Professional Documents
Culture Documents
osobisty i zawodowy
czyli jak się zmienić, by osiągnąć sukces
osobisty i zawodowy
Spis treści
4 Wstęp
82 Epilog
Wstęp
T
o jest wyzwanie – opowiadać o sobie tak, by przynosiło
to wartość innym. W ewolucji osobowości najpierw
jest to nie do pomyślenia – bo osoba w siebie nie wierzy.
Obecne głosy rodziców sugerują, że jest gorsza, a wychowanie
w kulturze negatywizmu i wypierania wyjątkowości powoduje,
że zło istnieje dla niej jako punkt odniesienia. Potem, gdy
człowiek zaczyna się od tego uwalniać, w jego umysł wkrada
się pycha. To zaczyna być sexy, ten narkotyk podziwu – bo
można znaleźć fanów i karmić się ich idealizacją nas samych,
pod spodem nadal gorszych. Ale to też ma szansę minąć –
choć nie samo. I wtedy pojawia się pokora. To paradoks, że
pojawia się wówczas, gdy już się wiele ma. Człowiek zaczyna
bać się siebie, jednak jest to nie lęk hamujący, ale pewna
uważność. Samoświadomość mówi: uważaj na sodówkę, pilnuj
narcyzmu.
4
Czy autor może stworzyć dzieło nie dla siebie samego, ale
dla innych – wartość ze swoich doświadczeń – i spełnić
intencję ideału robienia czegoś dla ludzi?
Mam nadzieję.
To jest moja 19. książka – nawet nie kręci mnie już ta liczba,
bo wartościuję siebie innymi odnośnikami. Jest szczególnie
intymna, ponieważ oparta na historiach, które mnie stworzy-
ły. Ale ja wiem, że to „ja” jest uniwersalne i że jeśli „odiden-
tyfikuje” się je ode mnie, będzie takie samo jak każde inne.
Na tej ścieżce szukania rozwiązań własnych problemów są
drogowskazy kolektywne, uniwersalne dla każdego. Na dro-
dze do materializowania siebie każdy znajdzie takie same
przeszkody, które będzie musiał pokonać. Sukces jest skut-
kiem, ale nie jest celem, więc czy jeśli opowiem o przyczy-
nach, to czytelnik będzie mógł wypełnić go własną treścią?
Oby.
drogowskaz 1
N ie wiem zupełnie, jak o tym napisać. Opowiedzieć
o rodzicach, którzy jeszcze żyją. O małym Mateuszu,
który ukształtował moje dorosłe życie. O odrzuceniu i poczuciu
krzywdy, o braku miłości, o wypartej złości i gniewie.
Ale powstał.
szłość nie pozwoli Ci zupełnie innej świadomości niż ta, do której – jak mniemam
– przyzwyczajeni są ludzie. Wytłumaczę Ci to na przykładzie
iść do przodu
Kaśki (Kaśka to każdy z nas).
Kaśka ma 30 lat. Chce się z kimś związać, ale coś jej w tym
przeszkadza. I nie bardzo ma jak to sobie wytłumaczyć – bo
jest i ładna, i kumata, wykształcona, ma fajną pracę i dobrze
7
zarabia. O co więc chodzi, że za każdym razem, gdy się zbliży
do jakiegoś gościa, sama go rzuca? Ten sabotujący głos,
wynajdujący, co jest nie tak z każdym kolejnym kandydatem:
Wojtek był za niski, Krzysiek za stary, Jacek za słaby, Karol
zbyt dominujący, a Robert też coś miał – i nawet nie pamięta
co, bo to i tak bez różnicy. Wiadomo, że zawsze się coś
znajdzie i to będzie złe, i zdyskwalifikuje tego faceta, tworząc
historie o nim, dopóki ona go nie rzuci. Ale czas mija,
a Kaśka chce mieć dziecko. Świadomie jednak rozumie, że
nie ma księcia z bajki i nie znajdzie nikogo bez wad. Nawet
ma przebłyski, że jej argumenty są marne, że logicznie ich nie
wybroni, ale i tak nie może zatrzymać tego krytycznego
głosu. Straszne, co?
8
chamstwem, odrzuceniem, uprzedmiotowieniem. Kaśka 30-
letnia pamięta to jak przez mgłę, ale nie rozumie zależności.
No i większość wspomnieć wypiera, bo są zbyt bolesne, by
do nich wracać.
9
Nie rozwiąże sobie sama tego problemu, bo ma dopiero
osiem lat, nie znajdzie też nikogo innego w swoim otoczeniu,
kto mógłby to zmienić. Mała Kasia jest podwójnie związana
– ani nie rozumie patologii, która ją otacza, ani nie może
z niej wyjść. To tak jakbyś był w klatce z gryzącym psem i ani
nie wiedział, że jesteś w klatce, ani nie rozumiał, z braku
porównania, że gryzienie nie jest żadną normą, że jest złe i nie
powinno mieć miejsca. Kasia boi się więc, gdy jest w domu,
poza tym zajęta obsługą ojca matka nie poświęca jej
wystarczającej uwagi. Pozbawione miłości i empatii dziecko
nie czuje się kochane ani rozumiane, a mimo to musi jakoś
przeżyć. Dostosowuje się więc do istniejących warunków
i staje dzieckiem cierpiącym, które wierzy, że może jakoś
zdobyć tych swoich rodziców. Szuka – a wielu opcji nie ma –
i znajduje; dochodzi do wniosku, że jak tylko będzie
milusińską przylepą, to zdobędzie mamę i tata nie będzie
krzyczał. Lata mijają, taktyka małej Kasi działa średnio – bo
jak ma działać, skoro to problem rodziców – i Kasia buduje
w sobie gniew. Ma go coraz więcej i więcej, zdarza się jej
nawet w szkole wyzwać nauczyciela i pobić koleżankę – taką
słabą ofiarę, co się nad sobą użala (Kasia nie wie, że to przez
nienawiść do swojej matki, że w koleżance widzi właśnie ją).
I tak, krok po kroku, powstaje Kasia Zbrojna. Bazuje na
założeniu, że mężczyźni są niebezpieczni, źli i przemocowi,
a kobiety – słabe. Że należy w życiu być twardą i zimną, bo
proszenie o uczucia nie działa i kończy się odrzuceniem.
Pogardza wrażliwością, utożsamiając ją z uległością, i patrzy
z góry na tych, co się przytulają, całują, trzymają za rękę. I ta
Kaśka Zbrojna tak już prawie 20 lat chroni bohaterkę naszej
historii przed bólem z przeszłości. Dlatego dorosła Katarzyna
10
pieprzyć się potrafi, ale boi się kochać. Zdobywać osiągnięcia
w pracy może, ale nie opowie o tym, co czuje. Nie przyzna się
żadnemu facetowi, że ten jej się podoba, bo po pierwsze to
ryzykowne, a po drugie ona na ten moment nie ma do tego
dostępu. W jej ekosystemie psyche 30-latką zarządza 14-latka,
która chroni 8-latkę. Dorosły człowiek z tu i teraz słucha głosu
siebie z przeszłości, obecnego wewnątrz jego głowy, który
wynajduje i wymyśla negatywne cechy potencjalnych partnerów
po to, by chronić schowane głęboko dziecko przed cierpieniem.
Przekonany o praw- Mimo tego, że Słupsk nie jest Koszalinem, że „teraz” nie jest
dziwości powiedze- „wtedy”, że jej ojciec nie jest każdym mężczyzną, a matka –
nia, że jest się każdą kobietą, to właśnie tak zaprogramowała się Kaśka. Jej
kowalem swego dziejąca się równolegle przeszłość nie pozwala jej na przyszłość
inną niż zna, opierając swoje wnioskowanie na fałszywym
losu, sądziłem, że to
wniosku – skoro związek boli, to należy w niego nie wchodzić.
ja wybrałem swoje
Ale to nie działa – bo bez związku też boli. I ta kobieta jest
życie nieszczęśliwa.
11
Czy gdybym nie żył w tej obrzydliwej komunistycznej mentalności,
wypełnionej podejrzliwością, zawiścią, pozorną równością,
miałbym aż taką ambicję, by zdobywać najwyższe szczyty? Czy
ciągnęłoby mnie do Stanów, bo są „naj” pod tyloma względami?
