You are on page 1of 150

EVA J.

STENSRUD
Saga o Ludziach ze Zotej Gry

Tytu oryginau: Fortielsens pris

Tumaczenie z oryginau: Magorzata Jacyna

RS

Jednostki monetarne, miary i wagi w XIX w.


ort..............................24 szylingi
talar............................4 orty - 96 szylingw
talar specie......................5 ortw - 120 szylingw
okie...........................63 cm
kwarta............................niecay litr
konew............................ok. 17 litrw
beczka............................ok. 140 litrw
pmorga........................1080 m2
ut..............ok.15 g
kwaterka.........1/4kg
lispund..........32 kwaterki - 8 kg
funt okrtowy....160 kg
Galeria postaci
Johanna Guldberg - najstarsza crka Erlinga, dziedziczka gospodarstwa
Zota Gra
Erling Guldberg - (+812) gospodarz i lensman, m Dunki Mille
Solveig Guldberg - modsza przyrodnia siostra Johanny
Mille Abeltorp - druga ona Erlinga, Dunka, macocha Johanny i matka
Solveig
Christian Abeltorp - siostrzeniec Mille, student medycyny z Danii
Genner Brattbakk - ssiad Johanny, byy kandydat na jej ma
Mats Brattbakk - ojciec Gcnnera, waciciel gospodarstwa Gjermundstad
Peder Einarsen - (+ 812) dzierawca Erlinga Guldberga Annar Pederson syn dzierawcy Pedera Ritva - ona Pedera, matka Annara
Gjertrud - zarzdczyni, suca w gospodarstwie Zota Gra Stine suca Oliv - suca
Even - stary stajenny w gospodarstwie Zota Gra Mns - nowy stajenny
May Hans - parobek Oline i Hans Storsveen - sucy Anne-Marte znachorka Lintrup - miejscowy lekarz Vilhelm Bjercke - sdzia
Marie Bjercke - ona sdziego, duska kuzynka Mille Jacob Dohn pastor
Jon Tarvald Cornelius Aschenberg - nowy lensman

Rozdzia 1

RS

W kociele byo lodowato. Johanna pomylaa, e przedwiteczny mrz


by wyjtkowo silny tej zimy. Nie wypuci ju z obj tego starego budynku
a do czasu, kiedy kwietniowe soce oplecie swymi agodnymi
promieniami cay krajobraz Hedmarku. Przed nimi dugie, bezlitosne
zimowe miesice
Splota donie w grubych, skrzanych rkawiczkach. za spyna powoli
w d po jej policzku i zatrzymaa si w kciku ust. Kiedy zowia j
jzykiem, poczua sony smak na podniebieniu.
Pastor wspi si na ambon. Jego oddech wisia w powietrzu niczym
biaa chmura. Z go gow, bez rkawiczek, jedynie w czarnym paszczu
owinitym wok jego chudego ciaa, rozpocz kazanie. Jego ubir
potwierdza tylko to, co Johanna podejrzewaa ju od duszego czasu: w
yach tego czowieka nie moga pyn ciepa, yciodajna krew.
- Ze te on nie zamarznie na mier! - szepna jej do ucha Solveig. Moe po prostu siarka utrzymuje ciepo tak dugo jak trwa kazanie.
Johanna nie odpowiedziaa, poruszya tylko lekko gow. Dawniej
rozbawiby j pewnie komentarz siostry, ale nie dzisiaj. Solveig ponownie
odchylia si w twardej awie i cisna mocno jej rk.
Johanna nie pamitaa kiedy ostatnio tak bardzo walczya z paczem. Nie
tyle ze zami - t walk przegraa ju dawno - ale z gbokim, rozpaczliwym
szlochaniem, ktre usilnie prbowaa powstrzyma. Nie wiedziaa, kiedy
zdoaaby odzyska nad sob kontrol, gdyby cho raz daa mu upust. Od
zaciskania mocno zbw czua bl od mini szyi a po skronie. Ze
wszystkich si prbowaa koncentrowa si na sowach pastora, ale nie
potrafia zmieni biegu myli. Niezakcone poday swoim torem,
blokujc wszystkie dwiki z zewntrz.
Po raz tysiczny przeywaa ten przeraajcy moment, kiedy w kocu
udao si jej zapali wiato i wszdzie bya krew. Gsta i czerwona, kleia
jej si do rk, do pocieli, do nieruchomego ciaa lecego przed ni. Nie
krzyczaa - szok by zbyt silny. Pniej, gdy sigaa mylami wstecz,
przypomniaa sobie, e jkaa si i bekotaa.
- Christian! Powiedz co! Czy jeszcze oddycha?
Nie zauwaya, e wosk spywa na jej umazane krwi donie. Kiedy w
kocu odstawia wiec i przyoya drc do do jego policzka, jego

RS

powieki poruszyy si. Z gwizdem wcign powietrze i otworzy oczy.


Mino troch czasu zanim zrozumiaa co do niej mwi.
- Czy odesaa mar do domu, Johanno?
- Ja... Christian, ty krwawisz! Musz pj po pomoc!
- Nie.
Kaszla bezsilnie. Z powodu wycieczenia krople potu wystpiy na jego
czoo.
- Ale...
- Powiedziaem nie - wyszepta z wysikiem. - Pozwl mi tylko zapa
oddech.
Kropla krwi wypyna mu z kcika ust, spyna po jego szyi
pozostawiajc po sobie cienki lad rzadkiego, jaskrawo czerwonego pynu.
Zamkn oczy. Johanna zagryza wargi i stumia ogarniajc j panik.
Kiedy ponownie otworzy oczy, wydawa si mniej wyczerpany. Jego
oddech ju nie wiszcza. Przekn lin i skrzywi twarz w grymasie.
- Mylaa, e ju umr? e mier ju teraz zapuka do moich drzwi,
eby zebra swoje niwo?
Z tego te zamierza sobie drwi?
- Tak, Christian, przez chwil rzeczywicie tak pomylaam. - Gniew i
zwtpienie zaamyway jej gos. Rwnoczenie, ulga bya tak wielka, e z
trudem wydobywaa z siebie sowa.
Jej oczy wypeniy si zami.
Lekki umiech przebieg przez jego twarz. Oczy znowu si zamgliy.
- Wszystko w swoim czasie, Johanno. Wszystko w swoim czasie.
Wyglda na to, e jeszcze nie moja kolej.
Sprbowa si podnie, ale opad znowu na poduszk.
- Ale si przeze mnie nawyrabiao.
- Umyj ci i pjd po Lintrupa.
Wstaa pospiesznie. Nie patrzc na niego podesza do paleniska, wzia
najwiksz chochl jaka tam wisiaa i nalaa wod z miedzianej misy do
wiaderka. Kiedy pochylia si nad skrzyni w poszukiwaniu czystej cierki,
zy rozmyy jej pole widzenia.
- Nie gniewaj si, Johanno.
- Nie gniewam si.
- Podejd tu.
Nie odpowiedziaa. Czua zbyt wielki bl.
- Podejd tu, moja kochana.
Gos cakiem mu si zmieni. Obrcia si w stron ka. Jego twarz
przybraa powany wyraz.

RS

- Wybacz, Johanno, ja nie chciaem...


Przez chwil obnay przed ni swoj dusz. Caa jego odwaga znikna.
W oczach mia lk przed mierci, rwnie bolesny i przejmujcy jak jej
wasny. W tym momencie stracia na sob panowanie. W dwch krokach
bya znowu u jego boku i wstrzsana falami paczu ciskaa jego do.
- Dobry Boe...
Ukrya twarz w doniach i szlochaa. Pozwoli jej paka. Jego palce
gadziy j po ramieniu: delikatnie, z mioci, pocieszajco.
W kocu udao jej si doj do siebie. Ostronie wzi do rki jedn z
czystych cierek i osuszy jej mokr, wykrzywion z blu twarz. adne z
nich si nie odezwao. Nie byo wiele do powiedzenia.
- ... uwiziony w szponach niesprawiedliwoci! Pozbawiony ycia w
najgorszy sposb, jaki sobie mona wyobrazi!
Johanna zamrugaa powiekami i podniosa gow w stron mczyzny na
ambonie. Czua si jak oszust, bo nie pakaa z powodu Nilsa-Chodaka.
Pospiesznie rozejrzaa si. Koci by wypeniony ludmi. To bya gwna
msza, a poza tym wszyscy wiedzieli, e pastor bdzie mwi o NilsieChodaku. Nikt nie chcia tego przegapi. Kto nie by na mszy, nie mg
pniej uczestniczy w spotkaniu na podwrzu kocielnym, pomylaa
ponuro. A wanie tam najwicej si dziao. Szczeglnie tej niedzieli. W ich
krgi wdara si mier. Nikomu nie bya dzisiaj potrzebna kocielna
dyscyplina.
Obrcia gow i prbowaa dostrzec, kto wypenia awy dla suby.
Byy niemal pene, tylko garstka ludzi pozostaa na gospodarstwie.
Podja decyzj, e dopki Ritva pozostaje zamknita w wiey, zawsze
musi by w pobliu kto, kto moe otworzy drzwi. Nigdy nie wiadomo, co
si moe wydarzy. Dlatego Stine zostaa w domu. Poza pilnowaniem
winia opiekowaa si te Christianem. Johanna wydaa polecenia bez jego
wiedzy. Kilka razy dziennie jedna ze sucych miaa zaglda do starej
chaty. Noc Mons mia spa w komrce przylegajcej do izby, w ktrej spa
Christian. Nie potrafia znale lepszego rozwizania. Najchtniej sama by
si do niego wprowadzia, ale tak nie wypadao. W kadym razie nie przed
lubem.
Tym razem nie pozwolia by Lintrup wymiga si niejasnymi
odpowiedziami. Nastpnego ranka po krwiopluciu, kiedy lekarz skoczy
bada Christiana, zaczekaa na niego obok gotowych do podry sa.
Powiedziaa mu wprost, e chc si pobra. Mdry lekarz przytakn.
- Przyszo mi do gowy, e to si moe wydarzy wkrtce po tym, jak
ostatnio pytalicie mnie o jego chorob. Jego spojrzenie byo pene

RS

wspczucia, kiedy kontynuowa: - Nie musz tumaczy, e pani


narzeczony to bardzo chory czowiek.
Przekna lin ciko, ale nie spucia wzroku.
- Czy on umrze? Lekarz westchn.
- Kady z nas kiedy umrze. Jeden wczeniej, inny pniej. - Wpatrzy
si w pokryte niegiem pole. - Christian Abeltorp nie bdzie starym
czowiekiem. Jego puca s na to za sabe. Ale jak dugo moe y, trudno
mi powiedzie.
- Tydzie? Miesic? Rok? - Jej gos zaama si.
Lintrup pooy jej do na ramieniu.
- Jest pani bardzo siln kobiet, Johanno. Prosz pozwoli mu zobaczy
t si. Wtedy bdzie mu atwiej zachowa odwag. - Zawaha si. - Na
kiedy planowalicie lub?
- Nie wiem. - Nagle zrozumiaa jednak dlaczego pyta i odpowiedziaa: Jako w marcu. Przed Wielkanoc. A moe ju po.
Lintrup kiwn lekko gow. - Wiosna to pikny czas, szczeglnie
marzec. Dobry czas na lub.
Johanna nie zdoaa nic odpowiedzie. Lekarz wspi si na sanie i
przykry si skrami. Po chwili pojazd ruszy. ledzia sanie wzrokiem do
czasu, a ko wbieg na drog. Nastpnie podniosa gow i zdecydowaa,
e czas ju skoczy z paczem. Teraz musiaa by silna, tak jak powiedzia
lekarz.
Znowu rozmylaa. Na szczcie moga udawa, e rozpacza z powodu
Nilsa-Chodaka, pomylaa, ale za chwil napomniaa sam siebie. zy,
ktre wypakaa z powodu pomocnika stajennego, byy szczere.
Wierni powstali. Pastor skoczy mwi. Przynajmniej tym razem skrci
kazanie. Dzisiaj potrzebowa mniej ni dwch godzin, uwiadomia sobie
Johanna, kiedy wyowia kieszonkowy zegarek z kieszeni paszcza.
Dokadnie wytara oczy. Na szczcie dzisiaj nie miaa niczego dugiego do
ogaszania na kocielnym podwrzu.
Ludzie tupali nogami w miejscu, eby si rozgrza. Otulia si porzdnie
paszczem i zaja miejsce na szczycie kocielnych schodw. Znaa
ogoszenie na pami.
- Ogasza si, e poszukiwany jest Johan Oppstuen, zwany rwnie
Johanem-Zboczecem za zabicie Nilsa Olsena, zwanego NilsemChodakiem. Zabity zosta odnaleziony w poprzedni poniedziaek, by wtedy
martwy co najmniej jeden dzie. Na miejscu zbrodni znaleziono dowody
winy. Wszystkie informacje o poszukiwanym mona kierowa do
najbliszego lensmana lub innego urzdnika.

RS

Kiwna gow na znak, e skoczya i zesza w d po schodach. Ludzie


zaczli rozmawia ze sob po cichu.
Wszyscy wiedzieli jaki los spotka Nilsa-Chodaka. Gdyby ktokolwiek
zna miejsce pobytu mordercy, natychmiast by si o tym dowiedziaa, bya
tego pewna.
Gdy tak mylaa, stan przed ni potny chop. Zaskoczona zobaczya,
e to Ola Miliom, pracownik z gospodarstwa pastora. Wyranie byo wida,
e nie mia wcale ochoty si do niej zblia. Wspomnienie tego, jak go
zwodzia, byo wci zbyt wiee.
- Czego chciae, Ola?
Staraa si by jej gos brzmia przyjanie.
Jego mae, wiskie oczka zamrugay gniewnie. Jego wysiki aby
wydawa si pomocnym nie mogy ukry nienawici, ktra si w nim tlia.
- S tacy, ktrzy twierdz, e widzieli Johana w Vang?sa. Pracowa
niegdy w Plassbakken i na pewno zna kogo z tamtejszych pracownikw.
- Na ile ta informacja jest wiarygodna, Ola?
- Nie wiem - odpowiedzia prdko. - Powiedziaa, e mamy da zna,
jeli o czym usyszymy, wic tak zrobiem.
Patrzya na jego szerokie plecy, gdy si oddala. Czy moga mu wierzy?
A moe prbowa po prostu z niej zaartowa? Ola nie by jej nic winien.
Po sprawie z Mathiasem popad w nieask wszystkich, wczajc pastora,
mimo i to wanie jego skr Ola prbowa ratowa swoim kamstwem.
Ale pastor zdradzi okrutnie swojego pracownika, wyrzucajc go ze swego
gospodarstwa razem z kilkoma innymi, ktrzy wsparli oskarenia Johanny,
e pastor przechowywa i sprzedawa zepsute zboe.
Syszaa, e obecnie Ola podj prac w gospodarstwie na pnocy wsi,
ale chodziy suchy, e nie by zadowolony, bo na dobre straci przewag
jak mia nad reszt suby gdy pracowa w gospodarstwie pastora. A Ola
by czowiekiem, ktry nie potrafi ukry niezadowolenia kiedy nie mia
moliwoci rozkazywa innym, Johanna zrozumiaa to od razu gdy tylko go
poznaa. Musia mie kogo, kim mgby pomiata. By moe odbija to
sobie na swojej biednej onie i dzieciach, pomylaa gorzko. Pamitaa, jak
pewnego razu spotkaa jego najstarsz crk, Kristi. To nie mogo by
przyjemne mie takiego ojca.
Podesza do Annara i powtrzya to, co powiedzia jej Ola.
Annar zareagowa tak jak ona. Niedowierzanie bio z jego zielonych oczu
kiedy spoglda za oddalajcym si chopem.
- Zapytamy Matsa.
Mats sta razem z Andersem z Saug.

- Johan-Zboczeniec by podobno widziany w Vangasa - powiedziaa


krtko Johanna. Ola Miliom powiedzia mi o tym przed chwil.
- Tak powiedzia? No prosz. - Mats zastanowi si. Pozostali wymienili
spojrzenia. - Wic pewnie w Plassbakken, tak?
- Tak przynajmniej powiedzia. Mylisz, e co w tym jest?
- To moliwe. Czy chcesz tam pojecha?
- Jeli uwaasz, e to nie art. Przecie to moe by kamstwo, ktre
wymyli Ola.
- Wic sam z nim porozmawiam.
Mats powolnym krokiem podszed do chopa i pooy swoj cik do
na jego ramieniu. Johanna widziaa, e rozmawiaj, ale nie syszaa o czym.
Kiedy Mats powrci, wida byo, e ju podj decyzj.
- Myl, e warto byoby to zbada. Wiele osb zna tam Johana.
- Ale czy ukrywaliby go wiedzc, co zrobi?
- Tego nie mog sobie wyobrazi - odpowiedzia ponuro Mats. - Nie
wszyscy, w kadym razie. Wielu pogardza nim i chciaoby go schwyta.
- Niedobrze mi si robi na sam myl... - powiedzia Anders z Saug.
- Tak, nie chc zna kogo, komu nie robi si od tego niedobrze - odpar
jeden z chopakw, ktrzy stali nieopodal.
- To wszystko jest okropne i tyle.
Wpatrywali si gniewnie w kierunku wzgrza i zaciskali pici.
- Jeli jad go szuka, pojad z nimi - powiedzia Anders do Johanny.
- Z chci si przycz. Hans Storsveen i Matthias Knatten z pewnoci
te bd chcieli do nas doczy.
Johanna poegnaa si prdko.
- Spotykamy si po poudniu na kocu alei. Wecie mocne konie,
moliwe, e nieg bdzie gboki tam na pnocy. I przygotujcie si na
nocleg. Nie uda nam si wrci przed zmrokiem.
Sanie ruszyy naprzd. Solveig i Annar pojechali przodem w
najmniejszych saniach a Marie, Mille i Johanna zajy najwiksze sanie.
Mns usiad na kole i nacign czapk a po czubek nosa. Reszt twarzy i
szyj zasoni wenianym szalem. Rzsy konia byy cae oszronione.
Kiedy ruszyli, Johanna zauwaya, e Mille si w ni wpatruje.
- Masz dzisiaj duo do roboty, Johanno.
To wicej ni mona powiedzie o tobie, pomylaa Johanna
poirytowana i wzruszya tylko lekko ramionami w odpowiedzi. Macocha
przykrya nos i usta jedn z rkawiczek i zmruya mocno oczy jak gdyby
chciaa przeczyta jej myli.

RS

- Czy ta sprawa z Johanem-Zboczecem nie mogaby poczeka do jutra?


- kontynuowaa Mille. - Nawet gdyby kto go ostrzeg, na pewno nie
udaoby mu si daleko uciec.
- Jeli on tam jest, chc go zapa - odpowiedziaa Johanna chodno. Jeli
poczekam do jutra a on zdoa si wymkn, zostan wymiana. Ludzie
powiedz, e nie wykonaam swojej pracy.
- Bzdury! To nie dlatego tak ci nosi - odpara Mille stumionym gosem.
- Istnieje wystarczajco wiele przykadw na to, e wspaniale wykonujesz
swoj prac. Nikomu nie musisz niczego udowadnia.
Marie westchna i opatulia si skrami pod sam szyj.
- Mille, przesta mczy Johanne. Ma wystarczajco duo spraw do
przemylenia.
- Przecie jej nie mcz - odpara Mille zrezygnowana. - Po prostu nie
uwaam, e uciekanie od tego w czymkolwiek jej pomoe.
- Nie uciekam od niczego! Na Boga, Mille, czy ty nie pojmujesz, e mam
po prostu obowizki, ktrych nie mog zostawi?
Ku swemu upokorzeniu poczua, e pacz uwiz jej w gardle. Prdko
zacisna wargi i wpatrzya si twardo przed siebie.
Mille nie kontynuowaa rozmowy.
Ko, ktrego wybraa Johanna, by pkrwi, szwedzkiego pochodzenia.
Mia zot sier, ogon i grzyw koloru lnianego, kusowa mikko i
pynnie, by wytrzymay i stabilny. Mczyni czekali ju na ni kiedy
dotara na miejsce. Szybkim kusem ruszyli w kierunku pnocnym.
Johanna jechaa pierwsza, jako e nie miaa ochoty z nikim rozmawia.
Rwny rytm silnych kopyt i ciepo bijce od wielkiego zwierzcia dziaay
niczym balsam na jej niespokojne myli. Jej zesztywniae plecy stopniowo
rozluniay si kiedy wpadaa w rytm, zbolae ramiona pozwoliy miniom
szyi odpocz. Stumiony szmer rozmowy mczyzn sycha byo w tle.
Mille bya w bdzie gdy oskarya Johann o ucieczk. Praca nie bya
ucieczk od tego co j bolao, bya wytchnieniem. Nikt nie moe
zamartwia si bez przerwy. Gdyby tak robia, nie minoby wiele czasu
zanim by zwariowaa, pomylaa smutno. Czego Mille od niej oczekiwaa?
Ze bdzie siedziaa i pakaa przy ou Christiana lub sprztaa wok niego
bez koca i wypatrywaa znakw jego nadchodzcej mierci? Czy nie by
dzisiaj wyjtkowo zmczony? Oczy bardziej sabe ni wczoraj? Oddech
ciszy?
Nie, jeli Mille mylaa, e ona moga tak y, to sabo znaa zarwno j
jak i swojego siostrzeca. Jak macocha moga sobie wyobraa, e Christian
pozwoliby jej si zachowywa w taki sposb?

RS

Zbliali si do wzniesie nad Hjellum. Miny ich sanie wypenione


ludmi. Johanna pozdrowia ich ruchem rki. Opatuleni ludzie
odpowiedzieli pozdrowieniem. Sanie, ko i skry wskazyway na to, e byli
to ludzie ze Zotej Gry, ale Johanna nie rozpoznaa ich. Moe byli na
kawie w zakrystii w Vang? Sanie przejechay obok nich podnoszc za sob
mron chmur niegu. Johanna dotkna doni czubka swego zmroonego
nosa, eby sprawdzi, czy nie stracia w nim jeszcze czucia.
Na horyzoncie pojawia si dobrze znana im wiea kocioa w Vang.
Rzdzi tam wielebny pastor Abraham Pihl. W odrnieniu od ich wasnego
pastora, Pihl by zarwno dobry dla ludzi, jak i popularny. Jej ojciec dobrze
go zna i wysoko ceni. Sama nigdy nie poznaa Pihla, syszaa tylko
niezliczone historie, ktre o nim kryy.
Westchna cicho. Jake wiele dobrego mg we wsi zdziaa pastor, jeli
tylko by dobrym czowiekiem. Gdyby tylko mogli znale jak metod by
pozby si Jacoba Dohna! Nie znaa nikogo, kto nie chciaby, eby pastor
gdzie przepad. Ale tak dugo jak nie zrobi czego, za co mona by go
ukara, byli bezsilni. Ale on by przebiegy i pilnowa si bardzo, eby do
tego nie dopuci. Pozwoli nawet, eby jego pracownik wzi na siebie
kamstwa w sprawie zboa Mathiasa. Taki ju by.
Anders z Saug zrwna si z ni. Grub skrzan czapk mia tak
gboko nacignit na czoo, e prawie choway si pod ni jego
oszronione powieki.
- A moe przejedziemy koo plebanii i zabierzemy ze sob tego Pihla? A
tutejsi wierni dostan w zamian tego naszego czarnoksinika.
- Wyje mi te sowa z ust, Anders. - Kiedy si umiechna, miaa
wraenie, e jej skra jest sztywna jak papier.
Anders obrci si w siodle i krzykn do Matsa:
- Syszae, Brattbakk? Zabieramy ze sob po drodze tutejszego pastora.
W zamian za naszego, znaczy si.
- Teraz to si ju wygupiasz, Anders - zamia si Mats. - Ale myl, e
tutejsi wierni nie byliby zadowoleni z takiej zamiany, nawet jeli niektrzy
sobie na ni zasuyli.
- Ach, ten Pihl to te nie od zawsze by popularny - odpowiedzia
Anders. Pamitam dobrze jak kiedy dosta ogromn grzywn za to, e
zabroni Knutowi Olsenowi owi potki w Czarnej Rzece. Knut z Sinnerud
owi w tej rzece ryby od kiedy ludzie pamitaj. No i wtedy przyszed Pihl i
zada przerwania poowu. Wtedy miarka si przebraa. Pastor musia
zapaci szedziesit siedem talarw. I jeszcze pidziesit sze

10

RS

szylingw. A pniej kolejne osiemdziesit cztery szylingi do kasy sdowej.


To dopiero bya droga potka!
- Czego ty nie pamitasz, Anders! - powiedzia Mats i mrugn w
kierunku Johanny spod oszronionej brwi. - Do najmniejszego szylinga
wszystko zapamitae, ty cholerniku.
- Syszaem, e prbowali si go pozby, niektrzy z nich, kilka lat temu
- kontynuowa niezraony Anders. Konie przeszy do stpa. Anders
przeszed ze swoim koniem lekko w bok, eby zrobi miejsce dla Matsa.
- Pozby si Pihla? A co si stao? - zapytaa z zainteresowaniem
Johanna.
- Szedziesiciu mieszkacw wsi podpisao si pod skarg, ktra
zostaa wysana do duskiej kancelarii. dali, eby Pihl odszed ze swojego
stanowiska. Ale nic takiego si nie wydarzyo - doda Anders. - Kiedy ju
mieli przedstawi swoje zarzuty, okazao si, e nic z tego nie wyjdzie.
Wielu z nich nie pamitao wrcz, e si kiedykolwiek pod skarg
podpisywali.
- Ale dlaczego chcieli go usun? Anders wzruszy ramionami.
- Kto wie. Wszyscy myleli, e to do dziwne, bo Pihl by powszechnie
lubiany. Ale chodzia plotka o tym, e wikary by zamieszany w t spraw.
Prawdopodobnie chcia zaj posad Pihla.
- No tak - odrzeka Johanna w zamyleniu. - Moe powinnimy si
znowu zbliy do biskupa i wybaga go o nowego wikarego. Takiego,
ktry wytrzyma duej ni dwaj poprzedni.
- Nikt nie wytrzyma z Dohnem. Wszyscy wiemy, jak to jest.
- Ale mielibymy wystarczajco duo argumentw do obrony, gdybymy
wysali przeciwko Dohnowi takie pismo, jakie wtedy wysali wierni z Vang
- zaproponowaa Johanna.
Mats i Anders wymienili spojrzenia.
- Pani lensman chyba si na powanie zabiera za t spraw - zamia si
Mats.
Przytakna. - By moe. Sytuacja staje si dla wielu nie do
wytrzymania. Przeraa mnie myl o kolejnym razie, kiedy trzeba bdzie
wydawa zboe z magazynu. Skonienie Dohna do oddania biednym tego,
co zgodnie z prawem do nich naley jest trudniejsze, ni przecinicie
wielbda przez ucho igielne, eby uy retoryki ksidza.
Mczyni zamiali si.
- Musimy poczeka, a bdziemy mieli wicej argumentw - powiedzia
Mats powaniejc. - Mamy tylko jedn szans. Jeli przegramy, zostaniemy
z niczym.

11

RS

- To prawda - wspar go Anders. - To by byo najgorsze co moe si


wydarzy.
Johanna wiedziaa, e mieli racj. Wikszo moga wysun wiele
oskare wobec pastora, ale ich obecne argumenty nie byy wystarczajce.
- Musimy go obserwowa, poczeka a zrobi co zego, a wtedy
zabierzemy si za niego - powiedzia Mats zdecydowanie.
- On musi mie z dusz eby si tak zachowywa wobec innych powiedziaa zamylona Johanna.
- Dusza tego czowieka jest cakiem czarna! Tego jestem pewien.
Dokadnie tak jak u tego, na ktrego polujemy dzisiaj.
Oczy Andersa przybray okropny wyraz na myl o mordercy, ktrego
poszukiwali. Przyspieszyli znowu.
Zdyo si zrobi ciemno zanim dotarli do Plassbakken. Zanim wjechali
na wiejsk drog, wstrzymali spocone konie i ustalili szybko plan dziaania.
Johanna i Anders mieli zbliy si do wejcia, w tym czasie Mats, Hans i
Mathias mieli czeka w pogotowiu dla pewnoci, e uciekinier nie wymknie
si przez okno albo tylne drzwi.
Starzec, ktry im otworzy, wybauszy oczy ze zdziwienia kiedy
usysza, w jakim celu przyszli.
- Johan? Nie, nie widziaem mojego siostrzeca ju od wielu lat.
Jego oczy byy zamglone. Johanna poja, e mczyzna by niewidomy.
Za jego plecami pojawia si zgarbiona kobieta.
- O co chodzi?
Johanna powtrzya to, co powiedziaa wczeniej jej mowi. Kobieta
pokrcia gow.
- Nie byo go tutaj, mog to przysic.
Zacisna bezzbne dzisa, kiedy usyszaa z jakiego powodu go
poszukuj.
- Moecie by pewni, e damy wam zna, kiedy co bdziemy wiedzie.
Nie jestemy Johanowi nic winni.
- Czy jest moliwe, e ukrywa si tutaj u kogo innego?
- Na pewno bymy wtedy o tym co wiedzieli. Myl, e szukacie w
zym miejscu.
Spojrzaa na ich parujce konie.
- Moe chcielibycie zanocowa? Raczej nie ma sensu wraca std
dzisiaj do domu.
Johanna poczua przykre ukucie rozczarowania kiedy staa w wskiej
stajni i wycieraa konia do sucha.
- Na choler nam bya ta podr - stwierdzi Mathias.

12

RS

- Na to wyglda.
Ko Johanny parska i szarpa za wodze, chcia podej bliej wody,
ktr wanie wnis Hans. Johanna pooya do na biaej acie i podrapaa
czoo konia.
- Musisz si uzbroi w cierpliwo, woda musi si najpierw troch
ociepli. Inaczej w nocy nacignie ci si skra na brzuchu. A z tego nie
byoby adnego poytku.
Ko pochyli szyj i zabra si za jedzenie siana.
O poranku prdko poegnali si z par staruszkw. Wszyscy czterej
mczyni byli zesztywniali i przemarznici, Johanna widziaa to po ich
poszarzaych twarzach, kiedy spotkali si przy porannym posiku. Pokj z
wskimi i twardymi awami do spania by zimny i cigle by w nim
przecig. Sama nie moga w nocy zmruy oka. Tumaczya sobie, e to z
powodu cikiego chrapania mczyzn. Ale w gbi serca wiedziaa, e to
jej myli, a nie chrapanie, nie pozwalay jej spa. Bolesne, okropne myli,
ktre bezlitonie wdzieray si w jej sny. Kiedy w kocu udao jej si
zasn, nia tak, e a pot wystpi jej na czoo.
Zarwno starzec jak i jego ona odyli przy okazji wizyty
niespodziewanych goci i bogato zastawili st zarwno jadem jak i
napojami. Nie powodzio im si wcale tak le, pomylaa Johanna, kiedy
ciskaa ich donie dzikujc za gocinno. Mimo to dopilnowaa, by
zostawi im w podzice gar szylingw. Jeli co byo pewne, to e na
wiosn nadejd cikie czasy dla wikszoci ludzi.
- Myl, e uda wam si go zapa - powiedziaa kobieta, gdy Johanna
uciskaa jej such do. - Nie powinno si pozwoli uciec takim jak on.
Wstydz si, e jestem z nim spokrewniona.
- Schwytamy go - powiedziaa spokojnie Johanna. - Jeli wci yje,
znajdziemy go gdziekolwiek jest.
Kiedy o poranku odjedali z gospodarstwa, adne z nich nie byo
rozmowne. Johanna zrozumiaa z wyrazu twarzy Matsa, e Ola nie zdoa si
im lekko wywin. Albo chop im nakama, albo kto oszuka go, eby
zwie ich z tropu. Mats zbada dokadnie t spraw, nawet gdyby musia
wydusi kade sowo z tego oszusta, Johanna bya tego pewna.

13

Rozdzia 2

RS

Wci byo bardzo zimno, kiedy zaprowadzia zmczonego konia do


stajni. Mons wysun si z boksu kiedy usysza dudnienie kopyt na
kamiennej drodze.
- Znalelicie go? - spyta niespokojnie spogldajc na mczyzn
wchodzcych jeden za drugim do stajni.
- Nie.
Johanna pozwolia, eby Hans i Mathias wytumaczyli, jak si sprawy
maj. Zesztywniaymi palcami polunia poprg i zdja z konia siodo,
ktre zabra Mons i poszed je powiesi.
- A tu wszystko byo w porzdku? - krzykna za nim, zakadajc na
konia ogowie.
- Wszystko byo tak jak zwykle - odpowiedzia. Syszaa jak krci si po
skadziku.
Pochylia si i zapaa nog konia w pcinie. Ko podnis swoje wielkie
kopyto, z ktrego Johanna wyskrobaa grub warstw niegu i lodu.
Pozostaymi trzema kopytami zaja si w ten sam sposb.
- Zabra twj paszcz?
Hans przewiesi swj paszcz przez rami, a teraz sta i czeka, eby
zabra te jej. Skina gow i zdja z siebie palto. Poczua, e zaczo jej
si robi gorco. Ciepo bijce od wielkich zwierzt sprawiao, e w stajni
zrobio si duszno.
Hans zabra jej paszcz, ale zamiast odej i powiesi ich okrycia na
wieszaku, wci sta w miejscu. Spojrzaa na niego wyczekujco.
Odchrzkn.
- Nie wiem waciwie, jak to powiedzie, ale od dawna ju chciaem
prosi o wybaczenie za to, co powiedziaem tego dnia przy stole. O
Annarze, znaczy si.
Johanna uniosa brwi. - Ta sprawa ju od dawna naley do przeszoci,
Hans.
- Nie dla mnie. Oline i ja... zawdziczamy ci tak wiele. Wstyd mi, kiedy
pomyl, e wtpiem w twoje intencje.
Jego wzrok by rozbiegany. Jego piegowata twarz pona.
- Pomyliem si. Annar wykonuje dobr robot. Nie ma nikogo, kto by
myla inaczej. I ty Johanno te cholernie dobrze sobie radzisz. Wszyscy
mwi o tym, jaka jeste moda i e idziesz w lady swojego ojca, a moe
nawet go przerastasz.

14

RS

Jego pochwaa zawstydzia j. Westchna gboko. Ze te tak trudno


byo przyjmowa dobre sowa. O wiele atwiej byo udziela reprymendy
ni dzikowa, uwiadomia sobie to gdy prbowaa znale sowa, ktre
wyraziyby jej wdziczno. Czua si niezrcznie. Ale szczerze mwic,
dobrze byo usysze takie sowa, niezalenie od tego, czy bya to prawda
czy nie. Umiechna si, a on jeszcze bardziej poczerwienia.
Dzikuj ci, Hans. To byo... adnie powiedziane. Ale teraz musisz ju
i. Gjertrud czeka z jedzeniem, wiesz. No id ju - dodaa, kiedy wygldao
na to, e ma jeszcze co do powiedzenia.
- Tak. Dzikuj. - Przycisn paszcze do piersi i odwrci si. - e te
Oline nie wie, jak wiele ci zawdzicza, Johanno.
Wpatrywaa si w oddalajcego si rudego sucego. Wanie takie
momenty nadaway sens caemu jej wysikowi. Zamrugaa prdko i
odgarna pasmo wosw z czoa.
- Mons, czy mgby wytrze Gullfaksa?
Zazwyczaj lubia si tym zajmowa, ale dzisiaj zabrako jej nagle do tego
cierpliwoci. Poklepaa konia po szyi i wysza pospiesznie ze stajni.
Zobaczya, e Hans znikn wanie w przedsionku. Zacz zapada zmrok i
w starej chacie zapalono ju wiato. Zdecydowanym krokiem skierowaa
si w stron werandy.
- Johanno! - Stine wysza przed drzwi, w ktrych przed chwil znikn
Hans. - Gjertrud ci szuka.
Johanna zawahaa si, stana z jedn rk na ozdobnym supie. Powiedz, e zaraz przyjd. Musz tylko szybko zajrze do Christiana.
- Poczekaj! - Stine zbiega ze schodkw i przelizgna si po
zamarznitej kauy. Kiedy ju bya blisko Johanny, ciszya gos i skina
gow w kierunku starej chaty. - On zasn. Przed chwil tam byam eby
zabra tac, ale ju spa. Nie sysza nawet jak pukaam.
Poczua rozczarowanie niczym wze w brzuchu.
- No skoro tak... - Johanna otoczya ramieniem suc i poprowadzia j
ze sob do gwnego budynku. - Najlepiej, jeli mu nie bdziemy
przeszkadza.
Nie chciaa okaza Stine, jak bardzo jest przygnbiona, wic zmusia si,
eby jej sowa brzmiay pogodnie. - Czy nakarmia go i opiekowaa si
nim dobrze kiedy mnie nie byo, Stine?
Suca wpatrzya si w ni swymi okrgymi oczami i odpowiedziaa z
powag: - Podaam mu wszystko co pani nakazaa, ale on je jak wrbelek.
Kasza to jedyne co mu pasuje. Misa nawet nie ruszy. Pani nie byaby z
niego zadowolona.

15

RS

Otrzepay si ze niegu zanim weszy. Stine od razu udaa si do kuchni.


Johanna zostaa w przedsionku, eby zdj z siebie okrycie. Rkawiczki,
skrzana czapka, dwie warstwy wenianych swetrw - wszystko powiesia
w korytarzu. Nie zdja za to kozakw i ciepych rajstop. Nawet w ciepej
kuchni mogo bi zimno od podogi kiedy mrz by tak silny jak dzisiaj.
Musiaa si dzisiaj wieczorem jeszcze wymkn. Przecie on nie mg
si ju pooy spa, pocieszaa si. Moe si za chwil obudzi i bdzie
czeka na ni, eby przysza i opowiedziaa o poszukiwaniach. Przecie nie
moga go rozczarowa. Musiaa si umiechn, kiedy o tym pomylaa.
Kto tak naprawd byby bardziej rozczarowany, gdyby dzisiaj go nie
zobaczya - Christian czy ona sama?
Tsknota przyspieszya jej oddech, jak zawsze w takiej sytuacji. Ale tym
razem sodkiemu podekscytowaniu towarzyszy gorzki, czajcy si strach,
zimne i cikie przeczucie, ktre nie opuszczao jej serca. Jakby wszystkie
jej marzenia byy bezuyteczne. achna si. Nie, nie moga si podda.
Nie zostaa stworzona do rozmylania. Bya osob, ktra dziaaa, ktra
znajdowaa rozwizanie, radzia sobie z problemami po kolei, kiedy si
tylko pojawiay. Z tym te sobie poradzi. Razem przezwyci t chorob,
bya o tym przekonana.
Drzwi do kuchni otworzyy si, wyszli z niej ludzie. Even zatrzyma si
koo niej, podtrzymujc si jedn rk Maego Hansa, a drug kostura.
Choroba staww postpowaa u niego znacznie, byo to wyranie wida.
- Syszaem, e wasza podr bya na nic.
Johanna westchna. - Tak, okazuje si, e Johana nie byo tam od
dawna. Jeli wierzy temu, co nam powiedziano.
- Nie zawsze powinno si wierzy wszystkiemu, co si syszy powiedzia Even krcc posiwia gow.
- I tylko poowie tego, co si widzi - doda szybko chopak stajenny.
Johanna umiechna si. - Tak, to dobra zasada, May Hansie. Zwrcia si do Evena. - Ale oni byli wiarygodni, tych dwoje staruszkw,
ktrzy zapewnili nam nocleg. Powiedzieliby prawd, gdyby tam by, jestem
skonna si zaoy.
Reszta ludzi przeciskaa si koo nich.
- Ju sobie idziesz, Mathias? - spytaa Johanna. - Zdoae tak prdko co
przeksi?
- Nie, Hans i ja zabieramy ze sob troch jedzenia do domu.
Trzyma w rku paczk z jedzeniem. Poja, e tskni do domu, do Kari
i dzieci.
- Pamitaj, eby zabra ze sob mleko, oszczdzisz Kari chodzenia.

16

RS

- Pewnie i tak si wybiera. Zazwyczaj zaatwia kilka spraw


rwnoczenie.
- Popro j w takim razie, eby wpada najszybciej jak moe. Jest kilka
rzeczy, o ktrych chtnie z ni porozmawiam.
- Przeka jej to. - Mathias zatrzyma si w drzwiach. - Kiedy znowu
wyruszamy? On nie mg przecie daleko uciec.
- Dam wam zna. Musz si najpierw troch rozpyta. Na razie dzikuj
ci, Mathias. W kocu go zapiemy - dodaa, eby uspokoi i siebie i jego.
Nagle pojawia si Gjertrud. - To tutaj jeste? Mylaam ju, e sobie
pojechaa.
Kuchnia powoli si oprniaa.
- Gdzie s wszyscy?
- Modzi wanie wyszli. A Mille i Marie wyszy na wieczorn wizyt do
ony prokuratora. Poszy zaraz po obiedzie.
- Wic na pewno jeszcze troch tam zabawi. Czy Mille zdya
przygotowa przdz dla Solveig zanim posza?
Gjertrud westchna z niezadowoleniem. - Ale skd! To przecie byo
zbyt trudne zadanie. Jak wikszo zreszt! Johanna zmarszczya czoo.
Gjertrud kontynuowaa niezraona. - Marie cigle chodzi na wizyty.
Wszdzie zabiera ze sob Mille. - Mae oczy gospodyni przybray
przebiegy wyraz. - I nawet wiem dlaczego. Z powodu jedzenia.
- Jedzenia? - Johanna zamylia si. Nagle dotaro do niej. - Czyby nie
bya zadowolona z tutejszej gociny, Gjertrud? Czy wanie to masz na
myli?
- Myl, e przywyka po prostu do innych warunkw. Z tego co
widziaam to nie ruszya obiadu. Ale ona si musi opanowa, jeli chce je
razem z innymi. Co za wstyd. Jeli chce si by dam, to nie wypada
pochania jedzenia jak jaki obartuch. To po prostu nie wypada.
- Masz racj, to nie wypada - westchna Johanna i usiada na stoku.
- Cakiem zapomniaam, e jeste godna!
Gjertrud energicznym krokiem podesza do paleniska i naoya du
porcj kaszy. Postawia misk przed Johanna, ukroia spory kawaek smalcu
i wrzucia go do parujcej kaszy. Nastpnie posypaa cao obficie cukrem.
- No, to zabieraj si do jedzenia.
Johanna natychmiast zabraa si do jedzenia, delektujc si smakiem
kaszy ze sonym smalcem. Ale nie potrafia ani na chwil opanowa irytacji.
A zatem, damy wybray si z wizyt. Ju wiele dni mino od czasu
kiedy Mille obiecaa, e przygotuje krosno, nici i ca reszt. Najwyraniej
ju zdya o tym zapomnie. A moe zrobia to celowo? Johanna zamylia

17

RS

si nad tym. Czyby w ten sposb Mille prbowaa zademonstrowa, e nie


zamierza przyjmowa polece - czy to wanie o to chodzio? W ostatnich
czasach czsto dochodzio do spi midzy ni a macoch. Zazwyczaj
powstrzymyway si obie, zanim ktra z nich powiedziaa zbyt wiele, ale
Johanna miaa wraenie, e to tylko kwestia czasu kiedy nieporozumienia
midzy nimi stan si bardziej powane. W taki lub inny sposb musiaa
sobie poradzi z t sytuacj. Nie moga tego duej unika. Ale w jaki
sposb miaa temu zaradzi?
- Z Christianem nie jest najlepiej. - Gjertrud postawia przed ni kufel
piwa i ciko usiada na awie. Pooya donie na szerokim brzuchu.
Johanna odsuna od siebie pust misk i wychylia si do przodu na
stoku. Znowu bolaa j szyja i ramiona. - Tak, syszaam o tym. Stine
wspomniaa.
- Jak bardzo waciwie jest on chory?
- Nie wiem, Gjertrud. - Nerwowo podrapaa si w czoo. Gjertrud
westchna. - Chcesz wicej kaszy?
- Nie, dzikuj. Ju si najadam. - Oprnia kufel z piwem.
Gjertrud spogldaa na swoje spracowane donie, splota palce.
- Nie jeste sob od czasu nocy witej ucji, moja droga. Wyranie to
widz. Twoje oczy przykrywa mga, ktrej nigdy wczeniej tam nie byo.
Johanna nie odpowiedziaa, zamkna tylko powieki.
- To musiao wyglda okropnie. Tyle krwi. To zrozumiae, e si
przestraszya.
agodny gos gospodyni sprawi, e zy napyny jej do oczu. Gjertrud
zawsze miaa na ni taki wpyw. Gdyby teraz otworzya oczy, popynyby
z nich strumienie ez, wiedziaa o tym. Dlatego mocno zacisna powieki.
- Tobie na nim zaley. Ju dawno temu to zrozumiaam. Nie wtrcaam
si ani nie mwiam nic, gdy ludzie dociekali i zadawali pytania o ktre z
was. - Gjertrud odchrzkna. - Oni wszyscy mwi o was, Johanno. O tobie
i Christianie.
To co mwia Gjertrud nie byo nowoci. Mimo to poczua jak policzki
czerwieniej jej ze wstydu, przypomniaa sobie, co zasugerowa May Hans,
e kto podglda j i Christiana noc. Ze widziano ich razem nagich.
Otworzya oczy i pochylia gow.
- Nie powinna si tak zachowywa Johanno, nie ty.
- Wiem o tym - odpara w kocu stanowczym gosem. Wpatrzya si w
Gjertrud swymi bladoszarymi oczami. - Wyjd za niego za m, Gjertrud.
Powiedziaam tak".

18

RS

Gospodyni zaniemwia. - Ale... nie mog w to... czy to prawda? Umiechna si radonie od ucha do ucha. - Kiedy o tym postanowilicie?
- Tu przed... krwawieniem.
Gjertrud cisna mocno jej obie donie. - ycz ci wszystkiego
najlepszego, wiesz o tym. - Nagle przerwaa i wpatrzya si wyczekujco w
Johann. - Pewnie jeste w ciy, co?
Johanna zdecydowanie pokrcia gow i umiechna si sabo. - Nie,
Gjertrud. To nie tak. To nie z tego powodu bierzemy lub.
Ale mogoby tak by, szepn gos z tyu gowy. To co ci odrnia od
innych panien modych to zwyky przypadek i nic innego. Przypadek i kilka
ykw soku z wierzbowej kory.
- Czy mwia ju o tym Mille?
- Jeste pierwsz osob, ktra si o tym dowiaduje. Gjertrud promieniaa
- Och, jestem taka szczliwa!
Podniosa si i klasna w donie. - No to kiedy to ogosisz?
Jej dobry humor zarazi Johann. Patrzya na gospodyni z
wdzicznoci. Nawet sowem nie wspominaa o tym, e wieniacy wezm
zapewne Christiana na jzyki.
- Tak szybko, jak bdzie ku temu dobra okazja. Nagle usyszay ciche
pukanie do drzwi, pojawia si
w nich Kari. Johanna zaprosia j do rodka. Gjertrud przyjanie
pozdrowia gocia i wysza z kuchni.
- Przysza po mleko, Kari?
- Tak. - Zona chopa umiechna si ostronie i poszukaa wzrokiem
Gjertrud. - Wydaje mi si, e Gjertrud jest dzisiaj w wyjtkowo dobrym
humorze.
- Tak, to prawda. Ale teraz wejd i zjedz co, Kari. Podsuna jej mis z
sucharami. Kari usiada na brzegu awy, gdzie jeszcze przed chwil
siedziaa Gjertrud. Ostronie uamaa malutki kawaek suchara swoimi
drobnymi palcami.
- Tutaj masz smalec i ser.
Kari pokrcia gow. - Nie, dzikuj. Jadam przed wyjciem powiedziaa zawstydzona.
Johanna poczstowaa j jeszcze raz, a w kocu Kari zjada troch
smalcu i sera.
- Mathias powiedzia mi, e chciaa ze mn porozmawia - zacza
ostronie Kari.
Johanna przytakna. Miaa duo zalegego przdzenia i moe Kari
zechciaaby j troch odciy?

