Professional Documents
Culture Documents
PRZEPOWIEDNIA
Rozdzia 1
Elizabeth czua, jak jej strach przeradza si w zo. Pocztkowo nie chciaa wierzy,
e to Pernille przecia rzemie u sioda Sary, ale przypomniaa sobie, jak pewnego razu
opiekunka grozia Sarze... A teraz miaa czelno grozi jej! Podesza do kobiety i chwycia j
za rk.
- Nie puszcz ci, dopki mi wszystkiego nie wyjanisz! Co to znaczy, e moesz
sta si moim wrogiem ? Kobieta pocigna nosem.
- To zaley tylko od ciebie - powiedziaa i odrzucia hardo gow. Elizabeth zmruya
oczy.
- Nie zamierzam przejmowa si twoimi grobami. Chc, eby bya tego wiadoma.
adne groby nie robi na mnie wraenia. Pernille przestaa si umiecha. Kciki jej ust
drgay.
- Groby? Ja nikomu nie gro. Tylko nie godz si na niesprawiedliwo!
- Kiedy odpowiesz za to, co zrobia Sarze i innym. Co mi si wydaje, e nie jeste
taka niewinna, za jak chciaaby uchodzi.
Pernille umiechna si swoim dziwnym umiechem. Elizabeth poczua, e je jej
si wosy. Wzdrygna si. Nie bardzo wiedziaa, co powiedzie, wic pozwolia kobiecie
odej. Syszaa, jak jej kroki milkn w oddali. Po chwili doszed j gos Pernille;
najwyraniej opowiadaa co Linie.
Elizabeth przecigna rk po twarzy i poczua, e dry. Doskonale rozumiaa, e nie
wolno jej lekceway zachowa opiekunki. Przekonaa si ju, do czego ta kobieta jest
zdolna. Moe jednak ona lensmana miaa racj? Moe Pernille rzeczywicie otrua swojego
ojca? Moe ju jako dziesicioletnie dziecko nosia w sobie zo? Wysza powoli z salonu i
ruszya na gr, do pokoiku, w ktrym leaa Sara.
- Zastpi ci - zwrcia si do Helene. Przyjacika wstaa.
- Nic si nie dziao, kiedy ci tu nie byo. Ley tak cicho i spokojnie, jakby ju umara.
- Nie mw tak, Helene. Ona po prostu pi. Helene nie odpowiedziaa, tylko patrzya
smutno na lec nieruchomo posta.
- Jak dugo wytrzyma bez wody i jedzenia? - spytaa.
- Nie wiem. Bez picia czowiek moe y kilka dni - odpara Elizabeth. Czua, jak
ciska jej si serce. - Przynie, prosz, troch wody. Chc j umy - dodaa. Helene wysza
bezszelestnie z izby, a Elizabeth zaja jej miejsce na krzele.
- Prosz, obud si - powiedziaa cicho. Pogadzia Sar po policzku.
czowiek nie wytrzyma tak dugo bez wody. A jeeli Sara umrze, Pernille nie poniesie adnej
kary. Zaprzeczy wszystkiemu. Powie, e Elizabeth jest zazdrosna, bo Sara flirtowaa z
Kristianem.
Odoya szmatk i zacza myle o zbliajcych si witach. A jeli Sara umrze, a
ona rzeczywicie poczuje ulg? Natychmiast dopady j wyrzuty sumienia. Jak moe tak
myle?! Zoya donie i zacza si modli:
- Boe Wszechmogcy, wcale tego nie pragn... Nie wiem, dlaczego w ogle przyszo
mi to do gowy. Dobry Boe, spraw, eby Sara wyzdrowiaa. Czy prosz Ci o zbyt wiele?
Nagle z korytarza dobiego j skrzypnicie podogi. Wzdrygna si.
- Amen - zakoczya szybko modlitw i wstaa. Podesza do drzwi, otworzya je i
wyjrzaa na korytarz. Nikogo nie byo.
- Jest tam kto? - rzucia w powietrze. - To ty, Helene? adnej odpowiedzi. Ju miaa
zamkn drzwi, kiedy nagle usyszaa szelest spdnicy, dochodzcy gdzie z dou schodw.
To Pernille, pomylaa. Tylko ona nosi tyle halek, e zawsze sycha, kiedy si zblia.
Dlaczego teraz przemykaa obok zamknitych drzwi tak cicho, eby nikt jej nie sysza? A
moe po prostu opiekunka, przystana, zaintrygowana gosem gospodyni? Elizabeth wrcia
na krzeso.
Pozostaa przy ku Sary do koca dnia. Co jaki czas zagldaa ktra ze sucych i
proponowaa, e j zmieni, ale za kadym razem Elizabeth odmawiaa. W kocu jednak
poczua, e jest zmczona.
- Moesz posiedzie przy niej w nocy ze trzy-cztery godziny, Helene? - spytaa,
prostujc plecy. Przyjacika zgodzia si bez chwili wahania.
Lina przysza na gr z Williamem, ktry stskni si za mam. Elizabeth wzia
synka na kolana, a potem pozwolia mu zajrze do przepastnych szuflad komody. Chopiec
zainteresowa si te stojc tu pikn porcelanow lalk. Wkrtce jednak zacz si nudzi i
zbieg na d do pozostaych dzieci. Wieczorem zajrza te Kristian. By wyranie
zmartwiony.
- Wygldasz na zmczon - stwierdzi.
- Bzdura! - odpara natychmiast. - Jeli dziewczta radz sobie na dole, ja mog
posiedzie tutaj. Wypi si w nocy, kiedy zastpi mnie Helene.
- Syszaem, ale podobno to tylko trzy - cztery godziny.
- Ona te potrzebuje snu. Dopki Sara si nie obudzi, musimy przy niej czuwa.
- Moe posiedz z tob i dotrzymam ci towarzystwa?
- Nie ma takiej potrzeby. Poradz sobie - zapewnia go z umiechem. M ruszy
by ze swoimi bliskimi?
- A co z dziemi? - zapytaa Pernille, wyranie poruszona.
Wszyscy pochylili si nad swoimi talerzami. Niektrzy poczuli si zaenowani, ale
Elizabeth wiedziaa, e pilnie ledz ich rozmow.
- A co miaoby sta si z dziemi? - zadaa retoryczne pytanie, wytrzymujc
spojrzenie opiekunki. Pernille milczaa. Oddychaa z trudem. Zerkna na Jensa, ktry
przyglda si jej ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie chcesz spdzi wit ze swoj siostr? - spyta.
- Ty oczywicie zostaniesz tutaj, mimo e te nie masz tu rodziny? - odpara kobieta
wymijajco, patrzc mu prosto w oczy. Jens wyprostowa si na krzele.
- Zawsze jest tak, e w Wigili wsplnie otwieramy prezenty. Bo Lina nie ma rodziny
w pobliu.
- Jeli z jakiego powodu nie chcesz spdzi wit w domu lensmana... - zacz
Kristian i chrzkn znaczco.
- Ale nie ma adnego powodu, eby Pernille nie moga pojecha! - przerwaa mu
Elizabeth. - Musiaa co le zrozumie. Wrcisz do nas w drugi dzie wit, prawda?
- Tak - wycedzia opiekunka przez zacinite zby. Siedziaa wyprostowana, z
zawzitym wyrazem twarzy. - A wic wszystko ustalilimy. Jestem pewna, e i siostra, i
lensman uciesz si z twojego przyjazdu. - Na pewno - odpara kobieta ostro, ucinajc dalsz
dyskusj. Po chwili jednak opanowaa si i na jej twarzy znw pojawi si umiech.
- To Boe Narodzenie bdzie inne ni poprzednie -powiedziaa Elizabeth, wracajc do
przerwanej rozmowy.
Powioda wzrokiem po zgromadzonych przy stole.
- Sara nadal ley nieprzytomna na grze i nikt nie potrafi przewidzie, co z ni bdzie.
Dlatego musimy odwoa wszystkie witeczne przyjcia. Zwykle mielimy goci z Heimly,
ale w tym roku bdziemy musieli odwoa ich przyjazd.
- Ja ich o tym powiadomi - obieca Jens. - Jutro wybieram si do nich z prezentami.
Wszystko im wyjani. A przy okazji zajad do doktora.
- Bd ci bardzo wdziczna - umiechna si do niego Elizabeth. - Pozdrw od nas
Indianne. Torstein zaprasza nas do siebie, ale zobaczymy, jak si sprawy potocz. Nie wiem,
czy bdziemy mogli ich odwiedzi.
Elizabeth mwia dalej, wyznaczajc kademu zadania na najblisze dni.
Nastpnego ranka bya wyranie zmczona. le spaa, waciwie nie zmruya oka,
kiedy Helene czuwaa przy Sarze. Nikomu jednak o tym nie wspomniaa. Przeciwnie -
wtedy ona moe si na mnie mci. Bg jeden wie, do czego jest zdolna. Elizabeth rozoya
bezradnie rce i rozejrzaa si dokoa.
- Co mam robi, Jens? Tylko z tob mog tak otwarcie rozmawia. Zawsze tak byo,
moglimy mwi ze sob o wszystkim.
Umiechn si na to wspomnienie. Elizabeth odniosa wraenie, e chce jej co
powiedzie, ale nagle znw spowania.
- Trzeba przenie Sar - stwierdzi. - Nie mona jej tu zostawi.
- Tak. Tylko jak to zrobi? Jens podrapa si w gow.
- Tego nie wiem. Prawd mwic, nie mam zielonego pojcia. Elizabeth poczua si
zawiedziona.
- Na pewno co wymylimy - zapewni szybko. -A teraz staraj si unika z ni ktni.
- To nie bdzie atwe. - Elizabeth umiechna si smutno.
- Wiem - przyzna Jens.
Pogadzi j po policzku; jego do pachniaa komi. Elizabeth pragna chwyci j,
podnie do ust i pocaowa.
- Pozdrw wszystkich w Heimly, a take doktorostwo - powiedziaa amicym si
gosem.
- Zrobi to na pewno - obieca. Kiedy odjecha, staa jeszcze chwil i patrzya za nim.
Potem powoli posza do domu.
Rozdzia 2
W kuchni siedziaa Pernille z Williamem i Signe na kolanach. Kiedy wesza Elizabeth,
opiekunka nawet na ni nie spojrzaa, tylko dalej bawia si z dziemi.
- Kristian pewnie niedugo wybierze si po choink
- rzucia Elizabeth jakby od niechcenia. - Moe... - zacza i zamilka. - Nie - dodaa
po chwili. - Dzieci s jeszcze za mae. Pernille, pomoesz im udekorowa drzewko
pierniczkami? Opiekunka nadal j ignorowaa.
- Syszysz, co do ciebie mwi? - spytaa Elizabeth, biorc si pod boki. Czua na
sobie spojrzenia obecnych.
- Jeli nie bdziesz robia tego, o co ci prosz, to...
- zacza i nagle urwaa.
- To co? Wypowiesz mi? - umiechna si Pernille.
- By moe.
- Nie masz powodu. Zostaam najta do opieki nad dziemi. Mog robi co innego, ale
tylko jeli sama zechc. Poza tym dlaczego miaabym ubiera choink, skoro wyrzucasz mnie
na wita z domu?
- Nie zachowuj si jak nadsane dziecko! - parskna Elizabeth. - Jeli nie chcesz
razem z dziemi ubiera drzewka, poprosz kogo innego. Pernille spowaniaa.
- Nikt inny nie bdzie zajmowa si dziemi. To moja praca.
- No wanie. Dlatego spodziewam si, e zrobisz to, o co ci prosz.
Opiekunka nie odpowiedziaa. Elizabeth nie chciaa si z ni kci, wic wysza z
kuchni i ruszya na gr.
- Co z Sar? - spytaa, wchodzc do pokoiku chorej.
- Bez zmian - westchna Lina. - Prbowaam j obudzi, ale w ogle nie reaguje.
- Zwilasz jej usta wod?
- Tak. Staram si te, eby cho kilka kropli wpado jej do ust.
- Musimy cierpliwie czeka. Bergette obiecaa wpa dzisiaj, ale dopiero po poudniu.
A teraz wybieram si do sklepu. Przy okazji odwiedz Mari i zamieni z ni dwa sowa.
Posiedzisz tu jeszcze troch?
- Oczywicie - zgodzia si Lina.
- Dzikuj. Niedugo wrc. Elizabeth zacza ubiera Williama; najwyraniej
zamierzaa wzi go ze sob.
- Po co cigniesz ze sob dziecko? Mylisz, e nie jestem w, stanie si nim
- Nie, nie czuj si najlepiej - odpara Maria i pogadzia swj okazay ju brzuch.
Peder spojrza na ni, a potem na Elizabeth.
- Na pewno chcecie sobie spokojnie porozmawia. Idcie do domu. Mamy chyba
kaw i ciasto, prawda? Maria przytakna.
- Tak, mamy wszystko. Chod. - Pocigna siostr w stron drzwi. Elizabeth sza za
ni, podziwiajc kolejne pokoje, ktre mijay po drodze.
- Kiedy si tu wprowadziam, wszystko byo ju piknie urzdzone, wic niewiele
zmieniam - wyjania Maria. - Waciwie tylko sypialni urzdziam od nowa - dodaa,
otwierajc drzwi. Elizabeth wesza i si rozejrzaa.
- Masz ju koysk?
- Tak, Peder ju j kupi. Now. Pikna, prawda? A widziaa te koronki? Patrz! Na
niczym nie oszczdza. Maria wysuna szuflady i pokazaa starannie poskadane dziecice
ubranka.
- Wszystko ju czeka.
- wietnie sobie radzisz - pochwalia Elizabeth siostr.
Pokj by przyjemny. W oknach wisiay adne niebiesko-biae firanki, na pododze
leay szmaciane dywaniki, a na ku kapa, dobrana kolorem do firanek. Komod zdobia
koronkowa serwetka.
- Tak tu mio, e waciwie mogybymy wypi kaw tutaj - rozemiaa si Elizabeth.
- artujesz! - Maria take si rozemiaa. - Pjdziemy do kuchni, usidziemy sobie
przy stole i opowiesz mi, co nowego w Dalsrud.
Zeszy do kuchni. Elizabeth patrzya, jak siostra si krzta, szykujc poczstunek.
Zaproponowaa swoj pomoc, ale Maria stanowczo odmwia.
- Jeste moim gociem - powiedziaa.
- Ale ty le si czujesz - zaoponowaa Elizabeth. Maria wyja chusteczk i otara pot
z czoa.
- Rzeczywicie, wszystko ostatnio przychodzi mi z trudem. Pewnie dlatego, e
zrobiam si taka gruba. Bardzo przytyam w tej ciy.
- Nie wicej, ni powinna - uspokoia j siostra. -Moe porozmawia z Torsteinem? zaproponowaa.
- On ju tu by - odpara Maria.
Nalaa siostrze filiank kawy, a Williamowi kubeczek kompotu. Chopiec chwyci
kubek obiema rczkami i zacz apczywie pi.
- Peder po niego posa. Te si niepokoi, ale Torstein uwaa, e nic zego si nie
- Przy wszystkich s karteczki z imionami, eby byo wiadomo, co jest dla kogo.
Elizabeth wzia prezenty.
- Dopilnuj, eby i do was co dotaro - obiecaa. Prbowaa si umiechn, ale bya
zawiedziona. Po raz pierwszy spdz wita osobno. Rozumiaa jednak, e siostra nie czuje
si na siach odby podr do Dalsrud.
- Na pewno spdzimy miy wieczr - cigna podekscytowana Maria. - W
towarzystwie Pedera nie mona si nudzi. Ma niezwyky dar opowiadania, uwielbiam go
sucha.
- Ciesz si - powiedziaa Elizabeth.
Pooya rk na doni siostry i mocno j ucisna. Umiech, ktry tym razem pojawi
si na jej twarzy, by naprawd szczery.
- Bam! - wykrzykn nagle William, kadc swoj pen okruszkw rczk na ich
doniach. Trudno byo im si rozsta. Elizabeth obiecaa odwiedzi siostr, jak tylko znw
znajdzie troch czasu.
- Przed witami chyba nie dam rady, ale na pewno zajrz do ciebie jeszcze przed
Nowym Rokiem. Zobaczymy, co bdzie z Sar.
- W kadym razie o mnie nie musisz si martwi. Poradz sobie. Troszcz si o swoich.
Tylko obiecaj mi jedno... Elizabeth otulia synka futrem, odwrcia si i spojrzaa pytajco na
siostr.
- Obiecaj mi, e bdziesz przy mnie, kiedy zacznie si pord.
- Moesz na mnie liczy, Maryjko. Wtedy nic mnie nie powstrzyma...
Nagle urwaa. Zauwaya, e siostra si zaczerwienia na dwik dawno
nieuywanego zdrobnienia. Moe poczua si uraona? W kocu bya ju dorosa.
- Uwaaj na siebie i dbaj o Pedera - dodaa i nie przeduaa ju rozmowy. Kiedy sanie
zajechay przed dom, na spotkanie im wyszed Kristian.
- Co nowego w Storvika? - spyta i wzi od ony lejce.
- Maria bardzo przytya i ma wielki brzuch, ale Peder dobrze si ni opiekuje. Nawet
sprowadzi do niej Torsteina.
- Co jest nie tak?
- Martwi si o ni, ale skoro doktor twierdzi, e wszystko w porzdku, to trzeba mu
zaufa.
- Ty zawsze si zamartwiasz. A jak nasz may mczyzna znis podr? - zapyta
artobliwie i uszczypn Williama w policzek.
- Ciasto! - odpowiedzia chopiec.
- Dostae ciasto? William milcza. Chcia jak najszybciej wydosta si z sa, eby
poklepa konia po bie.
- Tylko nie nachylaj si za bardzo - ostrzega Elizabeth, podnoszc synka do gry.
- Zaprowadzisz konia do stajni i kaesz go oporzdzi? - poprosia ma. W tym
momencie na dziedziniec wjechaa Bergette. Twarz miaa czerwon od mrozu. /
- Jak si czuje Sara? - spytaa, jeszcze zanim ko zdy si zatrzyma.
- Chyba bez zmian - odpara Elizabeth i nagle poczua si okropnie zmczona.
Gdybym tak moga si pooy i przespa kilka godzin, a nawet dni, pomylaa.
Szybko jednak wzia si w gar. Wiedziaa, e musi by silna. Dla swoich bliskich, ktrym
bya teraz bardzo potrzebna.
- Chod, zobaczmy, co z ni - zwrcia si do Bergette. Wzia przyjacik pod rk i
razem skieroway si do domu. Na szczycie schodw czekaa ju na nie Pernille z Signe na
rku.
- Dugo ci nie byo - powiedziaa niezadowolona. -William na pewno zmarz i
zgodnia - dodaa ze skwaszon min.
Zaraz jednak si umiechna, jakby chcc zagodzi swoje sowa. Elizabeth znw
poczua narastajc zo. Miaa ochot zwrci opiekunce uwag, da jej jasno do
zrozumienia, gdzie jest jej miejsce, ale w ostatniej chwili si opanowaa. Pernille bya
niebezpiecznym wrogiem. Poza tym mieli przecie gocia. Nie chciaa teraz si kci. Musi
wszystko dokadnie przemyle i znale sposb, eby pozby si piastunki.
- William nie zmarz i nie jest godny. Zjedlimy u Marii - odpara. - A jak si czuje
Sara? Pernille pocigna nosem i ju chciaa co odpowiedzie, kiedy nagle dostrzega
stojc nieco w cieniu Bergette. Od razu zmienia ton, a na jej twarzy pojawi si smutek.
- Biedaczka. Co za tragedia, pani Bergette! Sw nie znajduj, eby wyrazi, jak mi
przykro. Na szczcie zawsze chtnie wysucham Elizabeth, gdyby potrzebowaa z kim
porozmawia. Jestem co prawda tylko zwyk opiekunk do dzieci, ale potrafi ludzi sucha.
I pocieszy, gdy zajdzie taka potrzeba. No, ale nie bd ju paniom przeszkadza. Na pewno
chcecie pj zobaczy, co z biedn Sar - zaszczebiotaa. Wzia dzieci za rce i wysza z
kuchni.
- Boe drogi - westchna Bergette, patrzc za ni.
- Czasem bywa nieco... - zacza Elizabeth i zamilka, nie bardzo wiedzc, co
powiedzie.
- W ogle nie ma dla ciebie szacunku, ale o dzieci chyba dba - zauwaya Bergette.
- Tak, prawda? - podchwycia pospiesznie Elizabeth. - Pewnie martwia si o
ez.
- Tak si modliam! I Pan mnie wysucha. Nadal siedziaa na brzegu ka z domi
na kolanach.
- To zasuga Boga i twoja, Elizabeth. Zdarzy si cud. Elizabeth odkaszlna.
- Teraz nareszcie mog si cieszy witami! - powiedziaa rozpromieniona.
Nagle przyszo jej ha myl, e skoro Sara yje, to bdzie moga wiadczy przeciwko
Pernille. Poczua, jakby kto zdj z jej plecw wielki ciar. Westchna cicho i zoya
donie do modlitwy.
