Professional Documents
Culture Documents
NA DOBRE I ZE DNI
Rozdzia 1
Oniemiaa ze zgrozy Elizabeth wpatrywaa si w lensmana. Z trudem usiowaa
zrozumie sens tego, co powiedzia. Mwi o jakiej katastrofie na morzu i o tym, e utono
ponad stu mczyzn. Ale po co jej to mwi? Co to miao wsplnego z ni? Naturalnie, to
straszna tragedia, Jensa jednak nie byo wrd tych, ktrzy zginli. To niemoliwe. Ju raz go
stracia. Potem Kristian zgin w Trolljordslaget. Jens nie mg opuci jej po raz drugi!
Ile blu i cierpienia jest w stanie znie czowiek? Syszaa o matkach, ktre
odprowadziy do grobu nawet picioro- szecioro dzieci. Jak zdoay to przey? Czy
kiedykolwiek potem doszy do siebie? Elizabeth syszaa, e lensman co mwi, poczua jego
wielk do na swoim ramieniu i zdaa sobie spraw, e kto jeszcze stan w drzwiach i te
sucha. Ale skd dochodzi w rozpaczliwy krzyk? Upyno kilka sekund, zanim si
zorientowaa, e to ona krzyczy. Wtedy rzucia si na lensmana, chwycia go za poy paszcza
i mocno nim potrzsna. Miaa ochot gry, drapa, bi, lecz czyje silne rce j
powstrzymay.
- Spokojnie, Elizabeth. Spokojnie.
Jego gos by gboki i opanowany, ale nic to nie pomogo. Krzyk wyrywa si z jej
wntrza niczym wycie, ktre rodzio si gdzie w dole brzucha. Jej policzki stay si wilgotne
i poczua sony smak w kcikach ust. zy!
- Tylko nie Jens! - szlochaa. - Powiedz, e to nieprawda! Nie znios tego! Nie wolno
ci go zabiera, syszysz?!
Przychodzisz tu raz za razem i opowiadasz rzeczy, o ktrych nie chc wiedzie!
Zjawia si Helene, obja j swymi pulchnymi ramionami, przytulia do piersi i
gadzia po wosach.
- No, no, moje dziecko. Wszystko bdzie dobrze. Tylko si ju uspokj.
Elizabeth prbowaa powstrzyma spazmy. Nigdy przedtem nie czua takiej
bezsilnoci, takiego smutku, a zarazem tak ogromnej pustki jak teraz. Nic jej nie obchodzio.
Ogarna j cakowita rezygnacja.
- Pomyl o Williamie - szepna Helene. - Jeszcze on ci pozosta. Nie pozwl, eby ci
zobaczy w tym stanie. No i masz te Signe. Nie zapominaj, ile ona stracia.
Powoli do Elizabeth dociera sens tych sw. Ostronie wyswobodzia si z obj
Helene i rozejrzaa dokoa. Zobaczya dzieci, ktre wpatryway si w ni wielkimi oczami,
trzymajc si kurczowo za rce. Dolna warga Signe lekko draa.
- Gdzie jest tata? - szepna dziewczynka zachrypnitym gosem.
- On... - Elizabeth musiaa otrze zy, eby lepiej widzie, a potem odchrzkna. Bdziemy si modli do Boga, eby mia tat w opiece. - Wstrzymaa oddech na kilka
sekund, bo nie bya w stanie mwi dalej. Zaraz jednak zebraa si w sobie i spytaa: Pamitacie t straszn burz? Dzieci skiny jednoczenie.
- Rozptaa si w Storvaagen i na morzu te. Wiele statkw si przewrcio i wielu
rybakw utono.
- Ilu? - zapyta William. Jak miaa powiedzie maemu chopcu, e zgino ich ponad
stu? Potrafi liczy tylko do piciu.
- Zbyt wielu - odpara i przykucna przed dziemi.
- Tata by wrd nich, prawda? - Signe nie spytaa, tylko stwierdzia.
- Tego jeszcze nie wiemy. - W chwili gdy Elizabeth wypowiedziaa te sowa, nagle
zapona w niej nika nadzieja. William przenis wzrok na kogo, kto sta za ni.
- Moe i Lars nie yje. Albo Cornelius Arnoldy. Elizabeth poderwaa si gwatownie.
O tym nie pomylaa! Przeraona, utkwia spojrzenie w lensmanie.
- Dlaczego waciwie tu przyszede? - spytaa. - Znasz jakie nazwiska? Czy jest
wrd nich kto z naszych? Przekn lin i przyjrza si swoim butom. Potem znw podnis
wzrok.
- Nie, nie mam adnych nazwisk. Chciaem was tylko uprzedzi o tej katastrofie.
Chodz od domu do domu, do rodzin, ktrych mczyni wypynli w morze. Uznaem, e
powinienem wszystkich przygotowa. Jeli si czego dowiem, naturalnie zaraz was
powiadomi, ale moe si zdarzy, e wy wczeniej dostaniecie wiadomo. Moe list... Albo
trzy. - Sprbowa si umiechn, ale nie cakiem mu to wyszo.
Elizabeth wydmuchaa nos w chusteczk, ktr znalaza w kieszeni. Musiaa wzi si
w gar, chociaby ze wzgldu na dzieci. Poza tym nie tylko ona jedna bdzie teraz miaa o
kogo si martwi. W tym domu jeszcze dwie inne kobiety wysay w morze swoich
mczyzn.
- Moe wejdziesz na chwil? - spytaa ju spokojniej. Urzdnik pokrci gow.
- Dzikuj, ale musz i dalej. Ukoni si i poda im do na poegnanie.
Ucisny j po kolei i yczyy mu powodzenia na dalsz drog, po czym wrciy do
kuchni, milczce i zatopione we wasnych bolesnych mylach. Wzrokiem wdroway za
okno, ku brzegowi. Gdzie teraz byli ich mczyni? Czy yli? Czas pokae.
Stopniowo docierao do nich wicej informacji. Niektrzy twierdzili, e zgino okoo
stu dwudziestu rybakw, inni e nawet stu pidziesiciu, ale nikt nie by niczego pewien.
Tylko Bg zna dokadn liczb zaginionych.
Przysza dzisiaj poczta? - Tak, ale niestety nie byo nic dla ciebie.
- A kto do ciebie napisa?
- Daniel.
- No, nie stj tak. Mw, co napisa!
Poczua, e ogarny j jednoczenie irytacja i zniecierpliwienie. I potworny strach.
Fredrik przesun co na ladzie.
- Skreli tylko par linijek.
- I co?
- Napisa, e z pewnoci doszy nas suchy o szalejcym sztormie i o tym, e wielu
rybakw zgino. Chcia tylko zawiadomi, e s cali i zdrowi.
- e s cali i zdrowi - powtrzya Elizabeth. - Nie wymieni adnych imion? - Serce
podeszo jej do garda, ledwie moga oddycha. Fredrik pokrci gow.
- Prosi jeszcze, eby pozdrowi wszystkich w Heimly.
- A co z nami z Dalsrud? Nie kaza nas pozdrowi?
- Nie, o tym nie wspomnia. Na dole listu jest tylko jego podpis. Myl, e bardzo mu
si pieszyo, kiedy to pisa. -Tak, z pewnoci - przyznaa Elizabeth. Odwrcia si; nie bya
w stanie spojrze w tej chwili na Fredrika. Targay ni sprzeczne uczucia, w gowie kbiy
si tysice myli.
Danielowi, naturalnie, mogo si a tak pieszy, e po prostu zapomnia przesa im
pozdrowienia. A moe uzna za oczywiste, e wieci o Jensie, Larsie i Corneliusie dotary
wczeniej i wszyscy ju wiedz, e ocaleli? Ale dlaczego w takim razie aden z nich trzech
nie przysa listu? Jeeli przeyli, mogli skreli cho kilka linijek, eby uspokoi bliskich.
Jej rka draa, kiedy przyoya j do czoa. Nagle zrobio jej si sabo i najchtniej
pobiegaby w nien zamie, zarazem jednak nie chciaa wraca do domu z wieci, e
Daniel i oni" yj. Musiaa si dowiedzie, kim s oni". I czy wiadomo dotyczy jeszcze
innych rybakw oprcz tych z Heimly. Zorientowaa si, e Fredrik co do niej mwi, i
powoli odwrcia si do niego.
- Mwie co?
- Tak, spjrz tutaj. Worek nie jest pusty. Zosta jeszcze jeden list.
Dygocc ze zdenerwowania, wzia kopert, a potem znowu przeniosa wzrok na
Fredrika. Moe dostrzeg w jej spojrzeniu wyrzut, bo wyglda na zawstydzonego.
- Przepraszam, ale kademu moe si to zdarzy. Wywrciem worek na drug stron,
ale list musia si o co zaczepi. Dopiero teraz, gdy chciaem worek zoy, zauwayem
kopert.
Rozdzia 2
dba siana kuy przez ubranie, kiedy Elizabeth pod-sypywaa zwierztom paszy
nastpnego ranka. Suce naniosy wody i napeniy beczki stojce przy drzwiach. To cika
praca, wic Elizabeth pozwolia im, eby zrobiy sobie przerw i troch odpoczy. W
drzwiach obory Helene odwrcia si i powiedziaa:
- Zastanawiam si, dlaczego ona lensmana... Nie, zreszt wszystko jedno. - Machna
rk i wysza. Niedokoczone zdanie pobudzio ciekawo Elizabeth, postanowia wic
pniej wypyta przyjacik.
Jedna z krw odwrcia swj duy eb i popatrzya na ni byszczcymi oczami.
Mwiono, e zwierzta nie potrafi paka, ale krowy roniy wielkie zy. Sama widziaa. To
zawsze przyprawiao j o gsi skrk. Wiedziaa przecie, e kiedy trzeba bdzie je zabi,
eby mie co je. Pogadzia krow po grzbiecie, przemawiajc do niej dobrotliwie, a
mylami powdrowaa do wczorajszego dnia. Kiedy oznajmia, e przyszed list, i
powiedziaa, co w nim byo, w kuchni zapanowa nastrj nieopisanej radoci. Helene i
Arnolda rozpakay si gono. Tylko dzieci zachoway spokj.
- Przecie mwiymy. - Signe spojrzaa na Elizabeth z politowaniem i przewrcia
oczami. -Modliymy si do Boga, wic nas wysucha.
Elizabeth powicia cz popoudnia, eby odpisa na list. Opowiedziaa Jensowi o
wizycie lensmana i o modlitwach dzieci. O tym, jak bardzo si bali, i o wyprawie do sklepu
Fredrika. Na koniec doniosa, e czuj si dobrze i radz sobie z robot. Jensowi to si
spodoba.
W swoim licie wspomina, e w czasie sztormu tamtego feralnego dnia utonli
rybacy, ktrych zdy pozna. Ciko to przey i jeszcze nie cakiem si otrzsn.
Elizabeth wspczua mu i zapragna znale si bliej, by mc go pocieszy. Jej myli
podyy te ku rodzinom tych, ktrzy zginli. Dobrze wiedziaa, co teraz przeywaj.
Jeszcze raz poklepaa krow po grzbiecie, otrzepaa ubranie i wysza z obory. Przy
drzwiach zatrzymaa si jednak, bo na podwrzu stay sanie zaprzone w konia. Nie syszaa,
kiedy zajechay.
Zaciekawiona, wesza do domu.
Nie zdya zapyta, gdy Helene wyjania, kim jest ich go.
- W salonie siedzi lensmanowa i czeka na ciebie - poinformowaa, po czym otworzya
drzwiczki pieca i rozrzucia ar. - Arnoldo, wyjmij troch solonego misa! -zawoaa w stron
spiarni. Potem znw zwrcia si do Elizabeth: - Przygotuj wam troch kanapek. I zaparz
kaw - dodaa.
- Mwia, czego chce? - spytaa Elizabeth.
- Nie, zapytaa o ciebie, a ja powiedziaam, e jeste w oborze. I zaproponowaam,
eby poczekaa, jeli chce. - Helene pokrcia nosem. - Trudno mi byo zachowa wobec niej
uprzejmo, moesz sobie wyobrazi. Z najwiksz ochot kazaabym jej wrci tam, skd
przysza.
- Dobrze, e tego nie zrobia. - Elizabeth zamkna za sob kuchenne drzwi i ruszya
do salonu. Nagle uwiadomia sobie, e nadal ma na sobie robocze ubranie, wic szybko
pobiega na poddasze, umya si i przebraa. Na koniec wzia kilka szpilek do wosw i
upia warkocz w wze z tyu gowy. Tak, to powinno wystarczy.
- Dzie dobry - przywitaa si z rezerw, wchodzc do salonu.
ona lensmana wstaa i podaa jej obie rce.
- Moja droga, syszaam, e caa zaoga statku zgina! Nie mogam si wic
powstrzyma: musiaam do was przyj i zobaczy, jak sobie radzicie.
- Dzikuj, dobrze - odpara Elizabeth. - Wczoraj dostaymy list z wiadomoci, e
wszyscy s cali i zdrowi. Lensmanowa szeroko otworzya oczy.
- Naprawd? A ja mylaam... - Urwaa, pozwalajc, by dalsza cz zdania zawisa w
powietrzu. Nastpnie splota swe pulchne biae donie i umiechna si z obudn sodycz. To najlepsze, co mogo si zdarzy. Niesamowite. - Ponownie usiada na krzele. Elizabeth
poczua, jak irytacja peznie w gr jej plecw. Wesza Helene z tac, obsuya je szybko i
sprawnie, po czym opucia salon.
- Prosz si czstowa - zaproponowaa Elizabeth, unoszc pmisek.
- Dzikuj bardzo. - Kobieta wzia kanapk i zacza je maymi ksami. Wytara
okruszki z kcikw ust i utkwia w gospodyni spojrzenie swych jasnoniebieskich oczu. - Jest
jeszcze jedna sprawa, o ktrej przyszam z tob porozmawia.
- Ach tak. - Elizabeth odstawia filiank na spodeczek.
- To straszne patrze na tych wszystkich cierpicych ludzi w naszej wsi.
Elizabeth zastanowia si, czy dobrze usyszaa. Od kiedy to ona lensmana przejmuje
si losem biednych? Milczaa jednak, pozwalajc jej mwi dalej.
- Tak, to po prostu okrutne. Ci biedacy marzn i goduj. Dlatego zaoyam
stowarzyszenie.
- Co?
- Tak, ebymy my, lepiej sytuowani, mogli regularnie rozdziela skarpety i rkawice,
ktre zrobimy na drutach. Czapki i szaliki s oczywicie rwnie mile widziane. I swetry.
to Jens
krtk relacj.
- A wic to dlatego - odpara przyjacika powoli.
- Co masz na myli? Helene umiechna si szeroko.
- Syszaam, e ta niezwykle dobra pani prawie przestaa si liczy w towarzystwie.
Ludzie mwi, e jest chciwa i samolubna. Musiaa niele da si im we znaki. - Helene
opara si barkiem o framug drzwi. - Dlatego rozpocza zbirk dla biednych we wsi, nie
zwaajc na to, e inni od dawna ju si tym zajmuj. Elizabeth umiechna si i wzruszya
ramionami.
- W kadym razie wyniknie z tego co dobrego, a o to przecie chodzi.
Helene wrcia do kuchni, ona za posza na poddasze. Tam znalaza resztki wczki i
kilka wenianych skarpet, ktre byy ju tyle razy cerowane na pitach, e nie nadaway si do
uytku. Rozcia je na dwie czci, eby wykorzysta gr. Gdy tylko miaa co do oddania,
zawsze dzielia si z potrzebujcymi. Dlaczego wic nie przekazywa tego przez on
lensmana? Czy nie do ju midzy nimi ktni i niezgody? Nie traktowaa tego jako poraki.
Gdyby bya moda, pewnie czuaby si pokonana. Ale nie teraz. Bya ju na to zbyt dojrzaa.
Obiecaa da Arnoldzie kilka godzin wolnego, eby dziewczyna moga odwiedzi
rodzicw. Odprowadzia j do drzwi i yczya szczliwej drogi. Helene za wysaa z list
zakupw do sklepiku. Dzieciom pozwolia jecha razem z ni. Suca czua si troch
niepewnie, bo nie przywyka do samodzielnego powoenia.
- Poradzisz sobie - powiedziaa Elizabeth spokojnie. - Nie po raz pierwszy pojedziesz
saniami, a taka wycieczka dobrze ci zrobi. Kiedy ostatnio wyrwaa si z Dalsrud?
Niechtnie, z mocnymi wypiekami na twarzy, Helene wyruszya w drog.
Wtedy Elizabeth nakrya w salonie. Dooya do pieca dobrze przesuszonego drewna,
ktre natychmiast zajo si ogniem i w mgnieniu oka ogrzao pokj. Wyja pikn zastaw
stoow i wspaniae szko. Potem posza do obory pozbiera jajka, bo chciaa upiec ciasto.
Wanie skoczya, kiedy sanie z powrotem zajechay na podwrze. Zauwaya w nich
rwnie Arnold, a wic Helene zabraa j po drodze.
Wpady z impetem do domu, rozemiane i rozgadane. Miay duo do opowiadania.
Dzieci dostay od Fredrika po kawaku kandyzowanego cukru. Koniowi te si trafio troch
na sprbowanie, paplaa Helene, zdejmujc kubrak. No i spotkay Dorte, ktra przesya
gorce pozdrowienia. Nagle przerwaa ten potok sw i pocigna nosem.
- Pieka ciasto? - spytaa. - Spodziewamy si goci?
- Tak, was - odpara Elizabeth. - Dzisiaj wy bdziecie moimi gomi. Myl, e zbyt
rzadko wam okazuj, jak bardzo was ceni.
wiedzieli. To tak jak my, pomylaa Elizabeth ze wspczuciem dla tych obcych ludzi. Helene
mwia dalej:
- Nastpnego ranka rybacy zobaczyli, e d jest zniszczona. Sami nie zdoaliby jej
naprawi, zwaszcza tak poranionymi i zabandaowanymi rkami. -No i co zrobili? - spytaa
Kathinka, patrzc na matk wielkimi oczami.
- Naprawili j mczyni z tego gospodarstwa. Pracowali sze dni, a w kocu d
bya gotowa, by znw wypyn w morze. Po siedmiu godzinach wiosowania rybacy wrcili
do domu. I co, jak mylicie? Kobieta, Jonetta, sdzia, e jej m wraz z zaog uton, bo tak
dugo nie miaa od niego adnych wieci. Sza wanie na msz aobn, kiedy nagle
zobaczya pyncych fiordem rybakw. Co si tam dziao! - Helene klepna si po udzie. Wszyscy, Jonetta i dzieci, zbiegli czym prdzej na brzeg, eby ich przywita. miali si i
krzyczeli z radoci. Sam Anders zdoa powstrzyma zy do momentu, kiedy wszed do domu
i zobaczy swoje malekie dziecko, lece w koysce. Wtedy przyoy policzek do gwki
creczki i rozpaka si, a potem wzi niemowl na rce. I podzikowa Bogu, e dane mu
byo wrci cao...
- A widzisz - przerwa jej William. - Bg strzee wszystkich w czasie sztormu.
- Nie zawsze - rzeka cicho Signe. - Ponad stu rybakw utono. - Zamilka i
zastanowia si przez chwil. -Ale wida Pan Bg mia strasznie duo pracy tego dnia, wic
nie zdy do wszystkich.
- No pewnie - przytakn skwapliwie William. - Bg i Pan Jezus czasem te s
zmczeni. Prawda, mamo? Elizabeth nie bardzo wiedziaa, co odpowiedzie, wic tylko
ledwo dostrzegalnie skina gow.
- O rety, ale pyszne ciasto zrobia! - zauwaya Arnolda i wzia jeszcze kawaek. Chyba daa duo jajek? Elizabeth umiechna si z zadowoleniem.
- Tak, rzeczywicie. - Nagle spowaniaa. - Czyby zagrzmiao? Dzieci, ktre
siedziay przy stole i si przekomarzay, od razu ucichy. William skin gow.
- Tak, zagrzmiao - szepn i podbieg do okna. - O, patrzcie tam! - Wskaza rk.
Pozostae maluchy podyy za nim i odsuny zason.
- Schodzi lawina - wykrztusia Helene. - Boe, a za ni nastpna, jeszcze wiksza!
Elizabeth patrzya szeroko otwartymi oczami. Przypomniaa sobie dzie, kiedy
ostatnio zesza lawina i zabraa Pila Pers, ukochanego Helene.
- Boe Wszechmogcy - zakaa Arnolda. - Prosto na dom lensmana!
- Jeste pewna? - niemal krzykna Helene.
- W kadym razie gdzie tam w pobliu - odpara Arnolda, jakby poirytowana. -
Chocia std nie widz dokadnie. Elizabeth poczua, e przeszywa j lodowaty dreszcz.
- Dobry Boe - szepna. Nic wicej nie zdoaa z siebie wydoby. Przeraona,
wpatrywaa si w chmury niegu, wzbijajce si a pod niebo i skrywajce wszystkie
zniszczenia.
Rozdzia 3
Byo pne popoudnie. Ane siedziaa przy kuchennym stole, na ktrym leao kilka
napisanych listw. Lampa wiszca u sufitu rzucaa ty krg wiata na kartki papieru. Ane
opowiedziaa w licie mowi o strachu, ktry przeya na myl, e mg zgin na morzu.
Nie staraa si ubarwia opisu; po prostu napisaa mu o tym, eby wiedzia. Nastpnie
przesza do zwyczajnych, codziennych spraw. Donosia, e Alexandra postawia pierwsze,
chwiejne kroki. Powinien tu by i to zobaczy. Zagryza obsadk pira i spojrzaa w okno.
Zauwaya niewielki cie, ktry przemkn pod nim. Wstaa z krzesa, eby zobaczy, co to.
W tym momencie drzwi do kuchni otworzyy si z impetem i do rodka wbieg chopiec.
- Potrzebna akuszerka! - krzykn, z trudem apic oddech. Ane spojrzaa na niego.
- Uspokj si - powiedziaa i pooya mu rce na ramionach. Mg mie zaledwie
dziesi- dwanacie lat. -Opowiedz, co si stao. Kto rodzi? - spytaa.
- Mama! Przysza do niej ssiadka, ale musiaa wyj co zaatwi. Wtedy mama
poprosia, ebym sprowadzi ciebie. Nie mamy pienidzy, ale mama powiedziaa, e
postaramy si odda ci pniej.
Ane w popiechu chwycia ubranie i zacza ubiera creczk.
- Czy twoja mama dugo ju ley?
- Tak, w ogle nie wychodzi z pokoju.
- Chodzi mi o to, czy dugo ju ma ble?
- Rzadko si skary, ale syszaem j dzi w nocy. Wstawaa i chodzia. Moja siostra
mwia, e mama musi lee, ale ona odpowiadaa, e nie moe, bo co jej si stao w plecy.
- Ma skurcze?
- Nie wiem. - Chopiec wytar nos rkawem kurtki. - Ale rano musiaem pobiec po
znachork Guri. Ane szybko zerkna na niego. Na sam dwik tego imienia przeszed j
dreszcz.
- Ile masz rodzestwa?
- Siedmioro. Ze mn jest omioro, a jedenacioro z trjk, ktra nie yje.
Ane postawia Alexandr na pododze, ale maa natychmiast klapna na pup, bo w
grubym ubranku z trudem moga si utrzyma na nkach.
- Na co umary? - zapytaa Ane, wyjmujc swoje rzeczy. Zwrcona plecami do
chopca, wcigna jeszcze jedn par skarpet i weniane spodnie, ktre czsto wkadaa,
kiedy musiaa popyn odzi albo odgarnia nieg. Grzay lepiej ni cienkie baweniane
reformy. Poza tym nikt nie bdzie widzia, co ma pod spdnic.
- Byy bardzo mae i wte, kiedy si urodziy - odpar chopiec. - Mama mwi, e Bg
wybiera najadniejsze kwiaty na ziemi i zabiera je do siebie.
Elizabeth nie skomentowaa tego. Pocieszaa si w duchu, e kobieta ju nie raz
rodzia i na pewno wie, jak sobie radzi.
- Zabierasz ze sob dziecko? - zdziwi si chopiec, kiedy zbiegali ciek w d: Ane
przodem, a on truchcikiem z tyu.
- Nie. Poprosz kogo, eby przypilnowa maej. - Zatrzymaa si koo Heimly. Gdzie mieszkasz? Jak si tu dostae?
- Przypynem odzi. Mieszkamy na wyspie.
Ane zacisna usta i mocniej chwycia creczk i torb z narzdziami akuszerskimi.
Poprosia chopca, eby uj jedno z wiose. Wyjania, e w ten sposb nie zmarznie.