Czy gdybym nie czuł się gorszy, miałbym siłę, by udowadniać
przeciwnikom, że jednak dam radę?
13
furtką do otwartej wyobraźni, która przyjmie wszystko. Jeśli go
nie zahamuję, to on, opierając się na tym, co czuje, pokaże
przyszłość, w którą należy iść, a ja, dorosły, ją zmaterializuję.
14
taty chwalącego się, że osiągnął sukces, i niezadowolonej z tego
mamy – co ówczesne dziecko zakodowało jako przekonanie:
„Sukces jest zły, bo rani innych”. I nieważne, że mama była nie
niezadowolona, ale smutna – nie ze względu na sukces taty, ale
przez to, że za dużo pracował. Wspomnienie jest ułomne,
jednak dopóki go nie zmienimy, nie jesteśmy w stanie pozbyć się
tego telewizora, który pokazuje nie przyszłość, ale przeszłość.
Wiem dziś, że kluczem do mojej przyszłości jest przerobienie
mojej przeszłości, bo dzięki temu odblokuję potencjał małego
Mateusza, dany mu w chwili urodzenia, i będę mógł marzyć bez
hamującego sceptycyzmu czy lęku. Ponieważ w mojej psyche
mieszka też dorosły wykształcony człowiek z konkretną wiedzą,
ogarnę ten temat; osobowość nie będzie mi już przeszkadzać.
Przerób dzieciństwo.
15
2
Transcendencja
kultury, czyli Polska
to stan umysłu
drogowskaz 2
P
ierwszy raz zabolało, gdy miałem jakieś dwadzieścia parę
lat i zaczynałem działać w branży szkoleniowej. Prowa-
dziłem forum internetowe i stawałem się w internecie postacią
publiczną – choć oczywiście trudno to w ten sposób nazywać,
biorąc pod uwagę ówczesne małe zasięgi i porównując to z dzi-
siejszymi czasami, gdy każdy działający w mediach społeczno-
ściowych staje się publiczny. Gdzieś w internecie przeczytałem
o sobie, że jestem przemijającą modą. I zabolało. I się wście-
kłem. I nawet nie miałem pojęcia, że to dopiero początek drogi
do piekła.
17
czuć nad Wisłą. Niemcy, choć zdystansowani, nie pielęgnowali
w sobie zawiści i nie mówili źle o innych. Amerykanie nie opo-
wiadali kawałów, w których motywem przewodnim był głupi
Jaś, co innych robił w konia. Im dłużej podróżowałem, tym
mniej mnie to śmieszyło, bo zaczynałem kwestionować zasad-
Jednostka jest tylko ność entuzjazmu w sytuacji, w której ktoś kpi z innych kosztem
nieświadomym siebie samego. Zamiast win-win było lose-lose, tak jak w tym
medium cienia kul- kawale o zawistnej babie: Złapał ją diabeł i znając jej polskie
pochodzenie, powiedział sprytnie, że da jej, cokolwiek ta ze-
tury
chce, ale jej sąsiadka dostanie dwa razy więcej tego samego.
Baba myśli i nic nie chce wybrać, no bo weźmie samochód –
tamta dostanie dwa; poprosi o nowy dom – tamta i tak będzie
mieć więcej. W końcu wpadła na rozwiązanie i z zadowole-
niem poprosiła diabła, by ten oślepił ją na jedno oko.
18
tak jakby wszyscy chcieli oszukać. Permanentne narzekanie
i niezadowolenie, niezależnie od sytuacji. Dyskusje staruszek na
przystankach – którą bardziej co boli. Agresywni staruszkowie
wychodzący z kościołów, wyzywający innych w imię swego
zniekształconego pojęcia tolerancji. Polak jadący w londyń-
skim metrze, słuchający swoich rodaków rozmawiających obok
i z niewiadomego względu wstydzący się przyznać, że jest
z Polski. Niekończące się internetowe walki, w których już
dawno przestało chodzić o znalezienie rozwiązania, a celem
stało się udowodnienie racji. Sfrustrowane głosy matek w pia-
skownicy, wymagających od dziecka, by nie robiło X, nie mó-
wiło Y, nie zachowywało się Z. Atak patrioty z tatuażem Polski
Walczącej, który reaguje jak byk na płachtę na każde krytycz-
ne spojrzenie na ten kraj, nawet jeśli jest oparte na faktach.
19
czułem się oceniany i doświadczyłem otwartości i faktycznej
ciekawości. Najpierw myślałem, że Amerykanie są sztuczni i na-
iwni; potem do mnie dotarło, że to jest ich norma. Zaskakiwała
mnie uprzejmość Anglików i ich pełne zrozumienie dla moich
marzeń. Nie było, że „trudno”, że „nie da się”; pytań: „Po co ci
to?” albo: „A co, jeśli się nie uda?”. Była w zamian życzliwość.
Przesiąkałem nią i wiedziałem już, że coś jest z Polską nie tak.
20
w moim warszawskim biurze podzieliłem się z nim trapiącą
mnie refleksją: „Proszę mi wyjaśnić to, co czuję. Nie identyfi-
kuję się z żadną nacją, bo dopiero połączenie wszystkich razem
daje mi poczucie, że to ja. Mimo iż mam ciało mężczyzny, to
mam wrażenie, że czuję i myślę też jak kobieta. Nie ma dla
mnie żadnego znaczenia, skąd ktoś jest albo jaki ma kolor
skóry, a każda z religii mówi według mnie o tym samym”.
Ksiądz się uśmiechnął. Opuścił na chwilę wzrok, po czym
podniósł go i powiedział: „Ty po prostu jesteś Dzieckiem
Wszechświata”.
21
To jednak była już nie moja linia czasu, ale narodu. Gwałt
związany z najazdem, który naród poniżył, zbudował u niego
niskie poczucie własnej wartości. Ono pozostało do dziś, mimo,
że najeźdźcy już dawno nie ma. Ten obrzydliwy hejt obecny
wszędzie: Politycy, którzy nie umieją rozmawiać ze sobą inaczej
W internecie nie ma niż w konflikcie. Rodzice krzyczący na dzieci albo je bijący, co
granic – i kiedyś nie niszczy im psychikę i potencjalnie tworzy kolejne pokolenie ka-
będzie ich między tów. Akademiki celowo utrudniające życie studentom, pracow-
ludźmi nicy okradający swych szefów czy pracodawcy traktujący ludzi,
których zatrudnili, jak zbywalny przedmiot. Wojny, które
wprowadziły do polskich genów lęk i traumę, komunizm pod-
sycający podejrzliwość i zamknięcie granic, które uniemożliwiło
czerpanie wzorców z inności. Kompleksy i poczucie gorszości,
z których wynikają zawiść, patologiczny brak zaufania, niezależ-
nie od przesłanek, oparty na przekonaniu, że świat jest złym
miejscem, i powierzchowna religijność bez duchowości, upra-
wiana przez ludzi popełniających grzechy, przed którymi
ostrzegają swych podopiecznych – to m.in. przejawy tej choro-
by, która toczy Polskę od lat.
23
Rosjan. Powstanie obywatel świata, a wraz z nim pojawi się
przyzwolenie na bycie wszystkim. Wierzę w to głęboko i chciał-
bym, aby tak było. Polska potrzebuje zbiorowej terapii, ale wąt-
Powstanie obywatel pię, by nastąpiło to w najbliższym czasie – więc czeka Cię
pojawi się przyzwo- Ta książka traktuje o tym, jak się zmienić, by osiągnąć sukces
lenie na bycie osobisty i zawodowy. Oto więc drogowskaz numer dwa – trans-
wszystkim cendencja kultury, czyli Polska to stan umysłu. Wyjdź ponad
polskość. Zrozum, że to zestaw znormalizowanych nawyków
poznawczych i behawioralnych, których można się oduczyć.
