You are on page 1of 134

TRINE ANGELSEN

OCZEKIWANIE

Rozdzia 1
Zalega grobowa cisza. Pomimo panujcego w kuchni ciepa Mari przenikn
lodowaty chd. Elen spogldaa na ni wrogo, a przez jej twarz przemkn lekki grymas.
Co takiego powiedziaam na weselu Bergette? - zastanawiaa si zrozpaczona Maria.
Czyby Elen domylia si, co zaszo midzy mn a Olavem? Mog wszystkiemu zaprzeczy,
czy nie ma to ju sensu? Tamtego wieczora Elen prawie nie pia alkoholu, pamita wic z
pewnoci kade sowo. Ale przecie od wesela upyno tyle czasu! Dziwne, e do tej pory o
niczym nie wspomniaa, mimo e wielokrotnie spotykay si w sklepie.
- Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi - odpara wreszcie Maria i zakasaa. W gardle
poczua straszn sucho, nalaa wic sobie wody do szklanki i wypia duszkiem. Dopiero
wwczas odwrcia si do Elen i dodaa: - Mwisz, e na weselu Bergette co powiedziaam?
- Nie udawaj, e nie masz o niczym pojcia - prychna Elen ze miechem
pozbawionym radoci. Maria poczua si tak, jakby otrzymaa cios prosto w brzuch.
- Wiem, e kochasz Olava. Nie zapominaj jednak, e to ja jestem jego on wycedzia Elen, obracajc obrczk na palcu. Marii ulyo. Spodziewaa si usysze cisze
zarzuty.
Chwycia imbryk z kaw i podszedszy do stou, drc rk nalaa do filianek.
- Dzikuj, nie chc kawy - odezwaa si Elen chodno. Maria tylko wzruszya
ramionami i wyjania z pozoru obojtnym tonem:
- Kocham Olava tak jak brata, to chyba oczywiste.
- Jak brata - przedrzeniaa j Elen, a jej urodziwa buzia wykrzywia si ze zoci. Nie tak mwia na weselu.
- Mino tyle czasu. Pewnie co le zapamitaa - rzucia lekkim tonem Maria,
zdziwiona, skd wzia w sobie tyle odwagi. Elen pochylia si nad stoem i ciszonym
gosem wycedzia:
- Nie udawaj przede mn, Mario. Powiedziaa, e kochasz Olava, i gdybym go nie
polubia, to ty by wysza za niego za m. Takich rzeczy nie mwi si o kim, wobec kogo
ywi si braterskie uczucia. Naprawd tak powiedziaam? - zastanawiaa si Maria, zdjta
nagym lkiem. Dlaczego jednak Elen od razu nie daa po sobie pozna, jak bardzo j to
zdenerwowao? Czemu sczya swoj niech kropelka po kropelce. Moe czerpie
przyjemno z drczenia mnie? Ciekawe, czy jeszcze co ukrywa?
- Tamtego wieczora wypiam troch za duo wina i plta mi si jzyk - odpara lekko,
chuchajc, by ostudzi gorc kaw. Z obawy, e filianka wylizgnie si jej ze spoconej

doni, odstawia j jednak na spodek. -Chodzio mi o to, e masz szczcie, i polubia


Olava. Pomyl, gdyby mi naprawd na nim zaleao, to zakrciabym si koo niego, zanim
pozna ciebie. Prawda? Jej sowa zabrzmiay rozsdnie. Poczua przypyw odwagi.
- Mnie nie oszukasz, Mario. Mylisz, e nie zauwayam, jak na niego patrzysz?
Jestem pewna, e wci ci na nim zaley!
- Jeli nawet, to nie masz si czego obawia. Jeste przecie jego on. Prosz,
poczstuj si nalenikiem.
Podsuna jej talerz, ale poniewa Elen udawaa, e tego nie widzi, odstawia go z
powrotem na st.
- Powiedziaa co jeszcze - wtrcia Elen znienacka.
- O, co takiego? - zapytaa Maria, pochylajc wzrok nad talerzykiem.
- Widziaam wiele razy, jak si gapisz na Olava, jak si do niego umiechasz i z nim
artujesz - mwia podniesionym gosem. Wstaa gwatownie, ciko dyszc, a jej donie
zacisny si w pici. - Teraz wreszcie rozumiem, dlaczego. Na weselu zachwycaa si, jaki
on przystojny, jak wietnie zbudowany, jakie ma silne ramiona, paski brzuch...
- Siadaj, Elen - odezwaa si Maria spokojnie. - Niemoliwe, bym co takiego
powiedziaa, zreszt po co miaabym to robi? Bywa, e z upywem czasu wyobrania
podsuwa nam co i...
- Milcz, ty ladacznico! - zawoaa Elen. Maria zerwaa si z krzesa, omal go nie
wywracajc.
- Cofnij te sowa! I bardzo ci prosz, ucisz si, bo obudzisz Kristine.
- Phi, ani myl cofn tego, co powiedziaam! - odpara, duo ciszej i dodaa po
chwili: - Czy to na pewno Peder jest ojcem twojego dziecka? Mari przepeni strach
przemieszany z gniewem. Drcym palcem wskazaa na drzwi i rzucia stanowczo:
- Wyjd std, Elen, natychmiast! ona Olava nawet si nie poruszya.
- Nie zamierzam si powtarza. Wyjd! - odezwaa si ponownie Maria, podchodzc
bliej.
Elen signa po swoj chust i zerkajc na Mari, oznajmia z satysfakcj:
- Zdaje si, e trafiam w sedno. Kristine nie jest crk Pedera. W tym momencie w
Marii co pko. Zapaa Elen za ramiona i popchna j w stron drzwi. Ta jednak wyrwaa
si i wymierzywszy jej siarczysty policzek, wrzasna tak gono, e obudzia Kristine, ktra
spaa w alkierzu.
- Nie dotykaj mnie! Maria zapaa j mocniej i wyprowadzia na dwr.
- Bd pewna, e ktrego dnia poaujesz swego zachowania, mog ci to przyrzec -

wycedzia przez zacinite zby.


- A co, moe rzucisz na mnie kltw? Nie zdziwioby mnie to, bo wygldasz jak
laposka wiedma - zamiaa si Elen i wsiada do bryczki. Maria zamkna za sob drzwi i
popieszya do creczki.
- Dobrze ju, dobrze - pocieszaa ma. - Co ci si nio, skarbie? Spij ju! Mama
zapiewa ci koysank.
Zanucia cicho, a po policzkach spyny jej zy. Na szczcie w pomieszczeniu
panowa mrok. Wkrtce Kristine przestaa paka, a gdy z eczka da si sysze jej
miarowy oddech, Maria wymkna si cicho do kuchni.
Zasuna zasony w oknach i postawia w kuchni zapalon lamp. Naleniki wyschy,
a kawa ostyga. Podgrzej sobie jutro, pomylaa, odstawiajc imbryk na awie kuchennej.
Uprztnwszy ze stou, otara policzki mokre od ez i przysiada z okciami opartymi na
drewnianym blacie. Ukrya twarz w doniach, a jej ciaem wstrzsn pacz. Wci piek j
policzek, ale jeszcze bardziej dokuczay jej wyrzuty sumienia. Bo chocia wyrzucia Elen z
domu i zaprzeczya wszystkiemu, o co j posdzaa, to czua, e Elen ma racj, wyzywajc j
od najgorszych. Przecie oddaa si onatemu mczynie i zasza z nim w ci. Peder jako
jedyny zna prawd, on jednak zagin. Nad nim take zapakaa. Siedziaa tak, pki ciao jej
nie zdrtwiao i zabrako jej ez. Dopiero wtedy si wyprostowaa i otara fartuchem twarz.
Pomylaa, e Elen mimo wszystko nie miaa prawa nazywa jej ladacznic, skoro opieraa
si jedynie na domysach.
Nalaa chochl wody do szklanki i, pochlipujc, opara si biodrem o aw. Sama
syszaa, e Elen nie do koca jest taka, jak udaje. Moe ona te co ukrywa, zasaniajc si
sodkim umiechem i obrczk? Maria pokiwaa gow i od razu zrobio jej si lej. Poza tym,
wci bronia si w duchu, nikt poza Pederem nie zna prawdy. Nigdy nie miaa zamiaru
niszczy zwizku Elen i Olava. Przeciwnie, lubia Elen i nigdy nie yczya jej le. A Olav...
C, kocha go, cho wie, e nigdy nie bd razem.
Zgasia lamp i skierowaa swe kroki do alkierza. Zwinita w kbek w chodnej
pocieli, zoya donie do modlitwy i wyszeptaa w mrok:
- Dobry Boe, nie modl si o wybaczenie za to, e zgrzeszyam, bo nie potrafi
spojrze na to w ten sposb, skoro urodziam tak liczn creczk. Zreszt, jeli ju, to nie
ciebie lecz Elen i Olava powinnam prosi o wybaczenie, jeli ich skrzywdziam. Ale wiesz
przecie, e nie mog tego uczyni, bo tylko bym pogorszya sytuacj. Dlatego, prosz ci,
by ich strzeg, i sprawi, by byo im ze sob dobrze. Amen. Modlitwa przyniosa jej ulg.
Maria zamkna oczy i wkrtce spaa ju twardym snem.

Nastpnego ranka, gdy Kristine j obudzia, Marii krcio si w gowie ze zmczenia i


dopiero po chwili przypomniaa sobie, co si wydarzyo poprzedniego wieczoru. Wyja
crk z eczka i skierowaa si do kuchni. Mijajc lustro, zatrzymaa si i przyjrzaa swemu
odbiciu. Oczy miaa spuchnite od paczu, ale na szczcie na policzku nie zosta lad od
uderzenia Elen.
- Zimno ci? - spytaa creczk i kucna, by napali w piecu. Kristine pokrcia
gwk.
- Posied sobie tutaj, blisko pieca - przykazaa creczce, sadzajc j na krzele, po
czym zaja si porann toalet.
Gdy po niadaniu zbieraa si, aby wyj do sklepu, signa po odoon na awie
kartk, ktr napisaa wczeniej, i przeczytaa raz jeszcze:
Ksiki do wypoyczenia.
Ksiki na pce wypoycza si za darmo. Kada osoba moe wzi jednorazowo
jedn ksik na okres trzech tygodni.
Bardzo bya ciekawa, jak klienci przyjm jej pomys. Czy napisaa do wyranie?
Zreszt, gdyby co byo niejasne, zawsze mog zapyta.
- Chod, Kristine - powiedziaa i chwycia creczk za rk. Na dworze panowa
jesienny chd, ale na niebie nie wida byo ani jednej chmurki. Przez noc na kauach
utworzya si cienka warstewka lodu. Kristine miaa duo uciechy, stpajc po pkajcym
lodzie. Zaraz po wejciu do sklepu Maria ustawia ksiki na pce. Potem napalia w piecu i
powiesia kartk.
Cofnwszy si o krok, by zobaczy, jak to wyglda, pokiwaa gow z zadowoleniem.
Obrcia si na dwik dzwonka przy drzwiach i dostrzega Jeremiasza, ktry rozglda si
nieco bezradny przy wejciu. Zauway kartk z ogoszeniem. Zmruywszy oczy,
przesylabizowa powoli pierwsz linijk tekstu.
Maria przypomniaa sobie tamten wieczr, gdy Jeremiasz prbowa wzi j si.
Najwyraniej wstydzi si tego zdarzenia i pokornie prbowa j jako udobrucha.
- Chcesz wypoyczy ksik? - zapytaa, by mu troch pomc. - Moesz j trzyma
w domu przez trzy tygodnie, ale musisz pilnowa, by si nie zniszczya.
Pokrci gow i wytar nos w rkaw kurtki.
Maria odwrcia si z obrzydzeniem, zadowolona, e nie by zainteresowany
ksikami.
- Czym mog suy? - zapytaa. Pogrzeba w kieszeni spodni i wyjwszy par monet,
oznajmi:

- Wczoraj dostaem wypat. Powinno chyba starczy na spacenie dugu. Maria


otworzya gruby zeszyt w twardych okadkach, znalaza jego nazwisko i przekrelia
wypisane towary, ktre wzi na kredyt.
- Zaatwione. Masz czyste konto - rzeka po chwili z umiechem i zamkna zeszyt.
Nastpnie do papierowej torebki nasypaa troch ziarnistej kawy i podaa
Jeremiaszowi. - Prosz bardzo.
- Ale z jakiej racji? Nie mog tego przyj - zastrzega si i, nie mogc oderwa
wzroku od tutki z kaw, przeyka lin. Na chudej szyi wida byo wyranie poruszajc si
grdyk.
- To podzikowanie za szybk spat dugu - wyjania.
- W takim razie po stokro dzikuj - odpar, chwytajc apczywie prezent. Nastpnie
uchyli czapki i, kaniajc si parokrotnie, znikn za drzwiami.
Maria zamiaa si pod nosem, po czym wychylia si zza lady, by sprawdzi, co robi
Kristine.
- Sprztasz? Pomagasz mamusi? - zapytaa. Kristine pokiwaa gwk i umiechna
si, przestawiajc towary ustawione na najniszej pce. Ju dawno Maria usuna stamtd
tukce si przedmioty, nie obawiaa si wic, e creczka co strci.
Wyjrzaa przez okno i zauwaya gromad mczyzn przy duej szopie na odzie. Jeli
zajrz do sklepu, to poprosi ich, by wnieli jej now beczk z syropem. Potrzebny jest te
worek cukru, bo ten ju jest prawie pusty.
Do sklepu wesza kolejna klientka i zayczya sobie mki, a kiedy Maria waya,
kobieta ucia sobie pogawdk z Kristine.
- Ale jeste pracowita! Moe kiedy i ty bdziesz miaa wasny sklep?
- Lubisz czyta? - spytaa Maria, gdy ju kobieta zapakowaa wszystko, po co
przysza.
- No, czytuj gazet Lofoten Tidende, ktr, jak ci wiadomo, prenumerujemy.
- A ksiki?
- Jedynie Bibli.
- Postanowiam otworzy wypoyczalni ksiek. Zerknij sobie, prosz, moe ktra
ci si spodoba. O, ta jest godna polecenia - rzeka Maria, zdejmujc ksik z pki.
- A ile to kosztuje? - spytaa kobieta, marszczc czoo. " Wypoyczanie jest bezpatne.
Moesz trzyma ksik w domu przez trzy tygodnie.
Jeszcze o czym takim nie syszaam - zdziwia si kobieta, biorc ksik do rki.
- Ale takie wypoyczalnie ju istniej w wielu miejscach - odpowiedziaa Maria z

umiechem.
- Tak mwisz? - Kobieta przewrcia kartk i, poruszajc wargami, przeczytaa
pierwsze linijki. - To znaczy, e mog zabra ksik do domu, i nie bd ci winna ani ore?
- Wanie! - Maria pokiwaa gow z oywieniem.
- W takim razie bardzo dzikuj - rzeka, przyciskajc ksik do piersi.
- Prosz bardzo. Nie zapomnij mki!
Kiedy klientka wysza, Maria zapisaa w specjalnym zeszycie jej nazwisko, tytu
ksiki i dat wypoyczenia. Umiechna si do siebie. Kobiety potrzebuj ksiek, by
zapomnie o codziennej harwce. Naley im si troch radoci i wytchnienia, gdy ju poo
dzieci spa i uporaj si z robot. Tak, miaa nadziej, e wiele kobiet skorzysta z tej
moliwoci.
Tu przed zamkniciem, gdy ju ustawia na plkach wiey towar, przy ladzie stan
nieoczekiwanie Olav. Poza nim ju adnego klienta w sklepie nie byo.
- O, dzi ty przyszede po sprawunki - wyjkaa. Podrapa si po gowie i rzek:
- Hm, tak sobie pomylaem, by tu do ciebie zajrze. Dawno si nie widzielimy.
- Nie mw tak - odpara, odwracajc gow. By zaj czym rce, chwycia noyce,
ktrymi wczeniej rozcia worek z cukrem.
- A dlaczego nie? - Opar si o lad i znalaz si tak blisko, e mimowolnie cofna si
o krok.
- Boisz si mnie? - zamia si, jakby si z ni droczy.
- Nie, nie o to chodzi, ale...
- Co jest? - Umiech nagle znikn mu z twarzy. - Miaa jakie wieci od Pedera?
- Nie - pokrcia gow gwatownie i dodaa niepewnie: - Ale ty jeste onaty, Olavie
Elen...
- Co z ni? Czybym nie mia prawa ju porozmawia z moimi przyjacimi z
dziecistwa? Maria spojrzaa mu prosto w oczy.
- Z przyjacimi? Traktujesz mnie jedynie jak przyjaciela?
Poczua si nagle oszukana i w pewnym sensie wykorzystana przez niego. Zwleka z
odpowiedzi, ale w kocu wyjani:
- Nie. Nie tylko. Dobrze wiesz, e jeste dla mnie wszystkim, Mario. Pokiwaa gow,
a jej gniew ulecia. Owszem, wie. Olav by jej nie okama.
- Elen wie o nas - wyrwao jej si.
- Skd takie przypuszczenie? Co ci mwia?
- Odwiedzia mnie wczoraj wieczorem i bya bardzo rozgniewana. Na weselu Bergette

wypiam za duo wina. Nie pamitam, co mwiam. Ona twierdzi, e wygadywaam, i gdyby
ona nie polubia ciebie, ja bym zostaa twoj on. Zarzucaa mi, e si za tob uganiam.
Zamilka, nie majc ochoty opowiedzie reszty. Olav wyglda przez okno, zagryz
doln warg, po czym rzek:
- A wic to dlatego zachowuje si ostatnio tak dziwnie.
- Jak to dziwnie? Olav popatrzy na Mari z powag.
- Elen nie jest taka agodna i cicha, jak wszyscy sdz. Nie rozumiaem tego,
oczywicie, gdy si poznalimy, ani nawet wwczas, gdy si z ni eniem. Bywa, e
zachowuje si jak troll - rzek z naciskiem, ale zaraz jego twarz oblaa si rumiecem, jakby
uzna, e powiedzia za duo. Maria, cho sama dowiadczya furii Elen, uznaa, e powinna
j wzi w obron.
- Moe to ma jaki zwizek z tym, e nie moe zaj w ci. Olav pokrci gow.
- Nie, co ty. Ona si zmienia tak gwatownie zaraz po naszym lubie. Przy ludziach
nadal udaje milutk. Nawet domownicy nie podejrzewaj, jaka jest naprawd. A moe nic nie
mwi i tylko udaj ze wzgldu na mnie - doda i spojrza na ni: - Mario, nie nale do
takiego typu mczyzn, ktrzy uganiaj si za innymi. Ale moje maestwo z Elen stao si
piekem. Moesz mi wierzy, e wiele razy aowaem swego wyboru. Pociech s mi tylko te
nasze spotkania od czasu do czasu -doda, patrzc jej prosto w oczy.
Maria zwilya usta i nachylia si, by wzi na rce Kristine, ktra wkadaa rczk
do worka z cukrem i oblizywaa palce.
- Rozumiem, e nie jest ci lekko - odpara. - Ale okolicznoci s takie, jakie s, i nic na
to nie poradzimy. Lepiej bymy trzymali si od siebie z daleka. Zajmij si Elen. To mimo
wszystko twoja ona.
Skin lekko gow.
- Wiem, rozsdek tak mi podpowiada, ale...
- adnego ale. Zrb tak, jak ci mwi. Tak bdzie najlepiej.
- Z pewnoci masz racj - przyzna potulnie, i, obrzuciwszy spojrzeniem Kristine,
zapyta j z umiechem: - A co u ciebie sycha, co? Kristine zachichotaa i przytulia si do
mamy, chowajc buzi.
- Masz duo szczcia, e urodzia dziecko - orzek Olav.
Maria poczua ukucie w piersi. Najchtniej opowiedziaaby mu prawd. Pogaskaa
po policzku i pocieszya: - Nie martw si, Kristine jest take twoj crk. Przezornie jednak
milczaa. Olav nie moe si tego dowiedzie. Nigdy.
- No to egnaj! - rzuci i po cichu wyszed.

- egnaj - opowiedziaa Maria, gdy drzwi ju si zdyy za nim zamkn.

Rozdzia 2
Elizabeth policzya oczka i sprawdzia, czy wzr si zgadza. Drugi rkaw swetra by
ju prawie gotowy. Pogadzia doni czarno-szaro-bia robtk, dziergan z mioci i
trosk, i uznaa, e sweter, ktry Kristian dostanie w prezencie na Boe Narodzenie, wyszed
naprawd adnie. Bya pewna, e mowi bdzie w nim do twarzy.
Ane oznajmia, e dobra ona powinna umie uszy lubn koszul dla swojego ma,
i przystpia do dziea. Elizabeth przyznaa jej racj, zreszt taka bya tradycja.
- Te uszya koszul do lubu tacie Jensowi? - spytaa nieoczekiwanie Ane. Elizabeth
rozemiaa si.
- Nie, nie miaam z czego.
- A ty, mamo, jaki miaa strj do lubu?
- Woyam t sam sukni, w ktrej przystpiam do konfirmacji -odpowiedziaa
zamylona. - Miaam, jak wiesz, zaledwie siedemnacie lat, suknia wic bya niemal nowa.
Przez dugi czas uywaam jej od wita.
- Opowiedz, jak to byo kiedy wychodzia za m. Elizabeth przerobia wiele oczek,
zanim odpowiedziaa. Opanowaa ju wzr, wic szo jej atwo.
- Jak byo? No... wspaniale - odpara niepewnie.
- A wesele? Waciwie nigdy mi o tym nie opowiadaa.
- Nie mielimy adnego wesela. Urzdzilimy jedynie w Dalen skromny poczstunek
bez tacw i muzyki. Byo mio. Strasznie denerwowaam si przed... -urwaa.
- Przed czym?
- Noc polubn - odpara, unikajc wzroku crki. O takich sprawach nie rozmawiao
si gono.
- Doskonale rozumiem - odpara Ane ze wspczuciem i odoywszy tkanin na
kolana, zapatrzya si przed siebie zamylona. - Ja si specjalnie nie denerwuj. Elizabeth
spojrzaa na crk. Czyby ju...?
- Wiem przecie, co si wydarzy - dodaa ze miechem. - Jestem akuszerk, mamo.
- Tak, oczywicie - odpara Elizabeth, przerabiajc kolejne oczka.
- Poza tym z tob byo inaczej - rzeka ciszonym gosem Ane. - Na pewno bya
przeraona po tym, jak Leonard...
- Rzeczywicie, wydawao mi si, e czeka mnie znw taki sam koszmar.
Na chwil zalego milczenie pene niedopowiedze i domysw.
- A jak byo potem? Kiedy ju zostaa gospodyni we wasnym gospodarstwie i sama

musiaa podejmowa decyzje? Elizabeth umiechna si.


- Nie zawsze byo mi atwo, ale na szczcie w pobliu mieszka mj ojciec, na
ktrego mogam liczy, a i do Heimly byo niedaleko. Matka jednak z wikszoci spraw
musi sobie radzi sama. Musi podoa cikiej harwce, ale te stawi czoo samotnoci i
nachodzcej j raz po raz tsknocie za domem. Poczucie bezpieczestwa, jakie dotd dawaa
rodzina, a ktre wydawao si takie oczywiste, teraz trzeba stworzy samemu. Ane pokiwaa
gow.
- Kcia si czasem z tat Jensem?
- Tak, zdarzao si. Wiesz, e atwiej wpadam w zo ni on. Ty i Trygve te pewnie
nieraz si pornicie. Wane jednak jest zachowanie rozsdku. Nie wolno pozwoli na to, by
trwa w gniewie duej ni do zachodu soca. Pamitaj, zanim pooycie si spa, wszystko
sobie wyjanijcie! Do domu rodzinnego moesz przychodzi, kiedy zechcesz, ale nie wolno ci
przybiega z paczem, ilekro pokcisz si z Trygvem. Sami musicie rozwizywa wasne
sprawy. Trygye jest miy i na pewno nigdy nie podniesie na ciebie rki ani nie bdzie urzdza
awantur, ale on te ma swoje zdanie, ktre musisz uszanowa.
Ane przez dug chwil szya w skupieniu, nim wreszcie podniosa wzrok.
- Wydaje mi si, mamo, e bdzie dobrze. Pomyl o Marii. Zostaa sama z Kristine i
jako sobie radzi. Nigdy nie syszaam, eby narzekaa.
- Maria zawsze bya silna i praktyczna. Ale ty te to potrafisz, jeli bdzie trzeba,
wiem o tym. - Pogaskaa crk po policzku i dodaa: - Jeste podobna do mnie. 19
- Dzikuj! Elizabeth umiechna si do niej.
- Mamo, waciwie nie rozmawialimy jeszcze gdzie zamieszkamy z Trygvem po
lubie, a przecie zostao niewiele czasu, raptem p roku.
- Na pocztku moecie mieszka w Dalsrud, jeli chcecie. Przygotuje si dla was
pokj gocinny.
- Ale my bymy chcieli mie jakie wasne miejsce, tylko dla siebie. Przecie kada
matka o tym marzy, prawda?
Rozmow przerwa im Kristian, ktry nieoczekiwanie otworzy drzwi i zapyta:
- Co robicie?
- Zamknij oczy! - zawoaa Elizabeth w popochu, przykrywajc robtk kawakiem
filcu, ktry miaa pod rk.
- Dlaczego?
- Poniewa niedugo Boe Narodzenie i kady ma prawo mie swoje tajemnice prychna.

- Oj, przepraszam, chciaem tylko powiedzie, e mamy goci.


- Kto przyszed?
- Chod i sama zobacz. Wkrtce Boe Narodzenie i kady ma prawo mie swoje
tajemnice - zamia si, zamykajc drzwi. Schoway swoje robtki, po czym skieroway si do
kuchni.
- Dzie dobry, Olavie, jak mio, e si do nas wybrae! - Elizabeth powitaa wesoo
gocia, ale w sercu poczua ukucie niepokoju. Olav nigdy nie zjawia si u nich sam. - Nie
zabrae ze sob Elen?
- Nie, bya czym zajta. Prosia jednak, eby was pozdrowi. Dzieci przysuny
krzesa, eby usi jak najbliej Olava.
- Dzieci! Zostawcie gocia w spokoju - nakrzyczaa na nie Lina. - Zachowujecie si
tak, jakbycie nigdy nie oglday ludzi. Olav si rozemia.
- Niech zostan, mnie to zupenie nie przeszkadza. Lina pucia Signe, ktra trzymaa
si kurczowo oparcia krzesa.
- Co tam u was sycha? - spyta Olav, spogldajc na Williama.
- Nie za dobrze. Zobacz! - odpar William, pokazujc podrapany przez Hagbarta palec.
- Czyby le obchodzi si z kotem, skoro ci podrapa?
- Ale nie, zawsze jestem dla niego miy. To Signe zacza go tak ciska, e...
- Wcale nie - zaprotestowaa gono Signe.
- Id kolejni gocie - przerwa im Kristian. - Dzieci, idcie si pobawi na pododze.
Elizabeth wyjrzaa popiesznie przez okno.
- To Maria! Popiesznie wysza na schody, a za ni stan Lars, mwic:
- Zaprowadz konia do stajni, bo pewnie jest spocony i zgrzany.
- Wejdcie szybko do rodka! - Elizabeth pocigna lekko Mari i Kristine. Biedulki, pomiaycie a z zimna.
- Macie goci? - spytaa Maria i zatrzymaa si gwatownie, zauwaywszy buty z
cholewami w korytarzu.
Elizabeth bez sowa popchna j lekko do ciepej kuchni. Siostra zamara na widok
Olava, szybko jednak opanowaa si i spytaa:
- O, ty tutaj? Sam przyjechae?
- Tak, chciabym zaprosi was do Heimly w drugi dzie wit.
- Dzikujemy za zaproszenie, na pewno przyjedziemy - odpowiedziaa w imieniu
wszystkich Elizabeth. -Prawda? - dodaa, popatrzywszy po twarzach wok.
- Oczywicie, dzikujemy za zaproszenie - pokiwa gow Kristian. -Bardzo nam mio.

Przeka wszystkim podzikowanie i pozdrowienia od nas.


Maria rozbieraa wiercc si Kristine, ktra nie moga si doczeka, kiedy pobawi si
z dziemi.
- Ciebie te zapraszamy, Mario - doda Olav. Maria podniosa wzrok.
- O, dzikuj bardzo, mio mi.
- Przyjedziesz? Pokiwaa gow.
Elizabeth przygldaa si siostrze badawczo, zdziwiona jej zachowaniem. Odniosa
wraenie, e Maria nie ma chci odwiedzi Heimly. Zawahaa si, czy j o to zapyta na
osobnoci, ale szybko porzucia ten pomys. To nie jej Sprawa. Nie wolno jej zapomina, e
Maria jest dorosa. Przecie dopiero co kada Ane do gowy, eby nie przybiegaa do domu
po kadej drobnej sprzeczce z Trygvem i z kadym bahym kopotem. Jeli jednak naprawd
co by je drczyo, mog z ni porozmawia o kadej porze. Zarwno Maria, jak i Ane dobrze
o tym wiedz.
W izbie zapachniao kaw. Mczyni gawdzili ze sob, Lina i Helene nakryy do
stou, Elizabeth za posza do spiarni po naleniki i inne smakoyki, planujc w mylach, jak
si ubierze w gocin do Heimly. Nieczsto miaa okazj si wystroi, takie witeczne
wizyty stanowiy wic mi odmian.
Moe wo t czerwon sukni? Nie, za bardzo rzuca si w oczy. Chocia... Jeszcze
si zastanowi.
W cigu dnia zostay napenione wod obie balie, tak by wszyscy mogli wzi
porzdn kpiel przed Wigili. Nanoszenie tylu wiader wody i drewna wymagao sporego
nakadu pracy. Elizabeth umiechaa si pod nosem, przypominajc sobie, jak Kristian
powiedzia: - Przed Wigili zawsze si kpi, obojtnie czy to konieczne, czy nie.
W caym domu pachniao czystoci, a gdy dzieci poszy spa, w salonie ustawiono
choink. Ane siedziaa przy klawikordzie i wiczya koldy. Helene nucia jak melodi,
wyjmujc ozdoby z przyniesionych ze strychu pudeek.
- Och, pamitacie? - zapytaa, pokazujc krzywe roki z szarego papieru.
- O, jest jeszcze jeden! Signe i William sami je kleili w ubiegym roku! Nasypaa do
rokw odrobin kandyzowanego cukru, po czym powiesia je na gazkach.
Elizabeth, mimo i przed Boym Narodzeniem miaa pene rce roboty, szorowaa,
sprztaa, zmieniaa zasony, pieka, to cieszya si na te wita jak dziecko. A gdy choinka
staa ju ustrojona, spywa na ni cudowny spokj i poddawaa si bez reszty witecznemu
nastrojowi. Ustalia z Mari, e w okresie od Wigilii do Nowego Roku crka przeniesie si
wraz z Kristine do Dalsrud. Namwia te Lin i Jensa, by ca rodzin nocowali we dworze.

Jens zgodzi si i obieca Linie, e sam bdzie chodzi rankiem do Linastua, by oporzdzi
inwentarz. Elizabeth signa po mniejsze pudeko, ze wieczkami na choink. Mocowaa je
w specjalnych metalowych uchwytach i jedn po drugiej przypinaa na gazkach. Odwrcia
si, usyszawszy szmer przy drzwiach i zobaczya, e klamka porusza si powoli w d. W
jednej chwili znalaza si w progu.
- Williamie i Signe, co tu robicie? Kto wam pozwoli wsta z ek?
- Tak bardzo chcielimy zobaczy - przymilaa si Signe. - Tylko troszk! Tyci tyci!
Pokazaa palcem wskazujcym i kciukiem, jak niewiele pragn.
- Nie, nie ma mowy! Choinka to niespodzianka na jutrzejszy poranek. Niektre dzieci
musz czeka jeszcze duej, bo rodzice pozwol im zobaczy choink dopiero w wieczr
wigilijny.
- Biedaki - mrukna Signe. Tymczasem zjawi si Jens i, chwyciwszy crk na rce,
oznajmi:
- Idziemy do ka, moda panno. Nki masz lodowate. Co bdzie, jeli si na jutro
rozchorujesz?
Ruszy w stron pokoiku przy kuchni, Elizabeth za skierowaa si wraz z Williamem
na poddasze. Otulia synka porzdnie kodr i odgarna z czoa ciemn grzywk.
- Teraz bd ju grzeczny i wicej nie wstawaj z ka. Obiecujesz? Malec pokiwa
gow.
- Ale zapiewaj mi koysank!
Spenia jego prob, William jednak nie mia jeszcze ochoty si z ni rozstawa.
- Jeszcze raz - odezwa si bagalnym gosem.
- Dwa razy - zgodzia si Elizabeth z umiechem. -I na tym koniec. Gdy skoczya
piewa, William posusznie obrci si na bok. Posiedziaa przy nim jeszcze par minut,
gaszczc go po gowie. Wstaa, gdy ju oddycha miarowo pogrony we nie. Wymkna si
po cichu, zostawiwszy uchylone drzwi, na wypadek, gdyby chopiec si obudzi i j woa. Na
dole w korytarzu natkna si na Jensa, ktry wychodzi wanie z kuchni.
- Te musiaa posiedzie chwil? - zapyta. Przytakna. Odgarn jej za ucho kosmyk
wosw i musn delikatnie policzek. Poczua, jak przenika j dreszcz.
- Boe Narodzenie powinno trwa przez cay rok - odezwa si cicho. Wstrzymaa
oddech. Z salonu dolatyway dwiki kold wygrywanych na klawikordzie.
- Dlaczego? - wyszeptaa, patrzc mu prosto w oczy.
- Poniewa jeste wwczas taka szczliwa. Zamiaa si cicho i spucia wzrok.
- Przez reszt roku te jestem szczliwa.

- Ale nie tak jak teraz.


- Moliwe - odpara i znw popatrzya na niego uwanie. - A ty Jensie? -zapytaa. Jeste szczliwy?
- Nie powinienem narzeka. Z salonu wysza Maria.
- O, tu jestecie? Id zagotowa kawy i przynie troch ciasteczek. Bdzie mio.
Elizabeth w zamyleniu skina gow i ruszya do kuchni. Chciaa zapyta Jensa, co
waciwie mia na myli, ale co j powstrzymao. Po trosze domylaa si prawdy. Nie wolno
im jednak zapomina, e oboje s teraz zwizani z innymi partnerami...
Pnym popoudniem Elizabeth napalia w piecu. W sypialni na poddaszu zdyo si
przyjemnie nagrza. Wykrochmalona pociel bya gadka i czysta, dokadnie taka, jaka
powinna by w noc przed Wigili. Jej wosy pachniay dobrym mydem. Gruby warkocz,
jeszcze troch wilgotny, przez noc z pewnoci wyschnie, pomylaa, wsuwajc si pod
kodr.
Kristian ustawi na swym nocnym stoliku zapalon ojow lampk. Uoya si obok
ma i przez chwil przygldaa mu si w milczeniu.
- Ale ty przystojny! - wyszeptaa wreszcie. Umiechn si do niej, odsaniajc biae
zby.
- A ty pikna niczym huldra!
- Huldra nie woya nocnej koszuli - rzucia z pozoru obojtnie.
- Wiem.
Przysuna si nieco bliej i wtulia si w niego. Poczua przyjemne askotanie jego
oddechu. Gorca, silna do pogadzia j po plecach, dokadnie wiedzc, gdzie skierowa
swe pieszczoty, by sprawi jej przyjemno.
Elizabeth zamkna oczy i poddaa si czuociom, wodzc take doni po jego ciele.
Milczeli, mimo e nie obawiali si, i zbudz synka, bo malec spa twardo. Sowa jednak
wydaway si zbdne. Wiedzieli oboje, czego pragnie to drugie. Obsypywali si nawzajem
delikatnymi pocaunkami, zagryzali leciutko wargi, koniuszkiem jzyka sprawdzali ich smak.
Kristian zanurzy donie w jej wosach, jego usta stay si bardziej zachanne, a oddech
szybszy. Westchna, szeptem dajc znak, e jest gotowa. Wtuliwszy twarz w jego tors,
stumia krzyk, gdy wiat rozsypa si na milion gwiazd. Leaa pniej na jego piersi, a ich
nogi sploty si w miosnym ucisku. Wwczas te nie potrzebowali sw.

Rozdzia 3
Chodny wiatr bezlitonie smaga twarze. Szarwka za oknem zwiastowaa ryche
nadejcie polarnych nocy. Ale Elizabeth w ogle si tym nie przejmowaa. Bya szczliwa.
Jens mia racj, mwic, e Boe Narodzenie powinno trwa przez cay rok. aowaa, e dni
upywaj tak szybko. Nasta ju drugi dzie wit. Nim si obejrz, minie witeczna pora,
trzeba bdzie wynie choink i pochowa ozdoby. Stoimy u progu nowego roku, tysic
osiemset dziewidziesitego. Okrga liczba, pomylaa Elizabeth, przymykajc oczy.
Kristian bardzo si ucieszy ze swetra zrobionego przez ni na drutach. Nie mylia si, bo
sweter pasowa na niego idealnie i by bardzo twarzowy. Z rozrzewnieniem przypomniaa
sobie Trygvego, ktry, otrzymawszy w prezencie koszul, tak si wzruszy, e omal nie
rozpaka si ze szczcia. Poza tym wrd prezentw witecznych znalazy si: jedwabne
wstki, artykuy pimienne, ksiki, weniane skarpety, rkawice i zabawki. William
zapakowa kawaek brzowego sera dla Hagbarta, a kot, ku uciesze wszystkich dzieci,
natychmiast zjad prezent. Nie, pomylaa, otwierajc znw oczy. Jednak nie chciaabym, by
wita Boego Narodzenia nigdy si nie koczyy. Przecie przez reszt roku te jestem
szczliwa. Ludzie nie s stworzeni do tego, by nieustannie witowa. Zreszt, czy
potrafiliby wwczas to doceni? Po omacku odszukaa do Kristiana i mocno j ucisna.
Oczywicie, e jest szczliwa!
Budynek mieszkalny w Heimly, owietlony a po strych, emanowa ciepem i
gocinnoci. Elizabeth cieszya si, e znw spotka wszystkich mieszkacw dworu, ktrzy
wyczekiwali ich niecierpliwie, bo na dwik dzwoneczkw przy koskiej uprzy podbiegli
do okien. W chwil pniej na schodach stanli Dorte i Jakob, witajc goci serdecznie:
- Wesoych wit! Zapraszamy!
- Dzikujemy - odpowiedzieli gromadnie, a z ich ust popyny oboczki pary. Z
koskich nozdrzy take bia para. Jakob znikn na moment za drzwiami, zaraz jednak wrci
wraz z Danielem. Obaj woyli buty z cholewami, a na ramiona zarzucili ciepe kurtki.
- Trzeba wprowadzi konie do stajni - oznajmi Jakob. - Jest zbyt zimno, by pozostay
na zewntrz.
Gdy mczyni zajli si wyprzganiem, kobiety wraz z dziemi skieroway si do
ciepego wntrza. W korytarzu zrobio si toczno i gwarno. Gocie wraz z zimowym
chodem wnieli pogod i rado. Serdecznym powitaniom i witecznym yczeniom nie byo
koca. W pachncym czystoci domu unosia si wo kawy i witecznego ciasta. Elizabeth
przywitaa si serdecznie z Mathilde i jej crk Sofie, ktre te przybyy z wizyt do Heimly.

Pomyle tylko, e Sofie skoczya ju szesnacie lat! Dziewczyna zerkaa na Daniela


zarumieniona. Nie do wiary, przecie to ju dorosa panna! - uwiadomia sobie Elizabeth.
Dzieci z Dalsrud, otrzymawszy nalen porcj uwagi, strasznie si zawstydziy. Dziki
Bogu, pomylaa Elizabeth. Moe William przynajmniej przez chwil bdzie siedzia
spokojnie.
Tymczasem do korytarza weszli, tupic nogami, mczyni, kobiety za przeniosy si
do salonu. Elizabeth zobaczya Olava rozmawiajcego z modym, nie znanym jej mczyzn.
Na widok goci wstali i przyszli si przywita, a Olav dokona prezentacji:
- To Elizabeth, o ktrej ci ju opowiadaem. Elizabeth, poznaj mojego przyjaciela ze
studiw, Amunda Davidsena.
Wymienili uciski doni. Gdy Amund wita si z pozostaymi, przyjrzaa mu si
ukradkiem. By niezbyt wysoki i raczej szczupy, mia jednak w sobie co pocigajcego.
Uczesany na bok, odgarnia co chwila ciemn grzywk, opadajc mu na bkitne oczy. Czy
to bystre spojrzenie, mocny ucisk doni, a moe pikny umiech? Z pewnoci zama
niejedno dziewczce serce, pomylaa Elizabeth i zerkna na Mari, ciekawa, czy i ona
ulegnie urokowi tego modego mczyzny. Nie. Siostra przywitaa si uprzejmie i skierowaa
sw uwag w inn stron. Biedna Maria, najwyraniej wci nie moe przesta myle o
Pederze!
- Trzymalimy si razem przez cae studia - opowiada Olav. - Amund, jego
dziewczyna, Elen i ja.
- Jeste zarczony? - zapytaa Ane.
- Nie, ju nie. Zerwalimy, niestety, ze sob - odpar Amund.
- Jaka szkoda - rzeka Ane, ujmujc Trygvego za rami. Elizabeth uchwycia
spojrzenie Elen. ona Olava nie spuszczaa wzroku z Amunda, a kady jego art przyjmowaa
gonym miechem.
- liczna bluzka, Elen. Nie widziaam jej jeszcze, nowa? - zagadna j Maria,
podchodzc bliej.
Elen nie odpowiedziaa. Wsuna do pod rk Olava, nie przestajc patrze na
Amunda.
Elizabeth zamara. Co to ma znaczy? Czyby Elen ostentacyjnie ignorowaa Mari?
- Siadajcie, bardzo prosz - odezwaa si Dorte. - Rozstawilimy dugi st, ebymy
si wszyscy zmiecili.
Elizabeth przecisna si pomidzy krzesami i usadowia si obok Kristiana. Dorte
gawdzia wesoo, krztajc si pomidzy kuchni a salonem. Mathilde i Sofie pomagay jej

wnosi pmiski i talerze ze witecznym ciastem, nalenikami, chlebem, masem, wdlin, a


take miski z legumin i deserem z bagiennych malin. Na stole, przykrytym nienobiaym
lnianym obrusem, stay delikatne porcelanowe filianki, ktre wyjmowano tylko od wita.
Oby tylko dzieci nic nie rozlay, pomylaa Elizabeth, zerkajc na Williama. Synek siedzia
grzecznie obok niej wyprostowany jak genera i rozglda si wok swymi duymi ciemnymi
ocztami. Przed wyjazdem do Heimly Kristian pokropi go msk wod toaletow, z czego
chopiec by bardzo dumny. Na szczcie zapach zdy ju wywietrze.
W rogu salonu staa choinka ustrojona rokami, ciastkami i papierowymi figurkami.
Na t okazj te zapalono wszystkie biae wieczki na drzewku.
W salonie zapanowa wesoy gwar. Zewszd dochodziy odgosy rozmw. Kristian,
ktry usadowi si obok Jakoba, dowcipkowa, a siedzcej naprzeciwko Elen buzia si wprost
nie zamykaa. Co chwila kada do na ramieniu Amunda, ktrego miaa po prawej stronie, i
wybuchaa perlistym miechem. Elizabeth przypomniao si, jak spotkaa j po raz pierwszy.
Dziewczyna powiedziaa jej wwczas, e pochodzi z rodziny, w ktrej blisko jest zupenie
naturalna i nikt nie wstydzi si okazywa czuoci. Pewnie wic Olavowi nie przeszkadza to,
e jego ona jest taka wylewna wobec ich wsplnego przyjaciela ze studiw. Przecie znaj
si od dawna.
Puste miejsce obok Marii zaj niebawem Olav. Umiechna si promiennie, gdy j
zagadn.
- Czy Olav i Maria si kochaj? - szepn do niej William, ktry take spojrza w
tamt stron.
- Nie, co ty, guptasie, nie wolno tak mwi - ofukna go Elizabeth. -Bd grzeczny,
to dostaniesz zaraz ciasto. Popatrz, jak Kathinka adnie siedzi.
- E, ona jest maa i nic nie rozumie.
- Prosz bardzo, czstujcie si! - gos Dorte przedar si przez gwar rozmw.
Jakob podnis si, obcign kamizelk, po czym postuka yeczk w filiank.
Gocie umilkli i przy stole zrobio si cicho.
- Chciabym wam przede wszystkim podzikowa za to, e zechcielicie wybra si
dzi do nas - zacz. -Niestety, Indianne z Torsteinem nie mogli przyby, pojechali bowiem na
wita do jego rodziny. Prosili jednak, by was wszystkich pozdrowi i yczy wam zdrowia i
wszelkiej pomylnoci. Mam nadziej, e wszystko wam bdzie smakowa, trunki zaszumi
w gowach i wsplnie spdzimy prawdziwie mie chwile. Dorte tak si cieszya na wasz
przyjazd i tak si staraa, by wszystko przygotowa, e przez ostatnie dni zupenie nie dao si
z ni porozmawia. Salwa miechu wywoaa rumieniec na twarzy Dorte.

