Professional Documents
Culture Documents
Replika
Copyright © goodgirl 2010
Copyright © Wydawnictwo Replika 2010
Redakcja
Alicja Danecka
Projekt okładki
Design Partners
(www.desingpartners.pl)
Wydanie I
ISBN 978-83-7674-071-3
Wydawnictwo Replika
ul. Wierzbowa 8, 62-070 Zakrzewo
tel./faks 61 868 25 37
Replika@replika.pl
www.replika.eu
Przez lata uparcie trzymałam się iluzji. Przyznanie się przed samą sobą
do traumatycznego dzieciństwa przerastało moje możliwości. Znaczenie
prościej było wyjechać na koniec świata i żyć wmawiając sobie, że przecież
nic takiego się nie stało. Gdyby tamte wydarzenia miały miejsce dziś, to w
świetle aktualnego prawa i w imię dobra najsłabszych, moi najbliżsi poszliby
siedzieć. Wolałam – bo było wygodniej – zepchnąć pewne wydarzenia
głęboko, aż na samo dno świadomości, pogrzebać je tam. I tylko niedające się
niczym uciszyć uczucie ciągłego niepokoju, zawsze i o każdej porze
przypominało, że żyję w iluzji. Pełne napięcia wyczekiwanie, przeczucie, że
zaraz coś się stanie, coś złego, choć jeszcze tego nie widać. Ciało gotowe do
walki, wszystkie mięśnie napięte, stan pełnej gotowości.
Trudno wyzbyć się iluzji, faktycznie osładzają życie. Trzymamy ich się
kurczowo, z całych sił. Tak jest lepiej, tak jest bezpieczniej – myślimy.
Przywdziewamy maski, tworzymy ochronną powłokę w postaci zimna i
obojętności. Niedostępni, niedotykalni, zimni i profesjonaliści – w tej roli
czujemy się najlepiej, najbezpieczniej.
Wśród ludzi z mojego świata, z krainy dominacji i uległości, z otchłani
sadomasochizmu, wielu ma za sobą ciężkie dzieciństwo. Nie oszukujmy się –
nasze preferencje są bardzo często wynikiem pewnych zdarzeń z przeszłości,
czasem bardzo bolesnych, o których chcielibyśmy zapomnieć, na zawsze
wyprzeć je ze świadomości. Paradoksalnie, znacznie łatwiej nam mówić o
perwersyjnym seksie, gdzie przecież obnażamy samych siebie, niż podjąć
temat dotyczący dzieciństwa.
Zauważyłam jakiś czas temu, że o ile bez żadnych problemów wdajemy
się w szczegółowe dywagacje na temat tego, ile batów i za co dostaliśmy bądź
wymierzyliśmy ostatnio, to zapytani o przeżycie z dzieciństwa,
konsekwentnie ucinamy temat. Nie ma tu znaczenia, czy mowa o
doświadczonym dominującym, czy też o uległej.
Wychodzi, że mimo tego, iż seks jest tematem dużo mniej delikatnym
niż dziecięce traumy, ból w praktykach sadomasochistycznych jest dużo
bardziej normalny, niż ten doświadczony od najbliższych. Do takich
upodobań sadomasochistycznych przyznajemy się chętniej niż do tego, że
nam jako dzieciom wyrządził krzywdę. Kurczowo trzymamy się iluzji.
Z pamiętnika masochistki
Straciłam cnotę na pierwszym roku studiów.
Kłamstwo.
Byłam w ostatniej klasie liceum, kiedy go poznałam. Przestałam być
dziewicą w pewne mroźne przedpołudnie, pod nieobecność jego rodziców.
Kłamstwo.
Kochałam się po raz pierwszy, mając 16 lat, on miał 27. Spotykaliśmy
się przez rok, robiliśmy wszystko, „oprócz tego”, aż do ostatniej randki.
Kłamstwo.
Dostałam ataku paniki podczas pierwszej sesji BDSM*. To nie
przeszkodziło mi niedługo po tym zacząć cieszyć się na całego tego rodzaju
aktywnością.
Prawda.
*
BDSM to skrót z języka angielskiego oznaczający bondage (więzy, także te mentalne), dominacje,
sadyzm, i masochizm.
chcesz”. Nie byłam w stanie wydusić z siebie głosu. Biłam się z myślami, wie
czy blefuje?
Miałam większy problem, niż tylko mówienie na głos o swoich
fantazjach seksualnych. Mieszkały we mnie jakby dwie osoby. Jedna dążąca
do zrealizowania tych snów dla dorosłych, które mogłyby być treścią ostrego
filmu porno. Ta, która pragnie być bita, skuta kajdankami, rżnięta w obie
dziurki jednocześnie. I druga, dokładne przeciwieństwo tej pierwszej.
Niewinne dziewczę o anielskim wyglądzie, które chciałoby wyjść za mąż za
ukochanego i żyć długo i szczęśliwie. Jak w bajkach dla dzieci. Dziewczyna
spotykająca się na obiad z ewentualną przyszłą teściową. Dobrze wychowana
młoda kobieta, będąca idealną kandydatką na żonę.
Pewnego dnia wszystko TO, głęboko skrywane przez lata, wypłynęło.
Na szczęście był przy mnie ktoś, kto gotów był wraz ze mną odbyć podróż w
głąb moich masochistycznych pragnień.
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Smacznego
Daję głos
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Była bardzo mokra. Od dłuższej chwili pieścił jej piersi, drażnił językiem
nabrzmiałe ziarenko łechtaczki, wsuwał palce w kapiącą sokami cipkę. Kiedy
zaczął rozcierać wypływającą z rozochoconej kobiecości wilgoć wokół zaciśniętej
gwiazdki drugiej dziurki, zorientowała się dokąd, to wszystko zmierza. Wyszeptała
mało przekonująco, że nie chce, nie tym razem, ale jej własne ciało zdawało się być
innego zdania. Bała się. Kiedy jednak poprosił ją, żeby wypięła dla niego pupę,
obiecując być nad zwyczaj delikatnym, powiedziała sobie, że przecież nie ma nic do
stracenia.
Przyjęła pozycję z pupą w górze, wciśnięta twarz w poduszkę. Poczuła chłód
środka nawilżającego, rozprowadzanego palcem po zaciśniętym ze strachu
zwieraczu. Następnie ten palec wsunął się odrobinę, wysuną i wsuną ponownie
trochę głębiej. Po chwili mężczyzna dołożył jeszcze trochę nawilżacza, znów
delikatnie wprowadził do dziurki, kapnął też kilka kropel na główkę członka.
Głaszcząc i pieszcząc chętnie ciało, które odrzucając na bok obawy, a przecież było
ich niemało, przyjęło pełną oddania pozycję.
Całkowicie oddała się w jego ręce, zaufała. Poczuł, jak zamarła w chwili, gdy
zaczął napierać twardym członkiem na ściśnięte mięśnie odbytu. Jedną ręką pieścił
jej podnieconą cipkę, drugą trzymał twardą męskość w odpowiedniej pozycji,
posuwając się milimetr po milimetrze w głąb krainy rozkoszy. W chwili, gdy pokonał
obręcz zaciśniętych mięśni, ostatni odcinek, który blokował dostęp do analnej krainy
rozkoszy, poczuł – mile zaskoczony – intensywne skurcze orgazmu prężącej się
przed nim kobiety. Ona sama, zdziwiona reakcją swojego ciała, rozluźni
rozluźniła się, zaczynając odczuwać coraz większą przyjemność. Nie minęło dużo
czasu, i pokój wypełnił jej przepełnione rozkoszą jęki, idealne zsynchronizowane z
ochoczym prężeniem wypiętej pupy, co zagwarantowało maksymalną przyjemność.
Ochhh…cudowne…mmm…tak ciasno…aaa…już czuję kolejny orgazm…ummm, jak
ja uwielbiam być rżnięta w tyłek…ooo…taaak…dlaczego nie odkryłam tego
wcześniej…Galopada myśli wypełniła jej umysł, podczas gdy mężczyzna wypełnił
jej pupę nasieniem.
Oczywisty temat tabu. Nawet nie tyle seks, co sama niewiasta podczas
miesiączki. Niewyobrażalne, największe tabu. Dla muzułmanów nawet seks
analny jest bardziej „czysty” niż miesiączkująca kobieta. Żydzi także trzymają
się jak najdalej od krwawiącej niewiasty. Nie wolno jej dotykać męża, dzielić z
nim łoża ani nawet (u ortodoksyjnych Żydów) dotykać talerza z jedzeniem,
które inni domownicy będą jedli.
Krąży mnóstwo mitów i zabobonów związanych z tematem miesiączki.
Owe gusła wcale nie są zarezerwowane dla Arabów i wyznawców judaizmu.
Zdarzyło mi się zawrzeć bliższą znajomość z pewnym Włochem, który na
kilka dni w miesiącu wyrzucał mnie ze wspólnego łóżka, bo byłam
„nieczysta”. Miałam okazję usłyszeć od niego, jakim to nosicielem bakterii i
wszystkiego, co najgorsze, jest krwawiąca kobieta. Mówimy o wykształconym
mieszkańcu Rzymu, nie jakiejś dziury na Sycylii.
O samym pomyśle, o tym, że w ogóle jest to możliwe, usłyszałam od
koleżanek w wieku lat 16. Tak to bywa, kiedy dziecko jest wychowywane
przez rodziców, uznających dwie skrajności – albo udają, że seks nie istnieje
(chyba że jako smutny obowiązek, który mają dawno za sobą, spłodziwszy
dwie córki), albo że istnieje i jest najobrzydliwszą rzeczą na ziemi. Wtedy
jedynym ratunkiem są uszy jak radary, wyłapujące każdą informację z
dziedziny stosunków damsko – męskich. Pamiętam jak dziś ów dwuznaczny
termin „na Indianina” i towarzyszące mu nerwowe chichoty. Można było o
tym mówić, ale żadna w życiu by się nie przyznała, że to robiła.
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Jedno słowo
Pokój wypełnia cisza podobna do tej, jaka wypełnia salę teatru tuż przed
rozpoczęciem przedstawienia. Cisza pełna oczekiwania. Ostatnie promienie słońca
przedzierały się przez zasłony, cienie tańczyły w kątach pokoju urządzonego
dokładnie tak, jak chciała. Biel ścian kontrastowała z pokrytymi ciemnym lakierem
meblami, przypominając jej pokój marokańskiego hoteli, w którym kiedyś spędziła
noc. Noc jak z baśni tysiąca i jednej nocy. Wystrój wnętrza był teraz jedynym, co ją
łączyło z tamtym wspomnieniem.
Kiedy wszedł do pokoju, spokój unoszący się w powietrzu zniknął. Jego obecność
wydawała się być nie na miejscu, burzył spokój tego sanktuarium. Przyszedł prosto
z pracy, w typowym biurowym mundurku. Koszula w niebieskie prążki, ciemne
spodnie…i ten specyficzny zapach unoszący się wokół niego jak aura. Zapach tuszu,
dokumentów, dzwoniących bezustannie telefonów, ważności niecierpiących zwłoki
spraw, którymi na co dzień się zajmuje. Jej ciepłe – rozgrzane kąpielą, ułożone
wygodnie na łóżku, okryte flanelowym szlafrokiem – ciało kontrastowało z siłą
bijącą z jego sylwetki.
- Lubisz gry?
- To zależy.
- Od czego?
- od tego jaka to gra i z kim w nią gram.
Robiąc to bardzo powoli, jakby jego myśli krążyły zupełnie gdzie indziej, wyciągnął
pas ze szlufek spodni. „Mężczyzna wystarczająco delikatny, by wiedzieć jak
zadawać ból” – pomyślała. Czekała na to spotkanie od dawna, uważała już
wcześniej
wcześniej, że jest gotowa, lecz on był innego zdania.
Wiedziała, czego od niej oczekiwał, czekała tylko na sygnał. Ale on nic nie mówił.