Pożyj w innym kraju albo otocz się innymi kulturami, by mieć
porównanie i zobaczyć, że hejt jest nie standardem, ale sympto-
mem choroby. Zacznij czerpać garściami z różnorodności
i dojrzyj, jak ograniczający jest dwupodział na lewicę i prawicę,
jak wyniszczające jest bicie się o rację, która i tak jest jedynie
opinią, że nie trzeba bać się błędów, a poniżanie innych powin-
no prowadzić nie do rechotu, ale do współczucia. Jestem prze-
Ta książka traktuje konany, że dzięki czerpaniu wzorców z różnych kultur
o tym, jak się zmie- zacząłem myśleć o problemach globalnych, co dało mi szerszą
24
na świat jej oczami, ale mogą własnymi; nie muszą nosić jej
problemów; są w stanie uwolnić się od traum poprzednich po-
koleń; pozostawić wojny i komunizm w XX w. i zbudować
nowe, mądrzejsze i bardziej świadome społeczeństwo, które
czerpie mądrości z przeszłości, zrywając z jej ograniczeniami.
rozmawiaj z obcokra- jeden model nie tylko nie wystarcza, lecz także ogranicza
jowcami o tym, jak i nie musi być skuteczny. Dlatego czytaj, zwiedzaj, podróżuj,
ucz się języków obcych, rozmawiaj z obcokrajowcami o tym,
widzą Polskę.
jak widzą Polskę.
25
3
Profesura z wszystkiego,
czyli lifelong learning
drogowskaz 3
K
tórym nurtem psychoterapeutycznym pójdziesz? – py-
tali znajomi ze studiów, gdy w pierwszej dekadzie XX
w. studiowałem psychologię. „Każdym” – odpowiadałem.
„Ale nie można iść każdym” – oponowali. „Trzeba wybrać”.
Więc wybrałem – wszystkie. Od tamtego czasu skończyłem
kursy terapeutyczne większości istniejących szkół terapii. Od
psychoanalizy, poprzez Gestalt, uważność, terapię schematu
czy ACT, do terapii poznawczo-behawioralnej albo wykorzy-
stującej NLP. Oczywiście, że chcę iść każdym nurtem, bo do-
piero wtedy będę skuteczny.
27
Są różne szkoły filozofii życia, podobnie jak różne są osobo-
wości czy kultury. Jeden poświęca się medycynie i zostaje
lekarzem, drugi religii, stając się księdzem, a trzeci – piłce
jako zawodowy sportowiec. Każdy z nich zapytany, o co
chodzi w życiu, odpowie coś innego. Lekarz – że o zdrowie.
Ksiądz – że o moralność. A piłkarz – że o ruch. I ja też mam
swoją filozofię, na której zbudowałem całą karierę zawodo-
wą, a wcześniej – osobowość i wartości. W moim życiu cho-
dzi o naukę. Ten, co się uczy, nazywa się „uczeń”, a najlepiej
jest się uczyć, ucząc innych. I to właśnie robię. Poświęcając
się uczeniu się, zdobywam wiedzę. Muszę niestety wybierać
którą, bo jest jej zbyt dużo, by dowiedzieć się wszystkiego
(choć, jak śpiewał Freddie Mercury, I want it all, and I want
it now). I muszę też wybrać, gdzie jej nabywam.
28
dawcą? I tak dalej. Ta wychowawcza akademia daje nam
konkretne i ważne lekcje, choć dziecko nie nazywa się
uczniem, a rodzice – nauczycielami. Ale i dziecko, i rodzice
pełnią takie funkcje.
29
Powstaje więc pytanie: „Gdzie się tego życia nauczyć?”.
dla siebie najlep- guru, którzy są idealni (nie ma ich), odwoływania się do siły
wyższej bez samodzielnego myślenia (nie chcę być ofiarą
szym nauczycielem
czegokolwiek ani kogokolwiek), modeli społecznych opar-
tych na przekonaniach, które obalało moje doświadczenie:
że należy się specjalizować w jednej dziedzinie – bzdura,
można w wielu, potrzeba tylko czasu i intensywnego wysił-
ku; że trzeba znaleźć po szkole pracę – nieprawda, można ją
sobie stworzyć; że człowiek uczy się w szkole – przedmiotów
owszem, ale na pewno nie kompetencji pozwalających funk-
cjonować z sukcesem w życiu; że nauczyciele są odpowie-
dzialni za naszą wiedzę – nie, nie są, oni tylko wykładają
wiedzę, z zakresu której są kompetentni, a reszta zależy od
nas, uczniów. Podobnie jak w każdej innej profesji, wśród
nauczycieli znajdzie się takich, którzy są zaburzeni, i takich,
którzy są odpowiedzialni i cudowni; słabych merytorycznie
i świetnie przygotowanych. Na pewno nauczyciele ogromnie
na nas oddziałują. Ich osobowość często wpływa na to, jak
postrzegamy przedmiot, co z kolei wpływa na wybór stu-
diów, które w następstwie skierują nas na określone tory
zawodowe.
31
z Oświęcimia. Tak wszedłem w świat historii, mojej pierw-
szej miłości. Właśnie dzięki niemu. Kilkanaście lat później,
w klasie maturalnej, stałem się olimpijczykiem z tego przed-
miotu. W rezultacie zostałem zwolniony z drugiego przed-
miotu maturalnego i spałem do południa, gdy inni go
zdawali. On pokazał, że może być ciekawie. W tamtej pod-
stawówce była też inna Pani – nie wymienię jej z imienia
i nazwiska – która miała coś do mnie i której się bałem. Nie-
stety, wykładała akurat przedmioty ścisłe.
32
lokalnych mediów… Nawet teraz, gdy piszę te słowa, lecą mi
łzy po policzkach – wyobrażam sobie, jak dumni muszą być
ci wychowawcy z tego, że ten nastolatek zrobił duże rzeczy
i wyszedł, przecież też dzięki ich pracy, na ludzi. Jakość na-
uczyciela ocenia się po wynikach jego uczniów. Mieć przed
sobą w klasie potencjał i móc mówić wprost do niego, tak
by on za jakiś czas stał się szczęśliwą osobą osiągającą sukce-
sy. A by to się stało, ta osoba musi się uczyć.
33
osobistego. Ten pierwszy uczy ich o transcendencji – wycho-
dzeniu ponad umysł jednostkowy i zbiorowy – dostarczając
im narzędzia, które pozwalają obserwować swoje ego i zesta-
wy przekonań pochodzące z rodziny, kultury, epoki. Dzięki
temu mogą być świadkami tego, co myślą, czują i co robią,
zamiast reagować automatycznie, na podstawie doświadczeń
z przeszłości. Duchowość zakłada, że poza tym, co myślimy
na swój temat, istnieje też cały obszar człowieczeństwa, do
którego również możemy się podłączyć. Bez niej życie jest
puste, maszynowe, bezrefleksyjne, nie ma głębszego sensu
i opiera się na logice, nie uwzględniając innych paradygma-
tów funkcjonowania.
34
swoje życie, wychowywać mądrze dzieci, budować ich posta-
wę, radzić sobie z konfliktami i umieć żyć w zgodzie? Każde-
mu z tych aspektów trzeba poświęcić ileś czasu, by zdobyć
kompetencje w jego zakresie i nauczyć się z nich korzystać.
