You are on page 1of 3

Punkfolkowy zawrót głowy.

Rafał „Taclem” Chojnacki

4. Polacy nie gęsi.

Tak właśnie jak w tytule – Polacy nie gęsi i swój punkfolk mają.
Zainteresowanie rodzimej sceny punkowej sięga jeszcze czasów wczesnego
Jarocina. Tam przecież pierwsze hity wyśpiewywał norwesko-góralski De Press.
Kawałki takie jak „Bo jo cie kochom”, czy „Kolhoz” można uznać za klasyki polskiego
punkfolka. Również w Jarocinie można było wysłuchać hitu zespołu Sex Bomba
„Woda, woda, woda”, opartego na rosyjskiej melodii. Tam też udało się Jurkowi
Owsiakowi sprowadzić niezapomnianą irlandzką formację You Slosh. Zespół ten,
mimo iż nie był punkowy został owacyjnie przyjęty, podejrzewam że wówczas wielu
punków zainteresowało się muzyką folkową.
Rodzimi punkowcy sięgali czasem również po polskie melodie ludowe, ale
zazwyczaj chodziło o pastisz. Inaczej jednak było w przypadku zespołów pilskich.
Powstałe tam zespoły, takie jak Alians, czy Świat Czarownic to kapele niewątpliwie
punkowe, jednak dzięki temu że używają folkowych instrumentów ich muzyka
nabiera znacznie ciekawszych barw, zaś folkowe, czy nawet etniczne wstawki
sprawiają że zespoły te wyróżniają się pozytywnie wśród reszty polskich kapel
punkowych. Alians z rozszalałym akordeonem już od kilkunastu lat raczy nas
mieszanką folku, ciężkiego punka, reggae i ska. Nagrali kilka płyt i kaset, stopniowo
polepszając jakość nagrań, gdyż wczesne kasety zespołu sporo tracą na
nieczytelnych wokalach i braku selektywnego dźwięku. Ostatnia publikacja,
zatytułowana "Równe Prawa" wydana została na 15-lecie zespołu. Z kolei Świat
Czarownic to kapela, która ma na koncie jak dotąd tylko jedną, wydaną dawno temu
kasetkę „Hokka Hey”. Od kilku lat mówi się o wydaniu płyty Świata z Robertem
Brylewskim w roli wokalisty, lecz materiał ten nie ujrzał jeszcze światła dziennego.
Na pewno warto zwrócić uwagę na folkowe poczynania innej kapeli, w której
gra jeden z założycieli Świata Czarownic, chodzi tu mianowicie o poznańsko-pilską
Pidżamę Porno. Zespół ten jest ostatnio dość często obecny w mediach, a jego płyty
są stosunkowo łatwo dostępne. Nie można go nazwać kapelą punkfolkową, jednakże
na trzech ostatnich płytach zaobserwować można stopniowy wzrost zainteresowania
muzyków dźwiękami folkowymi. Na płycie "Złodzieje zapalniczek" ograniczało się to
do akustycznej ballady „Bal u Senatora ‘93”, jednak już na kolejnym albumie
(„Styropian”) mamy elementy folkowe w piosence „Spokój i ręce”, oraz „czysty
punkfolk” w utworze „Do nieba wzięci”. Szybka piosenka wspaniale sprawdziła się z
dodanym akordeonem. Pidżamie nieobce są też elementy ska i reggae. Ostatni jak
dotąd studyjny album zespołu (płyta „Marchew w butionierce”) miała być w założeniu
bardziej folkowa, jednak zespół obawiał się chyba oskarżenia o koniunkturalizm i z
planu tego zrezygnował. Pozostało jednak trochę folkowych elementów, jak choćby
akordeon w piosence „Taksówki w poprzek czasu” czy levellersowa w swym
charakterze piosenka „Chłopcy idą na wojnę”.
Z klimatami pilsko-poznańskimi związany jest też zespół Globtroter. Prasa
niezależna nazwała ich polskimi Levellersami, a zespół nie ukrywa swoich inspiracji.
Pierwsza kaseta, zatytułowana po prostu Globtroter jest dziś trudno dostępna,
można za to znaleźć jeszcze ich drugie wydawnictwo, pt. „19 piosenek”. Niekiedy
utwory te są w oczywisty sposób folkowe, innym razem to punk ze skrzypcami.
Podobnie jest też z formacją INRI, oraz kilkoma innymi zespołami z
pogranicza punka, reggae, ska i folku. Wymienić wśród nich należy takie formacje,
jak Kremlowskie Kuranty, Fate, Come & Go, czy Klinika. Ta ostatnia kapela na płycie
„Tourdion” zaprezentowała fenomenalną, choć może nieco chaotyczną wersję
tytułowego francuskiego tańca.
Bardzo często kapele punkowe sięgają po utwory ludowe i dokonują
pastiszów. Na naszym podwórku przykładem może być choćby zespół Nauka o
Gównie (kapele punkowe celują w takich nazwach) z ich wersją piosenki "Siała baba
mak" ("Makowa piosenka") i kilkoma innymi przeróbkami. Na granicy takiego
pastiszu, a jednak profesjonalnie zagranego mieści się utwór z nowej płyty formacji
Ferben Lehre "A u mnie siup". Nie jest to co prawda piosenka tradycyjna, a jedynie
przeróbka utworu stylizowanego na warszawski folklor, ale wykonanie jest na tyle
sympatyczne, ze można by pomylić się z kolejną produkcją Szwagierkolaski (tyle że
z innym wokalistą).