Wiele by dała za jakiekolwiek instrukcje, coś jak „rozłóż szeroko nogi, suko” albo
„wsuń go głęboko, pokaż jak bardzo to lubisz”. Dopiero po pewnym czasie
zrozumiała, że jego siła jest zaklęta w nim samym, jego górującej nad nią sylwetce,
zwinnych palcach i silnych dłoniach. Sposób, w jaki ją dotykał, podniecał bardziej
niż jakiekolwiek sprośności czy wulgaryzmy. Przygląda się taksującym wzrokiem
półnagiemu ciału przed sobą, zastanawia się, na co ma ochotę najpierw. Ściska
mocno jej piersi, po chwili koncentruje się na sutkach, które szczypie i ciągnie. Jej
głośny oddech mówi sam za siebie. Wsuwa rękę pod nią i przewraca ją na brzuch,
jak lalkę. Ma ją teraz w całej okazałości, otwartą specjalnie dla niego, oczekującą
tak pieszczoty jak bólu, z jednakową niecierpliwością pragnącą obu tych odczuć.
Tuż przed wytryskiem jego członek robi się jak z kamienia, ona czuje każdy
milimetr, wypełniający ją szczelnie, trący przyjemnie wrażliwe ścianki pochwy.
Trzymając ją mocno za biodra, pieprzy intensywnie, naciskając na podstawę
kręgosłupa, tak żeby wsunąć się jak najgłębiej. Ona już nie wie, czy co, co czuje,
skoncentrowane jest w wypełnionej cipce, czerwonym tyłku czy też gdzieś na dni
duszy. Tornado doznań, burza różnorakich uczuć, z którymi nie ma sensu walczyć,
którym musi się poddać bezwarunkowo. Z jej ust wydobywa się jedno słowo
pieczętujące wszystko…
- Tak!
Poli, Poli, poligamia
Wyobraźmy sobie taką scenkę: mężczyzna leży nago, u jego stóp klęczą
dwie kobiety wpatrzone w niego jak w obrazek, obok stoi jeszcze jedna,
trzymając tacę z przekąską. Wszystkie trzy niewiasty są gotowe na każde
skinienia pana i władcy, który to w zależności od kaprysu zabawia się jedną
z nich, bądź ze wszystkim trzema naraz. Kwintesencja poligamii.
Jest też druga scenka: mężczyzna całuje żonę i kieruje się w stronę
wyjścia, śpiesząc do pracy. „Kocham cię” – mówi zamiast „do widzenia”,
zamykając za sobą drzwi od mieszkania. Na miejscu, w biurze wita się z
sekretarką. Dzień wcześniej w końcu udało mu się ją namówić na seks.
Pieprzyli się na biurku zaraz po wyjściu ostatniego pracownika. Zgrabna
dziewczyna przynosi mu kawę do gabinetu, klepie ją po jędrnym tyłku,
patrząc z rozbawieniem na jej zmieszanie. „Wczoraj ci to nie przeszkadzało” –
mówi. W porze lanchu, kiedy większość wymknęła się, aby bodaj na chwilę
opuścić więzienie biurowca, spokojnie wchodzi na czat i wypatruje poznanej
przed dwoma dniami laski. Młodsza o prawie dwadzieścia lat. Myśli z
zadowoleniem, że dawno nie miał takiej siksy. Jeszcze tylko kilka zgrabnych
słówek i będzie jego. Zaczyna gorączkowo myśleć, który hotel zarezerwować
na potrzeby tej „delegacji”. Wieczorem kładzie się do łóżka obok żony,
mówiąc, że pojutrze ma nagły wyjazd służbowy. Obiecuje jej to wynagrodzić
ładnym prezentem, pocałunek na dobranoc wzmacnia dyżurnym „kocham
cię”.
To też jest kwintesencja poligamii. Takiej przaśnej i codziennej, bo
poligamia to nie tylko egzotyczne haremy, wielożeństwo w islamie czy tysiąc
kobiet Salomona, tak barwnie opisanych w Piśmie Świętym. To także
społecznie akceptowane kochanki mężczyzn na stanowiskach lub zwykłe
skoki w bok. Oczywiście, dziś używając potocznie terminu „poligamia”, mamy
na myśli tak wielożeństwo męskie jak i damskie, a także wieloosobowe
związki nieusankcjonowane małżeństwem.
Nawiązując jeszcze do scenki drugiej. Śmieszy mnie podejście pań, z
którymi owi panowie zdradzają swoje żony, fakt że są one przekonane o
wyjątkowości sytuacji. W swojej naiwności wierzą, że pomimo tego, iż
delikwent zdradza swoją ślubną, to „przecież mnie nie będzie zdradzał”.
Zawsze mnie zastanawia, skąd bierze się takie przekonanie. Można je
wytłumaczyć chyba tylko kobiecą próżnością – „bo przecież jestem taka
wyjątkowa”.
Jeśli nie mielibyśmy poligamistycznych ciągot, trwalibyśmy w jednym
związku przez całe życie. Nie byłoby rozwodów, nieślubnych dzieci i
przyprawiania rogów swoim ślubnym. Żylibyśmy w społeczeństwie idealnym,
no – prawie idealnym.
Dlaczego tak nie jest? Ponieważ kierują nami instynkty, czy nam się to
podoba czy nie. Pociąga nas nieznane, a cóż nowego można zobaczyć w
partnerze po dwudziestu latach? Nie twierdzę, że jest to wyjście idealne, ale
uważam, że fakt, iż z jaskiniowców, gdy każdy robił to z każdym, zmieniliśmy
się w cnotliwe istoty wychwalające zalety monogamii i jednego partnera na
całe życie, zawdzięczamy ekonomii. Tylko i wyłącznie. Po prostu niewielu z
nas byłoby stać na utrzymanie kilku żon czy mężów. Dodając jeszcze koszty
wychowania większej liczby potomstwa, rachunek przerósłby zapewne
niejednego zjadacza chleba. Ot, i cała tajemnica cnotliwości współczesnego
homo sapiens wyjaśniona.
Religia – a raczej jej interpretacja przez duchownych – trzyma nas za
mordę w tejże kwestii, podobnie jak w wielu innych. Nie zawsze tak było, ale
widocznie stwierdzono, że monogamia i Kościołowi lepiej się z różnych
względów opłaca.
Nowy testament nie wspomina o poligamii, choć oczywiście Kościół
bardzo stara się wyinterpretować jej zakaz. Za to Stary Testament poligamią
jest przesycony. Mamy Ezawa, Dawida – będącego ojcem wspomnianego
wcześniej króla Salomona, Lemecha syna Kaina. Wielu religioznawców
upiera się przy twierdzeniu, że Jezus i jego gmina religijna była czymś w
rodzaju miłosnej komuny, i wcale nie chodzi im tu o miłość duchową.
Niektórzy prokościelni myśliciele bardzo sprawnie wyjaśnili pozytywne
aspekty poligamii. Samuel Willenberg (1633 – 1748), który piastował
stanowisko profesora prawa w Gimnazjum Gdańskim, w swoich dziełach
pisał tak: „nie gorzej dzięki niej (poligamii) niż w monogamii uzyskujemy cel
małżeństwa, którym jest płodzenie potomstwa, dowód ojcostwa i
macierzyństwa, oraz to, by jeden ojciec rodziny mógł być sędzią i arbitrem w
sporach domowych. Że pozwala jej objawienie boskie, wystarczająco
przekonuje to, że nie można wskazać oczywistego fragmentu, w którym
byłaby ona zakazana (…)”.
Wracając do czasów bardziej współczesnych, według egipskiej
dziennikarki i działaczki Hajam Dorbek „poligamia to licencja od Boga na
stabilizację społeczeństwa i rozwiązanie jego problemów”.
Wielu twórców, pisarzy i artystów doceniło uroki posiadania więcej niż
jednego partnera w tym samym czasie. Choćby Anais Nin, związana z
Henrym Millerem i jego żoną, June. Nin miała także dwóch mężów w tym
samym czasie. Panowie ci dowiedzieli się o sobie dopiero po śmierci wspólnej
żony.
Czy tego chcemy czy nie, i niezależnie, jak bardzo się tego wypieramy,
jesteśmy bliżej naszych zwierzęcych przodków, niż nam się wydaje. Natury
nie da się oszukać.
Seks i dzieci
Dupościsk po polsku
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Marcin był naprawdę miłym chłopakiem. Otwierał drzwi przede mną, zamawiał
dobre wino do kolacji, zawsze zauważał i komplementował mój wygląd, jednym
słowem, traktował jak damę. Bóg jeden wiedział, jak strasznie się z nim nudziłam.
Bywały chwile, kiedy z trudem opanowywałam ochotę, żeby wysłać go do diabła.
Ale przecież jestem dobrze wychowana, więc się powstrzymywałam.
Wracając z kolacji, postanowiliśmy zatrzymać się na drinka w mijanym barze. Gdy
wchodziliśmy do zadymionego, ciemnego, wypełnionego ludźmi miejsca, przemknęło
mi przez myśl, że jedyne co może uratować ten wieczór i mnie przed śmiercią z
nudów, to terapia przy użyciu elektrowstrząsów. Może to obudzi Marcina, może tłok
i alkohol zmniejszą narastającą ochotę na to, żebym zatopiła zęby we własnych
nadgarstkach – pomyślałam z nadzieją.
Marcin był po prostu miłym facetem.
Knajpa była zatłoczona, jak to zwykle w sobotnią noc. Głośna muzyka, głośni
mężczyźni, podpite kobiety. Dostrzegłam w rogu dwa wolne miejsca i skierowałam
się w ich kierunku, Marcin za mną. Posadziłam tyłek na krześle, dotykając
siedziska pupą okrytą jedynie koronką majtek, bo moja czarna sukienka była zbyt
krótka, żeby na niej usiąść. Potrzebowałam drinka. Marcin, jakby czytając w moich
myślach, właśnie stał przy barze, zamawiając coś do picia.
- Kogoż ja widzę! – rozległo się tuż przy moim uchu. Podskoczyłam na krześle jak
rażona prądem, dobrze znałam ów głos i osobę, do której należał.
- Niezła sukienka – kontynuował, nie czekając na moją reakcję.
Rumieniąc się, podziękowałam za komplement, jak na dobrze wychowaną
dziewczynę przystało. Czerwień policzków paliła gorącem, gdy czułam wręcz
fizycznie jego spojrzenie, którym taksował mnie uważnie.
- Masz majtki pod spodem? – zapytał, jakby było to najzwyklejsze pytanie pod
słońcem, co jak „co słychać?” czy „jak leci?”.
Nie tyko zapytał, ale i włożył rękę pod sukienkę. Zatrzymałam tę rękę, zanim
dotarła do gorącego miejsca między moimi nogami. Pomimo, że mnie tam nie
dotknął, poczułam napływającą kolejną falę gorąca, tym razem dokładnie pod
koronką majtek, która pomału zaczynała robić się wilgotna.
- Oczywiście, że mam coś pod spodem – odpowiedziałam, próbując udawać złość,
ale znał mnie zbyt dobrze, żeby się nabrać.
- Cóż, ludzie się zmieniają – skomentował dwuznacznie i roześmiał się, choć mnie do
śmiechu nie było.
- Sam widzisz, że ta sukienka jest bardzo krótka – w idiotyczny sposób próbowałam
się tłumaczyć, dlaczego mam pod spodem majtki.
- Pewnie, że jest krótka – potwierdził z kpiącym wyrazem twarzy. – Nie upuść nic na
podłogę, bo cały lokal będzie miał niezłe show. Choć, jeśli chodzi o mnie, to modlę
się, żebyś rozsypała po podłodze całą zawartość torebki – zobaczyłam błysk w jego
oczach, gdy to mówił. Koronka pomiędzy moimi nogami robiła się coraz bardziej
wilgotna.
