Professional Documents
Culture Documents
OCZEKIWANIE
Rozdzia 1
Zalega grobowa cisza. Pomimo panujcego w kuchni ciepa Mari przenikn
lodowaty chd. Elen spogldaa na ni wrogo, a przez jej twarz przemkn lekki grymas.
Co takiego powiedziaam na weselu Bergette? - zastanawiaa si zrozpaczona Maria.
Czyby Elen domylia si, co zaszo midzy mn a Olavem? Mog wszystkiemu zaprzeczy,
czy nie ma to ju sensu? Tamtego wieczora Elen prawie nie pia alkoholu, pamita wic z
pewnoci kade sowo. Ale przecie od wesela upyno tyle czasu! Dziwne, e do tej pory o
niczym nie wspomniaa, mimo e wielokrotnie spotykay si w sklepie.
- Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi - odpara wreszcie Maria i zakasaa. W gardle
poczua straszn sucho, nalaa wic sobie wody do szklanki i wypia duszkiem. Dopiero
wwczas odwrcia si do Elen i dodaa: - Mwisz, e na weselu Bergette co powiedziaam?
- Nie udawaj, e nie masz o niczym pojcia - prychna Elen ze miechem
pozbawionym radoci. Maria poczua si tak, jakby otrzymaa cios prosto w brzuch.
- Wiem, e kochasz Olava. Nie zapominaj jednak, e to ja jestem jego on wycedzia Elen, obracajc obrczk na palcu. Marii ulyo. Spodziewaa si usysze cisze
zarzuty.
Chwycia imbryk z kaw i podszedszy do stou, drc rk nalaa do filianek.
- Dzikuj, nie chc kawy - odezwaa si Elen chodno. Maria tylko wzruszya
ramionami i wyjania z pozoru obojtnym tonem:
- Kocham Olava tak jak brata, to chyba oczywiste.
- Jak brata - przedrzeniaa j Elen, a jej urodziwa buzia wykrzywia si ze zoci. Nie tak mwia na weselu.
- Mino tyle czasu. Pewnie co le zapamitaa - rzucia lekkim tonem Maria,
zdziwiona, skd wzia w sobie tyle odwagi. Elen pochylia si nad stoem i ciszonym
gosem wycedzia:
- Nie udawaj przede mn, Mario. Powiedziaa, e kochasz Olava, i gdybym go nie
polubia, to ty by wysza za niego za m. Takich rzeczy nie mwi si o kim, wobec kogo
ywi si braterskie uczucia. Naprawd tak powiedziaam? - zastanawiaa si Maria, zdjta
nagym lkiem. Dlaczego jednak Elen od razu nie daa po sobie pozna, jak bardzo j to
zdenerwowao? Czemu sczya swoj niech kropelka po kropelce. Moe czerpie
przyjemno z drczenia mnie? Ciekawe, czy jeszcze co ukrywa?
- Tamtego wieczora wypiam troch za duo wina i plta mi si jzyk - odpara lekko,
chuchajc, by ostudzi gorc kaw. Z obawy, e filianka wylizgnie si jej ze spoconej
umiechem.
- Tak mwisz? - Kobieta przewrcia kartk i, poruszajc wargami, przeczytaa
pierwsze linijki. - To znaczy, e mog zabra ksik do domu, i nie bd ci winna ani ore?
- Wanie! - Maria pokiwaa gow z oywieniem.
- W takim razie bardzo dzikuj - rzeka, przyciskajc ksik do piersi.
- Prosz bardzo. Nie zapomnij mki!
Kiedy klientka wysza, Maria zapisaa w specjalnym zeszycie jej nazwisko, tytu
ksiki i dat wypoyczenia. Umiechna si do siebie. Kobiety potrzebuj ksiek, by
zapomnie o codziennej harwce. Naley im si troch radoci i wytchnienia, gdy ju poo
dzieci spa i uporaj si z robot. Tak, miaa nadziej, e wiele kobiet skorzysta z tej
moliwoci.
Tu przed zamkniciem, gdy ju ustawia na plkach wiey towar, przy ladzie stan
nieoczekiwanie Olav. Poza nim ju adnego klienta w sklepie nie byo.
- O, dzi ty przyszede po sprawunki - wyjkaa. Podrapa si po gowie i rzek:
- Hm, tak sobie pomylaem, by tu do ciebie zajrze. Dawno si nie widzielimy.
- Nie mw tak - odpara, odwracajc gow. By zaj czym rce, chwycia noyce,
ktrymi wczeniej rozcia worek z cukrem.
- A dlaczego nie? - Opar si o lad i znalaz si tak blisko, e mimowolnie cofna si
o krok.
- Boisz si mnie? - zamia si, jakby si z ni droczy.
- Nie, nie o to chodzi, ale...
- Co jest? - Umiech nagle znikn mu z twarzy. - Miaa jakie wieci od Pedera?
- Nie - pokrcia gow gwatownie i dodaa niepewnie: - Ale ty jeste onaty, Olavie
Elen...
- Co z ni? Czybym nie mia prawa ju porozmawia z moimi przyjacimi z
dziecistwa? Maria spojrzaa mu prosto w oczy.
- Z przyjacimi? Traktujesz mnie jedynie jak przyjaciela?
Poczua si nagle oszukana i w pewnym sensie wykorzystana przez niego. Zwleka z
odpowiedzi, ale w kocu wyjani:
- Nie. Nie tylko. Dobrze wiesz, e jeste dla mnie wszystkim, Mario. Pokiwaa gow,
a jej gniew ulecia. Owszem, wie. Olav by jej nie okama.
- Elen wie o nas - wyrwao jej si.
- Skd takie przypuszczenie? Co ci mwia?
- Odwiedzia mnie wczoraj wieczorem i bya bardzo rozgniewana. Na weselu Bergette
wypiam za duo wina. Nie pamitam, co mwiam. Ona twierdzi, e wygadywaam, i gdyby
ona nie polubia ciebie, ja bym zostaa twoj on. Zarzucaa mi, e si za tob uganiam.
Zamilka, nie majc ochoty opowiedzie reszty. Olav wyglda przez okno, zagryz
doln warg, po czym rzek:
- A wic to dlatego zachowuje si ostatnio tak dziwnie.
- Jak to dziwnie? Olav popatrzy na Mari z powag.
- Elen nie jest taka agodna i cicha, jak wszyscy sdz. Nie rozumiaem tego,
oczywicie, gdy si poznalimy, ani nawet wwczas, gdy si z ni eniem. Bywa, e
zachowuje si jak troll - rzek z naciskiem, ale zaraz jego twarz oblaa si rumiecem, jakby
uzna, e powiedzia za duo. Maria, cho sama dowiadczya furii Elen, uznaa, e powinna
j wzi w obron.
- Moe to ma jaki zwizek z tym, e nie moe zaj w ci. Olav pokrci gow.
- Nie, co ty. Ona si zmienia tak gwatownie zaraz po naszym lubie. Przy ludziach
nadal udaje milutk. Nawet domownicy nie podejrzewaj, jaka jest naprawd. A moe nic nie
mwi i tylko udaj ze wzgldu na mnie - doda i spojrza na ni: - Mario, nie nale do
takiego typu mczyzn, ktrzy uganiaj si za innymi. Ale moje maestwo z Elen stao si
piekem. Moesz mi wierzy, e wiele razy aowaem swego wyboru. Pociech s mi tylko te
nasze spotkania od czasu do czasu -doda, patrzc jej prosto w oczy.
Maria zwilya usta i nachylia si, by wzi na rce Kristine, ktra wkadaa rczk
do worka z cukrem i oblizywaa palce.
- Rozumiem, e nie jest ci lekko - odpara. - Ale okolicznoci s takie, jakie s, i nic na
to nie poradzimy. Lepiej bymy trzymali si od siebie z daleka. Zajmij si Elen. To mimo
wszystko twoja ona.
Skin lekko gow.
- Wiem, rozsdek tak mi podpowiada, ale...
- adnego ale. Zrb tak, jak ci mwi. Tak bdzie najlepiej.
- Z pewnoci masz racj - przyzna potulnie, i, obrzuciwszy spojrzeniem Kristine,
zapyta j z umiechem: - A co u ciebie sycha, co? Kristine zachichotaa i przytulia si do
mamy, chowajc buzi.
- Masz duo szczcia, e urodzia dziecko - orzek Olav.
Maria poczua ukucie w piersi. Najchtniej opowiedziaaby mu prawd. Pogaskaa
po policzku i pocieszya: - Nie martw si, Kristine jest take twoj crk. Przezornie jednak
milczaa. Olav nie moe si tego dowiedzie. Nigdy.
- No to egnaj! - rzuci i po cichu wyszed.
Rozdzia 2
Elizabeth policzya oczka i sprawdzia, czy wzr si zgadza. Drugi rkaw swetra by
ju prawie gotowy. Pogadzia doni czarno-szaro-bia robtk, dziergan z mioci i
trosk, i uznaa, e sweter, ktry Kristian dostanie w prezencie na Boe Narodzenie, wyszed
naprawd adnie. Bya pewna, e mowi bdzie w nim do twarzy.
Ane oznajmia, e dobra ona powinna umie uszy lubn koszul dla swojego ma,
i przystpia do dziea. Elizabeth przyznaa jej racj, zreszt taka bya tradycja.
- Te uszya koszul do lubu tacie Jensowi? - spytaa nieoczekiwanie Ane. Elizabeth
rozemiaa si.
- Nie, nie miaam z czego.
- A ty, mamo, jaki miaa strj do lubu?
- Woyam t sam sukni, w ktrej przystpiam do konfirmacji -odpowiedziaa
zamylona. - Miaam, jak wiesz, zaledwie siedemnacie lat, suknia wic bya niemal nowa.
Przez dugi czas uywaam jej od wita.
- Opowiedz, jak to byo kiedy wychodzia za m. Elizabeth przerobia wiele oczek,
zanim odpowiedziaa. Opanowaa ju wzr, wic szo jej atwo.
- Jak byo? No... wspaniale - odpara niepewnie.
- A wesele? Waciwie nigdy mi o tym nie opowiadaa.
- Nie mielimy adnego wesela. Urzdzilimy jedynie w Dalen skromny poczstunek
bez tacw i muzyki. Byo mio. Strasznie denerwowaam si przed... -urwaa.
- Przed czym?
- Noc polubn - odpara, unikajc wzroku crki. O takich sprawach nie rozmawiao
si gono.
- Doskonale rozumiem - odpara Ane ze wspczuciem i odoywszy tkanin na
kolana, zapatrzya si przed siebie zamylona. - Ja si specjalnie nie denerwuj. Elizabeth
spojrzaa na crk. Czyby ju...?
- Wiem przecie, co si wydarzy - dodaa ze miechem. - Jestem akuszerk, mamo.
- Tak, oczywicie - odpara Elizabeth, przerabiajc kolejne oczka.
- Poza tym z tob byo inaczej - rzeka ciszonym gosem Ane. - Na pewno bya
przeraona po tym, jak Leonard...
- Rzeczywicie, wydawao mi si, e czeka mnie znw taki sam koszmar.
Na chwil zalego milczenie pene niedopowiedze i domysw.
- A jak byo potem? Kiedy ju zostaa gospodyni we wasnym gospodarstwie i sama
Jens zgodzi si i obieca Linie, e sam bdzie chodzi rankiem do Linastua, by oporzdzi
inwentarz. Elizabeth signa po mniejsze pudeko, ze wieczkami na choink. Mocowaa je
w specjalnych metalowych uchwytach i jedn po drugiej przypinaa na gazkach. Odwrcia
si, usyszawszy szmer przy drzwiach i zobaczya, e klamka porusza si powoli w d. W
jednej chwili znalaza si w progu.
- Williamie i Signe, co tu robicie? Kto wam pozwoli wsta z ek?
- Tak bardzo chcielimy zobaczy - przymilaa si Signe. - Tylko troszk! Tyci tyci!
Pokazaa palcem wskazujcym i kciukiem, jak niewiele pragn.
- Nie, nie ma mowy! Choinka to niespodzianka na jutrzejszy poranek. Niektre dzieci
musz czeka jeszcze duej, bo rodzice pozwol im zobaczy choink dopiero w wieczr
wigilijny.
- Biedaki - mrukna Signe. Tymczasem zjawi si Jens i, chwyciwszy crk na rce,
oznajmi:
- Idziemy do ka, moda panno. Nki masz lodowate. Co bdzie, jeli si na jutro
rozchorujesz?
Ruszy w stron pokoiku przy kuchni, Elizabeth za skierowaa si wraz z Williamem
na poddasze. Otulia synka porzdnie kodr i odgarna z czoa ciemn grzywk.
- Teraz bd ju grzeczny i wicej nie wstawaj z ka. Obiecujesz? Malec pokiwa
gow.
- Ale zapiewaj mi koysank!
Spenia jego prob, William jednak nie mia jeszcze ochoty si z ni rozstawa.
- Jeszcze raz - odezwa si bagalnym gosem.
- Dwa razy - zgodzia si Elizabeth z umiechem. -I na tym koniec. Gdy skoczya
piewa, William posusznie obrci si na bok. Posiedziaa przy nim jeszcze par minut,
gaszczc go po gowie. Wstaa, gdy ju oddycha miarowo pogrony we nie. Wymkna si
po cichu, zostawiwszy uchylone drzwi, na wypadek, gdyby chopiec si obudzi i j woa. Na
dole w korytarzu natkna si na Jensa, ktry wychodzi wanie z kuchni.
- Te musiaa posiedzie chwil? - zapyta. Przytakna. Odgarn jej za ucho kosmyk
wosw i musn delikatnie policzek. Poczua, jak przenika j dreszcz.
- Boe Narodzenie powinno trwa przez cay rok - odezwa si cicho. Wstrzymaa
oddech. Z salonu dolatyway dwiki kold wygrywanych na klawikordzie.
- Dlaczego? - wyszeptaa, patrzc mu prosto w oczy.
- Poniewa jeste wwczas taka szczliwa. Zamiaa si cicho i spucia wzrok.
- Przez reszt roku te jestem szczliwa.
Rozdzia 3
Chodny wiatr bezlitonie smaga twarze. Szarwka za oknem zwiastowaa ryche
nadejcie polarnych nocy. Ale Elizabeth w ogle si tym nie przejmowaa. Bya szczliwa.
Jens mia racj, mwic, e Boe Narodzenie powinno trwa przez cay rok. aowaa, e dni
upywaj tak szybko. Nasta ju drugi dzie wit. Nim si obejrz, minie witeczna pora,
trzeba bdzie wynie choink i pochowa ozdoby. Stoimy u progu nowego roku, tysic
osiemset dziewidziesitego. Okrga liczba, pomylaa Elizabeth, przymykajc oczy.
Kristian bardzo si ucieszy ze swetra zrobionego przez ni na drutach. Nie mylia si, bo
sweter pasowa na niego idealnie i by bardzo twarzowy. Z rozrzewnieniem przypomniaa
sobie Trygvego, ktry, otrzymawszy w prezencie koszul, tak si wzruszy, e omal nie
rozpaka si ze szczcia. Poza tym wrd prezentw witecznych znalazy si: jedwabne
wstki, artykuy pimienne, ksiki, weniane skarpety, rkawice i zabawki. William
zapakowa kawaek brzowego sera dla Hagbarta, a kot, ku uciesze wszystkich dzieci,
natychmiast zjad prezent. Nie, pomylaa, otwierajc znw oczy. Jednak nie chciaabym, by
wita Boego Narodzenia nigdy si nie koczyy. Przecie przez reszt roku te jestem
szczliwa. Ludzie nie s stworzeni do tego, by nieustannie witowa. Zreszt, czy
potrafiliby wwczas to doceni? Po omacku odszukaa do Kristiana i mocno j ucisna.
Oczywicie, e jest szczliwa!
Budynek mieszkalny w Heimly, owietlony a po strych, emanowa ciepem i
gocinnoci. Elizabeth cieszya si, e znw spotka wszystkich mieszkacw dworu, ktrzy
wyczekiwali ich niecierpliwie, bo na dwik dzwoneczkw przy koskiej uprzy podbiegli
do okien. W chwil pniej na schodach stanli Dorte i Jakob, witajc goci serdecznie:
- Wesoych wit! Zapraszamy!
- Dzikujemy - odpowiedzieli gromadnie, a z ich ust popyny oboczki pary. Z
koskich nozdrzy take bia para. Jakob znikn na moment za drzwiami, zaraz jednak wrci
wraz z Danielem. Obaj woyli buty z cholewami, a na ramiona zarzucili ciepe kurtki.
- Trzeba wprowadzi konie do stajni - oznajmi Jakob. - Jest zbyt zimno, by pozostay
na zewntrz.
Gdy mczyni zajli si wyprzganiem, kobiety wraz z dziemi skieroway si do
ciepego wntrza. W korytarzu zrobio si toczno i gwarno. Gocie wraz z zimowym
chodem wnieli pogod i rado. Serdecznym powitaniom i witecznym yczeniom nie byo
koca. W pachncym czystoci domu unosia si wo kawy i witecznego ciasta. Elizabeth
przywitaa si serdecznie z Mathilde i jej crk Sofie, ktre te przybyy z wizyt do Heimly.
- W takim razie, wasze zdrowie! - wznis toast Jakob, chwytajc kieliszek. Dopiero
wwczas Elizabeth zauwaya, e kobietom nalano likieru, a mczyznom koniaku.
Wychylia yczek. Sodki mocny trunek przyjemnie rozgrzewa przeyk.
- Dobry? - spyta Kristian, pochylajc si w jej stron.
- Wspaniay - odpowiedziaa z umiechem, i poklepaa go po udzie. -Wiesz... przy
okazji... - urwaa.
- Tak? - popatrzy na ni pytajco.
- Nie, nic takiego.
- Ale powiedz.
- Nie wydaje ci si, ze Elen zachowuje si troch dziwnie? Nie, nie patrz od razu w
tamt stron, guptasie! Cofn natychmiast wzrok i spyta:
- A co waciwie wydaje ci si takie dziwne?
- Przykleia si do tego Amunda, a Mari cakiem ignoruje. Sdziam, e si
przyjani.
- Och kobiety! Kto je zrozumie? - rzuci rozbawiony Kristian. - Au, nie szczyp mnie!
- No to uwaaj! Nie artuj sobie ze mnie, gdy mwi powanie. Zamia si cicho i
wyprostowa, po czym, na pozr obojtnie, przelizn wzrokiem po biesiadnikach i rzek do
Elizabeth:
- Nie, oni si po prostu przyjani. Nie zamartwiaj si niepotrzebnie! Odpr si i
dobrze si baw!
Posmakowaa kawy, a poniewa bya jeszcze zbyt gorca, odstawia filiank i
odpowiedziaa:
- Z pewnoci masz racj. To tylko przyja.
Kristian wydawa si zadowolony, e ona nie kwestionuje jego sw, tymczasem ona
miaa nadal wtpliwoci. Dobrze wiedziaa, jakie potrafi by kobiety. Zreszt ju na weselu
Olava i Elen, znalaz si kto, kto twierdzi, e Elen udaje inn, ni jest w rzeczywistoci.
Moe to prawda? Zastanawiaa si, czy nie porozmawia o tym z Mari, ale szybko porzucia
ten pomys. Wtpliwe, by siostra co jej powiedziaa, o ile sama nie zechce si zwierzy.
Po jakim czasie wsplnego biesiadowania dzieci zrobiy si niecierpliwe i po kolei
zsuway si z krzese. Dorte umiechaa si wyrozumiale, mwic e dzieci s dziemi i maj
prawo si rusza. Kazaa zdmuchn wieczki na choince, by adne si nie poparzyo, a jeli
posmakuj przysmakw zawieszonych na drzewku, to przecie nic nie szkodzi, stwierdzia.
Sofie natychmiast si zadeklarowaa, e przypilnuje maluchy, co ich mamy przyjy z
wdzicznoci. Dziki temu mogy sobie spokojnie pogawdzi.
Gdy mczyni wstali od stou, by rozprostowa nogi, a Jakob poszed zapali fajk,
kobiety szybko uprztny st, pozostawiajc jedynie ciasto, a take karafki z koniakiem i
likierem. Zagotoway te wieej kawy.
- Moe znalazaby chwil, by przej si ze mn na cypel? - Sofie zagadna Mari. Niebawem przeprowadzi si tam Daniel. I ja te -dodaa, bawic si guzikiem przy bluzce. Waciwie jestemy ju po sowie, cho jeszcze si oficjalnie nie zarczylimy.
- Gratuluj - ucieszya si Maria i wycaowaa dziewczyn. - Bardzo chtnie si z tob
przejd. Dawno ju nie byam na cyplu. A wiesz, e mieszkaam tam jaki czas, kiedy moja
mama zachorowaa, a Elizabeth pracowaa w Dalsrud?
- Naprawd? - zdziwia si Sofie. - Opowiesz mi o tym?
Maria pokiwaa gow. Usadowiy si na sofie i pogryy w rozmowie. Dorte
tymczasem zerkna na Ane i zagadna:
- Jak tam przygotowania do wesela?
- Dobrze. Chocia tyle jest jeszcze do zrobienia! Musz zgromadzi w skrzyni
wyprawnej wszystkie potrzebne rzeczy. Ale z drugiej strony jest to mie. Akurat teraz haftuj
monogramy na powoczkach poduszek.
- Szkoda, e nie ma dzi z nami Indianne - westchna Dorte i wytara rce w rcznik.
- Miaybycie z pewnoci o czym porozmawia. Przecie ona dopiero co wysza za m.
Elizabeth zauwaya Elen, ktra przechodzia obok, koyszc biodrami. Wykorzystaa
wic okazj, by j zagadn.
- Co u ciebie sycha? - zapytaa i poufale chwyciwszy j pod rami, odcigna mod
kobiet na bok, by nikt ich nie sysza.
- Dzikuj, znakomicie - odpara Elen z umiechem.
- Masz liczn bluzk.
- Dzikuj, jest nowa. Materia przysaa mi przyjacika, ktra mieszka na poudniu
kraju. Tym razem syszaa, zauwaya Elizabeth i rzucia lekko:
- Powiedz, widziaa te pikne tkaniny, ktre ostatnio pojawiy si w sklepie u Marii?
Twarz Elen staa, ale, zwilywszy wargi, dziewczyna odpowiedziaa po chwili:
- Nie, ju do dawno nie byam w Storvka.
- Dlaczego?
