Professional Documents
Culture Documents
Bitcoin
Złoto XXI wieku
Przedmowa
Jestem przekonany, że za 20 lat albo wolumen transakcji w bitcoinach
będzie bardzo duży, albo wcale nie będą nim dokonywane płatności.
Od czasu gdy w 2009 roku Satoshi Nakamoto napisał te słowa, Bitcoin
bardzo się rozwinął i zdobył ogromny rynek. Na całym świecie z cyfrowych
walut korzystają miliony osób. Setki tysięcy przedsiębiorców akceptują
BTC jako metodę płatności, każdego miesiąca powstają dziesiątki
projektów i niezliczonych start-upów związanych z tą technologią. To
dobry prognostyk tego, że sprawdzi się pierwsza część cytowanej
wypowiedzi twórcy bitcoinów.
Autorzy niniejszej książki — Karol Kopańko i Mateusz Kozłowski —
podjęli się zadania niebywale trudnego. Przedstawili Bitcoin, pierwszą,
niezależną cyfrową walutę, w formie przystępnego opisu podróży przez
nieco tajemniczy świat, w którym dane na dyskach komputerów i reguły
matematyczne mają o wiele większą wartość niż dokumenty, pieczęcie,
podpisy, a nawet pieniądze przechowywane w sejfach. Internet od czasu
swego powstania (w latach 60. ubiegłego wieku) nie przestaje nas
zadziwiać. Email, domena internetowa, konto na Facebooku czy własny
serwer z plikami w sieci — to wszystko wydaje się nam normalne
i oczywiste. I tak samo będzie z cyfrowymi płatnościami. Zamiast nosić
portfele z gotówką czy wypisywać czeki (co nadal dzieje się w Stanach
Zjednoczonych), będziemy dokonywać płatności za pomocą smartfonów,
komputerów, tabletów oraz innych urządzeń mobilnych, które dopiero
powstaną i nie sposób jeszcze dziś ich nazwać. Wiele banków i instytucji
finansowych zaczęło już teraz dostrzegać nadchodzącą zmianę. Podobnie
jak na przestrzeni lat zmienia się sposób dystrybucji muzyki — od płyt
winylowych, przez kasety, płyty CD, aż do zapisu wyłącznie w formie
elektronicznej — tak ewolucji podlega koncepcjapieniądza. Karta
kredytowa (płatnicza) — która wydaje się nam ciągle aktualna — to
wynalazek z XIX wieku, kiedy to jako jeden z pierwszych napisał o niej w
swojej powieści Edward Bellamy1, a firma Western Union zaczęła
wydawać takie karty swoim klientom2. Jest to twór mocno już nieaktualny
i w gruncie rzeczy przestarzały. Nie był projektowany na potrzeby
płatności internetowych, dokonywanych bez fizycznej obecności klienta i
karty. Zmorą sprzedawców akceptujących karty są operacje typu
chargeback, gdzie nieuczciwi kupujący zgłaszają żądania zwrotu pieniędzy
pomimo otrzymania produktu czy wykonania usługi. Bitcoin może być
rozwiązaniem tego i wielu innych problemów, takich jak inflacja czy
konfiskata depozytów (jak zdarzyło się na Cyprze). Na nowe czasy i nowe
wyzwania potrzebny jest nowy system płatności.
Nie sposób napisać idealnej książki o Bitcoinie. Należy pamiętać, że nie
istnieje żadna „Oficjalna Centralna Organizacja Bitcoina”, podobnie jak nie
istnieje „Centralna Organizacja Matematyki”, jaka wskazywałaby nam
mocą swego autorytetu, które obliczenie, który wzór i która zasada są
poprawne, a które nie. W zbiorze liczb rzeczywistych dwa plus dwa równa
się cztery. Tak po prostu jest. Nikt tego nie musi gwarantować ani
poświadczać. Najlepszym dowodem jest dowód matematyczny, który każdy
może przeprowadzić i sprawdzić. Podobnie w Bitcoinie — ze względu na
jego opensource’owy charakter — każdy może dokładnie zbadać fakt, że
moc obliczeniowa tak zwanych koparek służy wyłącznie do autoryzacji
transakcji. Ale o tym więcej na kolejnych stronach tej książki. Zachęcam
do lektury i do przetestowania w praktyce, jak działa Bitcoin. Spodoba
Wam się.
Maciej Ziółkowski — założyciel Ambasady Bitcoin i autor bloga
Satoshi.pl. Absolwent Finansów i Rachunkowości na Wydziale Nauk
Ekonomicznych i Zarządzania Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w
Toruniu. Organizator pierwszych w Polsce konferencji dotyczących social
lendingu (w latach 2011 i 2012) oraz Bitcoina (w roku 2013). Prowadzi
własne badania nad rozwojem cyfrowych walut i systemów płatniczych.
Współorganizator comiesięcznych spotkań poświęconych tej tematyce.
1 Edward Bellamy, Looking Backward, Houghton Mifflin 1888. Polskie
wydanie: Edward Bellamy, W roku 2000, przeł. J.K. Potocki, Warszawa
1890, http://polona.pl/item/1942753/4/.
2 John Oldshue, Bill Hardekopf , The Credit Card Guidebook, Lulu 2008.
Wstęp
Boimy się tego, czego nie znamy. W mroku niewiedzy może czaić się
zarówno ostry nóż, który może zranić, jak i garniec pełen złota.
Zawierucha burzy może połamać drzewa w lesie, ale także dać początek
pięknej tęczy. Niekiedy trzeba czasu, aby przekonać się o prawdziwych
intencjach drugiego człowieka. Poznajemy go przecież po owocach. Zwykle
jednak wystarczy odwaga, aby przekonać się, co czai się za kurtyną.
Właśnie taką odwagę niniejsza książka ma w Tobie, drogi Czytelniku,
wyzwolić. Jej celem jest wydobycie wirtualnych walut z cienia i sprawienie,
by stały się tematem publicznej dyskusji. Chcemy pokazać, jak może
wyglądać świat przyszłości, w którym finanse będą kwestią osobistej
przedsiębiorczości każdego człowieka, nieograniczanej przez urzędowe
regulacje. Po lekturze nawet laik będzie czuł się w środowisku walut
cyfrowych jak u siebie w domu, a świat kryptografii będzie dla niego
znajomy jak własna kieszeń. Kieszeń, gdzie papierowe i plastikowe
pieniądze już niedługo zostaną zastąpione przez pieniądz 2.0.
Mamy nadzieję obudzić w każdym z Was zainteresowanie światem
wirtualnych walut i zachęcić do samodzielnego poruszania się po nim.
Chcemy także zwrócić uwagę, że sam Bitcoin może być jedynie jaskółką
zwiastującą nadejście wiosny Internetu Pieniędzy (Internet of Money)
opartego na metodach kryptograficznych.
Stoimy u progu rewolucji, która kompletnie zmieni naszą rzeczywistość.
Chwyć naszą rękę i przestąp ten próg!
W 1903 roku amerykańska ekspedycja odwiedziła Yap — niewielką
wyspę na Pacyfiku, która do tego momentu rozwijała się bez łączności z
cywilizacją3. Podróżnicy odkryli, że mieszkańcy Yap korzystają z dość
specyficznej waluty, mianowicie kamiennych skał o średnicy dochodzącej
do trzech metrów. Zdecydowanie nie były to pieniądze kieszonkowe.
Metalowe żetony z logo projektu bitcoin. Bitcoiny nie maja postaci fizycznej, lecz podobnie jak
pieniądze w banku, istnieją wyłącznie w zapisie cyfrowym
Źródło: Shutterstock
Całość rozliczeń dokonywana była słownie i zapisywana w pamięci
mieszkańców. Kiedy ktoś sprzedał pół świni, to musiał zapamiętać, że
posiada teraz 3/8 skały, jaka leży sobie za domem jego sąsiada. Głazów
nikt nigdy nie ruszał, nawet kiedy pola i łąki zmieniały właścicieli, przez co
stały się one częścią historii, którą pamiętał każdy mieszkaniec wyspy,
ucząc się o transakcjach, jakie zachodziły w przeszłości.
3 http://www.economist.com/news/finance-and-economics/21599054-
how-crypto-currency-could--become-internet-money-hidden-flipside
Historia Bitcoina jak serial
sensacyjny
Bitcoin i stojąca za nim technologia są czymś niesamowitym. To
innowacja, z jaką do tej pory nie mieliśmy styczności. Działa na innych
zasadach niż pieniądze skrywane w naszych kieszeniach, ale może zostać
użyta do podobnych celów. Aby się bogacić, zarabiać, inwestować, ale
także bawić i korzystać z życia. A to wszystko bez wszędobylskich macek
centralnych systemów walutowych zaglądających chciwym okiem do
portfeli zwykłych ludzi. Korporacje inwigilują i nachalnie ingerują w naszą
prywatność. Bitcoin jest spełnieniem marzeń o demokracji finansowej i
niezależności jednostki. Otwiera nam bramy do zupełnie nowego świata,
pozbawionego anachronicznych molochów na glinianych nogach, których
głównymi zadaniami były obrót naszymi pieniędzmi i kontrola nad nimi.
Bitcoin już teraz zmienia nasz świat, który po wyjściu z kryzysu
finansowego będzie wyglądał zupełnie inaczej4. Kontrola nad rynkami
finansowymi skupi się w rękach nieformalnej grupy G2 — odchodzącej
potęgi Stanów Zjednoczonych i rosnącej potęgi Chin. Z drugiej strony
Bitcoin zaproponuje ludziom bardziej efektywne działanie, oparte na
prywatności, swobodzie przepływu i kosmopolityzmie pieniądza.
Wielu ludzi o Bitcoinie słyszało, ale ich pojęcie jest w tej kwestii
przeważnie mgliste i ogranicza się do kilku ogólników, które najlepiej
sprzedają się w mediach wykorzystujących krzykliwe nagłówki (na
przykład Pęka bańka na wirtualnej walucie?5). W ostatnim czasie o
Bitcoinie najczęściej mowa była w wiadomościach dotyczących prania
brudnych pieniędzy oraz narkotykowych giełd zapełnionych przez
uzależnionych od pornografii, domorosłych programistów, ale jest to jego
zupełnie nieprawdziwy obraz. Pejoratywny odbiór zjawiska wirtualnych
walut wynika na ogół z niezrozumienia ich istoty, a także z lęku przed
innowacjami, działającego według zasady: „Lubimy to, co już znamy”.
Znacznie gorzej za to „sprzedają się” pozytywne informacje dotyczące
„zdobywania przez Bitcoina kolejnych baz”. Niewiele osób wie, że Bitcoin
jest już uznawany za walutę w Niemczech6, w krajach skandynawskich
można za niego kupić espresso w kawiarni7, a na Cyprze wypłacić z
bankomatu8. To wszystko dzieje się we wnętrzu Unii Europejskiej
połączonej wspólną walutą. Piękno Bitcoina polega właśnie na tym, że nie
jest on koniecznością narzucaną z góry, a stanowi kwestię wolnego
wyboru. To, czy chcemy z niego korzystać, zależy tylko od nas.
Holenderska kawiarnia akceptująca bitcoiny
Źródło: http://en.wikipedia.org
Przybliżone ceny popularnych produktów dla najwyższego kursu BTC w historii — około 3 600 zł
Źródło: opracowanie własne
Bóg kryptografii
Jeśli więc założyć, że na samym początku Satoshi sam wydobywał
bitcoiny, co w początkowej fazie było o wiele szybsze, łatwiejsze i nie
wymagało tak dużej ilości mocy obliczeniowej jak teraz, to można
przypuszczać, że jest on teraz bitcoinowym milionerem. Jeśli zaś brać pod
uwagę najwyższą zanotowaną wartość kursu Bitcoina (1 242 dolary12), to
można go nazwać nawet miliarderem (dolarowym).
Miłośnicy kryptografii zafascynowani Nakamoto zadawali mu mnóstwo
pytań na internetowym forum. Ten odpowiadał tylko na wybrane pytania,
co sprawiało, że ich autorzy mogli się wręcz poczuć nobilitowani przez
samego boga szyfrowania.
Jednak nagle Nakamoto jakby powiedział sobie „dosyć” i odciął się od
wcześniejszej działalności, logując się na forum jedynie od czasu do czasu.
Cisza zapadła w połowie 2010 roku i trwała aż do dnia, gdy pojawił się na
forum tylko na chwilę, aby napisać „I'm not Dorian Nakamoto”, czyli „Nie
jestem Dorianem Nakamoto”. Do analizowania pozostał nam więc
praktycznie tylko dorobek Nakamoto z lat aktywności. Badaniem tej
spuścizny zajęli się naukowcy zatrudnieni przez Fundację P2P, badającą
wpływ internetowego równouprawnienia na społeczeństwo. Ogłosili oni, że
w wypowiedziach Satoshiego można rozróżnić kilka odmian językowych, co
pozwala przypuszczać, że mamy do czynienia z grupą deweloperów
ukrywających się pod pseudonimem. Japończyk raz miał używać
angielskiego amerykańskiego, a raz brytyjskiego.
Czas dokonywania wpisów był także argumentem przemawiającym za
teorią o grupie ludzi. Nakomoto raz był nocnym markiem, a raz rannym
ptaszkiem, co może prowadzić do wniosku, że na wiadomości odpisywały
osoby z różnych stref czasowych13.