- Jestem tutaj z kimś – chciałam, aby zabrzmiało to pewnie i lekko, zamiast tego
wyszło niezręcznie, jakbym się tłumaczyła.
- Coś mi się wydaje, że ten, z kim tu jesteś, to raczej nie twój typ – bardziej
stwierdził niż zapytał.
Spojrzałam w kierunku baru, żeby zobaczyć, gdzie podziewa się Marcin i
odetchnęłam z ulgą widząc, że spotkał kolegę i z nim rozmawia.
- Wiesz, Marcin jest po prostu… - nagle zabrakło mi odpowiedniego słowa.
Poczułam z całą mocą, jak bardzo go nie cierpię. Jak nienawidzę tej jego
grzeczności, porządności, dobrych manier, a nade wszystko tego jak delikatnie mnie
traktował w łóżku. Jakbym była porcelanową laleczką. Marcin nigdy nie zapiął mi
klamerek na sutkach, nigdy nie potraktował mojego tyłka pejczem, nawet zwykłego
klapsa mi nie dał. Nigdy mnie nie karał ani nie kazał na spacerze iść dwa kroki za
sobą.
No, ale muszę szczerze przyznać, że Marcin także nie miał zielonego pojęcia o tym,
kim jestem naprawdę i co mnie kręci. Nigdy mu o tym nie powiedziałam. Marcin był
nudny jak flaki z olejem, ja zaś udawałam, że jestem „normalna”. Nawet gdybym
mu wyjawiła, co we mnie siedzi, to i tak wątpię, że wiedziałby – czy raczej
odważyłby się – to wykorzystać.
- Wiesz, nie każdy jest taki, jak ty – odpowiedziałam mojemu rozmówcy.
- Racja, bardzo niewielu jest takich, jak ja – potwierdził moje słowa i z dziwnym
wyrazem twarzy przyglądał mi się, kiedy zaczęłam poprawiać się na krześle.
- Coś nie tak? Czyżbyś zrobiła się mokra w tych poprawnych koronkowych
majtkach? – zapytał kpiąco. – Jestem pewny, że tak. Musisz mi tylko powiedzieć, jak
bardzo jesteś mokra – kontynuował.
Nie miałam już siły go powstrzymywać, choć może bliższe prawdy było, że nie
miałam siły dłużej walczyć ze sobą. Znowu wsunął rękę pod moją sukienkę, sięgnął
w kierunku wilgotnego krocza. Tym razem nie powstrzymałam go, pozwoliłam, żeby
wsunął palec do mokrej cipki. Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka, nikt nie
widział.
- A więc tak to wygląda. Nadal potrafisz kompletnie przemoczyć majtki, jeśli czegoś
bardzo pragniesz…albo kogoś. – Znowu kpił ze mnie, szepcząc wprost do mojego
ucha. Zaciskając na nim zęby i gryząc boleśnie, dodał śmiejąc się:
- I nadal podnieca cię ból. To akurat się nie zmieniło.
W tym momencie zjawił się Marcin, trzymając w rękach drinki. Zobaczył, gdzie
znajdowała się ręka mężczyzny, którego nigdy wcześniej nie widział, zaś którego,
jak widać, jego narzeczona znała całkiem dobrze. Mimo wszystko, mimo całej
oczywistej absurdalności sytuacji, Marcin udał, że tego nie widział.
Wtedy poczułam te delikatne, odległe jeszcze iskierki zwiastujące orgazm, który,
byłam tego pewna jak nigdy, będę miała tego wieczoru.
Oprzytomniałam i przedstawiłam ich sobie, Marcin uścisnął rękę, która przed
minutą była w moich majtkach.
Mężczyznę, któremu pozwoliłam włożyć palec głęboko do cipki, przedstawiłam
jako starego znajomego. Marcin nie wyglądał na bardzo zaskoczonego, kiedy tamten
zapytał go, czy może mnie sobie pożyczyć na momencik. Zanim Marcin zdążył
odpowiedzieć, ów znajomy przysunął się bardzo blisko, jakby chcąc mnie
pocałować, a zamiast tego powiedział tylko: „w kącie”.
Nie słuchając, co odpowie mój chłopak, kołysząc biodrami, ruszyłam we
wskazanym kierunku. To o czym myślałam, można było streścić jednym słowem:
zerżnij mnie. Szłam, wiedząc, że trafiłabym z zamkniętymi oczami do znajomego
kąta tej knajpy, gdzie dawniej była prowizoryczna budka z telefonem na monety.
Budki już tam nie ma, ale zostało po niej wgłębienie w ścianie, wystarczająco duże,
żeby można było tam się schować.
Stanęłam posłusznie, nie musiałam długo czekać, żeby poczuć ciężar jego ciała tuż
za sobą. Na pośladkach czułam twardego członka, marzyłam, żeby poczuć go gdzie
indziej. Zamiast tego usłyszałam:
- Co twoja ręka robi pod sukienką? Czyżbyś już nie mogła wytrzymać? – poczułam
bolesne uszczypnięcie w udo, za chwilę kolejne, mocniejsze, bliżej mojej cipki. Nie
przestając szczypać, mówił wprost do mojego ucha:
- Gdybym tylko miał cię teraz w jakimś bardziej prywatnym miejscu, zrobiłbym
użytek z pasa, tego, który tak dobrze pamiętasz. Twoja dupa była bardzo czerwona,
wiesz o tym, prawda? Zapiąłbym ci te klamerki z metalowymi ząbkami, na pewno je
pamiętasz. Niestety, w tym miejscu jest to niemożliwe. Będę musiał ograniczyć się
jedynie do porządnego rżnięcia. Myślisz, że powinniśmy zawołać twojego chłopaka,
żeby zobaczył na co cię stać?
To pytanie otrzeźwiło mnie na moment na tyle długi, żebym wyraziła swój
sprzeciw, co jednak nie zabrzmiało przekonująco. Wizja Marcina oglądającego mnie
w tej sytuacji zaczęła robić swoje, między nogami miałam prawdziwą powódź.
Wydałam z sobie zduszony jęk, kiedy przyciskając mnie do ściany, wsunął
nareszcie upragnionego członka. Nie przeszkadzało mi, że jesteśmy wśród tłumu
ludzi, nie obchodziło mnie to, że ktoś może nas w każdej chwili zobaczyć, nie
myślałam o niczym. Liczyło się tylko to, co tu, to, co teraz. Liczył się twardy kutas
mężczyzny, który wiedział o mnie wszystko, który znał mnie tak dobrze.
Doszłam pierwsza. Czując jeszcze echo orgazmu – ostatnie delikatne skurcze –
poczułam, jak jego członek zrobił się jeszcze twardszy, a on przygniatając mnie
mocniej do ściany, zacisnął rękę na moim biodrze i odpłynął.
Dał mi chwilę na doprowadzenie się do porządku, o ile coś takiego było
wykonalne, zważywszy na intensywne rżnięcie, w którym przed sekundą brałam
udział.
- Gotowa? – zapytał.
Kiwnęłam tylko głową, niezdolna do wydobycia z siebie głosu.
Odprowadził mnie wprost do czekającego Marcina, który tylko spojrzał i wiedział
wszystko. Nie odezwał się słowem.
Wiedziałam. Wiedziałam, że albo zrobię to teraz, albo dalej będę marnować swój
czas i tego miłego, lecz nudnego faceta. Nie byłam dla niego, tak jak on nie był dla
mnie. Byliśmy z zupełnie różnych światów.
- Marcin… - zaczęłam drżącym głosem.
- Wiem, musisz już iść – przerwał mi tonem, jaki pierwszy raz u niego słyszałam.
- Potrzebuję mężczyzny, który czasem postawi mnie do kąta – odwróciłam się i
poszłam za mężczyzną, który doskonale wiedział, jak to zrobić.
Studium zdrady
Nie lubię słowa „zdrada”, bardzo nie lubię. Kojarzy mi się ono
negatywnie, wywołuje trudne do opisania uczucie napięcia. Samo
zastanawianie się na etymologią tego wyrazu kieruje moje myśli w grząskie,
mroczne rejony. Czuję, jak z każdą chwilą pogrążam się coraz bardziej… Bo
zdrada jest jak ruchome piaski.
Zdrada, oszustwo, sprzeniewierzenie. Za zdradę stanu, własnego kraju,
karano śmiercią, zaś nazwisko zdrajcy było okryte hańbą na wieki. Czasem
tacy delikwenci mieli resztki honoru i sami przykładali sobie lufę do skroni
bądź zakładali pętlę na szyję. Czasami.
Skoro surowo oceniamy zdrajców narodu to dlaczego łatwo udzielamy
rozgrzeszenia zdrajcom uczuć, zawodzącym zaufanie tych, którym przysięgali
przed ołtarzem? Eee tam, skok w bok to przecież taki nieszkodliwy męski
sport, prawda? Zdradzał dziadek, zdradzał ojciec, zdradzam i ja. To coś, jak
kontynuowanie rodzinnej tradycji.
Na widok łez w oczach żony wystarczy rzucić wyświechtane „kochanie,
przecież wiesz, że tylko ciebie kocham” i pojechać do tej drugiej, a wychodząc
od niej, rzucić ten sam tekst, co żonie. Można spać spokojnie i bez wyrzutów
sumienia.
Jakie to proste, prawda? Nie, wcale nie twierdzę, że kobiety nie
zdradzają, czy są w jakiś sposób lepsze od mężczyzn. Też zdradzamy,
niektóre z nas na potęgę. Różnica polega na tym, że kobieta zdradza z głową,
natomiast mężczyzna…tą dolną częścią ciała. Pokuszę się o stwierdzenie, że
u płci pięknej puszczanie się poprzedza dopracowana w każdym detalu
strategia działania. Faceci uchodzą za tych gorszych, bo po prostu częściej
dają się złapać. Dająca na lewo kobieta planuje ze wszystkimi detalami, a
jeśli sytuacja nie jest sprzyjająca, potrafi odpuścić. Pomijam tu sporadyczne
przypadki suczej rui, której właścicielka nie jest w stanie kontrolować.
Byłam po obu stronach lustra. Zdradziłam, mnie zdradzono także.
Bolało cholernie, ale stałam się bogatsza o dwa nowe doświadczenia.
Jeśli już „się stało”, to nie ma nic gorszego niż przyznanie się
partnerowi. Po co? Żeby złagodzić własne wyrzuty sumienia, wylewając na
drugą osobę bolesną prawdę, poprawić samej sobie samopoczucie?
Zaliczyłam tę lekcję życia, widząc zwężające się źrenice pierwszego męża, gdy
w przypływie szczerości postanowiłam się przyznać. Tym sposobem stałam
się bogatsza o istotną wiedzę na przyszłość.
Nigdy, przenigdy nie przyznawać się.
Druga część wiedzy tajemnej, zdobyta podczas nauki na własnych
błędach, była dość zaskakująca. Okazało się bowiem, że czasem kochanka
wiarołomnego małżonka/narzeczonego może nam sprawić niebywałą
przysługę, czyli wziąć sobie delikwenta na stałe.
Pamiętam, jak kiedyś, już po rozwodzie, przyjechałam do teściowej po
dziecko. Zastałam u niej sekretarkę mojego Eksa, z powodu której
wymieniłam zarówno zamki w drzwiach, jak i męża. Dziewczyna, na mój
widok, o mało nie weszła pod stół, chyba ze strachu. To było pierwsze nasze
spotkanie oko w oko. Może myślała, że się na nią rzucę, żeby jej pióra
powyrywać? Za co? Toż ja jej podziękować powinnam. Dała mu taką lekcję i
tak odcedziła z pieniędzy, że w wieku trzydziestu lat wrócił do rodziców na
garnuszek.
Jaka jest więc sucza mądrość numer dwa? Warto czasem spojrzeć na
konkurentkę jak na osobę, która robi nam ogromną przysługę. Jak na Anioła
Stróża zesłanego z nieba, żeby pomóc nam uporządkować życie, pozbyć się
tego, co nam nie służy.