- Jako tak si zoyo. Tyle mielimy tu pracy. Elizabeth uniosa brew i nie
spuszczajc wzroku z Elen, dodaa:
- Syszaam, e bardzo lubisz czyta. Powinna koniecznie wybra si do sklepu teraz,
gdy Maria zacza wypoycza ksiki. Podobno wypoyczalnia cieszy si du
popularnoci.
- Ach tak? - rzucia obojtnie Elen i rozejrzaa si wok, jakby szukaa pretekstu, by
si uwolni od towarzystwa Elizabeth.
- Co ci drczy, Elen? - Sucham? Nie, dlaczego tak sdzisz?
- Takie odniosam wraenie. Pewnie troch ci nudzi rozmowa ze mn?
- Ale skd! Szukaam tylko A... Urwaa, a na jej twarzy pojawiy si czerwone plamy.
- Wyglda na to, e ty i Amund jestecie bardzo dobrymi przyjacimi - stwierdzia
Elizabeth, patrzc na ni badawczo.
Czoo Elen pokryo si kropelkami potu, jednak dziewczyna napotkaa jej spojrzenie i
odpara surowo:
- Tak samo jak Maria i Olav.
Elizabeth nie zdya odpowiedzie, bowiem do salonu weszli mczyni,
wpuszczajc chodny zimowy powiew, a Elen popiesznie si oddalia.
Nie ruszajc si z miejsca, popatrzya na smuk sylwetk modej kobiety, ktra
przemkna pomidzy gomi i znikna.
Maria suchaa z zainteresowaniem opowieci Sofie. Dziewczyna wydawaa si bystra,
a przy okazji mdra i rozsdna. Nie poraaa wprawdzie urod: wosy w nieokrelonym
spowiaym kolorze, zwyke niebieskie oczy i sylwetka nie wyrniay jej z tumu. Dopiero
gdy zabieraa gos, zwracaa na siebie uwag i chciao jej si sucha. Szczerze opowiedziaa
o tym, co j czy z Danielem. Jak si wietnie rozumiej i maj wsplne zainteresowania.
Naturalnie, Daniela nie ciekawi domowe obowizki, ale ona na przykad chtnie wypywa z
nim odzi i nie przeraa jej nawet to, e czasem trzeba co dwign. Maria umiechaa si
zaciekawiona. Wyglda na to, e tym dwojgu naprawd jest ze sob dobrze. W kocu Sofie
przerwaa i przeprosia na chwil.
- Musz wyj za potrzeb, zaraz wracam. Posiedzisz tu?
Maria pokiwaa gow. Kristine przydreptaa do niej i wspia si jej na kolana. Maria
pogaskaa creczk po gowie i poprawia konierzyk sukienki.
- Chce ci si pi? - zapytaa.
Kristine pokrcia gwk i zaraz chciaa zej, bo to, co robiy inne dzieci wydao jej
si o wiele ciekawsze.
Gdy otworzyy si drzwi wejciowe, usyszaa charakterystyczny miech Olava,
gony i radosny. Co si wydarzyo midzy maonkami po wizycie Elen w Storvika?
-zastanawiaa si. Ciekawe, czy ona co mu wyznaa? A jeli tak, to czy si pogodzili?
O tym, e Elen nadal ywi do niej uraz, Maria przekonaa si na wasnej skrze. Za
kadym razem, gdy Elen ostentacyjnie j ignorowaa, sprawiao jej to straszn przykro i
czua palcy wstyd. Rwnoczenie jednak uwaaa, e Elen nie ma powodu, by posuwa si
do tak drastycznej niechci, zwaszcza w obecnoci innych. Chyba e Olav opowiedzia jej
prawd... Wrciwszy do salonu, Sofie zapytaa:
- Nie przeszaby si teraz ze mn na cypel, eby zobaczy, jak tam wyglda? Na
pewno zdymy wrci, nim podany zostanie nastpny posiek. Rozmawiaam ju z Dorte.
Chod!
Maria, patrzc na Sofie, ktrej oczy byszczay z oywienia, odezwaa si ze
miechem:
- Chyba nie mam wyjcia.
- Oczywicie, e moecie si przej na cypel - orzeka Dorte, z pku kluczy na pasku
zdejmujc jeden. - Kristine zostanie tu z nami. Tylko ubierzcie si ciepo! - zawoaa za nimi.
- I wecie lamp, bo robi si ciemno.
Miny na schodach rozmawiajcych z oywieniem mczyzn, a Jakob, pykajc z
fajki, zapyta:
- A dokd to si wybieracie?
- Na cypel - odpara z umiechem Sofie. - Chc pokaza Marii chat. Maria nie
dosyszaa, co odpowiedzia Jakob, bo odgos tupania, wracajcych do rodka mczyzn,
zaguszy sowa. Obawiaa si, e w chacie na cyplu moe im by troch zimno, ale podya
za rozemian dziewczyn. nieg chrzci im pod stopami, a z ust, przy wydychaniu
powietrza, wydobyway si oboczki pary.
- Kiedy byam maa, podczas mrozw udawaam, e pal papierosy -zamiaa si Sofie
i pokazujc, jak trzyma na niby fajk, wypucia powietrze z puc.
Maria take si rozemiaa i wzia j pod rami. Od razu zrobio im si cieplej.
Na cypel nie byo daleko, wkrtce wic dotary na miejsce. Maria zadraa, gdy
weszy do chaty, bo temperatura w rodku nie rnia si prawie od tej na zewntrz, a gdy
Sofie uniosa nieco lamp, dostrzega szron na cianach. W kuchni na stole Sofie odstawia
lamp i rozoywszy rce, zapytaa:
- Czy nie jest tu adnie? Maria przytakna i, rozgldajc si dokoa, odpowiedziaa:
- Pamitam, jak krtko po mierci mamy przyprowadzia mnie tu Elizabeth.
Siedziaam tam w kciku i bawiam si lalkami. - Umiechna si do wspomnie. - Jedna
lalka pytaa drugiej, gdzie jest jej mama, a ta odpowiedziaa, e ley w szopie na odzie, ale
zaraz przyfrun po ni anioy.
- Musiao ci by ciko. Straci mam w tak modym wieku... - odezwaa si Sofie z
- Nie wiem. Nagle gdzie przepadli. Pewnie za chwil wrc. W tej samej chwili
otworzyy si drzwi wejciowe i wszed Amund. Troch si speszy, zauwaywszy, e w
korytarzu kto jest.
- Nie widziae Elen? - zapytaa Dorte.
- Elen? Nie... - zajkn si, umykajc wzrokiem. -Moe jest w wygdce. Dorte
skina gow i ju chciaa zamkn drzwi, gdy nagle znieruchomiaa i spojrzawszy na niego,
zapytaa:
- A ty gdzie bye?
- Zgrzaem si, wic wyszedem si troch przewietrzy.
Maria popatrzya na niego przecigle, po czym odwrcia wzrok i wesza do izby
razem z Dorte. Mogaby oczywicie poczeka, a wrci Elen, troch im utrudni, patrze, jak
si rumieni i tumacz, ale nie miaa siy. Zawadna ni lawina myli i uczu. Zdawaa
sobie spraw, e nie jest t, ktra by moga pierwsza rzuci kamieniem. A jednak nie
omieszka porozmawia z Elen, gdy tylko nadarzy si okazja.
Dugi st znw ugina si pod obfitym jadem. Tym razem podano: chleb,
podpomyki, mietan, suszone miso w najrniejszych odmianach. No i oczywicie piwo
wasnego wyrobu. Dzieci mogy wybra sok albo mleko.
Jakob wygosi jeszcze spontanicznie jedn mow. Dao si wyczu, e nie
przygotowa jej wczeniej. Jeszcze raz podzikowa gociom za przybycie i prosi, by posilali
si do syta. W kocu wita s raz do roku, rzek. Skd mona wiedzie, czy za rok znw si
spotkamy.
Przy stole Maria, ktra siedziaa prawie naprzeciwko Elen, wielokrotnie prbowaa
uchwyci jej spojrzenie, ale ona Olava skutecznie unikaa jej wzroku. W kocu Maria daa
za wygran. Zreszt przy gociach i tak nie moga z ni otwarcie porozmawia. Olav tryska
humorem, a Amund rozmawia i mia si, jakby nic si nie stao. Jak mg zrobi co takiego
swojemu przyjacielowi, ktry zaprosi go do domu, by spdzi wita wraz z jego rodzin?
Nasza j przemona ochota, by mu to wykrzycze prosto w twarz. Nie wstyd ci? - chtnie by
go zapytaa. Sama strasznie si wstydzia tego, co zaszo midzy ni a Olavem. Po tym
zdarzeniu cakiem zamkna si w sobie i dugo unikaa ludzi. Przytoczona brzemieniem
grzechu, nie miaa odwagi modli si do Boga o wybaczenie.
Elen i Amund najwyraniej nie mieli takich problemw. Widzc, e Kristine trze oczy
ze zmczenia i nie chce zej jej z kolan, nachylia si do Dorte i zapytaa:
- Mogabym gdzie pooy ma?
- Ale oczywicie, moja droga! eczko dziecinne nadal stoi w tym pokoju, w
wyrzutw sumienia? Olav jest dla ciebie taki dobry. Macie wszystko, o czym mona marzy,
a ty... robisz co takiego. Na dodatek z jego przyjacielem.
- A co ci to obchodzi? Moesz mi powiedzie?
- Olav jest moim przyjacielem i dobrze mu ycz. Nie pojmuj wic, jak moesz...
- Nie twoja sprawa - spluna Elen, wyrywajc si Marii, po czym dorzucia: - Widzisz
drzazg w oku bliniego, a nie dostrzegasz belki w swoim.
I odwrciwszy si na picie, wesza do izby.
Maria oblaa si zimnym potem. Upyna duga chwila, nim odzyskaa panowanie
nad sob i moga wrci do goci. Zastanawiaa si, co waciwie Elen miaa na myli,
wypowiadajc te sowa? - Wie, co si wydarzyo midzy mn a Olavem, czy tylko strzela na
olep? Moe chodzio jej o to, e prbuj usidli jej ma? Pewnie do tego pia. Nikt nie wie,
e Kristine jest crk Olava. Pocieszaa si, e gdyby Elen miaa jakie podejrzenia, na pewno
by je to od razu powiedziaa.
Rozdzia 4
W zatoczonym sklepie unosia si charakterystyczna wo suszcych si przy piecu
wenianych ubra. Zbliaa si pora, kiedy rybacy wypywali na zimowe owiska, ich
rozmowy skupiay si wic gwnie na tym, co jeszcze naley dokupi. Prowiant i ubrania
zgromadziy ju dla nich zrczne i pracowite kobiety. Pozostao napeni cignite ze
strychw skrzynie.
Elizabeth przecisna si pomidzy mczyznami, ktrzy niechtnie ustpowali jej
miejsca, jakby wtargna na nie swoje terytorium. Chyba kiepsko mnie znaj, jeli sdz, e
si wycofam, pomylaa, gdy dotara ju do lady.
- Duo dzi masz klientw - rzucia do siostry.
- Rzeczywicie, niemao - mrukna Maria. Zdja z belki pod sufitem dugie rybackie
buty i podaa klientowi, ktry zayczy sobie, by je przymierzy. - U was ju wszystko
przygotowane? - spytaa. Elizabeth pokiwaa gow.
- Z grubsza. Trzeba jeszcze tylko zapakowa prowiant. Co to ja chciaam... a tak,
musz kupi kaw zarwno dla nas, jak i dla tych, co wypywaj. Okreliwszy ilo, cofna
si par krokw, by przepuci kolejnych klientw, brodatych mczyzn i modych chopcw
ubranych niemal jednakowo. Wszyscy mieli na gowach czarne czapki z byszczcym
daszkiem, kurtki z samodziau i buty z cholewami. Powiada si, e morze jest wielkim
spichlerzem, ale przecie take wielkim cmentarzyskiem, wzdrygna si Elizabeth. Nie
wolno myle o najgorszym, upomniaa si w duchu. Los miejscowych rodzin zaley od
zimowych pooww. Uzyskane na owiskach zarobki pozwol im przetrwa pozosta cz
roku. O ile oczywicie lensman nie przyniesie w najbliszych miesicach tej najgorszej
wiadomoci. Dzwonek przy drzwiach oznajmi przybycie kolejnego klienta. Elizabeth
wycigna szyj, by sprawdzi, kto przyszed.
- O, witaj Elen, jak widz te przysza zrobi zakupy. Sama jeste czy z kim?
- Dzi reszta rodziny zostaa w domu - odpara. -Na Boga, jaki tu tok! Rozejrzaa si
wok i popatrzya na mczyzn, ktrzy ogldali sieci i szklane pywaki do ich znakowania.
Ten, ktry przymierza rybackie buty, zdecydowa si je kupi.
Dobrze, e mamy w Dalsrud Trygvego, pomylaa Elizabeth. W tym roku
dla wszystkich obstalowa nowe buty.
- A co tam sycha w Heimly? - zagadna. - Wszyscy zdrowi? Elen skina gow i,
silc si na swobodny ton, odpara:
- Wszystko dobrze. A u was?
ma miejsca w swojej skrzyni. Mczyzna rozejrza si na boki, jakby chcia si upewni, czy
nikt ich nie syszy, po czym zatrzyma na duej wzrok na swoim synu. Chopak nawet nie
mrugn, patrzc na ojca z min niewinitka.
- No c, jeli rzeczywicie macie za duo, to... - zacz.
- wietnie, wywiadczysz mi przysug, jeli zgodzisz si to zabra. Zajdcie do nas
dzi jeszcze. Wszystko przygotuj. I pozdrw on! Do widzenia - rzucia, skinwszy gow.
Skierowaa si popiesznie do lady i zamienia par sw z Mari, po czym si
poegnaa. Dopiero gdy znalaza si na drodze, gdzie nikt jej nie mg usysze, wy-buchna
miechem. Jakie to cudowne uczucie mc pomaga innym! Kristian nie by w rwnym
stopniu zachwycony tym, co zrobia.
- Nie powinna si wci miesza w cudze sprawy -rzuci ponuro.
- O co ci chodzi? - Elizabeth podniosa wzrok znad skrzyni, z ktrej wyjmowaa rne
rzeczy. - Chyba lepiej pomc, ni sta z zaoonymi rkami i nic nie robi? Czy to le okaza
bliniemu mio? Kristian, oparty ramieniem o framug drzwi, wyjani:
- Nie to miaem na myli. Obawiam si jedynie, e twoja gotowo niesienia pomocy
moe zosta le odebrana.
- le odebrana! - prychna, odkadajc na bok skrzan czapk, lekko poprut na
szwie, ale nadajc si wci do uytku. Dooya te kurtk. -Wcale nie odniosam takiego
wraenia, gdy z nimi rozmawiaam. Raczej przeciwnie.
- Tak, tak, zawsze wszystko wiesz najlepiej i musisz postawi na swoim.
Elizabeth udaa, e nie syszy sw ma ani tego, e odchodzi. Dopiero, gdy jego
kroki ucichy na schodach, wyprostowaa si i zamylia na chwil, przypominajc sobie
rozmow z bratem i ojcem Amandy. Czy rzeczywicie mogli le odebra jej sowa?
Nie, gdyby tak byo, odmwiliby przyjcia pomocy. Westchna. Rado z tego, e
zaatwia to tak sprytnie, znikna. Moe Kristian ma racj? Do tkalni wesza Ane, niosc par
rybackich butw.
- Jak mylisz, bd na niego dobre? Na Kristiana s za mae. Elizabeth obejrzaa buty
dokadnie, sprawdzajc, czy wszystkie szwy s cae i czy zelwka trzyma dokadnie.
- Bardzo dobre. Dzikuj.
-. Mnie dzikujesz? - zamiaa si Ane. - To przecie ty pomagasz ludziom w
potrzebie.
Od tych sw cieplej jej si zrobio na sercu i powrcio przyjemne uczucie.
- Wydaje mi si, e to wystarczy - rzeka Elizabeth. - Teraz signiemy po jeszcze
troch jedzenia.
Na awie lea stos nalenikw. Najlepiej skropi je zimn wod, by za szybko nie
wyschy, ale to ju mog zrobi sami. Zawina je w bia pcienn szmatk. Przygotowaa
te chleb upieczony na zakwasie z mki ytniej ciemnej i odrobiny jasnej oraz syropu. Taki
chleb dugo pozostawa mikki i tak szybko nie plenia. Dooya jeszcze: ser, maso,
podpomyki, ser topiony i inne smakoyki.
- Prosz - usyszaa za plecami gos Liny. Suca podaa jej par wenianych skarpet.
Elizabeth popatrzya na ni zdziwiona.
- Zrobiam je na drutach dla Jensa, ale on ma ich w nadmiarze. Lepiej niech wic
wemie je ten chopak. Jemu z pewnoci si przydadz.
- Zapakuj i to - odezwaa si Helene i podaa par rkawic palczatek w biaym kolorze.
- Lars ma pi par, wic mu starczy.
- Dzikuj - odpara Elizabeth wzruszona. - To bardzo mio z waszej strony.
- Mam nadziej, e ten chopak ma troch swoich rzeczy - rzeka Helene.
- Bo przecie z jedn par rkawic i skarpet nie moe pyn na pow. Elizabeth
zamiaa si.
- Na pewno ma. O, idzie jego mama.
Odoya rzeczy na aw i wysza naprzeciw matce Amandy. Kobieta otrzepaa
spdnic ze niegu i ukonia si, umiechajc si niepewnie.
- Wejd, prosz, do rodka - powitaa j Elizabeth i odsuna si na bok, by wpuci
kobiet do korytarza. - Znalazam troch rnoci, ktre moesz zabra ze sob. Mielimy za
duo wszystkiego, rozumiesz - dodaa i odwrcia wzrok, nie majc odwagi spojrze kobiecie
w oczy.
- Poczekajcie chwil - odezwaa si matka Amandy, nie ruszajc si z miejsca, i nie
zamierzajc najwyraniej zdejmowa szala, ktrym bya otulona.
Elizabeth zatrzymaa si i popatrzya na kobiet, ktra bawia si nerwowo
rkawiczkami.
- Nie chciaabym by niewdziczna, ale nie wierz w ca t histori -powiedziaa ze
spuszczonym wzrokiem. - Wybaczcie, e to mwi, ale... Elizabeth zrobio si gorco i
spytaa:
- Twj m si domyli? Pokrcia gow.
- Nie, syna te nie wypytywaam, ale ja nie jestem taka naiwna.
- Skd te wtpliwoci?
- Chopak nigdy wczeniej nie skama ojcu. Uczyni to po raz pierwszy. On jest
gotw na wszystko, byleby wyruszy z innymi ku wielkiej przygodzie.
gow nad spodniami Jensa, na ktre naszywaa skrzane aty na siedzeniu i na kolanach.
- Pochowajcie jedzenie - rzeka Elizabeth, spojrzawszy na Helene. Sama nie miaa siy
tego zrobi. Ogarn j gniew i rozpacz, a przez moment nasza j nawet ochota, by zanie to
wszystko, co przygotowaa, do chaty komornikw i postawi im na schodach. Nagle poczua,
e musi wyj na dwr, bo dusi si w kuchni, ale na korytarzu wpada wprost na Kristiana.
- Na Boga, a co ty jeste taka rozgniewana? - zaartowa.
Omina go i skierowaa si do salonu, zaraz jednak pocaowaa, bo w salonie byo
rwnie zimno jak na korytarzu. Kristian przyszed za ni i zapyta:
- Co si stao?
- Nic.
- Przecie widz. No chod! - rzek i stanwszy za jej plecami, obj j ramionami.
- Bya tu matka Amandy i nie chciaa wzi ubra ani prowiantu dla syna. Ze strachu
przed mem. Baa si, e on si domyli, e nie wszystko jest tak, jak powiedziaam. I co,
jeste teraz zadowolony?
- O co ci chodzi?
- No, miae racj, prawda?
- Ale, moja droga, Elizabeth - rzek, obracajc j i przytulajc do siebie. -Przecie
wiem, e kierowaa si dobroci serca! Jeli ludzie s gupi i tego nie rozumiej, to ich
sprawa. Nie przejmuj si tym!
- Ale ja si przejmuj - odpara, czujc, jak dawi j pacz.
- Dobrze ju, dobrze, nie krzycz! Odsuna si od niego i otarszy oczy, rzucia
zaperzona:
- Nie krzycz! Po prostu wspczuj temu chopakowi. Jestem ciekawa, co matka mu
powiedziaa.
Kiedy wieczorem kadli si spa, Elizabeth wci nie bya w stanie przesta o tym
myle. Przewracaa si w ku z boku na bok, nie mogc zasn.
- Krcisz si, jakby miaa pchy - mrukn Kristian.
- Przepraszam. Przygarn j i rzek:
- No, chod, przytulisz si mocno i zaraz zaniesz. -Nie mog, a jak mnie tak ciskasz,
jest jeszcze gorzej.
- To jak chcesz, ebym ci trzyma?
Ale nim zdoaa odpowiedzie, uchwyci j i obrci, tak e znalaza si na nim.
- Guptasie - zamiaa si rozbawiona.
- Le teraz spokojnie - odpar i zacisn donie wok jej poladkw. Poczua
rozkoszny prd przenikajcy jej ciao. Nigdy jeszcze tak nie leeli. Doznanie byo cakiem
nowe i podniecajce. Ale czy to uchodzi, eby... Odsuna warkocz na plecy.
Gadzi domi jej biodra i poladki, coraz wyej unoszc d koszuli nocnej, a
wreszcie cakiem podwin j w talii. Przywara do niego mocniej i wyczua, e on te jej
pragnie. Umiechna si i ujwszy w donie jego twarz, pocaowaa go.
- Podoba ci si? - wyszepta, poruszajc si nieco.
- Tak... a tobie nie?
- Owszem, nawet bardzo. Jeli o mnie chodzi, moglibymy si zawsze tak kocha.
- Nie moesz - jkna, czujc, jak jego przyrodzenie zanurza si w niej.
- Dlaczego nie?
- Nie... nie wiem... - Sowa zamary jej na ustach. Ukrya twarz w zagbieniu na jego
szyi, niepewna tego, czy powinna odczuwa wstyd.
- Boli? - zapyta, gdy usadzi j na swych biodrach i powoli kierowa jej ciao w gr i
w d.
