowych deserów lodowych, dwadzieścia trzy pączki
z lukrem i czternaście trufli szampańskich rocznie. Tyle pyszności!
Bez wątpienia warto o tym pomyśleć.

Do upadłego

„Seks-gimnastyka” nie tylko pomaga w spalaniu kalorii, ale także –


podobnie jak inne ćwiczenia aerobowe – przynosi wiele innych
korzyści zdrowotnych. Może przyspieszać przemianę materii,
rozciągać mięśnie i zwiększać ich elastyczność, dodawać energii,
pomagać w osiągnięciu optymalnej równowagi między „dobrym”
a „złym” cholesterolem, zwiększać dopływ krwi do wszystkich
części ciał a – między innymi do mózgu – a nawet zmniejszać
ryzyko zawału serca i zapewniać nam dłuższe życie. Jedno z badań,
w którym grupa mężczyzn i kobiet odpowiadała na pytania badaczy
kilkakrotnie w ciągu dwudziestu pięciu lat, wykazało, że seks
rzeczywiście jest istotnym predyktorem długowieczności[345].
Stwierdzono jednak interesujące różnice międzypłciowe.
U mężczyzn to częstość uprawiania seksu była powiązana
z długowiecznością – im częściej się kochali, tym dłużej żyli.
U kobiet decydujące znaczenie miała jakość seksu – im większą
przyjemność czerpały ze współżycia, tym bardziej sędziwego wieku
dożywały. Badanie przeprowadzone niedawno wśród ponad 2500
starszych ludzi – mężczyzn i kobiet – z Tajwanu wykazało, że
w ciągu czternastu lat zarówno mężczyźni, jak i kobiety, którzy
uprawiali seks przynajmniej raz w miesiącu, żyli dłużej niż badani,
którzy robili to rzadziej niż raz w miesiącu albo wcale[346]. Kobiety
w wieku powyżej sześćdziesięciu pięciu lat, które uprawiały seks
częściej niż raz w tygodniu, po czternastu latach pozostawały przy
życiu z niemal dwukrotnie większym prawdopodobieństwem niż te,
które kochały się rzadko lub nie robiły tego wcale. Inne badanie
wykazało, że wśród zakonnic, które zachowują całkowitą
wstrzemięźliwość seksualną, ryzyko zachorowania na raka piersi
jest o 20% większe niż w ogólnej populacji amerykańskich
kobiet[347]. Jednakże wśród kobiet, które nigdy nie były w ciąży,
stwierdzono takie samo podwyższone ryzyko zachorowania na raka
piersi. Nie sposób zatem rozstrzygnąć, czy zakonnice były bardziej
narażone na tę chorobę, ponieważ nie uprawiały seksu, czy też
dlatego, że nigdy nie były w ciąży.
Naukowcy nie wiedzą na pewno, dlaczego seks i długowieczność
są ze sobą powiązane. Istnieje tak wiele innych czynników
łączących się ze stylem życia, które mogą wpływać na to, jak długo
żyjemy (na przykład dieta, ruch, czynniki genetyczne, stres), że nie
sposób rozłożyć ich oddziaływania na podstawowe elementy.
Wydaje się jednak, że zależność między seksem a długowiecznością
ma przynajmniej coś wspólnego z faktem, iż regularna aktywność
seksualna podwyższa poziom testosteronu i estrogenu. Oba te
hormony opisywano jako czynniki chroniące przed chorobami
serca. Kobiety w wieku przedmenopauzalnym cierpią na chorobę
wieńcową serca ponaddwukrotnie rzadziej niż mężczyźni. Kiedy
jednak kobieta przechodzi menopauzę, a jej jajniki zaczynają
wytwarzać dużo mniej hormonów płciowych (estrogenu,
progesteronu i testosteronu), ryzyko wystąpienia u niej choroby
wieńcowej staje się równie wysokie jak u mężczyzn[348]. Nawet
u młodszych kobiet, którym usunięto oba jajniki z powodu choroby
nowotworowej, ryzyko choroby wieńcowej serca wzrasta[349].
Oczywiście niektóre kobiety nie decydują się na estrogenową
terapię zastępczą, ponieważ obawiają się, że syntetyczna forma
estrogenu może spowodować u nich wzrost ryzyka nowotworu
piersi. Nadal nie wiemy na pewno, jak hormonalna terapia
zastępcza wpływa na ryzyko zachorowania na nowotwór piersi.
Ponieważ seks pobudza organizm kobiety do wytwarzania
naturalnego estrogenu (w odróżnieniu od jego wersji syntetycznej),
regularne uprawianie seksu może się przyczyniać do spadku
ryzyka wystąpienia choroby wieńcowej serca, nie zwiększając
ryzyka zapadnięcia na nowotwór piersi.

Zastrzyki uodparniające
i dodatkowe korzyści

Seks może się przyczyniać do długowieczności w jeszcze inny


sposób – otóż umiarkowanie intensywny seks wydaje się
wzmacniać działanie układu odpornościowego. Może to tłumaczyć,
dlaczego niektóre uczestniczki naszego badania napisały, że
uprawiały seks, żeby „zachować zdrowie” albo „żyć dłużej”.
Immunoglobulina A (IgA) jest przeciwciałem, które wiąże się
z patogenami, kiedy te wnikają do naszego organizmu.
Przeciwciała te tworzą barierę przed takimi chorobami, jak grypa
czy zwykłe przeziębienie. Poziom immunoglobuliny A, która jest
obecna w ślinie i na błonach śluzowych, świadczy o sile naszego
układu odpornościowego. Badania wykazały, że kontakt
z przyjemną muzyką lub ze zwierzętami domowymi może
powodować istotny wzrost poziomu IgA w bardzo krótkim czasie –
w ciągu dwudziestu czy trzydziestu minut. Związki intymne
również mogą wywierać silny – zarówno korzystny, jak
i negatywny – wpływ na funkcjonowanie układu odpornościowego.
Ogólnie rzecz biorąc, ludzie żyjący w związkach małżeńskich
chorują rzadziej niż osoby samotne i z lepszym skutkiem wychodzą
z rozmaitych chorób. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni pozostający
w nieudanych związkach przejawiają poważne deficyty
odporności[350].
Aby zbadać, czy częstość, z jaką dana osoba uprawia seks, może
wpływać na działanie jej układu odpornościowego, psychologowie
Carl Charnetski i Francis Brennan zapytali 112 studentów –
w większości kobiet – jak często kochali się z partnerami w ciągu
ostatniego miesiąca. Pobrali również próbki śliny od wszystkich
osób badanych, aby określić poziom IgA[351]. U studentów, którzy
uprawiali seks niezbyt często (rzadziej niż raz w tygodniu),
stwierdzono nieco wyższy poziom IgA niż u tych, którzy nie robili
tego wcale. Natomiast u studentów, którzy uprawiali seks
regularnie (raz lub dwa razy w tygodniu), poziom IgA był o 30%
wyższy niż u wszystkich pozostałych – co wskazuje na lepsze
działanie układu odpornościowego. Być może częsta aktywność
seksualna sprawiła, że badani czuli się bardziej odprężeni
i szczęśliwi, a jak wiadomo, oba te czynniki podwyższają poziom
IgA. Może też być tak, że zwiększone wydzielanie peptydów
opioidowych, które towarzyszy orgazmowi, prowadzi do wzmożonej
aktywności układu odpornościowego.
W omawianym badaniu otrzymano również wynik, który trudno
wyjaśnić – otóż studenci, którzy uprawiali seks jeszcze częściej (co
najmniej trzy razy w tygodniu), przejawiali najniższy poziom IgA,
jeszcze niższy niż badani zachowujący całkowitą wstrzemięźliwość
seksualną. Można z tego wnioskować, że istnieje pewna optymalna
częstość podejmowania aktywności seksualnej, mająca dobroczynny
wpływ na siły obronne organizmu. Badania wykazały, że
umiarkowany poziom wydzielania peptydów opioidowych
wzmacnia układ odpornościowy, ale jedno z badań dowiodło, iż
nadmierne wytwarzanie tych związków może pogarszać
funkcjonowanie tego układu[352].
Wreszcie, uczestniczki naszego badania wymieniły kilka innych
korzyści zdrowotnych, które motywują je do uprawiania seksu.
W tym miejscu warto wspomnieć o kilku spośród nich. Prolaktyna
nie tylko wywołuje senność, ale także pobudza komórki
macierzyste w mózgowym ośrodku węchu (zwanym opuszką
węchową) do wytwarzania nowych neuronów. Tak więc seks może
wyostrzać węch. Innym dobroczynnym skutkiem ubocznym
regularnej aktywności seksualnej jest poprawa kontroli pęcherza
poprzez ćwiczenie i wzmacnianie tych samych mięśni, których
używamy podczas oddawania moczu. U kobiet w okresie
pomenopauzalnym regularna aktywność seksualna może
zapobiegać atrofii pochwy, która jest częstym następstwem spadku
poziomu hormonów płciowych, związanego z procesem starzenia
się. Jedno z badań wykazało, że u kobiet w wieku
pomenopauzalnym, które odbywały stosunek płciowy przynajmniej
trzy razy w miesiącu, występowało mniej zmian zanikowych
pochwy niż u tych, które uprawiały seks rzadziej niż dziesięć razy
w roku[353]. Aktywność seksualna może podwyższać poziom
estrogenu i testosteronu. Uważa się, że naturalny wzrost stężenia
testosteronu wzmacnia kości i mięśnie, a korzyści płynące ze
wzmożonego wytwarzania estrogenu obejmują zdrową tkankę
pochwy, miękką skórę i lśniące włosy. Wyjaśnia to, dlaczego Joan
Crawford powiedziała kiedyś: „Potrzebuję seksu, żeby mieć lepszą
cerę”.
Ku naszemu rozbawieniu w kilku mniej znanych czasopismach
i serwisach internetowych dla mężczyzn wymieniono jeszcze więcej
powodów, z jakich „kobiety chcą uprawiać seks”. Przeczytaliśmy
tam między innymi, że pocałunki wzmagają wytwarzanie śliny, co
ułatwia usuwanie resztek jedzenia tkwiących między zębami, oraz
że seks bywa pomocny w odblokowaniu nosa. Niewykluczone, że
można znaleźć dowody empiryczne na poparcie tych twierdzeń, ale
nie jesteśmy przekonani, iż takie korzyści mogłyby skłonić kobietę
do uprawiania seksu. Co ważniejsze, nie wspomniała o nich żadna
z kobiet uczestniczących w naszym badaniu.
[318] Couch i Bearss, 1990.
[319] Weiller, May i in., 1995.
[320] Whipple i Komisaruk, 1985.
[321] Zob. Levin, 2007.
[322] Meaddough, Olive i in., 2001.
[323] Cyt. w: O’Dowd i Philipp, 2000, s. 291–292.
[324] Masters i Johnson, 1970.
[325] Brody i Kruger, 2006.
[326] Palace i Gorzalka, 1990.
[327] Meston i Gorzalka, 1995.
[328] Meston i Frohlich, 2003.
[329] Mannix, 1958.
[330] Weissman i Olfson, 1995.
[331] Cyt. w: Leibenluft, 1998.
[332] Exton, Bindert i in., 1999.
[333] Hamilton, Rellini i Meston, 2008.
[334] Frohlich i Meston, 2002.
[335] Gallup, Burch i Platek, 2002.
[336] Benziger i Edelson, 1983.
[337] Abdullah i Hamadah, 1975.
[338] Coope, 1996.
[339] Roy-Byrne, Rubinow, Gold i Post, 1984.
[340] Wester, Noonan i Maibach, 1980.
[341] Becher, Bechara i Casabe, 2001.
[342] Padma-Nathan i in., 2003.
[343] Miller i Byers, 2004.
[344] Laumann, Gagnon i in., 1994.
[345] Palmore, 1982.
[346] Chen, Tseng i in., 2007.
[347] Meurer, McDermott i Malloy, 1990.
[348] U.S. Department of Health and Human Services, 1988.
[349] Stampler, Colditz i Willett, 1990.
[350] Kiecolt-Glaser, Glaser i in., 1998.
[351] Charnetski i Brennan, 2004.
[352] Van Epps i Saland, 1984.
[353] Leiblum, Bachman i in., 1983.
ZAKOŃCZENIE