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Bardzo chciała tego spróbować. Poczuć jak to jest zatracić się, służąc im dwóm. Im
bardziej tego pragnęła, tym bardziej ją to przerażało. Wiedziała, że po tym nic już
nie będzie takie samo.
Wyrzuty sumienia? Nie, tego się nie obawiała. Konsumowanie życia i korzystanie z
jego uciech nie wywoływało w niej poczucia winy, jedynie zadowolenie.
Siedziała na brzegu łóżka otoczona ciszą tak przeraźliwą, że tykanie zegara
brzmiało jak nadchodząca burza. Rozkazał jej czekać nago, dopóki nie wróci,
mówiąc, że zaraz będzie z powrotem. Od tej chwili minęła ponad godzina.
Spojrzała na swoje nagie piersi. Czerwone pręgi po bacie zaczynały pomału
blednąć. Dokładnie pamiętała, jak z oczami zamkniętymi ze strachu, liczyła głośno
spadające razy, błagając w duchu, aby wreszcie uznał, że wystarczy. Właściciel,
ten, do którego całą sobą należała, lubił przyglądać się, gdy niepewność niemal ją
obezwładniała, gdy drżąca ze strachu czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
Uwielbiał trzymać bat tak, że końcówka jedynie delikatnie dotykała skóry, by w
najmniej oczekiwanym momencie uderzyć z całej siły. Z przyjemnością patrzył na
nią, gdy dawała uśpić swą czujność, ukołysać się słodkiemu poczuciu
bezpieczeństwa, by za kilka sekund mógł brutalnie sprawdzić, gdzie leżą granice jej
posłuszeństwa.
Mijając ją na ulicy, nikt by się nie domyślił, kim jest. Nie miała suczej natury
wypisanej na czole. Ot, zwykła grzeczna blondynka. Jedynie na dnie zimnych
niebieskich oczu czaiły się niebezpieczne błyski zdradzające, co drzemie wewnątrz.
Suka wewnątrz niej domagała się zaspokojenia, jej uległość nie była kaprysem czy
zachcianką, była wewnętrzną potrzebą. Czymś, dzięki czemu mogła na co dzień
stawić czoła światu.
Zmęczona czekaniem, położyła się na łóżku. Zasnęła na krótką chwilę, zrywając
się na równe nogi, gdy usłyszała dźwięk samochodu parkującego przed domem.
Właściciel wszedł do pokoju, gdzie czekała, uśmiechnął się, widząc, że czeka nago,
tak jak kazał. Podszedł i stanął przed nią: „Przygotowałem dla ciebie
niespodziankę” – powiedział z obietnicą w głosie. Usiadł obok niej i ręką zaczął
błądzić po jej ciele, przesuwając się po brzuchu w dół. Posłusznie rozsunęła nogi.
- P. nie może się doczekać, żeby cię zobaczyć, suko – dodał.
Zamarła. Jego ton powiedział, wszystko, co powinna wiedzieć, jednak chwila
zeszła, zanim dotarło do niej znaczenie tych słów. On siedział obok, nic nie mówiąc,
dając jej czas na przetworzenie w głowie tego, co przed chwilą usłyszała. Wiedział,
że suka nie powie „nie”. Jeśli chciał, aby coś zrobiła dla niego, zawsze okazywała
stuprocentowe posłuszeństwo. Wiedział dobrze, jaką przyjemność dawało jej
służenie mu i wykonywanie poleceń. W tym przypadku wiedział także, jak wielkie
musi być jej zaskoczenie. Był pewny, że takiej ewentualności jego suka nie wzięła
pod uwagę.
- Wiem, że go lubisz, słyszę przecież, w jaki sposób o nim opowiadasz – drażnił się z
nią.
Chciała coś powiedzieć, ale położył palec na ustach, dając do zrozumienia, że nie
interesuje go co ona ma do powiedzenia. Chwilę siedzieli w ciszy, kiedy jednak nie
wytrzymała i spytała krótko: „dlaczego?”
- Dlaczego? – powtórzył jej pytanie. – Wiesz jak bardzo nie lubię, kiedy zadajesz za
dużo pytań. Mógłbym powiedzieć, że chodzi o to, żebyś mi sprawiła przyjemność.
Mógłbym też powiedzieć, że chodzi mi, żeby przetestować cię w takiej sytuacji,
przesunąć granice. A może to jest test, sprawdzający twoje zaufanie?
Kiwnęła potakująco, czekając, co jeszcze powie jej Pan.
- Każdy z powodów, które wymieniłem, ale robię to też dla ciebie. Tylko nie mów mi,
że nigdy nie myślałaś o seksie z nim.
Zrozumiała, że uznał rozmowę za zakończoną.
Wyszedł i po krótkiej chwili wrócił razem z zapowiedzianym gościem. Krótka
wymiana spojrzeń i już wiedziała, jak ta rozgrywka się potoczy.
Spojrzała w oczy Właściciela i wyciągnęła drżącą rękę w kierunku drugiego z
mężczyzn…
Perwersja
***
***
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Kilka dni wcześniej dostałam mejla. Niby nic nadzwyczajnego, przecież dostaję
mejle od czytelników, ale ten był inny. Nie, nie wulgarny, wręcz przeciwnie, autor
był bardzo taktowny i kulturalny. Dziwny, lecz intrygujący. I miał do mnie
niezwykłą prośbę.
Chciał nas podsłuchiwać w sypialni. Tłumaczy w liście, że to go niesamowicie
podnieca, że nic więcej ode mnie nie chce i … że pewnie mnie samej się spodoba, jak
to określił, przedstawienie. Moje sceptyczne „przecież to się nie uda” poległo pod
naporem jego zaskakującego przygotowania całego przedsięwzięcia od strony
technicznej.
Tego wieczora wrócił później niż zwykle, zmęczony. Przygotowałam wcześniej coś
lekkiego do zjedzenia i zaproponowałam, że pójdziemy razem pod prysznic,
sugerując coś specjalnego przygotowanego na później. Scenariusz miałam gotowy w
głowie, teraz należało go tylko wprowadzić w czyn.
Aromatyczny olejek do masażu kupiłam wcześniej i postawiłam na stoliku przy
łóżku. Sprawdziłam dyktafon w telefonie czy działa, jaki ma zasięg i na jak długo
wystarczy. Cała ta sytuacja zaczęła mnie podniecać, czułam rosnącą adrenalinę,
choć niesamowicie pilnowałam, aby się z niczym nie zdradzić i nie wzbudzić
podejrzeń.
Kiedy leżał, mając przymknięte oczy i oddając się przyjemności masażu,
niepostrzeżenie włączyłam nagrywanie. Od tego momentu wypadki potoczyły się
błyskawicznie.
Zrelaksowany prysznicem i masażem, jakby wstąpiło w niego nowe życie, zabrał
się za mnie, nie zważając na słowa protestu. Moje jęki niosły się echem po
pomieszczeniu. Słychać było wyraźnie, kto jest panem sytuacji i na pewno nie
byłam to ja. Równie wyraźnie słychać było uderzenia spadające na wypięte
pośladki i zduszone okrzyki bólu. Bałam się, że się domyślił, że jakiś cudem się
dowiedział, to by przecież tłumaczyło niespodziewany zwrot akcji. Kiedy ze mną
skończył, padłam bez sił. Nie byłam w stanie się ruszyć.
Rano sprawdziłam nagranie. Było bez zarzutu, choć może nie do końca takie, jak
je sobie zaplanowałam. Zgrałam je na komputer i wysłałam temu, który je zamówił.
Po kilku dniach otrzymałam mejla z jednym tylko słowem: „dziękuję”.
Tak naprawdę nigdy nie spełniłam tamtej prośby. Uważam, że trzeba zostawić coś
dla siebie, że ekshibicjonizm też ma swoje granice.
Sacrum czy profanum?
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Na dzień dobry poczułam władczy dotyk dłoni przesuwającej się po moim cele.
Zanim zdążyłam się na dobre obudzić, ciało już zaczęło odpowiadać. Uniosłam
powieki, w pokoju panował półmrok, pomyślałam, że musi być jeszcze dość
wcześnie. Bardzo lubię takie poranne zabawy, szczególnie jeśli mam wolny dzień
przed sobą. Wtedy można naprawdę zatracić się w przyjemności bez potrzeby
spoglądania na zegarek.
Leżałam na boku, odwrócona tyłem do niego, przytulona pośladkami do jego ud.
Błądząca po moim ciele ręka zainteresowała się twardniejącymi sutkami, które, gdy
tylko poczuły, że są w centrum uwagi, zrobiły się jeszcze twardsze. On wie, że moje
piersi są bardzo wrażliwie i uwielbiają zarówno pieszczoty, jak i bardziej
zdecydowany dotyk.
Najpierw chwycił dwoma palcami lewy sutek, delikatnie ściskając i ciągnąc.
Usłyszał, jak mój oddech przyśpieszył, nieomylny znak, że nie śpię. W miarę, jak
dotyk przybierał na sile, zaczęłam czuć pierwsze krople wilgoci w okolicach cipki.
Nie mogłam już leżeć spokojnie, szczególnie gdy zaczęłam wyraźnie odczuwać
nieznośne napięcie między nogami. Ręka bawiąca się moim sutkiem zmieniła obiekt
zainteresowania i poczułam ją mocno ściskającą całą pierś. Szarpnęłam ciałem do
przodu, odruchowo chcąc uciec przed bólem, nie wiedząc, że to dopiero przedsmak
tego, co mój Mistrz dla mnie przewidział. Ugniatał i ściskał moją pierś, ja zaś
starałam się opanować, żeby nie krzyczeć. Za moment poczułam podobny dotyk na
drugiej piersi. Już bez delikatnego wstępu, raczej z całą stanowczością. Przerwał
mówiąc, żebym poszła umyć wibrator. Odpowiedziałam, żartując, że mogę pójść, ale
mój biust wolałby zostać. Pozostawił to bez odpowiedzi.
Zostałam w łóżku. Ściskał piersi, coraz mocniej szczypiąc sutki. Bolało. Cipka była
już bardzo mokra. Na moment przerwał, by zbadać sytuację między moimi nogami.
Usłyszałam, że jest mokra tak bardzo, że nawet pupa i uda są wilgotne. Zanurzył
palec w mojej dziurce, dołożył drugi. Wysunął je i zaczął wodzić nimi po wargach,
rozcierając jednocześnie wilgoć po udach i brzuchu. Zanurzył palce znowu i zaczął
smarować sokami piersi. Czułam swój własny zapach w powietrzu, swoje
podniecenie. Wstydziłam się, a jednocześnie robiłam coraz bardziej podniecona.
Znowu jego dłonie na piersiach. Zaciska je mocno. Boli coraz bardziej. Próbuję się
wyrwać, ale błyskawicznie czuję palce zaciskające się na szyi i nacisk na tyle silny,
że próby oporu nie mają szans. Mówię, urywanym głosem, że przecież miałam iść po
wibrator, tak przecież mówił wcześniej. „Pójdziesz jak ci pozwolę” – słyszę w
odpowiedzi. Ze spokojem wraca do zabawy moimi piersiami. Staram się nie
krzyczeć, ale czuję łzy napływające do oczu. Kiedy zapominam się na moment i
znów próbuję się wyrwać, jedna ręka zaciska się jeszcze z większą siłą, druga zaś
dociska moje ciało do materaca.
Przez głowę przebiega mi myśl, że w takim przypadku naprawdę wolałabym być
zakneblowana. Długą chwilę po tym, kiedy w myślach błagam, żeby przestał, że już
mi wystarczy, że więcej nie wytrzymam – on przestaje. Przestaje po to, by wysłać
mnie do łazienki, żebym przyniosła wibrator. Wracam, kładę się na łóżku.
