You are on page 1of 313

Między

nakazem* wyborem
M oralne dylem aty
m ałżeń stw i rodzin w Polsce

Pod redakcją
Józefa Baniaka

NOMOS
©2012 Copyright by Zakład Wydawniczy »NOMOS«

Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowy­
wana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie,
fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środ­
kach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Recenzje: dr hab. Elżbieta Firlit, prof. SGH


prof, dr hab. Krystyna Siany

Publikacja dofinansowana przez M inistra Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Redakcja wydawnicza: Jadwiga Nagły


Redakcja techniczna: Pracownia Edytorska MP
II korekta: Anna Grochowska-Piróg
Projekt okładki: Kompania Graficzna - Joanna i Wojciech Jedlińscy

ISBN 978-83-7688-080-8

KRAKÓW 2012

Zakład Wydawniczy »NOMOS«


31-208 Kraków, ul. Kluczborska 25/3u; tel./fax: 012 626 19 21
e-mail: biuro@ nomos.pl; www.nomos.pl
SPIS TREŚCI

W PRO W A D ZEN IE ..................................................................................................... . . . 7


Józef Baniak, Kondycja współczesnej rodziny polskiej - ja ka ona jest naprawdę
i co je j zagraża? ........................................................................................................ 7

I. KONTEKSTY I CZY N N IK I PRZEM IA N W SPÓŁCZESNEJ ROD ZIN Y


POLSKIEJ ................................................................................................................. 29
Ewa W ysocka, D ylem aty i w yzw ania w obszarze wychowania moralnego
w świecie ponowoczesnym ................................................ 29
Agnieszka Z duniak, Szkoła katolicka - wychowanie do autonom ii czy
ind o ktryn a cja ? .......................................................................................................... 49
M aria Beyga-Cegiołka, A n n a Wachowiak, Którą drogą? Aksjologiczny
i ontologiczny w ym iar wyborów związanych z m ałżeństw em i rodziną
w Polsce....................................................................................................................... 63
Ewa Budzyńska, M iędzy praw em i lewem: rodzinne dylem aty P o la kó w ............. 85
Janusz M ariański, Rodzina polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja
wartości moralnych? ................................................................................................. 105

II. M A ŁŻEŃ STW O , R O D ZIC IELSTW O , O JC O ST W O -


IC H UW ARUNKOW ANIA .................................................................................. 127
Iwona Przybył, Zostać rodzicem m im o wszystko: uwarunkowania działań
prokreacyjnych m ałżonków niepłodnych.................................................................127
Mikołaj Gębka, M iędzy nakazem tradycji a nowoczesnością - czyli
o zadaniach ojca w r o d z in ie .....................................................................................143
K atarzyna Piątek, Jakość relacji m ałżeńskich w zw iązkach kobiet z niepełną
sprawnością fi z y c z n ą ................................................................................................. 157

III. M A ŁŻEŃ STW O I R O D ZIN A W W Y O BRA ŻEN IACH I O CEN A CH


M ŁO D ZIEŻY ............................................................................................................171
Józef Baniak, Katolicki model m ałżeństw a i rodzinny w świadomości
m łodzieży g im n a zja ln ej............................................................................................. 171
D ariusz Tułowiecki, Jakość relacji i moralność w ew nątrzrodzinna w świetle
deklaracji o siem nastolatków .................................................................................... 211

IV. KRYZYSY ŻYCIA M A ŁŻEŃ SK IEG O I R O D Z IN N E G O ............................. 229


W ładysław Majkowski, Niesakramentalne zw ią zki m ałżeńskie katolików -
koniec dysfunkcji czy nowa udręka?........................................................................229
M ichał A. M ichalski, Rodzina i jej dylem aty w kontekście
postm odernistycznych przem ian r y n k u ................................................................. 241
V. K O H A BITA CJA JAKO A LTERN A TY W N A FO R M A ŻYCIA
R O D Z IN N E G O ....................................................................................................... 257
A ndrzej Potocki OP, Polska kohabitacja: m iędzy religijnym nakazem
a liberalnym w y b o re m ...............................................................................................257
M arcin Lisak, Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji
na przykładzie polskich emigrantów w Dublinie ................................................ 271

B IB L IO G R A F IA ............................................................................................................. 299

SUMMARY: Between Precept and Choice: Moral D ilem m as o f Marriages and


Families in P o la n d ..................................................................................................... 327
W P R O W A D ZE N IE

Józef Baniak
U n iw e r s y t e t im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

k o n d y c j a w s p ó ł c z e s n e j r o d z in y p o l s k ie j - ja k a
ONA JEST NAPRAWDĘ I CO JEJ ZAGRAŻA?

Jaka jest kondycja dzisiejszych w spólnot m ałżeńskich i rodzinnych w Polsce


na tle aktualnej zm iany społecznej? Czy m ałżeństw o i rodzina stanow ią dziś p o d ­
stawowe w artości nadające sens życiu ludzi w nich trwających? Jakie jest obecnie
nastawienie ludzi do religijnego m odelu m ałżeństw a i rodziny, propagowanego
przez Kościół rzymskokatolicki? Czy katolicy polscy akceptują i stosują w swoim
życiu m ałżeńskim i rodzinnym zasady katolickiej m oralności m ałżeńskiej, ro d zin ­
nej i seksualnej? Jaka jest trw ałość m ałżeństw, a jak wielki ich odsetek ulega roz­
padowi w w yniku rozwodów? Czy m ałżeństw o i rodzina nadal są podstaw ow ym
środow iskiem dla biologicznych i duchow ych naro d zin człowieka? Czy dzisiejsze
rodziny gw arantują swoim dzieciom bezpieczeństw o em ocjonalne, psychiczne
i socjalne? Czy dzisiejsze rodziny właściwie spełniają własne funkcje? Czy rodziny
w Polsce m ają opiekę państw a i sam orządów? Jak wielkie zainteresow anie m ał­
żeństwem i rodziną przejawia dzisiejsza m łodzież polska - ucząca się i studiująca
czy pracująca zawodowo? Czy m ałżeństw o rodziców stanow i w zór do naśladow a­
nia dla dzieci planujących zakładanie własnych w spólnot m ałżeńsko-rodzinnych?
Czy rodzicielstwo dla dzisiejszych m ałżeństw stanow i cel czy problem tru d n y do
rozwiązania? Jak do rodzicielstw a ustosunkow ują się kandydaci n a m ałżonków -
kobiety i mężczyźni? Czy kohabitacja i inne alternatyw ne form y życia rodzinnego
są konkurencyjne dla form alnie założonych w spólnot m ałżeńskich i rodzinnych?
Czy m łodzież polska jest zainteresow ana alternatyw nym i form am i życia ro d zin ­
nego? Z jakim i m oralnym i dylem atam i są dziś zm uszone uporać się m ałżeństw a
i rodziny katolickie i laickie? Dlaczego Kościół katolicki narzuca swoim członkom
w łasną doktrynę m oralną z zakresu życia małżeńskiego, rodzinnego i seksualne­
go? Jak wielki odsetek katolików polskich żyje w niesakram entalnych związkach
m ałżeńskich z pom inięciem m ożliwości m ałżeństw a sakram entalnego? Z jakich
pow odów katoliccy m ałżonkow ie rezygnują z m ałżeństw a sakram entalnego,
uzyskują cywilny jego rozw ód, a następnie zawierają ponow ny świecki związek
Jó ze f Baniak

m ałżeński? Jak wielki odsetek m łodych katolików w Polsce podejm uje „na p ró ­
bę” życie m ałżeńskie i korzysta z upraw nień m ałżeńskich, m ając świadom ość, że
w ten sposób łam ie zakaz etyki katolickiej i odrzuca nauczanie m oralne Kościoła
w tej kwestii? Czy i jak duży odsetek katolików polskich m a (odczuw a) dylem aty
m oralne lub w yrzuty sum ienia w w yniku św iadom ego łam ania zasad etycznych
dotyczących m oralności seksualnej i m ałżeńskiej? Czy antykoncepcja stosowana
w okresie przedm ałżeńskim i w pożyciu m ałżeńskim jest postrzegana i oceniana
przez katolików polskich jako zło i czyn m oralnie zakazany? Jak wielki odsetek k a­
tolickich m ałżeństw w Polsce kw estionuje i odrzuca wskazania m oralne Kościoła,
dotyczące etosu seksualnego i m ałżeńskiego? Jakie są główne przyczyny zniechę­
cające m łodych katolików polskich do zaw ierania m ałżeństw a w obrządku religij­
nym? Czy katoliccy rodzice w Polsce nadal wychowują w łasne dzieci według etyki
chrześcijańskiej z zakresu etosu m ałżeńskiego i rodzinnego? Jak polska m łodzież
ustosunkow uje się do katolickiej etyki seksualnej, m ałżeńskiej i rodzinnej oraz do
zaleceń Kościoła dotyczących tej sfery życia ludzi? Jak wielki odsetek m ałżeństw
cierpi na bezpłodność, a jednocześnie pragnie usilnie posiadać w łasne p o to m ­
stwo, niekiedy za wszelką cenę, i w ykorzystuje m etodę zapłodnienia in vitrol Czy
rodzina nuklearna została dotk n ięta trw ałym kryzysem? Jakimi m otyw am i kie­
rują się m łodzi ludzie, kobiety i m ężczyźni, przy w yborze partnerów i partnerek
do m ałżeństwa? Jaki m odel m ałżeństw a i rodziny jest popularny w środow isku
dzisiejszej m łodzieży polskiej? Jak funkcjonują m ałżeństw a i rodziny, w których
partnerzy są dotknięci ograniczoną spraw nością fizyczną i psychiczną? Czy dla
dzisiejszej m łodzieży seks stanowi w artość w yłączną i autonom iczną, realizowaną
poza m ałżeństw em i rodziną, z pom inięciem prokreacji i miłości?
Pytania takie m ożna by m nożyć, chcąc dokładnie opisać kondycję dzisiejszych
m ałżeństw i rodzin polskich. W iele z tych pytań stanow i podłoże dla problem a­
tyki podniesionej i ukazanej w tej publikacji zbiorowej, w której próbujem y wziąć
pod uwagę m oralne (i inne) dylem aty m ałżeństw i rodzin polskich. Czy wszystkie
m ałżeństw a i rodziny są w stanie sam odzielnie uporać się z tym i dylem atam i, czy
też liczą w tym na pom oc różnych czynników zew nętrznych - państw a, Kościoła,
władz lokalnych, własnych rodzin pochodzenia, przyjaciół, służby zdrowia, szkoły
itp.? Na te pytania odpow iem y w znacznym zakresie w treści tej książki, w kolej­
nych rozpraw ach autorskich.
Na m ałżeństw o i rodzinę m ożna (należy) patrzeć z wielu punktów widzenia:
religijnego i świeckiego, aksjologicznego i ontologicznego, filozoficznego i psy­
chologicznego, pedagogicznego i wychowawczego, kulturow ego i socjologiczne­
go, teologicznego i etycznego lub m oralnego. W szczególności jed n ak rodzina jest
swoistym m ikrokosm osem zależnym obecnie o d kontekstu i uw arunkow ań m a-
krostrukturalnych i globalnych, które podporządkow ują życie rodzinne własnym
interesom ekonom icznym , gospodarczym , politycznym czy kulturow ym , a tym
sam ym ograniczają jej suw erenność i rozwój. Krystyna Siany zaznacza trafnie,
że w przeszłości, w daw nym typie społeczeństw, rodzina była instytucją bardziej
autonom iczną, m niej uzależnioną o d różnych czynników zew nętrznych, więc ła­
W prowadzenie: Kondycja w spółczesnej rodziny polskiej - ja k a ona je s t... 9

twiej m ogła podejm ow ać i skuteczniej realizować własne role i funkcje społeczne,


zwłaszcza związane z rozw ojem i w ychow aniem dzieci. R odzina w tedy była p o d ­
stawową w artością, nie do zakw estionow ania przez inne, naw et istotne, w artości
oczekiw ane i pożądane przez m łodych łudzi, którzy w łaśnie w niej upatryw ali sens
i ceł swojego życia i planów perspektyw icznych. Sytuacja rodziny inaczej kształtu­
je się obecnie - zarów no w lokalnych w arunkach narodow ych, jak i w globalnych
w arunkach świata. A utorka dodaje, że dzisiaj autonom ia rodziny jest znaczniej
ograniczona przez liczne czynniki; że konsekw encje restrukturyzacji gospodar­
ki i źle przygotow yw ane reform y ekonom iczne, rozszerzające i pogłębiające bez­
robocie obejm ujące coraz m łodsze grupy pracow ników i absolwentów uczelni
wyższych, m igracja za pracą i godnym i w arunkam i życia, pogłębiająca się bieda,
bezdom ność oraz rosnące m ożliwości „konsum ow ania” życia, nasilający się in ­
dywidualizm i liberalizm moralny, wpływają bezpośrednio na orientacje życiowe
ludzi, w tym na ich nastaw ienie do instytucji m ałżeństw a i rodziny. W efekcie tego
wpływu coraz liczniejsze jednostki koncentrują się bardziej na sobie i na własnych
potrzebach, aniżeli na w artości i potrzebach grupy i w spólnoty rodzinnej. T rud­
ne i skom plikow ane życie m ałżeńsko-rodzinne często bywa pom ijane świadom ie
i zastępow ane sam otnością z w yboru lub zrządzenia losu. M oralność katolicka,
będąca kiedyś gw arantem stabilności, trw ałości i w artości rodziny, obecnie w y­
daje się być zagubiona w kontekście tych oddziaływ ań i przy naporze ró ż n o ro d ­
nych św iatopoglądów , często sprzecznych ze sobą, zgoła inaczej definiujących
istotę, podstaw ow e cele i funkcje rodziny. W ocenie Siany, szybkie i głębokie
przem iany w spółczesnego świata, określanego jako ponow oczesny, wywierają
b ezpośred n i w pływ na g ru p ę ro d zin n ą, k tó ra o d zarania dziejów ludzkości była
uznaw ana za uniw ersalny m ikrośw iat człowieka, za fu n d am en t człow ieczeń­
stwa, za m iejsce jego życia i kształtow ania losu. Dziś zm iany globalne docierają
b ezp o śred n io do sam ych jednostek, do ją d ra ich osobistego życia. Z m iany te na
now o w iążą z dekonfiguracją i rekonfiguracją znaczenia seksualności, d o b o ru
p a rtn e ra , form ow ania m ałżeństw a, rodzicielstw a, trw ałości rodziny, jej sakral-
ności czy złożoności form życia rodzinnego. W efekcie zacierają się granice m ię­
dzy tym , co w przeszłości było jed n o zn aczn ie definiow ane i oceniane przez takie
system y norm atyw ne, jak: m oralność, obyczaj, religia i prawo. Jesteśmy zatem
w śro d k u rew olucji globalnej, któ ra radykalnie zm ienia u tarte d o tąd schem aty
i zasady definiow ania m ałżeństw a i rodziny, elim inuje ustalenia, czym jest oraz
jaka jest istota m ałżeństw a i rodziny, w prow adzając zarazem zam ęt w p o strze ­
ganiu jej przez ludzi m łodych, bojących się podjąć w arunki tw orzenia i życia
we w spólnocie m ałżeń sk o -ro d zin n ej (Słany 2002). Z bigniew Tyszka pow iedział
(1974), że najw ażniejszy jest w ym iar in stytucjonalny i w spólnotow y m ałżeństw a
i rodziny, poniew aż spełniają one w szelkie k ry teria staw iane przez teoretyków
takich kategorii socjologicznych, jakim i są w łaśnie te instytucje i w spólnoty
ludzkie. W socjologii ro d zin ę ujm uje się jako g rupę pierw otną i podstaw ow ą,
poniew aż odgryw a o n a zasadniczą rolę w rozw oju wszelkich form życia społecz­
nego i biografii jed n o stk i, a zarazem zawsze stanow iła i nadal stanowi elem entar-
10 Józe f Baniak

ną jednostkę organizacyjną każdego historycznego społeczeństwa (zob. Turowski


1998: 11). Janusz M ariański uważa, że rodzina

[...] odgrywa pierwszoplanową rolę w procesie wychowania i socjalizacji, w tym


w sferze religijnej i moralnej, w zaspokajaniu podstawowych potrzeb ludzkich: m i­
łości i przyjaźni, uznania i szacunku, poczucia stabilności i równowagi psychicznej
i emocjonalnej (funkcja psychiczno-higieniczna). W procesie socjalizacji rodzice
wprowadzają swoje dzieci najpierw we wspólnotę rodzinną, a następnie do struk­
tury społeczeństwa (Mariański 2003: 399).

R odzina jest więc w spólnotą wyjątkową i oryginalną, której nie potrafi zastąpić
żadna inna instytucja i w spólnota ludzka, ani świecka, ani religijna i kościelna,
gdyż u podstaw rodziny znajduje się bezinteresow na m iłość m ałżeńska i rodzi­
cielska oraz m iłość łącząca wszystkich członków rodziny; bez tej m iłości rodzina,
a wcześniej związek m ałżeński, nie m iałyby szansy na swoje dozgonne trw anie
i funkcjonow anie (zob. B aniak 2007c). Tę wyjątkową atm osferę em ocjonalną ro ­
dziny trafnie opisuje Ewa Budzyńska i zaznacza, że:

Wyjątkowość rodziny w oddziaływaniu na dziecko polega na tym, iż jest ona naj­


ważniejszym elementem społecznych więzi dziecka, gdyż jej członkowie, tworząc
najbliższe otoczenie dziecka, są osobami najbardziej znaczącymi w pierwszych
latach jego życia. Na podłożu kontaktów z członkami rodziny rozwijają się po­
stawy dziecka w stosunku do ludzi, rzeczy i życia w ogóle. Kontakty te decydują
o przyszłych wzorach przystosowania i uczą dziecko myśleć o sobie tak, jak myślą
o nim członkowie rodziny. [...] To, czego dziecko uczy się w rodzinie, utrwala się
w jednostce na całe jej życie (Budzyńska 2000: 257).

R odzina swoją wyjątkowością wpływa na każdą sferę życia własnych członków.


W ojciech Świątkiewicz twierdzi, że „ [...] o d licznych rodzin zależy to, czy m a-
krospołeczne cele społeczeństw a zostaną urzeczyw istnione czy też odrzucone lub
będą częściowo realizow ane” (1996: 119). Z daniem Petera L. Bergera (1988: 84),
rodzina integruje jednostkę ze społeczeństw em i w różnym stopniu umożliwia
jej w yodrębnienie się ze społeczeństw a, a niekiedy także izolację od jego stru k tu r
i wpływów. R odzina tw orzy zespół wartości, które m ocno eksponują dom jako
miejsce schronienia jednostki przed napięciam i świata i przestrzeni, w której ona
sam a realizuje się w każdej sferze swego życia, we własnej biografii. Józef R em ­
bowski dodaje w tym kontekście, że „ [...] w rodzinie pochodzenia, jako grupie
macierzystej, dojrzew ają dzieci i m łodzież, tu są ukierunkow yw ane ich postaw y
życiowe, nastaw ienie do innych ludzi, tu też uczą się współżycia z ludźm i w każ­
dej okoliczności życia” (1979: 127). Badacz problem ów rodziny, Leon Dyczewski,
pisze w tej kwestii, że:

Rodzina i dom są instytucjami, w których przede wszystkim i na pierwszym miej­


scu szuka się pom ocy w sytuacji kryzysowej i w okolicznościach trudnych, a nie
w instytucjach do tego wyspecjalizowanych. Rodzina też przed innymi instytucja­
W prowadzenie: Kondycja współczesnej rodziny polskiej - ja ka ona je s t . . . 11

mi pośredniczy w poszukiwaniu mieszkania, pracy, w zmianie środowiska. Poko­


lenia w rodzinie czują się nadal silnie związane (Dyczewski 2001: 35).

Z relacji tej wypływa w niosek, że poza rodziną i bez jej wielorakiej pomocy,
stale św iadczonej bezinteresow nie, rozwój dziecka byłby bardzo utru d n io n y i na­
rażony na różne patologie, jeśli w ogóle byłby m ożliwy do realizacji. W życiu każ­
dej jednostki rodzina m acierzysta odgryw a rolę podstaw ow ą i nie do zastąpienia
przez nikogo innego - w w ym iarze jednostkow ym i w spólnotow ym .
Socjologowie niem ieccy zaznaczają, że rodzina jako w spólnota kształtuje się
poprzez społeczne kom unikow anie, dlatego jest traktow ana jako specyficzny ośro­
dek skupienia jednostek, które łączy dialog, w ym iana inform acji i dóbr, wspólne
obchodzenie świąt i różnych uroczystości rodzinnych, w spólne używanie różnych
środków społecznego kom unikow ania (zob. Kepler-Seel i K noblauch 1998: 50).
Polscy socjologowie tw ierdzą, że system kom unikow ania wspólnotowego w rodzi­
nie jest inny i różny od system ów kom unikow ania społecznego. W zasadzie każda
rodzina w ytw arza w łasną i oryginalną atm osferę życia domowego, na którą od­
działują stosunki w zajem ne członków rodziny, kultyw ow anie tradycji oraz uznane
i realizow ane w artości (zob. A uleytner i G łębicka 2001: 185). Problem ten wy­
jaśnia też Dyczewski, pisząc, że: „‘Bycie w d o m u ’ należy do podstaw ow ych form
zakorzenienia społecznego. Mówi się naw et o specyfice’ dom u rodzinnego” (2001:
32-33). W innej swej pracy Dyczewski pisze, że:

Rodzina to archetyp życia społecznego. Stopniowo z kręgów pokrewieństwa


kształtowały się społeczności lokalne, z nich powstało społeczeństwo. Coraz wy­
raźniej dostrzega się obecnie znaczenie tych więzi, kształtujących wzajemne zaufa­
nie, współpracę i pomoc. W rodzinie rodzi się umiejętność bycia razem, wspólne­
go spędzania czasu wolnego, praktykowania wspólnych rytuałów, uczestniczenia
w różnych wydarzeniach. Tutaj rozładowuje się napięcia przeżywane w środowisku
kształcenia, pracy, zabawy itp. Rodzina decyduje o kierunku, formach i poziomie
edukacji, m a wpływ na karierę zawodową oraz modeluje przyszłe życie rodzinne,
zapewnia swoim członkom bezpieczeństwo socjalne. Wszystko, czego jednostka
doświadcza w rodzinie, ma przełożenie na życie społeczne. Cele rodziny i społe­
czeństwa są bowiem takie same: harm onijny rozwój osoby ludzkiej i tworzenie do
tego najlepszych warunków (2007b: 9-10).

W życiu każdego człowieka, zwłaszcza w okresie dzieciństwa i adolescencji,


podstaw ow ą rolę odgryw a jego dom rodzinny, zbudow any w każdym wymiarze
przez jego rodziców. Elżbieta Hałas zaznacza, że wyrażenie

[...] „czuć się jak w dom u” oznacza typ specyficznych stosunków społecznych
między ludźmi, czyli taki ich typ, który wyraża się w doświadczeniach osobistych
i bezpośrednich, a także odznacza się swoistą intymnością wspólnego życia co­
dziennego. Taki dom jest miejscem, do którego wraca się w myślach, do którego
chce się powracać nawet po wielu latach oddalenia (1998: 35-36).
12 Jó ze f Baniak

M irona O gryzko-W iewiórowska słusznie dodaje, że „[...] dom rodzinny, jako


w artość symboliczną, tw orzą codzienne interakcje między m ałżonkam i, relacje ro ­
dzice - dzieci i relacje pom iędzy rodzeństw em (tzw. atmosfera rodzinna). D om ro ­
dzinny stanowi swoistą oazę, obiekt identyfikacji, m ałą ojczyznę” (1999: 117). Rolę
dom u rodzinnego w rozwoju i w codziennym życiu człowieka akcentuje papież Jan
Paweł II w swoim orędziu na Wielki Post w 1997 roku, zaznaczając z naciskiem:

Dom jest siedzibą rodzinnej wspólnoty, jest środowiskiem, w którym z wzajemnej


miłości żony i męża rodzą się dzieci, i gdzie uczą się zasad życia oraz poznają pod­
stawowe wartości m oralne i duchowe, które w przyszłości uczynią z nich członków
społeczeństwa i chrześcijan. W domu ludzie starzy i chorzy doświadczają tej atm o­
sfery troski i serdeczności, która pomaga im przeżyć także czas cierpienia i zaniku
sił fizycznych (Jan Paweł II 1997b: 4).

Znaczenie d om u rodzinnego we w łasnym rozwoju i życiu docenia też m ło ­


dzież szkół średnich, pytana o to w badaniach socjologicznych przez Janusza M a­
riańskiego. M łodzież ta na pytanie: „Czym dla ciebie jest dom rodzinny?” udzieliła
następujących odpowiedzi:

a) to miejsce, w którym czują się kochani i rozumiani, gdzie jest im najlepiej


(54,1% - 64,3%); b) to miejsce, w którym są kochani, ale nie są rozumiani (19,5%
- 29,0%); c) to miejsce, w którym nie są kochani i rozumiani (0,4% - 2,3%); d) to
miejsce, w którym tylko są spożywane posiłki i się śpi (3,5% - 17%); e) inne okre­
ślenia domu rodzinnego (4,1% -11,6%). Atmosferę dom u rodzinnego respondenci
określają najczęściej w kategoriach: wzajemnego szacunku (16,9% - 39,8%), um ie­
jętności przebaczania (16,0% - 37,7%), przyjaźni (12,1% - 33,4%), wyrozumiałości
(10,4% - 29,7%). Młodzież ta mówi też o nieporozumieniach wewnątrzrodzinnych:
sami żyją w atmosferze napięć i konfliktów (17,2% - 25,0%), relacje z rodzeństwem
regulują nakazy i zakazy (10,4% - 13,0%), a własną odpowiedzialność za rodzinę
uznaje znikomy ich odsetek: 3,5% - 21,1% (Mariański 2003: 403).

W rodzinie dziecko poznaje - zaznacza Janusz M ariański (2007b: 205) - ota­


czający je świat, uczy się nazywać i klasyfikować rzeczy, przygotowuje się do o d ­
gryw ania ról społecznych w życiu dorosłym . W kontekście dośw iadczeń ro d zin ­
nych w ybiera własne cele i m etody ich osiągania, a także kształtuje swój system
w artości i znaczeń. Zbigniew Tyszka i A nna W achowiak zaznaczają, że: „Prawi­
dłowo ukształtow ana rodzina jest dla norm alnej jednostki tzw. grupą odniesienia,
z którą św iadom ie i m ocno ona się identyfikuje jako jej członek i reprezentant,
w spółtw orzy i przyjm uje kultyw ow ane poglądy, postawy, obyczaje, w zory zacho­
w ania i postępow ania” (1997: 56). R odzina odgryw a główną rolę w kształtow aniu
osobow ości społecznej dzieci i młodzieży, jest też podstaw ow ym środow iskiem
wychowawczym. W rodzinie są stosow ane różne style wychowania, a badacze za­
znaczają, że nie m a tzw. „czystych” stylów, z reguły są one „m ieszane”, uw zględnia­
jące elem enty odm iennych sposobów oddziaływ ania na dzieci i m łodzież. Często
m ów i się więc o stylu nieokreślonym w wychowaniu, wskazując na brak konse­
W prowadzenie: Kondycja w spółczesnej rodziny polskiej - ja ka ona jest. 13

kwencji w oddziaływ aniach wychowawczych rodziców. D anuta Borecka-Biernat


i Krystyna W ęgłowska-Rzepa wskazują na dwa wadliwe środow iska rodzinne, ge­
nerujące agresję u dzieci:

[...] rodzina zimna pobłażliwa, cechująca się bezwarunkową nieakceptacją dziec­


ka, brakiem sprecyzowanych nakazów i oczekiwań oraz częstymi i surowymi ka­
rami, oraz rodzina zim na ograniczająca, charakteryzująca się wrogością, brakiem
akceptacji dziecka, wysokimi wymaganiami i karaniem, jako głównym sposobem
wpływania na zachowania dziecka (2000: 43).

Stosując określone style w ychow ania, rodzina w yw iera wpływ na swoich człon­
ków i dostarcza im aprobow anych społecznie w zorów zachow ań i celów zasługu­
jących na realizację.
Ścisłe powiązania zachodzą między rodziną i społeczeństwem, obie te rzeczywi­
stości społeczne oddziałują na siebie wzajemnie i w arunkują swoje funkcjonowanie
w państwie. Mając na uwadze te obopólne zależności, Leon Dyczewski zaznacza, że:

Małżeństwo i rodzina są trwałymi instytucjami i środowiskami życia człowieka.


To, jak one funkcjonują, jak są rozumiane, w dużym stopniu zależy od społeczeń­
stwa, od czasów, w jakich żyjemy. Obecnie życie małżeńskie i rodzinne jest inne niż
100 lat temu. Jego postać zależy od kręgu kulturowego, odm ienna będzie w społe­
czeństwie chińskim niż w polskim. Społeczeństwo zmienia się tak, jak formy życia
małżeńskiego i rodzinnego, struktura i funkcje rodziny, charakter wzajemnych re­
lacji małżeńskich, rodziców i dzieci, zasady podziału obowiązków, typ autorytetu.
To, co dzieje się w rodzinie, jak przebiega w niej proces socjalizacji, ma wpływ na
bliższe i dalsze środowisko społeczne. W spółzależność zmian społeczeństwa i ro­
dziny jest dzisiaj bezdyskusyjnie przyjmowaną tezą (2007b: 11).