Rozdzia 3
Elizabeth zanurzya si w wielkiej balii, tak e tylko gowa i kolana wystaway jej z
wody. Wosy unosiy si na powierzchni niczym wodorosty, mikkie i byszczce. Chwycia
kostk pachncego myda i namydlia si caa, chonc bogi zapach. Szybko jednak odoya
mydo na bok, nie chcc go marnowa.
- witeczna kpiel - wyszeptaa.
Bya w ani sama. Wczesnym rankiem napalia w piecu, byo wic ciepo i
przyjemnie. Zamkna oczy i sprbowaa si odpry. Waciwie powinna si pospieszy, bo
kolejka do kpieli bya duga. Postanowia jednak cieszy si chwil. Jej myli powdroway
do wczorajszego dnia. Kiedy Sara otworzya oczy i wypia kilka yeczek wody, Elizabeth i
Bergette popakay si ze szczcia. Gdy w kocu troch si uspokoiy, Elizabeth zbiega
szybko do kuchni.
- Sara si obudzia! - zawoaa. - Wypia nawet troch wody - dodaa ju nieco
spokojniej. Nigdy chyba nie zapomni reakcji Pernille. Jej twarz zrobia si biaa. Otworzya
szeroko oczy i wymamrotaa co niewyranie. Elizabeth miaa wraenie, e opiekunka
znalaza si na chwil w jakim innym wiecie. Helene i Lina rzuciy si sobie na szyj.
- Dziki Bogu! - wykrzykiway jedna przez drug.
- Tak si baam, e ona umrze. Och, jak si ciesz! - miaa si Lina.
- Moe mwi? Co j boli? - dopytywaa si Helene. Elizabeth pokrcia gow.
- Nic nie powiedziaa. Wypia tylko troch wody i znw zasna. Elizabeth pomylaa,
e powinna zawiadomi mczyzn. I Torsteina...
Wybiega i kazaa Jensowi natychmiast jecha do doktora. Torstein na szczcie by w
domu i przyjecha najszybciej, jak mg.
Od razu poszed do pokoju, w ktrym leaa Sara. Bergette nadal siedziaa obok niej
na brzegu ka. Lekarz unis powieki chorej, posucha serca i zbada puls. Potem
sprbowa j obudzi. Sara uniosa na chwil powieki i znw udao si Elizabeth poda jej
kilka yeczek wody.
- Powinna duo odpoczywa - zaleci Torstein. - Ale trzeba te j budzi. Co p
godziny. I poi wod. Nie duo, lecz czsto. Mona te podawa jej troch zupy i herbat.
Masz jeszcze te krople, ktre umierzaj bl? Elizabeth przytakna.
- Stoj na nocnym stoliku.
- Dobrze. - Torstein umiechn si do niej.
- Jak dugo potrwa, zanim cakowicie si wybudzi? - spytaa Bergette.
- Trudno powiedzie. Moe kilka dni. Jeli bdzie pia, powinna szybko odzyska siy
- odpar doktor. Zamkn swoj torb lekarsk i z umiechem spojrza na Elizabeth.
- Teraz moesz ju odoy na bok zmartwienia i spokojnie powici si
przygotowaniom do wit -oznajmi. W jego gosie sycha byo trosk i Elizabeth poczua, e
znw ma zy w oczach. Wzia si jednak w gar i odwzajemnia jego umiech.
Torstein zszed na d, gdzie w salonie czeka na niego Kristian.
Zanim Bergette wyjechaa, uzgodnili, e wrci ju nastpnego dnia, chocia ona sama
miaa pewne obiekcje. - Macie teraz duo pracy. Nie do, e wita za pasem, to jeszcze
trzeba si opiekowa Sar. I na dodatek jeszcze ja.
- Co ty mwisz? Oczywicie, e zajmiemy si Sar. A ty nie bdziesz nam
przeszkadza. Wprost przeciwnie - tylko nam pomoesz. Bergette si rozemiaa.
- To prawda, ale pozwl mi zapaci za opiek nad ni.
- Bardzo ci przepraszam, ale mwisz bzdury. Lepiej od te pienidze na lub.
- Na jaki lub? Bergette zmarszczya czoo; bya wyranie zmieszana.
- Na twj lub! Bo chyba si pobierzecie, ty i Einar?
Kobieta rozemiaa si gono. - Ty nigdy nie bawisz si w ceregiele! - powiedziaa i
si poegnaa. Elizabeth poruszya si w wielkiej balii. Zaczerpna powietrza i poczua
rany zapach myda. Umiechna si na myl o mczyznach, ktrym przyjdzie si kpa
po niej. Pewnie nie bd zachwyceni. Bd musieli si ratowa perfumami, ktre dostali od
Amandy i Olego. Msk perfum", jak mwi Kristian.
Signa po dzbanek z wod. Chciaa spuka wosy, zanim woda wystygnie. Zajo
jej to troch czasu, bo musiaa je dokadnie rozczesa. W kocu jednak udao jej si; potem,
zadowolona, owina rcznik wok gowy i znw zanurzya si w wodzie. Chciaa mie
jeszcze chwil dla siebie. Jeli mczyni zaczn si niecierpliwi, na pewno zapukaj do
drzwi.
O stanie Sary poinformowali tylko Mari. Kristian i Elizabeth pojechali do Storvika i
zrobili to osobicie. Siostra wydawaa si w nieco lepszej formie. Bya w sklepie razem z
Pederem, chocia wikszo czasu spdzaa na krzeseku za lad. Ucieszya si i z odwiedzin,
i z dobrej wiadomoci.
- Nie przepadam za ni, ale oczywicie przykro mi z powodu wypadku. I ze wzgldu
na Bergette. Na pewno bardzo si ucieszya. Elizabeth przytakna.
- Mario, miaa moe jakie wiadomoci od Ane? Wiem, e do niej pisaa. ^
- Tak, wysaam do niej list, ale nie oczekuj, e mi odpowie. Chciaam po prostu
zawiadomi j o lubie.
melodi - doda.
- Ty tyle wiesz, Peder.
- Duo czytam, no i sucham, co ludzie opowiadaj... - odpar, jakby si
usprawiedliwia. Maria uniosa kieliszek; zocisty napj skrzy si w agodnym wietle lampy
parafinowej.
- Wszystkiego najlepszego z okazji wit.
Peder te podnis swj kieliszek i umiechn si ciepo.
- Tsknisz za rodzin? - spyta nagle powanie. Maria upia yk i zacza si
zastanawia.
- W pewnym sensie tak. Dotychczas zawsze spdzaam wita z Elizabeth. Ale nie jest
mi przykro. Dobrze mi tu, poza tym sama podjam tak decyzj. Czuam, e nie dam rady
tak daleko pojecha. Zauwaya rado na jego twarzy i te si ucieszya.
- Wszystko byo rwnie dobre jak w Dalsrud? - dopytywa si Peder.
- Nawet lepsze. Nigdy nie jadam tak smacznych potraw. Peder rozemia si cicho.
- Nie sdzisz, e pora wymieni si prezentami? Maria przytakna i posza po prezent
dla ma.
- Prosz. Sama je zrobiam.
- Rkawice i kapcie! Bardzo ci dzikuj. Moje stare s ju bardzo zniszczone. Tak to
jest, kiedy w domu brakuje kobiety. Maria z przyjemnoci zauwaya, e jest zadowolony z
prezentu.
- Pocerowaam wszystkie twoje skarpety, ale niektre do niczego si ju nie nadaway
- powiedziaa. Peder wsta i te poszed po prezent.
- A to co ode mnie - oznajmi. - Pachnce mydo i ksika. Z przepisami kucharskimi.
Nie ebym narzeka na twoje gotowanie, ale kobiety, zdaje si, ceni sobie takie ksiki...
- Bardzo ci dzikuj. Jak piknie wydana! - wykrzykna Maria. - Nowa ksika
kucharska, 540 porad, jak gotowa, smay, piec, marynowa i w ogle przyrzdza posiki,
Christiania 1885 -przeczytaa na gos i rozradowana zacza przeglda ksik.
- Jest te prezent z Heimly - doda Peder. - Rkawiczki dla nas obojga. I kartka!
Maria wzia od niego zapisan karteczk i zacza czyta.
Dorte pisaa:
Teraz nie macie adnego usprawiedliwienia. Moecie odwiedza nas take, kiedy jest
zimno.
Oddana Wam Dorte i reszta domownikw.
Rozdzia 4
Elizabeth zbiegaa ze schodw tak szybko, e a si potkna i niewiele brakowao, a
byaby upada. W ostatniej chwili zapaa si porczy, zebraa fady sukni i ju wolniejszym
krokiem zesza na d.
- Sara si obudzia! - zawoaa, otwierajc drzwi do salonu. - Naprawd si obudzia!
Wszyscy wstali.
- Jest przytomna? - spyta Kristian.
- Tak, chodcie, szybko!
I, nie wdajc si w szczegy, ruszya z powrotem na gr. Wpada do pokoiku, gdzie
leaa Sara, i dopiero wtedy nieco si uspokoia.
- Jak si czujesz? - zapytaa, siadajc na brzegu ka.
Sara otworzya usta, eby odpowiedzie i natychmiast je zamkna, bo do pokoju
weszli pozostali domownicy.
- Co ci boli? - dopytywa si Kristian. Sara pokiwaa gow.
- Zaraz podam ci krople, ktre umierz bl - powiedziaa Elizabeth. Signa
pospiesznie po buteleczk, odmierzya kilka kropli i wymieszaa je z wod.
- Wypij, pomog ci - zapewnia. - Masz zaman rk i nog. Doktor mwi, e nie
wolno ci rusza, dopki koci si nie zrosn. Bergette odwiedzaa ci tu codziennie.
- Cy Saja telaz wstanie? - zapytaa Signe.
- Ciszej - upomniaa j natychmiast Lina.
- Pewnie chce ci si pi? - zatroskaa si Elizabeth. Sara znw skina gow i
Elizabeth podaa jej szklank z wod. Chora oprnia j i opada na poduszk.
- Jeste godna? Sara pokrcia gow.
- Moe zjesz troch zupy?
Kobieta otworzya usta, ale nie wydaa z siebie adnego dwiku. Wargi jej dray, w
oczach miaa zy. Zdrow rk pokazaa na swoje usta, ktre znw bezdwicznie si
poruszyy. Nagle do Elizabeth dotaro, co chora chce im przekaza.
- Nie moesz mwi? - spytaa amicym si gosem. Sara skina gow, a po jej
policzkach popyny zy.
- Trzeba wezwa doktora! - zarzdzi Kristian. Elizabeth pokrcia gow.
- Jest Wigilia. Musimy zaczeka do jutra. Torstein i tak natychmiast jej nie pomoe.
Wyja chusteczk i zacza delikatnie ociera Sarze zy.
- Nie pacz, prosz. To na pewno minie. O, widzisz, teraz wytr ci twarz i zaraz
cisna. Poruszaa przy tym wargami, jakby chciaa powiedzie dzikuj". Elizabeth znw
napyny zy do oczu.
- Nie masz mi za co dzikowa - powiedziaa i gwatownie zamrugaa, eby si nie
rozpaka. -Najwaniejsze teraz, eby odpoczywaa i zbieraa siy. Pjd po dzwonek.
Pamitaj, e masz go uywa, kiedy tylko bdziesz czego potrzebowaa, o kadej porze dnia
i nocy. Poza tym oczywicie bdziemy czuwa przy tobie tak czsto, jak tylko bdziemy
mogy.
Wysza, zostawiajc uchylone drzwi, tak jak to robia, kiedy Maria i Ane byy mae.
Wiedziaa, e wtedy czuy si bezpieczniej.
Elizabeth posza po dzwonek, wrcia na gr i jeszcze chwil posiedziaa przy chorej.
Sara spaa, co zreszt byo dla niej najlepsze. Na pewno bya wyczerpana. Musiaa przey
szok, kiedy zrozumiaa, e nie jest w stanie mwi. Nagle Elizabeth przyszo na myl, e Sara
moga straci pami. Nawet jeli odzyska mow, moe si okaza, e nie pamita wypadku.
Co podobnego przydarzyo si przecie kiedy Jensowi. Westchna ciko, wstaa i ruszya
do drzwi.
Kiedy zesza na d, reszta domownikw ju dawno posza spa. Cicho wlizgna si
do sypialni. Lampa na stoliku nadal si palia. Kristian poruszy si, robic jej miejsce w
ku.
- Co z ni? Jest przytomna?
- Tak, ale teraz pi.
- Dziwne, e jest taka zmczona po tylu dniach leenia.
- A jednak.
Elizabeth zacza si rozbiera. Zdja sukni i przerzucia przez oparcie krzesa. Jutro
powiesi j w szafie, teraz nie miaa siy.
Kristian unis pierzyn, a ona szybko si pod ni wlizgna.
- Zimno ci?
- Troch - skamaa, przytulajc si do niego. Lina napalia we wszystkich pokojach,
byy przecie wita. W te dni nie oszczdzano na niczym.
- A jeli Sara nie odzyska gosu? - zastanowia si gono Elizabeth.
- Na pewno odzyska. Moe po prostu boli j gardo? Sama wiesz, jakie to czasem
dokuczliwe -pociesza j m. - Nie martwmy si na zapas - doda i pocaowa j w gow.
Usyszeli, e William przewraca si w swoim eczku. Nasuchiwali chwil, ale na
szczcie chopiec si nie zbudzi. By ju na tyle duy, e spokojnie przesypia ca noc.
Natomiast Signe podobno budzia si nieraz w nocy i chciaa spa z rodzicami.
Linie i do domu, a sam jeszcze zostawa. Wtedy bywa wobec niej, Elizabeth, szczeglnie
uprzejmy, nawet artowa i mia si. To o niej myla! Powiedzia jej kiedy, e nadal j
kocha i e Lina jest dla niego jak siostra, ale nie potraktowaa tego powanie. Nie moga. Bya
przecie on Kristiana.
- Jens nigdy ci nie zdradzi, Lino - owiadczya stanowczo. - Nigdy od ciebie nie
odejdzie. On nie jest taki - dodaa.
- Skd moesz by tego pewna? - zapytaa suca, ciskajc w doni filiank.
- Tak mwi. Lina otworzya szeroko oczy ze zdziwienia.
- Przy jakiej okazji?
- Dobrze wiesz, e ja i on bardzo si przyjanilimy i o wszystkim sobie mwilimy.
Lina pokiwaa gow.
- No wic kiedy powiedzia mi, e bardzo ci kocha i e nigdy ci nie opuci. To byo
wtedy, gdy wyjechaa do Danii. Lina dugo jej si przygldaa, a zaczo to by krpujce.
W kocu umiechna si z ulg.
- Jeli wtedy chcia by ze mn, to pewnie rzeczywicie jest tak, jak mwisz.
Wyprostowaa si na krzele i upia yk kawy.
- Waciwie to jest nam razem dobrze. Nie kada ma takie szczcie.
- Ja mam. Moim szczciem jest Kristian - odpara Elizabeth.
Szturchna lekko Lin i umiechna si do niej porozumiewawczo. Lina
odwzajemnia jej umiech i
wkrtce rozmawiay ju o innych sprawach.
A jednak Elizabeth nie moga przesta myle o tym, co przed chwil usyszaa.
Po jakim czasie reszta domownikw wrcia z kocioa. Ku swemu przeraeniu
Elizabeth zauwaya, e niewiele brakowao, a kilka razy powiedziaaby do Kristiana Jens".
On najwyraniej te si zorientowa, e co jest nie tak, bo kiedy skoczy oporzdza
zwierzta, nie wyszed z obory, tylko zaczeka na ni.
- Moe naszykujemy wicej siana, eby byo gotowe na jutro rano - zaproponowa.
Pogadzi jej warkocz.
- Masz som we wosach - zauway z czuoci.
- Nie szkodzi - odpowiedziaa lekko.
- Widziae w kociele Pernille? - spytaa po chwili, odsuwajc si nieco od ma.
- Nie, nie byo ani jej, ani lensmana, ani jego ony. Zreszt ja cay czas mylaem
tylko o tobie - powiedzia i obj j w pasie.
Tym razem Elizabeth nie odtrcia go. Zarzucia mu rce na szyj i pozwolia
Rozdzia 5
- Co ty robisz?! - krzykna Elizabeth. Podbiega do ka i wyrwaa poduszk z rk
kobiety. Pernille zblada, oddychaa z trudem.
- Chciaam tylko...
- Mylisz, e nie wiem, co chciaa?
- Chciaam podoy Sarze pod gow dodatkow poduszk - oznajmia Pernille.
- Nie kam! Mylisz, e jestem gucha i lepa? Czua, jak mocno bije jej serce.
Podesza bliej.
- Chciaa j zabi! Udusi poduszk! - wykrzyczaa i zrobio jej si ciemno przed
oczami.
- Co za bezczelno...! Jeli mi nie wierzysz, to spytaj j!
- Przecie dobrze wiesz, e ona nie jest w stanie nic powiedzie! A ty si boisz, e
kiedy odzyska gos, prawda wyjdzie na jaw! Wyjd std, bo nie rcz za siebie! I nie pokazuj
si tu wicej! - krzyczaa. Pernille ruszya chwiejnym krokiem do drzwi.
- Nie myl, e ujdzie ci to pazem. Twoja bezkarno musi si skoczy! - zawoaa za
ni Elizabeth. Pernille odwrcia si, rzucia jej nienawistne spojrzenie i znikna za
drzwiami. Elizabeth odoya podusz i usiada obok Sary, ktra leaa i cicho pakaa. Rce
jej dray.
- Ju dobrze, uspokj si, prosz - przemawiaa do niej serdecznie. - Nie pozwol,
eby zrobia ci krzywd. Od dzisiaj bd zamykaa pokj na klucz, ktry zawsze bd nosia
przy sobie, wic moesz by spokojna. Jej sowa wpyny kojco na Sar; w kadym razie
leca przestaa paka.
- Szkoda, e nie moesz mi wszystkiego powiedzie - westchna Elizabeth i
sprbowaa si umiechn. - Niedugo na pewno odzyskasz mow, koci si zrosn i znw
wszystko bdzie dobrze. Jeste zmczona? Sara skina gow.
- Spij spokojnie. Posiedz przy tobie. A kiedy wyjd, zamkn drzwi na klucz.
Usiada na brzegu ka i zacza nuci koysank, ktr piewaa Ane, kiedy creczka
bya maa. Gdy si upewnia, e Sara zasna, wysza cicho z pokoju i zamkna drzwi na
klucz, ktry nastpnie doczya do innych noszonych przy pasie.
- Tutaj bdzie bezpieczny - rzeka cicho do siebie i zesza na d.
Usyszaa skrzypienie podogi w gabinecie, a wic Kristian pewnie jeszcze co tam
robi. Zastanawiaa si, czy powinna mu powiedzie o tym, co si wydarzyo, czy te raczej
jeszcze zaczeka. Dosza do wniosku, e nie moe duej milcze. By przecie jej mem.
- Poczekajmy jeszcze.
- Bd si dziwi, dlaczego zamknam drzwi. Kristian znw zmarszczy brwi.
- Powiedz, e zamkna je, bo dzieci cigle tam wbiegay i przeszkadzay Sarze.
- Dzieci! Ktre ledwo chodz?! M usiad za biurkiem i pooy rce na blacie.
- Szczerze mwic: nie wiem. Ani co powiedzie innym, ani co zrobi z Pernille. To
powane oskarenia. Nie moemy pojecha z tym do lensmana, bo nie mamy dowodw,
jedynie sowo przeciwko sowu. Ludzie mog nas wymia, by moe musielibymy nawet
wypaci Pernille odszkodowanie.
- To moliwe? - spytaa Elizabeth, wyranie przestraszona. - Ale przecie ona...
- Nie wiem - przerwa jej Kristian. - Na pewno jednak musimy by ostroni. I zdoby
dowody.
- Co to znaczy? e mamy zapa j na gorcym uczynku? Jak kogo morduje, i to
najlepiej jeszcze przy wiadkach...
- Miejmy nadziej, e do tego nie dojdzie. A co z dziemi? - zaniepokoi si nagle. S z ni same?
- O dzieci moemy by spokojni. Pernille je uwielbia. ona lensmana te to mwia.
Jeli wic o to chodzi, nie musimy si obawia. Elizabeth zamilka, a po chwili dodaa:
- Mam wraenie, e ona jest szalona. Dawno ju powinna trafi do domu wariatw.
Kadego, kto jej si nie podoba, morduje albo karze w taki czy inny sposb.
- Ale dzieciom nie robi krzywdy? - chcia si jeszcze raz upewni Kristian.
- Nie, dba o nie, jakby byy jej wasnymi dziemi.
- Kto jeszcze o tym wie? - spyta m, wstajc.
- Jens.
- Rozmawiaa z nim o tym?
- Wydao mi si to naturalne. Pamitaj, e dorastalimy razem, znamy si od dziecka.
A co z kluczem? Co mam powiedzie dziewcztom?
- Co wymylisz. Pilnuj tylko, eby Pernille nie wchodzia do pokoju Sary.
- Dobrze. Elizabeth wstaa i ruszya do drzwi, ale zatrzymaa si w progu.