Ma jednak powiedzie, gdyby si zmczy. Wtedy go zmieni.
- Jestem silny - zapewni chopak. - Wiosuj codziennie. To ja dbam o to, ebymy
kadego dnia mieli wiee ryby. Jemy je przez siedem dni w tygodniu. Czasami dla odmiany
jadamy ryb solon albo ledzie. Jeli dopisuje mi szczcie, to dostaj halibuta na niedzielny
obiad. Jest pyszny. Ane zauwaya, e chopiec stara si zanurza piro wiosa gboko w
wodzie i wiosowa rwno w tym samym rytmie co ona. Faktycznie musia duo pywa
odzi, bo w jego drobnym ciele tkwio sporo siy.
- Niedugo bdziemy na miejscu - oznajmi, gdy minli trzy mae wyspy. - Jeste
zmczona?
- Nie - odpara, cho nie bya to prawda. Bolay j ramiona i plecy, ale nie chciaa
okaza si gorsza od chopca. - Jak masz na imi? - spytaa.
- Jakob. Umiechna si lekko.
- Znam kogo o takim imieniu. Jakoba Myrana, ktry mieszka w Heimly. Znasz go?
Chopiec skin gow.
- Mama nadaa nam wszystkim imiona z Biblii. Maria, Jakob, Sara, Adam, Eva,
Salomon, Izajasz... -Zacz si mia. - Jeeli urodzi wicej dzieci, bdzie chyba musiaa
nazwa je Jezus i Bg. Ane chciaa zwrci mu uwag, ale zrezygnowaa. Chopiec by bystry
i dowcipny.
- Pomyl tylko, jak by to wygldao, gdyby may wszed na drzewo - cign Jakob - a
mama zawoaaby: Jezusie, schod stamtd, bo spadniesz i si potuczesz!". - Rozemia si,
ale zaraz spowania. - Zreszt raczej by do tego nie doszo, bo mama jest cigle bardzo
zajta. Nie ma czasu nas pilnowa i patrze, co robimy. O, jestemy na miejscu!
Wycign d na brzeg, a Ane ruszya szybko po liskiej skale. Dom by may i
szary. ciany nosiy lady wielokrotnego atania i naprawiania. Wygldao na to, e materia
do naprawy gospodarze znajdowali na brzegu.
Z daleka usyszaa krzyki, ktre przeszyway do szpiku koci. Wiedziaa, e zapamita
je do koca ycia. Kobieta, ktra ju rodzia, tak nie krzyczy; musiaa wic potwornie
cierpie, wywnioskowaa Ane.
Na pierwszy rzut oka wydawao si, e kuchnia jest pena dzieci. Stay i siedziay
wszdzie, przewanie pod cianami. Miay wielkie oczy i drobne buzie. Ane odniosa
wraenie, e odetchny z ulg, kiedy postawia torb i zdja du chust.
Z gbi wnki sypialnej dochodziy wrzaski pomieszane z modlitw:
- Panie Jezu Chryste zlituj si nad tym oto czowiekiem, udrczonym i cierpicym.
Spjrz askawie na swoj suebnic.
- To znachorka Guri si modli - wyjanio jedno z dzieci. - Ale to nic nie pomaga.
Chyba Bg straci ju rachub i nie ogarnia wszystkich.
- Zobacz, co si da zrobi - powiedziaa Ane spokojnie i wzia swoj torb.
Znachorka klczaa na pododze u stp ka i modlia si gorliwie. Nie zamilka,
chocia musiaa sysze, e kto wszed do pokoiku.
Ane pocztkowo nie zwracaa na ni uwagi. Podesza bliej i usiada na brzegu
posania, obok rodzcej.
- Ju jestem - oznajmia i pogadzia kobiet po policzku. - Wszystko bdzie dobrze,
uwierz mi.
Kobieta chwycia j za rk i mocno cisna. Wosy miaa mokre od ez i potu;
spltane, leay bezadnie na poduszce.
- Nie mam ju siy - szepna spkanymi wargami. -To koniec, poddaj si.
- Bzdury! Zaraz urodzisz dziecko i przekonasz si, czy to chopiec, czy dziewczynka.
Nie znalaza jeszcze dla niego biblijnego imienia? Kobieta pokrcia gow.
- Jeszcze nie.
Znachorka nadal si modlia, ale teraz szeptaa modlitwy w czarn chust, ktr wci
miaa na gowie.
Ane otworzya swoj torb i wyja butelk z przeroczystym pynem. Napenia nim
filiank stojc na nocnym stoliku i podaa starej.
- Masz - powiedziaa. - yknij sobie, bo wydaje mi si, e tego wanie ci trzeba.
Starucha chwycia apczywie filiank, wypia wszystko jednym haustem, otrzsna
si i zwrcia Ane naczynie.
- Jeszcze kropelk? - spytaa z nadziej.
- Pniej - odpara Ane. - Kiedy urodzi si dziecko. Ale teraz chcemy zosta same. Id
do kuchni i poczekaj.
- Nic tu nie poradzisz, nie wydostaniesz dziecka. Utkwio na dobre, wic ani dla niego,
ani dla matki nie ma ju nadziei.
Ane odsuna j i zamkna drzwi. Przekna kliwy komentarz, ktry miaa na
kocu jzyka. Teraz musiaa si skupi. Osuchaa brzuch matki Jakoba i wyranie usyszaa
szybkie uderzenia serca. Odetchna. W kadym razie dziecko yje. Sprawdzia te rozwarcie
i uznaa, e pord nie powinien dugo potrwa. Kazaa dzieciom przynie zimnej wody i
cierk oraz nagotowa wody na pniej. Miay take przyszykowa czyste przecierado i
ubranko dla dziecka.
Natychmiast si oywiy. Syszaa, jak rozmawiay ze sob na dworze. Trzaskay
drzwiami szafy i szufladami. Chwil pniej przyniosy misk z wod i cierk. Ane obmya
kobiecie twarz.
- No, teraz moesz si ju uspokoi - powiedziaa do niej z umiechem.
- Dziecko utkno. Syszaam, jak Guri mwia.
- Ta starucha opowiada rne dziwne rzeczy. Dziecko wcale nie utkwio. Wyczuam
jego gwk, wic za chwil si urodzi.
Kobieta poczua skurcz i krzykna gono. Ane wiedziaa, e to krzyk strachu i blu, i
nie bronia jej tego. Czsto krzyk pomaga rodzcej.
- Zobaczmy - odezwaa si znowu i zbadaa kobiet po kolejnym skurczu. - Ju
niedugo. - Przemawiaa do niej agodnie, pocieszaa j, dawaa jej pi, kiedy o to prosia,
schadzaa jej czoo cierk zamoczon w zimnej wodzie.
Po chwili ujrzaa gwk dziecka. Wyaniaa si powoli i kobieta znowu zacza
krzycze. To najbardziej bolao, ale wkrtce byo po wszystkim. Na wiat przysza dua i
ksztatna dziewczynka, bya jednak sina i nie dawaa oznak ycia. Ane podniosa j i
ostronie klepna w poladki. Noworodek nadal zwisa bezwadnie w jej rkach!
Jego matka patrzya apatycznie przed siebie, jak gdyby nie chciaa tego dziecka. Tyle
ich ju przecie stracia.
Ane poczua, e ogarnia j strach. Przez gow przebiego jej wszystko, czego
nauczya si w szkole dla poonych. Szybko zanurzya dziecko w zimnej wodzie, ale to te
nie pomogo. Torba! - pomylaa. Wyja z niej butelk z wdk, woya palec do szyjki, a
potem szybko przytkna do ust noworodka. Kilka kropel spyno mu do garda, bo nagle
zakrztusi si i wybuchn niepohamowanym krzykiem. Tego nie byo w ksikach,
pomylaa Ane i rozemiaa si, uszczliwiona.
- No, teraz moesz zobaczy swoj dorodn crk - oznajmia i pooya dziecko na
piersi kobiety.
- Naprawd yje?
- Oczywicie. Chyba nie sdzia, e bdzie inaczej? Jest dua i silna. Myl, e to
dziki poywnym rybom, ktre Jakob dla was owi.
Kobieta pakaa i miaa si na przemian. Drzwi otworzyy si wolno i ukazay si w
nich buzie pozostaych dzieci.
- Zaraz bdziecie mogy przywita si z siostrzyczk - obiecaa Elizabeth. - Ale
najpierw trzeba j umy i przygotowa mam. A teraz wracajcie do kuchni.
Drzwi na powrt si zamkny, lecz gosy, ktre zza nich dochodziy, zdaway si
goniejsze. Ane przecia ppowin i podoya kobiecie kilka rcznikw. Nastpnie posza
do kuchni po ciep wod i ubranko dla dziecka.
- Jak poszo? - spytaa z kta znachorka.
- wietnie. Dziecko jest due i silne. Moesz ju i do domu.
- A co z gorzak?
Ane jeszcze raz napenia filiank alkoholem i podaa Guri. Znachorka wypia
wszystko jednym haustem i zaraz wysza.
wieo upieczonej matce Ane nakazaa jeszcze przez dwa tygodnie pozosta w ku,
eby odpocza i zregenerowaa siy. Nie wolno jej zapomina, e przesza ci-' ki pord.
- O, wierz mi, nieprdko zapomn ten dzie - odpara kobieta i umiechna si blado.
Przyoya creczk do piersi i maa natychmiast zacza akomie ssa.
- I dobrze si odywiaj, eby nie stracia pokarmu.
- Wiem, wszystko to wiem - przytakna kobieta. - Opiekuje si mn szwagierka.
Dziecko jest due i silne, wic na pewno bdzie zdrowo roso.
Ane poprosia Mari, eby po ni przypyna, nie chciaa bowiem, by chopiec znw
przeprawia si przez fiord. Musiaa jednak chwil poczeka na skalistym brzegu. Wiatr
szarpa jej spdnic, owija wok ud i ydek, ale nie czua zimna. Dziki Bogu, miaa na
sobie ciepe skarpety i spodnie. Zerkna na szary domek. W obu oknach palio si wiato.
Kobieta nie miaa pienidzy, eby jej zapaci, ale to, co powiedziaa, miao dla Ane wiksz
warto ni wszystkie dobra i zoto tego wiata.
- Nazw j twoim imieniem - oznajmia. - Bdzie si nazywaa Elise, jeli nie masz nic
przeciwko temu. To take biblijne imi, wiesz? Ane spojrzaa na ni zdumiona.
- Naprawd?
- Tak, jeden z aniow je nosi. Jestem tego pewna.
Ane znw odwrcia twarz do wiatru. Usyszaa skrzypienie wiose w dulkach i cichy
plusk za kadym razem, gdy wiosa uderzay o powierzchni wody.
Rozdzia 4
Osupiaa Elizabeth wpatrywaa si w chmur niegu. Wydawao si, jakby zastyga w
bezruchu. Nagle jednak otrzsna si, wybiega do sieni i narzucia kurtk. Wszystkie
rkawice, czapki, skarpety, weniane spodnie i inne ciepe rzeczy schowaa ju w skrzyni.
Teraz otworzya wieko i chwycia w biegu co dla siebie.
- Kto z was musi zosta i przypilnowa dzieci! - rzucia przez rami.
- Bierzesz sanie? - usyszaa jeszcze, jak Arnolda krzykna, ale zbyt si pieszya,
eby odpowiedzie. Drzwi wejciowe zatrzasny si za ni z hukiem. Sanie, pomylaa. Nie,
nie byo teraz na nie czasu.
Uniosa spdnic, na ile pozwalaa na to przyzwoito, i pobiega co si w nogach, a
poczua dziwny smak w ustach - smak oowiu. Miaa wraenie, e zaraz pkn jej puca; ydki
stay si cikie i bolay przy kadym kroku. Mimo to biega jeszcze chwil, a zatrzymaa j
kolka w boku. Jaki ko zara gono tu obok.
- Wsiadasz?
To by jeden z parobkw Bergette. Elizabeth skina gow i wskoczya do sa.
Chwil pniej pdzili na zamanie karku. Nie zamienili ani sowa. Elizabeth
zastanawiaa si, czy parobek jecha gdzie indziej, czy te moe widzia schodzce masy
niegu i od razu ruszy w tamt stron. Ale nie miaa odwagi spyta. Podjechali do lawiny.
Elizabeth odniosa wraenie, jak gdyby znaleli si w innej rzeczywistoci -w szarobiaym
wiecie, w ktrym powoli wyania si dom za domem. Z ulg stwierdzia, e sporo
zabudowa ocalao. Moe z okna w Dalsrud wygldao to gorzej, ni naprawd byo? Bez
letniej obory lub bez stodoy mona si przecie oby. Ssiedzi zawsze wycign pomocn
do, jeli bdzie trzeba, nawet gdyby masy niegu uniosy spiarni. Gorzej jeeli lawina
porwaa ludzi; w takim wypadku nie da si ich uratowa. Zamkna oczy i sprbowaa modli
si w duchu: Dobry Boe, spraw, eby obora nie... Nie, chciaam powiedzie: nie pozwl, eby
pod niegiem znaleli si ludzie. A jeli domy znikny, spraw, by ludzie przeyli... Po chwili
zrezygnowaa, bo sowa ukaday si w jakie bzdury.
- Syszaa ten straszny huk, kiedy zesza lawina? -spyta parobek. Elizabeth spojrzaa
na niego. Wpatrywa si nieruchomo przed siebie. Skina gow, ale zdaa sobie spraw, e
pewnie tego nie zauway.
- Tak, mylelimy, e grzmi. Nawet nie drgn.
- Zeszo kilka lawin. Ta ostatnia bya najwiksza. Elizabeth poczua ucisk w odku.
Jakie wyrzdzia szkody?
co, jak jej si wydawao, mogo by ludzkim ciaem, ale okazywao si, e to tylko domowe
sprzty.
Zauwaya, e przyszed Torstein. Powiedzia co do lensmana, pomg mu wsta i
zacz z nim chodzi wok dziedzica.
Nagle Elizabeth jkna przeraona. Czyby to bya...? Tak, rka, rami! Chciaa
krzykn i obwieci to innym, ale si powstrzymaa. Musiaa wykorzysta wszystkie siy na
kopanie, nie moga marnowa cennych oddechw. Palce miaa zgrabiae z zimna. Wczeniej
wkadaa je do ust, eby nieco je rozgrza, ale teraz nie byo na to czasu. Pozbawionymi
czucia pazurami rozdrapywaa nieg i kawaek po kawaku odkrywaa nieruchome ciao.
Ujrzaa twarz - jasnoniebiesk i zesztywnia. Cakiem zimn. Nie, ta kobieta nie moe by
martwa! Jeszcze troch. Tylko troszeczk...
- Chodcie mi pomc!
Czy to rzeczywicie ona krzyczaa? Skd wzia siy? Natychmiast zjawili si inni.
Razem wydobyli cik on lensmana. Elizabeth poklepaa j po policzku.
- Syszysz mnie?
Powieki kobiety poruszyy si, przez twarz przebieg skurcz. Nagle otworzya oczy i
spojrzaa na Elizabeth nieprzytomnym wzrokiem, jak gdyby jej nie poznawaa.
- Boli ci co? - spytaa Elizabeth. Lensmanowa nie odpowiedziaa.
- Prosz pj z nami. - Poprowadzili j midzy sob. Lensman zauway, co si
dzieje, i podszed bliej. Bez sowa obj on ramionami. Torstein pody za nim, prbowa
okry oboje kocem, ale niezbyt mu si to udawao, bo koc by za may.
- Trzeba ich jak najszybciej zaprowadzi do domu, eby si rozgrzali - powiedzia. Oni chyba najduej przebywali pod niegiem? Elizabeth przytakna.
- Zawieziemy ich do Dalsrud.
Wreszcie wszyscy picioro znaleli si w saniach. Elizabeth poprosia gospodyni ze
Sonecznego Wzgrza, eby zaja si sub lensmana, ktr zostawili na miejscu. Obiecaa,
e przele pniej troch jedzenia i jakie ubrania. Dodaa, e to tylko na jaki czas, pki nie
znajd lepszego rozwizania. Kobieta zgodzia si z ochot. Zapewnia, e wszystkim si
zajmie.
Lensman i jego ona trzli si z zimna i szczkali zbami. Dygotali przez ca drog
do Dalsrud. Torstein i Arnolda wzili ich midzy siebie i usiedli na skraju sa po obu
stronach. Elizabeth chwycia za lejce. Czua si dziwnie. Miaa wraenie, jakby jej myli
take zamarzy pod mas niegu, jakby lawina porwaa rwnie j sam. Wszystko byo takie
nierzeczywiste. Nie moga jasno myle.
Rozdzia 5
W drzwiach przywitaa ich Helene, za ktr staa caa gromadka dzieci. Suca bez
pytania zaprowadzia goci do rodka i przegonia dzieci do kuchni.
- Poszukam jakiego suchego ubrania - rzucia tylko.
- Prosz tdy - odezwaa si Elizabeth i wskazaa lensmanowi i jego onie drog na
poddasze. - O tu, do rodka. - Otworzya drzwi do starannie przygotowanego pokoju
gocinnego, wyja parawan i kiwna na lensmana. - Prosz si rozebra tutaj. Nic nie
odrzek, tylko stan za parawanem, zgarbiony niczym starzec.
- Ty te zdejmij z siebie mokre ubranie - zwrcia si do jego ony. - Wypior je i
wysusz.
Kobieta nie zareagowaa. Nadal staa nieruchomo i patrzya gdzie obok.
Elizabeth zacza rozpina guziki jej sukni. Robia to niezdarnie, bo palce cigle miaa
zgrabiae z
zimna. Wreszcie ostronie zdja mokre ubranie z potnej kobiety.
Drzwi otworzyy si cicho i do pokoju wesza Helene.
- Moe poyczy moj nocn koszul? - zaproponowaa. - Waciwie jest na mnie za
dua, wic pewnie na ni bdzie pasowaa. I jeszcze weniane skarpety. Dla obojga.
- Dzikuj.
Helene wymkna si rwnie cicho, jak przysza, i zamkna za sob drzwi.
Wkadajc lensmanowej nocn koszul, Elizabeth odnosia wraenie, jakby ubieraa
krnbrne dziecko. Zarazem czua, e sama nie ma ju si. Ta wadcza kobieta wydawaa si
taka bezbronna, gdy staa tak naga i blada, z mokrymi wosami tworzcymi jedn pltanin
wok twarzy. Nadal dygotaa z zimna.
- Chod! - powiedziaa Elizabeth i zaprowadzia j do ka, a potem starannie okrya
pierzyn. Syszc, e lensman wychodzi zza parawanu, odwrcia si do niego plecami, eby
go nie krpowa. Usyszaa kroki na schodach i po chwili do pokoju zajrza Torstein.
- Wszystko w porzdku? - spyta.
Elizabeth nie wiedziaa, czy powinna przytakn. Czy rzeczywicie wszystko byo w
porzdku? W ku leao blisko siebie dwoje silnych fizycznie ludzi, przemarznitych i by
moe nie w peni jeszcze wiadomych tego, co si stao.
Podesza do pieca i zacza w nim rozpala. Zrobia niewielki kopczyk z suchych
gazek, zaczekaa, a porzdnie si zajm pomieniem, po czym dooya drewna. Dorzucia
go tyle, a zahuczao w piecu. Wtedy wstaa i otrzepaa mokr do kolan spdnic. Dopiero
teraz to zauwaya. Bolay j palce; rozchodzi si po nich gorcy bl, ktry ku niczym igy.
- Oddychaj gboko. Dzikuj. Obr si, prosz, na bok. O, tak.
Gos Torsteina brzmia jak balsam. Tak ciepo i przyjemnie. Elizabeth miaa ochot
zosta tu jeszcze chwil, eby tylko posucha, jak mwi. Jego sowa uspokajay. Zamiast
tego jednak szybko zebraa mokre rzeczy i wymkna si na korytarz. Wtedy zauwaya, e
lensman nie woy wenianych skarpet, ktre przyniosa Helene. Trudno. Pierzyna miaa
do puchu i dobrze grzaa. Na wierzch pooyli jeszcze cikie, grube weniane koce, wic
lensman z on nie powinni marzn. Za chwil w caym pokoju zrobi si ciepo.
Wesza do swojej sypialni i przebraa si w suche ubranie. Nastpnie wzia co na
zmian dla Arnoldy. Kiedy zesza na d, wszyscy siedzieli przy kuchennym stole. Tylko
Helene staa przy piecu.
- Zaparzyam kaw - powiedziaa i spojrzaa na czajnik. - Zaraz nacignie.
- To dobrze. Myl, e wszystkim nam dobrze zrobi co rozgrzewajcego. - Pooya
suche rzeczy na stole przed Arnold. - Id do siebie i si przebierz. Rozchorujesz si, jeeli za
dugo bdziesz chodzi w mokrym.
- Arnolda opowiedziaa mi, co si stao - odezwaa si Helene, kiedy suca wysza. To prawda, e wszystko z wyjtkiem obory i wychodka porwaa lawina? Elizabeth osuna
si na krzeso i pozwolia, eby William wdrapa si na jej kolana.
- Tak, stracili wszystko. Wszystko, co posiadali. Prawie nic nie ocalao. - Musna
ustami czarne wosy synka, a potem spojrzaa na Helene. - Dom, sprzty, nawet ubrania.
Pienidze, meble, szczotki do wosw, mydo... Wszystko w jednej chwili znikno.
Zachowali tylko to, co mieli na sobie. -Wydawao si, jak gdyby dopiero teraz to sobie
uwiadomia. - Suce i parobcy te zostali bez niczego.
Arnolda wysza z sypialni i Elizabeth postawia Williama z powrotem na podog.
- Zanios kaw na gr. A ty, Arnoldo, kiedy si rozgrzejesz, rozpal pod kuchni w
pralni i nano wody. Trzeba wypra ubrania lensmana i jego ony.
- Ja mog si tym zaj - zaofiarowaa si Helene. -Posied sobie i odpocznij - dodaa i
znikna za drzwiami. Arnolda podniosa Kathink i posadzia j sobie na kolanach.
- Czy lawina porwaa dom lensmana? - spytaa dziewczynka.
- Tak, wszystko.
- A czy kto zgin?
- Nie, nikt. Wszystkich odkopalimy spod niegu.
- Zwierzta te?
- Byy w oborze, a tam lawina nie signa.
ubra zajmie sporo czasu, a przecie lensmanostwo ju teraz potrzebowali nowej garderoby.
Usyszaa, e w kuchni przewrcio si krzeso, a potem rozleg si miech ktrego z
dzieci. Uznaa, e najlepiej bdzie wrci na d, zanim maluchy roznios cay dom.
Przechodzc obok pokoju gocinnego, przystana na chwil i nasuchiwaa. Usyszaa
ciche chrapanie. Umiechna si do siebie i ruszya na d po schodach, starajc si omija
skrzypice stopnie. Nagle rozlego si pukanie do drzwi wejciowych.
Na dworze staa Bergette. Bya czerwona na twarzy, oczy miaa wielkie z przeraenia.
- Moi drodzy, syszaam, co si stao. Co u ciebie?
Elizabeth poczua, e co cisno j w gardle i zapieko pod powiekami. Zamrugaa
szybko. Z trudem zdoaa si opanowa. Nie chciaa wzbudza wspczucia.
- Dzikuj, dobrze - odpara zdawionym gosem. Bergette pooya rce na ramionach
przyjaciki i przyjrzaa si jej uwanie.
- Jeste zmczona - stwierdzia i smutno pokiwaa gow. - Nie moesz si tak
zamcza, Elizabeth. Jeste tylko czowiekiem, pamitaj o tym.
- Ale przecie trzeba innym pomaga w miar moliwoci - mrukna. Nie podobao
jej si, e Bergette tak j lustruje spojrzeniem. - Wejd do rodka! - zaproponowaa i ruszya
przodem do kuchni. Dzieci siedziay kade na swoim krzele i umiechay si jak mae,
grzeczne anioki.
- Dzie dobry, Bergette - odezway si niemal chrem.
Elizabeth posaa je do sypialni, gdzie miay swoje zabawki. Po chwili usyszaa, e do
domu weszy Helene i Arnolda. Pokrciy si troch po sieni, a potem ich kroki oddaliy si w
stron suszarni. Czajnik z kaw wrci na piec, a na stole pojawiy si filianki. Musi
wystarczy codzienna zastawa. Elizabeth nie miaa siy podj Bergette bardziej uroczycie;
bya na to zbyt zmczona. Przyszo jej do gowy, e mogliby rozwiesi troch ubra nad
ogniem w kuchni, ale wtedy przeszyby zapachem jedzenia. Poza tym nie wypadao, eby
spodenki lensmana wisiay tak na widoku, chocia tutaj na pewno duo szybciej by wyschy.
