You are on page 1of 161

Sven Hassel

KRLESTWO PIEKIE
POWSTANIE WARSZAWSKIE
Przekad Joanna Jankowska
INSTYTUT WYDAWNICZY ERICA
Tytu oryginau REIGN OF HELL
Dlaczego Wisa opada i podnosi si jak pier herosa, Ostatni oddech bierze nad
brzegiem morza dzikiego? Dlaczego fale pacz, z ciemnej otchani rozpaczy,
Brzmic jak tchnienie umierajcego?
Z gbin zimnej rzeki, jak smutny sen o mierci,
Wydobywa si pie.
Ze smaganych deszczem pl, gdzie wierzby pacz,
W chrze smutku.
Mode dziewczyny w Polsce zapomniay, jak si
umiecha.
Niemcy s bez wtpienia doskonaymi onierzami.
Te sowa 21 maja 1940 roku zapisa w swoim notatniku przyszy marszaek polny,
lord Alanbrooke.
Wszystko, czego potrzebujemy, to wadza. Mamy j i zostanie ona przez nas
utrzymana. Nikt jej nam nie wyrwie.
Fragment z przemwienia Hitlera, 30 listopada 1932 roku.
Nikt z 5. Kompanii nie chcia zosta stranikiem w Sennelager. Ale jakie znaczenie
ma to, czego onierz chce lub nie? onierz jest jak maszyna. Jego podstawowym
zadaniem jest wykonywanie rozkazw. Pozwl mu si tylko lekko wylizgn z ram
regulaminu, a wkrtce znajdzie si w niesawnym batalionie karnym numer 999,
gwnym wysypisku mieci wszelkich grzesznikw.
Przykadw jest caa masa. Na przykad dowdca czogu, ktry odmwi wykonania
rozkazu spalenia wioski razem z jej mieszkacami: sd wojenny, degradacja,
Ger*mersheim, 999... Procedura jest szybka i nieunikniona.
Albo jeszcze inaczej * Obersturmfuhrer SS, ktry nie zgodzi si przej do tajnych
sub: sd wojenny, degradacja, Torgau, 999...
Wszystkie przypadki cechuj si ponur monotoni. Wzr zosta raz na zawsze
ustalony, nie trzeba nad nim czuwa, chocia po pewnym czasie coraz wicej
wykrocze i przestpstw byo karanych skierowaniem do karnych batalionw.
Zaczli do nich trafia zwykli kryminalici, tak samo jak onierze amicy
regulamin.

W paragrafie 1, ustp 1, regulaminu niemieckiej armii napisane jest: Suba w armii


jest spraw honorow...".
A w paragrafie 13: Kady, kto otrzyma wyrok wizienia wikszy ni pi miesicy,
nie moe by uznany za zdolnego do suby wojskowej i od tego momentu nie moe
by powoywany do formacji zbrojnych na ldzie, morzu i w powietrzu...".
Ale paragraf 36 mwi: W wyjtkowych sytuacjach paragraf 13 moe by pominity
i obywatele, ktrzy otrzymali wyrok wizienia duszy ni pi miesicy, mog
pozosta w skadzie armii, z zastrzeeniem, e musz by odesani do karnych
pododdziaw. Szczeglnie cikie przypadki naley skierowa do grup
rozminowywania lub grabarzy. Takie jednostki nie mog by wyposaone w bro. Po
szeciu miesicach wzorowej suby onierz z karnego pododdziau moe zosta
przeniesiony do 999. Batalionu w Sennelager, razem ze wszystkimi onierzami
oskaronymi o przestpstwa na polu walki. W warunkach wojny podoficer musi
spdzi w tym batalionie przynajmniej dwanacie miesicy na linii frontu; w czasie
pokoju ma suy w nim dziesi lat. Wszyscy oficerowie i podoficerowie, ktrzy
wyka si nadmiern wyrozumiaoci dla podwadnych, maj by surowo
napominani. Kady rekrut, ktry przetrzyma warunki zaostrzonej dyscypliny bez
skarg i uwag i okae si zdolny do dalszej suby wojskowej, moe zosta
przeniesiony do normalnej jednostki wojskowej, z moliwoci awansu w trybie
regulaminowym, jednak przed takim przeniesieniem, jeli ma by zaaprobowane,
onierz musi wykaza si
przynajmniej czterema akcjami, ktre zasuguj normalnie na Krzy elazny".
Numer 999 (zwany potocznie trzy dziewitki) by oczywistym artem. W kadym
razie wydawa si nim by. Trzeba przyzna, e Naczelne Dowdztwo w ogle nie
dostrzegao pocztkowo komizmu sytuacji, bo numer zaczynajcy si na dziewi by
zwykle zarezerwowany dla oddziaw szturmowych. Potem kto jeszcze prbowa
delikatnie przypomnie, e potrjna dziewitka bya numerem wywoawczym
Sco*tland Yardu w Londynie. A co mogo by jeszcze sub*telniejsze albo
zabawniejsze, ni nadanie tego samego numeru batalionowi kryminalistw? Naczelne
Dowdztwo pozwolio sobie potem na delikatny umiech biurokraty i pokiwao
gow z aprobat. Niech bdzie numer 999, dlaczego jednak dla dalszej zabawy nie
poprzedzi go liter V, przekrelon czerwon kresk? Czyli podpisano, anulowano.
Skasowano. Wymazano... Co mogoby by powizane albo ze Scotland Yardem, albo
z samym batalionem. Ale na tym polega art. Mona byo z tego powodu zrywa
boki ze miechu. Potraktujmy ten problem powanie. * wini, ktra suya w 999.
Batalionie, nikt nie potrzebowa. Zodzieje, podrzynacze garde, pedofile, zdrajcy,
tchrze i fanatycy religijni, czyli najgorsze szumowiny zasugujce tylko na mier.
My, ktrzy zostawilimy na polu walki wiadra potu, patrzylimy na to zupenie
inaczej. Ksita mieciarzy, wici krtacze * obchodzio nas tylko to, czy go
sprawdzi si w skrajnych sytuacjach. Do diaba z tym, co facet robi poprzednio,
wane byo, co robi tu i teraz, to nas wanie interesowao. Sam z siebie nie
przetrwasz w armii. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego * to jest prawo
koleestwa, najwaniejsze z wszystkich.

Rozdzia 1
OBZ W SENNELAGER
Antyczna lokomotywa wtoczya si z sapaniem na stacj, cignc za sob w
zdezelowanych wagonw towarowych.
Pasaerowie stojcy na peronie ze zdziwieniem przygldali si hamujcemu
pocigowi. W jednym z wagonw jechaa uzbrojona stra. Bro, ktr byli
obwieszeni jej czonkowie, wystarczyaby na uzbrojenie puku piechoty.
Siedzielimy na tym samym peronie i gralimy w oczko z Francuzami i
Brytyjczykami, ktrzy byli jecami wojennymi. Porta i szkocki sierant ograli nas
niemal do czysta, ale May i Gregor grali jeszcze przez p godziny dziki
wtpliwemu kredytowi. Sierant mia ju cztery odznaki bojowe piechoty.
Bylimy w trakcie rozgrywki, gdy porucznik Lwe, dowdca naszej kompanii, nagle
przerwa nam szorstko gr.
* No dobra, chopaki. Chodcie, wygldacie na ywych. Czas ruszy tyki.
Porta rzuci kartami zdegustowany.
* Cholerne cuda * powiedzia gorzko. * Czy to nie cud? Gdy tylko usidziemy sobie
do porzdnej gry w karty, pojawia si jaki gupek i rozpala wojn na nowo. Ju
dosy rzygalimy ogniem.
Porucznik wskaza palcem na Port, jak luf pistoletu.
* Ostrzegam ci * powiedzia. * Jeli co jeszcze wyjdzie z twoich ust...
* Panie poruczniku! * Porta stan byskawicznie na baczno i zasalutowa.
Nigdy nie mg odmwi sobie przyjemnoci wypowiedzenia ostatniego sowa w
rozmowie. Gadaby nawet wtedy, gdyby Hitler kaza mu milcze
* Panie poruczniku * mwi z przekonaniem. * Chciabym, aby pan wiedzia, e jeli
moja gadanina jest w jakikolwiek sposb kopotliwa, to bd bardzo szczliwy,
jeeli w przyszoci nikt nie bdzie mnie prowokowa do gadania.
Lwe nerwowo cmokn jzykiem i bardzo mdrze odszed bez dalszego gadania.
Stary wsta z niechci i kopn ze zoci odwrcone do gry dnem wiadro, na
ktrym siedzia do tej pory. Wsadzi czapk na gow, zapi pasek pod brod i
poprawi kabur subowego pistoletu.
* Sekcja druga! Przygotowa si do wymarszu!
Niechtnie zaczlimy szura butami i patrzylimy z niesmakiem na lokomotyw i
skrzypicy rzd wagonw. Dlaczego nasi wrogowie nie mogli zniszczy bombami
tego paskudnego skadu kolejowego? Jecy wojenni, rozprostowujc z ulg koci,
wysypywali si na peron.
* Twj kraj ci potrzebuje, onierzu! * powiedzia Szkot i wycign z ust kciukiem
i palcem wskazujcym na wp wypalone cygaro, po czym doda obiecujco: * Nie
zapomn o was.
Pomacha na poegnanie odznak piechoty, ktra przedtem naleaa do Maego.
* Bd si cieszy, gdy wreszcie wrcicie.
* Wiesz co? * powiedzia May bez specjalnej zoci. * Powinnimy wypolerowa
wam tyki raz a porzdnie pod Dunkierk w 1940 roku.
Sierant potrzsn przyjacielsko ramieniem.

* Nie martw si, towarzyszu. Bdzie jeszcze wiele okazji... Zarezerwuj ci miejsce,
jak dostan si do raju. Skoczymy gr, ktr wanie zaczlimy.
* Nie dotrzemy do raju * powiedzia May. * Nie ma szans.
Pokaza kciukiem na ziemi.
* Tam pjdziemy jako papka. Ty moesz pj, gdzie chcesz, ale nie zabierzesz mnie
na spotkanie ze witym Piotrem i band jego cholernych aniow.
Sierant umiechn si i wsun odznak piechoty do kieszeni. Wyj z niej za to
Krzy elazny, ktry te wygra od Maego, i delikatnie zacz go czyci po kurtki
mundurowej.
* Czowieku, poczekaj, przyjad tu Jankesi. Wtedy dopiero bdzie zabawa...
Patrzy z podziwem na odznaczenie, z radoci przewidujc, ile pienidzy za nie
dostanie. Amerykanie byli cholernie asi na takie pamitki. Robili mnstwo haasu,
zdejmujc przepocone strzpy mundurw i przesiknite krwi bandae. Porta ju
mia du skrzyni takich ponurych pamitek. Czeka tylko na okazj, kiedy handel
bdzie najbardziej korzystny. Troch przeraajcy interes, ale przynajmniej
wskazywa na pocztek koca pieka, jakim bya wojna.
Lokomotywa westchna kilka razy, a rzd otwartych wagonw zahamowa ze
zgrzytem. Po*
toczylimy si w deszczu ponuro i niechtnie w kierunku skadu. Padao ju przez
cztery dni i bylimy bliscy zaamania. Z podniesionymi konierzami, rkami w
kieszeniach, zgarbieni wpatrywalimy si z gronym milczeniem w wagony. Ostatnio
wydano nam nowe mundury, ktre paskudnie mierdziay naftalin. W soneczny
dzie cuchny na kilometr, a w zamknitym pomieszczeniu smrd mg wywoa
wymioty. Na szczcie wszy tak samo reagoway na ten odr, dezer*teroway wic
masowo i przenosiy si na jecw wojennych. Nareszcie pozbylimy si cho
jednego kopotu * nie musielimy trzyma rk poza kieszeniami i drapa si po
niedostpnych czciach ciaa.
Przednie wagony, pomalowane po bokach dziwnymi barwami, miay wypisane
dawno ju zapomniane stacje docelowe: Bergen i Trondheim w Norwegii. Suyy do
przewoenia silnych, kudatych kucw, ktrych uywano do transportu w grach.
Zatrzymalimy si na chwil i patrzylimy na zwierzta. Wyglday absurdalnie z
ciemn lini sierci na grzbiecie i mikkimi, czarnymi pyskami. Jeden z kucw mia
duo uciechy z Maym, bo zacz go liza jak pies, po czym nasz kompan by
zdecydowany go adoptowa, bo zawsze gotw by pomc kademu zwierzciu lub
dziecku, ktre okazao mu ludzkie uczucia. Natychmiast zadecydowa, e konik
bdzie odtd jego wasnoci i e wszdzie bdzie go ze sob zabiera. Prbowa
oddzieli kucyka od stada i wyprowadzi z wagonu, gdy przybya grupa stranikw.
Wymachiwali pistoletami i piali zdenerwowani jak koguty. Chwil
potem krzyki wartownikw, przeklestwa Maego i cudaczne koniki przycigny do
nas zagniewanego porucznika Lwe.
* Co si tu, do diaba, dzieje?
Odepchn stranikw ze swojej drogi, idc prosto w sam rodek kotowaniny razem
z Danzem * szefem stray w Sennelager, najpaskudniejszym brutalem na wiecie,
trzymajc go dla dodania sobie powagi za okie. Porucznik zatrzyma si
zaskoczony, gdy zobaczy Maego z kucykiem.

* Co, do jasnej cholery, chcesz zrobi z tym zwierzakiem?


* Zabieram go * powiedzia May. * Jest moj maskotk.
Konik liza go w podnieceniu cay czas, a May obejmowa go czule za szyj.
* Nie bdzie z nim adnych kopotw. Moe jedzi ze mn z miejsca na miejsce.
Szybko przywyknie do ycia w armii.
* Tak mylisz? * spyta Lwe z rozszerzonymi z wciekoci nozdrzami. * Zostaw go
tam, gdzie powinien by! Mamy walczy na wojnie, a nie urzdza objazdowy cyrk!
Odwrci si i ruszy z powrotem jak burza, a za nim drepta Danz. May patrzy za
odchodzcymi jak wilk.
* Wali ich * powiedzia na pocieszenie Porta. Wyj rk z kieszeni i pomacha
gronie plecom porucznika.
* Nie martw si, kole, bd piewa inaczej, gdy caa sprawa si skoczy... Zostan
ukarani i to solidnie... Chrzani tych sukinsynw, za wysoko podskakuj i myl, e
s nieomylni.
Odwrci si i puci oko do Juliusa Heidego, ktry by jednym z najbardziej
fanatycznych oficerw w niemieckiej armii.
* Nie sdzisz podobnie? * spyta,
Julius posa mu lodowate spojrzenie. Nienawidzi takich sytuacji. Zawsze potrafiy
zachwia jego sztywnym nazistowskim krgosupem.
* Kaprale bardziej dostan za swoje * powiedzia, patrzc na paski podoficerskie
Porty. * Gowy kaprali jeszcze atwiej spadaj.
* Tak mylisz? * szydzi Porta. * A kto wszystkiego pilnuje? Wcale nie cholerni
oficerowie! Co ci powiem. Jak sdzisz, ilu nas, kaprali, jest w tej armii? Za duo,
aby kto nam podskoczy. I to ci powinno wystarczy!
Potem stukn palcem w pier Juliusa.
* Chcesz troch faktw? * dopytywa si za*dziornie Porta. * Otwrz oczy i
rozejrzyj si dookoa. Garnki ju stoj na piecu, ju si w nich gotuje i to my
decydujemy, co si w nich znajdzie, nie ty i twoi oficerowie ze szczurzymi pyskami.
Heide wypry klatk piersiow.
* No, dawaj dalej * powiedzia stalowym gosem. * Powie si. Sporzdz z tego
notatk.
Niby przypadkowo za naszymi plecami May kopn w pozostawion puszk z
olejem, ktra poleciaa piknym ukiem w kierunku przechodzcego obok andarma.
Pojemnik wyldowa na jego ramieniu, obryzgujc tust ciecz jego mundur. May
natychmiast odwrci si i potrzsn gow w stron Heidego. andarm zaszarowa
jak podniecony so. Jeszcze kilka lat temu prawdopodobnie przez osiem godzin
kierowa ruchem ulicznym na skrzyowaniu lub wystawia mandaty przestpcom
parkowym bd beztroskim pederastom. A teraz wojna daa mu szans, aby przey
chwil chway. Zanim Heide si zorientowa, Porta ju rechota jak kretyn, a May
skrzecza z tyu jak nieznona papuga:
* Widziaem na wasne oczy. Widziaem go! Widziaem go!
Porucznik Lwe zaegna ca afer paroma krtkimi ostrymi sowami, a potem ze
zdenerwowania zacz macha rkami.
* Chcesz powiedzie, e ten czowiek ci zaatakowa? * krzycza do andarma. * Nie
wierz w ani jedno twoje sowo. Nigdy jeszcze nie syszaem takiego kamstwa.

Sierant Heide to znakomity onierz. Gdyby ci zaatakowa, to zapewniam ci, e


nie zdyby o tym komukolwiek opowiedzie... Znikaj mi z oczu, bo strac
cierpliwo. Znajd sobie co lepszego do roboty i nie tra mojego czasu!
Zmi kartk z meldunkiem, rzuci pogardliwie na tory kolejowe i spojrza na
Starego.
* Szczerze, mam ju dzisiaj dosy caej twojej sekcji, sierancie Beier. Chciabym ci
przypomnie, e jestemy pukiem pancernym, a nie ktliw band pinteligentw.
Jeli nie potrafisz nad nimi zapanowa, mog ci gdzie przenie. Czy wyraam si
jasno?
Oficer dowodzcy konwojem wanie zblia si do porucznika. Nonszalancko
zasalutowa dwoma palcami podniesionymi do daszka czapki. Wycign stert
papierw. Wyglda na zapracowanego. Mia dostarczy piciuset trzydziestu
winiw przeznaczonych do 999. Batalionu w Sennelager * i by zdenerwowany, bo
chcia jak najszybciej
oprni wagony i ruszy w drog. Ju by spniony, a na nastpnym przystanku *
Dachau * mia wysadzi kolejn grup winiw. Lwe przej dokumenty i
przerzuca je.
* Jakie ofiary w trakcie transportu? Oficer tylko lekko si przygarbi.
* Nie odpowiem, dopki nie wyprowadzimy ich na zewntrz i nie przeliczymy...
Jestemy w drodze od niemal dwch tygodni, wic nie bybym zaskoczony.
Lwe podnis podejrzliwie brew.
* Skd jedziecie?
* Z wielu miejsc: Fuhlsbuttel, Struthof, Torgau, Germersheim. Ostatnich zabieralimy
z Buchen*waldu i Borge Moor. Jeli pan podpisze t list, bd mg ruszy dalej.
* Przykro mi * powiedzia Lwe * ale to wykluczone.
Potem umiechn si smutno.
* Mam w zwyczaju nigdy nie podpisywa niczego, dopki nie sprawdz stanu
faktycznego. Wyadujcie winiw i ustawcie w szeregu na peronie. Potem
przeliczymy gowy. Przedstawi pan rzeczywisty stan i bdzie pan mia swj raport.
Tylko prosz zapamita: nie liczymy umarych.
Oficer wyglda na podirytowanego.
* ywi czy umarli, co za rnica? Przecie nie moecie by zbyt rozkapryszeni po
piciu latach wojny, poruczniku. Chce pan si dowiedzie, jak robimy dostaw do
Waffen SS? Szybko i wawo. Nie ma adnych kopotw. Maa adna kulka w kark i
tyle. Oni si nie patyczkuj. Zaatwiaj wszystko bardzo szybko.
* Bardzo moliwe * powiedzia nasz porucznik, wykrzywiajc grn warg w
obrzydzeniu. * Ale my nie jestemy z Waffen SS. To jest puk pancerny i
potrzebujemy piciuset trzydziestu ochotnikw na front* Dlatego niepotrzebni s
nam umarli. Dostanie pan potwierdzenie odbioru tylko ywych rekrutw, bo nie
jestemy mordercami. Potrzebujemy ywych. Sporzdzi pan spis ywych i dostarczy
go mojemu sierantowi. A jeli ma pan jakie obiekcje, to prosz si skierowa od
razu do komendanta obozu, hrabiego von Gernsteina. Czy jest to dla pana
zrozumiae?
Oficer zacisn usta i nic nie powiedzia. Gern*stein nie by czowiekiem, z ktrym
mona byo dyskutowa w sprawie jego kompetencji. Plotka gosia, e by kadej

nocy w kontakcie z szatanem, pomidzy dwunast i czwart rano. Poza tym mia
reputacj figlarnego sadysty i gronego faceta, ktry potrafi wzbudzi strach w
sercach podwadnych nawet po piciu latach tej okrutnej wojny.
Wagony zostay otwarte i wypady z nich setki wymczonych ludzi. Stranicy z
psami stali z boku i tylko czekali, aby przyoy ktremu z tych biedakw, jeli si
potknie lub przewrci. Jeden nie by na tyle silny, aby utrzyma si na nogach, wic
znik pod strumieniem przechodzcych po nim. Gdy przeraony tum ju si po nim
przewali, ukazaa si krwawa masa ludzka z gardem rozerwanym przez warczce
psy.
Stalimy i obserwowalimy, jak sterroryzowani winiowie ustawiali si w trzy
kolumny. Widzielimy, jak martwe ciaa byy z powrotem wrzucane do wagonw.
Dowodzcy konwojem oficer prze*
szed dumnie wzdu nich i krtko zasalutowa Lwemu.
* Wszyscy obecni i wszystko w porzdku, poruczniku. Mam nadziej, e uzna pan
teraz, e szkoda czasu na dalsz czcz gadanin.
Lwe nie raczy odpowiedzie. Przechadza si wzdu szeregu obdartych i
wygodzonych winiw, ktrych wycignito z najgorszych piekie na ziemi i
wcinito na czternacie dni do wagonw na dalsz wspln mk. Czekali, a
zacznie si odliczanie. Byo trzystu szedziesiciu piciu ywych. Tylu zostao z
piciuset trzydziestu, ktrzy wyruszyli w podr.
Porucznik Lwe sta przez chwil z pochylon gow, po czym w kocu zwrci si
do dowdcy transportu.
* Podpisz odbir trzystu szedziesiciu piciu * powiedzia.
Potem zalega cisza, a my czulimy, jak wzrasta napicie.
* Prosz o wybaczenie * powiedzia oficer przez zacinite zby * ale dostarczyem
ca wymagan liczb. Stan przewoonego towaru mnie nie interesuje. Wana jest
tylko liczba.
Lwe podnis wysoko brwi.
* Co, moe handlujemy ludzkim misem? * spyta. * Co jest twoim towarem? Ludzie
czy miso?
Znowu zalega cisza. Trwaa tak dugo, a nie przyby adiutant komendanta obozu,
kapitan von Pehl. Jego samochd zahamowa zawadiacko kilka metrw przed nami.
Oficer wyskoczy dziarsko z wozu i umiechn si askawie do nas wszystkich.
Wsadzi monokl w oczod i pochyli si
w stron dwch dyskutujcych oficerw. Zadzwoniy ostrogi, a w oczy bysny nam
zote naramienniki. Stukn obcasami, potem zacz delikatnie uderza w cholewki
butw szpicrut.
* Co.nowego, moi panowie? Wojna ju skoczona? Czy moe tylko kolejna bomba
walna w bunkier naszego ukochanego wodza?
Grobowym gosem Lwe wyjani ca sytuacj. Kapitan podnis szpicrut do
twarzy i zacz ni w zamyleniu pociera dokadnie ogolony policzek.
* Delikatna kwestia z t liczb * mrukn. * Kto si spodziewa batalionu, a
otrzymuje trzy kompanie. A kto inny prbuje zrozumie te rozbienoci.
Po czym zwrci si uprzejmie do dowdcy konwoju.
* Jak, jeli to pytanie nie jest zbyt impertynenc*kie, moe nam pan wyjani tak due

straty?
Ruszy statecznym krokiem w stron wagonu ze zmarymi. Spoglda przez chwil
na gr zwok, po czym szpicrut dotkn jednych z nich. Kilku stranikw podeszo
do zwok i wycigno je z platformy wagonu. Na stercie trocin uoyli ciao
pozbawione gowy. Kapitan ponownie podnis monokl. Energicznie, z chusteczk
przyoon do ust pochyli si nad ciaem i oglda je. Potem wyprostowa si i
pochyli w stron oficera.
* Mam nadziej, e bdzie pan tak miy, aby wyjani nam, gdzie jest otwr wlotowy
pocisku, prawda, mj drogi?
Obraony oficer zacz si czerwieni. Cay ten absurdalny baagan zwizany z
jednym winiem, ktry dosta kulk w gow, coraz bardziej go denerwowa. Czy
oni yj w raju dla wariatw, w tym Sennelager?
* Otwr wlotowy * delikatnie nalega kapitan von Pehl. * Dokadnie ta kwestia mnie
interesuje, zapewniam pana.
Za kapitanem sta jego oficer cznikowy, porucznik Althaus, z pautomatycznym
karabinkiem, a za nim nastpny porucznik z andarmerii polowej. Sta nieruchomo
jak skaa. Oczywicie, e byli szaleni. Wszyscy tutaj byli szaleni. Nikt przecie nie
mia prawa urzdza takiego cyrku wok jednego zabitego winia. Jeden zabity, stu
zabitych, co to, do diaba, za rnica? Tam, skd przyjecha pocig, trupw byo
znacznie wicej.
* By bunt * oficer nerwowo puka w policzek, wykazujc ponur odwag. *
Rewolta, stranicy musieli strzela.
Von Pehl rozprostowa rce, po czym pomacha nimi delikatnie.
* A raport?
* Nie miaem jeszcze czasu, aby go napisa. Von Pehl przygryz lekko zbami
szpicrut.
* To powiedz mi, mj drogi, gdzie dokadnie ten bunt mia miejsce?
* Zaraz za Eisenach. Eisenach?
Trzeba przyzna z czystym sumieniem, e byo to dosy daleko. Moe teraz ten facet
przestanie pcha swj pruski nos w cudze sprawy i pozwoli ruszy konwojowi dalej,
w stron Dachau, gdzie miaa dotrze kolejna grupa uwizionych biedakw.
* Wiesz przecie, mj drogi panie * mrucza von Pehl * e regulamin cakiem jasno
precyzuje, w jaki
sposb maj by sporzdzane raporty z tego typu zdarze. Spisywane natychmiast po
zajciu! Bez wyjtkw! To co si stao? Poruczniku, niech pan bdzie tak miy i
zadzwoni do zawiadowcy stacji w Eisenach.
Stalimy cierpliwie na deszczu i czekalimy na cig dalszy, podczas gdy kapitan z
umiechem na ustach przechadza si mechanicznie jak manekin wzdu peronu.
Rytmicznie stuka ostrogami o betonowe podoe, czemu wtroway rytmiczne
uderzenia szpicruty o cholewk buta. Dowdca konwoju ze zdenerwowania wsadzi
palec prawej doni za konierz i prbowa rozluni jego ucisk. Dyskretnie, ale
systematycznie, jego ludzie oddalali si od niego. Jeden ze stranikw, ktry
przypadkowo znalaz si obok mnie, plun na ziemi i zacz mi szepta do ucha.
* Zawsze mwiem, e kiedy przeszaruje. Mwiem, e tak si skoczy. Zawsze
traktowa winiw jak bydo. Bez jakiejkolwiek litoci. Zawsze mwiem, e tak to

si kiedy skoczy.
Porucznik Althaus powrci w towarzystwie zawiadowcy naszej stacji, maym
skurczonym czowieczkiem, ktry wyglda strasznie gupio w przy*duym hemie.
Wycign na powitanie ma, pulchn do, ktr kapitan von Pehl zlekceway, ale
w taki sposb, by nie wywoa obrazy u kolejarza. Z gbi garda dowdcy konwoju
zacz rozlega si charkot.
* Ufam, e pukownik von Gernstein ma si dobrze * powiedzia oberstranik.
Jedyn odpowiedzi bya grobowa cisza. Zawiadowca stacji opuci rce wzdu
szww spodni.
Porucznik Althaus puka delikatnie palcami w karabinek przewieszony przez rami.
Dowdca konwoju zrobi niewielki krok do tyu. Powinien jednak pozosta tam,
gdzie zacz sub, w Budapeszcie, w wgierskiej armii. Prowadzi teraz
niebezpieczn gr z nazistowskimi Niemcami. Gr o saw, fortun i ycie.
Von Pehl przechyli si niby przypadkowo w stron adiutanta.
* No, jak tam, poruczniku? Jakie wieci z Eise*nach?
W Eisenach, co byo dla wszystkich jasne, nikt nie sysza o rzekomym buncie * ba,
nikt nie sysza nawet o tym konwoju. W pruskich oczkach von Pehla pokazay si
lodowe iskry. Skoni si w stron Danza, ktrego kamstwo stao si dla wszystkich
oczywiste. Wgier zosta natychmiast aresztowany pod zarzutem morderstwa,
skadania faszywych raportw i sabotowania konwoju. Zosta szybko zaadowany do
czekajcego samochodu i odwieziony prosto do obozu w Sennelager. Porucznik
Lwe posusznie pokwitowa odebranie trzystu szedziesiciu piciu ochotnikw, a
stranicy, zdenerwowani i zdezorientowani aresztowaniem ich oficera, wycofali si
bezadnie. Von Pehl wyj monokl z oka, skoni si grzecznie zgromadzonym
onierzom, uderzy jeszcze raz szpicrut po butach i litociwie si ulotni.
Od razu wszyscy odetchnli z ulg. Napita atmosfera gdzie uleciaa, zapalano
papierosy, a ludzie oddychali z ulg. Niektrzy andarmi posunli si nawet tak
daleko, e podawali sobie z rki do rki butelk z alkoholem pochodzc z Francji.
Zniewala*
jcy wpyw trunku powodowa, e onierze zaczli si brata i rami w rami ruszyli
do dworcowej knajpy, aby napi si za zdrowie towarzyszy.
Winiom zezwolono usi i rozdano im troch jedzenia. By to co prawda tylko
suchy chleb, ale nawet on wydawa si luksusem ludziom, ktrzy spdzili sporo
czasu na wodnej diecie w Tor*gau lub Glatz, nie mwic o Germersheim, gdzie
atwo byo wej, a niezmiernie trudno wyj
o wasnych siach.
Germersheim... Sama nazwa wywouje dreszcz strachu. Miejscowo nawet nie jest
zaznaczona na mapie, ale atwo znale do niej drog. Wystarczy zjecha z szosy
niedaleko Bruchsal, pomidzy Mannheim i Karlsruhe i jecha prosto w kierunku
Renu. Kady napotkany czowiek powie, jak dalej jecha. Trzeba tylko przedosta si
przez wiosk pen licznych, obronitych rami domkw
i wej do ciemnego i zimnego lasu. A w nim na wielkiej tablicy wypisane jest
ogromnymi literami zaproszenie do Germersheim: WSTP WZBRONIONY *
STREFA WOJSKOWA. Dalej trzeba jecha kilometr wsk drk, niemale
ciek. Potem musisz si zatrzyma i masz wielkie szczcie, jeli jeste tylko

zwiedzajcym. Std mona zobaczy wizienie w penej krasie. Wielki szary gmach
sterczy pord drzew jak kolos. Wojskowe Centrum Karne, tak to si wanie
nazywa. Gdy pojedziesz dalej wsk drog i ujdziesz uwadze uzbrojonych
stranikw z psami, przebdziesz pole minowe, bez wtpienia zostaniesz powitany z
otwartymi rkami w Germersheim i bdzie to miejsce twojego wiecznego spoczynku.
W latach 1933*1945 dotaro
tu ponad sto trzydzieci trzy tysice kuracjuszy i wikszoci z nich ju nikt wicej nie
zobaczy.
Podczas gdy winiowie*ochotnicy oblizywali spierzchnite usta i zabierali si do
gryzienia twardego jak ko chleba, nasza grupa rozoya si niemal beztrosko
wok nich. Zaczlimy pali papierosy i popija alkohol. Porucznik Lwe zosta
uraczony przez zawiadowc stacji pieczonym zajcem. Ale nawet taki rarytas nie
przywrci mu dobrego humoru. Kaza wymaszerowa nam ze stacji dwjkami i
nawet Porta, ktremu ten rozkaz przerwa przyjemne pociganie trunku, nie mia
wykona adnych obscenicznych gestw i tylko mrucza co pod nosem.
Aresztowanie dowdcy konwoju prawdopodobnie sprowadzi kopoty na naszego
porucznika. Byoby naprawd duo prociej, gdyby oficer zaakceptowa przekazanie
tylko trzystu szedziesiciu piciu rekrutw i pojecha dalej. A tak koa machiny
wojskowej zostay poruszone i nie mona ju byo ich zatrzyma. Pukownika von
Gernsteina na razie nie byo w obozie, bo polowa gdzie w grach. Wszystkim byo
wiadomo, e gdy wraca z takiej eskapady, by w bardziej satanistycznym humorze
ni zwykle. Niech Bg ma w opiece oficera, ktry bdzie mia miao kopota
dowdc takimi sprawami jak to zajcie na stacji. A byo niemal pewne, e Lwe
bdzie musia zda relacj z tego, co zaszo. Mg co prawda prbowa zrzuci
odpowiedzialno na kogo innego, ale byo to mao prawdopodobne, bo caa
awantura dotyczya jego bezporednio. Nikt w obozie te mu nie pomoe. Zastpca
von Gernsteina, ktry straci rk w pocztkowych latach wojny i nie
lubi przebywa w obozie, wykorzystywa kad okazj, aby wyrwa si na zewntrz.
Nastpny oficer w acuchu dowodzenia oczywicie wykorzysta nieobecno szefa i
wymkn si na kilka dni. Mimo wszystko wydaje si, e byoby mniej kopotw,
gdyby Lwe zastosowa normaln w Germersheim procedur i zastrzeli
wgierskiego oficera na miejscu.
Maszerowalimy w ciszy, zaraeni zym humorem naszego porucznika. Czasami
tylko rozlegay si chrapliwe krzyki podoficerw. Pruscy sieranci spdzali cae ycie
* od koyski po grb * wrd krzykw i myleli, e im wicej krzycz, tym szybciej
ich rozkazy bd wykonane. Jednak ludzie, ktrzy przyzwyczaili si do wrzaskw,
nie zwracali ju na nie uwagi. Krzyki podoficerw byy wic chyba w nich
podwiadomie zakodowane. Potykajcy si i acy bezadnie rekruci te sobie z nich
nic nie robili.
Jakie osiem kilometrw od obozu niektrzy winiowie zaczli pada ze zmczenia.
Lwe krzycza, aby szli w szyku, ale oni padali jak muchy lub siadali grupkami na
skraju drogi. Nawet szalecze ciosy stranikw nie byy ich w stanie podnie na
nogi. Porucznik by zmuszony wyda rozkaz do zatrzymania si i zarzdzi krtki
odpoczynek. Stan przed ludmi w deszczu i waln im pen animuszu mow, ktra
nawet mnie zafascynowaa.

* Przecie wszyscy jestecie ochotnikami! Nikt was nie zmusza, abycie przyszli
tutaj, ale gdy ju tu dotarlicie, to, na Boga, bdziecie traktowani jak onierze!
Ale ochotnicy * poprzednio bici, godzeni i poniani * siedzieli teraz w strzpach
wiziennych
drelichw, z gowami wtulonymi w ramiona i patrzyli w ziemi. Byem ciekaw, czy
porucznik Lwe by naprawd tak naiwny i wierzy w to, co mwi. A moe w swoim
sumieniu prbowa przekona sam siebie? I jaka bya jego definicja ochotnika? Gdy
do wyboru pozostaje ci egzekucja lub suba w 999. Batalionie, to co wybierasz?
Kolumna zostaa ponownie sformowana. Maszerowalimy cakiem porzdnie po
asfaltowej jezdni. Na czele szed Lwe, a obok niego porucznik Komm. Ten ostatni
straci rk na froncie. Teraz wsadzi kciuk protezy doni za pasek i wyglda bardzo
zawadiacko. Zupenie jak armia niemiecka
* inwalida, ktry udaje bohatera. Gdy przeszlimy kolejny kilometr, winiowie
ponownie zaczli si sania na nogach. Smagani po plecach przez stranikw i
pobudzani wrzaskami Danza, ktre nawet umrzyka zmusiyby do taca, ledwo si
ruszali. Wewntrz kolumny May lata wok swojej sekcji jak pies pasterski w
stadzie ogupiaych owiec i stara si utrzyma kolumn marszow. Nie chcia
pozwoli im upa, dopki nie dotr do Sennelager. Zobaczyem, jak nagle si
zatrzyma, wyda radosny okrzyk i trzepn jednego z winiw po przyjacielsku w
pier. W pierwszej chwili mylaem, e rozpozna swojego starego towarzysza.
Brzydki facet by niemal tego samego wzrostu co May i nie wida po nim byo, aby
si znali. Zmruy tylko mae, wskie oczka i patrzy zadziwiony.
* Kapral?
* Pamitasz mnie? * krzykn May, walc go ponownie w rodek piersi. Facet lekko
si zachwia.
* Lutz! Mj stary kumpel Lutz!
* To jaka pomyka * mrukn nerwowo. * Musiae mnie z kim pomyli.
* Pary! * rykn May. * Pary, to tam byo, pamitasz? Gay Paree i ta caa reszta,
przez jaki czas wycigae co noc jakiego nowego ptaszka. Zawsze musia by to
kto nowy do przesuchania i potem ju do niego nie wracalicie... Szybki skok na
cipk jakiej adnej ydweczki, nim posalicie j na mier! Tak zwykle robilicie,
co, Lutz? To byy dni, co? Ju nie wrc, prawda, Lutz? Kiedy bye w gestapo,
reszta z nas musiaa si wam kania i caowa wasze tyki!
* Kapralu, popeniacie straszny bd * powiedzia facet, a na jego czole zaczy
pokazywa si krople potu. * Nigdy nie byem w Paryu, nigdy w caym moim yciu,
przysigam!
* Nastpnym razem bdziesz gada, e nigdy nie spae z kobiet! * kpi May.
Byskawicznie wycign n z cholewki, obj jednym ramieniem szyj Lutza,
niemal go duszc, a drug rk przystawi mu n do garda.
* Mam zamiar zrobi z ciebie onierza, Lutz! Od teraz jeste pod moj opiek. Chc
zobaczy, jak zostaniesz najlepszym onierzem w tej cholernej armii. I nie zaznam
spokoju, dopki nie zobacz, jak walczysz na froncie i doznajesz naprawd wielu
ran... Rozumiesz mnie? Rozumiesz, co mwi?
Przestraszony facet zacz tak potakiwa, e niemal nie poprzecina sobie garda
ostrzem noa Maego. Ten za zwolni powoli ucisk i schowa n za cholewk.

* No dobrze, a teraz powiedz mi, Lutz * jego gos znowu brzmia przyjacielsko * ile
obecnie waysz?
Wizie tak napcznia, e wydawao mi si, i jabko Adama wystrzeli mu z garda
jak korek pod cinieniem wody.
* Jakie sto dwadziecia pi kilogramw, kapralu.
* A tyle * May udawa przeraonego. * Chryste Wszechmocny, to masz szczcie,
e yjesz! Niele ci ywili, co?
Chwyci rami mczyzny z przejciem.
* Nie martw si, towarzyszu, wkrtce to zmienimy. Solidna dieta z chleba i wody,
duo zdrowych wicze, biegi wok podwrza... Szybko nabierzesz formy, kole.
Szybko zejdziesz do trzydziestu kilogramw. Sylf z Sennelager, tak bdziemy ci
nazywali, dopki nie skoczymy z tob!
Jaki kilometr przed obozem porucznik Lwe zarzdzi jeszcze jeden postj.
Winiowie usiedli na nasiknitej wod ziemi. My, stranicy, siadalimy obok nich
lub szukalimy ochrony przed deszczem z boku drogi. Za chwil bdziemy widoczni
z okien obozu, dlatego musimy zacz maszerowa we wzorowym porzdku.
Ustawilimy si w kolumn i jeszcze raz sprawdzilimy szyk.
* piew! * rozkaza porucznik i grzecznie zaczlimy piewa.
Wkroczylimy do obozu jak regularny pruski regiment, a nie jak banda wczgw i
obdartusw, ktr faktycznie bylimy. Zawsze istniaa ta nieprzyjemna moliwo, e
pukownik von Gernstein wrci kilkanacie godzin wczeniej i zaraz zacznie wsa*
dza nos we wszystkie sprawy. Wiedzielimy, e lubi ledzi z daleka przez szka
lornetki swoich podwadnych i winiw. Robi to ju wczeniej i nauczylimy si na
wasnej skrze, e ma sokoli wzrok i wychwyci kade uchybienie dyscyplinarne.
Zatrzymalimy si przed blokiem 1. Kompanii, gdzie nowi rekruci stali jeszcze dwie
godziny w przejmujcym zimnie i strumieniach deszczu. Wtedy to sierant sztabowy
Hofmann zdecydowa si wyj do nich i obejrze nowych onierzy.
Hofmann nosi czarny mundur jednostek pancernych, chocia * jak byo nam
wiadomo * nigdy nie by w czogu. Jego Bibli by podrcznik sieranta i nosi go ze
sob wszdzie. Tak by do niego przywizany, e moga ich rozdzieli dopiero kula w
sercu Hofmanna. Teraz ruszy powoli w kierunku rozwleczonej kolumny ochotnikw
i dokadnie przyglda si kademu z nich z osobna. Gdy obszed ostatni lini
rekrutw, ze smutkiem pokiwa gow i nabra powietrza jak czowiek, ktry jednym
oddechem moe zbawi wiat.
* Mapy! * powiedzia z rezygnacj. * Przysali gadajce mapy i myl, e zrobi z
nich ludzi!
Stawia ciko nogi, by wej po schodkach i stan na szczycie podestu. Rozstawi
szeroko nogi, a obok niego stano dwch pachokw. Spojrza wadczo na
zgromadzon grup biedakw.
* No dobra * powiedzia. * Jestem tu z wami i to jest mj pech. Jestecie jak kocie
rzygi, ale si nie skar i wy te nie bdziecie si skary, jeli zrozumiecie, co jest
dla was dobre, Otwrzcie tylko zbyt szeroko gby, a zaraz ZACZN pOJawia si
kopoty. powane kopoty.
Pochyli si delikatnie do przodu, aby sprbowa koysa si na stopach jak
zawodowy oficer. Widzia, jak robi to pukownik, ale nie byo to takie proste, jak z

daleka wygldao. Odchyli si sztywno do tyu, chcc zachowa rwnowag.


* Od tej chwili * rykn * macie tylko jednego anioa stra i to ja nim jestem. Wasze
ycie jest w moich rkach i nigdy o tym nie zapominajcie. Jeli zdecyduj, e nie
warto marnowa powietrza dla waszych oddechw, tak wanie bdzie! Taki jest
wasz los! Czy to jasne?
Pooy rce na biodrach.
* Jestecie ze mn?
Tumek jego lizusw wyda pomruk radoci, do ktrego doczyli si ogupiali
rekruci. Co oni, biedne owce, mogli zrobi? Wielu z nich byo ju przedtem
onierzami, nawet generaami, ale nawet w najskrytszych snach nie wyobraali
sobie, e znajd si w takiej sytuacji jak ta. Ten batalion, o numerze 999, by bardzo
znany. Nikt jednak nie przypuszcza, e sam si w nim znajdzie. W tej chwili
wydawao im si, e to jaka farsa, los gorszy od mierci.
Hofmann kontynuowa mow powitaln.
* Od dzisiaj 15. Kompania zostaje wczona do 7. Puku Pancernego i mog tylko
doda, e ycz wam, aby Bg mia was w swej opiece. Rzyga mi si chce i dostaj
skrtu kiszek, gdy pomyl, e nasza NIEMIECKA ARMIA zostanie
zanieczyszczona takimi mtami jak wy!
Zrobi krok do przodu i popatrzy na zgromadzonych z pogard.
* Nie skar si, chc tylko, abycie wiedzieli, co czuj. Dziki temu unikniemy w
przyszoci nieporozumie.
Szczliwie rozlegy si pomruki podzikowania za jego wielkoduszno.
* Tutaj, w Sennelager * Hofmann wyranie si rozkrca * nie ma znaczenia, co
robilicie w przeszoci i kim bylicie * cholernymi generaami czy te zamiataczami
ulic. Od dzisiaj jestecie sobie rwni. Wszyscy jestecie motochem. Brodzicie w
bocie i musicie zda sobie spraw, e tylko dziki mikkiemu sercu naszego Fuhrera
dostalicie kolejn szans. Nasz wdz jest askawszy ni ja, bo gdyby to ode mnie
zaleao, poszlibycie od razu do piachu.
Spojrza na kartk papieru, ktr mia przed oczami.
* Widz midzy wami dwch generaw, jednego pukownika i paru kapitanw.
Piknie, naprawd piknie. Lubi troch wyszej klasy. Podnosi poziom towarzystwa
i rozmowy. Lubi patrze, jak genera na czworakach czyci latryny. Sprawia mi to
ogromn satysfakcj i daje poczucie rwnoci. To...
Hofmann przerwa dalsze tokowanie, bo kcikami oczu zauway sieranta Wolfa,
ktry opiera si o sup latarni i sucha tej prnej przemowy. Obok Wolfa przyczaiy
si jego dwa ulubione wilczury. Wydawao si, e nawet psy miej si z Hof*manna,
ktrego policzki zaczy drga nerwowo. To Wolf najczciej nabija si z
napuszonego mwcy. Hofmann nie wiedzia, kogo bardziej nienawidzi * Porty czy
Wolfa. Chyba jednak Porty, lecz teraz jego zainteresowanie wzbudzi umiechnity
Wolf. I do niego zwrci si z irytacj.
* Z czego si miejesz? Nie masz nic lepszego do roboty?
miech Wolfa zamieni si w umiech ca gb. Jeden z psw zacz nerwowo
uderza ogonem o ziemi.
* Po prostu ciesz si * powiedzia Wolf * bo zawsze lubiem dobre komedie.
Oderwa si od supa latarni.

* Kto ci pisze scenariusze * dopytywa si. * Za takie przedstawienie w cywilu


zapac ci nieze pienidze. Bd tonli ze miechu w kauach ez.
Hofmann napuszy si jak indor i wydawao si, e zaraz pknie. Ponia pruskiego
Feldwebla w obecnoci skruszonych kryminalistw! Co ta wojna zrobia ze wiata?
* Sierancie Wolf * powiedzia dostojnie, jakby by w trakcie musztry. * Zaznaczam,
e bd musia zameldowa o tym zajciu. Przekroczy pan wszelkie granice i obrazi
pan niemieckiego oficera!
* Honor? * rycza ze miechu Wolf. * Jaki honor?
Potem zatoczy si radonie.
* Zapomnij o nim, chopie! Jeszcze do niego nie dorose! Pamitasz, co powiedzia
Ludendorff? Pojcie honoru dotyczy wojskowych od stopnia porucznika w gr,
wic wsad sobie swoje pieprzenie w dup i skocz ten cyrk!
Odwrci si i ruszy, trzsc si ze miechu. Wierne psy szy za nim z nosami przy
jego butach. Hofmann odwrci si nerwowo w stron swego orszaku. Przyglda si
wszystkim podejrzliwie, szukajc na twarzach choby ladu miechu lub kpiny.
Zobaczy jednak tylko nieruchome lub zimne twarze. By ich anioem strem. Ich
ycie byo w jego rkach. Tu nie byo miejsca na umieszki.
* Dobra * powiedzia Hofmann. * Wszystko w porzdku. Przejdmy do nastpnego
punktu. Zobaczycie na tablicy w moim biurze list przepisw i zarzdze. Co wolno,
a czego nie wolno. Wecie to sobie do serca. Od tego zaley wasze ycie. Mam oczy
z tyu gowy, a nawet w tyku. Nic tu si nie dzieje bez mojej wiedzy! Jeli kto cho
na krok przekroczy przepisy, ju jest trupem! Czy wyraam si jasno?
Cay chr pochlebcw zapewnia go, e to byo wietne przemwienie i e wszystko
jest jasne. Hofmann wydawa si usatysfakcjonowany, bo wszyscy podporzdkowali
si jego woli. Obojtnym ruchem da spocznij. Zmordowani ludzie weszli do baraku i
opadli na beton jak bezwadna masa pozbawiona koci. Rekruci pozostali w tym
miejscu a do rana, pozbawieni ywnoci i wody, w mokrych ubraniach.
ycie w Sennelager, jeli to w ogle mona byo nazwa yciem, zaczynao si o
czwartej rano od walenia obcasw w podogi korytarzy. Przeszywajce dusz
gwizdki i ochrype okrzyki dopeniay ceremonii pobudki i podryway na nogi
kadego, kogo jeszcze nie obudzio kopanie w drzwi. Niemiecki podoficer nigdy nie
podchodzi do drzwi w normalny sposb. Nigdy nie otwiera ich, uywajc klamki.
Drzwi stanowi dla niego zoliwe wyzwanie, atakuje je i niszczy z nienawici na
twarzy. Przecie po to s drzwi, prawda? Najwiksz ambicj podoficera, niemale
sensem jego istnienia, jest takie kopnicie drzwi, aby za jednym razem wyrwa je z
zawiasw. Czyli, jak to Porta zwyk mwi: W oczach Boga i pruskiej armii nic nie
jest niemoliwe".
o czwartej rano w Sennelager zaczynao si gwatowne walenie i bbnienie, niemale
szturm. Nawet Porta nie by w stanie wytrzyma tego dudnienia i wstawa z ka.
Potem onierze byli wyrzucani z ek i mieli pi minut na idealne ich posanie.
Tak zaczynaa si lekcja dyscypliny.
W kwaterach oficerw kadego poranka wida byo pukownika, jak wykonuje
wiczenia gimnastyczne w rytm wojskowej muzyki. Mia cay zestaw pobudzajcych
wicze, ktre wykonywa z prusk precyzj. Gimnastyk zawsze koczy jazd na
mechanicznym koniu w rytm marszu 18. Puku Huzarw.

Dla nas, zwykych szarych onierzy, walka o przetrwanie w przepenionych


barakach bya zupenie czym innym. Powykrcane w stawach stopy przyczepione do
kocistych ng szukay kadego centymetra kwadratowego wolnej powierzchni pod
prysznicem. Goe paluchy byy miadone, a ludzie klli i rozpychali si, gdy
podoficerowie w cikich buciorach przechadzali si midzy nimi.
Wszdzie panowao zamieszanie. Zbyt wielu ludzi musiao by w zbyt wielu
miejscach w tym samym czasie. Wszystko trzeba byo robi po dwa razy. Rzadko
mona byo zobaczy w Sennelager kogo, kto spacerowa. Obowizywa trucht albo
bieg. Po pewnym czasie wchodzio to w krew. By to cigy bieg o przetrwanie, a
najwolniejsi wdrowali pod cian.
* Rusza si! Podnocie wyej te kopyta! Mylisz, e co to jest, Niedziela Palmowa?!
i tak przez cay czas. Zmieniem si w czowieka, ktry przywoywa sam siebie do
porzdku, jakby to bya moja wasna sprawa.
Jednym z najgorszych podoficerw w Sennela*ger by Helmuth, kucharz z 5.
Kompanii. By to urodzony tchrz, donosiciel i liydupa. Z takiej hooty gestapo
rekrutowao swoje gobki pokoju. To wanie Helmuth zupenie bezinteresownie
wyla dzbanek wrzcej kawy na Fischera, jednego z najspokojniejszych i
najagodniejszych ludzi w 999. Batalionie. I chyba wanie agodno sprowokowaa
tego sadyst. Zauwayem, e ludzie pokroju Helmutha nie znosz agodnoci i
pokory, do nich przemawia tylko bat. Biedny Fischer by chyba pastorem, nim trafi
do pieka w Sennelager. Wyobraa sobie, e bdc sug Boga, ma jego specjaln
protekcj, i gdy sta przed mwnic i denuncjowa zbrodnie Hitlera i nazistw przed
swym zgromadzeniem, ludzie dyskretnie opuszczali zbr. Tej samej nocy widma w
skrzanych paszczach przyszy do jego domu i zosta aresztowany. Pastora Fischera
poddano serii dowiadcze, o jakich nie mg przeczyta w swojej Biblii. Zaczo si
to w Bielefeld, potem w Dachau, w specjalnym skrzydle tortur przeznaczonym dla
sug boych. Jednak najgorsze z tego wszystkiego byo to, e aresztowano rwnie
jego on i trjk dzieci. Dachau byo niczym w porwnaniu z trosk o los rodziny.
Teraz wysali go do Sennelager, gdzie spotka ludzi pokroju Helmutha, ktry obla go
gorc kaw tylko po to, aby radowa si krzykiem mczonego czowieka. Fischer w
nienaturalny sposb zacz macha rkami, zrzucajc cynowy kubek na ziemi.
Strumie cieczy spad prosto na wiecce buty sieranta Helmutha. Gdyby byy
pastor mia wicej dowiadczenia, staby nieruchomo i pozwo*
li poparzy sobie rce do koci. Byoby warto, bo uzyskaby kilka dni spokoju, lec
w izbie chorych. Ale Fischer by zielony i nie nauczy si jeszcze, jak kontrolowa
wasne odruchy. Zachowa si dokadnie tak, jak yczy sobie Helmuth. W
przejmujcej ciszy, jaka zalega, sierant podnis do gry dzbanek po kawie i
uderzy nim w twarz rekruta. Stalimy i patrzylimy na to, ale nikt nie powiedzia
nawet jednego sowa. Byo to typowe zachowanie w Sennelager. Trzymaj jzyk za
zbami cay czas. Nic nie zyskasz gadanin. Moglimy nienawidzi Helmutha, ale
kim by dla nas pastor Fischer? Ledwie jednym z trzystu nowo przybyych rekrutw.
Nikt z nas nie zamierza ryzykowa miertelnego starcia dla nieznanego pastora.
Helmuth rzuci dzbanek na ziemi. Wyszed zza stou i pokaza na swoje poplamione
buty.
* Chod tu, klecho. Na kolana i mdl si. Wyli mi buty, abymy dla odmiany mieli

lekcj pokory...
Fischer powoli opad na kolana, trudno mi byo sobie wyobrazi, jak on potem
podniesie si z podogi. By ju stary, mia ponad szedziesit lat, zamany
traktowaniem w Bielefeld i Dachau, ale jego wola ycia musiaa by naprawd
wielka, skoro udao mu si dotrze a tutaj. Wycign chud szyj do przodu.
Wygldaa jak zniszczona poczocha. Powoli jego jzyk zbliy si do prawego buta
Helmutha. To by spektakl, ktry ogldalimy wielokrotnie, wic nie traktowalimy
go nawet jako upokorzenie. Przechodzilimy wszyscy przez podobne dowiadczenia
tu lub gdziekolwiek indziej. Szybko si przyzwyczajasz, jak pokn wasne
obrzydzenie. Musisz si tego nauczy, jeli chcesz przetrwa. Ale pierw*
szy raz jest naprawd trudny. Dla mnie te nie byo to atwe, gdy byem w 7. Puku
Uanw i kazano nam liza koskie kopyta przez siedem dni w tygodniu. Nie byo
wic dziwne, e Fischer wykonywa polecenie z cikim sercem. Nie pomogo mu w
tym oczywicie kopnicie butem w twarz. Przewrci si na plecy i wyplu resztki
zbw. Gdy to robi, Hel*muth podnis dzbanek z podogi i ponownie uderzy
pastora w gow. To by ju koniec porannej zabawy. Sierant mia inne obowizki, a
nowa ofiara zostaa dyskretnie zawleczona do izby chorych, aby doktor stwierdzi,
czy przeyje. Prawdopodobnie jednak umrze. Taki stary czowiek by nikomu
niepotrzebny. Spad ze schodw z powodu niedoywienia w poprzednim miejscu
zatrzymania"... W tym czasie raport trafia do poprzedniego wizienia, gdzie
zaprzeczano tym oskareniom, nastpnie dokumenty stemplowano, kopiowano i
odsyano do jakiego daleko pooonego gabinetu, gdzie giny w stosie opisw
podobnych przypadkw. Facet przecie nie y, by spisany na straty ju dawno temu
i kto bdzie sobie zawraca gow, co stao si naprawd i jak on wyglda.
Po tej musicalowej farsie w wykonaniu Helmu*tha i Fischera zaczto tak zwan
porann sesj sportw. Nazwa bya niewinna, lecz nie byo dnia, aby jaki biedak,
ktry nie mg wytrzyma tempa, nie zosta zakopany na mier. Sesja sportowa w
Sennelager bya prawdziwym testem na przetrwanie, ktremu mogliby nie sprosta
nawet wy*trenowani olimpijczycy. Ale gdy jedyn alternatyw jest mier,
niesamowite jest, czego potrafi dokona na wp zagodzeni ludzie.
Po godzinie sportu", gdy czarne plamy skacz przed oczami ze zmczenia, krew
tryska z uszu, a puca i ebra rozrywa brak powietrza, ci, ktrzy przeyli, ruszaj
dwjkami do sterty ubra. Buty, kurtki, czapki i spodnie byy ze sob przypadkowo
wymieszane i trzeba byo chwyta to, co jest pod rk. Zasad byo branie
wszystkiego w jak najkrtszym czasie i nie liczy si rozmiar. Buty byy
najwaniejsze. Czowiek mg przetrwa w zbyt maej kurtce, mg podcign
spodnie pod pachy, ale jeli zaoy buty o kilka rozmiarw za mae, mia prawdziwe
kopoty. Znaem jednego biedaka, ktry znalaz dwa prawe buty. Po pgodzinie
marszu podda si, podczas gdy jaki kretyn szed w za duych dwch lewych butach
i nawet nie zauway rnicy.
Tego samego poranka, kiedy pastor Fischer podpad Helmuthowi, mielimy kolejn
afer, tym razem ze wiadkiem Jehowy. By to jego pierwszy dzie w obozie i
wywoa cakiem niez rozrb, gdy odmwi zaoenia munduru. Jego towarzysz,
byy wamywacz * jak pniej odkryem * prbowa go namwi, by jednak zmieni
zdanie, ale go z uporem godnym lepszej sprawy pozostawa nieugity. Wydawao

si, e ma uprzedzenie do munduru w ogle, a szczeglnie do niemieckiego. Kto go


zapyta, po co zgodzi si na przyjazd do Senne*lager, skoro nie mia zamiaru od
pocztku by onierzem. Facet stwierdzi, e nie mia wyboru. Mg albo zosta
ochotnikiem i walczy dla Wielkich Niemiec, albo patrze, jak bd wieszali jego
brata kalek. Tak zosta ochotnikiem, aden przymus. A gdy dotar do naszego pieka,
ani dzikie psy, ani
pruscy podoficerowie nie mogli go zmusi do zaoenia munduru.
Rzucono w jego stron stert ubra, ale patrzy obojtnie, jak wszystkie upadaj na
podog. Podnis tylko zielone spodnie. Reszt * ciki paszcz, stalowy hem,
czapk, pas z adownicami, mask gazow i setki innych drobiazgw, ktre na co
dzie nosilimy * pozostawi na miejscu tam, gdzie mu je zrzucono. Zwin tylko
spodnie w rolk, wsadzi pod pach i poszed w stron schodw. Sierant
kwatermistrz wsadzi swj wielki rudy eb przez waz i patrzy oczami buldoga na
stert ekwipunku i broni lecej na pododze. Mylaem, e nastpi ten pikny
moment, gdy arterie serca pkn mu z wciekoci. Zapa moje pene nadziei
spojrzenie i popuka si palcem w czoo.
* Nigdy jeszcze czego takiego nie widziaem * powiedzia. * Boe, ratuj nas. Nigdy
nie mylaem, e pewnego dnia otworz domy wariatw i zaczn rekrutowa
kretynw.
Podszed do drzwi i zacz wrzeszcze na wiadka Jehowy, ktry znika, wchodzc
na schody.
* Hej, ty! Ty z t wiecc aureolk! W imi piekie, co ty zamierzasz robi?
Czowiek zatrzyma si, spojrza na szczyt schodw. Powoli odwrci si i zerkn na
rozjuszonego sieranta. Zanim cokolwiek odpowiedzia, starszy sierant Matho ju
toczy si w jego stron z psim wyrazem twarzy. Obowizek zadania kilku ciosw
kantem doni i paru kopni sprawi mu nielich rado.
* Co si dzieje, sierancie? Co to za haasy? Kto robi problemy?
Podoficer wskaza oskarycielsko palcem.
* Mamy tu kretyna! Myli, e jest w drodze do nieba, i gra w zgaduj*zgadul z
anioami. Mwi, e nie zaoy munduru.
wiadek Jehowy strzeli subicie obcasami.
* Tylko spodnie * powiedzia. * Nie mam obiekcji co do noszenia spodni.
* Nie masz obiekcji co do noszenia spodni? * powtrzy jak echo zdumiony sierant
Matho.
W caej sali zalega cisza. Przez te wszystkie lata, ktre spdziem w niemieckiej
armii, co takiego usyszaem pierwszy raz. Poczuem dziwny szacunek dla tego
wiadka Jehowy. Mg nalee do jakiej lunatycznej sekty, ale wydawa si mie
swoje wasne zdanie w kwestii pruskich podoficerw.
* Nie masz obiekcji co do noszenia spodni, tak powiedziae? * Matho podnis z
ziemi pozostawiony tam ciki paszcz i potrzsa nim jak zdechym szczurem. * A
co z reszt umundurowania i ekwipunku? Nie podoba ci si kolor czy co? Nie
przejmujesz si ca reszt? Jaja sobie robisz?
Rzuci paszcz na ziemi i posa go jednym, potnym kopniciem przez ca sal.
* Co ty mylisz, e to pokaz mody z Parya? Jeste tutaj, aby walczy, a nie jeste
sutenerem, ktry skary si, e mu ciuszki nie pasuj! Chcesz siedzie na swoim

tustym dupsku, obera si kiebas i chlebem Fuhrera, a potem zaczniesz tu siwie i


jcze, e ci nie do twarzy w cholernym mundurze!
* Sierancie, tu nie chodzi o wygld munduru. To chodzi o sens samej wojny *
wiadek Jehowy zwrci si z penym przekonaniem do rozjuszonego sieranta. *
Jestem chrzecijaninem i nie mog
zabija... Zabrania mi tego moja wiara, tak samo jak nosi mundur.
Facet odwrci si, aby odej. Matho byskawicznie znalaz si za nim. Zapa go za
rami, obrci i potnie kopn w plecy, tak e go przelecia przez barierk
schodw gow w d. Szybciutko i po cichu sala opustoszaa. Zbyt dobrze
wiedzielimy, co pniej nastpi. Nie mielimy ochoty sta i patrze.
Zgromadzilimy si jak stado zwierzt na korytarzu obok. Za zamknitymi drzwiami,
w pokoju mierdzcym kurzem, pimem i ludzkim potem, miaa rozegra si scena,
ktra bya nieuniknion konsekwencj caego zajcia. Syszelimy, jak krzyk Matho
przechodzi w piskliwy wrzask, ktrym przeklina Bibli, wiadkw Jehowy i cay
Koci. Syszelimy, jak ofiara powtarza wolno i czysto:
* Nie mog tego zmieni. Jestem chrzecijaninem, nie wezm broni do rki, raczej
umr.
Wiedzielimy i on te wiedzia, e z tej sali nie wyjdzie ywy.
Syszelimy, jak Matho odpina ciki wojskowy pas i podtyka czowiekowi pod nos
klamr z napisem: Gott mit uns".
Bg by z nami. wita Armia Niemiecka i wywicony Fuhrer ywili swoje
niewdziczne dzieci chlebem i kiebas, a ten maniak, trzscy si w swojej saboci,
wci odmawia walki.
Potem usyszelimy pierwsze uderzenie pasa i klamry o twarz ofiary. Matho nie by
ju sam, doczy do niego chyba z tuzin sierantw, aby pomc mu w realizacji celu.
Bili po kolei, zakadajc si midzy sob, kto dokona najwikszych zniszcze na
ciele skazaca, ktry by ju w stanie wyda*
wa tylko jki agonii. Wszystko zajo trzydzieci minut, a potem zalega chwilowa
cisza. Jasne byo, e cierpienia ofiary si zakoczyy. Na ziemi pozostaa pozbawiona
ycia masa ciaa rozbita na kawaki uderzeniami pasw i butami. Nie mogli ju dalej
zadawa obkanych ciosw. Otworzyli drzwi i zawoali nas, abymy wynieli
zwoki. Z oczodou wypyno oko i wisiao na wysokoci policzka. Zamiast nosa
widoczna bya czerwona papka. Usta byy rozerwane, a z dzise nie pozostao
prawie nic. Podnielimy resztki tej bezsensownej ofiary i wyrzucilimy przez okno.
Potem umylimy podog z krwi i powrcilimy do codziennych zaj.
To by cakiem normalny dzie i wszystko byo w porzdku. Jeszcze jeden zabity,
ktrego pochowa si w bezimiennej mogile. Facet zmar prawdopodobnie z powodu
upicia. Wypad przez okno w upojeniu alkoholowym. Byo zadziwiajce, ile ofiar
nioso ze sob w Sennelager picie alkoholu. Taki wypadek zdarza si przynajmniej
raz w tygodniu, nawet nie warto byo o tym pisa do domu. Jeli ofiara miaa on,
kobieta moga zedrze sobie skrzane buty, chodzc od biura do biura, aby wyjani
t spraw. Nigdy nie otrzymaa satysfakcjonujcej odpowiedzi, jeli w ogle
prbowaa. Przecie w niemieckiej armii bez przerwy znikali ludzie. Kto by zawraca
sobie gow jakim tam wiadkiem Jehowy.
Wyrzucilimy ju t spraw z gowy i poszlimy sucha przemwienia kapitana,

ktry mia je wygosi dla nowo przybyych ochotnikw lub tego, co z nich
pozostao. Fischer by ju w izbie chorych,
a wiadek Jehowy nie y i Bg wie ilu nie przetrwa nocy, nie mwic o kolejnym
dniu.
* Jestecie tutaj * powiedzia oficer z uprzejmym umiechem * dziki asce Boga i
Naszego Wodza. To jest wasza szansa na okazanie skruchy i uzyskanie przebaczenia.
Moecie wymaza stare grzechy i zacz nowe ycie z czyst kartotek. Naszym
zadaniem, tutaj w Sennelager, jest zrobienie z was porzdnych, wyszkolonych
onierzy. Wy za macie wsppracowa z nami i pokaza dobr wol, e chcecie sta
si wiernymi onierzami Fuhrera i lojalnymi obywatelami naszej ojczyzny. Moecie
to udowodni na wiele sposobw, na przykad zgaszajc si na misj specjaln, gdy
ju dotrzecie na lini frontu...
* Naturalnie * konkludowa i beztrosko macha rk * spodziewamy si od was
wicej ni od zwykych onierzy. To chyba naturalne i to jest jedyna regua i prawo.
Musicie odpokutowa za wasze grzechy, a potem...
* Panie kapitanie!
Wielki i szeroki w barach ochotnik, zdolny sute*ner z Berlina, wystrzeli z rk do
gry i przerwa ogniste przemwienie kapitana.
* Panie kapitanie!
Oficer pozwoli sobie na lekkie zmarszczenie brwi, co oznaczao niemie
rozczarowanie.
* Tak, mj chopcze. O co chodzi? Zadowolony alfons strzeli obcasami. Musia
przecie wiedzie, e szansa przeycia w 999. Batalionie bya bardzo nika. Nic nie
traci, jeli dokuczy troch kapitanowi i zdenerwuje go.
* Panie oficerze, czy mog zada pytanie?
* Oczywicie, e moecie * powiedzia kapitan, przestajc marszczy czoo. *
Pytajcie o wszystko, co chcecie. Tylko eby to nie zabrao nam caego dnia.
Pytanie gocia byo naprawd proste. Chcia wiedzie, co si stanie, gdy takiemu
kryminalicie jak on kto odstrzeli gow w trakcie udowadniania wiernoci
Fuhrerowi i walki za ojczyzn. Czy jego grzechy zostan ju odpuszczone? Czy
wtedy zostanie przywrcony do armii jako jej penoprawny czonek?
Zada to pytanie z przekonujc uczciwoci w gosie. Genialny poszukiwacz
wiedzy. Ochoczy i peen dobrej woli, aby mie odstrzelon gow w imi Wielkich
Niemiec, dlatego, e chcia usysze zapewnienie, e po tym bdzie mg by
przyjty ponownie w szeregi armii.
Nikt si nie zamia. Nikt nawet nie stara si zamia. Byszczce oczka Hofmanna
ledziy kady ruch i wszdzie napotykay grobow cisz. Wydawao si, e wszyscy
czekaj, a kapitan udzieli odpowiedzi na to najbardziej drczce winiw pytanie.
Zdenerwowany oficer postuka szpicrut po prawym bucie.
* Drogi chopcze, jeli kto umiera jak bohater, to jest oczywicie traktowany jak
bohater. Jest specjalny przepis na tak okazj. Artyku 226 Kodeksu Karnego
stanowi, e jeli kto umiera na polu walki, to automatycznie zasuguje na
uaskawienie. W tej kwestii nie musisz si martwi. Ufam, e otrzymae odpowied
na swoje pytanie, a reszt dopowiesz sobie sam?
* O tak, panie kapitanie! Chciaem si tylko upewni, zanim znajd si na froncie.

Potem jednak zacz wtpi.


