You are on page 1of 114

Karol Kopańko, Mateusz Kozłowski

Bitcoin
Złoto XXI wieku
Przedmowa
Jestem przekonany, że za 20 lat albo wolumen transakcji w bitcoinach
będzie bardzo duży, albo wcale nie będą nim dokonywane płatności.
Od czasu gdy w 2009 roku Satoshi Nakamoto napisał te słowa, Bitcoin
bardzo się rozwinął i zdobył ogromny rynek. Na całym świecie z cyfrowych
walut korzystają miliony osób. Setki tysięcy przedsiębiorców akceptują
BTC jako metodę płatności, każdego miesiąca powstają dziesiątki
projektów i niezliczonych start-upów związanych z tą technologią. To
dobry prognostyk tego, że sprawdzi się pierwsza część cytowanej
wypowiedzi twórcy bitcoinów.
Autorzy niniejszej książki — Karol Kopańko i Mateusz Kozłowski —
podjęli się zadania niebywale trudnego. Przedstawili Bitcoin, pierwszą,
niezależną cyfrową walutę, w formie przystępnego opisu podróży przez
nieco tajemniczy świat, w którym dane na dyskach komputerów i reguły
matematyczne mają o wiele większą wartość niż dokumenty, pieczęcie,
podpisy, a nawet pieniądze przechowywane w sejfach. Internet od czasu
swego powstania (w latach 60. ubiegłego wieku) nie przestaje nas
zadziwiać. Email, domena internetowa, konto na Facebooku czy własny
serwer z plikami w sieci — to wszystko wydaje się nam normalne
i oczywiste. I tak samo będzie z cyfrowymi płatnościami. Zamiast nosić
portfele z gotówką czy wypisywać czeki (co nadal dzieje się w Stanach
Zjednoczonych), będziemy dokonywać płatności za pomocą smartfonów,
komputerów, tabletów oraz innych urządzeń mobilnych, które dopiero
powstaną i nie sposób jeszcze dziś ich nazwać. Wiele banków i instytucji
finansowych zaczęło już teraz dostrzegać nadchodzącą zmianę. Podobnie
jak na przestrzeni lat zmienia się sposób dystrybucji muzyki — od płyt
winylowych, przez kasety, płyty CD, aż do zapisu wyłącznie w formie
elektronicznej — tak ewolucji podlega koncepcjapieniądza. Karta
kredytowa (płatnicza) — która wydaje się nam ciągle aktualna — to
wynalazek z XIX wieku, kiedy to jako jeden z pierwszych napisał o niej w
swojej powieści Edward Bellamy1, a firma Western Union zaczęła
wydawać takie karty swoim klientom2. Jest to twór mocno już nieaktualny
i w gruncie rzeczy przestarzały. Nie był projektowany na potrzeby
płatności internetowych, dokonywanych bez fizycznej obecności klienta i
karty. Zmorą sprzedawców akceptujących karty są operacje typu
chargeback, gdzie nieuczciwi kupujący zgłaszają żądania zwrotu pieniędzy
pomimo otrzymania produktu czy wykonania usługi. Bitcoin może być
rozwiązaniem tego i wielu innych problemów, takich jak inflacja czy
konfiskata depozytów (jak zdarzyło się na Cyprze). Na nowe czasy i nowe
wyzwania potrzebny jest nowy system płatności.
Nie sposób napisać idealnej książki o Bitcoinie. Należy pamiętać, że nie
istnieje żadna „Oficjalna Centralna Organizacja Bitcoina”, podobnie jak nie
istnieje „Centralna Organizacja Matematyki”, jaka wskazywałaby nam
mocą swego autorytetu, które obliczenie, który wzór i która zasada są
poprawne, a które nie. W zbiorze liczb rzeczywistych dwa plus dwa równa
się cztery. Tak po prostu jest. Nikt tego nie musi gwarantować ani
poświadczać. Najlepszym dowodem jest dowód matematyczny, który każdy
może przeprowadzić i sprawdzić. Podobnie w Bitcoinie — ze względu na
jego opensource’owy charakter — każdy może dokładnie zbadać fakt, że
moc obliczeniowa tak zwanych koparek służy wyłącznie do autoryzacji
transakcji. Ale o tym więcej na kolejnych stronach tej książki. Zachęcam
do lektury i do przetestowania w praktyce, jak działa Bitcoin. Spodoba
Wam się.
Maciej Ziółkowski — założyciel Ambasady Bitcoin i autor bloga
Satoshi.pl. Absolwent Finansów i Rachunkowości na Wydziale Nauk
Ekonomicznych i Zarządzania Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w
Toruniu. Organizator pierwszych w Polsce konferencji dotyczących social
lendingu (w latach 2011 i 2012) oraz Bitcoina (w roku 2013). Prowadzi
własne badania nad rozwojem cyfrowych walut i systemów płatniczych.
Współorganizator comiesięcznych spotkań poświęconych tej tematyce.
1 Edward Bellamy, Looking Backward, Houghton Mifflin 1888. Polskie
wydanie: Edward Bellamy, W roku 2000, przeł. J.K. Potocki, Warszawa
1890, http://polona.pl/item/1942753/4/.
2 John Oldshue, Bill Hardekopf , The Credit Card Guidebook, Lulu 2008.
Wstęp
Boimy się tego, czego nie znamy. W mroku niewiedzy może czaić się
zarówno ostry nóż, który może zranić, jak i garniec pełen złota.
Zawierucha burzy może połamać drzewa w lesie, ale także dać początek
pięknej tęczy. Niekiedy trzeba czasu, aby przekonać się o prawdziwych
intencjach drugiego człowieka. Poznajemy go przecież po owocach. Zwykle
jednak wystarczy odwaga, aby przekonać się, co czai się za kurtyną.
Właśnie taką odwagę niniejsza książka ma w Tobie, drogi Czytelniku,
wyzwolić. Jej celem jest wydobycie wirtualnych walut z cienia i sprawienie,
by stały się tematem publicznej dyskusji. Chcemy pokazać, jak może
wyglądać świat przyszłości, w którym finanse będą kwestią osobistej
przedsiębiorczości każdego człowieka, nieograniczanej przez urzędowe
regulacje. Po lekturze nawet laik będzie czuł się w środowisku walut
cyfrowych jak u siebie w domu, a świat kryptografii będzie dla niego
znajomy jak własna kieszeń. Kieszeń, gdzie papierowe i plastikowe
pieniądze już niedługo zostaną zastąpione przez pieniądz 2.0.
Mamy nadzieję obudzić w każdym z Was zainteresowanie światem
wirtualnych walut i zachęcić do samodzielnego poruszania się po nim.
Chcemy także zwrócić uwagę, że sam Bitcoin może być jedynie jaskółką
zwiastującą nadejście wiosny Internetu Pieniędzy (Internet of Money)
opartego na metodach kryptograficznych.
Stoimy u progu rewolucji, która kompletnie zmieni naszą rzeczywistość.
Chwyć naszą rękę i przestąp ten próg!
W 1903 roku amerykańska ekspedycja odwiedziła Yap — niewielką
wyspę na Pacyfiku, która do tego momentu rozwijała się bez łączności z
cywilizacją3. Podróżnicy odkryli, że mieszkańcy Yap korzystają z dość
specyficznej waluty, mianowicie kamiennych skał o średnicy dochodzącej
do trzech metrów. Zdecydowanie nie były to pieniądze kieszonkowe.
Metalowe żetony z logo projektu bitcoin. Bitcoiny nie maja postaci fizycznej, lecz podobnie jak
pieniądze w banku, istnieją wyłącznie w zapisie cyfrowym
Źródło: Shutterstock
Całość rozliczeń dokonywana była słownie i zapisywana w pamięci
mieszkańców. Kiedy ktoś sprzedał pół świni, to musiał zapamiętać, że
posiada teraz 3/8 skały, jaka leży sobie za domem jego sąsiada. Głazów
nikt nigdy nie ruszał, nawet kiedy pola i łąki zmieniały właścicieli, przez co
stały się one częścią historii, którą pamiętał każdy mieszkaniec wyspy,
ucząc się o transakcjach, jakie zachodziły w przeszłości.
3 http://www.economist.com/news/finance-and-economics/21599054-
how-crypto-currency-could--become-internet-money-hidden-flipside
Historia Bitcoina jak serial
sensacyjny
Bitcoin i stojąca za nim technologia są czymś niesamowitym. To
innowacja, z jaką do tej pory nie mieliśmy styczności. Działa na innych
zasadach niż pieniądze skrywane w naszych kieszeniach, ale może zostać
użyta do podobnych celów. Aby się bogacić, zarabiać, inwestować, ale
także bawić i korzystać z życia. A to wszystko bez wszędobylskich macek
centralnych systemów walutowych zaglądających chciwym okiem do
portfeli zwykłych ludzi. Korporacje inwigilują i nachalnie ingerują w naszą
prywatność. Bitcoin jest spełnieniem marzeń o demokracji finansowej i
niezależności jednostki. Otwiera nam bramy do zupełnie nowego świata,
pozbawionego anachronicznych molochów na glinianych nogach, których
głównymi zadaniami były obrót naszymi pieniędzmi i kontrola nad nimi.
Bitcoin już teraz zmienia nasz świat, który po wyjściu z kryzysu
finansowego będzie wyglądał zupełnie inaczej4. Kontrola nad rynkami
finansowymi skupi się w rękach nieformalnej grupy G2 — odchodzącej
potęgi Stanów Zjednoczonych i rosnącej potęgi Chin. Z drugiej strony
Bitcoin zaproponuje ludziom bardziej efektywne działanie, oparte na
prywatności, swobodzie przepływu i kosmopolityzmie pieniądza.
Wielu ludzi o Bitcoinie słyszało, ale ich pojęcie jest w tej kwestii
przeważnie mgliste i ogranicza się do kilku ogólników, które najlepiej
sprzedają się w mediach wykorzystujących krzykliwe nagłówki (na
przykład Pęka bańka na wirtualnej walucie?5). W ostatnim czasie o
Bitcoinie najczęściej mowa była w wiadomościach dotyczących prania
brudnych pieniędzy oraz narkotykowych giełd zapełnionych przez
uzależnionych od pornografii, domorosłych programistów, ale jest to jego
zupełnie nieprawdziwy obraz. Pejoratywny odbiór zjawiska wirtualnych
walut wynika na ogół z niezrozumienia ich istoty, a także z lęku przed
innowacjami, działającego według zasady: „Lubimy to, co już znamy”.
Znacznie gorzej za to „sprzedają się” pozytywne informacje dotyczące
„zdobywania przez Bitcoina kolejnych baz”. Niewiele osób wie, że Bitcoin
jest już uznawany za walutę w Niemczech6, w krajach skandynawskich
można za niego kupić espresso w kawiarni7, a na Cyprze wypłacić z
bankomatu8. To wszystko dzieje się we wnętrzu Unii Europejskiej
połączonej wspólną walutą. Piękno Bitcoina polega właśnie na tym, że nie
jest on koniecznością narzucaną z góry, a stanowi kwestię wolnego
wyboru. To, czy chcemy z niego korzystać, zależy tylko od nas.
Holenderska kawiarnia akceptująca bitcoiny
Źródło: http://en.wikipedia.org

Czym jednak tak naprawdę Bitcoin jest?


Bitcoin to cyfrowa waluta, co oznacza, że do swojego działania
wykorzystuje on komputery i internet. W gruncie rzeczy Bitcoin jest to
księga transakcji w której każda płatność jest dokładnie odnotowana z
adresem portfela odbiorcy i nadawcy, datą, godziną i kwotą. Wartość
Bitcoinów wyznacza, podobnie jak wartość soku pomarańczowego czy
samochodów — wolny rynek, zgodnie z prawami popytu i podaży. Podobnie
zresztą jak najpopularniejsze obecnie waluty, gwarantowane przez banki
— kiedyś mające poparcie w surowcach znajdujących się w strzeżonych
skarbcach. Najczęściej kruszcem było złoto albo srebro, które wraz z
Bitcoinem dzielą pewną bardzo ważną cechę — występują stosunkowo
rzadko.
Wydobywanie bitcoinów (o którym piszę szerzej w dalszej części książki)
wiąże się z rozwiązywaniem skomplikowanych matematycznych
problemów. Użytkownicy ścigają się w znajdowaniu ich rozwiązań, za
co najszybsi dostają nowe bitcoiny. Ich wydobywanie nie będzie jednak
trwało w nieskończoność — w szczytowym okresie liczba bitcoinów w
obiegu osiągnie poziom prawie 21 milionów (konkretnie 20 999
999,97690000) i dalej nie będzie rosła9.
Czy wiesz, że...
„Bitcoin — pisany z dużej litery w przypadku opisywania koncepcji Bitcoin lub sieci
jako całości. Np. »Uczyłem się dziś o protokole Bitcoin«.
bitcoin — z małej litery jest używany by opisać bitcoiny jako jednostka
obrachunkowa. Np. »Wysłałem dziś dziesięć bitcoinów«”.
Źródło: https://bitcoin.org/pl/slownik

Bitcoin jako dobro rzadkie


Wyobraźmy sobie, jak wyglądałaby nasza codzienność, gdyby w obiegu
mogło znajdować się tylko 21 mln zł… To bardzo mała liczba — zapewne
przewyższa ją obecnie nawet suma transakcji dokonywanych tygodniowo
w przeciętnym mieście. Można przypuszczać, że gdyby tak było w
rzeczywistości, to siła nabywcza pojedynczej złotówki wystrzeliłaby
niebotycznie w górę i za nowego maybacha płacilibyśmy kilka groszy. Jak
wtedy wyglądałyby codzienne rozliczenia? Bułki kosztowałyby miliardowe
części złotówek? Aby utrzymać płynność rozliczeń, należałoby wprowadzić
zupełnie nowe monety i banknoty o mniejszych nominałach.
Tego problemu nie ma w przypadku bitcoinów. Oficjalnym skrótem nazwy
tej jednostki jest BTC, oznaczający 1 bitcoina. Ale w powszechnym użyciu
zdecydowanie częściej można się spotkać z wartościami o wiele
mniejszymi, na przykład bitcentem (0,01 BTC), milibitcoinem (0,001 BTC)
albo mikrobitcoinem (0,000001 BTC).
Poniżej tej ostatniej wielkości już generalnie nie schodzi się w
rozliczeniach, ale aby zabezpieczyć los waluty w przyszłości, umożliwiono
jej dzielenie aż do części setnomilionowych (0,00000001 BTC)! Ta właśnie
najmniejsza część bitcoina zwyczajowo nazywana jest „satoshi” (od imienia
twórcy). Choć teraz kryptowaluty nie można dzielić na mniejsze części, to
w przyszłości może zaistnieć taka potrzeba, wtedy wystarczy jednak
zaktualizować protokół Bitcoina.
Bitomat działający na RaspberryPi
Źródło: http://en.wikipedia.org

Przybliżone ceny popularnych produktów dla najwyższego kursu BTC w historii — około 3 600 zł
Źródło: opracowanie własne

Czy wiesz, że...


100 satoshich to inaczej jeden „bits”. To właśnie ta jednostka ma szansę stać
się najpopularniejszą w codziennych rozliczeniach. Jej wprowadzenie rozważa m.in.
BitPay.
Źródło: http://www.coindesk.com/bitpay-announces-plan-display-btc-prices-bits/

Satoshi Nakamoto — tajemnica za woalem


sieci
Prywatność — to słowo bardzo dobrze określa istotę Bitcoina, ale także
jak ulał pasuje do Satoshiego Nakamoto, twórcy Bitcoina, bo po dziś dzień
nie wiemy tak naprawdę, kim on jest. Istnieje wiele teorii mówiących
wręcz o grupie genialnych informatyków skupionych pod jednym
sztandarem, ale żadna z nich nie została nigdy potwierdzona, a
umiejętności, jakimi Satoshi wykazał się podczas budowy Bitcoina, każą
przypuszczać, że kiedy taki człowiek zechce pozostać anonimowy, to nic
nie może stanąć mu na przeszkodzie.
Wydaje się, że pseudonim Satoshiego także nie został wybrany
przypadkowo — również z nim związana jest pewna tajemnica. Określenia
„satoshi” używa się bowiem w Japonii dla pochwalenia człowieka, którego
myśli są niezwykle trzeźwe i przenikliwe. „Nakamoto” zaś to zbitka dwóch
wyrazów: „naka” oznaczającego wnętrze i „moto” odnoszącego się do
fundacji10. W sumie daje to obraz człowieka wywodzącego się
prawdopodobnie z dużej japońskiej korporacji, której mechanizmy w
pewnym momencie stały się dla niego zbyt ograniczające, tak że
postanowił wykorzystać swoją mądrość, aby przekształcić zasady, na
jakich działa współczesny świat finansów, oparty na papierowym pieniądzu
bez pokrycia.

Początek, czyli Genesis


To jednak tylko teoria zbudowana na tłumaczeniu pseudonimu, a co o
naszym niby-Japończyku wiemy na pewno? W 2008 roku w sieci pojawił się
pieczołowicie spisany projekt stworzenia wirtualnej waluty, pod którym
podpisany był Nakamoto. Ponoć stopień jego skomplikowania sprawił, że
przygotowanie finalnej wersji zajęło aż dwa lata. Choć czy to rzeczywiście
aż tak dużo, jeśli mówimy o tworzeniu podwalin systemu finansowego?
Przełomowy okazał się rok 2009, kiedy światło dzienne ujrzał pierwszy
blok bitcoinów (o blokach piszę w dalszej części książki). Ochrzczono go
mianem Genesis, bo i wszystkie następne „części” miały mieć w nim swoje
korzenie. Jednak tak naprawdę za narodziny waluty uznaje się częściej
wypuszczenie protokołu w wersji 0.1, który umożliwił już wydobywanie
bitcoinów i obrót nimi11.
Tu telefony można zamienić po prostu na bitcoiny
Źródło: bitcoinowl.com

Czy wiesz, że...


Pierwszy blok Bitcoina zawiera zakodowaną wiadomość brzmiącą: „The Times
03/Jan/2009 Chancellor on brink of second bailout for banks” i odnosi się do
faktycznego artykułu z gazety „The Times”. Zakodowanie tej wiadomości miało na
celu udowodnienie, że żaden bitcoin nie został wydobyty wcześniej.
Źródło: http://bitcoinet.pl/2014/03/16/tajemnice-blockchaina-czesc-1-satoshi-i-
genesis-block

Warto w tym miejscu zauważyć, że na początku handel za pomocą


bitcoinów nie był tak popularny jak obecnie, ponieważ stosunkowo
niewiele osób było w ogóle świadomych istnienia tej waluty. To dlatego w
obiegu znajduje się dotąd niewielka liczba bitcoinów. I tak na 1,62 mln
bitcoinów wydobytych do końca 2009 roku (zbudowano 32 tys. bloków)
zaledwie ¼ zmieniła w swojej historii właściciela (informacje na ten temat
są dostępne publicznie).

Bóg kryptografii
Jeśli więc założyć, że na samym początku Satoshi sam wydobywał
bitcoiny, co w początkowej fazie było o wiele szybsze, łatwiejsze i nie
wymagało tak dużej ilości mocy obliczeniowej jak teraz, to można
przypuszczać, że jest on teraz bitcoinowym milionerem. Jeśli zaś brać pod
uwagę najwyższą zanotowaną wartość kursu Bitcoina (1 242 dolary12), to
można go nazwać nawet miliarderem (dolarowym).
Miłośnicy kryptografii zafascynowani Nakamoto zadawali mu mnóstwo
pytań na internetowym forum. Ten odpowiadał tylko na wybrane pytania,
co sprawiało, że ich autorzy mogli się wręcz poczuć nobilitowani przez
samego boga szyfrowania.
Jednak nagle Nakamoto jakby powiedział sobie „dosyć” i odciął się od
wcześniejszej działalności, logując się na forum jedynie od czasu do czasu.
Cisza zapadła w połowie 2010 roku i trwała aż do dnia, gdy pojawił się na
forum tylko na chwilę, aby napisać „I'm not Dorian Nakamoto”, czyli „Nie
jestem Dorianem Nakamoto”. Do analizowania pozostał nam więc
praktycznie tylko dorobek Nakamoto z lat aktywności. Badaniem tej
spuścizny zajęli się naukowcy zatrudnieni przez Fundację P2P, badającą
wpływ internetowego równouprawnienia na społeczeństwo. Ogłosili oni, że
w wypowiedziach Satoshiego można rozróżnić kilka odmian językowych, co
pozwala przypuszczać, że mamy do czynienia z grupą deweloperów
ukrywających się pod pseudonimem. Japończyk raz miał używać
angielskiego amerykańskiego, a raz brytyjskiego.
Czas dokonywania wpisów był także argumentem przemawiającym za
teorią o grupie ludzi. Nakomoto raz był nocnym markiem, a raz rannym
ptaszkiem, co może prowadzić do wniosku, że na wiadomości odpisywały
osoby z różnych stref czasowych13.

Szara strefa
Jednym z najgłośniejszych wydarzeń w historii walut kryptograficznych
było zdecydowanie zamknięcie najpopularniejszego czarnorynkowego
serwisu — Silk Road. Amerykańscy śledczy doprowadzili wtedy do
zatrzymania twórcy portalu, Rossa Williama Ulbrichta. Zbudował on
imperium, które w dużej części służyło do handlu narkotykami, ataków
hakerskich, a także innych nielegalnych poczynań. Jaki jednak związek z
tym wszystkim miał Bitcoin?

Ulbricht na łonie natury


Źródło: http://www.theverge.com
Zastanówmy się: gdyby opłaty za powyższe świadczenia miały zostać
dokonywane w dolarach lub jakiejkolwiek innej centralnie kontrolowanej
walucie, to byłyby dziecinnie łatwe do wyśledzenia przez policję. Bitcoin
znalazł się więc w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie… Zbieg
okoliczności może się wydawać zbytnio naciągany… Rodzą się podejrzenia,
według których to sam Ulbricht miałby przyjąć przydomek Nakamoto i
zaprojektować cyfrową walutę specjalnie na potrzeby swojej nielegalnej
działalności.
Czy wiesz, że...
Niemal natychmiast po wypłynięciu na światło dzienne informacji o aresztowaniu
twórcy Silk Road przez FBI kurs Bitcoina spadł ze 120 do 80 dolarów. Powrót do
wcześniejszego poziomu zajął mu jednak tylko trzy dni.
Źródło: http://www.itnews.com.au/News/359162,bitcoin-crashes-after-silk-road-
founder-arrest.aspx

Kłam tej teorii zadaje jednak dość nieodpowiedzialne działanie samego


Ulbrichta, które zdecydowanie nie pasuje do profilu kryptograficznego
geniusza. Mimo że przedsiębiorca działał przeważnie w zaszyfrowanej
sieci TOR, to na publicznie dostępnych portalach podawał także swój
prywatny adres e-mail, dzięki któremu organy ścigania zdołały go
namierzyć.

FBI prześwietla portfele Ulbrichta


FBI zdołało przejąć portfele Ulbrichta14, a także zgromadzić
wystarczająco dużo materiałów, aby wpakować go za kratki na długie lata.
Przedsiębiorca przyłapany został ponoć na gorącym uczynku. Według
doniesień serwisu TechCrunch miał on przyznać się do winy na początku
2014 roku i pójść na układ z prokuratorem w zamian za łagodniejszy
wyrok.
Jednak w tym czasie amerykańscy eksperci nie próżnowali i zabrali się
za analizę portfeli Ulbrichta. Okazało się, że 9 z 10 bitcoinów, jakie do
niego należały, pochodziło z jednego z 19 adresów, natomiast pozostała ich
część była rozproszona wśród kilku tysięcy nadawców.
Prześwietlenie transakcji przeprowadzonych z głównych portfeli
doprowadziło do zawierającego ponad 100 tys. bitcoinów konta, którego
stan znacznie zwiększył się na kilka godzin przed zatrzymaniem Ulbrichta
— zupełnie, jakby założyciel Silk Road chciał jeszcze w ostatnim momencie
ukryć część swojej fortuny15.

Jestem za, a nawet przeciw


Dalej powiązania Ulbrichta z Nakamoto się urywają, więc mimo że na
liście możliwych twórców Bitcoina znajduje się on wysoko, to nie możemy
bezsprzecznie przypisać mu jego stworzenia. Zwłaszcza że za jego
plecami już czekają kolejne znane osobistości, takie jak chociażby Neal J.
King, Vladimir Oksman i Charles Bry, którzy dziwnym zbiegiem
okoliczności wybrali się w początkach 2009 roku do urzędu patentowego z
zamiarem zastrzeżenia technologii kryptograficznej komunikacji. Po
specjalistycznej analizie zwrotów używanych w komunikacji okazało się
także, że pierwszy z panów posługuje się językiem bardzo podobnym do
tego, jakim Nakamoto wyjaśniał zawiłości Bitcoina na internetowym forum.
Kolejnymi potencjalnymi twórcami Bitcoina mogą być członkowie grupy
Crypto Mano16, działającej na Uniwersytecie Cambridge w Anglii, a
konkretnie w Trinity College. W skład grupy wchodzą nie tylko
profesorowie, ale też najbardziej utalentowani studenci, na przykład
Irlandczyk Michael Clear, autor pracy akademickiej dotyczącej technologii
peer-to-peer i późniejszy pracownik konsorcjum Allied Irish Banks.
Zagadkowo brzmi jego komentarz odnoszący się do podejrzeń, że jest on
twórcą Bitcoina: „Nie jestem Satoshim Nakamoto, ale nawet gdybym nim
był, nie powiedziałbym wam o tym”17.
Badacze Bitcoina zwracający uwagę na stopień jego skomplikowania
podkreślają, że zaprojektowanie go przez pojedynczą osobę byłoby
tytanicznym wysiłkiem, i dlatego coraz częściej zwracają swoje oczy także
ku… organizacjom rządowym. Przeciwnicy hegemonicznej pozycji
amerykańskiego dolara mieliby zbudować anonimową cyfrową walutę,
która dzięki zdobyciu popularności powinna zachwiać światowym rynkiem
walutowym, a pośrednio zaszkodzić także gospodarce Stanów
Zjednoczonych.
Wcześniej byliśmy już także świadkami realizacji kilku innych pomysłów
na cyfrowe waluty, jednak ich twórcy przeważnie nie kończyli zbyt dobrze.
Przykładem może być choćby Douglas Jackson, twórca platformy e-gold,
która miała ułatwić szybki handel złotem. O mało nie trafił on do więzienia
pod zarzutem prania brudnych pieniędzy. Jego historia została opisana w
rozdziale „E-gold”.
Ujawnienie tożsamości twórcy Bitcoina pociągnęłoby za sobą negatywne
konsekwencje. Ludzie mogliby na przykład pomyśleć, że to właśnie on jest
gwarantem wartości cyfrowej waluty, co z kolei mogłoby prowadzić do
wysuwania roszczeń pod jego adresem w przypadku jej spadku. Trzeba
wziąć też pod uwagę, że brak możliwości kontroli Bitcoina jest bardzo nie
na rękę rządom państw, między innymi dlatego, że znacznie utrudnia
ściąganie podatków (ze względu na możliwość tworzenia wielu kont bez
jakiejkolwiek weryfikacji tożsamości). Gdyby twórca Bitcoina był znany,
zapewne nie uniknąłby prób zdyskredytowania go przez niesprzyjających
mu rządzących.
Tymczasem działania Satoshiego można rozpatrywać jako zgodne z
bardzo przemyślaną i długofalową strategią. Dał on każdemu chętnemu
narzędzie pozwalające na tworzenie monet (kopanie bitcoinów), a dzięki
pozostaniu anonimowym pokazał, że sukces w biznesie opartym o bitcoiny
zależy tylko i wyłącznie od przedsiębiorczości danej osoby, a nie rozwiązań
legislacyjnych państwa, na terenie którego zarejestrowana jest
działalność.
4 http://www.astrid-online.com/Governo-de1/Studi--ric/Garret_Global-
Policy-Journal_1_2010.pdf
5
http://wyborcza.biz/Waluty/1,111132,13718499,Peka_banka_na_wirtualnej_w
6 http://www.cnbc.com/id/100971898
7 http://www.themalaymailonline.com/money/article/bitcoin-judged-
commodity-in-finland-after--failing-money-test
8 http://www.businessinsider.com/cyprus-bitcoin-atm-guy-responds-
2013-4
9 Benjamin Guttmann, The Bitcoin Bible, Books On Demand, 2013.
10
http://www.reddit.com/r/Bitcoin/comments/1rcns5/ok_thats_a_new_satoshi_na
11 https://en.bitcoin.it/wiki/Protocol_specification
12 http://www.money.pl/pieniadze/bitcoin/
13 http://www.networkworld.com/news/2014/030614-bitcoin-
nakamoto-279488.html
14 http://www.forbes.com/sites/andygreenberg/2013/10/25/fbi-says-its-
seized-20-million-in-bitcoins-from-ross-ulbricht-alleged-owner-of-silk-
road/
15 http://arstechnica.com/tech-policy/2014/04/silk-road-vendor-
pleading-guilty-to-selling-massive-amounts-of-illicit-drugs/
16 http://goetzman.co/blog/technology/bitcoins-who-is-satoshi-
nakamoto
17 http://www.businessinsider.com/michael-clear-denies-creating-
bitcoin-2013-4
„Spektakularne” śledztwo
„Newsweeka”
Jeden z najpopularniejszych za Oceanem tygodników chciał pokazać, że
prawdziwe dziennikarstwo śledcze jeszcze nie umarło, a pośrednio także
zrobić tyle medialnego szumu wokół tematu okładkowego, ile tylko
możliwe. W końcu niecodziennie poznaje się tożsamość twórcy Bitcoina18!

Okładka „Newsweeka” z 14 marca 2014 r.


Źródło: http://www.newsweek.pl

Amerykański sen
Urodził się w 1949 roku w japońskim Beppu w rodzinie żyjącej zgodnie z
filozofią buddyjską. Dzieciństwo spędzone w zrujnowanym przez wojnę
Państwie Wschodzącego Słońca na wysuniętej najbardziej na południe
wyspie Archipelagu naznaczone było ubóstwem. Jednak już 10 lat później
chłopak miał poznać zupełnie nowy styl życia — jego amerykański sen miał
stać się rzeczywistością.
Matka, dziś 93-latka, rozwiodła się z jego ojcem i postanowiła wraz z
trzema synami poszukać szczęścia na kalifornijskiej ziemi. Dorian Prentice
Satoshi Nakamoto od początku przejawiał ogromny talent matematyczny,
który postanowił rozwijać podczas studiów na politechnice w San Luis. Od
tego momentu na wszystkich dokumentach podpisywał się jako Dorian S.
Nakamoto.
Po zakończeniu studiów zaczęła się jego kariera zawodowa, która w
dużej mierze jest utajniona, co już może budzić nasze zaciekawienie.
Wiadomo jedynie, że Dorian przez całe swoje życie pracował dla
największych amerykańskich korporacji realizujących projekty dla wojska.
Gdy odszedł z pracy w 2001 roku, ślad po nim zaginął. Dopiero niedawno
wyszło na jaw, że przez dużą część ubiegłej dekady chorował na raka
prostaty, a także — w co wierzy reporterka „Newsweeka” — tworzył
podstawy wirtualnej waluty, której powstanie ogłosił w swoim manifeście z
2008 roku.

Kołacz do skutku
Leah McGrath Goodman, dziennikarka „Newsweeka”, przez dwa
miesiące rozpracowywała osobę stojącą za powstaniem Bitcoina, a z
początkiem marca ogłosiła, że jej poszukiwania zakończyły się sukcesem.
Mało tego, Goodman miała twarzą w twarz spotkać się z Nakamoto,
rozmawiać z nim, a później w artykule udzielić dokładnych wskazówek co
do adresu, pod jakim każdy może zapukać do drzwi. Kto je otworzy?

Czy ten starszy pan stworzył Bitcoina?


Źródło: http://imgur.com
64-letni mężczyzna o zmęczonym wzroku spoglądający znad oprawek
okularów. Oczywiście tylko jeśli mamy szczęście. Uśmiechnęło się ono do
Goodman jedynie raz, kiedy po długim okresie, w którym wydzwaniała i
sterczała na progu, Nakamoto postanowił… wezwać policję.
To właśnie wtedy dziennikarce udało się „porozmawiać” z Dorianem.
Cudzysłów w tym miejscu zastosowałem dlatego, że zdążyła mu zadać
tylko jedno pytanie:
„Czy to ty stworzyłeś Bitcoina?”.
„Nie jestem już z tym związany i nie mam zamiaru na ten temat
dyskutować. Teraz inni ludzie tym zarządzają”.

