You are on page 1of 172

MAY GRETHE LERUM

POWRT

ROZDZIA I
Lyster, 1767
Chocia w lipcowym upale rzeka bya spokojna, a woda ciepa, Reina siedziaa na brzegu
i dygotaa. Zmusia si do wsunicia palcw ng do wody raz zdawao jej si, e rzeka zaraz
pochwyci jej stopy i ca wcignie w nurt. Tutaj przy brzegu prawie nie byo prdw, od czasu do
czasu woda bulgotaa cicho porodku nurtu, a sucha i brunatna ziemia Po obu stronach
wiadczya, e po wiosennej powodzi nie zostao ani ladu. Dziewczyna bya miertelnie
przeraona.
Postanowia zlekceway ten lk i po raz pierwszy w caym swoim yciu zanurzy ciao
w owym cudownym, ruchliwym ywiole, ktry ludzie nazywaj wod. W pyncej wodzie.
Dlaczego si tak boi?
Zapytywaa si o to sama tysice razy. Ale teraz nie znajdowaa odpowiedzi tak samo jak
wwczas kiedy bya maa i wrzeszczaa dziko, gdy brat Benjamin prbowa wcign j do
zabawy w wodzie. Wtedy ogarniaa j po prostu panika, a strach mija, gdy tylko Benjamin j
puci albo mama przybiega na ratunek. Co to si z ni dzieje?
Johanna po prostu krcia gow, patrzc na Przestraszone dziecko.
- Mona by pomyle, e kto ci kiedy prbowa utopi - umiechaa si zatroskana.
Reina nie pamitaa ani jednego wydarzenia, ktre by w jaki sposb tumaczyo jej lk.
Pije przecie wod. Potrafi si nawet rozkoszowa kpiel, byleby tylko woda bya ciepa i
pachnca mydem, zamknita w wielkiej balii, stojcej w pralni.
Polubia te mae, askoczce strumyczki, ktre spyway po ciele, kiedy wylewaa garnek
wody na gow, by spuka wosy.
Lubia te widok fiordu, zwaszcza kiedy trwa w bezruchu, zielonkawoniebieski, i
niczym lustro odbija wizerunki otaczajcych go gr.
Ale rzeka... do rzeki nie moga si zbliy, eby serce nie zaczo jej koata, a w uszach
nie pojawi si ten bardzo nieprzyjemny szum.
Wstrzymaa oddech. Zmuszaa si, by poczu, jak dobrze jest ochodzi nogi po dugim
spacerze w kurzu. Bya niedziela, wszystko trwao w spokoju, caa okolica drzemaa w upale i
rozkoszowaa si wiadomoci, e ten rok chyba bdzie dobry dla uprawiajcych rol.

Dziewczyna rozejrzaa si wok. Gazki wierzby nad jej gow nie poruszay si.
Powietrze nawet nie drgno, co w tej dolinie nad fiordem wydawao si czym dziwnym.
Ziemia nad rzek bya gsto poronita traw, mikka. Osiki po drugiej stronie zamykay
widok na najblisz zagrod. Reina przybiega tu zupenie sama. Rzeka teraz, w rodku lata,
zmienia si w nieduy, spokojny strumyk. Mimo to dziewczyna miaa wraenie, e drobne wiry,
jakby rozbawione, cign j mocno ku sobie, chc pochwyci jej ciao. Powinna std odej.
W najgbszym miejscu nawet dziecko mogoby sta na dnie. Wiedziaa o tym. Widziaa,
jak bawili si tutaj chopcy Heleny. Woda sigaa im zaledwie do piersi. Reina mogaby sta nie
tylko z gow, ale i z ca grn czci ciaa ponad lustrem rzeki. Ciekawe, jakie to uczucie?
Ciko przekna lin, staraa si przywoywa same tylko dobre wspomnienia.
Woda bdzie w ni uderza, wiedziaa o tym. Jeli nurt nie jest zbyt silny, bdzie to
odczuwa jako agodny nacisk na ciao. Albo jak zmaganie si z przeciwnym wiatrem. A moe
jak ociao, ktr czowiek chce opanowa, kiedy jest bardzo zmczony.
Chodny nurt rozplecie jej wosy, jeli nie zwie ich dostatecznie mocno. Ale przecie
jedn z przyczyn, dla ktrych chciaa si wykpa, byo wanie pragnienie umycia gowy.
Przeczesaa palcami czarne, lekko falujce wosy. Owszem, s lepkie i brudne. Wyczuwaa
zapach sodkiego potu i dymu z kuchni, przy ktrej obie z matk przygotowyway wywary z
nowej mieszanki zi. Wyczuwaa te cierpki zapach kiepskiego spirytusu, ktrego uyway do
zioowych nalewek.
Reina przesuna si nieco w miejsce, gdzie brzeg by niszy. Teraz, kiedy tak siedziaa,
woda sigaa jej a do kolan. Przesuna si jeszcze troch, w jeszcze nisze miejsce. Wystarczy
si tylko zsun. Przez czyst wod widziaa, e dno jest twarde i gadkie, tylko zbita glina i
piasek, adnych ostrych kantw, ktre mogyby skaleczy bos stop. No, ruszaj, powtarzaa
sobie w duchu. Ciao jednak byo nieposuszne. Rce chwytay kpki trawy, wczepiay si w nie
mocno. Serce bio w piersi niczym daleki grzmot. Nie moga oddycha. Boe, zaraz zemdlej...
- Co si stao z Rein? - zastanawiaa si Johanna, kadc ostatni widelec na piknie
nakrytym stole.
Jej ojciec, Bendik, wzruszy ramionami.
- Nie widziaem jej od powrotu z kocioa. Moe zdrzemna si w altance? Emmi i Diana
siedziay tam, kiedy przyszlimy.
Johanna skina gow. Po raz ostatni ogarna spojrzeniem st.

Teraz ojciec nieczsto bywa w Vildegard, wic ta wizyta bardzo j uradowaa. A sama
przed sob przyznawaa, e cieszy si szczeglnie mocno rwnie dlatego, i Helena tu nie
przyjdzie.
Helena miaa mieszka u crki w Storlendet. Pewnego razu Johanna zadaa od niej
decyzji: Storlendet albo Vildegard. I chocia sama przyznawaa, e Helenie nie mona odebra
prawa do odwiedzania wasnej crki, to wci drczyo j zachowanie Ingalill. Ingalill j
zdradzia. To dziewczyna z pieka rodem, intrygantka najgorszego rodzaju. Co tam... to nie s
rozmylania na taki dzie jak dzisiaj.
Dzisiaj powinni si cieszy, by ze sob, zje razem ten wspaniay posiek,
przygotowany wedug przepisw z najbardziej eleganckiej ksiki kucharskiej.
Kobiety z Zamku Marji oczekiway jak zwykle wielkiego najazdu letnich goci pod
koniec miesica. Wtedy wszystko stanie na gowie. Na razie jednak oba domy pogrone byy w
spokoju i wci jeszcze Johanna moga nakrywa dla wszystkich w duej izbie w Vildegard.
Zdja fartuch i powiesia go na haczyku przy kuchennych drzwiach. Przygadzia wosy,
ktre upia w ciasny kok na karku. W maym lusterku dostrzega, e oczy jej leciutko pon, a
policzki porowiay. Ciemne pksiyce pod oczyma zrobiy si jakby troch...
Miaa na sobie pikn sukni. Jasnozielon w drukowane te kwiaty. Jest te do tej
sukni kapelusz, ale zdja go natychmiast po powrocie z kocioa i schowaa do szafy.
Syszaa, e na dworze Engebred i Levord woaj kota. S ju prawie doroli siedemnacie lat. I wci maj te niesforne, jasne loki. Jeli zostan tu dostatecznie dugo, to na
pewno zaroi si od wiejskich dziewczt, pomylaa Johanna z umiechem. Chopcw Heleny nie
dao si nie lubi. Mieli takie radosne, ufne twarze, z ktrych mona byo wyczyta wszystko niczym z otwartej ksigi. Rwnie pogodni i szczerzy, jak ich siostra mroczna i podstpna,
sprawiedliwi w kadym swoim dziaaniu. Zupenie jak szczenita ubstwiali kadego, kto dawa
im jedzenie, a jedli za czterech. Nie bali si adnej pracy, nie byo te w nich tej przebiegoci,
ktr prezentowaa Ingalill zawsze, kiedy proszono j, by zrobia co poytecznego. Johanna
przyjmowaa ich z radoci. Poza tym s podobni do Bendika. No i wreszcie to jej przyrodni
bracia...
Gdzie jest Reina? Dziewczta pracujce w szpitaliku miay dzisiaj wolne, zreszt leaa
tam tylko jedna kobieta. Pojawiy si u niej krwawienia w rodku ciy, Johanna zatrzymaa j w
Vildegard, dopki nie odzyska si. To cicha istota, yczliwa wszystkim, nie daa dla siebie

niczego poza tym, co najbardziej niezbdne. Leaa przez cae dnie spokojnie i czytaa ksiki,
ktre przyniosa jej Johanna. Ciekawe opowiadania, opisy podry, a take poradnik dla modych
matek
Johanna zapytaa o crk jedyn suc, ktra zostaa w domu, by pomc w kuchni.
Ona take nie widziaa Reiny od powrotu z kocioa.
Lodowata obrcz zaciskaa si wok serca Johanny. Bardzo dobrze znaa to uczucie,
wiernie towarzyszce jej od czasu, kiedy urodzia dzieci.
Czy stao si co zego?
Wysza na podwrze, olepio j soce, wic przesonia oczy doni, rozgldajc si za
czym, co mogoby naprowadzi j na lad crki. Zawoaa raz i drugi. Nie otrzymaa
odpowiedzi. Wkrtce Emmi, Diana i Dorte przyszy z Zamku Marji. Ich letnie suknie uszyte byy
z tak przezroczystej tkaniny, e Johanna widziaa pod nimi zarysy cia.
Cae szczcie, e nie ubieraj si tak, idc na wie.
Drobna twarz Emmi byszczaa, na czole perli si pot. Dyszaa ciko i wachlowaa twarz
jedwabn chusteczk.
- Co za straszny upa dzisiaj! Pojcia nie mam, co bymy zrobiy bez nowej lodowni!
Johanna umiechna si blado. Wszystkie te mieszkanki Kopenhagi maj takie wytworne
przyzwyczajenia. Kiedy jednak wpady na pomys zbudowania lodowni, w ktrej mona
przechowywa wielkie bloki wycite z lodowca, nie protestowaa. Rozmawiaa nawet z
wacicielem tartaku i zamwia u niego najdelikatniejsze trociny do okrycia lodu. Teraz Emmi
podaa jej ociekajcy wod wzeek.
- Zobacz, czy jeszcze co zostao. Umarabym bez szklanki winiowego soku z lodem!
Jej towarzyszki zachichotay. Widocznie panie raczyy si nie tylko winiowym sokiem i
wod, kiedy przyzwoici ludzie siedzieli w Dale, w starym kamiennym kociele i suchali sw
Paskich.
Johanna jednak znaa te kobiety zbyt dobrze, by krzywi nos na takie zachowanie. One
nie s ze. Tylko odrobin za mao powane. Prawdopodobnie yj zbyt dugo razem, nie
obcione adnymi konkretnymi obowizkami ani odpowiedzialnoci. Maj wystarczajco duo
pienidzy, by prowadzi takie ycie, do jakiego przywyky w rodzinnych domach. Wszystkie
pochodz z bogatych rodzin i wszystkie otrzymay fortuny, ktrych nie roztrwoniy poprzez
maestwa.

Owszem, byway chwile, kiedy Johanna zaczynaa im zazdroci.


Byway chwile, kiedy moga zazdroci wszystkim yjcym tak beztrosko. Wiedziaa
jednak, e lodowate szpony w odku nigdy by jej nie opuciy.
Gdzie si podziewa Reina?
Johanna niespokojnie rozgldaa si po obejciu. Goci poprosia do rodka. Crki nie
byo ani u nowo narodzonych kocit pod murem stajni, ani nie siedziaa przy kamiennym stole
pod drzewem na podwrzu. Nie odpowiadaa na woania ze swojego pokoju, zreszt teraz po
poudniu, kiedy soce wieci prosto w dach, w tej maej izdebce panuje nieznone gorco,
smoa, ktr pocignito ciany, dosownie si gotuje.
Nie byo jej te w izbie chorych ani w ogrodzie za domem, gdzie zioa i kwiaty sodko
pachn miodem.
Johanna wrcia do goci.
Z caych si staraa si opanowa. Pominwszy wszystko inne, to bardzo dziwne, e Reina
tak znikna, nikomu nic nie mwic. Jest ju za dorosa na taki dziecinny brak
odpowiedzialnoci. Powinna wiedzie, e matka bdzie si niepokoi, powinna pamita, e ju
dawniej w podobnych sytuacjach obiecywaa, i zawsze bdzie mwi, dokd idzie. Johanna
zaciskaa zby i umiechaa si blado. Bendik patrzy na ni zatroskany. - Nie znalaza jej?
Moe powinnimy uderzy w stary dzwon wzywajcy na posiki?
To znakomity pomys. Dzwonu wci uywano, zwaszcza w lecie, kiedy parobcy i
wynajci robotnicy pracowali rozproszeni po licznych polach nalecych do Vildegard. Ten
dzwon sycha byo w caej wsi, wszyscy wietnie go znali. Takie dzwony w rnych dworach
brzmiay rnie. Niektrzy umiechali si i mwili, e dzwon w Vildegard woa: miso - i - sos,
miso - i - sos...
Przewanie wzyway na ledzia i kasz na wodzie. Bendik wsta od piknie
udekorowanego stou, chwil potem rozleg si dwik dzwonu. Wszyscy usiedli. Johanna
nakrya dzisiaj lnianymi obrusami i srebrem. Kwiaty ustawione porodku stou mogy by ozdob
obiadu na zamku, skomentowaa Diana. Z kuchni dochodziy smakowite zapachy, suca
koczya ostatnie przygotowania. Bendik wrci. Twarz mu pociemniaa. - Myl... myl, e
naley jej poszuka. Johanna walczya z ogarniajcym j strachem. Wiedziaa, e powinna
powiedzie nie, e lepiej ni inni zna dziwne zachowania Reiny. Dziewczyna lubi si tak po
prostu schowa. Nie robi tego wiadomie, nie, bdzie jej bardzo przykro, kiedy zrozumie, e kto

si o ni martwi. Potrafi jednak tak siedzie i marzy. Zamyka si we wasnym wiecie na cae
godziny...
Akurat w momencie, kiedy wszyscy mieli ju uzna, e rado z uroczystego obiadu
trzeba odoy na pniej, na ganku rozlegy si kroki.
Johanna natychmiast je rozpoznaa.
- Reina! Chod zaraz! Czekamy na ciebie!
W drzwiach ukazaa si wykrzywiona twarz. Gos brzmia aonie.
- Wybaczcie mi, musz si przebra... jestem troch mokra.
- Mokra?
Johanna wybiega do sieni.
Tam staa crka w swojej nowej, piknej, jedwabnej sukni z Kopenhagi, ociekajcej
wod, falbanki i koronki wyglday okropnie.
- Mamo, ja... nie chciaam... tego zrobi. Johanna gono przekna lin, starajc si opanowa. Patrzya jednak na crk zirytowana.
- Przebierz si. I zejd na d. I wytrzyj wosy, leje si z nich woda! Boe drogi,
dziewczyno, co ty zrobia!
Reina dygotaa. Mimo letniego upau w takim mokrym ubraniu byo jej zimno.
Skrzyowaa rce z przodu. Johanna dobrze wiedziaa, dlaczego. Pod jasnym jedwabiem
rysoway si piersi. Gniewnie pokrcia gow, patrzc na crk.
Ta dziewczyna chyba nigdy cakiem nie wydoroleje. Nieatwo te j zrozumie. Chocia,
Bogu dziki, opanowaa si troch i zachowuje lepiej, od kiedy chopak ze Storlendet w kocu
zrozumia swoj sytuacj i zerwa z ni.
Umiechajc si do goci, Johanna usiada na honorowym miejscu obok ojca.
St zosta nakryty na osiem osb. Blat by wystarczajco duy dla dziesiciorga, nawet
jeli si go nie rozoyo.
Powinien tu z nami siedzie Benjamin, przemkno jej przez myl.
I Ravi, szepta jaki daleki gos. Ten gos syszaa jednak coraz sabiej. M zagin wiele
lat temu. Syna natomiast nie utracia cakiem. Wyjecha tylko, by si uczy, zostanie artyst,
rzebi w drewnie, wytwarza pikne dekoracje. Przez ponad dwa lata przebywa w siedzibie
barona w Hardangerfjorden i w cigu tego okresu Johanna widziaa go tylko jeden jedyny raz.

By bardzo zajty. Pisa, e nie ma czasu przyjecha do domu nawet na wielkie wita. Za
kadym razem obiecywa, e moe na Wielkanoc, a pniej e moe na Boe Narodzenie.
Wielkie wita nadchodziy jednak i mijay, a jego nie byo, listy docieray te rzadziej.
Johanna tsknia, eby go znowu zobaczy w domu. Raz pojechaa do niego z wizyt, ale
wspomnienia z tego spotkania zachowaa nie najlepsze. Benjamin sta si jaki daleki. Nie mia
wolnego czasu poza niedzielnymi wieczorami. A kiedy prbowaa rozmawia z nim powanie,
zmienia temat. Jej may Benjamin... co si z nim stao?
Zauwaya, e Bendik czeka na jej znak, by nala piwa. Ten delikatny, ale mocny napj
zrobili na witego Jana, byo w nim duo chmielu i przechowywa si znakomicie. Piwnica pod
Vildegard uwaana bya we wsi za najlepsz.
Emmi dostaa swoje podzwaniajce w szklance kostki lodu.
Czekajc na Rein, wszyscy popijali. Kiedy przysza, miaa wosy wysoko upite, ale
cienkie struki wci spyway po karku i rysoway delikatne wzorki na biaej sukience.
Johanna nie chciaa jej teraz pyta, co si stao. Teraz powinni zje bardzo miy
niedzielny obiad, cieszy si, e wszystko dobrze si skoczyo.
Miny dwa lata od chwili, kiedy widziaa brata, ale Rafael pisa, e maj si dobrze. Z
pocztku Benjamin wysya list zawsze, kiedy dowiedzia si, i jaki kuter wybiera si do
Sognefjordu. Zdarzao si te, e ktry z goci barona jecha przez Bergen, a tam zawsze
nadarza si moliwo wysania listu dalej. Przesyki od Johanny i Reiny dostarcza najczciej
specjalny posaniec. C, matk sta na wicej. Benjamin nie mg sobie na to pozwoli ze swoich zarobkw ucznia.
Pisa, e niczego mu nie brakuje, ale w listach Rafaela mona byo wyczyta to i owo.
Majster by czowiekiem ogromnie wymagajcym. Pracowali bardzo duo, wielokrotnie zdarzao
si, e stary ciska do ognia wyroby swoich uczniw i kaza im zaczyna od nowa. Wiedzieli
jednak, e to znakomita szkoa. Rafael sam opowiada o Niemcu, ktry nauczy go po-zotnictwa
i ktry by co najmniej tak samo surowy. Pisywa te o wielu innych rzeczach. Przysya listy,
jakich Reina nigdy przedtem nie czytaa. Czsto byway grube niczym ksiki, pene cytatw z
dzie, ktre jego zdaniem powinna bya pozna, i jego wasnych filozoficznych docieka.
Poza tym uywa w listach tylu serdecznych sw. Reina musiaa przyzna, e robi jej si
od tego ciepo na sercu.

Rafael... atwo moga go sobie wyobrazi w tym jego dziwnym ubraniu, w kapeluszu na
bakier, ozdobionym pirami, najatwiej jednak wywoywaa z pamici jego przestraszon twarz
tamtego dnia, kiedy zemdlaa w grocie nazywanej Kocioem i ockna si w jego ramionach.
W czasie tego krtkiego tygodnia sta jej si moe nawet bliszy ni brat.
Teraz by bliszy ni ktokolwiek inny.
Stracia jednego po drugim dwch ludzi, o ktrych mylaa, e bd z ni przez cae
ycie.
Najpierw ojciec. Pustka po nim wci jeszcze pozostawaa w jej sercu.
A potem Arill.
Pustki, jak on pozostawi, nie miaa odwagi rozpamitywa. Reina siedziaa w swoim
bardzo gorcym pokoju, na kolanach uoya cik ksik. Pisaa zwyczajnym owkiem,
trudno byo ustawi kaamarz i wszystko co potrzebne, kiedy si siedzi na ku, a nie przy stole.
wiato wpadao przez nieduy otwr okienny w cianie. Mienio si piknie w
krysztaowej szklance z wod, ktr tu ze sob przyniosa. Gocie wci jeszcze rozmawiali w
ogrodzie. Syszaa miech Diany. Johanna prawdopodobnie pooya si na chwil. Zawsze
wstaje tak wczenie.
Reina prbowaa skoncentrowa si na licie. Ozdobia piknie litery w imieniu Rafaela.
Umiechaa si sama do siebie.
Tak, byoby bardzo mio znowu go zobaczy.
A gdyby naprawd udao mu si przekona Benjamina... matka tak by si ucieszya.
A jeli Johanna czego potrzebowaa, to wanie
odrobiny radoci.
Z roku na rok stawaa si coraz bardziej zamknita w sobie, ponura, coraz bardziej surowa
zarwno w sposobie ubierania si, jak i zachowania. Opiekowaa si swoimi pacjentami bez
umiechu, rce miaa twarde, szorstkie. Kadego czowieka lustrowaa i osdzaa. Nie pozwalaa
sobie na adne inne przyjemnoci, jak czasami wieczr z mieszkankami Zamku Marji.
Chodzia do kocioa, bya czonkini Koa Modlitewnego. Bya wrd tych, ktrzy
nawouj do pobonoci, chocia pastor Daae odnosi si do tego obojtnie.
Reina uwaaa, e matka powoli robi si star, zasuszon jdz. Nie byo ju radosnych
konnych wypraw. adnych wizyt u przyjaciek, z winem i pysznym ciastem w koszyczku. W

uroczystociach z tacami nie braa udziau, zdarzao si natomiast czsto, e siedziaa w nocy i
lkliwie odmawiaa swoje pacierze.
Miaa dopiero czterdzieci pi lat, ale zachowywaa si tak, jakby jej ycie dobiegao
koca.
I czasami Reina mylaa, e tak wanie jest. Czasami nie bardzo pojmowaa, dlaczego w
ogle matka jeszcze trwa.
Westchna i napia si wody. Zdecydowaa si jeszcze raz przeczyta list od Rafaela.
Moe jest ju za pno na odpowied? Moe on znajduje si ju w drodze do Lyster!
Poczua, e w jej martwym sercu co jakby drgno na myl o tym.
Wosy wci jeszcze miaa wilgotne.

ROZDZIA II
Sama operacja nie bya trudna. Trzeba tylko zrobi nacicie na samej wypukoci i
odsoni popkane bony. Naley przy tym zachowa wielk ostrono, gdyby bowiem ostry
skalpel uszkodzi jelito, ycie chorego byoby miertelnie zagroone.
Johanna stanowczym ruchem wykonaa nacicie. Mona byo skr odcign na boki.
Poinformowaa pacjenta, e naleje teraz spirytusu na ran. Krzykn gono, kawaek drewna, na
ktrym mia zaciska zby, wypad na podog. Reina pochylia si i podniosa go. Moda ona
chorego bya blada jak ptno, staa jednak przy stole i drcymi rkami ciskaa gow ma.
Reina widziaa, e patrz sobie w oczy. Chory dosta znieczulajcy napj. Wicej nie mona mu
byo da. rodki nasenne i opium mogy podziaa zbyt silnie na jego saby organizm.
Johanna wymacywaa palcami miejsce, w ktrym minie i bony si rozstpiy, tworzc
otwr, przez ktry wydobyway si jelita. Wielokrotnie miaa do czynienia z przepuklin tego
rodzaju. To si robi od dwigania ciarw, mona si te z tym urodzi. Zorientowaa si, e w
tym przypadku tak wanie byo, mody mczyzna bowiem mia gadkie, biae rce.
Ostronie przycisna jelita. Trzeba je delikatnie wepchn z powrotem do wntrza
brzucha, zanim bdzie mona pozaszywa pknicie.
Rana krwawia teraz mocno, Johanna zastanawiaa si, czy by jej nie przypali. Reina
staa z gotowym rozpalonym elazem. Obie si jednak wahay.
Nacicie trzeba byo odrobin poszerzy, by jelita mogy swobodnie si uoy. Pacjent
zachowywa si bardzo niespokojnie. Przemawiaa do niego z wolna. ona chorego gono
przeykaa lin, pochylia si, by dotkn policzkiem twarzy ma.
Rka Johanny drgna. Reina zobaczya strumie krwi sikajcy a do sufitu.
Nie krzykna, widziaa jednak, e matka upucia lnicy n i odskoczya w ty.
- Boe drogi... - jkna.
- Mamo! Co ty robisz?
Rzucia si ku choremu. Obiema rkami szukaa w ranie przecitej ttnicy. Naczynie
cofno si w gb minia, byo elastyczne i musiao by mocno napite, kiedy Johanna dotkna
go skalpelem. Mczyzna wykrwawia si strasznie. Johanna i Reina patrzyy na siebie przez
moment. Reina zbyt dobrze czytaa w twarzy matki. Widziaa w jej oczach panik. Nieszczcie
odebrao jej cakiem zdolno mylenia.

Odsuna j na bok. Zapaa zakrwawiony skalpel, osuszya ran, pulsujce jelita byy
teraz niebieskawe, kurczyy si i prostoway. Chory krzycza jak zwierz, ju nie z blu, ale ze
strachu, widzia wasn krew wypywajc gstym strumieniem z ciaa.
Reina znalaza grny koniec naczynia krwiononego. Przypalia je. Wiedziaa jednak, e
to bdzie kosztowa mczyzn nog.
Johanna umya si w rzece, woya na siebie czyst, czarn, codzienn sukni i zamkna
si w swojej maej izdebce.
Chory mczyzna zmar wieczorem. Jego ona poprzysiga, e postawi je przed sdem.
Utracia swego opiekuna, ukochanego czowieka. Przed pnoc przyszli trzej jego bracia, by
zabra zwoki. Reina baa si, poniewa wprost ociekali dz zemsty i gniewem. Musiaa jednak
ich wpuci, musiaa pomc im uoy zmarego w trumnie, ktr ze sob przywieli. Nie
odzywali si do niej. Patrzyli tylko na ni zaczerwienionymi, ciemnymi oczyma. Rozpacz przesaniaa ich twarze niczym gsta, szara chmura. Reina pooya si do ka bez nadziei, e
zanie. Syszaa ciche modlitwy matki z pokoju obok: ponure, monotonne sowa, ktre tamta
recytowaa, jakby uczya si ich na pami. Reina suchaa zgnbiona. Ze zdumieniem poczua,
e bunt toruje sobie w niej drog od odka do ust. O co ta matka tam si modli? O wybaczenie?
Czy te przeklina ze moce, ktre sprawiy, e skalpel zadra w jej doni?
Jakkolwiek byo, ona wci rozmawia tylko z tym swoim zadufanym w sobie, ponurym
Bogiem.
Reina odczuwaa wobec niego coraz wikszy gniew. Obserwowaa, jak z roku na rok
matka bardziej pogra si w modlitwie, a wizyty u znajcych Bibli sprawiay, e Johanna
robia si coraz bardziej ponura, bezlitosna i milczca.
Co mogoby j wyrwa z tego stanu? Chodzia zatopiona w swoich czarnych mylach,
zapadaa si w nie z kadym dniem bardziej. Reina wiedziaa, e matka usuna wszystkie
lekkomylne ksiki: Holberga, Vernego, soczyste opowieci z francuskiej wsi. Odoya na
strych nawet niektre naukowe pisma. Reina stwierdzia, e s to te, ktre staraj si objania
wiat bez Boga.
A to akurat byy ulubione ksiki Reiny.
Leaa teraz wsuchana w modlitwy matki.
Serce krwawio jej z blu.

Od czasu do czasu syszaa wyrane sowa. Matka boi si, e zostanie ukarana. Prosia
Boga, by moga jako odkupi swj bd. Sama siebie nazywaa morderczyni. Gotowa bya
ofiarowa wszystko za ask i wybaczenie swego Pana... prosia, by wzi w zamian jej zdrowie,
jej ycie...
Reina jkna.
Najchtniej poszaby teraz do Johanny i prbowaa jej wyjani, e taki ponury Bg nie
jest ludziom do niczego potrzebny.
Wiedziaa jednak, e to si na nic nie zda.
Podczas gdy coraz wicej dawnych pietystw* zrywao ze starymi reguami przodkw,
Johanna pograa si wci bardziej i bardziej w swojej penej strachu wierze.
Mya si w zimnej wodzie.
Ubieraa si prosto, w czarne suknie, zarwno na co dzie, jak i od wita. Modlia si
kilka razy dziennie, zawsze tym samym niskim, mamroczcym gosem. Oczy czsto miewaa
czerwone, wygldao na to, e yje w strachu.
*Pietyci - zwolennicy pietyzmu, nurtu w luteranizmie, stawiajcemu sobie za cel m. in. rozbudzanie uczu
religijnych i pogbianie wiary (przyp. red. ).

Przestaa pisa listy do wikszoci swoich dawnych przyjaci i znajomych. Wrzucia


nawet do ognia ksik, ktr dostaa z Kopenhagi.
Reina widziaa, jak stronice zwijaj si w ogniu i czerniej, zdya jednak zobaczy
pikne kolorowe ilustracje, zanim przemieniy si w popi.
To wszystko dokonywao si powoli, krok po kroku, tak e nawet si tego nie zauwaao.
Reina jednak pamitaa a za dobrze wesoe konne wyprawy z matk. Te pene miechu
wieczory, kiedy Diana i Emmi opowiaday swoje pieprzne historie. Wtedy Johanna take si
miaa...
Reina wci jeszcze moga spdzi wieczr w Zamku Marji i mia si przy winie. Nigdy
jednak w towarzystwie matki. Johanna ju w ogle nikogo nie odwiedzaa, z wyjtkiem
Abrahama Asa, ktry wyej ni ktokolwiek inny we wsi nosi, jak sam to nazywa, sztandar
Chrystusa. To on uczy j, czego nie powinna robi, by by prawdziw oblubienic Chrystusa.
Byo tych rzeczy coraz wicej. Reina gniewnie zaciskaa pici. Wiedziaa, e jeli szybko nie
wydarzy si co dramatycznego, to utraci rwnie matk. O, tatusiu, alia si w duchu. Gdyby

tylko ty tutaj by, to z pewnoci nic takiego by si nie stao. Wtedy mama chciaaby znowu
taczy, cieszy si i mia...
Przenikn j zimny dreszcz, jakby te sowa odbijay si echem w jej duszy.
Czua, e zy napywaj jej do oczu. Ojca nie ma.
Wci jeszcze nie chciaa w to uwierzy, wszystko w niej przeciwko temu protestowao.
Cokolwiek
jednak si z nim dzieje, to nie ma go z nimi, i musi si pogodzi z tym, e go wicej na tej
ziemi nie zobaczy.
Ale wci wydawa jej si taki bliski, w krtkich chwilach, kiedy bya szczeglnie
nieszczliwa, moga wyranie sysze jego gos, czua nawet jego zapach.
Tatusiu...
Pragna si z tego otrzsn, za nic nie chciaa dopuci, by ta rozpaczliwa tsknota
mieszaa si ze zmartwieniem o matk. Jeli raz tak si stanie, to nie potrwa dugo, a wyoni si
przed ni jeszcze inna twarz i pogry j w blu i rozpaczy.
Storlendet byo takie ciche w t lipcow noc. Upa wci trwa w nasmarowanych smo
cianach. Arill przenis si teraz do starej pralni. ciany tego budynku wzniesiono z duych,
szarych kamiennych blokw, podoga te bya pokryta kamiennymi pytami. Chd tego
pomieszczenia dawa ukojenie. Skra go palia po caym dniu pracy na polu bez koszuli. aden z
mczyzn nie potrafi go zrozumie. Czy do tego stopnia postrada rozum, by rozbiera si w
takim socu?
No i teraz musi aowa!
Arill jednak oblewa ciao zimn wod, skra oywaa pod ni, pieka i swdziaa. Jakby
czeka na ten bl. Odzwierciedla on to, co palio go w duszy, i w jaki niezwyky sposb
sprawia, e czu si lepiej.
Obnay si na socu, no to teraz musi cierpie.
Kaza Ingalill dooy drewna do ognia, dziwnie byo mu to potrzebne!
W noce takie jak ta, gorce i ciche, ona do niego
nie przychodzia.
Wic to nie przed ni ucieka, kiedy w jasn noc nosi ze studni jedno wiadro wody po
drugim i napenia miedziany kocio w starym domu.
Potem zaryglowa drzwi.

Zanurzy si z dreniem w agodzcym bl, rozkosznym chodzie.


Myli natychmiast pojaniay. Bl ustpi, teraz byo lepiej. Zanurzy si cay, wydawao
mu si, e skra na twarzy popka od grymasw, ktre robi. Zaciska rce na ostrym brzegu
kota. Czu w powietrzu lekki zapach ugu, wiedzia jednak, e w tym kotle nikt myda nie gotuje.
To wielkie, szerokie naczynie byo przeznaczone do wyrobu piwa. Zreszt w pomieszczeniu
unosi si zapach sodu, Arill bowiem obieca Idzie, e przygotuje pi beczek dobrego napoju na
jej wesele. Nie bya ona jego rodzon matk, ale cieszy si serdecznie, wiedzc, e nareszcie
znalaza dla siebie wasne miejsce na ziemi, nareszcie bdzie miaa wasny dom, w ktrym
bdzie rzdzi... Wynurzy si z wody i prycha gono. Echo wielokrotnie odbijao si od
kamiennych cian. Znowu zanurzy twarz, tar nierwn skr tak, e pcherze, ktre porobiy
mu si od soca, pkay, wyczuwa pod palcami ywe miso. Plecy byy jedn wielk ran.
Jutro te wyjdzie na pole bez koszuli. Taki bl potrafi znosi. Ten bl prawie cakiem
tumi tamten inny.
- Gdzie on si podziewa, ten obuz? Nie widziaam go od obiadu. Gjert, wyjd i rozejrzyj
si za nim. Powiedz mu, eby przyszed, gdy tylko usyszy dzwon wzywajcy na posiek! Jego
gospodyni chce z nim rozmawia!
Oczy Gjerta byy wyblake i martwe. Otrzsn si z odrtwienia. Zgarbiony, ciko
wzdychajc, podnis si z krzesa i powlk ku drzwiom. Ingalill skrzyowaa rce na piersi i
spluna. - Popiesz si, stary dziadu! Bo jak nie, to wyl za tob moich nosicieli ognia!
Nie odwrci si do niej. Znikn w drzwiach. Kobieta umiechaa si. Gjert jest
skoczony. Ju nigdy wicej nie odway si jej przeciwstawi.
Bya z siebie bardzo dumna. Co prawda dugo musiaa nad nim pracowa, ale ostatecznie
przekonaa go o swoich niezwykych zdolnociach, opowiadajc mu jakie drobiazgi z jego
dziecistwa. Takie niewane wydarzenia, o ktrych wiedzia tylko on... no i moe zmary brat
Magnus. Nikt jednak nie mgby przypuszcza, e Magnus powiedzia komu co rozsdnego,
odkd zamknito go w domu wariatw.
M wielbi j wic teraz niczym bogini. Imponowaa mu, ale te ba si jej zdolnoci.
Wrya mu wielokrotnie i wikszo przepowiedni si oczywicie spenia. Nietrudno go byo
podej. Sysza przecie o jej ojcu... Ale dopiero ostatni pomys, na jaki wpada,
przypiecztowa wszystko. Gjert wspomnia jej kiedy o krcych w okolicy historiach, jakoby

jej ojciec mia zdolno krzesania ognia wzrokiem. e podpali wiele zagrd w Hallingdalen
tylko przez to, e na nie popatrzy!
Dugo zastanawiaa si nad t spraw. W kocu ktrego wieczora wszystko stao si dla
niej jasne. Jakby przez zapomnienie zostawia pod kiem naczynie z arem. Leay tam
rwnie kleszcze do wyjmowania wgielkw. Na pododze wyznaczya spirytusem wsk
ciek, oblaa te dokadnie miejsce wok ka oraz przestrze od paleniska a do naronika,
w ktrym uoya kupk wirkw polanych spirytusem.
Zadbaa, eby Gjert wypi wieczorem odpowiednio duo. Zapach spirytusu w izbie
sypialnej by tak ciki, e gdyby wpuci tam ptaka, to nieszczsne stworzenie na pewno by
pado. Kiedy jednak popychaa ma na posanie, ten niczego nie czul. Sam cuchn
wystarczajco mocno. By oszoomiony, ale na tyle trzewy, by zapamita to, co mia zobaczy.
Uoya go w pocieli.
Potem oznajmia z umiechem, e co mu pokae.
Z przeraeniem patrzy na jej dziwne ruchy, sztywne gesty, dramatyczne miny; w kocu z
jkiem opada na posanie tu obok niego. I wtedy z podogi buchny pomienie. Dotary do
paleniska, gdzie poar dosownie eksplodowa z tak si, e nawet Ingalill si przestraszya.
Patrzyli oboje, jak pomienie obejmuj deski podogi, w jednej chwili trwogi Ingalill
pomylaa, e za moment cay dom sponie. Rzucia si na ogie z kodr w rkach, udao jej si
go zdawi, zanim wysuszona podoga cakiem si nie zaja.
W kominku nadal paliy si drwa.
Popatrzya ukradkiem na Gjerta.
Jego twarz bya kompletnie biaa, tylko nos pozosta czerwony. Oczy wytrzeszczone.
- O Jezu Chryste, to to cud...
Z ulg skina gow, obojtnie odrzucia od siebie kodr. Dym stumi resztki zapachu
spirytusu w pomieszczeniu, nie miao wic znaczenia, e Gjert nagle wytrzewia.
Pooya si znowu przy nim.
- Nie istnieje nic, nad czym bym nie panowaa. Potrafi zawrci bieg rzeki, potrafi
rozpala i gasi ogie. Zapamitaj to, Gjert... oenie si z niezwyk kobiet...
On oblizywa suche wargi, ale nie odrywa oczu od ognia.
Syszaa, e pojkuje cicho.
Gjert si boi. Odczuwa dla niej gboki respekt.

Bya bardzo, ale to bardzo zadowolona.


eby tylko ten stary gupiec sprowadzi do niej Arilla.
Widziaa go dzisiaj, jak kosi pnagi, bez koszuli. Przy kadym ruchu minie poruszay
si pod skr. Widziaa, jak cienkie spodnie napinaj si na jego udach, kiedy cae ciao
wykonywao zamaszysty ruch, by metalowe ostrze mogo piewa w trawie...
Pragna znowu czu to mocne ciao przy swoim. Chciaa rozkoszowa si si jego
ramion, walk, ktr najpierw prowadzi ze sob, a potem z ni.
Chciaa widzie jego czonek, jak si unosi, twardy, jakby wieo wykuty z elaza,
pragna czu, jak si w ni wdziera.
Nie wiedziaa ju, o czym on myli, ani czy nadal marzy o tej jej beznadziejnej
przyrodniej siostrze. Moliwe, e tak jest, nawet jeli teraz ju wie, e to marzenie nigdy nie
zostanie spenione. W kadym razie bardzo si z tym kryje i chyba mu odpowiada to, e moe
znale ujcie dla zmysowego napicia, ktre przecie musi trawi takiego dorosego mczyzn. I ona mu w tym pomoe. Robia to ju wielokrotnie. Wiedziaa, e Arill jej nienawidzi,
widywaa w jego oczach co, co mogoby sabsz kobiet miertelnie przerazi.
By jak dziki niedwied zamknity w klatce.
Nie! Jak dziki niedwied, ktremu zaoono acuch na szyj i ktry musi taczy,
poniewa stpa po rozgrzanej elaznej pycie.
Dzisiejszego wieczoru bdzie taczy dla niej.
eby tylko teraz stary Gjert szybciej porusza nogami!
Pity kieliszek cakiem go oguszy, z uczuciem wdzicznoci opad z powrotem na
krzeso. Ponad jego gow sycha byo dudnice dwiki, co, co przypominao szorowanie i
krtkie jki jego lubnej ony.
To prawdziwa wiedma.
Przeklina dzie, w ktrym uleg tej niezwykej istocie, jej bezradnym probom o opiek.
Uwierzy jej. Nadal wierzy we wszystko, co mu mwia, e oni dwoje zostali sobie przeznaczeni
przez los. e ona cae ycie na niego czekaa, a on na ni.
Tak jest, jeszcze teraz w to wierzy, cho widzia spraw w innym wietle:
Ingalill zostaa zesana przez Boga jako kara za jego grzechy. Za to, e okrada
nieszczsnego brata. e zbyt dugo uwaa, i moe swobodnie dysponowa jego srebrem, pi
jego wdk, sprzedawa jego rzeczy, by kupi sobie nowe ubranie...

Ona jest jego kar na ziemi. Co za on znaczy w tej jej grze, nie pojmowa. Ale ona
posiada go na wasno, absolutnie i nieodwoalnie. Wiedzia dobrze, e w tym yciu si od niej
nie uwolni.
Szsty kieliszek ju go nie pali w gardle.
Gjert uwiadomi sobie, e jego wargi wykrzywiaj si w umiechu.
Ci tam na grze w izbie zachowywali si jak zwierzta.
Ingalill tumaczya mu, e gdy tylko syn zostanie poczty w jej onie, to wszystko si
skoczy. Chodzi tylko, by wypeniy si wizje, jakie miaa. Wtedy dla nich obojga rozpocznie si
czas szczliwoci.
Wtedy Arill zostanie odepchnity.
Gjert pocign jeszcze yk.
Waciwie nie uwaa ju, e to grzech. Ma jeszcze jakie radoci w yciu, cho wiedzia,
e za kad, nawet najmniejsz z nich bdzie musia drogo zapaci.
Jego ona nie jest askaw wadczyni.
Kiedy jednak umiechaa si i mwia, e musi postpowa tak, jak jej ka widzenia,
niezalenie od tego, ile blu jej to sprawia... wtedy czasami widywa rozpacz w jej zielonych
oczach. I wtedy, w takich chwilach, gdy przytulaa si do niego i niczym kot prosia o troch
ciepa, wtedy wiedzia, e wytrzyma.
W kocu zawsze mona oszale.
Czu, e odek zaczyna protestowa. Dosta ju do. W gowie kryy Gjertowi myli
przyjemnie bezksztatne. Jeszcze sysza stukot i dwiki dochodzce z gry. Teraz mgby si z
tego mia. Jakie to dziwne dwiki! Cikie stkanie Arilla przypominao mu byka stojcego w
oborze, ktry niebo nad gow widywa ledwie par razy w roku.
Koysa si na krzele i chichota. Zacz nuci jak star piosenk, ktrej sowa nigdy
nie powinny dotrze do uszu adnej kobiety.
Czu mrowienie pod skr, ale to wdka wypeniaa jego yy tak, e krew nie docieraa
do splecionych doni.
Komu potrzebna jest modziecza sia i podanie?
Gjert mia si gono i ordynarnie. Nie, lepiej jest stumi to wszystko dobrym
alkoholem, zwaszcza jeli si samemu na niego nie zapracowao!

Ockn si dopiero, kiedy Arill stan nad nim i zacz nim potrzsa. Przez okno wpadao
ju jasne wiato, sycha byo piew ptakw. Zrobi si ranek!
- Do diaba, Gjert, mylelimy, e nie yjesz! Unis bak, wci stojc na stole. Wosk,
ktrym zalakowano korek, lea pokruszony na obrusie.
- Wlae w siebie p baki? To nic dziwnego, e wygldae jak trup, ty stara pijana
winio!
Gos Ingalill rani mu uszy.
Arill uj go pod pachy i prbowa postawi na nogach.
- Potrzebujesz porzdnej porcji wieego powietrza. I spaceru nad rzek! Cuchniesz,
Gjert! Kiedy ty si mye po raz ostatni?
Stary mamrota co pod nosem. Crka Heleny odprowadzia go penym irytacji
spojrzeniem.
- Wymyj go porzdnie! Nie jestem w stanie nawet dotkn tej wini.
Arill, podpierajc wuja, prowadzi go przez podwrze, ale kiedy wyszli na pole, stary
mg ju i o wasnych siach. Rzeka bya pytka, woda pyna spokojnie. Gjert rozebra si, da
si namwi, by zanurzy cae ciao w wodzie. Uwaa jednak, e to szalestwo.
Arill przekonywa go, e tylko gupi i przesdni ludzie boj si odrobiny wody.
Kiedy wyszed na brzeg i pooy si na socu midzy krzakami wikliny, musia
przyzna, e kpiel bardzo dobrze mu zrobia.
Arill siedzia odwrcony do niego plecami. Gjert widzia, e koszula przylepia si do
ciekncych ran. Mody mczyzna nie odzywa si do niego.
Gjert westchn.
Nie dziwi si temu.
Opar si na okciach i powiedzia do plecw Arilla:
- Ona jest straszna, ta nasza kochana Ingalill. Ale chyba nie moglibymy bez niej y,
prawda... ?
Arill nie odpowiedzia. Nie odwrci si.
Gjert mia wraenie, e otacza go lodowaty chd. Popiesznie zacz si ubiera. Kiedy
woy ju kaftan, Arill si w kocu odwrci.
- Wiesz co, wuju? Mnie ju nic nie obchodzi. Waciwie to ja ju nie yj, rozumiesz. Ja
tylko istniej. Jak...

Wyrwa margerytk razem z korzeniami. Przyjrza si jej uwanie, a potem wyrzuci do


wody, ktra pochwycia rolin bezlitonie i poniosa w stron sonego, martwego fiordu.
- ... to!
Gjert spojrza w ciemne oczy chopca. Ich gorzki wyraz sprawia, e twarz tamtego
bardziej ni kiedykolwiek przypominaa nieudan mask.
Gjert westchn. Ten chopak jest ju stracony. Podobnie jak on sam. Szalestwo nie
odeszo razem w Magnusem. Ono yje i karmi si ich krwi.
Z kadym dniem staje si silniejsze. Pewnego dnia jednak pozwoli im odetchn.
Arill wsta, przyglda si dwm ptakom z oywieniem budujcym gniazdo na starej
jarzbinie.
- Mona przypuszcza, e broni si wsplnie przed srok, bo nic wicej o yciu nie
wiedz...
Gjert ruszy w stron domu. Chodna woda usuna oszoomienie alkoholem, ktry wypi
w nocy. Czas go uzupeni, poniewa myli zaczynaj by nieprzyjemnie rozsdne.
Arill nie poszed za nim.
Znowu skulony usiad nad brzegiem rzeki, wpatrujc si w skraj lasu po drugiej stronie.
Jakby na kogo czeka. Gjert odszed.
Nagle ukazaa si. Patrzy na szary pie uschnitego dbu i zobaczy jej jasn sukienk,
migajc w lesie niczym wielki motyl.
Natychmiast wiedzia, e to ona, zdy si wic ukry, zanim go zobaczya.
Dostrzega te jej lk. Widzia, jak zbliaa si do wody z bia twarz i drcymi rkami.
Widzia rwnie, jak si przemoga i rzucia do wody tam, gdzie najgbiej. Nurt
pochwyci jej ramiona i piersi.
Stracia oparcie dla stp.
Waha si jedynie przez moment.
Potem wskoczy, po chwili trzyma j mocno za rce. Dugo patrzya mu w oczy, a on
stara si nie czu bliskoci jej szczupego ciaa. Zimna woda prbowaa mu j wyrwa.
Dziewczyna bya miertelnie przeraona. Baa si jego widoku jeszcze bardziej ni tego, e
utonie.
Postara si, by bezpiecznie wysza na brzeg nieco poniej miejsca, w ktrym przedtem
siedzia, w maej zatoczce. Potem szybko uciek.

Nie zamienili ani sowa.


Nie umiaby powiedzie, dlaczego siedzia tam i czeka, a kiedy ona naprawd przysza,
uciek od niej na eb na szyj. Wszystko midzy nimi przemino, zanim si naprawd zaczo. I
to bya jego wina, tylko on za to odpowiada.
Mia jedynie nadziej, e te jego brzemienne w skutki bdy nie cigny na ni takiego
samego blu jak ten, z ktrym on musi y. Nie by teraz w stanie nawet na ni patrze, a
rwnoczenie cigno go co, by i do miejsc, w ktrych ona moga mu choby z daleka
mign...
Gdyby zamordowanie Ingalill w czym pomogo, zrobiby to natychmiast. Ale teraz
rozdziela ich nie tylko jej podstpna gra. Najgorsza okazaa si jego bezmylno. Jego
desperacka prba uwolnienia si od Ingalill pogrya go na zawsze.
Reina nigdy nie pogodzi si z tym, co zrobi. Nie bdzie moga patrze na niego z
mioci, wiedzc, e zabi wasne, nie narodzone dziecko.
Mimo wszystko czeka.