35
M I X E D M E N TA L A R T S
DEFINICJA
DYSCYPLINA
O ŚĆ REPU TAC
W O LN JA W
SI EC
ŚĆ I
NO MOW A C
EC ERO ŚĆ JĘ
OB SZ CZ I A ŁA ZY
KK
O ŚĆ ZA
RZ OR
LN ŚĆ BU D OW Ą ZY
JE NT
A CYJN O A NIE A DZ
OC ME OW A U TO AN ŚC
EM INN RY T IE
W
I
ŚĆ CO PYW ET ĄT
E NO U PL
NI I KA AT YW
RI T I N
G I W O
IE L KRE FE
UM BO STO RY T
DI
GT
O
ŚC R
IE Z M
A LN O
ŚĆ AR
N O SY ELLI AL I A T
ZR
M MO R N G CH M
LI Z
O
ET
FA
M I
W
Y AR
HO
U
PY
A
I PU KE
ZA
S
ŚC
N
ES BL
IE
TI
E
O N I
UL C
W
N
RE
DF
N
RO
ŚĆ
O
EG
G
IN L PE
D
O AT
U
IA
O
N M I
LT
CJ
RS
ŚW
AN
L
IA
N
KU
RA
AC
PI
O
T
AL
Y
N
G
PA
ER
ć
Y
JE
M
AL
TE
oś M
RM
IZ
A
IO
W
EM
CJ
IN
ar
A
BR
SZ
Z
NO
TA
w
PO
PO
AN
E
DY
FO
o
T
DI
ke
ST
RZ
ME
ch
RA
LL
NG
RA
t in
E
IA
NIA
OW
IA
Ż
Du
B
I
ŚC
T EG
EN
AN
ŁA N
-U
g
RTO
IE
RM
W
IA M
CJA
GO
ĘPO
Z IA
HA
JA
WA
ZE
CRO
E- C
A RK
D EN
FIA D
PO ST
SO C
CH I A
AC
O MM
K
SS- SE
ET I N
CEN
SLO G
IA
DL
KO D EKS
F I LO Z O
H I ERA R
L SA LE
W I A RA
M ERCE
T RA N S
GO W A
LLI N
AN
OBSZAR
G
S
MIXED określona część życia
MENTAL ARTS zawodowego
JED N O ST
Z A RZ Ą D
PRO JECT
T W O RZ E
ŻE
D ELEGO
W I ĘZ I
N AW Y KI
i osobistego
Z KÓW
CELE
TA
SA BO
Z W IĄ
IE
Z AN
W AN
KA O
NIE K
RZ EN
MA N
KT
O C
IE Z
GI A
IE
RG
U LT
A GE
TW O
N CE
MI A
IE
LO
ANI
st y
URY
ŚC
M EN
PO
IA
NĄ
Z AC
LA
ZĘ
Za
AN
bi
TY
OR
ŚC
T
BA
C
YJN
SZ
OW
IE
so
GA
rz
FE
A
ŻK
CJ
CH
A
NI
ąd
jo
za
PL
K- L
ZA
I KA
ZA
W
ó
KA
A
ni
OR
IZ J
CY
NO
zw
AŃ
UN
RI
e
JN
E
A
W
DE
Ro
N
M
E
RY
AN
KO
EJ
KO
CY
I
IE
ZE
N
JA
ZY
LE
PR
PU
C
JN
KO
A
A
YJ
CH
BL W
KO
LN
SP
A
PO
OŚ
TY
YZ
I
N
A
O C
NA
O
IE
IA
RY
TK SP O
EC
Ć
ZM
OR
RD
AN EA M ZM
O
T
PR
A K HI S
YN
CJ
IA IN
W G
O
MI
ZA
A
EM
A
N ED W DR Ć CI I
RZ
Ą IE UK ZA AŻ ANI TO Ś OŚ A
CJ JA
D OW RZ E OTW A R W W C
ZA Ą DZ BO IO O
N AN ANI O SO ŻY
C EM EN
E KR IE G
IE IE Y Z YSO Z AN JA LA LI
KO OD
PO
WE Z A RZ Ą D MI S RO TE
NF W ST Y NT IN
LI I ED L E PR IE KO
KT Z IA Z YW WAN
E M LN Ó DZ T W
A M O D ELO IA
O ŚĆ B AN
RZ E ĄZ
TI M PO T WI
COACH CJA ZY
EM
AN
IN G REA LI Z A PR
A GE LE
M EN ST Y
T SI Ę
CSR
U C Z EN I E
MODUŁ
temat z zakresu
określonego obszaru
TECHNIKA
sposób realizacji
OBSZARY określonego tematu
Marketing
Zarządzanie
Duchowość
Rozwój osobisty
Zatem trzecią odpowiedzią na pytanie: „Jak się zmienić, by
osiągnąć sukces osobisty i zawodowy?” jest: „Uczyć się przez
całe życie” – „trzaskać” tytuły akademickie, kończyć kolejne
studia, uczestniczyć w szkoleniach, absolutnie koniecznie
przerobić terapeutycznie swoje dzieciństwo, na bieżąco
uczyć się tego, czego wymaga epoka, opanować chiński, bo
bez niego nie będzie się dało za jakiś czas robić dużych te-
matów. Nie przestawać się uczyć.
Nigdy.
37
4
Think big, czyli weź się
do dużych tematów
drogowskaz 4
W
ydaje mi się, że większość ludzi spędza swoje ży-
cie, zajmując się małymi i indywidualnymi proble-
mami. Martwią się np., czy ktoś ich pozytywnie oceni. Albo
czy kogoś poznają. Czy też co będzie na obiad lub jak się nie
spóźnić na randkę. Nie ma niczego złego w tych problemach,
ale one nie spełniają dwóch warunków, które moim zdaniem
spełniać powinny – nie są duże i kolektywne. Problem oceny
Twojej osoby obchodzi tylko Ciebie, nie jest więc sprawą
ludzkości ani nawet małej grupy. Jeśli go rozwiążesz, to bę-
dziesz co prawda szczęśliwszy jako człowiek, ale nie zarobisz
dzięki temu dużych pieniędzy. Nie przejdziesz do historii.
Nie zmienisz życia mas. Może Cię to nie kręci – jednak jeżeli
cel to osiągnięcie sukcesu osobistego i zawodowego, będziesz
musiał znaleźć sobie odpowiednie problemy.
39
telników tej książki – traktuje rozwój jako kierunek swego
życia. Oczywiste jest, że rozwijać można się dopiero wtedy,
gdy się jest zwiniętym – trzeba więc znaleźć obszar swojej
słabości. To jest trudne na wielu poziomach. Najpierw mu-
sisz poszukać czegoś, w czym jesteś nie taki, jaki chcesz być
– to już może być nieprzyjemne, bo między stanem obecnym
a aspiracyjnym jest dysonans powodujący frustrację. Potem
musisz zebrać zasoby, dzięki którym będziesz mógł osiągnąć
postawione sobie cele, aby one z kolei doprowadziły Cię do
tego JA, którym chcesz być. To też jest trudne. A na końcu
musisz jeszcze to osiągnąć. Rozwój jest więc ciągłym celo-
wym i świadomym szukaniem, w czym można być lepszym,
a następnie podejmowaniem wysiłku, by tym lepszym się
stać. Ale ludzie przecież nie lubią wysiłku – i dlatego właśnie
się nie rozwijają. A skoro tego nie robią, to nie zdobywają
kompetencji, dzięki którym mogliby osiągnąć, co chcą.
40
ni), z wychowania, a nawet epoki. Ale jest jeszcze jedna am-
bicja – i o niej tu mowa – świadomość tego, że rozwijać się
można tylko, podejmując wysiłek. A to nie jest przyjemne,
nie jest fajne. Mózg stawia opór, łatwiej jest zawsze wybrać
to, co się zna, niż coś nowego. Poza ambicją jest tu jeszcze je-
den czynnik – gotowość do podejmowania ryzyka. Jeśli jej
nie wypracujesz, nie zyskasz możliwości wykonywania dzia-
łań mogących potencjalnie zabrać Cię z miejsc, w których ak-
tualnie jesteś, w nowe. Na przykład z bycia zatrudnionym do
własnej firmy. Z pracy w Polsce do pracy zagranicznej. Z by-
cia pasywną żoną do bycia proaktywną partnerką. Z bez-
piecznej, bo znanej biedy do sektora rynku, w którym są
pieniądze. Z małego miasta do dużego. I tak dalej. Standardy
podnosić można zawsze, a poprzeczka, którą sobie postawisz,
będzie stanowić o zakresie rozwoju czekającego na Ciebie.
I właśnie dlatego ja jestem ambitny – chcę mieć więcej i być
więcej, bo to jest droga, która zmusza mnie do rozwoju. Im
wyższy cel, tym więcej nauki; więcej ryzyka, możliwości po-
rażki, lęku przed nieznanym, konieczności wysilania się, wal-
ki z lenistwem. To jest jeden z powodów, dla których think
big uważam za kluczowe w osiąganiu sukcesu: bo zmusza do
rozwoju. A rozwój zawsze prowadzi do sukcesu.
41
10 osób, które temat obejmuje. Idźmy dalej: zabierzmy się
do problemów Polaków, a liczba respondentów wzrośnie do
kilkudziesięciu milionów. Rozumiesz? Przestań myśleć jedy-
nie o swoich problemach, bo nie zbudujesz tym skali. Za-
cznij myśleć o problemach zbiorowości, a wtedy osiągniesz
duży sukces. Trick polega na tym, by zdać sobie sprawę
z tego, że jest się częścią fraktalnej matrioszki – jesteś jedną
42
Kluczem jest więc zrozumienie, że Twój problem jest też
problemem wszystkich, i takie rozwiązywanie go, by inni
również na tym skorzystali. Zobacz, jak to działa.