Mamy… poszlaki
Potem odpowiedź ta stała się podstawą całej teorii, zgodnie z którą
mieszkaniec Temple City jeżdżący starą toyotą corollą ma być
informatycznym geniuszem, zamierzającym zachwiać fundamentami
współczesnego systemu finansowego. Sama autorka jest oczywiście w stu
procentach pewna swojego zdania, gdyż jak mówi — „w każdej teorii,
którą badałam, prędzej czy później pojawiały się znaczące braki, tutaj
natomiast wszystko, krok po kroku, układa się w logiczną i dopasowaną
całość”.
Trzeba w tym momencie przyznać, że zacytowane powyżej słowa
Satoshiego rzeczywiście brzmią, jakby to on był twórcą Bitcoina, który
porzucił swoje dziecko, kiedy stanęło ono na nogi. Sprawę lepiej
naświetlają wypowiedzi członków rodziny Nakamoto, z którymi Goodman
również rozmawiała.
Z rozmów tych wyłania się obraz człowieka ceniącego sobie ponad
wszystko własną prywatność. „Ma bzika na punkcie szyfrowania. Zawsze
dostawałem od niego zakodowane maile” — mówi brat Doriana, Artur, i
zaraz dodaje: „Mój brat to dupek. Część jego życia jest kompletnie
utajniona. Nie uda ci się do niego dotrzeć. Zaprzeczy wszystkiemu i nigdy
się nie przyzna, że to on stworzył Bitcoina”.

Ubogi milioner
Na to, że Dorian Nakamoto jest tym, za kogo uważa go Goodman (i sam
„Newsweek”, niestrudzenie stojący za plecami swojej autorki), nie
wskazuje jednak styl życia, jaki prowadzi Japończyk. Zdecydowanie nie
widać po nim, aby na koncie bankowym posiadał znaczną liczbę zer. Wraz
ze swoim ubiorem, niczym z poprzedniej epoki, średniej wielkości domem i
niewystawnym trybem życia idealnie wpisuje się w wizerunek
emerytowanego przedstawiciela klasy średniej.
Tymczasem według wszelkich rachunków (o czym piszę w dalszej części
książki) twórca bitcoinów ma w swoim portfelu posiadać znaczną ich ilość.
Wartość tę szacuje się nawet na miliony dolarów.

Czy wiesz, że...


Za bitcoiny kupiono lamborghini. Szczęśliwym nabywcą był użytkownik portalu
4chan.org, cena to prawie 217 BTC, a model to lamborghini gallardo.
Źródło: http://www.dailydot.com/business/4chan-bitcoin-lamborghini/
Jedna z teorii próbujących wytłumaczyć, dlaczego bitcoiny o tak dużej
wartości nie zostały nigdy wymienione na dolary, zwraca uwagę na to, że
nie uszłoby to uwadze ani władz, ani internautów i zapewne
doprowadziłoby bezpośrednio do odkrycia tożsamości twórcy Bitcoina,
który musiałby zacząć komentować bieżące wydarzenia ekonomiczne oraz
pokazywać się w mediach, co byłoby bardzo męczące i… dziwne jak na
osobę, która stworzyła walutę opartą na anonimowości.
Artykuł „Newsweeka” wymienia również jeszcze jedną, dość komiczną,
możliwość spadku aktywności Nakamoto. Miałby on przez przypadek
stracić swoje bitcoiny.

Tym gestem chce chyba pokazać, że nie…


Źródło: http://www.thehindu.com

Amatorski konstruktor
Autorka rozmawiała także z drugim bratem rzekomego twórcy Bitcoina,
Tokuo, który wydaje się mocno zafascynowany starszym bratem: „Ja
jestem tylko prostym inżynierem. On jest bardzo eklektyczny w tym, co
robi. Bystrość umysłu, inteligencja, matematyka, inżynieria, komputery.
Cokolwiek z tych dziedzin bym wymienił, on się na tym zna”.
Wszyscy są zgodni co do tego, że za Bitcoinem stoi osoba o
nieprzeciętnym ilorazie inteligencji. Jednak geniusz ów objawia się
bardziej w projekcie systemu aniżeli w przejrzystości i jakości powstałego
kodu. Cytowany wyżej Andresen, wspominając swoje prace nad kodem
Bitcoina, podkreśla, że jest on napisany w sposób staromodny i niechlujny:
„To był jeden wielki, splątany kłębek”. To także potwierdzałoby teorię, że
Dorian jest twórcą Bitcoina. W końcu to dzięki temu trudniej jest odkryć
indywidualne cechy pisanego oprogramowania.
Czy wiesz, że...
Część społeczności Bitcoina, która nie zawierzyła doniesieniom „Newsweeka”,
rozpoczęła zbiórkę dla Doriana jako zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone
medialną nagonką. Udało im się zebrać 28 tys. dolarów!
Źródło: http://www.bloomberg.com/news/2014-03-10/alleged-bitcoin-millionaire-
nakamoto-gets-28-000-in-donations.html

Tak czy inaczej teraz Dorian nie zazna już raczej spokoju. Bez względu
na to, czy jest on twórcą Bitcoina, czy nie, jego życie zmieniło się
niebywale. Już nazajutrz po publikacji artykułu w „Newsweeku” na
podjeździe jego domu czekały tłumy fotoreporterów zadających
fundamentalne pytanie: „To ty stworzyłeś Bitcoina?”19.

Dorian opędza się od fotoreporterów


Źródło: http://www.themalaysianinsider.com
18 http://www.newsweek.com/2014/03/14/face-behind-bitcoin-
247957.html
19 http://dealbook.nytimes.com/2014/03/11/will-the-real-satoshi-
nakamoto-please-stand--up/?_php=true&_type=blogs&_r=0
Blockchain i bezpieczeństwo
Zanim zagłębimy się w odmęty bitcoinowego świata, zastanówmy się, co
łączy Bitcoina z konwencjonalnymi walutami. Przede wszystkim musi on
spełniać szereg warunków.
1. Pierwszym z nich jest jednoznaczna własność, która określa, że
dany bitcoin może być własnością tylko jednego, konkretnego
użytkownika, kryjącego się pod numerycznym adresem (o adresach
piszę później).
2. Po drugie, musi istnieć system przekazywania sobie bitcoinów.
3. Trzeci warunek dotyczy zaś problemu podwójnego wydatkowania
— system powinien zarejestrować, że jakaś część bitcoinów ma
nowego właściciela. W momencie dokonania transakcji ich stary
posiadacz traci automatycznie prawo do rozporządzania funduszami,
które sam przeniósł na konto na przykład sprzedawcy w sklepie.

Przede wszystkim bezpieczeństwo


Zwłaszcza trzecia wymieniona wyżej kwestia budzi szczególnie dużo
niesłusznych obaw o bezpieczeństwo obrotu bitcoinami. Często słyszy się,
że jakaś witryna internetowa została zhakowana albo że z systemu
wykradziono prywatne dane użytkowników. Zdarzyło się tak m.in. podczas
protestów przeciwko ACTA grupa Anonimowych przejęła stronę Kancelarii
Premiera20 albo podczas wycieku informacji o kontach zarejestrowanych
w usłudze PlayStation Network, kiedy zagrożona była prywatność 77 mln
graczy21. Powstaje więc pytanie, czy potencjalni atakujący mogliby się
włamać do sieci Bitcoina i dokonać transakcji pieniędzy na konta
znajdujące się pod ich kontrolą? Otóż, taki przypadek jest bardzo mało
prawdopodobny, gdyż wszystkie transakcje są autoryzowane przez
ogromną liczbę komputerów, których sumaryczna moc obliczeniowa
wyprzedza najszybsze superkomputery22.
Anonimowi — raz przeciwko ACTA, raz przeciwko Mt. Gox (rzekomo)
Źródło: http://www.wallsave.com

Czy wiesz, że...


Moc sieci Bitcoin wynosi ponad 530,30 MW (stan w dniu 8 maja 2014) i jest
wyższa niż w przypadku wielu polskich elektrowni.
Źródło: http://realtimebitcoin.info/

Dlaczego więc tak często czytamy nagłówki o treści: „Skradziono


bitcoiny warte tysiące dolarów!” lub „Hakerzy znów wykradli bitcoiny!”?
Trzeba pamiętać, że wszystkie „kradzieże” i ataki hakerskie, jakie do tej
pory były łączone z bitcoinem, wcale nie dotyczą jego samego, a usług,
które zostały wokół niego zbudowane (na przykład serwisy oferujące
wymianę bitcoinów na waluty tradycyjne). Należy więc odróżniać atak na
przykład na Mt. Gox (jedną z największych w historii giełd wymiany
bitcoinów) od ataku na samego Bitcoina.
Czy wiesz, że...
The Bitcoin Organisation (TBO) w odpowiedzi na ostrzeżenia mediów przed
Bitcoinem wydało własne ostrzeżenie o... korzystaniu z tradycyjnych walut.
Dokument zawiera m.in. informacje o możliwości straty pieniędzy w banku,
kradzieży z konta bankowego i zobowiązaniach podatkowych. Całość miała jednak
formę żartu, gdyż TBO to tak naprawdę organizacja wymyślona.
Źródło: http://bitcoinbelgie.be/wp-content/uploads/2013/12/europese-bank-
waarschuwing.pdf

Piracimy Bitcoina
Niestety cały czas powszechne jest przekonanie, zgodnie z którym
wszystko, co istnieje w formie cyfrowej, da się ściągnąć z Internetu i
wielokrotnie powielić. Dotyczy to na przykład pirackiego wykorzystania
muzyki czy filmów, wciąż stosunkowo popularnego w naszym kraju.
Wielu ludzi jest przekonanych, że podobnie da się zrobić z Bitcoinem —
tzn. pobrać go do siebie na dysk, a następnie wielokrotnie skopiować i tym
sposobem niebotycznie się wzbogacić. Nic podobnego. Wartość Bitcoina
oparta jest właśnie m.in. na jego rzadkości, objawiającej się w tym, że
bitcoina nie można w żaden sposób skopiować ani podrobić — w
przeciwieństwie do np. banknotów, które są podrabiane przez fałszerzy.
Pozostaje jednak pytanie, co powstrzymuje posiadacza bitcoina przed
wydaniem go więcej niż raz. W świecie konwencjonalnych finansów
internetowych ten problem został rozwiązany poprzez istnienie zaufanego
pośrednika. Kiedy na przykład mamy kartę w systemie Visa, to właśnie jej
wydawca gwarantuje, że porcja pieniądza figurująca jako zapłata za obiad
w restauracji zostanie odpisana z naszego konta i zapisana na koncie
właściciela lokalu. W systemie bitcoinowym istnienie kogoś takiego nie jest
wymagane, ponieważ mogłoby zaburzyć anonimowość całej sieci, a także
wprowadzić dodatkowe opłaty, z których utrzymywałby się pośrednik.
Rozwiązaniem okazało się wprowadzenie tzw. blockchaina, czyli
łańcucha bloków, który jest zapisem wszystkich transakcji dokonanych od
samego początku istnienia Bitcoina. Aby zrozumieć, w jaki sposób
blockchain działa, wymagana jest jednak pewna wiedza z zakresu
kryptografii.

Co napędza Bitcoina?
Aby zrozumieć kryptograficzne podstawy Bitcoina, należy najpierw
zapoznać się z pojęciem kryptologii. Początki kryptologii sięgają bardzo
daleko, wiążąc się już z rozpoczęciem komunikacji między ludźmi na
dalekich dystansach, a co za tym idzie, także z możliwością
nieuprawnionego przechwycenia takich informacji. Nikt nie chce, także
dziś, aby jego SMS-y mogły być otwierane przez niepowołane osoby, albo
rozmowy podsłuchiwane za pomocą satelitów szpiegowskich. Kryptologia
służy właśnie swoistemu zabezpieczeniu niejawności naszej komunikacji.
Kryptologia dzieli się na dwie uzupełniające się części — kryptografię i
kryptoanalizę. Zadaniem tej pierwszej jest badanie metod szyfrowania
wiadomości, natomiast druga staje wobec niej w opozycji i stara się
zgłębiać metody deszyfracji. Metody te nie zawsze muszą być bardzo
skomplikowane, a już nawet zapisywanie tekstu mówionego na papierze
czy zwojach pergaminu może być uważane za szyfrowanie. Przecież kiedy
jakieś państwo toczyło wojnę z kompletnie niepiśmiennym przeciwnikiem,
mogło sobie teoretycznie pozwolić na beztroskie wysyłanie posłańców z
listami…
Zacznijmy od kolebki cywilizacji
Jednak już w starożytności wynalazek pisma stał się na tyle popularny, że
trzeba było pomyśleć o metodach zastrzegania treści poufnych wiadomości
tylko dla określonych osób. Jednym z takich rozwiązań były greckie
skytale23. Polegały one na zastosowaniu drewnianego kijka o określonej
grubości i skórzanego paska przeznaczonego do nawijania. W takiej formie
zapisywało się na pasku po kolei literki układające się w konkretny
przekaz, natomiast już po rozwinięciu rozpadały się one w niemal losową
kolejność. Ową wiadomość mógł odczytać tylko ktoś posiadający kijek o
określonej grubości. Szyfr był jednak łatwy do złamania, bo wystarczyło
dość długo manipulować różnymi kawałkami drewna, by w końcu móc
odczytać zaszyfrowaną wiadomość.
Wtedy przyszła pora na nieco bardziej wyrafinowane szyfry, w których
według określonego wzoru zmieniano szereg liter lub zastępowano je
następnymi w kolejności literami alfabetu („a” stawało się „b”, a „w” —
„u”). Jednym z propagatorów takiego szyfru był sam Juliusz Cezar, który
stosował przesunięcie z kluczem 3, gdzie „a” zamieniane było na „c”. W
takim przypadku znowu wystarczająca była znajomość liczby określającej
klucz. Choć później stosowano też różne klucze dla różnych części
wiadomości lub nawet samych liter, to system przez długi czas pozostawał
niezmienny, co Claude Shannon, amerykański matematyk z MIT,
skomentował stwierdzeniem: „Nasz wróg zna nasz system”, które nieco
demotywowało adeptów kryptologii.

Greckie skytale
Źródło: http://pl.wikipedia.org

Oddajmy pole do popisu maszynom


Rosnąca złożoność szyfru, a co za tym idzie — zwiększająca się
czasochłonność kodowania i rozkodowywania wiadomości wywołały
rosnący popyt na urządzenia automatyzujące obie części procesu
kryptograficznego. Powstały takie urządzenia jak tablice czy walce
szyfrujące.
Jednym z przykładów takich urządzeń był walec opracowany przez
Thomasa Jeffersona (prezydenta USA), który po znacznych
udoskonaleniach upowszechnił się z początkiem XX wieku24. Jego
mechaniczna budowa zapewniała szybkie działanie dzięki obracającym się
bryłom. Rozwinięciem pomysłu Jeffersona stała się niemiecka maszyna
szyfrująca Enigma, którą wzbogacono o mechanizmy wirnikowe, połączone
z systemem elektrycznym. Maszyna taka była już wyposażona w
klawiaturę, w której od każdego klawisza odchodziły dwa obwody
obracające wirniki, w postaci kół o promieniu 5 cm z wypisanymi po kolei
literkami alfabetu. Ich obracanie się powodowało kodowanie przekazu —
przyciśnięcie klawisza „a” mogło równie dobrze dać „e”, jak i „w”. Do
momentu rozpracowania Enigmy przez polskich matematyków jedyną
możliwością odczytania wiadomości było posiadanie takiej maszyny i
znajomość jej skomplikowanego klucza. Niemcy do tego stopnia obawiali
się przejęcia szyfrów, że były one zmieniane codziennie, a także
drukowane różowym tuszem na różowym papierze, który rozpuszczał się
natychmiast po zetknięciu z wodą25.

Kwantowa pieśń przyszłości26


W tym miejscu kończy się historia tradycyjnego szyfrowania opartego na
przekazie alfabetycznym, a zaczyna rozwój cyfrowych maszyn liczących.
Po drugiej wojnie światowej nastąpił szybki rozwój technologii
komputerowych, dzięki którym komunikacja mogła następować za pomocą
sekwencji bitów.
Obecnie poziom zabezpieczeń determinowany jest przez moc
obliczeniową komputerów rozwiązujących problemy matematyczne, które
nie mają efektywnego rozwiązania. Wraz z ciągłym wzrostem mocy
obliczeniowej komputerów rośnie też szansa na złamanie szyfru metodą
brutalnej siły (brute force). Polega ona na sprawdzaniu poprawności
wszystkich możliwych kombinacji hasła, ponieważ jedna z nich powinna w
skończonym odcinku czasu dać odpowiednie rozwiązanie.
Istnieją już jednak prototypy komputerów kwantowych, które mogłyby
się oprzeć powyżej opisanej metodzie27. Niestety, nadal wiele z projektów
ich zastosowania pozostaje w sferze hipotez, ponieważ nikt nie pokazał
jeszcze komputera kwantowego działającego w optymalny sposób.
Przykładowo najnowsze komputery D-Wave nadają się tylko do
optymalizacji dyskretnej (wyznaczania najlepszego rozwiązania), nie
uzyskując jednak dużej przewagi nad tradycyjnymi komputerami.
Komputery D-Wave nazywane „kwantowymi”
Źródło: http://alessandrosicurocomunication.com

Jak ta kryptografia wygląda?


Póki jednak świat kompletnie nie „przerzuci się” na komputery
kwantowe (lub inny rodzaj maszyn, jakie w przyszłości zastąpią zapewne
kończącą się powoli erę komputerów krzemowych), pozostaje nam wciąż
polegać na dwóch obecnie najpopularniejszych metodach kryptografii:
symetrycznej i asymetrycznej.
W kryptografii symetrycznej zarówno nadawca, jak i odbiorca
wiadomości używają zależnych od siebie kluczy, najczęściej wręcz tych
samych. Oczywiście owe klucze są tajne, a wynikiem ich działania jest
pojedynczy bit lub cała ich grupa (blok), która poddana jest
zaszyfrowaniu28.
Natomiast w kryptografii asymetrycznej mamy do czynienia z kluczami
występującymi w parach. Jeden z nich służy do szyfrowania, a drugi do
deszyfrowania, jednak nie są one ze sobą powiązane. Poznanie pierwszego
z nich przez osobę trzecią nie powoduje złamania drugiego klucza Jeden z
nich jest jawny (nazywamy go publicznym), a drugi pozostaje znany jedynie
przez posiadacza (i nazywamy go prywatnym)29. Idea ich użycia narodziła
się w latach 70. ubiegłego wieku w laboratoriach brytyjskich służb
wywiadowczych, a dziś stanowią one najpopularniejszą metodę
szyfrowania małych ilości danych czy na przykład podpisów cyfrowych. Co
dla nas najważniejsze, korzysta z niej także Bitcoin.

Tabliczka mnożenia
Działanie kryptografii asymetrycznej można streścić następująco. Osoba
A chce przesłać do osoby B jakąś wiadomość. W tym celu osoba B przesyła
jej swój klucz publiczny, którym osoba A szyfruje wiadomość. Całość trafia
następnie do adresata, czyli osoby B, która za pomocą swojego klucza
prywatnego rozszyfrowuje przekaz. Tak system wygląda od strony
użytkownika. A co widzi komputer?
Jego rola polega na mnożeniu ogromnych liczb pierwszych w parach
stanowiących odpowiednio klucz publiczny i klucz prywatny. To jednak
tylko najprostszy przykład szyfrowania asymetrycznego, gdyż normalnie w
użyciu znajdują się klucze podzielone na o wiele więcej części.
Gdy rząd Stanów Zjednoczonych zorientował się, że użycie
zaawansowanych metod kryptograficznych może znacząco ograniczyć jego
dostęp do informacji o swoich obywatelach (każdy mógł przecież
zaszyfrować swoją wiadomość), zaproponował użycie sposobów
gwarantujących zachowanie mniejszej dozy bezpieczeństwa niż
sztandarowy dla kryptografii asymetrycznej protokół RSA30 opatentowany
niegdyś przez Massachusetts Institute of Technology31.
Nic takiego jednak się nie stało, a RSA wszedł na szczęście do
powszechnego użytku. Jednak nawet teraz pojawiają się głosy, że Stany
Zjednoczone, nie mogły pozwolić, aby coś poszło nie po ich myśli. Według
tej teorii USA miały dorzucić do RSA tzw. backdoor, czyli furtkę
bezpieczeństwa. Tylko amerykańskie instytucje rządowe z NSA na czele
miały mieć do niej dostęp, aby w prosty sposób omijać zabezpieczenia tego
sposobu szyfrowania.

Proszę o podpis
Duże znaczenie w architekturze kryptograficznej Bitcoina odgrywa
także koncepcja podpisu cyfrowego. Jeszcze niedawno na praktycznie
wszystkich dokumentach składaliśmy swoje własnoręczne podpisy,
naznaczając papier atramentem. Podpis cyfrowy działa podobnie, tylko że
zamiast papieru mamy dokumenty elektroniczne, a zamiast atramentu
techniki kryptograficzne. Warto tu dodać, iż tradycyjny podpis dość łatwo
jest sfałszować, jeśli tylko odpowiednio dużą ilość czasu poświęci się na
wyćwiczenie ruchów ręki, natomiast jego cyfrowy odpowiednik jest bardzo
trudny do złamania. Dodatkowo podpis cyfrowy nie zawiera naszego
imienia i nazwiska, a wedle rozumienia polskiego prawa ma w sobie „dane
elektroniczne dołączone do innych danych elektronicznych lub logicznie z
nimi powiązane w celu potwierdzenia tożsamości podmiotu podpisującego,
który się nimi posługuje”32. Podpis cyfrowy korzysta z technik kryptografii
asymetrycznej, a także często jest utożsamiany z pojęciem podpisu
elektronicznego, co nie jest błędem w mowie potocznej, choć w świetle
prawa są to dwie różne rzeczy. Dzięki jego zastosowaniu możliwe jest
jednoznaczne zidentyfikowanie konkretnych osób, pod których tożsamość
nie można się podszyć. Nie jest możliwe dokonywanie zmian w
podpisanych już dokumentach przez nieupoważnione osoby, gdyż każda
taka ingerencja pozostawiłaby swój ślad. W razie potrzeby weryfikacji
podpisu może tego dokonać jakikolwiek wyznaczony do tego organ, firma
lub osoba niezależna.
Podczas używania podpisu elektronicznego na samym początku
następuje stworzenie jednokierunkowej funkcji skrótu, którą z
angielskiego nazywamy funkcją hash. Jej zadaniem jest zmiana ciągu bitów
dowolnej długości w inny ciąg bitów o zadanej długości (na przykład na
początku mamy ciąg 128-bitowy, a po przekształceniu 192-bitowy). Taki
sposób gwarantuje niepowtarzalność bitcoinów, gdyż nie jest możliwe
wygenerowanie dwóch wiadomości z takim samym przekształceniem.
Jeśli chodzi o łamanie takiego szyfrowania, to jest ono dość czasochłonne
i w przypadku metody brute force zależy od posiadanej przez dany
komputer mocy obliczeniowej. Z punktu widzenia obecnej wiedzy i
technologii możliwe jest już rozłożenie ciągu 768-bitowego na czynniki
pierwsze, ale taki klucz nie jest już praktycznie stosowany
(skompromitowałoby to przecież całą metodę). W Polsce stosujemy ciąg
1024-bitowy, który nie jest w tym momencie podatny na złamanie.
Oczywiście jego złamanie jest tylko kwestia czasu, ale do tego czasu ludzie
i instytucje powinny już dawno „przerzucić się” na ciągi 2048-bitowe33.

Przesyłanie bitcoinów
Przekazywanie bitcoinów polega na przesyłaniu informacji. Zilustrujmy
to przykładem z Bloomberg TV. Podczas grudniowej akcji tego nadawcy —
„12 dni Bitcoina” — prowadzący chciał obdarować ludzi siedzących na
widowni kuponami na ową cyberwalutę o wartości 20 dolarów każdy.
Kupony miały format kodów QR, a program był nadawany na żywo.

Kody QR mogą być używane zarówno jako reprezentacja adresu bitcoinowego, jak i sposób
przechowywania bitcoinów, czyli tzw. „papierowy portfel” (zawierający adres oraz klucz prywatny)
Niefortunnie złożyło się tak, że obrazki z kuponami znajdowały się
kilkakrotnie w oku kamery, co postanowił wykorzystać jeden z
użytkowników portalu Reddit.com, który… przelał środki na swoje własne
konto. Później zachował się jednak honorowo i zaproponował zwrot
bitcoinów. Prezenter nie chciał jednak na to przystać, argumentując, że
będzie to dla niego odpowiednia nauczka na przyszłość. Lekkomyślność
polegającą na pokazaniu klucza prywatnego do kamery jest podobna do
tego jakby ktoś pokazał swój login i hasło do systemu bankowego albo
nawet numer karty kredytowej (z obu jej stron).

Jak to się robi?


Każdy z posiadaczy bitcoinów ma klucz publiczny, a każda moneta jest do
jakiegoś klucza przypisana. Jeśli zachodzi potrzeba, aby zmieniła ona
swojego właściciela, to klient (program obsługujący transakcje i portfele)
tworzy transakcję, w której obok kwoty wyrażonej w bitcoinach zapisuje
także klucz publiczny nowego właściciela, podpisując wszystko na koniec
kluczem (także publicznym) właściciela pierwotnego.
W przypadku kolejnych przelewów następuje podobny ciąg zdarzeń,
który w jednej transakcji łączy klucz nowego właściciela z kluczem starego
i kwotą. Wszystkie te akcje zapisywane są właśnie w blockchainie, a
następnie „rozgłaszane” pomiędzy wszystkimi klientami podpiętymi do
sieci. Łańcuchy bloków są przez cały czas dopisywane i zawierają w sobie
informacje o wszystkich transakcjach od początku istnienia Bitcoina34.
W tym właśnie momencie powinna nam się już zapalić czerwona lampka.
Załóżmy, że mam pięciu kolegów, a każdemu z nich jestem winien jednego
bitcoina. Chyba mogę bez przeszkód pooszukiwać trochę i wykonać pięć
transakcji, w których z tym samym bitcoinem powiążę pięć kluczy moich
kolegów?
Nic bardziej mylnego. Nim dana transakcja zostanie potwierdzona, jej
poprawność sprawdzają komputery, na których zainstalowane są klienty
Bitcoina. Interesuje je to, czy fundusze rzeczywiście należą do tego, kto je
wydaje, a także czy nie jest to próba dwukrotnego wykorzystania tego
samego bitcoina. Gdy dany przelew zostanie dołączony do bloku, czyli listy
wszystkich dotychczasowych transakcji, całość jest dopisywana do
łańcucha ciągnącego się od początku istnienia wirtualnej waluty.

Wersja rozszerzona
Jeśli powyższe wyjaśnienie wydaje Ci się zbyt zawiłe, oto prostsze
rozłożenie protokołu Bitcoina na czynniki pierwsze. Załóżmy więc na
samym początku, że mamy pewną wirtualną walutę, nie Bitcoina
konkretnie, ale po prostu coś, czym możemy obracać za pomocą internetu.
Załóżmy więc, że chcemy pewną jego
Liczba transakcji dokonanych z użyciem Bitcoina w ciągu miesiąca
Źródło: opracowanie własne na podstawie quandl.com
porcję przesłać koledze. W tym celu wydajemy oficjalne oświadczenie, w
którym zapisujemy: „Ja przekazuję monetę Władkowi”. Całość sygnujemy
swoim podpisem cyfrowym i puszczamy w świat. Taki komunikat jest
jednak niewystarczający, bo określenie „moneta” jest po prostu zbyt
szerokie. Mamy miliony identycznych monet, a w tym przypadku musimy
zidentyfikować tę jedną jedyną, należącą właśnie do nas. Dlatego do
wiadomości dodajemy jeszcze informację o „numerze seryjnym danej
monety”. Wtedy cała sieć zaczyna sprawdzać prawidłowość wiadomości:
„Ja przekazuję monetę numer 1234 Władkowi”. W tym celu przeczesuje
księgę, w której zawarte są wpisy o wszystkich transakcjach dokonanych
od początku istnienia systemu. Jeśli moneta rzeczywiście należy do mnie i
nie wydałem jej wcześniej, to transakcja zostaje zaakceptowana, pieniądze
znajdują nowego właściciela, a księga wzbogaca się o kolejny wpis.
Co jednak w sytuacji, kiedy zechciałbym wypróbować sieć i wysłać tę
samą monetę zarówno do wcześniej wspomnianego Władka, jak i do
Zbyszka? Może się przecież tak teoretycznie zdarzyć, że weryfikacja obu
transakcji nastąpi dokładnie w tym samym momencie, zanim któraś z
transakcji jako pierwsza dopisze się do księgi. Jak rozwiązać ten problem?
Tu decydujące znaczenie okazuje się mieć ogrom całej sieci użytkowników
monet. Moja transakcja jest sprawdzana przez użytkowników, których
komputery rozwiązują skomplikowaną zagadkę kryptograficzną, o której
już była mowa, związaną z funkcją skrótu. Z angielskiego nazywa się ją
funkcją hashującą (mowa już była o niej przy okazji opisywania
mechanizmu działania podpisu elektronicznego). Zagadka polega na
znalezieniu takiej liczby, która po dodaniu do funkcji hashującej zwróci
odpowiednią liczbę zer na początku funkcji. Jeśli potrzebujemy tylko kilku
zer, to sprawa jest dość prosta i rozwiązanie zostanie znalezione szybko.
Wtedy ten, kto rozwiązał zagadkę, pierwszy dodaje nowy wpis do księgi, a
w nagrodę dostaje określoną liczbę bitcoinów. Pozostali internauci
sprawdzają wtedy, czy dany wynik jest rzeczywiście prawidłowy, i dopisują
transakcję do swoich ksiąg.
Jednak z każdym dniem do sieci dołączają coraz to nowe komputery,
które zwiększają jej sumaryczną moc obliczeniową. Dlatego teoretycznie
mogłoby się tak stać, że zagadki byłyby rozwiązywane zbyt szybko —
wtedy w niedługim czasie wykopalibyśmy wszystkie bitcoiny. Dlatego
trudność zapytań cały czas rośnie, na przykład do 10 zer na początku
wyjściowej funkcji, co wymaga już sprawdzenia około 1012 kombinacji35!

Księga publiczna
Jednak i rosnąca trudność zapytań nie rozwiązuje w pełni problemu
możliwości oszukiwania na transakcjach bitcoinowych. Załóżmy, że do
jednej części sieci jako pierwsza dotarła wiadomość o przekazaniu monety
Zbyszkowi, a do drugiej części o przekazaniu jej Władkowi. Dwaj
użytkownicy w obu częściach internetu znajdują właściwe odpowiedzi na
funkcje hashujące, co powoduje powstanie dwóch różnych i stojących ze
sobą w sprzeczności wpisów w jednej księdze. Do nich następnie
dopisywane są równolegle kolejne transakcje i w rzeczywistości księga
zaczyna się rozdwajać, a oba łańcuchy żyją swoim życiem. (Należy
podkreślić, że prawdopodobieństwo wystąpienia takiej sytuacji jest bardzo
niewielkie. Zdarzyła się 11 marca 2013 i została szybko zażegnana.)36
Recepta na zapobiegnięcie takim sytuacjom jest jednak dość prosta —
rywalizacja pomiędzy oboma łańcuchami toczy się aż do końca
metaforycznej kartki (w rzeczywistości jest to tzw. blok transakcji). Ta
grupa internautów, która jako pierwsza wypełni ostatni wers na stronie,
wygrywa, i to jej wersja transakcji staje się tą powszechnie obowiązującą.
Zależnie od tego, czy była to wersja Władka, czy Zbyszka, to właśnie
któryś z nich staje się prawowitym właścicielem monety. Oczywiście
transakcje potwierdzone przez przegrywającą grupę nie przepadają, a
zwyczajnie zostają dopisane do zweryfikowania od nowa…
Co jednak, gdybym to właśnie ja miał szczęście i udałoby mi się znaleźć
rozwiązanie obu zagadek — zarówno tej dotyczącej Władka, jak i
Zbyszka? Otóż jeśli takie podwójne wydatkowanie zostałoby dołączone
przeze mnie do księgi, to natychmiast wychwyciliby to inni użytkownicy i
udaremniliby moje niecne plany.
A jak zachowa się sieć, w której posiadałbym większość mocy
obliczeniowej?
Odchodząc już od naszego teoretycznego modelu, można stwierdzić, że
potencjalny atak na sieć Bitcoina jest w tym przypadku teoretycznie
możliwy. Wymagane są do tego jednak ogromne zasoby mocy
obliczeniowej. Na początku grudnia 2013 roku prędkość całej sieci
Bitcoina była oceniana na 64 eksaflops, czyli 10 do potęgi 18 (jedynka i 18
zer) operacji zmiennoprzecinkowych dokonywanych w ciągu 1 sekundy.
Dla porównania — suma mocy obliczeniowej 500 najszybszych
komputerów za Ziemi wynosiła wtedy 0,25 eksaflops — 256 razy mniej37!
(Porównanie dotyczy mocy obliczeniowej do specyficznych obliczeń
wykorzystywanych dla potrzeb autoryzacji transakcji Bitcoin. Co ważne,
najszybsze komputery na świecie nie były projektowane do tego celu,
zatem to porównanie jest bardzo dużym uproszczeniem. Koparki
bitcoinowe nie są efektywne dla innego rodzaju kalkulacji niż
potwierdzanie płatności.)

