You are on page 1of 18

O WOLNEJ WOLI

Księga pierwsza
I. Grzech i jego
ź ródła. Bóg nie

stworzył zła

l—1. Ewodiusz. Proszę cię, powiedz, czy zło nie jest


dziełem Boga.
Augustyn. Chętnie, lecz wytłumacz, o jakim złu my-
ślisz, bo potocznie używamy tego słowa w podwójnym
znaczeniu: albo mówimy, że ktoś popełnił zło, albo że spot-
kało go coś złego.
E. Pragnę wiedzieć, skąd pochodzi jedno i drugie
zło.
A. Załó żmy, że Bóg jest dobry. Jeste ś o tym prze-
konany, lub przynajmniej wierzysz, ponieważ inaczej my-
śleć nie wolno. Czyli — Bóg nie czyni zła. Ale przyznaj e-
my także, że Bóg jest sprawiedliwy; ka żde twierdzenie
przeciwne byłoby bluźnierstwem. Jako sprawiedliwy, na-
gradza dobrych, a na złych zsyła kary. Te wła śnie kary
są złem w pojęciu karanych. Co z tego wynika? Ponieważ
wierzymy, że Opatrzność Boża rządzi naszym światem,
musimy także wierzyć, że kara nie spada bez winy. W ta-
kim razie tamto zło, które tkwi w przewinieniu, nie po-
chodzi od Boga, ale to drugie — kara — z cał ą pew-
nością.
E. Dobrze, dowiodłeś, że Bóg nie stworzył zła mo-
ralnego. Czy jest więc inny sprawca?
A. To pewne, przecież nie powstało samo. Pytasz, kto
je stworzył. Nie mogę wskazać palcem. To nie ktoś jeden,
określony; każdy poszczególny zły człowiek jest sprawc ą
swego złego czynu. Wątpisz? Pomyśl o tym, co powiedzie-
liśmy przed chwilą, że sprawiedliwość Boża ściga prze- A. A có ż powiesz na to, gdy ktoś uczy się, ale nie rozumie?
stępstwa. Czy sprawiedliwa byłaby kara, gdyby wola nie Wydaje ci się uczonym taki człowiek? E. W żaden sposób.
1
brała udziału w złym czynie?
A. Jeżeli więc wszelki rozum jest siłą dobrą i tylko ten
2. E. Chyba nikt nie grzeszy, kto się nie nauczył uczy się, kto poznaje rozumem, to każdy uczący się spełnia
grzeszyć. Jeśli to prawda, chciałbym wiedzieć, kto był tym dobrą czynność; bo każdy, kto się uczy, ten poznaje
pierwszym nauczycielem zła. rozumem, kto zaś poznaje rozumem,, postępuje dobrze.
A. Jak myślisz, czy nauka2 jest czymś dobrym? E. Ktokolwiek więc szuka sprawcy naszego wykształcenia,
Któ ż by ośmielił się widzieć w niej zło? zaiste szuka sprawcy naszych dobrych uczynków. Dlat ego
A. A jeżeli nie jest ona ani dobrem, ani złem? E. daj sobie spokój z t ą chętką wypatrzenia jakiegoś tam
Ja mam ją za rzecz dobrą. nauczyciela zła moralnego. Jeżeli bowiem jest zły, nie uczy;
A. Masz słuszność. Przecież ona daje nam wiedze lub jeżeli zaś daje wiedzę, to znak, że nie jest zły.-
3
przyczynia się do rozbudzenia jej w nas. Wszelkie wia- II—4. E. Dobrze; skoro już zmuszasz mnie, żebym
domości zdobywamy tylko przez naukę. Zgadzasz się? przyznał, że nie uczymy się czynić źle, powiedz mi,
E. Tak. Sądzę nawet, że przez nią uczymy się wy-łącznie skąd właściwie pochodzą nasze złe czyny.
4
dobra. A. Poruszasz zagadnienie, które nie dawało mi spoko ju już w
A. W takim razie strzeż się, żebyś nie mówił, że zła bardzo młodym wieku; wreszcie wyczerpanego popchnęło w
3
uczymy się. Przecież nauka wzięła nazwę właśnie od przepaść herezji. Ten upadek podziałał na mnie bardzo
uczenia się. przygnębiająco. Zalała mnie fala czczych baśni. Sam nie
E. Skąd wiec bierze się zło w ludzkich czynach, skoro zdołałbym wydobyć się z tego stanu i odetchnąć atmosferą
się go nie uczymy. swobodnego badania, które jest podstaw ą
A. Może stad, że odwracamy się i stronimy od nauki, wszelkiej wolności. Ale tęsknota za znalezieniem prawdy
czyli od środków prowadz ących do wiedzy. Lecz wszystko zjednała mi Bożą pomoc. Wiele starań dołożyłem, aby się
jedno, gdzie leży przyczyna. Pewne jest, że w ogóle nie wyzwolić od tej myślowej udręki. Toteż i ciebie
• mo żna uczyć się zła; bo od czasownika „uczy ć się" bierze poprowadzę tą samą drogą, która wywiodła mnie z biedy.
swoją nazwę nauka, a nauka jest czymś dobrym. Jeżeli
można nauczyć się zła, zawiera się ono w nauce i wtedy
nauka nie będzie rzeczą dobrą. A przecież sam przyzna-jesz,
że jest dobrem. Nie uczymy się więc zła i na pró żno szukasz
tego, kto uczy nas złe postępować. Jeżeli zaś czy-nimy zło
przedmiotem nauki, uczymy się unikać go, a nie popełniać.
A więc zły czyn to rozbrat z nauką.
3. E. Właściwie uważam, że istnieją dwa
`
nauki. Jedna uczy nas postępować dobrze, druga — źle.
Ale kiedy zapytałeś, czy nauka jest dobrem, samo
przywiązanie do dobra pochłonęło moją uwagę i
skierowało ku tej nauce, która uczy czyni ć dobrze. Toteż
odpowie-działem, że nauka jest dobrem. Teraz jednak
uświada-miam sobie, że jest jeszcze inna, która stanowczo
uwa żam za zło. Jej to wła śnie nauczyciela poszukuję.
1
A. A może przynajmniej rozum uważasz za czyste dobro?
E. O, tak. Jemu przypisuję wartość bezwzględną i nie widzę żadnej
lepszej władzy w człowieku. Żadną też miarą nie posunąłbym się do
twierdzenia, że jakikolwiek rozum może być zła potęgą.
Bóg b ędzie przy nas i da nam zrozumieć to, w co A. Powiedz mi więc na początek, dlaczego uważasz
wierzymy. Przecież jesteśmy przeświadczeni, że trzymamy cudzołóstwo za czyn niemoralny. Czy dlatego, że prawo go
się za-sady, zaleconej w słowach Proroka: „Je żeli nie zabrania?
1
uwierzycie, nie zrozumiecie." Wierzymy zaś, że wszystko, E. Rozumie się, że nie czyni go złem zakaz prawa.
co istnieje, zawdzięcza byt wyłącznie samemu Bogu, a
jednak grzech nie jest Jego dziełem. Ale oto co intryguje Odwrotnie: dlatego że jest ono złem, jest prawnie zaka-zane.
nasz umysł: jeżeli grzechy pochodzą od dusz, które Bóg
stworzył i które Jemu zawdzięczają swe istnienie, jak A. A przypuśćmy, że ktoś wyolbrzymia rozkosze
można nie odnosić ich niemal bezpośrednio do Boga? cudzołóstwa i, nie daj ąc nam spokoju, nalega, abyśmy
5. E. Teraz nareszcie jasno wyraziłeś to, z czym nie- powiedzieli, dlaczego uważamy je za coś niemoralnego i
mało borykam się w myślach. To właśnie przynagliło mnie nagannego.Czy uważasz,że ludzie, którym nie
i wciągnęło w te poszukiwania. wystarcza wiara lecz pragną także zrozumienia, powinni
A. Bądź wiać stanowczy i trwaj przy tym, w co zasłaniać się powagą prawa? Ja także wierzę razem z tobą, i
wierzysz. Ta prawda jest najbardziej warta wiary, choćby nawet to niezachwianie, i wołam do wszystkich narodów i ludów, ze
uzasadnienie jej nie było jasne. Przecież musz ą wierzyć, iż cudzołóstwo to zło. Lecz obecnie staramy
początkiem prawdziwej religijności jest wysokie wyobrażenie "się równie ż poznać rozumowo i uznać za pewnik to, co
o Bogu. A nie pojmuje Go wzniosie ten, kto nie wierzy w Jego przedtem przyjmowaliśmy na wiarę. Zastanów si ę .więc, na
wszechmoc i bezwzględną niezmienność; co więcej, kto nie ile cię stać, i powiedz mi, na jakiej rozumnej podstawie
wierzy, że On stworzył wszelkie dobra, a sam jest ponad nimi, uznałeś, że cudzołóstwo jest złem.
a także, że rządzi całym stworzeniem z największą E. Jestem o tym przekonany, ponieważ sam nie chciał-
sprawiedliwością; że do aktu stworzenia nie posłużył si ę bym, żeby moja żona padła ofiarą cudzołóstwa. Ka żdy zaś,
"żadnym innym bytem, jak ten komu nie wystarczają własne kto czyni drugiemu to, czego nie chciałby dla siebie, na
możliwości; inaczej mówi ąc, uczynił wszystko z niczego. Z pewno popełnia zło moralne.
własnej za ś natury nie stworzył, lecz zrodził Istot ę sobie równ A. A co powiesz na to, jeżeli człowiek jest owładnięty
ą, któr ą my namiętnością do tego stopnia, że użycza swojej żony dru-
nazywamy jedynym Synem Bożym. Dokładniej określamy Ją jako Moc giemu i chętnie zgadza się, żeby tamten ją gwałcił,
2
i Mądrość Bożą. Przez Nią uczynił Bóg wszystko, co wydobył z nico
3 ponieważ chce mieć nawzajem podobną swobodę w
ści. Takie przesłanki
ustalamy. Starajmy się teraz z Bożą pomocą dojść do stosunku do
zrozumienia tego, o co pytasz, w następujący sposób. i Wysuwając na pierwszy plan te trzy przestępstwa Augustyn postępuje
zgodnie z (przekonaniem szeregu pisarzy pierwotnego Kościoła, którzy wymienione
grzechy traktowali jako specjalni e ciężkie. Wzmianki o tym spotykamy w tekstach
św. Ireneusza (Adv. haeres. 3, 12, 14), św. Cypriana (Testlmonia 3, 119), Tertullana
Namiętność jako źródło zła moralnego (De pudicitia 12, 3), Orygenesa (De oratione 28). Jedyną zmianą, jaką wprowadza
tu Augustyn, jest zastąpienie wyrazu „bałwochwalstwo" przez „ świętokradztwo".