19

RS

Kari rozpromienia si. - Z tym zawsze mog pomc.


- Oczywicie za dobr cen - powiedziaa Johanna. - Pac sze
szylingw za konopie, cztery za grub przdz, dwanacie za len i
osiemnacie za wen.
Kari bardzo dobrze i szybko przda, a dziki tej pracy zarobi sporo
pienidzy.
- To nawet wicej ni dostaam za przdzenie u ksidza - powiedziaa
uradowana Kari. - Wezm tyle ile proponujesz.
- W takim razie mamy umow, Kari.
Kari podniosa si i wytara donie w koszul. - Dzikuj. Za prac,
jedzenie, za wszystko.
- Nie moesz jeszcze troch zosta? Jest jeszcze co, o czym chciaam z
tob porozmawia. - Johanna nie bya pewna jak to powiedzie, szukaa
waciwych sw.
Kari przysiada ponownie na taborecie i czekaa.
Johanna zdecydowaa w kocu, e najlepiej bdzie przej od razu do
rzeczy. - Mathias wspomnia, e oczekujecie kolejnego dziecka.
- Tak, to prawda. Tym razem do szybko si to potoczyo. - Kari
spucia wzrok zawstydzona. Bawia si nerwowo rbkiem koszuli.
- Ale czy chciaa mie wicej dzieci, Kari?
- Czy chciaam? - spojrzaa ze zdziwieniem na Johann. - O tym
decyduje Pan Bg a nie ja.
- Ale s metody, ktre pozwalaj tego unikn, Kari, z pomoc bosk czy
bez. - Jej policzki pony, ale sowa zostay powiedziane.
Kobieta po drugiej stronie stou poczerwieniaa na twarzy. Johanna nagle
przestraszya si, e zbyt mocno wmieszaa si w jej ycie osobiste.
Ale Kari podniosa wzrok i umiechna si.
- Syszaam o tym co, ale nigdy nie prbowaam sama z tego korzysta powiedziaa cicho. - A ty? - dodaa i natychmiast zasonia usta doni,
jakby chciaa pokn z powrotem pytanie, ktre wanie wypowiedziaa.
- Wybacz, Johanno. Nie chciaam si miesza w nie swoje sprawy.
Johanna poja, e Kari musiaa sysze co ludzie mwili. Ponownie
przeszyo j uczucie wstydu.
- Nie ma za co przeprasza.
Spojrzaa prosto w szarobkitne oczy kobiety. Kari take wpatrzya si
w ni, a w jej spojrzeniu nie byo ani ladu pogardy. Przyjemne uczucie
harmonii ogarno Johann.
- Pij sok z kory wierzbowej.

20

RS

Kari zdziwia si. - Z wierzby? - Jej oczy zaokrgliy si. - Ale udaje ci
si go zdoby zim?
- Tak, wystarczajco duo.
Kobieta zamiaa si nerwowo. - Ale jak duo musisz tego pi?
Johanna powiedziaa jej dokadnie, jak to robia. - I to pomaga?
- Jak do tej pory. Ale teraz trudno ju powiedzie na pewno, dlatego nie
wiem.
Teraz musiaa powiedzie Kari o swoich planach maeskich. Kobieta
krzykna z radoci i serdecznie jej pogratulowaa.
- Czy Christian si troch lepiej czuje? Johanna przytakna.
Do kuchni wesza Oliv robic duo haasu, niosa ze sob kilka wielkich
kotw, ktre przed chwil wyszorowaa na zewntrz. Johanna musiaa
poczeka, a si uciszy, zanim moga kontynuowa: - Wyglda na to, e
lepiej mu si oddycha od czasu krwawienia. Lintrup twierdzi, e to si
czasem zdarza, e oddech jest lejszy po takim wydarzeniu.
- Ach tak - powiedziaa Kari.
Johanna czekaa na dalszy cig, ale ona chopa umiechna si tylko i
wstaa.
- Teraz ju naprawd musz i, Johanno, albo Mathias pomyli, e si
zgubiam.
- Mathias doskonale wie, gdzie jeste.
Ale nie prbowaa duej zatrzymywa kobiety, to nie wypadao.
Oliv znikna w przedsionku. Johanna syszaa jej lekkie kroki kiedy sza
na gr po schodach.
Kari obrcia si. - Nie zapomn tego. - Pooya do na brzuchu. - Tak
szybko jak to tutaj wyjdzie na zewntrz, wybior si do lasu z garnuszkiem.
- Nie moesz i do lasu, Kari. Tam jest bardzo mao wierzb. Lepiej
zakradnij si tutaj po zmroku. Albo do Senstad. Z tego co widziaam, maj
tam znaczniej wicej takich drzew.
- Tak zrobi.
Znowu wygldao na to, e chce jeszcze co doda. Kari zawahaa si
jeszcze przez chwil, w kocu umiechna si.
- Mamy szczcie, my dwie, e jestemy z mczyznami, ktrych same
wybraymy. Dla mnie nigdy nie istnia aden inny, tylko Mathias.
Johanna wiedziaa o rym. Dawniej, razem z innymi dziemi zakradaa
si, eby podglda Kari i Mathiasa, kiedy ten prowadzi j do domu w
Knatten sobotnimi wieczorami, ale nigdy nie udawao im si dojrze nic
wicej ni kilka skradzionych potajemnie pocaunkw.

21

RS

- Zawsze syszelimy, e za nami idziecie, dzieci nie potrafi nigdy


siedzie cicho wystarczajco dugo - powiedziaa Kari, jakby czytajc jej
myli. - Ale niewiele udao si wam zobaczy.
Obie kobiety rozemiay si.
Johanna zesza z on chopa po schodach. Umwiy si, kiedy Kari ma
przyj i zabra si do pracy. Nastpnie wymieniy kilka miych sw
poegnania, a Kari podzikowaa za gocin. Johanna staa i patrzya za
wskimi plecami kobiety, kiedy ta odchodzia w kierunku stajni. Czy te
zmczone plecy bd miay si udwign ciar dziecka? Westchna i
wesza do domu.
Oliv zesza ponownie do kuchni. Wanie uprztaa wszystko na noc.
Pooya szczotk na stole.
- Czy Stine posza do matki Annara z jedzeniem? - Tak.
Oliv zawsze przybieraa specyficzny wyraz twarzy kiedy mwiono o
Ritvie. Tak stao si i tym razem, Johanna poirytowaa si, kiedy to
zauwaya. Oliv czasami dziaaa jej na nerwy. Nie byo sensu prosi jej,
eby posza do wiey z jedzeniem dla winia. Johanna zawsze musiaa
zleca Stine dopilnowanie, eby Ritva dostaa to, co jej si naley.
Przynajmniej Stine nie wymigiwaa si od swoich obowizkw.
Johanna chwycia dzbanek z piwem. Przyszed jej pomys, eby przej
si do starej chaty. On musia si ju obudzi.
- Matka i brat Kari oboje umarli na grulic - powiedziaa nagle Oliv.
Johanna bya ju przy drzwiach. Teraz zatrzymaa si i obrcia z
dzbankiem w doniach.
- Czy to prawda?
Uwiadomia sobie nagle, e kto jej ju kiedy o tym mwi. Czy to
ojciec jej o tym opowiedzia? W tamtym czasie pewnie nie przywizywaa
wielkiej wagi do takich informacji. Kiedy bya maa, wielu ubogich ludzi
zapadao na miertelne choroby, ale syszaa, e to gwnie dyzenteria
pozbawiaa wikszo z nich ycia. Nie mwiono wtedy tak wiele o
grulicy.
- Jej brat by bardzo mody. Nawet nie doy bierzmowania. - Oliv
przestpia z jednej nogi na drug. - Moja matka powiedziaa, e to wanie
Kari si nim opiekowaa. Bya jedyn osob, ktra nie poddaa si chorobie.
Czy to dlatego Kari tak zareagowaa, kiedy Johanna wspomniaa o
krwiopluciu?
- Umiera noc, bo dusi si swoj wasn krwi. Kari zasna przy jego
boku, a ten cholernik umar nad ranem.

22

RS

Johann przeszy dreszcz. Biedna Kari. Pokrcia gow. - To okropne,


Oliv.
- Myleli sobie, e przecie dopiero pierwszy raz pluje krwi. Dokadnie
tak, jak Christian. Ale szybko dotaro do nich, jak daleko postpia choroba.
Johanna nie moga tego duej sucha. Spojrzaa surowo na suc. Czy skoczya ju na dzisiaj prac?
- Prawie. - Oliv pochylia gow i dalej szorowaa st.
Christian nie spa ju, ale nie wsta z ka. Kiedy Johanna wesza,
podnis si i umiechn. Jego brzowe oczy byszczay.
- Ju mylaem, e o mnie zapomniaa.
- Ach, skd!
Postawia dzbanek na stole, przysiada na brzegu ka, obja go
ramionami i przycisna swj zmarznity policzek do jego gorcej twarzy.
Jego oddech by sodki. Kiedy swoimi ustami prbowaa znale jego usta,
odwrci si.
- Nie w usta, Johanno - wyszepta.
Tym razem nie zirytowaa si. - Przecie caowalimy si setki razy,
Christianie. Nie mam siy duej zwraca uwagi na takie rzeczy.
Westchn i pogaska jej policzek. - Ju niedugo, moja kochana. Tylko
na wszelki wypadek. - Z mioci uj jej twarz w swoje donie. - Jeszcze
tego by brakowao, ebym wystawi matk moich dzieci na
niebezpieczestwo bezlitosnej choroby.
Johanna rozemiaa si. - Czy spodziewamy si dzieci, Christianie?
Dlaczego nic mi nie powiedziae?
- Miaa ostatnio tak duo zaj - umiechn si. - Nie byo adnej
stosownej okazji.
Ostronie rozpuci jej warkocz. Dugie, byszczce wosy opady na jej
ramiona i niczym wachlarz okryy jego bia lnian koszul.
- Obiecaj mi, e przestaniesz pi ten wierzbowy sok.
- Kiedy tylko wemiemy lub.
Jego palce bawiy si pasmem jej' wosw. - Mille bya tu za dnia.
Mylaem, e powiedziaa jej o naszych zamiarach.
- Nie miaam na to na razie czasu. Mylaam, eby to zrobi jutro.
- Nie ma ju takiej potrzeby. Sam to zrobiem. Johanna wytrzeszczya na
niego oczy. Powiedziae jej?
- Nie mogem ju duej znie jej gadania.
- Ach tak.
Unis brwi. - Czy miaem nic nie mwi?
- Nie... po prostu mylaam...

23

RS

- Wolaa sama jej powiedzie?


Ich oczy spotkay si. Jego spojrzenie byo agodne i pytajce. Johanna
pokrcia powoli gow.
- To ju nie ma znaczenia. Co powiedziaa?
- Umiechna si szeroko i nie wygldaa wcale na zaskoczon. Ju
najwyszy czas.", takich uya sw. - Jego twarz rozpromienia si. - Ju
nie musimy y w tajemnicy, wiesz. Ani tutaj na gospodarstwie, ani we wsi.
- Och, nie mw tak - jkna Johanna. - Nie lubi myle o tym, e ludzie
o nas mwi.
- Ludzie zapominaj, Johanno.
Ukrya twarz w doniach. - Nie, wanie tego nie robi! Tutejsi ludzie
nigdy nie zapominaj. Te same stare historie wci powracaj, przeszo
ciy nad ludmi jak jaka dodatkowa cz ciaa. Jak bd o mnie mwi
w przyszoci? Jaka mnie osdz?", tak myl ludzie. I ja te.
Chwyci zdecydowanym ruchem za jej donie i spojrza w jej twarz.
Silnymi placami podtrzymywa jej brod. - O osd przyszych pokole nie
musisz si martwi, wiesz o tym tak dobrze jak ja. Miejmy tylko nadziej,
e nie bdziesz si wstydzi z mojego powodu - doda. - Bo musisz si
przygotowa na to, e bd mwi o tobie i twoim mieszczaskim
wieniaku.
- Mieszczaskim wieniaku?
Ponownie udao mu si wywoa umiech na jej twarzy.
- Mylisz, e wanie tak bd ci nazywa?
- Tak, albo gorzej. Kto wie. Tutejsi niele sobie radz z nadawaniem
ludziom przydomkw, zdyem to ju zauway.
Johanna objta jego do palcami i pocaowaa jej wntrze. - Przeszkadza
ci to?
- Bynajmniej. Mogliby mnie nawet gorzej nazywa. Na przykad
chopski kleks. Czy to nie brzmi wieo i ciekawie?
- Chopski kleks? - Wybucha miechem. - Jak ty wymylasz takie
sowa?
Doni gadzi delikatnie jej szyj. Zamkna oczy.
- Mylaam o marcu, Christianie. Na lub. Do tego czasu wszystko
przygotujemy. Solveig zdy urodzi. Wielkanoc w tym roku wypada
pno. Moe wyznaczymy lub na witego Grzegorza, dwunastego marca?
Nie odpowiedzia natychmiast, otworzya szeroko oczy i spojrzaa na
niego. - Co o tym mylisz?
- Czy musimy czeka tak dugo? - zapyta ostronie.

24

RS

- Dugo? - Chyba nie mia pojcia ile czasu zajmuj przygotowania. Dwa miesice to nie jest dugo jeli czowiek chce si przygotowa do
lubu! Pamitasz przecie, ile wysiku woylimy w wesele Solveig. A to
przecie byo skromne przyjcie!
Zacza wylicza wszystko, co naleao zrobi, ale przerwaa nagle i
spojrzaa na niego. - Dlaczego nie chcesz czeka?
W pokoju byo ciepo, a mimo to zimno przeszyo jej plecy. Jego gowa
bya pochylona. Widziaa, e zaciska zby.
- Christian?
Sama usyszaa, jak surowo zadwicza jej gos. Podnis gow i unis
brwi patrzc na ni.
- Czy to naprawd tak trudno zrozumie?
W nastpnej chwili przycign j do siebie i pooy si na niej. Chciabym ci tu mie przez cay czas... obok mnie w ku... w nocy i za
dnia... - Zerwa zbami jej konierzyk. - Czy nie widzisz jaki przez ciebie si
robi szalony i dziki?
dza pochona j ca, kiedy pieci delikatnie palcami jej sutek.
- Czy dasz rad...
- Czy musisz w ogle o to pyta? - wyszepta gorco wtulajc si w jej
szyj. - Nigdy nie pragnem ci tak bardzo jak w tej chwili.
W nastpnej chwili poczua jego do na wewntrznej stronie swego uda.
Jej oddech sta si szybszy, poczua si bezwolna pod dotykiem jego rk.
- Znam setki sposobw na to, jak si z tob kocha. Wszystkie myli
odeszy na bok kiedy delikatnie wsun palec w jej ciao.
- Jeste taka ciepa i gadka. Taka cudowna. Niezwykle ostronie gadzi
palcami napit fadk skry. Westchna kiedy minie zaczynay si
napina.
- Wejd we mnie!
Mia na sobie tylko koszul, poczua to kiedy powioda doni w
kierunku jego podbrzusza i zapaa go drcymi palcami. Ale kiedy chciaa
wsun go do rodka, obrci j na brzuch.
- Co robisz? - zdziwia si.
Nie mwic nic uoy si nad ni. Palcami jednej doni pieci
stwardniay sutek, a drug unis koszul i halk i rozsun jej uda. Wsun
si w ni od tyu i przywar z caej siy. Nastpnie przesun doni w d jej
brzucha i porusza palcami delikatnie i rytmicznie. Jczaa gono, poczua,
e zblia si moment najwikszej rozkoszy. Kiedy w kocu nadszed,
stracia oddech, krzykna gono w bogoci, ktra graniczya z blem.
Wyszepta jej imi i doszed w kilku krtkich, mocnych ruchach.

25

RS

Ju po wszystkim prawie nie moga si ruszy. Nawet kiedy ju si z niej


stoczy, pooy si obok i odgarn pasmo mokrych wosw z jej policzka,
widziaa wci migajce punkciki przed oczami. Po jakim czasie dosza
jednak na tyle do siebie, e przewrcia si na plecy.
- Sprowadzasz mnie na z drog - wyszeptaa wolno. - To mia na myli
pastor mwic o potdze grzechu nad czowiekiem. Po raz pierwszy
zrozumiaam, o co mu chodzio.
Ale jej szare oczy byy wesoe, a wyraz twarzy zdawa si sta w
opozycji do powanych sw.
Umiechn si. - Tak, by moe tak odczuwa si grzech. Moe tak
wanie powinno by, ze wzgldu na wysok cen, jak si za niego paci. Caowa jej palce, jeden po drugim. - Ale niedugo bdziesz moja przed
Bogiem i ludmi, Johanno. A od tego dnia nikt nie bdzie nas duej
rozlicza. Ani panowie wiata, ani ciemnoci.
Uniosa si na okciu i przekrzywia gow. Jej biae zby lniy w
sabym wietle ognia, ktry tli si w kominku. Oczy miaa due i ciemne.
- Na witego Grzegorza, Christianie? Przytakn powoli.
- Na witego Grzegorza.
Pozwolia gowie opa na jego pier, syszaa, jak serce bije mu mocno i
rwno. Dwik uspokoi j, odsuna od siebie wszystkie niepokoje.

26

Rozdzia 3

RS

Boe Narodzenie przyszo - i mino.


Johanna baa si pustki jaka zostaa po ojcu, baa si, e tsknota za nim
sprawi, e trudno jej bdzie znie okres witeczny, ale ostatecznie okazao
si, e byo lepiej ni si spodziewaa. A wszystko z powodu Annara,
Christiana i Marie. Ojca ju nie byo, ale pojawili si nowi ludzie. Te wita
byy cakiem inne ni zazwyczaj i wanie te rnice spowodoway, e bl
po stracie ojca nie by tak dotkliwy.
Zaraz po nieudanej wyprawie do Vangasa, Mats wzi na rozmow Ola
Miliom z powodu jego kamstw. Ale nawet wtedy byy pracownik pastora
zarzeka si, e mwi prawd. Zmartwiony Mats przekaza t informacj
Johannie. Musia w kocu zrezygnowa ze zmuszania sucego, eby
przyzna si do oszustwa. Na wszelki wypadek Johanna wysaa ma grup
zwiadowcz z wjtem na czele na jeszcze jedno poszukiwanie, cz dalej
na pnoc, a cz na wschd, ale nikt nic nie sysza ani nie widzia czego,
co pomogoby w odnalezieniu mordercy Nilsa-Chodaka.
Ale sprawa Johana-Zboczeca nie bya jedyn rzecz zaprztajc gow
Johanny. Wci nie znalaza czasu, eby odwiedzi gospodarstwo rodzicw
Ragnhildy, tak jak jej obiecaa. Sumienie nie dawao jej spokoju. Wci
powtarzaa sobie, e musi to w kocu zrobi, ale cigle stawaa jej na
drodze jaka niedokoczona praca. Teraz jednak nie byo ju moliwoci
tego dalej unika. Wszystko inne musiaa odstawi na boczny tor:
odwiedziny u rodzicw Ragnhildy byy priorytetem.
Mille czua si uraona, e Johanna nie wtajemniczya jej w plany
maeskie.
- W kocu Christian musia mi o tym powiedzie! - W jej gosie
dwiczaa uraza. - A ja wci czekaam, a ty mi co powiesz!
Ale nie zajo jej zbyt wiele czasu zapomnienie o swoim rozaleniu. - To
dobrze, e tutejsze ukady wreszcie zostan doprowadzone do normy. Czy
Christian napisa ju do swojej matki, eby j poinformowa, kiedy ma tu
przyjecha?
- Nie wydaje mi si, Mille.
- To sama to zrobi. Miejmy tylko nadziej, e dostanie list na czas,
zanim wyruszy. Bya przygotowana, eby przyjecha tutaj na przeomie
miesica, wic moliwe, e minie si z listem.
Siedziay i rozmawiay w gabinecie. Oliv dorzucaa w rym czasie do
pieca, a suche brzozowe polana skwierczay w ogniu.

27

RS

Mille podniosa si i wycigna donie w kierunku ciepa, jak to miaa w


zwyczaju. - Miejmy nadziej, e do czasu lubu Christian bdzie mg sta
o wasnych siach.
Johanna nie odpowiedziaa, skina tylko milczco gow.
Mille odwrcia si i zmierzya j wzrokiem. - Czy jeste pewna, e
wanie tego chcesz? Czy wszystkie wtpliwoci miny? Czy naprawd
widzisz Christiana jako pana na gospodarstwie? - Nagle zamilka i zacisna
powieki. - A moe jeste w ciy?
- Nie, Mille, nie jestem w ciy - odpowiedziaa spokojnie Johanna.
Kobieta wydaa z siebie westchnienie ulgi. - Niech Bogu bd za to
dziki. Wicej gadania ludzi to ostatnie czego potrzebujemy. - Umiechna
si do Johanny. - Ale powinnam bya wiedzie, e nie dopuciaby do tego.
Ty najlepiej ze wszystkich powinna wiedzie, jak szybko to si moe
wydarzy, pomylaa Johanna. Ale nie powiedziaa tego gono. Nie byo
potrzeby rani macochy. Zamiast tego odwzajemnia umiech i
rozprostowaa nogi pod biurkiem.
- Na Piotra i Pawa wreszcie si wszystko polepszy. Jeszcze tylko dwa
tygodnie - rozmarzya si. - A trudno w to uwierzy, Mille.
- A tak dobrze to nie bdzie - powiedziaa sucho Mille. - Gospodarstwo
bdzie doprowadzone do granicy wydajnoci, eby tylko zdy do
witego Grzegorza. Jeszcze nigdy nie ubito tutaj tak wielu zwierzt naraz.
Nie za moich czasw, w kadym razie. - Zamilka nagle. Johanna
zrozumiaa, e mylaa zapewne o pochwku Erlinga i ogromnej iloci
jedzenia, ktr trzeba byo wtedy przygotowa.
Johanna umiechna si do niej. - Tym razem bdziemy si radowa,
Mille. Myl, e wreszcie skocz si ze czasy. Wszyscy na to
zasuylimy. Ojciec te by nie chcia, ebymy cigle chodzili i
zamartwiali si.
Ale sama poaowaa natychmiast, gdy to powiedziaa.
Mille westchna. - Nie, masz racj. A wito Piotra i Pawa zapowiada
nadejcie lepszych czasw. Miejmy nadziej, e pogoda bdzie agodna i
pikna tego dnia. Erling zawsze mawia, e jeli soce wiecio na Piotra i
Pawa tak dugo, e mona byo kilkakrotnie osioda konia, znaczyo to, e
lato i cay rok bd udane.
W tym samym momencie zaskwierczao w piecu, a obie kobiety
zadray.
- W wielu miejscach tak bardzo brakuje zboa, e niezbyt wierz, e ten
rok bdzie dobry dla ludzi - powiedziaa cicho Johanna. - Boj si tego, co

28

RS

si stanie ze wsi, Mille. Wielu ju teraz goduje. A tymczasem my w Zotej


Grze szastamy i jedzeniem, i pienidzmi na wielkie wesele.
- Nie zamartwiajmy si na zapas - odpowiedziaa niezraona Mille. - My
tu w gospodarstwie mamy nawet wicej zapasw ni potrzebujemy.
Wystarczajco duo nie tylko na jedno, ale nawet na dwa wesela. A ty
Johanno nie masz takiej mocy, eby zmieni panujce obyczaje. Jeste
dziedziczk jednego z najwikszych majtkw, to niesie z sob okrelone
obowizki. - Macocha mrugna do niej. Johanna zrozumiaa, e miao to
poprawi jej nastrj.
- Ale z twojego maonka nie bdzie wielki pan na gospodarstwie. Wielu
podziela to zdanie.
Od kiedy Annar ma wicej obowizkw, praca w gospodarstwie
wykonuje si sama - odpowiedziaa nieco uraona Johanna. - Dobrze o tym
wiesz. Christian tam nie jest do niczego potrzebny.
- To twoje gospodarstwo, Johanno. Annar i Solveig nie zostan tu na
zawsze. On si ju niedugo zajmie odbudowaniem Strandy.
- Bd si martwi, jak przyjdzie na to czas. Niezalenie od tego, minie
troch czasu zanim bdzie mg opuci gospodarstwo. A do tego czasu
zd sobie wszystko poukada. Niedugo te zamierzam pozostawa
lensmanem.
Odsuna od siebie plik dokumentw i opara gow na doniach. - Nie
byo od tego ucieczki, Mille. Nie byo powrotu. Czuam, jakby ten wybr
zosta dokonany za mnie, rozumiesz?
Macocha zapatrzya si w pomienie przez uchylone drzwiczki pieca. Wic musisz si go trzyma - powiedziaa powoli. - Musisz go naprawd
mocno kocha.
Mwia to bardziej do siebie, zauwaya Johanna. Nie pytaa, eby nie
usysze odpowiedzi. Jej niebieskie oczy stay si zamglone, mga
przeszoci sprawia, e stay si matowe i niewidzce. Czy mylaa o ojcu,
czy te o kim innym? Johanna pochylia si nad papierami i pozwolia jej
tam siedzie w spokoju.
Po tym, jak wiadomo o nadchodzcym lubie rozniosa si, Johanna
uznaa, e moe sobie pozwoli na spdzenie czci popoudnia przdc u
Christiana. Od czasu do czasu przychodziy te Mille i Marie, eby
dotrzyma mu towarzystwa. Ale Lintrup ponownie doradzi im, eby
Solveig trzymaa si od niego z daleka, bo bya wyjtkowo podatna na
zaraenie. Annar natomiast mg odwiedza chat kiedy chcia.
Kiedy codzienne obowizki zostay wykonane, tak jak zwykle w niskich
drzwiach chaty pojawi si Annar. Kilka razy kiedy oddalaa si stamtd,

29

RS

syszaa miech i oywion rozmow. Ale innym razem postaci dwch


mczyzn majaczyy tylko w oknie. Wtedy rozmowa bya cicha, a ona
zastanawiaa si, o czym waciwie rozmawiaj.
- A on znowu jest u Christiana - marudzia zazwyczaj Solveig. Ale tak
naprawd siostra cieszya si z tej przyjani, Johanna wiedziaa o tym. Bo,
mimo e Hans poprosi o wybaczenie i by teraz dla Annara wielkim
wsparciem w pracy w gospodarstwie, zarwno Solveig jak i Johanna
wiedziay, e korzystny oenek, gdy si jest synem chopa maorolnego,
musi mie swoj cen. Johanna usyszaa pewnego razu, jak dwaj starsi
pracownicy szydzili i artowali sobie z Annara, kiedy ich nadzorowa.
Annar nie zniy si do ich poziomu, ale byo wida, e usilnie prbowa
zdusi w sobie gniew. Jakie inne sytuacje musia znosi, moga sobie tylko
wyobraa.
Ale Annar nie by jedynym, ktry musia stawia czoa
nieprzyjemnociom, Johanna bya tego wiadoma. Komentarze krce na
temat Solveig byy moe mniej bezporednie, ale niemniej dokuczliwe.
Mimo to siostra bya zawsze wyprostowana jak struna kiedy gramolia si z
sa przed kocioem. Gow trzymaa wysoko uniesion, jej wyronity
brzuch wystawa spod paszcza, dumne oczy miay zimny i nieokrelony
wyraz. Johannie ciepo si robio na sercu na widok walecznoci siostry. Nie
byo wtpliwoci, e Solveig i Annar znajdowali w sobie nawzajem si.
Pamitaa artobliwe sowa Christiana o cenie grzechu. Jeli cena za
grzech nie bya wysza, ten dug bdzie siostrze atwo spaci, pomylaa.
atwiej ni wczeniej podejrzewaa.
Zima bya wyjtkowo pikna, kiedy Johanna zatrzymaa si przed stajni
i spogldaa na wzgrza. Wczesne lutowe soce sprawio, e nieg
pokrywajcy brzozy byszcza niczym pozacany welon, grube warstwy
niegu zalegay te midzy domami. Pracownicy odnieyli cz
podwrza, a nieg usypali pod cianami gwnego budynku i koo starej
chaty. Od kilku tygodni na brzegu dachu powstaway dugie sople, a kiedy
za dnia soce mocniej przygrzao, odgosy topnienia wprawiay ludzi i
zwierzta w wiosenny nastrj.
Spojrzaa na zamarznity fiord i gboko odetchna mronym
powietrzem. Za wczenie byo na marzenia o wionie. Luty i marzec mogy
by cikie i dugie. Ale przynajmniej byli ju nieco bliej koca zimy.
W starej chacie panowaa cisza. Czy on wci spa? Wiedziaa, e czsto
budzi si bardzo wczenie, eby tylko znowu zasn i spa a do czasu
posiku. Nastpnie malowa przez chwil, czyta albo pisa listy. Dni
wydaway mu si czasem bardzo dugie, Johanna wiedziaa o tym, mimo e

30

RS

nigdy nie narzeka. Nie mg jednak wychodzi na zewntrz, byo na to zbyt


zimno.
By winiem, tak jak Ritva. Tylko, e dla matki Annara ciepe wiosenne
powietrze nie nioso ze sob adnej odmiany. Bdzie siedzie tam, gdzie
siedziaa, pilnie strzeona w wiey. Przynajmniej do czasu, kiedy sdzia
powrci i zadecyduje, co naley z ni zrobi.
Dla Christiana natomiast, nadejcie wiosny byo niczym drzwi do
wolnoci.
Po raz pierwszy od dawna Johanna pozwolia sobie mie nadziej. Po
witach spdza coraz mniej czasu w ku, teraz, kiedy do niego
przychodzia, siadywa przewanie na stoku przy kominku. Czy nie nabra
troch ciaa poza tym? Przynajmniej Gjertrud si tak wydawao. A Gjertrud
zawsze zauwaaa takie rzeczy.
Ale Lintrup jak zawsze by bardzo ostrony w ocenach, kiedy go pytaa.
Mimo e teraz ju Christian by jej narzeczonym, lekarz by niechtny do
skadania obietnic.
- To jest bardzo nieprzewidywalna choroba - mwi tylko. A o tym
wiedzieli ju od dawna.
- Ale czy s oznaki, e jego zdrowie si pogarsza? - spytaa Johanna.
Wtedy musia przyzna, e nie, nie widzia adnych dowodw na to, e
choroba rozwijaa si w zym kierunku.
W tym momencie mimo wszystko nabraa nadziei. Bya pewna, e soce
doda mu si.
Drzwi stajni otworzyy si za ni. Mons wyszed na zewntrz prowadzc
Ikara. Zadowolona zauwaya, e okry konia derk. Na zim Ikarowi nie
urosa sier na tyle, eby chroni go przed dugotrwaym mrozem, dlatego
rzadko wychodzi na zewntrz kiedy robio si zimno. Ale dzisiaj nie
wybieraa si daleko, wic postanowia zabra ze sob wanie Ikara, eby
poczu nieg pod kopytami.
Ojciec nie byby zadowolony, gdyby jego ko nie wychodzi wcale na
zewntrz.
Wielki ogier zaszarpa szyj i zataczy w niegu. Mons zakl i upad na
kolana, a Johanna rozemiaa si z jego rozgniewanego wyrazu twarzy.
- Pozwolisz si wcign w kau, Mons?
- Diabli by wzili te wszystkie cholerne ogiery! Kadego jednego
wykastrowa, wtedy byby spokj.
Johannie przypomniay si nagle owosione plecy poruszajce si
rytmicznie nad Stine. Ogarny j ze myli. Zapaa za lejce. Ko parska, a
para wydobywaa mu si z nozdrzy.

31

RS

- Moe tak, Mons. A moe powinno si te tak robi z mczyznami,


ktrzy nie potrafi trzyma zapitych portek na widok modej kobiety.
Wspomn o tym Lintrupowi jak go nastpnym razem zobacz. Moe bdzie
dziki temu troch spokoju. Spjrz tylko na konie! Po kastracji jakby
odnajdoway spokj wewntrzny. Co w tym jest, Mons.
Celowo nie spojrzaa na niego kiedy to mwia.
Ko wspi si na tylne kopyta, ale ona nie ruszya si, tylko pucia
wodze. Przednie kopyta ciy powietrze, a w kocu wyldoway z hukiem
tu przed jej stopami.
Rzucia okiem w kierunku stajennego, ktry sta w miejscu i gapi si.
Poklepaa Ikara w szyj, wsadzia nog w strzemi, zapaa za siodo i
wspia si na grzbiet konia. Ze miechem uchwycia si mocno sioda gdy
ko rwa do przodu.
- Przemyl to sobie!
Prbowaa zmusi konia, eby szed stpem w d drogi. Gdyby bieg tak
jak chcia, mgby uszkodzi sobie koczyny albo minie w tym zimnie.
Na szczcie zdoaa okiezna zwierz. Kiedy przed zakrtem na kocu
drogi odwrcia si, Mons wci sta w miejscu. Zrobio jej si go niemal
al. Chyba nie wzi tego, co powiedziaa, na powanie? Przez chwil
zastanawiaa si, czy nie zawrci konia i wytumaczy mu, e to tylko art.
Ale w momencie kiedy przysza jej do gowy ta myl, zobaczya, e obrci
si i wszed do stajni.
Bya za sama na siebie. Postpia nieadnie. Pozostawao jej mie
nadziej, e kiedy powrci, wci bdzie miaa stajennego. W przeciwnym
wypadku moga wini tylko siebie.
Ale to z powodu innego Cygana jechaa teraz na poudniowy wschd.
Nie zapomniaa o obietnicy danej Ragnhildzie, onie Cygana Nikolai, e
odwiedzi gospodarstwo jej rodzicw w Graberget i przekae im, e ich
crka yje i ma si dobrze. Nareszcie ilo pracy zmniejszya si na tyle, e
moga wyjecha z gospodarstwa w pitek.
Ikar szarpa pod ni, czua wyranie jaki jest niespokojny. Z gbi jego
piersi zacz dochodzi jaki dwik. Na pocztku ten dwik by bardzo
cichy, niemal niesyszalny, ale po chwili zacz przybiera na sile, a
powietrze wok nich drao. W kocu odgos zmieni si w ciche
burczenie. Z dou, od fiordu, dobiega odpowied klaczy. W piersi konia
ponownie zadwiczao. Ikar zarzuci grzyw i zatupa. Mwia do niego
spokojnym gosem.
- Ju dobrze. Tylko spokojnie.

32

RS

W trakcie swojej podry przez onieon okolic nie napotkali ani


jednego czowieka. Po chwili pojawio si przed nimi dugie, puste zbocze.
Stopniowo poluzowaa lejce i pozwolia silnemu zwierzciu zwikszy
tempo. nieg sypa si spod kopyt, szyja konia wygia si, a Johanna
poczua jak minie jego grzbietu si napinaj. Rozemiana przywara do
grzywy konia, uniosa si w strzemionach i zacisna kolana na tuowiu
zwierzcia. Jechaa szybciej i szybciej. Ogarno j jakie szalestwo.
Krzyczaa tak gono, e ko pooy uszy.
Kiedy ostatnio zrobia co podobnego? Zapomniaa, e jest chopk,
lensmanem i kobiet i bya po prostu Johanna? Nie czua si taka swobodna,
wolna i szalona od czasu, gdy umar ojciec. W zasigu wzroku nie byo
nikogo. Jedn doni pucia wodze, podniosa si w siodle i zamachaa rk
w powietrzu.
- Heeeeeeeej!
Zbliali si do koca drogi, ale Ikar ani myla zwolni tempa. zy cieky
i olepiay j, ale wytara je brzegiem rkawa i przygotowaa si do
kolejnego okrzyku.
Od tego momentu nie potrafia stwierdzi, co si dziao, wszystko
wydarzyo si tak prdko. W jednym momencie galopowaa wzdu wskiej
wiejskiej drogi, a w nastpnym poszybowaa w powietrzu niczym wrona.
Szczliwie nie uderzya si, gdy wyldowaa w gbokiej, mikkiej
zaspie nienej obok drogi. Zdezorientowana kopaa w niegu rkami, eby
uwolni gow. Co si stao? Czy Ikar potkn si i j zrzuci?
Nagle poczua jak silne palce zaciskaj si na jej ramieniu.
- Co ty do diaba wyprawiasz?
Brutalnie wyszarpnito j z zaspy. Na wp niewidzca prbowaa si
wyrwa i niemal pada na ziemi, kiedy ucisk zela.
- Czy tak powinna zachowywa si kobieta?
Wysoki, ubrany w skry mczyzna wyrs przed ni niczym sup. Za
nim stay dwa konie. Jeden z nich dwiga ogromny pakunek. Tu obok sta
prychajcy Ikar i grzeba w niegu. Na Boga! Przez chwil przerazia si, e
ko mg sobie zrobi krzywd.
- Czy miaa zamiar pozabija ludzi i przy okazji zwierzta? - zgani j
mczyzna. Dwoje zimnych, niebieskozielonych oczu spogldao na ni
spod ciemnych, zmarszczonych brwi.
- Nie sdziam, e kto nadejdzie - odpowiedziaa krtko Johanna i
zacza si otrzepywa ze niegu. Zmroone grudki dostay si do rodka jej
skrzanej czapki. Zdja j z siebie i energicznie wytrzepaa. eby zrobi
co tak zawstydzajcego! Chwaa Bogu, e to nie by kto, kogo znaa.

Nigdy wczeniej nie spotkaa tego mczyzny. Nie podoba jej si sposb,
w jaki si do niej zwraca.
- Pomyl tylko co by byo, gdyby ko szed z saniami! Albo z dziemi.
Jak mylisz, co by si wtedy stao?
Nie zamierzaa ju duej tego wysuchiwa: - Ale nie szed ko z
saniami. Ani adne dzieci. A ty chyba musiae wyskoczy z nory we
wzgrzu, e tak szybko si tu pojawie - odpowiedziaa upychajc wosy
pod czapk. Nastpnie odwrcia si do niego plecami i ruszya duymi
krokami w kierunku Ikara.
Najgorsze byo, e to wanie on mia racj. Zachowaa si
nieodpowiedzialnie, gorzej ni bezmylne dziecko. Wstyd pali jej policzki.
Wcieka sama na siebie zacisna wargi.
Teraz dla odmiany to ko postanowi jej spata figla. Zoliwie szarpa
gow i ucieka z zasigu rk za kadym razem, gdy prbowaa zapa za
lejce.
- Ikar! - zasyczaa gniewnie i miaa nadziej, e obcy mczyzna jej nie
dosyszy. - Teraz stj w miejscu!
Ale ogier poczu smak wolnoci i zacz bryka w zaspach tu przed ni.
Nie byo sensu za nim gania, wiedziaa o tym. Zamiast tego zacza i.
Sztywnymi krokami wspinaa si na szczyt wzgrza. Chtny do zabawy Ikar
powoli szed za ni, ale na ryle daleko, e nie moga go zapa. Nagle
przestraszya si, e potknie si o lejce i zapacze je sobie wok ng.
Mczynie za jej plecami najwyraniej przysza do gowy ta sama myl.
- Zap go, zanim sobie zrobi krzywd!
Johanna podja prb chwycenia za lejce, ale ko by szybszy.
- Tylko go straszysz, jak tak robisz.
Tak jakby tego nie wiedziaa! Ona, ktra dorastaa w stajni, ktra
potrafia jedzi na koniu zanim si nauczya chodzi, ona miaa niby nie
wiedzie, e to si na nic nie zda? A mimo to ponownie si wygupia.
Zakla cicho i zatrzymaa si.
- Chod tu, Ikarze. Chod ru, mj drogi.
Ale sprytny ko domyli si, e w garci trzymaa jedynie grudk
niegu.
Oguszajcy gwizd spowodowa, e zarwno ona jak i ko obrcili si.
Obcy mczyzna zdj rkawiczk i woy dwa palce do ust. Ponownie
zagwizda. Ikar zacz poda w jego kierunku.
- On jest niebezpieczny - krzykna ostrzegawczo Johanna, kiedy ko
stan przed mczyzn i zacz parska. Nie otrzymaa adnej odpowiedzi.
Zamiast tego wysoka posta schylia si i zapaa za lejce. Nie patrzc na

34

RS

konia obrci si i podszed do niej zdecydowanym krokiem. Z szyderczym


ukonem wrczy jej wodze. Zaledwie niewyrany zarys umiechu pojawi
si na jego surowej twarzy.
- Niebezpieczny? - pokrci gow. - Chyba tylko wtedy, gdy si
czowiek nie umie z nim obchodzi.
- Az ciebie to co, Cygan? - wybucha Johanna. Poza rodzin i starym
Evenem tylko Cygan Mons potrafi si zbliy do ogiera bez obawy.
- Cygan? Nie, bynajmniej.
Wci si nie umiecha, ukoni si tylko nieznacznie.
- Musz i dalej - powiedzia surowo. - Zegnam. Nastpnym razem
radz uywa troch gowy, eby nie skoczyo si nieszczciem dla ciebie
albo innych.
Nastpnie obrci si na picie i poszed w kierunku swoich koni, ktre
wci stay posusznie i czekay.
W milczeniu odprowadzia go wzrokiem kiedy dosiad konia i pojecha
w d drog tam, skd ona przysza. Staa jak zaklta. Nie pamitaa, czy
kiedykolwiek czua si tak gupio. Poirytowana zarzucia lejce na szyj
konia.
- No co podobnego - powiedziaa rozgniewana, zarwno do siebie co i
do konia. - Na Boga, obym nigdy wicej nie spotkaa tego czowieka.

Rozdzia 4
Jechaa spokojniejszym tempem, gdy duo pniej w zasigu jej wzroku
pojawia si Graberget. Musiaa zapyta o drog, bo nie wiedziaa dokadnie
gdzie znajduje si gospodarstwo. Teraz mierzya wzrokiem domy, ktre
otaczay czworoktny plac.
Zauwaya, e obejcie byo bardzo zadbane. Szerokie drogi byy
dokadnie odnieone, nie byo ani ladu nieporzdku, adne narzdzia ani
urzdzenia nie walay si po ziemi.
Kiedy zsiada z konia, w drzwiach najwikszego domu pojawi si
mczyzna. Pozdrowia go, a on odpowiedzia pozdrowieniem. Przerzucia
szybkim ruchem lejce nad uprz i podesza do niego. Wydawa si by po
trzydziestce, mia jasnobrzowe wosy i zauwaya, e przypomina
Ragnhild. Uprzejmie wycigna do niego do i przedstawia si. Z jego
wyrazu twarzy wyczytaa, e sysza ju o niej.
- Szukam rodziny chopa maorolnego na tym gospodarstwie, mam im do
przekazania pozdrowienia - powiedziaa.
- Masz pewnie na myli starego chopa - odpowiedzia spokojnie i z
zaciekawieniem. Teraz to ja jestem tu maorolnym. - Skin gow w
kierunku maego budynku po drugiej stronie placu. - Ci, ktrych szukasz
mieszkaj teraz tam.
Skina gow. - Czy mog gdzie zostawi konia? Przebylimy dug
drog, a on si robi nerwowy jak jest mu zimno.
- Widz, e to nie jest jaki potulny konik - odpowiedzia i wskaza jej
stajni. - Zaprowad go do pierwszego boksu. Powiem stajennemu, eby
poszed go osuszy.
- Bardzo dzikuj, ale jeli cenisz sobie swojego stajennego, to lepiej,
ebym zrobia to sama - zamiaa si Johanna. - On nie przepada za obcymi.
W tym momencie przypomniaa sobie z jak dziecinn atwoci ten
nieprzyjemny obcy mczyzna zagwizda i przywoa do siebie Ikara. Nigdy
wczeniej nie widziaa czego podobnego.
- Ach, to taki on jest. No dobrze, zrb to sama, a ja pjd w tym czasie
powiedzie matce i ojcu, e mamy gocia z daleka - powiedzia chop i uda
si w kierunku maego budynku.
Johanna poprowadzia za sob Ikara. Zauwaya, e stajnia bya rwnie
czysta i schludna jak podwrze.
Ikar by spocony i spragniony, ale najpierw dokadnie go wytara zanim
postawia przed nim wiadra z zimn wod i przykrya go derk.

36

RS

- Ach ty, ale mi si trafie - zamruczaa pod nosem kiedy ko z


zadowoleniem zanurzy pysk w worze z owsem. - eby mnie tak zrzuci jak
wr ziemniakw prosto w zasp, a pniej jeszcze pata mi figle. Jak si
nie zaczniesz porzdnie zachowywa to ci odstawi z powrotem do
Romedal i bdziesz mia za swoje.
Podskoczya a, kiedy usyszaa za sob miech. Brat Ragnhildy, tak jej
si przynajmniej wydawao, przyszed do stajni, eby zobaczy jak sobie
radzi.
- Wiesz, s gorsze rzeczy na wiecie ni mieszkanie w Romedal. Umiechn si do niej radonie, ale nagle spowania. - Przyjechaa w
sprawie Ragnhildy?
Johanna skina gow.
- Tak wanie mylaem. Nie kadego dnia si zdarza, e lensman z
ssiedniej wsi tu przyjeda. - Jego twarz przybraa ponury wyraz. - Sama
nigdy tu nie bya od czasu kiedy wyjechaa. - Nagle w jego oczach pojawi
si strach. - Ale nic jej si nie stao? yje, prawda?
- Tak, yje.
- Z tym swoim Cyganem? - Tak.
- Ma z nim dzieci?
- Tak, dwjk, o ile si nie myl. Splun na ziemi. - Do cholery.
- Nie bd dla niej taki surowy. Nie wiedzie si jej najlepiej.
- Nie najlepiej? Tak wanie powinno by. I niech by rak zostao. Ona
prawie pozbawia swoj wasn matk ycia. Nie ma jednego dnia, eby
matka nie mwia o Ragnhildzie.
Zabrzmiao to surowo, ale Johanna zauwaya w jego spojrzeniu lad
bezsilnoci i smutku. Poja, e nie pozostawa niewzruszony na to, co si
wydarzyo.
- Czy ona jest starsza od ciebie?
- Dwa lata.
Wyszli powolnym krokiem ze stajni. W drzwiach minli barczystego
stajennego.
- Nie ruszaj jej konia - powiedzia krtko brat Ragnhildy. - Jest
niespokojny.
- Nawet do niego nie podejd - odpowiedzia stajenny i spojrza na nich
zaniepokojony.
Johanna otrzepaa si ze niegu na szczycie schodw. Chop przytrzyma
dla niej otwarte zewntrzne drzwi, wzi jej okrycie i powiesi je w
przedsionku. Nastpnie skin krtko gow i otworzy kolejne drzwi.