- Wybierasz si gdzie wkrtce?
- A o co chodzi?
- Mylaam o Marii. Jeli bdziesz w pobliu, zajrzyj do niej i powiedz, e Sara
odzyskaa przytomno. Tylko nie wspominaj o Pernille. Przy okazji podzikuj jej i
Pe-derowi za prezenty. No i nie zapomnij spyta jej o zdrowie; ostatnim razem wygldaa na
bardzo zmczon. Kristian si umiechn.
- Nie mamy adnych konkretnych dowodw, ale jak tylko Sara odzyska gos, bdzie
moga powiadczy nasze domysy. Pernille musi odej, tylko jak do tego doprowadzi?
Musimy mie dowody.
- A jeli Sara nie odzyska gosu?
- Nie martwmy si na zapas. Sara jest nasz jedyn nadziej. Nagle Helene zrobia si
biaa jak kreda.
- Ona zajmuje si dziemi! Elizabeth po raz kolejny zacza zapewnia, e nie maj si
czego obawia.
- Wcale mnie nie przekonaa - westchna Helene.
- Wiem, ale to prawda. A teraz przepu mnie, bo zaraz jedzenie wystygnie. Wzia
klucz i otworzya drzwi.
- Powiedz o wszystkim Linie i Larsowi. Waciwie miaam o tym nikomu nie mwi,
ale trudno. Tylko uwaaj, eby Pernille niczego nie usyszaa. I eby nikt wicej si o tym nie
dowiedzia. Nikt, syszysz? Pniej o tym porozmawiamy.
Helene pokiwaa gow i cikim krokiem zacza schodzi ze schodw.
Elizabeth zaczerpna powietrza. Stao si: powiedziaa przyjacice wszystko. Na
szczcie Helene chyba jej uwierzya.
Elizabeth staa w oknie i patrzya na d, wypywajc w lutowy dzie w morze.
Zaczy si zimowe poowy. Kiedy mczyni wypywali, kobiety nie odprowadzay ich na
brzeg; to oznaczaoby nieszczcie.
Minione tygodnie nie przyniosy adnego przeomu. Sara nie odzyskaa gosu. Kiedy
Lina i Lars dowiedzieli si o Pernille, przeyli szok. Owszem, przyznali, e kobieta jest nieco
dziwna, ale trudno im byo uwierzy, e moe kogo zabi. Obiecali jednak nie
rozpowszechnia tych wiadomoci. Elizabeth szybko zauwaya, e wszyscy starali si teraz mniej lub bardziej otwarcie - unika piastunki.
Natomiast sama Pernille wcale si nie zmienia. Kiedy wiedziaa, e nikt ich nie widzi,
posyaa Elizabeth szydercze spojrzenia albo skradaa si i nagle zaskakiwaa j swoj
obecnoci. Elizabeth wzdrygaa si i serce walio jej jak motem. Jeli jednak zwracaa
opiekunce uwag, ta udawaa niewinitko.
- Przestraszyam ci? Naprawd nie chciaam... Elizabeth nie moga nic zrobi.
Przyoya czoo do chodnej szyby i westchna. Modlia si do Boga, bagajc Go o pomoc.
- Te chc zobaczy - marudzi William, cignc j za spdnic. Wzia go na rce.
- Widzisz, jak tatu odpywa? -Tak! Widz! Wskaza paluszkiem na morze i si
umiechn.
-Jak bdziesz duy, te kiedy z nim popyniesz. Ale na szczcie minie jeszcze wiele,
wiele lat. Pocaowaa synka w krgy policzek, chonc bogi zapach dziecka.
- dka?
- Popyna, tam daleko! - powiedziaa i poaskotaa go w szyj.
- dka! - upiera si William.
Elizabeth podya wzrokiem za jego paluszkiem. Dziecko miao racj: daleko na
horyzoncie wida byo d. Szybko zbliaa si do brzegu. Na pokadzie byo czterech, nie
piciu mczyzn.
- Kto do nas pynie! - zawoaa do pracujcych w kuchni kobiet.
- Pjd na brzeg. Zosta w domu, synku! - krzykna. Szybko woya gruby sweter,
narzucia na ramiona
chust i niemal pobiega na brzeg. Kiedy dotara, d cigle jeszcze bya na wodzie.
Spostrzega, e na pokadzie jest take kobieta, ktra te j zauwaya i zacza macha rk.
Elizabeth odwzajemnia jej pozdrowienie, zastanawiajc si, kto to moe by.
d zbliya si do brzegu. Dwch mczyzn wyskoczyo i zaczo wciga j na
kamienie. Dopiero wtedy Elizabeth rozpoznaa Gebor, matk Liny. Podesza bliej. Gebora
wysiada z odzi i zmierzaa w jej kierunku. Miaa na nogach wysokie boty, sukni zebraa
nieprzyzwoicie wysoko nad kolanami.
- Witam w Dalsrud! - odezwaa si Elizabeth. - Co za niespodzianka! Musielicie
pyn ca noc, skoro przybywacie o tak wczesnej porze. Gebora przytakna.
- Zapragnam odwiedzi Lin. To moja jedyna crka, ale nie bd wam przeszkadza.
Jeden z ludzi zaproponowa, e mog si zatrzyma u jego ciotki, ktra mieszka w tym
starym...
- Ale moja droga - przerwaa jej Elizabeth. - Oczywicie, e zamieszkasz u nas!
Bdziesz moga rozmawia z Lin do woli - umiechna si.
Przygldaa si drobnej, szczupej kobiecie. Gebora wygldaa na zagubion, kiedy tak
staa w za duych botach, ciskajc w rku fady spdnicy. Kobieta najwyraniej podya za
jej wzrokiem, bo podesza do niej i szeptem zacza si tumaczy:
- To jest moja najlepsza suknia. Nie chciaam, eby si zmoczya. A woyam j, eby
jako wyglda, skoro wybraam si w odwiedziny. Kupiam j siedem lat temu, ale jest jak
nowa. Elizabeth zakasaa, eby zdusi miech.
- Wejdcie do rodka i si ogrzejcie - zwrcia si do mczyzn. Jeden z nich wynis
na brzeg niewielki podrny kuferek. Teraz zdj czapk i si ukoni.
- Bardzo dzikujemy, ale musimy pyn dalej. Ludzie na nas czekaj. Jeli nie
- Co podobnego, jeste suc! Jak mio, bardzo si ciesz. Moemy czasem razem
popilnowa dzieci. Zadowolona, uszczypna lekko Pernille w policzek.
- Okrglutka jeste, moja droga - powiedziaa, mrugajc do niej okiem. - Jeli chcesz,
pomog ci schudn. Znam si na takich rzeczach.
Elizabeth i Helene wymieniy spojrzenia. Przyjacika zakrya doni usta, eby si nie
rozemia. Ale w jej oczach wida te byo strach. Ona pewnie take zastanawiaa si, jak
Pernille to przyjmie.
Rozdzia 6
Maria poprawia nog szmaciany dywanik. Nucc, usuna zwidy listek i przesuna
palcem po szklanej miseczce. Ani drobinki kurzu, pomylaa zadowolona. W ich domu
zawsze panowaa cisza, inaczej ni w Dalsrud, gdzie zwykle byo peno ludzi, gdzie wszdzie
sycha byo kroki, gdzie zawsze jakie dziecko miao si albo pakao. Tutaj tylko od czasu
do czasu dobiega j z oddali stukot kopyt czy parsknicie konia, rzadko czyje gosy, jakie
woanie.
Codziennie sprztaa cay dom, ale niewiele miaa tu do roboty. Poza tym Peder
chtnie jej pomaga. Czas spdzaa wic gwnie na czytaniu ksiek i szyciu ubranek dla
dziecka. Kiedy wspomniaa Pederowi, e nieraz ta cisza j mczy.
- Ciesz si ni, pki moesz - odpar. - Ju niedugo to si skoczy. Nagle Maria
poczua parcie na pcherz i ruszya pospiesznie do swojego pokoju. Zanim zdya doj do
drzwi, stwierdzia, e ma mokr bielizn. Zrobio jej si wstyd. Spojrzaa na d, na podog, i
nagle zrozumiaa. Zaczy odchodzi jej wody! W tym samym momencie poczua lekki bl
krgosupa, jakby cignienie. Opara si o ko i zacza gboko oddycha. Szybko znalaza
wie bielizn i przebraa si, podoya te pod spd grub podpask. Wrcia do saloniku,
podesza do okna, otworzya je i rozejrzaa si dokoa. Musi poprosi kogo o przekazanie
wiadomoci. Na pewno zaraz kto si zjawi.
Zacza nasuchiwa. I rzeczywicie, wkrtce usyszaa czyje lekkie kroki, a po
chwili zobaczya przechodzcego nieopodal chopca. Najwyraniej zmierza w jej stron.
- Hej! - zawoaa. Chopiec stan i spojrza na ni zdziwiony.
- Przeka Pederowi, eby posa po Elizabeth. Ju on bdzie wiedzia, o co chodzi.
Chopak skin gow i po chwili wszed do sklepu.
Maria zamkna okno. Musi teraz naszykowa czyste przecierada, nocn koszul i
ubranka dla dziecka; poza tym misk, noyczki i rne inne drobiazgi. Dobrze, e zamiast
bezczynnie czeka, moga si czym zaj. W drzwiach stan Peder. By czerwony na twarzy
i wyranie poruszony.
- le si czujesz? To ju pora? Maria umiechna si do niego.
- Jeszcze troch to potrwa... - zacza, ale nie dokoczya, bo znw poczua skurcz.
Peder patrzy na ni, coraz bardziej przeraony.
- Kochanie, bardzo ci boli?
- Nie - odpara i sprbowaa si wyprostowa. - Nie jest tak le. Jeli tylko nie bdzie
gorzej, to nie mog narzeka. - Znowu si rozemiaa, eby nie straszy Pedera. - Posae po
Elizabeth?
- Chopak ju wyruszy, ja zostan z tob. Zamknem sklep. Ludzie bd gada, bo
musiaem wyprosi kilku klientw. Nie przyszli po nic wanego, wic to bez znaczenia, ale
nie byli zadowoleni. Peder zamilk. Sta i przyglda si jej bezradnie.
- Nie powinna si pooy, zamiast szuka czego w tej szufladzie?
- Jeszcze za wczenie, ebym si kada - powiedziaa Maria z umiechem. - Poza tym
musz naszykowa rne rzeczy. Peder zmarszczy brwi i przecign rk po swojej ysinie.
- Mog ci pomc - zaproponowa.
- Nie, id do kuchni i zaparz kaw.
Maria poczua, e zblia si kolejny skurcz. Ukucna i jkna cicho, na szczcie bl
szybko min. Peder niechtnie poszed do kuchni. Maria syszaa, jak haasuje naczyniami.
Przed sob sam moga przyzna, e si boi. Baa si skurczw, ktre przybieray na sile, i
baa si, e co moe pj nie tak. Pamitaa, jak Elizabeth cierpiaa przy porodzie Williama,
a przecie jest bardzo wytrzymaa na bl. Pamitaa, jak la si z niej pot, jak skrcaa si z
blu. Czy z ni te tak bdzie? Jak to zniesie?
- Wszystko w porzdku? - spyta Peder, zagldajc przez drzwi.
- Jak najbardziej - zapewnia.
- Mog co dla ciebie zrobi? Maria pokrcia gow.
- Nie, Peder, zajmij si kaw.
Jak tylko m znikn za drzwiami, opada na ko. Biedny Peder, pomylaa. Czuje
si zagubiony. Chciaby jej pomc, ale nie wie, jak. Dobrze, e z ni zosta. Kiedy przyjedzie
Elizabeth, bdzie mg wrci do sklepu. Nagle znw chwyci j skurcz. Poczekaa, a
przejdzie, potem wstaa i posza do saloniku.
Peder ustawi na tacy filianki i talerz z kruchymi ciasteczkami.
- Jeszcze si nie pooya? - spyta zdziwiony. Maria si rozemiaa.
- To moe potrwa kilka godzin.
- Kilka godzin?! Patrzy na ni z przeraeniem.
- Ale...
- Kobieta nie rodzi tak atwo jak kotka - odpowiedziaa, siadajc w fotelu.
- Tak, oczywicie, wiem. Odstawi tac i przynis jej podnek.
- Odpocznij troch. Jeli to ma trwa kilka godzin, to teraz odpoczywaj. A moe
powinienem posa po doktora?
- Nie, nie trud go, prosz. W kocu to tylko zwyky pord. Niedugo przyjedzie
Elizabeth. Poradzi sobie rwnie dobrze jak Torstein.
- Jeste pewna?
- Tak. Chod, usid. Napij si kawy i nie martw si. Od razu poaowaa swojego
pewnie nieco zbyt ostrego tonu. Chciaa go przeprosi, ale w tym momencie poczua kolejny
skurcz. Peder natychmiast do niej podszed.
- Czy mog ci jako uly?
- Nie moesz. No, ju mino. Napij si kawy, prosz. Umiechna si i ucisna
jego do.
- Przepraszam ci. Peder pogadzi j po policzku.
- Nie masz mnie za co przeprasza. Chod, ty te napij si kawy. I poczstuj si
ciasteczkami. Maria signa po filiank i wzia ciasteczko. Wspczua Pederowi, ktry
przecie chcia dla niej jak najlepiej. Nagle poczua, e podpaska znw jest mokra.
Westchna i ruszya do swojego pokoju, eby zmieni bielizn. Zastanawiaa si, czy nie
powinna ju si pooy.
Syszaa, e kiedy odejd wody, kobieta ma lee i stara si nie rusza, a
przynajmniej jak najmniej. Ale nie miaa ochoty si ka. Skurcze nie byy jeszcze bardzo
silne. Wrcia do saloniku. Peder sta w oknie, trzymajc si kurczowo parapetu.
- Dlaczego tak dugo ich nie ma? Maria zauwaya, e ma plamy potu pod pachami.
- Mona by pomyle, e to ty masz rodzi - powiedziaa.
- Niepokoj si o ciebie. Nagle jakby si zawstydzi. Maria umiechna si ciepo.
- Jeste bardzo troskliwy, ale wszystko bdzie dobrze, nie martw si. Kobiety zawsze
rodziy dzieci. Nie jestem-ani pierwsza, ani ostatnia.
Sama jednak take odczuwaa niepokj. eby ju Elizabeth przyjechaa! Potrzebowaa
kogo, kto by j wspar; zapewni, e wszystko bdzie dobrze, e nie ma powodu do
niepokoju.
- No, nareszcie jest! - zawoa Peder i wypad powita gocia.
Wkrtce Maria usyszaa ich gosy na korytarzu. Teraz bya bezpieczna. Zaczerpna
powietrza i szybko zamrugaa, eby nikt nie zobaczy jej ez, nawet jeli byy to zy szczcia.
- Jak si czujesz, Maryjko? - spytaa Elizabeth, obejmujc j czule.
- Dobrze... Tak myl.
- Jak czsto masz skurcze?
- Nie wiem, nie mierzyam czasu.
- Wody ju ci odeszy? Maria zaczerwienia si i zerkna na stojcego obok nich
Pedera. Elizabeth podya za jej wzrokiem.
- Moesz wraca do sklepu, zajm si Mari - owiadczya. - Jeli co si wydarzy, na
Elizabeth mwi.
- Matka Liny - wyjania siostra. - Zjawia si tego dnia, kiedy mczyni wypynli
na poowy. Maria chciaa co powiedzie, ale w tym momencie chwyci j kolejny skurcz.
Znw na jej czole pojawiy si kropelki potu, ciao wygio si w uk. Gdzie z daleka
dochodzi do niej gos Elizabeth, nakazujcy jej spokojnie oddycha. Jak ona sobie to
wyobraa? Spokojnie mona oddycha, kiedy jest si odpronym, a nie kiedy bl rozrywa
wntrznoci.
Kiedy skurcz min, nie bya w stanie otworzy oczu. Zacisna donie na poszwie i
dyszaa zmczona.
- Nie mam ju siy - szepna. Poczua chodn szmatk na czole i usyszaa spokojny
gos Elizabeth:
- Pozwl mi dotkn brzucha. Musz te sprawdzi rozwarcie. Maria nie protestowaa.
Kiedy siostra skoczya, poprosia o wod. Elizabeth podaa jej pen szklank. Maria
pia chciwie.
I co?
- Zaparz zioa, ktre przyspiesz pord - powiedziaa Elizabeth i wstaa.
Maria znw usyszaa brzk naczy w kuchni. Syszaa te, jak siostra otwiera
drzwiczki od pieca. Pewnie dokada drew. To dobrze, pomylaa, bo na dworze jest zimno.
Nagle doszed j gos Pedera. Mwi cicho, ale wiedziaa, e si martwi. Elizabeth
odpowiedziaa mu co, lecz tak cichutko, e nie potrafia odrni sw. Ponownie nadszed
skurcz. Maria chwycia si wezgowia i krzykna. Natychmiast zjawia si Elizabeth. Zacza
masowa jej plecy i pociesza j.
- Przepraszam, Elizabeth - szepna Maria, kiedy skurcz min.
- Nic nie szkodzi. To normalne. Sprbuj troch odpocz, zaraz podam ci napar.
Maria wypia kilka kubkw, ale zioa niewiele pomogy. W kocu Elizabeth wstaa.
Na bluzce miaa plamy potu.
- Trzeba wezwa lekarza. Maria zauwaya, e siostra jest blada.
- Czy ja umieram? - wyszeptaa.
Przez moment pomylaa, e to wcale nie byoby takie ze. Nie miaa ju siy. Nasta
wieczr, a dziecko nadal nie spieszyo si na wiat.
- Oczywicie, e nie umierasz - owiadczya Elizabeth surowym tonem. - Czasem
pord trwa dob i wicej. Zwaszcza u pierwordek. Chc wezwa lekarza tak na wszelki
wypadek. Moe bdzie mg jako pomc.
Maria skina gow i zapada w sen. Zdya jeszcze pomyle o 01avie. Tak bardzo
chciaa, eby teraz przy niej by! Czuaby si bezpieczniejsza... Tyle chciaa mu powiedzie.
Tyle miaa mu do powiedzenia.
Rozdzia 7
Elizabeth odgarna mokre wosy z twarzy siostry. Zaniepokoia si, e Maria ley tak
spokojnie, ale zaraz wytumaczya sobie, e to dobrze, e siostra zbiera siy przed nastpnym
skurczem. Wstaa i cicho wysza z sypialni. Na korytarzu spotkaa Pedera.
- Jak jej idzie?
- Musisz jecha po doktora. Peder zblad.
- Po doktora? - spyta szeptem.
- Na wszelki wypadek. Mam wraenie, e dziecko le si uoyo albo utkno. Tak
czy inaczej, nie moe wyj, a ona nie ma ju siy. Peder wyj chusteczk z kieszeni i otar z
potu twarz i szyj.
- Ju po niego jad.
Elizabeth wrcia do sypialni i usiada na brzegu ka. Na zewntrz byo ju ciemno,
dokoa panowaa cisza. Co si dzieje w Dalsrud? - zastanawiaa si. Umiechna si na myl
o Pernille i Geborze. Drobna kobieta nie miaa pojcia, jaka opiekunka jest naprawd.
Elizabeth prosia Lin, eby na razie nic matce nie mwia. Uznaa, e tak bdzie najlepiej.
Przypomniao si jej pierwsze spotkanie obu kobiet.
Kiedy Gebora wspomniaa co o jej tuszy, Pernille spojrzaa na ni tak gronie, e
kobieta a si przestraszya.
- Mruysz oczy. Czy co wpado ci do oka? - spytaa matka Liny.
Natychmiast wycigna chusteczk, zapewniajc, e jest czysta.
- Sied spokojnie, zaraz zobacz, co ci si stao.
- Nic mi si nie stao i nic nie mam w oku! - prychna Pernille.
- Tak dziwnie si zmarszczya. Pomylaam, e albo si przestraszya, albo co ci
boli...
- Nic mnie nie boli i niczego si nie boj! Gebora umiechna si za jej plecami,
pokazujc pozostaym chusteczk. Dawaa do zrozumienia, e najwyraniej Pernille wanie
jej si zlka. I tak byo przez cay dzie. Elizabeth czekaa, a Gebora zrozumie, jaka
naprawd jest Pernille, ale nic takiego nie nastpio.
- Moe powinnymy powiedzie mamie o wszystkim? - spytaa Lina w pewnym
momencie. Elizabeth pokrcia gow.
- Nie, ale miej na nie oko.
Lina obiecaa, e bdzie na nie uwaaa. Zanim Elizabeth wyjechaa, przekazaa
Helene klucz do pokoju Sary.
Maria pokiwaa gow, ale wida byo, e jest ledwie przytomna. Torstein
nasuchiwa, uciska brzuch, nastpnie sprawdzi rozwarcie.
- Dziecko chyba rzeczywicie le ley.
- Poladkami do przodu?
-Tak.
- Moemy co zrobi?
- Niewiele, niestety - westchn lekarz. Elizabeth przygldaa si jego adnemu
profilowi. By przystojny, mia prosty nos, wysokie czoo i mocno zarysowan brod. Pewnie
poczu jej spojrzenie, bo odwrci si do niej.