* Ale co mi po uaskawieniu, jeli bd martwy, panie kapitanie? * spyta rezolutnie.
Siedzcy w naroniku Hofmann chwyci notes i owek i zaCz co pospiesznie
notowa. May otworzy usta, potem zacisn wargi i zacz mwi jak rasowy
brzuchomwca.
* Nie chciabym by w twojej skrze, kolego... Ju jeste martwy!
Mijay dni pene cikiej zaprawy i cakowitego zezwierzcenia, ale to byo normalne
w Sennelager. Nastpnych piciu naszych ochotnikw pado. Jeden nie wytrzyma
marszu, drugi zgin od przypadkowo rzuconego granatu, za trzech pozostaych
spanikowao w trakcie pierwszego spotkania z czogiem i uciekli, za co zostali
zamienieni w papk przy pomocy gsienic czogu. Ku przestrodze dla pozostaych.
Wkrtce potem nastpio kilka nieudanych prb ucieczki. Kady pojedynczy
uciekinier, ktry tego sprbowa, by chwytany w cigu szeciu godzin i dostarczany
w rce podpukownika Schramma, szefa egzekucji.
Schramm zosta nim cakiem z przypadku. Ani temperament, ani jego zdolnoci nie
predestynoway go do tej roli. Straci nog w czogu gdzie pod Lwowem, co
faktycznie oznaczao koniec jego kariery jako onierza. Zamiast awansowa go do
stopnia pukownika i da mu miejsce za biurkiem w anonimowym urzdzie, jego
zwierzchnicy z ja*
k zoliw mdroci wysali go w nagrod na stanowisko kata w Sennelager.
Pierwsza egzekucja wywoaa u niego szok, ktrego nigdy do koca si nie pozby.
Przy trzeciej i czwartej czu, jakby straci rozum. Ale niestety mia on i mae dzieci.
Wiedzia, co si z nimi stanie, gdyby odmwi wykonania rozkazu. Wzi si za
butelk i od tamtej pory pi bez przerwy. Pi przed egzekucj, aby uspokoi nerwy i
swoje sumienie. Picie podczas egzekucji dodawao mu odwagi, aby przez ni
przebrn, po niej za pi, aby o wszystkim zapomnie. Od czasu, gdy wykonywano
przynajmniej trzy egzekucje w cigu tygodnia, pukownika rzadko widywano
trzewego. Zwyk kutyka po obozie, uywajc kawaleryjskiej szabli jak laski, nie
mwic nawet jednego sowa. Czsto w dniach egzekucji by tak pijany, e nie mg
sam usta na nogach, i pluton egzekucyjny eskortowa go w t i z powrotem. Nikt
nawet nie myla, aby zameldowa o tym dowdcy obozu. Schramm by traktowany
z agodn pogard, ale oglnie by lubiany przez onierzy.
Kiedy si go widziao w poplamionym szarym paszczu, kutykajcego przez
podwrze z flaszk w rku, mona byo by pewnym, e egzekucja zostaa ju
przygotowana. Zawsze znalaz kilka dodatkowych minut na napicie si w poowie
drogi pomidzy kasynem oficerskim a magazynem amunicyjnym, gdzie znajdowa
bezpieczne schronienie przed wzrokiem von Gernsteina i jego gron lornetk. Mg
usi na niskim murku, oprze policzek na guzie rkojeci szabli i popatrze przed
siebie. Pewnie nachodziy go paskudne myli, gdy chowa butelk do kieszeni. Kiedy
ju przyby do
wizienia obozowego, zawsze czekaa na niego wielka szklanka piwa i nie zdarzyo
si, aby z niej zrezygnowa. Par chwil pniej ukazywa si z plutonem
egzekucyjnym na dziedzicu, gdzie wykonywano wyroki mierci.
Po egzekucji stara si wymaza z pamici wszystkie ofiary. Opowiadano w obozie
pewn historyjk i wszyscy w ni wierzylimy. Pono pewnego razu adiutant zapyta

go, czy wie, jakiej rangi generaa postawi pod cian.


* Genera? * spyta Schramm zaskoczony. * Jaki genera?
* No ten, ktrego zastrzelilimy dzi rano * powiedzia adiutant. * To genera*major
von Steinklotz.
* Von Steinklotz? * spyta z niedowierzaniem pukownik. * Zastrzeliem generaa
von Steinklotza?
Pomyla, e cierpi na jakie majaki alkoholowe. Pord delikatnych miechw
skoczy butelk kminkwki, potkn si przy wyjciu z kasyna i polecia prosto na
twarz. Kilku kaprali zabrao go do domu do ony, ktra rozebraa go i pooya
nieprzytomnego do ka.
Przynajmniej dwa razy prbowa samobjstwa. Najpierw powiesi si na krokwi
swojego domu, ale zauwaya to ona i odcia go. Za drugim razem wsypa w siebie
ze dwie garcie proszkw nasennych, lecz zwyke pukanie odka przywrcio go
do suby. W chwilach przytomnoci szed do kasyna i gra na pianinie. By
znakomitym pianist, ale rzadko kiedy wystarczao mu koncentracji, aby pogra
wicej ni kilka minut.
Pukownik von Gernstein te straci nog w trakcie walk. Straci obie, jeli chodzi o
ciso, ale trud*
no byo to zauway. Pierwsz myl, ktra przychodzia czowiekowi do gowy, gdy
go widzia, byo to, e chodzi troch niezgrabnie. Mia sztywny kark, nie mg
rwnie skrci gowy bez obrcenia caego tuowia. Jego krgosup wspomaga
stalowy akiet. Usta mia fioletowo*rowe, pozbawione warg i pomarszczone.
Straci p twarzy za Smoleskiem, w czasie walk niemieckich Tygrysw z
radzieckimi T*34. Von Gernstein by jedynym, ktry wyczoga si przez waz z
poncego czogu. Zapaci jednak bardzo wysok cen za ten przywilej. Prawe oko
zastpia szklana atrapa, a jedna rka bya tylko uschnitym szponem. Trudno byo
czu do niego sympati. Mia odpychajcy charakter, a przez pi lat wojny widzia
tyle paskudnych ran na ludzkim ciele, e trudno byo wzbudzi w nim lito.
Zgodnie z plotkami rozsiewanymi przez jego ordynansa mia zwyczaj siedzenia do
czwartej nad ranem i gry w pokera ze mierci i diabem. Zaklina si, e ktrej nocy
przez uamek chwili widzia mier, ktra ubrana bya na czarno, z krzyem
Hohenzollernw na szyi, a diabe mia na sobie mundur Obergruppenfuhrera SS.
Zabawne opowiadanie, ale niektrzy z nas * ci bardziej przesdni * wierzyli, e to
prawda. Byo wiele plotek na temat kontaktw pukownika z zawiatami: e von
Gernstein nosi czarn mask, e von Gernstein wyrwa si mierci... Jedno jest pewne
* byo co tajemniczego w tej postaci. W jego kwaterze wiato palio si przez ca
noc, przed drzwiami zawsze parkoway dwa czarne mercedesy, ktre przyjeday
punktualnie o pnocy i odjeday przed witem.
Ktrego dnia Porta i ja zuchwale zajrzelimy do kwatery pukownika.
Skamienielimy w poowie z wraenia, a Porta nawet zaniemwi. To byo jak
przejcie przez jaskini ze skarbami Aladyna na rodku pustyni. Wszdzie byo peno
perskich dywanw i chodnikw, na cianach wisiay nonszalancko arcydziea
malarstwa starych mistrzw, okna przysonite byy atasowymi zasonami, a ze
rodka sufitu zwisa byszczcy srebrny kandelabr, na ktrym migotay wiece...
Wydawao si prawie niemoliwe, aby takie zbytki znajdoway si w rodku ndzy

Sennelager.
Pewnej nocy stalimy na stray razem z Maym i Gregorem Martinem. Penilimy
wart niedaleko garay i obserwowalimy mruganie wiec w apartamencie von
Gernsteina. Cakiem niespodziewanie Gregor zaskomla jak przestraszony pies i
rzuci karabin. Odskoczyem do tyu ze stumionym okrzykiem przeraenia, a May
odwrci si i, uciekajc w stron koszar, dar si wniebogosy. To wszystko dlatego,
e w oknach apartamentu pukownika, dokadnie przed naszymi oczami, ukazaa si
posta samego szatana...
Stalimy jak sparaliowani. Nawet wtedy, gdy posta znika z okna, nadal nie
bylimy w stanie wykona jakiegokolwiek ruchu. Gregor opad na kolana i
rozcapierzonymi palcami poszukiwa na ziemi karabinu, mia pochylon gow i
nieobecne spojrzenie. May narobi strasznego rumoru, gdy pobieg ciga posiki.
Po paru minutach pojawi si sierant Linge, ktry domaga si wyjanie w sprawie
nocnych krzykw. Gregor wyprostowa drce kolana i trzsc si rk pokaza na
okno.
Otworzy usta i wyda skrzekliwy dwik, ktry ledwo przypomina sowa:
* To by diabe!
* Diabe?
* W mundurze!
* Mundurze? * Linde przyglda si badawczo kademu z nas. * Jaki rodzaj
munduru?
* SS * jkn Gregor.
* Obergruppenfuhrer * dodaem po chwili, czujc, e nadszed czas, aby wczy si
do sprawy.
Linge popatrzy zezoszczony.
* Na lito bosk * powiedzia. * Wszyscy Ober*gruppenfuhrerzy SS wygldaj jak
diaby. Powiedz mi co, czego nie wiem!
* Ale ten mia rogi * przypomnia sobie Gregor w przypywie nagej desperacji. *
Cholernie wielkie, paskudne rogi sterczay mu z czoa. I co jeszcze * doda w chwili
odwagi * on pi dym.
* Pi dym? * spyta sierant.
* No, siark * powiedziaem. * Siark i kwas siarkowy, to byo chyba to.
W midzyczasie teren midzy garaami zapeni si onierzami, ktrzy biegli nam z
pomoc. Linge niezadowolony cmokn jzykiem jak wozak na konia.
* Bzdury * powiedzia ostro. * Jaja sobie robicie i baagan. Nie syszaem takiego
stosu gupot przez cae moje cholerne...
* Patrz! * krzykn Gregor. * Znowu si pojawi. Posta przesza wzdu okien i
znika. Gregor
odwrci si i uciek. Wydawao mi si, e Linge zrobi to samo. W kadym razie,
gdy oprzytomniaem, okazao si, e zostaem sam. Wszdzie pano*
waa cisza. Tylko strumyki wiata cigle drgay w oknach kwatery von Gernsteina, a
gdzie po drugiej stronie okien kroczy dumnie szatan ze swoim diabelskim profilem.
Dwukrotnie, gdy przemykaem si przez dziedziniec, spad mi z gowy hem, ktry
dzwoni gono, toczc si po bruku. Dwukrotnie musiaem pada na kolana i szuka
go rozdygotanymi rkami, nim wreszcie dotarem do zbawiennej stranicy.

Wleciaem do niej, co mamroczc, i wpadem na Lingego, ktry mia twarz pen


strachu. Chwyci mnie i zacz jcze:
* Ani sowa! * rozkazywa. * Nie mw o tym nikomu! Nie byo ci w pobliu placu
przez ca noc! Pamitaj, nie byo ci tam!
* Oczywicie * powiedziaem. * Nastpn rzecz, jak bdziesz chcia mi wmwi,
bdzie, e nie byo tam adnego diaba!
* Chrzani diaba! Nie byo ci w pobliu, jasne?
W nagym napadzie szalestwa kopn blaszany hem lecy na pododze. Ten
przelecia w powietrzu piknym ukiem i trafi w okna. Traf chcia, e byo ono
zamknite. Momentalnie da si sysze brzk tuczonego szka i czyj gniewny
krzyk.
* Kto za to zapaci * powiedziaem.
May przeszed przez pokj, popatrzy przez rozbite okno i dotkn sterczcego z
ramy jak kie kawaka szka. Potem zwrci si ze zoliw satysfakcj do Lingego.
* Porucznik Dorn * powiedzia po prostu * przyj twj hem na klatk piersiow.
Oficer wpad do stranicy, jakby go cigao z tuzin T*34. Sta i rozglda si dziko.
* Kto rzuci tym hemem? Natychmiast odpowiada! Kto nim rzuci?
Sierant Linge zacz si przesuwa wzdu cian stranicy, po czym rozemia si
nerwowym miechem winnego.
* Czego rechoczesz, do diaba * warkn Dorn.
* Postradae rozum? Masz moe skonnoci samobjcze? Czy zdajesz sobie spraw,
e moesz wyldowa przed plutonem egzekucyjnym za zaatakowanie oficera?
* Nie rzuciem nim w pana, panie poruczniku
* powiedzia Linge z obudnym przekonaniem.
* Po prostu wylizgn mi si z palcw, panie poruczniku. To stao si, gdy staem
przy oknie. Wylecia przez okno, nim zdyem go zapa. Jako tak si to uoyo, e
nie miaem szans go zapa.
* Na mio bosk! Sierancie, przestacie papla gupoty!
Porucznik spojrza zym okiem i wszed do stranicy. Od razu rzucio mu si w oczy,
e na placwce jest dziwnie duo ludzi jak na nocn por.
* Co si tu dzieje? Co oni tutaj robi?
Patrzy podejrzliwie na zdenerwowanych onierzy stojcych teraz wok niego. Od
razu znalaz najsabsze ogniwo w naszym acuchu. Szeregowiec Ness by znany
jako patentowany kretyn. Dorn podszed do niego, strzeli palcami jak na psa.
* No chod, czowieku! Wyjd z szeregu! No, nie stj tak i nie li si!
Szeregowiec Ness popatrzy na niego z daremn rozpacz. Po drugiej stronie pokoju,
za plecami porucznika sierant Linge pokazywa szeregowcowi na migi, e bdzie
mia podernite gardo, jeli pi*
nie choby swko. Ness opuci doln warg jak karp ykajcy powietrze.
* No? * chrzkn porucznik. * Masz zamiar odpowiedzie na moje pytanie czy
chcesz stan przed plutonem egzekucyjnym, obok sieranta Linge?
Ness zacz drga nerwowo. Jego oczy biegay bagalnie od porucznika do sieranta,
a pulchne policzki trzsy si ze strachu.
* Oni widzieli diaba * powiedzia. * Widzieli diaba.
I tak oczywicie byo. Jak tylko Ness otworzy pulchne usta, reszta z nas bya zbyt

podniecona, aby nie uzupeni relacji dodatkowymi szczegami. i odpaci si


Lingemu. A ten mia na tyle rozumu, aby trzyma si naszej wersji. On, ja i May
stalimy zdegustowani z zacinitymi ustami i suchalimy, jak ci kretyni opowiadali
przerne, poprzekrcane wersje zdarze. Gregor by na tyle mdry, e si ulotni,
Bg wie gdzie. Najgoniej nadawa Ness i porucznik zacz macha rozpaczliwie
rkami, aby uciszy towarzystwo.
* Na mio bosk! Zamknijcie si! Chc usysze prawidowy raport wojskowy, a
nie jak krwaw opowie!
No i dosta porzdny raport: dokadnie o godzinie 1.05 w nocy widziano diaba, jak
przechadza si wzdu okien znajdujcych si w kwaterze pukownika. Kady z
obecnych mg to zawiadczy, a kilku nawet byo gotowych przysic, e widzieli
rogi, siark i rozwidlony ogon. Jeden gorliwiec twierdzi wrcz, e dostrzeg
rozcapierzone podkowy, ale zosta gniewnie odprawiony, bo nie mia moliwoci
zobaczenia czego takiego przez okno,
chyba e diabe chodziby na rkach z nogami w powietrzu.
Porucznik Dorn przepchn si przez gromad onierzy, usiad na krawdzi ka i
nic nie mwi. Rozumiaem jego zakopotanie. Sam mg ledwie ignorowa plotki,
ktre obiegay obz, mg nawet nie wierzy w straszne opowieci, ale pomimo
wszystko byo oczywiste, e dzieje si co niepokojcego. Nie ma dymu bez ognia i
tak dalej, ale kim by ten, ktry skada wizyt czarnym mercedesem kadej nocy z
wybiciem godziny dwunastej? Z drugiej strony moglimy sobie wyobrazi
wcieko pukownika, gdy raport dotrze do niego i bdzie w nim napisane, e
wszyscy wartownicy zgromadzili si w budynku stranicy i gadali o diabach!
Wszyscy wiedzielimy, e moemy znale si zaraz w skadzie nastpnej kompanii,
ktra wanie ma wyruszy na front. A oficer odpowiedzialny za sporzdzenie
takiego raportu, porucznik Dorn...
Popatrzyem na niego z sympati, a on przenis na mnie swj wzrok. Mia
obowizek zoy raport
o caym incydencie, nie byo wtpliwoci. Byem zadowolony, e nie jestem na jego
miejscu.
* W porzdku * powiedzia, podnoszc si ciko z biurka. * Uprocimy ca spraw.
Kto pierwszy zobaczy mitycznego stwora w kwaterze pukownika?
* Kapral Creutzfeldt, panie poruczniku, i szeregowiec Hassel * powiedzia sierant
Linge tak szybko, jak mg.
Mg drogo zapaci za ten incydent z hemem
i omiel si stwierdzi, e mia ochot wcign jeszcze kogo w boto, w ktrym
sam si znalaz.
Porucznik podszed do Maego i przez chwil przyglda si zamylony jego postaci.
* Kapralu Creutzfeldt * powiedzia. * Czy nie skorzystalicie z okazji i przed
dzisiejsz sub nie pilicie alkoholu?
* Naturalnie, panie poruczniku. * May wykaza si ekspresj imbecyla i zacz
liczy co na palcach. * Kilka kufli ciemnego piwa i par kieliszkw kminkwki.
* Par, kapralu Creutzfeldt?
* No tak, dwa albo trzy, cztery, moe pi... Jakie p tuzina * powiedzia posusznie
May.

* Jednym sowem, kapralu, bylicie pijani?


* Nie bardziej ni zwykle * powiedzia May zdecydowanie.
* Z tego wnioskuj, e bylicie zwyczajnie pijani, gdy obejmowalicie sub,
kapralu Creutzfeldt?
May zrobi grobow przerw i zastanawia si, co powiedzie.
* Tak jest * wyduka w kocu. * Ale to nie jest tak, jak pan myli.
* Tak, jak ja myl? * spyta zoliwie porucznik. * Delirium tremens. Mielicie
wizje, kapralu. Jeli nie rowy so, to moe diabe z kopytami i ogonem... Moe
tylko jaka fikcja rozgrzewajca wyobrani. Widziae pukownika, gdy chodzi
koo okien, moe pi parujc kaw, moe mia na gowie rogat czapk uanw, a ty
pomylie j z szataskimi rogami. Czy nie byo wanie tak, kapralu Creutzfeldt?
* Tak mogo wanie by * stwierdzi pogodnie May. * Sdz, e ma pan, panie
poruczniku, racj. Tak chyba wanie byo.
Porucznik z satysfakcj na twarzy zwrci si w moj stron.
* A ty, Hassel * zwrci si do mnie uprzejmie.
* Nie musz chyba nawet pyta, czy brae udzia w jakiej popijawie tego wieczoru?
* Nie, panie poruczniku, raczej nie * powiedziaem z przekonaniem.
Porucznik umiechn si tylko troch bardziej.
* Kto jest dowdc twojej kompanii? Porucznik Lwe, prawda?
Chr chtnych gosw to potwierdzi.
* Dobra * cign dalej oficer. * Pozwolimy mu chyba spokojnie przespa noc. Ale
jeli jeszcze jeden hulaka zwrci moj uwag, bd musia przyjrze si temu
wszystkiemu znacznie dokadniej. Zdajecie sobie spraw, jakie konsekwencje
mgby mie raport sporzdzony przeze mnie na temat tych wydarze? Wszyscy
znajdziemy si w bardzo nieprzyjemnej sytuacji... Radz wam w przyszoci trzyma
wzrok daleko od okien kwatery pukownika. Co komendant robi w rodku nocy, nie
powinno was interesowa. Moe przyjmowa u siebie, kogo chce, bo to s jego
prywatne kwatery i na pewno nie podzikuje wam za ledzenie go.
Podszed do drzwi i wtedy sobie co przypomnia.
* A co do ciebie, sierancie Linge * powiedzia.
* Gdy kiedy zdarzy ci si sta ze stalowym hemem przy zamknitym oknie,
sprawd, czy przez podwrze nie przechodzi jaki oficer. Zapewniam ci, e
nastpnym razem nie bdzie tak lekko.
To w zasadzie powinien by koniec afery. Jednak nie moglimy przesta mwi o
tym, co widzie*
limy poprzedniej nocy, a cay obz a trzs si od plotek. Creutzfeldt i Hassel
przecie widzieli diaba razem z pukownikiem von Gernsteinem. Creutzfeldt i
Hassel razem z sierantem Linge widzieli, jak komendant gra w karty z diabem.
Szeregowiec Ness by gotw przysic, e o pnocy pukownik von Gernstein
zamienia si w wampira...
Dwadziecia cztery godziny pniej pod oknami komendanta odkryto rozcapierzone
lady podkw. Odbyway si cae pielgrzymki w to miejsce, jacy onierze z
naukowym zaciciem prbowali robi pomiary ladw, a nawet gipsowe odlewy.
Jacy gupcy twierdzili, e to lady dzikich wi z pobliskich lasw, ale byo to
gupie wyjanienie, gdy aden niemiecki dzik nie bdzie szuka ochrony w miejscu,

gdzie atwo moe straci ycie. Dla wikszoci by to niepodwaalny dowd, e


nocni gocie pukownika nie byli kim innym, ni mylelimy. A teraz pojawiy si
jeszcze opowieci, ktrych wczeniej nie znalimy. Mwiono, e jedna pochodzia od
kwatermistrza 2. Kompanii, ale wkrtce mona j byo usysze w caym obozie ze
dwanacie razy dziennie. Okazao si, e poprzedni adiutant wtoczy si przed
czwart rano do obozu po wizycie w pobliskim domu publicznym. Na pewno by w
pestk pijany i nie by w stanie znie szoku, gdy zobaczy, jak pukownik i jego
groni towarzysze przechodzili przez gwn bram obozu. Adiutanta odnaleziono
nastpnego dnia rano, lecego na ziemi z czterema poamanymi ebrami i ladami
pogryzie na caym ciele. Popad w szalestwo i nigdy nie powrci do peni
zmysw. W kocu odwieziono go do wojskowego szpitala
psychiatrycznego w Giessen, gdzie * jak mwiono * maszerowa z miot na
ramieniu i mwi wszystkim, e spotka mier z kos. Powiesi si po pewnym
czasie w oficerskiej umywalni.
Ale teraz plotki latay po Sennelager jak plaga szaraczy i dopaday kadego. Jedna z
najlepszych historii wysza od kaprala lansjerw, Glenta, ktry przyszed pewnego
ranka, aby przewietrzy kwater pukownika na czyje polecenie. Sdzi, e
komendanta nie ma, ale nagle odkry, e siedzi przy stole i gra w pokera ze swoimi
przeraajcymi kompanami. Gocie, wedug relacji Glenta, natychmiast okryli si
szerokimi paszczami i nasunli gboko kapelusze na oczy. Pomimo to by szybszy i
zdy zobaczy ich twarze. Byy upiorne, tak mwi, jakby pochodziy z pieka.
Czaszki pokryte pergaminem, czarne dziury tam, gdzie powinny by nos i usta. Oczy
byy jak pomienie i nie wida byo uszu. Wszystko mierdziao siark i jej oparami.
Zaraz nastpnego dnia Glent zosta przeniesiony. Chcia odmwi, ale szybko
usunito go ze sztabu pukownika i przeniesiono do pracy w zbrojowni, gdzie mia
duo mniej szans na spotkanie mierci i diaba za kadym rogiem.
Teraz jeszcze bardziej ludzie bali si spotkania z pukownikiem. Chrzst i skrzyp jego
sztucznych koczyn czyci teren w promieniu p kilometra wok niego. Pewnego
dnia wpad niespodziewanie na sieranta Hofmanna. Nikt nawet nie prbowa
sprawdzi, co si waciwie stao. Zwiewalimy jak szczury z toncego statku i nikt
nie wiedzia, co naprawd zaszo, ale tydzie pniej Hofmann wyldowa w izbie
chorych z tak wysok gorczk, e
mona mu byo jajka w ustach gotowa. Gdy wrci do jednostki, wyglda, jakby
uciek z grobu, i przez pierwsze dwadziecia cztery godziny do nikogo si nie
odezwa.
Ale jeli nawet von Gernstein by w kontakcie z diabem, to i tak nie byo bardzo
dziwne w Senne*lager. Byy tu wszystkie rodzaje cudakw. Od sute*nerw i mskich
prostytutek do wysokiej rangi generaw. Jeden z nich nazwiskiem von Hanneken w
dniach chway by gwnodowodzcym niemieckiej armii w Danii. Jego upadek by
skutkiem prymitywnej chciwoci. Wsadza apy w spekulacje i czarny rynek i w
kocu kto go sprzeda. Nawet generaowie nie s bezkarni. Z beztroskiego ycia w
okupowanej Danii wpad na samo dno gnoju w Sennelager. Porta mia jaki
szczeglny interes z tym generaem. Nasz kumpel by przekonany, e genera ukry
gdzie cz zgromadzonej fortuny, i zawzi si, aby wydrze mu ten sekret, nim
von Hanneken trafi do jednostki liniowej i odstrzel mu mzg na froncie.

* No i jak? * dopytywa si niezomnie May. * Zacz mwi?


* Jeszcze nie * powiedzia Porta. * Pracuj nad nim.
Pracowa nad nim! Dba o niego jak matka. Dostarcza mu cygara i specjalne racje
ywieniowe. Trzyma go z dala od kopotw i ledzi kady krok. A do dnia, gdy
rozesza si plotka, e nasz pobyt w Sennelager dobiega koca. Wtedy w panice Porta
musia gwatownie zmieni taktyk. Poszuka pomocy u Wolfa, swego szczeglnego
kumpla i naczelnego wroga Hofmanna. Upili generaa
wdk i zafundowali mu specjalny zestaw wicze. Nigdy nie dowiedzielimy si, co
zaszo, ale nastpnego dnia Wolf i Porta pili na umr w kantynie, po czym objci
poszli do najbliszego domu publicznego. Od tej chwili Porta przesta si interesowa
generaem, ktry zosta pozostawiony swemu losowi. Albo utonie, albo utrzyma si
na powierzchni.
Reszta z nas cieszya si rozkosz, jak czerpalimy z upadku byego gestapowca
Lutza. By maskotk Maego. Lutz jaki czas temu spowodowa, e May straci paski
kaprala i wyldowa na trzy miesice w cikim wizieniu w Besancon. A teraz May
by piekielnie chtny, eby wyrwna stare rachunki. Jeli o nas chodzio, to mg
chodzi i kopa gestapowca po caym obozie jak futbolwk * im mocniej, tym
lepiej. Czekalimy kadego dnia niecierpliwie na kolejne raporty z treningw Lutza.
Ulubionym sportem Maego byo zabieranie ofiary na specjalne wiczenia. May
siada na dachu garay, skd wypiewywa komendy, a wielki, tusty Lutz,
obwieszony wszelkim moliwym ekwipunkiem, tylko sapa i lata w t i z powrotem
albo w kko, a niezmiennie wpada ze zmczenia w zamulony rw, co
obserwowalimy bez przykroci. W miejscu upadku koczyy si jego mki, potem
popychany ostrzem bagnetu przez triumfujcego Maego by pokazywany wszystkim
zainteresowanym, gdy wracali do barakw. Na sam koniec Lutz musia zapiewa
piosenk, ktra zaczynaa si od sw: ycie onierza to wspaniae ycie".
Nikt w tym nie przeszkadza, bo Lutz by w sekcji Maego i to on odpowiada za jego
szkolenie. A Maemu zaleao, aby zmieni byego gestapowca
w dobrego onierza. Lutz prbowa popeni dwa razy samobjstwo, a za drugim
razem zarobi nawet dwa dni izolatki. Ten okres jawi mu si rajem w porwnaniu z
treningiem, ktry aplikowa mu May.
Gdy zakoczy si okres szkolenia, wszystkich, ktrzy przeyli, uznano za zdolnych
do wysania na lini frontu, aby mogli sta si misem armatnim. Sennelager byo
wic tylko zapowiedzi jeszcze wikszej rzezi. Niektrzy gupcy musieli zacz si
zastanawia, po jak choler zgodzili si zosta ochotnikami.
Kady nard, w ktrym przecitna rodzina ma czworo dzieci, moe sobie pozwoli
na wojn co dwadziecia lat. Po mierci dwojga dzieci nadal pozostaje dwoje na
podtrzymanie rasy.
Himmler. Fragment przemwienia do oficerw w Szkole Polityki w Brunszwiku, 9
stycznia 1937 roku.
Obergruppenfuhrer Berger zapa za suchawk tele*fonu, ktry dzwoni ju od
dobrej minuty.
Przysun j do ucha i zacz plu i krzycze do mikrofonu.

* Diewanger, to ty?
Po drugiej stronie linii sta oficer SS, ktry w zadumie patrzy w okno.
* Powiedziano mi * zacz * e chciae ze mn zamieni par sw.
Mwi ostronie, pozornie naturalnie, bez spoufala*nia si, jak czowiek, ktry
palcem u nogi sprawdza temperatur wody. Gdyby naprawd by to palec,
natychmiast zostaby wycofany, bo temperatura tej wody wydawaa si znacznie
poniej zera.
* Ja chciaem zamieni sowo? * rycza Berger. * Ja? Mylaem, e to ty chcesz mi
co powiedzie!. W co ty waciwie grasz? Co si dzieje?!
* A co, do diaba, mylisz, e si dzieje? * rzuci agresywnie Diewanger we wasnej
obronie. * Czego si spodziewae? e uda mi si zrobi omlet bez jajek? Nie
jestem cudotwrc! Berger, do cholery, to nie jest aden pikniki Potrzebuj wicej
ludzi, i to bardzo szybko!.
* A kto ich nie potrzebuje? * odpar Berger. * Czy mylisz, e trzymamy oddziay w
chodni i tylko czekamy na twoje jki, aby je wypuci? Oczycilimy ju wszystkie
wizienia i areszty ledcze w caych Niemczech! Co jeszcze mamy zrobi? Chcesz,
abymy otworzyli obozy koncentracyjne i z nich przysali ci ludzi?
* Nie obchodzi mnie, co do mnie przysyacie! * warkn Dirlewanger. * Moecie
nawet otworzy domy wariatw i wypuci gupkw, wszystkich przyjm. Nie
obchodzi mnie, kim s, dopki nie zachowuj si jak panienki z pensji. Wszystkich
innych mog rzuci na lini. Ale reszta, szczeglnie ydzi i cioty, z daleka ode mnie!
Pozostaych przysyaj do mnie, do cholery!
Nastpia krtka przerwa.
* Bardzo dobrze * powiedzia sztywno Berger. * Dostaniesz swoich ludzi. Na pewno
nie bd dobrzy, ale bdziesz ich mia.
Nastpnego ranka wszystkie obozy, wizienia i zakady zamknite zostay
przeszukane w celu wyselekcjonowania odpowiednich ludzi. Brano wszystkich, poza
ydami i jawnymi homoseksualistami. Nawet maniacy z instynktami samobjczymi
byli wycigani na wolno, aby przeszkoli ich cho troch na onierzy. Kim, kto
mg sobie poradzi z tak haastr, by wanie Dirlewanger. Odbywa on wczeniej
sta u mistrza krwawej rzezi Standartenfuhrera SS Theodora Eicke, wtedy jeszcze
dowdcy brygady Totenkopf. Dirlewanger by z tego dumny * nie bez powodu, bo
by to czowiek, ktry kadego potrafi zama...
Rozdzia 2
DEZERTERZY
Z Sennelager zostalimy wysani w rejon mierdzcych bagien penych pleni i
komarw, niedaleko Matorycy. Batalion by w penym skadzie, ale tylko pierwsza
kompania posiadaa czogi. Pozostae jedenacie przeksztacono w zwyke kompanie
piechoty. Wskutek tego przedzieralimy si teraz w przeciekajcych butach przez
bota i torfowiska. May zmusi wiernego Lutza, aby nis za niego cay ekwipunek,
dziki czemu mg stpa dumnie jak lord, a my patrzylimy na to z nienawistn

zazdroci.
Wyznaczono nowego dowdc dywizji. Sta przed nami z monoklem w oku i
czarnych, byszczcych butach z wysokimi cholewkami. Pomimo wstrtu Wolf
musia zorganizowa dwie ciarwki, aby przewie graty generaa. Tylko niebiosa
wiedz, co pan genera chcia robi z rzeczami zgromadzonymi w samochodach na
tych zapomnianych przez Boga bagnach.
* Ten sukinsyn przywiz ze sob nawet to piekielnie wielkie pianino! * wcieka si
Wolf.
Inspekcja przeprowadzona przez generaa miaa miejsce w rodku dnia.
Przywieziono go z wioski w kubelwagenie. Przedtem spotka si z dowdc naszego
puku, pukownikiem Hink. Stalimy skupieni w rodku wielkiego bocka. Potem
kazano nam przemaszerowa kilka krokw jak na defila*
dzie, przez co po chwili wygldalimy wszyscy jak wysmarowane botem pomniki.
Gdy tak stalimy, boto zaczo zasycha nam na mundurach. Pniej przy kadym
ruchu zesztywniaa skorupa zacza pka z nieprzyjemnym chrzstem. Ale von
Weltheim zdawa si na to nie zwraca uwagi, a moe myla, e jest to normalne dla
proletariackiego motochu, za jaki nas uwaa. Kroczy dumnie jak paw w t i z
powrotem, przygldajc si nam przez monokl. Potem po przyjacielsku
poinformowa nas, e armia nam ufa i jest z nas dumna, tak dumna, e ojczyzna nadal
bdzie wydawa na wiat tak wspaniaych synw jak my. Potem nadejdzie ostateczne
zwycistwo i cay kraj bdzie wita nas jak bohaterw. To bya tak zdumiewajca
przemowa, e a rozdziawiem usta ze zdziwienia, a stwardniay mu odpada mi od
policzkw.
* Jezu, umr ze miechu * mrukn Porta z boku. * Nikt mnie nie wrobi w bohatera,
kolego.
By to oczywisty znak, e przegrywamy wojn. By czczonym jako zbawca narodu,
zamiast jak zwykle usysze ryk, e jestemy band leni, bandytami z kryminaln
wyobrani, ktrymi bez wtpienia bylimy lub bdziemy. Byo tego do, aby nas
przekona i ogupi, ale na szczcie zachowalimy zdrowy rozsdek i suchalimy z
odpowiednim dystansem oficera, ktry przemawia do nas z kamienn powag. Jakby
nie byo, mwi do nas dowdca dywizji.
* Jeszcze tylko jeden wysiek * mwi z przekonaniem. * Tylko jeden wysiek, to jest
to, o co was prosz, wspaniali chopcy. Jeszcze jeden gest chway, a Rosjanie zostan
zmuszeni do odwrotu i uciekn.
Na razie upilimy czujno wroga. Tak, Ink, czerwoni popadli w samozadowolenie.
Myl, e ich jest na wierzchu, bo wybralimy strategiczny, ba, taktyczny odwrt.
Taktyka, tak. Strategiczna taktyka. To wanie zastosowalimy, aby ich zmyli. Ale
przed Boym Narodzeniem, obiecuj wam, nadejdzie nasza godzina.
Niemiae okrzyki skwitoway jego przemwienie, a genera podniecony okazanym
entuzjazmem zwrci si do pukownika Hinki i rozkaza, aby wydano podwjn
porcj prowiantu. Pocztkowe sabe okrzyki entuzjazmu teraz przerodziy si w jeden
wielki okrzyk radoci. Hinka tylko umiechn si chorobliwie pod nosem i opuci
gow. Przez chwil mylaem, e ze wstydu zwymiotuje.
* Co pan rozkae, panie generale * wymrucza. Von Weltheim wyj monokl z oka i
popatrzy

pobaliwie na pukownika oczami krtkowidza.


* Jest dobrze, pukowniku. Bardzo dobrze. Jestem dumny z pana puku. Kiedy
pomyl, e ci ludzie z czystej mioci do ojczyzny i podziwu dla Fuhrera
zrezygnowali ze swoich stopni, porzucili czogi i na ochotnika wstpili do oddziaw
piechoty, to mog powiedzie, e jestem dumny z bycia Niemcem!
Ponownie wsadzi monokl w oko i zacz nim krci.
* Niech Bg ich bogosawi, pukowniku Hinka! Zwycistwo dziki wsparciu tak
wspaniaych onierzy bdzie nasze!
Nawet dla najmniej inteligentnych z nas, na przykad dla Maego, byo oczywiste, e
genera
pomimo wspaniaej kariery wojskowej mia niewielkie dowiadczenie frontowe.
Zaledwie kilka sekund po jego odjedzie zaczto przyjmowa zakady, jak dugo
zdoa z nami wytrzyma. Najbardziej popularna bya opinia, e przy pierwszym
lepszym ataku genera i jego pianino znikn w oddali z podwjn prdkoci wiata.
Tego samego wieczoru dostalimy podwjne porcje zaopatrzenia, tak jak obieca
genera. Dodatkowo otrzymalimy chyba ton piwa, aby spuka jedzenie. Na kilka
bogich godzin zapomnielimy o szkodliwych bagnach. Cay znj wojenny odszed w
niepami, a my bezwstydnie i radonie upijalimy si. Pojawio si te kilka
dziewczyn, ktre miay bardzo ze przeycia z ucieczki przed Rosjanami z Brzecia
Litewskiego. Byy telefonistkami sucymi w Luftwaffe i zgodnie z prawem
powinny by natychmiast wycofane do swojej formacji, ale Hof*mann, ktry w tym
momencie dowodzi, stwierdzi, e mog dostarczy niezej zabawy podoficerom.
Dziewczyny, co musz przyzna, nie miay specjalnych oporw przed zabaw.
Ostatnia rzecz, jak widziaem, to dwie telefonistki lece na biurku Hof*manna z
zadartymi do gry kieckami. Jedna z nich, zgodnie z relacj wszystko widzcego
szeregowca Nessa, nie nosia majtek. Jak zauwayem, byo to dla niego
traumatyczne odkrycie. Przez nastpne dwa tygodnie by to dla niego gwny temat
rozmw.
Pno w nocy, gdy dziewczyny z majtkami lub bez i wikszo podoficerw popadli
w pijackie odrtwienie, wybrana grupa sierantw zabraa si do spoywania
ostatnich butelek piwa. Nie trzeba wspomina, e wszyscy byli ju nawaleni, a
umysy
mieli przymione i zwyczajem sierantw zaczli dyskusj, wyzywajc jeden
drugiego. Ta ktnia dotyczya komunizmu. Aby troch uporzdkowa bezadn
gadanin, ktra moga zamieni si w psychiczn przemoc i bijatyk,
Oberwachtmeis*ter Danz wpad na byskotliwy pomys cignicia maego Lenzinga,
by uproci ca dyskusj. Len*zing dotar do nas z ostatni fal ochotnikw.
Wyglda jak niewyronity szesnastolatek, chocia zblia si do dwudziestych
pierwszych urodzin. Jaki czas temu by studentem, ale w oparach prehistorii straci
kontakt z rzeczywistoci. Zosta aresztowany za sprzyjanie komunizmowi, z czego
nie robi tajemnicy.
Ju dawno spa, gdy przybyo po niego dwch wysacw Danza. Zrzucili go z koca
prosto w mierdzc wymiocinami i zadymion ziemiank, gdzie zabawiali si pijani
sieranci. Posadzili drcego szeregowca na stole i otoczyli go jak tum skazaca na
szafocie.

Danz rozkaza mu przeprowadzi wykad na temat idei komunizmu * mia by


prosty, aby nawet banda tpogowych nazistw moga go zrozumie. I teraz biedny
czeczyna, schwytany midzy motem a kowadem, gdzie by si nie zwrci, widzia
oczy mierci. Jeli po raz kolejny wspomni o komunizmie, czeka go wyrok mierci za
szerzenie wrogiej propagandy, a z drugiej strony, jeeli odmwi wyjanie, Danz
zrobi z niego wycieraczk, tu i teraz. W tej sytuacji nie byo dobrego wyjcia.
Potrzsn cienkimi jak patyki rkami i drc, wyrzuci pierwszy strumie frazesw,
jaki mu tylko przyszed do gowy.
* Komunizm jest walk proletariatu z midzynarodowym kapitalizmem. To jest
walka przeciwko imperializmowi. To powstanie klasy robotniczej przeciwko
wyzyskiwaczom...
Przez dziesi minut suchali wykadu w penym szacunku, pijackim skupieniu.
Potem Danz wydar si radonie i rzuci ostatni butelk piwa o cian. cign
Lenzinga ze stou i uradowany poklepa go po ramionach.
* Cakiem niele, mj may czerwony towarzyszu! Cakiem niele!
Z dum kroczy wok pokoju i pokazywa swojego protegowanego jak okaz
muzealny.
* Widzicie, to jest czowiek, ktry omieli si wygosi kazanie o komunizmie
prawdziwym onierzom Fuhrera...
Byo jasne od pocztku, e takie ktliwe mapy jak Hofmann czy starszy sierant
Kleiner, ktrym naaduje si gowy podobn gadanin, zrobi si krzykliwe lub
agresywne i przerw ca zabaw. Zaczli dyskutowa z Lenzingiem, ale byli zbyt
pijani, aby mona byo zrozumie ich bekot. Potem zaczo z nich wychodzi
wszystko, co najgorsze. Byli ju bliscy zadenuncjowania Lenzinga jako zdrajcy,
komunistycznego psa i przyjaciela ydw. A std by ju krtki krok do rozbudzenia
dzy krwi. Danz chcia pokaza, e ma pod swoimi skrzydami biednego
szeregowca, ale tylko do czasu, gdy kto spod ciany wrzasn, e komunici to
tchrzliwi zdrajcy. Natychmiast podnis rce do gry i pozostawi pupila samego
sobie. Aby Len*zing mg udowodni swoj odwag, ustawiono go pod cian z
butelk na gowie. Mia Wzi udzia
w przedstawieniu a la Wilhelm telL. Sam pomys musia spodoba si Danzowi,
ktry znikn ze sceny i prawdopodobnie pad gdzie na pododze. Teraz szefem i
strzelcem w jednej osobie okaza si Kleiner.
* Sprbuj sta spokojnie, komunistyczny pupilku, chyba e chcesz w ramach zabawy
straci mzg... Nieczsto chybiam celu, a jeli nawet, to jeszcze nie powd do
alarmu. Zginiesz, nim zdasz sobie z tego spraw.
Wycign pistolet z kabury i zacz celowa wisko owosionymi apami, ktre
bujay si w powietrzu w poszukiwaniu celu. W tym momencie Hofmann i kilku
innych pijakw zaczo traci nerwy. Bylimy teraz, co bez wtpienia rozumieli, na
linii frontu, a nie w Sennelager i kady bdzie mg zada gupie pytania, gdy
zostanie znaleziony onierz z kul w czole.
* Tak sdzisz? * kpi Kleiner, ktrego ogarn morderczy nastrj. * Chciabym
zobaczy taki sd wojenny, ktry skae na mier czowieka za zabicie wszawego
komunisty. Raczej dadz mi za to medal.
Trzyma przed sob pistolet i pocign za spust. Kula odbia si rykoszetem od

ciany i z gwizdem wyleciaa przez okno. Poowa zgromadzonego towarzystwa


zanurkowaa pod stoy i krzesa, podczas gdy druga cz, ta bardziej pijana,
zachcaa Kleinera okrzykami: jeszcze raz w komucha". Sieranta nie trzeba byo
specjalnie zachca. Sam by zaciekawiony, dlaczego spudowa za pierwszym
razem, i byo mu obojtne, czy celem bya butelka piwa, czy ludzka gowa.
* Na mio bosk * sapa Hofmann, trzymajc przed sob krzeso, jakby chcia si
zasoni przed zabkan kul. * Na rany boskie! Wszystkim nam brzczy w uszach!
Kleiner go zignorowa. Przechyli si na cian, aby si o ni oprze, i ponownie
zacz celowa. Kto gono zakada si o butelk wdki, e spuduje. Kto inny
stawia miesiczny od, e trafi. Rewolwer w spoconej doni Kleinera wykonywa
powolne, wahadowe ruchy. Hofmann zza swojego krzesa zacz co nieskadnie
bekota o skutkach, jeli co stanie si Lenzingowi.
* Id i si wypchaj * powiedzia Kleiner, co brzmiao w tej sytuacji niemal
przyjacielsko. * Gdy bd potrzebowa twojej rady, to o ni zapytam. A teraz id si
wyszcza i daj mi spokj. Widzisz, e stawk s trzy butelki wdki!
Nikt nie wspomina o ludzkim yciu. Kleiner przymkn jedno oko i pocign za
spust drugi raz. Kula wdara si w cian kilka centymetrw od gowy bladego ze
strachu szeregowca.
* Ruszy si! * wydar si Kleiner. * Ten gupi, tchrzliwy sukinsyn si ruszy!
Teraz to Lenzing by rozdygotany od stp do gowy, za Kleiner sprawia wraenie,
e koci zamieniy mu si w galaret, kolana si ugiy i zacz si ponownie koysa.
Rka z pistoletem taczya jak w na wietrze, gdy oddawa trzeci strza. Butelka
spada z gowy Lenzinga i z trzaskiem rozbia si na pododze, a okrzyki radoci z
tego powodu umilky wraz ze skrzypieniem drzwi i z gronym gosem, ktry si w
nich rozleg.
* Czy kto mgby mi grzecznie wytumaczy, co si tu, do diaba, dzieje?
Kleiner powolutku odwrci gow. Ze wszystkich stron pokoju wyczogiwali si
ludzie i prbowali stan na nogach. Przed nimi sta porucznik Lwe w hemie
gboko nasunitym na oczy, kciuki mia wcinite za pas mundurowy i zimnym
wzrokiem przyglda si caej sytuacji. Potem potrzsn gow w stron Lenzinga.
* Wracaj na swoj kwater. Pniej z tob pogadam.
Poczeka, a przestraszony chopak znikn z pola widzenia, i jednym kopniciem
zamkn za nim drzwi.
* Panie sierancie Kleiner * powiedzia. * Oczywicie powinien pan schowa si ze
wstydu gdzie gboko. Poza tym nie wiedziaem, e ma pan takie zamiowanie do
broni. Moemy chyba lepiej wykorzysta paski talent... Od tej chwili jest pan
przeniesiony do sekcji przeciwpancernej. Spodziewam si po panu wielkich czynw.
Wykrzywi usta z niesmakiem i potoczy powoli wzrokiem po reszcie towarzystwa.
* Zdajecie sobie spraw * oznajmi * e jest tylko jeden jedyny powd, eby nie
pocign caej waszej bandy przed sd wojenny, ktry wyle was do Torgau? Mamy
ju pity rok wojny, jestemy na skraju klski i na Boga, wol was trzyma tutaj, aby
ruska artyleria odstrzelia wam gowy, ni wysa was na komfortowe wczasy w
wizieniu wojskowym. Musz rwnie powiedzie, e nie bd aowa, gdy
skoczycie z wyprutymi flakami i urwanymi rkami. I nie pomoe adne skomlenie
wok mnie. Jak mi wiadomo, zostaniecie tu i bdziecie walczy, dopki nie

padniecie. A kiedy padniecie,


uwierzcie mi, nie bdzie nikogo wok, kto was ponownie postawi na nogi.
Odwrci si gwatownie, opuci pokj i zatrzasn drzwi z hukiem. Przez chwil
panowaa szokujca cisza. Nagle okazao si, e wszyscy wytrzewieli. Moe w tej
chwili po raz pierwszy zdali sobie spraw, co to znaczy przegrywa wojn. Moe
zdali sobie spraw, e porucznik Lwe nie mwi do nich na prno, i teraz poczuli
smrd mierci.
Kleiner opad spocony na krzeso, z rozrzuconymi nogami i rkami zwisajcymi do
podogi. Pistolet wypad mu z rki. Hofmann podnis go z gniewem i rzuci w stron
nieprzytomnego sieranta.
* wietny strza * powiedzia. * Moe przyda ci si ta sztuka, gdy bdziesz musia
strzeli sam do siebie.
Nastpnego dnia zajlimy pozycje obok 578. Puku Piechoty, zluzowujc 500. Puk,
ktry by karnym oddziaem zoonym nie z kryminalistw, ale prawie cakowicie ze
zdegradowanych oficerw. Wszyscy oni, WU, bez wzgldu na to, do jakiego puku
naleeli, musieli nosi czerwone odznaki na plecach. Wehrmacht unwiirdig *
niegodny, nienadajcy si do suby w wojsku.
atwo si domyli, e nie byli z tego powodu zadowoleni.
Znalelimy si na odcinku frontu, ktry by zadziwiajco spokojny. Pierwsze
rosyjskie okopy znajdoway si daleko, dopiero po drugiej stronie bagien. Midzy
naszymi pozycjami znajdowa si opuszczony teren. Przybylimy tam w czwartek.
Zgodnie z tym, co przekazali nam nasi poprzednicy,
by to dzie, w ktrym wydzielano Rosjanom racje wdki, po p litra na onierza.
Wypijali j w cigu niecaej pgodziny. Poinformowano nas, e moemy spodziewa
si dnia penego wydarze.
Tutaj, w rodku bagien, komary gromadziy si i bzyczay, jakby byy plag egipsk.
Byy gorsze ni wszy, ktre nas zewszd otaczay. Wydano nam nawet moskitiery, ale
te bydlaki zawsze potrafiy znale wejcie do rodka i upaja si nasz krwi. Porta
twierdzi, e znalaz na nie sposb, ale by on chyba tak samo zawodny jak
moskitiery. Pokrywa si jak mierdzc past cignit z ciarwki, ktra
wyleciaa w powietrze na minie. Jej wrak pozostawiono, by uton w bagnach. Byo
to ostrzeenie nie tylko dla morderczych owadw, ale rwnie dla nas. Czekalimy z
zainteresowaniem, czy ta ma pokona Rosjan, tak samo jak owady.
Wszystkie transzeje wok nas byy naznaczone czerwonymi odznakami oddziaw
karnych, zwanych oficjalnie ochotniczymi. Typowe miso armatnie. Obiecano im, e
jeli wyka si w bitwie, bd zrehabilitowani. Ale i my, i oni wiedzielimy, e jest
to tylko szczyt atwowiernoci. Byli jedynie zgubionymi facetami, zwykymi
numerami. Byli tutaj, by umrze. Siedzieli razem w grupkach, peni alu i ndzy,
czekajc, a rzuc ich w rodek pola minowego lub pol jako oddzia szturmowy na
pierwszy ogie, pod lufy Rosjan. Nikt nie zawraca sobie nimi gowy, aby ich
przeklina lub kopa. Byli przeklci jako winiowie wojskowi i unikano ich lub
traktowano z pogard. Gdy zaczynaa si walka, nie przydawali si do niczego i nie
byli nikomu potrzebni. Ich ycie nic nie znaczyo, tak jak ich mier.
Wkrtce po godzinie 20.00 zacza si zabawa. Przez jaki czas dochodziy do nas z
drugiej strony bagien krzyki i miechy, jakby ostrzegajc nas przed atakiem. Ale

ostrza z modzierzy mona byo przey, bo si go spodziewalimy. Trzeba jednak


przyzna, e kilka pociskw uderzyo z niespotykan celnoci i kilku WU wyleciao
w powietrze rozerwanych na strzpy, nim May, ktry mia zawsze ch do walki,
wkroczy ze swoim karabinem maszynowym, aby si ruskim odwdziczy. Potem
pojawiy si pociski fosforowe, ktre spowodoway wszechogarniajc panik, gdy
eksplodoway w samym centrum oddziau karnego. Jego onierze biegali przeraeni
jak owce gonione przez wilcze stado.
Nkali nas sporadycznym ostrzaem przez ca noc. Do rana mielimy tylko krtkie
chwile spokoju, a po poudniu zaczli z nami zabaw snajperzy. Byli to przewanie
Sybiracy pousadzani na drzewach jak kury na grzdach. Kln si na wszystkie
witoci, e musieli mie pacone od gowy, bo nigdy nie marnowali pociskw. Jeli
kto pokaza gow ponad krawdzi okopu chocia na chwil, mg liczy, e
dostanie kul w sam rodek mzgu. Ci Sybiracy to byy przebrane diaby. Nawet
Rosjanie ich si obawiali. Zabijali dla samej zwierzcej radoci zabijania, liczc
codziennie prowizj od zlikwidowanych wrogw. Kolekcjonowali trafienia jak dzieci
drobne monety, aby kupi babci prezent na urodziny. Nie powinnimy si jednak
skary. Mielimy kilku Tyrolczykw, ktrzy okazali si
niezymi ekspertami w kwestii rozwalania ludzkich gw na odlego.
Jednak to Legionista zaliczy pierwsze trafienia w tej morderczej dyscyplinie sportu.
Widziaem, jak przykada karabin do ramienia, ostronie celuje i pociga za spust. Po
chwili z korony rozoystego dbu spado na ziemi martwe ciao. Jeszcze nie
skoczylimy mu gratulowa, a ju Porta poszed za jego przykadem i kolejny
Sybirak wpad do bagna z wysokiego drzewa. Na moment pomidzy chmurami
pokazao si niebo i refleks promieni zdradzi lnicy metal w nieodlegych krzakach.
Barcelona cisn rami Porty i pokaza...
* Tam jest, gdzie w tych trzcinach. Widzisz te gupie kpki trawy na jego hemie?
Porta w podnieceniu zapa lornetk Barcelony, aby bliej przyjrze si celowi. Po
chwili obok niego uderzya kula rozpryskowa. Nie traci wic czasu, odrzuci
lornetk, wsta i odda trzy szybkie strzay, a z trzcin wypad kolejny martwy wrg.
Mia odstrzelone p gowy razem z hemem. Wyrzuci rce w powietrze, zrobi p
kroku do przodu, przewrci si i zacz ton w bocie. Przez chwil by widoczny,
po czym lepkie bagno wcigno go, pozostawiajc na powierzchni kilka tustych
bbli powietrza. Cay teren sta si jednym wielkim cmentarzem. Pewnego dnia, gdy
ju skocz si walki, bagno uwolni swe liczne ofiary w postaci pustych czaszek,
ktre uka si na powierzchni bota. Bdzie to widok wart zobaczenia, a poza tym
wspomnienie piciu lat rzezi.
Podczas gdy Porta napawa si kolejnym celnym strzaem, dobrze wycelowany
pocisk artyleryjski
zlikwidowa ca pierwsz druyn z 7. Kompanii. Jedyne, co z niej pozostao, to
kawaek rkawa z munduru szybujcy w powietrzu. Kiedy opad ju dym,
znalelimy tylko kilka koci i kawaki poskrcanego metalu. Chopcy z oddziau
karnego biegali w takiej panice, e wydano nam rozkaz, aby do nich strzela, gdyby
zasza potrzeba.
Pastor Fischer chowa si w ziemiance razem z byym listonoszem z Lipska.
Poczciarza zapano na kradziey poleconych paczek (przestpstwo, ktre byo karane

mierci), ale kole musia mie znajomoci, bo wyrok mierci zamieniono na


dziesi lat cikiego wizienia. Zwabiono go jak gupka do 999. Batalionu
obietnic, e jak w nim przeyje, to wrci na dawn posad w Lipsku. Zawsze bd
ludzie, ktrzy uwierz we wszystko, nawet w nazistowsk propagand. W Sennelager
bardzo szybko zorientowa si, w co wdepn, ale na wycofanie si byo ju za pno.
* Ej, pastor * powiedzia, kopic lekko trzscego si Fischera w chud klatk
piersiow. * Co ty na to, ebymy std czmychnli?
Pokaza gow w stron bezpaskiej ziemi. Fischer waha si. Patrzy na bagna
rozcigajce si przed liniami rosyjskimi.
* Ja to widz tak * powiedzia byy listonosz. * Po tamtej stronie potu nie moe by
gorzej ni po tej.
Fischer zwrci w jego stron par wieccych niebieskich oczu. Wydawao si, e
myli podobnie jak towarzysz. Poczciarz chwyci go za rk.
* Spjrz na to w ten sposb * przekonywa. * Zabij nas na pewno, jeli tutaj
zostaniemy.
Gdy to mwi, zalega naga cisza, jakby kurtyna zapada nad bagnami. Nastpnie,
powoli, jeden po drugim zaczy odzywa si suche trzaski i pyny w nasz stron.
Usyszelimy chrzst i zgrzyt, jakby pona drewniana wioska. Dociera do nas
nawet ryk przeraonego byda. Pniej byy jki i zawodzenie rannych, krzyki
umierajcych, ktrzy wzywali ony i matki.
A potem dotary do nas sowa mczyzn, ktre stopniowo przechodziy w piosenk.
Bya to stara niemiecka pie Alte Kameraden", ale jej melodia dochodzia... spoza
linii radzieckich.
* Rozumiesz, o czym mwi? * wyszepta po*czciarz. * Rozumiesz?
Muzyka stopniowo ucicha. Teraz dociera do nas trzask ukrytego mikrofonu, a po
chwili caa sie gonikw odya ponownie.
* Armia Czerwona pozdrawia 999. Batalion, a w szczeglnoci winiw
politycznych, ktrzy zostali zmuszeni wbrew swej woli do walki w szeregach
przekupnego reimu. Namawiamy was, abycie dooyli wszelkich stara, by
powstrzyma piekieln machin wojenn Hitlera. Jestemy waszymi towarzyszami i
udzielimy wam wszelkiego wsparcia, na jakie nas sta. Suchajcie nas, niemieccy
onierze! Suchajcie, co wam chcemy powiedzie! Tego poranka poinformowano
was, e wasze racje bd zmniejszone o poow, bo dywersanci niszcz linie
komunikacyjne. To kamstwo! Nazistowskie kamstwo! Wasze linie kolejowe nadal
dziaaj. Wiemy o tym, bo jestemy na zewntrz i moemy je odci w kadej chwili.
Jestemy panami sytuacji. Wiemy, e docieraj do was pocigi
i wyadowywana jest z nich ywno. Wystarczyoby jej dla was wszystkich i jeszcze
byby z tego spory zapas. A gdzie to wszystko jest, pytacie? To pytanie do starszego
sieranta Bod z 8. Kompanii. Co waciwie zrobi z wasz ywnoci? Spytajcie go,
gdzie ukry dwiecie kartonw z papierosami i dwadziecia trzy skrzynki wdki! A
jeli odmwi odpowiedzi, sprawdcie sami, co jest w ciarwce o numerze WH6
651.557. Zajrzyjcie pod zbiornik paliwa, na pewno co tam znajdziecie. W razie
kopotw skontaktujcie si z polsk prostytutk Wand Stutnick, to pokae wam,
gdzie szuka. Dzisiaj wieczorem wasz genera Freiherr von Weltheim wydaje
przyjcie w Matorycy. Ulica Laskowska w Matorycy, zapamitajcie adres! onierze

niemieccy, wszystkie napoje i papierosy bd dostarczone przez Lumbego, sieranta


z kwatermistrzostwa. Wszystko to zostao ukradzione z zaopatrzenia dla 4. Puku
Pancernego...
Gos zamilk, a po nim zabrzmiaa gronie muzyka wojskowa. Nikt nic nie mwi.
Nikt si nie rusza. Po prostu stalimy ze szklistymi oczami, gapilimy si bezmylnie
jak stado otpiaych zwierzt czekajcych na topr rzenika. Muzyka powoli cicha i
szorstki, gardowy gos Rosjanina mwicego po niemiecku podj ponownie
propagandow pogadank.
* Towarzysze! Niemieccy towarzysze! Suchajcie, co mwi! Rzucie bro i
chodcie do nas! Zrzucie imperialistyczne jarzmo i przyczcie si do braci
robotnikw! Wolna armia ludzi socjalizmu czeka na was z chci! Marszaek
Rokossowski oferuje wam honorowe miejsce pord jego oddziaw.
Bdziecie traktowani tak samo jak radzieccy onierze. Wasi nazistowscy oficerowie
nazywaj was p*szpiegami, bezmylnymi kretynami z bagien i rynsztoka.
miejemy im si w twarz! Kto, pytam was, kto odnosi zwycistwo po zwycistwie
od synnej klski pod Stalingradem? Wy, z 999. Batalionu zostalicie zmuszeni do
wzicia broni i walki za waszych nadpanw * i to do was mwi! Zrzucie kajdany i
przyczcie si do naszej walki o wolno. Obiecali wam rehabilitacj? I e ponownie
wam zaufaj? Wierzycie w to? Czy uwierzylicie w ich kamliwe zapewnienia?
Towarzysze, nie oszukujcie si! Nigdy ju nie zobaczycie Niemiec! aden z was!
Wasza mier ju zostaa podpisana i zagwarantowana. Zostalicie wysani tutaj, aby
za nich umiera! Aby zabija nas! Ale my was nie chcemy zabija! Chodcie do nas,
pki jeszcze jest czas! Moemy unikn rozlewu braterskiej krwi! Dajemy wam
nadziej na nowe ycie. Oferujemy wam zemst na nazistowskich kryminalistach,
ktrzy przeznaczyli was na rze... Moemy razem walczy i zwyciymy! Nie
ustaniemy, nim nie dojdziemy do Berlina! Chodcie i przyczcie si do naszej walki!
U nas nie ma godu, nie skaemy was na poniajc walk robotnika przeciwko
robotnikowi! Dzisiejszego wieczora czekamy na was, midzy 19.00 a 21.00. Damy
wam oson ogniow, aby ochroni was w czasie przejcia. Serca w gr i odwagi!
Powstacie przeciwko swoim przeladowcom i zmucie ich do ucieczki!
Gos tak dugo gada, a ochryp. W swojej ziemiance pastor i eks*listonosz siedzieli
i trzli si z wraenia. Poczciarz pierwszy przerwa cisz.
* Syszae go * wyszepta. * Syszae, co powiedzia. To co wczeniej, tylko duo
janiej. Nie ma powodu. Prawda? Jest tylko jeden rozsdny sposb, aby wyrwa si z
tego pieka, dopki jest szansa... Co o tym mylisz, padre? Idziesz ze mn?
Bardzo powoli Fischer podnis gow.
* Nie mog * powiedzia. * ycz ci szczcia, ale nie mog porzuci moich
towarzyszy. Oni mnie potrzebuj i musz z nimi zosta.
Pocztowiec popatrzy na niego.
* Czy ty ju cakowicie zwariowae?! Bredzisz gupoty! Jaki jest sens pozostania na
tej stercie gnoju? Chcesz zosta mczennikiem? Tego wanie chcesz? Chcesz by
cholernym mczennikiem jak ten wiadek Jehowy?
* Chrystus umar na krzyu * mrukn Fischer troch bardziej do siebie. * Przyjm
wszystko, co mi w losie Pan zgotowa. Nie odwrc si od tego, co jest moj
powinnoci.

* Powinno * powiedzia jego towarzysz pogardliwie. * To moe by twoja idea,


twj obowizek, aby siedzie tutaj jak kaczka, a odstrzel ci t wit gow, ale ja
nie mam na to ochoty. Mam zamiar przej na drug stron, dopki s warunki!
Fischer zwrci si w jego stron ze swoimi spokojnymi, niebieskimi oczami.
* Gdybym by tob * powiedzia delikatnie * nie pokadabym tak wielkiego zaufania
w Rosjanach i ich sowach. Oni te maj obozy koncentracyjne i winiw
politycznych. To moe by zabawne, gdy potraktuj ci tylko troszk lepiej ni
nazici.
Pocztowiec wzruszy ramionami.
* Zdaj sobie spraw z tego ryzyka, starcze. Moe to nie jest wielka szansa, ale
gwarantuj ci, e to lepsze ni nic. Mam nadziej, e nie strzelisz mi w plecy, gdy
bd do nich przechodzi.
* Nigdy jeszcze nie zastrzeliem czowieka * powiedzia grobowo Fischer. * Niech
Bg bdzie z tob!
W innych ziemiankach i kraterach onierze WU szeptali i mamrotali midzy sob,
rozwaajc skutki radzieckiej propozycji.
* Syszelicie, co powiedzieli? Syszelicie, co wanie powiedzieli? * pyta
gorczkowo swych towarzyszy Paul Weiss, byy bankier, aferzysta i wywrotowiec. *
Dlaczego nie idziemy? Co? Dlaczego nie idziemy? Co za rnica zgin dla
nazi*stw czy ruskich? Chrzani parti i wszawy Vater*land! Co oni zrobili dla
takich jak ty czy ja? Nigdy nie byo wolnoci w Niemczech. Nie w moim yciu! Jeli
tylko zrobisz jaki ruch, gestapo apie ci za kostki jak banda godnych psw.
Dlaczego nie przej na tamt stron i dla odmiany nie zobaczy, jak wyglda wiat
po drugiej stronie?
Troch przed godzin 19.00 zaczo pada, drobna mawka szybko pokrya cay
teren szar, wodn zason. Prawie od razu Rosjanie postawili barier ogniow.
Pocztkowo sporadyczny ogie artyleryjski z czasem zamieni si w regularn
kanonad. Pociski rozryway ziemi przed naszymi okopami, a caa okolica palia si
od granatw zapalajcych. Bez wtpienia by to subtelny jak na Rosjan sposb
pokazania potencjalnym dezerterom, co czeka tych, ktrzy bd nadal walczy za
Hitlera.
Dokadnie o 19.00 ostrza usta. Jeszcze tylko jeden spniony pocisk eksplodowa
do daleko od nas. Zza naszych plecw dochodziy jakie odgosy. To chyba
Hofmann zabawia si w pobliskiej wiosce z dwiema telefonistkami z Luftwaffe.
* Mam nadziej, e kiedy dopadn skurwysyna * mrukn May z normaln dla
niego yczliwoci wobec zwierzchnikw.
Ze swojej wysunitej pozycji Paul Weiss i jego towarzysze patrzyli przez pezajc
mg na linie rosyjskie, gdzie zamierzali zdezerterowa. Wiedzieli, e s
obserwowani ze wszystkich pozycji, cho nie wida byo ladw jakiejkolwiek
aktywnoci.
* Dobra, to jest wanie to * sykn Weiss. * Ruszajmy teraz, zanim przybdzie tum
innych uciekinierw. Jeli cho kilku goci bdzie miao pomys podobny do
naszego, cay teren wypeni si ludmi jak park w niedzielne popoudnie. Chodcie,
ruszamy.
Jego kompani jeszcze si wahali. Ale nim podjli decyzj, z ssiednich transzei

wypeli pierwsi uciekinierzy. Weiss niecierpliwie cmokn jzykiem.


* No jak? Idziecie czy nie?
Na oczach niezdecydowanych towarzyszy wyskoczy z okopu i ruszy w stron ziemi
niczyjej. Dotar do leja po wybuchu, pooy si na brzuchu i po raz pierwszy spojrza
wok. Par sekund pniej przyby sierant Repke. Rozejrza si wrd trzech
pozostaych ludzi.
* Co si tu dzieje? * spyta i podnis podejrzliwie lornetk do oczu, aby zlustrowa
zamglone
przedpole. * Jeszcze chwil temu byo was czterech? Gdzie poszed ten jeden?
Trzej onierze wymienili strachliwe spojrzenia.
* Nigdzie nie odszed, sierancie.
* Jestemy tu cay czas.
* Wszyscy trzej.
* Razem.
Repke spokojnie ich zignorowa. Nie mogc przebi wzrokiem mglistego pmroku,
zdj z plecw pistolet maszynowy i, nie ogldajc si za siebie, poszed sprawdzi
gniazdo karabinw maszynowych. Trzej onierze nie tracili ju czasu. Repke
przecie na pewno wrci, a oni nie mieli ochoty czeka na dalsze pytania w sprawie
zniknicia Weissa. Porzucili bro i przemykali zygzakiem w stron pnocnych
okopw Rosjan.
Artyleria dwch stron zacza strzela niemal w tym samym czasie. Ziemia trzsa si
od wystrzaw cikich dzia i wybuchw pociskw pojawiajcych si po prawej i
lewej stronie. Oczekiwalimy w bezruchu.
* Maj niez zabaw * powiedzia sucho May. * Ale niedugo si znudz.
Mawka powoli zamieniaa si w monotonny deszcz. Powia lekki wiatr i
momentalnie bylimy cali przemoknici. Odlege wzgrza okupowane przez Rosjan
stopniowo giny w ciemnoniebieskiej, nocnej zasonie. To by wielki wieczr dla
dezerterw.
Sierant sztabowy Wolte sta obok Buglera i Trei*bera, dwch ludzi z oddziau
karnego. Nieruchomo obserwowa radzieckie okopy. onierze spojrzeli na siebie
porozumiewawczo i pokiwali gowami.
* Sierancie * zagadn Bugler odpowiednio pokornym tonem. * Nie chciabym panu
sprawia kopotu, ale moe wie pan przypadkiem, czy dostaniemy dzisiaj co do
jedzenia? Nie chciabym stwarza problemw, ale mj brzuch dudni tak gono, e
chyba to sycha w promieniu kilometra.
Sierant Wolte spojrza powoli na paru onierzy i odsun hem na ty gowy.
* No tak * spyta. * Dlaczego pytacie wanie mnie? Dlaczego nie skoczycie do
ruskich i ich nie zapytacie? Tam u nich jest pono ywnoci w brd. Dlaczego tam
nie idziecie?
Treiber zrobi nerwowo krok do tyu. Usta mu delikatnie dray. Wydawao si, e
Wolte da im prawie zaproszenie do dezercji, chocia byo to niemal niemoliwe.
Wolte by porzdnym nazist. Wierzy w parti i jej wodza. Wolte nigdy nie rozwaa
dezercji.
Bugler westchn par razy, nim zebra si na odpowied.
* Bo zastrzeliby nas * powiedzia stumionym gosem. * Zastrzeliby nas w minut

po tym, jak bymy si ruszyli.


* Tak uwaasz? * Wolte ponownie skierowa wzrok w stron sowieckich linii. * Kto
wie, czy mgbym, czy nie? Moe si nawet do was przycz. To bardzo moliwe,
tak jak to, e oni zgotuj odpowiednie przyjcie.
Wyprostowa rk i wskaza na onierzy.
* Patrzcie * powiedzia * tam ju czeka czterech kumpli, eby wyskoczy na
wolno. Przypuszczam, e moglibymy si do nich przyczy? A jeli wszystko
uoy si przeciwko nam i nie zdoamy
uciec, to moemy aresztowa tamtych czterech. Kto bdzie wtedy dyskutowa o tym,
e opucilimy okopy, aby ich ciga?
Bugler poczu si troch niepewnie.
* Tak te moe by * powiedzia. * Nawet niele, tylko jako nie wydaje mi si,
abymy zostali serdecznie przywitani przez Rosjan, jeli pojawimy si w
towarzystwie rasowego nazisty. Oni nie s gupcami, prawda? Na pewno nie s
idiotami. Nawet jeli zerwiesz wszystkie naszywki z munduru i odznaki sieranta,
nadal bd wiedzieli, e nie jeste jednym z nas.
* Czy mylisz, e nie wziem tego pod uwag? Mylisz, e tego nie przewidziaem?
* umiechn si Wolte z lekkim chichotem samozadowolenia.
* Zatroszczyem si o zaopatrzenie w dwa zestawy dokumentw. Jeden na co dzie, a
drugi w razie jakich wypadkw...
Zalega dziwna, pena wzajemnej niechci cisza.
* No wic dobrze * Bugler potrzsn ramionami.
* Masz lewe papiery i zamy, e oni nie odkryj, i jeste nazist. Moe naprawd
warto sprbowa. Ale moe si nie uda. Mam na myli to, e oni nie mwi prawdy.
Skd wiemy, e dotrzymaj sowa?
* Nie wiemy * powiedzia Wolte. * To przecie jasne. Nigdy nie wiesz, co myl
Rosjanie. W jednej minucie wal ci przyjacielsko po plecach, by po chwili wsadzi
ci luf nagana w usta. Trzeba mie to na uwadze.
* No tak * powiedzia Bugler. * Nie jestem pewien, czy w tej sytuacji id z wami.
* Nie powiniene si o to zbytnio martwi.
* Wolte stukn palcem w ma pcienn torb
zwisajc z jego ramienia. * Mam dwa mae prezenciki, ktre bardzo rozbawi
Rosjan, gdy dostan je w swoje rce. Ich posiadacz bdzie mg roznie ca
niemieck lini obrony. Wydaje mi si, e to wystarczy, aby zyska ich wdziczno.
* No tak, ale...
* Jakie ale? * znowu zazgrzyta umiech Woltego.
* Jeli si mnie obawiacie, wecie pod uwag, e ju dosy powiedziaem, aby mnie
powiesili. Jestem pewien, e to wystarczajcy dowd uczciwoci.
Teraz na chwil zamilk.
* I jeszcze jedna rzecz * doda z namysem.
* Nim wyruszymy, ostrzegam * ani jednego sowa o Sennelager. Nie wspominabym
o tym. Bo jeli mnie sypniecie, to ja sypn was. Rosjanie nie patyczkuj si z
kryminalistami, tak samo jak z nazi*stami. Jeli dowiedz si o waszej przeszoci,
wyprowadz was prosto na pole minowe. Nie wynocie wic opowiada ze szkoy,
dobra?