ROZDZIA III
W Zamku Marji rzdziy teraz tylko Emmi i Diana. Astrid i Aurora miay przyjecha
razem z gomi z Kopenhagi, ktrzy zwykle przybywali wasnym statkiem do Bergen. Potem ju
razem z Astrid i Auror pokonaj fiord.
Wok Emmi jednak nigdy nie byo spokoju. Razem z Dorte przeganiaa wynajte suce
z jednego miejsca na drugie. Niczego nie mona byo przeoczy. To najwaniejsza uroczysto w
roku, kto wie, jacy tym razem eleganccy gocie przyjad? Na pewno bd to najblisze
przyjaciki. Victoria Ruth, crka pastora. Niemiec ze swoj now, mod on. Peter i Miki,
tacy sympatyczni, e si niemal zapominao o ich bardzo wysokim pochodzeniu. Lovise
Mortensen ze swoim maym synkiem, nie bya wprawdzie w stanie zastpi Thilly, ale wszyscy
j akceptowali jako jedyn, prawowit crk zmarej Thilly. Po mierci Ylvy bya przecie
najblisz jej osob.
Malarz dworski, Pio, te pewnie przyjedzie, moe nawet bdzie mu towarzyszy jego
palca opium siostra, ktra twierdzi, e znaa Marj. Remmermann si chyba jednak rwnie w
tym roku nie pokae.
Nie bdzie te Hildy, ktra podruje po Oriencie. Ale z pewnoci bd i muzycy, i
pisarze, wiele osb z wesoych dworskich krgw, a przede wszystkim panie, ktre Emmi znaa
w czasach, gdy sama mieszkaa w krlewskim miecie.
Tsknia za nimi jak za siostrami.
Bez Diany nie byaby w stanie y w takim miejscu jak pooone na uboczu, ciche Lyster.
Wkrtce jednak okres ciszy si skoczy! W cigu dwch tygodni wie bdzie y inaczej.
W cigu dwch tygodni w duym domu odbywa si bd przyjcia i zabawy. To prawdziwe
bogosawiestwo. Spadek godzien Marji, uwaaa Emmi.
Ale kiedy tego dnia wypoyczony powz z Dosen w kocu ukaza si na drodze wiodcej
do Vildegard i Zamku Marji, siedzieli w nim tylko dwaj samotni panowie.
Reina zauwaya ich dopiero, kiedy wysiadali z powozu, gdy jej may piesek rzuci si do
obcych z wciekym ujadaniem. Nagle jednak ucich. Usyszaa radosne skomlenie.
- Benjamin! Mamo! Mamooo! Benjamin przyjecha! Johanna jkna i upucia szycie,
ktrym bya zajta.
- Co? Czy to prawda? O Boe... Nie byo go w domu od kilku lat.

Bieg teraz na spotkanie matki dorosy mczyzna, wyciga do niej ramiona, obejmowa
j. Nie zrobi si wyszy, ale ramiona obejmujce Johann byy silne i uminione. Na twarzy
pojawi si krtki zarost, ktry bardzo dodawa mu urody!
Reina czekaa cierpliwie. Ponad ramionami matki napotkaa spojrzenie Benjamina, a
potem przeniosa wzrok na mczyzn stojcego uprzejmie w cieniu.
Podaa mu rk.
- Witaj u nas, Rafaelu. Sprawie mojej matce i mnie wielk rado.
Rafael odsoni w umiechu rzd bardzo biaych zbw.
- Daj spokj, Reina. Przemawiasz jak pastor! Czy nie jestemy najlepszymi przyjacimi
na wiecie? Czy ja nie dostan adnego ucisku?
Rzucia mu si na szyj. Czua, e serce bije radonie, uszczliwione tym, co si stao.
Nareszcie moga przywita si z bratem, unis j w gr, dosownie wyrywajc z obj Rafaela,
i okrci w powietrzu. Johanna jkna, ju bya gotowa ostrzec swojego sabowitego syna przed
nadmiernym wysikiem. Ale opanowaa si. Widziaa, e bez trudu podnis siostr. Mia smag,
opalon skr, sta pewnie na nogach, a donie pokryte byy odciskami, wiadczcymi o wielu
godzinach cikiej pracy.
Nigdy go jeszcze nie widziaa w takim zdrowiu. Johanna przymkna oczy i zastanawiaa
si oszoomiona, jaki cud to sprawi.
- Mamo, jestemy godni! Macie ju wyroby z grskich pastwisk? wiey ser? I pszenny
chleb, mamo, marzyem o twoim pszennym chlebie od czasu...
Johanna umiechna si.
- Obawiam si, e skrzynia na chleb jest pusta, mj synu. Ale wieczorem ka sucym
napali w duym piecu w piekarni. Dzisiaj bdziecie si musieli zadowoli rosoem i kasz z
masem!
Benjamin ucaowa Johann w oba policzki. Reina widziaa, e matka mieje si
uszczliwiona. Poczua gbok ulg. Wszystko wok pojaniao. Benjamin jest w domu!
I Knut, ktry kae si nazywa Rafaelem, stoi i umiecha si do niej spokojnie. Jakby
wiedzia wszystko i chcia j zapewni, e to si z pewnoci uoy.
Odchrzkna gono i znowu uja rk brata. Johanna obja ich oboje i przytulia do
siebie.
Bya wzruszona, zaskoczona, ale wci si umiechaa.

- Dzikuj Bogu, e przysa ci do domu, do mnie, Benjaminie. Nie masz pojcia, ile
pacierzy...
Benjamin artobliwie przytuli policzek do twarzy matki.
- To Rafael mnie namwi. Ale teraz auj, e nie przyjechalimy wczeniej.
Oczy Johanny pociemniay.
- No wanie, dlaczego nie przyjechae wczeniej? Jakie to mroczne siy trzymay ci
tak daleko, mj kochany, drogi chopcze?
Soce wiecio nisko nad grami, zociste promienie sprawiy, e wosy Reiny lniy
gbokim, czerwonawym kolorem miedzi.
Benjamin wypuci matk z obj.
Spojrza na ni spod oka i powiedzia swobodnie:
- Czy to nie wystarczy, mamo, e jestem teraz? Wielka rado z powitania zamara na
moment.
To Rafael uratowa sytuacj:
- Pani Johanno, prosz mnie obarcza wszelk win. Ja po prostu uwiodem pani syna,
sprawiem, e tak go pochona nasza sztuka, i nie zauwaa upywu czasu. Teraz jednak
powrci mi rozsdek. Prosz mi wybaczy...
Ukoni si nisko, machajc jasnym kapeluszem. Johanna umiechaa si sztywno. Reina
zacza mwi:
- Tak, bdziemy si cieszy i mia przez cay wieczr. Emmi i Diana rwnie bd
zachwycone! Szkoda, e nie ma Aurory, ona by z pewnoci...
Jaki bysk w oczach Benjamina kaza jej zamilkn. Ale cisza te bya niebezpieczna.
Reina mwia wic dalej zdyszana:
- Szkoda te, e nie ma Astrid! Wiesz, ona jest bardzo zdolna, jeli chodzi o dekoracje i
podobne sprawy. Mwi, e musisz wyrzebi nowe rozety do kolumn w hallu. Stare zostay
kompletnie zjedzone przez korniki... Zreszt pewnie byy z kiepskiego drewna albo...
Benjamin patrzy na ni, a jego oczy bagay, by umilka.
Soce pono ponad szczytami gr. Zamknli za sob drzwi, wewntrz byo chodniej,
powietrze nie takie gorce, atwiej oddycha.

Rafaela posadzono obok Reiny, Benjamin siedzia midzy ni i matk. Wkrtce te


przyszy obie panie z Zamku Marji i zasypay Benjamina pocaunkami oraz pytaniami. W kocu,
machajc rkami, uwolni si od nich, ale mia si zadowolony.
- Tak to si wita powracajcego marnotrawnego syna! Ale gdzie jest w takim razie wieo
ubite ciel?
Johanna nie zrozumiaa artu.
- Nie naley szydzi ze sw Pana - rzeka ostro i zacza popiesznie sprzta ze stou.
W izbie zalega cisza.
Po chwili Emmi zerwaa si na rwne nogi i zacza wszystkich zaprasza do Zamku
Marji.
- Bo widzicie, my przemeblowaymy dom! Zrobio si naprawd piknie. I stoy zostan
wniesione, wszystkie te, ktre byy zoone w pokojach na grze. Adamaszek na szczcie jest
wci adny, wytrzyma wic jeszcze jedno lato. Srebro natomiast bardzo trudno wyczyci.
Johanno, czy masz jeszcze troch tego swojego cudownego proszku?
Byo jednak za pno.
Ponury nastrj Johanny udzieli si wszystkim. Wiedziaa o tym, ale nic nie moga
poradzi. Prbowaa si tylko z wielkim wysikiem umiecha.
- Idcie, idcie wszyscy i bawcie si dobrze. Ja tymczasem pozmywam... i do was
docz.
- No to wypijmy za zdrowie powracajcego syna, zanim pojawi si tu Johanna!
Emmi wbia korkocig w butelk, wprawnym, mskim ruchem wycigna korek. Jej
drobne ciao wci byo bardzo silne. Nalaa trunku do zielonkawych, szlifowanych kieliszkw.
Pachnia ciko i sodko owocami i przyprawami.
Reina uwaaa, e matka nie miaaby nic przeciwko takiemu toastowi, rozumiaa jednak
cierpki komentarz Emmi.
Siedzieli w altanie, ktra zostaa przebudowana po tragicznych wydarzeniach. Usunito
fotel, na ktrym wtedy siedziaa Mar ja. Zamiast tego wstawiono wiklinowe meble. Zostay
ostatnio polakierowane, lniy piknie, wyglday jak nowe. Wszdzie leay mikkie poduszki
haftowane w kwiaty. St porodku te czciowo pleciony by z wikliny, jednak blat zrobiono z
ranego drewna z dekoracyjnymi intarsjami w rnych kolorach. Emmi pooya wieo

nakrochmalony obrus, rozstawia miseczki z orzechami i rodzynkami. Podano take mae


ciasteczka i kandyzowane kasztany oraz plasterki cytryny. Spenili toast.
Wino byo sodkie i mocne.
Reinie na policzki wypyny rumiece. Pochylia si do brata, poczua, e pachnie
inaczej ni dawniej.
Niebieskawy cie wok jego postaci powiedzia jej, e Benjamin yje w spokoju, ale jest
te w nim chd, ktrego nie moe si pozby. To dziwne, oczy mia bowiem ciepe, a policzki
zdrowo zarumienione od soca i wiatru. Nawet wosy lniy piknie, nie byy jednak takie
ciemne jak jej wasne, nie miay te tych miedzianych refleksw.
Rafael opowiada o ich pracy. Podrowali troch ze swoim mistrzem, otrzymali
zamwienia w kilku znakomitych domach. W siedzibie barona zawsze byo co do roboty,
zreszt Rafael nazywa to miejsce swoim domem. Kiedy okres nauki Benjamina dobiegnie
koca, by moe ju jesieni, to obaj pomieszkaj jeszcze troch u barona. Zasuyli sobie na
odrobin odpoczynku, zarabiali dobrze, bd wic mogli bez zmartwie przey zim.
Emmi wolno kiwaa gow.
- No a potem?
Rafael umiecha si. Spoglda na Benjamina.
- Potem? No c... zobaczymy, co czas przyniesie. Prawda, Benjaminie?
Tamten spokojnie przytakn i napi si wina.
- My... Rafael jest jak mj... brat. Postanowilimy trzyma si razem. Bardzo dobrze nam
si wsppracuje, mamy nawet specjaln technik. Ja rzebi w drewnie i ksztatuj glin, on
pokrywa to zotem i maluje... mistrz jest bardzo zadowolony. Powiada, e jeszcze takich ozdb
nie widzia.
- Brzmi to bardzo dobrze - powiedziaa Emmi. Reina poczua skurcz odka.
Ciao Rafaela nie dotykao jej, czua jednak jego ciepo w ten pny letni wieczr.
Chtnie spojrzaaby mu w oczy.
On ukrywa je pod szerokim rondem kapelusza, wiatr od gr porusza pirami. Benjamin
ziewn.
To uspokoio cae towarzystwo, panie byy zmczone po caodziennej bieganinie,
panowie mieli za sob dug podr.
I wtedy nareszcie przysza Johanna.

Przyja kieliszek wina, ale zanim wypili, odmwia nad zebranymi modlitw. Potem
poprosia ich, by zoyli rce i starali si skierowa myli ku Temu, ktry uzdrowi jej syna i
pozwoli, by chopiec wrci do domu.
Reina westchna.
Z rozpaczy chwycia rk Rafaela i cisna j mocno.
- To tobie nale si podzikowania - szepna. Odpowiedzia jej umiechem.
Mia bardziej czerwone usta ni zazwyczaj miewaj mczyni. Byy wydatne i silne, a
ciemny zarost powodowa, e szczupa twarz wydawaa si jak pogrona w cieniu.
On naprawd ukry si pod szerokim rondem kapelusza i szepta co do niej:
- Twoja mama jest jak... w... Dum timet in tuto est...
Reina mrugaa oszoomiona. To co po acinie.
Teraz Emmi domagaa si informacji o yciu w siedzibie barona.
To oywio wszystkich, Rafael zacz opowiada o rnych miesznych wydarzeniach.
Mia te w zanadrzu dug histori o ich podry, midzy innymi o jakiej panience, ktra si
bardzo zakochaa w Benjaminie, kiedy w jakiej gospodzie czekali na konie.
Benjamin umiecha si lekko zarumieniony. Johanna po winie rozpogodzia si. Gaskaa
raz po raz rk syna.
- To prawdziwe bogosawiestwo widzie ci takim zdrowym... o, Benjamin, jestem
stara i zmczona. Musisz jak najszybciej wrci do domu na dobre... kto powinien si zaj
gospodarstwem.
Emmi uratowaa rwnie i t sytuacj:
- Prosz mi powiedzie, panie Rafaelu, jedzi pan przecie tyle, czy taczy pan jakie
nowoczesne tace? Sysza pan moe o walcu? Moja przyjacika, ktra przyjedzie tutaj
niedugo, pisaa do mnie i donosia mi o tym nowym, fantastycznym tacu. Moe zechciaby pan
nas nauczy? Zaraz teraz!
Rafael krci gow.
- Nie, tego niestety nie znam. Ale bardzo lubi taczy. Mwi si, e jestem mistrzem
wytwornego menueta.
Emmi rozpromienia si.
- Och, z pewnoci pan jest. Taki przystojny, zgrabny mczyzna... pan musi by
mistrzem w wielu sprawach, pan...

Reina zacisna wargi. Przecie ta stara panna uwodzi Rafaela! A przecie ona... nie, co
tu si nie zgadza. Ale stara twarz Emmi miaa si i pona. Rafael za najwyraniej nie mia nic
przeciwko tej nieustannej sownej grze.
- A wic pan uwaa, e taneczne umiejtnoci kobiety s okrelane przez jej serce?
Rafael ze miechem przytakiwa.
- Tak, cho nie tylko. Odgrywa tu rol take jej zdolno do oddawania si... drugiej
osobie.
Johanna opada na poduszki. Trzymaa w rce kieliszek z winem, przymkna oczy.
Moe nie syszaa, o czym mwi. Moe mylaa o czym innym. Bo delikatny umieszek
pojawi si na jej wargach.
Kiedy rwnie Emmi i Diana usiady wygodniej, Reina pochylia si do Rafaela i
zapytaa:
- Co znaczyy te sowa, ktre powiedziae o mojej matce? I to, e ona jest jak w... ?
Mwi szeptem, ba si, e j urazi, mimo to mwi szczerze:
- Bo ona jest jak w. Jest czowiekiem, yjcym w twardej skorupie. Dum timet in tuto
est - w zej godzinie czuje si tam bezpieczny. Tak samo jest z twoj matk. Ona yje w strachu,
bo nie ma odwagi y inaczej.
Reina przygldaa mu si dugo.
- Jeste jeszcze mdrzejszy, ni mylaam - szepna w kocu.
Nie powinnam pi wina. W kadym razie kiedy jestem taka podniecona. Zobaczy
Benjamina, kiedy ju prawie mylaam, e on przepad na zawsze. Ale on jest tutaj. O Boe, zga
we mnie ten gorejcy ogie. Pom mi oprze si pokusie wiary w to, czego tak bardzo pragn.
Pom mi, Panie, bo myli przestay mnie sucha, a wino sprawio, e s grzeszne...
To jednak nie pomogo.
Gwatowna rado z faktu, e Benjamin znajduje si pod jej dachem, porywaa za sob
fal innych uczu.
Johanna nie moga przesta marzy o Ravim. W snach zawsze ukazywa jej si jako
mody czowiek, oboje byli modzi, a kiedy si budzia, skra palia j z tsknoty za
pieszczotami, ktrych doznawaa we nie.
Pocigna solidny yk zimnej herbaty z pieprzem i zacza czyta w domowej Postylli
rady dla kobiet, ktrym diabe wbija szpony w ciao. Potem zdecydowaa si, e umyje izb

chorych oraz pjdzie do pana Asa, by prosi go o rad, jak przeciwdziaa swojej nagej
lekkomylnoci.
Zdya jednak tylko przygotowa wod z ugiem.
Wtedy wkroczy jej syn i zada, eby matka mu towarzyszya. Chcia pj do domku
ojca w lesie, sprawdzi, czy s tam jeszcze jego obrazy.
- Duo o tym mylaem, to wielki grzech i wstyd, e pozwalamy, by to, co po nim
pozostao, zgnio!
Johannie draa broda.
- Ale... on by tego nie chcia... zawsze mwi, e nikomu nie wolno tam chodzi!
Zamknam wic dom, zadbaam tylko o napraw dachu, eby nie padao do rodka. To, co tam
jest, z pewnoci nie ulego zniszczeniu...
Benjamin pooy rce na ramionach matki i spojrza jej gboko w oczy.
- Mamo. Ty wiesz, e on nie wrci. Reina te teraz o tym wie. Rozmawialimy na ten
temat. Musimy tam pj i przynie jego obrazy do domu. Ja ich nigdy nie widziaem. Bardzo
jestem ciekaw, mamo, myl bowiem, e co z tego, e niektre rzeczy, robione przeze mnie...
moe s podobne do jego obrazw.
Wolno skina gow.
- Czy Reina chce... ?
- Tak. Pjdzie z nami. I ty te pjdziesz, mamo.
Johanna odoya du cierk. Suce zrobi porzdek. Syn chce j ze sob zabra. I
crka te najwyraniej ozdrowiaa.
Ju nie czeka na swego ojca.
Domek wydawa si bardzo may pod gstymi koronami drzew. Las obj wszystko we
wadanie. Niedue krzewy mieszay si z wysok, nigdy nie koszon traw. Drzwi protestoway
ze skrzypieniem, kiedy prbowali je otworzy.
Szybko jednak ustpiy. Benjamin opar si caym swoim ciarem na sprchniaym
drewnie. Wntrze izby owietla may otwr okienny. Podoga tu pod nim ciemniaa od
wilgoci, ale czone na zrb stare ciany sprawiay wraenie szczelnych.
Reina wkroczya do rodka.

Posza prosto do ciany, pod ktr zoono na stosie ramy i obrazy. Byo te kilka
wikszych pyt drewnianych. Wiedziaa, e na wszystkich znajduj si malowida, niektre
skoczone, nad innymi ojciec pracowa przed wyjazdem.
Z wahaniem odwrcia jedn drewnian pyt. Bya szara i zakurzona. Wynieli j w
milczeniu na ostre soce. Johanna zdja fartuch i ostronie usuna kurz i brud, resztki somy,
ktr Ravi przed malowaniem rozciela na pododze.
Ramy jeszcze pachniay olejem, ale farba w wielu miejscach popkaa. Mimo wszystko
nietrudno byo rozrni motywy.
Na jednej desce Ravi namalowa kobiec twarz w obramowaniu czarnych wosw z
oczyma tak penymi ycia, e Reina pocztkowo mylaa, i trzyma przed sob lustro.
Byy tam te koszmary, ktrych baa si Johanna.
Diabelski taniec. Barwy jak nie z tego wiata.
Czer pomieszana z czerni, mimo to wida byo wyranie, co obraz przedstawia.
Usiedli na poronitej traw ziemi, obrazy rozstawili wok, opierajc je o kamienie i
kpy bylin.
- Niewiarygodne - szepn Benjamin rozgorczkowany.
Reina nie bya w stanie mwi.
Jej portret by tak peen mioci, taki ciepy i taki staranny, e niemal zapomniaa o tym
szokujcym fakcie, i ojciec dziesi lat temu potrafi sobie wyobrazi jej doros twarz.
Johanna zrobia si blada. Odwrcia inn ram. W jednym rogu rama pka i ptno
zwisao. Wygadzia je doni i take zamara. To Marcello!
Sdzc jednak po dacie umieszczonej w prawym dolnym rogu, portret zosta namalowany
przed wszystkimi ponurymi wydarzeniami w Kopenhadze.
Studiowali obrazy w ciszy. Kilka mniejszych malowide na drewnie ulego zniszczeniu.
Kosztowne ptna natomiast zachoway czysto farby, cho nie wszystkie obrazy zostay
pocignite werniksem. Ravi malowa uczuciem. Samo rzemioso byo mu mniej znane.
Reinie wyschy wargi.
Patrzya i patrzya. Motywy, ludzie, ktrych nigdy przedtem nie widziaa, a ktrzy mimo
to wydawali jej si dziwnie znajomi.
- I co my z tym zrobimy? - jkna w kocu Johanna oszoomiona uczuciami, jakie
wzbudzio w niej to echo duszy zmarego ma.

Benjamin wolno krci gow.


- To jest sztuka - wyszepta. - Mj ojciec by artyst. To nie tylko pacykarstwo dla
rozrywki. Nie to samo, co malowa przedtem... potworki i trolle, zabawne mae krasnoludki... to
tutaj... to prawdziwa sztuka. Gdyby nie umar...
Reina gwatownie odwrcia gow.
- On nie umar, Benjaminie. Sam chyba widzisz! Brat znowu wolno skin gow. W jego
oczach
zaszkliy si zy.
- Masz racj, Reino - powiedzia cicho. - Kto, kto namalowa takie rzeczy, nigdy nie
umrze.
Johanna dugo chrzkaa, by odzyska gos.
- Musimy si tym zaopiekowa. Ale w jaki sposb? Nie mamy takich cian, na ktrych
moglibymy powiesi...
Reina wyczuwaa rozpacz w gosie matki. Johanna nigdy w yciu nie zdecydowaaby si
powiesi tych obrazw w domu, w adnym razie nie chciaaby patrze na nie w zwyczajny dzie.
- Zamek Marji - powiedziaa. Matka i syn umiechnli si blado.
Obrazy zostay bardzo ostronie przeniesione do Zamku, musieli obraca cztery razy,
robili to bez szemrania, w uroczystym skupieniu. Chtnie oddadz t ostatni posug ojcu,
zwaszcza e nawet nie mog odwiedzi jego grobu.
Benjamin natychmiast zabra si do robienia ram. Rafael sta tu przy nim, wymachiwa
rkami i narzeka, e nie ma zota, by je wykoczy. Wtedy ramy lniyby niczym samo soce!
Benjamin mamrota co z ustami penymi maych gwodzikw. Uwaa, e tych ram nie
trzeba pozaca. Nie trzeba te ich ozdabia adnymi rzebami. Naley je wypolerowa i nasyci
olejem, doda moe tylko odrobin tej farby, w zasadzie jednak powinno to by naturalne
drewno. Jasne, z wyranym rysunkiem sojw, odzwierciedlajcym ycie brzz na tych
nieurodzajnych grskich zboczach.
Pracowali do pnej nocy. Zdyli tego dnia zawiesi dwa obrazy.
Emmi i Diana dray, patrzc na malowida umieszczone w wielkiej sali.
- On tutaj w jaki sposb jest - stwierdzia Emmi spokojnie. Jej oczy byy nienormalnie
gbokie i ciemne.

Johanna usyszaa sowa przyjaciki, ale nie chciaa odpowiada. Obrcia si powoli w
swoim czarno-biaym ubraniu i zoya rce.
- Odmwmy pacierz za dusz Raviego - zaproponowaa.
Emmi i wszyscy pozostali milczeli, tylko Johanna amicym si gosem prosia o lask dla
tego, ktry nigdy na ziemi nie odnalaz swego Boga.
- Szczerze mwic, to jest smutne - powiedzia Rafael. - Siedzimy tu i rozkoszujemy si
yciem. Soce wieci, dzie jest taki ciepy, my mamy ld, eby si chodzi, i najsodsze
napoje, by zwila garda, a mimo to jestemy smutni?
Reina musiaa si umiechn. Rafael wyraa si tak dziwnie. Niczym aktor. Jakby
wszystko, co mwi, byo natychmiast starannie spisywane i zapamitane. Musiaa jednak
przyzna, e czsto s to mdre sowa. Teraz Rafael umiecha si tylko do niej. Benjamin lea
obok w trawie i drzema. Ciko pracowali, by wyreperowa wszystkie ramy i oprawi obrazy.
Zajo im to cztery dni, a teraz jest niedziela, pne popoudnie.
Leniwa niedziela.
Gorca, rozedrgana lipcowa niedziela.
Rafael musia powici wszystkiego cztery spojrzenia, by oczarowa panie w Zamku
Marji. Jego niezwyky ubir, wyszukane komplementy, jego czarujce zachowanie. Reina
szczerze go lubia. Potrafia te zrozumie Emmi. Chocia nie pojmowaa, co siedzi w gowie tej
starszej damy. Co oznacza pocaunek, ktry widziaa? Czy to pieszczota dwojga kochajcych si
istot, czy te dwch kobiet, ktre nie...
Rafael przerwa jej rozmylania. Bez ostrzeenia zerwa si na nogi, wykona elegancki
ukon z kapeluszem w rce i zacz deklamowa.
Reina domylaa si, e to fragment z zabawnej sztuki o Erasmusie Montanusie*. W
kocu Benjamin pooy si na brzuchu i zamiewa do ez.
Tak, Rafael jest aktorem. To dusza pena ognia, majca te swoje ciemne strony, ktrych
Rafael wcale nie ukrywa. On tak po prostu yje! Moe mia si i paka na oczach ludzi i nic go
to nie kosztuje. Zazdrocia mu tego. By niczym korek poruszajcy si swobodnie po
powierzchni wody, zawsze w ruchu, zawsze te bez nadziei na moliwo kontrolowania
gwatownych fal.
Teraz rzuci si na koce, ktre rozpostarli na trawie, i apczywie wchania w siebie resztki
topniejcego lodu z cynowego naczynia.

Ssa je z zamknitymi oczyma.


- Reina, co si waciwie stao z tym twoim adoratorem?
Benjamin zaszokowany unis gow. On za nic w yciu nie zapytaby siostry o Arilla
Storlendet. Wszystko, co wiedzia, to to, e tamten zaleca si do niej jaki czas temu i e
Johannie bardzo si to nie podobao.
- Ja... nie, to byo tylko takie... wydarzenie.
Rafael z powag kiwa gow, jakby rozwaa jakie niezwykle mdre sowa. Reina czua
si okropnie. Bagaa wzrokiem, by zakoczy ten temat.
- Ty go kochaa, nest-ce pas?
Reina nigdy nie uywaa tego sowa. Wypowiedziane przez Rafaela brzmiao lekko i
swobodnie.
- Ja... ja wiele o nim mylaam. By dla mnie kim bardzo wanym. Przez pewien czas.
Ale... on mnie nie chcia.
Benjamin znowu popatrzy zdziwiony. Nie myla, e to tak byo.
- Co? Nie chcia ciebie? Ale, do wszystkich diabw, jak on mia...
Umiechna si blado na wybuch brata. Rafael natomiast przeciwnie, wolno oblizywa
wargi.
- Mj Boe... musiaa cierpie bardziej, ni sdziem. Wiedziaa ju o tym, kiedy
odwiedzia nas tamtego lata?
Przytakna:
- Tak. On wanie wtedy... wtedy si dowiedziaam. On... powiedzia, e ciy na nim
niebezpieczne dziedzictwo. Ba si, e postrada rozum. Kiedy mi to mwi, widziaam w jego
oczach co strasznego. Ale ja... myl, e nie zrobi tego z lekkim sercem.
Benjamin skrzywi si bolenie. Po chwili powiedzia ledwo dosyszalnie:
- Musisz to uszanowa, Reino. Jeli mczyzna dokonuje takiego wyboru...
Rafael wbi wzrok w przyjaciela.
- A ty nie udzielaj rad - rzek tonem ostrzeenia. - Kto, kto sam wisi na wosku, nie
powinien si obcia radami dla innych!
Reina zmarszczya czoo. O co chodzi? Rafael sprawia wraenie zego na Benjamina.
Brat za odwrci od niego twarz.
Uznaa, e nastrj naprawd robi si zbyt smutny i napity.

- Rafael! Teraz chc, eby zapiewa. W takie pikne popoudnie nie mam zamiaru
myle o smutnych sprawach!
Przyjaciel brata odsoni biae zby w umiechu. Chtnie pomoe jej si odpry. Zerwa
z siebie kaftan, pod pachami na niebieskiej koszuli wida byo due, ciemne plamy. Koszul
zrzuci take, a swoj czerwon jedwabn chustk przewiza si w pasie.
- Mais oui! Teraz bdziemy taczy, moja pikna! Pozwl, e rozpuszcz twoje wosy i
zdejm cikie buty z delikatnych stopek waszej wysokoci!
askota j w stopy, zdejmujc jej buty i poczochy. Ale nie obraao jej to, to tylko
zabawa, chocia jego rce dotykay biaej, wraliwej skry wok kostek, to wiedziaa, e zabawa
nie jest niebezpieczna.
Dopki on nie przystan i nie zacz patrze jej w oczy.
- Reina, Reina... moje serce ponie dla ciebie. Myl, e powinnimy taczy bardzo
ostronie...
Nieoczekiwanie musiaa przekn lin. Czua, e policzki jej czerwieniej. Mimo to nie
musi odwraca wzroku, odkrya zdumiona.
Delikatnie uj jej do. Czua spojrzenie brata na karku, gdy Rafael zacz nuci weso
piosenk i, kaniajc si, poprosi j do taca na trawie.
Reina przymkna oczy i czua, e soce pali jej ciemne wosy. Cay wiat przesonia
mga, kiedy on zacz j obraca. Zakrcio jej si w gowie, a w piersi roso napicie, jakby za
chwil miaa si rozpaka.

ROZDZIA IV
I wtedy znowu pojawiy si sny. Trudno wprost uwierzy, e taka jasna noc moe mieci
w sobie rwnie mroczne zwidy, ale Reina wiedziaa z dowiadczenia, e to si czsto zdarza
wanie po takim dniu.
Odczuwaa mdoci ju wtedy, kiedy taczya z Rafaelem na trawie. Zwrcia uwag, e
soneczne wiato sczy si przez gazie drzew i e migotanie, jakie to powoduje, przyprawia j
o bl gowy.
Z caych si staraa si nad sob panowa, nie chciaa martwi brata i jego przyjaciela. Ale
kiedy pada na swoje ko za zamknitymi drzwiami, wtedy podstpny wir wcign j a na
dno. Domylaa si, e musiaa by nieprzytomna ponad godzin. Kiedy bowiem odzyskaa
wiadomo, usyszaa, e zegar Karla uderza osiem razy.
Szumiao jej w gowie, jakby wypili nie wiadomo ile wina, a nie t lekk lemoniad, ktr
Emmi przyniosa na sprbowanie.
Umya si w letniej wodzie w miednicy. W lustrze zobaczya, e wosy ma bardzo
potargane. Widocznie musiaa si rzuca na posaniu.
Ze samopoczucie wcale nie przeszo.
Ciao gwatownie domagao si snu, wiedziaa jednak, e czekaj na ni z kolacj.
Zjada niewiele, zaraz potem wrcia do ka. I, jak si spodziewaa, wtedy pojawiy si
sny.
Twarze, ktre widziaa na obrazach ojca. Teraz wiedziaa o nich wicej. O tej drobnej
kobiecie w lesie, ktra krzyczaa i przeraliwie wzywaa pomocy, nikt jednak nie przyszed.
Co to za potwr, ten mczyzna, ktry ciga swoj ofiar? Jego ciao nie wydaje si zbyt
silne, ale mienicy si ciemnoniebieski blask wok caej postaci wskazuje na wielk wadz.
Dopad j tam, w lesie, Reina poczua rozdzierajcy bl we wasnym podbrzuszu.
Teraz obraz przesoniy drzewa, wszystko rozpyno si w mrocznym, chorobliwie
zielonym wietle.
Od czasu do czasu moga wyowi czyje imi. Poznawaa miejsca, jakie wydarzenia.
Przewanie jednak obrazy nie miay ze sob adnego zwizku. Czy co si stao? Co, co
dotyczy jej samej? A moe to takie widzenia, ktre przychodz, gdy powinna kogo ostrzec?
Reina nie wiedziaa.

Najgorsze jest wanie to rozkojarzenie.


nio jej si, e si obudzia, e mylaa podczas tego snu, chciaa go od siebie odsun.
nio jej si, e nie pi i e idzie do ojca, by prosi go o rad.
On siedzia porodku polany przed swoim lenym domkiem, tam gdzie rozoyli obrazy,
eby im si lepiej przyjrze.
Trawa wok niego zwida i nabraa bladote-go koloru. Ojciec siedzia i malowa
wprost na ziemi bardzo czerwon farb. Podnis wzrok, kiedy przysza, ale si nie umiechn.
Chciaa podej bliej, ale stopy uwizy jej w czym i nie moga si ruszy.
- Niebezpieczestwo - powiedzia ojciec. - Niebezpieczestwo... teraz umrzesz, Reino. Ja
ci zabij, moje drogie, mae dziecko. Bo przecie wiesz, e nie moemy istnie bez siebie
nawzajem. Ty mnie zdradzia, crko!
Otworzya usta, serce nie byo ju czci jej ciaa. Wyrwaa je, trzymaa je teraz w
rkach. Ale ojciec odwrci si, kiedy mu je podaa. Z serca kapaa krew. Przypominao serce
wini, ktre kiedy widziaa, jak bije, bo niecierpliwy rzenik wyrwa je, zanim winia pada...
Ojciec rozemia si gucho.
Jego oczy lniy, przybray barw tej gstej krwi, ktra spywaa midzy palcami Reiny.
- Nie przyno mi wiskiego serca - powiedzia.
Nie bya w stanie rozmawia. Nie moga si te poruszy. Staa tylko i patrzya, jak krew,
spywajca ze zwierzcego serca, przemienia si w may strumie.
Ojciec wrci do malowania.
Teraz widziaa, co to bdzie.
Wielki, czerwony pomie, malowany na goej ziemi, wznosi si coraz wyej, obejmujc
jego ciao.
Serce krwawio i krwawio.
Teraz poczua, e robi jej si niedobrze.
Twarz ojca zastyga w grymasie. Ogie, ktry malowa, powoli siga jego oczu. Wkrtce
przesoni go cakiem.
Wtedy Reina zdoaa uwolni stopy, zauwaya te, e moe pozby si serca. Odrzucia
je od siebie, potoczyo si niemal do stp mczyzny, ktry malowa.

W tej samej chwili strumyk krwi przemieni! si w rwc rzek. Ciemnoczerwona, gsta
krew wznosia si, oblepiajc jej nogi. Byo jej coraz wicej, wypeniaa cay las, cay wiat, ale
karykatura jej ojca miaa si i cieszya, syszc krzyk Reiny.
Krew podchodzia do piersi, do garda...
W kocu utona z jego szalonym miechem w uszach.
- Tato! Kochany tatusiu, pom mi!
Chciaa krzycze, ale krew wypenia jej usta i rozlego si tylko stumione gulgotanie.
- Co si z tob dzieje, Reina? Krew trzeba miesza przez cay czas, bo inaczej skrzepnie.
Czy ty moe jeste chora? Nigdy nie miaa nic przeciwko krwi... ?
Johann zdumiewaa dziwna reakcja crki. S kobiety, ktre nie mog wykonywa tej
pracy. Mog zabi zwierz, nie ma adnych problemw, eby rozpata na dwoje eb zabijanego
byczka. Mog si zajmowa cuchncymi jelitami, mle miso, czyci wtrob i nerki, nie s
jednak w stanie miesza krwi. Reina nigdy taka nie bya. Jeszcze by tego brakowao, ona, ktra
uczy si kroi ywych ludzi, musi znie zwyczajne winiobicie!
Johanna zauwaya, e twarz Reiny jest biaa. Moe dziewczyna nie czuje si najlepiej?
Ca niedziel spdzia na socu, to niedobrze.
Pooya zaplamion do na ramieniu crki.
- Id i odpocznij. Ja ju to zrobi sama, zreszt zaraz wrc suce.
Reina nie odpowiedziaa, ale posaa matce peen wdzicznoci umiech.
Johanna nie moe wiedzie o snach.
To nie ze zoliwoci Johanna postanowia, e mode winie bd szlachtowane akurat
dzisiaj, tak by Benjamin i Rafael, zanim wyjad, mogli sprbowa wieego misa. To winie
Emmi i Diany, przyszy na wiat na pocztku kwietnia, karmiono je wycznie wie traw,
mlekiem, mk i pachncymi zioami. Miso bdzie prawdziwym delikatesem, eleganccy gocie
z Kopenhagi zapewne potrafi to doceni.
Reina zwymiotowaa w starym wychodku, ktry wci jeszcze suy robotnikom
wynajmowanym do pracy w polu. Muchy kryy nad jej gow, ale smrd waciwie do niej nie
dociera. Powloka si w stron Zamku Marji. Moe Rafael bdzie mg zrozumie rwnie to.
Moe powinna mu opowiedzie o tym swoim strasznym nie, w kadym razie nikomu innemu
nie odwayaby si nawet o nim wspomnie.

Na pl do niej mwi, na p piewa. Leaa wycignita w jego objciach i czua, e


ciao uspokaja si. Pakaa i krzyczaa, ale nikt jej nie sysza. Stary pokj kpielowy w Zamku
Marji by nie tylko chodny, lecz take dobrze izolowany od reszty domu grubymi cianami, w
ktrych ukryto rury i pompy. Zaprowadzia go tam, nie bardzo zdajc sobie z tego spraw. Rafael
mruy oczy, ogldajc pikn glazur, i z uznaniem przyglda si dekoracjom. Wygldao
jednak na to, e nie bardzo zaimponowa mu fakt, i taki pokj znajduje si gdzie na wsi, daleko
od siedzib baronw i innych dobrze urodzonych osb.
Wewntrz pachniao troch stchlizn, ale i podoga, i ciany byy czyste i byszczce.
Duy, pozbawiony dywanw pokj potgowa krzyki Reiny.
Rafael nie przerwa jej ani razu. Pozwala, by strzpy zego snu wypyway przez jej usta,
nie niepokoi jej pytaniami, nie domaga si logiki.
W kocu wszystko wydostao si na zewntrz.
Reina draa.
Wtedy Rafael pooy do na jej czole i szepta wci te same, powtarzajce si sowa.
Nie miaa pojcia, co oznaczaj, dziaay jednak jak agodny wietrzyk na jej serce.
Przez chwil milcza.
Chciaa go zapyta, co jego zdaniem sen oznacza. Ale wtedy on zacz mwi niskim,
czuym gosem:
- Dzisiejszej nocy bdzie ci si nio co innego, kochana Reino. Dzisiejszej nocy przyni
ci si, e idziesz przez wielk marmurow sal. Spokojnie bdziesz si rozglda dokoa. S tam
biae kolumny. I s ludzie, ktrzy umiechaj si do ciebie. Ty jeste ich nadziej i dum.
Wszystko jest pikniejsze, ni mona wyrazi. Wyczuwasz w powietrzu trwajc tysice lat
mio. Przyni ci si co jeszcze. Bdziesz nia, e on te tam jest i kocha ci dokadnie tak jak
przedtem. Dokadnie tak jak przedtem...
Westchna. On wprowadza obrazy do jej mzgu, ktry teraz by cakiem pusty.
- Bdzie ci si nio, e klkasz i pijesz z czystego rda. Wtedy usyszysz, e wszyscy
piewaj na twoj cze. Bo widzisz, oni ci kochaj. Wszyscy, ktrzy tam s... ale jeden z nich
kocha ci tak, jak przedtem...
Jego sowa powoli staway si sennym marzeniem. Reina zasna z jedn jego rk na
czole, drug na piersiach.

Helena i Bendik przyjechali w drug niedziel lipca i radonie zaskoczeni witali


Benjamina. Oni rwnie uwaali, e wyglda bardzo zdrowo. A z jakim apetytem je, jak
nieustannie pokazuje w umiechu mocne zby!
Rzucao si w oczy, e wietnie mu si powodzi.
Wida te byo, e si cieszy, i znowu jest w domu. Bliniacy, Engebret i Levord, mieli
ju po siedemnacie lat, zostali w Meisterplassen, by doglda prac polowych.
Helena wylewnie witaa si z Johann, byo jednak oczywiste, e ubrana na czarno
kobieta nie chce odwzajemnia obj.
Reina zaciskaa zby.
W zamian ona szczeglnie serdecznie ucaowaa Helen.
- Jak dobrze ci widzie, ciociu - powiedziaa. Johanna spojrzaa na ni przez moment i
Reina
stwierdzia bez przykroci, e matka waciwie odebraa sygna. To wstyd, eby lub
Ingalill porni ludzi tej samej krwi. Bendik musia z tego powodu bardzo cierpie. Czy Johanna
nie rozumie, e rani swego ojca? Czy ona nie rozumie, e niezalenie od tego, jak bardzo Helena
staraaby si powstrzyma Ingalill, to i tak nie moga zabroni jej wyj za m za tego starego
czowieka?
Pocztkowo wszyscy byli przekonani, e gocie z Meisterplassen przyjechali na wie o
wizycie Benjamina. Okazao si jednak, e obecno chopca jest radosnym zaskoczeniem dla
Bendika i Heleny.
Przy kolacji Bendik gboko wcign powietrze i oznajmi, e przyjechali na wesele.
Johanna zesztywniaa. Wbia pytajce spojrzenie w ojca.
- Chyba nie na wesele Idy i Monsa Skagen? Helena spokojnie skina gow.
- Zostalimy zaproszeni. Johanna odoya n.
- Wy... naprawd zamierzacie mi to zrobi?
Bendik i Helena wymienili spojrzenia. On wycign nad stoem rk i uj do crki.
- Johanno, powinna ju przesta. Jeli nie ze wzgldu na nas... to ze wzgldu na siebie.
Nie mona zmieni tego, co si stao. Ingalill jest crk mojej ony. Jest te siostr twojej crki!
Crk twojego ukochanego maonka...
- Milcz! Nie masz prawa wymienia jego imienia w zwizku z tym! On niech odpoczywa
w spokoju!

Bendik westchn. Johanna wyrwaa do z jego ucisku. Staa teraz rozdygotana,


zaciskaa palce na oparciu krzesa.
- Dlaczego? Pytam ci, ojcze, dlaczego mi to robisz? Wci nowe zdrady, wci nowe...
ciosy!
Oczy Bendika lniy.
- Johanno, ja... nie powinna myle, e chcemy ci rani. My jednak uwaamy, e za
daleko zabrna w tej goryczy. W tej swojej nienawici. Johanno, czy nie widzisz, co gniew z
tob zrobi? Jeste chuda i rozdygotana niczym oskubana kura! Boisz si, cierpisz, nienawi ci
zera! Johanno, wygldasz, jakby miaa sto lat!
Helena ostrzegawczo pooya do na rce ma.
- Chcielimy ci jeszcze raz prosi, Johanno, najpokorniej jak potrafimy i z najwikszym
szacunkiem: czy nie moesz zaniecha tej zadawnionej walki? Czy nie moesz pj z nami na to
wesele?
Johanna wybuchna nieprzyjemnym miechem.
- Ja? Na wesele Idy? Czycie wy powariowali? Czy nie wiecie, e ona nienawidzi mnie co
najmniej tak samo, jak ja nienawidz wszystkiego, co pochodzi ze Storlendet? Czy nie wiecie, e
nie daam jej lekarstwa, kiedy ten jej diabelski siostrzeniec chorowa? Nie wiedzielicie o tym?
Helena zblada. Bendik mwi wolno:
- Z pewnoci istnieje wybaczenie za takie postpki, Johanno.
- Ale ja nie chc, by mi wybaczano. Nie chc by znowu obnaona i saba, by mogli mnie
raz jeszcze zrani! Bd walczy o siebie i moich do ostatniego tchu! I nigdy, nigdy nikt, kto ma
co wsplnego z brudnym nazwiskiem Storlendet, nie postawi stopy tutaj na moim podwrzu!
Z trudem chwytaa powietrze, ale tyrada nie zostaa jeszcze zakoczona.
- Wy jestecie niewdziczni i dla mnie waciwie moecie nie istnie! Zaprosiam was do
mojego stou nie dlatego, e okazywalicie mi szacunek, ale dlatego, e kocham mego ojca!
Twoja crka jest rozpustnic, Heleno, i sama poaujesz, e nie postpowaa z ni tak jak ja. e
nie miaa ciszej rki, e nie poczuwaa si do odpowiedzialnoci jako matka! Wtedy moe
nie cignaby na siebie wstydu na oczach caej wsi, ani tam u was, ani tutaj!
Helena otworzya usta. Na twarz wystpiy jej czerwone plamy. Bendik wyglda, jakby
nie wiedzia, w ktr stron ucieka, i e to wanie jest jedyny powd, dla ktrego wci siedzi
przy stole.

Reina uwiadomia sobie, e znowu znajduje si jakby w centrum przedstawienia.


Rafael i Benjamin siedzieli w milczeniu, wpatrujc si w cian. Panie przy kocu stou
prboway udawa, e ze sob rozmawiaj na temat r, ktre zakwity za wczenie i nie bdzie z
nich adnego poytku podczas uroczystoci.
Johanna nie wrcia na swoje miejsce.
Helena odsuna talerz.
Nieoczekiwanie agodnym gosem zapytaa:
- Reina, moe ty z nami pjdziesz? Syszaam, e Ida czsto o ciebie pyta... we ze sob
Benjamina, jeli bdzie mu si chciao.
W pokoju zalega taka cisza, e lekkie kaszlnicie Emmi zabrzmiao niczym grzmot.
Reina czua, e ogarnia j wielkie zmczenie. Odpowiedziaa cicho:
- Nie, Heleno. Sdz, e nie.
Ten zbolay gos to pewnie dlatego, e dziewczyna zostaa zmuszona do opowiedzenia si
po tej stronie, ktrej nie chciaa popiera, pomylaa Helena.
Rafael jednak wiedzia swoje.
Johanna rwnie, chocia umiechna si wyniole i posaa Helenie triumfujce
spojrzenie.
Bendik chrzkn.
- No c. My w kadym razie si tam wybieramy. Ale jeli uwaasz, e nie mamy prawa
sami o sobie decydowa, to raczej wypd nas od swojego stou, Johanno. Musiaaby jednak
zrobi to teraz. A jeli tego nie zrobisz, to nie chc ju nigdy wicej sysze ani sowa na ten
temat. My mamy w Storlendet crk. I nie moemy tak po prostu o tym zapomnie.
Johanna skrzyowaa rce na piersiach.
- Jedzmy - mrukna. - Niech Bg pobogosawi nasze jedzenie.
Potem wstaa i posza do izby chorych.
Nastrj przy stole nie poprawi si, dopki Rafael nie zacz opowiada historii o tym, jak
pewnego razu jad obiad ze swoim starym wrogiem, jeszcze z czasw dziecistwa, synem
dworzanina, i myla, e jedz zajca w potrawce...
Wstali od stou wczenie, a suce przemykay w milczeniu, sprztajc po gociach.
Znay pani na tyle dobrze, by wiedzie, e dzisiaj posypi si ostre sowa za kade
najdrobniejsze przeoczenie.

