Professional Documents
Culture Documents
ISBN 83-11-09473-X
HISTORYCZNE BITWY
JAROSŁAW WOJTCZAK
15 Lewis and Clark Expedition, Down the Lochsa and Clearwater Rivers
op. cit., s. 5.
21 Późniejsze badania nad kulturą materialną Nez Perce wykazały, że
plemię to bardzo chętnie wykorzystywało motywy amerykańskiej flagi do
ozdabiania swoich wyrobów. Nez Perce umieszczali na wytwarzanych przez
siebie przedmiotach pasy i gwiazdy na znak szczególnie przyjaznych
stosunków łączących ich z Amerykanami, datujących się od czasów spotkania
z wyprawą Lewisa i Clarka w latach 1805-1806.
wspólnym mianem Tewelka) oraz Czarnymi Stopami z prerii
Montany, ale perspektywa dostępu do broni palnej i amery
kańskich towarów wyraźnie ich zainteresowała. Ostatecznie
przywódcy Nez Perce, wśród których prym wiedli wielcy
wodzowie wojenni: Złamane Ramię, Czerwony Niedźwiedź
Grizzli i Ucięty Nos, obiecali „rozważyć korzyści płynące
z pokoju i chętniej działać na rzecz utrzymania pokojowych
stosunków z sąsiadami”. Daleko ważniejsza okazała się
uroczysta deklaracja wodzów, którzy oświadczyli, że „biali
mogą być odtąd pewni ich gorących uczuć i liczyć na
wszelką pomoc z ich strony, gdyż, chociaż są biedni, mają
dobre serca”.
Późniejsza historia pokazała, że obietnica przyjaźni i sojuszu
z Amerykanami złożona przez wodzów Nez Perce Lewisowi
i Clarkowi podczas pamiętnej narady w 1806 r. miała
decydujące znaczenie dla przyszłych stosunków plemienia
z białymi. Wieść o zawartym wówczas przymierzu rozniosła
się po wszystkich obozach Nez Perce i była przekazywana
z pokolenia na pokolenie. Ci Indianie, którzy mieli okazję
osobiście spotkać obu wielkich odkrywców, mówili o tym
później z dumą i dbali o to, żeby młodzi Nez Perce rozumieli
wagę przyrzeczenia danego Amerykanom i honorowali je na
równi ze swoimi przodkami. Pomimo późniejszych kłopotów
z białymi i krzywd, jakich Nez Perce od nich doznali,
tradycyjna przyjaźń do Amerykanów przetrwała z małymi
wyjątkami aż do 1877 roku.
Obfite opady śniegu i zasypane przełęcze górskie zatrzymały
wyprawę w dolinie Kamiah przez 27 dni. Niemal codziennie
uczestnicy ekspedycji niecierpliwie wyglądali oznak poprawy
pogody. „Widok szybko podnoszącej się wody w rzece
napełnia mnie radością — zanotował 17 maja Lewis — gdyż
jest to bez wątpienia skutek topnienia śniegu w górach.
Trochę cierpliwości, a padnie lodowa bariera, która odgradza
mnie od przyjaciół i kraju (...)” 22.
22 The Journals Lewis and Clark, op. cit., s. 34.
10 czerwca, mając za przewodników kilku młodych Nez
Perce udających się na polowanie na bizony, Lewis i Clark
wyruszyli dalej na wschód. „O godzinie 11 wyjechaliśmy,
każdy konno, z lekkim ładunkiem na drugim koniu, nie licząc
zapasowych wierzchowców w razie wypadku lub konieczności
przeznaczenia ich na spożycie. Tym razem czujemy się
doskonale przygotowani do przebycia gór (...)” 23.
Chociaż dni były coraz cieplejsze, a łąki w dolinach
pokrywał dywan z kwitnących kwiatów, zima w wyższych
partiach gór nie chciała ustąpić. Zapiski Lewisa z 17 czerwca
wskazują, że tego dnia wyprawa natrafiła na śnieg głęboki na
12 do 15 cali, zalegający nawet na południowych stokach,
najbardziej wystawionych na działanie słońca. „Dalsze posu
wanie się w tych warunkach uznaliśmy za szaleństwo, gdyż
nasze konie nie będą w stanie wytrzymać podróży bez jedzenia
dłużej, niż przez pięć dni (...)”24. Dopiero tydzień później
warunki na szlaku poprawiły się na tyle, że można było
zaryzykować ostatni skok przez góry. 24 czerwca rozpoczął
się decydujący etap podróży na wschód groźnym Szlakiem
Lolo. 30 czerwca wyprawa szczęśliwie przebyła pasmo
Bitteroot i ponownie znalazła się w Travellers Rest. 160 mil
dzielących ich od krainy Nez Perce uczestnicy ekspedycji
przebyli w sześć dni, w czasie o połowę krótszym, niż zajęła
ubiegłoroczna przeprawa przez góry w kierunku zachodnim.
3 lipca w Travellers Rest ekspedycja podzieliła się na dwie
grupy, żeby zbadać większy obszar Terytorium Luizjany.
Clark z 20 ludźmi, Charbonneau, Sakakaweą i jej dzieckiem
oraz stadem 50 koni ruszył na południe w górę rzeki Bitteroot
nu poszukiwanie Szoszonów. Lewis na czele 9 ludzi poszedł
skrótem na północny wschód w stronę Montany.
Oddział Clarka minął miejsce, gdzie rok wcześniej napot
kano obóz Indian Flathead, a potem przekroczył kontynentalny
dział wód na dzisiejszej przełęczy Gibbona. Następnie zszedł
23The Journals of Lewis and Clark, ibidem, s. 37.