- Lensman z on zamieszkaj na razie u nas - poinformowaa i odwrcia si do
Bergette. - Troch si tego boj - przyznaa szczerze. Bergette rozemiaa si cicho.
- Nie masz powodu. Zrobia wicej, ni mona by od kogokolwiek w tej sytuacji
oczekiwa - powiedziaa spokojnie i podesza do niej. - No, usid sobie, a ja zaparz kaw.
Wypijemy z cukrem? - Chwycia miseczk stojc na blacie.
Elizabeth obserwowaa jej ruchy z podziwem. Bergette sprawiaa wraenie takiej
energicznej, penej zapau. To dobrze, stwierdzia, zarazem jednak uwiadomia sobie, jak
bardzo sama jest zmczona.
rce i nogi uwizione. Bya unieruchomiona. Teraz umr, pomylaa, gotowa si podda.
Wtedy jednak pojawia si myl o dzieciach i malekiej Alxandrze. Nie, nie chciaa zgin.
Pragna y, patrze, jak dorastaj, wchodz w doroso. Chciaa czu ciepo promieni
soca, sysze piew ptakw. Spotka si z Jensem, gdy wrci do domu z pooww, chciaa...
Gwatownie si przebudzia, poderwaa i usiada na ku. Koszula nocna kleia si jej
do ciaa, wosy na karku byy mokre od potu. Oddychaa szybko, jak gdyby brakowao jej
powietrza. Dugo tak siedziaa, eby doj do siebie i w peni zrozumie, e to by tylko sen.
Koszmar. Potem odkrya pierzyn, chwycia szal i poczapaa do tkalni. Tam usiada przy
oknie i podcigna bose stopy na krzeso.
Ksiyc w peni, wielki i ty, lni na niebie i owietla wie, jak gdyby chcia
dokadnie przyjrze si lawinie, ktra zostawia wyrany lad na zboczu gry. Trudno oswoi
si z myl, e nie ma ju okazaego domu lensmana. Ze zosta roztrzaskany w drzazgi. Kto
by pewnie powiedzia, e Bg mia w tym jaki zamys. Elizabeth nie bya o tym cakiem
przekonana. Bronia si przed myl, e stay za tym inne siy. Co zrobili ci ludzie, e spotka
ich taki los? A moe po prostu tak ju byo, e od czasu do czasu tragedia dotykaa
niewinnych? wiat nie jest sprawiedliwy, doskonale o tym wiedziaa.
Dugo tak siedziaa, pogrona w mylach. Nawet nie zauwaya, e spocona koszula
nocna zacza zibi, a stopy zdrtwiay. Zbyt wiele wtpliwoci nie dawao jej spokoju.
Kiedy w kocu wstaa, ledwie moga si ruszy. Sztywno, niczym zgrzybiaa staruszka,
powloka si z powrotem do swojej sypialni.
- Jens - szepna w ciemnoci. - Wracaj szybko do domu, potrzebuj ci.
Tak bardzo za nim tsknia. Ale do wiosny byo jeszcze kilka miesicy. To dugo.
Zbyt dugo.
Nastpnego dnia czua si rozbita. Nie moga wsta, cho dobiegajce z dou
uderzenia zegara przypominay jej, e ju pita. Trzeba obrzdzi zwierzta, zrobi dla
wszystkich niadanie, umy podogi, nanosi wody. Niekoczce si obowizki czekay w
kolejce.
Woda bya zimna, tote Elizabeth szybko si umya, wyszczotkowaa wosy, woya
ubranie i zesza na d. Helene jeszcze nie byo w kuchni, wic sama rozpalia w piecu.
Bdzie przynajmniej przytulniej, gdy przyjdzie reszta domownikw. Lensman i jego ona
pewnie zwykle duej spali, musi wic nakaza dzieciom, eby zachowyway si cicho.
Kiedy zjawia si Arnolda, Elizabeth poprosia Helene, eby posza z ni do obory.
Przyznaa, e sama wolaaby tego dnia zosta w domu. Przecie dadz sobie rad bez jej
pomocy.
prasowaniem ubra, ktre wisiay na strychu. Te, ktre znaleli tego dnia, Elizabeth zaniosa
do pralni. Naleao je wypra, niektre te pocerowa, ale to mogo poczeka.
Lensman z on siedzieli w ku, okryci pierzyn po sam brod. Lensman mia
zaczerwieniony nos i szklisty wzrok.
- Masz gorczk? - spytaa Elizabeth.
- Troch, ale to minie. - Zakasa, zasaniajc usta rk. - Znalelicie co? Skina
gow.
- Cz rzeczy jest niestety zniszczona, ale wszystkie zgromadziam w pralni, wic
sami je potem przejrzycie i ocenicie. Udao si nam rwnie odkopa troch ubra. A oprcz
tego take to. William to znalaz -dodaa i podaa lensmanowi metalow szkatuk, ktrej
wieko byo mocno wgniecione. - Domylam si, e nie macie ju do niej klucza - dorzucia. Ale uznaam, e pewnie chcielibycie j odzyska. Oboje rozpromienili si na widok
szkatuki, a ona lensmana signa po szpilk do wosw, lec na nocnym stoliku.
- Sprbuj j otworzy.
Na bladej twarzy kobiety wystpiy czerwone plamy. Chyba przeczesaa wosy
palcami, zauwaya Elizabeth. Wyoya na komod inne znalezione rzeczy.
- Tu jest grzebie i szczotka do wosw. - Odchrzkna. - Zejd na d i zobacz, jak
tam idzie praca. Poprosz Helene, eby przyniosa wam wod do mycia i ubrania. Moe
chcecie, eby poda wam posiek do pokoju? Lensman spojrza na ni.
- Wykluczone. Zaraz wstaniemy i zejdziemy na d. Elizabeth podesza do drzwi.
- Dzikuj - usyszaa ponownie gos lensmana.
- Nie ma za co. Nie mogabym postpi inaczej. Unis nieco szkatuk.
- Mam tu pienidze i papiery wartociowe - rzek z powag. - Pomog nam stan na
nogi. Elizabeth nie wiedziaa, co odpowiedzie, wic skina tylko gow i zostawia goci w
spokoju.
Rozdzia 6
Zdya napali w salonie i poprosi Helene, by przygotowaa lensmanostwu co do
jedzenia, zanim tu przyjd.
- A dlaczego nie mog zje razem z nami w kuchni? - spytaa suca. Staraa si, by
jej gos brzmia naturalnie, ale nie najlepiej jej to wyszo.
- Nie potrafi ci na to odpowiedzie jednym zdaniem - odpara krtko Elizabeth.
Mogaby wyjani, dlaczego. Mogaby powiedzie, e lensman i jego ona nie przywykli do
jadania w kuchni. e przeyli koszmar, ktrego nikt nie jest w stanie zrozumie, i dlatego
potrzebuj szczeglnego traktowania. Mogaby wreszcie skama, e chce z nimi
porozmawia sam na sam, ale daa temu spokj. Odwrcia si plecami i powitaa goci w
korytarzu.
- Prosz bardzo, wejdcie - zaprosia. - Za chwil bdzie tu ciepo - dodaa i dooya
do pieca par szczap drewna. - Zaraz Helene przyniesie co do jedzenia. - Odchrzkna i
wskazaa na krzesa. Usiedli, ale zachowywali si sztywno; najwidoczniej czuli si
niezrcznie. Elizabeth postanowia od razu przystpi do rzeczy.
- Trudno mi nawet sobie wyobrazi, jakie to musiao by potworne spdzi tyle czasu
pod niegiem. Jak dugo to trwao? Myl, e co najmniej kwadrans. A moe wicej? P
godziny? To duo. Lensman skin gow i patrzy przed siebie, jakby widzia co, czego nikt
inny nie mg dostrzec.
- Za kadym razem, gdy wcigaem powietrze, czuem, e co strasznie cikiego
przygniata moje plecy. -Umiechn si szybko. - I tak te byo. Chciaem krzycze, gdy
usyszaem ludzi, lecz uznaem, e lepiej oszczdza powietrze. - Zamilk i wyj chusteczk
do nosa. - Leaa na komodzie - powiedzia przepraszajco. - Kupi ci now. Elizabeth
machna rk.
- Nawet o tym nie myl. Potrzeba wam teraz wielu rzeczy - dodaa ostronie i zerkna
na lensmanow, ktra unikaa jej wzroku i rozgldaa si po salonie. Elizabeth nagle
zrozumiaa, e sytuacja moe okaza si trudniejsza, ni pocztkowo sdzia. Lensman z on
nie przyjechali tu z wizyt na dwa lub trzy dni, lecz pozostan w Dalsrud kilka miesicy. I to
wanie oni, z ktrymi do tej pory cigle popadaa w konflikty.
Kiedy Helene przyniosa posiek, Elizabeth przeprosia i szybko posza na poddasze.
Usiada na swoim ku i mocno zacisna donie na kolanach. Syszaa kiedy, e na nic nie
zdadz si modlitwy odmawiane z zacinitymi piciami. Spucia wzrok i zobaczya, e
zbielay jej kostki doni. Ostronie rozlunia palce i zoya rce.
uporzdkowa wszystkie dokumenty. - Wytar chusteczk nos. - Poza tym musz zamwi
rne materiay, ebymy mogli otrzyma je na wiosn.
- Dom bdzie rwnie adny jak poprzedni - oznajmia stanowczo jego ona, jakby si
obawiaa, e kto jej zaprzeczy.
- Naturalnie - przyznaa szybko Elizabeth. - To najwaniejsze.
- Twoja suca... Helene, chyba tak jej na imi? - lensman spojrza na Elizabeth, a
ona skina gow - powiedziaa, e nasza suba zostaa zakwaterowana w rnych domach.
U pastora, doktora i u Bergette.
- Tak. Dostali tam wszystko, czego potrzebuj, zarwno jedzenie, jak i odzie.
Naturalnie, zajto si rwnie waszymi zwierztami.
- Zapac za wszystko - obieca lensman. - Tak, wam take. Nie chcemy by dla
nikogo ciarem.
- Nie myl o tym. Chtnie pomagam w potrzebie.
- Ale to dla ciebie spory kopot. - Lensman wsta i znw zakasa. - Jeeli nie masz nic
przeciwko temu, to od razu zajbym si dokumentami. Mog...? - Spojrza pytajco na
Elizabeth. Dopiero po chwili dotaro do niej, co mia na myli.
- Tak, oczywicie. Korzystaj z mojego gabinetu, kiedy tylko chcesz. - Wstaa, a wraz z
ni podniosa si take ona lensmana.
- Chciaabym si troch przej i obejrze... - zacza kobieta i urwaa. Elizabeth
zrozumiaa.
- My te zamierzalimy wybra si tam dzisiaj, eby poszuka jeszcze jakich rzeczy.
Musisz si liczy z tym, e wikszo jest zniszczona.
Lensman wyszed. Elizabeth syszaa, jak jego kroki cichn w korytarzu i jak
zamykaj si za nim drzwi gabinetu.
- Nie zamierzam gromadzi bezwartociowych rupieci - stwierdzia cierpko
lensmanowa. - Sprowad mi kogo, kto umie powozi. Chc si wybra do sklepu, eby
zamwi towar. Potrzebuj mnstwo rzeczy.
- Naprawd czujesz si ju na siach, eby tam jecha? Przecie przygniota ci...
- Sama chyba wiem najlepiej.
- Oczywicie. - Elizabeth przekna lin, zaskoczona, e kto moe si tak szybko
zmieni. Albo to tylko szok. Chciaa w to wierzy. Musiaa w to wierzy. Pocieszaa si, e
pniej bdzie lepiej. -Pjd zobaczy, czy uda mi si znale jaki obszerny szal, ktrym
mogaby si okry - powiedziaa, zamiast dyskutowa. - I par rkawiczek. Na szczcie na
dworze nie jest dzi zbyt zimno. Posza do kuchni. Helene i Arnolda spojrzay na ni
wyczekujco.
- Zjedlicie ju kanapki i wypilicie kaw? - spyta William.
- ona lensmana wybiera si do sklepu - oznajmia Elizabeth. - Chce, eby j
podwie. Postanowiam sama z ni pojecha. Nie bd przecie szuka wonicy. A wy
moecie ju powoli zaj si obiadem. I pilnujcie ognia w piecu w salonie. - Mwia szybko i
wydawaa mnstwo polece, eby unikn pyta, na ktre by moe nie umiaaby
odpowiedzie. Albo nie chciaaby odpowiedzie. Zauwaya, e suce wymieniy midzy
sob porozumiewawcze spojrzenia. Bardzo si zaprzyjaniy, stwierdzia, wychodzc. Obie
wybuchowe, ale i wraliwe.
W sklepie Fredrika ona lensmana z energi zacza robi zakupy. Na jej yczenie
cigano z pek jedn bel materiau za drug i odmierzano odpowiednie iloci.
Lensmanowa yczya sobie po kilka okci kadej tkaniny. Potrzebowaa nowych sukienek i
bielizny, nie mwic o ubraniu dla ma.
Odmierzano wic jedwabne wstki, koronki, tasiemki, odliczano guziki, szpulki nici i
wkadano wszystko do papierowych toreb.
Elizabeth trzymaa si z boku. Na szczcie w sklepiku byo tylko kilku staruszkw.
Spogldali na on lensmana ze zdziwieniem i mamrotali co midzy sob, drepczc w
miejscu na szeroko rozstawionych nogach, z rkoma w kieszeniach. Kiedy obie wyjd, bd
rozprawiali o tym, ile to rzeczy nakupowaa. Fredrik zapewni sobie roczny zysk na samych
zakupach lensmanowej", powiedz, umiechajc si zoliwie. A wtedy Fredrik wemie w
obron biedakw odkopanych spod lawiny i bdzie przekonywa, e dotkna ich straszna
tragedia i e to godne podziwu, i kobieta si nie poddaa i nie zaamuje rk.
Jednego mier, drugiego chleb", przypomn mu moe. To prawda, przyznaa w
duchu Elizabeth, cho brzmi okrutnie.
Pogoski o lawinie szybko si rozeszy. Fredrik opowiada o tym, czekajc, a kobieta
wybierze to, czego potrzebowaa.
- Pewnie bdziecie chcieli sprowadzi do Dalsrud szwaczk? - zagadn, odmierzajc
liczny, byszczcy materia. ona lensmana utkwia w nim wzrok.
- Chciaby mi jak poleci? Wczeniej szya dla mnie Caspara, ale ona ju nie bierze
wikszych zamwie.
- Moe mama? - Fredrik zerkn na ni szybko. Lensmanowa zawahaa si i
przesuna czubkiem jzyka po wargach.
- Tak, syszaam, e jest pono zdolna. Popro j, eby przysza jutro do poudnia
zdj miar.
- I ty o to pytasz? Zdzierasz sobie buty, eby dogodzi tej starej jdzy. No dobrze, jest
tutaj gociem, ale wanie dlatego powinna si odpowiednio zachowywa. Brakuje jej
dobrych manier.
- al mi ich. - Elizabeth odwrcia si plecami i zacza kroi ryb.
- Zamczysz si, jeeli tak dalej pjdzie - dodaa Helene agodniejszym ju tonem.
- Lensman obieca, e zapac za opiek. Jak mylisz, co powinnam zrobi? Helene
wzruszya ramionami i wyja garnek na ziemniaki.
- Powiedz, e nie moesz im usugiwa.
- To nie jest takie proste, sama o tym wiesz. Helene zamierzaa co odpowiedzie, lecz
w tej samej chwili do kuchni wpada Arnolda z dziemi.
- Wydaje mi si, e jedna z owiec zaczyna si koci -oznajmia przeraona. Elizabeth
wytara rce w fartuch.
- Zajmij si obiadem - rzucia do Helene i w popiechu zacza znowu wkada
robocze ubranie. Wcale si jednak nie zmienio na lepsze. Nawet dzieci to zauwayy i
dopytyway si, dlaczego pani lensmanowa jest cigle niezadowolona. Elizabeth wpada na
pomys, eby poprosi jedn ze sucych lensmana, by zamieszkaa w Dalsrud i
towarzyszya swojej pani. Szybko si jednak rozmylia. Nie chciaa, by zaczto mwi, e
nie radzi sobie z robot. Ludzie i tak mieli o czym gada. I to byo gwnym powodem, dla
ktrego zacisna zby i postanowia wytrzyma. A ona lensmana w plotkowaniu nie miaa
sobie rwnych.
Na szczcie zbliaa si wiosna. Plac, na ktrym sta dom lensmana, uprztnito i
dotary zamwione materiay. Urzdnik zadba o to, eby prace nabray tempa.
Fredrik naprawd musia niele na nich zarobi. To, czego nie sprowadzono prosto z
Kristianii i z Bergen, sam zaatwi. Zamwi ogromne partie towarw - od sprztu domowego
po materia na zasony.
Lensman da onie woln rk, wida nie musia si liczy z pienidzmi. Wikszo
zakupw postanowiono przechowa na razie w Storvika, reszt zabrano do Dalsrud.
Elizabeth pomylaa o Marii, ktra sprzedaa sklep i dom. Jednego mier, drugiego
chleb". Tak, w tym powiedzeniu tkwia gorzka prawda, czy si to komu podobao, czy nie.
Czsto Elizabeth wybieraa si w gry, gdzie moga wyadowa irytacj i wypaka
si, jeeli dni byway zbyt trudne. Dobrze byo stan tam w wietrzn pogod, poczu, jak
podmuchy wiatru smagaj jej ciao, walcz z ni, szarpi ubranie i osuszaj zy zoci. Nieraz
zdarzao si, e rozmawiaa z sob na gos. Wyrzucaa z siebie wtedy to, co miaaby ochot
wykrzycze onie lensmana. Potem wracaa do domu uspokojona i gotowa do dalszej walki.
Rozdzia 7
Maria wsuna zgrabiae donie pod ubranie, eby odzyska w nich czucie, tak jak
wiele lat temu uczya j Elizabeth. Woda spywajca z gr bya lodowata przez cay rok,
rwnie teraz, wiosn. Zerkna na Ane i Hansine, ktre pukay ubrania nieco wyej. Ane
wkadaa palce do ust, ssaa je przez chwil, i znw wracaa do pracy. Od czasu do czasu
ogldaa si, eby sprawdzi, co robi Alexandra. Akurat teraz dziewczynka zajmowaa si
kotem. Dreptaa za nim na swych pulchnych nkach i wydawaa z siebie wysokie, ostre
dwiki, ktre prawdopodobnie miay znaczy: Nie uciekaj, baw si ze mn"!
Hansine wyprostowaa plecy i skierowaa nieobecne spojrzenie w stron wsi.
Nastpnie zapaa rkawice, woya je i potara rce jedna o drug.
- Kiedy wyjd za m, nigdy wicej nie bd pukaa ubra w rzece - oznajmia.
- Bdziesz chodzi nago? - spytaa Ane artobliwie. Hansine prychna.
- Bd miaa suc do takich prac.
- Ach tak. - Ane rwnie wyprostowaa si i wykrcia szare spodenki Trygvego. - A
dlaczego w takim razie Maria i ja klczymy tu nad rzek, mimo e jestemy matkami?
- Phi, skd mam wiedzie! - Hansine zdja rkawice i wrcia do pukania.
- Dobra gospodyni daje przykad - cigna Ane. - Bo eby nad wszystkim zapanowa,
trzeba samemu to pozna. Hansine zerkna na ni z ukosa.
- Masz do pienidzy, eby zatrudni suc. Nie musiaaby wtedy lcze nad t
lodowat wod.
- Wydaje mi si, e mnie nie suchasz - odpara Ane. - Chyba syszysz tylko to, co
chcesz. Ale jeeli jest tak, jak ty na to patrzysz, to powinna pracowa dwa razy tyle co teraz,
a Maria w tym czasie mogaby pj do domu i napi si kawy razem z Dorte.
Hansine oblaa si rumiecem. Nacigna chustk mocniej na czoo, ale nie do
szybko. Maria zauwaya jej zmieszanie i umiechna si pod nosem. Ane miaa city jzyk i
pokazaa sucej, gdzie jest jej miejsce. Bya taka jak jej matka, i z wygldu, i z charakteru.
Przez chwil pracoway w milczeniu. Maria prbowaa myle o czym innym, co
pozwolioby jej zapomnie o lodowatej wodzie. Tylko w ten sposb moga wytrzyma ten
straszliwy zib. Od czasu do czasu jednak musiaa ogrza troch rce, eby nie odmrozi
palcw. Niezbyt dokadnie wykrcay ubrania, bo w doniach brakowao im siy. Poprawi,
kiedy wrc do domu. Zwykle robiy to we dwie i kada wyymaa swj koniec. Tak byo
duo prociej.
- A wic bdziesz wielk pani - zagadna Ane. Nie zamierzaa tak atwo odpuci
Hansine. - Tylko najpierw musisz znale sobie takiego, ktry zechce z tob pj do otarza.
Hansine odzyskaa rezon i przygotowaa si na nowy atak.
- Ju znalazam. Wychodz za Steffena!
Ane wbia wzrok w suc i z wraenia upucia przecierado. Maria podniosa je,
lecz nie od razu oddaa Ane. Usiada bez sowa i przyjrzaa si Hansine. Czy ta dziewczyna
nie rozumiaa, e przy nich nie naley wymienia tego imienia?
W Heimly wiedziano ju o planach sucej. Jej decyzja o polubieniu Steffena nie
spotkaa si bynajmniej z uznaniem. Dorte zacza popakiwa, Jakob caymi dniami chodzi
niczym chmura gradowa. Inni przez duszy czas ledwo si do niej odzywali. Nawet Fredrik
ju si z ni nie przekomarza. Hansine nadsaa si, nie rozumiejc, dlaczego wszyscy s tak
wrogo nastawieni do Steffena.
Maria wyjania jej to, co suca powinna ju o nim wiedzie, ale Hansine bya
gucha na jej sowa. Uwaaa, e to wszystko plotki i ludzka zawi. Steffen by, jej zdaniem,
niewinny jak Baranek Boy. Tak go szykanowano, e wrcz zasugiwa na wspczucie. A
czy najyczliwsza w wiecie Elizabeth nie bya naraona przez cae lata na kamstwa i
ludzk zazdro?
- Moja siostra nigdy nie doprowadzia nikogo do samobjstwa - odpara Maria, trzsc
si ze zoci. -Po prostu ludzie nie darowali jej, e wysza z biedy i yje w dostatku. A to co
zupenie innego. To za, e potrafi zatamowa krwotok i leczy zioami, wcale jej nie
pomaga. Hansine prychna.
- A ja mylaam, e jeste moj przyjacik!
- Zawsze powtarzam, e ni jestem. Pracujesz mnie jako suca, ale staram si
traktowa ci po przyjacielsku. W miar moliwoci, eby nadal moga u mnie pracowa.
Jeli jednak zbyt czsto bdziesz wspomina o tym... czowieku, to nie wiem, co zrobi. W
czasie wolnym moesz robi, co chcesz, to twoja sprawa, ale w pracy nie wymieniaj nawet
jego imienia.
Hansine nic nie odpara. Nie mwia wicej o Steffenie. Do czasu. Maria odoya
przecierado do wiadra, cho kapaa z niego woda, i czekaa, co powie Ane.
- Od dnia, gdy wyjdziesz za tego morderc, nie masz czego szuka w Heimly! Hansine
poderwaa si z miejsca, a Ane ruszya za ni.
- Kiedy wyjd za m, i tak si std wyprowadz! Jeeli nie syszaa, co przed chwil
powiedziaam, to z przyjemnoci powtrz: nie zamierzam tyra dla innych ani dnia duej,
gdy nadejdzie ta chwila. Maria rwnie wstaa.
- Skd wiesz, e si z tob oeni?
wtedy byem jeszcze dzieckiem. Tym razem to nie ja zostaem w domu i czekaem, tylko ty i
inne kobiety. Chocia musz przyzna, e strasznie si baem, kiedy nadcign sztorm. Po
raz pierwszy przeyem co podobnego. Tego si nie da opisa.
- Nawet nie prbuj - powiedziaa Maria i przytulia twarz do jego piersi. - Bo bdzie
mi to cay czas dwicze w uszach, gdy nastpnym razem wypyniesz w morze. Chc si z
tob zestarze, Olavie. Zestarze i zmczy yciem. Na staro bdziesz sobie prnowa, a
Kristine z mem zajm si gospodark. Czasem dla odmiany wybierzesz si do Storvika,
eby powintuszy z innymi starymi piernikami.
- Starymi piernikami? - powtrzy i umiechn si, ubawiony. - Jeste okrutna.
Uwaasz, e bd starym piernikiem?
- Oczywicie. - Olav zacz j askota, a ona miaa si tak, a rozbola j brzuch.