III—6. Pytasz mianowicie, sk ąd się biorą nasze złe


czyny. Trzeba zatem zastanowić się najpierw, na czym
one polegają. Powiedz mi, co o tym myślisz. Może nie po-trafisz ogarnąć
całości w krótkich słowach; daj mi wi ęc poznać swoje zdanie wyliczając
przynajmniej poszczególne złe czyny.
E. Każdy chyba przyzna, że takimi czynami są cudzo-łóstwa,
1
morderstwa, świętokradztwa, nie mówi ąc już o innych przestępstwach.
Czasu nie starczyłoby, żeby je wymienić, a i pamięć nie obejmie.
jego żony? Czy w twoim pojęciu, nie popełnia on niczego Namiętność — źródło zła moralnego — polega
na przywiązaniu do rzeczy, które mo żna
złego? utracić
E. Owszem, popełnia zło i bo jak najgorsze.
A. Tak, ale grzeszy nie według tej twojej zasady. IV—9. A. Czy wiesz także, że tę namiętność nazy-wamy
1
Przecież nie czyni tego, czego nie chciałby sam doznać, inaczej pożądliwością?
Musisz wiec obejrzeć się za jakimś innym dowodem, aby E. Wiem.
przekonać, że cudzołóstwo jest niemoralne. A. Jak sądzisz, czy należy ona do tego< samego ro-dzaju
7. E. Myślę, że jest przestępstwem, ponieważ ściąga zjawisk, co uczucie strachu, czy też zachodzi między nimi
pewna ró żnica?
na ludzi potępienie, jak to często widziałem. E. Według mego zdania ró żnica ta jest nawet bardzo
A. A czy nie bywało nieraz tak, że potępiano ludzi z duża.
powodu dobrych czynów? Nie b ędę odsyłać cię do in-nych A. Opierasz swoje przekonanie, jak przypuszczam, na
książek. Przejrzyj Pismo święte, które przewy ższa, tym, że poż ądliwoś ć podąża za swoim przedmiotem,
wszystkie powagą boskiego natchnienia. Przekonasz się, jak a strach unika go.
ujemnie musielibyśmy oceniać postępowanie apostołów i E. Masz rację.
wszystkich męczenników, gdyby śmy uznali sądy potę- A. Jeżeli więc do zabicia człowieka popchnie kogoś lek
piające za niezbity dowód przest ępstwa. Przecież ich przed własnym niebezpieczeństwem, a nie pożądanie
zdobyczy, czy będzie on wtedy mordercą?
wszystkich potępiono za wyznawanie wiary. Jeżeli wszyst- E. Będzie wprawdzie, lecz motyw strachu przy popeł-
ko, co spotyka się z potępieniem, jest złem, to złem była w nieniu tego czynu nie wyklucza pożądania. Kogo strach
tamtych czasach wiara w Chrystusa i jej publiczne wy- doprowadza do morderstwa, ten z całą pewnością pożąda
znawanie. Może wiec nie wszystko jest złem tylko dlatego, wyzwolenia od tego uczucia.
że ściągnęło na siebie potępienie. Toteż poszukaj jeszcze A. A czy sądzisz, że życie bez lęku jest małym do-brem?
innego sposobu, aby przekonać o zdrożności cudzołóstwa.
E. Nie przychodzi mi na myśl żadna odpowiedź. E. Wielkim; lecz jest niemożliwe, żeby owemu zabój-
cy udało się osiągnąć je przez zbrodnię.
8. A. Może namiętność jest tym, co złe w A. Nie chodzi mi o to, co może mu się udać, lecz o to,
cudzołóstwie, a ty borykasz si ę z trudnościami, bo szukasz czego on sam pożąda; bo ten, kto pożąda życia wolnego od
na zewnątrz zła, które tkwi w samym, czynie? Abyś mógł strachu, z całą pewnością pożąda rzeczy dobrej. Dlatego
zrozumie ć, że o przestępstwie w cudzołóstwie stanowi pożądanie tego rodzaju nie zasługuje na pot ępienie. W
namiętność, wiedz: może niejeden nie ma przeciwnym razie będziemy obwiniać wszystkich, którzy
sposobności obcować cieleśnie z cudzą żoną, ale tak czy pragną dobra. Zatem musimy przyznać, że istnieje taki
owak widać po nim., że pożąda i gotów jest dopu ścić się rodzaj zabójstwa, w którym nie mo żna doszukać się de-
tego przy okazji; jest on nie mniej winny, niż gdyby cydującego wpływu tamtego złego pożądania, i fałszywym
okaże się twierdzenie, że o niemoralności grzechu roz-
złapano go na gorącym uczynku. strzyga panująca w nim namiętność; albo też będzie moż-
E. Lepiej nie mogłeś wytłumaczyć. Już widzę, że nie liwe bezgrzeszne zabójstwo.
trzeba długich wywodów, żebym zaczął myśleć tak samo o E. Jeżeli zabójstwo polega na odebraniu życia czło-
zabójstwie, świętokradztwie i wszystkich w ogóle wiekowi, może ono w pewnych okolicznościach nie być
grzechach. Zrozumiałem nareszcie, że w całej dziedzinie
niemoralnych czynów panuje niepodzielnie nami ętność. l Por. De civitate Dei 14, 15.
grzechem. Bo nie wydaje mi się, żeby grzeszył żołnierz, gdy wiedzieć tego, gdybym miał w pogotowiu jakiś inny ar-
zabija wroga, albo sędzia czy wykonawca jego wyroku gument.
1
pozbawiając życia szkodliwego przestępcę, albo wreszcie A. Tak więc z góry wmówiłe ś w siebie, że należy
człowiek, któremu mimo woli i nie świadomie wymknął się puścić bezkarnie tak wielką zbrodnię, a nie zastanowiłeś
cios śmiertelny. się nad tym, czy ten niewolnik nie pragnął uwolnić się od
A. Zgadzam się. Lecz takich nie mamy zwyczaju na- strachu przed panem dla zaspokojenia własnych namięt-
zywać zabójcami. Tote ż odpowiedz mi, czy według ciebie ności. Przecież nie tylko dobrzy, ale i źli pragną żyć bez
należy zaliczyć do tego rodzaju zabójców, nie zasługuj ących bojaźni. Taka jednak zachodzi ró żnica, że dobrzy, pragnąc
nawet na nazwę zabójcy, człowieka, który zabił swego pana spokojnego życia, oddalają przywiązanie od tych przed-
bojąc się wielkich męczarni z jego ręki. miotów, których nie mo żna posiadać ;bez niebezpieczeń-
E. Widzę wielką ró żnicę między nim a tamtymi stwa utraty. Natomiast źli starają się usunąć przeszkody,
ludźmi. Tamci działają na mocy prawa, albo przynajmniej aby bezpiecznie oddać się ich używaniu. Z tego powodu
nie łamią go. Zbrodni zaś tego nie pochwala żadne prawo. prowadzą wśród wyst ępków i zbrodni życie, dla którego
1
10. A. Znowu odsyłasz mnie do autorytetu. Ale musisz właściwsza jest nazwa śmierci.
pamiętać, że obecnie podjęliśmy się zrozumieć to, co jest E. Wróciło mi opami ętanie i cieszę się niezmiernie, że
przedmiotem wiary; wobec praw zaś zachowujemy postawę już dokładnie wiem, czym jest także owo niedobre po-
wierzącego. A zatem naszym zadaniem jest zro-zumieć — o żądanie zwane namiętnością. Jak się okazuje, jest to
ile si ę da — wła śnie to, czy prawo, karząc taki czyn, nie miłość do tego, co każdy może utracić wbrew własnej woli.
popełnia niesprawiedliwości.
E. Bynajmniej; karze przecież tego, który samowol-nie
i rozmyślnie zabija swego pana. Tak zaś nie postępuje Prawo doczesne a prawo wieczne
żaden z poprzednio wymienionych ludzi.
A. Może przypominasz sobie, że zgodnie z tym, co po-
V—11. Prosz ę cię więc, zbadajmy teraz, czy namięt-
wiedziałeś, w każdym przestępstwie panuje namiętność i ność przejawia swą władzę -także w świętokradztwach;
że z tego właśnie powodu jest ono niemoralne. większość z nich, jak widzimy, ma źródło w przes ądach.
A. Czy przypadkiem nie za wcześnie na to? Zdaje się
E. Oczywiście, przypominam sobie. bowiem, że przedtem trzeba rozważyć, czy można zupełnie
A. Przyznałeś także, że ten, kto pragnie żyć bez beznamiętnie zamordować bądź napadającego wroga, bądź
bojaźni, nie ma złego pragnienia. Nieprawda? czatującego bandytę — w obronie życia, swobody czy też
E. To równie ż pamiętam. niewinności.
A. Gdy więc niewolnik zabija swego pana pod wpły- E. Jak mógłbym przypu ścić, że nie współdziała przy
tym namiętność, skoro mieczem broni się tego, co można
wem takiego pragnienia, nie kieruje jego czynem owo złe utracić wbrew swej woli? A jeżeli taka utrata nie jest
pożądanie. Wobec tego nie rozumiemy jeszcze, dlaczego możliwa, po co posuwać obronę tych rzeczy aż. do zabój-
ten czyn jest zły. Przecież zgodziliśmy się, że niemoralność stwa człowieka?
każdego przestępstwa tkwi jedynie w namiętności, to jest w A. A więc nie jest sprawiedliwe prawo, które pozwala
niegodziwym pożądaniu, z jakim zostaje popełnione. podró żnemu zabić w obronie" własnego życia bandytę, a
E. Już zaczynana przypuszczać, że niesprawiedliwie każdemu mężczyźnie lub kobiecie zamordować — o ile
potępiłem tego niewolnika, choć nie ośmieliłbym się po- 1 Por. O życiu szczęśliwym 10.