24 The Journals of Lewis and Clark, ibidem, s. 39.
do doliny Big Hole i 8 lipca dotarł do Camp Fortunate. Nie
napotkawszy Szoszonów, którzy nieco wcześniej odeszli na
południe do Wielkiej Kotliny, Clark kazał wydobyć ukryte
uprzednio czółna i zapasy. Po dotarciu do Three Forks
sierżant John Ordway popłynął z 9 ludźmi w dół Missouri (18
lipca dotarli do Great Falls), Clark zaś z resztą oddziału
i końmi podążył na wschód wzdłuż Gallatin, by spenetrować
dolinę rzeki Yellowstone. Podczas nocnego postoju w pobliżu
dzisiejszego Livingstone w Montanie Indianie Wrony cicha
czem podkradli się do obozu i niepostrzeżenie uprowadzili
wszystkie konie ekspedycji. Dalsza podróż grupy Clarka
wzdłuż Yellowstone, aż do jej ujścia do Missouri przebiegła
bez ważniejszych wydarzeń.
Tymczasem Lewis, po rozdzieleniu się z oddziałem Clarka
w Travelers Rest, przebył Clark Fork i dotarł do rzeki Blackfoot.
6 lipca przekroczył kontynentalny dział wód na dzisiejszej
przełęczy Lewisa i Clarka, po czym zszedł na równiny Montany.
Idąc starym szlakiem myśliwskim Nez Perce wzdłuż strumienia
Sun, dotarł do Great Falls, by stwierdzić, że zapasy pozostawione
zeszłego lata w ukryciu u stóp wodospadów zostały skradzione
przez Indian. Nie czekając na Clarka, 16 lipca Lewis z trzema
ludźmi ruszył na północ, z zamiarem zbadania terenów leżących
w górze rzeki Marias i sprawdzenia, czy ma ona połączenie
z oceanem. Podążając w górę rzeki chciał przy okazji osiągnąć
50 równoleżnik, stanowiący północną granicę Luizjany.
27 lipca, w drodze powrotnej do Missouri, nad strumieniem
Badger, doszło do niefortunnej potyczki małego oddziału
Lewisa z grupą 8 wojowników Czarnych Stóp, którzy po
wspólnie spędzonej nocy próbowali ukraść broń i konie
Amerykanów. W zamieszaniu jeden z ludzi Lewisa, Reuben
Fields, pchnął nożem w serce wojownika o imieniu Ten-Który-
Patrzy-Na-Cielę-Bizona, podczas gdy Lewis, zmuszony rów
nocześnie do użycia broni, śmiertelnie postrzelił drugiego
napastnika. To jedyne podczas całej wyprawy starcie z In
dianami wywołało dalekosiężne skutki. Między Amerykanami
a Czarnymi Stopami, nazywanymi ze względu na dużą
liczebność i bitność „władcami północnych prerii”, na wiele
lat zapanowała otwarta wrogość.
Lewis i Clark spotkali się znowu 12 sierpnia nad Missouri,
125 mil poniżej ujścia Yellowstone (28 lipca oddziałek Lewisa
dołączył do grupy Ordwaya w Great Falls). Dwa dni później
ekspedycja dotarła do wiosek Mandanów nad rzeką Knife. Obaj
kapitanowie pożegnali tu Charbonneau i jego rodzinę (Kanadyj
czyk otrzymał 500 dolarów wynagrodzenia, Sakakawea nie
dostała nic). John Colter z Wirginii, którego Lewis zwerbował
w Pittsburghu, dostał zgodę na odłączenie się od wyprawy
i z dwoma przypadkowo spotkanymi traperami z Illinois
powrócił w góry, by łowić bobry (Colter uważany jest za
pierwszego Amerykanina, który dał początek nowej kategorii
odkrywców i myśliwych zwanych „ludźmi z gór”). Pozostali
członkowie ekspedycji po trzech dniach odpoczynku, w towarzy
stwie wodza Mandanów, Sheheke, popłynęli do St. Louis.
Płynąc w dół rzeki z szybkością 70 mil dziennie, 23
września Lewis i Clark dotarli do St. Louis. Ich przybycie
wywołało wielką radość i zdziwienie, gdyż od dawna uważano
ich za zmarłych. Od momentu rozpoczęcia wyprawy upłynęło
dwa lata, cztery miesiące i dziewięć dni. „Od dawna uważani
za nieżywych, uczestnicy ekspedycji musieli przypominać
Robinsonów Cruzoe” — napisał amerykański historyk. „Ci
ludzie, którzy od dawna nie zaznali dachu nad głową i łóżka,
z nieobecnym spojrzeniem, pierwsi Amerykanie, którzy prze
mierzyli kontynent, pozostali kimś szczególnym aż do dnia
śmierci. Nieważne, co ich mogło później spotkać, i gdzie
rzucił ich los, do końca mogli czuć się wywyższeni ponad
innych, zjednoczeni wspomnieniami z dawnymi towarzyszami
liczącej 7000 mil podróży do Pacyfiku, której nikt inny nie
mógłby z nimi w żaden sposób podzielić” 25.
25 Roy E. A p p 1 e m a n, Lewis and Clark: Historic Places Associated with
Lewis i Clark idą w górę Missouri i kaptują Indian dla sprawy amerykańskiej,
wysłali nad rzekę Platte wyprawę pod dowództwem Pedro Viala, mającą za
zadanie utrzymać plemiona tego regionu przy Hiszpanii i zwalczać wpływy
Amerykanów. Z kolei latem 1806 r. z Nowego Meksyku wyruszyła w stronę
Missouri wyprawa Fucundo Melgaresa, w sile 600 żołnierzy, która miała
przeciwdziałać zabiegom Lewisa i Clarka oraz por. Zebulona Pike’a,
badającego w 1806 r. z polecenia Jeffersona południowe obszary Luizjany
i rozpoznającego granice z posiadłościami hiszpańskimi.
PRZEKŁUTE NOSY
z ogólnej liczby 15 000 głów w 1780 r., stracili wówczas około połowy swej
ludności.
mosiężnego drutu, noży i siekier. W ten sposób Indianie coraz
bardziej uzależniali się od towarów białego człowieka, które
wraz z upływem czasu z dóbr o charakterze luksusowym
zmieniły się w przedmioty codziennego użytku. Wiele z tych
dóbr drogą handlu, kradzieży, lub jako zdobycz wojenna,
docierało także do plemienia Nez Perce. Z tego okresu datuje
się też nazwa Allimah, co znaczy „Ludzie z Długimi Nożami”
albo „Ludzie o Wielkich Ostrzach”, jaką Nez Perce nadali
białym przybyszom naśladując Szoszonów, którzy zetknęli się
z nimi wcześniej.