On zawiązuje mi nogi w kostkach i jednocześnie przesuwa je, zgięte w kolanach
taj, że moje pięty dotykają pośladków. Każe mi rozchylić nogi i bez problemu wsuwa
spory wibrator w moją mokrutką szparkę. W tym momencie przestaję myśleć o
czymkolwiek, jest mi niesamowicie dobrze. Wibrator rytmicznie pracuje w cipce,
biodra falując współgrają z wibracjami, on klęczy między moim nogami i się temu
przygląda.
Wiem, że za sekundę poczuję upragnione skurcze, będę szczytowała na jego
oczach, będzie widział każde drgnięcie mojej cipki. W tym momencie zupełnie mi to
nie przeszkadza, teraz rządzi ciało i instynkt, nie ma już wstydu. Kiedy ostatnie
skurcze znikają, wyciąga wibrator, który aż lśni od soków. Mając nadal związane
nogi, proszę, żeby pozwolił sprawić sobie przyjemność. Jego męskość w moich
ustach, naprężona, napięta, drgająca pod dotknięciem szorstkiego języka. Obfity
wytrysk, którego część trafia do ust, część na moją twarz, ogłasza finał.
Uwaga, kobieta!
Rozmówki codzienne
- Powiedz mi, jesteś ze mną dla mojej cipki czy osobowości? – pyta goodgirl
- Myślałem, że po tylu latach już to wiesz – odpowiada Właściciel.
I bądź tu mądry.
Jego zdanie
Uległa
Spotykali się od roku. Raz w tygodniu, przez kilka godzin, które ze sobą spędzili,
nie marnowali czasu na rozmowy. Właściwie to prawie nigdy nie rozmawiali. Ona
znała swoją rolę i wiedziała, że niepytana ma się nie odzywać. Odkąd się poznali
na czacie, od samego początku to on ustalał reguły tego związku.
Miała wybór. Wybrała jego.
W normalnym życiu pewnie ich drogi nigdy by się nie skrzyżowały, ale gdy chodzi
o perwersyjną przyjemność, nawet najbardziej nieprawdopodobne konfiguracje
bywają możliwe. A może właśnie jedynie tam bywają możliwe?
Zwykle dzień przed spotkaniem dostawała mejla z krótkim streszczeniem tego, jak
ma wyglądać i być umalowana, czasem też dawał jej zadania do wykonania.
Sprawozdanie z wykonania zadania, które składała mu na początku spotkania,
bywało jednym momentem, kiedy mogła cokolwiek powiedzieć. On słuchał uważnie,
z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, bez słowa. To, czy był zadowolony czy też nie
z tego co usłyszał, wyrażał w trakcie spotkania sposobem, w jaki ją traktował.
Mogła to także poznać po ilości batów, które spadały na jej tyłek. Tym razem nie
napisał nic oprócz krótkiego: „w środę o siódmej”. Miała mieszane uczucia, nie
wiedziała, czego się spodziewać.
Punktualnie o siódmej stanęła pod drzwiami i nacisnęła przycisk dzwonka.
Zawsze spotykali się w tym samym niewielkim mieszkaniu, które – jak
przypuszczała – on wykorzystywał jedynie do tego rodzaju spotkań. Z iloma
podobnymi do niej jeszcze się spotykał, pojęcia nie miała i szczerze mówiąc,
niewiele ją to obchodziło.
Jedyne co ją obchodziło, to jej własna cipka, zaspokojona tak, jak nigdy wcześniej.
Wymasowana, wylizana, rozepchana jego ręką i kutasem, obolała po zapiętych
spinaczach. Cudownie szczęśliwa cipka. On jeden umiał jej to dać i tylko to się
liczyło.
Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Chwycił za włosy, przyciągnął do siebie i
pocałował mocno, tak że poczuła krew na wargach. Pchną w kierunku łóżka,
rzucając krótkie „rozbieraj się”. Klęcząc na łóżku, trzęsącymi rękami rozpinała guziki
bluzki, starając się to zrobić możliwie jak najszybciej. Rzuciła ją obok łóżka, a
sterczące na baczność sutki oznajmiały swą gotowość. Była ja w amoku, jak suka
podczas cieczki.
Pociągnął jej spódnicę wysoko i z zadowoleniem zauważył, że nie ma pod spodem
majtek. Przeciągnął palcem po ogolonej cipce, była już mokra, bardzo mokra. Kazał
jej uklęknąć w pozycji „na czterech”, a sam udał się do drugiego pokoju. Zastygła
bez ruchu, czekając na ciąg dalszy, na to co jej zaplanował.
Wrócił i pierwsze, co poczuła, to piekący raz bata na pośladku. Za nim spadały
następne, na przemian, w krótkich seriach, między którymi pieścił jej cipkę i
rozcierał wilgoć na pokrytym czerwonymi pręgami tyłku. Kiedy uznał, że na
początek wystarczy, założył jej skórzane opaski na nogi. Do nóg przypiął ręce tak,
że klęczała doskonale wypięta, z twarzą wciśniętą w poduszkę. Nie przestając
pieścić ociekającej sokami kobiecości, zaczął zapinać na jej wargach drewniane
spinacze, po trzy na każdej. W pierwszej chwili jedynie lekko szczypały, kie kiedy
spinacze zawisły również na sutkach, te dolne zaczęły bardziej dokuczać.
Ani nie wygodna pozycja, ani ilość precyzyjnie dawkowanego bólu nie
przeszkadzały jej w zapadaniu się w coraz większą przyjemność. Wręcz
przeciwnie, o czym dobitnie świadczyły mokre jej wilgocią uda i głośny, urywany
oddech, przechodzący momentami w jęk. Było jej dobrze, bardzo dobrze. Kiedy razy
bata zaczęły ponownie spadać na wypięty tyłek, cała ta ilość bólu, pulsującego w
różnych miejscach ciała, zaczęła popychać ją coraz mocniej w kierunku nirwany,
suczej nirwany.
Kiedy mężczyzna odłożył bat i w mokrej cipce zatopił twardego kutasa, nie dała
rad
rady się opanować, odpłynęła. Czuła jeszcze ostatnie skurcze orgazmu, kiedy
poczuła kolejną falę piekącego bólu, gdy zaczął ciągnąć za spinacze zapięte na
sutkach. Pieprzył ją mocno, zaciskając rękę na karku, wciskając w poduszkę.
Szybko poczuł skurcze jej kolejnego orgazmu. Ściągnął po kolei spinacze z obolałych
warg, zostawiając nadal zapięte te na sutkach i wsunął członka do drugiej dziurki.
Pieprzył ją, wsuwając go po same jądra, czując, że dochodzi, wyciągnął i porcja
ciepłej spermy przyozdobiła plecy i pośladku ulegle wypiętej kobiety.
Kiedy ją rozwiązał, ściągnął pozostałe spinacze i wreszcie odzyskała spokojny
oddech, nie wytrzymała i odezwała się:
- Uwielbiam tą pozycję, jest taka… - Szuła w głowie odpowiedniego określenia.
- Uległa – dokończył za nią.
Latorośl
Lawina
Na dobranoc
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Sesja
Zawsze chciała mieć takie zdjęcia. Nie zwykłe nagie fotki, jakich widziała mnóstwo
w necie, tylko właśnie t a k i e. Uważała, że to żadna sztuka pokazać cipkę, zaś
wyzwaniem jest zrobić zdjęcia, które ma to coś. Ten szczególny, trudny do
uchwycenia klimat, specyficzny mrok. Zdjęcie, które pokazuje coś więcej niż tylko
nagie ciało.
Kiedy zobaczyła jego anons, coś wewnątrz niej aż zakrzyczało. Miała przeczucie,
że to właśnie tego szukała. W piątkowy wieczór punktualnie zapukała pod
wskazany adres. Dom z zewnątrz niczym szczególnie się nie wyróżniał, był
dokładnie taki sam jak reszta piętrowych domów w tej okolicy.
Była trochę zdenerwowana, musiała przyznać sama przed sobą. Zresztą, kto nie
byłby zdenerwowany, mając rozbierać się przed fotografem i wystawić na pastwę
bezlitosnego obiektywu aparatu. Kiedy tak stała przed drzwiami, kontemplując
własne obawy i starając się uspokoić oddech, drzwi otworzyły się i stanął w nich
on. Zaczęła się nieporadnie tłumaczyć, lecz mężczyznę zupełnie nie obchodziło, co
ma do powiedzenia. Bezceremonialnie przerwał jej i kazał iść za sobą.
Studio mieściło się na tyłach skromnie urządzonego domu. Idąc za nim, czuła
podekscytowanie i niepewność zarazem, w końcu nieczęsto zdarzało jej się
rozbierać po kilku minutach znajomości. Tym razem była na to przygotowana,
specjalnie ogoliła bardzo dokładnie najintymniejsze zakamarki ciała.
- Łazienka jest obok, tam możesz się rozebrać i poprawić makijaż. Masz 5 minut i
chcę cię tu widzieć w samych majtkach – poinformował ją beznamiętnym głosem
profesjonalisty.
- Po co mi to było – mruczała pod nosem, ściągając z siebie ubranie. Pewność siebie
prysnęła jak bańka mydlana, choć przecież rozmawiali przed sesją i wiedziała
dokładnie, na co się zgadza. A może tylko tak jej się wydawało?
Stanęła na środku z rękami na karku, zgodnie z poleceniem.
- Zrobimy kilka wstępnych fotek, ustawię światło i wtedy dopiero zaczniemy
właściwe ujęcia – kiwnęła potakująco głową. Stojącej w samych majtkach kazał się
obrócić, złapać rękami za kostki, później uklęknąć. Najwidoczniej to mu wystarczyło,
aby ocenić jej przydatność jako modelki, bo zgrał zdjęcia na komputer, przeglądnął i
stwierdził, że może zaczynać.
Na pierwszy ogień poszły kajdanki, którym spiął jej ręce za plecami. Czuła, jak
chłodny metal dotyka rozgrzanej skóry. Do następnego ujęcia kazał jej usiąść na
drewnianej drabince, takiej, jakiej dawno temu używała arystokracja, żeby
wdrapać się na wysokie wiktoriańskie łoża. Założył dziewczynie skórzane opaski
na ręce, zaś te ponownie spiął za plecami i podwiesił na linie zamocowanej na haku
pod sufitem. Boleśnie czuła napięte mięśnie, gdy kazał dłużej wytrzymać w
niewygodnej pozycji. Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu została uwolniona.
Do kolejnego zdjęcia posadził ją na krześle, które wcześniej stało w rogu
pomieszczenia. Usiadła przodem do oparcia, posłusznie podając ręce, aby mogły
zostać skrępowane. Tym razem posłużyły do tego „rękawiczki” – dwa kawałki skóry
długości do łokcia, połączone ze sobą i zapinane na trzy paski. Na tym jednak
nie skończył, już za moment poczuła jak oplata jej kostki sznurem i przywiązuje do
nóg krzesła.
Wstał i popatrzył na nią, po czym zaczął robić zdjęcia. Jeśli poprzednia pozycja
była niewygodna to obecna była prawdziwą torturą, potęgowaną przez fakt, że
miała przykazane, żeby nawet nie drgnąć.
Pstrykanie aparatu ustało, podszedł do niej, żeby ją uwolnić. Stanął nad
dziewczyną, popatrzył z zadowoleniem…i zaczął dotykać jej piersi i szczypać sutki.
Za chwilę przerwał i szepnął do ucha: „W każdej chwili możesz powiedzieć stop”, po
czym boleśnie ugryzł i żeby złagodzić ból, wsunął rękę w majtki modelki. Z
zadowoleniem odkrył, że zrobiła się wilgotna.
- Okej, jeszcze jedno ujęcie i przerwa – oznajmił, wyciągając z metalowej szafy
podejrzanie wyglądający czarny pręt. Widząc jej zaniepokojone spojrzenie, wyjaśnił
spokojnie, że to rozpórka, którą ma zamiar unieruchomić jej nogi, żeby wymusić
ułożenie ich w określonej pozycji. Przełknęła głośno ślinę, lecz kiwnęła głową, że
zgadza się i na to.