44
model, usłyszysz, że „jesteś teoretykiem”. Gdy nie masz wy-
kształcenia, toś głupi, a z tytułem – zarozumiały.
45
Brak zrozumienia wymieszany z odrzuceniem. Poczucie
marnotrawstwa, gdy masz tyle miłości, mądrości, odwagi
i bogactwa, że Ci się wylewa, ale druga strona jest tak nie-
świadoma, zakompleksiona, zagniewana i przestraszona, że
wyciągniętą pomocną dłoń traktuje jako zagrożenie.
46
Ten tekst jest popularny, bo dotyczy nas wszystkich. Każdy
z nas poznał ludzi, którzy wciąż są niezadowoleni. Narzeka-
ją, czepiają się, ciągle im coś nie pasuje. Ci ludzie są może
sfrustrowani, może zaburzeni, może nienawistni, może zlęk-
nieni – to nie jest ważne. Istotne jest, że kogoś takiego
znasz. Ja też. Ale nie piszę tego tekstu o sobie ani dla siebie.
Pisze go o zjawisku, którego wszyscy doświadczyli. Każdy je
Jeśli będziesz zabie- rozumie, odczuwa, każdego tak samo ono boli. Wyrażając
rał się do zbioro- w tym tekście vox populi (głos ludu), podłączam się do zbio-
wych problemów, rowego umysłu i mówię nim, czuję nim, myślę nim. To jest
osiągniesz spory właśnie think big – zabieranie się do największych, najpo-
47
5
Doktor Mateusz Grzesiak,
czyli zbuduj wizerunek
drogowskaz 5
N
arracja jest wszędzie, a konsumenci treści są wszędo-
bylscy. Jedzą interpretacje, metabolizują je i wypusz-
czają na świat w formie opinii, w które wierzą.
49
społeczeństwa większość ludzi nie umie odróżnić swoich prze-
konań od faktów. Gdy więc podaje się im racjonalne argumen-
ty, gotowi są nie tylko odbijać je, lecz także bronić swoich,
konstruując taką rzeczywistość, by ziściła się samospełniająca
się przepowiednia. Katolik wierzy w niebo i piekło, słucha więc
ludzi, którzy mu mówią, co musi zrobić, by dostać się do jedne-
go z nich. Robi to, co każą, choć nie ma żadnego empirycznego
dowodu, że to, w co wierzy, w ogóle istnieje (ma za to dowody,
że nie istnieje). Hejter wierzy, że pisząc negatywnie o kimś, jest
piewcą prawdy, więc siedzi przed komputerem i wylewa z sie-
bie żółć. Polityk przekonuje do swych poglądów, nie uwzględ-
niając tego, że ktoś inny ich nie podziela, itd. Po latach
nieudolnych prób zrozumiałem, że tylko niektórzy ludzie są
zdolni i skłonni do zmiany swoich opinii, a wszyscy pozostali
będą w wierzyli w te raz przyjęte. To nie przyszło mi łatwo – bo
wiem, że opinia nie musi być zgodna z prawdą; bo rozumiem,
że wiedza wypiera opinie; bo jestem świadomy, że opinie, które
ludzie traktują jako swoje, w zdecydowanej większości należą
do rodziców, kultury, polityków, epoki itd. Ludzie wierzą
w bzdury, które do tego nie są ich – cóż za straszne połączenie!
To tak jakby nosić nie swoje ubranie, niepasujące do sytuacji,
i mieć przekonanie, że jest własne i OK. To smutne.
50
zrobić. Ale skoro nie jestem w stanie zmienić ich opinii, to co?
I wtedy do mnie dotarło – mogę im dać swoją opinię. Wska-
zać, jak ja chcę być postrzegany. Mogę stworzyć wizerunek.
Ciekawe, ile jest w tym mojej ekstrawertycznej osobowości;
na ile wynika to z przebywania na scenie, gdzie jestem ekspo-
nowany na innych, a na ile ze zwykłego rachunku ekonomicz-
nego, który pokazuje na konkretnych liczbach, jak można
zarabiać dzięki wizerunkowi; ile jest wiedzy marketingowej,
która mówi mi, jak to robić, a ile właśnie próby radzenia sobie
z bezsilnością, która wynika z tego, że ludzie mają nieprawdzi-
we opinie i ich nie zmieniają.
51
Oto siedzę teraz w samolocie i piszę książkę. Jestem sam dla
siebie, ale nie do końca – kilka siedzeń za mną siedzi człowiek,
który chciał sobie zrobić ze mną zdjęcie. Jest moim fanem.
Tylko ja nie wiem, czy on aby na pewno chce zrobić sobie
zdjęcie ze mną – w sumie jestem zwykłym człowiekiem, ubra-
nym bez rewelacji, pewnie nie podobam mu się wizualnie, nie
jestem też dziwadłem, by mógł mnie potem pokazywać znajo-
mym w ramach ciekawostki. Musi więc być w tym coś innego
– on chce zdjęcie nie ze mną, ale z moim wizerunkiem. Z dok-
torem Mateuszem Grzesiakiem, najpopularniejszym psycholo-
giem w Polsce. Motywatorem, wykładowcą, człowiekiem,
Prawdziwe relacje z którym ma szczególną relację – bo opartą na wyobraże-
są lepsze niż te niach, a nie na przeżyciach. Nie widział mnie wcześniej na
w świecie wirtual- żywo, nie wie, co myślę, czuję, jak się zachowuję na co dzień –
ale obraz mnie, mój wizerunek, jest mu bliski. Może nawet
nym. Są bezpośred-
bardzo bliski. Kto wie, czy przez ten obraz nie realizuję mu
nie, oparte na
jakichś niespełnionych potrzeb z dzieciństwa. Może czuje się
faktach, mają formę dzięki mnie akceptowany albo kochany, może motywuję go
faktycznego dialogu lub czuje wdzięczność, gdy mnie widzi. Jedno jest pewne – on
ma relację z brandem, nie ze mną. A ja to nie brand. A przy-
najmniej nie w tym wydaniu, w którym ja to rozumiem.
53
stym. Poczucie własnej wartości bazujące na tym, kim się jest,
jest pewniejsze niż to, którego podstawą jest wirtualny super-
man zbierający lajki. To pierwsze zależy od rzeczywistych
doświadczeń, jest niewzruszalne, a to drugie może zniknąć
wraz z zablokowaniem konta. Ale i tak więcej młodych ludzi
czerpie je z social mediów niż z własnego życia. Gdy lata
temu wchodziłem w ten wirtualny świat, jak każdy z nas, bez
instrukcji obsługi, nie wiedziałem, jak to się robi – ale dziś już
wiem. I znam zasady gry, np. tę, by oddzielić człowieka od
roli, którą gra. Jako twórca dr. Mateusza Grzesiaka pozostaję
– a przynajmniej staram się pozostać – niezidentyfikowany
z nim i traktuję markę jako narzędzie edukacji czy zarabiania
pieniędzy. Mam wrażenie, że ludzie nie odróżniają aspektu
marki i jego wybiórczo odgrywanej roli od faktycznego czło-
wieka, który przecież jest taki sam jak każdy inny człowiek.
Ludzie z tymi markami budują relacje, wchodzą w interakcje,
fantazjują o nich albo odwrotnie – nienawidzą ich, nie lubią,
są obojętni. Najciekawsze jest to, że ta marka z punktu widze-
Mam wrażenie, że nia samego konstruktu nie istnieje – jest wycinkiem rzeczywi-
stości opartym na jakichś założeniach, a nawet może być
ludzie nie odróżniają
zupełnie zmyślona i nie mieć żadnego potwierdzenia w rze-
aspektu marki i jego
czywistości (co w kontekście biznesu jest nieopłacalne, ale
wybiórczo odgrywa- technicznie możliwe – znane są przypadki wymyślanych pro-
nej roli od faktyczne- fili społecznościowych, które zyskały dziko na popularności).
go człowieka Gdy to zrozumiałem, postanowiłem tworzyć markę świado-
mie – pokazując wybranym odbiorcom to, co chcę im przeka-
zać. Wymagało to ode mnie decyzji dotyczącej odbiorców,
a następnie celów tego brandu. Wiedziałem, że łatwiejsze
emocjonalnie i intelektualnie, a biznesowo długoterminowo
bardziej zasadne będzie bazowanie na sobie jako punkcie od-
54
niesienia. Ja na tym wizerunku chciałem oprzeć swoją przy-
szłość, więc nie interesowało mnie nic, co nie opierałoby się
na faktach.