Meandry kobiecej seksualności

Powody, z jakich kobiety uprawiają seks, to bez wątpienia jedno


z najbardziej fascynujących, złożonych i tajemniczych zagadnień
z dziedziny psychologii ludzkiej motywacji. Na stronach tej książki
przyjrzeliśmy się wielu motywom – od rozpaczliwych prób
odzyskania choćby odrobiny godności po bolesnym doświadczeniu
odrzucenia po radosne pragnienie skonsumowania prawdziwej
miłości; od altruistycznej chęci podwyższenia samooceny partnera
po egoistyczną żądzę zemsty; od dreszczyku emocji towarzyszącego
ekscytującej przygodzie po ciemną stronę kłamstwa; od
przyziemnej chęci uwolnienia się od bólu głowy po wzniosłe dążenie
do tego, aby znaleźć się bliżej Boga.
Chociaż dla oszczędności i jasności wywodu podzieliliśmy
powody, z jakich kobiety uprawiają seks, na odrębne motywy,
należy pamiętać, że czynniki popychające kobiety do aktywności
seksualnej często są dużo bardziej złożone i wieloaspektowe oraz że
tworzą rozmaite kombinacje wymienionych motywów. Kobieta
może uprawiać seks, żeby zdobyć wysoką pozycję w swojej grupie
rówieśniczej, a także dlatego, że zastanawia się, o co tyle hałasu.
Może zdecydować się na seks, ponieważ nowy partner pociąga ją
fizycznie, oraz dlatego, że jest niezadowolona z obecnego związku.
Kobieta może uprawiać seks, ponieważ pragnie się uwolnić od
stresu, a także dodać swojemu partnerowi pewności siebie i zbliżyć
się do niego emocjonalnie.
Musimy również zdawać sobie sprawę z faktu, że kobiece motywy
seksualne czasami wchodzą ze sobą w konflikt. Kobieta może
pragnąć nagłego przypływu oksytocyny, jaki towarzyszyłby
orgazmowi podczas pierwszej randki, a jednocześnie mieć
motywację do odwlekania seksu z nowym partnerem, aby nie
sprawić na nim wrażenia zbyt łatwej. Inna kobieta może być
rozdarta między pragnieniem przespania się z fascynującym
nowym kochankiem a przekonaniem, że powinna dochować
przysięgi wierności, złożonej mężowi. Kobieta może nawet
doświadczać konfliktu między pragnieniem rezygnacji z wszelkiej
kontroli i odczuciem rozkoszy uległości seksualnej a chęcią
przejęcia kontroli nad zbliżeniem i okazania pełni swojej władzy
seksualnej.
Staraliśmy się przyjrzeć wspaniałej różnorodności kobiecych
motywacji seksualnych przez pryzmat kilku podejść teoretycznych.
Jedno z nich opisuje seksualność kobiety z perspektywy
ewolucyjnej, wyjaśniając ją w kontekście zdumiewającej
różnorodności problemów adaptacyjnych, z jakimi przez długie
tysiąclecia musiały sobie radzić pradawne kobiety. Drugie z nich to
podejście fizjologiczne, które pokazuje, w jaki sposób właściwości
hormonów i neuroprzekaźników mózgowych, przepływ krwi oraz
cechy anatomiczne stanowią podstawę kobiecej seksualności.
Trzecie to podejście kliniczne, które daje nam wgląd w trudności,
jakie napotykają kobiety, kiedy zmagają się – czasami z dobrym
skutkiem – z problemami dotyczącymi pożądania i podniecenia
seksualnego oraz orgazmu. Wreszcie, czwarte z nich to podejście
psychologiczne, oparte na szybko powiększających się zasobach
wiedzy naukowej dotyczącej stanów psychicznych, które wpływają
na seksualność kobiety i które są kształtowane przez jej
doświadczenia seksualne. Mamy nadzieję, że dzięki temu
niezwykłemu połączeniu kilku perspektyw teoretycznych udało
nam się ujawnić dużo więcej aspektów kobiecej motywacji
seksualnej, niż byłoby to możliwe, gdybyśmy przyjęli jedno,
wybrane podejście.
Mamy również nadzieję, że niezależnie od owych perspektyw
teoretycznych wielość i różnorodność kobiecych motywów
seksualnych objawiła się Czytelnikowi w całej okazałości poprzez
osobiste doświadczenia opisane ze swadą przez kobiety, które
zgodziły się wziąć udział w naszym badaniu. Kobieta, która pisze,
że kiedy kocha się ze swoim partnerem, „kwiat ich miłości rozkwita
w pełni”, wydaje się oddawać rzeczywiste doświadczenie miłości
dużo lepiej niż abstrakcyjna teoria trójczynnikowa. Kobiety, które
opisały swoje poczucie poniżenia i upokorzenia po tym, jak jakiś
mężczyzna je oszukał i podstępem nakłonił do seksu, przedstawiły
zjawisko wykorzystywania seksualnego dużo bardziej obrazowo niż
nasza teoretyczna analiza powodów, z jakich oszustwa seksualne
są tak powszechne wśród przedstawicieli naszego gatunku. Słowa
kobiety, która opowiedziała o swoim ekstatycznym doświadczeniu
z mężczyzną – świetnym tancerzem – który „dosłownie tańczył,
kiedy się kochali”, stanowią doskonałe uzupełnienie opisu istotnego
znaczenia sprawności biomechanicznej i płynności ruchów dla
atrakcyjności seksualnej.
Kobiety biorące udział w naszym badaniu dostarczyły nam
bogatej wiedzy o ludzkiej seksualności. Mamy nadzieję, że Tobie
również.
BIBLIOGRAFIA