Nie wiadomo dokładnie, kiedy Nez Perce spotkali po raz
pierwszy białych z północnego wschodu (sporadyczne kontakty
z Hiszpanami z Nowego Meksyku i Kalifornii miały miejsce
już w połowie XVIII w.). Pierwszymi, którzy około 1800 r.
zetknęli się z Brytyjczykami i Francuzami z Kanady, byli
zapewne jeńcy Nez Perce, którzy dostali się w ręce Czarnych
Stop i innych szczepów z północnych prerii. Przekazy pozo
stawione wśród Nez Perce wspominają o kobiecie imieniem
Wet-khoo-weis (co znaczy Ta-Która-Powróciła-do-Domu-z-
Odległego-Miejsca), która, schwytana przez Czarne Stopy,
trafiła w ręce Kanadyjczyków i żyła przez jakiś czas między
białymi w dzisiejszej prowincji Saskatchewan. Dzięki dobremu
traktowaniu i pomocy medycznej, jakiej udzielili jej kanadyjscy
Francuzi, Wet-khoo-weis nabrała sympatii i szacunku do
białych. Po pewnym czasie stęskniona za domem Indianka
uciekła, by po wielu przygodach bezpiecznie dotrzeć do
swoich nad rzeką Clearwater. Kiedy w 1805 r. wyczerpani
uczestnicy wyprawy Lewisa i Clarka przybyli do krainy Nez
Perce, właśnie Wet-khoo-weis była tą, która przekonała swoich
pobratymców, by nie robić krzywdy białym przybyszom
i przyjąć ich po przyjacielsku.
Na początku XIX w. wśród Nez Perce dały się zauważyć
pierwsze oznaki zaniepokojenia zbliżaniem się białych do
regionu Płaskowyżu, spotęgowane strachem wywołanym przez
straty poniesione w wyniku epidemii. Obawom tym towarzy-
szyła jednocześnie ciekawość i głębokie pragnienie posiadania
europejskich towarów, zwłaszcza broni palnej i amunicji,
która pozwalała skuteczniej walczyć z wrogami. Zachęceni
przykładem sąsiadów, Flathead i Kutenajów, którzy jako
pierwsi z ludów Płaskowyżu nawiązali kontakty z angielskimi
łowcami futer z Kanady, Nez Perce coraz częściej zaczęli
wyprawiać się na północny wschód w poszukiwaniu białych
i ich towarów. W 1805 r., w tym samym czasie kiedy
w kierunku Gór Skalistych posuwała się ekspedycja Lewisa
i Clarka, grupa Nez Perce dotarła do wiosek Hidatsów
w dzisiejszej Północnej Dakocie, gdzie kupiła trochę broni
palnej. Kiedy Lewis i Clark w drodze powrotnej zawitali do
doliny Kamiah, w geście przyjaźni podarowali Indianom Nez
Perce pewną ilość prochu i kul do muszkietów.
Ze względu na swoją liczebność i organizację, duży zasięg
występowania, a także obfitość pożywienia i towarów prze
znaczonych na handel oraz korzystne położenie geograficzne
pomiędzy ludami Płaskowyżu i Indianami z Wielkich Równin,
w przededniu nastania ery białego człowieka Nez Perce byli
prawdopodobnie najbardziej wpływowym plemieniem regionu
północno-zachodniego. Po nabyciu broni palnej i rozbudowie
stad koni ich znaczenie wzrosło jeszcze bardziej. Zarówno
indiańscy sąsiedzi, jak i wkraczający na te ziemie biali musieli
się z nimi poważnie liczyć.
PIERWSZE KONFLIKTY Z INDIANAMI
NA DALEKIM ZACHODZIE
Czarnych Stóp na ich obóz, czym zyskali sobie dozgonną nienawiść tych
ostatnich.
2 Michael J o h n s o n, op. cit., s. 18.
i handlarzy, która miała za zadanie zabezpieczyć szlak dla
dóbr i towarów ze Wschodu 3.
W ciągu 10 lat wszystkie te przedsięwzięcia upadły z po
wodu wrogości Indian i Brytyjczyków, pretendujących do
objęcia swym władztwem całego Oregonu. Ludzie Manuela
Lisy zostali zdziesiątkowani i przegnani z Montany przez
rozwścieczone Czarne Stopy i Arikarów, którzy nie rozumieli
chciwości białych i bezmyślnej rzezi bobrów. Placówka Astora
nie przetrwała z powodu wybuchu wojny amerykańsko-
-angielskiej (1812-1814). Zaraz po jej rozpoczęciu brytyjski
gubernator Kanady skierował do Oregonu ekspedycję, która
groźbami i demonstracją siły zmusiła Amerykanów do sprze
dania 16 października 1813 r. Astorii kanadyjskiej Kompanii
Północno-Zachodniej i przeniesienia interesów na wschodnią
stronę Gór Skalistych 4.
Kanadyjczycy wolniej, ale bardziej umiejętnie niż Amery
kanie układali swoje stosunki z Indianami z północnych prerii.
Brytyjczycy, kanadyjscy Francuzi i Metysi z Kompanii Zatoki
Hudsona (Hudson’s Bay Company) i Kompanii Północno-
-Zachodniej (North-West Company) na początku XIX w.
przebili się przez barierę Czarnych Stóp odgradzającą ich od
gór Brytyjskiej Kolumbii i Montany i doszli do granic
Płaskowyżu5. Począwszy od 1807 r. David Thompson i inni
pracownicy Kompanii Północno-Zachodniej zaczęli napływać
Indianin z plemienia
Nez Perce
Wyprawa Lewisa i Clarka na rzece Kolumbia
Clark i Sakakawea
Czarne Stopy w marszu
„Ludzie z gór"
Pułkownik
Benjamin F. Shaw
— dowódca 2 pułku
milicji z Terytorium
Waszyngton
Zwierciadło
Wódz plemienia Cayuse
1983, s. 84.