Duży może więcej?


Teoretycznie można założyć, że człowiek (choć bliższe prawdy byłoby
raczej określenie „grupa”) posiadający w swoim władaniu ponad połowę
aktualnej mocy obliczeniowej sieci Bitcoina mógłby w blockchainie nieco
namieszać. W jaki sposób?
Protokół Bitcoina zapewnia, że oszukiwanie w systemie jest prawie
niemożliwe. Nawet jeśli sporadycznie pojawiają się osoby, które próbują
sfałszować zapis wcześniejszych transakcji (tak aby nie było widać, że
pewne bitcoiny zostały już raz wydane), to są one w łatwy sposób
wykrywane przez uczciwą większość sieci, która także kieruje się własnym
interesem w wydobywaniu waluty. Jeśli jednak kontrolowana przez kogoś
większość sieci zaczęłaby skutecznie fałszować transakcje, sieć
automatycznie straciłaby swoją wiarygodność, bazującą przecież na
przekonaniu o niemożliwości podwójnego (i więcej) wydatkowania38.
Czy taka sytuacja może się w najbliższej przyszłości zdarzyć?
Niebezpieczeństwo istnieje, zwłaszcza, że pool (tak inaczej określa się
grupę wspólnych „kopaczy”) GHash.io posiadał (w momencie pisania
niniejszej książki) już 32% ogólnej mocy obliczeniowej, a drugi w
kolejności Discus Fish — 15% (patrz rysunek poniżej)39. Gdyby obie grupy
zechciały ze sobą współpracować i zainwestować w „nieco” dodatkowych
„koparek” (czyli urządzeń wydobywających bitcoiny), to mogłyby zacząć
manipulować Bitcoinem. Ryzyko istnieje ale jest ono bardzo niewielkie.
Należy pamiętać, że ewentualnemu atakującemu, dysponującemu ogromną
mocą obliczeniową, ekonomicznie bardziej opłaca się autoryzować
transakcje i zarabiać na prowizjach niż próbując oszukiwać. Zostało to
szczegółowo opisane w manifeście Satoshiego Nakamoto. 40
Rozkład mocy obliczeniowej sieci Bitcoina w podziale na największe „poole”
Źródło: opracowanie własne na podstawie blockchain.info
Aby maksymalizować zyski, „bitcoinowi górnicy” łączą się w grupy —
powyższy diagram przedstawia rozkład mocy obliczeniowej sieci Bitcoina
w podziale na największe „poole”.
Inne zagrożenie dotyczy tzw. selfish miningu (polskie tłumaczenie:
„samolubne kopanie” nie brzmi zbyt dobrze), do którego potrzeba tylko
około 30% mocy obliczeniowej całej sieci. Polega ono na przetrzymywaniu
zautoryzowanego bloku transakcji w prywatnym blockchainie. Grupa,
która przetrzymuje zautoryzowany blok transakcji, później przez jakiś
czas dalej autoryzuje transakcje i tworzy kolejne bloki, a następnie
publikuje je wszystkie za jednym zamachem. Do tego momentu wszyscy
inni kopacze nieskutecznie próbują potwierdzać transakcje, gdyż nie
wiedzą, że prawidłowe rozwiązanie zostało już znalezione — pozostaje ono
przecież w tajemnicy. Można więc rzec, że kopiący de facto marnują prąd.
Choć jeśli administrator poola próbującego dokonać selfish miningu jest
zbyt chciwy, może przeciągnąć czas opublikowania bitcoinów do momentu,
kiedy ktoś inny zatwierdzi pierwszy blok. Wtedy wszystkie
skolekcjonowane transakcje po prostu przepadną.
Wszystko to jest jednak łatwe do wyśledzenia (nawet ten przetrzymany
blok musi się w końcu pojawić) i zidentyfikowania. Dopóki więc w
społeczności Bitcoina będą się znajdować odpowiedzialni ludzie,
prawdopodobieństwo sukcesu tego typu ataków będzie odpowiednio
mniejsze. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że ewentualny oszust będzie
takim samym przestępcą jak osoba produkująca matrycę do banknotów i
drukująca pieniądze. Jednakże, w przeciwieństwie do papierów dłużnych
wydawanych przez banki centralne, Bitcoiny zabezpieczone są silną
kryptografią, czyli w dużo lepszy sposób. Ponadto, w razie ewentualnego
udanego ataku na Bitcoina, stworzona zostanie nowa, lepsza, mocniejsza i
bezpieczniejsza cyfrowa waluta. Bitcoin to przede wszystkim idea wolnej,
niezależnej waluty. A idei nie można zniszczyć.

Genesis
Generalnie sieć Bitcoina jest „podsiecią” całego internetu rozpiętą na
komputerach i urządzeniach mobilnych, na których zainstalowane są tzw.
klienty bitcoina. Urządzenia te nazywane są węzłami. Są one nieustannie
ze sobą połączone w sieci peer-to-peer, która inaczej niż obecnie
najpopularniejsza w internecie architektura klient-serwer zapewnia takie
same prawa każdemu uczestnikowi sieci.
Jeśli jesteśmy nowi w tym świecie, to na samym początku pobieramy
łańcuch bloków, aby w razie potrzeby mógł służyć jako jedna z jednostek
autoryzujących zachodzące w sieci transakcje. Bloki, a także monety
wchodzące w ich skład są możliwe do jednoznacznego zidentyfikowania.
Każdy z bloków oprócz pierwszego, tzw. Genesis, jest kontynuacją
poprzedniego i zawiera w sobie zapisy pozwalające na zidentyfikowanie
wszystkich poprzedników, tak że niemożliwe jest manipulowanie ich
kolejnością lub kolejnością nowych rekordów.

Proszę, oto mój portfel


Skoro mamy już omówione łańcuchy blokowe, to pozostaje nam jeszcze
zastanowić się nad tym, jak mamy znajdować potencjalnych adresatów
przelewów naszych bitmonet. Jak już wspomniałem, każdy podmiot
wyposażony jest w unikatowy dla niego klucz. Jest on możliwy do
odczytania dla człowieka, gdyż ma postać ciągu alfanumerycznego o
długości od 27 do 34 znaków (najczęściej są to 33 znaki) i wygląda na
przykład tak:
19K14152Z a59pI3a4jAUFGK1YTdrYzYYE
Wymaga się, aby każdy z kluczy zaczynał się od cyfry 1, 3 albo 5. Wynika
to z faktu, że adresy bitcoina kodowane są algorytmem Base58Check,
który cyfrze 1 przypisuje klucz publiczny, cyfrze 3 skrypt hashujący, a
cyfrze 5 klucz publiczny41. Aby dodatkowo zminimalizować ryzyko
pomyłki, usunięto wystąpienia wielkiej litery „I” i małej „l”, a także cyfry
„0” i wielkiej litery „O”. Tak jak w świecie plastikowych pieniędzy każdy
człowiek może mieć wiele kart kredytowych, tak i tu użytkownicy mogą
wedle potrzeb generować sobie coraz to nowe adresy, co sprawia, że
często bardzo trudno jest ich wyśledzić.
Takie adresy (klucze publiczne) jak powyżej wykorzystuje się, jeśli
chcemy do kogoś wysłać wirtualne pieniądze. Są jak numer konta w banku
— każdy użytkownik może je bez żadnych konsekwencji upowszechnić
(„najwyżej” otrzyma od kogoś przelew J). Po dokonaniu transakcji jest ona
dodatkowo zapisywana w pliku na naszym komputerze. Plik ten nazywamy
„portfelem”, gdyż to właśnie w nim zapisane są na przykład wszystkie
nasze transakcje, a więc i aktualny stan posiadania. Użytkownicy mogą też
korzystać z szyfrowania tego pliku, aby nie wpadł on w niepowołane ręce,
a także wysyłać go na specjalne platformy działające w chmurze, które
zajmują się ochroną portfeli. Najbardziej bezpieczną metodą
przechowywania Bitcoinów jest jednak offline wallet, zwany też cold
walletem albo zimnym portfelem. Polega ona na wygenerowaniu pary
kluczy przez komputer odłączony od internetu. 42
Czy wiesz, że...
Istnieją prostsze metody przekazywania adresu swojego bitcoinowego portfela
niż dyktowanie kilkudziesięciu literek i cyferek. Jeden z przykładów prezentuje
strona payb.tc, która pozwala na „skrócenie” adresu do łatwiej zapamiętywanej
postaci, na przykład payb.tc/dotacjenaksiazke. Po kliknięciu utworzonego linku
użytkownikowi zostanie ujawniony pełny adres portfela bitcoin, gotowy do
skopiowania.
Źródło: payb.tc/

Mówiąc o przechowywaniu portfeli, warto opowiedzieć historię pewnego


Walijczyka, który wyrzucił na wysypisko dysk z portfelem wartym 7,5 mln
dolarów43! Kiedy się go pozbywał (niecałe cztery lata temu, z powodu
zalania go wodą), bitcoiny były warte na tyle mało, że nie zwróciłoby mu
się kosztowne odzyskanie danych z dysku. Jednak pod koniec 2013 roku
wyrzucone 7500 bitcoinów uczyniłoby go milionerem. Niestety, właściciel
wysypiska nie widzi szans na odzyskanie wyrzuconego portfela, gdyż przez
cztery lata mógł on zostać przykryty warstwą śmieci o grubości nawet
jednego metra! Koniecznie należy podkreślić, że może on winić tylko
siebie. Nie wykonał kopii bezpieczeństwa (tzw. backup), która pozwoliłaby
mu nadal cieszyć się swoim majątkiem. Można go porównać do osoby,
która wyrzuca paczkę banknotów do śmietnika. Niezbyt mądrze i
roztropnie, prawda? Bitcoin daje wspaniałe możliwości, ale trzeba umieć z
nich korzystać. On stanowczo nie tego potrafił.
20 http://www.tvp.info/6269804/informacje/polska/strone-premiera-
znow-zablokowano/
21 http://www.theguardian.com/technology/2011/apr/26/playstation-
network-hackers-data
22 Istnieje możliwość „sfałszowania” transakcji, co zostało opisane w
dalszej części książki, jednak wymagałoby to użycia gigantycznej mocy
obliczeniowej, przez co jest bardzo mało prawdopodobne, ale nie
niemożliwe.
23 http://books.google.pl/books?
id=pQBrsonDp6cC&pg=PA278&lpg=PA278&dq=skytale+greek&source=bl&
åZKHSWo&hl=pl&sa=X&ei=drdqU9WXIIWsOPnHgdgK&ved=0CFgQ6AEw
åBA#v=onepage&q=skytale%20greek&f=false
24 http://edocumentsciences.com/jefferson-wheel-cipher-and-modern-
cryptography/
25 http://jproc.ca/crypto/enigma.html
26 Don Monroe, Anyons: The breakthrough quantum computing
needs?, „New Scientist”, 1 October 2008.
27 Arjen K. Lenstra, Integer Factoring, „Designs, Codes and
Cryptography”, 2000.
28 http://amencwal.kis.p.lodz.pl/pbss/w3_szyfrowanie.pdf
29 http://kis.pwszchelm.pl/publikacje/V/Bartyzel.pdf
30 http://www.mathaware.org/mam/06/Kaliski.pdf
31 http://www.msri.org/people/members/sara/articles/rsa.pdf
32 http://www.math.us.edu.pl/zmd/krypt/ustawy.pdf
33 http://www.cnet.com/news/google-finishes-2048-bit-security-
upgrade-for-web-privacy/
34 http://www.coindesk.com/information/how-do-bitcoin-transactions-
work/
35 http://www.michaelnielsen.org/ddi/how-the-bitcoin-protocol-actually-
works/
36 https://bitcoin.org/en/alert/2013-03-11-chain-fork
37 http://www.forbes.com/sites/reuvencohen/2013/11/28/global-
bitcoin-computing-power-now-256--times-faster-than-top-500-
supercomputers-combined/
38 http://b.agilob.net/ataki-na-siec-kryptowaluty-przy-uzyciu-duzej-
mocy-obliczeniowej/
39 http://bitcoinchain.com/pools
40 https://bitcoin.org/bitcoin.pdf
41 https://en.bitcoin.it/wiki/Address
42 https://en.bitcoin.it/wiki/Cold_storage
43 http://gizmodo.com/some-fool-threw-away-a-hard-drive-with-7-5-
million-of-1472685803
Zakładamy portfel
Jednym z pierwszych kroków osoby aspirującej do posiadania Bitcoina
może być ściągnięcie klienta (choć można się bez niego obyć, zakładając
konto w chmurze — o czym dalej).
Pierwszy rodzaj klientów reprezentuje oficjalny program tworzony przez
społeczność Bitcoina. Nazywa się on Bitcoin Core i jego instalacja jest
bardzo czasochłonna, gdyż musi się on zsynchronizować z całą siecią, co
oznacza pobranie wielogigabajtowej paczki danych. Paczka zawiera
informacje o transakcjach przeprowadzonych od samego początku
istnienia tej wirtualnej waluty44. Synchronizacja informacji o transakcjach
dokonywana jest później codziennie, jednak wtedy nie trwa to już długo,
ponieważ pobierana jest mniejsza ilość danych. Co istotne, zakończenie
procesu synchronizacji nie jest wymagane do otrzymywania bitcoinów,
gdyż nasz adres jest generowany odpowiednio wcześniej. Jeśli natomiast
chcemy bitmonety wysyłać, musimy cierpliwie poczekać na zakończenie
całej synchronizacji lub skorzystać z innego rodzaju portfeli.
Bitcoin nie jest do końca wolny od opłat transakcyjnych. Stała opłata za
dokonanie transakcji wynosi 0,0001 BTC, a jej wysokość możemy wedle
uznania powiększać. Zapewne możesz się w tej chwili poczuć nieco
zdezorientowany, ponieważ wedle standardowego myślenia zwiększanie
opłaty po prostu nie ma sensu. Jednak w przypadku Bitcoina opłata ta jest
jednocześnie swoistą nagrodą oferowaną innym klientom w sieci za jak
najszybszą weryfikację transakcji. Dlatego im jest większa, tym szybciej
zachodzi autoryzacja danej transakcji i tym szybciej jej odbiorca może się
cieszyć wpływem wirtualnej waluty do swojej „kieszeni”.

Sejf
Jeśli pragniemy większej dozy bezpieczeństwa, to możemy się również
zaopatrzyć w oprogramowanie Armory45. Jest to klient, który posiada dużą
liczbę zaawansowanych funkcji, dzięki którym możemy łatwo wykonywać
kopie bezpieczeństwa swojego portfela, a także przechowywać portfele na
komputerach niepodłączonych do sieci. Działa on razem z Bitcoin Core.
Jeśli zaś nie mamy czasu albo nie chcemy korzystać z zaawansowanych
funkcji oficjalnego klienta, to możemy zadowolić się portfelem takim jak
Multibit46. Nie przechowuje on bloków na dysku i dlatego działa od razu
po uruchomieniu. Jest on szczególnie polecany osobom rozpoczynającym
przygodę z Bitcoinem, które odstrasza pobieranie wielu gigabajtów
danych, aby spokojnie korzystać z Bitcoin Core.

Na smartfonie
W związku z tym, że coraz więcej spraw załatwiamy przy użyciu
smartfona, pojawiła się potrzeba stworzenia aplikacji mobilnej, która
mogłaby obsługiwać nasz portfel. Jedną z takich aplikacji jest Bitcoin
Wallet, działający na Androidzie i BlackBerry. Apple początkowo usunęło
wszystkie aplikacje portfele ze swojego App Store’a47. Są one już
ponownie dostępne. Wielu użytkowników iPhone'ów mocno protestowało
przeciwko takiej cenzurze i firma z Cupertino przywróciła możliwość
pobierania aplikacji do obsługi BTC. Organizacja stworzona przez
wizjonera najwyraźniej doszła do wniosku, że zakazywanie Bitcoinów nie
było najlepszym pomysłem. 48 Dzięki niemu możemy dokonywać szybkich
płatności, używając aparatu jako skanera kodów QR. Pod ich postacią
można zapisać adresy bitcoinowych portfeli. Dodatkowo, jeśli nasz telefon
wyposażony jest w łączność NFC (Near Field Communication), wystarczy,
abyś zbliżył telefon do czytnika sprzedawcy, a urządzenia zostaną
sparowane i odpowiedni algorytm samodzielnie dokona płatności. Wadą
Bitcoin Wallet jest to, że zapisuje on klucze prywatne w telefonie, dlatego
jeśli ktoś zgubi telefon, to może się pożegnać ze swoimi bitcoinami… (o ile
oczywiście nie zrobił sobie zawczasu kopii bezpieczeństwa). Ludzie dzielą
się na tych którzy robią backupy i na tych, którzy będą robili.
Czy wiesz, że...
Kiedy Apple usunęło z App Store’a aplikację najpopularniejszego bitcoinowego portfela,
rozwścieczyło to internautów do tego stopnia, że jeden z użytkowników portalu reddit.co
zaoferował, iż sprezentuje telefon Nexus 5 osobom, które nagrają film wideo pokazujący
swojego iPhone’a. Przynajmniej kilka osób przystało na jego propozycję, a relacje z niszcz
iPhone’ów można teraz oglądać na YouTube.
Źródło:
http://www.reddit.com/r/Bitcoin/comments/1x62we/for_every_100_upvotes_this_post_re

Portfel w obłokach
Do tej pory rozpatrywaliśmy programy, które zapisują dane na
posiadanych przez nas pamięciach. Co jednak z portfelami działającymi w
chmurze? Istnieje ich kilka, a najpopularniejsze to Blockchain.info i
Coinbase. W jaki sposób użytkowanie obu portfeli przebiega w praktyce?
Ich założenie i prowadzenie jest darmowe, a także nie wymaga żadnej
technologicznej wiedzy. Jeśli posiadasz internetowe konto w banku, to i tu
odnajdziesz się prawie jak u siebie w domu. Podstawowa funkcjonalność
obu portfeli to oczywiście wysyłanie i odbieranie bitcoinów. Zawierają one
także książki adresowe, dzięki czemu nie musimy za każdym razem
kopiować adresu, na jaki chcemy przesłać cyfrowe pieniądze.
Tu jednak zaczynają się różnice. Coinbase jako jedyny umożliwia też
transfery z wykorzystaniem tylko i wyłącznie adresu e-mail zamiast klucza
— wtedy adresat otrzymuje link do założenia portfela, w którym znajdzie
od razu przygotowaną dla niego kwotę. Coinbase wydaje się także
portfelem bardziej skonsolidowanym, gdyż ma on wbudowany kantor
wymiany na inne waluty, a także posiada gotowe rozwiązania dla
przedsiębiorców chcących rozliczać się z klientami w bitcoinach. Coinbase
udostępnia po prostu swoje API, które administratorzy mogą włączyć w
kod strony. To rozwiązanie sprawia, że dokonanie płatności jest bardzo
łatwe w obsłudze, gdyż z punktu widzenia płacącego w sklepie
internetowym sprowadza się do kliknięcia widocznych przycisków takich
jak Kup czy Ofiaruj, zupełnie jak w przypadku PayPala. Dodatkowo do tego
portfela możemy podłączyć swoje konto bankowe (tylko w USD) i bez
przeszkód przelewać pomiędzy nimi środki. Korzystanie z usług Coinbase
to w rzeczywistości powierzenie im kontroli nad swoimi bitcoinami.
Bardziej rozsądnym rozwiązaniem jest korzystanie z portfela w formie
aplikacji.

Apple nie lubi Bitcoina


Centrum dowodzenia obu serwisów jest strona internetowa, ale jeśli
wolimy korzystanie ze smartfona, to, o ile go macie, możecie także
skorzystać z dostępnych aplikacji.
Do tej pory jedyną przewagą Blockchain.info wydawała się prostota, ale
prawda jest taka, iż jest to również zdecydowanie większa otwartość
platformy w porównaniu z Coinbase. Z jej poziomu możemy przeglądać
wszystkie transakcje zapisywane w Blockchainie, a także dowolnie ściągać
swój portfel, przesyłać go do Dropboxa, Google Drive albo nawet
wydrukować. Coinbase natomiast przechowuje wszystkie te informacje i
klucze publiczne na swoich serwerach.
Można więc z tego wysnuć wniosek, że Coinbase nastawia się bardziej
na zbudowanie pozycji bitcoinowego banku. Podobnie jak w przypadku
tradycyjnych instytucji finansowych, Coinbase przeznacza tylko 1%
posiadanych środków na bieżącą obsługę klientów (hot wallet), a pozostałą
część funduszy trzyma w bezpiecznym cyfrowym skarbcu (cold wallet).
Zapewnia też wiele dodatkowych usług, a także jest bardziej przyjazny
użytkownikowi.
Blockchain.info można za to polecić już nieco bardziej zaawansowanym
użytkownikom, ze względu na jego elastyczność i komplet analitycznych
danych o handlu bitcoinami. Jest to także lepsze rozwiązanie dla osób,
które boją się niestabilności i tego, że jakiś serwis może z dnia na dzień
wyparować z internetu. W przypadku usługi Blockchaina panem sytuacji
przez cały czas pozostaje klient, który ze swoimi kluczami (prywatnym i
publicznym) może robić, co chce. Dlatego nawet jeśli z jakichś
niewyjaśnionych przyczyn usługa Blockchain przestanie istnieć, to to samo
nie stanie się z Twoimi pieniędzmi.
Na koniec otwarta pozostaje jeszcze kwestia, czy lepiej skorzystać z
usług świadczonych w chmurze, czy może tradycyjnie pozostawiać bitcoiny
na dysku komputera. Na komputerze zwykle bez naszej wiedzy mogą
grasować szkodliwe wirusy, dla których pozyskanie naszych kluczy czy
nawet zorientowanie się w hasłach dostępowych i loginach nie jest
problemem. Ba, niebezpieczne są nawet wtyczki nieznanego pochodzenia
instalowane w przeglądarkach, których zadaniem jest na przykład
śledzenie tego, co wpisujemy na klawiaturze i jakie strony odwiedzamy.
Aby się przed tym ustrzec należy przestrzegać tzw. higieny komputerowej,
polegającej na posiadaniu zawsze aktualnego systemu operacyjnego i
antywirusowego a także na nie klikaniu w podejrzane linki. Chmura może
być dobrym rozwiązaniem na przechowywanie niewielkich, „testowych”
ilości BTC. Pełne bezpieczeństwo zapewnia tylko i wyłącznie portfel
offline.

Ty to Ty?
Aby zwiększyć bezpieczeństwo korzystania z Bitcoina, należy także
koniecznie skorzystać z uwierzytelniania dwuskładnikowego. W przypadku
tradycyjnego banku działa ono tak, że kiedy chcemy wykonać przelew, to
nie dość, że musimy się zalogować na konto, podając identyfikator i hasło
(pierwszy składnik uwierzytelniania), to jeszcze jesteśmy proszeni o
potwierdzenie transakcji z wykorzystaniem drugiego składnika — na
przykład otrzymujemy kod SMS-em. Bardziej zaawansowani użytkownicy
(a może raczej tacy, którzy bardziej obawiają się o swoje środki) mają do
dyspozycji także tokeny. Mogą to być zarówno zewnętrzne urządzenia
podpinane do sieci, jak i aplikacje na smartfony. Jeszcze inną metodą
weryfikacji tożsamości jest zastosowanie biometryki, w ramach której
możemy skorzystać na przykład ze skanerów linii papilarnych bądź
siatkówki. Specjalne aplikacje służące do tego celu pojawiły się już w
Google Play i App Store.
Przyjrzyjmy się więc, jak wygląda taka dwuskładnikowa weryfikacja w
przypadku Blockchain.info. Możemy tu oczywiście skorzystać z
wiadomości przesyłanej SMS-em albo mailem. Ciekawą metodą jest także
użycie Google Authenticatora, darmowej aplikacji na Androida, która
generuje kody potwierdzające, że to właśnie my znajdujemy się w
posiadaniu telefonu. Jeszcze większą dozę bezpieczeństwa zapewnia
Yubikey. Jest to specjalne urządzenie, które wygląda jak pendrive i jest
podłączane do komputera przez wejście USB. Logując się, wpisujemy
hasło, a strona sama weryfikuje informacje i autentyczność Yubikeya. Ta
metoda chroni nas dodatkowo przed trojanami oraz hakerami, co jest
chyba największą zaletą dla osób dbających o bezpieczeństwo.

Zwrot środków?
Na koniec został nam jeszcze do omówienia jeden dość waży problem
dotyczący bezpieczeństwa użytkowania Bitcoina w momencie dokonywania
zakupu. Powiedzmy, że kupiliśmy pewien przedmiot u danego sprzedawcy i
zapłaciliśmy mu bitcoinami. Kiedy towar do nas dotarł, odkryliśmy, że coś z
nim jest nie tak, i chcemy zwrotu pieniędzy. Jeśli trafiliśmy na uczciwego
sprzedawcę, to wszystko dzieje się po naszej myśli i środki wracają na
konto. A co jeśli sprzedawca wyprze się jakiegokolwiek związku z nami i
zaprzeczy, że coś nam kiedykolwiek sprzedał? Wtedy pojawiają się
prawdziwe schody, bo jak udowodnimy przed ewentualnym sądem, że ten
konkretny zapis w blockchainie dotyczy akurat naszej transakcji? Otóż od
dwóch lat w protokole Bitcoina istnieje na to sposób — z angielskiego
nazywa się „n of m transactions”49. Najprostszym jego wariantem są dwie
z trzech transakcji. Poniżej opisane jest ich działanie.
Wyobraźmy sobie trzy podmioty: kupującego, sprzedawcę i pośrednika,
którym w internecie może być na przykład Visa. W świecie standardowych
płatności to właśnie ta firma jest gwarantem tego, że kiedy zostaniemy
oszukani przez sprzedawcę, możemy dochodzić swoich praw. Aby tak się
stało, dwóch z trzech uczestników transakcji musi się zgodzić co do jej
zatwierdzenia lub niezatwierdzenia. Jeśli wszystko przebiegło zgodnie z
planem, to ja jako kupujący daję swój sygnał i taki sam sygnał daje
sprzedawca. Mamy dwie akceptacje i pośrednik przelewa środki na konto
sprzedawcy. Jeśli jednak poczułbym się oszukany, to wystarczy, że dam
sygnał, że chcę odzyskać swoje pieniądze, i taką samą decyzję może podjąć
pośrednik (na przykład Visa) po przebadaniu sprawy. Wtedy jego kolejnym
krokiem jest zwrócenie pieniędzy na nasze konto.
Taka sama zależność może działać w przypadku Bitcoina. Pośrednikiem
może być zarówno jakaś duża i wyspecjalizowana firma, jak i pojedynczy
użytkownik, poproszony o odegranie roli arbitra na wypadek sporu.
Powstała nawet specjalna strona — Bitrated.com — na której użytkownicy
oferują swoje usługi arbitrażu przy transakcjach, pobierając od tego
niewielkie kaucje. W przyszłości może to doprowadzić do całego systemu
quasi--prawnego, opartego — jak w krajach anglosaskich — na
precedensach. Kiedy na przykład jakiś użytkownik zobaczy, że sprawa,
której ma arbitrować, miała już niegdyś swój finał, to będzie mógł
skorzystać z wcześniejszego przykładu i na jego podstawie wydać wyrok.
Karty płatnicze są bardzo narażone na kompromitację. Wystarczy poznać
numer cudzej karty i już można nią płacić w internecie. Co prawda
płatności są ubezpieczone ale w praktyce dochodzenie swoich praw może
być bardzo trudne. Wielu sprzedawców pada natomiast ofiarami
nieuczciwych kupujących, którzy pomimo otrzymania towarów czy usług
zgłaszają tzw. charge back, czyli chęć otrzymania zwrotu pieniędzy.
Funkcja mająca zapewnić bezpieczeństwo kupującym jest niestety często
używana przez oszustów50. Tracą wtedy uczciwi sprzedawcy. W Bitcoinie
cofnięcie transakcji nie jest możliwe. Dzięki temu sprzedający ma pewność
że pieniądze nie zostaną mu zabrane. Kupujący zaś ma możliwość
zabezpieczenia się poprzez zaufanego pośrednika oferującego usługi typu
escrow.
Czy wiesz, że...
Bitcoin może być przechowywany w Twoim mózgu! Oczywiście to tylko
przenośnia, ale możliwe jest wybranie jakiejkolwiek nazwy (na przykład „dziś pada
deszcz”) i zakodowanie jej poprzez użycie funkcji skrótu SHA256, dzięki czemu
otrzymamy klucz prywatny. Z niego możemy wygenerować klucz publiczny,
służący jako adres do przesyłania bitcoinów. Oczywiście im bardziej skomplikowana
fraza, tym trudniej ją złamać — przykładowo: „Ala ma kota” wytrzymało jedynie
dwa dni…
Źródło: http://bitcoinet.pl/2014/03/16/tajemnice-blockchaina-czesc-1-satoshi-i-
genesis-block/

44 http://www.coindesk.com/bitcoin-core-developers-bitcoin-side-
chains/
45 https://bitcoinarmory.com/
46 https://multibit.org/
47 http://www.businessinsider.com/why-apple-is-anti-bitcoin-apps-right-
now-2014-2
48 http://www.wired.com/2014/07/blockchain-back/
49 http://bitcoin.stackexchange.com/questions/2802/why-are-m-of-n-
transactions-not-used-today
50 http://www.wired.com/2014/07/blockchain-back/
Kopiemy bitcoiny
Koparki są to specjalnie przygotowane urządzenia, które z
autoryzowaniem transakcji radzą sobie zdecydowanie wydajniej niż zwykłe
komputery51. Najpopularniejsze są układy ASIC, które przebijają nawet
obecnie najwydajniejsze karty graficzne. Ta przewaga wynika stąd, że
standardowe komputery nie były projektowane z myślą o kopaniu bitcoina,
natomiast ASIC z definicji jest układem scalonym zbudowanym z myślą o
takim zastosowaniu.
Zaopatrzenie się w taką koparkę jest dziecinnie proste, gdyż na
najpopularniejszych portalach aukcyjnych można przebierać w
różnorodnych ofertach — od kilku złotych za najmniejsze koparki do
kilkudziesięciu tysięcy złotych za te największe i najbardziej wydajne. Moc
obliczeniową tych urządzeń podaje się w hashach na sekundę,
oznaczających liczbę operacji, jaką sprzęt jest w stanie wykonać. Dla
przykładu: koparka ASIC Bitfury 400 dysponuje wydajnością 400
GHash/s52.
Z każdym miesiącem coraz trudniej jest jednak wydobywać bitcoiny,
ponieważ moc całej sieci również nie stoi w miejscu. Koparki, czyli
urządzenia autoryzujące transakcje, dostarczają swoim właścicielom
bitcoiny jako wynagrodzenie za wykonaną pracę. Podobnie jak Visa czy
MasterCard pobierają opłaty od

To jest właśnie ASIC Bitfury 400


Źródło: https://bitcointalk.org
transakcji które służą utrzymaniu ich centrów rozliczeniowych tak sieć
bitcoin w dużym uproszczeniu utrzymywana jest z prowizji od
wykonywanych płatności.
Połączmy siły
Opłacalność biznesu związanego z inwestycją w koparki i wydobywaniem
bitcoinów jest silnie skorelowana z mało przewidywalnym kursem Bitcoina.
Aby wykorzystywać moc obliczeniową do potwierdzania transakcji w
sposób bardziej efektywny i zoptymalizowany, wielu „kopaczy” decyduje
się na założenie „spółdzielni”. Dzielą się oni wtedy potencjalnymi zyskami
proporcjonalnie do włożonej mocy obliczeniowej. Jeszcze innym
rozwiązaniem umożliwiającym zostanie kopaczem jest wynajęcie mocy
obliczeniowej. Zgłaszamy się wtedy do specjalnych firm, które posiadają
ogromne centra komputerowe, i — kolokwialnie mówiąc — sprzedają
wykonywane operacje. Jednym z przykładów takich firm jest choćby cex.io.
Niewątpliwym plusem takiego rozwiązania jest zrzucenie całej technicznej
odpowiedzialności na zewnętrzną firmę.
Jeszcze innym — choć nieuczciwym — podejściem do kopania bitcoinów
jest kradzież mocy obliczeniowej z urządzeń zainfekowanych odpowiednim
złośliwym oprogramowaniem. Aby zapoznać się z case study tego typu,
przeczytaj rozdział „Twórcy ligi fair play ukradkiem kopali BTC na
komputerach graczy” znajdujący się w dalszej części książki.
Kończąc temat koparek, warto zauważyć, że o ile Bitcoin jest walutą
świata cyfrowego, to implikacje związane z jego rozwojem w bardzo
wyraźny sposób dotykają świata rzeczywistego. Mamy tu na myśli tak
zwaną „zasadę efektu zewnętrznego” opisaną w następnych akapitach.