Bugler zawaha si.


* Chyba tak * zgodzi si niechtnie. Wolte zwrci si w stron jego kompana. *A
ty?
* Wchodz do gry * powiedzia Treiber.
* Dobra, w takim razie * Wolte wycign rk
* dajcie mi swoje papiery.
Przez moment obudziy si w nich wtpliwoci. Podali je z wyran obaw. Wolte
przerzuci kilka pustych stron, a potem nagryzmoli sowa: politycznie niepodani".
Z pciennej torby wygrzeba gumowy stempel z sygnatur podpisu pukownika.
Ostronie postawi piecztki pod napisanymi wczeniej sowami, a potem jeszcze dla
uwiarygodnienia dopisa: Buchenwald". Nastpnie odda onierzom dokumenty. Na
ich twarzach pojawi si szeroki umiech ulgi, gdy sprawdzali dzieo sieranta.
* Fajnie * powiedzia * naprawd fajnie. Buchenwald. Teraz czuj si bezpiecznie.
Wolte schowa gumowy stempel do torby.
* No to przeamujemy si * powiedzia. * Teraz albo nigdy.
Przebyli pas neutralny nadspodziewanie szybko i atwo. Opucili nisko gowy i gnali
jak jelenie. Nim si zorientowali, byli ju przy pierwszych radzieckich okopach.
Wdrapali si do nich z wysoko podniesionymi rkami, a zaraz za nimi pojawi si
tum im podobnych. Wydawao si, e cay pas ziemi niczyjej nagle si oywi.
Radziecka propaganda bya * jak wida * bardzo skuteczna.
May obserwowa to zamieszanie przez lornetk polow. Ku naszej radoci
komentowa cae zdarzenie.
* Nigdy czego takiego jeszcze nie widziaem. Zmykaj ze wszystkich miejsc. Ja to
chrzani! * mwi podekscytowany. * Jeszcze stamtd wychodz i stamtd! Jezu!
Zwiewa chyba p naszej armii! Chyba nie mog tego zrobi szybciej!
W pewnej chwili wydawao si nam, e Porta chce otworzy ogie.
* Niech sobie id * powstrzyma go Stary. * Pozwl im i, gdzie chc. Wkrtce
odkryj bd.
Z ramion Berlina prosto w ucisk Moskwy. Byem ciekaw, ilu z nich miao pojcie, w
co si pakuj. W nasz stron galopowa major z korpusu pionierw z twarz
rozpalon fanatyczn furi.
* Co wy, do cholery, robicie? * dar si w stron naszego porucznika. * Dlaczego do
nich nie strzelacie? Sodki Jezu Wszechmocny! Przecie te szczury uciekaj!
Zanim Lwe zdy co odpowiedzie, major rzuci si do karabinu maszynowego i
wrzeszcza swoim zduszonym frenetycznym gosem, aby strzela. Gdzie z ziemi
niczyjej rozlegy si agonalne okrzyki, a odgosy naszych strzaw sprowadziy
pukownika Hink. Prawie wpad na szalejcego przy karabinie maszynowym
majora.
* Kto to jest? * spyta wcieky. * Co on tu robi? Potem odwrci si do ordynansa.
* Kim jest ten czowiek? Dlaczego mi o nim nie zameldowano?
Mody oficer spojrza ostronie na majora.
* Naprawd nie wiem, panie pukowniku * powiedzia. * Nie potrafi nic powiedzie
na ten temat.
* We jego papiery i sprawd, kto to jest! * rozkaza Hinka.
Major z ociganiem porzuci stanowisko bojowe kaemu i niechtnie poda

dokumenty. Widok zimnego umiechu Lwego i gupkowaty chichot Porty z


pewnoci nie poprawia jego sytuacji. Ordynans szybko przebiega oczami po
dokumentach. Porwna dwie fotografie, badawczo przyglda si podpisom i
podejrzanie wygldajcym pieczciom.
* Co tu mierdzi, panie pukowniku. Nie mog by tego pewnym, wic musz
dokadniej przyjrze si papierom.
* Przepraszam, e jak? * spyta rozdraniony major. * Sugeruje pan, e moje
dokumenty s faszywe?
* A co, jeli s? * spyta cierpko pukownik. * On wykonuje tylko swoje obowizki.
Czego ma si spodziewa, gdy odkryje kogo zupenie nieznanego, kto przychodzi
Bg wie skd i spokojnie rozkazuje czyjej kompanii bez adnego wyjanienia.
Uderza mnie, mwic delikatnie, to paskie zdziwienie, panie majorze. Mgbym
rozkaza, aby rozstrzelano pana na miejscu, gdybym mia takie skonnoci.
Major od razu straci rezon. Otar nerwowo usta rk. Porta jak zwykle niezdolny,
aby utrzyma jzyk za zbami, teraz pochyli si wylewnie, aby zaoferowa
pukownikowi cenn rad.
* Najlepiej nie dawa szansy, panie pukowniku! Tak nam wanie mwiono w Ulm.
Najpierw strzela, a potem dopiero pyta, tak zawsze nam mwiono. To by
kontrwywiad. Byem tam na kursie.
* To co teraz macie zamiar zrobi? * warkn major. * Moe zawoacie speca od
dokumentw? Nastpn rzecz, ktr bdziecie prbowali mi wmwi, jest to, e
jestem radzieckim szpiegiem w niemieckim mundurze!
Porta wyprostowa si jak struna i pokaza zby w umiechu.
* Przecie to sam Reichsfuhrer powiedzia, e lepiej zastrzeli piciu niewinnych ni
puci jednego winnego.
* Na mio bosk * jkn major. * Czy nikt nie moe powstrzyma tego kretyna
przed bredzeniem?
Pukownik, ktry do tej pory studiowa dokumenty nieznajomego oficera, wreszcie
mu je odda.
* Zabieraj je i wracaj do swojego batalionu * powiedzia chodno. * Przyjrz si tej
sprawie dokad*
niej w bardziej sprzyjajcych okolicznociach. Przekroczy pan swoje uprawnienia i
bd oczekiwa penego wyjanienia z paskiej strony.
Major znikn szybciej, ni si pokaza. Pukownik Hinka podnis lornetk do oczu i
z zadum studiowa oszalae, uciekajce sylwetki wchodzce i znikajce w pasie
ziemi niczyjej.
* Bardzo dobrze * powiedzia. * Kontynuowa ostrza.
May tylko potrzsn rkami.
* Kompletnie zwariowa * mrukn cicho. * Marnowa tyle dobrej amunicji na tych
durniw. Zostawi ich czerwonym. Oni ju ich wyszlifuj.
Mechanicznie, bez specjalnego entuzjazmu otworzylimy bezadny ogie. May
adowa i rozadowywa jak automat, szepczc jakie bzdury pod nosem do kadego
pocisku, ktry wystrzeliwa. Przemawia do nich jak do starych, drogich przyjaci.
By najlepszym adowniczym, jakiego mielimy. By szybki i dokadny, wydawa si
by niezmordowany. Mg nosi pociski przez cae godziny, nie okazujc osabienia.

Moe nie do koca wiedzia, e dwa doda dwa jest cztery, ale nikt lepiej od niego
nie obsugiwa modzierza.
* Trzysta pidziesit metrw * rozkaza Stary.
* Przygotuj, aduj, ognia * podpiewywa May, jakby recytowa litani. * Le moja
maa...
W powietrzu zaczy lata strzpy ludzkich cia. Rosjanie otworzyli ogie, chcc
osoni przypuszczalnych towarzyszy, ktrzy pieszyli, by do nich doczy. Midzy
nami zaczy wybucha granaty, niepokojco blisko, wic Porta, przeklinajc,
wcisn mocniej hem na gow.
* Cholerni Rosjanie * powiedzia. * Cholerne rosyjskie winie. Wiecie, e Rosjanie
uywaj kobiet jako kanonierw. Musz mie minie jak futbolici, tyle mog
powiedzie!
Po jakiej godzinie ostrza z dwch stron linii frontu zacz zamiera. Tylko niewielu
dezerterw zdoao przeskoczy z gorcej nazistowskiej patelni do komunistycznego
pieca. Kilku udao si schwyta i aresztowa. Jednak wikszo leaa poszarpana i
umierajca w wypalonym mule ziemi niczyjej. W tym czasie wszyscy wykazywali
si histeryczn wrcz aktywnoci. Telefony rozdzwoniy si do czerwonoci, a
gocy biegali w t i z powrotem napuszeni jak psy gocze. Suba bezpieczestwa i
tajna policja zostay poinformowane o wielkiej rejteradzie onierzy. Siedzielimy
teraz w ponurym nastroju, oczekujc na przybycie ludzi z tych sub.
Podpukownik z Gefepo siedzia w rogu z gow schowan midzy rkami. Mia na
sobie nowy byszczcy mundur, jego twarz bya pomarszczona i przedwczenie
postarzaa. Geheime Feldpolizei * tajna policja polowa.
Nie tylko dwunastu podoficerw zwiao z kontyngentem onierzy na drug stron.
Wanie doniesiono mu, e by z nimi jego kapitan. Oficer zacz baga Hink, aby
ten potwierdzi, e kapitan zgin w akcji, ale nasz pukownik by nieugity.
* Zgo to swoim zwierzchnikom * powiedzia, wiedzc, e jest to ostatnia rzecz,
ktr czowiek w jego sytuacji mg chcie zrobi.
Par minut po poudniu Rosjanie otworzyli ogie do dywizyjnego punktu
dowodzenia. Zasig
i kierunek ostrzau byy niezwykle dokadne. Skady amunicji wylatyway jeden po
drugim w powietrze. Zamaskowane czogi byy niszczone z niezwyk precyzj. Byo
oczywiste, e kto ze sztabu musia zdezerterowa i przekaza drugiej stronie cenne
informacje.
Z nastaniem szarego zmierzchu zaczo si polowanie czarownic na tych WU, ktrzy
z lojalnoci i poczucia obowizku pozostali z nami. To bya forma represji, czciowo
prba znalezienia koza ofiarnego, zademonstrowania wiary w Fuhrera i nienawici
do wroga. Najatwiej byo wic uderzy w bezbronnych onierzy. Widziaem, jak
pastor Fischer zosta zaatakowany przez rozjuszonego sieranta Linge. Klczcy
czowiek otrzyma uderzenie w twarz krawdzi hemu. Przechodzcy obok
Oberwachtmeister Danz postanowi przyczy si do zabawy. Uderzy pastora kolb
pistoletu w szczk, a gdy ten pad, wdeptywa go w boto obcasami butw. Potem
dwjka oprawcw ruszya na poszukiwanie kolejnych ofiar. Fischer chwiejnie
podnis si na nogi, z ust i pokaleczonych policzkw cieka mu krew. Ale przecie
mogo by gorzej, przynajmniej by ywy. Podpukownik policji, ktremu

zdezerterowa kapitan, zosta znaleziony ze skroni rozwalon samobjczym strzaem


z pistoletu.
Pnym porankiem zostalimy zluzowani przez puk piechoty. Resztki 999. Batalionu
zostay zebrane i przeprowadzone do pobliskiej wioski. Tam byli pod obserwacj
zaskoczonych i przestraszonych oddziaw, ktre ju wczeniej przebyway w miej*
scowoci.
* Winiowie * powiedzia jeden kole znajcy spraw do ssiadw. * To
winiowie.
* Szpiedzy * powiedzia drugi.
Nawet nie przeszo im przez gow, e te pywe szkielety s ich rodakami, e ta
przeraajca kolekcja skry i koci zostaa wysana z Niemiec na front, aby umrze.
Fuhrer w swojej niezmierzonej mdroci i hojnej dobroci nigdy by do czego takiego
nie dopuci.
Potem batalion przeszed przez wie, poza pole widzenia obserwujcych onierzy, i
pokona jeszcze sze kilometrw. Wtedy si zatrzymali i zostali ciepo przyjci
przez oddzia warszawskiego gestapo i SS, ktrego czonkowie mieli trupie czaszki
na hemach. onierzy ustawiono w szereg i kazano im si rozebra. Potem zostali
zaatakowani w zwyczajny, przyjacielski sposb przez ludzi z bezpieczestwa. Jeli
tylko kto si lekko wychyli z linii, od razu otrzymywa kul w kark z P*38. Ci,
ktrzy upadli, byli kopani do utraty wiadomoci i pozostawiani na ask grasujcych
psw. Stworzya si wariacka mieszanina krzykw, jkw, szczekania psw, tupania
butw i chrapliwych rozkazw. Taka normalna procedura.
Po pewnym czasie, gdy batalion zosta uporzdkowany i gotowy do prezentacji,
przekazano go majorowi i dwm kompaniom specjalnym z oddziaw Dirlewangera.
Oficer natychmiast kaza zabra biedakom ich szmaty i ustawi si z twarzami
zwrconymi do ciany pobliskiego budynku. Rce miay by splecione na gowach.
Kady, kto omieli si ruszy, jak ich poinformowano, zostanie natychmiast
zastrzelony. Niewielka liczba ofiar,
ktre omieliy si zama polecenie, pokazaa, e rozkaz by wykonywany z
niezwyk starannoci.
Major spokojnie kontynuowa przemow, a w tym czasie mordercy od Dirlewangera
kontynuowali selekcj i odchwaszczali oddzia. Oficer gada przez godzin. Opisywa
z detalami rne rodzaje kar, aby mogli przewidzie, co ich spotka, gdy cho
nieznacznie przekrocz regulamin w jakim punkcie. Bardzo wzniole ostrzeg ich
przed prb przejcia na stron Rosjan, tak jak zrobili to wczeniej ich towarzysze.
Ich rodziny, ony, dzieci, matki i ojcowie zostan zatrzymani jako zakadnicy. W
kocu oznajmi, e ci, ktrzy s wci ywi i mog woy mundury, bd
przetransportowani do 27. Puku Pancernego, a tam bdzie wiele okazji, aby mogli
umrze jak bohaterzy.
Ale na razie nawet perspektywa stania po kolana w bocie z gwidcymi ponad
gowami radzieckimi granatami modzierzowymi zaczynaa by odczuwana jako
przyjemna forma spdzania czasu. Winiowie, ktrzy ocaleli, dzikczynnie ruszyli
do resztek ubra, ktre mogli znale. Byli rwnie zaskoczeni, gdy zobaczyli, e
czeka na nich rzd ciarwek, aby odwie ich do miejsca przeznaczenia. Na ich
nieszczcie 27. Puk Pancerny by ju bardzo daleko i mogli nigdy do niego nie

dotrze. Tajny trybuna wyda i zatwierdzi arbitralnie decyzj, e jeden na trzech


tych biedakw ma by zabity bez sdu. To miao si odby zaraz i dlatego byy
potrzebne pojazdy.
Ciarwki dotary do miejsca przeznaczenia i wyadowano aosnych onierzy. Za
pomoc kolb karabinw i bagnetw przeprowadzono ich przez
dwuszereg onierzy uzbrojonych w wyciory, ktry skierowa biedakw prosto do
rzeni. Niektrzy nawet do niej nie dotarli. To naprawd zdumiewajce, co taki
cienki prt moe zdziaa w rkach fachowca. Oczywicie, gdy czowiek jest w
wojsku, uczy si zabija wszystkimi dostpnymi metodami. Szybko mona zosta
ekspertem w zabijaniu.
Wszyscy, ktrym udao si przeby t ciek zdrowia, zostali zgromadzeni w
wilgotnej i ciemnej piwnicy zburzonego budynku. Podoe szybko zamienio si w
kleiste boto. Z sufitu kapaa woda. Przeraliwe szczury, omielone godem, wypezy
ze wszystkich dziur i ogryzay ludziom nogi. Miejsca dla wszystkich winiw byo
bardzo mao, wic musieli sta zbici w kup. Stranicy uywali pejczy przy
zamykaniu i otwieraniu drzwi.
Cay dzie i noc winiw pozostawiono cierpieniu i godowi. W tym cisku kady
musia troszczy si o siebie, nie byo miejsca na wspczucie. Najsabsi osuwali si
na ziemi i byli zadeptywani. Wkrtce przed pnoc otwarto drzwi i wywoano
sze pierwszych nazwisk. Wybracy przedzierali si przez tok za pomoc paznokci
i kopni, aby dotrze do * wydawao si zbawczego * wyjcia. Po ich wyjciu drzwi
ponownie zamknito, a po chwili rozlegy si serie z karabinu maszynowego.
Potem zalega cisza i winiowie ju wiedzieli, co si stanie, gdy kolejne nazwiska
zostan wyczytane...
Przedziwn kolekcj przestpcw bya ta wyczerpana gromada. Jednych schwytano,
gdy suchali zagranicznych stacji radiowych, niektrzy mieli wtpi w ostateczne
zwycistwo, jeszcze innych
aresztowano za zbyt gone wyraanie myli. Bya take grupka zodziei, oszustw i
mordercw. Wreszcie byli te tacy, ktrzy nie uznawali stosowania przemocy i byli
przeciwni wojnie. Teraz wszyscy oni w piwnicy penej szczurw czekali na mier.
Mijay minuty. Jeszcze raz otwarto drzwi i wywoano kolejne sze osb, aby stany
przed luf karabinu maszynowego. Przed witem zrobio si stosunkowo luno w
botnistej piwnicy. Mona byo si ruszy i napyno troch wieego powietrza.
Zaczy pojawia si ludzkie odruchy, winiowie nawet rozmawiali ze sob. Kto
wysnu teori, e tylko kryminalici noszcy czerwone i niebieskie paski byli
wyprowadzani. Natychmiast ci, ktrzy mieli zielone paski, odetchnli z ulg.
* Ja te mam pomys * powiedzia morderca z Lipska. * Tylko polityczni i zdrajcy
zostan usunici. Wydaje mi si, e tak powinno by. Dlaczego Adolf ma ywi i
ubiera tych, ktrzy go zdradzili? Wywali ich, tak mwi, a reszta niech ma jak
szans.
Ci z zielonymi paskami zaczli czu coraz wiksz szans, bo nikogo ju wicej nie
wyczytano. Wizienna mentalno te si obudzia. Zaczo si okradanie sabszych i
zabitych. Jaki zbir przyczepi si do pastora Fischera, ktry kurczowo trzyma si
ycia, i uderzy go w pokancerowan i skrwawion twarz.
* Dlaczego si nie modlisz, wszawy pastorku? Dlaczego nie wezwiesz Go, aby

zszed do nas z gry i poda pomocn do?


Ze wszystkich ktw mierdzcej piwnicy odezway si zoliwe miechy.
* Jego z gry! Na pewno zdziaa duo przeciwko SS...
Pnym popoudniem drzwi si otworzyy i kapitan SS wezwa wszystkich do
przedsionka.
* Dobra! Suchajcie mnie, wy winie. Zgodnie z prawem ju powinnicie nie y. I
gdyby to ode mnie zaleao, wyprowadzibym was wszystkich na zewntrz i rozwali.
Ale sam Reichsfuhrer postanowi da wam jeszcze jedn szans, abycie sami mogli
udowodni, e warto pozwoli wam y. Mam nadziej, e jestecie tego wiadomi i
silni, bo zabieram was na dugi marsz do miejsca, gdzie nie bdziecie mieli chci ani
ochoty na ucieczk lub przyczenie si do wroga. Tego, gdzie idziecie, dowiecie si
na miejscu, nie wczeniej. Aha, maszerujecie bez butw. Bugarska armia cay czas
maszeruje na bosaka, to dlaczego wy nie moecie? Ci, ktrzy dotr cao na miejsce,
zostan wyposaeni w potrzebny ekwipunek. Jeli kto upadnie po drodze, zostanie
zastrzelony. A jeeli kto nie jest gotw i na bosaka, niech wystpi naprzd ju
teraz.
Zapada drczca cisza. Po chwili z gbi piwnicy wyoni si jeden cie. Kapitan
patrzy, jak czowiek zblia si do niego.
* No? Co jest z tob?
Wizie pokutyka jeszcze ze dwa kroki. Mia zaman i pokrwawion nog. To
wszystko mwio.
* Mamusiu, ten to nie wyglda zbyt zdrowo * powiedzia kapitan. * Powinien by ju
dawno sprawdzony.
Zawoa sanitariusza i posa go w stron winia. W brygadzie Dirlewangera nie
byo lekarzy.
Wszystkie zabiegi przeprowadzali niewykwalifikowani i niezdarni felczerzy
pozbawieni rodkw dezynfekcyjnych i przeciwblowych. Teraz ogldali
wycieczonego czowieka.
* Jak sdzisz? * mrukn kapitan. * Da rad i? Sanitariusz zanurzy palec w wie,
otwart
ran na zmasakrowanej stopie. Wizie tylko jkn z blu i sanitariusz powsta z
kaprawym umiechem na twarzy.
* Obawiam si, e nie. Chyba cakowicie si nie nadaje.
Kapitan wyd tylko przystojn twarz.
* To wstyd * powiedzia * e mamy pierwsz ofiar jeszcze przed rozpoczciem
marszu. Skoro jednak nie moe maszerowa, skoczmy to od razu.
Stranicy weszli do piwnicy. Niefortunny inwalida zosta powalony na kolana, z
gow pochylon do przodu. Rozleg si pojedynczy strza i problem zosta
rozwizany.
* No tak * powiedzia kapitan. * Czy jeszcze kto nie czuje si na siach do marszu?
Zalegajca cisza pozwalaa wnioskowa, e reszta winiw cieszy si dobrym
zdrowiem. A gdy falujca kolumna wreszcie wyruszya, pozosta za ni dugi,
krwawy lad.
Ocalali zostali dostarczeni do 27. Puku Pancernego krtko po pnocy. Zamknito
ich w szopie, aby si przespali. Nastpnego ranka zostali umundurowani i

odpowiednio wyposaeni. Teraz byli ju gotowi umrze za ojczyzn.


Wieczorem tego samego dnia ponownie wyruszylimy na front.
Kto przysiga na swastyk, musi porzuci wszystkie wczeniejsze przysigi.
Z przemwienia Himmlera do jugosowiaskich ochotnikw, wygoszonego w
Zagrzebiu 3 sierpnia 1941 roku.
Ponad dwa tysice Polakw zostao zgromadzonych w barakach w lesie, kilkanacie
kilometrw od Warszawy. Okoliczne wioski zostay ogoocone z kobiet i mczyzn,
pozostawiono tylko mae dzieci.
* Czy kto mwi po niemiecku? * Haupsturmfuhrer Sohr domaga si odpowiedzi od
wystraszonego tumu.
Zaoy na gow czapk z gronie wygldajc trupi czaszk. Jej daszek osania
skutecznie oczy przed promieniami zachodzcego soca. Po chwili z tumu wyoni
si starszy czowiek i ruszy w stron Niemca.
* Ja mwi troch po niemiecku, wic chyba mog pomc.
* Dobrze, powiedz innym, aby ustawili si w trzech szeregach. Niech wezm si za
rce. Kiedy wydam rozkaz do marszu, maj i w kierunku lasu. Midzy rzdami ma
by odstp przynajmniej dziesiciu krokw.
* Co maj robi, gdy wejd do lasu, panie oficerze? ~ Powiedz im, e maj zbiera
poziomki. O tej porze
roku maj doskonay smak.
Starszy czowiek bez adnych obiekcji i pyta przetumaczy dziwne polecenia
Niemca. Na twarzach zgro*
madzonych pojawio si odprenie. Ze miechem uformowali trzy szeregi i wzili
si za rce. Dziwni ludzie z tych Niemcw. cignli dwa tysice kobiet i mczyzn
tylko po to, aby zbierali poziomki! Jednak nikt z nich nie wiedzia, e skraj lasu
zosta wczeniej zaminowany przez partyzantw.
Pierwszy szereg ludzi trzymajcych si za rce z umiechem na twarzach ruszy w
kierunku drzew.
Kilku maruderw, tych, ktrzy instynktownie nie dowierzali okupantom, byo
przynaglanych lufami karabinw przez esesmanw idcych kilka krokw za
szeregiem. Oni take nie wiedzieli o minach. Dotaro do nich tylko to, e kilka dni
temu byli skazani na mier, a teraz w zadziwiajcy sposb pojawia si przed nimi
szansa ocalenia.
Tumacz szed w rodku pierwszego szeregu. Trzyma za rce dwch synw. Szed
ostronie, spodziewajc si jakiej puapki. Dobrze zna Niemcw. Czu, e to marsz
mierci. Wyprostowa si, gdy doszli na skraj lasu, i cay rzd ludzi niespodziewanie,
podwiadomie zatrzyma si. Rozwcieczeni esesmani zaczli strzela w powietrze i
kopa tych, ktrzy niechtnie ruszali do przodu.
Ludzie zrobili ledwie dwa kroki w lesie, gdy pod nogami zaczy wybucha im miny.
Synowie starca zostali wyrwani z uchwytw jego doni. Porozrywane ciaa leciay
wysoko w kierunku koron drzew. Ludzie krzyczeli i kali, a niektrzy w panice
ruszyli biegiem do przodu. Byo coraz wicej wybuchw i krzykw. Teraz drugi rzd
ofiar stan na skraju lasu. Moda kobieta z dugim odamkiem w udzie zostaa si

podmuchu rzucona na traw. Czogaa si po zakurzonej, zroszonej krwi ziemi i


wya z blu, bagajc o lito. Ale dzisiaj nie byo litoci.
Zostaa ponownie wrzucona w horror, jaki rozgrywa si midzy drzewami.
Trzecia kolumna znalaza si pomidzy morderczym lasem a lufami esesmanw. Ci,
ktrzy ruszyli z powrotem w kierunku Niemcw, zostali podziurawieni na sito.
Reszta ucieka do lasu, gdzie wylatywali w powietrze, potykajc si o resztki
rozerwanych na czci rodakw.
HauptsturmfUhrer Sohr zsun czapk na ty gowy i obserwowa rozgrywajc si
ka. Umiechn si, gdy zobaczy ponce drzewa.
* Dwa tysice ludzkich detonatorw ~ mrukn. * Najlepszy zesp wykrywaczy
min, jakim dowodziem...
Rozdzia 3
MAJOR Z KORPUSU PIONIERW
Puk ponownie znalaz si w rodku bagien, tym razem byy to bagna Tomarki.
Obecne byo tak samo wielkie jak poprzednie. Ta sama kleista wilgo i chmary
komarw.
Ju do tego przywyklimy, a w okresach ciszy potrafilimy znale nawet satysfakcj
z obecnej sytuacji. Gdybymy usiedli tutaj, w naturalnym rodowisku, ktre
przetrwao nawa wojenn, zdalibymy sobie spraw, e jest to cudowny rezerwat
przyrody. yj tu w wielkiej obfitoci aby i jaskki. Pewnego dnia par bocianw
przyleciao na inspekcj naszych karabinw maszynowych i zaraz potem zabray si
do wyapywania ab kryjcych si pod trjnonymi podstawami karabinw.
Ptaki miay gniazda na wysokich, uschnitych drzewach, blisko naszej linii obrony.
Przez kilka pierwszych dni przyzwyczajay si do staego grzechotu karabinw
maszynowych i wybuchu pociskw. atwo byo zauway, jak szybko zwierzta
adaptuj si do zniszcze czynionych przez ludzi i maszyny. Doskonale radziy sobie
w nowych warunkach ycia. Widzielimy rodzin zajcy, ktra odwiedzaa nas
kadego poranka, ebrzc o resztki jedzenia. Dawalimy im kawaki kapusty, ktr
poeray chciwie, bez wzgldu na to, co dziao si dookoa. Potem w podskokach
udaway si w stron
linii rosyjskich, gdzie z pewnoci otrzymyway drugi posiek.
Pod koniec naszego pobytu zebralimy niez menaeri. Oprcz bocianw i zajcy
odwiedzaa nas grupa lisw, ktra wymiataa wszystko wieczorem lub przed
zachodem soca. Jedno z modych ochrzcilimy imieniem Tosza. Byo to
fascynujce stworzenie, cae biae od gowy do ogona. Pewnego dnia May popeni
bd, prbujc je zapa. Zosta mocno ugryziony w nog przez to futrzaste
stworzenie i musia od tej pory zadowoli si patrzeniem z daleka. Zaraz za punktem
cznoci byo gniazdo borsuka. Otwieralimy puszki ze skondensowanym mlekiem i
ustawialimy je przed wejciem do nory, aby zachci zwierzaki do wyjcia. To bya
taka maa rozrywka na bagnach.
A co do Rosjan, to widzielimy ich znacznie mniej ni zwierzt, ale doskonale

wiedzielimy, gdzie si znajduj. Kadej nocy, bez wyjtku, pomidzy godzin 19.00
a 21.00 otwieralimy ogie z modzierzy. Gdy tylko koczylimy, oni odpowiadali
tym samym. To bya cakowicie dentelmeska i przewidywalna zabawa. Nikt nie
naraa si na mier, jeli tylko zachowywa si stosunkowo ostronie. Jedynie kilku
tpych idiotw z 999 sprawiao kopoty. Nalegali, aby nosi stalowe hemy tylko
dlatego, e je im wydano. Pokryte bagienn wilgoci byszczay i migotay w
promieniach soca, stanowic dla wroga zbyt atwy cel, aby spudowa.
Pewnej nocy stalimy z Port na warcie przy wysunitym stanowisku karabinu
maszynowego. Cakowita cisza troch nam ciya i nie bardzo
pocieszaa nas serenada, ktr czasami piewa jaki nieznany ptak w rodku bagna.
Mia ochrypy, gardowy i grobowy gos. Powtarza cay czas trel koczcy si
dwoma dwikami, ktre po pewnym czasie zaczy nam dziaa na nerwy.
* Cholerny ptak * powiedziaem. * Warczy jak osio, ktry ma czkawk.
May i Gregor przyszli w kocu, aby nas zwolni, ale zostalimy z nimi dla
towarzystwa. Powinnimy znowu tu powrci za par godzin, aby ich zmieni, i
ledwie nam si opacao chodzi w t i z powrotem. Porta wysypa koci na zielony
kawaek wenianego materiau i usiedlimy do gry. Byy to wspaniae koci z
prawdziwej koci soniowej inkrustowanej zotem. Porta gwizdn je w kasynie w
Nicei. Rozoylimy sukno na skrzynce amunicji, a pomidzy kadymi dwoma
rzutami May albo Gregor podchodzili do przedpiersia okopu i ostronie sprawdzali,
co robi Rosjanie. Przewanie nic nie robili. Moe ukryci grali w karty. Ptaki na
bagnach kontynuoway piewy, a poza tym noc bya cicha.
Czas mija nam powoli. Bylimy czujni * nawet najmniejszy dwik, nawet pikne
koci nie potrafiy osabi naszej uwagi. Gregor podrapa je troch paznokciami i
chuchn w nie na szczcie. Za kadym razem, gdy jaki ptak otworzy dzib na
bagnach, wzdraga si i mwi: Na lito bosk". Po pewnym czasie Porta straci
zainteresowanie gr. Zacz azi w ciemnociach wok karabinu maszynowego.
Jakby prosi o kopoty, ktre wcale nie chciay si pojawi. W kocu rozdraniony
zacz podrygiwa w cieniu, przygrywajc sobie na fujarce.
Od razu na bagnach odezway si ptasie gosy. Suchalimy tego koncertu z
zachwytem. Rosjanie pewnie te to syszeli, ale nie otwierali ognia.
I wtedy, zupenie niespodziewanie, May pooy palec na ustach i machn
ostrzegawczo rk Porcie. Nie syszaem nic poza ogupiajcym ptasim wiergotem,
ale May mia zwierzcy instynkt i wyczuwa zbliajce si niebezpieczestwo, wic
usiedlimy posusznie i nasuchiwalimy. W kocu dotaro do nas delikatne i odlege
brzczenie silnika samolotu. Porta ponownie podnis do ust fujark.
* Sztukas * powiedzia pogardliwie. May zmarszczy brwi.
* Tak sdzisz?
Zanim Porta zdy co odpowiedzie, nocne niebo rozjaniy olepiajce byski
wiata. Zrobio si jasno jak w dzie, a my stalimy owietleni jak na estradzie.
* Dupa, nie sztukasy! * krzykn Gregor i zanurkowa poniej przedpiersia okopu, a
my zwalilimy si na niego.
Za naszymi plecami otworzyy ogie baterie przeciwlotnicze. Brzczenie narastao i
zmienio si w ryk silnikw nadlatujcych samolotw. Widziaem, jak przelatuj nad
naszymi gowami, fala za fal. Ze sztukasw Porty zrobiy si radzieckie bombowce.

Skoczya si nocna cisza. Zamilky ole ryki dziwnego ptaka, ktre tak nas
denerwoway. Teraz bagna oyy w ulewie bomb, ktre zamieniy je w piec i morze
pomieni.
* Zwiewajmy std, do jasnej cholery! * krzykn Porta.
Tak zrobilimy.
Powietrze wypenione byo fruwajcymi kawakami wszystkiego, co jeszcze przed
chwil znajdowao si na ziemi. Caa trzecia sekcja wyleciaa w kosmos, rozniesiona
bezporednim trafieniem pocisku. Gdzie nie spojrzelimy, tam wida byo
biegajcych i krzyczcych ludzi. Schrony, okopy, punkty dowodzenia, skady
amunicji i magazyny paliw byy rozrywane wrogimi bombami. Gdy tylko przeleciaa
jedna fala bombowcw, sekund pniej pojawia si druga. Nie mielimy nawet
szansy, aby si podnie i zapa oddech. Moglimy jedynie czoga si od jednej
kryjwki do drugiej, prbujc znale bezpieczne schronienie. Gdzie ono byo, tylko
sam Pan Bg wiedzia. Linia naszej obrony zostaa rozerwana na strzpy.
Zaskoczenie byo cakowite. Dopiero po pewnym czasie zdalimy sobie spraw, e
caa sia radzieckiej 4. Armii Lotniczej zostaa skierowana prosto na nas. Wszdzie
wok nas panowao ogromne zniszczenie. Zabici ludzie leeli dosownie stertami.
Oszaleli ze strachu onierze skakali jak rozbrykane zajce; ranni wyli w paraliujcy
nerwy sposb. Przeraeni ludzie kulili si ze strachu. Oficerowie wykrzykiwali jakie
rozkazy, ktrych nie mona byo wykona, bo brakowao samobjcw.
Po nalocie siedmiuset bombowcw dalsze zniszczenia siaa cika artyleria.
Moglimy tylko siedzie w resztkach okopw i czeka, a ta burza przeminie. Bomby
spowodoway, e teren zapad si, a woda z bagien spywaa tam, gdzie chciaa.
Smrd siarki by wszechobecny. Bylimy cali pokryci botem i szlamem bagiennym i
zanosilimy
si takim kaszlem, e a flaki podchodziy nam do garda.
Kiedy bariera ognia przesuna si, wypezlimy jak duchy z innego wiata i ponuro
zbieralimy resztki tego, co ocalao. Drzewa byy popalone i poskrcane w
groteskowe ksztaty. Niedaleko nas staa Pantera przecita na dwie czci. Caa
picioosobowa zaoga bya martwa. Jeden czowiek by przecity dokadnie tak jak
czog. Grupka szeregowcw pod komend sieranta przeszukiwaa pobojowisko, aby
odnale martwych oficerw. Po tym wszystkim miano im sprawi odpowiedni
pogrzeb.
Dano nam tylko krtk chwil na zapanie oddechu. W naszym kierunku ponad
bagnami pyna ta mga i niech Bg pomoe tym gupcom, ktrzy wyrzucili
maski gazowe. ty dym zawiera substancje chemiczne, ktre dosownie zeray
puca, nikt nie mia szansy na przetrwanie bez ochrony.
Sierant Linge prbowa. Jego cierpienia byy tak okropne, e musielimy skrci
jego mki. Od tego dnia nikt z nas nie traci maski gazowej z pola widzenia.
Spoza wirujcych tumanw trujcego gazu dochodziy do nas odgosy aktywnoci
wroga, ktrych nie bylimy w stanie zidentyfikowa. Byy to jakby ruchy oddziaw
zmechanizowanych, pomimo e saperzy wysadzili ju dawno jedyny most spinajcy
brzegi bagien. W kocu dotara do nas informacja z punktu obserwacyjnego, e
tajemnicze odgosy oznaczaj zbliajce si radzieckie czogi.
* Czogi? * spyta Lwe z niedowierzaniem. * Czy oni, do diaba, wyobraaj sobie,

e co mog
tu zdziaa czogami? Przecie nigdy nie przejad nimi przez t brej!
P godziny pniej, gdy opada trujca mga, naprawd zobaczylimy czogi, ktre z
dudnieniem ruszyy z radzieckich pozycji po drugiej stronie bagien. Znowu
rozpocza si wielka kanonada i ponownie spada na nas grad pociskw.
Z niewiar patrzylimy, jak powoli zbliaj si do nas stalowe kolosy, za ktrymi
poday ciasne szeregi piechoty. Po naszej stronie byy tylko zdemoralizowane
strachem niedobitki, ktre dosownie wyy z przeraenia. Wikszo naszych
onierzy widziaa pierwszy raz czogi w akcji * wielkie zielone potwory
wygldajce jak przedpotopowe monstra zapadajce si we wszechobecnym mule.
Jako wsparcie przybya do nas sekcja miotaczy pomieni, a dwiecie metrw dalej
ustawiaa si w popiechu bateria dzia przeciwpancernych. Chopcy nie zdyli
sobie postrzela, bo ich niewykoczone stanowiska bojowe rozjechay gsienicami
ruskie T*34.
* To wariaci! * krzycza Lwe i by to wyraz jego bezsilnej rozpaczy. * Popadli w
szalestwo. Nigdy nie uda im si przejecha przez bagna!
Pierwszy z potworw zanurzy si nosem naprzd w lepkie bagno. Z obu stron
pojazdu chlup*na w gr ciana brzowej mazi i ku naszemu zdziwieniu czog
zacz powoli posuwa si do przodu. Wcale nie ton! Wyglda jak wyadowany
statek towarowy pyncy po gstym morzu. Toczy si i brn z gsienicami
schowanymi pod wod, jednak cay czas par do przodu.
* Co jest? * spyta osupiay Barcelona. * Przecie tam nie ma przejazdu! Most zosta
wysadzony! Tam przecie nie ma drogi!
Legionista zgarbi chude ramiona.
* Najwyraniej zbudowali now przepraw * powiedzia z dziwnym spokojem.
Na pewno przygotowali j wczeniej. Most pywajcy zosta z pewnoci zbudowany
jeszcze przed pandemonium bombardowania. Przez szka lornetek byo wyranie
wida byszczce liny, ktre kotwiy przepraw do pni pobliskich drzew. Caa ta
zabawa musiaa kosztowa ycie wielu ludzi. Ale Rosjanie, podobnie jak nazici, nie
przykadali wagi do wielkoci strat, liczy si tylko cel. A poza tym ludzie byli
najtaszym materiaem.
Kawalkada posuwaa si do przodu, nie zwaajc na narastajce straty. Kilka
czogw zsuno si z wskiego traktu. Przez chwil balansoway na krawdzi, jakby
chciay odzyska utracon rwnowag, po czym z bulgotem znikay w brzowej
wodzie. Cae bagno byo zielone od ab, ktre z gonym rechotem protestoway
przeciwko gwatowi na ich prywatnoci. Smrd benzyny i ropy dociera do nas
ladem zabjczego tego dymu.
Lwe ju wiedzia, co robi. Skierowa do przodu wzmocnion podwjnie sekcj
przeciwpancern, za ktr czapaa gromada rekrutw dwigajca skrzynki z
granatami.
Nasze wysunite pozycje zostay zniszczone przez czoowe T*34 w klasyczny dla
nich sposb. Zanim nasi artylerzyci zdoali odda wicej ni par strzaw, cikie
czogi zmieliy ich ciaa gsienicami na papk. Potem stalowe potwory spo*
kojnie kontynuoway jazd oblepione krwawymi ludzkimi szcztkami. Zostay
zniszczone, nim poczyniy dalsze szkody w naszych szeregach. Przez ca lini

obrony przeszed okrzyk radoci. W krtkim odstpie czasu udao si zniszczy dwa
nastpne czogi, ale przez bagna wci przedzieray si kolejne kolosy. Wyglday jak
rzd hipopotamw w brudnej wodzie.
Czuem, jak bezwiednie dr ze strachu, gdy Porta wbi mi okie pod ebra.
* Co si tak trzsiesz? Dopada ci parali czy co?
Chwil potem przybyli saperzy z minami prze*ciwczogowymi, ktre zaczli
rozmieszcza obok nas. Najblisze czogi byy ledwie dwadziecia metrw od nas.
Czulimy ju swd ich spalin, a rozmoka ziemia drgaa nam pod nogami. Lwe
zacz krzycze, abymy przygotowali si do akcji. Kady z naszych ludzi wybra ju
sobie cel, nie zwaajc na to, e daleko za czogami posuwaa si fala piechoty.
Skulony porucznik trzyma min magnetyczn. Byo to godne podziwu. Jakiekolwiek
mielimy opinie o oficerach, trzeba przyzna, e Lwe by zawsze razem z nami,
nawet w najgorszym gszczu walki. Zawsze zachowywa zimn krew, co wzbudzao
w nas wielki respekt. Ja sam, drc ze strachu, przytuliem si do ziemi i nawet nie
prbowaem udawa bohatera. Wczeniej czy pniej i tak bd musia opuci moje
iluzoryczne schronienie i stan do walki z pidziesicioma tonami sowieckiego
elaza i stali. Ale a do tego momentu staraem si by jak najmniej widoczny. Nie
miaem zudze co do mej odwagi. Ponad naszymi gowami ukazay si stalowe
kolosy. Pociski z ich dzia siay spustoszenie w naszych oddziaach rezerwowych.
Znajdujca si po drugiej stronie bagien sowiecka artyleria zacza wstrzeliwa si w
nasze pozycje, ktre byy tylko pytkimi dokami. Po chwili teren wok nas zacz
zapenia si ludzkimi szcztkami. Cae grudy bagiennego bota wylatyway w
powietrze. Roliny i zwierzta traciy ycie w tej masakrze podobnie jak ludzie.
Lecy obok mnie Barcelona przycign moj uwag i zacz szaleczo
wymachiwa rk w kierunku rosyjskich linii. Ostronie podniosem gow i
zobaczyem, e odziani w zielone mundury Rosjanie wyaniaj si z okopw i
wchodz do bagna, jakby to bya pytka kaua. Byem teraz tak przestraszony, e
przestaem zwraca uwag na ostrza artyleryjski, ktry mg mnie rozerwa na
kawaki. Usiadem na ziemi i po prostu patrzyem. Gdy si im bliej przyjrzaem,
dostrzegem, e raczej lizgali si po wodzie, a nie brodzili. Wygldao na to, e na
nogach maj co w rodzaju rakiet nienych. Za lini piechoty pojawiy si sanie
motorowe wyposaone w karabiny maszynowe. Od czasu, gdy byem onierzem,
jeszcze nigdy czego takiego nie widziaem.
* Ktry kretyn powiedzia, e Rosjanie nie potrafi walczy? * dopytywaem si z
wciekoci, chowajc si ponownie w zagbieniu terenu.
* Adolf * odpar z gorycz Porta. * On we wasnej osobie. Nasz may wujek Adolf,
ktry nic nie wie, bo nigdy nie widzia takiej rzeni.
Porucznik Lwe przekazywa szybko informacje przez telefon polowy.
* Atakuj w sile przynajmniej dywizji. Nie jestem w stanie dugo utrzyma pozycji.
dam posikw!
Po chwili telefon zacz nerwowo brzcze. Widziaem, jak mocno nasz dowdca
zacisn rce na suchawce.
* Powiedziaem ju, e si nie utrzymamy, jeli nie przylecie posikw. Potrzebuj
wsparcia, na mio bosk! Rzucili na nas wszystko, co maj, a ja nie jestem
cholernym cudotwrc! Co powinnimy zrobi? Usi i da si zarn?! To ich

jednak nie zatrzyma! Nawet ich specjalnie nie opni. Potrzebuj ludzi! Wicej ludzi,
i to natychmiast!
Telefon zadzwoni ponownie, tym razem goniej i agresywniej. Syszaem, jak ze
suchawki wydobywa si gniewny wist. Lwe cign brwi i zacisn usta.
* Bardzo dobrze * powiedzia z uraon dum. * Jeli takie s rozkazy!
Rzuci telefonem o ziemi, a Porta odwrci si do mnie i mrugn okiem.
* Czy nie bd wyglda zabawnie z rzdem orderw na piersi? Czuj, e to ostatnia
szansa... mier albo chwaa wanie nadchodzi!
Lwe sta przez moment, zmruy swoje niebieskie oczy i przyglda si
nadcigajcym czogom. Musiay na chwil si zatrzyma, aby poczeka na
podajc za nimi piechot. To wcale nie jest zabawne, gdy czogi musz czeka na
piechot. Porucznik rozemia si krtko i srogo.
* Druga sekcja, uwaga! Przygotowa si do akcji! Jeszcze dwa lata temu uwaano to
za icie bohaterski czyn, gdy czowiek rzuca si do ataku na
czogi. Takie dziaanie zasugiwao na odznaczenie. Ale od tamtego czasu ten sposb
walki tak spowszednia, e nikt na to nie zwraca uwagi. To nie byo samobjstwo,
jak kiedy sdzono, tylko normalne zachowanie na polu walki.
Porucznik i Stary byli pierwszymi, ktrzy weszli do akcji. Kady z nich mia
magnetyczn min przeciwczogow. Stary zanurkowa pod brzuch najbliszego
czogu, za Lwe umieci swj adunek pod wieyczk drugiego. Nastpiy dwa
gwatowne wybuchy. Obydwaj odskoczyli w jedn stron. Porucznik wyldowa w
leju po wybuchu, w ktrym ju siedzia skulony Kleiner z ramionami obejmujcymi
podkurczone kolana i policzkami przyklejonymi do ud. By szary ze strachu, chyba
caa krew odpyna mu do butw. Byo jasne, e nie mia zamiaru uczestniczy w
walce. Lwe rozglda si przez chwil wokoo, dopki jego spojrzenie nie pado na
pancerzownic, ktrej strzelec lea opodal zabity z rozrzuconymi rkami. Porucznik
stukn Kleinera w ebra, aby zwrci na siebie jego uwag.
* Skocz tam * powiedzia * i przynie t rur tutaj.
Kleiner nie reagowa. Lwe niecierpliwie powtrzy rozkaz, ale szeregowiec tylko
zacz si trz. Porucznik spojrza na niego z mieszanin zakopotania i pogardy w
oczach. Chwil pniej przelizgn si do nich May, rozpryskujc fale bota
bagiennego. Rzuci jedno spojrzenie, momentalnie zorientowa si w sytuacji i podj
brutalne, ale efektywne dziaanie, na ktre nie mg pozwoli sobie porucznik Lwe.
* Id i przynie ten ognisty granatnik! * rozkaza. Podnis za kark trzscego si
Kleinera i kopn
go potnie dla nadania rozpdu. Wyskoczy jeszcze za nim i uderzy go w twarz.
Byo to uderzenie, ktre mogo powali konia, ale niespodziewanie przywrcio
Kleinera do ycia. Szeregowiec poczo*ga si po granatnik, chwyci go i przycign
do porucznika. Jakie dwadziecia metrw od nich szaro*zielony T*34 sia
zniszczenie. Porucznik bardzo spokojnie pooy bro na ramieniu. Po sekundzie w
stron radzieckiej masy stali polecia pocisk. Zaoga czogu zauwaya zagroenie i
prbowaa skierowa na naszego dowdc ogie karabinw maszynowych, ten
jednak na szczcie zdy zanurkowa do dziury, nim poleciay w jego stron
pierwsze pociski.
Czekalimy. Potem rozlega si gona eksplozja, a z wieyczki pojazdu wystrzeli ku

niebu czerwony jzor ognia. May, ktry siedzia obok, kopn mnie lekko kocem
buta i powiedzia:
* Wya, dzieciaku, teraz twoja kolej!
Nawet nie wiem, jak w moich rkach znalazy si miny przeciwczogowe. Stary
pokiwa gow w moj stron dla zachty i klepn mnie lekko po plecach. Wydawao
si, e nie mam innego wyjcia, jak tylko wypezn z kryjwki i udawa bohatera.
Dokadnie przede mn ukaza si wielki T*34. Sam Bg tylko wie, skd on si tu
wzi. Nade mn sterczaa duga lufa jego armaty, wskazujca przed siebie jak
kocisty paluch. Nie pozwalajc sobie na mylenie, rzuciem miny koo nasady
wieyczki, zwinem si w kbek i potoczyem w boto.
Podmuch wybuchu wyrzuci mnie w powietrze. Wyldowaem jakie dwadziecia
metrw dalej, tu przed kolejnym rosyjskim czogiem. Przeraony rzuciem ostatni
min na pancerz i odturlaem si z jego drogi z gow schowan w ramiona. Nic si
nie stao, bo zapomniaem odbezpieczy adunek. Czog przejecha, a ja patrzyem
bezradnie, jak rozjeda jedno z naszych nielicznych dziaek przeciwpancernych.
Miaem tylko karabinek automatyczny i kilka rcznych granatw, a tym si nie da
zaatakowa T*34.
Po chwili uciekem do sporej dziury w ziemi wypenionej mulist wod. Jej
powierzchni pokrywaa cienka warstwa oleju. Niedaleko leao czyje ciao w
kauy ciemnej krwi. Powietrze wypenione byo czarnym dymem i smrodem
kordy*tu, ktry powodowa kaszel a do wymiotw. Nagle jak spod ziemi pojawi si
May i zacz przepywa pomidzy radzieckimi czogami. Rzuci si w stron
jednego z nich, wskoczy na wieyczk i zacz wali we waz piciami, a w
otworze pojawia si gowa w skrzanym hemofonie. May wcisn j z powrotem, a
za ni wrzuci do rodka odbezpieczony granat i zatrzasn klap. Zeskoczy na
ziemi i czeka na efekt. Rozlega si przytumiona eksplozja, czog zadra i
zatrzyma si. May podnis si z ziemi z dwiema minami prze*ciwczogowymi w
doniach. Twarz mia pokryt olejem i krwi. Wykrzywi usta, ukazujc rzd ostrych
biaych zbw jak drapienik, i wrzuci min pod pierwszy z nadjedajcych
czogw. Wybuch podrzuci wz bojowy do gry, a Maego przewrci na plecy. W
trakcie lotu drugi adunek
wylecia mu z rki. Dlatego musia szybko schowa si w rowie. Zaoga jednego z
radzieckich czogw zauwaya go, wic pojazd ruszy czujnie w kierunku naszego
towarzysza. Patrzyem z zamulonej dziury, jak stalowy kolos wjecha gsienic na
zagubion min i pod wpywem wybuchu dosownie rozpad si na kawaki. Pyty
pancerne zapady si, a pokrywy wazw wystrzeliy w gr jak korki od szampana.
Tylko jeden Rosjanin wyszed z tego cao. Przypadkowo wyldowa obok Maego.
Dwaj wrogowie przygldali si sobie przez chwil.
May pierwszy doszed do siebie. Wcisn w brzuch Rosjanina luf pistoletu
maszynowego i zmusi go, aby uklk. Wydawao si, e Rosjanin spodziewa si, i
nadesza jego ostatnia chwila. Rosjanie nie brali jecw i nie byo powodw, aby
Niemcy zachowywali si inaczej. Rusek podnis rce i ze swojej kryjwki mogem
obserwowa, jak zacz papla, e nie jest komunist ani stalinist, a walczy tylko
dlatego, e go do tego zmusili. Nie ma adnych pretensji do Niemcw, a nawet ich
kocha. Niemcy s jego przyjacimi, a nawet...

* Dobra, dobra, przymknij si * warkn May. * Ja to samo mog ci powiedzie,


towarzyszu. Ty nie jeste komunist, a ja nazist. Ja kocham Rosjan, a ty Niemcw,
wic dlaczego nie mamy zosta przyjacimi?
Zrcznie zanurzy rce w kieszeni niedoszego komunisty i wycign z niej
rewolwer.
Potem wskaza lufpeemu na dno okopu.
* Na kolana. Pogadamy sobie chwil i upewnisz si wtedy, e jeste bezpieczny.
Rusek posusznie wykona polecenie. May sprawnie obszuka go od gry do dou.
N saperski zosta przez niego odrzucony z pogard. Tylko wycignity wczeniej
nagan by wartociowym upem. Potem poklepa przyjacielsko jeca po plecach i
powiedzia:
* W porzdku. To wszystko, moesz wsta.
Stali przez chwil obok siebie, nasuchujc odgosw toczcej si bitwy. Rosjanin by
wyranie zaskoczony postaw Maego. Jaki T*34 przejecha tak blisko nich, e
prawie ich przewrci. Musieli znowu schowa si w okopie. Ukazali si ponownie
par minut pniej. Rosjanin sta i mia si, ywioowo gestykulujc, a May opuci
do ziemi pistolet maszynowy. Po chwili z rosyjskiej torby wychyn kawaek chleba i
poe soniny wsparte butelk wdki. Obaj stali w okopie i wymieniali uprzejmoci.
Usta miaem pene paskudnej bagiennej wody, wic zaczem czoga si w ich
kierunku. Jednak za duo si dziao na kawaku ziemi oddzielajcym mnie od nich,
wic musiaem wycofa si do swojego doka i przygryzaem z godu wasne
paznokcie.
Kilka minut pniej skoczyli biesiad i zaczli oglda zdjcia. Rosjanin pokazywa
prawdopodobnie zdjcia matki albo narzeczonej, natomiast fotki Maego byy prawie
na pewno obsceniczne.
Zmczony przeduajcym si siedzeniem w przymusowym ukryciu ostronie
wyszedem na powierzchni terenu. Granaty latay nadal we wszystkich kierunkach.
Nasza artyleria wreszcie wstrzelaa si w cele i postawia zabjcz barier ogniow.
Zobaczyem zaog trafionego radzieckiego czogu, ktra wyskakiwaa z wozu jak
ponce
pochodnie. Spadali na ziemi z okropnym krzykiem. Niedaleko mnie lea radziecki
pukownik z urwanymi w kolanach nogami. Co chwila wzywa rozpaczliwie
sanitariuszy z noszami. Po minucie po jego ciele przejecha czog i zamieni je w
krwaw papk. Pozostaa po nim mieszanina misa i poamanych koci. Ten sam
czog zmierza dokadnie w to miejsce, gdzie schowali si May i Rosjanin.
Krzyknem do nich, aby zwiewali. May podnis pistolet maszynowy i skierowa go
w stron nadjedajcego potwora. Rosjanin zamar z przeraenia. May dar si, aby
ucieka z drogi czogu, jednak jego kompan pokrci tylko gow i skuli si na dnie
okopu. Przypuszczam, e pierwszy raz widzia czog z tej perspektywy i to go
przerazio. Popeni elementarny bd, sdzc, e na dnie okopu bdzie
bezpieczniejszy ni na zewntrz. May wyranie nie chcia pozostawi go losowi,
wic zapa czogist za rami i prbowa go odcign. Zbliajcy si czog by
dosownie nad nimi, wic May odskoczy na bok, kolos min go o centymetry.
Rosjanin wreszcie zda sobie spraw, e grozi mu zmiadenie, gdy znajdzie si pod
pojazdem. Byo ju jednak za pno, cho prbowa w ostatniej chwili wdrapa si

na przedpiersie okopu. Straci skrzany hemofon, a jego jasne wosy rozwia wiatr. Z
przeraenia szeroko otworzy oczy i rozoy rce w niemym protecie. Jego rodacy
w czogu chyba go nie zauwayli. A nawet gdyby tak byo, wtpi, aby zmienili
kierunek jazdy. Jecha*li prosto na szczyt niewielkiego pagrka, za ktrym stao nasze
dziako przeciwpancerne. Kazano im naciera bez wzgldu na straty, wic nie mogli
traci
czasu na omijanie zabitych i rannych lecych na ich drodze.
May stan wyprostowany pord fruwajcych w powietrzu ludzkich szcztkw i
wymachiwa gronie pici odjedajcemu czogowi. Krzyczaem do niego z
odlegoci czterdziestu metrw, jakie nas dzieliy. Wreszcie odwrci si w moj
stron. Nawet z daleka widziaem, e jest nielicho rozsierdzony. Nie zwaajc na
wasne bezpieczestwo, rzuca, czym popadnie, w stron Rosjan. Sta wyzywajco
wyprostowany wrd wybuchajcych pociskw. Postawi przypadkowo nog na
wycignitym ramieniu lecego na ziemi niemieckiego kapitana, ktry mia w
brzuchu dziur wielkoci grejpfruta. Ranny chwyci lekko Maego za ydk, a ten,
mylc, e ma do czynienia z wrogiem, wpakowa mu p magazynku w gow. Za
pno zda sobie spraw z tego, co zrobi. Sta przez moment nieruchomo, potem
wzruszy z rezygnacj ramionami i pody w moj stron. Oficer i tak by
prawdopodobnie zmar albo, co gorsza, dostaby si w rce Rosjan. Jakby nie patrze,
to bya wojna i nie byo czasu na sentymenty.
May wyldowa obok mnie, wzniecajc fontann botnistej wody.
* Co si stao z twoimi butami? * spyta.
Po raz pierwszy spojrzaem na moje nogi i zobaczyem, e prawy but jest w
strzpach. Musia zosta rozerwany podczas ktrej eksplozji. Nie zauwayem tego
wczeniej, a teraz przykuo to moj uwag. Przez serce przelecia mi skurcz alu *
gdzie ja znajd takie buty. Dopiero teraz zdaem sobie spraw, jak bardzo cierpi.
Zzibnity, mo*
kry, godny, a do tego ranny w nog i pozbawiony buta.
* Krwawi * powiedziaem gosem penym dziecinnego strachu. * Patrz, leci mi
krew! Noga mi krwawi!
Musiaem zerwa resztki buta i strzpy skarpety, ktra przykleia si do wieej rany.
* Nie mog i w tym stanie * powiedziaem paczliwie. * Jak mona i na bosaka
po takim terenie! Jak mam to zrobi?
May wojowniczo zbliy swoj twarz do mojej.
* Przesta biadoli! * warkn. * Zamknij si albo ci zaknebluj.
Zaczem jcze pod nosem i masowa rann nog rkami. May patrzy na mnie z
mieszanin nienawici i pogardy. Nagle wyskoczy z dou i pobieg gdzie.
Mylaem, e mnie zostawi na pastw losu. Jednak po paru sekundach powrci.
* Zobacz * powiedzia * to powinien by twj rozmiar.
Rzuci w moim kierunku par butw. Takich piknych jeszcze nie widziaem. Jasno
cytrynowa, mikka skra i solidne podeszwy, a do tego prawie nowe. Patrzyem na
nie z zaciekawieniem i zachwytem.
* cignem je z ruskiego oficera * zakomunikowa beztrosko. * Sdz, e powinny
by na ciebie dobre.
Zdjem resztki starych butw, porzdnie ju zniszczonych, i zaoyem nowe.

Umiech bogiej radoci zagoci mi na twarzy, wyszczerzyem zby z zadowolenia.


Jezu, chyba na nogach miaem abdzi puch. Zabawne, przemkno mi przez gow,
raptem par
lat temu, na pocztku tego wariactwa, walczylimy z armi rosyjskich obdartusw i
biedakw, a teraz sami si nimi stalimy. Nasze mundury, ba, cay ekwipunek by w
strzpach. Teraz, aby niemiecki onierz mg mie porzdne buty, musia je zabra
martwemu radzieckiemu oficerowi. To oznaczao, e koniec wojny jest coraz bliej.
Obok nas przesza kolejna fala radzieckich czogw i piechoty. Ponownie musielimy
skry si na par minut w naszej dziurze i trzyma gowy ponad powierzchni
brudnej wody, aby si nie utopi.
Byo ju pno po poudniu, gdy ruszylimy w stron naszych linii obronnych.
Radziecki atak nie powid si, ale bitwa przyniosa obydwu stronom ogromne straty.
Cay teren pokryty by ciaami zabitych i umierajcych, po ktrych chodziy
spokojnie wielkie zielone muchy bagienne, sycc si ludzkim misem i krwi. Muchy
i szczury zawsze korzystay na takiej rzezi.
Siedzielimy, obserwujc je, unieruchomieni przez widok, ktry wietnie znalimy z
przeszoci. Porta puci w obieg kamienny flakon peen jakiej cieczy, ktrej smak
mg wywoa wymioty. Barcelona sprbowa pierwszy i natychmiast rzucio go na
plecy. Trzyma si za gardo i prbowa zapa oddech. Obserwowalimy go z
zainteresowaniem, ciekawi, czy przeyje. Porta ju wczeniej wchon porcj tej
mikstury, ale byo oglnie wiadomo, e ma strusi odek, a jego ukad trawienny
mg przyjmowa cyjanek i kwas pruski tak samo atwo jak buki z masem.
* Jezu, co to jest? * wykrztusi Barcelona, ktremu strumienie ez pyny po
policzkach. * Co to, do cholery, jest? Szczyny jakiej mierdzcej wszy?
Porta umiechn si zoliwie.
* Zacier z ziemniakw na bimber. To wszystko. Podnis kamienny dzban do ust i
pocign
spory yk, za Barcelona rozpi konierzyk i zacz masowa obolae od kaszlu
minie karku.
* Bardziej przypomina smak gnijcego misa * powiedzia kwano.
* Moliwe * powiedzia Porta, ocierajc z zadowoleniem usta. * Czy kto jeszcze
chce pocign?
W trakcie nocy przybyy posiki. Bya to brygada strzelcw SS. Jej czonkowie mieli
naszyte patki z Union Jackiem. ledzilimy ich z niekamanym zdziwieniem, a gdy
jeszcze usyszelimy, e midzy sob mwi po angielsku, ledwie moglimy
uwierzy wasnym uszom. Brytyjscy onierze w SS? Czyby Churchill i Hitler
podpisali jaki pakt? Jaki nowy sojusz? Wsplny front walki przeciwko Rosjanom?
* To musi by jaki cholerny art! * brytyjski Oberscharfuhrer ze strzech rudych
wosw na gowie splun pogardliwie. * Te dupki w Londynie cay czas myl, e
mog z jednej strony dziaa w rkawiczkach z komunistami, a z drugiej strony ich
zdradza. Oni cigle myl, e w tym ogrdku jest wszystko jasnoczerwone albo
rowe? Wkrtce odkryj, e na tak zabaw jest ju za pno!
Potem znowu splun.
Suchalimy go w ciszy, dziwic si jego akcentowi.
* Macie jakie obiekcje? * spyta chodno.

* Nie, skd * zapewni go Legionista. * Dla nas to wszystko jedno, czy jeste bratem
krwi krla Anglii, czy tawym kozojebem z Mongolii Zewntrznej. Prawie
zupenie nas to nie interesuje.
Facet zacz zrzdzi.
* Jestemy ochotnikami. Wszyscy jestemy ochotnikami.
Ewidentnie nie mia ochoty na dalsz rozmow. Jednak stojcy obok niego kompan,
may Unter*scharfuhrer, by bardziej rozmowny.
* Jedzili po wszystkich oflagach i stalagach, rekrutujc ludzi. Ja byem w Stalagu
VIII. Wzili mnie do niewoli po Dunkierce.
* I z miejsca stae si ochotnikiem? * spytaem z niedowierzaniem.
* No c * Anglik wzruszy ramionami. * Wtedy sdziem, e jeli sprawy tak si
maj jak na pocztku wojny, to lepiej jest walczy, ni siedzie bezczynnie na tyku
w obozie przez reszt wojny.
Patrzy na nas wyzywajco. Legionista pokiwa gow bardziej z poaowaniem ni z
wyrzutem.
* No, a co potem? Facet zawaha si.
* Potem?
* Tak, wanie * powiedzia Legionista. * Potem... Gdy wojna bdzie zmierza do
koca. Gdy jedni przestan rozstrzeliwa, a zaczn drudzy. Gdy wyapi zbrodniarzy
wojennych, zdrajcw, kolaborantw i spekulantw... Co wtedy?
Anglik lekko przygryz usta. Reszta jego kumpli udawaa, e nie syszy naszej
rozmowy. Tylko rudowosy esesman wydawa si mie gotow odpowied.
* Nic si nie stanie * powiedzia krtko. * Nadal bdzie potrzeba ludzi, ktrzy umiej
walczy. Jeli nie bd potrzebowali ich nazici, to znajd si komunici... Rok albo
dwa lata obozu to najgorsze, co moe nas spotka. Potem bdziemy chodzi z
sierpem i motem z czerwonymi, a oni nie bd chtni, aby pozby si nas zbyt
szybko.
Stary podnis tylko brwi ze zdziwienia.
* Mwisz jak optymista * mrukn. * Spodziewasz si, e wczeniej wpadniecie w
apy Rosjan?
* Dobra! A jeli nie, to co? Wtedy powiemy, e Szwaby zmusiy nas do walki. Kto to
moe sprawdzi?
Stary umiechn si ze smutkiem. Wydawao si nieprawdopodobne, aby po takiej
wojnie kto jeszcze by tak naiwny.
* Jeszcze zobaczysz. Jeszcze zobaczysz... Pozbieralimy si i pozostawilimy
brytyjskich
ochotnikw samych * musielimy wrci na nasze pozycje w okopach. Stary
nastawi uszy w kierunku radzieckich stanowisk i opady mu ze smutkiem kciki ust.
* Id kopoty * powiedzia. * Nie jest dobrze. Stalimy i nasuchiwalimy odgosw
rosyjskiej
aktywnoci dochodzcej z ich okopw i wiedzielimy, e nasz dowdca ma racj.
Zawsze wyczuwa, kiedy nadciga burza. Czu to w kociach, a my akceptowalimy
jego zdanie bez adnych pyta.
* Ale to nie bdzie tak zaraz * stwierdzi * wic moemy zagra partyjk albo dwie.
Porta skombinowa skrzynk jako blat do gry i zasiedlimy do niemiertelnej gry w

oczko. Len*zing, komunista, by z nami. Zdoa przej przez


kilka piekie, ktre wreszcie doprowadziy go do Sennelager. By bardzo
zahartowany po tych przejciach. Moe nie by onierzem, ale na pewno by
mczyzn * trudno go byo pomyli z szesnastolat*kiem. Obecnie by amunicyjnym
przy karabinie maszynowym Porty.
* No wic * powiedzia Stary, puszczajc w obieg paczk papierosw * bye
studentem medycyny, prawda?
Lenzing pochyli lekko gow, potakujc. Porta odwrci si w jego stron, bo jak
zawsze chcia zna wszystkie szczegy.
* A kroie ludzi i robie im baagan w brzuchach? * spyta.
Lenzing tylko lekko si umiechn.
* Tak daleko nie zaszedem. Aresztowali mnie, zanim skoczyem studia.
* No wanie * stwierdzi krtko Gregor. * Z takim typem studentw zawsze s
kopoty. Cigle maj co do powiedzenia na kady temat. Dokd to prowadzi? Co?
Dlaczego nie moesz si zamkn i robi, co do ciebie naley, jak reszta z nas?
Lenzing wzruszy obojtnie ramionami.
* Prawdopodobnie masz racj.
* Nigdy nie otwieraj gby, dopki do ciebie nie gadaj * powiedzia Porta, ktry by
zawsze pierwszy do gadania. * Taka jest moja rada, kolego.
* Ale jest jeszcze co wicej * wtrci powanie May. * Jeli chcesz utrzyma gow
na karku, musisz pozna zasady gry. Nie chodzi tylko o to, kiedy powiedzie tak
jest" lub nie". Najwaniejsze jest, aby nigdy nie mwi wszystkiego, co wiesz.
Rozumiesz?
Popuka palcem wskazujcym w skro.
* Cokolwiek bdziesz robi * powiedzia * nie pozwl im podejrzewa, e masz w
mzgu co wicej ni trociny. We przykad ze mnie.
Podnis z kupki na skrzynce dwie karty i policzy na palcach liczb oczek.
* Spjrz na mnie. Jak sdzisz, dlaczego udao mi si przetrwa tak dugo?
* Nie mam bladego pojcia * odpar Lenzing.
* Nie? * spyta May. * No dobra, to ci powiem. Udaj tpaka, rozumiesz? Udaj
idiot... Jestem takim, co nie wie, co si wok dzieje. Jasne?
* Jasne * powiedzia powanie Lenzing.
May dokupi trzeci kart od krupiera i ponownie przeliczy co na palcach. Potem
umiechn si agodnie do studenta.
* Wiesz co? * powiedzia. * Jeden sprytny cyklista powiedzia mojemu oficerowi, e
niewiele mi brakuje, aby by uznanym za zupenego barana. Powiedzia wrcz, e
jestem kompletnym kretynem. Mia na myli, e nie mam mzgu. Ale ty, student,
niemale doktor, nie bdziesz wcale szczliwy, jeli tak ci oceni. Nie bdziesz tak
mdry, eby pokaza im, e masz dwie lewe rce. Sprbuj pokaza im, e nie jeste
wcale taki mdry. Id i krzycz o tym... Ja cay czas prowadz wasn gr. Robi to od
samego pocztku. Moesz zapyta kadego, kto mnie zna, i wszyscy powiedz ci to
samo. A rezultat jest taki...
May wyoy na st wygrywajce karty.
* e nikt mi nie robi problemw. Mwi, co chc, i robi, co chc, i nikt nie zawraca
sobie mn gowy, bo wszyscy wiedz, e jestem gupi.

