You are on page 1of 1

Warsztaty dykcyjne – czyli moment, gdy dowiadujesz się, że nie potrafisz ani mówić, ani oddychać

prawidłowo.

Miałam okazję uczestniczyć w takich zajęciach w ramach wojewódzkiego etapu Ogólnopolskiego


Konkursu Recytatorskiego w Opolu. Wszyscy uczestnicy (razem z opiekunami, bo ustalono zasadę
,,Nie oglądamy – ćwiczymy”) stanęli w okręgu. Wewnątrz pan Krzysztof Żyliński – instruktor teatralny,
założyciel Teatru Jednego Wiersza – prezentował poszczególne ćwiczenia. Zaczęło się standardowo:
wdech nosem, wydech ustami. Ale nie było tak łatwo. Musieliśmy wszyscy stanąć w dość komicznych
pozycjach – na lekko zgiętych nogach, z rozluźnionymi rękami i wydętym brzuchem. Dzięki temu
oddychaliśmy przeponą – na tym jednak się nie skończyło. Prawidłowy oddech odbywał się
w czterech etapach. My korzystaliśmy ,,tylko’’ z trzech. Nie wydaje się to być szczególnie trudne – tak
powie tylko ten, kto nie próbował. Wystarczy powiedzieć, że takie oddychanie dla większości
skończyło się zadyszką.

Przeszliśmy zatem do ćwiczeń poprawiających artykulację… samogłosek. Okazało się, że ich wymowa
także należy do skomplikowanego procesu. Wszyscy byliśmy bardzo skupieni na odpowiednim
układaniu ust do poszczególnych liter. Gdy udało się to opanować, przeszliśmy do łączenia
samogłosek. Nie jestem pewna, co pomyślałby ktoś niewtajemniczony, gdyby zobaczył kilkadziesiąt
osób powtarzających ciągle ,,aeiouy|aeiouy”. A zwłaszcza, kiedy pan Krzysztof poprowadził w ten
sposób orkiestrę – podzielił wykonawców na grupy i każdej narzucał inną głośność tego osobliwego
śpiewu. Trafnym wydaje się być określenie użyte przez jedną z uczestniczek: ,,Cała sala rezonowała”.

Wreszcie ćwiczenie na ,,uwolnienie przepony”. Należało wyobrazić sobie sprężynę, którą bardzo
ciężko rozciągnąć, aż w pewnym momencie pęka – wyduszając z naszej przepony stłumiony krzyk. To
także mogło wyglądać interesująco dla osób postronnych.

Miłe spotkanie zakończyliśmy popularnymi łamańcami językowymi – ale nie chodzi tu o stół
z powyłamywanymi nogami, ale raczej o ,,Warszawa w żwawej wrzawie w warze wrze o Warszawie”.
Dodatkową trudnością był fakt, że nie mieliśmy ich napisanych przed sobą – trzeba było je usłyszeć,
zapamiętać i powtórzyć.

Ćwiczenia te powtórzyliśmy także następnego dnia – poznaliśmy rozgrzewkę przed występami


obejmującą oddech, dykcję oraz ruch.

Nie wiem, czy przebyte warsztaty miały wpływ na prezentowane występy – recytację, monodramy,
poezję śpiewaną lub na tajemniczą kategorię ,,wywiedzione ze słowa”, dość powiedzieć, że poziom
był bardzo wysoki. Wybijały się wysoko niektóre występy, które zresztą zostały nagrodzone, ale nie
tylko ja byłam zachwycona możliwością oglądania tego przeglądu talentów, w którym znalazły się
zarówno utwory współczesne, jak i dzieła klasyczne.

W trakcie warsztatów mieliśmy wszyscy dużo zabawy, choć do końca pozostali tylko najwytrwalsi.
Nauczyłam się, że nieustannie trzeba ćwiczyć oraz się rozwijać – krzywdzące jest przeświadczenie, że
wszystko już się umie. Jak powiedział Christophe André: ,,By robić postępy jako człowiek, nie
poprzestawaj na walce ze swoimi wadami, ale rozwijaj także swoje zalety”. Mam nadzieję, że uda mi
się uczestniczyć w takich zajęciach w przyszłym roku i poznam kolejne tajniki emisji głosu czy
wyrazistości wymowy. Póki co cieszę się, że wróciłam bogatsza o nowe doświadczenia, nowe
umiejętności i nowych przyjaciół.

You might also like