You are on page 1of 11

Bernard Mandeville

(przekad Witold Chwalewik)

Ul Malkontent czyli ajdaki umoralnione Bajka o pszczoach


Obszerny ul zamieszkiway Pszczoy w komforcie doskonaym, A jednak rzdne, dzielne w boju, Masowo zdolne do wyroju. Ul zwano (weszo to do przysw) Kolebk nauk i przemysu. Tu przy najlepszym by ustroju Zaczyn fermentu, niepokoju. Gardzono i tyrani pod, I demokracji dzikiej mod. Panowa krl, lecz krzywdzi nie mg: Rzd prawa samowol przemg. Wszystko, cokolwiek ludzie znali, I u pszcz byo w maej skali. A wic i u nich ruch w stolicy, I u nich wojsko i prawnicy. Cho tak misterne dziea pszczele, e ludzki wzrok nie dojrzy wiele. A jednak w spoeczestwie naszym Nie ma urzdze, sklepw, maszyn, Rzemios, okrtw, robotnikw, Bez cisych tam odpowiednikw. Jzyka pszcz nie studiujemy, Po ludzku rzeczy wic nazwiemy. Mwic na przykad, e i w ulu By sza gry w koci, i przy krlu Byli gwardzici czy na pr no Domyla si, e grano du o? Niech kto poka e puk onierzy, Wrd ktrych hazard si nie szerzy. Ruchliwy mas ogromnych pobyt Sprawia, e w ulu kwit dobrobyt. Miliony rywalizoway W syceniu godu pr nej chway. Miliony po to byy czynne, By patrze na swych dzie ruin. P wiata zaopatryway, Same za tylko haroway.

Bogacze bez wysiku wcale Zyski dwoili doskonale. Innych skazay twarde losy Na moz szpadla albo kosy. Biedacy wdzicznie przyjmowali Straw, a z si wyzuwali. Inni oddali si misteriom Wabicym mniej adeptw serio. Ci w wiat ruszyli, wicej cenic ut bezczelnoci, nili pienidz. Zodzieje, chytrki, nacigacze, Wr bici i faszywi gracze, I im podobni sprytni tacy Nieprzyjaciele ci kiej pracy, Wykradajcy te korzyci, Ktre ssiada trud mu zici. Mwiono o nich: to ajdacy, Ale powa ni ludzie pracy Nie byli inni tacy sami, Cho ich nie zwano ajdakami. Przenikn wszystko duch krtactwa, Nie byo fachu bez matactwa. Wic powstawali adwokaci, (Bo mnogo sporw si opaci) Przeciw jawnoci hipotecznej: Byby to zabieg zbyt skuteczny... Czy nie bezprawie? Bez procesu Wyjani stan swych interesw! Prawnicy gry swe przewlekali (Grosz milszy, kiedy wpywa stale). A gdy bronili trudnej sprawy, To wczytywali si w ustawy Okiem bystrego wamywacza, Co dom otworzy chce bez klucza. Lekarz opini, powodzenie W najwy szej mia zazwyczaj cenie. O trzos dba, nie o medycyn. Gwnie studiowa wasn min, By przez waciwy wyraz twarzy Zdoby szacunek aptekarzy, Poo nych, ksi y wszystkich sowem Przy noworodku lub nad grobem. Umia krewniakw trajkot znosi, Z przejciem sucha recept cioci,

Formalnie odda swe ukony Rodzinie Janie Owieconych, I trawi przykre ponad miar Ordynarnoci pielgniarek. Jowisza sudzy za, kapani, Masowo zakontraktowani, By ze sfer grnych ka dej chwili Bogosawiestwa wyprosili, Bywali wiatli i wymowni, Czciej nieuki i gwatowni. Dobry by ka dy, byle ukry Lenistwo, sknerstwo, pych, chutno, Przywary mie, jak sodziutka Kapusta krawcom, majtkom wdka. Niektrzy bladzi, wyndzniali, O chleb mistyczne mody sali, Mylc o lepszym czym nierwnie, I chlebem yli najdosowniej. A gdy tak za pan-brat z godwk yo si witobliwym mrwkom, Inni pogodni rozkosznisie Dosytem zaokrglali pysia. Wojsko walczyo, bo musiao. Kto z yciem wrci, byszcza chwa. A kto prbowa uciec z frontu, Za kar traci ktry z czonkw. Dzielni dowdcy wrogw bili, Przekupni zasi ich szczdzili. Najzapalesi, co w batalii Rk lub nog postradali, Od su by czynnej odsunici Musieli y z poowy pensji. Inni, co wcale nie walczyli, Pensj podwjn wysu yli. Krla najbli si pastwa gowie Obegiwali ministrowie. Kto su b u monarchy obra Garciami czerpa z jego dobra. Na pensjach skromnych yjc hucznie, Cnot chepili si buczucznie. Bo to, co byo naciganiem, Zwali zwyczajnym wyrwnaniem. Gdy trik si wyda, operacj