- W takim razie, wasze zdrowie! - wznis toast Jakob, chwytajc kieliszek. Dopiero
wwczas Elizabeth zauwaya, e kobietom nalano likieru, a mczyznom koniaku.
Wychylia yczek. Sodki mocny trunek przyjemnie rozgrzewa przeyk.
- Dobry? - spyta Kristian, pochylajc si w jej stron.
- Wspaniay - odpowiedziaa z umiechem, i poklepaa go po udzie. -Wiesz... przy
okazji... - urwaa.
- Tak? - popatrzy na ni pytajco.
- Nie, nic takiego.
- Ale powiedz.
- Nie wydaje ci si, ze Elen zachowuje si troch dziwnie? Nie, nie patrz od razu w
tamt stron, guptasie! Cofn natychmiast wzrok i spyta:
- A co waciwie wydaje ci si takie dziwne?
- Przykleia si do tego Amunda, a Mari cakiem ignoruje. Sdziam, e si
przyjani.
- Och kobiety! Kto je zrozumie? - rzuci rozbawiony Kristian. - Au, nie szczyp mnie!
- No to uwaaj! Nie artuj sobie ze mnie, gdy mwi powanie. Zamia si cicho i
wyprostowa, po czym, na pozr obojtnie, przelizn wzrokiem po biesiadnikach i rzek do
Elizabeth:
- Nie, oni si po prostu przyjani. Nie zamartwiaj si niepotrzebnie! Odpr si i
dobrze si baw!
Posmakowaa kawy, a poniewa bya jeszcze zbyt gorca, odstawia filiank i
odpowiedziaa:
- Z pewnoci masz racj. To tylko przyja.
Kristian wydawa si zadowolony, e ona nie kwestionuje jego sw, tymczasem ona
miaa nadal wtpliwoci. Dobrze wiedziaa, jakie potrafi by kobiety. Zreszt ju na weselu
Olava i Elen, znalaz si kto, kto twierdzi, e Elen udaje inn, ni jest w rzeczywistoci.
Moe to prawda? Zastanawiaa si, czy nie porozmawia o tym z Mari, ale szybko porzucia
ten pomys. Wtpliwe, by siostra co jej powiedziaa, o ile sama nie zechce si zwierzy.
Po jakim czasie wsplnego biesiadowania dzieci zrobiy si niecierpliwe i po kolei
zsuway si z krzese. Dorte umiechaa si wyrozumiale, mwic e dzieci s dziemi i maj
prawo si rusza. Kazaa zdmuchn wieczki na choince, by adne si nie poparzyo, a jeli
posmakuj przysmakw zawieszonych na drzewku, to przecie nic nie szkodzi, stwierdzia.
Sofie natychmiast si zadeklarowaa, e przypilnuje maluchy, co ich mamy przyjy z
wdzicznoci. Dziki temu mogy sobie spokojnie pogawdzi.

Gdy mczyni wstali od stou, by rozprostowa nogi, a Jakob poszed zapali fajk,
kobiety szybko uprztny st, pozostawiajc jedynie ciasto, a take karafki z koniakiem i
likierem. Zagotoway te wieej kawy.
- Moe znalazaby chwil, by przej si ze mn na cypel? - Sofie zagadna Mari. Niebawem przeprowadzi si tam Daniel. I ja te -dodaa, bawic si guzikiem przy bluzce. Waciwie jestemy ju po sowie, cho jeszcze si oficjalnie nie zarczylimy.
- Gratuluj - ucieszya si Maria i wycaowaa dziewczyn. - Bardzo chtnie si z tob
przejd. Dawno ju nie byam na cyplu. A wiesz, e mieszkaam tam jaki czas, kiedy moja
mama zachorowaa, a Elizabeth pracowaa w Dalsrud?
- Naprawd? - zdziwia si Sofie. - Opowiesz mi o tym?
Maria pokiwaa gow. Usadowiy si na sofie i pogryy w rozmowie. Dorte
tymczasem zerkna na Ane i zagadna:
- Jak tam przygotowania do wesela?
- Dobrze. Chocia tyle jest jeszcze do zrobienia! Musz zgromadzi w skrzyni
wyprawnej wszystkie potrzebne rzeczy. Ale z drugiej strony jest to mie. Akurat teraz haftuj
monogramy na powoczkach poduszek.
- Szkoda, e nie ma dzi z nami Indianne - westchna Dorte i wytara rce w rcznik.
- Miaybycie z pewnoci o czym porozmawia. Przecie ona dopiero co wysza za m.
Elizabeth zauwaya Elen, ktra przechodzia obok, koyszc biodrami. Wykorzystaa
wic okazj, by j zagadn.
- Co u ciebie sycha? - zapytaa i poufale chwyciwszy j pod rami, odcigna mod
kobiet na bok, by nikt ich nie sysza.
- Dzikuj, znakomicie - odpara Elen z umiechem.
- Masz liczn bluzk.
- Dzikuj, jest nowa. Materia przysaa mi przyjacika, ktra mieszka na poudniu
kraju. Tym razem syszaa, zauwaya Elizabeth i rzucia lekko:
- Powiedz, widziaa te pikne tkaniny, ktre ostatnio pojawiy si w sklepie u Marii?
Twarz Elen staa, ale, zwilywszy wargi, dziewczyna odpowiedziaa po chwili:
- Nie, ju do dawno nie byam w Storvka.
- Dlaczego?
- Jako tak si zoyo. Tyle mielimy tu pracy. Elizabeth uniosa brew i nie
spuszczajc wzroku z Elen, dodaa:
- Syszaam, e bardzo lubisz czyta. Powinna koniecznie wybra si do sklepu teraz,
gdy Maria zacza wypoycza ksiki. Podobno wypoyczalnia cieszy si du

popularnoci.
- Ach tak? - rzucia obojtnie Elen i rozejrzaa si wok, jakby szukaa pretekstu, by
si uwolni od towarzystwa Elizabeth.
- Co ci drczy, Elen? - Sucham? Nie, dlaczego tak sdzisz?
- Takie odniosam wraenie. Pewnie troch ci nudzi rozmowa ze mn?
- Ale skd! Szukaam tylko A... Urwaa, a na jej twarzy pojawiy si czerwone plamy.
- Wyglda na to, e ty i Amund jestecie bardzo dobrymi przyjacimi - stwierdzia
Elizabeth, patrzc na ni badawczo.
Czoo Elen pokryo si kropelkami potu, jednak dziewczyna napotkaa jej spojrzenie i
odpara surowo:
- Tak samo jak Maria i Olav.
Elizabeth nie zdya odpowiedzie, bowiem do salonu weszli mczyni,
wpuszczajc chodny zimowy powiew, a Elen popiesznie si oddalia.
Nie ruszajc si z miejsca, popatrzya na smuk sylwetk modej kobiety, ktra
przemkna pomidzy gomi i znikna.
Maria suchaa z zainteresowaniem opowieci Sofie. Dziewczyna wydawaa si bystra,
a przy okazji mdra i rozsdna. Nie poraaa wprawdzie urod: wosy w nieokrelonym
spowiaym kolorze, zwyke niebieskie oczy i sylwetka nie wyrniay jej z tumu. Dopiero
gdy zabieraa gos, zwracaa na siebie uwag i chciao jej si sucha. Szczerze opowiedziaa
o tym, co j czy z Danielem. Jak si wietnie rozumiej i maj wsplne zainteresowania.
Naturalnie, Daniela nie ciekawi domowe obowizki, ale ona na przykad chtnie wypywa z
nim odzi i nie przeraa jej nawet to, e czasem trzeba co dwign. Maria umiechaa si
zaciekawiona. Wyglda na to, e tym dwojgu naprawd jest ze sob dobrze. W kocu Sofie
przerwaa i przeprosia na chwil.
- Musz wyj za potrzeb, zaraz wracam. Posiedzisz tu?
Maria pokiwaa gow. Kristine przydreptaa do niej i wspia si jej na kolana. Maria
pogaskaa creczk po gowie i poprawia konierzyk sukienki.
- Chce ci si pi? - zapytaa.
Kristine pokrcia gwk i zaraz chciaa zej, bo to, co robiy inne dzieci wydao jej
si o wiele ciekawsze.
Gdy otworzyy si drzwi wejciowe, usyszaa charakterystyczny miech Olava,
gony i radosny. Co si wydarzyo midzy maonkami po wizycie Elen w Storvika?
-zastanawiaa si. Ciekawe, czy ona co mu wyznaa? A jeli tak, to czy si pogodzili?
O tym, e Elen nadal ywi do niej uraz, Maria przekonaa si na wasnej skrze. Za

kadym razem, gdy Elen ostentacyjnie j ignorowaa, sprawiao jej to straszn przykro i
czua palcy wstyd. Rwnoczenie jednak uwaaa, e Elen nie ma powodu, by posuwa si
do tak drastycznej niechci, zwaszcza w obecnoci innych. Chyba e Olav opowiedzia jej
prawd... Wrciwszy do salonu, Sofie zapytaa:
- Nie przeszaby si teraz ze mn na cypel, eby zobaczy, jak tam wyglda? Na
pewno zdymy wrci, nim podany zostanie nastpny posiek. Rozmawiaam ju z Dorte.
Chod!
Maria, patrzc na Sofie, ktrej oczy byszczay z oywienia, odezwaa si ze
miechem:
- Chyba nie mam wyjcia.
- Oczywicie, e moecie si przej na cypel - orzeka Dorte, z pku kluczy na pasku
zdejmujc jeden. - Kristine zostanie tu z nami. Tylko ubierzcie si ciepo! - zawoaa za nimi.
- I wecie lamp, bo robi si ciemno.
Miny na schodach rozmawiajcych z oywieniem mczyzn, a Jakob, pykajc z
fajki, zapyta:
- A dokd to si wybieracie?
- Na cypel - odpara z umiechem Sofie. - Chc pokaza Marii chat. Maria nie
dosyszaa, co odpowiedzia Jakob, bo odgos tupania, wracajcych do rodka mczyzn,
zaguszy sowa. Obawiaa si, e w chacie na cyplu moe im by troch zimno, ale podya
za rozemian dziewczyn. nieg chrzci im pod stopami, a z ust, przy wydychaniu
powietrza, wydobyway si oboczki pary.
- Kiedy byam maa, podczas mrozw udawaam, e pal papierosy -zamiaa si Sofie
i pokazujc, jak trzyma na niby fajk, wypucia powietrze z puc.
Maria take si rozemiaa i wzia j pod rami. Od razu zrobio im si cieplej.
Na cypel nie byo daleko, wkrtce wic dotary na miejsce. Maria zadraa, gdy
weszy do chaty, bo temperatura w rodku nie rnia si prawie od tej na zewntrz, a gdy
Sofie uniosa nieco lamp, dostrzega szron na cianach. W kuchni na stole Sofie odstawia
lamp i rozoywszy rce, zapytaa:
- Czy nie jest tu adnie? Maria przytakna i, rozgldajc si dokoa, odpowiedziaa:
- Pamitam, jak krtko po mierci mamy przyprowadzia mnie tu Elizabeth.
Siedziaam tam w kciku i bawiam si lalkami. - Umiechna si do wspomnie. - Jedna
lalka pytaa drugiej, gdzie jest jej mama, a ta odpowiedziaa, e ley w szopie na odzie, ale
zaraz przyfrun po ni anioy.
- Musiao ci by ciko. Straci mam w tak modym wieku... - odezwaa si Sofie z

powag. Maria nie od razu jej odpowiedziaa.


- Elizabeth mi j zastpia. Kiedy bya na posadzie w Dalsrud, a mama zachorowaa,
mieszkaam tu, u Dorte. Tata bardzo si obawia, bym si nie zarazia.
- I tu urodzi si te Daniel - dodaa Sofie. W kuchni na pododze. Dorte mi
opowiadaa.
- To prawda. Elizabeth przyjmowaa pord. A teraz bdziecie mieszka tu wy dwoje...
Sofie zakrcia si, a jej spdnica rozoya si niczym wachlarz.
- Tak, czy to nie wspaniale! Zapewne najpierw wprowadzi si tu Daniel, a ja dopiero
po lubie. - Umiechna si w blasku lampy. - Zaczam ju zbiera wypraw. Teraz wanie
szyj obrus na st kuchenny, a potem uszyj firanki. Prawda, e bdzie tu adnie?
- Z pewnoci - odpara jej z umiechem Maria. - We pod uwag to, e Dorte was z
pewnoci take wyposay.
- Tak, ale przyjemnie zrobi co samemu.
- To prawda - odpara i zamilka na chwil. - Wracamy? Robi si chodno. Sofie
pozamykaa dokadnie chat i ruszyy w drog powrotn. Niebo usiane byo gwiazdami.
Lampa koysaa si przy kadym kroku Sofie.
- Uwaaj, eby nie zgasa - upomniaa j Maria.
- A co, boisz si ciemnoci?
- Nie, a ty?
- Te nie. Obawia si raczej naley ywych ludzi i to za dnia. Maria popatrzya
zdumiona na Sofie, ktra zatrzymaa si i wyjania:
- Mama zasza w ci z gospodarzem, u ktrego pracowaa. On zrzuci win na
biedaka przezywanego Gupim Frantzem, ale to nie Frantz wzi j gwatem. Na takich ludzi
jak ten bogaty gospodarz trzeba uwaa i ich si wystrzega.
- Kto ci o tym opowiedzia?
- Mama. Wypytaam j o wszystko wiele lat temu. Powiedziaam, e chc zna
prawd. Dzieciaki w szkole syszay o tym pewnie od swych rodzicw i prboway mi
dokucza. Poniewa wiedziaam o wszystkim, potrafiam si im odci. W kocu przestay
si mnie czepia. Wiesz, kady czowiek ukrywa co, co wolaby, eby nie wyszo na jaw.
Sofie ruszya, a Maria podya za ni.
- Sprytna jeste, Sofie. Kiedy mnie dzieciaki dokuczay w szkole, spuszczaam im
lanie.
- Naprawd? - rozemiaa si dziewczyna.
- Tak, za siebie i za Ane. Powiedz mi jednak, Sofie, nie wolaa wymyli jakiej

historii o swym ojcu?


- Nie - odpara stanowczo dziewczyna. - Prawda i tak zawsze kiedy wyjdzie na jaw.
- Pewnie tak - mrukna Maria, czujc bolesny skurcz w odku.
Kiedy dotary na dziedziniec dworu, Maria uznaa, e musi zahaczy o wygdk,
zwrcia si wic do Sofie:
- Wejd ju do domu, a ja zaraz przyjd. Dziewczyna, pokiwawszy gow, znikna w
drzwiach. Do wygdki prowadzia wska cieka. Maria uniosa
spdnic, by przej przez wysok pryzm i stpaa po ladach, by nie nasypa jej si
do butw nieg. W uszach dwiczay jej sowa Sofie:
- Prawda i tak zawsze wyjdzie na jaw. Mathilde bardzo jej zaimponowaa. Wykazaa
si niezwyk odwag, opowiadajc crce o tak bolesnym zdarzeniu. Sama te zamierzaa
opowiedzie Kristine prawd o jej pochodzeniu, ale dopiero gdy creczka doronie i bdzie w
stanie to zrozumie.
Maria zatrzymaa si gwatownie. Z wygdki dolatyway jakie odgosy. Kto jest w
rodku, pomylaa i zamierzaa si wycofa, ale wwczas usyszaa wyraniej jki i
westchnienia, ktre raczej nie byy spowodowane blem brzucha...
Zarumienia si po cebulki wosw. Co za bezwstydno! Jak mona si tak
zachowywa w gociach? Zmarszczya czoo, zastanawiajc si, kto to moe by? Jens i
Lina? Elizabeth i Kristian? O, nie! Nie zamierza by wiadkiem czego takiego. Odwrcia
si i ju chciaa odej, gdy nagle doleciay j sowa:
- Och tak, Amund, jeszcze!
Maria zastyga w bezruchu. Nie miaa ju adnych wtpliwoci, e w rodku jest Elen
z Amundem i... Zrobio jej si najpierw gorco, a potem zimno. Zaraz jednak zebraa fady
spdnicy ruszya biegiem za obor. Ukucna i zaatwia si, po czym zasypaa niegiem lady
i popiesznie skierowaa si do budynku mieszkalnego. Chciaa zdy wrci przed tamtymi,
ktrzy zabawiali si w wygdce. Z drugiej strony moe przydaaby im si taka nauczka,
gdyby natknli si na ni po drodze. Ciekawe, co by powiedzieli? Jakiego udzieliliby jej
wyjanienia. Po chwili uwiadomia sobie, e przecie sama zachowaa si niemal tak samo
wtedy, gdy wypia zbyt duo wina. Czy Elen kocha Amunda, tak jak ja kocham Olava? Tak
czy inaczej, nie jest to adne wytumaczenie, pomylaa w nastpnej chwili. Otrzepaa na
schodach nieg z ubrania. Dorte usyszaa j i otworzya drzwi.
- O, to ty! Nie widziaa czasem Elen i Amunda? Maria poczua, e si czerwieni,
musiaa si wic odwrci.
- Nie, a gdzie mieliby by?

- Nie wiem. Nagle gdzie przepadli. Pewnie za chwil wrc. W tej samej chwili
otworzyy si drzwi wejciowe i wszed Amund. Troch si speszy, zauwaywszy, e w
korytarzu kto jest.
- Nie widziae Elen? - zapytaa Dorte.
- Elen? Nie... - zajkn si, umykajc wzrokiem. -Moe jest w wygdce. Dorte
skina gow i ju chciaa zamkn drzwi, gdy nagle znieruchomiaa i spojrzawszy na niego,
zapytaa:
- A ty gdzie bye?
- Zgrzaem si, wic wyszedem si troch przewietrzy.
Maria popatrzya na niego przecigle, po czym odwrcia wzrok i wesza do izby
razem z Dorte. Mogaby oczywicie poczeka, a wrci Elen, troch im utrudni, patrze, jak
si rumieni i tumacz, ale nie miaa siy. Zawadna ni lawina myli i uczu. Zdawaa
sobie spraw, e nie jest t, ktra by moga pierwsza rzuci kamieniem. A jednak nie
omieszka porozmawia z Elen, gdy tylko nadarzy si okazja.
Dugi st znw ugina si pod obfitym jadem. Tym razem podano: chleb,
podpomyki, mietan, suszone miso w najrniejszych odmianach. No i oczywicie piwo
wasnego wyrobu. Dzieci mogy wybra sok albo mleko.
Jakob wygosi jeszcze spontanicznie jedn mow. Dao si wyczu, e nie
przygotowa jej wczeniej. Jeszcze raz podzikowa gociom za przybycie i prosi, by posilali
si do syta. W kocu wita s raz do roku, rzek. Skd mona wiedzie, czy za rok znw si
spotkamy.
Przy stole Maria, ktra siedziaa prawie naprzeciwko Elen, wielokrotnie prbowaa
uchwyci jej spojrzenie, ale ona Olava skutecznie unikaa jej wzroku. W kocu Maria daa
za wygran. Zreszt przy gociach i tak nie moga z ni otwarcie porozmawia. Olav tryska
humorem, a Amund rozmawia i mia si, jakby nic si nie stao. Jak mg zrobi co takiego
swojemu przyjacielowi, ktry zaprosi go do domu, by spdzi wita wraz z jego rodzin?
Nasza j przemona ochota, by mu to wykrzycze prosto w twarz. Nie wstyd ci? - chtnie by
go zapytaa. Sama strasznie si wstydzia tego, co zaszo midzy ni a Olavem. Po tym
zdarzeniu cakiem zamkna si w sobie i dugo unikaa ludzi. Przytoczona brzemieniem
grzechu, nie miaa odwagi modli si do Boga o wybaczenie.
Elen i Amund najwyraniej nie mieli takich problemw. Widzc, e Kristine trze oczy
ze zmczenia i nie chce zej jej z kolan, nachylia si do Dorte i zapytaa:
- Mogabym gdzie pooy ma?
- Ale oczywicie, moja droga! eczko dziecinne nadal stoi w tym pokoju, w

ktrym spaa ostatnio. Id j tam pooy. Potrzebujesz moe co jeszcze?


- Nie, dzikuj. Poradz sobie.
Elizabeth przewina Kristine, gdy Maria z Sofie oglday chat na cyplu, maa miaa
wic sucho. Pooya j od razu pod koderk. Kristine ziewaa i przewracaa si z boku na
bok, zanim uoya si wygodnie. Maria gaskaa j po cienkich miciutkich wosach i
szeptaa:
- Zanij, maleka. Mama posiedzi przy tobie.
Niebawem z eczka dolatywa miarowy oddech dziecka. Maria wymkna si po
cichu z pokoju, postanawiajc, e bdzie zaglda co jaki czas i sprawdza, czy Kristine pi
spokojnie. Gdyby si obudzia i zobaczya, e jest sama w obcym miejscu, mogaby si
przestraszy. W korytarzu Maria natkna si na Elen. Bya tak zaskoczona, e cakiem
wyleciao jej z gowy to wszystko, co planowaa jej powiedzie.
- Poczekaj chwil - poprosia jednak, gdy Elen zamierzaa j min. Elen zatrzymaa
si i odwrcia powoli.
- Czego chcesz?
- Musz z tob porozmawia.
- To szybko. Nie mam czasu - odpara, skrzyowawszy rce na piersi.
- Dlaczego jeste na mnie taka za? - zapytaa Maria. Elen prychna.
- A co? Mylaa, e ci moe uciskam za to, czego si dowiedziaam od ciebie latem
na weselu?
- Mino tyle czasu, Elen. Poza tym tumaczyam ci, e z Olavem czy mnie tylko
przyja.
- Mylisz, e ci uwierz? Opara rce na biodrach i zmruywszy oczy, wycedzia:
- Moesz przysic na Bibli, e nie kochasz Olava? Maria nie wiedziaa, co
powiedzie. Co, jeli Elen naprawd przyniesie Bibli?
- Tak - odpara po chwili. - Mog przysic. - Nigdy nie chciaam stan midzy wami.
- Nie wierz ci - sykna Elen i zamierzaa odej, ale Maria chwycia j za rami i
cisna mocno.
- Nie tak szybko. Co jeszcze mi ley na sercu. Elen zerkna na ni, straciwszy nagle
pewno siebie.
- Wiem, co robilicie z Amundem w wygdce. Elen poblada, ale zaraz w jej oczach
pojawiy si zowrogie byski.
- Nie wiem, o czym mwisz.
- Owszem, wiesz - odpara Maria ze spokojem - Nie wstyd ci, Elen? Nie masz

wyrzutw sumienia? Olav jest dla ciebie taki dobry. Macie wszystko, o czym mona marzy,
a ty... robisz co takiego. Na dodatek z jego przyjacielem.
- A co ci to obchodzi? Moesz mi powiedzie?
- Olav jest moim przyjacielem i dobrze mu ycz. Nie pojmuj wic, jak moesz...
- Nie twoja sprawa - spluna Elen, wyrywajc si Marii, po czym dorzucia: - Widzisz
drzazg w oku bliniego, a nie dostrzegasz belki w swoim.
I odwrciwszy si na picie, wesza do izby.
Maria oblaa si zimnym potem. Upyna duga chwila, nim odzyskaa panowanie
nad sob i moga wrci do goci. Zastanawiaa si, co waciwie Elen miaa na myli,
wypowiadajc te sowa? - Wie, co si wydarzyo midzy mn a Olavem, czy tylko strzela na
olep? Moe chodzio jej o to, e prbuj usidli jej ma? Pewnie do tego pia. Nikt nie wie,
e Kristine jest crk Olava. Pocieszaa si, e gdyby Elen miaa jakie podejrzenia, na pewno
by je to od razu powiedziaa.

Rozdzia 4
W zatoczonym sklepie unosia si charakterystyczna wo suszcych si przy piecu
wenianych ubra. Zbliaa si pora, kiedy rybacy wypywali na zimowe owiska, ich
rozmowy skupiay si wic gwnie na tym, co jeszcze naley dokupi. Prowiant i ubrania
zgromadziy ju dla nich zrczne i pracowite kobiety. Pozostao napeni cignite ze
strychw skrzynie.
Elizabeth przecisna si pomidzy mczyznami, ktrzy niechtnie ustpowali jej
miejsca, jakby wtargna na nie swoje terytorium. Chyba kiepsko mnie znaj, jeli sdz, e
si wycofam, pomylaa, gdy dotara ju do lady.
- Duo dzi masz klientw - rzucia do siostry.
- Rzeczywicie, niemao - mrukna Maria. Zdja z belki pod sufitem dugie rybackie
buty i podaa klientowi, ktry zayczy sobie, by je przymierzy. - U was ju wszystko
przygotowane? - spytaa. Elizabeth pokiwaa gow.
- Z grubsza. Trzeba jeszcze tylko zapakowa prowiant. Co to ja chciaam... a tak,
musz kupi kaw zarwno dla nas, jak i dla tych, co wypywaj. Okreliwszy ilo, cofna
si par krokw, by przepuci kolejnych klientw, brodatych mczyzn i modych chopcw
ubranych niemal jednakowo. Wszyscy mieli na gowach czarne czapki z byszczcym
daszkiem, kurtki z samodziau i buty z cholewami. Powiada si, e morze jest wielkim
spichlerzem, ale przecie take wielkim cmentarzyskiem, wzdrygna si Elizabeth. Nie
wolno myle o najgorszym, upomniaa si w duchu. Los miejscowych rodzin zaley od
zimowych pooww. Uzyskane na owiskach zarobki pozwol im przetrwa pozosta cz
roku. O ile oczywicie lensman nie przyniesie w najbliszych miesicach tej najgorszej
wiadomoci. Dzwonek przy drzwiach oznajmi przybycie kolejnego klienta. Elizabeth
wycigna szyj, by sprawdzi, kto przyszed.
- O, witaj Elen, jak widz te przysza zrobi zakupy. Sama jeste czy z kim?
- Dzi reszta rodziny zostaa w domu - odpara. -Na Boga, jaki tu tok! Rozejrzaa si
wok i popatrzya na mczyzn, ktrzy ogldali sieci i szklane pywaki do ich znakowania.
Ten, ktry przymierza rybackie buty, zdecydowa si je kupi.
Dobrze, e mamy w Dalsrud Trygvego, pomylaa Elizabeth. W tym roku
dla wszystkich obstalowa nowe buty.
- A co tam sycha w Heimly? - zagadna. - Wszyscy zdrowi? Elen skina gow i,
silc si na swobodny ton, odpara:
- Wszystko dobrze. A u was?

- A, dzikuj, te mamy si dobrze, chocia ostatnio bardzo si napracowaymy. No,


ale akurat teraz wszyscy s zabiegani. Nie ma co narzeka, za par dni zostaniemy same i
bdziemy tskni za tymi, co na morzu.
- Co racja, to racja - pokiwaa gow Elen. - To gorczkowy czas, ale tak to ju jest,
jak si ma ma rybaka - dodaa, a wypowiadajc te sowa, popatrzya na Mari znaczco.
Elizabeth zdumiaa si. Czyby Elen staraa si dokuczy Marii i celowo podkrelia,
e ona ma ma, podczas gdy Maria zostaa sama?
- No c, nie bd ci duej zatrzymywa, pewnie chcesz zrobi zakupy.
- Przyszam tylko po drobiazgi.
Elen cakowicie zmienia ton, zwracajc si do Marii. Bez umiechu, krtko i
beznamitnie wyliczya, co sobie yczy.
Maria signa po towary, zapakowaa je w szary papier i przyja zapat, nie
zamieniajc z Elen prywatnie nawet jednego sowa.
ona Olava odwrcia si od lady, umiechna do Elizabeth i rzucia na odchodnym:
- Pozdrw swoich!
- Dzikuj, nawzajem.
Elizabeth chciaa co doda, ale nim zdoaa wymyli cokolwiek, Elen znikna za
drzwiami.
Pochylia si nad lad, po czym zniya gos i spytaa:
- Co to ma znaczy?
- O co ci chodzi?
- Pokciycie si z Elen?
- Jak to?
- Mario, przesta mi odpowiada pytaniem na pytanie. Mylisz, e nie zauwayam,
jak si do siebie odnosicie? Siostra popatrzya na ni, udajc, e nie wie, o co chodzi.
- Wybacz, Elizabeth, ale tyle jest tu dzi roboty! Zupenie nie zwrciam uwagi, e
Elen zachowuje si inaczej ni zwykle.
Elizabeth przyjrzaa si bacznie Marii. Kamie? Westchna. Na tyle jednak znaa sw
siostr, by wiedzie, e dalsze wypytywanie nie ma sensu. I tak jej nic nie powie.
Wyprostowaa si wic i zmienia temat.
- A gdzie masz Kristine?
- Mama Mathilde zgodzia si ni zaj przez par godzin.
- O, tam z pewnoci nie dzieje si jej krzywda -umiechna si Elizabeth, a
rozejrzawszy si, dostrzega najmodszego brata Amandy, ktry sta przy cianie i trca

palcem wiszce tam sieci. Odruchowo podesza do niego.


- Co jeste taki zgaszony? - zagadna wesoo. - Zdaje si, e lada dzie masz
urodziny, skoczysz pitnacie lat, prawda?
- Owszem, dzisiaj.
- To czemu tak si smucisz? Pokrci si niespokojnie.
- Wiesz, skd wiem o twoich urodzinach?
- Bo pomagaa pani mamie przy porodzie - odpar speszony.
- Zgadza si. Wydaje si, e to byo tak niedawno, tymczasem ty ju pewnie wybierasz
si na poowy razem z dorosymi mczyznami?
Elizabeth przyjrzaa mu si uwanie i zauwaya, e oczy ma tak samo szare jak
Amanda. Pokrci gow i wbi wzrok w ziemi.
- Dlaczego nie? Nie udao ci si zamustrowa na adnej z odzi? -zapytaa, a gdy nie
odpowiedzia, dodaa: - Syszaam, e u schyku lata planujecie emigrowa do Ameryki.
Chyba troch pienidzy by wam si przydao? Nie podnoszc gowy, wyzna:
- Mamy nie sta, by wyposay mnie w prowiant i ubrania. Elizabeth nie zdya
odpowiedzie, gdy nagle wyrs przed ni ojciec modzieca. Przywita si z ni popiesznie,
po czym zwrci si do swojego syna:
- A co ty tu tak stoisz i paplasz nie wiadomo o czym?
- Nie paplam.
- Nie kam przede mn!
- Rozmawialimy tylko o Amandzie - rzuci chopiec popiesznie. -Powiedziaem, e
ju do dawno nie dostalimy od niej listu z Ameryki. Elizabeth pokiwaa gow, by
wesprze chopca w tym wymylonym na poczekaniu kamstwie. Jego ojciec zerkn na nich
podejrzliwie, ale Elizabeth umiechna Si uprzejmie i zagadna od niechcenia:
- Wszystko u was dobrze?
- Hm, jako sobie radzimy - odpar mczyzna, drapic si, przez wenian czapk, po
gowie.
- Dobrze sysze. My te nie moemy narzeka. Wkrtce wszystkie skrzynie zostan
zapenione, a nam zosta jeszcze i prowiant, i ubrania. -Urwaa na moment, jakby si nad
czym zastanawiaa: - A moe wy macie jeszcze troch miejsca?
- Co macie na myli? - spyta mczyzna, wkadajc rce do kieszeni spodni.
- Tak sobie tylko myl... Szkoda, eby ten prowiant si zmarnowa. My, kobiety, nie
damy rady wszystkiego zje i w kocu jedzenie splenieje. Ubra te mamy w nadmiarze.
Znalazyby si nawet rybackie buty, ktre by pasoway na tego modzieca. Chyba e ju nie

ma miejsca w swojej skrzyni. Mczyzna rozejrza si na boki, jakby chcia si upewni, czy
nikt ich nie syszy, po czym zatrzyma na duej wzrok na swoim synu. Chopak nawet nie
mrugn, patrzc na ojca z min niewinitka.
- No c, jeli rzeczywicie macie za duo, to... - zacz.
- wietnie, wywiadczysz mi przysug, jeli zgodzisz si to zabra. Zajdcie do nas
dzi jeszcze. Wszystko przygotuj. I pozdrw on! Do widzenia - rzucia, skinwszy gow.
Skierowaa si popiesznie do lady i zamienia par sw z Mari, po czym si
poegnaa. Dopiero gdy znalaza si na drodze, gdzie nikt jej nie mg usysze, wy-buchna
miechem. Jakie to cudowne uczucie mc pomaga innym! Kristian nie by w rwnym
stopniu zachwycony tym, co zrobia.
- Nie powinna si wci miesza w cudze sprawy -rzuci ponuro.
- O co ci chodzi? - Elizabeth podniosa wzrok znad skrzyni, z ktrej wyjmowaa rne
rzeczy. - Chyba lepiej pomc, ni sta z zaoonymi rkami i nic nie robi? Czy to le okaza
bliniemu mio? Kristian, oparty ramieniem o framug drzwi, wyjani:
- Nie to miaem na myli. Obawiam si jedynie, e twoja gotowo niesienia pomocy
moe zosta le odebrana.
- le odebrana! - prychna, odkadajc na bok skrzan czapk, lekko poprut na
szwie, ale nadajc si wci do uytku. Dooya te kurtk. -Wcale nie odniosam takiego
wraenia, gdy z nimi rozmawiaam. Raczej przeciwnie.
- Tak, tak, zawsze wszystko wiesz najlepiej i musisz postawi na swoim.
Elizabeth udaa, e nie syszy sw ma ani tego, e odchodzi. Dopiero, gdy jego
kroki ucichy na schodach, wyprostowaa si i zamylia na chwil, przypominajc sobie
rozmow z bratem i ojcem Amandy. Czy rzeczywicie mogli le odebra jej sowa?
Nie, gdyby tak byo, odmwiliby przyjcia pomocy. Westchna. Rado z tego, e
zaatwia to tak sprytnie, znikna. Moe Kristian ma racj? Do tkalni wesza Ane, niosc par
rybackich butw.
- Jak mylisz, bd na niego dobre? Na Kristiana s za mae. Elizabeth obejrzaa buty
dokadnie, sprawdzajc, czy wszystkie szwy s cae i czy zelwka trzyma dokadnie.
- Bardzo dobre. Dzikuj.
-. Mnie dzikujesz? - zamiaa si Ane. - To przecie ty pomagasz ludziom w
potrzebie.
Od tych sw cieplej jej si zrobio na sercu i powrcio przyjemne uczucie.
- Wydaje mi si, e to wystarczy - rzeka Elizabeth. - Teraz signiemy po jeszcze
troch jedzenia.

Na awie lea stos nalenikw. Najlepiej skropi je zimn wod, by za szybko nie
wyschy, ale to ju mog zrobi sami. Zawina je w bia pcienn szmatk. Przygotowaa
te chleb upieczony na zakwasie z mki ytniej ciemnej i odrobiny jasnej oraz syropu. Taki
chleb dugo pozostawa mikki i tak szybko nie plenia. Dooya jeszcze: ser, maso,
podpomyki, ser topiony i inne smakoyki.
- Prosz - usyszaa za plecami gos Liny. Suca podaa jej par wenianych skarpet.
Elizabeth popatrzya na ni zdziwiona.
- Zrobiam je na drutach dla Jensa, ale on ma ich w nadmiarze. Lepiej niech wic
wemie je ten chopak. Jemu z pewnoci si przydadz.
- Zapakuj i to - odezwaa si Helene i podaa par rkawic palczatek w biaym kolorze.
- Lars ma pi par, wic mu starczy.
- Dzikuj - odpara Elizabeth wzruszona. - To bardzo mio z waszej strony.
- Mam nadziej, e ten chopak ma troch swoich rzeczy - rzeka Helene.
- Bo przecie z jedn par rkawic i skarpet nie moe pyn na pow. Elizabeth
zamiaa si.
- Na pewno ma. O, idzie jego mama.
Odoya rzeczy na aw i wysza naprzeciw matce Amandy. Kobieta otrzepaa
spdnic ze niegu i ukonia si, umiechajc si niepewnie.
- Wejd, prosz, do rodka - powitaa j Elizabeth i odsuna si na bok, by wpuci
kobiet do korytarza. - Znalazam troch rnoci, ktre moesz zabra ze sob. Mielimy za
duo wszystkiego, rozumiesz - dodaa i odwrcia wzrok, nie majc odwagi spojrze kobiecie
w oczy.
- Poczekajcie chwil - odezwaa si matka Amandy, nie ruszajc si z miejsca, i nie
zamierzajc najwyraniej zdejmowa szala, ktrym bya otulona.
Elizabeth zatrzymaa si i popatrzya na kobiet, ktra bawia si nerwowo
rkawiczkami.
- Nie chciaabym by niewdziczna, ale nie wierz w ca t histori -powiedziaa ze
spuszczonym wzrokiem. - Wybaczcie, e to mwi, ale... Elizabeth zrobio si gorco i
spytaa:
- Twj m si domyli? Pokrcia gow.
- Nie, syna te nie wypytywaam, ale ja nie jestem taka naiwna.
- Skd te wtpliwoci?
- Chopak nigdy wczeniej nie skama ojcu. Uczyni to po raz pierwszy. On jest
gotw na wszystko, byleby wyruszy z innymi ku wielkiej przygodzie.