1
Por. O porządku 2, 11; De civitate Dei l, 21,
tylko zdołają — napastuj ącego ich nierządnika, aby uprze- wykonawców, którzy na mocy prawa i hierarchicznego
dzić zgwałcenie. Bo żołnierzowi prawo nakazuje nawet, aby porządku podlegają-jakiejkolwiek władzy.
zabijał wroga, i gdyby wstrzymywał się od tego, wódz Lecz jak, uniewinniając prawo, można by rozgrzeszyć
nałoży na niego karę. Czy ośmielimy się nazwać te prawa tamtych drugich ludzi, tego nie pojmuję.
niesprawiedliwymi, lub raczej odmówimy im warto ści Przecież prawo nie przymusza ich do zabójstwa, lecz
prawnej? Moim zdaniem niesprawiedliwe prawo przestaje zostawia im swobodę działania. Toteż wolno im nie za-bijać
być prawem. nikogo w obronie tych rzeczy, których strata mo że ich
12. E. Wydaje mi się, że przeciwko tego rodzaju dotknąć wbrew ich woli i których z tego powodu nie
oskarżeniu wystarczająco zabezpieczone jest prawo, które w powinni kochać. Co się tyczy życia, to może ktoś nie jest
1
obrębie podlegającego sobie społeczeństwa zapewnia pewny, czy dusza nie traci go równocze śnie ze zniszcze-
1
bezkarność mniejszym przestępstwom, aby nie dopuszczać niem ciała. Ale jeżeli może być odebrane, należy je lekce-
do większych. Przecież bardziej odpowiada poczuciu ważyć; jeżeli zaś nie można go odebrać, zbyteczne są
humanitarności, żeby ginął napastnik, a nie ten, kto broni obawy. Nikt chyba nie wątpi, że czystość, jako cnota,
swego życia. I większą grozą przejmuje fakt, że człowiek należy do samej duszy; stąd wniosek, że i jej nie zdoła
2
zostaje przemocą zhańbiony, niż że gwałciciel traci życie z wydrzeć przemoc nierządnika.
ręki swej niedoszłej ofiary. Co się tyczy żołnierza, to on, A więc to wszystko, cokolwiek zamierzał odebrać
zabijając nieprzyjaciela, jest wykonawcą prawa; dlatego człowiek, którego zabijamy, nie jest całkowicie w n a-szej
beznamiętne wypełnienie obowiązku nie sprawia mu trud- mocy. Nie rozumiem zatem, jak możemy nazywać to
ności. własnością. Toteż nie ganię wprawdzie prawa, które po-
Następnie samo prawo, które zostało wydane dla zwala zabijać takich ludzi, lecz nie widzę, jak mógłbym
ochrony społeczeństwa, nie może być oskarżone o kiero- bronić ich zabójców.
wanie się namiętnością, ponieważ prawodawca, o ile ogło- 13. A. Daleko trudniej mnie zrozumieć, dlaczego szu-
sił je na rozkaz Boga, to jest według przepisów odw iecz-nej kasz obrony dla ludzi, których żadne prawo nie traktuje jako
sprawiedliwości, był w stanie uczynić to zupełnie winowajców.
niezależnie od namiętności. Jeżeli zaś ustanawiając je E. Może żadne, lecz z tych praw, które maj ą zewnę-
trzną postać i mogą być czytane przez ludzi. Bo nie wiem,
przymieszał trochę namiętności, to. nie wynika z tego, żeby czy nie obowiązuje ich jakieś potężniejsze a głęboko ukryte
trzeba było poddawać się jej przy wykonywaniu tego prawa, prawo, jeżeli Opatrzność Boża rozciąga władzę na
bo i niedobry człowiek może ustanowić dobre prawo. wszystko bez wyjątku. W jaki sposób bowiem mog ą być
Na przykład człowiek jakiś, dorwawszy się do wła-dzy wobec niej wolni od. grzechu ci, którzy splamili si ę
tyrana, weźmie pieniądze od kogoś, kto ma w tym interes, zabójstwem człowieka, broni ąc rzeczy zasługujących na
w zamian za ogłoszenie prawa zakazującego pory-wać lekceważenie? Wydaje mi się więc, że i tamto prawo,
kobietę nawet w zamiarach poślubienia jej. Prawo to nie spisywane dla utrzymania społeczeństwa w karności,
będzie złe z tego powodu, że wprowadził je nie- słusznie pozwala na takie postępowanie i równie ż słusznie
sprawiedliwy i przekupny człowiek. Można więc nie ule- Opatrzność Boża karze za nie. To ludzkie prawo bowiem
gać namiętności przy stosowaniu tamtego prawa, które dla podejmuje się karać te przestępstwa, których ukaranie
ochrony obywateli każe przemoc wroga odpierać taką samą wystarcza do zapewnienia pokojowych stosunków mi ędzy
przemocą. A ta reguła stosuje się do wszystkich ludźmi nieuświadomionymi i które nie przekraczaj ą
ludzkich kompetencji;
tamte zaś winy mają inne, odpowiednie sobie kary, od A. Przypuśćmy więc, że naród żyje obyczajnie i roz-
których, jak s ądzę, może uwolnić jedynie mądrość, ważnie, strzegąc gorliwie dobra wspólnego, i ka żdy jego
A. Pochwalam i potwierdzam wprowadzone przez ciebie członek bez wyjątku bardziej ceni sobie interes publiczny
rozró żnienie. Choć jest ono dopiero w zalążku i da-leko mu niż osobistą korzyść. Czy w takich warunkach uzasad-nione
do ostatecznego sformułowania, zdradza jednak śmiałość i jest uchwalenie prawa, które pozwala temu wła śnie
polot myśli. Uważasz bowiem, że to prawo, usta-nawiane dla narodowi na samodzielny obiór urz ędników, maj ących za-
1
kierowania społeczeństwami, toleruje i pu-szcza bezkarnie rządzać jego, to jest publicznym dobrem?
wiele wykroczeń, które jednak karze Bo ża Opatrzność. I E. Najzupełniej uzasadnione.
słusznie: bo też nie należy ganić tego, co czyni, dlatego, że A. Przypuśćmy dalej, że ten sam naród, zwolna dege-
nie czyni wszystkiego. nerując się, wyniesie interes prywatny nad publiczny i
zacznie kupczyć głosami, a przekupiony przez ambitnych
ludzi, powierzy władzę nad sobą przestępcom i zbrodnia-
Prawo wieczne jest zasadą praw doczesnych rzom. Czy nie z taką samą słusznością jakiś wartościowy a
wpływowy człowiek — o ile wtedy znajdzie si ę taki —
będzie mógł odebra ć temu narodowi władzę nadawania
VI—14. Ale rozpatrzmy teraz starannie, je żeli masz urzędów i ograniczy ć ją do decyzji kilku uczciwych ludzi
ochotę, w jakich granicach powinno karać przestępstwa to czy nawet jednego?
prawo, które w doczesnym życiu trzyma w karności spo- E. I to jest słuszne.
łeczeństwa ludzkie; następnie, co jest pozostawione Opa- A. Oto więc dwa prawa pozornie sprzeczne: jedno z
trzności Bożej, której kary s ą niewidoczne, lecz bardzie] nich nadaje narodowi władzę rozdzielania urzędów, dru-gie
niechybne. odbiera ją. A to drugie jest takiej treści, że w żaden sposób
E. Mam ochotę, o ile tylko można dotrzeć do kresu w oba nie mog ą istnieć równocze śnie w tym samym
tak rozległym przedmiocie; bo ja sądzę, że to zagadnie-nie państwie. Czy wobec tego powiemy, że które ś z nich jest
jest nieogarnione. niesprawiedliwe i że nie należało go wnosić?
A. Przeciwnie, śmiało zdaj się na rozum, a pobożność E. Bynajmniej.
niech ci dodaje otuchy. Nie ma bowiem zagadnienia tak A. A więc jeżeli nie masz nic przeciw temu, nazwijmy
trudnego i niedostępnego, którego nie mogłaby uprzyst ęp- doczesnym to prawo, które, cho ć jest sprawiedliwe, może
nić i ułatwić pomoc Boga. Toteż polegając na Nim samym. jednak zależnie od warunków czasu ulega ć słusznym
z usilną prośbą o pomoc, starajmy się dojść do postawio- zmianom.
nego celu. Odpowiedz mi najpierw, czy to prawo, opubli- E. Dobrze, nazwijmy.
kowane w kodeksach, jest pomocne ludziom żyjącym tu na 15. A. A czy tamto prawo, nazywane najwyższym
ziemi. 1
E. Oczywiście. Przecież ci ludzie tworzą narody i rozumem, może przedstawiać się komukolwiek rozum-
państwa. nemu inaczej jak niezmienne i wieczne? Przecież wobec
A. A czy sami ludzie i narody należą do istnień za- niego zawsze obowiązuje posłuszeństwo. Ono sprawia, że
wsze jednakowych, tak że nie mogą ulegać zagładzie ani źli zasługują na nieszczęśliwe, a dobrzy na szczęśliwe ży-
przemianom i w ogóle s ą wieczni, czy też są zmienni i cie. Ono decyduje o słuszności aktów ustawodawczych i
pod-porządkowani prawom czasu? zmian w zakresie tych praw, które naszym zdaniem na-leży
nazwać doczesnymi. Czy kiedykolwiek może być nie-
E. Nie można wątpić, że prawdziwe jest to drugie.
1
Określenie cycerońskie, por. De legi bus l, 6: „lex est ratio
1 W oryg. civitas. summa".
sprawiedliwością, że źli są nieszczęśliwi, a dobrzy szczę- II. Wolna wola jako źródło grzechu
śliwi? Albo to, że obyczajny i rozważny naród sam wy-
biera sobie urzędników, rozwi ązły zaś i znikczemniały jest Życie a świadomość
pozbawiony tego przywileju?
E. Widzę, że to prawo jest wieczne i niezmienne. VII—16. A. Teraz przypatrzmy się, jak wygląda ide-
A. Widzisz chyba równie ż, że ludzie zapożyczyli z alny ład w samym człowieku. Naród bowiem składa si ę
pra-wa wiecznego całą sprawiedliwość i obowiązującą z ludzi zrzeszonych pod jednym prawem. To zaś prawo-,
moc tamtego prawa doczesnego. Jeżeli na przykład w jak powiedzieliśmy, jest doczesne. Powiedz mi najpierw,
pewnym okresie sprawiedliwość domagała się, żeby naród czy jesteś zupełnie pewny, że żyjesz.
nadawał urzędy, a znowu kiedy indziej, żeby nie nadawał, 1
to ta zmiana w czasie czerpie uzasadnienie z tamtych E.. Nic pewniejszego nad to.
odwiecz-nych norm, według których zawsze jest A. A potrafisz zdać sobie sprawę z tego, że co innego
sprawiedliwe, że-by naród rozwa żny był szafarzem żyć, a co innego wiedzieć, że się żyje?
godności, a lekkomyślny nie. Czy jesteś innego zdania?