55
ści; że można o nim pisać i pokazywać go ludziom, że to jest
do osiągnięcia. Wiadomo było, że fajne ciało podoba się in-
nym, a akurat tak się składa, że uprawiam dziko sport – efekt
uboczny jest taki, że mam się czym chwalić. Międzynarodo-
we sukcesy robią wrażenie, a opisywanie ścieżki osiągania ich
to wartość dla odbiorców. Doktorat świadczy o inteligencji,
a więcej niż jeden ją multiplikuje. Mieszkanie poza Polską,
w mocarstwowych krajach imponuje, a elegancki ubiór przy-
ciąga uwagę i budzi zaufanie. W ostatecznym rozrachunku
wizerunek sprowadza się do stania się aspiracyjnym JA, które
Twoi odbiorcy chcą mieć. I nie ma w tym nic skomplikowa-
nego, choć dojście do wniosków może być kolosalnie trudne.
W moim przypadku na obraz ten złożyły się: założenie
szczęśliwej rodziny, zarobienie dużych pieniędzy, zdobycie wy-
kształcenia, stanie się liderem swojego sektora, zbudowanie
aliansów z partnerami strategicznymi, zbudowanie atrakcyj-
nego ciała i kilka innych rzeczy. Nie wspominam nawet
o współpracy z PR-em i mediach, bo to temat na osobną
Potrzebujesz wize- książkę. To naturalne, że imponują nam ludzie, którzy mają
runku, bo dopiero to, co my chcemy mieć – ja z tego zrobiłem filozofię życia.
dzięki niemu ludzie Osiągnąć to, czego chcę ja, znaleźć ludzi, którzy chcą tego
samego, pokazać im, że to mam, i tym samym stać się dla
mogą dowiedzieć
nich benchmarkiem. Przypominam: ja włożyłem blisko 20 lat
się, kim jesteś
pracy w to, by być tu, gdzie jestem.
56
sukcesu w dzisiejszych czasach. Co więc znajdę o Tobie, gdy
wpisze Twe nazwisko w Google’u? Oby to, co powinienem
poznać, by chcieć Cię spotkać na żywo / zatrudnić / zbudo-
wać z Tobą związek (tu wstaw jakikolwiek inny cel, który
chcesz osiągnąć).
6
Równowaga,
czyli rodzina jako kręgosłup
noszący ciało
drogowskaz 6
P
raca jest łatwiejsza niż rodzina. Uczysz się pracować,
gdy już jesteś względnie dorosły, masz równo pod
sufitem, jesteś świadomy i możesz przewidzieć określone
scenariusze. Z rodziną jest inaczej – wzorców komunikacyj-
nych i myślenia uczysz się, mając miesiące, a w ciągu kilku
pierwszych lat życia tworzysz schematy, które potencjalnie
mogą z Tobą zostać na zawsze. Zatem do rodziny, którą
założysz, wejdziesz zarówno z całym dobrodziejstwem, jak
i z całym złem inwentarza – wszystkie nieprzerobione me-
chanizmy z dzieciństwa, negatywne wspomnienia, traumy
itd. znajdą się w jej polu i albo zdołasz to uleczyć i ruszyć
do przodu, albo będziesz z nimi nadal żył. Po wielu latach
od założenia rodziny widzę, że stworzenie biznesu i osią-
gnięcie sukcesu zawodowego to pikuś w porównaniu z tym,
co to znaczy mieć świadomy związek i mądrze wychowy-
wać dziecko.
Ciekawe jest dla mnie to, że pewnie część ludzi uważa od-
wrotnie: rodzinę biorą za pewnik, a pracę – za coś trudnego.
Nie jest to moje doświadczenie, a na pewno nie potwierdza
go moje małżeństwo. I choć każdy ma swoją ścieżkę, to po-
każę Ci w tym rozdziale, dlaczego myślę, że świadoma rodzi-
na to podstawa sukcesu.
59
Zanim poznałem Ilianę, byłem w różnych związkach. Dziś
widzę, jak bardzo nieświadome one były. Powtarzałem
w nich schematy z dzieciństwa, wzięte od moich rodziców.
Powielałem ten sam dysfunkcyjny model związku, w którym
występowały uzależnienia, agresja, wzajemne kompensacje.
Z pracy z ludźmi wiem, że tak samo wyglądają inne małżeń-
stwa – w pewnym momencie partnerzy orientują się, że coś
nie działa, a następnie zaczynają grzebać w przyczynach
tego złego stanu rzeczy i wcześniej czy później trafiają do
wspomnień z dzieciństwa. Tam znajdują puszkę Pandory.
Jeśli odważą się ją otworzyć, to czeka ich prawdopodobnie
jedna z najtrudniejszych ścieżek w życiu – ścieżka uwolnie-
nia się od przeszłości. Od mamy, która nie zwracała uwagi
i wzbudziła w synu lęk przed odrzuceniem – gdy dziś dzwo-
ni on do żony, a ta nie odbiera, od razu myśli, że go zostawi-
ła. Od ojca, który pił, przez co córka stała się ratowniczką
i dziś nie potrafi zbudować związku z kimś innym niż ofiara,
która ma problemy. Od przemocowego dziadka, który rzą-
dził całą rodziną, albo braku zaufania wziętego od babci,
która manipulowała uczuciami. W puszce Pandory mieszka-
ją odrzucenie, brak miłości, podejrzliwość, teorie konspira-
cyjne, agresja, lenistwo, chamstwo, cynizm, roszczeniowość,
perfekcjonizm, hiperkrytycyzm, narcyzm, paranoje i cała
masa innych demonów, które niszczą życie dorosłego czło-
wieka. Widzicie, w pracy to wszystko nie wyjdzie – idziemy
do biura, robimy swoje, możemy się zdystansować wobec
innych. Jeśli nie doświadczymy mobbingu albo innych fak-
tycznie szkodliwych rzeczy, to prawdopodobnie nie będzie-
my mieli motywacji, by wejść głębiej. Pamiętasz, jak
w pierwszym rozdziale pisałem o przerabianiu dzieciństwa?
60
O tym, że przeszłość się nie skończyła i nadal kontroluje
Twoje życie? Jeśli zdecydujesz się na założenie świadomej
rodziny, czeka Cię przeprawa z własnym dzieciństwem, bo
w tej rodzinie ono Ci wyjdzie. Tu się nie ma jak ukryć, to,
jaki jesteś, przekażesz dzieciom, a w swoim głosie wcześniej
czy później usłyszysz głos rodzica, którego przysięgałeś nie
powtarzać, bo Cię ranił. Dlaczego tak się dzieje? Rodzina
jest zbudowana na uczuciach, a praca – na zachowaniach.
W rodzinie zbliżamy się do siebie, w pracy nie musimy.
Rodzina to pierwsze środowisko dziecka, praca – znacznie
późniejsze. Rodzina jest lustrem całego naszego dotychcza-
sowego życia, a praca – obietnicą przyszłości. Rodzina stwa-
rza więc okazję do transcendencji – uwolnienia się od
przeszłości – co w konsekwencji pozwoli nam stawać się
w pracy tym, kim chcemy być, już bez ograniczeń innych
niż rzeczywiste. To wyjątkowa okazja.
61
mechanizmów nadrzędności czy podrzędności; mówi i robi,
co czuje i myśli, w sposób społecznie akceptowalny, nie ra-
niąc nikogo ani też nie powstrzymując siebie; uprawia seks
dający radość, nieobarczony filozofiami czy religiami hamu-
jącymi jego potencjał; jest transcendentna – wychodzi po-
nad kulturę, ponad ciało, ponad rasę, ponad wiek, ponad
swoje myśli i emocje, pozostając w roli kochającego, bez-
stronnego obserwatora; żyje w samorealizacji i współpracy,
dba zarówno o rozwój osobisty (siebie), jak i o rozwój zbioro-
wy (społeczności); jest etyczna i spójna, bo nie mając zabu-
rzeń, posiada dostęp do empatii i tym samym nie czyni
innym krzywdy. Taki stan świadomości jest dostępny dla
każdego i każdy z nas czasem go osiąga, ale życie zgodnie
z nim na co dzień i utrzymywanie go bez popadania w me-
chanizmy przeszłości to już zupełnie inna sprawa.