Zanieczyszczasz, więc płacisz


Istotę działania wyżej wymienionej zasady można przedstawić na
przykładzie fabryki, która w swoim procesie produkcyjnym emituje do
atmosfery duże ilości szkodliwych siarczanów, co odbija się negatywnie na
stanie środowiska naturalnego. Okoliczni mieszkańcy występują więc do jej
właściciela z żądaniem zaprzestania „trucicielskiej działalności”. Po serii
rozmów dochodzą wspólnie do wniosku, że zamknięcie fabryki jest złym
rozwiązaniem, nie tylko ze względu na zainwestowane w nią już środki, ale
również to, że oferuje wiele miejsc pracy. Dzięki obietnicy przelania przez
fabrykę odpowiedniej ilości środków na gminny program ochrony
środowiska zostaje osiągnięty konsensus. Nastąpiła zatem kompensata
negatywnej działalności i obie strony sporu mogą być zadowolone
(przynajmniej teoretycznie).
A jaki związek ma z tym Bitcoin? Otóż, jak wspomniano wcześniej, do
jego wydobycia potrzebny jest specjalny sprzęt. Trudniący się tymi
„wykopaliskami” ludzie nie „bawią się” jednak w eksploatowanie ich
pojedynczych egzemplarzy, a stawiają na złożone z wielu jednostek istne
kopalnie. Najpotężniejsza z nich, znajdująca się w Ameryce Północnej,
składa się z dwóch ogromnych magazynów wypełnionych specjalnymi
komputerami Neptune Rig, które w sumie posiadają moc obliczeniową 1
petaflopa i dają swojemu posiadaczowi miesięczne zyski na poziomie 8 mln
dolarów53. Warto w tym miejscu podkreślić, że systemy Visa i MasterCard
zużywają o wiele większą ilość energii i niekoniecznie jest ona
wykorzystywana w sposób efektywny. 54

Prawo Moore’a
Najpierw jednak taką fabrykę bitcoinów trzeba było odpowiednio
wyposażyć, a potem jeszcze opłacać horrendalne rachunki za prąd i dbać o
trzymanie się w czołówce, dokupując nowe jednostki. A wyścig na
wydajność może trwać w nieskończoność, gdyż zgodnie z prawem Moore’a
wydajność komputerów podwaja się co około 12 miesięcy55. Jednak nawet
kiedy szybkość sieci autoryzacji bitcoina będzie rosła, to obserwowana
przez nas częstotliwość pojawiania się nowych monet nie będzie rosła.
Projekt Bitcoina zakłada, że nowe monety pojawiają się w podobnych,
kilkuminutowych odstępach, niezależnie od jakichkolwiek czynników
technologicznych, tak więc dołączanie do sieci kolejnych „górników” nie
poskutkuje zwiększeniem podaży bitcoina, a jedynie zwiększy konkurencję
na rynku i wpłynie na spadek opłacalności wydobycia bitcoinów.

Bitcoin prawie jak CERN


Podsumowując, można powiedzieć, że ilość elektryczności, jakiej
możemy użyć do wykopania bitmonet, nie może zmienić kursu samego
Bitcoina. W momencie pisania tej książki do kopania jest dziennie
wykorzystywana energia elektryczna o wartości 150 tys. dolarów, a
zapotrzebowanie całej sieci to prawie 1000 MWh56. Tyle energii w ciągu
24 godzin zużywa 31 tys. gospodarstw domowych albo połowa
najpotężniejszego ośrodka naukowego CERN w Szwajcarii57.
Czy pamiętasz, że...
Utrzymanie tradycyjnych pieniędzy w obiegu też kosztuje. Przykładowo, budżet
na druk nowych banknotów dolarowych wynosi dla roku 2014 około 826,7 miliona
(!) dolarów. A to przecież nie jedyne koszty związane z wykorzystywaniem
tradycyjnych pieniędzy.
Źródło: http://www.federalreserve.gov/faqs/currency_12771.htm

I tu właśnie można upatrywać w przyszłości działania efektu


zewnętrznego, o którym wcześniej była mowa. W miarę jak do sieci będą
się przyłączać kolejne jednostki, sumaryczny pobór energii może
zwiększyć się do niebotycznych rozmiarów, a na razie w żadnym z krajów
do rachunku za prąd zwykłego śmiertelnika nie są dołączane opłaty za
degradację środowiska naturalnego. Można w tym całym bitcoinowym
szaleństwie zauważyć pewną analogię do wielu amerykańskich gorączek
złota: w przypadku każdej z nich także cierpiała przyroda. Tak więc
przynajmniej w tym obszarze Bitcoin nie stanowi nowości. „Prace
wydobywcze” nad tą wirtualną walutą ulegną z pewnością w przyszłości
nasileniu. Biorąc pod uwagę obecną cenę Bitcoina, jego dzienne wydobycie
jest równe około 681 tys. dolarów58, co kilkakrotnie przewyższa globalną
wysokość rachunków za prąd zużyty na jego wydobywanie. Biznes jest
więc bardzo opłacalny, jeśli tylko skorzystamy z efektu skali, a nie
będziemy ograniczać się do możliwości, jakie daje domowy pecet.
51 http://cryptocy.com/asic-bitcoin-miners/
52 http://www.bitfurystrikesback.com/product/bitfury-razz-used/
53 http://www.networkworld.com/community/blog/massive-bitcoin-
mining-rig-earns-8-million-month
54 http://bitcoinmagazine.com/96/the-wasted-electricity-objection-to-
bitcoin/
55
http://svmoore.pbworks.com/w/file/fetch/59055901/Gordon_Moore_1965_Art
56 http://www.bloomberg.com/news/2013-04-12/virtual-bitcoin-mining-
is-a-real-world--environmental-disaster.html
57 http://science.howstuffworks.com/science-vs-myth/everyday-
myths/large-hadron-collider3.htm
58 http://www.bloomberg.com/news/2013-04-12/virtual-bitcoin-mining-
is-a-real-world--environmental-disaster.html
Giełdy
Giełda Mt. Gox została założona w 2010 roku. Jej nazwa pochodzi od
pierwszych liter nazwy popularnej kolekcjonerskiej gry karcianej Magic:
The Gathering. Platforma umożliwiała wymianę używanych w niej kart —
reszta nazwy, „ox”, pochodzi od „Online eXchange”. Biznes nie był jednak
dość opłacalny i dlatego założyciele wkrótce przerzucili się na będącego
jeszcze wtedy ciekawostką Bitcoina. Cyfrowa waluta dała im sławę i
płynące szeroką rzeką fundusze, przyniosła także rozczarowania i gromy
ciskane przez użytkowników. Historia Mt. Gox to okresy powolnego
wzrostu przeplatanego ze spektakularnymi upadkami. Ale dlaczego gigant
musiał upaść?

Zaczęło się od osiołka


6 września 2000 roku światło dzienne ujrzała pierwsza wersja eDonkey
dla systemów Windows i Linux. Była to aplikacja umożliwiająca
współdzielenie plików przez sieć w ramach modelu peer-to-peer.
Wcześniej największym osiągnięciem w tej dziedzinie był Napster,
stworzony m.in. przez Seana Parkera — tego samego, który kilka lat
później pomagał Markowi Zuckerbergowi w tworzeniu Facebooka59.
eDonkey od Napstera różnił się głównie tym, że oferował wsparcie dla
„połączonego pobierania”, czyli ściągania części pliku od różnych peerów,
podczas gdy wcześniej przebiegało to na linii 1 do 1. W praktyce oznaczało
to, iż eDonkey pozwalał na „skompletowanie” jednego pliku poprzez
ściąganie jego części od różnych nadawców. Większość użytkowników
wykorzystała tę możliwość jako świetne źródło pozyskiwania nielegalnej
muzyki i innych dóbr cyfrowych. Dlatego działaniu aplikacji postanowiło
przyjrzeć się RIAA — zrzeszenie amerykańskich wydawców muzyki, czyli
organizacja słynąca ze skrupulatnego dbania o finanse artystów. Wniosła
ona przeciwko eDonkey pozew sądowy dotyczący łamania praw
autorskich. Sprawa zakończyła się ugodą. Program miał natychmiastowo
zakończyć swoje działanie, a jego twórcy musieli przelać na konto
organizacji 30 mln dolarów odszkodowania60.
eDonkey odszedł w zaświaty internetu w 2006 roku, ale jego smutny
koniec nie zniechęcił twórcy, Jeba McCaleba, do prowadzenia własnego
biznesu. Jeszcze pod koniec tego samego roku w sieci pojawiła się
wspomniana wyżej karciana giełda, jednak nie zdołała ona na dłużej
przyciągnąć uwagi McCaleba, który zwrócił się w stronę innych
projektów61.

Bitcoin? Co to takiego?
Przełom dekad to czas, kiedy o Bitcoinie powoli zaczynało robić się
coraz głośniej. Po przeczytaniu jednego z artykułów na jego temat
McCaleb zauważył, że wokół kryptowalut zaczyna powstawać dość
scementowana społeczność sympatyków. Spostrzegł on także, że ci ludzie
nie mają jeszcze miejsca o ugruntowanej pozycji, gdzie mogliby wymieniać
się monetami i realnymi funduszami po względnie stałym kursie.
Postanowił więc takie miejsce stworzyć. Zajęło mu to tydzień intensywnego
programowania i już 18 lipca 2010 roku giełda do wymiany Bitcoina
pojawiła się w sieci62. McCaleb użył dla niej wakującego, a jednocześnie
dość interesującego i krótkiego adresu mtgox.com. Giełda zaczęła działać
na początku 2011 roku, ale ogrom obowiązków zaczynał powoli przerastać
twórcę, który już w marcu tego samego roku sprzedał Mt. Gox Markowi
Karpelesowi. McCaleb w swoim oświadczeniu podał, że widzi wielką
przyszłość przed Bitcoinem, a giełda ma duży potencjał rozwoju i aby go
nie zaprzepaścić, podjął decyzję o jej sprzedaniu komuś, kto pomoże jej
wskoczyć na „wyższy poziom”63.

Z Francji do Japonii
Człowiekiem tym okazał się francuski programista Mark Karpeles, który
już wcześniej zasłynął ulepszeniem protokołu PHP, a także stworzeniem w
Japonii firmy Tibanne, zajmującej się hostingiem internetowym64.
Tłumaczy to, dlaczego Mt. Gox aż do końca swojego istnienia obsługiwana
była przez japońskie serwery.
Kłopoty z funkcjonowaniem towarzyszyły jej praktycznie od samego
początku. Mimo to aż do kwietnia 2013 roku Mt. Gox była największą
platformą swojego typu i obsługiwała w szczytowym momencie nawet 70%
transakcji bitcoinami na świecie65. Kłopoty pojawiły się już w trzy miesiące
po objęciu sterów przez Karpelesa, kiedy 1 BTC wymieniany był na prawie
17 dolarów. Wtedy kurs nagle zaczął lecieć na łeb, na szyję — w ciągu
kilku minut spadł do mniej niż dolara66! Tu dostrzec można bardzo istotną
różnicę pomiędzy Bitcoinem a konwencjonalnymi walutami: gdyby takie
spadki miały miejsce w świecie rzeczywistym, to giełda natychmiast
zostałaby tymczasowo zawieszona. Mt. Gox funkcjonował jednak dalej bez
przeszkód67.
PayPal przeszkadza konkurencji?
Owego feralnego dnia miały miejsce transakcje na sumę około 2 mln
dolarów, podczas gdy przez wcześniejsze sześć miesięcy właściciela
zmieniła równowartość jedynie około 19 mln. Co stało za tak
spektakularnym spadkiem? Winę za tę sytuację ponosi PayPal, który
zablokował możliwość dokonywania wpłat na konto Mt. Gox, przykręcając
jednocześnie kurek najobfitszego źródła funduszy niezbędnych do rozwoju
Bitcoina68. Nastąpiło zachwianie płynności transakcji i tym samym doszło
do pierwszych poważnych zawirowań wokół wirtualnej waluty, które
jednak jednocześnie przyczyniły się do upowszechnienia wiedzy o jej
istnieniu: informacje o gigantycznych spadkach podała większość serwisów
informacyjnych.
W powyższym przypadku przyczyna problemów nie leżała bezpośrednio
po stronie Mt. Gox, ale po stronie PayPala, który postanowił pokazać swój
brak akceptacji dla wirtualnych walut. Lecz czy największa giełda na
świecie nie mogła zawczasu dogadać się z właścicielami wirtualnej
portmonetki? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to najczęściej chodzi o
pieniądze, a mimo że oba podmioty nie konkurowały ze sobą bezpośrednio,
to PayPal mógł chcieć już w zarodku ukręcić głowę cyfrowym walutom.
Po tym incydencie nastały dla Mt. Gox względnie spokojne czasy, a rok
2012 upłynął bez żadnych większych skandali, gdyż użytkownicy Bitcoina z
PayPala przenieśli się na konkurencyjne serwisy, na przykład Dwollę.
Sytuacja zmieniła się dopiero w lutym 2013 roku, bo wtedy właśnie Dwolla
wprowadziła nową politykę, która miała na celu uniemożliwienie prania
brudnych pieniędzy69. O takie praktyki posądzano wielu klientów serwisu.
Spowodowało to gigantyczne zamieszanie, wiele kont zostało
zablokowanych (w tym część oczywiście niesłusznie). Użytkownicy wpadali
we wściekłość, a przedstawiciele giełdy, mimo że zapewniali o ścisłej
współpracy z Dwollą w celu ujarzmienia panującego chaosu, oprócz
wystosowania oświadczenia prasowego nic nie wskórali. Do załagodzenia
sytuacji doszło dopiero po trzech miesiącach. Środki powróciły na konta
prawowitych właścicieli, ale niesmak pozostał. W kilka miesięcy później, w
maju 2013 roku, Dwolla zawiesiła oficjalnie świadczenie usług dla
jakichkolwiek giełd Bitcoina70.

Przerwa w dostawie prą… giełdy71


Kolejny, choć już mniejszy problem pojawił się w marcu w wyniku błędu
blockchain. Historia transakcji rozdzieliła się na dwie części (kopacze w
swoim slangu nazywają taką sytuację „fork” — widelec), uniemożliwiając
poprawną autoryzację płatności. Mt. Gox zawiesiła wtedy działalność do
czasu wykrycia błędu, jednak w wyniku tego posunięcia doszło do spadku
kursu — z 48 do 37 dolarów.

Wykres kursu Bitcoina


Źródło: opracowanie własne na podstawie Money.pl
Mniej więcej od tego czasu w Mt. Gox działo się coraz gorzej. Wymiana
bitcoinów została nagle, ni z tego, ni z owego, zawieszona w nocy z 11 na
12 kwietnia, w celu — jak to określił przedstawiciel giełdy — „ochłodzenia
rynku”. Tych kilka godzin sprawiło, że cena pojedynczego bitcoina spadła
nagle z pułapu 100 do niewiele ponad 55 dolarów.
Pojawiły się wtedy głosy, że akcja mogła być zamierzonym działaniem,
dzięki któremu zaznajomieni z planami giełdy ludzie mogli się znacząco
wzbogacić. Pogląd ten — mimo że nigdy nie został potwierdzony — może
nie być bezpodstawny, gdy weźmie się pod uwagę, że w tym okresie przez
serwery Mt. Gox przepływało dziennie około 150 tys. bitcoinów, a liczba ta
rosła dość stabilnie, nie było więc mowy o jakimś nagłym skoku. Podobne
problemy pojawiały się wtedy jeszcze kilkakrotnie, a czas trwania przerw
w świadczeniu usług wydłużał się nawet do całych dni. Stanowiło to jednak
dopiero preludium do najpoważniejszych problemów, do jakich miało dojść
na początku 2014 roku.

Good bye, karcianko…


W lutym 2014 roku zawieszenie działalności giełdy przedłużyło się do
kilkunastu dni, po których Mt. Gox została całkowicie wyłączona!
Największa niegdyś giełda, a z pewnością najbardziej rozpoznawalna,
zniknęła bez żadnego ostrzeżenia ze strony administracji wraz z kontami i
funduszami swoich klientów. Były pewne symptomy mówiące o tym, że Mt.
Gox ma problemy. Na przelewy wychodzące czekało się nawet ponad 20
dni, co jest terminem wręcz kuriozalnym. Zaawansowaniu użytkownicy
BTC oraz blogerzy ostrzegali o złej kondycji giełdy i odradzali korzystanie
z jej usług72. Teraz możemy już tylko przywoływać w pamięci wzburzenie,
jakie ogarnęło bitcoinową społeczność — ludzie zostali przecież okradzeni
ze swoich oszczędności! Przyjrzyjmy się jednak po kolei rozwojowi
wydarzeń.
Czy wiesz, że...
Wartość bitcoinów jest krucha.
„Wartość bitcoin może niespodziewanie wzrosnąć lub opaść w okresie krótkiego
czasu z powodu krótkiej historii swojej ekonomii, nowatorskiej natury oraz też
płynności rynków. Konsekwencją tego jest by nie trzymać swoich oszczędności w
postaci bitcoinów. Bitcoin powinien być uważany jako pozycja o wysokim ryzyku.
Nigdy nie powinieneś umieszczać tu pieniędzy których nie możesz pozwolić sobie
stracić. Jeśli otrzymasz płatność poprzez Bitcoin istnieje wiele serwisów które
pozwolą ci je przekształcić natychmiastowo w lokalną walutę”.
To oficjalne ostrzeżenie pochodzące ze strony bitcoin.org wspieranej przez
Bitcoin Foundation (organizację zajmującą się rozwojem Bitcoina).
Źródło: https://bitcoin.org/pl/co-potrzebujesz-wiedziec

Katastrofa Mt. Gox miała miejsce 25 lutego. Dwa dni wcześniej z


członkostwa w radzie Bitcoin Foundation zrezygnował Mark Karpeles, co
już samo w sobie było symptomem kryzysu giełdy i powolnego odcinania
się jednej z głównych postaci historii rozwoju cyberwalut od ich dalszych
losów.
W tym samym czasie do sieci wyciekł dokument sugerujący, że Karpeles
przez cały okres zawiadywania Mt. Gox nie zauważył pewnego dość
istotnego szczegółu, mianowicie braku 744 tys. BTC w systemie, co miało
być wynikiem niewykrytego ataku hakerskiego73.
Inwestorów opanowała panika, mimo że sama Mt. Gox nie potwierdziła
autentyczności dokumentu. Wcześniejsze spadki kursu jeszcze trochę
przyspieszyły, osiągając pułap poniżej 500 dolarów. Owo „trochę” wynikało
z tego, że już wtedy Mt. Gox stanowiła tylko cień samej siebie z
przeszłości, a co bardziej zapobiegliwi inwestorzy przenieśli się w inne
miejsca, bojąc się ryzyka związanego z zupełną nieprzewidywalnością
biznesu Karpelesa.
Kilka dni później Mt. Gox złożyła w tokijskim sądzie wniosek o upadłość
poparty informacją o zadłużeniu w wysokości 6,5 mld jenów, czyli prawie
64 mln dolarów74. Tymczasem potwierdziły się podejrzenia o niewykrytej
kradzieży bitcoinów z przeszłości. Według ówczesnego kursu ich wartość
miała sięgnąć aż 432 mln dolarów!

Bez komentarza
Pojawiły się różne teorie spiskowe: jedna mówiąca o jednorazowym
włamaniu, inna o długotrwałym wysysaniu środków z wirtualnego skarbca
giełdy. Sprawie nie pomagała postawa przedstawicieli Mt. Gox, którzy byli
nieuchwytni dla prasy, a jeśli już jakiegoś udało się złapać, zachowywał się
on tak, jakby nabrał wody w usta75.
Sfrustrowani użytkownicy posunęli się nawet do zhakowania bloga
Karpelesa i jego konta na Redditcie. Za ich pomocą opublikowali materiały
mające świadczyć o nielegalnej działalności Mt. Gox, jednak z dogłębnej
analizy bilansów rachunkowych wyszło, że powodem kłopotów mogła być
po prostu nieporadna księgowość i błędy w zarządzaniu76.
Sami przedstawiciele Mt. Gox kłamliwie tłumaczyli później, że
bankructwo, które spotkało ich giełdę, było zupełnie niezależnie od nich, a
wynikało z… błędu w protokole Bitcoina. Najlepiej wyjaśnia to fragment
artykułu na zaufanatrzeciastrona.pl:
„Transakcja BTC jest podpisywana, ale podpis nie obejmuje wszystkich
jej elementów. Jeśli atakujący, korzystający ze zmodyfikowanego klienta,
znajdujący się w odpowiednim miejscu sieci, zauważy nową transakcję i
bardzo szybko ją zmodyfikuje i wstrzyknie zmodyfikowaną wersję do sieci,
to jego »wersja« transakcji może zostać uznana za właściwą. W ten sposób
może dojść do transferu środków, podczas kiedy pozornie transakcja
będzie wyglądać na nieudaną i atakujący może prosić o ponowne
przesłanie BTC (lub system — jeśli jest tak skonfigurowany — może
automatycznie powtórzyć transfer)”. W rzeczywistości jednak
administracja Mt. Gox próbowała po prostu zrzucić z siebie
odpowiedzialność nie chcąc przyznać się do utraty środków w wyniku
popełnionych przez siebie błędów. 77

Kto nie lubi Bitcoina?


Kolejna teoria mówi o zainteresowanych osłabieniem pozycji Bitcoina
rządach: amerykańskim i japońskim. Miały one zmówić się w celu
konfiskaty środków i zapobiegnięcia zdobyciu szerszej popularności przez
Bitcoina. Gdyby ta wersja okazała się prawdziwa, to pokazałaby jedynie
bardzo słabe zaplanowanie działań rządzących, gdyż w rzeczywistości już
kilka dni po krachu Mt. Gox kurs Bitcoina zaczął rosnąć.
Nie można także zupełnie skreślać najbardziej prozaicznej możliwości,
jaka mogła stać się powodem katastrofy Mt. Gox. Któryś z pracowników
mógł przecież niechcący (?) usunąć pliki portfeli. Wydaje się, że nawet
gdyby była to prawda, to nikt nie zechciałby się przyznać do tak
kuriozalnej wpadki.

Polacy nie gęsi, swój Mt. Gox też mają


W połowie 2011 roku Bitomat był trzecią największą giełdą bitcoinów na
świecie78, a jego właściciel Bartosz Szabat zajmował ważną pozycję na
międzynarodowej arenie wirtualnych monet. Aż w końcu w lipcu tegoż
roku bitcoiny po prostu… przepadły! Oto historia Mt. Gox po polsku.
„Nieoczekiwanie cała maszyna wirtualna została skasowana, wszystkie
dane zgromadzone na serwerze zostały utracone, w tym zapisy dotyczące
portfela bitcoinowego oraz jego kopie zapasowe (backupy)” — możemy
przeczytać w oficjalnym oświadczeniu właściciela Bitomatu, co pokazuje,
że niefrasobliwość była cechą wspólną i jego, i Karpelesa. Skrajną
nieodpowiedzialnością jest bowiem przetrzymywanie kopii zapasowych
plików na tym samym serwerze, na którym one normalnie funkcjonują.
Czy wiesz, że...
Bitcoin Wiki (encyklopedia Bitcoina) wprost ostrzega: „Nie ma gwarancji, że
usługa ePortfela (eWallet) nie zabierze pewnego dnia twoich Bitcoinów i nie
zniknie. Używaj na własne ryzyko”. Dlatego szczególnie polecane jest korzystanie z
różnych sposobów przechowywania bitcoinów. Choć czy takie ostrzeżenie nie
powinno pojawiać się także, gdy korzysta się z tradycyjnych banków? J
Źródło: http://www.networkworld.com/news/2013/060713-bitcoin-facts-
270605.html?page=2

Maszyna wirtualna hostowana była na najpopularniejszej chmurze


obliczeniowej tego typu — Amazon Web Services. Zgodnie z informacją z
Amazona giełda była tak skonfigurowana, że po zatrzymaniu systemu
następowało automatyczne niszczenie danych. Sam Szabat zaprzeczał, aby
dokonywał zmian w tym kierunku, i zrzucał winę na ataki hakerskie, które
mogły doprowadzić do wykasowania portfeli inwestorów79.

Do dziś nie wiadomo, co się stało


Ostatecznie giełda wróciła do internetu po dwóch dniach nieobecności,
ale fundusze trzymane pod postacią bitcoinów bezpowrotnie przepadły.
Baza danych przetrwała jednak katastrofę (włamanie?) i mimo awarii
serwera wróciła w nienaruszonym stanie. Dzięki temu środki ukryte pod
postacią konwencjonalnych walut mogły wrócić do swoich prawowitych
właścicieli80.
Aby pokryć straty, Szabat postanowił wystawić giełdę na sprzedaż za 17
tys. bitcoinów, co wtedy stanowiło równowartość 600 tys. złotych. Na
ofertę kupna nie musiał długo czekać. Już miesiąc później giełda ogłosiła,
że przechodzi pod skrzydła Tibanne, firmy Karpelesa, do której należy też
Mt. Gox. O, ironio… (Co ważne, historia Bitomatu wydarzyła się jeszcze za
czasów świetności Mt. Gox).
Na szczęście wszystkie roszczenia poszkodowanych inwestorów zostały
wkrótce pokryte przez japońską firmę81. Czy tak się stanie w przypadku
bankructwa samej Mt. Gox? Bardzo wątpliwe.
Państwo Środka
Mimo że Chiny otwarcie walczą z Bitcoinem, nie przeszkadza to tej
walucie dość prężnie rozwijać się w tym kraju. Niestety pod koniec 2013
roku zdarzył się tam pewien wypadek, który władze Państwa Środka
wykorzystały jako argument do bojkotu cyberwalut.
Otóż zarejestrowana w Hongkongu giełda GBL 26 października nagle
wyparowała z internetu, a wraz z nią od 25 do 30 mln yuanów, co według
ówczesnego kursu dawało od 4 do 5 mln dolarów82. Mimo że platforma
działała zaledwie pięć miesięcy, zdołała osiągnąć sporą popularność — w
ostatnich dniach jej istnienia korzystało z jej usług do tysiąca inwestorów;
wielu wycofało się na kilka dni przed feralnym wydarzeniem.
Niemal natychmiast zgłosili oni zniknięcie giełdy na policję, ale ta nie
była w stanie podjąć żadnych kroków, gdyż oficjalnie Bitcoina w Chinach po
prostu nie ma. Taki stan zabezpieczeń prawnych działa jak lep na
naciągaczy, którzy czują się bezkarnie wobec braku możliwości reakcji
władz na ich przestępczą działalność83.
Naciągacze byli jednak zawsze i wszędzie, a skala ich działalności nie
uległa zmniejszeniu nawet wtedy, gdy rynek finansowy został objęty ścisłą
kontrolą organów takich jak na przykład NIK. Wystarczy tylko
przypomnieć sobie, co działo się w Polsce latem 2012 roku, kiedy na
światło dzienne wyciągnięte zostały zarzuty budowania piramidy
finansowej przez Amber Gold.

Kopać, uczyć i uregulować


Najczęściej powtarzanym zarzutem w okresach kryzysów Bitcoina jest
jego nieprzewidywalność, wiążąca się z brakiem centralnego organu, który
miałby regulować jego rozwój i występować jako gwarant. Tymczasem, jak
pokazał powyższy przykład inwestycji w złoto (i wiele, wiele innych
przykładów z całego świata…), gwarancji 100% bezpieczeństwa nigdy
mieć nie możemy, a deklaracje ze strony organów rządowych nie zwalniają
z kierowania się zdrowym rozsądkiem i realnego oceniania sytuacji.
Bitcoin nie różni się tak bardzo od innych walut. Porażki są nagłaśniane
dużo szerzej niż stopniowa praca u podstaw. Mimo że większość instytucji
działa dla dobra klienta, zdarzają się też te nieuczciwe, które chcą sobie
po prostu dorobić kosztem klientów.
Historia opisanych giełd pokazała, że rynek giełd Bitcoina jeszcze nie
okrzepł. Choć przepływają już przez niego gigantyczne sumy, to wciąż do
robienia własnego biznesu w tym środowisku zabierają się ludzie, którzy
nie są świadomi obowiązków wiążących się z koniecznością
zabezpieczenia transakcji. Bankructwa z pewnością nie ocieplają
wizerunku Bitcoina jako waluty przyszłości, a raczej przyczyniają się do
izolacji w wąskim gronie pasjonatów. Największe dotychczasowe porażki
Bitcoina nie były jednak wbrew pozorom natury finansowej, a raczej PR-
owej, gdyż właśnie społecznej świadomości i akceptowalności potrzeba
walucie jak niczego innego.
59
http://www.dailytech.com/Bitcoin+King+Mt+Gox+CEO+Mark+Karpels+Hist
60
http://www.princeton.edu/~achaney/tmve/wiki100k/docs/EDonkey2000.html
61 http://bitcoinexaminer.org/who-is-satoshi-nakamoto/
62 https://bitcointalk.org/index.php?topic=444.msg3866#msg3866
63
http://online.wsj.com/news/articles/SB1000142405270230382560457951521
å74775296
64 https://www.tibanne.com/about
65 http://blogs.wsj.com/five-things/2014/02/25/5-things-about-mt-goxs-
crisis/
66 http://arstechnica.com/tech-policy/2011/06/bitcoin-price-plummets-
on-compromised-exchange/
67
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,13631099,Cypr__Banki_i_gielda_zamkni
68 http://www.wikileaks-forum.com/index.php?topic=1365.5;wap2
69 http://thenextweb.com/insider/2013/10/11/payments-company-
dwolla-abruptly-announces-the-closure-of-its-bitcoin-service/
70 http://bitcoinmagazine.com/4641/mtgoxs-dwolla-account-seized/
71 http://falkvinge.net/2014/02/28/the-gox-crater-crowd-detectives-
reveal-billion-dollar-heist--as-inside-job/
72 http://satoshi.pl/2013/06/24/podsumowanie-konferencji-w-opolu-
dotyczacej-m-in-bitcoin-przez-portal-rynekzlota24-pl/
73 https://anders.io/the-troublesome-history-of-the-bitcoin-exchange-
mtgox/
74 http://www.reuters.com/article/2014/02/28/us-bitcoin-mtgox-
bankruptcy--idUSBREA1R0FX20140228
75 http://www.forexnews.com/blog/2014/03/10/bitcoin-exchange-
mtgox-files-chapter-15--bankruptcy-u-s/
76 http://www.coindesk.com/mt-gox-bankruptcy-support-line-opens-
business/
77 http://www.cryptocoinsnews.com/malleability-bankrupt-mt-gox/
78
http://www.reddit.com/r/Bitcoin/comments/j4t58/3rd_largest_bitcoin_exchang
79 http://antyweb.pl/awaria-bitomat-pl-czyli-dlaczego-kryptograficzna-
waluta-nie-jest-tak-bezpieczna--jak-sugeruje-jej-nazwa/
80 http://forum.polmine.pl/index.php?topic=574.0
81 http://www.libertarian.pl/bitcoin-bitomat-przejety-przez-mtgox
82 http://www.businessinsider.com/bitcoin-exchange-gbl-holding-41-
billion-vanishes-2013-11
83 http://news.softpedia.com/news/Three-Men-Behind-GBL-Bitcoin-
Scam-Arrested-by-Chinese--Authorities-405865.shtml
Legalizacja Bitcoina na świecie84
Alderney (wyspa znajdująca się niedaleko wybrzeży Francji, należąca do
archipelagu Wysp Normandzkich) — chce stać się światowym centrum
bitcoinów! Choć zamieszkuje ją niecałe dwa tysiące osób, w ostatnich
latach przeżywa bardzo szybki rozwój sektora bankowego. Będąc
terytorium bardzo luźno zależnym od Wielkiej Brytanii, wyspa odmówiła
członkostwa w NATO i Unii Europejskiej. Mieszkańcy chcą
eksperymentować z tworzeniem fizycznych monet Bitcoina, które w
normalnym obiegu zastąpiłyby dotychczas stosowane funty. Snują także
plany zbudowania banku bitcoinów, czyli centrum komputerowego o
najwyższych standardach, gdzie każdy mógłby bezpiecznie przechowywać
swoje portfele. Takie usługi miałyby niwelować ryzyko posądzenia o pranie
brudnych pieniędzy.
Czy wiesz, że...
Niemiecki Fidor Bank wprowadził Bitcoina do swojej oferty instrumentów
pochodnych w formie opcji (najprościej mówiąc, obstawiamy wzrost lub spadek
kursu waluty, co wprost zostało tak określone na stronie internetowej banku).
Źródło: http://brokertain.fidor.de/de/kraken