Naraz uwiadomia sobie, e nie s sami na poddaszu i e inni chc spa, wic si opanowaa.
- Taka zuchwao musi zosta ukarana - oznajmi Olav, przesuwajc rk po jej
brzuchu. Dotar do piersi i obj j doni.
- Nazywasz to kar? - spytaa Maria. - Myl, e to bardziej przypomina nagrod.
- Wszystko jedno - szepn zdawionym gosem i zacz rozwizywa u jej szyi
tasiemki nocnej koszuli.
Maria pomagaa mu, agodnie i z ochot. Pozwolia, by cign z niej koszul i rzuci
na podog. Bielizna, ktr mia na sobie, pofruna t sam drog. Nadzy przylgnli do
siebie. Gorca skra przy gorcej skrze. Wymieniali pocaunki i pieszczoty. Maria zamkna
oczy, zapomniaa o wszystkim, co trudne, i oddaa si rozkoszy.
Rano czua si wypoczta, cho pno zasna. Nucia, nakrywajc do stou. A kiedy
pozostali domownicy, ziewajc, schodzili na d, yczya im po kolei dobrego dnia i
czstowaa kaw.
- Musz z tob porozmawia - szepna jej na ucho Dorte. - Na osobnoci - dodaa.
Maria skina ledwie dostrzegalnie i jakby nigdy nic, nalewaa kasz.
Jedli w milczeniu, tak byli senni. Dopiero w cigu dnia rozmowy si oywiay. W
Heimly zwykle przy stole panowa gwar. Chocia waciwie, pomylaa Maria, teraz ju nie.
Ostatnio daa si odczu ponura atmosfera, a win za to ponosia Hansine. Nikt nie mg jej
nakaza, co ma robi w czasie wolnym, nie mona te byo jej zwolni. Kto inny zapewne
znalazby jakikolwiek powd, eby j wyrzuci ze suby, ale Jakob i Dorte byli na to zbyt
uczciwi. Zacisnli wic zby i tylko wieczorami rozmawiali ze sob pgosem, gdy sdzili,
e nikt ich nie syszy. Ale ciany z desek byy cienkie, a Maria czsto nie moga w nocy spa i
duo rozmylaa.
Jakob wyskroba swj talerz do czysta, opar przedramiona na stole i wyjrza przez
okno. Dugo siedzia w milczeniu, a potem rzek:
- Strasznie dzi spokojnie na fiordzie. No tak. - Podrapa si w brod. Jego gsty zarost
bardzo ju posiwia, podobnie jak krcone wosy.
- Mylisz, e w Sieciach s ryby? - spyta Olav.
- Hm, to, zaley. - Jakob wyj z kieszeni fajk, ale jej nie zapali. Pogrzeba w niej
tylko zapak, uchyli okno i wyrzuci stary popi. Nastpnie zamkn okno i z powrotem
schowa fajk do kieszeni. - Moe bymy popynli? Co ty na to, Olavie? Syn skin gow i
wsta.
- Dzikuj za posiek. - Umiechn si do Marii i Dorte, pogadzi Kristine po gowie
i ruszy za ojcem.
- Mam dzisiaj wolne - przypomniaa Hansine, gdy sprztay ze stou. Nikt jej nie
odpowiedzia, wic zmieszana zagryza warg. - Ale mog wam najpierw pomc w oborze.
- Najpierw? Czy to znaczy, e wychodzisz? - nie moga si powstrzyma Maria.
- Zamierzam kogo odwiedzi - odpara suca wymijajco i odwrcia si plecami.
Maria nie pytaa wicej.
Dorte i Maria byy w kuchni same. Dorte szya, a Maria robia na drutach. Nagle
zniecierpliwiona Dorte odsuna od siebie materia i spojrzaa na synow.
- Duej nie wytrzymam - odezwaa si zdawionym gosem. - Po prostu nie mam ju
siy.
- O czym ty mwisz? - Maria obesza st i obja Dorte ramieniem. - Moja droga, co
si tym razem stao?
- To przez Hansine. Bdzie musiaa odej. O tym wanie chciaam z tob
porozmawia. Jakob jest na ni okropnie zy. Ja te, ale on cigle krzyczy. Rozumiesz,
nazywa po imieniu to, co ta dziewczyna wyprawia. Za kadym razem, gdy zostajemy sami,
zaczyna o niej mwi. Ze zdradzia nas i was wszystkich, zadajc si ze Steffenem.
Prbowaam mu tumaczy, e niewiele moemy na to poradzi, ale on mnie nie sucha. Mj
miy, rozsdny Jakob sta si taki... rozgoryczony. Szkoda, bo Hansine jest bardzo pracowita.
Silna, wytrzymaa i potrafi pracowa przez kilka dni z rzdu bez sowa skargi. Sama j
widziaa tej wiosny na torfowisku.
Maria przytakna. Dorte miaa racj. Hansine rzeczywicie bya niezmordowana i
drugiej takiej prdko nie znajd.
- Gdyby tylko przejrzaa na oczy i przekonaa si, jaki Steffen jest naprawd, wtedy
wszystko by si uoyo - westchna Dorte i szybko otara zy. - Uff, nie chciaam si
rozbecze, jestem ju przecie star bab. Ale musiaam ci to po prostu powiedzie. Maria
zapatrzya si przed siebie w zamylenia.
- Chyba znalazam sposb - odezwaa si po chwili i zagryza warg.
- Jak to? - Dorte przyjrzaa si jej badawczo.
- Moe uda mi si rozdzieli tych dwoje, ale najpierw musz z kim porozmawia.
- Mogabym jako w tym pomc? - W oczach Dorte rozbysa nadzieja. Maria
pokrcia gow.
- Nie, raczej nie. - Umiechna si i pogadzia teciow po plecach. - Zreszt
zobaczymy; jeszcze za wczenie, eby o tym mwi.
Hansine wrcia, gdy wybieray si do obory na wieczorne dojenie. Spotkay j na
podwrzu, kiedy sza zmczona, powczc nogami.
- Przebior si tylko - rzucia - i zaraz do was przyjd. Dorte spojrzaa na Mari.
- Wydaje si jaka dziwna. Nie uwaasz? Maria wzruszya ramionami.
- Co masz na myli?
- Nie cieszy si. A zwykle wracaa szczliwa. Maria posza do obory. Dugo
obmylaa swj plan. Czy si uda? Czy inni si przycz? Zarazem jednak ogarny j
wyrzuty sumienia, gdy Hansine wesza do obory, umiechna si przelotnie i zasiada do
dojenia.
To dla dobra Hansine, uspokoia si Maria w duchu. Przecie w gruncie rzeczy jest
dobr dziewczyn. Tylko troch za ufn i zbyt atwowiern.
Przy kolacji Maria zastanawiaa si, czy powiedzie o swoim planie Olavowi. Nie,
jeszcze nie teraz. Lepiej z tym troch poczeka, a sama dokadnie wszystko dopracuje. I
przeprowadzi jeszcze kilka rozmw. Maria przechadzaa si wzdu brzegu. Buty prawie nie
zapaday si w twardy, ty piasek, zostawiay tylko odciski podeszew. Z lewej strony
mina pokany stos drewna wyrzuconego na ld, ktre po wysuszeniu bdzie mona zuy
na opa. Uderzya j okrutna myl: a moe to szcztki statkw, ktre zatony ostatniej zimy?
Wzdrygna si. Prbowaa si skupi na czym innym. Nacigna kurtk mocniej pod szyj
i skulia si, bo od morza wia ostry, przenikliwy wiatr. Przed ni taczya Kristine, nucia i
zbieraa na przemian muszelki i drewienka.
- Mario! Mario, poczekaj! Odwrcia si w stron, skd dochodzi gos, i zobaczya, e
biegnie za ni Hansine.
- Zdaje si, e miaa pomc Dorte w grplowaniu weny? - spytaa surowym tonem.
- Tak, ale najpierw musz z tob porozmawia. To nie potrwa dugo. Wiesz, e
wczoraj miaam wolny dzie?
Maria skina gow. Pamitaa, e suca bya niezwykle milczca przez reszt
wieczoru. Prawie si nie odzywaa. Pod koniec dnia, gdy kadli si spa, Dorte odcigna
Mari na stron.
- Mylisz, e z ni zerwa? - szepna.
- Kto?
- Steffen, oczywicie. Nie zauwaya, e Hansine wydaje si jaka pospna?
- Faktycznie. Jeli z ni zerwa, to dziwne, e Hansine nie pacze. Dorte si
zastanowia, a po chwili umiechna szeroko.
- A moe to ona z nim zerwaa?! - Spojrzaa na Mari wielkimi oczami. - Moe
wreszcie przekonaa si, jaki z niego dra. - Oywia si, lecz nadal mwia szeptem. - Czy
powiedzie o tym Jakobowi?
- Nie, poczekaj, a si dowiemy prawdy. Jutro na pewno sama co nam powie. A jeli
nie, to j wypytam. Dorte niechtnie przytakna.
- No dobrze. Jeden dzie wytrzymam. Teraz Maria spojrzaa na Hansine.
- Przepraszam, zamyliam si. Co mwia?
- Wiesz, wczoraj, gdy miaam wolne, poszam do Steffena. Maria skina gow i
poprawia deski, ktre niosa na rku.
- Ach tak.
- I wtedy co si stao - cigna Hansine. - Co takiego, e nie byam w stanie od razu
wam tego powiedzie. Rozmylaam ca noc i zdecydowaam si z tob porozmawia.
Potrzebuj rady, rozumiesz. Maria poczua, e ogarnia j ciekawo.
- W jakiej sprawie? Hansine grzebaa stop w piasku.
- Steffen potwierdzi, e chce si ze mn oeni. Poprosi mnie o rk, a ja zgodziam
si za niego wyj. Maria z zaskoczenia o mao nie upucia drewna. Odniosa wraenie,
jakby wszystko wok znieruchomiao, i poczua, e zmrozi j strach.
- Poprosi ci o rk? - spytaa szeptem. Musiaa odchrzkn, bo nagle zascho jej w
gardle. A kiedy dosza do siebie, krzykna: - I ty powiedziaa tak"?! O czym ty mylisz,
dziewczyno, co?
- To moje ycie i ja o nim decyduj, mimo e jestem tylko suc.
- Tak, ale duej tu miejsca nie zagrzejesz, mog ci to obieca.
- Od momentu, kiedy mnie odprawicie, mam trzy tygodnie na wyprowadzk - odpara
hardo Hansine, zadzierajc nos. Maria zauwaya jednak, e suca z trudem powstrzymuje
zy, i troch jej wspczua.
- Zreszt wtedy odbdzie si lub, wic wszystko jedno. I tak si wynios.
Maria musiaa na chwil si odwrci. Miaa wielk ochot potrzsn suc i tak jej
przemwi do suchu, eby wreszcie zrozumiaa, jakie gupstwo zamierza zrobi.
- Nie mylaa o tym, jak bardzo zranisz tych, ktrzy s ci yczliwi? O tym, jak si
teraz czuj wszyscy w Heimly i tu, w Dalsrud?
- Oni nic nie wiedz - odpara dziewczyna smutno.
- Ale niedugo si dowiedz. Albo sama im o tym powiesz, albo ja to zrobi.
- Nie wolno ci.
- A kto mi zabroni?
- Ja.
Maria si rozemiaa.
- Nie spodziewaam si tego po tobie, Hansine. Byam pewna, e masz wicej
rozsdku.
Odwrcia si plecami i nie kryjc zoci, ruszya wzdu brzegu dugimi krokami.
Spdnica nasika wod, oblepia si piaskiem i uderzaa o buty. Maria powstrzymaa pokus,
eby si obejrze i zobaczy, czy Hansine nadal stoi w miejscu, w ktrym j zostawia.
Zatrzymaa si dopiero, kiedy dosza do Kristine.
- Znalaza jakie adne muszelki? - spytaa creczk agodnie. Dziewczynka z dum
pokazaa swoje skarby. Jej mae rczki byy czerwone z zimna.
- Schowaj to do kieszeni i w rkawiczki. Na dworze jest jeszcze zimno, chocia
mamy ju maj. -Mwic to, zerkna ukradkiem za siebie.
Hansine posza. Tylko lady na piasku wiadczyy o tym, e tam bya. Gdy nadejdzie
przypyw, znikn.
W cigu dnia Maria staraa si zachowywa naturalnie, ale unikaa sucej. Hansine
pracowaa jeszcze wicej ni zwykle i trzymaa si raczej na uboczu. Maria potrzebowaa
czasu do namysu. Czy moga wprowadzi w ycie swj plan? I czy wolno jej zrobi co
takiego? Tak czy owak, czas nagli. Trzy tygodnie do lubu! A co na to pastor? C, Steffen
to wpywowy czowiek, niewielu ma odwag mu si sprzeciwi, zwaszcza gdy zabrzczy
monetami. Pewnie nawet pastor by si na to nie zdoby. A Steffen to wykorzystuje i znw
posun si za daleko. Bya pewna, e si jeszcze wycofa. Albo odoy to na jaki
nieokrelony czas lub na kilka lat. Powie, e ze lubem si nie pieszy, e dobrze jest tak, jak
jest. A jeli nie? Maria nigdy nie moga rozgry tego czowieka. Zreszt jakie maestwo
czekaoby tych dwoje? Mnstwo myli kbio si w jej gowie; nie moga ich zaguszy
nawet najcisz prac.
- Mam dla was nowin - odezwaa si nagle Mathilde przy obiedzie.
Dorte musiaa si podda i posza do salonu. Dopiero kiedy Maria usyszaa stamtd
ciche pochrapywanie, wzia Hansine na stron.
- Kiedy zamierzasz o tym powiedzie? - spytaa.
- O czym?
- Nie udawaj. Kiedy Dorte wstanie, a Jakob wrci do domu, powiesz im, e
zamierzasz wyj za m za tego diaba i wyprowadzi si za trzy tygodnie. Hansine
podniosa rk, lecz zaraz powoli j opucia.
- Nie nazywaj go tak - sykna z oczami penymi ez.
- Mwi prawd i musisz j znosi, skoro robisz takie gupstwa. Gdybym skorzystaa
ze swojego prawa, z miejsca bym ci wyrzucia. - Duo o tym mylaa i teraz nie wytrzymaa:
- Ju mnie nie zmusisz, ebym duej ich oszukiwaa, Hansine. Od kilku godzin milcz, a to o
wiele za dugo. Hansine odwrcia si, lecz Maria chwycia j za rami i zwrcia z powrotem
ku sobie.
- Suchaj, co mwi. Ja take potrafi wpa w gniew, pamitaj o tym. Kiedy moja
cierpliwo si skoczy!
Hansine odzyskaa panowanie nad sob, jej oczy zwziy si i patrzyy hardo. Nozdrza
rozszerzyy si, oddychaa ciko.
- Dobrze, powiem im.
Wyrwaa si Marii i podesza do szuflady, z ktrej wyja wie cierk do naczy.
Dalej zmyway w milczeniu.
Kiedy po poudniu domownicy zeszli na podwieczorek, Hansine zasiada przy stole z
zacinitymi ustami, ktre utworzyy wsk, surow kresk. Dorte ziewna i przyznaa ze
wstydem, e spaa jak kamie. Narzekaa, e teraz pewnie nie bdzie moga spa w nocy. I e
zmarnowaa tyle dnia. Pokrcia gow, ale na jej policzki znw wrciy rumiece. A kiedy
Jakob zapewni j, e potrzebowaa tej odrobiny odpoczynku, poczua si usprawiedliwiona.
- Hansine chciaaby wam o czym powiedzie - odezwaa si dononym gosem
Maria. Zaskoczony Jakob cign brwi i z wraenia rozla gorc kaw na spodeczek.
Hansine wpatrywaa si w blat stou, donie ukrya w fadach spdnicy. Wszyscy zwrcili na
ni oczy, ale suca milczaa. Maria znw zabraa gos:
- Steffen poprosi j o rk, a Hansine si zgodzia i za trzy tygodnie wyprowadza si
std. W kuchni zapada kompletna cisza. Nawet Kristine, ktra zwykle nucia pod nosem lub
gawdzia ze sob, gdy nikt nie chcia si z ni bawi, teraz umilka.
Nagle Jakob wsta i dugimi krokami opuci kuchni. Drzwi zamkny si za nim z
trzaskiem. Maria zauwaya, e poszed w stron szopy na odzie. Dorte rwnie podniosa
Jeszcze
Rozdzia 8
Na dole trzasny jakie drzwi, a potem rozlegy si podniesione gosy Arnoldy i
Helene. Elizabeth przestaa tka i nasuchiwaa. Teraz dominowa brzk garnkw, a gosy
nieco przycichy.
Z dziedzica dobiega gwar dziecicych miechw i rozmw. Zaskrzeczay mewy.
Moe odbyway gody albo si kciy. Trudno powiedzie. Dla niej krzyk mew brzmia
niemal zawsze tak samo.
Odcia si od wszystkich dwikw i skupia na przeciganiu czenka midzy
nitkami osnowy.
Usiada w tkalni na poddaszu, eby mie troch spokoju i chwil dla siebie. Lubia
tka, bo to zajcie dziaao na ni kojco.
Naturalnie, po kilku godzinach bolay j plecy, ale prace domowe bardziej j
wyczerpyway. Jeli potrzebowaa odpoczynku, nie znajdowaa go na dole, choby nie wiem
jak prbowaa. Nawet gdy siadaa z robtk na drutach albo szya.
Dobrze, e Jens znowu by w domu. Ju nie musiaa si ba o to, jak si czuje albo czy
w ogle yje.
Poza tym miaa z kim porozmawia co wieczr. Stao si ju zwyczajem, e wtulaa
si w jego rami, kada rk na jego piersi i mwili pgosem o tym, jak im min dzie.
Rozmawiali o tym, co dobre, i o tym, co sprawio im przykro.
Ostatniego wieczoru skarya si na on lensmana. Znowu, mogaby powiedzie. Czy
Jensowi sprzykrzyo si ju tego sucha? Moliwe, ale musiaa si komu wyali. Miaa
wraenie, jakby w cigu dnia zapenia si jaki worek, ktry w kocu musiaa oprni, bo
inaczej nazajutrz by pk. A do tego nie moga dopuci. Musieli zachowa maski,
wytrzyma! Wkrtce, ju wkrtce lensman i jego ona wyprowadz si i wszystko znw
wrci do normy. Wtedy bd mogli sobie usi, obejrze si za siebie i powiedzie: Tak,
dobrze sobie poradzilimy. Nikt nie moe nam niczego zarzuci. Nie pado ani jedno ze
sowo. Pomoglimy dwojgu ludziom bez dachu nad gow, mimo e...".
No wanie. Elizabeth gboko nabraa powietrza i mocno zagryza warg. Zapewnia
im dom, biegaa wok nich niczym suca, a co otrzymywaa w zamian? Fochy i
niezadowolenie lensamanowej.
Dlaczego ich gocie jadali posiki w salonie, a nie w kuchni razem z innymi? Bo do
tego przywykli. A ich wielkopaskich zwyczajw nie wypadao ama, bo ta otya paniusia,
ktr Helene nazywaa Krlow, bardzo by si oburzya.
- Nie. Mylaam ju o tym. Nie chc tu wicej obcych osb, zwaszcza na tak krtki
okres.
- Dlaczego? Wzruszya ramionami.
- I tak nie zrozumiesz.
- Przynajmniej sprbuj mi wytumaczy. Pocaowaa go popiesznie.
- Nie, masz przecie dosy wasnych spraw. Popatrzy na ni i odgarn jej z czoa
kosmyk wosw.
- Budowa domu bardzo si posuna.
- Bye tam i widziae? Mnie si wydawao, e to strasznie dugo trwa.
- Tylko na pocztku prace szy wolno, ale teraz nabray rozpdu. Do koca lata
lensman z on powinni si wyprowadzi.
- Mylisz, e to moliwe? Skin gow.
- Powinna si z tym liczy.
Wolaa nie robi sobie nadziei, dlatego si nie odezwaa. Rado na co, co by moe
si nie speni, tylko spotguje rozczarowanie. W tym momencie Elizabeth usyszaa
przenikliwy gos ony lensmana:
- Ile razy mam ci powtarza polecenia, eby zrozumiaa? Nie ma drugiej takiej
nierozgarnitej jak ty. Ale przecie niczego lepszego nie mogam si spodziewa...
Elizabeth nie dosyszaa dalszego cigu, bo drzwi zamkny si z trzaskiem.
Zagotowaa si z wciekoci i zacisna pici na kolanach.
- Co si tu, u diaba, dzieje? - mrukn Jens i spojrza na ni ze zmarszczonym czoem.
Elizabeth wstaa.
- To nie pierwszy raz - bkna. - Musz zej na d i dowiedzie si, o co chodzi.
- Ona nie moe tak traktowa twoich sucych - powiedzia ze zoci. Podrapaa si
w przedrami.
- Zaraz to zaatwi. Jens wyszed, a ona ruszya do kuchni.
- Co si stao? - spytaa i spojrzaa na Arnold, ktra siedziaa z twarz ukryt w
fartuchu.
- Dobrze, e pytasz - odpara Helene, opierajc rce na swych krgych biodrach. Krlowa jest niezadowolona. Zwymylaa Arnold i wyzwaa j od najgorszych. Jak dugo
jeszcze mamy znosi takie traktowanie? Co? Tylko pytam. Czekam na moment, kiedy mnie
co powie. Wtedy, przysigam, tak jej nagadam do suchu, e przez kilka tygodni si nie
odezwie. Mog ci to obieca.
- Co takiego zrobia, e si rozzocia? - spytaa agodnie Elizabeth, podchodzc do
okolicznych wsiach lub siedzia w gabinecie nad papierkow robot", jak to nazywa.
Zapuka krtko do kuchennych drzwi i po chwili je otworzy.
- Mog wej? - Umiechn si pod gst siw brod.
- Prosz. - Elizabeth wstaa, a Arnolda czmychna do swojej klitki. Pewnie chciaa
doprowadzi si do porzdku i obmy twarz zimn wod. Helene zdja z pieca czajnik z
kaw.
- Napije si pan filiank? - spytaa.
- Dzikuj, chtnie, jeli masz zaparzon. Nie rb nowej specjalnie dla mnie.
Elizabeth przyniosa cukiernic, a Helene kilka razy zapewnia, e wanie podgrzaa
kaw i e to dla niej aden kopot.
Lensman z zadowoleniem skosztowa kawy. Napj by jednak za gorcy, wic
odstawi filiank z powrotem na talerzyk.
- Wanie wracam z budowy - oznajmi. - Prace postpuj bardzo szybko, naprawd.
- Syszaam. Jens te tak mwi - zauwaya Elizabeth ostronie. Nie chciaa, by
pomyla, e si ucieszya.
- Dom wznosi kilku mczyzn - rzek. - I dobrze sobie radz. A nawet bardzo dobrze.
Zastanawiam si, czy powinienem odbudowa altan. - Pociga za brod i patrzy zamylony
przed siebie. - Tak czy owak, jeszcze nie teraz. Moe pod koniec lata albo jesieni. Umiechn si do kobiet. - A moe dopiero w przyszym roku. Z tym si nie pieszy.
Najwaniejszy jest dom. Bdzie dokadnie taki jak poprzedni. Znowu sprbowa kawy,
podmucha i upi par ykw.
- Tak, szkielet ju stoi i zaczto wznosi ciany. Powinnicie wybra si tam i
zobaczy. Dom ronie z dnia na dzie, to prawdziwy cud Ale mczyni ciko haruj. Od
rana do wieczora. Niemal nie maj czasu, eby podrapa si w... - Umiechn si szeroko. To znaczy, ledwie znajduj chwil, eby co zje.
Elizabeth powstrzymaa si od miechu. Nigdy nie syszaa, eby lensman mwi w
ten sposb.
Zawsze zachowywa si sztywno i formalnie. Ten dom musia dla niego wiele
znaczy. Cieszyo j to.
- Jakiego koloru bd ciany? - spytaa Helene.
- C, myl, e biae. Zobaczymy. Tak, chyba biae. A jak ty uwaasz, Arnoldo? Spojrza na suc, ktra wysza z pokoiku, ale nie skomentowa jej zapuchnitej twarzy.
- Tak, sdz, e biay to odpowiedni kolor dla tak wspaniaego domu.
- Dzikuj, adnie to powiedziaa. Masz dobry gust - stwierdzi. Podskoczyli, gdy
lensmana. - Dzieci nie powinny przeszkadza dorosym, kiedy rozmawiaj. Ale ty si chyba
jeszcze tego nie nauczye, dzieciaku.
Elizabeth poczua mrowienie w karku, a serce zabio jej mocniej. Nikt nigdy nie
mwi tak do jej dzieci. Nawet Krlowej nie wolno!