* Wszystko piknie * przerwa mu Porta. * Ale nam nie jest atwo dziaa tak jak ty.
Bo wikszo z nas nie ma twojej wspaniaej zalety.
* A c to za zaleta? * spyta z zainteresowaniem May.
* Wielka pusta przestrze tam, gdzie inni maj mzgi * powiedzia Porta z
umiechem.
Przez cay nastpny dzie pada deszcz. By wszdzie, nie byo przed nim ucieczki.
Zaczynaa nam rdzewie bro, skrzane paski pcznie, a buty zaczynay si
rozpada lub uwiera. Nasza skra wygldaa jak po wyjciu z kpieli * bya caa
pomarszczona. Co gorsza, przyszy rozkazy zmiany pozycji. Blunic i klnc,
zbieralimy nasz ndzny ekwipunek i, brodzc w lepkim mule, ruszylimy jednym
rzdem za porucznikiem Lwe. Postronki plecakw ciy nasze ramiona jak brzytwy.
Goe nogi w przeciekajcych butach byy coraz mocniej poocierane lub pokryte
pcherzami. Nasz porucznik idcy na czele kolumny mia na sobie rosyjsk kurtk
mundurow cignit z zabitego majora, na ktrej widniay wrogie odznaki i baretki.
Jednak nikt nie zwraca uwagi na takie detale.
May nis trjnon podstaw karabinu maszynowego i, patrzc na niego, mona
byo odnie wraenie, e taplanie si w bocie sprawia mu rado. Za nim szed
Helmuth, ktry walczy z czterema skrzynkami amunicji. Przeklina wszystko, co mu
tylko lina na jzyk przyniosa: deszcz, boto, Rosjan, Himmlera, Gringa,
Goebbelsa, cholernych Brytyjczykw, cholernych Jankesw i od nowa deszcz, boto,
Rosjan, Himmlera, Hitlera...
* Jaki dzi dzie? * spyta niespodziewanie Heide.
To pytanie wywoao nag przerw w zorzeczeniach Helmutha, jednak po chwili
zacz znowu.
* Cholerni ruscy, brudne bkarty, zboczone peday, te Amerykany to te...
* Pytaem, jaki dzi dzie! * warkn gronie Julius.
* Drugi sierpnia * powiedzia uraony Helmuth. * Cholerni ruscy, pieprzeni
Amerykanie i ta caa banda fajfusw...
* Dlaczego pytasz? * spytaem. * Co za rnica, czy jest dzisiaj drugi sierpnia, czy
drugi jakiego innego gwnianego miesica?
* Wielka * powiedzia chodno Heide. * Co za szkoda, e nie zwracacie wicej uwagi
na to, co mwi nasz Fuhrer.
Helmuth zatrzyma si gwatownie i przesta mrucze.
* Dlaczego? Co on takiego powiedzia?
* e w cigu trzech miesicy * informowa nas Julius * wojna bdzie skoczona.
Nasz Wdz obieca, e przed witami Boego Narodzenia wszyscy onierze bd w
domu.
Ze wszystkich stron rozlegy si miechy i kpiny.
* Jeli to jest prawda * kpi Porta * to ja mam w tyku wdzonego ledzia.
Ponura cisza zapadaa stopniowo, gdy maszerowalimy dalej w strugach deszczu.
Nawet Helmuth przerwa swoj gadanin, Porcie te si nie chciao mwi.
Moje nowe te buty byy oblepione botem, a mokry mundur przyklei si do ciaa.
Ziemia pod
stopami cay czas draa, gdy w oddali wybuchay pociski. Wydawao si, e nikt nie
wie, dokd zmierzamy i po co. Panowaa opinia, e maszerujemy dla samego

maszerowania, bo nie byo dla nas nic lepszego do roboty.


Dotarlimy do kpy na bagnach i brodzilimy wok niej po kolana w bocie. Ciko
wsadzao si stopy w takie boto, a jeszcze trudniej * wycigao. Ludzie wzdychali i
chrzkali, gdy musieli wysoko podnosi nogi, podczas gdy zamykajce si dziury w
bocie mlaskay i gulgotay, gdy z ca moc wycigalimy nogi. Omielam si
stwierdzi, e bardziej przypominalimy stado soni taplajcych si w bocie ni puk
piechoty w trakcie marszu.
Od czasu do czasu, gdy Lwe pozwala nam litociwie odetchn, siadalimy na
naszych pakunkach i wpatrywalimy si w padajcy deszcz z bezmylnym wyrazem
twarzy. Prawdopodobnie doszlimy do takiego etapu, e mylenie byo zbyt duym
wysikiem. Przez wikszo czasu maszerowaem z zamknitymi oczami. Wymyli
to Legionista. Stawiasz nogi automatycznie do przodu, krok po kroku, jak juczny
ko, idc za czowiekiem przed tob. Jeli on si zatrzymuje, ty te. Jeli wchodzi na
pole minowe, to ty za nim. Jeli chwyci si przynajmniej kilkanacie krtkich
drzemek w trakcie marszu, mona w ten sposb maszerowa bez snu przez dwa dni.
Porucznik Stegel, idcy w poowie kolumny, koysa si jak pijak, lizgajc si,
potykajc i koyszc w przd i w ty. Od czterech dni mia wysok gorczk, ale nie
uznano go za chorego. By za krtko na linii frontu, aby przyznano mu luksus ka
szpitalnego. Innymi sowy, nie wierzyli w jego gorczk. Byo oczywiste nawet dla
najbardziej stronniczego obserwatora, e Stegel by w powanym stanie, ale musia
najpierw upa i umrze, aby przekona zwierzchnikw, e jest naprawd chory.
Nagle usyszaem trzask i otworzyem oczy. Zobaczyem, e chory oficer zary w
boto, gubic karabin i hem. Natychmiast podbieg sierant, starajc si go podnie.
Stan na nogi, co bekota bez adu i skadu. Wida byo, e nawet przy wsparciu
innych i bez ekwipunku nie jest w stanie doj zbyt daleko.
Stary maszerowa w ciszy bez adnej skargi obok Legionisty, na czele drugiej sekcji.
Pomimo deszczu Legionista szed z nieodcznym cygarem w ustach.
Gdzie ponad nami rozlego si brzczenie silnikw samolotowych. Podnielimy
gowy i wpatrywalimy si w niebo, ale deszcz zasania wszystko i widzielimy
tylko szar mg oraz czulimy przyczajony za nami strach. Brzczenie powoli
zmieniao si w narastajcy huk, ktry prawie nas ogusza. Widzielimy na niebie
tylko czarne widma.
* Burza idzie czy co? * odezwa si Fischer tonem kaznodziei.
* Ta burza to chyba w moim tyku * zaskrzecza Heide i zanurkowa do najbliszego
rowu, szukajc schronienia.
May popchn pastora Fischera tak mocno, e ten wylecia w powietrze. Barcelona i
ja wyldowalimy w rowie zaraz za Heidem. Par sekund pniej wybuchy bomb
zaczy rozrywa ziemi na kawaki. Syszaem, jak porucznik Lwe krzyczy do
wszystkich, aby si kryli. Zauwayem, jak dugi jzor pomieni rozrywa ziemi i
zostawia gbok, wypalon bruzd. Przycisnem twarz do ziemi, a uszy zatkaem
domi, aby osabi huk eksplozji. Bomby byy skierowane gwnie w wiosk, ktra
znajdowaa si jaki kilometr przed nami. Przysiek zosta zmieciony z powierzchni
ziemi, a droga, po ktrej maszerowalimy, bya teraz tylko ciek przez postrzpione
ruiny.
Lwe podnis si ostronie z ziemi i pomacha rk, abymy podali za nim.

Znowu ustawilimy si w szeregu i ruszylimy za porucznikiem, omijajc leje po


bombach. Zabici i ranni zostali tam, gdzie upadli.
* Taka jest wojna * powiedzia pogardliwie Legionista i wzruszy ramionami.
Potem zapali kolejnego papierosa i przyklei go do ust.
* Zawsze tak wyglda * doda.
Rosjanie mieli system, ktry polega na tym, e po kadej bitwie wysyali do rodzin
pocztwki z jednym tylko wyrazem: zaginiony. Nigdy w doniesieniach z linii frontu
nie pojawiali si zabici lub wzici do niewoli, tylko zaginieni. Bya wojna i dziki
temu prostemu zabiegowi starali si podtrzyma morale.
Noc okrya nas wreszcie czarnym, ochronnym parasolem, poczulimy si wic troch
bezpieczniej. Deszcz pada cay czas. Porucznik Lwe zatrzyma rozcignit
kolumn. Sztywni i obolali zaczlimy okopywa si na skraju lasu. Na szczcie
ziemia bya mikka i torfiasta, wic ta czynno nie sprawiaa nam wikszego
kopotu. W trakcie kopania
Gregor zacz po raz kolejny opowiada Lenzingowi o zaletach trzymania jzyka za
zbami i nieufania sowom przeoonych. To bya jego obsesja.
* To wszystko to tylko pieprzenie * mwi Gregor, przerzucajc ponad ramieniem
zawarto opatki saperskiej. * To samo gwno wciskali ci, mwic, e Rosja to
idealne pastwo. No wiesz, komunizm i ta caa reszta. Zwizki zawodowe i
zadowoleni towarzysze i tak dalej. To tylko kupa gwna. Jaka chora fantazja.
Przerwa na chwil kopanie i podrapa si po plecach.
* Jak mylisz, kim lepiej by * nazist czy komunist? Zapomnij o tym, kolego!
Nazizm, komunizm, faszyzm, co to, do diaba, jest? Jak si nad tym pochyli, to
zobaczysz wszdzie ten sam syf!
* Jak rozumiem * powiedzia ostronie Lenzing * nawet nie mylae o tym, czy
jeste komunist, tak samo jak nie obchodzi ci obecny reim w Niemczech?
* Nie obchodz mnie adne reimy * powiedzia Gregor, wbijajc opatk w ziemi.
* Jedyne, o co prosz, to aby pozwolili mi spokojnie pracowa. Teraz mamy t
cholern wojn i sdz, e powinnimy przesta pcha w ni paluchy i skoczy t
rozrb tak szybko, jak to moliwe. Nie wiem, ktra strona wygra, ale dla mnie to si
skoczy dopiero wtedy, gdy wrc do cywila i zaczn normalnie pracowa. I tylko o
to prosz.
* A co robie * spyta Lenzing * zanim zacza si wojna?
* Ja? * odpar Gregor. * Pracowaem przy przeprowadzkach. To nie bya za robota.
Bogate dupki
daway za przeniesienie paru mebli cakiem spore napiwki. To bya naprawd fajna
praca.
* No to masz czego aowa * powiedzia Len*zing.
* I tu masz racj * przyzna Gregor.
* I nigdy ci nie przeszkadzao * spyta po chwili Lenzing * e musisz wykonywa
tak prac? Przenoszenie mebli dla ludzi, ktrzy tylko potrafi na nich siedzie i
rozdawa sute napiwki za to, co dla nich robisz?
* Jeli chcieli wyrzuca pienidze * odpar Gregor * to dlaczego miaem si skary?
* A nie mylisz, e jest co zego w tym * naciska Lenzing * i s ludzie, ktrzy
rozrzucaj pienidze naokoo, a inni nie maj gdzie mieszka i co je?

Gregor podejrzliwie zgarbi ramiona.


* Takie wanie jest ycie, prawda? Tak krci si wiat! Jedni maj, a drudzy nie!
* A nie uwaasz, e to niesprawiedliwe? Nie wolaby systemu, ktry by
sprawiedliwiej rozdziela bogactwo?
* Jezu, umr ze miechu * powiedzia Gregor. * Kto chce wiata, w ktrym wszystko
jest rwne? Kady dla siebie, tak bym wola!
Lenzing powoli pokrci gow. Gregor by dla niego jednym z tych, ktrym wyprano
mzg, zanim si urodzili. Musia chocia troch zmieni jego podejcie do wiata.
Gregor ju mia otworzy usta, aby rzuci co cierpkiego na temat socjalizmu, gdy
nadbieg Stary i zakoczy ca dyskusj.
* Jeste potrzebny z tyu * powiedzia, lekko popychajc naszego kumpla. * Zobacz,
wkrada si panika.
* A gdzie jej nie ma? * spyta zdegustowany Gregor, odrzuci opat i ruszy za
Starym. * Co tym razem?
* Rozpoznanie poza liniami wroga i nie narzekaj na mnie, bo to nie mj pomys.
Wskoczyli do schronu, w ktrym Porta wanie rozstawia nowiutkie ko polowe.
Oczy Gregora rozbysy podejrzliwie.
* Skd to masz?
* Znalazem * powiedzia Porta.
To prawda, Porta by geniuszem w takich sprawach. By to facet, ktry zawsze
potyka si o skrzynk szampana, gdy umiera z pragnienia gdzie na pustyni w
Arizonie. Potrafi znale porzucone ko polowe w samym rodku niczego.
Stary zgi nogi i usiad ostronie na skraju znaleziska Porty.
* Suchajcie! Bdzie tak: Porta, May, Legionista, Gregor i Sven pjd ze mn. Jak
tylko...
* Pierdol! * Porta usiad wcieky na ku. * Czy kady myli, e jestemy
jedynymi onierzami na tej zasranej wojnie?
Kopn ze zoci lecy na ziemi bezpaski hem, a my przyczylimy si zaraz do
chru sprzeciwu.
* Wanie, dlaczego cigle my? Zawsze wszystko na nas!
* Dlaczego cho raz nie pjdzie kto inny?
* Niech kto cho raz zrobi czarn robot za nas! Stary podnis rce do gry,
starajc si nas uciszy.
* Jki i krzyki na nic si nie zdadz * powiedzia. * Rozkaz to rozkaz i wiecie o tym
tak samo dobrze jak ja! Gdzie jest May?
* Poszed do domu * warkn Porta. * Powiedzia, e wojna ju go wicej nie bawi.
Zapa pierwszy pocig do Berlina i powiedzia, abym was poegna.
Stary skrzywi si i pokrci zdenerwowany gow.
* Sven, id i znajd go. I niech ci to nie zabierze caej nocy!
Znalazem Maego, jak gra w koci z trzema szeregowcami z 4. Kompanii.
Gocie wygldali jak po wybuchu * jeden z nich mia zaklejone oko, a drugi rce
owinite bandaem. May zareagowa na wiadomo bardzo nieprzyjemnie, jednak
udao mi si oderwa go od gry. Kroczy obok mnie w stron schronu i krzycza
wyzywajco przez ca drog, pomimo rozkazu zachowania ciszy.
* Zobacz! * krzycza, gdy stan twarz w twarz ze Starym. * Nie mog swobodnie

i za linie wroga, i to jeszcze w nocy. le si czuj, jestem chory, czowieku, nie


wiem, czy zdajesz sobie z tego spraw. Bol mnie plecy, trzs mi si nogi. W gowie
mam trociny. Bol mnie koci. Myl, e mam gryp.
* Nie obchodzi mnie to, nawet jakby mia galopujce suchoty * odgryz si Stary. *
Nie interesuje mnie, co ci dolega. Wydano ci rozkaz i masz go, do cholery, wykona,
cho by mia sra przez ca drog!
Po chwili zwrci si do reszty ludzi zgromadzonych w schronie.
* A teraz zamknijcie si i suchajcie! Podaj haso i odzew: drewniane nogi i para
znoszonych butw.
* Drewniane nogi i para znoszonych butw? * spytaem.
Stary spojrza na mnie.
* Tak wanie powiedziaem, czy nie? Oguche czy co?
Otworzy skrzynk granatw i zacz je rozdziela. W ponurym nastroju zaczlimy
przygotowywa si do akcji, ktrej od pocztku jako nie polubilimy.
* Nie chc sysze ani sowa wicej * wysycza nasz dowdca.
Cicho, niechtnie, pojedynczym rzdem i w zych humorach ruszylimy za Starym.
Wok nas cielia si nisko leca mga, ktra dawaa nam dobr oson.
Przykucnlimy na mokrej trawie i nasuchiwalimy. Wpatrywalimy si w dal,
starajc si przyzwyczai wzrok do ciemnoci. Gdzie przed nami rozlegay si
przytumione odgosy. Wiedzielimy, e linie wroga s niedaleko. Stary odwrci si
do nas i wyszepta:
* Idziemy naprzd. Trzymajcie si jak najbliej ziemi i nie strzelajcie bez rozkazu.
Znowu ruszylimy rzdem. Gdzie blisko rozleg si szczk metalu o metal. Odgos
by na tyle cichy, e chyba by nawet nie zbudzi ptaka, ale nam wystarczy, by pa i
przywrze do ziemi. Potem ju tylko si czogalimy. Po jakim czasie Stary klkn
wrd trawy, my po chwili zrobilimy to samo. Przez kilka sekund pozostawalimy w
bezruchu i nasuchiwalimy. Wreszcie Stary szepn do Legionisty par sw, ktre
przekazywalimy jeden drugiemu: pod zwalonym pylonem, kilka metrw od nas, jest
okopany karabin maszynowy. Za nim bez wtpienia znajduje si pierwsza linia
ruskich okopw. Po kilku chwilach ciszy Stary ostronie wsta i pochyli si w nasz
stron.
* W co on gra? * zapyta z furi Gregor. * Przecie ju wiemy, gdzie s ci cholerni
Ruscy. Czego on wicej chce?
* Pieprzy to wszystko * powiedziaem.
Niepocieszeni ruszylimy ladem naszego wodza. Nawet Legionista, przewanie
obojtnie podchodzcy do ryzyka i niewygd, zacz pyta, czy mdrze jest i dalej.
* Bd rozsdny * przekonywa. * Syszaem rozkazy rwnie dobrze jak ty.
Zrobilimy to, po co nas wysano. Nie warto kusi losu.
* To ja decyduj * powiedzia gronie Stary. * Tak dugo, jak ja dowodz, robicie to,
co mwi. Jasne?
Legionista zrezygnowa z dalszej dyskusji.
* Dobra, dobra, nie ma o co drze kotw, tylko mylaem...
* To nie myl * poradzi mu Stary. * Zostaw to sobie na pniej. Wtedy bdzie duo
czasu, aby si skary.
Pylon z zamaskowanym kaemem pozosta za nami. Skradalimy si przez wysok

traw i dotarlimy do skraju lasu. Suche patyki strzelay nam pod nogami jak
chrupkie skrki buek niadaniowych, a nisko zawieszone gazie drzew chostay nas
po twarzy. Jeszcze raz strzpy mundurw przyklejay nam si do cia i jeszcze raz
ocieralimy do krwi nogi w kompletnie przemoczonych butach. Drc i trzsc si,
przechodzilimy przez poszycie lene. Kady z nas wiedzia, e za drzewami mog
kry si Rosjanie. Ale jak Stary wbi sobie co do gowy, nie byo szansy mu to
wybi, wic musielimy le za nim i modli si, by szybko znalaz to, czego szuka, i
eby nie byo za pno na odwrt.
Cakiem niespodziewanie Stary zatrzyma si. Reszta zgromadzia si za jego
plecami. Cichutko zaczlimy wkracza w cie drzew * przez jeden radosny moment
mylaem, e bdziemy wraca, ale to byoby za duo szczcia. Przedzieralimy si
przez radzieck lini frontu i nastpnym krokiem miao by sprawdzenie, co dzieje
si na tyach wroga.
* Starzy chopcy bawi si w podchody * sykn mi Gregor do ucha.
Poza barier lasu sycha byo szum gosw, chrzst sprztu wojskowego i kroki
maszerujcych ludzi. Pod stop strzelia sucha ga. Zabrzmiao to w ciemnoci jak
wystrza z pistoletu, co natychmiast mogo wpakowa nas w kopoty. Ponad nasypem
okopu na krtk chwil ukazaa si jaka gowa, a potem usyszelimy kilka szybkich
sw wypowiedzianych po rosyjsku.
* Idziemy * powiedzia Stary, kiwajc gow.
Rzuci si na kolana i okcie i ku naszemu przeraeniu zacz czoga si prosto w
stron okopw nieprzyjaciela. Nawet Legionista by zaskoczony. Zawaha si przez
moment i potem zobaczylimy, jak Stary wkracza na lini obrony wroga w miejscu,
gdzie wydawao si, e nie moe zosta niezauwaony przez wroga. Legionista tylko
rozoy rce z rezygnacj. Ruszy ladem Starego bez specjalnego protestu.
Jakim dziwnym trafem szczcie nam dopisywao. Nawet wtedy, gdy pchalimy si
przez poszycie lene i przeazilimy Gregorowi po nogach z gonym chrzstem,
niemal wgniatajc go w ziemi, nikt si nami nie zainteresowa. Przeszlimy
bezpiecznie przez okopy i ju zaczynaem oddycha
troch spokojniej, gdy May, ktry czoga si obok mnie, wypuci najwiksze,
najgoniejsze i najbardziej smrodliwe pierdnicie, jakie syszaem w yciu. Stary
spojrza na niego z wciekoci.
* Zrb jeszcze raz co takiego, to...
Nie czekajc na koniec groby, May ponowi wystrza z tyka. Teraz zabrzmia on
wrd ciszy nocnej jak wystrza z dziaa. Instynktownie wtulilimy si w traw i
staralimy si znikn z pola widzenia. May wyglda na troch przeraonego.
Po minucie podnielimy si ostronie z ziemi i ruszylimy przed siebie. Jednak po
kilku krokach Stary zatrzyma si ponownie, bo przed nami rozlegy si gosy.
Przelizgnlimy si ostronie, aby zbada ich rdo. Odkrylimy kolejny
osamotniony karabin maszynowy, przy ktrym siedziao kilku pijanych Rosjan,
podajcych sobie z rk do rk butelk wdki. Jeden z nich by zdecydowanie bardziej
pijany ni inni. Chwyci oburcz karabin maszynowy i podnis go do gry, a midzy
kolejnymi ykami alkoholu piewa gono piosenk o Wodze.
Jego kompan sta si niezrozumiale nerwowy. Obrci si kilkakrotnie w stron
ciemnych drzew i pltaniny krzakw, powiedzia par razy do pija*nicy, aby by

cicho, a gdy to nie pomagao, wcisn mu w usta szyjk butelki z wdk. W kocu,
gdy oprnili butelk, trzewiejszy z nich zagrozi towarzyszowi, e go skopie, jeli
si nie przymknie. Z pijack powag onierz odstawi karabin na ziemi i zatoczy
si.
* Id po nastpn * powiedzia Rosjanin. Wylaz z okopu i, chwiejc si, ruszy ze
piewem na ustach w nasz stron. Jego kolega z gnie*
wem rzuci za nim pust butelk. Oczywicie nie trafi i szko przeleciao blisko
Gregora, ldujc z guchym uderzeniem obok ng Porty. Stary klepn lekko Maego
w rami i wskaza gow zataczajcego si Rosjanina. May da znak, e wie, o co
chodzi. Wlizgn si w ciemno, aby zrobi porzdek z pijanym onierzem.
Legionista wycign z cholewki n i czoga si w stron karabinu maszynowego.
Kilka minut pniej chowalimy par cia pod stosami mokrych lici. Jeden z Rosjan
zosta uduszony stalow link, drugi dosta noem midzy ebra. Ich bro ukrylimy.
Dziki temu minie troch czasu, nim ich towarzysze zorientuj si, e dwaj nieobecni
nie zdezerterowali, co zawsze sugeruje brak broni nieobecnych onierzy. Teraz
spodziewalimy si, e wracamy do naszych okopw. Gregor, nawet nie czekajc na
rozkaz Starego, rozpocz odwrt.
* Wracamy wtedy, kiedy ja powiem * powiedzia lodowatym tonem Stary. * Nie
wczeniej.
* Nawet wtedy, gdy sam si wycofasz * mrukn cicho pod nosem Porta.
Stary go zignorowa. Tak byo najlepiej postpowa z Port. On sam dla siebie ustala
prawo, ale by przy tym doskonaym onierzem. Stary nie pierwszy odkry, e warto
puszcza mimo uszu jego obraliwe docinki i nie zwraca uwagi na brak dyscypliny,
by mie w nim wsparcie w kryzysowych sytuacjach.
Wchodzilimy coraz gbiej w las. Celem dziaa Starego byo sprawdzenie, co si
dzieje po drugiej stronie lasu, ale teraz patrzylimy coraz cyniczniej
na ca ekspedycj. Miaem ju wizj, e maszerujemy prosto na Moskw, aby zaj
Kreml.
W kocu drzewa zaczy rzedn, co znaczyo, e zbliamy si do otwartego terenu.
Stanlimy przy ostatnich lenych zarolach i patrzylimy na ciemne plamy szeroko
rozcignitych jednostek radzieckich. Strumienie ludzi i pojazdw pojawiay si i
znikay. Nie byo to budujce dusz przedstawienie, a Stary by na pewno przeraony.
* Dobra, dobra * mrucza, pocierajc w zadumie policzek. * Wszystko jasne...
Moemy wraca.
Wszyscy, poza Legionist i Starym, radonie zaczlimy biec w gb lasu. Na czele
Porta i May, a my z Gregorem par krokw za nimi. Wpadlimy im na plecy, gdy
mieli zamiar si zatrzyma, aby przeszuka trzy ciaa oficerw lece w leju po
bombie. Dwch zabitych byo Rosjanami, jeden za Niemcem. May i Porta tylko
wymienili spojrzenia.
* Nie jest le * powiedzia Porta.
Obaj wskoczyli do dou i zaczli przeszukiwa mundury zabitych w poszukiwaniu
pienidzy i cennych pamitek. Porta grzeba w kieszeniach, a May zaglda zabitym
w usta jak dentysta, sprawdzajc, czy nie maj zotych zbw. Rozebrali
nieboszczykw niemal do naga, gdy pojawili si Stary i Legionista. Legionista
patrzy na rabunek zwok bez emocji, natomiast Stary dosta szau.

* Wyazi stamtd natychmiast! Zostawcie te ciaa w spokoju! Ju wam przecie


mwiem, e nie znios wicej takich scen. Rzyga si chce, zachowujecie si jak
para dzikich zwierzt. Do diaba, jestecie nawet od nich gorsi!
* W porzdku * powiedzia pojednawczo Porta.
* Tylko przesta skrzecze. Przesta, bo pknie ci przepuklina, jak tak si bdziesz
przejmowa.
* O co znowu to zamieszanie? * skary si May, jakby nie widzia Starego. * Trup
jest trupem i nie udajemy przynajmniej, e jest inaczej.
Z rykiem wciekoci Stary wpad pomidzy szabrownikw. Gdy tylko to zrobi,
niebo rozbyso setkami rakiet wietlnych. Instynktownie przypadlimy do ziemi.
* Id na nas * powiedzia ponuro Legionista.
* No to bdziemy mieli troch zabawy.
Gdzie odezwa si karabin maszynowy, a kolejny strumie flar ponownie zamieni
noc w dzie.
* Rozproszy si!
Nie potrzeba byo drugiego wezwania. Wzilimy nogi za pas i rzucilimy si do
ucieczki, lecielimy pomidzy drzewami, przedzieralimy si przez bagno,
rozrywajc na strzpy resztki ubra o kolce jeyn i akacji. W kocu spotkalimy si
przy opuszczonym stanowisku karabinu maszynowego, zabrako tylko Gregora.
* Gdzie on, do cholery, jest? * biadoli Stary.
* Gdzie on si podzia? Czy kto go widzia?
Niestety, nikt.
* Pjd po niego * powiedzia Porta. Stary zatrzyma go ruchem rki.
* Zabraniam si std rusza! To rozkaz!
* Wypchaj si * powiedzia Porta, odtrcajc rk.
Ruszy z powrotem szlakiem, ktry dopiero co przebylimy. Syszelimy, jak
krzycza, gdy bieg.
* Gregor! Gdzie ty, do diaba, jeste, kretynie!
Chwil pniej rozleg si huk radzieckich dzia, a w powietrze poleciay kolejne
flary.
Stary przez chwil si waha, zakl lekko pod nosem i ruszy za Port. Ruszylimy
za nim. Za duo przeszlimy razem, aby zostawi teraz Gregora na ask Rosjan.
Przed nami zamajaczyy grone cienie. Porta w biegu obrzuci je granatami.
Bieglimy nadal za nim. Znalelimy Gregora skulonego w lisiej norze i
wycignlimy go bez ceregieli.
* Co ty, do cholery, wyrabiasz? * dar si na niego Stary. * Siedzisz tutaj wygodnie
jak robak w dywanie i krcisz mynka palcami, a my latamy w kko po lesie z
dziewicioma milionami ruskich na ogonie i szukamy ciebie!
* To nie moja wina * powiedzia ponuro Gregor. * Miaem za sob ca ich band. A
nie wierz, e potrafibym j zatrzyma.
* Pewnie musiaby to zrobi, gupku * warkn Stary. * Gdybymy ci tu zostawili,
aby zgni.
Reszt drogi powrotnej odbylimy bez przygd. Gdy bylimy ju w pobliu naszych
transzei, May poinformowa nas, e wedug wszystko wiedzcego Juliusa jest
decyzja, e mamy by wysani do Warszawy.

* Jest tam ze sto tysicy brytyjskich spadochroniarzy, tak powiedzia Heide. Sto
tysicy brytyjskich parasoli i kupa polskich onierzy... Bdziemy tam do Nowego
Roku, tak twierdzi Julius.
* O rany * zakpi Porta. * A ja mylaem, e w Sylwestra bdziemy broni si w
Berlinie!
Jeszcze przez p godziny bkalimy si, nim dotarlimy do naszych linii. Stary
poszed zoy
raport, a my zapadlimy si w materace, aby zapa cho chwil snu. Ledwie
zamknlimy oczy, przyszed Stary i zacz nas budzi.
* Przykro mi, chopcy. Jeszcze z nami nie skoczyli.
Rozoy szeroko rce w gecie przeprosin.
* Przyjd pionierzy i bd prbowali przerwa linie obrony Rosjan, a my mamy ich
wspiera.
ko polowe Porty zapado si z powodu szoku. Na moment wszyscy
zaniemwilimy z wraenia. Stary umiechn si jak zmczony czowiek.
* Wiem bardzo dobrze, e nie powinienem mwi wam o tym w tej chwili, ale chyba
tego nie da si zmieni.
Potem zgarbi ramiona w poczuciu winy.
* A poza tym jest wojna.
* Zjedaj * powiedzia Porta sarkastycznie. * Kto ci o tym powiedzia?
Gregor usiad na ziemi i patrzy aonie zaspanymi oczami.
* Dlaczego znowu wysyaj nas? * zacz si skary. * Dlaczego nie wysyaj
kogokolwiek? Nie mog wyczyci tego terenu bombami zapalajcymi?
* Mamy za mao amunicji * powiedzia krtko Stary. * Przykro mi, e tak wanie
jest. I nic nie mog na to poradzi. Nie patrzcie tak na mnie, bo to nie ja zaczem t
wojn...
W ponurym nastroju ustawilimy si w szeregu za porucznikiem Lwe. Mielimy ze
sob tylko wyposaenie szturmowe. Kiedy dziaamy z pionierami, dziaamy szybko,
nie ma potrzeby obwiesza si dodatkowym ekwipunkiem. Wydawao si, e w tej
akcji nie bdziemy mieli nawet wsparcia czogw. Ta wojna robia si coraz bardziej
grona.
Odnalelimy pionierw * pi kompanii tworzcych batalion. Byli przernie
uzbrojeni: od zwykych granatw przez granaty wtykowe, mae dziaka, a do bomb
zapalajcych sowieckiej produkcji. Jedna kompania wyposaona bya w miotacze
pomieni. Siedzieli jak dziwna i cicha banda. Ledwie bylimy w stanie uwierzy w
bezmylne okruciestwo, ktre towarzyszyo ich akcjom. Rosjanie odpacali im tym
samym. Kompletnie nie zwracali uwagi na nasze przybycie. Gdy Porta zapyta, czy
kto z nich ma w zapasie papierosa, jaki oficer wycign ku niemu ca paczk,
nawet nie patrzc w jego stron.
* Co z nimi jest? * pyta rozzoszczony Gregor. Potem zwrci si do podoficera o
tpej twarzy,
ktry grzeba dugim paznokciem w zbach.
* Co jest z wami? Stracilicie jzyki czy co?
Proste pytanie, na ktre mona byo nie odpowiada, wywoao agresj nieznajomego
kaprala. W cigu sekundy skoczyli sobie z Gregorem do garde. Nieduo brakowao,

abymy uczestniczyli w idiotycznej bjce. May ju bra si za wytrzsienie ycia z


jakiego przeraonego szeregowca, gdy czyj gniewny gos przywoa nas do
porzdku. Niechtnie odwrcilimy si, by sprawdzi, kto przerwa nam zabaw.
By to nasz stary przyjaciel major, ktry by w staym konflikcie z pukownikiem
Hink. Sta w rozkroku, z rkami opartymi na biodrach i patrzy na nas lodowatym
wzrokiem, jak laborant na szczury dowiadczalne. Za nim z nieruchom twarz sta
porucznik Lwe.
* Na waszym miejscu * powiedzia cierpko major * zachowabym siy na
mordowanie wrogw,
a nie urzdza wzajemn bjk. Zapewniam was, e nie bdziecie mieli przerwy w
zajciach, to nie jest szkoa z niedzieln przerw w nauce.
Jego oczy przebiegy po nas i rozszerzyy si, gdy spoczy na Porcie.
* Mj przyjacielu, gadatliwy kapralu * mrukn. * Wystp, abym mg ci si
przyjrze. Musimy lepiej si pozna, ty i ja...
Porta wyszed wyzywajco z naszej grupy. Major patrzy przez chwil na jego ty
kapelusz, z ktrym Porta nigdy si nie rozstawa. Nosi go od pocztku wojny, a
oficerowie, ktrzy byli mdrzy, starali si nie zwraca na to uwagi.
* Zdejmij to paskudztwo z gowy * szczekn major. * Co to, do diaba, jest? Jaki
bal przebieracw?
* Obawiam si, e nie wiem * Porta zdj nakrycie gowy i trzyma je przed sob jak
pokorny petent. * Nigdy na takim nie byem.
* Nie bd bezczelny, kapralu. Jak dugo jeste w armii?
* Zbyt dugo, panie majorze, zbyt dugo. Brwi majora zczyy si gniewnie w jedn
lini.
* A dokadniej, kapralu?
* Tak jest, panie majorze * Porta wyprostowa nogi i stukn lekko obcasami. *
Prosz o pozwolenie sprawdzenia w papierach.
Z gbi garda oficera dobieg nerwowy gulgot. Widziaem, jak szeroki umiech
porucznika Lwe zamienia si gadko w ziewnicie.
* Czy jestecie kretynem, kapralu?
* Tak jest, panie majorze * Porta przepraszajco pochyli gow. * Byem raz badany
przez naczelnego psychiatr w Poczdamie. Da mi wic opini,
e jestem cakowicie saby na umyle i to jest nieuleczalne. Doda, e nie
powinienem zadawa si z normalnymi ludmi. Powiedzia...
* Na mio bosk, zamknijcie si, kapralu! Major zrezygnowa z nierwnej walki.
Odwrci
si na picie i odszed dumnie w towarzystwie naszego porucznika, ktry cay czas
walczy z ziewaniem. Porta umiechn si zadumany. Po chwili zaoy melonik na
gow i puci oko do Lenzinga, ktry obserwowa cae zajcie z mieszanin
niesmaku i podziwu.
* Tak to trzeba robi * powiedzia Porta. * Doprowadzi gocia do biaej gorczki i
troch go w niej potrzyma. Potem szybko rezygnuj...
Rozkaz wejcia do akcji nadszed chwil pniej. Pionierzy podcigali paski w
ekwipunku i przygotowywali si do ataku. Major, ktry wczeniej by zajty
wysyaniem ludzi na prawie pewn mier, siedzia teraz w ziemiance i u dugie

cygaro. Rosyjskim salwom artyleryjskim towarzyszyy rachityczne wystrzay


naszych nielicznych dzia.
Obserwowalimy w napiciu, jak pierwsza z piciu kompanii zostaa wysana na
rze. Oddzia dowodzony by przez modziutkiego oficera z zapadnitymi szarymi
oczami. Widzielimy, jak wyruszyli z okopu w kierunku wylotw luf radzieckich
dzia.
* To przecie samobjstwo * powiedzia Barcelona, trzymajc mnie za okie.
* Nie, to morderstwo * poprawiem, mylc
o majorze, ktry siedzia bezpiecznie w ziemiance
i pali cygaro.
Kompania zostaa rozniesiona na strzpy, nim przebya dwiecie metrw. Tylko
niewielka grupka z sierantem na czele dotara do celu natarcia. onierze chodno i
spokojnie, jakby nie zwaajc na skierowany w nich ostrza, rzucili granaty w
kierunku linii wroga i zaczli si wycofywa, aby znale oson.
Kiedy opad kurz, nie byo nawet ladu sieranta i jego ludzi. Wszdzie wida byo
tylko zniszczenia. Tu i tam leay bezgowe ciaa, pozbawione rk i ng korpusy,
sterty poskrcanej stali i stosy nadpalonych zwok. Ale tego byo jeszcze za mao dla
majora. Wezwa drug kompani pod dowdztwem porucznika Kelza i posa ladem
pierwszej. onierze ruszyli t sam drog co poprzednicy, przez te same ogniska
ognia i dymu, w ten sam deszcz kul i pociskw, przez pieko, aby sta si ofiarami
Rosjan. Biegnc, potykali si o resztki cia zabitych towarzyszy. Tylko garstka
przeya. Rozproszeni ludzie stworzyli niewielki wyom w linii obronnej wroga i
podjli walk.
Major pogryz cygaro a do ozdobnych paskw i z szalestwem w oczach wysa do
boju kolejn kompani. Jej dowdca by mody, peen zapau i niedowiadczony.
wieo po szkole w Gross Bom, zuchway i chtny do walki za przegran spraw.
Podnis pistolet ponad gow, przeszed przed ludmi i krzykn, aby ruszali za nim.
Jak dobrze wytresowane zwierzta pionierzy ruszyli do ataku.
Ju pierwszy strza trafi porucznika w brzuch. Nastpna seria urwaa mu stopy przy
kostkach. Jakim cudem przeszed jeszcze kilka krokw na krwawych kikutach, cay
czas machajc zachcajco
rk na swych podwadnych. Bez wtpienia umiera z wizj Krzya elaznego...
Atak zosta odparty. Miotacze pomieni rzucono do akcji, ale ich obsuga nie
pokonaa nawet poowy dystansu i zacza ton w morzu poncego fosforu, ktry
wystrzeli z radzieckich pozycji. Pionierzy biegali bezadnie w poncych mundurach,
po chwili padali na ziemi i wili si z blu jak we, a spalone ciao odpadao,
ukazujc biae koci. Tylko szeciu ludzi ocalao z tego pieka. Jednym z nich by
porucznik, ktry prowadzi natarcie.
* Przykro mi, panie majorze * powiedzia przygnbiony do oficera.
Twarz porucznika bya ciemna od kurzu, a mundur popalony. Wosy i brwi mia
osmalone.
* Przykro mi, panie majorze, ale nie mielimy szansy przedrze si.
* Nie byo szansy? Nie udao si? Co, do diaba, oznacza, nie udao si? * major
wyrwa resztk cygara z ust, rzuci na ziemi i zgnit obcasem. * Na Boga!
Powinienem ci za to zastrzeli! Jeste hab niemieckiej armii!

* Przykro mi, robilimy, co w naszej mocy.


* Co w waszej mocy? To co najlepsze? To jest cholerna wpadka!
* W tej sytuacji pozostaje mi tylko...
Rozleg si strza i porucznik upad pod nogi dowdcy. Major tylko westchn z
irytacj i przyglda si pozostaym dowdcom kompanii. Jego wzrok zatrzyma si
na najmodszym z nich.
* Dietel! Poruczniku Dietel!
* Tak, panie majorze?
* Ruszaj i poka tym cholernym Rosjanom, e armia niemiecka jest nadal si, z
ktr trzeba si
liczy! Poka mi, na mio bosk, e przynajmniej jeden oficer pod moj komend
zasuguje na order! Dietel nie by bezmylnym idiot. Nie mia ochoty traci ycia w
beznadziejnej misji. Ale rozkaz to rozkaz, nawet jeli trzeba byo powici ycie.
Nie mia wyboru, musia si podporzdkowa. Major poklepa go po ramieniu z
ojcowsk yczliwoci.
* Poka im, do czego jestemy stworzeni. Nie ma co si obawia tych skunksw.
Porucznik Dietel i jego ludzie wyruszyli w ostatni podr, osaniani przez nasze
karabiny maszynowe. Nie przebyli nawet wierci drogi, a ju mieli kopoty. Major
natychmiast zacz wyzywa Dietla od gupcw i tchrzy. Krzycza, e jeli wycofa
si ywy, to go osobicie zastrzeli. Potem z gniewem zwrci si do reszty oficerw.
* Dobra, Plein, teraz wszystko zaley od ciebie. Wya std i zrb porzdek z tym
bajzlem, ktrego narobiy te paczliwe winie!
Porucznik Plein waha si tylko przez chwil, a potem cakiem niespodziewanie
ruszy w chaos bitewny. Krzycza na swoich ludzi, aby podali za nim. Widzielimy,
jak przedziera si przez ogie i dym. Wok jego ng rozryway si pociski, a kule
wiszczay mu nad gow, ale on by cay czas ywy, w samym centrum walczy jak
demon. Krzycza do sterty cia, aby si poderway, zastrzeli sieranta, ktry chcia
si wycofa, i zbliy si do czoowej linii rosyjskich okopw.
Powstrzymay ich dopiero radzieckie miotacze pomieni. Widzielimy, jak porucznik
Dietel rozpad si na kawaki, a porucznik Plein i jego grupa
wdarli si do wrogich transzei i rozpoczli okrutn walk wrcz. Sybiracy byli jak
maszyny zabijali albo ich zabijano. Walczyli z zimn determinacj, bez emocji,
zobojtniali na mier i ycie. Plein i jego ludzie rzucili si po raz ostatni. Wygldao,
jakby upajali si wiadomoci rzezi. Ciaa zaczy zalega stosami, jedne na
drugich, bez znaczenia, czy to Rosjanie, czy Niemcy. Ludzie z podernitymi
gardami, rozprutymi brzuchami i ci, ktrym gowy zwisay z ramion na patach
skry.
Kiedy walka si zakoczya i maa grupa szturmowa zostaa unicestwiona, Sybiracy
spokojnie obtarli noe z krwi i powrcili na poprzednie pozycje. Tylko jeden onierz
powrci na niemieckie pozycje. Pad martwy obok stp majora, jakby chcia zoy
raport z ostatniej akcji.
* Gupcy! * krzycza major. * Gupcy i zdrajcy. Nic, tylko niekompetentni gupcy i
zdrajcy!
Ruszy jak burza do telefonu. Syszelimy, jak dar si i wyzywa w suchawk,
skarc si, e cay jego batalion skada si z gupcw i tchrzy. Domaga si

lepszego wsparcia artyleryjskiego, ni mia do tej pory, bo inaczej nigdy nie uda mu
si przeama linii wroga. Zrzdzi jak stara baba na jarmarku wielkanocnym nad
liczb modzierzy, ktrych potrzebowa, nim wyle kolejne oddziay do ataku.
* Dziesi? Powiedziae, dziesi? Nie bd mieszny! Ty to nazywasz wsparciem?
Przecie tym nie zrani nawet wszy! Daj dwadziecia, to moe to rozwa...
Powiedziaem, daj dwadziecia, to si zastanowi... No dobra, w takim razie
pitnacie. Jeli to jest wszystko, co moesz da. Dawaj te
pitnacie i niech Bg ma ci w swojej opiece, jeli nas zawiedziesz!
Rzuci suchawk telefonu, po czym ruszy, by zebra resztki swojego batalionu i
rzuci go do finalnej rzezi. W powietrze poleciay pierwsze granaty modzierzowe i
po drugiej stronie pola walki zaczy fruwa szcztki ludzi i uzbrojenia. Major sta z
podniesion rk i liczy. Gdy doliczy do pitnastu, szorstko machn rk i skoczy
naprzd w wir walki. Polizgn si i przewrci, poderwa si na nogi, pomacha
rkami nad gow i pobieg dalej z resztkami swych pionierw za plecami.
Tym razem atak si powid. Gwatowne natarcie odrzucio Rosjan. Granaty rczne
ldoway w rowach komunikacyjnych i bunkrach. Wkadano adunki wybuchowe w
lufy sowieckich dzia. Karabiny maszynowe grzechotay i szczekay, a ludzie obcinali
sobie gowy saperkami i opatami oraz dgali si bagnetami. Majora znaleziono
lecego na plecach ze wieym cygarem w ustach, obok radzieckiego oficera * obaj
nie yli. Byli wrd tysica ofiar, ktre zginy tego dnia.
Zanim zdylimy umocni tak ciko zdobyte pozycje, spad na nas atak oddziaw
syberyjskich. Znikd pojawiy si ich hordy, ludzie ze skonymi oczami, gszcz
onierzy z szerokimi barami, dugimi ramionami i krtkimi nogami. Darli si
ochryple, sawic Stalina. Walczylimy z nimi w okopach i poza nimi, lizgajc si i
potykajc we krwi i wntrznociach ofiar. Ale Rosjanie nie ustpowali i powoli
zaczynali wypiera nas na poprzednie pozycje.
Wok mnie ludzie padali, potykali si i pakali. W moj stron potoczy si granat.
Gdy na nim
stanem, odskoczyem jak sposzony ko. Szybko chwyciem go i odrzuciem w
rodek nadcigajcej gromady Sybirakw. Podmuch wrzuci mnie do krateru po
wybuchu, dokadnie na ciao wieo zabitego onierza. Leaem z nosem w kauy
krwi, wyciekajcej mu z gowy, a nogi miaem w jego jelitach, ktre wypyny z
rozerwanego brzucha. Wrzasnem ze strachu i wydostaem si z przeraajcego
dou. W panice zaczem bezmylnie biega, bo wydawao mi si, e wszdzie s
Sybiracy, ktrzy strzelali we wszystkich kierunkach, i nie widziaem drogi ucieczki.
Wtedy nagle pojawi si przede mn Porta. Widziaem, jak powoli cofa si i strzela z
biodra. Pokutykaem w jego stron, przedzierajc si przez leje po wybuchach,
brodziem w kauach krwi i oleju. Chciaem by jak najszybciej obok niego.
Poczuem si przez moment spokojniej, gdy do niego dotarem. Porta by nietykalny,
nie do zniszczenia. Trudno byo sobie wyobrazi, aby wroga kula znalaza drog do
jego ylastego i gibkiego ciaa. Tak dugo, jak byem za nim schowany, czuem si
bezpiecznie.
Kontynuowalimy odwrt, cofajc si nie wiadomo dokd. W ktrym momencie
natknlimy si na pastora Fischera. Sania si na nogach z wielk dziur w klatce
piersiowej, przez ktr wida byo puco. Jeden z jego modych towarzyszy z

oddziau karnego przyczoga si do rannego.


* Nie martw si, staruszku, zaraz bezpiecznie ci std zabierzemy. Zobaczysz, e
wszystko bdzie dobrze. Nie pozwolimy ci umrze...
Wydawao si, e dla tego modego chopaka cholernie wane jest, aby pastor nie
umar. Moe
ocalenie ycia bdzie jakim talizmanem, nadziej na przyszo. Jeli starzec
przeyje, moe przeyj i inni. Tak dugo, jak pastor y, bya nadzieja, e Bg nie
pozostawi ich bez opieki.
Przybiegli noszowi, ale gdy zobaczyli, e maj do czynienia z rannym z karnego
oddziau, pozostawili go i pobiegli szuka kogo bardziej wartego pomocy. Morfina
bya na wykoczeniu i nie mona byo jej traci dla takich ludzi jak pastor Fischer.
* Pozwlcie mi umrze * szepta starzec. * Zostawcie mnie tutaj i pozwlcie umrze.
Ja nie jestem wany.
Jego towarzysz dwign go na ramionach, potem z wysikiem przecign go do
iluzorycznie bezpieczniejszego leja po bombie.
* Nie chcesz umrze, a ja ci i tak nie pozwol. Zabior ci do szpitala. Chc
zobaczy, jak dobrze ci tam traktuj, nawet jeli miaaby to by ostatnia rzecz w
yciu, jak zrobi. Nie jcz tak, stary! Na lito bosk, nie jcz! Robi, co mog, ju
nic wicej nie dam rady zrobi!
Wpadli razem do dou po wybuchu. Pastor lea z gow w objciach kompana. Z
rany cay czas kapaa krew. Gdzie w oddali eksplodoway pociski. Za nimi, w lesie,
odezwa si karabin maszynowy.
* Jak si czujesz, staruszku? Powiedz co do mnie! No powiedz! Powiedz, co chcesz,
tylko mw do mnie, na mio bosk! Nie zostawiaj mnie tu samego!
Twarz pastora zrobia si szara i zapadnita, a usta posiniay. Eksplodowa kolejny
pocisk, tylko teraz znacznie bliej.
* To ju niedugo. Bardziej boli?
Moe wanie tak byo. Moe bl narasta. Pastor Fischer milcza. Oczy mia
zamknite i rozchylone usta. Krew ju nie cieka tak szybko jak wczeniej.
* Dlaczego si nie modlisz, stary? Dlaczego si za nas nie modlisz? To nic nie
szkodzi...
Ju nic nie mogo zaszkodzi. Moe nawet lepiej si stao. Czas na modlitwy
przyszed i odszed. Pastor Fischer ju nie y.
Najlepsz broni polityczn jest terror. Okruciestwo wymusza szacunek. Ludzie
mog nas nienawidzi, jeli taka ich wola. Nie prosimy o mio, tylko o strach...
Himmler. Z przemowy do oficerw SS. Charkw, 19 kwietnia 1943 roku.
Bronisaw Wadysawowicz Kamiski by wczeniej nauczycielem w Briasku,
niedaleko Ora. Jego matka bya Niemk, a ojciec Polakiem. Od pocztku by
fanatycznie oddany sprawie nazizmu. Na przeomie zimy 1942 i 1943 roku zebra
grup podobnie mylcych fanatykw i ruszy na wojn z partyzantami. Mia
trzydzieci pi lat, gdy jego okruciestwo stao si przysowiowe. W tej dziedzinie
by samoukiem i wkrtce sta si mistrzem w powolnym zabijaniu. Podobno mia
wicej inwencji w tej kwestii ni Chiczycy.

Himmler dowiedzia si o nim od Obergruppenfuhrera Bergera i zaraz si nim


zainteresowa. cign go do Berlina, gdzie Kamiski zdoby sobie wielki szacunek
dziki swoim umiejtnociom torturowania. Od tego momentu w oczach
Reichsfuhrera Rosjanie osignli niemal ten sam status co Niemcy.
Jego kariera bya byskawiczna. Pomimo e nie przynalea do panujcej rasy
germaskiej, zosta awansowany do stopnia Brigadenfuhrera SS i generaa dywizji w
Waffen SS w cigu trzech miesicy. Mia tak due
poparcie, e nawet wysi od niego stopniem generaowie obawiali si wystpi
przeciwko niemu.
Pod koniec 1942 roku stworzy koncepcj zorganizowania niemieckiej prowincji
wok okot, ktra w tym czasie bya pena partyzantw i ogarnita wojn domow.
Jego brygada skadaa si z omiu batalionw piechoty, jednego batalionu czogw,
dwch sekcji artylerii, sotni kozakw i kompanii pionierw. W okresie krtszym ni
dwa lata on i sze tysicy jego ludzi przekonali sceptykw i oczycili okolice Ora i
Briaska z partyzantw, umierzyli zamieszki i przyczyli te tereny do Niemiec. Na
wiosn 1943 roku Himmler przenis brygad Kamiskiego do Lwowa, gdzie
Kamiski przeszed sam siebie w sianiu mierci i zniszczenia. Jego nazwisko stao si
synonimem nienawici i terroru.
Nie prosimy o mio, tylko o strach...
Rozdzia 4
W GRACH
* Sierancie Beier! Sierancie Beier! Gralimy spokojnie w oczko, gdy rozlegy si te
okrzyki. Porta podnis brwi i spojrza na Starego, ktry jak gdyby nigdy nic
spokojnie kontynuowa palenie mierdzcej fajki i studiowa wasn do.
* Kupuj jeszcze jedn * powiedzia.
May poda mu nastpn kart. Twarz Starego powoli rozpromienia si umiechem.
* Na pewno nie dam ciaa * powiedzia i pooy do na skrzynce amunicji, ktra
suya za stolik.
May tylko spojrza gronie i rzuci w jego stron pit kart.
* Sierancie Beier! * znowu rozlego si woanie. * Czy kto widzia sieranta
Beiera?
Zoyem karty i zrobiem gest, jakbym chcia je odrzuci.
* Myl, e kto ci szuka * powiedziaem.
Miaem mglist nadziej, e porzucimy gr. Dostaem w rozdaniu asa i to chodzio
mi po gowie. Postawiem w tej grze mj przyszoroczny od na dziesitk albo
figur, a przecie mogem skoczy z kup miecia.
* Jaki kole z sekcji przeciwpancernej * powiedziaem, odwracajc gow w stron
nadchodzcego onierza.
Zauway, e na niego patrz, i ruszy w nasz stron.
* Sierant Beier? * zapyta.
Przyglda nam si przez chwil badawczo, kierujc dopiero na kocu wzrok na

Starego.
* Sierant Beier? * dopytywa si. * Szukam ci od ponad p godziny! Gdzie, do
diaba, bye?
* Cay czas tutaj * mrukn Stary. * O co ta panika?
* Ty i twoja sekcja pjdziecie ze mn. Podpukownik Schmeltz jest ju gotowy z
grup szturmow i macie do niego doczy. S po drugiej stronie rzeki. Pokaza
wam drog?
* Id i okop si w beczce * powiedzia Porta, nie odrywajc oczu od kart. * Mamy
lepsze rzeczy do roboty. Podrzu mi jedn blotk.
May posusznie poda mu szstk. Stary popatrzy tsknie na swoje pi kart,
rozdarty pomidzy poczuciem obowizku i du wygran. Byem w tej samej
sytuacji, ale miaem atwiejszy wybr. Rzuciem karty na st, chwyciem karabin i
szybko poderwaem si na nogi, przewracajc skrzyni z amunicj, na ktrej
gralimy. May tylko spojrza na mnie krzywo.
* Niektrzy maj wielk ochot pj std i da si zabi * powiedzia.
* Nie wszyscy * odparem i wsadziem czapk na gow, po czym zacisnem
mocniej pas o jedn dziurk. * Nie lubi myli, e czeka na nas podpukownik.
* A co, to twj przyjaciel? * szydzi May, ktry wiedzia doskonale, e siedziaem z
kup miecia w kartach i modliem si o wybawienie.
Wolf, stary znajomy Porty, odwrci si i odprowadza nas wzrokiem.
* Pozdrowienia dla witego Piotra * powiedzia. * Wyglda na to, e go spotkacie.
Miaem nieprzyjemne wraenie, e ma racj. Moje widoczne zaniepokojenie nie
dotyczyo podpukownika Schmeltza, ktry na nas czeka, tylko samej misji.
Instynktownie si jej obawiaem.
Przewodnik ewidentnie popycha nas w deszcz ognia. Teren po drugiej stronie rzeki
stopniowo si podnosi. Nim si zorientowalimy, zaczlimy maszerowa rzdem po
wskim stoku, ktry wydawa si prawie pionowy.
* Co mwili o piekle * gdera May, gdy dyszc i sapic, lizgalimy si po
skalistym podou * a na tej drodze do nieba szybciej spotkamy witego Piotra.
Nasz przewodnik odwrci si w jego stron.
* Moesz mie racj. Moesz mie cakowit racj.
Stary zatrzyma si na chwil, aby zapa oddech.
* A co to dokadnie jest? * domaga si odpowiedzi.
* Co to jest? * spyta nie wiadomo kogo przewodnik, rwnie si zatrzymujc.
Opar rce na biodrach i umiechn si kpico.
* Moecie pyta! To cholerna samobjcza misja! Jeli chcecie mojej rady, uwolnijcie
si od niej i wynocie si std tak szybko, jak moecie, nim czerwoni nadejd i was
odetn.
Potem wskaza kciukiem na most.
* Jak mylicie, ile to jeszcze potrwa? * spyta, majc na myli ewakuacj przez most.
Stary zmarszczy brwi.
* A co z tob? * spyta.
* Ja? * zamia si facet. * Znikam minut po tym, jak tylko bezpiecznie doprowadz
was do celu, nie martwcie si! Nie mam zamiaru zosta, aby obserwowa krwaw
ani!

W kocu dotarlimy na szczyt i zameldowalimy si pukownikowi, ktry wyglda,


jakby przey potop. Jego ylaste rce dray, a oczy mia smutne i opuchnite. Bez
wtpienia wojna nie bya tym, do czego przywyk w modoci.
Kapitan z puku szczliwie uwolni nas od bezporedniego dowdztwa pukownika.
* Ta cieka * powiedzia, wskazujc na wski stok, ktry z trudem pokonalimy *
jest jedyn drog, ktr Rosjanie mog nas zaatakowa. Nie ma innej drogi w gr
lub w d. Jak widzicie, moemy si tu broni jedynie za pomoc kilku karabinw
maszynowych. Nie powinnimy mie specjalnych kopotw w nocy, troch
ryzykownie moe by tylko w dzie.
Przerwa na chwil i wzdrygn si lekko.
* No dobrze, tak czy inaczej powinnimy utrzyma si tutaj par godzin duej. I to
jest nasz obowizek. Tylko kilka godzin, jak powiedzia genera. Mamy utrzyma te
pozycje, dopki nie zobaczymy sygnau, i wtedy mamy spieprza, jakbymy uciekali
z pieka. Wystrzel trzy zielone race. Minut pniej dam rozkaz wycofania si
dwjkami w stron mostu, zanim go wysadz. Nie ma innej drogi przez rzek, wic
nie moemy podj ryzyka, aby dopuci do odcicia si od przeprawy.
Zajmowalimy pozycje, ktre pokaza nam przewodnik. W skaach ponad nami
widoczne byy na*
turalne bariery i strzelnice. Kapitan i jego ludzie rozproszyli si po terenie. Wok nas
leay wszdzie skrzynki z amunicj, kosze z granatami modzierzowymi, stosy min i
granatw rcznych.
May wskoczy w rodek sterty uzbrojenia jak dziecko do sklepu z zabawkami i
wybiera sobie rne rzeczy ze stosw.
* To tutaj wszystko ukryli! * krzykn i zacz onglowa kilkoma granatami. * Nie
widziaem czego takiego od 1937 roku!
* Bg wie, co mamy z tym zrobi * powiedzia Barcelona, ktry by zawsze
niezadowolony, gdy przybywalimy do nowego miejsca. * Niewielka szansa, e
uyjemy tego wszystkiego.
Potem pomacha rk w stron podstawy stoku.
* Jestemy jak kaczki siedzce na wielkich odamkach ska. Nawet lepiec z byle
gwintwk nie mgby spudowa.
* Daj szans swojemu tykowi i przesta jcze * powstrzyma go Porta. * W kocu
jestemy poza tymi zaszczanymi okopami.
* Wolabym siedzie w okopie, ni tutaj wystawia si jako cel * nie poddawa si
Barcelona.
Porta przesta zwraca na niego uwag. Rozsiad si wygodnie wewntrz krgu
gazw, wycign kwadratowy kawaek sukna i rozoy go na ziemi.
* Chce kto sobie pogra? * spyta.
Legionista i Stary przyczyli si do niego. Podniosem z trawy pasterski dzwonek i
potrzsnem nim na prb. Na jego odgos wszyscy zaczli si chowa z rkami
przycinitymi do uszu. Musz przyzna, e sam poczuem si zaskoczony odgosem.
* Jeli jeszcze raz zrobisz co takiego * wydysza Barcelona * skopi ci dup!
Ochoczo odoyem dzwonek na traw.
* Skd mogem wiedzie, e ten kawaek blachy narobi takiego haasu *
powiedziaem. * Czy ja jestem zabkan krow?

Usiadem i zamyliem si na chwil, podczas gdy reszta grupy ponownie zaja si


gr w oczko. Od czasu do czasu pojawia si pukownik i kontrolowa, co robimy.
Pomimo lat, ktre przey na wiecie, wydawao si, e pierwszy raz dowodzi na linii
frontu i ewidentnie by przeraony wizj mierci.
May cay czas pomiata wyznaczonym przez siebie niewolnikiem, czyli byym
gestapowcem Adamem Lutzem. Teraz ten facet by tylko bladym cieniem osika
wacego kiedy 130 kilogramw. Jakim cudem udao mu si przey morderczy
trening bez nawet jednego zadrapania.
* Mam wraenie, e bdzie to twoja wielka chwila * powiedzia do niego uprzejmie
May. * Gdy padnie haso do odwrotu, mam zamiar pozostawi ci tu, aby broni
przejcia i zabi tylu ruskich, ilu zdoasz. W porzdku? Masz tu zosta i wali w nich
jak wariat, dopki wystarczy ci amunicji. Za to na pewno dostaniesz medal!
Lutz tylko nerwowo obliza wargi. Porta umiechn si do niego zoliwie.
* Nie martw si, kolego. Zostaniesz opisany w rocznikach historycznych, jestem tego
pewien. Rozsawisz nasz puk. Przyjd czasy, kiedy bd o tobie czytali w takich
kolorowych ksikach...
* Byy gestapowiec Adam Lutz bez strachu rzuci si w sam rodek nadchodzcej
hordy. Chocia
mia urwan lew nog przez sowiecki pocisk, podnis z ziemi kikut i wywija nim
wok gowy jak maczug... Udao mu si zabi szeciuset syberyjskich wojakw,
nim otrzyma miertelne trafienie. Ale nawet wtedy, trzymajc urwan gow pod
pach, walczy odwanie, dopki jego serce nie przestao bi. Sodki Jezu *
powiedzia Porta. * Czy to nie poruszajce! Tylko pomylcie, e Vaterland nadal
produkuje takich bohaterw!
* Skoro mwimy o bohaterach * wtrci si Gre*gor. * Ciekaw jestem, co stao si z
tym starym Welt*heimem?
* Weltheimem?
Patrzylimy na niego bezmylnie.
* A kim by Weltheim?
* To nazwisko dwiczy mi w gowie jak odlegy dzwon * przyzna Legionista.
Gregor musia pobudzi nasz pami, abymy zdali sobie spraw, o kogo chodzi.
Walter, baron von Weltheim, dowdca naszej dywizji, ktry przeprowadzi szybk
inspekcj w bagnach i botach Matorycy i odjecha w sin dal ze swoim wielkim
pianinem i dwiema ciarwkami skarbw. Od tamtej pory ani go nie widzielimy,
ani o nim nie syszelimy. Legionista tylko zgarbi si, gdy mu si to przypomniao.
* Jest gdzie teraz bezpieczny w bunkrze wyoonym zotem i popija din,
zastanawiajc si, jak mona wyda rozkaz do strategicznego odwrotu, ktry bdzie
brzmia jak informacja o zwycistwie.
* Ju go na pewno wyda * stwierdzi ponuro Barcelona. * I caa armia ju go olaa
wieym moczem. Tylko my, biedne gupki, zostalimy tu na
poegnanie. Wcisnli nas w t kup ska i mamy czeka na rze.
* Kto tak ndzny jak ty * powiedzia May * zasuy na to, aby go zarnli.
Dlaczego nie przyczysz si do Lutza i nie zapracujesz na medal?
Pukownik bezustannie przechadza si w t i z powrotem, czekajc nerwowo na trzy
zielone race, ktrych nigdy nie wystrzelono. Za to zaraz po pnocy horyzont na

wschodzie rozwietliy setki wystrzaw rosyjskiej artylerii. Ziemia i skay pod


naszymi stopami zadudniy i zadray.
* O co tu chodzi, do diaba? * zawy Schmeltz, chwytajc lornetk polow. * Kto tu
do kogo strzela?
* To Rosjanie, panie pukowniku * powiedzia spokojnie Stary, jak zawsze
przekonany co do tego, co mwi. Stan z boku oficera. * Przygotowanie
artyleryjskie przed kolejnym skokiem do przodu. Nie s tacy gupi. To jest ich szansa
na przeycie.
Patrzy bez emocji na pokryty w tej chwili dymem horyzont. Pukownik odrzuci
lornetk.
* Co mamy zrobi? * spyta. * Powinni nam da sygna. Ju dawno powinny by
widoczne nasze rakiety. Przecie mamy tu zosta, dopki ich nie zobaczymy.
Przecign doni po brwiach.
* Co pan, sierancie, proponuje? Ma pan prawdopodobnie wiksze dowiadczenie w
tych sprawach i w terenie. Przebywa pan tu znacznie duej. Niech pan mi powie, co
pan myli na ten temat?
* Chrzani flary i wynosi si std do diaba * mrukn Porta.
Stary spojrza na drcego pukownika.
* Myl, e powinnimy zej na d i zobaczy, co si dzieje. Trzeba sprawdzi, czy
most nadal ist*
nieje. Nie wiem, czy robimy dobrze, zostajc tutaj, i doprawdy nie wiem...
Huk olbrzymiej eksplozji przerwa dalsz wypowied Starego. Kady z nas rzuci si
do krawdzi ska i patrzy w d. Na linii nieba pojawiy si gejzery wybuchw.
* Bydlaki! * wrzasn Barcelona. * Jebane bydlaki! Wysadzili ten pieprzony most w
powietrze!
Spojrzaem na twarz pukownika. Bya szara i zuszczona, a dolna warga draa.
* Sdz, panie pukowniku * powiedzia Stary
* e zostawiono nas tutaj, abymy si spnili.
* Bzdury! * oficera a poderwao do gry.
* Nonsens, sierancie! Nigdy nie wysadziliby mostu przed daniem nam sygnau do
odwrotu.
Zacz nerwowo macha cienk jak patyk rk.
* We trzech ludzi i zejdcie na d, aby sprawdzi, co si stao. Ja rusz za wami z
reszt kompanii.
* Bardzo dobrze * powiedzia Stary i odwrci si w nasz stron. * Sven, Porta i
May.
Zarzuci na rami karabinek i pokaza gow w kierunku rzeki.
* Idziemy?
* Znowu my? * spytaem.
* Pieprzy to, umiechnij si i daj si zabi...
* mrukn Porta.
Stary odwrci si w jego stron niele zagotowany.
* Bd tak miy i zamknij pysk. I rb, co ci ka! Porta w milczeniu wcisn ty
kapelusz na
gow i ruszy ladem Starego, uywajc karabinu jako laski. May polizgn si i

polecia w d skalistego stoku. Spadajc z karabinem maszynowym


w rku, narobi takiego rumoru, e a przestraszylimy si, i usysz nas Rosjanie.
May przekl wszystko, na czym wiat stoi.
* Na mio bosk! * sykn rozdraniony Stary. Barcelona wychyli si poza pk
skaln.
* Dlaczego nie wemiecie gonika i nie powiecie Rosjanom, e tu jestemy?
Reszta kompanii dogonia nas, nim zdylimy odej od stanowisk obronnych.
onierze zdecydowali, e nie bd duej czeka, i zgodnie zarzucili bro na rami,
pozostawiajc pukownika samego z decyzj, czy chce za nimi poda, czy te
zosta. Byo oczywiste, e oficer utraci kontrol nad oddziaem.
* Ptasi mdek * mrucza Porta. * Ju dawno powinni go zamarynowa.
Noc bya wilgotna i duszna, wic pocilimy si potwornie, schodzc t sam ciek,
ktr z takim trudem pokonalimy kilka godzin wczeniej. Znowu pojawiy si
ogromne iloci komarw, atakujce nas z bagien lecych u podna ska. Ponownie
poczulimy znajomy, sodkawy odr bagien i wiedzielimy, e wrg jest gdzie
niedaleko.
May, ktry znajdowa si spory kawaek drogi przed nami, odda dwa ostrzegawcze
strzay. Domylilimy si, e wyczu obecno Rosjan. Pukownik wykrzycza jaki
niewyrany, histeryczny rozkaz, ale i tak wszyscy zadziaali instynktownie, zajmujc
pozycje po obu stronach cieki, i gwatownie przygotowywali bro maszynow i
modzierze do walki.
Zobaczyem Lutza chowajcego si za sporym gazem. Trzs si tak mocno, e
sycha byo grzechot jego zbw.
* Spjrz na niego * szydzi Barcelona, ktry odzyska dobry humor, bo spodziewa
si jakiej akcji.
Gregor podczoga si do byego gestapowca i stukn go luf nagana w ebra.
* Tylko pamitaj * powiedzia. * Jeden faszywy ruch i polecisz wysoko w kosmos,
towarzyszu... Nie potrzebujemy tutaj specjalnie gestapo.
U podna cieki rozbrzmiaa seria z karabinu maszynowego, a po chwili ukaza si
Stary. Poszuka wzrokiem pukownika, ktrego zauway w niewielkim rowie, i
ruszy spokojnie w jego kierunku, aby zda raport.
* Rosjanie s wszdzie dookoa. Nie mamy szans, aby si std wydosta.
Zlikwidowalimy ich jedn druyn, ale pozostao jeszcze cae mrowie. Uwaam, e
najlepiej, jeli zajmiemy dobre pozycje i poczekamy na ich ruch.
Nim oficer zdy co odpowiedzie, niebo ponad naszymi gowami rozwietlia
kolorowa iluminacja. Ku naszemu rozbawieniu pukownik poderwa si na nogi.
* Sygna! * krzykn uradowany.
Stary przytrzyma rkami pukownika. Potem wepchn go do rowu, bo nad gowami
zapalia si kolejna flara.
* Nie, panie pukowniku, to Rosjanie. Prbuj nas namierzy.
aden z naszych ludzi si nie poruszy. Pozostalimy w kryjwkach pomidzy
skaami. Ponad nami rozpalay si kolejne rakiety wietlne. Wydawao mi si, e trwa
to ca wieczno. Gregor wci trzyma rewolwer przy ebrach Lutza. Stary cay
czas przytrzymywa pukownika. Nawet najmniejszy ruch mg zdradzi nasz
obecno.