Gotowe byy jednak to znosi. Johanna nie jest za. Waciwie nie jest te
niesprawiedliwa. Czasami tylko surowa i zagniewana, pogrona w alu z powodu tego losu, na
ktry, jej zdaniem, sobie nie zasuya. A poza tym jest bardzo mdra. Nieraz widziay, jak jej
pomarszczona twarz pochyla si w wietle lampy nad uczonymi ksigami.
Niezwyke sprawy.
Ale tak to bywa, pastwo zajmuj si rzeczami, o jakich zwyczajnym biedakom nawet si
nie ni. Czowiek ma do codziennych zmartwie i powinien by zadowolony, jeli umie
wystarczajco duo, by pj do konfirmacji. A wszelkie nauki nie przyniosy jeszcze nikomu
szczcia, w kadym razie ich gospodyni.
- Chyba jest ju za pno - powiedziaa Emmi. -Ona zrobia si stara. A stare psy rzadko
si zmieniaj...
Diana ze smutkiem kiwaa gow.
- Pewnie masz racj, ale co my z tym zrobimy? Reina... wyglda na to, e z ni te nie jest
cakiem dobrze.
Emmi westchna.
- Poczekajmy, co inni powiedz.
Dorte i Diana nie odpowiedziay. Marszczc czoa, spoglday na siebie.
- Dawniej te cuda si zdarzay - bkna Diana. Emmi znowu westchna.
- W kadym razie, jeli o t spraw chodzi, to Pan Bg powinien si pieszy. Gocie
przyjad ju niedugo...
W domu weselnym byo a dwch muzykantw. Ida nie miaa krewnych, wic ludzie ze
Storlendet siedzieli przy stole na najlepszych miejscach. Gjert obdarowa nowoecw
prezentem godnym brata lub ojca panny modej. Arill przemawia przed kocioem po lubie, w
oczach mia zy, kiedy dzikowa Idzie za matczyn opiek. Ona za obejmowaa go tak, jakby
naprawd by jej synem, i pakaa. Dzisiaj wychodzi za m, ale od dawna jest ju za stara, by
mie nadziej na wasnego syna. Resztk ycia, jaka jej jeszcze zostaa, postanowia dzieli z
Monsem. Uwaaa, e to dla niej a za duo szczcia.
Do obejcia pana modego we wsi Fortun przyjechali gocie wieloma wozami. W
ostatniej chwili przyczya si do nich spora grupa ludzi ze wsi. Dzieci, ktre krzyczay i
pieway, modzie cieszca si z uroczystoci. Gadano, e wesele bdzie znacznie bogatsze, ni

by si spodziewano po starym Skagenie, bo przecie jego ona w zgodzie opuszczaa miejsce w


Storlendet i zostaa szczodrze wynagrodzona za swoj wiern sub.
Gjert pragnby da jej jeszcze wicej.
Ale walki, jakie musia stoczy z Ingalill tylko z powodu prezentw i pienidzy na koszty
wesela, byy dugie i zawzite. W gruncie rzeczy Ingalill nie ustpia. Pieklia si, rzucaa na
niego wszelkie moliwe przeklestwa, po ktrych trzs si i dygota ze strachu.
Ale dzisiaj jego ona jest agodna i promienna. Pikna niczym bogini w nowym kostiumie
z kupnego, wyszywanego koralikami materiau. Woya dzisiaj chyba wszystkie swoje srebrne
ozdoby, trzy cikie, pikne, mienice si broszki, a krtki zielony akiecik ozdabia dwanacie
guzikw z filigranu.
Woya te kosztowny pasek wysadzany srebrem i czerwonymi kamieniami. Na gowie
nie miaa czepka matki, jak nakazuje zwyczaj. Bezwstydnie rozpucia wosy i ozdobia je
przepask z czerwonego jedwabiu, przetykanego srebrn nici. Mona by pomyle, e to ona
jest pann mod...
Ingalill zwracaa powszechn uwag.
Ale ludzie w tej maej wiosce pewnie dokadnie wiedzieli, jak zachowuj si bogaci
mieszkacy Lyster. Poza tym wiedzieli, e ona Gjerta pochodzi z rodu Vildegard. A w takim
razie mona si po niej spodziewa wszystkiego.
Gocie piewali i wznosili toasty. Mczyzna w czerwonej czapce chodzi wok i
przepija do goci. Lipcowy upa wci by ciki, tutaj jednak czuo si chodny powiew od gr.
W cieniu pod starymi drzewami ustawiono st i awy, tam miaa si bawi modzie. W samej
izbie nakryto dla modej pary, swatw, najbliszej rodziny i pastora. Arill zauway, e i on sam,
i Bendik zostali ulokowani jako honorowi gocie po stronie pana modego.
Mons mia tylko star, schorowan siostr.
Za to wielu jego przyjaci i ssiadw wicej ni chtnie przyszo yczy mu szczcia w
tym wielkim dniu. Mons skoczy szedziesit dwa lata, nigdy przedtem nie by onaty.
Zreszt domylali si, e nigdy nie siedzia tak blisko kobiety, pewnie te nigdy nie
pooy rki na kobiecym ramieniu tak, jak teraz na ramieniu Idy.
Miaa ona na sobie prost sukni z piknej, mikkiej weny, ozdobion tylko czerwonymi
wypustkami. Wosy upite w koron, gdzieniegdzie wida byo siwe pasma, caa fryzura lnia
od wody z cukrem, ktrej

Ida nie aowaa, by nada uczesaniu podany fason.


Jej szare oczy rwnie lniy, miay ten sam kolor co suknia. Jedynym barwnym
elementem jej stroju by mienicy si piercionek, ktry dostaa od narzeczonego. Bya to cika
ozdoba ze srebra wysadzana czerwonymi, niebieskimi i zielonymi szklanymi oczkami. Drobna
do Idy niemal gina pod t wielk imitacj kwiatu.
Wzniesiono kolejny toast, pastwo modzi spogldali na siebie zakopotani i umiechali
si.
Arill czu, e ogarnia go wzruszenie.
Ida zasuya sobie na to szczcie.
Szkoda tylko, e przyszo tak pno. Wszystko w yciu ofiarowaa jemu. Dlaczego?
Nigdy chyba tego nie zrozumie. Jest jego ciotk, nie matk. W czasach gdy bya jeszcze
moda i zdrowa, moga wyj za kogo by tylko chciaa.
Ona jednak zostaa w Storlendet, bardziej jako niewolnica ni czonek rodziny.
Co takiego si stao?
Czy ojciec j zmusi?
A moe jego rodzona matka bagaa j o to, zanim umara?
Wiedzia, e Ida nigdy mu nic wicej na ten temat nie powie. Przeszo zostawia za
sob. Teraz jest gospodyni w Skagen. Nagle przyszo mu do gowy, e ona ju nigdy nie pokae
si w Lyster.
- Musisz z nami i, Reino. Nie moesz zawsze ucieka. Musisz si nauczy spotyka z
nim. Musisz!
Reina wolno krcia gow. Nawet kategoryczne rady Rafaela nie byy w stanie da jej tej
odwagi, ktrej potrzebowaa.
- Benjamin i ja bdziemy si tob opiekowa! Sama przecie powiedziaa, e twojej
matce przydaaby si taka lekcja!
Ukrya twarz w doniach.
- Nie mog - mrukna.
Rafael kl po francusku. Zaczyna si irytowa. Jako si jednak opanowa.
- Czy tak chcesz spdzi reszt ycia? Nie odwaysz si nigdy nigdzie pj, bo si go
boisz? A waciwie to czego ty si boisz? e on moe si na ciebie rzuci i...

- Nie! Nie rb mi tego, Rafaelu! Ja... ktrego dnia z pewnoci... ale nie teraz. Jeszcze
nie... nie jestem w stanie nawet w kociele na niego spojrze. Wesele to co znacznie gorszego!
Rafael krci gow.
- Gupie dziecko - rzek z czuoci. - Prbujesz nas oszuka. Bo waciwie to nie boisz
si Arilla. Boisz si swojej matki! Nie masz odwagi zlekceway jej zakazu!
Reina jkna, pocieraa palcami skronie.
- Mam to w nosie - prychna cierpko. - Duej tego nie znios. Wy te mnie drczycie!
- Nie ustpimy, dopki si nie zgodzisz. Powinna da nauczk matce, ucieszysz tym
swojego dziadka. A nas uczynisz bardzo szczliwymi, Reino! Twj brat i ja bardzo bymy
chcieli pj na wesele! Zasuylimy sobie chyba na porzdn zabaw, prawda?
Reina wiedziaa, e on wci bdzie nalega. Benjamin sprawia wraenie bardziej
zatroskanego.
- Posuchaj mnie, siostro... a gdyby tak dostaa pozwolenie matki? Bo by moe ona
naprawd zastanowia si nad tym, co mwi Bendik...
Reina milczaa.
Benjamin potraktowa to jako odpowied.
Poszed prosto do Johanny i oznajmi, e jeli ona zoy bro i zaakceptuje maestwo
Ingalill oraz obowizki, jakie z tego wypywaj dla jej rodziny, to on zrobi to, o co matka od
dawna go prosi, przyjmie prac, proponowan mu przez pani Daae.
Johanna dugo patrzya na syna, ale nie wyrzeka ani sowa.
- Nie cieszysz si, e jedziemy? Spnimy si z pewnoci, ale i tak zdymy na
najweselsz cz uroczystoci.
Po poudniu w sobot popynli odzi do Skjolden. Tam wypoyczyli konie i na nich
pokonali reszt drogi. Przed kocioem panowaa ju cisza, tylko na schodach leao par na p
zwidych kwiatw. Pojechali wic do Skagen.
Gosy wesoych ludzi dotary do nich, zanim jeszcze zobaczyli zabudowania.
By cichy, letni wieczr. wiato dnia bdzie trwao przez ca noc, zreszt soce jeszcze
wisiao nad horyzontem, due, pomaraczowe.
- Suchajcie, piewaj.
- Oczywicie, e piewaj - powiedziaa Reina bez entuzjazmu.

Benjamin by w nie najlepszym humorze. Reina domylaa si, e nie jest wobec niej
cakiem szczery. Chocia Johanna nie powiedziaa nic, kiedy wyjedali. Ani sowa, ani jednego
gestu.
Moe wic jest tak, jak mwi Benjamin, e si zgodzia?
Rafael poda im ma buteleczk. Alkohol powinien wzmocni Rein, uspokoi j i
rozluni.
Pia apczywie.
Mczyni wymienili spojrzenia i wzruszyli ramionami. Jeli kto potrzebuje troch
zapomnienia i zabawy, to wanie ona.
Tyle obaj pojmowali.
- A moe on ju si upi i zasn? - szepn Rafael do ucha Reiny, kiedy znaleli si ju w
weselnej zagrodzie, a wzrok dziewczyny na prno szuka rosej postaci.
Mimo woli skulia si.
Ale oczywicie mogo si zdarzy, e Arill wrci do domu. Kto przecie musia si
zajmowa gospodarstwem, a zarwno Gjert, jak i Ingalill byli na weselu, siedzieli oboje koo
muzykantw i zamiewali si z ich zabawnych min.
Spostrzega Id siedzc na najadniejszym krzele w tym domu. Pooono na nim
mikkie poduszki, moe po to, by ukry dziury po kornikach, a moe dlatego, by posunitej w
latach pannie modej byo wygodniej. Mons siedzia przy niej, nieustannie podsuwa jej to
chodne piwo, to sone kiebaski lub podawa gar jagd z koszyka stojcego u ich stp.
- Jak oni piknie wygldaj - umiechna si Reina. - Patrzcie, oni si kochaj! To wida
z daleka!
Benjamin take si umiechn.
- Chodmy, trzeba zoy gratulacje. Rafael, ty masz prezenty?
Wyjedajc zapakowali w popiechu, co si dao. Dwa pojemniczki masa, duy ser,
koszyk orzechowych ciasteczek, ktre Emmi pieka na wasne przyjcie. Czego takiego Mons
Skagen z pewnoci jeszcze nie prbowa. Ani takiej dobrej wdki jak ta, ktr przywieli w
cynowej butelce. W koszyku znajdowao si te mae rczne lusterko oprawione w now, piknie
rzebion ramk oraz pasujcy do niego grzebie. To ich specjalny prezent dla panny modej.
Ida spostrzega Rein midzy dwiema grubymi kobietami, ktre skrzekliwie wychwalay
weselne jedzenie.

Wstaa, nogi si pod ni troch uginay, kiedy sza na spotkanie nieoczekiwanego gocia.
- Reina... ty naprawd przyjechaa... czy to moliwe... ? O mj Boe, musia si sta
cud...
Reina podaa jej rk.
- Nie wiem, Ido. Powinna zdawa sobie spraw, e jechaam tu bez wielkiej radoci i
musz ci to powiedzie, jakkolwiek le takie wyznanie brzmi.
Ida spucia wzrok.
- Ja rozumiem - powiedziaa cicho. - Tym bardziej ci dzikuj, moja kochana. I... myl,
e dobrze robisz. To zbyt wielka odpowiedzialno dla takiej modej kobiety jak ty, ale to ty
musisz to przerwa. Ty sama musisz skoczy z wrogoci.
Reina niepewnie skina gow. Ida milczaa. Nagle powiedziaa:
- Rozmawiaa z nim? Reina odwrcia wzrok.
- Nie. Zreszt chyba nie mamy ju sobie nic do powiedzenia, tak myl.
Ida znowu skina gow.
- No tak. Chyba rzeczywicie nie macie. Ale bardzo bym chciaa... nie.
Reina napotkaa jej spojrzenie. Pamitaa czuo, jak ta kobieta ywia zawsze do Arilla,
wiedziaa, e wiele ich czy. Ida odoya na bok wasn dum i posza do Johanny, by ratowa
ycie Arilla. Johan-na odprawia j wtedy z niczym. Reina wiedziaa z ca pewnoci, e
przynajmniej wtedy postpia susznie, dziaajc wbrew matce.
Tym razem nie miaa takiej pewnoci.
Ludzie otwarcie si na ni gapili. Domylaa si, e zaczn si plotki i gadanie. Ludzie
bd mieli mnstwo uciechy, spekulujc, co si musiao sta, e Johanna i Reina z Vildegard w
tej sprawie nie mog si pogodzi.
Czy to prawda, e Arill Storlendet zabiega o Rein? A moe to te prawda, e w kocu
udao mu si j zdoby? Zemci si na jej matce, cign hab na dziewczyn, a potem j
rzuci?
Moliwe, e to zemsta, zemsta na Johannie, ktra potrafia wyrzec si wasnej krwi i
rodziny dlatego, e jej zdaniem Storlendet to to samo, co diabe z pieka rodem?
Z pewnoci ludzie bd gada.
Reina westchna i ucaowaa wysuszony policzek panny modej. Potem Benjamin
wrczy prezenty i mogli pj, usi razem z innymi modymi gomi. Jeden z muzykantw

kania si Reinie, Rafael natychmiast zada, by wprowadzi" go do towarzystwa. Nie trwao


dugo, a ju wszyscy suchali tylko jego, jak z oywieniem opowiada swoje wesoe historie. Dla
niego ycie jest scen, pomylaa Reina.
Z ulg opada na aw przy kocu stou. Nikt ju teraz nie patrzy na ni, wszyscy skupili
uwag na popisach Rafaela. Reina zjada troch, bardzo jej smakowao sodkie, chodne piwo.
Poczone z wdk, ktr czstowa Rafael, poprawio jej humor.
Przymkna powieki i prbowaa sobie wyobrazi, jakie to wszystko mogoby by
radosne, gdyby nie...
Kiedy otworzya oczy, on sta przed ni i wszystko, co sobie wyobraaa, natychmiast
znikno.
Zauwaya, e Arill prbuje co powiedzie, nie spuszcza wzroku z jej twarzy. Wargi
poruszay si. Widziaa, e jedna jego rka bezradnie dry, zawieszona midzy kieszonk
kamizelki a twarz. Trzyma w niej zegarek, widocznie zamierza zobaczy, ktra godzina, kiedy
spostrzeg Rein.
Po bardzo dugiej chwili zamruga i odwrci si. Dostrzega w jego wzroku zakopotanie.
Lk. Jakby nie wierzy wasnym oczom.
Popiesznie ukrya si za plecami Rafaela. Zasoni j ca na wypadek, gdyby Arill mimo
wszystko znowu si odwrci.
Spodziewaa si, e to zrobi. I z pewnoci myli teraz, e widzia zjaw.
Niech i tak bdzie.
Reina odprowadzaa go wzrokiem, dopki jego szerokie plecy nie znikny w tumie.
Wtedy wymkna si midzy drzewa.
Zrobio si troch chodniej. Biega strom ciek za zabudowaniami, stwierdzia, e
cieka wiedzie na szczyt gry.
Rafael widzia, e odesza.
Moe ruszy za ni?
Nie wstydzia si przyzna, e mia racj. Nie moe patrze na Arilla, nie tracc przy tym
kompletnie gowy.
Wspinaa si coraz wyej, podrapaa sobie rce o kolczaste gazie. Pikna, niedzielna
suknia bya pobrudzona. Duego rozdarcia na rkawie nie mona byo ukry, nie zdejmujc
bluzki.

Zrobia to, przez chwil staa tylko w spdnicy i koszuli, czua, jak lekki wiatr chodzi
piersi i ramiona.
Zniszczone ubranie wepchna do torebki, ktr miaa u paska, i woya z powrotem
akiecik. Tak zreszt bdzie lepiej, przyjemnie jest ostudzi spocone ciao.
Z gry miaa widok na ca zagrod, w ktrej odbywao si wesele. Ludzie taczyli,
kobiety w swoich szerokich spdnicach wyglday niczym krcce si bki. Sycha byo dwik
dzwoneczkw, modzi chopcy wryli sobie, ktry pierwszy si zarczy. Pord miechu i
artw ogaszano w ten sposb poficjalnie przysze maestwa.
Na dole pachniaa sodka koniczyna. Tu, w grze, Reina nie czua nic oprcz metalicznej
woni rozgrzanych ska.
- Co si z ni stao?
- Ja si ni zajm, ty si baw. Znasz tu przecie prawie wszystkich.
Benjamin umiecha si. Jego przyjaciel jest taki oywiony, nigdy nie widzia Rafaela w
podobnym nastroju. Co mu si mogo sta? Benjamin rozmawia dugo z pewnym znajomym z
czasw szkolnych, ktry zosta szkutnikiem i pracowa przy budowie krlewskiej floty. Rzadko
przyjeda do domu, poniewa nie zgadza si z macoch.
Rafael dostrzeg Rein ktem oka. Wymkna si niczym kot i znikna za naronikiem
domu. Dopiero w chwil pniej podnis gow, patrzy na zbocze gry, strome i liskie.
Spostrzeg jednak, e znajduje si tam wska cieka, widoczna z daleka za brzozowym
zagajnikiem i kpami pachncych gogw. Reina po prostu ucieka.
Nie bardzo chcia za ni i. Powinna sama znale drog. Przyglda si rozemianej
Ingalill, ktra chodzia z duym kuflem w rce, podnoszc szerokie spdnice tak wysoko, e
wida byo kolana. Rafael zauway, na kogo ona patrzy, i ze zoci przekn lin. To moe
doprowadzi do awantury. Letni wieczr robi si coraz chodniejszy, chocia Rafael wiedzia, e
nie wszyscy wyczuwaj t zmian. Czy Reina wie o Ingalill? Czy dlatego ucieka?
Ingalill uwiesia si na szyi przybranego syna swego ma. miaa si do niego i robia
sodkie miny. Rafael mia wraenie, e nikt tego nie zauwaa. Ale oczy Arilla Storlendet byy
zimne i martwe, a prawa rka draa...
Rafael znowu gono przekn lin.
W gowie mu huczao.

Jakie to dziwne, dlaczego stoi tutaj, na tym prostym chopskim weselu, i syszy piew
chru, ktrego kiedy by czonkiem, jego gos miesza si z innymi pod wysokim sklepieniem
katedry?
Kroki Rafaela byy cikie, mimo to chwiejne. Chcia do nich podej, rozdzieli ich,
powiedzie, e...
Benjamin zapa go za surdut. Spojrza Rafaelowi w oczy, pewnie tak samo byszczce jak
jego.
- Na zdrowie - zawoa Benjamin wesoo. - Wypijmy za mio, mj przyjacielu!
Rafael umiechn si blado. Czyta w oczach Benjamina co, czego od bardzo dawna tam
szuka.
Teraz jednak bal si, odczuwa w sobie taki chd, e nic nie byo w stanie go rozgrza.
Zapad zmierzch, a nic si nie stao. Ludzie jedli z apetytem i pili. Wci wynoszono
nowe dzbany i butelki. Muzykant znikn w zarolach po tym, jak w rodku skocznego taca
spad ze swojego stoka. Sycha byo, jak dugo oprnia odek. Potem znowu si zjawi z
wielk chustk w rce. Umiecha si dzielnie, chwyci smyczek i zacz gra.
Ludzie krzyczeli radonie.
Coraz czciej czstowali go wdk. Podawali mu coraz wicej wdki. Dwiki
zawodziy aonie midzy wysokimi grami coraz bardziej dzikie, niekiedy przejmujco
faszywe.
Rafael cierpia.
To szalestwo, mylaa Reina. To przedstawienie, co nierzeczywistego. Waciwie nie s
ludmi ci wirujcy tam w dole. Robi sodkie miny i miej si, ich gosy mieszaj si i cz w
koszmarn kakofoni. Tylko ja istniej naprawd. A oni nie wiedz, e...
Oddychaa ciko, ale staraa si nie mruga. Chciaa patrze. Prbowaa zrozumie.
Jaka para znikna za drzewami. Za inn par sza ciek za zabudowaniami. Teraz kobieta stoi
i pacze, a mczyzna jakby ucieka od niej z kapeluszem w rce. Zmierza w d, w stron
rzeczki.
Biaa koszula Arilla bya dla niej jak znak, zwaszcza gdy zgasy ostatnie promienie
soca. W ten niebieskawy wieczr wiecia przed ni niczym ksiyc. Ingalill chodzia za nim,
przez cay czas, krok w krok. Take to Reina ledzia jak nierzeczywiste przedstawienie, bez
adnych uczu.

Ingalill caowaa go.


Caowaa te wielu innych.
Wypijaa wszystko, cokolwiek jej podawano, a teraz jaki mody mczyzna postawi j
na stole i krzycza, eby taczya.
Reina wytrzeszczaa oczy.
Starzy chopi, przyjaciele Monsa, rozsiedli si wok stou i bez najmniejszego
skrpowania zagldali jej pod spdnic.
Jeden j zapa, przytrzyma za nog w kostce. Ingalill wyszarpna nog i z rozmachem
kopna, chop zapa si za nos.
Krwawi, ale nie przestawa si mia.
Ingalill taczya jak szalona. Kto inny zapa j za spdnic, wtedy rozpia j i
pozwolia mu cign. Zostaa tylko w halce, zrzucia buty, a potem poczochy. Wymachiwaa
teraz biaymi nogami.
Arill gdzie znikn.
Ale Gjert sta pod cian domu i wyglda, jakby mu byo zimno.
Reina stwierdzia, e z oczu pyn jej zy. Bardzo dziwne, bo wcale tego nie czua. Otara
nerwowo zy, bo przesaniay jej widok. Teraz Ingalill zdja staniczek, ktry przytrzymywa jej
pikn bluzk. Bluzka opada i rozpia si, odrzucony staniczek wyglda niczym patek
opadajcy ze zwidej ry.
Widzowie bili brawo.
Ida i Mons patrzyli sobie w oczy, Reina widziaa, e on j pociesza, gaszczc po doni.
Muzykant nagle umilk.
Ingalill staa z nagimi piersiami na stole i zanosia si gonym miechem.
Modzi mczyni wrzeszczeli, klaskali w donie i piszczeli. Ingalill bya oszoomiona,
ale nie tylko alkoholem. Reina domylaa si, e j podniecaj spojrzenia tych modych
mczyzn. Nie byo w niej ani odrobiny wstydu.
Reina prbowaa dojrze wyraz adnej twarzy siostry, ale rude wosy unosiy si nad
gow niczym chmura i przesaniay umiech, ktry musia gdzie istnie mimo tego gardowego
miechu.
Jeden z mczyzn wskoczy na st i obj j w pasie.

Reina usyszaa trzask gazki tu obok siebie, odwrcia si gwatownie i zostaa


olepiona przez ksiyc.
Arill j odnalaz.
Wci jeszcze znajdowaa si w tym dziwnym, pozbawionym uczu nastroju, wic jej
gos zabrzmia lekko, bez napicia, gdy powiedziaa:
- Id i uspokj j, Arill.
Skin krtko gow, popatrzy na ni jeszcze przez kilka sekund, po czym odszed. Po
paru krokach przystan i wycign do niej rk.
Podesza.
Kroczya po nierwnej ciece w pewnej odlegoci za nim. Nie byo daleko, ale znaleli
si na dole, Ingalill spadla ze stou na ziemi z tym obcym mczyzn nad sob. Szczypa j w
biust. Ludzie ju si nie miali, cofali si jak najdalej od tych dwojga pijanych i odwracali si.
Kiedy Arill podszed, w oczach tamtego mczyzny pojawi si jaki przytomniejszy
bysk. Ingalill zacisna powieki, gdy jednak Arill zacz do nich mwi, otworzya je lekko i
umiechaa si.
- Chod, we mnie... to na ciebie czekaam, mj byczku...
Reina zatrzymaa si. Patrzya ukryta za plecami tumu.
w mody, obcy mczyzna podnis si z ziemi.
Sprawia wraenie zawstydzonego i skrpowanego. Brodawki piersi Ingalill odcinay si
wyranie na tle biaej skry. W pmroku miay ten sam kolor co wosy. Bluzka wci jeszcze
trzymaa si na jej ramionach, ale niczego nie ukrywaa.
Krwista czerwie.
Arill znowu zacz mwi.
Wtedy tamten mczyzna rzuci si na niego, wzi rk ogromny zamach i zacinita
pi opada na policzek Arilla. Wida byo, e cios jest bardzo bolesny.
miech Ingalill zamar, ale gdy tylko zdya odetchn, zadwicza znowu.
- Zap go, zap go! Zabij dla mnie, Arill! Twarz Arilla bya teraz biaa jak jego koszula,
spocona grzywka przesaniaa blizny.
- Zap go! Zabij go!
Ingalill wrzeszczaa jak szalona. Prbowaa niepewnie stan na nogach, nie zrobia
jednak nic, by ukry nagie piersi. Brodawki wyglday teraz jak jagody, grski wiatr chodzi je i

sprawia, e nabrzmieway jeszcze bardziej. Widzowie zaczynali dre. Kobiety narzucay


chustki na ramiona. Muzykant wpatrywa si w swj instrument, brzdka co niepewnie. Wydobywa monotonne, przejmujce tony.
Arill zapa tamtego za nadgarstek, Reina zauwaya, e szepce mu co do ucha.
Nagle spostrzega te, e tamten chwyci n, ukryty w cholewie prawego buta. Chciaa
krzykn, ostrzec. Domylia si jednak, e Arill wie, co si dzieje. I e potrafi si w razie czego
broni.
Ingalill miaa si teraz histerycznie.
- Na co ty czekasz?
Wszyscy wycofywali si jak najdalej od tych trojga.
I wanie wtedy rozpoczo si najstraszniejsze.
Wszyscy w napiciu i ze strachem patrzyli na wyjmowany n, widzieli, e rozci
przedrami Arilla Storlendet. Nie bya to jednak gboka rana, ledwie dranicie, ale na tle biaej
koszuli krwista plama wygldaa potwornie.
Arill cofn si, patrzy zdumiony na swego nieoczekiwanego wroga.
- Ona nie jest tego warta - usyszeli ludzie jego szept.
Reina nie syszaa nic. Widziaa tylko, e Gjert na chwiejnych nogach wychodzi z tumu
ludzi i e w rce trzyma strzelb.
Kobiety zasaniay usta domi, ale mimo to ich na p stumione okrzyki dotary do uszu
Reiny.
Widziaa, jak strzela, miaa wraenie, e dostrzega niezdarn, domowej roboty kul
przeszywajc powietrze, skierowan wprost na Arilla.
On te musia to zobaczy, gwatownie bowiem odskoczy. I kula z wizgiem uderzya w
kamie na skraju lasu.
Wtedy Ingalill rozemiaa si znowu, gono i gardowo.
Obcy mczyzna patrzy przeraony to na jedno, to na drugie, po czym rzuci si jak
szalony do ucieczki.
I wtedy Gjert upad.
Reina wiedziaa, e ju jest martwy, bo wiato wok jego postaci zgaso, mieszao si z
niebieskawym wiatem letniego wieczoru, rozpywao si w nim...

ROZDZIA V
Wtedy Arill zacz bi Ingalill, dugo, z tak straszn si, e gdyby czterej mczyni nie
wyrwali si w kocu trzymajcym ich onom i nie obezwadnili go, z pewnoci byby j zabi.
A najgorsze byo to, opowiadali potem ludzie, e Ingalill umiechaa si jeszcze wtedy,
gdy spada na ni ostatni cios. Uderza j w gow, pod oczami, krew sikaa na wszystkie strony,
ale mikkie wargi pozostay nietknite. No i ona si umiechaa. Szeptaa co do niego.
A potem, kiedy kobiety przybiegy z obrusami zdjtymi ze stow, by okry jej wstyd,
szeptaa do nich:
- Wiecie, on zwariowa. On zwariowa na moim punkcie.
On zwariowa.
Ludzie gadali jeszcze dugo po tym, jak rany Ingalill si zabliniy i dugo po zoeniu
Gjerta w ziemi. Kiedy nadesza jesie, nie byo ju adnych wtpliwoci. Od dnia wesela Arill
Storlendet nie zachowywa si jak normalny czowiek Z nikim nie rozmawia, ani razu nie
pokaza si w kociele. Zajmowa si tylko prac, mia jakie wielkie, nikomu niepotrzebne projekty, ludzie, mwic o nim, wolno krcili gowami.
Porodku swojego pola zacz kopa wielki d. Wydobywa kamienie, wyrywa pnie z
korzeniami, zajmowa si tym przez wiele tygodni, przegania suce, ktre przynosiy mu
jedzenie, nic nie bra do ust.
Schud, nie przejmowa si tym, e broda rosa jak chciaa, bya brudna i pozlepiana.
We wrzeniu przyszed do niego lensman i powiadomi, e jeli Arill wkrtce nie zacznie
si zachowywa przyzwoicie, to ting te nie bdzie mia problemu z wydaniem orzeczenia. Moe
mu zosta odebrany majtek, a on bdzie umieszczony w tym samym miejscu, co jego zmary
ojciec.
Arill dugo przyglda si urzdowej osobie, a pniej lensman gotw by przysiga, e
widzia w jego oczach bysk rozsdku. Nienawi i gorycz, owszem, lecz take rozsdek.
Tak wic lensman utwierdzi si w przekonaniu, e byoby bdem pozwoli Ingalill
przej po zmarym mu odpowiedzialno za majtek Arilla Storlendet.
Brak jeszcze ponad roku do jego penoletnoci. Lensman uwaa, e w tym czasie ona
mogaby narobi wielkich szkd.

Arill Storlendet nadal jednak kopal swj gigantyczny d porodku najbardziej


urodzajnych pl nalecych do Storlendet. Teraz ludzie zaczli zoliwie chichota.
Mwili, e rzeczywicie potrzeba chyba takiej ogromnej dziury, by pogrzeba wszystkie
grzechy, jakie ta rodzina popenia. Reina czua, e kade sowo, jakie pada na temat Arilla,
uspokaja j coraz bardziej.
On wic jej nie okama.
A dziwne, jak dobrze wiadomo tego na ni dziaaa.
Mimo wszystko jednak powinna bya paka. Arill jest szalony, podobnie jak jego ojciec.
Nawet Johanna zacza si za niego modli, przecie jest optany. Nie umiechaa si, lecz w jej
gosie brzmiao co na ksztat wspczucia, kiedy wrcia z plebanii z wiadomociami i
opowiadaa Reinie, jak le stoj sprawy Arilla.
- Z drugiej strony to nic wicej, tylko sprawiedliwo, surowa boska sprawiedliwo.
Chocia mona by paka nad takim losem. Zostanie odesany do domu wariatw, jeli tylko
kogo tknie choby palcem. I jeszcze przez ponad rok Ingalill bdzie jego opiekunk...
To zaprawd los, nad ktrym anioowie pascy musieli si dugo zastanawia. Reina
zacisna zby.
- Ona chyba nie moe by jego opiekunk! Nie naley do rodziny, a poza tym jest za
moda - zawoaa.
Johanna przytakna.
- Owszem. Pan Daae mwi, e chyba wyznacz jeszcze kogo do opieki. Nie mog jednak
wyrzuci Ingalill. Bo mianowicie ona jest...
Johanna mrugna i poklepaa si po brzuchu.
- Nie! - zawoaa Reina. Po prostu jej si wymkno. Johanna z powan min kiwaa
gow. Wzruszya ramionami.
- Prawdopodobnie nie jest to dziecko Gjerta. Ludzie gadaj, e ta ladacznica twierdzi... e
to dziecko Arilla!
Johanna westchna, rozcieraa przemarznite rce, eby je ogrza. Wieczr by chodny,
chocia wrzeniowe dnie wci trway agodne i spokojne.
Johanna czujnie obserwowaa swoj crk, tak jak to robia zawsze, gdy padao nazwisko
Storlendet.

- Bardzo si ciesz - powiedziaa cicho, patrzc crce w oczy. - Bo pomyl, o Boe,


pomyl, gdyby ty jeszcze...
Reina umiechna si krzywo.
- Miaa racj, mamo. Teraz to widz. Johanna obja j.
- Niech ci Bg bogosawi, moje dziecko... Pan wysucha moich prb.
Reina pozwalaa matce gaska si po ramionach. Gdyby si bardzo postaraa, to moe
zaczaby co odczuwa.
- Kiedy Benjamin przyjedzie do domu? Johanna wyprostowaa si.
- Nie wiem. Pisa ostatnio, e bd musieli ciko pracowa a do Boego Narodzenia.
Waciciel dworu jest bardzo niecierpliwy. Pani Daae uwaa, e jeli nawet jego wymagania s
wielkie, to z pewnoci zapata te bdzie godna.
Reina ponownie skina gow.
Johanna bya szczliwa. Benjamin przyj propozycj pracy w majtku Knagenhjelm w
Kaupanger. To tylko dzie drogi std. Nawet w zimie mona bdzie do niego dotrze w cigu
jednego dnia. Johann napeniao to poczuciem bezpieczestwa. Reina take cieszya si, e listy
szybciej bd kry. Sowa Rafaela przychodziy do niej w nieduych, zawinitych w ptno
rulonikach co drugi tydzie. Zawsze mona byo znale kogo, kto akurat wybiera si w drog.
Owe powolne rozmowy daway jej w ostatnim czasie wiele do mylenia.
Niekiedy przychodzio jej do gowy, e to jedyna sprawa, ktra j jeszcze zatrzymuje w
domu.
Pielgnowaa chorych, nosia leki i do domu wariatw, i do przytuku dla biednych.
Uczya mode kobiety, jak stosowa proste lekarstwa, pokazywaa onierzom, jak si oczyszcza i
przypala rany postrzaowe.
Coraz czciej jednak obecno ludzi budzia w niej zakopotanie. Mczyy j ich myli,
historie caego ich ycia dosownie zwalay si na ni z ogromn si, nie bya w stanie opiera
si zalewajcym j wizjom. W gbi duszy wiedziaa, e jeli to potrwa duej, ona te zwariuje.
No ale jeli to miaoby j poczy z Arillem...
Czasami do pna w nocy nad tym rozmylaa. Wci jeszcze miaa wystarczajco duo
si, by nie poddawa si zmartwieniom w biay dzie.
Wana jest praca.
Matka jej potrzebuje.

Brat rwnie, teraz bdzie go widywa czciej.


I Rafael... on chyba jej nie potrzebowa. Za to on pisa do niej: Musisz si utrzyma na
tym wiecie, droga przyjaciko. Nie rb adnych gupstw! Bo pomyl, co by to byo, gdyby
twoja matka miaa racj, e istnieje pieko gorsze ni to ziemskie!"
Rafael artowa ze wszystkiego. Nawet z pieka. A kiedy raz namalowa wasny portret, to
wyposay si w kopyta, rogi i ogon.
Czy nie wiedziaa, e nosz anielskie imi? A przecie diaby i anioy pochodz z tego
samego rodu".
Jego listy zawsze zawieray nowe myli.
Bya przekonana, e dopki te listy bd przychodzi, to ona jako brn bdzie dalej po
swojej drodze ycia.
Niezalenie od tego, do jakiego koca to wszystko zmierza.
Kiedy jesie zrobia si naprawd chodna, Emmi i Diana zamkny poow domu.
Przytulne sypialnie na pitrze ogrzewano solidnymi piecykami. Natomiast wielka sala balowa
oraz znajdujca si za ni kuchnia zostay oprnione i zamknite. Wniesiono te wielki eliwny
piec do pokoju kredensowego midzy salonami, mg stamtd ogrzewa nawet ma azienk.
- Zim nie potrzebujemy miejsca do taca - westchna Emmi, prostujc obolae nogi.
Teraz, przy chodnej i wilgotnej pogodzie, reumatyzm drczy j bardzo. Diana smarowaa j
maci eukaliptusow, gotowan przez Astrid, Aurora masowaa swoimi delikatnymi domi
opuchnite kolana.
Johanna zaproponowaa, by przynajmniej raz dziennie jady w Vildegard ciepy posiek,
one jednak uprzejmie podzikoway.
A kiedy skoczy si jesienny ting i spad pierwszy nieg, nie zajy si nawet tym, by
kto oczyszcza ze niegu drog midzy Zamkiem Marji i Vildegard.
Zamykaj si niczym zwierzta w norze, mylaa Reina.
Jesienny ting trwa pi dni i wydarzyo si wtedy wiele ciekawych rzeczy. Nikt nie by
specjalnie zaskoczony tym, e Arill Storlendet nie wystpi o skrcenie koniecznoci opieki nad
nim tak, by sam mg si zaj swoim dziedzictwem. Ingalill pozostawaa nadal jego opiekunk,
prawdopodobnie dlatego, e sdziowie nie mieli odwagi oficjalnie stwierdzi, i dziecko, ktre
nosi, nie jest Gjerta. Poza tym wzbudzia powszechny szacunek, stawiajc si przed sdziami w
zapitym pod szyj akiecie i z wosami gadko przyczesanymi, mocno zwizanymi na karku.

Na wspopiekuna wyznaczono jej ojczyma, Ben-dika. Wszyscy uwaali to za suszne,


ani Arill, ani Gjert nie mieli bowiem innych krewnych. Za gbokie poczucie sprawiedliwoci
Bendika nie zostao mu jeszcze we wsi zapomniane, chocia opuci te okolice dawno.
Ludzie byli zadowoleni.
To mdre rozstrzygnicie.
Arill z pewnoci zoy protest przed sdziami, ale sprawa moe trwa tak dugo, e nic
si nie wydarzy, zanim on skoczy dwadziecia lat i mimo wszystko osignie samodzielno.
Jeli oczywicie zacznie si zachowywa normalnie.
Ingalill przyjechaa najlepszym powozem, jaki mieli w Storlendet. Podjechaa pod sam
pot w Vildegard, wiedziaa jednak, e wtargnicie na dziedziniec byoby zbyt wielk prowokacj
wobec Johanny.
Posaa wic wonic, by sprowadzi matk.
Johanna widziaa, e Helena wysza z podniesion gow.
Ale Helena bya mocno przestraszona.
Duma nie pozwalaa jej powiedzie niczego Johannie, ale przecie starsza kobieta
syszaa aosne modlitwy Heleny za drewnian cian.
- Zbaw jej grzeszn dusz... oszczd j, Panie Boe, nawet jeli jest gorsza ni troll...
Ingalill najwyraniej podja jak now podstpn gr. Tyle Johanna zdya si
domyli. Tym razem jednak intrygi tamtej nie zagraaj jej rodzinie. Dlatego moga przyglda
si sprawom z uczuciem zaciekawienia, prbowa zgadn, o co chodzi.
Dlaczego Helena tak nieoczekiwanie ucieka ze Storlendet i przysza do Vildegard
pnym wieczorem?
Dlaczego teraz Ingalill przyjechaa po matk? I dlaczego Arill Storlendet cakiem
nieoczekiwanie powiadomi parafi, e zamierza na swojej ziemi, niedaleko zabudowa, wznie
koci?
Ludzie gadaj, e w ten sposb chce sobie zaskarbi ponownie zaufanie wsi. Bo nikt nie
wtpi, e jest na pl szalony. Ale nie ma w nim za. Waciwie nikomu nie wyrzdzi szkody...
chocia, z drugiej strony, wszyscy pamitaj, jak zbi Ingalill. No c, zasuya sobie na to,
okrya si takim wstydem... Nikt te nie chciaby go oskara o czyn, jakiego dopuci si w
szoku, przecie wtedy na weselu jego wuj si zaama, a potem umar.

Tylko e on wci kopie t ogromn dziur na swoim polu... Kopie kadej nocy, sam,
szpadlem...
To z pewnoci dzieo szaleca.
Nie poprawia te sytuacji fakt, e z tak obojtnoci odnosi si do wasnej osoby, e
pozwala brodzie rosn, jak chce, e prawie si nie myje. Arill unika ludzi, jedyne, co sprawiao,
e pojawia si czasami wieczorem w Dosen, to potrzeba kupienia nowej porcji wdki.
Nie jest dobrze z modym dziedzicem Storlendet.
Pewnie te i nie poyje wystarczajco dugo, by rzdzi wasnym majtkiem, szeptali
ludzie.
Moe dlatego obieca zbudowa koci, jak tylko dostanie swoje pienidze.
Bo chce kupi sobie zbawienie.
Kusi w ten sposb Pana Boga!
Ludzie krcili gowami.
Musiao mu si naprawd pomiesza w gowie, e ma odwag prowadzi taki handel z
samym Panem.
Johanna przygldaa si wszystkiemu z pewnym napiciem. Co te to bdzie? Czy Arill
Storlendet sam si stara, przyzna jej racj? Czy ze moce rzdzce tym rodem s na najlepszej
drodze do samounicestwienia?
Tak wanie mylaa.
Ju zaczynaa oddycha z ulg.
Z pewnoci wkrtce bdzie po wszystkim.
Reina i Aurora wspinay si na drzewa po czerwone owoce. To prawda, e znajduj si
wysoko, ale nie s ju takie kwane. Przymrozki w cigu kilku ostatnich dni sprawiy, e owoce
jarzbiny stay si mikkie i sodsze. Akurat odpowiednie do smaenia i suszenia.
Ukaday czerwone kicie w starym koszyku, czyszczc je przedtem z gazek i zwidych
lici. Kiedy koszyk by peen, umiechny si do siebie nawzajem i ruszyy powoli w stron
domu. Ziemia nad strumykiem jeszcze nie zamarza, a trawa pod drzewami ya. Nie naley
jednak oczekiwa wielkiej aski dla kwiatw, ktre podnosz gwki pod oson lasu. Zima stoi u
drzwi. Zboe zostao zebrane, kapusta uoona w starannych rzdach w gbokiej piwnicy.
Rankami szczyt Molden ukazuje si w biaej czapie. wiey nieg pokryje hale ju
niedugo, niech no tylko nadejdzie zachodni wiatr i przyniesie wilgo.

- Jak adnie wyglda nieg na tych czerwonych owocach - powiedziaa Aurora.


Reina umiechna si.
- Tak, bardzo lubi nieg. Zawsze lubiam. Ale dla ciebie to musi by co niezwykego? I
taki zimny...
Teraz Autora si umiechna.
- auj, e nie znaam niegu w dziecistwie... dla dzieci to musi by prawdziwy cud.
Reina wzruszya ramionami.
- Moe to jest cud dla ciebie wanie dlatego, e poznaa go dopiero jako osoba dorosa.
To, do czego czowiek przyzwyczai si, kiedy jest may... nigdy potem nie wydaje si ju takie
fantastyczne.
Aurora przez chwil si nad tym zastanawiaa. Potem rzeka:
- Moliwe, e tak jest... ale ja wci jeszcze pamitam kolor nieba, kiedy soce schodzi
do morza. To prawdziwy cud. Chocia ogldaam to prawie co wieczr...
Reina przystana. Przeoya ciki koszyk do drugiej rki.
- Moe prawd jest i jedno, i drugie. Cuda ogldamy codziennie. Ale te atwiej je
zauway komu, dla kogo s one czym cakowicie nowym...
Obie wybuchny miechem. Sowa byy dziwne, ale one je rozumiay.
- Wiesz co, Reina...
Powaga w gosie Aurory sprawia, e Reina zatrzymaa si.
- Sucham?
- Ja... jest co, co...
Teraz mi o tym powie, pomylaa Reina. Teraz wyzna mi, e kocha mojego brata. Boe
drogi, co ja mam zrobi?
Ale Aurora spucia wzrok i czubkiem buta kopaa na p zamarznit ziemi.
- Ja mylaam... moe my obie mogybymy jutro pj do pastora. Jest co... o czym
chciaabym z nim porozmawia.
Reina odstawia koszyk.
- Do pastora Daae? Z nim chyba nie mona rozmawia o powanych rzeczach. To
zwyczajny pijak.
Aurora uniosa gow.

- Ja wiem, e to nie najlepszy pastor, ale... ja powinnam wysa list. Daleko. I mama... nie
moe si o niczym dowiedzie. Kto inny ni on mgby mi pomc? On duo jedzi, zna ludzi... a
poza tym list z kocieln pieczci pewnie szybciej dojdzie na miejsce...
Reina nie odpowiadaa.
Aurora prawdopodobnie zamierzaa wysa list do Indii Zachodnich. Do swoich braci? Do
ojca? Nie... patrzya zaciekawiona na drobne rce przyjaciki. Byy zaniedbane. Zielony sok i
nasionka jarzbiny tkwiy pod dugimi, jasnymi paznokciami.
- Mogabym porozmawia z pisarzem. Chciaaby? Aurora umiechna si.
- Moe tak bdzie lepiej, masz racj. Tylko... mama nie moe si dowiedzie...
- Oczywicie, e nie. Ale, Auroro, nie ukrywam, e bardzo mnie zaciekawiasz...
- Wiem - odrzeka Aurora prawie szelmowsko. - Obiecuj ci, e jeli kto si o tym
dowie, to wanie ty, Reino. Ty... ktra ju tyle wiesz...
Ruszyy znowu w drog.
Wkrtce Reina zapomniaa o licie Aurory. Bo nastpnego ranka w drzwiach stan
Rafael z wiadomoci, e Benjamin ley chory w Kaupanger i prosi matk o lekarstwo na kaszel.
Nie, to nic powanego, tylko silne przezibienie. Nie, nie pluje krwi, nie ma te wysokiej
gorczki. Boli go gardo i nie moe pozby si kaszlu.
Johanna nie pozwolia mu wrci samemu, oznajmia, e te pojedzie i osobicie bdzie
pielgnowa syna.
Przestraszona, natychmiast zacza si pakowa. Reina przyja wiadomo ze spokojem.
Wiedziaa, e Rafael ma racj. Benjamin nie jest powanie chory. Wyczytaa to w oczach gocia.
Przyjecha tu ze wzgldu na ni.
- Widziaa nas - wyrzuci z siebie porywczo, kiedy usiedli przy kominku w izbie
chorych. Reina czstowaa go zwyczajn mleczn zup, ktr w tym domu jesieni i zim
wszyscy jadali na kolacj. Zblia si listopad.
Od razu wiedziaa, o co mu chodzi. Ale wszystko, co zdarzyo si w czasie wesela w
Fortun, owina jakby gst zason. On nie ustpowa.
- Ty to widziaa. I wiesz. Mimo to jednak nie wiesz. Jeli Rafael natychmiast nie
przestanie, to bdzie
musiaa przypomnie sobie tamten wieczr, a tego za nic nie chciaa. Biaa koszula Arilla
ju pojawia si przed jej oczyma i serce zaczynao bi bolenie.

- Ja go caowaem, a ty to widziaa. Twojego brata. Reina zjada ostatni yk zupy,


poczua, e drapie j w gardle uska z owsa.
Bez sowa skina gow.
Rafael umiechn si szelmowsko.
- Dziwna Reina...
- Dlaczego chcesz ze mn o tym rozmawia? Przyglda jej si dugo.
- Dlatego, bo... moe by sobie pomylaa, e nie kocham ciebie.
Reina miaa wraenie, e te sowa askocz j i nie daj si porzdnie uoy w gowie.
- Rafael... nie mwisz serio. Nie baw si ze mn, Rafaelu. Jeste dla mnie... zbyt wany.
On z dum unis gow.
- Wiem o tym. Wiem, e jestem dla ciebie wany. Zawsze bd wany.
Reina opara si mocno o st.
To dziwne, jak atwo im rozmawia nawet o sprawach, o ktrych w innych sytuacjach
nawet wspomnie nie mona.
- To prawdopodobnie wielki grzech - rzek Rafael i umiechn si.
Reina skina gow.
- Moja matka...
Teraz on te skin gow.
- Co masz na myli?
Reina przymkna oczy. Przypomniaa sobie Emmi i Dian.
-Ja... ja nie wiem. To jest... dziwne. Ale jeli dwie kobiety s samotne i maj tylko siebie
w obcym kraju...
W tym momencie jego twarz niepokojco pociemniaa.
- Nie mw nic wicej, Reino. Pozwl mi nadal wierzy, e jeste mdra.
Zamilka wic.
Ale mnstwo pyta cisno jej si na usta.
Jeli nawet twarz Rafaela staje si nieczytelna, to ona ju naprawd nie wie, co robi.
Rafael pochyli si ostronie i pocaowa j w usta. Zacza myle
o wraeniu, jakiego musi doznawa zakonnica, caujc raniec, ktry nosi na szyi.
Rafael umiechn si lekko. Przez uamek sekundy sdzia, e Rafael zaraz poprosi j o
rk.