37

RS

- Pjd sobie reraz. Ale dzikuj, e przyjechaa. Zanim zdya


cokolwiek powiedzie, odszed. Johanna spojrzaa za nim. Czy nie powinien
by z ni wej? Te odwiedziny nie byy dla niej prostym zadaniem.
Serce jej zamaro, kiedy rodzice Ragnhildy podnieli si z krzese. Ich
przepenione alem ruchy powodoway, e ich twarze wydaway si jeszcze
starsze ni byy w rzeczywistoci.
Kobieta podesza do niej z wycignitymi ramionami. Wymieniy
grzecznociowe zwroty, Johanna przywitaa si i powiedziaa kilka sw
pochway na temat gospodarstwa. Podzikowali. Ale kobieta nie moga ju
duej wytrzyma.
- Arne powiedzia nam, e masz dla nas wiadomoci od Ragnhildy.
W jej gosie by niepokj. Mczyzna pooy do na jej ramieniu.
- No, no, ono, pozwl jej najpierw przej przez prg.
Ale Johanna wiedziaa, e niecierpliwi si tak samo jak ona, eby
usysze jakie wieci o swojej crce.
- Ragnhilda ma si dobrze - powiedziaa od razu. Wyraz ulgi pojawi si
na obliczu mczyzny. Matka
Ragnhildy przymkna oczy.
- Dziki Bogu! Kiedy usyszaam, e sama pani lensman przyjechaa...
Johanna pokrcia gow. - Nie, takich wiadomoci na szczcie nie
przynosz.
Matka Ragnhildy pozbieraa si na tyle, e wskazaa Johannie stoek.
Johanna zobaczya, e weszli do kuchni. Wszdzie panowa niezakcony
porzdek. Miedziane naczynia lniy, powierzchnia stou bya dokadnie
wyszorowana, tak jak i podogi.
- Co mog ci zaproponowa?
Johanna bya tak godna, e a burczao jej w brzuchu.
- Nie chciaabym robi kopotu. Jestecie ju po obiedzie, a ja zjadam
do obfite niadanie...
- Ale sysz co innego... Matka Ragnhildy prdko wysza do
przedsionka i krzykna co. Za chwil pojawia si suca, ktra w
mgnieniu oka nakrya dla Johanny.
- Najpierw troch zjedz, a pniej bdziesz nam opowiada.
Niemal zawstydzona swoim apetytem Johanna wrzucia w siebie kilka
kromek chleba z solonym misem i troch sucharw. Jedzenie smakowao
wspaniale, szczeglnie miso. Smalec by sony i gsty. Musieli mie
naprawd dobre pastwisko, jeli dawao im takie produkty.
Sumienie nie pozwalao jej ju duej odkada przekazania im
informacji. Popia resztki jedzenia dobrym, smacznym piwem, mlasna i

38

RS

zacza opowiada, jak poznaa Ragnhild. Kiedy skoczya, rodzice


Ragnhildy wymienili spojrzenia.
- Czy mylisz, e ona chciaaby wrci do domu, lensman Guldberg?
Czy to dlatego chciaa z tob rozmawia? - Kobieta wygldaa na bardzo
spit.
- To moliwe. A poza tym nazywam si Johanna - odpara agodnie. Lensman Guldberg - to brzmi tak oficjalnie. Lepiej ebycie mwili do mnie
po imieniu.
Teraz mczyzna umiechn si lekko. - Tak sobie mylaem, e
lensman to nie jest zawd dla kobiety, ale jak na ciebie popatrzyem, to
zrozumiaem, e nie miaem racji. - Patrzy na swoje donie. - Powiedziaa,
e ona ma dzieci?
- Tak, wydaje mi si, e dwoje. I o ile si nie myl, trzecie jest w drodze.
- To ju jej ten cholerny Cygan nie odpuci. Oni nie pozwalaj odej
swoim dzieciom, tak syszaem. - Spojrza ktem oka na on, ktrej zy
napyny do oczu. - Czy moesz jej pomc, jeli zdecyduje si wrci?
Jeli si okae, e on j trzyma przemoc?
- Mog sprbowa. Ale niedugo moje obowizki przejmie nowy
lensman, a ja nie mog obieca nic w jego imieniu. A poza tym nie wiemy
tak naprawd, czego chce Ragnhilda. Dlatego musz jej wysa tak
propozycj. - Dokadnie przyjrzaa si obojgu. - Jak dawno temu opucia
dom?
- To razem cztery lata - powiedzia krtko mczyzna. Wida byo, e
dokadnie policzyli kady dzie i tydzie od czasu, kiedy znikna.
- I w tym czasie nie prbowalicie nawiza z ni kontaktu?
- Wiele razy - odpowiedziaa cicho kobieta. - Po raz pierwszy w wita
tego roku, kiedy odesza. Kto widzia ich kilka mil std, posalimy wic
sucego, ale wrci tylko ze wstydem. Powiedzia, e Ragnhilda pakaa,
ale nawet nie wspomniaa o powrocie do domu.
- Pewnie nie bya przy zdrowych zmysach - doda mczyzna.
- Nastpnym razem nikogo nie byo - powiedziaa matka Ragnhildy ze
zmczeniem. - Jak kogo posalimy, to si okazao, e caa cygaska banda
stamtd znikna.
- Czy to ta banda, ktra nazywa si grup Grisilli? - spytaa Johanna. Nie
byli w stanie mi powiedzie nic rozsdnego, kiedy z nimi rozmawiaam.
- Ach, do diaba - odpar mczyzna. - Starucha, ktra palia fajk
nazywaa si Tuft-Anna. Jeli kto miaby wiedzie, czy to jest grupa
Grisilli, to wanie ona, tego jestem pewien.

39

RS

- Ona utrzymywaa, e widzi moj przyszo - oburzya si Johanna. Mwia, e wie, co si wydarzy.
Mczyzna i kobieta wpatrywali si w ni.
- Na pewno zarobia sobie na tym niejednego szylinga. Pamitam, e
wywrya Ragnhildzie, e to tutaj zamieszka. Zanim zacza si ta caa
historia z Nikolai.
- Cyganie mieszkali tutaj w gospodarstwie? To tak go poznaa?
- Dalimy im tutaj miejsce na wybudowanie zagrody, tak jak to robi
dawniej mj ojciec - powiedzia gorzko mczyzna. - Zazwyczaj Cyganie
byli bardzo przydatni. Mona byo od nich kupi rne sprzty, naczynia.
Nikolai podkuwa konie z caej wsi przez wiele lat. Nie mielimy powodw,
eby na nich narzeka. A do czasu jak Ragnhild optao jakie
przeklestwo i cakiem j zalepio.
- Jak to si stao?
Matka opowiedziaa o tym, jak Ragnhilda si zmienia. Z otwartej,
skromnej i miej dziewczyny, w cigu kilku letnich tygodni zmienia si w
osob zamknit w sobie, niedostpn i nieprzyjemn w rozmowie. Zajo
to troch czasu zanim pojli, e to Cygan by przyczyn takiego
zachowania. Wtedy zaczli trzyma dziewczyn pod kluczem.
- Sta pod domem i gapi si w okna.
Ragnhilda pakaa i bagaa, ale rodzice nie ustpowali. A w kocu
Nikolai znalaz drabin, wybi okno od zewntrz. Dzie pniej cygaska
banda znikna, a Ragnhilda razem z nimi.
- Bya jak zaklta - pocigna nosem matka. - Widziaam to szalestwo
w jej oczach ju wtedy, jak j zamykalimy. Bya jak zwierz. Wszystko z
jego powodu. Nie rozumiaam tego.
- Gdyby tamtego lata wrcia do domu, przepdzilibymy j - powiedzia
cicho ojciec. - To tak bardzo nas zabolao... ale teraz ju wszystko zostao
zapomniane.
Wszyscy troje zamilkli. Johanna zastanawiaa si nad tym, w jaki sposb
moe si dowiedzie, czy Ragnhilda rzeczywicie chciaa powrci do
domu. Moe powinna posa tam Monsa? Na pewno wiedzia wystarczajco
duo o zwyczajach Cyganw, eby jakim sposobem porozmawia sam na
sam z Ragnhilda.
- Ragnhilda nie bdzie chciaa opuci swoich dzieci - powiedziaa cicho
Johanna. - Czy jestecie gotowi je take przyj?
Matka wpatrywaa si w sr. - Moemy y we wstydzie, jeli o to ci
chodzi.

40

RS

- Dzieci Ragnhildy nie bd miay lekkiego ycia - powiedziaa z powag


Johanna. - Przez cae ich ycie ludzie bd im wypomina, e ich ojciec jest
cygaskiego pochodzenia. A Ragnhilda zostanie wyklta na dobre. Czy
pomylelicie co to dla was bdzie znaczy? I dla jej brata?
- Na pewno nie bdzie gorzej, ni byo do tej pory - odpowiedzia krtko
ojciec. - A ludzie mog sobie mwi co chc. Poradzimy sobie sami tutaj w
gospodarstwie.
Jego ona przytakna. - Niech tylko wrci nasza Ragnhilda. .. nasza
droga dziewczynka...
Do oczu napyny jej zy. Mczyzna pooy ponownie do na jej
zgarbionym ramieniu.
Johanna podniosa si, eby wyj.
- Zrobi to, co mog. Mwi, e nowy lensman przybdzie na witego
Mateusza.
- To ju niedugo - powiedzia ojciec Ragnhildy. - Zdysz co zrobi do
tego czasu?
- Nie mog nic obieca - odpowiedziaa Johanna. - Mog tylko
powiedzie, e wyl kogo, eby z ni porozmawia. Wtedy zobaczymy, co
ma do powiedzenia.
- Dzikujemy! - Matka Ragnhildy zapaa jej do i mocno cisna. Jeste nasza jedyn nadziej. Nie wiem, jak mamy ci dzikowa.
- Jeszcze za wczenie na podzikowania. Moe nie bdzie chciaa go
zostawi. Nie moemy tego wiedzie. Jeli jej naprawd na nim zaley...
- Do diaba, on j przecie zaczarowa! I to nie moe ju duej trwa.
Kobieta uspokoia swojego ma. Johanna zauwaya, e spojrzenia,
ktre wymienili, byy pene nadziei.
Na zewntrz na schodach poegnali si ciepo. Johanna wyprowadzia
Ikara ze stajni i powoli odjedaa z podwrza. Wtedy zauwaya, e wci
stali na schodach i patrzyli za ni. Odwrcia si w siodle i zamachaa do
nich. Odpowiedzieli machaniem.
Nie bya pewna co z tego wszystkiego wyniknie. Wiedziaa tylko, e
crka chopa nie bya szczliwa z Cyganem. Ale czy bdzie potrafia by
szczliwa bez niego? Biedna Ragnhilda, pomylaa Johanna. Dla niej nie
byo ju wyboru midzy dobrem i zem, ale tym co zrani j mniej lub
bardziej. Pamitaa ciemne, pikne oblicze Nikolai, kiedy obj Ragnhild
ramieniem i nazwa j swoja on. Jakby nigdy z wasnej woli nie zamierza
wypuci jej ani dzieci. Czy mona go byo w ogle za to wini?
Czasami trudno byo odrni sprawiedliwo od niesprawiedliwoci.
Jedna sprawa nigdy nie miaa tylko jednej wersji. Tej prawdy nie potrafia

41

RS

unikn, niezalenie od tego, jak usilnie prbowaa j ignorowa. Jak


czowiek wybiera drog najmniejszego oporu, w kocu si to na nim
mcio. Tak nauk wyniosa ze swojego dziecistwa. Zacza rozumie, e
najwaniejsz cnot lensmana powinna by pokora. Ojciec zawsze by
pokorny w swojej pracy. Sama musiaa si jeszcze takiej postawy nauczy.
Miaa nadziej, e nowy lensman rwnie bdzie podchodzi do swoich
obowizkw z takim nastawieniem.
Na wszelki wypadek postanowia zaj si t spraw zanim si jeszcze
zjawi. Byy jeszcze dwa tygodnie do witego Mateusza, w tym czasie
sporo moga zdziaa. Nie wiedziaa, kim on jest, ale polegaa na tyle na
wyborze prefekta, e zaoya, i nie mg by zym czowiekiem. Wie
miaa ju wystarczajco dosy pastora, nie by do tego potrzebny jeszcze
ktliwy lensman, ktry bdzie si z nim konfliktowa!.
Jutro z samego rana wyle Monsa, tak postanowia. cisna mocniej
kolanami boki konia i przesza w spokojny kus.

42

Rozdzia 5

RS

Pnym wieczorem nastpnego dnia Johanna usyszaa pukanie do drzwi


gabinetu. Stine wsuna gow do rodka.
- Przyszed do ciebie list z Danii.
Zauwaya, e list by zapiecztowany przez sdziego. Spojrzaa jeszcze
raz, kto jest adresatem. Tak, ten list by do niej.
- Przyszed te jeden do Marie.
- Dzikuj, Stine.
Krucha piecz z atwoci daa si zama. Johanna rozprostowaa
sztywny papier listowy, opada plecami na oparcie krzesa i zacza czyta.
Droga Johanno Guldberg, lensmanie.
Mj pobyt za granic bdzie niestety trwa troch duej ni
podejrzewaem. Pki sytuacja polityczna jest niepewna i niestabilna, moja
obecno tutaj jest niezbdna, przynajmniej do czasu kiedy rozwiemy
najwaniejsze problemy. Wiele palcych spraw wymaga uwagi naszej
delegacji. Jak na pewno wiesz, kryzys polityczny pogbi si tu przed
witami Boego Narodzenia. Wypisywanie licencji na import produktw
zostao tak naprawd przerwane, handel drzewem wstrzymano, braki zboa
s coraz bardziej dotkliwe, dlatego praktycznie nie ma tutaj moliwoci
uzyskania wsparcia dla naszego okrgu. Tej sprawie powicamy tu
najwicej uwagi. Temu, oraz drukowaniu weksli, ktre doprowadzaj do
obnienia wartoci naszej waluty. To i coraz bardziej restrykcyjna blokada
handlowa powoduj, e musz na czas nieokrelony odoy powrt do
domu. Nie jestem w stanie stwierdzi, ile to moe potrwa.
Dziaanie poczty jest bardzo niepewne, ale mimo to w ostatnich
tygodniach udao nam si otrzyma duo korespondencji z domu, mam wic
nadziej, e i ten list dotrze na czas.
Johanna spojrzaa na dat. List zosta wysany wiele tygodni temu.
Sdzia kontynuowa:
Moja ona pisze, e bardzo serdecznie j ugocilicie i e cieszy si
wyjtkowo dobrym zdrowiem, jeli wzi pod uwag jej kruch budow.
Jest to dla mnie wielka rado i ulga, e mj wyjazd nie przyczyni si do
pogorszenia jej trudnego stanu. Mam nadziej, e bdzie moga wci
pozostawa w Zotej Grze, z uwagi na to, e mj wyjazd przeduy si
jeszcze.
Z wielkim smutkiem przeczytaem o podpaleniu domu Annara przez
Ritv. Ju nie pierwszy raz pojawiaj si pytania co do jej poczytalnoci.
Wiele razy wczeniej budzia obawy swoim dziwnym zachowaniem.

43

RS

Co do twojego pytania o odpowiedzialno karn i ewentualny proces,


mog tylko odpowiedzie, e wszelkie takie dziaania musz zosta
wstrzymane a do mojego powrotu. Najciszymi przypadkami zajmuje si,
jak wiesz, Wennecke, ale w tym przypadku nie zostao zagroone ycie, a
poza tym sprawca jest pod kluczem, wic nie ma popiechu z prawnym
rozwizaniem tego problemu. Jeli areszt si zapeni - chocia nie zdarzao
si to wczeniej, a przynajmniej za moich czasw jedynym rozwizaniem
bdzie odesanie podpalaczki do zakadu dla psychicznie chorych w
Christianii. Maj tam, jak wiadomo, pojedyncze pokoje dla takich jak ona.
Prowadziem w tej sprawie korespondencj z Wenneckem i w tym punkcie
jestemy zgodni.
Sdzia zakoczy list kilkoma zwrotami grzecznociowymi i zacht,
eby pisa do niego i informowa o wszystkim, co si dzieje we wsi. Na
samym dole kartki zamieci krtki dopisek:
Aschenberg, twj nastpca, poinformowa Wenneckego, e chce zakupi
gospodarstwo w okolicy. Do czasu kiedy to nastpi, bdzie potrzebowa
gociny. Niedugo zwrci si do ciebie z prob w tej sprawie.
Najstosowniejsze w tej sytuacji byoby, gdyby Aschenberg mg
zamieszka w Zotej Grze do czasu a wdroy si w biece sprawy.
Wychodz z zaoenia, e nie planujesz przemyle sprawy sprzeday
gospodarstwa? To byoby oczywicie najbardziej korzystne dla wszystkich
zainteresowanych, ze wzgldu na centralne pooenie gospodarstwa we wsi,
a take dobre przystosowanie do speniania roli miejsca obrad i
przyjmowania goci.
Johanna zaniemwia. Jak on w ogle mg co takiego napisa?
Odsuna list od siebie i poderwaa si tak gwatownie, e a przewrcia
krzeso. Wcieka podesza do okno i wyjrzaa na zewntrz. Sprzeda
gospodarstwo? Po jej trupie! Tak dugo jak yje, gospodarstwo zostanie w
rkach jej rodziny. I gdyby to zaleao od niej, pozostaoby tak nawet
wtedy, kiedy ju jej zabraknie.
Odwrcia si gwatownie syszc, e otwieraj si drzwi.
- Wygldasz na strasznie zdenerwowan! - Solveig patrzya na ni z
niepokojem.
Johanna wskazaa list. - To od sdziego. Sama przeczytaj.
Siostra pochylia si z wysikiem do przodu i podniosa przewrcone
krzeso. Nastpnie zapaa za list i usiada ciko. Poruszaa wargami w
trakcie czytania.
Johanna zapomniaa o zniewadze kiedy przygldaa si siostrze. Spalone
wosy zaczy w kocu odrasta, mikkie loki zastpoway krtkie strki.

Rzsy i brwi ju odrosy. Ale Solveig nie otrzsna si jeszcze z tego, co


si wydarzyo, pomylaa zmartwiona Johanna. Byo co w jej spojrzeniu, w
szybkich i nerwowych ruchach rk, co, czego wczeniej nie byo. Czasami
miaa wraenie, e siostra wydawaa si cierpica. Wiedziaa, e Solveig
obawia si porodu, a to samo w sobie wystarczyo, eby wywoa niepokj
w tak modej osobie. Jednoczenie czua, e chodzi o co wicej.
Solveig opucia list. - Biedna Marie, ma takiego gupiego ma. Umiechna si z wysikiem. - Ale nie martw si tym Johanno. On sam
przecie pisze, e tak naprawd nie wierzy, e bdziesz chciaa dokona
sprzeday.
- Masz racj, rzeczywicie tak napisa. - Johanna usiada przy biurku,
wzia od siostry list i przejrzaa go ponownie. Nastpnie zoya go i
odsuna od siebie.
- Czy malestwo jest dzisiaj spokojne?
Solveig pogadzia doni wyronity brzuch. - Teraz ju tak. Ale nie w
nocy. - Westchna ciko. - Bardzo si bd cieszy, jak ju bdzie po
wszystkim.
- Po wszystkim? Tobie si wydaje, e jak dziecko si urodzi to bdzie po
wszystkim? - zdziwia si Johanna. Siostr trzeba byo troch rozbawi. Wtedy si zabierzecie za nastpne. I nastpne. A pniej jeszcze jedno. To
si nie skoczy, a bdziesz siedziaa bezzbna i wycieczona nad
warsztatem tkackim.
- Wtpi w to, Johanno - nie wytrzymaa Solveig. - Ja i Annar nie
bdziemy mieli wicej dzieci! - W nastpnym momencie caa oblaa si
rumiecem.
Johanna wpatrzya si w ni. - Co masz na myli?
Ciemnozielone oczy przed ni zaszy zami. Solveig zacisna wargi. On nie moe... my nie potrafimy... on nie daje rady... - Zawstydzona
schowaa twarz w doniach.
Johanna poja co siostra miaa na myli. Poczua ciepo w policzkach z
zakopotania.
- Och Solveig! - Podniosa si, stana za siostr i gadzia jej wosy. Co
mona byo powiedzie w takiej sytuacji?
- Rozmawiaa o tym z kim innym? Z Mille albo Marie?
Solveig westchna. - Wiem co powie matka: e zasuyam sobie na to,
bo tak uparcie stawiaam na swoim.
- Nie jestem tego taka pewna, Solveig. Czasami warto jest posucha
Mille. Wiesz przecie, e ona ma wicej dowiadczenia ni ty i ja razem
wzite.

45

RS

- Ale to jest takie upokarzajce, e to wanie Annar ija...


- Jak dugo... to trwa?
- Od czasu wypadku - pochylia gow. - Moje piersi s cakiem
zmasakrowane, Johanno. Wszystko jest czerwone, brzydkie, pene blizn.
Kady mczyzna by przecie... - przerwaa.
Johannie al byo siostry. Rwnoczenie nie miaa pojcia, co
powiedzie, eby j pocieszy. Nie byo atwo o tym mwi.
- Myl, e s ku temu inne powody, Solveig. Annar ci kocha. Dlatego
takie rzeczy nie maj dla niego znaczenia. Myl, e powinna porozmawia
z Marie. Mogaby to zrobi? Widziaam, e wy dwie bardzo si do siebie
zbliyycie.
- Ja te o tym mylaam - odpowiedziaa Solveig cicho. - Ale nie mam
pewnoci, czy ona to zrozumie. Jeli nie miaa podobnych problemw,
znaczy si. Ze swoim mem.
Zostao to powiedziane z absolutna powag, ale Johanna wybucha
miechem. - Z sdzi, Solveig?
Solveig z przestrachem podniosa oczy na siostr.
Kiedy Annar wsun gow przez drzwi biura, zobaczy obie siostry
zwijajce si ze miechu.
- Wejd - powiedziaa z wysikiem Johanna. Wyprostowaa si i otara
zy. Tak dugo nie widziaa siostry miejcej si w ten sposb. Bardzo j to
ucieszyo.
Annar najwyraniej pomyla o tym samym, bo jego zazwyczaj powana
twarz rozjania si kiedy podszed do ony i ucisn jej do.
Solveig posaa Johannie krtkie spojrzenie, jakby obawiaa si, e
siostra niechccy powie, o czym przed chwil rozmawiay. Johanna
zauwaya jej wzrok, ale udaa, jakby nigdy nic, wycigna tylko rk i
podaa Annarowi list.
Szybko go przeczyta, nastpnie zgnit i odoy. Johanna zauwaya, e
na jego twarzy zagocio znowu zmartwienie.
- Zakadam, e to nie z tego si tak miaycie - powiedzia gorzko.
- Ale skd, Annar - odpowiedziaa pospiesznie Solveig. - Nie
miaymy si wcale z listu.
- To nie jest przyjemne, czyta takie rzeczy o swojej matce. - Jego
spojrzenie byo mroczne.
Johanna wskazaa mu krzeso. - Usid prosz. Annar wci sta.
Johanna spojrzaa mu w oczy. - Niezalenie od tego. czy ona jest twoj
matk, czy nie, niedugo bdziemy zmuszeni podj decyzj, co z ni
zrobimy. Ona dopucia si przestpstwa, Annarze. Musi by trzymana pod

46

RS

kluczem, prawdopodobnie przez reszt swojego ycia. Wiesz o tym tak


dobrze, jak ja. To, o czym pisze sdzia, nie jest jak nowoci.
Bez sowa podszed do okna i stan tam tak, jak ona staa zaledwie kilka
minut temu.
Ju nie pierwszy raz rozmawiali na ten temat. Ostatnim razem zgodzili
si czeka na ostateczn decyzj sdziego. Teraz wygldao na to, e fina
tej sprawy oddali si w czasie.
- Christian uwaa, e prawdopodobnie zawsze bya chora - powiedzia w
kocu nie odwracajc si. Ze cierpiaa na t... chorob duszy od
dziecistwa.
- To nie miaoby adnego znaczenia, gdybymy si poapali wczeniej odpowiedziaa agodnie Johanna. - Przeciwko takim chorobom ni ma
rodkw zapobiegawczych. Jeli rzeczywicie jest chora - dodaa cicho.
- Ale by moe gdybymy wiedzieli o tym wczeniej, atwiej byoby to
znie - powiedzia Annar ze smutkiem. - Wtedy moe z ojcem bylibymy
w stanie zrozumie, dlaczego si w taki sposb wobec nas zachowywaa.
Jego gos zaama si. Solveig podniosa si i podesza do niego cikim
krokiem. Bez sowa przywara policzkiem do jego plecw. Johanna
zobaczya jak zapa swoj doni za do jej siostry i mocno j cisn. Ten
widok poruszy j, zatsknia nagle za Christianem, za tym, eby si do
niego przytuli, poczu jego skr pod swoim policzkiem.
- W tej chwili nie moemy ju nic wicej zrobi, Annarze.
W tym momencie cakiem si ju pozbiera, obrci si i uwolni od doni
Solveig.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o ktrej chciabym z tob porozmawia,
Johanno. To co, o czym mwilimy ostatnio z Solveig midzy sob.
Usiad przed biurkiem i odgarn rozczochran grzywk z czoa. Solveig
opada na krzeso, ktre dla niej odsun.
- Chciabym zacz organizowanie mojego wasnego gospodarstwa.
Johanna poniekd spodziewaa si tego i przytakna.
- Ale pienidze zaczynaj si koczy - powiedzia gucho. - Woyem
wikszo w to, co si spalio. Brakuje mi teraz materiaw, zarwno
drewna jak i caej reszty.
- Moesz wykorzysta bale z domw ze Stubben - odpowiedziaa
Johanna. - Jest ich tam wystarczajco duo, eby wybudowa sporej
wielkoci dom.
Zdumiony Annar unis brwi. Jego ciemne oczy byszczay. Myli o
matce nagle znikny, pomylaa Johanna z ulg.
- Pewnie sobie to ju przemylaa?

47

RS

- Pod warunkiem, e bdziesz tu wci pracowa jak do tej pory w


gospodarstwie, moesz sobie do woli korzysta z tamtych materiaw. Mrugna do niego i umiechna si przebiegle. - Masz racj, e ju o tym
mylaam. Jak ci z czasem lepiej poznaam, zaczam si liczy z tym, e
nie bdziesz chcia tutaj mieszka.
- Wic nie chcesz odbudowa Stubben? - zapyta. - Sprowadzi tam
nowych ludzi? Gleba jest tam lepsza ni by si mogo wydawa, ani nie jest
specjalnie podatna na mrz, ani uboga.
Ale trudno byo mu zamaskowa rado, jak sprawia mu jej
propozycja.
- Wiem o tym, Annarze. Ziemia jest tam rzeczywicie dobra. Moe za
rok albo dwa znajd kogo, kto si tam osiedli. Ale wtedy to do nich bdzie
naleao narbanie nowych zapasw drewna. A w midzyczasie domy stoj
tam bezuyteczne i przeciekaj im tylko dachy. Ju blisko dekada mina od
czasu, kiedy ostatnio mieszkali tam ludzie.
- To dyzenteria zabia tamtych ludzi - powiedziaa Solveig. - Ca
rodzin. Jako ostatnia umara dziewczyna w moim wieku. W tamtych
cianach nie ma spokoju, tak mwi Oliv.
Johanna zirytowaa si. - Co za bzdury!
- Nie powinna szydzi z tego, co mwi Oliv - powiedziaa z powag
Solveig. - Nawet Gjertrud uwaa, e czasami co w tym jest.
Johanna westchna z rezygnacj. Solveig robia si stopniowo rwnie
naiwna jak suca. To chyba stan, w ktrym si znajdowaa, doprowadza
do tego.
- Nie powinna wierzy w to, co opowiada Oliv, Solveig! Gdyby tylko
syszaa, co ona wygadywaa kiedy ty chorowaa. Sama by si wtedy
miaa. Oliv twierdzia, e Anne-Marte to czarownica, a modlitwy, ktre
nad tob zmawiaa, to zaklcia. - Johanna pokrcia gow. - Nie mona
takich rzeczy sucha! Rwnie dobrze mogaby sobie odgry jzyk.
Stopniowo policzki siostry przybray bladoszar barw. - Oliv
powiedziaa, e Anne-Marte mwia nade mn zaklcia?
- Nie - westchna Johanna. - Nie powiedziaa tego bezporednio. Ale ja
syszaam, co mwia Anne-Marte. Modlia si do Boga. Oliv ma wiele
dziwacznych myli w swojej gowie.
Solveig zamilka.
- Solveig? - Jej gos by agodny, kiedy pochylia si nad siostr. - AnneMarte nie zrobia nic zego. Musisz w to uwierzy. Ona chciaa dobrze.
- Wiem o tym - wyszeptaa Solveig.

48

RS

- Nie przejmuj si tym, co wygaduje Oliv, rozumiesz? Solveig podniosa


si. - Jestem zmczona. Natychmiast sta koo niej Annar. Ze
zmarszczonymi brwiami sta i sucha ich rozmowy. Teraz krci gow i
obj Solveig ramieniem.
- Johanna ma racj - pociesza j. - Oliv sama nie wie, co gada. Ja nie
wierz w takie bzdury i ty te nie powinna. Tamte domy nie widziay nic
innego, ni ludzkie ycie. I mier - doda. - Ale nie ma w tym nic zego,
albo podejrzanego.
Zielone niczym mech oczy byy pene ciepa, kiedy znowu spojrza na
Johanne. - Dzikuj jeszcze raz za drewno. Jak tylko stopnieje nieg,
zabior si za porzdkowanie terenu po poarze. Ale bale ze Stubben
sprowadz wczeniej. Brona wytrzyma chyba troch dodatkowego
obcienia.
Johanna przytakna. - Najlepiej zrobi to jak najszybciej, zanim si
zacznie topnienie i drewno zrobi si cisze. Moesz zabra te Mojesza, o
ile jego kopyto jest ju zdrowe. Mons co wspomnia na ten temat wczoraj.
Skina w kierunku listu na biurku. - Nie wyglda na to, ebymy mieli
problemy ze sprzeda naszego drewna tej zimy. Ale mimo to nie naley
zamcza koni. Uywaj ich tylko do transportowania bali.
- Annar? - Solveig wci bya blada. Johanna zmartwia si.
- le si czujesz, Solveig?
- Ale tak - odpowied nie bya zbyt przekonujca.
- Odprowadz j do ka. - Annar otworzy drzwi i wyprowadzi
Solveig. - Ona jest tylko zmczona.
Ale Johanna zwrcia uwag na dodatkow zmarszczk, ktra
uformowaa si pomidzy jego brwiami. Cokolwiek by nie powiedzia, byo
wida, e martwi si tak bardzo o Solveig jak ona.
Kiedy drzwi zamkny si za nimi, Johanna schowaa gow w doniach.
Ze te nigdy nie uwaaa na to, co gada!
Ci dwoje mieli ju wystarczajco duo problemw jak na tak mody
wiek.
Ciemne oblicze kobiety zamknitej w wiey pojawio jej si przed
oczami. Co oni mieli pocz z Ritv? Otworzya najwysz szuflad i
wyja z niej piercie. Jasny i pozacany byszcza w wietle wiecy. Jaka
bya jego historia? Tylko Ritva o tym wiedziaa.
Ale ostatnim razem, kiedy posza do wiey, eby sprbowa skoni
matk Annara do rozmowy, Ritva odmwia odpowiedzi nawet na
najprostsze pytania.

Johanna trzymaa przed ni piercie, pooya go na st, pytaa


natarczywie skd go wzia, ale wszystko na nic. Ritva siedziaa na
taborecie trzymajc swoje wychudzone rce na podoku, z zamknitymi
powiekami. Nawet najmniejszym poruszeniem ramienia nie zdradzaa po
sobie, czy w ogle usyszaa co mwi do niej Johanna. W kocu musiaa
odej nie uzyskawszy odpowiedzi. Ale kiedy tylko przekrcia wielki klucz
w zamku i rzucia ostatnie spojrzenie na kobiet przez ma szczelin w
drzwiach, zauwaya cie umiechu na wskich ustach Ritvy. Zatrzymaa
si i staa tam spogldajc do wntrza pokoju. W tym samym momencie
Ritva podniosa wzrok w jej kierunku, a ich oczy spotkay si. Johanna a
podskoczya. Nagle w spojrzeniu kobiety nie byo ani ladu szalestwa,
jedynie kalkulowana, lodowata nienawi. Chwil pniej jej wzrok by
znowu cakiem pusty. Johanna zamrugaa oczami, zacisna powieki i
spojrzaa jeszcze raz przez otwr. Czyby sabe wiato spatao jej figla?
Teraz Ritva siedziaa znowu z zamknitymi oczami. Johanna wahaa si.
Czy miaa znowu wej do rodka i sprbowa jeszcze raz? Powiedzie
kobiecie o tym, co jej si wydawao, e zobaczya? Ale niech zwyciya.
Drcymi rkami powiesia klucz na cianie i posza.
Teraz wspomnienie zimnych oczu Ritvy sprawiao, e czua si
niespokojna, musiaa si mocno wysili, eby odsun od siebie ten widok.
Westchna gono. Odwizaa tasiemk z warkocza i rozpucia wosy,
pomylaa o Christianie i o cieple jego ramion. Tego wieczora nie czeka na
ni. Rwnie dobrze mg ju spa. Niespokojna wstaa i zacza spacerowa
po pokoju.
Czy Mons zdy wrci dzisiaj wieczorem? Wyruszy z domu jeszcze
przed porankiem. Sama widziaa, jak odjeda. Polecenie byo jasne: mia
sprbowa zbliy si do Ragnhildy tak, eby nikt ich nie widzia. To
oznaczao, e musia poczeka, a sama wyjdzie z domu i odcign j od
innych. To mogo zaj sporo czasu. By moe musia tam zosta na noc.
Czy powinna jeszcze duej poczeka? Wahaa si. Powieki miaa coraz
cisze. Nie, lepiej eby si przespaa chocia kilka godzin, tak
zadecydowaa. Otoczya doni pomie wiecy i zdmuchna wiata w
pokoju. wiec wzia ze sob.
Ju niedugo wieczory zrobi si jeszcze janiejsze. Uwaaa, e ju teraz
troch to pomagao.
Kiedy przechodzia koo pokoju Solveig panowaa tam cisza. eby tylko
wszystko byo dobrze z Solveig. Czas porodu zblia si nieubaganie.

50

RS

Powoli rozebraa si i zadraa wchodzc midzy lodowate warstwy


posania. Gdyby tylko Christian mg tutaj by i ogrza j! Przemarznita
przytulia ramiona do skulonego ciaa i zasna.

Rozdzia 6
Mons czeka na ni w kuchni kiedy zesza na d o poranku. Gjertrud
wanie postawia przed nim gorcy talerz, ale kiedy zobaczy Johann,
poderwa si i tak energicznie rzuci yk, e kasza rozprysna si na
wszystkie strony.
- Ach, do diaba!
- Oszalae, czowieku? - Poirytowana Gjertrud podesza do stou ze
cierk. - Zaraz zejd si inni, a ty siedzisz tu i robisz baagan.
- Przepraszam - Mons opad z powrotem na krzeso.
- Co si wydarzyo? - Johanna odsuna dla siebie krzeso i usiada.
- Jak ju ich znalazem, musiaem zaczeka przez wikszo popoudnia.
Nikolai by na zewntrz, inni zreszt te, ale Ragnhilda wysza dopiero
wtedy, gdy wikszo ju si pooya spa. Byem zesztywniay jak sup od
stania tam i obserwowania. Przywizaem konia do sosny troch dalej, na
uboczu, eby nikt nic nie usysza - by prawie przymarznity do ziemi jak
po niego w kocu wrciem.
- Ale co powiedziaa Ragnhilda? - spytaa Johanna niecierpliwie.
- Przestraszya si, jak si jej nagle pokazaem, ale kiedy zauwaya, e
to ja, bardzo si ucieszya.
Mons powiedzia, e Ragnhilda pakaa, kiedy usyszaa o wizycie jak
Johanna zoya jej rodzicom.
- Naprawd si z nimi widziaa?" spytaa, a ja powiedziaem Tak. Oni
nie myl o niczym innym, ni o sprowadzeniu ci do domu."
Mons stwierdzi, e strach Ragnhildy, i Nikolai wyjdzie jej szuka
sprawi, e szybko mwia.
- On nie spuszcza mnie z oka" powiedziaa. Wci obserwuje mnie i
dzieci. Tak jakby wiedzia, o czym myl." Spytaem: Wic jednak chcesz
wrci do domu?". Milczaa chwil, a w kocu powiedziaa: Jestem
zmczona, Mons. Nikolai nie jest taki, jak mi si wydawao na pocztku.
Czasami jest tak, jakby mnie wcale nie widzia. A innym razem ani na
chwil nie spuszcza mnie z oka." Wtedy spytaem j: Czy on ci le
traktuje?", ale nie odpowiedziaa. Nagle przestraszya si, bo wydawao jej
si, e co syszy. Schowaj si, szybko!" wyszeptaa.
Johanna wpatrywaa si przejta w Monsa, tak ywo opowiada o tej
rozmowie.
Mons ukry si midzy krzakami, ale nikt nie nadszed. Ragnhilda
kontynuowaa, ale bya jeszcze bardziej niespokojna.

52

RS

- le z tob bdzie, Mons, jak ci tu znajd. Syszaam co o tobie


mwili ostatnim razem, jak tu bye." Powiedziaem jej: Musisz si
zdecydowa, Ragnhildo! Johanna obiecaa, e ci pomoe, jeli bdziesz
chciaa. Ale musisz zadecydowa o tym teraz, bo musz dzisiaj wraca.
Odmroziem sobie ju p tyka jak tu czekaem a wyjdziesz w kocu z
domu. Gdyby tego nie zrobia, pewnie odmrozibym sobie te drug
poow." Ale ona nawet nie suchaa, wpatrywaa si tylko przed siebie.
Wtedy usyszelimy, e kto rzeczywici chodzi po domu. Ragnhildo!
Odpowiadaj!" powiedziaem. Wtedy nagle otworzyy si drzwi stodoy, a ja
zanurkowaem w krzaki. Ragnhilda znikna za stodo. Nikolai wysun
gow przez drzwi i rozejrza si za ni. Ju id, zaraz kocz!" krzykna
do niego Ragnhilda. Zamrucza co pod nosem i wszed znowu do rodka.
Ragnhilda doskoczya do mnie niczym byskawica. Wyjad std, jak
przyjad po mnie i po dzieci." wyszeptaa. Je te chc std zabra,
prawda?" Powiedziaem jej, e tak.
Mons spojrza na Johann. - Gdybycie zobaczyli jakie miaa dzikie
oczy, kiedy do mnie znowu wysza.
- Byo tam przecie do ciemno - odpowiedziaa Johanna bezbarwnie.
W jaki sposb mieli bezpiecznie zabra stamtd Ragnhild? Czy Nikolai
zabroni jej wyjecha? Byo w kadym razie oczywiste, e nie pozwoli im
zabra ze sob dzieci.
- Czy mieszkaj teraz duo dalej, ni tam, gdzie ostatnio ich znalelimy?
- Nie, najwyej jedn lub dwie godziny drogi. To miejsce wygldao na
zimne i niezbyt przyjemne. Poza tym jest do daleko od ludzi.
Johanna po raz pierwszy w cigu rozmowy uwiadomia sobie, e Mons
nie spa ca noc.
- Dobrze si spisae, Mons - powiedziaa z uznaniem. - Gjertrud, daj mu
troch wdki. Niech nabierze troch si.
Gjertrud zacisna usta niezadowolona. - Znowu si tylko spije.
Mons ze zoci spojrza na Gjertrud. - Jdza! - przekl ze zoci.
Johanna zmarszczya brwi. - O co tutaj waciwie chodzi? Czemu si tak
wykcacie?
Gjertrud wydaa z siebie nieokrelony dwik, ale nie powiedziaa nic
wicej. Szybkim i zdecydowanym ruchem postawia przed nim kubek z
wdk. Mons pochyli si nad talerzem i zjad reszt wystygnitej kaszy. W
tym samym momencie weszli do kuchni ludzie eby zje niadanie.
Johanna zastanowia si, czy nie nacisn bardziej na Gjertrud, eby
wytumaczya dlaczego z Monsem tak niemio si do siebie zwracali. W tej

53

RS

samej chwili jednak przysza Kari, eby zacz swoj prac i Johanna
zapomniaa o caej sprawie.
Pniej tego dnia, kiedy zmrok przykry ca okolic, a ostatni
pracownicy opucili kuchni, Johanna opada ciko na stoek koo pieca.
Oliv krztaa si i zapalaa wiece na stole, a Stine dorzucaa do ognia.
Johanna prbowaa sobie rozmasowa zesztywniay kark, wycigna
ramiona do tyu. - Dobrze si pal te resztki wiec po wicie Ofiarowania
Paskiego - powiedziaa.
Oliv przytakna. - Byy wyjtkowo grube tego roku. Z dobrej parafiny.
Johanna wycigna przed siebie nogi. Zauwaya, e jej rajstopy byy
brudne, a robocze pbuty szare i popkane. Musiaa pamita, eby
nastpnym razem zostawi je Monsowi. wietnie radzi sobie ze skr, by
niemal czarodziejem jeli chodzi o napraw i polerowanie butw.
To by pierwszy raz od niadania, kiedy moga sobie pozwoli na chwil
wytchnienia. Kiedy ju odnalaza wen dla Kari i przygotowaa transport
dla napakowanych do pena workw do gospodarstwa Einara, wtedy
przysza Nellie proszc o pomoc w sprawie chorej krowy. Nastpnie
Johanna posprztaa w najwikszej spiarni, niedugo mia przyj krawiec
Per, a wtedy trzeba byo odszuka wszystkie ubrania, ktre naleao zszy
albo wprowadzi w nich jakie poprawki. Jak w domu pojawiao si
dziecko, potrzebne byo duo nowych ubra. Kiedy ju skoczya, kilka
razy chodzia do gwnego budynku i z powrotem z gr ubra. Pniej
przeliczya zapasy jedzenia w spiarni. Od tego chodzenia rozbolay j
bardzo stopy. Musiaa w najbliszym czasie sprowadzi do gospodarstwa
szewca Sigurda, jej buty byy ju niemal cakiem zuyte.
- Zupenie nie pojmuj, gdzie si podziaa Marie. - Mille wesza szybkim
krokiem i rozejrzaa si bezsilnie wok. - Wysza tylko na chwil zaatwi
jak spraw, to byo ju kilka godzin temu! Zasnam na chwil, a kiedy
si obudziam, nie byo jej, a ja nie mog jej nigdzie znale.
No tak. Mille wykorzystaa okazj, eby si zdrzemn. Johanna bya
niezadowolona, nie miaa siy odpowiedzie.
- Czy nie syszysz co mwi, Johanno? Marie znikna!
- Sysz, co mwisz. - Potne ziewnicie sprawio, e napyny jej zy
do oczu.
- Ziewasz? Nie obchodzi ci Marie? A jeli upada i zrobia sobie
krzywd i ley gdzie tam nie mogc si ruszy? - Mille podesza bliej i
pochylia si. Jej niebieskie oczy zwziy si.
Gniew zakipia w Johannie, poderwaa si z miejsca. Stoek przewrci
si z trzaskiem.

54

RS

- Uspokj si, Mille! Najpierw si wylegujesz jak jaka... jak... w samym


rodku dnia, a pniej tracisz Marie z pola widzenia i przychodzisz do mnie
eby narzeka! Jestem zmczona, Mille. Pracowaam ciko od samego
rana. - Usiada i patrzya ze zoci na macoch. W jej oczach wida byo
iskry.
Mille uniosa nos do gry. - Nie moesz si zachowywa tak, jak ci to
pasuje, nawet jeli nie ma tu ju twojego ojca. Zastanawiam si, co by na to
powiedzia Erling, gdyby usysza w jaki sposb si odzywasz.
- Dyskutujecie o czym?
Johanna podniosa oczy w kierunku drzwi. Mats sta w przejciu i
wyranie nie wiedzia, czy ma sobie pj czy zosta.
- Co si dzieje?
- Marie znikna! - Mille podesza do niego z wycignitymi rkami.
Zapa za nie, a jej mae delikatne donie prawie cakiem znikny w jego
wielkich jak u niedwiedzia apach.
Macocha miaa umiejtno zdobywania natychmiastowej uwagi
mczyzn - pomylaa Johanna gorzko. W jej skroniach pulsowa bl.
- Znikna? Chyba artujesz. - Spojrza pytajco na Johann ponad
ramieniem Mille. Wzruszya ramionami.
- Podejrzewam, e wysza sobie na wycieczk - odpowiedziaa krtko.
Macocha wcigna szybko powietrze, ale nie powiedziaa nic.
Mars patrzy to na jedn, to na drug. - Co tu si tak naprawd dzieje?
Johanna zapaa si za szyj. - Po prostu mae nieporozumienie. Wymienia spojrzenia z macoch, ktra si wykrzywia. - Nic powanego.
Mats zwrci jednak wiksz uwag na sowa Mille. - Ale... jak dugo jej
nie byo?
Johanna zauwaya, e mia zmarszczone ze zmartwienia czoo. Ostatnim
razem, kiedy z tego gospodarstwa kto znikn, znaleli go martwego i
zmasakrowanego. A morderca wci przebywa na wolnoci. Johanna
poja, e to o tym wanie myla.
- Mniej wicej od poudnia.
Johanna zastanowia si. Kiedy waciwie widziaa Marie po raz ostatni?
Pamitaa, e zamienia z ni kilka sw zaraz po tym, kiedy Kari odesza z
gospodarstwa z wen. Ale od tamtej pory nie zwrcia uwagi na to, gdzie
podziaa si ona sdziego.
- Gdzie jej szukaycie?
- Na pewno nie ma jej w domu. W starej chacie te jej nie ma.
Rozmawiaam z Christianem i nie widzia ani ladu Marie przez cay dzie.