Pokrcia gow. Przeciwnie, pomylaa, zamykajc oczy. Wnet odnaleli wsplny
rytm i dali si ponie dzikiej namitnoci. Gdy w kocu opada na nim rozgrzana i
zmczona, wyszeptaa, wstrzymujc na moment oddech:
- Nie sdziam, e mona tak si kocha. William na szczcie spa twardo i si nie
zbudzi. Kristian zamia si cicho.
- A wic nauczya si czego nowego. Elizabeth poczua nagle palc zazdro. Czy
to znaczy, e on ju kiedy tego prbowa? Musiaa go zapyta.
- A ty skd o tym wiedziae?
- Mczyni gadaj o rnych rzeczach midzy sob. Zwaszcza w rybackich izbach z
dala od domu, podczas pooww. Wzdrygna si na te sowa.
- Ty chyba nie wyjawiasz innym, co robimy w ku?
- Oczywicie, e nie - odpar i pocaowa j w czubek nosa. - Ale mam uszy i sysz.
Oczywicie takie opowieci nie pochodz od nikogo z naszej zaogi, ale inni rybacy, gdy
troch
popij, s szczeglnie rozmowni.
Odprya si i uoya wygodnie z gow na jego ramieniu.
- Jestem szczliwa, e mam ciebie - westchna.
- Z wzajemnoci. Leeli przez chwil w milczeniu, po czym Kristian wyszepta: <
- I co, teraz ju zaniesz?
- Co? - drgna Elizabeth.
- Spaa?
- Prawie - mrukna.
Pocaowa j raz jeszcze i niebawem oboje zapadli w sen. Elizabeth nie pytaa Helene,
co zrobia z prowiantem i odzie, ktre przygotoway dla najmodszego brata Amandy.
Nadal odczuwaa przykro z powodu tego, co si stao. Miaa nadziej, e nie rozmawiajc o
tym, atwiej jej bdzie zapomnie, a przynajmniej zyska do tego dystans. Jednak kiedy
ktrego dnia wesza do spichlerza, znalaza dwie due skrzynie w samym kcie. Pewnie
Helene wstawia je tam wtedy, gdy poyczya klucz.
Prowiant pewnie te schowaa. Helene nie pozwoliaby na to, by cokolwiek si
zmarnowao. Elizabeth staa i patrzya na skrzynie. Nie miaa adnych wieci od rodziny
Amandy, ale ze smutkiem mylaa o tym, jak to bdzie, gdy spotka chopaka zim. Ciekawe,
co powiedziaa mu matka? Zapewne ca prawd, westchna ciko Elizabeth, nasypujc
cukru, po ktry tu przysza. Trudno, nie bya w stanie nic na to poradzi. Dostaa nauczk i na
przyszy raz bdzie wiedziaa, eby si nie wtrca w cudze sprawy.
W kuchni zrobio si bardzo gorco. Elizabeth odsuna z czoa chustk, ktr
zawizywaa na gowie, ilekro pieka chleb. Wyja z pieca kilka wieych bochenkw i
postukaa palcami po skrce, eby sprawdzi, czy chleb upiek si w rodku. Pokiwaa
zadowolona gow i nakrya bochenki czyst pcienn szmatk.
- Dzieci, wasze bochenki gotowe? - zapytaa, zerkajc na maluchy. Kade dziecko
dostao kawaek ciasta. Ugniatay i turlay, nadajc mu okrgy ksztat.
- No to wkadam do pieca - powiedziaa.
- Myl, e tata zabierze mj chleb ze sob na morze - rzeka Signe.
- To mj tata te - szybko odezwa si William.
- I mj - popara go Kathinka.
- Nie chcecie zje sami swoich wypiekw? - zdziwia si Elizabeth. -wieo
upieczony chleb z masem, pycha - dodaa, zerkajc na dzieci.
- Tak - zawoaa radonie Kathinka.
- Kto idzie - oznajmia nagle Signe, ktra wdrapaa si na krzeso przy oknie.
- Helene! - zawoaa Elizabeth, wycierajc rce w fartuch i nie odrywajc oczu od
okna. - Zerknij na dzieci i pilnuj chleba w piecu, a ja wyjd na schody.
Popieszya do drzwi. Rozgrzana, szczeglnie dotkliwie odczua styczniowy mrz.
- Dzie dobry - powitaa gocia. - Pewnie do Kristiana?
Ojciec Amandy zdj czapk i obraca j w doniach okrytych wenianymi rkawicami.
- Nie, waciwie, to chciaem z wami porozmawia.
- Zimno mi - powtrzya.
- Och, przepraszam. Ja tu stoj i was zatrzymuj. To te sanki, ktre stoj przy szopie?
O tych mwilicie?
- Tak, moesz je poyczy. cign rkawic i poda jej praw do, kaniajc si
nisko.
- Dzikuj w imieniu swoim, ony i naszego syna. Stokrotne dziki. Elizabeth
ucisna wycignit do i mrukna, e to drobiazg. A potem popieszya do budynku
mieszkalnego. Tak zmarza na mrozie, e nawet w korytarzu wydao jej si teraz ciepo. Ale
dopiero gdy stana przy piecu i poczua ciepo rozchodzce si po caym ciele, opowiedziaa
sucym, po co przyszed ojciec Amandy.
- Domyliymy si - rzeka Helene z umiechem, a na jej policzkach pojawiy si
rumiece. - To znaczy, e wszystko si w kocu jako uoyo. - Nagle zmarszczya brwi i
zapytaa: - Kto mu wyjani, o co chodzi, ona czy syn?
- Nie wiem - odpara Elizabeth z namysem. - Nic nie powiedzia.
- Na pewno ona - uznaa Lina. Elizabeth pokiwaa zamylona gow.
- Tak, pewnie tak to byo.
Nadszed ostatni dzie przed porankiem, kiedy to rybacy mieli wypyn na owiska.
Wieczorem zanieli wszystko, co potrzebne, do odzi: skrzynie z prowiantem i z ubraniami,
worki z pociel, kany z mlekiem, beczki z octem.
Elizabeth osobicie ugotowaa kasz. Bardzo pilnowaa, by si nie przypalia i by nie
wykipiaa na piec, bo wo spalenizny zwiastowaa nieszczcie. Wprawdzie nie bya
przesdna, ale uwaaa, e nie ma co lekceway starych porzekade, zwaszcza w takiej
chwili.
O poranku przy stole byo ciszej ni zwykle. Kasza zostaa polana masem i posypana
cukrem. Zaczli j zjada od tej strony, skd mieli nadziej na dobry wiatr. Przy odrobinie
szczcia, wiatr powieje im w agle i nie namcz si tak przy wiosowaniu.
niadanie dobiego koca, kubki z mlekiem zostay oprnione, talerze wyskrobane.
Mczyni odeszli od stou, stukajc cikimi butami. ony i dzieci ruszyy ich ladem.
Tak naprawd poegnali si ju poprzedniego wieczoru. W pogronych w mroku
sypialniach atwiej przechodziy przez gardo sowa mioci.
Teraz tylko patrzyli na siebie oczami penymi ez, szepczc sowa modlitwy i
upomnienia.
- Tylko bd ostrony i pamitaj, eby pisa. Krople kamforowe le w osobnej
przegrdce w skrzyni. Woyam na wypadek, gdyby si przezibi - przypomniaa
Elizabeth.
Wzruszenie cisno ich za garda i sowa uwizy. Spojrzawszy w niebo na ksiyc w
nowiu, umiechnli si nieznacznie. Ksiyc w nowiu to dobry znak.
Mczyni powoli skierowali swe kroki nad fiord. Nagle Kristian odwrci si i cofn
do Elizabeth. Przytuliwszy j jeszcze raz, popatrzy na ni przecigle z umiechem i
powiedzia:
- To ja poprosiem rodzin Amandy, by zechcieli przyj to, co przygotowaa.
Elizabeth popatrzya na niego kompletnie zaskoczona.
- A wic to ty nakonie ich, by zmienili zdanie?
- Zwyciy w nich rozsdek - rzek, a w jego oczach pojawi si wesoy bysk.
Otarszy z z policzka ony, doda: - No, ju dobrze, moja Elizabeth. Uwaaj na siebie, gdy
mnie tu nie bdzie. Wrcimy na wiosn.
Skina gow, nie bdc w stanie wykrztusi z siebie sowa. Kristian tymczasem
odwrci si i ruszy za pozostaymi rybakami. Elizabeth ucisna rczk Williamowi.
- Chod, wracamy do domu. Z okna na strychu zobaczysz, jak odpywaj. Chopiec
ucieszy si. By zbyt may, aby zrozumie, jak dugo trzeba czeka do wiosny.
Rozdzia 5
Stowaagen, 1 marca 1890, napisa Kristian u gry kartki. Jens sta par krokw od
niego, ale nie mg nie zauway te nagwka listu: Moja Ukochana Elizabeth! Kristian
zwierzy si mu, e z pocztku pisanie szo mu opornie, przeama si jednak i sowa wreszcie
zaczy spywa na papier, tak e ledwie je nada zapisywa. W osadzie rybackiej niewiele
si waciwie dziao. Dni upyway im monotonnie: marzli, owili ryby, przemoczeni
wybierali sieci, po czym, miertelnie zmczeni, wracali do swej izby i rzucali si na prycze,
by przespa si przez par godzin. Albo pozostawali na ldzie, kiedy ryby nie bray. Trygve
lea na swojej pryczy i gawdzi z Jakobem, ktry struga drewniaki, Jens za gotowa kaw
na niewielkim piecyku,
- Witajcie, dobrzy ludzie! Co tak gnijecie bezczynnie, zamiast robi to, do czego was
Pan Bg stworzy? - zamia si sam ze swego artu Enok-Dwa Szylingi i cign brudn
wenian czapk.
Kristian odoy list i popatrzy na niego, mwic:
- W najgorszym razie skoczymy tak jak ty. Enok-Dwa Szylingi zamia si jeszcze
goniej, po czym nagle spowania.
- Co waciwie miae na myli?
- Nic - odpar Kristian i odsoniwszy zby w umiechu, podstawi kubek, gdy Jens
podszed z imbrykiem. - Ale sytuacja jest taka, e w ogle nie ma sensu wypywa. We
fiordzie nie ma nawet ladu po rybach.
- Jak ci upywaj dni, Enok? Czym ty si waciwie zajmujesz? - zagadn Trygve i
podszed take do stou.
- Niczym specjalnym. Wiesz, taki staruch jak ja do si ju naharowa przez te
wszystkie lata. Mam prawo sobie troch odpocz. W kadym razie w sobot, tak jak dzisiaj.
-Ile ty masz waciwie lat, Enok? - zapyta Jens.
- Oj sporo, eby wiedzia. Jestem taki stary, e pamitam czarn mier.
- Czyby? - zamia si Jens.
- Owszem, a pami jeszcze mi nie szwankuje. Pamitam, jakby to si zdarzyo
wczoraj. Ludzie umierali dookoa jak muchy, jeden po drugim. W kocu zostaa tylko moja
matka i ja. Mczyni gruchnli miechem. Jakob zerkn na Enoka i zapyta:
- A jak to si stao, e na ziemi pojawili si nowi ludzie?
- Widocznie przeya jeszcze jedna osoba - odpar bez wahania Enok-Dwa Szylingi.
Taki jeden ze Skraaven, zapomniaem, jak si nazywa. Znw rozlega si w chacie salwa
miechu.
- Och, Enok, Enok! Ty to masz gadane - rzek rozbawiony Jakob i poklepa go po
plecach.
Enok, rad, e skupi na sobie uwag, mia w zanadrzu kolejn histori. Rybacy
zapomnieli na chwil, e w fiordzie nie ma ryb, zapomnieli o harwce i tsknocie za domem.
Ulegli wesoemu nastrojowi i dzie od razu wyda si im radoniejszy. Ale oto znw rozlego
si pukanie do drzwi i do rodka zajrza jaki mczyzna.
- Ludzie gadaj, e w Trollfjorden zaroio si od tarlakw!
- Co ty mwisz? - zerwa si Jakob zaintrygowany.
- To prawda, wiele zag ju wypyno, za chwil osada cakiem opustoszeje.
Popieszcie si! Mczyzna odwrci si i zatrzasn za sob drzwi.
- A niech to! Ubierajcie si, chopy! - nakaza Jakob. - Trzeba to sprawdzi.
- Nie mwiem wam jeszcze, jak to kiedy... - zacz Enok-Dwa Szylingi.
- Innym razem - przerwa mu Jens i woy dugie rybackie buty, ktre mona byo
podcign a do poowy ud.
Pobiegli pomidzy erdziami, na ktrych suszyy si sztokfisze, i wystawionymi na
ld nadbudwkami, mijajc po drodze szopy na odzie. Za nimi przybiegli na brzeg inni
rybacy. Wie o rybach rozesza si po osadzie niczym ogie w suchej trawie i wszyscy
chcieli przekona si na wasne oczy, ile w tym prawdy.
Wskoczyli do odzi i, odepchnwszy si wiosami od brzegu, odpynli. Przy wskim
wejciu do Trollfjorden, zobaczyli stoczone odzie. Jens od razu si zorientowa, e do
skutego lodem fiordu nie da si wpyn. Jacy miakowie stojcy najbliej, wyszli na ld i
sprawdzali jego grubo.
- Dugo tu stoicie? - zawoa Jakob do omioosobowej zaogi stojcej najbliej odzi.
Przysadzisty rybak odkrzykn:
- Dugo, niestety.
Jens zwrci uwag na dwch podobnych jak dwie krople wody mczyzn, zapewne
braci bliniakw.
- To prawda, e we fiordzie roi si od tarlakw? - dopytywa si Jakob.
- Tak mwi. W kadym razie nie sta nas na to, by std odpyn, pki tego nie
sprawdzimy.
- Pewnie!
Jens popatrzy na majestatyczne szczyty wznoszce si po obu stronach wskiego
fiordu. Zdawao si, e sigaj nieba.
oddycha przez sen. Ciekawe, o czym ni? O Elizabeth? Jeli tak, to znaczy, e jest nas
dwch, pomyla. Wci odczuwa z tego powodu wyrzuty sumienia. Czy nigdy nie zdoa
przesta o niej myle? Nigdy nie zdoa pogodzi si z tym, e oboje maj teraz innych
maonkw i nigdy ju nie bd znw razem? Wyobrazi sobie, e bdzie siwym staruszkiem
z brod, a Elizabeth z twarz pokryt siateczk zmarszczek i siwym warkoczem zwinitym w
koczek na karku. Czy nadal bdzie kocha j tak mocno? Na pewno, co do tego nie mia
adnych wtpliwoci. Ona... Szuka waciwych sw... zagocia na zawsze w jego sercu i w
mylach, odczuwa j niemal podskrnie. Nigdy nie pozbdzie si tego doznania.
Kristian poruszy si, wymamrota co przez sen, po czym, nakrywszy gow derk,
spa dalej. Zaszelecio ponownie, gdy i Trygve przewrci si na drugi bok.
Jens wsta niechtnie i, w wenianych skarpetach na nogach, po cichu przemkn do
niewielkiego piecyka.
Ju po chwili wesoo bucha ogie. Rozlegy si trzaski pkajcego drewna, ktre
zakupili od pewnego mieszkaca Rany. Jens wcign na siebie ciepy sweter i woy
drewniaki, a potem nastawi kaw w imbryku. Niedziela, nie ma co sobie aowa, pomyla.
Jakob na pewno wyjmie swoj postyll i przeczyta im jakie fragmenty. Nie zaszkodzi
posucha sowa Boego, zwaszcza gdy si przebywa z dala od rodziny. Przy oknie
zauway, zaczty przez Kristiana poprzedniego dnia, list do Elizabeth. Kartka pomarszczya
si nieco od wilgoci, Jens schowa wic list do skrzyni. Trzask wieka obudzi Kristiana.
- Co robisz? - spyta zaspany.
- Schowaem twj list do skrzyni, eby nie zamk przy oknie.
- A, dziki! - odpar Kristian i, przewrciwszy si na drugi bok, zamkn powieki.
Ciepo z piecyka rozeszo si po pomieszczeniu, a wo kawy obudzia rybakw.
Zaspani wstawali z ociganiem. Przy jedzeniu porannej kaszy nie rozmawiali wiele, oywili
si dopiero po wypiciu kawy.
Wtedy te rozlego si stukanie do drzwi i do rodka zajrza mczyzna w stroju
rybaka i w dugich butach.
- Syszelicie najnowsze wieci? - zapyta oywiony, sapic ciko. Jens poczu, e
serce zabio mu mocniej pod szaro-biaym wenianym swetrem. Sdzc po minie gocia,
wydarzyo si co wanego.
Rozdzia 6
Elizabeth przechylia kaamarz, by nabra resztk atramentu. Skrzypic stalwk
skrelia pierwsze sowa listu:
Dalsrud, 4 marca 1890 Ukochany Kristianie!
Signam po piro, by napisa do Ciebie. Jestemy wszyscy zdrowi i...
Zabrako atramentu, odsuna wic kartk i westchna. List musi poczeka. Potara
ramiona, bo w pomieszczeniu panowa chd. Nie chciao jej si napali w piecu. Po co taki
zbytek, kiedy tak rzadko korzysta si z salonu. Nie spodziewaa si te adnych goci.
Przysza tu tylko po to, by w spokoju napisa list do Kristiana. Otworzyy si drzwi i zajrzaa
Ane.
- Napisaa list? - zapytaa.
- Nie - westchna Elizabeth, podnoszc si z miejsca. - Skoczy mi si atrament. - A
ty dokd? - zdziwia si i dopiero teraz zwrcia uwag na to, e Ane ma na sobie wierzchnie
ubranie.
- Do sklepu. Mwiam ci przecie, e si tam wybieram. Nie syszaa?
- Chyba nie - odpara i podrapaa si po gowie.
- Kupi ci co?
- Tak, zaraz sporzdz list. - Podesza do stou, gdzie leay przybory do pisania. Ach, zapomniaam, e nie mam atramentu. Kup koniecznie buteleczk, a poza tym szpulk
czarnych nici i... Nie, to chyba wszystko. Pytaa Helene, czy czasem czego nie potrzebuje?
- Owszem. - Ane umiechna si i woya rkawiczki. - Dzi rozdzielaj poczt,
rozumiesz - dodaa.
- Czekasz na list?
- Kto wie? Poza tym w takie dni mona usysze wiele ciekawych nowin, a przy okazji
te troch plotek. Wszyscy wiedz, kto dosta list, kto komu sprzyja i co tam jeszcze moliwe.
- Nie powinna sucha takiej gadaniny, Ane. Crka wzruszya ramionami.
- Przecie jak tam jestem, to nie zatkam sobie uszu. Elizabeth umiechna si.
- Pozdrw Mari. I ucauj ode mnie Kristine.
- Dobrze - odpowiedziaa Ane i wysza. Elizabeth udaa si do kuchni, gdzie dzieci
bawiy si w sklep. Zsunite krzesa udaway lad. Maluchy zmienionymi gosami prosiy o
towar, za ktry paciy muszelkami. Puste pudeka, drewniane zabawki i yki zmieniay
wacicieli.
- Nie przeszkadza ci, e narobiy tu troch baaganu? - zapytaa Lina na widok
Elizabeth. - S o wiele spokojniejsze, jak si zajm zabaw.
- Nie, skd. - Elizabeth odwrcia si do okna. Zobaczya, e Ane wyprowadza swoj
klacz i zaprzga do niewielkich jednoosobowych sa.
- Uff, nie mog na to patrze - powiedziaa na gos, ale bardziej do siebie ni do
innych. - Te sanie s zbyt lekkie. Boj si, e si przewrc.
- Jeli zamartwia si bdziesz z powodu kadego samodzielnego ruchu swojej crki,
nie bdziesz miaa czasu na nic innego - odezwaa si Helene, a w jej doniach zataczyy
druty.
- Przesta! - prychna Elizabeth. - Za par lat sama si przekonasz, jak to jest, gdy si
ma crk.
- Mj kochany maluszek nie przysporzy mamie adnych zmartwie. Prawda? - rzeka
Helene, spogldajc na Kathink, ktra w tej chwili bya klientk w sklepie, ale za to, e
wzia bez pytania jaki towar, otrzymaa bur od Signe.
- Jak co chcesz kupi, to musisz najpierw zapaci. To kosztuje jedn muszelk. Nie,
dwie!
- Hagbart moe by zodziejem - zaproponowa William i sign po kota, ktry spa
na skrzynce z torfem.
Elizabeth wyja kosz, w ktrym leay weniane skarpety i inne rzeczy do cerowania,
a take drewniany grzybek wystrugany przez Jensa. W odkrcanym, wydronym trzonku
Elizabeth trzymaa igy. Jens mia prawdziwy talent do wymylania rnych takich
drobiazgw. Signa po ig, wsuna grzybek do skarpety i zacza cerowa. Iga suna
lekko pomidzy nitkami. W gr, w d, w gr w d.
- Myl, e dostan dzi list od Jensa - odezwaa si Lina.
- A skd ta pewno? - zdziwia si Helene, zerkajc na ni.
- Po prostu mam przeczucie - odpara Lina i przerobiwszy par rzdw oczek,
zagadna: - Jak mylicie, co oni tam w tej chwili robi? Elizabeth wzruszya ramionami.
- O tej porze s pewnie na morzu. Niech Bg ma nas w swojej opiece i sprawi, by
mieli obfite poowy tej zimy.
- Amen - dokoczya Helene.
- Nieee! - wrzasn William. - Nie mw tak!
- Spokj tam! - zgromia syna Elizabeth, podrywajc si z miejsca. -Przesta cign
Signe za wosy! Natychmiast, syszysz? Biedna Signe te si rozpakaa. Lina podesza, by
niewiele wiata.
- Wydaje mi si, e ta owca jest bardzo zmczona. A moe nawet boli j brzuch? stwierdzi William, ukucnwszy przy zwierzciu. Elizabeth podesza do niego i rzeka:
- O, kochany, ta owieczka spodziewa si jagnicia. Odejd troch na bok. Sama
popiesznie naniosa somy i rozoya w zagrodzie.
- Zaraz zobaczysz, Williamie, jak wyjdzie mae jagnitko - wyjania i pogaskaa
owc za uchem.
- Z pupy? Tak jak kupa? - dopytywa si William z szeroko otwartymi oczami.
Elizabeth musiaa si odwrci, by nie zauway, e si mieje. Dopiero po chwili
udao jej si ukry rozbawienie, a wwczas wytumaczya synkowi:
- Kiedy, gdy ju bdziesz duy, a ja z tat si zestarzejemy, ty zajmiesz si dworem i
poprowadzisz gospodarstwo. I wtedy bdziesz musia umie odebra jagnita, ktre wyjd z
brzucha owcy.