Argentyna — Bitcoin jest powszechnie uważany za pieniądz, ale tylko


nieoficjalnie, ponieważ nie został poddany żadnym regulacjom prawnym.
Zdobywa on tam coraz większą popularność ze względu na niestabilność
krajowej waluty. Peso charakteryzuje się tam dwucyfrową inflacją
przebijającą nawet poziom 20% (oficjalne dane ukazują jedynie pułap
10%), a rząd co chwilę oskarżany jest o finansowe nadużycia85.
Belgia — jako nieformalna stolica Unii Europejskiej Bruksela obrała
szczególnie ostrożny kurs wobec Bitcoina i podjęła decyzję, że na razie
odpuści sobie jego ujęcie w karby prawne.
Kanada — sytuację w Kanadzie można opisać jako „wolną amerykankę”.
Niby od obrotu bitcoinami trzeba tam płacić podatek, ale już wymiany
cyfrowej waluty na realną (i w drugą stronę) nie trzeba nigdzie
rejestrować. System opiera się tam więc na uczciwości samych obywateli,
którzy mieliby samodzielnie zgłaszać używanie bitcoinów. W zeszłym roku
Kanada zasłynęła także z pierwszego bankomatu, w którym można było
wymieniać bitcoiny.
Chile — amerykańscy anarchiści i libertyni od kilku lat szukali dla siebie
idealnego miejsca na świecie. W końcu znaleźli je w Chile, gdzie założyli
samowystarczalne stowarzyszenie Galt’s Gulch86. Mimo że na razie
zabrzmiało to nieco „amiszowsko”, jego mieszkańcy są za pan brat z
nowymi technologiami, w tym i z Bitcoinem, stanowiącym podstawę ich
rozliczeń. W samym Chile Bitcoin nie został jeszcze uregulowany, a
powyższe stowarzyszenie to tak naprawdę jedyna większa instytucja
używająca cyfrowej waluty, która w Chile nie zdążyła jak dotąd zdobyć
popularności.
Chiny — gdyby druga (jeszcze) pod względem wielkości gospodarka
świata wyraziła poparcie dla Bitcoina, byłaby to naprawdę duża sprawa,
rysująca przyszłość kryptowalut w różowych barwach. Niestety na razie
pozostaje to w sferze marzeń, ponieważ oficjele z Państwa Środka potępili
Bitcoina, który ich zdaniem nie powinien zaburzać międzynarodowego
rynku walutowego.
Chorwacja — najmłodszy członek Unii Europejskiej może się pochwalić
stosunkowo najbardziej liberalnym traktowaniem Bitcoina. Regulacje mają
tam zostać wprowadzone w przyszłości, ale już teraz każdy, kto chce,
może z niego z pełną swobodą korzystać.
Cypr — „Używanie Bitcoina może grozić utratą wszystkich oszczędności,
ze względu na fakt, iż nie jest on regulowany przez żadne przepisy” — tak
w skrócie brzmi oficjalne stanowisko cypryjskiego rządu. Jak na ironię,
pierwszą część tego stwierdzenia można odnieść do praktycznie każdej
waluty, a sami Cypryjczycy nie mogą się niestety poszczycić szczególnie
dużym zaufaniem w stosunku do własnego rządu. Na początku 2013 roku
wyspa znalazła się w bardzo nieciekawej sytuacji finansowej, kiedy
rządzący zdecydowali się na konfiskatę części depozytów bankowych, co
znacznie uszczupliło stan posiadania wielu Cypryjczyków. Skoro nie mogli
oni zawierzyć swojej narodowej walucie, część z nich zwróciła się ku
Bitcoinowi87.
Dania — najbardziej antypatyczny w stosunku do Bitcoina kraj. Władze
powiedziały tam jasno, że wirtualnym walutom nigdy nie poświęcą uwagi.
Trzeba więc czekać do wyborów…
Estonia — ten malutki kraj nad Morzem Bałtyckim o liczbie ludności
porównywalnej z Warszawą odpowiada za drugą na świecie liczbę zapytań
o Bitcoina w wyszukiwarce Google (na pierwszym miejscu jest Rosja). I to
mimo że tamtejszy bank centralny oficjalnie ostrzega przed
inwestowaniem w bitcoiny. Na ostrzeżeniach się jednak nie kończy,
ponieważ wraz z rosnącą popularnością Bitcoina tenże bank podjął decyzję
o szczególnym monitoringu podmiotów, które opierają swój biznes na tej
walucie.
Czy wiesz, że...
Microsoftowi w końcu udało się pokonać Google na jego własnym podwórku.
Firma założona przez Billa Gatesa jako pierwsza wprowadziła możliwość
sprawdzenia kursu Bitcoina poprzez wyszukiwarkę. Teraz wystarczy wpisać na
przykład „1000 usd to btc”, aby otrzymać przeliczenie. Niestety, funkcjonalność
ta dostępna jest tylko w wybranych krajach.
Źródło: http://www.wykop.pl/link/powiazane/1861528/od-dzis-wyszukiwarka-
bing-com-umozliwia-przeliczanie-bitcoinow-na-waluty/

Unia Europejska — głos Wspólnoty jako jednego z najważniejszych


gospodarczych organów na świecie jest szczególnie ważny. Niestety, jak
można się było spodziewać, nie jest on przychylny Bitcoinowi. Europejski
Bank Centralny podkreśla przede wszystkim, że konsumenci płacący w
bitcoinach nie są chronieni przed jakimikolwiek wyłudzeniami.
Finlandia — Finowie postanowili wykorzystać rosnącą popularność
Bitcoina dla własnego pożytku. Kiedy w ojczyźnie Świętego Mikołaja jakaś
waluta jest konwertowana na bitmonety (i w drugą stronę), to od tej
transakcji należy zapłacić podatek. Najnormalniejsza sytuacja panuje
także w kupowaniu towarów — płacenie bitcoinami jest wtedy uznawane
za zwykły handel.
Francja — to nie jest raj dla fanów Bitcoina — francuski Bank Centralny
ostrzega przed spekulacją bitcoinami i nie poleca ich używania. Za to w
centrum Paryża w maju 2014 roku powstał Dom Bitcoina — „La Maison du
Bitcoin”, który ma się stać centrum europejskiego ruchu tej waluty88.
Niemcy — nasi zachodni sąsiedzi są jednym z najbardziej probitcoinowo
nastawionych krajów. Bitcoin jest tam traktowany jak obca waluta, ze
wszystkimi przysługującymi mu z tego tytułu prawami.
Grecja — kraj z gospodarką, która w aktualnym kryzysie jest tematem
nieschodzącym z pierwszych stron gazet. Kilka firm zdecydowało się na
akceptację zapłat w bitcoinach, ale jest to jeszcze zbyt mało, aby
zainteresować rządzących zajęciem się prawną regulacją, zwłaszcza że
wciąż wisi nad nimi miecz Damoklesa oznaczający bankructwo.
Indie — do niedawna w Indiach funkcjonowała jedna z największych na
świecie giełd Bitcoina. „Funkcjonowała”, ponieważ ze względu na
oświadczenie Indyjskiego Banku Rezerwowego musiała zawiesić swoje
działanie. Organy ściągania miały wątpliwości co do legalności obrotu
bitcoinami i postanowiły nawet zatrzymać hosterów giełdy, których po
przeprowadzeniu śledztwa wypuszczono. Do 5 maja 2014 roku w Indiach
byliśmy świadkami sytuacji patowej, ale właśnie wtedy wystartowała tam
zupełnie nowa giełda BTCXIndia89.
Indonezja — rządzący tym wyspiarskim krajem widzą potencjał w
Bitcoinie, ale… w przyszłości; na razie nie zabierają się za jego badanie.
Japonia — mimo że Kraj Wschodzącego Słońca jest (rzekomą) ojczyzną
twórcy Bitcoina, a także do niedawna funkcjonowała tam największa na
świecie giełda (Mt. Gox), dotąd w oficjalnych kanałach tematyka Bitcoina
nie miała okazji zagościć.
Malta — na razie słynie tylko z nieoficjalnie działającego funduszu
powierniczego, który operuje bitcoinami.
Holandia — prezes Holenderskiego Banku Centralnego określił Bitcoina
mianem bańki spekulacyjnej, a nawet porównał jego popularność do
tulipomanii z XVII wieku, wiążącej się z niebotycznym wzrostem cen
cebulek tulipanów i zakończonej bankructwem wielu przedsiębiorców. Na
razie w Holandii nie ma więc żyznej ziemi dla Bitcoina.
Nowa Zelandia — dewiza Nowozelandczyków jest prosta: „Tak długo, jak
Bitcoin pozostaje cyfrowy, a nie materialny, w niczym mu nie
przeszkadzamy”.
Nikaragua — rząd nie przejmuje się istnieniem Bitcoina i pozwala
obywatelom na dowolne korzystanie z niego. Amerykański bankier Greg
Simon kupił w styczniu 2014 roku właśnie w Nikaragui duży kawałek
ziemi. Zapłacił 72 tys. dolarów, czyli 80 bitcoinów.
Polska — w naszym kraju na razie obowiązuje zasada: „Co nie jest
zabronione, jest dozwolone”, choć wiadome jest, że Polska w tej kwestii
czeka na dyspozycje z Brukseli.
Portugalia — Bitcoin nie jest tu w żaden sposób zabroniony, choć jak
dotąd wielkiej kariery nie zrobił.
Rosja — mimo że popyt na wiedzę o Bitcoinie jest ogromny, specjalnie
przed Igrzyskami Olimpijskimi w Soczi wydano oświadczenie, zgodnie z
którym obrót każdą nieautoryzowaną przez rządzących walutą będzie
traktowany jako działanie na szkodę rubla.
Singapur — azjatycka stolica finansowa zachowuje dosyć obojętny
stosunek wobec Bitcoina, dający się streścić jako „róbta, co chceta”. W
tym państwie-mieście bardzo prężnie działają jednak niezależne
organizacje, które organizują często konferencje poświęcone Bitcoinowi
(Bitcoin Singapore), podczas których przedstawia się perspektywę jego
długoletniego rozwoju.
Hiszpania — tamtejszy rząd jest, obok amerykańskiego, jedynym, który
posiada bitcoinowy portfel, objęty we władanie także na drodze śledztwa i
aresztowania. Obrót bitcoinami podlega opodatkowaniu.
Turcja — Turcy posiadają własną giełdę bitcoinów, a także mogą
skorzystać z bitcoinowego kantora w przylotniskowym terminalu.
Wszystko to pod czujnym okiem państwa, które niepokoi się o finanse
inwestujących w wirtualne waluty.
84 http://99bitcoins.com/bitcoin-worldwide-adoption-status/
85 http://www.coindesk.com/bitcoin-vs-argentine-peso-worse/
86 http://dollarvigilante.com/blog/2013/5/27/ayn-rands-vision-of-galts-
gulch-has-become-reality--as-of-tod.html
87 http://www.coindesk.com/bitcoin-legal-says-central-bank-cyprus/
88 http://kryptomaniak.pl/francja-otwiera-sie-na-bitcoina-powstaje-
europejskie-centrum-bitcoina--la-maison-du-bitcoin/
89 http://www.coindesk.com/indias-first-fully-open-bitcoin-exchange-
launched/
Bitcoin dla przedsiębiorców
William Coates jest młodym fińskim przedsiębiorcą żyjącym nowościami
na rynku technologicznym. Kilka lat temu postanowił założyć internetowy
sklep muzyczny — Digital Tunes. Na początku 2013 roku umożliwił swoim
klientom opłacanie transakcji w bitcoinach. Teraz wirtualna waluta
stanowi trzeci pod względem popularności środek płatniczy w jego sklepie,
odpowiadając za co 20 płatność90.
Jak sam mówi: „Przekonanie się do bitcoinów było jedną z moich
najlepszych decyzji. Wielu myśli, że tylko narkomani kupują za nie
amfetaminę, ale na moim przykładzie widać, że świat pełen jest ludzi
chcących uwolnić się od konwencjonalnych walut”91. Jakie właściwie
udogodnienia przyniósł Bitcoin Wiliamowi?

Żadnych oszustw
Wiliam bardzo często skarżył się na oszustwa przy płatnościach
internetowych, a także na konieczność wykonywania mnóstwa papierkowej
roboty związanej z obciążeniami zwrotnymi, zwłaszcza jeśli ktoś używał
kart innych niż europejskie.
Czy wiesz, że...
Według analityków Bank of America Merrill Lynch: „Bitcoin może awansować do
roli konkurenta tradycyjnych dostawców przelewów pieniężnych” oraz „oferuje
znaczące korzyści z punktu widzenia alokacji aktywów. Podobnie jak w przypadku
złota, jego notowania wykazują ujemną korelację z notowaniami tradycyjnych
aktywów”, co oznacza, że jeśli tradycyjne aktywa tanieją, to Bitcoin drożeje. I na
odwrót.
Źródło: http://alternatywne.pb.pl/3465110,38803,bofa-merrill-lynch-bitcoin-jest-
podobny-do-zlota

„Ze względu na naturę Bitcoina i jego protokół oszustwa finansowe za


jego pomocą są praktycznie niemożliwe” — mówi Coates. — „Kiedy już
ktoś przeleje ci pieniądze, to są twoje”. Dzięki temu walka o poprawność
płatności nie spoczywa na barkach przedsiębiorcy, a jest bezpośrednio
zaszyta w bitcoinowy system.

Niskie opłaty transakcyjne


Zwłaszcza przy niewielkich kwotach opłaty transakcyjne bywają
utrapieniem dla przedsiębiorców. Coates podaje przykład opłaty za jedną
piosenkę wynoszącej 1,49 euro. 35 eurocentów pobiera z tego PayPal,
dorzucając jeszcze 3,4% marży, co finalnie powoduje, że pośrednikowi
transakcji trzeba przekazać aż 27% kwoty. Niektóre firmy, takie jak na
przykład Digital Tunes, radzą sobie z opłatami transakcyjnymi tak, że do
każdej ceny na swoim portalu dodają 35 eurocentów tzw. „paypalowej
dopłaty”, która pozwala im pozostawać zyskownymi92. „W transakcji
bitcoinami opłata może wynosić nawet zero euro! Wtedy co prawda trwa
nieco dłużej, ale dla nas nie jest to dużym problemem”. System autoryzacji
bitcoinów jest bowiem tak zbudowany, że jeśli ustawimy nagrodę dla
węzłów, które potwierdzą transakcję, to z większą chęcią przystąpią one
do autoryzacji i finalnie szybciej zakończą swoje działanie. Jednak i bez
ponoszenia dodatkowego kosztu transakcyjnego węzły prędzej czy później
zajmą się finalizowaniem transakcji. Fakt, że każdy przedsiębiorca
powinien pamiętać, iż swojego bitcoinowego portfela należy strzec przed
hakerami, prowadzi do pojawienia się jeszcze jednej potencjalnej opłaty
transakcyjnej. Digital Tunes na przykład wykorzystuje BitPay, który chroni
portfel firmy, a w zamian pobiera 1% od każdej transakcji93. Mimo to
trzeba przyznać, że zsumowanie powyższych procentów nadal nijak się ma
w stosunku do 27% PayPala. „Jeśli zdecydujesz się na użycie systemów
płatności takich jak blockchain albo BitPay, to implementacja jest
dziecinnie prosta” — mówi Coates, któremu wprowadzenie nowej metody
płatności zajęło jeden dzień.
Czy wiesz, że...
Największa publicznie ogłoszona inwestycja w biznes związany z Bitcoinem to
32,7 mln dolarów, którymi wsparty został BitPay, platforma zajmująca się
przetwarzaniem płatności bitcoinami (stan na maj 2014).
Źródło: http://www.forbes.com/sites/perianneboring/2014/05/13/bitpay-is-
headed-to-the-moon-and-richard-branson-is-on-the-spaceship/

Warto także zwrócić uwagę na istnienie platformy e-commerce, Shopify,


która umożliwia dokonywanie transakcji tradycyjną metodą na przykład
przez PayPala, ale także w bitcoinach. Wystarczy się tam zarejestrować i
za pomocą przygotowanego systemu stworzyć własną witrynę e-
commerce’ową.
Aby być jednak stuprocentowo szczerym, należy też wspomnieć o kilku
wadach prowadzenia biznesu z wykorzystaniem Bitcoina. Najważniejszą z
nich jest znaczna zmienność kursu. Znany już czytelnikowi Digital Tunes,
jako że operuje głównie na rynku fińskim, swoje ceny podaje w euro, a
dopiero w razie potrzeby przelicza kurs na bitcoiny według aktualnego
wskaźnika. Niekiedy doprowadza to do następujących sytuacji, jak opisuje
właściciel: „Jeśli ktoś wyda w naszym sklepie równowartość 100 euro w
bitcoinach, a wartość Bitcoina spadnie na przykład o połowę, zanim
zdążymy go przekonwertować, to straciliśmy 50 euro…”. Warto
zaznaczyć, iż tego typu sytuacji można uniknąć, ponieważ istnieją
platformy takie jak BitPay, które umożliwiają już konwersję walut w czasie
rzeczywistym, przy czym pobierają za to oczywiście niewielką opłatę.
Z drugiej strony zmienność kursu Bitcoina może także wpłynąć na
niechęć konsumentów do korzystania z tego typu rozliczeń. Jeszcze pod
koniec 2013 roku kurs znajdował się cały czas w trendzie wznoszącym.
„Wtedy klienci byli mniej skorzy do wydawania u nas pieniędzy, bo myśleli
na przykład, że jutro będą mogli kupić więcej za mniej”. Oczywiście
zupełnie odwrotna sytuacja ma miejsce, kiedy kurs spada. Zmienność
kursu jest w pełni skorelowana z przychodami Digital Tunes z bitcoinów.
Czy wiesz, że...
O ile samo tworzenie nowych monet około 2140 roku ustanie (pojawi się ostatni bitcoin
autoryzowanie transakcji nadal będzie się opłacało. W miejsce nowych bitcoinów pojawią
opłaty transakcyjne, które z czasem staną się obowiązkowe. To właśnie one będą źródłem
górników.
Źródło:
http://www.reddit.com/r/Bitcoin/comments/163kdd/what_happens_when_all_21_million_b

Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że ta wada zostanie w przyszłości


usunięta. Przecież nie trzeba będzie od razu konwertować Bitcoina na
tradycyjne waluty, jeśli tylko sieć jego akceptacji ulegnie odpowiedniemu
rozszerzeniu. A na przykład w Finlandii znajduje się obecnie już kilka
bitcoinowych automatów i 15 lokali przyjmujących bitcoiny.
Upowszechnieniu się Bitcoina zdecydowanie bardziej pomogłaby liberalna
polityka tamtejszego rządu, który na razie nie zakwalifikował kryptowaluty
jako środka płatniczego, a jako dobro.

W ojczyźnie
Polacy nie gęsi i swoją sieć akceptacji Bitcoina też mają. Zgodnie z
informacjami zamieszczonymi na stronie coinmap.org w Polsce takich
miejsc jest 96, z czego 26 w samej Warszawie. Postanowiliśmy więc
zapytać przedsiębiorców, jak to jest otrzymywać zapłaty w bitcoinach,
jakie widzą szanse i zagrożenia, a także czy poleciliby właścicielom innych
sklepów/restauracji/hoteli zainteresowanie się kryptowalutami.
Z całą pewnością Bitcoin od strony prawnej i legislacyjnej raczkuje.
Dlatego z powodu niejasności powinności podatkowych wstrzymuję się
przed dalszymi transakcjami w tej formie. Nie zmienia to jednak faktu, że
uważam Bitcoina za epokowy wynalazek — rewolucję w sferze finansów i
własności prywatnej. Śledzę ten temat oraz inwestuję w Bitcoina tak czas,
jak i pieniądze. Bitcoin jest na dobrej drodze.
Wojtek Stopiński, RetouchOne — fotografia
Bitcoiny się u nas nie przyjęły. Jest możliwość płatności w BTC, ale
jeszcze żaden klient z tego nie skorzystał, chociaż część z nich (ludzie z
pokolenia Y) zna tę walutę i wykazuje zainteresowanie, jednak płaci
tradycyjnie.
Ernest Gurgól, Antiro — usługi elektryczne w domach i mieszkaniach
Integracja Bitcoina nic nie kosztuje, ewentualnie wymaga odrobiny
wiedzy technicznej, a rozszerza model sklepu, dodając nowy sposób
płatności. Tym samym dodając go, nic nie tracimy, a możemy tylko zyskać.
Największą zaletą, jaką na ten moment dał nam Bitcoin, jest… darmowa
reklama. Zgłaszają się do nas różne osoby i firmy dodające nas do stron,
katalogów czy map „fanatyków kryptowalut”. Mamy z tej okazji większy
ruch na stronie oraz dużo wartościowych linków. Główna wada — cena się
waha. Tym samym gdy ktoś coś u nas kupuje, jedynym sensownym
rozwiązaniem jest natychmiastowa zamiana BTC na PLN. Co za tym idzie
— firmy obracające w ten sposób dużymi ilościami bitcoinów będą
automatycznie zaniżały ich wartość, bo będą masowo puszczać monety na
giełdy. Zaleta to w tym wypadku szybkość płatności, chociaż to poniekąd
eliminują różne procesory płatności, natomiast coś, co daje BTC, a czego
oni nie dadzą, to brak prowizji. Na tę chwilę popularność zakupów przy
użyciu Bitcoina nie jest duża — wierzę jednak, że w miarę rozwoju waluty
będzie ona rosła.
Należy iść za trendami i ułatwiać ludziom płatność, dlatego nie widzę
przeszkód, by bitcoiny wprowadzić wszędzie, gdzie się da.
Andrzej Głowicki, szef LivingStyle.pl — fototapety
Na razie w mojej branży [projekty akustyczne — przyp. autora] Bitcoin
jest bardziej ciekawostką niż realnie używanym środkiem płatniczym. Jego
popularność jest niewielka, jednak należy pamiętać, że BTC to środek bez
wsparcia „z zewnątrz”. Dodatkowo jest on mocno deprecjonowany,
ponieważ jest niewygodny dla instytucji finansowych. Możliwości BTC są
tak ogromne, że zagraża on obecnemu systemowi finansowemu. Wiadomo,
że ma też swoje zagrożenia, ale obecny system finansowy również je ma J.
Do głównych zalet należy niezależność od manipulacji instytucji
finansowych, szybkość oraz transparentność absolutna. BTC polecam
przede wszystkim zwykłym ludziom, ponieważ jest to dobra alternatywa.
Zawsze lepiej mieć dwie nogi, na których się stoi, zamiast jednej. Bitcoin
jest właśnie tą drugą nogą.
Maciej Zakrzewski, Prezes Zarządu Acousticity — projekty akustyczne
Wdrożenie płatności w BTC praktycznie nic nie kosztuje. Są dostępne
gotowe rozwiązania, które student informatyki podepnie pod dowolny
sklep w ciągu, powiedzmy, godziny. W naszym wypadku napisanie systemu
od zera, połączenie z istniejącą, dość skomplikowaną infrastrukturą, zajęło
mniej więcej jeden dzień.
Aktualnie nie jest to jeszcze zbyt popularna forma płatności, więc jak do
tej pory mieliśmy tylko jedno zamówienie opłacone w BTC. Osobiście
jestem pasjonatem tego rozwiązania, więc chodziło bardziej o
innowacyjność, propagowanie bitcoinów itd. niż o oszczędności.
Niemniej karty płatnicze czy szybkie płatności internetowe, takie jak
PayPal czy Dotpay, kiedyś również nie były popularne. Gdyby wszyscy
klienci korzystający z tej metody płatności zamiast tego przerzucili się na
bitcoiny, dałoby to znaczne oszczędności.
„Czy było warto?”. Nie odpowiem na to pytanie, ale odpowiem na inne:
„Czy będzie warto?”. Będzie. BTC można użyć także do płatności w
sklepie stacjonarnym. Koszt utrzymania terminala do kart płatniczych to
jakieś 150 zł miesięcznie, prowizja — kilka procent. W przypadku BTC
wystarczy najprostszy tablet (200 – 300 zł jednorazowo) podpięty do Wi-Fi
(które w każdej firmie i tak już jest) i możemy cieszyć się transakcjami
bezgotówkowymi bez prowizji.
W przypadku Bitcoina pewnym ograniczeniem jest szybkość. O ile przy
małych kwotach już po kilku sekundach możemy oczekiwać zatwierdzenia
transakcji, o tyle przy większych może to trwać około 10 minut. Drugą
rzeczą jest sprawa poufności kluczy kryptograficznych. O ile na normalnej
karcie płatniczej są one przechowywane w specjalnym układzie
elektronicznym, który uniemożliwia ich kradzież (i tym samym skopiowanie
karty), o tyle w przypadku BTC dostajemy je w formie jawnej. Co z nimi
zrobimy i czy (jeśli w ogóle) je zabezpieczymy, zależy jedynie od nas. Nie
jest to problem dla osób, które w tej chwili interesują się kryptowalutami
(obstawiam, że 90% z nich to pasjonaci informatyki i nowych technologii),
jednak osoby niezwiązane z tematem mogą stać się łatwym celem ataków.
Na szczęście pojawiają się już projekty, których celem będzie stworzenie
czegoś w rodzaju właśnie karty płatniczej wykorzystującej BTC w taki
sposób, aby przeciętny Kowalski nie musiał martwić się o zabezpieczenia.
Zalety? Niezależność od instytucji finansowych (brak inflacji), łatwa
integracja z systemami informatycznymi, łatwość szybkiej wymiany na
pieniądz fiducjarny. Tanie, błyskawiczne przelewy międzynarodowe (rzędu
kilku groszy niezależnie od kwoty, w przyszłości prawdopodobnie nawet
mniej). Łatwość skorzystania z tego rozwiązania — bez umów, wizyt w
bankach itd. Ściągamy aplikację na telefon, kupujemy BTC od znajomego,
w kantorze internetowym (w przyszłości prawdopodobnie także
stacjonarnym) lub w ATM (wpłatomat BTC). Całość zajmuje kilka minut.
Tomasz Lassaud, Strzały.pl — łucznictwo i pirotechnika
Bitcoin to dosyć ciekawy temat. Pomijając aspekt spekulacyjny, który
podgrzewają głównie media, BTC w chwili obecnej jest swojego rodzaju
walutowym gadżetem. Jest intrygujący, anonimowy, oparty na
matematycznych podstawach i jest poza kontrolą rządów, łatwo więc
zyskuje swoich zwolenników w niektórych kręgach.
Zachowanie anonimowości może mieć znaczenie przy zakupie niektórych
usług, ale w przypadku robienia fizycznych zakupów na ogół jednak nie jest
to priorytet. Warto jednak pamiętać, że w połączeniu z niektórymi formami
dostawy (na przykład Paczkomat) można zrobić zakupy, praktycznie nie
ujawniając swojej tożsamości.
Niestety niestabilność kursu sprawia, że klient nigdy nie ma pewności,
czy stać go jeszcze na obiad, czy już tylko na lizaka. To samo dotyczy
sprzedawcy — jeżeli chce mieć kontrolę nad marżą, musi dokonać
przewalutowania natychmiast po zakupie.
Popularność Bitcoina w naszym sklepie jest znikoma, poniżej 1%
transakcji. Więcej było zamówień, których źródła ruchu wskazywały na
portale związane z Bitcoinem, finalizowanych klasycznymi metodami
płatniczymi, niż tych opłaconych BTC. Czyli efekt PR-owy góruje nad
rzeczywistą użytecznością.
W Polsce oczywiście dochodzi jeszcze problem formalny z rozliczeniem
tego typu transakcji, dobre biura rachunkowe „jakoś” sobie z tym radzą —
z naciskiem na słowo „jakoś”.
Tak jak wspomniałem na początku, BTC w handlu to walutowy gadżet i
jak każdy dobry gadżet daje radość z jego używania, chociaż powody nie
do końca muszą być racjonalne. Tak jak to z gadżetami bywa, kiedy rynek
okrzepnie (stabilność kursu, bardziej dopracowane narzędzia, regulacje
prawne, szeroka sieć akceptantów), Bitcoin ma szansę przekształcić się w
poważne, powszechnie używane narzędzie. Tego właśnie mu życzę.
Gracjan Wilczewski, Handlosfera.pl — dystrybucja gadżetów
Wprowadzenie akceptacji Bitcoina było założeniem długofalowym i
nastawionym na przyszłość, nie spodziewałem się większego
zainteresowania naszą ofertą w tym roku. W Polsce jest to wciąż mało
popularne zjawisko i służy bardziej do spekulacji czy małych zakupów.
Widząc duży potencjał tej kryptowaluty i moje duże zainteresowanie nią,
postanowiłem przygotować się na nieuniknione i udostępnić kolejną
możliwość jej zastosowania w życiu codziennym. Mam nadzieję, że w
niedalekiej przyszłości Bitcoin będzie wykorzystywany w większości
dziedzin życia, również w budownictwie.
Do tej pory akceptacja Bitcoina nie przyniosła naszej firmie wymiernych
korzyści, ale — tak jak mówiłem — był to zabieg długofalowy. Wady dla
przedsiębiorstw to zdecydowanie mała głębokość rynku, co skutkuje
dużymi wahaniami wartości, oraz potrzeba dobrego zabezpieczenia przed
możliwym włamaniem hakerów. Zalety to łatwość i szybkość transferu
oraz realne posiadanie Bitcoina w przeciwieństwie do pieniędzy
zdeponowanych w banku. Oczywiście promuję kryptowaluty i zachęcam do
ich używania przy każdej możliwej okazji.
Bartosz Burglin
90 http://www.huffingtonpost.ca/2014/03/10/bitcoin-offline-mt-
gox_n_4933067.html
91 http://www.coindesk.com/pros-cons-bitcoin-merchants-view/
92 Tamże.
93 https://bitpay.com/directory#/
Przed Bitcoinem też handlowano w
internecie
Bitcoin nie był pierwszą walutą, która istniała tylko w formie cyfrowej.
Już wiele wcześniej ludzie zastanawiali się, w jaki sposób mogliby
wykorzystać nowe technologie do dużego usprawnienia dotychczas
funkcjonujących rozwiązań. Firmy, wokół których tworzyły się ogromne
społeczności, chciały budować systemy przekazywania wartości pomiędzy
użytkownikami, tak aby same mogły na tym zarobić jeszcze więcej. Sam
Satoshi Nakamoto nie był pierwszą osobą (o ile rzeczywiście nią jest),
która — zniechęcona scentralizowanym światem finansów — zechciała
postawić na wolność rozliczeń gotówkowych.
Czy wiesz, że...
Na forum bitcointalk.org padła niegdyś propozycja stworzenia odrębnego
państwa, w którym powszechnie akceptowalną walutą byłby Bitcoin. Niektórzy
uczestnicy dyskusji wskazywali, że łatwiejszą drogą mogłoby być przejęcie obecnie
istniejącego, małego terytorium (na przykład Sealand). Pomysł nie został
zrealizowany, ale kto wie? Może w przyszłości.
Źródło: https://bitcointalk.org/index.php?topic=184856.0

Second Life
Agnes rozpoczyna kolejny dzień. Dziś założy wysokie oficerki, krótką
spódniczkę, top na ramiączkach i fikuśny kapelusz, którego nie
powstydziłaby się brytyjska rodzina królewska. Kobieta pracuje jako
tancerka w klubie nocnym i musi wyglądać ekstrawagancko jak Lady Gaga,
więc w drodze do pracy kupuje sobie jeszcze nabijaną ćwiekami kurtkę.
Jest już jednak spóźniona, więc zamiast przechadzać się uliczkami
Krakowa, postanawia wzbić się w obłoki. Kiedy jest już na miejscu,
zamienia biust na roboczy, napompowany do pokaźnych rozmiarów, i
ubranie na skąpe, lateksowe ciuszki w stylu nowej Miley Cyrus. Przy rurze
wije się jak piskorz (dosłownie), a wirtualne dolary wpadają ciurkiem za jej
biustonosz, którego niebawem z wdziękiem się pozbywa. Wydaje je potem
przy barowej ladzie, podrywana przez inne awatary, płci obojga, a nawet
więcej. Wychodzi, a jakiś typ spod ciemnej gwiazdy przypiera ją do muru,
nalegając na szybki numerek. Agnes wije się jak piskorz (metaforycznie) i
w końcu znajduje ratunek w postaci ochroniarza, który pozbywa się zbira.
Zerka na zegarek, pięć po drugiej — „Muszę się już wylogować”. Przecież
rano trzeba zrobić dzieciom kanapki do szkoły, a mężowi wyprasować
koszulę do pracy.
Mimo że dla wielu brzmi to jak futurystyczna groteska, to przedstawiony
w niej świat działa już od ponad 10 lat. Na początku wzbudzał szczere
zachwyty i był uznawany za wynalazek godny człowieka nowej ery — XXI
wieku, porzucającego biologiczne ograniczenia na rzecz cyfrowych
„nieograniczeń”, potem nieco podupadł i stracił na znaczeniu. A teraz,
wraz z nowymi poprawkami i ekscytującymi planami na przyszłość, znowu
inspiruje i uzmysławia, w jakim kierunku będzie zmierzała ludzkość,
zamieniając żywe komórki na bity informacji.