A utor dalej twierdzi, zresztą zasadnie, że życie m ałżeńskie i życie rodzinne, jak
i postaw y ludzi wobec nich, jako wzorów życia wspólnego, są istotnie zależne od
następujących zjawisk kulturow ych: wielości ujęć w artości, n o rm i wzorów zacho­
wań; laicyzacji św iadom ości i osłabienia m otyw acji religijnej w m yśleniu i dzia­
łaniu; rozluźnienia związku życia pryw atnego i publicznego z praw am i natury
i z praw em boskim , z w yraźną dom inacją praw a pozytywnego, w w yniku czego
zasady są relatywne; łatwości życia, preferencji szczęścia osobistego i sam orealiza­
cji, upow szechniania przeżyw ania przyjem ności, łączenia rodziny przede wszyst­
kim z jednostką, dużo słabiej niż dawniej, ze społecznością lokalną i rodzinną, ze
społeczeństw em i narodem , państw em , religią. M ałżeństw o i rodzinę postrzega
się przede wszystkim jako jed en ze sposobów osiągania osobistego szczęścia, jako
jed n ą z dróg sam orealizacji (Dyczewski 2007b: 12).
Życiu m ałżeńskiem u i rodzinnem u własną, dość krytyczną, ocenę wystawia
też m łodzież polska, pytana o to w badaniach m iędzynarodow ych. M łodzi Polacy
tw ierdzą tu, że m ałżeństw o i rodzina w now oczesnym społeczeństw ie mają: a) co­
raz większe znaczenie (18,5%); b) to sam o znaczenie, jak w przeszłości (30,6%); c)
coraz m niejsze znaczenie (42,8%); brak rozeznania (8,0%). Uwagę należy zwrócić
14

na stosunkow o duży odsetek respondentów uważających, że w przyszłości życie


m ałżeńskie i rodzin n e straci na dotychczasow ym znaczeniu, a być m oże zosta­
nie ono zastąpione szerzej alternatyw nym i form am i życia rodzinnego. Dyczewski,
analizując wyniki tych badań dodaje, że ocena życia rodzinnego

[...] dokonywana przez polską młodzież zależy także od oceny par żyjących bez
ślubu kościelnego, zrównania związków bez ślubu z małżeństwem, praw hom o­
seksualistów do zawarcia związku małżeńskiego, od stosunku do aborcji. Kierunek
zależności jest tutaj następujący: liberalne poglądy w wymienianych wyżej spra­
wach sprzyjają opinii, że życie rodzinne/rodzina ma coraz mniejsze znaczenie. Jest
to zależność statystycznie istotna, choć o słabej sile związku zależności. Najmoc­
niej oddziałuje czynnik religijny. Osoby wysoko oceniające swoją religijność naj­
częściej też uważają, że rodzina/życie rodzinne ma coraz większe znaczenie. [...]
Zdecydowanie korzystniej niż życie rodzinne i rodzinę młodzież ta ocenia m ał­
żeństwo. Zdecydowana większość młodego pokolenia w pięciu krajach objętych
tymi badaniami uważa, że ma ono i będzie miało duże znaczenie w nowoczesnym
społeczeństwie. [...] Wybór małżeństwa przed rodziną można interpretować jako
przejaw tendencji do jego wyodrębniania się, bowiem niedawno było ono w nią
wszechstronnie wtopione, niemal niedostrzegalne. Dzisiaj, kiedy dzieci przycho­
dzą na świat nieco później niż po zawarciu ślubu i dość szybko usamodzielniają
się, kiedy małżonkowie przez wiele lat żyją wspólnie bez dzieci, małżeństwo sta­
ło się instytucją bardziej widoczną. Sami je tworzący mają większą świadomość
potrzeby troszczenia się o więź małżeńską. Uprzywilejowanie małżeństwa (przed
rodziną) może też wynikać z wieku respondentów. Młodzi ludzie są bardziej za­
interesowani małżeństwem niż rodziną, bo stają przed jego zawarciem, a własna
rodzina pojawia się w dalszej perspektywie czasowej (Dyczewski 2007b: 17-18).

Liczni badacze zaznaczają, że m ałżeństw o jest pow szechnie akceptow aną for­
m ą w spólnego życia kobiety i mężczyzny, a także najczęściej stosow anym sp o ­
sobem budow ania w spólnoty rodzinnej. M ałżeństwo, jako jedyne, gw arantuje
stabilność życia we dwoje i w rodzinie, zabezpiecza interesy m ałżonków i ich p o ­
tom stw a. Z tej racji opow iadają się za nim licznie m łodzi ludzie, chociaż m ają też
do w yboru alternatyw ne form y życia we dwoje. M ałżeństw o i rodzina są najbar­
dziej pożądanym i w artościam i przez polską m łodzież (zob. Baniak 2010). W prze­
konaniu Leona Dyczewskiego:

Wybory, jakich dokonuje młodzież, potwierdzają upowszechniający się wzór uda­


nego życia małżeńskiego, opartego przede wszystkim na tzw. więzi osobowej. Dla
współczesnego małżeństwa ważne są: wzajemny szacunek, wierność emocjonalna
i seksualna, wzajemna tolerancja. Na drugim miejscu plasują się elementy tworzą­
ce więź strukturalno-funkcjonalną, a więc: odpowiednie dochody, dobre warunki
mieszkaniowe, wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego. [...] Na trzecim
miejscu młodzież wymienia czynniki, które kształtują więź kulturową, a więc:
wspólne zainteresowania, przekonania religijne, takie samo pochodzenie społecz­
ne, zgodność poglądów politycznych (Dyczewski 2007b: 23-24).
W prowadzenie: Kondycja współczesnej rodziny polskiej - ja k a ona je s t.. 15

Rozwody w now oczesnym społeczeństw ie to zjawisko najnorm alniejsze, niko­


go już nie zadziwiające, co więcej, ew entualny spadek ich wskaźników w jakim ś
kraju wywołuje zdziwienie i pytanie, jakie czynniki spow odow ały tu wzrost dem o­
graficzny? Barbara Dafoe W hitehead jest zdania, że współcześnie m am y do czynie­
nia z tzw. kulturą rozw odu (1997: 26), czyli z czymś, co już m ocno zakotwiczyło się
w św iadom ości ludzi dążących egoistycznie do realizacji swojego szczęścia, często
za wszelką cenę, a więc kosztem rozpadu m ałżeństw a i możliwością ponow nego
jego zawarcia z kim ś innym , kto m oże takie szczęście zagwarantow ać bardziej niż
poprzedni p a rtn e r lub p artn erk a w rozbitym ju ż „starym ” małżeństwie; ponadto,
sytuacja ta dzieje się przede wszystkim kosztem dzieci, których losu często rodzice
nie biorą p o d uwagę podczas planow ania swoich nowych związków m ałżeńskich
i rodzinnych. W świetle tych zdarzeń socjologowie mówią, że obecnie rozszerza
się akceptacja tzw. sukcesywnej poligam ii lub m onogam ii w ielokrotnej (zob. D y­
czewski 2007b: 25). W ładysław M ajkowski trafnie określa istotę i skutki rozwodu,
kiedy zaznacza, że:

Niewiele jest w życiu człowieka takich zdarzeń, które miałyby dla niego, jak i dla
społeczeństwa, tak wielorakie konsekwencje, jak rozwód. Rozwód jest anihilacją
rodziny, która stanowi najbliższe środowisko życia człowieka, jest rozpadem gru­
py podstawowej, jest przejściem do kategorii ludzi społecznie nisko ocenianych,
a nawet stygmatyzowanych, m a głęboki wymiar moralny ze względu na swą istotę,
jak i jego konsekwencje. Rozwód to trudne przeżycie, należy do najbardziej trau­
matycznych zdarzeń, jakie mogą zaistnieć w życiu człowieka. Rozwód, bowiem,
nie tylko znacząco zmienia konstelację życia człowieka, ale stwarza w nim poczu­
cie klęski, społecznie go stygmatyzuje, zwykle głęboko rani jego samego i innych:
współmałżonka i dzieci, jest niedochowaniem przysięgi czy małżeńskiej umowy
(Majkowski 2009a: 299).

W innej swojej rozpraw ie naukowej auto r ten dodaje, że: „Rozwód nie m oże być
żadną m iarą traktow any jako pow rót do sytuacji wyjściowej, to jest sprzed zawar­
cia związku małżeńskiego. Zaistniałe fakty nie m ogą zapaść w nicość, nie m ożna
uczynić ich niebyłymi. Jest tak szczególnie w odniesieniu do ich skutków ” (M aj­
kowski 1997: 11). Nie ulega wątpliwości, iż rozw ód jest bolesny dla m ałżonków
nawet wtedy, kiedy decyzję o nim podjęli wspólnie, poprzedzając ją dłuższą re­
fleksją. Zdarzają się jed n ak sytuacje odm ienne, w których decyzja o rozwodzie
m ałżeństw a jest podejm ow ana w stanie agresji i nienawiści m ałżonków do siebie,
w poczuciu „zm arnow anego życia”, a zarazem z nadzieją wyjścia z tego „koszm a­
ru ” czy trudnego dylem atu życiowego. Stąd rozw ód jest tu widziany jako swoiste
„wybawienie” z istniejących opresji i trudnego pożycia. Taką sytuację rozw odo­
wą trafnie ujm uje Lechosław Gapik, pisząc: „Ile trzeba przeżyć, aby od miłości,
przysiąg, wspólnych planów i wspólnej części życia, dojść do obojętności, niekie­
dy wrogości, pogardy, a zawsze żalu i ostatecznej decyzji o rozstaniu” (1989: 24).
W przekonaniu Majkowskiego:
16 Józe f Baniak

Rozwód jest anihilacją podjętych wcześniej wszelkich decyzji, końcem wspólnej


drogi życiowej, rozczarowaniem. Stąd nie mogą dziwić dane, że dla 28,0% respon­
dentów, którzy przeżyli rozwód, stanowił on dramatyczne przeżycie; bardzo trud­
nym zdarzeniem był dla 38,0%; trudnym - dla 19,0%. Jedynie 10,0% respondentów
wyraziło przekonanie, że rozwód był dla nich stosunkowo łatwy, a dla 5,0% - cał­
kiem łatwy. Jednak i w tych ostatnich dwóch kategoriach respondentów nie tyle sam
rozwód był oceniany jako łatwy, ile raczej pozytywnie oceniano jego bezpośredni
skutek - uwolnienie się od problemów rodzinnej patologii (Majkowski 1997: 112).

A utor ten, oceniając m oralnie rozw ód i jego skutki, zaznacza otwarcie, że

[... ] rozwód będzie tym, czym jest, to znaczy dezintegracją, końcem rodziny, nigdy
nie będzie m oralnie obojętny, aksjologicznie sterylny. Na gruncie prawa natural­
nego jest niedotrzymaniem umowy, i to w kwestii ogromnej wagi, na forum religii
uderza w sacrum rodziny, nawet wtedy, gdy małżeństwo nie ma atrybutu sakra­
mentu, jak to ma miejsce w religiach protestanckich. Jego aksjologiczność wyra­
sta również w kontekście następstw: dla poszkodowanego małżonka, dla dzieci
pozbawionych środowiska rodzinnego i dla społeczeństwa obarczonego kosztami
związanymi z opieką społecznych sierot. Kryzys rodziny jest zawsze odzwiercied­
leniem kryzysu społeczeństwa (Majkowski 2009a: 306).

D om inująca większość m ałżeństw pragnie m ieć w łasne dzieci, chociaż wiele


spośród nich decyduje się na opóźnienie poczęcia dziecka, albo decydują się tylko
na jed n o dziecko. M odel rodziny z jednym dzieckiem dziś staje się bardzo p o p u ­
larny w środow isku m łodych małżeństw, a także w środow iskach m łodzieżowych,
dopiero planujących swoje przyszłe życie m ałżeńskie i rodzinne. Pragnienie p o ­
siadania własnego dziecka nasila się szczególnie m ocno u m ałżonków dotkniętych
niepłodnością jednego z nich, choć częściej dotyczy ona kobiet - żon. Pragnienie
to niem al zm usza te m ałżeństw a do długoletniego często leczenia bezpłodności,
albo do sięgania po m etodę zapłodnienia in vitro, nierzadko wbrew własnym
przekonaniom religijnym i etyce rodzinnej Kościoła rzym skokatolickiego (zob.
Przybył 2000). Dzieci pojawiają się też często w planach m ałżeńsko-rodzinnych
młodzieży. Problem ten ukazuje Leon Dyczewski w świetle badań m iędzynarodo­
wych, z których jasno w ynika, że

[...] ogrom na większość młodzieży, w każdym kraju badanym, chce mieć własne
dzieci, a ta postawa dotyczy też polskiej młodzieży. W Polsce dzieci chce mieć
81,8% badanej młodzieży, a w Niemczech - 76,3%, w Hiszpanii - 85,0%, na Litwie
- 90,0%, w Korei - 74,0%. Brak takiej chęci dostrzeżono odpowiednio u 10,0%,
17,8%, 6,7%, 16,0% badanych. Natomiast nie chcą mieć własnych dzieci następu­
jące ich odsetki: 2,2%, 5,9%, 3,0%, 3,3%, 10,0%.

Z jakich m otyw ów bad an a m łodzież chce m ieć własne dzieci? Dyczewski zazna­
cza, że m otyw y te nieco inaczej są preferow ane w poszczególnych krajach bada­
nych. N atom iast
W prowadzenie: Kondycja w spółczesnej rodziny polskiej - ja ka ona je s t... 17

[...] młodzież polska chce mieć dzieci - wyjaśnia autor - ponieważ one nadają
sens mojemu życiu (57,0%); dzieci sprawiają, że rodzina jest prawdziwa (43,0%);
bo dzieci wzbogacają moje życie (42,4%); dzieci wzmacniają więź między rodzi­
cami (26,2%); bo podoba mi się rodzina z dzieckiem (19,2%); bo chcę, żeby moje
dziecko nie zaginęło (14,3%); bo małżeństwa z dziećmi są szczęśliwe (12,1%); dzie­
ci należą do małżeństwa (6,6%); posiadanie dzieci podoba się Bogu (4,6%); bo
taki jest mój społeczny obowiązek (2,1%); małżonkowie z dziećmi więcej znaczą
społecznie - 1,9% (Dyczewski 2007b: 26-28).

A utor tw ierdzi, że u badanej m łodzieży jest dostrzegalne indyw idualne i spryw a­


tyzowane w idzenie dziecka. M łodzież pragnie dziecka, poniew aż przyczynia się
ono do rozwoju więzi małżonków, nadaje sens ich życiu osobistem u i wspólnem u,
jest centralnym elem entem życia rodzinnego. Rzadko m łodzież uzasadnia własną
chęć posiadania dziecka w przyszłym swoim m ałżeństw ie m otyw am i religijnymi
i społecznym i. U polskiej m łodzieży w ybór m otyw ów posiadania dziecka istot­
nie różnicują dw ie zm ienne: płeć i religijność - częściej chcą m ieć dzieci kobie­
ty i osoby bardziej religijne, niż m ężczyźni i osoby m niej religijne lub zupełnie
niereligijne. Postawy religijne w ogóle w zm acniają, tw ierdzi autor, nastaw ienie
prokreacyjne znacznej części badanej młodzieży. N atom iast brak um iejętności
w odgryw aniu ról rodzicielskich - m atki i ojca - to najczęściej podaw any m otyw
przez tych m łodych respondentów , którzy zdecydow anie rezygnują z posiadania
własnych dzieci (tamże: 28).
W now oczesnym społeczeństw ie m ałżeństw o napotyka coraz częściej na al­
ternatyw ne form y życia w społeczeństwie, które są ukazyw ane jako rów norzędne
lub alternatyw ne wobec tradycyjnie rozum ianego życia m ałżeńsko-rodzinnego.
Badacze tego zagadnienia wskazują na następujące alternatyw ne form y życia m ał­
żeńskiego i rodzinnego:
a) single - osoby żyjące w sam otności z w yboru lub z losu, widzące w tym styl
własnego życia indyw idualnego; to osoby dorosłe, ekonom icznie niezależne, k tó ­
re nie w chodzą w trw ały związek, seksualnie współżyjące z osobiście w ybranym
p artn erem /p artn erk ą (zob. Ż urek 2008; Tymicki 2001; H eath i Cleaver 2003);
b) związek D IN K („dual [double] incom e - no kids” - „podw ójny dochód -
żadnych dzieci”) - tu dwie dorosłe osoby tw orzą trw ały związek, lecz postanowiły,
że nie będą m ieć w nim dzieci, gdyż wolą wygodne życie czy własną karierę zawo­
dową (zob. Biernat i Sobierajski 2007:18);
c) związek LAT („Living A part Together” - „żyjąc razem oddzielnie”) - to
para dorosłych ludzi, która nie prow adzi w spólnego gospodarstw a domowego,
lecz oboje żyją oddzielnie, choć postrzegają siebie jako parę żyjącą w związku,
a p o dob n ie w idzi ich też najbliższe otoczenie; ludzi tych łączy stała więź seksualna,
zaś ich m iłość w zajem na nie ogranicza w niczym ich osobistej w olności i sw obody
decydow ania o sobie sam ych (zob. tamże: 20);
d) kohabitacja - tw orzą ją dwie dorosłe osoby bezdzietne lub z dziećm i, które
żyją ze sobą w związku nieform alnym , bez ślubu cywilnego lub religijnego (kon­
18 Józe f Baniak

kubenci). W takim związku żyją ludzie z różnych powodów, lecz nie chcą, lub
nie m ogą, form alizow ać swojego związku, m ają nie do pokonania przeszkodę
do zawarcia ślubu, traktują konkubinat jako próbę przed zawarciem form alnego
związku m ałżeńskiego (zob. Siany 2002: 134-200; Kwak 1995a, 1995b; Rindfuss
i Vandenheuvel 1990; Janicka 2006; Ćwiek 2002; Gizicka 2008a, 2008b; Jedynak
2007; Piątek 2007; Szukalski 2004; Szum ilas-Praszek 2008);
e) m onoparentalność - sam otne rodzicielstwo lub sam otni rodzice, zarów no
m atki, jak i ojcowie. K rystyna Siany pisze, że:

Rodziny m onoparentalne to niejednorodne zjawisko, różnicują się one w zależ­


ności od przyczyny ich powstania i głowy rodziny. Rodziny tego rodzaju mogą
być tworzone przez samotne matki lub przez samotnych ojców. Głównymi przy­
czynami ich powstania są śmierć rodzica, rozwód lub separacja oraz urodzenie
dziecka przez sam otną kobietę poza małżeństwem. Samotnymi rodzicami mogą
być także osoby kohabitujące, pom im o iż dzieci wychowują się w gospodarstwie
dwuosobowym. Potocznie pojęcie „samotny rodzic” jest przypisane najczęściej, co
znamienne, kobietom ponoszącym odpowiedzialność za wychowanie dzieci. [...]
Według potocznego wizerunku, najkorzystniej przedstawia się sytuacja wdów,
które są uważane za dzielne ofiary losu, zasługujące na pomoc społeczną i współ­
czucie ludzi. [... ] Mężczyźni samotnie wychowujący dzieci nie należą do rzadkości
(Siany 2002: 124-128).

A nna D udak dodaje własny pogląd na ten tem at i uzasadnia, że:

Samotne ojcostwo jest problemem społecznym, również z powodu zmiany pozy­


cji, ról i obowiązków wewnątrz rodziny. Ojciec, po uzyskaniu prawa do bezpo­
średniej pieczy nad dzieckiem, musi sprostać, zazwyczaj nowym dla niego, zada­
niom. Po pewnym czasie zdąży się już nauczyć wykonywania pewnych czynności
związanych z prowadzeniem domu i codzienną troską o dziecko, jeśli tego rodzaju
obowiązki do niego przedtem nie należały. [...] We współczesnym świecie roś­
nie zainteresowanie specyfiką roli ojca w rodzinie i jego kompetencjami wycho­
wawczymi. Częściej niż do tej pory są stawiane pytania o możliwość wychowania
dziecka przez samotnego ojca. [•..] Ojciec, jednak, ma małe szanse na przyznanie
m u przez sąd opieki nad dzieckiem, nawet wtedy, kiedy jest to zgodne z interesem
dziecka (Dudak 2006: 60).

M aria Braun-G ałkow ska uważa, że obecność ojca w rodzinie wpływa na naturalny
sposób bycia dziecka w grupie społecznej. Ojciec rozszerza kontakty dziecka ze
św iatem zew nętrznym , uczy dziecko zachow ań w grupie, oswaja je z dyscypliną,
niweluje egoizm z jego postaw i zachow ań, a zarazem wskazuje na rolę em patii
w relacjach z innym i ludźm i (1992: 69). W przekonaniu Jerzego W itczaka „[...]
obecność ojca w procesie w ychow ania jest nie tylko ważna i konieczna, ale nie­
m ożliw a do zastąpienia. Ojciec, bow iem , dostarcza dziecku tych bodźców i w zo­
rów w jego rozwoju społecznym i m oralnym , których m atka nie może zupełnie lub
w takim szerokim zakresie m u ofiarować” (1987b: 131);
W prowadzenie: Kondycja współczesnej rodziny polskiej - ja ka ona jest. 19

f) związki hom oseksualne - tw orzą osoby tej samej płci: m ężczyźni - geje i ko­
biety - lesbijki. M ałżeństw a hom oseksualne są dziś zawierane w H olandii, Belgii,
H iszpanii, Szwecji, Kanadzie, RPA, a w Polsce ciągle związki te są zwalczane w róż­
ny sposób, w tym przez radykalnych fundam entalistów katolickich i praw osław ­
nych oraz przez duchow ieństw o tych w yznań (zob. Siany 2002: 128-131). Liczni
badacze pytają, czy te wszystkie form y alternatyw ne są w jakim ś stopniu „kon­
kurencyjne” dla m ałżeństw a i rodziny w ponow oczesnym świecie. O dpow iedź
jednoznaczna na to pytanie jest u tru d n io n a, poniew aż, z jednej strony, znaczący
odsetek osób dorosłych i m łodych lokuje swoje szczęście i plany życiowe właśnie
we w spólnocie małżeńskiej i rodzinnej, natom iast, z drugiej strony, w zrasta zainte­
resowanie, zwłaszcza w śród młodzieży, niektórym i form am i alternatyw nym i, jak
choćby konkubinatem czy sam otnością z w yboru.
N a istotną i w yłączną rolę m ałżeństw a i rodziny wskazuje papież Jan Paweł
II w swoim Liście do rodzin, w którym zaznacza z naciskiem : „[...] aby człowiek
pojął, jak wielkim dobrem jest m ałżeństw o, rodzina i życie, jak wielkim niebezpie­
czeństwem jest b rak poszanow ania dla tych rzeczywistości, bagatelizowanie tych
największych wartości, które składają się na życie rodziny i stanow ią o g o dno­
ści człowieka” (Jan Paweł II 1994). Znając wielość i różnorodność zagrożeń dla
współczesnej rodziny, jakie są w idoczne w świecie ponow oczesnym , papież ten
wypowiedział w 1997 roku następujące ostrzeżenie:

W ostatnich latach obserwujemy z głębokim niepokojem, że rodzina jest przed­


m iotem nieustannych ataków, uderzających w trwałe wartości, które stanowią
fundam ent tej instytucji naturalnej. Pod pozorem troski o rodzinę i jej ochrony,
lekceważy się jej wzorzec ukształtowany i pobłogosławiony przez Boga. Neguje
się szczególny charakter przymierza małżeńskiego między kobietą a mężczyzną,
umniejszając wartość tego nierozerwalnego związku. Czasem próbuje się też wpro­
wadzić inne formy wspólnoty dwóch osób, sprzeczne z pierwotnym zamysłem
Boga wobec rodzaju ludzkiego. W ten sposób podważa się lub osłabia prawa ro­
dziny, naruszając tym samym najgłębsze fundam enty społeczeństwa i przekreśla­
jąc jego przyszłość. W rzeczywistości bowiem małżeństwo, czyli małżeńskie przy­
mierze kobiety i mężczyzny, wyrażające się we wzajemnym darze z samego siebie
i w przekazywaniu życia, to podstawowa wartość społeczna, której prawodawstwo
państwowe nie może ignorować, ani zwalczać. [...] Sprawą o zasadniczym znacze­
niu jest niewątpliwie to wszystko, co wiąże się z podstawowymi prawami dzieci:
z ich prawem do posiadania prawdziwego dom u rodzinnego, do akceptacji, do
miłości, do wychowania i do dobrego przykładu rodziców. Dzieci są najbiedniejsze
wtedy, kiedy brakuje im miłości, opieki i rodzinnego ciepła (Jan Paweł II 1997b: 4).

Problem y wyżej podniesione i p o d d an e analizie upow ażniają do postaw ienia


ogólnego pytania o w ielow ym iarow ą kondycję współczesnej rodziny w Polsce. Py­
tanie to stanowi elem ent problem u głów nego zam ieszczonego w tytule tej pu b ­
likacji naukowej, noszącej tytuł: M iędzy nakazem a wyborem. Moralne dylem aty
małżeństw a i rodziny w Polsce. Jak więc się rodzą i co oznaczają dylem aty w życiu
20 J ó z e f Baniak

m ałżeńskim i rodzinnym ? Jeśli dylem atem m oralnym nazw iem y sytuację, w której
ktoś m usi dokonać w yboru pom iędzy dw iem a lub kilkom a możliwościami, a w y­
b ó r ten spow oduje rozdarcie w ew nętrzne, zaś on sam nie będzie ani oczywisty,
ani jasny, to w ybranie jednej m ożliwości pociągnie za sobą zrezygnow anie z in ­
nej, rów nie wartościowej idei. To określenie istoty dylem atu m oralnego pozw a­
la wyobrazić sobie zakres i specyfikę m oralnych dylem atów związanych w prost
z życiem m ałżeńskim i rodzinnym , jak i z okresem przygotowawczym kandyda­
tów do m ałżeństw a. U podłoża tych dylem atów staną na pew no norm y m oralne
i religijne katolicyzm u, podaw ane i w yjaśniane ludziom przez Kościół, kiedy oni
- jako osoby wierzące i praktykujące - m uszą dokonać w yboru m iędzy własnym
p unktem w idzenia lub osobistą potrzebą życiową a no rm ą etyczną i decyzją Koś­
cioła, będącą w sprzeczności z ich oczekiw aniam i m ałżeńskim i i rodzinnym i, czy
z własnym życiem seksualnym . W ybory te są zazwyczaj tru d n e, wymagają od osób
nim i „dotkniętych” odwagi w podejm ow aniu decyzji, często też w brew w łasnem u
sum ieniu, wcześniej ukształtow anem u albo w edług zasad m oralności katolickiej,
albo w edług reguł m oralności świeckiej, jak i w opozycji do w skazań i zaleceń
Kościoła. O pow iedzenie się po jednej stronie, zawsze zdeterm inow anej przez jakiś
interes (własny łub instytucjonalny), nie jest nigdy sprawą prostą i bezproblem o­
wą. W ręcz przeciwnie, zawsze wywołuje ono poczucie niepew ności i zagubienia,
obaw y o to, czy podjęta decyzja jest w pełni trafna i słuszna z m oralnego p u n k ­
tu widzenia. To są właśnie cechy dylem atu m oralnego, który rodzi się w św iado­
m ości, w m yśleniu i uczuciu osoby dotkniętej koniecznością dokonania w yboru
w sferze m oralności życia m ałżeńskiego i rodzinnego, czy w każdej innej sferze
życia indyw idualnego i społecznego, m iędzy tym , co dla niej samej wydaje się naj­
lepsze i niezbędne, a tym , co w tej kwestii nakazuje lub zaleca jej określony etyczny
kodeks postępow ania. Takie w ybory nie są i nie m ogą być łatwe, bow iem zawsze
pow odują określone skutki n atury egzystencjalnej i m oralnej w życiu tej osoby,
jak w życiu osób w prost z nią związanych, choćby węzłem m ałżeńskim i w spólno­
tą rodzinną, czy zobow iązaniam i religijnym i i m oralnym i w spólnoty kościelnej,
z którą czuje się związana. Podjęta decyzja m oże wzbudzać wątpliwości określo­
nej n atu ry czy kłopoty sum ienia, które będą wywoływać pytanie, czy została ona
trafnie i słusznie podjęta, czy też opierała się na postawie egoistycznej i wadliwych
przesłankach etycznych. Na niektóre z tych pytań odpow iadają w różnym zakresie
autorzy opracow ań tworzących strukturę tej książki.
Czy lektura tej książki m oże wywołać w czytelniku swoisty niepokój? Być
m oże taka sytuacja wystąpi, jeśli czytelnik oczekiwał, że znajdzie w niej, w treści
poszczególnych jej części, wyjaśnienia dylem atów nękających dzisiejsze katolickie
i laickie m ałżeństw a i rodziny, albo narzeczonych przygotowujących się do zawar­
cia w łasnego m ałżeństw a lub założenia rodziny, według własnego pu n k tu ich p o ­
strzegania i oceniania, zaś lektura książki takiego wyjaśnienia nie da w zupełności
lub um ożliw i je zaledwie częściowo, więc niesatysfakcjonująco. Z jednej strony
widzimy, że m ałżeństw o i rodzina są nadal prostą „drogą” do osiągania szczęś­
cia i pow odzenia życiowego dla licznych jednostek obojga płci, że ich dom inacja
Wprowadzenie: Kondycja współczesnej rodziny polskiej - ja ka ona je st. 21