- Wydaje mi si, e musisz si wczeniej pooy - odpar William. - Mama zawsze
tak mi radzi, kiedy si zoszcz.
Znowu rozleg si tubalny miech lensmana, ale tym razem brzmia nieco ciszej.
Elizabeth wstrzymaa oddech. Czy powinna zawoa dzieci? Nie, tym samym
zdradziaby, e syszaa ca rozmow.
- Chce mi si pi - powiedziaa Kathinka. - Chodmy ju.
- Moe pniej jeszcze przyjdziemy - doda William, po czym na deskach podogi
day si sysze drobne kroki.
- Czy dzisiaj byo lepiej? - spyta Jens, gdy wieczorem kadli si spa. Zawahaa si,
zanim odpowiedziaa.
- Nie, wrcz przeciwnie. Do tej pory lensmanowa mcia si tylko na Arnoldzie. Teraz
jej humory odbijaj si take na dzieciach. Na szczcie s jeszcze za mae, eby wszystko
zrozumie, a poza tym William ma city jzyk i potrafi si odgry. Jens rozemia si cicho,
ale Elizabeth nie widziaa w tym nic miesznego.
- Nie wytrzymam tego - powiedziaa. Czua, e miarka si przebraa. - Przyjlimy ich
pod swj dach, skaczemy wok niej jak przestraszone kwoki, eby tylko j zadowoli, i takie
mamy podzikowanie! Nie chc tego duej znosi! Nie dam rady, syszysz?
- Ciii - uciszy j Jens i przesun palcem po jej wargach. - Jeszcze nas usysz.
- Nic mnie to nie obchodzi - sykna, zniajc jednak odrobin gos. - Jutro z ni
porozmawiam.
- Nie rb tego w gniewie - poprosi.
Nie odpowiedziaa, tylko zmienia temat. Zaczli rozmawia o pracy, ktr Jens mia
jutro wykona. Potem uoyli si wygodnie i zasnli.
Wszystkie poszwy i przecierada z ek zostay cignite i zanurzone w wielkich
kadziach w pralni. Elizabeth rozcieraa rce. Miaa na nich mnstwo maych ranek, ktre
paliy jak ogie, gdy dostaa si do nich woda z mydem. Bolay j plecy, po ktrych
strukami spywa pot. Zastanowia si, czy nie zafundowa sobie wieczorem kpieli, ale
dosza do wniosku, e nie bdzie miaa na to czasu. Poza tym musiaaby wczeniej nanosi
duo wody, a nie bya pewna, czy jej plecy wytrzymaj jeszcze taki wysiek.
- Pjd wypuka pranie - powiedziaa i wytara twarz fartuchem. Potem wzia w
Rozdzia 9
Elizabeth przesuwaa opuszkami palcw po cyfrach, z przejcia gryzc owek. Po
chwili przekrelia rachunek duym zygzakiem, znowu otworzya dziennik, przewertowaa go
i odoya. Potem utworzya na kartce now kolumn i przeliczya jeszcze raz. Nie, nie zgadza
si. Kilku pozycji brakuje. Zapatrzya si przed siebie. Spojrzaa na ksiki stojce na
pkach. Sigay od podogi po sufit. Czytaa tylko niektre z nich - te, ktrych tytu brzmia
zachcajco. Inne otworzya, przebiega wzrokiem kilka linijek i odoya na miejsce. Ksika
musi nas uwie od pierwszych wierszy, uznaa, a przynajmniej od pierwszego rozdziau. Nie
miaa cierpliwoci przedziera si przez p ksiki, eby wczu si w akcj. ycie jest za
krtkie, eby marnowa czas na co podobnego, skoro jest tyle innych rzeczy do zrobienia.
Niektre egzemplarze byy bardzo stare, wydrukowane wymylnym pismem gotyckim, przez
co prawie niemoliwe do odczytania. One te niech sobie stoj. W gabinecie pachniao
atramentem, papierem, ksikami i kurzem. Uwielbiaa ten zapach, to by jej zapach. Ostatnio
niezbyt czsto tu przebywaa, odkd lensman rwnie korzysta z tego pokoju. Teraz
wyjecha w jakiej sprawie. Na pewno wizao si to z jego nowym domem, bo najczciej
zajmowa si budow, niecierpliwy i oywiony jak dziecko. Dobrze go rozumiaa. Mg
obserwowa, jak jego dom wznosi si z popiow. Belki i deski ukaday si w pokoje i dwie
kondygnacje. Mg si tam przechadza i mwi: Tutaj bdzie kuchnia, a tu salon. W tym
miejscu postawi nowe fotele, ktre zamwilimy, a tu t wspania biblioteczk z drewna
brzozowego z przeszklonymi drzwiczkami i kluczem do zamykania kosztownoci".
Westchna i pooya rk na brzuchu. Czy naprawd moga by w ciy? Nie
pamitaa, kiedy miaa ostatnie krwawienie. Dni i tygodnie zleway si w jedno. Zdarzao si,
e z zaskoczeniem uwiadamiaa sobie, e to ju niedziela i trzeba odoy prac na bok.
Prychna. Odoy na bok?! Zawsze znalazo si co do roboty, niezalenie od tego, czy by
to dzie powszedni, czy wito. Nie byo czasu, eby zrobi sobie wolne. Jak wobec tego
miaa pamita o swoich miesiczkach?
Wiedziaa, e Helene zawsze to sobie notowaa. Dowiedziaa si od Indianne o tak
zwanych bezpiecznych okresach, bo ona i Lars nie chcieli mie wicej dzieci. Tu przed lub
po krwawieniu istniaa najmniejsza szansa zajcia w ci, ale to te naturalnie nic pewnego.
To zaley od Boga, co On o tym myli.
- Bardzo kochamy Kathink - powiedziaa kiedy Helene - ale uwaam, e nie
powinnimy wydawa na wiat wicej dzieci. Nie mieszkamy w jakim paacu, cho jestemy
wdziczni za nasz subwk, ktr moglimy sobie rozbudowa. Ale dzieci trzeba
Nagle przypomniaa sobie, e by moe jest w ciy. Czy powinna teraz powiedzie o tym
Jensowi? Nie, lepiej poczeka, tak jak wczeniej postanowia.
- Musz si popieszy. Moe w drodze powrotnej zajrz do Indianne, jeli starczy mi
czasu.
- Pozdrw j ode mnie.
- Pozdrowi!
Zaskoczyo j, e w sklepie byo tylu ludzi. Wikszo z nich staa przy ladzie, inni
siedzieli na skrzyni i rozmawiali. Zawahaa si przy drzwiach i rozejrzaa, eby zobaczy, kto
tu jest. To przypadek, e zebrao si ich a tylu, uznaa. Po prostu chcieli pogada. Poza tym
dzisiaj rozdzielano poczt, a ci, ktrzy prenumerowali gazety, lubili podyskutowa o
najnowszych wydarzeniach. Kilku stao z listami w rku i czytao w milczeniu, poruszajc
wargami.
Elizabeth przemykaa midzy ludmi, witaa niektrych skinieniem gowy, a dotara
do dziau z upominkami. Od razu uderzyo j, e na pkach byo czyciej, w kadym razie
odkd sklep przej Fredrik. Pojawio si te wicej towaru i rnych drobiazgw, ktrych
wczeniej tu nie widziaa. Moe to matka Mathilde utrzymywaa taki porzdek? Zauwaya,
e po drugiej stronie, w kciku bibliotecznym, przybyo te troch ksiek. Dobrze, e Fredrik
o to dba. To wane, zwaszcza dla Marii.
Niby przypadkiem podesza do pek z belami materiau. Potara palcami skrawek
cienkiej biaej baweny. Nadaaby si na koszulk dla dziecka, bez wzgldu na to, czy bdzie
to chopiec, czy dziewczynka. Moe na tak z szerokim koronkowym wykoczeniem przy
szyi? A z tego czarnego materiau troch dalej byaby wspaniaa sukienka. Ale najpierw
powinna wybra co na koszulki i powijaki, moe te na piworek. Te po Williamie ju
dawno wypoyczya lub oddaa, potrzebowaa wic nowych. No i jeszcze trzeba by kupi
jaki materia na sukienk ciow. Za kilka miesicy uronie jej brzuch i nic nie bdzie ju
na ni pasowao. Naturalnie, zamierzaa poszerzy spdnice w miar moliwoci, ale mio
mie rwnie co nowego.
- Znalaza co, co ci si podoba?
Podesza do niej moda dziewczyna i popatrzya na ni z umiechem. Miaa ywe
niebieskie oczy i doeczek w jednym policzku. Jej bezporednie spojrzenie zdawao si
przenika czowieka na wylot. Czy ona widzi, e jestem w ciy? - pomylaa Elizabeth i
poczua, e si poci. To przecie jeszcze nic pewnego, wic tym bardziej wygldam gupio,
ogldajc materiay.
- Nie, tylko czekam na swoj kolej. Przy ladzie byo tak duo ludzi - wyjkaa.
- Kiedy dostaj list z dziwnymi znaczkami, czuj mie mrowienie w caym ciele. Przecigam
t chwil jak najduej, ale zawsze wytrzymuj tylko kilka minut i w kocu musz go
otworzy i przeczyta. Elizabeth musiaa si rozemia. Sama robia dokadnie tak samo.
Podszed do nich Fredrik.
- O, widz, e si poznaycie - powiedzia i obj Lise lekko ramieniem.
Wyglda na szczliwego, pomylaa Elizabeth. Nie tylko jest zakochany, ale i z caej
duszy cieszy si, e ma Lise u swego boku.
Elizabeth odchrzkna.
- Musz zrobi zakupy, bo mam jeszcze co do zaatwienia przed powrotem do domu.
- Ojej, a ja tu stoj i ci zagaduj! - Lise odsuna si i j przepucia. - Musimy si
kiedy spotka - dodaa szybko. Elizabeth skina gow.
- Niedugo bdzie lub Daniela i Sofie. Pewnie si wtedy zobaczymy.
Elizabeth wzia swoje zakupy, poegnaa si z dwojgiem modych i opucia ciasny
sklepik. Na dworze oddychaa gboko, wcigajc do puc wiee powietrze. Pachniao latem.
Ciepym piaskiem. Zapachy morza nieco zagodniay, zauwaya. Nie byy ju tak ostre jak
wiosn. Pachniao socem.
Rozdzia 10
Elizabeth zapukaa do drzwi kilka razy, lecz nikt nie otwiera. Pod cian domu bya
duga, wska rabatka ogrodzona ciasno uoonymi okrgymi kamieniami. Drobne kwiatki
wychylay gwki i kiway nimi na agodnej bryzie. Elizabeth nie znaa nazwy adnego z
nich, ale byy liczne. te, niebieskie, a jeszcze inne biae. Wok kadej rolinki ziemia
bya wypielona i uporzdkowana. Jak Indianne znajdowaa na to czas? Niektrzy znajdowali
spokj, zajmujc si ogrdkiem. Ona sama najlepiej odpoczywaa na skaach.
Zapukaa znowu. Po chwili usyszaa pacz dziecka i trzask zamykanych drzwi. Potem
rozleg si wzburzony gos Indianne. Moe powinnam zawrci, pomylaa Elizabeth. Na
pewno s zajci domem i dziemi. Miaa jednak nadziej... Wanie, na co waciwie liczya?
e zastanie Torsteina w domu i bdzie moga zapyta, niby przypadkiem, tak eby nikt si nie
domyli, czy brak krwawienia zawsze oznacza, e kobieta jest w ciy.
Naturalnie, e bya w ciy. Brak miesiczki to przecie pierwsza tego oznaka. No i
mdoci. Ale tym razem nie miaa mdoci, nie wymiotowaa. I to j wanie niepokoio. Bya
tylko zmczona, przez kilka dni z rzdu cigle chciao jej si spa. Czy przy poprzednich
ciach te si czua zmczona? Tak, jeli dobrze pamita. I nie miaa siy.
- To ty? - Drzwi otworzyy si gwatownie i Elizabeth spojrzaa w ywe oczy
Indianne. - Wanie mi si wydawao, e kto puka. Biedactwo, pewnie sobie o nas
pomylaa, e cakiem nie mamy wstydu, kac ci tak dugo czeka.
- Wcale nie, ale moe przyszam nie w por? - spytaa, zerkajc na zapakane dziecko,
ktre Indianne trzymaa na biodrze.
- Ale skd, wejd. - Indianne otworzya drzwi na ocie i wpucia j do rodka.
Ragnhild
przestaa
paka
zaciekawieniem
spojrzaa
na
Elizabeth
ciemnobrzowymi oczami. Miaa kruczoczarne wosy, a nad kadym uchem bia kokard.
Wosy byy za krtkie, eby dao si je wszystkie zebra w kucyki, wic z tyu cz po
prostu luno zwisaa.
- Wygldasz jak malutka Indianne - zauwaya Elizabeth.
- Wiele osb tak mwi, ale ja dostrzegam te podobiestwo do ojca. Co prawda nie
tak due jak u tego brzdca. - Skina w stron synka, ktry siedzia na najniszym stopniu
schodw. Mia nieco janiejsze wosy i oczy nie tak ciemne jak siostra.
- I pomyle tylko, e niedugo bd miay po dwa lata - westchna Elizabeth. - Czas
biegnie tak niewiarygodnie szybko.
- Tak, i to wida zwaszcza po dzieciach. Sami o sobie mylimy, e bdziemy
jeszcze zbyt wiey. Indianne wprawdzie ju dorosa, ale nie byy sobie bliskie. Moe jest
jeszcze za moda, eby si rozumiay. Rnica wieku nadal wydawaa si dua. Dzieli je
baga dowiadcze. Wicej czyo z Indianne jej crk Ane.
- Poznaam dzi w sklepie narzeczon Fredrika - zagadna i uamaa kawaek ciasta.
- Prawda, e sympatyczna? - podja Indianne. - Nie widziaa jej wczeniej?
- Nie, spotkaam j po raz pierwszy. Nie wiedziaam nawet, e Fredrik znalaz sobie
dziewczyn.
- Naprawd? Niemoliwe - zdumiaa si Indianne i zerkna na blinita. - Jeeli
chcecie mleka, idcie do kuchni, to dostaniecie.
Dzieci natychmiast wybiegy z salonu. Ragnhild pognaa przodem, miejc si i
krzyczc. -Tak, jest bardzo sympatyczna i zaradna. Myl, e pozwoli matce Mathilde nadal
sprzta w sklepiku. Niech kobiecina zarobi par ore, dopki ma siy. Chocia Lise wyglda
na siln i pracowit. Tak, co to z powodzeniem chwyci za wiosa, eby naowi ryb, albo
wejdzie na drabin po towar podwieszony gdzie wysoko w magazynie. Myl, e Fredrik
dokona dobrego wyboru.
Elizabeth zebraa okruszki z talerzyka i woya je do ust.
- Elen te na pocztku bya mia.
- Mia! - prychna Indianne. - Ale z Elen co byo nie tak. Zauwayam to od
pierwszego dnia. -Zamylia si i zapatrzya przed siebie. - Uff, jak dobrze, e si jej
pozbylimy - dodaa i si wzdrygna. - Na szczcie wyprowadzia si daleko i mam
nadziej, e ju jej nie spotkamy. No, ale niedugo bdzie weselisko - zmienia temat i znowu
si umiechna.
- Wyobraam sobie, jak Dorte si denerwuje. To przecie jej Daniel si eni. A lub
pierworodnego syna to zawsze szczeglne przeycie - podja Elizabeth. Indianne skina
gow.
- My te jestemy jej dziemi, chocia nie ona wydaa nas na wiat. Szybko
zaczlimy nazywa j mam i uwaamy j za matk.
- Dorte bya dla was dobr matk.
- To prawda. Nigdy nikogo z nas nie wyrniaa. Co wicej, ona uwaa si rwnie za
matk Jensa! Elizabeth si rozemiaa.
- Dorte wziaby w ramiona cay wiat, gdyby moga. Mimo wszystko mielicie
szczcie. Indianne uniosa filiank do ust, ale zaraz na powrt j opucia.
- To niesamowite, jak szybko mija czas. Pamitasz, jak ya moja mama Ragna i
przychodziam do was, do Da-len, eby si bawi z Mari? Czy komukolwiek przyszoby
siy. Ale Indianne nie miaa wiotkiej skry ani opadajcych powiek. Jej donie nie byy
zniszczone, tak jak jej. Nie byy jednak take biae i gadkie. Zatem pewnie rwnie si nie
oszczdza, cho nie wykonuje najciszych robt, ktre niszcz skr. Od tego ma sub.
- Czy Torstein jest w domu? - wyrwao si Elizabeth, zanim zdya powstrzyma
sowa. Indianne spowaniaa, przekrzywia gow i spojrzaa na ni podejrzliwie.
- Dlaczego pytasz? Chcesz z nim porozmawia?
- Nie, nie, skde. Po prostu jestem ciekawa. - Machna rk i zaoya nog na nog.
- Podtrzymanie konwersacji, tak to si chyba nazywa? - dodaa z umiechem.
- Nauczya si takich wyszukanych sw od ony lensmana? - zachichotaa Indianne.
- Uff, nie wspominaj mi o niej.
- Dobrze si midzy wami ukada?
- Tak sobie. Zawsze co jest nie tak, gdy dwie rodziny mieszkaj pod jednym dachem.
Poza tym nigdy z lensmanow nie yymy w przyjani. Mimo wszystko jako do tej pory
wytrzymujemy. - Urwaa. Nie chciaa wicej mwi. Nawet Indianne, chocia wiedziaa, e
moe jej ufa. Dlatego skierowaa rozmow na inny temat. Postanowia, e jeszcze chwil
posiedzi - tyle, ile wypadao, eby si ani nie narzuca, ani zbytnio pieszy.
Kiedy skrcia przy oborze, nadal mylaa o tym, e nie udao jej si porozmawia z
Torsteinem. Bya niezadowolona, bo czego nie zaatwia, a chciaa to ju mie za sob.
Ogarn j irytujcy, natrtny niepokj. Ale czego spodziewaa si po Torsteinie? Co mg jej
powiedzie, czego sama nie wie? Uspokoiby j, e nie wszystkie kobiety wymiotuj w ciy,
i doda, e powinna si cieszy. Myle o swym maym skarbie.
Sama wyprzga konia i wprowadzia do obory. Potem wzia koszyk z zakupami i
posza w stron domu.
Co byo nie tak. Zauwaya to natychmiast, gdy przekroczya prg. Helene obieraa
ziemniaki grubo i z zawzitoci, wbijajc n za gboko i odkrawajc zbyt duo. To do niej
niepodobne, takie marnotrawstwo. Arnolda powolnymi ruchami zmywaa naczynia. Za
starannie i za dugo pocieraa kad filiank. Tylko dzieci zachowyway si jak zwykle,
siedziay przy stole i bawiy si muszelkami i kamykami.
Elizabeth wniosa zakupy i wbia wzrok w Helene.
- Co si dzieje? - spytaa. Suca skina w stron okna.
- Nie widziaa?
- Czego? - Elizabeth wyjrzaa na dziedziniec, dugo wodzia po nim wzrokiem i
mino sporo czasu, zanim wreszcie go zauwaya. Konia. Obcego konia. - Czyj to ko? spytaa, odwracajc si do Helene. Kosz postawia na stole. Helene przestaa obiera
Elizabeth postpia krok w jej stron, zaciskajc pici z wciekoci. Musiaa nad
sob zapanowa, eby nie wymierzy tej bezczelnej kobiecie policzka. Jej gos dra tylko
odrobin, kiedy si odezwaa:
- Pilnuj si - ostrzega szeptem i opara si o st. - Bo moe si zdarzy, e niechccy
si wygadam, rozumiesz. Tajemnica atwo moe wymkn si z rk, jeeli si jej dobrze nie
strzee.
- Tylko sprbuj! - W jasnoniebieskich oczach lensmanowej pojawi si strach, a na jej
policzki wystpiy czerwone plamy. - Poza tym nikt ci nie uwierzy. Elizabeth znw si
wyprostowaa.
- Zaoysz si? A dlaczego ludzie nie mieliby uwierzy? Oni lubi takie historie. Im
gorsze, tym lepiej. Kobieta zacisna usta, a utworzyy wsk kresk.
- Wic nie rb wicej takich gupstw, dopki tu mieszkasz - zadaa Elizabeth. Jeszcze jeden taki wybryk, a twoja tajemnica obiegnie ca wie.
- Grozisz mi?
Elizabeth umiechna si krzywo i wysza z salonu. Cicho zamkna za sob drzwi.
Gdy tylko lensman wrci do domu, poprosia o rozmow. Zaprosia go do gabinetu,
uprzedzajc, e to nie potrwa dugo, zaledwie kilka minut. Posusznie poszed za ni, spyta,
czy co si stao, i usiad na wskazanym krzele.
- Pojechaam dzisiaj do sklepu po zakupy - zacza Elizabeth i zaja miejsce za
biurkiem. - Kiedy wrciam, by tutaj Steffen. Siedzia razem z twoj on w salonie i pi
kaw.
- No i? - Lensman splt rce na brzuchu. Elizabeth zauwaya, e jest zdenerwowany.
Wiedzia, co si stao, i czu si nieswojo.
- Nic mi do tego, kto was odwiedza w waszym domu, ale oboje wiecie, e tutaj Steffen
nie jest mile widziany. Nie musz tumaczy, dlaczego.
- Naturalnie. - Kiwn kilka razy gow i spuci wzrok.
- C, to tylko tyle. Mam nadziej, e wicej si to nie powtrzy. Lensman wsta.
- Porozmawiam z on.
- Zrobisz, jak uwaasz. ona zapewne powie ci, e wyprosiam Steffena z domu, ale
wcale si tego nie wstydz, bo uwaam, e to byo cakowicie zrozumiae.
- Bardzo mi przykro. To si oczywicie wicej nie powtrzy. To wasz dom, a my
jestemy tutaj gomi. Elizabeth rwnie wstaa.
- Wina ley po obu stronach, mona powiedzie. Steffen doskonale wie, e po tym, jak
zgwaci Lin i doprowadzi j do samobjstwa, a nastpnie prbowa take mnie wzi si,
Rozdzia 11
Maria przecigna cierk po stole i strzepna j nad wiadrem z odpadkami stojcym
przy zlewie. Nastpnie wypukaa j w wodzie po zmywaniu, mocno wykrcia i jeszcze raz
wytara st do sucha.
- Dobrze. Jak wyschnie, moesz tu pooy materia.
Dorte rozstawia maszyn do szycia, a potem przyniosa pudeko ze szpilkami i
noyczkami. Materia na sukni moe na razie wisie na oparciu krzesa.
W kuchni nadal pachniao po obiedzie solon ryb i sonin, wic Maria uchylia okno
i zabezpieczya haczykiem, eby wiatr nie otworzy go na ocie i nie zbi szyby, uderzajc o
cian domu. Wcigna gboko do puc wiee powietrze i wrcia do sprztania.
- Au! - krzykna Dorte i woya palec wskazujcy do ust.
- Ukua si? - spytaa Kristine.
- Tak.
- Leci krew?
- Troch, ale zaraz przestanie.
- Dla kogo teraz szyjesz?
- Dla Sofie. Wiesz, niedugo wychodzi za m. Za Daniela. Ale bdzie piknie. - Ty
chyba te musisz mie now sukienk, Kristine. Nieprawda? Dziewczynka rozemiaa si,
zachwycona.
- Mama ju kupia materia. Ley na strychu. Ju nawet zacza. Prawda, mamo?
Maria skina gow.
- Tak, zgadza si. Ale sukienka bdzie taka maa, e raz dwa skocz.
- Wcale nie jestem maa! - Kristine podpara si pod boki i spojrzaa na matk
obraona.
- Nie, oczywicie, e nie jeste maa. Jak mogam zapomnie, e masz ju pi lat.
Usyszay kroki na schodach i po chwili w kuchni pojawia si Hansine. Wystroia si,
zauwaya Maria. Woya odwitn sukienk, ktr nosia do kocioa, i wyszczotkowaa
wosy. Nawet brud spod paznokci znikn, w kadym razie prawie. Jeli kto pracuje w
gospodarstwie, rzadko udaje mu si zmy cay brud, choby nie wiem jak si stara. Mycie
schodw, noszenie siana, obieranie ziemniakw i caa reszta zostawiay gboko w porach
skry lady, ktre trudno doczyci.
- To czysty brud - mawiaa zwykle Dorte, kiedy kto si skary. Teraz patrzya na
suc oszoomiona.
tumi w sobie".
Maria zgodzia si z ni, chocia uwaaa, e kade z nich cierpi na swj sposb. Nie
odezwaa si jednak. Najwaniejsze, e Indianne nie odmwia.