Jak już jesteśmy przy Szwagierkolasce, to warto się przy tej kapeli na chwilę
zatrzymać. Właściwie trudno ich nazwać zespołem punkfolkowym, już raczej
folkrockowym. Jednak energia bijąca z utworów kapeli skłania się często w kierunku
The Pogues, z resztą covery tej grupy (z polskimi tekstami) Szwagrowie wykonują na
koncertach (dwa z nich znalazły się na płycie "U cioci na imieninach" w serii Złota
Kolekcja). Muniek Staszczyk (na co dzień T.Love) i Andrzej Zeńczewski (ex-T.Love,
Daab) założyli Szwagierkolaskę jako jednorazowy projekt, by pograć utwory
Stanisława Grzesiuka (barda warszawskiej ulicy okresu powojennego) w
folkrockowych aranżacjach. Zespół ten wywołał spore zamieszanie zarówno na
scenie folkowej, jak i na poletku muzyki popularnej. Zdobyli za płytę "Luksus"
nagrodę Fryderyka (ufundowana przez polski przemysł fonograficzny - cokolwiek by
to miało znaczyć), potem było już trochę gorzej. Nieporozumieniem okazała się
wydana w małym nakładzie płytka z dyskotekowymi remixami kilku utworów. Druga
płyta grupy, zatytułowana "Kicha", nie była może zła, ale brakło jej świeżości debiutu.
Obecnie jest to formacja głównie koncertowa.
Podobieństwa do The Pogues wykazuje też białostocka formacja The
Bumpers. Zespół ma w swoim repertuarze zarówno przeróbki Poguesów, jak i grup
takich jak The Ukrainians, Waterboys, Black 47, czy The Men They Couldn't Hang, a
także własne aranżacje polskich utworów ludowych. Każdy kto widział kilka ich
koncertów (a lubi takie dźwięki) na pewno uzna The Bumpers za jeden z czołowych
zespołów nurtu punkfolkowego. Transformacje jakim podlegał zespół doskonale
obrazuje płyta live zatytułowana "Wiecznie zielone" (część materiału pokrywa się z
kasetą "...a żywo"). Okazuje się jednak że w dobie tzw. mody na folk nie musi wcale
być łatwo wydać płytę. Kiedy piszę te słowa Bumpersi od dwóch lat nie mogą znaleźć
poważnego wydawcy dla swej płyty z interpretacjami polskiego folku. Może są za
mało ugrzecznieni...
Kapel o zacięciu punkfolkowym jest na scenie folkowej jeszcze kilka. Warto
wymienić takie zespoły jak Rzepczyno Folk Band, Jak Wolność To Wolność, czy
Emerald.
Pierwsza z tych kapel jest bodaj najmłodsza z podanej trójki. Zaistnieli szerzej
za sprawą dużej ilości koncertów i płyty "Nie filozuj", która mimo faktu wydania w
dużej wytwórni nie spotkała się z jakąś większą akcją promocyjną. W muzyce RFB
przeplatają się elementy reggae, ska i punk rocka z wielkopolskim (choć nie tylko)
folklorem. Mieszanka dość wybuchowa, zwłaszcza że muzycy nie żałują ani
akordeonu, ani elektrycznych gitar, tylko, jak to się potocznie określa "dają ostro do
pieca".
Warszawska kapela Jak Wolność To Wolność została wrzucona do worka z
tzw. miejskim folkiem. Po części słusznie, jednak jak to bywa w takich przypadkach
jest to szufladka stanowczo na wąska. JWTW wykonuje zarówno repertuar autorski,
jak i własne aranżacje ludowych standardów. Oba te nurty doskonale ze sobą
współgrają. Zespół ma na koncie dwie płyty, z czego pierwsza - "Jak Wolność To
Wolność" - doczekała się reedycji - jako "Złoty Łańcuszek" - z kolei drugi fonogram to
"Honorowi Dawcy Krwi", najnowsze dzieło kapeli wyprodukowane przez Wojciecha
Waglewskiego. Do niedawna jeden z internetowych sklepów muzycznych oferował
też płytę "Whitestock Sessions", która miała być E.P.-ką, ale nie wiem czy doszło w
ogóle do ukazania się tego wydawnictwa.
Szczecińska grupa Emerald podaje swoje celtycko-folkowe utwory polane
obficie rockowym sosem. W ich twórczości można odnaleźć wiele nawiązań, jednak
zazwyczaj nie kopiują aranżacji (co w folkowym światku zdarza się dość często),
pisują też niekiedy własne utwory. Wartość muzyki zespołu Emerald docenić można
na koncertach. Muzycy bawią się swoim graniem i potrafią też, co ważne, zabawić
publiczność. Warto przyjrzeć się tej kapeli, zwłaszcza, że coraz częściej celtyckim
melodiom w ich wykonaniu towarzyszą polskie teksty.

Jak widać styl, który jest właściwie tylko marginesem muzyki folkowej, ma się
dobrze i zdaje się rozwijać. Od czasu kiedy rozpocząłem pisanie powyższego
artykułu natknąłem się na co najmniej kilkanaście kapel, o których warto by
wspomnieć. Zapewne powstaną też kolejne, więc być może będzie jeszcze okazja by
do tematu wrócić. Na razie jednak mam nadzieję, że wymienionych przeze mnie
zespołów starczy czytelnikom "Gadek" na długie godziny słuchania.

You might also like