- Ale dlaczego one s w brzuchu? - zapyta, marszczc czoo. Opar rce na kolanach i
przyglda si zwierzciu.
- Najpierw owca ma w brzuchu takie mae ziarenko, ktre ronie i ronie, i wreszcie
przemienia si w jagni, ktre potem wychodzi.
- Dziwne. Oj, zobacz, zobacz, co si dzieje!
Elizabeth usadowia si za owc, by odebra jagni, ale nie ingerowaa zbytnio, bo
przecie Bg tak stworzy natur, e zwierzta w takich sprawach radziy sobie same.
- To mordka - powiedziaa i pokazaa Williamowi, ale gdy synek chcia dotkn
palcem, powstrzymaa go.
- Poczekaj troch - rzeka Elizabeth, a w chwil pniej ukaza si cay ebek
jagnicia.
- Och, ale si zabrudzi! - William wpatrywa si zauroczony na pokryte luzem
zwierztko. Elizabeth otara szybko mordk jagnitka, by sprawdzi, czy moe oddycha, po
czym podstawia je matce.
- O nie, fuj, owca zjada te brudy - wrzasn William.
- Cii, nie haasuj tak - uciszya go Elizabeth surowo. Zwierzta tak robi. Nie maj
miski z wod, tak jak ludzie. William zachichota i doda cicho:
- I nie maj te pachncego myda. Jak mylisz, co powie Signe, jak jej o tym
wszystkim opowiem?
- Na pewno si ucieszy.
- To jagnitko moe by jej, skoro nie bya tu z nami i nie widziaa tego wszystkiego,
prawda, mamo?
- Owszem. Bardzo mio z twojej strony, Williamie.
- Moe nawet nazwiemy je Maa Signe?
- Nie, nie bdziemy nadawa imion zwierztom, bo potem jak urosn byoby nam
smutno. Wiesz przecie, e przeznaczamy je na ubj, eby mie co je.
- Przecie wiem. Zobacz, co to jagni robi - zamia si malec. Elizabeth popatrzya,
jak nowo narodzone jagnitko prbuje stan, ale mu si to nie udaje.
- Chyba jeszcze jedno wychodzi - stwierdzi Wiliam, pokazujc palcem.
- O Boe! - Elizabeth popiesznie przygotowaa si, by w razie koniecznoci pomc
owcy.
- To chyba bdzie czarne - rzeka, gdy wyonia si mordka jagnicia.
- Skd wiesz?
- Bo tata, ten baran, ktry stoi w ssiedniej zagrodzie pod cian, jest czarny.
- To jagnitko moe by dla Kathinki - owiadczy William wspaniaomylnie, gdy ju
dwa jagnitka stay obok siebie na niepewnych nkach.
- Teraz sprawdzimy, czy bd umiay pi mleko mamy. - Elizabeth pomoga
jagnitom uchwyci wymiona. - O, tak! William zamia si na cae gardo, patrzc na
rozhutane ogonki.
- Chod ju, zostawimy je teraz w spokoju. Mama na pewno chce poby sama ze
swoimi dziemi.
William pobieg pierwszy, eby opowiedzie, co widzia. Elizabeth spokojnie
zamkna drzwi do obory, po czym ruszya za synkiem. Jagnita przyszy na wiat troch za
wczenie. Byoby lepiej, gdyby si urodziy za miesic. Zamylona, nie zauwaya ubranej na
czarno postaci i a si wzdrygna, gdy ta nieoczekiwanie wyonia si przed ni.
- Przestraszyam was? - zapytaa matka Amandy. - Przepraszam, nie chciaam.
- Nie, po prostu ci nie zauwayam. Wracam z obory, gdzie wanie odebraam par
jagnit - odpara Elizabeth. Kobieta spucia wzrok i odezwaa si niepewnie:
- Przyszam przeprosi was za to, jak si ostatnio zachowaam. Nie mylcie, e jestem
niewdziczna. Bardzo doceniam wasz dobro i wielkoduszno.
Elizabeth dopiero po chwili zorientowaa si, o czym mwi matka Amandy.
- A... chodzi ci o te rzeczy dla twojego syna! Moja droga, nie ma o czym mwi.
Najwaniejsze, e wszystko si dobrze skoczyo i mg popyn wraz z innymi
mczyznami na owiska. Kobieta poruszya si niespokojnie i wyznaa:
- Po powrocie do domu, powiedziaam o wszystkim mowi. Nie umiaam tego
owca je urodzia.
- Troch za wczenie - stwierdzia Ane z roztargnieniem, szukajc noyczek.
Dzieciaki przepychay si, by zobaczy zawarto paczki.
- Zobaczcie, przysali mi zamwiony materia na sukni - oznajmia Ane i podniosa
rozoon tkanin wysoko, tak by wszyscy zobaczyli. - Czy nie pikna? To tkanina weniana
tkana maszynowo. Tata Kristian da mi pienidze, zanim popyn na owiska. - Pucia
tkanin w obieg, by wszyscy zobaczyli z bliska. - To na moj sukni lubn - wyjania. - O, i
jest jeszcze urnal.
- urnal? A co to takiego? - zapytaa matka Amandy.
- Magazyn, w ktrym s modele rnych sukien. I jak moja kochana mama mi
pomoe, to bd miaa najpikniejsz na wiecie sukni lubn.
- Pewnie, e ci pomog.
Elizabeth przekartkowaa urnal i zerkna na rysunki, zdziwiona nieco najnowsz
mod - Bufiaste rkawy zway si od okcia do nadgarstka. Zamiast krynolin pojawiy si
turniury i treny. Gorsety, jak zauwaya, nadal cieszyy si popularnoci. Ane wyja jej z
rk urnal i zanurzya si w lekturze, podczas gdy pozostae kobiety zerkay jej przez rami.
- Od teraz ten urnal, eby si nie poplami - rzeka w kocu Elizabeth.
- Przyszy do nas jakie listy?
- Nie, ani jeden. Tu s zakupy, atrament te kupiam - oznajmia Ane. - A to wasze
koperty? - zagadna matk Amandy. Kobieta pokiwaa gow.
- Tak, to moje listy, ale twoja mama moe je przeczyta. Elizabeth odchrzkna i
spink do wosw rozdara koperty.
- Na miy Bg, tu s pienidze - zdumiaa si, wyjmujc plik banknotw.
-Amerykaskie. Wok stou zalega cisza.
- Mylicie, e to duo? - spytaa w kocu Lina.
- Owszem - stwierdzia Ane. - Widziaam ju kiedy takie banknoty. -Pjd z nimi do
sklepu, to Maria zaatwi wszystko z bankiem i wymieni ci na norweskie pienidze.
- To moliwe? - dopytywaa si matka Amandy. Ane pokiwaa gow z przekonaniem.
- A co z nimi zamierzasz zrobi? Kobieta dugo milczaa, wreszcie odpara:
- Porozmawiam o tym z mem, jak wrci do domu. Wyglda na to, e bdziemy
mogli pojecha do Ameryki. - Wytara popiesznie oczy i dodaa: - Wiele o tym
rozmawialimy, ale nie przypuszczaam, e co z tego wyjdzie. Wiecie przecie, e to sporo
kosztuje. Umiechna si blado.
- A przecie jeszcze nie zakoczyy si poowy - dodaa Elizabeth. - No i ze sprzeday
Pisz do Ciebie par sw. Pogoda jest dobra, ale polowy sabe. Przykro mi o tym
pisa, ale to prawda. Nie tracimy wiary i mamy nadziej, e obrci si na lepsze. Podobno
nieraz ju tak bywao. Nie trwonimy zarobionych pienidzy, lecz odkadamy kad monet.
Dostaniesz wszystko, jak wrcimy na wiosn. Nie martw si o mnie, bo dobrze sobie radz.
Wiesz, to jest prawdziwa przygoda! Spotka tu mona ludzi ze wszystkich zaktkw naszego
rozlegego kraju, zwaszcza z wybrzea. A w witeczne dni przybywa modzie zamieszkujca
w okolicy na stae. Tyle si tu dzieje! Jak si jest modym, mona si wesoo zabawi. Bardzo
mi wstyd, e nie zdyem pokoni si nisko Elizabeth Dalsrud. Ubrania i prowiant, w jakie
mnie wyposaya, bardzo mi si tu przydaj. Przeka, mamo, moje serdeczne podzikowania.
Elizabeth przerwaa na moment i zerkna na kobiet, ktra siedziaa ze spuszczon
gow, a z oczu na blat stou kapny jej zy. Domylia si, co czuje matka, otrzymujc
wieci od swojego syna. Sama przecie te czytaa otrzymywane listy ze cinitym gardem i
ze zami w oczach. Odchrzkna i podja czytanie:
Ojciec prosi, bym przekaza Ci pozdrowienia. Mwi, e palce mu zesztywniay od
pracy na mrozie, dlatego mnie przekaza piro.
Elizabeth dobrze wiedziaa, e ojciec Amandy nie potrafi dobrze pisa i z pewnoci
chwyta si byle pretekstu, by tego unikn. Wielu byo takich jak on, ktrzy nie chodzili do
szkoy z rnych powodw, przewanie dlatego, e ju od dziecka pracowali ciko w
gospodarstwie, a w domu brakowao jedzenia i ubra. List koczy si nalen formuk:
Serdecznie pozdrawiam Twj najmodszy syn.
Podobnie jak po pierwszym licie, tak i teraz zalega cisza. William pierwszy przerwa
milczenie, proszc:
- Czytaj dalej, mamo.
- To ju koniec - odpara.
- A moe tak my napiszemy list do taty i opowiemy mu o jagnitkach?
- Dobrze, wieczorem - obiecaa Elizabeth. - Ane kupia atrament. W mylach ukadaa
ju zdania, ktre zamierzaa przela na papier. Gdy zapad wieczr, Ane wyoya now
tkanin i urnal.
- Chod, mamo - poprosia. - Zobacz, jaka suknia ci si najbardziej podoba.
Elizabeth odoya kaamarz, ktry trzymaa w doni, i usiada przy stole. Rozumiaa
doskonale zapa crki. C, list moe troch poczeka. Wsplnie przejrzay zawarto
urnala, dyskutujc z oywieniem na temat krojw i rnych szczegw.
- Moe taki konierzyk? Talia powinna by obcisa, a dekolt okrgy -proponowaa
Elizabeth.
- Chciaabym mie takie rkawy - rzeka stanowczo Ane, pokazujc bufy zwajce
si od okcia. - No i tren.
- Na to trzeba duo materiau. A co sdzisz o biaym konierzyku. Byoby adnie. W
kocu podjy decyzj i Elizabeth moga zdj miar.
- Moe posalibymy po krawcow? - zawahaa si, patrzc na crk.
- Nie, ty mnie wymierz, mamo. Chciaabym jak najszybciej zabra si do szycia. Jak
Trygve wrci, to si zdziwi, e zrobiam ju tak duo.
- Trygve? - wtrcia si Helene, przewracajc oczami. - Przecie jemu nie moesz
pokaza sukni lubnej! Ane zasonia twarz doni.
- Oj, rzeczywicie, masz racj! W takim razie musz skoczy przed jego powrotem zamiaa si i podniosa rce, eby Elizabeth zdja kolejny wymiar i zapisaa na kartce.
- No to teraz zaznaczymy wymiary na tkaninie i skroimy. Ane popatrzya nieco
przestraszonym wzrokiem na noyce i spytaa, gadzc delikatnie tkanin:
- Nie boisz si? Ten materia kosztowa majtek.
- Rzeczywicie, ale wart by tych pienidzy. Bdziesz wyglda piknie. Odsuna
jednak tkanin na bok i oznajmia:
- Narysujemy moe najpierw wykrj na papierze, a potem przyoymy do tkaniny. Ja
skroj, ty sfastrygujesz, a potem przeszyj szwy na maszynie. W tym zamieszaniu prawie
cakiem zapomniaa o licie do Kristiana. Dokocz jutro, pomylaa przed snem. A tak si
nie spieszy.
Rozdzia 7
Jens spojrza na mczyzn stojcego w drzwiach i zapyta:
- Co si stao?
- No, wiesz... - zacz rybak zasapany, usiujc zapa oddech.
- Dua grupa rybakw postanowia zapaci Kaarbo piset koron. -Nie stj tak w
drzwiach, tylko wejd do rodka, bo ciepo nam wywiewa
- zawoa Jakob, wymachujc rk.
- Co ty mwisz? Zgodzili si na tak sum? No, no! To znaczy, e ld zostanie
skruszony i bdzie mona wpyn do fiordu? Mczyzna siad na stoku.
- Nie, to nie jest takie proste, bo rybacy najpierw si zgodzili, a potem wycofali ze
swej oferty.
- A niech to szlag! - zakl Jakob i hukn pici w st.
- Byem w telegrafie i na wasne oczy widziaem tre depeszy.
- Co tam byo napisane? - zapyta Trygve, opierajc si okciami o blat stou.
- Nie ma zgody co do zapaty za kruszenie lodu na Trollfjorden. Rybacy.
Jakob pokrci gow.
- Nie pojmuj tego baaganu i gupoty. We fiordzie jest gsto od ryb, ktre tylko
czekaj, by je wyowi, a...
- No, raczej nie czekaj - zamia si mczyzna i zerkn tsknie na imbryk z kaw.
- Nala ci? - zaproponowa Jakob.
- Dzikuj, chtnie si napij - odpar. - To jeszcze nie wszystkie nowiny.
- O? - Kristian przynis kubek i nala gociowi kawy. - To mw, chopie! Nie du
tego w sobie!
- Posuchajcie! Co koo szstej rano Kaarbo przypyn do Trollfjorden parowcem.
- Parowcem Heimdal - wtrci Jens dumny, e zapamita nazw. Mczyzna
przytakn.
- I co? - dopytywa si Trygve.
- Nic. Podobno popyn z powrotem do Sigerfjord w Sortland, by co stamtd zabra,
a jak wrci, ma zoy nam propozycj.
- To znaczy, e nie skruszy lodu na fiordzie, nim odpyn? - spyta Jens, by mie co
do tego pewno. Mczyzna pokrci gow.
- Nie, ale wkrtce ma to zrobi.
- Za darmo?
Kiedy wstali nastpnego ranka, na fiordzie nie byo ju lodu. Rozbite kry przegnane
przez wichur spyny w stron cieniny Rafsunet. Parowiec Heimdal sta zacumowany u
wlotu do Trollfjorden. Sztorm jednak nie ustpowa, zmuszajc wszystkich do zachowania
spokoju.
Dzie im si duy. Prbowali przysypia, wypoczywa po tygodniach cikiej
harwki na morzu, ale nie mogli si pozby uczucia niepokoju i napicia. Rozmawiali o
bliskich pozostawionych w domach. Jeszcze par tygodni i powiosuj z powrotem, do
Heimly, do Dalsrud, do on i dzieci. Posil si wieym chlebem i misem, zayj gorcej
kpieli i wo czyste ubrania. Nie mogli si doczeka, kiedy ostrzyg wosy i zgol brody,
ktrymi obrastali w te zimowe miesice na owiskach. Tylko Jens i Kristian golili si
codziennie.
- Ja to nawet stskniem si za kotem Hagbartem -zamia si Kristian. - A niech to
szlag, dobrze go bdzie znw zobaczy.
Pozostali wybuchnli miechem i przyczyli si do artw. Tak im upyn ten dzie.
Sztorm nieco zela dopiero po poudniu. A koo dziewitej wieczorem usyszeli, e
przypyn take Kaarbo. Oywili si, majc nadziej, ze wreszcie co si zacznie dzia.
Trygve obudzi si pierwszy w ten marcowy czwartek.
- Wstawajcie chopy! Chodcie zobaczy! - zawoa do nich. - Nie uwierzycie, co si
stao!
Wszyscy spali w ubraniach, wic zerwali si i w jednej chwili znaleli si na
pokadzie.
- A co to, do diaba? - Jakob przetar oczy i sta jak poraony.
Wlot do Trollfiorden zosta zamknity przez statki, ktre sczepiy si razem tu przy
sieci gbinowej.
- To niemoliwe - wymamrota Jens, patrzc na parowce Svolvaeri Heimdal, a take
Harstad jaki mniejszy statek.
- Co robicie? - zawoa Jakob do marynarzy na Svolvar. - Czemu zamknlicie wlot do
fiordu?
- Nie chcielicie przyj naszej propozycji, dlatego teraz mamy nowe ustalenia.
-Ja wam dam ustalenia! - wrzasn Jakob zaperzony. Jens rozejrza si wok. W
stron fiordu pyny kutry i odzie, tak jak poprzednio moe z tysic sztuk, i ustawiay si
ciasno, jak najbliej wlotu, by usysze pertraktacje.
- Wszyscy maj rwny dostp do morza! - krzykn Kristian. - Ryby nie s wasz
wasnoci.
Skrzane kombinezony, jakie mieli na sobie ochroniy ich przed oparzeniem, ale
niektrzy ucierpieli, gdy strumie wody trafi ich prosto w twarz. Rozlegy si przeraliwe
okrzyki blu.
Jens poczu wcieko. Przed oczyma zamigotay mu czerwone plamy. W paru susach
znalaz si na pokadzie Harstada.
- Na mio Bosk, chcesz pozabija ludzi? - krzycza, biegnc prosto na marynarza z
wem.
Strumienie wody zostay skierowane w jego stron, ale on, zasaniajc si rk, par
naprzd. Dopad marynarza, wyrwa mu z rk w i skierowa strumie wody w kierunku
zaogi parowca, uciekajcej niczym szczury pod pokad. W chwil pniej na Harstadzie
wiwatowaa chmara rybakw.
Midzy parowcami Heimdal i Kvik Jens zauway statek rybacki, a wrd walczcych
rybakw bez trudu rozpozna Kristiana. Z daleka odrniaa si jego czarna jak wgiel
czupryna. Gdy marynarze i tam signli po we z gorc wod, day si sysze krzyki
strachu i blu. Jens by zbyt daleko, by pomc kamratom, ale zobaczy, jak Jakob wraz z
Kristianem wspili si po burcie parowca, odcili w i przegonili zaog pod pokad.
Ostatni statek zosta zdobyty. Rozentuzjazmowani rybacy odczepiali acuchy i
rozwizywali liny. Uporali si z tym w okamgnieniu.
Jens i Trygve te wczyli si do pomocy. Trygve poklepa go po ramieniu i,
umiechajc si od ucha do ucha, zawoa: - Dalimy rad!
Silny prd zepchn parowce poza wlot do fiordu. Pewnie zaogi boj si, pki co,
wyj na pokad, pomyla Jens rozbawiony, nie widzc marynarzy.
Rybacy ustawili si w rzdzie i spokojnie wpywali do Trollfjorden.
Jens odszuka d Jakoba. Pozostali czonkowie zaogi wanie wchodzili na pokad.
Wreszcie mog zacz wielki pow na tarlaki.
Rozdzia 8
Elizabeth otara czoo zmczona i wyja kalendarz.
- Co sprawdzasz? - spytaa Helene, ktra wanie wyrabiaa ciasto na chleb.
- Nic specjalnego. Prbuj ustali jedynie na podstawie kalendarza, jakiej moemy si
spodziewa pogody.
- Spadnie nieg - oznajmia Helene stanowczo. -Spjrz na te ciemne chmury. Elizabeth
wyjrzaa przez okno, po czym znw popatrzya w kalendarz.
- No, tak, dzi dopiero szsty marca. Zima jeszcze potrwa.
- A jaki dzi dzie? - dopytywa si William.
- Czwartek - odpowiedziaa Elizabeth i zmierzwia mu czuprynk. Potem znw
przyoya do do czoa, mwic: - Okropnie boli mnie gowa. Chyba pjd si troch
pooy.
- Id, my dopilnujemy dzieci - odpara Lina. Elizabeth wesza po schodach cikim
krokiem.
W skroniach czua tak bolesny ucisk, jakby zaraz miao rozsadzi jej gow. Zdja
popiesznie sukni i wsuna si pod kodr. Dotyk chodnej poduszki przynis jej lekkie
ukojenie. Zamkna oczy. Zdawao jej si, e zanurzya si w szarej gstej mgle. Nagle stan
przed ni Kristian. Umiechn si, a jego czarne oczy rozbysy. Poda jej rk, ale gdy
chciaa j uchwyci, zapaa powietrze.
- Kristianie - odezwaa si przestraszona. - Dlaczego jeste taki dziwny?
- Ty jeste w Dalsrud, a ja tutaj - odpar.
- Przecie wiem. Ale nie mgby mimo to zapa mnie za rk? Tak bardzo
chciaabym poczu twj dotyk.
Tym razem poczua ciep, pokryt twardymi pcherzami po wielu tygodniach
wiosowania, do.
- Czy wszystko u ciebie dobrze? - wyszeptaa.
- U mnie tak, ale wci si martwi o was, ktrzy pozostalicie w domu.
- Niepotrzebnie. Radzimy sobie. Pilnuj si tylko, a wszystko bdzie dobrze.
- Niedugo znw si zobaczymy - rzek, wypuszczajc jej do, po czym powoli
znikn w oparach mgy.
Elizabeth drgna i usiada na ku, zastanawiajc si, czy dugo spaa. Bl gowy w
kadym razie ustpi. Pooya si z powrotem na poduszce i pomylaa o Kristianie.
Wydawa jej si taki rzeczywisty, jakby naprawd tu by. Czua jeszcze ucisk jego doni.
Widziaa jego umiech, byszczce oczy... Jeszcze ponad miesic i wrci do domu.
Postanowia, e od tej pory bdzie odlicza kady dzie do jego powrotu.
Tydzie pniej nadesza pora wielkiego prania i kobiety wraz z dziemi zebray si w
pralni. Gdy rozpalono pod kotem, Elizabeth upomniaa maluchy:
- Nie podchodcie tu blisko, eby si nie poparzy! Sidcie sobie tam z boku na
awce!
- Opowiedz nam bajk - poprosia Signe.
- Bajk - powtrzya Elizabeth zamylona i zwizaa mocno worek jutowy z popioem.
Z umieszczonego w kotle popiou w czasie prania wydzieli si ug, dziki czemu bielizna
bdzie naprawd czysta. -Opowiem wam o tym, jak byam maa.