Wielka przygoda, powtrzya Elizabeth w mylach. Niektrzy, zwaszcza modzi, tak


na to patrz.
- By ju kiedy na owiskach?
- Nie, nie mielimy za co go wyposay. On czuje si bardzo upokorzony z tego
powodu, zwaszcza teraz, bo na wiosn ma przystpi do konfirmacji -umiechna si lekko.
- Jego marzeniem jest, eby woy dugie spodnie. Gdyby popyn, sta by go byo na nie.
Twierdzi, e spodnie do kolan s dla dzieci, a on jest ju dorosy.
- Ale ma si gdzie zamustrowa?
- Dla chopca pokadowego zawsze znajdzie si miejsce na odzi. Rybakom potrzebny
jest kto, kto im przyrzdzi jedzenie i sprztnie w rybackiej izbie, gdy oni popyn wyciga
sieci z morza. Kto te musi suszy ubrania i szorowa pokad.
- Chod, poka ci, co przygotowaam - rzeka Elizabeth, odwracajc si w kierunku
kuchni. W korytarzu byo jej chodno.
-Nie.
-Nie?
- Nie mog tego przyj. Elizabeth zdawao si, e si przesyszaa.
- Nie przyjmiesz tego? Matka Amandy pokrcia gow. -Jeli mj m domyli si
prawdy, bdzie awantura.
- To wolisz, by twj syn siedzia w domu? Tak jest lepiej? Elizabeth poczua, e
wzbiera w niej gniew.
- A co innego mog zrobi?
- To moe zapytam, co powiesz, gdy wrcisz do domu? Twj m uwierzy w to, co
mu powiedziaam. Co z ciebie za matka, skoro chcesz pozbawi syna takiej moliwoci?
Kobiecie zalniy oczy. Pomrugaa powiekami, by powstrzyma zy.
- Tak czy inaczej bardzo wam dzikuj za trosk -wyszeptaa i wysza popiesznie.
Po chwili otworzyy si drzwi do kuchni i William wystawi gow, pytajc:
- Pani posza?
Elizabeth nie miaa siy odpowiedzie od razu. Musiaa si najpierw uspokoi.
- Tak, ale wracaj szybko do rodka, bo tu zimno.
- Co si stao? - zapytaa Helene, kiedy Elizabeth wreszcie zjawia si w kuchni.
Elizabeth przeykaa lin par razy, nim powtrzya sucej swoj rozmow z matk
Amandy.
- Powiedziaa jej, e jest z matk? - zapytaa Lina z przygan w gosie.
- Nie, po prostu spytaam, co z niej za matka - poprawia j Elizabeth. Lina pochylia

gow nad spodniami Jensa, na ktre naszywaa skrzane aty na siedzeniu i na kolanach.
- Pochowajcie jedzenie - rzeka Elizabeth, spojrzawszy na Helene. Sama nie miaa siy
tego zrobi. Ogarn j gniew i rozpacz, a przez moment nasza j nawet ochota, by zanie to
wszystko, co przygotowaa, do chaty komornikw i postawi im na schodach. Nagle poczua,
e musi wyj na dwr, bo dusi si w kuchni, ale na korytarzu wpada wprost na Kristiana.
- Na Boga, a co ty jeste taka rozgniewana? - zaartowa.
Omina go i skierowaa si do salonu, zaraz jednak pocaowaa, bo w salonie byo
rwnie zimno jak na korytarzu. Kristian przyszed za ni i zapyta:
- Co si stao?
- Nic.
- Przecie widz. No chod! - rzek i stanwszy za jej plecami, obj j ramionami.
- Bya tu matka Amandy i nie chciaa wzi ubra ani prowiantu dla syna. Ze strachu
przed mem. Baa si, e on si domyli, e nie wszystko jest tak, jak powiedziaam. I co,
jeste teraz zadowolony?
- O co ci chodzi?
- No, miae racj, prawda?
- Ale, moja droga, Elizabeth - rzek, obracajc j i przytulajc do siebie. -Przecie
wiem, e kierowaa si dobroci serca! Jeli ludzie s gupi i tego nie rozumiej, to ich
sprawa. Nie przejmuj si tym!
- Ale ja si przejmuj - odpara, czujc, jak dawi j pacz.
- Dobrze ju, dobrze, nie krzycz! Odsuna si od niego i otarszy oczy, rzucia
zaperzona:
- Nie krzycz! Po prostu wspczuj temu chopakowi. Jestem ciekawa, co matka mu
powiedziaa.
Kiedy wieczorem kadli si spa, Elizabeth wci nie bya w stanie przesta o tym
myle. Przewracaa si w ku z boku na bok, nie mogc zasn.
- Krcisz si, jakby miaa pchy - mrukn Kristian.
- Przepraszam. Przygarn j i rzek:
- No, chod, przytulisz si mocno i zaraz zaniesz. -Nie mog, a jak mnie tak ciskasz,
jest jeszcze gorzej.
- To jak chcesz, ebym ci trzyma?
Ale nim zdoaa odpowiedzie, uchwyci j i obrci, tak e znalaza si na nim.
- Guptasie - zamiaa si rozbawiona.
- Le teraz spokojnie - odpar i zacisn donie wok jej poladkw. Poczua

rozkoszny prd przenikajcy jej ciao. Nigdy jeszcze tak nie leeli. Doznanie byo cakiem
nowe i podniecajce. Ale czy to uchodzi, eby... Odsuna warkocz na plecy.
Gadzi domi jej biodra i poladki, coraz wyej unoszc d koszuli nocnej, a
wreszcie cakiem podwin j w talii. Przywara do niego mocniej i wyczua, e on te jej
pragnie. Umiechna si i ujwszy w donie jego twarz, pocaowaa go.
- Podoba ci si? - wyszepta, poruszajc si nieco.
- Tak... a tobie nie?
- Owszem, nawet bardzo. Jeli o mnie chodzi, moglibymy si zawsze tak kocha.
- Nie moesz - jkna, czujc, jak jego przyrodzenie zanurza si w niej.
- Dlaczego nie?
- Nie... nie wiem... - Sowa zamary jej na ustach. Ukrya twarz w zagbieniu na jego
szyi, niepewna tego, czy powinna odczuwa wstyd.
- Boli? - zapyta, gdy usadzi j na swych biodrach i powoli kierowa jej ciao w gr i
w d.
Pokrcia gow. Przeciwnie, pomylaa, zamykajc oczy. Wnet odnaleli wsplny
rytm i dali si ponie dzikiej namitnoci. Gdy w kocu opada na nim rozgrzana i
zmczona, wyszeptaa, wstrzymujc na moment oddech:
- Nie sdziam, e mona tak si kocha. William na szczcie spa twardo i si nie
zbudzi. Kristian zamia si cicho.
- A wic nauczya si czego nowego. Elizabeth poczua nagle palc zazdro. Czy
to znaczy, e on ju kiedy tego prbowa? Musiaa go zapyta.
- A ty skd o tym wiedziae?
- Mczyni gadaj o rnych rzeczach midzy sob. Zwaszcza w rybackich izbach z
dala od domu, podczas pooww. Wzdrygna si na te sowa.
- Ty chyba nie wyjawiasz innym, co robimy w ku?
- Oczywicie, e nie - odpar i pocaowa j w czubek nosa. - Ale mam uszy i sysz.
Oczywicie takie opowieci nie pochodz od nikogo z naszej zaogi, ale inni rybacy, gdy
troch
popij, s szczeglnie rozmowni.
Odprya si i uoya wygodnie z gow na jego ramieniu.
- Jestem szczliwa, e mam ciebie - westchna.
- Z wzajemnoci. Leeli przez chwil w milczeniu, po czym Kristian wyszepta: <
- I co, teraz ju zaniesz?
- Co? - drgna Elizabeth.

- Spaa?
- Prawie - mrukna.
Pocaowa j raz jeszcze i niebawem oboje zapadli w sen. Elizabeth nie pytaa Helene,
co zrobia z prowiantem i odzie, ktre przygotoway dla najmodszego brata Amandy.
Nadal odczuwaa przykro z powodu tego, co si stao. Miaa nadziej, e nie rozmawiajc o
tym, atwiej jej bdzie zapomnie, a przynajmniej zyska do tego dystans. Jednak kiedy
ktrego dnia wesza do spichlerza, znalaza dwie due skrzynie w samym kcie. Pewnie
Helene wstawia je tam wtedy, gdy poyczya klucz.
Prowiant pewnie te schowaa. Helene nie pozwoliaby na to, by cokolwiek si
zmarnowao. Elizabeth staa i patrzya na skrzynie. Nie miaa adnych wieci od rodziny
Amandy, ale ze smutkiem mylaa o tym, jak to bdzie, gdy spotka chopaka zim. Ciekawe,
co powiedziaa mu matka? Zapewne ca prawd, westchna ciko Elizabeth, nasypujc
cukru, po ktry tu przysza. Trudno, nie bya w stanie nic na to poradzi. Dostaa nauczk i na
przyszy raz bdzie wiedziaa, eby si nie wtrca w cudze sprawy.
W kuchni zrobio si bardzo gorco. Elizabeth odsuna z czoa chustk, ktr
zawizywaa na gowie, ilekro pieka chleb. Wyja z pieca kilka wieych bochenkw i
postukaa palcami po skrce, eby sprawdzi, czy chleb upiek si w rodku. Pokiwaa
zadowolona gow i nakrya bochenki czyst pcienn szmatk.
- Dzieci, wasze bochenki gotowe? - zapytaa, zerkajc na maluchy. Kade dziecko
dostao kawaek ciasta. Ugniatay i turlay, nadajc mu okrgy ksztat.
- No to wkadam do pieca - powiedziaa.
- Myl, e tata zabierze mj chleb ze sob na morze - rzeka Signe.
- To mj tata te - szybko odezwa si William.
- I mj - popara go Kathinka.
- Nie chcecie zje sami swoich wypiekw? - zdziwia si Elizabeth. -wieo
upieczony chleb z masem, pycha - dodaa, zerkajc na dzieci.
- Tak - zawoaa radonie Kathinka.
- Kto idzie - oznajmia nagle Signe, ktra wdrapaa si na krzeso przy oknie.
- Helene! - zawoaa Elizabeth, wycierajc rce w fartuch i nie odrywajc oczu od
okna. - Zerknij na dzieci i pilnuj chleba w piecu, a ja wyjd na schody.
Popieszya do drzwi. Rozgrzana, szczeglnie dotkliwie odczua styczniowy mrz.
- Dzie dobry - powitaa gocia. - Pewnie do Kristiana?
Ojciec Amandy zdj czapk i obraca j w doniach okrytych wenianymi rkawicami.
- Nie, waciwie, to chciaem z wami porozmawia.

- To zapraszam do rodka - rzeka, trzsc si z zimna. W kuchni jest ciepo.


- Dzikuj, ale ja na chwil.
- Ach tak.
- Tak si zoyo... - Odchrzkn i otar rkawic nos, po czym podj na nowo:
- Chciaem podzikowa wam za szczodro.
- O?
- Zrozumiaem, e biedak nie moe unosi si dum. Elizabeth nie bardzo rozumiaa,
do czego zmierza mczyzna, miaa jednak nadziej, e jest tak, jak si domyla.
- A wic zechcesz przyj to, co przygotowaam? -zapytaa ostronie. Pokiwa gow.
- O ile nie zmienilicie zdania.
Elizabeth signa po szal i otuliwszy si, ruszya przodem. Kiedy weszli do
spichlerza, wycigna skrzynie i rzeka:
- Poycz ci jeszcze sanki, eby ci byo atwiej zabra to do domu. Oddasz mi jutro
razem ze skrzyniami.
Mwic to, braa z pek jedzenie: chleb ytni, naleniki, maso, kaw -wszystko to,
co ju kiedy przygotowaa, a co Helene pniej odoya na miejsce.
- No, tak - mrukn i, drapic si za uchem, wyjani z ociganiem: -Kiedy si
dowiedziaem, e chopak mi skama, nie miaem dla niego litoci. Przyznaj, e
przetrzepaem mu skr, bo kamstwa nie wolno puci pazem. - Napotkawszy wzrok
Elizabeth, doda: - Nie wolno kama ojcu prosto w oczy.
- No, nie - mrukna. - Ale to po trosze moja wina. On, jakby nie syszc jej sw,
mwi dalej:
- Zwykle dugo chowam uraz, tak przynajmniej mwi moja ona, ale jemu ju
wybaczyem. Przekrelilimy to, co byo. Zamilk na duej.
Elizabeth marza i najchtniej wyszaby ju ze spichlerza, zreszt takie wietrzenie le
wpywa na przechowywane zapasy jedzenia.
- Zawsze bylicie hojni - podj ojciec Amandy. -I nigdy nie dalicie niczego w
zamian.
Szczkajc zbami, Elizabeth skrzyowaa rce na piersi i zaproponowaa: - Moe
poszukamy tych sanek?
- To bardzo wielkodusznie z waszej strony, naprawd - cign mczyzna, nie
zwaajc na nic.
- Zmarzam - wyrwao jej si.
- Sucham? - spyta zaskoczony, unoszc brwi.

- Zimno mi - powtrzya.
- Och, przepraszam. Ja tu stoj i was zatrzymuj. To te sanki, ktre stoj przy szopie?
O tych mwilicie?
- Tak, moesz je poyczy. cign rkawic i poda jej praw do, kaniajc si
nisko.
- Dzikuj w imieniu swoim, ony i naszego syna. Stokrotne dziki. Elizabeth
ucisna wycignit do i mrukna, e to drobiazg. A potem popieszya do budynku
mieszkalnego. Tak zmarza na mrozie, e nawet w korytarzu wydao jej si teraz ciepo. Ale
dopiero gdy stana przy piecu i poczua ciepo rozchodzce si po caym ciele, opowiedziaa
sucym, po co przyszed ojciec Amandy.
- Domyliymy si - rzeka Helene z umiechem, a na jej policzkach pojawiy si
rumiece. - To znaczy, e wszystko si w kocu jako uoyo. - Nagle zmarszczya brwi i
zapytaa: - Kto mu wyjani, o co chodzi, ona czy syn?
- Nie wiem - odpara Elizabeth z namysem. - Nic nie powiedzia.
- Na pewno ona - uznaa Lina. Elizabeth pokiwaa zamylona gow.
- Tak, pewnie tak to byo.
Nadszed ostatni dzie przed porankiem, kiedy to rybacy mieli wypyn na owiska.
Wieczorem zanieli wszystko, co potrzebne, do odzi: skrzynie z prowiantem i z ubraniami,
worki z pociel, kany z mlekiem, beczki z octem.
Elizabeth osobicie ugotowaa kasz. Bardzo pilnowaa, by si nie przypalia i by nie
wykipiaa na piec, bo wo spalenizny zwiastowaa nieszczcie. Wprawdzie nie bya
przesdna, ale uwaaa, e nie ma co lekceway starych porzekade, zwaszcza w takiej
chwili.
O poranku przy stole byo ciszej ni zwykle. Kasza zostaa polana masem i posypana
cukrem. Zaczli j zjada od tej strony, skd mieli nadziej na dobry wiatr. Przy odrobinie
szczcia, wiatr powieje im w agle i nie namcz si tak przy wiosowaniu.
niadanie dobiego koca, kubki z mlekiem zostay oprnione, talerze wyskrobane.
Mczyni odeszli od stou, stukajc cikimi butami. ony i dzieci ruszyy ich ladem.
Tak naprawd poegnali si ju poprzedniego wieczoru. W pogronych w mroku
sypialniach atwiej przechodziy przez gardo sowa mioci.
Teraz tylko patrzyli na siebie oczami penymi ez, szepczc sowa modlitwy i
upomnienia.
- Tylko bd ostrony i pamitaj, eby pisa. Krople kamforowe le w osobnej
przegrdce w skrzyni. Woyam na wypadek, gdyby si przezibi - przypomniaa

Elizabeth.
Wzruszenie cisno ich za garda i sowa uwizy. Spojrzawszy w niebo na ksiyc w
nowiu, umiechnli si nieznacznie. Ksiyc w nowiu to dobry znak.
Mczyni powoli skierowali swe kroki nad fiord. Nagle Kristian odwrci si i cofn
do Elizabeth. Przytuliwszy j jeszcze raz, popatrzy na ni przecigle z umiechem i
powiedzia:
- To ja poprosiem rodzin Amandy, by zechcieli przyj to, co przygotowaa.
Elizabeth popatrzya na niego kompletnie zaskoczona.
- A wic to ty nakonie ich, by zmienili zdanie?
- Zwyciy w nich rozsdek - rzek, a w jego oczach pojawi si wesoy bysk.
Otarszy z z policzka ony, doda: - No, ju dobrze, moja Elizabeth. Uwaaj na siebie, gdy
mnie tu nie bdzie. Wrcimy na wiosn.
Skina gow, nie bdc w stanie wykrztusi z siebie sowa. Kristian tymczasem
odwrci si i ruszy za pozostaymi rybakami. Elizabeth ucisna rczk Williamowi.
- Chod, wracamy do domu. Z okna na strychu zobaczysz, jak odpywaj. Chopiec
ucieszy si. By zbyt may, aby zrozumie, jak dugo trzeba czeka do wiosny.

Rozdzia 5
Stowaagen, 1 marca 1890, napisa Kristian u gry kartki. Jens sta par krokw od
niego, ale nie mg nie zauway te nagwka listu: Moja Ukochana Elizabeth! Kristian
zwierzy si mu, e z pocztku pisanie szo mu opornie, przeama si jednak i sowa wreszcie
zaczy spywa na papier, tak e ledwie je nada zapisywa. W osadzie rybackiej niewiele
si waciwie dziao. Dni upyway im monotonnie: marzli, owili ryby, przemoczeni
wybierali sieci, po czym, miertelnie zmczeni, wracali do swej izby i rzucali si na prycze,
by przespa si przez par godzin. Albo pozostawali na ldzie, kiedy ryby nie bray. Trygve
lea na swojej pryczy i gawdzi z Jakobem, ktry struga drewniaki, Jens za gotowa kaw
na niewielkim piecyku,
- Witajcie, dobrzy ludzie! Co tak gnijecie bezczynnie, zamiast robi to, do czego was
Pan Bg stworzy? - zamia si sam ze swego artu Enok-Dwa Szylingi i cign brudn
wenian czapk.
Kristian odoy list i popatrzy na niego, mwic:
- W najgorszym razie skoczymy tak jak ty. Enok-Dwa Szylingi zamia si jeszcze
goniej, po czym nagle spowania.
- Co waciwie miae na myli?
- Nic - odpar Kristian i odsoniwszy zby w umiechu, podstawi kubek, gdy Jens
podszed z imbrykiem. - Ale sytuacja jest taka, e w ogle nie ma sensu wypywa. We
fiordzie nie ma nawet ladu po rybach.
- Jak ci upywaj dni, Enok? Czym ty si waciwie zajmujesz? - zagadn Trygve i
podszed take do stou.
- Niczym specjalnym. Wiesz, taki staruch jak ja do si ju naharowa przez te
wszystkie lata. Mam prawo sobie troch odpocz. W kadym razie w sobot, tak jak dzisiaj.
-Ile ty masz waciwie lat, Enok? - zapyta Jens.
- Oj sporo, eby wiedzia. Jestem taki stary, e pamitam czarn mier.
- Czyby? - zamia si Jens.
- Owszem, a pami jeszcze mi nie szwankuje. Pamitam, jakby to si zdarzyo
wczoraj. Ludzie umierali dookoa jak muchy, jeden po drugim. W kocu zostaa tylko moja
matka i ja. Mczyni gruchnli miechem. Jakob zerkn na Enoka i zapyta:
- A jak to si stao, e na ziemi pojawili si nowi ludzie?
- Widocznie przeya jeszcze jedna osoba - odpar bez wahania Enok-Dwa Szylingi.
Taki jeden ze Skraaven, zapomniaem, jak si nazywa. Znw rozlega si w chacie salwa

miechu.
- Och, Enok, Enok! Ty to masz gadane - rzek rozbawiony Jakob i poklepa go po
plecach.
Enok, rad, e skupi na sobie uwag, mia w zanadrzu kolejn histori. Rybacy
zapomnieli na chwil, e w fiordzie nie ma ryb, zapomnieli o harwce i tsknocie za domem.
Ulegli wesoemu nastrojowi i dzie od razu wyda si im radoniejszy. Ale oto znw rozlego
si pukanie do drzwi i do rodka zajrza jaki mczyzna.
- Ludzie gadaj, e w Trollfjorden zaroio si od tarlakw!
- Co ty mwisz? - zerwa si Jakob zaintrygowany.
- To prawda, wiele zag ju wypyno, za chwil osada cakiem opustoszeje.
Popieszcie si! Mczyzna odwrci si i zatrzasn za sob drzwi.
- A niech to! Ubierajcie si, chopy! - nakaza Jakob. - Trzeba to sprawdzi.
- Nie mwiem wam jeszcze, jak to kiedy... - zacz Enok-Dwa Szylingi.
- Innym razem - przerwa mu Jens i woy dugie rybackie buty, ktre mona byo
podcign a do poowy ud.
Pobiegli pomidzy erdziami, na ktrych suszyy si sztokfisze, i wystawionymi na
ld nadbudwkami, mijajc po drodze szopy na odzie. Za nimi przybiegli na brzeg inni
rybacy. Wie o rybach rozesza si po osadzie niczym ogie w suchej trawie i wszyscy
chcieli przekona si na wasne oczy, ile w tym prawdy.
Wskoczyli do odzi i, odepchnwszy si wiosami od brzegu, odpynli. Przy wskim
wejciu do Trollfjorden, zobaczyli stoczone odzie. Jens od razu si zorientowa, e do
skutego lodem fiordu nie da si wpyn. Jacy miakowie stojcy najbliej, wyszli na ld i
sprawdzali jego grubo.
- Dugo tu stoicie? - zawoa Jakob do omioosobowej zaogi stojcej najbliej odzi.
Przysadzisty rybak odkrzykn:
- Dugo, niestety.
Jens zwrci uwag na dwch podobnych jak dwie krople wody mczyzn, zapewne
braci bliniakw.
- To prawda, e we fiordzie roi si od tarlakw? - dopytywa si Jakob.
- Tak mwi. W kadym razie nie sta nas na to, by std odpyn, pki tego nie
sprawdzimy.
- Pewnie!
Jens popatrzy na majestatyczne szczyty wznoszce si po obu stronach wskiego
fiordu. Zdawao si, e sigaj nieba.

- Pynie parowiec! - krzykn Kristian, a rybacy przekazywali sobie t wiadomo z


ust do ust i teraz ju wszyscy obserwowali statek, na ktrego burcie Jens dostrzeg nazw:
Svolvaer.
- Pomoecie nam skruszy ld na fiordzie? - zawoa jaki rybak do marynarzy na
pokadzie parowca.
- Za due ryzyko! Moglibymy uszkodzi burty - odpowiedzieli. Po chwili wahania
jeden z nich doda jednak: - Ale sprbujemy. Rybacy odpynli kawaek, by przepuci statek.
Ale wci ku fiordowi zbliay si kolejne odzie. Jens przypuszcza, e jest ich teraz okoo
tysica.
Parowiec podj kilka prb, ale udao mu si skruszy tylko troch lodu i w kocu
utkn.
- Nie da rady! - zawoa ten sam marynarz.
- Postaraj si jeszcze troch! - krzykn ktry z rybakw. - Do fiordu wpyna gsta
awica tarlakw. Jeli je wyowimy, uratujemy zarobek z zimowych pooww. Sprbuj
przynajmniej!
Mczyzna na pokadzie parowca pokrci gow i podrapa si po karku.
- Mam dla was propozycj. Sprowadz parowiec Heimdal, ktry ma wzmocnion
konstrukcj kaduba umoliwiajc amanie pokrywy lodowej.
- No to ruszaj! - rzuci artem ktry z rybakw. -Po co tu jeszcze stoisz?
- To do ryzykowne - odpar marynarz z parowca. - Ale mog to zrobi za opat,
dajmy na to po jednej koronie od odzi.
- Kto to waciwie jest? - zapyta Jens, wskazujc na marynarza.
- Nazywa si Kaarbo - odpar Jakob. - I jest wspwacicielem
Heimdala.
- Wyglda do modo. Jakob pokiwa gow.
- Owszem, ma dopiero ze dwadziecia lat, ale to bystra gowa. Jest ju nawet wjtem
w Svolver.
- Do diaba! Rybacy w odziach zrazu ucichli, po czym ktry z nich zawoa:
- Nie przyjmujemy twojej propozycji! To niesprawiedliwe. Do ju na nas zarabiacie!
Czerpiecie zyski zarwno ze sprzeday przynty, jak i ze skupu zowionych przez nas ryb.
Kaarbo odwrci si i, naradziwszy z zaog, krzykn:
- Pomimo caej sympatii do rybakw, nie mog pracowa za darmo.
- Sympatii? - oburzy si rybak. - Jakby nas tak lubi, to wywiadczyby nam t
przysug bez zbdnych ceregieli.

- Jedna korona od odzi to chyba przystpna cena! W zamian zyskacie dostp do


fiordu i caego bogactwa ukrytego pod lodem. Przez tum przeszed gony pomruk. Rybacy
przekazywali sobie wiadomoci z odzi do odzi, eby take ci, ktrzy stali najdalej, wiedzieli,
o czym rozmawiano ze wspwacicielem parowca. Dyskusja rozgorzaa w najlepsze, ale
nim rybacy doszli do porozumienia, parowiec odpyn.
- Co teraz zrobimy? - spyta Kristian. Jakob wzruszy ramionami.
- Gdyby wszyscy si zgodzili, chtnie bym zapaci t koron, byleby mc wpyn do
fiordu. Co robimy? Wracamy do Storvaagen?
Nikt mu nie odpowiedzia. Rozejrzeli si wok, eby si zorientowa, co robi inni.
- Chyba tak bdzie najlepiej - odpar w kocu Jens. - Nie widz sensu, eby tu tkwi.
Jakby co si zmienio, wie o tym dotrze do osady. Kiedy wrcili do Storvaagen, Enok-Dwa
Szylingi powita ich przy brzegu.
- Nadal tu jeste? - zawoa Jakob.
- A czemu by nie? Szybko wrcilicie. Jednak nie byo ryb?
- Ryby s, ale nie moemy ich wyowi, bo fiord pokry si grubym lodem
- odpar Jakob i popatrzy niepocieszony przed siebie. - Przypyn parowiec, ale
waciciel chcia zapaty za skruszenie lodu na fiordzie. Poniewa rybacy nie byli zgodni co
do tego, czy zapaci, parowiec odpyn.
- Macie ch na ciastka? - Enok-Dwa Szylingi pomacha im przed nosem papierow
torebk.
- A skd je masz? - spyta Jens. - Upieke podczas naszej nieobecnoci?
- Poyczyem kiedy jednemu biedakowi par ore i teraz mi odda -zamia si
Enok-Dwa Szylingi. - Zaszedem wic do tutejszego sklepu i zrobiem zakupy.
Enok-Dwa Szylingi otar nos brudnymi palcami. Widzc to, Jens z ulg pomyla, e
na szczcie nie zdy poczstowa si ciastkiem.
- Chodmy do izby - zaproponowa Trygve. - Ugotujemy kawy i pogawdzimy. W
kocu mamy dzi dzie witeczny.
W pomieszczeniu przesyconym wilgoci, wo ryb i smoy mieszaa si z zapachem
kawy. Zdyli ju do tego przywykn i przestao im to przeszkadza.
Rozmowa zrazu toczya si na temat fiordu skutego lodem. Gdyby tak dao si
skruszy ld, mona by czerpa do woli z bogactw morza i uratowa zarobki z zimowych
pooww. Moe nawet wczeniej wrciliby do domu? Wszystkim dokuczaa ju tsknota,
mimo e dopiero nasta marzec.
- Opowiadaem wam o sztormie, jaki nawiedzi nas tu ktrego roku? -zapyta

Enok-Dwa Szylingi, rozgldajc si po twarzach, jakby si upewnia, czy zwrci na siebie


uwag wszystkich.
Pokrcili gowami i umiechnli si, patrzc na siebie znaczco. Enok za odchrzkn
i zacz opowiada:
- Bo wiecie, wtedy rozpta si taki sztorm, e... -urwa na chwil zamylony. - Tak...
morze wprost si gotowao, a wzburzone fale sigay wysoko ponad szopy na odzie. Mj
ssiad, Elisander, zostawi na cianie szopy sie rozwieszon do suszenia, a kiedy wrci rano,
by sprawdzi szkody, sie bya pena ledzi. Tyle si ich zapao, e jedli je potem na okrgo
od rana do wieczora przez wiele miesicy.
- Poczstuj si lepiej preclem - rzek Jens, podajc mu torebk. Pozostali zamiewali
si z penymi ustami.
- Co zrobimy jutro? - zapyta Jens, nie przestajc myle o Trollfjorden. -A jeli si
okae, e ld zosta skruszony?
- Hmm - zamyli si Jakob. - Jeli tak si stanie, na pewno si dowiemy, i wtedy
popyniemy prosto na owisko.
- Przypominam sobie - wtrci si Enok-Dwa Szylingi - jak w modoci topiem si
par razy, gdy odzie, na
ktrych pynem, ulegy katastrofie. Zdarzyo mi si nieraz walczy o ycie w
wodach Vestf jorden. Uwierzcie mi.
- Ale si uratowae - rzek Trygve.
- Uratowaem si? - Enok zrobi wielkie oczy. - O, nie zawsze, uwierz mi.
Najwyraniej nie dostrzeg, e rybacy kpi sobie z niego, bo na tym samym oddechu cign
dalej:
- I wiecie co, kiedy po takiej katastrofie... O niech mnie Pan Bg strzee. - Poklepa
si w uda i dokoczy: - Jak ja si rozchorowaem! Miaem tak gorczk, e wprost parowao
z moich ubra, a ludzie z daleka wyczuwali wo potu.
Jens pokrci gow, przypomniawszy sobie ten czas, gdy mieszka w Kabelvaag i
Enok-Dwa Szylingi zamcza go swymi niestworzonymi opowieciami. Niektre nawet
byway zabawne. Pozwalay tak jak teraz na moment zapomnie o tych, co zostali w domu.
Jens zamruga powiekami. Podcign derk wyej, osaniajc twarz i lodowaty nos.
Przez chwil zastanawia si, jaki to dzie i czy czasem nie zaspali. Normalnie bowiem nigdy
nie czu si rankiem taki wypoczty. Niedziela, uwiadomi sobie. Czas odpoczynku. Jak
dobrze! Zamkn oczy, rozkoszujc si myl, e ma dzi wolne.
Jakob chrapa gono na ssiedniej pryczy, a za plecami Jakoba Kristian spokojnie

oddycha przez sen. Ciekawe, o czym ni? O Elizabeth? Jeli tak, to znaczy, e jest nas
dwch, pomyla. Wci odczuwa z tego powodu wyrzuty sumienia. Czy nigdy nie zdoa
przesta o niej myle? Nigdy nie zdoa pogodzi si z tym, e oboje maj teraz innych
maonkw i nigdy ju nie bd znw razem? Wyobrazi sobie, e bdzie siwym staruszkiem
z brod, a Elizabeth z twarz pokryt siateczk zmarszczek i siwym warkoczem zwinitym w
koczek na karku. Czy nadal bdzie kocha j tak mocno? Na pewno, co do tego nie mia
adnych wtpliwoci. Ona... Szuka waciwych sw... zagocia na zawsze w jego sercu i w
mylach, odczuwa j niemal podskrnie. Nigdy nie pozbdzie si tego doznania.
Kristian poruszy si, wymamrota co przez sen, po czym, nakrywszy gow derk,
spa dalej. Zaszelecio ponownie, gdy i Trygve przewrci si na drugi bok.
Jens wsta niechtnie i, w wenianych skarpetach na nogach, po cichu przemkn do
niewielkiego piecyka.
Ju po chwili wesoo bucha ogie. Rozlegy si trzaski pkajcego drewna, ktre
zakupili od pewnego mieszkaca Rany. Jens wcign na siebie ciepy sweter i woy
drewniaki, a potem nastawi kaw w imbryku. Niedziela, nie ma co sobie aowa, pomyla.
Jakob na pewno wyjmie swoj postyll i przeczyta im jakie fragmenty. Nie zaszkodzi
posucha sowa Boego, zwaszcza gdy si przebywa z dala od rodziny. Przy oknie
zauway, zaczty przez Kristiana poprzedniego dnia, list do Elizabeth. Kartka pomarszczya
si nieco od wilgoci, Jens schowa wic list do skrzyni. Trzask wieka obudzi Kristiana.
- Co robisz? - spyta zaspany.
- Schowaem twj list do skrzyni, eby nie zamk przy oknie.
- A, dziki! - odpar Kristian i, przewrciwszy si na drugi bok, zamkn powieki.
Ciepo z piecyka rozeszo si po pomieszczeniu, a wo kawy obudzia rybakw.
Zaspani wstawali z ociganiem. Przy jedzeniu porannej kaszy nie rozmawiali wiele, oywili
si dopiero po wypiciu kawy.
Wtedy te rozlego si stukanie do drzwi i do rodka zajrza mczyzna w stroju
rybaka i w dugich butach.
- Syszelicie najnowsze wieci? - zapyta oywiony, sapic ciko. Jens poczu, e
serce zabio mu mocniej pod szaro-biaym wenianym swetrem. Sdzc po minie gocia,
wydarzyo si co wanego.

Rozdzia 6
Elizabeth przechylia kaamarz, by nabra resztk atramentu. Skrzypic stalwk
skrelia pierwsze sowa listu:
Dalsrud, 4 marca 1890 Ukochany Kristianie!
Signam po piro, by napisa do Ciebie. Jestemy wszyscy zdrowi i...
Zabrako atramentu, odsuna wic kartk i westchna. List musi poczeka. Potara
ramiona, bo w pomieszczeniu panowa chd. Nie chciao jej si napali w piecu. Po co taki
zbytek, kiedy tak rzadko korzysta si z salonu. Nie spodziewaa si te adnych goci.
Przysza tu tylko po to, by w spokoju napisa list do Kristiana. Otworzyy si drzwi i zajrzaa
Ane.
- Napisaa list? - zapytaa.
- Nie - westchna Elizabeth, podnoszc si z miejsca. - Skoczy mi si atrament. - A
ty dokd? - zdziwia si i dopiero teraz zwrcia uwag na to, e Ane ma na sobie wierzchnie
ubranie.
- Do sklepu. Mwiam ci przecie, e si tam wybieram. Nie syszaa?
- Chyba nie - odpara i podrapaa si po gowie.
- Kupi ci co?
- Tak, zaraz sporzdz list. - Podesza do stou, gdzie leay przybory do pisania. Ach, zapomniaam, e nie mam atramentu. Kup koniecznie buteleczk, a poza tym szpulk
czarnych nici i... Nie, to chyba wszystko. Pytaa Helene, czy czasem czego nie potrzebuje?
- Owszem. - Ane umiechna si i woya rkawiczki. - Dzi rozdzielaj poczt,
rozumiesz - dodaa.
- Czekasz na list?
- Kto wie? Poza tym w takie dni mona usysze wiele ciekawych nowin, a przy okazji
te troch plotek. Wszyscy wiedz, kto dosta list, kto komu sprzyja i co tam jeszcze moliwe.
- Nie powinna sucha takiej gadaniny, Ane. Crka wzruszya ramionami.
- Przecie jak tam jestem, to nie zatkam sobie uszu. Elizabeth umiechna si.
- Pozdrw Mari. I ucauj ode mnie Kristine.
- Dobrze - odpowiedziaa Ane i wysza. Elizabeth udaa si do kuchni, gdzie dzieci
bawiy si w sklep. Zsunite krzesa udaway lad. Maluchy zmienionymi gosami prosiy o
towar, za ktry paciy muszelkami. Puste pudeka, drewniane zabawki i yki zmieniay

wacicieli.
- Nie przeszkadza ci, e narobiy tu troch baaganu? - zapytaa Lina na widok
Elizabeth. - S o wiele spokojniejsze, jak si zajm zabaw.
- Nie, skd. - Elizabeth odwrcia si do okna. Zobaczya, e Ane wyprowadza swoj
klacz i zaprzga do niewielkich jednoosobowych sa.
- Uff, nie mog na to patrze - powiedziaa na gos, ale bardziej do siebie ni do
innych. - Te sanie s zbyt lekkie. Boj si, e si przewrc.
- Jeli zamartwia si bdziesz z powodu kadego samodzielnego ruchu swojej crki,
nie bdziesz miaa czasu na nic innego - odezwaa si Helene, a w jej doniach zataczyy
druty.
- Przesta! - prychna Elizabeth. - Za par lat sama si przekonasz, jak to jest, gdy si
ma crk.
- Mj kochany maluszek nie przysporzy mamie adnych zmartwie. Prawda? - rzeka
Helene, spogldajc na Kathink, ktra w tej chwili bya klientk w sklepie, ale za to, e
wzia bez pytania jaki towar, otrzymaa bur od Signe.
- Jak co chcesz kupi, to musisz najpierw zapaci. To kosztuje jedn muszelk. Nie,
dwie!
- Hagbart moe by zodziejem - zaproponowa William i sign po kota, ktry spa
na skrzynce z torfem.
Elizabeth wyja kosz, w ktrym leay weniane skarpety i inne rzeczy do cerowania,
a take drewniany grzybek wystrugany przez Jensa. W odkrcanym, wydronym trzonku
Elizabeth trzymaa igy. Jens mia prawdziwy talent do wymylania rnych takich
drobiazgw. Signa po ig, wsuna grzybek do skarpety i zacza cerowa. Iga suna
lekko pomidzy nitkami. W gr, w d, w gr w d.
- Myl, e dostan dzi list od Jensa - odezwaa si Lina.
- A skd ta pewno? - zdziwia si Helene, zerkajc na ni.
- Po prostu mam przeczucie - odpara Lina i przerobiwszy par rzdw oczek,
zagadna: - Jak mylicie, co oni tam w tej chwili robi? Elizabeth wzruszya ramionami.
- O tej porze s pewnie na morzu. Niech Bg ma nas w swojej opiece i sprawi, by
mieli obfite poowy tej zimy.
- Amen - dokoczya Helene.
- Nieee! - wrzasn William. - Nie mw tak!
- Spokj tam! - zgromia syna Elizabeth, podrywajc si z miejsca. -Przesta cign
Signe za wosy! Natychmiast, syszysz? Biedna Signe te si rozpakaa. Lina podesza, by

uspokoi dzieci. William puci warkoczyk dziewczynki, ale powtarza zdenerwowany:


- Ona cigle tylko rzdzi!
- O, ty te nie jeste lepszy - rzucia Elizabeth i cisna rami synka, po czym
usadowia go na krzele. -A jak nie umiesz si zachowa, to sobie tu posiedzisz.
- A ty, Signe, piknie tu posprztasz - zakomenderowaa Lina. Dzieci nastroszyy si i
popatrzyy na siebie nieufnie. Elizabeth udawaa, e tego nie widzi. Kathinka tymczasem
wspia si na skrzynk z torfem obok wylegujcego si tam kota. Ma dopiero trzy latka i
wyglda jak elf, pomylaa Elizabeth, ale niezy z niej gagatek. Prosz, jakie szydercze
spojrzenia posya ukaranym dzieciom.
Kiedy ju w kuchni byo posprztane, a Williama ogarn al, e niepotrzebnie
dokucza Signe, Elizabeth schowaa do koszyka cerowanie i zapytaa:
- Dzieci, wybierzemy si do obory? Helene zerkna na ni zdziwiona:
- Przecie zwierzta nakarmione.
- Chodzi mi raczej o to, by troch ochony.
- Nie chc nigdzie i - rzeka Signe, ktra zaja si ukadaniem na krzele ozdobnych
kamykw.
- Ja te nie - powtrzya za ni Kathinka i poklepaa kota, ktry miaukn zadowolony.
- W takim razie pjdziemy sami - oznajmia Elizabeth stanowczo, chwyciwszy
Williama za rk.
- Ju nie jeste na mnie za? - zapyta synek, gdy szli przez dziedziniec.
- Nie, teraz ju znw panuje midzy nami zgoda. Ale zapamitaj, e nie wolno nikomu
robi krzywdy, a ju zwaszcza dziewczynkom albo dzieciom, ktre s od ciebie modsze.
Chopiec szed w milczeniu ze spuszczon gow. Elizabeth zatrzymaa si i
ukucnwszy przy nim, zapytaa:
- Zapamitasz?
W odpowiedzi pokiwa tylko gow.
- Nie tylko ja si gniewam, gdy le si zachowujesz, ale Pan Bg i anioy take.
Pacz, gdy jeste niegrzeczny.
- Naprawd? - zapyta, a oczy a mu si zaokrgliy ze zdumienia.
- Owszem, to prawda.
- To ja przeprosz Signe, jak tylko wrcimy - oznajmi.
- Bardzo dobrze. Chod, sprawdzimy, co tam u owiec, krw i koni.
- I kur. Zapomniaa o nich?
Elizabeth zapalia w oborze kilka lamp, bo przez mae okienka do rodka wpadao

niewiele wiata.
- Wydaje mi si, e ta owca jest bardzo zmczona. A moe nawet boli j brzuch? stwierdzi William, ukucnwszy przy zwierzciu. Elizabeth podesza do niego i rzeka:
- O, kochany, ta owieczka spodziewa si jagnicia. Odejd troch na bok. Sama
popiesznie naniosa somy i rozoya w zagrodzie.
- Zaraz zobaczysz, Williamie, jak wyjdzie mae jagnitko - wyjania i pogaskaa
owc za uchem.
- Z pupy? Tak jak kupa? - dopytywa si William z szeroko otwartymi oczami.
Elizabeth musiaa si odwrci, by nie zauway, e si mieje. Dopiero po chwili
udao jej si ukry rozbawienie, a wwczas wytumaczya synkowi:
- Kiedy, gdy ju bdziesz duy, a ja z tat si zestarzejemy, ty zajmiesz si dworem i
poprowadzisz gospodarstwo. I wtedy bdziesz musia umie odebra jagnita, ktre wyjd z
brzucha owcy.
- Ale dlaczego one s w brzuchu? - zapyta, marszczc czoo. Opar rce na kolanach i
przyglda si zwierzciu.
- Najpierw owca ma w brzuchu takie mae ziarenko, ktre ronie i ronie, i wreszcie
przemienia si w jagni, ktre potem wychodzi.
- Dziwne. Oj, zobacz, zobacz, co si dzieje!
Elizabeth usadowia si za owc, by odebra jagni, ale nie ingerowaa zbytnio, bo
przecie Bg tak stworzy natur, e zwierzta w takich sprawach radziy sobie same.
- To mordka - powiedziaa i pokazaa Williamowi, ale gdy synek chcia dotkn
palcem, powstrzymaa go.
- Poczekaj troch - rzeka Elizabeth, a w chwil pniej ukaza si cay ebek
jagnicia.
- Och, ale si zabrudzi! - William wpatrywa si zauroczony na pokryte luzem
zwierztko. Elizabeth otara szybko mordk jagnitka, by sprawdzi, czy moe oddycha, po
czym podstawia je matce.
- O nie, fuj, owca zjada te brudy - wrzasn William.
- Cii, nie haasuj tak - uciszya go Elizabeth surowo. Zwierzta tak robi. Nie maj
miski z wod, tak jak ludzie. William zachichota i doda cicho:
- I nie maj te pachncego myda. Jak mylisz, co powie Signe, jak jej o tym
wszystkim opowiem?
- Na pewno si ucieszy.
- To jagnitko moe by jej, skoro nie bya tu z nami i nie widziaa tego wszystkiego,

prawda, mamo?
- Owszem. Bardzo mio z twojej strony, Williamie.
- Moe nawet nazwiemy je Maa Signe?
- Nie, nie bdziemy nadawa imion zwierztom, bo potem jak urosn byoby nam
smutno. Wiesz przecie, e przeznaczamy je na ubj, eby mie co je.
- Przecie wiem. Zobacz, co to jagni robi - zamia si malec. Elizabeth popatrzya,
jak nowo narodzone jagnitko prbuje stan, ale mu si to nie udaje.
- Chyba jeszcze jedno wychodzi - stwierdzi Wiliam, pokazujc palcem.
- O Boe! - Elizabeth popiesznie przygotowaa si, by w razie koniecznoci pomc
owcy.
- To chyba bdzie czarne - rzeka, gdy wyonia si mordka jagnicia.
- Skd wiesz?
- Bo tata, ten baran, ktry stoi w ssiedniej zagrodzie pod cian, jest czarny.
- To jagnitko moe by dla Kathinki - owiadczy William wspaniaomylnie, gdy ju
dwa jagnitka stay obok siebie na niepewnych nkach.
- Teraz sprawdzimy, czy bd umiay pi mleko mamy. - Elizabeth pomoga
jagnitom uchwyci wymiona. - O, tak! William zamia si na cae gardo, patrzc na
rozhutane ogonki.
- Chod ju, zostawimy je teraz w spokoju. Mama na pewno chce poby sama ze
swoimi dziemi.
William pobieg pierwszy, eby opowiedzie, co widzia. Elizabeth spokojnie
zamkna drzwi do obory, po czym ruszya za synkiem. Jagnita przyszy na wiat troch za
wczenie. Byoby lepiej, gdyby si urodziy za miesic. Zamylona, nie zauwaya ubranej na
czarno postaci i a si wzdrygna, gdy ta nieoczekiwanie wyonia si przed ni.
- Przestraszyam was? - zapytaa matka Amandy. - Przepraszam, nie chciaam.
- Nie, po prostu ci nie zauwayam. Wracam z obory, gdzie wanie odebraam par
jagnit - odpara Elizabeth. Kobieta spucia wzrok i odezwaa si niepewnie:
- Przyszam przeprosi was za to, jak si ostatnio zachowaam. Nie mylcie, e jestem
niewdziczna. Bardzo doceniam wasz dobro i wielkoduszno.
Elizabeth dopiero po chwili zorientowaa si, o czym mwi matka Amandy.
- A... chodzi ci o te rzeczy dla twojego syna! Moja droga, nie ma o czym mwi.
Najwaniejsze, e wszystko si dobrze skoczyo i mg popyn wraz z innymi
mczyznami na owiska. Kobieta poruszya si niespokojnie i wyznaa:
- Po powrocie do domu, powiedziaam o wszystkim mowi. Nie umiaam tego

zachowa dla siebie. Zrobiam to z cikim sercem, bo wiedziaam, e najmodszy syn


odczuje na wasnej skrze gniew ojca. Na miy Bg, jak bardzo tego potem aowaam!
Wybucha straszna awantura, w chaupie trudno byo wytrzyma. - Pokrcia gow, ale zaraz
si rozpromienia. - A potem przyszed wasz m i wszystko si uoyo. Sumienie jednak
strasznie mnie gryzo, moecie mi wierzy.
- Niepotrzebnie - rzeka agodnie Elizabeth. - Rozumiem jednak, co czua. Jestemy
tylko ludmi, kademu si zdarza wywoa niezgod. Kobieta oywia si.
- Naprawd tak uwaacie...
- Masz moe jakie wieci od mczyzn? - zapytaa Elizabeth.
- Dostaam listy, mam je przy sobie. Schowaam pod kurtk, by si nie zgubiy Matka Amandy poklepaa si po piersi.
- Ju je przeczytaa?
Pokrcia gow i spucia wzrok, zawstydzona.
Elizabeth domylia si, e kobieta nie radzi sobie z czytaniem, ale nie chcc jej
wprawia w zakopotanie, zaproponowaa:.
- Moe zajdziesz do nas na kaw. Mamy zdaje si te ciasto. Gdy William
opowiedzia o nowo narodzonych jagnitach, dziewczynki a oniemiay z podziwu, e udao
mu si zobaczy co tak niezwykego. A poniewa kadej wspaniaomylnie podarowa po
zwierztku, wybaczyy mu szarpanie i inne grzeszki, jakich si ostatnio wobec nich dopuci.
Elizabeth poprosia matk Amandy, by usiada, sama za posza si umy i przebra.
Gdy Lina nakrya do stou, na dziedziniec zajechaa Ane.
- W sam por. Zdya na kaw - stwierdzia Helene, zerkajc zza firanki. Matka
Amandy wyja listy.
- O, a dwa? - zdziwia si Lina.
- Jeden z Ameryki, a drugi z owisk. - Umiechna si z dum i pogadzia koperty
spracowan doni. -Pamitaj o mnie.
- Pewnie, e pamitaj - rzeka Elizabeth, wchodzc do kuchni. Wytara donie w
rcznik i siada przy stole. Lina wanie nalewaa kawy do filianek, gdy wesza Ane.
- Dostaam paczk - oznajmia, witajc si z gociem. - Z Bergen - dodaa, odkadajc
j na krzeso.
- A co tam jest w rodku? - zaciekawia si Signe.
- Poczekaj, a zobaczysz - odpara Ane, a Signe, cignc j za spdnic, chwalia si
oywiona:
- Kathinka i ja dostaymy od Williama po jagnitku! Bo jak ciebie nie byo w domu,

owca je urodzia.
- Troch za wczenie - stwierdzia Ane z roztargnieniem, szukajc noyczek.
Dzieciaki przepychay si, by zobaczy zawarto paczki.
- Zobaczcie, przysali mi zamwiony materia na sukni - oznajmia Ane i podniosa
rozoon tkanin wysoko, tak by wszyscy zobaczyli. - Czy nie pikna? To tkanina weniana
tkana maszynowo. Tata Kristian da mi pienidze, zanim popyn na owiska. - Pucia
tkanin w obieg, by wszyscy zobaczyli z bliska. - To na moj sukni lubn - wyjania. - O, i
jest jeszcze urnal.
- urnal? A co to takiego? - zapytaa matka Amandy.
- Magazyn, w ktrym s modele rnych sukien. I jak moja kochana mama mi
pomoe, to bd miaa najpikniejsz na wiecie sukni lubn.
- Pewnie, e ci pomog.
Elizabeth przekartkowaa urnal i zerkna na rysunki, zdziwiona nieco najnowsz
mod - Bufiaste rkawy zway si od okcia do nadgarstka. Zamiast krynolin pojawiy si
turniury i treny. Gorsety, jak zauwaya, nadal cieszyy si popularnoci. Ane wyja jej z
rk urnal i zanurzya si w lekturze, podczas gdy pozostae kobiety zerkay jej przez rami.
- Od teraz ten urnal, eby si nie poplami - rzeka w kocu Elizabeth.
- Przyszy do nas jakie listy?
- Nie, ani jeden. Tu s zakupy, atrament te kupiam - oznajmia Ane. - A to wasze
koperty? - zagadna matk Amandy. Kobieta pokiwaa gow.
- Tak, to moje listy, ale twoja mama moe je przeczyta. Elizabeth odchrzkna i
spink do wosw rozdara koperty.
- Na miy Bg, tu s pienidze - zdumiaa si, wyjmujc plik banknotw.
-Amerykaskie. Wok stou zalega cisza.
- Mylicie, e to duo? - spytaa w kocu Lina.
- Owszem - stwierdzia Ane. - Widziaam ju kiedy takie banknoty. -Pjd z nimi do
sklepu, to Maria zaatwi wszystko z bankiem i wymieni ci na norweskie pienidze.
- To moliwe? - dopytywaa si matka Amandy. Ane pokiwaa gow z przekonaniem.
- A co z nimi zamierzasz zrobi? Kobieta dugo milczaa, wreszcie odpara:
- Porozmawiam o tym z mem, jak wrci do domu. Wyglda na to, e bdziemy
mogli pojecha do Ameryki. - Wytara popiesznie oczy i dodaa: - Wiele o tym
rozmawialimy, ale nie przypuszczaam, e co z tego wyjdzie. Wiecie przecie, e to sporo
kosztuje. Umiechna si blado.
- A przecie jeszcze nie zakoczyy si poowy - dodaa Elizabeth. - No i ze sprzeday

domu te dojdzie jaka suma.