- O, co tak stoisz w przejciu? - zdziwia si Sofie, ktra nagle stana w drzwiach,
zdyszana i zarumieniona na twarzy. - Tak si pieszyam - wyznaa. - Czy Dorte zacza ju
szy? Nie przyszam za pno?
- Nie - odpara Maria, pokrcia gow i wesza do kuchni. Sofie musiaa stan na
krzele, kiedy Dorte podwijaa brzeg spdnicy.
- Bdziesz najpikniejsz pann mod w okolicy -stwierdzia Maria i cofna si o
kilka krokw, eby lepiej widzie.
Rkawy sukni byy wskie na caej dugoci, ale na samej grze Dorte zrobia kilka
marszcze, tak e powstay niedue bufki. Sofie nie chciaa wyglda zbyt strojnie, bo nie
lubia zwraca na siebie uwagi, ale zarazem pragna, eby suknia bya modna. Dlatego Dorte
lekko tylko zaznaczya z tyu turniur i zostawia niewielki tren, ktry zaledwie muska
podog.
- Jak mylicie, co powie Daniel? - spytaa Sofie, nie mogc usta w miejscu.
- Powie tak"! - powiedziaa Maria z umiechem.
- Ale nie w kociele! Chodzi mi o to, co powie, kiedy mnie zobaczy w tym stroju.
Nigdy jeszcze nie miaam tak piknej sukni.
- Tego by tylko brakowao - mrukna Dorte, trzymajc szpilki w kciku ust. Pamitaj, e masz na sobie sukni lubn. No, moesz ju zej i j zdj, to podszyj d.
- Jeste najukochasza na wiecie - zapewnia Sofie, wkadajc na powrt star
sukienk. Dorte umiechna si i ostronie wbia ig w materia. Z kadym ciegiem
sprawdzaa, czy nie wida nitki po prawej stronie.
- Wychodzisz za m za mojego syna i to zrozumiae, e musisz by liczna.
Maria suchaa tylko jednym uchem, bo mylami bya przy Hansine. Nie moga si
uspokoi, cige podchodzia do okna i zerkaa na dwr. W kocu Kristine zwrcia na to
uwag.
- Czego tak wygldasz, mamo?
- Niczego - odpowiedziaa i umiechna si do niej. -Pjd na gr i zmieni pociel.
Wysza, zanim Dorte zdya cokolwiek powiedzie. Musiaa by sama, zaj si
czym, by przesta myle i wyrzuci z siebie rozgorczkowanie. Czua, jakby dostaa
wysypki, jakby tysice mrwek azio pod jej skr. A jeli plan si nie powiedzie i zostanie
zdemaskowana? Tak czy owak, to nie byoby jeszcze najgorsze. Gorzej jeli Steffen oeni si
z Hansine. Jakie ycie czeka t dziewczyn? Ile czasu upynie, nim on pokae swoje
prawdziwe oblicze, a ona stanie si jego niewolnic i suc, by mg y jak krl? Czego
takiego nie yczya Hansine. Nie dopuci, by Steffen z triumfem poprowadzi t dziewczyn
do otarza.
Wszystkie poszwy i przecierada zaniosa do pralni. Potem wrcia na poddasze, eby
powlec wie pociel. Bolay j ramiona i plecy, kiedy przysza Mathilde i zaproponowaa
swoj pomoc.
- Nie moe tak by, eby wszystkim zajmowaa si sama - powiedziaa. - Za co nam
pacisz? Sofie, chod, te pomoesz! - zawoaa w d schodw.
- Co mam zrobi? - spytaa dziewczyna, przechylajc si przez porcz.
- Nano wody do pralni! Pot spywa strukami po jej plecach i brzuchu, gdy
otworzya drzwi do pralni.
- Zaraz si udusz - jkna i stana przy framudze. Poprzez kby pary dostrzega
czyj posta przebiegajc przez dziedziniec. - Hansine! Hansine, co si stao? - zawoaa za
ni. Serce walio jej w piersi tak, e musiaa na chwil chwyci si klamki. - Zaraz wracam rzucia przez rami i pobiega za suc. Zdya wanie wbiec na poddasze, gdy usyszaa,
jak Hansine przekrca klucz w drzwiach.
- Hansine, wpu mnie. Odezwij si do mnie.
- Odejd - usyszaa zdawiony gos.
- Czy co si stao? - spytaa Maria. Znaa odpowied i miaa nadziej, e stao si
dokadnie tak, jak zaplanowaa. Mimo to nie odczuwaa satysfakcji, tylko bl i wspczucie
dla dziewczyny po drugiej stronie drzwi. Nie dostaa odpowiedzi. Usyszaa skrzypienie ka
i cichy, stumiony szloch.
- Czy co poszo nie tak ze Steffenem? - sprbowaa znowu, lecz i tym razem Hansine
nie odpowiedziaa. Z kuchni wysza Dorte.
- Co si dzieje? - zapytaa z dou.
- Zaraz wrc - rzucia Maria w stron sypialni i zesza do sieni. - Chyba co zaszo
midzy ni i Steffenem. - Dlaczego tak mylisz? - Dorte przygldaa si jej badawczo. W jej
zielonych oczach kryo si mnstwo pyta. Maria odniosa wraenie, e wzrok Dorte
przewierca j na wylot. Dlatego obrcia si bokiem.
- Pacze. Moe Steffen si rozmyli? - rzucia wymijajco.
- Mielimy tak nadziej - mrukna Dorte. - Czy mam z ni pomwi?
- Nie, to na nic. Nie chce teraz z nikim rozmawia. Zostawmy j w spokoju. Pniej
znowu sprbuj. Rozeszy si kada do swojej pracy - Dorte do kuchni, do szycia sukni
- Przynios ci filiank - zaproponowaa natychmiast Sofie i poderwaa si z krzesa. Syszae, co si przydarzyo Hansine? - spytaa, podajc mu rwnie talerzyk i n.
- Nie. A co si stao?
- Tak. Posza dzi na spotkanie ze Steffenem - odpara i usiada obok Daniela.
- A wic to tam si wybieraa - skomentowa, a midzy jego brwiami utworzya si
gboka bruzda. - Mylaem, e idzie do przyjaciki.
- Teraz siedzi na grze i pacze. Przypuszczamy, e Steffen z ni zerwa. A w kadym
razie e si z ni pokci.
- To najlepsza wiadomo, jak mogem usysze.
- Nie chce nic je - oznajmia Dorte, wrciwszy z tac. - Nie chciaa te ze mn
rozmawia ani otworzy drzwi. - Odstawia naczynia i gono westchna. - Poddaj si,
zupenie nie wiem, co robi.
- Usid sobie - poradzi Jakob. - Sama zejdzie, jak zgodnieje.
- Albo jak bdzie musiaa i do wychodka - dodaa Kristine. Maria nadal milczaa.
Mathilde miaa na grze i nocnik, i wod, wic Hansine moga tam zosta dugo. A
jeli ze sob skoczy? Ta myl uderzya j niczym byskawica i przyprawia o dreszcz zgrozy.
- Musisz co zje - powiedzia Olav i pogadzi j po plecach.
Umiechna si przelotnie i sprbowaa kawy. Czy powinna mu wszystko wyzna?
Moe, ale jeszcze nie teraz. Nie miaa odwagi. A jeli on si rozgniewa i uzna, e posuna si
za daleko?
Ledwie zwracaa uwag na to, co wkada do ust; odpowiadaa, kiedy j o co pytali, i
udawaa, e sucha, co mwi. Nikt nie moe nabra podejrze, e to jej sprawka. Naleaa do
tych, ktrzy najbardziej sprzeciwiali si temu zwizkowi. Musz zachowywa si tak jak inni,
pomylaa.
Prbowaa skoncentrowa si na tym, o czym rozmawiali przy stole.
O pogodzie. Zastanawiali si, jak dugo si utrzyma. Sofie mwia o praniu, ktre
wisiao na sznurach, i o bliskim ju lubie. Gdzie bd taczy, jeli w dniu wesela bdzie
pada?
W stodole, uzna Jakob. Bergette tak zrobia. Jeszcze nie zwieli siana, wic jest dosy
miejsca. A skoro mona tam je, to mona i taczy - stwierdzili.
miali si z tego i rozmawiali o pracy, ktra ich czeka w najbliszym czasie. Na kilka
minut zapomnieli o zach Hansine i jej zamanym sercu. Tylko Maria nie przestawaa o niej
myle.
Dorte mimo wszystko kilka razy zasza na poddasze i prbowaa nawiza kontakt z
Hansine, ale bezskutecznie. Mathilde i Sofie rwnie parokrotnie uday si na gr, te bez
powodzenia. W kocu posza Kristine.
Maria syszaa, jak dziewczynka zapukaa do drzwi sw malutk pistk.
- Hansine. Mog do ciebie wej? Nazbieraam kwiatw i muszelek. S bardzo adne.
Chcesz zobaczy?
- Nie. Id na d - dobieg ich glos z pokoiku sucej. Nie brzmia ju jednak tak
szorstko jak wtedy, gdy Hansine odmawiaa dorosym.
- Mog je dla ciebie wsun pod drzwi - odpara Kristine i wcisna kwiaty i drobne
muszelki w wsk szczelin. Za drzwiami nadal panowaa cakowita cisza, wic Kristine z
powrotem zesza na d.
Maria trzymaa si z boku. Wiedziaa, e to na nic. Skoro suca nie otworzya
nikomu, jej te nie wpuci. A przecie tyle osb prbowao. Dorte skarya si w czasie
dojenia:
- To kara - westchna przy krowim brzuchu.
- Co za bzdury opowiadasz! - ofukna j Maria. - Kara? Za co?
- Za to, e yczyam im, eby ze sob zerwali.
- Wszyscy sobie tego yczylimy.
- Moe po prostu powinni si pobra. Hansine przecie i tak si kiedy wyprowadzi dodaa Dorte. Maria spojrzaa na ni.
- Nie ycz Hansine maestwa z takim potworem.
- Co przez to rozumiesz? - spytaa Dorte. Wymi krowy byo puste, wic odsuna
wiadro i wstaa. Jej zielone oczy wpatryway si w Mari badawczo.
- To w gruncie rzeczy dobra dziewczyna i nie zasuya sobie na maestwo z takim
diabem. Dorte dugo przygldaa si Marii. Jej wzrok j obnaa, zdradza, co czua. Maria
nie wytrzymaa tego badawczego spojrzenia i musiaa si odwrci. Dorte si domylia. A
moe nie? W kadym razie nabraa podejrze. Wygadaam si, pomylaa Maria i si
zaczerwienia. Dorte jednak nie zadawaa wicej pyta, tylko do koca wieczora dziwnie na
ni patrzya.
Maria pooya si spa wczeniej ni Olav. Wymwia si silnym blem gowy. W
szczelinie pod drzwiami pokoiku Hansine byo ciemno, a wic suca pewnie spaa. Albo
tylko leaa w ku i pakaa? Jeeli zostay jej jeszcze jakie zy. By moe wpatrywaa si
pustym wzrokiem w cian i rozmylaa, jak to si mogo sta, i to w dodatku w tak piknym
dniu. Maria udawaa, e pi, kiedy Olav wszed do sypialni. Cicho si rozebra i wlizgn pod
pierzyn.
oddycha ciko i rwnomiernie. Sama nie spaa, ale leaa nieruchomo. W kocu pewnie na
krtko si zdrzemna, bo a podskoczya, syszc skrzypienie schodw. Drzwi mona
nasmarowa, gdy zbyt wiele zdradzaj, ale nie schody. Ostronie wyswobodzia si z obj
ma, boso wymkna si z sypialni i cichutko ruszya na d. Wiedziaa, ktrych stopni
unika, udao jej si wic dotrze do kuchni bezszelestnie.
Hansine siedziaa na rozkadanym ku z kolanami podcignitymi pod brod. Maria
usiada obok niej i obja j ramieniem.
- Wszystko si uoy, zobaczysz - prbowaa j pocieszy. - Czas goi rany. Hansine
odwrcia gow.
- Skd wiesz, co si stao?
- Sama przeyam zawd miosny. Wikszo z nas przez to przesza, raz albo i wicej
razy. Ten smutek mona porwna do blu, gdy kto nam umiera. Musimy sobie wyobrazi,
e ci, ktrzy odeszli, id dalej ju bez nas. A moe nawet z kim innym. I to jest najgorsze.
Hansine zacza cicho paka.
- Dra i ajdak jeden! Nigdy wicej nie chc go widzie na oczy. Nigdy!
Maria nadal gadzia j po plecach, ale nic nie mwia.
- Powiedzia, e znalaz sobie inn. Dziewczyn z dobrego domu. I ju mnie nie
potrzebuje. Mnie, ubogiej sucej. Wyzna mi wprost, e woli tamt ode mnie. - Hansine
otara oczy i zakaa. - Wtedy spytaam, dlaczego mi si owiadczy. I obieca rne rzeczy.
Mielimy wyjecha, i to w najwikszej tajemnicy, a potem pj do kawiarni, bo nigdy nie
byam. I mia mi kupi pikn sukni, i... -Ukrya twarz na kolanach i znw si rozpakaa.
Maria rozejrzaa si za jak chusteczk, ale nic nie znalaza. Nie chciaa te opuszcza
Hansine.
- Nie rozumiem, dlaczego si rozmyli. Nie, waciwie wiem, wszystko jasne. Tamta
jest bogata. Sam mwi.
- A powiedzia, jak ma na imi?
- Nie, na szczcie. Wcale nie chc tego wiedzie.
- Moe ktrego dnia zginie od wasnej broni - westchna Maria, nie wyjaniajc, co
ma na myli.
- Gboko w to wierz. Mam nadziej, e ta jego nowa dziewczyna szybko si
przekona, jaki z niego obudnik, i sama z nim zerwie. eby da mu nauczk. Maria cisna
jej do i nagle zauwaya, e Hansine nadal nosi piercionek zarczynowy.
- Jeszcze go nie zdja? - zdziwia si.
- Co takiego? - Suca podniosa gow. - Ach, to... Cakiem zapomniaam. -
Rozdzia 12
Elizabeth zerkna w d na swoje zoone rce obejmujce psaterz. Przesuna
kciukiem po okadce, po czym utkwia wzrok w jakim punkcie za plecami pastora.
Wiedziaa, e duchowny przez cay czas obserwuje wiernych i patrzy, kto sucha, a kto
przysypia. Teraz z pewnoci pomyla o niej, e z zainteresowaniem przysuchuje si jego
kazaniu.
Cofna rk i dotkna paskiego brzucha, a mylami powdrowaa do minionych dni.
Wci nie zwierzya si Jensowi ze swoich przypuszcze, chciaa jeszcze poczeka. Dlatego
tego dnia wysprztaa ich sypialni na poddaszu. Zmienia pociel, otworzya okno i wpucia
do rodka zapachy koniczyny, morza i soca. Zabraa si do mycia podogi. Bolay j kolana,
a skra na doniach bya pomarszczona. Ale w cigu wieczora, pomylaa, znw si wygadzi.
Zamierzaa umy si pachncym mydem i woy .czyst koszul nocn, A gdy bd ju
lee blisko siebie pod pierzyn, wyzna mu nowin.
Dugo wiczya, jak mu to powie. Jensie, czy uwaasz, e jestem stara?" postanowia spyta.
Natychmiast zaprzeczyby, pocaowaby j i zdziwi si, skd u niej te idiotyczne
myli. Wtedy ona zadaaby kolejne pytanie:
Czy uwaasz, e jestemy za starzy, by mie wicej dzieci? To znaczy, skoro
jestemy ju dziadkami?" Naturalnie, e nie. A dlaczego pytasz?" Jestem w ciy, Jensie.
Ju dawno nie miaam okresu".
Zrobiby wielkie oczy, a potem porwa j w ramiona i czule uciska Do koca
wieczoru, dopki nie zmorzyby ich sen, rozmawialiby o tym maym cudzie. Zastanawialiby
si, czy to bdzie chopiec, czy dziewczynka, i wybierali imi dla dziecka. Chciaa zostawi
Jensowi ostatnie sowo. To on powinien wybra imi.
Marzenia byy jasnoniebieskie i puszyste, jak oboki na pogodnym letnim niebie.
Pene soca i ciepa.
Ale kiedy skoczya my podog i wstaa, poczua ciepo pynce w d uda. Przez
uamek sekundy prbowaa zdusi wiadomo tego, co si stao. Nie chciaa wiedzie, nie
miaa siy przyj tego do siebie. W kocu jednak musiaa. Podcigna spdnice. Na biaych
majtkach wzdu jednego uda biega czerwona smuga.
Poroniam, przebiego jej przez gow, ale nie czua blu. Nie w tamtej chwili. Ani
pniej, kiedy pojawi si micy skurcz w dole brzucha i dobrze znana wraliwo w krzyu.
Nie moga si pomyli. Dostaa miesiczk. Nie bya w ciy, to tylko opniajce si
krwawienie. Bg zadrwi sobie z niej, moe j ukara? Nie wiedziaa, lecz jeli Bg uzna, e
zrobia co zego, to w okrutny sposb wymierzy jej kar. Niektrzy mawiali, e jeli kto
jest zbyt szczliwy, to wkrtce to szczcie okupi. Czy to wanie jej dotyczyo? Czy bya
zbyt szczliwa? Moe nie powinna za wczenie si cieszy.
Obezwadniona rozpacz wyja czyste majtki i podpask z szuflady komody. Wiadro
z wod zostawia na rodku pokoju. Przebraa si, zesza na d, a nastpnie, patrzc przed
siebie pustym wzrokiem, wysza do sieni. Helene stana w drzwiach kuchni i spojrzaa na ni
zdumiona. O nic jednak nie pytaa.
Elizabeth mina dziedziniec i posza dalej, w stron ska. Tam zatrzymaa si, stana
nieruchomo jak sup soli, i spojrzaa na morze. Chciaaby si wypaka, ale nie moga.
Dlaczego zreszt miaaby rozpacza? Nic takiego si nie stao, eby miaa wylewa zy.
Gdyby spodziewaa si dziecka i poronia, mogaby si smuci, ale nie teraz. Po prostu
dostaa okres, jak wszystkie kobiety. Najnaturalniej w wiecie. To egoizm martwi si z
powodu czego, czego nie byo. Powinna raczej wspczu niedoszym matkom, ktre
poroniy. Albo tym, ktre w ogle nie mogy zaj w ci.
Mimo wszystko miaa uczucie, jakby co stracia. Kogo stracia. Poniewa w mylach
ju nosia to dziecko pod sercem. Moe malekiego Jensa? Prawie nadaa mu imi. Omal nie
kupia materiau na koszulki dla niego. Ju planowaa, e z delikatnej jagnicej weny, ktr
schowaa w tkalni, udzierga kaftanik i moe skarpetki, jeli starczy wczki. Co teraz z tym
zrobi? Bez wzgldu na to, na co j przeznaczy, zawsze bdzie pamitaa, e t wen odoya
dla malestwa.
Moe mogaby co zrobi na drutach dla Alexandry? Byoby w tym co
symbolicznego. Wnuczka, poprzez crk, bya czci jej samej.
Powinna odczuwa wdziczno za tych dwoje, ktrych urodzia. Inne kobiety w
ogle nie miay dzieci i cae ycie nad tym bolay. W tej chwili jednak nie umiaa si
pocieszy. Musiaa si upora z tym dziwnym cierpieniem i strat tego, czego nie byo.
Podskoczya przestraszona, gdy nagle tu obok stana Helene.
- Nie martw si - szepna. - Jeszcze bdziesz miaa szans - pocieszya j. Elizabeth
spojrzaa na ni. Skd wiedziaa?
- Znalazam twoj bielizn na poddaszu i jeli jest tak, jak myl...
Elizabeth ledwo dostrzegalnie skina gow, nie majc pewnoci, czy Helene
naprawd rozumie.
- Przechodziam przez to samo - wyznaa przyjacika. To byo tak niespodziewane, e
Elizabeth znw musiaa na ni spojrze.
jeli Daniel eni si z tak wspania dziewczyn jak jest Sofie, dodaa. Mathilde bya dla niej
jak crka, kiedy przysza na sub do Heimly. A potem Sofie te traktowali jak wasne
dziecko. Znowu si rozemiaa, a jej twarz si zarumienia i teraz ju niewiele rnia si
kolorem od rudych wosw.
- No i kto jeszcze przyby w naszej rodzinie. Lise! By moe w przyszym roku znw
si tu spotkamy przy okazji kolejnego lubu. Mam tak wiele dzieci, wszystkie przygarnam i
gotowa jestem broni ich jak lwica. - cisno j w gardle, wic zamilka i tylko podniosa
kieliszek.
- Na zdrowie! - zawoa Jakob gromkim gosem.
- Na zdrowie! - odpowiedzieli gocie.
Po obiedzie Elizabeth miaa ochot si przej. Wielu innych goci te chciao
rozprostowa nogi i uci sobie pogawdk. Suce mogy w tym czasie posprzta ze stou i
spokojnie pozmywa. Po drodze Elizabeth natkna si na Hansine. A j zmrozio na jej
widok i czym prdzej chciaa pj dalej. Nie miay o czym rozmawia, zwaszcza po tym,
jak suca zwizaa si ze Steffenem.
- Dzie dobry - pozdrowia j dziewczyna i umiechna si mio. - Dawno ci nie
widziaam. Elizabeth popatrzya na ni wyczekujco i tamtej wyranie zrobio si nieswojo.
Grzebaa butem w piasku, a czubek zakurzy si i poszarza.
- Ceremonia w kociele bya pikna - dodaa Hansine. Elizabeth skina gow.
- Teraz modzi przeprowadz si do Neset.
- Tak - potwierdzia Elizabeth i odchrzkna. - Musz ju i. - Skina gow na
poegnanie i posza do wychodka. Kiedy wychodzia, spotkaa Ane. Crka prowadzia
Alexandr.
- A kt to idzie? Najukochaszy, zoty skarb babci? - zaszczebiotaa i przykucna.
Alexandra rozemiaa si w gos i przypieszya kroku, a po chwili ju siedziaa na
rkach Elizabeth. Przed uroczystoci zamieniy z Ane kilka sw, ale potem crka znikna
jej z oczu, a przy obiedzie siedziay tak daleko od siebie, e nie mogy porozmawia.
- To by cudowny lub - stwierdzia Ane. Elizabeth zmruya oczy i wystawia twarz
ku socu.
- Przed chwil to samo powiedziaa Hansine.
- Rozmawiaa z ni?
- Krtko.
Ane skrzyowaa rce na piersi i spojrzaa surowym wzrokiem. Obserwujc crk,
Elizabeth odniosa wraenie, jakby widziaa sam siebie sprzed lat. A bi od niej
modzieczy upr.
- Nie mam wprost odwagi powiedzie tego na gos, ale to, co si stao, to prawdziwy
dar od Boga.
- O czym ty mwisz? - spytaa Elizabeth. Alexandra tymczasem wsuwaa jej do ust
swj malutki paluszek.
- Nie syszaa? - Ane spojrzaa na matk zaskoczona, po czym opowiedziaa jej o
zerwanych zarczynach Hansine. - Teraz to nie ta sama dziewczyna - stwierdzia na koniec. Czasem jeszcze bywa krnbrna, lecz zna ju swoje miejsce i wyranie si uspokoia.
Elizabeth poczua wyrzuty sumienia na myl, jak przed chwil potraktowaa Hansine.
- Kim jest nowa wybranka Steffena? - spytaa. Ane wzruszya ramionami.
- Nie wiem. Nic o niej nie wiadomo oprcz tego, e ma mnstwo pienidzy.
- Biedna Hansine.
- Wcale mi jej nie al. Jak sobie pocielesz, tak si wypisz, mwi przysowie.
- Nie mona tak pochopnie osdza innych - upomniaa j Elizabeth. - Kady moe
popeni jakie gupstwo, ktrego pniej auje.
- Wszyscy mwilimy jej, jaki to czowiek, a ona i tak si z nim spotykaa, chocia
wiedziaa, ile zego nam wyrzdzi - mwia Ane, a jej oczy ciskay byskawice.
- Wiem o tym. Czuam do niej taki sam al jak ty. Jeszcze przed chwil. Ale uwaam,
e powinnimy jej wybaczy. A w kadym razie zapomnie o tym, co byo. - Elizabeth
przeoya Alexandr na drug rk, bo maa zacza jej ciy. - Zwaszcza wy, ktrzy
mieszkacie po ssiedzku.
Ane nie odpowiedziaa. Patrzya przed siebie zamylona, ale w jej oczach nadal
byszczaa zo. Obok nich z krzykiem przebiegy dzieci. William znalaz na brzegu jakiego
robaka i teraz, trzymajc go w wycignitej rce, goni Signe, a ta z wrzaskiem uciekaa do
domu.