w system ie aksjologicznym Polaków jest nie do podw ażenia, z drugiej zaś strony,
badacze wskazują otwarcie, że zarów no w skali świata, jak i w naszym kraju zanika
popyt” na związki m ałżeńskie, zwłaszcza sakram entalne, a w zrasta w śród ludzi
m łodych i w śród osób już „zranionych nieudanym m ałżeństw em ” zainteresow a­
nie związkam i nieform alnym i, zarów no krótkotrw ałym i, jak i podejm ow anym i na
dłuższy okres, czy naw et na całe życie. Inni m ów ią też o tym , że dzisiejsze czasy
nie sprzyjają życiu m ałżeńskiem u i rodzinnem u, więc m łodzi ludzie boją się zakła­
dać własne w spólnoty m ałżeńsko-rodzinne, a realizują się w innych sferach życia,
czy też decydują się na sam otne rodzicielstwo. Jeszcze inni tw ierdzą, że obecnie
występuje kryzys życia m ałżeńskiego i rodzinnego, m ający u swego podłoża licz­
ne przyczyny, a także w idoczny w różnych przejawach, jak choćby w nasilającym
się odsetku rozw odów i w patologii codziennego życia m ałżeńskiego i ro dzinne­
go w m iastach i wioskach, czy też w m oralnym upadku rodziny, która elim inuje
z własnego funkcjonow ania zasady etyki katolickiej i w skazania Kościoła z tego
zakresu. Krytyką jest też objęty Kościół katolicki, który ciągle głosi swoją doktrynę
m oralną w sposób arbitralny i patriarchalny, nie licząc się z opiniam i swoich w ier­
nych, a w rezultacie w zbudza w nich swoistą „kulturę w iny” za grzechy, zwłaszcza
dotyczące m oralności seksualnej, obciążając nią bardziej kobiety niż mężczyzn.
Niekiedy m ożna usłyszeć też opinię w kościelnym środow isku, że za kryzys ro dzi­
ny bardziej są odpow iedzialne kobiety, a nie m ężczyźni, chociaż w rzeczywistości
może być odw rotnie, czy też w ina m oże rozkładać się rów no po obu stronach.
Liczni katolicy odm aw iają też Kościołowi i księżom kom petencji do zajm ow ania
się życiem m ałżeńskim i rodzinnym ludzi, zwłaszcza życiem seksualnym , zarzuca­
jąc im nieobiektyw ność i nadgorliw ość w załatw ianiu tych spraw. Z badań wynika,
że liczni katolicy polscy, m ałżonkow ie i wiele rodzin, traktują m oralną doktrynę
Kościoła w sposób peryferyjny, akceptując te jej zasady, które są im w ygodne, któ­
re w m niejszym stopniu naruszają ich osobiste poczucie wolności i niezależności,
a pozostałe kw estionują i odrzucają jako zbędne i dla nich niekorzystne. Janusz
M ariański m ów i o „szarej strefie m oralnej” i wskazuje na ew identne łam anie i p o ­
m ijanie przez katolików w Polsce zasad m oralnych dotyczących życia m ałżeńskie­
go i rodzinnego, a w szczególności obejm ujących seksualność przedm ałżeńską,
m ałżeńską i pozam ałżeńską. W tej sferze w łasnego życia katolicy polscy nie chcą
żadnej ingerencji księży parafialnych, coraz częściej ze śm iechem podchodzą do
ich rad i pouczeń, a własnych postaw i zachow ań związanych z seksem nie traktują
jako czynów złych m oralnie, chociaż wiedzą, że w ten sposób naruszają norm y
doktryny m oralnej Kościoła, z którym są ciągle związani form alnie aktem chrztu.
Z tej szarej strefy usuwają więc bez tru d u zakaz stosow ania antykoncepcji, seksu
przedślubnego i pozam ałżeńskiego, zakaz zdrady małżeńskiej i rozwodów, czy też
zakaz aborcji i zapłodnienia in vitro. O d daw na w iadom o już z badań socjologicz­
nych, że katolicy polscy w swej większości statystycznej nie łączą zasad religijnych
z praktyką m oralną w swoim życiu osobistym , m ałżeńsko-rodzinnym i społecz­
nym, że norm y religijne traktują jako odrębne „przepisy” Kościoła dotyczące kul­
tu, ale nie łączą ich z dyscypliną m oralną obejm ującą ich m oralność m ałżeńską
J ó z e f Baniak

i rodzinną. Co najwyżej uważają, że cerem oniał religijny jest bardziej atrakcyjny


niż cerem oniał laicki podczas składania przysięgi m ałżeńskiej, że św iątynia jest
lepszym „obiektem ” do tego celu niż sala U rzędu Stanu Cywilnego. N ie oznacza
to jednak, że ten argum ent pow oduje w zrost odsetka n u p turientów zainteresow a­
nych ślubem kościelnym , a przeciw nych ślubowi świeckiemu. W praktyce bow iem
jest odw rotnie, gdyż m łodzi uważają, że m ałżeństw o sakram entalne przysparza
znacznie więcej kłopotów niż ślub cywilny, choćby w zakresie rozw odu. Stąd m a ­
leje w śród nich odsetek chętnych do zaw ierania m ałżeństw a sakram entalnego.
Katolicy polscy często traktują n orm y religijne i m oralne Kościoła jako jego n a ­
kaz, a rzadziej czynią je w łasnym w yborem , poniew aż uważają, że należy się im
w olność także w tej sferze życia osobistego i publicznego, zaś Kościół stara się
jedynie narzucić świeckim swoją wolę i decydować za nich w spraw ach najbardziej
delikatnych i zasadniczych. Takiej postaw y i strategii działania Kościoła ci katolicy
już nie akceptują, więc odrzucają ją jako infantylną i niekorzystną dla siebie p o d
każdym względem. W takiej sytuacji tru d n o spodziew ać się m ożliw ości pogodze­
nia, przez katolików separujących się o d Kościoła i od jego m oralnej doktryny,
nakazu kościelnego czy „dyktatu” m oralnego księży z osobistym i ich w yboram i
etycznymi, czy m ożliwości tw orzenia na szeroką skalę spójnych tożsam ości w p ro ­
jektach życiowych ludzi m łodych, którzy najostrzej krytykują Kościół i jego strate­
gię pastoralną. Ludzie m łodzi nie chcą, aby to Kościół i kler parafialny określał im
m oralne priorytety i projekty życia, nie licząc się z ich w łasną wizją perspektyw y
życiowej. Rola Kościoła jest tu już ograniczona, co najwyżej pom ocnicza, i m ogą
z niej skorzystać niektórzy ludzie m łodzi i dorośli. Tym czasem Kościół instytucjo­
nalny trw a i będzie trw ał stabilnie w spełnianiu swej roli w śród w iernych i nie p o ­
zwoli na sw obodne traktow anie swej d oktryny m oralnej i religijnej, zarów no przez
jednostki, jak i przez grupy społeczne. Taka sytuacja konfliktow a będzie zapew ne
pow odow ać kolejne dylem aty m oralne p o obu stronach.
Książka ta, jako praca zbiorowa, została zbudow ana z pięciu rozdziałów (czę­
ści), w których 14 autorów prezentuje własne prace naukowe o profilu teoretyczno-
-analitycznym i em pirycznym . Każda z tych prac ukazuje w jakim ś stopniu główny
problem , podniesiony w tytule książki, czyli m oralne dylem aty dotykające dzisiej­
szych m ałżeństw i rodzin polskich. D ylem aty te często są po n ad m iarę m ożliwości
o p o ru i działań w ielu m ałżeństw i rodzin, w efekcie czego przeżywają one kryzysy
swego funkcjonow ania i realizacji podstaw ow ych zadań w ynikających z ról o d ­
grywanych w społeczeństwie.

W rozdziale pierw szym , zatytułow anym Konteksty i czynniki przem ian współ­
czesnej rodziny polskiej, pięcioro autorów prezentuje własne przem yślenia, spo­
strzeżenia i refleksje dotyczące różnych aspektów życia m ałżeńskiego i rodzinnego
w nowoczesnym społeczeństwie.
Prof. Ewa W ysocka w opracow aniu p o d tytułem „D ylem aty i wyzwania w o b ­
szarze wychowania m oralnego w świecie ponow oczesnym ” koncentruje swoją
uwagę na zjawisku m oralności dzisiejszej m łodzieży polskiej, jak i na wyzwaniach
W prowadzenie: Kondycja współczesnej rodziny polskiej - ja k a ona je s t . . . 23

; dylem atach wiążących się ściśle z procesem m oralnego wychowania m łodego


pokolenia. A utorka stawia tu ważne poznaw czo pytania: czy m oralność m łodych
Polaków m ożna określić jako znajdującą się w kryzysie? Czy m łodzież dotyka zja­
wisko karnaw alizacji obyczajowości, relatyw izm u i perm isyw izm u m oralnego?
Czy praw dziw e jest to, iż m łodzież cechuje rozbieżność m iędzy sferą aksjonor-
m atyw ną w aspekcie deklaracji a rzeczywistym i zachow aniam i? Czy też m łodzież
staje się bardziej konserw atyw na o d swoich rodziców? Jaka jest zatem prawda? Na
te pytania autorka daje odpow iedź w treści opracow ania, zaznaczając zarazem , iż
w yjaśnienia jej m ają charakter częściowy, ze w zględu na złożoność podjętej pro b ­
lematyki m oralności m łodzieży i m oralnego jej wychowania w rodzinie i szkole.
D r Agnieszka Z duniak wyjaśnia rolę szkoły zideologizowanej religijnie w w y­
chow aniu m łodzieży w tekście p o d tytułem „Szkoła katolicka - wychowanie do
autonom ii czy indoktrynacja?”. We wstępie opracowania autorka zaznacza, że szko­
ła, obok rodziny, jest zaliczana do tzw. długotrw ałych środowisk wychowawczych,
które wywierają szczególnie duży wpływ na rozwój osobowości młodej jednostki.
W tym kontekście pyta, czy szkoła katolicka stanow i najlepsze środow isko religij­
nej socjalizacji dzieci i młodzieży, czy też pewne zjawiska, związane z wyznaniowo
ukierunkow aną edukacją, m ogą być dysfunkcjonalne dla rozwoju indywidualnej
religijności? Czy szkoła katolicka, jasno zorientowana w sferze ideologii religijnej
i opierająca się na jej zasadach w swych działaniach edukacyjnych, wychowuje m ło­
dzież do autonom ii i wolności osobowej, czy też wpaja jej doktrynę katolicką i m oc­
no stygmatyzuje w ten sposób rozwój osobowy młodej jednostki? Na te pytania
autorka odpow iada szeroko w treści tego opracowania: „W tym właśnie kontekście
chciałabym umieścić moje rozważania nad szkołą katolicką, jej miejscem we współ­
czesnym systemie edukacyjnym , rolą, jaką może ona odegrać w przekazywaniu wie­
dzy i wiary kolejnym pokoleniom oraz dość licznymi kontrowersjam i związanymi
z samą ideą szkoły wyznaniowej we współczesnej pluralistycznej kulturze” (s. 50).
Prof. A nna W achow iak i d r M aria Beyga-Cegiołka zwracają uwagę na rolę spe­
cyficznych uw arunkow ań w yborów ściśle złączonych z m ałżeństw em i rodziną,
w interesującym opracow aniu „Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny w y­
m iar wyborów związanych z m ałżeństw em i rodziną w Polsce”. We w prow adzeniu
do tej pracy autorki zaznaczają, że obecnie m ałżeństw o i rodzina przeżywają k ry ­
zys, że dzisiejsza rodzina jest coraz bardziej krucha, p o datna na wstrząsy, niestała,
podlegająca rozpadowi. Na tym tle stawiają pytanie o kondycję dzisiejszej rodziny
polskiej w kontekście obecnej zm iany społecznej: czy obecnie w idzim y zm iany
w jej strukturze i funkcjonow aniu?
Prof. Ewa Budzyńska w opracow aniu zatytułow anym „M iędzy lewem a p ra ­
wem: rod zin n e dylem aty Polaków ” zwraca uwagę na zm ianę postaw m ałżeńskich
i rodzinnych naszych rodaków, w w yniku której wielu odchodzi od tradycyjnego,
katolickiego m odelu m ałżeństw a i rodziny, wpajanego im od wieków w procesie
wychow ania i socjalizacji religijnej w dom u rodzinnym na rzecz m odelu typowo
laickiego, w ytw arzanego w obecnym , niereligijnym systemie wartości, lansow a­
nym przez świeckie państw o i społeczeństwo. Z m iana ta m usi nieuniknienie p ro ­
Józe f Baniak

wadzić do kryzysu w rodzinie i pow odow ać dylem aty rodzinne o profilu m oral­
nym , religijnym i psychologicznym . D ylem aty te nie są i nie m ogą być obojętne
dla atm osfery em ocjonalnej w m ałżeństw ie i rodzinie.
Prof. Janusz M ariański zastanaw ia się n ad kłopotam i dzisiejszych polskich ro ­
dzin na tle zm ian w system ach w artości m oralnych. Z agadnienie to autor ukazuje
w opracow aniu p od tytułem „Rodzina polska na rozdrożu: kryzys czy transform a­
cja w artości m oralnych”. We wstępie opracow ania autor zaznacza, że

We współczesnym świecie, a także w Polsce, ścierają się dwa potężne nurty idei
moralnych, płynące wyraźnie w przeciwnych kierunkach: nurt moralności kato­
lickiej i nurt moralności laickiej - (liberalnej, postmodernistycznej). [...] W od­
niesieniu do rodziny chodzi tu o konflikt między uznawanymi i odczuwanymi
przez Polaków tradycyjnymi wzorami religijności a pragmatycznymi wymogami
codzienności. [...] Przemiana wartości, rozum iana jako przekształcenia w posta­
wach i wzorach zachowań Polaków, objęła także sferę małżeństwa i rodziny. War­
tości prorodzinne podlegają wielorakim przemianom na poziomie świadomości
społecznej i praktyki codziennej. Niektóre z tych zmian mogą oznaczać postępu­
jącą personalizację życia we wspólnotach małżeńskich i rodzinnych (transforma­
cja wartości), inne prowadzą do rozpadu tradycyjnych, głównie chrześcijańskich,
form i kształtów życia w rodzinie (kryzys moralny) (s. 105-106).

W swoich rozw ażaniach autor w ychodzi z założenia, że Polsce nie grozi jakaś
katastrofa w świecie w artości prorodzinnych, natom iast m ożna m ów ić o swoistej
am biwalencji, szansach i ryzyku, o stratach i zyskach, o poszerzającej się sferze
przyzw olenia na postaw y i zachow ania dezaprobow ane w m odelu m oralności gło­
szonej w Polsce przez Kościół katolicki.

Rozdział drugi, zatytułow any Małżeństwo, rodzicielstwo, ojcostwo - ich uwa­


runkowania, prezentuje prace trojga autorów.
D r Iwona Przybył zastanaw ia się nad w artością dziecka w m ałżeństwie w ogó­
le, jak i w m ałżeństw ach dotkniętych bezpłodnością, biorąc zarazem po d uwagę
sposoby niesienia pom ocy tym m ałżeństw om poprzez m etodę zapłodnienia in
vitro. Z agadnienie to precyzyjnie i w ieloaspektowo ukazuje i wyjaśnia w tekście
zatytułow anym „Zostać rodzicem m im o wszystko: uw arunkow ania działań p ro ­
kreacyjnych m ałżonków niepłodnych”. N a początku autorka zaznacza, że celem jej
opracow ania jest nie tyle w yczerpująca analiza d eterm inant korzystania z technik
wspom aganego rozrodu, gdyż skupia się tu tylko na kilku z nich, ile wskazanie p a ­
radoksu czy dylem atu, w jaki są uw ikłani m ałżonkow ie. Paradoks ten, jej zdaniem ,
polega na tym , że osoby głęboko identyfikujące się z głównym celem małżeństwa,
jakim jest rodzicielstwo, a korzystające z technik w spom aganego rozrodu, d o ­
świadczają konfliktu sum ienia, który często oddala ich od praktyk religijnych,
a naw et prow adzi do zm iany przekonań religijnych - tak wielką cenę m uszą one
zapłacić, aby, m im o swej niepłodności, zrealizować m arzenie rodzicielskie, jakim
jest urodzenie i posiadanie w łasnego dziecka.
W prowadzenie: Kondycja w spółczesnej rodziny polskiej - ja k a ona jest. 25

D r M ikołaj G ębka zastanaw ia się n ad podstaw ow ym i zadaniam i ojca w rodzi­


nie, w ynikającym i z jego roli rodzicielskiej i funkcji z niej wynikających. Problem
ten ukazuje w opracow aniu p o d tytułem „M iędzy nakazem tradycji a nowoczes­
nością - czyli o zadaniach ojca w rodzinie”. We wstępie autor pisze, że dziś rola ojca
w rodzinie została zapom niana, a niekiedy naw et zm arginalizow ana, zepchnięta
na dalszy plan życia rodzinnego, a zarazem zdom inow ana przez rolę m atki. Stano­
wisku tem u, zdaniem autora, należy postaw ić zdecydowany opór i sprzeciw, aby
m óc przyw rócić znaczenie roli ojca w rodzinie, tak ważnej i znaczącej w proce­
sie rozwoju i wychow ania dzieci i młodzieży, gdyż bez ojca rozwój ten nie będzie
właściwie przebiegał, a m oże być narażony na różne utrudnienia.
D r Katarzyna Piątek w opracow aniu zatytułow anym „Jakość relacji m ałżeń­
skich w związkach kobiet z niepełną spraw nością fizyczną” ukazuje ważny p ro b ­
lem poznaw czy i praktyczny, dotykający satysfakcji m ałżeńskiej kobiet z niepełną
spraw nością fizyczną. A utorka, znając dobrze istotę problem u, zaznacza, że niepeł­
nospraw ność czy przew lekła choroba jest niewątpliwie sytuacją kryzysową, z którą
nie każda para m ałżeńska, a w konsekw encji rodzina, jest w stanie konstruktyw nie
się uporać. Jej skutki uw idaczniają się we wszystkich sferach życia m ałżeńsko-ro-
dzinnego. Jeśli zakres i stopień ograniczeń jest znaczny, wym aga to niejednokrot­
nie radykalnych m odyfikacji i przebudow y wzajem nych relacji małżonków. Ich
satysfakcjonująca transform acja nie w każdym przypadku jest jed n ak możliwa,
w konsekw encji część związków ulega rozpadow i, dezorganizując system rodziny.
Stąd w opracow aniu tym - korzystając z wyników własnych badań em pirycznych
na ten tem at - koncentruje się na jakości relacji m ałżeńskich i n a dylem atach, ja­
kie pojawiają się w związkach partnerskich kobiet niepełnospraw nych.

Rozdział trzeci, zatytułow any M ałżeństwo i rodzina w wyobrażeniach i ocenach


m łodzieży, zawiera opracow ania dw óch autorów, badających w w ym iarze socjo­
logicznym postaw y i opinie m łodzieży polskiej, dotyczące m ałżeństw a i rodziny.
Prof. Józef Baniak w pracy „Katolicki m odel m ałżeństw a i rodziny w św iado­
m ości m łodzieży gim nazjalnej” ukazuje w yobrażenia i oceny m łodzieży w świet­
le własnych badań socjologicznych. M odel ten, jak zaznacza autor, obecnie ulega
daleko posuniętej dewaluacji, w w yniku czego m łodzi katolicy polscy kw estionują
jego cechy, często je odrzucają, a zarazem akceptują świecki m odel życia m ałżeń­
skiego i rodzinnego. K rytyka gim nazjalistów jest najostrzejsza w odniesieniu do
katolickiej etyki seksualnej, propagow anej w Polsce przez kler rzymskokatolicki.
D r D ariusz Tułowiecki zastanaw ia się nad ocenam i m łodzieży licealnej z m ałe­
go m iasta, dotyczącym i jakości życia rodzinnego w opracow aniu zatytułowanym:
„Jakość relacji i m oralność w ew nątrzrodzinna w świetle deklaracji osiem nastolat-
ków”. We wstępie autor określa cel swojego opracowania:

[...] Gdy istnieje zróżnicowany ogląd małżeństwa i rodziny oraz rozrastający


się pluralizm ich definiowania, ważne jest nieustanne monitorowanie spojrze­
nia, jakie noszą w sobie młodzi ludzie, będący na progu dorosłości. To oni mają
26 Jó ze f Baniak

w najbliższej perspektywie opuszczenie rodziny, w której wyrośli, oraz wejście


(lub nie) w związki, które sami będą definiować, tworzyć oraz budować ich etos.
Dlatego zdecydowano się na badania osiemnastolatków uczących się na terenie
małego miasta na Mazowszu. Wobec licznych badań jakości etosu młodzieży du­
żych miast, poznanie spojrzenia młodzieży na małżeństwo i rodzinę w środowisku
małomiasteczkowym, otoczonym obszarami wiejskimi, wydaje się swoistą koniecz­
nością badawczą, która zainspirowała do przeprowadzenia takich pomiarów (s. 212).

Rozdział czwarty dotyczy obecnych kryzysów w życiu m ałżeńskim i rodzinnym ,


a zagadnienie to omawia wieloaspektowo dwóch autorów, dając zarazem panora­
miczny obraz specyfiki i konsekwencji tych kryzysów m ałżeńskich i rodzinnych.
Prof. W ładysław M ajkowski w tekście p o d tytułem „N iesakram entalne związ­
ki m ałżeńskie katolików - koniec dysfunkcji czy now a udręka?” zastanawia się
na d coraz częstszym w Polsce zjawiskiem rezygnacji katolickich narzeczonych
z m ałżeństw sakram entalnych na rzecz ślubów świeckich, jak i nad pow tórnym i
m ałżeństw am i niesakram entalnym i katolików po uprzednim rozpadzie ich m ał­
żeństw sakram entalnych. We wstępie opracow ania autor pisze:

Rozwód prawny [...] nie kończy jednak problemu czy raczej problemów z tym
związanych. [...] Najczęściej jawi się on w postaci alternatywy: żyć w samotności,
czy zawrzeć nowy związek małżeński? Szczególnie ostro ta alternatywa rodzi się
dla katolików. Bowiem ich nowy związek może być tylko związkiem cywilnym, a
więc niesakramentalnym. Zawarcie zaś i pozostanie w takim związku rodzi poważ­
ne moralne dylematy, ponieważ dysfunkcyjne małżeństwo, które zostało prawnie
rozwiązane, nie daje im możliwości, z racji swej natury, wejścia w nowy, sakram en­
talny związek. Zawierając pom im o tego związek cywilny, wchodzą w perm anentny
stan grzechu. Stąd nieodparcie rodzi się pytanie: czy nowy związek, nawet pod
innymi względami udany, może być satysfakcjonującym rozwiązaniem, czy raczej
nową udręką? (s. 229).

D r M ichał A. M ichalski w opracow aniu zatytułow anym „Rodzina i jej dyle­


m aty w kontekście postm odernistycznych przem ian rynku” zastanaw ia się nad
problem em oddziaływ ania obecnych przem ian gospodarczych i ekonom icznych
na życie m ałżeńskie i rodzinne ludzi - w jakim stopniu przem iany te wywołują
dylem aty m oralne w tej sferze życia? We w prow adzeniu do tego opracow ania au ­
to r pisze:

Związek rodziny i ekonomii nie jest rzeczą nową, natomiast dziś szczególnie wyda­
je się uzasadnione poddać tę relację krytycznej analizie. Sięgniemy w tym tekście
do pierwotnych rozstrzygnięć filozofii klasycznej, które dziś wydają się niemalże
zapomniane, przez co niejako na nowo trzeba nam dziś odkrywać doniosłość ro­
dziny dla sfery gospodarowania. Kolejną kwestią, na którą chcemy tu zwrócić uwa­
gę, a która istotnie wpływa na relację pomiędzy rodziną a ekonomią, jest zagadnie­
nie polityki prorodzinnej i polityki socjalnej. Będziemy starali się ukazać różnicę
pomiędzy nimi i zarazem omówić, jak szkodliwe może być nie dość staranne ich
definiowanie i rozumienie. [...] należy na wstępie odpowiedzieć na pytanie, czy
W prowadzenie: Kondycja w spółczesnej rodziny polskiej - ja ka ona je s t... 27

mamy do czynienia obecnie z kryzysem rodziny, czy doświadczamy tylko histo­


rycznej zmienności w ramach tej kategorii? (s. 241).

Piąty rozdział został pośw ięcony zjawisku kohabitacji jako popularnej dziś
w Polsce (jak i na świecie) alternatyw nej form ie życia rodzinnego w ram ach sy­
stem u znaczeń społecznych. Z agadnienie to szczegółowo analizują dwaj socjolo­
gowie, eksponujący w łasne p u n k ty w idzenia w odniesieniu do Polaków żyjących
w kraju i na emigracji.
Prof. A ndrzej Potocki w opracow aniu p o d tytułem „Polska kohabitacja - m ię­
dzy religijnym nakazem a liberalnym w yborem ” zastanaw ia się nad czynnikam i
i m otyw am i w chodzenia kobiet i mężczyzn, w tym katolików, w nieform alne
związki partnerskie, czego najpopularniejszym przykładem jest kohabitacja. We
wstępie do tego opracow ania autor pisze:

Jeśli teraz zestawić wysoką atrakcyjność tej sytuacji życiowej, którą można okre­
ślić jako „bycie razem”, z dość daleko idącą powściągliwością Polaków w uzna­
waniu małżeństwa za nierozerwalne, to istotnie powstaje [...] przestrzeń dla ta ­
kiego modelu relacji dwojga, w którym to „bycie razem” się podejmuje, a traumę
rozwodu profilaktycznie eliminuje. Tak pojawia się kohabitacja - rozumiana jako
współzamieszkiwanie pary - stanowiąca alternatywę dla małżeństwa. Bywa, że jest
ona przygotowaniem do niego. W ten sposób kohabitacja staje się nową formą
narzeczeństwa. Jak w odniesieniu do rozwodów, tak i wobec kohabitacji sprzeciw
w polskim społeczeństwie jest bardzo ograniczony. Przeciwnie, zasięg aprobaty
jest statystycznie znaczący. [...] Perspektywę badawczą, organizującą nasze myśle­
nie, zainspiruje spostrzeżenie, iż kohabitacja, a zwłaszcza wzrost popularności tego
zjawiska, pozostaje w związku z wyrazistym procesem sekularyzacji moralności
wielu Polaków (s. 258).

D r M arcin Lisak w tekście „Religijność a poglądy m oralne katolików żyjących


w kohabitacji na przykładzie polskich em igrantów w D ublinie” dokonuje, jak sam
zaznacza we wstępie,

[... ] analizy wybranych aspektów religijno-moralnego wymiaru życia polskich ka­


tolickich emigrantów. Praca jest oparta na badaniach socjologicznych, przeprowa­
dzonych w 2009 roku w Dublinie. Uwaga badawcza autora koncentruje się na ko­
horcie emigrantów pozostających w kohabitacji. Religijno-moralny kontekst życia
kohabitantów jest zestawiony z postawami i poglądami osób żyjących w m ałżeń­
stwie oraz samotnie. Charakterystyczną cechą badanej grupy jest wysoki poziom
religijności kościelnej, praktykowanej w środowisku Kościoła rzymskokatolickie­
go (s. 271).