62
szonego Mateuszka albo w perfekcjonistę, który chce przy-
kryć rany z przeszłości. To nie ja, a dokładniej: to już nie ja.
Ale co z tego, skoro jakieś rany nie zostały jeszcze zabliźnione
i te mechanizmy się uruchamiają? To trudne, gdy żona, pła-
cząc, mówi Ci w twarz, jak źle się czuje. Wiesz, że nie zrobiłeś
tego, o co Cię posądza, i starasz się samemu nie wchodzić
w mechanizmy obronne, by na nią też nie wybuchnąć. Podej-
mujesz rękawicę, pokonujesz kawałek po kawałku swoje lęki
i tym samym uczysz się, jak w tej rodzinie być dojrzałym, oka-
zywać uczucia, mówić, co myślisz, realizować swoje potrzeby
i pomagać w tym innym, wychowywać dziecko zgodnie z jego
uniwersalnymi i indywidualnymi potrzebami, zamiast wlewać
mu do głowy czyjąś religię, obce zwyczaje, zarażać własnymi
ograniczeniami czy zmuszać do wyboru jakiejś ścieżki.
Związek z moją żoną nie jest łatwy. Prawdę mówiąc, jest to naj-
trudniejsza relacja mojego życia. Nikt tak jak ona nie potrafi wy-
wołać u mnie tyle wściekłości, lęków, obaw, zranić mnie tak czy
odrzucić. Tak samo pewnie działa to w drugą stronę – i to nie
Bycie razem ozna- dlatego, że któreś z nas jest złym człowiekiem. Taki jest efekt ob-
cza pokonanie naj- rania ścieżki budowania świadomej rodziny. Bycie razem oznacza
pierw mechanizmów pokonanie najpierw mechanizmów kulturowych, a potem traum
z dzieciństwa. Ale dzięki tym trudom mamy relację tak głęboką,
kulturowych, a po-
tak odżywczą, że staliśmy się dla milionów Polaków inspiracją.
tem traum z dzieciń-
Nie dziwię się – chcę mieć taką relację, jaką mam w chwili, gdy
stwa
jest między nami dobrze, chcę też odnajdywać w sobie siłę
w chwili, kiedy jest między nami źle. Myślę, że ta inspiracja nie
ma w ogóle narcystycznych pobudek – jest naturalną reakcją na
osiąganie świadomości i intymności między nami jako wynik cho-
lernie ciężkiej pracy, jaką włożyliśmy w bycie razem.
63
I jest jeszcze córka – dziewięcioletnia Adriana, która wykre-
owała swojego ojca. Przy niej zacząłem odpoczywać od we-
wnętrznego perfekcjonisty, zacząłem szukać balansu między
osiąganiem a nicnierobieniem, choć przebywanie z nią to
czasem więcej niż występ przed tysiącami osób. Koniecz-
ność bycia delikatnym, wrażliwym, wyrozumiałym stała się
faktem, podobnie jak myślenie w kategoriach uniwersalnego
bezpieczeństwa, tworzenia środowiska spokoju i rozwoju.
Cieszę się, że mogłem jej dać to, czego potrzebuje, i to, cze-
go nie miałem ja ani czego nie było, gdy byłem dzieckiem.
Mam nadzieję, że nie będzie musiała naprawiać się po
swoich rodzicach i przyjdzie się jej mierzyć „tylko” z proble-
mami własnej epoki – plastikiem zostawianym jej i jej rówie-
śnikom przez poprzednie pokolenia, zanieczyszczeniem
powietrza, uzależnieniem od technologii i wieloma innymi
cieniami, które muszą towarzyszyć jej czasom.
nie przyszłości choć nie dostałem za niego żadnej nagrody, żadnego tytułu,
żadnych pieniędzy. Wiem za to, że ten drugi świat – zawo-
dowy – może się rozwijać, ponieważ działa ten pierwszy.
65
7
Sport,
czyli zbuduj świątynię
dla duszy i umysłu
drogowskaz 7
L
eży na mnie, cięższy o 30 kg. Trzyma za połę kimo-
na. Jeśli przestawi swoją drugą rękę, to mnie udusi.
Ledwo dyszę, serce wali mi jak bęben, ale świadomość obej-
muje zarówno oddech, jak i emocje. Uspokajam się, jak
w zwolnionym filmie, i czekam na jego ruch. Gdy zaczyna
się przesuwać, chwytam swoją ręką jego ramię, blokuje mu
nogę i mostuję, wywracając go. W okamgnieniu jestem na
górze. Teraz on ma problem, a ja dominuję. Taka zmiana
akcji, takie brazylijskie ju-jitsu.
67
wianie go z głową, tak by służył rozwojowi całościowemu, a nie
tylko stymulował ego. By dał zdrowie, dzięki czemu będziemy
w stanie przez długie lata dobrze funkcjonować. Zdrowie nas
nie obchodzi, dopóki się nie rozchorujemy, a potem jest już za
późno, by cofnąć czas i zmienić nawyki żywieniowe czy te doty-
czące aktywności. Należy wybrać taki sport, który pozwoli
ogarnąć psyche i nauczy nas determinacji, konsekwencji, pod-
niesie sprawność, siłę i wytrzymałość. Po latach uprawiania
sportu ja znalazłem taką dyscyplinę – to brazylijskie ju-jitsu.
Ale nie od niego zaczynała się moja przygoda.
68
łem 26 lat, osiągnąłem – rekordową dla mnie – wagę 103 kg.
Byłem duży, byłem gruby. I choć pod tymi wałkami krył się
konkretny mięsień, wyrabiany latami na siłowni, to jednak
trudno było go dojrzeć. Postanowiłem schudnąć, gdy pew-
nego dnia nie mogłem bez problemu wejść po schodach na
pierwsze piętro. Odwiedziłem dietetyków, sportowców, się-
gnąłem do wnętrza swojej psychiki i zacząłem ostro treno-
wać. Ćwiczyłem dużo, ćwiczyłem mocno, moje ciało się
zmieniało i wyglądało coraz lepiej. Siedem miesięcy później
prezentowałem się świetnie, ale moja niedojrzała psychika
zapłaciła za to wzrostem arogancji, zarozumialstwa i innych
cech konstytuujących szeroko pojętą sodówkę. Nie wiedzia-
łem wtedy jeszcze, że to osobowość uprawia sport i nie tylko
wybiera go pod siebie, lecz także siebie nim tworzy.
69
od razu pracować z metodami, które znałem: medytacją,
oddechem, technikami wizualizacji, modlitwą i wieloma in-
nymi. W jakiś sposób przyczyniły się one – oraz leki, które
dostałem – do uspokojenia tego serca na tyle, że kolejnego
dnia zostałem wypisany ze szpitala. Ale miałem nadciśnienie
i coś z tym musiałem zrobić. Poszedłem do lekarza. Pamię-
tam, że rzucił tekstem: „Dam panu beta-blokery, takie mło-
dzieżowe”. „Co to znaczy?” – zapytałem. „To znaczy –
odpowiedział – że może pan mieć małe problemy z erekcją”.
Ja na to: „To niefajnie. A jak długo będę na tych lekach?”.
„Do końca życia” – zabrzmiał wyrok. „Przecież nie zmieni
pan rozmiaru mięśnia sercowego, a ma pan hipertrofię”.
70
wysokim poziomie. W tym czasie schudłem, zmieniłem nawy-
ki sportowe, przeszedłem masę diet oczyszczających i detok-
sów. Po pół roku ciśnienie zaczęło się wahać – raz było
wysokie, a raz niskie. Po ośmiu miesiącach ustabilizowało się
na poziomie 130/85 mm Hg. Poszedłem do tego samego le-
karza zrobić USG. Hipertrofii lewej komory nie było – serce
wróciło do prawidłowego rozmiaru. Byłem zdrowy. Te osiem
miesięcy – hardcorowych miesięcy – nauczyło mnie, by nigdy
nie być niewolnikiem jednego paradygmatu. By zrozumieć,
że słowo „leczyć” jest znacznie szersze i nie dotyczy tylko cia-
ła. Że to, co jest niemożliwe dla jednego, dla drugiego już ta-
kie nie jest; że to, czego nie można w jednym systemie,
można w drugim. Z punktu widzenia nauki nie zrobiłem
niczego dziwnego albo niemożliwego, ale gdybym posłuchał
tamtego lekarza, nigdy nie podjąłbym trudu pracy nad sobą.