Ostatnia flara, lecc wysokim ukiem, rozwietlia noc i pokrya okolic zimnym
wiatem. Potem bardzo powoli opada na drug stron rzeki i zgasa.
* W porzdku * powiedzia Stary i pomg dowdcy wydosta si z rowu.
Po chwili zacz nabija fajk tytoniem.
* Myl, e powinnimy przygotowa si do walki, panie pukowniku.
Wikszo z nas ju to robia. May z Legionist zaczli ukada miny
przeciwczogowe wzdu wskiej cieki. Porta przygotowywa butelki z benzyn.
Gregor i Barcelona skrywali modzierz pod gaziami drzewa. Ustawili go daleko za
naszymi plecami, a wylot lufy wskazywa domniemany kierunek radzieckiego
natarcia. Teraz May siedzia zadowolony jak dziecko z zabawek i przywizywa
adunki wybuchowe do granatw. Jako bro nadawao si to raczej dla samobjcw,
ale robio tak okropny haas, e May nigdy nie mg sobie odmwi przyjemnoci
wyprodukowania kilku takich zabawek. Byy miertelnie niebezpieczne, ale w
wytrawnych rkach staway si niezwykle skutecznym narzdziem walki. Nasz
kumpel zdawa si kompletnie nie przejmowa zagroeniem urwania rk i ng, my
jednak wolelimy trzyma si od niego w tej chwili z daleka.
Krztajcy si midzy nami pukownik wydawa dziesitki nieraz sprzecznych ze
sob rozkazw, ktre Stary dyskretnie odwoywa lub korygowa, podajc za
oficerem. W pewnym momencie dotarli do Maego, ktry usadowi si wrd gazw
i otwiera kolejn skrzynk granatw. Pukownik z przeraeniem zwrci si do
Starego.
* Sierancie, czy ten kapral wie, co robi? Moe jest troch saby na umyle? Czy jest
wiadom, e moe sam siebie wysadzi w powietrze?
* Tak jest, panie pukowniku * powiedzia Stary, odcigajc skonsternowanego
oficera od niebezpiecznych zabawek Maego. * To jest jego sposb zabawy.
* Zabawy? * zwtpi oficer. * Czy ten go wie, e jest kretynem?
Stary oszczdzi sobie kopotu i nie odpowiedzia. Gdzie na dole odezwa si
karabin maszynowy, a potem sycha byo, jak oderwane kawaki ska staczaj si po
stoku.
* No tak * powiedzia spokojnie Stary. * Wanie ruszyli.
Nagle Heide wspi si na stok obok nas, pooy palec na ustach i wskaza drug
rk na grupk krzakw. Spojrzelimy na niego z ukosa, a potem wpatrywalimy si
w pmrok. Stary podnis zaskoczony brwi.
* No? Co powinnimy zobaczy? Tylko te cholerne krzaki?
* Tych twoich cholernych krzakw nie byo p godziny temu * odpar Julius.
Stary spojrza w ich stron.
* Jeste pewien?
* Jak cholera! Tam nie byo nic poza skaami. Pukownik, niezadowolony, cmokn
jzykiem.
* Gupie gadanie * powiedzia. * Co si tutaj dzieje, sierancie? Czy wszyscy pascy
ludzie s nienormalni?
Teraz Stary si naprawd wkurzy.
* Sierant Heide jest jednym z najlepszych onierzy w caym regimencie, panie
pukowniku!
I to bya prawda. Facet by wszawym sukinsynem, jeli chodzi o nazizm, ale jak

bymy go nie nazwali, by naprawd wietnym onierzem. (Pomimo jego


fanatycznej wiary w misj NSDAP dwadziecia lat po wojnie zosta
podpukownikiem w radzieckiej, a potem enerdowskiej armii. Cakiem nieza kariera
dla dziecka z berliskich slumsw!).
Pukownik spojrza wyniole na Heidego.
* Prbujesz wmwi nam, e ta caa plantacja drzew pojawia si znikd?
* To s krzaki * powiedzia Julius. * Krzaki, panie pukowniku.
* Krzaki czy drzewa * jaka to rnica? Czy syszae o krzakach, ktre rosn w
tempie metra na godzin?
* Nie, panie pukowniku, nie syszaem * odpar Heide. * Ale bybym bardzo
szczliwy, gdyby co takiego mnie spotkao.
Stary nagle wstrzyma oddech. Wszyscy spojrzelimy w kierunku tajemniczych
zaroli.
Byo wida wyranie, e kilka krzakw oderwao si od korzeni i zbliyo si lekko
w nasz stron.
Przebyy kilka krokw i ponownie zamary. Po chwili ruszya kolejna para, a potem
jeszcze kolejna i jeszcze jedna. Lutz wyda krtki okrzyk przestrachu, tak e Gregor
musia zakry mu usta. May podnis jedn ze stworzonych przez siebie zabawek.
Pukownik sta z wytrzeszczonymi oczami.
* Kiedy dam sygna * powiedzia Stary. Podnis rk do gry. Patrzylimy na niego
jak
drapiecy. Gdy rami opado, w powietrze wyleciao jakie sto trzydzieci granatw.
Wdrujce krzaki zawyy w blu agonii. W stron gazw uciekay
czarne cienie. Huk eksplozji zamar, a kurz opad na porozrywane korpusy i urwane
koczyny. Legionista ruszy, aby sprawdzi, co zostao po naszym ataku.
* Mongoowie * stwierdzi po powrocie * paskudne bydlaki. Ale wydaje mi si, e
wystraszylimy ich na dobre.
* O to si nie martw, wrc na pewno * powiedzia ponuro Stary.
Ponownie zajlimy stanowiska, nerwowo oczekujc na prb kolejnego ataku.
Pukownik nie mg spokojnie usiedzie na miejscu, wic nerwowo chodzi w t i z
powrotem, ogryzajc paznokcie. Porta prbowa gra w ciemnoci w koci, lewa rka
przeciwko prawej. Barcelona ponownie popad w malkontenctwo, znowu nic mu si
nie podobao.
* Jedna marka dziennie * mwi. * Jedna marka za kady cholerny dzie tej wojny!
Wstp do armii, to ci urw eb, tylko to dostaniesz... A ja mam jeszcze dwadziecia
lat przed sob! Jezu Wszechmocny, musiaem by szalony. Musiaem by chory na
gow, musiaem...
Przerwa gwatownie, gdy zobaczy, e May zanurkowa w stron karabinu
maszynowego i zacz strzela w ciemno. Stary wystrzeli w gr flar. Dziki
temu moglimy zobaczy to, co czue uszy Maego wychwyciy wczeniej. W gr
powoli wspinay si kpy trawy.
Byy od nas zaledwie o trzydzieci metrw. May wyskoczy na otwarty teren i zacz
strzela z biodra seriami wzdu cieki. To byli znowu Mongoowie. Dostrzegem
ich skone oczy i szerokie,
paskie twarze. Dziwni onierze Armii Czerwonej * nie mwili nawet po rosyjsku.

* Strzela bez rozkazu! * krzykn Stary. Pukownik te wydawa jakie polecenia, na


szczcie jego okrzyki giny w huku salw karabinowych. Sierant Koblin i nasz Lutz
wkadali granaty modzierzowe, jeden za drugim do luf bez stalowych rkawic
ochronnych, jakby nie czuli, e maj osmalone i popalone donie. Heide chwyci
miotacz pomieni i posya krtkie strumienie ognia w sam rodek atakujcych
sowietw. Wszdzie pona trawa, a cieka spywaa krwi. Ale gdy jeden wrg
pad, jego miejsce natychmiast zajmowa nastpny.
Za nacierajcymi Mongoami zamajaczya linia radzieckiej piechoty. Wybijalimy ich
jak muchy. Nie ma nic bardziej morderczego ni atak w gr odkrytego stoku.
Rosjanie nie mieli si gdzie kry, nie mieli absolutnie adnej osony. Jednak nadal
nacierali, w rze wkraczaa teraz fala za fal. Zaczlimy si zastanawia, dlaczego
im tak bardzo zaley na wyeliminowaniu nas * jednej zwykej kompanii, opuszczonej
i zapomnianej podczas generalnego odwrotu caej armii.
* Strzela niej! * zawoa Stary. * Widoczno trzysta metrw.
To bya regularna masakra. W tych warunkach trudno byo o co innego. Nawet ich
wielka przewaga liczebna nie moga zrekompensowa naszej wietnej pozycji. Kiedy
zrobio si najgroniej, po prostu wysadzilimy w powietrze miny, ktre tak starannie
ukadali Heide i Legionista. Na ciece pojawia si wielka szczelina, a lawina
kamieni
zmiota poow atakujcych Rosjan. Druga poowa albo ju nie ya, albo rzucia si
do ucieczki. Ruszylimy w d stoku, na czele z Maym, ktry dar si jak szalony i
strzela do wszystkiego, co si ruszao.
Spord pobliskich gazw wyoni si nieprzyjacielski oficer z byszczc czerwon
gwiazd na futrzanej czapie i podnis rce wysoko ponad gow. Trzyma min
przeciwpiechotn. Ale nim zdy rzuci j w nasz stron, dosta postrza w twarz,
ktry rozerwa mu gow na drobne kawaki. Porta rozemia si sardonicznie i
opuci karabin. Bez oczu i twarzy, ludzki wrak prbowa nadal rzuci si z min w
nasz stron. May tylko rykn triumfalnie i dosownie przybi Rosjanina bagnetem
do ziemi. Wydawao si, e cay wiat oszala. Zabijalimy jak w obdzie, zabijanie
dla samego zabijania. Nurzalimy si w kauach krwi.
Powoli na stoku zapadaa cisza. Rosjanie uciekli i na wzgrzu pozostali tylko zabici i
ranni. Nie byo ju nic wartego zabicia. Docieray do nas jki rannych i umierajcych
ludzi. Wolnym krokiem wracalimy na skalny paskowy. Potem Heide wzi
kanister paliwa, otworzy go i zacz wylewa benzyn na stok.
* Co robisz? * krzykn pukownik, ktry w czasie nocnych walk nie przejawia
adnej aktywnoci. * Po jakiego diaba to robisz? Podpalasz stos pogrzebowy?
Heide pokiwa potakujco gow.
* To najprostszy sposb, panie pukowniku.
* Najprostszy sposb? Co masz na myli, mwic najprostszy sposb?
* Na oczyszczenie tego miejsca.
* Oczyszczenie tego miejsca? * oburzony oficer niemal wyszed z siebie. * Tam na
stoku le ranni ludzie, sierancie!
Julius prawie niedostrzegalnie wzruszy ramionami.
* Przecie ich sysz * powiedzia.
* Zabraniam ci zabi kogokolwiek z nich * szczeka pukownik. * Na mio bosk,

jeli mamy walczy, rbmy to czysto!


* Jak pan sobie yczy, panie pukowniku * odpar Heide z aroganck obojtnoci.
Pukownik nie zauway rwnie, e Porta i May zelizgnli si w d z obckami
w jednej i skrzanymi woreczkami w drugiej rce. Ruszyli po zote zby i plomby
umarych. W przeszoci Stary czsto prbowa powstrzyma ten wstrtny, pobitewny
proceder. Ale w tej fazie wojny tylko wzrusza ramionami i pozwala im na to.
* Przyjdzie czas * mawia * kiedy chciwo bdzie ich bardzo drogo kosztowa.
Jednak jeszcze nie tym razem. Gdy wrcili, mieli w sakiewkach urobek maej kopalni
zota. Skaryli si tylko, e wrogowie zawsze posiadali najbardziej wartociowe
uzbienie, a Niemcy nie.
* Za jedn mark dziennie * powiedzia gorzko Barcelona. * I zaskakuje ci, e nasi
onierze s biedni?
Pukownik znowu zacz si miota. Chcia organizowa pogrzeby. Patrzylimy na
niego nieruchomym wzrokiem. Bylimy naraeni na kolejny atak, ktry mg
nastpi w kadej chwili. Czy on naprawd spodziewa si, e zjedziemy na d i
bdziemy wykuwali w skaach mogiy?
* Sierancie, co jest z twoimi ludmi? * zwrci si gniewnie oficer do Starego. *
Czy pochodz z azylu dla wariatw? Pan nimi jeszcze dowodzi? Czy nie...
May nagle podnis rk, chcc uciszy dyskusj. Pukownik patrzy na niego
oczami wielkimi jak spodki od szklanki. Czy byo dopuszczalne, aby skretyniay
kapral mia czelno przerywa wypowied oficera?
* Sierancie * powiedzia gronym tonem. * To ju jest bezczelno, jestem
zmuszony...
* Zamknij si * zgasi go May. * Sysz czogi.
* Czogi * zapiszcza pukownik.
Podszed do krawdzi pki skalnej i spojrza w d.
* Czy powiedziae * czogi?
Stalimy i nasuchiwalimy. Jak zwykle May mia racj. Nie upyno duo czasu,
gdy dotar do nas chrzst gsienic czogowych na kamiennym podou. Potem
poczulimy lekkie drenie podoa, gdy stalowe kolosy zbliay si w nasz stron.
Pukownik przycisn grzbiet doni do ust.
* No to jestemy zaatwieni * powiedzia. * Jeli posyaj na nas czogi, to ju po nas.
* Bylibymy zaatwieni w kadym przypadku * stwierdzi prozaicznie Stary. *
Czogi, czy nie czogi, ani przez chwil nie mielimy wikszych szans.
Wsadzi ustnik pustej fajki do ust i ssa go przez chwil.
* Niech skonam * powiedzia po chwili namysu * jeli zrozumiem, dlaczego si tak
na nas zawzili. Co im przeszkadza ta masa ndznych ska?
* Czy nie przychodzi ci na myl * spyta go chodno Legionista * e przelewaj tyle
krwi, bo myl, e jestemy z SS? A w takiej sytuacji niech Bg nam pomoe.
Potem przecign palcem po szyi i nastpia chwila ciszy.
* Dlaczego? * spyta po pewnym czasie Lenzing. Wszyscy spojrzelimy na niego.
* Dlaczego? * spyta jak echo Gregor, nie mogc uwierzy wasnym uszom.
* Dlaczego Bg ma nam pomc? * spyta ponownie Lenzing.
Legionista po ojcowsku obj go ramieniem.
* Dlatego, moje dziecko, e jeli wpadniemy w ich rce, bd nas rn bardzo

powoli i bolenie. Przewanie nie bior winiw. Nie bd jednak na tyle litociwi,
aby wsadzi ci kul w kark. Rozepn ci i bd tak dugo torturowa, a znajdziesz
si na krawdzi mierci, a potem bd ci utrzymywa w tym stanie, dopki bdzie
im to sprawia rado.
Pukownik powrci znad krawdzi skalnej.
* To co, do diaba, mamy zrobi? * dopytywa si z lekkim niepokojem.
Stary w zamyleniu nadal gryz ustnik fajki.
* Nie pokonamy ich * powiedzia. * To pewne. Gar onierzy nie poradzi sobie z
armi czogw. Nie polecam te poddania si, chyba e kto chce skoczy w rkach
rzenikw i zgni.
Pukownik nabra powietrza jak balon, a Stary wyj fajk z ust i popatrzy na ni w
zadumie.
* Niech pan sprbuje, to si pan przekona, panie pukowniku. Te skonookie dupki to
nie s zwyke ludzkie istoty. Oni po prostu nie zabijaj,
rozo ci na kawaki, plasterek po plasterku i bd si przy tym miali. Widziaem
nieraz rezultat ich robtek rcznych i zapewniam pana, e nie by to pikny widok.
* To co pan radzi, sierancie? * spyta pukownik. * Zbiorowe samobjstwo?
* Nie, radz si wycofa. Walczy, dopki wystarczy amunicji, a potem wycofa si.
* A ktrdy niby mamy to zrobi? * spyta z sarkazmem oficer. * Ruszy prosto w
d, w ramiona Rosjan?
* Mylaem raczej * mrukn Stary * o znalezieniu jakiej innej drogi.
* Tu nie ma innej drogi! Wiesz o tym rwnie dobrze jak ja. Gdyby bya inna, ju
dawno bymy na ni trafili. Sprbuj mwi z sensem, sierancie! Jest oczywiste, e
nie moemy ruszy t sam drog, ktr przyszlimy, a to jest jedyna droga. Wydaje
mi si wic, e gadanie o wycofaniu si jest pozbawione sensu.
* Pan wybaczy, ale jest jeszcze inna trasa. Stary wskaza ustnikiem fajki odleg
krawd
paskowyu, dokadnie na przedueniu cieki, ktr przyszlimy, a ktr teraz miay
naciera radzieckie czogi. Pukownikowi opada szczka.
* Ale to szalestwo! To dobre dla lunatykw! To zwyky skok w przepa! Moemy
rwnie dobrze sprbowa wznie si do ksiyca i potem spa na d!
* Oczywicie, jeli pan tak uwaa, panie pukowniku.
* Hej, Stary.
To May wytoczy si spomidzy gazw i czapa w nasz stron. Do piersi
przyciska butelk wdki,
a trzyma si na nogach bardzo niepewnie. Obj po pijacku Starego, uwiesi si na
nim i czkn, prbujc wsadzi mu do ust szyjk od butelki. Pukownik patrzy na t
scen z przeraeniem i odraz.
* Sierancie Beier, czy ten czowiek jest pijany?
* Sdz, e tak, panie pukowniku!
Oficer pochyli si mocniej do przodu, aby przeprowadzi nosem dochodzenie.
Wtedy w jego nozdrza wpado kolejne toksyczne beknicie Maego, ktre odrzucio
pukownika o krok do tyu.
* To jest niesmaczne, sierancie Beier! To haba! Twoi ludzie s jak winie! Nawet
gorsi ni winie! Niej ni bestie! Nie zasuguj na to, aby suy w niemieckiej

armii!
* Za jedn mark dziennie! * May nagle przypomnia sobie biadolenie Barcelony. *
Jedna pieprzona marka dziennie!
Podnis butelk do ust i pocign potny yk.
* To nie jest tego warte * wyduka. * Nikt nie dorobi si zotej plomby za jedn
mark na dzie.
Pukownikowi tylko zagulgotao w gbi garda.
* Postawi tego czowieka do raportu * zagrozi. * Jeli tylko ten pajac przeyje.
Zajm si tym osobicie!
Odwrci si gwatownie na picie i dumnym krokiem poszed w stron dalszej
krawdzi pki skalnej, aby studiowa przepa, przez ktr mielimy si
wycofywa. Kuls, jeden z naszych noszowych, zbliy si nerwowo do Starego.
* Jeste chyba szalony * powiedzia szorstko. * Po prostu bredzisz. Nigdy nie
pokonamy tego spadku w jednym kawaku. Wedug mnie powinnimy od razu
wywiesi bia flag, zanim si do nas dobior.
* Na szczcie * szczekn Stary * jest mao prawdopodobne, abymy wybrali twj
sposb mylenia.
* Jeszcze tego poaujesz * odpar Kuls.
* Sam tego poaujesz * stwierdzi Stary * jeli sprbujesz negocjowa z t band
maniakalnych zabjcw. Nie bd idiot! Rozedr ci na strzpy, zanim zdysz co
powiedzie.
Potem podszed do pukownika i stan u jego boku.
* Czy podj ju pan jak decyzj?
Oficer lekko si wzdrygn. Wiedzia tak samo jak my, e decyzja zostaa podjta.
Jeli Stary powiedzia, e idziemy w t stron, to znaczy, e tam idziemy. Dla nas
byo to jasne.
* Powinnimy utrzyma pozycj tak dugo, jak zdoamy * pukownik odwrci si od
krawdzi skay i wyd lekko policzki. * Tak dugo, jak zdoamy, sierancie.
Zaznaczam, tak dugo, jak zdoamy. Nasze wycofanie nie moe wyglda na
habice.
* Oczywicie, e nie, panie pukowniku. Stary z szacunkiem pochyli gow. Nad
nami
rozbysa kolejna raca owietleniowa i ukaza nam si cay szereg T*34, ktry
zmierza w naszym kierunku. Wielkie sosny pod naporem ich masy amay si jak
zapaki i przewracay si na boki. Pod ich ciarem due gazy i kawaki ska byy
odrywane od podoa i spaday w ciemn czelu doliny. Kady czog by dokadnie
oblepiony piechot.
Ten widok natychmiast otrzewi Maego. Przesta si zatacza i czka. Widziaem,
jak spokojnie przygotowywa si do spotkania z Rosjanami w dole cieki, zbierajc
granaty i miny magnetyczne.
Lenzing poda za Starym jak szczeniak i okazywa gbokie przywizanie.
* Czy sdzisz, e wyjdziemy z tego ywi? * spyta z niby beztrosk brawur, ktra
nikogo nie moga oszuka.
* Moe * odpar Stary, spokojnie ssc ustnik fajki. * Moe tak bdzie. Po prostu miej
gow na karku i nie panikuj. Gdy zajmiemy si czogami, pamitaj, e jest jeszcze

piechota i to jest wasze zajcie. Trzymajcie j na dole tak dugo, jak zdoacie. I bez
adnej ideologii, rozumiesz? To s morderczy fanatycy i s twoimi brami, tak jak ja
z Himmlerem. Pamitaj, strzelaj, aby zabija * albo ty ich zaatwisz, albo oni ciebie...
Podaj tamt skrzynk granatw. Zrozumiae, chopcze?
* Boj si * powiedzia Lenzing. Stary umiechn si do chopaka.
* A kto nie? * odpar. * Strach to nic wstydliwego. Tylko nie pozwl, aby tob
rzdzi, to wszystko.
Pierwsze czogi wchodziy w zasig skutecznego ognia i ich dugie lufy skieroway
si w nasz stron. Pierwszy pojazd zarzucio par razy na ciece i wydawao si
nam, e skruszy jej krawd i poleci w otcha rozcigajc si poniej. Na jego
szczcie szerokie gsienice T*34 pozwalay utrzyma mu rwnowag i unikn
zagady.
Stalimy w naszej fortecy i czekalimy na wroga. Stary schowa fajk do kieszeni i
zacz u kawaek tytoniu. May Lenzing sta na pitach i nerwowo zaciska pici,
gorczkowo starajc si zapanowa nad nerwami. Jego widok uwiadomi mi, e
mnie te si robi sabo ze strachu.
Porta siedzcy w szczelinie skalnej by w tym czasie zajty otwieraniem konserwy
misnej z na*
lepk Product of the USA". Zawsze lubi naje si przed bitw, twierdzc, e jest to
nerwowa reakcja. Zgodnie z wiedz medyczn nie powinien i do walki z penym
odkiem. Okazywao si to niezbyt zdrowe w momencie, gdy otrzymao si
postrza w brzuch lub go rozerwao z wierzchu, bo zawsze grozio to zakaeniem i
zapaleniem otrzewnej. Ale Porta twierdzi, e woli szybk mier z penym
odkiem ni powolne konanie z godu. Patrzyem teraz, jak z apetytem pochania
kawaki ja*snorowego misa, nadziewajc je kawaek po kawaku na czubek
bagnetu, by od czasu do czasu spuka gardo ykiem wdki z butelki, ktr znalaz u
jednego z zabitych Rosjan. Gdy skoczy jedn puszk, natychmiast sign po
nastpn. Nie wiem, co w niej byo, ale sdzc po tempie spoycia, musia by
bardzo zadowolony. Aby to wszystko obserwowa, musiaem wsta ze swego
stanowiska.
Czoowy T*34 powoli zblia si do nas. Nagle nie wiadomo skd pojawi si May.
Rzuci si do przodu i przyczepi do podwozia czogu min magnetyczn, po czym
momentalnie zanurkowa gow naprzd w stron kryjwki. Niemal natychmiast
nastpi wybuch. Jeszcze dobrze nie opad dym, a ju przez szcztki rozbitego wozu i
zwglone ciaa zaogi przedziera si kolejny stalowy potwr. Ponad nim w d
leciay granaty. To by poczstunek dla towarzyszcej mu piechoty. Rosjanie lizgali
si przy bokach czogu, pozostawiajc po drodze coraz wicej rannych i zabitych.
Trzeci czog miady na swojej drodze wszystkich, ktrzy nie zdoali wyplta si z
mieszaniny cia, krwi i bota pozostaej po nacierajcych wczeniej. Syszaem, jak
Lenzing gono oddycha, i popatrzyem na niego.
Sentymenty tu nic nie dadz. Niech wszystkie smutki trzyma dla siebie, musi sam
sobie z nimi poradzi.
Legionista ruszy w d, w kierunku nacierajcego czogu. Rzuci bomb benzynow
w wieyczk pojazdu i potoczy si w bok, aby skry si przed wybuchem za stosem
zabitych Rosjan. Po chwili z unieruchomionego pojazdu buchn w niebo niebieski

strumie ognia. Klapa wazu na wiey odskoczya gwatownie i ukaza si czogista,


ktry chcia umkn mierci. Nie zdy, kolejny wybuch rozerwa go na kawaki,
razem z reszt uwizionych w rodku towarzyszy.
Za naszymi plecami eksplodowa pocisk wystrzelony z trzeciego czogu. Szybko
odwrciem si, aby zobaczy, jakich zniszcze dokona. Okazao si, e trafi
dokadnie tam, gdzie bronia si grupka onierzy pod dowdztwem sieranta Litwy.
Teraz widniaa tam tylko wielka dziura w ziemi. Cay pododdzia zgin, pozosta
tylko krater wypeniony mieszanin ludzkich wntrznoci, koci i krwi poprzetykanej
poskrcanym elastwem. Widok by tak obrzydliwy, e odek natychmiast
podchodzi do garda.
Szybko powrciem na wasn pozycj. Ponownie pojawi si May, trzymajc min
w prawej rce.
Wskoczy zrcznie na czog i zastuka kolb rewolweru we waz na wiey. Pokrywa
momentalnie odskoczya i ukazaa si w niej twarz zaciekawionego czogisty. May
za pomoc miny wcisn j do rodka, zatrzasn klap i zeskoczy momentalnie, aby
szybko si ukry.
Stary pomacha nam rk, abymy podali za nim. Ruszylimy natychmiast wskim
strumieniem, nie czekajc na kolejn zacht. Atakowalimy w d za pomoc
miotaczy pomieni i bagnetw. Rosjanie byli kompletnie zaskoczeni, cho wspiera
ich ogie modzierzy. Widziaem, jak sierant Blaske rzuci si do przodu. Drobi
nogami i wreszcie si przewrci o ciao rannego Mongoa. Nim si podnis, facet
wycign zawleczk granatu i obaj polecieli w powietrze.
Caa dolina draa od salw armatnich. Wzdu rzeki musiay toczy si cikie walki.
Byem ciekaw, czy most nadal stoi, czy te wylecia w powietrze. Byo to jednak
czysto akademickie rozwaanie, bo nie mielimy szansy dotarcia do niego.
Modzierze radzieckie powoli zaczy si wstrzeliwa i zmusiy nas do wycofania si
na skalny paskowy. Porta przebieg obok mnie, tu za plecami Maego.
* Na co jeszcze czekasz? Wynomy si std, do diaba!
* A co z rannymi? * przyczepi si Kuls, ktry udekorowa rami opask z
czerwonym krzyem.
Mia chyba nadziej, e Rosjanie bd traktowa ten znak z respektem.
* Chrzani rannych! * krzykn Porta przez rami.
Pukownik nic nie mwi. Mao prawdopodobne, aby nie sysza sw Porty, ale
musia wiedzie, podobnie jak my, e nie damy rady ewakuowa rannych do gry.
Poza tym nie mielimy ani czasu, ani odpowiednich lin i noszy, aby spuci ich na
d po drugiej stronie grzbietu. Stok, po ktrym
mielimy zamiar zjecha w d, by cakowicie pozbawiony punktw oparcia.
Moglimy tylko rzuci si w d i wierzy w to, e zjedziemy na dno bez poamanych
koczyn.
Heide nadal walczy jako stra tylna na krawdzi paskowyu. Lata wokoo w amoku
i wypluwa strumienie ognia za pomoc miotacza pomieni. Pukownik robi tylko
zamieszanie, drc si wniebogosy, i wystrzeliwa flary, jakby to bya jego obsesja.
Ewidentnie mia wraenie, e owietli nasz drog odwrotu, ktr by gadki i
stromy stok gry. Jednak koyszca si na niebie jasno cakowicie nas ogupia i
stalimy na skraju zbocza jak przeraone owce. Noc nie bya znowu taka ciemna i

wida byo ksztaty, wic flary naszego pukownika bardziej nas olepiay, ni
owietlay okolic. Poza tym dziki nim bylimy widoczni jak na patelni. Oficer
podszed do Starego w stanie gorczki bojowej i furii.
* Co jest, do diaba, z twoimi ludmi, sierancie! Czy chc, abym ich zanis na
plecach? Jeli si nie pospiesz, zabraknie mi rakiet wietlnych!
Po chwili dotar do nas biegiem Heide.
* Czas rusza! * powiedzia bez chwili wahania, podszed do krawdzi skay i
skoczy w d.
W deszczu pyu i kamieni ruszylimy za nim. Instynktownie prbowaem zwin si
w kbek, obejmujc rkami gow. Odbijaem si i podskakiwaem na wystajcych
gazach, nie wiedzc, gdzie si w danym momencie znajduj. Niektrzy prbowali
zjeda na plecach, ale zdzierali sobie w dramatyczny sposb skr. Inni prbowali
hamowa pd, chwytajc si rachitycznych drzewek i krzakw porastajcych uskok.
Ci o mao nie powyrywa*
li sobie rk ze staww. Syszaem, jak Porta dar si radonie, gdy zjeda w d,
jakby by dziecinnymi sankami. Dotar do mnie rwnie krzyk rozpaczy kogo, kto
znika Bg wie gdzie. Prbowaem ustali, czy nadal zjedam po stoku, czy ju
wpadem w jak otcha poniej. Mj przedziwny lot zakoczy si, gdy uderzyem
w solidny pie wierka. Musiaem spada z prdkoci okoo 50 km/h. Mj hem
lecia nadal w d w towarzystwie kamieni, odbijajc si od gazu do gazu. Ja za
trzymaem si nerwowo pnia i zastanawiaem si, ile mam poamanych koci. Z uszu
i ust leciaa mi krew. Miaem takie zawroty gowy, e chciao mi si wymiotowa.
Byem sparaliowany ze strachu. Gdzie z dou dochodziy gosy.
* No, rusz si! Nie bd na ciebie czeka cay dzie!
To by Porta. Cigle ywy i w jednym kawaku. Siedzia jak kura na grzdzie na
wystajcej skale i pochyla si w moj stron.
* No, za! Nie moesz spdzi reszty wojny na tym stoku.
Owinem rce wok pnia i siedziaem skulony, drc ze strachu i paczc jak mae
dziecko.
* Na mio bosk * warkn Porta.
Zacz wdrapywa si do mnie, a ja cay czas trzymaem si drzewa i kaem
aonie.
* Zazisz z tej morderczej gry czy mam ci pomc?! * zacz mi grozi.
Gdy do mnie dotar, wsadzi mi w usta szyjk butelki wdki i wla troch alkoholu do
ust. Za*krztusiem si, zrobiem niemal purpurowy na twarzy, a wtedy on oderwa
moje rce od pniaka.
Pocign mnie za sob i zaczlimy schodzi powoli po stromym stoku. Teraz byo
atwiej, bo mona byo znale oparcie dla rk i ng w postaci kp szorstkiej trawy i
karowatych krzakw porastajcych skay. Dziki temu mona byo kontrolowa
prdko i kierunek schodzenia, ju nie spadania. Miaem jednak zszargane nerwy i
co chwila krzyczaem, dopki nie dotarlimy do dna doliny. Na dole czeka ju na nas
May, ktry da mi par razy otwart doni w twarz, abym zebra do kupy nerwy i
myli.
* Nigdy bym nie pomyla * powiedzia * e bdzie taka rozrba!
Powoli zbieralimy si do kupy u podna tej przekltej gry. Wygldalimy

aonie.
Obdarci i pokrwawieni, z potuczonymi i poamanymi koczynami. Mundury
mielimy tak zniszczone, e wiadomo byo, do ktrej armii naleymy. Twarze
mielimy pokryte zaschnit krwi, obsypane dodatkowo kurzem. Cay nasz
ekwipunek spoczywa gdzie na dnie doliny. Z paskowyu, ktry niedawno
opucilimy, dochodziy odgosy wybuchw. Nasi wrogowie jeszcze nie odkryli, e
ucieklimy z pozycji, wic mielimy troch czasu na zapanie oddechu.
Rzuciem si na ziemi, a serce walio mi jak mot. Powoli zacz do mnie dociera
bl. Caa prawa strona mojego ciaa bya pocierana i poobijana. Moja gowa
wygldaa jak po walce z gociem, ktry mia podkowy w doniach. Usta miaem
poszarpane, nos napuch do podwjnych rozmiarw. Mogo jednak by duo gorzej.
Przecie mogem zama krgosup lub nog, a wtedy moi towarzysze
na pewno zastrzeliliby mnie jak rannego konia. Nie mielimy moliwoci zabra
ciej rannych ze sob. Albo czowiek si trzyma na nogach i szed dalej, albo pada
i zostawa na miejscu. Nie mielimy szansy, aby kogo nie dalej.
Nagle caa strzelanina na grze ucicha, a Stary poderwa si na nogi i rozkaza:
* Idziemy!
Ruszylimy za nim dugim rzdem. Pukownik by cay czas z nami. Szed ponuro
obok Starego. Opucilimy dolin przez wsk gardziel i wpadlimy w gbokie do
pasa bagnisko. Kilku naszych ludzi, ktrzy zeszli ze szlaku, znikno bez powrotu w
zdradzieckim mule. Nie mielimy czasu ani siy na organizowanie grup ratunkowych.
Teraz kady troszczy si sam o siebie. Walczylimy z caych si, aby wydosta si z
tego pieka, i nie mielimy ju siy, aby pomaga innym.
Przebylimy wreszcie koszmarne bota i wkroczylimy w sam rodek wielkiego pola
zboa. Z jednej strony mielimy ponc wiosk, a z drugiej rzek z radzieck
artyleri na brzegu. Stary pogania nas bezlitonie. Zataczaem si i potykaem ze
zmczenia. O mao nie upadem, ale Gregor pobudzi mnie do ycia serdecznym
kopem.
* Ruszaj si, ty tpy mocie, chcesz tu pa?
Wytarem z czoa pot i kapic krew, ktra niemal zalewaa mi oczy. Paski plecaka
gboko wcinay mi si w barki, cierajc skr niemal do misa. Puca dudniy mi
jak miechy kowalskie i w pewnym momencie przed oczami rozwara si olepiajco
jasna czerwie. Potknem si po raz kolejny, ale tym razem nawet kop od Gregora
nie mg
mnie pobudzi. Upadem i nie byem w stanie si ruszy. Czuem tylko, jak gow
przenika chd od ziemi. Niech id beze mnie. Dalej ju nie daem rady. Niech zapi
mnie Rosjanie i robi, co chc.
* Zastrzeli tego czowieka! * krzycza pukownik, lecc w moj stron wiskim
galopem. * Natarcie musi by kontynuowane!
* Natarcie? * spyta kpico Porta. * Mylaem, e jest to strategiczny odwrt...
Wsplne wysiki Gregora i Legionisty postawiy mnie na nogi. May zmusi mnie do
otwarcia ust i do wypicia dziwnego pynu, ktry chyba by zdolny przere stal
nierdzewn, ale w stanie, w jakim byem, smak by mi obojtny. Zwymiotowaem
wszystko, co miaem w odku, i od razu poczuem si lepiej. Bg jeden wie, co on
mi zaaplikowa. Nigdy nie miaem odwagi zapyta go, co to byo.

Kilometr dalej trafilimy na skraj lasu. Rzucilimy si midzy zbawcze drzewa i


przedzierajc si przez krzaki, wchodzilimy coraz gbiej w bezpieczn ziele.
Dopiero teraz, tu przed witem zaznalimy chwili spokoju. W tym polskim lesie
mona byo ukry ca armi, a my bylimy ledwie zdekompletowan kompani.
Rosjanie nigdy nas tu nie znajd, chyba e bdziemy mieli pecha.
Rozcignlimy si na ziemi, ktra wydawaa si mikka jak gsi puch. Ten stan
bogiego luksusu przekonywa nas, e jednak warto jest y.
Nie bdziemy si wzdraga przed przelewem krwi i nie ma znaczenia, czy jest to
krew obca, czy niemiecka, bowiem tego wymaga od nas nard.
Himmler, fragment artykuu z Vlkischer Beobach*ter", 17 stycznia 1940 roku.
Pelagia Sacharowna, kapitan NKWD, oficer cznikowy z polsk lewicow
partyzantk w Lublinie, wytrzymaa ju siedemnacie godzin tortur zadawanych
przez specw z SS. Nie pomogo opiekanie goego ciaa nad otwartym piecem *
stracia przytomno, nim zdya co powiedzie.
Przywrcili j do wiadomoci za pomoc wiadra wody. Plecy miaa cae pokryte
gbokimi popalonymi ranami. Kade ich dotknicie wywoywao miertelny bl
agonii. Bya kiedy przepikn kobiet. Nawet Dirle*wanger spdzi z ni kilka nocy.
Obecnie nic nie pozostao z jej urody. Bya ju tylko ludzkim wrakiem zniszczonym
ponad granice wszelkiej wytrzymaoci. Ciao miaa obdarte ze skry, a miejscami
wida byo koci. Biedaczka jczaa i bagaa o mier.
Kiedy wydusili z niej ju wszystko, co chcieli wiedzie, skrcili jej mki jednym
strzaem w ty gowy.
Rozdzia 5
POLACY
Przebywalimy w lesie od trzydziestu szeciu godzin i cay czas padao. Deszcz
pojawi si wkrtce po naszym przybyciu i nie mia zamiaru nas opuci. Przeciska
si przez licie na drzewach i spywa potokami przez koleiny na ciekach i drogach.
Nasiknita ziemia bya mikka jak gbka, wic kiedy uformowalimy si w
kolumn, maszerowalimy po kostki w lepkim bocie.
Zatrzymalimy si na odpoczynek w rodku pospnego bagniska. Porta zdj buty i
wyla z nich chyba z ton wody, natomiast Heide, ku naszemu zaskoczeniu, wyj z
plecaka zestaw do czyszczenia i zacz si oporzdza. Najpierw zdj buty, oskroba
je z bota i sprawdzi dokadnie podeszwy. Odkry, e zgubi gdzie trzy z trzydziestu
szeciu wiekw. Oczywicie * mia zapasowe jak zawsze, kiedy wyrusza do walki.
Gdy zaatwi spraw obuwia, zaj si mundurem. Zmy zaschnit krew z rkaww
przy uyciu kawaka szmaty zanurzanej w kauy deszczwki. Nastpnie wzi si do
zdrapywania bota ze spodni. Na kocu policzy wszystkie guziki i zacz je
polerowa. Nawet pukownik patrzy na niego z nieukrywan fascynacj.
* Jeszcze minuta * powiedzia Porta * i zacznie sprawdza, czy ma na gowie

wszystkie kdziorki i czy s rwno uoone.


Heide odoy szczotk do ubrania. Zaoy kurt mundurow, przyliza wosy,
odwrci si bardzo powoli w stron Porty i zacz mu si badawczo przyglda.
Pozwoli swoim oczom przebiec przez pokryte ropniami ciao towarzysza, od
zrogowacia*ych paznokci u czarnych jak asfalt stp, przez od dawna niegolon
twarz, do pokrytych botn skorup wosw. Przez cay czas nic nie mwi. Potem
rzuci jeszcze raz zimne, pene wyszoci spojrzenie i zoy razem wszystkie
przybory do czyszczenia.
Zafascynowany scen pukownik pochyli si podekscytowany do Starego.
* Powiedz mi, sierancie * wyszepta. * Czy z tym onierzem dzieje si co zego?
* Zego? * spyta lekko zaskoczony Stary.
* No tak * powiedzia pukownik i lekko po*stuka palcem w czoo. * Czy mu co
zgino pod sufitem?
Teraz Stary pozwoli sobie na lekki umiech.
* Nie sdz, panie pukowniku. Jego mona tylko nazwa chodzcym regulaminem,
bo nim jest.
* Chodzcym regulaminem?
* No, w przenoni, panie pukowniku.
* Aha, rozumiem. No tak * pukownik a usiad, bojc si kolejny raz spojrze na
Heidego. * Przeraajce. Pozytywnie przeraajce.
Szeregowiec Abt, ktry w przeszoci by nauczycielem i nie by specjalnie
uyteczny w walce o Vaterland, dosta postrza w udo. Kula przesza czysto,
pozostawiajc dwa niewielkie otwory. Troszczy si o nog i ba, e bdzie
amputowana. Lea teraz, jczc, na ziemi i dopomina si o morfin, podczas gdy
znacznie ciej ranni znosili swj
bl z pokor i w ciszy. Wiedzieli, e nie ma morfiny i e od dawna jej brakuje.
Szeregowiec Abt te
o tym wiedzia, ale nadal jcza, czym doprowadza nas do szau.
Jestem ciekaw, ilu jego uczniw byo bitych przez niego w dawnych czasach, aby
wymusi posuszestwo. Ile dzieci drao z blu i byo oskaranych o tchrzostwo,
kiedy chopcy byli uczeni, e cierpienie zrobi z nich mczyzn, i gdy otrzymywali
dziesi regulaminowych uderze trzcin za zy saboci. Ciekaw te jestem, ilu jego
byych uczniw stawao si mczyznami na polach bitew Europy, podczas gdy Abt
lea na ziemi, jczc i szlochajc z powodu dziury w nodze. atwo byo z tyu frontu
wiczy miso armatnie dla Fuhrera, ale jest o wiele trudniej, gdy trzeba samemu
stan przed lufami radzieckich dzia.
May, ktry siedzia obok Abta, wsta nagle, podszed do pukownika i stan przed
nim na baczno. Oficer spojrza na niego lekko zdumiony.
* Tak, kapralu? O co chodzi?
Po raz pierwszy od duszego czasu kto zwrci uwag na oficera. By tym
niezmiernie zaskoczony i uradowany.
* Panie pukowniku * powiedzia May * to nie dla mnie, pan rozumie, ale ten tam...
Wskaza rk w stron szeregowca Abta, ktry w niemal aktorski sposb trzyma si
za nog
i skrca z blu.

* Tak, tak * powiedzia pukownik zaintrygowany. * Co z nim?


* Wydaje mu si, e umiera, i cay czas gdera, abym spyta pana pukownika, czy nie
byoby do*
brym pomysem, gdybymy... * May spojrza w stron jczcego czowieka, ktry
zaniepokojony pokiwa gow, tak jakby potwierdza wersj Maego pogardliwie
wzruszajcego ramionami.
* W takim razie w porzdku * powiedzia, ponownie zwracajc si do oficera. * On
sdzi, e powinnimy si podda, panie pukowniku. Sami si podda. Przej na
drug stron. Dla wyjanienia dodam * on myli, e umiera. Mwi, e przestudiowa
zachowania Rosjan i e nie zawsze s tacy li, jak si o nich mwi. S wedug niego
tak samo cywilizowani jak my.
* Naprawd? * Starego a poderwao na nogi i podszed dumnie do Abta. *
Strachliwy may szczur! Czy nie jeste w armii dostatecznie dugo, by wiedzie, e
twoje uwagi maj trafia do mnie! Nie masz prawa zawraca gowy starszym
oficerom!
Zapa zdumionego szeregowca za konierz i trzs nim, podczas gdy pukownik nic
nie mwi i obserwowa ca scen z szeroko otwartymi oczami. Nigdy wczeniej nie
widziaem tak wkurzonego Starego. Moe dlatego, e nie uwaa pukownika za zbyt
bystrego faceta. Moe obawia si, e pomys tego gupiego Abta zakiekuje w gowie
oficera i nim si zorientujemy, przekae nas w opiekucze rce cywilizowanych
Rosjan. Pukownik chcia dobrze, ale by stary i przestraszony, a poza tym powinien
by przeniesiony do rezerwy chyba jeszcze przed I wojn wiatow.
Stary rzuci Abtem w stron Maego, ktry zapa go w szeroko rozpostarte ramiona.
* W porzdku, kapralu Creutzfeldt, jest twj. Od tej chwili znajduje si pod twoj
komend. Ma zrobi
wszystko, co mu kaesz, i jeli zapiesz go na prbie ucieczki, zastrzel bydlaka na
miejscu!
* Z przyjemnoci! * odpar entuzjastycznie May.
Ruszylimy dugim rzdem za Starym i pukownikiem, przedzierajc si skrajem
bagien. Przez wytrwae jczenie szeregowiec Abt by teraz w duo gorszej sytuacji
ni poprzednio. May zaadowa na niego poow swego wyposaenia i dodatkowo
dooy jeszcze trjnon podstaw karabinu maszynowego, tak e Abt ugina si pod
podwjnym ciarem ekwipunku. Lutz, ktry zorientowa si, e ma chwil
wytchnienia, czmychn na koniec szeregu, jak najdalej od Maego i szed cichutko
jak myszka.
Mniej wicej w poowie kolumny Porta i Heide wymieniali obsceniczne gesty i
grozili sobie nawzajem. Heide oskara Port, e chce go wrzuci w bagno, aby
zabrudzi sobie wieo wypolerowane buty. Byo to bardzo prawdopodobne, bo Porta
specjalnie nie zaprzecza. Po prostu kpi i szydzi z Juliusa, czym doprowadza go do
skrajnej wciekoci i ju rzuciliby si sobie do garde, gdyby nie Stary, ktry
podniesion rk zatrzyma ca kolumn.
* Co si dzieje? Co si dzieje? * dopytywa si pukownik. * Dlaczego si
zatrzymujemy? Czy co syszelicie? Skd to dobiega? Czy my...
* Na lito bosk, zamknij si! * sykn Stary krtko i dosadnie.
Te sowa troch przestraszyy pukownika, ktry wreszcie zamilk. Stary kiwn na

Maego, aby przeszed na czoo kolumny, i teraz stali i nasuchiwali.


* To jakby psy szczekay * powiedzia May po chwili. * Wyglda na to, e prbuj
nas szuka.
* Z psami? * wtrci si pukownik. * Co za bzdury! Same bzdury!
Jak zwykle nikt nie zwraca na niego uwagi. Stary zacz wydawa rozkazy.
* Wszyscy maj si przyczai. Ja ze swoj druyn pjd naprzd i sprawdz, co si
dzieje.
* Znowu my? * spyta obraony Gregor.
Skradalimy si przez las. Teraz sam nawet syszaem skamlenie i piski psw, a gdy
drzewa troch si rozrzedziy, zobaczylimy niewielk wiosk. Stary zatrzyma nas
machniciem rki i przywarlimy do ziemi. Nasz dowdca za pomoc lornetki
lustrowa okolic. Dao si zauway cztery ciarwki amerykaskiej produkcji i
grup onierzy NKWD w zielonych mundurach. Byli radzieckim odpowiednikiem
SS. Na czele grupy, szarpic acuchy i skaczc, znajdowao si jakie p tuzina
psw. Byy to gronie wygldajce stworzenia, przypominay owczar*ki alzackie, ale
byy od nich wiksze i cisze. Chyba syberyjskiego chowu, sdzc po gstej sierci.
* Nie przyszli tu na niedzielny, popoudniowy spacer * stwierdzi sucho Stary. *
Myl, e nas tropi.
* Jeli zaoferuj nam dobre porcje jedzenia i ka do spania * mrukn Gregor * to
si dogadamy bez specjalnych ceregieli i baaganu.
Po chwili przykutyka do nas szeregowiec Abt.
* Dlaczego nie sprbujemy si z nimi dogada? Jeli sami si poddamy, jako akt
dobrej woli...
Dalsz wypowied przerwao szybkie uderzenie, ktre otrzyma w gow od Maego.
* Jeszcze raz co takiego powiesz i rzuc ci tym psom na poarcie. Rozstawiaj
karabin maszynowy, i to szybko!
* Dobra! * Stary odwrci si i popchn nas, abymy zajli pozycje. * Porta, twoja
grupa zostaje ze mn. Gregor, we swoich ludzi i rozcignijcie si na lewo. Reszta
niech bdzie gotowa za minut do otwarcia ognia.
Przyczailimy si za drzewami, czekajc, a niczego niespodziewajcy si Rosjanie
wejd w zasig naszego ognia.
Porta znowu co jad. Otworzy ostatni puszk i akomie oblizywa usta.
* Pikna woowinka * powiedzia, zagldajc do rodka. * Chcesz troch?
* Nie teraz * powiedziaem. * Daj mi wity spokj!
Porta zanurzy nos w konserwie i wdycha zapach misa. Dla mnie mierdziao to jak
tysic kibli. Nic dziwnego, e psy byy podniecone. Chyba poowa zwierzt w Polsce
nastawiaa nozdrza, aby wyapa ten smrd.
Szeregowiec Abt siedzia na wilgotnej trawie i uala si nad swoj nog. Krawdzie
ran zaczy si robi niebieskie, a udo opuchnite. Teraz jednak znajdowalimy si w
takiej sytuacji, e nikt si nie troszczy o to, czy odpadnie mu caa noga, czy nie.
Moe nawet byaby to dla nas ulga. Jemu poza jczeniem nic nie pozostao.
* Wiesz, co powiniene z tym zrobi? * spyta powanie Barcelona.
* No, co? * spyta z byskiem nadziei w swoich wiskich, belferskich oczkach. * Co
mam z tym zrobi?
* Owcze siki * powiedzia Barcelona. * Stary wiejski rodek. Czyni cuda. Znajd

kastrowanego tryka i niech ci to obsika. Byskawiczna kuracja.


Potem odszed nonszalancko z umiechem zadowolenia na twarzy, za Abt zacz
szarpa si z wasn nog.
* Bydl! * krzykn za odchodzcym. * Wszyscy jestecie bydlakami!
* Dobra, dobra * warkn May i przydusi go do ziemi. * Zatrzymaj te sowa dla
Rosjan, nie tra ich dla nas.
Po mojej lewej stronie Gregor relacjonowa Len*zingowi dug i pokrtn opowie
o tym, jak znosi wielkie pianino z pitego pitra budynku, ktry mia spiralne
schody, i udao mu si to zrobi bez specjalnych zadrapa instrumentu. W opowieci
pojawi si rwnie burdel i Szwedka z cyckami wielkimi jak dynie, ale ni cholery
nie mogem zaapa, jak nagle ten wtek znalaz si w historii Gregora. Lenzing,
sdzc z wyrazu twarzy, take nic nie rozumia. Cho nie jestem pewien, czy Lenzing
w ogle sucha. Patrzy przejty przez gazie na zbliajcych si wrogw i by
moe zastanawia si, ilu braci w wierze zabije, nim oni dopadn jego.
Heide, grony i cichy, wycign jedn ze swoich szmatek i obsesyjnie czyci luf
karabinu maszynowego. Ju wiecia jak latarnia morska i obwieszczaa nasz
obecno wszystkim rosyjskim onierzom w Polsce, ale dla Juliusa nadal byo to za
mao.
Legionista obserwowa nadchodzcych z psami Rosjan i okrela zasig strzelania dla
celowniczych kaemw. Ruscy nadchodzili z nastawionymi bagnetami, psy z
pochylonymi gowami i nosami
przy ziemi szarpay si na acuchach. Na czele maszerowa oficer z kozack nahajk
w doni.
* Czterysta pidziesit metrw * powiedzia Legionista.
Stary zdj karabin z ramienia i odbezpieczy go.
* Zasig dwiecie metrw. Barcelona odwrci si do mnie.
* Jeste gotw?
Skinem gow i wskazaem na stos granatw uoony przede mn.
* Dobrze. Zaraz po drugiej salwie.
* Dwiecie pidziesit metrw * poda Legionista.
Szeregowiec Abt cicho pisn, wic May szturchn go w gow. Porta niechtnie
odrzuci oprnion puszk po woowinie i wzi karabin. W tym czasie psy dostay
ju kompletnego obdu i onierze, ktrzy je prowadzili, pochylili si, aby spuci je
ze smyczy.
* Dwiecie dwadziecia metrw * brzcza Legionista. * Dwiecie metrw...
* Ognia!
Cztery karabiny maszynowe zagray razem. Oficer z nahajk zosta podziurawiony
od stp do czubka gowy. May w podnieceniu tylko si mia.
* Lubi gr w strzaki * zachichota.
* Z ludmi jako tarczami * mrukn Lenzing.
Rosjanie zawahali si. Niektrzy prbowali wraca, ale wzici w dwa ognie nie mieli
wyboru i mogli tylko naciera. Znaleli si midzy niemieckimi i radzieckimi lufami.
Jeden z ich oficerw ostrzegawczo otworzy ogie z karabinka automatycznego
ponad ich gowami. Psy nie potrzeboway takiej
zachty. Ruszyy w naszym kierunku, warczc i pokazujc ky, a Abt przestraszony

ich widokiem odwrci si i chcia da nog. Na szczcie dla niego samego


przewrci si o powalony pie drzewa, a Legionista kopniakami zapdzi go z
powrotem na stanowisko bojowe. W tym czasie jego karabinem maszynowym
zajmowa si May. Gdyby Abt si nie potkn, dostaby poegnaln kul w plecy za
dezercj.
Druga salwa zostaa wystrzelona i wszystkie psy z wyjtkiem jednego zostay zabite.
Pozostay przy yciu zwierzak by wielkim brunatnym potworem, ktry rzuci si z
rozdziawion paszcz i cieknc lin w stron Starego. Ten spokojnie wycelowa i
strzeli w pdzcy cel. Stary nigdy nie panikowa. Jeszcze nie widziaem, aby w
jakiej sytuacji straci gow. Psa tylko odrzucio na bok. Skowycza w agonii tak
bardzo, e Legionista poaowa go, wyskoczy zza drzewa z rewolwerem w rku i
skrci mki zwierzaka.
W zasadzie prawie wcale nie potrzebowalimy uywa granatw. Bitwa si
skoczya, nim si na dobre zacza, i Stary da sygna, abymy si wycofali.
* Jeli wojna bdzie nadal tak zabawna * stwierdzi May * to nie jest nawet w
poowie tak za, jak o niej mwi.
* Tylko to dziwna zabawa * zamrucza ponuro Legionista. * Chciabym wiedzie, co
si stanie, gdy to wszystko si ju skoczy?
* Co si skoczy?
* Wojna, zabawa, walka...
* Skoczy si, kiedy si skoczy, prawda?
* Tak po prostu? * spyta Lenzing.
* Chyba raczej nie * zaoponowa Legionista.
* Kiedy ju zaatwi Adolfa, zaczn od nowa i rzuc si sobie do garde.
* A my gdzie bdziemy? * dopytywa si Lenzing.
Legionista tylko si umiechn.
* No, my wiemy, gdzie ty bdziesz, prawda? Bdziesz siedzia za barykad i
wymachiwa ma czerwon flag, wykrzykujc hasa na pohybel amerykaskim
imperialistom.
* Nie wiem * powiedzia Lenzing i westchn.
* Naprawd nie wiem. Czasami wydaje mi si, e ju dosy widziaem w yciu.
Krtko przed zachodem soca dotarlimy do pukownika i reszty kompanii. Oficer z
wyran ulg przyj nasze przybycie i prawie popaka si ze szczcia. Ciekaw
byem, co by si stao, gdybymy nie wrcili. Kto wtedy by dowodzi i czy poddaliby
si bez walki wrogowi.
* Sierancie, ju mylaem * powiedzia pukownik i klepn zadowolony Starego po
plecach.
* Ju mylaem... i niech mnie diabli, jeli zobacz, jak przechodzimy przez rzek.
* A ja to widz * odpowiedzia Stary.
* No to poka * powiedzia oficer. * Chyba to zrobimy w upinach od orzechw.
Taka jest moja opinia.
* No tak, wic co pan proponuje, panie pukowniku?
* Nie wiem... * pukownik przesun hem na ty gowy i podart chustk przetar
pomarszczone czoo. * To jest sprawa, ktra kogo jednak interesuje, prawda?
* Tak wanie jest * potwierdzi Stary grobowym gosem.

Zapada kolejna chwila ciszy. Pukownik wyglda na starego i zmczonego. By ju


wyranie zmczony yciem. Prawie zrobio mi si go al.
* Wiecie co? * powiedzia nagle Barcelona. * Mam pomys.
Spojrzelimy na niego z nadziej. Rzadko miewa pomysy, ale gdy ju na nie
wpada, warto byo ich wysucha.
* No dobra, spjrzcie * powiedzia. * My jestemy tutaj, tutaj rzeka, a tu Rosjanie.
Prawda?
* Prawda * przyzna pukownik, chwytajc myl Barcelony. * Jestemy otoczeni.
* Co wic musimy zrobi? * cign dalej nasz przyjaciel. * Zaatakujemy pododdzia
Rosjan, zniszczymy go i zabierzemy ich mundury, a potem pjdziemy do mostu.
Zobaczymy, czy nadal stoi. Jeli tak, to go przekroczymy. Nikt nas nie zatrzyma, bo
pomyl, e jestemy Rosjanami. Jeli nie...
W tym momencie pokaza kciukiem za plecy na Port.
* On gada w ich jzyku, wic moe wypyta o inn drog przez rzek. Wtedy
zobaczymy, co dalej. Jeli to wszystko zawiedzie, sprbujemy zbudowa now
przepraw. To rozkaz z samej gry, powiemy. Proste? Kto si z tym zgadza?
* Hej! * zawoa May. * To nie taki zy pomys. Potem pobudzony odwrci si do
reszty.
* Ju to sobie wyobraam * powiedzia. * Zaoymy ruskie mundury i powdrujemy
w nich prosto do Berlina.
* Wszystko w porzdku, poza tym, e trzeba bdzie po drodze z ruskimi rozmawia *
powiedzia
Porta, ale on zawsze i w kadej sytuacji mia co do powiedzenia. * A ja jestem tym
jedynym, dlatego chc by pukownikiem.
* Bd, kim chcesz * powiedzia Barcelona.
* Dopki nas przeprowadzisz przez rzek.
Tym razem nasz pukownik wyglda na naprawd zmartwionego. Mia czym si
martwi, gdy Barcelona i Porta gotowi byli wprowadzi swj plan w ycie. Nasz
oficer poczu ucisk w gardle.
* Moe lepiej byoby, gdybymy si przebili?
* spyta nerwowo.
Bez wtpienia przed oczami stana mu wizja aresztowania przez Rosjan, gdy bdzie
w ich mundurze, i rozstrzelania go jako szpiega. Byo to jednak niewiele gorsze, ni
da si aresztowa w niemieckim mundurze i by zastrzelonym jako jeniec wojenny.
* Wie pan, sierancie * zwrci si konfidencjonalnie do Starego * e niektrzy
pascy ludzie przyprawiaj mnie o ciarki...
Weszlimy w wielkie lasy, pomidzy gste poszycie i drzewa ogromne jak wiee.
Deszcz przesta pada, a bagienna ziemia zacza wok nas parowa, budzc ze snu
ogromne chmury komarw. Ich bzy*czenie mogo najspokojniejszego czowieka
doprowadzi do szalestwa. May przesta nagle odgania owady z twarzy i podnis
ostrzegawczo rk.
* Rosjanie * powiedzia.
Zamarlimy w bezruchu. Na razie nie syszelimy nic poza normalnymi lenymi
odgosami, ale kady, kto o takiej kwestii jak ta chciaby dyskutowa z Maym,
okazywa si beznadziejnym gupkiem.

* Rozproszmy si * sykn Kuls, ktry nosi teraz na obydwch ramionach opaski z


czerwonym krzyem, aby by pewnym, e wszyscy widz, i jest sanitariuszem.
* Nie bd idiot!
Stary odcign go do tyu. Stalimy i patrzylimy w kierunku, ktry wskaza palcem
May. Powoli docieray do nas stamtd odgosy, ktre na pewno nie byy szelestem
lici. Brzmiay raczej jak szczk zamkw karabinowych, mskie gosy i tupot
cikich butw.
*Tam!
Stary rzuci si w bok od cieki, gdzie bya sterta starych lici. Zgarn rk ich
grn warstw i za pomoc bagnetu wykopa w mikkiej torfowej ziemi niewielki
d. Po chwili by po szyj zakopany w ziemi i licie. Poszlimy za jego przykadem
i kilka minut pniej wszyscy wygldalimy jak przeronite krety.
* Jeste pewny, e mdrze robimy? * sapa pukownik.
Mdrze czy nie, byo ju za pno, aby co zmienia. Zwinlimy si w kulki z
nosami przy pitach w naszych torfowych norach, obsypani dookoa ziemi i limi.
Rosjanie byli bardzo blisko. Syszelimy nawet, jak karabiny tr o ich mundury,
czuem drenie ziemi pod ich stopami, gdy przechodzili obok nas, nie mwic o
normalnych rozmowach.
* Siuda niet Giermacew! Job twaja mat', Piotr! Lec pod poziomem gruntu,
czuem, jak trac
oddech. Zostawiem sobie tylko niewielki otwr do oddychania, tak e wolniutko
zaczynaem si dusi. Pot powoli zalewa mi plecy i klatk piersiow.
Byem bardziej zwinity ni embrion w onie matki. Kolana ugniatay mi policzki,
ramionami obejmowaem kolana i ydki. Zaczem popada w panik, wydawao si,
e strach rozerwie mi puca. Wbiem zby gboko w kolb rewolweru, ktr
przyciskaem do ust. Czuem, jak co azi mi po twarzy i zblia si do nosa, za chwil
kichn...
Gdzie z przodu przedzierajcy si przez zarola Rosjanie gono si miali,
dolatyway te nieznane mi sowa w ich jzyku. Szli wzdu cieki, rozgarniajc i
kujc lece gdzieniegdzie kpki lici. Dopad mnie ohydny skurcz w ramionach, ale
nie miaem miejsca, aby poruszy nawet palcem. Gdzie rozleg si strza. Przez
chwil mylaem, e zostalimy odkryci. Cay mj umys by wypeniony falami
strachu i ju wyobraaem sobie tortury, jakie nam zadadz, gdy zostaniemy
schwytani w sytuacji, ktr sami sobie stworzylimy; zakopani ywcem pod ziemi.
mier ywcem. Czy nie byoby mdrzej wyskoczy z kryjwki i ucieka * to moe
dawao jak szans? Lepiej zgin na wieym powietrzu, ni da si udusi w
zakopanej trumnie.
* Piotr, stj!
Ilu ich tam jeszcze jest? Kiedy wreszcie zostawi nas w spokoju? Pcherz moczowy
dosownie mi pon, wysyajc dugie i gorce dreszcze przez cae ciao. Powoli i
bezwiednie popuszczaem mocz midzy nogami. Dao mi to tak ulg, e na moment
zapomniaem o boym wiecie, istna rozkosz.
Ponad nami, ale ju troch dalej, znowu rozlegy si krzyki i strzay. Musieli chyba
strzela do wszystkiego, co si ruszao: saren, lisw, myszy, nawet komarw.
Zachysnem si starym powietrzem i poczuem, jak mj organizm pulsuje w

desperackim protecie. Teraz wiedziaem, jak czuje si jabko w skrzynce penej


siana. Pamitaem dokadnie, jak w szkole wkadalimy te owoce w takie skrzynki.
Jeli pozostawiono je w nich zbyt dugo, po prostu zaczynay si gotowa. Teraz mi
to grozio. W kocu kto zauway unoszc si par wodn...
* To niezy numer * powiedzia Porta. * Gdzie, do diaba, jest Sven?
* Tu, w dole! * wykrztusiem. * Tutaj! Przebijaem si desperacko gow przez stert
lici, ale wydawao mi si, e od szyi w d jestem sparaliowany. Prbowaem
wzywa pomocy, jednak gos wiz mi w gardle i chyba nikt mnie nie sysza.
* Musi gdzie tu by * powiedzia z przekonaniem May i postawi jeden ze swoich
cikich buciorw na czubku mojej gowy. Wycignli mnie z dou chwil pniej,
potrzsali mn, naciskali na klatk piersiow i pobudzali klapsami w policzki. Kuls
lata wok mnie i mwi, aby zrobili to, co ju zdyli zrobi przed jego przybyciem.
Dosy szybko dochodziem do siebie i zaczem si martwi o mokr plam moczu
na spodniach.
* Mylaem, e si wykoczye * poinformowa mnie przyjacielsko May.
Ruszylimy drog przez niekoczcy si las. Ju dawno zjedlimy swoje racje i teraz
brzuchy dopominay si o swoje prawa. Wrcz piszczay z godu. W szczeglnoci
Porta by trudny do zniesienia. Zacz ukada w gowie rne karty da, a potem
gono je recytowa. W ktrym momencie Stary
mia ju tego dosy i dosadnie powiedzia mu, aby si zamkn. Porta obrazi si
dostojnie i zamilk na cae dziesi minut.
Zarzdzono postj na noc. Rozsiedlimy si pomidzy drzewami i po kilku
oddechach zapadlimy w sen. Pierwszy na stray stan szeregowiec Abt. By niemal
chory ze strachu. Kady cie czy wysze dbo trawy powodoway u niego panik.
Rana ttnia mu, wic by przekonany, e ma gangren. Ostronie wyj z kieszeni
may kwadracik zoonego papieru, ktry trzyma w sekrecie od paru dni. Bya to
nachalna radziecka propaganda, zrzucana z samolotu i zbierana potem przez takich
naiwniakw jak Abt. Facet odwrci si plecami do picych towarzyszy i przy
wietle ksiyca czyta jeszcze raz tekst na papierze.
GWARANCJA BEZPIECZESTWA. Niniejsza przepustka gwarantuje kademu
czonkowi si niemieckich bezpieczne przejcie na stron Armii Czerwonej.
(Podpisano) M.S. Malinin, dowdca dywizji, i K.K. Rokossowski, dowdca frontu".
Abt ponownie zoy kartk i wsun j do kieszeni. Otworzy torb amunicyjn i
wyj kawaek suchego chleba, a potem dokadnie u go przez par minut. W kocu
si zdecydowa. Chykiem odszed w gb lasu, a potem puci si biegiem, jakby
gonio go sto diabw. Zapomnia o rannej nodze, wyrzuci pistolet i kilka granatw
w krzaki. Zerwa pas oraz torby amunicyjne i odrzuci je precz razem z karabinem i
hemem. Przedziera si przez las w kierunku wioski zajmowanej przez Rosjan.
* Nie strzela! Nie strzela, mam gwarancj bezpieczestwa od waszych generaw!
Dwch Sybirakw stao i patrzyo, jak przedziera si przez wysokie bagienne trawy.
Macha w powietrzu star, zszarza chustk do nosa, na znak dobrych intencji.
Dziki temu kady widzia, e jest nieuzbrojony. Nawet bez jego krzyku i machania
rkami wida byo, e jest niemieckim dezerterem.
Rosjanie odbezpieczyli pistolety maszynowe i czekali na dalszy rozwj sytuacji.
* Nie strzelajcie! * krzycza szeregowiec Abt. * Nie jestem nazist!

Stan przed nimi z rozjemcz szmat w jednej rce, i przepustk w drugiej.


Spokojnie i z zimn krwi dwaj Sybiracy pozbawili go ycia. Gdy pada na ziemi,
jeszcze baga o lito.
Wiatr porwa chustk midzy korony drzew, a synna przepustka przepada gdzie w
cice lenej.
To Barcelona odkry, e nasz niedoszy dezerter jednak nas opuci.
* Dlaczego, do cholery, nie zastrzelilimy tego idioty, gdy mielimy moliwo? *
zrzdzi Porta.
Ma pociech byo to, e Rosjanie prawie na pewno ju go zastrzelili. Sama jego
obecno moga pchn ich do dalszych poszukiwa, co znacznie zmniejszao nasze
szanse.
Ruszylimy pospiesznym marszem w gb lasu. Przez reszt nocy i poranek
przedzieralimy si przez gste krzaki, zdzierajc skr i drc i tak sfatygowane
mundury na kolcach i gaziach. Zelizgiwalimy si po bagnistych skarpach,
brodzilimy w zgubnie gbokich bagnach, by koo poudnia dotrze do szerokiej i
krtej cieki prowadzcej przez las. Cay czas maszeroway po niej liczne oddziay
Rosjan idce na zachd.
Ostronie wycofalimy si pod oson drzew. Jeli nie przekroczymy tej cieki,
bdziemy musieli zrobi spore obejcie liczce kilka kilometrw, a to moe
spowodowa, e zgubimy si w przepastnym lesie. Nic innego nam nie pozostao, jak
tylko czeka w krzakach, a noc i mrok zmniejszy ruch na tym trakcie.
Nadszed zmrok, ale to nic nie zmienio. Na drodze byo nadal mnstwo wojska.
Czekalimy jeszcze przez godzin. Byo ju cakowicie ciemno, a wygldao na to, e
obok nas przechodzi caa armia i tak bdzie przez ca noc.
* Pieprzy to czekanie * mrukn Porta. * Bdziemy tu siedzie tak dugo, a zastanie
nas Sd Ostateczny. Poza tym mj odek nie zniesie ju duej takiego napicia.
* A co dokadnie chciaby teraz zrobi? * spyta Stary tonem grabarza.
Porta spojrza ostronie w stron drogi. Potem zerkn na bezgwiezdne niebo pokryte
chmurami i jeszcze raz na drog. Zanim ktry z nas zdy zareagowa, poderwa
si na nogi i rzuci si niemal pod koa nadjedajcej ciarwki. Par sekund
pniej by ju po drugiej stronie drogi. Spodziewalimy si paniki lub jakiej
reakcji, ale cay konwj jecha dalej, jakby nic si nie stao.
* No i co? * spyta Legionista. * Warto prbowa?
Stary tylko rozoy rce.
* Jeli jednemu si udao, to moe przejdzie i reszta...
P godziny pniej bylimy ju po drugiej stronie traktu. W panice i popiechu
wpadem w kole*
in i przewrciem si przed nadjedajcym T*34. Dosownie sekund przed
zmiadeniem udao mi si przetoczy na pobocze, gdzie skryem si w rowie.
Stalowy kolos przejecha obok, zasypujc mnie kawakami bota.
Wkraczalimy znowu w ciemny las, cieszc si, e moemy maszerowa, zamiast
nerwowo wyczekiwa w krzakach. Wdrowalimy ca noc i jeszcze przed witem
usyszelimy szum rzeki, ktrej fale uderzay o brzeg. Zblialimy si od skraju lasu
do brzegu, idc pojedynczym szeregiem, z Maym i Port na czele. Ci szli, machali
rkami i miali si, jakby byli tysice kilometrw od tej wariackiej wojny. Nigdy nie

byem pewien, czy maj stalowe nerwy, czy te po prostu brak im wyobrani. Jednak
pomimo okazywanej beztroski pozostawali niezwykle czujni. Nagle zobaczylimy,
jak May pochyla si nisko i pokazuje towarzyszowi, by zrobi to samo. Stary
podnis ostrzegawczo rk, wic wszyscy posusznie pooylimy si na brzuchach
na kamienistym gruncie, ktry bolenie wrzyna nam si w ciaa.
Przed nami a do brzegu rzeki rozcigay si yzne pola i ki. Most by wysadzony,
a jego zniszczone filary sterczay ostrzegawczo z rzeki jak palce topielca. W ich
pobliu znajdoway si spalone i wci jeszcze dymice ruiny budynku. Bya to
prawdopodobnie stranica mostowa. Dokadnie poniej nas znajdowao si
gospodarstwo rolne. Stary przy uyciu lornetki przez chwil studiowa okolic.
* Ruska kawaleria * powiedzia. * Wygldaj na Kozakw.
Jeszcze dobrze nie skoczy mwi, gdy spomidzy drzew wyszed jaki czowiek i
jak gdyby nigdy nic zacz schodzi ciek w d. Byo wida, e nie zdawa sobie
sprawy z naszej obecnoci. May skoczy za nim * cicho, szybko i zwinnie jak kot.
Obj ramieniem szyj obcego i przycisn mu rewolwer do eber.
* Tylko pinij, a zginiesz.
Go by tak przeraony, e nie mg wydoby z siebie gosu. Otwiera usta jak karp
wyjty z wody, a przestraszone oczy wypenia mu strach. Przez chwil mylaem, e
dostanie ataku serca.
* Dobra * powiedzia Stary. * Pu go.
May bardzo niechtnie rozluni ucisk na szyi ofiary.
* Kim jeste i co tu robisz?
* Ja kolega * powiedzia powoli obcy. * Przyjaciel. Nie komunista. Przyjaciel...
Panimajesz?
* Jasne, panimaju * zakpi Porta. * Nie jeste komunist. Ty nasz przyjaciel...
Oczywicie, wszyscy to wiemy, towarzyszu.
Odwrci si do niego i z pogard plun na ziemi.
* Cholernie prawdziwa opowie!
* Ale mwi prawd. To jest najprawdziwsza prawda!
* Na pewno? * pyta dalej Porta. * A wiesz co? Cigle zadziwia mnie liczba Rosjan,
ktrzy lepo twierdz, e nie s komunistami. To mnie bardzo zastanawia... W jednej
minucie pr si i podnosz dumnie gowy, widzc Stalina, by za chwil
powiedzie, e nie s komunistami, mj przyjacielu...
Czowiek ruszy gwatownie do przodu, machajc rkami w powietrzu.
* Ja nie ruski! Nie ruski! Ja Polak! Polak! Wadysaw Mniasko!
* Jeszcze raz? * poprosi May.
* Wadysaw Mniasko.
Mwic to, pokaza palcem na siebie i rozemia si do nas. Potem pokaza rk na
pobliskie budynki.
* To mj dom. W dole. Mj dom.
* Twj dom? * Stary tylko zadar brwi do gry. * Duo tam Rosjan?
* Zabrali mi go. W rodku zostaa moja ona z dzieckiem i siostra. Mj ojciec *
wskaza palcem na dymice jeszcze ruiny stranicy * zosta zabity, oni go zabili.
Opiekowa si mostem. Zastrzelili go, a dom spalili.
Nastpia chwila ciszy. Patrzylimy na przemian na niego, ruiny i gospodarstwo. Jego

opowie brzmiaa cakiem wiarygodnie, zreszt wszystko mia wypisane na twarzy.