- Nasza chata chyba nie jest wiele warta. Ciasna, z niewielk obor, gdzie mieci si
tylko par zwierzakw.
- Tak czy inaczej, dostaniecie zapat - stwierdzia Elizabeth.
- A kto tam zamieszka, jak oni si wyprowadz? -zapytaa Lina. Elizabeth wzruszya
ramionami.
- A kto to moe wiedzie? Na pewno kto si zjawi. A jeli nie, chata bdzie staa
pusta. Na waszej parceli te dugo nikt nie mieszka, pki jej nie przej Jens. Matka Amandy
spojrzaa na Ane.
- A wy gdzie zamieszkacie po lubie? Ane popatrzya na matk i odpara:
- Na pewno zostaniemy w Dalsrud, pki sobie nie znajdziemy czego odpowiedniego.
- No tak, tu macie sporo miejsca - odpara kobieta i wychylia yk kawy, ktra ju
nieco wystyga. - Och, jaka dobra! Nieczsto mam okazj takiej sprbowa -dodaa
zawstydzona, ale przypomniawszy sobie o listach, poprosia: - Moe przeczytalibycie?
Elizabeth rozoya kartki i zacza czyta:
Kochana mamo, ojcze i cae moje rodzestwo!
Amanda opisywaa ycie na farmie. Zapewnia te, e s zdrowi i dobrze im si
wiedzie. Podja si szycia i zarabia dodatkowo troch dolarw, a Jonas, ktry skoczy
dziesi lat, take pracuje po szkole. Pomaga w ssiednim gospodarstwie, w oborze i w polu, i
bardzo jest z tego zadowolony. Zarabiaj teraz wicej pienidzy, mog wic cz przysa
rodzicom. Elizabeth czytaa dalej:
Mam nadziej, e wszyscy bdziecie mogli tu do nas przyjecha. Nic si nie bjcie.
Jzyka si powoli nauczycie. Skoro nam si to udao, to i wy sobie poradzicie.
Amanda opisywaa, jak piknie jest w Ameryce, i jak bardzo cieszyliby si z Olem,
gdyby caa rodzina si znw poczya. List by tak wzruszajcy, e gos Elizabeth ama si
raz po raz. Pocigajc nosem, skoczya czyta i zoya kartki. Dopiero po duszej przerwie
signa po drugi list, ktry napisa, charakterystycznym nieco dziecinnym jeszcze pismem,
najmodszy syn. Na kartce roio si od kleksw.
Kochana mamo!

Pisz do Ciebie par sw. Pogoda jest dobra, ale polowy sabe. Przykro mi o tym
pisa, ale to prawda. Nie tracimy wiary i mamy nadziej, e obrci si na lepsze. Podobno
nieraz ju tak bywao. Nie trwonimy zarobionych pienidzy, lecz odkadamy kad monet.
Dostaniesz wszystko, jak wrcimy na wiosn. Nie martw si o mnie, bo dobrze sobie radz.
Wiesz, to jest prawdziwa przygoda! Spotka tu mona ludzi ze wszystkich zaktkw naszego
rozlegego kraju, zwaszcza z wybrzea. A w witeczne dni przybywa modzie zamieszkujca
w okolicy na stae. Tyle si tu dzieje! Jak si jest modym, mona si wesoo zabawi. Bardzo
mi wstyd, e nie zdyem pokoni si nisko Elizabeth Dalsrud. Ubrania i prowiant, w jakie
mnie wyposaya, bardzo mi si tu przydaj. Przeka, mamo, moje serdeczne podzikowania.
Elizabeth przerwaa na moment i zerkna na kobiet, ktra siedziaa ze spuszczon
gow, a z oczu na blat stou kapny jej zy. Domylia si, co czuje matka, otrzymujc
wieci od swojego syna. Sama przecie te czytaa otrzymywane listy ze cinitym gardem i
ze zami w oczach. Odchrzkna i podja czytanie:
Ojciec prosi, bym przekaza Ci pozdrowienia. Mwi, e palce mu zesztywniay od
pracy na mrozie, dlatego mnie przekaza piro.
Elizabeth dobrze wiedziaa, e ojciec Amandy nie potrafi dobrze pisa i z pewnoci
chwyta si byle pretekstu, by tego unikn. Wielu byo takich jak on, ktrzy nie chodzili do
szkoy z rnych powodw, przewanie dlatego, e ju od dziecka pracowali ciko w
gospodarstwie, a w domu brakowao jedzenia i ubra. List koczy si nalen formuk:
Serdecznie pozdrawiam Twj najmodszy syn.
Podobnie jak po pierwszym licie, tak i teraz zalega cisza. William pierwszy przerwa
milczenie, proszc:
- Czytaj dalej, mamo.
- To ju koniec - odpara.
- A moe tak my napiszemy list do taty i opowiemy mu o jagnitkach?
- Dobrze, wieczorem - obiecaa Elizabeth. - Ane kupia atrament. W mylach ukadaa
ju zdania, ktre zamierzaa przela na papier. Gdy zapad wieczr, Ane wyoya now
tkanin i urnal.
- Chod, mamo - poprosia. - Zobacz, jaka suknia ci si najbardziej podoba.

Elizabeth odoya kaamarz, ktry trzymaa w doni, i usiada przy stole. Rozumiaa
doskonale zapa crki. C, list moe troch poczeka. Wsplnie przejrzay zawarto
urnala, dyskutujc z oywieniem na temat krojw i rnych szczegw.
- Moe taki konierzyk? Talia powinna by obcisa, a dekolt okrgy -proponowaa
Elizabeth.
- Chciaabym mie takie rkawy - rzeka stanowczo Ane, pokazujc bufy zwajce
si od okcia. - No i tren.
- Na to trzeba duo materiau. A co sdzisz o biaym konierzyku. Byoby adnie. W
kocu podjy decyzj i Elizabeth moga zdj miar.
- Moe posalibymy po krawcow? - zawahaa si, patrzc na crk.
- Nie, ty mnie wymierz, mamo. Chciaabym jak najszybciej zabra si do szycia. Jak
Trygve wrci, to si zdziwi, e zrobiam ju tak duo.
- Trygve? - wtrcia si Helene, przewracajc oczami. - Przecie jemu nie moesz
pokaza sukni lubnej! Ane zasonia twarz doni.
- Oj, rzeczywicie, masz racj! W takim razie musz skoczy przed jego powrotem zamiaa si i podniosa rce, eby Elizabeth zdja kolejny wymiar i zapisaa na kartce.
- No to teraz zaznaczymy wymiary na tkaninie i skroimy. Ane popatrzya nieco
przestraszonym wzrokiem na noyce i spytaa, gadzc delikatnie tkanin:
- Nie boisz si? Ten materia kosztowa majtek.
- Rzeczywicie, ale wart by tych pienidzy. Bdziesz wyglda piknie. Odsuna
jednak tkanin na bok i oznajmia:
- Narysujemy moe najpierw wykrj na papierze, a potem przyoymy do tkaniny. Ja
skroj, ty sfastrygujesz, a potem przeszyj szwy na maszynie. W tym zamieszaniu prawie
cakiem zapomniaa o licie do Kristiana. Dokocz jutro, pomylaa przed snem. A tak si
nie spieszy.

Rozdzia 7
Jens spojrza na mczyzn stojcego w drzwiach i zapyta:
- Co si stao?
- No, wiesz... - zacz rybak zasapany, usiujc zapa oddech.
- Dua grupa rybakw postanowia zapaci Kaarbo piset koron. -Nie stj tak w
drzwiach, tylko wejd do rodka, bo ciepo nam wywiewa
- zawoa Jakob, wymachujc rk.
- Co ty mwisz? Zgodzili si na tak sum? No, no! To znaczy, e ld zostanie
skruszony i bdzie mona wpyn do fiordu? Mczyzna siad na stoku.
- Nie, to nie jest takie proste, bo rybacy najpierw si zgodzili, a potem wycofali ze
swej oferty.
- A niech to szlag! - zakl Jakob i hukn pici w st.
- Byem w telegrafie i na wasne oczy widziaem tre depeszy.
- Co tam byo napisane? - zapyta Trygve, opierajc si okciami o blat stou.
- Nie ma zgody co do zapaty za kruszenie lodu na Trollfjorden. Rybacy.
Jakob pokrci gow.
- Nie pojmuj tego baaganu i gupoty. We fiordzie jest gsto od ryb, ktre tylko
czekaj, by je wyowi, a...
- No, raczej nie czekaj - zamia si mczyzna i zerkn tsknie na imbryk z kaw.
- Nala ci? - zaproponowa Jakob.
- Dzikuj, chtnie si napij - odpar. - To jeszcze nie wszystkie nowiny.
- O? - Kristian przynis kubek i nala gociowi kawy. - To mw, chopie! Nie du
tego w sobie!
- Posuchajcie! Co koo szstej rano Kaarbo przypyn do Trollfjorden parowcem.
- Parowcem Heimdal - wtrci Jens dumny, e zapamita nazw. Mczyzna
przytakn.
- I co? - dopytywa si Trygve.
- Nic. Podobno popyn z powrotem do Sigerfjord w Sortland, by co stamtd zabra,
a jak wrci, ma zoy nam propozycj.
- To znaczy, e nie skruszy lodu na fiordzie, nim odpyn? - spyta Jens, by mie co
do tego pewno. Mczyzna pokrci gow.
- Nie, ale wkrtce ma to zrobi.
- Za darmo?

- Trudno powiedzie. Zobaczymy, co wymyli.


- Chopy! Na co czekacie? - rzuci Jakob, zrywajc si z miejsca. Pyniemy do
Trollfjorden. Trzeba zobaczy, co si tam dzieje.
- W niedziel? - zdziwi si Kristian.
- Niewane, pyniemy! - Jakob zdy ju wcign na nogi dugie rybackie buty i
wkada skrzane spodnie. Pozostali oywili si i poszli jego ladem. Jens, podekscytowany,
wyjrza przez niewielkie okienko i stwierdzi, e pogoda powinna si utrzyma. Jak na t por
byo do ciepo.
Jakob zatrzyma si przy drzwiach i zamyli na chwil, po czym zadecydowa:
- Bierzemy ze sob skrzynie i nadbudwk. Bardzo moliwe, e trzeba bdzie tam
zosta przez jaki czas, jeli rzeczywicie we fiordzie jest tyle ryb, jak gadaj. Moe uda nam
si uratowa zarobek z zimowych pooww, a kto wie, czy nie zgarniemy jeszcze wicej
grosza. Tobie, Kristianie przydadz si pienidze, latem wyprawiasz przecie wesele.
Kristian umiechn si i oznajmi, e na wesele odoy, ale zarobkiem nie pogardzi.
Mczyni spakowali skrzynie, po czym ruszyli na brzeg i umiecili je w odzi. Nie
oni jedni wpadli na taki pomys. Po drodze spotkali wielu rybakw wybierajcych si do
Trollfjorden. Gdy dotarli w gb Austfjorden, zauwayli pynce jedna za drug odzie. Jens
rozpozna rybakw, z ktrymi rozmawiali poprzedniego dnia, i skin gow na powitanie.
- Te o tym syszelicie? - zawoa jeden z braci bliniakw. - Kaarbo podobno rozbije
ld swoim parowcem.
- Tak - krzyknli w odpowiedzi - Wreszcie co zowimy! Mieli do przepynicia kawa
drogi. Ramiona bolay
ich od wiosowania, ale widok tak wielu odzi pyncych w tym samym kierunku,
dodawa im otuchy.
Przy Trollfjorden Jakob odczu dotkliwy zawd. Okazao si bowiem, e odzie stoj
ciasno obok siebie jak poprzedniego dnia, bo do skutego lodem fiordu nie da si wpyn, a
parowca ani ladu.
- Co si dzieje? - zawoa w stron najbliszej odzi.
- Podobno dzi mieli skruszy ld na fiordzie.
- Kaarbo nie wrci. Co mu stano na przeszkodzie - usysza odpowied. - Pozostaje
nam czeka. Pewnie dotrze niebawem. Niektrzy rzucili cumy, inni siedzieli niespokojnie w
swych odziach i dla zabicia czasu gawdzili ze znajomymi. Jens podnis rk, zauwaywszy
w tumie znajome twarze. Podpynli obok i szyper, ucisnwszy im donie, przedstawi si:
- Fredrik Ottesen, a to moi synowie, Martin i Helmer. Siedemdziesity drugi rocznik.

Nie myliem si, rzeczywicie s bliniakami, pomyla Jens i take si przedstawi.


Ojciec i synowie, wysocy i dobrze zbudowani, okazali si bardzo sympatyczni i rozmowni.
Szybko si dogadali z zaog Jakoba.
- Co sdzicie, chopy? - zagadn Trygve, gdy chylio si ku wieczorowi, a parowiec
nadal si nie pojawi. -Zawracamy do Storvaagen? Jakob pokrci gow.
- Nie, do diaba! Ramiona mi odpadaj. Wynosimy nadbudwk na brzeg, potem si
posilimy.
Nadbudwka, niewielki domek umocowany na rufie, bya do cika, zdoali jednak
znie j na ld. Wielu innych rybakw uczynio to samo. Naowionych w cigu dnia ryb
starczyo na obiad. Tarlaki, wtrob i ikr wrzucili do jednego garnka i ugotowali na
niewielkiej kuchence, ktr mieli ze sob.
Co chwil rozmawiali z kim innym. Jednak wszystkie rozmowy sprowadzay si do
jednego: Gdyby tylko skruszy ld... Nasta poniedziakowy ranek. O godzinie dziewitej
day si sysze nawoywania:
- Pynie parowiec, chopy! Pynie parowiec!
Jens zmarz okropnie i by zmczony, bo przez ca noc nie zmruy oka. Wycign
szyj i, zabijajc rkoma, popatrzy w stron fiordu.
- Pynie! - rozlegay si krzyki. - Czas najwyszy, by udroni fiord! Niektrzy
wcignli swoje odzie na ld. Moe nawet w nich spali w nocy?
Kiedy Kaarbo wyszed na pokad, zosta zasypany gradem pyta, ale w miar
moliwoci stara si na wszystkie odpowiedzie.
- Co teraz bdzie?
- Z czym przybywasz?
- Skruszycie wreszcie ld?
- Spucimy sieci gbinowe przy wejciu do fiordu, by awica nie wypyna - zawoa
Kaarbo.
Wrd rybakw rozleg si peen aprobaty pomruk.
- Po skruszeniu lodu przy zachowaniu odpowiedniego porzdku wszyscy dostaniecie
si na owisko i bdziecie mogli owi do woli. Wszyscy jednak nie mog wpyn
rwnoczenie.
- A co wy chcecie z tego mie? - zawoa Jakob.
- A to ju omwicie z komendantem, bo to on nadzoruje owiska - odpar Kaarbo i
wycofa si pod pokad.
Rybacy wykrzykiwali zdenerwowani, a kilku marynarzy z zaogi parowca usiowao

uspokoi co bardziej krewkich. Ale niepokj narasta.


Zupenie jakby ludzi ogarna jaka gorczka. Atmosfera stawaa si coraz bardziej
napita.
Wraz z upywem dnia, gdy u wejcia do fiordu koczono zarzuca sie gbinow,
pojawili si kolejni rybacy. Wie o awicy tarlakw rozesza si lotem byskawicy.
Ci, ktrzy czekali ju dugo, posilili si, odespali noc i poskromili nieco
temperamenty.
- Chyba naley nam si odpowied - rzuci Kristian.
- Mnie te tak si zdaje - odpar Jakob.
Jens nie mg sobie znale miejsca. Kry po pokadzie w t i z powrotem,
zatrzymywa si i wypatrywa. On pierwszy dostrzeg kolejny parowiec.
- To na pewno Svolvarl - zawoa, wskazujc rk. -Wreszcie co si zacznie dzia.
Rybacy stawali na burty, by lepiej widzie. Spluwali i wycierali nosy, ale nie
spuszczali z oczu parowca.
- Pynie Carl Johan Knap, komendant nadzoru. Wreszcie zaczn si rokowania orzek Jakob i umiechn si pod nosem, wyranie zadowolony.
Svolvar przecisn si pomidzy gstwin rybackich odzi i przybi do burty drugiego
parowca. Na pokadzie stan komendant i przyoywszy do ust ustawione w trbk donie,
zawoa:
- Sieci gbinowe prawie cakiem ju zasaniaj wejcie do fiordu. Jeli si dogadamy,
ld zostanie skruszony.
Odpowiedziay mu podniecone gosy. Rybacy przekrzykiwali si nawzajem i trudno
byo rozrni poszczeglne sowa.
- Przestacie wykrzykiwa jeden przez drugiego, bo nic nie rozumiem! -zawoa Knap.
- Najlepiej wybierzcie dziesiciu, dwunastu przedstawicieli, ktrzy przyjd tu na pokad,
ebymy mogli omwi spraw i doj do porozumienia.
Kilku rybakw, ktrzy cumowali najbliej parowca, zaczo si wspina na pokad.
- Ty te id, Jensie - odezwa si Kristian.
- Kto, ja? Nie. Tam bd sami szyprowie. Niech Jakob idzie.
- Zgadzam si z Kristianem - odpar Jakob. - Nikt nie wie, e nie jeste szyprem.
Potrafisz si odezwa, gdy trzeba. Poza tym bdziemy przynajmniej wiedzieli, jak si maj
sprawy. No ju!
Kristian stukn go w rami, Jens niechtnie wic wsta i ruszy na pokad parowca,
gdzie wraz z czternastoma innymi rybakami skierowano go do salonu.

Negocjacje rozpoczy si w nerwowej atmosferze, ale powoli rybacy uspokoili si i


wsplnie ustalili zasady odnonie zachowania adu. Przede wszystkim ustanowiono, e nikt
nie bdzie owi za rozcignit sieci gbinow, pki nie zostanie skruszona pokrywa
lodowa na fiordzie, a take ustalono liczb odzi, jakie mog przebywa rwnoczenie na
wodach fiordu oraz liczb sieci przypadajc na poszczeglne zaogi. Nastpnie komendant
upowaniony przez Kaarbo przedstawi dania wspwaciciela parowca. Okazay si takie
wygrowane, e trzech rybakw opucio pomieszczenie w gniewie, nie wyraajc zgody na
oddanie armatorowi tak duej czci poowu.
Jens waha si, ale w kocu zoy swj podpis na sporzdzonej umowie.
- Jak poszo? - dopytywali si jego kamraci z odzi, gdy wrci z pokadu parowca.
Opowiedzia pokrtce o wyniku rokowa i doda:
- Przyrzekli jutro rano skruszy ld, wic chyba zaatwione.
- To dobrze. Ciesz si, e podpisae umow. Wreszcie skoczy si to oczekiwanie rzek Kristian i poklepa Jensa po ramieniu.
W nocy Jensa obudzio wycie wiatru. Opar si na okciu i szarpn lekko Trygvego.
- Co mi si zdaje, e zmienia si pogoda. Pozostali te si obudzili i, przecierajc
oczy, ziewali przecigle.
- Oby tylko wichura nie porwaa nam nadbudwki - odezwa si zaniepokojony Jakob.
- Ciekawe, co z tymi, ktrzy pi pod plandek? Wyszed na pokad, a Jens ruszy za nim.
Wiatr ciska z tak si, e trudno byo utrzyma rwnowag.
- Spjrz na parowiec! - krzykn Jens. - To si moe le skoczy. Kristian wyszed
take i stan za ich plecami.
- Wpywaj do fiordu.
- To chyba jedyna moliwo, jeli chc ocali statek - uzna Jens. Pochylajc si,
weszli z powrotem do kokpitu i owinli si porzdnie derkami i skrami. Burty trzeszczay i
pojkiway. Sycha byo przecige wycie wichury, a take trzask kruszonego lodu.
Ile bym da, eby si teraz znale w domu we wasnym ku, pomyla Jens,
wyobraajc sobie letni dzie, wiergot ptakw i szum rzeki za oknem. Ale gdy zamkn
oczy, ujrza chat w Dalen, a nie Linastua, za w ku obok niego leaa Elizabeth. Z brzegu
dolatywa krzyk maskonura, firanki lekko powieway w oknie. Zdawao mu si, e czuje
zapach czystej pocieli i askotanie wosw Elizabeth na ramieniu. Nie powinien mie takich
myli, ale nikt ich przecie nie syszy ani nie widzi. Nikt nie odbierze mu marze. Mimo to
zawstydzi si, zerkajc na Kristiana, ktry pewnie te rozgrzewa si wspomnieniami o
przytulonej do niego Elizabeth.

Kiedy wstali nastpnego ranka, na fiordzie nie byo ju lodu. Rozbite kry przegnane
przez wichur spyny w stron cieniny Rafsunet. Parowiec Heimdal sta zacumowany u
wlotu do Trollfjorden. Sztorm jednak nie ustpowa, zmuszajc wszystkich do zachowania
spokoju.
Dzie im si duy. Prbowali przysypia, wypoczywa po tygodniach cikiej
harwki na morzu, ale nie mogli si pozby uczucia niepokoju i napicia. Rozmawiali o
bliskich pozostawionych w domach. Jeszcze par tygodni i powiosuj z powrotem, do
Heimly, do Dalsrud, do on i dzieci. Posil si wieym chlebem i misem, zayj gorcej
kpieli i wo czyste ubrania. Nie mogli si doczeka, kiedy ostrzyg wosy i zgol brody,
ktrymi obrastali w te zimowe miesice na owiskach. Tylko Jens i Kristian golili si
codziennie.
- Ja to nawet stskniem si za kotem Hagbartem -zamia si Kristian. - A niech to
szlag, dobrze go bdzie znw zobaczy.
Pozostali wybuchnli miechem i przyczyli si do artw. Tak im upyn ten dzie.
Sztorm nieco zela dopiero po poudniu. A koo dziewitej wieczorem usyszeli, e
przypyn take Kaarbo. Oywili si, majc nadziej, ze wreszcie co si zacznie dzia.
Trygve obudzi si pierwszy w ten marcowy czwartek.
- Wstawajcie chopy! Chodcie zobaczy! - zawoa do nich. - Nie uwierzycie, co si
stao!
Wszyscy spali w ubraniach, wic zerwali si i w jednej chwili znaleli si na
pokadzie.
- A co to, do diaba? - Jakob przetar oczy i sta jak poraony.
Wlot do Trollfiorden zosta zamknity przez statki, ktre sczepiy si razem tu przy
sieci gbinowej.
- To niemoliwe - wymamrota Jens, patrzc na parowce Svolvaeri Heimdal, a take
Harstad jaki mniejszy statek.
- Co robicie? - zawoa Jakob do marynarzy na Svolvar. - Czemu zamknlicie wlot do
fiordu?
- Nie chcielicie przyj naszej propozycji, dlatego teraz mamy nowe ustalenia.
-Ja wam dam ustalenia! - wrzasn Jakob zaperzony. Jens rozejrza si wok. W
stron fiordu pyny kutry i odzie, tak jak poprzednio moe z tysic sztuk, i ustawiay si
ciasno, jak najbliej wlotu, by usysze pertraktacje.
- Wszyscy maj rwny dostp do morza! - krzykn Kristian. - Ryby nie s wasz
wasnoci.

-To my skruszylimy ld - odpar marynarz z zaogi parowca. - Naley nam si za to


zapata. Zawarlimy umow.
- A co to za umowa? - krzykn inny rybak, wymachujc bosakiem. -Chcielicie
zabra poow naszych pooww, naszej krwawicy!
- Nie mylcie sobie, e bdziecie nam tu stawia warunki! - zawoa inny. Niektrzy
przedostali si za zapor. Wskie pnocne odzie mieciy si pomidzy parowcami.
Wystarczyo podnie acuchy i grube liny.
- Pycie za nami! - woali rybacy do innych zag. Na parowcach zapanowa
niepokj.
- Uprasza si o nieprzekraczanie zapory! - rozleg si gony komunikat.
- Moecie sobie uprasza, ile chcecie, jeli o mnie chodzi - odkrzykn ktry z
rybakw, a inny podnis si i dorzuci:
- Jeszcze tego poaujecie! I zewszd doleciay zawzite okrzyki:
- Bra ich! Bra ich!
W blasku poranka zalniy ostrza noy, bosaki, wiosa, siekiery i haki. Jens zauway,
e i ich zaoga stana w odzi. Poszed za przykadem kompanw. Czu, jak narasta w nim
ch do walki. Niech zwyciy sprawiedliwo!
Jens znalaz si w samym ogniu walki na pici i noe. odzie stay burta w burt.
Rybacy przebiegali przez nie, nie baczc, e mog si utopi, i wykrzykiwali wciekle,
zalepieni gniewem. Modzi, okoo trzynastoletni chopcy i rose chopy z zaronitymi
brodami w skrzanych kombinezonach, dugich rybackich butach, w rkawicach palczatkach
z dugimi wiosami w rkach, ruszyli szturmem przed siebie. Jens razem z nimi. Popychany
na prawo i lewo, przedar si na pokad parowca. Rybacy odgraali si zaogom parowcw i
nawoywali swoich, by si przyczyli.
Nagle Jens dostrzeg Kristiana, ktry te usiowa wdrapa si na pokad parowca, ale
marynarz chwyci w i skierowa na strumie lodowatej wody.
- Ty otrze! Poaujesz tego! - krzykn Jens i cisn napastnikowi na gow stojc w
pobliu beczk. W chwil pniej na pokadzie zaroio si od rybakw.
Trygve chcia odwiza cumy statku, ale mody chopak, ktry sta na wachcie, waln
go bosakiem. To si przeliczy, pomyla Jens rozbawiony, widzc, jak Trygve podnosi
beczk pen wody i wylewa na chopaka. Jens odskoczy, gdy nad gow migno mu
wioso, i pobieg w stron parowca Harstad Tam te kto z zaogi chwyci w do polewania,
ale tym razem odkrci gorc wod. Strumie skierowany zosta wprost na Trygvego i
rybakw, ktrzy jeszcze nie zdyli wdrapa si na pokad.

Skrzane kombinezony, jakie mieli na sobie ochroniy ich przed oparzeniem, ale
niektrzy ucierpieli, gdy strumie wody trafi ich prosto w twarz. Rozlegy si przeraliwe
okrzyki blu.
Jens poczu wcieko. Przed oczyma zamigotay mu czerwone plamy. W paru susach
znalaz si na pokadzie Harstada.
- Na mio Bosk, chcesz pozabija ludzi? - krzycza, biegnc prosto na marynarza z
wem.
Strumienie wody zostay skierowane w jego stron, ale on, zasaniajc si rk, par
naprzd. Dopad marynarza, wyrwa mu z rk w i skierowa strumie wody w kierunku
zaogi parowca, uciekajcej niczym szczury pod pokad. W chwil pniej na Harstadzie
wiwatowaa chmara rybakw.
Midzy parowcami Heimdal i Kvik Jens zauway statek rybacki, a wrd walczcych
rybakw bez trudu rozpozna Kristiana. Z daleka odrniaa si jego czarna jak wgiel
czupryna. Gdy marynarze i tam signli po we z gorc wod, day si sysze krzyki
strachu i blu. Jens by zbyt daleko, by pomc kamratom, ale zobaczy, jak Jakob wraz z
Kristianem wspili si po burcie parowca, odcili w i przegonili zaog pod pokad.
Ostatni statek zosta zdobyty. Rozentuzjazmowani rybacy odczepiali acuchy i
rozwizywali liny. Uporali si z tym w okamgnieniu.
Jens i Trygve te wczyli si do pomocy. Trygve poklepa go po ramieniu i,
umiechajc si od ucha do ucha, zawoa: - Dalimy rad!
Silny prd zepchn parowce poza wlot do fiordu. Pewnie zaogi boj si, pki co,
wyj na pokad, pomyla Jens rozbawiony, nie widzc marynarzy.
Rybacy ustawili si w rzdzie i spokojnie wpywali do Trollfjorden.
Jens odszuka d Jakoba. Pozostali czonkowie zaogi wanie wchodzili na pokad.
Wreszcie mog zacz wielki pow na tarlaki.

Rozdzia 8
Elizabeth otara czoo zmczona i wyja kalendarz.
- Co sprawdzasz? - spytaa Helene, ktra wanie wyrabiaa ciasto na chleb.
- Nic specjalnego. Prbuj ustali jedynie na podstawie kalendarza, jakiej moemy si
spodziewa pogody.
- Spadnie nieg - oznajmia Helene stanowczo. -Spjrz na te ciemne chmury. Elizabeth
wyjrzaa przez okno, po czym znw popatrzya w kalendarz.
- No, tak, dzi dopiero szsty marca. Zima jeszcze potrwa.
- A jaki dzi dzie? - dopytywa si William.
- Czwartek - odpowiedziaa Elizabeth i zmierzwia mu czuprynk. Potem znw
przyoya do do czoa, mwic: - Okropnie boli mnie gowa. Chyba pjd si troch
pooy.
- Id, my dopilnujemy dzieci - odpara Lina. Elizabeth wesza po schodach cikim
krokiem.
W skroniach czua tak bolesny ucisk, jakby zaraz miao rozsadzi jej gow. Zdja
popiesznie sukni i wsuna si pod kodr. Dotyk chodnej poduszki przynis jej lekkie
ukojenie. Zamkna oczy. Zdawao jej si, e zanurzya si w szarej gstej mgle. Nagle stan
przed ni Kristian. Umiechn si, a jego czarne oczy rozbysy. Poda jej rk, ale gdy
chciaa j uchwyci, zapaa powietrze.
- Kristianie - odezwaa si przestraszona. - Dlaczego jeste taki dziwny?
- Ty jeste w Dalsrud, a ja tutaj - odpar.
- Przecie wiem. Ale nie mgby mimo to zapa mnie za rk? Tak bardzo
chciaabym poczu twj dotyk.
Tym razem poczua ciep, pokryt twardymi pcherzami po wielu tygodniach
wiosowania, do.
- Czy wszystko u ciebie dobrze? - wyszeptaa.
- U mnie tak, ale wci si martwi o was, ktrzy pozostalicie w domu.
- Niepotrzebnie. Radzimy sobie. Pilnuj si tylko, a wszystko bdzie dobrze.
- Niedugo znw si zobaczymy - rzek, wypuszczajc jej do, po czym powoli
znikn w oparach mgy.
Elizabeth drgna i usiada na ku, zastanawiajc si, czy dugo spaa. Bl gowy w
kadym razie ustpi. Pooya si z powrotem na poduszce i pomylaa o Kristianie.
Wydawa jej si taki rzeczywisty, jakby naprawd tu by. Czua jeszcze ucisk jego doni.

Widziaa jego umiech, byszczce oczy... Jeszcze ponad miesic i wrci do domu.
Postanowia, e od tej pory bdzie odlicza kady dzie do jego powrotu.
Tydzie pniej nadesza pora wielkiego prania i kobiety wraz z dziemi zebray si w
pralni. Gdy rozpalono pod kotem, Elizabeth upomniaa maluchy:
- Nie podchodcie tu blisko, eby si nie poparzy! Sidcie sobie tam z boku na
awce!
- Opowiedz nam bajk - poprosia Signe.
- Bajk - powtrzya Elizabeth zamylona i zwizaa mocno worek jutowy z popioem.
Z umieszczonego w kotle popiou w czasie prania wydzieli si ug, dziki czemu bielizna
bdzie naprawd czysta. -Opowiem wam o tym, jak byam maa.
- O to musiao by bardzo dawno temu - stwierdzia radonie Signe. -Mielicie wtedy
zabawki?
- Jasne, e mielimy. Zbieraam razem z Jensem muszelki i adne kamyki na brzegu
morza.
- Z moim tat? Znaa go, jak bya maa?
- Oczywicie. On mieszka wtedy w Heimly, a ja w tej chacie, gdzie teraz mieszka
Mathilde. Razem te wypywalimy dk owi ryby.
- A mojego tat znaa? - chcia wiedzie koniecznie William.
- Nie. Twojego tat poznaam, jak ju dorosam. Zamylona mieszaa w kotle,
dorzucajc do wody podawan jej przez Helene bielizn. Tyle wspaniaych wspomnie
czyo j z Jensem! Niestety, nie o wszystkich moga opowiedzie. Lkaa si, e Lina
mogaby si poczu uraona.
- A wiecie, z kim bawia si Maria? - odezwaa si po chwili. Caa trjka pokrcia
gowami.
- Z Indianne i z Olavem.
- A Ane?
- Ane miaa do zabawy tylko kotka Pusi, no i Mari.
Dzieci rozgaday si ze sob i nie przeszkadzay dorosym przy pracy. Przez szpar w
uchylonych drzwiach wpadao wiee powietrze.
- Z niechci myl o pukaniu - odezwaa si Helene i a si wzdrygna.
- Ale co robi? Jak trzeba to trzeba. Elizabeth zdja ze ciany tar.
- Prosz - rzeka, podajc j Ane. - Zrb przepierk tych rzeczy, ktre s tu odoone. Jeszcze dwa miesice i nastanie wiosna - dodaa. - Wtedy bdziemy mogy pra na dworze.
- Jak tak mwisz, to robi mi si jeszcze chodniej - narzekaa Helene. Elizabeth

rozemiaa si, wiedziaa bowiem, e Helene lubi sobie czasem pogdera.


- Jak ci idzie szycie sukni? - zagadna Lina, zerkajc na Ane.
- Mama mi na szczcie pomaga, inaczej z pewnoci bym sobie nie poradzia.
Elizabeth przypomniaa sobie wci niedokoczony list do Kristiana. Tyle ostatnio
miaa pracy, a do tego jeszcze doszo szycie sukni lubnej. Ale dzi ju usid i napisz,
postanowia. Jak tylko William pjdzie spa, schowam si w ustronnym miejscu, by nikt mi
nie przeszkadza. Gdy bielizna bya uprana, przeoyy j do wiader i przygotoway do
pukania w rzece.
- Ubierajcie si dzieci - zarzdzia Lina i pomoga maluchom woy kurtki i czapki. Na dworze jest bardzo zimno. Kobiety wziy po dwa cebry kada i podwigay na brzeg
rzeki.
- Tylko nie podchod za blisko brzegu! - Elizabeth upomniaa Williama. -Rzeka jest
teraz bardzo wzburzona. Helene zerkna na ni z ukosa i rzucia z przeksem:
- Przesadnie go pilnujesz. Zdenerwowao to Elizabeth, ale odpara, silc si na spokj:
- Ane omal mi si nie utopia w Dalen.
- Tamta rzeka bya duo wiksza.
-To nie ma adnego znaczenia - zareagowaa ostro Elizabeth, gromic wzrokiem
przyjacik, ta jednak tylko przewrcia oczami.
Moe rzeczywicie nadmiernie troszcz si o Williama, pomylaa. Miaa jednak ju
serdecznie do tych cigych docinkw Helene. Bez sowa pochylia si i zacza puka
pranie. W lodowato zimnej wodzie szybko grabiay palce. Elizabeth upomniaa Lin i Helene,
by co jaki czas wsuway donie pod pachy i je ogrzeway. Znaa wiele kobiet, ktre przy
takiej pracy nabawiy si odmroe i nie chciaa, by takie nieszczcie przytrafio si ktrej z
jej sucych. Dzieci bawiy si na niegu i prboway lepi nieki, ale nie bardzo im si to
udawao. No i dobrze, pomylaa Elizabeth, nie spuszczajc oka z maluchw. Przynajmniej
unikniemy niepotrzebnych ez.
- Och, nurt porwa mi pantalony - zawoaa Helene i pobiega w d rzeki.
- Czyje? - zapytaa Lina.
- Moje, a mam tylko trzy pary.
Lina rzucia si do pomocy, a zaintrygowane dzieci podeszy bliej brzegu, by
sprawdzi, co si dzieje. Helene wyowia w kocu bielizn i uniosa wysoko jak trofeum.
- Udao si! - zawoaa ze miechem. - Nie zostan bez majtek. A jak dobrze si
wypukay!
Kathinka zaklaskaa w donie i te si rozemiaa. I wtedy stao si co strasznego.