Książka ta, stanow iąca owoc pracy naukow o-badawczej w ielu osób, choć
podejm uje w swej treści liczne, często o new ralgicznym znaczeniu, zagadnienia
i problemy, nie rozstrzyga ostatecznie problem u głównego, ujętego w jej tytule,
gdyż takiego celu nie zakładali jej twórcy. Celem naszym , tu wyeksponowanym
28 Jó ze f Baniak

wyraźnie, jest zabranie głosu w istotnie ważnej sprawie, o społecznym dziś za­
kresie, jakim są rozliczne dylem aty m oralne współczesnych m ałżonków i rodzin
polskich, dylem aty „zawieszone” gdzieś m iędzy nakazem (choćby religii, etyki
czy sum ienia) a w yborem (choćby poczucia własnego szczęścia czy sytuacji loso­
wej), a jednocześnie zachęcenie potencjalnych czytelników do dalszej, pogłębionej
i rozszerzonej dyskusji na ten właśnie interesujący i niełatw y tem at. Nie w ątpim y
bow iem , że tem at ten zasługuje na taką uwagę, refleksję i analizę. A utorzy prac
zaprezentow anych w tej publikacji tę dyskusję podjęli i zachęcają do jej kontynu­
owania, gdyż tem at jej jest daleki o d w yczerpania, a wręcz przeciwnie, wiele pytań
tu postaw ionych wym aga dalszej pogłębionej refleksji i precyzyjnych odpow iedzi,
a m oże rów nież uprzednich badań em pirycznych.
W szystkim autorom prac tw orzących do naukow e dzieło, jak i innym oso ­
bom i instytucjom , które przyczyniły się do pow stania tej książki, z tego m iej­
sca składam y serdeczne podziękow anie i w yrazy uznania. Szczególne w yrazy
w dzięczności składam y Pani Profesor Irenie Borowik, prezesow i Z akładu W y­
daw niczego N O M O S w K rakow ie, oraz Jej W spółpracow nikom redakcyjnym
za życzliwość i tru d w przygotow aniu tego dzieła do publikacji i u d o stępnienia
czytelnikom .
KONTEKSTY I CZYNNIKI PRZEMIAN
I WSPÓŁCZESNEJ RODZINY POLSKIEJ

Ewa Wysocka
Uniwersytet Śląski w Katowicach

DYLEMATY I WYZWANIA W OBSZARZE WYCHOWANIA


MORALNEGO W ŚWIECIE PONOWOCZESNYM

Ludzie przypominają bardziej swoje czasy niż swoich ojców. A współcześni


ludzie różnią się tym od swoich rodziców, że żyją w teraźniejszości, która
chce zapomnieć o przeszłości i która wydaje się nie wierzyć w przyszłość.
(Debord 1990: 16; Bauman 2006b: 200-201)

WSTĘP

Transform acja ustrojow a i głębokie przem iany polskiego społeczeństw a prze­


jawiają się także w obszarze m oralności, gdyż podlega ono zachodnim wpływom
kulturow ym , które ogólnie m ożna określić jako liberalizację i pluralizm n o rm a­
tywny, indywidualizację, sekularyzację. N ierzadko określa się owe zjawiska jako
typowe dla ponow oczesności. Społeczeństwo polskie często jednak określane jest
jako specyficzne, gdyż cechuje je przyw iązanie do tradycji, konserw atyzm w za­
kresie uznaw anych n o rm społecznych, wynikający - jak sądzi wielu - z jego swo­
istej religijności, wyznaczanej znaczeniem i rolą Kościoła w form ow aniu wielu
aspektów doświadczanej rzeczywistości. Zadając sobie pytanie o kondycję m oral­
ną Polaków, nie sposób pom inąć w czynionych refleksjach pytania o m oralność
młodzieży, która nierzadko posądzana jest o relatywizm moralny, m otyw owany
swoistym w ygodnictw em , a jednocześnie też niektórzy wskazują, iż współczesną
m łodzież cechuje wyższy poziom konserw atyzm u niż pokolenie jej rodziców, p o ­
noć silniej relatywizujących rzeczywistość i w łasne zachow ania, stanow iących tym
sam ym swoiste antyw zory dla m łodego pokolenia (Św ida-Ziem ba 2001).
Jaka jest zatem prawda? Czy m oralność m łodych Polaków m ożna określić jako
znajdującą się w kryzysie? Czy m łodzieży dotyka zjawisko karnaw alizacji obycza­
jowości, relatyw izm u i perm isyw izm u m oralnego? Czy prawdziwe jest, iż m ło ­
dzież cechuje rozbieżność m iędzy sferą aksjonorm atyw ną w aspekcie deklaracji
a rzeczywistym i zachow aniam i? Czy też m łodzież staje się bardziej konserw atyw ­
30 Ewa Wysocka

na o d swoich rodziców? O dpow iedzi n a te pytania zapew ne nie da się uzyskać,


bow iem m łodzież nie stanow i kategorii społecznie jednorodnej, choć rozwojowo
dośw iadcza ona tego sam ego kryzysu, związanego z kreow aniem indyw idualnej
tożsam ości. O dpow iedź zawsze zatem będzie cząstkowa, a więc określać m oże­
my jedynie cechy m oralności grup wyselekcjonowanych ze względu na konkretne
cechy społeczno-kulturow e, a także pew ne cechy ich sytuacji życiowej. Sfera m o ­
ralności także nie jest jedno ro d n a, więc na zróżnicow anie sytuacji życiowej i spo­
łeczno-kulturow ej nakłada się dodatkow o zróżnicow anie postaw aksjologicznych
i norm atyw nych, wynikających z ich charakteru.
Prezentow any artykuł jest jedynie ogólną, autorską, więc wybiórczą, reflek­
sją nad w yznacznikam i problem ów w sferze autokreacji i dokonywanych w ybo­
rów m oralnych, które przypisuje się fenom enow i ponowoczesności. Problem y te
szczególnie silnie dotykają m łodego pokolenia, które w w arunkach „ponowoczes-
nego rozchw iania i chaosu” m usi poszukiw ać „źródeł pew ności”, czyli znajdować
w yraźne i określone przesłanie dla własnej autokreacji.

PONOWOCZESNOŚĆ - CECHY I WYZNACZNIKI MORALNOŚCI


PONOWOCZESNEJ

Ponowoczesność jest kształtem naszej egzystencji lub możliwą społeczną


przyszłością, w której wątpliwość, niepewność, niepokój, niczym chmury bu­
rzowe kłębią się na obrzeżach nowoczesności, przypominając o nieuniknionej
cenie, jaką przyjdzie nam zapłacić za wszystkie przywileje z nią związane.
(Smart 1998: 12-13)

Piotr Sztom pka (1999) wskazuje, iż w spółczesną (ponow oczesną) kulturę


m ożna określić przez trzy istotowe cechy: cynizm , m anipulację i obojętność, które
są tru d n e do przyjęcia i pokonania przez indyw idualną jednostkę, a szczególnie
m łodego człowieka, k tó ry w takich w arunkach dokonuje próby określenia własnej
tożsam ości. K ultura cynizm u pow oduje bow iem brak zaufania do innych, kultura
m anipulacji wyznacza tendencję do w ykorzystania ich zaufania w celu realizacji
własnych interesów, zaś kultura obojętności jest nośnikiem egoizm u i indyferen-
tyzm u, które pozbawiają jednostkę w sparcia ze strony innych i oparcia w trwałych
i racjonalnie uzasadnionych system ach norm atyw nych i aksjologicznych.
C harakterystykę ponow oczesności przedstaw ił Zygm unt Baum an w wielu
swych dziełach, odnosząc fenom en „postm oderny” do ściśle określonych cech
kondycji m oralnej i społecznej, właściwych zam ożnym krajom Europy i A m eryki
w XX wieku, uzyskujących swe apogeum w jego drugiej połowie. Jego zdaniem ,
stanow i ona w pew nych sferach zarów no kontynuację, jak i jest zerw aniem z p o ­
przedzającą ją form acją, czyli m o d ern ą (m odernity).
Ponow oczesność określa się często jako pełnię nowoczesności, świadomej
konsekw encji, jakie za sobą niesie, gdyż m odernizm (styl m odernistycznego m y­
ślenia), będący egzemplifikacją uniw ersalizm u i hom ogeniczności, wyznaczanej
Dylematy i wyzwania w obszarze wychowania moralnego w świecie 31

kategorią jedności i jasności, stał się niezam ierzoną „furtką” dla instytucjonalizacji
różnorodności - której towarzyszy pluralizm , oraz przypadkow ości i nieokreślo­
ności - która wzbudza poczucie ambiwalencji. Kondycję ponow oczesną m ożna
zatem określić jako pozbaw ioną złudzeń i fałszów m odernę, natom iast kondycja
społeczna w yznaczana przez ponow oczesność stanowi ostatecznie w ynik insty­
tucjonalizacji takiej wizji rzeczywistości, którą m od erna próbow ała eliminować.
Ponow oczesność m ożna traktow ać jako egzemplifikację chaosu wynikającego
z przypadkow ych i chwilowych interakcji, ale nie idzie tu ostatecznie o zm ianę
natury świata, gdyż jak tw ierdzi B aum an (1994a): „To nie świat stał się plurali­
styczny, tylko m y otw orzyliśm y oczy na nieuchronność jego odwiecznego p lu ­
ralizm u”. Świat jest w ciągłym ruchu, jed n ak ów ruch nie jest uporządkow any
i ukierunkow any na cel - „do p rzodu” (w yznacznik m odernistycznego porządku),
ale przypadkow y i nieokreślony - „donikąd, w w ielu kierunkach” (w yznacznik
postm odernistycznego chaosu). Poddając zatem naw et pow ierzchow nej analizie
teorię ponow oczesności, m ożna stwierdzić, iż czyni ona przedm iotem swej reflek­
sji środow isko życia człowieka - świat ludzkich dośw iadczeń, w którym działają
różne instytucje i agendy - zaś stanow i ono układ w ciągłym ruchu, chwilowy,
więc „hiperzm ienny”. W takim środow isku tru d n o poszukiw ać trw ałych o d n ie­
sień do własnej autokreacji, w której niezaprzeczalną i podstaw ow ą sferę stanowi
m oralność jako stan d ard regulacji i organizow ania porządku społecznego oraz
wyznaczająca m oralne zachow anie członków społeczeństwa.
Zygm unt B aum an analizuje w wielu swych publikacjach fenom en etyki p o st­
m odernistycznej, którą traktuje jako nieodłączny i niezbywalny (a może podsta­
wowy) elem ent socjologicznej teorii ponow oczesności (np. Baum an 1994b, 1996,
2002, 2006a, 2007b). W skazuje jednocześnie w yznaczniki zm ian w sferze m oral­
ności, mówiąc, że pluralizm w ładzy i związana z nim konieczność dokonyw ania
wyborów autokreacyjnych (sam ostanow ienie) przez postm odernistyczne p o d ­
m ioty (jednostkę), spow odow ały koniec instytucjonalnego zawłaszczenia kwestii
etycznych. W sytuacji rzeczywistej autonom ii podm iotów działania, podstaw ow ą
kwestią etyczną staje się sam odeterm inacja (sam ostanow ienie), z wyznaczającą
ją sam oanalizą, sam orefleksją i sam ooceną, gdyż człowiek pozbaw iony zostaje
zew nętrznej kontroli (instytucjonalnej, społecznej). W świecie ponow oczesnym
jednostka w sposób ciągły m usi konfrontow ać się z coraz to now ym i pytaniam i,
problem am i i konfliktam i m oralnym i, które ponadto zm uszona jest sam odziel­
nie rozwiązywać, gdyż pozbaw iona jest jakiegokolwiek stałego um ocow ania
w nadrzędnie narzuconych standardach. Człowiek zatem m usi wciąż dokonywać
kolejnych w yborów m iędzy p odobnie lub naw et tak sam o racjonalizowanym i
i argum entow anym i zaleceniam i, zaś w yborów tych dokonuje na w łasną o d p o ­
wiedzialność i w zgodzie z w łasnym sum ieniem (podejm uje ryzyko błędu, nie­
trafności). Jego w ybory i działanie stają się więc same w sobie swoistym aktem
m oralnym , dokonyw anym świadom ie, bo jednostka nie jest ograniczona w p o st­
m odernistycznym świecie ani jako aktor (ktoś kto działa i m a do tego praw o), ani
jako osoba kom p eten tna (potrafiąca działać i dokonywać w yborów). Sam ośw ia­
32 Ewa Wysocka

dom ość i samorefleksja człowieka w ponow oczesności nie jest zatem redukow ana
(jak w świecie m odernistycznym ) do subiektywnego posłuszeństw a wobec bez­
osobow ych zasad, określonych instytucjonalnie. W sensie społecznym oznacza to,
iż w praktyce nie m a już m ożliwości kreow ania i wydawania sądów o wspólnych
w ierzeniach, jedynej prawdzie, przez jakąkolw iek instancję nadrzędną, ale k o ­
nieczne jest objaśnienie reguł interpretacyjnych i ułatw ianie kom unikacji m iędzy­
ludzkiej, co wiąże się ze zm ianą paradygm atu myślenia o źródłach i genezie m oral­
ności. M etaforycznie m ożna określić charakter owej zmiany jako zastępowanie snu
o nadrzędnym legislatorze, prawodawcy, przez praktykę interpretatora, tłumacza,
którym staje się zawsze indyw idualna jednostka (Bauman 1998c, por. 1998a).
K oncepcja m oralności w ujęciu B aum ana (1996) wym aga odniesienia się do
trzech istotow ych kwestii - pytań:
1. W jaki sposób określić styl m ów ienia o m oralności, bez iluzji sztucznych,
narzuconych zew nętrznie konstrukcji, zasad i fundam entalnych reguł, religijnych
standardów (zakazów i nakazów), które są niezbywalne i potrzebne w życiu co­
dziennym , w yznaczając możliwość wzajem nego porozum iew ania się, ale je d n o ­
cześnie m ogą się stać źródłem uprzedm iotow ienia i nietolerancji wobec różnych
odm ieńców . Zasady m oralne, których przestrzega dany człowiek, nie m ogą lub
nie m uszą zostać zgeneralizow ane (uzyskać status ogólnoludzkich), gdyż stają się
wówczas narzędziem dyktatu i ciem iężenia innych, którzy owych zasad nie p o ­
dzielają (wymagając od siebie altruizm u, nie m ożem y oczekiwać i stanowić tej re­
guły, jako obowiązującej pow szechnie).
2. W jaki sposób rozwiązać problem tzw. ambiwalencji związanej z relacją
m iędzy tolerancją i solidarnością (B aum an 1998c), gdyż szansą ponow oczesności
jest tolerancja, której jed n ak swoistym w yznacznikiem jest solidarność, bowiem
sam a tolerancja nie w yklucza pogardy dla drugiego (odm iennego) człowieka,
nie wyznacza rów nopraw ności różnych zachow ań i obyczajów oraz szacunku do
nich, będąc w najlepszym razie perm isyw nym przyzwoleniem na „prym ityw izm ”
innych. K onieczna jest tu solidarność wspierająca tolerancję w sytuacji dialogu,
której towarzyszy przekonanie o spotkaniu dwóch różnych równoprawnych p o d ­
miotów. Podm ioty te m ogą m ieć własne racje, stanowiąc nośnik różnych, ale cen­
nych wartości, zaś spotykają się w atmosferze przyjaźni, a ich funkcją jest wzajemne
wzbogacanie się. M oralne postępow anie jest możliwe bez odniesień do sztywnych
fundam entów, pochodzących z różnych źródeł, p od w arunkiem jednak, że wzajem­
nej tolerancji towarzyszy poczucie solidarności, wyznaczające wzajemny szacunek.
3. Jaka w inna być koncepcja etyki ponow oczesnej, którą Baum an analizuje
w kontekście procesu adiaforyzacji, polegającej na czynieniu niektórych typów
ludzkiego zachow ania czy postępow ania m oralnie obojętnym i, uwalniając je od
m oralnych ocen, zaś przekształcając je w problem y czysto techniczne. M echani­
zm em adiaforyzacji są np. procesy biurokratyzacji życia (za: Kossak 1995:8-9), któ ­
re zwalniają od odpow iedzialności i konfliktów m oralnych, bowiem wyznaczając
konieczność postępow ania zgodnie z procedurą, według przyjętych odgórnie re­
guł, określają zarazem standardy popraw ności postępow ania m oralnego, którym i
Dylematy i wyzwania w obszarze wychowania m oralnego w świecie 33

są jedynie: zgodność z procedurą i proceduralna racjonalność. Ponowoczesność,


jako egzemplifikacja braku praw om ocności odgórnych przym usów i konwencji,
powoduje, iż zachow anie ludzkie staje się kwestią odpow iedzialnego w yboru,
sprawy sum ienia i m oralnej odpow iedzialności. W społeczeństwie ponowoczes-
nym człowiek nie m a ucieczki, m usi skonfrontow ać się z osobistą niezawisłością
m oralną i własną, niezbyw alną odpow iedzialnością m oralną. To proces i zadanie
trudne, nierzadko źródło ludzkiego cierpienia i rozpaczy, a rów nocześnie szansa
na podm iotow e kreow anie siebie i autonom icznego postępow ania moralnego.

ETYKA I MORALNOŚĆ A PONOWOCZESNOŚĆ - REFLEKSJA


„PSYCHOSPOŁECZNA” W KONSTRUOWANIU ZAŁOŻEŃ
ONTOLOGICZNYCH I AKSJOLOGICZNYCH WYCHOWANIA
MORALNEGO MŁODZIEŻY

Ludzie stają się istotami społecznymi, kiedy zewnętrzne zarysy


ich kultury zostają skopiowane w ich umysłach i osobowościach.
(Bruce 2000: 56)

Etyka, jako nauka o m oralności, jest niew ątpliw ie elem entem refleksji nad sy­
stem em aksjologicznym , gdyż każde sensow ne (i dobre, czyli m oralne) postępo­
wanie w ym aga w artościow ania, zaś zakładamy, że m oralne życie stanowi prze­
słankę ludzkiego szczęścia. Refleksja filozoficzna kładła różne akcenty na źródła
m oralności: Sokrates wiązał m oralność i działanie m oralne z wiedzą, Platon o d n o ­
sił ją do transcendentnych pierwowzorów, zaś A rystoteles łączył m oralność z p ra ­
wami i celem natury, której służy. Słownikowo m oralność stanow i zbiór zasad
określających, co jest dobre (prawidłowe, nieszkodliwe), a co złe (niepraw idło­
we, szkodliwe), wyznaczających kulturow o przyjęty i przypisany sposób postę­
pow ania jednostki. W yznacza ją zatem kry teriu m w artościow ania (dobro i zło)
i konsekw encji (szkodliwość vs nieszkodliw ość). W psychologii ewolucyjnej za­
kłada się, że m oralność pom aga gatunkow i ludzkiem u w jego przetrw aniu, gdyż
w ew nętrzne przekonanie o tym , co jest dobre, a co złe, pozwala grupie działać
bardziej spójnie i skutecznie walczyć o przetrw anie. M oralność jest więc koniecz­
nością człowieka jako jednostki i jako gatunku. Przyjm ując założenie, że w pono-
woczesności sfera m oralności nie m a zam kniętego charakteru, gdyż uzależniona
jest od ciągle zm ieniającego się kontekstu (świat w ruchu nieukierunkow anym ),
wówczas w yznacznikam i etycznej popraw ności stają się różnorodność i pluralizm ,
a tym sam ym zawsze indyw idualna odpow iedź jednostki na wyzwania jakie stawia
przed nią rzeczywistość, selekcjonow ana jed n ak przez osobistą odpow iedzialność,
tolerancję i solidarność. Janusz M ariański (1997: 33) pisze w prost o charakterze
kondycji postm odernistycznej, która „ [...] w yraża się w tym , że opcje i w ybory
nie są zakotwiczone w Boskiej Transcendencji czy Rozum ie U niwersalnym , lecz
w pragnieniach i interesach jednostkow ych, w w ierności wobec własnej prawdy,
w zgodności z sam ym sobą”.
34 Ewa Wysocka

Spójrzm y na kulturow o dom inujące postacie w dobie w spółczesnej (w pono-


woczesności), które w yróżnił A lasdair C halm ers M aclntyre (1996: 63-73):
— bogaty esteta - cel jego działania wyznacza walka z nudą (dom inacja potrzeby
stym ulacji) i zaspokajanie własnych potrzeb bez uw zględniania dobra innych
ludzi (solipsystyczny indyw idualizm i egocentryzm );
— biurokratyczny m enadżer - kierujący się we własnym postępow aniu zasadą
wyższości celu nad środkam i jego realizacji (cel uświęca środki), wynikającą
z przekonania o najwyższym dobru, jakim jest ekonom iczna skuteczność włas­
nego działania (m akiaweliczny racjonalizm );
— terapeuta - którego funkcją staje się neutralizow anie skutków dystansu i dyso­
nansu, jakie zachodzą pom iędzy tożsam ością jednostki a społecznie jej przy­
pisaną rolą; dośw iadczający w szechogarniających wątpliwości, odczuwający
przym us ciągłego kom prom isu i konieczność ciągłej interpretacji/reinterpre-
tacji rzeczywistości; dochodzący w efekcie do cynizm u, bo nic nie jest jasno
określone; jego społeczną rolę m ożna określić jako uzasadnianie i utrzym yw a­
nie obu w /w typów w stanie społecznego przystosowania.
M aclntyre wskazuje także, że istnieją (zapew ne w większości) tzw. typy m ieszane,
które stanow ią jednostki biernie przyglądające się działaniu typów dom inujących,
podlegające bezrefleksyjnie wpływowi w szystkich „wzorców” i m echanizm ów -
technokratycznej m anipulacji, estetycznej popkulturow ej ekscytacji i racjonalizu­
jącej terapii, oddziałujących na jednostkę poprzez środki m asowego przekazu.
W ujęciu psychologicznym , m ożna odnieść się do pow szechnie przyw oływ a­
nej w literaturze przedm iotu teorii rozwoju moralnego Lawrencea Kohlberga (1976,
1984; zob. Trempała 2000: 266-267), który stw orzył klasyfikację poziom ów ludzkie­
go rozwoju m oralnego:
a) Poziom moralności przedkonwencjonalnej - w którym m oralne zachowanie
i uzasadnianie sądów m oralnych wyznacza posłuszeństw o i irracjonalny lęk przed
karą (moralność unikania kary), bądź instrum entalizm związany z uzasadnia­
niem własnych sądów w celu ochrony własnych interesów, czyli z pu n k tu w idze­
nia nagród i przew idyw anych korzyści osobistych (moralność własnego interesu).
W pierw szym stadium jednostka kieruje się „własnym chceniem ”, tym , co dla niej
przyjem ne i przykre, cechuje ją egocentryzm , zaś reguł przestrzega tylko po to, by
unikać kary, a więc to, czy czynność jest dob ra lub zła określają jej skutki dla niej
samej, zaś pun k t w idzenia i interesy innych nie są brane p o d uwagę. W stadium
drugim , tzw. orientacji naiw nie egoistycznej, dom inuje relatywizm moralny, p o ­
legający na przekonaniu, że działanie dobre to działanie, które m a na celu dobro
własne, zaś potrzeby innych są brane p o d uwagę tylko wtedy, gdy rezultat działa­
nia jest korzystny dla własnego dobra.
b) Poziom moralności konwencjonalnej - w którym m oralne zachowanie wy­
znacza szukanie aprobaty, czyli p o d m io t uzasadnia własne sądy m oralne z punktu
widzenia braku aprobaty ze strony osób pozostających z nim w bezpośrednich in ­
terakcjach i na podstaw ie posiadanych w yobrażeń o „znaczących” i „grzecznych”:
„dobry chłopczyk”, „prawy obywatel”, „dobry chrześcijanin” (moralność harm onii
pylem aty i wyzwania w obszarze wychowania m oralnego w świecie 35

interpersonalnej); bądź zgodność z praw em - człowiek postępuje m oralnie i uza­


s a d n ia w łasne sądy m oralne z p u n k tu w idzenia uznanych autorytetów, obow iązu­
ją c y c h pow szechnie n o rm i pełnionych przez siebie ról społecznych (moralność
prawa i porządku). W trzecim stadium jednostka zaczyna orientow ać się w k o n ­
w e n c ja c h społecznych, stąd dopasow uje do nich własne pragnienia - definiowanie
d z ia ł a n i a m oralnego ogranicza się jed n ak do takich sytuacji, które odpow iadają
o c z e k iw a n i o m rodziny, czy innej ważnej grupy odniesienia; zaczynają być cenione
s p o ł e c z n ie akceptow ane standardy zachow ania. Stadium czwarte wiąże się z p o ­
jawieniem się szacunku dla autorytetów oraz kształtow aniem się przekonania, że
r e g u ły społeczne m uszą być przestrzegane, a więc zwraca się uwagę nie tylko na
własne m otyw y działania, ale rów nież na standardy zew nętrzne.
c) Poziom m oralności pokonwencjonalnej - w którym m oralne zachowanie
określa przyjęty przez p o d m io t k ontrakt społeczny, a więc jednostka uzasadnia
sądy m oralne na podstaw ie ogólnych no rm , które są uznane i zweryfikowane przez
całe społeczeństwo, przy uw zględnieniu relatywnej w artości osobistych opinii jed ­
nostki (moralność um ow y społecznej - legalizm); bądź m oralne zachow anie jest
wynikiem przyjęcia tzw. uniw ersalnego sum ienia, a wówczas jednostka uzasadnia
przyjęte przez siebie standardy m oralne z p u n k tu w idzenia ustalonych i uogól­
nionych zasad etycznych (moralność uniwersalnych zasad etycznych). W stadium
piątym jednostka jest w stanie postrzegać to, co w danym społeczeństw ie jest k o n ­
w encjonalne jako konw encjonalne, ale m oże być autonom iczna m oralnie i jest
zdolna do porów nyw ania w łasnych zasad m oralnych z zasadam i uznaw anym i
przez innych, stąd to, co uznane zostaje przez nią za słuszne, zależy od opinii więk­
szości w danej grupie społecznej. W ostatnim stadium , rzadko zdaniem Kohlberga
osiąganym, o postępow aniu decydują w ybrane przez jednostkę zasady etyczne,
stąd, gdy obowiązujące praw o wchodzi w konflikt z uznaw anym i przez nią zasa­
dami, jednostka zachow uje się zgodnie z w łasnym i standardam i, które etycznie
potrafi uzasadnić i zracjonalizować.
Patrząc z perspektyw y rozwojowej i społecznej pow inniśm y dążyć w dzia­
łaniach wychowawczych do osiągania przez jednostkę statusu m oralności p o ­
konw encjonalnej, jednakże narzuca się konstatacja, iż w społeczeństw ie m o ­
dernistycznym zasadne byłoby, w celu ochrony porządku społecznego, swoiste
zatrzym anie się w stadium legalizmu, zaś postm o d ern izm wym aga o d każdej jed ­
nostki osiągnięcia stadium ostatniego, w celu radzenia sobie ze zm iennością świa­
ta. A to, naw et zdaniem Kohlberga, zarezerw ow ane jest dla nielicznych, bardziej
świadom ych i posiadających zapew ne większą w iedzę i zdolność intelektualnego
jej wykorzystywania, stąd też i autonom ii wynikającej z rozum ienia świata i cią­
głego reinterpretow ania tego, co w życiu i na rynku społeczno-kulturow ym się
pojawia. W iększość zaś tej um iejętności nie posiada, stanow iąc grupę - sięgając do
term inologii A lasdaira M aclntyrea - biernych i bezrefleksyjnych obserwatorów,
przejm ujących dom inujące „m ody”, zaś w konsekw encji nie potrafiących skon­
struow ać zintegrowanej w ew nętrznie tożsam ości m oralnej, bo nie potrafiących
dokonać zracjonalizow anego w yboru. W ychowanie m oralne m usi odnosić się do
36 Ewa Wysocka

jakichś uniw ersalnych źródeł etycznych (filozoficznych), gdyż uznaw ane przez
p o d m io t zasady moralne (etyka norm atyw na), przyjm ujące zwykle form ę zdań
rozkazujących lub zakazujących, lub rzadziej oznajm ujących (zakaz „nie zabijaj”,
nakaz „czcij ojca swego i m atkę swoją”, oznajm ienie „m iłość jest w artością n a d ­
rzędną”), m uszą m ieć uzasadnienie w nadrzędnych wobec nich podstaw ach aksjo­
logicznych (etyka aksjologiczna). Zasady etyczne są więc ogólnym i, filozoficznymi
tw ierdzeniam i, m ającym i swe um ocow anie w określonym światopoglądzie (np.
religijnym, stanow iącym swoisty system etyczny), które wyznaczają konkretne n a­
kazy i zakazy m oralne. Etyka p o stm o d ern izm u kw estionuje m ożliwość tw orzenia
uniw ersalnego system u etycznego, obow iązującego wszystkich, wskazując choćby
im m anentne sprzeczności pom iędzy niektórym i „filaram i” system u etycznego, np.
m iędzy zasadą wolności i rów ności, gdyż absolutna w olność m oże prowadzić do
nierów ności społecznych (i niespraw iedliw ości wynikającej ze swoistego w yklu­
czenia w realizacji niezbyw alnych praw ), zaś absolutna rów ność m oże prow adzić
do wykształcenia się swoistego przym usu, k tó ry określam y totalitaryzm em , stano­
w iącym zaprzeczenie wolności. K onieczne jest więc ustalenie swoistego prym atu
i węższej obow iązyw alności niektórych zasad etycznych (hierarchia w artości), co
kw estionuje m oralność ponow oczesna. Zakładając bow iem rów nopraw ność róż­
nicy, ogranicza m ożliwość tw orzenia owej hierarchii z jednej strony, zaś opisując
świat jako będący w ciągłym ruchu, w yznaczającym jego zm ienność, wyznacza
przyjęcie - jako indyw idualne zadanie autokreacyjne - konieczności ciągłego tw o­
rzenia i transpozycji istniejącego uporządkow ania uznawanych zasad. Jest to za­
danie niełatw e i niew ygodne, a także - ja k wskazałam wcześniej - nie dla każdego
możliwe do w ykonania. Człow iek zatem oczekuje od społeczeństw a „dostarcze­
nia” m u jakichś standardów postępow ania, które miałyby odniesienie do pewnych
uniwersaliów, podzielanych pow szechnie lub przez większość społeczeństw a, m a­
jących status obiektywnych lub uznaw anych subiektywnie jako obiektyw ne (np.
w religii chrześcijańskiej podstaw ą m oralności jest osoba Jezusa C hrystusa i prze­
kaz m iłości zeń płynący).
M ożna w ysnuć konkluzję, iż etyka p o stm o d ern izm u dysjunktyw nie traktuje
człowieka i społeczeństwo. K oncentrując się bowiem głównie na autonom ii in ­
dyw idualnej jednostki (która tworzy, uzasadnia i działa m oralnie wedle własnych
standardów ), ostatecznie prow adzi do dewaluacji w spólnotow ości jako źródła
etyczności ludzkiego działania, a także jednocześnie pow oduje izolację (alienację)
człowieka od jego w spólnoty (Bielik-Robson 2000).
Ponow oczesność, m etaforycznie określana przez Baum ana (2000) jako źródło
cierpień, jed n o z ich źródeł lokuje w n akładaniu na jednostkę obow iązku indyw i­
dualnej oceny postępow ania etycznego, co w ynika pierw otnie z priorytetow ego
znaczenia autonom ii jednostki (solipsystyczny indyw idualizm ). Nie jest to sytua­
cja w ygodna w sensie psychologicznym dla jednostki, gdyż już w naturę człowie­
ka w pisany jest dualizm potrzeb regulujących jego działanie społeczne. Człowiek
jest bow iem zarów no „indyw idualny”, jak i „wspólnotowy”, jednocześnie „dąży do
wolności” i „pragnie oddać się innym w opiekę” (From m 1966). Postm odernizm ,
Dylematy i wyzwania w obszarze wychowania moralnego w świecie 37