Ale zamiast tego on zacz piewa. Umiechna si, bo jego twarz staa si czysta
1 spokojna.
- Kochaj mnie, na swj sposb...
Mwia do niego szeptem i bya przekonana, e mwi prawd.
On nie mgby jej kocha tak jak Arill. Ale te nie ma na wiecie drugiego mczyzny,
ktry by to potrafi.
- Ona musi wiedzie... eby nie czekaa na niego. Ona jest pikna... i moda.
- Co takiego jest do wiedzenia? - zapytaa Reina cicho.
- Benjamin... nigdy nie wrci do domu.
Rafael nie myla przy tym niczego zego. Ale jego sowa wywoay w Reinie
nieprzyjemny, zimny dreszcz.
- Nie, nie, on nie umrze. Nie to chciaem powiedzie, mwiem prawd, e to tylko
zwyczajne przezibienie. Ale on nigdy nie wrci do Aurory i ona powinna o tym wiedzie.
- Myl, e wie - mrukna Reina. Potem wpia w niego oczy.
- Ale ty, ty nie wiesz nic! Sprawia wraenie uraonego. Zaraz jednak znowu si
umiechn.
- Wiem wystarczajco duo. Tutaj...
Pooy sobie rk na piersi. Reinie zdawao si, e czuje uderzenia jego serca tak, jak on
je czu przez ty kaftan.
- Ja jestem taki witalny, Reino. Ty take powinna taka by! Czy ty te nie chcesz nikogo
kocha?
- Gupi dzieciak - powiedziaa z penym urazy umiechem i uderzya go lekko w rami.
On zapa jej rk.
- Ja tak myl, Reino. Jeli ty kiedy... ja kocham ci jak siostr i jak matk, jak bogini...
wszystko naraz. Czego wicej mogaby da? Od kogokolwiek? Reina wzruszona potrzsna
gow.
- Niczego - rzeka ochryple. - Niczego wicej, mj drogi przyjacielu.
Zadowolony pogaska jej szczup do.
- Znakomicie! A wic mimo wszystko rozumiesz. Boe, jak dobrze byo o wszystkim ci
powiedzie. Chocia sama i tak wiedziaa wystarczajco duo.

Znowu przypomniaa sobie tamten nieznaczny ruch. Rafael i Benjamin. Peni


wzajemnego zaufania, jak bracia. Nie, nawet blisi sobie, moe jak ojciec i syn... Mio, jakiej
nie bya w stanie sobie wyobrazi. Jak to si stao?
Wiedziaa, e z Benjaminem nigdy nie bdzie moga o tym rozmawia. Gdzie w gbi
duszy odczuwaa gwatowny protest przeciwko temu obrazowi, ktry Rafael wanie jej
przedstawi.
On jest taki dziwny. Nie cakiem rzeczywisty, on take nie.
Moe dlatego tak atwo patrze mu w oczy, w te oczy, o ktrych wielu ludzi sdzi, e nie
maj dna.
Odchrzkna gono, wstaa, by posprzta ze stou.
- Zrobio si pno. Musisz by zmczony po podry, a jutro wczenie znowu w drog...
- Ja nie chc spa, jeli to chciaa mi zaproponowa. Bd czuwa, zostan przy tobie.
Mylisz, e teraz ci wypuszcz, mylisz, e zadowol si tym?
W jego gosie znowu wyczuwao si wesoo. Umiechna si do niego.
Uwiadomia sobie, jak strasznie za nim tsknia.
- Nie... masz racj. Nieczsto mamy czas porozmawia. A w twoich listach jest wiele
rzeczy, o ktrych chtnie dowiedziaabym si czego wicej... Zadowolony skin gow.
- No wanie! Chod, usid tu przy mnie. I przynie butelk wina, jeli moesz. Wino
rozjania umys - powiedzia.
Reina rozemiaa si.
Trudno byo nady za mylami Rafaela.
One pyn, tocz si, rozbiegaj na wszystkie strony, miaa pene rce roboty, by je
zbiera, umieszcza w swojej gowie.
Jutro rano Johanna pewnie krzywo na nich popatrzy, widzc ich tutaj oboje, wiedzc, e
nie spali.
Umiechnie si pewnie troch surowo, ale uprzejmie powie dzie dobry. Pole Reinie
ostrzegawcze spojrzenie, a wobec Rafaela bdzie wyjtkowo mia:
Moja droga crka uwielbia interesujc rozmow. Ale niejeden z modych ludzi
wystawi si na pomiewisko, sdzc, e gadaniem powiedzie j na pokuszenie!"
Rafael si tym nie przejmie.

Teraz siedzia na kocu rozoonym na pododze i opowiada, jak to kiedy piewa


podczas Wielkanocnej mszy w katedrze Notre Dame.
Reina wyobraaa sobie sceny, ktre wtedy mogy mie miejsce.
Byy bardzo pikne.
Potem jednak chciaa, by wytumaczy jej dokadniej, jak to moliwe, e mg sta pod
zoconym sklepieniem kocioa i wychwala Boga, ktrego nie zna.
- Ale, kochana przyjaciko... musisz chyba rozumie rnice midzy sztuk a
duchowoci? To nie Bg przejmuje mnie w takich chwilach. To muzyka! I pikne witrae! Cae
to mienice si, lnice pikno... barwa ciemnoczerwonego aksamitnego baldachimu... Rowy
marmur, po ktrym stpam! Reina westchna.
- Ty poganinie! Rozemia si.
- Pogastwo jest teraz w modzie! A czowiek chciaby poda za mod! Czy mylisz
zreszt, e te nowomodne spodnie s szczeglnie wygodne dla mczyzn? Nie, ale trzeba
cierpie. O to wanie chodzi!
Reina musiaa si rozemia, syszc kokieteryjne tony w jego gosie.
Ale wiedziaa, e pod artem ukrywa si powaga. Rafael nie jest poganinem.
I chyba to najbardziej j rozczarowywao, chciaa bowiem wiedzie, e moliwe jest
przesta wierzy. e mona si na to odway.
Przecie pacierze Johanny nigdy nikogo nie uratoway.
Nigdy te dugie litanie nie zmniejszyy niczyjego blu, jej wasnego rwnie nie.
I Bg nie uczyni jej wcale agodniejsz wobec reszty wiata.
Utracia wiele, to prawda, Reina jednak wierzya, e najwaniejsze zostao jej zabrane
wwczas, gdy zacza pokutowa za grzechy, wyrzekajc si wszelkiej radoci.
- Moja matka... - zacza. Rafael unis rk w gr.
- Nie mw o niej. Nie dzisiejszej nocy. Reina westchna.
On znowu uj jej rk i pocign j na podog, do siebie.
- Dzisiejszej nocy... powinnimy mwi tyko o sobie. Co ty na to? Sdzisz, e nadszed
czas, by powierzy sobie par tajemnic?
Wci si umiechaa.
- Tak, Rafaelu. Uwaam, e nasza przyja jest wystarczajco dojrzaa. Teraz.
Puci jej rk, opar si na okciach, odchyli w ty i patrzy w sufit.

- Szczerze mwic, uwaam, e powinna mwi do mnie Knut. Bo tak przecie mam na
imi. Miaem niegdy...
- Dobrze, Knut.
Domylaa si, e nadszed czas, by zdj maski i opuci kurtyn. Przedstawienie jest
skoczone. Ale jutro zacznie si nowe, w nastpne dni take.

ROZDZIA VI
Sza zdecydowanym krokiem. Niebezpieczestwo mino. Ma teraz jeszcze przed sob
dziesi miesicy. To wystarczajco dugi okres. Nawet wicej ni wystarczajco. Przeraao j
tylko, e tym razem stracia dziecko, ktre nosia w sobie. I e Arill nie odwraca ju oczu, kiedy
napotka jej wzrok.
Jest na najlepszej drodze, by si wyrwa spod jej wadzy.
Zacz te je, suce uwaaj, e to dobry znak.
Zacz si goli, czesze wosy. Uczestniczy w naboestwach tak regularnie, e ludzie nie
maj ju o czym gada.
Kopie te nieustannie t swoj dziur. Jest ju tak dua, e pomieciaby stado krw.
Wykopan ziemi wywozi i rozrzuca na ugorach koo kamiennego osy-piska, tworzc w ten
sposb pola w miejscu, ktrego nikt nigdy nie by w stanie uprawia. Jest szalony, ludzie mwi
prawd.
Ale dla niej wci uyteczny.
Instynktownie przeczuwaa, e nie utraci swoich mskich si. A gdy tylko zganie w nim
ostatnia iskra oporu, zwycistwo bdzie po jej stronie. To, e przesta okazywa nienawi, jest
bardzo obiecujc zapowiedzi. Obojtno wobec niej, wobec ycia, wobec jedzenia i picia, to
znacznie atwiej przeama.
- Arill... przyniosam ci kolacj. Spisz?
Specjalnie mwia agodnym, niemal czuym gosem.
Usyszaa chrzst mocno krochmalonej pocielowej bielizny.
Pchna drzwi, ale byy od rodka zamknite na skobel.
- Stawiam wszystko pod drzwiami. Spokojnej nocy, Arill.
Potem odesza.
Wiedziaa, e to wprawia go w zakopotanie. Od czasu, kiedy umar Gjert, regularnie
prosia go o wybaczenie jej caego za, przysigaa, e natychmiast, gdy on uzyska
samodzielno, opuci wie
i znajdzie sobie jakie miejsce, w ktrym bdzie moga pokutowa za grzechy, suc
innym.

Nawet na te jej paczliwe proby nie reagowa, ale widziaa, e si jej ju nie boi.
Znakomicie.
Skoro udao jej si uzyska tyle w cigu zaledwie trzech miesicy, to z pewnoci dopnie
swego w cigu nastpnych blisko dziesiciu.
Id wita.
Wdowa Ingalill ze Storlendet poinformowaa pastora i jednego ze swoich opiekunw,
Bendika, e z uwagi na aob po zmarym mu pragnie odwoa wszelkie uroczystoci
witeczne w swoim domu. Rwnoczenie ofiarowaa pikny krysztaowy yrandol, ktry si
tylko pokrywa kurzem w piwnicy, na aukcj, z ktrej dochd mia zasili parafialn kas
ubogich.
Johanna zgrzyta pewnie zbami, ale protestowa nie moe. Arill zgadza si na wszystko,
wobec tego lensman mg zatwierdzi jej dyspozycje.
Nie powinna rezygnowa, chocia on nadal zamyka przed ni drzwi.
Powinna by mikka niczym wena nowo narodzonego jagnicia i aujca za grzechy jak
Ewa po grzechu pierworodnym.
Zanim nadejdzie wiosna, wie zrozumie, e Ingalill si zmienia.
Zanim nadejdzie ato, Arill nie bdzie chcia jej duej zna. A zanim odbd si jego
dwudzieste pierwsze urodziny, resztka chci do ycia opuci jego serce.
Wtedy nie bdzie chcia ju z ni walczy.
Wtedy bdzie go bardzo atwo uspokoi.
Chocia to moe szczcie, e dziecko w niej umaro. Zreszt nie wiedziaa nawet, kogo
oskary o ojcostwo. Ojcem bowiem by wdrowny sprzedawca monokli. Szczerze
powiedziawszy, dosy odpychajcy typ.
Crka Heleny wieczorami jadaa sama i pograa si w przyjemnych marzeniach.
Nic jeszcze nie jest stracone.
Fakt, e Gjert umar, w gruncie rzeczy przybliy jej zwycistwo.
A kiedy kto opowiedzia Arillowi, e Reina w Dosen caowaa na poegnanie obcego
mczyzn... wtedy Ingalill utwierdzia si w przekonaniu, e tym razem wszystkie moce s po
jej stronie.
I e to, co utracia i co przecierpiaa z powodu swojej nieznonej przyrodniej siostry i jej
matki, zostanie pewnego razu wynagrodzone!

Bdzie nie tylko zarzdza wielkim majtkiem jako wdowa po Arillu, chciaaby rwnie
nawiza stosunki ze wszystkimi, ktrzy co w Lyster znacz. Johan-na wci cytuje sowa Biblii
i osdza ludzi. Teraz bdzie si moga przekona, e bycie tak nieskaziteln
i szlachetn osob moe si zemci. Ze nikt nie powinien si uwaa za wolnego od
bdw, za wycznie cnotliwego, obdarzonego dobrym sercem, ofiarnego, chodzcego zawsze z
podniesionym czoem.
Tacy ludzie po prostu nie istniej.
A zreszt do tego rodzaju ludzi inni garn si chtnie, kiedy potrzebuj pomocy, potem
jednak czuj si upokorzeni.
Nawet nie zdajc sobie z tego sprawy, mieszkacy wsi bd szuka jakiego sposobu, by
poniy Johann, by obrzuci botem jej surow twarz. Wyrwa gar wosw spod jej zawsze
starannie upitego czepka!
Trzeba tylko troch poczeka.
Siedzie cicho tak dugo, jak to konieczne, i czeka.
Wiej teraz przyjazne wiatry, a Ingalill od dawna wie, e podczas sztormu lepiej si
pochyli, ni pozwoli, eby wichura przewrcia czowieka na ziemi.
Reina woya do maego plecaka par grubych, wenianych skarpet. Zdawaa sobie
spraw z tego, e powinna zabra wicej ciepych ubra, ale nie bya w stanie. Zmarznie, to
zmarznie. Nie baa si zimna. Poza tym grudniowe soce wci wieci nad szczytami gr i
otacza je rowym, migotliwym wiatem. Reina wybieraa si w gry. Nie ma jeszcze zbyt duo
niegu, tyle tylko, ile trzeba, eby narty niosy. Sucy z Hansethaugen powiedzieli jej, e
powyej granicy drzew mona porusza si swobodnie. Upolowali wiele biaych zajcy i szarych
przepirek. Lisy oprawili na miejscu, widziaa pikne, gste futra.
To myliwi natchnli j t myl, ale w tym samym momencie, kiedy podja decyzj,
uwiadomia sobie, e dojrzewaa ona w niej od dawna.
Wybieraa si w gry, teraz, w rodku zimy, kiedy wszystkie domy pachniay krwi wi
i wieo pieczonym chlebem.
wita nic dla niej nie znacz.
Chciaa szuka czego cakiem innego, zamierzaa odnale spokj.
Johanna protestowaa i pakaa.

- Czy tobie si cakiem w gowie pomieszao, moje dziecko? Nie moesz wyruszy w
drog teraz przy tym trzaskajcym mrozie! A co bdzie, jeli zerwie si nieyca? Ko
zamarznie, nie moesz...
- W takim razie pjd na nartach.
- Na nartach? C to znowu za gupstwa, kobiety nie uywaj nart!
- Ha! Skoro chopiec z Hanset mg towarzyszy myliwym, to ja si te naucz tej
sztuki.
- Reina, ja nie pojmuj... teraz w czasie najwikszej pracy! I szpital peen jest chorych na
puca! Jeste mi potrzebna, ja...
Reina patrzya z uporem na matk.
- Na pewno sobie poradzisz. Tylko kilka dni. Odmw jeszcze jeden pacierz, matko, to
odzyskasz si!
Zoliwy ton crki zamkn Johannie usta.
Instynktownie zoya donie: Boe kochany, zatrzymaj j! Nie pozwl jej i, nie pozwl
jej zamarzn na mier... Boe, przywr jej rozsdek! Nie pozwl, by diabe j opta.
Reina wysza z domu w poudnie, ani razu si nie obejrzaa.
Johanna bez si opada na aw. Tylko Emmi prbowaa j pociesza.
- Reina jest taka jak jej ojciec. Ucieka od ludzi, kiedy nie moe sobie poradzi z mylami.
On te taki by, chyba pamitasz? On te chodzi w gry, eby si uspokoi, oczyci... kiedy
wrci do domu, bdzie radoniejsza, zdrowsza. Johanna mrukna niechtnie:
- Jej ojcu nie mog ju pomc. Ale jej nie oddam, dopki...
Emmi jkna bezsilnie.
- Johanno, blunisz przeciwko temu Bogu, ktrego, jak mwisz, kochasz. Kim jeste, e
uwaasz, i moesz kadego zbawia? Zbaw przede wszystkim siebie, uwolnij si od tego
ponuractwa. Zrb to, zanim zgorzkniejesz jeszcze bardziej!
Johanna powiedziaa, e chce zosta sama.
Emmi nie ustpowaa jednak, zawoaa natomiast pozostae kobiety i oznajmia im, e
decyzja, ktr podjy, jest chyba jak najbardziej suszna.
A kiedy nastpnego ranka Johanna przysza do nich bardzo wczenie, wiedziay, e czas
zaczyna nagli.

- Wy jestecie niebezpieczne dla mojej crki! Nie chciaam w to wierzy, byam


zalepiona wszystkimi waszymi dobrymi postpkami. Ale wy nie jestecie dobre, wy wcigacie
si nawzajem do otchani. Nie mog tego duej tolerowa. Musicie si zmieni!
Pi kobiet wok stou w milczeniu przygldao si Johannie.
- Droga Johanno... zblada jak nieg, nie jeste zdrowa...
- Nie! Jestem chora! Moja dusza jest przearta chorob! Wanie mog utraci jedyne
dziecko, ktre jeszcze mi zostao! Benjamina nie ma, on te nie przyjedzie na wita! A Reina...
diabe, ktry wbi w ni szpony, to ten sam, ktry odmieni jej ojca! Byam lepa i zrozpaczona,
nie rozumiaam tego! Teraz jednak wiem. I nie poddam si. Ten dom powinien zosta
oczyszczony! Powinnam bya zrozumie to ju dawno, miaam przecie pod dostatkiem
dowodw!
Rozpakaa si bezradnie przed swoimi przyjacikami.
- To wy... to wy uwalniacie w niej demony! Wy, ktre nie przyjycie kocielnego
bogosawiestwa, odkd was znam! Wy, ktre odprawiacie wasne naboestwa...
Wszystkie kobiety poblady. Z oczu Johanny cieky zy, niekontrolowane, ona wcale nie
prbowaa ich ukry.
- Ja widziaam! Wiem! Zostaam urzeczona faszyw piknoci, nie chciaam wierzy, e
to dzieo szatana, ale teraz otrzymaam odpowied! Teraz rozumiem wicej. I na Jezusa
Chrystusa, to miejsce zostanie oczyszczone!
Wtedy Astrid wstaa. Mocno chwycia wymachujce rce Johanny i si posadzia j na
krzele. Jedno spojrzenie Emmi wystarczyo.
- Musimy j uspokoi. Porzdnie.
Zmusiy Johann do wypicia cierpkiego napoju, krzyczaa i wzywaa swego dalekiego
Boga, w kocu jednak broda jej opada, czonki zwiotczay, bezradnie przewracaa oczami i
szeptaa imi crki.
Tdy jechaa kiedy z ojcem. Reina rozejrzaa si wok, wszystkie minie bolay j od
tych posuwistych ruchw, do ktrych nie bya przyzwyczajona. Dugie deski przywizaa do ng
wierzbowymi witkami, teraz wydaway si one dodatkowym obcieniem, ktre musiaa cign.
Wiedziaa jednak, e bez nart zapadaaby si gboko w nieg, wkrtce byaby przemoczona i
zmarznita. No i droga powrotna bdzie bardzo atwa. No, w kadym razie atwiejsza ni
wspinanie si pod gr...

Oto skalny nawis, pod nim puste miejsce niczym ziejca dziura, jakby usta gry. Drzewa
stay teraz nagie i cienkie, niczego nie ukryway.
Zerwaa z ng narty i zacza si wspina. Draa z napicia. Co jej mwio, e jest na
waciwej drodze.
Skalny nawis wprost ttni dla niej yciem, chocia tylko par kawakw nie dopalonego
drewna wiadczyo, e jacy ludzie szukali tutaj ostatnio schronienia.
Usiada w gbi tu pod skaln cian, tam gdzie, jak wiedziaa, pewnego razu Kirvi
musiaa ciepem wasnego ciaa ogrzewa kamienie. Przymkna oczy w nadziei, e pojawi si
wizje.
Liczya na to, e ukae jej si twarz Kirvi, e usyszy mamroczcy glos starej. Moe
zobaczy te dziwne obrazy, jakie fragmenty z ycia Kirvi, takie jakie kiedy przepeniay umys
Raviego, a on nie wiedzia, co mogyby oznacza.
Jej jednak ukazaa si inna twarz.
Moda kobieta, o ciemnej skrze, bkitny blask otacza wosy. Miaa dugie, szczupe
rce i nogi, ubrana bya w bardzo skpy kostium. W jej wosach Reina widziaa som i jakie
paprochy, kobieta sprawiaa wraenie zaspanej. Podesza jednak do Reiny, rce miaa ostre
niczym szpony.
- Daj mi swoje serce! Musz je mie. Zrozum, ono naley do mnie. Jestem lenym
demonem, bd ci ciga, dopki nie padniesz... padniesz...
Staa na kamieniu tu przy nawisie. Staa akurat w tym miejscu, na ktre kiedy wspia
si Reina. Razem z tat.
- Serce - szeptaa kobieta. Ale jej wargi si nie poruszay. Wbijaa paznokcie w ciao
Reiny, cho nie byo wida krwi. Rce wwiercay si w ni, jakby czego szukay. - Serce...
Reina chciaa si broni, chocia ta wizja nie sprawiaa jej blu. Widziaa sam siebie, jak
prbuje odepchn kobiet, ale to jej si nie udao.
Mimo wszystko upada. Spadaa i spadaa, zdawaa sobie spraw z tego, e pod ni
znajduje si rzeka.
Woda.
Ogarna j panika, usyszaa wasny krzyk. Wtedy znowu pojawia si twarz tamtej
kobiety, umiechnita...

- Uciekasz, Reino. Musisz wiedzie, e uciekaj kobiety bez serca... po co ci serce? Po


prostu utoniesz...
Reina nie rozpoznawaa twarzy tej kobiety, teraz spogldajcej na ni yczliwie. Bya
jedn z tych, z ktrymi ojciec rozmawia. Zwiadowczyni, ktra zaprowadzia ich do Kirvi. T, o
ktrej Reina ju wwczas wiedziaa, e zajmie w grupie wyjtkowe miejsce.
Nowa Kirvi!
Kiedy si ockna, bya taka zmarznita, e dzwonia zbami. Zerwaa si na nogi, skakaa
i gimnastykowaa si, dopki czonki znowu si nie rozgrzay.
Wtedy otworzya plecak i zjada kawaek chleba. Waciwie nie bya godna, czua si te
wypoczta. W grach panowaa noc, ale gwiazdy wiadczyy, e ranek jest blisko. Niedugo
zacznie dnie. Znaa t okolic, dolina i skay wok leay pogrone w wietle bladej zimowej
nocy. Nie byo ksiyca, przesaniay go chmury, mimo wszystko Reina miaa uczucie, e jest
jasno.
Znalaza narty i ruszya w gr. Nogi same z siebie wdroway dokadnie t sam drog,
ktr niegdy jechaa w towarzystwie ojca. Musiaa przej cay szlak.
Niezalenie od tego, czy zajmie to trzy dni, czy siedem...
Ma wystarczajco duo czasu i si. Bo moe w ktrym miejscu na tej drodze zgubia co,
co mogaby teraz odnale.
- Reina na pewno wrci. Tego si nie boj. Zniesie ma zadymk.
- Zadymk! Wysoko w grach musi szale prawdziwy wicher! A nawet jeli nie jest
bardzo zimno, to kiedy wiatr wieje, a ubranie jest mokre od niegu... nie, musimy wysa ludzi,
eby jej szukali!
Nawet Astrid wydawaa si bardzo zaniepokojona, kiedy tak stay wszystkie nad kiem
Johanny i dyskutoway. Emmi upieraa si przy swoim.
- Poradzi sobie. Ona zna gry. Reina nie zabdzi.
Johanna pojkiwaa sabo, ale nie otwieraa oczu.
Pokj by skpany w zocistym wietle kandelabra, ale mae okienka zalepia nieg. To
sprawiao wraenie jeszcze wikszego zamknicia, porywisty wiatr ciska wielkimi bryami
niegu w dom, nieg lepi si do drewna i wkrtce tworzy grub warstw.
- Trzeba powiadomi lensmana - powtrzya Aurora.
- Bardzo si o ni boj...

- Jutro - ustpia w kocu Emmi. - Jeli Johannie si nie poprawi...


Zdmuchna lamp nad kiem chorej. Johanna miaa taw skr, ale policzki
wyglday zdrowo, lekko zarowione, niemal modziecze teraz, kiedy czoo wygadzio si we
nie, a zwykle gadko zaczesane wosy byy rozpuszczone.
- Moja biedna Johanna - powiedziaa Emmi z czuoci i pogadzia pier chorej. Odpoczywaj. Jak dugo moesz...
Krg kobiet rozsypa si, gdy Emmi pogasia rwnie wiece. W pokoju panowa ciki,
sodki zapach. Oddech Johanny by spokojny, ale jaki daleki.
- Boj si, e ona umrze - zapiszczaa cieniutko Dorte.
Astrid mrugaa cikimi powiekami.
- Ona po prostu musi troch pospa. Wiem, co robi - powiedziaa jakby z ostrzeeniem
w gosie.
- Tak... tote ja si nie boj tego twojego nasennego napoju. To sama Johanna... ona
chyba nie chce ju y. A jeli si teraz jeszcze dowie, e Reiny nie ma...
- Nie dowie si. Nie obudzimy jej przed powrotem Reiny - ucia Astrid krtko.
Dorte westchna. Emmi przymkna oczy.
- O Boe, jak ja strasznie tskni za Marj - wyszeptaa.
- Wszystkie tsknimy. A Johanna pewnie najbardziej...
- Ale my mamy Auror i Rein... Astrid si umiechna.
- Tak, mamy je. My, stare, zawsze kogo mamy! ebymy tylko potrafiy do koca to
zrozumie...
Opuciy ciemny pokj, t pikn izb, ktr Johanna nazywaa swoim prywatnym
mieszkaniem, a ktra bya jedynym miejscem w Vildegard, gdzie kurz mg si zbiera po
ktach.
- Co si musi zaraz sta - mrukna Emmi, kiedy obie z Dian przygotowyway si tego
wieczoru na spoczynek.
Diana rozczesywaa wosy Emmi.
- A co bdzie, jeli ona nie wrci? Wtedy wszystko utracimy.
- Ona wrci. Ja to wiem. Natomiast jeli chodzi o Johann, to nie jestem taka pewna.
- Mylisz, e to jaka choroba? Emmi wolno pokrcia gow.

- Nie wiem. Moe jej serce po prostu uwido? A moe to jest to, o czym ludzie mwi
zatruta dusza?"
Diana przeczesywaa palcami wosy Emmi, potem zacza je zaplata.
- A moe powinnimy wezwa pomoc? Z Kopenhagi. Moe oni potrafi j wyleczy...
Emmi podniosa wzrok, napotkaa zatroskane oczy Diany z agodnym umiechem.
- Nie sdz, eby to byo moliwe. Ona chyba musi si sama wyleczy. Jest przecie
najlepsz lekark!
- Ale my moemy jej pomc.
- Tak, mogybymy jej pomc. Gdyby nam pozwolono.
- Najwaniejsze, eby przestaa ciga te swoje diaby.
- Dopki je widuje, dopty istniej.
- Mylisz, e Reina te zostaa tym dotknita? Emmi wpatrywaa si w podog.
- Nie wiem. Ale nie sdz. Ona si nie boi. Reina nie sucha te zbyt uwanie gadania
pastora. Ale po prostu j podejrzewam o to, e odkrya, i diaby wcale nie istniej.
- Tak mylisz? - Teraz Emmi si rozemiaa.
- Nic nie myl. Musimy po prostu czeka i patrze. Diana westchna.
- Wanie to przyprawia mnie o szalestwo. Czekanie! Cae ycie jest przecie wycznie
czekaniem! eby tylko byo bardziej podobne do ksiki, eby czowiek mg zajrze na ostatni
stron i...
Emmi zachichotaa i zapalia cygaro.
Niebieski dym sprawi, e oczy Diany zaczy zawi, ale nie przyszoby jej do gowy,
zakaza Emmi tego wieczornego rytuau.
- Wszystkie ksiki powinny mie odpowied na ostatniej stronie. ycie te! Kiedy
czowiek si rodzi, powinien si dowiedzie, jakie sprawy ma do zaatwienia. Jasno i wyranie.
Wtedy byoby te chyba atwiej umiera!

Emmi zadraa.
- Ty mj may guptasie... sdz, e jest dokadnie tak, jak mwisz! Czy kiedykolwiek
widziaa co mdrzejszego ni oczy nowo narodzonego dziecka? I czy kiedykolwiek czytaa
ksik, w ktrej caa historia nie jest waciwie opowiedziana ju w pierwszym rozdziale?
Diana westchna.

- Teraz sobie ze mnie artujesz. Chod, idziemy spa. Popadymy w zanadto filozoficzny
nastrj dzisiejszego wieczoru...
Emmi chrzkna i uciskaa Dian mocno.
- Tak ci kocham - umiechna si z szeroko otwartymi oczyma.

ROZDZIA VII
Zdawa si by tak blisko. Oddycha w rytmie gr, znajdowa si w tym miejscu, jakby
fakt, e niegdy ogldali oboje ten sam widok, mg go tu przywrci.
Reina pochylia si do przodu, opara si na dugim kiju, ktrego uywaa do kierowania
nartami na zboczu. On tutaj jest.
Odczuwaa to bardzo wyranie, miaa wprost wraenie, e wystarczy si odwrci i
zapa go za rk.
Wrci tu na grskie pustkowia, gdzie soce wiecio biao ponad zimowym
krajobrazem, w miejscu gdzie zoy znowu swoj dusz. Wchaniaa w siebie jego obecno,
smakowaa j, czujc, e zy spywaj po zmarznitych policzkach. Z radoci.
- Tatusiu... nie odszede ode mnie. Nie zrobie tego... jeste tutaj, teraz wiem...
Posza jeszcze kawaek, wspia si na niewielkie wzniesienie. Plecak jej nie ciy.
Soce nie dawao ciepa, ale si umiechao. Reina znalaza jaki duy kamie, o ktry moga si
oprze. Odpoczywaa tam z tym ostrym wiatem w oczach i czua, e serce coraz bardziej i
bardziej przepenia rado.
Przyjcie tutaj to jedyna rozsdna rzecz, ktr moga zrobi. Gry, rozlege horyzonty, to
wszystko przepdzio z niej ze myli. Wszystkie te puapki, w ktre si zapltaa.
Spodziewaa si, e bdzie tu jeszcze bardziej wieo, e pjdzie si lej, e zimny grski
wiatr zdoa j moe uspokoi. Poza tym zawsze dobrze jest zmczy ciao, napi wszystkie
minie i cigna do granic wytrzymaoci. Wywoa guchy, miarowy bl, ktry odsuwa na bok
wszystko inne. Przynajmniej na chwil. Teraz jednak minie jej nie bolay. Gorzka tsknota,
ktra wci tkwia na dnie jej duszy, zostaa jednak uleczona.
On jest tutaj.
Blisko.
Reina wystawia twarz ku socu i rozemiaa si.
Twarze chorych porobiy si jeszcze bledsze i krewni zabrali ich do domu. W wikszoci
dworw trway gorczkowe przygotowania do wit, ci, ktrzy nie posiadali nic wasnego, zajci
byli porzdkami w domach i zabudowaniach innych. Pokrzywieni starcy, chorzy modzi ludzie
czy inni, ktrzy tylko zawadzali w tym okresie, bywali czsto wysyani do Vildegard.

Tym razem Emmi informowaa, e pani Johanna sama jest chora. Niech wic wracaj do
swoich, jeli to moliwe.
Na dzie przed Wigili wielka sala chorych opustoszaa. Jednego niewidomego chopca z
nog pokryt ranami podobnymi do parchu musieli odstawi do przytuku dla ubogich. Pastor
przyj star, umierajc kobiet, prawdopodobnie dlatego, e Diana nie pozostawia mu wyboru.
Dwaj gorczkujcy starzy bracia zostali zabrani przez gospodarza z Klokkarnes, ktry musia
zrobi co dobrego dla zadouczynienia za zerwane maestwo.
Emmi klaskaa w rce, jakby chciaa strzsn z nich resztki kurzu po chorych.
- Nareszcie spokj. Nie rozumiem, skd Johanna bierze na to siy. C, pewnie jej te
tych si brakuje. Teraz, kiedy Reina wyjechaa... suce nie dayby sobie same rady. Zreszt je
te odel na wita do domw!
Szybko i bez haasu Vildegard pozbyo si rwnie suby.
Tylko jedna dziewczyna, ktra nie miaa dokd pj, zostaa i ona bdzie gotowa
paniom proste, witeczne dania.
Johanna spaa w swoim mieszkaniu, mijay godziny, potem doby, sen przeryway jedynie
regularne odwiedziny Dorte, ktra prbowaa wla w ni par yek ciepej zupy.
- Potrzebuje odpoczynku - oburzaa si Emmi. Ale Diana znaa j zbyt dobrze, widziaa
bysk lku w oczach tamtej. Tylko Astrid si nie baa. Rce opara na szerokich biodrach i
obserwowaa kade najlejsze drgnienie na twarzy Johanny.
- Dochodzi do zdrowia. Sen to lekarstwo.
Aurora take bya spokojna. cia kwiat z jedynej roliny, jaka jeszcze przetrwaa w
duym hallu w Zamku Marji. Pozostae zginy z zimna ub z braku wiata i wody.
Czerwony kwiat pyszni si teraz na nocnym stoliku Johanny.
Kiedy zegar Karla na dole uderzy pi razy, Emmi westchna.
- Ona wrci chyba dzi wieczorem. W kadym razie jutro.
Pozostae przytakiway.
- Powinnymy si troch przespa. Ja zostan z ni na noc.
Emmi przygotowaa sobie posanie na sofie pod zachodni cian. Tutaj ledwo byo
sycha saby oddech Johanny. Wkrtce i opiekunka zasna twardo.

Johanna otworzya oczy w ciemnym pokoju i uwiadomia sobie, e sny jej nie drczyy.
Ostronie wstaa, zaskoczona, e nie krci jej si w gowie. Metaliczny smak w ustach wiadczy,
e dostaa wyjtkowo du porcj lekarstwa.
One mnie upiy. Jak dugo to trwao? Dlaczego?
Przecigna si ostronie, zauwaya, e ma na sobie czyst koszul. I e wosy te s
do czyste, zaplecione w warkocz sigaj a do pasa. Czy naprawd a tak urosy... ?
Niemal instynktownie zacza je na nowo zaplata. cile i mocno, potem zwina
warkocz w twardy kok. Poczua bl skry na gowie, nie byo to, przyjemne. Ale nie pamitaa,
by w cigu wielu ostatnich lat upia wosy inaczej.
I wtedy zrobio jej si sabo. Nie jest dobrze tak sta z podniesionymi wysoko rkami.
Opada na krzeso przy ku i dopiero teraz zauwaya Emmi, skulon pod brzow
kodr i bardziej ni kiedykolwiek przypominajc przestraszon wiewirk, uciekajc przed
jakim potworem.
Johannie chciao si pi.
Nalaa sobie wieej wody z karafki przy drzwiach i pia apczywie. Poczua si
lepiej. Teraz moga ju myle.
Ile czasu zostao do brzasku? Nie odwaya si odsun cikich zason, bo okno
znajdowao si tu przy gowie Emmi. Co si stao, e si ni zajy? Czyby zemdlaa? A moe
si skaleczya?
Nie. Ciao byo cae i zdrowe, czua si dobrze. Domylaa si tylko, e musiaa by
bardzo wyczerpana.
Johanna przymkna oczy i prbowaa sobie co przypomnie. Wiedziaa, e s lekarstwa,
ktre mog na jaki czas odebra czowiekowi pami, przewanie dla jego dobra. Musiay jej
da tej samej mieszanki, ktrej uywa si przy wikszych operacjach. Dla znieczulenia silnych,
modych ludzi.
Opium, waleriana, moe troch nalewki z lulka czarnego. Wszystko zmieszane z czystym
alkoholem stanowi mieszanin, ktra wikszo ludzi po prostu rzuca na ziemi. Problem polega
tylko na tym, e niekiedy silnie dziaa na serce, ktre moe przesta bi.
Przyoya do do swego serca. Bilo pewnie i zdrowo.
Dlaczego one to zrobiy?

Chciaa obudzi Emmi i zapyta. Zamiast tego popchna drzwi, przekonaa si jednak, e
z zewntrz zostay zamknite na skobel.
Wobec tego pooya si na ku i prbowaa co zrozumie. Po duszym czasie
uwiadomia sobie, jak bardzo musiaa by oszoomiona.
Reina!
Krzykna cicho i obudzia Emmi.
- Gdzie jest Reina? Co si z ni stao? Odpowiedz mi, natychmiast. Czy to dlatego wy
mnie...
- Nie, nie... spokojnie, Johanno... Reinie na pewno nic si nie stao.
- Czy ona tu jest?
- Spokojnie... posza na ma wycieczk. Johanna zamkna oczy, opada na wilgotn od
potu pociel.
- W gry... - wymamrotaa. Bl j dawi. - Ona posza...
Emmi okrya Johann kodr.
- Reina przywyka do takich wycieczek. A pogoda jest wspaniaa. Dzisiaj Wigilia,
Johanno...
Trzy dni. Cztery? Nie bya pewna.
Policzya jednak, e musiaa trwa w upieniu co najmniej przez trzy doby.
- Reina na pewno dzisiaj wrci. Daam wolne sucym i parobkom na cae wita,
Johanna. Poniewa ty... zachorowaa.
- Ale co z tamtymi? Kto si nimi opiekuje? Emmi macierzyskim gestem poklepaa j po
policzku.
- Odesaam ich do domu. Albo do innych dobrych ludzi. Nietrudno jest prosi, kiedy si
wie jak!
Johanna zamierzaa protestowa, ale Emmi cigna dalej swoje:
- Bardzo ich rozpucia. Ludzie podrzucaj tu swoich starcw, bo nie chc si nimi
opiekowa. A ty sama prowadzisz i dom wariatw, i przytuek dla starcw! Nie tak to miao by,
Johanno. Jeste akuszerk!
Johanna tylko westchna.
Moe i Emmi ma racj. Kto jednak potrafi zatrzasn drzwi przed nosem takim
biedakom?

- Kiedy wyzdrowiejesz... to porozmawiamy o tym. O Vildegard. O Reinie. Bo widzisz,


Reina jest ju dorosa. Powinna jej przekaza wicej odpowiedzialnoci. To zdolna dziewczyna.
- Tak...
Emmi umiechaa si.
Jaka ulega! Lekarstwo widocznie nie cakiem jeszcze przestao dziaa.
Ale kiedy nad ranem Johanna znowu zasna, by to zdrowy, spokojny sen. Wygldao na
to, e zapomniaa o swoich atakach na kobiety z Zamku Marji. Ani razu nie wypowiedziaa
boego sowa. Umiechaa si tylko agodnie, zapadajc w sen.
Reina stwierdzia, e cae domostwo pogrone jest w niezwykej ciszy. Nie widziaa
dymu z duego pieca w izbie chorych! Dostrzegaa jedynie cienk struk z kuchennego komina.
I adnych ladw na dziedzicu!
Lekka warstwa wieego niegu wiadczya, e od wczoraj nikt nie wychodzi z gwnego
domu, by zajrze do inwentarza. Zbiega na d do obory. Spotkaa tam Ann od ssiadw. To
ona zaja si obrzdkiem, razem z t mod suc, ktra zostaa w Vildegard na wita.
- Emmi ich wyrzucia - oznajmia Anna ponuro. Reina oszoomiona krcia gow.
- Co si stao?
- Twoja matka jest podobno chora. Ale... ja sysz ich miechy. W izbie. Wic chyba nie
jest tak le...
Reina pobiega do domu. Do mokrych butw lepi si wiey nieg, wkrtce pod
podeszwami porobiy si wielkie kule.
Zrzucia obuwie w sieni, zdja skarpety, stwierdzia, e palce ma sine, by moe nawet
odmroone, a mokre weniane skarpety poocieray skr. Nic zego jednak si nie stao. Sza do
domu szybko, cieszc si jazd na nartach, na ktrych pokonywaa due odlegoci.
- Matko! Mamo!
Johanna siedziaa na krzele przy oknie. Umiechna si szeroko.
- Creczko! Jak si czujesz?
- Jak ty si czujesz, matko! Mwi, e jeste chora...
- Nie, skd? Byam tylko troch... zmczona. Ale wyspaam si i ju jestem jak nowa.
Musisz wiedzie, e one si bardzo dobrze mn opiekoway.
- O, mamo, powinnam bya by w domu i... Johanna pooya palec na wargach crki.

- Nie. Teraz jeste w domu. To najwaniejsze. Reina zakopotana spogldaa na siedzc


w kcie
Emmi. Tamta ledwo dostrzegalnie wzruszya ramionami. I raczej wyszczerzya zby, ni
si umiechna.
-Mamo, ty... wygldasz bardzo dobrze. Twoje wosy...
Wycigna brudny palec i dotkna wosw matki. Dugi warkocz spoczywa na
ramieniu.
- Wygldasz duo modziej, mamo, z tymi wosami... I duo bardziej sympatycznie,
dodaa w duchu. Johanna pochylia gow i przytulia si do crki.
- Tak si ciesz - mrukna.
Emmi i Johanna wymieniy spojrzenia. Johanna chrzkna, a potem powiedziaa
ochrypym gosem:
- Mam nadziej, e znalaza pociech, creczko. W grach...
Reina umiechaa si, kryjc twarz w lnianej koszuli matki.
- Mamo, ja myl, e on tam jest. Wci jeszcze jest. Jego dusza...
Johanna odwrcia gow.
- Boe odpu - szepna cicho.
Reina nie odpowiedziaa. Wiedziaa, e matka nie wyrzeknie si swoich wiecznych
modlitw o to, by dusza Raviego znajdowaa si teraz na jakiej wykadanej zotem niebiaskiej
ulicy i moe nawet graa na harfie czy co takiego.
On jest w grach, w pobliu nas. Mog go spotka, gdybym chciaa, wystarczy tyko pj
w gry. On nie odejdzie. Znowu go odnalazam. Jest z nami.
Nie moga tego opowiedzie swojej matce, ale w tym momencie to by jedyny smutek,
jaki Reina odczuwaa.
Emmi opucia pokj, mamroczc co, e wkrtce chyba przyjd na posiek.
Ale Reina i Johanna nadal siedziay.
- Tak strasznie za nim tskni - szepna Johanna. - To dlatego nie chc wyobraa sobie,
e on jest gdzie indziej ni u Boga. Pan jest jedynym, ktry mgby mi go zabra.
- Wolaaby wiedzie, e nie yje, ni e znajduje si w jakim innym miejscu?
Johanna stanowczo skina gow. Rein troch to zdziwio.
- Ja byam u niego. W grach. On tam jest. Twarz Johanny cigna si.

- Moe to Bg ci go pokaza. eby si pogodzia... Reina bya innego zdania.


Ale tak dobrze si czua w objciach matki, wic po prostu przytakna.
Potem zaczy si przygotowywa do kolacji, wykpay si w tej samej zimnej wodzie w
przyniesionej do kuchni balii i woyy prawie takie same niebieskie suknie.
Reina zauwaya, e matka stoi przed lustrem i zastanawia si, czy nie upi wosw jak
dawniej, w koron. Podesza szybko i wzia od niej grzebie.
- Pozwl mi - powiedziaa.
Johanna skina gow, wtedy crka zacza powoli ukada jej poprzetykane teraz
siwizn wosy w pikny wieniec. Kilka lokw opadao po bokach, przy policzkach. Kilka
spywao na kark. Johanna wygldaa bardzo piknie.
Reina swoje nie do koca suche wosy splota w jeden gruby warkocz. Jutro rozpuci go i
bdzie miaa na gowie burz lokw zamiast swoich zwykych fal.
Johanna przygldaa si crce.
- Jaka ty jeste podobna do Marji - szepna. - Ale moe jeszcze bardziej... do jej matki.
- Do Marii? Naprawd? Pamitasz j?
- Ledwo, ledwo - mrukna Johanna.
Popiesznie wysza z pokoju. Reina syszaa, e idzie schodami na gr. O co chodzi?
Czekaa.
Johanna wrcia za chwil z czym zawinitym w gaganek.
- To jest twoje - bkna. - Ty masz wystarczajco czyst pami, tobie bdzie si to
podobao. Dla mnie... to by bd. Po tym, jak mama umara...
Reina rozwizaa zawinitko.
Jaka dziwna ozdoba. Dwa dzwoneczki, poczone, jest na nich jaki wzr. acuszek...
Pozwolia, by matka woya jej to na szyj, przejrzaa si w lustrze. Naszyjnik wyglda
jak zoty albo jak zrobiony z jakiej dziwnej mieszaniny metalu, ktra lnia raz jak zoto, innym
razem jak srebro.
Johanna odmwia krtk modlitw z prob o bogosawiestwo.
Reina czua cik ozdob na piersiach, podniosa si gwatownie i zemdlaa.
Johanna bya przestraszona, ale uwierzya w sowa crki, kiedy ta ju odzyskaa
przytomno:

- Chyba jestem bardziej przemarznita i zmczona, ni mylaam. Kiedy podniosam si


tak gwatownie...
Wieczr wigilijny...
Jest w tym co niezwykle piknego, chocia Reina czytaa wystarczajco duo, by
wiedzie, e stara legenda o Boym Dziecitku w stajence niezupenie odpowiada prawdzie.
Nauka wie swoje. Nauka twierdzi, e jeli w Jezus w ogle si narodzi, to chyba raczej
nie dwudziestego czwartego grudnia.
Nauka wypowiadaa si teraz coraz odwaniej, utwierdzona przez swoje najnowsze
odkrycia, oznajmiaa stanowczo, e Bg chyba nie istnieje, te sprawy bowiem, ktre wygldaj
jak czyste cuda, s jedynie niewyjanionymi tajemnicami natury.
Mimo wszystko Reina uwaaa, e stare pieni s pikne.
Nie bardzo zdawaa sobie spraw z tego, co te na ten temat myl Emmi, Aurora, Astrid i
Dorte. Johanna natomiast piewaa z zamknitymi oczyma, wyraz szczcia rozla si na jej
twarzy, kiedy wypowiadaa stare sowa: Hosanna na wysokociach... narodzi si nam
Zbawiciel...
To by wyjtkowy wigilijny wieczr, na stole nie pojawio si zbyt wiele wykwintnych
potraw, nawet nie przygotowano wieego piwa. Panie piy sodkie wino z piwnicy Marji, jady
solone miso z jelenia z grochem i podpomykami.
Ale przecie nie byy godne.
Syszay kocielne dzwony.
Panie z Zamku Marji wczenie poszy spa, zostay tylko Reina i jej matka. Siedziay
same, nie odczuwajc najmniejszej przykroci.
Reina czua, e spyno na ni bogosawiestwo.
Postanowi, e w ten witeczny poranek pjdzie do kocioa. Powiedzia sobie, e jeli j
zobaczy, to powinien postpi tak, jak zamierza. Nikogo o ni nie pyta, ale przed kocioem
uwanie wsuchiwa si w to, co ludzie gadaj. - Moe nawet nie yje - docierao do niego. - Nikt
nie wie, wszystkich wypdzili z domu. Pani Johanna podobno bardzo chora...
Reina moe wic utraci take matk.
Dobrze wiedzia, co w takim razie bdzie mylaa. e to kolejna kara za to, i nie suchaa
matki.
I by moe tak wanie jest.

Moe naprawd popenili straszny grzech?