Przechrzcili na renumeracj W dra liwej bowiem kwestii zyskw Wstrt mieli do sw krtkich, cisych. wiecia wszystkim ta zasada: Bra nie ju eby wprost okrada. Bra tyle, e si z sum tumaczy Traci ochot i wrd graczy, Nawet uczciwych, kto wygrywa, Sumy partnerom nie odkrywa. Lecz kt szachrajstwa te wyliczy? To nawet mieci na ulicy Za nawz chopom sprzedawane, Byway te zafaszowane Domieszk wiru albo gruzu, Jak umyliy by obuzw. Cep nie mia prawa na to wrzasn, Bo sam faszowa sol maso. Bezstronna niby Sprawiedliwo lepa te miaa sw wra liwo. Dzier c szale do jej lew Brzczcy metal nieraz przegi. Wic chocia od przekupstwa wara, Gdy w grze cielesna jaka kara. Cho cise wykonanie prawa, Kiedy o mord lub rozbj sprawa. Chocia niejeden oszust dosta Ptl ze sznura, co go schosta. Na og jednak miecz postrachu Ndzarzy gwnie trzyma w szachu: Z rozpaczy nabroili, zanim Do drzewa haby uwizani. A stryczek w tym wypadku znaczy Asekuracj dla bogaczy. Ka d cz ary wic liszaje, A cao bya ziemskim rajem... Budzili podziw albo boja, Cel chwalby obcej, rdo olnie. Potg mstwem swym wykuli Rwn potdze wszystkich uli. Los by mocarstwu tak miociw, e i grzech sprzyja w nim wielkoci. Cnota za od polityki Przejwszy rozmaite triki Szczliwie si w tej dobrej szkole

Z grzechem zbli ya. Odtd stale I najpodlejszy czon caoci Wspdziaa dla jej pomylnoci. Sztuka rzdzenia budowaa Cao, gdzie ka da cz sarkaa. Tak i w muzyce kunszt harmonii Zgrzyty powi e i zestroi. Partie, d enia sprzeczne majc, Jak na zo sobie, si wspieraj, A trzewo, chocia si obruszy, Pijastwu i ob arstwu su y. Nawet i korze zego chciwo, Ta jadowita obrzydliwo, Bya do rozrzutnoci usug (Wady szlachetnej); tudzie luksus Zatrudnia milion si ubogich, A wstrtna pycha milion drugi. Zawi i pr no seri podniet Wytwrczo o ywiay zgodnie, Bowiem odmiana mody naga W rzeczach ubrania, mebli, jada Przemieszna sabo ta istotnie Obrt zwikszaa wielokrotnie. Stroje, i mody fakt niestaej, Odmienno losu potwierdzay, To, co posiada byo modnie, W p roku stanowio zbrodni. Wci silc si reguy zmieni, Wci z czego niezadowoleni T niestaoci osigali Wicej, ni gdyby planowali. Zdro noci wzmogy wynalazczo: W przymierzu z czasem oraz pasj Wysiku razem tak do szczytu Podniosy komfort, poziom wygd, e i ubodzy yli lepiej, Nili bogacze przed tym wiekiem. Nie mogo wicej by ulepsze. Rozkosze ziemskie jak uomne! O gdyby pszczoy byy pomne, e szczcia doskonaej peni Bstwa nie mog da na ziemi,