Podzieleni Nez Perce nie mogli się zdecydować, jak się
zachować w obliczu wojny toczonej przez swoich sąsiadów.
Na naradach wodzów szczepowych jeszcze raz górę wzięły
argumenty Prawnika i jego stronników. Wypróbowany przy
jaciel białych przekonał współplemieńców, że Amerykanie są
zbyt potężni, żeby z nimi walczyć i że zachowując pokój Nez
Perce zjednają sobie wdzięczność Wielkiego Ojca z Waszyng
tonu, który ochroni ich przed natarczywością osadników
i poszukiwaczy złota. W końcu wodzowie postanowili zrobić
wszystko, aby ochronić swych ludzi przed głodem i śmiercią
ze strony mściwych Amerykanów. Tych, którzy się wahali,
przekonały ostatecznie słowa Wodza Józefa, że „nie życzy
sobie obecności żołnierzy amerykańskich w swoim kraju”.
W ten sposób Nez Perce pozostali neutralni, chociaż serca
wielu z nich były z walczącymi plemionami.
Wrześniowe rozmowy ze Stevensem w Walla Walla,
w których wzięło udział także wielu Nez Perce, pogłębiły
podziały w plemieniu. Podczas gdy Prawnik, Tymoteusz,
Jazon i Grzmiące Oczy, zwany przez białych Jamesem, robili
wszystko, by zapewnić Stevensa o przyjaźni i obiecywali
dotrzymanie postanowień traktatu, niektórzy wodzowie szcze
powi, wśród których prym wiedli Wódz Józef, Czerwony
Wilk, Świetlisty Orzeł i Mówiąca Sowa, głośno zaprotestowali
przeciwko oddawaniu ziemi białym i przeciwstawili się
układom ze Stevensem. Coraz wyraźniejszy stawał się podział
plemienia na dwie frakcje obejmujące grupy zwolenników
i przeciwników zawierania traktatów z białymi.
2 Podczas jednej z takich wypraw, w lipcu 1874 r., grupa myśliwych Nez
o imieniu Tavibo. Okoto 1888 r. jego syn, prorok Wovoka, zwany przez
białych Jack Wilson, odnowił stary kult i po dodaniu do niego pewnych
elementów wiary chrześcijańskiej stworzył religię zwaną „Tańcem Duchów”
(Ghost Donce). Jej rozpowszechnienie wśród Indian zamkniętych w rezerwa
tach stało się przyczyną wybuchu w 1890 r. powstania Sjuksów w Dakocie,
zakończonego masakrą Indian nad strumieniem Wounded Knee w dniu 29
grudnia 1890 roku. Wydarzenie to jest uznawane za ostatni epizod w cyklu
wojen indiańskich w Ameryce Północnej.
4 Dee Brown. op. cit., s. 280.
pewnego czasu chciał dokonać zmian w układzie i uzyskać
więcej ziemi pod budowę stałej placówki wojskowej w forcie
Lapwai, komisarz Biura do spraw Indian zaprosił wodzów
Nez Perce do Waszyngtonu, by mogli osobiście porozmawiać
z Wielkim Białym Ojcem i jego urzędnikami. Przedstawiciele
rządu liczyli na to, że podróż na Wschód przekona ich
o potędze Stanów Zjednoczonych i tym łatwiej przystaną oni
na kolejną cesję ziemi.
W marcu 1868 r. Prawnik, Tymoteusz, Jazon i U-tsin-ma-
likh-kin udali się okrężną drogą przez Portland, San Francisco,
Panamę i Nowy Jork do Waszyngtonu. Podczas pobytu
w stolicy U-tsin-ma-likh-kin zaraził się tyfusem i w maju
umarł (pochowano go w Waszyngtonie). Pozostali wodzowie
podpisali 13 sierpnia 1868 r. nową umowę z rządem Stanów
Zjednoczonych. Jeszcze raz Prawnik i jego zwolennicy wy
stąpili jako reprezentanci całego plemienia, dokonując sprze
daży ziemi potrzebnej do budowy fortu Lapwai (w zamian
otrzymali obietnicę wytyczenia działek poza granicami rezer
watu dla tych nietraktatowych Nez Perce, dla których nie
wystarczyłoby miejsca w jego obrębie).
22 sierpnia delegacja Nez Perce opuściła Waszyngton
i udała się w drogę powrotną do domu. Po trwającej miesiąc
podróży na zachód, odbytej najpierw koleją, a później dyliżan
sem, wodzowie powrócili do rezerwatu. Porażeni wielkością
i liczbą wschodnich miast przybyli do domu w przekonaniu,
że obrali słuszną drogę oddając ziemię Amerykanom w sposób
pokojowy i jak nigdy dotąd odczuwali dumę z tego, że udało
się im utrzymać przyjaźń z tak potężnym państwem jak Stany
Zjednoczone.
Ratyfikacja traktatu z 1863 r. i podpisanie porozumienia
w Waszyngtonie nie wpłynęła na zmianę sytuacji plemienia
Nez Perce. Brak funduszy opóźniał dokonanie niezbędnych
pomiarów i wytyczenie działek dla Indian na terenie rezerwatu.
Do tego czasu grupy nietraktatowych Nez Perce żyły poza
rezerwatem. Prawnik, oburzony z powodu lekceważenia przez
ich członków jego władzy jako głównego wodza, wielokrotnie
skarżył się na zły wpływ, jaki „dzicy” i „pogańscy” Indianie
wywierali na jego ludzi. Agenci rządowi uspokajali go
obiecując, że już wkrótce wszyscy wolni Nez Perce zostaną
umieszczeni w rezerwacie.