alienując jednostkę z kontekstu społecznego, ze względu na dogm at indyw iduali­


zmu, m oże paradoksalnie pow odow ać jej zw rot w k ieru n k u „uniwersalistycznej
pew ności fundam entów ”. Różnice w ujm ow aniu p o stm o dernizm u i m odernizm u
m ogą być elim inow ane przez jed norodność konsekw encji, do których prowadzą.
M ożna hipotetycznie założyć, że skutkiem zarów no m odernistycznego uniw ersa­
lizmu, jak i postm odernistycznego indyw idualizm u, m oże być koncentrow anie się
jednostki na poszukiw aniu pew ności, choć inne jest tu podłoże, czy m echanizm .
W m odernizm ie „zm usza” jednostkę do tego kontekst społeczny (społecznie u sta­
now ione reguły, n orm y i wartości, kontrola społeczna), którego praw om ocności
jednostka nie kw estionuje, zaś w postm odernizm ie w yznacza to psychologiczna
dążność do poszukiw ania pew ności, której jednostka jest pozbaw iona w świecie
rów nopraw nych różnic i relatywizowanych wartości. Obie wersje świata m ogą p o ­
wodować w ykształcenie się różnych etycznie postaw wobec życia, które różnie są
w literaturze opisywane.
O dw ołując się do refleksji R oberta Spaem anna (2000), konstatujem y, że k o n ­
tekst społeczno-kulturow y wyznaczać m oże dwie negatyw ne etycznie postaw y
wobec życia, konstytuow ane w ym iaram i rzeczywistości m odernistycznej i p o st­
m odernistycznej. O pisyw ane przezeń postaw y fanatyka i cynika łączy w spólne
przekonanie o bezsensie ludzkiego życia i świata, ale różnicuje przyjęta przez
nich perspektyw a wizji przyszłości i form ow anej wobec niej postawy, co m ożna
określić jako „postaw ę zaradnościow ą” vs „postawę bezradnościow ą”. W charak­
terystyce Spaem anna, fan aty k -m o d ern ista nie utracił jeszcze nadziei, że m ożna
wykreować oraz nadać sens i znaczenie życiu człowieka w świecie pozbaw ionym
sensu aksjologicznego, dlatego też nie akceptuje bezsilności wobec losu, usiłując
się z nim zmierzyć, natom iast cy n ik -p o stm o d ern ista utracił nadzieję n a zm ianę
świata swego życia, nie m a złudzeń, że świat da się naprawić, a on może sam ore-
alizować się, czy realizować w łasne pragnienia. Przeszkadza m u w tym utrw alone
przekonanie o bezsensie świata i życia.
Zajm ijm y się jed n ak postaw ą właściwą postm odernizm ow i, opisując jej ko n ­
stytuow anie się. Początkowo zatem cy n ik -p o stm o d ern ista przesiąknięty jest ideą
indyw idualizm u (pozytyw nie i wysoko przezeń w artościow aną), która oferuje m u
możliwość indyw idualnej autokreacji, przyjm uje postaw ę estetycznego kreow a­
nia siebie, próbując wymyślić indyw idualny autoprojekt form y własnego istnie­
nia, odrzucając możliwość sięgania p o zew nętrzne odniesienia (w zory osobowe,
autorytety). K ieruje się ideą wolności, stąd m usi odrzucić zastane i narzucane
standardy unifikujące. W konsekw encji „przywiązuje się” do „estetyki własnego
istnienia”, która zastępuje etykę, traktując w łasną egzystencję w kategoriach stylu
funkcjonow ania, bez analizy treści ją konstytuujących. Jest przy tym przekonany,
że nie ogranicza go żaden społeczny obow iązek form ow ania własnej egzystencji
w określonych n o rm am i etycznymi ram ach. Pozostaje więc w stanie nieokreślo­
ności, ciągłej transgresji, ciągłego przekraczania społecznych i kulturow ych „tabu”,
które nie pozw alają m u ustanow ić w yraźnie znaczącej dlań wizji własnego życia.
Zostaje „złapany” w swoistą pułapkę, bow iem świat pozbaw iony sensu (bo nie jest
38 Ewa Wysocka

on określony) nie stawia żadnych ograniczeń dla kreow ania siebie i własnego ży­
cia, zaś kolejne transgresje tracą znaczenie, bo nie mają żadnego ukierunkow ania
(celu). W efekcie czeka jednostkę nihilizm , bo w świecie rów nopraw ności wszel­
kich znaczeń nic nie m oże m ieć napraw dę znaczenia.
Postawom , które opisuje Spaem ann, m ożna przeciwstawić „um iarkow any re­
latywizm”, zam iast - jak tw ierdzą niektórzy - proponow anej przez po stm o d er­
nizm radykalnej jego wersji. W yjściowo wiąże się to ze zm ianą przekonania o sen­
sie życia jednostki, czyli przyjęciu założenia, że sens życia i świata istnieje. Nie
istnieje on jed n ak w form ie „gotowej” i ostatecznej, a ponadto narzuconej niejako
„z góry”. W olność autokreacyjna jednostki (także w sferze m oralności) wiąże się
z poczuciem m ożliw ości indyw idualnego odnalezienia i określenia owego sensu,
jed n ak zawsze z w ykorzystaniem syntezy tego, co zarów no jest dane w „postaci
gotowej” jednostce „pod rozwagę” przez innych, jak i tego, co jeszcze potencjal­
ne, a więc wymagające indyw idualnego zaangażowania (sprawczości, twórczości),
po d w arunkiem , że jednostka jest na to rozwojowo i socjalizacyjnie odpow iednio
przygotow ana. W ydaje się, że jest to jedyna droga, którą odzw ierciedla choćby
om aw iana wcześniej koncepcja rozw oju m oralnego Kohlberga, zaś wynika ona
nie tylko z gotowości rozwojowej i kom petencji jakie posiada jednostka, ale wyj­
ściowo w yznacza ją naturalna psychologiczna am biwalencja jednostki, związana
z konfliktow ym charakterem i działaniem przeciwstawnych potrzeb: niezależności
i w olności wyznaczającej indyw idualizm w określaniu standardów własnego życia,
oraz potrzeby zakorzenienia i bezpieczeństw a, która określa wspólnotow ość, d o ­
bro wspólne, a więc i kierow anie się „ograniczającym i” standardam i norm atyw ny­
m i narzuconym i przez społeczeństwo.
Sprzeczność m iędzy konfliktow ym i potrzebam i, a zarazem m iędzy wizją m o ­
ralności m odernistycznej i postm odernistycznej, może być rozwiązana w form ie
syntezy obu postaw, co nie m usi przyjm ow ać form y absolutyzującej sztywny u n i­
w ersalizm właściwy dla m odernizm u, bądź też absolutyzującej zbyt elastyczny in ­
dyw idualizm cechujący postm odernizm . W kontekście w ychow ania m oralnego,
kształtow anie dojrzałych postaw etycznych może, a nawet musi, przyjąć charakter
działań edukacyjnych pierw otnie prom ujących w spólnotow ość i zakorzenienie
(socjalizacja adaptacyjna), stopniow o przechodząc w prom ow anie różnicow ania
i indyw idualnej autokreacji (socjalizacja indyw idualizująca). Praktycznie nie jest
to zasada ani now a, ani w sposób now atorski uzasadniona, zaś jej przywołanie po
raz kolejny m oże być racjonalizow ane faktem , iż wychowawcy m łodego pokolenia
nie przekładają jej na praktykę działania wychowawczego w sferze m oralności,
co zapew ne skutkuje - stw ierdzanym w w ielu badaniach - coraz większym ego­
centryzm em , znajdującym swe potw ierdzenie w kreow aniu siebie wedle m odusu
posiadania (konsum pcjonizm ), a także anom ią w sferze etyki działania, ukonsty­
tuow aną w wizjach osobow ości ponow oczesnej i idącej w ślad za nią ponowoczes-
nej m oralności.
Dylematy i wyzwania w obszarze wychowania m oralnego w świecie 39

BUNT JAKO MECHANIZM AUTOKREACJI w SFERZE MORALNOŚCI

Nie szukaliście jeszcze siebie, a znaleźliście mnie. Tak czynią wszy­


scy wierzący i dlatego tak mało warta jest wiara. Nakazuję wam
teraz mnie zgubić i siebie znaleźć; i wtedy dopiero, „gdy się mnie
wszyscy zaprzecie”, powrócę do Was.
(Nietzsche 2009: 21)

W stępnie analizując autokreację, która m a prow adzić do ukształtow ania się


dojrzałej osobowości, w której etyczność i m oralność stanowi niezbywalny jej ele­
m ent, konieczne jest odniesienie się do idei wolności, która z pew nością pow ią­
zana jest z autokreacją. W skazane przez Fryderyka Nietzschego przesłanie w sło­
wach m o tta tego akapitu odnosi się bezpośrednio do sform ułowanej w akapicie
wcześniejszym zasady w ychow ania m oralnego (od socjalizacji, wychow ania do
wspólnoty, do indyw idualizacji, czyli sam orealizacji), jednak z pew nym rozszerze­
niem, a naw et odw róceniem - Nietzsche bow iem wskazuje, że jednostka musi naj­
pierw dokonać w olnego aktu własnej autokreacji, by dopiero później skonfronto­
wać w łasną wizję z wizją kreow aną przez innych. W takim ujęciu w spólnotow ość
i etyka w spólnoty stanow i konsekw encję wcześniejszych sam ookreśleń, będąc
rezultatem św iadom ego i refleksyjnego przyjęcia sam oograniczeń wynikających
z funkcjonow ania w obrębie dw óch statusów „ja” i „społeczeństwo”.
N ietzsche, w ychodząc z założenia, że każdy człowiek pow inien być wolny, zaś
jego w olność ogranicza jedynie w olność innych ludzi (niestaw anie na drodze w ol­
ności drugiego człowieka), form ułuje wyjściową zasadę etyczną, której nie da się
obalić. Jednak rozwija tę refleksję w sposób m arginalizujący pew ną kategorię ludzi
w obszarze m ożliwości sam odzielnej autokreacji. W skazując bow iem dwie katego­
rie ludzi: wolnych - silnych oraz zniew olonych - słabych, tych drugich czyni nie­
zdolnych do sam orefleksji i podejm ow ania sam odzielnych aktów kreacji. W olność
bow iem jest przynależna jedynie jednostkom silnym, które potrafią sobie ją za­
pewnić, co w idoczne jest choćby w jego koncepcji różnicującej m oralność panów
(„praw odaw ców ”) i m oralność niew olników („biernych wykonawców”). W efek­
cie twierdzi, iż istnieje jed n a tylko m oralność właściwa, czyli m oralność panów
(przyjm ow ana przez niew olników ), w yznaczająca jed ną w olność dla nich jednie
zarezerw ow aną. Tym sam ym zdolność do autokreacji wedle własnych preferen­
cji zostaje przypisana silniejszem u. O dnosząc ideę w olności jako aktu tw orzenia
(także w sferze m oralności) do przytoczonej w m otcie myśli Nietzschego, m ożna
założyć, iż akt tw órczy (w ybór) jest możliw y dla każdego, kto zechce podjąć jego
tru d , zaś m oralność panów i m oralność niew olników nie są stanem wyjściowym
kondycji m oralnej człowieka, ale konsekw encją jego działania, które podejm ie lub
nie. W iem y jednak, że wielość b arier do pokonania w procesie autokreacji i sam o­
refleksji m oralnej różnicuje ludzi, co wynika z ich kondycji społeczno-kulturow ej,
wyznaczając konieczność podjęcia większego wysiłku, jeśli człowiek znajduje się
na pozycji nieuprzywilejowanej. Nie każdy więc decyduje się na tru d autokreacji
40 Ewa W ysocka

wyznaczającej pokonw encjonalną kohlbergow ską m oralność, bo człowiek kieruje


się także w swych w yborach zasadą m inim alizacji kosztów. Jeśli koszt osiągania
statusu jednostki m oralnie wolnej (niezniew olonej bezrefleksyjnie przyjętym i re­
gułam i), ale nie-opozycyjnej wobec w spólnoty życia, jest zbyt duży, rezygnuje­
m y z tru d u kreacji - w tapiam y się w tło, jak czynią to m ertonow scy rytualiści,
kontestujem y istniejące norm y, jak czynią to innowatorzy, zagłuszam y ból autode-
precjacji, jak czynią to „podw ójnie przegrani” (wycofanie). W tym ujęciu, łącząc
ideę N ietzschego (2009: 21) z koncepcją M ertona (1982), m oralność refleksyjna
(indyw idualizm zespolony z oczekiw aniam i wspólnoty) przydana zostaje buntow ­
n ikom redefiniującym świat w k ieru n k u jego zmiany, którą uznają za optym al­
ną (choć oczywiście m ogą się mylić, ale ich błąd m oże być „napraw iony” przez
kolejnych buntow ników ). Potw ierdza to choćby w swych refleksjach A lbert C a­
m us, k tóry narzędziem pokonania bezsensu (absurdalności) własnego istnienia
czyni b u n t metafizyczny, transform atyw ny, mówiąc: „Aby istnieć, człowiek musi
się buntow ać, ale czyniąc to, pow inien uszanować granicę, którą b u n t odkryw a
w sobie i gdzie ludzie łącząc się zaczynają istnieć [...]. Buntuję się, więc jesteśm y”
(C am us 1991: 25). Co wynika stąd dla autokreacji w sferze m oralności? In terpre­
tując słowa C am usa, m ożem y odnieść się także do jego myśli, wyrażanych w Czło­
w ieku zbuntow anym (tamże: 14). C am us wskazując, że: „Człowiek jest jedynym
stw orzeniem , które nie zgadza się być tym , czym jest”, czyni bunt narzędziem
autokreacji, ale dokonyw anej św iadom ie i refleksyjnie: „Bunt w ychodzi od ‘nie’,
k tó re m a oparcie w ‘tak ’, [...] jest twórczy, [...] oddany kreacji potęgującej istn ie­
nie” (tam że: 232). Tym sam ym b u n t zaw iera w sobie zarów no elem ent destrukcji
i rekonstrukcji, stanow i podstaw ę tw orzenia nowego, afirm ow anego porządku
aksjologicznego, k tó ry ew oluuje w k ie ru n k u tw orzenia system u w artości ogól­
noludzkich, co pozbaw ia go egoizm u. C złow iek bow iem „egoistycznie” żądając
poszanow ania jego godności, w olności i praw, czyni to także „w im ieniu” n a tu ­
ralnej w spólnoty, z k tó rą się utożsam ia, żądając tych sam ych praw dla innych.
D ziałając w k ie ru n k u „prospołecznego” poszanow ania praw człow ieka (kreow a­
n ia w spólnoty), m oże czynić to pośw ięcając dobro w łasne w im ię ochrony dobra
innych, które będzie trw ać (naw et bez niego). A to, zdaniem C am usa, stanow i
przesłankę uzyskania n ieśm iertelności „we w łasnym dziele”, która nadaje sens
ludzkiem u istnieniu. Bunt w yznacza zatem naczelna w artość jaką stanow i czło­
w iek i jego człow ieczeństw o (godność, szczęście), m a charakter aktyw ny i ro z­
w ojowy: otw iera człow ieka na świat w artości, chroniąc tym sam ym przed auto-
d estrukcją i zagubieniem aksjologicznym ; ewoluuje od form y egoistycznej (bunt
egzystencjalny, służący och ro n ie w łasnego d o bra człowieka „absurdalnego”) do
m etafizycznej (b u n t metafizyczny, „prospołeczny” - jed n o stk a walczy o dobro
innych). T ransform acja b u n tu w jego form ę m etafizyczną stanow i więc p o d sta ­
wę osiągania statusu jed n o stk i wolnej i twórczej, m oralnie odpow iedzialnej za
siebie i dobro wspólnoty, w której żyje.
Dylematy i wyzwania w obszarze wychowania moralnego w świecie ... 41

OSOBOWOŚĆ I MORALNOŚĆ PONOWOCZESNA

Cale życie jednostki to tylko proces narodzin siebie samego: kiedy umiera­
my, powinniśmy ju ż być w pełni narodzeni - chociaż tragedią losu większo­
ści ludzi jest to, że umierają, zanim się narodzili.
(Fromm 1966: 33)

Jeśli zadajem y sobie pytanie o to, kim jest czy m a być człowiek w ujęciu p o st­
m odernistycznym (osobow ość postm odernistyczna), m usim y m ieć na uwadze, że
nowoczesna koncepcja postm odernistyczna w psychologii jest w ynikiem bardziej
ogólnej refleksji nad funkcjonow aniem człowieka w świecie now oczesnym . O d ­
nosi się zatem do założeń filozoficznych, które podkreślają prym at jakości życia
nad nim sam ym , a także pow szechny p ęd ku przyjem nościom . Efektem takiego
podejścia do życia jest w ykreow anie się wizji człowieka o osobow ości po stm o ­
dernistycznej - norm atyw nie wolnego. D oktrynalną cechą ponow oczesności jest
przelotność, tym czasow ość, poszukiw anie przyjem ności, zanik trw ałych związ­
ków i zanik postulow anego ideału człowieka (Łukaszewski 2000: 86), dlatego nie
m ożna m ów ić o ukształtow aniu się jakichś specyficznych cech ludzkiej osobo­
wości, co wskazywał już dosyć daw no Zygm unt B aum an (1993: 14), mówiąc, że
osobowość „prawdziwie” ponow oczesna „wyróżnia się brakiem tożsam ości. Jej
kolejne w cielenia zm ieniają się rów nie szybko i gruntow nie, co obrazy w kalej­
doskopie”, wskazując jed n ak pew ne tendencje w jej kształtow aniu się, które opisał
jako ponow oczesne w zory osobowe: turysty, gracza, spacerowicza i włóczęgi, zna­
ne pow szechnie, więc nie będę się tu do nich odnosić. D okonam jedynie zestawie­
nia najważniejszych w ym iarów osobow ości ponow oczesnej, wynikających z cech
ery ponow oczesnej, zaś odzwierciedlających się w m oralności.
W skazując istotowe cechy człowieka ponow oczesnego, sprow adzam y je do
skłonności czy wręcz naw yku kierow ania się ku pozytyw nym doznaniom , dalej
nawyku do „kolekcjonow ania przeżyć”, a także konieczności szybkiej ich w ym iany
(M cCrae i C osta 2005; B aum an 2000, 2007a). Człow iek ponow oczesny wszelkie
zasoby, które posiada lub m oże posiadać, traktuje jak tow ar do wymiany, stąd rela­
cje z innym i ludźm i i transakcje handlow e utrzym yw ane są przezeń tak długo, jak
długo przynoszą pożądany bilans. W jego naturę wpisuje się także m aksym alizację
efektu zarządzania czasem, która stanow i cel nadrzędny, bo człowiek ponow oczes­
ny nie m a czasu na zajęcia nieprzynoszące w ym iernych korzyści. W yznacznikiem
ponow oczesności staje się więc przyspieszenie, które na m argines spycha daw ną
tradycyjną kulturę. Powolność natom iast sym bolizuje brak odpow iednich predys­
pozycji do tego, aby być człowiekiem now oczesnym , zatem człowiek ponow oczes­
ny jest, bo m usi być, w ciągłym biegu, ruchu. Ponadto jednostka żyje w teraźniej­
szości, odcinając się od przeszłości i przyszłości, co pozw ala jej zagłuszyć siebie,
w łasne wątpliwości związane z kształtem jej życia.
Prędkość i ruch staje się więc m echanizm em wyzwolenia przez zapom nienie.
Spowolnienie m usi być w takiej sytuacji zagrożeniem , gdyż nakazuje refleksję i za­
42 Ewa W ysocka

stanow ienie się n ad sobą i w łasnym działaniem . Prędkość i ruch stanow ią tak ­
że m echanizm zespolenia rozproszonych elem entów życiowego doświadczenia,
przez nadanie m u specyficznego znaczenia - n adm iar staje się w yznacznikiem
jakości, a jego nieobecność jest ekw iw alentem deficytu, braku, bezsensu, co m usi
wywoływać panikę i stan zagrożenia. N adm iar staje się także ekw iw alentem stabil­
ności, swoistą kom pensacją innych deficytów, co wyraża się w konieczności n ad ­
produkcji tow arów i dośw iadczanych wrażeń. Przy czym człowiek nie dokonuje
w yboru, bo liczy się jedynie nadm iar, a nie jakość dokonanego w yboru i jakakol­
w iek strukturalizacja dokonyw anych w yborów wedle jakichś standardów n o rm a ­
tywnych i aksjologicznych.
N adm iar i kulturow o w yznaczony im peratyw „m ieć” (m odus posiadania)
i „wyglądać” (som atyzacja tożsam ości) wyznacza konieczność ja k najszybszego
zaspokojenia wszystkich potrzeb, co staje się generatorem ludzkiej aktywności.
Sztucznie wykreowane i ponadfunkcjonalne potrzeby stają się naturalne, choć
zm ieniają się bardzo szybko, bo szybkość i ruch nie pozwalają określić reflek­
syjnie własnych potrzeb, ich znaczenia, stąd jednostka zapożycza owe znaczenia
od „innych”. Im peratyw skrajnego indyw idualizm u i pow iązany z nim egocen­
tryzm , który w ponow oczesności traktow any jest jako upraw niony i ideologicznie
wzmacniany, nie pozwala jednostce realnie ocenić własnych możliwości, bo są one
po prostu nieograniczone, stąd każdy m oże wszystko, jeśli tylko chce. W efekcie
człowiek żyje w świecie iluzji, gdyż rozm yw a się granica m iędzy tym , co naturalne
a tym , co sztucznie sfabrykow ane (B arthes 2000).
M etaforą człowieka ponow oczesnego jest kam eleon, gdyż jego psychika re­
organizuje się w k ierunku zdolności do szybkiej orientacji i gotowości do zm ia­
ny, stąd zm iana rep ertu aru i jakości własnych zachowań, preferencji czy postaw
jest pożądana, stanow iąc w skaźnik - kry teriu m zdrow ia psychicznego. Bogactwo
przeżyć zastępuje dzisiaj stałość w artości i sądów na tem at tego, co ważne i u p ra­
w om ocnione uzasadnionym i argum entam i. Pytanie o dobre (m oralne) życie prze-
form ułow ane zostaje na pytanie o to, w jaki sposób osiągnąć sukces, jak dotrzeć
do d óbr pow szechnie uważanych za godne pożądania. Postm odernistyczny kolek­
cjoner przeżyć nie cierpi też z pow odu niem ożności określenia siebie, gdyż określa
się wciąż na nowo, ale czyni to w sposób naśladowczy, nie pyta o sensowność.
Człow iek p ostm odernizm u radzi sobie bez względu na swoją biografię (bowiem
liczy się tylko to, co „tu i teraz”), przeszłość socjalizacyjna nie m a znaczenia; prze­
kracza granice narzucone przez m iejsca i dośw iadczenie, ale czyni to bezrefleksyj­
nie - w tapia się w nowe mody. W iększą bow iem wagę przywiązuje do w yobrażeń
przyszłych dośw iadczeń. Jest graczem , k tóry funkcjonuje w świecie zm ieniającym
reguły w ciągu jednej gry, i k tóry w związku z tym ma prawo zm ieniać swój system
w artości i m etody działania (Łukaszewski 2000: 84-87). O soba taka m a wiele ży­
ciorysów, stąd życie jej nie stanow i spójnej narracji i m oże być zbiorem różnych,
nieprzystających do siebie opow iadań, w których bohater, choć „grany” przez tego
sam ego aktora, zm ienia się w sposób istotny, nierzadko sprzeczny z pierw otnym
w izerunkiem . Zasada absolutystycznej autonom ii jednostki w w yborze dobrego
D yle m a ty i wyzwania w obszarze wychowania moralnego w świecie ... 43

praw o do rów nego dostępu do dóbr, jako naczelne im peratyw y (motywy)


ż y c ia i
działania, skutkują w ykreow aniem się takiej wizji psychiki ludzkiej,
lu d z k ie g o
w której jakakolw iek stałość i przyw iązanie tracą racjonalność, ustępując p rogra­
mowi nieprzyw iązyw ania się do niczego i nikogo. Pojawia się fenom en „pustego
ja”, czyli osobow ości niezainteresow anej budow aniem stałej tożsam ości, definio­
waniem siebie jako kogoś o określonych w sposób względnie stały potrzebach,
wartościach, dążeniach, czy posiadającego stałe miejsce w sieci społecznych więzi
(Sandel 1984).
Na tym tle m oralność człowieka ponow oczesnego rysuje się jako w yznacza­
na brakiem poczucia obow iązku w ierności p o p rzedniem u „wcieleniu”, gdyż nie
występuje tu problem ze zm ianą przekonań, przyjaciół czy partnera. Nie m a też
podziału odpow iedzialności, gdyż absolutystyczna autonom ia i rozbicie życia na
niepowiązane ze sobą epizody, bez ciągłości ról, w artości i potrzeb, pow oduje, że
jednostka m usi za to sam a zapłacić określoną cenę. Paradoksalnie, choć logicz­
nie, odpow iedzialność za w łasne życie zw alnia z troski i odpow iedzialności za
innych (każdy jest kow alem własnego losu), bo człowiek jest wolny i dokonuje
sam w yboru. O kreślona zostaje zatem granica, której przekroczyć nie wolno, przy
czym w yznacza ją jedynie praw o bliźnich do takiego sam ego korzystania z wol­
ności i rów nego dostępu do dóbr. Każdy m a więc praw o autonom icznego w yboru
własnej koncepcji szczęśliwego życia, co zw alnia z odpow iedzialności za szczęś­
cie innych. K olekcjonowanie w rażeń i przeżyć, kultura konsum pcji (m odus p o ­
siadania), pozorne zróżnicow anie i rów nie pozorna, bo pozbaw iona solidarno­
ści, tolerancja, wielość stylów życia, m obilność i otw artość - pozbaw ia jednostkę
trw ałych znaczeń i pow oduje, że ta żyje w świecie złudzeń. Tradycję, poczucie
stałości i m oralność zastępuje dystans do absolutu, poczucie absolutystycznej w ol­
ności. Ponow oczesność kreuje jed n ak „now ą religię”, którą czyni się kult przym u­
su konsum ow ania, co stanow i o pozornej wolności, kreując swoiste uzależnienie
od różnorakich d óbr dostarczających gratyfikacji, czyli staje się podstaw ą w ykre­
owania osobow ości nałogowej i dążącej do przem ocy. W artości „wyższego rzędu”,
duchow ość jako w yznaczniki tożsam ości przestają m ieć znaczenie, ustępując kul­
towi cielesności i poczuciu niepokoju związanego z ciałem: „ciało jest też wyrazem
norm alności, a jak o wszystkie aspekty interakcji, o w rażenie norm alności trzeba
niesłychanie dbać” (G iddens 2001: 82). Przy czym akceptację społeczną (norm a-
tywność) uzyskuje jednostka, która m a potencjał konsum encki, czyli aktywnie
uczestniczy w procesie konsum pcji, co m arginalizuje wiele grup społecznych,
niem ających odpow iednich środków, by w tym procesie uczestniczyć. Następuje
norm alizacja zespołu postaw, czy perspektyw y tożsam ościowej wynikającej z lo­
giki konsum pcjonizm u. Tożsamość osobow a kształtow ana jest przez tematykę,
konstrukcję i treści kom unikatów : infantylnych, kreatyw no-odtw órczych lub wy­
kluczających się w zajem nie w artości (B aum an 2007a: 140).
44 Ewa W ysocka

REFLEKSJA KOŃCOWA

Nie możemy wybierać ram dla swojego losu. Ale dajemy mu treść.
(Hammarskjóld 1981: 37)

W przestrzeni w yznaczników kreacji człowieka i zarazem zadań wychowania


m oralnego - oprócz przestrzeni symbolicznej, społecznej i tem poralnej - jako
najw ażniejszą wskazuje się przestrzeń m oralną/etyczną. Paul Ricoeur (1990; za:
M arynow icz-H etka 2006: 426-427) o dróżnia etykę od m oralności, istotą etyki
czyniąc „życie dobre i dążenie do takiego życia”, zaś istotę m oralności określa jako
„obow iązek działania w im ię uniw ersalnej no rm y”, co pow oduje wyznaczenie p ry ­
m atu etyki n ad m oralnością, ale z uw zględnieniem konieczności ich logicznego
i dialektycznego dopełniania się. Innym i słowy, R icoeur mówi o swoistej syntezie
„etycznego dążenia i m oralnego obow iązku”, którą określa jako m ądrość prak­
tyczną (Ricoeur 2003a: 135), którą prosto m ożna zawrzeć w zasadzie „m uszę
wiedzieć, dlaczego nie m ogę zabijać lub kraść”. Jednak m ądrość praktyczna nie
m oże być ustanow iona przez sztywne zasady, gdyż niem ożliw e jest ustanow ienie
uniw ersalnych zasad bez uw zględnienia kontekstu psychologicznego, społecznego
i historycznego, co Ricoeur rozwija w tezie o m oralności sytuacyjnej, która jest
i m usi być dopełnieniem m ądrości praktycznej, ze względu na konieczność roz­
strzygania różnych wątpliwości etyczno-m oralnych w sposób bardziej pogłębiony
(racjonalizow anie ocen m oralnych zależnie od np. statusu motywacyjnego, czy
sytuacji wyższej konieczności). K onsekw encją tego stanow iska jest pojm ow anie
jednostki jako istoty dążącej do osiągnięcia statusu „człowieka m oralnego”: a) „ja-
-który działam ”; b) „ja-który m ówię”; c) „ja-który odczuw am siebie”; d) „ja-który
w ym agam o d siebie”, co stanow i niew ątpliw ie przesłankę dla praktyki wychowaw­
czej. R ozróżnienie etyki i m oralności w raz z ich relacyjnym związkiem, powoduje,
iż w efekcie w yodrębniam y dwie kategorie p o d m io tu działającego m oralnie: p o d ­
m iotu odczuwającego i p o d m io tu wymagającego. Etyczny punkt widzenia wiąże
się tu z odczuw aniem tego, co dobre i odczuw aniem siebie, zaś m oralny wiąże
się z uniw ersalnym i norm am i, a więc w ym aganiam i wobec siebie, co rodzi sta­
ły konflikt m iędzy jednostką a światem , konkretyzując konflikt m iędzy tym , co
odczuw ane jest jako dobre, a tym, co stanow i swoistą pow inność. Rozwiązanie
tego konfliktu w spom aga wskazywana przez Ricoeura kategoria m oralności sy­
tuacyjnej, która pozw ala na analizę dokonyw anych wyborów w ich konkretnym
kontekście - uw ikłaniu (M arynow icz- H etka 2006: 427, 464).
W ydaje się, iż celem wychow ania m oralnego będzie w tym ujęciu uzyskanie
jedności i spójności owych „ja”, z uw zględnieniem jednocześnie jasno sprecyzo­
wanych kontekstów sytuacyjnych (m oralność sytuacyjna), co nie jest zadaniem
łatw ym i wymaga ukierunkow anej refleksji, zarów no p o dm iotu kształtującego
siebie, jak i podm iotów (wychowawców) owo sam o-kształtow anie wspierających.
W rezultacie m ożem y skonkretyzow ać za Paulem R icoeurem (2003a, 2003b) cechy
opisujące człowieka podatnego na zagrożenia i człowieka zdolnego je pokonywać,
D y le m a ty i wyzwania w obszarze wychowania moralnego w świecie 45

czyli odpornego na zagrożenia, ta k ie w sferze działania m oralnego: świadom ość