Szara strefa
Jednym z najgłośniejszych wydarzeń w historii walut kryptograficznych
było zdecydowanie zamknięcie najpopularniejszego czarnorynkowego
serwisu — Silk Road. Amerykańscy śledczy doprowadzili wtedy do
zatrzymania twórcy portalu, Rossa Williama Ulbrichta. Zbudował on
imperium, które w dużej części służyło do handlu narkotykami, ataków
hakerskich, a także innych nielegalnych poczynań. Jaki jednak związek z
tym wszystkim miał Bitcoin?
Amerykański sen
Urodził się w 1949 roku w japońskim Beppu w rodzinie żyjącej zgodnie z
filozofią buddyjską. Dzieciństwo spędzone w zrujnowanym przez wojnę
Państwie Wschodzącego Słońca na wysuniętej najbardziej na południe
wyspie Archipelagu naznaczone było ubóstwem. Jednak już 10 lat później
chłopak miał poznać zupełnie nowy styl życia — jego amerykański sen miał
stać się rzeczywistością.
Matka, dziś 93-latka, rozwiodła się z jego ojcem i postanowiła wraz z
trzema synami poszukać szczęścia na kalifornijskiej ziemi. Dorian Prentice
Satoshi Nakamoto od początku przejawiał ogromny talent matematyczny,
który postanowił rozwijać podczas studiów na politechnice w San Luis. Od
tego momentu na wszystkich dokumentach podpisywał się jako Dorian S.
Nakamoto.
Po zakończeniu studiów zaczęła się jego kariera zawodowa, która w
dużej mierze jest utajniona, co już może budzić nasze zaciekawienie.
Wiadomo jedynie, że Dorian przez całe swoje życie pracował dla
największych amerykańskich korporacji realizujących projekty dla wojska.
Gdy odszedł z pracy w 2001 roku, ślad po nim zaginął. Dopiero niedawno
wyszło na jaw, że przez dużą część ubiegłej dekady chorował na raka
prostaty, a także — w co wierzy reporterka „Newsweeka” — tworzył
podstawy wirtualnej waluty, której powstanie ogłosił w swoim manifeście z
2008 roku.
Kołacz do skutku
Leah McGrath Goodman, dziennikarka „Newsweeka”, przez dwa
miesiące rozpracowywała osobę stojącą za powstaniem Bitcoina, a z
początkiem marca ogłosiła, że jej poszukiwania zakończyły się sukcesem.
Mało tego, Goodman miała twarzą w twarz spotkać się z Nakamoto,
rozmawiać z nim, a później w artykule udzielić dokładnych wskazówek co
do adresu, pod jakim każdy może zapukać do drzwi. Kto je otworzy?
Mamy… poszlaki
Potem odpowiedź ta stała się podstawą całej teorii, zgodnie z którą
mieszkaniec Temple City jeżdżący starą toyotą corollą ma być
informatycznym geniuszem, zamierzającym zachwiać fundamentami
współczesnego systemu finansowego. Sama autorka jest oczywiście w stu
procentach pewna swojego zdania, gdyż jak mówi — „w każdej teorii,
którą badałam, prędzej czy później pojawiały się znaczące braki, tutaj
natomiast wszystko, krok po kroku, układa się w logiczną i dopasowaną
całość”.
Trzeba w tym momencie przyznać, że zacytowane powyżej słowa
Satoshiego rzeczywiście brzmią, jakby to on był twórcą Bitcoina, który
porzucił swoje dziecko, kiedy stanęło ono na nogi. Sprawę lepiej
naświetlają wypowiedzi członków rodziny Nakamoto, z którymi Goodman
również rozmawiała.
Z rozmów tych wyłania się obraz człowieka ceniącego sobie ponad
wszystko własną prywatność. „Ma bzika na punkcie szyfrowania. Zawsze
dostawałem od niego zakodowane maile” — mówi brat Doriana, Artur, i
zaraz dodaje: „Mój brat to dupek. Część jego życia jest kompletnie
utajniona. Nie uda ci się do niego dotrzeć. Zaprzeczy wszystkiemu i nigdy
się nie przyzna, że to on stworzył Bitcoina”.
Ubogi milioner
Na to, że Dorian Nakamoto jest tym, za kogo uważa go Goodman (i sam
„Newsweek”, niestrudzenie stojący za plecami swojej autorki), nie
wskazuje jednak styl życia, jaki prowadzi Japończyk. Zdecydowanie nie
widać po nim, aby na koncie bankowym posiadał znaczną liczbę zer. Wraz
ze swoim ubiorem, niczym z poprzedniej epoki, średniej wielkości domem i
niewystawnym trybem życia idealnie wpisuje się w wizerunek
emerytowanego przedstawiciela klasy średniej.
Tymczasem według wszelkich rachunków (o czym piszę w dalszej części
książki) twórca bitcoinów ma w swoim portfelu posiadać znaczną ich ilość.
Wartość tę szacuje się nawet na miliony dolarów.
Amatorski konstruktor
Autorka rozmawiała także z drugim bratem rzekomego twórcy Bitcoina,
Tokuo, który wydaje się mocno zafascynowany starszym bratem: „Ja
jestem tylko prostym inżynierem. On jest bardzo eklektyczny w tym, co
robi. Bystrość umysłu, inteligencja, matematyka, inżynieria, komputery.
Cokolwiek z tych dziedzin bym wymienił, on się na tym zna”.
Wszyscy są zgodni co do tego, że za Bitcoinem stoi osoba o
nieprzeciętnym ilorazie inteligencji. Jednak geniusz ów objawia się
bardziej w projekcie systemu aniżeli w przejrzystości i jakości powstałego
kodu. Cytowany wyżej Andresen, wspominając swoje prace nad kodem
Bitcoina, podkreśla, że jest on napisany w sposób staromodny i niechlujny:
„To był jeden wielki, splątany kłębek”. To także potwierdzałoby teorię, że
Dorian jest twórcą Bitcoina. W końcu to dzięki temu trudniej jest odkryć
indywidualne cechy pisanego oprogramowania.
Czy wiesz, że...
Część społeczności Bitcoina, która nie zawierzyła doniesieniom „Newsweeka”,
rozpoczęła zbiórkę dla Doriana jako zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone
medialną nagonką. Udało im się zebrać 28 tys. dolarów!
Źródło: http://www.bloomberg.com/news/2014-03-10/alleged-bitcoin-millionaire-
nakamoto-gets-28-000-in-donations.html
Tak czy inaczej teraz Dorian nie zazna już raczej spokoju. Bez względu
na to, czy jest on twórcą Bitcoina, czy nie, jego życie zmieniło się
niebywale. Już nazajutrz po publikacji artykułu w „Newsweeku” na
podjeździe jego domu czekały tłumy fotoreporterów zadających
fundamentalne pytanie: „To ty stworzyłeś Bitcoina?”19.
Piracimy Bitcoina
Niestety cały czas powszechne jest przekonanie, zgodnie z którym
wszystko, co istnieje w formie cyfrowej, da się ściągnąć z Internetu i
wielokrotnie powielić. Dotyczy to na przykład pirackiego wykorzystania
muzyki czy filmów, wciąż stosunkowo popularnego w naszym kraju.
Wielu ludzi jest przekonanych, że podobnie da się zrobić z Bitcoinem —
tzn. pobrać go do siebie na dysk, a następnie wielokrotnie skopiować i tym
sposobem niebotycznie się wzbogacić. Nic podobnego. Wartość Bitcoina
oparta jest właśnie m.in. na jego rzadkości, objawiającej się w tym, że
bitcoina nie można w żaden sposób skopiować ani podrobić — w
przeciwieństwie do np. banknotów, które są podrabiane przez fałszerzy.
Pozostaje jednak pytanie, co powstrzymuje posiadacza bitcoina przed
wydaniem go więcej niż raz. W świecie konwencjonalnych finansów
internetowych ten problem został rozwiązany poprzez istnienie zaufanego
pośrednika. Kiedy na przykład mamy kartę w systemie Visa, to właśnie jej
wydawca gwarantuje, że porcja pieniądza figurująca jako zapłata za obiad
w restauracji zostanie odpisana z naszego konta i zapisana na koncie
właściciela lokalu. W systemie bitcoinowym istnienie kogoś takiego nie jest
wymagane, ponieważ mogłoby zaburzyć anonimowość całej sieci, a także
wprowadzić dodatkowe opłaty, z których utrzymywałby się pośrednik.
Rozwiązaniem okazało się wprowadzenie tzw. blockchaina, czyli
łańcucha bloków, który jest zapisem wszystkich transakcji dokonanych od
samego początku istnienia Bitcoina. Aby zrozumieć, w jaki sposób
blockchain działa, wymagana jest jednak pewna wiedza z zakresu
kryptografii.
Co napędza Bitcoina?
Aby zrozumieć kryptograficzne podstawy Bitcoina, należy najpierw
zapoznać się z pojęciem kryptologii. Początki kryptologii sięgają bardzo
daleko, wiążąc się już z rozpoczęciem komunikacji między ludźmi na
dalekich dystansach, a co za tym idzie, także z możliwością
nieuprawnionego przechwycenia takich informacji. Nikt nie chce, także
dziś, aby jego SMS-y mogły być otwierane przez niepowołane osoby, albo
rozmowy podsłuchiwane za pomocą satelitów szpiegowskich. Kryptologia
służy właśnie swoistemu zabezpieczeniu niejawności naszej komunikacji.
Kryptologia dzieli się na dwie uzupełniające się części — kryptografię i
kryptoanalizę. Zadaniem tej pierwszej jest badanie metod szyfrowania
wiadomości, natomiast druga staje wobec niej w opozycji i stara się
zgłębiać metody deszyfracji. Metody te nie zawsze muszą być bardzo
skomplikowane, a już nawet zapisywanie tekstu mówionego na papierze
czy zwojach pergaminu może być uważane za szyfrowanie. Przecież kiedy
jakieś państwo toczyło wojnę z kompletnie niepiśmiennym przeciwnikiem,
mogło sobie teoretycznie pozwolić na beztroskie wysyłanie posłańców z
listami…
Zacznijmy od kolebki cywilizacji
Jednak już w starożytności wynalazek pisma stał się na tyle popularny, że
trzeba było pomyśleć o metodach zastrzegania treści poufnych wiadomości
tylko dla określonych osób. Jednym z takich rozwiązań były greckie
skytale23. Polegały one na zastosowaniu drewnianego kijka o określonej
grubości i skórzanego paska przeznaczonego do nawijania. W takiej formie
zapisywało się na pasku po kolei literki układające się w konkretny
przekaz, natomiast już po rozwinięciu rozpadały się one w niemal losową
kolejność. Ową wiadomość mógł odczytać tylko ktoś posiadający kijek o
określonej grubości. Szyfr był jednak łatwy do złamania, bo wystarczyło
dość długo manipulować różnymi kawałkami drewna, by w końcu móc
odczytać zaszyfrowaną wiadomość.
Wtedy przyszła pora na nieco bardziej wyrafinowane szyfry, w których
według określonego wzoru zmieniano szereg liter lub zastępowano je
następnymi w kolejności literami alfabetu („a” stawało się „b”, a „w” —
„u”). Jednym z propagatorów takiego szyfru był sam Juliusz Cezar, który
stosował przesunięcie z kluczem 3, gdzie „a” zamieniane było na „c”. W
takim przypadku znowu wystarczająca była znajomość liczby określającej
klucz. Choć później stosowano też różne klucze dla różnych części
wiadomości lub nawet samych liter, to system przez długi czas pozostawał
niezmienny, co Claude Shannon, amerykański matematyk z MIT,
skomentował stwierdzeniem: „Nasz wróg zna nasz system”, które nieco
demotywowało adeptów kryptologii.
Greckie skytale
Źródło: http://pl.wikipedia.org
Tabliczka mnożenia
Działanie kryptografii asymetrycznej można streścić następująco. Osoba
A chce przesłać do osoby B jakąś wiadomość. W tym celu osoba B przesyła
jej swój klucz publiczny, którym osoba A szyfruje wiadomość. Całość trafia
następnie do adresata, czyli osoby B, która za pomocą swojego klucza
prywatnego rozszyfrowuje przekaz. Tak system wygląda od strony
użytkownika. A co widzi komputer?
Jego rola polega na mnożeniu ogromnych liczb pierwszych w parach
stanowiących odpowiednio klucz publiczny i klucz prywatny. To jednak
tylko najprostszy przykład szyfrowania asymetrycznego, gdyż normalnie w
użyciu znajdują się klucze podzielone na o wiele więcej części.
Gdy rząd Stanów Zjednoczonych zorientował się, że użycie
zaawansowanych metod kryptograficznych może znacząco ograniczyć jego
dostęp do informacji o swoich obywatelach (każdy mógł przecież
zaszyfrować swoją wiadomość), zaproponował użycie sposobów
gwarantujących zachowanie mniejszej dozy bezpieczeństwa niż
sztandarowy dla kryptografii asymetrycznej protokół RSA30 opatentowany
niegdyś przez Massachusetts Institute of Technology31.