Na przełomie 1869/1870 r. administracja prezydenta Ulissesa
S. Granta przyjęła nową „pokojową” politykę wobec Indian,
której głównym celem było ukrócenie korupcji i bezprawia
w sprawach indiańskich. Komisarzem do spraw Indian został
Indianin z pochodzenia, Ely Samuel Parker (jego indiańskie
imię brzmiało Donenogawa) z irokeskiego plemienia Seneka.
Zarząd nad rezerwatami oddano pod kontrolę różnych or
ganizacji religijnych i kościołów, które miały zlikwidować
nieprawidłowości i szybciej zasymilować Indian ze społeczeń
stwem białych.
W rezultacie tych zmian w 1870 r. administrowanie rezer
watem Nez Perce przekazano prezbiterianom. W lutym 1871 r.
nowym agentem w Lapwai został John B. Monteith, syn
prezbiteriańskiego pastora, gotowy wszystkimi możliwymi
środkami umocnić prezbiteriańskie wpływy wśród Indian
i uczynić z nich „uczciwych obywateli amerykańskich”5.
„Plemię jest niemal równo podzielone na tych, którzy podpisali
traktat, i tych, którzy określają się mianem Indian Nie
traktatowych” — donosił Monteith. „Grupa Nietraktatowa,
z małymi wyjątkami mieszka poza rezerwatem, nad rzeką
Snake i jej dopływami. Nigdy nie proszą o pomoc” 6.
W sierpniu 1871 r. w dolinie Wallowa zmarł Wódz Józef
Ojciec. Leżąc na łożu śmierci stary wódz zobowiązał swego
syna i następcę, Józefa Młodszego, by strzegł ojczystej ziemi
jak największej świętości. „Pamiętaj zawsze — powiedział
Indianie, Kapitan John (Captain John) i Stary George (Old George), których
zamężne córki znajdowały się w obozie Wodza Józefa. Gen. Howard
zamierzał wykorzystać ich jako parlamentariuszy i przy ich pomocy nakłonić
uciekających Nez Perce do kapitulacji.
por. Bacon, przestraszony liczbą Indian, nie zaryzykował
starcia i wolał przepuścić Nez Perce bez jednego strzału.
„Bacon zajął pozycję wystarczająco wcześnie, ale widząc tylu
Indian nie miał serca, by z nimi walczyć” — podsumował
działania swego podkomendnego gen. Howard.
Honoru.
4 Indianie Ameryki Północnej, op. cit., s. 116.
5 Ciało poległego Too-hool-hool-zote leżało pomiędzy umocnieniami Nez
lenia pomocy Nez Perce, była śmierć jego 9-letniego syna, który zginął
kopnięty w głowę przez konia. W tym czasie Siedzący Byk byt zajęty
rytualnymi obrzędami pogrzebowymi.
grozili, że go zastrzelą, jeśli pułkownik nie zwolni Józefa.
3 października po południu nastąpiła wymiana. Wódz wrócił
do swoich, a por. Jerome znalazł się z powrotem wśród
żołnierzy.
Następnego dnia rano Miles, który obawiał się w każdej
chwili odsieczy ze strony Sjuksów (spieszył się również, żeby
zakończyć bitwę przed przybyciem gen. Howarda, aby cały
splendor zwycięstwa spadł na niego), rozkazał wznowić ostrzał
Nez Perce.
„O brzasku bitwa zaczęła się na nowo” — wspominał Żółty
Wilk. „Pociski leciały ze wszystkich stron. Wielka strzelba
(armata) zasypywała nas wybuchającymi kulami. Nasi odpowia
dali ze schronów strzałami. Dziki i gwałtowny zimny wiatr niósł
gęste tumany kurzu. W powietrzu unosił się zapach prochu,
słychać było gwizd wystrzałów. Czułem, że zbliża się koniec.
Traciliśmy to wszystko, za co walczyliśmy i cierpieliśmy (...)” 12.
W czasie kiedy płk Miles ścigał Nez Perce na północ od
Missouri, połączone kolumny Howarda i Sturgisa zbliżały się
dopiero do rzeki. Nie wiedząc, w którym miejscu Nez Perce
spróbują przekroczyć Missouri, Howard nakazał Sturgisowi
kontynuować marsz śladem obozu Indian. Sam skierował się
na północny wschód, ku ujściu Musselshell, licząc na szybsze
połączenie się z oddziałem Milesa. 27 września otrzymał
przez gońca wiadomość z fortu Benton, że Nez Perce przeszli
Missouri i że Miles zbliża się do nich od południowego
wschodu po linii ukośnej.
Wiadomość o przekroczeniu rzeki przez Nez Perce i zbli
żaniu się Milesa do uciekających Indian zelektryzowała
Howarda. Generał natychmiast przyspieszył marsz i dwa dni
później osiągnął Missouri koło osady Carrolton, położonej
jeden dzień żeglugi na wschód od Cow Island. Nad rzeką
Howard spotkał kuriera od Milesa i dowiedział się, że Miles
jest bliski przechwycenia nieświadomych jego bliskości Indian.
30 września do Carrolton przypłynął „Benton”, którego kapitan
12 Piero P i e r o n i, op. cit., s. 119.
patrolował rzekę na tym odcinku. Howard, poinformowany,
że Indianie przebyli rzekę brodem koło Cow Island, 2 paź
dziernika załadował na pokład statku 100 ludzi ze swoim
zastępcą, mjr. Edwinem Masonem (oficerem 21 pułku piechoty
z fortu Walla Walla), i w ciągu jednego dnia dotarł do Cow
Island. Reszta jego kolumny pod dowództwem kpt. C.B.
Throckmortona wraz z taborami miała się przeprawić przez
Missouri koło Carrolton i ruszyć dalej na północ wzdłuż
południowego skraju Little Rocky Mountains.