(i sam ośw iadom ość), spraw ność (um iejętności i kom petencje), określona tożsa­
m o ś ć , odpow iedzialność za siebie i świat, które wyznaczają zdolność do działania
w świecie, jednocześnie zależnie (m oralność sytuacyjna) i niezależnie (etyczność)
od jego kontekstów.
Wizję tę odnajdujem y także w psychologicznych koncepcjach dojrzałej osobo­
wości, czy w koncepcji człowieka transgresyjnego, jako alternatyw y swoistej je d ­
ności z wizją człowieka hubrystycznego i sam ow iednego (Kozielecki 1987, 1988,
1997). D okonując próby obiektywizacji fenom enu autoprojektu, m ożna przyjąć,
że jest nim dojrzała osobowość, która zdaniem G ordona W illarda A llporta (1949,
1988) obejm uje trzy ogólnie określone grupy właściwości: posiadanie dobrze roz­
winiętego i rozbudow anego obrazu siebie (kim jestem ), nabyw anie obiektywnych
postaw wobec siebie - zdolność wglądu w siebie, znajom ość siebie i poczucie h u ­
m oru (jaki jestem ), posiadanie własnego skrystalizowanego św iatopoglądu (jaki
jest świat, jakie jest moje miejsce w świecie), co w yznacza w ym iar aksjologiczny.
W łaściwości te łącznie w spom agają kreację własnego życia - w yznaczane przez
wstępnie konstruow ane wizje siebie, relacji „ja-świat” i wizje świata, konstytuujące
działanie etyczno-m oralne.
Co natom iast u tru d n ia kształtow anie się podm iotow o ujm owanej dojrzałej
postawy etycznej? M ożna tu posłużyć się dw iem a koncepcjam i, które wskazują
na trudności, jakich w świecie ponow oczesnym dośw iadcza człowiek w obszarze
autokreacji: tezą o przesunięciu socjalizacyjnym (Kwieciński 1999) i tezą o d o ­
świadczeniu zapośredniczonym (G iddens 2001). Z godnie z pierwszą, inform a­
cje potrzebne do kształtow ania wizji siebie i własnego życia czerpane są z kultury
popularnej i m ass mediów, zaś m echanizm transm isji tych w zorów w zm acniany
jest przez rolę i funkcje, jakie g rupa rów ieśnicza pełni w życiu m łodego człowieka.
G rupa rów ieśnicza zaś czerpie w zory postępow ania z m ass mediów. N atom iast
druga teza m ówi, że znaczna część w iedzy o świecie pochodzi nie tyle z bezpo­
średniego dośw iadczenia i kon tak tu z lokalnym i autorytetam i (lub tradycyjnym i),
ale z przekazów kulturow ych o szerokim zasięgu, czyli z dośw iadczenia zapośred-
niczonego przez m asow e środki przekazu, które kształtuje zarów no tożsam ość
jednostki, jak i porządek relacji społecznych. Z obu w ynika w niosek o utracie zna­
czenia dla form ow ania się jednostki tradycyjnych odniesień do wychowania w ro ­
dzinie i edukacji szkolnej, obie też pozwalają sform ułow ać w niosek o wielości d o ­
stępnych wizji, ich różnorodności oraz potencjalnej i możliwej ich sprzeczności.
M łody człowiek zostaje niejako „wrzucony” w świat chaosu aksjologicznego,
braku n o rm i znaczących odniesień dla tw orzenia wizji siebie i własnego etycz­
nego działania. T rudno m u w tej sytuacji kształtow ać dojrzałą osobowość, k tó ­
rą za E richem From m em (2000b) określić m ożna jako orientację produktyw ną,
stanow iącą odzw ierciedlenie i podstaw ę kształtow ania się postaw transgresyjnych
(transgresji pryw atnych i publicznych), które jako bunt metafizyczny określa Al­
bert C am us (1991). W świecie ponow oczesnym - w kreow aniu siebie - m am y
zatem w arunki do dom inacji różnie wyrażającego się stylu nieproduktyw nego,
46 Ewa W ysocka

biernego, odtw órczego (orientacja nieproduktyw na, nekrofilna), stanowiącego


antytezę dojrzałej, transgresyjnie ukierunkow anej osobow ości (w sytuacji jego
zdom inow ania). W ersje niedojrzałej etycznie osobowości m ogą przyjąć charakter:
— O rientacji receptywnej - przyjm ującej, jednostkę cechuje status kontroli ze­
w nętrznej, postaw a uległości, zaś z w spólnotą łączy jednostkę więź m asochi­
styczna (deprecjacja siebie, własnej indyw idualności), co stanowi egzemplifi-
kację typu adaptacji, którą R obert K. M erton (1982) nazywa rytualizm em .
— O rientacji tezauryzatorskiej - zabezpieczającej, w której jednostka sprawuje
kontrolę n ad sobą i światem przez grom adzenie różnych dóbr, co w yznacza lęk
przed poczuciem braku. G rom adzenie d óbr występuje tu w funkcji ochrony
poczucia bezpieczeństw a, zaś decyduje o ukształtow aniu się postaw egocen­
trycznych, pow odujących izolację i brak więzi z innym i, co może włączać te n ­
dencje niszczycielskie, agresyw ne - „od świata” („zawężenie autokreacji” do
sfery m aterialnej - konsum pcjonizm znoszący zasady etyczne); m ożna znaleźć
tu odniesienie do m ertonow skiej innowacji.
— O rientacji m erkantylnej - wymieniającej, w której jednostka kontrolow ana jest
przez kalkulację w ym iennej w artości tow arów dostępnych na rynku k u ltu ro ­
wym , która m oże stanow ić podstaw ę w ykreow ania się postaw instru m en tal­
nych i konsum pcyjnych (m aterializm znoszący w artości społeczne, duchowe).
Jednostkę cechuje brak silnych, em ocjonalnych więzi z innym i, izolowanie się
(„ograniczenie autokreacji” w sferze społecznej).
— O rientacji eksploatatorskiej - biorącej, o znam ionach m anipulacji, w której
jednostka kontrolow ana jest przez świat zewnętrzny, ale pozyskuje oczekiw a­
ne dla siebie gratyfikacje siłą i „podstępem ” (m anipulacją), kreując postawy
dom inacji i tendencje do spraw ow ania władzy nad innym i, co stanowi efekt
więzi sadystycznej ze w spólnotą w łasnego życia - postaw a „przeciw światu”
(deprecjacja otoczenia).
O rientacja m anipulatorska staje się coraz bardziej w yraźna we w spółczesnym
świecie, który postrzegany jest jako zły, ludzie zaś postrzegani są jako źródło
owego zła, zanikają więzi osobowe i poczucie w spółodpow iedzialności za siebie
i świat, stąd „sprawiedliwym ”, a na pew no uzasadnionym jest nieetyczne działanie
wobec świata, który etyczny nie jest.
Podstaw ow ym w yzwaniem dla w ychow ania m oralnego w ponow oczesności
jest zatem form ow anie wizji siebie i więzi łączących jednostkę ze światem, wedle
wskazywanych od daw na, wciąż jed n ak niezrealizowanych celów, które m ożna za
E richem From m em (1995, 2000b) określić jako kierow anie się w autokreacji m o ­
dusem istnienia, nie zaś m odusem posiadania, który dom inuje w ponow oczesnym
świecie. „M odus posiadania” w ynika ze współczesnej ponadfunkcjonalności reguł
posiadania, zaś w yznacza kierow anie się zasadą opisującą wizję i w zór siebie (toż­
sam ości) - „jestem tym , co m am ” (pasyw no-receptyw na konsum pcja - orientacja
nieproduktyw na, nekrofilna). Proponow any w w ychow aniu m oralnym „m odus
istnienia” wizję i w zór siebie określa alternatyw nym i zasadami: „jestem tym , co
robię” - niew yalienow ana, niein stru m en taln a aktyw ność, która uosabia b u n t m e­
P y le m a ty i wyzwania w obszarze wychowania m oralnego w świecie 47

tafizyczny w ujÇc’u A lberta Cam usa, lub „jestem tym , kim jestem ” - niewyalie-
n o w a n a , refleksyjna i św iadom ie kreow ana tożsam ość, którą określa w pew nym
s e n s ie etyczny w ym iar w łasnego „ja”, czyli „ja-odczuwające” w spom agane przez
ja-wymagające” Paula Ricoeura; bądź orientacja produktyw na Ericha From m a.
N iezm iernie kom petentnie przesłanie zaprezentow anego tu tekstu ujął
D a g H am m arskjóld (1981: 15), który w Drogowskazach napisał:

W każdej chwili wybierasz samego siebie. Ale - czy wybierasz siebie? Twoje cia­
ło i twój duch mają tysiące możliwości; możesz zbudować wiele swoich „ja”. Lecz
tylko w jednej z tych możliwości realizuje się zgodność wybierającego z tym, co
wybrał. Tylko w jednej możliwości, którą znajdziesz dopiero wtedy, gdy odrzucisz
wszelkie szanse czegoś innego, po co sięgałeś ciekawie, nęcony podziwem i pożą­
daniem, przelotnym i za płytkim, by mogło ci zapewnić udział w mocnym przeży­
waniu wzniosłego misterium życia i dać ci świadomość ogromu powierzonego ci
kapitału, jakim jest twoje „ja”.

Tekstem tym zataczam y swoiste koło - droga do wspólnoty, która wyznacza k o ­


nieczność etycznego działania, wiedzie przez odkrycie siebie, o którym pisał Fry­
deryk N ietzsche, i swoisty, ale konieczny pow rót „do dom u”, którym jest w spólno­
ta, bez której „ja” nie m oże istnieć, ale m oże w sp ó łistniejąc, czyli przestrzegając
zasad organizujących jej w spółistnienie.
Agnieszka Zduniak
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie

SZKOŁA KATOLICKA - WYCHOWANIE DO AUTONOMII CZY


INDOKTRYNACJA?

WSTĘP

Szkoła, obok rodziny, zaliczana jest do tzw. długotrw ałych środow isk wy­
chowawczych, wywierających szczególnie duży wpływ na rozwój osobowości
(Przetacznik-G ierow ska i W łodarski 1994: 103). Podczas gdy środow isko w ycho­
wawcze dzieci m łodszych stanow i w zasadzie tylko rodzina, w późniejszym wieku
coraz większe znaczenie zyskuje środow isko szkolne oraz rówieśnicze. Dlatego
jedną z ważniejszych decyzji, przed jaką stają rodzice, jest w ybór placówki w ycho­
wawczej, której pow ierzą oni wychowywanie i kształcenie swoich dzieci. Coraz
mniej osób jest skłonnych pozostaw ić tę decyzję przypadkowi, zdając sobie sprawę
z tego, że w ybór ten m oże m ieć istotny wpływ na późniejsze życie dziecka - nie
tylko na jego szanse zawodowe, lecz rów nież na relacje z ludźm i, w ybór stylu życia
i życiowych priorytetów. Dlatego przed podjęciem decyzji wielu rodziców zasięga
opinii na tem at różnych szkół, ich poziom u nauczania, liczebności klas, bezpie­
czeństwa wychowanków, liczby i rodzaju zajęć pozalekcyjnych. W iele placówek,
szczególnie pryw atnych, zabiega o uczniów, obiecując im atrakcyjne w arunki n a­
uki, now atorskie program y nauczania, zajęcia z języków obcych, sportow e i arty­
styczne. N iektóre z nich starają się zdeklasować konkurencję, roztaczając przed
rodzicam i przyszłych wychow anków wizję nauki pozbaw ionej ograniczeń i wy­
siłków za pom ocą chwytliwych haseł: „szkoła bez prac dom owych”, „szkoła bez
tornistra”, „dziecko jako nauczyciel”.
Czy podejm ow ane przez rodziców decyzje dotyczące ścieżki edukacyjnej dzie­
cka m ogą być rozpatryw ane w kategoriach w yborów m oralnych? O dpow iedź na
to pytanie nie jest oczywista. Z pew nością nie jest to dylem at na m iarę chociażby
dylem atów bioetycznych, dotyczących początku i końca ludzkiego życia czy m an i­
pulacji genetycznych. Jeśli jed n ak wziąć pod uwagę to, iż m oralność dotyczy „sfer
życia, w których działanie jednego człowieka nie jest obojętne dla dobra, szczęścia,
zdrowia, pow odzenia innych ludzi” (Sztompka 2002: 271), to wydaje się, że decy­
50 Agnieszka Zduniak

zje dotyczące ukierunkow ania dalszego kształcenia, wychow ania i ogólnie pojętej
socjalizacji dziecka m ogą być zaliczone rów nież do kategorii wyborów m oralnych.
Szczególną predyspozycję do postrzegania tego w takich w łaśnie kategoriach będą
mieli ci z rodziców, dla których w iara nie pozostaje w sferze wyłącznie deklaratyw ­
nej, lecz stanow i dla nich w artość tak istotną, że zależy im n a tym , aby przekazać
ją swoim dzieciom . Czy szkoła katolicka stanow i najlepsze środow isko religijnej
socjalizacji dzieci i młodzieży, czy też pew ne zjawiska związane z wyznaniowo
ukierunkow aną edukacją m ogą być dysfunkcjonalne dla rozw oju indyw idualnej
religijności? W tym właśnie kontekście chciałabym um ieścić m oje rozważania nad
szkołą katolicką, jej m iejscem we w spółczesnym system ie edukacyjnym , rolą, jaką
m oże ona odegrać w przekazyw aniu wiedzy i w iary kolejnym pokoleniom oraz
dość licznym i kontrow ersjam i zw iązanym i z sam ą ideą szkoły wyznaniowej we
w spółczesnej pluralistycznej kulturze.

1. SOCJALIZACJA RELIGIJNA DAWNIEJ I OBECNIE

W społeczeństw ach przednow oczesnych życie jednostki było zdeterm inow ane
przez stru k tu ry społeczne, których była o n a częścią: przynależność do określone­
go stanu, rodziny pochodzenia czy w yznania w yznaczało biografię i determ inow a­
ło styl życia. Funkcjonalna dyferencjacja, będąca jedną z cech charakteryzujących
now oczesne społeczeństw a, spow odow ała w ykształcenie się względnie au tono­
micznych sfer (subsystem ów ) społecznego życia, rządzących się w łasnym i praw a­
mi. O bow iązują w nich swoiste wartości, norm y i w zory zachowań, do których
przestrzegania zobligowani są wszyscy ci, którzy w nich uczestniczą. Powoduje to
paradoksalną sytuację, w której każdy w ielokrotnie i w krótkich odstępach czasu
m usi dostosow yw ać się do często zupełnie różnych zasad rządzących funkcjono­
w aniem poszczególnych subsystem ów:

Każda z odrębnych sfer działania [...] odznacza się swoistą kulturą, własnymi typa­
mi relacji, specyficznymi normami. [...] Zatem zaczynając od środowiska dom o­
wego i rodzinnego poprzez miejsce pracy i szkołę, a skończywszy na czasie wol­
nym i udziale w politycznych i religijnych stowarzyszeniach, jednostka sprytnie
pozostawia za sobą role, normy i postawy właściwe dla sfery, którą właśnie opuś­
ciła, i przyjmuje na siebie nowe, odpowiednie dla sfery, w którą właśnie wchodzi
(MacIntyre 2005: 36).

N orm y i reguły każdej z tych sfer życia przyjm ow ane są często zupełnie bez­
krytycznie, a w artości religijne nie stanow ią już m etasystem u decydującego o wy­
borach dokonyw anych w poszczególnych sferach społecznej rzeczywistości.
Proces funkcjonalnej dyferencjacji i następujące w jej w yniku uniezależnianie
się poszczególnych sfer społecznego życia od religijnych system ów norm atyw nych
były przedm iotem rozw ażań Soboru W atykańskiego II i znalazły swoje odbicie
w dokum entach soborowych. Sobór określa taką sytuację m ianem „autonom ii
spraw ziemskich”, uznając praw o poszczególnych sfer życia społecznego do stano-
Szkoła katolicka - wychowanie do autonom ii czy indoktrynacja? 51

vvienia własnych praw i w artości za słuszne: „Wszystkie rzeczy bow iem z samego
faktu, że są stw orzone, m ają w łasną trw ałość, prawdziwość, dobroć i rów nocześnie
własne praw a i porządek, które człowiek w inien uszanować” (Konstytucja 1965,
36 ). Nie ulega jed n ak wątpliwości, że podział życia społecznego na autonom iczne
podsystem y sprawia, że przekazyw anie treści religijnych następuje obecnie w zu­
pełnie odm iennych w arunkach, co nie pozostaje bez w pływu na jego skuteczność.
Podczas gdy w społeczeństw ach przednow oczesnych i jednolitych subkulturach
wyznaniowych treści chrześcijańskie oraz form y kultu stanow iły nieodłączną
część życia codziennego, a socjalizacja religijna następow ała bez jakichkolw iek
celowych form przekazyw ania wiary, to w społeczeństwie nowoczesnym przeka­
zywanie przekonań i w artości religijnych staje się procesem niezwykle trudnym ,
poniew aż w iara coraz rzadziej jest przejm ow ana w sposób bezrefleksyjny od o to ­
czenia społecznego, coraz częściej natom iast staje się przedm iotem indyw idualne­
go w yboru określonych treści nadających sens jednostkow ej egzystencji. Sytuację
taką przew idyw ał ju ż w latach siedem dziesiątych XX w ieku Karl Rahner, pisząc:
„Człowiek w ierzący ju tra będzie m istykiem , kim ś, kto czegoś ‘doświadczył’, albo
nie będzie go wcale, poniew aż w iara ju tra nie będzie ju ż kształtow ana przez oczy­
wiste przekonania, wpływające z góry na osobiste decyzje, i religijne obyczaje p o ­
dzielane przez wszystkich oraz ogólnie przestrzegane” (R ahner 1971: 22).
Sfera religijna rów nież staje się więc dziedziną, w której, podobnie jak w in ­
nych, należy dokonyw ać w yborów w sposób św iadom y i wolny. Pojęcie w olno­
ści i związane z n im pojęcie autonom ii w kulturze nowoczesnej jest niezwykle
silnie akcentow ane. W olność, niegdyś pojm ow ana jako w artość instrum entalna,
czyli służąca osiągnięciu i urzeczyw istnianiu w artości bardziej fundam entalnych
(zbawienia, doskonałości, dobra człowieka), obecnie coraz częściej rozum iana jest
jako w artość autoteliczna. Janusz M ariański wskazuje, że

[...] następujące obecnie przemiany w sferze moralnej wiążą się w dużej mierze
właśnie ze zmianą w pojmowaniu wolności. Coraz większa część społeczeństwa
jest skłonna rozumieć to pojęcie w znaczeniu indywidualistycznym, jako „wolność
od”, czyli dowolność w wyborze postępowania i swobodę podejmowania decyzji
niezależnie od ich wymiaru etycznego. Jest to więc wolność nieukierunkowana,
ryzykowna, zagrażająca porządkowi społecznemu i wolna od odpowiedzialności
za drugiego człowieka. W takim ujęciu wartością najwyższą staje się jednostka
uwolniona od wszelkich ograniczeń, dążąca do własnego szczęścia za wszelką
cenę, nawet kosztem innych. Taka wolność przeradza się w samowolę, a ona z ko­
lei, paradoksalnie, zwiększa skłonność do ulegania rozmaitym formom wpływu,
w szczególności ze strony rynku oraz mediów (Mariański 2007c: 530-532).

Człowiek współczesny, ze swoim pragnieniem niezależności i autentyczności,


bardzo często rozum ie autentyczność jako podążanie za swoimi przemijającymi
nastrojam i, pragnieniam i, uczuciami, kierowanie się obowiązującą aktualnie modą,
a nie jako bycie wiernym sobie, swoim przekonaniom i wyznawanym wartościom.
W ten sposób łatwo staje się obiektem m anipulacji ze strony czynników ekonom icz­
52 Agnieszka Zduniak

nych czy politycznych posługujących się środkam i masowego przekazu. Hasła wol­
ności i autonom ii, które wywierają silny wpływ również na współczesny dyskurs wy­
chowawczy, pow odują wątpliwości wielu osób, również wierzących, co do celowości
w pływania na rozwój religijny swoich dzieci. Niektórzy zakładają, że ich dziecko
pow inno, gdy już dorośnie, sam o dokonać w yboru, w co i jak chce wierzyć, a wy­
chow anie w określonej wierze m oże m u w takim wolnym wyborze przeszkodzić.
U podstaw współczesnych liberalnych dem okracji leżą już nie w artości religij­
ne, lecz hum anistyczne. N eutralność św iatopoglądow a państw a zaczyna w niektó­
rych społeczeństw ach zachodnich ewoluować w stronę sekularyzm u, „urzędow e­
go” agnostycyzm u, k tó ry usiłuje zepchnąć religię na m argines społecznego życia.
V ittorio Possenti zaznacza, że: „Dla obecnych dem okracji liberalnych różne religie
są rów now ażne, a sfera publiczna pow inna być wobec nich indyferentna i neu­
tralna; dotyczy to także religii uniw ersalistycznych, od których się żąda, żeby były
takim i tylko w sferze pryw atnej, co oznacza sprzeczność” (2009: 409). Dlatego też
w chwili obecnej największą konkurencją dla wiary katolickiej nie są, jak się często
sądzi, inne św iatopoglądy czy wielkie religie, lecz sceptycyzm i relatywizm, znaj­
dujące wyraz w przekonaniu, że „[...] nie istnieje żaden porządek rzeczy, z k tó ­
rego m ogłoby pochodzić jednolite, choć złożone rozum ienie lub choćby pew ien
wysiłek w kieru n k u takiego rozum ienia” (M acIntyre 2005: 23). Taki agnostycyzm
w raz ze swoiście rozum ianą zasadą tolerancji religijnej sprawia, że religii próbuje
się wyznaczyć m iejsce w obrębie świata irracjonalnego, a jej wyznawców nakło­
nić, a niejednokrotnie wręcz zm usić do ujaw niania swoich przekonań wyłącznie
w sferze pryw atności. W ydaje się, że w ciągu ostatnich lat nasilają się tendencje
do czynienia religii „niew idzialną” w przestrzeni publicznej, co m otyw ow ane jest
obawą przed urażeniem osób niewierzących, przy czym pom ija się fundam entalną
zasadę, jaką jest praw o osób wierzących do przyznaw ania się, rów nież w sferze
publicznej, do swojej religii, tradycji i sym boli kulturowych.
W ten sposób religia jest stopniow o usuw ana z publicznego dyskursu. Ponie­
waż treści religijne są coraz rzadziej werbalizowane, zanika um iejętność mówienia
o wierze i Bogu poza kontekstem typow o instytucjonalnym (Kościoły). Językowa
nieporadność i związane z nią zażenow anie zniechęca wielu rodziców do m ów ie­
nia swoim dzieciom o Bogu. Religia zaczyna być sprawą już nie tylko pryw atną,
ale w ręcz intym ną, a rozm ow a o niej, naw et z osobam i bliskim i, wywołuje w ra­
żenie niestosow ności i skrępow anie p o dobne do tego, jakie jeszcze do niedaw na
wiązało się z m ów ieniem o spraw ach związanych z seksualnością. Taka sytuacja
budzi niepokój nie tylko tych, którzy wiarę i religię postrzegają jako w artość sam ą
w sobie, lecz rów nież tych, którzy cenią ją ze względu na jej w artości społeczne. Na
przykład Jürgen H aberm as twierdzi, że

[...] na dyskurs publiczny powinien składać się zarówno dyskurs świecki, z zało­
żenia powszechnie dostępny, jak i dyskurs religijny, ponieważ ten ostatni dotyczy
wartości i struktur sensu, które nie mogą być pomijane w dyskursie publicznym.
Perspektywa religijna oraz perspektywa świecka nie są sprzeczne ze sobą, lecz
Szkoła katolicka - wychowanie do autonom ii czy indoktrynacja? 53

uzupełniają się i inspirują nawzajem. Nie można podejmować prób rozstrzygania


z perspektywy racjonalistycznej o prawdzie czy fałszu religijnych tradycji. Szacu­
n e k , który idzie w parze z tym powstrzymaniem się od wydawania sądu, opiera się
na poważaniu osób i ich sposobów życia, które czerpią swoją integralność i auten­
tyczność w pierwszej kolejności z przekonań religijnych (Habermas 2004: 247).

Elim inow anie sym boliki i treści religijnych z życia publicznego, prowadzące
do „niew idzialności” religii w przestrzeni publicznej, nie pozostaje bez wpływu na
gotowość m łodszego pokolenia do przyjm ow ania przekonań religijnych i interna­
lizacji religijnych n o rm i wartości. Skoro religia jest sprawą w zasadzie niew idocz­
ną poza kontekstem kościelnym , to n ietru d n o dojść do w niosku, że związane z nią
zasady i n orm y postępow ania obow iązują rów nież wyłącznie w tym kontekście.
Utrzym anie w iary w rzeczywistość transcen d en tn ą nie jest łatwe, jeśli docierające
na co dzień do m łodego człowieka kom unikaty słowne i treści sym boliczne o d ­
nosić się będą tylko do tego, co im m anentne. Skutkiem takiej sytuacji jest rów ­
nież to, że m łodzi ludzie nie rozum ieją dużej części kom unikatów skierowanych
do nich w kościele, co m a daleko idące konsekw encje dla skuteczności wysiłków
ewangelizacyjnych Kościoła. Zaczyna on coraz częściej być postrzegany jako sfe­
ra życia nie pow iązana w żaden sposób z „norm alnym ” życiem (wszak m ówi się
tam o sprawach, które nie są poruszane nigdzie indziej), a poza tym jako miejsce,
w którym m ów i się niezrozum iałym językiem . Kwestię trudności językowych roz­
wiązać m iało w prow adzenie do szkół lekcji religii. Z pew nością przyczyniają się
one w dużym stopniu do lepszego zrozum ienia (przynajm niej w warstwie leksy­
kalnej) treści religijnych, ale nie wystarczają do w prow adzenia w kontekst wiary,
i to bez względu na ilość godzin pośw ięconych w tygodniu na szkolną katechezę.
Problem em jest tu bow iem nie tyle b rak czasu, co sam a form uła religii jako jed ­
nego z wielu przedm iotów nauczanych w szkole, niepow iązanego z innym i przed­
m iotam i pozbaw ionym i całkowicie odniesień do religii. Potęguje to wrażenie, już
i tak obecne w życiu społecznym , że religia jest osobną sferą życia, nie wpływającą
na pozostałe, a związane z nią norm y i w zory zachow ań nie m ają zastosowania do
pozostałych dziedzin społecznej rzeczywistości.

2. CZY W KATOLICKIM KRAJU POTRZEBNA JEST SZKOŁA


WYZNANIOWA?