- Przykro mi, Elizabeth - powiedzia powanie. - Jedyne, co moesz zrobi, to modli
si, eby wytrwaa. Sprbuj namwi j, eby wstaa. Moe dziecko zmieni pozycj.
- Mylisz, e Maria jest wystarczajco szeroka? Maria bya do pulchna, ale raczej
wska w biodrach.
- Miejmy nadziej. Kiedy byem wiadkiem, jak... - zacz i zamilk.
- Czego?
- Widziaem, jak kobiecie otworzono brzuch i wyjto dziecko - dokoczy. Elizabeth
chwycia go mocno za okie i wyprowadzia z pokoju. Zamkna za nimi drzwi.
- Chcesz powiedzie, e nic nie wiesz? Nie potrafisz oceni, czy ma wystarczajco
szerok miednic, eby dziecko wyszo? Czy w ogle przeyje? Czego ci nauczyli w tej
twojej mdrej zagranicznej szkole? Kto da ci dyplom doktora?! Poczua zy na policzkach i
w tej samej chwili usyszaa, e do pokoju wchodzi Peder.
- Co si stao?
- Musisz spowodowa, eby dziecko wyszo! - krzyczaa Elizabeth w bezradnej zoci.
- Nie moe jej si nic sta! Rozumiesz mnie?! Torstein chwyci jej donie.
- Elizabeth, kochanie...
- Nie chc tego sucha!
- Nie jestem wszechmocny. Niekiedy musimy odda nasz los w rce Pana i zda si na
Jego ask. Elizabeth zakrya twarz domi. Pacz wstrzsa jej ciaem.
- Wracaj do domu, skoro nie wiesz, co robi! - szlochaa. Poczua jego rk na swoim
ramieniu.
- Rozumiem, e jest ci ciko, ale musisz wzi si w gar ze wzgldu na Mari.
Jeste jej potrzebna. Tylko ty moesz doda jej siy, a ona tego bardzo potrzebuje.
Elizabeth pocigna nosem i wytara twarz fartuchem. Nagle napotkaa wzrok Pedera.
Patrzy na ni wielkimi oczami.
Peder cay czas kry po pokoju. Od czasu do czasu dokada drew do ognia.
Chwilami zapadaa cakowita cisza. Pewnie stoi w oknie i wyglda przez nie w zadumie i
przeraeniu, pomylaa Elizabeth.
- Dlaczego nie pooysz si spa? - spytaa.
- Nie potrafibym zasn.
Elizabeth spojrzaa na niego uwaniej. Peder, zawsze taki schludny, zmieni si nie do
poznania. Mia rozpit koszul przy szyi, podwinite rkawy, przekrwione oczy. Wyglda
na wykoczonego.
- Jak mgbym zasn, kiedy Maria walczy o ycie swoje i malestwa?
- Chc tylko, eby troch odpocz - wyjania Elizabeth, spuszczajc wzrok.
- Wiem. Peder umiechn si i zdj buty.
- Nie bd ju haasowa - powiedzia.
Elizabeth wrcia do ka siostry. Zdja z niej mokr od potu koszul i woya jej
inn. Przy okazji umya j troch. Maria jkna cicho, ale nie otworzya oczu.
Czy to ju koniec? - zastanawiaa si Elizabeth. Czy tak miao by? Gdyby Maria
krwawia, mogaby przynajmniej prbowa co dla niej zrobi, ale w tej sytuacji czua si
cakowicie bezradna. Moga jedynie zda si na Boga.
Uklka obok ka i opara gow na rkach. Musiaa chwil odpocz. Bl gowy
przybiera na sile, byo jej niedobrze, baa si, e zaraz zwymiotuje. Bolay j oczy, dawa si
we znaki brak snu. Westchna, wstaa i usiada na krzele. Peder mia racj: nie zanie, gdy
Maria walczy o ycie, a nawet o dwa ycia.
Nasta ranek, a doktora wci nie byo. Sztorm nieco ucich, z zewntrz dochodziy
odgosy budzcego si dnia. Zycie toczyo si dalej.
Maria zdawaa si spokojniejsza, skurcze zdarzay si coraz rzadziej. Nagle Elizabeth
usyszaa, e na dole kto puka do drzwi. Peder najwyraniej z kim rozmawia. Po chwili
wszed do sypialni.
- Jest jaka zmiana?
- adnej. Nie chciaa mu mwi, e Maria jest coraz sabsza, bo wiedziaa, e Peder
bardzo si tym przejmie.
- Ludzie pytaj, czy otworz dzisiaj sklep. Chyba pjd i wywiesz kartk, e dzi te
bdzie zamknite.
- Dobrze.
Elizabeth skina gow, nie spuszczajc wzroku z siostry. Maria bya blada i miaa
podkrone oczy. Mokre wosy kleiy jej si do twarzy. W pewnej chwili Elizabeth
przypomniaa sobie Ragn, ktra umara podczas porodu. Wtedy kobiety zrobiy lalk i
pooyy obok niej. Ale Maria przeyje! Elizabeth wzdrygna si, prbujc odegna od siebie
ponure myli. Pogadzia siostr po policzku.
- Nie wa si mnie zostawi, syszysz? - szeptaa waciwie do siebie samej. - Musisz
urodzi. Ciekawe, czy to bdzie chopiec, czy dziewczynka... - zacza znw, ale gos jej si
zaama, a po policzkach potoczyy si zy. Nawet nie prbowaa ich powstrzyma.
Nie wiedziaa, jak dugo tak siedzi. Pewnie zdrzemna si na chwil, bo a
podskoczya, kiedy nagle usyszaa pukanie do drzwi. Nareszcie wraca Torstein, pomylaa.
Ale drzwi si otworzyy i do sypialni wesza kobieta. Bya niska i szczupa, poow jej
twarzy zakrywa obszerny kaptur. Elizabeth wstaa i zacza i w jej stron.
- Przepraszam, ale kim pani jest? Kobieta zdja kaptur i spojrzaa na Elizabeth
swoimi ciemnymi oczami.
- Nie poznajesz mnie, mamo?
- Ane? Wielkie nieba! To ty, moje dziecko?!
Patrzya na crk przez zy. Podbiega do niej i obja j mocno. Pakaa.
- Wrcia do mnie! Niech no ci si przyjrz! Cofna si nieco i zacza si jej
przyglda. Ane chrzkna i potara oczy. Zerkna na Mari.
- Co jej jest?
- Rodzi. Doktor twierdzi, e dziecko le si uoyo... Elizabeth przerwaa. Nie bya w
stanie dokoczy zdania. Ane zdja rkawice i swoje grube palto. Podwina rkawy i
zawoaa do Pedera:
- Przynie torb, ktr postawiam w korytarzu. Tylko si pospiesz!
Peder natychmiast wykona polecenie. Ane otworzya swoj torb akuszerki, starajc
si cay czas rozmawia z Mari.
- Syszysz mnie, Mario? Obud si! Nie wolno ci spa! Jestem przy tobie, wrciam
do domu. Maria zamrugaa oczami, na jej ustach pojawi si cie umiechu.
- To ty, Ane? Dostaa mj list?
- Tak, ale nie napisaa mi, e spodziewasz si dziecka. Chc je zobaczy, syszysz?
Maria znw zamkna oczy, gowa opada jej na bok.
- Do tego! Musisz mi pomc, mamo. Dziecko musi wyj, inaczej oboje umr.
Podeprzyj j, musi si obudzi.
Elizabeth suchaa jej polece. Ane zdja z Marii pierzyn i podcigna jej koszul.
Sprawdzia rozwarcie, po czym pooya si na jej brzuchu, usiujc wycisn z niej dziecko.
- Co ty robisz?! - spytaa przeraona Elizabeth.
Rozdzia 8
Elizabeth siedziaa i przygldaa si Ane i Marii. Jej crka wrcia! Ledwie moga w
to uwierzy. Maria ya, dziecko te. Umiechna si sama do siebie. Czy wanie tak miao
by? Tego pragn Pan? Chcia da jej lekcj cierpliwoci i pokory?
- Pjd zagotowa troch wody - owiadczya Ane. Pochylia si i pogadzia Mari po
policzku. - Przytul dziecko, eby nie zmarzo. O tak, teraz jest dobrze. Wyprostowaa si i
wysza na chwil do kuchni.
- Mog je zobaczy? - spyta niepewnie Peder, podchodzc do ka. Elizabeth skina
gow. Mczyzna pochyli si nad matk i dzieckiem.
- Jakie malekie! Tak ma by? I ma tak row buk... Maria si umiechna.
- Nie powiedziaabym, e jest takie malekie. Ale jest liczne, prawda?
- Najpikniejsze na wiecie! Jak may Jezusek -stwierdzi zachwycony Peder.
Elizabeth umiechna si przez zy.
- Jezusek? Co ty opowiadasz? To jest dziewczynka! Peder odwrci si do niej, cay
rozpromieniony.
- Id i zaraz wszystkim to ogosz!
I nie marnujc czasu, wybieg z sypialni. Elizabeth usyszaa, jak zbiega po schodach,
a po chwili dobieg ich jego donony gos:
- Maria urodzia creczk! Jest rowa i najpikniejsza na wiecie!
- Maria jest rowa? - odezwa si jaki gos.
- Gupi! Dziecko jest rowe, nie Maria! Elizabeth rozemiaa si serdecznie.
Jak to dobrze znw mc si mia. Wyjrzaa przez okno i zobaczya Pedera w
otoczeniu kobiet w chustach i mczyzn w skrzanych butach i kurtkach z samodziau.
Wszyscy byli ciekawi ostatnich wydarze.
Peder opowiada, ywo gestykulujc. Kobiety zaamyway rce, mczyni spluwali i
krcili gowami. Elizabeth zastanawiaa si, czy mwi im, jak bardzo si ba i jak ona pakaa.
Raczej nie. Przypuszczalnie opowiada o doktorze, ktry nie by w stanie nic zrobi, i o tym,
e na szczcie zjawia si Ane-Elise, ktr przecie wszyscy znaj, bo urodzia si i
mieszkaa tu, w Dalen. Teraz jest akuszerk w samej Christianii. To ona poradzia sobie z
sytuacj, w ktrej doktor okaza si bezradny. Czy to nie cud?
Czy wanie to opowiada teraz Peder swoim suchaczom? Miaa nadziej, e tak, bo
to bya prawda. Wrcia Ane z misk zimnej wody i emaliowanym kubkiem penym wrztku.
- Umyjesz malestwo, mamo?
Elizabeth poczua, jak mocno bije jej serce. Ane skina gow, a na jej twarzy pojawi
si promienny umiech.
- Dostaam prac jako akuszerka! Elizabeth chwycia nad stoem jej donie.
- Tak si ciesz! Dawno nie byam taka szczliwa. Nawet w Wigili czy jedzc mj
ulubiony ros...
- Nie wierz, przepadasz za rosoem! - rozemiaa si Ane.
- Bya ju w Dalsrud?
- Nie, przyjechaam prosto tutaj. Ane zwilya wargi, jakby czua si w obowizku
wytumaczy.
- Dostaam list od Marii. Napisaa, e wychodzi za Pedera. W pierwszej chwili
pomylaam, e artuje. Chciaam jej odpisa, ale w kocu postanowiam przyjecha.
Uznaam, e Maria moe mnie potrzebowa.
- Dlatego zdecydowaa si wrci?
- Midzy innymi dlatego. Ale i ze wzgldu na ciebie, i na innych te. Bardzo mi ciebie
brakowao. Mam wszystkie twoje listy. Gniewasz si na mnie, e na aden ci nie odpisaam?
- Nie, kochanie. Zrozumiaam, e potrzebujesz czasu, ale chciaam te, by wiedziaa,
e nadal ci kocham. No i eby wiedziaa, co si u nas dzieje.
- Dlaczego Maria wysza za Pedera? - spytaa dziewczyna, zniajc gos. - Bo bya w
ciy?
- Peder to dobry czowiek, Ane. Ale nie on jest ojcem dziecka. Maria powiedziaa nam
jedynie tyle, e ojciec jej dziecka jest onaty. Kiedy wic Peder jej si owiadczy, zgodzia
si, bo nie miaa wyboru.
- Pisaa, e pracuje w sklepie.
- Tak, w ten sposb si poznali. Twierdzi, e jest jej tu dobrze, i wierz jej.
- Przyjemnie tutaj - skonstatowaa Ane, rozgldajc si dokoa. - Bardzo mio. Tyle
adnych drobiazgw. Podoba mi si - dodaa. Elizabeth podya za jej wzrokiem i pokiwaa
gow.
- Czy co ostatnio wydarzyo si w Dalsrud? - dopytywaa si Ane.
- Zatrudnilimy piastunk. Ma na imi Pernille. Poznasz j - poinformowaa Elizabeth
i na tym poprzestaa. Powiem jej przy innej okazji, pomylaa. Czua si zmczona.
- A Sara wci nie odzyskaa mowy - dodaa, zmieniajc temat.
- Sara? Kto to jest Sara? Elizabeth zacza wic ca opowie od pocztku.
- Boe drogi! Co si tam u was dzieje?
Ane siedziaa chwil zadumana, krcc z niedowierzaniem gow.
Rozdzia 9
Chodne zimowe powietrze orzewio j, ale nie usuno zmczenia. Elizabeth
najchtniej przykryaby si futrem i przespaa ca drog do domu, zbyt wiele jednak si
wydarzyo. Wiedziaa, e myli nie dadz jej zasn.
Peder kaza jednemu z parobkw odwie j i Ane do Dalsrud. Posa te po matk
Mathilde, eby w pierwszym okresie po porodzie zaja si Mari i dzieckiem.
- Mylisz, e sobie poradz? Mona zaufa tej kobiecie, po ktr Peder posa?
- Tak - zapewnia Elizabeth. - Nie mam co do tego adnych wtpliwoci. Matka
Mathilde uznaa to wrcz za zaszczyt. Powiedziaam jej, e Maria jaki czas przed porodem
przeniosa si z maeskiej sypialni do... - urwaa przestraszona. Obiecaa Marii, e nikomu
nie zdradzi, jak to naprawd jest z Pederem.
- No tak - dodaa szybko, majc nadziej, e Ane wybaczy jej, jeli kiedy dowie si
prawdy o tym zwizku. - Peder nie bardzo potrafiby zaj si dzieckiem, w kocu to
mczyzna - tumaczya crce.
- Na szczcie, kiedy wyjedaymy, Maria ju si obudzia. Wkrtce znw j
odwiedzimy. Elizabeth odetchna z ulg; Ane najwyraniej w ogle nie zwrcia uwagi na
jej niebaczne sowa. Sanie mkny, a ludzie ustpowali im z drogi. Czuy na twarzach
podmuchy wiatru i oblepiajce je patki niegu. Elizabeth zamkna oczy. Nareszcie byo jej
dobrze.
- Szkoda, e ani Kristiana, ani Jensa nie ma w domu - odezwaa si Ane. Elizabeth
drgna, wybudzona z krtkiej drzemki.
- Jak tylko troch odpoczn, zaraz do nich napisz. Uciesz si z twojego powrotu i z
tego, e Maria urodzia creczk...
- Mam narzeczonego - wtrcia nagle Ane. Elizabeth przerwaa i spojrzaa na ni
uwanie.
- Mieszka w Bergen.
- Pochodzi std?
- Nie, z Lofotw, ale jego rodzice wiele lat temu przenieli si do Bergen. Maj tam
due gospodarstwo.
- Ma rodzestwo?
- Starszego brata.
- I naprawd si kochacie? - dociekaa Elizabeth. Ane przytakna i si zaczerwienia.
- Jest bardzo miy. Jak Jens. Pamitam, jak powiedziaam kiedy, e jeli bd miaa
narzeczonego, to musi by rwnie dobry jak tata Jens. Elizabeth poczua ciepo w piersi. Ane
nadal nazywaa Jensa tat.
Zerkaa na crk, zastanawiajc si, czy dowie si od niej czego wicej. Bya
ciekawa, kim jest ten, ktry zdoby jej serce. Ane odgraaa si kiedy, e nigdy nie zwie
si z adnym mczyzn, chocia oczywicie Elizabeth w to nie wierzya. Chciaaby
wiedzie, jakie plany maj modzi, lecz nie miaa spyta. W swoim czasie crka wszystko jej
powie sama. Ju nie moga si doczeka tych rozmw. Ale przecie miay czas, duo czasu.
Wrciam na zawsze", tak powiedziaa Ane. Na zawsze! Jak to wspaniale brzmiao!
Kiedy sanie podjechay pod dom, wszyscy wyszli je powita. Dzieci - William i Signe
- przeciskay si, eby by jak najbliej.
- Mama! - zawoa William, machajc do niej radonie rczk.
Elizabeth wysiada z sa, podzikowaa wonicy i pomoga Ane zdj bagae: torb
akuszerki i podrny kuferek. Nie weszy od razu do domu, tylko zatrzymay si chwil na
dziedzicu.
- Widzicie, kogo przywiozam? - spytaa rozradowana Elizabeth.
Dawno nie czua si taka szczliwa. Ane odrzucia kaptur i umiechna si szeroko.
Helene zachwiaa si i opara si o futryn, eby nie upa.
- Ane-Elise - wyszeptaa. - Jak to moliwe...
- Przypynam odzi - odpara Ane, jakby to wszystko tumaczyo. - Potem kto
podwiz mnie do Pedera i Marii.
Nagle zamilka i spojrzaa na matk. Uwiadomia sobie, e przecie nie wszystko
byo takie proste. Kiedy std ucieka, w gniewie i zoci. Dugi czas nikt nie wiedzia, gdzie
jest ani co si z ni dzieje.
- Maria urodzia creczk - oznajmia wic po prostu. Lina klasna w donie.
- Jest dua? Dobrze poszo? Dugo ci nie byo -zwrcia si do Elizabeth.
- Wszystko dobrze si skoczyo, ale teraz ju nas pucie. Marzniemy. Zdymy o
wszystkim porozmawia.
Weszy do sieni, rozebray si i skieroway do kuchni. William przyklei si do matki,
ale od czasu do czasu rzuca zaciekawione spojrzenia na Arie.
- To jest twoja siostra - wyjania Elizabeth i wzia go na rce.
- Jak si nazywa? - wyszepta jej do ucha.
- Ma na imi Ane. Potrafisz powtrzy?
- Mm.
- Pjdziesz do mnie? - spytaa Ane i wycigna do niego rce.
Bergen.
- Co za szczcie - westchna Lina. Elizabeth przygldaa si Pernille. Piastunka
wydawaa si zamylona; staa, podpierajc brod doni.
- Ane, Ane... - powtarzaa cicho. Nagle odwrcia si do Elizabeth.
- Czy to nie twoja crka pozbawia Sigvarda ycia? Elizabeth miaa wraenie, e usza
z niej caa krew. Pozbawia ycia"... Jak ona moga tak powiedzie?
Bya wzburzona, lecz wzia si w gar i odwzajemnia jej spojrzenie.
- Ane wielu ludziom uratowaa ycie. Sigvard by... szalony, gotw zastrzeli i
Bergette, i mnie. Pernille wci staa i kiwaa gow.
- Siostra mi o tym mwia. Tak, teraz sobie przypominam. Ane strzelia mu w plecy wycedzia, jakby nie syszaa tego, co Elizabeth przed chwil powiedziaa.
Elizabeth znw poczua narastajc wcieko. Ju miaa zbeszta bezczeln
opiekunk, ale w tym momencie do kuchni wrcia Gebora z talerzem ciasta.
- Mamo! - zawoaa przeraona Lina. - Nie moesz tu si tak rzdzi!
- Co? Ja tylko chciaam... - Gebora urwaa i, zalkniona, spojrzaa na Elizabeth. Pomylaam, e trzeba uczci narodziny creczki Marii i powrt Ane... - tumaczya
zmieszana, zerkajc na ciasto.
- Nic si nie stao - oznajmia Elizabeth. - Dobrze, e o tym pomylaa, Geboro dodaa z umiechem. Kobieta odzyskaa dobry humor. Wzia dzbanek z kaw i postawia go
na stole.
- A ty ani si wa tkn tych smakoykw - zwrcia si do Pernille, dotykajc palcem
jej grubego brzucha. - Mwiam ci, co powinna robi, eby schudn, ale ty nie chcesz mnie
sucha - cigna niezraona.
Elizabeth poczua ciarki na plecach, gdy dostrzega zo w oczach Pernille i jej
wykrzywione w grymasie usta.
- Musz z tob porozmawia - odezwaa si Lina i pocigna Elizabeth za rkaw.
Wyszy razem do sieni.
- Nie sdzisz, e powinnymy powiedzie mamie o Pernille? - spytaa szeptem,
zerkajc lkliwie w stron kuchennych drzwi. - Mama lubi sobie czasem zaartowa, a
Pernille...
- Nie - przerwaa jej Elizabeth. - Twoja mama gotowa jest zrobi z tego wielk
sensacj, a to tylko pogorszyoby spraw. Po prostu musimy je obie
bacznie obserwowa.
Lina pokiwaa gow, ale nie wygldaa na przekonan.