Abdullah, Y. H., Hamadah, K. (1975). Effect of ADP on PGE1


Formation in the Blood Platelets from Patients with Depression,
Mania and Schizophrenia. British Journal of Psychiatry, 127,
591–595.
Abrams, R. M., Stolwijk, J. A. J. (1972). Heat Flow Device for
Vaginal Blood Flow Studies. Journal of Applied Physiology, 33,
143–146.
Allon, N., Fischel, D. (1979). Singles Bars. W: N. Allon (red.),
Urban Life Styles (Dubuque, Ia.: William C. Brown), 152.
Althof, S. E., Cappelleri, J. C., Siegel, R. L. I in. (2003) Treatment
Responsiveness of the Self‑Esteem and Relationship
Questionnaire in Erectile Dysfunction. Urology, 61 (5), 888–892.
Apicella, C. L., Feinberg, D. R., Marlow, F. W. (2007). Voice Pitch
Predicts Reproductive Success in Male Hunter‑gatherers.
Biology Letters, 3, 682–684.
Arsu, S. (luty 2006 r.). The Oldest Line in the World. New York
Times, 14, 1.
Atwood, J. D., Gagnon, J. (1987). Masturbation Practices of Males
and Females. Journal of Sex Research, 10, 293–307.
Baker, R. R., Bellis, M. A. (1995). Human Sperm Competition:
Copulation, Masturbation and Infidelity. London: Chapman and
Hall.
Bartels, A., Zeki, S. (27 listopada 2000 r.). The Neural Basis of
Romantic Love. Neuroreport, 11, 3829–3834.
Becher, E. F., Bechaa, A., Casabe, A. (2001). Clitoral Hemodynamic
Changes after a Topical Application of Alprostadil. Journal of
Sex and Marital Therapy, 27, 405–410.
Beck, J. G., Bozman, A. W., Qualtrough, T. (1991). The Experience
of Sexual Desire: Psychological Correlates in a College Sample.
Journal of Sex Research, 28, 443–456.
Beevor, A. (2002). Berlin: The Downfall, 1945. New York, NY:
Viking/The Penguin Group, 326–327.
Bem, D. J. (1996). Exotic becomes erotic: A developmental theory of
sexual orientation. Psychological Review, 103: 320–35.
Benziger, D. P., Edelson, J. (1983). Absorption from the Vagina.
Drug Metabolism Reviews, 14, 137–168.
Berlin, F. S., Meinecke, C. F. (1981). Treatment of Sex Offenders
with Anti‑androgenic Medication: Conceptualization, Review of
Treatment Modalities and Preliminary Findings. American
Journal of Psychiatry, 138, 601–607.
Berscheid, E., Fei, J. (1977). Romantic Love and Sexual Jealousy.
W: G. Clanton, L. D. Smith (red.), Jealousy. Englewood Cliffs, N.
J.: Prentice‑Hall.
Betzig, L. (1989). Causes of Conjugal Dissolution. Current
Anthropology, 30, 654–676.
Biblia Tysiąclecia (1980). Poznań–Warszawa: Wydawnictwo
Pallottinum.
Birbaumer, N., Lutzenberger, W., Elbert, T., Flot, H., Rockstroh, B.
(1993). Imagery and Brain Processes. W: N. Birbaumer, A.
Öhman (red.), The Structure of Emotion. Gottingen, Germany:
Hogrefe & Huber Publishers, 132–134.
Bisson, M. A., Levine, T. R. (2007). Negotiating a Friends with
Benefits Relationship. Archives of Sexual Behavior, 38, 66–73.
Bleske, A. L., Shackelford, T. K. (2001). Poaching, Promiscuity, and
Deceit: Combating Mating Rivalry in Same‑sex Friendships.
Personal Relationships, 8, 407–424.
Blumstein, P., Schwartz, P. (1983). American Couples: Money,
Work, Sex. New York: William Morrow.
Bretschneider, J. G., McCoy, N. L. (1988). Sexual Interest and
Behavior in Healthy 80- to 102-year Olds. Archives of Sexual
Behavior, 17, 109–130.
Bringle, R. G., Buunk, B. (1986). Examining the Causes and
Consequences of Jealousy: Some Recent Findings and Issues. W:
R. Gilmour, S. Duck (red.), The Emerging Field of Personal
Relationships. Hills-dale, N.J.: Erlbaum, 225–240.
Brody, S., Kruger, T. H. C. (2006). The Post‑orgasmic Increase
following Intercourse Is Greater than follow-ing Masturbation
and Suggests Greater Satiety. Biological Psychology, 71, 312–
315.
Brossard, J. (wrzesień 1932). Residential Propinquity as a factor in
marriage selection. American Journal of Sociology, 288–294.
Brown, L. (2000). Sex Slaves: The Trafficking of Women in Asia.
London: Virago Books.
Bruggen, L. K., Runtz, M. G., Kadlec, H. (2006). Sexual
Revictimization: The Role of Sexual Self‑esteem and
Dysfunctional Sexual Behaviors. Child Maltreatment, 11, 131–
145.
Burley, N., Symanski, R. (1981). Women Without: An Evolutionary
and Cross‑cultural Perspective on Prostitution. W: R. Symanski
(red.), The Immoral Landscape: Female Prostitution in Western
Societies. Toronto, Canada: Butterworth & Co., 239–274.
Buss, D. M. (1988a). The Evolution of Human Intrasexual
Competition: Tactics of Mate Attraction. Journal of Personality
and Social Psychology, 54, 616–628.
Buss, D. M. (1988b). Love Acts: The Evolutionary Biology of Love.
W: R. Sternberg, M. Barnes (red.), The Psychology of Love. New
Haven, Conn.: Yale University Press.
Buss, D. M. (1989a). Conflict Between the Sexes: Strategic
Interference and the Evocation of Anger and Upset. Journal of
Personality and Social Psychology, 56, 735–747.
Buss, D. M. (1989b). Sex Differences in Human Mate Preferences:
Evolutionary Hypotheses Testing in 37 Cultures. Behavioral and
Brain Sciences, 12, 1–49.
Buss, D. M. (2001a). Cognitive Biases and Emotional Wisdom in
the Evolution of Conflict Between the Sexes. Current Directions
in Psychological Sciences, 10, 219–253.
Buss, D. M. (2001b). Psychologia ewolucyjna. Gdańsk: Gdańskie
Wydawnictwo Psychologiczne.
Buss, D. M. (2003a). Ewolucja pożądania. Jak ludzie dobierają się
w pary? Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Buss, D. M. (2003b). Zazdrość – niebezpieczna namiętność.
Dlaczego zazdrość jest nierozłączna z miłością i seksem? Gdańsk:
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Buss, D. M. (2003c). Sexual Treachery. Australian Journal of
Psychology, 55, 36.
Buss, D. M. (2006). The Evolution of Love. W: R. J. Sternberg, K.
Weis (red.), The New Psychology of Love. New Haven, CT: Yale
University Press, 65–86.
Buss, D. M. (2007). Morderca za ścianą. Gdańsk: Gdańskie
Wydawnictwo Psychologiczne.
Buss, D. M., Abbott, M., Angleitner, A., Asherian, A., Biaggio, A.
i in. (1990). International Preferences in Selecting Mates:
A Study of 37 Cultures. Journal of Cross‑Cultural Psychology,
21, 5–47.
Buss, D. M., Dedden, L. A. (1990). Derogation of Competitors.
Journal of Social and Personal Relationships, 7, 395–422.
Buss, D. M., Haselton, M. G. (2005). The Evolution of Jealousy.
Trends in Cognitive Science, 9, 506–507.
Buss, D. M., Schmitt, D. P. (1993). Sexual Strategies Theory: An
Evolutionary Perspective on Human Mating. Psychological
Review, 100, 204–232.
Buss, D. M., Shackelford, T. K. (1997). Susceptibility to Infidelity
in the First Year of Marriage. Journal of Research in Personality,
31, 193–221.
Buss, D. M., Shackelford, T. K., Kirkpatrick, L. A., Choe, J. C.,
Kim, H. L. Hasegawa, M., Hasegawa, T., Bennett, K. (1999).
Jealousy and Beliefs about Infidelity: Tests of Competing
Hypotheses in the United States, Korea, and Japan. Personal
Relationships, 6, 125–150.
Buss, D. M., Shackelford, T. K., Kirkpatrick, L. A., Larsen, R. J.
(2001). A half century of American mate preferences: The
cultural evolution of values. Journal of Marriage and the Family,
63, 491–503.
Buss, D. M., Shackelford, T. K. (2008). Attractive Women Want It
All: Good Genes, Economic Investment, Parenting Proclivities,
and Emotional Commitment. Evolutionary Psychology, 6, 134–
146.
Buunk, B., Hupka, R. B. (1987). Cross‑cultural Differences in the
Elicitation of Sexual Jealousy. Journal of Sex Research, 23, 12–
22.
Buzy, W. M., McDonald, R., i in. (2004). Adolescent Girls’ Alcohol
Use as a Risk Factor for Relationship Violence. Journal of
Research on Adolescence, 14, 449–470.
Campbell, A. (2002). A Mind of Her Own: The Evolutionary
Psychology of Women. Oxford: Oxford University Press, 197.
Carlson, J. (1976). The Sexual Role. W: F. I. Nye (red.), Role
Structure and Analysis of the Family. Beverly Hills, Calif.: Sage
Publications, 101–110.
Cash, T. F., Morrow, J. A., i in. (2004). How Has Body Image
Changed? A Cross‑sectional Investigation of College Women and
Men from 1983–2001. Journal of Consulting and Clinical
Psychology, 72, 1081–1089.
Cash, T. F., Winstead, B. A., Janda, L. H. (1986). The Great
American Shape‑up. Psychology Today, 20, 30–37.
Cassell, C. (1984). Swept Away: Why Women Confuse Love and Sex.
New York: Simon & Schuster, 155.
Cawood, E. H., Bancroft, J. (1996). Steroid Hormones, the
Menopause, Sexuality and Well‑being of Women. Psychological
Medicine, 26, 925–936.
Chagnon, N. A. (1983). Yanomamö: The Fierce People (wyd. 3
rozszerz.), New York: Holt, Rinehart & Winston.
Charnetski, C. J., Brennan, F. X. (2004). Sexual Frequency and
Salivary Immunoglobulin A (IgA). Psychological Reports, 94,
839–844.
Chen, H., Tseng, C., i in. (2007). A Prospective Cohort Study on the
Effect of Sexual Activity, Libido and Widowhood on Mortality
among the Elderly People: 14-year Follow‑up of 2453 Elderly
Taiwanese. International Journal of Epidemiology, 35, 1136–
1142.
Clayton, A., Keller, A., McGarvey, E. L. (2006). Burden of
Phase‑specific Sexual Dysfunction with SSRIs. Journal of
Affective Disorders, 91, 27–32.