Czcij ojca swego i matk swoj".
On akurat nie mia kogo czci.
Moe matk, ale rodzicom, ktrych si nie zna, zawsze atwiej okazywa cze.
Gdyby istniao jakie zadouczynienie, chciaby je speni.
A ostatnio cigle kusio go owo ostateczne zadouczynienie.
Dwr, wie, tutejsi ludzie, czy to naprawd taka wielka strata?
Co by byo, gdyby po prostu wyjecha?
Moe powinien podoy ogie pod ten majtek, o ktry tak walczy? Ten majtek, ktry
doprowadzi Ingalill do szalestwa z gniewu i podania. Ten, dla ktrego w kocu jego wuj
powici swoje szczcie, ten majtek, ktry z ca pewnoci zabi rwnie jego rodzonego
ojca.
Spoglda w stron miejsca, gdzie kiedy ujrza j klczc. Pod murem. Teraz jej tam nie
byo. Krzaki r stay nagie, tu i wdzie na kolczastej gazce zosta jeszcze jaki zbutwiay li.
Oczywicie, e jej tu nie ma, skoro matka jest chora. Pewnie j pielgnuje.
Wpado mu do ucha par sw jakiej kobiety:
- ... biedaczka, nic dziwnego, e si rozchorowaa... teraz, kiedy crka ucieka z domu i w
ogle... tak, tak, z tym dzieckiem powinna bya si pogodzi...
Podszed bliej. Chcia zapyta, cho wiedzia, co wtedy wyczytaj w jego spojrzeniu.
- Czy Reina Vildegard wyjechaa? Kobiety energicznie kiway gowami.
- Oczywicie! Od czterech dni nikt jej nie widzia. Podobno posza w gry! Sama! A
przecie taki mrz, i...
Ludzie gadali o niedwiedziu, ktry pokazywa si w grach jesieni, o zbiegych
przestpcach, ukrywajcych si w jaskiniach, niektrzy egnali si na myl o trollach i innych
strachach.
Arill czu, e jego serce pracuje z wielkim wysikiem.
A wic to tak.
Johanna si zaamaa, poniewa Reina znikna. Moe ju nie yje.
Poczu dotkliwy bl, jakby kto wbi mu gboko w serce n.
To wszystko moja wina. W kocu odbior ycie im obu.

Moe i Johanna miaa racj, bojc si nas ze Storlendet. Moe to naprawd przeklestwo.
Grzechy przodkw...
Straci wszelk ochot wejcia do rodka, midzy te grube kamienne ciany, po to, by
wysucha przesania mioci.
Sam zamierza zbudowa koci.
Teraz zrozumia, e jest za pno.
Zapomnia o koniu, na ktrym tu przyjecha, poszed do domu drog, w gowie kbiy
mu si najrozmaitsze myli. Niektre pikne, proste i czyste.
Ingalill uznaa, e czas nadszed.
Dzi wieczorem on si do niej umiecha, moe pod wpywem witecznego nastroju.
Byli sami przy dugim stole w paradnej izbie. Helena i Bendik maj przyjecha dopiero w
czwarty dzie wit. Suce jady w kuchni razem z bezdomn staruszk, ktr musieli wzi do
siebie na Boe Narodzenie.
Popatrzya mu w oczy, potem odwrcia wzrok.
- Arill, ja... jest taki spokojny wieczr. Czuj, e ty mi wybaczye.
- Co wybaczyem?
Dobrze wiedziaa, e to tylko prba.
- No... moj podstpn gr. To ja zmusiam ci, eby zrobi to... przeciw naszemu
dziecku.
Widziaa, e zblad. Wspomnienia widocznie wci s bardzo bolesne.
- Arill... ja wiem, e to byo ze. Wszystko, co zrobilimy, byo ze. Ale najgorsze to
wanie to... dziecko, ktre zamordowalimy. Nasze dziecko...
Skierowaa spojrzenie w d, on poszed ladem jej wzroku. Wiedzia, co ludzie gadaj.
e ona znowu jest brzemienna. Nie przejmowa si tym. W kadym razie to nie jego dziecko. I
nie Gjerta, tego by pewien. Ale Ingalill jest wdow po jego wuju. Jeli nikt nie zgosi swoich
ojcowskich praw, dziecko zostanie przypisane Gjertowi, tak nagrod dostanie wuj za wszystko,
co zrobi.
Usiada wygodniej na mikkim krzele.
Pooya rk na brzuchu.
- To dziecko... powinno by darem.
- Od kogo? - zapyta cierpko.

Umiechna si, prbowaa spojrze mu w oczy.


- Od Boga - rzeka cicho.
Szuka w mienicych si zielonych oczach tej tak dobrze znanej nuty faszu.
- Od tego, ktrego zamordowae.
- Zamordowaem? Ingalill uniosa brwi.
- To ty nie wiesz? Ten czowiek na weselu... ten, z ktrym taczyam, umar od zakaenia
krwi w ranach, ktre mu zadae.
Arill z trudem chwyta powietrze.
- Tym razem w nic mnie nie wcigniesz, Ingalill! Skina gow.
- W porzdku. Sama zajm si dzieckiem. Dobrze. Potem jedli w milczeniu. Arill u
jaki kawaek
misa, ale nie by w stanie go przekn. Chcia wyj.
Wyj std, odej jak najdalej.
Musia jednak poczeka, przynajmniej dwa dni. Pisarz obieca, e przyjmie go trzeciego
dnia wit, chocia nie by w stanie zrozumie, skd ten popiech.
- witeczny pokj - rzeka Ingalill cicho. - Zawrzyjmy pokj, Arillu. Wybaczmy sobie
nawzajem...
Podnis wzrok. Jej twarz nie wywoywaa ju w nim adnych uczu. Nawet gniewu. Nic.
Dlatego wykrzywi wargi i odpar:
- Pokj z tob, Ingalill... mam nadziej, e ty rwnie odnajdziesz spokj, tak jak ja
odnalazem.
- Na czym polega ta tajemnica? Czy to wybaczenie od Boga?
Pokrci gow, ale odpowiedzia:
- Tak... by moe. W kadym razie ja ju nie cierpi. Niczego nie czuj. Niczego si nie
boj, jestem jak ten kamie w lesie.
Ona spokojnie skina gow.
- Wic tak chyba musi by. Tak.
Zaraz jednak wstaa, podesza do niego i wybuchna paczem.
- Przecie nie moesz by jak ten kamie w lesie! Ja ci ogrzej, ja...
Pozwoli jej to robi.
To ju nie ma adnego znaczenia, a potem chcia spa.

Odskoczy jednak zdjty lodowatym dreszczem, kiedy ona rozebraa si i zobaczy jej
paski brzuch. Umiechaa si do niego.
- To dziecko rwnie mnie opucio ju dawno temu. Kamaam... znowu.
- Wszystko mi jedno - mrukn i ugryz j mocno w ucho.
Nie miaa ju nad nim adnej wadzy. I nie bdzie miaa, nawet gdyby ten pozbawiony
uczu akt naprawd doprowadzi do poczcia nowego ycia.
No i...
Zawsze mia ochot eglowa po morzach.
A przyjaciel, ktrego spotka na weselu Idy, obieca, e zabierze go ze sob, kiedy bdzie
wyjeda po Nowym Roku.

ROZDZIA VIII
Pisarz osobicie przyszed z dokumentami. Gdyby nie to, Johanna nie zrozumiaaby
niczego z tej caej sprawy.
Byo jednak napisane, jasno i wyranie, atramentem, ktry nie mia wicej ni dwa dni.
- Oczywicie, spraw trzeba przedstawi na tingu. Poza tym trzeba poczeka dwa
tygodnie na zgoszenie si ewentualnych spadkobiercw. W tym przypadku jednak... myl, e
nic takiego ci nie grozi. Storlendet naley do ciebie.
Johanna wpatrywaa si w twarz starego urzdnika. On duo widzia. By wiadkiem i
wielu ludzkich radoci, i wielu nieszcz.
Wygranych i przegranych.
Zna ca histori lepiej ni ktokolwiek inny.
- Czy naprawd wszystko zrozumiaa, pani Johan-no? - zapyta ostronie, gdy milczenie
si przeduao.
Johanna odpowiedziaa bezbarwnym gosem:
- Owszem, dzikuj. To znaczy, e Arill Storlendet przepisa cay swj majtek na...
mnie. Na nas...
Pisarz potwierdzi.
- Potrzebujemy jeszcze tylko podpisu jego opiekuna. Twj ojciec... to trudna sprawa,
mamy jednak dobrych wiadkw. e by w peni wadz umysowych i...
Johanna zerwaa si z miejsca.
- Moe pisarz miaby ochot, kieliszeczek na wzmocnienie. Mam gdzie troch
francuskiego koniaku...
Stary urzdnik otworzy usta. Wszyscy wiedzieli, e w tym dworze nikogo bez powodu
nie czstuje si mocniejszymi napitkami.
Rozumia jednak, e nawet taka silna i uwaajca kobieta jak Johanna potrzebuje czasem
czego specjalnego.
- Owszem... dzikuj.
Johanna wypia zawarto malekiego krysztaowego kieliszka. Byy na nim jakie
oznaczenia, prawdopodobnie suy do odmierzania lekarstw. Pisarz patrzy niespokojnie, jakie

wielkie s teraz jej oczy. Podobno bya chora. Czy mona si dziwi, e to wszystko wywoao w
niej szok?
Ale Johanna umiechna si blado.
- Prosz pozwoli, e zawoam crk. Ona powinna si o tym dowiedzie jak
najszybciej...
Pisarz chrzkn.
- Tutaj jest co jeszcze... zanim ona przyjdzie. Co, co raczej nie jest przeznaczone dla jej
uszu...
Johanna spostrzega, e si leciutko zarumieni. Moe to alkohol tak na niego dziaa, e
czerwieniej mu uszy?
- Tu jest napisane... eby, jeli to moliwe, zadbaa, by twoja crka swoj pierwsz crk
ochrzcia imieniem jego matki. J nazywano...
- Ja wiem. To chyba bdzie moliwe.
- W kadym razie to imi ma by wymienione w papierach. Nie trzeba go uywa na co
dzie... to jedyny warunek, jaki on stawia. Prosi, ebym si pod tym podpisa. Powiedzia
jednak, e twoja obietnica mu wystarczy. Ufa ci.
Johanna prychna. Poczua jednak jakie drgnienie w piersiach. On jej ufa. Ach, tak?
Wiercia si niespokojnie na krzele.
- Czy co jeszcze?
Pisarz odsun od siebie papiery.
- Ju nic, pani Johanno. Dwr, grskie pastwiska, wszystkie wierzytelnoci i dzierawy,
s twoje. Moesz tym swobodnie rozporzdza. Moe twj syn osidzie teraz w Storlendet?
Sysz, e jest bardzo zdolnym rzemielnikiem, ale...
Johanna wstaa.
- Teraz przyprowadz Rein.
- To znaczy, ona tu jest? Zdrowa? Johanna odwrcia si w drzwiach zdziwiona.
- Tak. A co?
- Nie, nic, ludzie mwi... e posza w gry, e by moe zamarza na mier... nie
widziano jej od jakiego czasu.
- Babskie gadanie - ucia Johanna.

Po chwili wrcia z crk, ubran w ciemnoczerwon sukni z weny. We wosach miaa


wstki swojej matki, pisarz pamita je z zupenie innych czasw.
Dygna przed urzdnikiem, on jednak poklepa awk obok siebie i umiechn si.
- Z kadym rokiem robisz si pikniejsza, Reino Vildegard. Wkrtce pewnie przyjdziesz
do mnie prosi o zawiadczenie...
To bya nieprzyjemna aluzja, ale Johanna nie chciaa zuywa si na takie dyskusje. Tylko
osoby z nieprawego oa, o niepewnym pochodzeniu potrzebuj takich zawiadcze.
Powiedziaa surowym gosem:
- Opowiedz jej o wszystkim.
Pisarz waha si.
- Nie chciaaby sama... ?
- Nie.
I Reina wysuchaa sw pisarza, ale nie bya w stanie ich poj.
... oddaj wszystkie moje ziemskie dobra jako zadouczynienie moich win. Te winy
gromadziy si przez wiele pokole i dzisiaj podejmuj prb wynagrodzenia...
Arill odda jej wszystko.
Wszystko z wyjtkiem tego jedynego, co chciaaby mie.
W styczniu nadeszy mrozy, na ktre czekali. wita Boego Narodzenia byy soneczne i
agodne, mrz akurat taki, by wieo spady nieg si nie roztopi.
Teraz przez pierwszy tydzie nieg prawie nie przestawa pada, a potem przyszed
trzaskajcy mrz. Fiord zamarz od niedzieli do pitku, a kiedy zadzwoniono na kolejn msz,
ludzie mogli przejecha saniami po lodzie.
Reina i Johanna postanowiy, e przestan przyjmowa zwykych chorych do szpitala.
Bdzie to miejsce zarezerwowane dla rodzcych kobiet i dzieci.
Johanna ogosia, e ludzie, ktrzy potrzebuj lekarstwa albo innej pomocy, nadal mog
po ni posya. Zrobi co bdzie moga, ale chorych pod opiek bra ju nie bdzie.
Du izb chorych trzeba przebudowa. ka zoono w stodole, tym duym budynku,
ktry niegdy zosta zaplanowany jako izba chorych.
Dwch cieli potrzebowao piciu dni, by wznie ciany, dziki ktrym powstaa w
Vildegard nowa codzienna izba od poudniowej strony starej izby chorych. Byo te miejsce na

cian, ktra zamykaa nowe pomieszczenie od strony wschodniej, tworzc, jak to Johanna
okrelia, archiwum".
To pomieszczenie mogo by te wykorzystywane na wypadek, gdyby wiele kobiet naraz
potrzebowao pomocy. ko mona postawi porodku tak, by byo dojcie z kadej strony
rodzcej. Fakt, e ciany zabudowano pkami na ksiki i papiery, nikomu na pewno nie bdzie
przeszkadza.
W lutym rozesza si pogoska, e Arill opuci wie.
Powinnam si bya tego spodziewa, mylaa Johanna. Zreszt nie.
Wygldao na to, e Reina nie zareagowaa jako szczeglnie na te wiadomoci. Johannie
sprawio to prawdziw ulg.
Niezalenie od tego co czua, nasta czas powanego zastanowienia si. Jeszcze tego
samego dnia, kiedy mniejsza izba bya gotowa, przyniesiono kobiet, u ktrej zaczyna si pord.
Spodziewaa si blinit, pierwsze dziecko byo le uoone.
Arill postanowi pojecha na wasnym koniu do Marifjora, chocia cieki w tamt stron
byy prawie nieprzejezdne. Ko jest dowiadczony, niczego si nie boi, chopak mia jednak
wraenie, e zwierz przyglda mu si zdziwione. Czyby wiedzia, e jego pan chce dalej
pojecha sam? e nie zamierza ju wrci do domu?
By moe, pomyla Arill wzruszony.
Rce trzymay konia mocno w cuglach, chocia jedziec w gbi duszy by spokojny.
Jak dobrze jest niczego nie odczuwa.
Zreszt nie, czowiek nie powinien tak myle. Jeli dzieje si co dobrego, czowiek
powinien to odczuwa.
Umiecha si blado w stron szarobkitnego nieba, nagle usysza, e piewa jaki ptak.
A przecie do wiosny jeszcze daleko.
Zanim na tych gazkach pojawi si pki, on bdzie daleko std.
Na morzu?
Mia spotka swego przyjaciela w Bergen, zamierza tam dojecha z pewnym adwokatem,
ktry przyby do Lyster wyjani jakie sprawy u pisarza.
Ostatni kawaek drogi do nabrzea pozwoli koniowi i swobodnie. Na dole zawsze
krcili si jacy ludzie. Zaadowywano kutry, due magazyny zboowe przycigay do siebie

ludzi z wielu wsi. Std te wysyano kutry ze skrami do miejsc targowych, tutaj przychodziy
adunki wszelkich rzeczy niezbdnych ludziom nad fiordem.
Widzia z daleka, e kuter stoi przy brzegu.
By wikszy, ni sdzi. Mia pikny, pomalowany na niebiesko reling, dumnie koysa si
na wodzie.
Zblia si wieczr, Arill postanowi rozejrze si za czym do zjedzenia.
Bardzo go to zajo. Od bardzo dawna aden posiek mu nie smakowa, czu teraz, e dzi
z apetytem bdzie jad kawaki misa, ktre podawaa matka Leila w swojej prostej gospodzie na
nabrzeu w Marifjora.
Dzieci jak na blinita byy due i na pewno bd si dobrze rozwija. Ssay teraz
matczyn pier, ale lewa rczka pierworodnego zwisaa jako bezwadnie.
Dziecko bdzie miao trudne ycie. Reina uwaaa jednak, e nie naley si tym
specjalnie martwi. Przecie mimo wszystko ono yje. A samo ycie jest witoci.
Umya si w wodzie, ktr przygotowaa jej Em-mi, i wypia gorzk, gorc czekolad.
- Jak to dobrze widzie, e znowu ty i matka moecie ze sob wsppracowa. Co si
stao? Chyba niegupio zrobia, znikajc na jaki czas...
Emmi mrugna porozumiewawczo. Reina jednak zagryzaa doln warg i patrzya na ni
bardzo powanie.
- To z moj matk co si stao, kiedy mnie nie byo. Co wycie jej powiedziay?
Straszyycie j czym?
Emmi umiechaa si, prbowaa nie zauwaa surowego tonu Reiny.
- Tego nigdy si nie dowiesz, moja kochana... Moe to nic nie byo. Moe
przemwiymy jej tylko troch do rozsdku. A moe to kapitulacja Storlendet sprawia, e
Johanna zagodniaa, moe to j uzdrowio...
Reina te o tym mylaa. Ale tamtego wieczoru, kiedy wrcia do domu... zanim jeszcze
nadesza wiadomo o postanowieniu Arilla, ju wtedy to poczua. Matka powoli stawaa si
znowu sob.
Dokadnie tak jak ona.
Kto zagoi ich rany. Kto...
Johanna dzikowaa Bogu, e jej modlitwy zostay wysuchane.

Reina natomiast nie moga sobie przypomnie, by kiedykolwiek prosia o co innego ni o


moliwo spotkania si znowu z ojcem.
No i moe wanie to stao si tam w grach?
On znajdowa si tak blisko.
To nie by aden sen, adne oszoomienie, nie tylko co, co sobie wyobrazia tak, jak to
czynia setki razy przedtem.
Tym razem nie moe si obudzi i stwierdzi, e jego mimo wszystko nie ma. Tym razem
zabraa go ze sob w swoim sercu.
Dlatego nikt nie moe go jej odebra.
A co dziwniejsze, nie odczuwaa ju tak bolenie utraty Arilla. Miaa wraenie, e te dwa
smutki poczyy si w jeden. I kiedy jeden z nich uleg zagodzeniu, to drugi rwnie.
Emmi spojrzaa w jej zamylon twarz i ponownie napenia filiank czekolad.
- We cukru. Dopiero wtedy to jest naprawd dobre - dodaa yczliwie.
Reina sapaa z zadowolenia, opara nogi o kanap.
- Jaka ja jestem zmczona. Ale to przyjemne zmczenie... dzisiejszej nocy bd dobrze
spa. A mama jutro sama zajmie si dziemi.
- Bliniakami? Reina przytakna.
- One zostan z nami jaki tydzie, ale ich matka jest ju na nogach. Silna i wawa.
wietnie daje sobie rad. Moe nawet pojedzie do domu i tam dojdzie do siebie pod opiek sistr
i teciowej...
- Tak byoby najlepiej. Myl, e przy takich okazjach kobieta woli by wrd swoich.
Reina w zamyleniu pokiwaa gow i dosypaa do filianki jeszcze troch cukru.
- Mama zastanawiaa si przez chwil, czy nie powinnymy zrobi cesarskiego cicia. Ale
chyba nie byybymy w stanie... ona by umara...
Emmi skrzywia wargi.
- To bardzo powana operacja. Ale twoja matka... uczya si o tym, prawda?
- Kiedy nawet uczestniczya w takiej operacji. Teraz mwi jednak, e sama chyba si
nigdy nie odway. To grozi zbyt wielk utrat krwi... i bardzo trudno jest zaszy potem rany. Za
wiele warstw, minie brzucha te s bardzo...

- Bogu dziki, wszystko dobrze si skoczyo, teraz moemy sprawi sobie troch
przyjemnoci. Zjedz ciastko. Jest wprawdzie stare, ale te ciastka na miodzie przechowuj si
znakomicie...
- Gdzie Aurora?
Emmi wzruszya ramionami.
- Nie wiem... przypuszczalnie w swoim pokoju. Ona jest taka wyciszona, przecie wiesz.
- Czy ona si dobrze czuje? Emmi umiechna si blado.
- Tak dobrze, jak to moliwe. Uwaam jednak, e dziecko nigdy nie uwolni si od takiego
nieszczcia. e ojciec jej nie chcia...
Reina wpatrywaa si w podog.
To pewnie prawda. Mimo wszystko mnstwo dzieci tylko bardzo rzadko widuje swoich
ojcw, a i to przewanie wtedy, kiedy s bardzo niegrzeczne i matka nie moe sobie z nimi
poradzi sama.
Mczyni to bardzo dziwni ludzie. Nie umiej si cieszy swoimi dziemi. Rzadko si z
nimi bawi. Czciej krzycz i bior rzg do rki, a kiedy wracaj do domu po dniu pracy,
ledwie rzuc okiem na swoje mae potomstwo.
Ravi taki nie by...
Nie, znowu myli pyn w z stron.
Teraz jednak te wspomnienia nie s ju takie bolesne.
Przyapywaa si na tym, e moe si nawet umiecha, kiedy przypominaa sobie, jak si
bawili i dokazywali.
Emmi zauwaya jej umiech. Poklepaa Rein po nodze.
- Jeste dla niej bardzo dobra. Ona ciebie lubi. Myl, e potrzebowaa siostry co najmniej
tak samo mocno jak ojca. Astrid bdzie ci za to zawsze wdziczna, Reino.
Reina wstaa i ziewna.
- Dobrze mi tu, ale musz wraca do domu. Mama ju si pewnie pooya, a dziewczyny
zasuyy sobie na to, by ich nie budzi, kiedy nareszcie mog troch pospa. Biedaczki musz
wsta bardzo wczenie.
Emmi powiedziaa jej dobranoc, mylc, e sucym w Vildegard adna krzywda si nie
dzieje. Takiej rozpuszczonej suby daleko by szuka.
Trzeba jednak przyzna, e odpacaj si wiernoci.

Dawno si nie zdarzyo, eby kto odszed z tego dworu, chocia nie ma w nim ani
gospodarza, ani dziedzica.
- Reina... czy ty w ogle wiesz, jaki dzie jest jutro? Dziewczyna odwrcia si
zakopotana.
- Eeech... chyba czternasty? Moe pitnasty? Emmi skina z obuzersk min.
- Tak, czternasty lutego. A wiesz, co moja matka powiedziaa mi pewnego razu, kiedy
byam mniej wicej w twoim wieku?
- Nie... ?
- No to chod jeszcze na chwileczk, powiem ci... I Emmi zacza szepta Reinie do ucha,
e jeli tej nocy woy licie w rogi swojej poduszki, to przyni jej si przyszy maonek. A
pierwszym mczyzn, ktrego zobaczy jutro rano, te moe by on. Reina wybuchna
miechem.
- O, to na pewno bdzie stary Sivert, kiedy pjd wita si z maym rebakiem!
Emmi take si miaa. Bardzo lubia widzie rozbawienie w oczach Reiny, utwierdza
si w przekonaniu, e tsknota za utracon mioci nie jest ju taka straszna.
- By moe to zrobi - umiechna si Reina i energicznie zamkna za sob drzwi.
Lutowa noc bya bardzo mrona, ale pogodna, niebo usypane gwiazdami.
Liczy si z tym, e jeszcze jedn noc spdzi pod goym niebem, ciepa peleryna do
konnej jazdy z pewnoci nie dopuci do niego zimna. Od tak dawna nie przey naprawd
mronej zimowej nocy, e czeka na to niemal z radoci.
Ale kobieta, ktra gotowaa dla podrnych, zaproponowaa mu miejsce w kcie swojej
kuchni.
W nieduej chacie byy tylko dwa pomieszczenia, jedno due, zastawione dugimi stolami
i prostymi awami, drugie mniejsze, gdzie kobieta gotowaa, praa i spaa.
Przyj zaproszenie z podzikowaniem.
W duej izbie ludzie leeli niczym toboki na wszystkich lawach, nawet na stoach.
Wielu wolao stajni, bo tam mona byo przynajmniej znale gar somy, eby
podoy j pod obolae czonki.
Na zewntrz rozpalono ognisko, mczyni siedzieli wok i popijali piwo. Pilnowali
broni i onierskich mundurw, ktre dopiero za kilka dni zostan std zabrane.

Arill take usiad przy ognisku, zobaczy, e kobieta wynosi z izby cikie wiadro pomyj.
Zerwa si, eby jej pomc, bya stara i pokrzywiona, a mimo to sprzedawaa im jedzenie i ciepy
kt za bardzo niewielkie pienidze.
Spojrzaa na niego z wdzicznoci, zaskoczony zwrci uwag, e w jej zazawionych
oczach pojawi si bysk kobiecego zainteresowania. Instynktownie odwrci ku niej gadsz
stron swojej twarzy.
- Czy to nie sam dziedzic ze Storlendet? Czyby si wybiera w drog? Czy te co
innego przygnao ci tutaj w tak zimn noc?
Kobieta mrugna do niego.
- Tak, wybieram si w podr. Odpywam jutro z adwokatem.
- Ach, tak, w takim razie moe mogabym ci zaproponowa lepszy nocleg? Jedyne ko
przy piecu jest niestety zajte. Ale jeli ci panowie zechcieliby podzieli si ciepem... mogabym
zapyta...
Pokrci gow.
- Nie, dzikuj. Nie jest mi zimno.
- Ooo... tamten te tak mwi, ten biedak, ktry wczoraj przyszed tutaj na piechot. Ale
gb mia cakiem sin.
- Mam nadziej, e go rozgrzaa - umiechn si Arill.
Przypomnia sobie nagle, e ta posunita ju w latach kobieta miaa opini takiej, co to
wiadczy rne usugi. Nie bardzo by w stanie poj, e jaki mczyzna moe da si skusi
temu bezksztatnemu ciau, wykrzywionej grymasem twarzy, rzadkim, jasnym wosom,
wysuwajcym si spod brudnego czepka.
Ale to mia osoba.
Bez trudu mg w to uwierzy, jej oczy byy przyjanie zaciekawione. Bardzo si pewnie
chciaa dowiedzie, jaka to sprawa wygnaa go z domu. Wykorzystywaaby to niewtpliwie
potem dugo, ludzie chtnie by pewnie suchali ostatniej, ktra widziaa Arilla Storlendet w
Marifjora, zanim znikn za zawsze...
Ha.
Arill zostawi kobiet, odnalaz swoje siodo, ktre pooy na granicy krgu wiata z
ogniska.

By zmczony, wiedzia jednak, e tej nocy nie zanie. Lea z otwartymi oczyma jeszcze
dugo potem, gdy podpici mczyni ju dawno ciko chrapali, a na palenisku zostao jeszcze
tylko kilka wgli lnicych czerwonawo na tle niegu.
Najpierw sdzi, e to gospodyni chciaa zajrze do niego, domyla si, e go polubia.
Ale to jaki obcy mczyzna przeszed przez may placyk i usiad przy arzcych si
jeszcze wglach. By lekko ubrany. Pod cienkim surdutem mia tylko koszul. Nosi jednak
solidne buty i kapelusz na gowie.
- Ty te nie moesz spa?
Arill nie pojmowa, dlaczego zagada do tego obcego.
Otrzyma jednak w odpowiedzi przyjazny umiech, ledwie widoczny spod szerokiego
ronda.
- Nie... w rodku jest bardzo duszno. A poza tym ona jczy przez sen...
Arill odchrzkn.
- Wypiby kieliszeczek? Tamten pokrci wolno gow.
- Nie, dzikuj.
Co w tej szczupej postaci rozpalao ciekawo Arilla. Usiad, strzsn z ubrania
topniejce patki niegu, dogasajce ognisko wci emanowao ciepem. Przysun si bliej.
Mczyzna przyjrza mu si spod kapelusza, Arill raczej to wyczuwa, ni widzia.
- Dlaczego wyjedasz? Czy ty nie jeste Arill Storlendet, syn potnego Magnusa?
Arill przytakn.
- Czy ja ciebie znam?
- Tak... nie... nie mielimy wiele okazji do rozmowy. Ale wiem, kim jeste. W kadym
razie, kim bye... kiedy bye dzieckiem.
- Znae moj matk?
Arill przysun si jeszcze bliej. Wiedzia, e to moe ostatnia szansa, jak los mu zsya,
by dowiedzie si o niej czego wicej. Pniej bdzie y wrd obcych. Pord ludzi takich jak
ten mczyzna, ktrzy jednak nic nie wiedz o rodzinie Arilla.
Ale i ten potrzsn przeczco gow.
Arill milcza.
Nie spodziewa si, e obraz matki przyjdzie do niego akurat teraz. By niemal zy na tego
czowieka, e wywoa go z niepamici.

Mimo woli, rzecz jasna. Ale i tak...


- Opowiedz mi w takim razie o moim ojcu. Jeli potrafisz! Trzeba ci bowiem wiedzie, e
jutro rano std wyjedam i nigdy wicej nie wrc.
Teraz mczyzna unis gow. Jego oczy byszczay wyranie w nocnym wietle.
- Wyjedasz? Na zawsze? A to dlaczego? Jakie proste pytania. Tylko jak na nie
odpowiedzie?
Arill czu jednak, e powinien wyjani to gono, choby dla samego siebie.
- Wyjedam... poniewa uczyniem zbyt wiele zego w mojej wsi. Popeniem zbyt
wiele... grzechw.
Mczyzna milcza. Ale by bardzo, bardzo zainteresowany. Arill zauway, takie to byo
wyrane.
Jacy to ludzie bywaj ciekawscy! Syc si cudzym yciem w tym samym stopniu, co
swoim, pomyla zoliwie.
Tamten jednak nie by nieprzyjazny. Waciwie nic te nie mwi. To dobry znak. Nie
bdzie roznosi plotek. Nie powiedzia ani jednego sowa na temat kobiety w chacie.
Arill ywi do niego jakie beztroskie zaufanie, jak to bywa w chwilach, kiedy spotyka si
kogo obcego we waciwym czasie.
Otworzy przed nim serce, nie ukry niczego.
Nie przejmowa si tym, e amie obietnice ani e wyjawia co, co nie powinno byo
ujrze dziennego wiata.
Opowiedzia o kobiecie, ktr tak bardzo kocha, a z ktr rozdzieliy go okolicznoci.
Z nieoczekiwanym pomieniem gniewu opowiedzia, do czego zmusia go Ingalill.
Zaczynao wita.
Wtedy mczyzna wycign do niego rk i nazwa go przyjacielem.
- To teraz idziemy do domu, ty i ja.

ROZDZIA IX
Ravi wcale go nie pozna. Arill Storlendet by maym chopcem, kiedy on odszed. Mimo
to byo co, co cigno ich obu do siebie nawzajem. Teraz rozumia lepiej, co to takiego.
Arill niczego nie ukrywa.
Ravi cieszy si z tego.
Poza tym jest taki naturalny.
Umiecha si do siebie, idc.
Ta krtka noc zmienia ich w... braci?
To wicej ni dziwne, myla Arill. Jeli to prawda, co mwi ojciec Reiny, to jestem
wolny. On mwi, e Reina nie musi nic wiedzie. W kadym razie nie o wszystkim. Mwi te, e
niekiedy trzeba dozowa swoje prawdy z wielk ostronoci. Nie kama. Nie tworzy
faszywych historii, by chroni siebie przed wstydem lub niedowierzaniem.
Ale po to, by ochroni co innego, co waniejszego...
- Najpierw idziemy do lensmana. Opowiemy mu ca histori.
- O zamordowaniu podu take? Ravi umiechn si blado.
- Nie byo adnego mordowania. Jestem tego absolutnie pewien.
- Jak moesz...
- Johanna nigdy by ci nie dala takiego lekarstwa.
W dodatku po to, by zabi dziecko mojej crki z tob? Nigdy!
Arill milcza. Widocznie nie mona zmusi Raviego, by zrozumia do koca, co si stao
podczas jego nieobecnoci. Tumaczy cierpliwie, prbowa doprowadzi mu do wiadomoci,
jak to si wszystko stao.
Opowiedzia o tym, jak on i Reina odnaleli si nawzajem. I o tym, jak stanowczo
Johanna si temu przeciwstawia i jak bardzo Reina baa si matki. Powiedzia Raviemu o
intrygach Ingalill, a tamten tylko kiwa gow. Arill uwaa, e to bardzo trudne. Ingalill jest
przecie take crk tego czowieka!
Mimo to opowiada.
O tym, e gotw by zrobi absolutnie wszystko, by tylko uwolni si od wizw, jakie
oznaczaoby dziecko z ni.

I o tym, e Johanna mu pomoga, ale postawia twarde warunki. Musia obieca, e zerwie
z Rein. Nie bdzie si z ni spotyka, przynajmniej dopki Johanna yje...
- Wtedy mylaem sobie: przecie ona umrze w swoim czasie. My pewnie jeszcze
bdziemy y. I wtedy bdziemy mogli si poczy. Kiedy...
Ravi westchn ciko. W oczach Arilla widzia desperacj.
- To prawda! Tak mylaem! Nie mogem sobie wyobrazi, e my nigdy...
- Rozumiem ci - rzek Ravi gucho.
Teraz, w blasku poranka, Arill zauway, e Ravi ma cakiem czarne oczy. Widzia te
wyranie jego twarz, wychud, pokryt bruzdami, ale bardzo starannie ogolon.
Wosy mia jakie szare, nie wiadomo, czy to kurz, czy to moe wiek? Szczerze mwic,
trudno powiedzie, ile ten obcy, ktry jest ojcem Reiny, ma lat. Prawdopodobnie okoo
pidziesitki. Oczy jednak wygldaj na sto, chocia broda jest wci silna, wiadczy o
stanowczoci, a twarz opalona jak po dugim, sonecznym lecie.
Ma te szczupe, dugie palce, silne, spryste minie, porusza si zwinnie.
Szli dalej. Niektrzy przechodnie zatrzymywali si i gapili na nich. Pozdrawiali Arilla, ale
mruyli oczy na widok jego towarzysza. Byo oczywiste, e nawet si nie domylaj, kim on jest.
We wsi skierowali si natychmiast do obejcia lensmana.
- Jak mylisz, co on zrobi? - zapyta Arill cicho.
- Znalaze ten soiczek?
Mody mczyzna przytakn skinieniem.
- No to opowiemy mu ca histori - powtrzy Ravi. - Pamitam z dawnych czasw, e to
sprawiedliwy czowiek. Uczciwy i stanowczy. On zrozumie.
- Ale ja naprawd chciaem zamordowa...
Ravi opar si na swoim kosturze i patrzy na dobrze znane profile szczytw po drugiej
stronie. Jego wzrok cigle kierowa si ku polance pod stromymi skaami.
- Gdyby karano wszystkich za myli... to niewielu sprawiedliwych zostaoby na ziemi.
Fiord lea zamarznity i biay, gadki jak podoga. Arill raz po raz spoglda w tamt
stron.
- Teraz ju bdzie dobrze - mrukn Ravi.

Arill poczu jeszcze wiksze ciepo w sercu. Tak, teraz bdzie dobrze. Mimo to wci nie
chcia podda si radoci. Ale jeli z Rein jest tak, jak wierzy, to ona rwnie bdzie paka ze
szczcia.
Bardzo chcia opowiedzie jej o wszystkim. O tym, e j oszuka. Zmusi, by uwierzya,
e oszala, a przynajmniej jest na najlepszej drodze do tego. Moe zreszt to wcale nie byo
kamstwo!
Moe to prawdziwa choroba psychiczna, cho objawiajca si tylko wtedy, kiedy s
rozdzieleni?
Arill umiechn si pod nosem.
Niezy obraz! Lunatyk dopty, dopki co go oddziela od jego soca.
Beznadziejne myli... ale przyjemne, sodkie, niemal poraajco rozkoszne.
Zbliali si do obejcia lensmana. Arill czu ssanie w odku.
Popatrzyli po sobie nawzajem.
- Ty wchodzisz pierwszy - postanowi Ravi. Arill odnis wraenie, e idzie mu si
znacznie
lej, odkd odway si mie nadziej.
Lensman unis brwi, witajc ich przy drzwiach.
- Ale... nie wyjechae?
Wtedy spostrzeg Raviego. Oczy o mao nie wyszy mu z orbit.
- Ty... ty tutaj?
Ravi skin gow z umiechem i wycign do niego rk.
- Dziesi lat... prawda? A moe wicej?
- Caa wieczno - umiechn si Ravi.
Lensman zaprosi ich do rodka, ale nie by przygotowany na histori Arilla. Kiedy mody
czowiek w kocu zamilk, lensman wciga powietrze przez zby. Sycha byo cichy gwizd.
Poza tym w pokoju panowaa cisza. Ravi czeka spokojnie.
Arill zaciska pici, skronie mu zbielay.
Ravi widzia, e wprost nie ma odwagi oddycha.
- No to podsumujmy - powiedzia lensman wolno. - Twierdzisz wic, e odwiedzie
Johann w Vildegard w celu kupienia jakich lekarstw, ktre mog spdzi pd. Ona ci to

lekarstwo daa pod warunkiem jednak, e bdziesz si trzyma z daleka od jej crki. Zaniose t
nalewk swojej opiekunce. Ona j zaya, potem poronia...
- Ona kamaa - wtrci Ravi krtko. - Ingalill kamaa o dziecku. Tak to wyglda. Ona nie
bya w ciy.
Lensman znowu zacz wydawa te jakie obrzydliwe dwiki.
- Ach, tak... wobec tego widz dwie moliwoci. Albo kobieta bya brzemienna i zioa
Johanny speniy swoje zadanie, albo ty masz racj.
Ravi pozwoli sobie na blady umiech.
- Przynielimy te soik. S tam jeszcze resztki... Lensman pochyli si naprzd.
- Poprosz o to.
Ravi da znak Arillowi.
Lensman otworzy naczynie i wsun nos do rodka. Zmarszczy czoo i parskn.
- Uf, to cuchnie jak kocie odchody! Odstawi naczynie. Znowu zacz si przyglda
swoim gociom.
- Jeli zapytam Johann, co to jest, to ona mi oczywicie odpowie, e jaka zupenie
nietrujca nalewka. Oczywicie, e tak powie! Dobrze przecie wie, co oznacza oskarenie o
takie rzeczy... Rozumiecie wic, e musz zapyta kogo innego. Kogo, kto si na tym zna.
Kiwali gowami na znak, e si zgadzaj. Ravi zoy donie.
- Jest jedna sprawa, o ktr musimy prosi... nie rozpowiadaj tego za bardzo. Sam
rozumiesz... moja crka, Reina, nie moe si o tym dowiedzie.
- Naprawd?
Ravi wolno potrzsn gow.
- Ona... gdyby wiedziaa, nie byaby w stanie dokona wyboru.
Lensman gwizdn krtko. Arill zadra.
- Jeli si okae, e to nie bya trucizna, tylko niegrone zioa... to przecie nie bdzie
miaa o co oskary swojego... narzeczonego?
Ravi by powany.
- Nawet jeli prawo w tym kraju mwi, e bez trupa nie ma morderstwa... to obawiam si,
e moja kochana Reina si z tym nie zgadza.
- Mwisz tak, jakby j znal. A kiedy j ostatni raz widziae, bya ma dziewczynk.

- Znam j. I znam jej matk. adna z nich nigdy nie zrobiaby czego takiego. Mog ci
przysic na wszystkie witoci, lensmanie.
Lensman wierzy im teraz.
Umiechn si szeroko i zaprosi obu na piwo. Oni jednak odmwili.
- Musz do domu - powiedzia Ravi nagle schrypnitym gosem.
Arill zosta jeszcze, by podpisa papiery, ktre lensman musia przygotowa. Odrobina
zawartoci soiczka zostaa umieszczona w zapiecztowanej kopercie. Lensman zamierza to
wysa do aptekarza w Christianii i czeka na jego wyrok.
Teraz wsun do soika palec, sprbowa lekarstwa i skrzywi si bolenie.
Arill czu si bardzo lekki. Nabiera coraz wikszej pewnoci, e Ravi ma racj.
Nie zabi swojego dziecka. Nigdy te nie zapodni Ingalill.
Wychodzi od lensmana, jakby si unosi na biaych skrzydach, jakby wszystkie jego
grzechy zostay wybaczone, wymazane.
Vildegard byo takie jak dawniej. Dostrzega wprawdzie jakie drobne zmiany, na
przykad wielkie drzewo na podwrzu stracio jeden konar.
Nowe odnogi wyrastay jednak z korzenia, mode drzewka wyrosy te obok starej
kamiennej awy. Z obory dochodziy niespokojne haasy. Czyby owce ju si zaczy koci?
Nie, to przecie jeszcze zima. Chodny, ponury luty. Przeczuwa jednak, e wkrtce
wszystko si odmieni. Przed Wielkanoc na wierzbie pojawi si pulchne, kosmate bazie. Przed
Wielkanoc...
Marzy przecie o tej chwili tysice razy. Przez bardzo dugi czas nie wierzy, e w ogle
kiedykolwiek do tego dojdzie.
W miar, jak dni i noce przemieniay si w tygodnie, nadzieja i tsknota burzyy si w
nim jak zbawanione morze.
Czasami bywa ono grone, pokryte bia pian. Innym razem znowu zapada si jak
spokojne morze w mroku i y na p wiadomie.
Ale teraz jest tutaj.
Sta i patrzy na swoje domostwo. Nagle wszystko inne stao si snem.
Koszmarem, z ktrego si wanie ockn.
Ravi przymkn oczy na krtk chwil i czu, e krci mu si w gowie. Pragn, by byo
tak, e odszed std tylko do swojego domku w lesie, by malowa. Mogo si zdarzy, e zasn

tam i to wszystko mu si przynio. Czeka, e Johanna za chwil ukae si na schodach, wytrze


rce w fartuch i bdzie mu robi wymwki, bo jedzenie tymczasem wystygo.
Znowu otworzy oczy i zobaczy, e kto stoi koo zabudowa i przyglda mu si.
Kobieta. Obca. Miaa jednak na ramionach star chustk Johanny. Poczu, e wargi mu zadray
w niepewnym umiechu.
Kobieta podesza do furtki z surow twarz.
- Nie kupujemy od obcych. Do widzenia.
Spojrza na swj skromny wzeek, ktry w adnym razie nie przypomina worka
wdrownego kramarza.
- Ja... chciabym si zobaczy z pani. Kobieta zmruya oczy, lustrowaa go.
- Pani odpoczywa. Bya chora. Nikogo nie przyjmuje...
- Powiedz, e przyszed Knut. Knut Plassen. Sam nie wiedzia, skd mu si to wzio. Nie
chcia
jednak, eby ktokolwiek we dworze dowiedzia si przed ni o jego powrocie. Uwaa, e
to moe by dla niej wane. Nie by te pewien, jak on sam si poczuje na jej widok, i pragn
bardzo, eby bya sama. Reina...
Wyczuwa jej obecno w pobliu. Intensywn, pulsujc, jakby naprawd krew ich
dwojga pyna w jednych yach.
Kobieta niechtnie otworzya przed nim furtk i powiedziaa, eby poczeka na schodach.
Kiedy zaraz potem wrcia, by zaprosi go do izby, miaa zupenie bia twarz.
- Do prywatnej czci - dodaa.
Przeprowadzia go przez korytarz, widzia nowe ciany dzielce star izb chorych. Jakie
nowe drzwi, jeszcze jedne i stan twarz w twarz z Johann.
Reina sza szybko w gr po niewielkim zboczu i robia sobie wymwki, e nie wzia
sa, tak jak radzia jej matka. Do Kalhugen nie byo daleko, ale zbocza s strome, a pod niegiem
le bryy lodu, wci musiaa uwaa, gdzie stawia stop. Przewrcia si dwa razy i potuka
pust butelk. Chwaa Bogu, e doniosa lekarstwa i jedzenie na miejsce. Chopiec, ktrego
odwiedzia, dochodzi do siebie po operacji. Cierpia bardzo z blu, mia zapalenie uszu i matka
mylaa, e dziecko umrze.
Johanna przekua obie nabrzmiae bony w uszach chopca. Na jedno nigdy ju nie bdzie
sysza, ale gorczka powoli opada, dziecko nie krzyczy ju ani z blu, ani ze strachu.

Prawie biega zdyszana.


Nie miaa pojcia, dlaczego tak si pieszy, ale nogi same niosy j do domu.
Poznaa go, zanim jeszcze wszed do pokoju. Rozpoznaa jego kroki na korytarzu. Byy
lekkie, jakby wahajce si, sposzone. Miaa wraenie, e syszy kade uderzenie jego serca.
Brudny wzeek pooy na pododze. Wyszepta jej imi. Johanna siedziaa w fotelu, w
ktrym si zdrzemna, bo noc spdzia przy rodzcej. Czyby wci spaa?
Nie, to rzeczywisto.
Johanna nigdy by nie uwierzya, e tyle myli moe pojawi si w gowie w cigu tak
krtkiej chwili. Dziwne, ale wszystkie jako trafiay na waciwe miejsce.
Ravi wrci. A wic jednak nie umar. Reina bdzie zadowolona, bo to ona przez cay
czas miaa racj. Ravi moe si rozgniewa, e ja go tak pogrzebaam. I pewnie myli, e ja jestem
za na niego, e nie zawiadomi, i nie bdzie go tak dugo. Zawsze si na niego zociam, kiedy
wraca ze swojego domku o zmierzchu, a miso, ktre smayam na obiad, wyscho na wir...
Patrzya na niego. Czytaa w jego twarzy, e nic nie ma znaczenia. e wszystko mona
wymaza. Nie zabija sowami. Niech po prostu sprawy pozostan nie nazwane. To nie jest
godzina pyta.
Ani odpowiedzi.
Podniosa si niepewnie, przygadzia doni wosy. Prbowaa si umiechn. On to
widzia.
Podszed do niej, zmruy oczy.
Chciaa wykrztusi jakie sowo, powitanie, przynajmniej jego imi.
Okazao si to niemoliwe. Wic milczaa, pozwolia natomiast doni dotkn jego
twarzy, pogaska ramiona pod obc kurtk.
Ravi koysa si lekko. Zarzucia mu rce na szyj, poczua, e on take obj j i bardzo
mocno przytuli.
Zapach...
Ten sam zapach. To on. Dopiero teraz co si w niej otworzyo. Prawda dotara do serca.
- Jeste w domu... jeste tu... to prawda! Ravi, czy to prawda? Mj Boe, czy to
rzeczywicie...

Wcigna powietrze, jakby wstrzsn ni szloch, znowu sprawiaa wraenie


przestraszonej. Moe mylaa, e on si jej rozpynie przed oczyma niczym zjawa lub resztka
snu?
Wtedy Ravi j pocaowa.
To przywrcio jej spokj.
- Mj Boe, to prawda...
Nie dostrzegali stojcej przy drzwiach sucej. Nie syszeli nawet woania crki:
- Mamo! Gdzie jeste? Co si dzieje? Masz goci? Johanna spojrzaa ponad jego barkiem,
ale pokj
wirowa razem z ni. W oczach miaa zy. Domylaa si jednak, e crka tam jest, w
izbie chorych. Suca wycofaa si. Najwyraniej niczego nie pojmowaa. Widziaa tylko, e
gospodyni bardzo si ucieszya na widok tego czowieka. I e on raczej nie stanowi zagroenia,
skoro ona obejmuje go i odwzajemnia jego pocaunki. Najlepiej bdzie znikn.
Reina jej nie zauwaya. Dostrzega tylko plecy kogo, kto obejmowa jej matk, i
zrozumiaa.
Zdecydowanie przesza przez pokj. On si odwrci do crki, ale nadal obejmowa
mocno Johann.
- Tatusiu... wracasz tak pno... czekalimy na ciebie tak strasznie dugo...
- Ja wiem, Reino. Ja wiem. Ale... nie byo moliwoci, bym wrci wczeniej.
Reina spokojnie skina gow. Patrzya ojcu w oczy.
Ty te cierpiae, ty te. Wiem o tym, tato. Jego oczy odpowiaday milczco: Tak. Ale to
ju mino.
Johanna zrobia Reinie miejsce w ramionach ojca. Przyjrza si uwanie im obu.
- Nas jest tylko czworo... prawda?
Po policzkach Johanny pocieky zy.
- Tak... tylko czworo... Nasz Vetle umar dwudziestego sidmego grudnia tysic
siedemset szedziesitego trzeciego roku, w nocy. Ale Benjamin jest zupenie zdrowy, zosta
bardzo zdolnym rzebiarzem. Pracuje dla waciciela majtku Knagenhjelm w Kaupanger...
Ravi wolno kiwa gow.
- Kiedy si urodzi, ten nasz malutki? Jakie imi dosta?
Odpowiedziaa Reina:

- W lutym... po tym jak wyjechae. A nazywalimy go po prostu Vetle.