Jeszcze w ubiegłym milenium


Dlaczego w książce o Bitcoinie przywołany został wirtualny świat Second
Life? Ponieważ Second Life jako pierwsze uniwersum internetowe
podniosło temat wirtualnej waluty. Sam pomysł gry narodził się w 1999
roku w głowie Philipa Rosedale’a, założyciela Linden Labs, a do internetu
trafił w postaci otwartej bety (grywalnej wersji testowej) już trzy lata
później. Można rzec, że media zachłysnęły się nim z miejsca.
„Businessweek” poświęcił projektowi okładkę, BBC (wielokrotnie) prime
time, a HBO wygrało wyścig wśród stacji komercyjnych o to, kto pierwszy
zrealizuje film dokumentalny o Second Life.
Czy wiesz, że...
Według Chrisa Danielsa, partnera w firmie prawniczej Paul Hastings,
zainteresowanie mediów Bitcoinem na początku 2013 roku mogło ocalić walutę
przed zamknięciem jej przez władze państwowe: „W styczniu i lutym wielu z
operatorów działających w świecie Bitcoina było bliskich otrzymania wezwania do
zaprzestania stosowania zachowania naruszającego prawo (cease-and-desist
letter) od państwowych instytucji bankowych. Ale trwające od ponad 10 miesięcy
pozytywne wsparcie mediów pozwoliło przejść Bitcoinowi z pozycji, w której
związane z nim organizacje mogłyby zostać zamknięte, do pozycji, w której rząd i
państwowe instytucje bankowe zachęcają do innowacji [z Bitcoinem związanych
— przyp. red.]”.
Źródło: http://www.inc.com/will-yakowicz/4-ideas-on-bitcoin-you-havent-heard-
yet.html

Szwedzi otworzyli w Second Life swoją ambasadę, Toyota organizowała


premierę nowych modeli samochodów, Paul Verhoeven (autor oryginalnej
Pamięci absolutnej i Nagiego instynktu) przesłuchiwał potencjalnych
aktorów do filmu, a CNN otworzyło centrum informacyjne. W Drugim
Życiu zaistnieli także Polacy, agitował tam Grzegorz Napieralski, a
Wrocław i Kraków przeniosły do gry swoje zabytki i przyciągały turystów.
Second Life zdołało zgromadzić wokół siebie ogromną, wielomilionową
społeczność. Linden Labs stojące za projektem chciało jak najbardziej
urealnić swój sztuczny świat. Jednym z pomysłów na to było wprowadzenie
wirtualnej waluty.
Za dolary kupisz wszystko
Waluta ta nazwana została Linden Dollars (L$) i, co kluczowe, była
wymienialna na amerykańskie dolary. Stanowiła główny środek rozliczeń
wewnątrz gry. Kiedy ktoś chciał kupić swojemu awatarowi sukienkę, nowy
dom, albo… większe piersi, to płacił właśnie w L$. Ponadto oficjalne
informatyczne narzędzia do tworzenia dodatkowych atrakcji i akcesoriów
w grze zostały udostępnione do dyspozycji wszystkich potencjalnie
chętnych do rozwijania złożoności gry. Stworzyło to nowy sposób
zarobkowania. Na przykład niektórzy użytkownicy postanowili budować
kluby nocne, gdzie inni użytkownicy mogli wydawać pieniądze na drinki
albo wirtualny seks. W 2005 roku gracze Second Life wymieniali pomiędzy
sobą miesięcznie równowartość 3,5 mln dolarów, rok później liczba ta
wzrosła do 64 mln dolarów, by w 2009 roku osiągnąć wartość aż 567 mln
dolarów, co stanowiło czwartą część ogólnoświatowej wartości dóbr
wirtualnych94.
W porównaniu do tych kwot przychody Linden Labs są o wiele mniejsze
(w 2011 roku wyniosły 75 mln dolarów95). Choć studio jest praktycznie
właścicielem całej tej kwoty krążącej w systemie, to nie jest jej
gwarantem. Producenci stanowią więc organ centralny (jak bank w
konwencjonalnym systemie), ale niestety nie mają realnych narzędzi, aby
zapewnić stabilność kursu. Tymczasem w porównaniu do Bitcoina
„lindenowe” dolary także dają dość dużą dozę anonimowości, ale nie
zapewniają siły społeczności, która pracuje razem (dla dobra ogółu i
każdego z osobna, aby system był nie tylko podtrzymywany przy życiu, ale
również się rozwijał).
A skąd samo Linden Labs może czerpać zyski? Wspomniano wcześniej o
wirtualnych nieruchomościach, które stanowiły ważny punkt ekonomii
świata Second Life. Otóż o ile rezydenci mogli się nimi bez przeszkód
wymieniać, to każdy z przyszłych „placów budowy” pochodził od twórców
gry, którzy sprzedawali go w zamian za uzgodnioną cenę.
Aby wciągnąć jeszcze większą liczbę użytkowników w swój system,
Linden Labs postanowiło stworzyć miejsca, w których ich wirtualna waluta
się pojawiała. Po prostu. Awatar musiał jedynie stać w konkretnym
miejscu, na przykład przy drzewie, z którego dosłownie wyrastały
pieniądze. Nie były to w żaden sposób gigantyczne sumy, a sam proceder
przeznaczony był raczej dla początkujących użytkowników.

Ale za prąd nie zapłacisz


Miliony obrotu w wirtualnym świecie nie wystarczały jednak na pokrycie
pełni kosztów utrzymania prądożernych serwerów, gdzie ulokowany był
świat Second Life. Począwszy od 2010 roku, firma przędła coraz cieniej i
utajniła swoje wyniki finansowe. Miejsca z „darmowymi dolarami” stały się
coraz mniej liczne, a w większości z nich wprowadzono wymóg zabawiania
pozostałych rezydentów, na przykład swoim tańcem, w zamian za nagrodę.
Oficjalne źródła96 w połowie 2013 roku podawały, że w Second Life
stworzono 36 mln kont, z których wymieniono w sumie równowartość 3,2
mld dolarów. Sugerowałoby to dużą popularność serwisu, jednak niestety
spora część użytkowników była tzw. duchami. Większość kont założono w
momencie, gdy Drugie Życie cieszyło się największym medialnym
rozgłosem, a później porzucono. W najlepszych czasach jednocześnie w
Second Life przebywało nieco ponad 60 tys. ludzi, natomiast teraz liczba
ta zmniejszyła się o połowę.
Porównajmy to z popularnością, jaką może pochwalić się Bitcoin. Od
początku jego istnienia stworzonych zostało 25,6 mln adresów97.
Większość z nich to jednak adresy puste lub prawie puste, które zostały
założone przez osoby chcące zaznajomić się z ciekawym fenomenem.
Wynika z tego, że Bitcoin dzieli z Second Life ten sam rząd wielkości.

Kto jest większy?


Jednak po odjęciu kont-duchów wciąż pozostaje nam około miliona
adresów potencjalnych posiadaczy bitcoinów. Założenie kolejnego portfela
bitcoinów to dla wprawnego użytkownika bułka z masłem, więc w
rzeczywistości za tym milionem kryje się zapewne o wiele mniejsza liczba.
W końcu wielu użytkowników lubuje się w korzystaniu z bitcoinów na
przykład z telefonu, który wymaga oddzielnego adresu niż ten
komputerowy. A i komputerowe adresy często ze względów
bezpieczeństwa są dzielone na portfele online, do bieżących rozliczeń, i
offline, do trzymania większych oszczędności. Największe portfele online
(o portfelach szerzej w podrozdziale Portfel w obłokach) — Coinbase i
Blockchain.info — chwalą się posiadaniem odpowiednio: miliona98 i 2,1
miliona kont99.
Przyjrzyjmy się jednak temu, jak Linden Labs rozwiązało problem
wymienialności walut. Obsługiwał je oficjalny kantor wymiany o nazwie
LindeX Currency Exchange, który wymienia zwykłe dolary na te
„lindenowe”. Istniały i istnieją także do dziś mniejsze, prywatne kantory,
jednak nigdy nie dają one długoterminowej pewności działania. Nawet nie
ze względu na nieodpowiedzialność ich właścicieli, ale na nierozważną
politykę Linden Labs, które w połowie 2013 roku zadecydowało
Procentowy udział pobrań klienta Bitcoin-Qt
Źródło: opracowanie własne na podstawie Sourceforge.net
o zdyskredytowaniu kantorowej działalności. Amerykanie wycofali się z tej
polityki dopiero po bojkocie dokonanym przez swoich klientów.

Kokosów nikt na Second Life nie zbił


Przed bojkotem kurs wymiany był jednak mniej więcej stały i zawierał się
w granicach 250 – 270 L$ za jednego dolara100. Dlatego też stosunkowo
szybko nagłówki gazet zdobyły tytuły mówiące o pierwszych milionerach
Drugiego Życia. Oczywiście dopisywano potem, że chodzi jedynie o
bogatych w walutę wirtualną, gdyż 1 mln L$ to jedynie około 4 tys.
rzeczywistych dolarów101.
94 http://en.wikipedia.org/wiki/Economy_of_Second_Life
95
http://readwrite.com/2011/08/08/second_life_makes_100m_a_year_in_revenu
96 http://www.gamespot.com/articles/second-life-marking-10-years-
next-week/1100-6410503/
97 http://www.bitcoinrichlist.com/
98 http://blog.coinbase.com/post/78016535692/a-major-coinbase-
milestone-1-million-consumer--wallets
99 https://blockchain.info/pl/charts/my-wallet-n-users
100 http://secondlife.com/
101 http://www.diamandis.com/the-launch-pad/second-life-how-a-
virtual-world-became-a-reality/1867/
E-gold
Historię powstania i rozwoju Bitcoina można chłonąć jak dobry kryminał.
Mamy w niej bowiem wszystko, co jest potrzebne do zbudowania napięcia:
atmosferę tajemnicy, duże pieniądze i wielowątkowe śledztwa. Kilka lat
wcześniej podobna historia stała się udziałem „elektronicznego złota” —
wirtualnej waluty mającej bardzo wiele wspólnego z Bitcoinem. Niestety
zakończyła się ona wyrokiem skazującym dla twórców e-gold posądzanych
o pranie brudnych pieniędzy oraz oskarżeniami o budowanie piramidy
finansowej. Ale zacznijmy od początku… a ten był bardzo obiecujący.
Jest rok 1996. Komputery są nudnymi szarymi skrzynkami z pierwszym
Pentium (200 MHz!) w środku, podłączonymi do monochromatycznych
monitorów. Apple od kilku lat znajduje się nie tylko w finansowym, ale i
koncepcyjnym dołku o głębokości tak dużej, że ktoś, kto przewidywałby
wtedy spektakularny powrót Jobsa na szczyt, zostałby z miejsca uznany za
wariata. Sklep Amazon obchodzi swoje pierwsze urodziny, a serwis
pocztowy Hotmail dopiero startuje. Internet w wielu krajach jest jeszcze
czystą abstrakcją. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych pojawia się
pomysł, aby właśnie sieć wykorzystać do przesyłania sobie pieniędzy.

Outsourcing
Właśnie wtedy onkolog Douglas Jackson i prawnik Barry Downey
zarejestrowali e-gold, spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Formalnie
dokonali tego na Nevis, niewielkiej wyspie na Oceanie Atlantyckim,
wchodzącej w skład państwa Saint Kitts i Nevis, zamieszkanego w sumie
przez 50 tysięcy ludzi. Pomysł działania e-gold był tak pionierski w tamtych
czasach, że amerykańskie regulacje prawne dogoniły go dopiero po
upływie kilku lat. W świetle wcześniej obowiązujących przepisów cyfrowe
przesyłanie wartości nie było wciągane w obszar wymiany pieniędzy i z
tego punktu widzenia mogło być zależnie od decyzji sądowych traktowane
jako nielegalne102. Tymczasem ustawodawstwo Saints Kitts i Nevis
zakłada, że władza nie pobiera od spółek typu International Business
Company podatku ani od dochodu, ani od dywidend i wypłat! Takie spółki
nie muszą też sporządzać sprawozdań finansowych. Można więc rzec, że
Saint Kitts jest dla przedsiębiorcy prawdziwym rajem!
Zasada działania e-gold polegała na tym, że każdy, kto za określoną
kwotę pieniężną kupił sobie na specjalnej stronie określoną ilość
wirtualnego złota, mógł się nim bez przeszkód wymieniać i przesyłać je. E-
gold był walutą posiadającą swoje poparcie w realnie istniejącym kruszcu,
a przechowywany był w strzeżonej skrytce w Melbourne na Florydzie w
postaci złotych monet.

Mierz siły na zamiary


Niestety, owo pokrycie w złocie wynosiło tylko 20 mln dolarów103, co w
początkowym okresie istnienia firmy nie budziło żadnych zastrzeżeń.
Natomiast w najlepszym (i ostatnim) roku działalności, tj. 2008, przez e-
gold przetransferowane zostały aż 2 mld dolarów, a liczba
zarejestrowanych użytkowników sięgnęła ponad 5 mln104. Niskie pokrycie
w złocie w połączeniu z tymi dużymi kwotami ściągnęło na e-gold
oskarżenia o budowanie piramidy finansowej105.
Wracając do samej waluty. Każdy z użytkowników systemu miał dostęp
do swojego panelu, zawierającego informację o ilości posiadanego kruszcu.
Jego ilość była wyrażana w gramach i podzielna — podobnie jak Bitcoin —
aż do dziesięciotysięcznego miejsca po przecinku. Można było stać się
właścicielem nie tylko złota, ale też innych szlachetnych kruszców, na
przykład srebra. Ze względu na taką formę e-gold był najczęściej
wykorzystywany do rozliczania się za dostawy metali, ale ta waluta
zdobyła popularność także jako środek płatniczy w wirtualnych kasynach
czy na aukcjach internetowych. Była też wykorzystywana do zbierania
datków przez organizacje pożytku publicznego. To, co najbardziej różniło
e-gold od Bitcoina, to przede wszystkim fakt istnienia jednego, niejako
autorytarnego, ale przez to obarczonego odpowiedzialnością organu, który
miał sprawować nad internetowym złotem pieczę. Niezmienna pozostała
jednak anonimowość, a właściwie, tak jak w przypadku Bitcoina —
pseudoanonimowość. Każdy użytkownik mógł dowolnie wybierać własny
identyfikator i tylko ten identyfikator był rozgłaszany w sieci publicznej, co
uniemożliwiało odkrycie tożsamości danego użytkownika przez
pozostałych uczestników.
Użytkownicy nie mogli się nawzajem identyfikować, ale znajdowało się to
już w zasięgu zarządzających siecią. O ile konta były szyfrowane i
odpowiednio zabezpieczane, to rejestracja transakcji (które były
ogłaszane publicznie, jak w blockchainie), a także ich późniejsze
powiązanie z osobami, które wypłacały swoje fundusze w realnych
dolarach, nie stanowiły problemu. Zostało to zresztą później wykorzystane
do schwytania ponad 300 przestępców czerpiących zyski z powielania
dziecięcej pornografii, a rozliczających się w systemie e-gold. Dzięki
złudzeniu totalnej anonimowości wybierali oni właśnie e-gold i — na
szczęście dla ogółu społeczeństwa — bardzo się na tym zawiedli106.
Tym, co początkowo zadecydowało o sukcesie e-gold, a w końcowym
rozrachunku doprowadziło do jego upadku, było otworzenie się na
zewnętrzne serwisy i kantory. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na
bardzo ostrożną politykę w tej właśnie kwestii prowadzoną przez Linden
Labs, które ściśle kontroluje miejsca wymiany dolarów na walutę
obowiązującą w Second Life (mogliście o tym przeczytać w poprzednim
rozdziale). Tymczasem twórcy e-złota postanowili, kolokwialnie mówiąc,
pójść po bandzie.

Idź na całość
Już w 2001 roku na rynku działało kilka firm zbudowanych na sukcesie e-
gold107. Umożliwiały one niezależną wymianę cyfrowego złota na
wszystkie najpopularniejsze waluty świata. Dodatkowo Jackson, jeden z
twórców e-gold, postanowił udostępnić publicznie API (zestaw reguł
komunikacyjnych) swojego produktu, dzięki czemu wszystkie podmioty e-
commerce w kilku ruchach mogły zaimplementować jego system płatności
dla wygody swoich klientów, co znacznie ułatwiało rozpowszechnienie się
biznesów pochodnych dla e-gold. E-gold otworzył się na rynki, na których
dominującą walutą nie był dolar. To wszystko pozwoliło na zdobycie
ogromnej popularności i splendoru, ale również przyciągnęło uwagę
przestępców, chcących wykorzystać serwis na przykład do prania
brudnych pieniędzy albo czerpania zysków z rozprzestrzeniania dziecięcej
pornografii.
Warto dodać, że w momencie powstawania e-gold sieć nie była jeszcze
gotowa na obsługiwanie wirtualnej waluty. Poziom zaawansowania
protokołów zabezpieczeń, na przykład w porównaniu z obecnie
przodującym w tej dziedzinie sektorze bankowym, był zdecydowanie
niższy. Pionierskie ataki malware (szkodliwe oprogramowanie) czy
prowadzony na dużą skalę phising (nielegalne zdobywanie poufnych
danych osobowych i haseł poprzez podszywanie się pod zaufaną stronę
internetową lub instytucję) były bardzo popularną formą działania
hakerów i doprowadziły do utraty oszczędności przez wiele osób.
Najbardziej aktywnymi nacjami wśród tych internetowych przestępców
byli obywatele krajów byłego Związku Radzieckiego, a zwłaszcza Rosji i
Ukrainy108. Wykorzystywali oni niewiedzę konsumentów i podsyłali im
fałszywe linki do rejestracji w e-gold, pomagali we wpłaceniu pieniędzy, a
potem przejmowali kontrolę nad kontem.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Jednak prawdziwym gwoździem do trumny dla e-gold było pojawienie się
na rynku konkurencyjnego produktu — Goldmoney, serwisu uruchomionego
w 2001 roku przez Jamesa Turka. Już w 1993 roku złożył on w
amerykańskim Urzędzie Patentowym wniosek o zarejestrowanie praw do
mechanizmów rządzących obrotem wirtualnego złota, jednak z założeniem
własnego biznesu czekał aż do nowego milenium. Kluczem do sukcesu w
jego przypadku był agresywny marketing. Turk pozycjonował się na rynku
jako „ten właściwy” wynalazca internetowego obrotu złotem, a także
określał e-gold mianem „Dzikiego Zachodu”. To pejoratywne określenie
wzięło się stąd, że do zarejestrowania się w Goldmoney wymagana była
autoryzacja swojej tożsamości, co gwarantowało wyższy stopień
bezpieczeństwa. Wkrótce Turk złożył także w sądzie pozew o naruszenie
swoich patentów109. Nie cofnął się on także przed uprawianiem tzw.
czarnego PR-u. W swoich wypowiedziach podkreślał m.in. kontrast między
konkurencyjnymi usługami, kreując wizerunek e-gold jako platformy
zaludnionej przez zboczeńców, którzy znaleźli dla siebie bezpieczną
przystań110. Tymczasem fakty przedstawiały się nieco inaczej, zarówno
bowiem Douglas Jackson, jak i Barry Downey aktywnie działali na rzecz
ograniczenia obrotu pornografią dziecięcą, będąc aktywnymi członkami
założycielami stowarzyszenia przeciwdziałającego popularyzacji takich
treści. Pomogli oni też w złapaniu złodzieja, który wykradł kod zapory
sieciowej Cisco i chciał go wymienić na wirtualne złoto111. Niestety, w
świetle logiki Jamesa Turka wszystkie te działania odebrane zostały jako
przyznanie się do winy, a nie jako chęć naprawiania niedoskonałej usługi.
Czy wiesz, że...
JP Morgan Chase (jeden z największych holdingów finansowych na świecie)
próbuje opatentować system cyfrowej waluty podobny do Bitcoina, umożliwiający
m.in. korzystanie z cyfrowych portfeli, transfer pieniędzy do dowolnie wybranego
odbiorcy oraz zachowanie anonimowości.
Źródło: http://money.cnn.com/2013/12/10/technology/bitcoin-jpmorgan/

Jak grzyby po radioaktywnym deszczu


Twórcy e-gold mieli jednak na głowie nie tylko zmartwienia
z niekorzystnym PR-em, ale także kłopoty prawne. Po tym jak islamscy
terroryści porwali amerykańskie samoloty i użyli ich do zniszczenia wież
World Trade Center, Kongres podjął decyzję o zaostrzeniu przepisów, i to
nie tylko dotyczących osób wsiadających na pokład samolotów. Pojawiły się
głosy, że większość zamachowców była szkolona w Stanach
Zjednoczonych, a środki na ich utrzymanie były przekazywane przez
internet. Podejrzenie pośredniczenia w szemranych transakcjach padło na
e-gold, a także pokrewne serwisy (które wyrosły jak grzyby po deszczu po
pierwszych sukcesach Jacksona i Downeya), jak e-Bullion.com,
CrowneGold.com, Pecunix.com, INTgold.com.
Wkrótce przyjęto ustawę Patriot Act, która za nielegalne uznawała
przekazywanie pieniędzy przez internet bez posiadania licencji wydanej
przez władze stanowe. Goldmoney nie miało z tym najmniejszego
problemu, ponieważ mogło zidentyfikować wszystkich swoich
użytkowników, a to dawało serwisowi szanse na licencję112. Losy e-gold
potoczyły się jednak inaczej. Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych
od 2004 roku przez dwa lata badał sprawę serwisu, a w końcu orzekł, że
nie będzie go traktował jako pośrednika walutowego, co zamknęło
praktycznie drogę do otrzymania licencji113. E-gold po raz kolejny miał
paść ofiarą swojej pionierskości — prawo po prostu nie nadążało z
uregulowaniem istniejących przepisów za szybko zmieniającymi się
technologiami.

Niejasne motywy
Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych dopiero w latach
2006 – 2008, po serii procesów, postanowił, że transakcje oparte na złocie
można traktować jako przekazanie pieniędzy114. Wtedy jednak ku
swojemu końcowi zmierzały już inne procesy. Jackson i Downey byli
oskarżeni o pranie brudnych pieniędzy, nieautoryzowane przesyłanie
pieniędzy, a także rozprzestrzenianie dziecięcej pornografii115. Pod koniec
2008 roku przyznali się do dwóch pierwszych z trzech postawionych im
zarzutów. Musieli przepracować społecznie 300 godzin, zapłacić 200
dolarów kary, a także przez trzy lata pozostawać pod nadzorem
policyjnym, z czego przez pierwsze pół roku w areszcie domowym116.
Może się wydawać, że to dość łagodna kara za takie przewinienia.
Maksymalny wyrok mógł sięgnąć nawet 20 lat więzienia, jednak sędzia
wziął pod uwagę fakt, że obaj panowie, kiedy budowali swoją platformę,
byli nieświadomi celów, do jakich zostanie użyta przez światek
przestępczy. Po zakończeniu odbywania kary Jackson chciał ponownie
zaangażować się w finansowo-internetowy biznes, jednak jako osoba z
niezbyt czystą kartoteką nie otrzymał licencji pośrednika finansowego.
Teraz cały czas poszukuje partnera z pozwoleniem na obrót pieniędzmi w
internecie, z którym mógłby od nowa wystartować z firmą, jednak na razie
bez skutku. Po milionach użytkowników e-gold pozostały mu więc dziś tylko
wspomnienia i świadomość, że był pionierem w segmencie walut
internetowych, a także przygotował fundament pod PayPala.
Wygląda jednak na to, że o ile internet pod koniec ubiegłego wieku nie
był jeszcze gotowy na cyfrową walutę, to przy oczywistym podobieństwie
Bitcoina temu drugiemu może się już dziś udać.
102 http://www.wired.com/2009/06/e-gold/
103 http://stakeventures.com/articles/2008/07/22/the-man-finally-
brought-e-gold-down
104 http://redtape.nbcnews.com/_news/2007/05/02/6346006-feds-
accuse-e-gold-of-helping--cybercrooks?lite
105 http://mashable.com/2008/07/21/e-gold/
106 http://www.nydailynews.com/news/crime/feds-bust-24-karat-web-
worry-article-1.219589
107 http://www.fbi.gov/newyork/press-releases/2009/nyfo022409a.htm
108 http://www.mail-archive.com/e-gold-list@talk.e-
gold.com/msg02786.html
109 http://www.goldmoney.com/research/updates
110 http://fraudwar.blogspot.com/2007/04/e-gold-accused-of-being-
money.html
111 http://osdir.com/ml/security.attrition.infosec-news/2004-
11/msg00027.html
112 http://www.newswithviews.com/NWVexclusive/exclusive55.htm
113 http://issuu.com/dgcmagazine/docs/digital-gold-currency-mag-
december-2011
114 Tamże.
115 http://fraudwar.blogspot.com/2007/04/e-gold-accused-of-being-
money.html
116 http://www.cnet.com/news/judge-spares-e-gold-directors-jail-time/
Internet of Money

Bitcoin to tylko początek


Bitcoin już w ciągu tych kilku lat swojego istnienia w internecie zdążył
zapisać pasjonującą historię, pełną wzlotów i upadków, teorii spiskowych i
interesów spod ciemnej gwiazdy, gigantycznych zysków i obietnic
decentralizacji. Jego historia świetnie nadawałaby się na
wysokobudżetowy hollywoodzki dreszczowiec, ale przecież do
zakończenia historii jest jeszcze bardzo daleko. A co jeśli sam Bitcoin to
tylko początek czegoś o wiele większego?
W raporcie z marca 2014 roku autorstwa grupy Goldman Sachs —
jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie — mogliśmy
przeczytać chociażby, że Bitcoin prawdopodobnie nie stanie się
powszechnym środkiem płatniczym, ale bardziej obiecująca jest stojąca za
nim technologia117. Za Bitcoinem stoi przecież genialny blockchain, który
świetnie nadaje się do przekazywania wiadomości o przenoszeniu praw
własności do monet na konkretne osoby. Daje on niepodważalny dowód, że
dana osoba jest właścicielem konkretnego bitcoina. Tę samą koncepcję
można przecież rozwijać o wiele dalej…

Dla notariuszy
Pierwszym bardzo ciekawym przykładem zastosowania technologii
blockchaina jest strona Proof of Existence. Została stworzona przez 25-
letniego Argentyńczyka Manuela Araoza i opiera się właśnie na łańcuchu
bloków118. Strona świadczy usługi na kształt usług notarialnych. Dzięki
niej można udowodnić fakt posiadania danego dokumentu bez ujawniania
jego treści — jakbyśmy mówili: „Tu jest ten dokument, mam go, ale jest
tajny”. Takie rozwiązanie może być idealne na przykład dla dziennikarzy
(zwłaszcza śledczych) albo dla agencji statystycznych (udowadnianie
posiadania konkretnego badania). Dodatkowo Proof of Existence może
zaświadczać o nienaruszalności i integralności danego dokumentu, kiedy
chcemy zabezpieczyć się przed fałszerstwem, albo poświadczać o
konkretnej godzinie ukończenia jego tworzenia.
Niestety, akurat z tym ostatnim wiążą się pewne trudności, gdyż na
potwierdzenie transakcji trzeba niekiedy czekać nawet do godziny. Wynika
to jednak z niskiej ceny, jaką za usługę płacimy — 0,005 BTC, czyli około
dwóch dolarów. Mimo to w wielu przypadkach chyba lepiej skorzystać z
Proof of Existence, niż kontaktować się z o wiele droższym notariuszem.
Oczywiście pozostaje pytanie o uznawanie takiego materiału dowodowego
przez polskie sądy, jednak do tej pory nie zostało to jeszcze sprawdzone.

Domeny za bitcoiny?
To jednak tylko początek szeregu potencjalnych zastosowań blockchaina.
Dalej czeka m.in. namecoin, waluta oparta na podobnym kodzie źródłowym
co Bitcoin. Jej zastosowanie jest z kolei związane z adresami
internetowymi119. Normalnie ich rozdzielaniem zawiaduje ICANN,
organizacja non profit powołana przez największe internetowe spółki,
która sprawuje pieczę nad tym, co pojawia się w sieci. Jest to jednak jeden
organ z ogromną jurysdykcją, która potencjalnie może zostać
wykorzystana do ocenzurowania internetu. Dlatego namecoin zamierza tę
funkcję zdecentralizować, zupełnie tak jak Bitcoin robi to z systemem
bankowym.
Jak działa namecoin? Otóż na razie wyjaśnijmy, jak generalnie odbywa
się przeglądanie internetu. Otóż kiedy wpisujesz w przeglądarkę adres
skojarzony z daną stroną, to możesz liczyć na to, że po kilku chwilach
(zależnie od szybkości łącza) zostaniesz na nią przeniesiony. W tle jednak
dzieją się wtedy bardziej skomplikowane rzeczy. Nazwa strony
internetowej została wprowadzona tylko jako ułatwienie dla ludzi, dzięki
czemu nie muszą oni zapamiętywać i wpisywać tak zwanych adresów IP, na
podstawie których można zidentyfikować serwer, gdzie znajduje się dana
strona. Za każdym razem, kiedy wklepujesz adres (na przykład
www.xyz.pl), Twoja przeglądarka łączy się z serwerem DNS, gdzie
wyszukuje odpowiednie IP. Ów serwer to właśnie miejsce, gdzie tzw. nazwy
mnemoniczne (xyz.pl) są tłumaczone na „język komputera” (na przykład
194.41.13.48 — strona polskiego sejmu). Dla każdego adresu kluczowa
jest jednak domena, czyli literki występujące po ostatniej kropce (na
przykład .org, .com). Te często są przedmiotem sporu, na przykład
pomiędzy użytkownikiem, który dawno temu zarejestrował sobie jakąś
domenę, a teraz na drugim końcu świata wyrosła firma, która chce ją
przejąć, bo tak samo się nazywa. Już teraz widać duży ruch wokół domen,
w miarę jak zbliża się termin udostępnienia nowych końcówek (gTLD),
typu .london, .warsaw czy .fun120.
Jakie antidotum ma na to namecoin?
Otóż za jego pomocą możemy w domenie .bit rejestrować własne adresy
własnych stron, które później przechowywane są w łańcuchu blokowym
waluty. Obecnie rejestracja kosztuje 0,01 NMC, czyli około dwa dolary.
Aby wytłumaczyć to bardziej obrazowo, możemy przyjąć, że blockchain
Namecoina jest taką ogromną bazą danych serwera DNS. Owa baza jest
przesyłana w sieci peer-to-peer, gdzie każdy użytkownik posiada równe
prawa, a transakcje polegające na nabywaniu bądź handlowaniu domenami
są autoryzowane przez społeczność.
Z powodu używania kodu podobnego do kodu Bitcoina Namecoin ma
zbliżone właściwości, czyli maksymalnie może się pojawić w liczbie 21 mln
monet, z których każda jest podzielna do ósmego miejsca po przecinku.
Waluty te nie będą w żaden sposób ze sobą kolidowały, gdyż twórcy
Namecoina stworzyli dla niego nowy, osobny łańcuch bloków.

Czy wiesz, że...


Każdy „kopacz” może jednak wykorzystać tzw. „merged mining”, które pozwala
mu na jednym sprzęcie wydobywać zarówno bitcoiny, jak i namecoiny.
Źródło: https://en.bitcoin.it/wiki/Merged_mining_specification

Bo internet to wolność
Główną zaletą tej waluty jest pozbycie się nadzorcy w postaci ICANN,
które normalnie mogłoby zablokować niewygodne z jego punku widzenia
treści. Dzięki namecoinowi osiągamy niezależność od organów
cenzorskich, takich jak amerykańskie SOPA czy PIPA, które dały się nam
we znaki zwłaszcza podczas prób ogólnointernetowego wprowadzenia
ACTA121. Oczywiście poczucie rzeczywistej wolności w sieci części
społeczeństwa może nie być potrzebne, ponieważ ich działalność nie wadzi
cenzorom w żadnej sprawie. Tu jednak chodzi o rzecz zdecydowanie
ważniejszą niż dobro pojedynczego człowieka — o wolność słowa w
internecie. Strony ukryte za łańcuchem blokowym mogą przydać się
przecież na przykład w momencie, gdy rządzący, wzorem Turków,
zdecydują się na zablokowanie dostępu do popularnych serwisów. Dziś
może to być YouTube czy Twitter, ale jutro na przykład cała krytykująca
polityków blogosfera. Namecoin może zostać użyty także jako system do
tajnego głosowania albo po prostu komunikacji. Można go określić jako
próbę stworzenia internetu wewnątrz internetu, niezależnego systemu
DNS. Takie „nieuregulowanie” od razu przyciąga także krytyków
blockchaina, którzy wskazują, że byłaby to idealna sieć dla rozwoju
nielegalnej działalności takiej jak pornografia dziecięca lub handel
narkotykami.

Bitcoin jak esperanto?