Cloyd, J. W. (1976). The Market‑place Bar: The Interrelation
between Sex, Situation, and Strategies in the Pairing Ritual
Homo Ludens. Urban Life, 5 (3), 300.
Cohen, L. L., Shotland, R. L. (1996). Timing of First Sexual
Intercourse in a Relationship: Expectations, Experiences, and
Perceptions of Others. Journal of Sex Research, 33, 291–299.
Comins, H., May, R. M., Hamilton, W. D. (1980). Evolutionarily
Stable Dispersal Strategies, Journal of Theoretical Biology, 82,
205–230.
Coope, J. (1996). Hormonal and Non‑hormonal Interventions for
Menopausal Symptoms. Maturitas, 23, 159–168.
Coria‑Avila, G. A., Quimet, A. J., Pacheco, P, Manzo, J., Pfaus, J.
G. (2005). Olfactory Conditioned Partner Preference in the
Female Rat. Behavioral Neuroscience. 119 (3), 716–725.
Couch, J., Bearss, C. (1990). Relief of Migraine with Sexual
Intercourse. Headache, 30, 302.
Craig, M. E. (1990). Coercive sexuality in dating relationships:
A situational model. Clinical Psychology Review, 10, 395–423.
Critelli, J. W., Bivona, J. M. (2008). Women’s Erotic Rape
Fantasies: An Evaluation of Theory and Research. Journal of
Sex Research, 45, 57–70.
Cutler, W. B., Friedmann, E., McCoy, N. L. (1998). Pheromonal
Influences on the Sociosexual Behavior of Men. Archives of
Sexual Behavior, 27 (1), 629–634.
Cutler, W. B., Garcia, C. R., Krieger, A. M. (1980). Sporadic Sexual
Behavior and Menstrual Cycle Length in Women. Hormones and
Behavior, 14, 163–172.
Daly, M., Wilson, M. (1988). Homicide. Hawthorne, N.Y.: Aldine.
Daly, M., Wilson, M., Weghorst, S. J. (1982). Male Sexual Jealousy.
Ethology and Sociobiology, 3, 11–27.
Daniluk, J. C. (1998). Women’s Sexuality across the life span:
Challenging myths creating meanings. New York: Guilford Press.
Davis, T. C., Peck, G. Q., Storment, J. M. (1993). Acquaintance
Rape and the High School Student. Journal of Adolescent Health,
14, 220–223.
Dennerstein, L., Smith, A., Morse, C., i in. (1994). Sexuality and
the Menopause. Journal of Psychosomatic Obstetrics and
Gynaecology, 15, 59–66.
Dijkstra, P., Buunk, B. P. (2001). Sex Differences in the
Jealousy‑Efvoking Nature of a Rival’s Body Build. Evolution and
Human Behavior, 22 (5), 335–341.
DiMaggio, J. (2006). Marilyn, Joe, and Me. New York: Penmarin
Books.
Doty, R. L., Snyder, P. J., Huggins, G. R., Lowry, L. D. (luty 1981).
Endocrine, Cardio‑vascular, and Psychological Correlates of
Olfactory Sensitivity Changes During the Human Menstrual
Cycle. Journal of Comparative and Physiological Psychology, 95,
45–60.
Durante, K. M., Li, N. P., Haselton, M. G. (2008). Changes in
Women’s Choice of Dress across the Ovulatory Cycle:
Naturalistic and Laboratory Task‑based Evidence. Personality
and Social Psychology Bulletin, 34, 1451–1460.
Dworkin, A., Levi, A. (2006). Intercourse. New York: Basic Books.
Edwards, S., Self, D. W. (2006). Monogamy: Dopamine Ties the
Knot. Nature Neuroscience, 9, 7–8.
Eibl‑Eibesfeldt, I. (1970). Love and Hate: On the Natural History of
Behavior Patterns. New York: Methuen.
Eisenman, R. (2001). Penis Size: Survey of Female Perceptions of
Sexual Satisfaction. BMC Women’s Health, 1, 1.
Ekman, P. (2003). Emotions Revealed: Recognizing Faces and
Feelings to Improve Communication and Emotional Life. New
York: Times Books.
Ellis, B. J. (1992). The Evolution of Sexual Attraction: Evaluative
Mechanisms in Women. W: J. Barkow, L. Cosmides, J. Tooby
(red.), The Adapted Mind. New York: Oxford University Press,
267–288.
Ellis, B. J., Symons, D. (1990). Sex Differences in Sexual Fantasy:
An Evolutionary Psychological Approach. Journal of Sex
Research, 27, 527–555.
Etcoff, N. (1999). Survival of the Prettiest: The Science of Beauty.
New York: Doubleday.
Exton, M. S., Bindert, A., Kruger, T., Scheller, T., Hartmann, U.,
Schedlowski, M. (1999). Cardiovascular and Endocrine
Alterations after Masturbation‑induced Orgasm in Women.
Psychosomatic Medicine, 61, 280–289.
Faravelli, G., Giugni, A., Salvatori, S., Ricca, V. (2004).
Psychopathology after Rape. American Journal of Psychiatry,
161, 1483–1485.
Figueredo, A. J. (1995). Preliminary Report: Family Deterrence of
Domestic Violence in Spain. Department of Psychology,
University of Arizona.
Finkelhor, D., Yllo, K. (1985). License to Rape: Sexual Abuse of
Wives. New York: Holt, Rinehart & Winston.
Fisher, M. (2004). Female Intrasexual Competition Decreases
Female Facial Attractiveness. Proceedings of the Royal Society of
London, Seria B, 271 Suppl. 5, 283–285.
Foa, E. B., Rothbaum, B. O., Riggs, D. S., Murdock, T. B. (1991).
Treatment of Posttraumatic Stress Disorder in Rape Victims:
A Comparison Between Cognitive‑ behavioral Procedures and
Counseling. Journal of Consulting and Clinical Psychology, 59,
715–723.
Franzoi, S. L., Shields, S. A. (1984). The Body Esteem Scale:
Multidimensional Structure and Sex Differences in a College
Population. Journal of Personality Assesment, 48, 173–178.
Frederick, D. A., Haselton, M. G. (2007). Why Is Male Muscularity
Sexy? Tests of the Fitness Indicator Hypothesis. Personality and
Social Psychology Bulletin, 33, 1167–1183.
Frederick, D.A., Buchanan, G.M., Sadehgi‑Azar, L., Peplau, L.A.,
Haselton, M., Berezovskaya, A., Lipinski, R. (2007). Desiring the
Muscular Ideal: Men’s body satisfaction in the United States,
Ukraine, and Ghana. Psychology of Men & Masculinity, 8 (2),
103–117.
French, D., Lee, L. (1988). Working: My Life as a Prostitute. New
York: EP Dutton.
Frohlich, P. F., Meston, C. M. (2002). Sexual Functioning and
Self‑reported Depressive Symptoms among College Women.
Journal of Sex Research, 39, 321–325.
Gallup, G. G., Burch, R. L., Platek, S. M. (2002). Does Semen Have
Antidepressant Properties? Archives of Sexual Behavior, 31, 289–
293.
Gangestad, S.W., Thornhill, R. (1997). The Evolutionary
Psychology of Extra‑pair Sex: The Role of Fluctuating
Asymmetry. Evolution and Human Behavior, 18, 69–88.
Garver‑Apgar, C. E., Gangestad, S. W., Thornhill, R., Miller, R. D.,
Olp, J. J. (2006). MHC Alleles, Sexual Responsivity, and
Unfaithfulness in Romantic Couples. Psychological Science, 17,
830–835.
Gebhard, P. H. (1971). The anthropological study of sexual
behavior. W: D. S. Marshall, R. C. Suggs (red.), Human Sexual
Behavior (250–260). New York: Basic Books. Cytowane ze stron:
257–258.
Ghiglieri, M. P. (1999). The Dark Side of Man: Tracing the Origins
of Male Violence. Perseus Books, Reading, MA.
Gibbs, J. L., Ellison, N. B., Heino, R. D. (2006). Self‑presentation in
Online Personals: The Role of Anticipated Future Interaction,
Self‑disclosure, and Perceived Success in Internet Dating.
Communication Re-search, 33, 1–26.
Glass, D. P., Wright, T. L. (1992). Justifications for Extramarital
Relationships: The Association between Attitudes, Behaviors,
and Gender. Journal of Sex Research, 29, 361–387.
Glass, S. P, Wright, T. L. (1985). Sex Differences in the Type of
Extramarital Involvement and Marital Dissatisfaction. Sex
Roles, 12, 1101–1119.
Grammer, K., Renninger, L., Fischer, B. (2004). Disco Clothing,
Female Sexual Motivation, and Relationship Status: Is She
Dressed to Impress? Journal of Sex Research, 41, 66–74.
Grammer, K., Fink, B., Thornhill, R. R., Juette, A., Runzal, G.
(2002). Female Faces and Bodies: N‑dimensional Feature Space
and Attractiveness. W: G. Rhodes, L. A. Zebrowitz (red.), Facial
Attractiveness: Evolutionary, Cognitive and Social Perspectives.
Westport, CT: Greenwood.
Gravina, G. L., Brandetti, F. i in. (2008). Measurement of the
Thickness of the Urethrovaginal Space in Women with or
without Vaginal Orgasm. Journal of Sexual Medicine, 5, 610–
618.
Gregor, T. (1985). Anxious Pleasure: The Sexual Lives of an
Amazonian People. Chicago: University of Chicago Press.
Greiling, H., Buss, D. M. (2000). Women’s Sexual Strategies: The
Hidden Dimension of Extra‑Pair Mating. Personality and
Individual Differences, 28, 929–963.
Hamilton, L. D., Rellini, A. H., Meston, C. M. (2008). Cortisol,
Sexual Arousal, and Affect in Response to Sexual Stimuli.
Journal of Sexual Medicine, 5, 2111–2118.
Haselton, M. G., Buss, D. M. (2000). Error Management Theory:
A New Perspective on Biases in Cross‑sex Mind Reading.
Journal of Personality and Social Psychology, 78, 81–91.
Haselton, M. G., Gangestad, S. W. (2006). Conditional Expression
of Women’s Desires and Men’s Mate Guarding across the
Ovulatory Cycle. Hormones and Behavior, 49, 509–518.
Haselton, M. G., Mortezair, M. i in. (2007). Irrational Emotions or
Emotional Wisdom? The Evolutionary Psychology of Emotions
and Behavior. W: J. P. Forgas (red.), Hearts and Minds: Affective
Influences on Social Cognition and Behavior. New York:
Psychology Press, 21–40.
Haselton, M., Buss, D. M., Oubaid, V., Angleitner, A. (2005). Sex,
Lies, and Strategic Interference: The Psychology of Deception
between the Sexes. Personality and Social Psychology Bulletin,
31, 3–23.
Hatfield, E., Rapson, R. L. (2007). Passionate Love and Sexual