Ravi znowu przytakn. Pamita obietnic, jak zoy Johannie. I co ona mu obiecaa, e
nazwie dziecko...
Nie. Nie ma powodu, eby si pogra w bolesnych wspomnieniach. Nie teraz.
- Tak strasznie bym chcia... Johanna westchna.
- Tak. Wiem. Jest te i moja wina w tym, e on nigdy nie pozna swego ojca.
Reina pucia Raviego, okrya wolno oboje rodzicw. Przygldaa si im. Widziaa
miech, czajcy si za mrocznym spojrzeniem ojca.
- Tatusiu, trzymasz si znakomicie! Jeste ju przecie starszym panem koo
pidziesitki! Ale wygldasz wietnie. Pracowae jako niewolnik na galerach czy co?
Zachichotaa, w oszoomieniu i radoci przychodziy jej do gowy rne myli. A usta
powtarzay je bez zastanowienia. Ravi rozemia si. Wchaniaa w siebie ten jego miech.
- Niewolnik na galerach? No, chyba zgada. Moe wanie to robiem!
Johanna odzyskaa w kocu wadz nad jzykiem. Popatrzya na swego marnotrawnego
ma:
- Ravi, nie jeste godny... ?
Emmi bya bardzo zadowolona, jej twarz wyraaa tylko odrobin tego szoku, ktry
musiaa przey.
- Witaj w domu, Ravi. Przypuszczam, e masz wiele do opowiadania?
- Ale nie teraz - wtrcia si Diana. - Nie teraz... pozwl si czowiekowi pozbiera.
Ravi umiechn si do niej z wdzicznoci. Wydawao mu si rzecz absolutnie
niemoliw wracanie do minionych wydarze. Pamita wszystko, ale opowiada jeszcze nie
mg. Tyle rzeczy trzeba najpierw uporzdkowa, policzy, moe nawet posmakowa.
Nie tylko wieo upieczone ciasteczka Johanny. Nie tylko wino, ktrym czstuj panie z
Zamku Marji.
Przede wszystkim musi si przyzwyczai do wiadomoci, e znowu jest w domu. Ze oni
wszyscy yj, e czekali na niego. e istniej naprawd, a nie tylko w jego sercu.
al z powodu synka, ktrego nigdy nie widzia, by gwatowny i przejmujcy, szybko
jednak zastpia go rado.
Ledwo prbowa wszystkiego, czym go czstowano. Odpowiada na gorczkowe pytania,
od ktrych Emmi mimo wszystko nie bya w stanie si powstrzyma.

Co si stao w Bergen? Gdzie Ravi przebywa? Dlaczego nikt go nie odnalaz, chocia tak
dugo szukali? Czy nie by chory?
Ravi popatrzy w oczy swojej ony, nietrudno je byo znale.
- Ja mog opowiedzie. Ale... nie pytajcie mnie o szczegy, niech nikt nie pyta.
Przynajmniej dopki nie bdziecie absolutnie pewne, e musicie je zna...
Reina wyczuwaa ostrzeenie w sowach ojca. Johanna zrozumiaa wszystko ju dawno.
To do niej niepodobne, ale Reina instynktownie wiedziaa, e matka nie zamierza
zadawi ojca pytaniami.
Teraz ju nie.
Moe ju nigdy wicej?
Teraz jest szczliwa.
Reina czua, e odek jej si kurczy, rado ma rwnie bolesne strony.
Tak to jest, kiedy si kogo kocha, kocha naprawd. Wic to jest moliwe, jej najgorsze
przeczucia mog si speni. Mona kocha na odlego, i to przez cae ycie, a serce nie
umiera. Mona zosta rozdzielonym, utraci wszelk nadziej, a mimo to kocha.
Jeli si zdarzy, e rozdzieleni kochankowie znowu si pocz, tak jak tych dwoje tutaj,
to to jest najwiksza rado na wiecie.
Ale jeli nigdy do tego nie dojdzie...
Wtedy pozostanie tylko cierpienie.
Przenikn j bl, zmusia si do umiechu, by wygna strach z serca.
Moe to dziwne, ale rozmowa dotyczya rnych drobiazgw.
Opowiadano Raviemu, kto teraz zajmuje si gospodarstwem w Oppdal, kto si z kim
oeni, kto wykarczowa nowe pola. Mwiono o nowym pastorze i o tym, e Nils Ellingsson
Sonnesyn zosta wiejskim nauczycielem.
- Chyba go pamitasz, to ten, co tak adnie piewa na pogrzebie Marji. Mwi, e
wykonuje znakomit robot. e dzieciaki go lubi i szanuj, chocia nie jest specjalnie
wymagajcy.
Ravi kiwa tylko gow, oszoomiony, jak po winie. Przez cay czas nie puszcza rki
Johanny, a oczu nie odrywa od crki.
Jaka ona zrobia si pikna.

Zawsze bya liczna, ale niewinny wdzik dziesiciolatki zmieni si teraz w co zupenie
innego. Co, co emanowao z jej wntrza jak wielk sil...
Oczy pozostay niebieskawe. Byo w nich jednak sporo czerni a take tobrunatne
refleksy. Piknie to wspgra z blaskiem jej ciemnych wosw. Czy ona wie, e jej wosy w
odpowiednim wietle mieni si niczym mied?
A moe to tylko odbicie koloru czerwonych jedwabnych tapet, ktrymi pokryte s ciany
w maym saloniku Marji?
Moe sprawia to ogie w kominku?
Wszystko jedno, jest urodziwa, e a dech zapiera.
Delikatna, biaa skra. Szczupe donie. Piknie wygite luki brwi, ktre sprawiaj, e gdy
si umiecha, jej twarz nabiera pytajcego wyrazu.
Nagle zauway, e Reina nosi naszyjnik.
Przenikn go dreszcz.
Johanna si na to zgodzia?
Nienawidzia tej ozdoby. Po mierci Amelii ukrya j gboko, mwia, e jest pogaska i
niebezpieczna. Czy Reina zmusia matk, by jej to daa? Zakrcio mu si w gowie.
Wiedzia oczywicie, e ci, ktrych zostawi w domu, musieli rwnie wiele przey w
cigu tych lat. Ale w gbi duszy jakby nie cakiem si na to godzi.
Podczas gdy wirowa w wiecie, szarpany zdradzieckimi porywami wiatrw, zawsze
oczyma duszy widzia Vildegard jako miejsce wielkiego spokoju. Wiele rozmyla o tym, czy oni
bd uwaa, e si zmieni.
Traktowa jednak jak co oczywistego to, e Johanna pozostaa taka sama, e Reina jest
sob.
Dziesi lat.
Z dziecka zmienia si w doros kobiet, a on nie zna ani jednego jej kroku na drodze
ycia.
Mimo wszystko zna j. Czyta jej myli, wyczuwa odbicie tego, co przeywaa, to byo
czci jego samego. Reina ma takie oczy jak te, ktre on napotyka w lustrze.
Moe to wanie dlatego?
Dorte nie powiedziaa ani sowa, Aurora te nie. Astrid natomiast miaa si i wznosia
toasty za to niewiarygodne wydarzenie.

- To cud, prawda, Johanno? Prawdziwy, ywy cud! Oprnia kieliszek i poprosia o


kolejny kawaek
kruchego kurzego misa.
Ravi nie tkn wina, moczy kawaki chleba w rosole, w ktrym gotowaa si kura.
Nie byo jeszcze pno, ale nagle rozmowa umilka, Emmi ziewna demonstracyjnie i
uznaa, e chyba czas na odpoczynek.
Johanna spojrzaa na ni sposzona.
Ale Ravi zoy spocone donie i potwierdzi, e rzeczywicie ju pora.
- Myl, e masz racj, Emmi. Jutro znowu si wszyscy zobaczymy...
Plotki rozchodziy si teraz niczym wiatr na pustkowiach. Ravi z Vildegard wrci do
domu! yje i wyglda na to, e wiodo mu si dobrze! Silny, wyprostowany jak zawsze, brzowy
na gbie niczym Cygan! Ciekawe, gdzie si podziewa? Ciekawe, co Johanna powiedziaa, kiedy
wychyn niczym duch ze stosu szmat? Och, na pewno usysza swoje! eby tak znikn, a ona
na dodatek bya wtedy w ciy...
Niektrzy uwaali, e wkrtce Ravi zostanie przepdzony kijami. Johanna nie jest ju
taka miosierna, bdzie mg si o tym przekona! Inni jednak zakadali si, e Reina zrobi
wszystko, by ojciec mg zosta. A ona jest co najmniej tak samo uparta jak matka. I Bg jeden
wie, co tej dziewczynie przyjdzie do gowy, zwaszcza teraz, kiedy ma ojca, od ktrego moe si
uczy...
- On jest jasnowidzem - gadali.
- Wie wszystko, zanim si jeszcze co stao. Wie, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem...
Ciekawie bdzie si przekona, czy jest tak samo podstpny.
- Ludzie gadaj, e zamordowa co najmniej jednego czowieka... moe siedzia w
wizieniu? Moe odsiadywa wyrok przez te wszystkie lata, a nikt o tym nie wiedzia?
Owszem, mogo by i tak. W karczmie w Dosen krzyoway si rne opowieci, ludzie
wiedzieli jednak, e cokolwiek powiedz, to i tak nikt z Vildegard niczego nie potwierdzi.
Ani niczemu nie zaprzeczy...
Tego samego wieczoru do Vildegard przyszli Arill Storlendet, lensman i trzej wybrani
przez niego mczyni.

Ravi zobaczy ich przez okno, ucieszy si, e Reina zostaa wanie wysana do wsi, eby
przekaza wiadomo o powrocie Raviego najpierw Benjaminowi, a potem Bendikowi i Helenie.
Wprawdzie wzia sanie, ale i tak nie bdzie jej co najmniej z godzin.
On musia poby z Johann, sam, eby odzyskaa mow. Dotychczas prawie si do niego
nie odzywaa. Do innych zreszt te nie. Ale si umiechaa i oczy jej yy. Niemal go to
rozmieszao. Pomyle, e Johanna zamilka tylko dlatego, e on jest przy niej!
Nie powiedziaa zbyt wiele, kiedy siedzieli sami w swojej starej sypialni. Ravi spostrzeg,
e szerokie ko zostao wyniesione, a ona sypia teraz na wskiej sofie. Zreszt piknie
ozdobionej rzebionymi limi akantu.
Czu, e to dzieo Benjamina.
Nie rozmawiali wiele, ale w krtkich zdaniach wytumaczy jej, dlaczego zmuszony by
wyjecha. Powiedzia, e nie mg jej zawiadomi.
Wierzya mu, nie mia adnych wtpliwoci. Zreszt nie bardzo si palia do
wysuchiwania jego przeprosin. By przekonany, e w gbi duszy najbardziej ze wszystkiego
pragnie zacign zasony i przekona si, czy on rzeczywicie jest przy niej.
On te niczego na wiecie nie pragn bardziej.
Ale lensman i jego ludzie czekali przed drzwiami, Ravi wiedzia, e to rwnie bardzo,
bardzo wana sprawa.
- Johanno, najdrosza... bdziesz pewnie zaskoczona tym, co teraz powiem. Ale...
sprbuj... nie czu si uraona. Sprbuj przyj do wiadomoci, e musiaem to zrobi...
Patrzya na niego oszoomiona.
Uj jej rk.
- Ledwo wrciem do domu, a ju zaczynam rozszarpywa twoje rany. Wybacz mi... ale
ja to robi dla Reiny. I Arilla...
Johanna jkna.
- Storlendet! Zapomniaam ci powiedzie! Arill Storlendet przez wiele lat ugania si za
nasz Rein. Nie udao mu si jednak jej skrzywdzi. Bogu dziki zapobiegam najgorszemu.
Wyrzdzi nam wielk niesprawiedliwo, tak jak si obawiaam. Reina bardzo cierpiaa... ale
teraz to ju mino. On... on cign hab na siebie i Ingalill...
- Wiem o tym - rzek Ravi. - Spotkaem Arilla... przypadkowo. W Marifjora...
Johanna suchaa zaszokowana.

- Mia wyjecha ze wsi. Na zawsze. I Ravi... on cay swj majtek przepisa na nas. My...
my jestemy teraz wacicielami Storlendet.
Ravi widzia, e Johanna o mao nie wybuchna miechem, syszc wasne sowa,
opisujce tak swobodnie takie wielkie i wane sprawy.
Przesonia twarz rk.
- O Boe, krci mi si w gowie. Tyle si wydarzyo.
- Wydarzy si jeszcze wicej - wtrci Ravi. - Lensman przychodzi, by zapyta o te zioa,
ktre daa Arillowi...
Johanna najpierw drgna, jakby si przestraszya. Potem umiechna si blado.
- To byy takie tam mieci. Gorczyca, kminek i gar zi wywoujcych skurcze jelit...
Skin gow.
- Tak te mylaem. Ty by nigdy... nawet dziecka Ingalill z Arillem Storlendet...
Johanna zmruya oczy.
- Nie wiem. Waciwie to nie wiem. Ale... nie mogam przecie na nim polega. Okazuje
si teraz... e zamierza mimo wszystko mnie pognbi. To ostatnia zemsta... po tym, jak mu
wybaczyam, jak uznaam jego zadouczynienie...
Zachichotaa ze zoci.
- Ale on si nie podda, nie! Tak mylaam!
Jej wybuch przerazi Raviego na chwil. To takiej Johanny zawsze si ba. Zaraz jednak
twarz ony znowu zagodniaa.
- W porzdku, mj kochany. Wszystko mino. Nie mam nic do ukrywania. Nie daam mu
adnej trucizny! Byam prawie pewna, e Ingalill go okamuje. Ona to potrafi. To jest... dziwka.
W jej gosie nie byo zaczepki. Musiaa zdawa sobie spraw, e go rani, ale jej niech
do crki Heleny nie jest niczym nowym. Ravi potrafi to zrozumie. Dlatego skin tylko gow.
- Lensman bdzie ci prosi o powiadczenie, e daa mu niegrone lekarstwa.
Prawdopodobnie Ingalill bdzie si musiaa przyzna do kamstwa. W przeciwnym razie
zostaaby oskarona o spdzenie podu, nie urodzia przecie adnego dziecka!
Johanna milczaa.
Syszaa, e suca zaprasza oficjaln delegacj do izby.
Gboko wcigna powietrze.
- Zanim do nich zejdziemy, powiedz mi, Ravi, dlaczego ty to robisz?

Patrzy na ni dugo.
- Wierz, e on j kocha. Ona te nosi w sercu pustk po nim, natychmiast to
zauwayem.
Johanna odwrcia si. Szepna:
- W takim razie widzisz wyraniej ni ja, Ravi. Po paru krtkich godzinach...
Nie odpowiedzia na to, ale pogaska j czule po plecach.
- Chod - powiedzia agodnie. - Nawet jeli popeniam bd, to i tak nikomu nie staa si
krzywda.
Nikomu nie staa si krzywda.
Johanna nie bya ju w stanie panowa nad tym uczuciowym chaosem, ktry on tego
nieprawdopodobnego dnia w niej wywoa.
Lensman przywita si uprzejmie i owiadczy, e trzej towarzyszcy mu mczyni
obiecali zachowa wycznie dla siebie wszystko, o czym bdzie si tutaj mwi.
- Jeli jest tak, e lekarstwo nie byo niebezpieczne, to waciwie nie ma adnej sprawy.
Nie trzeba bdzie prowadzi ledztwa ani przygotowywa adnych dokumentw. Johanno
Vildegard, czy przysigasz przede mn, e ten soiczek, ktry daa Arillowi Storlendet, nie
zawiera nic, co mogoby zaszkodzi brzemiennej kobiecie albo jej dziecku?
Johanna krtko odpowiedziaa, e tak, przysiga. Uniosa przy tym lekko gow. Lensman
odetchn.
- Wierz ci. Ale to, co jeszcze w soiczku zostao, musimy traktowa jako materia do
bliszych bada w jednej z naszych najlepszych aptek. Trzeba to zapiecztowa.
Johanna wbia wzrok w Arilla.
- Dlaczego? - zapytaa krtko i stanowczo. On zagryza doln warg.
- Nie wiem - bkn niewyranie. Miaa wraenie,
e chopak czeka na pomoc Raviego. Chwycia swego ma za rk.
- Ja... ja chciaem tylko... ja j kochaem! I nadal kocham. Nigdy nie przestan o ni
walczy, pani Johanno. Przykro mi, e to mwi...
Johanna nie chciaa duej sucha. Ludzie lensmana wpatrywali si w blat stou. A wic
to tak si rzeczy maj. Niektrzy we wsi tak wanie myleli. Dwoje modych z Vildegrd i ze
Storlendet zakochao si w sobie. Historia godna opisania przez tego angielskiego poet...
- Chcesz pewnie odebra swoje papiery?

Gos Johanny brzmia nieprzyjemnie. Wzruszya ramionami i cigna dalej:


- W porzdku. Nie chcemy twojego majtku, Arill. Mamy wszystko, czego potrzebujemy,
my... ja od pocztku tego nie chciaam!
Arill pociera pokryty bliznami policzek. Wzrok mia rozbiegany.
- Ja... myl, e moe... gdyby Reina... gdyby ona, i ty, pani Johanno...
Lensman wsta. Chrzkn.
- Myl, e to wszystko. Nasza sprawa bya prosta. Dam zna natychmiast, jak tylko
aptekarz si odezwie. To moe jednak potrwa nawet par miesicy... Ale jak to mwi, kto ma
czyste sumienie, ten sypia spokojnie...
Johanna nie odpowiedziaa. Nie zwracaa ju w ogle uwagi na lensmana. Co innego
zaczo kiekowa w jej umyle, co znacznie waniejszego. Ra-vi i Arill wymienili prawie
poufale spojrzenia.
- Chciaabym, ebymy zajli si tym pniej. Wyglda jednak na to, e cay wiat musi
zosta przebudowany w cigu tego jednego dnia...
Ravi umiecha si z czuoci, prbowa j przekona, e on sam bardzo nad tym
ubolewa.
- Trzeba rozpatrywa kad spraw po kolei. Arill, chciaabym wiedzie, co ty znowu
knujesz!
Mody czowiek skoncentrowa si, ju si nie ba. Budzio to w niej szacunek. Ale te i j
czynio bardziej wraliw na ciosy. Ravi pooy do na ramieniu chopca!
- Mw - powiedzia cicho. Arill Storlendet mwi i mwi.
Johanna czua znowu Izy na policzkach, moe z psychicznego wyczerpania?
A moe byy to zy z powodu Reiny?

ROZDZIA X
Noc bya cicha, chocia za dnia wicher przygina drzewa do ziemi. Teraz zrobio si
ciemno, a w domach wiata gasy jedno po drugim.
W duej izbie siedziaa Johanna i zastanawiaa si, czy ich stare maeskie ko naley
znowu wnie do sypialni. Ravi pogaska j po policzku.
- Nie przejmuj si tym. Nie dzisiaj. Dzi w nocy chc ci tylko przytula, na pewno nie
zasn...
Ona bya zmczona wszystkimi niebywaymi wydarzeniami. Na p przytomna
umiechna si, nie miaa odwagi mruga w obawie, e si obudzi i stwierdzi, e to wszystko jej
si tylko przynio.
Leaa obok niego. Ju dawno odwyka od takiej bliskoci. Skra zdawaa si j pali, a
ciao byo rwnie wytrcone z rwnowagi jak zmysy.
- Myl, e dzisiejszej nocy sobie tylko tak pobdziemy razem. Ty zreszt moesz spa w
moich objciach. Za tym najbardziej tskniem, Johanno. Widzie ci, jak zasypiasz, widzie, jak
si budzisz.
Umiechna si blado. Wycigna drc rk do jego twarzy. Musiaa dotkn jeszcze
raz. Zbada ksztat brwi, czy to naprawd on.
Ravi przymkn oczy.
Johanna uspokajaa si coraz bardziej.
Twarz Raviego jest ta sama. Po tylu latach, a dziw, e czas nie naznaczy go mocniej.
Tylko paru linii wok ust nie pamitaa. I wosy jakby troch wyblaky, nad uszami pojawia si
siwizna. Skra ciemna, spalona socem. Ale rce, rce w ogle si nie zmieniy. Moga je sobie
wyobrazi zabrudzone farb, takie jakie czsto widywaa.
-Jeste ten sam - szepna, a pacz dawi j w gardle.
Przycign j do siebie mocniej, opara gow na jego piersi, obejmowaa go obiema
rkami. Mruczaa z ustami przy jego koszuli:
- Jeste ten sam...
Cae jego ciao byo silne i spryste. Nie jest chudy, cokolwiek robi w cigu tych lat,
musia wiczy minie.
- Powinna wiedzie...

- Nie teraz - szepna. - Teraz chc tylko... tak lee. Umilk. Gaska j czule po gowie.
Po wosach,
ktre utraciy troch swojej dawnej barwy. Po twarzy, wykrzywionej paczem, ale
spokojnej i otwartej. Oczy mieniy si zielonkawo.
- Tyle rzeczy trzeba opowiedzie... - zacz znowu. Ale Johanna zagryza warg, uja w
donie jego
policzki. Spojrzaa w ciemne oczy.
- Teraz mamy duo czasu - rzeka po prostu. - Cae lata, jeli Bg zechce.
On skin gow.
- Wiesz, Johanno... myl, e Bg pozwoli. Johanna znowu walczya ze zami.
- Bo ja tak si modliam i bagaam...
- Ja te - przyzna Ravi niemal niedosyszalnie. -No i teraz jestem tutaj... w domu.
Przez chwil milczeli. Rce obojga byy spokojne. Zegar, ktry przesunito pod
poudniow cian, tyka w swoim wiecznym rytmie. Johanna usuna przycisk, ktry sprawia,
e zegar bil.
Ravi pomyla: to prawda, co powiedziaem.
To nareszcie jest dom. Pierwszy, jaki miaem. Dwr, ktry nie do koca do mnie naley,
ale to jest dom.
Tak wic w kocu z najwikszego nieszczcia wynikno jednak co dobrego.
Poruszy palcami w skarpetkach, sprawiao mu to przyjemno.
Oto wrci do domu.
Poproszono Arilla, by wyszed, zanim Reina wrci do domu, i by wybra drog na skrty
przez zagajnik tak, eby si nie spotkali, zanim on nie znajdzie si na wiejskiej drodze.
Dziwiaby si pewnie bardzo i nabraa podejrze, gdyby go zastaa w Vildegard.
Rodzice Reiny si pogodzili, myla Arill.
Pani Johanna wygldaa jak pywa, nieszczsna kobieta. Nic dziwnego, taki szok. Nie,
szczerze mwic, podwjny szok Jego nagy powrt te z pewnoci by dla niej cikim
przeyciem. Mylaa, e wszystko ma ju za sob, e to ona wygraa, a on przegra.
Los jednak sprawy odwrci i wygra mog oboje.
W kadym razie on ywi tak nadziej.

Poczuje si jednak bezpieczny dopiero wtedy, kiedy wszelkie przeszkody zostan


usunite. Johanna na pewno nic Reinie nie powie. Ravi te dochowa tajemnicy. A nikt inny, z
wyjtkiem Ingalill, o niczym nie wie. Jeli za o ni chodzi, to wiedzia, jak j przekupi. Ravi
smutno kiwa gow, ale powiedzia, e to szlachetny sposb zapewnienia sobie bezpieczestwa.
Arill zamierza zaproponowa Ingalill majtek Storlendet za to, e zachowa w tajemnicy
wszystko, co wie.
Na pewno si zgodzi na taki handel. Wszystko, czego zawsze podaa, to wanie to
bogactwo, ktre teraz samo wchodzi jej w rce.
Arill wiedzia, e jako mczyzna by dla niej jednym z wielu. Bo Ingalill nikogo nie
kocha. By moe, e to kobieca duma sprawia, i chciaa odebra go Reinie. A moe si po
prostu baa? Moe to surowo Johanny wzbudzia w niej ten upr?
Ingalill moga mie wiele motyww.
Arill by pewien, e propozycja, jak zamierza jej zoy, to znaczy spokj i wadza, a do
tego jeszcze majtek, ktry uczyni z niej znakomit parti dla kadego kawalera, musi j
przekona; niewtpliwie Reina uzna, e cena, jak Arill proponuje, jest godna zaakceptowania.
Z pewnoci te zagodnieje, kiedy usyszy nowin.
Jej ojciec wrci.
Arill ma powiedzie, e ojciec na ni czeka, i to natychmiast...
Czy moga marzy o czym wicej? myla Arill.
Jakie jeszcze pragnienia mog istnie w duszy czowieka, nawet w duszy tak strasznie zej
i chciwej kobiety jak ona? Nienawidzi jej, to prawda, teraz jednak serce przepenia mu wasne
szczcie, moe wic pozwoli sobie na wspczucie.
Gotw by ofiarowa jej troch radoci.
Arill popdza konia, nie mg go jednak zmusi, by szybciej bieg w stron Storlendet.
Arill cieszy si, e zobaczy, jak zielone oczy Ingalill si rozszerzaj, ju sysza jej pytania,
wtpliwoci, a w kocu pewnie gwatown rado. Ingalill zostanie gospodyni w Storlendet, jest
wolna, moe robi, co tylko chce, i na dodatek odzyskaa swego ojca.
Z czasem moe nawet Arill bdzie mg jej wybaczy.
Ingalill w ostatnich czasach zagodniaa, a on potrafi y ze wiadomoci, e kiedy,
zobojtniay na wszystko, co si wok dzieje, wychodzi jej na spotkanie.
To ju teraz nie ma znaczenia. To przeszo.

Teraz chodzi tylko o jedno: przygotowa jak najlepiej grunt dla przyszoci.
W cigu jednej krtkiej doby wszystko si odmienio. Wywrcio do gry nogami, na
nice...
A wszystko z powodu pewnego obcego mczyzny, ktry okaza si najwierniejszym
przyjacielem, jakiego mona mie. To ojciec Reiny. To ojciec Ingalill! Arill pogry si w
rozwaaniach: moe to dlatego tak trudno zrozumie Ingalill? Moe dlatego posiadaa nad nim t
dziwn wadz, mimo jego niechci?
W jej yach pynie ta sama krew, co w yach Reiny. O tym przecie zawsze wiedzia.
Nie zna jednak tego mczyzny, ktry dla niego by jedynie cieniem kogo, o kim sysza w
dziecistwie.
Teraz si spotkali.
Zostali przyjacimi?
Arill wiedzia z absolutn pewnoci, e na caym wiecie nie ma nikogo innego, w czyje
rce on odwayby si zoy swoje ycie.
W stosunku do Raviego zrobi to bez lku. Ravi potrafi znale waciwe sowa, nawet
jeli chodzi o Rein.
Gdyby si wahaa, on da jej sil i odwag.
Zdoa ju przekona Arilla, e, jego zdaniem, Reina nigdy nie przestaa kocha.
- Zobaczyem to w jej oczach - powtarza Ravi. -Wyzieraa z nich bezbrzena pustka.
Tak pustk moe stworzy tylko jedno. Wiesz, ja to dobrze znam z lustra... ale kiedy teraz
patrz w zwierciado, ju tej pustki nie widz. Znikna dzisiaj...
Ojciec Reiny uywa takich dziwnych sw.
Ale to najmdrzejszy czowiek, jakiego Arill spotka, wiedzia to ju po kilku minutach,
kiedy siedzc przy ognisku, zacz otwiera przed nim swoj dusz.
Ingalill te powinna to tak odczuwa. Powinna sucha swego ojca, to speni si
wszystkie jej pragnienia.
Pierwszy szok o mao nie zwali jej z ng, bezwolnie opada na stoek. By wczesny
ranek, nie zdya si jeszcze ubra. Miaa na ramionach chustk z frdzlami zasaniajc nocn
koszul z mikkiej weny. Wosy w nieadzie, twarz obrzmiaa, Arill bo wiem j obudzi.
- Co ty mwisz? Mj ojciec wrci? Kiedy? W ja ki sposb? Kto...

Arill umiecha si. Teraz Ingalill jest naturalna i szczera, na krtk chwil pokazaa mu
twarz be jakiejkolwiek maski.
- Wrci wczoraj. Teraz chciaby si z tob spo tka, najszybciej jak moesz.
Zerwaa si z miejsca. Zacisna wargi.
- Dlaczego nie wezwali mnie wczoraj? Przecie t take mj ojciec, no nie?
Arilla ogarno wspczucie dla Ingalill. Widzia przed sob twarz dziecka. Oszukanego
dziecka?
- Moe sobie poczeka - rzeka krtko. - Naprawd moe czeka. Ja musiaam czeka
dugo, prawda?
- On za tob tskni. Ty te jeste jego crk.
Arill uwiadomi sobie, e jego gos brzmi delikatnie i ciepo, kiedy do niej przemawia.
Nie chcia, eby tak byo, ale nie potrafi wywoa w sobie surowoci. Ingalill przechylia gow i
przygldaa mu si.
- A co powiedziaa Reina? Johanna? One mnie przecie nie wpuszcz za bram!
Arill pooy rk na jej ramieniu.
- Wpuszcz ci. Teraz ci wpuszcz, Ingalill... wiele si zmienio. To jest jak cud...
Wtedy i ona si umiechna.
- Mj ojciec potrafi czyni cuda, wiem o tym! Ale e Johanna zaprosi mnie do Vildegard,
tak nieoczekiwanie...
Arill usiad obok niej.
- Wanie stamtd wracam. Jadem z nimi. Johanna... zmienia zdanie.
Ingalill potrzsna gow. Trudno jej byo w to uwierzy.
- arty sobie ze mnie stroisz, Arill... ?
- Nie...
Przygldaa mu si bardzo uwanie. Widzia, jak zielone oczy przesuwaj si po jego
twarzy.
- Co si zmienio. Tak, teraz to widz. Ty si zmienie, Arill. Czy stao si co jeszcze?
On odetchn gboko, gadzi palcem porcz krzesa.
- Ja... ty wiesz, e nigdy nie przestaem myle o Reinie. I teraz... Teraz moe ona
nareszcie bdzie moja.

Ingalill suchaa w milczeniu, ale policzki jej poczerwieniay. Arill relacjonowa


spokojnie wszystko, co zrobi. e przepisa Storlendet na Johann jako zadouczynienie. e
zamierza std wyjecha, a wtedy spotka Raviego.
- On pokaza mi par prawd, Ingalill. Ale nie bj si. Ja ciebie nie oskar.
Ingalill prychna.
- Mnie? Ja nie zrobiam nic zego!
- Oszukaa mnie. Nie bya w ciy, prawda? To lekarstwo... ono nie mogo usun
podu. Zaya je?
Odwrcia wzrok. Zauway, e kiedy Ingalill zaciska szczki, na jej czole tworzy si
mieszne zagbienie.
Dotkn jej doni.
- Zapomnij o tym, Ingalill. Ty take cierpiaa. Nie jeste za, teraz to rozumiem. Ty si
po prostu... boisz?
- Nie boj si. Nikogo. I powiem ci, Arillu, e dopki jestem twoj opiekunk, nie moesz
mnie std wypdzi! A jeli pewnego dnia std odejd, to nie obejdzie si bez zadouczynienia!
Nagle umilka. Gniew j opuci.
Czyta jej myli. Wiedziaa, e nie ma ju nad nim wadzy. adne z nich nie zostanie
skazane za zabicie podu, do tego nigdy nie doszo. W kadym razie wykrc si niewielkim
kosztem, on jeszcze mniejszym ni ona, jeli Johanna bdzie za nim wiadczy.
- Wygrae, Arill. Skin gow.
- Ale mam dla ciebie propozycj.
- O?
- Ten dwr... ty si tutaj dobrze czujesz, prawda?
- Storlendet do dobry majtek.
- Jest twj, jeli zechcesz go wzi.
-Co?
On potwierdzi.
- To jest cena, ktr gotw jestem zapaci za twoje milczenie.
- Za milczenie? O tym, co zrobilimy? - Drgna i wybuchna histerycznym miechem. Dlaczego miaabym komu o tym mwi? Czy ty mylisz, e jestem gupia? Kto by na tym
straci, jak sdzisz? Domylam si, e skoro Johanna nagle zrobia si twoj przyjacik, to

oboje bycie zeznali, e od pocztku wiedzielicie, i zioa nie s grone! A w takim razie sprawa
wygldaaby zupenie inaczej!
Zgadza si z ni.
- Masz racj. Lensman te tak powiedzia. Ale... chodzi o co innego.
- Co takiego?
Waha si przez moment. Nie widzia jednak innego wyjcia. Nie moe zapewni sobie
milczenia Ingalill grobami, musi j usposobi do siebie przyjanie.
- Reinie by si nie podobao, gdyby wiedziaa, e ja... e daem ci... e chciaem swoje
wasne dziecko...
Ingalill wolno kiwaa gow.
- Tak by z pewnoci byo. Ona jest histeryczk, ta caa Reina.
Uda, e tego nie syszy.
- Chciabym wic kupi twoje milczenie, dajc ci ten dwr. To chyba nieza cena?
Ingalill wstaa i skrzyowaa rce na piersi.
Rozejrzaa si wok. Izba jest bardzo pikna. Dobre meble. Srebro. yrandol...
Bardzo gboko wcigna powietrze.
Majc taki dwr, stanie si wietn parti. Bdzie moga tutaj przyjemnie y a do dnia,
w ktrym po-jawi si jaki mczyzna, by zaj miejsce gospodarza...
Nie musiaaby wicej baga Bendika, matki ani nikogo innego o pienidze na nowe
suknie.
- A co z poami? Z dzierawami?
- Wszystko zostanie zaatwione. Bdziesz zamon mod kobiet, Ingalill.
- Co ludzie na to powiedz? Kiedy tak po prostu oddasz mi cae swoje dziedzictwo?
Umiechn si.
- Kiedy my z Rein si pobierzemy... bd mia wszystkiego wicej ni do.
Przypuszczalnie bd mieszka w Vildegard. Reina chyba nigdy nie chciaaby mieszka tutaj... a
jest przecie twoj siostr. Ty bya on mojego wuja. Sdz, e wikszo uzna takie
rozwizanie za suszne.
Teraz Ingalill umiechna si szeroko.
- A wic tak bardzo j kochasz! Tak bardzo, e gotw jeste odda mi wszystko, byle
tylko j zdoby...

Arill odpowiedzia bardzo powanie:


- Tak, Ingalill. Skadam to wszystko w twoje rce. Wierz, e dla nas obojga bdzie to
dobre rozwizanie.
Ingalill nie odpowiedziaa. Podesza do okna, popatrzya na szare pola. A zatem to
wszystko moe nalee do niej. Parobek, ktry na podwrzu naprawia pug. Ten parobek naley
do niej. Komornicy, ktrzy ukadaj kamienie na brzegu rzeki... to s jej komornicy.
Odwrcia si do Arilla umiechna jeszcze szerzej, a oczy jej pony.
- Przyjmuj twoj propozycj, Arillu Storlendet. Potem przesza przez pokj i pocaowaa
go w usta,
- Teraz musz jecha do mego ojca, bdziesz mi chyba towarzyszy, szwagrze?
Rozemiaa si dwicznie. Odnis wraenie, e sowo szwagier" wymwia ze
szczeglnym naciskiem. Wydawaa si jednak uradowana. Chyba rwnie szczliwa z jego
propozycji, jak z wiadomoci o powrocie ojca.
Ubraa si, otulia czerwon wenian peleryn, chciaa jecha do Vildegard konno.
Bya jednak niedowiadczonym jedcem, wic posuwali si wolno. Czerwona peleryna
powiewaa na wietrze, Ingalill siedziaa dumna niczym krlowa. Widzia, e jej wzrok mierzy i
ocenia, taksuje budynki, graniczne kamienie i wszystko z wielk uwag. Teraz bowiem to bdzie
nalee do niej.
Ju niedugo.
Reina prbowaa usysze, o czym rodzice rozmawiaj za cian. Ile to razy koysay j
do snu te ich agodne, ciche rozmowy. Albo dwiki, ktrych wtedy, zanim ojciec wyjecha, nie
rozumiaa.
Czy bd si kocha dzisiejszej nocy?
Oczywicie, e bd!
Tyle lat tsknoty, tak dugo z daleka od siebie...
Ich ciaa musz by obolae.
Tak jak jej wasne czasami bywa.
Skulia si pod kodr. Umiechaa si do siebie.
To wszystko wydaje si zbyt pikne, by mogo by prawdziwe, ojciec wrci do domu!
Wszyscy o mao nie pomdleli szoku, Reina jednak odczuwaa to tak, jakby po prostu ranek

nadszed par godzin pniej, ni oczekiwano. Noc bya bardzo duga. Nigdy jednak nie wtpia,
e on pewnego dnia wrci.
Przez jaki czas mylaa, e zjawi si u nich jako duch, e pewnie zmar. Ale blisko,
jak odczuwaa tam w grach zaledwie par dni temu, to nie bya wcale blisko ducha. To jej
wasna dusza, ktra po prostu dostrzega wszystko nieco wczeniej ni oczy.
Ojciec sprawia wraenie zdrowego i zadowolonego. Ciao mia spryste, cho porusza
si troch sztywno. Uszkodzi sobie biodro. Nic powanego, to ju nie boli. Jak to si stao?
Gdzie on si podziewa? Dlaczego wyjecha? Czy nie mg si z nikim skontaktowa?
Tysice pyta.
Reina wiedziaa, e otrzyma odpowied.
Ale w oczach ojca byo co, co mwio jej, e nie powinni pyta o wicej, ni on sam
zechce opowiedzie.
Czy matka to zrozumie? Czy nie bdzie go przymusza, jak dawniej?
Reina poczua si senna. Musiaa jednak wytrzyma jeszcze troch, eby si naprawd
nacieszy tym przenikajcym j poczuciem bezpieczestwa, ktre przynis ostatni wieczr.
Nie jest ju dzieckiem.
Ojciec oczywicie o tym wie, mimo wszystko mino dziesi lat. A jednak moga
wyczyta w jego mylach: creczko... jeste teraz kim innym!
Nic na to nie moga poradzi.
On take nie. W milczeniu wymieniali prob o wybaczenie tych zmian, ktre si
dokonay. I wybaczyli sobie.
Reina spala gboko i spokojnie.
Johanna pooya chleb na stole. Zbliao si poudnie, spali dzisiaj dugo. Ale pogoski
rozeszy si bardzo szybko, bo na dziedzicu staa spora grupa ludzi, ktrzy chcieli si
dowiedzie, czy to rzeczywicie prawda. Czy Ravi z Vildegard wrci.
- Niech poczekaj. Musimy spokojnie zje.
Suca znowu wysza na podwrze. Parobcy pracowali na polach, usuwali nieg i ld lub
ogldali, jak bardzo nieg zniszczy! tej zimy dachy z torfu.
Reina smarowaa chleb pysznym masem. Nieustannie spogldaa ojcu w oczy i przez
cay czas si umiechaa.

Widziaa, e ojciec z matk wci wymieniaj spojrzenia i e ojciec raz po raz dotyka rki
mamy. Jej rki te dotyka. Nie mwili wiele.
Po prostu jedli i rozkoszowali si t zwyczajn chwil. Jedzenie smakowao jak nigdy
przedtem.
- Bd chyba musia dzi pj do pastora i sprostowa zapisy w ksigach.
Ravi powiedzia to tak po prostu. W ksidze parafialnej jednak odnotowano: Zagin,
prawdopodobnie nie yje".
Johanna chciaa pj z nim.
- Ju dawno nie rozmawiaam z pani Catrine. Moe ma jakie wiadomoci o Benjaminie.
Ravi skin gow.
- Mam nadziej, e szybko dostanie nasz wiadomo... Gdybym wiedzia, e on jest w
Knagenhjelm, to bym do niego wstpi...
- Oczywicie. Ale przecie nie moge wiedzie.
- Mj Benjamin rzebiarzem? - Ravi chrzka uraony. - Kto by to pomyla?
Johanna lekko zagryza wargi.
- Kosztowao mnie to wiele bezsennych nocy. Ale teraz si z tym pogodziam. Jest taki
zdolny, Ravi! Zosta artyst, nasz Benjamin. A poza tym jest ostrony.
Westchna.
ycie w ogle nie jest wolne od zagroe.
Ravi obliza wargi i posa jej przecige spojrzenie.
Johanna troch si odmienia. Staa si agodniejsza. Bardziej akceptujca. Nie jest ju
taka szorstka. A moe to on inaczej j odbiera? Wicej rozumie?
On przecie take si odmieni.
Musia to uczyni, nie tylko ze wzgldu na lata.
Wkrtce przyjechaa Ingalill z Arillem, siedziaa dumna na koniu i od furtki woaa do
ojca:
- Tato! Tatusiu, tu jestem! Chod, pom mi zsi! Ravi usysza j z sieni i wybieg na
dwr. Zatrzyma si porodku dziedzica, by jej si lepiej przyjrze.
Ona te jest pikna. Bardziej podobna do matki, widzia to teraz. Rude, gste wosy i
twarz w ksztacie serca o pulchnych policzkach. Pod czerwon peleryn dostrzega wydatne
piersi.

Jaka to urodziwa kobieta, ta jego starsza crka!


Zelizgna si z sioda prosto w jego ramiona.
Przyciska j do siebie dugo, mocno. W kocu zabrako jej tchu.
- Mylelimy, e nie yjesz! O, tato, dlaczego nie dae o sobie zna? Jak moge tak
znikn? Tak si o ciebie balimy! Tyle si przez ciebie napakaam, tatusiu!
- Creczko moja...
- O, tato, pomyle, e yjesz! Ale eby tak wrci wczeniej. Tu bez ciebie byo
okropnie! Wyszam za m i wszyscy byli...
Znowu przytuli j do siebie.
- Cicho, ju cicho, kochanie... Opowiesz mi wszystko, bdzie czas. Mnstwo czasu.
Pozwl mi na siebie popatrze. Staa si doros kobiet! Nie mam ju maej creczki...
Reina staa na schodach. Ojciec przywoa j gestem, z wahaniem podesza do tych
dwojga.
Ingalill uczepia si ramienia Raviego, zagldaa mu w oczy, chciaa opowiada.
- Teraz wszystko bdzie dobrze, tatusiu! Poczekaj tylko, wszystkiego si dowiesz!
Prawda, Arill, e teraz wszystko si uoy...
Umilka pod lodowatym spojrzeniem Arilla.
Zauway bysk w oczach Reiny, kiedy staa tam na schodach i jak zaczarowana
wpatrywaa si w ojca i siostr, jego za absolutnie nie dostrzegaa.
Wyczuwa jej przestrach. Czu niemal bicie jej serca pod prost, bia bluzk.
Ona nadal go kocha. Nigdy nie przestaa marzy.
Ravi prowadzi Ingalill w stron drzwi.
- Wejd do rodka, moje dziecko. Ty i Johanna te musicie sobie to i owo wyjani. Teraz
bdziemy y w pokoju. Prawda, moja Ingalill?
Umiechna si.
- W pokoju - skina gow. - W pokoju i dobrobycie, tatusiu! Bo ja bd wacicielk
dworu!
- Ciii... jeszcze nie. Zaczekaj troch. Reina i Arill musz mie dla siebie czas.
- To ty wiesz o tej umowie, tato?
Ingalill poczua ukucie w sercu. Czy ona zawsze musi si o wszystkim dowiadywa
ostatnia? Ravi jednak umiecha si do niej czule.

- Tak. I jestem bardzo szczliwy z twojego powodu. Nie zaznasz ju braku pienidzy,
moje dziecko. A gdy w przyszoci dasz mi wnuki, to te bd 0 nie spokojny!
Ingalill mlasna.
- Ale to by handel.
Wzruszya ramionami.
- Ten guptas, Reina najwyraniej go zaczarowaa. Ale ja powiedziaam mu: w takim razie
zrobione! I jeli Reina wyrzuci go za drzwi, to ja mu i tak dworu nie oddam!
Johanna stwierdzia, e w dalszym cigu le znosi t chciw crk Raviego. Opanowaa
si jednak, umiechna do Ingalill najyczliwiej, jak moga.
- Witaj. Dobrze bdzie zakoczy ktnie. Wszystkich nas one okaleczyy.
Ingalill wyszczerzya zby.
- Nikt nie jest bardziej wojowniczy ni ty, Johan-no. By czas, e ci nienawidziam. Ale
to prawda, lepiej y w pokoju. Teraz, kiedy tata jest w domu... bdziesz musiaa mimo wszystko
pozwoli mi przychodzi tu, eby si z nim zobaczy! Prawda?
Johanna nie odpowiedziaa. Ravi krci si niespokojnie.
- Opowiadaj - rzek do Ingalill. - Bya on wuja Arilla, prawda?
Ingalill zacza mwi, jakby chciaa wszystko zagada, wypowiadaa mnstwo sw.
Ravi to kiwa gow, to ni potrzsa, wzdycha i gaska crk po rkach. C to za historia.
Temu dziecku musiao te nie by lekko. Ale w caej tej opowieci ujawniay si rwnie mniej
pikne cechy jego crki. Niestety, nic si na to nie poradzi.
Musi po prostu przesta porwnywa swoje dziewczyny.
Ponad gow Ingalill spoglda w otwarte drzwi.
Nigdzie nie widzia Reiny ani Arilla. No c, nie mog przecie sta porodku dziedzica
i prowadzi takiej rozmowy, pomyla w kocu z umiechem.
Nie wtpi, e midzy modymi wszystko si uoy.
Poczu to w tej samej chwili, kiedy zobaczy Rein. Z jej oczu wyzieraa pustka.
A kiedy patrzy, jak stali razem na podwrzu...
Powietrze midzy nimi iskrzyo. Mia wraenie, e od jednego do drugiego przeskakuj
mae byskawice.
Arill Storlendet jest mczyzn odpowiednim dla Reiny.

Los, Bg czy cokolwiek innego... Ravi rozpoznawa prawd natychmiast, gdy si z ni


zetkn.

ROZDZIA XI
To nie moe by prawda. Ale matka rzeczywicie stoi i umiecha si przyjanie do Arilla.
Ojciec za klepie go po ramieniu jak starego przyjaciela. Potem rodzice odeszli. Arill zosta i
trudno go byo nie zauway.
- Reina...
Zadraa w lutowym socu.
- Czego ode mnie chcesz?
- Reina, wszystko si teraz zmienio... Zmruya oczy. Czy po to, by powstrzyma zy?
A moe bya po prostu za?
- Naprawd? Podszed do niej.
- Wtedy czas jeszcze dla nas nie dojrza, Reino. Ale teraz... teraz, kiedy twj ojciec wrci
do domu... twoja matka nie bdzie nas ju dzieli. My... rozmawialimy.
- Ach, tak? Rozmawialicie?
Przytakn. Zaczyna traci odwag. Reina staa przed nim taka lodowato zimna.
- My... ty wiesz, e oddaem wam dwory?
Nie odpowiedziaa, ale te nie bya t wiadomoci zaskoczona. Widocznie wic
wiedziaa.
- Oddaem wszystko, ale twoja matka nie chciaa tego wzi. Teraz te nie chce. Twj
ojciec poprosi, bym odda Storlendet Ingalill.
-Co?
A wic to jest ten najbardziej niebezpieczny 186 punkt. Powinien zatem posuwa si
dalej. Zrobi ostatni krok i pooy rce na jej ramionach.
- Reina, ja... ja chciabym z tob by. Na zawsze. Mog? Chciaaby?
Wpatrywaa si w niego, ale czy w jej twarzy nie widzia przeraenia? Moe ona myli,
e to kolejne wiadectwo szalestwa?
- Chciaaby?
Potrzsn ni, chcia usysze jej gos, nie by w stanie ju znosi tego milczenia.
- Reina!
Puci j. Wtedy ona jkna, przynajmniej tyle, i zasonia oczy rkami.

Jaki parobek spoglda na nich ciekawie zza naronika obory. Arill zapa j za rami i
pocign za sob na pola w stron Zamku Marji. Zatrzyma si dopiero na ciece w zagajniku.
Usyszeli piew ptaka.
- Reina, czy z tob jest tak samo jak ze mn? e nie moga zapomnie?
By zdyszany po szybkim marszu, Reina wyczua jednak w jego sowach rozpacz.
On j baga, a przecie ona nie chce, eby tak byo. Najchtniej zarzuciaby mu rce na
szyj, przycisna mocno. Nigdy nie wypucia. Chtnie obiecaaby mu wszystko.
Nie bya jednak w stanie nawet zwily warg, gdy pisna:
- Tak... nie mogam zapomnie...
Wtedy on zacz wrzeszcze z wielkiego szczcia, obj j wp, zacz si z ni krci.
W jej sercu te co si otworzyo. Wybuchna gonym miechem.
W kocu upadli oboje na ziemi, ubrudzili ubrania botem. Czepek spad Reinie z gowy i
zawis na pobliskim krzaku.
- Ju si nie boisz? Nie obawiasz si szalestwa? Potrzsn gow.
- Szalestwo ogarnia mnie tylko wtedy, kiedy nie mog by z tob.
Reina odpowiedziaa mu umiechem.
- Ty mnie po prostu oszukae.
Drgn. Czyby ona wiedziaa? Co ona powiedziaa, te jej dziwne oczy...
Ale twarz Reiny bya agodna, malowaa si na niej rado. A tak by na pewno nie byo,
gdyby wiedziaa o wszystkim.
Jedn tajemnic jako zdoa udwign.
Szczcie bdzie na pewno wystarczajco wielkie, by pokona gorycz, ktra musi pyn
z takiej zdrady.
Reina nie powinna si dowiedzie, nigdy nie powinna by zmuszona do wyboru midzy
wasnymi zasadami a tym, co mwi jej serce.
Zasuya na to, by by kochana.
W duszy dzikowa wszystkim bogom. Pomyle, e tylu mczyzn jest na wiecie, a ona
zostaa przeznaczona wanie jemu!
Musia j pocaowa. Odpowiedziaa mu z wahaniem, niepewnie.
Nagle przypomnia sobie, co powinien zrobi.
- Och, Reina, to si odbywa nie tak, jak powinno!