- O to musiao by bardzo dawno temu - stwierdzia radonie Signe. -Mielicie wtedy
zabawki?
- Jasne, e mielimy. Zbieraam razem z Jensem muszelki i adne kamyki na brzegu
morza.
- Z moim tat? Znaa go, jak bya maa?
- Oczywicie. On mieszka wtedy w Heimly, a ja w tej chacie, gdzie teraz mieszka
Mathilde. Razem te wypywalimy dk owi ryby.
- A mojego tat znaa? - chcia wiedzie koniecznie William.
- Nie. Twojego tat poznaam, jak ju dorosam. Zamylona mieszaa w kotle,
dorzucajc do wody podawan jej przez Helene bielizn. Tyle wspaniaych wspomnie
czyo j z Jensem! Niestety, nie o wszystkich moga opowiedzie. Lkaa si, e Lina
mogaby si poczu uraona.
- A wiecie, z kim bawia si Maria? - odezwaa si po chwili. Caa trjka pokrcia
gowami.
- Z Indianne i z Olavem.
- A Ane?
- Ane miaa do zabawy tylko kotka Pusi, no i Mari.
Dzieci rozgaday si ze sob i nie przeszkadzay dorosym przy pracy. Przez szpar w
uchylonych drzwiach wpadao wiee powietrze.
- Z niechci myl o pukaniu - odezwaa si Helene i a si wzdrygna.
- Ale co robi? Jak trzeba to trzeba. Elizabeth zdja ze ciany tar.
- Prosz - rzeka, podajc j Ane. - Zrb przepierk tych rzeczy, ktre s tu odoone. Jeszcze dwa miesice i nastanie wiosna - dodaa. - Wtedy bdziemy mogy pra na dworze.
- Jak tak mwisz, to robi mi si jeszcze chodniej - narzekaa Helene. Elizabeth
jakie kopoty finansowe lub rodzinne? Moe chce poyczy troch pienidzy? A moe
przyszed w sprawie maeskich planw Ane i Trygvego? Tak, na pewno chodzi o lub.
- Z najwikszym smutkiem przekazuj t wiadomo - odezwa si pastor i znw
odchrzkn. - Tak... Kristian nie yje.
Elizabeth stracia nagle czucie w caym ciele, a sowa pastora docieray do niej jakby z
oddali.
- Gdzie on jest? - usyszaa wasny gos. Pastor popatrzy na ni ze smutkiem i
odpowiedzia:
- Jego dusza jest ju u Boga, za ciao... nadal w Storvaagen. Podrapaa si w rami i
poprawia obrus, ktry Lina przesuna nieco, gdy przysza tu napali rano w piecu.
- Na pewno pastor nie chce kawy? - zapytaa i chciaa wsta, ale nogi si pod ni
ugiy.
- Nie, nie, dzikuj - pokiwa doni, by usiada. -Syszelicie, co powiedziaem? 100
Pokiwaa gow. Mwi co o duszy i ciele Kristiana. Jaki dzi dzie? -zastanawiaa
si. Zreszt to niewane. Spucia wzrok i zauwaywszy lun nitk na szwie sukni,
postanowia j pniej umocowa, eby si nie popruo.
- Kristian bra udzia w zamieszkach w Trollfjorden - cign pastor. -Syszaem, e
byy tam tysice rybakw. Kristian w bjce otrzyma cios wiosem w gow. Zgin na
miejscu.
Elizabeth przez cay czas kiwaa gow. Powtarzaa sobie w duchu, e musi to
zapamita, eby przekaza innym. Na pewno bd wiedzieli, o jakiego Kristiana chodzi.
- Stao si to w czwartek rano szstego marca - doda pastor. To tego dnia
przegldaam kalendarz, eby ustali, jaka bdzie pogoda, uwiadomia sobie gwatownie. I
strasznie bolaa mnie gowa.
- Dacie sobie rad? - zapyta pastor. Popatrzya na niego zdziwiona.
- Tak, a czemu nie miaabym sobie poradzi?
- Moe mam zawiadomi pozostaych domownikw?
- Nie, sama to zrobi. Wstaa i podaa pastorowi rk, mwic:
- egnam. Mam nadziej, e nastpnym razem pastor bdzie mia wicej czasu i
posmakuje naszego ciasta. Helene wietnie piecze. Pastor popatrzy na ni zdumiony i
powiedzia: fc- Jeli zechcesz porozmawia, wiesz, gdzie mnie szuka. Nie wahaj si, jeli
odczujesz tak potrzeb. Niezalenie od pory, zawsze ci przyjm. Umiechna si
bezwiednie.
- Dzikuj, to mio ze strony pastora. Zapamitam.
- Ane, moje dziecko, nie rozpaczaj tak bardzo - rzeka cicho, pena wspczucia dla
crki, ale Ane jakby jej nie syszaa.
Tymczasem podesza do niej Maria i z oczami penymi ez, chwycia j za rk i
poprosia:
- Elizabeth, chod ze mn na gr. Chciaabym porozmawia z tob na osobnoci.
Dobrze?
Posza posusznie za siostr, ale w drzwiach zatrzymaa si jeszcze na chwil i
poprosia Lin:
- Pociesz troch Ane.
- Usid! - zakomenderowaa Maria agodnie, gdy znalazy si na poddaszu.
Elizabeth przysiada na brzegu ka, a Maria przysuna krzeso i usadowia si
naprzeciwko niej. Otarszy zy z policzka, odchrzkna i przemwia do siostry:
- Co mi si zdaje, Elizabeth, e do ciebie nie dotaro to, co ci powiedzia pastor.
- Ale tak. Mwi o duszy i ciele i...
- Rozumiesz, e Kristian nie yje? Odszed od nas na zawsze. Ju nigdy go nie
zobaczymy.
- Jak to, przecie nie chodzi o mojego Kristiana - zaprotestowaa.
- Owszem, o twojego, Elizabeth. Twj Kristian nie yje - owiadczya agodnym
gosem Maria, ale jej sowa zabrzmiay brutalnie.
Powoli do wiadomoci Elizabeth dociera sens tych sw. To dlatego
Ane tak pacze. Biedne dziecko.
- Nigdy nie wrci... - wyszeptaa, nie majc siy dokoczy! Otpienie zwolna
ustpowao, a w jego miejsce pojawi si dotkliwy bl w caym ciele, a po czubki palcw, po
cebulki wosw. Z oczu popyny jej zy, ktrych nawet nie prbowaa powstrzyma.
- To niemoliwe, Kristian nie mg zgin - rzeka w kocu chrapliwie. - Nie, on nie
umar - powtrzya, krcc gow. - Maryjko, powiedz, e to nieprawda, prosz! Przecie ja
nie mog y bez Kristiana. Maria przysuna si bliej i przytulia mocno siostr.
- Bardzo mi przykro, Elizabeth, ale nic na to nie poradz. Bg zabra Kristiana do
siebie.
Elizabeth czua, jak gdzie z trzewi dobywa jej si pacz. To byo niczym krzyk blu,
przeraliwe wycie. Zacisna donie na narzucie i skulia si, jakby w odruchu obronnym. Nie,
to nieprawda! Woli dalej myle, e chodzi o innego Kristiana. Nie zniesie tego, nie chce...
Maria prbowaa j pocieszy. Odgarna z jej policzkw mokre kosmyki, a na czoo pooya
zimny okad. adne jednak sowa nie mogy przynie Elizabeth ukojenia. Oby tylko Kristian
- zacza.
Z wielkim smutkiem donosz, e Kristian nas opuci. Przypuszczam, e pastor
przekaza Wam t tragiczn wiadomo, nim mj list zdy do Was dotrze. Trudno mi sobie
wyobrazi, jakie straszne chwile teraz przeywacie. Jedyn pociech, jak Wam mog
przekaza, jest to, e Kristian zgin na miejscu i nie cierpia.
Elizabeth musiaa przerwa. Dopiero po duszej chwili bya w stanie czyta dalej:
Jak tylko wrcimy, co nastpi niebawem, opowiem Wam wszystko ze szczegami.
Sercem jestemy teraz z Wami. Wszyscy pozostali s cali i zdrowi i mylimy ju tylko o
powrocie do domu. Pozdrw wszystkich od nas. Jens.
Jakie to ycie jest dziwne, pomylaa. Najpierw zagin na morzu Jens, a wwczas
Kristian owiadczy si jej i si pobrali. Potem Jens si odnalaz i teraz on zawiadamia j w
licie o mierci Kristiana.
Rozdzia 9
Tego wieczoru Elizabeth pooya Williama w swoim ku. Odczua pociech, gdy
malec wtuli si w ni swym drobnym ciepym ciakiem. Gdy ju zasn, zanurzya twarz w
jego wosach i wcigna w nozdrza zapach dziecka. Zapakaa. William jest taki podobny do
swojego ojca, ale pachnie inaczej. Wosy i oczy ma po Kristianie, ale rwnoczenie jest
odrbn istot, ktra doronie i bdzie po prostu sob. Kristiana nic ju jej nie wrci. Musi si
z tym pogodzi, cho to tak strasznie boli. Budzia si wiele razy w cigu nocy, udzc si, e
to tylko zy sen, ale gdy prawda docieraa do niej z ca bezwzgldnoci, przeywaa od
nowa mki piekielne. To bya duga i pena cierpienia noc. kaa cicho w poduszk,
pozwalajc zom pyn, cho wiedziaa, e to nie pomoe. Nawet gdyby wylaa tysice ez,
nigdy nie odzyska Kristiana. W kocu zasna wyczerpana i przynia jej si wrka z
Kabelvaag, ktra stana przy jej ku i zapytaa:
- Pamitasz, co ci mwiam? Elizabeth nie miaa siy odpowiedzie, kobieta wic
mwia dalej:
- Serce bdzie ci krwawi, popyn zy. Dowiadczysz ogromnej straty. Nastan
cikie dni.
Najchtniej kazaaby kobiecie odej, nie odezwaa
si jednak. Odwrcia si, udajc e jej nie widzi. Po chwili kobieta znikna, a
zamiast niej na brzegu ka usiada matka Amandy. Wygldaa na strapion.
- Tak mi przykro, Elizabeth - rzeka. - Nie powinnam bya wry z fusw.
- To nie ma znaczenia - odpara Elizabeth. - I tak nie powstrzymaaby tego, co si
stao. Taka bya wida wola Boa.
Zerwaa si nagle ze snu i rozejrzaa w ciemnym pomieszczeniu, po czym opada z
powrotem na poduszk. Sen wydawa si taki prawdziwy, e przez moment odniosa
wraenie, e kto stoi przy jej ku.
- Mamo, nie pisz? - usyszaa gos Williama. Odwrcia si do niego.
- Nie pi. Masz ochot ju wsta, czy przytulimy si i poleymy jeszcze troch?
- Przytulimy si mamo.
- Dobrze. - Przysuna go bliej i otulia porzdnie kodr dziecko i siebie.
- Nie zimno ci?
- Nie. Mamo, gdzie jest teraz tata? Zaskoczy Elizabeth. Poprzedniego dnia o nic nie
pyta.
- W Storvaagen - odpowiedziaa.
- Twj tata - wyjania. Teraz mama go umyje i wystroi, tak eby adnie wyglda,
kiedy stanie przed Bogiem.
- Ach tak - odpowiedzia William i pobieg pod grk za innymi. Elizabeth si nie
pieszya. Musiaa zebra w sobie odwag i siy, by stawi czoa temu, co j czekao. Jak on
wyglda? - zastanawiaa si. Przecie min ju tydzie od jego mierci. Na pewno ma jakie
rany. Gdy tak staa pogrona we wasnych mylach, na schody wyszed do niej Jens.
- Pooylimy go na ku. Zdjlimy pociel i przykrylimy go przecieradem. Lina i
Helene mog ci pomc.
- Nikt poza mn nie bdzie go dotyka - oznajmia, podnoszc wzrok. -Sama wszystko
zrobi.
- Jak chcesz - odpar i zapyta cicho: - Dostaa list?
- Tak. W tym samym dniu, gdy pastor przynis t wiadomo. Od niego si
dowiedziaam.
- W twoim imieniu zamieciem nekrolog w gazecie Lofoten Tidende. Mam nadziej,
e nie masz nic przeciwko temu.
- Nie, dobrze, e o tym pomylae, Jensie. Mina go i wesza na stopie, zrwnujc
si z nim.
- Wiosowalicie przez ca noc?
- Prawie. Zaatwilimy, co naleao z Kristianem, przez kilka dni owilimy ryby i
wrcilimy do domu. - Jens zamilk zakopotany i ze spuszczonym wzrokiem, doda: - We
fiordzie byo gsto od ryb. Nie moglimy zrezygnowa z zarobku. Wszyscy cznie z tob
potrzebujemy pienidzy. Przez tych par dni zarobilimy tyle co. czasem przez cae zimowe
poowy.
- Rozumiem - odpara, kiwajc gow. - Postpilicie rozsdnie. Umiechna si do
Jensa i wesza do rodka. Zastanawiaa si, wchodzc po schodach, czy rzeczywicie to
rozumie, czy tylko powiedziaa tak, eby pocieszy Jensa. Nie, mieli racj. Nie przywrciliby
ycia Kristianowi, nawet gdyby wrcili od razu.
Z kuchni doleciay j odgosy rozmowy, trzask fajerek i stukanie drewnianych
chodakw. A wic kobiety zadbay o to, by zdroeni rybacy si posilili.
Dopiero na grze uwiadomia sobie, e zapomniaa zagrza wody, jednak nie miaa
siy schodzi z powrotem do kuchni. Kristian lea na ku w pokoju na poddaszu nakryty
biaym przecieradem. Trumn pewnie zanieli na strych do suszenia bielizny, pomylaa jak
przez mg. Ostronie odchylia przecierado, przygotowana na najgorsze. Tymczasem
przeya zdumienie. Zmary & by blady, nieco sinawy, a oczy mia zamknite, jakby spa. We
wosach zakrzepa mu krew. W tym miejscu zapewne otrzyma miertelne uderzenie wiosem.
Odetchna z dreniem, ale nie czua nienawici. Niewane, kto to uczyni. I tak nie
mona go obwinie, bo zapewne by to po prostu nieszczliwy wypadek. Nie jest wykluczone,
e ta osoba wcale nie wiedziaa, e jej cios zabi Kristiana. W kadym razie Elizabeth
pragna wierzy, e tak byo, bo to stanowio dla niej pewn pociech. W pierwszej chwili
nachodziy j myli o zemcie, chciaa szuka winnego i oskary go przed sdem. Potem
jednak uwiadomia sobie, e to niczemu nie suy. A ju zwaszcza Kristianowi. Po co
niszczy spokj w innych rodzinach, szukajc winnych.
Pooya do na policzku zmarego i mimowolnie zadraa, czujc chd. Usyszaa za
plecami skrzypienie otwieranych drzwi. Wesza Ane z duym dzbanem wody.
- Pomylaam, e bdzie ci potrzebna ciepa woda -rzeka, stawiajc dzban na stole
obok. Rwnoczenie zerkna na Kristiana i dodaa zdziwiona: - Jaki jest siny.
Elizabeth pomylaa, e Ane jako akuszerce wielokrotnie przyjdzie oglda zmare
noworodki lub ich matki. Ale one nie bd wyglda tak samo. Kristian ley ju dugo
martwy.
- Pamitaj, e on jest ju u Boga - odezwaa si Elizabeth. - To tylko ziemska
powoka.
Ane skina nieznacznie, po czym odwrcia wzrok. - Chcesz, ebym ci pomoga go
obmy i ubra?
- Nie, musz to zrobi sama, ale dzikuj, e zapytaa.
- Zawoaj, jeli bdziesz czego potrzebowa. Zostawiam rcznik i mydo.
Ane wymkna si po cichu i bezgonie zamkna drzwi.
Elizabeth zabraa si od razu do pracy. Zdja ubrania, po czym delikatnie obmya
ciao ma. Najpierw twarz i donie, po czym zakrwawione wosy. Ale z duej rany na gowie
nie dao si usun krwi.
Najtrudniej byo woy czyste ubranie. Wyja najadniejszy strj, ten, w ktrym
Kristian bra lub, i zupenie now koszul, ktr mu sama uszya. Na koniec jeszcze ogolia
go i uczesaa wosy. Trudno byo zoy sztywne donie, ale w kocu jako jej si udao
sple mu palce.
- Teraz jeste gotowy na spotkanie z Bogiem, Jezusem i anioami - wyszeptaa,
wybuchajc paczem. Wtulona w jego pier szlochaa, a gdy cakiem opada z si, wstaa i
wytara twarz rkawem. - Najdroszy Kristianie, wiem, e jeste u Boga i widzisz, jak piknie
wygldasz. Umiechna si lekko ze swych nieporadnych sw, ale bya pewna, e Kristian
tak by chcia. Gdyby by tu teraz przy niej, pogaskaby j po policzku, zamia si
raz.
Rozdzia 10
Elizabeth dugo siedziaa w salonie, nie zwaajc na panujcy tam chd. Podniosa si
dopiero, gdy Helene przysza j zawoa na obiad. Wczeniej odbya dug rozmow z
Jensem. Opowiedzia jej ze szczegami, jak doszo do starcia rybakw z zaogami
parowcw, a do tego momentu, gdy ju po wszystkim wskoczy do odzi, doczajc do
swoich. Rozsadzaa go rado, e wreszcie zaczn wyciga sieci pene tarlakw. Wtedy
zauway, e Kristian siedzi pochylony na samym dziobie tyem do niego.
- Kristianie! - zawoa. - Siadaj do wiose.
A gdy nie otrzyma odpowiedzi, chwyci go za rami i dopiero wtedy zauway, e
Kristian ma zamknite oczy, jakby straci przytomno. Niestety, szybko si okazao, e nie
yje. Zauway ran na jego gowie, wiadczc o tym, e zosta uderzony czym twardym.
Przeyli straszny wstrzs, caa zaoga, ale take inni rybacy, ktrzy byli w pobliu i
zorientowali si, co si stao. Wielu ofiarowao sw pomoc, ale oni podzikowali i
powiosowali z powrotem do Storvaagen. Tam zbili trumn z desek i ustawili na niewielkim
ganku rybackiej chaty. Wezwany doktor potwierdzi zgon, ktry nastpi w wyniku uderzenia
wiosem w gow. Rybacy nie mieli adnych wtpliwoci, e doszo do nieszczliwego
wypadku, i trudno kogokolwiek obwinia.
Jens opowiedzia to wszystko spokojnie i tylko raz po raz przerywa na duej, jakby
musia zebra w sobie siy. Elizabeth ani razu mu nie przerwaa. Chona kade jego sowo,
by dokadnie zapamita i o nic wicej ju go nigdy nie pyta.
- To waciwie ju wszystko - rzek Jens cicho. - Kiedy ochonlimy nieco,
uzgodnilimy ca zaog, e zostaniemy jeszcze przez kilka dni. Zarobek by nie do
pogardzenia. Kady z nas potrzebowa pienidzy. Gupot byoby odpywa, gdy we fiordzie
a kipiao od ryb. Rybacy opowiadali, e wycigaj pene sieci, raz za razem, zupenie jakby
zapas ryb by niewyczerpany.
Mwic to, Jens przyglda si uwanie Elizabeth, jakby czekajc na jej reakcj.
- Dobrze, e zostalicie - rzeka z przekonaniem. -Rzeczywicie, nierozsdnie byoby
postpi inaczej. Rozmawialimy ju o tym. Nie miaa siy roztrzsa tego duej, zakoczyli
wic rozmow. Zanim jednak Jens wyszed, poprosi, by bez wahania zwracaa si do niego z
kad spraw. Elizabeth przyrzeka, e tak uczyni.
- Dorzuci ci tu do pieca? - zapytaa Helene, a trzask eliwnych drzwiczek wyrwa
Elizabeth z zamylenia.
Nie jada rano niadania i teraz czua, e z godu ssie j w odku. Rozsdek
podpowiada jej, e powinna si posili, ale j mdlio na sam myl o jedzeniu. - Przynios ci
tu co na tacy - rzeka Helene, otrzepujc fartuch i popatrzya na Elizabeth. - S ryby, ktre
przywieli mczyni, a take wtroba i ikra.
- Przyjd - odpara Elizabeth dla witego spokoju.
- A co ty tu masz? - spytaa Helene, przystajc obok stou.
- Nekrolog Kristiana. Wo go do albumu, ktry dostaam od Bertine na Boe
Narodzenie.
- Pamitam.
Elizabeth nie wspomniaa, e w gazecie jest wydrukowany artyku o zamieszkach w
Trollfjorden. Rybacy zostali przedstawieni w nim w niezbyt pochlebnym wietle, mimo to
bya zadowolona, e Jens da jej to do przeczytania. Przynajmniej ma jak orientacj i nie
bdzie musiaa wysuchiwa innych.
Gdy Helene wysza z salonu, Elizabeth podniosa si i odoya nekrolog. Musi
pokaza wszystkim, e jest silna i poradzi sobie w tej trudnej sytuacji. Oczekiwali tego od
niej. Ma poza tym o kogo si troszczy. Zamkna oczy i nim wysza do kuchni, pomodlia
si, by Bg pomg jej zebra, siy.
Po poudniu nagrzao si w salonie. Elizabeth sama napalia w piecu, potrzebowaa
bowiem miejsca, gdzie mogaby si schowa, gdy wielka pomalowana na niebiesko kuchnia
wydawaa jej si zbyt ciasna. Mczyni nanosili sobie torfu do pralni, by zagotowa wody i
wzi porzdn kpiel. Widziaa przez okno, jak tam wchodz i stamtd wychodz. Helene i
Lina wyjy dla nich czyste ubrania, a take pomogy oprni skrzynie.
Elizabeth zaofiarowaa si, e przypilnuje dzieci. Maluchy ucieszyy si, e mog
poby w salonie i znw bawiy si w sklep. Jedwabne obicia krzese zamieniy si w lad, a
kosz z wen i zabawki w towary. Elizabeth nie oponowaa.
Ane zajrzaa w popiechu, zerkna na dzieci i zmarszczya czoo, widzc, na co
Elizabeth im pozwala. Potem za przeniosa wzrok na Elizabeth.
- Mam wypakowa skrzyni Kristiana?
- Nie, sama to zrobi - odpara, obracajc w doniach list. - Pniej si tym zajm.
- W czym jeszcze mog pomc?
- Nie wiem - umiechna si do crki. - Moesz sprawdzi pniej, czy mczyni
zbili ju trumn.