Desire: Multidisciplinary Perspectives. W: J. P. Forgas (red.),
Personal Relationships: Cognitive, Affective, and Motivational
Processes, 10th Sydney Symposium of Social Psychology. Sydney,
Australia.
Hatfield, E., Rapson, R. L. (2009). The Neuropsychology of
Passionate Love. W: D. Marazziti (red.), Neuro-psychology of
Social Relationships. Nova Science.
Hatfield, E., Rapson, R. L., Marlet, L. D. (2007). Passionate Love.
W: S. Kitayama, D. Cohen (red.), Hand-book of Cultural
Psychology. New York: Guilford Press.
Hawley, P. H., Hensley. W. A., IV. (listopad, 2009). Social
Dominance and Forceful Submission Fantasies: Feminine
Pathology or Power? Journal of Sex Research.
Heiman, J. R., LoPiccolo, L., LoPiccolo, J. (1976). Becoming
Orgasmic: A Sexual Growth Program for Women. Englewood
Cliffs, N.J.: Prentice‑Hall.
Heinrich, A. G. (1976). The Effect of Group and Self‑Directed
Behavioral‑Educational Treatment of Primary Orgasmic
Dysfunction in Females Treated Without Their Partners. Praca
doktorska, University of Colorado, Boulder, Colo.
Herz, R. S., Cahill, E. D. (1997). Differential use of sensory
information in sexual behavior as a Ffnction of gender. Human
Nature, 8, 275–286.
Hill, S. E., Buss, D. M (w druku). The Multiple Determinants of
Self‑esteem. Department of Psychology, University of Texas,
Austin.
Holmberg, A. R. (1950). Nomads of the long bow: the Siriono of
eastern Bolivia. Washington, DC: U.S. Government Printing
Office, 64.
Hughes, S. M., Dispensa, F., Gallup, G. G., Jr. (2004). Ratings of
Voice Attractiveness Predicts Sexual Behavior and Body
Configuration. Evolution and Human Behavior, 25, 295–304.
Hughes, S. M., Gallup, G. G. (2003). Sex Differences in
Morphological Predictors of Sexual Behavior: Shoulder to Hip
and Waist to Hip Ratios. Evolution and Human Behavior, 24,
173–178.
Hughes, S. M., Harrison, M. A., Gallup, G. G. (2007). Sex
Differences in Romantic Kissing among College Students: An
Evolutionary Perspective. Evolutionary Psychology, 5, 612–631.
Hummert, M. L., Crockett, W. H., Kemper, S. (1990). Processing
Mechanisms Underlying the Use of the Balance Schema. Journal
of Personality and Social Psychology, 58, 5–21.
Hupka, R. B., Ryan, J. M. (1990). The Cultural Contribution to
Jealousy: Cross‑cultural Aggression in Sexual Jealousy
Situations. Behavior Science Research, 24, 51–71.
Huston, T. L., Levinger, G. (1978). Interpersonal attraction and
relationships. Annual Review of Psychology, 29, 115–156.
Impett, E. A., Peplau, L. (2003). Sexual Compliance: Gender,
Motivational, and Relationship Perspectives. Journal of Sex
Research, 40, 87–100.
Insel, T. R., Shapiro, L. E. (1992). Oxytocin Receptor Distribution
Reflects Social Organization in Monogamous and Polygamous
Voles. Proceedings of the National Academy of Science, 89, 5981–
5985.
Jankowiak, W. (1995). Romantic Passion: A Universal Experience?
New York: Columbia University Press.
Jankowiak, W. R., Fisher, E. F. (1992). A Cross‑cultural
Perspective on Romantic Love. Ethnology, 31, 149–155.
Jonason, P. K., Li, N., Cason, M. (2009). The ‘Booty Call:
A Compromise Between Men’s and Women’s Ideal Mating
Strategies. Journal of Sex Research, 46, 1–11.
Jonason, P. K., Li, N. P., Webster, G. D., Schmitt, D. P. (2009). The
Dark Triad: Traits that facilitate short‑term mating in men.
European Journal of Personality, 23, 5–18.
Jones, D. E., Vigfusdottir, T. H., Lee, Y. (2004). Body Image and
the Appearance Culture Among Adolescent Girls and Boys: An
Examination of Friend Conversations, Peer Criticism,
Appearance Magazines, and the Internalization of Appearance
Ideals. Journal of Adolescent Research, 19, 323–339.
Julien, D., Bouchard, C., i in. (1992). Insiders’ Views of Marital
Sex: A Dyadic Analysis. Journal of Sex Re-search, 29, 343–360.
Kanin, E. J. (1982). Female Rape Fantasies: A Victimization Study.
Victimology, 7, 117.
Kellerman, J., Lewis, J., Laird, J. D. (1989). Looking and Loving:
The Effects of Mutual Gaze on Feelings of Romantic Love.
Journal of Research in Personality, 23, 145–161.
Kenrick, D. T., Gutierres, S. E., Goldberg, L. (1989). Influence of
Erotica on Ratings of Strangers and Mates. Journal of
Experimental Social Psychology, 25, 159–167.
Kiecolt‑Glaser, J. K., Glaser, R., Shuttleworth, E. C. i in. (1998).
Marital Stress: Immunologic, Neuroendocrine, and Autonomic
Correlates. Annals of the New York Academy of Science, 840,
656–663.
Kiesler, S. B., Baral, R. L. (1970). The Search for a Romantic
Partner: The Effects of Self‑esteem and Physical Attractiveness
on Romantic Behavior. W: K. H. Gergen, D. Marlow (red.),
Personality and Social Behavior (s. 155–165). Reading:
Addison‑Wesley.
Kinsey, A. C., Pomeroy, W. D., Martin, C. E. (1948). Sexual
Behavior in the Human Male. Philadelphia: W. B. Saunders
Company, 628.
Kinsey, A. C., Pomeroy, W. D., Martin, C. E., Gebhard, P. H.
(1953). Sexual Behavior in the Human Female. Philadelphia: W.
B. Saunders Company, 628.
Koch, P. B., Mansfield, P. K., i in. (2005). „Feeling Frumpy”: The
Relationships Between Body Image and Sexual Response
Changes in Midlife Women. Journal of Sex Research, 42, 215–
223.
Kosfeld, M., Heinrichs, M. i in.(2005). Oxytocin Increases Trust in
Humans. Nature, 435, 673–676.
Koss, M. P. (1985). The Hidden Rape Victim: Personality,
Attitudinal, and Situational Characteristics. Psychology of
Women Quarterly, 1, 193–212.
Kruger, D. J. (2008). Young Adults Attempt Exchanges in
Reproductively Relevant Currencies. Evolutionary Psychology, 6,
204–212.
Laan E., Everaerd, W. (1995). Habituation of Female Sexual
Arousal to Slides and Film. Archives of Sexual Behavior, 24, 517–
541.
Langlois, J. H., Kalakanis, L., Rubenstein, A. J., Larson, A.,
Hallan, M., Smoot, M. (2000). Maxims or Myths of Beauty?
A Meta‑analytic and Theoretical Review. Psychological Bulletin,
126, 390–423.
Langlois, J. H., Roggman, L. A., Rieser‑Danner, L. A. (1990).
„Infants” Differential Social Responses to Attractive and
Unattractive Faces. Developmental Psychology, 26, 153–159.
Langlois, J. H., Roggman, L., Musselman, L. (1994). What’s
Average and Not Average about Attractive Faces? Psychological
Science, 5, 214–220.
Laqueur, T. (1990). Making Sex: Body and Gender from the Greeks
to Freud. Cambridge, Mass.: Harvard University Press.
Laumann, E. O., Gagnon, J. H., Michael, R. T., Michael, S. (1994).
The Social Organization of Sexuality: Sexual Practices in the
United States. Chicago: University of Chicago Press.
Lees, S. (1993). Sugar and Spice: Sexuality and Adolescence.
London: Penguin Press.
Leibenluft, E. (lato 1998). Why Are So Many Women Depressed?
Scientific American.
Leiblum, S. R., Sachs, J. (2002). Getting the Sex You Want:
A Woman’s Guide to Becoming Proud, Passionate, and Pleased in
Bed. New York: Crown Publishers.
Leiblum, S., Bachman, E., Kemmann, E., Colburn, D., Swartzman,
L. (1983). Vaginal Atrophy in the Post Menopausal Woman: The
Importance of Sexual Activity and Hormones. Journal of the
American Medical Association, 249, 2195–2198.
Leitenberg, H., Henning, K. (1995). Sexual Fantasy. Psychological
Bulletin, 117, 469–496.
Levin, R. J. (2002). The Physiology of Sexual Arousal in the
Human Female: A Recreational and Procreational Synthesis.
Archives of Sexual Behavior, 31, 405–411.
Levin, R. (2007). Sexual Activity, Heath and Well‑being – The
Beneficial Roles of Coitus and Masturbation. Sexual and
Relationship Therapy, 22, 135–148.
Levin, R. J. (2006). The Physiology and Pathophysiology of the
Female Orgasm. W: I. Goldstein, C. M. Meston, S. R. Davies, A.
M. Traish (red.), Women’s Sexual Function and Dysfunction,
London: Taylor & Francis Group.
Levin, R., Meston, C. M. (2006). Nipple/breast Stimulation and
Sexual Arousal in Young Men and Women. Journal of Sexual
Medicine, 3, 450–454.
Levine, R., Sato, S., Hashimoto, T., Verma, J. (1995). Love and
Marriage in Eleven Cultures. Journal of Cross‑Cultural
Psychology, 26 (5), 554–571.
Levy, A. (2006). Female Chauvinist Pigs: Women and the Rise of
Raunch Culture. New York: Simon and Schuster.
Liebowitz, M. R. (1983). The Chemistry of Love. Boston: Little,
Brown.
Lim, M. M., Wang, Z. i in. (2004). Enhanced Partner Preference in
a Promiscuous Species by Manipulating the Expression of
a Single Gene. Nature, 429, 754–757.
Lim, M. M., Young, L. J. (2004). Vasopressin‑Dependent Neural
Circuits Underlying Pair Bonding in the Monogamous Prairie
Vole. Neuroscience, 125, 35–45.
Lincoln, G. A. (1994). Teeth, Horns, and Antlers: The Weapons of
Sex. W: R. V. Short, E. Balaban (red.), The Differences Between
the Sexes. New York: Cambridge University Press, 241.
Lloyd, S. A., Emery, B. C. (1999). The Darkside of Dating: Physical
and Sexual Violence. Thousand Oaks, Calif.: Sage Publications.
LoPiccolo, J., Friedman, J. M. (1988). Broad‑spectrum Treatment
of Low Sexual Desire: Integration of Cognitive, Behavioral, and
Systemic Therapy. W: S. R. Leibum, R. C. Rosen (red.), Sexual