Dziewczynka stpna zapewne niefortunnie i, polizgnwszy si na stromym brzegu, runa


do wody gow w d.
Elizabeth krzykna i odruchowo rzucia si za ni. Czas jakby na chwil stan w
miejscu i dopiero gdy chwycia drobne ciako i wycigna Kathink na brzeg, ponownie
zacz pyn. Dziewczynka zachysna si, usiujc zapa powietrze, a potem wydaa z
siebie przeraliwy wrzask, ktry zla si z ajaniem Helene.
- Boe wity, co ty robisz, dziecko? Chcesz si utopi?
- Trzeba natychmiast zanie j do domu - zawoaa Elizabeth i pobiega przodem z
dzieckiem na rkach. Pozostali ruszyli za ni. W kuchni posadzia Kathink przy piecu i wraz
z Helene popiesznie zdjy z maej mokre ubrania i owiny drobne ciako wenianym
kocem. Lina dooya drew do ognia, a Ane zagotowaa mleko. Strach min i dziewczynka
przestaa paka.
- Moje biedactwo! - pocigaa nosem Helene, przyciskajc creczk mocno do siebie.
- Co by to byo, gdyby mi si utopia!
- Zimno ci byo? - pyta dociekliwie William. Kathinka pokiwaa gow.
- A widziaa jakie ryby? Kathinka znw przytakna.
- Wszystko bdzie dobrze - oznajmia Elizabeth. -Skoczyo si na strachu. Myl, e
ominie j przezibienie, bo szybko znalaza si pod dachem. Ane nalej jej mleka, ju jest
gorce. Te si napijecie? - zwrcia si do Signe i Williama.
Pokiwali zgodnie gowami, wic Ane im take podaa kubki z mlekiem. Elizabeth
wstaa i, skinwszy na crk, zadecydowaa: - Wrcimy dokoczy pukanie. A wy zostacie
i przypilnujcie dzieci - zwrcia si do sucych.
- Elizabeth... - odezwaa si Helene amicym si gosem. -Tak?
- Wybacz mi to, co mwiam nad rzek. Wcale tak nie myl.
- Wiem - odpara Elizabeth z umiechem. - Zapomnijmy o tym.
- Dzikuj, e j uratowaa.
- A jakby inaczej! Tylko ubierz j teraz ciepo.
- Mylisz, e Kathince nic nie bdzie? - zapytaa Ane, gdy odeszy kawaek od domu.
- Na pewno.
- Ale ja przecie si rozchorowaam i omal nie umaram, gdy wpadam do rzeki.
- Ty duej leaa pod wod i wicej czasu upyno, nim znalaza si w ciepej izbie.
Gdy wyjam ci z wody, ledwo tlio si w tobie ycie. Kathinka praktycznie tylko si
zmoczya.
- Zdaje si, e od tej pory Helene ju nie bdzie taka pewna siebie. Elizabeth nie

odniosa si do sw crki, ale swoje pomylaa.


Szybko si uporay z pukaniem, a potem postawiy wiadra na przycignitych przez
Ane sankach i zabray wszystkie na raz znad brzegu. O tej porze roku pranie wieszao si na
strychu, bo na dworze byo za zimno. Lina usyszaa, e wracaj, i pomoga im wnie mokr
bielizn na gr.
- Jak Kathinka? - zapytaa j Elizabeth, gdy rozwieszay pranie na linkach.
- Myl, e gorzej jest z jej mam - zamiaa si Lina. - Kathince w kadym razie nic
nie dolega. Biega ju i bawi si z pozostaymi dziemi. Z dou dolecia ich trzask otwieranych
drzwi wejciowych i woanie Helene:
- Elizabeth! Przysza Maria!
- Ju schodz - odpowiedziaa i powiesia ostatni sztuk odziey, po czym chwycia
kilka pustych wiader i zesza na d. - Witamy was obie, wchodcie, wchodcie do rodka.
Ucaowaa siostr i poaskotaa Kristine, ktra zachichotaa z radoci.
- Podobno Kathinka omal si nie utopia - rzeka Maria z powag. Elizabeth zerkna
przez rami, by sprawdzi, czy nikt nie sucha, i odpowiedziaa:
- A tak le nie byo, ale Helene jest o tym przekonana. Maria umiechna si i
pogrzebaa w torebce.
- Mam dla ciebie list.
- Dzikuj. Przeczytam za chwil. Wejdmy, rozbierzecie si w rodku.
- O, jeszcze jacy gocie! - zakomunikowaa Helene, gdy przekroczyy prg kuchni.
Elizabeth odwrcia si i za oknem zobaczya zajedajce sanie.
- A kto to? - zdziwia si, nie rozpoznajc mczyzny wysiadajcego z sa. Szybko
wygadzia spdnic i wysza gociowi na spotkanie.
- Dzie dobry - powiedziaa i wycigna do na powitanie. - A c to za gocie!
Pastor bez umiechu skin lekko gow, odchrzkn i zapyta:
- Mog wej na chwil?
- Ale, oczywicie, prosz! - Elizabeth odsuna si i przepucia gocia przodem. Moe przejdziemy do salonu.
Na szczcie rano napalia w piecu, wic w przytulnym pomieszczeniu panowao mie
ciepo.
- Prosz, niech pastor sidzie. Poprosz suc, by przyniosa kaw.
- Nie, dzikuj bardzo, nie dla mnie. Nie zajm duo czasu. Siad na krzele, nie
zdejmujc wierzchniego ubrania, i ze spuszczonym wzrokiem obserwowa swoje donie.
Elizabeth siada naprzeciwko, wyczuwajc zakopotanie gocia. Czyby pastor mia

jakie kopoty finansowe lub rodzinne? Moe chce poyczy troch pienidzy? A moe
przyszed w sprawie maeskich planw Ane i Trygvego? Tak, na pewno chodzi o lub.
- Z najwikszym smutkiem przekazuj t wiadomo - odezwa si pastor i znw
odchrzkn. - Tak... Kristian nie yje.
Elizabeth stracia nagle czucie w caym ciele, a sowa pastora docieray do niej jakby z
oddali.
- Gdzie on jest? - usyszaa wasny gos. Pastor popatrzy na ni ze smutkiem i
odpowiedzia:
- Jego dusza jest ju u Boga, za ciao... nadal w Storvaagen. Podrapaa si w rami i
poprawia obrus, ktry Lina przesuna nieco, gdy przysza tu napali rano w piecu.
- Na pewno pastor nie chce kawy? - zapytaa i chciaa wsta, ale nogi si pod ni
ugiy.
- Nie, nie, dzikuj - pokiwa doni, by usiada. -Syszelicie, co powiedziaem? 100
Pokiwaa gow. Mwi co o duszy i ciele Kristiana. Jaki dzi dzie? -zastanawiaa
si. Zreszt to niewane. Spucia wzrok i zauwaywszy lun nitk na szwie sukni,
postanowia j pniej umocowa, eby si nie popruo.
- Kristian bra udzia w zamieszkach w Trollfjorden - cign pastor. -Syszaem, e
byy tam tysice rybakw. Kristian w bjce otrzyma cios wiosem w gow. Zgin na
miejscu.
Elizabeth przez cay czas kiwaa gow. Powtarzaa sobie w duchu, e musi to
zapamita, eby przekaza innym. Na pewno bd wiedzieli, o jakiego Kristiana chodzi.
- Stao si to w czwartek rano szstego marca - doda pastor. To tego dnia
przegldaam kalendarz, eby ustali, jaka bdzie pogoda, uwiadomia sobie gwatownie. I
strasznie bolaa mnie gowa.
- Dacie sobie rad? - zapyta pastor. Popatrzya na niego zdziwiona.
- Tak, a czemu nie miaabym sobie poradzi?
- Moe mam zawiadomi pozostaych domownikw?
- Nie, sama to zrobi. Wstaa i podaa pastorowi rk, mwic:
- egnam. Mam nadziej, e nastpnym razem pastor bdzie mia wicej czasu i
posmakuje naszego ciasta. Helene wietnie piecze. Pastor popatrzy na ni zdumiony i
powiedzia: fc- Jeli zechcesz porozmawia, wiesz, gdzie mnie szuka. Nie wahaj si, jeli
odczujesz tak potrzeb. Niezalenie od pory, zawsze ci przyjm. Umiechna si
bezwiednie.
- Dzikuj, to mio ze strony pastora. Zapamitam.

Odprowadzia go do korytarza, jeszcze raz si poegnaa i zamkna za nim drzwi.


Przez chwil nie ruszaa si z miejsca. Zastanawiaa si, czy wrci do salonu, czy i z
powrotem do kuchni. Zdecydowaa si na salon i siada przy klawikordzie. Kristian nauczy j
paru melodii. Kilkoma palcami sprbowaa zagra utwr Dla Elizy. Otworzyy si drzwi i
wesza Ane.
- Czego chcia pastor? - zapytaa. Elizabeth odwrcia si na stoku i zmarszczya
czoo.
- Mwi co, e mam przekaza wiadomo, e dusza jest ju w niebie, a ciao w
Storvaagen. Ane podesza par krokw bliej.
- Co ty mwisz, mamo? Elizabeth zauwaya, e crka dziwnie poblada.
- Czyje ciao?
- Kristiana.
Ane zachwiaa si i zapaa za oparcie krzesa, by nie upa. Wpatrywaa si w ni
przeraonymi oczami, ktre, napeniy si zami.
- Mamo, czy ty w ogle syszysz, co mwisz? - zawoaa. - Rozum ci odebrao?
Do pomieszczenia wpady Helene i Lina. Helene przytulia Ane, ktra szlochaa
rozdzierajco.
- Co si dzieje? - zapytaa z lkiem Lina. Elizabeth popatrzya na crk zatroskana i
uspokajaa j cicho:
- Ane, kochanie, nie pacz!
- Czego chcia pastor, Elizabeth? - spytaa Helene, uchwyciwszy jej wzrok.
- Kristian nie yje - szlochaa Ane. - Nie yje! Elizabeth wstaa i obja crk:
- No, ju dobrze, kochanie, nie pacz ju!
- Co ty w ogle mwisz? - krzykna Ane, chwytajc matk za ramiona. - Kristian
umar. Powiesz mi, co si waciwie stao, czy dalej bdziesz si zachowywaa jak wariatka?
- Uspokjcie si - rzeka Lina, rozdzielajc je. Objwszy ramieniem Elizabeth,
poprowadzia j do sofy. - Opowiedz mi teraz, co powiedzia pastor.
Przemawiaa gosem spokojnym i agodnym. Elizabeth popatrzya na ni i poklepaa j
delikatnie po doni, chcc sobie przypomnie dokadnie sowa pastora.
- Powiedzia... e Kristian bra udzia w zamieszkach koo Trollfjorden. I e otrzyma
cios wiosem w gow. Zapewne zgin na miejscu i nie cierpia - wyrecytowaa.
- O Boe! - jkna Lina. - Pastor powiedzia, co z pozostaymi?
- Nie, ani sowa. Nie mia nawet czasu napi si kawy. - Elizabeth podniosa wzrok.
Ane siedziaa skulona na krzele i, ukrywszy twarz w doniach, zanosia si paczem.

- Ane, moje dziecko, nie rozpaczaj tak bardzo - rzeka cicho, pena wspczucia dla
crki, ale Ane jakby jej nie syszaa.
Tymczasem podesza do niej Maria i z oczami penymi ez, chwycia j za rk i
poprosia:
- Elizabeth, chod ze mn na gr. Chciaabym porozmawia z tob na osobnoci.
Dobrze?
Posza posusznie za siostr, ale w drzwiach zatrzymaa si jeszcze na chwil i
poprosia Lin:
- Pociesz troch Ane.
- Usid! - zakomenderowaa Maria agodnie, gdy znalazy si na poddaszu.
Elizabeth przysiada na brzegu ka, a Maria przysuna krzeso i usadowia si
naprzeciwko niej. Otarszy zy z policzka, odchrzkna i przemwia do siostry:
- Co mi si zdaje, Elizabeth, e do ciebie nie dotaro to, co ci powiedzia pastor.
- Ale tak. Mwi o duszy i ciele i...
- Rozumiesz, e Kristian nie yje? Odszed od nas na zawsze. Ju nigdy go nie
zobaczymy.
- Jak to, przecie nie chodzi o mojego Kristiana - zaprotestowaa.
- Owszem, o twojego, Elizabeth. Twj Kristian nie yje - owiadczya agodnym
gosem Maria, ale jej sowa zabrzmiay brutalnie.
Powoli do wiadomoci Elizabeth dociera sens tych sw. To dlatego
Ane tak pacze. Biedne dziecko.
- Nigdy nie wrci... - wyszeptaa, nie majc siy dokoczy! Otpienie zwolna
ustpowao, a w jego miejsce pojawi si dotkliwy bl w caym ciele, a po czubki palcw, po
cebulki wosw. Z oczu popyny jej zy, ktrych nawet nie prbowaa powstrzyma.
- To niemoliwe, Kristian nie mg zgin - rzeka w kocu chrapliwie. - Nie, on nie
umar - powtrzya, krcc gow. - Maryjko, powiedz, e to nieprawda, prosz! Przecie ja
nie mog y bez Kristiana. Maria przysuna si bliej i przytulia mocno siostr.
- Bardzo mi przykro, Elizabeth, ale nic na to nie poradz. Bg zabra Kristiana do
siebie.
Elizabeth czua, jak gdzie z trzewi dobywa jej si pacz. To byo niczym krzyk blu,
przeraliwe wycie. Zacisna donie na narzucie i skulia si, jakby w odruchu obronnym. Nie,
to nieprawda! Woli dalej myle, e chodzi o innego Kristiana. Nie zniesie tego, nie chce...
Maria prbowaa j pocieszy. Odgarna z jej policzkw mokre kosmyki, a na czoo pooya
zimny okad. adne jednak sowa nie mogy przynie Elizabeth ukojenia. Oby tylko Kristian

wrci, wszystko bdzie dobrze. Oby tylko... powtarzaa jak zaklcie.


Zasna. Po przebudzeniu zobaczya, e kto j okry wenianym kocem i napali w
piecu. Przez moment zastanawiaa si, czemu ma takie Spuchnite oczy i sucho w gardle.
- Wody - poprosia i zerkna na Mari, ktra siedziaa przy niej z twarz
wykrzywion od paczu. Elizabeth pia zachannie, po czym opada z powrotem na poduszk.
Ale wwczas wszystko jej si przypomniao i nie zdoaa powstrzyma ez.
Maria przemawiaa do niej agodnie i gaskaa j delikatnie.
- Co z Ane? - zapytaa Elizabeth po duszej chwili.
- Bardzo ciko to przeywa. Zreszt jak my wszyscy.
Elizabeth usiada na ku i otara gorc spuchnit twarz. Wiedziaa, e jeszcze
bdzie paka, by moe nigdy nie zdoa ukoi rozpaczy, nie upora si z aob. Odszed od
niej na zawsze m, kochanek, najlepszy przyjaciel, ojciec jej dziecka. Gula w gardle rosa,
ale Elizabeth wiedziaa, e nie moe pogry si. w apatii, to przecie byoby do niej
niepodobne.
- Gdzie jest William?
- Na dole, z pozostaymi dziemi.
- Co on na to?
- Zauway, oczywicie, e co si stao, ale niewiele z tego rozumie.
- No tak. - Odsuna na bok weniany koc i spucia nogi na podog. - Nie wiem, jak
ja sobie poradz - dodaa, umykajc wzrokiem.
- Jeste w lepszej sytuacji ni inne kobiety - odpara Maria.
- A co ty masz na myli? - zapytaa Elizabeth, spogldajc na siostr.
- Nie jeste biedna. Masz dach nad gow i nie brakuje ci jedzenia. S takie kobiety,
ktre wraz ze mierci ma trac jedynego ywiciela rodziny.
Elizabeth pokiwaa gow, ale nie potrafia pogodzi si ze sowami Marii. Nie da si
okreli blu po stracie maonka. Podniosa wzrok i, obrzucajc siostr przenikliwym
spojrzeniem, rzeka:
- Byam biedna, gdy straciam Jensa. Tamten bl by rwnie dotkliwy jak ten, ktry
odczuwam obecnie. Pienidze nie maj tu adnego znaczenia. Powinna o tym wiedzie, ty,
ktra stracia Pedera. Mylaa o pienidzach, gdy dotara do ciebie ta straszna wiadomo? 1
- Nie, nie mylaam. Przepraszam, Elizabeth. Powiedziaam tak bez zastanowienia.
Elizabeth umiechna si lekko.
- W porzdku. Kademu si zdarza paln co gupiego.
Wstaa, poprawia wosy i wygadzia spdnic. Nalaa do miski zimnej wody z

dzbanka i si obmya. Popatrzya na swoje odbicie w lustrze. Opuchnite powieki zdradzay,


e pakaa.
- Co ty robisz? - zdziwia si Maria, widzc, e otwiera szaf.
- Zmieniam sukni na czarn. Maria wysza bez sowa.
Elizabeth zamierzaa woy czarn sukni na znak aoby. Prawdziwy smutek i bl,
jaki kryje w sercu, pozostanie jednak niewidoczny dla innych. Nie moe go okaza, bo musi
wspiera innych sw si. Ma dwoje dzieci, ktre jej potrzebuj. Powoli zesza po schodach
do kuchni. William, dziwnie milczcy, wdrapa si jej od razu na kolana i nie chcia zej.
Ane siedziaa na osobnoci; skulona, ciskaa w doni chusteczk.
- Wybacz, Ane - odezwaa si Elizabeth cicho. - Nie wiem, czemu si tak dziwnie
zachowywaam po wyjciu pastora.
- Rozumiem - odpara Ane przez zapchany nos. -Lina powiedziaa, e czsto si tak
zdarza, i do niektrych nie dociera prawda.
Elizabeth wtulia policzek we wosy Williama. Tak, Lina, ktra dugi czas spdzia w
zakadzie dla obkanych, wiedziaa co o tym. Helene pogaskaa j po gowie, ale Elizabeth
nie dosyszaa, co mwi. Pewnie jakie sowa pociechy.
- Napij si - zaproponowaa Lina, nalewajc kawy do filianki.
- Chyba nie mam ochoty na kaw - odpara Elizabeth.
- Nie moesz przesta je i pi. Elizabeth wypia wic par ykw i poczua si lepiej.
- Kiedy go przywioz do domu? - zapytaa. - Min ju tydzie od jego mierci.
Prawda? - Helene skina gow i usiada przy stole.
- Jestem ciekawa, co z pozostaymi - odezwaa si Elizabeth. - Czy czasem nie s
ranni.
- Jeli nawet, to raczej niegronie, inaczej pastor co by powiedzia.
- Zapomniaa przeczyta list - rzeka Maria i wyja jej z kieszeni kopert. - Zdaje si,
e to od Jensa.
Elizabeth chwycia kopert i dugo waya list w doni, wpatrujc si w pismo. List by
cienki. Popatrzya na Ane. Crka przestaa ju paka, raz po raz tylko chlipaa i wycieraa
nos w chusteczk.
- Przeczytasz? - wyszepta William.
Elizabeth pokiwaa gow. Spink do wosw rozdara kopert.
Kochana Elizabeth, Ane i Williamie!

- zacza.
Z wielkim smutkiem donosz, e Kristian nas opuci. Przypuszczam, e pastor
przekaza Wam t tragiczn wiadomo, nim mj list zdy do Was dotrze. Trudno mi sobie
wyobrazi, jakie straszne chwile teraz przeywacie. Jedyn pociech, jak Wam mog
przekaza, jest to, e Kristian zgin na miejscu i nie cierpia.
Elizabeth musiaa przerwa. Dopiero po duszej chwili bya w stanie czyta dalej:
Jak tylko wrcimy, co nastpi niebawem, opowiem Wam wszystko ze szczegami.
Sercem jestemy teraz z Wami. Wszyscy pozostali s cali i zdrowi i mylimy ju tylko o
powrocie do domu. Pozdrw wszystkich od nas. Jens.
Jakie to ycie jest dziwne, pomylaa. Najpierw zagin na morzu Jens, a wwczas
Kristian owiadczy si jej i si pobrali. Potem Jens si odnalaz i teraz on zawiadamia j w
licie o mierci Kristiana.

Rozdzia 9
Tego wieczoru Elizabeth pooya Williama w swoim ku. Odczua pociech, gdy
malec wtuli si w ni swym drobnym ciepym ciakiem. Gdy ju zasn, zanurzya twarz w
jego wosach i wcigna w nozdrza zapach dziecka. Zapakaa. William jest taki podobny do
swojego ojca, ale pachnie inaczej. Wosy i oczy ma po Kristianie, ale rwnoczenie jest
odrbn istot, ktra doronie i bdzie po prostu sob. Kristiana nic ju jej nie wrci. Musi si
z tym pogodzi, cho to tak strasznie boli. Budzia si wiele razy w cigu nocy, udzc si, e
to tylko zy sen, ale gdy prawda docieraa do niej z ca bezwzgldnoci, przeywaa od
nowa mki piekielne. To bya duga i pena cierpienia noc. kaa cicho w poduszk,
pozwalajc zom pyn, cho wiedziaa, e to nie pomoe. Nawet gdyby wylaa tysice ez,
nigdy nie odzyska Kristiana. W kocu zasna wyczerpana i przynia jej si wrka z
Kabelvaag, ktra stana przy jej ku i zapytaa:
- Pamitasz, co ci mwiam? Elizabeth nie miaa siy odpowiedzie, kobieta wic
mwia dalej:
- Serce bdzie ci krwawi, popyn zy. Dowiadczysz ogromnej straty. Nastan
cikie dni.
Najchtniej kazaaby kobiecie odej, nie odezwaa
si jednak. Odwrcia si, udajc e jej nie widzi. Po chwili kobieta znikna, a
zamiast niej na brzegu ka usiada matka Amandy. Wygldaa na strapion.
- Tak mi przykro, Elizabeth - rzeka. - Nie powinnam bya wry z fusw.
- To nie ma znaczenia - odpara Elizabeth. - I tak nie powstrzymaaby tego, co si
stao. Taka bya wida wola Boa.
Zerwaa si nagle ze snu i rozejrzaa w ciemnym pomieszczeniu, po czym opada z
powrotem na poduszk. Sen wydawa si taki prawdziwy, e przez moment odniosa
wraenie, e kto stoi przy jej ku.
- Mamo, nie pisz? - usyszaa gos Williama. Odwrcia si do niego.
- Nie pi. Masz ochot ju wsta, czy przytulimy si i poleymy jeszcze troch?
- Przytulimy si mamo.
- Dobrze. - Przysuna go bliej i otulia porzdnie kodr dziecko i siebie.
- Nie zimno ci?
- Nie. Mamo, gdzie jest teraz tata? Zaskoczy Elizabeth. Poprzedniego dnia o nic nie
pyta.
- W Storvaagen - odpowiedziaa.

- A dlaczego nie wraca do domu?


- Tata... Williamie, nie yje - rzeka, wstrzymujc oddech, by si nie rozpaka. Po
chwili jednak uznaa, e musi chopcu wszystko wyjani, bo i tak bdzie si domaga
odpowiedzi. Lepiej mie to ju za sob. - Tata uderzy si w gow tak mocno, e umar.
Teraz ley martwy w trumnie. Niebawem jednak Jens i pozostali rybacy przywioz go do
domu. I wtedy urzdzimy tacie pogrzeb, eby anioy mogy go zabra.
- A spotka si z Pusi?
- Tak - odpara amicym si gosem i otara zy.
- Nie smu si mamo - rzek. - Ane opowiedziaa mi, jak to jest w niebie. Tam
wszyscy dostaj biae szaty, jak Jezus i Bg, i wyrastaj im skrzyda. Jest im tam 104
dobrze i ciepo i sonecznie i mog sobie je same smaczne rzeczy. Pomyl: ciastka,
cukier i sok przez cay czas. Tata to ma szczcie! Elizabeth pocaowaa synka w czoo.
- Jaki z ciebie mdry chopczyk, Williamie, mimo e nie skoczye jeszcze czterech
lat. Pokiwa gow zadowolony.
- Pniej, jak ju tata pobdzie troch w niebie, przyjdzie nas odwiedzi, prawda?
Elizabeth zacisna powieki. Gdyby tak na powrt sta si dzieckiem! O ile prostsze
byoby ycie.
- No, to teraz wstaniemy i pjdziemy zobaczy, co robi inni - rzucia lekko. - O, tu s
twoje ubranka. Ubierz si w ku, eby nie zmarzy ci nki.
Sama za przebraa si za parawanem. Wiedziaa, e musi schowa gboko swoje
uczucia. Tego wymagay od niej codzienne zajcia. Lina i Helene przyrzdziy niadanie i
ustawiy na stole miski na kasz i kubki na mleko. Dzieci siedziay cicho, podobnie jak ich
matki. Najwyraniej wyczuy nastrj inny ni zwykle. Przygnbienie, ktrego nie rozumiay.
Tylko William by taki jak zawsze. Wyrazi sowami swoje myli i by przekonany, e tata
wrci za jaki czas.
Wyjani mu wszystko pniej, postanowia Elizabeth znuona. Teraz nie mam na to
siy.
Ane zesza na d chwil po nich. Elizabeth zauwaya, e i ona ma czerwone oczy.
- Zostacie dzi w domu, my z Line zajmiemy si obrzdkiem - rzeka Helene podczas
posiku.
- Pjd z wami - rzeka Elizabeth tak stanowczo, e nikt nie omieli si
zaprotestowa.
- Ja te - dodaa szybko Ane.
Moe to jakie nieporozumienie, pomylaa Elizabeth, gdy doia krow. Potworne

nieporozumienie. Pastor mg si pomyli, albo ci, ktrzy przekazali mu t wiadomo. W


kocu Jens jest najlepszym przykadem, e to moliwe. Tyle lat go nie byo, waciwie tylko
Kristian i Lavina wiedzieli o tym, e yje, gdy ona trwaa w przekonaniu, i uton.
Pokrcia gow z dezaprobat. Niestety, to nie jest nieporozumienie. Przecie Jens
jasno i wyranie napisa w licie o mierci Kristiana. Opara czoo o krowi bok, a do wiadra z
mlekiem pokpay jej zy. Jens nie mg si pomyli. A moe? Wci te same myli koatay
w jej gowie... Helene podesza do niej, ukucna obok i spytaa:
- Dobrze si czujesz?
- Pozwl, e ci nie odpowiem.
Helene wstaa, pogaskaa j po plecach i odesza.
Kiedy wracay z obory w stron domu, przybieg do nich William i pokazujc palcem
na brzeg, zawoa zachwycony.
- Tata wraca!
Elizabeth popatrzya w d i zauwaya dopywajc d. Miaa wraenie, e na
chwil przestao jej bi serce, w odku poczua ucisk i ugiy si pod ni nogi. Och, gdyby
to bya prawda!
Gdy Helene obja j ramieniem, miaa ochot si wyrwa. Mowie Helene i Liny
wrcili do domu, wrci te narzeczony Ane. Zerkna na crk w czarnej chustce zawizanej
ciasno pod brod, na jej blad, szczup twarz i drce wargi. Tak, jej ukochany wrci, ale
nie ojciec Kristian. Elizabeth uwolnia si z obj Helene i podesza do Ane, szepczc:
- Damy rad.
- Nie jestem pewna, mamo - odrzeka Ane i popatrzya na ni.
- Owszem. Jestemy silne i nie tak atwo nas zama. Id, powitaj Trygvego. Stskni
si za tob, chyba rozumiesz.
Ca gromad zeszy na brzeg i powitay rybakw. Niewiele sw zostao przy tym
wypowiedzianych. Mczyni po kolei ciskali do Elizabeth i z zakopotaniem poklepywali
j po ramieniu, mamroczc co przy tym niewyranie. Ona sama za wpatrywaa si w
trumn, ktra staa na dnie odzi, zbit z szarych, osmaganych wiatrem i deszczem desek,
nierwnych i brzydkich.
- Wniecie go prosz do pokoju - rzeka. - Tam go obmyj i przebior. A potem
zbijecie dla niego now trumn.
- Bdzie tak, jak sobie yczysz - odpar Trygve i kiwn na towarzyszy. Razem
przenieli trumn do budynku mieszkalnego.
- A co tam jest w rodku? - spyta szeptem William, cignc mam za spdnic.

- Twj tata - wyjania. Teraz mama go umyje i wystroi, tak eby adnie wyglda,
kiedy stanie przed Bogiem.
- Ach tak - odpowiedzia William i pobieg pod grk za innymi. Elizabeth si nie
pieszya. Musiaa zebra w sobie odwag i siy, by stawi czoa temu, co j czekao. Jak on
wyglda? - zastanawiaa si. Przecie min ju tydzie od jego mierci. Na pewno ma jakie
rany. Gdy tak staa pogrona we wasnych mylach, na schody wyszed do niej Jens.
- Pooylimy go na ku. Zdjlimy pociel i przykrylimy go przecieradem. Lina i
Helene mog ci pomc.
- Nikt poza mn nie bdzie go dotyka - oznajmia, podnoszc wzrok. -Sama wszystko
zrobi.
- Jak chcesz - odpar i zapyta cicho: - Dostaa list?
- Tak. W tym samym dniu, gdy pastor przynis t wiadomo. Od niego si
dowiedziaam.
- W twoim imieniu zamieciem nekrolog w gazecie Lofoten Tidende. Mam nadziej,
e nie masz nic przeciwko temu.
- Nie, dobrze, e o tym pomylae, Jensie. Mina go i wesza na stopie, zrwnujc
si z nim.
- Wiosowalicie przez ca noc?
- Prawie. Zaatwilimy, co naleao z Kristianem, przez kilka dni owilimy ryby i
wrcilimy do domu. - Jens zamilk zakopotany i ze spuszczonym wzrokiem, doda: - We
fiordzie byo gsto od ryb. Nie moglimy zrezygnowa z zarobku. Wszyscy cznie z tob
potrzebujemy pienidzy. Przez tych par dni zarobilimy tyle co. czasem przez cae zimowe
poowy.
- Rozumiem - odpara, kiwajc gow. - Postpilicie rozsdnie. Umiechna si do
Jensa i wesza do rodka. Zastanawiaa si, wchodzc po schodach, czy rzeczywicie to
rozumie, czy tylko powiedziaa tak, eby pocieszy Jensa. Nie, mieli racj. Nie przywrciliby
ycia Kristianowi, nawet gdyby wrcili od razu.
Z kuchni doleciay j odgosy rozmowy, trzask fajerek i stukanie drewnianych
chodakw. A wic kobiety zadbay o to, by zdroeni rybacy si posilili.
Dopiero na grze uwiadomia sobie, e zapomniaa zagrza wody, jednak nie miaa
siy schodzi z powrotem do kuchni. Kristian lea na ku w pokoju na poddaszu nakryty
biaym przecieradem. Trumn pewnie zanieli na strych do suszenia bielizny, pomylaa jak
przez mg. Ostronie odchylia przecierado, przygotowana na najgorsze. Tymczasem
przeya zdumienie. Zmary & by blady, nieco sinawy, a oczy mia zamknite, jakby spa. We

wosach zakrzepa mu krew. W tym miejscu zapewne otrzyma miertelne uderzenie wiosem.
Odetchna z dreniem, ale nie czua nienawici. Niewane, kto to uczyni. I tak nie
mona go obwinie, bo zapewne by to po prostu nieszczliwy wypadek. Nie jest wykluczone,
e ta osoba wcale nie wiedziaa, e jej cios zabi Kristiana. W kadym razie Elizabeth
pragna wierzy, e tak byo, bo to stanowio dla niej pewn pociech. W pierwszej chwili
nachodziy j myli o zemcie, chciaa szuka winnego i oskary go przed sdem. Potem
jednak uwiadomia sobie, e to niczemu nie suy. A ju zwaszcza Kristianowi. Po co
niszczy spokj w innych rodzinach, szukajc winnych.
Pooya do na policzku zmarego i mimowolnie zadraa, czujc chd. Usyszaa za
plecami skrzypienie otwieranych drzwi. Wesza Ane z duym dzbanem wody.
- Pomylaam, e bdzie ci potrzebna ciepa woda -rzeka, stawiajc dzban na stole
obok. Rwnoczenie zerkna na Kristiana i dodaa zdziwiona: - Jaki jest siny.
Elizabeth pomylaa, e Ane jako akuszerce wielokrotnie przyjdzie oglda zmare
noworodki lub ich matki. Ale one nie bd wyglda tak samo. Kristian ley ju dugo
martwy.
- Pamitaj, e on jest ju u Boga - odezwaa si Elizabeth. - To tylko ziemska
powoka.
Ane skina nieznacznie, po czym odwrcia wzrok. - Chcesz, ebym ci pomoga go
obmy i ubra?
- Nie, musz to zrobi sama, ale dzikuj, e zapytaa.
- Zawoaj, jeli bdziesz czego potrzebowa. Zostawiam rcznik i mydo.
Ane wymkna si po cichu i bezgonie zamkna drzwi.
Elizabeth zabraa si od razu do pracy. Zdja ubrania, po czym delikatnie obmya
ciao ma. Najpierw twarz i donie, po czym zakrwawione wosy. Ale z duej rany na gowie
nie dao si usun krwi.
Najtrudniej byo woy czyste ubranie. Wyja najadniejszy strj, ten, w ktrym
Kristian bra lub, i zupenie now koszul, ktr mu sama uszya. Na koniec jeszcze ogolia
go i uczesaa wosy. Trudno byo zoy sztywne donie, ale w kocu jako jej si udao
sple mu palce.
- Teraz jeste gotowy na spotkanie z Bogiem, Jezusem i anioami - wyszeptaa,
wybuchajc paczem. Wtulona w jego pier szlochaa, a gdy cakiem opada z si, wstaa i
wytara twarz rkawem. - Najdroszy Kristianie, wiem, e jeste u Boga i widzisz, jak piknie
wygldasz. Umiechna si lekko ze swych nieporadnych sw, ale bya pewna, e Kristian
tak by chcia. Gdyby by tu teraz przy niej, pogaskaby j po policzku, zamia si

dobrodusznie i przycign do siebie. A moe nawet zaproponowa, aby zajrze do sypialni?


Poczua, jak usta rozchylaj jej si w umiechu, cho po policzkach wci pyny zy.
Musz si postara go takim zapamita, pomylaa. Kto musi zachowa wszystkie te
dobre chwile, ktre przeylimy wsplnie. Kristian nie byby zadowolony, gdybym pogrya
si w rozpaczy.
Teraz ona bdzie musiaa dba o dwr, ale gdy William doronie, on zostanie tu
gospodarzem. Dom, w ktrym Kristian przyszed na wiat i w ktrym dorasta, przejm
kolejne pokolenia, wraz z pamici o nim. Nie przykrya ciaa ma przecieradem. Na
pewno inni take zechc si z nim poegna, zanim zwoki zostan zoone w trumnie. Kiedy
zesza na d, mczyni zdyli si posili. Popatrzyli wyczekujco, gdy stana w drzwiach.
- Ju skoczyam - rzeka. - Kto chce zobaczy, moe pj na gr. Usiada na
wolnym krzele, a suca natychmiast nalaa jej kawy. Mczyni wygldali na znuonych.
Na pewno nie spali przez ostatni dob, pomylaa Elizabeth. Powiedziaa wic na gos:
- Najlepiej pocie si teraz, a pniej wemiecie kpiel.
Podnieli si, a Trygve zapyta:
- Co jeszcze moemy zrobi? Pokrcia gow.
- Nie, dzikuj. Przepijcie si par godzin, a my tu przygotujemy wod na kpiel.
Potem trzeba bdzie zbi trumn. Trygve i Lars skinli i poszli kady do siebie. Tylko Jens
zosta.
- Mam dla ciebie list - rzek. - Kristian zacz go pisa, ale nie zdy go dokoczy.
Ley w mojej skrzyni.
- Dasz mi pniej. Odwrci si i z wewntrznej kieszeni kombinezonu wyj gazet.
- Przywiozem dla ciebie egzemplarz Lofoten Tidende z nekrologiem, jaki kazaem
umieci, i artykuem opisujcym to, co si wydarzyo. Podzikowaa.
- Jeli chcesz, opowiem ci nasze przeycia z tamtego dnia.
- Chc, ale nie teraz. Id si teraz pooy na ku Marii w pokoju Ane. Przepij si
troch, bo oczy masz . cakiem czerwone. Wsta z ociganiem, a Elizabeth, cisnwszy w
doni gazet, rzeka:
- Id do salonu poczyta.
Zerkna na Williama, ktry bawi si, beztroski i radosny, jak to dziecko. Jak to
dobrze, pomylaa. Przynamniej zaoszczdzi mu to cierpienia. W salonie panowa chd, ale
nie napalia w piecu, tylko woya dodatkowo ciepy sweter. Przegldajc gazet, odnalaza
nekrolog, ktry Jens kaza zamieci w jej imieniu.

Z najwikszym smutkiem powiadamiam rodzin i przyjaci, e mj ukochany m i


dobry przyjaciel, Kristian Dalsrud, odszed do wiecznoci 6 marca 1890 roku.
Elizabeth odwrcia wzrok, ale zdya jeszcze zauway, e oprcz daty
zamieszczenia nekrologu widnieje take jej nazwisko:
Elizabeth Dalsrud crka Andersa.
Ucieszya si, e Jens nie kaza umieci imion Ane i Williama. Byoby to troch
skomplikowane w przypadku Ane, ktra miaa dwch ojcw: tat Kristiana i tat Jensa, jak
zwykle mawiaa. Dopiero niedawno dowiedziaa si, e jeden z tych ojcw w rzeczywistoci
okaza si jej przyrodnim bratem. Nie, lepiej, e Jens to pomin. Bya zadowolona z treci,
zwaszcza z okrelenia mj ukochany m i dobry przyjaciel. Dokadnie tak sama kazaaby
napisa. Jens zna j na wylot i dobrze o tym wiedzia.
Postanowia wyci pniej nekrolog i go zachowa. Na kolejnej stronie gazety
znalaza artyku, o ktrym mwi Jens. Przebiega wzrokiem po kolejnych wersach dugiego
tekstu:
Trollfjorden w pobliu Raftsundet.
W wymienionym fiordzie w ostatnich dniach doszo do godnych ubolewania wydarze,
ktre nakazuj zweryfikowa opini na temat rzekomego spokoju i opanowania mieszkacw
Pnocy. Wikszo rybakw podczas tych zamieszek zaprezentowaa wysoki stopie
brutalnoci.
Dalej byo napisane, e rybacy powinni odda wikszo pooww wacicielom
parowcw. Tylko w ten sposb zdoaj odzyska utracony przez te zdarzenia szacunek w
spoeczestwie.
Elizabeth odoya gazet. Z koszyka na robtki wyja niewielkie noyczki i
przytrzymaa je w doni. By to jeden z wielu prezentw, jakie otrzymaa od Kristiana.
Pamita, jak Ane powiedziaa wwczas, e przydadz si do odcinania weny przy dzierganiu
skarpet, a Maria wymiaa j, tumaczc, e takimi noyczkami przycina si delikatne nici
podczas haftowania.
Teraz noyczki posuyy Elizabeth do wycicia nekrologu. Kiedy Jens si obudzi,
poprosi go, by opowiedzia swoj wersj zdarze w Trollfjorden. Wysucha go tylko ten jeden

raz.

Rozdzia 10
Elizabeth dugo siedziaa w salonie, nie zwaajc na panujcy tam chd. Podniosa si
dopiero, gdy Helene przysza j zawoa na obiad. Wczeniej odbya dug rozmow z
Jensem. Opowiedzia jej ze szczegami, jak doszo do starcia rybakw z zaogami
parowcw, a do tego momentu, gdy ju po wszystkim wskoczy do odzi, doczajc do
swoich. Rozsadzaa go rado, e wreszcie zaczn wyciga sieci pene tarlakw. Wtedy
zauway, e Kristian siedzi pochylony na samym dziobie tyem do niego.
- Kristianie! - zawoa. - Siadaj do wiose.
A gdy nie otrzyma odpowiedzi, chwyci go za rami i dopiero wtedy zauway, e
Kristian ma zamknite oczy, jakby straci przytomno. Niestety, szybko si okazao, e nie
yje. Zauway ran na jego gowie, wiadczc o tym, e zosta uderzony czym twardym.
Przeyli straszny wstrzs, caa zaoga, ale take inni rybacy, ktrzy byli w pobliu i
zorientowali si, co si stao. Wielu ofiarowao sw pomoc, ale oni podzikowali i
powiosowali z powrotem do Storvaagen. Tam zbili trumn z desek i ustawili na niewielkim
ganku rybackiej chaty. Wezwany doktor potwierdzi zgon, ktry nastpi w wyniku uderzenia
wiosem w gow. Rybacy nie mieli adnych wtpliwoci, e doszo do nieszczliwego
wypadku, i trudno kogokolwiek obwinia.
Jens opowiedzia to wszystko spokojnie i tylko raz po raz przerywa na duej, jakby
musia zebra w sobie siy. Elizabeth ani razu mu nie przerwaa. Chona kade jego sowo,
by dokadnie zapamita i o nic wicej ju go nigdy nie pyta.
- To waciwie ju wszystko - rzek Jens cicho. - Kiedy ochonlimy nieco,
uzgodnilimy ca zaog, e zostaniemy jeszcze przez kilka dni. Zarobek by nie do
pogardzenia. Kady z nas potrzebowa pienidzy. Gupot byoby odpywa, gdy we fiordzie
a kipiao od ryb. Rybacy opowiadali, e wycigaj pene sieci, raz za razem, zupenie jakby
zapas ryb by niewyczerpany.
Mwic to, Jens przyglda si uwanie Elizabeth, jakby czekajc na jej reakcj.
- Dobrze, e zostalicie - rzeka z przekonaniem. -Rzeczywicie, nierozsdnie byoby
postpi inaczej. Rozmawialimy ju o tym. Nie miaa siy roztrzsa tego duej, zakoczyli
wic rozmow. Zanim jednak Jens wyszed, poprosi, by bez wahania zwracaa si do niego z
kad spraw. Elizabeth przyrzeka, e tak uczyni.
- Dorzuci ci tu do pieca? - zapytaa Helene, a trzask eliwnych drzwiczek wyrwa
Elizabeth z zamylenia.
Nie jada rano niadania i teraz czua, e z godu ssie j w odku. Rozsdek

podpowiada jej, e powinna si posili, ale j mdlio na sam myl o jedzeniu. - Przynios ci
tu co na tacy - rzeka Helene, otrzepujc fartuch i popatrzya na Elizabeth. - S ryby, ktre
przywieli mczyni, a take wtroba i ikra.
- Przyjd - odpara Elizabeth dla witego spokoju.
- A co ty tu masz? - spytaa Helene, przystajc obok stou.
- Nekrolog Kristiana. Wo go do albumu, ktry dostaam od Bertine na Boe
Narodzenie.
- Pamitam.
Elizabeth nie wspomniaa, e w gazecie jest wydrukowany artyku o zamieszkach w
Trollfjorden. Rybacy zostali przedstawieni w nim w niezbyt pochlebnym wietle, mimo to
bya zadowolona, e Jens da jej to do przeczytania. Przynajmniej ma jak orientacj i nie
bdzie musiaa wysuchiwa innych.
Gdy Helene wysza z salonu, Elizabeth podniosa si i odoya nekrolog. Musi
pokaza wszystkim, e jest silna i poradzi sobie w tej trudnej sytuacji. Oczekiwali tego od
niej. Ma poza tym o kogo si troszczy. Zamkna oczy i nim wysza do kuchni, pomodlia
si, by Bg pomg jej zebra, siy.
Po poudniu nagrzao si w salonie. Elizabeth sama napalia w piecu, potrzebowaa
bowiem miejsca, gdzie mogaby si schowa, gdy wielka pomalowana na niebiesko kuchnia
wydawaa jej si zbyt ciasna. Mczyni nanosili sobie torfu do pralni, by zagotowa wody i
wzi porzdn kpiel. Widziaa przez okno, jak tam wchodz i stamtd wychodz. Helene i
Lina wyjy dla nich czyste ubrania, a take pomogy oprni skrzynie.
Elizabeth zaofiarowaa si, e przypilnuje dzieci. Maluchy ucieszyy si, e mog
poby w salonie i znw bawiy si w sklep. Jedwabne obicia krzese zamieniy si w lad, a
kosz z wen i zabawki w towary. Elizabeth nie oponowaa.
Ane zajrzaa w popiechu, zerkna na dzieci i zmarszczya czoo, widzc, na co
Elizabeth im pozwala. Potem za przeniosa wzrok na Elizabeth.
- Mam wypakowa skrzyni Kristiana?
- Nie, sama to zrobi - odpara, obracajc w doniach list. - Pniej si tym zajm.
- W czym jeszcze mog pomc?
- Nie wiem - umiechna si do crki. - Moesz sprawdzi pniej, czy mczyni
zbili ju trumn.
- Dobrze - odpara Ane i, zdziwiona, rzucia okiem na kartki listu, ktre Elizabeth
trzymaa w doni. - Co to takiego?
- List od Kristiana. Zacz go pisa w Storvaagen, ale nie zdy dokoczy. Jens da

mi go przed chwil.
Ane skina gow i bez sowa wysza, zamykajc po cichu za sob drzwi. Elizabeth
powioda wzrokiem raz jeszcze po linijkach listu.
Najukochasza, moja Elizabeth! Siedz wanie w naszej rybackiej izbie i prbuj
skleci do Ciebie par sw. Z trudem utrzymuj piro w doni, bo palce mam sztywne i
obolae od pracy na morzu. Nasta ju marzec, dziki Bogu. Jeszcze miesic i znowu Was
wszystkich zobacz. Niekiedy czas si tu bardzo duy, a wwczas moje myli wdruj ku
Wam.
Rankiem w izbie panuje taki zib, e w wiadrze z wod tworzy si cienka warstwa
lodu, a buty i ubrania s sztywne i wilgotne. Ale jako to idzie. Na szczcie mam w co si
przebra, bo zapakowaa duo zapasowej bielizny.
W takie chwile tsknota za domem szczeglnie mi doskwiera. Duo rozmylam o lubie
Ane i Trygyego. Po moim powrocie do domu musimy si zastanowi, co im damy w prezencie
lubnym. Musi to by co naprawd wyjtkowego. Och, Boe, jak ja nie mog doczeka si
lata.
Rozejrz si w Kabevaag za jakimi podarunkami dla Ciebie, Ane i Williama. Tu
naprawd jest wiele sklepw z adnymi rzeczami.
Bardzo za Tob tskni, Elizabeth. Myl o Tobie w dzie i nisz mi si w nocy.
Cakiem zawadna moim sercem. Chyba rzucia na mnie jaki urok, ukochana.
W tym miejscu list si koczy. Elizabeth odoya go na kolana i popatrzya na
bawice si beztrosko dzieci.
- Czego sobie dzi yczysz? - zapytaa Signe, ktra teraz odgrywaa rol
sprzedawczyni.
- Poprosz zabawki i skarpety - odpowiedzia William. - Wiesz, e mj tata nie yje?
- Tak, ley na poddaszu. Byam tam i widziaam.
- Ja te chc - William rzuci zabawki i podszed do Elizabeth. - Mamo, mog
zobaczy tat? Elizabeth skina gow. Zoya kartki listu i schowaa w kieszeni.
- Chcecie te pj z nami? - zapytaa. Ale Signe i Kathinka pokrciy gowami.
- My idziemy do kuchni, do mamy - odpowiedziaa Signe, chwytajc przyjacik za
rk.
William zatrzyma si w drzwiach i spojrza na ko, a potem niepewnie zrobi krok
naprzd.