- Wrciam po robtk.
Wzia lecy na krzele kbek i druty, ale nadal staa. Z pokoiku Gebory doszy j
gosy dzieci, ktre czsto si tam bawiy. Pernille podaa Geborze kubek.
- Twoja herbata - powiedziaa z umiechem. Kobieta wzia kubek i upia yk.
- Dziwnie pachnie, a smakuje jeszcze dziwniej -stwierdzia. - Co ty tu wrzucia?
Zmarszczya nos i podejrzliwie przygldaa si napojowi.
- To zioa. Pij!
- Sama wypij to paskudztwo! - prychna Gebora i odstawia kubek.
Pernille zrobia si purpurowa ze zoci. Patrzya to na kubek, to na Gebor.
Wymamrotaa co, czego Elizabeth nie zrozumiaa.
- Jeli Gebora tego nie chce, to trzeba to wyla. Elizabeth otworzya okno i wylaa
napar.
- Wylaa tak pyszn herbatk!
- Wic dlaczego sama jej nie wypia? - spytaa Elizabeth, patrzc jej w oczy. Pernille
odrzucia gow i zacisna wargi. Elizabeth odwrcia si do matki Liny.
- Miaa pomc Linie naciga obrusy na strychu, a przy okazji wybra co dla siebie.
Tak si przecie umwiymy.
- Wanie to robiam, kiedy Pernille zawoaa mnie na herbat.
- Ale herbata bya niedobra, wic wracaj do pracy. Kiedy wrc, wypijemy razem
kaw. Gebora wysza, a Elizabeth jeszcze przez chwil staa i przygldaa si Pernille. Nic
jednak nie powiedziaa. W kocu odwrcia si i wysza.
- Strasznie dugo ci nie byo - powitaa j Ane.
- Nie mogam znale robtki - skamaa Elizabeth. Wzia lejce i ko natychmiast
ruszy.
- William marudzi?
- Co? Nie.
Elizabeth czua, jak krew pulsuje jej w yach. Czyby Pernille prbowaa otru
Gebor? A moe po prostu zaparzya herbat i zezocia si, bo kobieta nie chciaa jej wypi?
Jeli jednak herbata bya zatruta, to czy ten yk, ktry Gebora wypia, moe jej zaszkodzi?
Miaa nadziej, e zastan Torsteina w domu i bdzie moga go o wszystko wypyta. Indianne
czekaa na nie na schodach.
- Zobaczyam przez okno, e jedziecie - rozemiaa si serdecznie. - Ane! wykrzykna ze zami w oczach. - Torstein mwi mi, e wrcia. Przycigna j do siebie i
obja mocno.
- Nawet nie wiesz, jak si ciesz, e znw ci widz. Cofna si nieco i bacznie
przyjrzaa si przyjacice.
- Nic si nie zmienia - stwierdzia.
- Dzikuj - odpara Ane sabym gosem.
- Wejdcie, prosz. Zamarzniecie tu na mier. Podesza dziewczyna i wzia od nich
wierzchnie okrycia,, a Indianne zaprowadzia je do saloniku. Na oknach od strony drogi
wisiay grube zasony, przytrzymywane szerokimi tamami. Meble byy nieco zniszczone, ale
wszdzie panowa ad i porzdek. Na stoliczkach leay szydekowe serwety, na cianach
wisiay obrazy, gwnie pejzae grskie.
- Rozumiem. Tylko e to nie jest pytanie dotyczce zdrowia. Przed chwil spytaa
mnie, jak kogo zabi. Elizabeth milczaa.
- Dlatego nie wiem, czy ci na nie odpowiem - cign Torstein. Elizabeth nadal
milczaa. Siedziaa, zaamujc palce.
- Podejrzewam, e kto mg zosta otruty, ale nie jestem pewna - odezwaa si
wreszcie cicho. - To si stao tu przed naszym wyjazdem z domu i nie wiem, co powinnam
teraz zrobi.
- Jak trucizna zostaa zayta? - spyta Torstein, marszczc czoo.
- Kobieta wypia herbat. Tylko jeden yk, bo stwierdzia, e dziwnie smakuje.
Moliwe zreszt, e nic nie wypia, tylko powchaa podany jej napar.
- To byo w Dalsrud? Elizabeth si zawahaa.
- Pamitaj, e obowizuje mnie tajemnica lekarska -doda szybko Torstein.
- Tak, w Dalsrud - potwierdzia.
- Chyba wiem, o kim mwisz. Wanie fakt, e obowizuje mnie tajemnica, sprawia,
e sysz wiele rzeczy. Nie sdz jednak, eby ta kobieta zachorowaa. Z pewnoci zrazi j
zapach. Poza tym wcale nie jest pewne, e do naparu dodano trutki.
- Mam tak nadziej!
- Uwaam, e powinna zbada spraw dokadniej. Tylko bd ostrona! Trutka na
szczury to nie przelewki. Czowiek umiera w blach. Elizabeth spojrzaa na niego, wyranie
zatroskana.
- Sprbuj dociec prawdy, chocia pewnie nie bdzie to atwe.
- Wiem, dlatego musisz uwaa. Pamitaj te, e bierzesz na siebie du
odpowiedzialno. Elizabeth przytakna. Po chwili wstaa i podaa mu rk.
- Dzikuj, e powicie mi czas.
- Nie masz mi za co dzikowa. Chciaem ci jeszcze powiedzie, e zajrzaem do
twojej siostry. Wszystko jest w porzdku i z ni, i z dzieckiem.
Elizabeth wrcia do saloniku w znacznie lepszym nastroju i od razu wczya si do
rozmowy. Posiedziay z gospodyni jeszcze chwil, ale wkrtce trzeba si byo egna.
W drodze powrotnej Ane bya nadzwyczaj rozmowna. Mwia o Indianne, o weselu, o
urzdzeniu domu, o wszystkim. Elizabeth doskonale j rozumiaa, w kocu mino duo
czasu, odkd ostatnio widziaa przyjacik. Suchaa jednak tych opowieci jedny^m uchem,
zajta mylami o tym, co czeka je w Dalsrud. A jeli Gebora zachorowaa?
Kiedy wchodziy do domu, Elizabeth wstrzymaa oddech. Wewntrz panowaa cisza.
Nagle kto otworzy drzwi od kuchni.
Rozdzia 10
W nastpnych dniach Elizabeth pilnie ledzia kady krok i ruch Pernille; staraa si
nie dopuci, by opiekunka i Gebora cho na chwil zostay same.
W nocy le sypiaa, ponure myli nie daway jej spokoju. Co zrobi, eby pozby si
tej kobiety?
aowaa, e nie ma w domu mczyzn! Miaaby przynajmniej wsparcie psychiczne. I
moe razem potrafiliby rozwiza problem.
Zastanawiaa si, czy po prostu nie zwolni Pernille. Moga powiedzie, e dosza do
wniosku, i opiekunka waciwie nie jest im potrzebna. Wiedziaa, e ludzie czsto uywali
takiego argumentu, chcc zwolni sub. Albo mogaby co wymyli, na przykad, e
Pernille co jej ukrada lub e le pracuje. Cokolwiek. To jednak wydawao si niebezpieczne,
bo Pernille na pewno obmyliaby zemst. Tak wic Elizabeth nie miaa wyboru. Musiaa
czeka. Z czasem sprawa na pewno si rozwie. Mam nadziej, dodawaa w mylach.
Pewnego ranka wracaa zmczona z obory. Lina sza przed ni, skulona z zimna.
nieg chrzci pod ich butami. Byo jeszcze ciemno, a mrz szczypa w twarz.
- No, mamy to za sob - westchna Lina. W sieni zdjy chodaki i odwiesiy
wierzchnie okrycia. Lina, ziewajc, posza do kuchni.
-Jestem gotowa! - obwiecia Gebora, wychodzc ze swojego pokoiku.
- Jak to gotowa"? - spytaa Elizabeth i wymienia zdziwione spojrzenie z Helene.
- Wyjedam dzisiaj - odpara Gebora.
- Co takiego? Lina patrzya na matk ze zdumieniem.
- Kiedy? Dlaczego nic nam nie powiedziaa?
- Nie mwiam wam? Naprawd? Helene pokrcia gow.
- Ja nie syszaam.
- Ale mamo! Lina bya bliska paczu.
- Dlaczego wyjedasz tak szybko? Niedobrze ci tu?
- Bardzo mi dobrze - zapewnia Gebora i obja Lin. - Mieszkaam jak w paacu,
spotkaam si z crk, poznaam swoj wnuczk. Znakomicie jadam, nie brakowao mi ani
kawy, ani ciast, ani masa, ani cukru. Ale przecie wiesz, e w domu te na mnie czekaj,
prawda?
Lina pokiwaa gow i bkna co pod nosem.
- Nie pacz, creczko - pocieszaa j Gebora. -Jeszcze do ciebie przyjad. A moe wy
wybralibycie si latem do Kabelvaag? W czerwcu jest jarmark. Lina nie odpowiedziaa, staa
otrzepaa rce z mki. Po raz pierwszy od przyjazdu jej crk wezwano do porodu. A wic
wie ju si rozniosa, pomylaa i poczua dum. Znw wyjrzaa przez okno. Ane
wychodzia wanie ze stajni, prowadzc swoj klacz. Nie woli pojecha saniami?
-zastanowia si Elizabeth. Bya zaniepokojona. Ane chwycia si koskiej grzywy i bez
niczyjej pomocy wskoczya na grzbiet Mii. Uderzya pitami w boki klaczy, a ta natychmiast
przesza w galop.
- Zwariowana dziewczyna - odezwaa si schrypnitym gosem.
- Boisz si o ni - zauwaya Pernille. Elizabeth najpierw nie zareagowaa. Przygldaa
si mczynie, ktry sta nieruchomo na dziedzicu, po chwili jednak najwyraniej wzi si
w gar i ruszy za Ane.
- Boj si, e spadnie z konia - odpowiedziaa Elizabeth zadumana.
- Boisz si, e skoczy jak ta na grze? Elizabeth odwrcia si gwatownie.
- Co masz na myli? Pernille wzruszya ramionami i umiechna si zowieszczo.
- Sara te spada z konia. Wypadki si zdarzaj. Elizabeth chwycia j za klapy bluzki.
- Jeli sprbujesz choby tkn Ane, to poegnasz si z tym wiatem!
Opiekunka nie prbowaa si oswobodzi. Patrzya na ni spokojnie. Po chwili
Elizabeth zwolnia uchwyt i w kocu pucia kobiet, a ta szybko doprowadzia swoje ubranie
do porzdku, cay czas umiechajc si pod nosem.
- Wypadki zwykle chodz parami, pamitaj o tym! - rozemiaa si nagle gono.
Elizabeth a si trzsa ze zoci. Miaa ochot chwyci pierwsz lepsz rzecz, ktra
bya pod rk, i rzuci ni w Pernille, ale opanowaa si i dokoczya wyrabia ciasto.
Nie moga si jednak powstrzyma. - - Bd ostrona, Pernille. Sama zastawiasz na
siebie sida, radz
ci uwaa.
Opiekunka znw si rozemiaa tak, e a trzsy si jej podbrdki. 1
- Nie prbuj mnie straszy, bo ci si to nie uda!
- Nie prbuj ci straszy - powiedziaa Elizabeth patrzc jej prosto w oczy. - Po
prostu ci ostrzegam. Wzia dzieci, opucia kuchni i posza na gr, gdzie spotkaa Helene.
- Jak ty wygldasz? Jeste caa w mce! - rozemiaa si przyjacika.
- We dzieci - poprosia Elizabeth, a sama udaa si do swojego pokoju. - Musz si
umy. Ane pojechaa do porodu - rzucia przez rami.
- Co si stao?
Helene nie dawaa za wygran. Wesza za ni do pokoju z Kathink na rku. Elizabeth
przekna gono lin i zerkna na dzieci Signe na pewno sporo zrozumiaa z tego, co si
wydarzyo w kuchni, teraz jednak bya zajta szczotk do wosw, ktra leaa na toaletce
Elizabeth nalaa wody do miski. Zauwaya, e dr jej rce.
- Pernille daa mi do zrozumienia, e Ane moe sie przytrafi wypadek. Ja... Helene
natychmiast podesza do niej i obja j woln rk.
- Uspokj si, prosz. Obiecuj, e nie dopuszcz do tego, eby skrzywdzia Ane.
- Pernille jest niebezpieczna!
- Wiem, ale nie wolno ci pokaza, e si jej boisz. Ona to wyczuje i zyska nad tob
przewag. Doprowad si do porzdku, a kiedy wrci Ane, musisz jej o wszystkim
powiedzie. Niech bdzie czujna. Elizabeth pokiwaa gow.
- Musi by jaki sposb, eby si jej pozby. Raz na zawsze! - stwierdzia Helene.
- Wierzysz, e to si uda? - spytaa Elizabeth. Woya rce do wody, do ktrej
wczeniej wrzucia troch pachncego myda.
- Na pewno - powiedziaa Helene z przekonaniem. - Na wszystko znajdzie si rada,
jak mawiaa stara Gurine - dodaa. Elizabeth rozemiaa si na wspomnienie ich dawnej
kucharki.
- Biedna Gurine. Dobrze, e nie doya tego, co si tu dzieje. Helene przytakna i
posadzia sobie Kathink na drugiej rce.
- Synku, nie dotykaj pieca! - upomniaa Elizabeth Williama. Co za dziecko, musi
wszystkiego dotkn!
Elizabeth postpia tak, jak jej radzia Helene. Nie daa si zastraszy i nadal staraa
si ignorowa Pernille. Odzywaa si do niej gwnie wtedy, kiedy miaa jakie zastrzeenia.
W ten sposb chciaa jej te pokaza, kto naprawd rzdzi w Dalsrud.
Pernille natomiast wiedziaa, e jeli nie bdzie wykonywaa polece Elizabeth bez
szemrania, to gospodyni moe natychmiast j zwolni.
Zblia si wieczr, a Ane wci nie byo. Dzieci ju leay w kach, wszystko w
obejciu byo zrobione. Tylko boks Mii nadal sta pusty.
Co si mogo sta? Moe pord by ciki? Elizabeth wspczua i crce, i rodzcej
kobiecie, bo doskonale pamitaa, jak bolesne mog by skurcze. Pamitaa te swj strach,
e w kadej chwili co moe pj nie tak.
Niespokojnie chodzia po pokoju. Wszyscy ju spali. Na dworze byo ciemno, wia
wiatr, w powietrzu wiroway patki niegu i przyklejay si do szyb.
Dooya drew do ognia i westchna. Chciaa, eby w pokoju byo ciepo, kiedy Ane
wrci. Starajc si nie robi haasu, posza do kuchni i nastawia kocioek z wod. Po chwili
wsypaa do wrztku gar zi. Poczekaa, a napar nacignie, i przelaa go do dzbanka, ktry
nastpnie wzia ze sob do salonu. Po raz setny tego wieczora podesza do okna i zacza
wyglda. Jest! Nareszcie. Zobaczya crk wychodzc ze stajni. Natychmiast pobiega do
drzwi i otworzya je szeroko.
- Wejd! - szepna.
Od razu zaprowadzia Ane do salonu i wskazaa jej wygodny fotel koo pieca. Kiedy
crka usiada, podaa jej kubek z naparem zioowym.
- Jak poszo? - spytaa w napiciu. Ane upia yk i zacza rozwizywa sznurwki
butw.
- Odebraam duego chopca. I matka, i niemowl czuj si dobrze, jak to si mwi.
Ale byo ciko, bo dziecko utkno. Na szczcie jako sobie poradziymy.
- Niepokoiam si o ciebie - przyznaa Elizabeth i wzia kubek, eby crka moga
zdj akiet.
- Takie rzeczy si zdarzaj. Kiedy w Bergen kobieta umara przy porodzie. Ane
siedziaa chwil w milczeniu i po prostu patrzya przed siebie.
- Jeste zmczona? - spytaa Elizabeth i natychmiast poaowaa swojego niemdrego
pytania. Dziewczyna tylko pokiwaa gow. Po chwili jednak spojrzaa na matk i
umiechna si lekko.
- Moment, kiedy podaj szczliwej matce jej malestwo, wynagradza mi wszystko.
Wtedy pocieszam si, e Bg chyba jednak wie, co robi, chocia my nie zawsze potrafimy to
zrozumie.
- By moe. Pewnie uzna, e biedni nie s w stanie wykarmi wszystkich swoich
dzieci, i dlatego niektre od razu zabiera do siebie, gdzie na pewno jest im dobrze - odpara
Elizabeth.
- Te si nad tym zastanawiaam. Ale dzieci bogatych take umieraj. Zreszt na og
to wanie ludzie majtni po mnie posyaj. Biednych na to nie sta.
- A ci, u ktrych dzisiaj bya?
- Chcieli mi odda ostatnie maso, jakie mieli, ale oczywicie nie wziam.
Wystarczajc zapat byo dla mnie szczliwe zakoczenie. Obiecali, e bd si za mnie co
wieczr modli - powiedziaa Ane. Nagle gos jej si zaama, zakrya oczy doni. Szybko si
jednak opanowaa.
- Ktrego dnia pojad do nich i zawioz im troch ubra i co co jedzenia.
Dziecicych ubranek chyba nam nie brakuje, prawda? Matka skina gow.
- Oczywicie, jed do nich. Spenisz dobry uczynek. Znw zapado milczenie.
- Jeste zmczona? Chcesz si pooy? - zapytaa po chwili Elizabeth.
Nagle pomylaa, e jeli ma powiedzie Ane o Pernille, musi zrobi to teraz. Rano
dom znw wypeni si ludmi i nie bdzie miaa okazji.
- Teraz i tak nie zasn. Posiedz tu chwil, ale jeli chcesz si pooy, to nie zwracaj
na mnie uwagi.
- Nie, prawd mwic, chciaam z tob o czym porozmawia. Ane spojrzaa na ni
zaciekawiona, ale i lekko przestraszona.
- To co powanego?
- Chodzi o Pernille - oznajmia Elizabeth, zniajc z ostronoci gos.
Opowiedziaa crce ca histori od pocztku do koca. Ane wysuchaa wszystkiego,
nie przerywajc matce, ale wyranie zblada.
- Dlaczego nie powiedziaa mi tego od razu? Elizabeth pomylaa, e nie pierwszy raz
zataia co przed crk.
- Wci krcili si ludzie, tyle ostatnio si dziao zacza si usprawiedliwia. - Tak
naprawd ani przez chwil nie byymy same. Dlatego postanowiam dzisiaj zaczeka, a
wrcisz. Chciaam ci o wszystkim powiedzie, eby si miaa na bacznoci. Jak Pernille co
postanowi, to atwo z tego nie rezygnuje.
- Nadal chyba nie powiedziaa mi wszystkiego - zauwaya Ane.
- To prawda - westchna ciko Elizabeth i gono przekna lin. - To dla mnie
trudna sprawa. Jak wiesz, Pernille mnie nienawidzi. Kiedy dzisiaj tak nagle wyjechaa,
niepokoiam si o ciebie. Wtedy Pernille rzucia ze nieszczcia zwykle chodz parami i e
tobie te moe si przytrafi wypadek, jak Sarze, ktra wci ley w ku, caa poamana i
milczca.
- Tak powiedziaa?
Ane zamilka. Siedziaa i pia napar. -Jest jak anio mierci, niby taka mia i pomocna,
ale w rodku za i dna zemsty - odezwaa si po chwili.
- Mam nadziej, e nie zrobisz nic nieprzemylanego - zaniepokoia si matka.
- Na pewno nie, ale sama mwia, eby si mie na bacznoci. Elizabeth wypia yk
zioowej herbaty. Napar zdy juz wystygn, ale zachowa smak.
- Podejrzewam, e w swoim kuferku trzyma trutk na szczury. Nawet chciaam to
kiedy sprawdzi, ale nie zdyam. Niewiele brakowao, a przyapaaby mnie na gorcym
uczynku. No a potem po prostu o tym zapomniaam. Kiedy znw sobie przypomniaam, nie
miaam okazji ponowi prby.
- Musisz to sprawdzi - uznaa Ane.
- Tylko jak...
- Znajdziesz jaki sposb. Musisz zabra jej trucizn i zakopa gdzie nad morzem,
gdzie nikt jej nie znajdzie. Rozumiesz chyba, e to niebezpieczne.
- Kto bdzie musia czym j zaj. Wtedy to zrobi.
- Pomog ci.
- Ciii! - uciszya crk Elizabeth, kadc palec na ustach. - Mam wraenie, e co
sysz - szepna. Podesza cichutko do drzwi, otworzya je i rozejrzaa si uwanie.
- Nikogo nie ma - stwierdzia. Zamkna drzwi i wrcia do salonu.
- Byam pewno, e sysz jaki szelest, ale to mg by kot. Wpuciam go na noc do
domu. Ane wstaa.
- Chodmy spa, mamo. Jutro si wszystkim zajmiemy. Elizabeth przytulia crk.
- Tak si ciesz, e znw jeste w domu, Ane.
- Ja te.
Matka i crka poszy razem na gr.