- Dobrze - odpara Ane i, zdziwiona, rzucia okiem na kartki listu, ktre Elizabeth
trzymaa w doni. - Co to takiego?
- List od Kristiana. Zacz go pisa w Storvaagen, ale nie zdy dokoczy. Jens da
mi go przed chwil.
Ane skina gow i bez sowa wysza, zamykajc po cichu za sob drzwi. Elizabeth
powioda wzrokiem raz jeszcze po linijkach listu.
Najukochasza, moja Elizabeth! Siedz wanie w naszej rybackiej izbie i prbuj
skleci do Ciebie par sw. Z trudem utrzymuj piro w doni, bo palce mam sztywne i
obolae od pracy na morzu. Nasta ju marzec, dziki Bogu. Jeszcze miesic i znowu Was
wszystkich zobacz. Niekiedy czas si tu bardzo duy, a wwczas moje myli wdruj ku
Wam.
Rankiem w izbie panuje taki zib, e w wiadrze z wod tworzy si cienka warstwa
lodu, a buty i ubrania s sztywne i wilgotne. Ale jako to idzie. Na szczcie mam w co si
przebra, bo zapakowaa duo zapasowej bielizny.
W takie chwile tsknota za domem szczeglnie mi doskwiera. Duo rozmylam o lubie
Ane i Trygyego. Po moim powrocie do domu musimy si zastanowi, co im damy w prezencie
lubnym. Musi to by co naprawd wyjtkowego. Och, Boe, jak ja nie mog doczeka si
lata.
Rozejrz si w Kabevaag za jakimi podarunkami dla Ciebie, Ane i Williama. Tu
naprawd jest wiele sklepw z adnymi rzeczami.
Bardzo za Tob tskni, Elizabeth. Myl o Tobie w dzie i nisz mi si w nocy.
Cakiem zawadna moim sercem. Chyba rzucia na mnie jaki urok, ukochana.
W tym miejscu list si koczy. Elizabeth odoya go na kolana i popatrzya na
bawice si beztrosko dzieci.
- Czego sobie dzi yczysz? - zapytaa Signe, ktra teraz odgrywaa rol
sprzedawczyni.
- Poprosz zabawki i skarpety - odpowiedzia William. - Wiesz, e mj tata nie yje?
- Tak, ley na poddaszu. Byam tam i widziaam.
- Ja te chc - William rzuci zabawki i podszed do Elizabeth. - Mamo, mog
zobaczy tat? Elizabeth skina gow. Zoya kartki listu i schowaa w kieszeni.
- Chcecie te pj z nami? - zapytaa. Ale Signe i Kathinka pokrciy gowami.
- My idziemy do kuchni, do mamy - odpowiedziaa Signe, chwytajc przyjacik za
rk.
William zatrzyma si w drzwiach i spojrza na ko, a potem niepewnie zrobi krok
naprzd.
- Dzikuj - wyszeptaa.
- Nawzajem.
- Jak to?
- Dzikuj, e pozwolia si przytuli, ty, ktra nikogo do siebie nie dopuszczasz.
- Rzeczywicie - odpara, wycierajc oczy grubymi rkawicami. - Ju taka jestem, e
sama musz przej aob.
- Z czasem ci troch uly, nawet jeli teraz wydaje si to niemoliwe.
- Wiem. Straciam wielu bliskich. Kiedy wydawao mi si, e ciy nade mn jakie
fatum, ale teraz zrozumiaam, e nie ja jedna cierpi z tego powodu. Niektre kobiety straciy
na morzu prawie wszystkich swoich bliskich. Takie jest ycie i nic na to nie poradzimy.
- Masz wok siebie wielu yczliwych ludzi, ktrzy ci kochaj i potrzebuj. Nie
wolno ci si podda. Umiechna si yczliwie.
- Nigdy si nie poddaj, dobrze o tym wiesz, Jensie.
- Tak, wiem. - Umilk na chwil i zapatrzy si na morze. - Kiedy byem dzieckiem,
syszaem, chyba od Jakoba, e gwiazdy na niebie, to waciwie s niewielkie otwory, przez
ktre Bg i anioy spogldaj na nas wieczorem i noc. Przypomniao mi si to, kiedy
uciekaem z wyspy od Laviny. Moe to prawda? W kadym razie wydaje mi si pocieszajce,
e zmarli nadal mog na nas patrze. Pokiwaa gow.
- Dzikuj ci, Jensie. Tak si ciesz, e ciebie tu mam.
Uj jej twarz w donie i wpatrujc si w ni intensywnie, pocaowa j w policzek, tu
przy kciku ust, a potem odwrci si i odszed. Elizabeth staa jeszcze przez chwil, zdja
rkawiczk i pogadzia lekko policzek w miejscu pocaunku. Nadal czua dotyk warg Jensa.
- Widziae, Kristianie? - wyszeptaa. - Widziae, e Jens mnie pocaowa? Wiesz, e
to dobry przyjaciel, wic nie bd zazdrosny. Na moment chodny wiatr jakby zela i omit
j ciepy powiew. Trwao to zaledwie uamek sekundy. Umiechna si i wyszeptaa:
- Dzikuj. Wiedziaam, e zrozumiesz.
Rozdzia 11
Coraz czciej chodzia do stodoy, eby pozbiera myli. Siadaa na pododze, tu
obok trumny, opieraa si policzkiem o drewniane wieko i opowiadaa Kristianowi o
wszystkim, co si wydarzyo we dworze, a take dzielia si z nim swoimi przeyciami.
Czasami pakaa, ale niezbyt czsto. Tam, blisko niego, pragna odczuwa wycznie to, co
dobre. Odwlekaa rozmow o pogrzebie, ale zblia si wyznaczony termin i musiaa mu w
kocu o tym powiedzie.
- Zaprosimy zarwno komornikw, jak i bogatych gospodarzy - rzeka, gadzc doni
drewniane wieko. Tyle osb ci darzyo sympati i szacunkiem! Wszyscy oni chc ci
poegna. Myl, e by ci si spodobao, gdyby sam mg o tym zdecydowa. C, nie
wszystkim dane jest doy sdziwego wieku i wyrazi yczenie odnonie wasnego pogrzebu.
Musiaa przerwa, bo cisno j w gardle i zebrao jej si na pacz. Na dworze sycha
byo ptasi szczebiot. Z daleka dolecia krzyk mewy, ktrej wnet zawtrowaa caa gromada.
ycie toczyo si dalej, mimo e Kristiana nie byo ju wrd ywych.
- Z czasem ka ustawi tobie pikny kamie nagrobny i bd odwiedza twoj
mogi, ilekro wybior si do kocioa. Ale nie bd miaa tak duo czasu, bo we dworze jest
tyle pracy, szczeglnie teraz, gdy ciebie zabrako. - Umiechna si. - Gdyby mg
odpowiedzie, to kazaby mi przyj nowego parobka, zamiast harowa ponad siy, ale ja nie
chc, Kristianie. Nie zniosabym teraz w domu obecnoci nikogo obcego, nawet jeli to tylko
parobek. Rozumiesz, prawda?
Bya pewna, e Kristian syszy j tam w niebie, dlatego te rozmowy dziaay na ni
kojco. Postanowia, e nie przestanie rozmawia z mem, nawet gdy ciao Kristiana
spocznie w powiconej ziemi. Podniosa si z trudem, bo od dugiego siedzenia na chodnej
pododze zdrtwiao jej cae ciao.
- egnaj, Kristianie. Musz ju i, ale wrc niebawem. Moe jutro. Na dziedzicu
zatrzymaa si i rozejrzaa wok. Na pastwiskach zalegay jeszcze paty niegu, ale w
miejscach, gdzie stopnia, wystawaa brunatna zeszoroczna trawa. Upomniano j, e skoro
ziemia odmarza, to czas najwyszy pochowa Kristiana. Ustalia z pastorem, e pogrzeb
odbdzie si w nastpn niedziel. Pastor za odpowiedni opat zgodzi si odprowadzi
trumn a na cmentarz i tam odczyta fragment Biblii. Za wykopanie grobu i zasypanie
trumny nie trzeba byo na wsi paci.
W jej przypadku nie miao to adnego znaczenia, bo nie narzekaa na brak pienidzy,
ale ze smutkiem mylaa o biedakach. Nawet w obliczu mierci dzielono ludzi wedug stanu
posiadania.
- Mamo! Elizabeth odwrcia si w stron, skd doleciao woanie.
- Mamo, pjdziemy na brzeg nazbiera muszelek? -zapyta William, podbiegajc do
niej.
Zerkna w stron kuchennego okna. Suce zajte byy prac. Waciwie te nie
miaa czasu, bo wiele jeszcze pozostao do zrobienia, spojrzaa jednak na syna i znw
uderzyo j, jak bardzo jest podobny do swojego ojca. Z pewnoci tak wanie wyglda
Kristian w dziecistwie.
- Dobrze, w takim razie chodmy si przej - odpowiedziaa, biorc chopca a rk.
William wzi ze sob pcienny woreczek na muszelki i wrzuca do rodka wszystkie,
ktre mu si podobay. Elizabeth znalaza za par piknych kamieni wygadzonych przez
morskie fale.
- Mamo, moesz mi opowiedzie, jak to bdzie na pogrzebie taty? Pokiwaa gow i
wyjania powoli:
- Zabierzemy trumn na cmentarz i zapiewamy psalmy razem z pastorem. Prawie tak
samo jak wtedy, gdy zakopywalimy Pusi. Pamitasz? Pokiwa z powag.
- A potem wejdziemy do kocioa i wysuchamy kazania pastora.
- Och, nudno.
Elizabeth, udajc, e nie dosyszaa, cigna dalej:
- A potem wrcimy do domu i zjemy smaczny posiek razem ze wszystkimi gomi.
Chopiec rozpromieni si.
- O, jak si ciesz! Kristine te przyjedzie?
- Owszem, ona te. Ale dzieciom nie wolno krzycze ani rozrabia. Trzeba si bdzie
zachowywa cicho i grzecznie. Zapamitasz? Ty i Signe, jako najstarsi, musicie przypilnowa
Kathinki i Kristine. William przytakn i oznajmi z dum:
- Poradz sobie. Przecie za miesic skocz cztery lata. Pokaza na palcach, ile to, po
czym ruszyli dalej. Elizabeth chciaa przytrzyma go za rk, eby si nie polizgn na
gadkich mokrych kamieniach, ale chopiec stanowczo odmwi. Powiedzia, e jest ju duy
i sam sobie poradzi.
Elizabeth nie protestowaa, ale w duchu cieszya si, e moe go jeszcze wzi na
kolana i przytuli, a na dobranoc dostaje od niego buziaka. W gbokim smutku by jej
cudown pociech.
Dwa dni przed pogrzebem do fiordu zawin aglowiec. Jens popyn cznem zabra
goci z pokadu.
z powag na Elizabeth.
- Chcesz mi opowiedzie, co si wydarzyo w tamten marcowy czwartek? Niewiele
pisaa na ten temat w licie.
Elizabeth miaa waciwie nadziej, e tego uniknie, ale rozumiaa, e Bertine
chciaaby pozna szczegy, odchrzkna wic i opowiedziaa wszystko, co usyszaa od
Jensa. &Gdy skoczya, w izbie zapanowaa cisza, ktr przerwaa dopiero Ane:
- Jeli nie macie nic przeciwko temu, pjd pomc wyprasowa obrusy.
- Ale id! - Elizabeth kiwna lekko gow. Simon zakasa, zasaniajc usta doni.
Elizabeth
podniosa wzrok i pomylaa, e pewnie czuje si troch nieswojo. Zwrcia si wic
do niego:
- Mczyni siedz w kuchni, zapewne macie co nieco do omwienia. Na jego twarzy
odmalowaa si ulga. Wsta popiesznie i wyszed.
- Mczyni - westchna Bertine. - Nie wiedz, jak si zachowa, gdy kobiety
rozpaczaj.
- Trzeba im to wybaczy - lekko rzucia Elizabeth. - Ale ty pewnie te chtnie
porozmawiaaby z pozostaymi domownikami?
Wstay rwnoczenie, ale nim opuciy salon, Bertine, zamkna donie Elizabeth w
swoich i powiedziaa z naciskiem:
-Jeli to moe ci jako pocieszy, to pomyl, e Kristian przynajmniej nie cierpia.
Nie wszystkim dana jest taka mier.
- To prawda! - Elizabeth zmusia si do umiechu i wysza za Bertine, ale w duchu nie
uznaa tego za pociech. Jej m nie powinien umiera bezbolenie, lecz by tu teraz z nimi i
przeywa nadejcie wiosny. Zerkna jeszcze raz na wypucowane okna. C, Bg mia
wobec niego inne plany, a wobec zamysw Boych czowiek jest bezsilny. Konie kroczyy
powoli. W miar jak mijali dwory i zagrody, kondukt si powiksza. Ludzie szli za trumn
lub jechali bryczkami, tworzc niekoczcy si sznur. Wszyscy pragnli odda Kristianowi
ostatni przysug i odprowadzi go na miejsce wiecznego spoczynku. Elizabeth sprawio to
rado, wiadczyo bowiem o tym, e jej m by bardzo powaany zarwno wrd bogatych
ssiadw, jak i wrd ubogich komornikw. Wszyscy byli gboko wstrznici jego
mierci. Mylami wrcia do dworu, gdzie ju poprzedniego wieczoru rozstawiono i nakryto
stoy. Osobicie dopilnowaa wszystkiego. Sprawdzia, czy na biaych lnianych obrusach nie
ma ladw zbyt gorcego elazka, a take czy srebrne sztuce byszcz. Kristian musi mie
godny pogrzeb i godn styp. Oby tylko daa rad przetrwa ten dzie. Tak bardzo si go
obawiaa. Z czasem, w codziennej harwce, dni upodobni si do siebie. Wnet nadejdzie lato,
a wraz z nim sianokosy i niwa, potem bd wykopki, i nawet si nie obejrz, a znw
przyjdzie im szykowa zapasy jedzenia na kolejn zim i przygotowywa prowiant dla
rybakw wyruszajcych na zimowe poowy. Oczywicie, zdawaa sobie spraw, e nie bdzie
jej lekko, e nastan takie dni, gdy nie bdzie miaa pojcia, jak zdoa je przey bez
ukochanego czowieka. Ale bdzie musiaa si dwign, ze wzgldu na Ane i Williama.
Wybraa Jensa, by odpiewa psalm przy wyprowadzeniu zwok. Czua, e tak bdzie
najwaciwiej. Jens zreszt si nie wzbrania i potraktowa to jako zaszczyt.
Przy cmentarnej bramie na kondukt czeka ju pastor. Mczyni zdjli trumn z
wozu, po czym wszyscy wkroczyli na teren cmentarza. Ludzie szeptali do Elizabeth wyrazy
wspczucia i pociechy. Zniszczone donie, mode i stare, ciskay jej do. Niektrzy
wypowiadali pikne sowa o Kristianie, inni kiwali tylko gowami.
William przypatrywa si temu wszystkiemu z oczami wielkimi ze zdumienia,
przytulajc si mocno do matki. Z drugiej strony staa Ane, blada i poruszona, przyciskajc
chusteczk do nosa.
Pastor wygosi krtkie kazanie o bogatym czowieku, ktry opuci ich i powdrowa
do Boga. Bogatym nie tylko w ziemskie dobra, ale przede wszystkim w mio blinich.
Wielu bolenie odczuo jego odejcie. Ludzie przejci sowami pastora, kiwali znaczco
gowami. Kristian by im wszystkim bardzo bliski. Bez wahania wyciga do do tych,
ktrzy potrzebowali pomocy.
- By kochanym ojcem i serdecznym mem - cign pastor. Elizabeth odwrcia
wzrok od trumny, by nie zala si zami, i w tym momencie uchwycia wzrokiem mczyzn,
ktry sta na skraju zgromadzenia i chowa si za pniem osiki.
Elizabeth pomrugaa powiekami. Z pewnoci nigdy wczeniej nie widziaa tej osoby,
w kadym razie na pewno nie we wsi. By to wysoki, elegancko ubrany mczyzna w
ciemnym garniturze i w kurtce. Dlaczego nie stoi razem z innymi? Skoro jednak przyszed na
pogrzeb, zapewne zna Kristiana. Odwrcia si do Ane, eby zwrci jej uwag na
tajemniczego nieznajomego.
- Wiesz, kto to jest? - szepna, leciutko trcajc crk w bok.
- Kto? - chlipna Ane, podnoszc wzrok.
- Ten, co stoi za osik.
- Nikogo nie widz.
Mczyzna znikn! Elizabeth rozejrzaa si wok, zdezorientowana. Czyby jednak
doczy do innych uczestnikw pogrzebu? Pastor wymieni numer psalmu, odszukaa wic
tekst i zacza piewa drcym gosem. Starzy i modzi wczyli si do piewu, a niskie
mskie basy i cienkie soprany uniosy si ku wysokim czubkom drzew rosncym wok
cmentarza.
Elizabeth rozejrzaa si wok, szukajc nieznajomego, ktrego nage zniknicie
przejo j dreszczem. Poczua jednak na sobie karccy wzrok Ane, z powrotem wic
spojrzaa do piewnika.
- Zachowam w pamici m on i dzieci, co w smutku i rozpaczy chc mnie zatrzyma,
i udam si chtnie ku...
cisno j w gardle, wic tylko otwieraa usta, udajc, e piewa ostatni zwrotk.
Trumna zostaa spuszczona do grobu, a pastor rzuci na ni gar ziemi i
wypowiedzia sowa:
- Z prochu powstae i w proch si obrcisz, by na koniec zmartwychwsta.
Przy dwikach kocielnych dzwonw grb zosta zasypany.
- Ojcze nasz, ktry jest w niebie - zacz pastor, przymykajc oczy, a pozostali
aobnicy przyczyli si do modlitwy. Odpiewali jeszcze jeden psalm, po czym kondukt
oddali si powoli z cmentarza. Kristian spocz w powiconej ziemi.
Teraz mam przynajmniej grb, ktry mog odwiedza, pomylaa Elizabeth, ze
zwieszon gow, kroczc pomidzy Ane i Williamem. W kociele pastor wygosi dugie
kazanie, ktrego nieatwo byo wysucha w skupieniu. Ale Elizabeth przynioso swego
rodzaju ukojenie. W kociele nie musiaa z nikim rozmawia, moga si odda wasnym
rozmylaniom. Raz po raz przymykaa oczy i prbowaa zebra siy, by podoa temu
wszystkiemu, co j czekao po powrocie do domu. Jeszcze par godzin... Wytrzyma.
Drog powrotn pokonali szybciej, ale i tak sporo czasu upyno, nim wszyscy gocie
zaproszeni na styp dotarli do Dalsrud. Przygotowano dla nich poczstunek w jadalni i
salonie. Elizabeth kazaa dzie wczeniej wynie meble na strych i ustawi w tych
pomieszczeniach jedynie zsunite stoy i krzesa, by wszyscy si pomiecili.
Ubrani na czarno gocie zajmowali miejsca i cho rozmawiali ciszonymi gosami,
zrobio si gwarno. Bertine miaa wszystko pod kontrol. Witaa goci, zamieniaa z kadym
par sw i zgodnie z planem kierowaa do salonu. Elizabeth bya jej za to wdziczna i z
radoci przerzucia na ni ten obowizek. Sama i tak miaa pene rce roboty.
Lina i Helene byy tego dnia gomi. Zasiady u koca stou, a obok posadziy
creczki, ktre zachowyway si bardzo grzecznie. Dziewczynki miay na sobie czarne
za nadgarstki, tumaczc:
- Williamie, bdzie dobrze. Zobaczysz!
- Nie, nie bdzie - krzykn chopiec, a po jego pulchnych policzkach popyny zy. Chc, eby tata wrci. Teraz, zaraz! Bi i kopa na olep, wyzywajc j od gupiej niedobrej
mamy. Elizabeth ledwo zdoaa utrzyma go na kolanach.
Powinnam bya przewidzie, e William tak to przyjmie, mylaa. Pocieszaam si
jednak, e jest may i nie rozumie, co si stao, tymczasem to nie jest takie proste. Lina
opowiadaa, e Signe pakaa cay wieczr, gdy nadesza wiadomo o mierci Kristiana. Ona
ma jednak sze lat i jest jak na swj wiek bardzo rezolutna.
William wreszcie si uspokoi, wyczerpany, ale nadal szlocha. Elizabeth odgarna
mu mokr grzywk i czyst chusteczk wytara spocone czoo.
- Tak bardzo si zasmucie? - wyszeptaa. Skin lekko gow i skuli si na jej
kolanach.
Przez uchylone drzwi zajrza Jens i rzek:
- Za chwil bdzie kawa.
Elizabeth skina na niego, wszed wic do rodka i zamkn po cichu za sob drzwi.
- A co tu si dzieje? Kto tu pacze? - zapyta, siadajc na krzele po drugiej stronie
biurka.
- To ja - przyzna William. - Chc, eby tata wrci.
- Przecie on jest tu przez cay czas - rzek Jens. -Nie wiedziae?
- Gdzie? - William rozejrza si uwanie. - Kamiesz.
- Nie, Williamie, nie kami. Przecie wiesz, e twj tata jest teraz anioem, prawda?
William pokiwa gow.
- A anioy s niewidzialne, rozumiesz? Za dnia sfruwaj na ziemi, by pilnowa
swoich maych synkw, a w nocy siadaj na brzegu ka i czuwaj nad ich snem.
- Wiem o tym, bo mama mi mwia.
- No, to sam widzisz, e ci nie okamuj. Jak si uwanie wsuchasz i zamkniesz
oczy, to moe poczujesz, e twj tata jest tu teraz w rodku. Sprbuj! William zamkn oczy,
a potem umiechn si i popatrzy na Jensa.
- Tak, zdawao mi si, e syszaem. Zsun si z kolan mamy i zawoa:
- Musz to natychmiast opowiedzie Signe! - Zatrzyma si jednak przy drzwiach i
spyta: - A moe ju jej to mwie?
- Nie - odpowiedzia z umiechem Jens. - Wydawao mi si, e najlepiej bdzie, jeli
sam jej to powiesz.
- To dobrze.
Wyszed popiesznie, stukajc bucikami i woajc Signe. Elizabeth wstaa
rwnoczenie z Jensem.
- Dzikuj, e powicie swj czas, by go troch pocieszy.