Desire Disorders. New York: Guilford Press, 125–126.
Luke, N. (2005). Confronting the „Sugar Daddy” Stereotype: Age
and Economic Asymmetries and Risky Sexual Behaviors in
Urban Kenya. International Family Planning Perspectives, 31,
6–14.
Madden, M., Lenhart, A. (2006). Online Dating: Americans who are
Seeking Romance use the Internet to Help Them in their Search,
but There is Still Widespread Public Concern about the Safety of
Online Dating, Pew Internet & American Life Project.
Mah, K., Binik, Y. M. (2001). The Nature of Human Orgasm:
A Critical Review of Major Trends. Clinical Psychology Review,
21, 823–856.
Malinowski, B. (1957). Życie seksualne dzikich. Warszawa: Książka
i Wiedza.
Mannix, D. P. (1958). Those About to Die. New York 3: Ballantine
Books, 91.
Marazziti, D., Akiskal, H. S., Rossi, A., Cassano, G. B. (1999).
Alteration of the Platelet Serotonin Transporter in Romantic
Love. Psychological Medicine, 29 (3), 741–745.
Marshall, D. S. (1971). Sexual Behavior on Mangaia. W: D. S.
Marshall, R. C. Suggs (red.), Human Sexual Behavior: Variations
in the Ethnographic Spectrum. New York: Basic Books, 103–132.
Masters, W. H., Johnson, V. (1966). Human Sexual Response.
Boston: Little, Brown and Co.
Masters, W. H., Johnson, V. (1970). Human Sexual Inadequacy.
Boston: Little, Brown.
Masters, W. H., Johnson, V. (1979). Homosexuality in Perspective.
Boston: Little, Brown.
McCabe, M. P. (1987). Desired and Experienced Levels of
Premarital Affection and Sexual Intercourse during Dating.
Journal of Sex Research, 23, 23–33.
McCall, K. M., Meston, C. M. (2006). Cues Resulting in Desire for
Sexual Activity in Women. Journal of Sexual Medicine, 3, 838–
852.
Mead, M. (1935). Sex and Temperament in Three Primitive
Societies. New York: Dell Publishing.
Meaddough, E. L., Olive, D. L., Gallup, P. i in. (2001). Sexual
Activity, Orgasm and Tampon Use Are Associated with
a Decreased Risk for Endometriosis. Gynecologic and Obstetric
Investigation, 53, 163–169.
Messman‑Moore, T. L., Brown, A. L. (2004). Child Maltreatment
and Perceived Family Environnment as Risk Factors for Adult
Rape: Is Child Sexual Abuse the Most Salient Experience? Child
Abuse and Neglect, 28, 1019–1034.
Meston, C. M., Ahrold, T. (w druku). Ethnic, Gender, and
Acculturation Influences on Sexual Behavior. Archives of Sexual
Behavior.
Meston, C. M., Frohlich, P. F. (2003). Love at First Fright: Partner
Salience Moderates Roller Coaster‑induced Excitation Transfer.
Archives of Sexual Behavior, 32, 537–544.
Meston, C. M., Gorzalka, B. B. (1995). The Effects of Sympathetic
Activation on Physiological and Subjective Sexual Arousal in
Women. Behaviour Research and Therapy, 33, 651–664.
Meston, C. M., Heiman, J. R. (1998). Ephedrine‑activated
Physiological Sexual Arousal in Women. Archives of General
Psychiatry, 55, 652–656.
Meston, C. M., Hull, E., Levin, R., Sipski, M. (2004). Women’s
Orgasm. W: T. F. Lue, R. Basson, R. Rosen, F. Giuliano, S.
Khoury, F. Montsorsi (red.), Sexual Medicine: Sexual
Dysfunctions in Men and Women. Paris: Health Publications,
783–850.
Meston, C. M., Rellini, A. H., Telch, M. (2008). Short‑term and
Long-term Effects of Gingko Biloba Extract on Sexual
Dysfunction in Women. Archives of Sexual Behavior, 37, 530–
547.
Meston, C. M., Trapnell, P. D., Gorzalka, B. B. (1996) Ethnic and
Gender Differences in Sexuality: Variations in Sexual Behavior
between Asian and Non‑Asian University Students. Archives of
Sexual Behavior, 25, 33–72.
Meston, C. M., Trapnell, P. D., Gorzalka, B. B. (1998). Ethnic,
Gender, and Length of Residency Influences on Sexual
Knowledge and Attitudes. Journal of Sex Research, 35, 176–188.
Meston, C. M., Worcel, M. (2002). The Effects of Yohimbine Plus
L‑Arginine Glutamate on Sexual Arousal in Post‑menopausal
Women with Sexual Arousal Disorder. Archives of Sexual
Behavior, 31, 323–332.
Meurer, J., McDermott, R. J., Malloy, M. J. (1990). An Exploratory
Study of the Health Practices of American Catholic Nuns. Health
Values, 14, 9–17.
Miller, S. A., Byers, E. S. (2004). Actual and Desired Duration of
Foreplay and Intercourse: Discordance and Misperceptions
within Heterosexual Couples. Journal of Sex Research, 41, 301–
309.
Moberg, K. U. (2003). The Oxytocin Factor: Tapping the Hormone of
Calm, Love, and Healing. Cambridge: Da Capo Press.
Monson, C. M., Byrd, G., Langhinrichsen‑Rohling, J. (1996). To
Have and To Hold: Perceptions of Marital Rape. Journal of
Interpersonal Violence, 11, 410–424.
Moreland, R. L., Beach, S. (1992). Exposure effects in the
classroom: The development of affinity among students. Journal
of Experimental Social Psychology, 28, 255–276.
Mulhern, C. I. (1989). Japanese Harlequin Romances as
Transcultural Woman’s Fiction. Journal of Asian Studies, 48,
50–70.
Nichols, M. (1988). Low Sexual Desire in Lesbian Couples. W: S. R.
Leibum, R. C. Rosen (red.), Sexual Desire Disorders. New York:
Guilford Press, 398.
O’Donahue, W. T., Geer, J. H. (1985). The Habituation of Sexual
Arousal, Archives of Sexual Behavior, 14, 233–246.
O’Dowd, J. O., Philipp, E. E. (2000). The History of Obstetrics and
Gynecology. New York: Pntheon Group, 291–292.
Olivardia, R. S. (2001). Mirror, Mirror on the Wall... Are Muscular
Men the Best of All? The Hidden Turmoils of Muscle
Dysmorphia. Harvard Review of Psychiatry, 9, 254–259.
O’Sullivan, L. F., Allgeier, E. R. (1998). Feigning Sexual Desire:
Consenting to Unwanted Sexual Activity in Heterosexual Dating
Relationships. Journal of Sex Research, 35, 234–243.
Padma‑Nathan, H., Brown, C., Fendl, J., i in. (2003). Efficacy and
Safety of Topical Alprostadil Cream for the Treatment of Female
Sexual Arousal Disorder (FSAD): A Double‑blind, Multicenter,
Randomized, and Placebo Controlled Clinical Trial. Journal of
Sex and Marital Therapy, 29, 329–344.
Palace, E. M., Gorzalka, B. B. (1990). The Enhancing Effects of
Anxiety on Arousal in Sexually Dysfunctional and Functional
Women. Journal of Abnormal Psychology, 99, 403–411.
Palmore, E. B. (1982). Predictors of the Longevity Differences: A 25
Year Follow‑up. Gerontologist, 22, 513–518.
Parker, G. A. (1979). Sexual Selection and Sexual Conflict. W: M.
S. Blum, A. N. Blum (red.), Sexual Selection and Reproductive
Competition Among Insects. London: Academic Press, 123–166.
Parker, G. A. (2006). Sexual Selection over Mating and
Fertilization: An Overview. Philosophical Transactions of the
Royal Society, Seria B, 361, 235–259.
Parker, J. S., Benson, M. J. (2004). Parent‑adolescent Relations
and Adolescent Functioning: Self-esteem, Substance Abuse, and
Delinquency. Adolescence, 39, 519–530.
Penton‑Voak, I. S., Jacobon, A., Trivers, R. (2004). Populations
Differences in Attractiveness Judgments of Male and Female
Faces: Comparing British and Jamaican samples. Evolution and
Human Behavior, 25, 355–370.
Penton‑Voak, I. S., Perrett, D. I., Pierce, J. (1999). Female
Preference for Male Faces Changes Cyclically. Nature, 399, 741–
742.
Pfeiffer, E., Verwoerdt, A., Davis, G. (1972). Sexual Behavior in
Middle Life. American Journal of Psychiatry, 128, 1262–1267.
Platon (2002). Uczta. Kęty: Wydawnictwo ANTYK.
Provost, M. P., Troje, N. F., Quinsey, V. L. (2008). Short Term
Mating Strategies and Attraction to Masculinity in Point‑light
Walkers. Evolution and Human Behavior, 29, 65–69.
Puts, D. A. (2005). Mating Context and Menstrual Cycle Phase
Affect Women’s Preferences for Male Voice Pitch. Evolution and
Human Behavior, 26, 388–397.
Puts, D. A., Gaulin, S. J. C., Verdolini, K. (2006). Dominance and
the Evolution of Sexual Dimorphism in Human Voice Pitch.
Evolution and Human Behavior, 27, 283–296.
Rainer, J., Rainer, J. (1959). Sexual Pleasure in Marriage. New
York: Julian Messner, 62–63.
Reyes, A., Para, A. i in. (1979). Effect of Prolactin on the Calcium
Binding and/or Transport of Ejaculated and Epididymal Human
Spermatozoa. Fertility and Sterility, 31, 669–672.
Richters, J., de Visser, R., Rissel, C., Smith, A. (2006). Sexual
Practices at Last Heterosexual Encounter and Occurrence of
Orgasm in a National Survey. Journal of Sex Research, 43, 217–
226.
Roney, J. R., Simmons, Z. L. (2008). Women’s Estradiol Predicts
Preferences for Facial Cues of Men’s Testosterone. Hormones
and Behavior, 53, 14–19.
Rosen R. C., Beck J. G. (1988). Patterns of Sexual Arousal:
Psychophysiological Processes and Clinical Applications. New
York: Guilford Press.
Rosen, R. C., Lane, R. M., Menza, M. (1999). Effects of SSRIs on
Sexual Function: A Critical Review. Journal of Clinical
Psychopharmacology, 19, 67–85.
Roy‑Byrne. P. P., Rubinow, D. R., Gold, P. W., Post, R. M. (1984).
Possible Antidepressant Effects of Oral Contraceptives: Case
Report. Journal of Clinical Psychiatry, 45, 350–352.
Royle, T. (1989). Dictionary of Military Quotations. New York:
Simon & Schuster.
Rubin, A., Peplau, L. A., Hill, C. T. (1981). Loving and Leaving: Sex
Differences in Romantic Attachments. Sex Roles, 8, 821–835.