Kazał uklęknąć z szeroko rozstawionymi kolanami i sprawnie przymocował jeden
koniec rozpórki, ale z drugim już było trudniej. Metalowy pręt był na tyle długi, że
wymuszał bardzo szerokie rozstawienie nóg. Kiedy został już zamocowany w
pożądanym położeniu, połączył z nim także ręce, przewlekając sznur przez kółeczka
w opaskach.
Teraz ani waż się drgnąć! – rozkazał i sięgnął po aparat. Dla unieruchomionej
dziewczyny trwało to wieczność, mięśnie nóg paliły żywym ogniem, zastanawiała
się, jak długo jeszcze wytrzyma.
Kiedy wreszcie skończył i rozwiązał ją, jedyne na co miała siłę, to położyć się na
boku. Zostawił ją tak, a sam poszedł, żeby przetransferować zrobione przed chwilą
ujęcia na komputer w pomieszczeniu obok. Tam też znalazła go, kiedy doszła już do
siebie i była w stanie znowu poruszać się normalnie. Siedział na krześle przy stole,
wpatrzony w efekt swojej pracy. Dziewczyna uklęknęła na krześle obok, też była
ciekawa, jak wyszły zdjęcia. Oglądał uważnie ujęcie po ujęciu, po czym zapytał, czy
się jej podobają.
- Oczywiście, że mi się podobają – zapewniała z entuzjazmem. Słysząc te
zapewnienia, uśmiechnął się , pierwszy raz tego wieczoru, po czym wstał i
skierował się ponownie w stronę metalowej szafy.
Nadal była zapatrzona w swoją sylwetkę na fotografiach, nie zareagowała więc od
razu na chłód metalowego łańcucha, którym zaczął jej oplatać nogi w Kostach.
Spojrzała na niego pytająco, w odpowiedzi usłyszała to, co wcześniej: „W każdej
chwili możesz powiedzieć stop”. Wcale nie chciała mówić stop.
Końcówkę łańcucha przypiął do drewnianego oparcia krzesła, mając ją w ten
sposób klęczącą, z uniesionymi stopami, opartą jedynie rękami o blat stołu. Nie
trwała tak długo, bo zakuł ją w kajdanki, te również przypiął do krzesła. Teraz
naprawdę nie miała możliwości ruchu. Stanął za nią i jednym ruchem zsunął jej
majtki i bez zbędnych wstępów zatopił męskość w mokrej cipce. Jęknęła
zadowolona, czując przyjemne wypełnienie w dziurce.
Nie musiała go zachęcać, znał ten suczy pomruk, wiedział czego jej potrzeba.
Trzymał ją w żelaznym uścisku, jakby łańcuch i kajdanki nie wystarczyły, i pieprzył
mocno. Czasem zacisnął rękę na piersi, wtedy jęki dziewczyny stawały się jeszcze
głośniejsze. Wyciągnął lśniącego od jej soków członka, stanął przed nią, chwytając
mocno za włosy i nakierowując wsunął do głęboko w gardło dziewczyny. Bawił się
nią tak przez chwilę, raz wsuwając się głęboko, raz przytrzymując ją za włosy tak,
że mogła go dotknąć tylko czubkiem języka. Szczytując, zacisnął rękę w jej włosach
jeszcze mocniej i kazał wyciągnąć język. Ciężkie krople nasienia spadły na język
dziewczyny i obite materiałem siedzisko krzesła.
- Będziesz musiała trochę tu posprzątać – powiedział, zwalniając uścisk.
Na sto procent
Myśli niespokojne
Gra wstępna
Jeśli spędza się razem dużo czasu, gra wstępna nigdy się nie kończy.
Trwa przez cały czas.
Ot, i cała tajemnica udanego seksu.
Atawizm
atawizm (łac. atavus ‘przodek’) 1. biol. występowanie u organizmów żywych cech właściwych
dalekim przodkom, które w toku rozwoju ewolucyjnego zanikły w danej grupie. 2. psych.
występowanie archaicznych zachowań, zwł. negatywnych.
Chłodna kalkulacja
Z małej burzy
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Jego suka
Zaufanie
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Różowy
Rabin od seksu
Rabin o miesiączce:
Przez ten czas kobieta jest uważana za nieczystą z powodu krwawienia
miesiączkowego i całkowita separacja, jak też unikanie wszelkiego kontaktu
fizycznego z mężem, jest wymagane. W tradycyjnych żydowskich rodzinach w
tym czasie kobiecie nie wolno się przytulać, trzymać za rękę czy choćby
podać talerza z jedzeniem. Zakazany jest jakikolwiek kontakt fizyczny. Przez
ten czas kobieta i mężczyzna nie mogą spędzać ani chwili wspólnie w łóżku,
gdyż istnieje potencjalnie niebezpieczeństwo, że spowoduje to podniecenie
seksualne.
Kobieta przestaje być uważana za nieczystą siódmego dnia po
zakończeniu krwawienia. Żeby upewnić się zupełnie, że krwawienie się
skończyło, kobiety są uczone, aby nosić wtedy białe bawełniane majtki, gdyż
na nich będzie najlepiej widać, bądź też używają specjalnej białej ściereczki,
która jest wkładana jak tampon. Jeśli wyciągnięta ściereczka jest czysta,
kobieta może powrócić do współżycia seksualnego.
Czasem jednak mimo wszystko nie można powiedzieć z całkowitą
pewnością, czy miesiączka się skończyła. W takich przypadkach jest
powszechnie przyjęte, aby zwrócić się z problemem do specjalnie wyuczonego
w tym celu rabina, który wyda w tej sprawie werdykt. Aby to zrobić, mąż
musi zanieść rabinowi majtki żony, aby tenże specjalista mógł je poddać
oględzinom. Rabin uważnie ogląda majtki pod światło i w ciągu kilku sekund
wydaje decyzję.
Narzekamy nieraz, że księża wchodzą z butami w nasze życie. Na
szczęście nie musimy zanosić im majtek do oględzin.
Dogodzić kobiecie
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Różnica zasadnicza
Było kilka minut po trzecie, kiedy najciszej, jak potrafiłam, wślizgnęłam się do
mieszkania. Ściągnęłam pospiesznie ubranie, gdy w ciemnościach usłyszałam ani
trochę niezaspane:
- A skąd to się wraca o tej porze?
Zaskoczona, zaklęłam w duchu, nie spodziewałam się, że będzie na mnie czekał.
Po cichu liczyłam, że będzie spał, kiedy wrócę, i godzina mego powrotu pozostanie
tajemnicą. Oczywiście, obiecałam wrócić dużo wcześniej.
- Przepraszam, jakoś tak zasiedziałyśmy się w knajpie, nawet nie zauważyłam,
kiedy zrobiło się tak późno – tłumaczyłam, wiedząc, że nie będzie zadowolony z
tego, co usłyszy. W jego głosie było coś, co obudziło moje paranoidalne skłonności –
On nie pyta, On to wie. Choć tłumaczę sobie racjonalnie, że nie ma fizycznie takiej
możliwości, to jednak racjonalizm nie jest moją mocną stroną o trzeciej nad ranem,
po kilku drinkach.
- To wszystko?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – miałam rację, nie spodobało
mu się.
- No tak…w zasadzie to wszystko…eee, no wiesz… - błyskawicznie zaczynam
tracić pewność siebie.
- Nie, moja droga, nie wiem, nie mam pojęcia – zawiesił głos, spoglądając na mnie
wyczekująco. Musiałam coś powiedzieć. Najlepiej prawdę.
Tam był ten facet, opowiadałam ci o nim wcześniej. Spędziłam wieczór we trójkę, z
Anką i z nim, rozmawiając. Zapłacił za nasze drinki… - zawiesiłam głos, by wydusić
z siebie w końcu – zrobił mi masaż, ale to były takie żarty, znasz mnie przecież –
dodałam naiwnie, rozumiejąc wagę wypowiedzianych słów dopiero w momencie,
gdy sama je usłyszałam.
- Znam cię, niestety. Dlatego, dokończ się rozbierać i chcę cię wiedzieć pod ścianą,
tak jak zwykle – słyszę te słowa i moje zmęczenie gdzieś ulatuje. Pomimo gryzącego
sumienia, a może właśnie dzięki temu, czuję narastające podniecenie.
Błyskawicznie pozbywam się resztek garderoby i melduję się we wskazanym
wcześniej miejscu. Stoję naga, przodem do ściany, z rękami nad głową. Nie muszę
się odwracać, żeby wiedzieć, że jest tuż za mną, krąży jak drapieżnik,
przygotowując się do ataku. Raz po raz to szczypie, to zaciska dłonie na moich
plecach w sposób niemający nic wspólnego z masażem. Ten dotyk ma boleć, nie ma
w nim grama czułości.
- Wiedziałem, że cos ci chodzi po głowie, byłem tego pewny. Obiecujesz, że
będziesz przed północą, wracasz o trzeciej i częstujesz mnie bajeczką. Ładnie to
tak? – wysyczał wprost w moje ucho, łapiąc za włosy i przyciskając do ściany. –
Próbowałem spać, ale nie mogłem się doczekać, żeby usłyszeć kolejną z twoich
historyjek. Jestem wkurwiony, ale mi przejdzie, ty za to zapamiętasz jedną rzecz.
Tylko ja się liczę, bo dokładnie wiem, jak potrzebujesz, by cię traktowano, wiem, jak
zagrać na tobie, trącając odpowiednie struny. Bez tego twoje życie jest
zdecydowanie uboższe, właściwie traci sens – mówiąc to, oplata mnie ramionami i
zaczyna dręczyć moje piersi. Najpierw ściska mocno, po chwili zmienia taktykę i
zaczyna je szczypać, by za moment chwycić za sutki i zacząć je wykręcać.
- Jemu też tak pozwoliłaś, suko?! – nie przestając torturować moich sutków, zadaje
pytanie, na które doskonale zna odpowiedź. Odsunął się niespodziewanie, ja zaś
odruchowo, zacisnęłam powieki, bojąc się tego, co ma w planie. Wolę nie widzieć.
- Oprzyj się rękami o ścianę i wypnij się – pada komenda i znowu czuję falę gorąca
między nogami.
- Opowiedziałaś mu, jak lubisz się bawić, a raczej, żeby tobą się bawiono?
Powiedz śmiało. Co, zabrakło odwagi? To ja ci powiem. Udawałaś normalną, miłą
laskę, która lubi romantyczny seks, zgadłem? – pytał, ale wcale nie oczekiwał
odpowiedzi. Bałam się oddychać.
- Zarobił parę punktów, bo był młody, miał fajne mięśnie i kupił ci drinka, ale nie
kłam, że tobie tyle wystarczy – kiedy to mówi, dociskając mnie swoim ciężarem do
ściany, czuję jego erekcję na swoim nagim tyłku.
Pierwsze uderzenie spada zupełnie niespodziewanie, trzcinka ląduje na skórze i
obejmuje mnie najgorszy rodzaj bólu. Szczypie, kąsa, a im więcej razów spada, tym
szybciej ból narasta, aż w końcu boli bez przerw. On zna mój wstydliwy sekret: nic
nie wywołuje u mnie takiej wilgoci, powodzi w kroczu, jak trzcinka. Jest tego
doskonale świadomy.
Uczucie bólu staje się nie do zniesienia, zaciskam zęby, wbijam paznokcie w
ścianę, boję się, że zacznę krzyczeć. Przerwa, a raczej zamiana – teraz zlana pupa
dotyka chłodnej ściany, a trzcinka spada na piersi, znacząc je czerwonym pręgami.