* A ty? * spyta Stary. * Co z tob?
* Wrciem z wojny. I co widz? Rosjan. Uciekam. Nie wiem, co robi.
* Zabi sukinkota * zapiszcza Kuls, przepychajc si do przodu. * Zabi go i
skoczmy z tym. Nigdy nie ufaem tym cholernym Polakom i wy te nie powinnicie.
To banda paskudnych kamcw. To tylko sztuczka, ebymy zeszli na d. Podern
mu gardo i tyle!
* Do si ju nagadae * zgasi go chodno pukownik. * Chciabym ci
przypomnie, e to ja wydaj rozkazy.
Kuls spojrza wyzywajco, ale ju nic nie powiedzia. Porta poda drcemu
Polakowi butelk
wdki, by pocign yk trunku na uspokojenie nerww.
* Powiedz mi, czy teraz, gdy ju nie ma mostu, jest jakie przejcie na drug stron
rzeki? Moesz nas przeprowadzi?
Polak skin gow.
* Tak, panie sierancie. Tylko... * w tym momencie pokiwa gow w stron farmy i
rozoy bezradnie rce. * Rosjanie, panie sierancie.
* Nie martw si o Rosjan * uci krtko Stary. * To nasza sprawa. Zajmiemy si nimi
w twoim imieniu. Skoncentruj si lepiej, jak przej przez rzek.
Ostronie zblialimy si do okupowanego gospodarstwa. Wida byo wyranie, e
Rosjanie szykuj jak wiksz zabaw na podwrzu. Zbudowali ogromne palenisko
i piekli na nim kawa krowy. Taczyli, krzyczeli i pili wok ognia. Jeden z
imprezowiczw straci rwnowag i run w palenisko gow w d. W gr
poleciay tylko snopy iskier. Trudno powiedzie, czy jego kompani byli zbyt pijani,
aby zauway zdarzenie, czy te po prostu nie mieli ochoty mu pomc, bo nikt nie
ruszy biedakowi na ratunek.
* Tylko niech tego nie spal * mrukn Porta. Mia na myli raczej woowin ni
czowieka.
Obserwowa proces pieczenia misa, a my schodzilimy ciek na d. Porta by
wyranie zdenerwowany, bo miso powinno by gotowe na czas naszego przybycia.
* Chrzani miso * powiedzia May. * yk czego mocniejszego, to mnie interesuje.
Po czym zwrci si nerwowo do Starego.
* Ruszamy, nie? Oni tam na dole maj prawdziw rosyjsk wdk.
* Dobra, nie panikuj * powiedzia uspokajajco Stary. * Zaatwimy to.
Potem kaza wszystkim si zatrzyma.
* Barcelona i ty, Gregor, zostaniecie tutaj i bdziecie nas osania. May i ty * teraz
przez chwil si zawaha * i ty, Kuls, idziecie z Wadysawem. Reszta idzie za nimi. I
pamitajcie, adnych granatw. Tam s rwnie cywile i chc, aby przeyli.
Potem skin w stron zdenerwowanego Polaka.
* Dobrze, ruszajcie.
May ruszy w stron farmy, Wadysaw za nim. Stary spojrza pytajco na Kulsa.
* No, co jest? Nie syszae, co powiedziaem? Kuls poderwa gow.
* Syszaem. I wyobraasz sobie, e wo szyj w ptl, aby ratowa band
zawszonych, mierdzcych polskich dziwek i ich paczliwego brata? Moe masz
jednak inne pomysy?

Stary zmarszczy czoo.


* Odmawiasz wykonania rozkazu?
Kuls znowu spojrza wyzywajco i umiechn si z kpin.
* Nie potrzebujemy tego Polaka, aby znale przepraw przez rzek. Dlaczego po
prostu nie wadujemy mu kuli w kark i nie zostawimy go na miejscu?
* Dlatego, e dowodzi pukownik, a on zadecydowa co innego.
Wszyscy spojrzelimy na pukownika, ktry w oficerskim stylu pociera palcami o
szyj i prostowa ramiona.
* Dokadnie tak jest * powiedzia. * Czuj si aresztowany. A ty * odwrci si do
Gregora.
* Uwaaj na niego.
* Tak jest, panie pukowniku. Kuls tylko popatrzy spode ba.
* Tak tego nie zostawi * powiedzia do obu, Starego i pukownika. * Mam brata w
RSHA, a tam wiedz, co zrobi z takimi ludmi, jak wy. Ryzykowa ycie
niemieckich onierzy z powodu jakiego Polaka! Bdziecie jeszcze tego cholernie
aowa!
Gregor szturchn go kolb karabinu w okolice nerek.
* Jeszcze jeden taki bulgot, Kuls * powiedzia
* i twj brat z RSHA moe ci wicej nie zobaczy.
Koo zabudowa by posterunek, ale stranicy byli ewidentnie pijani. Jeden z nich
wymiotowa w krzaki, inny prbowa taczy w nieprawdopodobny sposb kozaka.
May i Legionista niedostrzegalnie przemknli ku nim. mier Rosjan bya szybka i
cicha. Byli tak pijani, e nawet nie zauwayli, kiedy umarli.
May ochoczo zapa lec na ziemi butelk wdki i przystawi j do ust. Zaraz
potem odrzuci j zdegustowany, bo bya pusta.
* Spragnione byy te bydlaki!
Pocieszy si grabie majtku zabitych i zanim Porta dobra si do drugiej ofiary, ju
mia trzy zote zby. Potem May zway w doni zawarto skrzanego woreczka z
koszmarnymi trofeami. Widzc to, Stary tylko pokrci gow.
* Pewnego piknego dnia * powiedzia * zapacicie za ten proceder yciem. I nikt nie
uroni za wami nawet zy.
* Co go ugryzo? * spyta Porta zajty ckami dentystycznymi.
May wzruszy ramionami.
* Nie mcz mnie. Pewnie znowu ma reumatyzm.
Porta potrzsn filozoficznie gow i podj ponownie przeraajcy proceder. By ju
przyzwyczajony do wyrzutw sumienia Starego. Gdy Beier apa witoszkowaty
nastrj, najlepiej byo go ignorowa. Porta i May w ten sposb chcieli co wynie z
wojny. Jedna marka dziennie za szans otrzymania postrzau w brzuch nie bya
konkurencj dla zotych zbw.
* Nie mona zosta bez niczego * stwierdzi Porta. * Wojna nie bdzie przecie trwa
wiecznie. Trzeba spojrze troch w przyszo.
Ruszylimy ponownie w stron gospodarstwa. Cae podwrze wypenione byo
hulajcymi Kozakami. Uformowali wielkie koo i, trzymajc si za ramiona,
prbowali taczy i piewa piosenki. Co chwila kto wycza si z ich krgu i
przeskakiwa przez pomienie wrd wielkiego aplauzu towarzyszy.

Ze stajni dochodziy renia i postukiwania koni. Siedziao przed ni cicho dwch czy
trzech ludzi, ktrzy palili papierosy i popijali wdk. Wicej posterunkw stray nie
zauwaylimy. Ustawilimy karabin maszynowy dokadnie naprzeciwko domu, Porta
tylko pokiwa gow z poaowaniem. Ci proci, rozbawieni Kozacy byli bliscy jego
sercu.
Gdyby bya inna sytuacja i warunki, rzuciby wszystko na bok, aby si do nich
przyczy. Ale jest tak, jak jest, i musia przygotowa krwaw ani, aby wykona
rozkazy i uratowa wasn skr.
* To chyba jednak wstyd * powiedzia * przerywa taki festyn.
* Nie mam nic przeciwko zabawom * rzuci fanatycznie Heide. * Bierzmy si do
roboty i rbmy swoje. Pamitajcie, e ci ludzie s komunistami, lokajami wiatowego
ydostwa.
* Poli mi dup * powiedzia Porta. * Kto ci naadowa takim gnojem?
Stalimy w milczeniu i patrzylimy na podrygi tancerzy. Gdzie za nami rozlego si
szczekanie, potem zahuczaa sowa. Wszdzie panowaa ju ciemno, poza szerok
stref owietlon przez wielkie ognisko. Powoli pijani ruscy si uspokajali. Jeden po
drugim chwiejnym krokiem wazili do budynku mieszkalnego. Kilku z nich pozostao
na zewntrz i zaczo chrapa tak, jakby si ciany waliy. Wreszcie zapada
kompletna cisza. Stary spojrza na nas.
* Gotowi? * wyszepta.
Czogalimy si i skradalimy w wysokiej trawie. Cae gospodarstwo byo pogrone
w ciemnoci, nawet przez okna nie przebijay promienie wiata. Tylko konie poczuy
nasz zapach i zaczy re i tuc si po boksach, prbujc uwolni si z pt. Byy to
wielkie wojskowe bestie i podwiadomie wyczuway niebezpieczestwo. Na
szczcie dla nas ich panowie popadli w pijackie odrtwienie i nie reagowali na
nerwowe zachowanie zwierzt. Ciepy, wiey zapach siana, smrd wszechobec*
nych wymiocin i wdki mieszay si ze sob, dajc intensywn wo. Dym z
dogasajcego ogniska dociera do nas, przynoszc pobudzajcy zapach pieczonego
misa. Gdy Porta przechodzi obok paleniska, nadzia na koniec bagnetu kawaek
pieczeni i wsadzi do ust. Miso atwo odpadao od koci, a ciekncy sos zala mu
policzki i konierz munduru. Oczy niemal wyszy mu z orbit, gdy w ekstazie chcia
chwyci jeszcze kawaek woowiny.
* O nie, nie teraz * powiedzia Legionista i popchn go do przodu kocem lufy
miotacza pomieni w kierunku zabudowa. * Przecie moesz tu wrci, gdy
oczycimy okolic.
Pod cian budynku leao z p tuzina Kozakw, tworzc bezadn stert cia, rk i
ng.
* Sztywni jak szpadle * stwierdzi Gregor.
Barcelona, przechodzc, szturchn lekko jednego z nich. Lecy tylko umiechn
si przez sen, rozoy rce i jedn z nich lekko zapa go za kostk.
* Kobitko * mrukn nieprzytomny.
* Cudownie, no nie? * szepn Barcelona i strci rk pijanego.
* Zabi drania * ponagla Kuls.
Stary, stojc na szczycie schodw, dawa znaki, abymy si uciszyli.
* Zamknijcie si i za mn.

Ostronie otworzylimy cikie drewniane drzwi. Nienaoliwione zawiasy


zaskrzypiay tak, e obudziyby umarego, ale nie chrapicych Rosjan. Stary na
palcach wszed do sieni, a za nim skrada si Wadysaw. picy ludzie leeli
wszdzie, rozoeni na krzesach, rozcignici na pododze i schodach,
w kauach wymiocin i moczu, wrd stosw pustych butelek. Wadysaw tylko
zacisn usta. Teraz ju nie wyglda jak przestraszony krlik, ale jak czowiek
przygotowany na najgorsze. Paa zemst. Chwyci Starego za rami i wskaza na
sypialni znajdujc si pitro wyej. Weszlimy w gb sieni, przechodzc ponad
ciaami Rosjan. Na schodach siedziao dwch wielkich sierantw. Obejmowali si
rkami i spali ze zwieszonymi na piersi gowami. Na paskach mieli karabiny
maszynowe. Nie mielimy innego wyjcia. May udusi obydwch goymi rkami.
Ruszylimy dalej. Gdzie z dou dochodziy pomruki Kulsa o jego bracie z RSHA, a
potem klapnicie i ostrzegawczy syk Gregora, aby si zamkn.
Odsunem ostronie dwch zabitych sierantw, gdy rozleg si brzk butelki wdki
toczcej si w moj stron, na ktr w pmroku nieopacznie nadepn May.
Olbrzym i butelka zwalili si na kamienn posadzk. Jeden ze picych Rosjan
obudzi si i otworzy oczy, ale zanim zorientowa si w sytuacji, Heide podern mu
gardo. May poderwa si na rwne nogi. Zobaczy swoje odbicie w wielkim lustrze i
przez pomyk pomyla, e widzi wroga. Krzykn ze zoci, podnis karabin i
wystrzeli w srebrzyst tafl kilka razy. Potem chrzkn zadowolony, gdy jego
odbicie zniko w srebrno*szarej chmurze stuczki szklanej.
* Na mio bosk * sykn Stary ze szczytu schodw. * Co tam si na dole dzieje?
* To tylko May walczy z wiatrakami * odparem. May odepchn mnie i wybieg na
zewntrz
z twarz poranion odamkami szka.
* Zabiem drania * powiedzia.
Lenzing zapa moje spojrzenie. Wybuchn nerwowym miechem, ktry stara si
stumi domi przycinitymi do ust.
* Jakiego drania? * dopytywa si Porta.
* Tego, co prbowa na mnie skoczy * odpar May.
Wszyscy nagle zamilkli.
* Rozwaliem mu twarz * wyjani.
Lenzing mia si tak bardzo, e omal nie przelecia przez barierk. Zaraziem si
jego miechem.
Wreszcie dotarlimy na grny podest schodw i Wadysaw zanurkowa w kierunku
zamknitych drzwi do pokoju. Stary przytrzyma go w ostatniej chwili. Stalimy
przed nimi i syszelimy, jakby za nimi brzczao stado pszcz.
* Dobra. Otwrz je.
Stary skin gow, a Legionista lekko nacisn klamk i pchn drzwi do rodka. Na
ku leao drgajce masywne ciao. Sycha byo chrapanie, ktre odbijao si
delikatnym echem od cian. Po porozrywanych ubraniach poznalimy, e na ku
lea major. By kompletnie ysy, a jego rysy twarzy przypominay Tarasa Bulb.
U podna ka leaa zwinita w kbek naga, moda dziewczyna. Wadysaw
zagapi si na ni, .i twarz zrobia mu si biaa jak papier.
* Twoja ona? * spyta delikatnie Stary.

Taras Buba (pseudonim) * Maksym Taras Borowe *ukraiski dziaacz


niepodlegociowy, ataman konspiracyjnej liczy Poleskiej, a nastpnie dowdca
Brygady Spadochronowej i Iruppe B.
Polak potrzsn gow.
* Siostra?
Potakn i odwrci twarz do ciany. Legionista wyj P*38 i przyoy do skroni
oficera. May odsun go na bok i pochyli si nad picym.
* Zostaw go mnie * powiedzia. * Lubi zabija Rosjan.
Najbardziej lubi to robi goymi rkami. By to czysty i szybki sposb
niepowodujcy haasu. Delikatne uderzenie i majora ju nie byo midzy ywymi.
* Jest jeszcze jeden * powiedzia beznamitnie Gregor.
Wskaza na rk wystajc spod ka. May wycign kolejnego mczyzn. By to
kapitan, na nagim ciele bya tylko kurtka i skarpetki. Oficer ciska w rku niedopit
butelk wdki i umiecha si do siebie we nie. mia si cay czas, gdy May
skrca mu kark.
Dziewczyna leca na pododze powoli powracaa do przytomnoci. Otworzya oczy
i spojrzaa przestraszona na pokj wypeniony onierzami. miem twierdzi, e nie
by to dla niej najpikniejszy widok. Nieumyci, nieogoleni, pokryci botem,
mierdzcy potem onierze w podartych mundurach. Nie byem specjalnie
zaskoczony, gdy zacza si drze, widzc Maego podchodzcego do niej z t jego
paskudn mord i apami wielkimi jak bochny chleba wycignitymi w jej stron.
Trudno j wini, e ugryza Port w rami, gdy usiad na ku obok niej i chcia si
przyjacielsko umiechn. Myl, e kady zachowaby si tak samo, gdyby Porta i
May usiedli obok niego, gdy ley goy w ku.
* Zostawcie j * powiedzia ostro Stary. Porta i May odwrcili si w jego stron.
* O co chodzi, dziadku?
* Powiedziaem, zostawcie j * warkn Stary. Podniosem kurtk mundurow
majora i podaem dziewczynie, aby si okrya.
* Dobra, idziemy.
Stary podprowadzi dziewczyn do Wadysawa, ktry sta nadal odwrcony do
ciany z twarz ukryt w doniach. Po tylu latach tej bolesnej wojny nadal nie mg
przywykn do ludzkiej brutalnoci i zezwierzcenia.
* Musimy poszuka twojej ony * powiedzia delikatnie Stary. * Zaprowad nas
dalej.
on i dziecko znalelimy na dole, w piwnicy. Leeli otoczeni stadem picych
Rosjan unurza*nych w krwi swych ofiar. Kobieta bya zgwacona i miaa rozcity
brzuch za pomoc noa. Dziecko leao pokute bagnetami. Nie trzeba byo dwa razy
patrze, aby zorientowa si, e oboje nie yj.
Stalimy w ciszy. Lenzing przycisn tylko do do ust. Stary obj mocno Polaka.
Legionista wyprowadzi dziewczyn na zewntrz. Nawet Porcie zabrako sw.
I wtedy cakiem niespodziewanie delikatny, tchrzliwy Wadysaw wyda okrzyk
mierci i rzuci si na najbliszego Rosjanina. Potem zdusi ycie w trzech
nastpnych, nim May zorientowa si, o co chodzi i przyczy si do rzezi.
Wyszlimy z piwnicy na podwrze gospodarstwa. Nie byo sensu dalej przeszukiwa
domu. Porta i May nigdy nie byli nadwraliwi, wic od razu zabrali si do

konsumpcji jedzenia z ogniska. Usiedli obok niego i raczyli si pieczon woowin


i resztkami wdki, dopki mieli na to szans. Kuls cay czas co mrucza o swoim
bracie. Zza stajni doszed odgos, jakby kto nalewa wod z dzbana do miednicy.
Podczogalimy si z Legionist, aby sprawdzi rdo dziwnych odgosw. Okazao
si, e to pprzytomny Kozak sika do beczki na deszczwk. Mj towarzysz
mrugn do mnie okiem i wycign n. Pozostawiem go samego.
Miso z upieczonej krowy zostao odarte do samych koci. Ogie w ognisku tli si
cay czas, wyrzucajc od czasu do czasu w powietrze czerwone iskry. May i Porta
gdzie znikli. Znalelimy ich po chwili w jednej z przybudwek. Siedzieli okrakiem
na beczce wina domowej roboty i zachrypnitymi gosami piewali patriotyczne
piosenki. W cigu niecaych dziesiciu minut potrafili upi si do utraty
wiadomoci.
Barcelona przybieg z wiadomoci, e wrd pobliskich drzew odkry trzy
ciarwki wypenione beczkami z paliwem. Potem nie wiadomo skd pojawi si
mierdzcy wdk pukownik. Chwia si lekko na nogach, ale przynis t sam
informacj co Barcelona.
* Sierancie, na co czekamy? * wypapla niewyranie. * Pod drzewami stoj trzy
doskonae ciarwki. Dlaczego nie mamy z nich skorzysta?
Wyszlimy ponownie na wiee powietrze i ruszylimy za Barcelon i pukownikiem.
Nim opucilimy zabudowania, porzdnie oblalimy je benzyn. Wypucilimy
konie, ktre po chwili zaskoczenia ruszyy stadem w stron lasu.
* ycz tym zwierzakom wszystkiego cholernie dobrego * powiedzia zazdronie
Gregor. * Jak sdz, dla nich wojna si skoczya.
* Cakowita racja * powiedzia pukownik. * Zwierzta nie powinny by mieszane w
krwawe ludzkie afery.
Niespodziewanie dla wszystkich obj ramieniem szyj Gregora i pochyli si do
niego konfidencjonalnie.
* Wiesz co? * spyta. * Zanim to wszystko si zaczo, miaem wielk stajni pen
szlachetnych bestii. Cudowne stworzenia, lepszych nie widziaem... I wiesz, co si
stao?
* Nie, co? * spyta Gregor.
* Wszystkie zabrali * powiedzia oficer. * Na miso. Straszne!
* Straszny idiotyzm * poprawi go Gregor ze wspczuciem.
Stary obchodzi wszystkich i stara si przygotowa nas do wyjazdu. Poowa
kompanii zapada w kamienny sen, podczas gdy reszta wynosia z gospodarstwa
jedzenie: szynki, sery i chleb, jako prowiant na podr. Nie byo czowieka, ktry nie
schowaby w kieszeniach na zapas paru butelek wdki. Opuszczalimy to miejsce z
niechci, ale Wadysaw, ktry paa rzdz mordu, podpali zapakami rozlane
paliwo. Stary prbowa utrzyma pozory porzdku. Ludzie uciekali we wszystkie
strony, gdy podwrze ogarny tysice pomieni. Na nasze nieszczcie ciarwki
jeszcze nie ruszyy i szybko znikny w oglnym poarze.
Cofnlimy si w stron lasu i patrzylimy, jak pon obszerne zabudowania
gospodarstwa. Mylaem o tych wszystkich picych Kozakach i zastanawiaem si,
jak to jest, gdy czowiek bez ostrzeenia przesuwa si przez granic ycia i mierci.
* To nie jest zy sposb na odejcie z tego wiata * powiedzia Barcelona, jakby

czytajc w moich mylach. * Pijany stos pogrzebowy. To cakiem niezy sposb.


Chc, aby modzi Niemcy byli zuchwali, odwani, silni i bezlitoni...
Himmler, fragment listu do Hauptsturmfuhrera SS, profesora doktora Brunona
Schultza, 19 sierpnia 1938 roku.
Himmler ju godzin pniej wiedzia o wybuchu powstania warszawskiego. W
pierwszej chwili nie chcia w to uwierzy. Po tym wszystkim wydawao mu si
niemoliwe, aby te szczury ciekowe * Polacy * mogli powsta przeciwko potnej
niemieckiej armii i mie nadziej na jej pokonanie. Nawet Polacy czy ydzi nie
mogli by na tyle szaleni.
A jednak byli. Kiedy wiadomoci zostay potwierdzone, umysem Reichsfuhrera
zawadny konsternacja i wcieko. Chodzi po gabinecie w t i z powrotem, od
jednego rogu do drugiego. Zakada i zdejmowa co chwila binokle, by przeciera
byszczce od potu brwi.
* Bardzo dobrze * powiedzia. * Bardzo dobrze... Pokaemy im, co robimy z
bezczelnymi zwierztami, ktre pokazuj zby swoim panom!
Zwrci twarz w kierunku podwadnego, ktry sta pokornie na rodku wielkiego
gabinetu i czeka na rozkazy.
* Za kar wymaemy Warszaw z mapy Europy. Kady mczyzna, kobieta i dziecko
maj by zabici... Wszystkie ywe stworzenia. Kady budynek ma by zmieciony z
powierzchni ziemi, kady kamie brukowy wyrwany!
* Dodatkowo * powiedzia, wracajc w gb pokoju. * Wszyscy polscy zakadnicy
maj zosta rozstrzelani. Czy wyraam si jasno?
* Tak jest, Reichsfuhrer * odpowiedzia Obergrup*penfuhrer Berger. * Wszystko
jasne!
* Wszyscy, ktrzy urodzili si w Warszawie lub maj tam krewnych, maj by zabici
jeszcze tej nocy. Osobicie sprawdz, czy te polecenia zostay wykonane.
Spodziewam si penej listy rozstrzelanych w cigu dwudziestu czterech godzin.
* Tak jest, Reichsfuhrer!
Himmler cisn palcami nozdrza i wzi dugi oddech. Popatrzy przez okno, za
ktrym miasto tono w strumieniach zimnego, szarego deszczu.
* A co do Gauleitera Fischera * powiedzia * powinien by powieszony za to, e nie
zapobieg powstaniu.
Do zduszenia powstania wyznaczony zosta genera Waffen*SS Erich von dem
Bach*Zelewski. Ani on, ani Himmler nie brali na powanie maej grupki polskich
powstacw, nie przewidywali adnych kopotw. W rejonie stacjonowao ponad
dwanacie tysicy onierzy niemieckich, do tego dochodzia brygada Kamiskiego.
Przy takich siach Berlin z trudem przyjmowa do wiadomoci, e Fischer straci
kontrol nad miastem.
Mona mie wtpliwoci, czy na tym etapie Himmler i von dem Bach*Zelewski
zdawali sobie spraw z siy rewolty. Polacy dowodzeni przez generaa
Bora*Ko*morowskiego, byego oficera armii austro*wgierskiej, szybko zajli wiele
strategicznych miejsc w miecie, w tym elektrowni, komend policji i central
telefoniczn. Przez kilka dni Niemcy byli w odwrocie i oddali powstacom bez walki

kilka magazynw wojskowych.


Himmler by zmuszony do wycofania z frontu wschodniego kilku jednostek SS i
Wehrmachtu, tak bardzo tam potrzebnych, i skierowania ich do zdawienia
powstania. Na pocztku wrzenia do Warszawy przybyy ostatnie oddziay
niemieckie wsparte trzema eskadrami sztukasw, w celu zbombardowania miasta.
Himmler rozegra ju wszystkie swoje karty atutowe, a powstanie nadal si tlio.
Zosta mu ju tylko doker. Zagra nim, przez co gino prawie trzy tysice cywilw
dziennie...
Rozdzia 6
DROGA PRZEZ RZEK
Przez reszt nocy i cay nastpny dzie szlimy przez las za Wadysawem i jego
siostr, aby doj do miejsca, gdzie mona bdzie przeprawi si przez rzek.
Maszerowalimy wolno, z czstymi przystankami, aby przepuci krce radzieckie
patrole. Kuls cay czas skary si, e pakujemy si w puapk i e na wycofanie si z
niej moe ju by za pno. Przeszo mi przez myl, e idziemy bardzo okrn
drog, ale nie widziaem powodu, by nie ufa naszemu przewodnikowi. Stary chyba
myla podobnie, bo spokojnie maszerowa za Polakiem.
Koo pnocy nastpnej doby dotarlimy do stromego klifowego brzegu, ktry zwisa
nad czarn rzek. Daleko pod nami woda rozpryskiwaa si o brzeg, wyrzucajc w
powietrze jzory biaej piany. Widziaem kamienie, ktre miay krawdzie tak ostre
jak zby drapienika. Wycofaem si ze zwietrzaej skay i doczyem do
towarzyszy.
* I co mamy teraz zrobi? * spyta kwano Kuls. * Rozwin skrzyda i lecie?
Stary wycign kciuk do gry.
* Zgodnie z tym, co mwi Polak, jaki kilometr std jest most. Ale to chyba zbyt
ryzykowne przechodzi przez niego w nocy. Zaczaimy si gdzie na par godzin i
sprbujemy sforsowa go nad ranem.
* Most * fukn Kuls. * Jaki krwawy art.
Mylaem podobnie. Nigdzie nie byo ladu mostu, a jeli by, to na pewno dobrze
strzeony. Ale z drugiej strony nasz przewodnik musia zna swoje tereny.
Poprowadzi nas otwart szczelin skaln, ktra wijc si, doprowadzia nas do
cakiem sporej jaskini. Na pocztku rozpadliny ustawilimy karabin maszynowy,
maskujc go troch gaziami drzew i pnczami. Poczulimy si w miar
bezpiecznie. Skalista grota bya jak luksusowy hotel w porwnaniu z ndz bota i
bagien. Byo tu sucho i cakiem ciepo, a poza tym mielimy wreszcie odpowiednie
iloci jedzenia i picia. Jeli kto nie zwaa na odgosy z zewntrz, mg si nawet
przespa. Legionista zwin si w kbek jak kot i nawet nie drgn przez ca noc.
Jeli o mnie chodzi, nie potrafiem wymiga si od pijastwa i suchania cigych
ktni pomidzy Port i Heidem, przerywanych idiotycznymi napadami miechu
Maego. Czekaem podenerwowany w pijackim odrtwieniu na wit i odliczaem
niecierpliwie godziny. Cay czas tkwiem pomidzy snem i przebudzeniem. Byem

bardzo wdziczny Staremu, gdy wreszcie da rozkaz do wymarszu. Na szarym


horyzoncie pokazay si pierwsze pomaraczowe smugi budzcego si soca.
Zoylimy karabin maszynowy i ruszylimy za Polakiem i jego siostr krawdzi
stromego brzegu. Wielki czarny kruk szybowa na rozoonych szeroko skrzydach
ponad ciemn jeszcze powierzchni rzeki. Miaem niedobre przeczucie, e nasza
przePrawa nie bdzie ani atwa, ani bezpieczna.
* Tam * powiedzia Wadysaw, pokazujc na ZAMAn gigantyczn sosn lec w
poprzek rzeki.
Z jednej strony miaa poamane korzenie i gazie.
* Tdy musimy i.
Teraz nawet w Starym obudziy si wtpliwoci.
* Czy to bezpieczne? * spyta.
* Bezpieczne? * odpowiedzia pytaniem na pytanie Wadysaw. * Kto moe
twierdzi, e co jest bezpieczne albo nie? Moe spa albo my moemy spa. Moe
si zama. Moe zawia wiatr. Mog nadej Rosjanie.
Potem rozoy bezradnie rce.
* Kto to wie? * zakoczy.
Na pewno nie Wadysaw i jego siostra. Ruszyli razem, jedno obok drugiego, w
kierunku powalonej sosny. Po tym wszystkim, co przeszli, prawdopodobnie nie
zaleao im na yciu. Ale jeli maj ochot popeni samobjstwo, to ich sprawa. My
na razie nie mielimy na to ochoty.
* Co wam mwiem? * gada Kuls z wyrzutem.
* No, co wam mwiem?
Ocigalimy si troch i patrzylimy, jak dwjka Polakw zdja buty i ruszya na
bosaka po prowizorycznym mocie.
* Czy kiedy ju tdy przechodzie? * spyta zaniepokojony Barcelona.
* Nigdy * przyzna otwarcie Wadysaw.
* Po co mielimy to robi? * spytaa rozsdnie jego siostra i zaraz sama
odpowiedziaa. * Przecie mona byo korzysta z mostu.
Powoli i ostronie, metr za metrem, posuwali si ponad czeluci rzeki. Wadysaw
trzyma rce na biodrach, jakby mogo mu to pomc w utrzymaniu rwnowagi. Jego
siostra sza z rkami wyprostowanymi na wysokoci barkw. Oboje mieli podniesio*
ne gowy i wpatrywali si w przeciwlegy brzeg. Poruszali si jak lunatycy na
zwolnionym filmie. Gdy przebyli poow trasy, prowizoryczna przeprawa zacza
dre. Dziewczyna wstrzymaa oddech i przez chwil stana na jednej nodze.
Wadysaw rozstawi nogi i wycign rk w stron siostry. Dziewczyna odchylia
si troch do tyu, a Wadysaw zgi si w pasie. Wydawao si, e jest cakowicie
niemoliwe, eby w tej ekwilibrystycznej pozycji mogli ruszy dalej. Jednak
centymetr po centymetrze wyprostowali si i Polka moga ponownie podj marsz po
koyszcym si pniu drzewa. Jakie dwa metry przed drugim brzegiem rzeki
przeprawa znacznie si zwaa. Nie bya szersza ni ludzka stopa. Czubek lecego
drzewa pod wpywem ciaru dwch osb wyranie si ugi. To zachcio
Wadysawa do wykonania skoku na brzeg. Gdy tylko to zrobi, odcione drzewo
podbio jak trampolina jego siostr, ktra o mao nie stracia rwnowagi. Polak z
ponurym umiechem dotar do drugiego brzegu, odwrci si i wycign rk w

stron siostry. Dziewczyna chwycia j i po chwili wspinali si bezpiecznie na


stromizn stoku.
* Gdzie jeden przeszed * powiedzia Stary z niepewnym umiechem skierowanym
do Legionisty * tam reszta te moe... Kto nastpny?
Zalega cisza. Nawet Porta nie otworzy ust. Wadysaw i jego siostra stali na drugim
brzegu i machali do nas rkami. Ale wszystko, co dostrzegalimy, to rozkoysany
pie sosny. A do naszych uszu dociera jedynie gniewny pomruk rzeki w dole, pod
nami. Stary tylko chrzkn zniecierpliwiony.
* No, co jest, rusza si * powiedzia. * Nie moemy tu spdzi caego dnia. To
jedyny sposb, aby przekroczy rzek. A jeli tak jest, to musimy przej tutaj.
* Do diaba * powiedzia Kuls. Wyszczerzy zby tak mocno, e a byo wida
dzisa jak u wciekego psa.
* Zostaj tutaj i nikt mnie nie przekona, ebym ruszy std tyek.
Stary zrobi krok w jego kierunku, ale Kuls si cofn i wycelowa luf karabinu w
pier dowdcy.
* Jeli zrobisz jeszcze jeden krok w moj stron, zabij ci! Zabij, jak mi Bg miy!
Stary jednak zrobi ten krok, trzasn go doni na odlew, a drug rk chwyci jego
karabin i rzuci w rw, gdzie pyna rzeka.
* Tam wanie si znajdziesz, jeli bd z tob kopoty * powiedzia gronie, a potem
zwrci si do reszty. * Kto nastpny?
* Nie ja * powiedziaem.
Od samego patrzenia w d dostawaem zawrotw gowy. Z tego powodu staem
generalnie po stronie Kulsa. Nawet dzikie konie nie wcignyby mnie na t
powalon sosn.
* Co, mam was prowadzi pod luf pistoletu? * dopytywa si Stary.
Rozlego si szemranie i niespokojne szuranie butami po ziemi. Nagle May wyda
okrzyk bojowy i ruszy do przodu. Zdj buty, zwiza razem sznurowada i powiesi
ca konstrukcj na szyi. Wycign jedn z ostatnich butelek wina malinowego i
oprni j potnym ykiem. Puste szko poleciao ladem karabinu Kulsa. Ju
mylaem, e May
chce skoczy za butelk. Szarowa z pochylon gow, jak pozbawiony kontroli
czog. By ju w poowie przeprawy, gdy straci rwnowag i zelizgn si. Kto
krzykn przestraszony. Pie sosny drga w d i gr jak gumowa struna. May
obejmowa go rkami, a nogi dynday mu w powietrzu. Krew we mnie zastyga,
uem bezwiednie doln warg, jakby to by stek z dziczyzny. Chocia chciaem
oderwa oczy od caej sceny, nie potrafiem tego zrobi.
* Nigdy mu si nie uda * stwierdzi Barcelona. Jego palce bolenie wbijay mi si w
rami. May rozkoysa si troch, by atwiej mu byo
zaczepi nogi o pie. Powoli i ostronie, wiszc pod pniem, zacz si przesuwa
centymetr po centymetrze. Rka za rk, noga za nog. W kocu przeby ostatnie
metry. Rozleg si zowieszczy skrzyp pkajcego drewna. Wadysaw z siostr
chwycili za gazie lecego drzewa, chcc stworzy przeciwwag dla wielkiego
ciaa Maego.
* Jezu wszechmocny * powiedzia Gregor, a jego twarz zmienia kolor jak stary
grzyb. * Sodki Jezu...

May dotar do kraca powalonego drzewa. Wycign rce, aby zapa si


powykrcanego, karowatego drzewa rosncego na stromej skarpie brzegowej. Z
jedn nog na krawdzi szczeliny powoli i niezgrabnie podciga si do gry, ku
zbawczemu szczytowi stromego stoku. Po tym wszystkim wycign z kieszeni
brudn, pokrwawion szmat przypominajc chustk do nosa i otar spocone czoo.
* Przechodcie! * krzykn. * To nic takiego!
* Nastpny! * powiedzia krtko Stary.
Sposb, w jaki to powiedzia, przypomina ywcem haso rzucone w kolejce do
dentysty. Stary obejrza si podejrzliwie przez rami w nasz stron. Gdzie daleko,
w gbi lasu rozlegy si strzay karabinowe. Mogo to oznacza tylko jedn rzecz:
Rosjanie s na naszym tropie.
* Ruszcie dupska, na mio bosk!
Stary zapa najbliszego onierza za konierz i popchn w stron krawdzi brzegu.
Gdybym to by ja, wzibym nogi za pas i pogalopowa na spotkanie Rosjan, bo
wydawao mi si to bezpieczniejsze, ni uprawianie akrobacji nad rozwart czeluci,
tak jak May. Na szczcie trafio na Barcelon, ktry tylko cicho zakl i usiad na
ziemi, aby cign buty.
Zatrzyma si w poowie dugoci olbrzymiego pnia. A do tego momentu porusza
si z du pewnoci siebie, balansowa rkami i karabinem jak cyrkowy
linoskoczek. Ani razu si nie polizgn ani nie potkn. Nigdy nie dowiedziaem si,
co go zdenerwowao i wybio z rwnowagi. Moe popeni bd i spojrza w d na
pync rzek. A moe to by psychologiczny pmetek drogi, gdzie tak jak May
straci koncentracj. Cokolwiek to byo, Barcelon zamurowao i ani groby Starego,
ani zachty Maego nie mogy ruszy go z miejsca.
* No i co teraz zrobimy? * spyta Gregor, a w jego gosie wyczuem lekk ulg.
Pytanie byo zupenie na miejscu * musielimy co zrobi. Nikt nie mg przej,
dopki porodku rozpitoci pnia siedzia spanikowany Barcelona.
* Co teraz? * powtrzy pytanie Gregor. Legionista zacisn tylko mocno usta.
* Kto musi zdj t gupi cip z drzewa * powiedzia dziko.
cign buty, przewiesi wok szyi i ruszy na ratunek. May i zwinny, poruszajcy
si swobodnie jak kot, Legionista nie zdradza adnych obaw przed grocym mu
niebezpieczestwem. Ale mia przed sob przeszkod w postaci Barcelony, ktry
straci kompletnie kontrol nad sob. Karabin wypad mu z rk i jak kawaek miga
polecia w otcha poniej. Barcelona te by chyba zanim polecia, ale w ostatniej
chwili przytrzyma go Legionista, chwytajc go mocno za ramiona. Przez chwil
tkwili w bezruchu jak romaskie statuetki ustawione na wskiej pce, gdzie
niebezpiecznie wysoko w przestrzeni. A potem wolno, bardzo wolno Barcelona
zacz czoga si do przodu.
Waga dwch ludzi to byo wszystko, co mg unie pie powalonej sosny. Kiedy
May chcia na niego wskoczy, aby poda im pomocn do, rozlegy si okrzyki
protestu, a caa konstrukcja ponownie zadrgaa i zaskrzypiaa.
* Cofnij si! * dar si na cay gos Stary. * Cofnij si, na mio bosk!
Na szczcie May zda sobie w ostatniej chwili spraw z zagroenia i uniknlimy
katastrofy. Wycofa si na skraj klifu i zadowoli si pomaganiem Barcelonie we
wdrapaniu si na zbawienny brzeg. Legionista bez problemu osign cel przeprawy,

wycign spokojnie papierosa, przypali go i czeka na nas.


Stary odwrci si do Porty i potrzsn gow.
* Teraz ty.
* Co, ja? * spyta Porta.
* Tak, ty * potwierdzi Stary. Zapada chwila ciszy.
* Musz? * spyta Porta.
* Tak ci radz. Nie chciabym, aby by przykadem niesubordynacji dla innych.
* Nie * powiedzia Porta. * Rozumiem, e nie chciaby, abym nie wykona rozkazu,
bo inaczej...
Na jego twarzy pojawi si niky grymas, po czym zarzuci karabin na plecy.
* No dobra. Ruszam.
* Co z twoimi butami? * zaniepokoi si Stary.
* Nie uda ci si tdy przej w butach!
* Chrzani buty! * zawoa beztrosko Porta.
* Niech Bg was bogosawi, moje dzieci!
Porta nie mg zaj w normalny sposb dalej ni May. W poowie przeprawy usiad
na pniu okrakiem i pokonywa go, jakby jecha na koniu na biegunach. Gdy zostaa
mu jeszcze wier trasy do przebycia, zatrzyma si i wyj dla odwieenia butelk,
z ktrej pocign spory yk. Musiao by w niej co mocniejszego ni wino z malin,
bo od tej chwili zacz podpiewywa falsetem, ktry milk na chwil, gdy w
powietrzu wykonywa wyimaginowane ruchy batem, jakby chcia popdzi sam
siebie. Woa przy tym: wista, wio, gdy mia wykona kolejny przeraajcy krok.
* Sierancie, co jest z tym czowiekiem? * spyta pukownik. * Czy to jaki totalny
kretyn?
Nastpny ruszy Gregor. By mocno spocony i miertelnie przestraszony, ale nie by
histerykiem. Usiad okrakiem, podobnie jak to uczyni Porta, i posuwa si wolno i
ostronie, pochylajc si lekko na boki. Gdy by u kresu, par silnych rk pomogo
mu wydosta si na brzeg. Przez chwil si tylko zawaha, tym niemniej by to
imponujcy pokaz.
* Widzisz? * powiedzia Stary. * To bardzo proste.
Heide by ju w poowie drogi. Z butami zawieszonymi wok szyi, wysoko
podniesion gow i wyprostowanymi rkami, uoonymi do tyu, porusza si jak na
paradzie. Przeszed na drugi brzeg absurdalnie atwo.
Jednak inni nie mieli tyle szczcia. Lutz wszed na sosn pod grob lufy pistoletu,
ale nigdy nie osign drugiego brzegu. Jeszcze dwch ludzi poza nim spado w
przepa. Ich krzyki odbijay si echem od cian jaru.
Teraz zostao nas tylko czterech. Pukownik, Stary, Kuls i ja. I nadesza moja kolej *
nie mogem dalej zwleka, bo Stary popycha mnie delikatnie w stron otchani.
* Nie * powiedziaem. * Nie, ja nie id. Raczej zostan tutaj i poczekam na Rosjan.
Wol tu zosta i umrze!
* Nie bd gupi * powiedzia spokojnie Stary. Pochyli si, aby rozsznurowa i zdj
buty.
* Te je zdejmuj i szybko to zaatwimy.
* Nie id * upieraem si rozpaczliwie. * Ty id z pukownikiem. Ja zostan z
Kulsem i bdziemy was osaniali.

Pukownik, ktry do tej pory trzyma si z tyu, zacz nas gwatownie przekonywa,
a potem po prostu wyj pistolet i wymachiwa nim, krzyczc, e jeli nie
podporzdkujemy si jego rozkazom, to nas zastrzeli.
* Ja pana nie zatrzymuj * powiedziaem.
Oficer dziko zarycza.
* Na mio bosk! Sierancie, jeli nie zaczniecie przechodzi, nim dolicz do
dziesiciu, to zastrzel was obu * jego i pana!
Stary pooy opiekuczo do na moim ramieniu.
* Wszystko w porzdku. Suchaj, Sven. Zrobisz dokadnie to, co ci powiem.
Zdejmiemy buty, a potem wejdziesz na sosn i przejdziesz wzdu niej, tak jak to
zrobili inni. Bd zaraz za tob, wic nie musisz panikowa. Jeli poczujesz si le,
daj mi zna i zrobimy krtki odpoczynek. Naprawd nie ma si czego obawia.
Przecie jeeli drzewo ley na ziemi, to przebiegae po nim bez problemw. Jeli to
wiesz, wystarczy nie patrze w d. Patrz przed siebie i na pewno nie bdzie le.
Pod wpywem jego uspokajajcego gosu zarzuciem buty na szyj, karabin na plecy i
zrobiem pierwsze dwa kroki w otcha. Prbowaem udawa, e znowu jestem
dzieckiem, id szczytem muru i swobodnie balansuj ciaem. Nie ma si o co
martwi. Stary mia racj. Jeli ziemia bya metr pode mn, nie byo problemw z
utrzymaniem rwnowagi. Mona byo spokojnie i, jeli si nie mylao o tym, co
jest pode mn...
Wbiem wzrok w przyjaci stojcych na brzegu, ktrzy obserwowali nasz
przemarsz. Jeli oni to zrobili, ja te potrafi. Naprawd nie ma si czego obawia.
W tym momencie przez jar przelecia gwatowny poryw wiatru. Przy samej ziemi
wyglda pewnie jak zwyky zefirek, ale tutaj, porodku nicoci, wydawa si
huraganem. Poczuem, jak si koysz.
Spojrzaem w d, pod stopy i zobaczyem skay oraz wod wypeniajc dno kotliny.
I wtedy wyobraziem sobie, e spadam w d. Chciaem krzycze, wrzeszcze ze
strachu i zapa si czego, aby uchroni si przed upadkiem. Jednak wok mnie
bya tylko pustka i mier. Stanem i zaczem trz si jak osika.
* Id dalej * powiedzia Stary i zapa mnie mocno za pasek.
* Id dalej * powtrzy. * Nie patrz w d. Rb, co chcesz, ale nie patrz w d.
Po kilku krokach dotarlimy do miejsca, gdzie pie si gwatownie zwa. Wszystko
pod nogami zaczo mi si znowu koysa. Stary puci mj pas i popchn mnie
lekko do przodu. Wiedziaem, e w ten sposb da mi do zrozumienia, e ostatnie
kroki musz pokona sam, wasnym rozpdem, a on poczeka na swoj kolej. To byy
dwa najgorsze metry. Zdawaem sobie spraw, e nie moemy pokona ich razem.
Teraz naraaem nas dwch na ryzyko. Ale nie byem w stanie nic zrobi, jeli nie
czuem na pasku jego opiekuczej doni. Za naszymi plecami rozlegy si wcieke
okrzyki * to udziela si pukownik. Stary popchn mnie, ale na niewiele si to
zdao. Skuliem si nisko nad pniem i trzymaem si go dwiema rkami. Koczyny
miaem jak z kamienia. Stary przykucn obok mnie.
* Ruszaj powoli, Sven, troch do przodu. Nie moesz tu zosta. Zostao tylko kilka
krokw. Czego si boisz? Widziae, e innym si udao.
Tak, widziaem. Ale widziaem te, e May wisia do gry nogami, i trzech ludzi
leccych w d na spotkanie ze mierci. Teraz mogem doczy

do nich, bo duej nie mogem ju pozosta w tej pozycji.


* Sven, wyrzu to z siebie!
Podniecenie Starego wzrastao i nie byo w tym nic dziwnego. Bo kto mia ochot
siedzie jak na grzdzie szedziesit metrw nad ziemi i przekonywa takiego
mamroczcego idiot jak ja, aby zrobi kilka krokw dzielcych nas od celu. W
kadej chwili mogem spowodowa, e obaj runiemy w d...
* Nie mog si ruszy * mruczaem. * To na nic. Nie mog si, kurde, ruszy.
Wzdu pnia sosny maszeroway setki mrwek, chyba ich caa nacja. Gromadziy si
na swoich ciekach, drkach i w szczelinach. Czasami gryzy mnie w donie.
Obserwowaem, jak mozolnie wspinaj si na wielkie dla nich wzniesienia powstae
z moich rk i schodz z ich drugiej strony. Patrzyem, jak pokonuj dungl wosw
na rkach, i wiedziaem, e jeli oderw od nich wzrok choby na sekund, polec w
d jak kamie.
* No dobra, zosta tutaj! Zosta tutaj i zgnij!
Stary w kocu straci cierpliwo. Przelaz przeze mnie i dotar bezpiecznie do
krawdzi jaru. Syszaem, jak Porta woa co do mnie, ale straciem na chwil
kompletnie siy i nie mogem nawet podnie gowy, aby spojrze na niego. Wtedy
gazie sosny zaczepione o brzeg ugiy si mocno pod ciarem wikszym ni Stary
i jakie wielkie rce wycigny si w moj stron. Silny ucisk i zawisem w
powietrzu.
* W porzdku * powiedzia May. * Mam tego szczurka. Wycignijcie go!
Ze wszystkich stron chwyciy mnie rce i jak ptak poleciaem w powietrzu, by
bezpiecznie wyldowa na brzegu. Nigdzie nie widziaem umiechw i nie syszaem
okrzykw radoci. Otaczay mnie jedynie obelgi, przeklestwa, szturchnicia i ze
spojrzenia. Tylko Barcelona, ktry sam ledwo uszed podobnej panice, umiechn
si do mnie lekko zawstydzony.
Nagle po drugiej stronie otchani rozlegy si strzay. Moja dramatyczna przeprawa
odesza natychmiast w niepami, bo obserwowalimy dramatyczne wypadki po
drugiej stronie. Pukownik rozkaza Kulsowi przej przez prowizoryczn przepraw.
Chopak w gronej panice, ktra nie bya mi obca, wycign pistolet i zacz strzela
na olep do oficera. Ten odpowiedzia niecelnym ogniem i obaj schronili si za
wystpami skalnymi. Zacza si strzelanina jak na Dzikim Zachodzie, kule migay
we wszystkie strony. May wsadzi dwa palce w usta i wyda przeraliwy gwizd,
ktry kry dugo echem po jarze. Kuls w pewnym momencie otrzyma postrza w
rami i okrci si na picie jak dziecinny bczek. Poderwa si z ziemi i prbowa
biec, ale zmyli krok i stoczy si jak kula niena, na skraj klifu, by polecie dalej w
d w kierunku spienionej kipieli. Staem jak skamieniay i patrzyem na spadajcego
onierza. Jego CIAo uderzyo o ostrze skay i rozerwao si jak Szmaciana lalka.
Pukownik sta i ociera przeraony spocon Twarz. Schowa pistolet do kabury,
powoli usiad na Ziemi i zdj buty. Zwizane sznurowadami powieSI na szyi.
Potem ponownie wyj pistolet i spraw*
dzi liczb pozostaych pociskw. Ten, ktry nas tak popdza, sam teraz musia si
zmierzy z rozhutan przepraw. Czyni to bardzo niechtnie.
Porta i May wydali kilka okrzykw. Potem doczy do nich Stary.
* Panie pukowniku, lepiej niech pan si pospieszy! * krzykn zaniepokojony.

* Dobrze, dobrze, sierancie. Ju id * odpowiedzia.


Z animuszem wszed na powalon sosn. Przeszed kilkanacie krokw, gdy za jego
plecami rozlegy si strzay. Oficer instynktownie porzuci pierwotn postaw i usiad
okrakiem na pniu, po czym zacz nerwowo podciga si do przodu. Na skraju lasu
pojawia si horda Rosjan i zacza biec w kierunku przeprawy. Legionista tylko
zakl i rzuci si do karabinu maszynowego. W poprzek jaru zaczy lata chmury
pociskw i granatw, a pukownik wisia w ich rodku. Ku naszemu zdziwieniu i
niedowierzaniu Rosjanie, jak zwykle poganiani przez swych oficerw, ruszyli ladem
pukownika.
* Biedni gupcy * powiedzia Gregor. * Biedni, cholerni gupcy.
Rosjanie poruszali si zadziwiajco sprawnie, nie zwaali kompletnie na drgania
pnia. Musieli chyba jednak zdawa sobie spraw, e id na pewn mier.
Wstrzymalimy ogie, bo na lecym pniu znajdowa si pukownik. Gdy tylko
osignie nasz brzeg, bez wahania wystrzelamy ich jednego po drugim, jeli tylko si
do nas zbli.
Jednak pukownik nigdy do nas nie dotar. Otrzyma postrza w gow i polecia w
d, w spienion wod pync kilkadziesit metrw poniej.
* Dobra * powiedzia Stary tonem jakby ulgi, e ostatni problem zosta rozwizany. *
Wysadcie drzewo w powietrze i wynomy si std.
Podczas gdy my ostrzeliwalimy przeciwnika, May i Porta przywizali dwie miny
do korony drzewa. Chwil pniej rozlega si rozrywajca eksplozja. Drzewo razem
z przeprawiajcymi si po nim Rosjanami runo w d. Za nimi poleciay kawaki
ska, tworzc prawdziw kamienn lawin. To by koniec sowieckiej prby dobrania
si do nas.
Ruszylimy w dalsz drog. Rozpocz si mczcy wielogodzinny marsz wrd, jak
to zwykle ostatnio bywao, deszczu i wszystkich zwizanych z tym niewygd.
Skrzane paski i parciane szelki plecakw wbijay si nam bolenie w skr,
cierajc j a do misa. Przemoczone buty obcieray nasze pozbawione skarpetek
stopy do krwi. Nie mie*limy jedzenia ani picia. Nie wiedzielimy, kiedy i gdzie, a
nawet czy kiedykolwiek dotrzemy do naszej wycofujcej si armii. Dwa czy trzy razy
musie*limy kry si w mierdzcych przydronych rowach, gdy spomidzy chmur
wyskakiway niespodziewanie radzieckie samoloty szturmowe.
Byo ju blisko zmierzchu, gdy ponownie zacza budzi si we mnie panika. Nkaa
mnie jak bl zba i powoli wypeniaa mi ca gow. Dokd maszerowalimy i po
co? Co dalej zrobimy i jaki bdzie tego fina?
Co tak naprawd powinnimy zrobi? Odpowied bya prosta * maszerowalimy bez
celu. Nic ju nie pozostao do zrobienia. Maszerowalimy bez celu i sensu. Po prostu
uciekalimy przed Rosjanami, ale przecie nie moglimy ucieka bez koca. Wojna
bya przegrana, wszyscy to wiedzielimy.
Niemcy zostay pokonane, dni chway Adolfa przeminy, a resztki jego wielkiej
niemieckiej armii byy cigane przez p Europy i zagonione w puapk bez wyjcia.
Wszystko byo bezcelowe. Bezsensownie spdzalimy ycie, maszerujc z jednego
miejsca w drugie. Rwnie dobrze moglimy zosta na miejscu i da si komfortowo
zaszlachtowa.
* Pkn ze miechu * powiedziaem.

Rzuciem na ziemi karabin maszynowy, usiadem na skraju drogi, rozoyem si


beztrosko i ogldaem poranione stopy. Czuem, e nie daj rady.
Nagle czyja do chwycia mnie bolenie za wosy i postawia na nogi. Kto inny
wcisn mi z powrotem bro do rki, a czyj but kopn mnie w tyek. Odwrciem
si obraony i zobaczyem, jak Porta rzuca mi jedno ze swych zoliwych spojrze.
* Co, rozbola ci brzuch? * dopytywa si. * Jezus mia do niesienia krzy, a ty masz
tylko karabin maszynowy. Dla mnie to dosy jasne.
Nim zdyem co odpowiedzie, na drodze przed nami rozleg si pojedynczy strza.
* Halti Wer da?
Ktokolwiek to by, nie czeka na odpowied. Znowu rozleg si strza i Barcelona,
ktry szed na czele, oberwa w lewe rami. Wygldao to tak, jakby urwao mu ca
rk. P munduru mia zalane krwi. Ewidentnie trafilimy na tyy wycofujcej si
armii.
* Co to za kretyn strzela? * rykn Stary.
Zza drzewa wyszed moe szesnastoletni chopak ubrany w mundur SS. Macha
pistoletem maszynowym, jakby to bya zabawka.
* Czy ty oszala? * krzycza na niego Stary. Dzieciak zwiesi gow.
* Mylaem, e to Rosjanie * prbowa si usprawiedliwi.
* Rosjanie! * warkn wcieky Gregor. * Czy wygldamy na Rosjan?
Uklk obok Barcelony i rozerwa resztki munduru wok rany. Wygldaa nieadnie,
ale na szczcie kula nie naruszya koci. Mona powiedzie, e mia szczcie,
naprawd. Taka rana wyczaa go z czynnej suby. W zasadzie wojna dla niego si
koczya. Nigdy dotd nie pomylaem, aby zrani si samemu.
Niedugo potem pojawi si Oberscharfuhrer, a za nim grupka piechurw z SS.
Wygldali bardziej na uczniakw ni na onierzy.
* Co tu si dzieje? * dopytywa si esesman.
* Kim jestecie? Skd si tu wzilicie?
* Ze wzgrz, daleko std * rzuci krtko Stary.
* Mielimy may podwieczorek z Rosjanami i teraz uciekamy z najprzedniejsz
porcelan. A jakie to, do diaba, ma znaczenie, skd idziemy? Zawsze macie w
zwyczaju strzela do swoich? * doda prowokujco.
Oberscharfuhrer poruszy przepraszajco ramionami.
* Co mona zrobi? * spyta, odrzucajc lok z czoa. By modziutki i mia twarz
cherubina.
* Przybyli dopiero wczoraj. Wycignito ich prawie z koysek, a wszyscy myl, e
od razu umiej walczy. To beznadziejne. Nawet nie wiedz, z ktrego koca
karabinu si strzela.
* Dobra, posiedzicie tutaj troch duej * powiedzia ponuro Stary. * Bdziecie mieli
szybko okazj,
aby nauczy si walczy. Rosjanie ju nadchodz i zao si, e bd tu w cigu
kilku minut.
* Rosjanie? Tutaj?
* Tak wanie powiedziaem * potwierdzi Stary. Podoficer przetar nerwowo twarz
podszewk
munduru. Nie mia w ogle zarostu na twarzy. Lewe oko zaczo mu drga nerwowo.

* Maj czogi? * spyta lekko przestraszony.


* No jasne. Czy mylisz, e oni pchaj si do lasu z taczkami? Na pewno nie, tyle ci
mog powiedzie!
Teraz pojawi si Haupsturmfuhrer. Kroczy dostojnie i leniwie, jakby obchodzi
wasn posiado. Wysucha raportu Starego i skrzywi si jak zrzda.
* Dlaczego wasza kompania nie wycofaa si razem z ca dywizj?
* Bo nie otrzymalimy takiego rozkazu * powiedzia szybko Stary. * Powiedziano
nam, e mamy czeka na rozkaz, ktry nigdy do nas nie dotar.
Haupsturmfuhrer natychmiast sporzdzi notatk uwzgldniajc wszystkie
szczegy, cznie z nazwiskiem dowdcy dywizji, generaem von Welt*heimem,
odpowiedzialnym za cay baagan. May i Porta nawet nie prbowali ukry radoci z
takiego obrotu sprawy. Perspektywa dopadnicia generaa i pocignicia do
odpowiedzialnoci za jego karygodne zaniedbania bya doprawdy sodka.
Barcelona zosta bezpiecznie dostarczony do ambulansu medycznego, ktry mia
odjecha w stron Warszawy. Jednak nie wygldao na to, e bdzie to przyjemna
podr. Sanitarka bya wypeniona po brzegi rannymi i nasz kumpel musia dzieli
nosze
z gociem, ktry ewidentnie powinien by umrze ju dawno temu. Godzin pniej
reszta naszego oddziau znalaza si na kocu kolumny, ktra take wyruszya w
stron Warszawy. Wszdzie towarzyszyy nam grupy polskich uchodcw
pchajcych wzki rczne z dobytkiem popakowanym w poszwy i poszewki.
Niedugo po wymarszu na niebie pojawiy si radzieckie szturmowce i zaczy
nurkowa w naszym kierunku. Ciarwka, w ktrej jechalimy, stana dba i
wyldowalimy w rowie. Wygramolilimy si z niej, zanim si zapalia.
Przebieglimy przez k graniczc z drog i skrylimy si za sporym ywopotem.
Rozlego si kilka wybuchw, ktre byy efektem skutecznego ostrzelania naszego
konwoju przez samoloty. Na wzgrzach, po drugiej stronie pl i drogi, pojawi si
czog KW*2 w towarzystwie kilku T*34. Czogi przejechay prosto przez grup
piechurw i spokojnie zmierzay w kierunku naszej kolumny. W nasz stron biegli
pionierzy. Z zadziwiajc sprawnoci przygotowali do walki pancerzownice i
zniknli z pola widzenia na drodze, wzmacniajc nasze siy. Stary przeczoga si
bokiem jak krab na swoich krtkich, krpych nogach, by postuka po plecach mnie i
Gregora.
* Dobra, Sven, ty zaatwisz czoowy T*34. Gre*gor, ty bierzesz nastpny. Porcie
zostawimy KW*2, , May zaatwi to, co pozostanie. Nikt nie strzela, dopki...
Jego sowa przerwa przedwczesny wystrza z pancerzownicy gdzie na kocu naszej
linii obrony. Pocisk polecia w kierunku prowadzcego czogu, odbi si od niego, nie
czynic mu szkody,
i wybuch w powietrzu jak sztuczne ognie. Stary a si skrci, a na twarzy pojawia
si furia.
* Kto to, kurwa, zrobi?! * powiedzia, tumic gniew.
Ktokolwiek to by, skutecznie pozbawi nas elementu zaskoczenia. Teraz czogici
wiedzieli o naszej obecnoci. Zatrzymali swe pojazdy na chwil dla nabrania
oddechu, zmienili szyk i ruszyli, strzelajc gsto. May konwj sanitarek i noszowych
zosta zmieciony z powierzchni drogi, ambulanse zamieniay si w ponce wraki, a

ranni prbowali wyczogiwa si w stron pl i k. Wielu z nich gsienice czogw


przerobiy na miso mielone. Jeden z sanitariuszy siedzia na noszach kompletnie
zdezorientowany i patrzy na obcite w udach nogi, ktrych kikuty leay dosownie
o krok od niego. Major z puku piechoty biega jak bezgowy kurczak, a z urwanej
szyi wylatyway gejzery krwi. Jaki sierant podnis si z ziemi, aby rzuci
granatem, lecz otrzyma bezporednie trafienie z dziaa czogowego i dosownie
rozpad si na kawaki.
Prowadzcy T*34 by coraz bliej mnie, wic mocno chwyciem pancerzownic.
Ponad pidzie*siciotonowy KW*2 przy kadym wystrzale podskakiwa w gr.
Przd mia pomalowany tak, aby wyglda jak rekin ludojad, z wielkimi zotymi
zbami. Kilka granatw wystrzelonych zbyt wczenie odbio si od potnego
pancerza. Strzelanie do takiego potwora z odlegoci wikszej ni dwadziecia
metrw byo pozbawione sensu. Dopiero poniej tej odlegoci nasze pociski byy w
stanie przebi jego pancerz czoowy.
Przyoyem oko do celownika. Pozostao ponad pitnacie metrw do zasigu
skutecznego ognia. Jeszcze zbyt daleko. Zmuszaem si, aby siedzie spokojnie i
cierpliwie. Ale w takiej sytuacji czowiek prawie zawsze traci gow i ogarnia go sza
bitewny. Stary podnis powoli rk, aby da sygna do otwarcia ognia.
Kilku ludzi dostao si pod gsienice czoowego T*34 i ich pozbawione czonkw
korpusy zostay wyrzucone w powietrze przez gsienice. Przez chwil na szczycie
wieyczki pojawi si dowdca czogu i szybko rozejrza si po polu bitwy. Jednak
schowa si, nim zdyem chwyci za karabin.
Mwiono, e w obecnych czasach Rosjanie uywaj kobiet jako radiooperatorw w
czogach. Patrzyem skoncentrowany na nadjedajcy T*34 i zastanawiaem si, czy
zabij w nim jak kobiet. Nie, ebym si tym bardzo przejmowa. Nie ma miejsca
na sentymenty, gdy toczy si na ciebie pardziesit ton stali. Ale jeli w rodku bya
kobieta, nie chciaem, aby bya to Tania. Ona kiedy uratowaa mi ycie i nie
chciaem jej go teraz odebra.
Tania wielu ludzi wyrwaa z obj mierci. Bya modym chirurgiem, chyba nawet
kapitanem Armii Czerwonej, i pracowaa w naszym dywizyjnym szpitalu w
Charkowie. Brakowao nam lekarzy i ta dziewczyna wykonaa sporo operacji w
nagych przypadkach. To ona wydubaa ze mnie wszystkie odamki szrapnela, ktry
omal nie pozbawi mnie ycia. Znikna pewnego dnia, wkrtce przed tym, jak
Rosjanie odbili miasto. Pozdrowia wszystkich, ucisna nam rce i rozmya si w
ciemnoci, prawdopodobnie by doczy do swoich. Zawsze byem
ciekaw, co si z ni stao. Rosjanie rzadko wybaczali, jeli kto z ich ludzi pomaga
rannym Niemcom.
Moe teraz suya w czogu, pozbawiona poprzednich stopni wojskowych, zaocznie
skazana na mier.
* Ognia!
Pole przed nami zamienio si w falujce morze pomieni. Prowadzcy czog
otrzyma trafienie w rodek bocznej pyty wiey, dokadnie tam, gdzie celowaem.
Gdyby w rodku bya Tania, takie trafienie dawao jej szanse przeycia. Oficer,
ktrego poprzednio widziaem, zosta na pewno rozerwany przez eksplozj. Wylecia
wysoko w powietrze, jakby siedzc okrakiem na niebieskim strumieniu pomieni.

Chwil pniej fala ognia i dymu utworzya ogromny parasol, ktry przesoni spor
cz nieba. Trzy czogi zostay ju wyczone z akcji, ale czwarty by nadal
nietknity. May spojrza na niego obraony. Wydawa si nie wierzy, e tylu ludzi
mogo spudowa w taki cel. Kopn panzerschrec*ka z pogard, chwyci min
magnetyczn i pobieg w kierunku stalowego puda. Ale to te nic nie dao; mina bya
niewypaem.
Sierant pionierw chwyci lecy granatnik i umieci go na ramieniu. Wystrzeli,
ale pocisk eksplodowa w lufie. Jzor ognia, dugi na dwadziecia metrw, wylecia
do tyu, obejmujc rwnie nieszczsnego strzelca. Pionier z dzikim wrzaskiem
wyldowa w rowie. Nic nie mona byo zrobi, aby mu pomc. W cigu sekundy
zacz bardziej przypomina niedopieczony befsztyk ni istot ludzk. ywe miso
odpadao od koci, wszdzie rozszed si przeraliwy smrd spalonego ciaa. A
najbar*
dziej niesamowite byo to, e ten czowiek nadal y. Stan na nogi i wycign w
nasz stron powykrcane rce. Wydawao si, e oczami, ktrych ju nie byo, i
spalon twarz baga, abymy si nad nim zlitowali. Cofnem si ze wstrtem i
wpadem na Gregora, ktry sta za moimi plecami. Trci mnie okciem.
* Zrb co * powiedzia. * Zrb co, do jasnej cholery.
Wycignem rewolwer i przelizgnem si z wahaniem do yjcej istoty w rowie.
Zanim zdyem wycelowa, czowiek resztkami rk chwyci za luf broni i
skierowa j do dziury, ktra kiedy bya ustami. Rozleg si strza. Staem i
patrzyem w niemym przeraeniu, jak resztki spalonego ciaa i ludzki szkielet
opadaj na dno rowu, aby umrze.
Ostatni T*34 par niezwyciony naprzd. Opucilimy pozycje i zaczlimy
ucieka, ale gdy wybieglimy z chronicych nas krzakw, z nieba spady na nas
radzieckie myliwce. Przelizgny si nisko nad polami, strzelajc do wszystkiego,
co si rusza. Zaraz po nich pojawiy si szturmowce i obrzuciy cay teren bombami
zapalajcymi.
Wydawao si, e cay wiat stan w ogniu. Wok nas pony pola. Nawet szczyty
koron najwyszych drzew stany w ogniu. Mczyni, kobiety, dzieci, onierze i
cywile, zwizani wspln panik, znaleli si w rodku pieka. Ci, ktrzy byli na
skraju, mieli wicej szans. Jeli byli modzi, byli w stanie przedrze si przez
wszechogarniajce pomienie. Bardzo modzi, bardzo starzy, ranni i chorzy mieli
stworzy stos pogrzebowy. Widziaem, jak jaka chopka cigna za sob
wntrznoci
z rozprutego brzucha, czogajc si po poncej ziemi. Kilka krokw dalej matka
klczaa nad dzieckiem z urwanymi rczkami. Jaki czowiek w pa*roksyzmie blu
zrywa ponce ubranie.
Szturmowce przeprowadziy kolejny nalot. Kapral kawalerii, kompletnie obcy facet,
chwyci niespodziewanie mj granatnik i wycelowa go w niebo.
* Nie bd gupi! * krzyknem. * Nic tym nie zrobisz!
* Chcesz si zaoy? * spyta.
Chyba tak bym zrobi, gdybym mia czas. Nigdy jeszcze nie widziaem, aby kto
strzela do samolotu z granatnika przeciwpancernego. Ale piloci szturmowcw
wydawali si bardzo pewni siebie. Nurkowali i krcili si nisko nad ziemi jak

jaskki w poszukiwaniu much. Jeden ich bd i ktry z nisko leccych samolotw


mg znale si w zasigu granatnika mojego nowego kumpla.
Po chwili krzyknlimy z radoci, gdy szcztki trafionego szturmowca spaday na
ziemi.
* Bardzo sprytnie * stwierdzi Stary. * Moe teraz bdziecie zadowoleni.
Popatrzylimy na niego z wyrzutem.
* Wanie dopadlimy samolot!
* Tak mogo by * warkn. * Ale chyba uszo waszej uwadze, e gdy wy
wariowalicie na punkcie obrony przeciwlotniczej, nastpi generalny odwrt!
Popchn nas obu do przodu. Po chwili zaraeni generalnym baaganem wzilimy
nogi za pas i zaczlimy ucieka. Przez nastpne trzy godziny maszerowalimy drog
wrd rozrzuconych, pospnych wypalonych wrakw pojazdw i ludzkich cia.
Zabici i ranni musieli by pozostawieni iluzorycznej
trosce nadchodzcych Rosjan. Nie byo po prostu czasu, aby cho troch powici
go rannym. Bezsilnie pozostawialimy ich na pastw losu. Ranni, jeli mieli na tyle
szczcia, e mogli si o siebie zatroszczy, byli wrzucani jak odpadki do wszystkich
ambulansw. Brakowao banday, maci i morfiny dla umierzenia ich blu. Mogli
uwaa si za szczliwcw, jeli nie porzucono ich na rodku drogi.
Nagle, nie wiadomo skd, pojawia si kompania T*34. Pancerze czogw byy
oblepione piechot jak lep muchami. Caa nasza kolumna rzucia si w poszukiwaniu
schronienia. Nie wszyscy jednak je znaleli. Czogi wtargny w rodek naszego
oddziau i jedn salw zmioty go niemal w caoci z powierzchni ziemi. Dostaem
postrza w szyj i natychmiast zaczem szuka miejsca w ktrej z uciekajcych
sanitarek. Zalewaa mnie krew. Wiedziaem doskonale, e kula ugrzza niedaleko
krgw szyjnych i za chwil mog zosta sparaliowany. Sanitariusz, ktry mnie
oglda, by tpym, brutalnym facetem z nik wiedz medyczn.
* Kula? * spyta. * Nie widz adnej cholernej kuli. Wszystko, co masz, kolego, to
lekkie zadrapania.
* Mae zadrapanie? * krzyknem zdenerwowany. * Mam pocisk w karku i jeli
szybko nie dotr do szpitala, bd zimnym trupem!
Wzruszy ramionami. Wida, e si tym kompletnie nie przejmowa.
* Szpital! * warkn. * A to dobre!
* Zobacz * dopominaem si. * Masz zamiar zrobi co z t ran?
* Nie * powiedzia i zmruy oczy. * Nastpnym razem, synku, spraw, aby odstrzelili
ci eb. Wtedy bdziesz mia wicej szans.
Odwrci si do nastpnego pacjenta, ktry siedzia zadowolony na ziemi i oglda
szcztki swoich stp.
* Co do niego nie ma wtpliwoci - powiedzia z umiechem sanitariusz.
Wzi may czerwony kwadracik ze stosiku lecego obok niego i umiechn si do
mnie.
* Tak to wanie zaatwiamy.
* Ale ja nawet nie mog zaoy hemu! * krzyczaem. * Ani ruszy gow!
* Niemiecki onierz nie musi rusza gow! Postawi gumowym stemplem piecztk
na
czerwonym kwadracie.