Porów nując sytuację w Polsce z innym i krajam i europejskim i, m ożna dojść


do przekonania, że Polacy są naro d em wciąż bardzo religijnym. Świadczyć m o ­
głoby o tym to, że 96% Polaków określa siebie jako katolików, nikt nie protestuje
przeciw ko tem u, że na ścianach w ielu instytucji publicznych wiszą krzyże, fraze­
ologia religijna obecna jest w sferze polityki i gestów publicznych. Jednak wie­
lu badaczy życia społecznego i religijnego w Polsce wskazuje, iż przyw iązanie do
religii katolickiej pozostaje w dużej m ierze w sferze deklaratyw nej, a katolicyzm
bardziej niż religią jest sposobem określania narodow ej tożsam ości. Katolicyzm
54 Agnieszka Zduniak

polski przez wiele lat pełnił nie tylko funkcje duchowe, ale również, a m oże nawet
przede w szystkim , swojego rodzaju funkcję zastępczą: był ostoją bytu narodow ego
i k u ltu ry narodow ej najpierw w sytuacji utraty niepodległości w okresie zaborów,
potem zaś w ażnym czynnikiem obrony suw erenności państwowej w latach rzą­
dów kom unistycznych. Nowa sytuacja społeczna po roku 1989 sprawiła, że zm ie­
n ił się kontekst działania Kościoła, zm uszając go do określenia na now o swojego
m iejsca w system ie społecznym . Kościół katolicki, postrzegany jako obrońca wol­
ności w latach kom unizm u, po przem ianach ustrojow ych zaczął być w szerokich
kręgach społecznych postrzegany jako zagrożenie dla wolności. Zaangażow anie
polityczne Kościoła, niegdyś cieszące się dużym poparciem w społeczeństwie, od
lat dziewięćdziesiątych jest oceniane negatywnie, pojawiają się obawy przed w pły­
wem instytucji kościelnych na praw odaw stw o i ostrzeżenia przed państw em wy­
znaniow ym . O spraw ach związanych z religią mówi się bardzo często w klimacie
niesprzyjającym , postrzegana jest ona często jako relikt daw nego stylu życia, nie
tylko niekom patybilny z now oczesnością, ale wręcz przeszkadzający w postępie
i urzeczyw istnieniu słusznie należnej każdem u wolności. Postawa ta wpływa na
obraz Kościoła w św iadom ości społecznej oraz w m ediach, w których szczególnie
eksponow ane są inform acje sensacyjne, dem askatorskie lub też przedstawiające
życie religijne wyłącznie p od kątem aspektów oficjalno-instytucjonalnych. Kościół
na ogół utożsam iany jest z duchow ieństw em , a nie w spólnotą w iernych, dlatego
myśli się o nim n ad er często nie w kategoriach grupy własnej („m y”), tylko grupy
obcej („oni”). Istnieje duży k ontrast m iędzy w zorcam i kulturow ym i prom ow any­
m i przez w spółczesną kulturę popularną a stereotypem katolika. O dczuw alny jest
brak wzorów osobow ych, w szczególności świeckich przyznających się do swojej
wiary, z którym i m ogliby identyfikować się m łodzi ludzie. Religia, szczególnie in ­
stytucjonalna, nie jest „trendy”, a hasło „Polak-katolik” szczególnie w śród m ło ­
dych ludzi wyw ołuje często negatyw ne skojarzenia oraz reakcje świadczące o tym ,
że nie chcą oni być z nim utożsam iani.
W ielu badaczy wskazuje na dość płytki charakter polskiego katolicyzm u, w yra­
żający się w słabej św iadom ości teologicznej, niezbyt intensyw nym uczestnictw ie
w kulcie religijnym i sporej selektywności w przyjm ow aniu nauczania Kościoła,
rów nież w kw estiach istotnych, a także słabej korelacji m iędzy wyznawaną w iarą
a dokonyw anym i w yboram i m oralnym i: „Polski katolicyzm jest tak skonstruow a­
ny (tak się potoczyły jego losy), że jest powierzchowny. Coś jest dobre, gdy wszy­
scy tak robią. Nie m a motywacji do pracy nad sobą” (D obraczyński 2010: 60).
Społeczno-kulturow y charakter polskiego katolicyzm u, który przez lata stanow ił
źródło jego siły i trw ałości, w zm ienionych w arunkach społecznych może okazać
się jego słabością. W iara oparta nie tyle na indyw idualnej refleksji i osobistym ,
św iadom ym w yborze stylu życia, ile na tradycji i „społecznej oczywistości”, m oże
zachwiać się, gdy tradycja przestanie być w artością, a poglądy religijne nie będą
ju ż pow szechnie podzielane. O tym , że nie są to obawy bezpodstaw ne, świadczyć
m oże choćby sytuacja w niegdyś bardzo katolickim Q uebecu, w którym procesy
sekularyzacyjne przebiegły niezwykle szybko.
Szkoła katolicka - wychowanie do autonom ii czy indoktrynacja? 55

Na współczesne życie społeczne, rów nież w Polsce, coraz silniej oddziałuje


etos konsum encki. W społeczeństw ie nastaw ionym na konsum pcję, jako naczelna
wartość przedstaw iane jest dążenie do szczęścia, a szczęście utożsam ia się zwykle
i doraźną przyjem nością, radością, niezw ykłym i przeżyciami. D obre, szczęśliwe
życie to życie konsum enta, w ypełnione kolekcjonow aniem przedm iotów i pogo­
nią za doznaniam i, nie pozostawiające miejsca na refleksję o sensie ludzkiej eg­
zystencji i o jej skończoności, a w związku z tym nie m otyw ujące do poszukiw ań
religijnych. N ow oczesna kultura stara się przedstaw ić konsum encki styl życia jako
odpowiedź na ludzkie pragnienia i potrzeby oraz realizację słusznie należnych
praw („jesteś tego w arta”). Tym czasem to, co przedstaw iane jest jako w olność wy­
boru, w rzeczywistości jest przym usem w ybierania (m ów i się naw et o „terrorze
w yboru”), k tóry m a niewiele w spólnego z praw dziw ą wolnością. Trafnie p o d ­
sumowuje to Bartłom iej D obraczyński (2010: 57): „Kapitalizm jest, w pew nym
zakresie, takim sam ym niew olnictw em jak każdy inny system. Straszy, że jeśli
nie zrobisz wszystkiego, by to mieć, nikt nie będzie cię lubił, zapraszał do siebie
i podziwiał, nikt cię nie pokocha. Zatem m usisz pilnie obserw ow ać to, co noszą
inni, jakie mają telefony i wdziewać to sam o - czy ci się to podoba, czy nie. In a­
czej będziesz wykluczony”. W społeczeństw ie now oczesnym istnieją obok siebie
różne w artości oraz różne ich hierarchie, co pow oduje poczucie niestabilności,
dezorientacji i zagubienia. Dlatego coraz trudniej jest przekazywać m łodem u p o ­
koleniu stabilny system w artości. W spółczesna kultura nie sprzyja podejm ow aniu
wiążących decyzji, nie stawia ideałów godnych konsekw entnego naśladow ania,
w zam ian za to apologizuje ruch, zm ienność i now ość jako w artości sam e w sobie.
Ponieważ elastyczność odpow iada p otrzebom rynku, konsekw encja w trw aniu
przy swoich poglądach często interpretow ana jest jako fundam entalizm . Z drugiej
strony wskazuje się na to, że celem w ychow ania m a być wykształcenie integralnej
tożsamości. Jeśli zgodzić się z tym poglądem , to należy przyjąć, że nie da się tego
osiągnąć bez stałych punktów orientacyjnych i aksjologicznych.

3. „TYP IDEALNY” SZKOŁY KATOLICKIEJ

Szkoły katolickie cieszą się sporym zainteresow aniem , nie tylko w Polsce, lecz
również w innych krajach europejskich. O czekuje się o d nich wysokiego poziom u
nauczania, dużego zaangażow ania k ad ry nauczycielskiej nie tylko w proces prze­
kazywania wiedzy, lecz rów nież w działania wychowawcze, a także większego bez­
pieczeństw a wychowanków. W ydaje się jednak, że zasadniczym czynnikiem decy­
dującym o atrakcyjności tego typu szkół są jasno określone zasady wychowawcze
oparte na chrześcijańskiej koncepcji osoby (Bilicka 2007). W ynika z niej założenie,
że wychow anie w inno być procesem integralnym , a więc obejm ującym nie tylko
kształcenie um ysłu, lecz rów nież stw arzanie jak najkorzystniejszych w arunków do
rozwoju innych sfer życia wychowanków, w tym rów nież ich sfery duchowej. K on­
gregacja do spraw edukacji katolickiej w następujący sposób form ułuje zadania,
jakie stoją przed katolickim i placów kam i wychowawczymi: „Integralna form acja
56 Agnieszka Zduniak

człowieka - jako cel wychowania - obejm uje rozwój wszystkich ludzkich zdolno­
ści ucznia, przygotow anie do życia zawodowego, kształtow anie zm ysłu etycznego
i społecznego, jego otwarcie się na transcendencję i jego wychowanie religijne”
(Kongregacja ds. Edukacji Katolickiej 2002: 300)
W spółczesna edukacja koncentruje się w m niejszym stopniu na wychowaniu,
bardziej natom iast na kształceniu, czyli przede wszystkim na przekazyw aniu w ie­
dzy i um iejętności przydatnych w późniejszym życiu zawodowym , a nie na d o ­
skonaleniu całej osoby we wszystkich jej w ym iarach. K rystyna Ablewicz twierdzi,
że: „Kryzys pedagogiki współczesnej zbiega się z ekonom iczną wizją człowieka,
spraw nego zawodowca, profesjonalisty, k tó ry um ie rozwiązać zagadki kom pute­
rowe i precyzować strategie działań skutecznych, lecz jest zupełnie bezradny i bez­
silny wobec trud n o ści spraw ludzkich, pogubiony w priorytetach, gdy los stawia
go w sytuacjach granicznych” (2003: 267). Dlatego potrzeba placówek wychowaw­
czych, które nie tylko będą nauczać szczegółowych przedm iotów i um iejętności,
odpow iadając na aktualne potrzeby, lecz przedstaw iać pew ną całościową wizję
człowieka i w artości godnych tego, aby do nich dążyć. C hodzi tu o w artości au ­
toteliczne, wskazujące na sens i w artość ludzkiego życia. Podkreślał to papież Jan
Paweł II (1996: 8): „Jakakolwiek interpretacja wiedzy i kultury, która ignoruje czy
naw et pom niejsza duchow y elem ent człowieka, jego aspiracje do bycia w pełni,
jego pragnienia praw dy i absolutu, wszystkie pytania, które kieruje on sam do sie­
bie w obliczu zagadek bólu i śm ierci - nie zaspokaja jego najgłębszych i najbardziej
autentycznych potrzeb”.
Taka wizja kształcenia wymaga przyjęcia innej hierarchii w artości niż p ro p a­
gowane przez now oczesną kulturę. Szczególnie m łodzi ludzie m ają tendencję do
bezkrytycznego naśladow ania postaw prezentow anych przez środki masowego
przekazu. Dlatego ważnym zadaniem każdej szkoły, w szczególności zaś katoli­
ckiej, jest kształcenie w uczniach zdolności krytycznego osądu. C hodzi o to, aby
uczeń był zdolny do refleksji nad celami, do jakich dąży i w yboram i, których d o ­
konuje, żeby ta refleksja dokonyw ała się rów nież w perspektyw ie w artościow o-
-racjonalnej, a nie tylko celowo-racjonalnej, czyli strategicznej. Celem wychowania
pow inien być taki stopień w olności i odpow iedzialności, aby m óc przeciwstawić
się takim cechom współczesnej kultury jak relatywizm, m aterializm czy pragm a­
tyzm . O osobowości autonom icznej m ożna bowiem m ówić tylko wtedy, gdy jest
się zdolnym do dokonyw ania w yborów w sposób św iadom y i krytyczny, a nie tyl­
ko zgodnie z nakazem chwilowego nastroju, pragnienia czy aktualnie panującej
mody.
Szkoła katolicka z założenia m a być środow iskiem przygotow ującym m łodych
ludzi do św iadczenia o swojej wierze, a w każdym razie przyznaw ania się do niej,
co we w spółczesnym społeczeństwie, szafującym chętnie hasłam i w olności prze­
konań i tolerancji, w brew pozorom nie zawsze jest łatwe. T rudno zgodzić się choć­
by ze zdaniem Renate Kocher, która pisze o tym , że niechęć do m anifestow ania
swoich przekonań religijnych m oże dziwić w sytuacji, gdy stosunek społeczeń­
stwa do religii jest pozytyw ny i nie m ożna m ówić o jakichkolw iek negatywnych
Szkota katolicka - wychowanie do autonom ii czy indoktrynacja? 57

konsekw encjach przyznaw ania się do niej. W ystarczy przyjrzeć się kom entarzom
internautów zamieszczanym p o d artykułam i pośw ięconym i tem atom związanym
z Kościołem, czy też internetow ym dyskusjom na tem at szkolnictwa katolickie­
go, żeby przekonać się, że sytuacja nie wygląda aż tak optym istycznie. Takim n e­
gatywnym stereotypom tru d n o jest przeciwstawić się za pom ocą wydzielonych
w ram ach standardow ego program u szkolnego lekcji religii. O wiele większe
możliwości m oże stworzyć ku tem u szkoła katolicka, w której całość oddziaływ ań
wychowawczych m oże być skoncentrow ana na w ychow aniu do życia wiarą w co­
dzienności, a nie tylko na przekazyw aniu wiedzy religijnej. Ze względu na kontakt
z rów ieśnikam i i nauczycielam i, dla których w iara jest w spólnie podzielaną w ar­
tością, a więc z przekazującym i podobne postaw y i w zory zachowań, zwiększa się
szansa, że w ychow ankow ie szkoły postrzegać będą wiarę jako codzienność, coś
norm alnego. Sprzyja tem u w erbalizow anie treści religijnych nie tylko w ram ach
zajęć, ale i poza nim i, a także oczywista obecność sym boli religijnych w przestrze­
ni szkolnej. Z arów no w ierzący rówieśnicy, ja k i nauczyciele dający świadectwo
życia wiarą, m ogą stać się „znaczącym i innym i”, uznaw anym i za wzór osobowy.
W ten sposób zwiększa się szansa na to, że w iara religijna zyska w ym iar inter-
subiektywny, poniew aż będzie potw ierdzana społecznie nie tylko przez osoby
profesjonalnie zajmujące się jej przekazyw aniem (księża, katecheci), ale również
poprzez środow isko rówieśnicze, co dla dzieci i m łodzieży jest szczególnie w artoś­
ciowym rodzajem świadectwa w sytuacji, gdy często spotykają się oni z postawą
świeckich, którzy w praw dzie uważają się za w ierzących katolików, ale swoim sty­
lem życia i dokonyw anym i w yboram i często zaprzeczają tem u, w co wierzą. Szkoła
katolicka m oże stanow ić środow isko sprzyjające rozwojowi wrażliwości duchowej
dzieci, m .in. poprzez pielęgnow anie zwyczajów, które pozwalają jej się ujawnić.
Jest bardziej praw dopodobne, że dzieci aktyw nie uczestniczące w życiu szkoły
będą widzieć w Kościele raczej w spólnotę, do której należą i którą w spółkształtują,
niż tylko dostarczyciela „usług” religijnych, których będą biernym i odbiorcam i.

4. KONTROWERSJE WOKÓŁ SZKOŁY KATOLICKIEJ

W ym ienione argum enty, przem aw iające za pożytkam i z kształcenia w szko­


łach katolickich, w niczym nie zm ieniają jed n ak faktu, że sam a idea szkoły wy­
znaniowej we w spółczesnym społeczeństwie budzi liczne kontrow ersje, co szcze­
gólnie w kraju niem al jednolitym wyznaniowo, jakim jest Polska, m oże wydawać
się pew nym paradoksem . Na popularnym portalu m łodzieżow ym nastolatek.pl
m ożna przeczytać choćby następującą wypowiedź: „Chodzę do szkoły katolickiej
[...]. Każdy, kom u to mówię, o d razu patrzy na m nie jak na jakiegoś odm ieńca
[...]. O de m nie się odw róciła połow a znajom ych z podstaw ówki, właśnie dlatego,
że wiedzieli swoje na tem at tej szkoły” (MaBu). Inny uczestnik forum , używający
nicka jedyna_nadzieja, pisze: »[...] ludzie po takim gim nazjum m oże mają więcej
hajsu, ale na pew no nigdy nie będą norm aln i”. Tego rodzaju wypowiedzi jest w ię­
cej, a podobny stosunek do szkół wyznaniow ych zauważyć m ożna nie tylko w śród
58 Agnieszka Zduniak

młodzieży, lecz rów nież w śród osób dorosłych, w tym wierzących i praktykują­
cych. Co pow oduje nieufność wobec katolickiej szkoły w społeczeństwie, którego
większą część stanow ią katolicy?
Aby odpow iedzieć na to pytanie, w arto przyjrzeć się najczęściej form ułow a­
nym pod adresem szkół katolickich zarzutom . Po pierwsze, wskazuje się, że kato­
lickie placówki edukacyjne są próbą instrum entalizacji instytucji, jaką jest szkoła,
do celów religijnych i w yznaniow ych, że stanow ią instytucję anachroniczną, która
nie pow inna już istnieć w sytuacji, gdy społeczeństw o cywilne podejm uje się samo
organizacji szkolnictw a. Po drugie, m ają one być wychowawczo nieskuteczne, p o ­
niew aż nie udaje im się wychować napraw dę przekonanych chrześcijan. Wreszcie
po trzecie, szkołę katolicką oskarża się o to, że jest instytucją elitarną, poniew aż jej
uczniow ie rekrutują się głównie z zam ożnych warstw społecznych (Kongregacja
ds. Edukacji Katolickiej 2002: 275).
Zw olennikom pierw szego poglądu, z którym łączy się przekonanie, że kształce­
nie w szkole katolickiej niesie ze sobą niebezpieczeństw o jednostronnej koncepcji
kultury, przeciwstawić m ożna coraz częściej podnoszoną tezę, że przekazywanie
w artości i przekonań m oralnych oraz poglądów, w tym rów nież religijnych, w p ro ­
cesie w ychow ania jest koniecznością, poniew aż stanow ią one punkty odniesienia,
bez których niem ożliw e jest w ykształcenie zdolności opiniow ania i rozróżniania,
a co za tym idzie, praw dziw a autonom ia i wolność. Rezygnacja z przekazywania
w artości religijnych skutkuje najczęściej nie tyle zwiększeniem wolności w p o ­
dejm ow aniu decyzji dotyczących sfery światopoglądowej, co raczej obojętnoś­
cią wobec religii w ogóle, pozbaw ia bow iem religijnej wrażliwości i tym samym
rzeczywistej m ożliwości w yboru; jest to więc próba stw orzenia światopoglądowej
próżni, której człowiek w m om encie osiągnięcia dojrzałości nie będzie już w stanie
wypełnić, poniew aż sfera religijności stanie się dla niego obca i niem ożliwa do
pogodzenia z norm alnym życiem (K ocher 1987: 176).
O ddziaływ ania wychowawcze podejm ow ane nie tylko w szkole katolickiej, ale
i we w szystkich innych typach szkół, rów nież świeckich, nie m ogą m ieć charakte­
ru przypadkowego. Każde wychow anie w ychodzi bowiem od określonej koncepcji
człowieka, która wpływa na jego wizję, określa treści i działania wychowawcze.
Jeżeli naw et koncepcja ta nie jest w yraźnie sform ułow ana, to i tak jest realizo­
wana, lecz wówczas realizacja ta m a charakter w dużej m ierze nieświadomy, co
sprawia, że trudniej jest przew idzieć efekty wychowawcze. W ychowanie nigdy nie
jest bezideowe, nie m oże zm ierzać w nieokreślonym kierunku. Janusz M ariański
twierdzi, że: „Nie m ożna opierać w ychow ania na relatywizm ie poznawczym n e­
gującym m ożliw ość ustalenia obiektyw nych kryteriów prawdziwości sądów, ani
na relatywizm ie m oralnym kw estionującym wszelkie obiektyw ne w artości i n o r­
my” (2007c: 526). W szczególności działalność wychowawcza instytucji takich jak
szkoła jest procesem zaplanow anym , zm ierzającym do określonych celów i n a ­
staw ionym na realizację określonych zadań i wartości, na dążenie do określonego
ideału ucznia. Koncepcja w ychow ania odw ołująca się do nieokreślonego systemu
w artości albo zakładająca neutralność wobec różnych wartości, niekiedy sprzecz­
S z k o ła katolicka - wychowanie do autonom ii czy indoktrynacja? 59

nych ze sobą, byłaby w rzeczywistości rów noznaczna z rezygnacją z wychowania


W ogóle.
Z arzutom , że szkole katolickiej nie udaje się realizacja w praktyce swoich za­
łożeń wychowawczych, przeciwstawić m ożna stwierdzenie, że niepowodzenia wy­
chowawcze dotyczą w równym stopniu innych placówek oświatowych oraz insty­
tucji wychowawczych (w tym również rodziny). Różnica polega jedynie na tym, że
w świeckich instytucjach wychowawczych ideał wychowawczy nie jest zwykle for­
mułowany explicite, tak jak m a to miejsce w przypadku szkół katolickich, a w związ­
ku z tym trudniej jest wskazać różnice między celami, jakie stawiają sobie wycho­
wawcy oraz rodzice, a rzeczywistymi efektami ich wysiłków. Poza tym niższy poziom
zjawisk patologicznych takich jak przem oc, uzależnienia itp. w szkołach katolickich,
w porów naniu z większością szkół publicznych, również wydaje się przeczyć tej te­
zie. N ajpoważniejszym z przedstaw ionych dotychczas zarzutów wobec szkoły k a­
tolickiej wydaje się trzeci z nich - zarzut elitaryzm u czy też ekskluzywizm u takich
szkół. To w łaśnie zjawisko wydaje się szczególnie niebezpieczne dla realizacji ce­
lów, jakie stawiają przed sobą katolickie placówki wychowawcze. „Ekskluzywna”
szkoła katolicka to z etym ologicznego p u n k tu w idzenia sprzeczność sam a w sobie,
katholikós to przecież „pow szechny”. N iebezpieczeństw o ekskluzywizm u nie jest
jednak czysto hipotetyczne i w ynika z przyczyn strukturalnych.
Choć w ciągu ostatnich lat liczba szkół katolickich w Polsce w yraźnie się
zwiększyła, to w dalszym ciągu „popyt” znacznie przewyższa „podaż”. Potencjal­
ny ekskluzywizm szkoły m oże dawać o sobie znać przynajm niej w trzech w ym ia­
rach. Pierw szy z nich odnosi się do dość rozpow szechnionego stereotypu, według
którego uczniow ie szkół katolickich to głównie dzieci zam ożnych i wpływowych
rodziców. Z socjologicznego p u n k tu w idzenia b rak jest danych, które pozwoliłyby
ten stereotyp zweryfikować. D o jego utrw alenia niewątpliwie przyczynia się brak
jednoznacznych, a więc m erytorycznych kryteriów rekrutacji, a także np. publi­
kowanie na oficjalnych stronach internetow ych szkoły podziękow ań dla rodziców
sponsorujących placówkę. D rugi w ym iar ekskluzyw izm u m oże przejawiać się
w tym , że większe szanse na przyjęcie do szkoły katolickiej będą m iały dzieci p o ­
chodzące z rodzin odpow iadających katolickiem u m odelowi rodziny, a więc z ro­
dzin pełnych. Z p u n k tu w idzenia szkoły takie postępow anie byłoby wprawdzie
nietru d n o zrozum ieć, ułatw iałoby to bow iem zarów no oddziaływ ania wychowaw­
cze z pow odu pew nej „jednolitości biograficznej” uczniów, jak i budow ę spójnego
w izerunku szkoły i osób do niej uczęszczających, jednakże z punktu widzenia za­
łożeń i celów szkoły katolickiej byłaby to swoista „droga na skróty”. Jeżeli bowiem
założyć, że głów nym celem katolickich placów ek wychowawczych jest wychowa­
nie świadom ych chrześcijan poprzez przeciw staw ienie się sekularyzacji w spół­
czesnej kultury, to m ożna przyjąć, że takiego oddziaływ ania w większym stopniu
potrzebują dzieci, które nie m ogą liczyć p o d tym względem na przykład obojga ro ­
dziców. O tym , że rozw ody są zjawiskiem, które dotyka rów nież zaangażowanych
katolików, nie trzeba nikogo przekonyw ać, jak rów nież o tym , że katoliccy rodzice
decydujący się, m im o rozw odu, na życie zgodne z nakazam i Kościoła i pragnący
60 Agnieszka Zduniak

w ychować w wierze swoje dzieci potrzebują szczególnego wsparcia, m iędzy in ­


nym i w łaśnie ze strony katolickich placów ek wychowawczych. Trzeci możliwy
rodzaj ekskluzyw izm u przejawiać się m oże na płaszczyźnie ideologicznej. Szko­
ła katolicka z założenia m a przygotowywać swoich wychowanków do aktywnego
w łączania się w życie społeczne, aby jed n ak było to możliwe, kształcenie w niej nie
m oże m ieć nastaw ienia konfrontacyjnego, łączącego się z kontestacją rzeczywisto­
ści „na zew nątrz” szkoły. P iotr G utow ski uważa, że: „Kształcenie w wyznaniowych
placów kach edukacyjnych narażone jest zawsze na niebezpieczeństw o ideologi­
zacji”. Polega ono na tym , że „zam iast rzetelnej refleksji nad ważnym i kwestiami
życiowymi serwować się będzie wyłącznie gotowe rozwiązania - te mianowicie,
które zgodne są z tak czy inaczej rozum ianą ortodoksją” (2005:48). Jeżeli program
nauczania w szkole nie będzie w ogóle uw zględniał takiej refleksji, to uczniowie
staną się łatw ym celem wpływów rozm aitych ideologii, ale jeśli pew ne rozw iąza­
nia zostaną im narzucone, to skutkiem tego będzie brak sam odzielności myślenia,
a co za tym idzie, również otwartości wobec tych, którzy myślą inaczej. Taki uczeń
będzie niezdolny do uzasadnienia swojej wiary i do konfrontacji swoich poglądów
z innym i poglądam i, jakie docierają do niego poprzez różne sfery współczesnej kul­
tury. D ogm aty religijne nie m ogą być przyswajane tylko na zasadzie pamięciowej,
bez ich przem yślenia i rozum ienia, bez związku z codziennością (Hay 2007: 18).
Dlatego Dyrektorium ogólne o katechizacji (1998) podkreśla, że nauczanie religii
nie pow inno następow ać w izolacji, lecz przenikać do obszaru kultury i następo­
wać w dialogu interdyscyplinarnym , a więc w relacji z innym i dziedzinam i wiedzy.
Program wychowawczy szkoły katolickiej w yraźnie zaznacza, że m a ona mieć
charakter otw arty w obec w ierzących inaczej lub niewierzących:

Jeśli wspólnota katolicka ucieka się do rozwiązania alternatywnego, aby dać m ło­
dym wykształcenie szczególne w powołaniu się na wiarę chrześcijańską poprzez
Szkołę Katolicką, to jest ona daleka od dawania wiedzy, która nakłaniałaby do po­
stawy dumnej i zamkniętej, i do pogłębiania pozycji konfliktowych [...] Stara się
ona rozwijać otwarcie ku innym w duchu tolerancji i szacunku dla ich sposobu
myślenia i życia (Kongregacja ds. Edukacji Katolickiej 2002: 284).

C hodzi więc o przygotow anie m łodych chrześcijan do dialogu z now oczesną kul­
turą, o wykształcenie ludzi otw artych na dyskusję z tymi, którzy reprezentują o d ­
m ienne św iatopoglądy i style życia.

5. UWAGI KOŃCOWE

Szkoła katolicka, w raz ze swoją koncepcją wychowania integralnego, może


stanow ić jed n o ze środow isk umożliwiających przeciw działanie niekorzystnym
tendencjom społecznego rozwoju, w szczególności tych wynikających z procesu
dyferencjacji. Jak pisze A lasdair M aclntyre:
[ ... ] w r o z c z ło n k o w a n y c h s p o łe c z e ń s tw a c h c o r a z m n ie j je s t m ie js c , w k tó r y c h j e d ­
n o s tk i m o g ą s p o jrz e ć n a sw o je ż y cie j a k o c a ło ś ć , d o k o n a ć o c e n y s w o ic h z a le t i w a d
ja k o j e d n o s te k w ła ś n ie , n ie z a ś ja k o m n ie j lu b b a r d z ie j e fe k ty w n y c h g ra cz y . [ .. .]
J e d n y m z d z ie ł w ia r y k a to lic k ie j, a m ó w ią c d o k ła d n ie j, e d u k a c ji k a to lic k ie j, b y ło
w ła ś n ie d o s ta r c z e n ie in te g ru ją c e j w iz ji lu d z k ie g o , z a r ó w n o n a tu r a ln e g o , j a k i p o -
n a d n a t u r a l n e g o p o r z ą d k u ; w iz ji, k t ó r a n ie ty lk o in s p ir o w a ła e d u k a c ję , a le w p ły ­
w a ła n a k o le je ż y c ia ty c h o s ó b , d o s ta r c z a ją c im k r y t e r i u m id e n ty fik a c ji ( M a c ln ty r e
2005: 36).

W ychowanie integralne, obejm ujące jednostkę jako osobę, a nie tylko wy­
konawcę określonych ról społecznych, sprzyja w ykształceniu stabilnej tożsam o­
ści, co jest korzystne nie tylko z perspektyw y religijnej, lecz również społecznej.
Dlatego szkoły katolickie, oferujące kształcenie oparte na w yraźnie określonym
systemie w artości i chrześcijańskiej koncepcji osoby, m ogą odegrać ważną rolę
we w spółczesnym system ie edukacyjnym , um ożliw iając w w arunkach pluralizm u
kulturowego orientację w nadm iarze w artości i przygotow ując chrześcijan do ak­
tywnego i twórczego włączenia się we w spółczesny dialog kulturowy. Aby jednak
tak się stało, potrzebna jest dyskusja na tem at społecznych uw arunkow ań funk­
cjonow ania szkół katolickich, potrzeb, na jakie pow inny one odpow iadać, a ta k ­
że relacji m iędzy ich założeniam i i celami oraz ich praktyczną realizacją. W ażne
jest, aby w dyskusji tej brały udział nie tylko grem ia instytucjonalno-kościelne, ale
również przedstaw iciele innych środow isk społecznych, niekoniecznie wyłącznie
katolickich. Bardzo istotne jest włączenie w tę dyskusję rów nież socjologicznego
punktu w idzenia, poniew aż bardziej niż perspektyw a czysto teologiczna chroni
on przed utożsam ianiem „tego, co jest”, z „tym , co być pow inno”, przez co może
w znacznym stopniu przyczynić się do lepszej realizacji założeń szkół katolickich
w praktyce wychowawczej.
Maria Beyga-Cegiołka
Wyższa Szkoła Handlu i Rachunkowości w Poznaniu
Anna Wachowiak
Wyższa Szkoła Humanistyczna TWP w Szczecinie

KTÓRĄ DROGĄ?
AKSJOLOGICZNY I ONTOLOGICZNY WYMIAR WYBORÓW
ZWIĄZANYCH Z MAŁŻEŃSTWEM I RODZINĄ W POLSCE

Jeśli chcemy, aby rodzina była rodziną, Polska - Polską, a Europa - Europą
wierną swoim duchowym korzeniom, trzeba nam wspólnie stawić czoło
wyzwaniom i kształtować przyszłe pokolenia w odpowiedzialność za nasze
duchowe dziedzictwo.
Ze słów Arcybiskupa, Metropolity Gnieźnieńskiego, Prymasa Polski
Henryka Muszyńskiego do uczestników VIII Zjazdu Gnieźnień­
skiego: Rodzina nadzieją Europy, Gniezno 12-14 marca 2010.