Nic takiego jednak się nie stało, a RSA wszedł na szczęście do
powszechnego użytku. Jednak nawet teraz pojawiają się głosy, że Stany
Zjednoczone, nie mogły pozwolić, aby coś poszło nie po ich myśli. Według
tej teorii USA miały dorzucić do RSA tzw. backdoor, czyli furtkę
bezpieczeństwa. Tylko amerykańskie instytucje rządowe z NSA na czele
miały mieć do niej dostęp, aby w prosty sposób omijać zabezpieczenia tego
sposobu szyfrowania.
Proszę o podpis
Duże znaczenie w architekturze kryptograficznej Bitcoina odgrywa
także koncepcja podpisu cyfrowego. Jeszcze niedawno na praktycznie
wszystkich dokumentach składaliśmy swoje własnoręczne podpisy,
naznaczając papier atramentem. Podpis cyfrowy działa podobnie, tylko że
zamiast papieru mamy dokumenty elektroniczne, a zamiast atramentu
techniki kryptograficzne. Warto tu dodać, iż tradycyjny podpis dość łatwo
jest sfałszować, jeśli tylko odpowiednio dużą ilość czasu poświęci się na
wyćwiczenie ruchów ręki, natomiast jego cyfrowy odpowiednik jest bardzo
trudny do złamania. Dodatkowo podpis cyfrowy nie zawiera naszego
imienia i nazwiska, a wedle rozumienia polskiego prawa ma w sobie „dane
elektroniczne dołączone do innych danych elektronicznych lub logicznie z
nimi powiązane w celu potwierdzenia tożsamości podmiotu podpisującego,
który się nimi posługuje”32. Podpis cyfrowy korzysta z technik kryptografii
asymetrycznej, a także często jest utożsamiany z pojęciem podpisu
elektronicznego, co nie jest błędem w mowie potocznej, choć w świetle
prawa są to dwie różne rzeczy. Dzięki jego zastosowaniu możliwe jest
jednoznaczne zidentyfikowanie konkretnych osób, pod których tożsamość
nie można się podszyć. Nie jest możliwe dokonywanie zmian w
podpisanych już dokumentach przez nieupoważnione osoby, gdyż każda
taka ingerencja pozostawiłaby swój ślad. W razie potrzeby weryfikacji
podpisu może tego dokonać jakikolwiek wyznaczony do tego organ, firma
lub osoba niezależna.
Podczas używania podpisu elektronicznego na samym początku
następuje stworzenie jednokierunkowej funkcji skrótu, którą z
angielskiego nazywamy funkcją hash. Jej zadaniem jest zmiana ciągu bitów
dowolnej długości w inny ciąg bitów o zadanej długości (na przykład na
początku mamy ciąg 128-bitowy, a po przekształceniu 192-bitowy). Taki
sposób gwarantuje niepowtarzalność bitcoinów, gdyż nie jest możliwe
wygenerowanie dwóch wiadomości z takim samym przekształceniem.
Jeśli chodzi o łamanie takiego szyfrowania, to jest ono dość czasochłonne
i w przypadku metody brute force zależy od posiadanej przez dany
komputer mocy obliczeniowej. Z punktu widzenia obecnej wiedzy i
technologii możliwe jest już rozłożenie ciągu 768-bitowego na czynniki
pierwsze, ale taki klucz nie jest już praktycznie stosowany
(skompromitowałoby to przecież całą metodę). W Polsce stosujemy ciąg
1024-bitowy, który nie jest w tym momencie podatny na złamanie.
Oczywiście jego złamanie jest tylko kwestia czasu, ale do tego czasu ludzie
i instytucje powinny już dawno „przerzucić się” na ciągi 2048-bitowe33.
Przesyłanie bitcoinów
Przekazywanie bitcoinów polega na przesyłaniu informacji. Zilustrujmy
to przykładem z Bloomberg TV. Podczas grudniowej akcji tego nadawcy —
„12 dni Bitcoina” — prowadzący chciał obdarować ludzi siedzących na
widowni kuponami na ową cyberwalutę o wartości 20 dolarów każdy.
Kupony miały format kodów QR, a program był nadawany na żywo.
Kody QR mogą być używane zarówno jako reprezentacja adresu bitcoinowego, jak i sposób
przechowywania bitcoinów, czyli tzw. „papierowy portfel” (zawierający adres oraz klucz prywatny)
Niefortunnie złożyło się tak, że obrazki z kuponami znajdowały się
kilkakrotnie w oku kamery, co postanowił wykorzystać jeden z
użytkowników portalu Reddit.com, który… przelał środki na swoje własne
konto. Później zachował się jednak honorowo i zaproponował zwrot
bitcoinów. Prezenter nie chciał jednak na to przystać, argumentując, że
będzie to dla niego odpowiednia nauczka na przyszłość. Lekkomyślność
polegającą na pokazaniu klucza prywatnego do kamery jest podobna do
tego jakby ktoś pokazał swój login i hasło do systemu bankowego albo
nawet numer karty kredytowej (z obu jej stron).
Wersja rozszerzona
Jeśli powyższe wyjaśnienie wydaje Ci się zbyt zawiłe, oto prostsze
rozłożenie protokołu Bitcoina na czynniki pierwsze. Załóżmy więc na
samym początku, że mamy pewną wirtualną walutę, nie Bitcoina
konkretnie, ale po prostu coś, czym możemy obracać za pomocą internetu.
Załóżmy więc, że chcemy pewną jego
Liczba transakcji dokonanych z użyciem Bitcoina w ciągu miesiąca
Źródło: opracowanie własne na podstawie quandl.com
porcję przesłać koledze. W tym celu wydajemy oficjalne oświadczenie, w
którym zapisujemy: „Ja przekazuję monetę Władkowi”. Całość sygnujemy
swoim podpisem cyfrowym i puszczamy w świat. Taki komunikat jest
jednak niewystarczający, bo określenie „moneta” jest po prostu zbyt
szerokie. Mamy miliony identycznych monet, a w tym przypadku musimy
zidentyfikować tę jedną jedyną, należącą właśnie do nas. Dlatego do
wiadomości dodajemy jeszcze informację o „numerze seryjnym danej
monety”. Wtedy cała sieć zaczyna sprawdzać prawidłowość wiadomości:
„Ja przekazuję monetę numer 1234 Władkowi”. W tym celu przeczesuje
księgę, w której zawarte są wpisy o wszystkich transakcjach dokonanych
od początku istnienia systemu. Jeśli moneta rzeczywiście należy do mnie i
nie wydałem jej wcześniej, to transakcja zostaje zaakceptowana, pieniądze
znajdują nowego właściciela, a księga wzbogaca się o kolejny wpis.
Co jednak w sytuacji, kiedy zechciałbym wypróbować sieć i wysłać tę
samą monetę zarówno do wcześniej wspomnianego Władka, jak i do
Zbyszka? Może się przecież tak teoretycznie zdarzyć, że weryfikacja obu
transakcji nastąpi dokładnie w tym samym momencie, zanim któraś z
transakcji jako pierwsza dopisze się do księgi. Jak rozwiązać ten problem?
Tu decydujące znaczenie okazuje się mieć ogrom całej sieci użytkowników
monet. Moja transakcja jest sprawdzana przez użytkowników, których
komputery rozwiązują skomplikowaną zagadkę kryptograficzną, o której
już była mowa, związaną z funkcją skrótu. Z angielskiego nazywa się ją
funkcją hashującą (mowa już była o niej przy okazji opisywania
mechanizmu działania podpisu elektronicznego). Zagadka polega na
znalezieniu takiej liczby, która po dodaniu do funkcji hashującej zwróci
odpowiednią liczbę zer na początku funkcji. Jeśli potrzebujemy tylko kilku
zer, to sprawa jest dość prosta i rozwiązanie zostanie znalezione szybko.
Wtedy ten, kto rozwiązał zagadkę, pierwszy dodaje nowy wpis do księgi, a
w nagrodę dostaje określoną liczbę bitcoinów. Pozostali internauci
sprawdzają wtedy, czy dany wynik jest rzeczywiście prawidłowy, i dopisują
transakcję do swoich ksiąg.
Jednak z każdym dniem do sieci dołączają coraz to nowe komputery,
które zwiększają jej sumaryczną moc obliczeniową. Dlatego teoretycznie
mogłoby się tak stać, że zagadki byłyby rozwiązywane zbyt szybko —
wtedy w niedługim czasie wykopalibyśmy wszystkie bitcoiny. Dlatego
trudność zapytań cały czas rośnie, na przykład do 10 zer na początku
wyjściowej funkcji, co wymaga już sprawdzenia około 1012 kombinacji35!
Księga publiczna
Jednak i rosnąca trudność zapytań nie rozwiązuje w pełni problemu
możliwości oszukiwania na transakcjach bitcoinowych. Załóżmy, że do
jednej części sieci jako pierwsza dotarła wiadomość o przekazaniu monety
Zbyszkowi, a do drugiej części o przekazaniu jej Władkowi. Dwaj
użytkownicy w obu częściach internetu znajdują właściwe odpowiedzi na
funkcje hashujące, co powoduje powstanie dwóch różnych i stojących ze
sobą w sprzeczności wpisów w jednej księdze. Do nich następnie
dopisywane są równolegle kolejne transakcje i w rzeczywistości księga
zaczyna się rozdwajać, a oba łańcuchy żyją swoim życiem. (Należy
podkreślić, że prawdopodobieństwo wystąpienia takiej sytuacji jest bardzo
niewielkie. Zdarzyła się 11 marca 2013 i została szybko zażegnana.)36
Recepta na zapobiegnięcie takim sytuacjom jest jednak dość prosta —
rywalizacja pomiędzy oboma łańcuchami toczy się aż do końca
metaforycznej kartki (w rzeczywistości jest to tzw. blok transakcji). Ta
grupa internautów, która jako pierwsza wypełni ostatni wers na stronie,
wygrywa, i to jej wersja transakcji staje się tą powszechnie obowiązującą.
Zależnie od tego, czy była to wersja Władka, czy Zbyszka, to właśnie
któryś z nich staje się prawowitym właścicielem monety. Oczywiście
transakcje potwierdzone przez przegrywającą grupę nie przepadają, a
zwyczajnie zostają dopisane do zweryfikowania od nowa…
Co jednak, gdybym to właśnie ja miał szczęście i udałoby mi się znaleźć
rozwiązanie obu zagadek — zarówno tej dotyczącej Władka, jak i
Zbyszka? Otóż jeśli takie podwójne wydatkowanie zostałoby dołączone
przeze mnie do księgi, to natychmiast wychwyciliby to inni użytkownicy i
udaremniliby moje niecne plany.
A jak zachowa się sieć, w której posiadałbym większość mocy
obliczeniowej?
Odchodząc już od naszego teoretycznego modelu, można stwierdzić, że
potencjalny atak na sieć Bitcoina jest w tym przypadku teoretycznie
możliwy. Wymagane są do tego jednak ogromne zasoby mocy
obliczeniowej. Na początku grudnia 2013 roku prędkość całej sieci
Bitcoina była oceniana na 64 eksaflops, czyli 10 do potęgi 18 (jedynka i 18
zer) operacji zmiennoprzecinkowych dokonywanych w ciągu 1 sekundy.
Dla porównania — suma mocy obliczeniowej 500 najszybszych
komputerów za Ziemi wynosiła wtedy 0,25 eksaflops — 256 razy mniej37!
(Porównanie dotyczy mocy obliczeniowej do specyficznych obliczeń
wykorzystywanych dla potrzeb autoryzacji transakcji Bitcoin. Co ważne,
najszybsze komputery na świecie nie były projektowane do tego celu,
zatem to porównanie jest bardzo dużym uproszczeniem. Koparki
bitcoinowe nie są efektywne dla innego rodzaju kalkulacji niż
potwierdzanie płatności.)
Genesis
Generalnie sieć Bitcoina jest „podsiecią” całego internetu rozpiętą na
komputerach i urządzeniach mobilnych, na których zainstalowane są tzw.
klienty bitcoina. Urządzenia te nazywane są węzłami. Są one nieustannie
ze sobą połączone w sieci peer-to-peer, która inaczej niż obecnie
najpopularniejsza w internecie architektura klient-serwer zapewnia takie
same prawa każdemu uczestnikowi sieci.
Jeśli jesteśmy nowi w tym świecie, to na samym początku pobieramy
łańcuch bloków, aby w razie potrzeby mógł służyć jako jedna z jednostek
autoryzujących zachodzące w sieci transakcje. Bloki, a także monety
wchodzące w ich skład są możliwe do jednoznacznego zidentyfikowania.
Każdy z bloków oprócz pierwszego, tzw. Genesis, jest kontynuacją
poprzedniego i zawiera w sobie zapisy pozwalające na zidentyfikowanie
wszystkich poprzedników, tak że niemożliwe jest manipulowanie ich
kolejnością lub kolejnością nowych rekordów.
Sejf
Jeśli pragniemy większej dozy bezpieczeństwa, to możemy się również
zaopatrzyć w oprogramowanie Armory45. Jest to klient, który posiada dużą
liczbę zaawansowanych funkcji, dzięki którym możemy łatwo wykonywać
kopie bezpieczeństwa swojego portfela, a także przechowywać portfele na
komputerach niepodłączonych do sieci. Działa on razem z Bitcoin Core.