- Nie ma o czym mwi - zapewni, ujmujc jej do i ze spuszczonym wzrokiem
doda: - Moesz si do mnie zwrci, Elizabeth, ilekro bdziesz mnie potrzebowa. Bez
wzgldu na por. Bo ja mam zawsze dla was czas. Napotkawszy jego spojrzenie, odpara:
- Stokrotne dziki, Jensie. Nie daabym rady przetrwa tego wszystkiego, gdyby ci
tutaj nie byo. Mam nadziej, e kiedy bd ci si moga jako za to odwdziczy.
- Ju to zrobia. Nie wiedziaa, co mu odpowiedzie.
- Chod - powiedzia. - Wracamy do goci. Poprowadzi j za rk do drzwi, ale tam
wypuci jej do. Lepiej nie dawa ludziom pretekstu do plotek i nie wystawia na widok
publiczny czcej ich przyjani.
Rozdzia 12
Po pogrzebie Kristiana nastay dla Marii cikie tygodnie. Pakaa bez przerwy,
zdziwiona, skd bior si te wszystkie zy, skoro tyle ju ich wylaa w cigu minionej zimy.
Zza lady w sklepie obserwowaa klientw czekajcych w kolejce lub tylko
ogldajcych towar na pkach. Wiedziaa, e niektrym mczyznom nie spodobao si to,
e usuna spluwaczk, ktra wczeniej znajdowaa si w sklepie. Par razy kto nawet
wyplu tyto na podog, ale wwczas Maria wzia si na sposb. Bez sowa spogldaa na
delikwenta i tylko stukaa w okadki grubego zeszytu, w ktrym zapisywaa towary brane na
kredyt. Moe i posuwaa si zbyt daleko, ale ostatecznie miaa prawo wymaga, by klienci w
jej sklepie zachowywali si odpowiednio. Zamiast wic upomina kogo w obecnoci
wiadkw, wybraa tak form perswazji.
Klienci zrozumieli, e w tym miejscu ona ma wadz, i jeli nie dostosuj si do jej
wymaga, pozbawi ich moliwoci zakupw na kredyt. Nie bya jednak potworem, nie
odmawiaa nikomu zakupu ywnoci. Ale na przykad tytoniu i owszem. Uwaaa, e mona
si bez tego obej.
Jej wypoyczalnia ksiek take wywoaa oywione dyskusje wrd mieszkacw
wsi. Wyapywaa jedynie strzpy wypowiadanych ciszonym gosem uwag: - Janiepastwo!
Sysza to kto! A kto ma czas na takie zbytki? Tu, we wsi, kobiety w wolnych chwilach
dziergaj, ataj odzie, a mczyni strugaj chodaki! Ale moe przywyka do takich
rozrywek w Dalsrud?
Maria udawaa, e nie syszy pogardliwych sw take ze strony osb, ktre kiedy
byy jej yczliwe i uwaay j za swoj. Po zaginiciu Pedera i teraz, po tragicznej mierci
Kristiana gorzej znosia t niech wobec wasnej osoby. Ale ludzie na wsi ju tacy s. Gdy
im brakowao tematw do rozmw albo napotykali przeciwnoci losu, odgrywali si na
innych.
Ktrego dnia uznaa jednak, e ma tego do i hukna pici w lad.
- Nie macie co innego do roboty, tylko przychodzi tu i brudzi? To ju moe lepiej
wypoyczcie sobie ksiki i troch poczytajcie! - warkna. - Bdzie z tego o wiele wicej
poytku. Mwicie, e tylko nieroby czytaj. A wy co? Ile czasu tracicie na czcze gadanie?
W sklepie zalega kompletna cisza. Maria opara si okciami o lad i ciko dyszc,
popatrzya na klientw gronie. Jaka kobieta zakasaa, inna zapatrzya si w powa. Nikt
nie mia odwagi napotka spojrzenia Marii.
- To jak bdzie? Nikogo nie wyganiam, moecie sobie poczyta tu, na miejscu, jeli
chcecie. Teodorine. Syszaam, e umiesz dobrze czyta. - Maria odszukaa jak ksik i
podaa kobiecie. - Prosz bardzo!
Teodorine wzia ksik do rki i rozejrzaa si ukradkiem dokoa, jakby si
spodziewaa linczu. Ale klientki zaczy si nagle bardzo pieszy, tumaczc si, e musz
wraca do domu, do dzieci. I wyszy wszystkie naraz, cznie z Teodorine trzymajc pod
pach ksik.
Gdy Maria ochona, przestraszya si, e postpia bardzo gupio.
Jednak po paru dniach do sklepu wesza jaka kobieta, rozejrzaa si wok i
upewniwszy si, e prcz niej nie ma innych klientw, wyoya Marii z czym przychodzi.
Zapytaa, czy i ona mogaby wypoyczy ksik. Teodorine podobno nagle miaa tyle
ciekawego do opowiedzenia, wic i ona chciaaby si czego nowego dowiedzie.
Przemylaa to. Mogaby czyta w wolnych chwilach pomidzy zajciami. Prosia
jednak, by Maria pod adnym pozorem nikomu o tym nie wspomniaa, a zwaszcza jej
mowi.
Maria stumia umiech i przyrzeka, e t spraw zachowa dla siebie. Z czasem
roznioso si, e w sklepie s ksiki i coraz wicej ludzi zachodzio, eby wypoyczy co
ciekawego. I co najdziwniejsze nikt ju nie spluwa na podog.
Ktrego dnia na pocztku czerwca do sklepu zajrza jaki obcy mczyzna w
kapeluszu. Maria przyjrzaa mu si ukradkiem, udajc, e przeglda jakie papiery.
Mczyzna by elegancko ubrany. W marynarce o wytwornym kroju, nienobiaej koszuli,
brokatowej kamizelce i zaprasowanych w kant spodniach nie wyglda bynajmniej na
biedaka. Z rkami splecionymi na plecach przespacerowa si po sklepie i z wyszoci
obejrza stojce na pkach towary. Maria a si palia, by zapyta klienta, kim jest i czego
chce, ale zdoaa utrzyma jzyk za zbami. Ostatecznie bya dobrze wychowana.
Mczyzna zatrzyma si wreszcie w pewnej odlegoci od lady i
popatrzy na ni intensywnie.
Maria podniosa wzrok i skinwszy lekko gow, zapytaa:
- Mog panu w czym pomc?
- Waciwie nie - odpowiedzia. - Chciaem si jedynie troch rozejrze.
- Prosz bardzo - odpara, wskazujc rk na pki. cign usta i, podszedszy bliej,
zapyta z umiechem:
- Czy nie jest ciko samej prowadzi sklep? Zwaszcza gdy si ma mae dziecko?
Wskaza skiniciem gowy na Kristine, ktra staa przy krzele i na torebce z szarego
papieru rysowaa sobie rne figury.
- Moja crka jest bardzo grzeczna i nie sprawia adnego kopotu. A ze sklepem te
sobie radz.
Niemal natychmiast poaowaa swojej szczeroci. Waciwie jakim prawem ten
czowiek zadaje jej takie pytania? Wystarczyo odpowiedzie, odpowiednio intonujc jak te
damy, o ktrych czytaa w ksikach: Sucham?
- Podobna do mamy - rzek tymczasem nieznajomy, umiechajc si do Kristine.
Dziecko odwzajemnio mu si umiechem, odsaniajc swoje drobniutkie zbki. Maria
popatrzya na creczk z czuoci. Powinna troch podci jej woski, bo sigay jej ju
prawie do ramion. Grzywk take. -To i owo odziedziczya te po ojcu - odpowiedziaa po
chwili, zwracajc si do osobliwego klienta.
- Tak - pokiwa gow, podszed do lady, wskaza na duy sj z cukrem karmelowym
i powiedzia: - Prosz mi troch tego zway. Maria nasypaa cukru do torebeczki z szarego
papieru i podaa klientowi, a on zapaci, po czym podszed do Kristine, ukucn przed ni i
zapyta:
- Masz ochot na co sodkiego?
Kristine odwrcia si zawstydzona, po czym wsuna rczk do torebki, poczstowaa
si i dygna.
- Och, jaka ty uprzejma! - stwierdzi z podziwem nieznajomy i zwrci si do Marii: Moe moda mama te ma ochot na sodycze?
- Nie, dzikuj - odpara, demonstracyjnie chowajc rce za plecami.
- To moe innym razem? Maria nie odpowiedziaa.
- Dzikuj za mi obsug, Mario - rzuci, zginajc si w ukonie, po czym uchyli
lekko kapelusza i wyszed.
Maria znieruchomiaa i przeszy j ciarki po plecach. Skd zna moje imi? I skd wie,
e to moja crka? - zastanawiaa si, przenisszy wzrok na Kristine, ktra ssaa z zapaem
cukier. Co jej si w tym wszystkim nie zgadzao.
Przez nastpn godzin tuka si bezradnie po sklepie. Nie miaa tego dnia wielu
klientw, krya wic w t i z powrotem, by si jako uspokoi. Wytara kurz z pek i
poprzestawiaa towary. W kocu nie zostao jej ju nic wicej do zrobienia. Posadzia wic
Kristine na kolanach i zacza opowiada jej bajk. Myli jej kryy jednak przez cay czas
wok tajemniczego mczyzny. Kim on waciwie jest? Tu przed zamkniciem wszed
znajomy gospodarz z ssiedztwa po jakie drobne sprawunki, a take po ig do atania sieci
oraz par haczykw. Maria wrzucia wszystko do torebki z szarego papieru, a podajc j
klientowi, zapytaa:
- No tak, nawet bardzo. Prawie tak samo adn jak moja, prawda? Kristine podniosa
gwk i przyjrzaa si uwanie sterczcym siwym wosom gospodarza, po czym rozemiaa
si i pokrcia gow. Mczyzna wybuchn miechem, odsaniajc braki w uzbieniu.
- Serdecznie dzikuj, e poyczye nam konia -odezwaa si z wdzicznoci Maria.
- A jakeby inaczej. Musisz przecie raz po raz gdzie si wybra - odpar i posadzi
Kristine w bryczce. - Nikomu z nas nie jest lekko, ale na ciebie spado wyjtkowo duo
nieszcz. Teraz jeszcze Kristian, bardzo mi przykro z powodu jego mierci.
- Tak... To bardzo smutne - odpowiedziaa Maria i usadowia si w bryczce.
Jej sowa zabrzmiay do nieporadnie, bo w popiechu nie zdoaa wymyli nic
innego, ale gospodarz pokiwa gow wyrozumiale i poprosi:
- Pozdrw doktora i jego maonk, o ile mnie pamitaj.
- Z pewnoci - umiechna si Maria i, chwyciwszy lejce, cmokna na konia. - Do
zobaczenia. Przed wieczorem wrcimy.
Kristine bya w doskonaym humorze, podpiewywaa i szczebiotaa co do siebie
przez ca drog. Maria spokojnie moga si odda rozmylaniom. Cieszya si na spotkanie z
przyjacik. W dziecistwie spdzay ze sob niemal kady dzie. Po przeprowadzce Marii
do Dalsrud, ich kontakty stay si rzadsze, ale przyja przetrwaa. Przypomniao jej si, jak
marudzia mamie gdy bya cakiem maa, eby pj do Heimly. - Oni tam chyba maj ju
ciebie dosy, mawiaa wwczas mama. - Codziennie tam si krcisz, jeszcze troch to ci
stamtd przegoni. Maria musiaa wic opowiada, jak wszyscy si ciesz na jej widok i z
jak serdecznoci j zawsze witaj. Czasami troch koloryzowaam, pomylaa rozbawiona,
bo wprawdzie Jakob zawsze cieszy si, gdy j widzia, z Ragn jednak bywao rnie.
- Popatrz, mamo! - zawoaa Kristine, pokazujc palcem krow na polu.
- Tak, widz, krowa - pokiwaa gow Maria. - A widzisz domek tam daleko? Kristine
przytakna.
- Tam mieszka Indianne. Jak mylisz, zastaniemy j?
- Tak. A jest tam kotek?
- Nie, chyba tylko ciocia Elizabeth w Dalsrud ma kotka. - Maria pocigna lejce i
skrcia na dziedziniec przed domem doktora. Ledwie bryczka si zatrzymaa, a ju Indianne
zdya wyj na schody. Wygldaa jak zawsze piknie, ubrana w niebiesk sukni,
dopasowan w szczupej talii. Obcise rkawy zakoczone byy bufkami. Do twarzy jej w tym
kolorze, pomylaa Maria bez cienia zazdroci. Przyjacika zawsze wyrniaa si urod.
Szkoda tylko, e kulaa.
- Witam - zaszczebiotaa Indian. - Zapraszam do rodka.
zarczy lub pobra. Opowiadaa te, e Torsteina wezwano do krowy, ktra nie moga si
ocieli, i szczliwie udao mu si pomc przyj na wiat cielciu.
Na chwil Maria zapomniaa o smutkach i kopotach. Poczua si tak, jakby czas si
cofn do chwil, gdy nie miay adnych trosk A moe i wwczas miay swoje zmartwienia? Z
Indianne tak atwo si rozmawiao. Znay si tyle czasu, e nie musiay nic przed sob
udawa.
- Mog zobaczy, co masz? - zapytaa Kristine niemiao, patrzc bagalnie na
Indianne.
- Tak, teraz zobaczysz. Chod! - Indianne wstaa, podaa dziewczynce rk i
zaprowadzia j na drugi koniec salonu. Maria wycigna szyj zaciekawiona.
- Popatrz, kocitka. Czy nie s liczne?
- Och! - westchna z zachwytem Kristine i ukucna przy skrzynce.
- Trzymacie w domu koty? - spytaa Maria zaskoczona.
- Tak, jako nie mogam patrze na to obojtnie, gdy leay w stodole -zamiaa si z
samej siebie. - Moliwe, e mam troch za mikkie serce, ale co to komu szkodzi.
- Caa ty - umiechna si Maria. - Ane powinna to zobaczy. Ona to najchtniej
pooyaby je we wasnym ku.
Indianne pogaskaa Kristine po gwce, zapowiadajc:
- Moesz je pogaska, ale bardzo ostronie. Tylko nie rb im krzywdy. Pokazaa, w
jaki sposb mona je dotyka.
Maria zobaczya, e creczka siada przy skrzynce i pooywszy rczki na kolanach,
wpatruje si w mae kbuszki. Nie byo niebezpieczestwa, e zacznie je dotyka.
Kiedy Indianne wrcia do stou, Marii przypomnia si dziwny mczyzna, ktry
odwiedzi jej sklep, i opowiedziaa o nim Indianne.
- Powiedzia, jak si nazywa? - zapytaa Indianne.
- Nie, ale wiedzia, jak ja si nazywam.
- Mg usysze, jak kto powiedzia: - Maria ze sklepu.
- Moliwe, ale wiedzia te, e jestem samotna i mam crk.
- To mg te od kogo usysze.
- Tak, ale... Byo w nim co dziwnego, co, co... - Nie wiem, jak to wyjani.
- Przystojny? - zapytaa Indianne, patrzc na ni rozbawionym spojrzeniem.
- Waciwie tak.
- Zakochaa si? Maria zakrztusia si kaw i musiaa odkaszln.
- No nie, Indianne, bd powana. Co ci przyszo do gowy. W tej samej chwili z
szepta sowa pene mioci? Zanurzajc palce w gstych wosach, caowa j namitnie? Czy
pieci jej piersi zachwycony, mwic, e nikt nie ma pikniejszego ciaa? Zazdro
przyprawiaa j o mdoci. Elen i Olav bd mieli dziecko, a on nie wie o istnieniu crki. Nie
wie, e jest ojcem maej Kristine...
- Pierworodny - doleciay do niej sowa Indianne.
- Owszem, moliwe, e z czasem bdziemy mieli wicej dzieci - mwia Elen. Czsto tak jest, e jak ju si jedno urodzi, to potem nastpuje prawdziwy wysyp.
Maria wzia si w gar. Napia si kawy, bo w gardle nagle cakiem jej zascho, i
owiadczya:
- Wspaniaa wiadomo! Mylelicie ju, jakie wybierzecie imi? Indianne rozemiaa
si.
- Chyba jeszcze za wczenie.
Elen zawtrowaa jej miechem, ale spojrzenie, jakie posaa Marii, mogoby zabi.
Mari przeszy dreszcz. Elen wci bya do niej wrogo nastawiona, a to dziecko
stanowio teraz jej atut.
Nie miaa pojcia, jak zdoaa zachowa pozory, ale gdy Kristine zacza marudzi,
poczua wewntrzn ulg.
- Chyba ju musimy wraca do domu - rzeka i podzikowaa uprzejmie za
poczstunek. - Mio byo porozmawia - dodaa, wstajc od stou. Ubraa si popiesznie, po
czym woya ubranka creczce.
- Zajrzyj wkrtce znw do mnie, Mario - poprosia Indianne.
- Ja te zapraszam. Wiesz, gdzie mieszkam - odpowiedziaa, ale nie zdobya si na to,
by skierowa te same sowa do Elen.
W drodze powrotnej do domu czua si tak, jakby w odku ciy jej kamie. Olav
nigdy do niej nie nalea, ale dopiero teraz zrozumiaa z ca moc, e stracia go na zawsze.
Rozdzia 13
Elizabeth zdawao si, e nigdy nie przestanie paka, a gboka aoba w kocu
doprowadzi j do cakowitego zaamania. Nic nie pomagay zapewnienia Jensa, e z czasem
bdzie lepiej, ani sowa Helene, ktra j przekonywaa, e czas leczy wszelkie rany. Nocami
niy jej si koszmary, a za dnia krya si, by mc rozpacza w samotnoci. Na zewntrz
przywdziaa nieprzeniknion mask. Wszyscy chwalili Elizabeth, e jest silna, ona jedna
wiedziaa, e to nieprawda. Ona, no i moe jeszcze Jens. Tylko on zna j na tyle dobrze, by
si domyla, co czuje w gbi serca.
Ale powoli, powoli, prawie niezauwaalnie, uporaa si mimo wszystko z najwiksz
rozpacz. Znw potrafia wspomina Kristiana z radoci, a nie wycznie ze zami. Tsknia
za nim wci rwnie silnie i nadal wiadomo, e ju nigdy go nie zobaczy, przyprawiaa j
o bl. Bya jednak w stanie wypowiedzie jego imi bez bolesnego ukucia w sercu. Zdarzao
si te czsto, e miaa si wraz z innym i z wypowiedzianego kiedy przeze artu i bawiy
j zdarzenia, w ktrych uczestniczy. Wielk pociech stanowia dla niej nadzieja, e kiedy
znw si spotkaj. A pki co, uznaa za swj obowizek dopilnowa Williama, pty nie
doronie i si nie usamodzielni, a take wyda Ane za m za Trygvego i zapewni modym
dobry start w ycie.
Nie chciaa ich opuszcza, pki si nie zestarzeje i nie nasyci yciem. A to jeszcze
troch potrwa.
Tego dnia, pod koniec maja, we dworze zapanowao oywienie. Czekali na przybycie
lensmana, ktry mia odczyta testament. Przed jego wizyt naleao wic przygotowa
wszystko tak, by mogo si to odby zgodnie z prawem.
Elizabeth miaa pracowite suce, ale mimo wszystko najbardziej ufaa sobie, dlatego
te musiaa wszystkiego osobicie dogldn. W salonie ustawiono osobny st, przy ktrym
mia usi lensman i rozoy tam swoje dokumenty. Naprzeciwko sta rzd krzese, a obok
drugi st, przy ktrym zaplanowano poczstunek
Elizabeth czua w sobie lekki niepokj. Syszaa, e przy odczytywaniu testamentu
mog wynikn niekiedy szokujce niespodzianki. Czy Kristian co ukrywa? Moe jakie
dziecko, o ktrym nie miaa pojcia? A moe okae si, e dokona podziau majtku, ktry
cho zgodny z prawem, wyda im si niesprawiedliwy? Zawstydzia si wasnych myli i,
rozkojarzona, poprawia obrus. Frapowao j, dlaczego Kristian tak wczenie sporzdzi
testament. Przecie by jeszcze mody, mia zaledwie trzydzieci dziewi lat i rzadko
chorowa.
- Mog posiedzie z wami, jak bdzie czytany testament? - zapyta William. Elizabeth
drgna, bo nie syszaa, kiedy syn wszed do salonu.
- Moesz. Wszyscy bd, wiesz.
- A potem dostaniemy sok?
- Tak, sok, ciasto i kanapki.
- Kaszy nie?
- Nie, dzi nie - zamiaa si Elizabeth.
- Musz powiedzie o tym Signe - zawoa i znikn rwnie szybko, jak si pojawi.
Elizabeth wzia do rki fotografi z Kabelvaag, na ktrej Kristian z powan twarz
sta obok niej. Jak mio spdzili tamten dzie na jarmarku! Odstawia fotografi na miejsce i
signa po inn, zrobion latem podczas sianokosw. Na niej te by Kristian.
- Tskni za tob - wyszeptaa, dotykajc palcem jego ust.
- Elizabeth! - usyszaa gos Helene, a gdy popiesznie skierowaa si na korytarz,
suca dodaa: - Idzie Maria. Ale, tak si zastanawiam, czy rozoy serwetki, skoro bdzie
tylko kawa i ciasto?
- Roz - odpowiedziaa Elizabeth roztargniona, podchodzc do siostry, ktra wanie
pojawia si w drzwiach. Miaa na sobie ciemnozielon sukni bez adnych ozdb. Prost i
eleganck.
- Uszya sobie now sukni? - spytaa Elizabeth. Maria skina gow, a stawiajc
Kristine na pododze, odpowiedziaa:
- Tak, z tego, co zostao, wysza jeszcze sukienka dla Kristine. Lensman ju
przyszed? - dopytywaa si, wieszajc szal na oparciu krzesa. Elizabeth pokrcia gow.
- Jeszcze nie, ale spodziewamy si go lada chwila. Weszy do kuchni, gdzie panowa
gwar i oywienie.
Na stole sta talerz z ciastem i kanapkami, pachniao: kaw i smacznym topionym
serem, solonym misem, szynk i tym serem. Dzieci z Dalsrud powitay Kristine
rozpromienione i od razu zaprosiy j do zabawy. Lars wycign rk, by ukradkiem chwyci
kanapk, ale Helene zgromia go wzrokiem.
- Wiesz, Elizabeth, musz ci co opowiedzie - zacza Maria.
- Tak? - umiechna si.