Cow Island powitała Howarda śladami rozbitego 23 września
przez Nez Perce składu towarów dla fortu Benton. Zrobiło to
na generale i jego otoczeniu przygnębiające wrażenie. Howard
zaczął się niepokoić brakiem nowych wiadomości od Milesa
i wyraził przypuszczenie, że Miles, który — według jego
obliczeń — musiał już dogonić Indian, został okrążony, tak
jak poprzednio Gibbon. Powodowany niepokojem, 3 paździer
nika rano, wyruszył śladem Nez Perce na północ z kurierem
Milesa jako przewodnikiem i 19 ludźmi eskorty (por. Wood,
syn generała, por. Guy Howard, dwaj traktatowi Nez Perce,
Kapitan John i Stary George, tłumacz „Ad” Chapman, trzech
indiańskich zwiadowców i 11 kawalerzystów). Reszta oddziału
z mjr. Masonem miała dołączyć do głównej kolumny kpt.
Throckmortona i podążyć dalej za Howardem l3.
Noc z 3 na 4 października oddziałek Howarda spędził na
otwartej prerii. Kilku ludzi dostało dolegliwości żołądkowych
od picia obrzydliwej alkalicznej wody ze stopionego śniegu,
znalezionego w dołach wygrzebanych przez bizony. 4 paź
dziernika po południu, idąc cały czas po śladach pozo
stawionych przez obóz Nez Perce, jeden ze zwiadowców
Howarda dostrzegł na prerii samotnego jeźdźca, wyraźnie
zaskoczonego pojawieniem się grupy ludzi. Był to kurier
z fortu Keogh do płk. Milesa, Dick Johnson, znany jako
15 Do połączenia obu części kolumny Howarda doszło dopiero 6 X na
2-3 dni drogi od obozu Indian. Gen. Howard słusznie wskazywał, że w sumie
dysponowałby wówczas 600-700 żołnierzami przeciwko nie więcej niż 150
wojownikom Nez Perce, którzy w dodatku musieli się troszczyć o bez
pieczeństwo kobiet i dzieci.
— Wcale nie jestem przekonany — odparł Wood kręcąc
głową. — Przykro mi to mówić, ale nie dowierzam puł
kownikowi Milesowi. Widział Pan, jak chłodno nas powitał.
On dobrze zna regulamin. Myślę, że celowo nas nie in
formował, bo wiedział, że jeśli przyspieszy Pan marsz,
dotrzemy tu, zanim bitwa się skończy, i wówczas, zgodnie
z prawem wojennym, przejmie Pan ogólne dowództwo.
Nie mógł przecież przewidzieć, że zdecyduje się Pan na
taki wielkoduszny gest i pozwoli na to, by cała chwała
zwycięstwa spłynęła na niego.
Kiedy porucznik skończył mówić, Howard zbliżył się do
niego i położył mu rękę na ramieniu.
— Wood — rzekł kończąc dyskusję. — Mylisz się w ocenie
Milesa. Wierzę mu tak samo, jak wierzę tobie. Byl adiutantem
w moim sztabie podczas Wojny Domowej, tak jak teraz ty jesteś.
Dałem mu jego pierwszy pułk. Ufam mu bezgranicznie l7.
5 października rano na szczycie pagórka wznoszącego się
naprzeciw wzgórza, na zboczu którego w dołach strzeleckich
kryli się Nez Perce, odbyła się narada wojenna. Oprócz
Howarda i Milesa wzięli w niej udział por. Wood, por. Guy
Howard i por. Long. Obok stali Chapman i obaj traktatowi
Nez Perce gotowi do podjęcia roli parlamentariuszy.
Gen. Howard i jego oficerowie z zaciekawieniem przyglądali
się stanowiskom Indian. Zaskakiwała ich mała odległość
17 Wbrew przekonaniu gen. Howarda. Miles w telegraficznym raporcie do
płk. Milesa, który został wydany już po ucieczce Białego Ptaka. Adiutant
generała i jego powiernik, por. Wood, utrzymywał, że, mimo iż później
Howard twierdził, że Nez Perce złamali warunki kapitulacji, obaj dowódcy
przyjmujący kapitulację Wodza Józefa byli przekonani o konieczności
wykonania swoich zobowiązań wobec Indian. Gen. Howard, jako znawca
Indian, dobrze wiedział, że — według ich zwyczajów — obietnica poddania
się Józefa nie wiązała Białego Ptaka, który był niezależnym wodzem i miał
prawo samodzielnie decydować o losie ludzi należących do jego grupy.
sąsiadowała z rezerwatami Ponków, Oto, Missouri i Osagów,
przesiedlonymi tu wcześniej z Nebraski, Kansas i Missouri.
W tak samo gorącym i niezdrowym kraju co poprzednio,
nazwanym Eeikish Pah (Gorące Miejsce), Nez Perce pozostali
przez następne lata, umierając z chorób i tęsknoty za ojczyzną.
Jedyną pociechą dla nich miało być przysłanie przez władze
w grudniu 1879 r. nauczycieli, których zadaniem było nauczać
ludzi Wodza Józefa nowego sposobu życia. Byli nimi trzej
młodzi Nez Perce z Lapwai, wykształceni pod okiem prez-
biteriańskich misjonarzy, Archie Lawyer (syn zmarłego wodza
Prawnika), Mark Williams i James Reuben. W rzeczywistości
wszyscy oni byli tylko narzędziem w rękach rządu, realizują
cego od 1879 r. nową politykę szybkiej asymilacji Indian.
Żeby osiągnąć jej cele, agenci i misjonarze, często wspierani
zbrojną obecnością oddziałów wojska w rezerwatach, zwalczali
dawne obyczaje i ceremonie Indian, podważali rolę wodzów
plemiennych, niszczyli tradycyjne formy przywództwa, narzu
cając Indianom kulturę i cywilizację białych 5.
Za domem tęsknili także Nez Perce Białego Ptaka, którzy
uciekli do Kanady. Na początku 1878 r. w liczącym 800 tipi
obozie Siedzącego Byka (zamieszkiwało go około 5000 Indian,
w tym 1500 wojowników), było 45 tipi Nez Perce. Już na
wiosnę 1878 r. niektórzy z nich opuścili bezpieczny azyl
w Kraju Babki i ruszyli w drogę powrotną do Lapwai.
Większość tych, którzy nie zginęli po drodze i zdołali wrócić
do Idaho została aresztowana i odesłana na Terytorium
Indiańskie (w grupie tej znalazł się także Żółty Wilk).