1 E. Wiem przynajmniej, że tylko żywa istota wie, że
E. Zgadzam się. żyje, lecz-nie wiem, czy każda żywa istota ma świadomość
A. Postaram się wiec w miarę możności ująć w krót- życia.
kich słowach pojęcie odwiecznego prawa, które mamy w A. Jakbym chciał, żebyś nie tylko wierzył, ale i "wie-
2
sobie wyryte. Jest to prawo, według którego sprawie- dział, że zwierzęta nie mają rozumu. Wtedy moglibyśmy
prędko uporać się z tym zagadnieniem. Twierdząc, że nie
dliwość jest równoznaczna z powszechnym panowaniem wiesz, wszczynasz długą dyskusję, ponieważ jest to tego
idealnego ładu. Jeżeli jesteś innego zdania, powiedz, co się rodzaju kwestia, że pominąwszy ją, nie można zdążać do
tobie wydaje. celu, nie rezygnując przy tym z tak logicznego powiąza-nia
E. Nie mam ci czego przeciwstawić, ponieważ mó- w rozumowaniu, jakie moim zdaniem jest nam po-trzebne.
wisz prawdę. Toteż odpowiedz mi na następujące pytanie: Czę-sto
A. A więc istnieje jedno prawo, które decyduje o widzimy zwierzęta poskromione przez ludzi, to jest nie
zmianach wszelkich praw doczesnych kierujących ludź-mi. tylko ciało zwierzęcia, lecz i jego duszę tak ujarzmioną
Czy wobec tego może ono samo ulegać jakim zmianom? przez człowieka, że instynktownie jakoś i z
E. Rozumiem, że musi być niezmienne, bo żadna siła, przyzwyczajenia służy jego woli. Chyba nie przypuszczasz,
żaden przypadek, żadna dziejowa katastrofa nie obali że może dojść do tego, żeby zwierzę próbowało ujarzmi ć
prawdy, że sprawiedliwość to powszechny doskonały po- człowieka w podobny sposób, jakkolwiek gro źne byłyby
3 jego rozmiary, dzikość, budowa ciała czy też działanie
rządek.
pewnych narządów. A przecież niejedno zwierzę zdoła
1 Zagadnienie prawa doczesnego i -wieczystego stanowi jeden z głów- zniszczyć ciało człowieka siłą lub niepostrzeżenie.
nych elementów augusty ńskiej teorii państwa. W rozwinięciu
tego zagadnienia wyraźne są wpływy Cycerona (por.
4—5, gdzie Cycero mówi o prawie wiecznym:
De legttius l, 6; 2,
„aeternum guiddam, E. Zgadzam się, że do tego dojść nie może.
quod universum mundum regaret"),
bezkrytycznie jego określeń, ale
Augustyn jednak nie
opierającsię. na nich
powtarza
tworzy
A. To dobrze. Lecz powiedz mi także, jaką właściwość
własny system. Bóg według niego, jako źródło wszelkiego dobra (por. posiada człowiek w tym stopniu, że może rozkazywać wielu
niżej, księga 3), jest też źródłem wszelkiego porz ądku i prawa we
wszechświecie i w życiu ludzkim. Kieruje naszym postępowaniem, ale zwierzętom, podczas gdy żadne zwierzę nie potrafi zapano-
go nie tłumi i pozwala mu według jego naturalnych
praw. Prawo doczesne,
rozwijać
jako
się
dostosowane do rzeczy zmiennych, wać nad nim. Wiadomo przecież, że większość z nich prze-
równie ż podlega zmianom, ale całe jego znaczenie oparte gest na powadze wyższa -go siłą i innymi cechami fizycznymi. Czy przy-
prawa2 wiecznego i niezmiennego,
Por. notę Teoria iluminacji.
3 Zdanie to nawiązuje do rozważań o sprawiedliwości w'dialogu 1. Por. O życiu szczęśliwymi; Solilokwia 2, 1..
O porządku. ' • . .
padkiem siłą tą nie jest tak zwany zazwyczaj rozum, ina- jem życia i może ją posiadać tylko ten, kto włada rozu-
czej zdolność myślenia?
1 mem? Takie zaś władanie rozumem to nic innego jak
E. Innej nie znajduję, ponieważ ta wywyższająca nas wspanialsze i bardziej doskonałe życie, opromienione świa-
ponad zwierzęta własność znajduje się w duszy. Gdyby tłem myśli. Dlatego, jeśli się nie mylę, nie postawiłeś in-
zwierzęta nie miały duszy, mógłbym powiedzie ć, że naszą nego dobra ponad życiem, lecz w porównaniu z pewnym
wyższość stanowi posiadanie duszy. Tymczasem i one są rodzajem życia dałeś pierwszeństwo temu, które przed-
ożywione przez duszę. A więc w duszy znajduje się władza, stawia wyższą wartość.
której brak decyduje o zale żności zwierząt od ludzi i od- E. Doskonale zrozumiałeś i wyłożyłeś moją myśl. Je-
wrotnie: posiadanie jej daje nam nad nimi przewagę. Po- den tylko warunek, że świadomość nigdy nie może być
nieważ, jak każdy widzi, władza ta faktycznie istnieje złem.
i posiada duże znaczenie, słusznie chyba mogę nazwać ją A. Sądzę, że nigdy; chyba że użyjemy terminu „ świa-
rozumem. domość" przenośnie, w sensie doznawania. Doznawanie
A. Spójrz, jak przy pomocy Bo żej staje się łatwe to. co bowiem nie zawsze jest rzeczą dobrą. Tak na przykład
ludzie uważają za nieprzezwyciężoną trudność. Przy-znam doznawanie męczarni. Ponieważ zaś świadomość w czy-
ci się, sądziłem, że to zagadnienie zatrzyma nas pra-wie tak stym i właściwym znaczeniu jest zdobyczą rozumnej my-
długo, jak to wszystko, o czym mówili śmy od sa-mego śli, nie może być złem.
początku. A tymczasem uważam je za wyczerpane. E. Uchwyciłem i tę ró żnice. Idź dalej.
Zapamiętaj więc to, aby nawiązać do tego dalsze rozumo-
wanie. Wiadomo ci chyba, że tak zwana wiedza polega na
rozumowym poznaniu. Rozum, który daje człowiekowi przewag ą
E. Tak jest. nadzwierzętami, powinien być czynnikiem
dominującym w jego naturze
A. Kto więc wie, że żyje, nie jest pozbawiony ro-
zumu.
VIII—18. A. Chcę wypowiedzieć następującą myśl:
E. Tak by wynikało. człowiek osiąga pełnie harmonii wtedy, kiedy nad wszel-
A. Zwierzęta zaś żyją i, jak się okazało, nie mają ro- kimi innymi elementami jego natury panuje i przewodzi ten
zumu. pierwiastek, który wynosi go ponad zwierz ęta. Obo-jętne,
E. To jasne. 1
czy nazwiemy go myślą, czy duchem, czy też
A. Oto więc wiesz już to, czego, jak mówiłe ś, nie wie- z większą słusznością zachowamy obie nazwy, ponieważ
działeś: nie każda istota żyjąca wie, że żyje, ale musi mieć obie znajdujemy w Piśmie świętym.
życie to wszystko, co ma świadomość życia. Widzimy, że mamy wiele wspólnych cech nie tylko ze
17. E. Ta prawda nie budzi już we mnie wątpliwości. zwierzętami, lecz także z drzewami i z tym wszystkim, co
Idź dalej do celu, ponieważ zrozumiałem wystarczająco, że zapuszcza korzenie w ziemię. Drzewa bowiem, które
żyć i mieć świadomość życia to dwie ró żne rzeczy. przedstawiają najniższy typ życia, także pobierają pokarm
A. Który wiec z tych dwóch stanów wydaje ci si ę fizyczny, rosną, rozmnażają się, nabierają mocy. Z dru-giej
wyższy? strony jest rzeczą oczywistą i uznaną, że zwierzęta są w
E. Chyba nie wątpisz, że świadomość życia. stanie widzieć, słyszeć oraz odczuwać przedmioty fi-zyczne
A. Czy świadomość życia przedstawia dla ciebie wyż- węchem, smakiem, dotykiem, wiele z nich daleko
szą wartość niż samo życie? Czy też może rozumiesz, że intensywniej niż my. Dodaj do tego siły, t ę-
świadomość jest jakimś wyższym i prawdziwszym rodzą-
1 Na temat terminów myśl (mens) i duch (spiritus) por. Dusza i jej
1
W oryg. ,,ratio vel intelligentla". Por. no.te Dusza l jej władze. Por. także niżej 19.
wtadze.