55

RS

Zanim skoczya mwi, Mats by ju w drodze do drzwi. Johanna


usyszaa, e mrucza co pod nosem, kiedy zdejmowa z wieszaka gruby
paszcz i wciga go na siebie. Podesza do niego.
- Na pewno jest na to jakie proste wytumaczenie, Mats.
- Tak, miejmy tak nadziej. Teraz id jej szuka. - Zatrzyma si. Idziesz ze mn?
Johanna westchna i wzia nakrycie, ktre jej poda. Najchtniej
powrciaby do siedzenia na stoku przed ciepym piecem z robtk w doni.
Perspektywa wyjcia znowu na dwr nie bya zbyt zachcajca. Co te
wyprawiaa Marie?
- Zostan tutaj, na wypadek gdyby wrcia - powiedziaa Mille.
Johanna zdusia w sobie zoliwy komentarz i wysza razem z Matsem na
werand.
Na dworze zrobio si ju ciemno,
- Nie moga zaj daleko w takie zimno - zastanawia si na gos Mats.
Weszli do domu dla suby. W duej kuchni siedzieli Even i May Hans,
obaj pochyleni nad pogitym egzemplarzem gazety.
- Mons ju si pooy - powiedzia Even i wsta. - Chopak by cakiem
wykoczony. Ja mog przyprowadzi konia.
- To nie po to przyszlimy, Even - odpowiedziaa Johanna. - Marie
gdzie sobie posza. Nie moemy jej znale. Widzielicie j gdzie?
- Ja j widziaem - zapiszcza May Hans. - Zaraz po tym jak wniosa
ubrania do domu, Marie przechodzia tdy.
- Widziae moe, w ktr stron posza?
Chopak zamruga. - Nie, ale prawie nie miaa na sobie ubra.
- Prawie nie miaa... - Johanna wpatrzya si w niego. - Bya goa?
- Nie! Po prostu nie miaa na sobie adnego okrycia. - Przyoy do do
ust i zachichota nerwowo. - Przecie wiem, jak wygldaj ludzie bez ubra.
- Przerwa sam sobie i sta patrzc sztywno na Johann.
Even zakasa. - A moe posza do kogo z wizyt? Przecie czsto tak
robi.
- Ale nigdy tak pno.
Johanna spucia w kocu wzrok z Maego Hansa. Naleaa mu si ostra
reprymenda, temu wstrtnemu maemu podgldaczowi, pomylaa
gniewnie. Musiaa pamita, eby porozmawia z Evenem o tym, e si
czai midzy domami.
- Gdzie moga pj? - spytaa Johanna. - Gdyby jechaa do kogo w
odwiedziny, zabraaby ze sob na pewno konia. Na dodatek ona nie lubi
jedzi sama.

56

RS

Even podnis si z wysikiem. - Przycz si do was.


Kiedy wyszli na podwrze, spotkali Solveig i Annara. Wkrtce
urworzya si do pokana grupa, ktra wydeptywaa cieki w gbokim
niegu wok domw. Cz podwrza bya tak wydeptana, e nie byo
moliwoci stwierdzi do kogo naleay poszczeglne lady. Johanna
skierowaa si pomidzy domy i krzykna tak gono jak moga.
- Marie!
Wszyscy zatrzymali si i nasuchiwali. Johanna krzykna raz jeszcze. Marie! Jeste tutaj? Wycie wilka w oddali byo jedyn odpowiedzi jak
uzyskaa.

57

Rozdzia 7

RS

Ponownie si rozdzielili. Mars i Annar zniknli w stodole, Even i May


Hans skierowali si w stron stajni. Johanna chodzia po podwrzu, koo
starej chaty, gdzie Christian zapali wiato na wieczr oraz za rogiem przy
pierwszej spiarni.
- Marie! - Zatrzymaa si na chwil zanim posza dalej.
- Johanno! - Solveig zatrzymaa si przy najwikszej spiarni. Posuchaj!
Dwik cichego, prawie niesyszalnego stukania sprawi, e odwrciy
si w stron masywnych drzwi.
- Jest zamknita w spiarni! - Solveig podbiega do drzwi. - Johanno,
przynie szybko klucz!
- Tutaj! - krzykna Johanna. - Ona jest tutaj!
- Gdzie? - odkrzykn Mats.
- W spiarni! Mczyni pospieszyli si.
Kiedy Johanna odsuna cikie drzwi spiarni, zobaczyli co niezwykle
zadziwiajcego. W drzwiach staa Marie. Miaa blad twarz, owina si w
wygryzion przez mole skr, ktrej Johanna uywaa do przykrywania
beczek z sol. Mimo to bya przemarznita na ko i szczkaa zbami.
Jasne, krcone wosy zwisay teraz niczym strki wzdu jej okrgych
policzkw.
- Na Boga!
Mats szybko pobieg i pomg Marie wyj przez niskie drzwi.
Zesztywniaa i pocigajca nosem, pozwolia si przeprowadzi przez prg.
- Ju mylaam, e nikt nie przyjdzie - powiedziaa trzsc si z zimna. e nastpna osoba, ktra przyjdzie po jedzenie znajdzie mnie martw i
sztywn midzy szynkami.
- Musimy ci teraz zaprowadzi do domu, biedaczko. Johanna zostawia
pytania na pniej i podya za wszystkimi przez podwrze i do rodka.
Troch to trwao. Mats i Annar musieli si namczy eby wcign Marie
po schodach na werand. Even i May Hans poszli z powrotem do domu dla
suby.
Mille czekaa na nich przy wejciu. - Bogu niech bd dziki!
Ciepe koce zostay owinite wok przemarznitych ramion ony
sdziego.
- Gdzie j znalelicie? - spytaa przeraona Mille pomagajc Marie
usi koo pieca.
- W duej spiarni - odpowiedziaa sucho Johanna.

58

RS

- W... ale dlaczego? Wszyscy przygldali si Marie.


Jej twarz nabieraa powoli naturalnych kolorw. Wycigna spuchnite
palce w stron ciepa. Wci bya zmarznita, kiwaa si w przd i w ty.
Nie patrzc na nikogo powiedziaa: - Poszam do spiarni eby wzi sobie
troch jedzenia.
Powiedziaa to bez zajknienia, ale jej okrge policzki zaczerwieniy si.
Zapada cisza. Wszyscy spogldali z niedowierzaniem na pulchn
kobiet, ktra z wysikiem prbowaa zachowa resztki godnoci.
- Nie dostajesz tutaj do jedzenia? - zapyta Mats z niedowierzaniem. Jak to moliwe?
Johanna staa wystarczajco blisko, eby zauway bysk w jego oku.
- Ale tak, dostaj wystarczajco duo. Ja... to nie byo zaplanowane.
Miaam i do przybudwki i po drodze zobaczyam, e drzwi do spiarni s
otwarte i nabraam ochoty, eby zajrze do rodka. Johanna wanie
znikna z jakimi ubraniami. Tak piknie pachniay tam szynki, kiebasy i
przyprawy. Mino ju troch czasu od kiedy co jadam i... jedna z kiebas,
taka najciemniejsza, wisiaa tu przed moim nosem... jak haczyk przed
ryb...
Podniosa w kocu zawstydzon twarz. Spogldaa na wszystkich po
kolei. Gdy jej wzrok zatrzyma si na Johannie, otworzya szerzej oczy.
- Ty si ze mnie miejesz?
Johanna nie moga ju duej wytrzyma i wybucha miechem. Myl o
okrglutkiej Marie doskakujcej do kiebasy i wgryzajcej si w ni - to
byo zbyt wiele. Solveig wydaa z siebie zduszony chichot za jej plecami.
Nawet Annar mia umiech na twarzy.
Mille, ktra poszukiwaa w kufrze owczej skry, pospiesznie podesza do
kuzynki i pocieszajco obja j ramieniem.
- Poddaa si pokusie, Marie. To si zdarza. - Skierowaa gniewne
spojrzenie na Johann kiedy to mwia. Szybkimi ruchami owina stopy
kuzynki owcz skr.
Twarz Marie skurczya si. - Bd wystawiona na pomiewisko! - W jej
gosie sycha byo pacz. - Caa wie bdzie si ze mnie miaa jak tylko
wystawi nos za drzwi. Vilhelm bdzie mnie zostawia w domu kiedy
bdzie wyjeda gdzie z wizyt!
Johanna otara zy miechu, podesza bliej i uklkna przed ni.
Bezsilny wyraz twarzy i drce usta spowodoway, e zrobio jej si ciko
na sumieniu. Biedna Marie! Zranili j cakiem niechccy. A ona sama bya
najgorsza z nich wszystkich.

59

RS

- Marie, my wcale nie chcielimy si z ciebie namiewa. To byo po


prostu takie... - przerwaa sama sobie i zapaa j mocno za rce. - Nikt z nas
nie opowie o tym co si wydarzyo. Nie musisz si niczego obawia.
- Ale suba...
- Even bdzie trzyma jzyk za zbami. A ja dopilnuj, eby to samo
zrobi May Hans. Moesz mie pewno co do tego.
- A twj m nie bdzie mia powodu do narzekania. Przecie on ci
nawet nie pozna - powiedzia Mats.
Marie podniosa na niego wzrok i umiechna si z wdzicznoci.
Johanna zauwaya ze zdziwieniem zmian na twarzy Marie. Wygldao,
e Mats znalaz w tej sytuacji najbardziej odpowiednie sowa.
Podniosa si i dotkna cikiego pku kluczy, ktre zwisay
przyczepione do paska. Poczua na palcach zimny metal. Nagle uderzya j
pewna myl. Czy pamitaa zamkn drzwi spiarni za sob? Nie mwic
gdzie zmierza, podniosa si szybko i popdzia na zewntrz zabierajc po
drodze wiec. Zaraz si okae, czy przypadkiem nie zostawia drzwi
otwartych dla zodziei i innej hooty. Na szczcie nie byo tu w okolicy
zbyt duo takich typw, pocieszaa si. Rzadko co gino. Ale naleao by
ostronym.
Poza tym nie chciaa mie na swoim sumieniu wystpku przeciwko
jednemu z najwaniejszych nakazw gospodyni, eby zawsze trzyma
zapasy pod kluczem. Moga sobie wyobrazi twarz Mille, gdyby ta
dowiedziaa si o tak powanym zaniedbaniu. Wystarczajco le ju o niej
wiadczyo, e zostawia drzwi otwarte w trakcie, gdy nosia ubrania.
Mats mia racj, pomylaa, gdy pdzia przez podwrze z uniesion
wiec. Marie rzeczywicie zmienia si w ostatnich tygodniach. Na
pocztku bya cakowicie nieporadna i potrzebowaa pomocy w
najprostszych sprawach. Nawet wejcie do sa i zejcie z nich nastrczao
jej wiele trudnoci. Jedna osoba musiaa pcha, a druga cign, eby
usadzi bezpiecznie on sdziego pod skrami. Rwnie trudny by manewr
wychodzenia z sa. A jej kpiel skoczya si pewnego razu niemal
katastrof. Ale dziki Bogu wiedziaa o tym tylko Gjertrud, Stine i ona
sama. Biedna Marie. Gdyby tylko ludzie dowiedzieli si, e ona Vilhelma
Bjercke zaklinowaa si w wannie i trzeba byo j wysmarowa mydem,
eby j stamtd wycign...
Johanna z niepokojem zbliya si do spiarni. Nie tylko zapomniaa j
zamkn, ale na dodatek zostawia drzwi otwarte na ocie! Jak moga by
taka lekkomylna? Z rezygnacj zamkna ponownie drzwi. Nagle

60

RS

zatrzymaa si i zacza zastanawia. By moe zapomniaa przekrcie


klucz w zamku, ale bya niemal pewna, e zamkna chocia drzwi.
Johanna wzdrygna si. Czy to moliwe, e kto tu wszed w tym
krtkim czasie, kiedy drzwi byy otwarte? Sabe wiato wiecy owietlao
rzdy z szynkami, kiebasami i udcami. Czy czego brakowao? Z miejsca,
w ktrym staa nie widziaa dokadnie adnych pustych pek. Wszystko
wygldao tak jak powinno. Nie, teraz tylko obwiniaa si bez potrzeby, tak
sobie to wytumaczya. Po prostu zapomniaa zamkn drzwi na klucz, a te
same z siebie otworzyy si na ocie. Tak si na pewno stao.
Zdecydowanymi ruchami zamkna cikie drzwi i zawrcia w kierunku
kuchni. Christian musia ju spa, bo okna starej chaty byy ciemne.
Westchna i otrzepaa buty na szczycie schodw.
- Johanno, nie zaproponowaaby nam jakiego wypitku teraz, kiedy ju
odnalelimy zagubion owieczk? - zapyta Mats z umiechem kiedy
wesza do rodka.
- Ale oczywicie, zaraz si napijemy. I w kocu usidziemy te przy
stole. Jak si czujesz Marie, dalej ci zimno?
- Troszeczk.
Johanna podniosa brwi pytajco w kierunku Solveig, ktra w mig poja
to nieme polecenie i wycigna gar kielichw i butelk.
Usiedli wszyscy na kocu stou, Johanna na krzele, Solveig i Annar na
awie pod cian. Mille i Mats usiedli po obu stronach Marie, ktra wci
przykryta bya kocami.
Wdka rozgrzewaa garda. Johanna miaa jednak jeszcze kilka pyta.
- Gdzie bya, kiedy wrciam po odniesieniu ubra, Marie? W ogle ci
tam nie zauwayam.
Przestraszona jak maa dziewczynka Marie spojrzaa w kierunku Matsa. Schowaam si za beczk. Kiedy wesza, mylaam, e zaraz pjdziesz, a ja
bd si moga wymkn tak, eby mnie nie zauwaya.
- Za beczk? To tam bya? A ja przyszam wtedy z powrotem, eby
zabra troch jedzenia, ktre wczeniej wyoyam i wtedy zamknam za
sob drzwi.
- To si wydarzyo tak szybko. Dopiero po chwili dotaro do mnie, e ju
nie wrcisz.
Mille owina Marie szczelniej kocami. - Ale przecie musieli tamtdy
przechodzi jacy ludzie. Na pewno by ci usyszeli. Krzyczaa?
- Nie krzyknam. Przynajmniej nie na pocztku. Za bardzo si
wstydziam. Dopiero jak zmarzam i przestraszyam si, wtedy zaczam
woa.

61

RS

- A wtedy ju zrobio si ciemno - stwierdzi Mats.


- Larwo straci poczucie czasu jak si siedzi zamknitym w ciemnym
pokoju - powiedzia Annar, po raz pierwszy wczajc si do rozmowy.
- Tak - odpowiedziaa gorliwie Marie, wyranie zadowolona z okazanego
jej zrozumienia. - Czowiek nie wie, czy miny minuty czy godziny.
- Albo dni - powiedzia Annar. - Dobrze, e Mille nie zaoya, e po
prostu pooya si spa.
Johanna spojrzaa na Matsa i poja, e nie bya jedyn osob, ktra
zastanawiaa si nad tym, o czym wspomnia Annar.
- Czy dowiadczye sam czego podobnego, Annarze? Mam na myli
bycie gdzie zamknitym. Syszaem takie historie od innych marynarzy.
Annar wzruszy ramionami. - Pod pokad nie dochodzi wiele wiata
dziennego kiedy wszystkie luki s zamknite. A kiedy szaleje burza, to
najlepiej siedzie wanie tam. Nie ma innego miejsca, gdzie mona by
pj.
Solveig wzdrygna si. - Ciesz si, e ju jeste na ldzie.
Mats przytakn. - W kocu masz by chopem. Erling mia o tobie duo
dobrego do powiedzenia.
Annar wyglda na zadowolonego. - Zaczniemy za kilka dni odbudow
Strandy.
Sprawa Marie zostaa zupenie zapomniana. Ludzie rozmawiali przez
jaki czas o drewnie i innych rzeczach potrzebnych do wybudowania domu,
a pny wieczr przerodzi si noc. Zmczona Solveig posza si pooy.
Chwil pniej Mille pomoga Marie wsta, a Mats i Johanna weszli z ni
po schodach. Annar postanowi jeszcze na chwil wyj. Mille poegnaa
si i znikna w swoim pokoju. Z nieprzyjemnego spojrzenia macochy
Johanna wywnioskowaa, e ra nie zapomniaa jeszcze o niemiej wymianie
zda z wczesnego popoudnia, przerwanej przez Marsa. Sama Johanna te o
tym nie zapomniaa. Oddaliy si od siebie od koca tej rozmowy.
Mats skoni si przed Marie i chcia odej, ale ona sdziego go
zatrzymaa.
- Co miae waciwie na myli mwic, e Vilhelm mnie nie rozpozna?
- Ach, to - zamia si Mats. - Bo tak si ostatnio zmienia. Tak mao ci
zostao. O to mi chodzio.
- Tak mao? - Marie spojrzaa w d i zamiaa si. - Masz problemy ze
wzrokiem, Mats?
- Mam sokoli wzrok! A teraz prosz si ju pooy, mia pani, bo
jeszcze zapie pani jak chorob. No, syszysz? A kiebas nastpnym
razem zostaw w spokoju, dobrze radz!

62

RS

Marie zachichotaa.
Johanna spogldaa z niedowierzaniem to na jedno, to na drugie. Czy
alkohol uderzy im do gw?
Rzucajc Matsowi ostatnie spojrzenie, Marie wesza do swojego pokoju i
zamkna za sob drzwi.
- Dobrze zaja si Marie, Johanno - powiedzia Mats kiedy schodzili
razem ze schodw. - Naprawd wierz w to co powiedziaem - ona jest nie
do poznania.
- To nie jest moja zasuga, Mats - odpowiedziaa Johanna. - To jej nowe
ycie tutaj to sprawio. Ona prawie nigdy nie ley bezczynnie. Pomaga duo
w pracy, jak tu musimy wykonywa. Gdyby tylko Mille te...
- Zauwayem, e jest jaki spr midzy tob i macoch. Powinna
ustpi, Johanno. Nie ma adnego sensu tak ze sob walczy kiedy si
mieszka pod jednym dachem.
- Wczeniej nie zwrciam na to a takiej uwagi, ale ona si wymiguje od
bardzo wielu zaj. Wtedy wicej zada zostaje do wykonania dla nas.
- Twj ojciec nie eni si z chopk, Johanno. Musisz to zrozumie.
Nieatwo jest przemieni szare kozy w owce, prawda?
- Nie, ale...
- Mille nie jest taka jak ty. I nigdy nie bdzie. Jak dalej bdziecie si tak
kci, skoczy si na tym, e w domu zapanuje niezgoda. Czy to jest tego
warte?
Johanna nie odpowiedziaa.
Stanli przy wyjciu. W domu byo cicho. Annar jeszcze nie wrci.
Mats wyglda, jakby jeszcze chcia co powiedzie, ale ostatecznie
zdusi to w sobie. Zamiast tego zatrzyma si i przyjrza jej si dokadnie.
- Twj ojciec kierowa si gosem swego serca, a nie chodn kalkulacj.
Syszaem od Mille, e ty te masz taki plan.
Johanna poczua ukucie nieczystego sumienia, przypomniaa sobie, e
jeszcze nie mwia Matsowi o planach maeskich. W zasadzie
potrzebowaa przecie rwnie jego pozwolenia, jako jej opiekuna.
- Chciaam ci o tym opowiedzie. Nie byo po prostu na to czasu.
Przytakn powoli. - Ju pogodziem si z tym, e nie wyszo wam z
Gonnerem. Ale czy jeste pewna, e ten Duczyk jest dla ciebie
odpowiedni? Czy jest to jego przeznaczeniem, eby zosta chopem na
gospodarstwie zbudowanym przez twojego dziadka? Jak mylisz, co
powiedziaby na to twj ojciec?
W jego gosie dwiczaa zarwno troska, jak i nuta krytyki.

63

RS

Przeznaczenie? To samo pytanie zadawaa sobie w cigu dnia - ale z


innego punktu widzenia. Ku swemu upokorzeniu poczua, jak do oczu
napywaj jej zy. On musia rwnie to zauway, gdy pooy swoj
cik do na jej ramieniu.
- Porozmawiamy o tym innym razem, Johanno. Dzie by ju
wystarczajco dugi. Id si teraz pooy. Przyjd tu znowu niedugo.
Dzikuj za dzisiejszy wieczr, Johanno.
Mia ju i, ale odwrci si do niej zanim doszed do drzwi
przedsionka. - To prawda... Gonner i Erna wrcili ju do domu.
Johanna bya zaskoczona. - Czy... leczenie poskutkowao?
- Tak mwi. Ale oboje s wci wychudzeni i zmczeni.
- A dziecko? Czy bdzie zdrowe?
- Tego nikt jeszcze nie wie. Trzeba to pozostawi Panu. Drzwi zamkny
si za nim.
Johanna posza do kuchni i poczekaa, a znikn na kocu drogi.
Wzruszya ramionami i podesza do przedsionka. W drzwiach wyrosa tu
przed ni ciemna posta. Johanna wstrzymaa oddech z przeraenia.
Annar spojrza na ni zdziwiony. To tylko ja wracam. - Jego biae
zby byszczay w ciemnoci. - Mylaa moe, e to zjawa? Wygldaa,
jakby zobaczya potwora.
Wcigna szybko powietrze. - Pomylaam o kim cakiem innym,
Annarze.
- Wanie widz.
Serce walio jak szalone. Przez chwil wydawao jej si, e to jej ojciec
tam stoi. Jego wosy, jego szerokie ramiona...
Annar umiechn si. - Rzeczywicie, tu w przejciu jest troch ciemno.
- Tak, wiem o tym. Dobranoc, Annarze.
- Spij dobrze, Johanno.
Lutowa noc bya zimna i przejrzysta, gwiazdy migotay w oddali.
Przestao j obchodzi, e w starej chacie jest ju ciemno. Tej nocy musiaa
si ogrza ciepem jego ciaa.
Christian pogrony by ju w gbokim nie, kiedy wsuna si do
rodka. Rozebraa si po cichu, eby go nie obudzi.
Mikko przywara do jego wskich plecw.
- Johanna - wymamrota.
- Spij ju - wyszeptaa wprost w jego wilgotne wosy. Wci na wp
picy odwrci si w jej stron, pogadzi doni jej plecy i przycisn j
mocno do siebie.

64

RS

- Jak mgbym spa kiedy leysz tu koo mnie? Poczua jego podniecenie
na swoim brzuchu.
Kiedy w ni wszed westchna gono. Porusza si powoli i przyciga
j ku sobie ciskajc jej poladki obiema domi. Kiedy krzykna, przywar
do niej z caej siy i jkn.
- Jeste dzisiaj taka inna - powiedzia cicho, kiedy zasypiaa w jego
ramionach.
- Inna? Jak to?
- Nie wiem. Trudno to wytumaczy.
- To wytumaczysz mi pniej - zamruczaa i zasna. Osratnie co
usyszaa to jego cichy miech koo swojego ucha.

65

Rozdzia 8

RS

Zbliaa si poowa lutego. Solveig stawaa si coraz cisza, a AnneMarte bywaa u nich niemal co drugi dzie. Johanna zauwaya, e martwiy
j spuchnite kostki Solveig. Jednego przedpoudnia wzia Johann na
stron.
- Musisz jej kaza ka si co najmniej raz albo dwa w cigu dnia,
Johanno. Nie podobaj mi si jej nogi.
Johanna przestraszya si. - Co to znaczy?
- Najprawdopodobniej nic to nie znaczy. Ale widziaam ju sporo
okropiestw, kiedy komu nogi robiy si jak drwa.
- O jakich okropiestwach mwisz?
Kobieta pokrcia tylko gow, a Johannie nie udao si z niej nic wicej
wydoby. Zrezygnowana usiada na najniszym stopniu schodw i wodzia
oczami za Anne-Marte, ktra wcigaa na siebie paszcz.
- Ju niedugo bdzie rodzi?
- Tak, ju prawie czas.
- Jak mylisz, kiedy dokadnie to bdzie?
- Nie wiem. Jutro. Za tydzie. Za dwa. Trudno to stwierdzi. Ale miejmy
nadziej, e to nie potrwa zbyt dugo. Im szybciej, tym lepiej.
- Nie mogaby tu pomieszka przez kilka dni, a bdzie po wszystkim? Johanna bya przeraona, e nie uda si jej sprowadzi Anne-Marte na czas.
Drobniutka kobieta rozemiaa si. - To troch potrwa. Wystarczajco
dugo, eby mnie sprowadzi dziesi razy, zanim dziecko si urodzi. S
jeszcze inni, ktrzy potrzebuj mojej pomocy. Zarwno Oline jak i Erna
le czekajc na pord. A jest jeszcze wiele innych. Bd czuwa nad
Solveig, ale nie mog tutaj mieszka.
- Rozumiem to, ale...
- adnego ale, Johanno.
Anne-Marte skoczya wanie otula si ostatni warstw odzienia. Caa
maa osbka znikna po grubymi warstwami wenianych ubra, wystawa
tylko fragment jej twarzy. Pogodne oczy spoglday na Johann. Skra na
policzkach bya czerwona i pomarszczona niczym skrka jabka, ktre ,zbyt
dugo leao.
Johanna westchna i wysza z ni na schody. Mrz wci nie zela.
Szczypa skr pod ubraniem.
- Jeste pewna, e nie chcesz, eby ci zawie? Nie chcesz chocia
zaczeka do obiadu?

66

RS

- Absolutnie pewna. Gjertrud obdarowaa mnie rnymi smakoykami. Anne-Marte obrcia si do niej. - Id ju do rodka, bo si przezibisz... Kobieta zatrzymaa si gwatownie i zapatrzya na Johann.
Johanna zaniepokoia si znowu. - Czy co jest nie tak, Anne-Marte?
- Nie. Ja tylko... - Pokrcia gow. - Wrc za jeden dzie albo za dwa.
Za chwil posza na swoich krtkich nkach, z koszykiem
przewieszonym przez rami. Czy ktokolwiek by w stanie dogada si z t
dziwn kobiet, zastanawiaa si zrezygnowana Johanna wchodzc z
powrotem do ciepego pomieszczenia.
Rozmowa wcale nie rozwiaa jej niepokoju o siostr. Ale jutro przyjdzie
Lintrup, eby obejrze Christiana. Mimo, e medyk nie mia a takiego
dowiadczenia z ciarnymi kobietami jak Anne-Marte, poprosi go jednak,
eby przebada Solveig. By w kocu lekarzem. Co przecie musia
wiedzie.
Jej myli przerwa krawiec Per, ktry zszed kutykajc po schodach z
pitra powyej. Przychodzi tu w ostatnich dniach gwnie ze wzgldu na
Marie, jako e wszystkie jej ubrania stay si nagle zbyt due.
- Jak ona si dalej bdzie tak kurczy, bd tu musia znowu przyjecha
przed latem i zaczyna ca robot od nowa - zamia si krawiec i wyszed
na zewntrz.
- Chyba a tak dugo tu nie zostan, Johanno - zawoaa Marie ze szczytu
schodw.
Johanna podniosa wzrok i umiechna si. Po raz pierwszy
uwiadomia sobie, e Marie posiada tali. Krawiec przeszy zarwno
bluzk jak i spdnic, ktr miaa teraz na sobie.
- Ale piknie wygldasz! - klasna w donie Johanna. - Ledwo ci
poznaj, Marie.
Maonka sdziego zarumienia si z radoci. Teraz, kiedy cz warstwy
tuszczu znikna z jej twarzy, wreszcie byo wyraniej wida jej niebieskie
oczy. Policzki wci byy zaokrglone, ale przynajmniej trzscy si
podwjny podbrdek znikn. Mona byo w kocu zauway struktur
kostn pod jej mikk skr.
- Mats mia racj, e si zmienia - powiedziaa Johanna, kiedy Marie
stana przed ni.
- Nie czuam si tak zdrowa od wielu lat - powiedziaa Marie i pogadzia
si lekko po okrgych udach.
Johanna rozemiaa si. - To pewnie to wiee powietrze.
- Samo to, e nie musz si co chwil ka jest ju cudem. Wczeniej
bardzo atwo si mczyam, tylko jedzenie dodawao mi siy.

67

RS

- To jedzenie sprawiao, e le si czua, Marie.


- Naprawd tak uwaasz, Johanno? - jej gos by peen powtpiewania.
Johanna przytakna. - Nie mam co do tego wtpliwoci. Nie widzisz
tego sama? Jadasz teraz normalne posiki, tak jak wszyscy inni, chodzisz na
spacery z Mille, sprztasz, przdziesz, szyjesz i mwisz, e czujesz si
lepiej ni kiedykolwiek wczeniej. Czy nie widzisz zwizku, Marie? dopytywaa si Johanna.
- By moe - ona sdziego westchna gboko. Ale naprawd jest tak,
jak powiedziaam do krawca. Nie mog tu zosta zbyt dugo i by dla
innych ciarem.
Johanna achna si. - Nie opowiadaj gupstw. Jeste tu mile widziana
tak dugo, jak zechcesz tu zosta.
- Dzikuj za to. Jeste dobrym czowiekiem, Johanno. I jeli mam by
szczera, wcale nie mam wielkiej ochoty wraca do Senstad bez Vilhelma.
Ale...
- Wic zosta! Zarwno Solveig jak i Mille bardzo ceni sobie twj
pobyt tutaj. I ja te - dodaa Johanna. - Masz bardzo pozytywny wpyw na
swoj kuzynk, z tego co widz. Bya taka smutna od czasu, kiedy umar
ojciec.
Stay koo drzwi do kuchni.
- Musisz si pogodzi z Mille, Johanno - powiedziaa z powag Marie. Zauwayam, e jest midzy wami zbyt wiele zej krwi. Wszyscy inni te
tak sdz.
- Tak. - Dziewczyna nie powiedziaa nic wicej, przytrzymaa tylko
otwarte drzwi przed Marie.
Ludzie siedzieli dookoa stou. Johann ogarno przeraenie, kiedy
zobaczya wychudzone plecy Ritvy przy kocu stou. Ostatecznie poddaa
si baganiom Annara, eby jego matka moga je razem z innymi. To, co
przesdzio spraw, to fakt, e Solveig rwnie wstawia si za swoj
teciow. Johanna wiedziaa, e siostra robi to dla Annara.
- Zamcza go myl, e ona bdzie rak siedzie zamknita jak jakie
zwierz - tak uja to Solveig.
A to co zamczao Annara, byo rwnie ciarem dla Solveig,
pomylaa Johanna wzdychajc i spogldajc na przemczone oblicze
siostry.
- Ale ona sama zasuya sobie na to, eby siedzie w wiey, Solveig odpowiedziaa. - Ty ze wszystkich...

68

RS

- Stine obiecaa pilnowa, eby wracaa bezpiecznie do wiey po kadym


posiku - powiedziaa Solveig. - Nie bdzie miaa okazji, eby skrzywdzi
mnie ani nikogo innego.
- Czy jeste pewna, e wanie tego chcesz?
Zadajc to pytanie przygldaa si siostrze wyczekujco. Solveig
przytakna energicznie, ale mimo to nie bya w stanie zamaskowa
krtkiego bysku zaniepokojenia w swoich oczach.
A teraz siedziaa tutaj, ta kobieta, ktra niemal doprowadzia do mierci
jej siostry. Milczca jak zy duch skulia si w kocu stou i nie odzywaa do
nikogo. Ale wysuony, czarny katechizm trzymaa zawsze przy sobie.
Odkadaa go tylko na bok, kiedy jada. Poza tym zawsze ciskaa go w
swoich kocistych doniach.
Johanna bya zrezygnowana. Ritva nie bya zagroeniem dla nikogo, tak
dugo jak nie spuszczali z niej oka. Jeli Solveig moga znie jej obecno,
to ona te musiaa. Ale siedzenie w towarzystwie tej mrocznej postaci nie
sprawiao jej przyjemnoci. Wyranie byo wida, e wszyscy zgromadzeni
przy stole mieli podobne odczucia. Wszyscy jak jeden m krzywo na ni
patrzyli, nie ukrywajc ani nieufnoci, ani niechci.
To nie byo zreszt takie dziwne, zwaywszy na to, czego dopucia si
Ritva, pomylaa Johanna. Szczeglnie w stosunku do Solveig. Jej siostra
bya bardzo lubiana przez sub, ze wzgldu na swoj uprzejmo i
hojno. Annar natomiast sta si obiektem wielu nieprzyjemnych spojrze
zarwno ze strony chopw, jak i suby, od czasu kiedy jego matka zacza
si pojawia przy okazji posikw.
Johanna przeamaa suchara rkami. Czasami po prostu nie szo si
dogada z Annarem.
Gjertrud podesza do szczytu stou. - Oto klucze, Johanno.
- Dzikuj.
Johanna wzia do rki ciki pk kluczy. Gjertrud bya zawsze bardzo
sumienna w kwestii oddawania kluczy tak szybko, jak to byo moliwe.
Zdarzao si, e zostawiaa Gjertrud klucze, kiedy wyjedaa, a tego dnia
rano musiaa wybra si do ssiedniej wsi, gdzie wybucha aparatura do
pdzenia wdki, wysadzajc poow stodoy w powietrze. Na szczcie nie
ucierpieli ani ludzie, ani zwierzta, za to winnemu wymierzona zostaa
dotkliwa kara finansowa.
- Co jeszcze? - Johanna podniosa wzrok na Gjertrud, ktra wci staa
obok jej krzesa.
- Chyba brakuje jednego udca - wyszeptaa jej do ucha gospodyni.
- Co ty mwisz? Na pewno go nie ma?

69

RS

Gjertrud zacisna usta. - Nie pamitasz, e razem policzyymy przed


witami wszystko, co wisiao w spiarni?
- Tak. - Johanna przytakna krtko. Zaledwie kilka dni temu szybko
podliczya wszystko raz jeszcze.
- Nie zuylimy wicej ni trzy udce. Powinno wic by jeszcze siedem.
A dzisiaj wisiao ju tylko sze.
- Czy jeste absolutnie pewna?
- Tak pewna, jak to tylko moliwe.
Johanna wzdrygna si. Czyby rzeczywicie kto tam wszed po tym,
jak wycignli stamtd Marie?
- Czy masz pomys, kto mg go zabra?
- Nie. - Johanna zapatrzya si przed siebie. Czy Marie... mogaby
wynie ze sob cay udziec tak, eby nikt tego nie zauway? Nie, to
przecie byo niemoliwe. Ale skoro to nie bya Marie...
- Zbadam t spraw, Gjertrud.
Gjertrud przytakna i wyprostowaa si. Johanna siedziaa wci i
rozmylaa. W kocu podniosa si i podesza do Marie.
- Marie.
Rozmowa przy stole bya bardzo ywa, wic nikt nie sysza, o czym
mwiy. Marie podniosa wzrok na Johann i umiechna si.
- Musz ci o co zapyta.
- Pytaj wic - odpowiedziaa uprzejmie Marie. - Jeli tylko bd moga ci
pomc.
Johanna odchrzkna i przesza prosto do rzeczy. - Marie, ze spiarni
znikn udziec.
Blad twarz kobiety momentalnie obla rumieniec. Umiech znikn z jej
twarzy. - A ty zaoya, e to ja go wziam.
Johanna przymkna oczy. - Musiaam ci spyta, Marie. Jeli to nie
bya ty, to znaczy, e kto inny zdoa wej do rodka. Nie chciaam...
- Rozumiem.
Marie chciaa wsta, ale Johanna przytrzymaa jej rami. - Prosz ci
Marie, pom mi.
Bagalny ton gosu spowodowa, e Marie usiada. Zwrcia si twarz w
kierunku Johanny. W jej oczach malowaa si uraza. - Daj ci moje sowo
honoru. Nie ruszyam go.
- Wierz ci, Marie. - Johanna ucisna jej rami. - Zreszt wcale nie
mylaam, e to bya ty. Zwaszcza nie po tym...
Marie przytakna wolno. Johanna westchna.

70

RS

- Tylko teraz nie wiem, co mam robi. Kto go zabra. Ta osoba musiaa
si wemkn tam w tej krtkiej chwili, kiedy weszam do domu i wrciam.
- Nie mog cl pomc - powiedziaa Marie. - Bardzo auj, ale nie mog.
- Wiem o tym.
Johanna umiechna si krtko, ale moment pniej znowu spowaniaa.
Nie podobao jej si to. Wszyscy wiedzieli, jak ogromnym przestpstwem
bya kradzie jedzenia. Pierwszy raz zdarzao si w gospodarstwie, eby
kto wykrad co ze spiarni. To nie mg by nikt z zewntrz, bya tego
pewna. Winowajca musia przygotowywa si na tak okazj, musia czeka
i obserwowa.
Komu mogo przyj do gowy zrobienie czego podobnego? Jej myli
bkay si od jednego do drugiego mieszkaca. Kto mg w taki sposb
zaryzykowa utracenie posady? Nie, nie wierzya, e kto mgby pooy
wszystko na jednej szali takim zachowaniem.
Pniej tego dnia musi porozmawia o tym z Annarem. I tak planowaa
prdzej czy pniej zamieni z nim kilka sw, podzieli si niepokojami
dotyczcymi zdrowia Solveig. Teraz bya zmuszona przeprowadzi t
rozmow jak najszybciej.

71

Rozdzia 9

RS

Wszyscy zaczli powoli wstawa od stou. Johanna rozejrzaa si za


Stine, ale nigdzie jej nie widziaa.
- Gdzie jest Stine? - zapytaa Gjertrud i skina gow w stron Ritvy,
ktra podniosa si razem z innymi.
Gjertrud zakrztna si. - Dopiero co j widziaam. - Podesza do drzwi i
krzykna: - Stine! Gdzie jeste, dziewczyno?
- Z tego si zrobi jaki dziwny zwyczaj, eby nagle znika w rodku
dnia - westchna Johanna. - Dobrze, sama j odprowadz.
Skina gow w kierunku kobiety w ciemnych ubraniach, ktra staa
koo drzwi i czekaa. Saby, pogardliwy umiech przebieg przez oblicze
Ritvy. Kiedy Johanna podtrzymywaa dla niej otwarte drzwi, wydao jej si,
e wyranie syszy obraliwe sowa wydobywajce si z bezzbnych ust.
- Powiedziaa co? - spytaa ostro.
Ritva odwrcia si i powoli pokrcia gow.
Johanna zdja paszcz z wieszaka i posza przed siebie nie obdarzajc jej
nawet spojrzeniem. Ca drog przez podwrze syszaa za sob cikie
kroki i musiaa walczy z pokus odwrcenia si i spojrzenia na kobiet.
Czua jakby wzrok Ritvy przepala jej ubrania. Moe nie trzeba byo tak
ostro beszta Oliv, kiedy ta odmwia zajmowania si Ritva w wiey,
pomylaa Johanna i przyspieszya kroku. To nie bya osoba, ktr
ktokolwiek chciaby si zajmowa z wasnej woli. Gdyby tylko sdzia w
kocu wrci, eby mogli wreszcie podj decyzj! Dom wariatw czy
wizienie, to nie grao ju adnej roli, byleby si jej pozby z gospodarstwa.
Annar mg mwi, co chcia. Ritva musi zosta usunita tak szybko, jak to
tylko moliwe.
Odetchna z ulg, kiedy przekrcia w kocu ciki klucz w zamku. Nie
spojrzawszy w otwr w drzwiach zawiesia klucz na potnym haku i
prdko zesza po schodach. Tam na grze byo zimno, pomylaa przelotnie.
Trzeba byo dorzuci do pieca, zanim przepadnie stamtd cae ciepo.
Kiedy truchtem biega przez podwrze, zauwaya, e drzwi do pralni nie
byy domknite. Moe to tam znajdowaa si suca? Postanowia to
sprawdzi.
Gony metaliczny haas spowodowa, e stana w miejscu. Teraz
syszaa, e kto skary si gono. W nastpnym momencie ponownie
usyszaa trzask, a po nim kobiecy krzyk. Bez wahania postpia naprzd ku
drzwiom pralni i otworzya je na ocie.

72

RS

Na samym rodku stay Stine i Oliv w nienawistnym ucisku. Oliv


szarpaa za jasne, wte wosy Stine, a Stine wyrywaa si i prbowaa trafi
w ydki Oliv kopniakami. Garnki i baki na mleko leay rozrzucone wok
nich.
- Na Boga! Co tu si wyprawia? - Johanna nie moga uwierzy wasnym
oczom. - Bijecie si? - spytaa z niedowierzaniem.
W tym samym momencie kopniak Stine trafi prosto w piszczel Oliv,
ktra wrzasna z blu i zwina si. Johanna byskawicznym ruchem
zapaa obie suce za kark.
- Auuuu! - obie zapiszczay z blu.
- Natychmiast macie z tym skoczy! - Potrzsna mocno obiema
sucymi, zanim w kocu je pucia.
Oliv pada na ziemi z twarz ukryt w doniach. Stine podpieraa si o
kocio i wcieka wycieraa nos i zazawione oczy.
- Co to wszystko ma znaczy, do diaba? - Johanna spogldaa to na
jedn, to na drug. - Stine, odpowiadaj!
- Ona mwi, e Mns... e oni... ona jest w ciy, a Mns jest ojcem
dziecka! - wydusia z siebie w kocu Oliv.
Johanna zaniemwia. Czy Oliv naprawd nosia w sobie dziecko
Monsa?
- Czy to prawda, Oliv?
- Tak! - krzykna Oliv zakrywajc wci twarz domi. Johanna wzia
gboki oddech i przyjrzaa si Stine.
Czy Oliv wiedziaa o... o tobie i Monsie?
Stine gucho pokrcia gow.
- Nie! - kaa Oliv. - Nie wiedziaam o tym! Mylaam, e on chce by ze
mn! A teraz ona przysza tutaj i mwi - podniosa zapakan twarz na
Johann - mwi mi teraz, e ro na niej mu zaley!
Johanna staa bezradnie. - Czy ty te jeste w ciy, Stine?
- Nie - odpowiedziaa cicho. - My stalimy, Mns i ja. - Rozgoryczenie i
gniew wykrzywiy znowu jej twarz. - A ty si kada, Oliv - krzykna do
lecej na pododze sucej. - Sama si o to prosia, Oliv!
- Nieprawda! Ja te staam!
Johanna przypomniaa sobie co Mns powiedzia do Stine jak kiedy
nakrya ich razem w starej chacie. Ze z bycia razem nie ma dzieci dopki si
to robi na stojco. Przebiegy dra, pomylaa ze zoci.
- Milcze! Obie bdcie cicho! - Johanna tupna w podog a hukno.
- Siadaj, Stine. Ty te, Oliv, wstawaj z podogi i zachowuj si jak czowiek.
Musimy z tym zrobi porzdek.

73

RS

- Porzdek? - zy popyny po policzkach Oliv i spyny prosto do ust


przez jej zajcz warg. - Jak mona z takim czym zrobi porzdek?
- No, ju.
Na nic si tu zdadz mocne sowa i dyscyplina, pomylaa Johanna. Obie
suce byy cakowicie zaamane, nie byo co do tego wtpliwoci. A
wszystko przez mczyzn, ktry nie potrafi trzyma zapitego rozporka.
Nagle obudzi si w niej nieopanowany gniew. Co te najlepszego
nawyprawia ten przeklty napaleniec!
- Teraz musicie obie uwanie posucha - powiedziaa agodnie z
wysikiem. - To w niczym nie pomoe, jeli bdziecie si teraz nawzajem
atakowa. - Zmarszczya brwi, chciaa powiedzie co o braku
odpowiedzialnoci i bezmylnym zachowaniu, ale zdusia to w sobie. To by
byo zarwno faszywe jak i niesprawiedliwe z jej strony, gdyby gania
innych za grzechy, ktrych sama si dopucia tak szybko, jak tylko
nadarzya si ku temu okazja.
Obie suce ju si uspokoiy. Stine pocigaa nosem i usiowaa
pozbiera rozczochrane wosy w warkocz. Oliv otrzepywaa brud z koszuli i
masowaa zbola nog doni.
- Jak dugo ty... wy... - gos Oliv zaama si.
- Od wigilii witego Marcina - wyszeptaa Stine.
- Ach.
Nie patrzyy na siebie. Johanna zastanawiaa si i czekaa. One musiay
to zaatwi midzy sob, zanim mona byo zrobi cokolwiek innego.
- Ale dlaczego mi o niczym nie powiedziaa? - zapytaa Oliv ze
zwtpieniem. W tej samej chwili uderzya j pewna myl. - Czy to on kaza
ci nic o tym nie mwi?
- Tak - Stine zapakaa. - Tobie te tak powiedzia? Oliv przytakna
powoli. - To twoja i moja tajemnica,
Oliv. Tak powiedzia. - Rozedrgana wcigna powietrze. - Czy tobie tak
waciwie na nim zaley, Stine?
- Tak, oczywicie - odpowiedziaa spokojnie. - Tobie te?
- No tak.
Stine podesza do Oliv i pogaskaa j po gowie. - Nie chciaam ci
kopn.
- Pewnie, e chciaa - westchna Oliv. - Troch masz sab pami.
Obie zwrciy si w kierunku Johanny, ktra staa i spogldaa na nie
kiedy ze sob rozmawiay.
- Gdzie jest Mns?
Bya przeraona tym, co musiaa za chwil zrobi.

74

RS

- On uciek - odpowiedziaa Stine. - Wsun gow przez drzwi, ale


dotaro do niego, jak daleko zaszy sprawy, jak zobaczy, e si bijemy.
- Gdzie uciek? - spytaa Johanna.
- Nie wiem. Pewnie si ukry - odpowiedziaa rozgoryczona Oliv. Pewnie zrozumia, e jak ju skoczymy si bi, to przyjdziemy po niego.
- Tym zajm si ja - powiedziaa Johanna i podniosa si. - Tak dugo jak
wy i Mns suycie w moim gospodarstwie, do mnie naley
odpowiedzialno za rozwizanie tej sprawy. - Popatrzya na nie. - Czy jest
tak, e obie chcecie kontynuowa prac w tym gospodarstwie? Dziewczta
spojrzay po sobie.
- Ale tak - powiedziaa cicho Stine. - Ja bardzo chc.
- Ja te - wymamrotaa Oliv.
- Wic stawiam wam warunek, e obie dostosujecie si do tego, co sama
zadecyduj. Czy to jest jasne?
Obie przytakny.
- Ale co si stanie z Monsem? - spytaa zaniepokojona Stine.
Na to pytanie Johanna nie wymylia jeszcze odpowiedzi. - Najpierw
musz z nim porozmawia. Wtedy zobaczymy - odpowiedziaa krtko.
Sza wcieka szybkim krokiem w kierunku stajni. Normalnie daaby
sobie czas, eby poradzi si w takiej sprawie Mille, ale nastrj midzy nimi
sprawia, e rym razem nie miaa na to ochoty.
W stajni nikogo nie byo, ale mimo to konie tupay niespokojnie w
swoich boksach. Wrzasna tak przeszywajco, e wszystkie konie
podskoczyy. - Mns! Gdzie si ukrywasz?
adnej odpowiedzi, tylko Ikar wyrywa si niespokojny i kopa w
drewnian cian za sob.
Wcieka wybiega z powrotem na zewntrz. Koo stodoy May Hans
odgarnia nieg.
- May Hansie!
Jej ostry gos sprawi, e opata wypada mu z rk. Skierowa na ni
przeraony wzrok.
- Widziae Monsa?
- Nie ma go w stajni?
- Wanie stamtd przychodz. Nikogo tam nie ma.
- A patrzya na poddaszu? Czsto si tam chowa, jak chce by sam. Czciowo odzyska spokj widzc, e to nie o niego chodzio. - Czy to
Stine i Oliv go poszukuj?