Jeśli zaś nie mamy czasu albo nie chcemy korzystać z zaawansowanych
funkcji oficjalnego klienta, to możemy zadowolić się portfelem takim jak
Multibit46. Nie przechowuje on bloków na dysku i dlatego działa od razu
po uruchomieniu. Jest on szczególnie polecany osobom rozpoczynającym
przygodę z Bitcoinem, które odstrasza pobieranie wielu gigabajtów
danych, aby spokojnie korzystać z Bitcoin Core.
Na smartfonie
W związku z tym, że coraz więcej spraw załatwiamy przy użyciu
smartfona, pojawiła się potrzeba stworzenia aplikacji mobilnej, która
mogłaby obsługiwać nasz portfel. Jedną z takich aplikacji jest Bitcoin
Wallet, działający na Androidzie i BlackBerry. Apple początkowo usunęło
wszystkie aplikacje portfele ze swojego App Store’a47. Są one już
ponownie dostępne. Wielu użytkowników iPhone'ów mocno protestowało
przeciwko takiej cenzurze i firma z Cupertino przywróciła możliwość
pobierania aplikacji do obsługi BTC. Organizacja stworzona przez
wizjonera najwyraźniej doszła do wniosku, że zakazywanie Bitcoinów nie
było najlepszym pomysłem. 48 Dzięki niemu możemy dokonywać szybkich
płatności, używając aparatu jako skanera kodów QR. Pod ich postacią
można zapisać adresy bitcoinowych portfeli. Dodatkowo, jeśli nasz telefon
wyposażony jest w łączność NFC (Near Field Communication), wystarczy,
abyś zbliżył telefon do czytnika sprzedawcy, a urządzenia zostaną
sparowane i odpowiedni algorytm samodzielnie dokona płatności. Wadą
Bitcoin Wallet jest to, że zapisuje on klucze prywatne w telefonie, dlatego
jeśli ktoś zgubi telefon, to może się pożegnać ze swoimi bitcoinami… (o ile
oczywiście nie zrobił sobie zawczasu kopii bezpieczeństwa). Ludzie dzielą
się na tych którzy robią backupy i na tych, którzy będą robili.
Czy wiesz, że...
Kiedy Apple usunęło z App Store’a aplikację najpopularniejszego bitcoinowego portfela,
rozwścieczyło to internautów do tego stopnia, że jeden z użytkowników portalu reddit.co
zaoferował, iż sprezentuje telefon Nexus 5 osobom, które nagrają film wideo pokazujący
swojego iPhone’a. Przynajmniej kilka osób przystało na jego propozycję, a relacje z niszcz
iPhone’ów można teraz oglądać na YouTube.
Źródło:
http://www.reddit.com/r/Bitcoin/comments/1x62we/for_every_100_upvotes_this_post_re
Portfel w obłokach
Do tej pory rozpatrywaliśmy programy, które zapisują dane na
posiadanych przez nas pamięciach. Co jednak z portfelami działającymi w
chmurze? Istnieje ich kilka, a najpopularniejsze to Blockchain.info i
Coinbase. W jaki sposób użytkowanie obu portfeli przebiega w praktyce?
Ich założenie i prowadzenie jest darmowe, a także nie wymaga żadnej
technologicznej wiedzy. Jeśli posiadasz internetowe konto w banku, to i tu
odnajdziesz się prawie jak u siebie w domu. Podstawowa funkcjonalność
obu portfeli to oczywiście wysyłanie i odbieranie bitcoinów. Zawierają one
także książki adresowe, dzięki czemu nie musimy za każdym razem
kopiować adresu, na jaki chcemy przesłać cyfrowe pieniądze.
Tu jednak zaczynają się różnice. Coinbase jako jedyny umożliwia też
transfery z wykorzystaniem tylko i wyłącznie adresu e-mail zamiast klucza
— wtedy adresat otrzymuje link do założenia portfela, w którym znajdzie
od razu przygotowaną dla niego kwotę. Coinbase wydaje się także
portfelem bardziej skonsolidowanym, gdyż ma on wbudowany kantor
wymiany na inne waluty, a także posiada gotowe rozwiązania dla
przedsiębiorców chcących rozliczać się z klientami w bitcoinach. Coinbase
udostępnia po prostu swoje API, które administratorzy mogą włączyć w
kod strony. To rozwiązanie sprawia, że dokonanie płatności jest bardzo
łatwe w obsłudze, gdyż z punktu widzenia płacącego w sklepie
internetowym sprowadza się do kliknięcia widocznych przycisków takich
jak Kup czy Ofiaruj, zupełnie jak w przypadku PayPala. Dodatkowo do tego
portfela możemy podłączyć swoje konto bankowe (tylko w USD) i bez
przeszkód przelewać pomiędzy nimi środki. Korzystanie z usług Coinbase
to w rzeczywistości powierzenie im kontroli nad swoimi bitcoinami.
Bardziej rozsądnym rozwiązaniem jest korzystanie z portfela w formie
aplikacji.
Ty to Ty?
Aby zwiększyć bezpieczeństwo korzystania z Bitcoina, należy także
koniecznie skorzystać z uwierzytelniania dwuskładnikowego. W przypadku
tradycyjnego banku działa ono tak, że kiedy chcemy wykonać przelew, to
nie dość, że musimy się zalogować na konto, podając identyfikator i hasło
(pierwszy składnik uwierzytelniania), to jeszcze jesteśmy proszeni o
potwierdzenie transakcji z wykorzystaniem drugiego składnika — na
przykład otrzymujemy kod SMS-em. Bardziej zaawansowani użytkownicy
(a może raczej tacy, którzy bardziej obawiają się o swoje środki) mają do
dyspozycji także tokeny. Mogą to być zarówno zewnętrzne urządzenia
podpinane do sieci, jak i aplikacje na smartfony. Jeszcze inną metodą
weryfikacji tożsamości jest zastosowanie biometryki, w ramach której
możemy skorzystać na przykład ze skanerów linii papilarnych bądź
siatkówki. Specjalne aplikacje służące do tego celu pojawiły się już w
Google Play i App Store.
Przyjrzyjmy się więc, jak wygląda taka dwuskładnikowa weryfikacja w
przypadku Blockchain.info. Możemy tu oczywiście skorzystać z
wiadomości przesyłanej SMS-em albo mailem. Ciekawą metodą jest także
użycie Google Authenticatora, darmowej aplikacji na Androida, która
generuje kody potwierdzające, że to właśnie my znajdujemy się w
posiadaniu telefonu. Jeszcze większą dozę bezpieczeństwa zapewnia
Yubikey. Jest to specjalne urządzenie, które wygląda jak pendrive i jest
podłączane do komputera przez wejście USB. Logując się, wpisujemy
hasło, a strona sama weryfikuje informacje i autentyczność Yubikeya. Ta
metoda chroni nas dodatkowo przed trojanami oraz hakerami, co jest
chyba największą zaletą dla osób dbających o bezpieczeństwo.
Zwrot środków?
Na koniec został nam jeszcze do omówienia jeden dość waży problem
dotyczący bezpieczeństwa użytkowania Bitcoina w momencie dokonywania
zakupu. Powiedzmy, że kupiliśmy pewien przedmiot u danego sprzedawcy i
zapłaciliśmy mu bitcoinami. Kiedy towar do nas dotarł, odkryliśmy, że coś z
nim jest nie tak, i chcemy zwrotu pieniędzy. Jeśli trafiliśmy na uczciwego
sprzedawcę, to wszystko dzieje się po naszej myśli i środki wracają na
konto. A co jeśli sprzedawca wyprze się jakiegokolwiek związku z nami i
zaprzeczy, że coś nam kiedykolwiek sprzedał? Wtedy pojawiają się
prawdziwe schody, bo jak udowodnimy przed ewentualnym sądem, że ten
konkretny zapis w blockchainie dotyczy akurat naszej transakcji? Otóż od
dwóch lat w protokole Bitcoina istnieje na to sposób — z angielskiego
nazywa się „n of m transactions”49. Najprostszym jego wariantem są dwie
z trzech transakcji. Poniżej opisane jest ich działanie.
Wyobraźmy sobie trzy podmioty: kupującego, sprzedawcę i pośrednika,
którym w internecie może być na przykład Visa. W świecie standardowych
płatności to właśnie ta firma jest gwarantem tego, że kiedy zostaniemy
oszukani przez sprzedawcę, możemy dochodzić swoich praw. Aby tak się
stało, dwóch z trzech uczestników transakcji musi się zgodzić co do jej
zatwierdzenia lub niezatwierdzenia. Jeśli wszystko przebiegło zgodnie z
planem, to ja jako kupujący daję swój sygnał i taki sam sygnał daje
sprzedawca. Mamy dwie akceptacje i pośrednik przelewa środki na konto
sprzedawcy. Jeśli jednak poczułbym się oszukany, to wystarczy, że dam
sygnał, że chcę odzyskać swoje pieniądze, i taką samą decyzję może podjąć
pośrednik (na przykład Visa) po przebadaniu sprawy. Wtedy jego kolejnym
krokiem jest zwrócenie pieniędzy na nasze konto.
Taka sama zależność może działać w przypadku Bitcoina. Pośrednikiem
może być zarówno jakaś duża i wyspecjalizowana firma, jak i pojedynczy
użytkownik, poproszony o odegranie roli arbitra na wypadek sporu.
Powstała nawet specjalna strona — Bitrated.com — na której użytkownicy
oferują swoje usługi arbitrażu przy transakcjach, pobierając od tego
niewielkie kaucje. W przyszłości może to doprowadzić do całego systemu
quasi--prawnego, opartego — jak w krajach anglosaskich — na
precedensach. Kiedy na przykład jakiś użytkownik zobaczy, że sprawa,
której ma arbitrować, miała już niegdyś swój finał, to będzie mógł
skorzystać z wcześniejszego przykładu i na jego podstawie wydać wyrok.
Karty płatnicze są bardzo narażone na kompromitację. Wystarczy poznać
numer cudzej karty i już można nią płacić w internecie. Co prawda
płatności są ubezpieczone ale w praktyce dochodzenie swoich praw może
być bardzo trudne. Wielu sprzedawców pada natomiast ofiarami
nieuczciwych kupujących, którzy pomimo otrzymania towarów czy usług
zgłaszają tzw. charge back, czyli chęć otrzymania zwrotu pieniędzy.
Funkcja mająca zapewnić bezpieczeństwo kupującym jest niestety często
używana przez oszustów50. Tracą wtedy uczciwi sprzedawcy. W Bitcoinie
cofnięcie transakcji nie jest możliwe. Dzięki temu sprzedający ma pewność
że pieniądze nie zostaną mu zabrane. Kupujący zaś ma możliwość
zabezpieczenia się poprzez zaufanego pośrednika oferującego usługi typu
escrow.
Czy wiesz, że...
Bitcoin może być przechowywany w Twoim mózgu! Oczywiście to tylko
przenośnia, ale możliwe jest wybranie jakiejkolwiek nazwy (na przykład „dziś pada
deszcz”) i zakodowanie jej poprzez użycie funkcji skrótu SHA256, dzięki czemu
otrzymamy klucz prywatny. Z niego możemy wygenerować klucz publiczny,
służący jako adres do przesyłania bitcoinów. Oczywiście im bardziej skomplikowana
fraza, tym trudniej ją złamać — przykładowo: „Ala ma kota” wytrzymało jedynie
dwa dni…
Źródło: http://bitcoinet.pl/2014/03/16/tajemnice-blockchaina-czesc-1-satoshi-i-
genesis-block/
44 http://www.coindesk.com/bitcoin-core-developers-bitcoin-side-
chains/
45 https://bitcoinarmory.com/
46 https://multibit.org/
47 http://www.businessinsider.com/why-apple-is-anti-bitcoin-apps-right-
now-2014-2
48 http://www.wired.com/2014/07/blockchain-back/
49 http://bitcoin.stackexchange.com/questions/2802/why-are-m-of-n-
transactions-not-used-today
50 http://www.wired.com/2014/07/blockchain-back/
Kopiemy bitcoiny
Koparki są to specjalnie przygotowane urządzenia, które z
autoryzowaniem transakcji radzą sobie zdecydowanie wydajniej niż zwykłe
komputery51. Najpopularniejsze są układy ASIC, które przebijają nawet
obecnie najwydajniejsze karty graficzne. Ta przewaga wynika stąd, że
standardowe komputery nie były projektowane z myślą o kopaniu bitcoina,
natomiast ASIC z definicji jest układem scalonym zbudowanym z myślą o
takim zastosowaniu.
Zaopatrzenie się w taką koparkę jest dziecinnie proste, gdyż na
najpopularniejszych portalach aukcyjnych można przebierać w
różnorodnych ofertach — od kilku złotych za najmniejsze koparki do
kilkudziesięciu tysięcy złotych za te największe i najbardziej wydajne. Moc
obliczeniową tych urządzeń podaje się w hashach na sekundę,
oznaczających liczbę operacji, jaką sprzęt jest w stanie wykonać. Dla
przykładu: koparka ASIC Bitfury 400 dysponuje wydajnością 400
GHash/s52.