żyzne i wytrzymałość członków, szybko ść i zwinność 'ru- A. Przez poznanie mądrego wiesz zapewne, jak wy-
chów. W tym wszystkim pewne zwierz ęta przewyższa-, my, gląda jego przeciwieństwo, czyli człowiek głupi.
pewnym dorównujemy, a niektórym nawet ust ępujemy. E. Każdy widzi, że to taki człowiek, w którym rozum
W samej klasyfikacji istot stworzonych należymy jednak z nie ma najwyższej władzy.
pewnością do wspólnej grupy ze zwierz ętami. W ta-. kich na A. Có ż więc wypada powiedzieć o takim stanie czło-
przykład objawach jak popęd do przyjemności cielesnych i wieka: że mu brak rozumu, czy też, że ma rozum, lecz bez
ucieczka przed fizycznym cierpieniem wypo-wiada się cała steru?
i
aktywność zwierzęcego życia; istnieją poza tym pewne E. Raczej to ostatnie.
cechy, które, jak si ę zdaje, nie są udziałem A. Chciałbym bardzo usłyszeć od ciebie, z czego od-
zwierząt, a jednak nie należą w człowieku do zjawisk nosisz wrażenie, że w człowieku znajduje się rozum, je-żeli
najwyższego rzędu, jak zdolność do żartów i śmiechu, ludzka nie widać jego panowania.
wprawdzie, lecz jedna z najniższych w człowieku, E. Zechciej wziąć tę rolę na siebie, bo mnie jest trud-
przynajmniej w oczach tego, kto ma właściwy sąd o naturze no podjąć się odpowiedzi na postawione przez ciebie py-
ludzkiej. Następnie upodobanie w pochwałach i sławie, tanie.
przesadny i nieumiarkowany pęd do władzy. Wprawdzie A. Bez trudu przynajmniej przypomnisz sobie, co
zwierzęta nie posiadają takich skłonności, nie trzeba jednak powiedzieliśmy nieco przedtem, jak to służą zwierzęta po-
przypuszczać, że pożądanie tych rzeczy stanowi o naszej skromione i obłaskawione przez ludzi. Rozumowanie prze-
wyższości nad zwierzętami. Te bowiem popędy, nie konało nas, że z kolei ludzie byliby w takiej słu żbie u
podporządkowane rozumowi, unieszczęśliwiają nas. Chyba zwierząt, gdyby nie górowali nad nimi czym ś, czego nie
zaś nie było takiego, kto by we własnym nieszczęściu widział znaleźliśmy w ciele. Ponieważ okazało się, że to wła-sność
powód do wywy ższania się duchowa, nie mieliśmy dla niej innego określenia jak
nad kogokolwiek. Można więc mówi ć o rozum. Pó źniej przypomnieliśmy sobie, że bywa ona
uporządkowanym człowieku wtedy, kiedy rozum nazywana także myślą d duchem. Lecz jeśli rozum i myśl
panuje nad tymi właśnie odruchami duszy. Taki bowiem stan, nie są tym samym, pewne jest przynajmniej, że tylko myśl
w którym to, co lepsze, podlega gorszemu, nie zasługuje nie może posługiwać się rozumem. Wynika z tego, że ten, kto
tylko na nazwę doskonałego porządku, ale w ogóle posiada rozum, nie może być pozbawiony myśli.
jakiegokolwiek porz ądku. Nieprawda? E. Dobrze sobie przypominam i rozumiem to.
E. Oczywiście. A. A czy wierzysz w to, że tylko ludzie mądrzy mogą
A. Kiedy wiec ten rozum czy myśl, czy też duch kie- być poskramiaczami zwierząt? Mądrymi zaś nazywam
ruje nierozumnymi odruchami duszy, wtedy naturalnie tych, których prawda nakazuje tak nazwa ć, to jest ta-kich,
panuje w człowieku pierwiastek, któremu nale ży się którzy poddaj ąc wszystkie swoje namiętności pano-waniu
zwierzchnictwo z wyroku tego prawa, które uznali śmy za myśli osiągnęli spokój wewn ętrzny.
odwieczne. E. Byłoby śmieszne sadzić, że takimi są ludzie zwani
E. Rozumiem i podążam za twoimi wywodami. pospolicie poskramiaczami zwierząt lub też pasterze czy
IX—19.A. Czy więc nie wydaje ci się, że wolarze, czy woźnicy, czyli wszyscy, którzy trzymaj ą w
człowiek w ten sposób zorganizowany i uporz ądkowany jest uległości zwierzęta poskromione, a nieposkromione prze-
mądry? E. Jeżeli .taki człowiek nie wyda mi się mądry, ta myślnymi zabiegami doprowadzają do uległości.
chyba już żaden inny. A. Oto masz najpewniejszy i najoczywistszy dowód, że w
A. I to także wiesz, jak myślę, że istnieje wielu ludzi człowieku może znajdować się myśl pozbawiona steru. Zapewne
niemądrych. wspomniani ludzie mają ją. Dokonują bowiem takich czynów,
E. Tak, to równie ż jest dosyć pewne. jakich nie mogliby spełni ć bez udziału
1 Mowa tu o życiu zwierzęcym u człowieka.
A. A czy duch sprawiedliwy i myśl strzegąca wła-
myśli. Nie panuje ona jednak, bo są niemądrzy; a jest snych praw i władzy może strącić z wyżyn inną myśl, pa-
prawdą uznaną ogólnie, że panowanie myśli cechuje tylko
ludzi mądrych. nującą z równ ą sprawiedliwością i cnotą, i wprząc ją w
E. Dziwi mnie, że nie mogłem znaleźć odpowiedzi na jarzmo namiętności?
twoje pytanie, mimo że już przedtem przedyskutowaliśmy E. To niemożliwe; i to nie tylko z powodu jednakowej
te sprawy. doskonałości obu, lecz także dlatego, że myśl, która po-
kusi się o deprawowanie drugiej, pierwsza odpadnie od
Tylko wolna wola może skłonić rozum do służenia sprawiedliwości i ulegnie skażeniu, a przez to samo- stanie
namiętności się słabsza.
21. A. Dobrze zrozumiałeś. Toteż pozostaje już tylko,
X—20. Lecz przejd źmy do dalszych spraw. Już udo- abyś odpowiedział, jeżeli możesz, czy widzisz coś
wodniliśmy, że mądrość ludzka to panowanie myśli w wspanial-szego od rozumnej i mądrej myśli.
czło-wieku i że może także brakować tego panowania, E. Nic poza Bogiem, jak sądzę.
A. Czy sądzisz, że namiętność może być potężniejsza niż A. Ja także jestem tego zdania. Ale niełatwe to za-
ta myśl, której odwieczne prawo oddało, jak wiemy, władzę
nad namiętnościami? Bo ja w żaden sposób. Nie byłoby gadnienie i w tej chwili nie ma jeszcze sprzyjających wa-
bowiem doskonałego porządku, gdyby nieokiełznane, runków, żeby je zrozumieć, jakkolwiek ogarniamy je dzię-
niesforne siły rozkazywały temu, co jest opanowane i ki silnej wierze. Odłó żmy więc na razie uważne i grun-
zdyscyplinowane. Dlatego uważam za konieczne, żeby myśl 1
towne zbadanie.
była, potężniejsza niż pożądliwość, ze względu na to,
dzięki czemu słusznie i sprawiedliwie otrzymała władz ę naci XI. Obecnie bowiem jesteśmy tylko zdolni wiedzieć, że
pożądliwością. w żadnym wypadku nie może być niesprawiedliwy jaki-
E. Ja myślę tak samo. kolwiek byt godny tego, żeby stanąć ponad myślą posia-
A. A czy ktokolwiek wątpi, że wyższość cnoty nad złem dającą cnotę. Toteż nawet on nie zmusi innej myśli do
moralnym leży w jej sile i nieugiętości tym większej, im ulegania namiętnościom, choćby nawet był na tyle po-
doskonalsza i wznioślejsza jest sama cnota?
E. Chyba nie ma takiego. tężny.
A. Wobec tego żaden duch skażony złem nie ma wyż- E. To z pewnością każdy przyzna bez wahania.
szości nad duchem uzbrojonym w cnotę. A. Czyli ostateczny wniosek jest następujący: tylko
E. Zupełna prawda, własna wola i wolny wybór czyni ą myśl, wyposażoną we
A. Zgadzasz się także, myślę, że jaki bądź duch jest wartością
i potęgą wyższą niż wszelkie ciało.
1 władzę i cnotę, wspólniczk ą namiętności. Nie sprawia tego
E. Każdy to przyzna, kto dostrzega, a to nie trudno, żaden byt równy czy nadrz ędny z powodu swojej
ż e należy stawiać byt żyjący nad nieżyjący i ten, który daje życie, sprawiedliwości. Wszystko zaś, co niższe, nie może dopiąć
2
nad ten, który tylko przyjmuje. tego, bo jest za słabe. Tak nas pouczają wspólnie ustalone
A. Tym bardziej więc ciało, jakiekolwiek by było, nie prawdy.
przewyższa ducha wyposażonego w cnotę. E. Tak, pozostaje ten jedyny i konieczny wniosek.
E. Oczywiście.
1 Por. O nieśmiertelności duszy 20 ns.
1 Por. O wielkości duszy 78 i przyp. l.
2 Por. O nieśmiertelności duszy 17 ns.
III. Wolna wola a szczęśliwość
kiego człowieka bądź w przeszłości, bądź obecnie, to rzecz
Dobrowolne służenie namiętnościom ściąga słuszną karę niepewna. Wierzymy wprawdzie, że Bóg tak doskonale
stworzył człowieka i umieścił w szczęśliwym życiu, że ten
tylko z własnej woli mógł spa ść z tej wysokości w nędzę,
22. A. Wobec tego powinieneś dać się przekonać, że myśl życia śmiertelnego. Ale mimo tego, że wierzę w to silnie,
słusznie ponosi karę za tak wielką winę. E. Nie mogę nie zdobyłem jeszcze., pewności, jaką daje zrozumienie.
zaprzeczyć. Postępujesz więc wbrew mej woli, jeżeli uważasz, że na-
A. Jakże więc? Czy mała to kara w pojęciu ludzkim, że leży odkładać dokładne zbadanie tej sprawy.
przewodzi jej namiętność i szarpie ją między sprzecznymi XII—24. Ale pod żadnym warunkiem nie zgodzę si ę,
stanami jak bezsilną nędzarkę, wyzuwszy ją po-przednio z żebyś odkładał wyjaśnienie — je żeli cię stać na nie —
bogactwa cnoty? Bywa tak, że każe jej po-chwalać fałsz zamiast tego, co mnie najbardziej niepokoi. Dlaczego mianowicie
prawdy, innym razem nawet bronić go; to znowu każe tego rodzaju dotkliwe kary ponosimy my, bez wątpienia
zastępować naganami dawne pochwały, wtrącając ją przy tym nie-mądrzy, którzy nigdy nie posiadali śmy na tyle mą
w nowe błędy. Czasami działa ha-mująco na jej gotowość do drości, żeby można było powiedzieć, że słusznie cierpimy,
zgody i często wywołuje w niej obawę przed jasnymi ponie-waż porzuciliśmy szczyty cnoty i wybraliśmy służbę
dowodami. Przygniata ją zwątpieniem w możliwość odkrycia pod władzą namiętności?