75

RS

Johanna, ktra zdya ju zwrci si ponownie w kierunku stajni,


stana jak wryta i tak wytrzeszczya na niego oczy, e a zamruga
nerwowo. - Co ty o tym wiesz?
- Ale nic! - odpowiedzia niespokojnie. - Ale Stine bdzie pewnie
wcieka jak si dowie, e Oliv jest w ciy.
Johanna westchna i przewrcia oczami. Jak ten may czowieczek
mg wiedzie o wszystkim, co si dzieje? Ponownie zawrza w niej gniew.
A wic ten dra, Mons, ukrywa si! Udawa, e nie sysza, jak go woaa!
Z furi popchna drzwi do stajni, otwierajc je na ocie. Konie wci
byy niespokojne. Wiele z nich szarpao si i tupao.
- Mons, ty przeklty draniu! Za lepiej z tego poddasza zanim sama tam
wejd i nadziej ci na widy!
Wci panowaa cisza.
- Wiem, e tam jeste! Za natychmiast, mam z tob do pogadania.
Po cichym chrobotaniu poznaa, e si poruszy. Wska twarz pojawia
si u szczytu drabiny. Zauwaya, e stara si udawa niewzruszonego.
Johanna zaoya rce na piersiach i prbowaa opanowa najwikszy
gniew. Nic dobrego nie przychodzio nigdy ze sw wypowiedzianych w
zoci, jak mawia ojciec. Powinno si odczeka chwil, zanim si zacznie
dziaa.
- Wiesz po co przychodz - powiedziaa z wymuszonym spokojem.
- Babskie gadanie! - odpowiedzia niezadowolony. - Obie cigle mi
zawracaj gow. Ciko by mczyzn, mwi ci. Pod drzwiami stoj,
pilnuj mnie. A jedyne co ja zrobiem, to pofiglowaem sobie z nimi od
czasu do czasu.
Johanna a zacisna powieki poraona jego bezczelnoci.
- Tak, ju ja widziaam, jak ci byo ciko tego razu na piterku w starej
chacie. Zapewne pamitasz?
- No, jasne. Wtedy to byo ze Stine. To nie jest zawsze takie proste. Nie
tak atwo si opdzi od kobiet - powiedzia, posyajc jej przelotne
spojrzenie.
- Nie, zapewne nie jest to takie proste, Mons - odpowiedziaa
umiechajc si tak, e wida jej byo wszystkie zby. Wilczy umiech, jak
na to mwi ojciec.
- Nie, to nie jest proste - powiedzia z gorycz i wpatrzy si w podog.
Miaa ochot wyszarpa go za wosy.
- Szczliwie mam rozwizanie, ktre uatwi ci w przyszoci trzymanie
kobiet na dystans, rzeka z umiechem.
- Naprawd?

76

RS

Ulga, spowodowana jej pozorn popraw nastroju, sprawia, e podnis


gow. Czy on naprawd myla, e ju po wszystkim? Ze tak atwo byo j
oszuka? To wprost nie do wiary jacy mczyni potrafi by prni!
Umiechna si ponownie, a midzy jego brwiami pojawia si nagle
drobna zmarszczka. Moe w kocu dotaro to niego, e to jeszcze nie
koniec?
- Johanno... - powiedzia ugodowo.
Tak, teraz wreszcie zaczyna rozumie, zauwaya Johanna. Zbliya si
do niego, a jej twarz bya tylko centymetry od jego twarzy. W szarych
oczach pojawiy si iskry.
- Ciesz si, Mns. Ju na wiosn si oenisz!
Teraz ju nie mia wtpliwoci, e wci bya wcieka - wyczytaa to ze
strachu, ktry go sparaliowa.
- Zrozumiae, co powiedziaam?
- Oeni si... nie, przecie... - poruszy si niespokojnie - ... ale z kim ja
si niby mam eni?
- Oenisz si z Oliv. Bo to ona nosi twoje dziecko.
- Moje... ale...
- A od Stine masz si trzyma z daleka!
Jego zotawa skra przybraa nagle szarawy odcie. Oczy mia
rozbiegane, oddycha szybko. Jest jak zwierz w klatce, pomylaa Johanna.
- A jeli nie zrobisz tak, jak mwi, to dopilnuj, eby dosta dotkliw
kar finansow. A jak jej nie zapacisz, to wyldujesz w wizieniu. Mns!
Nie byo adn tajemnic, e groba osadzenia w wizieniu bya
najgorszym, co mogo spotka Cygana, dlatego Johanna zazwyczaj unikaa
stosowania takich rodkw. Ale w tej sytuacji nie wystarcza lekki nacisk.
Tutaj potrzebna bya stanowczo. O tym, e Mns nie posiada adnych
pienidzy, wiedzieli wszyscy. Dlatego groba wizienia cakiem go zamaa.
- Ale Stine... - nie potrafi wydusi z siebie sw. By cakiem
zrezygnowany. Skrzywienie na twarzy wiadczyo o strachu i rozpaczy. Ale mi zaley wanie na Stine!
Johanna wpatrzya si w niego. - No to dlaczego nie moge zostawi
Oliv w spokoju?
- Nie wiem - westchn. - Nie wiem. O Boe... - Podnis si i poszed w
drugi koniec stajni.
Johanna pozwolia mu odej. Rozumiaa, e potrzebowa chwili
spokoju. Wtpia, eby prbowa ucieka. Gdzie miaby si podzia o tej
porze roku? Staa i obserwowaa go, jak wchodzi do magazynu. Drzwi
zamkny si za nim.

77

RS

Poniekd wbrew wasnej woli zrobio jej si al tego nieszczsnego


uwodziciela kobiet. Wpad w puapk, ktra zatrzasna si z hukiem. Nie
byo z niej ucieczki.
Nie zabrao jej duo czasu postanowienie, e Mons oeni si z Oliv.
Pewnie, e bya niewychowana i niezbyt adna, ale miaa dobre serce i
Johanna bya pewna, e zrobi wszystko, co w jej mocy, eby Mons wyszed
na ludzi.
Stine zawsze moga sobie znale kogo innego, bya bardzo urodziwa.
Ale dla Oliv to bya jedyna szansa. Dziewczyna z zajcz warg i jeszcze na
dodatek z bkartem... A zreszt on z ni by ju kilka razy, wic raczej nie
mg myle, e jest cakiem za. Tak, Johanna bya pewna, e tak bdzie
najlepiej dla wszystkich.
Spojrzaa na zamknite drzwi magazynu. Zrobio si tam bardzo cicho.
Czyby Mons cakowicie si zaama?
Niespokojne oczy koni ledziy j, kiedy posza w lad za stajennym. Ikar
rzuci grzyw i wywrci oczami kiedy poklepaa go po szyi. Poirytowana
podesza do zamknitych drzwi.
- Mons? - chciaa wej do rodka, ale drzwi opieray si o co
mikkiego. Napara z caej siy i otworzya je. - Mons! Co ty wyprawiasz...
W tej samej chwili umilka i zamara. Intensywny, odpychajcy mski
odr podrani jej nos przywoujc na myl nieprzyjemne wspomnienia.
Mons lea jak dugi na pododze, krew laa si z rany w jego gowie.
Ktem oka zauwaya, jak co si rusza. Powoli obrcia si w tym
kierunku. Z jej ust wydoby si cienki pisk przeraenia, kiedy uwiadomia
sobie, e spoglda prosto w dzikie oczy Johana-Zboczeca.

78

Rozdzia 10

RS

Widziaa nadchodzce uderzenie, ale nie bya w stanie si poruszy. Co


cikiego trafio j w bok gowy, otpiajcy bl sprawi, e jej wzrok
rozmy si. Jkna z blu i upada na kolana. Na wp wiadoma poczua,
e zapa j za ramiona i wykrci je do tyu.
- Co robisz? - wymamrotaa. Gos ledwie wydobywa si z jej ust. Na
Boga, co si waciwie wydarzyo? Dlaczego on tu przyszed?
Mczyzna nie odpowiedzia. Jego ciki oddech wiszcza za jej
plecami, kiedy zwizywa jej rce. Bl troch zela, prbowaa przywrci
swojemu gosowi chocia cie stanowczoci.
- Natychmiast przesta! Mwiam, e masz mnie puci!
- Zamknij si!
W nastpnej chwili do jej ust zosta wepchnity mierdzcy rcznik.
Panika sprawia, e krople potu ciekay jej ciurkiem po twarzy. Czy on
chcia j udusi? Jej zduszony pisk przerwao kolejne uderzenie. Tym razem
trafi j w twarz, co spowodowao tak wielki bl, e a si zachysna.
Walczya teraz o ycie. Krew popyna jej z nosa, a ona za wszelk cen
prbowaa zapa oddech. Silne donie ciskay jej gow jak imado.
Szarpaa si i prbowaa wsta, ale jego ciar przygniata j do ziemi.
Brutalnie pchn j do przodu, upada ciko na jedno rami. Znowu zrobio
jej si ciemno przed oczami z blu. Jedyne dwiki jakie bya w stanie z
siebie wydawa to nieszczliwe piski. Rcznik zakrywa usta i by tak
mocno zawizany, e nie moga nawet porusza jzykiem. Poczua, e teraz
obwizywa jej co wok ng, wic sprbowaa go kopn i trafia w co
mikkiego.
- Cholera! - Oddycha szybko. Przystawi jej n do twarzy. - Jak si nie
uspokoisz to zadgam tego Cygana!
Gwatowny ruch w kierunku mczyzny lecego na ziemi potwierdza
zagroenie. Johanna westchna i spojrzaa na starego stajennego. C to
Gjertrud mwia o tym mczynie? Ze nie skrzywdziby nawet muchy? e
jest nieszkodliwy? Nieszkodliwy? Przyszed jej nagle na myl widok zwok
Nilsa-Chodaka i zrobio jej si niedobrze. Nikt, kto widzia, co ten
mczyzna zrobi, nie pomylaby inaczej, ni e jest diabem przebranym w
ludzk skr. Zadraa i sprbowaa przekrci gow, eby mie go w
zasigu wzroku.
Przez krtk chwil, kiedy patrzya prosto w jego przekrwione oczy,
widziaa strach, gniew i desperacj. Od patrzenia na jego napuchnit twarz
ogarny j mdoci. e te taka aosna posta moga by odpowiedzialna

79

RS

za te okropiestwa. Ale siy mia sporo, wiadczya o tym jej rozbita gowa i
zbolay okie.
By teraz obrcony do niej plecami, pochyla si ze sznurem nad
Monsem. Johanna zamara. Czy jego te zamierza zwiza? Cay czas
miaa nadziej, e Mons dojdzie w kocu do siebie, obezwadni morderc i
uratuje ich z tej beznadziejnej sytuacji.
Krew z nosa utworzya na ziemi ma kau pod jej gow, wic
sprbowaa si przesun. Nos cigle miaa zapchany, ciko byo
oddycha. Czego on chcia? Dlaczego to robi? Czy chcia j tutaj zostawi,
eby si w kocu udusia? Musiaa si wzi w gar, eby nie da
strachowi sob zawadn. Kto na pewno zaraz przyjdzie! Czy nikt si nie
zacznie zastanawia, gdzie jest? Zamara ponownie. Ohv i Stine wiedziay,
gdzie jest, ale adna z nich nie odwayaby si postawi stopy w stajni pki
rozmawia z Monsem. To samo dotyczyo Maego Hansa. A Solveig o tej
porze dnia zazwyczaj nie wychodzia w domu. Annar? Co robi Annar
ostatnim razem, jak go widziaa? Czy by gdzie w okolicy?
Johan-Zboczeniec podnis si ciko. Johanna zauwaya, e Mons te
by teraz zwizany w nadgarstkach i kostkach, ale morderca nie zada sobie
trudu, eby go zakneblowa. Stajenny lea nieruchomo. Czy wci
oddycha? Czy uderzenie w gow odebrao mu ycie? Powioda oczami za
Johanem-Zboczecem kiedy podszed do drzwi i wyjrza do stajni.
Przestpca musia si przecie upewni, czy kto go nie zaskoczy,
pomylaa. Atakowanie ludzi zza plecw byo proste. Gorzej byo stan z
przeciwnikiem twarz w twarz. Pamitaa, jak ostatnim razem, kiedy si
widzieli, zosta wychostany i przepdzony. Dlaczego nie mg si trzyma
z daleka, tak jak mu kazaa?
Przygldaa si postaci przy drzwiach. Cigle miaa zapchany nos, ale
czua, e krew przestaa ju ciekn.
- Nie jeste ju taka wana, pani Johanno Guldberg. Lensman si z niej
zrobia, dobre sobie. - Splun z pogard na ziemi tu obok niej. Zachciao jej si chosta starego czowieka, co to nie zrobi nic zego, tylko
popatrzy sobie na kobiety, ktre si rozbieray w samym rodku lasu.
Rce mu si trzsy. Byo wyranie wida, e to wspomnienie cigle byo
ywe w jego chorym umyle. Chciaa si poruszy, ale przeszywajcy bl w
ramieniu zmusi j do leenia w miejscu. Wbrew swej woli musiaa znw na
niego spojrze.
lina cieka mu z kcika ust. Wpatrywa si w jej nogi. Spdnica
podwina si do kolan, znad wenianych skarpet wystawaa goa skra.
Zrobi krok w jej stron, zastanowi si przez chwil i podszed znw do

80

RS

wyjcia, wyjrza na zewntrz i ponownie zamkn drzwi. Johanna zacisna


powieki, kiedy uklkn obok niej. Zapiszczaa z caej siy, ale knebel
stumi dwik. Szybkim ruchem zacisna razem nogi kiedy jego wilgotna
rka zapaa za jej spdnic i uniosa j do gry. Jego oczom ukazay si jej
nagie poladki.
- No prosz - wysapa podniecony. - Co my tutaj mamy.
Jego oddech przyspieszy, usyszaa jak majstrowa przy swoich
spodniach. Obrzydzenie ogarno j ca, byo silniejsze od strachu.
Zaciskaa powieki i modlia si do Boga. Czy to si z ni naprawd dziao?
Czy nie obudzi si przypadkiem za chwil z koszmarnego snu?
Odgos dochodzcy ze stajni sprawi, e mczyzna wsta. Odya w niej
nadzieja. Czy kto nadchodzi? Sprbowaa si przeturla na stron, ale nie
udao jej si.
Znowu wyjrza przez szpar w drzwiach. - Nikogo tu nie ma, pani
Johanno. Musisz by teraz bardzo zawiedziona.
Zwtpienie odebrao jej niemal siy. Ktem oka zobaczya
ciemnoczerwony czonek w jego doni i wzdrygna si. Westchn i
schowa go z powrotem do spodni.
- Niestety nie mam na to czasu. Nie po to tutaj jestem.
Z wysikiem pochyli si i pochwyci spory pakunek, ktjy ukry tu
obok drzwi.
Nadzieja znowu odya w Johannie. Moe zamierza std ucieka i nie
zrobi im nic wicej.
Tak jakby czyta jej w mylach, odstawi nagle od siebie paczk i
podszed znowu do niej. cisn w doni n, ktry ukrad Monsowi. Skulia
si, ale wlepia w niego wzrok. Moga si ba do woli, ale nie miaa zamiaru
dawa mu satysfakcji zauwaenia tego. Jeli miaa umiera, zamierzaa to
zrobi z godnoci. Przygotowaa si na najgorsze.
Wytrzyma jej peen nienawici wzrok. - Syszaem, e wiele osb mnie
poszukuje, eby ze mn porozmawia. Nawet wicej, ni porozmawia.
Znale mnie i powiesi na najbliszym drzewie, jak sdz. Pewnie nie
pomogo mi to, e uciekem. Teraz nie zechcecie mnie nawet wysucha.
Ale o jednej rzeczy musicie wiedzie.
Kucn przed ni, zapa j za szyj brudn rk. Smrd jego oddechu i
niemytego ciaa by tak intensywny, e o mao co nie zwymiotowaa.
Koncentrowaa si na tym, eby spokojnie oddycha. Jeli spanikuje,
zacznie si dusi. Zaskakujco silne palce trzymay j niczym imado.

81

RS

- Przez ciebie wiele lat mieszkaem w lesie. To przez ciebie cae to


nieszczcie. Zasuya sobie, ebym ci teraz obci uszy. - Zamacha
noem, przycisn jego czubek midzy jej oczy.
Johanna poczua, jak krew odpywa jej z twarzy.
- Albo oczy. Moe tak by byo nawet lepiej. Mamia ludzi swoimi
oczami i dawniej i teraz. Tak syszaem. i widziaem - doda ostro. Jego
mae oczka wpatryway si w ni zym wzrokiem.
Wci zmuszaa si, eby na niego patrze. Czubek noa powdrowa ku
jej szyi, przycisn si do jej skry, poczua ukucie. Prbowaa przekrci
gow. Po szyi spyna kropla krwi.
- Chc, eby poja, e nie zabijam ludzi. Dlatego tu przyszedem. Nie
zamierzaem ci nic zrobi.
Puci j gwatownie, podnis si i schowa n w kieszeni.
Ulga bya tak wielka, e zakrcio jej si w gowie.
- Teraz std odjedam. Nikt mnie nie znajdzie tam, gdzie si udaj. Ale
nie chc, eby cigno si za mn, e zabiem Nilsa-Chodaka.
Co on powiedzia? Johanna zadraa. Chciaa tylko, eby to si ju
skoczyo.
- Miaem... on nie chcia ze mn zosta wic musiaem go przywiza,
ale zajmowaem si nim, dawaem mu jedzenie... na pocztku strasznie
paka, ale ostatecznie chyba nie byo mu tak le, jak sdz. Rozmawialimy
duo... dobrze si z nim obchodziem.
Johanna spojrzaa na tego mizernego czowieka i zaniemwia.
- Musiaem wyj, eby zdoby wicej jedzenia, a jak wrciem... pooy drc do na oczach - jak wrciem kilka godzin pniej, on nie
y! - Sta przez chwil prbujc doj do siebie, oddycha szybko. - Lea
ju wtedy nieg, a moje lady byy wszdzie. Przestraszyem si i uciekem.
A pniej usyszaem, e wszyscy myleli, e to ja zrobiem. Ale
przysigam, to nie byem ja! Przysigam na grb mojej matki! Ale wiem, e
to na nic. Tu we wsi zostaem osdzony i powieszony ju dawno temu.
Teraz mog ju tylko ucieka.
Johan-Zboczeniec pochyli si i zapa za pakunek. Nastpnie
wyprostowa si i zdj z pki resztki skradzionego udca.
Nareszcie jakie wytumaczenie w sprawie kradziey ze spiarni,
pomylaa Johanna. Johan-Zboczeniec musia ju od kilku dni ukrywa si
w gospodarstwie. To ostatnie miejsce, w ktrym mogliby go szuka.
- Mylaem, e bya mi co winna po tym, jak mnie przegonilicie.
Teraz myl, e jeste mi winna duo wicej.

82

RS

Ale niech ju tak bdzie. - Otworzy drzwi na ocie. - Musz teraz


ucieka. Zabieram twojego najszybszego konia, jak sdz. Bd mg go
sprzeda i dosta cakiem nieze pienidze. Co bd z tego przynajmniej
mia.
Johanna zaszokowana poja, e mia na myli Ikara.
- Wiem, e jest nieposuszny, ten twj ogier, ale stary stajenny nie da
sob pomiata. Nieraz ju sobie radziem
z nieposusznymi ogierami.
Dwik, ktry z siebie wydaa zabrzmia cicho i aonie.
Mczyzna w drzwiach zamia si. - Mylaa, e nie jestem zbyt
mdry! Wszyscy myl, e Johan jest gupkiem. Ale ju ja im poka! Nie
znajd mnie nawet, gdyby szukali sto lat! Ale pamitajcie jedno, jak
bdziecie o mnie mwi: Johan nie jest morderc!
Otworzy szeroko drzwi stajni, podszed do Ikara i pooy rk na
drzwiach do jego boksu. W tym momencie obrci si i spojrza na lec
Johann.
- Przyl ci informacj, pani lensman. Informacj o tym, kto naprawd
skrzywdzi Nilsa-Chodaka. Wyobra sobie, e wiem, kto to by. To jego
powinnicie szuka. Ale najpierw musz by daleko std. Inaczej moje
ycie nie bdzie miao adnej wartoci.
Metal zadwicza, kiedy otwiera boks Ikara. Ten jednak zesztywnia i
pooy uszy po sobie.
Johanna desperacko prbowaa oswobodzi rce, ale twarde rzemienie
wynay si tylko gbiej w nadgarstki. Zrezygnowana zacza kopa w
skrzyni, ktra staa koo niej. Musia w kocu kto nadej!
- No, ju dobrze - Johan trzyma uprz Ikara w lewej doni, a praw
wycign w kierunku konia. W nastpnej chwili koskie zby zatopiy si
w ramieniu intruza, ranic go od okcia po sam do.
- Do cholery!
Z przeraeniem Johanna zobaczya, e mczyzna podnosi rk do
uderzenia. Dugie, skrzane lejce trafiy konia w pier z trzaskiem. Zwierz
stano dba i zarao przeszywajco. Mczyzna ponownie zdzieli konia
lejcami. Podszed krok bliej do boksu.
- Ju ja ci naucz, ty diable!
Nie! Na Boga! Johanna wstrzymaa powietrze z przeraenia i prawie
udusia si jzykiem, ktry zatka jej przeyk.
Ikar cofn si w sam rg boksu. Chrapy mu dray, uszy pooy pasko
na gowie. Oczy wpatryway si w mczyzn.
- Nie!

83

RS

Krzyk dobieg zza jej plecw. Odwrcia gow. Mons doszed do siebie.
Dziki Bogu! Udao mu si uklkn, ale nogi mia zwizane w ydkach i
widziaa, e nie mg wsta.
Johan-Zboczeniec obrci si w kierunku, z ktrego dobieg gos.
- Nie! Nie rb tego!
Johanna poja nagle, e Mons mwi to do konia. Ikar sta w
cakowitym bezruchu.
- Zamknij si, Cyganie jeden! Zaraz ci poka, jak si naley obchodzi z
komi.
- On ci zabije, ty idioto! - zawoa Mons. - Jak do niego podejdziesz,
zmiady ci czaszk! Suchaj, co do ciebie mwi, zanim bdzie za pno!
We jakiego innego konia! Suchaj mnie!
Ale Johan-Zboczeniec zamia si szyderczo i podszed bliej konia. Pewnie, chciaby, ebym zabra takiego, ktrego mona atwo dogoni. Ju
ja dobrze wiem, co knujesz.
- Nie! - zarycza Mons. - Nie o to chodzi, przysigam! Musisz mi
uwierzy, Johan! On ci zabije!
Kiedy Johan ponownie obrci si z niepewnoci w oczach, Johanna
pomylaa, e wzi w kocu ostrzeenia Monsa na powanie. Ale on
rozemia si triumfujco i poszed szybkim krokiem w kierunku wielkiego
ogiera.
- Nie! Nieeee!
Ale Johan nie sucha adnych ostrzee.
Wszystko wydarzyo si byskawicznie. Johan-Zboczeniec zamachn si
lejcami na konia. W teje sekundzie Ikar stan dba i kopn przednimi
nogami. Pierwsze kopnicie trafio Johana w rami, zakrzycza z blu i
upad na kolano. Nastpne kopnicie trafio w jego gow. Trzask
miadonej czaszki przyprawi Johann o mdoci.
Mons zamkn oczy i bekota w jakim niezrozumiaym dla niej jzyku.
Johanna wpatrywaa si z przeraeniem w scen, ktra rozgrywaa si przed
jej oczami.
Ogiera wypeniao przeraenie i wcieko. Raz za razem unosi si na
tylnych koczynach i kopa bezwolne ciao na ziemi. Dua, ciemna kaua
rozprzestrzeniaa si po kamiennej pododze. Kopyta byy mokre od
poyskujcej krwi. Widok by nie do wytrzymania.
Zacza si modli. - Dobry Boe! Niech to si ju skoczy. - Zamkna
znowu oczy i przycisna policzek do ziemi. Mdoci paliy jej odek
niczym ogie, walczya z caych si, eby nie zwraca. Gdyby to zrobia,
udusiaby si wasnymi wymiocinami.

84

RS

- Na Boga! - Donony gos wypeni stajni. - Uspokj si! Stj!


Johanna otworzya oczy. Wysoka mska posta w wilczej skrze zbliaa
si do boksu Ikara z uniesion rk.
Ogier cofa si, szarpic i wywracajc oczami. Cae zwierz parowao od
potu. Ra gono, ale nie wygldao na to, eby si mia da zapa.
Bez chwili wahania nieznajomy zapa zmasakrowane zwoki i odcign
je z zasigu mierciononych kopyt. Nastpnie zamkn drzwi stajni i
uklkn obok Johana. Szybko dotkn zmasakrowanej piersi i gowy, po
czym opuci ramiona i podnis si.
- Tutaj! - zawoa dononie Mons. - Leymy tutaj!
- Rany boskie!
Kiedy knebel zosta zerwany z jej ust, poczua si jakby przez ca
wieczno trzymaa gow pod wod. Prbowaa apa powietrze i kaszlaa.
Rzemienie zostay zerwane. Nastpnie usyszaa, e nieznajomy poszed
pomc Monsowi. W nastpnej chwili obcy czowiek wybieg z magazynu,
odwrci si do nich plecami i pochyli nad zakrwawionym ciaem lecym
na pododze.
- Obawiam si, e jemu ju nie da si pomc.
Obrci si w ich kierunku. Johanna prbowaa odzyska czucie w
koczynach. Uszkodzone rami pulsowao blem, uklka wic i ciko
oddychaa. Jzyk by suchy, spuchnity i klei si do podniebienia. Mons
zapa j za przedrami, eby pomc jej wsta, ale wrzasna gono, tak
bardzo bya obolaa.
- Czy jestecie ranni?
Po raz pierwszy ogarna si na tyle, e spojrzaa na niego dokadnie.
Przez mg szoku i blu rozpoznaa tajemniczego mczyzn, ktry
wycign j z zaspy nienej.
- Czy on nie yje? - wydusia z siebie.
- Tak - odpowiedzia krtko. - Co was boli?
- Rami. Chyba co zamaam.
Prbowaa stan na osabionych nogach, ale mczyzna pokrci gow.
- Siedcie.
Zobaczya, e jego donie byy ubrudzone krwi martwego. Delikatnie
dotkn ramienia Johanny, a ona skurczya si z blu.
- Czy mgby tutaj podej? - nieznajomy skin gow w kierunku
Monsa. Spora rana w gowie stajennego wci krwawia. Jego oczy byy
matowe.
- Czy dasz rad troch pomc? - Nieznajomy wskaza jej rami.
Mons przytakn i rwnoczenie wykrci twarz w grymasie.

85

RS

Spod gstych brwi spoglday na ni bystre oczy.


- Czy to pani jest Johanna Guldberg?
- Tak - odpara cicho. Przed oczami taczyy jej czerwone kropki.
- Nastawi pani rami, ale to zaboli.
- Nastawi? - spytaa przeraona. - A co to znaczy?
- Nie jest zamane, ale si przemiecio i trzeba j wsun na miejsce.
Robiem to ju kiedy.
Mons wmiesza si w rozmow. - Czy wiesz co robisz? Nawet nie wiemy
kim jeste. Czy nie powinienem przyprowadzi lekarza?
- Nie ma takiej potrzeby. I tak, wiem co robi. Suchaj tylko, co mwi i
bdzie dobrze. Czy moe wolicie, eby tak zostao? - Podnis brwi
spogldajc na Johann.
- Nie - jkna. Rami strasznie bolao. Bl by nie do zniesienia i robi
si coraz silniejszy. Kamienna podoga uwieraa w kolana.
- Jest pani gotowa?
- Tak, jeli to pomoe.
- Pomoe, prosz mi wierzy.
Zacisna zby. Jego pewno siebie zrobia na niej due wraenie. Nie
znaa go, widziaa go tylko raz przelotnie. A mimo to miaa poczucie, e
mczyzna zasuguje na jej zaufanie.
Obcy obj j mocno jedn rk. Drug zapa za przemieszczone rami.
- Napieraj w tym miejscu - zakomenderowa Monsowi. Stajenny
wykona polecenie bez adnego sprzeciwu.
Johanna zacisna ponownie powieki.
- A tak poza tym, zapomniaem si przedstawi - powiedzia krtko
nieznajomy. - Nazywam si Jon Tarvald Cornelius Aschenberg. Jestem
nowym lensmanem tej wsi.
W nastpnym momencie szarpn. Johanna zawya jak zwierz. Nagle
pociemniao jej przed oczami.

86

Rozdzia 11

RS

Odzyskaa ponownie przytomno, kiedy nieli j w zimnym powietrzu.


- Postawcie mnie!
Nogi uginay si pod ni, rami wci palio, ale najwikszy bl ju
min. Jkna jednak i podtrzymaa si Monsa. Poczua teraz upanie w
skroni, gdzie zostaa uderzona przez Johana-Zboczeca.
- Czy kto tu jest? Halo! - Aschenberg stan przed drzwiami stajni i
zawoa tak dononie, e a echo odezwao si midzy domami.
Drzwi otworzyy si szeroko. Even wyszed kutykajc z domu suby, a
za nim Hans, Mathias i May Hans. Annar wyszed ze stodoy. Dwaj chopi,
ktrzy pomagali Annarowi przy rozsypywaniu paszy porzucili swoje
narzdzia i poszli w lad za nim.
- Co si stao? Jeste ranna? - zacz biec kiedy zobaczy twarz Johanny.
Jego zielone oczy pociemniay z przeraenia.
- Wszystko dobrze, Annarze. Ale Johan-Zboczeniec prbowa ukra
Ikara, a ten zmiady go kopytami.
Prbowaa panowa nad gosem, kiedy wypowiadaa te koszmarne
sowa, przekna lin, zebraa si w sobie i skina w kierunku wysokiego
mczyzny, ktry duymi krokami szed w kierunku Annara. - Oto nowy
lensman. Przyszed chwil za pno.
Mczyni przywitali si krtko.
- To nie jest adny widok - powiedzia Aschenberg prowadzc go do
stajni.
Gjertrud, Stine i Oliv zobaczyy zgromadzonych ludzi z okna. Teraz Oliv
i Stine biegy przez podwrze, a Gjertrud za nimi, tak szybko jak moga.
Przez to, co si wydarzyo, Johanna cakiem zapomniaa, w jakiej
sprawie w ogle wchodzia do stajni. A teraz przypomniaa sobie. Patrzya
na przeraone twarze Oliv i Stine kiedy nadbiegay w ich kierunku. Moe
mylay, e to ona i Mns walczyli ze sob nawzajem?
- Na Boga! Co si stao? - wykrzyczaa zdyszana Gjertrud.
- Pomcie nam wej - to wszystko co Johanna zdoaa z siebie wydusi
zanim Oliv zalaa ich gradem pyta. Tam w rodku ley martwy czowiek.
Ikar... Wszystko opowiem. Ale musz najpierw usi.
Suce wytrzeszczay oczy.
Nagle znowu zrobio jej si niedobrze.
Stine zapaa Monsa za rami, a jej usta dray.
- Sam sobie poradz, Stine. Zajmij si Johanna.

87

RS

Twarz Monsa bya blada jak ptno pod ciemnymi wosami. Na otwart
ran pada nieg, a krew cieka z niej w d po jego policzku. Johanna
uwiadomia sobie, e by moe jest powanie ranny. To bya naprawd
brzydka rana. Pomacaa miejsce uderzenia na wasnym czole - bolao, ale
nie leciaa z niego krew.
- Przyprowad Christiana, Oliv, musi obejrze Monsa.
- On ju jest w drodze - powiedziaa Gjertrud. - O, sama zobacz, ju
idzie. Jak zwykle w samej koszuli. No, chod tutaj. Christian si nim
zajmie.
Ale Christian skupi ca uwag tylko na niej.
- Nie bj si, to tylko krew z nosa. Prosz, pom Mon-sowi powiedziaa Johanna z wysikiem i opara si na silnym ramieniu Gjertrud.
Gospodyni obja j w pasie.
- Co tu si wydarzyo? - Christian wodzi oczami od jednej osoby do
drugiej, zdyszany od biegu.
W tej samej chwili otworzyy si drzwi stajni, z ktrej wyszli ludzie
niosc zwoki Johana-Zboczeca. Absolutna cisza zapada midzy domami.
Johanna powoli podniosa wzrok. Chciaa po raz ostatni spojrze na zwoki.
Pniej zamierzaa robi wszystko co w jej mocy, eby wymaza ten widok
ze swojej pamici. Ale kiedy spojrzaa na zmasakrowane oblicze
mczyzny, westchna i odwrcia gow.
- Pomodlilimy si nad nim - powiedzia sucho Aschenberg. - Gdzie
mamy go pooy?
Annar odpowiedzia za ni. - Tam go zaniesiemy. - Ruchem gowy
wskaza jedn ze spiarni.
Aschenberg nie spuszcza wzroku z Johanny. - Idcie ju do rodka, ty i
stajenny. My si tym zajmiemy.
Annar zapa Johann za rami. - Nie mw o niczym Solveig. Ona nie
moe tego zobaczy.
Johanna przytakna. Mia racj. Siostrze naleao tego oszczdzi.
- Czy ona pi?
- Tak mi si wydaje.
Aschenberg poszed w kierunku, ktry wskaza mu Annar.
- Niech Bg nam wszystkim pomoe - wyszeptaa Gjertrud.
Johanna zadraa. Powioda wzrokiem za mczyznami, ktrzy nieli
zwoki przez biae od niegu podwrze.
Oliv wykonywaa jakie dziwne ruchy rkami, cicho mamrotaa sama do
siebie. Christian pociera zmarznite ramiona. - Id z Monsem do domu dla
suby, on si musi teraz pooy.

88

RS

- Jasne.
Johanna wiedziaa, e w tej zwizej odpowiedzi stajennego nie byo siy
ani opanowania. Wiedziaa dobrze, co myla o tej sprawie.
- Johanna niech wejdzie do mnie - poleci Christian. Bezsilna pozwolia
si poprowadzi przez ciek.
Pniej tego wieczora, kiedy Stine ju j obmya i pomoga woy
czyste ubrania, poczua si na tyle dobrze, eby opuci star chat. Oliv
przekazaa jej, e nowy lensman chciaby zamieni z ni par sw.
Christian zaoy jej na uszkodzon rk temblak, eby nie ruszaa bolcym
ramieniem. Uwaa, e guz zniknie z czoa ju nastpnego dnia. Kiedy
ostronie podniosa si z jego ka, obj j ramieniem w talii i pocaowa
delikatnie.
- Jakie to szczcie, e wszystko si tak potoczyo. - Pogadzi doni po
gadkim warkoczu, powid ostronie palcem po jej ustach.
Johanna pooya do na jego szyi i westchna. - Musimy si dzisiaj
wieczorem pomodli za zmarych, Christianie. Nikt nie zasuy na tak
mier.
- Nawet, jeli to dzieciobjca?
Zawahaa si. W kocu pokrcia powoli gow. - Nie. Nawet wtedy.
Wolno sza przez ciemne podwrze. Zapowiadaa si pikna, zimowa
noc. Parapety kuchenne rzucay cienie na zotawy blask na niegu pod
cian domu. Krysztaki niegu byszczay jak zy. Zatrzymaa si z doni
na klamce. Kto tej nocy bdzie paka za Johanem-Zboczecem? Czy na
caym wiecie istniaa chocia jedna osoba, ktra odczuwaa al z powodu
mierci takiego czowieka? Ludzie powiedz, e morderca zosta
sprawiedliwie ukarany. Makabryczna mier za makabryczne ycie.
Chocia raz poczu si rwnie bezsilny jak mody stajenny, ktrego
pozbawi ycia. Chocia jeden raz by tak samo bezradny.
Staa na schodach i walczya ze zami. Pomodlili si za niego, powiedzia
Aschenberg. Spenili swj obowizek wobec Johana-Zboczeca.
Johanna otworzya drzwi do przedsionka i wzia do rki jedn z maych
lamp i podkrcia w niej pomie. Nastpnie odstawia j od siebie
ostronie, podniosa zdrowe rami i owina si ciepym szalem. Nie byo
atwo opatuli si takim duym kawakiem materiau uywajc tylko jednej
rki, ale w kocu jej si udao.
Schody spiarni trzeszczay. Cika cisza zapada nad miejscem, gdzie
pooono zmarego.
Przykryli go kocem. Ostronie uniosa rodkow cz popielatego
materiau. Zobaczya, e jego donie nie byy uszkodzone. Mczyni

89

RS

zoyli mu je na piersiach razem wysuonym katechizmem. Ostronie


pogadzia grzbiet jego doni palcami.
- Odpoczywaj w pokoju, Johanie - wyszeptaa.
Johanna wci pamitaa wist bata. Czy takie zachowanie byo
konieczne? Czy byo tak jak powiedzia? e to wszystko jej wina, przez to,
e go przegonia kiedy zauwaya, e j podglda?
Johanna pochylia gow.
- Dziaaam w gniewie, Johanie, ale nie aowaam tego. Wci nie
auj. To co zrobie, byo ze. Bardzo ze. - Wzdrygna si na myl o tym,
jak obrzydliwie si zachowa. - Za to musiae zosta ukarany. Ale
syszaam co dzisiaj powiedziae. By moe potraktowalimy ci
niesprawiedliwie. Jeli tak, zostaniesz oczyszczony. Tyle jestemy ci winni.
W imi sprawiedliwoci tyle jestemy ci winni.
Opucia koc, skonia gow i zmwia po cichu modlitw.
Lensman Jon Tarvald Cornelius Aschenberg czeka na ni w biurze.
Kiedy wesza, podnis si zza biurka i lekko ukoni. Johanna zauwaya,
e czyta jej notatki na temat morderstwa Nilsa-Chodaka.
- Nie zostalimy sobie oficjalnie przedstawieni - powiedzia sucho i
wycign do niej rk. Ucisk by krtki i silny. - Ale rozumiem, e to pani
jest Johanna Guldberg, crk zmarego lensmana Guldberga, tymczasowo
sprawujc t funkcj. A poza tym wyjtkowo lubi pani jazd na koniu.
W jego oczach nie byo ani ladu umiechu. Spojrzenie byo zimne i
nieprzeniknione kiedy na ni spoglda. Odpowiedziaa mu takim samym
formalnym tonem.
- No to wie pan wszystko, co najwaniejsze.
Staa wci wyczekujco przy biurku. Z ukonem ustpi jej miejsca.
Usiada i wskazaa mu krzeso.
- Prosz usi, panie Aschenberg.
- Dzikuj. - Wci sta i rozglda si po pokoju. - Syszaem, e
wykonalicie wietn robot, panno Guldberg. Bjercke nie mg si pani
nachwali.
Pochyli si i podnis ksik w podniszczonej skrzanej oprawie.
Johanna po raz pierwszy zauwaya, e by bardzo elegancko ubrany.
Ciemnoniebieska koszula opinaa si na jego dugich silnych plecach.
Spodnie byy zrobione z jasnej cielcej skry, a wysokie buty z lnicej,
jasnej skry sigay mu a do kolan.
- Czy to pani ojciec je kolekcjonowa?
- Tak.
- Panuje tutaj niezwyky porzdek.

90

RS

Johanna pochylia gow i zakrya doni usta, eby ukry ziewnicie.


Odczuwaa bl na ciele i w duszy. Ostatnie na co miaa teraz ochot to
konwersacja z obcym czowiekiem.
Zamkn ksik z trzaskiem. Johanna popatrzya na niego z
przeraeniem i uwiadomia sobie, e jej si przyglda.
- Jak tam rami?
- Boli.
- Bdzie bole przynajmniej przez tydzie. Ale to nie bdzie adne
trwae uszkodzenie - powiedzia i odstawi ksik na pk.
- Skd pan przyjecha? - spytaa Johanna prbujc by uprzejma. - Chyba
dawno nie by pan tu we wsi?
Przytakn krtko. - Gociem u Abrahama Pihla. On i ja jestemy
dobrymi znajomymi.
- Ach tak. Tam si na pewno panem dobrze zajli - powiedziaa
zmczona Johanna. W tej samej chwili przypomniaa sobie o swoich
obowizkach jako gospodyni. - Rozumiem, e Gjertrud zaproponowaa panu
co do jedzenia? - wyprostowaa plecy i prbowaa zwalczy zmczenie. Jeli nie, to niestety zapomniaymy si strasznie.
Unis brwi. - Dzikuj, jestem najedzony. Zjadem przed podr. Pani
macocha i ona Vilhelma Bjercke byy tak mie, eby zaproponowa mi
kufel piwa. Poza tym pozwoliem sobie, poczyta troch oficjalnych
dokumentw.
Po raz pierwszy wygldao, e czu si niezrcznie. Wykona gest rk.
Na maym palcu byszcza piercie.
- Mam nadziej, e nie ma pani nic przeciwko temu. Uwaaem na to,
eby unika... prywatnej korespondencji.
- Nic si nie stao - odpowiedziaa wyczerpana Johanna.
- Ale teraz ju sobie pjd. Zrobio si pno. Jeli nie ma pani nic
przeciwko temu, czy mogaby pani powici w najbliszych dniach troch
czasu, eby mnie wdroy w najwaniejsze sprawy? Zakadam, e przez to
rami tak czy inaczej nie moe pani wykonywa adnej pracy?
Johanna przytakna. - Byam przygotowana na powicenie czasu na
przyblienie mojemu... nastpcy mojego ojca najistotniejszych spraw. Moe
by jutro. Zaprosz od razu pastora i wjta, eby mie z gowy formalnoci
zwizane ze zmarym. I prosz na mnie mwi Johanna. Nie mamy tutaj
zwyczaju by specjalnie formalni.
- Johanna. - Sprawia wraenie jakby smakowa imi.
Podniosa si i wycigna do niego rk umiechajc si krzywo. Witamy we wsi, lensmanie Aschenberg.

91

Rozdzia 12

RS

Johanna zadecydowaa, e nowy lensman bdzie na razie zakwaterowany


obok Christiana, tam gdzie mieszka dawniej Annar, zanim oeni si z
Solveig.
Jako pierwsza wesza na werand. Hans i Even zadbali o to, eby
wszystkie bagae, ktre przywiz ze sob Aschenberg, zostay wniesione
do rodka. Nie mia ze sob wiele rzeczy: tylko podrny kufer i jeden duy
wr. Tak jej powiedziaa Gjertrud, kiedy wesza wczeniej do kuchni, eby
poinformowa, e trzeba wyszykowa pokoje. Teraz syszaa, e gospodyni
si tam krztaa.
Zapukaa delikatnie w drzwi Christiana.
- Prosz!
Jeszcze si nie pooy, mimo e byo ju pno. Kiedy Johanna
przesuna si i zaprosia do rodka Aschenberga, Christian podnis si z
krzesa koo pieca. Ksik, ktr wanie czyta, odoy na taboret, na
ktrym zazwyczaj siadywaa Johanna.
- To przykre, e takie bdzie pana pierwsze wraenie z pobytu w
gospodarstwie, panie Aschenberg. Z tego, co znam Johann, ona te
wolaaby si z panem pozna w innych okolicznociach.
W zimnych oczach Aschenberga pojawi si bysk. Johanna domylia
si, e zapewne pomyla o spotkaniu w zaspie.
- Doskonale to rozumiem - odpowiedzia - ale takich rzeczy nie da si
kontrolowa.
Nie cign dalej tematu. Christian rwnie nie mia ochoty rozmawia o
wraeniach dotyczcych widoku gowy miadonej przez koskie kopyta.
Mczyni ucisnli sobie prawice. Do Christiana wydawaa si chuda
i blada w porwnaniu z siln, ogorza doni lensmana.
- Tak czy inaczej, witamy serdecznie, panie Aschenberg.
- Dzikuj. Rozumiem, e to pan jest zarczony z pann Guldberg... posa przelotne spojrzenie w jej kierunku - przepraszam, z Johanna.
Christian skin gow i umiechn si lekko. Jego oczy byy pene
dumy, kiedy spojrza na Johann.
- Tak, Johanna zrobia mi ten zaszczyt i zgodzia si zosta moj on.
Ustalilimy lub na witego Grzegorza.
- To ju niedugo. Wszystkiego najlepszego. Gjertrud wsuna gow
przez drzwi.
- Wszystko ju gotowe. Id si pooy.

92

RS

- Dzikuj, Gjertrud - skina gow Johanna. - Pana pokoje s ju


gotowe, panie Aschenberg.
- Wymienicie. - Aschenberg przenis spojrzenie z Gjertrud na Johann.
- W takim razie pjd ju do siebie. A zatem prosz zarezerwowa dla mnie
troch czasu - Johanno?
Byo to dla niego wyranie nienaturalne, eby mwi do niej na ty, albo
uywa jej imienia.
- Czy to takie trudne, mwi do mnie na ty? Obawiam si, e zwykli
ludzie uwaaj urzdnicz mow za nuc na dusz met - powiedziaa
zoliwie.
Wzruszy ramionami. - Skde. To wcale nie takie trudne. Mog mwi
ty. Ale wtedy pani - ty - wy wszyscy musicie robi to samo.
- Tak zatem zrobimy - wtrci z umiechem Christian i doda, prbujc
troch zaagodzi nieprzyjemny ton Johanny: - Wydaje mi si, e Johanna
jest zmczona. Miaa dzisiaj bardzo ciki dzie.
- Masz absolutn racj. Czas ju si pooy. - Aschenberg skoni si
lekko. Jego wosy poyskiway w blasku wiec. - Ale mam wraenie, e
twoja przysza maonka jest w stanie wiele przetrzyma.
Kcik jego ust poruszy si w umiechu, ale oczy mia rwnie zimne jak
wczeniej.
Christian ruszy si, eby otworzy mu drzwi, ale odwrci si nagle. Gdzie nauczye si tak doskonale nastawia przemieszczone ramiona?
Doprawdy, zaimponowae mi. Bye moe w szkole medycznej?
- Szkole? Nie, raczej nie mona tego tak nazwa. Braem udzia w bitwie
pod Trangen - odpar Aschenberg krtko. - Tam trzeba byo si nauczy
wszystkich moliwych metod utrzymywania ludzi przy yciu. Niejedno
rami trzeba byo nastawi. Jak si co robi wystarczajc ilo razy,
nabiera si w kocu wprawy. Ale z ca skromnoci musz powiedzie, e
to zszywanie ran i usztywnianie zamanych koczyn jest moj specjalnoci.
- Teraz ju rozumiem - powiedzia spokojnie Christian, pozornie nie
zwracajc uwagi na sarkastyczny ton mczyzny. - Mwi si, e w tej
bitwie pado nawet kilkudziesiciu Szwedw. Nie tak atwo o tym
zapomnie.
- Miejmy nadziej, e moje umiejtnoci nie przydadz si tutaj w
najbliszej przyszoci - powiedzia sucho Aschenberg. - Spijcie dobrze.
Wyszed z pokoju stanowczym krokiem. Syszeli, jak otworzy i zamkn
drzwi ssiedniego pokoju. Zrobio si cicho.
- Chod tu - wyszepta Christian. Wtulia si w jego ramiona.
- Musz dzisiaj spa w domu.