Puci rk mamy i podszed bliej. Dugo przyglda si z powag Kristianowi.


- Wyglda jakby spa - rzek zwyczajnym gosem.
- No, bo pi.
William dotkn palcem policzka ojca. -Jest zimny. Chyba powinnimy go przykry
kocem. Elizabeth przekna gono lin, podesza do synka i wyjania:
- Dusza taty jest ju w niebie, Williamie, a tam nikt nie marznie.
- Co to jest dusza?
-To co w sercu. To co w czowieku dobre. William popatrzy na ni przecigle, po
czym pokiwa lekko gow, jakby na znak, e rozumie.
- Tata by dobry, wic na pewno poszed do nieba. Zamyli si na chwil i spyta:
- Mog te polee troch w ku? Elizabeth zawahaa si, ale mu pozwolia.
- Moesz, jeli chcesz.
William wdrapa si na ko i pooywszy si obok zmarego, przemwi:
- Nic si nie bj, tato. Tylu ludzi si o nas troszczy, prawda, mamo?
- Prawda - potwierdzia Elizabeth.
- Mamy Jensa, Larsa i... - William rozpromieni si i doda: - Teraz oni mog by
moimi tatusiami. S tatusiami Signe i Kathinki i moimi. Prawda?
Elizabeth pomoga mu zej z ka, po czym usiada i wzia synka na kolana,
tumaczc:
- Nie, Williamie. Ani Jens, ani Lars nigdy nie bd twoimi tatusiami. Ale moesz
wszystkim mwi, e masz tat, tylko, e on jest w niebie. Chopiec zagryz warg drobnymi
zbkami i odpar po namyle:
- No, dobrze. Wracamy do Signe? Zimno mi w rce. Elizabeth pocaowaa malca w
policzek, ale on nie mia ochoty na czuoci. Wyrywajc si z obj mamy, owiadczy
stanowczo:
- Teraz mnie nie cauj. Tylko w ku przed zaniciem. - A potem odwrci si i
rzuci: - Do widzenia, tato. Moe zajrz do ciebie pniej. Jak cudownie jest by dzieckiem,
pomylaa. Dzieci nie rozpaczaj tak jak doroli, bo po prostu nie wszystko rozumiej. Za
par lat opowie Williamowi o jego ojcu, pokae mu zdjcia, eby pami o Kristianie nie
umara, lecz eby przetrwaa na zawsze.
Pod wieczr odwiedzia ich Maria. Elizabeth przywitaa si z ni i zaprosia do kuchni
na wieo upieczone gofry.
- Jak ty sobie radzisz? - zapytaa siostra, patrzc na ni uwanie. Elizabeth ostronie
postawia na stole cukierniczk.

- Nie pytaj, prosz - rzeka, omiota spojrzeniem siedzcych w kuchni domownikw i


dodaa agodnie: - To samo dotyczy was wszystkich.
Miaa nadziej, e zrozumiej, o co jej chodzi. Wiedziaa, e ich pytania wynikaj z
troski i wspczucia, ale jej tylko przysparzay cierpienia. Nie moga znie tej ich uwagi
nadmiernie skupionej na jej osobie. Trygve odchrzkn i odezwa si niepewnie:
- Rozmawialimy z Ane - zacz, spogldajc na przemian na narzeczon i na
Elizabeth. - I uznalimy, e najlepiej bdzie, jeli przeoymy lub. Elizabeth siada bez
sowa, czujc mtlik w gowie. Powtarzaa sobie, e musi postara si y tak, jak do tej pory,
wykonywa sw prac we dworze i nie paka w obecnoci innych. I jako to bdzie. Ale czy
jest w stanie urzdzi wesele? Do wyznaczonego terminu pozostay trzy miesice.
- A na kiedy chcielibycie przeoy? - zapytaa, przymknwszy na moment oczy.
- Moe na padziernik - odpowiedziaa Ane. - Zobaczymy. Teraz skupimy si na
codziennych sprawach, nie wybiegajc zanadto w przd, a potem... - gos jej si zaama i
umilka.
Dla niej mier Kristiana te jest silnym ciosem, pomylaa Elizabeth, patrzc na
crk. Nie wolno mi o tym zapomina. Nie wolno mi odtrca innych od siebie, w
przekonaniu, e tylko ja cierpi.
- Zrobimy, jak chcecie - odpowiedziaa. - Padziernik to te pikna pora na wesele. A
ty bdziesz cudown pann mod, Ane.
- Dzikuj - odpara Ane, umiechajc si nieznacznie.
Jakebym chciaa, eby Kristianowi dane byo ujrze Ane na lubnym kobiercu,
pomylaa Elizabeth ze smutkiem. Tak bardzo si cieszy na ten dzie. C, nie byo mu to
pisane.
- Czy trumna jest ju gotowa? - zapytaa, spogldajc na Jensa. -Tak, stoi w stodole odpowiedzia.
- Dobrze. Po posiku uoymy w niej ciao Kristiana - zadecydowaa. A teraz prosz,
czstujcie si goframi. Tu jest mietana. Zauwaya, e domownikom jakby ulyo. Chcieli,
eby bya silna, i nie ugia si pod brzemieniem smutku. eby tylko temu podoaa... Kristian
zosta uoony w trumnie i przeniesiony do stodoy, a nie do stojcej nad brzegiem szopy na
odzie. Tak zadecydowaa Elizabeth. Czasem, gdy nikt nie widzia, przemykaa si do stodoy
i rozmawiaa z Kristianem. Opieraa rce na trumnie i opowiadaa, co wydarzyo si w cigu
dnia. Te chwile przywracay jej spokj.
Przypomniao jej si, e po stracie Jensa najgorsze byo dla niej to, e nie moga pj
i si pomodli na jego grobie.

Do Dalsrud przybywali co chwila jacy znajomi z kondolencjami. Z wyjtkiem


Indianne i Torsteina odwiedzia ich caa rodzina z Heimly. Elizabeth zadbaa o poczstunek i
staraa si zachowywa, na ile to moliwe, normalnie. Pilnowaa si, by nie paka przy
ludziach i czsto to ona pocieszaa innych. Wiele j to kosztowao i z kadym dniem czua si
coraz bardziej rozbita, ale cierpienie nie zna litoci. Wiedziaa, e musi wytrzyma.
W kwietniu nadszed list kondolencyjny od Sary, wraz z wycinkiem z gazety Bodo
Tidende. W obszernym artykule sam burmistrz z Hadsel stan w obronie rybakw. Sara
przysaa te wycinek z gazety stoecznej Yerdens Gang. Elizabeth przeczytaa wszystko, po
czym schowaa do albumu razem z innymi prasowymi wycinkami. Po przeczytaniu listu od
Sary zrobio jej si cieplej na sercu. Nie spodziewaa si, e Sara potrafi by taka mia.
yczya Elizabeth szczcia, proszc, by bya silna zarwno ze wzgldu na siebie, jak i
pozostaych mieszkacw Dalsrud. Na koniec przekazaa pozdrowienia dla wszystkich i
gbokie wyrazy wspczucia.
Zdawao si, e odwiedziny ssiadw i znajomych, ktrzy chcieli przekaza
kondolencje, nigdy si nie skocz. W sobot po poudniu przysza Bergette wraz
lensmanow.
Wyjaniy, e spotkay si przypadkiem po drodze, kierujc si do Dalsrud w tej samej
sprawie. Elizabeth zaprosia je do salonu, a sucym daa zna, eby poday kaw. Jako
gospodyni musiaa dopilnowa swoich obowizkw, mimo e najchtniej zaszyaby si w
samotnoci. Na co dzie w obecnoci domownikw jako si trzymaa, ale przecie nie moga
zakaza wizyt innym ludziom, ktrzy chcieli wyrazi smutek z powodu mierci Kristiana.
Szczery przynajmniej w przypadku Bergette, bo co do lensmanowej to miaa swoje
wtpliwoci.
Kobiety zoyy kondolencje i usiady na krzesach wskazanych przez gospodyni.
Bergette niewiele si odzywaa, mrukna tylko, e wpady tylko na chwilk i nie chc
sprawia kopotu. Elizabeth zbya j jednak, przekonujc, e przynajmniej ma okazj na
chwil usi i zapa oddech.
- Nie wiem, czy czytujesz ostatnio gazety - zagadna ona lensmana, wpatrujc si w
Elizabeth natarczywie. I nim Elizabeth jej zdya odpowiedzie, dodaa: - Niemal we
wszystkich gazetach pisano o zamieszkach w Trollfjorden. Okropne. Po prostu, okropne!
Elizabeth nie prbowaa wyjani, co byo takie okropne: debata w gazetach, czy to, co si
stao z Kristianem. Nalaa kawy do filianek i poprosia goci, by si czstowali. Sama
naoya sobie na talerzyk sodki placuszek, ktry potem przez dugi czas lea nietknity.
- Einar, mj m, by w Trollfjorden - odezwaa si cicho Bergette. - I to, co

opowiada, rni si od tego co wielu urnalistw wypisuje w gazetach.


- Wiem, co si tam stao - rzeka Elizabeth i poaowaa natychmiast swojego ostrego
tonu. Dodaa wic nieco agodniej: - Jens mi opowiedzia.
Rozmowa si nie kleia. Mwia gwnie ona lensmana, zadajc pytania, na ktre
Elizabeth wolaaby nie odpowiada. Koniecznie chciaa wiedzie, jak zareagoway dzieci, jak
ona sobie radzi... Kiedy ona wreszcie umilknie, zastanawiaa si Elizabeth podenerwowana,
stawiajc gono filiank na spodku.
- A co u was sycha? - zapytaa. - Chyba nie byo wam lekko po tym, co spotkao
Pernille?
Czua si podle, mwic co takiego, ale nie zdoaa si powstrzyma. Nalana twarz
lensmanowej pokrya si purpur, a usta zacisny w wsk kresk.
- Owszem, dzikuj, u nas wszystko dobrze - odpowiedziaa z rezerw. Nastpnie
signa po tamborek i skierowaa rozmow na inne tory. Bergette posaa Elizabeth znaczce
spojrzenie, a Elizabeth leciutko si umiechna, zadowolona, e przyjacika domylia si
jej intencji. Zaraz te Bergette podniosa si, tumaczc, e czeka j w domu duo pracy.
- Pjdziemy chyba razem? - rzucia do lensmanowej tonem nieznoszcym sprzeciwu.
Elizabeth nie nalegaa, by zostay. Moe to z jej strony bya nieuprzejmo, ale trudno.
Zanim kobiety wyszy, lensmanow odcigna j na bok i rzeka:
- Pamitaj, Elizabeth, nie musisz si wstydzi ez. A jeli poczujesz potrzeb, by z
kim porozmawia, to wiesz, gdzie mnie szuka.
- Dzikuj - odpowiedziaa Elizabeth, zmuszajc si do umiechu. - I dzikuj za
odwiedziny - dodaa.
Poegnaa goci, ubraa si ciepo i posza a do na-brzenych ska, o ktre z pluskiem
rozbijay si fale, gdzie wiatr szarpa spdnic, a silne podmuchy ciskay mewami w
powietrzu.
Stana twarz pod wiatr, nie baczc na to, e wichura smaga jej policzki i prbuje j
przewrci. Dobrze jej zrobi ten wysiek, by utrzyma rwnowag. A potem napyny jej do
oczu zy. Szlochajc, opada na kolana. Nie zwaaa na to, e spdnica i weniane poczochy
przesiky jej od mokrego niegu.
Poczua, jak obejmuj j silne ramiona i usyszaa znajomy gos, wypowiadajcy
sowa pociechy.
Wstaa i pozwolia, by Jens j przytuli. Pakaa w jego kurtk z samodziau, nie
mylc o wstydzie, a on gaska j po plecach, pociesza i poklepywa, pki nie uspokoia si i
nie cofna si o krok.

- Dzikuj - wyszeptaa.
- Nawzajem.
- Jak to?
- Dzikuj, e pozwolia si przytuli, ty, ktra nikogo do siebie nie dopuszczasz.
- Rzeczywicie - odpara, wycierajc oczy grubymi rkawicami. - Ju taka jestem, e
sama musz przej aob.
- Z czasem ci troch uly, nawet jeli teraz wydaje si to niemoliwe.
- Wiem. Straciam wielu bliskich. Kiedy wydawao mi si, e ciy nade mn jakie
fatum, ale teraz zrozumiaam, e nie ja jedna cierpi z tego powodu. Niektre kobiety straciy
na morzu prawie wszystkich swoich bliskich. Takie jest ycie i nic na to nie poradzimy.
- Masz wok siebie wielu yczliwych ludzi, ktrzy ci kochaj i potrzebuj. Nie
wolno ci si podda. Umiechna si yczliwie.
- Nigdy si nie poddaj, dobrze o tym wiesz, Jensie.
- Tak, wiem. - Umilk na chwil i zapatrzy si na morze. - Kiedy byem dzieckiem,
syszaem, chyba od Jakoba, e gwiazdy na niebie, to waciwie s niewielkie otwory, przez
ktre Bg i anioy spogldaj na nas wieczorem i noc. Przypomniao mi si to, kiedy
uciekaem z wyspy od Laviny. Moe to prawda? W kadym razie wydaje mi si pocieszajce,
e zmarli nadal mog na nas patrze. Pokiwaa gow.
- Dzikuj ci, Jensie. Tak si ciesz, e ciebie tu mam.
Uj jej twarz w donie i wpatrujc si w ni intensywnie, pocaowa j w policzek, tu
przy kciku ust, a potem odwrci si i odszed. Elizabeth staa jeszcze przez chwil, zdja
rkawiczk i pogadzia lekko policzek w miejscu pocaunku. Nadal czua dotyk warg Jensa.
- Widziae, Kristianie? - wyszeptaa. - Widziae, e Jens mnie pocaowa? Wiesz, e
to dobry przyjaciel, wic nie bd zazdrosny. Na moment chodny wiatr jakby zela i omit
j ciepy powiew. Trwao to zaledwie uamek sekundy. Umiechna si i wyszeptaa:
- Dzikuj. Wiedziaam, e zrozumiesz.

Rozdzia 11
Coraz czciej chodzia do stodoy, eby pozbiera myli. Siadaa na pododze, tu
obok trumny, opieraa si policzkiem o drewniane wieko i opowiadaa Kristianowi o
wszystkim, co si wydarzyo we dworze, a take dzielia si z nim swoimi przeyciami.
Czasami pakaa, ale niezbyt czsto. Tam, blisko niego, pragna odczuwa wycznie to, co
dobre. Odwlekaa rozmow o pogrzebie, ale zblia si wyznaczony termin i musiaa mu w
kocu o tym powiedzie.
- Zaprosimy zarwno komornikw, jak i bogatych gospodarzy - rzeka, gadzc doni
drewniane wieko. Tyle osb ci darzyo sympati i szacunkiem! Wszyscy oni chc ci
poegna. Myl, e by ci si spodobao, gdyby sam mg o tym zdecydowa. C, nie
wszystkim dane jest doy sdziwego wieku i wyrazi yczenie odnonie wasnego pogrzebu.
Musiaa przerwa, bo cisno j w gardle i zebrao jej si na pacz. Na dworze sycha
byo ptasi szczebiot. Z daleka dolecia krzyk mewy, ktrej wnet zawtrowaa caa gromada.
ycie toczyo si dalej, mimo e Kristiana nie byo ju wrd ywych.
- Z czasem ka ustawi tobie pikny kamie nagrobny i bd odwiedza twoj
mogi, ilekro wybior si do kocioa. Ale nie bd miaa tak duo czasu, bo we dworze jest
tyle pracy, szczeglnie teraz, gdy ciebie zabrako. - Umiechna si. - Gdyby mg
odpowiedzie, to kazaby mi przyj nowego parobka, zamiast harowa ponad siy, ale ja nie
chc, Kristianie. Nie zniosabym teraz w domu obecnoci nikogo obcego, nawet jeli to tylko
parobek. Rozumiesz, prawda?
Bya pewna, e Kristian syszy j tam w niebie, dlatego te rozmowy dziaay na ni
kojco. Postanowia, e nie przestanie rozmawia z mem, nawet gdy ciao Kristiana
spocznie w powiconej ziemi. Podniosa si z trudem, bo od dugiego siedzenia na chodnej
pododze zdrtwiao jej cae ciao.
- egnaj, Kristianie. Musz ju i, ale wrc niebawem. Moe jutro. Na dziedzicu
zatrzymaa si i rozejrzaa wok. Na pastwiskach zalegay jeszcze paty niegu, ale w
miejscach, gdzie stopnia, wystawaa brunatna zeszoroczna trawa. Upomniano j, e skoro
ziemia odmarza, to czas najwyszy pochowa Kristiana. Ustalia z pastorem, e pogrzeb
odbdzie si w nastpn niedziel. Pastor za odpowiedni opat zgodzi si odprowadzi
trumn a na cmentarz i tam odczyta fragment Biblii. Za wykopanie grobu i zasypanie
trumny nie trzeba byo na wsi paci.
W jej przypadku nie miao to adnego znaczenia, bo nie narzekaa na brak pienidzy,
ale ze smutkiem mylaa o biedakach. Nawet w obliczu mierci dzielono ludzi wedug stanu

posiadania.
- Mamo! Elizabeth odwrcia si w stron, skd doleciao woanie.
- Mamo, pjdziemy na brzeg nazbiera muszelek? -zapyta William, podbiegajc do
niej.
Zerkna w stron kuchennego okna. Suce zajte byy prac. Waciwie te nie
miaa czasu, bo wiele jeszcze pozostao do zrobienia, spojrzaa jednak na syna i znw
uderzyo j, jak bardzo jest podobny do swojego ojca. Z pewnoci tak wanie wyglda
Kristian w dziecistwie.
- Dobrze, w takim razie chodmy si przej - odpowiedziaa, biorc chopca a rk.
William wzi ze sob pcienny woreczek na muszelki i wrzuca do rodka wszystkie,
ktre mu si podobay. Elizabeth znalaza za par piknych kamieni wygadzonych przez
morskie fale.
- Mamo, moesz mi opowiedzie, jak to bdzie na pogrzebie taty? Pokiwaa gow i
wyjania powoli:
- Zabierzemy trumn na cmentarz i zapiewamy psalmy razem z pastorem. Prawie tak
samo jak wtedy, gdy zakopywalimy Pusi. Pamitasz? Pokiwa z powag.
- A potem wejdziemy do kocioa i wysuchamy kazania pastora.
- Och, nudno.
Elizabeth, udajc, e nie dosyszaa, cigna dalej:
- A potem wrcimy do domu i zjemy smaczny posiek razem ze wszystkimi gomi.
Chopiec rozpromieni si.
- O, jak si ciesz! Kristine te przyjedzie?
- Owszem, ona te. Ale dzieciom nie wolno krzycze ani rozrabia. Trzeba si bdzie
zachowywa cicho i grzecznie. Zapamitasz? Ty i Signe, jako najstarsi, musicie przypilnowa
Kathinki i Kristine. William przytakn i oznajmi z dum:
- Poradz sobie. Przecie za miesic skocz cztery lata. Pokaza na palcach, ile to, po
czym ruszyli dalej. Elizabeth chciaa przytrzyma go za rk, eby si nie polizgn na
gadkich mokrych kamieniach, ale chopiec stanowczo odmwi. Powiedzia, e jest ju duy
i sam sobie poradzi.
Elizabeth nie protestowaa, ale w duchu cieszya si, e moe go jeszcze wzi na
kolana i przytuli, a na dobranoc dostaje od niego buziaka. W gbokim smutku by jej
cudown pociech.
Dwa dni przed pogrzebem do fiordu zawin aglowiec. Jens popyn cznem zabra
goci z pokadu.

Bertine w spdnicy z zielonej tkaniny, obcisej na biodrach i z niewielkim trenem,


wygldaa niczym z urnala. Do tego woya krciutki, dopasowany akiet w tym samym
kolorze, wcity w talii, z bufiastymi rkawami. Gste, upite wysoko, wosy schowaa pod
kapeluszem. Elizabeth owion rany zapach, gdy Bertine uciskaa j na powitanie,
mwic:
- Jak dobrze znw ci widzie! Szkoda tylko, e spotykamy si w takich smutnych
okolicznociach. Dostaa mj list? Elizabeth skina gow. Gdy tylko si dowiedziaa o
mierci Kristiana, napisaa krtki list do jego rodziny w Bergen.
Wkrtce po tym otrzymaa obszern odpowied ze sowami otuchy i obietnic, e
przybd na pogrzeb, jeli tylko Elizabeth powiadomi ich o dokadnym terminie.
Simon take si przywita, maomwny i uroczysty. Razem z Bertine zoyli kademu
z osobna wyrazy wspczucia. Gdy przysza kolej na Ane, wyciskali j dugo i serdecznie.
Bardzo si z ni zyli podczas jej pobytu w Bergen i traktowali jak wasn crk. Potem
Bertine ukucna przed Williamem i dugo si mu przygldaa. Pogaskawszy go po policzku,
wyjania, kim jest.
Chopiec pokiwa gow i odpowiedzia:
- Dobrze wiem, e jeste kuzynk taty. Mama mi powiedziaa.
- Przeyam wstrzs, gdy go zobaczyam - odezwaa si Bertine cicho i zerkna na
Elizabeth. - Jaki on podobny do swojego ojca! Elizabeth zaprosia goci do domu.
Czonkom zaogi aglowca, ktrzy mieli nocowa na pokadzie, zapowiedziaa, by bez
skrupuw zwracali si do niej, gdyby czegokolwiek potrzebowali. Nastpnie pierwsza wesza
do korytarza i wskazaa gociom drog do ich pokoju na poddaszu.
- Na pewno chcielibycie si troch odwiey po podry - rzeka. - Przemierzylicie
dug drog z Bergen.
W pokoju gocinnym wszystko byo przygotowane. Elizabeth osobicie tego
dopilnowaa. Wyoya wiee rczniki i pachnce mydo, mimo e spodziewaa si, i
Bertine przywiezie wasne przybory toaletowe. Gdy gocie poszli si nieco ogarn,
przygotowaa kaw i posmarowaa kanapki. W salonie oczywicie palio si w piecu.
Pachniao czystoci, bo poprzedniego dnia wszystko zostao dokadnie wyszorowane i nawet
pyek kurzu nie osta si na przedmiotach zdobicych wntrze. Dywany byy te wieo
wytrzepane.
Gocie zeszli na d, ale nie od razu usiedli przy stole. Bertine spacerowaa
niespokojnie po wntrzu, a przystanwszy przy klawikordzie, rzeka z zachwytem:
- C za pikna fotografia!

- Zostaa zrobiona pewnego razu, gdy bylimy w Kabelvaag -odpowiedziaa Elizabeth,


zerkajc na siedzc na sofie Ane, ktrej zaszkliy si oczy.
- A po co tam pojechalicie? - zapytaa Bertine, biorc do rki fotografi i uwanie j
studiujc.
- Na jarmark - wyjania Elizabeth, podchodzc do Bertine. -Postanowilimy
wwczas, e bdzie to pamitka z naszego wsplnego wyjazdu. To straszne, e ju nigdy
wicej razem si nigdzie nie wybierzemy - dodaa zduszonym gosem, zakrywajc usta
doni. Bertine odstawia fotografi na miejsce i obja Elizabeth.
- Strata maonka jest zawsze bolesna. Trudno samemu poda dalej ciek ycia.
Ale ty, Elizabeth, jeste silna. Pokrcia gow.
- Nie wiem, czy pozostao we mnie jeszcze troch si. Boj si, e ktrego dnia cay
zapas si wyczerpie. Bertine umiechna si smutno.
- Nie wierz. Mnie si zdaje, e z ludmi twojego pokroju jest jak z krowami. Doi si
je, a im wci przybywa mleka.
- Porwnujesz mnie do dojnej krowy? - Elizabeth zamiaa si, cho w oczach miaa
zy. Bertine zawtrowaa jej miechem i orzeka:
- Kristianowi by si to spodobao. Mia poczucie humoru. Gdy siedli przy stole w
salonie, Elizabeth zachcia, by si czstowali. Simon nie odzywa si wiele, ale sign po
par kanapek i wypi troch kawy. Raz po raz posya Elizabeth lekki umiech, w ten sposb
starajc si podnie j na duchu. Mczyni ju tacy s, pomylaa. Nieraz si o tym
przekonaa; s zbyt nieporadni, by znale waciwe sowa.
Ane dolaa Simonowi kawy, gawdzc o pogodzie i o ostatnich wydarzeniach.
- Planowalimy z Trygvem wzi lub w lecie, ale przeoylimy na padziernik rzeka cicho.
- Padziernik to bardzo adna pora na lub. Bdziesz wyglda jak ksiniczka umiechn si Simon. Ane spucia wzrok, zawstydzona komplementem.
- Duo pozostao jeszcze do zrobienia na jutrzejsz uroczysto? - Bertine zwrcia si
z pytaniem do Elizabeth.
- Nie, prawie wszystko ju gotowe. Najam par dziewek do pomocy, eby od razu
po naszym powrocie z kocioa mona byo poda gorcy posiek.
- Caa ty. Ze wszystkim sobie poradzisz, niezalenie od okolicznoci.
- E, nie zawsze - zaprzeczya Elizabeth i zapytaa: - Rozwiesia na wieszakach suknie,
eby znikny zagniecenia?
Bertine pokiwaa gow i gestem poprosia, by Ane dolaa jej kawy, po czym spojrzaa

z powag na Elizabeth.
- Chcesz mi opowiedzie, co si wydarzyo w tamten marcowy czwartek? Niewiele
pisaa na ten temat w licie.
Elizabeth miaa waciwie nadziej, e tego uniknie, ale rozumiaa, e Bertine
chciaaby pozna szczegy, odchrzkna wic i opowiedziaa wszystko, co usyszaa od
Jensa. &Gdy skoczya, w izbie zapanowaa cisza, ktr przerwaa dopiero Ane:
- Jeli nie macie nic przeciwko temu, pjd pomc wyprasowa obrusy.
- Ale id! - Elizabeth kiwna lekko gow. Simon zakasa, zasaniajc usta doni.
Elizabeth
podniosa wzrok i pomylaa, e pewnie czuje si troch nieswojo. Zwrcia si wic
do niego:
- Mczyni siedz w kuchni, zapewne macie co nieco do omwienia. Na jego twarzy
odmalowaa si ulga. Wsta popiesznie i wyszed.
- Mczyni - westchna Bertine. - Nie wiedz, jak si zachowa, gdy kobiety
rozpaczaj.
- Trzeba im to wybaczy - lekko rzucia Elizabeth. - Ale ty pewnie te chtnie
porozmawiaaby z pozostaymi domownikami?
Wstay rwnoczenie, ale nim opuciy salon, Bertine, zamkna donie Elizabeth w
swoich i powiedziaa z naciskiem:
-Jeli to moe ci jako pocieszy, to pomyl, e Kristian przynajmniej nie cierpia.
Nie wszystkim dana jest taka mier.
- To prawda! - Elizabeth zmusia si do umiechu i wysza za Bertine, ale w duchu nie
uznaa tego za pociech. Jej m nie powinien umiera bezbolenie, lecz by tu teraz z nimi i
przeywa nadejcie wiosny. Zerkna jeszcze raz na wypucowane okna. C, Bg mia
wobec niego inne plany, a wobec zamysw Boych czowiek jest bezsilny. Konie kroczyy
powoli. W miar jak mijali dwory i zagrody, kondukt si powiksza. Ludzie szli za trumn
lub jechali bryczkami, tworzc niekoczcy si sznur. Wszyscy pragnli odda Kristianowi
ostatni przysug i odprowadzi go na miejsce wiecznego spoczynku. Elizabeth sprawio to
rado, wiadczyo bowiem o tym, e jej m by bardzo powaany zarwno wrd bogatych
ssiadw, jak i wrd ubogich komornikw. Wszyscy byli gboko wstrznici jego
mierci. Mylami wrcia do dworu, gdzie ju poprzedniego wieczoru rozstawiono i nakryto
stoy. Osobicie dopilnowaa wszystkiego. Sprawdzia, czy na biaych lnianych obrusach nie
ma ladw zbyt gorcego elazka, a take czy srebrne sztuce byszcz. Kristian musi mie
godny pogrzeb i godn styp. Oby tylko daa rad przetrwa ten dzie. Tak bardzo si go

obawiaa. Z czasem, w codziennej harwce, dni upodobni si do siebie. Wnet nadejdzie lato,
a wraz z nim sianokosy i niwa, potem bd wykopki, i nawet si nie obejrz, a znw
przyjdzie im szykowa zapasy jedzenia na kolejn zim i przygotowywa prowiant dla
rybakw wyruszajcych na zimowe poowy. Oczywicie, zdawaa sobie spraw, e nie bdzie
jej lekko, e nastan takie dni, gdy nie bdzie miaa pojcia, jak zdoa je przey bez
ukochanego czowieka. Ale bdzie musiaa si dwign, ze wzgldu na Ane i Williama.
Wybraa Jensa, by odpiewa psalm przy wyprowadzeniu zwok. Czua, e tak bdzie
najwaciwiej. Jens zreszt si nie wzbrania i potraktowa to jako zaszczyt.
Przy cmentarnej bramie na kondukt czeka ju pastor. Mczyni zdjli trumn z
wozu, po czym wszyscy wkroczyli na teren cmentarza. Ludzie szeptali do Elizabeth wyrazy
wspczucia i pociechy. Zniszczone donie, mode i stare, ciskay jej do. Niektrzy
wypowiadali pikne sowa o Kristianie, inni kiwali tylko gowami.
William przypatrywa si temu wszystkiemu z oczami wielkimi ze zdumienia,
przytulajc si mocno do matki. Z drugiej strony staa Ane, blada i poruszona, przyciskajc
chusteczk do nosa.
Pastor wygosi krtkie kazanie o bogatym czowieku, ktry opuci ich i powdrowa
do Boga. Bogatym nie tylko w ziemskie dobra, ale przede wszystkim w mio blinich.
Wielu bolenie odczuo jego odejcie. Ludzie przejci sowami pastora, kiwali znaczco
gowami. Kristian by im wszystkim bardzo bliski. Bez wahania wyciga do do tych,
ktrzy potrzebowali pomocy.
- By kochanym ojcem i serdecznym mem - cign pastor. Elizabeth odwrcia
wzrok od trumny, by nie zala si zami, i w tym momencie uchwycia wzrokiem mczyzn,
ktry sta na skraju zgromadzenia i chowa si za pniem osiki.
Elizabeth pomrugaa powiekami. Z pewnoci nigdy wczeniej nie widziaa tej osoby,
w kadym razie na pewno nie we wsi. By to wysoki, elegancko ubrany mczyzna w
ciemnym garniturze i w kurtce. Dlaczego nie stoi razem z innymi? Skoro jednak przyszed na
pogrzeb, zapewne zna Kristiana. Odwrcia si do Ane, eby zwrci jej uwag na
tajemniczego nieznajomego.
- Wiesz, kto to jest? - szepna, leciutko trcajc crk w bok.
- Kto? - chlipna Ane, podnoszc wzrok.
- Ten, co stoi za osik.
- Nikogo nie widz.
Mczyzna znikn! Elizabeth rozejrzaa si wok, zdezorientowana. Czyby jednak
doczy do innych uczestnikw pogrzebu? Pastor wymieni numer psalmu, odszukaa wic

tekst i zacza piewa drcym gosem. Starzy i modzi wczyli si do piewu, a niskie
mskie basy i cienkie soprany uniosy si ku wysokim czubkom drzew rosncym wok
cmentarza.
Elizabeth rozejrzaa si wok, szukajc nieznajomego, ktrego nage zniknicie
przejo j dreszczem. Poczua jednak na sobie karccy wzrok Ane, z powrotem wic
spojrzaa do piewnika.
- Zachowam w pamici m on i dzieci, co w smutku i rozpaczy chc mnie zatrzyma,
i udam si chtnie ku...
cisno j w gardle, wic tylko otwieraa usta, udajc, e piewa ostatni zwrotk.
Trumna zostaa spuszczona do grobu, a pastor rzuci na ni gar ziemi i
wypowiedzia sowa:
- Z prochu powstae i w proch si obrcisz, by na koniec zmartwychwsta.
Przy dwikach kocielnych dzwonw grb zosta zasypany.
- Ojcze nasz, ktry jest w niebie - zacz pastor, przymykajc oczy, a pozostali
aobnicy przyczyli si do modlitwy. Odpiewali jeszcze jeden psalm, po czym kondukt
oddali si powoli z cmentarza. Kristian spocz w powiconej ziemi.
Teraz mam przynajmniej grb, ktry mog odwiedza, pomylaa Elizabeth, ze
zwieszon gow, kroczc pomidzy Ane i Williamem. W kociele pastor wygosi dugie
kazanie, ktrego nieatwo byo wysucha w skupieniu. Ale Elizabeth przynioso swego
rodzaju ukojenie. W kociele nie musiaa z nikim rozmawia, moga si odda wasnym
rozmylaniom. Raz po raz przymykaa oczy i prbowaa zebra siy, by podoa temu
wszystkiemu, co j czekao po powrocie do domu. Jeszcze par godzin... Wytrzyma.
Drog powrotn pokonali szybciej, ale i tak sporo czasu upyno, nim wszyscy gocie
zaproszeni na styp dotarli do Dalsrud. Przygotowano dla nich poczstunek w jadalni i
salonie. Elizabeth kazaa dzie wczeniej wynie meble na strych i ustawi w tych
pomieszczeniach jedynie zsunite stoy i krzesa, by wszyscy si pomiecili.
Ubrani na czarno gocie zajmowali miejsca i cho rozmawiali ciszonymi gosami,
zrobio si gwarno. Bertine miaa wszystko pod kontrol. Witaa goci, zamieniaa z kadym
par sw i zgodnie z planem kierowaa do salonu. Elizabeth bya jej za to wdziczna i z
radoci przerzucia na ni ten obowizek. Sama i tak miaa pene rce roboty.
Lina i Helene byy tego dnia gomi. Zasiady u koca stou, a obok posadziy
creczki, ktre zachowyway si bardzo grzecznie. Dziewczynki miay na sobie czarne

sukienki i zrobione na drutach czarne poczoszki. Maria, trzymajc Kristine na rkach,


rozmawiaa z kim znajomym. Na pytanie, czy nadaa imi dziecku po Kristianie, tylko
przytakna i popiesznie si oddalia.
- Pora co zje! - rzeka gono Elizabeth, zapraszajc wszystkich do zajcia miejsc
przy stoach. W udekorowanych kwiatami wazach podano parujc zup na misie. Bergette i
Simon siedzieli obok mieszkacw Heimly i uprzejmie konwersowali. Torstein i Indianne,
amic po kawaku podpomyki, chwalili smak zupy i opowiadali w samych superlatywach o
Kristianie.
Najubosi maczali podpomyki w gstej zupie i wkadali do bezzbnych ust.
Rozmowa toczya si tu swobodniej, cho ciszonym gosem, zewszd jednak sycha byo
wypowiadane z szacunkiem imi Kristiana. Elizabeth ukradkiem zerkaa co chwila na zegar,
nie mogc si doczeka, kiedy stypa dobiegnie koca.
Po obiedzie uprztnito ze stow i gdy gocie zachceni wiosenn pogod wyszli na
dwr rozprostowa nogi, najte suce nagotoway kawy i rozstawiy filianki.
Elizabeth zauwaya, e William jest dziwnie milczcy i patrzy tylko szeroko
otwartymi oczyma na to, co dzieje si wok. Wzia go za rk i zabraa do kantoru. Siada w
skrzanym fotelu Kristiana i mocno przytulia synka.
- Jeste zmczony? - zapytaa, opierajc si policzkiem o jego gwk.
- Nie.
Elizabeth omiota wzrokiem pomieszczenie, jakby bya tu po raz pierwszy. Miaa
wraenie, e nad biurkiem i pord wysokich regaw z ksikami nadal unosi si duch
Kristiana.
Wszystko pozostao uoone tak jak przed trzema, czterema miesicami, gdy tu
urzdowa. To niby tak niedawno, a przecie tyle rzeczy si w tym czasie wydarzyo.
- Kiedy wrci tata? - zapyta nagle William.
- Ale, kochanie, przecie rozmawialimy o tym. Teraz tata jest w niebie razem z
Pusi. William odsun si nieco od niej.
- Tak, ale przecie nie moe by tam przez cay czas - stwierdzi. - Musi wrci do
nas.
Elizabeth pomylaa, e ju dawno powinna to dokadnie wyjani synkowi. Czekaa
na odpowiedni moment, ale jako si nie trafia, a potem zapomniaa.
- Nie, kochanie. Tata nigdy nie wrci. Zawsze ju pozostanie u Boga i aniow. Usta
chopca wykrzywiy si w podkwk, a oczy napeniy zami.
- Wrci! - stwierdzi i zacinit pistk uderzy j w rami. Elizabeth chwycia malca

za nadgarstki, tumaczc:
- Williamie, bdzie dobrze. Zobaczysz!
- Nie, nie bdzie - krzykn chopiec, a po jego pulchnych policzkach popyny zy. Chc, eby tata wrci. Teraz, zaraz! Bi i kopa na olep, wyzywajc j od gupiej niedobrej
mamy. Elizabeth ledwo zdoaa utrzyma go na kolanach.
Powinnam bya przewidzie, e William tak to przyjmie, mylaa. Pocieszaam si
jednak, e jest may i nie rozumie, co si stao, tymczasem to nie jest takie proste. Lina
opowiadaa, e Signe pakaa cay wieczr, gdy nadesza wiadomo o mierci Kristiana. Ona
ma jednak sze lat i jest jak na swj wiek bardzo rezolutna.
William wreszcie si uspokoi, wyczerpany, ale nadal szlocha. Elizabeth odgarna
mu mokr grzywk i czyst chusteczk wytara spocone czoo.
- Tak bardzo si zasmucie? - wyszeptaa. Skin lekko gow i skuli si na jej
kolanach.
Przez uchylone drzwi zajrza Jens i rzek:
- Za chwil bdzie kawa.
Elizabeth skina na niego, wszed wic do rodka i zamkn po cichu za sob drzwi.
- A co tu si dzieje? Kto tu pacze? - zapyta, siadajc na krzele po drugiej stronie
biurka.
- To ja - przyzna William. - Chc, eby tata wrci.
- Przecie on jest tu przez cay czas - rzek Jens. -Nie wiedziae?
- Gdzie? - William rozejrza si uwanie. - Kamiesz.
- Nie, Williamie, nie kami. Przecie wiesz, e twj tata jest teraz anioem, prawda?
William pokiwa gow.
- A anioy s niewidzialne, rozumiesz? Za dnia sfruwaj na ziemi, by pilnowa
swoich maych synkw, a w nocy siadaj na brzegu ka i czuwaj nad ich snem.
- Wiem o tym, bo mama mi mwia.
- No, to sam widzisz, e ci nie okamuj. Jak si uwanie wsuchasz i zamkniesz
oczy, to moe poczujesz, e twj tata jest tu teraz w rodku. Sprbuj! William zamkn oczy,
a potem umiechn si i popatrzy na Jensa.
- Tak, zdawao mi si, e syszaem. Zsun si z kolan mamy i zawoa:
- Musz to natychmiast opowiedzie Signe! - Zatrzyma si jednak przy drzwiach i
spyta: - A moe ju jej to mwie?
- Nie - odpowiedzia z umiechem Jens. - Wydawao mi si, e najlepiej bdzie, jeli
sam jej to powiesz.