Elizabeth poznaa jednak, e dziewczynka tylko udaje, e si boi. Przypomniaa sobie,
e sama jako dziecko tak si zachowywaa, gdy Jens straszy j jakim paskudztwem. William
wyrzuci robaka na rabat z kwiatami pod cian domu, a Signe schowaa si w sieni.
- Uwaam, e Hansine powinna nas przeprosi - odezwaa si Ane. Elizabeth spojrzaa
na crk.
- Na pewno auje, ale moe trudno jej wyrazi to sowami. Myl, e zrobi to w inny
sposb. Sama przecie mwia, e znacznie spokorniaa. Oczy Ane nieco zagodniay.
- No dobrze, skoro tak uwaasz. - Ane umiechna si ledwo dostrzegalnie i
poprawia Alexandrze skarpetki. - Nie chciaaby mie wicej dzieci? - spytaa nagle.
chciaa, ebymy pooyli to tam, na stole. To prezent dla Jakoba i dla mnie. -Wzia do rki
Bibli z pozacanymi kartkami, oprawion w skr. Otworzya ksig i pokazaa pierwsz
stron. Widnia tam starannie wykaligrafowany napis: Dla Jakoba i Dorte. Z gbok
wdzicznoci. Z powaaniem - Hansine. Heimly, czerwiec 1893 roku.
- Jak jej si udao zdoby tyle pienidzy? - zdumiaa si Elizabeth. - To musiao
kosztowa majtek.
- Dostaa od Steffena piercionek zarczynowy, ktry sprzedaa Fredrikowi. Elizabeth
musiaa si rozemia.
- A co na to Steffen? Dorte wzruszya ramionami.
- Nie sdz, eby si jeszcze tym przejmowaa. Na pocztku byo jej bardzo ciko, no
ale sama si o to prosia. Musz przyzna, e mino troch czasu, zanim byam w stanie jej
wspczu. Teraz ju tylko si ciesz, e jest po wszystkim. - Umiechna si szybko, jakby
przepraszajco. - Chyba musimy zej na d. Dorte starannie zawina Bibli w chustk i
woya z powrotem do szuflady komody.
- A jak zareagowa Jakob? - spytaa Elizabeth, gdy wyszy na korytarz.
- Tak jak ja, te potrzebuje czasu, eby wybaczy Hansine. Wszystkim im jednak
powiedziaam: ona bya zakochana i lepa. Wreszcie otworzyy si jej oczy i powinnimy si
teraz cieszy. I nie wracajmy wicej do tego, co byo.
Dorte to mdra kobieta, pomylaa Elizabeth, gdy schodziy na d. Gocie znw
zaczynali si gromadzi w salonie.
Sodkie ciasta i kawa kusiy. I moe jeszcze odrobina czego mocniejszego w
filiance. Potem rusz do taca. Elizabeth poczua, jak wypenia j rado; odniosa wraenie,
jakby ubyo jej lat. Dzi wieczorem zakrci si w tacu z Jensem. Ale najpierw musi
porozmawia z Hansine. Musi jej powiedzie, e nie ywi do niej urazy. A pniej bdzie si
ju tylko bawi. Na kilka godzin zapomni o codziennym znoju. Helene, Lars i Hansine
zadbali o zwierzta, wic ona i Jens mog przetaczy ca t jasn letni noc. Dopiero jutro
wrc do domu.
Mari obudzi jaki dwik. Oszoomiona, rozejrzaa si po ciemnym pokoju. Sama
wybraa grube zasony i powiesia je w oknach, eby Kristine nie budzia si skoro wit.
Moe to tylko sen? Olav spa mocno obok niej i nawet nie drgn. Uoya si na boku,
zamkna oczy i usiowaa ponownie zasn. Wtedy znw usyszaa ten odgos, jakby drobne
kamyki uderzajce o szyb. Gwatownie poderwaa si i usiada na ku. Potem cicho wstaa
i podesza do okna. Nie, na dziedzicu byo cicho i pusto.
Zegar na dole w salonie uderzy trzy razy. A wic nadal jest noc, pomylaa i
ziewna. Oczy j pieky z niewyspania. Przed lubem Daniela i Sofie miaa duo roboty i
pno si kada. Czua si potwornie zmczona wszystkim, co si dziao. Nie tylko prac, ale
rwnie ca t histori z Hansine. Na szczcie jest ju po wszystkim i jeli tylko uda jej si
wrci do dawnego rytmu, jako to bdzie. Ale od wesela upyny dopiero dwa dni i minie
jeszcze troch czasu, zanim odepi nieprzespane noce. Ju miaa z powrotem opuci zason,
gdy nagle odniosa wraenie, e pod oknem przemkn jaki cie. Przyoya policzek do
szyby, eby lepiej widzie. Czy powinna otworzy okno? Nie, to obudzioby Olava i Kristine.
A co to? Czyby dosyszaa jaki gos? Czyj szept? Nasuchiwaa. Wok jednak panowaa
zupena cisza.
Chyba mi si przynio, pomylaa i powloka si z powrotem do ka. Poczua, e
zmarzy jej stopy, wic kadc si, uwaaa, eby nie dotkn nimi Olava. Natychmiast by si
obudzi i spyta, co ona wyprawia w rodku nocy.
Serce walio jej w piersi ze zdenerwowania. Miarowo i mocno. Nasuchiwaa krokw
na wirze, ale nie dobiegy jej adne dwiki czy gosy. A wic jednak jej si zdawao.
Westchna, zamkna oczy i zaraz potem zapada w sen.
Kiedy zegar wybi pit, znowu si obudzia. Inni jeszcze spali, lecz ona wstaa.
Bezszelestnie si ubraa i szybko umya twarz. Potem zesza na d.
- Co ty tu robisz? - Podskoczya przestraszona na widok Hansine, ktra siedziaa przy
stole i ciskaa w doniach filiank w kwiaty.
- Nie mogam spa - odpara cicho suca. - Jeszcze troch za wczenie, eby zacz
robi niadanie albo i do obory, wic po prostu usiadam tu w kuchni. - Urwaa i
przygldaa si zawartoci filianki.
- Zaparzyam kaw. Bdzie jeszcze ciepa, kiedy wszyscy wstan. Maria nalaa sobie
kawy i usiada po drugiej stronie stou.
- Obudziam ci? - spytaa Hansine. Maria pokrcia gow.
- Usyszaam uderzenia zegara w salonie. - Skosztowaa gorcego napoju. - Poza tym
wydawao mi si, e kto krci si w pobliu domu.
Hansine poderwaa si i popatrzya na ni szeroko otwartymi oczami. Potem nieco si
opanowaa i wyjrzaa przez okno.
- A wic te to syszaa - stwierdzia od razu Maria. - Kto to mg by? Czy to ty
wychodzia? Hansine zaprzeczya i znw zacza wpatrywa si w okno.
- Powiedz mi, kto tu by. Suca odwrcia si powoli.
- Steffen.
- Czego on jeszcze chce?
- Nie wiem. Kazaam mu si wynosi. Powiedziaam, e jest noc i ludzie chc spa.
Wtedy on nalega, e musi ze mn porozmawia, i twierdzi, e to co wanego. Odparam, e
nie mamy o czym gada. Mwiam szeptem. I dodaam jeszcze, e jeeli przyszed po
piercionek zarczynowy, to go sprzedaam i ju go nie zobaczy.
- A co on na to?
- Nie wiem. Zamknam okno i si pooyam. Na szczcie wicej nie rzuca
kamykami w szyb ani nie nawoywa. Baam si, e was obudzi. Denerwowaam si
zwaszcza ze wzgldu na Dorte i Jakoba.
Czego ten ajdak mg chcie? - zastanowia si Maria. Pewnie chcia odzyska
piercionek zarczynowy. Domylaa si, e musia sporo kosztowa, bo Biblia, ktr kupia
Hansine, bya potwornie droga.
- Jak sdzisz, czy on wrci? - spytaa suca.
-Nie wiem - odpara Maria szczerze. - Raczej nie zjawi si za dnia, na to si nie
odway, ale jeli przyjdzie w nocy, udawaj, e go nie syszysz. A jeli obudzi Jakoba, to
bdzie musia zmyka, gdzie pieprz ronie. - Maria rozemiaa si cicho, gdy to sobie
wyobrazia. Hansine umiechna si blado, a Maria pooya rk na jej ramieniu. - Gwid
na niego. Dzi przed poudniem zjemy sobie ciasta do kawy. Po poudniu te - dodaa. Zostao tyle jedzenia po weselu, e chyba obie porzdnie utyjemy. Siedziay i artoway do
witu. A kiedy usyszay skrzypienie desek podogi nad gowami, uznay, e najwyszy czas
nastawi kasz na niadanie.
Maria czua, e dostanie okres, bo rwao j w krzyu. W dodatku ciko pracowaa
cay dzie, a to jeszcze nasilio dolegliwoci. Budzia si w nocy kilka razy, wiercia si,
zmieniaa miejsca, w kocu wstaa z ka. Usiada na brzegu posania i pomasowaa
krgosup. Obejrzaa si przez rami. Olav mocno spa.
Potem zarzucia na nocn koszul kubrak i wymkna si z sypialni. Moe poczuje
ulg, gdy zrobi sobie ciepy kompres. Pamitaa, e Elizabeth tak robia, gdy mieszkay razem
w Dalsrud. Wsuna kilka szczap drewna do osmalonej kuchni i rozpalia ogie. Szukajc
rkawic, mylaa, jak to dobrze, e Jakob i Dorte zdecydowali si zlikwidowa palenisko i
zamiast niego postawi porzdn kuchni. Ane przygldaa si im, jak burzyli stare palenisko,
i krcia gow. A ja si ciesz, e cigle jeszcze mam swoje" - powiedziaa wtedy.
Oj, ty chyba te bdziesz musiaa wymieni je na co nowszego" - skomentowa
Jakob z umiechem. Nigdy w yciu! Zostawi wszystko w Dalen tak, jak byo za czasw,
gdy mieszkali tam mama z Jensem. To, co im wystarczyo, nam te si nada".
Maria nie sprostowaa, e przecie zbudowali wiksz obor i postawili dodatkowe
budynki. Ane bya tak uparta jak kiedy Elizabeth. Na pewno z czasem z tego wyronie i
troch zagodnieje. Obok kuchni znalaza par rkawic. Przyo je do krzya, pomylaa. W
tej samej chwili dostrzega co ktem oka. Twarz za szyb? Czyj posta, ktra przemkna
obok? Zostawia rkawice, chwycia pogrzebacz, ktry sta w pobliu, i w dwch susach
znalaza si przy oknie. W gardle miaa sucho, ciko przekna. Jeeli to znowu Steffen, to
naprawd mnie popamita, pomylaa z wciekoci. Szybko wsuna stopy w chodaki i
wysza. Przywara plecami do drzwi i nasuchiwaa. Wok panowaa zupena cisza.
Powoli, przesuwajc si wzdu ciany, dotara za rg domu i czekaa. Minuty pyny
wolno. Drgna przestraszona, gdy w dole na brzegu zaskrzecza ostrygojad. Na dziedzicu
przysiada mewa, zanurzya dzib w niewielkiej kauy i potrzsna ebkiem. Rozejrzaa si
dookoa maymi, czarnymi oczkami. Czy widziaa Steffena? -zastanowia si Maria. Czy wie,
gdzie on teraz jest?
Nagle usyszaa chrzst krokw na wirze i wytya wzrok. Tak, to on. By
odwrcony do niej plecami i gwizda cicho w stron okna. Potem schyli si i podnis gar
drobnych kamykw. Maria wykorzystaa okazj, bezszelestnie podesza po poronitym traw
wskim pasie przy cianie domu i stana tu za Steffenem.
- Dziwn por wybrae, eby zoy nam wizyt - powiedziaa. Odwrci si
byskawicznie i spojrza na ni oszalaym wzrokiem.
- O Boe, ale mnie przestraszya! - jkn. Po chwili opanowa si i szybko
wyprostowa.
- Musz porozmawia z Hansine.
- To niemoliwe - odpara. Skrzyowaa rce na piersi, nie ukrywajc, e w prawej
doni trzyma pogrzebacz.
- Musz jej powiedzie co wanego.
- Wtpi w to. No, zabieraj si std! - rzucia zniecierpliwiona.
Zrobi kilka krokw w miejscu i obejrza si przez rami. Maria zauwaya teraz
konia, uwizanego dalej przy drodze. Poczua, e jest jej zimno. Nawet w tak letni noc nie
powinna wychodzi z domu w samej koszuli nocnej i cienkim kubraku.
Nie moga dopuci, by Steffen zauway, e dry i si boi. Przede wszystkim jednak
odczuwaa zo. Bya wcieka, e omieli si tu przyj po tym wszystkim, co im zrobi.
- Nie rozumiesz, co do ciebie mwi? - spytaa. - Zawracaj i ju ci tu nie ma!
- Chc przeprosi - powiedzia i spojrza jej w oczy. Nie wyczytaa w jego wzroku
skruchy, ktr udawa. Zauwaya natomiast, e w gbi czaio si co zego.
- Zerwaem z... t drug. Popeniem fatalny bd i to wanie chciaem powiedzie
Hansine.
- Popenie wiele bdw w swoim czasie, Steffenie. Najwikszym byo pojawienie
si w Dalsrud. Nastpnym uwiedzenie Liny, a reszt sam wiesz najlepiej - rzeka Maria
spokojnie. - Odejcie od Hansine byo najrozsdniejsz rzecz, jak zrobie. Wszyscy
wiemy, dlaczego chciae si oeni z nasz suc. Bo w ten sposb zbliyby si do naszej
rodziny i mgby dalej nam szkodzi, stosujc swoje diabelskie sztuczki. Bo czego innego
taki mczyzna jak ty mgby chcie od tak ubogiej dziewczyny jak Hansine?
Przez wyrazist twarz Steffena przebieg grymas i Maria mocniej cisna pogrzebacz,
ktrym zwykle zdejmowali z pieca fajerki.
- Hansine nie chce mie z tob ju nic wsplnego. Przyjmij to do wiadomoci i nie
udawaj bardziej skrzywdzonego, ni jeste. Jego oczy pociemniay, odchyli do tyu gow i
spojrza na ni jadowitym wzrokiem.
- Myl, e to ty maczaa w tym palce! - bardziej stwierdzi, ni odgad. Nie
przytakna, tylko si umiechna. W kocu nie wytrzymaa:
- To tamta z tob zerwaa, prawda? Moe ju nawet nastpnego dnia?
Wiedziaa, e tak byo, ale musiaa spyta. Sama to ustalia z Indianne. Rozmawiay
niedawno w tajemnicy i dowiedziaa si, e ich plan si powid. Przyjacika Indianne
niemal nie moga si doczeka, kiedy wreszcie powie Steffenowi, eby znikn z jej ycia i
nigdy wicej si nie pokazywa. A poniewa pochodzia z zamonej i wpywowej rodziny, nie
musiaa obawia si jego zemsty.
- A wic to ty... - sykn i zacisn pici. Maria wysuna przed siebie pogrzebacz.
- Nie zawaham si go uy. I zapowiadam, e bd krzycze. Tu na grze pi Olav i
Jakob, a maj lekki sen. Syszeli, jak krcie si w pobliu dwa dni temu, ale uspokoiam ich
i przekonaam, e to tylko lis si skrada. Lepiej std odejd, Steffenie. Id ju, syszysz? Jego
twarz si cigna i przybraa surow mask.
- Nie masz tu czego szuka. Zrozum, przegrae! Oddycha ciko. Zauwaya, e jego
pier unosia si i opadaa. Donie na przemian otwieray si i zaciskay. Widocznie waha si,
co ma zrobi. W kocu wbi w ni wzrok.
- Nie przegraem! - sykn. - Nigdy nie przegrywam! Potem odwrci si na picie i
poszed w stron konia. Maria nie ruszya si z miejsca, ale musiaa oprze si o framug,
eby nie upa. Staa tak, dopki nie odjecha. Wtedy wlizgna si do rodka, zamkna za
sob drzwi i posza do kuchni.
Rkawice nadal leay na blacie stou, ale bl w krzyu min, jak rk odj. Zamiast
tego od ng w gr po caym ciele zaczo rozchodzi si drenie. Dygotaa ze strachu i
Rozdzia 13
Czubek stalwki skroba po papierze. Elizabeth znw zanurzya piro w kaamarzu,
otara je o brzeg buteleczki i napisaa par kolejnych sw. Postanowia wysa kilka listw.
Do Amandy i jej rodziny, Nilsa Wczgi, matki Liny oraz do Sary. Uznaa, e najlepiej zaj
si tym teraz, bo za kilka dni zaczynaj si sianokosy, a wtedy przez nastpne tygodnie na nic
nie bdzie czasu. Na razie mogli troch odetchn i robi tylko to, co konieczne.
Przez okno w salonie zobaczya, e ona lensmana wraca z jednej ze swoich wypraw
do przyjaciek.
Najwidoczniej si nudzia. Ale to jej chyba odpowiada, pomylaa Elizabeth. Mogaby
si przecie wczy w jakie prace i zainteresowa tym, co si dziao dokoa. Wtedy
przynajmniej miaaby czym zaj rce.
Elizabeth upia troch kawy. Ju wystyga, ale to nic. Zreszt, nie powinnam narzeka,
stwierdzia w duchu. Po tym, jak wyrzucia z siebie to, co leao jej na sercu, wszystko
ukadao si lepiej.
Lensmanowa ju tak bardzo nie zrzdzia i poza staymi posikami sama przyrzdzaa
sobie co do jedzenia i picia. Zdarzao si nawet, e zbieraa brudne ubrania i zanosia je do
pralni. I ju samo to byo - jak na ni - postpem.
Niedugo oboje powinni wyprowadzi si do swojego nowego domu. Elizabeth
wiedziaa, e zaczto ju prace wewntrz budynku, ale nie wiedziaa, ile jeszcze zostao do
koca. W zamyleniu gryza obsadk pira, przygldajc si, jak lensmanowa kae Larsowi
zaprowadzi konia do stajni.
Skoczya pisa list do Sary, podmuchaa na kartk, eby osuszy atrament, po czym
zoya list.
- O, tutaj jeste! - ona lensmana podskoczya przestraszona, kiedy zauwaya
Elizabeth. Potem zaczerwienia si i umkna wzrokiem.
- Pisz listy - odpara Elizabeth krtko i woya kartki do kopert. - Chciaam to zrobi
teraz, zanim zaczniemy sianokosy.
Tamta skina gow, ciskajc w rkach kurtk, ktr zdja.
Elizabeth przygldaa si jej ze zmarszczonymi brwiami. Co si z t kobiet dzieje?
ona lensmana sprawiaa takie wraenie, jakby na jej widok odczuwaa nieprzyjemny smak w
ustach.
- Czy co si stao? - spytaa Elizabeth.
- Nie, nie, absolutnie nic - zaprzeczya lensmanowa. Odchrzkna i przewiesia kurtk
wprost.
- Dlaczego oboje z on jestecie na mnie tacy li? -spytaa od razu, zanim Jens zdy
cokolwiek powiedzie.
- li? - Lensman nerwowo krci w palcach kosmyk brody, ktry stercza z jednej
strony niczym dugi, cienki knot.
- Nie udawaj, e nie rozumiesz - odezwa si Jens zmczonym gosem. - Znamy si
zbyt dugo, eby odstawia teatr. Zreszt nie tylko wy wrogo traktujecie Elizabeth. Ludzie we
wsi te jej unikaj. Co si stao?
Lensman znowu odchrzkn, ale tym razem zostawi brod w spokoju.
- To nie jest atwe. - Zamilk. Elizabeth westchna.
- Prosz powiedzie. Nie mam zbyt wiele czasu.
- We wsi mwi... - zacz. - C, wybacz mi, prosz. My naturalnie w to nie
wierzymy. Powtarzam tylko to, co syszaem.
- A co takiego ludzie mwi? - spyta Jens.
- e Elizabeth ma innych.
- Jakich innych? - Elizabeth nie rozumiaa, co mia na myli.
- Innych mczyzn - wyrzuci jednym tchem, jakby chcia mie to ju za sob. - I e
tak jest od wielu lat. Od czasu, gdy bya jeszcze on Kristiana. S nawet tacy, ktrzy
twierdz, e bierzesz za to pienidze.
Wpatrywaa si w niego dugo, pewna, e le usyszaa. Nastpnie przeniosa wzrok na
Jensa. On take jej si przyglda z niedowierzaniem i zmarszczonymi brwiami. Po chwili
zacza si mia. Najpierw cicho, potem coraz goniej. To byo co tak idiotycznego, tak
gupiego, e nie moga si powstrzyma od miechu. Kiedy si w kocu opanowaa, musiaa
otrze zy.
- Kto opowiada takie bzdury? - zapytaa.
- Steffen.
Wesoo ustpia miejsca zoci.
- Steffen... - powtrzya Elizabeth, a Jens poderwa si z krzesa.
- Gdzie on jest? - spyta. Jego blizna na policzku podesza krwi. - Do tego! Miarka
si przebraa. Ja tego... Ja tego... - chodzi wkoo, zaciskajc pici. Lensman przesun sw
wielk doni po siwych wosach.
- Uspokj si, Jensie - rzek, nie podnoszc gosu. -Teraz ju rozumiem, e to czcze
wymysy.
- Teraz ju rozumiesz?! - Jens kry po salonie.
Rozdzia 14
Elizabeth przyjrzaa si swojej doni i zauwaya jeszcze jeden bbel. Z kieszeni
fartucha wyja du chustk do nosa, owina ni rk i mocno zawizaa. Przynajmniej
zapobiegnie przebiciu pcherzy. Za kilka dni donie stwardniej, pomylaa i spojrzaa na
pole.
Mczyni zrzucili koszule, a ich spocone ciaa lniy w socu. Kobiety podwiny
rkawy bluzek i rozpiy kilka guzikw pod szyj, odsaniajc blad po zimie skr.
Jens zrobi dla dzieci mae grabki, ktre teraz stay oparte o stg siana, bo ich
waciciele rzucili si na poszukiwanie mysich gniazd i rozwrzeszczanych pisklt.
Elizabeth wrcia do pracy, rozmylajc o lensmanie i jego onie.
Ktrego dnia, gdy siedziaa w gabinecie i robia rachunki, usyszaa, e kto cignie
co po pododze na poddaszu. Pomylaa, e to dzieci rozrabiaj. Szybko wic posza na gr,
eby to sprawdzi.
- Co robisz? - spytaa i spojrzaa zaskoczona na on lensmana. - Chyba nie
zamierzasz ciga tego wielkiego kufra po schodach?
- Dzisiaj si wyprowadzamy!
- Dzisiaj? Nic o tym nie wiedziaam. Kiedy si zdecydowalicie? Otya kobieta
wyprostowaa plecy. Twarz miaa czerwon z wysiku.
- Wczoraj. Moje suce wysprztay ju par pokoi w nowym domu, moemy si
wic wprowadzi.
- Ale przecie dom nie jest jeszcze wykoczony.
- Istotnie, ale cz nadaje si ju do zamieszkania. Elizabeth poczua wyrzuty
sumienia. To prawda, e chciaa jak najszybciej pozby si z Dalsrud lensmana i jego ony,
ale nie tak miao wyglda ich poegnanie. Chyba nigdy nie podsuchiwali pod drzwiami i nie
usyszeli, jak si skarya? Czua, e pali j twarz, i nie miaa miaoci spojrze na kobiet
stojc na szczycie schodw.
- Dlaczego tak si wam pieszy? - spytaa. - Czy nie jest tu wam wygodnie? Nie
moecie jeszcze troch poczeka, a wasz dom bdzie cakiem gotowy?
- Naturalnie, e jest nam tu dobrze - zapewnia lensmanowa i opara si o porcz. - Ale
wiesz, ju nie moemy si doczeka, kiedy bdziemy u siebie. - Umiechna si, ukazujc
drobne zby. - To nasz dom. Sama rozumiesz, jak przyjemnie jest wej do swojego domu po
dugiej nieobecnoci. Elizabeth skina gow. Musiaa przyzna jej racj. Uznaa, e ona
lensmana faktycznie mwia prawd, bo w jej gosie nie dosyszaa ukrytego sarkazmu.
- Rozumiem. Ale zostaw ten kufer, mczyni go znios. - Zmarszczya czoo. - Skd
go masz? Wikszo waszych rzeczy porwaa przecie lawina.
- Kupiam to od pewnego czowieka ze wsi. Musiaam przecie gdzie schowa
drobiazgi, ktre zgromadziam.