93

RS

- Dlatego, e Aschenberg pi w pokoju obok? - Jego donie gadziy


delikatnie jej plecy.
- Nie, nie dlatego. Musz wsta wczenie. Sprowadzi pastora i wjta.
- A poniewa przychodzi suga boy, wolaaby spa we wasnym ku,
tak?
Westchna znuona. - Nie utrudniaj mi ycia, Christianie. Mam
wraenie, jakby kto wali motkiem w moje rami. Jedyne czego pragn to
pooy si w spokoju. Teraz na dodatek moja gowa...
Pocaowa j. - Nie musisz ju nic mwi. Zachowaem si jak idiota.
- Na wszystko bdzie jeszcze czas, wiesz o tym.
- Oczywicie, masz racj. No, id ju. - Popchn j delikatnie w
kierunku drzwi i umiechn si. - Innym razem do tego wrcimy.
Kiedy sza przez podwrze miaa wci jego smak w ustach, czua dotyk
jego doni na policzku. Gjertrud i Stine powiedziay, e wci mao jad. On
sam temu zaprzecza. Ale czy nie schud ostatnio? A moe to zmartwienie
sprawiao, e jej si tak wydawao? Nie tak dawno temu miaa przecie
wraenie, e przybra na wadze.
Ale Aschenberg sprawia wraenie olbrzyma, kiedy sta obok Christiana.
A przecie by bardziej szczupy, ni potny - zauwaya, e jest wski w
pasie, ma dugie nogi.
Co powie matka Christiana, kiedy zobaczy go po raz pierwszy od wielu
lat? Czy Christian mia racj, mwic, e przyjeda tu tylko po to, eby
patrze jak jej syn umiera? Poczua ciar w piersi. Obudzi si w niej
sprzeciw. W takim razie przyjedaa na prno!
Kiedy spojrzaa w kierunku domu, zauwaya, e w kuchni wci jest
jasno. Czyby suce zapomniay pogasi wiece?
W korytarzu byo cicho. Zdja z siebie szal i otworzya drzwi kuchenne.
Przy stole siedziay Oliv i Stine. Dwie pary oczy wpatryway si badawczo
w jej twarz kiedy przechodzia przez prg. Byo wida, e na ni czekay.
Johanna westchna.
- Nie teraz. Zajmiemy si tym pniej.
Oliv wlepia oczy w st. Stine nerwowo pocieraa donie.
Przeklty Mns!
- Jak on si czuje? - spytaa z wysikiem.
- Dobrze - odpowiedziay chrem.
- Zasn - dodaa cicho Stine. - Rana nie bya tak grona, jak si na
pocztku wydawao.
- W takim razie uwaam, e powinnymy wszystkie pj spa powiedziaa Johanna zdecydowanym gosem. - Jutro bdzie tutaj duo ludzi

94

RS

i jeszcze wicej do zrobienia. Postanowimy co zrobi z Monsem i... z


innymi rzeczami, o ktrych wczeniej rozmawiaymy. Wyjanimy
wszystko kiedy ju bdziemy mie z gowy inne sprawy. Ale nie mylcie
sobie, e o tym zapomniaam. A teraz idcie do ek!
Posuchay j bez cienia sprzeciwu. Drzwi do sypialni otworzyy si i
zamkny cicho. Odgos rytmicznych chrapni mwi jej, e Gjertrud ju
spaa.
Johanna wdrapaa si na gr po schodach pomagajc sobie zdrowym
ramieniem. Mylaa o martwym czowieku w spiarni. Czy powiedzia
prawd, e to kto inny zamordowa Nilsa-Chodaka? Czy powiedzia to
tylko po to, eby ratowa swoj skr? Ale po co miaby to robi, skoro
wiedzia, e i tak uda mu si uciec? Co miaa o tym myle? Zdecydowaa,
e opowie o tym Aschenbergowi przy najbliszej okazji. W kocu to on od
tej pory mia podejmowa decyzje.
Ta ostatni myl poruszya j. W tym samym momencie poczua, jakby
ciki ptak odfrun jej z ramienia. To musiay by obowizki lensmana,
ktre odleciay nagle, niczym podmuch wiatru, pomylaa i umiechna si
do siebie. Z jednej strony cieszyo j to, ale ulga bya podszyta
rozczarowaniem. Lubia by t osob, ktra podejmowaa decyzje. A teraz
bya znowu tylko Johanna. Nie wiedziaa do koca, jak si z tym czu.
Sabe, poranne wiato wdaro si ju przez okno do jej pokoju kiedy
otworzya oczy. Jak dugo spaa? Czy Stine ju tu bya, a ona nawet tego nie
zauwaya? W pokoju byo ciepo. W piecu trzaskao. Musiaa si
pospieszy. Odsuna od siebie przykrycie.
Zanim jeszcze pooya stopy na pododze, poczua jak dopadaj j
mdoci. Dotkna guza na czole i prbowaa spokojnie oddycha. Rami
bolao. Dobry Boe, jak beznadziejnie si czua! Siedziaa jeszcze przez
chwil z okciami opartymi o kolana. Po chwili mdoci miny, a ona
zdoaa wsta. Umya si nieporadnie. Kiedy zmagaa si, eby jedn rk
zaple warkocz, spogldaa na swoj blad twarz w lustrze. W pmroku
koci policzkowe wydaway si by wyraniej zarysowane, pod oczami
maloway si cienie. Poszczypaa si w policzki i zagryza usta, eby nada
im troch koloru.
Akurat teraz przydaoby si jej kilka pocigni czerwonym specyfikiem
Mille, tym drogocennym kosmetykiem, ktry w najwikszej tajemnicy
sprowadzaa z Danii i o ktrym wszyscy i tak wiedzieli. Czy Mille
naprawd wyobraaa sobie, e uwierz w to, i jej ciemnoczerwone wargi
s dzieem natury?

95

RS

Myl o macosze wywoaa w niej niech. Zawsze byy dobrymi


przyjacikami, ale po mierci ojca wiele si zmienio. Jak dugo jeszcze
miay patrze na siebie bykiem? Poprawia brwi wilgotnym palcem. Due
szare oczy spoglday na ni z lustra. Moe teraz, kiedy kto obcy przyby
do gospodarstwa, napicie midzy nimi troch opadnie, pomylaa.
Rwnoczenie wiedziaa, e bya zmuszona porozmawia z Mille. Tak samo
nie moga odwleka w nieskoczono rozmowy ze Stine i Oliv. Obawiaa
si reakcji Stine na to, e Mns ma si oeni z Oliv. O ile dobrze znaa
Monsa, ju zdy jej o tym powiedzie.
Johanna westchna i poprawia temblak, ktry trzyma rami w
bezruchu. Nie moga pozwala sobie na chwile saboci. Co prawda nie bya
ju lensmanem, ale jej obowizki w gospodarstwie si nie zmniejszyy. Nie,
to byo cakiem bezcelowe, eby chodzi w kko i obawia si kadej
trudnej decyzji. Odbieramy sobie tylko siy odsuwajc od nas sprawy,
ktrych si obawiamy, Johanno," powiedzia jej pewnego wieczoru ojciec,
kiedy wracali razem z pola. Za kadym razem, kiedy unikamy problemw,
coraz trudniej jest im stawia czoa. Lepiej jest dziaa od razu. Dziki temu
dorastamy i stajemy si silniejszymi ludmi." Umiechn si, kiedy jej to
mwi. Zote, sierpniowe soce wisiao nisko nad ziemi, a w jego
powanych, ciemnoniebieskich oczach migotay promienie soneczne.
Widziaa jak wielka duma bia z nich, kiedy na ni spoglda. Wspomnienia
pomogy jej, ogrzay jej zesztywniae koczyny.
Ju wtedy wiedziaa, e ojciec mia racj, dlatego od tamtej pory
prbowaa y wedug jego mdrych sw na tyle, na ile to byo moliwe.
Ale czasami nie byo to proste, musiaa to przyzna.
Johanna zapia paszcz na ostatni guzik, pogadzia go, eby
rozprostowa fady. Postanowia porozmawia dzisiaj zarwno z Mille, jak i
ze sucymi. Ale najpierw musiaa posa po pastora i po wjta. Umary nie
mg czeka.
Schodzc po schodach pomylaa o Ragnhildzie i jej rodzinie w
Grberget. Tak szybko, jak tylko inne sprawy zostan zaatwione, musiaa
zaj si take tym problemem. Ale trzeba byo w to zaangaowa
Aschenberga, nie byo moliwoci tego unikn. Jeli starczy czasu, opowie
mu o tym ju dzisiaj. Bya za na siebie za to, e nie udao jej si ruszy tej
sprawy z miejsca jeszcze przed przyjazdem nowego lensmana.
- Johanno, zaczekaj! - Odwrcia si. Solveig zbiegaa ze schodw
podtrzymujc swj wyronity brzuch.
- Uwaaj, eby si nie potkn - powiedziaa ostrzegawczo Johanna.

96

RS

Siostra po raz pierwszy od dawna wygldaa dzisiaj lepiej. Moe obawy


Anne-Marte byy cakiem zbdne. Umiechna si do niej. Solveig wci
bya spuchnita na twarzy i w ydkach, ale jej policzki byy znowu rowe,
a oczy pene ycia. Pomylaa z ulg, e wreszcie poznawaa siostr. Przez
chwil bardzo si obawiaa o to, jak jej stan wpynie na jej samopoczucie.
Gdyby tylko teraz Oliv moga si opanowa i przesta zamcza Solveig
swoimi przesdami i czarami!
- Annar wanie mi powiedzia, co si stao. Jak si czujesz? Co z
Monsem?
- Ze mn wszystko w porzdku. I, z tego co wiem, Mons te ma si
dobrze. Przynajmniej tak byo wczoraj wieczorem.
- Dlaczego nikt mi o niczym nie powiedzia? Wszystko przespaam zapytaa uraona Solveig.
Ale jej wyraz twarzy wskazywa na to, e bya bardziej podekscytowana
ni obraona.
- Nie wiedzielimy, jak to zniesiesz. To, jak teraz wyglda Johan, nie jest
widokiem dla osb o sabych nerwach - odpowiedziaa krtko Johanna. Mogabym si oby bez tego dowiadczenia. A dla ciebie, w tym stanie...
- Tak. Nie o to mi chodzio... - powiedziaa markotnie. Ale chwil
pniej znowu oywia si. Oczy byszczay jej z ciekawoci. - No i jaki on
jest?
- Kto? Ach, masz na myli nowego lensmana?
- Mama przyniosa mi na gr co do picia kiedy Annar ju wsta.
Powiedziaa, e wanie z nim rozmawiaa. Uwaa, e to porzdny
czowiek.
Czy byo a tak pno? Dlaczego nikt jej nie obudzi? To si bardzo
rzadko zdarzao, eby Mille wstaa przed ni.
Solveig zniya gos i skina gow w kierunku drzwi kuchennych. Chyba cigle tam siedz. O Boe, ale jestem podekscytowana! Czy on tu
zamieszka?
- Przez jaki czas. W starej chacie. A sobie znajdzie co swojego.
- Dobrze bdzie zobaczy jak now twarz w gospodarstwie. Czy on
jest onaty?
- Z tego co wiem jest wdowcem.
- Wdowiec? To chyba jest stary? - spytaa zawiedziona Solveig.
Johanna zastanowia si. Ile on mg mie lat? Trudno byo powiedzie. Chyba jako po trzydziestce - zgada. - Troch modszy od Mille.
- Taki stary?
- Nie wiem, Solveig, sama zobaczysz. Teraz musz wyj.

97

RS

Solveig pooya jej do na ramieniu. - Ale Johanno... poczekaj, co ci


musz opowiedzie. Pamitasz jak rozmawiaymy o Annarze, e nie
moe...
Johanna przerwaa jej, szybko rozejrzaa si dookoa. - Cicho, Solveig!
Nie tutaj! - sykna. - Kto mgby ci usysze!
Rzeczywicie, ludzie nie potrzebowali ju wicej powodw ku temu,
eby o nich gada.
- Przecie tu nikogo nie ma - powiedziaa przygaszona Solveig.
- To nie ma znaczenia. Ta sprawa musi zaczeka.
Johanna obrcia si do siostry plecami i posza w kierunku drzwi
wyjciowych. Nie ryle zobaczya, co poczua, jak bardzo siostra poczua si
odrzucona. Ale nie moga nic na to poradzi. Jeli teraz nie zajaby si
innymi sprawami, wszystko mogo si le potoczy.
Solveig powioda oczami za wyprostowanymi plecami siostry kiedy
znikay przez drzwi. Ale Johanna si spieszya! Zniecierpliwiona cigna
brwi. Wygldao na to, e siostra bya w nie najlepszym humorze. By moe
martwia si o Christiana. Sama Solveig nie rozmawiaa z nim ju od
dawna, tylko raz krzykna do niego kilka sw kiedy wyszed na werand
zaczerpn wieego powietrza. Wiedziaa, e to gwnie z jej powodu nie
mogli blisko siebie przebywa. Mode, ciarne kobiety byy przecie
wyjtkowo wystawione na niebezpieczestwo zaraenia.
Pooya donie na brzuchu. Zapomniaa o zdenerwowaniu. Wewntrz
odczuwaa spokj. Umiechna si do siebie. Dziki Bogu, e jej wasny
m by zdrowy. Zamkna oczy i pomylaa o tym, co si wydarzyo tego
ranka.
Leaa na boku i przespaa wikszo nocy. Obecnie rzadko si jej
zdarzao zapa w gboki sen, gdy dziecko kopao tak mocno, e caa bya
obolaa pod ebrami. Tu nad ranem obudzi j odgos rzucajcego si i
jczcego we nie Annara. Obja go rk w pasie i przywara do jego
ciepych plecw.
- Obudzie si?
- Prawie - wymamrota. Nagle podnis si gwatownie.
- Wszystko dobrze z tob i dzieckiem?
Zamiaa si rozbawiona jego przeraeniem. - Oczywicie, e tak. Nikt
nie ma jeszcze zamiaru wychodzi na zewntrz.
- Ale czy to ju nie czas?
- No tak. - Sama nie bya pewna daty. Dziecko urodzi si w noc w.
Marcina," powiedziaa Anne-Marte. A moe tydzie pniej," dodaa

98

RS

umiechajc si tajemniczo. - Anne-Marte powiedziaa, e przed kocem


miesica.
Annar pogadzi rk po napitej skrze na jej brzuchu. Dziecko nie
poruszao si.
- Czy on pi?
- On? To jest ona!
Jego mikkie usta delikatnie caoway jej szyj. - Nie ma znaczenia, czy
to bdzie dziewczynka, czy chopiec. Nastpnym razem bdzie co innego. I
jeszcze raz po tym.
- No, jasne! Mwisz tak jakbym teraz miaa tylko dzieci rodzi. - Solveig
przymkna oczy pod jego pocaunkami. Silna fala podania przesza przez
jej ciao, jkna i wyrwaa si z jego obj.
- O co chodzi? - spyta gorcym gosem. - Nie lubisz, jak ci dotykam?
- Ale tak! Ale tylko mnie pobudzasz jak tak robisz - wyszeptaa. - To
jest takie mczce, kiedy ty nie moesz... - przerwaa sobie. Nie moga
znie zawodu, ktry zawsze przychodzi, wiedziaa, co si za chwil
wydarzy. Od dawna ju nie prbowa z ni by, a ostatnio przesta j nawet
dotyka. Za kadym razem, kiedy mu si nie udawao, robi si jeszcze
bardziej zamknity w sobie i zy na siebie. A ona leaa tam tylko i cierpiaa
samotnie. Lepiej byo w ogle nie prbowa.
Ale eby go nie zrani, dodaa: - A poza tym Anne-Marte powiedziaa,
e powiniene trzyma si z dala od ka w ostatnich tygodniach. Uwaa,
e to nie jest dobre dla dziecka.
- Z dala od ka? Myl, e to raczej nie o ko jej chodzio.
Czyby syszaa miech w jego gosie? Zdziwiona uniosa si na okciach
i prbowaa dojrze jego twarz w mroku. Gwatownie zapa za jej rk i
przycign j do swojego podbrzusza.
- Pobudzam ci, mwisz? A mylisz, e jak ja si czuj? Westchna,
zarzucia mu ramiona na szyj i przycigna jego twarz do swojej. On
jednak delikatnie si odsun.
- A moe Anne-Marte ma racj, Solveig? Moe powinnimy by
ostroni? To chyba nie jest dobre dla dziecka...
Ogarnita dz przetoczya si na niego i caowaa gwatownie.
Czyby w kocu doszed do siebie? Czy to w kocu nastpio? Po
prawdzie, zaczynaa od duszego czasu si niepokoi, e co si w nim
zepsuo przez poar i wszystko co z nim byo zwizane. Ale gorce
pulsowanie, ktre odczuwaa na swoim udzie zaprzeczao wszystkim jej
dotychczasowym obawom. Przez jej podbrzusze przesza fala podania.
Jego do wsuna si midzy jej uda, gadzc delikatn skr i wosy.

99

RS

Jkna i rozoya nogi wzdychajc, kiedy jego palec delikatnie wsun si


w jej ciepe, wilgotne ciao. Tak bardzo za tym tsknia.
- Solveig, ale nie boisz si... - wyszepta ostrzegawczo, kiedy uklka nad
nim.
- C. Le spokojnie.
Ostronie obniya si i przywara do niego, zatrzymaa si kiedy
poczua, z jak atwoci si w ni wsun. Podda si jej, odetchn gboko
i prawie natychmiast doszed do punktu kulminacyjnego. Zwolnia swoje
ruchy, przez chwil zatrzymaa si zanim powoli pozwolia mu skoczy.
Jego do odszukaa drcy punkt na jej ciele i masowaa go delikatnymi
ruchami. Nagle nie moga ju duej czeka, przycigna go do siebie i
przywara do twardego palca. Jej minie spiy si, rozkosz opanowaa jej
cae ciao. Wykrzykn przycigajc j do siebie i zwin si, jakby jego
ciao opanowa nagy skurcz. Opadli oboje tulc si do siebie.
- Boe w niebie! - wykrzykn przywierajc do jej ramienia. - Bogu niech
bd dziki!
Umiaa si suchajc jego licznych podzikowa i bogosawiestw, ale
kiedy po jego rwnych oddechach poznaa, e zasn, przecigna z
namysem palcami po gbokich, nieregularnych bliznach i wyszeptaa
swoj wasn dzikczynn modlitw.
Solveig podskoczya gdy drzwi do przedsionka otworzyy si i do rodka
wdaro si lodowate powietrze.
- Dalej tu stoisz?
Johanna ju zdya wrci. Pokrcia gow widzc radosny wyraz
twarzy siostry. Rwnoczenie musiaa si umiechn. Nietrudno byo
zrozumie, co zaszo midzy modymi, i radowaa si ich szczciem z
caego serca. Bardziej ni czegokolwiek innego pragna, eby siostra miaa
szczliwe ycie, eby mroczne wspomnienia nie wrciy nigdy wicej.
Annar i Solveig przeszli ju przez tak wiele. By ju najwyszy czas, eby w
kocu byo im dobrze. Tak pewnie bdzie, kiedy urodzi si dziecko. Bd
mieli o czym myle, a Rirva i wszystko co si wydarzyo odejdzie w
niepami.
- Mylaam, e zaciekawi ci nieznajomy, co?
- No pewnie, e tak! Zapomniaam si tylko. - Solveig zachichotaa i
wpatrzya si w swoj koszul.
- Wreszcie jeste do siebie podobna, Solveig. Johanna poklepaa j po
policzku i otoczya ramieniem.

100

RS

Oby tylko ta rozemiana dziewczyna zostaa taka na zawsze. Spogldaa


w zielone oczy siostry, prbujc co z nich wyczyta. Czy bya taka
szczliwa tylko z powodu zaspokojenia?
- Dlaczego si tak we mnie wpatrujesz, Johanno? Johanna mrugna do
niej, pucia siostr i podesza do zamknitych drzwi. - Nie wpatruj si.
Chod ju. Pooya do na klamce.
Mille, Marie i lensman Aschenberg pili kaw przy stole kuchennym.
Lensman wsta kiedy weszy. Kiedy Johanna zauwaya, e Mille uya
najbardziej wystawnego serwisu do kawy, zmarszczya czoo. Czy to byo
konieczne, eby si tak obnosi w powszedni dzie? Kawa bya do tej pory
zarezerwowana tylko na specjalne okazje i nie widziaa powodu, eby to
teraz zmienia. Napotkaa wzrok Mille i poja, e macocha zauwaya jej
reakcj.
- Lensman Aschenberg nalega, eby napi si kawy w kuchni powiedziaa Marie do Johanny.
Johanna nie odpowiedziaa, ukonia si tylko przed wysokim
mczyzn, ktry wyciga do do Solveig.
- Oto moja crka, Sohveig - przedstawia j Mille.
- Wida to wyranie. Podobiestwo jest uderzajce.
Elegancko ukoni si nad doni Solveig. Przez chwil Johanna miaa
wraenie, jakby chcia j pocaowa, ale wyprostowa si zanim usta
dotkny jasnej skry. Gdyby to zrobi jaki inny mczyzna, wygldaby
dziwacznie, ale Aschenberg wydawa si by naturalny. W jego gecie nie
byo ani ladu kokieterii. Wysoki i powany sta i obserwowa siostr
swoimi bystrymi oczami.
- Bjercke pisa do mnie i opowiedzia o poarze. By zdania, e to wielkie
szczcie, e wszystko si potoczyo tak, a nie inaczej.
- Tak, Lintrup uwaa, e to cud, e udao mi si zachowa dziecko odpowiedziaa cicho Solveig.
Na wp niewiadomie przesuna doni po brzuchu, kiedy to mwia.
Aschenberg skoni si powoli. Przez chwil przez jego zmarszczon
twarz przebieg wyraz ogromnego blu. Ale w nastpnej sekundzie ju nie
byo po nim ladu. Zwrci si w kierunku Johanny.
- Pozwoliem sobie posa jedn ze sucych po wjta i pastora. Mam
nadziej, e to nie szkodzi.
- Oczywicie. Straszliwie dzisiaj zaspaam. Nie mam w zwyczaju tak
pno wstawa. Zazwyczaj wstaj jako pierwsza.
- Ale wierz, oczywicie.

101

RS

Poirytowana poczua, e czerwieni jej si policzki. Czy powinna by


zmuszona do tego, eby tu sta i tumaczy si przed obcym czowiekiem?
On z pewnoci nie bdzie jej rozlicza.
- Wczorajszy dzie by dla nas wszystkich wykaczajcy - powiedziaa
Marie podnoszc si zza stou. - To okropne, co si wydarzyo, nawet jeli
on by morderc. Modliam si za jego utracon dusz. Moe Bg mimo
wszystko okae mu ask.
Jej okrge niebieskie oczy byy zamylone. Poruszyo to Johann.
- To dziwne myle, e Johan-Zboczeniec kiedy sam by dzieckiem powiedziaa Solveig. - Maym, okrgym i bezbronnym, by moe
trzymanym na kolanach i koysanym do snu w czuych ramionach.
- A moe jego ycie zaczo si cakiem inaczej - powiedziaa Marie. Moe by zdany na ask obcych, szczuty i bity, a w kocu nie wytrzyma.
Dzieci z dobrych domw rzadko zostaj mordercami, tak mwi Vilhelm.
- Sdzia ma cakowit racj. ycie bywa okrutne dla jednostek - doda
Aschenberg. - Zbyt wiele cierpie wywouje w ludziach to, co najgorsze.
Przynajmniej w niektrych. Cz w jaki cudowny sposb nie poddaje si
temu. Wszystko zaley od charakteru.
- Ale ludzki charakter si przecie zmienia - wtrcia Mille. - Dziecko nie
jesr w peni uksztatowan istot. W peni uksztatowanym jest dopiero
dorosy czowiek.
- Charakter czowieka si nie zmienia, pani Guldberg. Nie wierz w to. Aschenberg kierowa si ku drzwiom kiedy mwi. - Dzikuj za kaw.
Przy okazji - pooy do na klamce, obrci si i ukoni grzecznie - przy
okazji chtnie bd kontynuowa t dyskusj. Ale teraz mamy duo pracy do
wykonania. Prawda, Johanno?
- Tak.
Johanna staa i suchaa rozmowy z wzrastajcym zdziwieniem. Rzadko
rozmawiao si w taki sposb w duej kuchni. Najczciej poruszano tematy
czysto praktyczne. Albo dotyczce spraw wsi. Zauwaya, e zarwno Mille
jak i Marie zarumieniy si policzki. Tak niewiele wystarczyo! Troch
bezuytecznej gadaniny i prosz... Ale Christian uwielbia spdza czas przy
takich bezsensownych konwersacjach, pomylaa z czuoci. Na pewno
byby bardzo szczliwy spdzajc kilka godzin pnym wieczorem z
Aschenbergiem.
Lensman otworzy przed ni drzwi. Kiedy ju przestpowaa przez prg,
nagle jej si co przypomniao. Z niechci odwrcia si ponownie do
macochy.

102

RS

- Kari przyjdzie dzisiaj z wen, Mille. Czy mogaby si tym zaj,


razem z Gjertrud i dziewcztami? Moe Marie moe z ni porozmawia i
pokaza, co i jak. Wiesz gdzie wszystko jest, prawda Marie? Kari zreszt
te wie, czym si ma teraz zaj.
Macocha miaa niewyrany wyraz twarzy. - Marie i ja zamierzaymy si
wybra po poudniu do kramarza. Nie pasuje nam...
- Ale bardzo nam pasuje! - przerwaa jej Marie. - Oczywicie, e si tym
zajmiemy, Johanno. Jeszcze tego by brakowao. Id z Aschenbergiem.
Kramarz bdzie tam gdzie by. Moemy do niego pj jutro albo pojutrze.
Nie ma adnego popiechu.
Spojrzenie, ktre Marie posaa kuzynce nie zostao niezauwaone.
Macocha zacisna swoje wskie usta i uniosa wysoko brod.
- Prawda, Millusiu?
- Oczywicie, Marie, jeli tego wanie chcesz.
Mille najwyraniej postanowia posucha si Marie, pomylaa Johanna
z ulg. Na szczcie nie kontynuowaa tej sprawy na oczach wszystkich.
Chocia moe wanie tak powinna bya zrobi.
Kiedy sza za Aschenbergiem do biura, czua, jak spojrzenie Mille wbija
jej si w plecy niczym lodowaty sopel. Z rezygnacj pomylaa, e sytuacja
si cigle pogarsza. Mille najeaa si za kadym razem, kiedy Johanna
prosia j o zrobienie najmniejszej rzeczy. Czy nie moga znie tego, e
Johanna do niej mwi? Co si midzy nimi wydarzyo? Nie pojmowaa
tego. Przecie jeszcze nie tak dawno temu rozmawiay ze sob otwarcie.
Czy to moliwe, e jedyn przyczyn odmiennego stosunku macochy do
niej by list, ktry Johanna przeczytaa? Ale przecie od tamtego zdarzenia
byy wci przyjacikami.
Czasami wydawao si wrcz, e Mille si czego obawia, pomylaa
Johanna. Czy baa si, e Johanna ujawni jej tajemnice?
Aschenberg posa jej krtkie spojrzenie kiedy zasiadali po dwch
stronach biurka, ale nic nie powiedzia. Wyranie byo wida, e zauway
napicie midzy ni i macoch, ale zdecydowa si tego nie komentowa.
Otworzy czarn skrzan teczk, ktr zostawi tam dzie wczeniej i
wyj z niej nowy, oprawiony w skr notatnik. Skra pachniaa piknie,
kiedy go otwiera. Eleganckie piro i krysztaowy kaamarz leay obok
niego na biurku. Odchyli si na krzele, zaoy nog na nog i kiwn
gow na znak, e by gotowy.
Z pocztku do niepewnie, Johanna zacza opowiada o sprawach,
ktrymi naleao si zaj. Siedzia spokojnie suchajc jej wypowiedzi. Od
czasu do czasu wtrca pytanie, na ktre staraa si odpowiedzie najlepiej

103

RS

jak potrafia, czasem zapisywa co w notatniku. Zauwaya, e jego pismo


byo rwne i pochye, bez zbdnych znaczkw. Silne palce trzymay piro
w mocnym, zdecydowanym uchwycie.
Z czasem rozlunia si. Lensman powraca do wydarze z przeszoci,
zadawa pytania dotyczce pracy ojca i tego, co wyczyta w jego notatkach,
chcia zna szczegy zwizane z ostatnim tinkiem.
Kiedy opowiedziaa o Mathiasie, zbou i pastorze oraz jego
gospodarstwie, w mczynie siedzcym naprzeciw niej zasza wyrana
zmiana. Podnis wzrok znad notatnika i odoy piro do kaamarza.
Wpatrzy si w jej twarz. Krtko opowiedziaa o incydencie z Ola Miliom, o
tym w jaki sposb zosta zmuszony do powiedzenia prawdy. Nagle
zauwaya, e kciki ust lensmana wykrzywiy si. Przerwaa i wpatrzya si
ze zdziwieniem w jego zmarszczon twarz. Czy on si mia? Ale
wygldao to tak, jakby zdusi w sobie umiech zanim jeszcze zdy
pojawi si na twarzy. Usta znowu miay powany wyraz, niebieskozielone
oczy wydaway si rwnie chodne jak wczeniej. Mimo to, podobnie jak
kilka chwil temu w kuchni, teraz te zdoaa zobaczy w nim cakiem
innego mczyzn.
Aschenberg odkaszln i ponownie chwyci za piro. - A ten Ola Miliom
musia odej z gospodarstwa pastora, tak?
- Tak.
- A teraz gdzie przebywa?
- Nie wiem. Ale Mats Brattbakk wie gdzie przebywa on i jego rodzina.
Tak poza tym, to wanie Ola Miliom wysa nas na nieudane poszukiwania
Johana-Zboczeca przed witami.
- Ach tak.
Zmarszczy brwi i zanurzy piro w kaamarzu, przycisn stalwk do
bibuy, eby pozby si nadmiaru atramentu. Trudno byo uwierzy, e ten
sam mczyzna przed chwil o mao co nie wybuchn miechem.
Johanna przyjrzaa mu si. Czy powinna teraz opowiedzie o ostatnich
sowach Johana-Zboczeca? Czua, e trzeba byo o tym porozmawia. To
Aschenberg bdzie si musia tym zaj, jeli uwierzy w sowa, ktre
mczyzna wypowiedzia tu przed mierci. W kilku sowach powtrzya
co mwi Johan. Aschenberg zmarszczy brwi.
- Czyli kto inny miaby zabi sucego? Kto, czyjego imienia nie
chcia poda?
- Tak.
- Co mg zyska kamic?

104

RS

- Nic, z tego co mi si wydaje - odpowiedziaa Johanna. - Planowa


uciec, wierzy w to, e nikomu nie uda si go zapa. O ile zabierze ze sob
wanie Ikara.
- I tak by si pewnie stao - powiedzia Aschenberg z namysem. - Sdzc
po prdkoci z jak jechaa zanim spada na gow w zasp.
Johanna wzruszya ramionami. Ju od duszego czasu nie czua si
uraona. Nie zamierzaa przejmowa si tym, e wspomina o tamtym
wydarzeniu, jeli o to mu chodzio.
Ale Aschenberg zdawa si nie myle o adnych podtekstach
wspominajc o tej sprawie. Z tym samym co wczeniej wyrazem twarzy
patrzy si na piro w swojej doni.
- A co ty o tym mylisz? Mylisz, e mwi prawd?
- Nie wiem. Z jednej strony... - zamilka.
- Kontynuuj.
- Z jednej strony nie potrafi uwierzy w to, e on jest morderc. Nigdy
nie potrafiam. Ale kiedy znalelimy Nilsa-Chodaka w chacie... westchna ciko. - Wszystkie ladu wskazyway w tym samym kierunku,
wic zaczam myle tak jak inni.
- Ze to musia by Johan Oppstuen.
- Tak.
- Nic dziwnego. Wszystkie lady przecie na to wskazyway. I nie
zaprzeczy temu, e trzyma chopca jako zakadnika?
- Nie, co do tego nie ma wtpliwoci. Powiedzia, e... dobrze si z nim
obchodzi.
Mczyzna wykrzywi usta, jakby wanie zjad co niedobrego. Podnis
si i podszed do okna, stan tam i wyglda na zewntrz.
- Czasami ludzie bywaj gorsi od zwierzt - wymamrota sam do siebie.
Johanna nie odpowiedziaa. W pokoju zalega cisza. Aschenberg zaoy
donie na plecach i sta jak posg. Czekaa dugo. W kocu westchn ciko
i odwrci si do niej na picie.
- Myl podobnie jak ty, e szukamy kogo innego. Zdziwiona uniosa
brwi.
Kontynuowa: - Czy nie mam racji? Mylisz, e Oppstuen kama?
- Nie. Ale to tylko przeczucie.
- Rozumiem. - Czeka a Johanna powie co wicej. Zastanowia si. Tak waciwie nie mia powodu tego mwi. To samo w sobie jest
podejrzane. Gdyby sytuacja bya odwrotna, gdybym to ja go uwizia,
byoby to zrozumiae. Wtedy to miaoby sens, e upiera si przy swojej
niewinnoci. Ale w tych warunkach... A poza tym czy kto taki jak

105

RS

Zboczony... jak Johan Oppstuen wymyliby na poczekaniu histori o tym,


e obawia si prawdziwego mordercy? Ze musi si przed nim ukrywa? To
wygldao troch jakby bardziej si ba tego czowieka ni prawa.
Twierdzi, e przyle informacj, kiedy ju bdzie bezpieczny. To, co
powiedzia, wydawao si by szczere, a take sposb w jaki to przekaza.
- Tak naprawd, to nie masz wtpliwoci, Johanno.
Po raz pierwszy zabrzmia naturalnie wypowiadajc jej imi.
- Wtpliwoci s, ale...
W tym samym momencie usyszeli pukanie do drzwi i Gjertrud wsuna
gow do rodka. - Pastor ju tu jest.
- Dzikuj, Gjertrud. - Johanna odsuna krzeso. - Wyjdziemy si
przywita. - Zerkna w stron lensmana. - Jestecie starymi znajomymi, z
tego co zrozumiaam?
- Mona to tak nazwa - powiedzia z sarkazmem. - Jest moim
szwagrem. Bratem mojej zmarej maonki. A raczej przyrodnim bratem,
eby by dokadnym.
Johanna przypomniaa sobie nagle podszyty nienawici strach na twarzy
pastora, kiedy dowiedzia si, kto jest nowym lensmanem. Nie moga si
powstrzyma.
- Zawsze dobrze jest mie rodzin w okolicy. Zakadam, e zamierzasz
utrzymywa z nim bliskie kontakty?
- Bliskie kontakty? - Spojrza na ni jak na odpychajce zwierz. Prdzej spotkabym si z samym diabem - powiedzia lodowato. - Jedyny
sposb na zblienie si do tego wa to z dugim, zaostrzonym palem. A
moe jeste innego zdania?
Nie czekajc na odpowied ruszy w kierunku uchylonych drzwi.
Johanna zebraa si w sobie i posza za nim. Teraz nareszcie potwierdzio
si to, co od duszego czasu podejrzewaa. Aschenberg bdzie dla nich
bardzo pomocny, kiedy bd chcieli na powanie zabra si do usunicia
duchownego. Umiechna si zadowolona i odgarna z twarzy kilka
pojedynczych wosw.
Na podwrzu pastor wanie zsiada z sa. Kiedy zauway wysok,
mroczn posta na schodach, wyprostowa plecy i rozoy ramiona.
- No prosz, Jon Tarvald. W kocu znalaze drog do domu grzechu, jak
widz. To bya tylko kwestia czasu. - Szyderczy, modulowany gos nis si
midzy budynkami.
- Mylisz si, Jacob.
Aschenberg wydawa si Johannie wielki jak posg. Tak, jakby rs za
kadym sowem, ktre wypowiada.

106

RS

- Rzeczywicie poszukiwaem grzechu, ale tutaj go nie odnalazem. Lecz


kiedy teraz ciebie widz, jestem usatysfakcjonowany. Poszukiwania mog
si wreszcie zakoczy. Moesz teraz odmwi swoje najlepsze modlitwy,
o ile jakie pamitasz. Chocia to pewnie bardziej zaklcia ni modlitwy.
Wsun palce za skrzany pas. - Pki jeste tam gdzie ja, bdziesz paci
cen za zo, ktre wyrzdzie, Jacobie. Niech ci si duej nie wydaje, e
si od tego wykrcisz. Wiesz, co si musi sta, czego si od ciebie oczekuje.
Jak sobie pocielie, tak si wypisz. Masz na to moje sowo.
Jego gos by niski i spokojny.
Chude policzki pastora powoli poszarzay.

107

Rozdzia 13

RS

Johanna staa wodzc wzrokiem od jednego do drugiego. W jaki sposb


miaa si teraz zachowa? Nie miaa pojcia, co mia na myli Aschenberg,
dlatego te nie zrozumiaa reakcji pastora. Wygldali obaj, jakby zamarli,
jakby zesztywnieli ze wstrtu i nienawici. Skrzyowaa ramiona na
piersiach i zesza kilka stopni w d.
- Musimy si zaj martwym czowiekiem - powiedziaa zdecydowanie. Inne sprawy musz na razie poczeka.
Jej sowa wyrway Aschenberga z bezruchu.
- Panna Guldberg ma racj - powiedzia. - Nie unikniemy obowizkw.
Musisz wej do rodka, Jacob. Chyba, e masz ochot zosta tu na
zewntrz - doda sucho.
Koniem pastora zaj si Mons. Johanna skina na niego krtko, a on na
ni. Zauwaya, e by blady. Rana bya przykryta czyst gaz i
przymocowana do gowy dziki kawakowi materiau. Musiaa pj do
domu suby kiedy tylko pastor odjedzie i sprawdzi, czy wszystko z nim w
porzdku.
Aschenberg pody do rodka. Pastor podszed do schodw na
sztywnych nogach. Johanna przesuna si na bok, eby go przepuci. Jego
mae, czarne oczka bye pene pogardy kiedy na ni spojrza.
- Znalaza sobie silnego sprzymierzeca, panno Guldberg. Zo zawsze
dba o swoich sprzymierzecw, to oczywiste. Ale ostateczne zwycistwo,
ono bdzie dane innym. Pamitaj o tym, zanim pycha sprawi, e staniesz si
jeszcze bardziej zepsuta.
Wpad do rodka z takim impetem, e jego czarny paszcz zahaczy si o
ram drzwi.
Dlaczego jego zoliwe sowa zawsze tak j oniemielay? Przecie si
go nie baa. Ale zepsuta"? Skd mu przyszo do gowy takie sowo?
Johanna opanowaa si i wesza za nimi do rodka.
Kiedy weszli do biura zauwaya, e Aschenberg zaj jej miejsce za
biurkiem. Posa jej szybkie jak byskawica spojrzenie, niemal
niezauwaalnie unis powieki. Krtko przytakna w odpowiedzi.
Pastor zaj miejsce na jednym ze skrzanych stokw. Johanna odsuna
drugi tak daleko od niego, jak to byo moliwe.
- Krtko przybli bieg wydarze, ktre miay miejsce wczoraj powiedzia Aschenberg. Pniej omwimy szczegy dotyczce pochwku.
Jest to oczywiste, e...

108

RS

Przerwa mu odgos szybkich krokw w korytarzu. Stine wsuna gow


do rodka i zameldowaa, e wanie przyjecha wjt. Johanna podniosa si
gwatownie.
- Pjd go powita. Aschenberg skin gow. - Dobrze.
Kiedy przechodzia przez drzwi, rzucia spojrzeniem na mczyzn i
zauwaya, e wpatrywali si w siebie nawzajem. aden z nich nie chcia
spuci wzroku. Powietrze a drao od wrogoci. To musiao by co
powanego, pomylaa. Czy Aschenberg powiedziaby jej, o co chodzi,
gdyby go spytaa? Czy byo to co, czego mogaby uy przeciwko
pastorowi, kiedy nadejdzie odpowiednia pora? Byo jasne, e niech
Aschenberga do Jacoba Dohna bya jeszcze wiksza ni jej wasna. Bya z
tego bardzo zadowolona.
Do wjta wydawaa si jeszcze sabsza ni zwykle. Jego poduna
twarz wygldaa na zmczon kiedy si z nim witaa.
- Prosz wej do rodka, panie wjcie.
- Syszaem, e wydarzyo si co okropnego, panno Guldberg. Czy to
prawda, e morderca Johan Oppstuen zgin wczoraj po poudniu od ciosw
koskich kopyt?
- Tak, niestety. Lensman Aschenberg opowie panu i pastorowi ca
histori.
- Czy nowy lensman w kocu przyby?
- Przyjecha wczoraj.
- Ach tak. To dobrze. I pastor te tu jest?
- Tak.
Johanna zapaa si na tym, e zatsknia za Vilhelmem Bjercke, kiedy
prowadzia powolnego wjta do biura. Uwaaa, e by marnym zastpc
sdziego. Znaa nowego wjta gwnie z opowieci, jako e mieszka do
daleko od gospodarstwa i raczej stroni od towarzystwa.
Ojciec zawsze nazywa go nowym wjtem, mimo e sprawowa urzd
ju ponad dziesi lat, wspomniaa z umiechem Johanna. Ale umiech
znikn prdko.
Pastor podnis si i oglda ksiki na pce. Johanna zamkna za sob
drzwi do biura. Czyby Aschenberg wygra pojedynek wzrokowy?
Obaj mczyni przywitali si z wjtem. Aschenberg przedstawi si
swoim penym imieniem i nazwiskiem.
- Witam we wsi, lensmanie. Troch czasu zajo dotarcie tutaj.
- Musiaem si zaj wanymi sprawami. Ale powiedziano mi, e panna
Guldberg doskonale radzia sobie wypeniajc obowizki w oczekiwaniu na
mj przyjazd.

109

RS

Pastor parskn dononie. Johanna poczua jak pony jej policzki.


Aschenberg kontynuowa nie zwracajc uwagi na otwart dezaprobat
pastora. - Takie jest zreszt rwnie moje wasne zdanie od czasu, kiedy
zapoznaem si z rnymi sprawami. Panna Guldberg wykazaa si rzadkim
talentem do radzenia sobie z problemami, ktre si pojawiay.
Sprawiedliwoci stao si zado, nie mona narzeka. Bezprawie zostao
przykadnie ukarane. Ostatni tink by na to najlepszym przykadem, z tego
co syszaem. Pan te tam by, panie wjcie, wic moe pan na pewno o tym
powiadczy.
Wjt najwyraniej zacz rozumie, e co jest nie tak jak powinno
midzy pastorem i nowym lensmanem, bo spoglda to na jednego, to na
drugiego i mruga cikimi powiekami w sposb, ktry zdradza Johannie,
e koncentrowa si mocno, eby wrci mylami do przeszych wydarze.
- Hmm, no tak, rzeczywicie tak byo - wymamrota. Wyranie byo
wida, e nie chce bra czyjej strony.
Johanna odczuwaa wobec niego lekk pogard. Sabeusze byli
ostatnimi, czego ta wie potrzebowaa, jeli chcieli mie nadziej na
usunicie Jacoba Dohna z urzdu. A moe wjt by jednym ze zwolennikw
pastora? To nie byaby dobra informacja.
- No to jestemy podobnego zdania. Prosz zaj miejsce.
Aschenberg podnis si i przysun stoek dla wjta. Nie zabrao mu
zbyt wiele czasu, eby poczu si jak w domu, pomylaa Johanna zoliwie.
Sprawia wraenie tak pewnego, e czua si jak go we wasnym
gospodarstwie. Pomylaa, e miao to zwizek ze specyficzn
naturalnoci, cakowitym brakiem zawahania we wszystkim, co robi. W
pewien sposb przypomina jej ojca, ale Aschenberg wydawa si by
jeszcze bardziej zdecydowany, balansujc niemal na granicy arogancji. Ale
moe to tylko obecno pastora sprawia, e zachowywa si w taki sposb.
Teraz Aschenberg mg skoczy opowiada, co si wydarzyo
poprzedniego wieczora. Wjt zadawa od czasu do czasu pytania,
Aschenberg odpowiada. W kilku przypadkach pozostawia jej moliwo
udzielenia odpowiedzi. Za kadym razem staraa si odpowiedzie jak
najbardziej dokadnie. Udawaa, e nie zauwaa drwicych spojrze pastora.
Kiedy opowie zbliya si do koca, siedziaa oczekujc, e lensman
dopowie to, o czym mwia mu przed przyjazdem pastora, ale nie okaza
adnej chci zdradzenia pastorowi i wjtowi ostatnich sw Johana
Oppstuena.
- To ju waciwie wszystko.

110

RS

Johanna wpatrzya si w niego. Czyby w krtkim spojrzeniu, ktre jej


posa, byo ostrzeenie? Ale dlaczego?
- Jest to niestety oczywiste, e morderca nie moe zosta zoony na
spoczynek w powiconej ziemi. - Chuda do pastora przesuna si po
paszczu niczym przeronity pajk. Kiedy caa trjka zwrcia ku niemu
spojrzenia, poruszy si niespokojnie na stoku.
Wjt wzruszy ramionami. - Tak, to do czsto spotykane, e tacy ludzie
chowani s poza murami kocielnymi - wybka.
- To cakiem moliwe - odpowiedzia spokojnie Aschenberg. - Ale ten
mczyzna bdzie pochowany wewntrz murw. I nawet bdzie za niego
odmwiona modlitwa na najbliszej niedzielnej mszy.
W tym momencie poka twarz pastora przybraa barw koci. - To nie
ja j odmwi, lensmanie - sykn.
- Ale odmwisz, Jacobie Dohn, nawet jeli bd musia wej na
ambon i wasnorcznie wydusi Sowo Boe z twojej paskudnej gby powiedzia spokojnie.
Wjt zrobi wielkie oczy kiedy pady ostatnie sowa. - Ale tak nie...
- Mgbym ci ekskomunikowa, ty bezbony wieniaku!
- Pewnie e by mg, ale nie zrobisz tego - odpowiedzia krtko
lensman. - Obaj wiemy dlaczego.
Nigdy wczeniej, nawet wtedy kiedy sama go wyzywaa i poniaa na
wzgrzu kocielnym, pastor nie wyglda tak jak teraz. Mae oczka
wyglday jakby miay wyskoczy z ciemnych oczodow, usta na wp
otwarte, jak u okonia, ktrego bezlitosna rka wyrzucia na ld. yy na
skroniach byy napuchnite jak niebieskawe sznury.
- Dobry Boe! - Wjt wodzi oczami od lensmana do pastora.
- W tym miejscu nie ma Boga, mog was o tym zapewni! - Pastor
splun na podog. - Turaj rzdzi zo. Mamy na to kolejny dowd. Poderwa si ze stoka egnajc si raz za razem.
- Daj spokj, Jacob - powiedzia Aschenberg spokojnie. - Takie
przedstawienia moesz zaoszczdzi dla tych, na ktrych jeszcze jeste w
stanie wywrze jakie wraenie. Tutaj tracisz tylko czas.
To byo zbyt wiele do zniesienia dla pastora. Z wosami stojcymi dba
wypad z pokoju, trzaskajc drzwiami z takim impetem, e zadray
okiennice.
- Czy takie zachowanie nowy lensman uwaa za odpowiednie wobec
pastora? - zapyta ostro wjt i utkwi wzrok w Aschenbergu.
- Wanie tak, panie wjcie - odpowiedzia lensman i odwzajemni
spojrzenie. - Prosz, ebycie mi uwierzyli.