prawdy i więzi w ciemnych otchłaniach głupoty. Chwilowy p A. Tak o tym mówisz, jakby ś wiedział z całą pewnoś-
ęd. ku światłu poznania kończy się depresją i uczuciem cią, że nigdy nie byliśmy mądrzy. Nie sięgasz bowiem
znużenia. A tymczasem sroży się tyrańska władza namiętności. poza chwilę, w której narodzili śmy się do ziemskiego ży-
Wzniecając burze zmiennych a sprzecznych uczuć, wprowadza cia. Ale wobec tego, że mądrość jest własnością duszy,
zamęt w dusze i w całe życie człowieka. Odstręcza obawą, wyłania się ważne zagadnienie, wielka tajemnica, wyma-
gająca osobnego rozważenia: czy dusza przed połączeniem
wabi pożąda-niem. To przygnębia zgryzotami, to znowu mami z ciałem prowadziła jakieś inne życie i czy był taki czas,
oszukańczą 1
radością. Dręczy świadomością utraty ukochanego przedmiotu, kiedy żyła mądrze. To jednak nie przeszkadza, żeby wy-
lub pali pragnieniem zdobycia nie posiadanego. Bądź jątrzy jaśnić w miarę możności zagadnienie, które rozpatrujemy
boleśnie poczuciem krzywdy, bądź podsyca płomień obecnie.
mściwości. A dzieje się to w zakresie wszystkiego, ku
czemukolwiek zwraca się zaciśnięta dłoń skąpca, Czym jest dobra wola
marnotrawcza rozrzutnika, zaborczy egoizm złej ambicji, nadęta
wielkość pychy, zgryzoty zazdrości, rozkładowe działanie 25. Pytam cię mianowicie, czy mamy jakąś władzę
lenistwa, buntowniczy upór, gniot ący ciężar przy-gnębienia i chcenia.
wszystkie inne złe siły zaludniające to państwo
namiętności, w którym uj ęły ster. Czy mo żemy po tym E. Nie wiem.
wszystkim lekceważyć tę karę, która, jak widzisz, spada A. A chcesz wiedzieć?
nieuchronnie na tych, co nie są ugruntowani w mądrości? E. Tego także nie wiem.
A. A więc nie pytaj mnie więcej.
23. E. Sądzę wprawdzie, że wielka to kara i zupełnie
słuszna w wypadku, gdy człowiek, b ędący na wyżynach 1 W okresie pisania pierwszej księgi dialogu O wolnej woli za-gadnienie
mądrości, z własnego wyboru schodzi w dół i oddaje si ę w pochodzenia i preegzystencji duszy nie było przez Augustyna rozwiązane; wpływy
platońskie zaznaczają się w jego poglądach bardzo silnie (por. Przeciw akademikom
służbę namiętnościom. Ale czy można znaleźć ta- 2, 22; p wielkości duszy 20, 34). Zdecydowane odrzucenie teorii preegzystencji
nastąpi dopiero w pó źniejszym okresie (por. np. De Trinitate 12, 15, 24).
E. Dlaczego?
A. Bo nie mam obowiązku odpowiadać ci, jeżeli nie 1
nie sama wola? Kto ma ją dobrą, z pewnością posiada to,
chcesz wiedzieć tego, o co pytasz. Następnie, jeżeli nie co o całe niebo przewyższa wszystkie królestwa ziemi i
chcesz dojść do mądrości, nie ma celu rozmawiać z tobą o wszystkie cielesne rozkosze. Ten zaś, kto jej nie ma, po-
tych sprawach. Wreszcie nie możesz być dalej moim
przyjacielem, jeżeli nie chcesz dla mnie dotrą. Zobacz zbawiony jest w istocie rzeczy, która przewy ższa war-
przynajmniej, czy sam dla siebie nie chcesz szczęśliwego tością wszystkie dobra nie będące w naszej mocy, a może
życia. być nabyta jedynie i samodzielnie przez wole. Toteż on sam
E. Zgadzam się, nie można zaprzeczyć, że mamy wolę. Idź uważa się za bardzo nieszczęśliwego', gdy utracił za-
tylko dalej; zobaczymy, do jakich dojdziesz wyników . A. szczytną opinię, znaczny majątek lub jakie bądź dobra cie-
1
Dobrze, ale powiedz mi najpierw jeszcze to , czy masz lesne; a ty będziesz miał go za nieszczęśliwca nawet wtedy,
świadomość, że posiadasz także dobrą wolę. gdyby opływał w to wszystko, gdyż przylgnął sercem do
E. Co to jest dobra wola? tego, co może łatwo utraci ć i czego nie ma, gdy chce, a
A. Jest to wola, dzięki której pragniemy żyć spra- brak mu dobrej woli. Nieprawda? Z nią bowiem nie można
wiedliwie i uczciwie i dojść do najwyższej mądrości. Uwa- nawet porównywa ć tamtych rzeczy, a choć jest tak wielkim
żaj więc, czy nie pragniesz prawego i uczciwego- życia, czy dobrem, potrzeba jedynie chcieć, aby ją posiąść.
nie chcesz usilnie być mądrym i czy zaryzykujesz twier- E. To prawda.
dzenie, że posiadanie takiej woli nie jest dowodem dobrej
woli. A. A więc sprawiedliwie i zasłużenie spotyka taka
E. Zgadzam się na wszystko i dlatego mogę przyznać, niedola ludzi niemądrych, choćby nawet nigdy nie byli
że mam nie tylko wolę, ale także dobrą wolę. mądrymi (co zresztą jest wątpliwe i bardzo niejasne).
A. Powiedz mi, proszę, jaką wartość przypisujesz tej E. Zgadzam się.
woli. Czy uważasz, że można porówna ć z nią pod
jakimkolwiek względem bogactwa albo dostojeństwa, albo
przyjemności cielesne, albo wszystkie te rzeczy razem Wolna wola a cztery cnoty kardynalne
wzięte?
E. Niech mnie Bóg broni od takiego bezbo żnego za-
pamiętania! XIII—27. A. Zastanów si ę teraz, czy nie wydaje ci
A. Czy wiec mały to powód do rado ści, że mamy się, że roztropność jest znajomością rzeczy, których nale
w duszy taką moc — mam na my śli tę właśnie dobrą wolę ży pragnąć lub unikać.
— w porównaniuzktór ąwspomnianewyżej E. Owszem.
wartości schodzą do rzędu najnędzniejszych? A przecież dla A. A męstwo? — Prawda, że jest takim stanem duszy,
ich zdobycia ogromna większość ludzi nie cofa się przed w którym lekcewa żymy wszystkie niepowodzenia i straty
żadnym trudem, przed żadnym niebezpieczeństwem. w zakresie rzeczy nie będących w naszej mocy?
E. Trzeba cieszyć się, i to jak najbardziej. E. Prawda.
A. Dalej: skłonność, dzięki której ograniczamy i pow-
A. A czy sądzisz, że dla tych, którzy nie prze żywają tej ściągamy pożądanie rzeczy nie przynoszących zaszczytu,
radości, małą stratą jest to, że brak im tak wielkiego dobra? — to umiarkowanie. Czy my ślisz inaczej?
E. Przeciwnie, bardzo wielką. E. Przeciwnie, tak myślę, jak mówisz.
26. A. Widzisz więc już, jak sądzę, że korzystanie lub 1
Tekst, na który powoływali si ę pelagianie; por. Retractationes
ogołocenie z tak wielkiego i prawdziwego dobra zależy od l, 9, 3.
naszej woli. Có ż bowiem tak zawisło od woli, jak właś-
A . A czy wreszcie sprawiedliwo ś ć nie jest cnot ą, która o d d A . P o z o s t a j e s p r a wi e d l i wo ś ć . D o p r a wd y n i e w i
aj e ka ż d emu, co mu si ę nale ż y? d z ę , j a k m o ż e b r a k o wa ć j e j t e m u c z ł o wi e k o wi . P r z e
E . T a k wł a ś n i e p o j m u j ę s p r a wi e d l i wo ś ć . c i e ż t e n , kto p o si ad a i ko c h a d o b r ą wo le i — j a k p o wi ed
A . Pr zyp u ś ć my wi ę c, ż e czło wiek dobr ej wo li — od d zia no — opiera się wrogim jej siłom, nie mo że chcieć zła dla nikogo.
awna j uż mó wi my o jej wyso kiej war to ści — nie maj ą c d o b r a Co za tym id zie — nikomu nie wyr z ą dzi krzywd y, a to jest mo ż
wy ż s z e g o o d n i e j , j ą j e d y n i e u k o c h a , a r o z m y ś l a j ą liwe tylko wted y, gd y oddaj e o n ka ż demu, co mu si ę nale ż y
c i p r ze ko n uj ą c s i ę , j ak j e st wi el k a, j a k ni ed o s t ę p n a ws Przypo minasz so bie chyba, że przyznałe ś mi racj ę, gd y tego r o d zaj
z e l k i m p r ó b o m w y d a r c i a c z y wy k r a d n i ę c i a , p o s ł u u po st ę p o wa nie p r zyp is y wałe m sp r a wie - dliwości.
g u j e si ę ni ą r ado ś nie i z rozko sz ą. Czy b ę dziemy mo g li wą
tpi ć, że stawia on opór wszystkiemu, co jest wrogiem tego- je - d yne E . Przypo minam sobie i przyznaj ę, że wszystkie czter y cnoty,
go d o b r a? które niedawno opisałe ś zgodnie z moim przekona -
E . Stano wczo musi sprzeciwia ć si ę temu wszystkiemu. niem,znajdująsięwtymczłowieku,którywysok
o c e n i i k o c h a s wo j ą d o b r ą wo l ę .
A . Pr awd a, ż e nie o d mó wi my r o ztr o p no ś ci temu, kto
widzi, że trzeba pragną ć tego dobra, a unika ć wszystkiego, co j es t 28 . A . Có ż wi ę c przeszkadza, żeb yś my uznali ż ycie takiego
mu n iep r z yj az n e ? czło wie ka za go d ne p o ch wał y?
E . Absolutnie nic . Owszem, wszystko zachęca do tego, a n a we
E . W ydaje mi si ę niemo żliwe, żeb y kto ś, nie maj ąc r o ztr o p
tzmusza.
no ś c i, zd o b ył si ę na ta k i s ą d .