Z każdym miesiącem coraz trudniej jest jednak wydobywać bitcoiny,
ponieważ moc całej sieci również nie stoi w miejscu. Koparki, czyli
urządzenia autoryzujące transakcje, dostarczają swoim właścicielom
bitcoiny jako wynagrodzenie za wykonaną pracę. Podobnie jak Visa czy
MasterCard pobierają opłaty od
Prawo Moore’a
Najpierw jednak taką fabrykę bitcoinów trzeba było odpowiednio
wyposażyć, a potem jeszcze opłacać horrendalne rachunki za prąd i dbać o
trzymanie się w czołówce, dokupując nowe jednostki. A wyścig na
wydajność może trwać w nieskończoność, gdyż zgodnie z prawem Moore’a
wydajność komputerów podwaja się co około 12 miesięcy55. Jednak nawet
kiedy szybkość sieci autoryzacji bitcoina będzie rosła, to obserwowana
przez nas częstotliwość pojawiania się nowych monet nie będzie rosła.
Projekt Bitcoina zakłada, że nowe monety pojawiają się w podobnych,
kilkuminutowych odstępach, niezależnie od jakichkolwiek czynników
technologicznych, tak więc dołączanie do sieci kolejnych „górników” nie
poskutkuje zwiększeniem podaży bitcoina, a jedynie zwiększy konkurencję
na rynku i wpłynie na spadek opłacalności wydobycia bitcoinów.
Bitcoin? Co to takiego?
Przełom dekad to czas, kiedy o Bitcoinie powoli zaczynało robić się
coraz głośniej. Po przeczytaniu jednego z artykułów na jego temat
McCaleb zauważył, że wokół kryptowalut zaczyna powstawać dość
scementowana społeczność sympatyków. Spostrzegł on także, że ci ludzie
nie mają jeszcze miejsca o ugruntowanej pozycji, gdzie mogliby wymieniać
się monetami i realnymi funduszami po względnie stałym kursie.
Postanowił więc takie miejsce stworzyć. Zajęło mu to tydzień intensywnego
programowania i już 18 lipca 2010 roku giełda do wymiany Bitcoina
pojawiła się w sieci62. McCaleb użył dla niej wakującego, a jednocześnie
dość interesującego i krótkiego adresu mtgox.com. Giełda zaczęła działać
na początku 2011 roku, ale ogrom obowiązków zaczynał powoli przerastać
twórcę, który już w marcu tego samego roku sprzedał Mt. Gox Markowi
Karpelesowi. McCaleb w swoim oświadczeniu podał, że widzi wielką
przyszłość przed Bitcoinem, a giełda ma duży potencjał rozwoju i aby go
nie zaprzepaścić, podjął decyzję o jej sprzedaniu komuś, kto pomoże jej
wskoczyć na „wyższy poziom”63.
Z Francji do Japonii
Człowiekiem tym okazał się francuski programista Mark Karpeles, który
już wcześniej zasłynął ulepszeniem protokołu PHP, a także stworzeniem w
Japonii firmy Tibanne, zajmującej się hostingiem internetowym64.
Tłumaczy to, dlaczego Mt. Gox aż do końca swojego istnienia obsługiwana
była przez japońskie serwery.
Kłopoty z funkcjonowaniem towarzyszyły jej praktycznie od samego
początku. Mimo to aż do kwietnia 2013 roku Mt. Gox była największą
platformą swojego typu i obsługiwała w szczytowym momencie nawet 70%
transakcji bitcoinami na świecie65. Kłopoty pojawiły się już w trzy miesiące
po objęciu sterów przez Karpelesa, kiedy 1 BTC wymieniany był na prawie
17 dolarów. Wtedy kurs nagle zaczął lecieć na łeb, na szyję — w ciągu
kilku minut spadł do mniej niż dolara66! Tu dostrzec można bardzo istotną
różnicę pomiędzy Bitcoinem a konwencjonalnymi walutami: gdyby takie
spadki miały miejsce w świecie rzeczywistym, to giełda natychmiast
zostałaby tymczasowo zawieszona. Mt. Gox funkcjonował jednak dalej bez
przeszkód67.
PayPal przeszkadza konkurencji?
Owego feralnego dnia miały miejsce transakcje na sumę około 2 mln
dolarów, podczas gdy przez wcześniejsze sześć miesięcy właściciela
zmieniła równowartość jedynie około 19 mln. Co stało za tak
spektakularnym spadkiem? Winę za tę sytuację ponosi PayPal, który
zablokował możliwość dokonywania wpłat na konto Mt. Gox, przykręcając
jednocześnie kurek najobfitszego źródła funduszy niezbędnych do rozwoju
Bitcoina68. Nastąpiło zachwianie płynności transakcji i tym samym doszło
do pierwszych poważnych zawirowań wokół wirtualnej waluty, które
jednak jednocześnie przyczyniły się do upowszechnienia wiedzy o jej
istnieniu: informacje o gigantycznych spadkach podała większość serwisów
informacyjnych.
W powyższym przypadku przyczyna problemów nie leżała bezpośrednio
po stronie Mt. Gox, ale po stronie PayPala, który postanowił pokazać swój
brak akceptacji dla wirtualnych walut. Lecz czy największa giełda na
świecie nie mogła zawczasu dogadać się z właścicielami wirtualnej
portmonetki? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to najczęściej chodzi o
pieniądze, a mimo że oba podmioty nie konkurowały ze sobą bezpośrednio,
to PayPal mógł chcieć już w zarodku ukręcić głowę cyfrowym walutom.
Po tym incydencie nastały dla Mt. Gox względnie spokojne czasy, a rok
2012 upłynął bez żadnych większych skandali, gdyż użytkownicy Bitcoina z
PayPala przenieśli się na konkurencyjne serwisy, na przykład Dwollę.
Sytuacja zmieniła się dopiero w lutym 2013 roku, bo wtedy właśnie Dwolla
wprowadziła nową politykę, która miała na celu uniemożliwienie prania
brudnych pieniędzy69. O takie praktyki posądzano wielu klientów serwisu.
Spowodowało to gigantyczne zamieszanie, wiele kont zostało
zablokowanych (w tym część oczywiście niesłusznie). Użytkownicy wpadali
we wściekłość, a przedstawiciele giełdy, mimo że zapewniali o ścisłej
współpracy z Dwollą w celu ujarzmienia panującego chaosu, oprócz
wystosowania oświadczenia prasowego nic nie wskórali. Do załagodzenia
sytuacji doszło dopiero po trzech miesiącach. Środki powróciły na konta
prawowitych właścicieli, ale niesmak pozostał. W kilka miesięcy później, w
maju 2013 roku, Dwolla zawiesiła oficjalnie świadczenie usług dla
jakichkolwiek giełd Bitcoina70.
Bez komentarza
Pojawiły się różne teorie spiskowe: jedna mówiąca o jednorazowym
włamaniu, inna o długotrwałym wysysaniu środków z wirtualnego skarbca
giełdy. Sprawie nie pomagała postawa przedstawicieli Mt. Gox, którzy byli
nieuchwytni dla prasy, a jeśli już jakiegoś udało się złapać, zachowywał się
on tak, jakby nabrał wody w usta75.
Sfrustrowani użytkownicy posunęli się nawet do zhakowania bloga
Karpelesa i jego konta na Redditcie. Za ich pomocą opublikowali materiały
mające świadczyć o nielegalnej działalności Mt. Gox, jednak z dogłębnej
analizy bilansów rachunkowych wyszło, że powodem kłopotów mogła być
po prostu nieporadna księgowość i błędy w zarządzaniu76.
Sami przedstawiciele Mt. Gox kłamliwie tłumaczyli później, że
bankructwo, które spotkało ich giełdę, było zupełnie niezależnie od nich, a
wynikało z… błędu w protokole Bitcoina. Najlepiej wyjaśnia to fragment
artykułu na zaufanatrzeciastrona.pl:
„Transakcja BTC jest podpisywana, ale podpis nie obejmuje wszystkich
jej elementów. Jeśli atakujący, korzystający ze zmodyfikowanego klienta,
znajdujący się w odpowiednim miejscu sieci, zauważy nową transakcję i
bardzo szybko ją zmodyfikuje i wstrzyknie zmodyfikowaną wersję do sieci,
to jego »wersja« transakcji może zostać uznana za właściwą. W ten sposób
może dojść do transferu środków, podczas kiedy pozornie transakcja
będzie wyglądać na nieudaną i atakujący może prosić o ponowne
przesłanie BTC (lub system — jeśli jest tak skonfigurowany — może
automatycznie powtórzyć transfer)”. W rzeczywistości jednak
administracja Mt. Gox próbowała po prostu zrzucić z siebie
odpowiedzialność nie chcąc przyznać się do utraty środków w wyniku
popełnionych przez siebie błędów. 77
Żadnych oszustw
Wiliam bardzo często skarżył się na oszustwa przy płatnościach
internetowych, a także na konieczność wykonywania mnóstwa papierkowej
roboty związanej z obciążeniami zwrotnymi, zwłaszcza jeśli ktoś używał
kart innych niż europejskie.
Czy wiesz, że...
Według analityków Bank of America Merrill Lynch: „Bitcoin może awansować do
roli konkurenta tradycyjnych dostawców przelewów pieniężnych” oraz „oferuje
znaczące korzyści z punktu widzenia alokacji aktywów. Podobnie jak w przypadku
złota, jego notowania wykazują ujemną korelację z notowaniami tradycyjnych
aktywów”, co oznacza, że jeśli tradycyjne aktywa tanieją, to Bitcoin drożeje. I na
odwrót.
Źródło: http://alternatywne.pb.pl/3465110,38803,bofa-merrill-lynch-bitcoin-jest-
podobny-do-zlota
W ojczyźnie
Polacy nie gęsi i swoją sieć akceptacji Bitcoina też mają. Zgodnie z
informacjami zamieszczonymi na stronie coinmap.org w Polsce takich
miejsc jest 96, z czego 26 w samej Warszawie. Postanowiliśmy więc
zapytać przedsiębiorców, jak to jest otrzymywać zapłaty w bitcoinach,
jakie widzą szanse i zagrożenia, a także czy poleciliby właścicielom innych
sklepów/restauracji/hoteli zainteresowanie się kryptowalutami.
Z całą pewnością Bitcoin od strony prawnej i legislacyjnej raczkuje.
Dlatego z powodu niejasności powinności podatkowych wstrzymuję się
przed dalszymi transakcjami w tej formie. Nie zmienia to jednak faktu, że
uważam Bitcoina za epokowy wynalazek — rewolucję w sferze finansów i
własności prywatnej. Śledzę ten temat oraz inwestuję w Bitcoina tak czas,
jak i pieniądze. Bitcoin jest na dobrej drodze.
Wojtek Stopiński, RetouchOne — fotografia
Bitcoiny się u nas nie przyjęły. Jest możliwość płatności w BTC, ale
jeszcze żaden klient z tego nie skorzystał, chociaż część z nich (ludzie z
pokolenia Y) zna tę walutę i wykazuje zainteresowanie, jednak płaci
tradycyjnie.
Ernest Gurgól, Antiro — usługi elektryczne w domach i mieszkaniach
Integracja Bitcoina nic nie kosztuje, ewentualnie wymaga odrobiny
wiedzy technicznej, a rozszerza model sklepu, dodając nowy sposób
płatności. Tym samym dodając go, nic nie tracimy, a możemy tylko zyskać.
Największą zaletą, jaką na ten moment dał nam Bitcoin, jest… darmowa
reklama. Zgłaszają się do nas różne osoby i firmy dodające nas do stron,
katalogów czy map „fanatyków kryptowalut”. Mamy z tej okazji większy
ruch na stronie oraz dużo wartościowych linków. Główna wada — cena się
waha. Tym samym gdy ktoś coś u nas kupuje, jedynym sensownym
rozwiązaniem jest natychmiastowa zamiana BTC na PLN. Co za tym idzie
— firmy obracające w ten sposób dużymi ilościami bitcoinów będą
automatycznie zaniżały ich wartość, bo będą masowo puszczać monety na
giełdy. Zaleta to w tym wypadku szybkość płatności, chociaż to poniekąd
eliminują różne procesory płatności, natomiast coś, co daje BTC, a czego
oni nie dadzą, to brak prowizji. Na tę chwilę popularność zakupów przy
użyciu Bitcoina nie jest duża — wierzę jednak, że w miarę rozwoju waluty
będzie ona rosła.
Należy iść za trendami i ułatwiać ludziom płatność, dlatego nie widzę
przeszkód, by bitcoiny wprowadzić wszędzie, gdzie się da.
Andrzej Głowicki, szef LivingStyle.pl — fototapety
Na razie w mojej branży [projekty akustyczne — przyp. autora] Bitcoin
jest bardziej ciekawostką niż realnie używanym środkiem płatniczym. Jego
popularność jest niewielka, jednak należy pamiętać, że BTC to środek bez
wsparcia „z zewnątrz”. Dodatkowo jest on mocno deprecjonowany,
ponieważ jest niewygodny dla instytucji finansowych. Możliwości BTC są
tak ogromne, że zagraża on obecnemu systemowi finansowemu. Wiadomo,
że ma też swoje zagrożenia, ale obecny system finansowy również je ma J.
Do głównych zalet należy niezależność od manipulacji instytucji
finansowych, szybkość oraz transparentność absolutna. BTC polecam
przede wszystkim zwykłym ludziom, ponieważ jest to dobra alternatywa.
Zawsze lepiej mieć dwie nogi, na których się stoi, zamiast jednej. Bitcoin
jest właśnie tą drugą nogą.