111

RS

Wjt zacisn usta. Nastpnie kaszln i odwrci spojrzenie. - To nie


ley w zwyczaju, eby chowa mordercw w powiconej ziemi. Wie pan o
tym tak dobrze jak ja.
- Ten przypadek jest inny. - Teraz Aschenberg opowiedzia w kocu o
ostatnich sowach Johana. - Prosz, eby zachowa pan t informacj dla
siebie - zakoczy.
- Ale dlaczego nie powiedzia pan o tym wtedy, kiedy siedzia tu pastor?
- zapyta wjt. - Nawet jeli niewinno tego mczyzny nie jest cakowicie
pewna, zmienioby to z pewnoci nastawienie pastora.
- Miaem ku temu pewne powody, panie wjcie.
- To prosz si przynajmniej ze mn podzieli tymi przemyleniami.
Zamiast Bjercke...
Aschenberg przerwa mu. - Pastor powie kilka sw o zmarym w t
niedziel, mog to panu zagwarantowa. A caa reszta nie ma znaczenia. A
tak dugo jak mrz trzyma, nie ma mowy o pochowaniu kogokolwiek, w
kocielnymi murach czy poza nimi. Wic co do tej kwestii, to moe by pan
spokojny. Bjercke zdy wrci do czasu, kiedy trzeba bdzie podj
ostateczn decyzj dotyczc pochwku. Jeli chodzi o moje motywy
dotyczce proby o dyskrecj, zna pan zapewne regulacje dotyczce
paskiej pracy lepiej ni ja. Jeli sprawa wymaga paskiej dyskrecji. ..
- Oczywicie - odpowiedzia wjt ponuro. - Zatrzymam t cz historii
dla siebie do czasu, kiedy zostanie odnaleziony prawdziwy morderca. - Ton
gosu podnis mu si lekko. - Jednak jako paski przeoony musz
powiedzie...
- Dzikuj za powicenie paskiego cennego czasu, panie wjcie. Nie
bd pana ju duej zatrzymywa. - Aschenberg podnis si energicznie i
wycign do w kierunku wjta, ktry nie mia innego wyboru, jak tylko
j ucisn. Ze zbolaego wyrazu twarzy mczyzny Johanna wyczytaa, e
ucisk Aschenberga by niespodziewanie silny.
- Moecie oczekiwa mojego pisemnego sprawozdania w najbliszym
czasie - powiedzia lensman. - Sam zadbam o to, eby je dostarczy. Licz
rwnie na to, e sprawa zostanie wspomniana na najbliszym tinku. W
midzyczasie wyo oczywicie ca kwesti przed sdzi. Miejmy
nadziej, e do tego czasu sprawa zostanie rozwizana.
Wjt mia wystarczajco duo czasu, eby zastanowi si nad
odpowiedni ripost.
- Dzikuj, lensmanie Aschenberg. - Skoni si niezgrabnie przed
Johanna. - Zegnam, panno Guldberg.
- egnam, panie wjcie i dzikuj za wizyt.

112

RS

- Sam trafi do wyjcia - powiedzia krtko wjt. - Ale chciabym


zobaczy zwoki zanim odjad.
- Sam pana za chwil zaprowadz - odpowiedzia Aschenberg. - Teraz
jest tam suca. Ale musz pana ostrzec, e ciao nie jest przygotowane.
- Wytrzymam to. - Wjt zatrzyma si zanim zdoa przekroczy prg. Swoj drog... zakadam, e zwierz zosrao dobite?
Johanna patrzya na niego tpo. - Dobite?
Wjt spojrza na ni zimno. - Rozumiem to tak, e zwierz jest znane z
agresji wobec ludzi. Chyba nie zamierzacie skazywa innych ludzi na los,
jaki spotka Johana Oppstuena? Nie mona do tego dopuci.
Co on mia na myli? Czy chcia, eby zabia Ikara? Nie byo o tym
mowy. Prdzej...
- Zajmiemy si tym, panie wjcie - wtrci niespodziewanie Aschenberg.
Johanna zerwaa si na nogi. - Ale to... oj! - Jkna z blu i gniewu.
Podczas gdy mwia, Aschenberg zbliy si do niej i pooy jej rk na
plecach w taki sposb, eby umkno to uwadze wjta. Silne palce zapay
za jej zdrowe rami i cisny je niczym imado.
- Przepraszam, panno Guldberg. Nie chciaem pani zrani - powiedzia
nad jej ramieniem. Nastpnie zwrci si ponownie do wjta, ale za plecami
wci ciska jej rk. Bolao j to tak bardzo, e nie bya w stanie wydoby
z siebie ani sowa. Desperacko prbowaa si wyrwa, ale unieruchomione
rami jej to uniemoliwiao. Jego ucisk sta si jeszcze silniejszy. zy
napyny jej do oczu. Co z niego by za czowiek?
- Do tej pory nie byo na to czasu, pan zapewne rozumie - usyszaa jak
mwi do wjta.
- No tak. Ale obiecuje si pan tym zaj?
- Osobicie zadbam o to, eby sprawiedliwo si dokonaa odpowiedzia stanowczo Aschenberg.
Gdyby nie ponienie, ktre si z tym wizao, skamlaaby jak dgana
winia. Jak gdyby przewidujc, o czym mylaa, Aschenberg cisn j
ponownie. Tym razem poddaa si ju cakiem.
- Prosz i przodem, panie wjcie. Docz za chwil.
- Zaczekam na pana na podwrzu. egnam ponownie, panno Guldberg. Wjt poszed nie czekajc na odpowied.
Aschenberg puci j jakby si poparzy. Johanna sykna na niego jak
kot. Jej szare oczy byy jak iskry. Wcieka rozmasowaa zbolae rami.
- Co ty do diaba...
- Cicho! - Skin w stron uchylonych drzwi. Zamkny si w kocu
drzwi wyjciowe. - Czy nie pojmujesz, e prbuj ratowa twojego konia?

113

RS

- Ale powiedziae...
- Mg zada bycia wiadkiem przy dobijaniu konia! Wtedy nie
mielibymy adnego wyboru!
- Ale to... ja... - Johanna zamilka i po chwili poczua si jak idiotka. Mj Boe! e ja si nie poapaam... - Przycisna do do walcego serca i
odetchna.
Wpatrzy si w ni. - Wanie pozwolia, eby kierowao tob serce, a
nie rozum, Johanno. Z dowiadczenia wiem, e rzadko jest to dobry wybr.
- Wiem o tym. Wiem. Ja nigdy nie... - wyprostowaa si. - Ale ja ci nie
znam! Skd miaam wiedzie, e nie miae tego tak naprawd na myli? e
wcale nie chciae zastrzeli konia?
Skin powoli gow. - To prawda. Nie moga tego wiedzie.
Obrci si na picie i pody za wjtem.
Johanna patrzya za nim, kiedy odchodzi.
Staa obok Ikara kiedy przyszed Aschenberg. Wielki ogier pooy jej
gow na ramieniu, z gbi jego garda dochodzio pomrukiwanie. Ten peen
zaufania odgos sprawi, e popyny jej z oczu zy. Przytulia twarz do
ciepej, pachncej skry.
- Ju tu posprztano, jak widz. Czy z koniem wszystko dobrze?
Johanna przytakna nie odwracajc si.
- Mons powiedzia, e by spokojny przez ca noc. To pewnie zapach
krwi tak go rozsierdzi. Teraz ju cakiem przesta si rzuca.
Dopilnowaa, eby nigdzie nie pozostaa ani kropla krwi. Siano zostao
cakowicie wymienione, a ciany boksu wyszorowane. Ikar zosta
wyczesany i umyty. Gdyby nie cigy niepokj w zwierzciu, wczorajszy
dzie mg si wydawa tylko snem.
Na dwik obcego gosu ko podnis niespokojnie gow, ale uszy cay
czas trzyma postawione.
- Pamita ci.
- Oczywicie, e tak.
- Czy ty nigdy w siebie nie wtpisz? - nie wytrzymaa Johanna. - Zawsze
jeste taki pewny siebie?
Kiedy nie odpowiedzia, odwrcia gow. Opiera si o cian stajni z
ramionami skrzyowanymi na piersi. Teraz ju nie byo wtpliwoci, e w
niebieskozielonych oczach malowa si bl.
- W zasadzie tak - odpowiedzia cicho. - Robi co mog, eby by
opanowanym. Wikszo ludzi przecie tak robi. A ty?
Spogldaa na niego. - Ja te.

114

RS

- Ale kiedy wydarzy si najgorsze, kiedy czowiek przegrywa walk z


potniejszymi siami, kiedy w peni dowiadcza tego, jak saby i bezsilny
jest czowiek w rzeczywistoci, wtedy przychodzi pierwsze zaamanie
wiary.
Johanna zamrugaa. Czyby mwi o mierci ony? Czy to mia na myli
mwic o podporzdkowaniu wobec potniejszych si?
Drzwi stajni otworzyy si. Wszed Mons z derk, ktra okrywaa
wczeniej konia wjta. Zdenerwowany krzykn do nich przez ca stajni: O czym opowiada ten czowiek? Wjt przyjdzie jutro, eby sprawdzi, e
nie ma konia?
- On chce, ebymy zastrzelili Ikara, Mons - odpowiedziaa Johanna.
- Zastrzelili? On chce do konia strzela? Niech tylko sprbuje! - Mons
wycign zza pasa n. Jasna stal byszczaa w wietle wpadajcym do
stajni przez okna. - Rozpruj go jak wini!
- Powiniene by bardziej rozsdny, Mons. - Aschenberg podszed do
konia spokojnym krokiem. Ikar zara i rzuci gow.
- Prosz uwaa, panie lensmanie! Sam pan widzia, co on potrafi.
- Wiem o tym.
Zatrzymaa si. Johanna zobaczya, e Mons osupia.
- Lensman wie co robi, Mons.
Ikar zrobi ostrony krok w kierunku mczyzny, ktry sta spokojnie i
czeka. Napite nozdrza konia wiadczyy o tym, e by podejrzliwy, a w
kocu opuci eb w kierunku siana, ktre leao tu pod nogami
Aschenberga i zacz je. Kiedy lensman pooy do na jego zotej
grzywie, nawet si nie poruszy.
Mons zaniemwi. - Niewielu moe tak postpowa z tym ogierem.
- Spotkalimy si ju wczeniej. - Aschenberg podnis do z koskiej
grzywy i pooy j na ramieniu stajennego. - Kiedy wjt przyjdzie jutro
sprawdzi, czy konia nie ma, konia nie bdzie, Mons.
- Chodzi o to, e mam go std zabra?
- Nie, bdzie tutaj w stajni.
- Ale czy wjt nie by tutaj dzisiaj, eby go obejrze? - spytaa Johanna. Nie bdzie mia przecie kopotu z rozpoznaniem Ikara.
Co ten tajemniczy mczyzna wymyli tym razem?
- Co ty na to, Mons? - zapyta Aschenberg.
Wygldao nagle, jakby Monsowi co zawitao. - Nie policzy koni!
- Dokadnie.
Szeroki, radosny umiech zagoci na ciemnej twarzy Monsa.
- Co na to powiesz, Mons?

115

RS

- Powiem, e to moe by cakiem zabawne, panie lensmanie.

116

Rozdzia 14

RS

Johanna podbiega do Aschenberga na podwrzu.


- Co on mia na myli? Ukryjemy konia, czy nie? Kiedy nie odpowiedzia
natychmiast, rozgniewaa si.
No odpowiadaj! - zawoaa zdenerwowana i zatrzymaa si na samym
rodku podwrza. Pier falowaa pod czerwonym materiaem, policzki
zarumieniy si. Warkocz odczepi si i opad jej na rami.
Obrci si i unis brwi zdumiony. - Wyglda na to, e mam skonno
do rozdraniania ci, Johanno. Nie miaem zamiaru niczego przed tob
zataja. Ale miaem pewien pomys... gdyby zdoaa by cierpliwa do jutra
i jeli uwaasz, e mogaby mi na tyle zaufa, czy mgbym do tego czasu
zaczeka z powiedzeniem ci o wszystkim? Jest w tym pewien zamys doda, kiedy otworzya usta, eby zaprotestowa.
- Jaki zamys?
- Jeli zdoamy zwie ciebie, zwiedziemy rwnie wjta - powiedzia
wprost. - To co wymyliem, to pewnego rodzaju art i oszustwo, Johanno,
nie ukrywam tego. Ale jest to niezbdne, eby uratowa konia. A myl, e
jest tego wart. Nie ma w tym adnej korzyci, eby zabija takie niezwyke
zwierz. Jestem pewien, e gdyby by tu Vilhelm Bjercke, nigdy nie
doszoby nawet do tej rozmowy.
Johanna patrzya na niego wnikliwie. Po raz kolejny w krtkim czasie
zadaa sobie pytanie, jakim czowiekiem jest tak waciwie lensman. Z
szacunku wobec zwierzchnikw i duchowiestwa jest w kadym razie
odarty. Przez to przypomina jej ojca. Humor jej si poprawi. Uspokoia
si. Moga polubi tego czowieka! Rwnoczenie miaa wiadomo, ile on
ryzykowa. Gdyby zosta zapany na oszukiwaniu urzdnika, jego
stanowisko byoby zagroone. Nawet sdzia nie byby w stanie go wtedy
uratowa.
- Dzikuj - powiedziaa po prostu.
- Ale sprawiedliwo stawiam pomimo wszystko wysoko, Johanno.
Wyej ni wikszo rzeczy. Ludzie powinni dostawa to, na co sobie
zasuyli. Niezalenie od urodzenia i stanowiska.
- Dlaczego tak nienawidzisz pastora?
- To duga i bolesna historia. - Znowu brzmia tajemniczo. - Pewnego
razu j usyszysz, Johanno. Ale nie teraz.
Rzuci okiem na otaczajce ich domy. Poja, e nie byo sensu go dalej
wypytywa.

117

RS

Niskie popoudniowe soce owietlao swoimi dugimi promieniami


zadbane, drewniane domy. Rzucao czerwonozote odblaski z nierwnych
okien w gwnym budynku i tworzyo niebieskawe cienie wzdu stodoy i
stajni. Nad ustami lensmana zawisa chmura, kiedy odetchn.
- Poszukuj gospodarstwa.
- Sdzia mi o tym pisa. Ale to nie bdzie to gospodarstwo, tyle mog
zagwarantowa - powiedziaa ze spokojem i stanowczo spojrzaa mu w
oczy. Zimowe soce pokazao jej, e mia cienkie, czarne obwdki wok
niebieskozielonych tczwek.
Przytakn powoli. - Ju dawno to sobie uwiadomiem. I
zaakceptowaem. Ale na pewno istniej te inne gospodarstwa.
- Moliwe. Zaley, czego szukasz.
- Zadbanego gospodarstwa, redniej wielkoci, z minimaln iloci
marzncej i podatnej na wilgo gleby. Gwny budynek musi by adny,
pomalowany na biao i mie dobry widok na fiord.
To brzmiao, jakby wypowiedzia t kwesti z pamici. Johanna zdziwia
si.
- Tak mawiaa moja ona - wytumaczy. - Dorastaa w gospodarstwie na
pnocy Ringsaker i zawsze marzya o powrocie do Hedmarku. - Gorzki
grymas zawita na jego twarzy. - Zreszt w pewien sposb to zrobia.
Johanna czekaa na dalszy cig.
- Pochowaem ich u Pihla, w parafii Vang.
- Ich? - Johanna nie rozumiaa.
- Oczekiwalimy naszego pierwszego dziecka. Bylimy maestwem ju
od dziesiciu lat kiedy nareszcie... - przerwa i spojrza w d na swoje
donie.
Wreszcie zrozumiaa wyraz blu, ktry bka si po jego twarzy, kiedy
wita si z Solveig. Zrobio jej si go bardzo al. Nic dziwnego, e tak
rzadko si umiecha.
- Czy duo czasu mino od tego wydarzenia? - zapytaa cicho.
- Sze miesicy, jeden tydzie i jeden dzie. To by jeden z powodw,
dla ktrych nie mogem si tu wczeniej pojawi. Musiaem si zaj
sprawami mojej ony.
Ale teraz wyranie uzna ju, e wystarczy tej szczeroci. - Jest wci
wiele spraw, ktrych nie omwilimy, Johanno. Proponuj, ebymy si
nimi teraz szybko zajli. Ty te masz zapewne inne rzeczy na gowie.
Christian wyszed na werand starej chaty. - Stoicie tu na mrozie?
- Musielimy ochon po wizycie wjta - odpowiedzia sucho
Aschenberg. Powid wzrokiem od Christiana do Johanny, kiedy

118

RS

przytrzymywa dla niej otwarte drzwi. - Tak waciwie to musz si zaj


najpierw kilkoma prywatnymi sprawami. Czy nie moglibymy zacz od
nowa jutro rano? Bdziesz miaa czas, eby wtajemniczy modego
Abeltorpa w dzisiejsze wydarzenia. Na pewno jest ciekawy jak przebiego
spotkanie.
Czyby zauway tsknot w jej oczach? Poj jak wane byo dla niej
podzielenie si wraeniami ze szczupym, jasnowosym mczyzn, ktry
si do nich wychyla umiechnity?
Spogldaa za wysok postaci kiedy odchodzi przez podwrze duymi
krokami. Nastpnie odwrcia si do Christiana i pocierajc zmarznite
ramiona posza w kierunku werandy.
- Napal w piecu!
- Cay dzie si w nim tlio. Chod, ja ci ogrzej.
- Cicho!
Otworzy szeroko drzwi i wepchn j do rodka.
Nastpnego ranka wpada na Mille, kiedy niosa do domu piwo.
- Jak poszo z Kari? Dostaa to, co miaa dosta? Macocha spojrzaa na
ni zimno. - A dlaczego miaoby
by inaczej?
- Mille... Johanna westchna. - O co tak waciwie chodzi? Dlaczego
jeste wobec mnie taka niemia?
- Zaraz ci powiem o co chodzi! Od czasu, kiedy umar twj ojciec,
prbujesz ze mnie zrobi chopk, tak jak ry. A nawet gorzej - traktujesz
mnie, jakbym naleaa do suby! Dobrze wiem, e gospodarstwo naley
teraz do ciebie, i e mieszkam tu na twojej asce, ale nigdy nie mylaam, e
bdziesz si w taki sposb zachowywa!
Niebieski oczy wypeniy si zami. - Gdyby twj ojciec to widzia... pokrcia gow. - Wiesz co on by na to powiedzia, Johanno!
- Nie mieszkasz tutaj wcale na niczyjej asce, ale ja potrzebuj twojej
pomocy, Mille! Nie poradz sobie sama ze wszystkim! Czy tak trudno to
zrozumie? Nie prosz ci o robienie tego, co jest cikie albo mczce, ale
moga si zaj na przykad szykowaniem lampionw.
- Przecie to robiam!
- Przez kilka godzin, tak! Ale ja potrzebuj, eby kto wzi za to
odpowiedzialno! A co z waeniem piwa? Pieczeniem? Przdzeniem? Czy
nie mogaby powici na to chocia kilka godzin w cigu dnia?
- A co z ogrodem? Czy nie zrobiam w nim wystarczajco duo? Nie ma
w zasigu mili gospodarstwa, ktre mogoby si poszczyci takim piknym
ogrodem!

119

RS

- Ale ogrodnictwo nie jest elementem prowadzenia gospodarstwa, Mille!


Poza tym jest zima! Wiele rzeczy jest waniejszych od prowadzenia ogrodu!
- Chcesz powiedzie, e ogrd jest niepotrzebny?
- Nie. Ale to nie tam spdzasz czas, zim czy latem. A pki y Peder, to
jemu zostawiaa prowadzenie ogrodu! Nie rozumiesz, co ci prbuj
wytumaczy?
- O tak, rozumiem a za dobrze! Chcesz si mnie pozby. Przyznaj si! jej usta dray.
- To nieprawda, Mille. Potrzebuj ci tu, wiesz o tym. Czy nie mogaby
po prostu...
- Wystarczy ju tego! - Macocha otara zy i chciaa przej koo
Johanny.
- Mille...
- Odsu si! - Mille przecisna si obok niej, uderzajc w obolae rami
Johanny, a piwo rozlao si na ziemi.
- Na Boga... - Johanna odstawia piwo i pogadzia doni czoo. Czy
macocha naprawd mylaa, e chce si jej pozby? Kiedy y ojciec, miaa
swoje obowizki, ktre wykonywaa dla dobra wszystkich, ale teraz?
Gjertrud otworzya drzwi kuchenne i wyjrzaa. - Co si stao z piwem? I
dlaczego tu stoisz? Wylaa je? Czekaj, zaraz przynios szmat.
Za chwil wrcia.
- Mog sama posprzta, Gjertrud.
- I co jeszcze! - Okrga gospodyni pochylia si z wysikiem i wytara
plam.
- No i gotowe. - Oddychajc ciko wyprostowaa si, caa czerwona na
twarzy. - A gdzie popdzia Mille? Widz, e strasznie jej si spieszyo.
Johanna staa wci i spogldaa w kierunku, w ktrym odesza Mille. Nie wiem co ostatnio w ni wstpio, Gjertrud. Nie da si z ni rozmawia.
- Niektre kobiety nie s stworzone do samotnego ycia, Johanno. Mille
tskni za twoim ojcem. Dlatego tak si zachowuje, zrozum. Musisz po
prostu to znosi w spokoju.
- Ju tego prbowaam.
- Wejd z tym piwem do kuchni.
Gjertrud posza przodem przez korytarz. W kuchni Oliv i Stine
przygotowyway posiek. Johanna zamieszaa kasz, a Gjertrud wyja
chleb.
- Musisz pamita, e im mocniej si gaszcze kota, tym wyej podnosi
zadek, powiedziaa Gjertrud, kiedy Johanna stawiaa kasz na stole. - Na nic
dyscyplina i mocne sowa.

120

RS

- Mam dosy tych podchodw, Gjertrud.


- Wiem o tym, moje dziecko. Ale musisz si troch uzbroi w
cierpliwo.
Jej ciepa do pogadzia pocieszajco policzek Johanny. Westchna i
odamaa kawaek suchara. Gjertrud chwycia za kubek i wysza. Johanna
obrcia si w stron Oliv i Stine, ktre nie spuszczay z niej wzroku od
kiedy przysza.
- W kocu jestemy same. Chodcie tu obie. Musimy co postanowi,
zanim ludzie przyjd.
Dwie suce wymieniy przestraszone spojrzenia, stany obok siebie ze
spuszczonymi gowami. Wyczytaa z ich twarzy, e wiedziay, co je czeka.
Mons ju dawno im o tym powiedzia.
Zrezygnowana odgarna pasmo wosw z czoa. Czasami czua si
wszystkim tak bardzo zmczona. Odpowiedzialnoci, problemami,
oczekiwaniami wobec niej samej.
Chwaa za to, e w kocu przyjecha Aschenberg. Dostawaa mdoci na
sam myl o wszystkich dokumentach, ktre musiaa przeczyta. Tego dnia
wstaa ju przed witem. Na szczcie udao im si omwi wiele spraw, z
ktrymi musia si zapozna lensman, pomylaa i odsuna stoek.
Spokojne godziny po niadaniu doskonale nadaway si do tego typu zaj.
Opada na siedzenie.
- Oliv jest w ciy - powiedziaa. - A Mons jest ojcem. Zgadza si, Oliv?
- Tak.
Na wszelki wypadek spojrzaa na Stine i prbowaa by jej sowa
zabrzmiay surowo.
- A ty Stine? Jeste pewna, e nie jest tak rwnie w twoim przypadku?
- Jestem pewna. Miaam krwawienie kilka dni temu - wyszeptaa Stine.
- Tyle wiemy. - Johanna pooya donie na kolanach. - Wic domylacie
si pewnie, co wymyliam.
- Zmusisz Monsa, eby si oeni z Oliv. Powiedzia nam wczoraj.
Gos Stine by bezbarwny.
- Mam nadziej, e przymus nie bdzie konieczny - powiedziaa agodnie
Johanna. - Nie mamy wikszego wyboru, prawda?
- A ja? - wydusia z siebie Stine. - Co bdzie ze mn?
- Masz wielu mczyzn u swoich stp, Stine - powiedziaa Oliv
pocieszajco. - Zobaczysz, znajdziesz sobie kawalera jeszcze przed latem.
- Rwnie dobrze to ja mogabym by ciy - odpowiedziaa Stine cicho. Byam z nim duej! To niesprawiedliwe! To na mnie mu zaley, nie na
tobie!

121

RS

- Przesadnie szczodrzy zostaj z pustymi rkami - odparowaa krtko


Oliv.
- Ach zamknij si, ty wyszczekany diable! - Stine pochylia si nad
stoem i zaszlochaa.
- Obie bdcie cicho! - polecia stanowczo Johanna. - Bdzie tak, jak
powiedziaam. Stine - pooya do na drcym ramieniu - jeli nie jeste w
stanie trzyma si z dala od Monsa, bdziesz musiaa poszuka nowego
miejsca pracy. Nie ma innego rozwizania.
Stine wyrwaa si. - I to ty tak mwisz?! Ty, ktra co drugi dzie
nocujesz w starej chacie?! Ju ty sama wiesz, jak to jest! - Suca pochylia
si jeszcze bardziej i wybucha dononym paczem.
Johanna poczua, jak pon jej policzki.
Aschenberg zajrza do rodka.
- Co tu si wyprawia?
- Nic - odpowiedziaa krtko Johanna. - Dziewczta szykuj posiek. Zacisna usta i zacza znosi jedzenie do stou.
- Ach tak. - Podszed do stou nie spuszczajc wzroku ze Stine. - A ona
dlaczego pacze?
- Bo nie jest w ciy - odpowiedziaa sucho Johanna. Stine wybiega z
kuchni, zderzajc si niemal z Gertrud w progu.
- Na Boga... - Gospodyni prawie upucia na podog dzbanek z
mlekiem.
- Pniej to wytumacz, Gjertrud - powiedziaa Johanna. Wycigna
kilka kubkw w stron Oliv, ktra wci staa i patrzya za Stine.
- Tak pewnie bdzie najlepiej. - Gospodyni dodaa ostrym tonem. Jeszcze doprowadzisz dzisiaj do tego, e obie odejd z gospodarstwa!
Wtedy i piwo, i mleko bd wszdzie porozlewane!
Johanna nic nie powiedziaa. Drzwi otworzyy si ponownie i ludzie
zaczli wchodzi do rodka.
Pod koniec posiku Aschenberg pochyli si w jej kierunku.
- Wjt ostrzeg, e przyjdzie koo poudnia sprawdzi, czy ko naprawd
zosta dobity, ale ja mu nie ufam. Cakiem moliwe, e ju jest w drodze.
Duo trzeba byo zrobi, eby ko uszed z yciem. Jak wjt obejrza ju
zwoki, ba si wej do stajni. Ale nalega mimo to, eby zobaczy t
besti, jak to okreli. eby napisa pene sprawozdanie.
Wyprostowa si ponownie i skrzyowa ramiona na piersi. Nie potrafia
nic wyczyta z jego wyrazu twarzy.
- Nie dziwi mnie to - powiedziaa tylko.
- Chciabym bardzo, eby posza ze mn na chwil do stajni.

122

RS

Johanna skina gow. Wreszcie miaa moliwo przekona si o czym


wczoraj mwili tak tajemniczo lensman i Mons.
Jedzenie roso jej w ustach. Czua silne pulsowanie w skroniach. Guz na
gowie zmniejszy si, ale wci bola.
Kiedy szli do stajni, rozgldaa si za Stine, ale nigdzie jej nie zauwaya.
Pod jej skr czai si lekki strach. Stana jak wryta, kiedy zobaczya pusty
boks Ikara.
Nagle pojawi si Mons. Wpatrywa si w ziemi i unika jej spojrzenia.
Natychmiast zrozumiaa, e to wanie do niego przybiega Stine.
- Gdzie jest ko?
- Sama musisz go znale - odpowiedzia Mons stumionym gosem.
Johanna przesza si po stajni i zatrzymaa si w kocu przy koniu w
jednym z boksw. Znaa kadego ogiera na wylot, ale tego nigdy jeszcze nie
widziaa. Ko sta z pochylon gow, jakby spa. Sier mia matow i
wytart, by popielatej barwy. Grzywa bya krtko ostrzyona i potargana,
ogon przerzedzony. Kiedy zbliya si do niego, leniwie podnis eb.
Johanna zaniemwia, podesza krok bliej. Mogaby przysic, e bya w
stanie pozna Ikara w kadej sytuacji.
- To nie do wiary! - pogadzia doni po wytartej sierci, przyjrzaa si
pofarbowanemu koniowi. Farba nie cieraa si. - Co wy z nim zrobilicie?
Jak to moliwe?
Mons wzruszy ramionami.
- Taka wiedza przechodzi z pokolenia na pokolenie - odpowiedzia za
niego Aschenberg. - Cyganie s mistrzami w przerabianiu koni
pocigowych na zachwycajce ogiery. Widziaem na to wiele dowodw.
Dlatego pomylaem na pewno jest moliwe zrobienie tego na odwrt. No i
e Mons poradzi sobie z takim zadaniem. Nie myliem si. Mons mczy si
przez ca noc.
- Ale czy ko wrci do siebie po tym wszystkim?
- Po rym jak wjt ju odjedzie, tak. Ale minie kilka dni zanim barwnik
przestanie dziaa. Prawda, Mons?
- Tak. - Stajenny nie potrafi cakiem ukry tego, jaki by z siebie
zadowolony.
Drzwi stajni otworzyy si, do rodka wpad May Hans. - Wjt
przyjecha!
- No, nie mwiem? Mons, id na poddasze. Szybko przeszli na drugi
koniec stajni. Johanna opara si o otwarty boks, w ktrym zawsze sta Ikar i
prbowaa wyglda na smutn. Ale napicie bardzo to utrudniao.

123

RS

- A moe jedna lub dwie zy? - powiedzia z ironi Aschenberg w


momencie, kiedy urzdnik przechodzi przez wysoki prg. Wyszed wjtowi
na spotkanie.
- Ko zosta zastrzelony kilka godzin temu, panie wjcie.
- Ach tak.
Wjt powid wzrokiem po kilku rzdach koskich zadw. Zacz
spacerowa po stajni, tak jak wczeniej zrobia to Johanna. Kademu
koniowi przyjrza si z uwag, zanim w kocu westchn i odwrci si do
nich ponownie. Johanna miaa ochot zanurzy jego pen samouwielbienia
twarz w beczce z wod.
- Mam nadziej, e jest pan zadowolony, panie wjcie? - zapytaa
grzecznie.
- Wszystko jest tak, jak si spodziewaem - odpar askawie wjt. - A
teraz chciabym zobaczy zwoki zwierzcia, eby zamkn ju t spraw.
Johanna mylaa, e serce zatrzyma si jej w piersi. Ten przebiegy czort!
Co mieli teraz zrobi?
- Zwoki zostay wywiezione, panie wjcie - powiedzia z powag
Aschenberg. - Ko tak wiele znaczy dla wszystkich tutaj, e nigdy nie
mogliby zje jego misa. Dlatego zosta sprzedany.
- Sprzedany? Gdzie? - gos wjta przepeniao niedowierzanie. - Do
szybko si to wydarzyo.
- Do jednego z okolicznych gospodarstw - powiedzia Aschenberg.
Rwnoczenie szturchn j lekko palcem w plecy. Potrzebowaa chwili,
eby poj, o co mu chodzi. Potrzebowa nazwiska.
- Komu? - unis brwi wjt.
- Matsowi Brattbakkowi - powiedziaa Johanna i spojrzaa w d. Wanie odjecha ze zwokami.
Mrugna do Maego Hansa, ktry w mgnieniu oka wymkn si po cichu
przez drzwi stajni. Niedugo Mats dowie si, e zakupi wanie zwoki
ubitego ogiera ssiadw.
- Jeli taka jest wola wjta, mog doprowadzi pana na miejsce, gdzie
ko zosta dobity - powiedzia sucho Aschenberg. - Jeli bdziemy mie
szczcie, znajdziemy tam jeszcze krew.
Wjt zawaha si. Ale pokrci w kocu odmownie gow. - Nie,
dzikuj. To mi wystarczy. Wiedziaem, e wszystko bdzie jak trzeba.
Teraz musz wraca do innych zaj.
Ukoni si krtko i wyszed.
Johanna odetchna z ulg. - Jak moge przewidzie, e nie zechce
zobaczy krwi? - spytaa ze zdziwieniem.

124

RS

Aschenberg unis brwi. - Nie mogem. Gdyby si rzeczywicie upar j


zobaczy, kazabym Monsowi zabi kur. Byoby z niej wystarczajco duo
krwi, eby zabarwi nieg. To, kilka ladw kopyt i par skrawkw misa wzruszy ramionami.
Zdumiona Johanna patrzya na jego pomarszczon twarz. Ten mczyzna
wiedzia co robi, to byo pewne.
- Jestem ci winna wielkie podzikowanie, Aschenberg. Gdyby y mj
ojciec, powiedziaby to samo. Ten ko znaczy dla niego wicej ni
wikszo ludzi.
- A ja zauwayem, e doprawdy jeste crk swojego ojca - powiedzia
spokojnie. - Miaem podejrzenie, e cierpiaaby wewntrznie tak samo, jak
twj ojciec, gdyby stracia konia.
Johanna nie odpowiedziaa, podesza tylko do popielatego,
przemalowanego konia i pooya do na jego karku. Zwierz nie
zareagowao na dotyk. zy napyny jej do oczu.
- Ile on ma lat? - zapyta Aschenberg. - Pitnacie?
- Czternacie.
- To przykre, e jest tak nieufny wobec ludzi. Wjt mia racj, e on
zagraa otoczeniu, trzeba mu to przyzna - powiedzia z powag. - Naraasz
si zatrzymujc go, ale chyba o tym wiesz. A po tym wszystkim rwnie ja
musz wzi na siebie cz odpowiedzialnoci - doda. - Pomyl, gdyby
tylko podeszo do niego dziecko - nie boisz si tego?
- Zamek jest zbyt ciki dla dziecka - odpara Johanna cicho. - Nawet
May Hans, ktry bez przerwy biega w t i z powrotem po stajni, nie jest w
stanie poradzi sobie samodzielnie z drzwiami. A poza tym Ikar nigdy nie
obawia si dzieci. To mczyzn nie znosi. Tylko ci, ktrzy dobrze go znaj
mog si nim zajmowa. Mons mia z nim poza tym specjaln wi od
samego pocztku, ale ojciec by tak naprawd jedynym czowiekiem, do
ktrego Ikar si przyzwyczai.
- Wiesz dlaczego on si taki sta?
Johanna pogaskaa zabrudzon sier. - By taki ju od drugiego roku
ycia. Ojciec kupi go tanio od wdrownego handlarza. Ko zosta
wychostany do krwi. Zwisay z niego oderwane kawaki skry.
Gos si jej zaama. Ku swemu wielkiemu rozdranieniu poczua, jak zy
napyny jej do oczu. Odwrcia twarz w nadziei, e on nie zwrci na to
uwagi. Silna, ciepa do cisna nagle jej zdrowe rami.
- Myl, e teraz ju udao nam si go uratowa. Najgorsze ju za nami.
Moga tylko skin gow. Przygryza warg.

RS

- Pamitaj te, e Johan Oppstuen przypiecztowa swj wasny los. Mia


za co pokutowa, nawet gdyby okazao si, e to nie on jest morderc doda, wyczuwajc jakby o czym wanie mylaa.
Mons zszed z poddasza. Lensman puci prdko jej rami. Johanna
zamrugaa, eby wysuszy zy i otara policzek doni. Wystarczyo ju, e
Aschenberg widzia w jakim bya stanie. Zdecydowanie nie miaa ochoty
okazywa swojej saboci stajennemu. Szczeglnie teraz, kiedy musiaa
walczy o przyszo dla Oliv.
Po raz kolejny uratowa j Aschenberg.
- Chod, wychylimy po kuflu piwa. Naprawd sobie na niego
zasuylimy.
Pooy po przyjacielsku do na ramieniu Monsa i poprowadzi go do
drzwi.
- Nie mgbym odmwi, panie lensmanie.
Mons posa jej jednak nieprzyjemne spojrzenie, kiedy wychodzi.
Johanna miaa wiadomo, e jeszcze daleko byo do zakoczenia walki o
lub.

126

Rozdzia 15

RS

Byo ju dugo po poudniu, kiedy pojawi si Mats. Marie, Solveig i


Johanna siedziay przy palenisku i przdy. Mille owiadczya, e chce i
do swojej sypialni, eby przeczyta ostatni list, ktry przyszed rano od
siostry z Danii. Johanna nie miaa siy jej odpowiedzie, wic Mille
odwrcia si do niej plecami i posza.
Johanna podniosa si od przdzy kiedy zauwaya sanie z Gjermundstad
przez kuchenne okno.
- Czy to Mats? - zapytaa podekscytowana Marie i natychmiast spucia
wzrok zawstydzona.
Solveig rozemiaa si, a policzki ony sdziego zaczerwieniy si.
- Na to wyglda - odpowiedziaa Johanna i zmierzya siostr surowym
spojrzeniem.
Ale Marie cakiem ju skoncentrowaa si na pracy. Naprawd wietnie
sobie radzi, pomylaa Johanna. Jej lniana przdza bya mocna i rwna, a
Johanna pamitaa o tym, eby chwali j przy kadej nadarzajcej si
okazji. Tak niewiele byo potrzeba ostatnimi czasy, eby uszczliwi
Marie. Nic ju nie pozostao z tamtej marudnej i rozczulajcej si nad sob
kobiety.
- Z pewnoci przyjecha po swoj konin - powiedziaa Johanna.
Przy obiedzie prdko wtajemniczya ludzi w to, co zrobili z Ikarem. Due
rozbawienie zapanowao przy stole, kiedy wszyscy dowiedzieli si, jak
zosta oszukany wjt. Wesoo rozjania zarowione twarze
zgromadzonych, wszyscy uwaali, e nieznony urzdnik dosta to, na co
zasugiwa. Mons cieszy si podziwem innych, a Aschenberg mu w tym nie
przeszkadza. Nastrj, ktry by ciki i napity z powodu okropnej mierci
poprzedniego dnia, poprawi si znacznie i sta si niemal radosny. Tylko
milczca Ritva trzymaa si na uboczu. Ale do tego ju przywykli. Matka
Annara nie zwracaa ostatnio na siebie uwagi, a Johannie wcale nie byo al
z tego powodu.
Lensman poszed do swojego pokoju w starej chacie. Reszta ludzi
odpoczywaa w domu suby albo w izbie. Dym z fajek unosi si na
mrono niebieskim lutowym niebie niczym gruba, pleciona konopiana lina.
- Przywiz kogo ze sob. - Solveig podesza do okna i wyjrzaa na
zewntrz. - O matko!
- Kto to? - zaciekawiona Johanna podesza rwnie do okna.
- To Erna i Gonner!

127

RS

Johanna wyjrzaa przez okno. Siostra si nie mylia. Mats zsiad z sa.
wycign teraz rk do synowej i pomg jej wysi. Nastpnie wspomg
Gonnera.
- Musz ich przyj - powiedziaa krtko Johanna. - Solveig, prosz,
obud Gjertrud i dziewczta. Czy w izbie jest napalone?
- Raczej nie - odpara Marie ostronie. - Skoro nikogo si nie
spodziewalimy.
- Wic musimy si przygotowa. Napoje i sodkoci. Zapewne nie s
godni, przyjechali przecie zaraz po obiedzie. - Odsuna przdz na bok. Pjd po piwo, Solveig. I przynie resztk sera. Kadam go wczoraj w
piwnicy.
Pogadzia doni wosy i koszul i stana na chwil w miejscu, eby si
pozbiera. Jasnoniebieskie oczy Marie napotkay jej wzrok.
- Nie rozmawiaa z Gonnerem od czasu tej sprawy z Ern?
- Nie - Johanna sama usyszaa jakie napicie byo w jej gosie.
- Mille opowiedziaa mi o tym, co si wydarzyo - cigna Marie. Biedactwo. eby tak okrutnie zosta zdradzonym - powiedziaa ze
wspczuciem w gosie.
Johanna moga tylko skin gow. Wiedziaa, e to bya tylko kwestia
czasu zanim spotka Gonnera, po tym jak wrci do domu i moe dobrze
byoby mie to ju za sob. Ale nie cieszya si na spotkanie ze swoim
przyjacielem z dziecistwa i dawnym narzeczonym. Zbyt wiele si
wydarzyo. Zbyt wiele zego.
- Czy Gnner i Erna s ju zdrowi?
- Tak przynajmniej twierdzi Mats - odpowiedziaa krtko Johanna.
- Jacy oni wychudzeni! - Solveig kiwna gow w stron Erny. - Spjrz
na jej twarz. I ten wielki brzuch...
Johanna westchna i posza w kierunku drzwi zdecydowanym krokiem.
Kiedy wysza na schody, wszyscy troje obrcili si do niej. Podniosa rk
na powitanie i staa obserwujc ich kiedy zbliali si do werandy.
- Co ja sysz, Johanno? Dobia konia? - Na twarzy Matsa pojawi si
szeroki umiech, kiedy do niego mrugna. Ale prdko spowania. - Johan
dosta to, na co sobie zasuy. Nawet jeli to bya okropna mier. May
Hans opowiedzia nam mniej wicej co si wydarzyo kiedy dzisiaj do nas
przybieg. Czy z Toba wszystko dobrze?
- Tak, dzikuj, Mats. Tylko rami mnie wci boli. I gowa - dodaa.
- To okropne co przeylicie, ty i Mons.
- Rzeczywicie, moglibymy si oby bez tego.
- Podobno byo duo krwi?

128

RS

- To prawda.
Johanna zapatrzya si na Ern i Gonnera. Poczua kucie w policzkach
na myl o mokrych, poyskujcych koskich kopytach.
- Ze te on by na tyle sprytny, eby si tutaj ukry. To jest wprost
niewyobraalne. - Mats pokrci gow i spojrza na jej twarz. - A zreszt.
Pniej sobie o tym porozmawiamy.
Zatrzyma si, eby przepuci modych po schodach. - Pomylaem, e
przyszed ju czas na odwiedziny - powiedzia. - Tym dwojgu przyda si
troch wieego powietrza.
Johanna wycigna rk. - Dawno si nie widzielimy, Gonner.
Przytakn i wpatrzy si w jej twarz. Czyby prbowa znale w nich
gniew albo zgorzknienie? Zastanawia si, czy ywia wobec niego uraz?
Sta si szczupy, niemal wychudzony, w czasie, kiedy go nie byo. Szerokie
ramiona wydaway si kanciaste, kolana rysoway si wyranie pod
spodniami. Jedynie jego wosy byy rwnie jasne i zburzone jak niegdy.
Jego do draa, kiedy j ucisna.
Odwrcia si do Erny. Stwierdzia, e jej niech wcale si nie
zmniejszya z biegiem czasu. Oczy crki porucznika byy twarde i
stanowcze. Policzki miaa zapadnite, a usta zwiotczae. Byo wyranie
wida, e zostaa zmuszona do tej wizyty. Ze swojej wasnej,
nieprzymuszonej woli nigdy nie postawiaby stopy w Zotej Grze. Johanna
bya o tym przekonana.
- Dzie dobry, Erno. Witam w gospodarstwie.
- Dzikuj - mrukna kobieta.
Johanna zauwaya ze zdziwieniem, e Erna spojrzaa ktem oka na
tecia. Czyby postpowaa wedug konkretnych polece? Stary Brattbakk
potrafi by bardzo surowy, Johanna wiedziaa o tym dobrze. Jeli synowa
prbowaa si mu sprzeciwia, na pewno zostaa stanowczo upomniana.
Biedna Erna. Spotkaa j ogromna kara za bdy. Najpierw ojciec, ktry
niemal odszed od zmysw z powodu wciekoci, jak spowodowao jej
bezwstydne zachowanie. Nastpnie przywizaa do siebie Gonnera,
czowieka, ktry wcale nie chcia z ni by, ktrego ojciec i te przymusili
do maestwa. A na dodatek zarazia si ki! Johanna umiechna si,
chocia kciki ust miaa zesztywniae z braku yczliwoci. Ale zmusia si
do bycia mi dla Erny. Cokolwiek innego byoby zwyk bezdusznoci.
Jej wzrok powdrowa ku napczniaemu brzuchowi. Dziecku
najwyraniej nie zaszkodzio leczenie, ktremu zostali poddani Erna i
Gonner. Chocia czy mona byo to stwierdzi na pewno, zanim dziecko si
urodzi?

129

RS

Z cikim sercem zaprosia ich do rodka. To nie byo dla niej proste. O
czym mieli rozmawia? O bolesnym leczeniu, ktre Erna i Gonner przeszli
w Sanderud? W momencie, kiedy o tym mylaa, otworzyy si drzwi starej
chaty. Aschenberg wyszed na podwrze. Dziki Bogu! Odetchna z ulg.
Zamachaa do niego i krzykna, ze strachu, e pjdzie gdzie indziej:
- Aschenberg!
Na szczcie skierowa si w ich stron.
- Czy to ten nowy lensman? - spyta cicho Mats.
- Tak. Przyby chwil po tym, jak Ikar zabi Johana. - Krzykna
ponownie: - Aschenberg, chod i poznaj Matsa Brattbakka, jego syna i
synow.
Mats zoy rce na plecach i przyglda si wnikliwie nowemu
urzdnikowi. Trudno byo sprosta wyobraeniom Matsa co do tego, jaki
powinien by lensman, pomylaa Johanna. Miaa wielk nadziej, e
Aschenberg speni te oczekiwania. Zaczynaa bowiem lubi tego
powanego, nieznajomego czowieka. A jeli bdzie miaa po swojej stronie
Matsa, caa reszta wsi si z nim zgodzi. Wtedy bdzie mu atwiej jako
komu, kto przyjecha spoza wsi.
Aschenberg podszed duymi krokami. - Czy to waciciel
Gjermundstad? - zapyta wycigajc do. - Syszaem o panu wiele
dobrego.
- Czyby? Czy to sdzia co o mnie wspomina? - zamia si Mats.
- Wanie tak. - Aschenberg patrzy prosto w jasnoniebieskie oczy
Brattbakka.
Kiedy Mats ucisn jego do swoim starym zwyczajem, twarz
lensmana pozostaa bez wyrazu. Pierwszy test zosta zaliczony, pomylaa
Johanna. Mats mgby swoimi wielkimi domi wyciska wod ze ska.
Przedstawia mu Ern i Gonnera. cisn donie obojga i skoni si
lekko.
- Wejdmy do rodka. Nie byo dzisiaj niestety napalone w izbie, wic
musz was poprosi, ebymy usiedli w kuchni - przeprosia.
- Byleby tylko byo ciepo - wymamrotaa Erna.
Gjerttud i suce krztay si. Piwo byo ustawione porodku stou, obok
lea ser i pieczywo. Marie wstaa od przdzy i czekaa przy palenisku.
- My tylko wpadlimy na chwil - powiedzia Mats. - Nie musicie dla nas
nakrywa do stou. - Spojrza na Marie. - Dzie dobry, pani sdzino.
- Witaj, Mats.
To musi by bardzo uciliwe, eby si w tym wieku tak rumieni,
pomylaa Johanna. Po raz kolejny Marie zaczerwienia si niczym piwonia.