- To dobrze.
Wyszed popiesznie, stukajc bucikami i woajc Signe. Elizabeth wstaa
rwnoczenie z Jensem.
- Dzikuj, e powicie swj czas, by go troch pocieszy.
- Nie ma o czym mwi - zapewni, ujmujc jej do i ze spuszczonym wzrokiem
doda: - Moesz si do mnie zwrci, Elizabeth, ilekro bdziesz mnie potrzebowa. Bez
wzgldu na por. Bo ja mam zawsze dla was czas. Napotkawszy jego spojrzenie, odpara:
- Stokrotne dziki, Jensie. Nie daabym rady przetrwa tego wszystkiego, gdyby ci
tutaj nie byo. Mam nadziej, e kiedy bd ci si moga jako za to odwdziczy.
- Ju to zrobia. Nie wiedziaa, co mu odpowiedzie.
- Chod - powiedzia. - Wracamy do goci. Poprowadzi j za rk do drzwi, ale tam
wypuci jej do. Lepiej nie dawa ludziom pretekstu do plotek i nie wystawia na widok
publiczny czcej ich przyjani.

Rozdzia 12
Po pogrzebie Kristiana nastay dla Marii cikie tygodnie. Pakaa bez przerwy,
zdziwiona, skd bior si te wszystkie zy, skoro tyle ju ich wylaa w cigu minionej zimy.
Zza lady w sklepie obserwowaa klientw czekajcych w kolejce lub tylko
ogldajcych towar na pkach. Wiedziaa, e niektrym mczyznom nie spodobao si to,
e usuna spluwaczk, ktra wczeniej znajdowaa si w sklepie. Par razy kto nawet
wyplu tyto na podog, ale wwczas Maria wzia si na sposb. Bez sowa spogldaa na
delikwenta i tylko stukaa w okadki grubego zeszytu, w ktrym zapisywaa towary brane na
kredyt. Moe i posuwaa si zbyt daleko, ale ostatecznie miaa prawo wymaga, by klienci w
jej sklepie zachowywali si odpowiednio. Zamiast wic upomina kogo w obecnoci
wiadkw, wybraa tak form perswazji.
Klienci zrozumieli, e w tym miejscu ona ma wadz, i jeli nie dostosuj si do jej
wymaga, pozbawi ich moliwoci zakupw na kredyt. Nie bya jednak potworem, nie
odmawiaa nikomu zakupu ywnoci. Ale na przykad tytoniu i owszem. Uwaaa, e mona
si bez tego obej.
Jej wypoyczalnia ksiek take wywoaa oywione dyskusje wrd mieszkacw
wsi. Wyapywaa jedynie strzpy wypowiadanych ciszonym gosem uwag: - Janiepastwo!
Sysza to kto! A kto ma czas na takie zbytki? Tu, we wsi, kobiety w wolnych chwilach
dziergaj, ataj odzie, a mczyni strugaj chodaki! Ale moe przywyka do takich
rozrywek w Dalsrud?
Maria udawaa, e nie syszy pogardliwych sw take ze strony osb, ktre kiedy
byy jej yczliwe i uwaay j za swoj. Po zaginiciu Pedera i teraz, po tragicznej mierci
Kristiana gorzej znosia t niech wobec wasnej osoby. Ale ludzie na wsi ju tacy s. Gdy
im brakowao tematw do rozmw albo napotykali przeciwnoci losu, odgrywali si na
innych.
Ktrego dnia uznaa jednak, e ma tego do i hukna pici w lad.
- Nie macie co innego do roboty, tylko przychodzi tu i brudzi? To ju moe lepiej
wypoyczcie sobie ksiki i troch poczytajcie! - warkna. - Bdzie z tego o wiele wicej
poytku. Mwicie, e tylko nieroby czytaj. A wy co? Ile czasu tracicie na czcze gadanie?
W sklepie zalega kompletna cisza. Maria opara si okciami o lad i ciko dyszc,
popatrzya na klientw gronie. Jaka kobieta zakasaa, inna zapatrzya si w powa. Nikt
nie mia odwagi napotka spojrzenia Marii.
- To jak bdzie? Nikogo nie wyganiam, moecie sobie poczyta tu, na miejscu, jeli

chcecie. Teodorine. Syszaam, e umiesz dobrze czyta. - Maria odszukaa jak ksik i
podaa kobiecie. - Prosz bardzo!
Teodorine wzia ksik do rki i rozejrzaa si ukradkiem dokoa, jakby si
spodziewaa linczu. Ale klientki zaczy si nagle bardzo pieszy, tumaczc si, e musz
wraca do domu, do dzieci. I wyszy wszystkie naraz, cznie z Teodorine trzymajc pod
pach ksik.
Gdy Maria ochona, przestraszya si, e postpia bardzo gupio.
Jednak po paru dniach do sklepu wesza jaka kobieta, rozejrzaa si wok i
upewniwszy si, e prcz niej nie ma innych klientw, wyoya Marii z czym przychodzi.
Zapytaa, czy i ona mogaby wypoyczy ksik. Teodorine podobno nagle miaa tyle
ciekawego do opowiedzenia, wic i ona chciaaby si czego nowego dowiedzie.
Przemylaa to. Mogaby czyta w wolnych chwilach pomidzy zajciami. Prosia
jednak, by Maria pod adnym pozorem nikomu o tym nie wspomniaa, a zwaszcza jej
mowi.
Maria stumia umiech i przyrzeka, e t spraw zachowa dla siebie. Z czasem
roznioso si, e w sklepie s ksiki i coraz wicej ludzi zachodzio, eby wypoyczy co
ciekawego. I co najdziwniejsze nikt ju nie spluwa na podog.
Ktrego dnia na pocztku czerwca do sklepu zajrza jaki obcy mczyzna w
kapeluszu. Maria przyjrzaa mu si ukradkiem, udajc, e przeglda jakie papiery.
Mczyzna by elegancko ubrany. W marynarce o wytwornym kroju, nienobiaej koszuli,
brokatowej kamizelce i zaprasowanych w kant spodniach nie wyglda bynajmniej na
biedaka. Z rkami splecionymi na plecach przespacerowa si po sklepie i z wyszoci
obejrza stojce na pkach towary. Maria a si palia, by zapyta klienta, kim jest i czego
chce, ale zdoaa utrzyma jzyk za zbami. Ostatecznie bya dobrze wychowana.
Mczyzna zatrzyma si wreszcie w pewnej odlegoci od lady i
popatrzy na ni intensywnie.
Maria podniosa wzrok i skinwszy lekko gow, zapytaa:
- Mog panu w czym pomc?
- Waciwie nie - odpowiedzia. - Chciaem si jedynie troch rozejrze.
- Prosz bardzo - odpara, wskazujc rk na pki. cign usta i, podszedszy bliej,
zapyta z umiechem:
- Czy nie jest ciko samej prowadzi sklep? Zwaszcza gdy si ma mae dziecko?
Wskaza skiniciem gowy na Kristine, ktra staa przy krzele i na torebce z szarego
papieru rysowaa sobie rne figury.

- Moja crka jest bardzo grzeczna i nie sprawia adnego kopotu. A ze sklepem te
sobie radz.
Niemal natychmiast poaowaa swojej szczeroci. Waciwie jakim prawem ten
czowiek zadaje jej takie pytania? Wystarczyo odpowiedzie, odpowiednio intonujc jak te
damy, o ktrych czytaa w ksikach: Sucham?
- Podobna do mamy - rzek tymczasem nieznajomy, umiechajc si do Kristine.
Dziecko odwzajemnio mu si umiechem, odsaniajc swoje drobniutkie zbki. Maria
popatrzya na creczk z czuoci. Powinna troch podci jej woski, bo sigay jej ju
prawie do ramion. Grzywk take. -To i owo odziedziczya te po ojcu - odpowiedziaa po
chwili, zwracajc si do osobliwego klienta.
- Tak - pokiwa gow, podszed do lady, wskaza na duy sj z cukrem karmelowym
i powiedzia: - Prosz mi troch tego zway. Maria nasypaa cukru do torebeczki z szarego
papieru i podaa klientowi, a on zapaci, po czym podszed do Kristine, ukucn przed ni i
zapyta:
- Masz ochot na co sodkiego?
Kristine odwrcia si zawstydzona, po czym wsuna rczk do torebki, poczstowaa
si i dygna.
- Och, jaka ty uprzejma! - stwierdzi z podziwem nieznajomy i zwrci si do Marii: Moe moda mama te ma ochot na sodycze?
- Nie, dzikuj - odpara, demonstracyjnie chowajc rce za plecami.
- To moe innym razem? Maria nie odpowiedziaa.
- Dzikuj za mi obsug, Mario - rzuci, zginajc si w ukonie, po czym uchyli
lekko kapelusza i wyszed.
Maria znieruchomiaa i przeszy j ciarki po plecach. Skd zna moje imi? I skd wie,
e to moja crka? - zastanawiaa si, przenisszy wzrok na Kristine, ktra ssaa z zapaem
cukier. Co jej si w tym wszystkim nie zgadzao.
Przez nastpn godzin tuka si bezradnie po sklepie. Nie miaa tego dnia wielu
klientw, krya wic w t i z powrotem, by si jako uspokoi. Wytara kurz z pek i
poprzestawiaa towary. W kocu nie zostao jej ju nic wicej do zrobienia. Posadzia wic
Kristine na kolanach i zacza opowiada jej bajk. Myli jej kryy jednak przez cay czas
wok tajemniczego mczyzny. Kim on waciwie jest? Tu przed zamkniciem wszed
znajomy gospodarz z ssiedztwa po jakie drobne sprawunki, a take po ig do atania sieci
oraz par haczykw. Maria wrzucia wszystko do torebki z szarego papieru, a podajc j
klientowi, zapytaa:

- Poyczyby mi dzi konia? Chciaabym si wybra do Indianne i Torsteina.


- Do doktora? Chyba nie jeste chora? - zapyta gospodarz przestraszony.
- Nie, po prostu nie widziaam Indianne od pogrzebu Kristiana.
- Oczywicie, Mario! Moesz poyczy konia - zapewni popiesznie. -Przyjd, jak
tylko tu skoczysz.
- Dzikuj. Twoje sprawunki!
Umiechn si i podzikowa, doskonale wiedzc, e nie da jej pienidzy.
Za to, e poycza jej konia, pozwalaa mu czsto robi za darmo jakie zakupy.
Po poudniu zacza si szykowa do wyjcia. Podekscytowana, wyja czyst bia
bluzk i zielon spdnic. Szukajc czystych poczoch, pogadzia pudeeczko. Wzia je do
rki, ale nie otworzya. W rodku leao zote serduszko, ktre dostaa kiedy na Boe
Narodzenie od Olava. Jedyne wita, ktre obchodzia razem z Pederem. Schowaa z
powrotem pudeeczko i zasuna szuflad. Nie ma sensu poddawa si takim wspomnieniom,
bo tylko sprawiaj bl.
- Rozczeszemy woski? - zapytaa creczk, ktr ubraa w granatow sukienk z
duym biaym konierzykiem.
- Nie! - potrzsna stanowczo gwk Kristine.
- Tylko troszeczk - rzeka agodnie i ostronie uczesaa j swoj szczotk. - Chc,
eby adnie wygldaa. Jak mylisz, co Indianne powie, kiedy j odwiedzimy? Ucieszy si?
- Tak. adnie wygldam?
- Jak prawdziwy skarb - odrzeka Maria, ukucna i pocaowaa creczk w nosek.
Kristine wyrwaa si i pobiega po swoj kurteczk.
Maria woya do torebki robtk, a take na wszelki wypadek suche pieluszki dla
Kristine. Creczka woaa, gdy chciaa usi na nocnik, ale w obcym domu lepiej mie co
na zmian.
Gospodarz czeka ju na ni. Przyprowadzi konia, po czym wprawnymi ruchami
zaprzg go do bryczki.
- Panienka wybiera si na przejadk? - zagadn Kristine, zerkajc na ni z
umiechem.
- Tak, do Indianne - odpowiedziaa rezolutnie dziewczynka.
- O, jak ty adnie ju mwisz. Pewnie dlatego, e masz na sobie tak eleganck
sukienk.
Kristine przytakna z powag, pogadzia sukienk, po czym dodaa: - I fryzur te
mam adn.

- No tak, nawet bardzo. Prawie tak samo adn jak moja, prawda? Kristine podniosa
gwk i przyjrzaa si uwanie sterczcym siwym wosom gospodarza, po czym rozemiaa
si i pokrcia gow. Mczyzna wybuchn miechem, odsaniajc braki w uzbieniu.
- Serdecznie dzikuj, e poyczye nam konia -odezwaa si z wdzicznoci Maria.
- A jakeby inaczej. Musisz przecie raz po raz gdzie si wybra - odpar i posadzi
Kristine w bryczce. - Nikomu z nas nie jest lekko, ale na ciebie spado wyjtkowo duo
nieszcz. Teraz jeszcze Kristian, bardzo mi przykro z powodu jego mierci.
- Tak... To bardzo smutne - odpowiedziaa Maria i usadowia si w bryczce.
Jej sowa zabrzmiay do nieporadnie, bo w popiechu nie zdoaa wymyli nic
innego, ale gospodarz pokiwa gow wyrozumiale i poprosi:
- Pozdrw doktora i jego maonk, o ile mnie pamitaj.
- Z pewnoci - umiechna si Maria i, chwyciwszy lejce, cmokna na konia. - Do
zobaczenia. Przed wieczorem wrcimy.
Kristine bya w doskonaym humorze, podpiewywaa i szczebiotaa co do siebie
przez ca drog. Maria spokojnie moga si odda rozmylaniom. Cieszya si na spotkanie z
przyjacik. W dziecistwie spdzay ze sob niemal kady dzie. Po przeprowadzce Marii
do Dalsrud, ich kontakty stay si rzadsze, ale przyja przetrwaa. Przypomniao jej si, jak
marudzia mamie gdy bya cakiem maa, eby pj do Heimly. - Oni tam chyba maj ju
ciebie dosy, mawiaa wwczas mama. - Codziennie tam si krcisz, jeszcze troch to ci
stamtd przegoni. Maria musiaa wic opowiada, jak wszyscy si ciesz na jej widok i z
jak serdecznoci j zawsze witaj. Czasami troch koloryzowaam, pomylaa rozbawiona,
bo wprawdzie Jakob zawsze cieszy si, gdy j widzia, z Ragn jednak bywao rnie.
- Popatrz, mamo! - zawoaa Kristine, pokazujc palcem krow na polu.
- Tak, widz, krowa - pokiwaa gow Maria. - A widzisz domek tam daleko? Kristine
przytakna.
- Tam mieszka Indianne. Jak mylisz, zastaniemy j?
- Tak. A jest tam kotek?
- Nie, chyba tylko ciocia Elizabeth w Dalsrud ma kotka. - Maria pocigna lejce i
skrcia na dziedziniec przed domem doktora. Ledwie bryczka si zatrzymaa, a ju Indianne
zdya wyj na schody. Wygldaa jak zawsze piknie, ubrana w niebiesk sukni,
dopasowan w szczupej talii. Obcise rkawy zakoczone byy bufkami. Do twarzy jej w tym
kolorze, pomylaa Maria bez cienia zazdroci. Przyjacika zawsze wyrniaa si urod.
Szkoda tylko, e kulaa.
- Witam - zaszczebiotaa Indian. - Zapraszam do rodka.

Skina na parobka, ktry pojawi si niemal natychmiast, i poprosia, by zaj si


koniem. Zaraz jednak zwrcia si znw do goci:
- Och, jak mio, e si wybraycie do nas. Tak dawno ju nie miaymy okazji sobie
porozmawia, Mario!
Weszy do przytulnego salonu, w ktrym panowaa czysto i porzdek. W
pomieszczeniu znajdowao si wiele ozdobnych przedmiotw, wrd ktrych Maria
dostrzega nowe. W oknie stay roliny doniczkowe, za wiksze donice ustawione zostay na
stoliczkach. Maria bya ciekawa, skd Indianne bierze te wszystkie roliny, ale jako nie
zdobya si na to, by zapyta. Zapewne zawdziczaa je Torsteinowi, ktry dziki swoim
znajomociom, otrzymywa poczt najrniejsze rzeczy z caego kraju.
- No i co tam u was sycha? - zapytaa Indianne, gdy usiady, i popatrzya na Mari
swymi ciemnymi oczami.
- Dzikuj, wszystko dobrze.
- Powinnam zajrze do Dalsrud, ale... - Zamilka, bawic si czarn koronk przy
rkawie. - Tak trudno rozmawia z ludmi pogronymi w aobie. Widziaam na pogrzebie,
z jakim trudem Elizabeth stara si nie da po sobie pozna, e bardzo cierpi.
- Ju z ni troch lepiej. Czas leczy rany. Ty, jako ona doktora, powinna o tym
wiedzie najlepiej - zamiaa si krtko Maria. Indianne przytakna i dodaa:
- Ale jako pani doktorowa wiem rwnie, e gbokie rany pozostawiaj okropne
blizny.
- To prawda, ale Elizabeth jest silna. Da sobie rad. Oczywicie, podobnie jak my
wszyscy, zawsze ju nosi bdzie w sercu tsknot za Kristianem, w kocu by to jej m.
- Ciebie Kristian traktowa niemal jak crk, prawda?
Maria pokiwaa gow, ale zamilka, bowiem do salonu wesza suca z kaw i
ciastkami. Dopiero, gdy po chwili znikna, stawiajc bezgonie kroki, Maria odpara:
- To prawda, Kristian by dla mnie jak ojciec. Ale zmiemy prosz temat. Indianne
umiechna si:
- A co tam u ciebie, Kristine?
- Dobrze - odpowiedziaa dziewczynka, popijajc sok i przegryzajc ciasto.
- Jak zjesz, to co ci poka - obiecaa Indianne.
- A co?
- Zobaczysz pniej.
Kristine umiechna si i bez marudzenia siedziaa posusznie przy stole. Indianne
tymczasem opowiedziaa jej to i owo, kto si ma ku sobie, a kto si rozsta, nie zdywszy si

zarczy lub pobra. Opowiadaa te, e Torsteina wezwano do krowy, ktra nie moga si
ocieli, i szczliwie udao mu si pomc przyj na wiat cielciu.
Na chwil Maria zapomniaa o smutkach i kopotach. Poczua si tak, jakby czas si
cofn do chwil, gdy nie miay adnych trosk A moe i wwczas miay swoje zmartwienia? Z
Indianne tak atwo si rozmawiao. Znay si tyle czasu, e nie musiay nic przed sob
udawa.
- Mog zobaczy, co masz? - zapytaa Kristine niemiao, patrzc bagalnie na
Indianne.
- Tak, teraz zobaczysz. Chod! - Indianne wstaa, podaa dziewczynce rk i
zaprowadzia j na drugi koniec salonu. Maria wycigna szyj zaciekawiona.
- Popatrz, kocitka. Czy nie s liczne?
- Och! - westchna z zachwytem Kristine i ukucna przy skrzynce.
- Trzymacie w domu koty? - spytaa Maria zaskoczona.
- Tak, jako nie mogam patrze na to obojtnie, gdy leay w stodole -zamiaa si z
samej siebie. - Moliwe, e mam troch za mikkie serce, ale co to komu szkodzi.
- Caa ty - umiechna si Maria. - Ane powinna to zobaczy. Ona to najchtniej
pooyaby je we wasnym ku.
Indianne pogaskaa Kristine po gwce, zapowiadajc:
- Moesz je pogaska, ale bardzo ostronie. Tylko nie rb im krzywdy. Pokazaa, w
jaki sposb mona je dotyka.
Maria zobaczya, e creczka siada przy skrzynce i pooywszy rczki na kolanach,
wpatruje si w mae kbuszki. Nie byo niebezpieczestwa, e zacznie je dotyka.
Kiedy Indianne wrcia do stou, Marii przypomnia si dziwny mczyzna, ktry
odwiedzi jej sklep, i opowiedziaa o nim Indianne.
- Powiedzia, jak si nazywa? - zapytaa Indianne.
- Nie, ale wiedzia, jak ja si nazywam.
- Mg usysze, jak kto powiedzia: - Maria ze sklepu.
- Moliwe, ale wiedzia te, e jestem samotna i mam crk.
- To mg te od kogo usysze.
- Tak, ale... Byo w nim co dziwnego, co, co... - Nie wiem, jak to wyjani.
- Przystojny? - zapytaa Indianne, patrzc na ni rozbawionym spojrzeniem.
- Waciwie tak.
- Zakochaa si? Maria zakrztusia si kaw i musiaa odkaszln.
- No nie, Indianne, bd powana. Co ci przyszo do gowy. W tej samej chwili z

korytarza doleciay jakie gosy.


- Spodziewasz si kogo? - spytaa Maria.
- Nie. - Indianne podniosa si i posza zobaczy, kto przyszed. Usyszawszy miech,
Maria od razu rozpoznaa gos Elen.
- Ty tutaj? - powitaa j ona Olava, zatrzymujc si w drzwiach, a umiech na jej
ustach niemal natychmiast zgas.
- Jak wida - odpowiedziaa krtko Maria, ale widzc zdziwione spojrzenie Indianne,
dodaa nieco lejszym tonem: -Musimy si spotyka od czasu do czasu, by wymieni si
nowinkami. Nie chciaa, by Indianne domylia si, e co jest nie tak.
- To prawda - umiechna si sztucznie Elen i usiada na krzele. - Jak tu piknie
pachnie! - dodaa i pochylia si nad stoem, by popatrze na ciasto. - Sama pieka?
- Nie - pokrcia gow Indianne. - To moje suce si tym zajmuj, cho staram si
te wcza do prac domowych. W Heimly wszystko dobrze?
- Bardzo dobrze - odpara Elen z umiechem i, unoszc podbrdek, spojrzaa z ukosa
na Mari.
- Nie rozumiem. - Indianne uniosa brwi.
Elen zamilka, jakby chciaa przeduy moment napicia. Suca przyniosa
tymczasem filiank dla Elen i zaraz znikna. -Wyglda na to, e niebawem powikszy si
nam rodzina - rzeka Elen.
- O! - rozpromienia si Indianne. - Opowiadaj!
- Spodziewam si dziecka - oznajmia Elen, gadzc si po brzuchu i zerkna
triumfalnie na Mari.
Ta za poczua si tak, jakby caa krew odpyna jej z gowy. Elen urodzi dziecko?
Jeli to prawda, ojcem dziecka nie moe by Amund, bo byaby ju w szstym miesicu.
Gdzie z daleka dolecia do niej wybuch radoci Indianne.
- Gratuluj, Elen. Pomyl tylko, zostan wreszcie cioci! Ciocia Indianne, czy nie
brzmi to adnie?
- Wspaniale - przytakna Elen. - Mamy nadziej, e urodzi si chopiec, dziedzic,
ktry przejmie po nas dwr.
- Och, guptasie - zamiaa si Indianne. - Do tej pory minie jeszcze wiele czasu.
Mwisz tak, jakbycie byli ju staruszkami.
- No, wiesz, dobrze mie spadkobierc.
Na twarzy Marii zastyg umiech. A bolay j szczki od udawania. Jak dugo zdoa
to wytrzyma? Olav spodziewa si syna, dziedzica Heimly. Robili to z Elen! Czy jej take

szepta sowa pene mioci? Zanurzajc palce w gstych wosach, caowa j namitnie? Czy
pieci jej piersi zachwycony, mwic, e nikt nie ma pikniejszego ciaa? Zazdro
przyprawiaa j o mdoci. Elen i Olav bd mieli dziecko, a on nie wie o istnieniu crki. Nie
wie, e jest ojcem maej Kristine...
- Pierworodny - doleciay do niej sowa Indianne.
- Owszem, moliwe, e z czasem bdziemy mieli wicej dzieci - mwia Elen. Czsto tak jest, e jak ju si jedno urodzi, to potem nastpuje prawdziwy wysyp.
Maria wzia si w gar. Napia si kawy, bo w gardle nagle cakiem jej zascho, i
owiadczya:
- Wspaniaa wiadomo! Mylelicie ju, jakie wybierzecie imi? Indianne rozemiaa
si.
- Chyba jeszcze za wczenie.
Elen zawtrowaa jej miechem, ale spojrzenie, jakie posaa Marii, mogoby zabi.
Mari przeszy dreszcz. Elen wci bya do niej wrogo nastawiona, a to dziecko
stanowio teraz jej atut.
Nie miaa pojcia, jak zdoaa zachowa pozory, ale gdy Kristine zacza marudzi,
poczua wewntrzn ulg.
- Chyba ju musimy wraca do domu - rzeka i podzikowaa uprzejmie za
poczstunek. - Mio byo porozmawia - dodaa, wstajc od stou. Ubraa si popiesznie, po
czym woya ubranka creczce.
- Zajrzyj wkrtce znw do mnie, Mario - poprosia Indianne.
- Ja te zapraszam. Wiesz, gdzie mieszkam - odpowiedziaa, ale nie zdobya si na to,
by skierowa te same sowa do Elen.
W drodze powrotnej do domu czua si tak, jakby w odku ciy jej kamie. Olav
nigdy do niej nie nalea, ale dopiero teraz zrozumiaa z ca moc, e stracia go na zawsze.

Rozdzia 13
Elizabeth zdawao si, e nigdy nie przestanie paka, a gboka aoba w kocu
doprowadzi j do cakowitego zaamania. Nic nie pomagay zapewnienia Jensa, e z czasem
bdzie lepiej, ani sowa Helene, ktra j przekonywaa, e czas leczy wszelkie rany. Nocami
niy jej si koszmary, a za dnia krya si, by mc rozpacza w samotnoci. Na zewntrz
przywdziaa nieprzeniknion mask. Wszyscy chwalili Elizabeth, e jest silna, ona jedna
wiedziaa, e to nieprawda. Ona, no i moe jeszcze Jens. Tylko on zna j na tyle dobrze, by
si domyla, co czuje w gbi serca.
Ale powoli, powoli, prawie niezauwaalnie, uporaa si mimo wszystko z najwiksz
rozpacz. Znw potrafia wspomina Kristiana z radoci, a nie wycznie ze zami. Tsknia
za nim wci rwnie silnie i nadal wiadomo, e ju nigdy go nie zobaczy, przyprawiaa j
o bl. Bya jednak w stanie wypowiedzie jego imi bez bolesnego ukucia w sercu. Zdarzao
si te czsto, e miaa si wraz z innym i z wypowiedzianego kiedy przeze artu i bawiy
j zdarzenia, w ktrych uczestniczy. Wielk pociech stanowia dla niej nadzieja, e kiedy
znw si spotkaj. A pki co, uznaa za swj obowizek dopilnowa Williama, pty nie
doronie i si nie usamodzielni, a take wyda Ane za m za Trygvego i zapewni modym
dobry start w ycie.
Nie chciaa ich opuszcza, pki si nie zestarzeje i nie nasyci yciem. A to jeszcze
troch potrwa.
Tego dnia, pod koniec maja, we dworze zapanowao oywienie. Czekali na przybycie
lensmana, ktry mia odczyta testament. Przed jego wizyt naleao wic przygotowa
wszystko tak, by mogo si to odby zgodnie z prawem.
Elizabeth miaa pracowite suce, ale mimo wszystko najbardziej ufaa sobie, dlatego
te musiaa wszystkiego osobicie dogldn. W salonie ustawiono osobny st, przy ktrym
mia usi lensman i rozoy tam swoje dokumenty. Naprzeciwko sta rzd krzese, a obok
drugi st, przy ktrym zaplanowano poczstunek
Elizabeth czua w sobie lekki niepokj. Syszaa, e przy odczytywaniu testamentu
mog wynikn niekiedy szokujce niespodzianki. Czy Kristian co ukrywa? Moe jakie
dziecko, o ktrym nie miaa pojcia? A moe okae si, e dokona podziau majtku, ktry
cho zgodny z prawem, wyda im si niesprawiedliwy? Zawstydzia si wasnych myli i,
rozkojarzona, poprawia obrus. Frapowao j, dlaczego Kristian tak wczenie sporzdzi
testament. Przecie by jeszcze mody, mia zaledwie trzydzieci dziewi lat i rzadko
chorowa.

- Mog posiedzie z wami, jak bdzie czytany testament? - zapyta William. Elizabeth
drgna, bo nie syszaa, kiedy syn wszed do salonu.
- Moesz. Wszyscy bd, wiesz.
- A potem dostaniemy sok?
- Tak, sok, ciasto i kanapki.
- Kaszy nie?
- Nie, dzi nie - zamiaa si Elizabeth.
- Musz powiedzie o tym Signe - zawoa i znikn rwnie szybko, jak si pojawi.
Elizabeth wzia do rki fotografi z Kabelvaag, na ktrej Kristian z powan twarz
sta obok niej. Jak mio spdzili tamten dzie na jarmarku! Odstawia fotografi na miejsce i
signa po inn, zrobion latem podczas sianokosw. Na niej te by Kristian.
- Tskni za tob - wyszeptaa, dotykajc palcem jego ust.
- Elizabeth! - usyszaa gos Helene, a gdy popiesznie skierowaa si na korytarz,
suca dodaa: - Idzie Maria. Ale, tak si zastanawiam, czy rozoy serwetki, skoro bdzie
tylko kawa i ciasto?
- Roz - odpowiedziaa Elizabeth roztargniona, podchodzc do siostry, ktra wanie
pojawia si w drzwiach. Miaa na sobie ciemnozielon sukni bez adnych ozdb. Prost i
eleganck.
- Uszya sobie now sukni? - spytaa Elizabeth. Maria skina gow, a stawiajc
Kristine na pododze, odpowiedziaa:
- Tak, z tego, co zostao, wysza jeszcze sukienka dla Kristine. Lensman ju
przyszed? - dopytywaa si, wieszajc szal na oparciu krzesa. Elizabeth pokrcia gow.
- Jeszcze nie, ale spodziewamy si go lada chwila. Weszy do kuchni, gdzie panowa
gwar i oywienie.
Na stole sta talerz z ciastem i kanapkami, pachniao: kaw i smacznym topionym
serem, solonym misem, szynk i tym serem. Dzieci z Dalsrud powitay Kristine
rozpromienione i od razu zaprosiy j do zabawy. Lars wycign rk, by ukradkiem chwyci
kanapk, ale Helene zgromia go wzrokiem.
- Wiesz, Elizabeth, musz ci co opowiedzie - zacza Maria.
- Tak? - umiechna si.
- Jaki czas temu pojawi si u mnie w sklepie nieznajomy mczyzna. Byo w nim
co dziwnego, nie potrafi tego okreli. Wiedzia, kim jestem. Gdy tak si nad tym pniej
zastanawiaam, to pomylaam...
- Elizabeth popatrzya na ni z uwag i zapytaa:

- A jak wyglda?
- Idzie lensman - oznajmia Lina i popiesznie rozwizaa fartuch.
- Dzieci, teraz musicie by grzeczne - upomniaa ca gromadk Helene i poprawia
fryzur. Elizabeth wysza na schody i wycigna rk na powitanie, mwic:
- Dzie dobry! Dzikuj, e powicie swj czas, by zoy nam wizyt.
- Takie mam obowizki - odpar, odkadajc kapelusz na stoliku. Na t okazj woy
elegancki strj, garnitur i brokatow kamizelk. Na opasym brzuchu odznacza si pikny
srebrny acuszek od kieszonkowego zegarka.
Elizabeth wskazaa mu drog do salonu i miejsce, gdzie moe usi. Gdy lensman
zacz wykada swoje dokumenty, Elizabeth wrcia do kuchni i rzeka:
- Jeli jestecie gotowi, to idziemy. Nie kamy lensmanowi zbyt dugo czeka. Kaw
wypijemy pniej.
Nim wszyscy si usadowili i ustao szuranie krzese, mina dusza chwila, Elizabeth
wzia Williama na kolana, by mie pewno, e nie bdzie rozrabia.
Lensman odchrzkn i powid spojrzeniem po zebranych, po czym powiedzia:
- Kristian zjawi si u mnie ktrego dnia, zanim wypyn wraz z innymi rybakami na
zimowe owiska, i oznajmi, e chce spisa testament. Zapytaem oczywicie, dlaczego, bo
przecie nie by jeszcze ani w podeszym wieku, ani nie narzeka na zdrowie. - Lensman
urwa na chwil, jakby stopniowa napicie, po czym podj na nowo: - Odpowiedzia mi:
-Morze nie pyta o wiek, zabierajc rybakw. Nikt z rybakw nie ma pewnoci, e powrci do
domu. W taki sposb uzasadni, dlaczego chce od razu spisa testament. Co prawda
zapewnia wwczas, e zamierza jeszcze troch poy, a jak bdzie trzeba, zawsze mona
przecie sporzdzi nowy dokument... - Lensman odchrzkn. -Teraz rozumiem jednak, e
zapewne przeczuwa, i co mu si stanie.
Elizabeth przeszy ciarki po plecach. Wpatrujc si intensywnie we wasne paznokcie,
zastanawiaa si, czy Kristian naprawd tak myla, a jeli tak, to czemu nic jej o tym nie
powiedzia. Znaa jednak odpowied. Nie chcia przysparza jej zmartwie.
Lensman znw odchrzkn i, woywszy na czubek nosa binokle, otworzy
zalakowany dokument i zacz odczytywa jego zawarto.
Dwr oczywicie przypad w udziale Elizabeth, a po niej przej go mia
William.
Ane, moja przyrodnia siostro, a zarazem crko! Dla ciebie odoyem pewn sum
pienidzy, dziki ktrej bdziesz moga y dostatnio wraz ze swoim maonkiem.

Gdy lensman wymieni kwot, Elizabeth a si przerazia jej wysokoci. Lensman


czyta za dalej:
- Mario, odkd przybya do Dalsrud, traktowaem ci jak modsz siostr. Zdaje si,
e powiedziaem Ci co takiego podczas Twojego przyjcia z okazji konfirmacji. Jedlimy
wtedy razem naleniki z jagodami, pamitasz?
Maria kiwna gow i szybko wytara oczy. Kiedy lensman czyta tre testamentu,
Elizabeth miaa wraenie, e syszy gos Kristiana. Zupenie, jakby znw si pojawi wrd
nich. Maria otrzymaa take wysok sum.
- Z Bertine, moj kuzynk z Bergen, omwiem ju wczeniej spraw spadku.
Owiadczya, e ma wszystko, czego jej potrzeba, i nie chce, bym jej cokolwiek zapisywa.
Skro tak postanowia, niech tak bdzie.
Jensie! Przez wiele lat bye moim wielkim rywalem. Moja zazdro narodzia si ju
wwczas, gdy oenie si z Elizabeth i zamieszkalicie w Dalen. Po katastrofie dowiedziaem
si, e yjesz, ale zataiem to przed Elizabeth, czego nie moga mi dugo wybaczy.
Oczywicie, nie mam jej tego za ze. Przeciwnie. Ty jednak, Jensie, przyje to inaczej. Nigdy
nie chowae do mnie urazy. Ju taki jeste wielkoduszny. Pozostawiam take tobie pewn
sum pienidzy. Wystarczy, bycie z Lin yli par lat beztrosko.
Lensman wymieni znw do znaczn sum. Elizabeth zerkna na Jensa, ktry
siedzia z pochylon gow i wzrokiem wbitym w podog. By moe zawstydziy go te
wszystkie pochway.
- Dodatkowo przekazuj Ci mj n, ktry zostawiam u lensmana. Chciabym, eby
trafi w Twoje rce.
Lensman podnis wysoko pikny n ze srebrn rkojeci, by wszyscy mogli
zobaczy.
- Helene, jeste dobr przyjacik mojej ony, a przebywasz w Dalsrud, odkd
sigam pamici. Zwykle bez oporw mwisz prawd prosto w oczy. Bardzo to w Tobie ceni.
Polubiajc Larsa, podja suszn decyzj. Bardzo jestem do Was obojga przywizany.

Oni take dostali okrg sumk.


Kiedy ten testament zostanie odczytany, mnie ju z Wami nie bdzie. Mam jednak
nadziej i modl si o to, bycie pozostali w zdrowiu i nie rozpaczali nade mn. Przecie
pewnego dnia znw si spotkamy.
Elizabeth przeykaa lin, by si nie rozpaka, ale miaa wraenie, e zaklinowao jej
si gardo i pieko j pod powiekami.
Lensman zaszeleci papierami. W salonie zapanowaa cisza. Wszyscy siedzieli
pogreni we wasnych mylach. Pierwsza wstaa Ane i oznajmia, e przyniesie kaw.
Helene i Lina wyszy za ni do kuchni, mwic chrem, e jej pomog.
Jens dugo oglda n odebrany od lensmana.
- Czy Jens jest smutny? - wyszepta William.
- Pewnie mu przykro, e tata nie yje - odpara Elizabeth.
- Pjd go pocieszy - owiadczy chopczyk i nim zdya go powstrzyma,
zeskoczy z kolan mamy.
- Jensie, tylko nie pacz! Zapomniae ju, co mi powiedziae, gdy byem smutny?
- Pamitam - odpar Jens, podnoszc wzrok. - Twj tata nie odszed na zawsze,
chocia go nie widzimy. William umiechn si i pokiwa gow.
- A teraz zjemy ciasto. Jak chcesz, to dam ci troch soku, eby nie musia pi tej
niedobrej kawy.
- Bardzo dzikuj - rozemia si Jens. - Ale wypij sobie swj sok.
- No, jak chcesz.
W tej samej chwili William zauway, e Kathinka wzia bez pytania jak jego
zabawk, wic czym prdzej pobieg zrobi z tym porzdek. Przy kawie rozmawiali
oczywicie o Kristianie i jego testamencie. Wszyscy byli zaskoczeni, jak wiele pozostawi i
jak szczodrze wszystkich obdzieli.
- Wydaje mi si, e nam sucym nic si nie naley - rzeka Helene.
- Mnie te - popara j Lina. - Co my zrobimy z tymi pienidzmi, Jensie?
- Zadecyduj.
- Moe kupimy sobie krow?
- Dobrze.
- A ja chc, ebymy zaoszczdzili te pienidze. Bd dla Kathinki, gdy doronie oznajmia Helene, a Lars jej przytakn. - To, co mamy, starczy nam na ycie - dodaa.

Lensman skierowa rozmow na inne tory. By ciekaw, jakiej pogody mona si


spodziewa latem. Wszyscy mieli nadziej na soneczne dni, bo od tego zaleao, czy zdoaj
zgromadzi wystarczajco duo paszy dla zwierzt. Skoro jednak wiosna jest do ciepa,
udzili si, e adna pogoda utrzyma si te latem.
Lensman nie przeciga swojej wizyty i niebawem poegna towarzystwo. Elizabeth
odprowadzia go na schody, ucisna mu do i jeszcze raz podzikowaa za przyjcie.
- To drobiazg - rzek uprzejmie i uchyli kapelusza. Elizabeth zamkna za nim drzwi i
wrcia do kuchni, gdzie suce ju si zabray za sprztanie. Trzeba byo pozmywa i
pochowa jedzenie. Elizabeth przypomniao si, e nie dokoczya z Mari rozmowy, wzia
j wic na bok i zagadna:
- Mwia o jakim mczynie, ktry by u ciebie w sklepie.
- A, tak - odpara Maria. - Nie wiem... rozmawia ze mn tak, jakby mnie zna.
Oczywicie mg sysze od kogo, jak mam na imi i e samotnie wychowuj Kristine, ale...
- zamilka.
Elizabeth przygldaa jej si intensywnie. On o tym wszystkim wiedzia? Maria
pokiwaa gow.
- Jak on wyglda?
- Wysoki, szczupy i elegancko ubrany, jakby wybiera si gdzie z wizyt. Zdaje si,
e mia na gowie kapelusz. Wyrnia si wygldem, a sdzc po dialekcie, pochodzi z
poudniowej Norwegii. Elizabeth zapatrzya si przed siebie zamylona.
Opis pasowa do mczyzny, ktrego ujrzaa przelotnie w czasie pogrzebu.
- E, nie myl ju o tym - odrzeka. - Na pewno przyjecha odwiedzi tu krewnych.
W tej samej chwili do kuchni wesza zapakana Kristine i wycigna rce do mamy.
- Ja jej w kadym razie nie popchnem - tumaczy popiesznie William z oczami
wielkimi jak guziki.
- Wanie, e ty - naskarya Signe. - Widziaam. Zrobie tak - pokazaa, popychajc
Williama palcem.
- Przesta! - przerwa jej William i zapa za rudo-blond wosy.
- Teraz to ju si uspokjcie, dzieci! - nakrzyczaa Elizabeth, rozdzielajc maluchy. Jestecie ju duzi i macie si opiekowa modszymi. Rozumiecie? Pokiwali gowami
zawstydzeni i spucili wzrok.
- To dobrze.
Po chwili Kristine chciaa si ju znowu z nimi bawi. Elizabeth rozmylaa przez
chwil o nieznajomym mczynie. Kim jest i czego chce? Ogarn j niepokj, wic szybko

porzucia te myli.