Maciej Zakrzewski, Prezes Zarządu Acousticity — projekty akustyczne
Wdrożenie płatności w BTC praktycznie nic nie kosztuje. Są dostępne
gotowe rozwiązania, które student informatyki podepnie pod dowolny
sklep w ciągu, powiedzmy, godziny. W naszym wypadku napisanie systemu
od zera, połączenie z istniejącą, dość skomplikowaną infrastrukturą, zajęło
mniej więcej jeden dzień.
Aktualnie nie jest to jeszcze zbyt popularna forma płatności, więc jak do
tej pory mieliśmy tylko jedno zamówienie opłacone w BTC. Osobiście
jestem pasjonatem tego rozwiązania, więc chodziło bardziej o
innowacyjność, propagowanie bitcoinów itd. niż o oszczędności.
Niemniej karty płatnicze czy szybkie płatności internetowe, takie jak
PayPal czy Dotpay, kiedyś również nie były popularne. Gdyby wszyscy
klienci korzystający z tej metody płatności zamiast tego przerzucili się na
bitcoiny, dałoby to znaczne oszczędności.
„Czy było warto?”. Nie odpowiem na to pytanie, ale odpowiem na inne:
„Czy będzie warto?”. Będzie. BTC można użyć także do płatności w
sklepie stacjonarnym. Koszt utrzymania terminala do kart płatniczych to
jakieś 150 zł miesięcznie, prowizja — kilka procent. W przypadku BTC
wystarczy najprostszy tablet (200 – 300 zł jednorazowo) podpięty do Wi-Fi
(które w każdej firmie i tak już jest) i możemy cieszyć się transakcjami
bezgotówkowymi bez prowizji.
W przypadku Bitcoina pewnym ograniczeniem jest szybkość. O ile przy
małych kwotach już po kilku sekundach możemy oczekiwać zatwierdzenia
transakcji, o tyle przy większych może to trwać około 10 minut. Drugą
rzeczą jest sprawa poufności kluczy kryptograficznych. O ile na normalnej
karcie płatniczej są one przechowywane w specjalnym układzie
elektronicznym, który uniemożliwia ich kradzież (i tym samym skopiowanie
karty), o tyle w przypadku BTC dostajemy je w formie jawnej. Co z nimi
zrobimy i czy (jeśli w ogóle) je zabezpieczymy, zależy jedynie od nas. Nie
jest to problem dla osób, które w tej chwili interesują się kryptowalutami
(obstawiam, że 90% z nich to pasjonaci informatyki i nowych technologii),
jednak osoby niezwiązane z tematem mogą stać się łatwym celem ataków.
Na szczęście pojawiają się już projekty, których celem będzie stworzenie
czegoś w rodzaju właśnie karty płatniczej wykorzystującej BTC w taki
sposób, aby przeciętny Kowalski nie musiał martwić się o zabezpieczenia.
Zalety? Niezależność od instytucji finansowych (brak inflacji), łatwa
integracja z systemami informatycznymi, łatwość szybkiej wymiany na
pieniądz fiducjarny. Tanie, błyskawiczne przelewy międzynarodowe (rzędu
kilku groszy niezależnie od kwoty, w przyszłości prawdopodobnie nawet
mniej). Łatwość skorzystania z tego rozwiązania — bez umów, wizyt w
bankach itd. Ściągamy aplikację na telefon, kupujemy BTC od znajomego,
w kantorze internetowym (w przyszłości prawdopodobnie także
stacjonarnym) lub w ATM (wpłatomat BTC). Całość zajmuje kilka minut.
Tomasz Lassaud, Strzały.pl — łucznictwo i pirotechnika
Bitcoin to dosyć ciekawy temat. Pomijając aspekt spekulacyjny, który
podgrzewają głównie media, BTC w chwili obecnej jest swojego rodzaju
walutowym gadżetem. Jest intrygujący, anonimowy, oparty na
matematycznych podstawach i jest poza kontrolą rządów, łatwo więc
zyskuje swoich zwolenników w niektórych kręgach.
Zachowanie anonimowości może mieć znaczenie przy zakupie niektórych
usług, ale w przypadku robienia fizycznych zakupów na ogół jednak nie jest
to priorytet. Warto jednak pamiętać, że w połączeniu z niektórymi formami
dostawy (na przykład Paczkomat) można zrobić zakupy, praktycznie nie
ujawniając swojej tożsamości.
Niestety niestabilność kursu sprawia, że klient nigdy nie ma pewności,
czy stać go jeszcze na obiad, czy już tylko na lizaka. To samo dotyczy
sprzedawcy — jeżeli chce mieć kontrolę nad marżą, musi dokonać
przewalutowania natychmiast po zakupie.
Popularność Bitcoina w naszym sklepie jest znikoma, poniżej 1%
transakcji. Więcej było zamówień, których źródła ruchu wskazywały na
portale związane z Bitcoinem, finalizowanych klasycznymi metodami
płatniczymi, niż tych opłaconych BTC. Czyli efekt PR-owy góruje nad
rzeczywistą użytecznością.
W Polsce oczywiście dochodzi jeszcze problem formalny z rozliczeniem
tego typu transakcji, dobre biura rachunkowe „jakoś” sobie z tym radzą —
z naciskiem na słowo „jakoś”.
Tak jak wspomniałem na początku, BTC w handlu to walutowy gadżet i
jak każdy dobry gadżet daje radość z jego używania, chociaż powody nie
do końca muszą być racjonalne. Tak jak to z gadżetami bywa, kiedy rynek
okrzepnie (stabilność kursu, bardziej dopracowane narzędzia, regulacje
prawne, szeroka sieć akceptantów), Bitcoin ma szansę przekształcić się w
poważne, powszechnie używane narzędzie. Tego właśnie mu życzę.
Gracjan Wilczewski, Handlosfera.pl — dystrybucja gadżetów
Wprowadzenie akceptacji Bitcoina było założeniem długofalowym i
nastawionym na przyszłość, nie spodziewałem się większego
zainteresowania naszą ofertą w tym roku. W Polsce jest to wciąż mało
popularne zjawisko i służy bardziej do spekulacji czy małych zakupów.
Widząc duży potencjał tej kryptowaluty i moje duże zainteresowanie nią,
postanowiłem przygotować się na nieuniknione i udostępnić kolejną
możliwość jej zastosowania w życiu codziennym. Mam nadzieję, że w
niedalekiej przyszłości Bitcoin będzie wykorzystywany w większości
dziedzin życia, również w budownictwie.
Do tej pory akceptacja Bitcoina nie przyniosła naszej firmie wymiernych
korzyści, ale — tak jak mówiłem — był to zabieg długofalowy. Wady dla
przedsiębiorstw to zdecydowanie mała głębokość rynku, co skutkuje
dużymi wahaniami wartości, oraz potrzeba dobrego zabezpieczenia przed
możliwym włamaniem hakerów. Zalety to łatwość i szybkość transferu
oraz realne posiadanie Bitcoina w przeciwieństwie do pieniędzy
zdeponowanych w banku. Oczywiście promuję kryptowaluty i zachęcam do
ich używania przy każdej możliwej okazji.
Bartosz Burglin
90 http://www.huffingtonpost.ca/2014/03/10/bitcoin-offline-mt-
gox_n_4933067.html
91 http://www.coindesk.com/pros-cons-bitcoin-merchants-view/
92 Tamże.
93 https://bitpay.com/directory#/
Przed Bitcoinem też handlowano w
internecie
Bitcoin nie był pierwszą walutą, która istniała tylko w formie cyfrowej.
Już wiele wcześniej ludzie zastanawiali się, w jaki sposób mogliby
wykorzystać nowe technologie do dużego usprawnienia dotychczas
funkcjonujących rozwiązań. Firmy, wokół których tworzyły się ogromne
społeczności, chciały budować systemy przekazywania wartości pomiędzy
użytkownikami, tak aby same mogły na tym zarobić jeszcze więcej. Sam
Satoshi Nakamoto nie był pierwszą osobą (o ile rzeczywiście nią jest),
która — zniechęcona scentralizowanym światem finansów — zechciała
postawić na wolność rozliczeń gotówkowych.
Czy wiesz, że...
Na forum bitcointalk.org padła niegdyś propozycja stworzenia odrębnego
państwa, w którym powszechnie akceptowalną walutą byłby Bitcoin. Niektórzy
uczestnicy dyskusji wskazywali, że łatwiejszą drogą mogłoby być przejęcie obecnie
istniejącego, małego terytorium (na przykład Sealand). Pomysł nie został
zrealizowany, ale kto wie? Może w przyszłości.
Źródło: https://bitcointalk.org/index.php?topic=184856.0
Second Life
Agnes rozpoczyna kolejny dzień. Dziś założy wysokie oficerki, krótką
spódniczkę, top na ramiączkach i fikuśny kapelusz, którego nie
powstydziłaby się brytyjska rodzina królewska. Kobieta pracuje jako
tancerka w klubie nocnym i musi wyglądać ekstrawagancko jak Lady Gaga,
więc w drodze do pracy kupuje sobie jeszcze nabijaną ćwiekami kurtkę.
Jest już jednak spóźniona, więc zamiast przechadzać się uliczkami
Krakowa, postanawia wzbić się w obłoki. Kiedy jest już na miejscu,
zamienia biust na roboczy, napompowany do pokaźnych rozmiarów, i
ubranie na skąpe, lateksowe ciuszki w stylu nowej Miley Cyrus. Przy rurze
wije się jak piskorz (dosłownie), a wirtualne dolary wpadają ciurkiem za jej
biustonosz, którego niebawem z wdziękiem się pozbywa. Wydaje je potem
przy barowej ladzie, podrywana przez inne awatary, płci obojga, a nawet
więcej. Wychodzi, a jakiś typ spod ciemnej gwiazdy przypiera ją do muru,
nalegając na szybki numerek. Agnes wije się jak piskorz (metaforycznie) i
w końcu znajduje ratunek w postaci ochroniarza, który pozbywa się zbira.
Zerka na zegarek, pięć po drugiej — „Muszę się już wylogować”. Przecież
rano trzeba zrobić dzieciom kanapki do szkoły, a mężowi wyprasować
koszulę do pracy.
Mimo że dla wielu brzmi to jak futurystyczna groteska, to przedstawiony
w niej świat działa już od ponad 10 lat. Na początku wzbudzał szczere
zachwyty i był uznawany za wynalazek godny człowieka nowej ery — XXI
wieku, porzucającego biologiczne ograniczenia na rzecz cyfrowych
„nieograniczeń”, potem nieco podupadł i stracił na znaczeniu. A teraz,
wraz z nowymi poprawkami i ekscytującymi planami na przyszłość, znowu
inspiruje i uzmysławia, w jakim kierunku będzie zmierzała ludzkość,
zamieniając żywe komórki na bity informacji.
Outsourcing
Właśnie wtedy onkolog Douglas Jackson i prawnik Barry Downey
zarejestrowali e-gold, spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Formalnie
dokonali tego na Nevis, niewielkiej wyspie na Oceanie Atlantyckim,
wchodzącej w skład państwa Saint Kitts i Nevis, zamieszkanego w sumie
przez 50 tysięcy ludzi. Pomysł działania e-gold był tak pionierski w tamtych
czasach, że amerykańskie regulacje prawne dogoniły go dopiero po
upływie kilku lat. W świetle wcześniej obowiązujących przepisów cyfrowe
przesyłanie wartości nie było wciągane w obszar wymiany pieniędzy i z
tego punktu widzenia mogło być zależnie od decyzji sądowych traktowane
jako nielegalne102. Tymczasem ustawodawstwo Saints Kitts i Nevis
zakłada, że władza nie pobiera od spółek typu International Business
Company podatku ani od dochodu, ani od dywidend i wypłat! Takie spółki
nie muszą też sporządzać sprawozdań finansowych. Można więc rzec, że
Saint Kitts jest dla przedsiębiorcy prawdziwym rajem!
Zasada działania e-gold polegała na tym, że każdy, kto za określoną
kwotę pieniężną kupił sobie na specjalnej stronie określoną ilość
wirtualnego złota, mógł się nim bez przeszkód wymieniać i przesyłać je. E-
gold był walutą posiadającą swoje poparcie w realnie istniejącym kruszcu,
a przechowywany był w strzeżonej skrytce w Melbourne na Florydzie w
postaci złotych monet.
Idź na całość
Już w 2001 roku na rynku działało kilka firm zbudowanych na sukcesie e-
gold107. Umożliwiały one niezależną wymianę cyfrowego złota na
wszystkie najpopularniejsze waluty świata. Dodatkowo Jackson, jeden z
twórców e-gold, postanowił udostępnić publicznie API (zestaw reguł
komunikacyjnych) swojego produktu, dzięki czemu wszystkie podmioty e-
commerce w kilku ruchach mogły zaimplementować jego system płatności
dla wygody swoich klientów, co znacznie ułatwiało rozpowszechnienie się
biznesów pochodnych dla e-gold. E-gold otworzył się na rynki, na których
dominującą walutą nie był dolar. To wszystko pozwoliło na zdobycie
ogromnej popularności i splendoru, ale również przyciągnęło uwagę
przestępców, chcących wykorzystać serwis na przykład do prania
brudnych pieniędzy albo czerpania zysków z rozprzestrzeniania dziecięcej
pornografii.