Kąsającą trzcinkę zastępują po chwili zęby zaciskające się na sutkach. Jestem tak
blisko…już prawie… Nagle wszystko ustaje, jakby ktoś wcisnął pauzę. Patrzę na
niego, kompletnie nie wiedząc, o co chodzi, a zdumienie moje sięga granic, kiedy
patrzy mi w oczy, cedzi przez zęby:
- Myślałaś, że cię zerżnę, co? Naprawdę myślałaś, że po tym co zrobiłaś,
zasługujesz na nagrodę? Głupiutka jesteś, suniu. Chciałem ci tylko pokazać różnicę
między mną a twoim knajpowym Romeo. Wiem, że nie dałaś dupy, wyczułbym to w
chwili, gdy otworzyłaś drzwi do mieszkania. Skoro on cię nie zerżnął, ja tego także
nie zrobię. A teraz marsz do łóżka, wiesz która jest godzina?! Chyba, że wolisz spać
na podłodze…
Ci okropni mężczyźni
Koks kultura
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Bez litości
Czarne i białe
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Jego oczami
Portret sadysty
Pony girl
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Instrukcja obsługi
Kiedy soję zamyślona, rozpinając bluzkę, woda w łazience jest już odkręcona.
Ściągnięta bluzka ląduje na fotelu, za nią biustonosz. Gdy sięgam rękoma do tyłu,
aby rozpiąć spódnicę, czuję, jak zaciskasz ręce na moich piersiach. Stojąc za mną,
mocno chwytasz je w obie dłonie i ściskasz przez chwilę, by za moment
skoncentrować się na sutkach. Dotyk wcale nie jest pieszczotliwy, wręcz przeciwnie,
szarpiesz moje sutki uwięzione między twoim kciukiem a palcem wskazującym. W
jednej sekundzie mój oddech przyspiesza, odruchowo prostuję się, wypinając piersi
poddawane słodkim torturom. W momencie, kiedy zaczynam czuć między nogami
napływającą wilgoć, przestajesz. Dajesz mi klapsa w pupę, mówiąc, że po prysznicu
mam się zameldować w sypialni.
Odświeżona i rozgrzana prysznicem, ze stojącymi na baczności sutkami staję w
drzwiach sypialni. Siedząc na łóżku, wskazujesz bez słowa, żeby stanęła przed
tobą. Podchodzę, czując twój wzrok przesuwający się po mnie lubieżnie. Taksujący
mnie tak jak wtedy, gdy pierwszy raz stanęłam tak dla ciebie. Klękam i biorę
twardniejącą męskość do ust. Zajmuję się tobą najlepiej, jak umiem, skrupulatnie,
jak dobrze ułożona suka. Chwytasz mnie za włosy, samemu nadając tempo, w
jakim mam cię pieścić. Nie jesteś delikatny. Staram się zadowolić cię jak najlepiej,
ale chyba nie masz dziś do mnie cierpliwości. Każesz podnieść się z klęczek, sam
wstajesz i wychodzisz, zostawiając mnie zdezorientowaną. Nie śmiem ruszyć się z
miejsca.
Wracasz po chwili i stanowczym ruchem popychasz mnie na łóżko, chwytając za
kark, każesz wypiąć pupę. Posłusznie wykonuje polecenie, czując, jak bez ceregieli
wsuwasz twardą męskość w bardzo mokrą cipkę. Wyrywa mi się westchnienie.
Chwilę pieprzysz mnie mocno, jęczę cicho. Jest mi dobrze i robi mi się coraz
przyjemniej. Wyczuwasz to, znasz mnie przecież tak dobrze. Jeszcze nie czas na
moją przyjemność, jeszcze nie teraz.
Każesz mi zostać w tej pozycji, ale rozsunąć szerzej nogi, co wcale nie jest proste. Z
twarzą wciśniętą w pościel i wypiętą pupą czekam na ciąg dalszy…
Wkładasz między rozsunięte nogi rozpórkę, sprawnie oplatając moje kostki
więzami. Przestaje być wygodnie. Za chwilę, bez zapowiedzi, chwytasz moją rękę i
już wiem, że zaraz będzie jeszcze mniej wygodnie, bo przywiążesz obie ręce do
więzów oplatających nogi w Kostach. Żeby było to wykonalne, muszę jeszcze
bardziej wypiąć pupę. Kończysz dzieło i przesuwasz palcem po wargach lśniących
od soków. Jęczę…
Po chwili w miejscu palca, czuję dotyk czegoś, czego po pierwszej chwili nie jestem
w stanie zidentyfikować. No tak, trzcinka. Przesuwasz nią pieszczotliwie po
pulsującej kobiecości, po wnętrzu ud…by w ułamku sekundy zamienić pieszczotę w
ból. Spada w tamto miejsce kilka bolesnych razów, ale zanim ból naprawdę dociera,
czuję twoje palce zgłębiające się we mnie. Znów jest bardzo przyjemnie. Tak
niewiele mi brakuje, takie zabawy doprowadzają moją krew do wrzenia.
Czuję, że nadchodzi orgazm, lecz ty skutecznie hamujesz moją przyjemność,
wymierzając kilka mocnych razów na wypięte pośladki. Jęczę głośno. Już nie mogę
się opanować, nie chcę. Soki kapią na prześcieradło. Wciskasz w spragnioną cipkę
wibrator i ustawiasz na najwyższe obroty. Jeszcze tylko parę sekund… Ty masz
jednak inny pomysł na mój orgazm. Wbijasz twardy członek w drugą, ciasną
dziurkę, i w momencie, kiedy łamiesz mimowolny opór mięśni, nic nie jest w stanie
powstrzymać nadchodzącej przyjemności.
Labirynt psyche
„Ty debilu! Jakaś ty głupia, nikt z tobą nie wytrzyma! Boże, czemu
mam takie głupie dziecko!” – coś spadło na podłogę. Ach, to tylko moje
poczucie wartości rozbiło się na milion kawałków. Sklejałam je wiele lat i
kiedy w końcu wszystkie rozbite okruszki udało się zebrać i połączyć na
nowo, spojrzałam na nie z uwagą.
Poczucie wartości jest jak zwierciadło. Zdeptane i starte w pył, nawet
najlepiej odrestaurowane nigdy już nie pokaże obrazu bez skazy. Posiadacz
takiego wybrakowanego, poobijanego poczucia wartości mimowolnie
przegląda się w oczach innych.
Dzieciństwo to czas, kiedy pisze się scenariusz na resztę życia, kładzie
podwaliny pod dorosłe relacje. Te fundamenty nie będą solidne, jeśli trzeba
zasłużyć na miłość, szacunek i uznanie rodziców lub opiekunów. Walczyć i
każdego dnia ze wszystkich sił utwierdzać ich w przekonaniu, że jest się dość
dobrym, by być kochanym.
Z kulejącym poczuciem wartości nabieramy nawyku, by przyglądać się
w oczach innych, sprawdzać, jak nas widząc. A że nie sposób zadowolić
wszystkich… Postawa, gdzie normą jest poszukiwanie akceptacji i uznania w
oczach osób, na których nam zależy, popycha do wchodzenia w toksyczne
relacje. Pragnąc zadowolić innych, bez względu na cenę, zapominamy o sobie
i pozwalamy się krzywdzić, samych siebie i własne pragnienia stawiając na
szarym końcu.
W świecie S/M aż się roi od uległych z opisanym problemem.
Oczywiście nie tylko tam je można spotkać, mam kilka waniliowych
koleżanek, które systematycznie co jakiś czas wyciągam z czarnej dziury, w
którą wpadają, bo uważają, że nie są nic warte. Uwierzyło w to dawno temu
tylko dlatego, że ktoś, na kim im bardzo zależało, tak stwierdził.
Układ S/M przyciąga jak płomień świecy ćmę. Z jednej strony jest
sytuacja idealna, gdyż taka niepewna siebie uległa jest postawiona w
centralnym punkcie, zainteresowanie dominującego kręci się ściśle wokół
niej, nareszcie czuje się ważna i potrzebna. Z drugiej strony, wystarczy
bardzo nie wiele, aby strącić ją z powrotem w otchłań niepewności, sprawić,
że poczuje się po stokroć bezwartościowa. W rękach doświadczonego domina
taka kobieta będzie jak plastelina, ulepi z niej kochankę idealną, posiądzie w
sposób absolutny.
W rękach nowicjusza bądź ignoranta to przepis na nieszczęście.
O mojej matce
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Wakacyjny seks
Klapsy
*
ang. Już mnie to nie obchodzi
Myślę o tym czasem, uśmiechając się w duchu do siebie.
Nie wyglądam na bojaźliwą osobę. Wręcz przeciwnie. Zdecydowana,
pozbierana, wyszczekana. Tylko ten anielski wygląd zwodzi, można się
nabrać. Nabierali się nieraz.
Tymczasem boję się bardzo wielu rzeczy.
Boję się śmierci, tego, że On umrze przede mną i już nikt nigdy nie
będzie mnie tak kochał.
Boję się tego, co przyniesie przyszłość, w skali globalnej.
Boję się, że zostanę w Ameryce na zawsze.
Boję się pająków i karaluchów.
Boję się ataku terrorystycznego w metrze.
Boję się o swoją córkę.
Boję się tylu różnych rzeczy…
Żyję tak, jakbym nie bała się niczego. Jedynie tak można zabić strach.
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Anioł u terapeuty
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Uwierzyć
SLAJDY Z NAMIĘTNIKA
Naznaczona.
Uporczywy dźwięk budzika wwierca się w świadomość. Zaspana, ociągając się,
wstała z łóżka, obiecując sobie po raz enty, że następnym razem pójdzie spać
wcześniej. Kawa, szybka prasówka z Internetu, rzeczy potrzebne na wyjazd
położyła na stole. Wolność, jeśli w jakiejkolwiek pracy dla kogoś można mówić o
wolności, jest tym, co lubiła najbardziej w swojej.
Bez skrawka materiału na sobie, tak jak zwykle jest „ubrana” w sypialni,
otworzyła drzwi szafy w poszukiwaniu bielizn. Krótka chwila namysłu, wzrok
ślizgający się po koronkach, satynie i zwykłej bawełnie.
Na co też mam dzisiaj ochotę? – zapytała samą siebie w myślach.
Wzrok zatrzymała na eleganckich majtkach w kolorze starego srebra. Z przodu
zupełnie gładkie, zaś z tyłu prawdziwe dzieło sztuki, delikatna koronka. Owa
koronka otuliła zgrabne pośladki, zaś ona poczuła, że coś jeszcze przed wyjazdem
musi zrobić.
Udała się do sypialni i prawie naga wsunęła pod kołdrę, przyciskając piersi do
pleców śpiącego mężczyzny. Odczekała chwilę, wsłuchując się w jego spokojny
oddech. Ręką zaczęła błądzić po owłosionym torsie i niżej, zsunęła ją w kierunku
kępki włosów na podbrzuszu. Twarda męskość prężyła się, czekając, kiedy
przyjdzie na nią kolej. Nie przestając przytulać się do pleców mężczyzny, zaczęła
pieścić członek. Delikatnie, wodząc palcami wzdłuż, gładząc jądra, jakby od
niechcenia.
Po krótkiej chwili takiej zabawy, zapragnęła więcej.
Nie mówiąc ani słowa, zmieniła pozycję i teraz miała go obok siebie, leżącego na
plecach. Stercząca męskość kusiła, żeby zrobić z niej pożytek. Zmieniając zwinne
palce na mniej zwinny, a o ileż przyjemniejszy dotyk języka, zaczęła pieścić go
ustami. Znowu, jakby od niechcenia, wodziła językiem wzdłuż, lizała jak lizaka, by
po chwili wsunąć go głęboko w usta. Bawiła się nim, drażniąc koniuszkiem języka
żołądź.
Przerwała na moment, popatrzyła z zadowoleniem na swoje dzieło i zmieniła
pozycję, układając się między nogami mężczyzny. Teraz mogła nie tylko zatroszczyć
się o jego przyjemność, ale także raz po raz dotknąć wilgotniejącą kobiecość,
przykrytą delikatnym materiałem bielizny.