Nazajutrz Pernille niemal w ogle nie wychodzia z kuchni. Elizabeth nie miaa
pomysu, jak j stamtd wywabi. Uznaa, e tego dnia raczej nie uda jej si zajrze do
kuferka opiekunki, kiedy nagle usyszeli dobiegajcy z gry gos Ane:
- Pernille, nie syszysz, e ci woam?
- Po co te wrzaski? O co chodzi? - spytaa kobieta i ruszya do drzwi.
- Pom mi porzdkowa ubrania na strychu!
- Dlaczego?
- Bo ty najlepiej wiesz, z czego dzieci ju wyrosy, a co jeszcze jest dobre. Trzeba
zrobi z tym porzdek. Elizabeth wstrzymaa oddech, zastanawiajc si, czy Pernille posucha
proby Ane. Tym bardziej e nigdy dotd takich przegldw nie robili.
- Jakie porzdkowanie? Co ona znw wymylia? -mamrotaa pod nosem opiekunka.
Westchna i wysza.
- Dajcie mi zna, kiedy wrci - zwrcia si Elizabeth do Liny i Helene, po czym
szybko ruszya do pokoiku Pernille.
Na szczcie klucz od kuferka wisia obok drzwi. Elizabeth zdja go, woya do
zamka i przekrcia.
Serce bio jej jak oszalae, czua kropelki potu na plecach.
- Co ty robisz? - spytaa Helene, zagldajc do rodka. Elizabeth wzdrygna si,
przestraszona.
- Pniej ci wszystko wyjani. Pilnuj drzwi - wycedzia przez zby.
Zacza popiesznie wyjmowa lece w kuferku ubrania; musiaa uwaa, eby
potem wszystko odoy na miejsce. Pernille nie moga niczego si domyli. Elizabeth
wyjmowaa zdobione koronkami nocne koszule i bielizn, i kada na pododze.
Papier listowy, pira, koperty i pachnce mydeka. Gdzie jest trutka? A moe jednak
wcale jej nie ma? Kuferek by pusty. Elizabeth odczua zawd, a zarazem ulg. Zacza z
powrotem wkada rzeczy do kuferka.
- Pospiesz si, chyba j sysz - szepna Helene. Elizabeth ju miaa zamkn wieko,
kiedy nagle jej wzrok pad na niewielk wewntrzn przegrdk po prawej stronie kuferka.
e te wczeniej nie zwrcia na ni uwagi! Signa do niej drc rk i trafia na mae
zawinitko w szarym papierze. Szybko chwycia je i schowaa do kieszeni. Zamkna wieko,
odwiesia klucz na miejsce przy drzwiach i wrcia do kuchni.
- Co za bzdura! - prychna Pernille, wpadajc chwil pniej do kuchni. - Jak mona
cokolwiek porzdkowa na ciemnym strychu! Lepiej robi to tutaj!
- Wiesz, e modzi ludzie miewaj rne pomysy -powiedziaa Helene. - Moe tak
robi ludzie w miecie?
Pernille postawia haaliwie kosz peen dziecicych ubranek. Wkrtce przysza Ane, z
nastpnym koszem. Posaa matce pytajce spojrzenie, a ta skina gow. Helene wzia tac
z jedzeniem dla Sary.
- Elizabeth, pjdziesz ze mn i pomoesz mi otworzy drzwi?
Dopiero kiedy drzwi do kuchni zamkny si za nimi, Helene zacza si domaga
wyjanienia. Elizabeth woya rk do kieszeni fartucha i wyja z niej zawinitko.
Delikatnie odwina papier.
- To trutka na szczury - stwierdzia, przygldajc si szarej grudce.
- Trucizna?! Przeraona Helene o mao nie upucia tacy. Elizabeth przytakna.
- Jak tylko si ciemni, pjd nad fiord i zakopi to gdzie gboko.
- wici anieli!
Helene staa i krcia gow z niedowierzaniem.
Elizabeth schowaa paczuszk z powrotem do kieszeni, otworzya drzwi i obie kobiety
weszy do pokoju Sary.
- Jak si dzisiaj czujesz? - spytaa Elizabeth pogodnie. Kobieta umiechna si
szeroko.
- Co ci boli? Sara pokrcia gow. ,
- To dobrze - powiedziaa Elizabeth i poklepaa j po doni. - Pewnie ci si tu duy,
ale musisz by cierpliwa. Koci si zrastaj i na pewno wkrtce odzyskasz gos.
Rzucia okiem na gow kobiety. ysy placek zaczyna zarasta, wiedziaa jednak, e
minie jeszcze kilka miesicy, zanim Sara wrci do dawnego wygldu. No c, do tego czasu
bdzie musiaa jako tuszowa przejciowe niedoskonaoci. Pomylaa, e powinna umy jej
wosy, bo zaczynay juz brzydko pachnie. Postanowia jednak zaczeka z tym, a koci
lepiej si zrosn. Sara jeszcze nie wstawaa z ka i nadal musiaa uywa basenu, w ktry
wyposay je Torstein. Elizabeth westchna ledwo syszalnie i zostawia Helene sam z
rekonwalescentk.
Elizabeth ziewna. Zacza nasuchiwa, czy wszyscy ju poszli spa. Dopiero wtedy
bdzie moga pj nad fiord zakopa trucizn. Piach i woda szybko j rozpuszcz, pomylaa
z ulg.
Helene powiedziaa Linie o strasznym znalezisku. Dziewczyna zrobia wielkie oczy.
Elizabeth widziaa, e jest przeraona, ale i uradowana zarazem.
- Boe, i cay czas miaa t trutk przy sobie! Ju na sam myl o tym przechodz
mnie ciarki -szepna wieczorem przed powrotem do swojej chaty.
- Moe zanocujesz dzi tutaj, eby nie wraca po nocy? - zaproponowaa jej Elizabeth.
- To duga droga -dodaa.
- Nie, dzikuj - rozemiaa si Lina. - Bardziej ni trolli boj si Pernille. Ju miaa
wychodzi, lecz nagle si zatrzymaa.
- A co bdzie, kiedy Pernille odkryje, e trucizna znikna? Nad tym Elizabeth w
ogle si nie zastanawiaa.
- Nie wiem - odpara zgodnie z prawd. - Ale nie wyobraam sobie, eby przysza z
tym do mnie.
- Zapewne nie. Chyba nie spyta: Przepraszam, Elizabeth, ale czy nie widziaa mojej
trutki na szczury?".
Lina zacza chichota i Elizabeth musiaa j uciszy. Potem sama ze miechem
wypchna j za drzwi. Jak tylko jednak Lina wysza, natychmiast spowaniaa. Wiedziaa, e
musi pozby si trucizny, zanim Pernille zacznie jej szuka. Uznaa, e trzeba dziaa szybko.
Posza do sypialni, a gdy upewnia si, e wszyscy pi, wstaa i po cichu zesza na
d. Tam postanowia jeszcze troch poczeka. Usyszaa, jak zegar wybija godzin. W domu
panowaa cakowita cisza. Po chwili otworzya drzwi i wysza na zewntrz. Bya penia, wic
nie potrzebowaa dodatkowego wiata. Posza do komrki, wzia opat i szybkim krokiem
ruszya w stron brzegu. Kiedy dosza do wody, skrcia w prawo. Po jakim czasie dotara do
miejsca, gdzie by piasek. Chwycia opat i zacza kopa. Gdy poczua gliniaste podoe,
wrzucia zawinitko z trucizn i zakopaa d. Na koniec miejsce dobrze udeptaa.
- Teraz jest dobrze - powiedziaa sama do siebie. Wyprostowaa plecy i jkna. Nie
Rozdzia 11
W caym domu pachniao niemowlciem. Nad piecem suszyy si dziecice ubranka.
Maria chodzia po pokoju, tulc do siebie swoje malestwo. Od czasu do czasu caowaa
gwk creczki i gadzia jej jedwabiste woski. Czua malekie pistki na swojej szyi. Byy
takie miniaturowe, e zastanawiaa si, jak to w ogle moliwe, e Bg stworzy co tak
cudownie misternego. A skra dziecka bya taka cienka, e przewityway przez ni
niebieskie yki. Moje dziecko, moja maleka creczka", powtarzaa i czua, jak przepenia
j przeogromna rado. Poprzedniego dnia odesaa do domu matk Mathilde.
- Dzikuj za wszystko, co dla nas zrobia. Nie wiem, jak bym sobie bez ciebie
poradzia - powiedziaa, egnajc si z kobiet.
- Ale nie masz mi za co dzikowa. Opiekowanie si takim malestwem to sama
przyjemno. Maria nie moga zrozumie, dlaczego niektre kobiety niemal od razu po
porodzie wracay do pracy. Byo jej wstyd, e sama tak dugo leaa w ku, ale faktycznie
potrzebowaa czasu, eby doj do siebie. Kiedy zwierzya si Pederowi, ten zacz j
pociesza:
- Bya o krok od mierci. Chocia pewnie gdyby musiaa, to te by wstaa i zacza
pracowa. Ale ty nie musiaa, sta nas na sub, dlatego moga doj do siebie.
- Ale Elizabeth...
- Elizabeth jest wyjtkow kobiet - rozemia si Peder. - Co o tym wiem, bo
pamitam j z czasw, kiedy jeszcze mieszkaa tu, w Dalen. Trudno j z kimkolwiek
porwna.
Maria umiechna si, suchajc tej opinii o siostrze. Zreszt Peder mia racj:
Elizabeth rzeczywici^ bya wyjtkowa. Jeli miaa kopoty, zawsze potrafia sobie z nimi
poradzi. Nic nie byo w stanie jej zama.
Matka Mathilde wrcia do domu z kieszeni pen byszczcych monet i torb
wypenion towarami ze sklepu. Peder zaopatrzy j w kaw, cukier i mk. Dostaa te
pikne koronki i materia na now bluzk; cznie tyle, ile zwykle dostawao si za cay rok
pracy. Kobieta nie chciaa przyj tak hojnych darw, ale Peder si upar i nie chcia sucha
jej protestw.
- Bardzo pomoga mojej onie, a to jest dla mnie najwaniejsze. We, prosz,
wszystko i nic nie mw.
Nagle Maria poczua, e krci si jej w gowie, kropelki potu wystpiy na czoo.
Opada na najblisze krzeso i otara pot. Kiedy Torstein ostatnio j bada, powiedzia, e to
Rozdzia 12
Ledwie weszy do domu, Elizabeth od razu si domylia, e co si wydarzyo.
Atmosfera bya napita. Lina i Helene odpowiaday pswkami. Nawet dzieci byy
zadziwiajco spokojne i grzeczne. Elizabeth wzia Williama na rce.
aowaa, e nie zabraa go ze sob. Ale przecie synek by jeszcze may. Nudziby
si, kiedy one siedziay i rozmawiay. Poza tym chciaa, eby Maria poczua, e to ona jest
teraz w centrum zainteresowania.
- Stsknie si za mamusi? - spytaa.
- Nie.
- Naprawd? Nie brakowao ci mamy? Elizabeth zrobia wielkie oczy i poaskotaa
synka po brzuchu,
- Taaak! - zacz piszcze.
Posadzia go sobie na biodrze. Prba przeamania dziwnego milczenia nie powioda
si jednak. Nadal nikt nic nie mwi. Helene posaa jej spojrzenie, ktrego nie potrafia
odczyta.
- Ty szperaa w moim kuferku? - spytaa nagle Pernille bez ogrdek
- Co takiego? Elizabeth potrzebowaa troch czasu, eby si pozbiera.
- Kto szpera w moich rzeczach! Le nie tak, jak powinny. Elizabeth ju chciaa
powiedzie, e szukaa igy albo nitki, ale w ostatniej chwili zmienia zdanie.
- Nie - odpara. - A co, czego ci brakuje?
Nie spuszczaa wzroku z Pernille. Za plecami opiekunki staa Ane. Elizabeth
zauwaya jej rozbawiony wzrok. Pernille musiaa si zorientowa, e co si dzieje, bo nagle
odwrcia si do dziewczyny.
- A moe ty co o tym wiesz?
- Ja? Skde! A zreszt czego miaabym szuka w twoim kuferku? Zacza kasa,
eby si nie rozemia.
Caa Ane, pomylaa Elizabeth. Potrafia by troskliwa i opiekucza, a teraz miechem
rozadowaa napit sytuacj. Jej dobry humor udzieli si take jej.
- To chyba ta mysz, ktr niedawno tu widziaam, buszowaa w twoim kuferku rzucia lekko. Kiedy Elizabeth poprzednim razem prbowaa zajrze do kuferka opiekunki,
upad jej na podog klucz i wtedy powiedziaa Pernille, e wesza do pokoju, bo miaa
wraenie, e grasuje tam mysz. Podniosa gow i spojrzaa hardo na kobiet, ktra wygldaa
jak chmura gradowa. Po chwili Pernille wysza z kuchni.
take Williama?
- Take? A nie lepiej zostawi ich tu oboje?
- Obiecaam Signe, e zabior j potem na sanki. Elizabeth wzruszya ramionami.
- Rb, co chcesz. Nie pojmuj, skd ty na to wszystko bierzesz siy?
Lina zacza ubiera dzieci, ktre znw byy najlepszymi przyjacimi na wiecie.
Helene wzia paczc Kathink na rce i. owiadczya, e idzie do izby czeladnej.
- Idcie ju, idcie, ebym moga tu spokojnie posprzta - odpara Elizabeth. Nucc,
zacza zbiera naczynia ze stou i wkada je do duej drewnianej miski.
- To cudowne, e w Dalsrud znw s mae dzieci -stwierdzia Ane, nalewajc do miski
raz ciep, raz zimn wod.
- Wnosz wiele radoci do naszego ycia. Ale teraz czekam na wnuki. Ane si
achna.
- Sama masz malekie dziecko, a chcesz, ebym ja ju miaa dzieci? Poza tym mojego
ukochanego tu nie ma.
- A nie odwiedzi nas wkrtce?
- Moe. Ale na pewno nie teraz, zim. Elizabeth cisno si na usta jeszcze wiele
pyta, ale nie chciaa wywiera na crk nacisku. Moe znajomo bya na tyle wiea, e
Ane nie bya jeszcze pewna uczucia? Pogrona w mylach, drgna, gdy nagle rozlego si
pukanie do drzwi.
Ane posza otworzy. Na zewntrz sta may chopiec, cay czerwony na twarzy, z
czapk nacignit na uszy.
- Moja mama rodzi i potrzebna jest akuszerka. Strasznie krzyczy, a przecie mamy tak
nie krzycz, prawda? Kiedy nadepna na gwd i nawet nie zapakaa. Tylko strasznie
leciaa jej krew. Chopiec nie przestawa mwi, nawet kiedy Ane posza po swoj torb i
zacza si ubiera. Zanim drzwi si za nimi zamkny, Elizabeth usyszaa, jak chopiec pyta:
- To prawda, e nie bierzesz adnych pienidzy? Bo, wiesz, my nic nie mamy. Tata
wypyn na poowy. Dopiero jak wrci, bdziemy mogli co ci da. Drzwi si zamkny i
gosy umilky.
Elizabeth zanurzya rce w ciepej wodzie i zacza zmywa. Umiechna si do
siebie na wspomnienie sw chopca. A wic to prawda, co mwia Bergette. Ludzie ju
mwili o Ane. Kobiety najwyraniej zdyy jej zaufa.
Zmya i wytara ostatni talerz. W pewnej chwili dotaro do niej, e od duszego ju
czasu nie widziaa Pernille. Zacza si zastanawia, kiedy opiekunka wysza. Zaraz po
obiedzie? Nie, bya w kuchni, kiedy Lina ubieraa dzieci. A moe jednak jej nie byo? Nie
potrafia sobie przypomnie. Jako przestaa zwraca uwag na Pernille, pewnie bya zajta
czym innym.
Nagle si przerazia. Wybiega do sieni i zacza nasuchiwa. Wszdzie panowaa
cisza. Zajrzaa do salonu i jadalni. Gabinet Kristiana by zamknity na klucz, jak zwykle,
kiedy nie byo go w domu. Klucz miaa przy sobie. Wrcia do sieni i zatrzymaa si przy
schodach. Po chwili jedn rk chwycia si porczy, drug zebraa fady spdnicy i szybkim
krokiem ruszya na gr. Serce bio jej w piersi, kiedy zauwaya, e drzwi do pokoju Sary s
uchylone.
Usyszaa dobiegajcy ze rodka gos Pernille. Kobieta mwia na tyle cicho, e
Elizabeth nie bya w stanie rozrni sw. Powoli otworzya drzwi i zamara. Piastunka staa,
odwrcona do ka plecami. Woya rk do kieszeni fartucha, wycigna z niej kawaek
papieru, rozwina go i wyja niewielk szar grudk. Trutka na szczury! - pomylaa
Elizabeth, patrzc, jak Pernille wkada grudk w kawaek ciasta.
Jej krzyk przeszy powietrze. Elizabeth ruszya w stron opiekunki, a ta podskoczya
przestraszona, nie bardzo wiedzc, co si dzieje. Elizabeth dopada do niej i zaczy si
szamota. W pewnej chwili zdoaa podbi rk Pernille i kawaek ciasta przelecia przez
pokj.
- Ty wstrtna babo! - wysyczaa opiekunka i przecigna paznokciami po jej
policzku. Elizabeth poczua pieczenie. Schylia si, unikajc kolejnego ataku. Nagle
rozwcieczona kobieta chwycia cik, oprawn w srebro szczotk do wosw i zamierzya
si ni z caej siy. Elizabeth jednak zdya podnie rk w gecie obrony. Kiedy pad cios,
jkna z blu, ale udao jej si chwyci Pernille za nadgarstek. Trzymaa j teraz mocno.
- Prbowaa otru Sar! - wycedzia przez zacinite zby. - Morderczyni! Oto, kim
jeste! Morderczyni! - krzyczaa.
Pot la jej si po plecach, bya czerwona na twarzy. Opiekunka wygldaa nie lepiej.
Purpurowa z wysiku, dyszaa ciko.
- Powiedz to lensmanowi!
- eby wiedziaa, e to zrobi!
- Nie masz dowodw! - rozemiaa si Pernille. - Sara nie mwi, a poza tym dom jest
pusty. To bd twoje sowa przeciwko moim. A ja nie zrobiam nic zego. Elizabeth
poluzowaa chwyt. Opiekunka miaa racj.
Ale przecie dowodem moe by ciasto z trucizn! Musi je znale. Nagle zrozumiaa
te, e powinna bya zachowa trutk na szczury, wanie jako dowd. Ale na to byo ju za
pno.
Rozdzia 13
Elizabeth nie powiedziaa nikomu o tym, co zaszo w pokoju Sary midzy ni i
Pernille. Nie wiedziaa, czy opiekunka odczuwa z tego powodu rado, czy zo. Miaa
nadziej, e stracia nieco pewnoci siebie. Zadrapania na swoim policzku Elizabeth
przypisaa kocim pazurom. Nikt si szczeglnie nie dziwi, bo takie historie czsto si
zdarzaj.
W nocy napisaa list do Kristiana. Waciwie to go dokoczya, bo pisa zacza ju
kilka dni wczeniej. Teraz wrcia do przerwanego wtku. Opisaa mowi wszystko, co si
wydarzyo. Najwicej miejsca powicia Pernille. List zamieni si niemal w pamitnik,
ktremu zawierzaa wszystkie swoje myli.
Zapenia pismem cztery kartki po obu stronach, na koniec podpisaa si i zalakowaa
list. I prawie natychmiast tego poaowaa. Nie powinna obcia Kristiana takimi sprawami,
pewnie ma dosy wasnych kopotw!
W kocu jednak daa list Ane, ktra wybieraa si do sklepu, eby go wysaa.
Elizabeth patrzya za crk, kiedy odjedaa. Przypomniaa sobie ostatnie sowa listu:
Nie martw si o mnie, mj kochany. Radz sobie cakiem niele. Wychodziam cao z
gorszych opresji. Uwaaj na siebie i pozdrw wszystkich. Twoja na zawsze...
Kadego dnia wiczya z Sar, ktra robia szybkie postpy. Nadal jednak mwia
przede wszystkim Elizabeth. Nagromadzio si midzy nimi tyle nieporozumie i
przemilcze; teraz atwiej jej byo mwi o wszystkim, co je dzielio.
- Pernille postanowia si na mnie zemci. Pamitasz, jak si odgraaa? - spytaa
Sar pewnego popoudnia. Chora skina gow i szepna tak".
- Musisz wiedzie, e to nie ja jej powiedziaam o tobie i Kristianie. Sama to
zauwaya* Sara leaa wpatrzona w pierzyn.
- Przepraszam - wyszeptaa. Elizabeth poklepaa j po doni.
- W porzdku, Saro. Zapomnijmy o tym, co byo. Czasem tak jest najlepiej - dodaa.
Kobieta umiechna si z ulg. Elizabeth spojrzaa na ni zdziwiona. Co w twarzy
Sary si zmienio: to umiech tym razem dotar take do jej oczu.
- Dzisiaj przyjeda Torstein - oznajmia. - Niepokoisz si? Sara przytakna.
- Czy inni te wiedz...? - spytaa.