Rubin, H. (1941). Eugenics and Sex Harmony. New York: Herald
Publishing, 123–124.
Russell, D. E. H. (1975). The Politics of Rape: The Victim’s
Perspective. New York: Stein and Day.
Saegert, S., Swap, W., Zajonc, R. (1973). Exposure, context, and
interpersonal attraction. Journal of Personality and Social
Psychology, 25 (2), 234–242.
Sahlins, M. (1985). Islands of History. Chicago, IL: University of
Chicago Press.
Salmon, C. (2008). Heroes and Hos: Reflections on Male and
Female Sexual Natures. W: C. Crawford, D. Krebs (red.),
Foundations of Evolutionary Psychology. New York: Lawrence
Erlbaum Associates.
Salmon, C., Symons, D. (2001). Warrior Lovers: Erotic Fiction,
Evolution and Female Sexuality, London: Weindefeld & Nicolson.
Salovey, P., Rodin, J. (1985). The Heart of Jealousy. Psychology
Today, 19, 22–29.
Sanday, P. (1981). The Sociocultural Context of Rape:
A Cross‑cultural Study. Journal of Social Issues, 37, 5–27.
Santos, P. S. C., Schinemann, J. A., Gabardo, J., Bicalho, M. D.
(2005). New Evidence that the MHC Influences Odor Perception
in Humans: A Study with 58 Southern Brazilian Students.
Hormones and Behavior, 47, 384–388.
Scheib, J. E. (1997). Female Choice in the Context of Donor
Insemination. W: P. A. Gowaty (red.), Feminism and
Evolutionary Biology: Boundaries, Intersections and Frontiers.
New York: Champan & Hall, 489–504.
Scheib, J. E., Kristiansen, A., Wara, A. (1997). A Norwegian Note
on Sperm Donor Selection and the Psychology of Female Mate
Choice. Evolution and Human Behavior, 18, 143–149.
Schmitt, D. P, Shackelford, T. K., Duntley, J., Tooke, W., Buss, D.
M., Fisher, M. L. i in. (2002). Is There an Early‑30’s Peak in
Female Sexual Desire? Cross-sectional Evidence from the United
States and Canada. Canadian Journal of Human Sexuality, 11,
1–18.
Schmitt, D. P. (2003). Universal Sex Differences in the Desire for
Sexual Variety: Tests from 52 Nations, 6 Continents, and 13
Islands. Journal of Personality and Social Psychology, 85, 85–
104.
Schmitt, D. P., Alcalay, L., Allik, I. U., Angleitner, A., Ault, L.,
Austers, I., Braeckman, J. i in. (2004). Pa-tterns and Universals
of Mate Poaching Across 53 Nations: The Effects of Sex, Culture,
and Personality on Romantically Attracting Another Person’s
Partner. Journal of Personality & Social Psychology, 86, 560–
584.
Schmitt, D. P., Buss, D. M. (2001). Human Mate Poaching: Tactics
and Temptations for Infiltrating Existing Mateships. Journal of
Personality and Social Psychology, 80, 894–917.
Schmitt, D. P., Shackelford, T. K. (2008). Big Five Traits Related to
Short‑Term Mating: From Personality to Promiscuity Across 46
Nations. Evolutionary Psychology, 6, 246–282.
Scholz, S. (2005). Back Then It Was Legal: The Epistemological
Imbalance in Readings of Biblical and Ancient Near Eastern
Rape Legislation. Bible and Critical Theory, 1 (22), 36.
Saegert, S., Swap, W., Zajonc, R. (1973). Exposure, context, and
interpersonal attraction. Journal of Personality and Social
Psychology, 25 (2), 234–242.
Shakespeare, W. (1951). Otello. Król Lir. Makbet. Warszawa:
Książka i Wiedza.
Seal, B., Bradford, A., Meston, C. M. (2009). The Association
Between Body Image and Sexual Desire in Co-llege Women.
Archives of Sexual Behavior, 38 (5), 866–872.
Seal, B., Meston, C. M. (październik 2004). Perfectionism and
Emerging Patterns of Sexuality. Referat zaprezentowany na
Annual Meeting of the International Society for the Study of
Women’s Sexual Health (ISSWSH), Atlanta, Ga.
Segal, M. W. (1974). Alphabet and Attraction: An unobtrusive
measure of the effect of Propinquity in a field setting. Journal of
Personality and Social Psychology, 30, 654–657.
Shaver, P. R., Mikulincer, M. (2008). A Behavioral Systems
Approach to Romantic Love Relationships: Attachment,
Caregiving, and Sex. W: R. Sternberg, K. Weis (red.), The New
Psychology of Love. New Haven, CT: Yale University Press.
Siskind, J. (1973). To Hunt in the Morning. New York: Oxford
University Press, 234.
Slater, L. (2008). Overcome. W: P. Derrow (red.), Behind the
bedroom door (s. 55). New York: Bantam Dell.
Somaiya, R. (27 stycznia 2009). It’s the Economy, Girlfriend. New
York Times, A21.
Sprecher, S., Aron, A. i in. (1994). Love: American Style, Russian
Style, and Japanese Style. Personal Relationships, 1, 349–369.
Stampfer, M. J., Colditz, G. A. (2004). Estrogen Replacement
Therapy and Coronary Heart Disease: A Quantitative
Assessment of the Epidemiologic Evidence. International
Journal of Epidemiology, 33, 445–453.
Stampler, M. J., Colditz, G. A., Willett, W. C. (1990). Menopause
and Heart Disease: A Review. Annals of the New York Academy
of Science, 592, 193–203.
Sternberg, J. (1999). Love is a Story: A New Theory of Relationship.
New York: Oxford University Press.
Sugiyama, L. (2005). Physical Attractiveness in Adaptationist
Perspective. W: D. M. Buss (red.), Evolutionary Psychology
Handbook. New York: Wiley, 292–343.
Symons, D. (1979). Evolution of Human Sexuality. New York:
Oxford University Press, 117.
Thompson, A. P. (1983). Extramarital Sex: A Review of the
Literature. Journal of Sex Research, 19, 1–22.
Thornhill, R., Gangestad, S. W. (2008). The Evolutionary Biology of
Human Female Sexuality. New York: Oxford University Press.
Thornhill, R., Gangestad, S. W., Comer, R. (1995). Human Female
Orgasm and Mate Fluctuating Asymmetry. Animal Behavior, 50,
1601–1615.
Tjaden, P., Thoennes, N. (2000). Full Report of the Prevalence,
Incidence, and Consequences of Violence against Women: Finding
from the National Against Women Survey. National Institute of
Justice and Cen-ters for Disease Control and Prevention
(NIJCDC).
Toma, C. L., Hancock, J. T., Ellison, N. B. (2008). Separating Fact
from Fiction: An Examination of Deceptive Self‑Presentation in
Online Dating Profiles. Personality and Social Psychology
Bulletin, 34 (8), 1023–1036.
Townsend, J. M. (1998). Sexual Attractiveness Sex Differences in
Assessment and Criteria. Evolution and Human Behavior, 19
(30), 171–191.
Trivers, R. (1985). Social Evolution. Menlo Park, Calif.: Benjamin
Cummings.
Twenge, J. M. (2002). Self‑Esteem and Socioeconomic Status:
A Meta‑Analytic Review. Personality and Social Psychology
Review, 6, 59–71.
Tyler, K. A., Johnson, K. A. (2006). Trading Sex: Voluntary or
Coerced? The Experiences of Homeless Youth. Journal of Sex
Research, 43, 208–216.
U.S. Department of Health and Human Services (1988). Vital
Statistics of the United States 1986. Volume 11 – Mortality. Part
A. (Hyattsville, Md.: Centers for Disease Control, National
Center for Health Statistics).
Van Epps, D. E., SaLand, L. (1984). Beta‑endorphin and
Metenkephalin Stimulate Human Peripheral Blood Mononuclear
Cell Chemotaxin. Journal of Immunology, 132, 3046–3053.
Veith, J. L., Buck, M., Getzlaf, S., Van Dalfsen, P., Slade, S. (1983).
Exposure to Men Influences Occurrence of Ovulation in Women.
Physiology and Behavior, 31 (3), 313–315.
Walter, C. (luty/marzec 2008). Affairs of the Lips. Scientific
American, 24–29.
Washburn, S. L., Lancaster, C. (1968). The Evolution of Hunting.
W: R. B. Lee, I. DeVore (red.), Man the Hunter. Chicago: Aldine,
293–303.
Weiller, C., May, A., Limmroth, V., Juptner, M., Kaube, H.,
Schayck, R., i in. (1995). Brain Stem Activation in Spontaneous
Human Migraine Attacks. Natural Medicine, 1, 658–660.
Weissman, M. M., Olfson, M. (1995). Depression in Women:
Implications for Health Care Research. Science, 269, 799–801.
Welsh, D. P., Grello, C. M., Harper, M. S. (2006). No Strings
Attached: The Nature of Casual Sex in College Students.
Journal of Sex Research, 43, 255–267.
Werlinger, K., King, T. K., i in. (1997). Perceived Changes in
Sexual Functioning and Body Image Following Weight Loss in
an Obese Female Population: A Pilot Study. Journal of Sex and
Marital Therapy, 23, 74–78.
Wester, R. C., Noonan, P. K., Maibach, H. I. (1980). Variations in
Percutaneous Absorption of Testosterone in the Rhesus Monkey
due to Anatomic Site of Application and Frequency of
Application. Archives of Dermatological Research, 267, 229–235.
Whipple, B., Komisaruk, B. R. (1985). Elevation of Pain Threshold
by Vaginal Stimulation in Women. Pain, 21, 357–367.
Wieselquist, J., Rusbult, C. E., Foster, C. A., Agnew, C. R. (1999).
Commitment, Pro‑relationship Behavior, and Trust in Close
Relationships. Journal of Personality and Social Psychology, 77,
942–966.
Williams, G. P., Kleinke, C. L. (1993). Effects of mutual gaze and
touch on attraction, mood, and cardiovascular activity. Journal
of Research in Personality, 27, 170–183.
Wiseman, R. (2003). Queen Bees and Wannabes: Helping Your
Daughter Survive Cliques, Gossip, Boyfriends, and Other
Realities of Adolescence. New York: Three Rivers Press.
Zillman, D., Bryant, J. (1988). Pornogrpahy’s Impact on Sexual
Satisfaction. Journal of Applied Social Psychology, 18, 438–453.
Dlaczego kobiety uprawiają
seks
Spis treści