A . Cz y p o tr a f is z o p r ze ć si ę p r ze ko na n i u, ż e na le ż y
A . S ł u s z n i e . Al e d l a c z e g o n i e m i e l i b y ś m y p r z y
unika ć nieszcz ę śli wego życia?
p i s a ć mu ta k ż e m ę s t wa? Z p e wn o ś ci ą n ie mo ż e o n ko c h a
ć a ni wyso ko ceni ć tych wszystkich r zeczy, któr e nie le ż ą w na - E . J estem p r ze ś wiad czon y o t ym j ak naj mo cnie j i s ą - d z
szej mocy, poniewa ż kochamy je zł ą wol ą, jej za ś, jako n i e p r z yj a ę , ż e j e s t t o n a s z j e d y n y o b o wi ą z e k .
ci ó ł ce s we g o n a j d r o ż s z e g o d o b r a , m u s i s t a wi a ć o p ó r A . Ż y c i a , k t ó r e z a s ł u g u j e n a p o c h wa ł ę , z p e wn o
. S k o r o z a ś n i e k o c h a i c h , n i e b o l e j e z p o wo d u u t r a t y ściąnietrzebaunikać,prawda?
i gardzi nimi zupełnie . T o — jak po wied ziałem, a ty przy-z n a ł e ś — E. Oczywi ście, sądzę nawet, że należy zabiegać o nie gorliwie.
s p r a wi a m ę s t wo .
E . Natur alnie, ż e mo ż na p rzyp isa ć mu mę st wo . B o nie w y o b A . A wiec życie godne pochwały nie jest życiem nie -
r a ż a n i s o b i e , k o g o p r a wd z i wi e j mó g ł b y m n a z wa ć m ę ż n szcz ęśliwym?
y m, j a k ni e te go , kto z r ó wn o wa g ą i sp o ko j e m z no si b r ak r ze cz E . T a k wy n i k a z k o n i e c z n o ś c i .
y, k tó r yc h ni e mo ż e m y a n i o si ą g n ą ć , a ni u tr z y - A . J u ż chyb a wszystkie tr ud no ś ci usuni ę te i mo żesz p r
m a ć s a m i p r z e z s i ę . A u d o wo d n i l i ś m y , ż ews p o m n i a n y zyzna ć , ż e wła ś n ie to ż ycie j est szcz ę ś li we, któ r e j est wolne
c z ł o wi e k p o s t ę p u j e wł a ś n i e w t a k i s p o s ó b . od nieszcz ę ścia .
A . A ter az p o m y ś l , c z y mo ż e m y o d mó wi ć mu u mi ar - k o E.Tojasne.
wa n i a , t e j c n o t y, k t ó r a t r z y m a w k a r b a c h n a mi ę t n o ś c i .
A . A wi ęc zgadzamy si ę , że szczę śliwy jest człowiek, któr y
Czyjestcośtakwrogiegodobrejwolijaknami ętnoś
ko cha swoj ą dobr ą wo l ę i w p oró wnaniu z ni ą gardzi wszystki m
ć ? Nie . W o b ec te go zap e wne r o z u mi e sz, ż e k to k o ch a s wo j ą
inn ym, co nazywa si ę dobr em, a co po siad aj ą cy mo ż e wb r e w s
dobrą wo l ę , ws z el k i mi sp o so b a mi o p ier a się i
we j wo l i u t r a c i ć .
sp r ze ci wi a
E . Dlaczego nie miałb ym zgodzi ć si ę, skoro wszystko, c o u s
n a mi ę t n o ś c i o m; s ł u s z n i e wi ę c o t r z y mu j e n a z w ę u mi
t a l i l i ś m y p o p r z e d n i o , p r o wa d z i n a s k o n i e c z n i e d
a r k o - wanego.
o tego wniosku?
E.Idźdalej,zgadzamsię.
A Jesteś na dobrej drodze. Ale proszę cię, powiedz, Chyba że według ciebie życie szczęśliwe nie polega na ra-
czy miłość do własnej dobrej woli i takie jej poszanowa- dości, któr ą daje prawdziwie i niezawodnie dobro.
nie, o jakim mówili śmy, nie jest właśnie dobrą wolą? E. Myślę tak jak ty.
E. Jest.
A. Jeżeli więc słusznie uważamy takiego człowieka za
szczęśliwego, czy nie mamy racji, gdy nieszczęśliwego
widzimy w tym, kto ma wolę przeciwną? Dlaczego szczęście jest udziałem niewielu,
choć wszyscy go pragną
E. Mamy rację.
A. Go więc każe nam powątpiewać, że choćbyśmy
nigdy przedtem mądrymi nie byli, wola decyduje zarówno XIV—30. A. Dobrze. Ale czy sądzisz, że ktokolwiek
o tym życiu, które przynosi chlub ę i szczęście, jak prze- z ludzi nie chce szczęśliwego życia i nie pragnie go za
sadza o życiu haniebnym i nędznym i ponosi wszelką cenę?
odpowiedzial-ność za jedno i drugie? E. Takie pragnienie jest niewątpliwie powszechne. A.
E. Przyznaję, że przesłanki, które doprowadziły do Dlaczego więc nie osiągają go wszyscy? Przecież zgodnie
tego wniosku, są pewne i nie da się im zaprzeczyć. uznaliśmy, że ludzie zasługują na nie wolą, tak sarno jak na
29. A. Jeszcze jedno. Pamiętasz chyba, jaka była życie nieszczęśliwe, i że mają to, na co za-służyli.
nasza definicja dobrej woli. Mam wrażenie, że nazwaliśmy Tymczasem zaś wyłania si ę jakaś sprzeczność i jeżeli nie
tak wolę, która kieruje nasze pragnienia ku prawemu poświęcimy jej bacznej uwagi, gotowa jest za-kłóci ć tak
i uczciwemu życiu. opracowany i konsekwentny tok poprzedniego
rozumowania. Jak to jest możliwe, żeby ktoś z własnej woli
E. Przypominam sobie to samo. znosił nieszczęśliwe życie, skoro w ogóle nie ma czło-
A. Jeżeli więc ukochamy tę wolę, przygarniemy z taką wieka, który chciałby żyć nieszczęśliwie? Albo jak może
samą dobrą wolą i damy jej pierwszeństwo przed wszyst- być, żeby człowiek zdobywał szczęśliwe życie przez wolę,
kim, czego wola nie zdoła nam trwale zabezpieczyć, skutek gdy tak wielu jest nieszczęśliwych, a przecież wszyscy
będzie taki, że zamieszkają w naszej duszy tamte cnoty, pragną być szczęśliwi? Czy z tego nie wynika, że co
których posiadanie jest istot ą prawego i uczciwego życia. innego chcieć dobrze albo źle, a co innego zasłużyć na coś
Tak nas pouczył rozum. Wynika z tego, że ktokolwiek chce przez dobrą albo zł ą wolę? Przecież ludzie szczęśliwi, a -
żyć moralnie i uczciwie — je żeli tylko zechce wy-nieść to więc z konieczności dobrzy, nie dlatego są szczęśliwi, że
pragnienie ponad znikome dobra — osi ągnie ten wielki cel chcieli żyć szczęśliwie — bo i źli chcą tego — ale
z tak wielką łatwością, że chcenie i posiadanie stanie się w dlatego, że chcieli cnotliwego życia, czego źli nie chcą.
nim jednym. Nic więc dziwnego, że ludzie nieszczęśliwi nie osią-
E. Szczerze ci mówi ę: mało nie krzyczę z radości, gają tego, czego chcą, to jest szczęśliwego życia, ponieważ
widząc, jak nagle wyłania się przede mną dobro nieocenio- nie chcą równocze śnie tego, czemu szczęście towarzyszy,
ne, a tak łatwe do zdobycia. bez czego nikt nie jest go godny i nie osiąga go, miano-
wicie życia cnotliwego. Tamto bowiem odwieczne prawo
A. A przecież taka właśnie radość, która rodzi si ę z — czas ju ż wróci ć do niego — postanowiło niezmiennie,
osiągnięcia tego dobra, nazywa się życiem szczęśliwym żeby zasługa leżała w woli, szczęście zaś i nieszczęście
wtedy, gdy ożywia duszę spokojnie, bez jej wysiłku, a stale. - było nagrodą i karą. Toteż mówi ąc, że ludzie są nie-
szczęśliwi z własnej woli, nie mamy na myśli tego, że chcą E. Właśnie o nich mówi ę.
być nieszczęśliwi, lecz że nastawienie ich woli jest takie, iż z A. Czy sądzisz, że mają wieczną wartość, skoro wi-
konieczności pociąga za sobą nieszczęście nawet wbrew ich dzisz, że są zależne od zmienności czasu?
chęciom. E. Tak nie będzie uważał nawet skończony szaleniec.
Dlatego twierdzenie, że nie wszyscy mogą być szczęśli- A. A więc po pierwsze okazało się, że jedni ludzie roz-
wi, mimo że chcą, nie sprzeciwia się poprzedniemu rozu- miłowani są w rzeczach wiecznych, inni w doczesnych.
mowaniu; nie wszyscy bowiem chcą żyć cnotliwie. A tylko Następnie zgodziliśmy się, że istnieją dwa prawa: jedno
przy takim nastawieniu woli przysługuje przywilej szczę- wieczne, drugie doczesne. Jeżeli masz jakie poczucie spra-
śliwego życia. Może masz jakie zarzuty? wiedliwości, powiedz już na podstawie tych dwóch prze-
E. Ja żadnego. słanek, którzy z tych ludzi powinni według twego zd ania
podlegać prawu wiecznemu, a którzy doczesnemu.
E. Sądzę, że odpowiedź na twoje pytanie jest łatwa.
Szczęśliwość a prawo wieczne Myślę, że tamci szczęśliwi żyją pod wiecznym prawem,
ponieważ ukochali rzeczy wieczne. Nad nieszczęśliwymi zaś
ciąży prawo doczesne.
XV—31. Lecz zastanówmy si ę już, w jakim stosunku A. Masz słuszno ść, bylebyś nie dał zachwia ć się
pozostaje to do owego zagadnienia dwóch praw. w przekonaniu, że słudzy doczesnego prawa nie mogą
A. Dobrze. Ale najpierw powiedz mi, czy człowiek, któr y uwolnić się od wiecznego. Dowody na to były zupełnie jasne.
rozmiłował się w cnotliwym życiu i takie ma w nim upodobanie, że Powiedzieliśmy, że od tego ostatniego prawa po-chodzą
wszystkie przejawy sprawiedliwości i wszystkie sprawiedliwe
odczuwa nie tylko jego słuszność, ale także słodycz i przyjemność — zmiany. Natomiast dobrowolni zwolennicy prawa wiecznego
kocha jako rzecz najdro ższa to prawo, które dobrej woli nie potrzebują prawa doczesnego. To, jak widać, rozumiesz
przeznaczyło życie szczęśliwe, a złej nieszczęśliwe? dostatecznie.