* Gdzie chcesz jeszcze patrze, jak nie przed siebie?


Nie byo sensu przedua dyskusji. Przelizgnem si wzrokiem po stosie
czerwonych karteczek. Potrzebowaem tylko kawaka z piecztk. Powolutku
wycignem rk w tamt stron.
* O, co to, to nie! * sanitariusz odwrci si szybko jak byskawica i zapa mnie na
gorcym uczynku. * Id rozerwa si porzdnie na kawaki, to moe wtedy si tob
zajm. A do tej chwili przesta mi zawraca gow.
Paru sierantw wzio mnie w obroty. Potem pognali w stron najbliszego
andarma.
* Hej, ty. Rzu okiem na tego podskakujcego bydlaka, aby wicej nie mia gupich
pomysw.
Z furi poderwaem si z ziemi i stanem oko w oko z luf karabinka
automatycznego.
* Nieza zabawa, co? Ju jej kiedy prbowae?
* Sprbuj! * zawoaem oburzony. * Mam kul blisko rdzenia krgosupa, a te winie
nie chc mnie zabra do szpitala!
* No to masz pecha * powiedzia. * Prawdziwego pecha... Przypuszczam, e chciae
dmuchn czerwon karteczk jako przepustk na wakacje?
Podniosem wzrok ponad luf karabinu i zobaczyem, e rozmawiam z sierantem.
Troch si uspokoiem. Z kapralem miaem jakie szanse. Z nim mona byo
rozmawia jak z istot ludzk.
* Myl, e co mi si naley * powiedziaem * po piciu latach wojny...
Nastpia krtka przerwa w naszej rozmowie. Moe chce mnie zastrzeli,
pomylaem. Wszystko zaleao od tego, czy by tpym Prusakiem, czy kim takim
jak Porta. Powoli opuci karabinek.
* Moe masz racj * powiedzia. * Kopot w tym, e wszyscy maj ten sam pomys.
Jeste czternastym, ktry prbuje zrobi ten sam numer w cigu ostatniej godziny...
Te bym sprbowa, jeli chciabym si std wydosta. Ale nie ma nadziei. Do diaba,
nie ma nadziei!
* Bydlaki * powiedziaem.
Delikatnie dotknem rany w karku. W tym momencie byem nawet zadowolony, e
nadal krwawi.
* Wydaje mi si, e najlepiej bdzie, jeli docz do swojej kompanii *
powiedziaem. * Chocia wtpi, czy mi si to uda. Szybciej chyba dostan gangreny.
* Jak bdziesz mia szczcie * powiedzia. * Naprawd bdziesz mia szczcie, jeli
doyjesz do tego czasu. Midzy nami a Warszaw caa droga jest wypeniona
andarmami. A wiesz dlaczego? Aby rozstrzeliwa dezerterw.
* Nie jestem dezerterem.
* Dzisiaj wszyscy s dezerterami. Chwyc ci, jak przechadzasz si po terenie, i
zastrzel, jak tylko wpadniesz im w rce. Tak to zaatwiaj. Strzelaj od razu, tak nam
powiedzieli. Wydaje si, e poowa naszej zwyciskiej armii naciera nie w tym
kierunku, co potrzeba.
Przymkn jedno oko i wyd przebieg twarz.
* Nie martw si, kolego. Ze mn nic ci si nie stanie. Zajm si tob.
Ruszylimy razem w drog, idc cakiem radonie. Nie zaatakowa nas aden wrogi

samolot. Przez jakie p godziny bylimy kompletnie sami, podalimy ladami


wycofujcej si armii. Przemykalimy wzdu obrazw zniszczenia i klski. Nawet
zapomniaem o kuli uciskajcej krgosup. Kopalimy kamienie lece na drodze i
staralimy si trafi nimi w wypalone pojazdy, mialimy si jak dzieci wracajce ze
szkoy do domu. W pewnym momencie dogonia nas kawalkada ciarwek.
Nerwowy sierant, siedzcy w olbrzymiej maszynie mierdzcej benzyn, wychyli
si z kabiny i zacz si drze, abymy zeszli z drogi. Ale gdy zobaczy odznaki
andarmerii na mundurze mojego kompana, natychmiast schowa gow i ruszy ostro
do przodu pojazdem, ktry po chwili znikn w tumanach kurzu.
* Dezerterzy * powiedzia i wzruszy beztrosko ramionami. * Nigdy im si nie uda,
biedni gupcy. Na drodze jest na pewno blokada. Nie maj adnych szans.
Usiedlimy pod ywopotem, aby da odpocz zmczonym nogom. Kapral
wycign paczk ca*meli i nalega, abym j wzi.
* We je * powiedzia. * Mam ich jeszcze cakiem sporo.
Na razie nie byo sensu nadstawia karku, pojawiajc si gdziekolwiek. Siedzielimy
chyba z godzin, gadajc ze sob, dopki kolumna czogw z dywizji SS nie
obryzgaa nas botem z rozjedonej drogi.
* Sukinsyny * powiedzia. * Zgarniaj wszystkich po drodze i oddaj andarmom.
W cigu nastpnej godziny dotarlimy do punktu kontrolnego. Wszdzie kbili si
andarmi. Dziki interwencji kaprala przeszedem przez przedsionek mierci i
ruszyem dalej bez kopotw. Widziaem wielu innych, ktrzy nie mieli tyle
szczcia.
Przeszedem na drug stron i pomachaem na poegnanie mojemu yczliwemu
kompanowi. Zaj miejsce za barykad z workw z piaskiem i przesta by
czowiekiem, z ktrym gadaem, paliem papierosy i kopaem kamienie. Znowu sta
si maszyn gotow do zabijania. Jeszcze raz pomachaem mu rk. Mrugn tylko
oczami, e widzi mj gest, ale go nie odwzajemni.
Ruszyem w dalsz drog wiodc pod szarym i gronym niebem.
yjemy cae ycie niezwykle blisko mierci. Uczy*
my z tego faktu cnot. Nauczmy si z tego korzysta.
Jeli chcemy zapewni przetrwanie rasie niemieckiej,
musimy zdoby przestrze do ekspansji. Europa musi
by wyczyszczona z ras podludzi.
Himmler. Fragment przemwienia do generaw SS
wygoszonego w Weimarze, 12 grudnia 1943 roku.
* To bdzie plama na honorze niemieckiej armii, jeli
cho jeden Polak pozostanie ywy w Warszawie * zwr*
ci si Himmler z zimn furi do Obergruppenfuhrera
w
Bergera. * Dlaczego nie przekazae moich rozkazw?
i
Czy nie powiedziaem ci, e trzeba zniszczy to miasto
do ostatniego mczyzny, kobiety i dziecka? I co? Dla*
czego ten rozkaz nie zosta wykonany?

Berger potar drc rk lekko spocone czoo.


"
* Herr Reichsfuhrer, robimy wszystko, co w naszej
mocy. Straty s jednak zatrwaajce. Powstanie w War*
szawie ju kosztowao ycie ponad dwch tysicy nie*
mieckich onierzy!
* Nie mw mi o stratach. Nie jestem zainteresowany
opowieciami o twoich nieszczciach. Interesuje mnie
tylko efekt. Czy mylisz, e nasza ojczyzna usidzie
w kcie i bdzie paka z powodu kadego zabitego o*
nierza? Wrcz przeciwnie! Raczej jest dumna, e jej
synowie z wasnej woli oddaj ycie za swj kraj!
* Tak, ale doprawdy, Herr Reichsfuhrer...
* adnych ale! * Himmler zwin do w pi i uderzy ni w blat biurka. * Daem
ci rozkaz i spodziewam si, e zostanie wreszcie wykonany. Zrwna Warszaw z
ziemi! Wymaza jej nazw z mapy Europy! Nie ma na ni miejsca w Rzeszy
Niemieckiej! Inaczej utracimy nasz honor! Czy wyraam si jasno?
Himmler umiechn si lodowato.
* Bo jeli nie * powiedzia przywdca * zawsze da si zaaranowa twoje
przeniesienie na front rosyjski. Tam nie ma miejsca w SS dla ludzi, ktrzy obawiaj
si rozla par kropel krwi. Krew, mj drogi, to nerw wojny. Wielkie narody powstaj
w rzekach krwi. Pamitaj o tym i zachowuj si odpowiednio.
Reichsfuhrer wybieg z pokoju. Berger odoy chustk i podszed szybko do
telefonu.
* Dirlewanger? Tu Berger. Dlaczego nie wykonae moich rozkazw! Myl, e
wyjaniem ci, i masz zrwna Warszaw z ziemi! To dlaczego, do diaba, jeszcze
stoi?
Na chwil zapada martwa cisza.
* No, sucham * warkn Berger.
* Mj drogi kolego * powiedzia Dirlewanger. * Zapewniam ci, e robi, co w mojej
mocy. Pewnie nie jeste wiadom, e podczas eksterminacji stracilimy prawie
dziewidziesit procent ludzi?
* Gdzie mam twoje straty. Myl, e to zadanie przerasta twoje moliwoci.
Powiedz, e tak, a z atwoci zaatwi ci przeniesienie na front rosyjski. Daj ci
czterdzieci osiem godzin na zaatwienie tej sprawy. Po tym czasie Warszawa ma raz
na zawsze znikn z mapy...
Rozdzia 7
YCZLIWA KOZA
Gregor i Porta rozoyli si na wypa*
lonym wraku radzieckiego czogu. Popijali wdk
z jednej butelki, podajc j sobie z rk do rk. Porta
opar nonszalancko nogi na spalonych zwokach

sowieckiego majora, a Gregor wykorzystywa wy*


krcone rami zabitego jako podprk pod okie.
* To znany fakt * powiedzia Porta * e Chur*
chill ma list wszystkich nazistw w kraju i zaklina
si, e wszyscy zostan powieszeni.
* Moe obedrze ich ze skry i rozcign ich
flaki po ziemi, jeli o mnie chodzi * powiedzia
mciwie Gregor. * Dobrze im si przysuy.
Potem spojrza zadumany z ukosa na butelk
wdki.
* Jest jednak co, czego nie jestem w stanie poj
* powiedzia. * Dlaczego Adolf na pocztku prbo*
wa zrobi porzdek z Angli?
* Bo nie znosi Churchilla * wyjani Porta. * To
powszechnie znany fakt.
Gregor wla w siebie kolejn setk czystej wdki.
* Bg jeszcze ukarze Angli * powiedzia
z przekonaniem. * Tak kiedy powiedzia cesarz.
*.
* Adolf myli, e jest Bogiem * podrzuci Porta.
Odchyli si do tyu z domi splecionymi za
gow. Skrzyowa nogi, jedna na drugiej, a jedna
ze stp zabitego majora odpada. Gregor patrzy
beznamitnie, jak toczy si do rynsztoka.
* Wiecie co? * powiedzia.
* Co? * spyta Porta i zamkn oczy.
* Wydaje mi si, e bd cholernie zadowolony, gdy ta pieprzona wojna si skoczy.
* A kto nie bdzie? Moe wreszcie zdarzy si chwila spokoju.
Gregor podnis zuyt usk i rzuci ni w poczernia stop lec w rynsztoku.
* Moe, kiedy ju nam skopi tyki w caej Europie, na zawsze przejdzie nam ochota
na awantury i bijatyki.
* Chcesz si zaoy? * zaproponowa cynicznie Porta. * Przecie to proste. Tamci na
grze robi awantury, a my mamy odwala za nich brudn robot. Oni nawet nie
wiedz, e tu trwa wojna.
Gregor wycign kolejn usk.
* To jedno wielkie oszustwo * powiedzia Gregor.
* Masz racj * zgodzi si Porta. * Cae ycie jest wielkim oszustwem.
Po drugiej stronie rzeki, w rdmieciu, toczyy si walki o budynek paacowy
komendantury w okolicach Adolf Hitler Platz, gdzie prboway si zainstalowa
oddziay Armii Krajowej. Zabito prawie wszystkich ludzi znajdujcych si w paacu.
Teraz jednak, pod ostrzaem niemieckiej artylerii i broni maszynowej, ginli tam
powstacy. Niemcy prbowali odbi budynek, ale po kilku godzinach walk musieli
si wycofa pod naporem powstacw zaopatrzonych w zdobyczn bro. My, z
drugiego
brzegu rzeki suchalimy, jak narastaj i cichn odgosy walki. Pociski zaczy spada
niebezpiecznie blisko nas. Porta a usiad i zakl, bo jaki odamek rozora mu

policzek.
* To miejsce robi si wyjtkowo niezdrowe * poskary si.
Zabra Gregorowi butelk wdki, zsun si z wraku czogu i ruszy powoli wzdu
ulicy.
* Chodcie * powiedzia.
Przeszlimy zaledwie kilkanacie krokw, gdy salwy z broni maszynowej zmusiy
nas do schronienia si w wypalonej bramie. Zgromadzilimy si, starajc nie depta
kilku przypadkowych cia.
Dwie mode dziewczyny przebiegy obok nas z rozwianymi wosami. May,
ryzykujc ycie, wychyli gow, aby zagwizda za nimi. To natychmiast
sprowokowao kolejn ulew pociskw, ktra wyleciaa z dalszego kraca skweru.
* Do cholery, cofnij si * rzuci krtko Stary. Wycofalimy si szybko pod oson
barykady
z ludzkich cia.
* To wszystko przez wasze krzyki * powiedzia Porta, gdy zapad si nad nami sufit i
obsypa wszystko szarym pyem. Lekko zdenerwowany trzyma butelk wdki.
* Nie moemy tu siedzie cay dzie. Tu nie ma nic do jedzenia.
* Zostajemy, dopki nie powiem, e idziemy. Znowu rozlegy si serie z broni
maszynowej.
Butelka Porty rozpada mu si w rkach. Warkn gniewnie, ale jego ale zaguszy
krzyk trafionego kaprala pionierw, ktry przyczy si do nas na pocztku dnia.
Odwrciem si i zobaczyem, jak
z ust wypywa mu krew, po czym przewrci si na istniejc ju barykad cia.
* To nie s arty * zgrzytn zbami Porta i rzuci resztki butelki na ulic.
* Strzelaj gdzie stamtd * wskazaem doni. Porta odwrci si do mnie wyranie
rozjuszony.
* Jeli widzisz, skd strzelaj, to dlaczego tam nie pjdziesz i nie zrobisz czego,
zamiast sta tutaj jak smrd w gaciach!
* Chciaem tylko pomc * powiedziaem.
* Pomc? Chyba mojej dupie! Jeste kompletnie bezuyteczny!
* To co mam zrobi? * spytaem zimno. * Mam pj do nich i poprosi, aby
przestali strzela?
Zanim nasza ktnia rozgorzaa na dobre, May wyj z torby kilka granatw i ruszy
przez ulic w stron barykady. Skry si na chwil za przewrconym samochodem.
Gdy tylko to zrobi, tu przed nim wyldowa granat wyrzucony z okna pobliskiego
domu. May zapa go byskawicznie i posa z powrotem tam, skd przylecia.
Wybuch zniszczy cay fronton budynku. Z ruin prbowao umkn trzech ludzi, ale
Legionista zlikwidowa ich seriami z pistoletu maszynowego.
* Wynomy si z tego pieka * powiedzia Gregor. Tak zrobilimy. Po duszym
marszu dotarlimy
na zadymiony skwer wypeniony smrodem spalonych cia. Ludzie z SD rozstrzeliwali
winiw. pobliskiej placwki.
Sicherheitsdienst * Suba Bezpieczestwa * organ wywiadu, kontrwywiadu i suby
bezpieczestwa SS, dziaajcy w nazistowskich Niemczech.

Warszawa ma by wymazana
z powierzchni mapy. Kady mczyzna, kobieta i dziecko ma by zlikwidowane...
Porta skary si na ble brzucha. Miny ju prawie dwie godziny od ostatniego
posiku i nawet Stary zgodzi si, e dalszy marsz bez zapro*wiantowania nie ma
sensu. Byo tylko jedno, znane nam w Warszawie miejsce, gdzie moglimy na chwil
si zatrzyma. Bya to knajpa yczliwa Koza. Odkry j wszdobylski Porta kilka
godzin po naszym przybyciu do miasta. Bya ma, brudn i haaliw nor
przepenion smrodem potu i brudnych stp. Porta by ju w konszachtach z jej
wacicielem Piotrem * Ukraicem o wielkiej, rudej brodzie.
Usiedlimy przy stole, ktry nosi wyrane lady wczorajszej kolacji.
Piotr przyszed, aby przyj zamwienie.
* Myl, e dzisiaj sprbujemy kaczki * zaordynowa Porta.
andarm siedzcy przy ssiednim stole rzuci gwatownie gow i zacz nam si
podejrzliwie przyglda. Nie mia si czym denerwowa, bo kaczka okazaa si
krukiem gotowanym tak dugo, a smakiem zacz przypomina star podeszw.
Byo to danie podawane na przemian z kotletem z psa i mocno zmczon ryb.
Kady z tych specjaw by podlewany mocnym jak wdka czerwonym winem. To
bya wanie cz finansowej umowy Porty z Piotrem. Jak oni si dogadali, tego
nigdy nie odkrylimy.
Nie badalimy zbyt dokadnie komercyjnych ukadw Porty, szczeglnie za
unikalimy tego wtedy, gdy mielimy sami w tym interes. Wedug mnie gotowany
kruk czy kotlet z psa byy znacznie
bardziej zjadliwe ni patki ze szczurzego uda czy mysi gulasz.
Niedaleko od nas siedzia kapelan wojskowy. Przyglda si nam przez chwil, ale
potem bardziej zainteresowa si oficerem, ktry osun si na stoek przy piecu i
zacz pi piwo. Oczy ksiula latay co chwila w stron pijcego piwo czowieka, po
czym wsta i podszed do niego.
* Przepraszam, kapitanie * powiedzia, podstawiajc sobie krzeso. * Czy ma pan co
przeciwko, abym si przyczy?
Oficer spojrza znad szklanki piwa. Ca gow mia owinit pokrwawionymi
bandaami. Spor cz twarzy mia porzdnie poparzon, czerwona skra bya
poprzerastana, a rysy znieksztacone. Mundur te mia porzdnie zniszczony, pokryty
plamami z krwi i oleju. Do trzymajca szklank wyranie draa. Kapelan usiad i
umiechn si bardzo powanie.
* Jestem ciekaw * powiedzia * czy pozwolisz sobie pomc.
* Pomc? * kapitan przechyli ostatni yk piwa do garda i pokaza Zofii, stojcej za
barem, aby napenia ponownie szko.
* A jak, do diaba, chcesz mi pomc? * dopytywa si. * Chyba e moesz da mi
puk wojska?
* Nie miaem na myli takiego rodzaju pomocy.
* Nie? * oficer wykrzywi usta w parodii miechu. * A, nowa twarz? Co z now
twarz? Star gdzie podziaem. Nie troszczyem si o ni. Pewnie dlatego nie chc
wyda mi nowej, rozumiesz? Czowiekowi dano tylko jedn twarz na cae ycie.
Pewnie dlatego, aby o ni dba. Nie zgadzasz si ze mn?

,,,
Podnis w gr pen szklanic.
* Twoje zdrowie, ojczulku! Moe ciebie nigdy
nie opuci uroda!
* Pikno nie jest czym wiecznym i zewntrz*
nym * odpar kapelan. * Nasz Pan nie patrzy na
wygld zewntrzny czowieka. Nie sdzi ludzi po
przymiotach ciaa, ale wedug duszy.
* Oszczd mi, prosz, na Boga, tego sentymen*
talnego kazania, bo mi si chce od tego rzyga!
Kapitan waln szklank o st. Przetar usta r*
kawem munduru i nerwowo poderwa si na nogi.
* Id papla gdzie indziej. Obraasz mnie tak
gadanin. Id std i niech ci odstrzel p gowy.
i
Potem moesz wrci i powiedzie mi, jak si czu*
jesz. Moe wtedy bd mia odrobin ochoty, aby
ci wysucha.
Odszed od baru, zataczajc si, by po chwili
z wielkim hukiem zatrzasn za sob drzwi do
knajpy. Kapelan posiedzia chwil w ciszy, potem
wsta i pobogosawi wszystkich obecnych zna*
kiem krzya.
* Niech Bg bdzie z wami * wymrucza i ru*
szy za kapitanem na ulic.
* Gupi, stary cap * powiedzia Porta.
Sign przez st po butelk wdki, ale nim j
chwyci, rozleg si huk eksplozji i w pomieszcze*
niu zgasy wszystkie wiata. Wyrwane z zawiasw
drzwi przeleciay przez cae pomieszczenie. Krze*
sa i stoy zostay poprzewracane, szyby powypa*
day z okien, a ludzie leeli plackiem na pododze.
Przez chwil nie ruszalimy si z miejsc. Paty
tynku cay czas fruway w powietrzu. Podoga lek*
ko drgaa pod nami. Powoli, bardzo powoli dym
i kurz zaczy opada na ziemi. Ostronie wstalimy i patrzylimy na skutki
wybuchu. Zza baru wyoni si Piotr. Cay by pokryty biaym tynkiem i wyglda jak
duch. Przez wybite okno patrzylimy na budynek centrali telefonicznej znajdujcy si
po drugiej stronie ulicy. Powstacy umiecili w nim prowizoryczny modzierz i teraz
p tuzina niemieckich onierzy wspinao si po cianach, aby dotrze do
niebezpiecznej broni. Wspinali si po linie zaczepionej o barierk jednego z
balkonw.
W czasie gdy Piotr i May prbowali ponownie umocowa drzwi, reszta z nas
ustawiaa na swoim miejscu meble i prbowaa oszacowa wielko strat w szkle i
trunkach. May wyszed na rodek ulicy, aby lepiej oceni wysiki wspinaczy. Po
dwch czy trzech minutach wrci i powiedzia, e lina zostaa odcita i sze cia
niedoszych alpinistw ley na bruku.

* A co z kapelanem? * spyta Stary. * Przecie musia przechodzi obok miejsca tego


wybuchu!
Piotr dramatycznie klepn rk w czoo.
* Powinienem by go ostrzec! Codziennie punktualnie o pitnastej, regularnie jak w
zegarku, nastpuje takie wielkie buuum!
Waln rozpaczliwie pici w st, ktry si rozpad pod wpywem uderzenia.
* Powinienem by go ostrzec!
* No dobra, ale gdzie on jest? * spyta Stary i zwrci si w stron Maego. * Nie
widziae go?
Olbrzym tylko wzruszy ramionami.
* Nie zatrzymywaem si, aby popatrze. Zbyt duo dziao si dookoa jak na mj
gust.
* No to koniec * powiedzia Piotr. * Na dzisiaj skoczyli. Raczej ju nie zaczn,
chyba e Niemcy znowu zaatakuj.
Rozeszlimy si od schodw w poszukiwaniu kapelana i znalelimy to, co z niego
zostao w wielkiej kauy krwi, zaledwie kilka metrw od spelunki. Przypomnia mi
si kapitan ze zniszczon twarz i wielkim opatrunkiem na gowie.
Twoje zdrowie, ojcze. Moe uroda nigdy ci nie opuci..."
Pan nie ocenia ludzi po urodzie ciaa, tylko wedug przymiotw duszy."
* Tak wanie jest * mruknem i popatrzyem na resztki ludzkie.
* Co tak wanie jest? * spyta Stary, pochylajc si nad zwokami w poszukiwaniu
identyfikatorw i papierw osobistych zabitych.
* Tak wanie jest * powiedziaem. * Pan Bg nie zwraca zbytnio uwagi na wygld.
Stary tylko si zmarszczy.
* To wcale nie jest mieszne.
* Nie mwi wcale, e jest * spokojnie odpowiedziaem.
Z piskiem hamulcw zatrzyma si przed nami kubelwagen. Wysiad z niego major, a
za jego plecami pojawi si kapral o szczurzej twarzy.
* Co to jest? * spyta oficer, wskazujc trzcink rozrzucone po ulicy szcztki
kapelana.
Kapral zbliy si do nich ostronie.
* Ciao, panie majorze * powiedzia i pochyli si ponownie w celu podjcia dalszych
bada.
Major spojrza z blem.
* Kapelan? * spyta. * Dobry Boe, ju nie ma nic witego!
Przeszed nonszalanckim krokiem na drug stron ulicy i szturchn trzcink ciao
zabitego.
Korpus i gowa przekrciy si w jego stron. Zapada duga cisza. Major podnis
oczy i niewidzcym wzrokiem patrzy w kierunku Wisy. Widziaem, jak skacze mu
grdyka. Chrzkn gono i wsadzi trzcink pod pach.
* Kapralu * rozkaza. * Zostaniecie tutaj i dopilnujecie, aby ten czowiek mia godny
pochwek. Nie moemy dopuci, aby kapelan wojskowy lea na rodku ulicy w
takim stanie. To nie do pomylenia!
Powrci do samochodu i zaj miejsce za kierownic.
* Zostawiam t spraw w waszych rkach, kapralu. Dopilnuj, aby moje rozkazy

zostay wykonane.
* Tak jest, panie majorze.
Podoficer zgrabnie zasalutowa. Pojazd wystrzeli z miejsca i za chwil znikn.
Dopiero po minucie kapral oderwa palce od daszka czapki.
* Odpowiedni pogrzeb, niech mnie dupa swdzi. Bdzie mia taki jak kady inny, ani
lepszy, ani gorszy.
Odwrci si i splun do rynsztoka.
* Dwulicowy bcwa. Co to za cholerny kapelan? May zrobi dwa kroki do przodu i
odsun kaprala ze swojej drogi.
* Znikaj, kolego * powiedzia. * Ja mu sprawi porzdny pogrzeb. Moesz to ola.
Zebra pomieszane szcztki niefortunnego kapelana i zacign je do rzeki. Rozleg
si tylko gony plusk, a potem zapada cisza. Par chwil pniej May powrci do
nas z par butw pod pach i krucyfiksem w rku.
* Skd to masz? * spyta podejrzliwie Stary.
* To? * odpar niewinnie May. * Znalazem. Znalazem nad rzek...
Zaczlimy powolny powrt do naszej kompanii, ale Polacy atakowali od strony
mostu kolejowego i nie moglimy przej dalej. Musielimy schroni si na parterze
opuszczonego budynku. Zaraz potem obok nas wybuch pocisk. Okazao si, e
wiea pobliskiego kocioa otrzymaa bezporednie trafienie i z hukiem zawalia si
w kierunku naszej kryjwki. Wiele wysiku kosztowao Starego utrzymanie na
miejscu Maego, ktry strasznie si rwa, aby sprawdzi, czy krzy zdobicy do
niedawna szczyt wiey nie jest zrobiony ze zota. Po chwili blisko naszej kryjwki
eksplodowao kilka nastpnych pociskw. Wysze pitra zajy si ogniem i zaczy
si zapada. Musielimy stamtd ucieka, bo goni nas dodatkowo dym. Ulica wok
nas pona. Nasza cika artyleria przeorywaa cay teren, wic budynki zawalay si
jeden po drugim. Mury zapaday si z ogromnym hukiem.
W kocu udao si nam dotrze do naszej kompanii, w ktrej panowa niezy baagan.
Wanie bya w stanie przeformowywania pod komend porucznika Lwe, ktry mia
obandaowan ca twarz. Jej bok by powanie poparzony od wybuchu benzyny.
Koo poudnia pozwolono nam wycofa si na par godzin odpoczynku. Ludzie
natychmiast pomyleli o poszukiwaniu jedzenia. Pechowo May, Porta i ja zostalimy
wybrani do zdobycia ywnoci. Kuchnia polowa bya dosy daleko, a cay teren
pomidzy ni a nasz kompani by pod staym ostrzaem.
Zebralimy cakiem niez kolekcj cynowych misek oraz menaek i w deszczu
przelatujcych pociskw i kul ruszylimy po prowiant. Przed nami co chwila
wystrzeliway jzory pomieni, a unoszcy si dym powodowa niekoczce si ataki
kaszlu. Skradajc si wzdu ulicy, syszelimy, jak dach pobliskiego budynku zosta
rozbity przez ciki pocisk. Musielimy natychmiast ucieka, aby nie zasypaa nas
sterta gruzu. Gdy bieglimy za rg, powita nas grad pociskw. To z dachu
ssiedniego budynku strzela snajper.
* Na mio bosk * wydar si May, wychodzc niemal z siebie ze wciekoci. *
Przesta na chwil!
Ku naszemu zdumieniu ostrza usta niemal natychmiast. Spojrzaem na Maego z
szacunkiem.
* Musisz sprbowa jeszcze raz, moe ten numer uda ci si z T*34?

Na niewielkim placyku nad Wis ustawiono trzy kuchnie polowe. Do kadej z nich
bya kolejka duga na p kilometra. Zajlimy miejsce w jednej z nich, a potem
niezadowoleni usiedlimy na trawie.
* Jakie dzisiaj menu? * spyta Porta. * Gulasz z sandaw i kluski?
Kucharz popatrzy na onierzy i zobaczy Port. Obaj od dawna byli wrogami.
* Zobaczysz, gdy bdzie twoja kolejka * odpar wadczo.
Kto ochoczo sam z siebie poinformowa, e dzisiaj jest bouillabaisse. Rozleg si
szyderczy miech. W tym konkretnym wypadku bouillabaisse oznaczao danie
skadajce si z rybich resztek utopionych w tustej mazi. Jednak byo to lepsze ni
gulasz z kluskami, zwany popularnie ragout woowy".
Bouillabaisse * tradycyjna prowansalska zupa rybna.
Po dwudziestu czterech godzinach bez jedzenia nawet smrd rozpadajcych si ryb
potrafi u czowieka wywoa link godu.
Poruszalimy si dramatycznie wolno w kierunku czoa kolejki. Porta zacz nam
opowiada
o prawdziwym bouillabaisse, ktre jad we Francji. Opowiada tak, e lina
wszystkim naokoo napywaa do ust, niemal czulimy smak i zapach potrawy.
Zamknem oczy i widziaem, jak ykam ksy potrawy, ktre spywaj do
wdzicznego odka. Nawet takie rzadkie smakoyki jak kotlet z psa
i pieczony kruk, podawane u Piotra, nie byy w stanie rwna si z tym, co sobie
wyobraziem.
Do rzeczywistoci przywoa mnie dopiero wybuch pocisku. Teren wok nas by
wypeniony dymem i panicznie biegajcymi ludmi z miskami w rkach.
* No i, w pizdu, po kolacji * stwierdzi wcieky Porta.
Jaki przypadkowy pocisk wyldowa na rodku skwerku. Kucharz lea rozerwany
na kawaki. Ale co tam on, zniko bouillabaisse. Patrzylimy z przeraeniem pod
nogi. Gsta lepka ciecz z rybn wkadk pyna obok nas do studzienki ciekowej.
Intelektualne metody edukacji mnie nie interesuj. Istot sprawy jest to, e
powinnimy pchn modzie do granic wytrzymaoci, a nawet je przekroczy. Ci,
ktrzy to przetrwaj, stworz ras kobiet i mczyzn, ktra nauczy si wyrasta
ponad bl i zwycia strach przed mierci.
Himmler. Fragment listu do profesora K.A. Eckhard*ta, 14 maja 1938 roku.
Elitarne oddziay Kedywu nadal walczyy w ruinach getta. Jego rejon w ocenie
dowdztwa powstania mia by utrzymany jak najduej, bo miaa w nim ldowa
brygada spadochronowa generaa Sosabowskiego.
Stanisaw Sosabowski * genera brygady, dowdca I Samodzielnej Brygady
Spadochronowej. Gdy w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku nadesza wiadomo
o wybuchu powstania w Warszawie, onierze Sosabowskiego byli gotowi do lotu
nad Warszaw. Do misji nie doszo.
Powstacy nadal walczyli, ale walka bya ju w zasadzie przegrana. I nie bya to
wina generaa i jego spadochroniarzy, ale polskich komunistw w Moskwie.
Br*Ko*morowski i jego oddziay zostay skazane na mier. I to nie tylko przez

Himmler a w Berlinie, ale rwnie przez Stalina na Kremlu. Niemcy, ktrzy


masakrowali powstanie, brukowali Rosjanom drog do panowania nad umczonym
krajem. Stalin mg sobie pozwoli, aby nic nie robi, tylko umiecha si. Nie
musia si pieszy. Niech
Reichsfuhrer dokona kompletnego zniszczenia. Wtedy dopiero bdzie warto si
ruszy.
Kiedy nie byo nadziei na pomoc z zachodu, Br*Ko*morowski wysa emisariusza,
pukownika, aby rozmawia z marszakiem Rokossowskim. Oficer przez ptorej
godziny przedstawia tragiczn sytuacj powstania. Opisa trwajc rze z
rozrywajcymi serce szczegami, a Rosjanie suchali tego w nieprzeniknionej ciszy.
* Jedyne, czego potrzebujemy, to wsparcie dwch naszych dywizji. Zwolnijcie je i
pozwlcie im nam pomc. Nie prosimy przecie, abycie posyali swoje, sowieckie
oddziay. Na mio bosk, czy kto ruszy choby palcem, aby nam pomc?
Nikt nie ruszy. Ani Brytyjczycy, ani Rosjanie. Caa misja bya wielk porak.
Pukownik znikn gdzie w trakcie powrotu do walczcego miasta. Nikt nie
dowiedzia si, co si z nim stao. Powstacy dugo czekali na spodziewan pomoc,
ktra, podobnie jak oddziay generaa Sosabowskiego, bya tylko miraem.
Konstanty Rokossowski * marszaek Zwizku Radzieckiego od 1944 roku,
marszaek Polski od 1949 roku. W sierpniu 1944 dowdca 1. Frontu Biaoruskiego
zbliajcego si od strony wschodniej do Warszawy.
Rozdzia 8
BURDEL
May i Porta, ktrzy nas prowadzili, lecieli jak szaleni do klubu nocnego Kaiser.
Stukot ich butw
o goe stopnie schodw przypomina odgosami tupot stada soni.
Na podecie oczekiwaa nas pani Zofia Kusi*ska, wacicielka jednego z
najelegantszych burdeli pomidzy Wog i Renem. Staa z rkami splecionymi na
wielkich, nadmuchanych cyckach, a jej twarz wyraaa cakowit dezaprobat dla
naszego zachowania.
May ostatnie stopnie przeskoczy jednym susem i zachwia si, wpadajc na cian.
Potrci se*kretarzyk, z ktrego spad wazon z kwiatami. Fajans odbi si od podogi
i przelecia midzy tralka*mi barierki. Zabrzmiao to jak wybuch maej bomby.
Gregor tak si przestraszy, e pad na ziemi jak city, z rkami przycinitymi do
gowy. Wszyscy bylimy pijani, ale Gregor najbardziej.
Madame spojrzaa tak, jakby chciaa nas spuci ze schodw.
* Byabym wdziczna * powiedziaa * gdyby panowie czynili nieco mniej haasu.
Heide pooy palec na ustach. Gregor prbowa powsta z ziemi, przytrzymujc si
barierki schodw, ale ta niestety zamaa si pod jego ciarem
i wielki kawa drewna polecia w d, za wazonem, a na parter. Dobrze, e to nie
przytrafio si naszemu przyjacielowi.

* Ciii... * powiedzia Julius z zrobi si czerwony ze wstydu.


* Do dupy z tym! * wrzasn Gregor. Wdrapa si po schodach na czworakach, po
czym rzuci si do ng burdelmamy. Opar si o sekretarzyk, ktry pochyli si i
przewrci. apic rwnowag, chwyci doni za wielki biust burdelmamy.
* Gdzie te dziwki? * spyta grubiasko. Madame uderzya go wciekle okciem w
ebra,
a Gregor zatoczy si na Maego.
* No, gdzie te dziwki? * dopomina si. * Przyszedem tu na dziwki. Gdzie te
paskudne suki? Ta maszkara nie jest chyba jedn z nich, prawda?
Wyprostowa si i wycign z kieszeni jeden z bilecikw, ktre rozdawa Porta.
* Patrz tutaj * powiedzia i zacz macha przed nosem kobiety kawakiem papieru. *
Zapaciem kup tych waszych zotwek za to bagno, a teraz odmawiacie mi wstpu?
Domagam si swoich praw! Chc zobaczy dziewczynki!
Madame spokojnie wsadzia radzieckiego papierosa do fifki.
* Wszystko w swoim czasie, mj panie. Wszystko w swoim czasie.
Zaprowadzia nas do sporego salonu wypenionego drogimi bibelotami.
* To jest lokal dla wyszych sfer, rozumiecie panowie? Obsugujemy tylko ludzi z
klas.
* Dawaj te dziwki! * rykn Gregor.
Kobieta tylko westchna i przesza do biura, by pokaza nam dwa albumy lece na
szerokim biurku.
* Moe najpierw to przejrzycie i dokonacie wyboru? * zaproponowaa. * Cho nie
mog zagwarantowa, e wszystkie panie s w tej chwili do dyspozycji.
* To jakie jaja? * spyta Porta i zmit albumy na podog.
Madame zwrcia ku niemu lodowate spojrzenie.
* Przepraszam, pan co mwi? * spytaa.
* Powiedziaem, e to jakie jaja! * krzykn Porta. * Gregor ma racj! Dawaj te
dziwki i rozpoczynamy orgietk.
Zapa tust kobiet w pasie i przewrci na podog.
* Jeli masz tyek tak samo wielki jak cycki, to mam ochot pojedzi na tobie...
Heide, ktry by niewiele mniej pijany ni Gregor, znalaz jasnoczerwon papug i
zacz j szturcha przez prty klatki. Ptak odskakiwa, ranic go bolenie pazurami.
* Ty cholero! * warkn Julius. Zapa za klatk i potrzsn ni.
* Cholerna papuga! Ty ydzie! Zobaczcie na jej dzib, to to cholerny yd!
Rzuci klatk przez pokj. Wyldowaa w moich ramionach, a ja nie wiedziaem, czy
to gra, czy te granat, ktry eksploduje mi prosto w twarz.
* Spieprzaj! * zaskrzeczaa papuga.
Postawiem klatk na pododze. Gregor prbowa zapali kilka wiec, ktre stay w
srebrnym wieczniku. Dwie prby byy nieudane, a za trzecim razem udao mu si
podpali wasne wosy i May musia ratowa go wod z syfonu.
* To skandal * powiedziaa madame.
Pukna biodrem Port, ktry polecia w stron okna majestatycznie jak pancernik.
* Bd musiaa wezwa policj * ostrzega. * Zawoam policj i was aresztuj!
Walczya przez moment z klamk okna, ale ta si nie poddawaa. May galanteryjnie
chcia jej pomc i rzuci w szyb syfonem. Ten przelecia przez zamknite okno,

powodujc ogromny haas i solidn dziur w oknie.


* Prosz * powiedzia. * Wzywaj!
Heide, ktry nie by ju w stanie utrzyma si duej na nogach, pooy si na ziemi
i zacz czoga si w stron klatki z papug. Ten ptak musia go zafascynowa.
Przyglda mu si przez chwil, potem dwoma palcami prbowa odtworzy ksztat
dzioba ptaka, aby porwna go z wasnym nosem.
* To jest yd * oceni. * To jest jaki zagubiony yd. Mam zamiar go zaatwi!
Otworzy niezdarnie drzwi klatki i dwiema rkami prbowa ptakowi skrci kark.
Papuga rozcapierzya pazury i zostawia krwawe krechy na twarzy Juliusa.
* Dziesi do jednego na papug! * wykrzykn Gregor z rosncym podnieceniem.
Pochyliem si w stron klatki z niewyran intencj pomocy Heidemu. Nim si
zorientowaem, leaem na ziemi, a Julius chcia zaatakowa moje gardo zbami.
* Dziesi do jednego na papug! * krzycza rozradowany Gregor i ciga ptaka po
pokoju.
Nagle drzwi otworzyy si z hukiem. Papuga ze strasznym jazgotem, wykrzykujc
obelgi, wyleciaa na zewntrz. Do gabinetu, poprzedzany przez kul,
ktra utkwia w suficie, wtargn Uule Hakinen i jego szeciu fiskich wojownikw.
* Cze babciu! Gdzie je ukrywasz? Nastpna kula rykoszetowaa po pokoju, by
w kocu wbi si w cian przy oknie. Wszyscy natychmiast padli na podog.
* Chcemy towaru, ty stara rajfuro. Gdy my walczylimy z Rosjanami, ty siedziaa na
swojej tustej dupie i zbieraa kas. Sdz, e zasuylimy na troch zabawy, gdy
wracamy do cywilizacji.
Madame powstaa z kryjwki. Draa jak wielka, rowa galareta, ale myl, e byo
w tym wicej wciekoci ni strachu.
* Wynocie si! * zaskowyczaa, a w jej gosie nie byo ani ladu poprzedniej
galanterii.
Zastpi j szorstki charkot fldry z pobliskich rynsztokw.
* Wynocie si, kupo starego gwna! adnemu z was nie pozwol si zbliy do
moich dziewczt. Nie nadajecie si nawet do pieprzenia wi!
Uule odrzuci gow do gry i zacz si gono mia. Porta zadar nog jak sikajcy
pies i pierdn.
* Wyobraacie sobie? * spyta May. * Towarzystwo z wyszych sfer.
* Nawet bardzo wysze sfery * doda Gregor, przyoy donie do ust i wyda taki
odgos, przy ktrym pierdnicie Porty byo szczytem elegancji.
Dama z wyszych sfer kopna go potnie w krocze.
Gregor zapa j za szyj i mocno przycign do siebie. W rku bysn n, ktry
przycisn do falujcego, tustego brzucha kobiety.
* No? Co ma by? Ty czy dziewczynki?
Spojrza z ukosa na jej twarz.
* Jeste star paskudn brzydul. Ale jak ci si zaoy worek na gow, to kto wie?
Potem popatrzy na nas.
* Co o tym sdzicie? * spyta. * Kto j puknie pierwszy?
Heide, ktry cay czas lea na pododze, zwymiotowa na ptasi klatk.
* Dwch naraz * powiedzia, siadajc. Otar powoli usta rkawem.
* Jeden z przodu, drugi z tyu. Moemy pocign losy, kto z ktrej strony.

* Najpierw zobaczmy, co tam mamy * powiedzia May.


Podszed do madame i wsadzi do pomidzy tuciutkie nogi kobiety.
* Jak sier rebaka * oznajmi. * Ja tam nie mam nic przeciwko kwadransowi
higieny seksualnej.
Gruba Zofia wyrwaa si Gregorowi, podbiega do szafki i chwycia ozdobny
esesmaski sztylet.
* Po moim trupie! * krzykna desperacko. Uule skoczy do przodu, wywijajc
pistoletem.
* To si da atwo zaaranowa. Tylko eby za szybko potem nie wystyga!
Rozleg si strza. Madame krzykna i przewrcia si na plecy. Na pododze leao
teraz wielkie, drgajce ciao i Heide podczoga si, aby sprawdzi jego stan.
* Wiecie co? * powiedzia. * Nigdy przedtem nie posuwaem sztywniaczki.
* Ja te nie * przyznaem. Gregor trci nog lec kobiet.
* Czyli nie jeste szczliwy? * zakpi. * Jest caa twoja, kolego! Zapraszamy!
Heide kontrolnie wsadzi rk pod sukienk lecej. Rozleg si skowyt wciekoci i
ciao usiado na pododze, a Julius otrzyma potne uderzenie zwinit pici.
* Trzymaj swoje apy daleko ode mnie, ty brudny nazisto!
Heide pad na plecy z rozwalonym nosem. Ma*dame byskawicznie poderwaa si na
nogi. Nikt nie spodziewa si, e to grube babsko jest takie sprawne. Chwycia
doniczk z kaktusem i jak base*ballista posaa j w stron wielkiego Fina. Ten nawet
si nie zorientowa, kiedy po tym ciosie zacz powoli osuwa si na podog.
Kobieta za zacza rozglda si za nastpnym pociskiem.
* Co to, to nie, mamuka!
Jeden z Finw, chyba nawet wikszy ni May, zrobi kilka krokw i chwyci kobiet
za fady tuszczu na karku. Potem drug rk zacz j dusi. Twarz madame
przechodzia z ru w purpur. Oczy zaczy wychodzi jej z orbit, a ciao wiotczao.
* Dobra * powiedzia Porta. * Zrobimy tak. Pu j. Sdz, e teraz bdzie bardziej
chtna do wsppracy.
Mia cakowit racj. Kobieta, ktra zajrzaa w oczy mierci dwa razy w tak krtkim
czasie, nie miaa ju ochoty na dalszy opr. Teraz wiedziaa, co to znaczy robi z
nami interesy.
Postawilimy j na nogi, a na otrzewienie otrzymaa dwa klapsy w policzki i p
butelki koniaku do garda. Chwil potem grzeczniutko posza po dziewczynki. Warto
byo na nie poczeka. To byo co specjalnego, krem ze mietan, cudne dziwki!
Wydatne piersi madame podnosiy si z dum, gdy prezentowaa panienki. Graa rol
generaa, ktry dokadnie ustawia swoj armi w szeregu, aby przeprowadzi
inspekcj. Przechodzia, lustrujc, od jednej do drugiej dziewczyny, a papuga
siedziaa jej na ramieniu i jak zwykle skrzeczaa obelgi. Rajfurka chwycia j,
wsadzia do klatki i aby uciszy ptaka, nakrya cao obrusem cignitym ze stou.
Patrzya na nas raczej wrogo. Jej wzrok duej zatrzyma si na Heidem i jego
krwawicym nosie. Potem przeniosa go na lecego wci na pododze Uulego,
ktrego p gowy przesania kaktus. W kocu spojrzaa na Maego, Port i Gregora.
Dno, dna najniszych rang. Lekki dreszcz wstrzsn jej ciaem. Cay pokj
przypomina pole bitwy. To byo jak przedstawienie ze stadem wi w roli gwnej.
* No, panowie * podja. * Mam nadziej, e nie bdzie wicej kopotw.

Ta uwaga usza jej na sucho tylko dlatego, e wszyscy bylimy zajci przygldaniem
si dziewczynom. Uule i Heide wstali chwiejnie ze swych miejsc. Przez chwil
zalega zupena cisza. Nagle May wyda radosny okrzyk i podbieg do najbliej
stojcej panienki. Obj j w talii i wsun rk pod spdnic. Dziewczyna pisna *
raczej z oburzenia ni z rozkoszy. Madame skoczya na Maego jak lwica bronica
swojego potomstwa. Zacza wali go obiema piciami i kopa nogami. Rzucaa
przy tym takie obelgi, jakich nawet jej wiecznie klnca papuga nigdy nie syszaa.
May otrzsn si jak pies po wyjciu z wody. Madame rzucia si do okna.
Wystawia gow przez dziur w szybie i zacza wysokim gosem wzywa policj.
Uule rykn
ze miechu, przeszed przez pokj i odcign kobiet od okna.
* Lubi kobietki, ktre maj w sobie troch ikry * powiedzia, walczc ze stawiajc
opr madame.
Im bardziej burdelmama drapaa, gryza i przeklinaa, tym bardziej wielki Fin by
zadowolony.
* Mitri, mitri * zawodzi radonie w swoim pokrconym jzyku. * Rb, co najgorsze,
ty jadowita, stara suko! Nie pozwol ci odej, dopki nie skocz z tob!
Panienki ustawione w rzdzie trzepotay rkami jak gdaczce kury. Jedna z nich
spojrzaa na mnie i zachichotaa. Papuga przykryta obrusem zacza ponownie si
drze.
* To ju co * powiedzia Gregor i ruszy do przodu.
May zapa swj up i rzuci na wielki fortepian. Obmacywa j jak facet, ktry
ostatnie p roku spdzi w kaftanie bezpieczestwa. Jednak dziewczyna nie
sprawiaa wraenia, e jej si to nie spodobao.
Madame zatopia zby w karku Uulego i zacisna je mocno jak buldog. Heide
wyciera rozbity nos rogiem obrusu i wyranie przygotowywa si do akcji.
Dziewczyna, ktra do tej pory chichotaa, spojrzaa na madame i dostaa ataku
miechu. Dziao si to w chwili, gdy przechodziem w poprzek pokoju, aby przej j
dla siebie. Jednoczenie w korytarzyku zastukay cikie buty. W drzwiach ukazao
si kilku drabw z andarmerii wojskowej.
* Co si tu dzieje? Kto nas wzywa przez okno?
Caa orgia momentalnie ucicha. Madame przestaa gry Uulego. Heide sta i gapi
si z obrusem owinitym jak rzymska toga. Papuga, ktrej nie
skrywaa ju tkanina, take zaniemwia z wraenia. Tylko May, nie zwracajc
uwagi na andarmw, robi swoje.
* Kto wzywa policj? * prbowa wszy andarm jak pies myliwski. * Chc
wiedzie, kto to by.
* Nikt * powiedziaa madame, przelizgujc si po dywanie jak sylfida. * Obawiam
si, panie oficerze, e nastpia jaka pomyka. To jest prywatny salon w prywatnym
domu. A ja i moi przyjaciele wanie wyprawiamy imprez. Nie podoba mi si to
niezapowiedziane najcie.
andarm tylko zwzi szparki oczu. Jego rka powoli powdrowaa na kabur
pistoletu, ale nim wycign bro, podszed do niego Uule.
* Chyba syszae, co pani powiedziaa. To jest prywatne przyjcie i ta dama czuje si
obraona waszym najciem. A teraz, wynocha!

Przez chwil mylaem, e bdzie nieza draka, ale patrol postanowi si jednak
wycofa. andarmi spojrzeli na Fina, ktrego szeroka pier bya caa wypeniona
baretkami orderw. Potem spojrzeli na jego szeciu olbrzymich towarzyszy, ktrzy
gronie stanli za dowdc, i zdali sobie spraw, e gdyby doszo do walki, mieliby
tyle szans, ile tyek w pojedynku z batem. Zadowolili si tylko stwierdzeniem, e
nastpnym razem, gdy kto zechce wezwa policj, to niech si dwa razy zastanowi.
Po chwili stukot buciorw rozleg si ponownie na schodach, potem trzasny drzwi
zewntrzne. Madame odwrcia si do nas i zapraszajcym gestem otworzya rce.
* Czujcie si, panowie, swobodnie. Wszystko jest do waszej dyspozycji.
Wzia Uulego za rk i umiechna si kokieteryjnie.
* Chod * powiedziaa. * Chod ze mn... Pokoje pitro wyej byy urzdzone jak
paace.
Biegalimy z krzykiem i miechem od jednego do drugiego, cignc nasze
dziewczyny na t przymusow inspekcj. Pokj poczdamski mia marmurow
podog i ko gadkie jak powierzchnia jeziora. Gregor je sprawdzi i powiedzia,
e dostaje w nim choroby morskiej, wic wola przenie si do pokoju tureckiego,
ktry by obwieszony szkaratnymi tkaninami i pachnia sodkimi kadzidami. Porta
ostatecznie wyldowa w pokoju Siedmiu Ogrodw, ktry by w istocie labiryntem
porozrzucanych akwariw zasiedlonych przez dziesitki kolorowych ryb
przepywajcych z jednego szklanego puda do drugiego.
W dalszym kocu korytarza, gdzie rozstawiony by wielki namiot turecki,
znalelimy kilku oficerw z SD i ich naonice. Pogonilimy ich po schodach i
wypdzilimy nagich na ulic. Potem przez okno wyrzucilimy im troch garderoby.
Stao si to oczywicie po uprzednim sprawdzeniu zawartoci kieszeni ich
mundurw. Wszystko, co cenne, zarekwirowalimy i podzielilimy midzy siebie.
Jedna z pozostawionych panienek po obejrzeniu nas wszystkich podesza do mnie i
owina rce wok mojej szyi.
* Dlaczego tak ich potraktowalicie? * spytaa z przygan w gosie.
* Bo s oficerami, co wicej, s z SD, a my takich nie lubimy. Poza tym jestemy
pijani.
Popchnem j lekko w stron wielkiego namiotu.
* Chod * powiedziaem. Umiechna si do mnie uwodzicielsko.
* Oczywicie * zamruczaa.
Mwia po niemiecku z silnym rosyjskim akcentem. Wydaa mi si inteligentniejsza
od reszty towarzyszek i byem cakowicie pewien, e jest szpiegiem. Bez wtpienia
wybraa mnie dlatego, e byem najmodszy i najbardziej niedowiadczony, ale w
tym momencie mnie to nie obchodzio. Przez pierwsze p godziny nie mielimy
nawet specjalnie okazji pogada.
Mielimy waniejsze sprawy do zaatwienia.
Po wszystkim leelimy spokojnie na wielkim okrgym ku i apalimy oddech,
palilimy papierosy oraz popijalimy drobnymi ykami wdk z butelki. Dopiero
potem przypomniaa sobie o swojej misji. Podpara gow na zgitym okciu tak, e
jej dugie wosy askotay mnie w gardo.
* Zabawne * powiedziaa * ale wydaje mi si, e gdzie ju si spotkalimy. Nie
masz takiego wraenia?

* Nie * powiedziaem. * Nie mam. Wzruszyem ramionami.


* A niby gdzie moglimy si spotka?
* Och... * powiedziaa i przecigna rk po moim udzie. * Jestem pewna, e... A
gdzie bye ostatnio? Przed przybyciem do Polski?
* Gdzie ja nie byem... * odparem. * Praktycznie wszdzie poza biegunem
poudniowym.
* A Rosja?
* Tak * powiedziaem. * W Rosji byem.
* Podobao ci si?
* Cholernie * stwierdziem. * Tam s najpikniejsze okopy na wiecie. Spokojnie
mog je kademu poleci.
Rozemiaa si, wzia may yk wdki i staraa si ukry rozczarowanie.
* Gdzie mieszkasz?
* Mieszkam? Ja nie mieszkam. Wdruj z armi.
* Ale gdzie si urodzie?
Wycignem z paczki papierosa i signem po nastpnego.
* Ja si nie urodziem * odparem z inwencj.
* Zoono mnie z kawakw jak Frankensteina. Nie jestem czowiekiem, jestem
maszyn.
* i to niez! * umiechna si dwuznacznie. Zapalia dwa papierosy i jednego
wsadzia mi w usta.
* Jestecie z puku pancernego?
* Puk pancerny? * spytaem z przestrachem. * Nie mamy pukw pancernych w
Armii Zbawienia.
Spdzilimy ca noc w okrgym ou pod nienobiaym baldachimem. Przed
witem wzilimy kpiel w wypenionej perfumami wannie. Cae okruciestwo
wojny wydawao si by gdzie daleko. Krzyki umierajcych nie draniy naszych
uszu, a krew rannych nie wydawaa si taka czerwona jak w rzeczywistoci.
* Chciabym zosta w tym pokoju na zawsze
* powiedziaem.
Dziewczyna wysza z wanny i drobnymi kroczkami przesza do ka. Pooya si
na mnie, obja ramionami moj szyj i cisna lekko udami.
* Nie musisz przypadkiem walczy w Warszawie? * spytaa.
* Skd mam wiedzie * wymamrotaem. * Jestem tylko maszyn. Nie podejmuj
samodzielnych decyzji. Musz czeka, a mnie kto zaprogramuje.
Wystawia delikatnie jzyk, oblizaa wargi i przytulia si do mnie.
* Ja ci zaprogramuj * wyszeptaa.
Pi minut pniej caym budynkiem wstrzsna eksplozja. Baldachim zapad si na
nas. ko przeleciao na drug stron pokoju. Usyszelimy huk upadajcych
murw i suchy trzask pomieni.
Przez chwil walczylimy z ptnem baldachimu, w ktre bylimy zapltani.
Dziewczyna pobiega do drzwi, ktre ledwo trzymay si na zawiasach. Chwyciem
mundur lecy obok wanny i pognaem za ni. Gdy bylimy w korytarzu, sufit w
naszym pokoju run. Wielkie paty tynku spady na podog, a za nimi nadpalone z
dwch stron drewniane belki stropu. Pociel natychmiast stana w pomieniach, ale

nie prbowalimy nawet ugasi ognia. Cay korytarz by peen nagich kobiet i
porozbieranych mczyzn. Widziaem, jak Porta ucieka w samych skarpetkach. To
by prawdziwy poar w burdelu!
Madame w olniewajcej satynowej bielinie, przez ktr wszystko przewitywao,
osobicie kierowaa wszystkich w kierunku schodw. Nisze pitro nie byo tak
zniszczone i nie dotar jeszcze do niego ogie. Ratowalimy wszystko, co si dao,
przed spaleniem. Przez okna leciay narcza ubra, z podogi zdzieralimy perskie
dywany i chodniki. Kady znosi po schodach, ile mg.
Nie wiem, jak tego dokonali, ale Uule i May wynieli nawet wielki fortepian. Porta
wynosi rze*
czy z kuchni. Ja uratowaem papug. Madame staa na zewntrz na bruku i
sprawdzaa wyniesiony dobytek. Sokolim okiem kontrolowaa, czy kto nie gwizdn
jej sreber stoowych.
* Porzdna stara koza * powiedzia Porta. * Masz tutaj...
Wsadzi jej w kiesze paczk wieo wybitych radzieckich rubli.
* To taki prezent za przyjcie. Moe ci si przyda, gdy dotr tu Rosjanie.
Potem puci do niej oko.
* Jeszcze jedna rzecz * powiedzia. * Podniszcz troch te banknoty, zanim ich
uyjesz. Tak bdzie dla ciebie lepiej... Wiesz chyba, co mam na myli?
Madame ochoczo zapaa paczuszk podrobionej waluty. Potem chwycia Port,
przycisna do swoich olbrzymich piersi i zapakaa nad nim jak matka.
* Tak auj, e wkrtce std wyjedacie. Gdybycie zostali jeszcze na jedn noc,
dopiero mielibymy zabaw!
* Tym razem te nie byo tak le * mruknem i popatrzyem na papug w klatce.
Jestem zwolennikiem jak najsroszych form karania. Podstaw dziaania naszych
szk musi by cisa dyscyplina. Bdy musz by skorygowane, sabo
wyeliminowana i wtedy pod moim przywdztwem mode Niemcy powstan i
zdobd cay wiat...
Hitler. Fragment przemwienia w Szkole Oficerskiej SS. Tlz, 18 lutego 1937 roku.
Genera Zygmunt Berling by gwnodowodzcym I Armii Wojska Polskiego
walczcej u boku Armii Radzieckiej na terenie umczonego wojn kraju. Po
nieudanej misji powstacw do Rokossowskiego prbowa zbliy si do marszaka.
Chcia uzyska zgod na przepraw przez Wis, aby wesprze rodakw w walkach z
Niemcami. Ale take on nic nie zdziaa.
* Niet * powiedzia radziecki marszaek tonem nie*znoszcym sprzeciwu.
Strzsn popi z papierosa do popielniczki i powrci do kontemplacji mapy
Europy. Genera Berling zawaha si przez chwil i jeszcze raz sprbowa podj
dyskusj.
* Konstanty, na mio bosk * powiedzia. * Znamy si tyle czasu. Przecie moesz
mi na to pozwoli. Jak by si czu, gdyby w twoim kraju dziao si co takiego? Daj
mi woln rk. Jeli co pjdzie nie tak, jak trzeba, bior pen odpowiedzialno na
siebie.
Rokossowski wzi w palce szpilk i wbi j w map.

* Nie" * odpowiedzia, nie kopoczc si nawet spojrzeniem na rozmwc.


Genera odwrci si gwatownie i wyszed z pokoju. Wrci do swojego punktu
dowodzenia, gdzie czeka na niego zatroskany szef sztabu.
* Odpowied * oznajmi Berling * brzmi nie! Szef sztabu tylko zmarszczy czoo.
* A powd?
* Bez powodu * odpar genera. * Po prostu nie... Nastpnego dnia rano oddziay z
dwch polskich
dywizji przeprawiy si przez Wis, chcc wesprze dogorywajce powstanie.
Wszyscy wiedzieli, e jeli caa operacja okae si fiaskiem, mog posypa si
gowy. Jednak bez wzgldu na konsekwencje, genera uwaa, e podj suszn
decyzj.
Szczcie nie sprzyjao Polakom. Po kilku dniach zaartych walk ich oddziay zostay
zdziesitkowane przez zaprawionych w walkach ulicznych esesmanw Eickego.
Przybyli onierze nie umieli walczy w miecie. Byli przyzwyczajeni do walki w
szerokim terenie. W tym starciu nie mieli szans. Wisa i jej brzegi spyny krwi.
Niemcy krwi powstacw brukowali Rosjanom drog do wadzy w tym kraju.
Wydawao si, e Polska nigdy nie odzyska wolnoci...
W rzeczywistoci genera Malinin, szef sztabu Frontu Biaoruskiego, wyrazi zgod
na t operacj. Jej poraka bya efektem kiepskiego dowodzenia polskiego
dowdztwa i braku efektywnego wsparcia ze strony radzieckiej.
Rozdzia 9
CMENTARZ NA WOLI
Od trzech dni bylimy bez przerwy w ogniu walki. Na ulicach otaczajcych cmentarz
na Powzkach uywano wszystkich rodzajw broni, w tym saperek, bagnetw, a
nawet goych pici. W tych dniach zginy niezliczone iloci ludzi. Region
cmentarza ze dwadziecia razy przechodzi z rk do rk. Czekalimy na kolejne
natarcie Armii Krajowej. Wszystko zaczynao by miertelnie monotonne: atak,
kontratak i sterty cia lece na ulicach, a potem kopanie kolejnych szeregw mogi.
Jednak ten wielki cmentarz zajmowa dominujc pozycj na Woli i nie miao
znaczenia, ilu onierzy niemieckich i powstacw odda swe ycie. Bitwa musiaa
by doprowadzona do gorzkiego koca.
Na wp spalona kaplica cmentarna, wypeniona ciaami zabitych, suya nam za
schronienie. Gregor otrzyma postrza w gow i lea teraz owinity zakrwawionymi
bandaami jak mumia egipska. Wszyscy odnielimy mniejsze lub wiksze rany, ale
tylko Gregor by bliski mierci. Gdyby kula trafia centymetr niej, nie leaby teraz
na pododze, skarc si na bl gowy.
Jaki major z patkami sztabu generalnego stan w wejciu do kaplicy i wyszczekiwa
seri kompletnie bezsensownych rozkazw. Patrzylimy na niego byszczcymi
oczami. By ewidentnym idiot, ale do tego te majorem. Ponuro i niechtnie
podnielimy
si z kamiennej podogi i ruszylimy za nim w pieko ulicznych walk. Szczliwie dla

nas, nim zaszli*my zbyt daleko, oficer zauway grup strzelcw z dywizji SS
Totenkopf" i stwierdzi, e bardziej mu si przydadz ni motoch z kaprawymi
oczkami z puku czogw. Pomaszerowa z nimi w kierunku muru cmentarza, a my
ponownie schowalimy si jak krliki w norach w zniszczonej kaplicy.
Gdy tylko pozostawiono nas w spokoju, natychmiast zapadlimy w lekki sen. Bya to
pierwsza chwila wytchnienia od ponad siedemdziesiciu dwch godzin. Od dwch
dni nic nie jedlimy, a od siedmiu w ogle nie zdejmowalimy butw. Nawet Heide
zacz mierdzie.
Krtko po pnocy wycignito nas z kryjwki i kazano pomaszerowa na ulic
Wolsk. W ruinach spalonej sutereny mielimy zaj pozycje i ogniem naszego
karabinu maszynowego kry okolic.
Zaraz po wicie na jezdni pokazaa si duga kolumna cywilw. Byli obojga pci,
starcy i dzieci, inwalidzi i ciarne kobiety, nawet kalecy na wzkach inwalidzkich.
Wielu z tych biedakw wycignito z ek i prowizorycznych schronw, niemal
wszyscy dreli od porannego chodu. Prawie kady z nich nis walizk, toboek lub
cign wzek z dobytkiem. Wielu nioso te siatki lub paczki owinite szarym
papierem * mieli w nich precjoza, ktre udao im si zebra, nim wyprowadzono ich
z domw.
* Dokd oni id? * spytaem. * Przecie ta droga prowadzi tylko do nasypu
kolejowego.
* No wanie * odpar sucho Stary. * Tam pewnie id.
Zamilklimy na chwil i obserwowalimy aosn kolumn cywilw.
* Id jak na wasny pogrzeb * powiedziaem. Stary machn bezradnie rk.
* Pewnie tak wanie jest...
Caa kolumna bya otoczona przez esesmanw z oddziaw Dirlewangera. W
pewnym momencie na jej czele pojawi si pojazd andarmerii wojskowej z
zamontowanym gonikiem. Wychyliem si przez okienko, aby posucha przemowy
oficera.
Uwaga! Uwaga! Ze wzgldw militarnych cay teren dzielnicy musi by
oczyszczony. Macie pi minut, by opuci swoje domy! Powtarzam, pi minut! Jest
to bolesna konieczno, ale polscy bandyci nie pozostawili nam wyboru. Ten rejon
jest terenem dziaa wojennych i jeli tu pozostaniecie, wasze ycie moe by
zagroone. Obergruppenfuh*rer SS von dem Bach*Zelewski zapewnia was osobicie,
e bdziecie dobrze traktowani. Armia niemiecka zapewni wam cakowit ochron.
Wolno wam zabra z domw wszystko, co zdoacie spakowa w cigu piciu minut...
Uwaga, uwaga! Ze wzgldw militarnych cay teren dzielnicy musi by
oczyszczony..."
Samochd zawrci i ruszy w kierunku innej ulicy, a wrzaskliwe tony zaczy powoli
cichn. Wzdu caej Wolskiej otwierano okna, wyrzucano przez nie pakunki i
kolejni ludzie przyczali si do maszerujcej kolumny uchodcw. onierze
Dirlewangera wydawali rozkazy i zapewniali o penym bezpieczestwie i
wspczuciu. Widziaem, jak jeden z nich zatrzyma si i podnis zabawk
upuszczon przez mae dziecko. Drugi pomaga starszej
kobiecie. Jeszcze inny si umiecha. W tym momencie zadraem i odwrciem si.
W ich zachowaniu byo co niepokojcego, co bardzo gronego. Rzadko kiedy

esesmani wykazywali ludzkie odruchy. Czuem, e stanie si co bardzo zego.


Docierao do nas szuranie setek butw po bruku. Mnstwo ludzi: niektrzy w butach,
inni w kapciach, wielu w podartych kamaszach. Sporo dzieci szo na bosaka. Teraz
zbliali si do drogi obstawionej po bokach przez esesmanw Kamiskiego. odacy
stali jak pomniki, bez umiechu i bez ruchu. Po prostu stali i patrzyli na
przechodzcych ludzi.
Samochd z gonikiem znowu si pojawi przed naszym stanowiskiem.
Uwaga! Uwaga! Ten teren wkrtce bdzie pod ostrzaem! Powtarzam! Ten teren
bdzie pod ostrzaem! Macie p minuty na opuszczenie go! Jeli kto tego nie zrobi,
zostanie uznany za wroga armii niemieckiej i zastrzelony. To jest ostatnie
ostrzeenie..."
Pojazd ruszy z miejsca. Kilku wahajcych si mieszkacw zostao wypchnitych
przez drzwi wasnych domw i doczonych do kolumny. Ludzie Kamiskiego
zaczli przeczesywa domy. Chorych, ktrzy leeli w kach, rozstrzeliwano na
miejscu. Jaki czowiek ukrywajcy si na poddaszu zosta wyrzucony przez okno i
zabi si, uderzajc o bruk. Spad przypadkiem na dziecko, ktre take ponioso
mier. Tum zacz zdradza zaniepokojenie. Ludzi przywoywano do porzdku za
pomoc kolb karabinw i kuksacw. Niektrych cywilw trzeba byo uspokaja
przy uyciu luf pistoletw.
Kolumna powoli toczya si swoj drog. Setki stp stopniowo zamieniay si w
tysice. Szli teraz szerok, lekko pochy ulic w stron Grczewskiej. Teren by w
posiadaniu brygady Dirlewangera, ktry rozlokowa swj sztab w pobliskim kociele.
Otarz suy jako st do map. Dirlewanger, jak to czsto bywao, by pijany.
Czoo kolumny dotaro do nasypu kolejowego. Pad rozkaz do zatrzymania si, ludzie
mieli pozosta tam, gdzie stali, obserwujc ponur okolic.
Kamiski patrzy pogardliwie na zgromadzony tum.
* Dlaczego jeszcze yj? * spyta. * Powinni ju dawno nie y!
* Zaraz bdzie po wszystkim * odpar Dirlewanger.
Ludzie stali twarzami do pokrytego traw i krzakami nasypu kolejowego. Obaj
oficerowie byli znani z brutalnoci i zazdroni o sw reputacj.
* Wszystko to * powiedzia Kamiski, machajc beztrosko rk * to nic w
porwnaniu z Miskiem.
* Misk? * spyta Dirlewanger, jakby pierwszy raz sysza o rzeziach urzdzanych w
stolicy Biaorusi i jej okolicach.
* Cakowita likwidacja * pochwali si Kamiski. * Oczyciem cay teren.
* Tylko z partyzantw * powiedzia jego rozmwca. * Tylko z partyzantw... Po tym,
jak skoczymy z Warszaw, nie pozostanie tu ani jeden dom. To miasto przestanie
istnie. Wedug rozkazu Reichsfuhrera wszyscy mczyni, kobiety i dzieci
podlegaj eksterminacji.
Zaczynao ju brakowa miejsca dla przybywajcych ludzi. Stali gsto upchani, a
naprzeciwko
nich zatrzymay si ciarwki z karabinami maszynowymi. Ich obsuga czekaa na
rozkaz otwarcia ognia.
* Szkoda * powiedzia Kamiski * e nie da si zaaranowa tego staranniej.
* Wszystko bdzie dobrze * uspokaja go Dirle*wanger, wzruszajc ramionami. *

Nie mamy czasu na subtelnoci...