Warto dodać, że w momencie powstawania e-gold sieć nie była jeszcze
gotowa na obsługiwanie wirtualnej waluty. Poziom zaawansowania
protokołów zabezpieczeń, na przykład w porównaniu z obecnie
przodującym w tej dziedzinie sektorze bankowym, był zdecydowanie
niższy. Pionierskie ataki malware (szkodliwe oprogramowanie) czy
prowadzony na dużą skalę phising (nielegalne zdobywanie poufnych
danych osobowych i haseł poprzez podszywanie się pod zaufaną stronę
internetową lub instytucję) były bardzo popularną formą działania
hakerów i doprowadziły do utraty oszczędności przez wiele osób.
Najbardziej aktywnymi nacjami wśród tych internetowych przestępców
byli obywatele krajów byłego Związku Radzieckiego, a zwłaszcza Rosji i
Ukrainy108. Wykorzystywali oni niewiedzę konsumentów i podsyłali im
fałszywe linki do rejestracji w e-gold, pomagali we wpłaceniu pieniędzy, a
potem przejmowali kontrolę nad kontem.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Jednak prawdziwym gwoździem do trumny dla e-gold było pojawienie się
na rynku konkurencyjnego produktu — Goldmoney, serwisu uruchomionego
w 2001 roku przez Jamesa Turka. Już w 1993 roku złożył on w
amerykańskim Urzędzie Patentowym wniosek o zarejestrowanie praw do
mechanizmów rządzących obrotem wirtualnego złota, jednak z założeniem
własnego biznesu czekał aż do nowego milenium. Kluczem do sukcesu w
jego przypadku był agresywny marketing. Turk pozycjonował się na rynku
jako „ten właściwy” wynalazca internetowego obrotu złotem, a także
określał e-gold mianem „Dzikiego Zachodu”. To pejoratywne określenie
wzięło się stąd, że do zarejestrowania się w Goldmoney wymagana była
autoryzacja swojej tożsamości, co gwarantowało wyższy stopień
bezpieczeństwa. Wkrótce Turk złożył także w sądzie pozew o naruszenie
swoich patentów109. Nie cofnął się on także przed uprawianiem tzw.
czarnego PR-u. W swoich wypowiedziach podkreślał m.in. kontrast między
konkurencyjnymi usługami, kreując wizerunek e-gold jako platformy
zaludnionej przez zboczeńców, którzy znaleźli dla siebie bezpieczną
przystań110. Tymczasem fakty przedstawiały się nieco inaczej, zarówno
bowiem Douglas Jackson, jak i Barry Downey aktywnie działali na rzecz
ograniczenia obrotu pornografią dziecięcą, będąc aktywnymi członkami
założycielami stowarzyszenia przeciwdziałającego popularyzacji takich
treści. Pomogli oni też w złapaniu złodzieja, który wykradł kod zapory
sieciowej Cisco i chciał go wymienić na wirtualne złoto111. Niestety, w
świetle logiki Jamesa Turka wszystkie te działania odebrane zostały jako
przyznanie się do winy, a nie jako chęć naprawiania niedoskonałej usługi.
Czy wiesz, że...
JP Morgan Chase (jeden z największych holdingów finansowych na świecie)
próbuje opatentować system cyfrowej waluty podobny do Bitcoina, umożliwiający
m.in. korzystanie z cyfrowych portfeli, transfer pieniędzy do dowolnie wybranego
odbiorcy oraz zachowanie anonimowości.
Źródło: http://money.cnn.com/2013/12/10/technology/bitcoin-jpmorgan/
Niejasne motywy
Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych dopiero w latach
2006 – 2008, po serii procesów, postanowił, że transakcje oparte na złocie
można traktować jako przekazanie pieniędzy114. Wtedy jednak ku
swojemu końcowi zmierzały już inne procesy. Jackson i Downey byli
oskarżeni o pranie brudnych pieniędzy, nieautoryzowane przesyłanie
pieniędzy, a także rozprzestrzenianie dziecięcej pornografii115. Pod koniec
2008 roku przyznali się do dwóch pierwszych z trzech postawionych im
zarzutów. Musieli przepracować społecznie 300 godzin, zapłacić 200
dolarów kary, a także przez trzy lata pozostawać pod nadzorem
policyjnym, z czego przez pierwsze pół roku w areszcie domowym116.
Może się wydawać, że to dość łagodna kara za takie przewinienia.
Maksymalny wyrok mógł sięgnąć nawet 20 lat więzienia, jednak sędzia
wziął pod uwagę fakt, że obaj panowie, kiedy budowali swoją platformę,
byli nieświadomi celów, do jakich zostanie użyta przez światek
przestępczy. Po zakończeniu odbywania kary Jackson chciał ponownie
zaangażować się w finansowo-internetowy biznes, jednak jako osoba z
niezbyt czystą kartoteką nie otrzymał licencji pośrednika finansowego.
Teraz cały czas poszukuje partnera z pozwoleniem na obrót pieniędzmi w
internecie, z którym mógłby od nowa wystartować z firmą, jednak na razie
bez skutku. Po milionach użytkowników e-gold pozostały mu więc dziś tylko
wspomnienia i świadomość, że był pionierem w segmencie walut
internetowych, a także przygotował fundament pod PayPala.
Wygląda jednak na to, że o ile internet pod koniec ubiegłego wieku nie
był jeszcze gotowy na cyfrową walutę, to przy oczywistym podobieństwie
Bitcoina temu drugiemu może się już dziś udać.
102 http://www.wired.com/2009/06/e-gold/
103 http://stakeventures.com/articles/2008/07/22/the-man-finally-
brought-e-gold-down
104 http://redtape.nbcnews.com/_news/2007/05/02/6346006-feds-
accuse-e-gold-of-helping--cybercrooks?lite
105 http://mashable.com/2008/07/21/e-gold/
106 http://www.nydailynews.com/news/crime/feds-bust-24-karat-web-
worry-article-1.219589
107 http://www.fbi.gov/newyork/press-releases/2009/nyfo022409a.htm
108 http://www.mail-archive.com/e-gold-list@talk.e-
gold.com/msg02786.html
109 http://www.goldmoney.com/research/updates
110 http://fraudwar.blogspot.com/2007/04/e-gold-accused-of-being-
money.html
111 http://osdir.com/ml/security.attrition.infosec-news/2004-
11/msg00027.html
112 http://www.newswithviews.com/NWVexclusive/exclusive55.htm
113 http://issuu.com/dgcmagazine/docs/digital-gold-currency-mag-
december-2011
114 Tamże.
115 http://fraudwar.blogspot.com/2007/04/e-gold-accused-of-being-
money.html
116 http://www.cnet.com/news/judge-spares-e-gold-directors-jail-time/
Internet of Money
Dla notariuszy
Pierwszym bardzo ciekawym przykładem zastosowania technologii
blockchaina jest strona Proof of Existence. Została stworzona przez 25-
letniego Argentyńczyka Manuela Araoza i opiera się właśnie na łańcuchu
bloków118. Strona świadczy usługi na kształt usług notarialnych. Dzięki
niej można udowodnić fakt posiadania danego dokumentu bez ujawniania
jego treści — jakbyśmy mówili: „Tu jest ten dokument, mam go, ale jest
tajny”. Takie rozwiązanie może być idealne na przykład dla dziennikarzy
(zwłaszcza śledczych) albo dla agencji statystycznych (udowadnianie
posiadania konkretnego badania). Dodatkowo Proof of Existence może
zaświadczać o nienaruszalności i integralności danego dokumentu, kiedy
chcemy zabezpieczyć się przed fałszerstwem, albo poświadczać o
konkretnej godzinie ukończenia jego tworzenia.
Niestety, akurat z tym ostatnim wiążą się pewne trudności, gdyż na
potwierdzenie transakcji trzeba niekiedy czekać nawet do godziny. Wynika
to jednak z niskiej ceny, jaką za usługę płacimy — 0,005 BTC, czyli około
dwóch dolarów. Mimo to w wielu przypadkach chyba lepiej skorzystać z
Proof of Existence, niż kontaktować się z o wiele droższym notariuszem.
Oczywiście pozostaje pytanie o uznawanie takiego materiału dowodowego
przez polskie sądy, jednak do tej pory nie zostało to jeszcze sprawdzone.
Domeny za bitcoiny?
To jednak tylko początek szeregu potencjalnych zastosowań blockchaina.
Dalej czeka m.in. namecoin, waluta oparta na podobnym kodzie źródłowym
co Bitcoin. Jej zastosowanie jest z kolei związane z adresami
internetowymi119. Normalnie ich rozdzielaniem zawiaduje ICANN,
organizacja non profit powołana przez największe internetowe spółki,
która sprawuje pieczę nad tym, co pojawia się w sieci. Jest to jednak jeden
organ z ogromną jurysdykcją, która potencjalnie może zostać
wykorzystana do ocenzurowania internetu. Dlatego namecoin zamierza tę
funkcję zdecentralizować, zupełnie tak jak Bitcoin robi to z systemem
bankowym.
Jak działa namecoin? Otóż na razie wyjaśnijmy, jak generalnie odbywa
się przeglądanie internetu. Otóż kiedy wpisujesz w przeglądarkę adres
skojarzony z daną stroną, to możesz liczyć na to, że po kilku chwilach
(zależnie od szybkości łącza) zostaniesz na nią przeniesiony. W tle jednak
dzieją się wtedy bardziej skomplikowane rzeczy. Nazwa strony
internetowej została wprowadzona tylko jako ułatwienie dla ludzi, dzięki
czemu nie muszą oni zapamiętywać i wpisywać tak zwanych adresów IP, na
podstawie których można zidentyfikować serwer, gdzie znajduje się dana
strona. Za każdym razem, kiedy wklepujesz adres (na przykład
www.xyz.pl), Twoja przeglądarka łączy się z serwerem DNS, gdzie
wyszukuje odpowiednie IP. Ów serwer to właśnie miejsce, gdzie tzw. nazwy
mnemoniczne (xyz.pl) są tłumaczone na „język komputera” (na przykład
194.41.13.48 — strona polskiego sejmu). Dla każdego adresu kluczowa
jest jednak domena, czyli literki występujące po ostatniej kropce (na
przykład .org, .com). Te często są przedmiotem sporu, na przykład
pomiędzy użytkownikiem, który dawno temu zarejestrował sobie jakąś
domenę, a teraz na drugim końcu świata wyrosła firma, która chce ją
przejąć, bo tak samo się nazywa. Już teraz widać duży ruch wokół domen,
w miarę jak zbliża się termin udostępnienia nowych końcówek (gTLD),
typu .london, .warsaw czy .fun120.
Jakie antidotum ma na to namecoin?
Otóż za jego pomocą możemy w domenie .bit rejestrować własne adresy
własnych stron, które później przechowywane są w łańcuchu blokowym
waluty. Obecnie rejestracja kosztuje 0,01 NMC, czyli około dwa dolary.
Aby wytłumaczyć to bardziej obrazowo, możemy przyjąć, że blockchain
Namecoina jest taką ogromną bazą danych serwera DNS. Owa baza jest
przesyłana w sieci peer-to-peer, gdzie każdy użytkownik posiada równe
prawa, a transakcje polegające na nabywaniu bądź handlowaniu domenami
są autoryzowane przez społeczność.
Z powodu używania kodu podobnego do kodu Bitcoina Namecoin ma
zbliżone właściwości, czyli maksymalnie może się pojawić w liczbie 21 mln
monet, z których każda jest podzielna do ósmego miejsca po przecinku.
Waluty te nie będą w żaden sposób ze sobą kolidowały, gdyż twórcy
Namecoina stworzyli dla niego nowy, osobny łańcuch bloków.
Bo internet to wolność
Główną zaletą tej waluty jest pozbycie się nadzorcy w postaci ICANN,
które normalnie mogłoby zablokować niewygodne z jego punku widzenia
treści. Dzięki namecoinowi osiągamy niezależność od organów
cenzorskich, takich jak amerykańskie SOPA czy PIPA, które dały się nam
we znaki zwłaszcza podczas prób ogólnointernetowego wprowadzenia
ACTA121. Oczywiście poczucie rzeczywistej wolności w sieci części
społeczeństwa może nie być potrzebne, ponieważ ich działalność nie wadzi
cenzorom w żadnej sprawie. Tu jednak chodzi o rzecz zdecydowanie
ważniejszą niż dobro pojedynczego człowieka — o wolność słowa w
internecie. Strony ukryte za łańcuchem blokowym mogą przydać się
przecież na przykład w momencie, gdy rządzący, wzorem Turków,
zdecydują się na zablokowanie dostępu do popularnych serwisów. Dziś
może to być YouTube czy Twitter, ale jutro na przykład cała krytykująca
polityków blogosfera. Namecoin może zostać użyty także jako system do
tajnego głosowania albo po prostu komunikacji. Można go określić jako
próbę stworzenia internetu wewnątrz internetu, niezależnego systemu
DNS. Takie „nieuregulowanie” od razu przyciąga także krytyków
blockchaina, którzy wskazują, że byłaby to idealna sieć dla rozwoju
nielegalnej działalności takiej jak pornografia dziecięca lub handel
narkotykami.
Pokoloruj mi świat
Ripple jest wynalazkiem stosunkowo niedawnym. Zdecydowanie dłużej
na rynku funkcjonuje idea Colored Coins, czyli monet, do których można
przypisywać dowolne wartości, także rzeczywiste przedmioty. Jakie może
być ich przykładowe użycie?