E. Kocha, i to bardzo, bo doznaje szczęścia dzięki temu, że E. Pojmuję wszystko, co mówisz.
postępuje właśnie według tego1 prawa. 32. A. A więc prawo wieczne każe odrywać miłość od
A. Czy w tym wypadku przedmiot jego miłości jest zmienny rzeczy doczesnych i oczyszczoną kierować ku temu, co
i przemijający, czy też niezmienny i wieczny? E. wieczne.
Oczywiście, że wieczny i niezmienny. E. Tak jest, każe.
A. A czy ci, którzy zapami ętali się w złej woli, a mimo tego A. A có ż dalej? Nieprawda, że prawo doczesne naka-
pragną szczęścia, mogą kochać prawo, które takim ludziom słusznie zuje jedynie, aby ludzie, gdy przylgną pragnieniem do tych
odpłaca nieszcz ęściem? dóbr, które tylko czasowo mog ą nazywać się naszymi,
E. Sądzę, że nie mogą. posiadali je w taki sposób, żeby był zachowany pokój
A. A czy nie kochają oni czego innego? i łączność między ludźmi, przynajmniej w takim stopniu,
E. Ale owszem, bardzo wiele rzeczy, tych mianowicie, przy jaki da się osiągnąć w zakresie tych rzeczy? Do nich zaś
których upiera si ę owa zła wola chcąc je zdobyć lub zatrzymać. należy najpierw ciało i tak zwane dobra cielesne, jak dobre
zdrowie, sprawność zmysłów, siły, pi ękność i wszel-kie
A. Mówisz — zdaje mi si ę — o bogactwach, dostoje ństwach, inne przymioty, jedne niezbędne przy wykonywaniu
rozkoszach, o pięknie cielesnym i wszystkich innych dobrach, które pożytecznych zawodów i zasługuj ące z tego powodu na
dla spragnionych bywaj ą niedostępne, a posiadaczom wymykają się wyższe uznanie, inne pośledniejsze.
wbrew ich woli.
A. A więc tych samych rzeczy jeden używa źle, drugi
Następnie wolność. Wprawdzie prawdziwej wolności dobrze. Pierwszy lgnie do nich sercem i wikła się, popadając
zażywają jedynie szczęśliwi zwolennicy wiecznego prawa. w zależność od tego, co powinno jemu podlegać. Upatruje on
W tej chwili jednak mam na myśli taką wolność, która daje osobiste dobro w rzeczach, na które sam . powini en
poczucie swobody ludziom niezależnym od władzy wywierać dobroczynny wpływ zaprowadzając wśród nich
drugiego człowieka i za któr ą tęsknią niewolnicy prag- porządek i należycie nimi zawiadując. Drugi zaś, używając
nący wyswobodzenia spod tejże władzy. Dalej rodzice, ich prawidłowo, pokazuje, że wprawdzie są dobrem, ale nie
bracia, żona, dzieci, krewni, powinowaci, przyjaciele i ci dla niego, ponieważ nie robią go dobrym ani lepszym, lecz
wszyscy, z którymi ł ączą nas związki krwi i przyjaźni. raczej dzięki niemu nabierają wartości. I dlatego nie łączy
Wreszcie sama ojczyzna uważana zazwyczaj za matkę, a się z nimi uczuciem, nie pozwala, żeby przez miłość wrastały
także zaszczyty, sława i tak zwana popularność. Na ko-niec w duszę jak żywe członki, aby, kiedy zacznie się ich
pieniądze. W tej jednej nazwie zawiera się wszystko, czego odcinanie, nie zostawiały bolesnych i oszpecających ran, lecz
jesteśmy prawnymi panami i co — według ogólnej opinii wznosi się ponad nie, gotowy, gdy trzeba, wziąć je w
— mamy mo żność sprzedawać lub darowywać. Wy- posiadanie i w zarząd a jeszcze bardziej przygotowany na ich
jaśnianie, w jaki sposób owo prawo przydziela z tych rzeczy utratę i nieposiadanie. Czy wobec tego stanu rzeczy sądzisz,
to, co się komu należy, byłoby zbyt trudne i długie, a dla że należy oskarżać srebro i złoto z powodu skąpców, a
naszych celów zupełnie niepotrzebne. Wystarcz y bowiem pokarmy z powodu tych, co grzesz ą obżarstwem, albo wino'
wiedzieć, że władza tego prawa w zakresie karania z powodu pijaków, albo wdzi ęki niewiast z powodu
ogranicza się do pozbawienia ukaranego -całości lub części nierządnych i cudzołożników, podobnie wszystko inne?
tych dóbr. Zwłaszcza gdy widzisz dobroczynne działanie ognia w ręce
Toteż przystosowanie do kierowania nieszczęśliwymi lekarza i zbrodniczą, moc chleba w rękach truciciela?
trzyma ich w uległości przy pomocy lęku i nagina do swojej E. Wielka to prawda, że trzeba przypisać winę nie
zmiennej woli. Oni bowiem bojąc się utraty tych rzeczy, samym rzeczom, ale ludziom, którzy u żywają ich ku złemu.
przestrzegają w ich używaniu pewnej granicy, od-
powiedniej do stopnia solidarności, jaki można osiągnąć w
1
państwie złożonym z ludzi tego pokroju. Prawo to nie Zebranie wniosków
karze grzechu, który polega na przywi ązaniu do tych dóbr,
lecz niegodziwe odebranie ich innym. Przypatrz się więc,
czy już doszliśmy do końca tego, co uważałeś za nieskoń- XVI—34. A. Słusznie. Lecz, jak sądzę, zaczynamy już
czone. Wszak postanowiliśmy zbadać, jak daleko sięga dostrzegać znaczenie prawa odwiecznego i dowiedzie-
władza karania przysługująca temu prawu, które kieruje liśmy się, jak daleko może posunąć się prawo doczesne
narodami i państwami ziemskimi. w stosowaniu kar. Przeprowadziliśmy równie ż dość wy-
E. Widzę, że doszliśmy. raźne rozró żnienie między dwoma rodzajami rzeczy: wiecz-
33. A. Widzisz więc także, że gdyby ludzie nie ko- nymi i doczesnymi; i podobnie między dwiema katego-riami
chali tych rzeczy, które mog ą być im odebrane wbrew ich ludzi: jedni kierują swoje zabiegi i uczucia do- rzeczy
woli, nie byłoby kary ani za krzywdy, ani nawet za dozwo- wiecznych, inni do przemijających. Stwierdziliśmy zaś, że
1
lone ubieganie się o te dobra.
1 wybór przedmiotu nale ży do woli i że tylko wola może
złożyć z tronu pierwiastek rozumny i uniemożliwić jego
E. To widzę także.
w 1 Tj. nie karałoby ich ani prawo doczesne za krzywdy wyrządzone zakresie dóbr przemijaj
ących, ani prawo wieczne za ubieganie się o te
dobra nawet w sposób dozwolony przez prawo doczesne .
prawidłowe działanie. Wykazaliśmy wreszcie, że trzeba zaczniemy docierać do ich wnętrza, przekonasz się, jak
obwiniać człowieka, który robi zły u żytek z rzeczy, a nie wielka ró żnica zachodzi między tą rozmową a następ-
rzecz samą. Po tym wszystkim, proszę cię, wró ćmy do za- nymi; o ile większa w nich przenikliwość w badaniu,
gadnienia, które postawili śmy na początku rozmowy, i za- dostojniejszy temat, jaśniejszy blask prawdy. Prośmy tylko,
stanówmy si ę, czy otrzymało rozwiązanie. Postanowiliśmy żeby Opatrzność Boża pozwoliła nam trzymać się aż do,
zbadać, w czym leży istota złego czynu, i to było powodem końca obranego kierunku i osiągnąć postawiony cel.
wszystkiego, cośmy powiedzieli. Toteż wolno nam teraz E. Ustępuję twojej woli i przyłączani się do niej jak
zwróci ć się ku temu i przyjrzeć się, czy popełnianie zła nie najchętniej, z całym przekonaniem i z całego serca.
polega na pogoni za dobrami doczesnymi, odczuwanymi
przez fizyczną, najlichszą stronę człowieka, zawsze nie-
pewnymi, i na zaniedbaniu rzeczy wiecznych, którymi myśl
sama się rozkoszuje i które sama przez si ę poznaje. Wydaje
mi się bowiem, że wszystkie złe czyny, to jest wszystkie
rodzaje grzechu można zaliczyć do tej jednej kategorii.
Czekam, żebyś mi powiedział, co ty myślisz w tej sprawie.
35. E. Tak jest, jak mówisz. Zgadzam si ę, że wszyst-
kie grzechy zawierają się w tym jednym rodzaju zła. W
odwróceniu si ę od dóbr boskich, prawdziwie trwałych, ku
zmiennym i niepewnym. Wprawdzie i te dobra mają miejsce
właściwe w ogólnym porz ądku i osiągają pewne swoiste
piękno. Ale duch zepsuty i nieuporządkowany podąża za
nimi niewolniczo. A tymczasem boski porządek i-boskie
prawo postanowiło, aby raczej przewodził im we-dług
własnej woli jak zwierzchnik. Wydaje mi się równie ż, że
widzę ostateczne wyjaśnienie zagadnienia, które posta-
nowiliśmy zbadać po tamtym pierwszym, dotyczącym
istoty złego uczynku: mianowicie skąd pochodzą nasze złe
czyny. Jeśli się nie mylę, źródłem ich jest decyzja wolnej
woli. Tak wykazało przeprowadzone rozumowanie. Lecz
pytam, czy Stwórca powinien był da ć nam samą wolną
wolę, której, jak widzimy, zawdzi ęczamy to, że możemy
grzeszyć. Przecież zdaje się, że nie posiadając jej, nie by-
libyśmy zgrzeszyli. I zachodzi obawa, żeby w ten sposób
Bóg nie okazał si ę w naszym mniemaniu sprawca ludzkich
złych czynów,
A. Nie bój si ę o to. Jednak na dokładniejsze zbadanie
tego musimy przeznaczyć inny czas, gdyż obecna rozmowa
domaga się już pewnych granic i zakończenia. Chcę, żebyś
wierzył, że w niej zapukaliśmy niejako do bram wielkich
i tajemniczych zagadnień. Gdy pod przewodnictwem Boga

You might also like