- O tym, e mwisz?
- Tak.
- Nie, nikt nie wie. Baam si ryzykowa. Pamitasz, e postanowiymy nikomu nic
nie mwi -szepna. Chwil pniej usyszay gosy na korytarzu.
- To pewnie doktor - powiedziaa Elizabeth i wstaa, eby wyj mu na spotkanie.
- Co z ni? - spyta Torstein.
- Bez zmian. Gos jej jeszcze nie wrci, ale koci chyba dobrze si zrastaj.
- To dobra wiadomo - odpar i umiechn si pocieszajco.
Kiedy wszed do pokoju, Sara uniosa rk w gecie powitania. Elizabeth upewnia
si, e nikt za nimi nie pody, i zamkna drzwi.
- Dzie dobry - odezwaa si wtedy Sara, umiechajc si szeroko do Torsteina.
Doktor drgn, kompletnie zaskoczony, po czym -zdezorientowany - patrzy to na
Sar, to nas Elizabeth. - Ona...
- Tak, ale nikomu o tym nie mw - powiedziaa Elizabeth, kadc palec na ustach. - To
ma by niespodzianka. - Ach tak, rozumiem - umiechn si Torstein. - To fantastyczne!
Przystawi krzeso do ka i usiad. Torb lekarsk postawi obok na pododze.
- Jakie to uczucie odzyska gos?
- Mie - umiechna si Sara.
Elizabeth zauwaya, e chora uywa niemal wycznie pojedynczych sw. Moe
baa si nadwery gos?
- Powinna mwi jak najwicej - zachca j Torstein. - wicz te, kiedy jeste sama.
Moesz piewa, jeli dziwnie si czujesz, mwic sama do siebie.
- Tak... Sprbuj - zgodzia si Sara sabym gosem.
- Dobrze. A teraz obejrz twoje rce i nogi. Odkry pierzyn i zacz zdejmowa
bandae.
- Sprbuj poruszy nogami.
Sara spenia polecenie. Torstein pomg jej usi. Kobieta patrzya z przeraeniem
na swoje biae nogi.
- Jakie s chude! Torstein si rozemia.
- Dawno ich nie uywaa. Moe sprbujesz wsta? Sara skina gow, ale nie
wydawaa si przekonana, e zdoa to zrobi.
Elizabeth i Torstein chwycili j pod rce i pomogli wsta. Po dugim leeniu w ku
dray jej nogi, caa si trzsa, ale w kocu - przy ich pomocy - zrobia kilka krokw.
- Jakie dziwne uczucie - powiedziaa i umiechna si lekko. W tym momencie drzwi
si otworzyy i do pokoju zajrzaa Pernille.
ktrego dnia Pernille udao si wej do rodka. Elizabeth przemilczaa fakt, e to Helene
wychodzc od Sary, zapomniaa zamkn drzwi na klucz.
- I po tym wszystkim zostawia j sam w pokoju. Poaman, bez moliwoci
wezwania pomocy?
- Sara odzyskaa gos - oznajmia Elizabeth.
- Gdyby co takiego si powtrzyo... - cigna zdenerwowana Bergette. Nagle
urwaa i zamilka.
- Co takiego? Ona mwi?! Odwrcia si do Sary.
- Odzyskaa gos? - zapytaa szeptem.
- Tak, znw mwi.
- Wielkie nieba! Wic jednak Bg mnie wysucha. Elizabeth wysza z pokoju,
zostawiajc je same. Na pewno miay sobie wiele do powiedzenia. Ta chwila naleaa do
nich.
Kiedy nieco pniej Bergette wyjechaa, zabierajc ze sob Sar, Elizabeth staa
jeszcze dusz chwil na schodach i machaa im na poegnanie. Mimo wszystko smutno jej
byo rozstawa si z Sar.
- Odjechay - powiedziaa, wchodzc do kuchni. Staraa si nie zwraca uwagi na
Pernille, ktra, niczym furia, siedziaa przy kocu stou.
- Ane, masz ochot pojecha ze mn do sklepu?
- Bd gotowa za dwie minuty! - zawoaa crka i odoya robtk.
- Kto ma jakie zamwienia? - rzucia Elizabeth, sznurujc buty. Helene i Lina
pokrciy przeczco gowami.
- Jeli co wpadnie mi w oko, to wam kupi. A tobie przywieziemy co sodkiego zwrcia si do Williama. - Tylko musisz by grzeczny. Chopiec pokiwa gwk. Wycign
rczk i pokaza jej kilka muszelek.
- Kogucik, krowa i winka - oznajmi. W drzwiach stana Ane.
- Jestem gotowa, moemy jecha - owiadczya. Kiedy wsiady do bryczki i ko
ruszy, zerkna na matk. -Jeste taka milczca. Przykro ci, e Sara wyjechaa?
- Nie. Elizabeth odwrcia si i spojrzaa przez rami, jakby si baa, e kto moe je
usysze.
- Posuchaj, kochanie. Sara odzyskaa gos.
- Tak? Kiedy?
- Jaki czas temu.
- Ale... Dlaczego nic mi nie powiedziaa? - spytaa z wyrzutem w gosie.
Jakie to proste! aowaa, e nie zgosia si do lensmana wczeniej. Sara moga przecie
podpisa takie zgoszenie. Westchna. e te nie przyszo jej to do gowy!
- Co si teraz stanie z Pernille? - spytaa nagle Ane. Elizabeth pokrcia gow
bezradnie.
- Nie wiem, ale... - urwaa, bo do gabinetu wesza ona lensmana. - Chod, musimy i
- zwrcia si do Ane.
Bergette i Sara poegnay si i pojechay do siebie. Bergette nadal bya wstrznita
obrotem sprawy. Lensman poinformowa je, e kiedy zgoszenie bdzie gotowe, bd musiay
stawi si ponownie, eby zoy swoje podpisy. Elizabeth zastanawiaa si, co zrobi
lensman. No i jak zareaguje Pernille? A co z dziemi? Nie chciaa, eby byy wiadkami tego
przykrego wydarzenia, tym bardziej e lubiy swoj opiekunk. aowaa, e nie uprzedzia
ani Helene, ani Liny o swoich zamiarach. Kiedy zajechali przed dom, w oknie kuchni
pojawiy si zaciekawione twarze. Szybko przywizaa konia.
- Zabierz dzieci - zwrcia si do Ane. - Nie chc, eby przy tym byy.
- Mylisz, e bdzie si opieraa?
- Nie wiem. W tym momencie nadjecha lensman.
- Jest w rodku? - spyta.
Elizabeth skina gow i posza przodem.
Lina i Helene spojrzay na nich zdziwione. Ane mina je, wzia za rce Signe i
Williama i szybko wyprowadzia ich z kuchni, obiecujc im po kawaku cukru. Kathinki nie
byo w kuchni, pewnie spaa.
- Gdzie jest Pernille? - zapytaa Elizabeth.
- Pooya si. Podobno bol j plecy od noszenia wody - powiedziaa Lina. Elizabeth
wskazaa palcem izb opiekunki.
Lensman szybkim krokiem podszed do drzwi i razem z dwoma pomocnikami
otworzy drzwi. Elizabeth syszaa jego gos jak przez mg.
- Pernille, jeste aresztowana za usiowanie morderstwa. Nagle wszystko wydao jej
si takie nierealne.
Pernille zacza krzycze i przeklina, ale mczyni chwycili j pod rce i niemal
wynieli z izby. Tga kobieta opieraa si i wia jak w. Wosy miaa w nieadzie, twarz
prawie purpurow.
- Poaujesz tego! - wysyczaa przez zby, mijajc Elizabeth. Mczyni szybko
pocignli j za sob. Pernille szalaa.
- Nikomu nic nie zrobiam! To s tylko jej sowa przeciwko moim! ebycie si
Rozdzia 14
Elizabeth rozwieszaa pranie. Opucia rce i odwrcia twarz do nieba. Dziedziniec
owietlao blade soce, ktrego promienie odbijay si od powierzchni fiordu.
Po aresztowaniu Pernille w Dalsrud zapanowa spokj. Wszyscy odetchnli z ulg.
Nie trzeba ju byo cigle oglda si za siebie, sprawdzajc, czy kto si nie skrada i nie
podsuchuje.
Sara te opucia Dalen. Wyjechaa do Bodo. Bergette zjawia si ktrego dnia, eby
przekaza od niej wiadomo. Elizabeth pomylaa, e kobieta pewnie wstydzia si napisa
list, ale mio, e przynajmniej przesaa informacj przez Bergette. Sara przepraszaa za
zamieszanie, ktrego staa si przyczyn, i dzikowaa za okazan jej pomoc. Zapewniaa, e
gdyby ktokolwiek z nich kiedykolwiek take potrzebowa pomocy, zawsze moe na ni
liczy. Wyraaa te nadziej, e Elizabeth jej wybaczya. Ze swojej strony obiecywaa zrobi
wszystko, eby wynagrodzi wyrzdzon jej krzywd. Elizabeth podzikowaa i poprosia,
eby Bergette przekazaa Sarze, e caa sprawa posza ju w zapomnienie.
Maria w kocu te dowiedziaa si o wszystkim. Bya zdziwiona, e tak dramatyczne
wydarzenia rozegray si w Dalsrud, i cieszya si, e wszystko dobrze si skoczyo.
Po kilku dniach przyjecha lensman i powiadomi ich, e Pernille zostaa odesana do
wizienia. Elizabeth odetchna z ulg. Dopiero teraz poczua si bezpieczna. Nadal jednak
nie potrafia o tym zapomnie.
Zdarzao si, e budzia si w nocy z wraeniem, e Pernille stoi obok jej ka albo e
czai si gdzie w ciemnym kcie i czeka na ni. Wiedziaa, e to tylko przywidzenia, ale
mczyo j to i troch niepokoio.
Schylia si po ostatnie przecierado i powiesia je na sznurze. Lekka bryza delikatnie
targaa rozwieszonym praniem. Nagle William powiedzia co, czego nie zrozumiaa, wic
poprosia go, eby powtrzy.
- Patrz, d! - wysepleni malec, pokazujc palcem. - Tata? - spyta.
Elizabeth przesonia oczy domi. Rzeczywicie. Daleko na morzu wida byo d.
Mczyni wracali! Zoya rce i przyoya do ust.
- Mczyni wracaj! Pospieszcie si! - zawoaa w stron uchylonego okna.
Podniosa Williama, posadzia go sobie na biodrze i ruszya biegiem na d do fiordu.
- Tata wraca do domu! - miaa si. - I Jens, i Lars, wszyscy wracaj!
Przypomniaa sobie dzie sprzed wielu, wielu lat, kiedy to rwnie radonie biega na
brzeg z ma Mari u boku. Wtedy jednak Jens nie wrci. Odsuna od siebie ze myli.
- Nie wierzye, e w razie czego dam sobie rad sama? - spytaa i mrugna do niego
porozumiewawczo. Kristian znw si umiechn.
- Co do tego ani przez chwil nie miaem adnych wtpliwoci, ale to mnie nie
usprawiedliwia.
- Bzdura. Ubierz si i chodmy. Zaraz wszystkiego si dowiesz. Poza tym jest jeszcze
co, o czym chciaabym z tob pomwi.
I zaproponowaa, eby pod koniec czerwca wszyscy wybrali si w odwiedziny do
Kabelvaag, na doroczny jarmark.
- No i co ty na to? - spytaa. Kristian podrapa si za uchem.
- Pomys jest dobry. Zobaczymy, ilu znajdzie si chtnych. Elizabeth posaa mu
pocaunek i szybko zbiega po schodach.
Resztki niegu szybko topniay w wiosennym socu. Tylko na zacienionych zboczach
leay jeszcze biae aty. Na drzewach pokazay si ju pierwsze pki, a w rowach ci si
tranek grski. Maria otulia kocem ma Kristine, zamkna oczy i grzaa si w ciepych
promieniach wiosennego soca. Chrzciny byy nadzwyczaj udane, na pewno zapamita je do
koca ycia. Kiedy pastor pola wicon wod gwk jej creczki, poczua, e przeszed j
dreszcz, a serce zaczo bi mocniej. Caa uroczysto bya bardzo podniosa i pikna,
promienie soca paday na bia sukienk Kristine - t, w ktrej przed laty ona sama bya
chrzczona.
Kiedy potem wszyscy wyszli na zewntrz, Maria poszukaa wzrokiem Olava. Miaa
nadziej, e wrd goci nie ma ani jego, ani Elen. Ich widok byby dla niej bolesny.
Wiedziaa przecie, e nigdy nie bdzie z nim razem, e on nigdy nie bdzie jej. I e nigdy nie
dowie si, e ma crk Kristine. Zobaczya, e Peder si do niej umiecha.
- Pikna ceremonia.
Skina gow. Poprzedniej nocy posza spa pno. Musiaa dopilnowa, eby
wszystko byo przygotowane, jak naley. Na stoach leay biae, krochmalone obrusy,
spiarnia bya pena ciast i rnych smakoykw. W kuchni trway ostatnie przygotowania do
uroczystego obiadu. Peder osobicie ugotowa ros, a Maria upieka ciasta.
- Nie zauwayem w kociele ani Olava, ani Elen -odezwa si nagle Peder. Maria
drgna.
- Co ty mwisz? Nawet nie zwrciam na to uwagi - skamaa, silc si na obojtno.
- Nie zaprosia ich?
- Powiedziaam, e wszyscy z Heimly bd mile widziani. Moe po prostu nie mogli
przyjecha.
- Szkoda.
- Dlaczego tak mwisz?
- Bo wiem, e bardzo lubisz Olava.
- Tak?
- To naturalne, przecie dorastalicie razem, jestecie niemal jak rodzestwo - odpar.
Umiechn si do niej ciepo. Po raz kolejny Maria pomylaa, e bardzo lubi Pedera.
Ale nic wicej. Nie kochaa go tak, jak ona powinna kocha ma.
Nie skomentowaa jego ostatniego zdania, bo wanie podjechali pod dom, a zaraz za
nimi reszta goci. Oporzdzono konie i ludzie zaczli gromadzi si w salonie. Pokj szybko
si wypeni i Maria poaowaa; e nie przyja propozycji Elizabeth i nie przeniosa
przyjcia do Dalsrud, gdzie wszyscy swobodnie by si pomiecili. Peder jednak zdawa si
niczym nie przejmowa i po chwili jego spokj udzieli si take jej.
- Jestecie!
Usyszaa radosny gos Pedera, odwrcia si i zobaczya Olava. Poczua ukucie w
piersi, ale musiaa przyzna, e si cieszy. Chocia jej rado nie bya wolna od smutku.
Skina gow jemu i Elen. Syszaa, jak tumacz si Pederowi z nieobecnoci w kociele. Na
szczcie musiaa i na gr przewin i nakarmi creczk, skorzystaa wic z okazji i
szybko wysza. Zdja maej sukienk, usiada na krzele i przystawia dziecko do piersi.
Z dou dochodzi j gwar gosw, syszaa odsuwanie krzese i stukot k po bruku,
gdy nadjechali kolejni spnieni gocie. Dzieci woay co, bawiy si i nagle zapada cisza.
Rozlego si pukanie do drzwi i do pokoju zajrza Peder.
- Mog? - spyta szeptem. Maria skina gow i pooya creczk do koyski.
- Olav i Elen chc si z tob przywita.
- Zaraz zejd - odpowiedziaa, zapinajc bluzk.
Zerkna na wiszce na cianie lustro. Miaa zarowione policzki, jej due oczy
byszczay. Po porodzie zdya ju sporo schudn, w pasie bya chyba nawet wsza ni
przed ci. A jej wosy byy rwnie gste i byszczce jak dawniej. Pochylia si nad
koysk. Creczka skrzywia si, jej buzia zrobia si psowa i nagle zacza paka.
- Nie jeste zmczona? Maria wyja dziecko z koyski i wzia je na rce.
- No to zejdziemy razem do goci. Pocaowaa gwk malestwa i wysza z sypialni.
Elen staa i rozmawiaa z Elizabeth. Kiedy zobaczya Mari, natychmiast do niej podesza.
- Przepraszam za spnienie - zacza si usprawiedliwia, wyranie zmieszana. Niestety, nie moemy te dugo zosta, bo mj ojciec ma dzisiaj okrge urodziny. Jeli nie
przyjdziemy, gotw mnie wydziedziczy - rozemiaa si, eby zaznaczy, e oczywicie
artuje.
- Doskonale to rozumiem - zapewnia j Maria. Nie bardzo wiedziaa, czy jest
zadowolona z takiego obrotu sprawy, czy nie. Waciwie powinna si cieszy; przebywanie w
jednym pomieszczeniu z Olavem byo dla niej trudne, z drugiej strony cieszya si, e go
widzi.
- Mog j potrzyma? - spytaa Elen, wycigajc rce. Maria niechtnie podaa jej
creczk. Zerkna na Olava, ktry dotd cay czas milcza, pozwalajc mwi onie. Teraz
przyglda si dziecku. Z du uwag, stwierdzia Maria. Czyby szuka ladw jakiego
podobiestwa? Wstrzymaa oddech, zastanawiajc si, czy rzeczywicie tak byo.
- Jest podobna do ciebie - orzeka Elen. Pogadzia Kristine po policzku i przecigna
delikatnie palcem po nosku malestwa.
- Wszystkie mae dzieci s do siebie podobne. Dopiero potem si zmieniaj skomentowaa Maria.
- To prawda - przyznaa Elen i oddaa dziecko matce. - Musimy ju jecha. Nie
moemy zjawi si za pno.
- Dzikuj, e w ogle wpadlicie - powiedziaa Maria. Baa si spojrze na 01ava,
eby przypadkiem czym si nie zdradzi.
- Nie masz nam za co dzikowa - zapewniaa Elen. -Prezent zostawilimy na stoliku dodaa. - Olav sam go wybra.
- Na pewno wkrtce nadarzy si okazja, ebym moga wam podzikowa - odrzeka
Maria. Gdy tylko gocie si poegnali i wyszli, podesza do stolika i wzia do rki mae
pudeeczko - prezent od Olava i Elen. Otworzya je delikatnie i wyja malekie zote
serduszko, dokadnie takie samo, jak to, ktre dostaa od Olava na Boe Narodzenie, tylko
mniejsze.
Czyby Olav czego si domyla? Nie, to niemoliwe. Mg wprawdzie co
podejrzewa, ale pewnoci nie mia.
- Tylko tobie kiedy powiem prawd - szepna Maria, gadzc gwk creczki. - Gdy
nadejdzie waciwa pora - dodaa.
Rozdzia 15
W dniu wyjazdu do Kabelvaag na bezchmurnym niebie wiecio soce. Elizabeth
siedziaa w odzi i przygldaa si czarnej toni. Ruchy wiose mciy spokojn tafl fiordu, od
czasu do czasu krople wody paday jej na twarz. Smakoway sol. wiee morskie powietrze
dziaao orzewiajco.
Pomylaa o Williamie i poczua, e ju za nim tskni. Zosta w domu z Ane i z
pewnoci nie dziaa mu si adna krzywda, wrcz przeciwnie. Nawet nie protestowa, kiedy
wyjedaa. Gdyby zabraa ze sob synka, byoby to mczce i dla niej, i dla dziecka. Poza
tym nie bdzie jej dwa, gra trzy dni.
Ane nie miaa ochoty popyn z nimi. W Christianii i w Bergen widziaa wiksze
jarmarki, chtnie wic zgodzia si zosta w domu i zaj dziemi - nie tylko Williamem, ale
take Signe i Kathink.
Miaa jedynie nadziej, e nie wezw jej nagle do porodu. Wtedy musiaaby zabra
ca trjk ze sob, artowaa.
Maria poprosia Dorte, eby zaopiekowaa si ma Kristine. Wszystko ukadao si
pomylnie.
- Ju niedugo - oznajmia Lina, wycigajc szyj. -Syszysz muzyk?
Elizabeth zacza nasuchiwa. Rzeczywicie, z brzegu dochodziy odgosy rnych
instrumentw, miechy, gwar. Czua narastajce podniecenie. Wiele razy wyobraaa sobie
jarmark w Kabelvaag, a teraz zobaczy wszystko na wasne oczy!
Zbliali si do brzegu, widzieli ju cumujce obok siebie odzie. Jens wyjani, e
zjechao duo osb, z Salten, z Rana i z rnych innych miejsc. Wielu przyjechao kupi bd
sprzeda d. Na brzegu rozoyli si ju handlarze drewnem i materiaami budowlanymi.
Kristian uj on za rk i pomg jej zej na ld. Dopiero potem wrci po kuferek,
w ktrym mieli jedzenie na podr i rne inne potrzebne rzeczy.
- Moemy nie go razem - zaproponowaa Elizabeth i zapaa za uchwyt. Kristian
skin gow i ruszyli. Plac targowy by wypeniony namiotami. Stragany osonito szarym
ptnem eglarskim. Elizabeth staraa si wszystko chon, w kocu uznaa, e to
niemoliwe.
- Helene i Lars, pjdziecie z nami - zarzdzia Lina. -Najpierw zajrzymy do mamy, a
potem poka wam, gdzie bdziecie mieszka. Wy te - rzucia do Marii i Pedera.