Ul byby, miast wrze w niepokoju, Cieszy si z rzdu i ustroju. Owady za roz arte srodze, Z okazji byle niepowodze Biy w ministrw, flot, wojsko, Okrzykiem: Skoczy z nieprawoci! Ka dy zna dobrze wasne wistwa, Lecz cudze kl jak barbarzyca. Kto, co olbrzymi grosz uskada, Gdy zwierzchno, krla, gmin okrada, Mia czelno gosi: Kraj upadnie Przez tych oszustw! Niech kto zgadnie, Kogo witoszek otr wymieni? Majstra, co len jak zamsz wyceni. Niechaj najmniejsze gdzie potknicie, Publiczne w czym niedocignicie. Ju gardowali ci hultaje: Uczciwo niechaj rzdzi krajem! Merkury mia si, e bezczelni, Drudzy za nieroztropno mieli Nagan praktyk ulubionych, Lecz Jowisz, gniewem poruszony, Ul rozbrzczany postanowi Od wistw uwolni. I tak zrobi. Ulotni si duch przeniewierstwa, Uczciwo za wstpia w serca, I niby Drzewo Wiadomoci Zmusia odczu wstyd podoci. Milcz, lecz ka dy si oskar y Czerwieni mocn na swej twarzy. Dzieci o figlu te nie pisn, Zdradz rumiecem, co wytrysn, Bo myl, e kto spojrzy na nie, Od razu prawd wydostanie. Jednak o nieba! Jak e walny, Efekt przemiany radykalnej! Ju w p godziny cena misa Powszechnie spada: funt o pensa. Obuda sczeza, odkamana Przez m a stanu i przez klauna. Ci, co normalnie pozowali, Obcymi zrazu si wydali. Pogos cywilnych sporw zamilk: Du nicy dugi pac sami,

O zapomnianych zwrot szturmuj, Lecz wierzyciele z nich kwituj. Jeli niesusznie sum dali, Powdztw nie popieraj dalej, Bo teraz mog si zbogaci Na tym jedynie adwokaci. Wic wszyscy prcz najmajtniejszych Z inkaustami si rozpieszchli. Sprawiedliwoci wymiar szybszy Wolno da jednym, drugim stryczki. Gdy si wizienia opr niy I cele pust zawieciy, Bogini, zbdno sw uznajc, Odesza z wielk ostentacj. Przodem kowale wystpili Z baga em kajdan, antab, rygli. Dalej w procesjonalnym szyku zastp odwiernych i stra nikw, Za nimi w pewnej odlegoci Kat, wierny str sprawiedliwoci, Co jak nikt prawo ubezpiecza, Bez fikcyjnego kroczy miecza, Ale swj topr nis i sznury. Z kolei na rydwanie chmury Bstwo z obliczem pod przepask Jechao po powietrznym blasku. Okoo wozu piknolicej Poborcy, woni, komornicy, Gromada tych funkcjonariuszy, Co grosze z ludzkich ez wydusz. Nadal radzono si lekarzy, Ale nikt leczy si nie wa y Prcz pszcz fachowo wyksztaconych, Po caym ulu rozmieszczonych. Bez czczego brzku umiejtn Pomoc wiadczyli swym pacjentom. Obcych zych lekw poniechali A za to swojskie popierali, Myl t stosujc odpowiednio, I gdzie choroba, tam remedium. Duchownych nowy duch poruszy Miast zdawa si na wikariuszy Penili, zbywszy si wad brzydkich, Su b ofiary i modlitwy.

Niepowoani albo zbdni Sami wyrzekli si urzdu Nie byo pracy dla tak wielu (Uczciwych gromi? W jakim celu?) Gar trwaa przy arcykapanie: Ten mia u wszystkich posuchanie. Wpatrzony w wity nimb kapastwa Innym zostawi sprawy pastwa. Nieobca mu niedola cudza. Grosza od biednych nie wyudza, Nie skpi kromek swych nikomu, Su b po pasku zawsze wspomg, Podr nych goci w swoim domu. Cakiem te nowy duch owion Wielkich ministrw blisko tronu I ich podwadnych; ka dy zwa a, eby mu wystarczya ga a. I gdyby jaka pszczka maa Pr no o swoje koataa, Choby o drobiazg, a domylnie Srebrnika z rk wadzy wcinie Dzi by to zwano wymuszaniem; Formua dawna: za pobraniem. Pad przestarzay system trjek: e jeden urzd trzech sprawuje, Co dao pole do nadu y, Bo czsto kradli, zamiast su y. Nowy jedynki system wykwit Tysice poszo wic na grzybki. Wielmo ny honor si nie puszy, Nie dmie si, w dugach tkwic po uszy, Raczej zastawi pikne szaty, Za bezcen sprzeda swe bachmaty, Powozy cudne i paace, By mc si chepi: dugi pac. Presti em jak oszustwem gardz. Wojsk za granic nie osadz. Kpi sobie z pochwa cudzoziemcw, Ze czczych wojennych sentymentw. Walcz, gdy w grze ojczyzny sprawa Broni wolnoci, broni prawa. I patrzcie, jak e si ul zmieni, Gdy z cnot handel si o eni! Rozwia si przepych, zanik polor.