Inaczej rzecz się miała z Białym Ptakiem. Od czasu bitwy
w górach Bear Paw wódz Nez Perce rywalizował z Siedzącym
Bykiem w nieprzejednanej nienawiści do Amerykanów i po
dobnie jak on odmawiał powrotu do Stanów Zjednoczonych
(latem 1878 r. do Kanady przybył jeden z oficerów płk.
5 Williams wkrótce zachorował i wrócił do Lapwai. Lawyer i Reuben na
początku 1880 r. zorganizowali dla wygnańców kościół prezbiteriański
i otworzyli szkołę, w której uczyło się średnio około 80 uczniów.
Milesa, por. George Baird, z trzema traktatowymi Nez Perce,
którzy na próżno namawiali Białego Ptaka i jego ludzi do
powrotu)6. W Białym Ptaku wódz Sjuksów znalazł wiernego
sprzymierzeńca, gotowego wesprzeć go w nowej wojnie
z białymi. Przygotowując się do niej Biały Ptak namówił
Siedzącego Byka do zawarcia pokoju z Wronami, którzy
mogli stanowić potężnego sojusznika w walce z Amerykana
mi. Propozycja wodza Sjuksów spotkała się jednak z pogard
liwą odmową, a wkrótce potem nastąpiła wyprawa wojenna
Wron, która porwała Sjuksom prawie setkę koni. Upoko
rzony i rozwścieczony Siedzący Byk wezwał do wojny
odwetowej, którą w ostatniej chwili udaremniła zdecydowana
interwencja mjr. Walsha. W marcu 1879 r. Sjuksowie
wyprawili się razem z wojownikami Białego Ptaka do
Montany. Uprowadzili konie Wronom i bydło z rancz, które
powstały nad rzekami Powder, Big Horn i Yellowstone,
zabili wielu osadników i przepędzili polujących w okolicy
Indian z rezerwatów. W maju, drwiąc sobie z potęgi Stanów
Zjednoczonych, znowu przekroczyli granicę, by polować na
bizony pomiędzy Missouri i Yellowstone. Dopiero pod
koniec lipca wyparł ich z powrotem za „magiczną linię” płk
Miles, który specjalnie w tym celu wyruszył przeciwko
wrogim Indianom na czele 673 oficerów i żołnierzy
z 5 i 6 pułku piechoty i 2 pułku kawalerii wzmocnionych
kilkoma działami i 143 zwiadowcami (białymi, Wronami,
Szejenami i Assiniboinami).
Tymczasem pod wpływem nacisków ze strony dziennikarzy
i różnych chrześcijańskich działaczy, którzy interesowali się
losem Nez Perce i szczerze im współczuli, w kwietniu 1879 r.
Wodzowi Józefowi pozwolono udać się do Waszyngtonu, aby
6 Sam Biały Ptak nigdy nie powrócił do Stanów Zjednoczonych. W 1882 r.,
jako szaman, został oskarżony przez współplemieńca imieniem Hasenahmakikt
o chorobę i śmierć jego dwóch synów i został przez niego zabity koło fortu
Mcleod. Chociaż odbyło się to zgodnie z prawami plemienia, Kanadyjczycy
skazali Hasenahmakikta na dożywotnie więzienie w Kolumbii Brytyjskiej.
mógł spotkać się z przedstawicielami rządu i zabiegać o po
prawę warunków życia swoich ludzi. Wódz udał się tam
w towarzystwie swego przyjaciela, Żółtego Byka, i tłumacza.
Po rozmowie w prezydentem Hayesem i członkami rządu,
opowiadał:
„Wszyscy oni mówią, że są moimi przyjaciółmi, że znajdę
sprawiedliwość; nie rozumiem jednak dlaczego, jeśli usta ich
mówią prawdę, nic nie robi się dla moich ludzi (...) Generał
Miles obiecał, że będziemy mogli powrócić na naszą ziemię.
Wierzyłem generałowi Milesowi. W przeciwnym razie nigdy
bym się nie poddał”7.
Wtedy też w Lincoln Center, w obecności przedstawicieli
rządu, wojska, organizacji religijnych i prasy, Wódz Józef
wygłosił swoją poruszającą mowę, której tekst ukazał się
w kwietniowym numerze pisma „North American Review”:
„Słyszę, jak się ciągle mówi i mówi, ale nic się nie dzieje.
Dobre słowa nie trwają długo, jeżeli nie zamieniają się w czyny.
Słowa nie zapłacą za moich zmarłych ludzi. Słowa nie zapłacą za
moją ziemię zagarniętą teraz przez białych. Nie ochronią grobu
mego ojca. Nie zapłacą mi za moje konie i krowy. Dobre słowa
nie zwrócą mi moich dzieci. Dobre słowa nie spełnią obietnicy
danej przez waszego wojennego wodza, generała Milesa. Dobre
słowa nie dadzą moim ludziom zdrowia i nie uchronią ich przed
śmiercią. Dobre słowa nie dadzą moim ludziom domu, w którym
by mogli żyć w spokoju i zająć się swoimi sprawami. Jestem
zmęczony mówieniem, które do niczego nie prowadzi. Moje
serce krwawi, kiedy przypomnę sobie wszystkie słowa i złamane
obietnice (...) Tak samo można się spodziewać tego, że rzeki
zmienią bieg, jak tego, że człowiek, który urodził się wolny,
będzie zadowolony z życia w niewoli, bez prawa pójścia tam,
dokąd chce. Pytałem kilku wielkich białych wodzów, na czym
opierają swoją władzę, każąc Indianom żyć w jednym miejscu,
podczas gdy im wolno się poruszać po całym kraju. Nie mieli na
to odpowiedzi.
7 D e e B r o w n , op. cit., s . 290.
Proszę rząd tylko o to, by traktował mnie tak samo, jak
innych ludzi. Jeśli nie mogę wrócić do mego domu, pozwólcie
mi znaleźć dom w kraju, w którym moi ludzie nie będą tak
szybko wymierać. Chciałbym pojechać do doliny Bitteroot.