Ostatni ludzie z dugiej kolumny byli upychani na wskim skrawku terenu.
Dirlewanger podnis do ust megafon i zapada nerwowa cisza. Teraz cywile
dowiedz si, co ich czeka. Teraz dowiadcz opieki, ktr im obiecano.
* Uwaga! Uwaga! * krzykn Dirlewanger i opuci rk, co byo sygnaem do
otwarcia ognia.
Karabiny maszynowe zaczy strzela wspierane ogniem ludzi Kamiskiego.
Ci, ktrych nie zabiy kule, ginli pod stosami pitrzcych si cia. Wzki dziecice i
inwalidzkie zjeday po pochyym bruku, docierajc do pobliskiego muru. Grupka
ludzi jakim cudem wymkna si obok jednej z ciarwek. Chwil potem zostaa
zlikwidowana granatami rcznymi, nie przebywszy nawet dwudziestu metrw.
Oficerowie poklepali si po przyjacielsku po ramionach i ruszyli dumnym krokiem
do nieodlegego kocioa.
* Wsppraca, mj drogi. To jest wanie to. Niech wszyscy tak wsppracuj jak ja z
tob, a do Boego Narodzenia spacyfikujemy ca Polsk!
Karabiny maszynowe zakoczyy swoje dzieo. Pole mordu zostao oblane benzyn i
podpalone. Sporo ludzi nadal yo i byo przytomnych, gdy
zaczy obejmowa ich pomienie. Przeraajcy spektakl palenia zabitych i rannych
przypomina zapadanie si i unoszenie stosw cia. Omdlewajcy smrd spalonego
ludzkiego misa unosi si nad miastem przez par dni.
Nastpnego dnia bataliony Kedywu znowu uderzyy w kierunku cmentarza, niszczc
prawie cay batalion niemieckiej piechoty. W rewanu odacy Kamiskiego
torturowali kadego zapanego Polaka lub wieszali go gow w d, skazujc na
powoln mier. Armia wystosowaa oficjalny protest przeciwko takim metodom
postpowania z cywilami. Jednak Hitler cakowicie zignorowa te skargi, w zamian
dodajc Licie Dbowe do Krzya Rycerskiego Kamiskiego. By to kolejny
policzek dla generalicji z Wehrmachtu. Podnieceni wasn bezkarnoci esesmani
wznieli si na kolejny poziom horroru. Ludzie z SS zaczli mordowa i gwaci z
tak sam atwoci, z jak inni jedz i pij. Ci, ktrzy woleli rol obserwatorw,
mogli zawsze sta si widzami tortur, ktre odbyway si bez przerwy. Ostatni
fanaberi bya mier przez powolne rozrywanie. Utalentowany" sadysta mg
przeciga taki spektakl przez ca noc.
May opuci nasze stanowisko, jak to sam okreli, z powodu misji specjalnej.
Wrci po pgodzinie, cignc za sob cherlawego Unterscharfuhrera z oddziaw
Dirlewangera.
* Mogem go zastrzeli na miejscu * powiedzia * ale stwierdziem, e wam si te
naley troch zabawy.
* Skd wzie to bydl? * spyta Porta. May podrapa si palcem po nosie.
* Czy to wane? Gdzie go znalazem, to moja sprawa.
* To po co go tu przyprowadzie? * spyta Stary. * Przecie wiesz dobrze, e nie
moemy go zastrzeli bez powodu.
* Bez powodu? * zabrzmia jak echo obraony May. * A nie wystarczy, e jest z SS?
May przygryz doln warg na znak niezadowolenia.
* Jest przecie zwykym rabusiem, prawda?
* Rabusiem?

* A jak! Dziaa w sklepie jubilerskim... Stary westchn gboko i wycign rk.


* Poka!
Mruczc co pod nosem, May oprnia kieszenie. Mia chyba z p setki
piercionkw i zegarkw. Zaczlimy mia si szyderczo.
* No co? To nie jest dowd? * spyta zaczepnie May.
Nawet Stary nie potrzebowa takiego dowodu, aby stwierdzi, e oddziay
Dirlewangera to banda mordercw. May ochoczo wycign n.
* No i co teraz? * spyta. * Oczy czy bebechy?
* Wykastrowa skurwysyna * nalega Gregor.
* Pniej * powiedzia May. * Najpierw oczy, bdzie zabawniej.
* Dopki ja tu dowodz, nie zrobisz tego! Zabrzmiay dwa szybkie strzay i
Unterscharfuh*
rera nie byo ju midzy nami. Stary spokojnie schowa pistolet do kabury. Pokiwa
gronie w stron Maego.
* Jeste w armii, a nie w SS. Pamitasz o tym? W trakcie patrolu, gdy
przeszukiwalimy opuszczone domy, odkrylimy resztki kolacji, ktre wci
leay na stole. Suchy chleb i garnek fasoli. Chleb ju zacz zielenie, a fasola bya
wyschnita i twarda, ale dla nas bya to uczta. Mielimy co w ustach pierwszy raz od
dwudziestu czterech godzin.
Porta z alem oblizywa si po ostatnim kawaku czerstwego chleba, gdy w drzwiach
kuchni stan mody kapitan i oznajmi, e chce przej na drug stron ulicy i odbi
elektrowni tramwajow. Miaem wielk ochot zapyta go, co, do jasnej cholery, my
mamy z tym wsplnego. Niestety, dobrze znaem odpowied. Jeli on chce przej na
drug stron ulicy, to znaczy, e my te.
Wraz z grup pionierw zajlimy parter kompleksu budynkw. Nim jednak
zabralimy si do dalszego szturmu, spad na nas kontratak Polakw i wypchn nas
poza obrb elektrowni. Nadal pozostawaa w rkach powstacw.
Przez par dni panowao co na ksztat zawieszenia broni, dziki czemu Niemcy
mogli mocniej zacisn ptl wok miasta. Z nieznanych nam powodw marszaek
Rokossowski wstrzyma natarcie pod Magnuszewem, co pozwolio Niemcom na
przerzucenie kilku kolejnych jednostek do stumienia powstania. Zaczy przybywa
oddziay czogw, piechoty, pojawili si liczni pionierzy i saperzy. Dowieziono te
cikie dziaa, ktre przez cay dzie, co dziesi minut, wystrzeliway ogromne
pociski na walczce miasto. Powoli, ale w nieunikniony sposb Warszawa zamieniaa
si w wielkie cmentarzysko.
Caej machinie wojennej Niemiec genera Br**Komorowski mg przeciwstawi
przeraliwie mao. Jedyn jego nadziej bya determinacja i od*
waga onierzy. Wierni powstacy musieli walczy do koca, ktry nieuchronnie si
zblia. Jeli chodzi o bro, bya ona gwnie zdobyczna lub pochodzia z
podziemnych warsztatw. Najbardziej efektywne byy butelki z benzyn i miotacze
pomieni robione z rur hydraulicznych. Materiay wybuchowe Polacy pozyskiwali z
niemieckich niewypaw, ktre walay si wrd ruin budynkw. Byo to bardzo
pomysowe, ale i niebezpieczne. Jednak i ten kana zaopatrzenia musia si kiedy
wyczerpa.
Na razie powstacy zmuszali nas, abymy ciko pracowali na nasz od.

Zdobyli central telefoniczn na Zielnej i, jakby oszczdzajc amunicj, zrzucili


kilku Niemcw z grnych piter budynku. Byli w posiadaniu budynku, ale ju
wkrtce musieli odpiera ataki pionierw i samochodw pancernych, co
spowodowao, e caa reduta zamienia si w wypalon stert gruzu.
Z pomoc dzia szturmowych prbowalimy odbi komend policji, ale powstacy
walczyli jak demony i pomimo wielokrotnych atakw musielimy wycofa si jak
niepyszni.
W komendzie bronio si wielu andarmw * byli to czsto dziadkowie pamitajcy
walki z I wojny wiatowej. Powycigano ich z rnych zakamarkw Rzeszy i
zmuszono do ulicznej walki, ktrej nie znali i nie rozumieli. Krwawe walki odbyway
si w caym budynku. Kilka grup andarmw ucieko w panice. Prbowali wezwa
na odsiecz dwie kompanie z oddziaw Kamiskiego, ale one te nie mogy sobie
poradzi z uporem Polakw.
Powstacy upajali si chwilowym zwycistwem. Wszyscy jecy znaleli si w
kociele Sw. Krzya, bo by to jedyny w miar niezniszczony budynek w okolicy.
Do natarcia ruszyy kolejne puki piechoty niemieckiej, aby zmierzy si z
oddziaami pukownika Wachnowskiego. Polacy byli w zasadzie skazani na zagad,
ale walczyli z samobjcz determinacj. Ponad p tuzina andarmw zostao
podpalonych z miotacza pomieni i biegali jak szalone pochodnie po zniszczonej
ulicy.
Obergruppenfuhrer SS Erich von dem Bach**Zelewski zarzdzi nowe natarcie. Za
atakujcymi oddziaami miay si posuwa bandy Dirlewangera. Ale nim kolumna
dosza do budynkw Giedy, rozleciaa si w panice pod wpywem deszczu butelek
zapalajcych i granatw rzucanych z okien przez Polakw. Gangsterzy Dirlewangera
uciekali pierwsi.
Oddziay Wachnowskiego przeszy do kontrataku i cigay przeciwnika wskimi
uliczkami w kierunku Chodnej i Stawek.
W midzyczasie oddziay Dirlewangera i Ka*miskiego przeszy pod kontrol
Heinricha Reine*fartha, ktremu Himmler zleci pod grob mierci jak najszybsze
zrwnanie miasta z ziemi.
Oprawcy ruszyli do walki ze zdwojon energi. Armia dostaa zalecenie, aby nie
wchodzi im w drog. Ponadto rozkazano nam strzela do kadego, kto nie nosi
niemieckiego munduru. Bez znaczenia, czy to kobieta, mczyzna, czy dziecko.
Himmler chcia zniszczy ca ras ludzk, a my mielimy by wykonawcami tego
wyroku.
Pojawilimy si w okolicy placu Napoleona. Obecnie plac Powstacw Warszawy.
Przez huk wybuchw i wystrzaw przebijay si dwiki muzyki. Muzyka w takim
miejscu i o takiej porze? Dochodzia gdzie ze wschodniego kraca placu. Okazao
si potem, e nie zwaajc na toczce si walki, jaki polski oficer gra na pianinie.
Doprowadza tym esesmanw do szau. Wysali ze dwa plutony, aby uciszy muzyka,
ale jedyne, co osignli, to zmiana repertuaru. Dopiero pod wieczr zakoczy si ten
przedziwny koncert.
Nasz batalion po kilku pierwszych krokach natarcia znowu natkn si na kontratak
oddziaw pukownika Wachnowskiego. Skaday si one w duej mierze z dzieci i
modziey, chyba harcerzy, ktrzy walczyli z determinacj zawodowych onierzy.

Za nami posuway si oddziay miotajce granaty z gazem. Polacy uciekali, gdy w


wikszoci nie mieli masek gazowych. Tak naprawd nie by to aden gaz bojowy,
tylko zasona dymna uznana za normalny rodek kamuflau na polu walki. Jednak w
tych wariackich warunkach nawet my nie bylimy pewni, co to jest. Jeli byby to gaz
bojowy, nikt z nas ani naszych przeciwnikw nie przeyby nawet dwudziestu minut.
Nastpia chwila spokoju, bo obie strony wycofay si na swoje pozycje wyjciowe.
Potem Polacy, stwierdziwszy, e lepiej umiera w walce ni w oparach gazu, rzucili
si desperacko do ataku i pierwsz fal onierzy Dirlewangera wysadzili w
powietrze za pomoc granatw i adunkw
wybuchowych. Ci, ktrzy przeyli t rze, uciekali w panice. Wszdzie walay si
szcztki porozrywanych cia, a ocalae resztki cian dosownie spyway krwi. Na
naronikach kilku budynkw pojawiy si polskie flagi.
Daleko std, w Berlinie, Himmler z gorczk poszed do ka. Nawet Hitler waha
si, czy niepokoi go sprawami wagi pastwowej, bo doktor Kirstein oznajmi, e
ycie Reichsfuhrera jest zagroone. Dozna on sporego szoku, gdy dotary do niego
informacje o przebiegu walk w Warszawie. Polacy zniszczyli sporo czogw i zadali
nam spore straty w piechocie. Opanowali centrum miasta i przerwali szlaki
komunikacyjne przez Wis. Ze swego niedoszego oa mierci sa uzasadnienia
wyroku mierci dla Gauleitera Fischera, ktry straci kontrol nad miastem i dopuci
do tak dramatycznej sytuacji. Dopiero wcieky atak piechoty wspartej Tygrysami z
3. Dywizji SS uwolni z okrenia przestraszonego wadc miasta i generaa Stahela
* komendanta garnizonu, ktrego Himmler te mia zamiar skaza na kar mierci.
Wyrok mia zosta odwoany, jeeli pechowy genera przywrci porzdek na
zapleczu linii frontu. Do tego jednak nie doszo, bo genera zgin w przypadkowym
starciu z partyzantami.
Razem z Port uciekalimy, jeden przy drugim, przez Adolf Hitler Platz przed kulami
wiszczcymi nam nad gowami. Potknlimy si o lece ciaa i przypadlimy do
ziemi. Z tej pozycji obserwowalimy, jak teren wok nas zamienia si w
pobojowisko pod wpywem ognia prowadzonego przez onierzy z dywizji SS
Wiking". Chowalimy si za
ciaami zabitych, bo esesmani strzelali do wszystkiego, co si rusza.
Nastpnego dnia niebo zaroio si od bombowcw RAF*u. Byy to przewanie
wellingtony, ktre zrzucay na spadochronach zaopatrzenie dla wyczerpanych
powstacw. Jednak tylko dziesi procent zrzutw dotaro w ich rce. Reszta bya
upem naszym i Rosjan. Na tego typu operacje byo ju stanowczo za pno.
Razem ze 104. Batalionem Piechoty nacieralimy na pnocy Starego Miasta, w
kierunku ulicy Piwnej. Ten rejon miasta, bdcy w rkach powstacw ju od
miesica, mia strategiczne znaczenie, blokowa bowiem dojazd do mostu
Kierbedzia. Byo to tak wane, e dostalimy jako wyposaenie czogi PzKpfw IV.
* Naprzd! * rozleg si przez radio rozkaz pukownika Hinki.
Pojazdy ruszyy powoli w kierunku wskich uliczek.
* Zasig czterysta metrw! * krzykn Stary. * adowa i przygotowa si do
otwarcia ognia!
Powrcilimy na stare miecie * znowu siedzielimy w stalowych pudach, co nam

si nie zdarzyo od paru miesicy. W kocu bylimy tam, gdzie powinnimy by.
Patrzylimy na wiat spoza pyt pancernych. Wszystko wreszcie wrcio na swoje
miejsce.
May adowa i rozadowywa dziao z niezmcon regularnoci. Nie przeszkadzao
mu w tym popijanie wdki i przegryzanie jej kiebas. Byo mu zupenie obojtne, w
co celujemy. Czy byli to bezstronni obserwatorzy, ktrych notabene nigdzie
nie byo, czy te gniazdo karabinw maszynowych. Wiedzia tylko, e maszyna musi
by cay czas w ruchu, inaczej obrzuc nas granatami i butelkami z benzyn.
Przejedalimy obok maych domkw z tarasami, ktre zmiadylimy naszymi
gsienicami. W pewnym momencie rozlega si eksplozja, cay czog zadra i
obrci si z powodu zerwania gsienicy.
* Mina magnetyczna * powiedzia Heide przez zacinite zby. * Rozwalio nam
praw gsienic.
Przez par sekund milczelimy. Potem Porta zakl, spojrza na Maego i poderwa
si ze swojego fotela.
* Grupa naprawcza, na zewntrz! Idziemy! May nadal siedzia wygodnie rozwalony
na
pododze i napycha usta kiebas.
* Jaja sobie robisz? * zapyta.
* A co? Chcesz siedzie tutaj i czeka, a nas rozwal na kawaki? * warkn z furi
Porta.
May potrzsn rk.
* To chyba jednak lepsze, ni wyj na ulic i sta si natychmiast martwym
bohaterem narodowym.
Nim Porta zdy cokolwiek odpowiedzie, dostalimy kolejne uderzenie. Pocisk
trafi w zewntrzn oson i nad czogiem uniosa si spora kula ognia. To nie byo
grone trafienie, ale le podziaao na nasze nerwy. Pozostae czogi naszej kompanii
znikny z pola widzenia.
Strzelano do nas z tyu. Musielimy rcznie przestawi wie, bo siowniki
elektryczne zostay uszkodzone przy poprzednim trafieniu. Potem rozlega si
kolejna eksplozja i ponownie podrzucio
naszym czogiem. Tym razem rozwalio nam tyln o napdow. Nie byo ju po co
wysya ekipy naprawczej. W tych warunkach nie mielimy szansy naprawy takiego
uszkodzenia.
Stary z wyran niechci da rozkaz do opuszczenia czogu. Unieruchomiony kawa
elastwa by jak siedzca kaczka i kady mg do niego strzela. Za chwil mg
wybuchn i byoby samobjstwem siedzie w nim duej.
Odskoczyy pokrywy wazw i obserwowaem, jak wyskakuj przez nie moi
towarzysze. Miaem wyj jako ostatni, ale przedtem musiaem przygotowa adunki
wybuchowe do wysadzenia naszego puda.
* Do zobaczenia w raju * powiedzia Porta i posa mi poegnalny pocaunek.
Poczekaem, a sprzed oczu znikn mi jego podeszwy, i uruchomiem zapalnik
adunku samo*niszczcego. Potem ruszyem w stron najbliszego wazu. Nie
mogem go jednak otworzy. Musia zatrzasn si w trakcie wychodzenia moich
towarzyszy. Momentalnie ogarna mnie panika. Czog mia wybuchn za par

sekund, a ja nadal byem w rodku. Zostay mi tylko sekundy. Waliem bezskutecznie


w kawa stali z bezmyln furi. Pewnie podmuch wybuchu granatu zaklinowa
klap. Potrzebowaem znacznie wicej siy, ni posiaday moje wte minie.
Bardziej sensowne byo skierowanie si do innego wyjcia, jednak strach zwycia z
rozumem i tkwiem, szamoczc si z wazem.
Nagle przed oczami ukazao mi si wiato dnia. Dwie donie wielkie jak apy kowala
wycigny si w moj stron. Porway mnie i przecigny przez
waz do wieyczki. Razem z Maym stoczylimy si po pancerzu uszkodzonego
czogu.
* Cholerny gupku! * warkn mj towarzysz i trzepn mnie gono midzy uszy. *
Moge nas dwch zabi tym swoim marudzeniem!
Dalsze utyskiwania Maego przerwa wybuch naszego PzKpfw IV. Podmuch
powietrza poderwa nas do gry i wrzuci w otwr po oknie w najbliszym budynku.
Nawet May by zbyt potuczony, by si ruszy, wic leelimy bezradnie na
pododze, prbujc zapa oddech. Nie mielimy ochoty si rusza, ale groba
zawalenia si ciany budynku zmuszaa nas do wyczogania si na bruk ulicy.
Ruszylimy ladami kompanii piechoty, ktra atakowaa paac Briihla, dawn
siedzib niemieckiego gubernatora, obecnie zajt przez powstacw. A ci nie chcieli
podda si bez oporu. Walki toczyy si w pomieszczeniach, klatkach schodowych,
podestach, galeriach i ogrodach, a wszystko zamienio si w pobojowisko. W kocu
obrocy wycofali si, a my bylimy zwycizcami. Cisza, ktra zapanowaa po tej
jatce, bya zaskakujco uciliwa. Paac sta si wrakiem * nie mogem rozcign
mojego niemytego i bolcego ciaa na wygodnym ou, ktre mogoby kiedy nalee
do jakiej ksiniczki.
May bez ceremonii czyci buty damascesk narzut. Porta zerwa aksamitn
zason z okna i uoy si na niej jak pies na posaniu w psiarni. Przez prawie cztery
godziny bylimy panami tego piknego paacu zniszczonego przez wojn. Ale gdy
nadszed wit, znw nas posano do rynsztoku, aby podj kolejne walki z
powstacami. Chwila naszej chway i odpoczynku bya naprawd krtka.
Znowu wydawao si, e cae miasto wypenione jest walczcymi Polakami.
Musielimy szuka schronienia w podziemnych kanaach, dwa lub trzy metry pod
ziemi, po pas w mierdzcych ciekach. I tak bya to dla nas jedna z lepszych chwil
w cigu ostatnich czterech dni. Gdy ponownie wyszlimy na powierzchni,
ociekalimy szlamem, a blask dnia niemal nas olepi. Chwil potem pojawili si
ludzie z dywizji SS Wiking" i bez ceremonii wpakowali nas do wielkich Tygrysw.
Nie miao adnego znaczenia, e bylimy wygodzeni i kompletnie wyczerpani po
czterech dniach walk i przebywania w kanaach. SS potrzebowao zag do czogw,
a my bylimy pod rk. I tyle.
Powinni mie wicej rozumu i nie wprowadza cikich czogw do walk na ulicach
miasta. Taka masa stali jest zbyt dua i nieruchawa, aby przydaa si do walk
ulicznych. Trudno byo ni manewrowa na wskich ulicach, a ponadto bya
naraona na ostrza ze wszystkich stron. Wkrtce mielimy urwane obydwie
gsienice. Stary da rozkaz, aby opuci pojazd, a ja znowu miaem go wysadzi w
powietrze.
Czekaem niecierpliwie, a reszta zaogi wyjdzie z czogu, uruchomiem zapalniki i

wyskoczyem przez waz desantowy, ktry tym razem na szczcie nie sprawi mi
adnego kopotu. Wydostaem si na zewntrz i chykiem doczyem do towarzyszy.
Skrylimy si za wrakiem spalonej ciarwki i czekalimy na eksplozj.
Tyle e ta nie nastpowaa...
Jaki Unterscharfuhrer SS grozi, e zastrzeli mnie na miejscu, jeli nie naprawi
swego bdu.
Gorczkowo dyskutowalimy, czy to mj bd, czy wada mechanizmu. Jednak bez
wzgldu na wszystko i tak musiaem dokoczy robot. Tygrysy byy nadal
traktowane jako tajna bro. Nie byo usprawiedliwienia, jeeli wpad on w rce
wroga. Nawet jeeli esesman darowaby mi ycie, i tak nie uniknbym sdu
wojennego.
Przebiegem przez ulic nerwowo skaczc i podrygujc. Heide osania mnie ogniem
karabinu maszynowego, ale na dachach budynkw byo sporo strzelcw
wyborowych, ktrzy mieli wielk ochot przerwa moj, oczywist dla wszystkich,
misj. Wpadem pod czog, a obok mnie zaraz pojawiy si dziury w bruku po
rykoszetujcych pociskach. Prbowaem otworzy dolny waz, ale nie miaem na to
szans. Znowu musiaem wdrapa si na wieyczk.
Wziem gboki oddech, wycignem zawleczk granatu dymnego i rzuciem nim
na ulic. Pod oson dymu wlazem na gr, po czym wlizgnem si do rodka.
adunki byy na swoich miejscach. Szklany detonator by zbity, wic eksplozja
moga nastpi w kadej chwili. Wystrzeliem przez wieyczk i pomknem przez
ulic jak przestraszony kurczak. Snajperzy nadal strzelali, ale migajce kule byy
niczym w porwnaniu z horrorem eksplozji prawie szedziesiciu ton stali!
Potoczyem si w kierunku ruin najbliszego budynku i rzuciem kilka granatw w
stron trafionego Tygrysa. Pierwszy wyldowa na pce nad krat wentylatora,
natomiast drugi wlecia do rodka przez otwarty waz na wiey. Zakryem gow
rkami i czekaem na wybuch.
Sekundy mijay bardzo powoli. Kada z nich wydawaa mi si wiecznoci.
Ostronie uniosem rk. Potem signem do torby po kolejny granat i wycignem
zawleczk. Wziem zamach i w tym momencie czog eksplodowa.
Fala uderzeniowa wyrwaa mi granat z rki. Stalowe pyty fruway po caej okolicy.
Duga lufa dziaa poleciaa jak strzaa wypuszczona z uku. Trafia w okno budynku,
w ktrym ukrywaa si druyna niemieckiej piechoty. Nie czekaem, aby usysze ich
komentarze. Wziem nogi za pas i palc podeszwy, uciekem w stron Starego i
reszty moich towarzyszy.
Bitwa o Warszaw trwaa z niesabnc brutalnoci. Jeden z oddziaw
Dirlewangera przyby na nasze pozycje, gdy walczylimy w rejonie Alej
Jerozolimskich. Mieli zaj si czym, co eufemistycz*nie nazywali oczyszczaniem.
Himmler da im woln rk. Ich zadaniem byo zniszczenie wszystkiego, co mogo
si do czego przyda. Zgodnie z tym poleceniem rabowali, gwacili i palili
wszystko, co wpado im w rce w caej Warszawie. Najnowsz rozrywk byo
kopanie dziemi jak pikami futbolowymi, jeli tylko mieli ku temu okazj. Matki,
ktre miay czelno si skary, mogy spon ywcem. Wszystko to odbywao si
przy akompaniamencie miechu oficerw i ich dowdcw, ktrych wikszo
przedtem suya w obozach koncentracyjnych.

Podpukownik, pod ktrego komend czasowo przebywalimy, by bardzo


zaskoczony postpowaniem SS. By starym czowiekiem i do tej pory przymyka
oczy na wszelkie bezecestwa. Ale teraz
otworzy je szeroko i patrzy ze strachem i niedowierzaniem na to, co si dziao
wok niego. Szuka jakiego dowodzcego Hauptsturmfuhrera, aby przerwa ten
proceder i wycofa hord barbarzycw z pola walki. Esesman zmierzy go
pogardliwym spojrzeniem od stp do gw.
* Chyba pan jeszcze nie wie, e jest to 3. Batalion z puku Dirlewangera i ma
specjalne rozkazy Reichsfuhrera. Byoby wielk gupot, gdyby chcia im pan
przeszkodzi.
Odepchn oficera kolb pistoletu i ruszy dalej ze swoj band mordercw wzdu
ulicy w poszukiwaniu kolejnych zdobyczy. Pukownik cay dra. Twarz mu
poszarzaa i zmarszczya si, zrobi si trupio blady. Zamkn oczy i wydawao si, e
zapady mu si w gb czaszki.
* Dobry Boe * wyszepta. * W jaki sposb prowadzimy wojn...
Duch starych Prus gdzie znikn. Odszed wraz z porzdnymi generaami i surow
dyscyplin. Teraz nadszed czas maych ludzi, takich jak Reichsfuhrer SS Heinrich
Himmler... May facecik w czarnym mundurze i pozacanych binoklach. Chyba
nawet Hitler obawia si czasem swego podwadnego.
Wszystkie domy wzdu ulicy pony. Ludzie odcici na grnych pitrach od drogi
ucieczki krzyczeli przez okna w rozpaczy, ale nikt nie kopota si, aby im pomc.
Ani wycofujcy si Polacy, ani nacierajcy Niemcy. Mieli spon. Caa Warszawa
tona w morzu ognia. Ulica Chodna pona od jednego koca do drugiego.
Zarwno Polacy, jak i Niemcy zostali schwytani w piekieln puapk
pomieni. Nikt nie by w stanie przedrze si przez t cian ognia. Bruk i asfalt pod
naszymi stopami by tak rozgrzany, e kada kropla wody, ktra na niego spada,
natychmiast zamieniaa si w par wodn. Warszawa miaa by doszcztnie spalona.
Wpadlimy na chwil do w miar chodnej piwnicy, aby zapa kilka oddechw, ale
natychmiast pojawi si sierant sztabowy z wielk czerwon twarz i wygoni nas z
powrotem na zewntrz.
* Co macie dalej zamiar robi * siedzie tutaj na waszych tustych tykach? Ruszajcie
si, zanim odstrzel te wasze zasyfione gby!
* atwo powiedzie * stwierdzi May, ktremu wystrzay karabinowe przerway
przeszukiwanie kieszeni zastrzelonego czowieka.
Podpukownik siedzia na kamiennym murku i wypiewywa hymny. By otoczony
pomieniami i nie byo moliwoci dotarcia do niego.
* Chyba oszala * powiedzia zafascynowany Gregor. * Kompletnie zwariowa!
Patrzylimy oniemiali na ten spektakl, dopki kolejny pocisk nie trafi w mur,
ktrego szcztki przysypay rozhisteryzowanego oficera.
Mino sporo czasu, nim przyszy rozkazy i ruszylimy, by odbija przyczki mostu
Poniatow*skiego. Rzygalimy mierci w trakcie tych walk. aowaem, e Bg nie
wysadzi go w powietrze. Potem, gdy ju byo po wszystkim, pozostawiono nas na
chwil w spokoju.
Nacieralimy, ale co chwil bylimy odrzucani przez oddziay pukownika
Wachnowskiego. Polacy nie pozostawiali nam chwili spokoju. aden Niemiec, ktry

wpad w ich rce, nie mg by pewny


swego losu. Widziaem, jak czogajcy si major z rozerwan nog zosta obrzucony
butelkami z benzyn. Poncy szkielet prbowa bezradnie na czworakach umkn
przed swoim przeznaczeniem.
Jeszcze tej nocy przeszlimy w okolice paacu Krasiskich, gdzie w piwnicach
zburzonego budynku stacjonowaa nasza kompania. Krtko przed dwudziest trzeci
zaczo pada. Chodny, prawie jesienny deszcz zacina nam w twarze, gdy
rozoylimy si na niewielkim skwerku. Stalimy zgarbieni, patrzc ponuro przed
siebie. Woda ciekaa nam po karkach, a przetarte podeszwy wpuszczay wilgo do
butw. Po chwili wszyscy usyszelimy, jak w buciorach Gregora chlupie woda. Ten
zakl i zdj je z ng, aby wyla deszczwk.
* Masz szczcie, e moesz to zrobi * powiedziaem.
Gregor tylko westchn.
* Gdyby widziaa to moja mama, serce by jej pko.
* Szczciarz z ciebie, e w ogle masz matk... * powiedziaem gorzko.
* Zawsze robi wielkie zamieszanie * odpar z tsknot Gregor.
Nigdy tak si jeszcze do nas nie zwraca. Umiechn si sentymentalnie i popad w
zadum.
* Kiedy wpadem do rzeki * opowiada. * Wrciem cakiem przemoczony.
Natychmiast przystpia do dziaania. Wsadzia mnie do ka i zaserwowaa mi
mleko i aspiryn. Mylaa, e si przezibi, w rodku lata! W rodku lata zapa
przezibienie, to zabawne!
* Cholernie zabawne * przyznaem.
Noc bya cicha. Zakca j tylko nieustanny deszcz, ktry bbni w resztki
blaszanych dachw i spywa dziurawymi rynnami. Ta cisza wydawaa si nam
nienormalna, niemal nie do zniesienia, po tygodniach bombardowa i wybuchw.
Teraz panuje spokj, ale od jutra wszystko zacznie si na nowo. Znowu zginie par
tysicy ludzi, jakie mosty lub budynki wylec w powietrze, a inne przejd w cudze
rce. Wszystkie pionki w tej grze zmieni swoje pooenie i bd czeka na kolejny
ruch.
Przyszed czas, aby nas zluzowano. Jednak nikt nie przyby i nic nie moglimy na to
poradzi. Przeklinajc, tkwilimy na stanowiskach i czekalimy, a kto, gdzie
przypomni sobie o nas. Deszcz powoli przestawa pada. Nie wiadomo jakim cudem
odezway si ptaki, wywoujc w nas poczucie strachu.
* Cholerne ptaki * westchn Gregor.
Na miejscu deszczu pojawia si ta mga, ktra powoli pezaa w nasz stron.
Rozwijaa si jak gruby dywan wzdu Miodowej i Dugiej, skrywajc zabitych i
rannych lecych przy kociele garnizonowym zamienionym na szpital. Troch z
lewej strony leay ciaa dwch Polakw i Niemca. Nasz onierz mia urwane nogi i
rozerwany brzuch. Z jego wntrza wystaway jelita. Przypominay koszmarne
wgorze. Jeden z Polakw mia zadzierzgnit na szyi ptl z drutu. Wygldao to
tak, jakby kto wlk po ziemi rozprut lalk. Drugi z powstacw lea w kauy
krwi. Ciaa zabitych zaczynay pcznie i robi si tozielone. Zostali zabici
pewnie dzie lub dwa wczeniej. W czasie
kolejnego ostrzau mog eksplodowa jak przejrzae owoce. Gdyby tylko ich matki

mogy to zobaczy. Wspaniaa mier dla walczcych za ojczyzn...


* Nawet si nie domylasz * zacz Gregor, jakby podajc za moimi mylami * ilu
jeszcze ludzi jest na wiecie. A ilu jest jeszcze do zabicia.
* Zawsze bd jacy ludzie do zabicia * odparem. * Nawet ich bd specjalnie po to
hodowa.
* Ju to robi * oznajmi Gregor. Zmiennicy dotarli w kocu godzin pniej.
Motocyklici ze 104. Batalionu byli w jeszcze gorszym humorze ni ja i Gregor.
Mieli do wojny, partii, Hitlera. Rzygali na Anglikw, Jankesw, ydw, Rosjan...
* A co z Polakami? * spytaem.
* Cholerni Polacy, cholerne abojady, cholerni...
* Wiecie co? * powiedzia Gregor. * Gdybym by na waszym miejscu, strzelibym
sobie w eb.
Na szczcie moglimy wrci do budynku, w ktrym reszta naszej kompanii
chrapaa jak stado wi. Gregor, przechodzc ponad picymi, obudzi jednego z
nich. Strumie obelg popyn w nasz stron i powtarzao si to za kadym razem,
gdy na kogo nadepnlimy. Ludzie siadali zaspani i nadal przeklinali i skaryli si
na swj los. Wiedziaem, co czuj. Dla onierza sen jest jedn z najwaniejszych
rzeczy. Nawet jeli jest to luksus piciu lub szeciu godzin odpoczynku na twardej
pododze, z mask gazow jako poduszk i cienkim paszczem jako kodr.
Wcisnem si pomidzy Port i Maego. Midzy nimi bya wska szczelina, wic
wierciem si tak dugo, a zrobiem sobie do miejsca, aby za*
sn. Byo tu nie tylko ciepo, ale rwnie bezpiecznie, dziki czemu mogem krtk
reszt nocy przespa we wzgldnym spokoju i wygodzie.
Obudziy nas odgosy kuchni polowej. Nagle zdaem sobie spraw, e prawie
zapomniaem, jak smakowaa poprzedniego dnia zupa ugotowana chyba z linoleum, i
teraz mj odek dopomina si gniewnie kolejnej porcji jedzenia. Odruchowo
cignem z ubrania z p tuzina wszy i rozgniotem je midzy paznokciami. May i
Porta stali ju, trzymajc w rkach menaki i worki na suchy prowiant. Gdy tylko
poknli parodi niadania, ruszyli w poszukiwaniu czego solidniejszego do
jedzenia. Nie miaem adnych wtpliwoci, e co znajd.
* Sprbujemy tutaj * powiedzia Porta, popychajc lekko Maego w stron schodw
do piwnicy. * Najlepiej trafi do sklepu, nim zwali si cay tum.
Porta by jednym z najlepszych na wiecie owcw ochapw. By to taki typ faceta,
ktrego mona posadzi nago na tratwie na rodku Atlantyku, a dopynie bezpiecznie
do brzegu, ubrany bdzie w najlepszy garnitur, najedzony homarem i bdzie trzyma
w rku butelk najprzedniejszego reskiego wina. Bdc w Warszawie, w rodku
bitwy, nie mg zdoby homara i wina reskiego, ale mg przynie przynajmniej
spory kawaek koniny i butelk wdki.
Wrcili po prawie dwch godzinach, niosc poow winiaka. By pocity na
kawaki, a za nimi cigna si wstga wiskiej krwi.
* Skd, do pioruna, to wytrzasnlicie? * dopytywa si nerwowo Stary.
owcy nie mieli jednak specjalnie ochoty chwali si swymi wyczynami. Byli chyba
zbyt podnieceni, aby o tym mwi.
* Chrzani to, skd to mamy * powiedzia Porta. * Jak ci powiem, co widziaem,
wosy stan ci na gowie dba ze strachu.

* Tak? A co takiego?
Stary spojrza z obaw, ktr mg rwnie ze zoliw satysfakcj wyczyta z
twarzy Maego.
* Co widzielicie? * spyta.
* Dorna * odpar May takim tonem, jakby rozkoszowa si wasnym zaskoczeniem
lub jakby nie mg uwierzy napotkanemu szczciu. * Widzielimy Dorna, to by na
pewno on.
* Ten Dorn z Torgau? * spyta Gregor.
* Dokadnie ten * potwierdzi Porta. * Rzenik we wasnej osobie.
* Cay odstawiony * doda May. * Skrzane buty, P*38, wszystko nowe i
byszczce.
Zapada oszaamiajca cisza. Dorn z Torgau by w Warszawie? Carl Dorn, kat z
Torgau, walczy na froncie? Ledwie nam si to miecio w gowach. Wojna jest chyba
bliej koca, ni mylelimy, jeli takie kreatury wysya si do walki.
* To byo wtedy, gdy rbalimy winiaka * powiedzia May. * Widzielimy go, kiedy
wychodzi zza rogu.
Potem odwrci si i prbowa naladowa wa*niacki sposb chodzenia gronego
sieranta. Nie byo moliwoci pomyki. To mg by tylko Dorn. Powolny umiech
triumfu zacz pokazywa si na naszych twarzach. Carl Dorn wysany na front? Nie
byo chyba w armii niemieckiej ani jednego onierza, ktry na tak wie nie
skakaby z radoci.
* Czy mia szans was zauway? * dopytywa si wci niespokojny Stary.
* Zao si, e tak! * potwierdzi May.
* Nie mona spotka na ulicy starego kumpla i udawa, e si go nie widzi * doda
Porta. * Oczywicie pomachalimy mu rk, prawda?
Mogem sobie wyobrazi, jak go powitali. Wysunite do gry pojedyncze palce,
kpiny i kocie miauczenia, to tak chyba raczej wygldao. To samo wiedzia Stary.
Przecign tylko rk po czole.
* Zdajecie sobie oczywicie spraw * powiedzia
* e on przyjdzie tutaj, aby was znale?
* No to co? * spyta obojtnie May.
* To, e pakujecie si w kopoty * szczekn Stary. * Miejcie troch rozumu, na
mio bosk! Co macie zamiar zrobi, gdy si tu zjawi i zacznie bezczelnie
wypytywa o p winiaka, ktre kto komu gwizdn?
* Wsadzimy mu granat w dup * zaproponowa Porta.
* Wsadzimy go do wiadra z rzygami * powiedzia May.
* Powiesimy go za jaja!
Stary spokojnie wysucha wszystkich propozycji powitania podoficera.
* Jestecie pewni, e wreszcie skoczylicie?
* spyta w kocu.
* Nie cakiem * odpar Porta. * Ale myl, e to na pocztek wystarczy.
* Jak przeyje * doda May * to jeszcze co wymylimy.
* Wyeksploatowalicie ju swoje ptasie mdki? * spyta zoliwie Stary. * Czy
mylicie, e Dorn
bdzie takim idiot, e przyjdzie tu bez wsparcia oddziau swoich kumpli? Czy

naprawd sdzicie, e z wasnej woli pojawi si blisko takich podrzyna*czy garde


jak wy, jeli nie bdzie pewien, e nic mu nie grozi?
Potrzsn ostrzegawczo gow.
* Z Dornem nie ma artw * powiedzia. * Tak go nie dopadniecie.
Wszyscy ucichli. Patrzylimy jeden na drugiego i wzruszalimy ramionami. May i
Porta sami dla siebie stanowili prawo, ale Stary te nie by gupcem i musieli zdawa
sobie spraw, e mia sporo racji. Moe wycignito Dorna z ciepej posadki w
Torgau i wysano do walki, ale bez wzgldu na wszystko by nadal starszym
sierantem ze sztabu generalnego i z tego powodu by uprzywilejowany.
* Jeli tkniecie go palcem * ostrzeg Stary * przekonacie si, jak szybko miech moe
zamieni si w zy.
* Masz na myli, abymy nie ruszali tego gwna i pozwolili mu odej? * zapaka
oburzony May. * Nie mona mu nawet da kopa w tyek na rozpd?
* Innym razem * odpowiedzia Stary. * Innym razem...
* To ja pierdol tak zabaw! * krzykn May. Chwyci kawa misa i zarzuci go na
rami.
* Jeli tak to widzisz, zawsze moemy znale kogo, kto miaby ochot si z nim
zabawi.
Znikn na klatce schodowej, a za nim ruszy posusznie Porta. Nie widzielimy ich
przez nastpnych kilka dni. Zniknli jak kamie w wod, a wraz z nimi wieprzowina,
po ktrej pozostay na podo*
dze tylko plamy krwi * przypomnienie o uczcie, ktrej nie mielimy zazna.
Kilka sekund po wyjciu dwjki naszych towarzyszy usyszelimy tupot buciorw o
bruk i w drzwiach pojawi si porucznik Lwe w towarzystwie Dorna, sieranta
Hofmanna i trzech andarmw. Caa szstka wesza do piwnicy. Lwe obrzuci nas
cynicznym i znudzonym spojrzeniem, nim zacz mwi. Hofmann zezowa na plecy
Dorna, a ten, jak zawsze, przyj postaw waniaka. Ubrany by w nieskazitelny
mundur, be adnej plamki i rozdarcia, a jego mae, gboko osadzone oczka bez
mrugnicia widroway otoczenie w poszukiwaniu znikajcego upu.
* Sierancie Beier * zacz porucznik. * Starszy sierant Dorn zameldowa, e
wczenie rano dwch paskich ludzi zarno i pocio na kawaki wini, ktra do
nich nie naleaa.
* wini? * spyta Stary.
Lwe zwrci si twarz w stron Dorna, szukajc potwierdzenia.
* wini, tak powiedziae?
* Poow wini * sprecyzowa Dorn.
Teraz Lwe spojrza przepraszajco na Starego.
* Poow wini.
* To bardzo powane oskarenie * powiedzia Stary po chwili zastanowienia. *
Naprawd bardzo powane.
* Wane jest to * zgodzi si porucznik * e rabunek jest karany mierci.
Potem ponownie zwrci si do Dorna.
* Sierancie, czy potraficie zidentyfikowa tych ludzi?
Dorn wystpi do przodu. Zmruy oskaryciel*sko oczka i zacz si nam
przypatrywa.

* Tu ich nie ma * stwierdzi.


* A co ze winiakiem?
* Poow winiaka, panie poruczniku.
* Przepraszam, poow winiaka. Czy wida j gdzie tutaj?
* Oczywicie, e nie * warkn Dorn, z wolna tracc cierpliwo. * Na pewno j
ukryli!
Lwe przenis spojrzenie na Starego.
* Sierancie Beier, musz zada to pytanie: Czy ukry pan p wini?
* Nie, panie poruczniku * odpar spokojnie Stary.
* Ani adnej jej czci? Moe eb? Wntrznoci? Szynk? eberka?
* Nie, panie poruczniku.
* No dobrze. W takim razie bardzo przepraszam, e marnowaem paski czas.
Pozostaje mi yczy panu dobrego dnia. Czy moemy ju i, panowie?
Dorn ruszy gniewnie do przodu.
* Czy to znaczy, e uwierzy mu pan na sowo?
* A dlaczego nie? Nigdy nie wtpiem w uczciwo sieranta Beiera.
* On kamie! To ordynarne kamstwo! Widziaem ich, widziaem, jak tu wchodzili!
Lwe gboko odetchn i spojrza na zegarek.
* Sierancie Hofmann * powiedzia. * Od dawna zna pan sieranta Beiera. Czy mia
pan kiedykolwiek wtpliwoci co do jego prawdomwnoci?
Hofmann patrzy przed siebie, nie zwracajc uwagi na Dorna.
* Nigdy, panie poruczniku * odpowiedzia.
* W takim razie moemy i * powiedzia Lwe.
Ruszy w gr schodw, po czym zatrzyma si na podecie.
* Naturalnie poinformuje mnie pan, gdyby poowa wini znalaza si w paskim
posiadaniu? * rzuci do Starego.
Za porucznikiem ruszy orszak andarmw. Tylko Dorn pozosta jeszcze chwil w
piwnicy. Spojrza pod nogi i zobaczy, e stoi w kauy wieej krwi. Podnis wzrok,
spojrza na Starego, wykrzywi radonie usta i pokaza te zbiska.
* Mielicie tu chyba paskudny wypadek * powiedzia. * Myl, e lepiej by byo
powiedzie o tym porucznikowi. Moe znajdzie on co interesujcego. Bardzo
interesujcego.
Zastuka zelwkami butw, gdy wbieg po schodach. Byem ciekaw, czy Porta i May
zostawili krwawy lad przez ca Warszaw.
* Pieczona wieprzowina * jcza Gregor, koyszc si w ty i przd na pitach.
Jego rce obejmoway wygodzony brzuch.
* Moglimy je pieczon wieprzowin, gdyby tego bydlaka nie wysali na front. Nie
mogli go zamkn w Torgau, gdzie powinien siedzie? Dlaczego go wysali, aby nas
denerwowa?
Przerwa zakopotany, gdy w drzwiach ponownie pojawi si porucznik. Zapada
grobowa cisza, gdy schodzi w d schodami. Zatrzyma si na chwil, przygldajc
si kauy krwi. Potem podnis wzrok i popatrzy na Juliusa. Jako jedyny w naszej
bandzie, ktry goli si w cigu ostatniego tygodnia.
* Paskudnie si zacilicie, Heide * powiedzia. * Musicie by na przyszo
ostroniejsi. Golenia nie naley traktowa lekcewaco. Naprawd nie wolno...

NIE ma znaczenia, gdzie walczymy ani z kim. Bdziemy zabija, jeli ley to w
interesie naszego pastwa. W razie potrzeby bdziemy mordowa ludzi jak bydo...
Tylko przy wsparciu takiej filozofii moemy z penym przekonaniem wkroczy na
drog zwycistwa.
Himmler. Fragment przemwienia do pracownikw Wydziau Zagranicznego SS.
To, czego brakowao oddziaom Dirlewangera i Ka*miskiego w zakresie
dyscypliny, z ochot rekompensowali, przecigajc si w kampanii terroru i
cierpienia. Palili, rabowali, gwacili i mordowali, przesuwajc si w kierunku
centrum Warszawy. Za sob pozostawiali szlak mierci i zniszczenia. Mordowali
wszystkich, bez rnicy, czy to byli Polacy, czy Niemcy, starcy, czy modzi, kobiety,
czy mczyni lub dzieci. Kady, kto wszed im w drog, by eliminowany.
Groza tych popenianych codziennie zbrodni dotara nawet do szefa sztabu armii
niemieckiej w Polsce, generaa Heinza Guderiana. Jasno i wyranie przekaza
Hitlerowi informacj, e jeli obydwie brygady nie zostan wycofane z miasta, zoy
rezygnacj z penionej funkcji.
Pniej doda, e dowdcy tych band powinni stan przed sdem wojennym.
Gdy Guderian skada swoje ultimatum, jeden z wyszych dowdcw SS Hermann
Fegelein, ktry weni si w rodzin Ewy Braun, metresy Hitlera, poin*
formowa naczelnego wodza, e oddziay Dirlewangera i Kamiskiego skadaj si w
rwnej mierze z kryminalistw i psychopatw. A krlestwo piekie, ktre stworzyli w
Warszawie, na zawsze splami honor niemieckiej armii i Wielkich Niemiec.
Niechtnie i zbyt pno Hitler zosta zmuszony do dziaania. Rozkaza Himmlerowi
wycofa obydwie brygady z miasta i zastpi je dywizjami Waffen SS. By to te
jeden z warunkw generaa Bora*Komorowskiego, aby podj rozmowy o
kapitulacji powstania.
Kamiski zosta zastrzelony 23 grudnia 1944 roku, prawie na pewno na rozkaz
Reichsfuhrera SS, chocia nigdy nie udao si tego dowie. Jeli chodzi o
Dirlewangera, wpad on pod koniec wojny w rce polskich onierzy na froncie
zachodnim. Ci ju dobrze wiedzieli, co z nim zrobi...
Rozdzia 10
KONIEC
Zgromadzono nas ponownie w okolicach paacu Krasiskich. Kontemplowalimy
fotografie dwch nagich dziewczt, gdy przytoczy si do nas podekscytowany May.
* Patrzcie, co mam! * krzycza, niechtnie oderwalimy wic oczy od zdj. May
trzyma par miauczcych kocit za skr na karku.
* Jedzenie! * zawoa Porta i twarz mu si natychmiast rozjania.
* Chrzani jedzenie * odpowiedzia May. * To nie jest arcie! To s koty
wycigowe!
* To szczyle * stwierdzi Gregor i chwyci jednego malucha. * Dlaczego nie mamy

obedrze ich ze skry i sprzeda esesmanom jako krliki? Zarobimy fortun.


* Przesta pieprzy!
Kociak wystawi pazury i smagn nimi gronie po twarzy Gregora.
* To po co ci one? * dopytywa si Porta natarczywie. * Po jak cik choler je
przyniose, jeli nie chcesz ich zje ani sprzeda?
* Ju mwiem * burkn May, tulc kociaki pod pachami. * To koty wycigowe,
rozumiesz? Specjalnie trenowane do tego celu!
* Kto ci nagada takich bzdur? * zara szyderczo Porta. * Koty si nie cigaj, nie s
takie gupie, ty idioto! Ty chyba uwierzyby nawet, e Adolf jest
zrobiony z zielonego sera! Koty wycigowe, niech skonam! Kto ci naadowa takiego
gwna?
Odwrci si lekcewaco w kierunku zdj nagich panienek. Reszta uczynia to
samo. Po chwili ciszy May zacz mwi to samo.
* Widziaem je * mwi z przekonaniem. * Widziaem, jak si cigaj.
* Co takiego?
* Wycig * powiedzia May. * Maj dynamit w tykach, pdz jak torpedy. A skacz
wysoko jak konie.
Znowu zainteresowalimy si kotami. Patrzylimy teraz na nie z zazdroci.
* Ten * powiedzia May, wskazujc na paskudne szare stworzenie z uszami jak u
nietoperza * bije wszystkie rekordy na czterysta metrw.
* Tak? A co z tym drugim? * spyta Heide, patrzc niechtnie na skbion rud sier
drugiego zwierzaka, ktry poszarpa twarz Gregora.
* A ten * powiedzia May * to jeden z najlepszych sprinterw na wiecie. Sto
metrw to jego dystans. Dobrze biegaj na pienidze. Naprawd dobrze...
* Poczekaj chwil * powiedzia Porta. * Momen*cik... O czyich pienidzach ty
mwisz?
* Tych, ktrzy si z nami zao * wyjani prosto May.
Zapada cisza pena zadumy. Porta, nasz geniusz finansowy, skroba brudnym
paznokciem po jedynym, pozostaym mu zbie i rozwaa wszystkie moliwoci.
* No dobra * powiedzia w kocu. * Bierzemy je i idziemy. Co w tym moe by.
Poszlimy w gb parku, gdzie chwilowo panowa spokj, i zaczlimy czyci teren
wok niewielkiego pomnika. Stworzylimy tor do biegania z rnymi przeszkodami,
a potem przygotowalimy koty do prbnego biegu. Dwch ludzi trzymao koty, a
dwch nastpnych przywizao puszki do ich ogonw. Na sygna startera mieli
podpali znajdujce si w nich lonty. Na nieszczcie stworzenia zerway si
wczeniej i zaczy biega wok jak szalone.
* Widzicie? * spyta z dum May. * Id jak bomby!
Potem udao nam si wreszcie wszystko ustawi i przeprowadzilimy kilka
treningowych wycigw. Powoli zacz gromadzi si tumek zaciekawionych
gapiw. Porta kroczy dumnie i powanym tonem zaprasza do obstawiania zakadw
na pierwszy wycig.
Szybko si okazao, e bdziemy potrzebowa wicej ni dwch zawodnikw, jeli
chcemy zrobi interes na tym sporcie. May i Gregor ruszyli na rozpoznanie, a w tym
czasie pojawio si dwch ludzi ze zwierzakami gotowymi zmierzy si z szarym i
rudym kocurem. Kto nastpny zaprezentowa wielkiego czarnego potwora, ktry by

chyba krzywk ze szczurem kanaowym. Zakady byy obstawiane szybko i na


spore kwoty, bo stwr udowodni, e chce startowa. Jednak jak tylko zapalono lonty,
rzuci si z pazurami na przywizan do ogona puszk. Wreszcie, gdy udao mu si
uwolni od blaszanego balastu, ruszy tras biegu, ale w odwrotnym kierunku,
powodujc wybuch zoci wrd kibicw. Zosta zdyskwalifikowany, a jego
waciciela ukaralimy grzywn.
May i Gregor powrcili z aciatym kocurem i puszystym stworem, ktry pomimo
niewielkich rozmiarw rozwija zadziwiajc prdko. Sierant pionierw, ktry
dowiedzia si od kumpli
o naszych zawodach, przeszed na piechot p miasta, aby postawi swego
lnicego, szylkretowe*go kota przeciwko naszemu szaremu. Jego kot, jak twierdzi,
jest Wochem, ktry towarzyszy swemu panu od Monte Cassino. Oddanie sieranta
dla pupila byo widoczne. Nosi ze sob cay czas puszk mierdzcych sardynek,
ktrymi karmi kota. Gdy jego ulubieniec prowadzi w wycigu przed reszt
towarzystwa o dwie dugoci, sierant zacz co krzycze o okruciestwie w
stosunku do zwierzt
I trzeba byo go si powstrzyma, aby nie wtargn na tras wycigu. Facet by
typem z tp, brutaln twarz, ktry bez wtpienia za par groszy nie zawahaby si
podern gardo swojej matce. Jednak on i kot stanowili jakby cao. Pomimo
grb i protestw po pierwszym wycigu wycofa swego ulubieca z zawodw,
wsadzajc go pod pach. Grozi, e zastrzeli kadego, kto mu wejdzie w drog.
To dziwne, ale ci twardzi ludzie * bezlitoni i zahartowani w boju, wykazywali
ogromne przywizanie do przernych stworze. Kiedy poznaem kaprala, ktry w
torbie amunicyjnej zamiast nabojw hodowa ropuch. Codziennie zmienia jej
posanie z wilgotnych lici, a gdy mieli chwil przerwy, sadza j na ramieniu i
wygldaa ona wtedy jak gargulec na gotyckiej katedrze. Bya maym paskudnym
stworzeniem z brodawkami koloru ropy, ale gdy paz uciek i zosta rozjechany przez
ciarwk, jego waciciel paka.
Innego razu schwytalimy radzieckiego motocyklist z jego maskotk, szczurem.
Wielki czarny szczur wdrowny zachowywa si jak pies i wszdzie chodzi za
swoim panem. Zawsze jadali z tej samej miski i spali na jednym sienniku. W kocu
pozwolilimy im razem uciec. To by jedyny sposb, aby uratowa szczura przed
wpadniciem w obce rce, w ktrych skoczyby jako wkadka do gulaszu. A to
zamaoby Rosjaninowi serce.
Po wycofaniu szylkretowego sprintera, mielimy kopoty z obstawianiem wycigw.
Wielki aciaty kot trzy razy pod rzd przegra z naszym szarym i podniosy si
krzyki, e nasz zawodnik jest naszprycowany. Kto zacz woa, e widzia, jak
May podaje mu za pomnikiem opium z papierosw. I chyba mia racj. Na szczcie
chwil potem zacz si ostrza ze strony powstacw. Posta na pomniku stracia
gow, a szary kociak wyrwa si z rk Maego, aby ratowa ycie. Inaczej mgby
zosta zlinczowany.
Zabawna przerwa w walkach dobiegaa koca. Spokj si skoczy i musielimy
powrci do koszmaru wojny. Tej nocy dostalimy mczce zadanie znoszenia
rannych i grzebania zabitych. Rannych odwoono do szpitala polowego na Sadybie.
Zabici byli ukadani w rwnych rzdach we wsplnych mogiach. Niektre ciaa

ledwo przypominay ludzkie szcztki, inne byy ponadgryzane przez szczury. Wiele z
nich byo pozbawionych koczyn lub gw. Najgorsze nie byy wcale ciaa niedawno
zabitych, jeszcze ciepe i ociekajce krwi, ale te, ktre przeleay w piwnicach i
oficynach po kilka dni i teraz byy zielone i napuchnite. Naleao obchodzi si z
nimi z najwiksz ostronoci. Jeden
gwatowny ruch i naprona skra nieboszczyka pkaa jak przejrzaa liwka, a
wntrznoci wylatyway w gr jak z fontanny. Czowiek, ktry znalaz si na drodze
takiego koszmarnego strumienia, mierdzia potem trupem przez cae dnie, jeli nie
tygodnie. Nie pomagao czste mycie, smrd wnika we wosy, pory skry i pod
paznokcie.
Zwolniono nas z tej roboty krtko po wicie, ale nawet wtedy nie moglimy zasn.
Usiedlimy na chwil na przyczku rozwalonego mostu, w promieniach jesiennego
soca i nasuchiwalimy porannych odgosw salw i wybuchw. Patrzylimy, jak z
prdem rzeki spywaj kolejne ciaa. Kilka metrw od nas przez kamienn barier
mostu przechyla si starszy wiekiem podpukownik z korpusu medycznego. Pustym
wzrokiem wpatrywa si w przepywajc wod.
* Gupi stary kozio * powiedzia Porta. * Odstrzel mu gow, jeli nie bdzie
ostrony.
Jakby na potwierdzenie jego sw rozleg si strza i kula z gwizdem przeleciaa
niedaleko oficera. Pukownik zmieni troch pozycj, niechtnie reagujc na
obecno snajpera.
* Ej, ty! * zawoa Porta. * Jeli masz ochot na samobjstwo, id gdzie indziej,
dobra? Tej nocy ju dosy napatrzyem si na umrzykw!
Pukownik powoli odwrci gow i spojrza na Port z nieukrywanym zaskoczeniem.
* Czy ty przypadkiem mwie co do mnie, dobry czowieku?
* Oczywicie * odpar Porta.
Pukownik wyprostowa si na mod pruskiego oficera, zaoy rce do tyu i wypi
klatk piersiow.
* Czy zawsze zwracasz si w ten sposb do oficerw? * spyta chodno.
Porta popatrzy na siwe wosy rozmwcy i zarowione ze zmczenia powieki i
zrobio mu si go al.
* Suchaj, dziadku * powiedzia. * To dla twojego dobra. Odejd od krawdzi mostu,
bo ci mzg rozwal. Dobrze? Dziki temu wszyscy bdziemy szczliwsi.
Wynosilimy przez ca noc sztywniakw z piwnic i mamy ju tego po dziurki w
nosie. Bd wic tak dobry, dziadku, i zrb to, o co prosz.
* To obraliwe! * warkn pukownik. * Jeszcze nikt mnie tak w yciu nie znieway!
Czy ten wiat oszala?
Zrobi krok w kierunku Porty i wtedy pad kolejny strza. Oficer wyda krtki okrzyk,
odchyli si do tyu i opad na kamienn barier mostu. Nim zdylimy go chwyci,
przelecia przez ni i wpad w wirujc wod Wisy. Jeszcze jedno ciao pyno teraz
w stron morza. Porta tylko pokrci gow.
* Tpy, stary dure * powiedzia spokojnie. Ciao pukownika powoli znikao pod
wod.
Snajper, zadowolony ze swojej roboty, przerwa polowanie.
Nie pozostawiono nas na dugo w spokoju. Bitwa o Warszaw nie bya jeszcze

zakoczona. Nasza 5. Kompania znowu zostaa wysana na granic Woli i


rdmiecia, gdzie w rynsztokach nadal leao wiele cia, a z kadego niemal drzewa
i latarni zwisay ludzkie szcztki.
Nastpnego ranka Niemcy przypucili atak na wielk skal. Chcieli zniszczy za
jednym zamachem wszystkie punkty oporu od oliborza po Mokotw.
Deszcz ognia spad na ruiny Starego Miasta. Dwadziecia osiem baterii strzelao bez
przerwy przez pi godzin. Kolumny czogw ruszyy ulic Mickiewicza w stron
placu Wilsona. Polskie barykady tony w morzu krwi. Tego samego wieczoru
genera Br*Komorowski doszed do wniosku, e dalszy opr jest bezcelowy. Mia
coraz mniej ludzi i brakowao mu amunicji. Warszawa zostaa definitywnie
opuszczona przez Rosjan i Brytyjczykw. Nikt nie nadszed z pomoc. Trzeba byo
ka*pitulowa.
Genera wraz ze sztabem uda si samochodami do paacyku w Oarowie, aby
negocjowa warunki poddania si. Niemcy zgodzili si, aby wszystkich powstacw
traktowa jak jecw wojennych, zgodnie z reguami konwencji genewskiej.
Rankiem 3 padziernika, po szedziesiciu trzech dniach walk, powstanie dobiego
koca. Kurtyna ciszy zapada nad poncym miastem. Sycha byo tylko trzask
pomieni, czasami huk zapadajcych si budynkw i walcych si murw. Plac
Wilsona, jeszcze niedawno wypeniony czogami i onierzami, teraz by opustoszay.
Nie byo wida ani ludzi, ani psw, adnej ywej duszy. Okoliczne ulice byy puste.
Nad palcymi si domami unosiy si w strumieniach gorcego powietrza spalone
kartki papieru. Ich kawaki spaday bezszelestnie na spalony czog, z ktrego
wieyczki wystaway szcztki niemieckiego czogisty.
Na dole, w piwnicy, w ktrej spdzilimy noc, klczelimy otoczeni przeraajc,
gron cisz. Znalimy wszystkie odgosy pola walki, ale ta cisza bya jak tchnienie
mierci, jak strach przed nieznanym.
* To nie moe by koniec * szeptaem. * Nie moe by...
Nikt nie zaprzeczy. Koniec musia w kocu nadej, ale czy to wanie byo to? Ta
cisza, pustka, bezsens? Czy to wanie mielimy na myli, mylc o kocu?
* Za minut wszystko zacznie si od nowa * powiedzia Stary.
To byo pocieszajce. Wszystko zacznie si od nowa i wrci do normalnoci. Teraz
po prostu czekamy na rozkazy. To najlepsze wyjcie. Zawsze si znajdzie kto, kto
bdzie wiedzia, co dalej...
* To nie moe by koniec * powtrzyem. * To na pewno nie moe by koniec...
* To puapka * stwierdzi May. * To tylko sztuczka. Oni chc, abymy myleli, e to
koniec.
Mino kolejne p godziny, potem jeszcze jedna. Ulice byy nadal jak cmentarzysko.
Cisza powoli, bardzo powoli, bya wypierana przez dwiki znane z gbokiej
przeszoci. Trzeszczenie i szelest drzew, piew ptakw, tykanie zegarkw. Wszystkie
ciche i drobne dwiki, ktre chaos wojny wymaza z naszej wiadomoci. Huk
spadajcego dachu z budynku naprzeciwko wywoa u nas paroksyzm strachu. May
zacz bezmylnie strzela z karabinu maszynowego, a Gregor wymiotowa na
podog. Potem wytar usta drc doni.
* Ju tego duej nie wytrzymam * powiedzia zachrypnitym gosem. * Id rzuci
okiem na zewntrz, nie chc siedzie tutaj jak szczur w puapce.

* To tylko sztuczka * powiedzia May. * Oni wanie chc, aby to zrobi.


Gregor ruszy schodami na gr.
* Ale to jest te dokadnie to, co ja chc zrobi. Stary nawet si nie ruszy, aby go
zatrzyma.
Pozostalimy na miejscu, z napitymi miniami, gotowi do natychmiastowej akcji.
* Dajmy mu pi minut * powiedzia Stary, oblizujc spierzchnite usta.
Nigdy nie widziaem go tak zdenerwowanego.
* Pi minut i ruszamy za nim.
Ale Gregor powrci szybciej. Syszelimy, jak idzie wzdu ulicy, krzyczc i
piewajc jak szaleniec. Potem pojawi si na schodach, a za nim Uule i jego
Finowie. Wydawao mi si, e wszyscy s pijani.
* No i co? * spyta Stary. * Co si dzieje?
* Pokj! * krzykn Gregor i polecia na twarz z ostatnich szeciu schodw.
* Pokj! * zawoa Uule i przystawi butelk wdki do ust.
Patrzylimy na nich i nic nie mwilimy. Uule zszed na d i poda butelk Staremu.
* To prawda * powiedzia. * Podpisali kapitulacj dzisiaj rano o smej trzydzieci. To
ju koniec.
* Koniec? * spytaem.
Przez moment zdawao mi si, e straciem rozum. Jakby kto odebra mi sens i cel
ycia.
* Koniec? * zapytaem. * To niemoliwe! Nie po tym wszystkim... To nie moe by
koniec!
Ale ewidentnie by. W kocu nasta pokj, ale nie mogem tego poj. Nie
rozumiaem, dlaczego Porta i May rzucili si sobie w ramiona i zaczli krzycze i
piewa z radoci. Nie rozumiaem, dlaczego wszyscy wok zaczli gwatownie
rzuca bro na ziemi, zrywa odznaki i kopa hemy jak piki.
* Koniec! * krzycza Stary.
Potem odwrci si i stukn mnie w ebra.
* To koniec! * wykrztusi, a do jego krzykw doczyli si Finowie.
Z koca ulicy dochodziy gosy woajce po polsku i niemiecku.
* Koniec!
* Pokj, nie strzela!
Teraz i mnie ogarna powszechna rado, wic ruszyem po schodach w gr razem
z grupk Finw w kierunku wiata dziennego. Heide cay czas trzyma subowo
swj karabin, za rozradowany Uule schowa beztrosko myliwski n do cholewki
buta. Poza tym wszyscy byli nieuzbrojeni, nikt nie mia ochoty walczy. W tej
sytuacji czuem si, jakbym nagi maszerowa przez zniszczone miasto.
Finowie pokrzykiwali radonie, cho na ulicach nadal czai si niepokj. Znowu
ogarny mnie wtpliwoci, czy to ju koniec.
Wydawao si, e jestemy jedynymi osobami, ktre wyszy na zewntrz.
Jeli pojawiliby si Polacy, mielimy okaza im lito. To by koniec walk.
* Hej, tam! * zawoa Porta.
Zwin donie w trbk, przystawi do ust i zawoa wzdu ulicy.
* Hej, Polacy! Wyjdcie i pokacie si! Ju nie walczymy!
Z ruin oddalonych od nas o jakie dwadziecia metrw wyonia si trjka Polakw w

starych francuskich hemach. Stanli i niezdecydowanie przygldali si nam. Dwch


miao pistolety maszynowe. Porta pomacha do nich rk. Po chwili wahania
rzucili bro na ziemi i ruszyli w naszym kierunku. Krtko potem caa okolica
zaludnia si mieszkacami. Wychodzili z piwnic i oficyn, cywile i onierze, kobiety,
mczyni i dzieci. Wszyscy pakali lub miali si, nikt nie pozostawa obojtny.
Niektrzy nasi onierze zrywali faszystowskie emblematy. Tylko Heide nie
uczestniczy w oglnej radoci. Usadowi si na pancerzu spalonego czogu, obok
spalonych zwok czogisty. Trzyma przygotowany do strzau karabin i w ponurym
milczeniu przyglda si festiwalowi radoci.
Nagle, w rodku tego wita, rozlega si salwa wybuchw. W nasz stron lecia
kolejny grad granatw modzierzowych. Spalony czog tylko podskoczy w
powietrze, a Heide wylecia z jego pancerza jak wyrzucony z katapulty. Wszyscy
gwatownie zaczli poszukiwa kryjwek. Ludzie, ktrzy jeszcze par sekund temu
razem si radowali, zaczli przeklina wasn naiwno.
May przyczoga si do mojej kryjwki, a potem razem pobieglimy w kierunku
najbliszej piwnicy.
* Mwiem! * wysapa. * Mwiem, e to puapka!
W pierwszej chwili mylelimy, e to niemiecka artyleria otworzya ogie. Potem
dopiero zdalimy sobie spraw, e to Rosjanie. Z nimi nikt nie zawar rozejmu, wic
jeszcze przez godzin ostrzeliwali miasto, rac ogniem artylerii tak samo Polakw,
jak i Niemcw. Ich ofiarami stao si wielu ludzi.
Nasza kompania zostaa przegrupowana i przeniesiona w inny rejon miasta. Uule i
jego Finowie zniknli. Nie zobaczylimy ich ju nigdy wicej.
Przez nastpne dni stalimy w okolicy placu Krasiskich, nadzorujc rozbrajanie
Polakw. Nie odczuwalimy radoci, obserwujc dugi szereg powstacw idcych
do niewoli. To byli dobrzy onierze i nie yczylimy im zego losu.
Czy to nareszcie by ten upragniony koniec? Nie cakiem. Bandyci Dirlewangera i
Kamiskiego nadal prbowali prowadzi krwaw orgi.
Znowu zaczy si egzekucje. Przyjaciel zwraca si przeciwko przyjacielowi, ssiad
przeciwko ssiadowi, ludzie w szalestwie strachu po prostu prbowali ocali swoj
skr. Ten by wskazany jako komunista, tamten jako yd, jaka kobieta miaa pono
by radzieck agentk. Jednym sowem * mona byo skaza czowieka na mier.
Resztki ocalaych cywilw zgromadzono jak bydo w obozach przejciowych na
zachd i pnocny zachd od Warszawy. Trzymano ich tam bez poywienia i wody w
prymitywnych warunkach sanitarnych. Nie byo adnej opieki lekarskiej. Ranni,
chorzy i starcy umierali setkami, czekajc na wywzk do Niemiec. Ci, ktrzy
przeyli koszmar obozw, musieli jeszcze przetrwa koszmar transportu.
W midzyczasie kompanie saperw niszczyy wszystko zgodnie z rozkazem
Himmlera. Tak si dziao a do stycznia 1945 roku, czyli do momentu wkroczenia
Rosjan. Nie byo ju nic do zniszczenia, wszystko zostao spalone. Pozostali
mieszkacy byli mordowani, a wszystkie ocalae budynki wysadzane w powietrze.
Rozkaz Himmlera zosta wykonany z prusk dokadnoci. Kada kobieta,
kade dziecko, kady mczyzna, kade ywe stworzenie, kady budynek...
Prawie si udao. Warszawa zostaa niemal wymazana z mapy Europy.

OD WYDAWCY
Niniejsza ksika jest dzieem fikcji literackiej utalentowanego Autora, ktry opisuje
przede wszystkim pieko wojny, jej bezsens i okruciestwo * z perspektywy prostego
onierza, takiego jak on sam. Istotne s przeycia wymylonych bohaterw,
wydarzenia wojenne funkcjonuj za jako to i pretekst opowieci. Dlatego nie mona
traktowa tej powieci jako rda wiadomoci historycznych. Wiedz o
rzeczywistym przebiegu Powstania Warszawskiego mona zaczerpn z bogatej
literatury historycznej. Z pewnoci warto take odwiedzi Muzeum Powstania
Warszawskiego.
Liczymy, e Czytelnicy, nie traktujc powieci Svena Hassela jako rda
historycznego, doceni przede wszystkim jej zalety literackie.
Instytut Wydawniczy Erica
Spis treci
Rozdzia 1
Obz w Sennelager.............................................. 13
Rozdzia 2
Dezerterzy........................................................... 68
Rozdzia 3
Major z korpusu pionierw................................107
Rozdzia 4
W grach..............................................................163
Rozdzia 5
Polacy...................................................................196
Rozdzia 6
Droga przez rzek...............................................234
Rozdzia 7
yczliwa Koza.....................................................266
Rozdzia 8
Burdel...................................................................281
Rozdzia 9
Cmentarz na Woli...............................................298
Rozdzia 10
Koniec..................................................................333

You might also like