Mężczyzna leżał nadal z zamkniętymi oczami, choć dla niej pewnym było, że już
dawno wyrwała go z ramion Morfeusza. Uniosła się, odchyliła pasek materiału
między nogami i nadziała się na mokrego od śliny penisa. Dosiadłszy nabrzmiałą
męskość, zaczęła rytmicznie poruszać się w dół i górę, wykonując jednocześnie
lubieżny taniec biodrami. Unosiła się i opadała, zapach pożądania czuć było w
powietrzu. Unosiła się i opadała. Unosiła i opadała.
Pod przymkniętymi powiekami przewijały się obrazy prawie identycznej sytuacji
sprzed kilku miesięcy. Tylko, że wtedy o świcie przyjechała, a teraz wyjeżdża.
Przyjechała i po nocy spędzonej w samolocie pragnęła zasnąć, mając coś, co należy
do niego. Zasnąć naznaczona, wypełniona jego nasieniem.
Tak jak teraz, gdy lepka lawa wypełniła jej wnętrze.
Będę cię czuła przez cały dzień – pomyślała, kierując się do wyjścia.
Rodzinnie
Dziś już prawie nikt o niej nie pamięta, choć minęło niewiele czasu. O
niektórych ludziach chce się pamiętać długo, podczas gdy o innych staramy
się zapomnieć jak najszybciej.
Legenda głosi, że w raju rosły dwa ważne drzewa – wiedzy i życia. Bóg,
wypędzając pierwszych ludzi z raju za to, że sięgnęli po owoc z Drzewa
Wiedzy, ukrył na zawsze Drzewo Życia.
Była najmłodszą z trzech sióstr, może to tłumaczyć choć trochę jej pęd,
aby być zauważoną, docenioną, by błyszczeć – w dzieciństwie była w cieniu.
A może sama wymyśliła takie usprawiedliwienie, żeby innym łatwiej było
zrozumieć to, co się stało.
Jej matka, urodzona przed wojną w rodzinie ze szlacheckimi
tradycjami, powtarzała zawsze: „Pamiętaj, chłop jest dobry wtedy, gdy jest w
stanie utrzymać rodzinę i stać go na służbę.” I ona wierzyła w to ślepo.
Nieważne, że wojna dawno się skończyła, zaś brat przegrał w karty rodzinny
dworek. W głębi duszy pozostała szlachcianką, przekonaną o własnej
wyższości nad pospólstwem.
Musiała jeszcze znaleźć męża, który będzie podążał drogą wyznaczoną
przez jej wartości, który przyjmie je za swoje. Takiego znaleźć nie było łatwo,
musiała przecież mierzyć wysoko. X był kilka lat starszym od niej studentem
teatrologii, dorabiał w teatrze. Uwiódł ją właśnie ten teatr w jego życiu.
Przecież moje życie ma być niezwykłe – powtarzała sobie często, jakby to było
usprawiedliwienie na wszystko. Zadziałała szybki, zręcznie oplotła sieć
romansu wokół X. Tak zręcznie, że w trzy miesiące po pierwszej randce byli
już po ślubie.
Gdy przyszła teściowa tuż przed ceremonią próbowała zamienić z nią
kilka słów na osobności i przemówić do rozsądku, została jej wrogiem
śmiertelnym. Panna młoda nie znosiła dobrze prawdy, jeśli ta prawda nie
była prawdą, którą chciałaby usłyszeć.
Chodziła dumnie jak paw, tak świetnie jej poszło, teraz nie można było
zasypiać gruszek w popiele, następne musiało być dziecko. Nie minęło sporo
czasu, gdy triumfalnie oznajmiła wszem i wobec, że jest w ciąży. Na
nieśmiałe protesty świeżo poślubionego męża, że może powinni zacząć
wspólne życie odrobinę inaczej, zareagowała tak samo jak w dniu ślubu na
słowa teściowej. Dołączył do powiększającej się grupy wrogów śmiertelnych.
Postanowiła, że kara musi być dotkliwa, więc mąż oraz cała jego
rodzina zostali odcięci od jakichkolwiek kontaktów z dzieckiem. „Kara musi
być” – powtarzała ze złością. Kara za to, że zepsuł moje życie, które przecież
powinno być niezwykłe. Minęło trochę czasu, znów wyruszyła na łowy.
„Muszę zacząć wszystko od nowa” – powtarzała półgłosem. Tym razem było
odrobinę trudniej, wszak rozwódka z dzieckiem nie była najlepszą partią na
rynku. Po sześciu miesiącach ponownie stanęła na ślubnych kobiercu,
dumna jak paw. Teraz należało tylko postarać się o dziecko.
Dziewczynka z nowego związku urodziła się rok po ślubie. Nowy mąż
pracował, kochał dziecko z poprzedniego małżeństwa jak swoje własne.
Wydawało się, że nic nie stanie na przeszkodzie ich szczęściu. Dla niej to był
dopiero początek bajki. Chciała więcej. Przecież nie będzie mieszkać w bloku,
samochód też musi być lepszy od innych. Bezustannie myślała o tym, jak
widzą ją inni i czy dostrzegają, że jest lepsza od nich. Czy widzą, że ona i jej
rodzina są idealne?
Ona sama bardzo ciężko pracowała nad utrzymaniem tego stanu
wizerunku, sporo czasu poświęcając spaniu, bo wiedziała, że to najlepszy
środek, aby zachować młodość. Spała więc do południa, a od południa do
wieczora poświęcała cza na to, aby być idealna w każdym calu. Wszak
maseczki i wklepywanie drogich kremów nie może być dokonywane w
pośpiechu. Gotowa, aby ukazać się światu w pełnej krasie, była zwykle pod
wieczór, wtedy też udawała się z dziećmi na spacer.
Dostojnie krocząc osiedlowymi alejkami, kątem oka obserwowała, czy
ja obserwują. Wszystko było takie idealne aż do momentu, gdy zaszła w
ciąże, a w ręce miała bilet do Nowego Jorku. Chciała zobaczyć trochę świata.
„W końcu mi też należy się coś od życia” – tłumaczyła, gdy ktoś pytał o
powód wyjazdu. Przed wyjazdem pozbyła się u znachorki zbędnego balastu,
przeszkody w kontynuowaniu idealnego życia.
Wróciła zmieniona, nareszcie miała pieniądze, swoje własne pieniądze.
Trochę to zachwiało posadami jej świata, w którym to mężczyzna powinien
zarobić na wszystko, ale paradoksalnie poczuła się dzięki temu silniejsza. Jej
argumenty miały większą siłę, gdyż stały za nimi pieniądze. Przekonała
męża, że powinni żyć na poziomie, na jakim żyją kulturalni ludzie, i tym
sposobem niemała suma rozpłynęła się między kolejnymi wyjazdami do
Bułgarii, na Węgry, czy, gdy fundusze się kończyły, na Mazury lub w
Bieszczady.
Środki do prowadzenia idealnego życia skończyły się, ale ona musiała
żyć na określonym poziomie. Przecież zasłużyła sobie na to. „To wszystko
jego wina” – powiedziała sama do siebie pewnego mroźnego styczniowego
poranka. Zawsze, gdy znajdowała winnego swych niepowodzeń, jej humor
znacznie się poprawiał. Wiedziała, że choć sama jest doskonała, inni niestety
nie są.
Muszę zacząć od nowa… Jak pomyślała, tak zrobiła
Na swój nowy dom wybrała jeden ze słonecznych krajów Europy. Nikt
jej nie znał, nikt o nic nie pytał, mogła spokojnie rozpocząć łowy na
fundatora lepszego życia. Balastem w postaci dwójki dzieci i męża,
zostawionym w szarej Polsce, nie przejmowała się.
Któżby się przejmował szarym życie, gdy ma się nowe, ciekawcze.
Czasem tylko czuła taki ucisk w piersi i serce biło jak oszalałe. Wtedy
myślała o tych, dla których już nie miała czasu, którzy nie pasowali do
idealnego życia, jakie powinna wieść. Ricardo był od niej młodszy i miał
zasłużoną opinie Casanovy. Dla kobiet w jej wieku był kimś w rodzaju
trofeum, dla niej - potwierdzeniem, że nadal może wszystko.
Misternie przygotowany plan powiódł się, latynoski Don Juan wpadł w
jej sieć. Działał na nią lepiej niż botoks, koleżanki nie mogły wyjść z podziwu,
jak nowy mężczyzna nadał nowy kierunek jej życiu. „To żadna sztuka złowić”
– myślała. Sztuką jest zatrzymać. Postanowiła za wszelką cenę do zatrzymać.
Zbliżała się do pięćdziesiątki, ale nawet na mękach nikomu nie zdradziłaby
swojego wieku.
Kiedy przyłapała Latynosa w łóżku z własną koleżanką, zrozumiała, że
musi podjąć właściwe kroki jak najszybciej. Nie mogła pozwolić, aby zdobycz
wymknęła jej się z rąk. Nie przeżyłaby takiego upokorzenia. Ricardo, pewien
że będzie musiał długo się tłumaczyć z tego, że pieprzył jej koleżankę na
kanapie w salonie, zastygł ze zdumienia, gdy zamiast wyrzutów, usłyszał
pytanie: „Czy jest coś więcej, co mogę ci dać. Coś, czego pragniesz, a czego
żadna kobieta jeszcze ci nie dała?”
Latynos nie był w ciemię bity, postanowił zażądać niemożliwego.
- Najbardziej pragnę dziecka. Najlepiej syna. To byłoby dla mnie coś, co
pomogłoby mi się ustatkować i osiąść w jednym miejscu.
- Więc pozwól mi być kobietą, która da ci to, czego żadna ci jeszcze nie dała.
Gorączkowo zaczęła szukać sposobu na jak najszybsze zrealizowanie
obietnicy. W jej wieku do kategorii cudów należało by zapisać naturalne
zajście w ciążę, aborcja dokonana kiedyś, też działała na niekorzyść. Była
gotowa się poświęcić do tego stopnia, że nawet poprosiła jedną z córek o…
jajeczko. Dziewczyna na szczęście była mądrzejsza od matki.
- Ogłupiałaś?! Chcesz zrobić temu dziecku to samo, co zrobiłaś nam?
Tym przypieczętowała definitywnie popadnięcie w niełaskę rodzicielki.
– Wiedziałam, że nie wraca się do minionych spraw, nie cofa się do
przeszłości – tak skwitowała słowa córki. – Wy jesteście dla mnie niewygodną
przeszłością.
Zdesperowana, nie mając się do kogo zwrócić, poszła do Cyganki.
Stara kobieta chwyciła jej delikatną dłoń i przez chwilę nic nie mówiła.
Cisza aż dźwięczała w uszach.
- Wiem, czego szukasz. Doskonałości. Całe życie pragnęłaś tylko tego, aby
wszystko wokół ciebie było doskonałe. Bo ty sama jesteś doskonała. Wiele
spraw nie poszło tak, jak chciałaś, ale nie ty jesteś temu winna. Przecież
zawsze chciałaś dobrze. Tylko inni nie potrafili tego dostrzec Musisz znaleźć
Drzewo Życia, wtedy wszystko, czego pragniesz, stanie się faktem.
- Myślałam, że Drzewo Życia to mi, tego nikt nie wie na pewno. Stare księgi
mówią, że rośnie na pustynnych terenach Maroka. Jeśli je znajdziesz,
będziesz już zawsze szczęśliwa. Pamiętaj, tylko wiara w cuda ci została, bo w
ludzi przestałaś wierzyć dawno.
Kupiła mapy i popłynęła przez Gibraltar do Tangeru. Stamtąd
autobusem na północ kraju. Dotarła do niewielkiej wioski. Wyruszyła w
kierunku, który wskazywały jej gwiazdy, by wśród piasków pustyni odnaleźć
to, co zapono jej wieczne szczęście.
Od tamtej pory nikt jej więcej nie widział.
Twarzą w twarz