Otworzyło to też przede mną cały świat medycyny tradycyj-
nej, alternatywnej, psychosomatyki, nauczyło holistycznego
podejścia do ludzkiego ciała. Poszerzyło świadomość na te-
mat tego, co i jak jeść, jak ćwiczyć. A także doprowadziło do
poszukiwań nowej dyscypliny sportowej. I tak trafiłem na
brazylijskie ju-jitsu i zapasy.
znajdź swój sport aby wygląd był efektem ubocznym, a nie celem samym
w sobie. Aby każda część ciała była zaangażowana, by nie
i poświęć mu się
kładło się większego nacisku na wybrane. Szukałem dyscy-
całkowicie
pliny, którą mógłbym uprawiać na całym świecie; która nie
uszkodzi mnie z czasem.
71
I znalazłem. Gdy po raz pierwszy poszedłem na trening BJJ,
zdałem sobie sprawę, że właśnie to chcę robić. Mój trener
kazał mi wykonać fikołki – i zdziwił się nawet, że to potrafię.
Zacząłem od trzech razy w tygodniu prywatnie, potem
zwiększałem częstotliwość. Później postanowiłem chodzić
na zajęcia w grupie. Dziś, po blisko czterech latach trenin-
gów, jestem w miarę przyzwoitym niebieskim pasem z trze-
ma belkami, sporadycznie rezygnującym z któregokolwiek
z pięciu spotkań w tygodniu. Sparuję na całym świecie, uczę
się bezustannie i pokonuje obawy przed walką na zawodach,
trudy odwodniania się, porażki, których w praktyce do-
świadczam codziennie. To niebywałe, że wzrostu w tym spo-
Musisz być pokorny, rcie nie można przyspieszyć – musisz chodzić na treningi,
bo jeśli nie odkle- wypocić swoje, powtarzać drille, męczyć się z gośćmi 30 kg
73
Jeśli więc chcesz w życiu osiągnąć sukces, znajdź swój sport
i poświęć mu się całkowicie. Nie mów, że nie masz czasu –
bo czas się „robi”. Nie mów, że jest za trudno, tylko się przy-
zwyczaj i zacznij go systematycznie uprawiać. Dzięki temu
wzrośnie Twoja pewność siebie, determinacja, wytrwałość,
zmieni się Twoje podejście do konkurencji – z zazdrości na
taktykę – nauczysz się zachowywać spokój w stresie, a na
koniec dnia będziesz naprawdę dobrze wyglądać.
74
8
Praca marzeń,
czyli stwórz swoją karierę
drogowskaz 8
D
oktor Mateusz Grzesiak, psycholog i wykładowca
akademicki – powiedziała dziennikarka. I zaczął się
wywiad. Długa droga prowadziła do tego momentu, a na
niej znalazły się uniwersalne kamienie milowe, które każdy
musi poznać, by osiągnąć cel zawarty w tytule tego rozdzia-
łu. Bo jeśli chcesz się zmienić, by osiągnąć sukces osobisty
i zawodowy, to czeka Cię też stworzenie swojej kariery.
76
dą dobrą chęć, podobnie jak forma pracy, która niekiedy
ogranicza możliwości rozwoju. Jeśli w danym sektorze moż-
na zarabiać dużo, to warunek numer dwa jest spełniony. Ale
nie tak wygląda praca listonosza czy hydraulika, którzy zwy-
kle są zatrudnieni przez kogoś i których ogranicza atrakcyj-
ność samego sektora. Dlatego sprawdź wartość rynku, na
którym działasz, a następnie zastanów się nad formą pracy –
otworzysz własny biznes, zostając samozatrudnionym, czy
zatrudni Cię ktoś inny? W obu tych przypadkach da się za-
robić dobrze – choć to zależy od środowiska. Prezes banku
może dostawać nawet kilka milionów rocznie, ale nauczyciel
w szkole pewnie nie więcej niż kilkadziesiąt tysięcy w tym
samym czasie. Sprawdź więc możliwości zarobkowe i zasta-
nów się, czy Ci odpowiadają.
77
Masz pasję, działasz we właściwym sektorze i oferujesz
produkty lub usługi odpowiedniej grupie docelowej – pozo-
staje zatem kwestia jakości Twoich kompetencji. Ja postawi-
łem sobie poprzeczkę najwyżej – w tym, co robię, chcę być
jednym z najlepszych na świecie. W moim sektorze nie ma
medali olimpijskich, więc nie ma jak być numerem jeden –
W tym, co robię, kryteriów to określających jest zbyt wiele. Ale pod wzglę-
chcę być jednym dem kompetencji i zasięgu działań wiadomo, co kto umie.
78
Jeśli to zrozumiesz, wybierzesz ścieżkę, która doprowadzi
Cię do bycia tak dobrym, byś mógł stać się tak samo bogaty.
A gdy będziesz najlepszy, będziesz najbogatszy – oczywiście
biorąc pod uwagę pozostałe czynniki, jak wielkość rynku
czy segment klienta, którego na to stać.
80
ko zestaw etykiet opisujących kogoś, kto umie kodyfikować
ludzkie myśli, zachowania i emocje i tworzyć z tego modele.
Nie powiem jednak rynkowi, że jestem kodyfikatorem czy
modelarzem, bo to nie istnieje jako koncept – używam więc
innej nomenklatury, która jest dla niego zrozumiała. Ale pod
spodem znajduje się szeroki wachlarz umiejętności składo-
wych, które pozwalają mi robić to, co robię. I jestem gotowy
rozszerzać go, analizując potrzeby rynku i dostosowując się
do nowych oczekiwań moich odbiorców.
81
Epilog
MTWOJA (R)EWOLUCJA, czyli jak się zmienić, by osią-
gnąć sukces osobisty i zawodowy to tytuł tej książki, a także
ścieżka pokazująca w określonych krokach, co trzeba zrobić,
by mieć powyższe. Nigdy nie uważałem, że wiedza jest czy-
jaś, niech więc moje doświadczenia – choć tak naprawdę są
one kolektywne i każdy z nas przez nie przechodzi – staną się
drogowskazami dla każdego z Was, kto tą ścieżką idzie. To
jest wielkie, wielkie zbawienie bóli i cierpień z przeszłości –
wiedzieć, że inni ludzie nie muszą popełniać moich błędów
(znowu: nie moich, ale kolektywnych), bo dzięki instrukcjom
dotyczącym życia mogą startować wcześniej, z lepszego pozio-
mu. Ja też stoję na ramionach gigantów i pod spodem mam
nadzieję, że w jakiejś mierze staję się oparciem dla innych, by
i oni byli gigantami – choć nie mnie to oceniać. W polskiej
historii są Sobieski, który nas bronił, Mickiewicz, który do
nas pisał, Piłsudski, co walczył o wolność, czy Lewandowski,
co wzbudzał narodową dumę. Ci ludzie i wielu, wielu innych,
też tych niewidocznych, przyczynili się do tego, że dziś może-
my myśleć z innej, lepszej perspektywy o przyszłości.
83
Życzę Wam sukcesów, tych wynikających ze świadomości,
dobroci, miłości, skuteczności, wielkości ludzkiego potencja-
łu. Życzę Wam tego, byście byli przydatni dla innych i stali
się ludźmi, których spotkanie obdarza inteligencją, wolno-
ścią, rozwojem. Bycie przydatnym, bycie częścią czegoś więk-
szego zawstydza anioły, które na nas patrzą. Wszak jesteśmy
tylko ludźmi, ale mierzymy w kierunku tego, na wzór którego
zostaliśmy stworzeni.
Powodzenia!
Ściskam
Mateusz
84
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Starway Institute
ul. Ogrodowa 58, 00-876 Warszawa
tel. +48 733 511 797
e-mail: office@starwayinstitute.com
www: https://starwayinstitute.com/
ISBN: 978-83-948280-4-2
Copyright © Starway Insititute 2019
ISBN 978-83-948280-4-2
9 7 88 39 4 8 28 04 2