Puci j, podbieg do wierzbowych zaroli i uama par gazek, na ktrych zaczynay


si ju pojawia malekie bazie.
Splt gitkie gazki w wieniec. Uklk przed ni, zimne boto przemoczyo mu spodnie,
ale nie zwraca na to uwagi.
- Czy zechcesz... wyj za mnie, Reina? Umiechna si kcikiem ust. Przenosia oczy
z wierzbowego wieca na jego twarz i z powrotem.
Potem skina leciutko, zagryza doln warg. Chciaa powstrzyma umiech. Serce bio
spokojnie.
On te skin gow, pociemniao mu w oczach, kiedy wkada jej wieniec na gow.
Potem uj jej do. Ucaowa palec, na ktry teraz powinien by woy pikny
piercionek.
- Jeste moja - powiedzia ochryple.
Jej twarz wiadczya o tym, e nie wie, czy si mia, czy paka.
Arill wsta, pocign j za sob. I wtedy oboje wy-buchnli miechem.
- Boe, jak my wygldamy!
Starali si oczyci ubrania, on delikatnie zgarnia brud z jej spdnicy, ale plamy z bota
znikn dopiero w praniu.
Dotyka bioder Reiny, czu zapach jej wosw. Pamita smak pocaunku.
Boe, jak bardzo pragn czego wicej...
Reina draa lekko, wpatrywaa si w niego.
- Ja... ja nie mog uwierzy, e to prawda. Ja... taka jestem oszoomiona. Czy ja ni?
- Nie, ale, moje biedactwo, to za duo jak na jeden raz.
- Czy moe by za duo radoci? Czy mona od tego umrze?
Arill umiecha si.
- Nie. Nie sdz. Szczcie to nie jest wiecznie toczcy si strumyk, do ktrego mona
wej. Szczcie jest raczej jak wodospad. Kiedy si czowiek raz z niego napije, potem ju
zawsze odczuwa pragnienie...
Reina spucia wzrok.
- Byam taka samotna...

Arill milcza. Moe ona zechce mu teraz opowiedzie o tym obcym mczynie, o ktrym
ludzie gadaj. O tym wystrojonym dziwaku, ktry podobno przyjeda w konkury do Reiny z
Vildegard.
Ale ona nie dodaa nic wicej. Wzi j wic za rk.
- Teraz idziemy do domu.
- Do Storlendet?
- Nie. Do Vildegard. Reina umiechna si blado.
- Chcesz by komornikiem, ty, przyzwyczajony do zarzdzania wieloma majtkami?
- Przy tobie nigdy nie bd komornikiem. Przy tobie jestem krlem. Widz to w twoich
oczach, Re-ino. A ty jeste krlow!
- artowni - szturchna go w bok. Ale mocno ciskaa jego rk, kiedy biegli do domu,
potem we-mkna si przez kuchenne drzwi i pobiega do swojego pokoju, by si przebra.
A wic wezm lub.
To musi by sen.
Nie chciaa si jednak ockn.
To prawda.
Wszystko si uoyo, wszystko to, co wydawao si niemoliwe, spenio si, i to jednego
dnia.
Ojciec jest w domu, zdrowy i rzeczywisty. Mama przestaa walczy ze Storlendet.
Arill rozmawia z nimi obojgiem.
Dosta ich bogosawiestwo!
I ona te odrzucia wszelkie zmartwienia, w cigu jednej jedynej sekundy uwierzya, e
wci go kocha.
Wszystko zaledwie w przecigu jednej doby.
Nucia wesoo, rce jej dray, kiedy wkadaa nowe, cienkie poczochy.
Niedugo Benjamin przyjedzie do domu, Ingalill nie bdzie ich ju wicej drczy, mama
jest szczliwa!
Staraa si odsuwa od siebie podstpne myli, ktre wciskay si do gowy: To nie moe
dugo trwa, Reino. Dobrze o tym wiesz. Go pjdzie nie tak, jak trzeba. Nie zasuya sobie, by
spyno na ciebie tyle szczcia. W kadym razie nie naraz!

Niemal spodziewaa si, e matka czeka na ni w izbie ubrana na czarno, ale nic z tego,
powita j cichy miech Johanny:
- Dobrze powiedziane, Arill. eby tak wicej modych ludzi mylao jak ty!
Ravi te si umiecha, podawa Arillowi kufel piwa z miodem.
Wtedy usysza kroki crki.
- Reina! Jak licznie wygldasz! Chod, usid tu midzy nami. Midzy twoimi dwoma
mczyznami!
Znowu spenili toast. Johanna spojrzaa na zegar.
- Pniej wypijemy za wasze szczcie - rzeka z umiechem. - Ale wiee ciasto mog
poda...
- Jedzenie i jedzenie, ty tak zawsze, mamo! Nie jestemy godni. Dopiero co jedlimy!
- No, no - uspokaja j Ravi. - Twoja mama chciaa powiedzie, e powinnimy
witowa wasze zarczyny. Poczekamy jednak na Bendika. Bo posaniec do Meisterplassen
chyba dzisiaj wyjecha?
Johanna potwierdzia skinieniem.
- Na pewno przyjad. Oboje. Przez kilka sekund trwao milczenie.
Przerwa je Arill.
- Prosz mi pozwoli podzikowa. Za wasz dobr wol, za przyjcie wycignitej rki.
I chciabym wam obieca, e wasza crka bdzie zawsze przy mnie bezpieczna. Johanno, ja
wiem, e masz powody do obaw. Przysigam ci jednak, e w moich yach nie ma ani kropli
krwi mego brata Erlenda. Obiecuj na wszystkie witoci, e twoja crka nigdy nie usyszy
zego sowa...
- No, no! Nie musisz obiecywa rzeczy niemoliwych. Sami si przekonacie, e
zwyczajny dzie to co cakiem innego ni pierwszy okres maestwa. Przyrzeknij mi jednak,
Arillu Storlendet, e nigdy nie podniesiesz na ni rki. I e nie bdziesz sdzi, i posiadasz
kobiet tylko dlatego, e ona nosi na palcu twoj obrczk.
Arill z powag kiwa gow. Ravi odchrzkn.
- Reino, ty te musisz co obieca... e nigdy nie bdziesz osdza Arilla, zanim nie dasz
mu szansy wyjanienia. W morzu jest wiele ska. Nawet jeli si ludzie kochaj...
- Wiemy, ojcze. Wiemy... Ravi umilk zadowolony.

- No to trzeba by da na zapowiedzi. Powinnimy jednak chyba poczeka, a bdziesz


penoletni, Arill? Ze lubem chyba nie ma popiechu?
Reina i Arill popatrzyli po sobie.
- Jest - odparli chrem.
Wszystko powinno si odby bardzo uroczycie, chocia to maestwo daleko odbiega
od miejscowych zwyczajw.
Ale Ravi siedzia na honorowym miejscu, jak przystao ojcu panny modej. Arill obok
niego, zajmowa cae miejsce, by nikt nie zauway braku jego ojca. Na wiadka poprosi
nauczyciela, Nilsa Ellingsona Sonnesyna, nie byli wprawdzie starymi przyjacimi, lecz Arill nie
mia lepszego pomysu. w Nils to spokojny i delikatny czowiek, dosownie rozkwit na
stanowisku nauczyciela, oczarowa i maych, i wielkich swoim zaangaowaniem. Poza tym
bardzo adnie piewa. Moe zechce im zapiewa rwnie dzisiejszego wieczoru?
Helena i Bendik siedzieli naprzeciwko Arilla i Nilsa. Midzy nimi Reina i Johanna. Bya
te Astrid, Diana, Emmi i Dorte. Pastor Daae i jego maonka otrzymali miejsca porodku stou,
ale si na to nie krzywili. Modzie zebraa si na kocu, chopcy Heleny chichotali wesoo.
Reina cieszya si, e tym razem Rafael nie towarzyszy Benjaminowi. Trudno by jej byo
spojrze mu w oczy. Nie do koca wiedziaa, co midzy nimi zaszo. Nie opuszczao jej jednak
mczce uczucie, e on zna j zbyt dobrze, jakby przywiza do jej serca ni, za ktr moe
pocign w...
Nie, co to za myli przychodz jej do gowy, dzisiaj ma si przecie zarczy z Arillem.
Przynis prezenty dla niej i dla rodzicw. Jakby nie da im ju i tak wystarczajco wiele.
Nie moga zrozumie, dlaczego Arill tak bardzo chce si pozby dworu. Ale Johanna przytulia j
do siebie i powiedziaa:
- Reino, kochanie, pozwl mu to zrobi. Cho moe ci si to wydawa dziwne, on tego
potrzebuje. Potrzeba mu poczucia, e rozliczy si z tamtymi latami... I tak chyba byo. A teraz
nie ma ju w rodzinie nikogo, komu mgby da zadouczynienie. Nikogo, z wyjtkiem Ingalill.
Reina czua, e jest w stanie po prostu wzruszy ramionami i machn na to rk. Jej
przyrodnia siostra to zwyczajna maa mija, Reina nigdy nie zaufa crce Heleny. Ale z drugiej
strony szkoda jej. Postara si wic yczy jej szczcia.
Dlaczego by nie?
Teraz, kiedy sama dostaa wszystko, czego pragna?

Za kilka miesicy ona i Arill przejm gospodarstwo. Johanna i Ravi maj sobie zbudowa
nowy dom. Dom na doywocie! Nie s jeszcze starzy, bd oczywicie pracowa i w szpitalu, i w
obejciu. Ale gospodarzem zostanie Arill. Benjamina rezygnacja z pierwszestwa nie bdzie
wiele kosztowa.
Umiechn si z ulg, kiedy matka, troch niepewnie, zapytaa go o to:
- Nie, mamo, o jednym mog ci zapewni. Nigdy nie bd chopem!
Wiedzieli o tym od dawna. Waciwie chyba zawsze. Benjamin nie by stworzony do
cikiej, mczcej pracy. Jego rzemioso te wprawdzie do lekkich nie naley, a teraz on nie jest
ju taki sabowity, mimo to nigdy nie wyobraali go sobie za pugiem albo jak uspokaja
rozszalaego byka.
Benjamin ze zami w oczach uciska Rein i szepta jej do ucha:
- Mj Boe, jak si z tego ciesz. Bd szczliwa, moja siostro!
Przytulaa twarz do jego ramienia, syszaa uderzenia serca.
- Ty take, bracie...
Uciska j jeszcze raz z cichym jkiem, jakby z alem.
Reina wiedziaa... on te ma o czym myle przy tej uroczystej okazji.
Ravi i Arill uciskali sobie rce. Podano piwo. Podano te wdk i kiebaski, pierwsze
peklowane jagnice udce, chleb i zup oraz du tac pen pszennych ciastek nadziewanych
serem.
Johanna bya zadowolona z dziea sucych. Porzdny, suto zastawiony st. Nie adne
frykasy jak te, ktre podawano na przyjciach Marji, ale prawdziwe, starowieckie jedzenie!
Reina i Arill spogldali na siebie, podczas gdy Ravi wygasza krtk mow.
Mwi o mioci niczym pastor. Podkrela, jakie to wane, by da sobie nawzajem
rwnie troch swobody.
- Nie staniecie si jednoci! Nie na tym polega maestwo.
Pastor spojrza na niego. Przesta je.
- Jestecie niczym dwa drzewa. Jeli bdziecie sta zbyt blisko siebie i cakiem bez ruchu,
to prdzej czy pniej jedno uschnie. Nie, stjcie obok siebie, ale nie za blisko, pozwalajcie
raczej, by gazki si splatay... a ptaki szczcia zbuduj gniazdo w waszych wosach!
Nawet pastor musia skin gow i chrzkn.

Ravi umiecha si szeroko. Prbowa wprawdzie piwa, ale wdki nie bra do ust, wic
nie od tego mia wilgotne oczy.
- Poeci mwi, e mio jest jak wino albo ogie: oszaamia i parzy. Ja jednak
powiadam: mio jest niczym morze! Wielkie i potne, bywa, e trwa spokojne niczym
zwierciado i jest ulege, mona po nim eglowa. Innym razem, kiedy zblia si niepogoda,
moe by wzburzone, a wysokie fale zmywaj wszystkich i wszystko.
Reina bya wzruszona. Wyobrazia sobie morze i poczua w odku skurcz dawnego
stracha Ale teraz nie musi si ba. Nigdy wicej. Arill bdzie zawsze przy niej.
- Jak morze - zakoczy Ravi. Zwrci oczy na nich.
- A wy, wy jestecie niczym brzegi. Brzegi, midzy ktrymi zawiera si mio. Bdziecie
si zmienia tak jak morze, ktre wyrzuca na skraj wody kamienie i spukuje wszystko, co
napotka. Bdziecie zmieniani przez to morze, kadego dnia bdziecie troszeczk obmywani przez
mio. Nie bjcie si! Nie lkajcie si, e to co niedobrego albo zapowied zych czasw.
Powinnicie si zmienia, pozwlcie na to. Odkrywajcie si nawzajem kadego dnia na nowo, to
rado nigdy si nie skoczy.
Johanna patrzya na niego zarumieniona. Co si z nim stao? Kto wyj z niego dusz,
oczyci j i znowu odoy na miejsce? Co on widzia, co przey takiego, e odmieni si tak
cakowicie? Zakrcio jej si w gowie. Mylaa, e wrci do niej ten sam, ale zrozumiaa, e
mczyzna, ktry stoi tutaj i wypowiada takie pikne sowa, nie moe by cakiem tym samym
jej mem, ktremu tyle razy robia wymwki.
Niemiay, drcy umiech pojawi si na jej wargach. Reina stwierdzia nagle, e matka
wyglda bardzo modo. Jakby ponownie zacza y!
Arill pochyli z szacunkiem gow przed swoim przyszym teciem, przyj jego yczenia
szczcia z zamglonym wzrokiem.
Reina czua, e rado dawi j w gardle, baa si, e zacznie paka.
Arill wsta. Podszed do niej, wzi j za rk i wyprowadzi na rodek pokoju.
- Ta uroczysto wyglda tak, jakby to ju byo nasze wesele. Ja... ja chciabym
podzikowa wam za to ju teraz. Ravi, Johanno, obiecuj wam na swj honor, zrobi wszystko,
co w mojej mocy, eby Reina miaa dobre ycie. Wiem, e brzmi to beznadziejnie, bo zakochany
narzeczony gotw jest obieca bardzo wiele, ale ja naprawd tak myl. Zawsze tak mylaem.
Jest jeszcze jedna rzecz, o ktrej powinnicie wiedzie.

Wszyscy czekali. Arill patrzy na Rein. Domylia si, co teraz bdzie.


- My... przez wszystkie te lata, od czasu, gdy bylimy dziemi, zawsze wiedzielimy, e
ten dzie nadejdzie. Przez bardzo dugie okresy nie mielimy odwagi w to wierzy. Wiedzielimy
jednak, wiedzielimy oboje. I od czasu dziecistwa zawsze bylimy razem. Balimy si tego, ale
to byo silniejsze od nas. Reina... pamitasz, jak bawilimy si deczkami nad rzek? I w lesie,
jak strzeglimy ptasich gniazd, ktre uwaalimy za nasze?
Reina potakiwaa.
Co te teraz powie mama?
Arill odchrzkn.
- Odkd Marja umara... wszystko si bardzo skomplikowao... Ale my lekcewaylimy
sobie to. I za to chciabym dzisiaj przeprosi, chc prosi o wyrozumiao...
Johanna siedziaa bez sowa. Ravi umiecha si tylko. Reina uwiadomia sobie, e on
chyba wiedzia. W kocu Johanna gono chrzkna, kto musia odpowiedzie, a Ravi siedzi
tylko z tym beznadziejnym umiechem...
- To wszystko powinno zosta zapomniane, wszystkie stare sprawy. Wszystko... midzy
tymi dwiema rodzinami. Nie ma nic wicej do powiedzenia.
Napia si piwa ze szklanki. Reina widziaa, ile to j kosztuje. Johanna cierpi. Johanna ma
wspomnienia, ktrych Reina nigdy nie zrozumie. Johanna bya on przyrodniego brata Arilla...
Usiedli. Piercionek, ktry Arill jej dal, mieni si na palcu. Z pewnoci nalea do jego
matki, by to stary piercionek z czerwonego zota, a zielonkawy kamie, to chyba szmaragd, by
dziwnie paski, jakby wytarty.
Mina Wielkanoc, nadesza wiosna. Z kadym dniem byo cieplej, trawa rosa niezwykle
szybko.
Reina bolenie tsknia za latem, ktre, jak mylaa, bdzie najlepsze w jej yciu.
Zarczyli si, nie musieli si ju teraz ukradkiem przemyka, eby si spotka. W
niedziele, po zakoczeniu naboestwa, mogli swobodnie spacerowa po drodze. Mogli si
nawzajem odwiedza, spdza razem czas. Kiedy nadejdzie wieczr witojaski, ona si ju nie
zawaha, czy rzuci mu swoj wstk.
Reina musiaa gboko wcign powietrze. Na kocu stou rozleg si gony miech
Astrid.
- Reina, to wspaniale, e widzimy ci tak szczliw!

Wszyscy zaczli mwi naraz. Gdzie tylko spojrzaa, widziaa przyjazne twarze i szerokie
umiechy
Wszyscy si cieszyli. Cieszyli si z jej powodu Z ulg myleli o tym, e Johanna si
zmienia. Dlatego, e Ravi wrci do domu, i dlatego, e wiosna zapowiadaa dobre wydarzenia.
Napotkaa spojrzenie Ingalill, siostra te si umiechaa. Na jej oczach byy mroczne plamki, ale
twarz Ingalill miaa si do Reiny. Ona te zaczyna nowe ycie. Dostaa bogactwo, o ktrym
zawsze marzya. Jeli dobrze poprowadzi dwr, zapewni przyszo sobie i swojej rodzinie na
wiele pokole. Arill umwi si z ni, e suba zostanie i bdzie dla niej pracowa. Dwoje z nich
zreszt postanowio si pobra. Cicha i spokojna pokojwka Thora i najmodszy syn z Saude,
ktry zajmuje si komi w Storlendet. Jeden z braci Ingalill take ofiarowa jej swoj pomoc,
przynajmniej dopki nie znajdzie sobie gospodarza.
Reina pomachaa do Ingalill.
ycie stao si atwe.
Ingalill te nie zaznaa dotychczas wiele dobroci. Nikt lepiej nie wie ni Reina, jak trudno
jej byo y pod wci osdzajcym spojrzeniem Johanny.
Ale teraz to si odmieni. I Helena, i Ingalill bd zawsze serdecznie witane w Vildegard.
Bo przecie Vildegard jest take wan czci dziecistwa Ingalill. Johanna bywaa surowa.
Ingalill bya moda i gupia. Ale, o ile Reinie wiadomo, maestwo z Gjertem nie wyrzdzio
krzywdy nikomu innemu jak tylko im dwojgu.
Kiedy wic Arill, zachcany przez wesoych goci, podszed, obj j i pocaowa...
Reina poczua ostry bl w piersi. Wiedziaa, e to bl przyrodniej siostry. Ingalill nigdy
nie kochaa.
Nie wracajc po pocaunku na swoje miejsce, obesza st i wycigna rk do Ingalill.
- Chod ze mn. Mam ci co do powiedzenia, moja siostro.
Gocie spogldali w lad za nimi, wkrtce jednak wrcili do jedzenia i toastw.
Reina nie puszczaa mikkiej doni Ingalill. Ta, pod grzyw rudych wosw, sprawiaa
wraenie zdziwionej.
- Czy zechcesz woy mi na gow lubn koron, Ingalill? Czy chcesz by moj
pierwsz druhn?
Ingalill odwrcia twarz. Nie zrobia jednak nic, by wyrwa si z obj Reiny.
- Naprawd by tego chciaa? - mrukna.

- Tak. Ty jeste... moj siostr. Musimy si pogodzi. I tata... bardzo si ucieszy.


Wtedy napotkaa spojrzenie Ingalill.
- Tak. On tego chce, prawda?
- Chyba nie mamy si ju o co kci? Ingalill umiechna si blado.
- Nie. Chyba nie mamy...
- No to zawrzyjmy pokj, Ingalill. Zostamy przyjacikami. Siostrami... takimi, jak
kiedy byymy! Pamitasz?
Rudowosa wolno skina gow.
- Taaak.
I w tym momencie poczua piekcy bl. Modsza siostra zawsze dostawaa wicej. Wicej
ojca, wicej wszystkiego. I to si nigdy nie zmieni...
- Chtnie wo koron na twoj gow - powiedziaa na koniec cicho. - I chc, bymy...
byy siostrami...
Reina na krtk chwil poczua obejmujce j ramiona siostry. Troch skrpowane
umiechny si do siebie. Ale dobrze byo widzie, e zielone oczy Ingalill lni.
- Pewnego dnia znajdziesz sobie rwnie urodziwego mczyzn jak mj - powiedziaa
Reina. - Musisz mi obieca, e wtedy to ja wo ci lubn koron na gow!
Ingalill zachichotaa.
- Obiecuj ci to! A przy okazji, co ty mylisz o tym nauczycielu? On jaki taki blady,
prawda?
Reina rozbawiona spogldaa spod oka na Ingalill.
- Nils? Nie, to wspaniay chopak! Taki zdolny, studiowa, tyle wie! Myl, e prdzej czy
pniej zostanie dzwonnikiem. I ma takie mie oczy.
Ingalill wyda wargi.
- W takim razie nie jest on dla mnie, prawda? Ja nie mog mie sympatycznego ma.
Takiego, ktry zbyt wiele znosi.
Reina musiaa si rozemia, syszc t nieoczekiwan samokrytyk.
- Moe i masz racj! W takim razie powinna si uwaniej przyjrze Guttormowi
Havellenowi! Podobno przyjecha do domu na Wielkanoc, ludzie mwi, e zrobi si z niego
olbrzym w tym czasie, kiedy mieszka na pnocy u swojego wuja!
Ingalill zachichotaa i szturchna Rein w bok.

- Musimy wraca. Bo pomyl sobie, e si tu mordujemy. Chod!


Rami w rami wrciy do towarzystwa i Reina z dum oznajmia, jak zawary umow.
Helena ukrya twarz w doniach, Bendik natomiast pogaska dumn Ingalill po plecach i
pogratulowa jej.
Johanna nie powiedziaa nic.
Ale przecie taki zwyczaj, e albo matka, albo starsza, zamna siostra towarzysz pannie
modej do lubu.
Tego wieczoru po pierwszej zapowiedzi nie mieli dla siebie ani chwilki czasu. Ale lato
dopiero si zaczyna. Czas rozciga si przed nimi niczym grskie pustkowie. Przyjmowali to ze
spokojem, maj do przebycia razem bardzo dug drog.
On najchtniej trzymaby j przy sobie, nie wypuszcza ani na moment, syci oczy jej
widokiem w kadej godzinie dnia i nocy.
To niemoliwe. Jeszcze nie. Ale i ten okres, sodki i rozedrgany, przynosi wiele radoci.
Nie zliczyliby wszystkich pocaunkw, przypominali sobie co jeszcze, wiedzieli jednak, e maj
przed sob tak wiele nowych przey.
Poza tym mogli spoglda na siebie w kociele, mogli trzyma si za rce przez dugie
niczym wieczno chwile. To byo im wolno. Wszyscy mogli widzie. I nikt te nie protestowa,
co najwyej kto krzywi nos, e nie suchaj tak uwanie jak trzeba sowa boego.
On mg kupowa dla niej prezenty. Mg sta u kupca, kiedy wyadowywano nowe
towary, i mwi bez ogrdek:
- Wezm ten haftowany jedwab. Dla mojej narzeczonej, Reiny! Czy kupiec myli, e
bdzie jej w tym do twarzy?
A kupiec zwily wargi i powie z umiechem:
- Twojej Reinie we wszystkim jest do twarzy, Arillu! Niech mnie diabli, miae
prawdziwe szczcie, cho nie jeste urodziwy!
Arill prawie zapomnia o swoich bliznach. Ju z tego powodu nie cierpia. Nie umiaby
powiedzie, kiedy to si stao. W czasie, gdy y przygnbiony ponurymi sprawami, te nie
myla o swojej zeszpeconej twarzy. Ale teraz, teraz oy, a mimo to nie czu si skrpowany.
Nie odwraca si te, kiedy kto obcy si na niego gapi. Nawet unosi nieco gow.
Pozwala im patrze. Chcia do nich krzycze: A ona i tak mnie kocha!"
Wystarczyo mu, e to wiedzia.

Wystarczyo, poniewa w kadej chwili mg przypomnie sobie uczucie, kiedy mikkie


palce Reiny gaszcz uszkodzon skr. Ona nie lkaa si pieci jego twarzy. Badaa
koniuszkami palcw gbokie kratery, askotaa go, e zdawao mu si, i w bliznach jest czucie.
A przecie wiedzia, e to niemoliwe. Mgby wbija n w rne miejsca na swojej twarzy i by
nic nie poczu. Te twarde zrosty byy niczym maska, co, co przesaniao jego twarz.
Reina jednak znaa kade najmniejsze zagbienie tak, jak znaa wiksz cz jego
osoby.
Widocznie naprawd s sobie pisani! Jak mogliby rozmawia tak swobodnie, a nawet
rozumie si bez sw, gdyby byo inaczej?
Kupi ten czerwony jedwab, zamwi te biay brokat. Sprzeda posiadoci, ktre nie
naleay do dworu Storlendet, i w cigu lata zbierze pokan sum pienidzy. Nikt nie bdzie
mg powiedzie, e zosta komornikiem w Vildegard. Wybra dla siebie troch mebli, ktre
pamita z najwczeniejszego dziecistwa. Krzeso z obiciem haftowanym w pawie, na ktrym z
pewnoci siadywaa jego matka. Zabra srebro, bo nie chcia, eby dostaa je Ingalill. Wzi
star koysk, w ktrej sam lea, a ktra teraz staa w lamusie. Tam te znalaz skrzyni z ubraniami. Niedue serdaczki dla szczupej osoby, spdnice niemal cakiem zjedzone przez mole.
Ubrania matki.
Wybra to, co nadawao si jeszcze do uytku.
Wzi te dwie najlepsze klacze i ogiera, na ktrym lubi jedzi. Pozostae konie zabra
Birger Saude. Reszta inwentarza naleaa do dworu. Tak jak narzdzia i maa d. Udzia w
kutrze transportowym nalea do niego, podobnie jak prawa owieckie. Zatrzyma te sobie las,
bo takich sosen jak tam nigdzie nie widzia. Przydadz si na pewno, kiedy Ravi i Johanna
zaczn budowa dla siebie dom...
Byo mu bardzo przykro, kiedy znalaz szkatuk, ktrej Ida tak szukaa przed wyjazdem.
Chciaa w tej szkatuce zoy swoje lubne srebro, to, ktre jej matka dostaa na swoje wesele.
Ida cieszya si szczciem tylko kilka miesicy. Potem umara.
Mons pody za ni. Zagrod Arill sprzeda, umowa zostanie zrealizowana, jak tylko on
osignie penoletno.
Po Nowym Roku.
To ju niedugo.

Wszystko byo przygotowane, papiery podpisane. W przyszym roku bdzie mg


przeprowadzi si do Vildegard jako dorosy gospodarz.
Nieatwo chyba bdzie komu tak modemu zarzdza majtkiem teciw. Ale teraz ju
si nie ba Johanny ani Raviego. Bdzie prowadzi gospodarstwo wedug wasnych pomysw,
razem z Rein. Johanna zreszt bdzie pewnie bardziej zajta szpitalem. A Ravi waciwie
niczym si specjalnie nie przejmowa. Nigdy nie by chopem...
Lepiej chyba nikomu si nie uoyo. Bardzo wielu modych ludzi ciko pracuje pod
krytycznym okiem rodzicw. Czasem musz znosi zbyt wielkie wymagania teciw, sami majc
tylko tyle, e nie starczyoby na sl. I maj pidziesit albo i szedziesit lat, kiedy starzy
nareszcie przekazuj gospodarstwo wasnym dzieciom...
On mimo wszystko ma szczcie.
Chocia teraz byoby bardzo dobrze mie przy sobie ojca.
W lipcu zjechao jak zwykle towarzystwo z Kopenhagi. Zamek Marji znowu napeni si
gomi, ale ludzie ze wsi zdyli si ju przyzwyczai do tych niezwykoci. Stao si niemal
tradycj witanie przybyych w Dosen. Zostawiali oni tu sporo pienidzy, zatrudniano mnstwo
suby, stolarzy i innych rzemielnikw, wzrastay obroty kupca. Kobiety dawno spostrzegy, e
ci noszcy jedwabne ubrania pastwo pac brzczc monet za rne rczne robtki, tkay wic
wstki, haftoway makatki, robiy z mikkiej weny rnoci na drutach, mczyni za sprzedawali im najpikniejsze futra za cen czterokrotnie wysz, ni dostaliby na targu w Kaupangen
albo u wdrownych kupcw.
Poza tym byo to wielkie wito. Kadej nocy w Zamku Marji rozlegaa si muzyka.
Zawsze przyjedali jacy muzycy. Grali na skrzypkach, na fletach a take na instrumentach,
ktrych nazw tutaj nawet nie znano.
Gocie taczyli.
Pili cudzoziemskie wino. I palili ogniska, cho to przecie nie noc witojaska.
Czasem kto jeszcze bkn co na temat grzechu i wstydu, a take czarw. Ale to tylko
stare baby, ktre wierz w przesdy. Gocie w Zamku Marji to przecie wyksztaceni ludzie.
Bywaj wrd nich i pastorzy, i pastorskie crki, wszyscy to wiedz! I damy dworu, szlachetnie
urodzone panie z krlewskiego miasta! Bywaj oficerowie i profesorowie, prawdziwi lekarze z
uniwersytetu!

Jeli kto potrafi si zachowa, to mg sam si przekona, e oni umiechaj si i


wymieniaj uprzejme sowa z byle prostym chopem. No wanie, a czy Kristian Monsen nie
dosta lekarstwa na swoje kalekie nogi? Czy jeden z panw nie obieca zrobi mu operacji, jeli
tylko Kristian przyjedzie do Kopenhagi? A ten nieszcznik nigdy w yciu nie by dalej ni w
Marifjora. Mimo wszystko zosta zaproszony przez profesora do Kopenhagi.
Reina widziaa, e kadego lata Zamek Marji oywa, budzi si do nowego ycia i uznaa,
e to bardzo rozsdne. Emmi i Diana te zdaway si oywa razem z nim, a wiejskie
dziewczyny niemal si biy o to, by mc pracowa latem w tym eleganckim domu, zamiast
mczy si przy niwach.
Nawet Aurora czasami si umiechaa.
Jej ciemna twarz na og nie wyraaa adnych uczu. Najczciej dziewczyna siedziaa
pochylona nad jakim haftem lub czytaa ksik. Zdarzao si, e widziay, jak jej wzrok ucieka
gdzie w dal, ponad tym, czym si wanie zajmowaa, jakby gin daleko w pustce. Astrid
bardzo to irytowao i robia jej wymwki. Reina wiedziaa jednak, e martwi si o crk. e
tskni za tym, by widzie j rozemian, taczc i bawic si z innymi modymi ludmi.
Wprawdzie niewielu takich przyjedao z Kopenhagi. Zawsze na czarno ubrana Victoria
Ruth przywioza mod dziewczyn, ktr przedstawia jako swoj przybran crk. Peter i Miki
mieli pokojwk, mod i bardzo yw. Grywaa ona na trjktnym instrumencie, Reina
wiedziaa, e to rosyjski instrument. I Lovise wysza tej zimy za m za mczyzn tak starego,
e mgby by jej ojcem. To waciciel duej stoczni i z pierwsz on mia troje dzieci.
Najmodsze w tym samym wieku, co modszy brat Lovise, okoo dwudziestu lat. Obaj modziecy nosili aksamitne zielone ubrania i pocili si okropnie pod perukami. Wikszo dam
dworu rwnie nosia peruki, przyjo si jednak, e po kilku dniach choway je do szafy.
Wszyscy chcieli zachowywa si jak prawdziwe dzieci natury, to by teraz bardzo modny nurt
filozofii.
Nic na wiecie nie zmusioby Reiny, by woy na gow tak cuchnc, tust peruk.
Kiedy jedn przymierzya, uznaa jednak, e wyglda jak trup z biaymi wosami, z ktrych
sypie si puder. Nawet Aurora si rozemiaa, widzc j paradujc po pokoju w czym tak
beznadziejnym, najpierw udawaa pastora, potem pisarza, w kocu Aurora wybuchna
miechem.

Przygotowyway si wtedy do przyjcia, miay uczesa sobie nawzajem wosy i poprawi


pikne suknie, ktre dostay w prezencie. Suknia Reiny okazaa si bowiem za krtka, a suknia
Aurory za szeroka. Trzeba byo na to powici cay dzie pracy z ig i nimi, gdy tymczasem
inni poszli na wycieczk do lasu.
W drug sobot po przybyciu goci odbywa si mianowicie bal. Zawsze tak byo i tak
powinno pozosta. Reina uwaaa jednak, e mimo wszystko nic ju nie jest takie jak dawniej.
Tym razem ona bdzie si stroi dla Arilla. Tym razem nie bdzie siedzie w kcie i przyglda
si taczcym parom ani caujcym si pod kolorowymi lampionami.
To bdzie wspaniay wieczr!
Dzisiaj nawet nudne szycie ma gboki sens, poniewa suknia musi by idealna, kiedy
Reina wyjdzie na spotkanie Arilla.
Aurora szya w milczeniu. Jej suknia bya z cieniutkiego mulinu, miaa te aksamitny
akiecik, ale ten jest na lato zbyt ciepy. W bladym turkusowozielonym kolorze bdzie jej bardzo
do twarzy. Delikatna sylwetka dziewczyny stawaa si prawie niewidoczna, otulona delikatn
tkanin. Aurora miaa bardzo szczup tali, mona j byo niemal obj domi i sple palce...
Do sukni znakomicie pasoway lekkie pantofelki z barwionej skry i biae, cienkie
poczochy najlepszej marki. Reina sama nie wybraaby dla siebie pomaraczowego koloru,
musiaa jednak przyzna, patrzc na siebie w lustrze, e jest jej w tym bardzo adnie. Suknia w
adnym razie nie bya prosta, ozdobiona jedwabnymi wstkami, haftowanymi kwiatami, ukadaa si piknie na sztywnej jedwabnej halce w paski.
- Paski s teraz w modzie - powiedziaa jej Miki, mrugajc porozumiewawczo.
Reina uwaaa jednak, e wyglda to dziwnie. Na szczcie unikna metalowych drutw,
na ktrych rozpinao si tego rodzaju spdnice, by je usztywni. Zrezygnowano z tego, poniewa
suknia okazaa si za krtka, teraz materia mg dotyka jej ng. Mimo wszystko spdnica i tak
wygldaa jak rozkwity kwiat, opieraa si na wielowarstwowej halce. Reina nie miaa odwagi
pomyle, ile ten strj kosztowa. Z pewnoci pienidze wystarczyyby na to, by pokry wszystkie zimowe wydatki kasy ubogich w Lyster.
Aurora wytrzeszczaa oczy, kiedy Reina przymierzya sukni.
Delikatny jedwab w te, zote i pomaraczowe w rnych odcieniach paski, gbokie
wycicie przy szyi wykoczone byo koronk w kolorze zotym. Wskie u dou rkawy

rozszerzay si od okcia w gr i te wykoczono je koronkami. Aurora pozapina-a jej mae


guziczki na plecach, byo ich czterdzieci.
- Niewiarygodne - wyszeptaa. - Wygldasz jak... panna moda...
Reina umiechna si.
- To chyba nie jest strj odpowiedni dla panny modej, Auroro!
- Nie, masz racj... ale wygldasz licznie. Rozpu wosy, Reino, niech no popatrz...
Poprzedniego wieczoru pozawijay sobie nawzajem wosy na papiloty. Teraz Reina zdja
szmatki i zobaczya chmur lokw nad uszami. Ale jej cikie, gste wosy dugo nie pozostan
zakrcone. Do wieczora zd si wyprostowa. Bd spywa na jej obnaone plecy.
- Moe naleaoby je upi? Aurora wolno pokrcia gow.
- Nie, myl, e nie powinna. Tak jak teraz wygldasz licznie. Wosy lni, mieni si
niczym ogie, piknie wspgraj z t pomaraczow sukni!
Reina wci si umiechaa. Widziaa w oczach Aurory, e wszystkie komplementy s
szczere.
Wyglda piknie, dzisiejszego wieczoru bdzie promienna.
Ju si cieszya na t chwil, kiedy zobaczy wyraz twarzy Arilla.

ROZDZIA XII
Johanna siedziaa nad przesyk od Remmermanna i prbowaa opanowa strach, ktry
si w niej rozrasta. List od Remmermanna by rwnie dugi i interesujcy jak zwykle,
przedstawia jej zawodowe nowiny oraz pogldy i dokonania innych lekarzy i badaczy. W maej
skrzynce znalaza wiele nowych preparatw i recept, ktre, jego zdaniem, mogyby si jej przyda. Przysa te narzdzia do chemicznych eksperymentw po tym, jak Johanna serdecznie mu
dzikowaa za szklane rurki i palnik, podarowany jej w ubiegym roku. Wprawdzie go jeszcze nie
uywaa...
To Lovise przekazaa jej smutn wiadomo.
- On jest chory. Myl nawet, e umierajcy. Bardzo chcia z nami przyjecha... wiedzia
jednak, e temu nie podoa. Och, Johanno... zastanw si nad tym. Moe mogaby pojecha z
nami, kiedy bdziemy wraca, eby si z nim poegna?
Teraz jednak nie czas na smutne myli. Wiedziaa o tym.
Powaga listu Remmermanna przygnbia j, czua chd w sercu.
Cigle jeszcze prowadzi badania nad chorobami dziedzicznymi, chocia nie wymyli
lekarstwa, ktre mogoby pomc jej Benjaminowi na chorob krwi. Prace te przyniosy jednak
Remmermannowi wielki szacunek, to on bowiem sformuowa wniosek, e niektre choroby,
zarwno fizyczne, jak i umysowe, maj swoje rdo we krwi. Dlatego s dziedziczone.
Udowodni to midzy innymi przy pomocy duej mapy przedstawiajcej drzewa genealogiczne
obcionych takimi chorobami rodw.
W wysokich krgach medycznych mwiono teraz, e trzeba te obcienia wykorzeni, by
ochroni przed nimi przysze pokolenia.
Opracowywano wic nowe prawa. Prawa, o ktre Remmermann walczy przez wiele lat,
ale ktre, niestety, dotkn te Johann. O tym take do niej pisa:
Wiesz, Johanno jak bardzo Ci lubi. Jeste dla mnie nie tylko wnuczk mojej ukochanej
Marji, jeste take moj uczennic, co napenia mnie wielk dum. Jeste jeszcze czym wicej.
Jeste jedyn kobiet, jak znam, ktra myli tak, jak myl uczeni mczyni. Powinna si
uczy. Rozumiesz bowiem, e tylko postp nauki moe nas uwolni od saboci naszych
nieszczsnych, fizycznych cia. I dlatego nie wtpi, e zechcesz zoy t ofiar. Wierz, e jeste gotowa zrobi to, co naley zrobi dla zdrowia przyszych pokole... "

Remmermann pisa, e Johanna nie moe pozwoli, by Reina i Benjamin wstpili w


zwizki maeskie.
e w kadym razie nie wolno im sprowadza na wiat dzieci.
Bdziesz si pewnie zastanawia, jakim sposobem mona to osign, wiem, e nie
produkujesz adnych trucizn. Co si tyczy twojego syna, to pojawiy si nowe moliwoci. Czy
syszaa o tak zwanych rkawiczkach mioci?"
Johanna zarumienia si i czytaa dalej. Nigdy w yciu nie podjaby z Benjaminem
rozmowy o czym takim! Poza tym on nie interesuje si dziewcztami. W kadym razie
dotychczas si nie interesowa. Pewnie jest za mody. To zreszt niezwyky chopak, moe tak
jak jego wuj, Karl Martin, zostanie starym kawalerem?
Ale Reina...
Popiesznie zoya list. Par razy gboko wcigna powietrze.
Reina ma prawo do szczcia. Nikt nie moe go jej teraz odebra. A jeli urodzi chore
dziecko, to ju postanowienie Pana Boga. Ona sama musiaa przey wielki strach, a take
rozpacz po utracie synka. W razie czego Reina te tyle zniesie, jeli si okae, e taki jej los.
Nauka jest wybawieniem dla naszych biednych cia...
By moe to prawda. Ale czy nauka powinna cakowicie niszczy serca i dusze?
Nie. Nie bya w stanie podporzdkowa si wymaganiom Remmermanna. Wiedziaa, e
on by j przekona, gdyby si spotkali.
W takim razie przyjaciel umrze bez poegnania, Nie moga znale si przy jego
miertelnym ou
i sucha, jak baga j o obietnic, ktrej nie zamierzaa mu dawa.
Reina wyjdzie za m. Ona zna t chorob, chocia nikt nie wie, czy j w sobie nosi.
Jeli Benjamin zechce oeni si pewnego dnia, nikt go nie bdzie powstrzymywa.
Musiaa czyta dalej.
Przyjmowaa sowa swego starego przyjaciela i mistrza, ale si z nimi nie zgadzaa. Jakie
nowe prawo.
Prawo, ktre karze ludzi za ukrywanie tego rodzaju chorb, ktre zmienia istot
maestwa, postanawiajc, e kady zwizek, w ktrym jedna z osb cierpi na chorob
dziedziczn, jest prawnie niewany.
Ale kto jest w stanie skontrolowa co takiego?

Kto nakae duchowiestwu w caym kraju wypytywa ludzi o takie choroby?


Nie, niemoliwe. Nigdy do tego nie dojdzie.
On jednak pisa: Nie zawied mnie, Johanno, w tej bolesnej chwili. Oka mi, e jeste
naprawd oddana wielkiej sztuce naszych czasw - sztuce leczenia. Wesprzyj mnie w tym i
uratuj twoje wnuki od zego losu!"
Wnuki.
Zamkna oczy, przypomniaa sobie woskowot buzi maego Vetle. Udrczon,
cierpic. Nieyw. Nie. Ale on przecie y.
Kiedy skoczya czyta, zacisna w udrce szczki, woya list na samo dno skrzynki ze
starym sprztem medycznym, reszt rzeczy od Remmermanna zapakowaa z powrotem i
wyniosa wszystko na strych.
Reina nigdy nie powinna si o tym dowiedzie.
Jej szczcie jest waniejsze ni jaki postp naukowy.
Nikt nie musi o niczym sysze. To prawo moe i obowizuje w Kopenhadze, wszyscy
jednak wiedz, ile czasu trzeba, zanim nowe prdy z krlewskiego miasta dotr do najdalszych
zaktkw krlestwa.
A o tym ostatnim rozwizaniu, ktre zaproponowa Remmermann, nie chciaa nawet
myle.
Reina nie zostanie poddana operacji.
Niewielu ludzi jest w stanie znie bl, a tej operacji, o ktrej on wspomina, Johanna nie
odwayaby si przeprowadzi nawet choremu, gdyby to bya jedyna moliwo uratowania mu
ycia.
Widziaa kiedy, jak to wyglda.
Widziaa te ludzi, ktrzy to przeyli.
Ale nigdy nie zapomni krzyku kobiety, ktr przywizano pasami do stou.
Nie zapomniaa te widoku wycitych organw, rzucanych wprost na ziemi. Ogldaa
kiedy operacj, podczas ktrej wycito kobiecie guz wielkoci wiskiego pcherza. Rozrasta
si w macicy i dugo trwao, zanim kobieta odkrya, e jest chora, a nie spodziewa si dziecka.
Nie bya w stanie tego roztrzsa. Nie teraz.
Remmermann niedugo umrze.
Ze wstydem uwiadomia sobie, e na myl o tym odczuwa ulg.

Nikt oprcz niego nie zna prawdy o chorobie w jej rodzinie. Nikt inny nie wymyli
czego takiego, by kaza matce decydowa, e rd powinien wymrze...
Spokojnie posza szuka Raviego.
On z pewnoci skieruje jej myli na inne cieki.
W niebieskawym wietle czerwcowej nocy koszula Johanny wygldaa, jakby wiecia.
W pokoju byo ciemniej ni na dworze, izba wydaje si dziwnie obca w tak szar
godzin, mylaa Johanna. Nie przywyka jeszcze do wielkiego ka, ktre wniesiono tu z
powrotem, trzeba te byo wymieni rne inne meble.
Zrobio si ciasno, jej st do pracy, okrgy stolik z Bibli i leksykonem anatomicznym
giny pod stosami ksiek i czterema tuzinami buteleczek, ktre zamwia do swoich maci i
nalewek.
Ravi zagospodarowa pokj na wasny sposb. Waciwie pooy tylko swoje ubrania na
nieduym kuferku pod oknem, nie zajmowao to wiele miejsca, mimo to wydawao si, e powrt
Raviego wypeni pomieszczenie do tego stopnia, i nie ma czym oddycha.
Jak teraz.
Johanna staa porodku pokoju i poprawiaa wosy. On lea w cieniu, syszaa jego
przypieszony oddech.
Wiedziaa, e na tle okna ta cienka, pikna koszula musi wyglda jak zasona wok jej
ciaa. Jest biaa, biaa jak nieg, aden rodek nigdy by tak nie wybieli lnianego ptna.
Jest z mikkiej, gsto tkanej baweny, otula ciao, jest lekka, a fady mimo to ciko
spywaj w d.
Johanna czua si pikna. Wiedziaa, e on na ni patrzy, e wszystko jest jak dawniej.
Nie, nie jak dawniej. Jest nowe i niezwyke, w jaki sposb modziecze.
Jak re w ogrodzie Amelii tamtej wiosny, mylaa. Kiedy nieg stopnia, stay tylko
brzowe badyle. Trawa wzesza, inne kwiaty kiekoway, a re wci stay martwe. Johanna nie
bya jednak w stanie ich wyrwa. I nagle, kiedy brzozy miay ju due, lnice licie, nagle
zobaczya malekie pczki na brunatnych odygach.
Wkrtce re zaczy kwitn.
Miaa wraenie, e na ich wspomnienie czuje zapach. Ale to pewnie rana woda, ktr
tego wieczoru po kpieli natara wosy.

Robia specjalne mazido do wosw: odrobin wosku rozcieraa z ciepym olejem. Potem
niewielk ilo pachncego smarowida rozcieraa w doniach i wmasowywaa we wosy, byy po
tym mikkie i lnice.
Teraz je czesaa, wolno, jakby rce jej ciyy. Wosy zrobiy si dugie, sigay do pasa.
Moe nie byy ju takie pikne jak w latach modoci, c, nigdy ju takie nie bd. Ale w tym
niebieskawym pmroku sama widziaa, e byszcz pod jej biaymi domi.
Ravi jkn. Poczua, e serce zaczyna jej szybciej bi w piersi. On na ni czeka. Tskni.
Ona jest jedyna na wiecie.
Gdyby teraz usyszaa muzyk, mogaby zacz taczy dla niego.
Lea bez ruchu i nie mia odwagi oderwa od niej oczu. Bya taka pikna, stojc
porodku pokoju w adnej bawenianej koszuli okrywajcej jej ciao. Naprawd jest adna.
Tylko ta biel, ten niebieskawy mrok, nocne wiato...
Nie by w stanie tego znie. Czu, e ogarniaj go mdoci. Wciga gboko powietrze w
nadziei, e to go uspokoi.
Johanna poruszya si. Odoya szczotk do wosw, uniosa ramiona, przymkna oczy,
taczya w milczeniu, bez najmniejszego dwiku, jaki taniec. Nagie stopy te nie wywoyway
nawet szelestu na pokrytej dywanem pododze. To byo jak sen, mogo by bardzo pikne.
Ravi jednak gono przeyka lin i na prno walczy z widzeniami, ktrych za nic nie
chcia teraz do siebie dopuci.
Ona taczya, ubrana na biao. Miaa czerwone wargi, ktre si do niego umiechay, to
jedyna barwa, jak zdoa rozrni na tle bieli w blasku ksiyca. Sysza odwieczny dwik
spadajcej wody, uderzenia cikich kropel byy niczym nierwne bicie serca. Przestraszy si, e
ten dwik na zawsze pozostanie w jego uszach. Nawet kiedy koszmar przeminie. Podesza do
niego.
wiato ksiyca byo niebieskie, przychodzio z zewntrz i sprawiao, e nawet jej wosy
lniy niczym pira kruka.
Trzymaa w rce miseczk, wiedzia, e znajduje si w niej zatrute wino.
Dzisiejszego wieczoru bdzie musia wypi.
Dzisiejszego wieczoru nie bdzie w stanie utrzyma go w ustach, dopki jzyk nie
zacznie pali, i cierpliwie czeka na okazj, gdy bdzie mg je wyplu.
Wypi, pragnc zapomnie.