Lina zaatwia im noclegi u swoich znajomych. Wszyscy byli jej bardzo wdziczni, ale
nie chcieli, eby goszczono ich za darmo; uparli si zapaci gospodarzom za kopot.
- To prawda - przyznaa Lina. - Nie, chyba si jednak do niej nie wybior. Chod,
pjdziemy obejrze czowieka, ktry poyka miecze.
- Gdzie ty go widziaa? - wzdrygna si Elizabeth.
- Tam stoi - wskazaa Lina i pocigna j za sob.
Wielkimi ze zdziwienia oczami przyglday si potnemu mczynie w szerokich
biaych spodniach i dziwnej koszuli z takiego samego materiau.
- Wyglda, jakby by owinity przecieradem! - zawoaa Helene, prbujc
przekrzycze haas i muzyk. - Na pewno oszukuje. aden czowiek nie jest w stanie tego
zrobi. W tym momencie mczyzna unis swj miecz.
- S tu jakie niedowiarki? - zapyta gono, dotykajc palcem ostrego czubka. - Kto
chce si przekona? Kilka osb dotkno ostronie miecza i pokiwao z uznaniem gow.
Mczyzna ustawi si tak, eby by widoczny z profilu, i woy ostry miecz do garda.
Ludzie bili brawo i gono krzyczeli. - Tutaj obok w namiocie dobrze karmi, zjadby ryb
zamiast tego elastwa! - zawoa kto z tumu.
- Idziemy - powiedzia Kristian i wycign Elizabeth z namiotu.
Min ich mczyzna z butelk w rku. Elizabeth miaa wraenie, e skd go zna. Po
chwili dobiegy ich sowa piosenki: Dla Innie ju zaa pnoo!". Chyba rzeczywicie areszt
by przepeniony i po godzinie puszczano zatrzymanych, eby zrobi miejsce dla nowych,
pomylaa rozbawiona.
- Nie kupisz sobie czego? - spyta Kristian. - Moe buty albo materia na sukienk, a
moe drewnian yk lub d?
- artowni z ciebie! - odpara z umiechem. - Mam wszystko, czego mi trzeba, ale
lubi sobie pochodzi i pooglda rne rzeczy. Patrz, tam sprzedaj ostrzaki do noy.
- Na pewno ci si przyda - zaartowa Kristian. Zanim zdya odpowiedzie,
zobaczya idcych w ich stron Mari i Pedera.
- Znalelicie co ciekawego? - spytali niemal chrem. Elizabeth pokrcia gow.
- Za duo tu wszystkiego.
Spojrzaa na siostr. Maria miaa zaczerwienione policzki i ledwie bya w stanie usta
spokojnie. Rozgldaa si na wszystkie strony.
- Tam jeszcze nie bylimy, Peder! - wykrzykna, wskazujc palcem na jeden z
namiotw. Umiechnity Peder pody za ni ochoczo. Midzy nogami ludzi biegay dzieci.
Jakie dziewczynki w sukienkach do kolan, z warkoczykami zwizanymi kawakami grubej
nici krzyczay i si goniy. Obok, trzymajc rodzicw za rce, szy dwie panienki w drogich
sukienkach, z jedwabnymi wstkami we wosach.
innych domw, wic poczua si zawiedziona. Kiedy potem opowiadaa o tym Jensowi,
bardzo si z niej mia.
- W dzie te kobiety pi! Tam wszystko oywa dopiero w nocy, zwaszcza zim, w
okresie pooww. Elizabeth poczua si oszukana. Podejrzewaa, e Kristian te o tym
wiedzia, i miaa do niego pretensj.
- Ale kochanie, skd miabym o tym wiedzie? W yciu tam nie byem.
Elizabeth zdawaa si zadowolona z odpowiedzi, kupia mu nawet prezent - may
scyzoryk. Miaa ochot wybra si te do Storvaagen, ale nie byo ju na to czasu.
- Musielibymy jecha spory kawaek, poza tym nie ma tam nic do ogldania. Takie
zwyke miasteczko z szopami rybakw.
Nie zdradzia mu, e chciaa zobaczy miejsce, gdzie mczyni mieszkali zim, eby
potem wraca do tego we wspomnieniach, gdy zostawaa w domu sama. Moe wtedy czas
mniej by si duy, a tsknota nie bya tak dokuczliwa?
Odwiedzili take Gebor. Kobieta promieniaa ze szczcia. Cieszya si z wizyty
crki, Lina za bya zachwycona spotkaniem z matk i rodzestwem. Gebora w ogle bya
pogodna i lubia goci, zwaszcza gdy przybywali z Dalsrud, wielkiego gospodarstwa, o
ktrym tyle opowiadaa swoim ssiadkom. Kiedy pniej szli ulic z Jensem, doszo do
dziwnego spotkania.
- Andreas... To znaczy Jens! To ty, obuzie? - zawoa jaki mczyzna, kutykajc w
ich stron. Elizabeth przyjrzaa mu si uwanie. Mia dugie siwe wosy i siwy, kilkudniowy
zarost; z pewnoci przydaaby mu si porzdna kpiel.
- Do diabla, niech mnie kule bij... - zacz i urwa w p zdania. Przyglda si
Elizabeth, drapic si po gowie.
- To ona? Mrugn porozumiewawczo do Jensa i umiechn si szeroko, pokazujc
zgnie pieki zbw.
- Tak, to Elizabeth - potwierdzi Jens, speszony.
- No co takiego! - zawoa mczyzna.
- Enok jestem - przedstawi si.
Skoni si nisko i wycign do Elizabeth rk. Wzia j i te si przedstawia,
chocia waciwie Jens ju to zrobi. -To z twojego powodu Jens chodzi taki smtny...
- Smtny? - powtrzya zmieszana.
- Strasznie by markotny...
- Do tych opowieci! - przerwa mu Jens, ale mczyzna ani myla go sucha.
- Mwiem mu, eby zapomnia o tobie i oeni si z Lin. Pikna dziewczyna. Ale on
nie chcia. Upar si, e znajdzie swoj Elizabeth. Caymi dniami o tobie opowiada, nocami
spa mi nie dawa. No i...
- A ty co za jeden?
- Kristian Dalsrud. Jestem mem Elizabeth.
- A niech mnie kule bij! Enok sta, drapa si po gowie i zerka skonsternowany na
Jensa.
- Waciwie to troch mi si spieszy, wic... Nie dokoczy zdania, tylko szybko
wmiesza si w tum i znikn. Jens rozoy rce.
- Kama jak z nut - powiedzia. - Chyba musz z nim pogada.
I zanim si obejrzeli, te znikn im z oczu. Elizabeth i Kristian szli dalej w milczeniu.
W kocu Elizabeth postanowia je przerwa.
- To wszystko naley do przeszoci. Nie wracajmy do tego. Kristian obj j
ramieniem i umiechn si do niej.
- Mielimy przyjemnie spdzi czas. Poza tym chciaem ci jeszcze kupi szpilk do
wosw - oznajmi i zacz cign j do kupca z du brod, ktry handlowa biuteri.
Chwil potem Elizabeth staa si wacicielk piknej szpilki z dwoma serduszkami z
prawdziwego zota. Tym razem nie miaa adnych wtpliwoci.
Rankiem ostatniego dnia Elizabeth podja decyzj: przed powrotem do domu
odwiedzi wrk. Nie chciaa jednak, eby Kristian o tym wiedzia. Powiedziaa mu, e boli
j gowa i e chce zosta sama. Zaproponowaa, eby przeszed si bez niej.
Gdy tylko wyszed, wstaa i si ubraa. Rozczesaa wosy i zaplota warkocz, ochlapaa
twarz zimn wod i opucia szop.
Namiot wrki lea nieco na uboczu, nie musiaa wic i przez cay plac, ryzykujc,
e po drodze spotka kogo znajomego.
Kiedy bya ju kilka krokw od namiotu, zatrzymaa si i zastanowia. Moe jednak
nie powinna tam i? Nie raz przecie przeklinaa wasne wizje. Ludzie nie powinni zna
przyszoci, tylko Pan Bg ma do tego prawo.
A jednak jaka niewidzialna sia cigna j do namiotu. Wesza. . - A wic przysza powitaa j kobieta, bynajmniej nie zdziwiona. Wskazaa jej krzeso po drugiej stronie
niewielkiego stolika.
Elizabeth chtnie usiada, bo czua, e dr jej nogi. Pooya na stoliku kilka monet i
czekaa w napiciu.
Pniej nie potrafia powiedzie, jak dugo tam bya. Nie docieray do niej adne
dwiki z zewntrz, syszaa jedynie monotonny gos kobiety. Omywa j niczym fala.
Zalewa sowami, ktrych nie chciaa sysze; sowami, ktre j przeraay i sprawiay, e
serce bio jej szybciej.
W kocu udao jej si przerwa ten dziwny trans. - To wszystko kamstwa! - krzykna
i wybiega na soce.
Usyszaa radosne dwiki pozytywki. Gdzie niedaleko bawiy si dzieci i szczeka
pies. Mina namiot, z ktrego rozchodzi si zapach kawy, zauwaya dwch pijakw
podtrzymujcych si nawzajem.
Wreszcie zatrzymaa si, bo brako jej tchu. Potrzebowaa troch czasu, eby doj do
siebie. Opara donie o kolana i zamkna oczy.
To wszystko kamstwa. Wrka nie moga zna jej przyszoci. Nawet ona. Braa od
ludzi pienidze za przepowiednie, ale nie mwia im prawdy.
Elizabeth przecigna drc doni po rozpalonej twarzy. Postanowia poszuka
Kristiana i pozostaych. To by ostatni dzie ich pobytu na jarmarku.
Rozdzia 16
Nadesza jesie. Licie z drzew ju dawno opady, a najwysze grskie szczyty
przyprszy nieg. Wikszo ptakw odleciaa do ciepych krajw, zostay tylko mewy.
Maria syszaa, jak krzycz za oknem sypialni.
Kristine ju nie spaa. Leaa w koysce i gaworzya. Jakby co sobie opowiadaa; co,
co tylko ona rozumiaa. Miaa ju osiem miesicy i potrafia siedzie bez podparcia. Za kilka
miesicy pewnie zacznie chodzi. Ale czas szybko leci, pomylaa Maria. Wida to przede
wszystkim po Kristine.
Gaworzenie przeszo w popakiwanie, a po chwili dziewczynka uklka w eczku.
Mikkie jasnobrzowe woski okalay jej buzi; wygldaa jak anioek. Zobaczya matk i
umiechna si od ucha do ucha.
- Nie pisz ju? - rozemiaa si Maria. - Wstajemy? Podniosa ma i wysza z ni do
kuchni. Uderzyo j zimno; najwyraniej Peder nie zdy napali w piecu.
- Pewnie by dzisiaj bardzo zajty - powiedziaa do creczki.
Dorzucia drew do pieca. Czasem rano Peder gdzie si spieszy i wtedy zdarzao si,
e nie zdy zrobi wszystkiego w domu.
Maria naszykowaa misk do mycia, mydo i czyste ubranka dla Kristine.
Przestpowaa z nogi na nog; marza w cienkiej nocnej koszuli.
Na zewntrz byo jeszcze ciemno. Wzdrygna si na myl o czekajcej ich dugiej
zimie. Chocia nie powinna narzeka - jej m zostawa w domu, podczas gdy wikszo
mczyzn wyruszaa na zimowe owiska.
Dobrze im si wiodo. Na stole codziennie byy jakie delikatesy, ubra te im nie
brakowao. Peder by miy, nie pi, nie bi jej. Nigdy nie skrzywdzi ani jej, ani dziecka. Ale o
mioci moga zapomnie. Nigdy ju nie bdzie jej dana, bo to, co ona i 01av zrobili, byo
grzechem.
Odsuna od siebie ponure myli i sprawdzia, czy woda w kocioku jest wystarczajco
ciepa. Musiaa przewin dziecko, bo na pewno po nocy miao mokro. Wprawnymi rkami
umya creczk.
- Teraz lepiej! - owiadczya. - Posied tu chwil i pobaw si grzecznie, a mamusia
pjdzie si ubra. Posadzia ma na pododze, a sama posza do sypialni. Mijajc drzwi do
pokoju Pedera, zatrzymaa si na chwil. Czyby by chory? Nie wsta jeszcze z ka?
Ostronie uchylia drzwi.
- Peder? Peder, pisz? - spytaa cicho. Otworzya szerzej drzwi i do pokoju wpado
Maria wiedziaa, e wiele osb nie potrafio ani czyta, ani pisa i w yciu nie dostao
adnego listu, a jednak si udzio, e moe tym razem bdzie co i dla nich.
Maria zacza rozdziela gazety i listy. Nie moga si pomyli - list musia trafi do
rk adresata.
Czua, e si poci. Wprawdzie robia to nie pierwszy raz, ale wczeniej zawsze miaa
obok siebie Pedera. Wiedziaa, e moe na niego liczy, gdyby si pomylia. Nagle uderzyo
j, e dotd waciwie nigdy nie bya w sklepie sama.
W kocu zostay tylko dwie przesyki. Gazeta, Lofoten Tidene dla Kristiana i
paczuszka dla Ane.
Pomylaa, e kto z Dalsrud zajrzy tu pewnie pniej, wiedzc, e to dzie pocztowy.
Powoli ludzie zaczynali si rozchodzi. Cz jednak zostaa, ciskajc w doniach
swoje listy. By moe kto, kto dawno si do nich nie odzywa, teraz da znak ycia.
Niektrzy wstrzymywali si z otwarciem swoich listw, chcc zachowa przyjemno
czytania na pniej. Inni niecierpliwie rozrywali koperty, jeszcze zanim zdyli wyj na
zewntrz.
Maria zerkna na przesyk dla Ane. Nie byo na niej nazwiska nadawcy.
Zastanawiaa si, kto mg nim by. Bertine, Simon? A moe jej narzeczony? Ane
wspominaa o modym mczynie z Bergen...
Ale przecie rwnie dobrze moga to by paczuszka od ktrej ze szkolnych
przyjaciek Ane z Christianii...
Maria musiaa przerwa swoje rozmylania, bo do lady podszed nowy klient, a raczej
klientka.
Kobieta poprosia o melas, mk i kilka rnych zi. Po chwili pado te pytanie o
Pedera. Do tej pory nigdy si nie zdarzyo, eby nie byo go w sklepie. Czyby zachorowa?
Maria nie wiedziaa, co odpowiedzie. Bkna cos pod nosem. Chciao jej si paka.
Takie zachowanie byo niepodobne do Pedera.
Elizabeth czua dziwny niepokj.
- Podjad do sklepu - owiadczya. - Dzisiaj jest dzie pocztowy.
- Mog jecha z tob? Chciaabym si zobaczy z Mari - powiedziaa Ane i
popatrzya na matk wyczekujco.
- Czy moesz ze mn jecha? Oczywicie. Zastanawiam si tylko, czy wzi
Williama.
- Zostaw go w domu. Przynajmniej Signe bdzie miaa si z kim bi.
Itak te zrobia. Zostawia synka w domu i obiecaa dzieciom, e przywiezie im jakie
smakoyki ze sklepu.
- Jeste dzisiaj taka milczca - zwrcia si Ane do matki, kiedy ujechay ju kawaek.
- Co ci trapi?
- Nie... Waciwie to nie wiem. Czuj jaki dziwny niepokj, jakby co si stao.
- Zdarzao ci si to ju wczeniej?
- Tak, nawet kilka razy. Oby tylko Marii ani Kristine nic si nie przytrafio. Elizabeth
cigna lejce i ko przeszed w kus.
- To dlatego chciaa jecha, a nie ze wzgldu na poczt?
szuflad.
- Jest dla ciebie przesyka, Ane. I gazeta dla ciebie -dodaa, zwracajc si do Elizabeth.
- Gdzie jest Peder? - powtrzya siostra. Wzia gazet, ale nawet na ni nie spojrzaa.
- Nie wiem... - odpowiedziaa Maria amicym si gosem.
Odwrcia si, prbujc opanowa pacz. Miaa Izy w oczach. Elizabeth stana tak,
eby ludzie w sklepie tego nie widzieli.
- Kiedy rano wstaam, ju go nie byo. I nikt go nie widzia.
- Mwi, e gdzie si wybiera?
- Nie. I dlatego tak si boj, Elizabeth.
- Musisz zamkn sklep - stwierdzia stanowczo siostra. - Trzeba si dowiedzie, co
si z nim stao. Poza tym musisz zaj si dzieckiem. Maria nie zaprotestowaa. Podniosa
gow, zaczerpna powietrza i odchrzkna.
- Bardzo mi przykro, ale sklep bdzie dzisiaj zamknity do koca dnia - oznajmia
gono. Ludzie zaczli szepta co midzy sob, ale w kocu ruszyli powoli do drzwi.
Elizabeth widziaa przez okno, e cz pozostaa na zewntrz i dalej rozmawiaa. Od czasu
do czasu kto zerka na drzwi sklepu, kiwa gow i wraca do przerwanej rozmowy.
- Powiedz mi, co si stao - zadaa Elizabeth.
- Niewiele wicej wiem. Wstaam rano, jak zwykle, i zauwayam, e Peder nie
rozpali w piecu. Zajrzaam do jego sypialni i zobaczyam posane ko. Po kwadransie
przyszed jaki mczyzna i zapyta o Pedera. Ubraam si, wziam ma i poszam do
sklepu. Ludzie potrzebuj rnych rzeczy, poza tym dzisiaj jest dzie pocztowy.
Ane suchaa w milczeniu, od czasu do czasu wkadajc do ust czekoladk. Pewnie
byy w paczuszce, pomylaa Elizabeth.
- Poczstujecie si? Obie pokrciy gowami na znak odmowy.
- Jeste pewna, e inna kobieta nie wchodzi w gr? - spytaa Ane ostronie.
- To wykluczone - stwierdzia Maria stanowczo.
- Tak po prostu spytaam. Nigdy wczeniej nic takiego mu si nie zdarzyo? Nigdy
sam nie wyjeda?
- Jeli wyjeda, zawsze mwi mi, dokd - powiedziaa Maria i zacza paka.
Elizabeth podaa jej chusteczk.
- Uspokj si. Nie myl od razu o najgorszym. Na pewno wkrtce wszystko si
wyjani.
Maria pokrcia gow bezradnie.
- Sama nie wiem, co o tym myle. Po prostu rozpyn si w powietrzu! Gdyby
chocia co mi powiedzia...
Nie zdya dokoczy, bo rozlego si pukanie do drzwi. Ane wyjrzaa przez okno.
- To Dorte i Jakob - poinformowaa i posza otworzy. Co ja sysz? Peder si utopi?
- spyta Jakob. Maria odwrcia si gwatownie.
- Kto tak powiedzia? Kto go znalaz?
- Mwi, e poszed si... utopi.
- Boe! e te ludzie zawsze musz opowiada takie bzdury! - achna si Elizabeth.
Bya za. Czy nikt nie pomyla o Marii? O tym, ze si przejmuje i cierpi? Spojrzaa na siostr
i poczua, ze ciska jej si odek.
- Gdzie on jest? - zapytaa Dorte i pokrcia gow, gdy Ane podsuna jej czekoladki.
- Nie mamy pojcia - pospieszya z odpowiedzi Elizabeth. - Kiedy Maria wstaa, ju
go nie byo. Nikt go te nie widzia.
- A kto go szuka? - docieka Jakob. - Moz zemdla i ley gdzie nieprzytomny?
- Zaraz si tym zajm - owiadczya Dorte. Jakob pokiwa gow i zacz spacerowa
po sklepie.
- Chodmy do domu - zaproponowaa Ane i wzia Mari za rk. - Zaparz kaw,
usidziemy i si uspokoimy. Na pewno wszystko bdzie dobrze.
Wyszli ca grupk ze sklepu i ruszyli do domu, udajc, e nie dostrzegaj
ciekawskich spojrze. Czy ludzie naprawd nie maj nic innego do roboty? - zastanawiaa si
Elizabeth. Matka Mathilde wzdrygna si, kiedy nagle wszyscy weszli do domu.
- I co? Peder si znalaz?
- Ju zaczli go szuka - odpara Maria. - A jak Kristine?
- Dobrze. Niedawno zasna. Kobieta milczaa chwil, nie wiedzc, co powiedzie.
- Jeli nie jestem ju potrzebna, to wrc do swoich
- oznajmia w kocu. Wzia akiet i chust i zacza si zbiera.
- Zaczekaj chwil. Maria podesza do szafy i wyja z niej niewielk skrzan
sakiewk.
- Prosz, to dla ciebie - powiedziaa i wsuna jej do rki kilka monet.
- Ale to za duo! - krygowaa si matka Mathilde.
- Nie musisz mi paci za t chwil, ktr spdziam z Kristine. Tego by tylko
brakowao! Po prostu chciaam ci pomc. - We, prosz - ucia Maria.
Elizabeth wspczua siostrze. Widziaa, e Maria stara si wzi w gar, ale nie
bardzo potrafi. Silna, spokojna Maria, zawsze taka opanowana i rozsdna, bya przeraona jak
mae dziecko.