A co jeśli Bitcoina można jeszcze bardziej ulepszyć? Taki cel postawił
sobie Chris Larsen, szef Ripple, otwartego systemu płatności, który z
Bitcoina czerpie to, co najlepsze, ale jednocześnie odsiewa rzeczy, które
mogłyby działać zdecydowanie lepiej. Przy okazji jest to bardzo
charyzmatyczna postać, która o użyciu Bitcoina do płatności wypowiada
się bardzo ostro i negatywnie: „Dawanie ludziom możliwości płacenia w
bitcoinach to jak nakłanianie ich do używania esperanto”. Dlaczego Larsen
porównuje kryptowalutę do niemal martwego języka?
Najpierw kilka słów o Ripple. Jest to kryptowaluta, która zyskała dość
dużą popularność (także wśród inwestorów) i nie jest wprost oparta na
kodzie Bitcoina. Jednak zdecydowanie lepiej pasuje do niej określenie
„system płatności”. Dzięki mechanizmom wbudowanym w protokół Ripple,
„ripples” (tak się nazywa ta wewnętrzna waluta) można konwertować
zarówno na Bitcoina, jak i na dolary122. Bitcoin i pokrewne mu
cyberwaluty działają głównie dzięki udziałowi społeczności, która
otrzymuje premie za autoryzowanie transakcji. Tymczasem, jak już
wcześniej wspomniałem, za „ripples” stoi prywatna firma, a za nią jeszcze
dalsi inwestorzy oczekujący zysków. I właśnie w tym miejscu Ripple jest
dużo gorszy od Bitcoina, gdyż nie jest niezależny a to przecież jedna z
największych zalet cyfrowych walut.
Czy wiesz, że...
Fidor Bank to niemiecki bank, który zdecydował się na użycie protokołu Ripple
w swojej infrastrukturze. Dzięki temu możliwe stało się błyskawiczne przesyłanie
pieniędzy w dowolnej walucie.
Źródło: http://www.coindesk.com/fidor-becomes-first-bank-to-use-ripple-
payment-protocol/

Albo autonomia, albo…


Jaką możemy mieć pewność, że firma, która i tak pobiera procent od
każdej transakcji (o wiele mniejszy niż Western Union czy PayPal), nie
zechce kiedyś zamieszać na posiadanym przez siebie rynku? W tym
miejscu główną rolę gra zaufanie. Jeśli Ripple zdoła przekonać do siebie
użytkowników, to już niedługo możemy obserwować szybki wzrost
udziałów nowego gracza na rynku płatności cyfrowych, zwłaszcza że
protokół Ripple, poprawiony przez Jeda McCaleba (twórcę eDonkey,
założyciela Mt. Gox), jest bardziej energooszczędny dla sieci, a
potwierdzenia są szybsze niż w przypadku Bitcoina.
Co więcej, nie jest wcale wykluczone, że takie giganty jak wymieniony
wcześniej PayPal, Groupon (zakupy grupowe) czy Square (autoryzacja
transakcji kartą za pomocą przystawki do smartfona) także nie zaadaptują
w przyszłości rozwiązań blockchaina, tworząc własną cyfrową walutę.
Takie przewidywania potwierdza zresztą raport jednego z największych
banków inwestycyjnych na świecie, Goldman Sachs, na temat rozwoju
rynku płatności123. W końcu giganci nie mogą stać z boku, kiedy Ripple
notuje prawie 10-milionowe wsparcie ze strony funduszy inwestycyjnych,
m.in. Core Innovation Capital i Venture 51124.

Pokoloruj mi świat
Ripple jest wynalazkiem stosunkowo niedawnym. Zdecydowanie dłużej
na rynku funkcjonuje idea Colored Coins, czyli monet, do których można
przypisywać dowolne wartości, także rzeczywiste przedmioty. Jakie może
być ich przykładowe użycie?
Skoro książka, którą właśnie czytasz, nosi tytuł Bitcoin. Złoto XXI wieku,
to załóżmy, że trochę tego złota posiadasz, powiedzmy, pięć gramów.
Możesz wtedy wziąć na przykład pięć satoshi, najmniejszą część bitcoina, i
powiedzieć, że każdy satoshi jest równy jednemu gramowi posiadanego
przez Ciebie złota. Następnie za pomocą Chromawallet125 — specjalnego
portfela do obrotu tą formą cyfrowych monet — możesz dowolnie
wymieniać satoshi na inne, także tradycyjne (fiducjarne) waluty. Jest to
więc rozwiązanie nieco podobne do Ripple. Być może nawet lepszą
perspektywę Colored Coins rysują przed firmami. Bo nic przecież nie
powstrzymuje ich (oprócz rady nadzorczej i prawa polskiego) przed
powiedzeniem, że te właśnie monety odpowiadają konkretnym udziałom w
firmie. Jest to przecież genialny sposób na zdobycie funduszy, bez
kłopotliwego, czaso- i kapitałochłonnego wchodzenia na giełdę.
Oczywiście, w tym obszarze wymagane będzie wprowadzenie
odpowiednich regulacji, ponieważ szczególnie większe firmy nie mogą
pozwolić sobie na wpadkę prawną.

Koniec korporacji taksówkarskich


Wyobraźmy sobie taką sytuację — świat niedalekiej przyszłości.
Jesteśmy w mieście i chcemy zamówić jakiś transport. Wyciągamy więc
smartfona i w specjalnym programie opartym o blockchain piszemy ofertę,
że chcemy dostać się do centrum. Algorytm rozsyła informację po
wszystkich węzłach, które mogą być zainteresowane usługami
przewozowymi, i sprawdza doświadczenia użytkownika z konkretnymi
przewoźnikami, a także oceny innych klientów. Wtedy rozpoczyna się
składanie ofert. Wygrywa oczywiście ta najlepsza, a całość nie dość, że
trwa ułamki sekund, to także odbywa się bez uczestnictwa korporacji
taksówkarskiej, która w naszym świecie pobiera przecież niemałe opłaty
za pośredniczenie w transakcji. Transport to jednak tylko jedna z
możliwości wykorzystania mechanizmu blockchaina. Teoretycznie możemy
go przecież odnieść do każdego elementu naszego życia, w którym obecnie
funkcjonuje duży, centralny pośrednik.

Zdecentralizowane aplikacje
To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej, bo dalej czeka już na
przykład Ethereum126, który jest od Colored Coins lepszy o tyle, że do
potwierdzania transakcji może wykorzystywać tzw. SPV (Simplified
Payment Verification), które są uproszczonymi metodami weryfikacji
transakcji i nie wymagają tak dużych mocy obliczeniowych jak Bitcoin. A
samo Ethereum jest jak pusta kartka — to od użytkownika zależy, do czego
ta waluta zostanie użyta. Jest to bowiem także język programowania
oparty na języku Python, który umożliwia napisanie dowolnej aplikacji i
dostosowanie jej każdego aspektu do naszych potrzeb. Chcemy na
przykład zająć się bukmacherką? Nic prostszego. Dzięki Ethereum
możemy napisać automatyczny algorytm, który będzie przyjmował zakłady,
a także wypłacał nagrody zwycięzcom. I to bez pośredników127!
117 http://techcrunch.com/2014/03/12/goldman-sachs-bitcoin-is-not-a-
currency/
118 http://www.pcworld.com/article/2039705/could-the-bitcoin-
network-be-used-as-an-ultrasecure-notary-service.html
119 https://coinreport.net/top-5-mineable-altcoins/
120
http://www.circleid.com/posts/20140423_new_gtld_wang_launched_here_is_w
121 http://www.wprost.pl/ar/290928/Mlodzi-Polacy-walcza-o-wolnosc-
Sprzeciw-wobec-ACTA-jednoczy-mlode-pokolenie/
122 http://www.businessinsider.com/ripple-profile-2014-3
123 http://www.bloomberg.com/news/2014-03-12/goldman-sachs-sees-
bitcoin-s-promise-in-payments-over-currency.html
124 http://www.coindesk.com/online-payment-network-ripple-labs-
receives-3-5m-new-funding/
125 https://bitcointalk.org/index.php?topic=106373.405;wap2
126 https://www.ethereum.org/
127 http://antyweb.pl/ethereum-innowacyjna-platforma-oparta-o-
bitcoin/
Bitcoin średniowieczny
Przez dużą część europejskiego średniowiecza (a w Rzeczpospolitej
jeszcze długo potem) sytuacja ekonomiczna nie sprzyjała ludzkiej
przedsiębiorczości. Monopol na bicie monety posiadał przeważnie jedynie
władca i często z tego przywileju korzystał. Na przykład w razie wojen,
kiedy nagle trzeba było załatać dziurawy skarbiec, nie było prostszego
sposobu niż wybicie kilku(set) dodatkowych monet. Taka sytuacja bardzo
nie podobała się kupcom, gdyż zmniejszała wartość każdej posiadanych
przez nich monety, ale ich pozycja była zbyt słaba, aby jakkolwiek
zanegować decyzje suwerena. Swobodnego obrotu pieniądzem nie
napędzali też biedniejsi członkowie społeczeństwa, którzy często byli
zupełnie wyłączeni z monetarnego ekosystemu. Oddawali urzędnikom
dziesiątą część tego, co udało im się zebrać z pola, albo też odpracowywali
kilka dni na pańskim zagonie.
Prowadziło to do znacznych nierówności społecznych, których
likwidowaniem władcy nie zawracali sobie głowy, póki nie doświadczali
plebejskiego buntu. Wśród kupców o wybujałych ambicjach narastało
niezadowolenie. Zaczęli więc organizować się w większe, a co za tym
idzie, silniejsze organizacje — gildie128.

Nowa normalność średniowiecza


Kupcy dojrzeli w końcu do zrealizowania w praktyce pomysłu stworzenia
własnej waluty, możliwej do wymiany na terenie całej Europy. Zaczęli
obracać pieniądzem papierowym, poświadczeniami o należnościach,
długach, spłatach. Dokument był informacją, kto, komu i ile jest winien.
Weksel wystawiony przez jednego członka systemu był uznawany przez
innych uczestników za autentyczny, a całość opierała się na zaufaniu. Już w
XII wieku we Włoszech zaczęły powstawać domy handlowe, dla których
transakcje wekslowe były głównym źródłem utrzymania129. W mgnieniu
oka zmieniła się wtedy pozycja władcy: już nie był jedynym suwerenem
systemu finansowego, lecz został zredukowany do roli emitenta waluty.
Cały czas był potrzebny do zachowania równowagi w kraju, jednak musiał
nauczyć się życia w symbiozie z prywatnymi kupcami. Stan idealny w
kwestii struktury finansów pomiędzy władzą a szeroko pojętym biznesem
został osiągnięty po raz pierwszy tak naprawdę dopiero w XVII wieku,
wraz z powstaniem Banku Anglii w 1694 roku130.
Rewolucja średniowiecza = rewolucja
Bitcoina?
Czy ta historia nie wydaje się Wam dziwnie znajoma? Ludzie chcący
uniezależnić się od okrzepłego w swoich fundamentach systemu. Nowy
sposób płatności. Kompletna zmiana myślenia o systemie finansowym. Tak,
to także właśnie bitcoinowe dzieje! A rewolucja dzieje się na naszych
oczach. Przez lata systemy finansowe państw tak naprawdę niewiele się
zmieniły. Choć metody dokonywania płatności ewoluowały wraz z
rozwojem najnowszych technologii, to meritum cały czas polega na
współistnieniu wielu rachunków, które raz zwiększają się przy okazji wpłat,
a raz zmniejszają wtedy, kiedy wypłacamy pieniądze. System ten działa
dość sprawnie, jednak od czasu do czasu dostaje czkawki, kiedy na
przykład ludzie dowiadują się, że nie uzyskają dostępu do własnych
pieniędzy, jak miało to miejsce w przypadku wstrzymania wypłat z
bankomatów na Cyprze.
Czy wiesz, że...
Kiedy w październiku 2013 roku Mitchell Demeter i Jackson Warren uruchomili w
Vancouver pierwszy na świecie bitcoinowy bankomat, Robocoin, okazał się on
niesamowitym sukcesem. Bankomat wymieniał kanadyjskie dolary na bitcoiny,
pobierając 7-procentową prowizję. Jednak pewnego dnia liczba transakcji
drastycznie spadła. Przyczynił się do tego człowiek, który siedział obok z
transparentem: „Nie płać prowizji transakcyjnych” i sam oferował wymianę
gotówki na bitcoiny.
Źródło: http://www.wired.com/wiredenterprise/2014/01/bitcoin_atm/

Simple as that
Przez większość średniowiecza system finansowy był ogromnie
scentralizowany. Przepływ funduszy dokonywał się prawie zawsze pod
czujnym okiem władcy, co też ograniczało mobilność pieniądza.
Wytworzenie się systemu wekslowego zmieniło nieco tę sytuację, bo
rozszerzyło przywilej aktywnego obrotu pieniądzem na większą grupę
osób. Powstanie banków sprawiło, że w każdym z krajów o tym, jak się
będzie płaciło, decydowało już nie tylko jedno główne miasto, ale kilka
organizacji kupieckich.
Jednak każda z nich wciąż działała tylko we własnym interesie. Tak jak
król wymagał nowych pieniędzy do prowadzenia wojen, tak kupcy
potrzebowali ich, aby dalej nakręcać handel (to samo zresztą stało się
przyczyną obecnego kryzysu finansowego). W dalszym ciągu obrót
pieniędzmi był silnie scentralizowany i taki pozostał praktycznie do dziś.
Bo na przykład, jeśli nie chcemy, aby o naszej transakcji dowiedzieli się
urzędnicy albo pracownicy banku, to jedynym sposobem jest… udanie się
do adresata i osobiste przekazanie pieniędzy.
128 Benedykt Zientara, Historia powszechna średniowiecza,
Wydawnictwo Trio, 2010.
129 http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/4383805/wlochy-historia.html
130
www.bankikredyt.nbp.pl/content/2006/2006_08/BIKW_08_2006.pdf
Quo vadis, Bitcoinie?
Wiele osób zastanawia się, jak właściwie Bitcoina skategoryzować. Jest
to bowiem coś znacznie więcej niż tylko cyfrowa waluta. Czy więc jest to
protokół wymiany? Też za mało powiedziane… Towar sam w sobie? Raczej
nie…
W tej książce zostały podane przykłady zastosowań Bitcoina pokazujące,
że przełom, jakiego jesteśmy obecnie świadkami, wykracza daleko poza
samą dziedzinę pieniądza. Satoshi Nakamoto, tworząc Bitcoina, zapewne
kierował się chęcią zmiany obecnego systemu finansowego, jednak dziś
planuje się wykorzystać efekty jego pracy także w ekonomii i administracji.
Przyszłe potencjalne zastosowania olśniewają jednak spektrum możliwości,
jakie Bitcoin może przynieść światu. Kluczowym dla jego sukcesu jest
jednak przekroczenie tzw. masy krytycznej, czyli osiągnięcie takiego
pułapu liczby użytkowników, jaki gwarantuje bezproblemową wymianę e-
monet.
Tak jak teraz często w ciemno nie bierzemy do sklepu gotówki, bo
obstawiamy, że umożliwia on płatność kartą, tak w przyszłości podobna
sytuacja musi się stać udziałem Bitcoina. Do kompletnej „obsługi” naszego
życia wystarczy nam wtedy smartfon. Skoro pojedynczy człowiek mógłby
teoretycznie przesiąść się na bitcoiny, to czy taki sam ruch może również
wykonać całe społeczeństwo? Czy możliwe jest, aby gospodarka państwa
funkcjonowała na bitcoinach?

Kraj Bitcoina
Jak powiedział Michael Terpin, twórca BitAngels, organizacji
zrzeszającej inwestorów w bitcoinowe start-upy: „Blockchain ma potencjał
na obsługę nawet 10% światowego handlu”131 (obecnie to ponad 100 mld
dolarów i prawie 180 do 2018 roku). Z technicznego punktu widzenia nie
powinno więc być problemów z funkcjonowaniem gospodarki państwa
opartej o Bitcoina. Pojawiają się za to problemy ekonomiczne oraz
związane z bezpieczeństwem (opisane szerzej w rozdziale „Przeszkody w
upowszechnieniu się Bitcoina”). Warto jednak zauważyć, że sama
instytucja państwa stoi raczej w opozycji do idei Bitcoina. Przecież
państwo to centralizacja, władza zwierzchnia i kontrola, a Bitcoin to
niezależność i anonimowość.
Więc może społeczeństwo? Tu droga do popularyzacji Bitcoina wydaje
się o wiele prostsza, gdyż została już wytyczona — nawet w Polsce
społeczność Bitcoina jest dość prężna i organizuje częste spotkania, aby
podyskutować o przyszłości swojego konika. To jednak wciąż tylko
technologiczni zapaleńcy lub miłośnicy nowości, dostrzegający rodzący się
potencjał, a kryptowalutom potrzebny jest powszechny użytek — wśród
matek, które odwożą dzieci do szkoły i kupują im kanapki; ojców, którzy
płacą za taksówkę; babć, które wspomagają wątłe fundusze wnuczków;
dziadków, którzy wykupują recepty; dzieci, które „rodzą się ze
smartfonami w ręku” i chcą po prostu żyć wygodnie.

Czy wiesz, że...


Została wydana książka o Bitcoinie dla dzieci. Jakby tego było mało,
współautorami są dzieci w wieku 13, 12 oraz 10 lat.
Źródło: http://bitkidz.com/bitcoinforkids/

W Kalifornii rozdają bitcoiny za darmo


Już niedługo będziemy mogli się przekonać, czy wprowadzenie Bitcoina
do szerszego obrotu będzie miało szansę się sprawdzić. A wszystko to za
sprawą dwóch studentów MIT (Massachusetts Institute of Technology) —
Daniela Elitzera i Jeremy’ego Rubina, którzy zebrali pół miliona dolarów
na przeprowadzenie eksperymentu dotyczącego obiegu Bitcoina w
społeczeństwie132.
Czy wiesz, że...
Gavin Andresen, jeden z wiodących deweloperów w projekcie Bitcoina,
powiedział:
„Bitcoin to eksperyment. Traktujcie go, jak traktowalibyście obiecujący start-up
internetowy — może zmieni świat, ale pamiętajcie, że inwestowanie waszych
pieniędzy i czasu w nowe idee jest zawsze ryzykowne”.
Źródło: http://www.vanityfair.com/online/daily/2013/04/logic-problems-bitcoin-
bubble

Zebrane fundusze pochodziły przeważnie od ludzi zaangażowanych w


działalność ewangelizacyjną wokół kryptowalut, a także od absolwentów
MIT. 500 tysięcy pozwoli obu panom na obdarowanie wszystkich z 4528
studentów bitcoinami o równowartości 100 dolarów na osobę. Reszta
pieniędzy zostanie przeznaczona na zbudowanie łatwego w obsłudze
systemu akceptacji Bitcoina, który jesienią 2014 roku ma ruszyć wokół
kampusu uczelni. Dzięki tej symulacji upowszechnienia się Bitcoina
studenci będą mogli nie tylko wymieniać się funduszami między sobą, ale
także płacić bitcoinami na przykład za obiad w stołówce czy karnet na
siłownię. „Rozdawanie studentom bitcoinów jest jak dawanie im dostępu do
internetu w czasach, kiedy nie był on tak powszechny” — mówi Jeremy
Rubin, który jest przewodniczącym Klubu Bitcoina na MIT. W
kalifornijskim eksperymencie wezmą więc udział nie tylko najbystrzejsi
przedstawiciele młodego pokolenia, ale także okoliczni sprzedawcy, którzy
nie zawsze muszą być zaznajomieni z technologiami. Społeczność
bitcoinowa z niecierpliwością czeka na wyniki tego badania, jak i na wieści
o kolejnych eksperymentach związanych z tą e-walutą, takich jak na
przykład rozwój mediów społecznościowych opartych na blockchainie, na
przykład Twistera133 (przeróbka Twittera) i komunikatora Bitmessage134.

Bitcoin jak internet


Na koniec warto jeszcze nawiązać do słów Rubina zacytowanych kilka
linijek wcześniej. Obecne stadium rozwoju Bitcoina rzeczywiście
przypomina to, co z internetem działo się na przykład w latach 80. Nie
dość, że komputery stanowiły jeszcze wtedy niezbyt zachęcające i nudne
skrzynki, to do ich obsługi wymagana była często znajomość DOS-a i
wpisywanie komend białymi literkami na czarnym tle. Bardzo zawężało to
potencjalną grupę użytkowników. Podobnie jest obecnie z Bitcoinem, który
wiele osób odstrasza, bo wciąż wydaje im się jeszcze czarną magią. Jest to
jednak tylko złudne wrażenie, fasada zbudowana z uprzedzeń podsycanych
często przez media, za którą kryje się przyjazny i łatwy system, możliwy
do obsługi nawet przez pięciolatka (potwierdzone przez jednego z autorów
empirycznie). Pozostaje tylko mieć nadzieję, że niniejsza książka pomogła
wielu osobom w zgłębianiu tajników cyfrowych walut i poznawaniu tego
niesamowitego świata przyszłości.
131 http://washpost.bloomberg.com/Story?docId=1376-
N2OYXA6K50Z001--6KLSVH1CI7R2L2GD2SOGQ2SPLE
132 http://techcrunch.com/2014/04/29/mits-bitcoin-club-to-give-100-
in-btc-to-every-student/
133
http://www.reddit.com/r/Bitcoin/comments/1u1flx/introducing_twister_a_fully
134 http://letstalkbitcoin.com/can-bitmessage-replace-email/#.U2-
iWPl_sS0
Postscriptum

Czy jest już za późno, żeby zabrać się za


Bitcoina?
Bitcoin ma dopiero pięć lat, a już zdążył zdobyć ogólnoświatową sławę i
scementowaną społeczność. Wielu ludzi dorobiło się na nim małych fortun,
i to nie tylko kupując go po śmiesznie niskich (niegdyś) cenach, ale
zakładając własne firmy ułatwiające innym korzystanie z Bitcoina. Wielu
ludzi prawdopodobnie zadaje sobie teraz pytanie: czy nie jest już dla mnie
za późno? Czy przegapiłem moment, kiedy można było kupić bilet na
pociąg z napisem Bitcoin?
Bitcoin startował z niskiego poziomu, a już pod koniec 2013 roku zdążył
przekroczyć pułap 1000 dolarów za jednostkę, natomiast w chwili pisania
tej książki jego cena utrzymuje się na poziomie około 450 dolarów. Ktoś z
zewnątrz może więc pomyśleć, że czas, kiedy na handlu wirtualnymi
monetami można było zarobić, bezpowrotnie minął. Nic podobnego!

Druga generacja dopiero startuje


Jeśli zapoznałeś się wnikliwie z wcześniejszymi rozdziałami, to zapewne
już zdajesz sobie sprawę, że właśnie teraz nastaje dla blockchaina złoty
okres. Powstaje coraz więcej start-upów, które wspólnie tworzą nową erę
— Bitcoina 2.0 — systemu wykraczającego daleko poza ramy finansowe.
Także coraz więcej zwykłych, nie tylko technologicznie zaawansowanych
ludzi zaczyna kojarzyć cyfrowe waluty nie tylko jako ciekawostkę, którą
raczej nie warto zaprzątać sobie głowy.
Oczywiście można zazdrościć tym, którzy w Bitcoina zainwestowali dwa
lata temu, kiedy cena oscylowała wokół pięciu dolarów. Jeśli wytrwali oni
przy swoich środkach aż do dziś, to mogą się cieszyć zyskiem sięgającym
prawie 1000%! Jednak tak samo można współczuć tym, którzy na
spekulacji bitcoinowej stracili pieniądze.
Czy wiesz, że...
Kiedy pewnego razu (a bywało tak wiele razy) Bitcoin stracił swoją wartość
o około 25% w ciągu 24 godzin, w serwisie reddit.com jednym z najbardziej
„podbijanych” przez użytkowników postów był ten z numerami na linię
telefoniczną dla osób chcących popełnić samobójstwo. W tytule znajdowało się też
przypomnienie: „Pamiętajcie, to tylko pieniądze”, zapewne mało pocieszające dla
spekulantów, którzy wzięli specjalne kredyty, by kupić bitcoiny.
Źródło: http://www.businessinsider.com/reddit-suicide-hotline-2013-12

W mediach nieprzerwanie pojawiają się niezwykle optymistyczne wyceny


Bitcoina. Według specjalistów Bloomberga cena za jednostkę może sięgnąć
nawet 4 tys. dolarów. Nieco mniej optymistycznie nastawieni są analitycy z
Wall Street, którzy przewidują czterokrotnie niższą cenę. Także bracia
Winklevoss — niegdysiejsi inwestorzy Facebooka, szukający obecnie
szczęścia w Bitcoinie — przewidują, że jego rynkowa kapitalizacja może
wzrosnąć 67 razy i tym samym sięgnąć kosmicznych z dzisiejszego punktu
widzenia 400 mld dolarów135.
Kwoty są rzeczywiście ogromne, jednak gwoli ścisłości wypada
zaznaczyć, że równie często pojawiają się także ostrożniejsze wyceny.
Dają one najczęściej góra 5 tys. dolarów136.
Nie brakuje także sceptyków twierdzących, że wartość Bitcoina to nie
więcej niż 1 cent i że trzeba się od Bitcoina trzymać z daleka.

Historia kołem się toczy


Być może przed skorzystaniem z Bitcoina powstrzymują Cię negatywne
opinie znanych biznesmenów. Warren Buffett, znany inwestor giełdowy z
fortuną sięgającą miliardów dolarów, patrzy przykładowo na Bitcoina jak
na żart i odradza wszystkim mieszanie się w jego sprawki137. Podobnego
zdania jest ekonomista Paul Krugman, który w grudniowym „New York
Timesie” opublikował artykuł zatytułowany: „Bitcoin jest złem”138. Bill
Gates powiedział natomiast, że Bitcoin to „wyjątkowe osiągnięcie”. 139
Obserwując rozwój technologii od samych jej informatycznych
początków, można jednak stwierdzić, że w czasie każdego wielkiego
przełomu pojawiali się prorocy wieszczący jej zgubę („To ślepa uliczka,
lepiej się tam nie pchać”). Tak było przy okazji powstania internetu, który
na zawsze miał pozostać zarezerwowany dla wojska, a potem dla
programistów potrafiących opanować skomplikowane komendy. Podobnie
było także w przypadku tabletów („Po co mi przerośnięty iPhone?”) czy
czytników e-booków („Tradycyjna książka jest lepsza”).
Przyszłość niewątpliwie pokaże, kto miał rację. Ba, już pokazuje —
kolejni eksperci z dziedziny finansów przekonują się do bitcoinów (lub
pozostałych kryptowalut) i wykazują coraz większe zainteresowanie nimi.
Dowodem na to mogą być debaty toczone pomiędzy przedsiębiorcami
posługującymi się kryptowalutami a ekonomistami. Jeszcze kilka miesięcy
temu takie wydarzenia byłyby raczej zbywane uśmiechem politowania.
Wystarczy także zerknąć na rozwój wydarzeń za Oceanem, gdzie Bitcoin
jest już jednym z najgorętszych tematów publicznej dyskusji. W końcu USA
powoli wychodzi z kryzysu, a gospodarkę trzeba nakręcać na nowo — być
może z większym udziałem Bitcoina.
Dlatego każdy powinien zastanowić się, czy Bitcoin ma dla niego obecnie
zastosowanie. Jeśli tak, być może warto rozważyć większe
zainteresowanie się tematem, nieprzegapienie ciekawego trendu, a może
nawet uwzględnienie Bitcoina w swoich finansach.
135 http://www.cnbc.com/id/101190181
136 http://foundersgrid.com/bitcoin-price
137 http://www.cnbc.com/id/101494937
138 http://krugman.blogs.nytimes.com/2013/12/28/bitcoin-is-evil/?
_php=true&_type=blogs&_r=0
139 www.iedm.org/files/citations-bitcoins.pdf
Wywiad z Seanem Sullivanem,
ekspertem ds. bezpieczeństwa
A co do powiedzenia na temat Bitcoina ma ekspert F-Secure — jednej
z największych na świecie firm dbających o bezpieczeństwo internautów?
Podczas mojego pobytu w Helsinkach rozmawiałem z Seanem Sullivanem,
człowiekiem, przed którym środowisko hakerskie nie ma najmniejszych
tajemnic.
Karol Kopańko: Jest pan miłośnikiem nowych technologii, a czy
posiada pan bitcoiny?
Sean Sullivan, F-Secure: Sam nie mam ani jednego. Szczerze mówiąc,
choć jest on dość popularny w Finlandii, ludzie traktują go raczej jako
ciekawostkę niż pełnoprawny filar inwestycyjny. Podobnie jak posiadanie
kilku akcji firmy, której działaniami się szczególnie pasjonujemy. Finowie
zawsze byli bardzo gorliwymi fanami nowych rozwiązań. Nie tylko w
sferze technologii, ale także finansów. Wystarczy zauważyć, że jako jedyny
kraj skandynawski (według rozumienia samych Finów) mamy u siebie euro.
Dużo fińskich sklepów akceptuje bitcoiny?
Stosunkowo — podkreślam to słowo — dużo. Znam oczywiście też wiele
barów w Londynie czy Berlinie, które pozwalają w ten sposób płacić swoim
klientom. W Helsinkach, gdzie mieszkam, też niekiedy natrafiam na takie
miejsca, ale zdecydowanie rzadziej.
Czy Bitcoin może w przyszłości stać się ogólnie obowiązującą
walutą?
Generalnie wirtualne waluty mogą stać się przyszłością naszych
płatności, nie tylko Bitcoin. Trzeba tu wziąć pod uwagę fakt, że w takich
Stanach Zjednoczonych wiele transakcji odbywa się poza kontrolą
państwa, a także rzesze ludzi unikają płacenia podatków. To właśnie na
tym rynku widzę ogromną perspektywę rozwoju dla kryptowalut.
Jednak to raczej naprawdę odległa kwestia, która w tym momencie
jeszcze nie dojrzała w głowach polityków, aby stać się tematem publicznej
dyskusji. Nawet jeśli ekonomiści będą obstawać przy przerzuceniu się na
Bitcoina, to właśnie od rządzących zależy, czy to rzeczywiście nastąpi.
Jakie są pana zdaniem największe problemy Bitcoina?
Bitcoin jest teraz stosunkowo popularnym towarem, ale z tą
popularnością wiążą się niestety duże problemy, gdyż wydaje się, że nie był
on na taką skalę projektowany. A przynajmniej świadczy o tym obecna
infrastruktura. Koniec końców mamy mało stabilną walutę, co bardzo
ogranicza możliwość jej wykorzystania. Jest to bardzo dziwne, kiedy
pomyślisz, że za obecną równowartość jednej kawy mogłeś jeszcze dwa
tygodnie temu kupić na przykład pięć filiżanek…
Przyszłość Bitcoina zależy od możliwości stabilizacji jego kursu. Jeśli
jakiejś innej cyberwalucie uda się to szybciej, to ona będzie zwycięska.
Przewiduje się, że właśnie po wydobyciu ostatniego bitcoina jego
kurs może się ustabilizować.
Być może. Dużo jednak będzie na pewno zależało od polityki ludzi
zarządzających tymi prawdziwymi walutami. Mimo że liczba miejsc, gdzie
można wydawać bitcoiny, cały czas wzrasta, to ludzie wciąż przeważnie
wymieniają go na rzeczywiste waluty, kiedy chcą coś kupić.
W tym sensie Bitcoin jest bardzo podobny do złota.
Tak, i dlatego sukces kryptowalut zależy od popularyzacji miejsc, gdzie
możemy je wydawać. Dopiero masowa skala może sprawić, że kurs nie
będzie dominowany przez spekulantów.
Czy jednak nie uważa pan, że potrzebujemy pewnego rodzaju
waluty, która nie byłaby kontrolowana przez rząd?
Uważam, że byłoby to bardzo użyteczne. Tak jak posiadamy internetowe
stowarzyszenia, które są zupełnie wolne od ręki państwa, tak ciekawym
doświadczeniem może być popularyzacja takiej waluty.
Jeszcze przed obecnymi spadkami, kiedy kurs rósł stabilnie,
kupno Bitcoina było świetną inwestycją.
Zgadzam się, jednak moja ciekawość Bitcoina nie bierze się z chęci
zysku. Mam wystarczająco dużo oszczędności (śmiech). Gdybym w niego
inwestował, cały czas wisiałoby mi nad głową prawdopodobieństwo, że jest
on bańką spekulacyjną.
A nie myślał pan o wydobywaniu bitcoinów na własną rękę?
Kopanie bitcoinów jest jak wyścig szczurów. Im więcej kopiących, tym
trudniej jest coś osiągnąć. Dlatego też coraz więcej ludzi inwestuje w
specjalne komputery zwane koparkami bitcoina. Są one efektywne o tyle,
że spłacają się w stosunkowo krótkim czasie, ale jak długo taki wyścig
może potrwać?
Do momentu, aż wydobyte zostaną wszystkie bitcoiny.
Z pewnością. Na razie ci, którzy używają takich koparek, mogą za ich
pomocą zarobić tyle, aby po opłaceniu horrendalnych rachunków za prąd
zostało im jeszcze trochę czystego zysku. Dlatego przewiduję, że w miarę
zbliżania się liczby bitcoinów w obiegu do maksimum, coraz więcej ludzi
będzie się przerzucało na kopanie innych walut.
A jeśli chciałbym kupić bitcoiny, to gdzie byłoby do tego najlepsze
miejsce?
Kiedy kupowaliśmy bitcoiny do zakupu kawy, użyliśmy strony:
https://bittiraha.fi/
Jest wiele miejsc, gdzie możesz nabyć bitcoiny, ale ja raczej radziłbym
korzystanie z usług sklepów, które są na rynku od ponad roku. Tylko to
moim zdaniem gwarantuje akceptowalny poziom bezpieczeństwa.
Więc powinniśmy zupełnie odpuścić sobie nowo otwarte sklepy?
Jeśli tylko możemy znaleźć jakieś inne miejsca, a jestem przekonany, że
nie powinno być z tym problemu, to tak. W tym momencie Bitcoin jest
jeszcze bardzo na czasie i nie wszystkie nowe biznesy są gotowe do
obsługi klientów na wystarczającym poziomie. Kryptowaluta przyciągnęła
także wielu oszustów, chcących wykorzystać jeszcze niewielką wiedzę
ludzi.
Czy inwestowanie w bitcoiny wiąże się z ryzykiem?
Widzieliśmy do tej pory kilka trojanów atakujących bitcoinowe portfele.
Wielu tzw. etycznych hakerów także pokazywało, jak łatwo można przejąć
kontrolę nad klientami. Bitcoin pozwala ci ominąć usługi bankowe, ale
wraz z nimi pozbawiamy się także tego ubezpieczenia.
Pan sam także jest ekspertem od bezpieczeństwa. Czy gdyby pan
chciał, mógłby również wykorzystać luki w jego systemie?
Przede wszystkim nie przeprowadzam testów penetracyjnych [mających
za zadanie detekcję dziur w protokołach bezpieczeństwa — przyp. red.],
choć jest wiele firm trudniących się właśnie czymś takim, więc dla nich nie
widzę przeszkód.
Bitcoin a polskie prawo: bitmoneta
jako elektroniczny żeton
* Artykuł został opracowany na podstawie treści artykułu autorstwa
Beaty Marek i komentarzy z www.cyberlaw.pl.
Wiele osób zastanawia się, w jaki sposób podchodzić do Bitcoina w
odniesieniu do prawa polskiego. Czy jest on towarem? A może usługą? W
niniejszym rozdziale przedstawiona zostanie argumentacja pokazująca, że
bitmonety można traktować jako elektroniczne żetony. Oczywiście jest to
pewne uproszczenie, ale nazewnictwo celowo nawiązuje do rozwiązania,
które jest powszechnie znane.
Przykładowo gdy udajemy się na publicznie zamkniętą imprezę, nie
płacimy gotówką czy za pomocą kart płatniczych. Na terenie zamkniętego
obiektu płacimy żetonami, które uprzednio zakupiliśmy w specjalnie
wyznaczonych strefach. Nie jest to nic nowego i można się z tym coraz
częściej spotkać.
Wyobraźmy sobie, że żetony nazywają się bitcoinami (dalej jako „BTC”) i
występują w wartościach: 1; 0,1; 0,001; 0,0001 i tak do 8 miejsca po
przecinku. Jednak nie są to zwykłe żetony, które mają materialny
charakter. Nie są takie same jak te, które znamy z masowych imprez
sportowych.
Potraktuj zatem, że BTC to elektroniczne żetony, które nie mają
fizycznej postaci. Na potrzeby tego akapitu przyjmijmy, że Ty jesteś
Kupującym i chcesz zakupić 1 BTC. Wchodzisz na odpowiednią stronę
internetową i widzisz, jaka jest cena: na przykład 1 BTC = 1000 zł.
Rozważasz zakup.