Nie wiedzia, e to zapomnienie moe kosztowa wicej ni rzeczywisty bl.


Ona przenikna w jego ciao, ktre teraz nie naleao ju do niego, dusza zreszt take
nie.
Bya ubrana na biao, umiechaa si. W jej oczach widzia podanie, nie byo w nich
wstydu.
Miaa takie okrutne rce, znay jego ciao a nazbyt dobrze po licznych kpielach i po
okresie, ktry by przedtem.
Poczu, e wino zaczyna dziaa.
Dwiki spadajcych kropel staway si coraz cichsze, coraz agodniejsze, nie takie ostre
ani przenikliwe.
Pozwoli, by pomoga sama sobie. Pywa w ciemnoczerwonym morzu, sysza, e ona
krzyczy ponad nim.
Potem krzyczao wielu innych.
I nagle stwierdzi, e to krew spywa z jej warg, a nie pomieszane z trucizn wino.
- Nie mog - jkn Ravi.
Johanna nagle poczua zimno. Skra bya mokra, a przez na pl otwarte okno wpada
wiatr, ktry nie wydawa jej si ju agodny.
- Kochanie... co z tob? Nie jeste chory? Moe zamkn okno, zrobio si chodno... ?
- Nie! Nie, nie jest mi zimno... lubi, eby okno byo otwarte...
Umiechna si i pooya przy nim. Okrya oboje lekk kodr. Jej do odszukaa jego
brzuch, zacza go czule gaska.
- Opowiadaj - powiedziaa szeptem.
I Ravi przymkn oczy, zastanawiajc si, od czego powinien zacz.
- Tak bardzo ci kocham, dobrze o tym wiesz. Jeste nie tylko mdra i silna. Jeste te
pikna. Ale ta biaa koszula, w wietle...
Skina gow, opara czoo na jego piersi. Poczua, e si spoci. By mokry i lepki, po
zapachu poznaa, e si ba.
- Miae wizje?
- Tak... ale bardziej jak sen. Koszmar.
- Czy ja zrobiam co nie tak? Zaskoczona usyszaa, e wykrztusi:
- Tak...

Obj j mocno.
- Ta biaa koszula, Johanno... nie mog znie widoku tej biaej koszuli. I nie pro mnie o
wyjanienie, nie teraz...
Cofna si. Usiada na krawdzi ka i szybkim ruchem cigna przez gow swoj
liczn koszul.
Siedziaa cakiem naga obok niego i patrzya mu w oczy.
- Teraz lepiej? - zapytaa. Jej wilgotne wargi byszczay.
Westchn. Musia si umiechn. Wszystko opado z niego jak zmyte.
- Tak. O wiele lepiej...
Zadowolona przytulia si do niego. Czua jego wargi na twarzy, koniuszek jzyka, ktry,
askoczc j, przesuwa si po szyi.
Piersi si napiy, Johanna zrzucia kodr. Letnie powietrze wydawao si znowu
agodniejsze, tylko w miejscach, gdzie jego jzyk zostawia wilgotny lad, odczuwaa chd.
Dostaa gsiej skrki, wiedziaa jednak, e wkrtce cae ciao ogarnie ciepo, tak e ani wilgo,
ani wiatr nie bd miay znaczenia. On widzia co przeraajcego, ludzi ubranych w biae szaty.
Nie chciaa teraz o tym myle, wiedziaa jednak, e to musi mie co wsplnego ze
mierci lub z wielk udrk. Jaki upir? Ubrana na biao, pokutujca dusza?
Trudno powiedzie. Nikt nie wejdzie pod powieki Raviego, nawet ona sama, ona, ktra w
tej chwili czua si taka lekka, e waciwie mogaby si znajdowa poza wasn skr.
Ravi by spokojny, ale spity, taki prawdziwy, e a j to zdziwio. Pojmowaa, e
ostatnie lata musiay go bardzo zmieni. I chodzi nie tylko o te nieoczekiwane wypowiedzi,
lekko, z jak patrzy ludziom w oczy. Nauczy si wielu nowych sw, posiad wiele nowych
umiejtnoci. Ju si teraz nie bal ludzi. Nawet obcych!
I te jakby rozmarzone, powolne ruchy, sposb, w jaki jego rce przesuway si po jej
ciele, niczym wedug jakiego niezwykego, rytualnego wzoru...
To j oszaamiao i podniecao, sprawiao, e nerwy, ktrych istnienia nawet nie
podejrzewaa, budziy si. On o tym wiedzia. Zna te miejsca, znajdowa je z tak pewnoci jak
chirurg...
Nie chciaa go pyta ani jak, ani dlaczego, ani kto dostarczy mu tego dowiadczenia.
Chciaa si cieszy chwil i czeka...

Jeszcze w niej tkwi stary lk, dowiadczenie, ktre mwio jej, e jeli bdzie zadawa
zbyt wiele trudnych pyta, to on znowu odejdzie.
Najlepiej wic byo cieszy si i czeka.
Usyszaa, e on co mwi, wyczuwaa, e umiecha si ponad jej twarz.
- Moja cudowna ona... jakim to czarodziejskim rodkiem si wysmarowaa?
Przysigam, w tej chwili masz znowu dwadziecia lat...
Obja go, pokrya jego twarz popiesznymi pocaunkami.
- Dwadziecia lat... ja ci przysigam z kolei, e za nic nie chciaabym mie znowu
dwudziestu lat.
Rozemia si, nie pozwoli, by odnalaza jego usta. Wobec tego ugryza go lekko w ucho.
- Nie dranij si ze mn...
Przywar do jej bioder, ona odpowiedziaa mu gwatownie, jak przeniknita spazmem.
- Johanno...
I oto on jest tam znowu, otworzya si przed ni bez oporu, nie mogo by chyba wikszej
bliskoci. Niezwykle intensywne uczucie ogarno j na bardzo dugo, cieszya si, e on ley
spokojnie, e ani jeden misie w nim nie drgn. Przytulia policzek do jego twarzy. Syszaa
wyranie jego oddech. Gboko wciga powietrze, oszoomiony tym samym, co ona. Wiedzia,
e ona, lec wanie tak jak teraz, potrafi polecie bardzo daleko. Czarodziejska ma!
Poruszya si odrobink pod nim, on przyciska j do siebie tak samo mocno jak ona jego,
a kiedy uwolni si od jej ust i unis grn cz ciaa, poczua na wilgotnych piersiach chd...
eglowaa daleko.
A wic to jest moliwe, czowiek moe to przeywa, w tym momencie jej minie byy
bardziej napite i przepenione si ni wtedy, kiedy podnosi co cikiego. Cae ciao napinao
si pod wpywem tej intensywnej siy, siy, ktra jest niezbdna, by mona byo zmczone
czonki unie z powierzchni ziemi.
Usyszaa wasny miech, gony, przecigy... ten jej gos czy si piknie z jego
woaniem, przez myl jej nie przeszo, e kto mgby to sysze.
Nikt nie sysza, s bowiem cakiem sami w tym pokoju w p drogi midzy ziemi a
niebem.
Nie opuci jej, nawet nie prbowa. Jakby to nie w ich ciaach powstay te spazmy.

Johanna wiedziaa, e bdzie paka, kiedy tylko jej ciao si uspokoi, e bdzie si czua
pozbawiona skry, obnaona raz na zawsze.
Spojrzenia ich si spotkay, w jego oczach jeszcze bya czuo.
Ona chciaa powiedzie: nie ruszaj si! Nie wolno ci poruszy nawet palcem!
Ale z jej garda wydoby si tylko jaki dwik, dwik, ktry on musia zrozumie,
poniewa nie zrobi nic, co mogoby zniszczy t cudown rozkosz, jaka czowiekowi jest na
ziemi dana.
- Mylaam, e umr - jkna ochryple.
- Mmmm...
- Ty... ja... nie, nie znajduj sw.
- Hmmm?
Napenia puca czystym nocnym powietrzem.
- Niewiarygodne - szepna cicho.
- Mm.
- Jak to moliwe? Dlaczego ja nigdy...
Ravi ostronie uwolni rami, na ktrym spoczywaa jej gowa.
Wzi jeden pachncy rami lok wosw i poaskota j lekko po piersiach.
- Nie wiesz tego?
Ona potrzsaa gow wolno z boku na bok. Ale si umiechaa.
Ucaowa jej obrzmiae wargi, bardzo delikatnie, i te si umiechn.
- W takim razie ja ci tej tajemnicy nie wyjawi. Bdziesz musiaa sama poszuka
odpowiedzi.
- Ravi... oniemielasz mnie. Nie zmuszaj mnie, ebym ci wypytywaa...
Przesta j askota tym kosmykiem wosw. Opar gow na rce.
- Chodzi ci o to, e co si zmienio. To... my. Potwierdzia skinieniem.
- Wszystko jest odmienione. A zwaszcza ty!
- Tylko ty tak uwaasz, Johanno. Moe jestem troch inny. Nauczyem si wiele przez te
lata...
- Tak, to oczywiste!
Rozemiaa si, ale w jej miechu wyczuwao si smutek i pacz, nic nie moga na to
poradzi. Ma oto w domu mczyzn, ktry nareszcie spenia wszystkie jej wymagania. Nie ma

w nim niczego, co chciaaby zmieni. Jak to si mogo sta? Kto zdoa nauczy go patrze
ludziom w oczy, by takim, jakim jest, kocha... w ten sposb?
Wiedziaa, e on zrozumia. Delikatny umiech na jego wargach bawi si z ni.
Przyoy wargi do jej ucha i szepta:
- To jest tajemnica, moja kochana. Ty te si zmienia, nie tylko ja. Oboje jestemy
zupenie inni. I teraz na nowo si poznajemy... to szansa, jakiej prawie nikt nie otrzymuje.
Bdziemy nieskoczenie szczliwi, Johanno, w sposb, jakiego nigdy przedtem nie
przewidywalimy...
- Wic moe warto byo zapaci t cen - bkna wzruszona.
Wtedy Ravi umiechn si do niej szeroko. Ona zdecydowanie kiwaa gow.
- Wanie do tego sama doszam... mimo wszystko cena nie bya za wysoka. Nie dla
tego...
Ravi podnis kodr z ziemi. Podnis te poduszki, przetrzepa je lekko i uoy pod jej
gow.
- Czy teraz rozumiesz?
Waciwie Johanna nie bardzo rozumiaa, ale cudowny nastrj ogarn j ca, nie miaa
ochoty myle o adnych problemach, ktre mogyby sposzy to szczcie.
- Jeste teraz bardziej wolna. Mieszkasz w swoim ciele. Jeste jego wacicielk, wadasz
nim bez wstydu. Udao ci si zerwa klapki z oczu, te klapki, ktre niegdy pozwalay ci patrze
tylko prosto przed siebie.
Johanna chciaa co powiedzie, on jej nie pozwoli, kadc palec na wargach.
- Jeste wolna - powtrzy. - Widzisz... dopiero teraz zdoaa odda si caa. Nigdy
przedtem tego nie zrobia. Moe dlatego, e mylaa, i ja jestem saby. Moe te sdzia, e
za kad rado trzeba drogo paci... ale teraz, teraz potrafisz si oddawa. Bez wstydu i bez
adnych zastrzee. Po raz pierwszy wierzysz, e potrafi ci unie. e mog to robi kadego
powszedniego dnia, gdyby si to okazao konieczne.
Johanna milczaa.
A wic to jest to. A takie proste?
Czua, e wkrtce zanie. Byo jej ciepo i bezpiecznie pod pledem, z gosem Raviego w
uszach, z jego rk spoczywajc ciko na jej brzuchu, z jego oddechem na twarzy. Penymi

czuoci ruchami uoy jej gow na mikkich poduszkach. Jego zadowolone, ociae ciao
spoczywao tu przy niej.
Dawniej to zawsze ja okrywaam go kodr, kiedy przestawalimy si kocha, pomylaa.

ROZDZIA XIII
Po raz ostatni pastor odczyta zapowiedzi o lubie Arilla Storlendet i Reiny Vildegard.
Letni dzie by pochmurny, w powietrzu wyczuwao si wilgo. To bardzo dobrze wryo
poom, na ktrych wszystko gwatownie roso. Fiord lea spokojny, a kiedy z nieba spady
lekkie krople deszczu, wygldao to tak, jakby dosta gsiej skrki. Jak zmtniae lustro, w
ktrym gry mogy si odbija jedynie jako szare cienie.
Szczyt Molden gin w gstej mgle.
Wida byo zarys ska tam, gdzie ley Bergaheim, ale mae, uprawiane dawniej poletka
znowu porosy krzewy i las przesoni budynki.
Ravi sta i mruc oczy, patrzy w tamt stron jak zawsze, kiedy przepywa tdy odzi.
Podj si, e pomoe po mszy odwie pastora, ktry wybiera si do Nes. Ju wczeniej
zostaa zamwiona d z czterema silnymi mczyznami przy wiosach, ale okazao si, e jeden
zwichn sobie nog, kiedy spad przed kocioem z konia.
Reina nie chciaa z nim jecha. Myla, e wybierze si z nim na przejadk odzi,
mogliby porozmawia tylko sami, bez skrpowania, czekajc, a naboestwo w Nes si
skoczy.
Ale ona nie chciaa. Wolaa pj z matk na kaw do pani Catrine. Moe miaa nadziej,
e pobdzie chwilk sam na sam z Arillem?
Ravi umiechn si sam do siebie. Wiosowa z zapaem. d wyranie skrcaa na
prawo, musia troch zwolni, bo pozostali mczyni za nim nie nadali.
Pastor by w dobrym humorze. mia si i uderza rkami po udach, gdy jeden z wiolarzy
opowiada zabawne historie. Czstowa ich te wdk z maej srebrnej buteleczki i pokazywa
rzd zbw, mocno ju niestety zdekompletowany.
- No i macie, co za licho! Zerwa si wiatr! W dodatku przeciwny.
Ravi rozejrza si po fiordzie, widzia spienione grzywy fal. Wiatr pojawi si, jakby kto
rozwiza worek, ale stara d bya porzdnie wysmoowana, mogli wierzy, e nie bdzie
przecieka.
Mczyni przypieszyli. Zreszt byo ju niedaleko.
Teraz Ravi mg widzie Bergaheim, nawet nie odwracajc gowy.

Tylko e mga opadaa coraz bardziej i cakiem przesonia gry. Wkrtce znaleli si w
biaym tumanie, a dobrze znane falowanie wody pod nimi przekonywao ich, e wiat nadal
istnieje i e to nie jest sen.
Po poudniu mga zasnua rwnie rozoon nad fiordem wie. Ludzie nie wiedzieli
jednak, e nie jest ona zbyt gruba i e ju w grze, nad Karlsgrd, wieci jasne soce. Wilgotne
powietrze spychao szaro-bia warstw ku wodzie, sprawiao, e pokrywaa fiord od Nes do
Feigom, i dalej w kierunku Havella, a rozpraszaa si koo Nobbalfjell na drugim brzegu.
Na plebanii zebray si kobiety ze wsi, w kadym razie te, ktre miay za mw
czonkw tingu, bogatych chopw, oficerw lub urzdnikw. Rej wodzia Maren Sunde z
Dosen, bya to gadatliwa i pewna siebie kobieta, nic nie wskazywao na to, e dopiero co zostaa
wdow po starym Dominikusie Lemvik. Bya teraz na gospodarstwie sama, poniewa Christen,
syn jej ma z pierwszego maestwa, uzna za waciwe, by wkrtce po mierci ojca pj w
jego lady. Ludzie gadali, e Maren ju ma starajcych si, moe dlatego tak rozkwita i mwi
takim stanowczym, dononym gosem.
Tego dnia odbyo si te sidme spotkanie rady szkolnej, wic w palarni zasiadali te
mczyni. Johanna nie bardzo moga si zdecydowa, gdzie powinna postawi swoj delikatn
filiank. Sprawy szkoy byy bardzo interesujce, ale rwnie ciekawie jest te posucha, jak
stowarzyszenie kobiet dyskutuje nad sposobami znalezienia rodkw na ochronk dla starcw i
dom dla umysowo chorych.
Reina znikna. Zajrzaa popiesznie do jednego pokoju, potem do drugiego, stwierdzia,
jak si spodziewaa, e Arilla take nie ma.
Johanna umiechna si do siebie. No. c, s dostatecznie doroli, by wiedzie, e nie
naley ciga na siebie wstydu przed lubem. Zostao ju niewiele czasu... lub ma si odby w
drug niedziel wrzenia.
Tymczasem niedugo skoczy si lipiec. Sierpie bdzie pracowity, bo to i niwa, i
przygotowania do wesela, i zagraniczni gocie wyjad, wic trzeba bdzie po nich posprzta.
Johanna odsuna od siebie pikn, wschodnioindyjsk filiank i prbowaa si
skoncentrowa na zmartwieniach pastorowej dotyczcych opieki nad biednymi.
Nie zauwaya, e rwnie Ingalill znikna.
ciana mgy przesaniaa podwrze. Ingalill ledwie dostrzegaa obor w oddali, prawie
zupenie nie widziaa kocioa spoza tej wirujcej szarobiaej masy.

Usyszaa jednak miech Reiny.


Posza w tamt stron, mga wirowaa przed ni, tworzya tu i tam otwory. Lepia si do
ciaa, dziewczyn przenikn dreszcz.
Sza w stron kocioa, czua kamienie pod stopami. A oto parkan. Brama. Przesza przez
ni.
Tamci stali objci pod cian kocioa od strony fiordu. Wysmoowane drzwi wyglday
na tle bieli jak czarna dziura. Czerwony czepek Reiny wida byo z daleka, ciki srebrny
acuszek przy kamizelce Arilla podzwania cicho. Arill caowa swoj ukochan.
Serdecznie, dugo, ca wieczno. Ciemne wosy siostry spaday na plecy. On zanurza w
nich donie.
Z tej strony nie widziaa jego twarzy. Ciao byo napite, stsknione, widziaa, jak
przyciska udo do uda Reiny...
Ingalill poczua gorcy prd przenikajcy cae ciao.
Ci dwoje przed ni pojkiwali, od czasu do czasu przestawali si caowa, by zaczerpn
powietrza. Ingalill syszaa jakie szepty.
Nagle j zobaczyli. Reina zawoaa wesoo, mocno zarumieniona.
- Hej, moja siostro! Mam nadziej, e nikomu o tym nie powiesz... nie chciao nam si
siedzie i sucha nudnego gadania. Musielimy wyj!
Ingalill prbowaa si umiechn.
- Rozumiem.
Reina podesza do niej i zapaa j za rk.
- Jestem taka szczliwa, Ingalill. Tak niewiarygodnie szczliwa. Rwnie ze wzgldu na
ciebie, siostro. Teraz wiem, e wszyscy troje bdziemy przyjacimi. Stare swary zostay
zapomniane, prawda, Arill?
On wolno skin gow. Cofn si jednak pod cian kocioa.
Reina obejmowaa swoj siostr.
- Bardzo ci dzikuj, Ingalill, e chcesz by moj druhn. Wiem, e pado midzy nami
wiele zych sw. Nie zawsze si nawzajem rozumiaymy. Ale byymy mode, dziecinne i moe
troch zazdrosne. Pamitasz, jak si biymy i walczyymy o miejsce na kolanach taty? A on
mia zawsze miejsce dla nas obu.
miaa si uszczliwiona.

Ingalill napotkaa spojrzenie Arilla, poczua, e wypala ono w niej gbok ran.
A kiedy Reina na jej oczach pochylia si z min wacicielki i pocaowaa go jeszcze raz,
w duszy Ingalill pka jaka struna i dziewczyna zacza krzycze dziko, nie panujc nad sob.
Ingalill zostaa pooona do ka w pokoju Reiny, ktra upieraa si, e sama bdzie si
opiekowa przyrodni siostr. Okazao si, e Ingalill zacza krwawi, cho bya cakiem na to
nieprzygotowana. Sama powiedziaa, e to jeszcze nie czas. Johanna bya zmartwiona, tego
rodzaju przypadoci mog czsto oznacza, e co jest nie w porzdku. Ale Ingalill szybko si
uspokoia, zapewniaa, e ble miny. W kadym razie przestaa krzycze tak histerycznie jak
wtedy, kiedy ukadali j w powozie.
Pod wieczr mga zelaa, ale za to zacz pada ulewny deszcz. Wosy Reiny kleiy si
do plecw, kiedy prbowaa ochroni Ingalill przed deszczem i okrywaa j peleryn, podczas
gdy dwaj mczyni wnosili j do domu.
Mimo wszystko deszcz przemoczy je obie i gdy w kocu zamkny za sob drzwi, po
policzkach obu spywaa woda niczym zy.
Ingalill szlochaa. Bya bardzo blada. Zaciskaa donie na piersiach, szarpaa ubranie,
jakby wci miaa boleci.
Johanna daa jej dwie yki nalewki sporzdzonej z rumianku, rozmarynu, soku
brzozowego z dodatkiem odrobiny belladony.
Uspokoia si. Wtedy j rozebrano, Reina spostrzega, e krew przesika przez bielizn i
ubranie. Bya to jednak wiea krew, pachnca sol, nic nie wskazywao, e to co innego ni
zwyczajne, miesiczne krwawienie.
- Pozwlmy jej odpocz. Jest widocznie przemczona. A do tego to wilgotne powietrze...
wszyscy si le czujemy.
Reina skina gow i zabraa siostr do swojego pokoju.
I tam si teraz chora znajdowaa, ju nie taka blada, ubrana w bielizn Reiny. Dostaa te
cienki weniany kaftanik, eby nie marza, zacignito zasony, by oddzieli pokj od tego
beznadziejnego deszczu. Ale dwiku kropel uderzajcych o szyby oddali si nie udao.
- Reina, ty jeste okamywana - powiedziaa Ingalill cicho.
Reina pochylia si nad ni.
- On ci okamuje. On co przed tob ukrywa. Reina, ty musisz o tym wiedzie. Twoja
matka i Arill...

Oni myl, e ty by tego nie zniosa. Ale to bd z ich strony, e ukrywaj tak wan
spraw...
- O czym ty mwisz? - wykrztusia Reina przestraszona.
Ingalill przymkna oczy. Zimny dreszcz przenikn Rein.
Ale nie moga prosi siostry, by milczaa. Na to jest ju za pno. I tym razem Reina w
gbi duszy wiedziaa, e trujcy jad, ktry wypywa z ust siostry, to co wicej ni wytwr
fantazji.
Mimo to krzykna:
- To nieprawda...
Ingalill z uporem kiwaa gow. Nie otworzya oczu.
- To jest prawda. Twoja matka braa w tym udzia. Od niej dosta lekarstwo, ktre miao
zabi jego dziecko. Twoja matka... nie wiem, dlaczego ona to zrobia. Ale powody postpowania
Arilla znam bardzo dobrze. Nie by w stanie znie myli, e jego krew moe si zmiesza z
moj...
Reina szukaa jakiego znaku, e to nowe, kolejne, pode kamstwo.
Wtedy jednak Ingalill otworzya oczy i popatrzya na ni. Resztka nadziei znikna.
Ingalill pakaa.
W tym paczu by wstyd, najwicej ze wszystkiego jednak byo w nim beznadziejnej
rozpaczy. To, co powiedziaa, byo prawd.

ROZDZIA XIV
Kiedy nieskoczenie duga noc nareszcie mina, nie miaa siy zapyta matki, a Johanna
siedziaa przy niadaniu z potarganymi wosami i z oddaniem gaskaa do Raviego.
Zachowywali si jak dwoje zakochanych modych ludzi. Ale to Reiny nie wzruszao. Nic ju
teraz nie mogo jej wzruszy.
Czua si tak, jakby boso chodzia po mokrej morskiej trawie. Albo jeszcze gorzej: jakby
prbowaa postawi stop na koyszcej si, gronej powierzchni, o ktrej wiedziaa, e to woda i
nic wicej. Moga w kadej chwili wpa do tej wody i uton.
Ojciec umiechn si do niej.
- Jak si czuje Ingalill? Lepiej? Reina skina sztywno gow.
- Ubiera si teraz. Po prostu jej czas przyszed zbyt nagle. To nic gronego.
- Ale ty chyba spaa niewiele? Taka jeste blada, creczko.
Znowu skina tak samo sztywno. Wysza z kuchni, wycigna zzibnite rce nad
piecem i prbowaa je ogrza. Zupa mleczna parowaa. W kuchni pachniao te zioami, ktre
suszyy si pod sufitem. To jest prawda. Nie musiaa nikogo pyta. To jest prawda.
I jedno wiedziaa. Ani matka, ani Arill nie mog powiedzie nic, co by zmienio to
obrzydzenie, jakie j przepenia.
Zawsze, kiedy co j poruszyo, zawsze, kiedy serce przepenia bl, przychodz one.
Demony, ktre wpdzaj j w wizje, ktrych ani nie rozumie, ani te nie pragnie.
Waciwie czekaa na nie tego ponurego dnia, ale kiedy przyszy i pochwyciy j w
gwatownych spazmach, mimo wszystko bya zaskoczona. Ravi j znalaz, zemdlon, na strychu,
gdzie widocznie szukaa schowanych dziennikw Marii. Zamiast tego rozrzucia wok siebie
mnstwo arkusikw, wszystkie wypenione prostym pismem Remmermanna. Jaka szklana kolba
spada na podog, leaa rozbita, mienic si niczym diament w wietle padajcym z maego
otworu pod sufitem.
Ravi zabra crk na d.
Pooy j na ku, w milczeniu pokaza Johan-nie, co Reina znalaza.
- O, nie - szepna Johanna gorczkowo. - Nie, nie, nie...
- Wszystkiego si dowiesz. Powiem ci, jakie miaam powody. I jest mi zupenie obojtne,
czy powiesz o tym mojej matce lub innym. Ty jednak musisz wiedzie, dlaczego oddaj ci ten
piercionek. Ot dlatego, e jeste morderc.

Patrzy na ni z niedowierzaniem. To przecie niemoliwe. Wszystkie jej uczucia nie


mogy tak nagle si rozwia. To oczywicie zawd, wielki szok dla niej. Zdawa sobie z tego
spraw, wanie dlatego stara si to ukry.
Ale teraz, po tych tygodniach, kiedy kady dzie czy ich nowymi wizami...
Ona nie moe tego zrobi.
- Reina... ja nikogo nie zamordowaem! Czy ty tego nie widzisz, nigdy nie byo adnego
dziecka!
Reina wzruszya ramionami. Jej twarz nie wyraaa adnych uczu.
- Nie byo adnego dziecka! - zawoa. - Ona mnie oszukaa, ta twoja siostra, twoja matka
take! To byy niegrone zioa, nie byo adnego dziecka!
Reina milczaa.
By teraz dla niej kim obcym. Wydawa jej si strasznie brzydki. Kiedy tak sta i
wymachiwa rkami w powietrzu...
Cofna si o krok.
- Ale ty nie wiedziae, e tak si rzeczy maj. Ty wierzye, e dziecko jest. Twoje
dziecko. I bye gotw je zamordowa.
Jkn.
- Reina, zrobiem to ze wzgldu na ciebie! Ze wzgldu na nas! Nie mogem utraci
nadziei, chocia ty mnie odepchna... chocia twoja matka staa midzy nami, miaa tak
wadz...
- Ty nie tylko jeste morderc, jeste te aosnym kamc! To ci wcale nie pomoe,
Arillu, jeli bdziesz prbowa zwala win na moj matk. Albo na Ingalill! Ani na to, e
wszystko robie ze wzgldu na mnie... - Rozemiaa si chrypliwie. - To najwiksza obraza, jaka
mnie kiedykolwiek spotkaa! Dobrze wiesz, co ja myl o czym takim. Wielokrotnie syszae,
co mwiam o kobietach, ktre uwaaj, e takie morderstwo rozwie trudn sytu-acj. Jak
moesz sta przede mn i mwi, e chciae zabi pd ze wzgldu na mnie?
Opucia rce.
Odwrcia si, zapaa klamk.
- Wyjd - powiedziaa.
- Ale...

- Nie ma nic wicej do powiedzenia, Arill. Nie jeste tym, za kogo ci miaam.
Popeniam fatalny bd.
- Reina, ja nie mog... Reina, nie moesz tego zrobi... Nie odpowiedziaa mu. Wci
trzymaa drzwi
otwarte.
- Teraz jeste za. Jeste zawiedziona. Ale Reina... ty mnie przecie kochasz. Dobrze o
tym wiesz. Jestemy dla siebie przeznaczeni. Nie unikniemy tego. Czy moesz przynajmniej to
uzna?
Bez sowa skina gow. Spodziewa si, e zobaczy zy w jej oczach, wyczuwa
bowiem, e w gbi duszy walczy z paczem.
Ale jej twarz bya sucha i martwa.
- Reino, ja ci kocham... nie rb tego, zabijasz nas oboje. Bo ty te nie bdziesz moga z
tym y, powiedz, bdziesz moga?
- Chyba nie - bkna. - Wiem tylko, e z tym te nie bd moga y.
Protestowa, nie chcia przyj jej sw do wiadomoci. Podszed do niej, wzi j za
rami i mocno potrzsn.
- Zbud si! Zbud si, do diaba! Wygldasz jak ywy trup! Sama nie wiesz, co robisz,
Reina! Przeya powany wstrzs, ale to minie! Zrobi wszystko, co bd mg, by
odpokutowa za grzech, ktry popeniem. Wszystko, co moliwe, Reina! Tylko nie morduj nas
obojga!
Nie protestowaa, kiedy odwrci j ku sobie, nie protestowaa, kiedy desperacko zaciska
rce na jej ramieniu tak, e na pewno pozostan sice. A kiedy j puci, o mao nie stracia
rwnowagi.
To z jego oczu popyny zy.
- Nie rb tego! Reino, nie... czy ty nie moesz zapomnie, czy nie potrafisz wybaczy?
Jeste jeszcze twardsza ni twoja matka?
Wtedy go uderzya, rozlego si krtkie, ostre planicie, kiedy jej do spada na jego
zdrowy policzek.
Dotyka swojej twarzy. Reina czua, e jego zy zostay na jej doni, i to sprawio, e
pociemniao jej w oczach. Gwatownie zacisna zby, a potem wysyczaa przeklestwo, prawie
niedosyszalnie.

Arill gapi si szeroko otwartymi, zazawionymi oczyma, w kocu odwrci si i wyszed.


Sierpie
Demony zaczy taczy. Ona im na to pozwalaa. Nie prbowaa nad nimi zapanowa;
nawet gdyby teraz uprowadziy j raz na zawsze, to te nie miaoby adnego znaczenia. W
gruncie rzeczy tego pragna. Moe z nimi uzyskaaby spokj. W kadym razie jaki rodzaj
spokoju, bo aden bl, jaki mogyby na ni cign, nie bdzie gorszy od tego, ktry j teraz
trawi.
Ravi nie da si zby adnymi wymwkami.
- Nie mw gupstw, Reino. Otwrz nam! Natychmiast!
- Nie jestem ju dzieckiem, ktrym moesz dyrygowa, ojcze! Id sobie!
Cofn si o dwa kroki, a potem ca si natar na stare drzwi, wyway je. Wlecia z
rozpdu do pokoju i run jak dugi na podog. Reina siedziaa na ku, jej twarz przesaniay
wosy. W pokoju pachniao nieprzyjemnie.
Pozbiera si i wsta, odgarn na bok jakie wirki i chwyci crk za ramiona. Jkna
cicho. Wtedy zobaczy sice i puci j.
- Reina, co z tob? Jeste jak optana! Czy ty co widziaa, moje dziecko? Co, co ci tak
bardzo przerazio?
Potrzsna tylko gow.
- Ja wiem - mwi cicho. - Ja wiem, pamitaj, e ja wiem...
- Nic nie wiesz, tato.
- No to powiedz mi! Co widziaa? Co byo w wizji, co ci tak przerazio? Creczko,
czasami czowiek jest oszoomiony. Czasami widzi si mier i upokorzenie, ale nie zawsze
trzeba si tego lka! Nieatwo jest w tych naszych wizjach odrni koszmar od prawdy, ja to
wiem!
- Mnie wizje nie drcz. Ravi jkn.
- Reina, to co przeczytaa... to nie jest powd, eby odwoywa lub! To nic takiego, co
mogoby rozdzieli ciebie i Arilla! Reino, bagam ci: wyjd za niego mimo wszystko! Nie
pozwl, eby stary, umierajcy uczony zniszczy twoje ycie!
Reina nie odpowiadaa.
- Mama bdzie ci take w tym popiera, wiesz dobrze! Ona, ktra jest taka lojalna i
wierna swoim mistrzom z Kopenhagi... ona mwi, e trzeba zlekceway te ponure zakazy.

Reina patrzya teraz na cian. Ale w kocu odpowiedziaa ojcu ostrym gosem:
- To nie jest tak, jak mylisz, ojcze. To nie to, co mylisz. List od Remmermanna... List
mwi wyranie, e jeli wemiemy lub, bdziemy przestpcami.
Nigdy bezpieczni. Nigdy... bezpieczni. Ale, tato, nie tylko o to chodzi. Nie jestem w
stanie niczego wicej wyjania. Ani tobie, ani nikomu innemu. Po prostu, nie mog za niego
wyj...
Ravi stara si jako opanowa. Uj jej brod, zmusi, by spojrzaa mu w oczy.
- Ty wiesz? Ingalill ci powiedziaa? A moe miaa wizj?
- Wiem - potwierdzia Reina bezbarwnym gosem.
Jkn bolenie i wypuci crk. Skuli si w nogach ka, siedzia, zasaniajc twarz
rkami. Miaa wraenie, e ojciec dry.
- Tato... Zostaw mnie teraz w spokoju. Odejd... Potrzsn przeczco gow.
- Id! Nic, co powiesz czy zrobisz, i tak tego nie zmieni. Arill chcia zamordowa wasne
dziecko. Moja matka o tym wiedziaa. I ty wiedziae! adne jednak nie powiedziao mi ani
sowa. On chcia mnie polubi, ukrywajc tak tajemnic w sercu. Tato, czy ty mylisz, e to by
byo szczliwe maestwo z czym takim... ?
Ravi znowu jkn.
Potem unis gow i przyglda jej si przez chwil.
- Jeste taka moda - wyszepta. - Tak strasznie mao wiesz, tak jeszcze niczego nie
dowiadczya... moja crko. Gdybym tak mg nauczy ci troch o yciu...
- Nauczye mnie do, tato. Nauczye mnie czego bardzo wanego. e nie naley
zabija. Mama te mnie czego nauczya. e ycie jest wite. e jest ono ponad wszystkim
innym. Sama to mwi, kiedy przychodz do niej rne kobiety, eby j baga o to, co nazywaj
pomoc.
- Taka jeste niewinna i porywcza, jeste bezlitosna.
Reina, bdziesz wiele cierpie, ale ycie ci zmieni. Przemiele ci, wygarbuje dokadnie
twoj tward mask tak, jak si preparuje futra, by uszy z nich okrycie...
- Odejd.
- Nie. Mam ci jeszcze wicej do powiedzenia. Jeli naprawd nie moesz go kocha, to
utracisz nie tylko Arilla. Jeli nie potrafisz wybaczy morderstwa, ktrego zreszt nie byo... to
niewiele pozostaje ci rzeczy w yciu, moja crko, ktre mogyby ci radowa.

- Co chcesz przez to powiedzie?


Zamierza wyjawi jej wszystko. Opowiedzie o tej nocy, kiedy rodzi si Benjamin, i o
tym dniu, gdy Johanna chwycia n i odebraa ycie Erlendo-wi Storlendet.
Mia zamiar opowiedzie jej take o tamtej ponurej nocy w Rzymie, owej ostatniej nocy,
gdy Viveke niemal doprowadzia go do mierci, zanim sama utona we wasnej krwi. Zabi j
bez noa czy jakiejkolwiek innej broni.
Nie potrafi jednak.
Niejasno przeczuwa, e jeli powie, to z Rein bdzie koniec. Bo wtedy nic jej ju nie
pozostanie.
Zamiast tego wic wsta niezdarnie z jej wskiego ka.
- Teraz id, pamitaj jednak, e zawsze jestem w pobliu, gdyby potrzebowaa rady
starego ojca.
Prychna tylko, ale po chwili poprosia:
- Tylko mamie o niczym nie mw! To znaczy, e ja wiem. Nie zniosabym tego. Musz
prbowa zapomnie, e ona braa udzia w ukrywaniu tego przede mn. Jeli mi si to nie uda,
to obawiam si, e j znienawidz.
Wstawi na miejsce zniszczone drzwi, ale zostaa szpara szerokoci doni. Dlatego bardzo
wyranie sysza udrczony jk Reiny.
Kiedy wrci do izby chorych, Johanna przygldaa mu si spod oka. Rozcieraa zioa w
modzierzu i gorzkawy zapach wypenia pomieszczenie. Zmiadone roliny przemieniay si w
szary py.
- To nie ma sensu. Ona si po prostu zacia.
- Prbowae przemwi jej do rozsdku? Powiedziae jej, e to nic dziwnego, gdy
moda narzeczona ma wtpliwoci?
Co mia odpowiedzie? Da przecie Reinie obietnic. Delikatnie obj on.
- Trzeba mie nadziej, e to si niedugo uoy, e ona przestanie tak wszystko
roztrzsa, uwiadomi sobie, e za bardzo go kocha, eby wszystko powici...
Johanna westchna.
- A my, czy my powinnimy byli to robi? Bra lub, sprowadza dzieci na wiat...
Gdybym wtedy wiedziaa, e choroba...
Popatrzy na ni.

- Myl, e wyszaby za m. Przytakna.


- Ale nie za Erlenda. To nie byo wystarczajco silne. Natomiast pniej... kiedy ty si
pojawie... tak. Wyszabym za ciebie, nawet gdybym wiedziaa, e cae moje ciao pokryje si
wrzodami, a dzieci bd zdeformowanymi potworkami. Gdyby ty mia by ich ojcem...
Umiechn si z gorycz. Pocaowa j w czoo i mocno do siebie przytuli.
- A wic musimy mie nadziej. Moe to proste? Jeli naprawd go kocha, to zlekceway
wszystko, byleby tylko z nim by...
Johanna skina.
- To prawda. Trzeba tylko da jej czas. Na pewno si to jako uoy. Martwi si tylko o
Arilla. On... on bardzo le to znosi. Pamitaj, e on te jest bardzo mody...
- Pjd do niego. Porozmawiam z nim. Johanna umiechna si.
- Czy ty wiesz, e on ju nazywa ci ojcem? Ravi westchn.
- Biedny chopak... nawet jeli nie potrafi zmieni postawy Reiny, to przecie mog mu
poda do w potrzebie.
- Tak - przyznaa Johanna. Sama si dziwia, ile ma w sobie wspczucia dla tego
potomka rodziny Storlendet. Odkrya, e zaczyna yczy mu szczcia i e jeli ten lub nie
dojdzie do skutku, to martwi si bdzie nie tylko ze wzgldu na crk.
Nie aowaa, to pewne. Czua tylko pustk w piersi. To nie ma znaczenia. Arill nie
zechce do niej przyj, nawet gdyby Reina leaa martwa i sztywna. Nawet gdyby razem z ni
umary wszystkie kobiety wiata...
Wychylia jeszcze jeden kieliszek wdki.
To pomaga, tumi bl.
Wkrtce pokj zacznie wolno wirowa, a ona opadnie na posanie, nieruchoma, nikt nie
bdzie w stanie jej zrani.
Dobrze, dobrze, dobrze.

ROZDZIA XV
14 wrzenia
Sowa pastora do nowoecw byy oszczdne i surowe. Otrzymali bogosawiestwo na
stopniach kocioa, a gocie weselni mieli ju bardzo dobre humory.
Wrzeniowe soce wiecio ludziom prosto w oczy i sprawiao, e wieo wyjte z
kufrw zimowe ubrania mieniy si zielono i niebiesko, czarno i zotawo.
Panna moda bya bardzo pikna.
Pan mody, dumny i zarumieniony, siedzia wysoko na koniu.
Przed bram kocioa graa orkiestra.
Rafael uj do Reiny i mocno cisn.
Bardzo pragn przytuli j i powiedzie, e nie powinna tego oglda i e dzisiejszy
dzie powinna bya raczej spdzi w domu. e ze wszystkich rzeczy na wiecie, ktrymi nie
powinna si drczy, ta jest najwaniejsza. Ale Reina wzruszya tylko ramionami, kiedy matka
powiedziaa jej to samo, zanim wyruszyli do kocioa. e Reina powinna raczej zosta w domu i
zaopiekowa si t mod kobiet, ktra czeka na pord w izbie chorych.
Reina jednak chodzia po pokojach jak lunatyczka, naprawd odnosili wraenie, e to jej
nie zrani.
To mia by dzie jej lubu. Niektrzy gocie nie dostali zawiadomienia, e wesele
zostao odwoane, i w pitek rano przybyy do Lyster trzy grupy. Rafael i Benjamin prosto z
siedziby barona, gdzie spdzili trzy tygodnie przy wyjtkowo opacalnych pracach.
Dwie panie z Bergen, ktre Astrid zaprosia na lub Reiny.
I wreszcie dwunastu muzykantw, zaangaowanych przez Emmi jeszcze w czerwcu, gdy
tylko zaczto mwi o weselu.
W ten sposb trzy zachodnie sypialnie w Zamku Marji zostay wypenione, a gosy
instrumentw smyczkowych niosy si daleko w jesienny wieczr, bo Emmi postanowia
urzdzi koncert, eby si chocia troch rozerwa, skoro pienidze ju i tak zostay wydane.
Rafael odprowadzi Rein do powozu, by bardzo zadowolony, e jest on zabudowany.
To nie widok panny modej i szczliwego pana modego j zaama. Na to bya
przygotowana.

Najwikszym wstrzsem byy zapowiedzi wygoszone przez pastora po kazaniu. I by


moe widok poszarzaej twarzy Arilla Storlendet ukrytej pod czarnym kapeluszem, kiedy sta
obok swojej narzeczonej przed kocioem i niepewnie przyjmowa gratulacje.
Jakie to ycie dziwne, myla Rafael.
On sam siedzi oto obok Reiny i czuje, jak jej bl pali jego wraliw skr.
Biedna dziewczyna kocha tego czowieka do szalestwa.
Dlaczego pozwolia, eby do tego doszo? Dlaczego nie pobiega i nie zacza woa do
niego, eby nie robi a takiego gupstwa? eby zrozumia, e przecie ona pewnego dnia
przyjdzie i bdzie go baga...
e miny ledwie dwa miesice, a to za mao, by ona moga si uspokoi po cikich
przeyciach.
Jakie gupstwo, jaki brzemienny w skutki bd...
ciska martw do Reiny i czu, e serce mu krwawi z jej powodu.
I ze swojego te.
- Jeli jest tak, jak myl, e jeste przynajmniej w poowie mczyzn, a do tego moim
przyjacielem... to mnie kochaj, wyrwij serce z mego ciaa, zrb to teraz! Syszysz, Rafaelu? Bo ja
tego nie wytrzymam...
- Sama nie wiesz, co mwisz, Reino. Jeste szalona. Gupstwa wygadujesz, moja droga,
kochana przyjaciko.
Szlocha, walczy z ni, odrywa jej rce od swego ciaa.
Widywa to ju dawniej, widywa kobiety w rozpaczy, niczym zranione zwierzta, bo
zostay upokorzone przez czowieka, ktrego kochay. Przychodziy wic do niego, nie po to, by
si zwierza, ale eby na nim wyadowa swoje szalestwo i gorczk zmysw.
Sdziy, e ukoj t gorczk, jeli pozwol, by kto inny posiad ciao ze zranionym
sercem.
Mimo wszystko pochlebiao mu to.
Tym razem, eby j odepchn, musia stoczy walk z wasn wol.
Reina jest taka silna i szalona, zwaszcza teraz, kiedy ycie j zamao u samych korzeni i
cisno w chaos, z ktrego nawet nie bardzo zdaje sobie spraw..
- Reina, nie rb tego ani sobie, ani mnie...
Wstrzsn nim szloch, musia si niemal na niej pooy, eby wykrci jej rce.

Ale ciao go zdradzio, szo za wasnym gosem. Czu, e krew si w nim burzy, e
owadna nim straszna dza, e nie jest w stanie utrzyma jej rk, a gardo si zaciska.
Tyle razy baga, by mg odczuwa co takiego do kobiety, tyle obiecywa w zamian za
to, jeli tylko Bg zechciaby go oczyci, stworzy na nowo.
No i by moe teraz wanie si to zdarzyo, ale on czu jedynie panik.
Reina przyciskaa swoje ciao do niego, jej ko biodrowa uwieraa go bolenie. Jak
szalona krcia gow to w jedn, to w drug stron, widzia gorczkowe plamy na jej policzkach,
dyszaa, przewracaa oczami. I nagle pojawiy si spazmy.
Kontrast z t przed chwil blad i martw twarz by potworny. Nic dziwnego, e ludzie
gotowi s w takich sytuacjach wierzy w demony. Nic dziwnego, e chory wydaje im si
optany. Widzia, e Reina z wielk si zaciska szczki, i nie mg nic zrobi, gdy wbia zby w
doln warg.
Trwao to kilkanacie minut, w kocu spazmy osaby i Rafael mg j puci.
Wygldaa teraz, jakby spaa. Albo jakby umara.
Ostronie otar krew z jej twarzy i stwierdzi, e pikna suknia ma na sobie brunatne
plamy.
- O, Reina, Reina, ty jeste swoim najwikszym wrogiem, wiesz o tym...
Przemawia do niej szeptem, by pewien, e nie syszy. Dlatego mwi szczerze:
- Wybacz, Reino... Wybacz mi, ja nie mog ci pomc. Sobie zreszt te nie.
Pochyli si nad ni i pocaowa, ostronie, leciuteko. Poczu sodkawy smak krwi,
trzyma jej osabe ciao, dopki nie odzyskaa w kocu przytomnoci, kompletnie oszoomiona.
-Jeste chora - powiedzia, kiedy spojrzaa na niego przytomnym wzrokiem. - Reina, ty
nie jeste przeklta ani optana, ani nic. Jeste chora...
Jkna.
- Wiem. Te spazmy maj swoj nazw. Wielu ludzi cierpi na t chorob. Ona najczciej
atakuje kobiety. Wiem o tym od dawna.
Delikatnie gaska j po wosach.
- Ty nigdy nie bdziesz niczym wicej ni przyjacielem, prawda, Rafaelu? Ty... ty nie
moesz kocha kobiety.
Atak ugasi jego podniecenie. Ona o tym nie wiedziaa.
Ulga, jakiej z tego powodu dozna, napenia go wstydem.

Dotkn ostronie krwawicej wargi.


- Ja ci pomog, Reino. Ja ci nigdy nie zdradz. Jestemy przyjacimi. Tworzymy
duchowy zwizek, czy nie sdzisz, e to wielokrotnie silniejsze ni wi fizyczna?
Umiechaa si blado. Warga krwawia przy najmniejszym ruchu.
- Rafael... jakie to smutne, e jedynym mczyzn, ktry mgby wypdzi demony z
mojego ciaa, jeste ty... ale wiem, e nigdy tego nie zrobisz.
Pulsowao mu w skroniach.
Patrzy na ni, widzia, jak czerwone krople spywaj jej po brodzie, ale ona nie zwracaa
na to uwagi.
- Demony czowiek moe przepdzi sam - szepnz czuoci. - I czasami, Reino...
bardzo rzadko, czowiek wie, e one strzeg tajemnicy, ktrej by nie znis. Dlatego lepiej
zostawi je w spokoju. Reina milczaa.
- Ty dostaniesz Arilla. Pewnego dnia do tego dojdzie, jestem o tym przekonany. I
przysigam ci, e tego dnia bdziesz znowu sob. Pewnego dnia...
Przytulia policzek do jego twarzy.
- Masz racj, Rafaelu. Wiem, e to prawda. Ale na tym wiecie do tego nie dojdzie. O tym
jestem przekonana.
- A moe nie istnieje aden inny wiat, Reino! To tylko gupi i sabi maj nadziej na
wiekuisty raj, jak rzeczywisto poza nasz!
Chciaa si rozemia, ale z jej garda wydobyo si tylko syczenie.
Oczy miaa ciemne i zapadnite w gb.
Uniosa rk do jego twarzy, ostronie zamkna mu oczy, przycisna do nich do, eby
nic nie widzia. I potem usysza jej ostrzegawczy szept:
- Ja ci dowiod, e si mylisz, mj przyjacielu. Ostry dwik przeszy jego mzg, przez
moment
myla, e wbia mu n w serce.

You might also like