- Naturalnie - zgodzia si z ni Elizabeth. Drobiazgi, pomylaa z przeksem. Fredrik
przechowywa w magazynie mnstwo rzeczy, ktre zamwili w Kristianii i w Bergen. A
peno ich jeszcze leao w piwnicy i w komrce w Dalsrud.
- Moe mogabym w czym pomc? - spytaa niemiao. Lensmanowa przytakna i
upia kosmyk wosw, ktry opad jej na czoo.
- Zaczynamy dzi po poudniu. Niektrzy ju tam s. Pomog nam poukada
wszystkie przedmioty na miejsce.
Elizabeth zawstydzia si, e o tym nie wiedziaa. Ale przecie musiaa pamita o
tylu sprawach, jak choby rachunki, ktre trzeba byo regularnie prowadzi. Wszystkie
pozycje musiay si zgadza, to byo dla niej spraw honoru.
- Patrz, co znalazam! - zawoaa Signe i podbiega do niej z malek skorupk jajka,
jasnoniebiesk z drobnymi kropeczkami. - Czy naprawd w rodku byo pisklt-ko? - spytaa.
Elizabeth przyjrzaa si skorupce.
- Tak, to jajko zoy jaki may ptak.
- A William znalaz gniazdo myszy. Powiedzia, e zabierze te myszki do swojego
pokoju. Pozwolisz mu?
- Nie. Powiedz mu, eby odnis je tam, gdzie je znalaz, i to ju. Mysia mama bdzie
si niepokoi o swoje dzieci, jeeli znikn. Poza tym zagodz si na mier, jeeli William
zabierze je do domu. Opalona buzia Signe przybraa wyraz stanowczoci. Jaka ta maa jest
podobna do Liny, pomylaa Elizabeth. Pewnie Lina tak wanie wygldaa, gdy bya
dzieckiem. Czy patrzya teraz na nich z gry? Czy uwaaa, e jej crka jest dobrze
wychowywana? W kadym razie Elizabeth miaa tak nadziej. Staraa si najlepiej, jak
potrafia, i wychowywaa Signe na rwni z Williamem, traktujc j po mierci Liny jak
wasn crk.
Zobaczya, e Signe rozmawia z Williamem. Po chwili chopiec wrci w popiechu
do stogu siana i odoy mysie gniazdo na miejsce. Elizabeth pokrcia gow i wrcia do
pracy. Soce grzao w plecy. Cieszya si, e ju niedugo wieczr, chocia lubia sianokosy.
Przyjemno sprawia jej te widok wozw wyadowanych sianem, zwocych je jeden za
drugim do stodoy. Napenia spokojem, e starczy im paszy na ca zim.
Mylami znw powdrowaa ku nowemu domowi lensmana. Wszyscy mieszkacy
Dalsrud pomagali przy przeprowadzce. Wnosili meble i sprzty. Fredrik zwoa kilku
mczyzn ze Storvika, ktrzy zwieli rzeczy zakupione przez lensmanostwo. Uwijali si
niezmordowani, a Krlowa staa na rodku i wskazywaa, gdzie co postawi.
Dom okaza si wspaniay; jeli nie taki sam jak poprzedni, to w kadym razie bardzo
podobny. Trzeba byo dobrze tamten zna, eby dostrzec rnice. Poza tym pachnia wieym
drewnem, farb i klejem do tapet. Salon by ju gotowy, kuchnia take. Wykoczono te
sypialnie na poddaszu. Tylko korytarze i niektre pomieszczenia wymagay jeszcze nieco
pracy, ale lensman uzna, e da si z tym y. Tak czy owak, minie jeszcze troch czasu,
zanim wszystko bdzie w peni gotowe. A trzeba jeszcze wyprasowa obrusy i zasony,
wszystko poskada i uoy w szafach. Kiedy Elizabeth sza do wozu po kolejne rzeczy,
dogoni j Fredrik.
- Czy mgbym zamieni z tob kilka sw? - spyta powanie. Skina gow,
przestraszona wyrazem jego twarzy.
- Chciabym ci przeprosi za swoje zachowanie wtedy w sklepiku.
- Mj drogi, ju dawno o tym zapomniaam. Cigle jeszcze o tym mylisz? Pogadzia go po policzku i w tej samej chwili uderzyo j, jak bardzo wydorola. Z
podrostka zmieni si w mczyzn.
- Miaem ci powiedzie, co ludzie gadaj, ale wiesz... -Machn rkami. - Lise bya na
mnie wcieka -wyzna ze wzrokiem utkwionym w ziemi. - Kiedy odjechaa, spytaa mnie,
czy ci o wszystkim powiedziaem. Kiedy si przyznaem, e nie, przez cae trzy dni robia mi
wyrzuty. A musisz wiedzie, e jak ju zacznie, nie zna litoci. - Spojrza na Elizabeth
rozemianymi oczami. Elizabeth przygldaa mu si przez chwil.
- Wierzye w to, co o mnie opowiadano?
- Nie, ani troch, a tym, ktrzy powtarzali te bzdury, mwiem, e to wierutne
kamstwo. Ale tobie nie wspomniaem o plotkach. Zachowaem si jak tchrz. Po prostu nie
wiedziaem, jak ci to powiedzie. W Heimly te wszyscy syszeli o tych oszczerstwach, ale i
oni nie mieli pojcia, jak ci o tym uprzedzi.
- Rozumiem to. Nie ma sensu rozpamitywa tego, co mino.
- To wspaniaomylne z twojej strony, e tak do tego podchodzisz.
- Nie - zaprzeczya, wzruszajc ramionami. - Wiem, e teraz, gdy Steffen wyzna
prawd, wielu ludzi wstydzi si swojego zachowania. A ja po prostu chc o tamtym
zapomnie. Podszed do niej Jens i wyrwa j z zamylenia.
- Czy grabienie jest takie zabawne? - spyta. - Cay czas si umiechasz.
- Nie, tylko o czym mylaam. Dugo jeszcze do przerwy? Jestem zmczona, godna i
chce mi si pi.
- Jeszcze tylko zwieziemy to siano do stodoy. Jedziesz z nami? Odoya grabie i
posza za nim. Dzieci te chciay pojecha fur i po chwili wahania Jens si zgodzi.
- Ale musicie siedzie spokojnie - upomnia je.
- Cieszysz si, e lensman z on si wyprowadzili? -spytaa Elizabeth, kiedy wnosili
siano do stodoy. Skin gow i umiechn si do niej, lecz zaraz znw spowania.
- Najbardziej jednak cieszy mnie to, e Steffen przyzna si do kamstwa. I e std
wyjecha. Wzia go za rk i bawia si jego opalonymi palcami. - I tak nie mgby tu zosta.
Jakie miaby ycie? Ludzie dugo nie zapomn mu za, ktre wyrzdzi. Niewielu zreszt
wierzyo, e nie skrzywdzi Liny. A ci, ktrzy z takim przekonaniem go bronili, teraz musz
si wstydzi. Jens musn j palcem po policzku.
- Zapomnijmy o Steffenie i mylmy tylko o tym, co przed nami.
- Zgoda - odpara Elizabeth, czujc, e dawi j w gardle. - Przeylimy tyle trudnych
chwil, ale na szczcie odeszy w przeszo. Teraz zaczniemy wszystko od nowa. Od dnia,,
kiedy bylimy modzi i zakochani.
- A czy ju nie jestemy modzi i zakochani? - spyta i obj j wp. Przeszed j
dreszcz.
- Jestemy.
- To moe bymy tak wykpali si dzi wieczorem? W morzu. Gdy wszyscy pjd
spa? Zachichotaa i rozejrzaa si dokoa. Dzieci bawiy si na dworze; karmiy konia traw,
ktr zerway.
- Kiedy wszyscy zasn - szepna.
Schodzili nad brzeg, trzymajc si za rce. Elizabeth wspominaa chwile z modoci,
gdy jako szesnastolatka spotykaa si z Jensem za obor. Rodzice mieli mocny sen i niczego
nie podejrzewali. Teraz pod pach niosa przecierado i mydo, eby od razu mogli si umy
i wytrze. Jens wzi czyste ubranie.
- Jak sdzisz, co o nas pomyl, gdy zobacz, e z samego rana lnimy czystoci? zagadna. Jens rozemia si w gos, a musiaa go uciszy, cho sama miaa ochot krzycze
z radoci. Znaleli zaciszn zatoczk z biaym, mikkim piaskiem na play. Szybko si
rozebrali. Elizabeth bojaliwie ogldaa si przez rami.
- A jeli kto nas zobaczy? - denerwowaa si. - Jest tak jasno, e mam wraenie, jakby
to byo poudnie.
- Wszyscy normalni ludzie o tej porze pi - uspokoi j Jens.
- A wic my jestemy nienormalni?
- Uff, nawet nie prbuj. - Wyzwolia si z jego obj i wstaa. - Bdziesz mi musia
pomc wypuka wosy -powiedziaa, wkadajc ubranie. Jens nadal lea i przyglda si jej,
a si zawstydzia.
- Nie patrz tak na mnie - poprosia i odwrcia si plecami.
- Dlaczego? Mylisz, e nie widziaem ci wczeniej nago?
- Owszem, widziae, ale teraz jest inaczej. No, ubieraj si. Wreszcie sign po swoje
rzeczy. Potem zoyli mokre przecierada i poszli nad rzek.
Elizabeth wypukaa wosy, wykrcia je i odrzucia na plecy. Ruszyli w stron domu.
Kury widocznie jeszcze spay, bo w kurniku panowaa cakowita cisza. Jens zbudowa dla
nich tego lata now zagrod, bo stara ju si rozsypywaa. Prosita, ktre kupili ostatniej
wiosny, take dostay nowe ogrodzenie. Wyranie czuy si duo lepiej na dworze ni w
ciemnym chlewiku.
Oboje krztusili si ze miechu, gdy skradali si po schodach na gr. Elizabeth
pokazywaa stopnie, ktre skrzypi, a kiedy Jens mimo to nastpi na ktry, chichotali jak
dzieci i umykali w popiechu dalej. Kiedy weszli do ka i otulili si ciep pierzyn,
Elizabeth powiedziaa:
- Chyba dzi w nocy bdzie pada.
- Bzdury. pij. Jeste przemczona.
- Nie, wiem na pewno. Powinnimy byli zwie wicej siana. Nie pamitasz, e ju
nie raz to przewidziaam?
- Pamitam, ale teraz i tak jest ju za pno. Moemy tylko mie nadziej, e si
mylisz. Przeoya nad sob jego rami.
- Wiem, e bdzie deszcz. Czuj to.
- To nic. Siano na pewno wyschnie, gdy tylko wzejdzie soce.
Zamkna oczy. Wiedziaa, e Jens ma racj. Teraz nie mogli nic zrobi. Po chwili ju
spaa. A w rodku nocy obudzi j deszcz bbnicy o szyby.
Rozdzia 15
Kury wychodziy dumnym krokiem z kurnika, trzepotay skrzydami i gdakay
uraone na widok kau bota, ktre utworzyy si na ich terenie. Elizabeth rozmieszyo ich
pene godnoci zachowanie. Przekrzywiay swoje mae ebki z boku na bok, obserwujc z
niesmakiem brudne podwrze. Potem zajy si skubaniem ziarna, ktre Elizabeth im
rozrzucia.
winie natomiast byy bardzo zadowolone ze zmiany. Taplay si wesoo w bocie najwyraniej sprawiao im to prawdziw przyjemno. Elizabeth wyrzucia odpadki z wiadra
do ich koryta, wyprostowaa si i powioda wzrokiem ponad polami. Miaa racj, e bdzie
padao. Dlaczego wczeniej tego nie przewidziaa? Dlaczego to przeczucie pojawio si
dopiero dzi w nocy? C, teraz ju nic na to nie poradzi. Otworzyy si drzwi do obory i
wyszy z niej Arnolda z Helene. Wyprowadzay krowy, a obok biegy dzieci, kade z gazk
w rku.
- No dalej, ruszajcie si! - woay, wymachujc witkami. Wielkie zwierzta ledwie je
zauwaay i dalej szy wasnym tempem. Elizabeth umiechna si na wspomnienie tego, o
co spytaa Helene przy niadaniu.
- Umya gow, Elizabeth?
- Tak, wczoraj wieczorem. Nie pamitasz?
- Czy pamitam? Nawet o tym nie wiedziaam.
- No widzisz, masz zbyt duo pracy - odpara Elizabeth beztrosko i wstaa. - Czy kto
chce jeszcze kawy?
Wszyscy pokrcili gowami i skupili si na jedzeniu. Tylko Jens zerkn na ni
szybko. Dostrzega w jego oczach bysk radoci.
Helene prychna, ale nie wrcia ju do tego wtku, bo wanie Kathinka przewrcia
swoj szklank z mlekiem.
Elizabeth zobaczya, e na dziedzicu Jens rozmawia z Larsem. Parobek co
powiedzia i umiechn si, a potem szturchn Jensa w bok. Po chwili m podszed do niej.
- Z czego si mialicie? - spytaa i popatrzya na niego badawczo.
- Lars widzia nas wczoraj wieczorem, jak wracalimy znad fiordu. Elizabeth poczua,
e si czerwieni. W zakopotaniu obracaa w palcach pak wiadra.
- Co mwi?
- Spyta, czy nie jestem zmczony, skoro tak pno poszedem nad fiord i p nocy
skakaem. Wtedy ja spytaem, czy przypadkiem on nie jest zmczony, skoro tak dugo nie
spa i nasuchiwa.
Umiechn si przy tym znaczco, a Elizabeth, oczywicie, zrozumiaa jego art. Lars
na pewno nic nie powiedzia Helene. To pozostanie tylko midzy nim a Jensem. Odstawia
wiadro.
- Musimy sprawdzi, jak tam siano - rzucia, eby zmieni temat.
Na szczcie zmoko tylko siano z wierzchu stogw. Deszcz nie trwa dugo i nie
zdy przenikn gbiej. Jeeli dopisze im szczcie, siano wyschnie w cigu dnia. Niebo
znw byo bkitne i wryo dobr, such pogod. Za to caej pozostaej przyrodzie deszcz
dobrze zrobi, pomylaa Elizabeth i zauwaya, e las wyranie ody. Soczycie zielone
licie lniy, a mokre od rosy dba trawy koysay si leniwie.
Syszaa, jak dzwonki na szyjach krw cichy na wzgrzu, w miar jak zwierzta
oddalay si ciek prowadzc pod gr. Niedugo suce i dzieci bd z powrotem i
zacznie si nowy dzie sianokosw. Zwieli tylko jedn fur siana. Duo im jeszcze zostao.
Kobiety wynajte do pomocy poszy do domw, ale zaraz wrc. Wszyscy troch
odpoczn, zanim znw bd gotowi wzi si do pracy.
Elizabeth budzia si i zapadaa w drzemk. Chwilami miaa wraenie, e co jej si
nio, ale cay czas wiedziaa, e ley obok Jensa. W kocu na dobre usna. Ciko i bez
marze sennych. Obudziy j krzyki, ktre przeszyy dom. Piskliwe dziecice gosy, ktre
miay jednak ogromn si.
- Maaamaaaa! Taaataa! Szybko!
Elizabeth przecigna si, poirytowana, e j obudzono, kiedy wreszcie udao jej si
usn. Czy nie moga jeszcze kilka minut pospa? Odrobin uchylia powieki i stwierdzia, e
Jens te si obudzi, ale udawa, e pi. Zasoni rkami uszy, eby stumi haasy. Elizabeth
zrobia to samo i zamkna oczy.
- Mamo, popiesz si! - usyszaa krzyk Williama. Potem rozlegy si drobne kroki na
schodach, na korytarzu i tu obok sypialni. Nastpnie drzwi otworzyy si gwatownie i z
hukiem uderzyy o cian.
- Do tych wygupw! - skarcia syna ze zoci i usiada na ku. - Koniec
wrzaskw, niektrzy chc spa!
Trzy pary dziecicych oczu wpatryway si w ni z przeraeniem. Co za bardzo
przestraszone, uderzyo j i natychmiast poaowaa, e tak wybucha. Przecigna si i
ziewna.
- Musisz i na d - powiedziaa Kathinka zdyszana. - Obora si pali!
Elizabeth i Jens natychmiast zerwali si z ka. W drzwiach niemal si zderzyli,
sprawio jej zbyt silny bl. W szarej mgle dostrzega Torsteina. Siedzia obok niej.
- Wypij to - powiedzia i zamiesza co w szklance. Nawet najdrobniejszy dwik
przeszywa jej gow ostrym blem.
Wypia kilka maych yczkw, kiedy przystawi szklank do jej ust. Smakowao
inaczej ni czysta woda.
- Co to jest? - wyszeptaa.
- To ci dobrze zrobi - odpar doktor agodnie.
- Zrb, co mwi. - To by gos Helene. Postanowia usucha, wypia jeszcze troch i
zauwaya, e na dnie byo to co w rodzaju rozgotowanej, drobno zmielonej kaszki. Nie
wypia wszystkiego, ale trudno. Opara gow na poduszkach i zamkna oczy. Zanim zapada
w sen, przypomniaa sobie. Poar! Jens! Chciaa o niego spyta. Wykrzycze jego imi, ale
nie zdya, bo znw okry j ciemny, mikki koc.
Nie nia; na wp oprzytomniaa, czua, e kto obok jest, krzta si, szepcze, e
powinna odpoczywa i nie myle. Dudnio jej w gowie, pieko rami.
Dzie i noc zleway si w jedno. Od czasu do czasu widywaa Torsteina, innym razem
przy jej ku siedziaa Helene, ale nigdy Jens. Dlaczego nie byo tu Jensa? A dzieci? Co si z
nimi dziao? Dlaczego ona ley? Nieustajcy bl gowy, z ktrego powodu byo jej niedobrze
i czua si zmczona, sprawia, e nie moga myle. Gdyby tylko uwolnia si od tego blu,
spytaaby o bliskich. Dowiedziaa si, co si z nimi stao.
Od jak dawna tak le? - zastanowia si ktrego razu po przebudzeniu. W pokoju
panowaa ciemno, ale piew ptakw na dworze wiadczy, e by dzie. A wic kto
zasoni okna. Wicej nie zdya pomyle, bo znowu usna.
Nastpnym razem czua si nieco bardziej wypoczta. Gowa nie wydawaa si ju tak
cika, moga j nieco unie i spojrze w d na zabandaowane rami. Wtedy sobie
przypomniaa. Poar. Steffena, ktry wbieg do obory. I Jensa, ktry pody za nim.
Pamitaa, e go woaa, a potem zrobio si ciemno. Prawda powalia j niczym bl nie do
zniesienia.
- Jens - szepna. - Jens, dlaczego to zrobie? Pewnie jej gos da si sysze gdzie
dalej, poza pokojem, bo nagle zjawili si Helene i Torstein. Helene pochylia si nad ni.
- Uspokj si, Elizabeth. Potrzebujesz odpoczynku.
Spada ci belka na gow i masz poparzone rami. Torstein popiesz si.
- Gdzie jest Jens?
- Ciii - szepna Helene. Znowu ten dwik yeczki uderzajcej o szko.
- Wypij to - poprosi doktor i przysun jej szklank do ust. Zdrow rk potrcia
EPILOG
Opowiedzenie historii ycia Elizabeth Andersdatter zajo sporo czasu.
Jej prapraprawnuczka Elizabeth przechadzaa si z matk po pokojach wielkiego
domu w Dalsrud.
Prbowaa sobie wyobrazi, jak tu byo, gdy zamieszkiwali go Kristian, Jens,
Elizabeth, Helene i wszyscy inni. Spaceroway wzdu brzegu, z ktrego Lina rzucia si w
morze, poszy na skay - ulubione miejsce prapraprababki Elizabeth, gdzie moga odetchn i
da odpocz mylom.
Niebieska kuchnia zostaa nowoczenie wyposaona. Doprowadzono elektryczno i
lampa przy suficie rzucaa ostre wiato. Zainstalowano kuchni elektryczn. Pomylano te o
lodwce i kuchence mikrofalowej, ale zabudowano je i ukryto za drewnianymi drzwiami.
Matka bowiem za wszelk cen pragna zachowa jak najwicej z dawnego wystroju.
Dlaczego nigdy nie spytaa o powstanie tego domu? By stary, nalea do rodziny od
wielu pokole, ale nic wicej ponad to do tej pory jej nie interesowao.
Sypialni na poddaszu, ktr teraz zajmowaa, dzieliy kiedy Maria i Ane. Pniej
William i Signe. Rodzicom przypad pokj Elizabeth i Jensa. Pozostae przeznaczono na
pokoje gocinne. Zachowao si wiele spord starych mebli. Zegar cienny, ktry przywiz
z Ameryki Nils Wczga. Krzesa i stoy. Ale niedwiedzia skra znikna dawno temu. Taki
sam los spotka zasony, poduszki i chodniki.
Wszystkie zastpiono nowymi. Nadal jednak wisiay na cianach czarno-biae zdjcia.
Elizabeth dugo im si przygldaa i rozpoznaa postaci z opowieci matki. Patrzyy na ni
powane i skupione. Obora, ktr odbudowano po poarze, zostaa rozebrana wiele lat temu i
zastpiona nowym, nowoczesnym budynkiem. Komrki te nie byo, a dom dla suby
podupad i dawno ju powinien zosta wyremontowany. Przypomniaa sobie, e ojciec
wspomnia o tym kiedy. W tym roku musimy co zrobi z t star subwk -powiedzia. Nie ma mowy o niczym innym". Elizabeth nie przeja si tym wtedy ani troch. Dopiero
teraz to zrozumiaa. To dom Helene i Larsa. Naturalnie, e trzeba go odnowi. Przystana
przy ogrodzeniu cmentarza i spojrzaa na matk.
- Pomyle tylko, e William i Kathinka mogliby si pobra. On, syn monego
gospodarza, i ona, crka sucej.
Matka si umiechna.
- Wszystkim si powiodo. Dzieci dorosy i dobrze sobie radz. A Elizabeth
Andersdatter i Jens razem si zestarzeli. O, patrz, tu jest nagrobek.
Elizabeth wolno podesza bliej i pooya na grobie kwiaty, ktre trzymaa w rku.
Zwyke polne kwiaty, bo uznaa, e wanie takie podobayby si jej prapraprababce
Elizabeth. Ostronie pogadzia doni czarn kamienn pyt. Wyryto na niej trzy imiona:
Kristian, Elizabeth i Jens. Jej prapraprababka spocza midzy swymi dwoma mczyznami,
tak jak o to prosia. Elizabeth zauwaya, e pod nazwiskami i datami wygrawerowano
jeszcze kilka sw. Przeczytaa:
Amor vincit omnia.
Mio wszystko zwyciy.
Podzikowania autorki
Pisanie tej serii byo dugim procesem. To nie tylko lata pracy przy komputerze, ale
rwnie wielki wysiek umysowy. Bez wsparcia i pomocy licznego grona ludzi historia o
Elizabeth nigdy by nie powstaa.
Przede wszystkim ogromne podzikowania nale si mojej rodzinie. Mj m
Bjornar cay czas sta u mego boku, pociesza mnie, wspiera i podtrzymywa na duchu.
Najblisi, zwaszcza on, trwali przy mnie zarwno w chwilach radoci, jak i zwtpienia i
frustracji.
Dzikuj mojemu synowi Espenowi i dzieciom moich przyjaciek, ktre stay si
wzorem dla niektrych dziecicych postaci serii. Skradam im wiele zabawnych wypowiedzi.
Rwnie w Bibliotece w Fauske spotykaam si z wielk serdecznoci za kadym
razem, gdy si pojawiaam i prosiam o pomoc.
Z LHL (Landsforeningen for Hjerte og Lungesyke -Krajowy Zwizek Chorych na
Serce i Puca) otrzymaam du paczk witecznych numerw jednego z czasopism.
Znalazam w nich mnstwo ciekawych materiaw na temat obchodw wit Boego
Narodzenia w dawnych czasach.
Moja przyjacika Karen-Louise z Fredrikshavn powicia swj czas na
przetumaczenie wszystkich duskich dialogw. Bardzo jej dzikuj!
Dzikuj te Ingarowi Arntsenowi, specjalicie od akupunktury, ktry miesicami
wbija mi dziesitki igie, dziki ktrym mog pisa przez wiele godzin bez przerwy, nie
cierpic z blu.
Dzikuj wszystkim osobom zaangaowanym w wydanie i sprzeda serii. Nikt nie
zosta wymieniony, ale o nikim nie zapomniaam.
I wreszcie: serdeczne, stokrotne podzikowania dla moich wiernych czytelnikw. Za
telefony, wiadomoci tekstowe, kartki, listy, e-maile i inne formy korespondencji. Jestecie
nadzwyczajni!
Trine Angelsen