Zgas luksusowy ycia kolor. Nie tylko przy tym ci ubyli Co krocie wci marnotrawili, Lecz razem z nimi owa caa Rzesza, co na tym zarabiaa. Pr no chc w nowy zawd wskoczy: Bo ju w nim nadmiar rk roboczych. Spadaj w cenie domy, place Do wynajcia s paace Przez pasj gry wyczarowane Jak mury Teb; wesoe dawniej Bo ki domowe wol po ar, Ni domu despekt, e na odrzwiach Dewizy nowe zeskromniae W miech obracaj dawn chwa. Stracili prac budowlani, Sztukmistrze nie poszukiwani, I aden rzebiarz ni kamieniarz Wicej nie wsawi ju imienia. Przestawa sil si na maym Pszczoy, co w ulu pozostay. Raz zapaciwszy dug w tawernie, Ju w abstynencji trwaj wiernie. Zaniecha musi handlarz winem Zotych prezentw dla dziewczynek, Kredyt nie bywa udzielany Na burgund albo ortolany, Znik dworak, co sw miss, fantastk, Zielonym groszkiem pas na gwiazdk, I puszcza w cigu godzin paru Wicej, ni wyda stu huzarw. Chloe, tak ongi blichtru asa (M na to krad z pastwowej kasy), Sprzedaje teraz swe mebelki W Indiach sprawione kosztem wielkim. Wyrzeka si kosztownych potraw I w mocnej sukni przez rok dotrwa. Przemin okres niestaoci: Strj te nauczy si trwaoci. Tkacz, ktry srebro wplata w atas, Artyci krawieckiego wiatka, Zniknli, nie ma... Jest wci syto, Pokj, jest tanich dbr obfito. Bez ogrodnika interwencji

Natura rodzi z wasnej chci. By rzadszych pozna smak delicji, Po temu braknie im ambicji. Pych i luksus potpiajc Morza stopniowo opuszczaj. Nie jeden kupiec, lecz kompanie Wdruj w dom po oceanie. Sztuk, rzemios wszelkich zatumienie. Wysiku wrg, zadowolenie, Uwielbia ka e najgorcej Swojszczyzn, i nie da wicej. Tak si wyludni ul olbrzymi, e wojsk resztkami niewielkimi Wrogom nadbiegym si opiera, Walczc z odwag bohatera. A na wybranej gdzie pozycji Wystpi przeciw koalicji. Armia wiadoma, bez najmity. To rozstrzygno losy bitwy. Dobra ich sprawa oraz mstwo W kocu przyniosy im zwycistwo. Sukces i klska tu si zbiegy, Tysice bowiem pszcz polegy. Komfort si wyda weteranom Jak saboci podejrzan, Wic twardzi we wstrzemiliwoci, Z myl o dalszej oszczdnoci, Dziupl obrali za mieszkanie Z moralnym ukontentowaniem.

Mora Gupcw to jest rzecz: usiowa, Aby ul wielki wysanowa. Korzysta z wszelkich udogodnie, Wojowa dzielnie, y wygodnie, Gnbic ajdactwo to (bez kpiny) Program zupenie utopijny. Matactwo, luksus, pycha bowiem Darz nas czym, co jest jak zdrowie. Gd to nieznona tak e plaga, Lecz trawi i y nam pomaga. Za wina te doskonaoci Dzikujmy krzywej latoroli.

10

Ta bez opieki ogrodnika Rozrosaby si bujna, dzika, Ale przycita, skrpowana, Szlachetny owoc rodzi dla nas. I z grzechu korzy te wyniknie, Gdy prawo go skrpuje, przytnie. Gdzie mocarstwowe s d enia, Tam grzech konieczny bez wtpienia, Jak przymus godu do jedzenia. Splendorem nie jest cnota goa, A wic kto o Wiek Zoty woa, Pragnc moralno mie surow, Niech ma i diet odziow.

WSTP Jedn z najwa niejszych przyczyn, dla ktrych tak niewielu ludzi rozumie samych siebie jest, i wikszo pisarzy poucza ich stale, jakimi by powinni, natomiast prawie nigdy nie zadaje sobie trudu, by powiedzie im, jakimi s w rzeczywistoci. Co do mnie, to nie prawic komplementw ani askawemu czytelnikowi, ani sobie samemu, sdz, e czowiek jest (nie mwic o skrze, miniach, kociach itd., ktre s widoczne dla oka) zlepkiem r nych namitnoci. Wszystkie te namitnoci, w miar jak wystpuj i bior gr nad innymi, rzdz nim po kolei, z wol jego czy bez woli. Wykazanie, e owe cechy, ktrych wszyscy niby to si wstydzimy, s wielk podpor kwitncego spoeczestwa, byo celem zamieszczonego wy ej poematu. [...]

11

You might also like