130

RS

Johanna posaa Solveig ostrzegawcze spojrzenie bo zauwaya, e oczy


siostry wypeniao rozbawienie.
W tej samej chwili do kuchni wesza Mille. Zdya si przebra od
ostatniego razu, spostrzega Johanna. Niebieska, poyskujca suknia
zrobiona bya z tego samego materiau co czepek. Macocha przywitaa si
serdecznie z gomi i umiechna si promiennie do Aschenberga. Na
Johann nawet nie spojrzaa.
- Musi by wspaniale wrci w kocu do domu - powiedziaa Mille do
Gonnera i przechylia kokieteryjnie gow.
Johanna westchna. Znowu si zaczyna. Przeniosa wzrok na Gonnera.
- Tak, to prawda.
Jego oczy wdroway od jednej osoby do drugiej, jakby chcia prosi o
pomoc. Johanna wiedziaa dlaczego. Dobrze wrci do domu? Jak macocha
moga o co podobnego spyta, pomylaa poirytowana. Byo do
oczywiste, e jeli czyim domem byo zaduone gospodarstwo, ktre
znajdowao si na skraju upadku, kiedy jedynym czowiekiem, ktry mg
pomc by rozpity, ktliwy te hazardzista, kiedy byo si skazanym mie
u swego boku Ern i jej obraony wyraz twarzy - kady wziby raczej nogi
za pas przy najbliszej nadarzajcej si okazji. W kadym razie gdyby mia
chocia odrobin fantazji, pomylaa sucho Johanna i zmierzya Gonnera
wzrokiem zza przymruonych powiek.
- Kiedy spodziewacie si dziecka? - zapytaa Solveig i zwrcia si do
Erny.
- Miao przyj ju kilka dni temu - odpowiedziaa sabym gosem crka
porucznika.
Po chwili znowu zapada cisza.
Aschenberg podnis si. - Jest kilka kwestii, o ktrych chciabym z
panem porozmawia, Brarrbakk. Midzy innymi o sprawie Johana
Oppstuena i okolicznociach jego mierci. Wic jeli mgby pan powici
chwil...
- Mats - wtrci Mats. - Nazywam si Mats. Brattbakk brzmi tak
oficjalnie.
Byo wida, e nowy lensman zrobi na nim dobre pierwsze wraenie. To
dobry pocztek, pomylaa Johanna. Aschenberg skin gow. - Bdmy
zatem na ty.
- Nie masz jakiego imienia? - zapytaa z zainteresowaniem Solveig. Mamy dalej mwi na ciebie Aschenberg?
- Jeli chcecie - odpar lensman. - Ale wikszo mwi na mnie Jon
Tarvald - doda sztywno.

131

RS

- Zatem niech bdzie Jon Tarvald - powiedzia Mats i oprni kufel do


dna. - Chodmy do biura.
Johanna zadraa. Czy chcieli pozwoli, eby siedziaa tutaj i gadaa o
niczym? Jednak Aschenberg obrci si do niej.
- Pjdziesz z nami, Johanno? Moemy ci potrzebowa.
Przytakna i musiaa si opanowa, eby nie podskoczy z radoci. eby
ukry poczucie ulgi zwrcia si do Gjerrrud.
- Zajmij si gomi, Gjertrud.
Ta niepotrzebna uwaga spotkaa si z niemiym spojrzeniem. Johanna
pospiesznie wysza za mczyznami.

132

Rozdzia 16

RS

Ju w biurze zwrcia si do Matsa.


- Twoja synowa nie wyglda dobrze.
- Nie.
Usiad ciko. Aschenberg wci sta, podpierajc si o wysokie krzeso.
Johanna odsuna dla siebie krzeso za biurkiem.
- Co na to Anne-Marte?
Mats westchn. - Anne-Marte? Chyba nie mylisz, e porucznik
wpuszcza do domu Anne-Marte? Nie, tylko Lintrup moe si zblia do
crki pana Aschema.
- Anne-Marte u was nie bya? - spytaa Johanna z niedowierzaniem. Czy porucznik naprawd uwaa, e wojskowy lekarz wie wicej o
ciarnych kobietach ni poona?
- Dokadnie tak uwaa. Nie ma adnego sensu przekonywanie go, e jest
inaczej, zapewniam ci. Prbowaem ju tego, nie myl inaczej. Moe ty te
chcesz sprbowa?
- Sprbowa przekona porucznika? Czy to w ogle moliwe?
Pamitaa jak Aschem uderzy Ern na oczach wszystkich, pamitaa
czerwony lad na policzku i milczenie Erny, kiedy Johanna spytaa j, czy
ojciec czsto j bije. Ale porucznik powiedzia wiele pojednawczych sw w
trakcie tinku, dzikowa jej piknie za obronienie jego dochodw z
roznoszenia poczty. Wtedy miaa wraenie, e zaleao mu na crce. Ale
teraz?
- On myli bardziej o swojej pozycji ni o tym, co jest najlepsze dla jego
crki - powiedziaa Johanna wolno. - Albo to, albo naprawd wierzy, e
Lintrup ma wicej umiejtnoci ni w rzeczywistoci. To si moe le
skoczy, Mats.
- Porozmawiam z Gonnerem. Co razem wymylimy.
- Zapro Anne-Marte do Gjermundstad, kiedy bdzie tam Erna i Gonner,
wtedy ona zbada Ern, a porucznik nie bdzie mia moliwoci protestowa.
Nie musi te o niczym si dowiedzie.
Mats rozpromieni si. - Sprytnie pomylane, Johanno! Zaprosz j do
swojego domu. Erna na pewno si na to zgodzi, jeli jej ojciec nic nie bdzie
wiedzia. Ona bardzo si martwi zdrowiem dziecka, dowiedziaem si o tym
od syna.
Aschenberg sta i czeka. - To si zdaje by wietnym rozwizaniem dla
wszystkich stron - powiedzia spokojnie.

133

RS

Byo wida, e chcia ju przej do rzeczy. Rwnoczenie nie chcia


niczego narzuca, zauwaya Johanna. Mats wycign skrzane
opakowanie i fajk. Skoncentrowany nabi j, podszed do kominka po
ogie i westchn zadowolony siadajc ponownie na krzele i pykajc raz za
razem. Na koniec przyjrza si nowemu lensmanowi.
Aschenberg sta spokojnie i czeka, a starszy mczyzna bdzie gotowy.
W aden sposb nie zdradzi niecierpliwoci ani poirytowania. Kiedy tylko
Mats na niego spojrza, wyprostowa si i zacz mwi.
- Jeste wanym czowiekiem we wsi, Mats. Z tego co zrozumiaem, od
niepamitnych czasw istnieje tradycja wrd chopw na Gjermundstad, e
staj si praw rk i wielk podpor dla lensmana. Mam nadziej, e tak
pozostanie. aden mczyzna nie jest w stanie poradzi sobie z takimi
obowizkami sam. Ani te adna kobieta - doda, spogldajc na Johann.
Nie spucia z niego wzroku od kiedy zacz mwi. Zauwaya, e tak
samo byo w przypadku Matsa.
- Rozumiem, rwnie, e bye bliskim przyjacielem ojca Johanny,
Erlinga Guldberga, ktry cieszy si wielki powaaniem w caej wsi. Kada
osoba, z ktr rozmawiaem, wielce cenia sobie Guldberga za jego si i
uczciwo, a take za godne zachowanie i silne poczucie sprawiedliwoci.
Mats skin gow. Jego oczy pojaniay.
- Wiem o tym, e pewne ukady we wsi byy przeciwne wyznaczeniu
zastpcy lensmana - kontynuowa Aschenberg. - Nietrudno mi to zrozumie.
Ale znam przyczyny, dla ktrych Bjercke podj tak, a nie inn decyzj i
jestem przekonany o tym, e wikszo zrozumie to i zaakceptuje w krtkim
czasie. Nie mam na celu si spoufala, panie Brattbakk, ale nie zaley mi te
na zawaszczaniu wadzy tylko dla siebie.
Odkaszln i spojrza na swoje silne donie wsparte na krzele. Jego oczy
byy przenikliwe i miay zdecydowany wyraz, kiedy podnis je na Matsa. Mam nadziej, e uda mi si podtrzyma dobr tradycj bycia sug ludu powiedzia spokojnie. - A eby tego dokona, potrzebuj wsparcia ludzi
takich jak ty, Mats. Mam nadziej, e mog na ciebie liczy. Potrzebuj
twojej mdroci i zdolnoci osdu.
Johanna zauwaya, e ta krtka mowa zrobia wielkie wraenie na
Matsie. Sowa o jej ojcu byy dobrze dobrane i proste. Wszystko w tym
mczynie zdawao si wiadczy o jego uczciwoci i woli czynienia
dobra.
Mats przytakn powoli.
- Jeli tylko bd pomocny, z radoci si tego podejm. Ale ludzie bd
potrzebowali czasu, eby si do ciebie przyzwyczai. Musz si dowiedzie,

134

RS

kim jeste. A to nie nastpi tak prdko. Najpierw bdziesz dla nich nowym
lensmanem przez kilka cikich lat. Jeli nie duej.
Szerok twarz rozjani umiech. - Ale z tym da si y!
Jeli Aschenbergowi ulyo, dobrze to ukrywa. A mimo to mona byo
zauway wyraz ulgi w jego niebieskozielonych oczach.
- Wypijmy za to, Mats. I Johanno.
W tej samej chwili do drzwi zapuka Annar i zajrza do rodka. Kiedy
zobaczy, kto jest w biurze, cofn si natychmiast.
- Nie chciaem przeszkadza.
- Wejd, Annarze. Tobie te na pewno przyda si troch nowych si.
- Dzikuj, ale...
Kiedy Johanna mrugna do niego, przesta si krpowa i ucieszy si
wyranie z zaproszenia. Johanna podesza do niego. - Chodzi o co
wanego?
- Nie tak wanego, eby nie mogo zaczeka. Aschenberg sign po
du skrzan walizk, ktra staa obok biurka i wyj z niej czworoktn
butelk. Johanna wyja z szafki cztery kieliszki. Wypeni je po brzegi i
poda kademu.
- Na zdrowie!
Ciemna wdka rozgrzewaa przeyk. Johanna nie znaa tego alkoholu.
- Jeszcze nigdy czego podobnego nie piam.
- To byo wymienite! - zgodzi si Mats. - Co to takiego?
- To si nazywa koniak - odpowiedzia Aschenberg. - Znajomy przywiz
go z Francji.
- Gdyby tylko umie co takiego wytwarza - rozmarzya si Johanna. Z czego to jest zrobione?
- Ze liwek - odpowiedzia Annar. - Prbowaem tego kiedy na statku.
Przynajmniej ci, z ktrymi piem utrzymywali, e to wanie jest koniak.
Zapamitaem to sobie, bo to takie dziwne sowo. Ale tamten cienkusz nie
mg si rwna z tym tutaj.
- Ze liwek? - Johanna nigdy nie widziaa liwki, ale czytaa o nich i
widziaa na obrazkach.
- Mog wam opowiedzie wicej o alkoholu pniej, jeli chcecie powiedzia Aschenberg. - Ale teraz moglibymy chyba wtajemniczy Matsa
i Annara w ostatnie sowa Johana Oppstuena.
Obaj mczyni spojrzeli na niego z uwag.
Kiedy Aschenberg skoczy mwi, Mats siedzia dugo ze
zmarszczonymi brwiami. Aschenberg nala wicej koniaku do kieliszkw.

135

RS

- Na Johanie nie mona byo do koca polega - powiedzia po namyle


Brattbakk. - Jak mia okazj oszukiwa, to oszukiwa. Ale po co miaby
kama, skoro zamierza uciec?
- Ja te o tym pomylaam - wtrcia Johanna. - Co mgby zyska
kamic?
Annar odstawi kieliszek z koniakiem na biurko. - Moe zrobi to na
wszelki wypadek? Nie mg mie cakowitej pewnoci, e uda mu si zbiec.
- Gdyby zabra ze sob Ikara, mogoby mu si to uda.
- Ale nie mog poj, kto inny mg co takiego zrobi! - Mars podnis
si i podszed do okna. - Wie nie jest a tak dua, ebymy nie znali tej
osoby.
- Trudno jest pozna po czowieku, czy ma w sobie zadatki na morderc powiedzia Aschenberg. - Widziaem wiele przeraajcych przykadw
kiedy byem w Christianii.
Waciciel Gjermundstad obrci si gwatownie. - Wszyscy myleli, e
to Johan to zrobi. Zosrao tam wiele ladw, mimo e on znikn. Ale kto
by go wczeniej podejrzewa? Ja nie, w kadym razie. Ale kiedy pojawiy
si dowody, zaczem myle tak jak inni.
Pokrci gow. - A teraz ju sam nie wiem, co o rym sdzi.
Johanna przygldaa si mczyznom. Potna sylwetka Matsa zasaniaa
wiato wpadajce przez okno, a twarz Annara pokrywa cie. Lensman
zapatrzy si w biay krajobraz ponad ramieniem Matsa.
- Pytanie brzmi, kto jest wystarczajco bezlitosny, eby odebra ycie
dziecku - powiedzia.
W pokoju zapada cisza. Johanna zerkna na Matsa i zrozumiaa, e te
same demony, ktre przywoay jej na myl obraz drobnego, martwego
ciaa, uczyniy to samo z nim. Zamruga, jakby dym z fajki podrani jego
oczy.
- Ale jeli zaoymy, e nie zrobi tego Johan Oppstuen - powiedziaa
Johanna przeykajc gul w gardle. - Jeli sdzimy, e to kto inny, w jaki
sposb mamy go szuka?
- Nie moemy przecie przesuchiwa caej wsi. - Mats przeszed si po
pokoju, zacz skuba piro, ktre leao obok kaamarza.
- Nie, tak nie moemy zrobi. Ale i tak go znajdziemy - powiedzia
Aschenberg zdecydowanym gosem.
Jego ostry profil oblany promieniami sonecznymi przycign wzrok
Johanny.
- Ale jak? - zapyta wprost Annar.

136

RS

Aschenberg wyprostowa plecy. - Trzymajc oczy i uszy otwarte.


Rozmawiajc z ludmi tam gdzie jestemy. Mylc. Pewnego dnia kto
powie co, co nie pasuje do tego, o czym ju wiemy.
- Ale nie moemy mie pewnoci, e to jest kto ze wsi - powiedzia
Annar. - Moe to by kto przyjezdny?
- Wtedy kto by na niego zwrci uwag - odpar Aschenberg. - A kiedy
kto nam powie, e widzia nieznajomego, bdziemy mieli nowy lad. Ale
do tego czasu... - oprni kieliszek i odstawi go od siebie. - Do tego czasu
musimy si uzbroi w cierpliwo.
- Ju kiedy kogo w ten sposb poszukiwae? - zapyta Mats i
wycign kieliszek, kiedy zaproponowana zostaa nastpna kolejka. Brzmi, jakby wiedzia, co robisz.
- Christiania zatracia swoj niewinno ju wiele lat temu - powiedzia
sucho Aschenberg. - Kiedy ludzie tocz si razem tak jak tam, mona
zaobserwowa wszelkie odcienie ycia. Rwnie te najciemniejsze. Niestety
dowiadczyem tego rwnie osobicie. Dowiadczenie pokazao mi, e
wikszo spraw ma swj koniec.
Zapada cisza. Trzej mczyni mieli o czym myle. Kiedy Annar
wspomina o kim przyjezdnym, Johanna przypomniaa sobie o obietnicy
danej Ragnhildzie.
- Mats, czy pamitasz kobiet, ktra naleaa do grupy Nikolai?
Mats spojrza na ni. - Ragnhild z Grberget? Oczywicie, e pamitam.
Dlaczego o to pytasz?
Johanna opowiedziaa o odwiedzinach w jej gospodarstwie, o rodzicach
Ragnhildy i jej bracie, Arne.
- Oni chc, eby wrcia do domu? A wiedz, e ma dwjk dzieci z
Cyganem?
- Tak. I e oczekuje trzeciego.
- Czy on jej pozwoli odej z wasnej woli? - zainteresowa si
Aschenberg.
- Ona uwaa, e nie z dziemi. Ale nie sdz, eby odwaya si go
spyta. Wydawaa si by przestraszona.
Wzruszy ramionami. - Mylisz, e to takie dziwne, e chce je
zatrzyma? To w kocu take jego dzieci.
Johanna wpatrzya si w niego. - Przecie ona nie moe zostawi swoich
dzieci!
- Powinna bya o rym myle zanim si z nim zwizaa - nie zgodzi si z
ni. - Z wasnej winy popada w kopoty.

137

RS

- Ale... - Johanna odczua rozczarowanie niczym uderzenie w brzuch.


Nie przewidziaa tego. - Mats? Annar?
Mats stuka fajk o brzeg spluwaczki. - Lensman ma w tej sprawie racj powiedzia ostronie i spojrza na ni agodnymi, niebieskimi oczami. - Taki
jest wiat. To co robimy, cignie si pniej za nami.
- Ale ona chce wrci do domu! - powiedziaa ze zwtpieniem Johanna. Jej rodzice chc, eby wrcia! Obiecaam, e jej pomog! - Gniew wzbiera
w niej, kiedy dwaj mczyni wymienili spojrzenia. - Daam jej sowo dodaa z wymuszonym spokojem. - Musz go dotrzyma, z waszym
wsparciem lub bez. Mons mi pomoe. On wie najlepiej, na co sta Nikolaia.
Jeden z tej bandy zabi jego ojca.
Patrzya wyczekujco na jednego i drugiego.
Aschenberg rozoy rce. - Jeli Ragnhilda z Graberget jest
przetrzymywana przez Cygana przemoc, pomoemy jej oczywicie. Czy s
zgodnie z prawem maestwem?
Johanna przymkna oczy z ulg. Przez chwil baa si, e i on, i Mats
odmwi jej pomocy.
- Nie.
- W takim razie zgodnie z prawem dzieci nale do niej i on nie moe ich
przetrzymywa. Przynajmniej nie w wietle prawa. Ale z moralnego punktu
widzenia...
Zamilk i pociera kciukiem blizn na wewntrznej stronie doni. Cay
czas nie odwraca od niej wzroku. Johanna poruszya si i spojrzaa w d.
Przechylia si do przodu na krzele i skrzyowaa ramiona na piersiach.
- Ragnhilda nie jest zwizana z nikim innym. A Nikolai nie wytrzyma
dugo sam, jestem tego pewna. Kto wie ile tak naprawd ma ju dzieci?
Jedno albo dwa nie zrobi mu przecie rnicy.
Sowa brzmiay brzydko, nawet dla niej samej. Ale ju zostay
wypowiedziane.
Lensman wci milcza. Mats zoy rce na plecach i patrzy w
przestrze. Annar siedzia tak jak przedtem.
Opanowaa j irytacja. Na Boga! Czy wszyscy byli po stronie tego
okropnego czowieka? Wci pamitaa nieprzystojn propozycj, jak
zoy jej Nikolai, na dodatek tu pod nosem Ragnhildy.
- Moemy si tam wybra i z nimi porozmawia - powiedzia Mats. Wszystko stanie si atwiejsze, kiedy bdziemy mieli oboje przed sob.
Wtedy bdziemy mogli zadecydowa co dalej.
- Myl, e to dobry pomys, Mats - powiedzia Aschenberg. - Moemy
uzna koniec miesica jako ostateczny termin. O ile nie wydarzy si nic

138

RS

waniejszego. Duej nie moemy czeka. Jak tylko przyjdzie wiosna,


cygaska grupa zmieni miejsce pobytu i nie bdzie atwo dowiedzie si, w
jakim kierunku si udali. Czy moemy si co do tego zgodzi?
Spojrzeli na ni. Wzruszya ramionami. Gdyby syszeli baganie
Ragnhildy o pomoc, stanliby po jej stronie, bya tego pewna.
- Tak zrbmy.
- Ja chtnie pomog - wtrci Annar. - Jeli mnie potrzebujecie.
Cholernie dugo czeka z t propozycj, pomylaa Johanna. Rwnie
dobrze mg j wspomc troch wczeniej. Ale kiedy spojrzaa w jego
zielone oczy, ktre mrugny do niej, musiaa si umiechn. Trudno byo
si gniewa na Annara.
Mats poklepa doni rami Annara. - Tak zrbmy. Ale teraz musz
odwie syna i Ern do domu. Pol po Anne-Marte. Wreszcie si dowiemy,
czy wszystko jest tak, jak powinno.
Johanna nie moga nie zauway, e na jego czoo powrcia gboka
zmarszczka sygnalizujca obaw. Podtrzymaa przed nim otwarte drzwi. Wyjd z wami.
W korytarzu zrobio si toczno kiedy wszyscy gocie zakadali okrycia.
Johanna staa razem z Gonnerem na schodach na zewntrz i czekaa na
reszt.
- Wic jeste z tym Duczykiem - powiedzia Gonner. - Tak mi si
wydawao. - Zgorzknienie sprawio, e jego gos brzmia powanie, ale
wyczuwalny w nim al sprawi, e Johannie zrobio si przykro. - To
zawsze by on. A ja, idiota, nic nie zauwayem.
- To nie byo tak, Gonner.
- Gdybym si nie upi... gdyby nie to wszystko, co si wydarzyo...
wyszaby wtedy za mnie za m? Czy byoby tak, jak zaplanowalimy?
Zwrcia ku niemu swoje smutne, szare oczy, przyjrzaa si jego
szerokiej, kocistej twarzy, jasnoniebieskim oczom i zacinitym ustom.
Uderzyo j, e jego policzki nie byy ju takie zarowione jak dawniej. To
co w nim byo zdrowe i pene si i co kiedy tak j do niego przycigao,
zamienio si w sabo i blado.
Kiedy tam sta taki osabiony, czua si poruszona. Sprawia wraenie
przegranego czowieka, jakby ycie nie miao mu nic wicej do
zaoferowania, mimo e by wci taki mody. Los okaza si zbyt wielkim
ciarem nawet dla niegdy silnych ramion Gon nera.
Jego pytanie nie byo dla niej zaskoczeniem. Wiedziaa, e pewnego dnia
zapyta j o to, a ona bdzie mu winna szczer odpowied, zarwno wobec
niego jak i siebie samej.

139

RS

Czy zerwaaby zarczyny, gdyby Gonner nie prbowa jej bra


przemoc? Gdyby nie spodziewa si dziecka z inn? Gdyby wci by tym
solidnym, godnym zaufania przyjacielem z dziecistwa, jakim zawsze dla
niej by? Czy to, co czua wobec Christiana wystarczyoby wtedy, eby
odrzuci ca reszt?
Odpowied brzmiaa nie. Nawet wtedy, kiedy Gonner napad na ni w
stajni, ich rozka nie bya przesdzona, musiaa to przyzna sama przed
sob. Gdyby caa reszta tych wydarze nie miaa miejsca, wybraaby
Gonnera. Dla dobra gospodarstwa wyszaby za niego. To, e ywia pewne
uczucia w stosunku do innego, nie byoby dla niej wystarczajcym
powodem, eby zrzec si tego, co miaa. Ale czy moga o tym powiedzie
teraz Gonnerowi, kiedy by w takim stanie? Czy nie zaamie go to jeszcze
bardziej, jeli ca odpowiedzialno zoy na jego barki? Zreszt sama te
nie bya bez winy, wiedziaa o tym dobrze.
Gonner wpatrywa si w ni wyczekujco.
- Nie - odpowiedziaa cicho. - Nie byoby tak.
Wiele rnych emocji mona byo wyczyta z jego twarzy w tym
momencie. Ulg, zawd, zo, bezsilno. Na koniec pozostao na niej
tylko zgorzknienie.
- No to ju wiem.
Nic dobrego z tego jednak nie bdzie, pomylaa smutno.
Odwrci si do niej plecami i poszed duymi krokami w kierunku sa.
Mons przyprowadzi ich konia, ktry posusznie ustawi si midzy
pozami. Oddech tworzy chmur nad jego bem. Byo jeszcze bardziej
mrono.
Reszta rwnie wysza na schody. Aschenberg krtko, ale serdecznie
poegna si z Matsem i odszed do starej chaty.
- Pewnie pisze, e ju si nie moe doczeka powrotu do domu? usyszaa jak Mats pyta Marie.
- To ju cakiem niedugo - odpowiedziaa cicho. - Johanna na pewno si
ucieszy, e bdzie mnie ju miaa z gowy.
Johanna obrcia si i zmusia si do umiechu. Bolaa j reakcja
Gonnera i nieatwo byo jej skoncentrowa si na czym innym.
- Opowiadasz gupoty, Marie.
- Tak, to prawda - przytakn Mats.
Marie zarumienia si bardziej ni kiedykolwiek wczeniej.
Johanna obja j ramieniem. - Marie jest czci rodziny. Obawiamy si
dnia, w ktrym bdzie chciaa wyjecha.
Nagle oczy Marie wypeniy si zami. Johanna udaa, e tego nie widzi.

140

RS

Mats zaj si pomaganiem synowej z zejciem po schodach. Poruszaa


si ociale i z wysikiem. Jej twarz miaa tawy odcie i wygldaa
rwnie niezdrowo jak u jej ma.
Kiedy sanie ruszyy z podwrza, Mats podnis do w pozdrowieniu.
Grupka zgromadzona na schodach odpowiedziaa pozdrowieniem.
- Jest zimno - powiedziaa drca Solveig. - Chc i do rodka i si
ogrza, Annarze.
- Musz tylko przekaza to Johannie. - Poda jej zoony arkusz papieru.
- To od mojej matki.
- Od Ritvy? - spytaa rozkojarzona Johanna, wpatrujc si wci w
odjedajce sanie. - Dlaczego do mnie pisze? Czy utracia umiejtno
mwienia?
- To pewnie jakie cytaty z katechizmu. Solveig ju ich kilka dostaa.
Nalegaa, eby ci to da.
- Ja wyrzucam moje do pieca - powiedziaa Solveig. - Pisaa tylko o
grzechu i pokucie i winie i wszystkich tych okropiestwach. Nie mam siy o
tym czyta.
- Aha. W takim razie z moim listem zrobi to samo - wymamrotaa
Johanna i wsuna sztywny papier do kieszeni w koszuli.
Wszyscy weszli do rodka.
To mogam by ja, siedzie tam z wielkim brzuchem pomidzy
mczyznami z Gjermundstad, pomylaa Johanna i powioda oczami za
odjedajcymi saniami, kiedy zmierzay w d drogi. Tak mao brakowao,
eby tak si stao.
Sanie zamajaczyy w oddali i znikny za zakrtem. Jej wzrok
powdrowa w kierunku starej chaty, w stron okien, ktre j przycigay do
siebie. Moe dzisiaj wieczorem do niego pjdzie. Ale najpierw musiaa
zwalczy w sobie uczucia, ktre nadal ni miotay, musiaa je od siebie
odsun.. Oliv wysza na werand z rkami penymi przdzy. Johanna
spojrzaa na dziewczyn, kiedy schodzia po oblodzonych stopniach.
- Id ostronie, Oliv! - krzykna.
W momencie kiedy Oliv postawia stop na onieonej ziemi, z gbi
lasu dobieg ich gony ryk zwierzcia. Oliv pospiesznym krokiem posza
przez podwrze.
Johanna nasuchiwaa. - Co to byo?
- To bya wilczyca - powiedziaa zdyszana Oliv. - Jeli tak ryczy koo
domw, to znaczy, e ostrzega, e dzieci s w drodze.
Johanna umiechna si lekko. - Wilczyca miaa tym razem dobre
wyczucie. Erna wanie odjechaa, i ty, i Solveig jestecie w ciy, Oline te

13

RS

lada moment bdzie rodzi. Mona pomyle, e to jaka epidemia. Ale nie
ma w tym nic zaskakujcego, Oliv.
Oliv przycisna do siebie wen i rozemiaa si. - Wilczyca zazwyczaj
ryczy, eby ostrzec. Daje zna, e trzeba si spodziewa dzieci. Zanim
czowiek sam o tym wie. To wanie jest takie zaskakujce.
Z tajemniczym umiechem wesza do przedsionka.

142

Rozdzia 17

RS

- Zachowujesz si jak gwniara, Marie!


Johanna stana przed drzwiami sypialni Marie i nasuchiwaa.
- Ale Mille...
- Jak mylisz co powiedziaby Vilhelm gdyby ci tak zobaczy?
- Nie zrobiam nic zego, Mille! I nie wiem co w ciebie dzisiaj wstpio,
e mwisz takie rzeczy!
Nawet przez drzwi usyszaa, e gos Mille dra.
- Co we mnie wstpio? O co ci chodzi? - zapytaa ostro.
Kiedy Marie nie odpowiedziaa natychmiast, Mille wrzasna. Odpowiadaj!
- O to jak si zachowujesz wobec Johanny, twoje humory... ty si nigdy
nie odnosia w ten sposb do swojej przyrodniej crki! A teraz prychasz
jak kot, kiedy si tylko do ciebie odezwie. I jeszcze do tego mnie oskarasz
o...
- Mwi tylko, e zachowujesz si w sposb niegodny kobiety o twojej
pozycji!
- My ze sob tylko rozmawiamy!
- A ty si rumienisz, chichoczesz i gadasz gupoty! Johanna pokrcia
gow z rezygnacj. Kciy si gorzej ni mae dzieci. Czua potrzeb
zapukania do drzwi, eby kaza im si uciszy, ale to byoby jak dolewanie
oliwy do ognia.
Rzucia wzrokiem po korytarzu. Nie powinna tak podsuchiwa. Jaki
byby wstyd, gdyby j teraz kto zobaczy.
Wanie kiedy zdecydowaa si pj do swojego pokoju, dobieg j
zapakany gos Marie.
- Tak wiele czasu mino, od kiedy... jaki mczyzna... zwrci na mnie
uwag. Vilhelm nigdy... Byam odraajca, wielkie ciao, ktre wci tylko
leao. - Szlochaa gono. - A teraz... - jej gos si zaama. - Teraz znowu
jestem czowiekiem! I kobiet! Nie, teraz pozwl mi mwi, Mille! Chc,
eby zrozumiaa, co czuj! Po raz pierwszy od Bg wie jak dawna mog
patrze w lustrze na co poza moj twarz. To tak, jakbym powoli
wydostawaa si z muszli, w ktrej kto mnie wizi. I to ja sama si z niej
wydostaam!
Johanna musiaa si umiechn, chocia tak bardzo al jej byo Marie.
- Mats to pierwszy mczyzna od wielu lat, ktry zwrci na mnie uwag
- kontynuowaa Marie. - Jak mylisz, jak wielu chciao si ze mn
przywita, kiedy przychodzili z wizyt do Vilhelma? Jak wielu z nich chcia

143

RS

przedstawi swojej odraajcej onie? Jak sdzisz? A teraz nagle jaki


mczyzna uwaa, e mio na mnie popatrze! Ciebie zawsze wielu
podziwiao, Mille, dlatego nie potrafisz zrozumie, co to za uczucie.
- Mj m nie yje, Marie. Nie opowiadaj mi wic o tsknocie.
- Czy naprawd nie zrozumiaa niczego, co prbowaam ci
wytumaczy?
- Ale tak. Rozumiem to, nie myl inaczej. Uwaam po prostu, e to
niesprawiedliwe w stosunku do Vilhelma.
Johanna pokrcia gow. Jak macocha moga co podobnego
powiedzie? Pomylaa o sdzim i dziecku, jakie spodzi z Oline, o
plotkach jakie kryy, e jest kilkoro dzieci we wsi, ktre s podejrzanie
podobne do Vilhelma Bjercke. Mille wiedziaa o tym rwnie dobrze jak
ona. Jedyn osob, ktra nie bya wiadoma apetytu sdziego na mode
dziewczta, bya sama Marie.
- Rzeczywicie jeste najbardziej odpowiedni osob do prawienia o
niesprawiedliwoci, Mille - Marie zniya glos. - Ze te si nie wstydzisz.
Dawa mi reprymendy, kiedy sama...
- Co masz na myli? - westchna Mille.
- Doskonale wiesz co.
W pokoju zapada absolutna cisza. Johanna wstrzymaa oddech.
- Zabraniam ci o tym mwi! - zasyczaa Mille.
- Jak mylisz, co powie Cecylia, kiedy przyjedzie tu i dowie si, e twoja
crka spodziewa si dziecka? Kiedy si okae, e o niczym nie
powiedziaa? Mylaa, e moesz to zachowa tylko dla siebie?
- Zamknij si! Nie wytrzymam tego!
- Solveig ma prawo o tym wiedzie, Mille! Pomyl o dziecku...
Odgos potnego klanicia rozleg si na korytarzu. Johanna otworzya
drzwi na ocie. Marie opada na stoek przyciskajc do do policzka. Mille
przytrzymywaa si ramy ka, blada jak przecierado.
- Co si tutaj dzieje?
- Wyno si std! - Niebieskie oczy Mille prawie poczerniay.
Johanna staa nieporuszona.
- Tym razem nie odejd do czasu, a uzyskam jak odpowied.
Syszaam o czym rozmawiaycie. Teraz chc wiedzie co to takiego, o
czym nie powiedziaa. O chorobie, o krrej wspomniaa mi Marie i o tym,
kogo nazwaa okropnym lekarzem"? O twoim narzeczonym, ktry wcale
nie umar. Czy to on wysya ci listy, Mille? O jakim losie pisze? Co was
podzielio, Mille?

144

RS

- Co ty jej powiedziaa? - spytaa z rozaleniem Mille. - Zrobia to za


moimi plecami, Marie? Nigdy bym ci o to nie podejrzewaa.
- Ja nie chciaam... Mylaam, e Johanna wie... Mille pucia ram ka
i chciaa przej obok Johanny, ale ta zrobia krok do boku i zagrodzia jej
drog.
- Nigdzie nie pjdziesz, a mi odpowiesz. Spokojnie spogldaa na
macoch, ktra staa jak sup soli. Wygldaa, jakby caa jej twarz
zesztywniaa. Bl, gniew, bezsilno, wszystkie te wymieszane uczucia
wida byo w jej rysach.
Nagle Johanna zrozumiaa, e najwiksz si, stojc za przemian
macochy, by strach. To nie by tylko al i tsknota. Mille si baa.
Panicznie si baa.
- Chciaam j posa do Danii - wyszeptaa. - Chciaam j wysa do
domu, eby tam wzia lub.
- Solveig ma prawo wiedzie, Mille - powiedziaa Marie z uporem.
- O jakiej chorobie mwicie, Mille? - Johanna czua jak serce wali jej w
piersi. Prawda wreszcie miaa wyj na jaw. Tajemnice, ktrych tak strzega
Mille.
- Choroba? - adna z nich nie usyszaa, e Solveig wesza do pokoju.
Teraz wodzia oczami od jednej do drugiej przeraona.
- Patrz co nawyprawiaa! - Macocha obdarzya Johanne spojrzeniem
wypenionym czyst nienawici. Johanna zamrugaa i szybko wcigna
powietrze. Jak dugo siostra tam staa?
Marie umiechna si do Solveig, podesza i otoczya j ramieniem. Obudziymy ci, kochanie?
- O czym rozmawiacie? Czy moje dziecko jest chore? - spytaa cienkim
gosem. Prbowaa wyrwa si z ucisku Marie, ale ta zapaa j jeszcze
mocniej.
- Twoje dziecko? Nie, skd ci przyszed taki pomys? Mwiymy tylko
o tym, jak wane jest, eby Christian trzyma si z daleka, kiedy dziecko
przyjdzie na wiat, eby go nie zarazi.
- Mamo? Syszaam, e mwiycie o mnie. Prawda?
- To nie miao z tob adnego zwizku, Solveig. To tylko twoja siostra
nie chce mi nigdy da spokoju. Znienawidzia mnie po mierci twojego
ojca. Ale na pewno sama to zauwaya. Inni te zauwayli.
Johanna zaniemwia.
Marie posaa jej ostrzegawcze spojrzenie, dlatego zacisna zby i
przekna swoj gniewn odpowied. Teraz najwaniejsze byo dobro
Solveig. I dziecka. Cokolwiek byo przyczyn strachu Mille, Solveig nie

145

RS

moga si o tym dowiedzie. Nie zniosaby tego. Ju i tak zbyt wiele


przesza.
Solveig wci domagaa si wytumaczenia. - Wiem, e byo co, o czym
nie chciaycie, ebym usyszaa.
- Nic poza tym, co wanie powiedziaa Marie. - Johanna wycigna do
niej do. - Chod, odprowadz ci do ka. Nie stj tutaj na zimnie. Annar
jeszcze nie pi?
- Jest w starej chacie z Christianem i lensmanem - odpowiedziaa cicho
Solveig. Z wahaniem zapaa za do Johanny, rzucia wzrokiem na matk i
Marie. - Wic o nic wicej nie chodzio? Sowo honoru?
Obie przytakny. Mille zmusia si nawet do umiechu.
Solveig w kocu si uspokoia. Przy drzwiach odwrcia si jeszcze do
Mille.
- Nie pojmuj dlaczego si tak zachowujesz w stosunku do Johanny,
mamo. To nie jest sprawiedliwe. Jeli kto si zamcza w dzie i w nocy po
mierci ojca, to bya to wanie Johanna. Wiesz przecie o tym. Chciaabym,
ebycie w kocu day spokj temu konfliktowi. Nie moemy tak dalej y.
- Masz racje, kochanie. Nie moemy tego dalej cign - odpowiedziaa
krtko Mille.
- Dobranoc, Solveig - powiedziaa agodnie Marie.
- Dobranoc.
Johanna zerkna na zacite oblicze macochy kiedy zamykaa za sob
drzwi. Jeli chciaa doprowadzi do zgody, to bardzo nieudolnie, to byo
pewne.
Owina siostr delikatnie kocami i usiada na brzegu ka.
Solveig ponownie zapaa za jej do. - Boj si, Johanno. Boj si
porodu. A jeli...
za spyna na jej gste rzsy. Johanna odgarna j delikatnie palcem.
- Wszystkie kobiety boj si przed pierwszym porodem, wiesz?
Chciaa mc powiedzie, e nie byo si czego ba, ale pomylaa, e
wystarczy ju kamstw jak na jeden wieczr. Pord jest bardzo powan
spraw, rwnie to, jak si na niego oczekuje. Sama bya zbyt moda, eby
pamita mier matki, ale myl o cierpieniach, jakie przechodzia dniami i
nocami, kiedy ze wszystkich sil walczya, eby da ycie swojemu maemu
dziecku - ta myl nawiedzaa j we snach i na jawie, kiedy ju dorosa na
ryle, eby pojmowa, co to ze sob nioso. A teraz Solveig miaa by
naraona na to samo. Sowa Marie o chorobie nie daway jej spokoju. Co
Mille ukrywaa przed swoj crk? Czy w rodzinie Abeltorpw bya jaka
dziedziczna choroba? Czy na siostr miao spa kolejne nieszczcie?

146

RS

Pochylia si nad kiem i agodnie pogadzia wyronity brzuch


Solveig. Dziecko poruszyo si pod jej palcami. Johanna poczua nag
potrzeb rozpakania si.
- Bd tutaj, eby ci pilnowa, razem z Anne-Marte. Obiecuj.
- Na pewno? - wymruczaa Solveig na wp zasypiajc.
- Na pewno. Spij ju.
Posiedziaa jeszcze chwil obserwujc pikn twarz siostry. Stopniowo
jej oddech wyrwnywa si. Powieki ju si nie poruszay.
Solveig spaa.
Johanna wzia wiato i podniosa si po cichu. Nieczsto zwracaa
twarz do nieba ze zoonymi domi, ale tego wieczoru chciaa to zrobi.
Siostra potrzebowaa kadej moliwej pomocy. Moe Bg bdzie bardziej
askawy, jeli zobaczy, e oszczdzaa swoj modlitw do czasu, kiedy bya
naprawd niezbdna. Chciaa tej nocy zanie szczer modlitw za swoj
siostr, pomylaa przeykajc gul w gardle. Z mocno zacinitymi ustami
podesza do drzwi. Ale najpierw chciaa otrzyma ostateczn odpowied od
Mille, nawet gdyby miaa j z niej wydrze przemoc.
aden dwik nie dochodzi z sypialni Marie. Johanna nacisna klamk i
wesza. Nikogo. Posza wic szybko do pokoju macochy. Tam te pusto.
Szybko podesza do schodw, podkrcia ogie w lampce. W korytarzu
panowa przecig, jakby kto wanie wychodzi z przedsionka.
- Mille? Marie?
Gjertrud stana w drzwiach kuchni. - Wanie wyszy.
- Wyszy? Teraz?
Johanna pchna drzwi i wypada na podwrze. Macocha i Marie wanie
wspinay si na sanie, ktre przygotowa Mons.
- Gdzie si wybieracie? Uciekasz, Mille? Marie?
- Musz z ni jecha - powiedziaa zmartwiona Marie. - Nie mog
pozwoli, eby jechaa sama.
Drzwi do starej chaty otworzyy si. Annar, Christian i lensman wyszli
na werand i patrzyli na kobiety w saniach.
- Co si dzieje? - Gos Aschenberga by twardy.
- Zaraz panu powiem lensmanie! Zostaam wygoniona z wasnego domu
- krzykna Mille.
- Co za bzdura! - Johanna podbiega do sa. - Musimy tylko
porozmawia - powiedziaa cicho. - Nie moesz sobie tak po prostu
odjecha.
- Mam dosy, Johanno! Dosy ciebie i twoich rozkazw, dosy braku
szacunku. Teraz speni si twoje yczenie i si mnie pozbdziesz!

26

RS

Johanna wpatrywaa si w ni. - Nigdy nie miaam yczenia, eby si


ciebie pozby, Mille. Bya dla mnie jak matka, wiesz przecie o tym! - Jej
gos zaama si. - Chciaam tylko... Mamy prawo wiedzie, co jest nie tak z
dzieckiem, ktre nosi Solveig! Co w tym dziwnego?
- Jakie to ma teraz znaczenie? - powiedziaa Mille rozedrganym gosem.
- Dziecka nie da si powstrzyma, czy jest zdrowe czy nie. Nie ma
znaczenia, co powiem. I dlatego... to nie ma sensu, Johanno! I ja... nie
wytrzymam ju wicej! - Zaszlochaa rozdzierajco i uniosa bat. - Przez te
wszystkie lata... nie wytrzymam ju tego!
- Ale...
Bat zawiszcza w powietrzu i ko szarpn. Sanie suny na pnoc.
Ostatnie, co zobaczya Johanna, zanim znikny w mroku, bya przeraona
twarz Marie pod futrzan czapk.
- Co si stao? - pojawi si przy niej Christian. Johanna draa tak, e
wosk kapa jej na donie. Nie wiem - odpowiedziaa zrezygnowana. Pokciymy si jak zwykle - dodaa gorzko.
- Nie odjedzie daleko. Jutro pewnie tu wrci.
W to ostatnie Johanna wtpia. Co jej mwio, e ucieczka macochy
bya powan spraw.
Christian sta tak blisko, e czua bijce od niego ciepo.
- Wejd do rodka eby si rozgrza - powiedzia.
Mczyni siedzieli i grali w karry, zauwaya, kiedy wesza do pokoju
Christiana. Dym z fajek unosi si pod sufitem, stoki i talia kart na stole
mwiy same za siebie.
Przyja kieliszek od Aschenberga i wypia do dna.
- Nie przejmuj si tak, Johanno. Na pewno byy ku temu inne powody ni
ktnia z tob.
Co w gosie Annara sprawio, e przyjrzaa mu si dokadniej.
Zauwaya, e jego oczy byy pozbawione wyrazu, a policzki czerwone.
Johanna zacisna usta i powioda wzrokiem od jednego do drugiego.
Christian mia fioletowy umiech na ustach, a Aschenbergowi przymykay
si powieki.
- Wy si tu upijacie? - nie moga uwierzy w to, co widzi. - Masz on,
ktra lada moment bdzie rodzi, Annar! Nie wolaby by przy niej? powiedziaa ostro. - A ty - skina na Christiana. - Ty jeszcze jeste chory!
Powiniene ju od dawna lee w ku!
Christian czkn. Wci si umiecha. - Nie bd taka surowa, Johanno.
Mam si wietnie.

148

RS

- I to ty sprowadzasz takie zwyczaje do gospodarstwa? - powiedziaa


wcieka do Aschenberga.
- Jestem winny - odpar sucho. - Jaka bdzie nasza kara, pikna
panienko? Lanie na goy tyek? A moe co gorszego?
Annar zachichota jak dziewczynka. Na Boga!
Pena odrazy odwrcia si do nich plecami i pomaszerowaa do drzwi.
- Idcie wszyscy trzej spa! Porozmawiamy o tym kiedy odepicie kaca!
Zatrzsy si ciany i zadrgay okna kiedy z caej siy zatrzasna za sob
drzwi.
Ale gniew zamieni si w zwtpienie kiedy tylko zrobia kilka krokw po
podwrzu. Ju od dawna nie czua si taka samotna.
Mille mylia si - wcale nie chciaa si jej pozby. Jak moga powiedzie
co podobnego? Kogo innego miay po mierci ojca, ni siebie nawzajem?
Czy nie pomagay sobie, nie wspieray si nawzajem kiedy umar? Czy
macocha o tym zapomniaa?
Johanna walczya ze zami. Czy naprawd bya tak niemoliwa, e nie
dao si z ni wytrzyma w jednym domu? Czy byo prawd to, co wydusia
z siebie Mille, e wcale nie okazywaa jej szacunku? e biegaa tylko w
kko wydajc kolejne rozkazy?
Cienki pisk sprawi, e podniosa gow. Czy to znowu bya wilczyca?
Otara zy i nasuchiwaa, ale otaczaa j tylko cisza. Cikimi krokami
podya w stron domu.
Akurat kiedy apaa za klamk, ponownie usyszaa pisk. A po nim
bieganie, trzaskanie chodakw o stopnie. Oliv i Stine stany jak wryte
kiedy j zobaczyy. W tym momencie Johanna poja, skd dochodziy
piski. Syszaa je ju wczeniej. Ale tym razem brzmiay troch inaczej.
- To Solveig - krzykna Oliv.
Stine zamachaa rk. - To may chce wyj! Chod Johanno! Wody ju
odeszy a ona ley i ma skurcze. Johanna ogarna si i pobiega
korytarzem.

RS

149

You might also like