Skoro książka, którą właśnie czytasz, nosi tytuł Bitcoin. Złoto XXI wieku,
to załóżmy, że trochę tego złota posiadasz, powiedzmy, pięć gramów.
Możesz wtedy wziąć na przykład pięć satoshi, najmniejszą część bitcoina, i
powiedzieć, że każdy satoshi jest równy jednemu gramowi posiadanego
przez Ciebie złota. Następnie za pomocą Chromawallet125 — specjalnego
portfela do obrotu tą formą cyfrowych monet — możesz dowolnie
wymieniać satoshi na inne, także tradycyjne (fiducjarne) waluty. Jest to
więc rozwiązanie nieco podobne do Ripple. Być może nawet lepszą
perspektywę Colored Coins rysują przed firmami. Bo nic przecież nie
powstrzymuje ich (oprócz rady nadzorczej i prawa polskiego) przed
powiedzeniem, że te właśnie monety odpowiadają konkretnym udziałom w
firmie. Jest to przecież genialny sposób na zdobycie funduszy, bez
kłopotliwego, czaso- i kapitałochłonnego wchodzenia na giełdę.
Oczywiście, w tym obszarze wymagane będzie wprowadzenie
odpowiednich regulacji, ponieważ szczególnie większe firmy nie mogą
pozwolić sobie na wpadkę prawną.
Zdecentralizowane aplikacje
To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej, bo dalej czeka już na
przykład Ethereum126, który jest od Colored Coins lepszy o tyle, że do
potwierdzania transakcji może wykorzystywać tzw. SPV (Simplified
Payment Verification), które są uproszczonymi metodami weryfikacji
transakcji i nie wymagają tak dużych mocy obliczeniowych jak Bitcoin. A
samo Ethereum jest jak pusta kartka — to od użytkownika zależy, do czego
ta waluta zostanie użyta. Jest to bowiem także język programowania
oparty na języku Python, który umożliwia napisanie dowolnej aplikacji i
dostosowanie jej każdego aspektu do naszych potrzeb. Chcemy na
przykład zająć się bukmacherką? Nic prostszego. Dzięki Ethereum
możemy napisać automatyczny algorytm, który będzie przyjmował zakłady,
a także wypłacał nagrody zwycięzcom. I to bez pośredników127!
117 http://techcrunch.com/2014/03/12/goldman-sachs-bitcoin-is-not-a-
currency/
118 http://www.pcworld.com/article/2039705/could-the-bitcoin-
network-be-used-as-an-ultrasecure-notary-service.html
119 https://coinreport.net/top-5-mineable-altcoins/
120
http://www.circleid.com/posts/20140423_new_gtld_wang_launched_here_is_w
121 http://www.wprost.pl/ar/290928/Mlodzi-Polacy-walcza-o-wolnosc-
Sprzeciw-wobec-ACTA-jednoczy-mlode-pokolenie/
122 http://www.businessinsider.com/ripple-profile-2014-3
123 http://www.bloomberg.com/news/2014-03-12/goldman-sachs-sees-
bitcoin-s-promise-in-payments-over-currency.html
124 http://www.coindesk.com/online-payment-network-ripple-labs-
receives-3-5m-new-funding/
125 https://bitcointalk.org/index.php?topic=106373.405;wap2
126 https://www.ethereum.org/
127 http://antyweb.pl/ethereum-innowacyjna-platforma-oparta-o-
bitcoin/
Bitcoin średniowieczny
Przez dużą część europejskiego średniowiecza (a w Rzeczpospolitej
jeszcze długo potem) sytuacja ekonomiczna nie sprzyjała ludzkiej
przedsiębiorczości. Monopol na bicie monety posiadał przeważnie jedynie
władca i często z tego przywileju korzystał. Na przykład w razie wojen,
kiedy nagle trzeba było załatać dziurawy skarbiec, nie było prostszego
sposobu niż wybicie kilku(set) dodatkowych monet. Taka sytuacja bardzo
nie podobała się kupcom, gdyż zmniejszała wartość każdej posiadanych
przez nich monety, ale ich pozycja była zbyt słaba, aby jakkolwiek
zanegować decyzje suwerena. Swobodnego obrotu pieniądzem nie
napędzali też biedniejsi członkowie społeczeństwa, którzy często byli
zupełnie wyłączeni z monetarnego ekosystemu. Oddawali urzędnikom
dziesiątą część tego, co udało im się zebrać z pola, albo też odpracowywali
kilka dni na pańskim zagonie.
Prowadziło to do znacznych nierówności społecznych, których
likwidowaniem władcy nie zawracali sobie głowy, póki nie doświadczali
plebejskiego buntu. Wśród kupców o wybujałych ambicjach narastało
niezadowolenie. Zaczęli więc organizować się w większe, a co za tym
idzie, silniejsze organizacje — gildie128.
Simple as that
Przez większość średniowiecza system finansowy był ogromnie
scentralizowany. Przepływ funduszy dokonywał się prawie zawsze pod
czujnym okiem władcy, co też ograniczało mobilność pieniądza.
Wytworzenie się systemu wekslowego zmieniło nieco tę sytuację, bo
rozszerzyło przywilej aktywnego obrotu pieniądzem na większą grupę
osób. Powstanie banków sprawiło, że w każdym z krajów o tym, jak się
będzie płaciło, decydowało już nie tylko jedno główne miasto, ale kilka
organizacji kupieckich.
Jednak każda z nich wciąż działała tylko we własnym interesie. Tak jak
król wymagał nowych pieniędzy do prowadzenia wojen, tak kupcy
potrzebowali ich, aby dalej nakręcać handel (to samo zresztą stało się
przyczyną obecnego kryzysu finansowego). W dalszym ciągu obrót
pieniędzmi był silnie scentralizowany i taki pozostał praktycznie do dziś.
Bo na przykład, jeśli nie chcemy, aby o naszej transakcji dowiedzieli się
urzędnicy albo pracownicy banku, to jedynym sposobem jest… udanie się
do adresata i osobiste przekazanie pieniędzy.
128 Benedykt Zientara, Historia powszechna średniowiecza,
Wydawnictwo Trio, 2010.
129 http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/4383805/wlochy-historia.html
130
www.bankikredyt.nbp.pl/content/2006/2006_08/BIKW_08_2006.pdf
Quo vadis, Bitcoinie?
Wiele osób zastanawia się, jak właściwie Bitcoina skategoryzować. Jest
to bowiem coś znacznie więcej niż tylko cyfrowa waluta. Czy więc jest to
protokół wymiany? Też za mało powiedziane… Towar sam w sobie? Raczej
nie…
W tej książce zostały podane przykłady zastosowań Bitcoina pokazujące,
że przełom, jakiego jesteśmy obecnie świadkami, wykracza daleko poza
samą dziedzinę pieniądza. Satoshi Nakamoto, tworząc Bitcoina, zapewne
kierował się chęcią zmiany obecnego systemu finansowego, jednak dziś
planuje się wykorzystać efekty jego pracy także w ekonomii i administracji.
Przyszłe potencjalne zastosowania olśniewają jednak spektrum możliwości,
jakie Bitcoin może przynieść światu. Kluczowym dla jego sukcesu jest
jednak przekroczenie tzw. masy krytycznej, czyli osiągnięcie takiego
pułapu liczby użytkowników, jaki gwarantuje bezproblemową wymianę e-
monet.
Tak jak teraz często w ciemno nie bierzemy do sklepu gotówki, bo
obstawiamy, że umożliwia on płatność kartą, tak w przyszłości podobna
sytuacja musi się stać udziałem Bitcoina. Do kompletnej „obsługi” naszego
życia wystarczy nam wtedy smartfon. Skoro pojedynczy człowiek mógłby
teoretycznie przesiąść się na bitcoiny, to czy taki sam ruch może również
wykonać całe społeczeństwo? Czy możliwe jest, aby gospodarka państwa
funkcjonowała na bitcoinach?
Kraj Bitcoina
Jak powiedział Michael Terpin, twórca BitAngels, organizacji
zrzeszającej inwestorów w bitcoinowe start-upy: „Blockchain ma potencjał
na obsługę nawet 10% światowego handlu”131 (obecnie to ponad 100 mld
dolarów i prawie 180 do 2018 roku). Z technicznego punktu widzenia nie
powinno więc być problemów z funkcjonowaniem gospodarki państwa
opartej o Bitcoina. Pojawiają się za to problemy ekonomiczne oraz
związane z bezpieczeństwem (opisane szerzej w rozdziale „Przeszkody w
upowszechnieniu się Bitcoina”). Warto jednak zauważyć, że sama
instytucja państwa stoi raczej w opozycji do idei Bitcoina. Przecież
państwo to centralizacja, władza zwierzchnia i kontrola, a Bitcoin to
niezależność i anonimowość.
Więc może społeczeństwo? Tu droga do popularyzacji Bitcoina wydaje
się o wiele prostsza, gdyż została już wytyczona — nawet w Polsce
społeczność Bitcoina jest dość prężna i organizuje częste spotkania, aby
podyskutować o przyszłości swojego konika. To jednak wciąż tylko
technologiczni zapaleńcy lub miłośnicy nowości, dostrzegający rodzący się
potencjał, a kryptowalutom potrzebny jest powszechny użytek — wśród
matek, które odwożą dzieci do szkoły i kupują im kanapki; ojców, którzy
płacą za taksówkę; babć, które wspomagają wątłe fundusze wnuczków;
dziadków, którzy wykupują recepty; dzieci, które „rodzą się ze
smartfonami w ręku” i chcą po prostu żyć wygodnie.
Przykład z pośrednikiem
Na koniec przeanalizujmy krótko przykład z pośrednikiem, który kojarzy
użytkowników, nie nabywa/nie zbywa BTC, ale pobiera prowizję.
Świadczenie usług w zakresie pośrednictwa w wymianie BTC stanowi
czynność mieszczącą się w katalogu czynności podlegających
opodatkowaniu podatkiem VAT jako odpłatne świadczenie usług, zgodnie z
art. 8 ust. 1 ustawy o VAT. Działalność ta może mieścić się w PKWiU
66.19.99.0 (tj. „pozostałe usługi wspomagające usługi finansowe, z
wyłączeniem ubezpieczeń i funduszów emerytalnych”). Pobierane prowizje
będą stanowiły dochód usługodawcy. Utrzymanie infrastruktury IT, jak i
obsługę prawną można traktować jako koszty. Jeśli dodatkowo
usługodawca będzie VAT-owcem, będzie mógł sobie odliczać VAT na
zasadach przewidzianych prawem.
Przeszkody w upowszechnieniu się
Bitcoina
Przyszłość Bitcoina jednak wcale nie jest tak różowa, jak mogłoby się
wydawać na pierwszy rzut oka. Upowszechnienie się tej kryptowaluty
oznaczałoby przecież swoistą rewolucję, której zalety opisane zostały już
we wcześniejszych rozdziałach. I chociaż naturalnym stanem rzeczy jest
to, że każdy przewrót zbiera swoje ofiary, to w tym przypadku nie byłyby
one niewinne.
Bezsprzecznie największym poszkodowanym mogą stać się rządy
poszczególnych krajów. Dlaczego? Po pierwsze, Bitcoin zniweczyłby
rządowe marzenia o szczelnym systemie podatkowym. Wyśledzenie stron
poszczególnych transakcji mogłoby być, dzięki zastosowaniu odpowiednich
środków ostrożności, po prostu niemożliwe. A skoro nie byłoby wiadomo,
kto środki otrzymał, nie można by też danej osoby opodatkować. Po drugie,
rozwój pseudoanonimowych płatności to doskonały przyczynek do wzrostu
przestępczości zarówno jeśli chodzi o pranie brudnych pieniędzy
pochodzących z „tradycyjnych” przestępstw (korupcja, porwania itd.), jak
zupełnie nowe, nieznane do tej pory obszary. Wyobraźmy sobie, że
możliwe jest zachowanie całkowitej anonimowości w prowadzeniu portalu,
który organizuje zbiórki bitcoinów przeznaczonych na zabicie wskazanych
polityków. Ludzie mogą zza ekranu swojego komputera sponsorować
morderstwo, czego nigdy nie odważyliby się zrobić w realnym świecie.
Taki crowdmurdering. Nierealne? Straszne? Otóż taki serwis już powstał i
nazywa się „Assassination Market”. Można w nim zgłaszać „do odstrzału”
amerykańskich oficjeli, a zabójca zostanie wynagrodzony za swoją pracę
bitcoinami zebranymi od innych użytkowników serwisu. W jaki sposób
miałby on dowieść, że to właśnie on wykonał egzekucję? Przed zabójstwem
należy dołożyć do zbiórki od siebie jednego bitcoina wraz z zaszyfrowaną
datą śmierci polityka. Po zabójstwie należy umożliwić rozkodowanie
wcześniej przesłanego pliku z datą śmierci, a wtedy serwis przeleje
bitcoiny na konto mordercy.
Czy wiesz, że...
Największa jak dotąd bitcoinowa dotacja charytatywna pochodziła
prawdopodobnie od złodzieja.
Źródło: http://www.forbes.com/sites/jasperhamill/2014/02/03/bitcoin-charity-
admits-its-biggest-donation-ever-was-likely-stolen-money/