Kim jest Sprzedający żetony?


Gdy już się zdecydujesz na zakup, Sprzedający „kupuje Twoją walutę”, a
Tobie sprzedaje BTC. Niektórzy tak właśnie postrzegają sprzedaż BTC
przez „kantory”. Sprzedającego nie można jednak w świetle prawa uznać
za osobę prowadzącą kantor. Zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt. 19 ustawy z dnia
27 lipca 2002 r. Prawo dewizowe (tj. Dz. U. z 2012 r., poz. 826 z późn.
zm.):
działalnością kantorową jest regulowana działalność gospodarcza
polegająca na kupnie i sprzedaży wartości dewizowych oraz
pośrednictwie w ich kupnie i sprzedaży.
BTC nie jest wartością dewizową, ponieważ wartości dewizowe to
zagraniczne środki płatnicze oraz złoto dewizowe i platyna dewizowa.
Sprzedający to tak naprawdę usługodawca, który świadczy usługę
drogą elektroniczną — polegającą na „sprzedaży” BTC. I teraz
zasadnicze pytanie: w jaki sposób powinniśmy traktować BTC? Czyli co z
tymi żetonami?

Bitmoneta to nie towar


Posłużenie się terminem „żeton” może stwarzać mylne przeświadczenie,
że mamy do czynienia z towarem. Używam tego określenia wyłącznie po
to, by pobudzić receptory mózgowe. Po to, by pokazać, że tak jak strony
mogą się umówić, że płatność będzie dokonana żetonami, tak samo strony
mogą się umówić, że płatność będzie dokonana BTC (powiedzmy:
elektronicznymi żetonami), które nie posiadają fizycznej postaci.
Zgodnie z art. 2 pkt. 6 ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o podatku od
towarów i usług (tj. Dz. U. z 2011 r. Nr 177, poz. 1054 z późn. zm.)
poprzez towary rozumie się:
rzeczy oraz ich części, a także wszelkie postacie energii.
Zgodnie z art. 45 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (tj.
Dz. U. z 2014 r., poz. 121):
Rzeczami w rozumieniu niniejszego kodeksu są tylko przedmioty
materialne.
Bitmoneta nie jest zatem rzeczą. Nie jest towarem. Czym zatem
jest?

Bitmoneta = zbywalne prawo majątkowe


Zgodnie z orzecznictwem sądów administracyjnych o zaliczeniu danego
prawa do kategorii prawa majątkowego rozstrzygają łącznie dwie
przesłanki, po pierwsze — czy dane prawo może być przedmiotem obrotu,
czy jest więc zbywalne, po drugie zaś — czy posiada ono dającą się
określić wartość majątkową.
Na oba powyższe pytania w kontekście BTC należy odpowiedzieć
twierdząco. BTC jest zatem prawem majątkowym, a prawo majątkowe
można nabyć albo je zbyć.
Od tego momentu nie będziemy mówić o Tobie jako o Kupującym, a jako
o Nabywcy bądź, odpowiednio, Zbywcy.
Zbycie BTC = świadczenie usługi drogą elektroniczną.
Wróćmy do początku, czyli momentu, gdy chcesz nabyć 1 BTC. Wartość
w danym dniu i u danego zbywcy elektronicznych żetonów wynosi 1 BTC =
1 000 zł (bez pośredników). Rejestrujesz się w serwisie, a zbywca BTC,
czyli usługodawca, świadczy usługę polegającą na zbyciu 1 BTC na Twój
elektroniczny adres w zamian za zapłatę. Jest to usługa odpłatna.
Dlaczego? Bo w zamian za 1 BTC płacisz 1000 zł.

Zbycie BTC a podatek VAT


Analogicznie zatem, jak przy każdej innej odpłatnej formie świadczenia
usług, stosujemy przepisy prawa podatkowego i kwestie dotyczące
zwolnień.
Jeżeli przyjmiemy, że usługodawca prowadzi działalność gospodarczą
polegającą na nabywaniu i zbywaniu BTC oraz jest podatnikiem VAT…
Zgodnie z art. 2 ustawy z dnia 2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności
gospodarczej (tj. Dz. U. z 2013 r., poz. 672 z późn. zm.):
Działalnością gospodarczą jest zarobkowa działalność wytwórcza,
budowlana, handlowa, usługowa oraz poszukiwanie, rozpoznawanie i
wydobywanie kopalin ze złóż, a także działalność zawodowa,
wykonywana w sposób zorganizowany i ciągły.
…to VAT będziemy liczyć w sposób następujący:
Stronami usługi są polskie podmioty. Nabywcą jest konsument:
zbywca dolicza VAT.
Usługi świadczone są dla klientów-firm w Unii Europejskiej (dalej
jako „UE”): zbywca nie nalicza VAT-u. W takim wypadku nabywcy
zapłacą VAT od zakupionych usług według stawki obowiązującej w
swoim kraju.
Usługi świadczone są dla klientów-konsumentów w UE: zbywca
dolicza VAT (zgodnie z siedzibą swojego kraju).
Usługi świadczone są dla klientów spoza UE: zbywca nie nalicza
VAT-u.
Unijne przepisy dotyczące VAT obowiązują:
Księstwo Monako traktuje się jako terytorium Republiki
Francuskiej,
wyspę Man traktuje się jako terytorium Zjednoczonego Królestwa
Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej,
suwerenne strefy Akrotiri i Dhekelia traktuje się jako terytorium
Republiki Cypru.
Następujące terytoria poszczególnych państw członkowskich traktuje się
jako wyłączone z terytorium UE:
wyspę Helgoland, terytorium Buesingen — z Republiki Federalnej
Niemiec,
Ceutę, Melillę, Wyspy Kanaryjskie — z Królestwa Hiszpanii,
Livigno, Campione d’Italia, włoską część jeziora Lugano — z
Republiki Włoskiej,
departamenty zamorskie Republiki Francuskiej — z Republiki
Francuskiej,
Górę Athos — z Republiki Greckiej,
Wyspy Alandzkie — z Republiki Finlandii,
Wyspy Normandzkie — ze Zjednoczonego Królestwa Wielkiej
Brytanii i Irlandii Północnej,
• · Gibraltar.
Rozważmy kolejny przypadek. Chcesz kupić, jako konsument,
telewizor w e-sklepie. Na jednej ze stron polskiej firmy (siedziba w Polsce)
widzisz, że telewizor kosztuje 1 999 zł albo 1 BTC. Sprawdzasz dzisiejszy
kurs (stan na 21.03.2014 z bitcurex: 1 800 zł) i decydujesz się na zapłatę
w BTC. Od strony podatkowej ani Ty, ani sprzedawca nie musicie się
martwić. W cenę sprzedaży telewizora został już wliczony podatek VAT.
Ktoś mógłby się jednak zastanawiać, czy zbycie BTC nie pociąga za sobą
zobowiązań podatkowych. Otóż nie. Dlaczego?
Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na
kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się
rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę. Zatem w przypadku, gdy
sprzedawca godzi się na zaspokojenie swojej wierzytelności poprzez
zapłatę 1 BTC, obowiązek zapłaty ceny (wierzytelność sprzedawcy)
wygasa (tzw. umorzenie długu). Wyłącznie jedna czynność będzie podległa
opodatkowaniu i będzie to czynność objęta przedmiotem umowy sprzedaży
(VAT jest uwzględniony w kwocie 1 999 zł).

Przykład z pośrednikiem
Na koniec przeanalizujmy krótko przykład z pośrednikiem, który kojarzy
użytkowników, nie nabywa/nie zbywa BTC, ale pobiera prowizję.
Świadczenie usług w zakresie pośrednictwa w wymianie BTC stanowi
czynność mieszczącą się w katalogu czynności podlegających
opodatkowaniu podatkiem VAT jako odpłatne świadczenie usług, zgodnie z
art. 8 ust. 1 ustawy o VAT. Działalność ta może mieścić się w PKWiU
66.19.99.0 (tj. „pozostałe usługi wspomagające usługi finansowe, z
wyłączeniem ubezpieczeń i funduszów emerytalnych”). Pobierane prowizje
będą stanowiły dochód usługodawcy. Utrzymanie infrastruktury IT, jak i
obsługę prawną można traktować jako koszty. Jeśli dodatkowo
usługodawca będzie VAT-owcem, będzie mógł sobie odliczać VAT na
zasadach przewidzianych prawem.
Przeszkody w upowszechnieniu się
Bitcoina
Przyszłość Bitcoina jednak wcale nie jest tak różowa, jak mogłoby się
wydawać na pierwszy rzut oka. Upowszechnienie się tej kryptowaluty
oznaczałoby przecież swoistą rewolucję, której zalety opisane zostały już
we wcześniejszych rozdziałach. I chociaż naturalnym stanem rzeczy jest
to, że każdy przewrót zbiera swoje ofiary, to w tym przypadku nie byłyby
one niewinne.
Bezsprzecznie największym poszkodowanym mogą stać się rządy
poszczególnych krajów. Dlaczego? Po pierwsze, Bitcoin zniweczyłby
rządowe marzenia o szczelnym systemie podatkowym. Wyśledzenie stron
poszczególnych transakcji mogłoby być, dzięki zastosowaniu odpowiednich
środków ostrożności, po prostu niemożliwe. A skoro nie byłoby wiadomo,
kto środki otrzymał, nie można by też danej osoby opodatkować. Po drugie,
rozwój pseudoanonimowych płatności to doskonały przyczynek do wzrostu
przestępczości zarówno jeśli chodzi o pranie brudnych pieniędzy
pochodzących z „tradycyjnych” przestępstw (korupcja, porwania itd.), jak
zupełnie nowe, nieznane do tej pory obszary. Wyobraźmy sobie, że
możliwe jest zachowanie całkowitej anonimowości w prowadzeniu portalu,
który organizuje zbiórki bitcoinów przeznaczonych na zabicie wskazanych
polityków. Ludzie mogą zza ekranu swojego komputera sponsorować
morderstwo, czego nigdy nie odważyliby się zrobić w realnym świecie.
Taki crowdmurdering. Nierealne? Straszne? Otóż taki serwis już powstał i
nazywa się „Assassination Market”. Można w nim zgłaszać „do odstrzału”
amerykańskich oficjeli, a zabójca zostanie wynagrodzony za swoją pracę
bitcoinami zebranymi od innych użytkowników serwisu. W jaki sposób
miałby on dowieść, że to właśnie on wykonał egzekucję? Przed zabójstwem
należy dołożyć do zbiórki od siebie jednego bitcoina wraz z zaszyfrowaną
datą śmierci polityka. Po zabójstwie należy umożliwić rozkodowanie
wcześniej przesłanego pliku z datą śmierci, a wtedy serwis przeleje
bitcoiny na konto mordercy.
Czy wiesz, że...
Największa jak dotąd bitcoinowa dotacja charytatywna pochodziła
prawdopodobnie od złodzieja.
Źródło: http://www.forbes.com/sites/jasperhamill/2014/02/03/bitcoin-charity-
admits-its-biggest-donation-ever-was-likely-stolen-money/

Kolejna sprawa to hazard. Obecnie istnieją szczegółowe przepisy, które


mają na celu między innymi ograniczenie wzrostu liczby osób od niego
uzależnionych. Bitcoin jest w tej branży prawdziwą kopalnią możliwości.
Udostępnia przecież szybkie wpłaty, jest pseudoanonimowy, a dodatkowo
może kusić nieopodatkowanymi wygranymi. Zapewne większość grających
nie zwróci nawet uwagi, że ich pieniądze będą mogły w każdej chwili
wyparować, jeśli kasyno okaże się nieuczciwe, a oni nie będą mieli nawet
szans odzyskania wpłaconych środków.
Po czwarte, niektóre rządy używają obecnie swoich walut do
przykrywania przykrych dla nich spraw. Kiedy w czasach kryzysu z lat
2007 – 2008 skończyły się pomysły na ratowanie gospodarki w USA,
zadecydowano po prostu o skupie długu i dodrukowaniu dolarów. W
przypadku Bitcoina nie tylko byłoby to poza zasięgiem polityków (wszak
nie kontrolują oni samej pseudowaluty), ale także nie byłoby to fizycznie
możliwe ze względu na sztywne ograniczenie liczby docelowo istniejących
bitcoinów do 21 milionów. Wprawdzie rządy nie straciłyby całkowicie
możliwości wpływania na gospodarkę, jednak wyjęto by im z rąk ważne
narzędzie sterowania polityką monetarną.
Powstaje jednak pytanie, co takiego rządy mogą zrobić, aby uniknąć
nieprzyjemnych dla siebie skutków upowszechniania się Bitcoina lub nawet
zmarginalizować jego znaczenie do tego stopnia, że nigdy nie stanie się
powszechnie akceptowanym środkiem płatniczym. Temat ten został
świetnie opisany w książce The Bitcoin Bible Benjamina Guttmanna.
Wyróżnił on osiem nieskomplikowanych sposobów, które miałyby się
przyczynić do osiągnięcia powyższych celów:
Stworzenie globalnej koalicji przeciwników Bitcoina.
Użycie środków masowej inwigilacji — miałoby to na celu
zredukowanie pseudoanonimowości Bitcoina oraz szeroko
zakrojony nadzór nad Bitcoinem, który umożliwiłby przydzielenie
odpowiednich adresów bitcoin do ich właścicieli.
Użycie propagandy, szerzenie FUD (ang. Fear, Unceartainty,
Doubt, czyli strach, niepewność, wątpliwość) w odniesieniu do
Bitcoina, na przykład w postaci rozprzestrzeniania następujących
wiadomości:
1. „Bitcoin jest za bardzo zmienny, by być prawdziwym pieniądzem”.
2. „Bitcoin jest kolejną z tych internetowych ściem”.
3. „Bitcoin wspiera terrorystów i dilerów narkotyków”.
4. „Bitcoin jest niepatriotyczny”.
5. „Bitcoin marnuje energię i szkodzi środowisku”.
Zmiana prawa:
1. Zabronienie kupna, sprzedaży, akceptowania i kopania bitcoinów
w danym kraju.
2. Wprowadzenie dużych kar za posiadanie sprzętu do kopania
bitcoinów.
3. Zabronienie wspierania przedsięwzięć, które są związane z
Bitcoinem.
Manipulacja prasy.
Zniszczenie zaufania — jako przykład podawany jest tutaj
zsynchronizowany atak typu „podwójne wydatkowanie” na
przedsiębiorców, którzy są na tyle ufni, że akceptują transakcje
natychmiast, bez czekania dziesięciu minut na ich weryfikację.
Zaatakowanie sieci — na przykład poprzez zastosowanie botów
handlujących z wysoką częstotliwością małymi ilościami satoshi w
celu przeciążenia sieci.
Stworzenie własnej wirtualnej waluty, która jest łatwa do
regulacji.
Oprócz sposobów nazwanych „nieskomplikowanymi” w książce pojawiły
się też trzy, które wymagają większego omówienia.
1. Stworzenie kozła ofiarnego — miałoby to polegać na wybraniu
biednego państwa z powszechnym dostępem do internetu oraz
niestabilną walutą lokalną, a następnie skłonienie go do zaadaptowania
Bitcoina jako oficjalnej waluty państwowej. Kiedy by to nastąpiło, inne
kraje doprowadziłyby do obniżenia ceny Bitcoina, a następnie rozkupiły
majątek kozła ofiarnego.
Sposób ten wydaje się niesamowicie nieetyczny, ale równocześnie
bardzo dobrze pokazuje, że gdy w grę zaczynają wchodzić władza i
wielkie pieniądze, do rywalizacji z innymi walutami nie można
przystąpić nieprzygotowanym. Z ekonomicznego punktu widzenia
Bitcoin jest na tyle mały i podatny na manipulację, że mógłby stać się
narzędziem destrukcji małej gospodarki narodowej, co miałoby
wymierny wpływ na życie milionów ludzi.
2. Podważenie zaufania do obecnie istniejących sposobów
bezpiecznego przechowywania bitcoinów — Trezor to malutki
komputer w formie urządzenia USB, który przechowuje klucz prywatny
użytkownika i podpisuje jego transakcje (informacje ze strony
producenta). Dzięki zastosowaniu zewnętrznego urządzenia do
autoryzacji możliwe jest dokonywanie transakcji bitcoinami nawet przy
użyciu niepewnego komputera (na przykład zainfekowanego wirusem),
bez obaw o utratę kontroli nad naszym portfelem.
Jeśli opracowano by metody pozwalające na „pokonanie” Trezora,
cały system zostałby skompromitowany.
Trezor wielkością nie różni się znacznie od pamięci USB
Źródło: www.facebook.com/BitcoinTrezeor
3. Przygotowanie „zabójczego przycisku” — tutaj główną bronią
byłaby wspomniana wcześniej niewielka wartość całego rynku Bitcoina.
Zgodnie z tym, co opisano we wcześniejszych rozdziałach,
pseudowaluta ta działa w oparciu o zaufanie, a więc jeśli komuś
udałoby się zdobyć kontrolę nad mocą obliczeniową stanowiącą bardzo
dużą część mocy obliczeniowej całej sieci Bitcoina, wtedy z
powodzeniem mógłby zacząć fałszować transakcje. A to, choć bardzo
kosztowne, oznaczałoby definitywną utratę zaufania do waluty i jej
upadek.
Tammer Kamel w swoim artykule Bitcoin will prosper — until
governments or banks decide to crush it overnight („Bitcoin będzie
prosperować — dopóki rządy lub banki zdecydują się zmiażdżyć go w
jedną noc”) podaje dodatkowo bardzo ciekawy algorytm, który mógłby
zostać zastosowany, aby zniechęcić ludzi do korzystania z Bitcoina
poprzez destabilizację jego wartości.
Algorytm destabilizacji wartości Bitcoina
Źródło: opracowanie własne
Nieświadome kopanie
Przedruk artykułu z portalu http://zaufanatrzeciastrona.pl
opublikowanego 1 maja 2013 roku, po drobnych korektach i za
pozwoleniem autora.
Pytanie „kto pilnuje pilnujących” okazuje się ciągle aktualne.
Użytkownicy programu dla graczy wykrywającego oszustwa, odkryli, że
ich komputery wykorzystywane są do produkcji bitcoinów. Autorzy
programu tłumaczą się błędem i przypadkiem.
Czy można przypadkowo wykopać 30 BTC? Zapewne niejeden z naszych
Czytelników chciałby, by przytrafił mu się taki przypadek. Nie każdy może
jednak zainstalować na tysiącach komputerów program do kopania BTC —
w przeciwieństwie do pewnej firmy, która miała walczyć z oszustwami, a
nie je wdrażać.
W świecie gier komputerowych niemały procent użytkowników próbuje
podnieść swoje szanse na wygraną prostszymi metodami niż ciągły trening.
Pomagają w tym zakazane przez producentów programy, oszukujące
serwer gry i poprawiające wyniki gracza lub ułatwiające mu rywalizację z
innymi. Nie wszyscy chcą brać udział w tym nielegalnym wyścigu zbrojeń.
Gracze preferujący opcję fair play mogą dołączyć do społeczności, w której
oszustwa są intensywnie ścigane, a grający uczciwie premiowani. Jedną z
takich społeczności jest Liga ESEA (E-Sports Entertainment Association).
Jako że samo hasło „gramy uczciwie” raczej nie wystarcza, podstawą
funkcjonowania ligi dla uczciwych graczy jest dedykowane
oprogramowanie wykrywające oszustwa, którego zainstalowanie na
komputerze gracza jest warunkiem koniecznym dla udziału w
rozgrywkach. ESEA opracowała jeden z najpopularniejszych programów
tego typu, wykorzystywany również przez inne ligi. Nie znaleźliśmy
informacji o ilości graczy korzystających z tego oprogramowania, jednak
liczba ta raczej jest niemała, biorąc pod uwagę fakt, że w Lidze ESEA
zarejestrowanych jest ponad pół miliona graczy.
Jeden z graczy wczoraj wykonał prostą operację — zrzut pamięci
procesu programu ESEA. Kiedy przeglądał otrzymane dane, natrafił na
zaskakujący fragment tekstu:
OpenCL devices:
[0] GeForce GT 630M
No devices specified, using all GPU devices
30/04/2013 19:04:26, started OpenCL miner on platform 0, device 0 (GeForce GT
630M)
30/04/2013 19:04:26, Setting server (macncheese.bigworker3 @
stratum2.bitcoin.cz:3333)
stratum2.bitcoin.cz:3333 30/04/2013 19:04:26, checking for stratum...
stratum2.bitcoin.cz:3333 30/04/2013 19:04:26, no response to getwork, using
as stratum
stratum2.bitcoin.cz:3333 30/04/2013 19:04:31, 0:0:GeForce GT 630M [0.489 MH/s
(~0 MH/s)] [Rej: 0/0 (0.00%)]
stratum2.bitcoin.cz:3333 30/04/2013 19:04:32, 0:0:GeForce GT 630M [13.469
MH/s (~0 MH/s)] [Rej: 0/0 (0.00%)]
stratum2.bitcoin.cz:3333 30/04/2013 19:04:33, 0:0:GeForce GT 630M [15.404
MH/s (~0 MH/s)] [Rej: 0/0 (0.00%)]
stratum2.bitcoin.cz:3333 30/04/2013 19:04:34, 0:0:GeForce GT 630M [15.389
MH/s (~0 MH/s)] [Rej: 0/0 (0.00%)]

Są to logi programu OpenCL miner, wykorzystującego kartę graficzną


komputera do produkcji BTC. Programu, którego nigdy nie instalował i o
którego działaniu nic wcześniej nie wiedział. Swoje odkrycie opublikował
na forum ESEA, powodując spore wzburzenie wśród graczy. Inni
użytkownicy szybko potwierdzili, że ich komputery również stały się
częścią botnetu kopiącego BTC.
Reakcja administracji była co najmniej zaskakująca. Pierwszy komentarz
informował, że owszem, twórcy programu rozważali możliwość użycia
komputerów graczy do produkcji BTC, jednak był to tylko żart i gdyby nie
„problem podczas restartu serwera”, to w ogóle do niczego by nie doszło.
Wyjaśnienie to jednak niezbyt przemówiło do wyobraźni użytkowników —
problem podczas restartu serwera raczej nie tworzy złożonego kodu
wykonywanego znienacka na komputerach graczy.
Wkrótce pojawiły się kolejne wyjaśnienia innego administratora, który
tłumaczył, że chcieli uruchomić kod na prima aprilis, ale nie zdążyli z
projektem. Kod, uruchomiony jedynie na własnych kontach
administratorów, trafił znienacka na konta użytkowników na skutek
nieplanowanego restartu serwera. Wszystko wydarzyło się zaledwie dwie
doby wcześniej i autorzy zarobili jedynie niecałe 2 BTC, które zamierzają
przeznaczyć na fundusz nagród dla graczy. Dowodem był zrzut ekranu
konta kopalni.
Gracze jednak nadal nie byli zadowoleni z otrzymanych wyjaśnień.
Ostrzeżenia antywirusów o programie do kopania BTC pojawiały się na ich
komputerach dużo wcześniej, a jednemu z graczy udało się skontaktować z
kopalnią BTC i uzyskać informację, że działalność przyniosła jej
pomysłodawcom dużo większe zyski. Wtedy pojawiła się trzecia
wypowiedź administratora. Tym razem okazało się, że kod został
wdrożony 14 kwietnia (działał zatem ponad 2 tygodnie), a łączny ujawniony
przychód wyniósł prawie 30 BTC (przynajmniej tyle dotarło na trzy
ujawnione konta). Wszystkie zarobione środki mają trafić do puli nagród
dla graczy, a każdy użytkownik „premium” otrzyma w ramach przeprosin
darmowy kod „premium” na 1 miesiąc.
Wygląda zatem na to, że gdyby użytkownicy nie złapali administratorów
serwisu za rękę, to ich komputery jeszcze długo kopałyby bitcoiny,
zużywając prąd i karty graficzne. Nawet przyłapani na gorącym uczynku,
administratorzy wytrwale minimalizowali skalę oszustwa, jakiego się
dopuścili. Nie wiadomo też, czy kont nie było dużo więcej. Ciekawe
zachowanie jak na twórców ligi fair play…
Komentarze poszczególnych graczy wskazują na to, że ich komputery
pracowały na wielu różnych kontach w kopalni. Sugeruje to, że historia
może mieć ciąg dalszy, a skala oszustwa może okazać się znacznie
większa. Właściciel firmy poinformował, że o niczym nie wiedział, i obiecał
pełne wyjaśnienie sytuacji.
Reddit wskazał także, że administratorzy ESEA od dawna rozważali
kopanie BTC na komputerach użytkowników. Z kolei osiągane w logach
prędkości produkcji BTC sugerują, że autor skryptu nie troszczył się ani o
zużycie energii, ani sprzętu — karty kopały na co najmniej 80% swoich
szacunkowych możliwości. Sama produkcja włączana była wyłącznie w
momencie, gdy komputer nie był zajęty niczym innym.
ESEA opublikowała oficjalny komunikat, w którym potwierdza wszystkie
powyższe ustalenia.
O autorach

Karol Kopańko — dziennikarz i trend-watcher,


zajmujący się wpływem najnowszych technologii na nasze życie.
Współpracownik Wprost, Focus i Gościa Niedzielnego. Student SGH i
Singapore Management University, skąd prowadzi bloga podróżniczego o
Azji Południowo-Wschodniej.
Mateusz Kozłowski — absolwent Szkoły Głównej Handlowej w
Warszawie, gdzie pełnił funkcję przewodniczącego Studenckiego Koła
Naukowego Informatyki. Autor pracy „Zastosowanie kryptowalut w
płatnościach internetowych na przykładzie Bitcoina” oraz laureat grantu
Centrum Aktywnych Credit Agricole na badanie naukowe o tematyce
aukcji groszowych.
Spis treści
Przedmowa
Wstęp
Historia Bitcoina jak serial sensacyjny
Czym jednak tak naprawdę Bitcoin jest?
Bitcoin jako dobro rzadkie
Satoshi Nakamoto — tajemnica za woalem sieci
Początek, czyli Genesis
Bóg kryptografii
Szara strefa
FBI prześwietla portfele Ulbrichta
Jestem za, a nawet przeciw
„Spektakularne” śledztwo „Newsweeka”
Amerykański sen
Kołacz do skutku
Mamy… poszlaki
Ubogi milioner
Amatorski konstruktor
Blockchain i bezpieczeństwo
Przede wszystkim bezpieczeństwo
Piracimy Bitcoina
Co napędza Bitcoina?
Zacznijmy od kolebki cywilizacji
Oddajmy pole do popisu maszynom
Kwantowa pieśń przyszłości26
Jak ta kryptografia wygląda?
Tabliczka mnożenia
Proszę o podpis
Przesyłanie bitcoinów
Jak to się robi?
Wersja rozszerzona
Księga publiczna
Duży może więcej?
Genesis
Proszę, oto mój portfel
Zakładamy portfel
Sejf
Na smartfonie
Portfel w obłokach
Apple nie lubi Bitcoina
Ty to Ty?
Zwrot środków?
Kopiemy bitcoiny
Połączmy siły
Zanieczyszczasz, więc płacisz
Prawo Moore’a
Bitcoin prawie jak CERN
Giełdy
Zaczęło się od osiołka
Bitcoin? Co to takiego?
Z Francji do Japonii
PayPal przeszkadza konkurencji?
Przerwa w dostawie prą… giełdy71
Good bye, karcianko…
Bez komentarza
Kto nie lubi Bitcoina?
Polacy nie gęsi, swój Mt. Gox też mają
Do dziś nie wiadomo, co się stało
Państwo Środka
Kopać, uczyć i uregulować
Legalizacja Bitcoina na świecie84
Bitcoin dla przedsiębiorców
Żadnych oszustw
Niskie opłaty transakcyjne
W ojczyźnie
Przed Bitcoinem też handlowano w internecie
Second Life
Jeszcze w ubiegłym milenium
Za dolary kupisz wszystko
Ale za prąd nie zapłacisz
Kto jest większy?
Kokosów nikt na Second Life nie zbił
E-gold
Outsourcing
Mierz siły na zamiary
Idź na całość
Nie wszystko złoto, co się świeci
Jak grzyby po radioaktywnym deszczu
Niejasne motywy
Internet of Money
Bitcoin to tylko początek
Dla notariuszy
Domeny za bitcoiny?
Bo internet to wolność
Bitcoin jak esperanto?
Albo autonomia, albo…
Pokoloruj mi świat
Koniec korporacji taksówkarskich
Zdecentralizowane aplikacje
Bitcoin średniowieczny
Nowa normalność średniowiecza
Rewolucja średniowiecza = rewolucja Bitcoina?
Simple as that
Quo vadis, Bitcoinie?
Kraj Bitcoina
W Kalifornii rozdają bitcoiny za darmo
Bitcoin jak internet
Postscriptum
Czy jest już za późno, żeby zabrać się za Bitcoina?
Druga generacja dopiero startuje
Historia kołem się toczy
Wywiad z Seanem Sullivanem, ekspertem ds. bezpieczeństwa
Bitcoin a polskie prawo: bitmoneta jako elektroniczny żeton
Kim jest Sprzedający żetony?
Bitmoneta to nie towar
Bitmoneta = zbywalne prawo majątkowe
Zbycie BTC a podatek VAT
Przykład z pośrednikiem
Przeszkody w upowszechnieniu się Bitcoina
Nieświadome kopanie
O autorach

You might also like