Rozdzia 14
Czerwcowe soce przygrzewao mocno na bezchmurnym bkitnym niebie. Z
poronitego traw wzgrza dolatywa wesoy miech dzieci, ktre bawiy si razem z Ane.
Elizabeth, oparta o bielon cian budynku, zerkaa na nie raz po raz, robic na drutach
skarpetk. Obok leaa ju gotowa para dla Williama, te za przeznaczone byy dla Ane.
Crka nie przepadaa za robtkami rcznymi i wykrcaa si od dziergania.
Mczyni zajci byli prac. Wyjli kosy, ktre przed sianokosami naleao naostrzy,
i sierpy, ktre wymagay naprawy. Przez otwarte na ocie kuchenne okno, sczy si
smakowity zapach gofrw wieo upieczonych przez Helene i Lin.
Och, eby tak wszystkie popoudnia byy takie przyjemne, pomylaa Elizabeth
zadowolona i wycigna szyj, bo usyszaa chrzst k na drodze pokrytej drobnymi
kamykami. Jens i Lars przy osece take przerwali prac. Tylko z kuni dolatywao miarowe
stukanie. Elizabeth wstaa, by przywita gocia. Ane podesza do niej. Czekay razem, a
bryczka si zatrzyma, i dopiero wwczas podeszy do nieznajomego. Elizabeth skina gow
i popatrzya uwanie na siedzcego na kole mczyzn, ktry uchyli kapelusza, po czym
zszed i wycign na powitanie szczup do.
- Dzie dobry. Nazywam si Steffen Strand. Elizabeth przyjrzaa mu si badawczo.
Byo w nim co znajomego.
- Elizabeth Dalsrud - przedstawia si. - A to moja crka Ane-Elise.
- Ciesz si - rzek i ukoni si im obu.
- Czym mog suy? - zapytaa Elizabeth i w tym samym momencie uwiadomia
sobie, e to ten sam mczyzna, ktry mign jej na cmentarzu podczas pogrzebu Kristiana.
Co j jednak powstrzymao, by zdradzi, e go rozpoznaa.
Mczyzna tymczasem rozejrza si wok, i zasoniwszy usta doni, odkaszln, po
czym rzek:
- Syszaem, e zostaa pani wdow.
- Tak i co z tego?
- Pozwoli pani, e si przedstawi dokadnie. Jestem przyrodnim bratem Kristiana.
Elizabeth poczua, jak nogi si pod ni uginaj i przestraszya si, e upadnie.
Przyrodni brat? To niemoliwe. Kristian nigdy nie wspomnia, e ma jakie
rodzestwo. Czego ten czowiek chce? Swojej czci spadku? Tysice myli przemkno jej
przez gow. Zerkna na Ane i jej szeroko otwarte ze zdumienia oczy.
- Przyrodni brat, jak to? - zapytaa chrapliwie. - Prosz to dokadniej wyjani! Ma pan

na to jaki dowd?
Nie zdy odpowiedzie, gdy do Elizabeth podeszli mczyni. Przedstawia ich
popiesznie:
- To nasz parobek Lars, Trygve, narzeczony Ane i Jens... - urwaa. -Przedstawiam
wam Steffena Stranda. Zdaje si, e tak brzmi paskie nazwisko? - upewnia si, patrzc na
gocia. Skin gow.
- Pan twierdzi, e jest przyrodnim bratem Kristiana. Jens przyjrza mu si dokadniej,
podajc do na powitanie.
- Przyrodni brat? - powtrzy Lars.
- Rozumiem, e ta wiadomo jest dla was wstrzsem - rzek Steffen, umiechajc si
lekko. - Moe wyraziem si zbyt obcesowo, ale... -rozoy rce. - Nie znalazem innego
sposobu, by to uczyni. Rozumiecie, dugo si powstrzymywaem ze zoeniem tej wizyty.
Elizabeth pokiwaa gow. Rzeczywicie mino sporo czasu od pogrzebu, kiedy go zobaczya
na cmentarzu. A potem by te w sklepie Marii. Zapewne dokadnie si o wszystko wypyta,
dlatego tyle o niej wiedzia.
- Nie wejdziemy do rodka? - zapytaa Ane.
- Do rodka? - Elizabeth popatrzya na ni rozkojarzona. - Ale tak, oczywicie.
Najchtniej kazaaby temu czowiekowi jecha tam, skd przyby, ale naleao si
zachowa jak przystao na dobrze wychowanych ludzi. W kadym razie, pki nie usysz, o
co mu chodzi.
Dzieci zbiy si w gromadk i zaciekawione z daleka przypatryway si
nieznajomemu. Ane zabraa je ze sob do kuchni i rzeka cicho do matki.
- Powiem sucym, eby poday kaw.
Elizabeth wprowadzia Steffena do salonu i przez moment poaowaa, e nie usiedli
w kuchni razem z pozostaymi domownikami. Nieznajomemu naleao jednak okaza
szacunek. Siad na wskazanym miejscu, pooy kapelusz na stole, po czym wycign nogi i
przeczesa doni ciemne, ale nie takie czarne jak Kristiana, wosy.
- Bardzo przepraszam, zapomniaem zoy wyrazy wspczucia - rzek i utkwiwszy w
niej swe niebieskie oczy, poda rk.
Elizabeth udaa, e nie dostrzega wycignitej doni. Pierwszy szok min,
wyprostowaa si wic i, uchwyciwszy jego wzrok, zapytaa:
- Skd mam wiedzie, e jest pan przyrodnim bratem Kristiana? Rwnie dobrze moe
by pan oszustem.
Mczyzna wycign z wewntrznej kieszeni surduta jaki dokument i poda jej.

Elizabeth przelizgna wzrokiem po nazwisku, datach. Urodzi si sidmego czerwca tysic


osiemset czterdziestego smego roku, dwa lata przed przyjciem na wiat Kristiana. Ojciec
mia na imi Leonard. Przeczytaa cay dokument, po czym spojrzaa znw na gocia i
stwierdzia:
- Macie tego samego ojca, ale rne matki. Przytakn.
- Ojciec by onaty, matka wic urodzia mnie po kryjomu.
- Ale jak to?
- Ojciec zdradzi Rebekk... po prostu. - Steffen wzi metryk i skadajc j, doda: Leonard, oczywicie, nie chcia mie ze mn nic wsplnego. Moja mama te bya matk.
Zapaci jej za to, by milczaa. Na zawsze.
- Wic skd pan o tym wszystkim wie? - Elizabeth popatrzya na niego z powag.
Rozemia si, ale w jego miechu nie byo wesooci.
- Dorastaem w Christianii, trafiem do przytuku, a potem mnie adoptowano. Moi
nowi rodzice byli dobrze sytuowani i zaopiekowali si mn pod kadym wzgldem. Nigdy nie
robili tajemnicy z tego, e nie jestem ich biologicznym dzieckiem, ale te nigdy nie zdradzili
nazwiska moich prawdziwych rodzicw. Dopiero gdy umarli, postanowiem dowiedzie si
wszystkiego, co moliwe, o moim pochodzeniu.
- No i... - Elizabeth pstrykna palcami - Znalaz pan nas. Steffen pokrci gow.
- Nie, takie atwe to nie byo, ale nie chc zanudza wszystkimi szczegami.
Do salonu wesza Ane, niosc tac z pachncymi goframi, serem, topionym serkiem i
kaw. Zamilkli, gdy stawiaa wszystko na stole, ale gdy dziewczyna chwycia pust tac i
zamierzaa wyj, Elizabeth zapytaa:
- Nie. usidziesz z nami, Ane?
- Dzikuj, ale mam co do zrobienia w kuchni - odpowiedziaa z umiechem.
- Po co pan tu przyby? - zapytaa Elizabeth po wyjciu Ane.
- Chciaem zobaczy, jak mieszka mj ojciec. - Rozejrza si po salonie i doda: - To
bardzo pikny i zadbany dwr.
- Chodzi panu o spadek? - zapytaa wprost, nie bawic si w zbdne ceregiele. Kiedy
i tak musiay pa te sowa.
- Nie, mam wystarczajco duo - odpar rozbrajajco. - Ale rozumiem pani nieufno.
Pewnie na pani miejscu te bym tak myla. Jak ju wspomniaem, moi przybrani rodzice byli
dobrze sytuowani i odziedziczyem po nich cay majtek.
Go zwraca si do niej przez cay czas per pani, co byo jej na rk. Nie zamierzaa
si z nim zbytnio spoufala, pki nie dowie si czego wicej.

- Prosz si czstowa goframi, pki ciepe - rzeka, podsuwajc mu talerz. 168


- Bardzo smaczne - pochwali, przeknwszy ks i umiechn si. -Prosz przekaza
wyrazy uznania tej, ktra je pieka.
- Dlaczego nie podszed pan i nie przywita si na pogrzebie Kristiana? Zauwaya, e
drgn.
- Widziaa mnie pani?
- Tak.
- Uznaem, e to niestosowna chwila, by przedstawi moj histori. Caa rodzina bya
pogrona w aobie.
Ma racj, pomylaa Elizabeth. Na jego miejscu te by poczekaa. Mimo to
powiedziaa:
- Przecie to by pogrzeb paskiego brata?
- Nie znaem go.
Ojca te nie znae, pomylaa. A mimo to tu przyjechae. Na gos za powiedziaa:
- By te pan w sklepie u Marii jaki czas temu. Czemu przed ni si pan nie ujawni?
- Maria jest siostr pani, prawda?
-Tak.
Zamia si zawstydzony.
- Myl mi si jeszcze imiona, dlatego pytam. Chciaem najpierw porozmawia z pani,
dlatego nie powiedziaem, kim jestem. Uznaem, e tak naley.
- Moesz mi mwi po imieniu - rzucia z lekk irytacj w gosie. Denerwowaa j ta
ugrzeczniona rozmowa. Zreszt wszystko wskazywao na to, e Steffen jest rzeczywicie
bratem przyrodnim Kristiana, czas wic byo porzuci zbdne formuki.
- Gdzie mieszkae przez cay ten czas, Steffenie?
- U znajomego w ssiedniej wsi.
Elizabeth signa po gofrowe serce i jada powoli. Zastanawiaa si, czy nie jest
nadmiernie podejrzliwa. Ciekawe, czy Steffen ma jakie prawo do spadku. Pewnie nie do
dworu, ale moe do jakiej sumy pienidzy lub zabudowa. Sdzc po stroju, by zamony.
Nosi ubrania o modnym kroju uszyte z eleganckiej tkaniny. Ale to syn Leonarda! Moe
odziedziczy po ojcu z natur?
Zawstydzia si swych myli. Przecie Ane te jest crk Leonarda!
Boe, on jest przyrodnim bratem Ane!
Postanowia da mu szans. Moe nie kama, mwic, e chcia zobaczy, gdzie
mieszka jego ojciec.

- Rebekka umara bardzo modo - wyjania.


- Syszaem - odpar.
- Z pewnoci wiesz te ju wszystko o Leonardzie?
- Sdz, e sporo. Pytaem wielu ludzi.
- Domylam si. Jakim by czowiekiem?
- Chyba go znaa? - odrzek zdziwiony i popatrzy na ni kpico.
- Owszem, ale chc usysze twoje zdanie.
- Nie, moje zdanie, ale to, co usyszaem - poprawi j. - Podobno by to diabe w
ludzkiej skrze, mwic agodnie. Wiem take, e jest ojcem twojej crki.
Elizabeth zadraa rka i kilka kropli kawy spado jej na sukni. Udawaa, e tego nie
zauwaa.
- Owszem jest, ale o tym si nie mwi. Nie mwi -powtrzya twardo.
- Rozumiem.
- To dobrze.
- Podoba mi si, Elizabeth, e jeste taka bezporednia - rzek z umiechem i
przyglda jej si dugo w milczeniu. Poczua si niepewnie.
- Myl, e Kristianowi te si to podobao, o ile by do mnie podobny. Wzruszya
ramionami i popia kaw, ktra ju nieco ostyga. Nie miaa ochoty rozprawia na temat
wsplnego poycia z Kristianem, podsuna wic gociowi talerz z goframi.
- Poczstuj si.
- Dzikuj.
- Dugo zamierzasz zosta tu, na Pnocy?
- Jeszcze nie zdecydowaem. Zapewne dopki nie zaspokoj swojej ciekawoci.
Bardzo chciabym was pozna. Zyskaem przecie cakiem now rodzin.
- Mog zapyta z czego yjesz?
- Z rachunkw.
- Sucham?
- Prowadz ksigi rachunkowe.
- Ach tak.
Elizabeth nie pytaa o wicej. Po pierwsze przypuszczaa, e to mao interesujce, a po
drugie nie znaa si na tym.
- Wanie dlatego mog sobie pozwoli na to, by co jaki czas wzi troch wolnego doda.
Pokiwaa gow, udajc, e rozumie. Popijaa kaw i rozwaaa jego sowa. Po

krtkim wahaniu zapytaa:


- Miaby ochot zamieszka tu na troch? Umiechn si i odstawi filiank na
spodek.
- Stokrotne dziki za t propozycj, ale musz chyba odmwi.
- Dlaczego? - zapytaa, prbujc ukry zdumienie, ale nie wiedziaa, czy jej si to
udao.
- Nie mog wymaga takiego powicenia. Jestem dla was obcy i... -urwa z nieco
zrezygnowan min -...i nic nie wiem o pracy w gospodarstwie. Troch mi gupio z tego
powodu, ale dorastaem w miecie.
- Nie proponuj ci posady parobka, tylko zapraszam ci jako gocia. Wyranie bi si z
mylami.
- Jeste pewna, e inni na to przystan?
- A dlaczego nie? Zreszt tak czy inaczej, to ja tutaj rzdz - odpara, a po chwili
zastanowienia dodaa agodniej: - Powiedziae, e przybye tu, by pozna swoich krewnych.
Teraz masz szans. Jestem pewna, e pozostali take to doceni.
- W takim razie dzikuj za zaproszenie - odrzek i ucisn do Elizabeth. Oczywicie, postaram si pomaga w miar moliwoci, doo si te do wyywienia.
Wprawdzie nie potrafi naowi ryb, ale zawsze mog co kupi w sklepie.
- W porzdku - rozemiaa si Elizabeth rozbawiona.
- A moe Maria bdzie potrzebowa pomocy przy rachunkach?
- Moesz j o to zapyta. Wsta.
- To ja moe pojad po swoje rzeczy. Zobaczymy si pniej.
- Jed! - rzeka Elizabeth i odprowadzia go do drzwi. Z kuchni dolatyway odgosy
pogawdki sucych i przekomarzanie dzieci. Umiechn si szeroko.
- Nie mog si doczeka, by was wszystkich dobrze pozna. Elizabeth nie
odpowiedziaa. Staa w drzwiach, pki nie odjecha, a potem wrcia do domownikw.
- No i kto to waciwie by? - zapyta Jens.
- Syszae, co mwi: brat przyrodni Kristiana.
- To znaczy, e i mj brat przyrodni - uwiadomia sobie nagle Ane, popijajc kaw.
- Zgadza si.
- Pojecha ju? - chciaa wiedzie Helene.
- Przywiezie swoje rzeczy i zamieszka tu u nas na troch.
- Tutaj? - Jens a si wzdrygn. - Przecie to obcy czowiek, Elizabeth. Uwaasz, e
to rozsdne? Dlaczego on pojawi si dopiero teraz? Elizabeth usiada. Uznaa, e najlepiej

bdzie opowiedzie to wszystko, czego si dowiedziaa od Steffena.


- Posuchajcie...
Elizabeth siedziaa przytulona policzkiem do krowiego boku, nasuchujc burczenia w
brzuchu zwierzcia. Mleko tryskao z wymion do niemal penego ju wiadra. Trzeba bdzie
zaraz je oprni. Mylaa o rozmowie, jak wczeniej odbyli w kuchni. Pozostali domownicy
sceptycznie odnieli si do tego, by Steffen zamieszka w Dalsrud, zwaszcza Jens.
- Nie masz przecie pewnoci, e to nie jest oszust
- tumaczy. - Skd wiesz, e dokumenty, jakie ci pokaza, nie s faszywe?
- Widziaam stemple - odpara. - A zreszt, po co miaby oszukiwa? Nie zaley mu na
pienidzach. Poza tym, na ile si orientuj, raczej nie ma prawa do spadku. A jeli si upomni,
to sta mnie, by mu troch odstpi.
- Nie podoba mi si to - rzek Jens.
- Ani mnie - mrukn Trygve. Lars pokiwa gow na znak, e si z nimi zgadza.
- Przestacie - rzeka Elizabeth zrezygnowana. -Nikt mnie nie poprze? Kobiety
zapewniy:
- Jestemy po twojej stronie. - Ten Steffen wyglda na cakiem miego czowieka stwierdzia Helene, a Lars spojrza na ni podejrzliwie.
- To mj krewny - rzeka Ane i si wyprostowaa. Na chwil zapanowao milczenie.
Nawet dzieci si nie odzyway.
- Cokolwiek bycie sobie nie myleli, od teraz Steffen jest gociem w Dalsrud, wic
bardzo prosz, zachowujcie si jak ludzie - oznajmia Elizabeth stanowczo.
- Czybymy na co dzie zachowywali si inaczej?
- mrukn Lars ze wzrokiem wbitym w kubek z kaw. Elizabeth prychna, ale nie
odpowiedziaa. Poczua
si niemal dotknita, e mczyni nie ufaj Stef fenowi. Przecie to mimo wszystko
krewny Kristiana. Stumia westchnienie. Nieatwo jej byo w ostatnim czasie. Tyle decyzji
musiaa podejmowa samodzielnie. Przedtem miaa Kristiana, ktry j wspiera i z ktrym
zawsze moga si naradzi.
- S zazdroni - wyszeptaa Helene, gdy zostay same.
- Jak to?
- Steffen jest przystojny. Boj si konkurencji.
- Ale moja droga, przecie wszystkie jestecie matkami!
- Mczyni nie myl w taki sposb. Boj si porwna.
Elizabeth dugo mylaa nad sowami Helene i zastanawiaa si, czy Jens obawia si,

e zainteresuj j inni mczyni i dlatego tak bardzo si sprzeciwia, by Steffen zamieszka


we dworze? Wstaa i ostronie przecedzia mleko przez czyst cierk.
- Steffen przyjedzie niedugo? - zapyta William, cignc j za rami.
- Myl, e tak. Wkrtce powinien tu by. Pojecha tylko po swoje rzeczy.
- A gdzie on bdzie spa? - docieka William, odsuwajc si do pustej zagrody dla
owiec.
- W pokoju gocinnym.
- On jest te moim bratem przyrodnim?
- Nie, dla ciebie jest przyrodnim wujkiem.
- Dla Signe te?
- Nie.
- Siiigne! - wrzasn chopiec, a echo ponioso po oborze, a krowy szarpny bami
sposzone. - Steffen jest tylko moim wujkiem! Dziewczynka wydawaa si nieco zakopotana.
W rczce ciskaa wizk siana, ktr przyniosa dla konia.
- Ale poycz ci go czasem - doda Wiliam wspaniaomylnie. Elizabeth podesza do
okienka, usyszawszy dolatujcy z zewntrz haas, i oznajmia:
- Przyjecha.
Kolacj jedli w kuchni. Elizabeth zaparzya herbaty i zamiast kaszy kazaa poda
kanapki. Postanowia w duchu, e to wyjtkowo. Nie zamierzaa bowiem zmienia
zwyczajw ze wzgldu na gocia.
Kufer podrny Steffena sta, pki co, w korytarzu. Chyba jeszcze nigdy nie widziaa
tak wielkiego kufra.
Steffen odnalaz si rwnie szybko w kuchni, jak w salonie pord wycieanych
mebli i ozdb. Opar okcie na stole, podobnie jak inni mczyni, i tak jak oni trzyma
filiank w doniach, a nie za uszko.
Elizabeth obserwowaa go dyskretnie podczas posiku, dzieci za przyglday mu si
otwarcie z ciekawoci, prawie si nie odzywajc.
Steffen chyba to zauway, bo sam zagadn Williama:
- Ale ty duy! Prawie dorosy mczyzna. Pewnie te znasz si na pracy w
gospodarstwie?
William pokiwa gow i pokaza na rczce cztery palce. Steffen zrobi wielkie oczy.
- Co? Masz cztery lata?
- Ja mam wicej. Pi i p - wtrcia si popiesznie Signe.
- No, no. To dopiero!

Kathinka obserwowaa ich bez sowa ze zwyk sobie niemiaoci. Jens popatrzy na
gocia podejrzliwie i spyta:
- A ty, zdaje si, nie przywyke do pracy w gospodarstwie?
Lina posaa mowi ostre spojrzenie. Pewnie kopna go te w kostk, bo wykrzywi
twarz z grymasem i odsun si nieco.
- Niestety, nigdy nie pracowaem w gospodarstwie, ale jestem nauczycielem. - Zerkn
na Elizabeth i doda: - Powiedziaem ci wczeniej, e mog jedynie dooy si finansowo,
ale chyba si domylia, e to art?
Elizabeth pokiwaa gow, cho bya pewna, e Steffen wczeniej wcale nie artowa.
By moe zmieni zdanie pod presj mczyzn?
- Jutro od rana zaczn rba drewno - doda. - Wody te potrafi nanosi. Bylebym
tylko nie musia owi ryb i doi krw. Rozemia si i rozejrza po twarzach domownikw.
- Dla mnie moe by - mrukn Lars. Elizabeth poczua narastajc irytacj.
Mczyni za
duo decydowali po mierci Kristiana. Zupenie jakby nie dowierzali, e ona sama
sobie poradzi. Nigdy nie zwracaa im uwagi. Bya bowiem zalena od ich pomocy i
domylaa si, e dziaaj w dobrej wierze.
- Poza tym znam si do dobrze na koniach - doda Steffen. - Moe mgbym troch
pomc tobie, Trygve.
- Dzikuj, doceniam to.
Zauwaya, e mczyni nieco zmikli. Wszyscy prcz Jensa. Zacinite w wsk
kresk usta wiadczyy dobitnie, e Steffen mu si nie podoba. Ten tymczasem popatrzy na
niego i spyta znienacka:
- Skd masz t blizn?
- Wypadek - odpar krtko Jens.
- O?
- Zdarzyo si to dawno temu w Storvaagen. Jaki rybak mnie z kim pomyli.
Elizabeth nie miaa odwagi spojrze na innych. Wiedziaa bowiem, e Jens kamie.
Prawda bya taka, e wiele lat temu Kristian zalepiony zazdroci, rzuci si na Jensa z
noem. Ale Steffen nie musi o tym wiedzie. Posaa Jensowi nad stoem wdziczne
spojrzenie. Umiechn si lekko. Zrozumia.

Rozdzia 15
Nastpnego dnia po poudniu odwiedzia Dalsrud Maria z Kristine. Suce ugotoway
wanie kawy i nakryy do stou, a Elizabeth zamierzaa uderzy w dzwon umieszczony przy
spichlerzu, by zwoa wszystkich na podwieczorek, gdy na dziedziniec wjechaa siostra.
- Akurat o was mylaam - zawoaa Elizabeth. - Zastanawiaam si, czy nie wybra
si do Storvika i opowiedzie ci ostatnie nowiny.
- O - zdziwia si Maria. - Co si wydarzyo? Co dobrego? Elizabeth pokiwaa
gow.
- Wczoraj zoy nam wizyt przyrodni brat Kristiana.
- Sucham? - Maria spowaniaa.
- To syn Leonarda, ale nie wiem, kim bya jego matka. To duga historia.
- Gdzie on jest teraz? Elizabeth rozejrzaa si i odpowiedziaa:
- Sdz, ze pomaga mczyznom przy pracy. Chwycia sznur i szarpna, gono
uderzajc w dzwon.
- Wejdmy do domu. Musz ci opowiedzie wszystko, zanim tamci si pojawi.
Wzia na rce Kristine i zakrcia si dookoa, wywoujc radosny miech dziecka.
- jak si ma cioci cukiereczek? - zapytaa.
- Dobrze!
Elizabeth zdya opowiedzie siostrze o Steffenie, gdy w korytarzu rozlego si
tupanie wracajcych mczyzn.
- Pozwlcie, e was sobie przedstawi - rzeka, umiechajc si do Steffena. - To moja
siostra, Maria, a to jest...
- Mymy ju si kiedy widzieli - rzek, ale wycign do. -Zapomniaa, e ci o tym
wczoraj opowiadaem?
- Rzeczywicie - zamiaa si z rezygnacj Elizabeth, zauwaajc, e Maria przyglda
si krytycznie Steffenowi, ktry podwin rkawy koszuli i zdawa si nie przejmowa tym,
e poplami swoje eleganckie spodnie.
Powinnam mu moe poyczy jakie ubrania po Kristianie, pomylaa niejasno. Jest
mniej wicej tego samego wzrostu i postury.
- Dlaczego nic mi nie powiedziae, kiedy bye w u mnie w sklepie? -zapytaa Maria
z powag.
- Nie chciaem ci przestraszy.
- A taka strachliwa to nie jestem. Zamia si gono, mwic:

- Zupenie jeste podobna do siostry.


Maria popatrzya znaczco na Elizabeth, ktra udawaa, e nie wie, o co chodzi.
- Prosz bardzo, siadajcie. Duo dzi zrobilicie?
- Steffen sobie niele radzi z komi - stwierdzi Trygve. - Trzeba mu to odda.
- Dziki. - Steffen umiechn si od ucha do ucha.
- Poycz ci jakie ubrania po Kristianie - rzucia Elizabeth, sigajc po maselniczk. eby nie zniszczy tych swoich eleganckich.
- Stokrotne dziki. Mio, e o tym pomylaa. Elizabeth zauwaya, e Ane nie
spuszcza wzroku ze
swego przyrodniego brata. Wczeniej, gdy rozmawiay w cztery oczy, wyjawia, e
bardzo j zafascynowa. Bya ciekawa wielu spraw i cho pilnowaa si, by go nie zadrczy
swoj dociekliwoci, spdzia wikszo dnia w kuni. Oby tylko Trygve nie zrobi si
zazdrosny, pomylaa
Elizabeth. Na szczcie, pki co, nic na to nie wskazywao. Trygve umiecha si,
uczynny i miy jak zawsze. Zreszt, czemu miaby by zazdrosny o przyrodniego brata.
Take Lina powicaa mu duo czasu. Elizabeth postanowia porozmawia z ni
pniej na ten temat.
- Syszelicie, e Elen jest w ciy? - zapytaa nagle Maria. Elizabeth zdya
zauway, jak Lina poczerwieniaa i poblada gwatownie, po czym odpowiedziaa Marii:
- Och, jak to mio!
- To znaczy, e zostan wujkiem - stwierdzi Jens nieco speszony. - Kiedy to nastpi?
Dawno ju nie rozmawiaem z nikim z Heimly.
- Nie wiem - odpara Maria.
- Spodziewam si, e w Heimly zapanowaa wielka rado. Kto ci o tym opowiada?
- Sama Elen.
- Bya u ciebie w sklepie?
- Nie, spotkaymy si u Indianne.
Elizabeth wyjania Steffenowi, kim s Indianne i Elen, a przy okazji opowiedziaa o
pozostaych mieszkacach Heimly. O niektrych ju sysza, o innych jeszcze nie. Wydawa
si by szczerze zainteresowany i sucha jej z uwag, od czasu do czasu kiwajc gow i
zadajc jakie pytania.
- Pomyl - westchna Ane zadowolona. - Teraz mam dwch braci, jednego
modszego, drugiego starczego. Czy mona by bardziej szczliwym? - Popatrzya na
Steffena i spytaa: - A ty masz jakie inne rodzestwo, poza Kristianem i mn? Pokrci

gow.
- Nie, o ile mi wiadomo.
- A masz narzeczon? - zapytaa Signe. Zamia si.
- Nie, teraz nie.
- A miae?
- Signe! - Lina skarcia crk, potrzsajc j za rami.
- Nie zabraniaj dzieciom pyta - zamia si Steffen. - S ciekawe, to naturalne. Tak,
Signe, miaem kiedy narzeczon, ale zostawia mnie dla innego.
- Co to znaczy? - zapyta William, gryzc skrk od chleba.
- To znaczy, e wolaa innego.
- Ach tak. Ty te moesz sobie znale now narzeczon, prawda?
- Owszem, pewnie tak, ale mi si nie pieszy.
Jens skierowa rozmow na inne tematy, ale Elizabeth przestaa si przysuchiwa.
Zastanawiaa si nad dziwn reakcj Liny, kiedy Maria powiedziaa o ciy Elen, i
postanowia zapyta j te o to. Po posiku Elizabeth posza na poddasze. Wci jeszcze nie
oprnia szafy Kristiana. Nie moga si zdoby na to, by odda ubrania ma. Zdawao jej
si, e w ten sposb ostatecznie zerwaaby wszelkie czce j z nim wizy. Ubrania ju z
dawno przestay pachnie Kristianem, lubia jednak przykada je do policzka i przypomina
sobie, jak to byo, gdy by przy niej. Nachodzia j wwczas fala wspomnie.
Moe powinna odda cz, a reszt zostawi? Na przykad t bia koszul, ktr
uszya mu w prezencie na Boe Narodzenie ktrego roku i buty, w ktrych taczy na weselu
Bergette. Umiechna si; przypominajc sobie t uroczysto. Wyja kilka koszul
roboczych i spodnie. Znalaza te par butw. Zaniesie teraz te rzeczy Steffenowi, a kiedy
indziej przejrzy reszt garderoby. Miny raptem trzy miesice od mierci Kristiana.
Stanowczo jeszcze za wczenie, by rozstawa si ze wspomnieniami. Zamknwszy drzwi do
szafy, poczua jak zbiera jej si na pacz. Na dole w korytarzu usyszaa stukanie chodakw.
Popiesznie wic wysza na schody i zawoaa:
- Lina?
-Tak?
- Moesz przyj tu do mnie na gr? Musz z tob pomwi. Lina zebraa fady
spdnicy i popiesznie wesza po schodach.
- Zrobiam co nie tak? - zapytaa zalkniona.
- Nie, chod.
Elizabeth skierowaa si z powrotem do pokoju, eby nikt nie usysza jej rozmowy z

Lin.
- Wydaje mi si jedynie, e spdzasz za duo czasu ze Steffenem -zacza.
- Uwaasz, e zaniedbuj swoj prac?
- Ale nie, Lino! Nie o to mi chodzio. Ale Jens moe by zazdrosny.
- Chyba mi wolno porozmawia z ludmi?
- Jasne, e tak. Ale ebymy si dobrze zrozumiay. Zauwayam, e Jens nie lubi
Steffena. Od pocztku nastawi si do niego niechtnie.
- To chyba nie moja wina?
- Nie, Lino, ale bd rozsdna - rzeka Elizabeth nieco surowszym tonem. Lina
spucia gow i wbia wzrok w podog. Po chwili odpowiedziaa cicho:
- Tak mio si z nim rozmawia. Sucha uwanie, co si do niego mwi, nie auje
swojego czasu.
- Wiem, Lino. Nie zabraniam ci z nim rozmawia. Rozumiem, e i ty daa si mu
oczarowa.
- Ale nie! - zaprzeczya gwatownie Lina, robic wielkie oczy. - Chyba nie sdzisz, e
kocham kogo poza Jensem?
- Nie, skd! - Elizabeth odoya ubrania na ko i uja Lin delikatnie za nadgarstki.
- Od razu co takiego! Ja take uwaam, e ze Steffenem si mio rozmawia. Ale pamitaj,
wszystko z umiarem. Lina pokiwaa powoli gow, Elizabeth miaa wic nadziej, e udao jej
si przemwi dziewczynie do rozumu. Przez moment ywia pewne obawy, e suca
zakochaa si w Steffenie, ale po tej rozmowie odrzucia t myl. Lina pod wieloma
wzgldami bya bardzo dziecinna i naiwna, ale nie moga, oczywicie, jej tego powiedzie.
- Jeszcze jedna sprawa - rzeka, sigajc znowu po ubrania. - Dlaczego tak dziwnie
zareagowaa, kiedy Maria powiedziaa, e Elen jest w ciy?
- Dziwnie zareagowaam? - Lina obrcia si bokiem. - Nie pamitam.
- Nie okamuj mnie! - rzucia Elizabeth surowo. -Widziaam. Co ukrywasz?
- Nic. - Lina popatrzya Elizabeth prosto w oczy i dodaa: - Prosz, nie pytaj mnie o to
wicej.
Gos sucej brzmia tak bagalnie, e Elizabeth nie miaa miaoci dry tego
tematu.
- Te ubrania to dla Steffena? - zapytaa Lina, wskazujc gow.
- Tak, zejdmy na d.
Elizabeth przepucia przodem suc i zamkna za sob drzwi. Lina otulia
dokadnie Signe i umiechna si do niej. Dziecko spao gbokim snem i nawet gdyby dom

si wali na gow, i tak by si teraz nie obudzia. Przywyka do rnych odgosw wok,
mieli przecie tylko jedn izb.
- Ten Steffen to ma podejcie do dzieci, nie sdzisz? - zagadna, zerkajc na Jensa,
ktry siedzia pogrony w lekturze gazety Lofoten Tidende.
- Mhm. Z pewnoci - mrukn w odpowiedzi.
- Dzisiaj to nawet powici swj czas, by nauczy Signe paru liter. Pomyl tylko. Jest
jeszcze taka maa, a ju zna niektre litery alfabetu! Myl, e to bdzie jego zasuga, jeli
Signe zostanie najlepsz uczennic w szkole.
- Z pewnoci.
- William te si chce uczy, ale on na razie zapamita tylko jedn liter. Steffen
pewnie nauczy potem Signe liczb. Jest biegy w liczeniu. Potok sw pyncy z jej ust usta
gwatownie. Patrzc na ma, Lina zapytaa:
- Gniewasz si, Jensie? Zerkn tylko lekko znad gazety.
- Kto? Ja? Nie, dlaczego miabym si gniewa?
- No, wanie si zastanawiam. Zrobiam albo powiedziaam co nie tak? -zapytaa
ostro.
Nie powinna przemawia do niego takim tonem, bo z daleka byo wida, e nie jest w
humorze. A jednak nie zdoaa si powstrzyma.
- Odkd Steffen pojawi si w Dalsrud, cay czas si boczysz. Moe jeste zazdrosny,
co?
- Zazdrosny? - prychn i popatrzy na ni z rezygnacj. - Dlaczego? Uwaasz, e
mam jaki powd?
- Zazdrocisz, e Steffen jest taki mdry?
- Moe oczytany w ksigach, ale czy zna si na gospodarstwie?
- Z pocztku nie mia pojcia o gospodarstwie, ale uwaam e szybko si wszystkiego
uczy - odpara Lina, odchylajc gow.
- To dobrze dla niego - odpar Jens i znw skupi si na czytaniu gazety. Lina chwycia
si pod boki i nie dawaa za wygran:
- Jeste o niego zazdrosny i odgrywasz si na mnie. Zupenie jakbym bya czemu
winna! Jens westchn i podnis wzrok.
- Nie jestem zazdrosny, Lino. I nie odgrywam si na tobie. Wydaje mi si jednak, e
powinna zachowa ostrono wobec tego typka.
- Dlaczego? Jest grony?
- Nie, ale... Jest w nim co takiego, czego nie potrafi odgadn... Jest zbyt... - Jens

urwa i rozoy rce.


- Posuchaj mnie, prosz, Lino. Nie chciabym, eby kto ci oszuka lub skrzywdzi w
jakikolwiek sposb.
Prychna poirytowana i zdja fartuch. Nic j bardziej nie denerwowao jak to, gdy
Jens przemawia do niej ojcowskim tonem. Zwaszcza gdy bya na niego za. Czy nie moe po
prostu si przyzna, e jest zazdrosny, poniewa Steffen zachowuje si wobec niej uprzejmie.
Co do wygldu, Jens nie mia si czego obawia, ale...
Rozpia szar bluzk i przerzucia j niedbale przez oparcie krzesa. I tak musi jutro
woy czyst. Wemie t zielon, w ktrej jest jej do twarzy.
- Kadziesz si ju? - zapyta Jens.
- A co, nie wida? - warkna, po czym spdnica wyldowaa tam gdzie uprzednio,
bluzka.
- Nie zo si, Lino!
Nie odpowiedziaa. Wsuna si pod przykrycie i uoya wygodnie pod cian.
Dugo nie moga zasn. Waciwie nie czua zmczenia. Przez cay czas
nasuchiwaa, co robi Jens. Mgby przecie przyj i j teraz pocieszy, zamiast przeglda
t gupi gazet. Ale najwyraniej gazeta jest dla niego waniejsza ni ja, mylaa
podminowana. Dlaczego nie lubi Steffena? Zachowuje si tak, jakby tamten mu co zrobi.
Nagle ycie wydao jej si takie beznadziejne. Jeden dzie by podobny do drugiego.
Nosia wiadra z wod, wiadra z mlekiem, wiadra z mokrym praniem do pukania. Szorowaa
podogi, wyrzucaa gnj. Od tej harwki bolay j ramiona i plecy. Nie miaa okazji, eby si
wystroi albo si zabawi. Ale odkd we dworze pojawi si Steffen, kady dzie nis ze
sob co ciekawego. Steffen zawsze mia co zabawnego do powiedzenia, a przy tym
znajdowa czas, eby porozmawia z ni i z dziemi. Jens taki nie by. Prac stawia na
pierwszym miejscu i obowizki przedkada nad wszystko inne.
Syszaa, jak skada gazet i wsuwa krzeso na miejsce. Rozlegy si kroki,
zaskrzypiaa deska w pododze. Gdy si rozbiera, uderzy sprzczk od paska o krzeso.
Staraa si oddycha miarowo, myla wic zapewne, e zasna. zy napyny jej do
oczu. Nie tak powinno by midzy nimi. Gdyby teraz obj j ramieniem i powiedzia, e
auje swojego zachowania, moe by rozwaya, czy mu wybaczy.
Zaszeleci siennik i Jens z cikim westchnieniem pooy si pod kodr. adnej
bliskoci, pomylaa ze zoci. Nawet mnie nie obj. Nie to nie. Jeli tak chce, to prosz
bardzo! Obrcia si ostronie, starajc si go nie dotkn.
- Lino, pisz? - wyszepta. Nie odpowiedziaa, jedynie zacisna mocniej powieki.

- Przepraszam - wyszepta. - Wybacz, e byem taki niemiy. Nie chciaem.


Nie odpowiedziaa. Nie moga si przecie zdradzi, e przez cay czas nie spaa. Poza
tym, za pno na przeprosiny. Powinien to powiedzie, zanim pooya si do ka.
Krci si troch, a Lina czekaa, e jeszcze co powie. Tymczasem po chwili
usyszaa, e zasn.
Sama dugo leaa ze wzrokiem wbitym w cian, nim wreszcie i na ni spyn sen.
Nastpnego ranka obudzia si pierwsza i natychmiast przypomniaa sobie ktni z
mem. cisno j w odku, ale postanowia by harda. Po cichu wstaa i signa ze
swojej skrzyni czyste ubrania. Kiedy wkadaa bluzk, Jens si obudzi.
- Ju wstaa? - wyszepta zaspany. - Ktra to godzina? Wzruszya ramionami i
odwrcia si do niego plecami.
- Cigle si na mnie gniewasz, Lino? Zacisna mocno usta.
- Przepraszaem ci wczoraj wieczorem, ale ju spaa.
Zerkna przez rami i zobaczya, e ley oparty na okciu. Jaki on przystojny,
przemkno jej przez myl. Nawet taki potargany. Popatrzya na szerokie, silne ramiona i
odsonity tors, ktry kiedy piecia czsto doni. Od dawna tego nie robi.
- Tak? To mio - rzucia odpychajcym tonem. Stana przed lustrem i gwatownymi
ruchami rozczesaa popiesznie wosy grzebieniem kocianym i zaplota je na nowo.
- Pjd dzi wczeniej do Dalsrud - oznajmia. - A ty zrb obrzdek i dopilnuj Signe.
- Dlaczego? - spyta poirytowany. - Co tam bdziesz robi tak wczenie? Przecie oni
pewnie dopiero wstaj.
- Musz nakarmi i wydoi krowy, jestem przecie suc. O to ci przecie chodzi!
- O co? - spyta, opuciwszy stopy na podog.
- ebym tylko pracowaa i nie mylaa o przyjemnociach.
- Lino, kochanie, przecie ja tego nie powiedziaem.
- Nie, ale sama si domyliam.
- Jak moesz...
Nie usyszaa ju, co jej odpowiedzia, bo wysza, zamykajc za sob drzwi.
Popiesznie ruszya zboczem w d. Poranna rosa koysaa si na dbach trawy. Ptaki
wypiewyway wesoe trele wysoko w koronach drzew. Zdawao jej si, e o tak wczesnej
porze wszystko jako inaczej pachnie. Jakby caa przyroda obmya si noc i oto gotowa bya
na kolejny dzie.
Troch byo jej przykro, e zostawia Signe, ale szybko odrzucia wyrzuty sumienia.
Jens zaopiekuje si creczk, ona za nie bya w stanie pozosta z nim ani sekundy duej.

Moe pniej zdoa mu wybaczy. Ale nie teraz.


W Dalsrud chyba jeszcze nikt nie wsta, bo z komina nie unosi si dym. Na pewno
lada moment si obudz. Ona tymczasem zacznie obrzdek, a potem zje ze wszystkimi
niadanie.
Na szczcie owce pas si w grach, a konie na noc zostay na pastwisku, trzeba wic
jedynie napoi krowy i rzuci im siana. I kiedy wnosia kolejne wiadra, gniew coraz bardziej
w niej wzbiera i zdawao jej si, e rce sigaj ju do samej ziemi. Praca, praca, nic innego!
- pomstowaa w duchu.
Wzdrygna si, usyszawszy trzask otwieranych drzwi.
- Wczenie wstaa - powita j Stef fen, odsaniajc w umiechu biae zby.
Poczua, e si rumieni i pomylaa, e na cae szczcie w oborze panuje pmrok.
- Tak trzeba.
- Daj! - Wzi od niej wiadra i postawi przy zagrodzie dla krw, dodajc z powag: Nie powinna tyle harowa w tak modym wieku.
- Zwierzta trzeba napoi.
- Tym mog si zaj mczyni. A gdzie Jens? Czemu ci nie pomaga?
- On... - Poczua nagle wyrzuty sumienia, a zarazem irytacj. - Przyjdzie pniej.
Musia zaj si naszym inwentarzem i Signe.
- Signe? - Steffen pooy donie na ramionach Liny, a przez tkanin bluzki poczua
przenikajce ciepo. -Signe chyba ty moga si zaj, a on by w tym czasie nanosi wody?
- Tak, ale... To ja wyszam pierwsza. Pokcilimy si wczoraj wieczorem.
- Uff. Opowiesz mi o tym? Zwykle pomaga, jak si czowiek troch wyali. Zawahaa
si, po czym pokrcia gow.
- Nie, to sprawa midzy mn a Jensem.
- Jak chcesz. Masz dzi adn bluzk. Do twarzy ci w zielonym.
- Dzikuj! - Znw poczua, e twarz j pali.
- Poza tym jeste taka szczupa w talii - cign, zsuwajc niej do.
Lina cofna si. Nie spodobaa jej si ta naga poufao.
- Boisz si mnie? - zapyta ze miechem.
- Nie, ale... Jestem matk i to nie wypada.
- Nie udawaj, Lino. - Podszed bliej i tym razem mocno uchwyci j w talii. Zauwayem, jak si do mnie mizdrzysz.
- Nic podobnego - rzucia zagniewana i cofna si o krok. On jej jednak nie puszcza.
- Nie? Mylisz, e jestem lepy?

- Nie, ale...
- adne ale!
Nakry gwatownie wargami jej usta. Nie mogc zapa tchu, Lina wia si jak piskorz
i usiowaa go odepchn.
- Przesta! - wycharczaa, gdy wreszcie udao jej si odsun twarz.
- Przecie chcesz tego tak samo jak ja - sykn, nie zwalniajc ucisku.
- Nie! Puszczaj mnie! - krzyczaa i kopaa na olep. Dyszc ciko, wcign j w gb
obory, w kt, gdzie leaa reszta siana z ubiegego roku.
- Steffen, prosz! Pu mnie! - bagaa, ale on nie sucha jej prb. Pchn j na siano i
zwali si na ni caym ciaem.
- Pu mnie, a nikomu nie powiem o tym - prosia aonie. Podnis lekko gow i
popatrzy na ni, mruc oczy:
- Pewnie, e nie powiesz, skoro sama mnie zbaamucia. Cay czas do tego dya.
- Nieprawda - pakaa. On tymczasem zadar jej spdnic i poluzowa swoje spodnie.
- Nie rb tego! - krzyczaa, tukc go piciami. Wymierzy jej siarczysty policzek i
wdar si w ni bez skrupuw.
Poczua palcy bl.
Jensie, kochany, powtarzaa bagalnie w duchu. Jensie, wybacz, nie
chciaam tego...

You might also like