Okładka
Karta tytułowa
Dedykacja
PODZIĘKOWANIA
WPROWADZENIE
ROZDZIAŁ 1
Co pociąga kobiety?
Gdzie rodzi się pociąg seksualny
Zapach atrakcyjności seksualnej
Moc piżmowego zapachu mężczyzny
Wielkość ma znaczenie
W dobrej formie
Oblicze atrakcyjności
Konwencjonalnie przystojni
Głos, od którego uginają się kolana
Coś w jego ruchach
Seksowna osobowość
Urok seksownych synów
Czy przeciwieństwa naprawdę się przyciągają?
On jest w moim typie
ROZDZIAŁ 2
Wielka przyjemność
Magiczny dotyk
Pobudzenie genitalne
Penetracja i nieuchwytny punkt G
Czym jest orgazm?
Fizyczne doświadczenie orgazmu
Psychiczne doświadczenie orgazmu
Jak osiągnąć orgazm?
Z partnerem lub bez niego
Problemy z orgazmem
Korzyści płynące z orgazmu
ROZDZIAŁ 3
Coś, co nazywamy miłością
Czym jest miłość?
Miłość jak narkotyk
Miłość jak choroba psychiczna
Miłość jest wieczna
Związek między miłością a seksem
Seks a więź emocjonalna
Kiedy pocałunek nie jest tylko pocałunkiem
Moc pieszczot
Budowanie więzi w mózgu
Przeżycie transcendentalne
Ewolucja miłości i więzi emocjonalnej
ROZDZIAŁ 4
Emocjonujące podboje
Kwestia atrakcyjności
Rywalizacyjne rytmy owulacji
Zszargana reputacja
Euforia zwycięzcy
Rywalizacja o stałego partnera
Wet za wet
Kłusownictwo seksualne
Zemsta za kłusownictwo seksualne
ROZDZIAŁ 5
Zielonooki potwór
Tajemnica zazdrości
Niebezpieczna emocja
Wzbudzanie zazdrości
Akt desperacji
Pilnowanie partnera
Wymiana na lepszy model
ROZDZIAŁ 6
Poczucie obowiązku
Niedopasowanie pod względem popędu seksualnego
Mężczyźni a kobiety
Co psuje zabawę
Poczęcie – narodziny chaosu
Niebezpieczne leki
Obrzydzacze psychologiczne
Frustracja i nuda
Rozpad związku
Kiedy chcesz powiedzieć „nie”, ale mówisz „tak”
Obowiązek małżeński
„Miłe” dziewczyny są pełne współczucia
Czy zgoda na niechciany seks może być dobrym pomysłem?
ROZDZIAŁ 7
Żądza przygód
Wartość dziewictwa
Z czystej ciekawości
Jazda próbna
Trening czyni mistrza
Różnorodność nadaje smak życiu seksualnemu
Urodzone poszukiwaczki przygód
ROZDZIAŁ 8
Handel wymienny
Złote jajo
Ekonomika seksualna prostytucji
Niewolnictwo i desperacja
Od ulicznych dziwek po luksusowe call girls
Sponsoring – słodkie dziewczynki oraz ich „opiekunowie”
Seksualny handel wymienny
Przyjaciele z bonusem, umawianie się na seks przez telefon,
kumple od seksu i szybkie numerki
Handel kwitnie – po wszystkich tych latach
ROZDZIAŁ 9
Sposób na podbudowanie ego
Poczucie własnej atrakcyjności
Zerwać z Barbie
Szacunek społeczny
Za mało uwagi
Życie toczy się dalej
Władza seksualna
Uległość seksualna
ROZDZIAŁ 10
Mroczna strona
Podstępni amanci
Oszustwa seksualne
Obrona przed oszustami
Narkotyki, przymus, gwałt
Wykorzystywanie seksualne młodych kobiet
Molestowanie seksualne w stałych związkach
Jak kobiety bronią się przed gwałtem?
ROZDZIAŁ 11
Medycyna seksualna
Lepszy niż ibuprofen
Dobry okres na seks
Efekt odprężenia
Lek na bezsenność
Stres jako seksualny środek pobudzający
Miłość od pierwszego przerażenia
Słoneczna strona seksu
Eliksir dobrego nastroju
Jeden to najbardziej samotna liczba
Seksowna dieta
Do upadłego
Zastrzyki uodparniające i dodatkowe korzyści
ZAKOŃCZENIE
Meandry kobiecej seksualności
BIBLIOGRAFIA
Karta redakcyjna
Tytuł oryginału: Why women have sex
Understanding sexual motivations – from adventure to revenge

Copyright © 2009 by Cindy M. Meston and David M. Buss


All rights reserved

Copyright © 2010 for the Polish edition by Wydawnictwo Smak Słowa

Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Nowak

Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być
publikowana ani powielana w formie elektronicznej
oraz mechanicznej bez zgody wydawnictwa Smak Słowa.

Edytor: Anna Świtajska


Redakcja: Małgorzata Jaworska
Korekta: Anna Mackiewicz
Opracowanie graficzne: Piotr Geisler
Okładka i strony tytułowe: Agnieszka Wójkowska
Ilustracje wykorzystane na okładce: © istockphoto.com/felinda; ©
istockphoto/liliboas

ISBN 978-83-62122-53-0

Wskazówki dla bibliotekarzy:


1/ psychologia ewolucyjna 2/ psychologia kliniczna 3/ seksuologia

Smak Słowa
ul. Sobieskiego 26/4, 81-781 Sopot
tel./fax (+48 58) 551 01 98
www.smakslowa.pl
Plik ePub przygotowała firma eLib.pl
al. Szucha 8, 00-582 Warszawa
e-mail: kontakt@elib.pl
www.eLib.pl

You might also like