Tam moi ludzie będą szczęśliwi; tam, gdzie są teraz, po prostu
umierają (...) Serce mi ciąży, kiedy myślę o warunkach,
w jakich żyjemy. Widzę ludzi mojej rasy, których traktuje się
jak złoczyńców i przegania się ich z jednego miejsca na
drugie lub zabija się ich jak zwierzęta (...).
Pozwólcie mi być wolnym człowiekiem, tak wolnym, żebym
mógł podróżować, wolnym, żebym mógł zatrzymać się tam,
gdzie chcę, wolnym, żebym mógł pracować, wolnym, żebym
mógł handlować w miejscu, które wybiorę, wolnym, żebym
sam sobie wybrał nauczycieli, wolnym, żebym wyznawał
religię ojców, wolnym, żebym myślał, mówił i działał w swoim
imieniu — a będę posłuszny każdemu prawu lub poddam się
zasłużonej karze”.
Słowa Józefa nie przekonały rządu, który nie zezwolił na
powrót Nez Perce na północny zachód. Władze uznały, że
Nez Perce nie odpokutowali jeszcze za swoje winy. Wodza
i jego towarzyszy odesłano z powrotem na Terytorium
Indiańskie, gdzie pozostali do roku 1885.
Ogłoszona drukiem w „North American Review” opowieść
Wodza Józefa o dziejach Nez Perce i wojnie 1877 roku nie
pozostała bez echa, przysparzając Indianom wielu nowych
przyjaciół i obrońców, głównie na wschodzie kraju. Jej
rezultatem była prasowa kampania w obronie pokrzywdzonych
Nez Perce. Nacisk życzliwej opinii publicznej, której władze
nie mogły lekceważyć, i coroczne raporty agenta Williama H.
Whitemana, podkreślające, że Nez Perce zasłużyli na powrót
do ojczyzny, wpłynęły na zmianę dotychczasowego stanowiska
rządu. W maju 1883 r. Ministerstwo Wojny zaaprobowało
propozycję Biura do spraw Indian odesłania do Idaho pierwszej
grupy 29 kobiet i dzieci. W 1884 r. liczba pozostałych przy
życiu Nez Perce na wygnaniu wynosiła już tylko 282.
Komisarz do spraw Indian opóźniał decyzję w sprawie
odesłania pozostałych Nez Perce, obawiając się sprzeciwu
białych mieszkańców Idaho, którzy nie wyrażali zgody na
powrót Józefa w rodzinne strony. Ostatecznie na wiosnę 1885 r.
wszystkich ludzi Wodza Józefa więzionych jeszcze na Tery
torium Indiańskim odesłano na północny zachód. 22 maja 268
Nez Perce załadowano do pociągu w Arkansas City i od
wieziono do Wallula na Terytorium Waszyngton. Żółty Wilk
wspominał:
„Kiedy dotarliśmy do Wallula, tłumacz zapytał nas: „Dokąd
chcecie jechać? Do Lapwai i być chrześcijanami, czy do
Colville i pozostać sobą?”.
118 osób, które przyjęły chrześcijaństwo i które uznano za
mniej niebezpieczne, przetransportowano do Lapwai (grupa ta
zamieszkała w rezerwacie bez większej opozycji ze strony
białych). Józefa i 149 innych odesłano do rezerwatu Colville
na północy Waszyngtonu.
Nowe miejsce było o niebo lepsze niż niewola na Terytorium
Indiańskim, ale Józef i ludzie z jego grupy nie czuli się tu
dobrze. Rezerwat Colville powstał w 1872 r. dla różnych
plemion Saliszów i innych ludów zamieszkujących wschodnie
obszary Waszyngtonu. Wiele z nich było od pokoleń wrogie
Nez Perce i nieprzychylnie patrzyło na nowych przybyszów.
Trzeba było specjalnie ściągnąć wojsko z najbliższej placówki
w forcie Spokane. Dopiero obecność żołnierzy uspokoiła
sytuację i pozwoliła ludziom Józefa zagospodarować się
w części rezerwatu nad strumieniem Nespelem.
Wódz Józef nigdy nie pogodził się z myślą, że Colville
będzie jego domem na zawsze. W latach następnych wielo
krotnie zabiegał u władz o zezwolenie na powrót do ojczyzny
w Oregonie8. Z pomocą gen. Milesa w 1897 i 1903 r. (za
8 W sprawę Nez Perce czynnie zaangażował się por. Wood. który po
Wstęp .................................................................................................. 3
Wyprawa Lewisa i Clarka (1804-1806) ............................................ 8
Przekłute Nosy ................................................................................. 41
Pierwsze konflikty z Indianami na Dalekim Zachodzie ................. 62
Era handlarzy futer i „ludzi z gór” ............................................... 62
„Wielka migracja” do Oregonu ................................................... 68
Traktaty Stevensa z roku 1855 .................................................... 75
Wojna plemienia Yakima ............................................................ 79
Wojna plemienia Spokane i Coeur d’Alene ................................ 83
Chmury nad doliną Wallowa ........................................................... 91
Ucieczka plemienia Nez Perce ...................................................... 118
Bitwa w kanionie White Bird — 17 VI 1877 r.......................... 118
Walki wokół stacji Cottonwood — 4-5 VII 1877 r................... 126
Bitwa nad rzeką Clearwater — 11-12 VII 1877 r...................... 132
Fort Fizzle — 28 VII 1877 r....................................................... 141
Big Hole ......................................................................................... 146
W drodze do „Kraju Babki” .......................................................... 168
Camas Meadows — 20 VII 1877 r............................................. 168
Canyon Creek — 13 IX 1877 r.................................................. 173
Bitwa w górach Bear Paw ............................................................. 182
Zemsta białych ludzi ...................................................................... 204
Zakończenie ................................................................................... 215
Bibliografia .................................................................................... 218
Spis ilustracji .................................................................................. 218
Spis map ......................................................................................... 223