- Jaki czas temu pojawi si u mnie w sklepie nieznajomy mczyzna. Byo w nim
co dziwnego, nie potrafi tego okreli. Wiedzia, kim jestem. Gdy tak si nad tym pniej
zastanawiaam, to pomylaam...
- Elizabeth popatrzya na ni z uwag i zapytaa:
- A jak wyglda?
- Idzie lensman - oznajmia Lina i popiesznie rozwizaa fartuch.
- Dzieci, teraz musicie by grzeczne - upomniaa ca gromadk Helene i poprawia
fryzur. Elizabeth wysza na schody i wycigna rk na powitanie, mwic:
- Dzie dobry! Dzikuj, e powicie swj czas, by zoy nam wizyt.
- Takie mam obowizki - odpar, odkadajc kapelusz na stoliku. Na t okazj woy
elegancki strj, garnitur i brokatow kamizelk. Na opasym brzuchu odznacza si pikny
srebrny acuszek od kieszonkowego zegarka.
Elizabeth wskazaa mu drog do salonu i miejsce, gdzie moe usi. Gdy lensman
zacz wykada swoje dokumenty, Elizabeth wrcia do kuchni i rzeka:
- Jeli jestecie gotowi, to idziemy. Nie kamy lensmanowi zbyt dugo czeka. Kaw
wypijemy pniej.
Nim wszyscy si usadowili i ustao szuranie krzese, mina dusza chwila, Elizabeth
wzia Williama na kolana, by mie pewno, e nie bdzie rozrabia.
Lensman odchrzkn i powid spojrzeniem po zebranych, po czym powiedzia:
- Kristian zjawi si u mnie ktrego dnia, zanim wypyn wraz z innymi rybakami na
zimowe owiska, i oznajmi, e chce spisa testament. Zapytaem oczywicie, dlaczego, bo
przecie nie by jeszcze ani w podeszym wieku, ani nie narzeka na zdrowie. - Lensman
urwa na chwil, jakby stopniowa napicie, po czym podj na nowo: - Odpowiedzia mi:
-Morze nie pyta o wiek, zabierajc rybakw. Nikt z rybakw nie ma pewnoci, e powrci do
domu. W taki sposb uzasadni, dlaczego chce od razu spisa testament. Co prawda
zapewnia wwczas, e zamierza jeszcze troch poy, a jak bdzie trzeba, zawsze mona
przecie sporzdzi nowy dokument... - Lensman odchrzkn. -Teraz rozumiem jednak, e
zapewne przeczuwa, i co mu si stanie.
Elizabeth przeszy ciarki po plecach. Wpatrujc si intensywnie we wasne paznokcie,
zastanawiaa si, czy Kristian naprawd tak myla, a jeli tak, to czemu nic jej o tym nie
powiedzia. Znaa jednak odpowied. Nie chcia przysparza jej zmartwie.
Lensman znw odchrzkn i, woywszy na czubek nosa binokle, otworzy
zalakowany dokument i zacz odczytywa jego zawarto.
Dwr oczywicie przypad w udziale Elizabeth, a po niej przej go mia
William.
Ane, moja przyrodnia siostro, a zarazem crko! Dla ciebie odoyem pewn sum
pienidzy, dziki ktrej bdziesz moga y dostatnio wraz ze swoim maonkiem.
porzucia te myli.
Rozdzia 14
Czerwcowe soce przygrzewao mocno na bezchmurnym bkitnym niebie. Z
poronitego traw wzgrza dolatywa wesoy miech dzieci, ktre bawiy si razem z Ane.
Elizabeth, oparta o bielon cian budynku, zerkaa na nie raz po raz, robic na drutach
skarpetk. Obok leaa ju gotowa para dla Williama, te za przeznaczone byy dla Ane.
Crka nie przepadaa za robtkami rcznymi i wykrcaa si od dziergania.
Mczyni zajci byli prac. Wyjli kosy, ktre przed sianokosami naleao naostrzy,
i sierpy, ktre wymagay naprawy. Przez otwarte na ocie kuchenne okno, sczy si
smakowity zapach gofrw wieo upieczonych przez Helene i Lin.
Och, eby tak wszystkie popoudnia byy takie przyjemne, pomylaa Elizabeth
zadowolona i wycigna szyj, bo usyszaa chrzst k na drodze pokrytej drobnymi
kamykami. Jens i Lars przy osece take przerwali prac. Tylko z kuni dolatywao miarowe
stukanie. Elizabeth wstaa, by przywita gocia. Ane podesza do niej. Czekay razem, a
bryczka si zatrzyma, i dopiero wwczas podeszy do nieznajomego. Elizabeth skina gow
i popatrzya uwanie na siedzcego na kole mczyzn, ktry uchyli kapelusza, po czym
zszed i wycign na powitanie szczup do.
- Dzie dobry. Nazywam si Steffen Strand. Elizabeth przyjrzaa mu si badawczo.
Byo w nim co znajomego.
- Elizabeth Dalsrud - przedstawia si. - A to moja crka Ane-Elise.
- Ciesz si - rzek i ukoni si im obu.
- Czym mog suy? - zapytaa Elizabeth i w tym samym momencie uwiadomia
sobie, e to ten sam mczyzna, ktry mign jej na cmentarzu podczas pogrzebu Kristiana.
Co j jednak powstrzymao, by zdradzi, e go rozpoznaa.
Mczyzna tymczasem rozejrza si wok, i zasoniwszy usta doni, odkaszln, po
czym rzek:
- Syszaem, e zostaa pani wdow.
- Tak i co z tego?
- Pozwoli pani, e si przedstawi dokadnie. Jestem przyrodnim bratem Kristiana.
Elizabeth poczua, jak nogi si pod ni uginaj i przestraszya si, e upadnie.
Przyrodni brat? To niemoliwe. Kristian nigdy nie wspomnia, e ma jakie
rodzestwo. Czego ten czowiek chce? Swojej czci spadku? Tysice myli przemkno jej
przez gow. Zerkna na Ane i jej szeroko otwarte ze zdumienia oczy.
- Przyrodni brat, jak to? - zapytaa chrapliwie. - Prosz to dokadniej wyjani! Ma pan
na to jaki dowd?
Nie zdy odpowiedzie, gdy do Elizabeth podeszli mczyni. Przedstawia ich
popiesznie:
- To nasz parobek Lars, Trygve, narzeczony Ane i Jens... - urwaa. -Przedstawiam
wam Steffena Stranda. Zdaje si, e tak brzmi paskie nazwisko? - upewnia si, patrzc na
gocia. Skin gow.
- Pan twierdzi, e jest przyrodnim bratem Kristiana. Jens przyjrza mu si dokadniej,
podajc do na powitanie.
- Przyrodni brat? - powtrzy Lars.
- Rozumiem, e ta wiadomo jest dla was wstrzsem - rzek Steffen, umiechajc si
lekko. - Moe wyraziem si zbyt obcesowo, ale... -rozoy rce. - Nie znalazem innego
sposobu, by to uczyni. Rozumiecie, dugo si powstrzymywaem ze zoeniem tej wizyty.
Elizabeth pokiwaa gow. Rzeczywicie mino sporo czasu od pogrzebu, kiedy go zobaczya
na cmentarzu. A potem by te w sklepie Marii. Zapewne dokadnie si o wszystko wypyta,
dlatego tyle o niej wiedzia.
- Nie wejdziemy do rodka? - zapytaa Ane.
- Do rodka? - Elizabeth popatrzya na ni rozkojarzona. - Ale tak, oczywicie.
Najchtniej kazaaby temu czowiekowi jecha tam, skd przyby, ale naleao si
zachowa jak przystao na dobrze wychowanych ludzi. W kadym razie, pki nie usysz, o
co mu chodzi.
Dzieci zbiy si w gromadk i zaciekawione z daleka przypatryway si
nieznajomemu. Ane zabraa je ze sob do kuchni i rzeka cicho do matki.
- Powiem sucym, eby poday kaw.
Elizabeth wprowadzia Steffena do salonu i przez moment poaowaa, e nie usiedli
w kuchni razem z pozostaymi domownikami. Nieznajomemu naleao jednak okaza
szacunek. Siad na wskazanym miejscu, pooy kapelusz na stole, po czym wycign nogi i
przeczesa doni ciemne, ale nie takie czarne jak Kristiana, wosy.
- Bardzo przepraszam, zapomniaem zoy wyrazy wspczucia - rzek i utkwiwszy w
niej swe niebieskie oczy, poda rk.
Elizabeth udaa, e nie dostrzega wycignitej doni. Pierwszy szok min,
wyprostowaa si wic i, uchwyciwszy jego wzrok, zapytaa:
- Skd mam wiedzie, e jest pan przyrodnim bratem Kristiana? Rwnie dobrze moe
by pan oszustem.
Mczyzna wycign z wewntrznej kieszeni surduta jaki dokument i poda jej.
Kathinka obserwowaa ich bez sowa ze zwyk sobie niemiaoci. Jens popatrzy na
gocia podejrzliwie i spyta:
- A ty, zdaje si, nie przywyke do pracy w gospodarstwie?
Lina posaa mowi ostre spojrzenie. Pewnie kopna go te w kostk, bo wykrzywi
twarz z grymasem i odsun si nieco.
- Niestety, nigdy nie pracowaem w gospodarstwie, ale jestem nauczycielem. - Zerkn
na Elizabeth i doda: - Powiedziaem ci wczeniej, e mog jedynie dooy si finansowo,
ale chyba si domylia, e to art?
Elizabeth pokiwaa gow, cho bya pewna, e Steffen wczeniej wcale nie artowa.
By moe zmieni zdanie pod presj mczyzn?
- Jutro od rana zaczn rba drewno - doda. - Wody te potrafi nanosi. Bylebym
tylko nie musia owi ryb i doi krw. Rozemia si i rozejrza po twarzach domownikw.
- Dla mnie moe by - mrukn Lars. Elizabeth poczua narastajc irytacj.
Mczyni za
duo decydowali po mierci Kristiana. Zupenie jakby nie dowierzali, e ona sama
sobie poradzi. Nigdy nie zwracaa im uwagi. Bya bowiem zalena od ich pomocy i
domylaa si, e dziaaj w dobrej wierze.
- Poza tym znam si do dobrze na koniach - doda Steffen. - Moe mgbym troch
pomc tobie, Trygve.
- Dzikuj, doceniam to.
Zauwaya, e mczyni nieco zmikli. Wszyscy prcz Jensa. Zacinite w wsk
kresk usta wiadczyy dobitnie, e Steffen mu si nie podoba. Ten tymczasem popatrzy na
niego i spyta znienacka:
- Skd masz t blizn?
- Wypadek - odpar krtko Jens.
- O?
- Zdarzyo si to dawno temu w Storvaagen. Jaki rybak mnie z kim pomyli.
Elizabeth nie miaa odwagi spojrze na innych. Wiedziaa bowiem, e Jens kamie.
Prawda bya taka, e wiele lat temu Kristian zalepiony zazdroci, rzuci si na Jensa z
noem. Ale Steffen nie musi o tym wiedzie. Posaa Jensowi nad stoem wdziczne
spojrzenie. Umiechn si lekko. Zrozumia.
Rozdzia 15
Nastpnego dnia po poudniu odwiedzia Dalsrud Maria z Kristine. Suce ugotoway
wanie kawy i nakryy do stou, a Elizabeth zamierzaa uderzy w dzwon umieszczony przy
spichlerzu, by zwoa wszystkich na podwieczorek, gdy na dziedziniec wjechaa siostra.
- Akurat o was mylaam - zawoaa Elizabeth. - Zastanawiaam si, czy nie wybra
si do Storvika i opowiedzie ci ostatnie nowiny.
- O - zdziwia si Maria. - Co si wydarzyo? Co dobrego? Elizabeth pokiwaa
gow.
- Wczoraj zoy nam wizyt przyrodni brat Kristiana.
- Sucham? - Maria spowaniaa.
- To syn Leonarda, ale nie wiem, kim bya jego matka. To duga historia.
- Gdzie on jest teraz? Elizabeth rozejrzaa si i odpowiedziaa:
- Sdz, ze pomaga mczyznom przy pracy. Chwycia sznur i szarpna, gono
uderzajc w dzwon.
- Wejdmy do domu. Musz ci opowiedzie wszystko, zanim tamci si pojawi.
Wzia na rce Kristine i zakrcia si dookoa, wywoujc radosny miech dziecka.
- jak si ma cioci cukiereczek? - zapytaa.
- Dobrze!
Elizabeth zdya opowiedzie siostrze o Steffenie, gdy w korytarzu rozlego si
tupanie wracajcych mczyzn.
- Pozwlcie, e was sobie przedstawi - rzeka, umiechajc si do Steffena. - To moja
siostra, Maria, a to jest...
- Mymy ju si kiedy widzieli - rzek, ale wycign do. -Zapomniaa, e ci o tym
wczoraj opowiadaem?
- Rzeczywicie - zamiaa si z rezygnacj Elizabeth, zauwaajc, e Maria przyglda
si krytycznie Steffenowi, ktry podwin rkawy koszuli i zdawa si nie przejmowa tym,
e poplami swoje eleganckie spodnie.
Powinnam mu moe poyczy jakie ubrania po Kristianie, pomylaa niejasno. Jest
mniej wicej tego samego wzrostu i postury.
- Dlaczego nic mi nie powiedziae, kiedy bye w u mnie w sklepie? -zapytaa Maria
z powag.
- Nie chciaem ci przestraszy.
- A taka strachliwa to nie jestem. Zamia si gono, mwic:
gow.
- Nie, o ile mi wiadomo.
- A masz narzeczon? - zapytaa Signe. Zamia si.
- Nie, teraz nie.
- A miae?
- Signe! - Lina skarcia crk, potrzsajc j za rami.
- Nie zabraniaj dzieciom pyta - zamia si Steffen. - S ciekawe, to naturalne. Tak,
Signe, miaem kiedy narzeczon, ale zostawia mnie dla innego.
- Co to znaczy? - zapyta William, gryzc skrk od chleba.
- To znaczy, e wolaa innego.
- Ach tak. Ty te moesz sobie znale now narzeczon, prawda?
- Owszem, pewnie tak, ale mi si nie pieszy.
Jens skierowa rozmow na inne tematy, ale Elizabeth przestaa si przysuchiwa.
Zastanawiaa si nad dziwn reakcj Liny, kiedy Maria powiedziaa o ciy Elen, i
postanowia zapyta j te o to. Po posiku Elizabeth posza na poddasze. Wci jeszcze nie
oprnia szafy Kristiana. Nie moga si zdoby na to, by odda ubrania ma. Zdawao jej
si, e w ten sposb ostatecznie zerwaaby wszelkie czce j z nim wizy. Ubrania ju z
dawno przestay pachnie Kristianem, lubia jednak przykada je do policzka i przypomina
sobie, jak to byo, gdy by przy niej. Nachodzia j wwczas fala wspomnie.
Moe powinna odda cz, a reszt zostawi? Na przykad t bia koszul, ktr
uszya mu w prezencie na Boe Narodzenie ktrego roku i buty, w ktrych taczy na weselu
Bergette. Umiechna si; przypominajc sobie t uroczysto. Wyja kilka koszul
roboczych i spodnie. Znalaza te par butw. Zaniesie teraz te rzeczy Steffenowi, a kiedy
indziej przejrzy reszt garderoby. Miny raptem trzy miesice od mierci Kristiana.
Stanowczo jeszcze za wczenie, by rozstawa si ze wspomnieniami. Zamknwszy drzwi do
szafy, poczua jak zbiera jej si na pacz. Na dole w korytarzu usyszaa stukanie chodakw.
Popiesznie wic wysza na schody i zawoaa:
- Lina?
-Tak?
- Moesz przyj tu do mnie na gr? Musz z tob pomwi. Lina zebraa fady
spdnicy i popiesznie wesza po schodach.
- Zrobiam co nie tak? - zapytaa zalkniona.
- Nie, chod.
Elizabeth skierowaa si z powrotem do pokoju, eby nikt nie usysza jej rozmowy z
Lin.
- Wydaje mi si jedynie, e spdzasz za duo czasu ze Steffenem -zacza.
- Uwaasz, e zaniedbuj swoj prac?
- Ale nie, Lino! Nie o to mi chodzio. Ale Jens moe by zazdrosny.
- Chyba mi wolno porozmawia z ludmi?
- Jasne, e tak. Ale ebymy si dobrze zrozumiay. Zauwayam, e Jens nie lubi
Steffena. Od pocztku nastawi si do niego niechtnie.
- To chyba nie moja wina?
- Nie, Lino, ale bd rozsdna - rzeka Elizabeth nieco surowszym tonem. Lina
spucia gow i wbia wzrok w podog. Po chwili odpowiedziaa cicho:
- Tak mio si z nim rozmawia. Sucha uwanie, co si do niego mwi, nie auje
swojego czasu.
- Wiem, Lino. Nie zabraniam ci z nim rozmawia. Rozumiem, e i ty daa si mu
oczarowa.
- Ale nie! - zaprzeczya gwatownie Lina, robic wielkie oczy. - Chyba nie sdzisz, e
kocham kogo poza Jensem?
- Nie, skd! - Elizabeth odoya ubrania na ko i uja Lin delikatnie za nadgarstki.
- Od razu co takiego! Ja take uwaam, e ze Steffenem si mio rozmawia. Ale pamitaj,
wszystko z umiarem. Lina pokiwaa powoli gow, Elizabeth miaa wic nadziej, e udao jej
si przemwi dziewczynie do rozumu. Przez moment ywia pewne obawy, e suca
zakochaa si w Steffenie, ale po tej rozmowie odrzucia t myl. Lina pod wieloma
wzgldami bya bardzo dziecinna i naiwna, ale nie moga, oczywicie, jej tego powiedzie.
- Jeszcze jedna sprawa - rzeka, sigajc znowu po ubrania. - Dlaczego tak dziwnie
zareagowaa, kiedy Maria powiedziaa, e Elen jest w ciy?
- Dziwnie zareagowaam? - Lina obrcia si bokiem. - Nie pamitam.
- Nie okamuj mnie! - rzucia Elizabeth surowo. -Widziaam. Co ukrywasz?
- Nic. - Lina popatrzya Elizabeth prosto w oczy i dodaa: - Prosz, nie pytaj mnie o to
wicej.
Gos sucej brzmia tak bagalnie, e Elizabeth nie miaa miaoci dry tego
tematu.
- Te ubrania to dla Steffena? - zapytaa Lina, wskazujc gow.
- Tak, zejdmy na d.
Elizabeth przepucia przodem suc i zamkna za sob drzwi. Lina otulia
dokadnie Signe i umiechna si do niej. Dziecko spao gbokim snem i nawet gdyby dom
si wali na gow, i tak by si teraz nie obudzia. Przywyka do rnych odgosw wok,
mieli przecie tylko jedn izb.
- Ten Steffen to ma podejcie do dzieci, nie sdzisz? - zagadna, zerkajc na Jensa,
ktry siedzia pogrony w lekturze gazety Lofoten Tidende.
- Mhm. Z pewnoci - mrukn w odpowiedzi.
- Dzisiaj to nawet powici swj czas, by nauczy Signe paru liter. Pomyl tylko. Jest
jeszcze taka maa, a ju zna niektre litery alfabetu! Myl, e to bdzie jego zasuga, jeli
Signe zostanie najlepsz uczennic w szkole.
- Z pewnoci.
- William te si chce uczy, ale on na razie zapamita tylko jedn liter. Steffen
pewnie nauczy potem Signe liczb. Jest biegy w liczeniu. Potok sw pyncy z jej ust usta
gwatownie. Patrzc na ma, Lina zapytaa:
- Gniewasz si, Jensie? Zerkn tylko lekko znad gazety.
- Kto? Ja? Nie, dlaczego miabym si gniewa?
- No, wanie si zastanawiam. Zrobiam albo powiedziaam co nie tak? -zapytaa
ostro.
Nie powinna przemawia do niego takim tonem, bo z daleka byo wida, e nie jest w
humorze. A jednak nie zdoaa si powstrzyma.
- Odkd Steffen pojawi si w Dalsrud, cay czas si boczysz. Moe jeste zazdrosny,
co?
- Zazdrosny? - prychn i popatrzy na ni z rezygnacj. - Dlaczego? Uwaasz, e
mam jaki powd?
- Zazdrocisz, e Steffen jest taki mdry?
- Moe oczytany w ksigach, ale czy zna si na gospodarstwie?
- Z pocztku nie mia pojcia o gospodarstwie, ale uwaam e szybko si wszystkiego
uczy - odpara Lina, odchylajc gow.
- To dobrze dla niego - odpar Jens i znw skupi si na czytaniu gazety. Lina chwycia
si pod boki i nie dawaa za wygran:
- Jeste o niego zazdrosny i odgrywasz si na mnie. Zupenie jakbym bya czemu
winna! Jens westchn i podnis wzrok.
- Nie jestem zazdrosny, Lino. I nie odgrywam si na tobie. Wydaje mi si jednak, e
powinna zachowa ostrono wobec tego typka.
- Dlaczego? Jest grony?
- Nie, ale... Jest w nim co takiego, czego nie potrafi odgadn... Jest zbyt... - Jens
- Nie, ale...
- adne ale!
Nakry gwatownie wargami jej usta. Nie mogc zapa tchu, Lina wia si jak piskorz
i usiowaa go odepchn.
- Przesta! - wycharczaa, gdy wreszcie udao jej si odsun twarz.
- Przecie chcesz tego tak samo jak ja - sykn, nie zwalniajc ucisku.
- Nie! Puszczaj mnie! - krzyczaa i kopaa na olep. Dyszc ciko, wcign j w gb
obory, w kt, gdzie leaa reszta siana z ubiegego roku.
- Steffen, prosz! Pu mnie! - bagaa, ale on nie sucha jej prb. Pchn j na siano i
zwali si na ni caym ciaem.
- Pu mnie, a nikomu nie powiem o tym - prosia aonie. Podnis lekko gow i
popatrzy na ni, mruc oczy:
- Pewnie, e nie powiesz, skoro sama mnie zbaamucia. Cay czas do tego dya.
- Nieprawda - pakaa. On tymczasem zadar jej spdnic i poluzowa swoje spodnie.
- Nie rb tego! - krzyczaa, tukc go piciami. Wymierzy jej siarczysty policzek i
wdar si w ni bez skrupuw.
Poczua palcy bl.
Jensie, kochany, powtarzaa bagalnie w duchu. Jensie, wybacz, nie
chciaam tego...