WPROWADZENIE

Coraz częściej widzimy, że m ałżeństwo i rodzina w dzisiejszej dobie przeżywa


kryzys. Rodzina jest coraz bardziej krucha, podatna na wstrząsy, niestała, podlega­
jąca statystycznie często rozpadowi. Statystyka ta pnie się w górę. A jednocześnie
spoglądamy na rodzinę z niesłabnącą nadzieją, jak na spełnienie życiowe jednostki,
kotwicę, która sprawi, iż „nieznośna lekkość bytu”, przytaczając tytuł znanej pow ie­
ści M ilana Kundery, nie stanie się wehikułem egzystencji, w yborem lub losem wielu
ludzi. Z troską i niepokojem myślimy o tym, iż dobre małżeństwo i rodzina stają się
coraz bardziej deficytowym dobrem , które pow inniśm y chronić i wspierać. Zastana­
wiamy się, jaka jest ich kondycja. Pojęcie „kondycja”, jak pisze Lucjan Kocik:

[...] jest bardzo wygodnym term inem tam, gdzie operujemy term inam i nie do
końca doprecyzowanymi lub wiążącymi się z różnymi dziedzinami rzeczywistości
społecznej. Generalnie rzecz biorąc - m iarą kondycji rodziny w ogóle jest to, czy
stanowi ona istotny element struktury świata społecznego oraz ładu społeczne­
go. Taką misję i taką funkcję rodzina pełniła i nadal jeszcze pełni we wszystkich
kulturach. [...] Ważnym elementem tej misji jest to, iż rodzina nadaje jednostce
określoność genealogiczną oraz podmiotowość (2003: 19).
64 Maria Beyga-Cegiołka, Anna W achowiak

Zatem diagnozow anie tej „kondycji” i troska o nią jest bardzo ważna z punktu
w idzenia jakości życia. W ym aga przygotow ania i wychow ania do życia w rodzinie
tak, aby to, co się z nią dzieje, było naszym w yborem raczej, niż losem , niekiedy
m ało pom yślnym .
Z drugiej strony, spotkać m ożem y socjologiczne „m ędrca szkiełko i oko”,
w którym b rak jest tego rodzaju troski, dom inuje ton analityczny. W perspektywie
tej podnosi się zwłaszcza to, iż m ałżeństw o i rodzina stanow ią integralny elem ent
danego system u społecznego. Systemy te charakteryzuje historyczna zm ienność,
zatem procesy przeobrażeń dokonują się rów nież w m ałżeństw ie i rodzinie. M ó­
wiąc m etaforycznie, choć łańcuch, któ ry tw orzą m ałżeństw a i rodziny, posiada og­
niwa o niejednakow ych kształtach i wielkości, m ożem y powiedzieć o historycznej
ciągłości tej instytucji.
T rudno jed n ak w przypadku opisu kondycji współczesnej rodziny stać na
gruncie postulatów weberowskich, a zatem uwolnić go od sądów wartościujących,
uprawiać jako socjologię analityczną, porzucając g ru n t postulatywny. Badacze ro ­
dziny w spółczesnej, tej polskiej, jak i europejskiej, konstatują bow iem , iż znajduje
się ona w nurcie „neutralizacji dotychczasowego system u aksjonorm atyw nego”.
Rodzina polska p o d d an a globalizacyjnym procesom charakterystycznym dla „po-
now oczesności” reprezentuje kondycję dysharm onijną, globalizującą się, ale prze­
de w szystkim tracącą swoje dotychczasow e specyficzne cechy. R odzina nie stan o ­
wi już fundam entu ładu społecznego m iędzy płciam i i generacjam i oraz systemu
aksjonorm atyw nego społeczności lokalnych. Również polska rodzina traci swoją
specyfikę. G lobalizuje się, traci wiele ze swojego daw nego narodow ego charakteru
i wzoru. Badania prof. Janusza M ariańskiego, a przede wszystkim ostatnie wyniki
ogólnopolskich badań prof. K rystyny Siany (2002) potw ierdzają nasilający się sto­
pień rozwodów, kohabitacji, sam otnego m acierzyństw a, ekspansję wzorów związ­
ków o różnych orientacjach seksualnych czy w zrost odsetka ludzi wybierających
sam otny styl życia. Poszerza się w achlarz możliwych wyborów, dom inuje idea
zm iany na w szystkich obszarach życia społecznego. „W ypracowane w przeszłości
wzorce radzenia sobie są w nowej rzeczywistości - przynajm niej częściowo dys­
funkcyjne” (Kocik 2003: 23). Zatem w arto zadać sobie pytanie, czy z ideą zm iany
wiąże się neutralizacja aksjologiczna, czy też częściowo dysfunkcyjne przem iany
niekoniecznie wiążą się z liberalnym światopoglądem ?

NEUTRALIZACJA AKSJOLOGICZNA MAŁŻEŃSTWA I RODZIN, CZY


IDEA ZMIANY?

Dziś kondycją rodziny interesują się niem al wszyscy. Zagrożenia rodziny nie p o ­
jawiają się zresztą po raz pierwszy w historii tej instytucji społecznej. Także w prze­
szłości szybkie transform acje przekształcały strukturę małżeństwa i rodziny. Po raz
pierwszy najpoważniejsze zm iany dokonały się w dobie gwałtownej industrializacji
i urbanizacji. W tedy właśnie zaczęto m ówić o ich kryzysie, wskazywano także na
możliwość schyłku - działo się tak już w okresie dwudziestolecia międzywojennego.
Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów związanych. 65

R odzina instytucjonalna - ta z przeszłości, stała jak gdyby ponad jednostką,


interesy rodziny jako całości w yznaczały w ybory m ałżeńsko-rodzinne oraz spo­
sób pełnienia w jej obrębie ról. Także określały w edług innych zasad kryteria
sukcesu m ałżeńskiego. D obro całości było uw ażane za nadrzędną w artość w o­
bec partykularnych interesów jej członków. Indyw idualne cele m usiały być więc
zharm onizow ane z interesam i rodziny jako ogółu. H eterogenizacja społeczeństw
stała się w okresie rewolucji przemysłowej przyczyną rozluźnienia więzi w spól­
notowych. Towarzyszyła tem u relatywizacja n o rm etycznych i obyczajowych oraz
wzorów życia.
Ton ów czesnych w ypow iedzi bardzo p rzy p o m in ał ten słyszany obecnie. W y­
nikało to z narastającej fali rozw odów i stopniow ego upow szechniania się ro dzi­
ny nuklearnej, zwanej ro d zin ą m ałżeńską. Stanisław Rychliński, najzdolniejszy
uczeń Ludw ika Krzywickiego, będący chyba pierw szym polskim socjologiem
na stypen d iu m Fulbrighta w Stanach Z jednoczonych w latach trzydziestych XX
wieku, staje się bacznym i zdum ionym o bserw atorem wszystkich tych lawinowo
następujących zm ian, które u rbanizacja i industrializacja niosą, niczym tsu n a ­
mi niszcząc tradycyjne filary ład u społecznego. Instytucje społeczne w Polsce
wówczas znajdow ały się jeszcze w innej fazie rozwojowej. Ó w pejzaż zm ian Ry­
chliński opisuje w pracy Przeobrażenia rodziny w Stanach Zjednoczonych pod
wpływem urbanizacji i industrializacji. Szczególnie interesującą w tym m iejscu
rzeczą m oże być dla nas opis erozji w zorów aksjonorm atyw nych, w iążących się
z tradycyjną am erykańską rodziną, nazyw aną ro d ziną doby partykularza, czyli
ery A m eryki m ałom iasteczkow ej.

Więź Ameryki małomiasteczkowej spoczywa na rodzinie, mimo równorzędnego


rozwoju innych grup. Grupa małżeńska wchodzi jako zasadniczy składnik wszel­
kich szerszych więzi społecznych. Zarówno w życiu kościelnym, jak i stowarzy­
szeniowym występują pary, nie jednostki. Na straży rodziny stoją inne grupy w tej
silnie powiązanej strukturze społeczności małomiasteczkowej. Zachwianie rów­
nowagi na tym odcinku uważane jest za wyłamywanie się spod władzy gromady.
[...] Zwarte życie rodzinne nie wysuwa się na widownię społeczną, tkwi jednak
u podstaw wszelkich przejawów działalności zespołowej (Rychliński 1937).

W krótce żywioły przem ian przew rócą ten harm onijny porządek, rosnąca „płyn­
ność ludności”, ciągłe przenoszenie się z jednego m iasta do drugiego spowodują
rozluźnienie kontaktów z bezpośrednim środow iskiem . Z w szystkich grup spo­
łecznych to rodzina odczuw a najboleśniej przem iany w arunków istnienia - jak
pisał Rychliński.

W wielkich miastach zwiotczenie więzi społecznych sprawia, że stan cywilny nie


posiada już w życiu towarzyskim większego znaczenia. [...] Coraz częściej m ał­
żeństwo nie zwalnia kobiety od ciężarów pracy zarobkowej. W pożyciu codzien­
nym małżeństwo traci coraz bardziej charakter jednostki organizacyjnej, która
utrzymywała wspólność grupy (tj. następuje zanik gospodarstwa domowego oraz
66 Maria Beyga-Cegiołka, Anna Wachowiak

„home”). [...] W tak luźno zespolonej rodzinie nie nawiązują się żadne więzy kul­
turalne. [...] Nieliczne rozrywki jednoczące rodzinę to wspólne słuchanie radia,
czy wycieczki samochodem. [...] Powinności rodzinne tracą na sile, wzmacniają
się natom iast tendencje rozpadowe. U podłoża każdego rozwodu można doszu­
kać się niesnasek natury finansowej, jakkolwiek rzadko uwydatniają stronę go­
spodarczą zatargu. W decyzji małżeńskiej uwydatnia się zamiłowanie do szybkiej
decyzji i ryzyka, tak charakterystyczne dla nastawienia życiowego Amerykanina.
Snobizm, poza i kaprys, panujące wśród milionerów, upowszechnił te cocktailowe
małżeństwa. [...] Młode pary, koczujące z miejsca na miejsce, uciekają od opinii
towarzyskiej. Charakterystyczna jest swoboda w życiu osobistym. Sędziowie za­
tracili purytańską wrażliwość na zdradę małżeńską. [...] Rozpad grupy rodzinnej
charakteryzuje się również zerwaniem więzi łączącej młode pokolenie z rodzica­
mi. Zamiast rodziny, na znaczeniu zyskują żywiołowe zespoły młodzieży o cha­
rakterze samowychowawczym. Kontrola rodziny wiotczeje, dzieci stwarzają sobie
swój własny świat, odm ienny od tego, w którym żyją rodzice. Buntowi młodzieży
towarzyszy wzajemne zobojętnienie i usamodzielnienie duchowe. Mała rodzina
w Stanach Zjednoczonych traci charakter zwartej więzi społecznej, przy przejściu
na grunt wielkomiejski. Nikną zręby wspólnoty gospodarczej. Inne grupy „chwy­
tają” małżonków i dzieci, odciągając od życia rodzinnego. Małżeństwo jest tylko
jedną z form, nie jedyną, łagodzącą poczucie samotności. Rodzina jednak ciągle
jeszcze mieści się w schemacie ustroju społeczno-gospodarczego współczesnej
Ameryki. Stanowi komórkę gospodarczą, którą przemysł, obliczony na masowe
wytwarzanie na rynek wewnętrzny będzie cenił (tamże).

Aż tru d n o uwierzyć, że słowa te zostały napisane prawie osiem dziesiąt lat


tem u, brzm ią bow iem jak kom entarz do aktualnie obserwowanych przem ian spo­
łecznych. A działo się to w okresie pierwszej, tak rozległej kryzysowej fali, dotyka­
jącej m ałżeństw o i rodzinę.
Przejście do m odelu rodziny nuklearnej oznaczało indywidualizację wyborów,
poszerzyło obszar autonom ii jednostki, decydując o przedkładaniu interesu w łas­
nego - niejednokrotnie - p o n ad interes rodziny jako całości. Zaczęło tak się dziać
na coraz szerszą skalę.
D ruga kryzysowa fala, to ta dzisiejsza, wiąże się z okresem globalizacji i w cho­
dzeniem w fazę późnej now oczesności i ponow oczesności. Indyw idualizm je d ­
nostki coraz bardziej nasila się.
Pojawiają się coraz to nowe obszary wyborów, nowe tw ory m ałżeńsko- i ro-
dzinnopodobne. „R adosna tw órczość” na własnym poletku życia, nazw ana jest
przez Leszka Kołakowskiego nieco przew rotnie „wesołą Apokalipsą”. Spotykamy
więc - obok tradycyjnych form życia m ałżeńsko-rodzinnego - również form y
alternatyw ne, tj. tzw. m ałżeństw a konsensualne, czyli związki kohabitacyjne, ro­
dziny typu DINK-s, partnerstw a typu LAT, związki zrekonstruow ane (pow tórne),
hom oseksualne, grupow e, życie w pojedynkę, bądź kolejne rozw ody i ożenki, zwa­
ne seryjną poligam ią. Lista ta nie jest wcale kom pletna. Życie aranżuje nam szybko
kolejne, zaskakujące „now ości”.
Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów zw iązanych... 67

O k r e ś l e n i e P a u la L a z a r s f e ld a - „ p r e s j e k r z y ż u j ą c e s ię ” - o d n o s z ą c e s ię d o sy -
tu a c y jn e g ° k o n fH kt u ró l p e łn i o n y c h p r z e z j e d n o s t k ę , je j d y l e m a tó w w y b o r ó w , d o ­
b rz e o d d a je r ó w n i e ż d z is ie js z ą , z ł o ż o n ą r z e c z y w is to ś ć a k s jo lo g ic z n y c h i o n t o lo -
g ic z n y c h w y b o r ó w z w ią z a n y c h z m a ł ż e ń s t w e m i r o d z in ą .

Procesem mającym ogromny wpływ nie tylko na zjawiska życia rodzinnego, ale
zaznaczającym się także w funkcjonowaniu szerszych struktur społecznych jest
autonomizacja jednostki we współczesnych społeczeństwach europejskiego kręgu
kulturowego. Proces ten wyraża się w narastającym, coraz większym prymacie in­
teresów i dążeń osobistych jednostki w stosunku do interesów i celów grupowych.
W sferze subiektywnej wyraża się to w dążeniu jednostki do autonomii i względnej
przynajmniej niezależności, w upom inaniu się o swe własne, szeroko pojęte korzy­
ści (nie tylko materialne), w ograniczaniu skłonności do poświęceń. Współczesna
cywilizacja (szczególnie postindustrialna) sprzyja tego rodzaju tendencjom, a na­
wet można stwierdzić, że je generuje (Tyszka 1994: 26-28).

Czy zatem „w tej w spólnocie em ocjonalnej - ciągle jeszcze zaangażowanie


dominuje nad form alnie pojętym obow iązkiem , a poświęcenie nad używ aniem ”?
(Kocik 2003: 21) T rudno tutaj o jednoznaczną odpow iedź. Jedno jest pewne.
W związku dwojga ludzi zm ienił się „przede wszystkim jego cel. [...] H istorycy
specjalizujący się w dziejach obyczajów wykazali, że w tradycyjnej rodzinie liczyła
się przede w szystkim ciągłość pokoleń. [...] O becnie w związku dwojga ludzi, czy
to m ałżeńskim , czy wolnym , poszukuje się przede wszystkim szczęścia. Dlatego
partnerzy są coraz bardziej wymagający, jeśli idzie o jakość wzajem nych stosun­
ków” (Kocik 2002: 23).
W szystko to nie zm ienia faktu, że „rola rod zin y w tzw. socjalizacji p ierw o t­
nej jest tru d n a do przecenienia, choć czynniki w skazane powyżej sprawiły, iż
sposób spraw ow ania przez rodzin y funkcji socjalizacyjno-w ychow aw czej uległ
znacznym m odyfikacjom ”. (W achow iak 2001b: 86) O braz wielu niekorzystnych
zm ian społeczno-kulturow ych w dobie ponow oczesnej pow oduje, iż odżyw a
dyskusja dotycząca m ałżeństw a i rodziny, „bow iem ro d zin a jest nadal środow i­
skiem utrzym ującym człow ieka w rów now adze em ocjonalnej. Jej rola em ocjo-
nalno-ekspresyjna, m ająca ch arak ter psychohigieniczny, coraz bardziej zyskuje
na znaczeniu (W achow iak 2001b: 87). Tak więc funkcje, które pełni rodzina -
tak dla jed n o stk i, ja k i społeczeństw a - nie tylko są nie do zastąpienia, ale obec­
nie stały się szczególnie zagrożone. R odzina jest więc nadzieją Europy, co p rzy ­
p o m n iał n am A rcybiskup M etropolita G nieźnieński podczas przem ów ienia do
uczestników VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego, k tó ry odbył się w dniach 12-14 m arca
2010 roku. W ym aga o d w szystkich troski i ochrony. Funkcja religijna rodziny
p ow inna dobrze służyć tem u celowi. Czy dzieje się tak rzeczyw iście i w jakim
zakresie? Aby odpow iedzieć na to pytanie, trzeba dokonać refleksji n a d charak­
terem religijności codziennej Polaków, zw łaszcza tej odnoszącej się do n o rm
m oralności m ałżeńsko-rodzinnej.
68 Maria Beyga-Cegiołka, Anna Wachowiak

RELIGIJNOŚĆ POLAKÓW A ORIENTACJE MAŁŻEŃSKO-RODZINNE

Jak w ynika z badań,

[...] praktycznie wszyscy Polacy deklarują wiarę w Boga, powszechna jest rów­
nież akceptacja dekalogu. Ale już tylko 77% badanych uważa, że powinno się prze­
strzegać przykazania, które nakazuje dzień święty święcić zawsze i niezależnie od
sytuacji. Jeszcze bardziej zastanawiające (a może dobitniej zdumiewające) jest to,
że tylko 66% katolików deklaruje wiarę w zmartwychwstanie. Akceptacja innych
dogmatów katolickich jest jeszcze mniejsza. [...] ks. Władysław Piwowarski, pod­
sumowuje ten stan rzeczy stwierdzając, że 2/3 Polaków to „nieświadomi heretycy”
(Zdaniewicz i Zembrzuski 2000).

N ie bez podstaw więc publicyści i socjologowie religii zastanawiają się, w co tak


napraw dę w ierzą Polacy i jakie znaczenie m a dla nich wiara. W debacie nad sta­
nem religijności Polaków m ożna w yróżnić, jak się wydaje, dwa podstaw ow e sta­
nowiska. Pierwsze zwraca uwagę na płytki i wybiórczy charakter polskiej religij­
ności, wskazując na nieznajom ość praw d w iary i am biw alentny stosunek do norm
m oralnych. R aport „Polityki” (Szostkiewicz 2001) podsum ow uje Polaków w n a ­
stępujący sposób: „nie zabijają, nie świętują, cudzołożą”. W drugim stanow isku
podkreśla się historyczną specyficzność sytuacji Kościoła katolickiego w Polsce,
a w konsekw encji rów nież religijności Polaków oraz analizuje zm iany religijności
głównie w kontekście politycznym , wysuwając zastrzeżenia wobec paradygm atu
m odernizacyjnego (por. G rabow ska 2001). Bezpośrednim w skaźnikiem związku
religijności Polaków z Kościołem katolickim jest poziom uczestnictw a w niedziel­
nej mszy. U czestnictw o we m szy co najm niej raz w tygodniu deklaruje 78% Pola­
ków. Jest to najwyższy w ynik w Europie. W Irlandii, która jest zaraz za Polską, o d ­
setek ten w ynosi 75%. Trzeci kraj p o d względem uczestnictw a we m szy to Włochy,
w których taką deklarację składa już tylko 54% badanych. Jeśli jed n ak porów nać
deklarow ane uczestnictw o z uczestnictw em realnym , okazuje się, że deklaracje
w yraźnie odbiegają o d rzeczywistości. Z danych tych w ynika, że od początku lat
osiem dziesiątych XX wieku powoli, choć system atycznie zm niejsza się liczba osób
uczestniczących we mszy, choć rośnie liczba w iernych przystępujących regularnie
do kom unii. W Europie Kościół ciągle cieszy się wysokim stopniem zaufania.
Badanie przeprow adzone p o d koniec 1996 roku w ram ach program u „Auf-
bruch - Przełom w sytuacji K ościołów w Europie Środkow o-W schodniej po
u p adku k o m unizm u” (Zdaniew icz i Zem brzuski 2000) daje m ożliw ość w ejrzenia
w to, co kryje się za ogólnym zaufaniem Polaków do Kościoła katolickiego. W ba­
daniu tym respondenci m ieli do w yboru 11 par alternatyw nych możliwości zawie­
rających przeciw staw ne charakterystyki Kościoła. Największy stopień akceptacji
(powyżej 60% - całkowicie i częściowo zgadzam się - w skali Likerta) uzyska­
ły opisy Kościoła jako instytucji na wszystkie czasy, która daje pom oc duchow ą
i uczy człowieka prawdy. O koło 10% badanych wybrało przeciw ieństw a tych cech,
uważając, że Kościół jest reliktem przeszłości, zniewala ludzi duchow o i ich zwo­
I^tórą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów związanych. 69

d z i.Pozostała część badanych uznała te trzy p ary za w rów nym stopniu prawdziwe
lub fałszywe. Potw ierdza to tezę, że Polacy doceniają przede wszystkim rolę, jaką
o d g r y w a Kościół w sferze duchowej. W edług badań Eurostatu,

[...] mieszkańcy Europy najczęściej uważają, że Kościół daje właściwe odpowiedzi


w kwestiach dotyczących duchowych potrzeb człowieka (średnia dla wszystkich
badanych krajów 56%), nieco rzadziej - problemów moralnych (39%) i proble­
mów życia rodzinnego (33%), najrzadziej - problemów społeczno-politycznych
(24%)- We wszystkich przypadkach odsetki te dla Polski są wyższe i wynoszą od­
powiednio: 73%, 55%, 56% i 32%. Z rozkładów tych wynika, że Kościół katolicki
w Polsce, podobnie jak inne Kościoły w Europie, jest postrzegany jako instytucja
religijna sensu stricto, tzn. dająca odpowiedzi przede wszystkim na pytania osta­
teczne. Natomiast w mniejszym stopniu Polacy widzą w Kościele przewodnika
w życiu codziennym. Jednak zwraca uwagę fakt, że ponad połowa pytanych Po­
laków postrzega również Kościół jako instytucję dającą właściwe odpowiedzi na
pytania dotyczące życia rodzinnego i moralnych problemów jednostek. [...] Z ba­
dania „ Aufbruch” wynika, że 45% Polaków uważa, że człowiek może osiągnąć zba­
wienie w każdym Kościele, a 19,5% - że Kościół w ogóle nie jest do tego potrzeb­
ny [...]. Wydaje się więc, że wielu Polaków oczekuje od Kościoła, że będzie kimś
w rodzaju terapeuty, który da wsparcie i wysłucha w obliczu spraw ostatecznych,
usprawiedliwi złe postępki, rozgrzeszy i uspokoi sumienie, a jednocześnie nie bę­
dzie wtrącał się nie pytany do spraw klienta (Mandes 2006).

Socjologowie religii wskazują, że zręby religijności kościelnej nadgryzane są


przez pluralizację system ów norm atyw nych. Potw ierdzają to rów nież w yniki b a­
dania „A ufbruch”, w którego ram ach poproszono badanych o wskazanie w aru n ­
ków niezbędnych do bycia chrześcijaninem . Z daniem 96% konieczna do tego jest
wiara w Boga, 92% sądzi, że niezbędne jest przestrzeganie 10 przykazań. Regu­
larną m odlitw ę w ym ienia ju ż tylko 67%, a u dział w niedzielnej m szy jest w aru n ­
kiem koniecznym dla 63%. Jeśli chodzi o n o rm y etyki seksualnej, odpow iednie
odsetki są znacznie niższe: tylko 32% badanych uważa, że niezbędnym w aru n ­
kiem do bycia chrześcijaninem jest nieakceptow anie przedm ałżeńskich kontak­
tów seksualnych, 25% uważa, że chrześcijanin nie pow inien stosować sztucznych
m etod zapobiegania ciąży. O dnośnie do n o rm społecznych tylko 15% uważa, że
chrześcijanin w inien aktyw nie pracow ać w parafii. Jak w idać z tego pobieżnego
przeglądu, przyjm ow any przez Polaków k an o n bycia chrześcijaninem odbiega od
tego, k tó ry stara się propagow ać Kościół.
G odna uwagi jest propozycja socjologów, dokonujących rozróżnienia na „ka­
tolicyzm statystyczny” i katolicyzm , k tó ry m ożna nazwać „codziennym ”. A ndrzej
Siciński, socjolog od lat specjalizujący się w charakterystyce przem ian obyczajów
i stylów życia Polaków zauważa ostro:

Czas przestać oceniać polską religijność według wskaźnika 95 proc. katolików,


a zacząć oceniać ją według wskaźnika 33 proc. Polaków nieznających żadnego
z 10 przykazań.
70 Maria Beyga-Cegiołka, Anna W acho^j

Według badań przeprowadzonych pod koniec 2006 roku na zlecenie Komisji


ropejskiej, Polska zajmuje drugie miejsce pod względem religijności wśród W szys{'
kich państw Unii Europejskiej. Wyprzedza nas tylko Malta. Aż 87% Polaków nr? '
znało, że religia jest bardzo ważna w ich życiu.

Jednak katolicyzm statystyczny, jak pokazuje A ndrzej Siciński, tak naprawd


nam niczego nie mówi.

Sondaże przeprowadzone w 2006 roku na zamówienie tygodnika „Newsweek”


pokazały, że co trzeci ankietowany Polak nie potrafi wymienić żadnego z dzie­
sięciorga przykazań. Tyle samo osób uważa, że może wyspowiadać się z grzechu
pierworodnego. O tym, że Pismo Święte to Stary i Nowy Testament, wiedzą tylko
najmłodsi ankietowani; [...] Z innych badań wynika, że można wierzyć w Boga
ale już niekoniecznie w Trójcę, Jezusa, Ducha Świętego, szatana czy niebo. Można
się deklarować jako wierzący, ale nie czytać w ogóle Biblii, akceptować rozwody,
homoseksualizm, kłamstwo, nieuczciwość. Można obchodzić święta zmartwych­
wstania, a jednocześnie nie wierzyć w zmartwychwstanie (Siciński 2009).

Ta niespójność i fragm entaryczność wiedzy i w iary religijnej oraz wybiórczość


jej stosow ania - uw idacznia się licznym i dysonansam i w codziennych orienta­
cjach życia m ałżeńskiego i rodzinnego.

STYLE ŻYCIA NOWEJ POLSKIEJ KLASY ŚREDNIEJ, CZY NOWE


OBLICZE MAŁŻEŃSTWA I RODZINY?

W polskiej transform ow anej rzeczywistości pojaw iło się kilka „m egatrendów ”


socjologicznych, parafrazując Johna N aisbitta i Patricie A berdeen. Jednym z nich
jest niewątpliwie polska klasa średnia i szeroka socjologiczna refleksja nad nią.
Mając na uwadze ogrom ną o d m ienność jednostek w chodzących w skład
współczesnych klas średnich, zadaw ane jest pytanie, co pow oduje, że zaliczamy
je do elem entu stru k tu ry i czy m im o tak dużej heterogeniczności istnieją jakieś
w spólne cechy, które pow odują, że w yodrębniają się w śród innych grup? O d p o ­
wiedź będzie tw ierdząca. Klasy średnie posiadają swój własny profil, d eterm i­
now any przez takie pokłady tkanki społecznej, jak: sfery zachow ań, m entalność
i orientacje wytyczające długofalow e strategie życiowe, specyficzny styl życia
i w zory osobow e odtw arzane przez jej członków (Frątczak-M iiller 2001: 133-134).
Ciekawą rzeczą będzie więc przyjrzenie się, jak m ałżeństw o i rodzina klasy
średniej wiąże się z jej religijną orientacją aksjologiczną a na ile jest lub nie jest to
jej differentia specifical
Dziś w Polsce,

[...] dzięki wyłanianiu się nowych form - religijność kościelna zyskuje na spój­
ności, a Kościół może lepiej integrować i ochraniać związanych z nim katolików
przed rzeczywistością młodego kapitalizmu. [...] Nie jest jednak jasne, czy Koś­
ciół przyjmie postawę defensywną i ograniczy się do chronienia ortodoksyjnych
v ? fizjo lo g ic zn y i ontologiczny wymiar wyborów zw iązan ych ... 71

n m dro9ą
i "an czy te ż b ę d z ie z a b ie g a ł o w p ły w n a ś w ia d o m o ś ć r e p re z e n tu ją c y c h
P 0" p i j a ń s t w o p o p u la r n e . [ .. .] Jest j e d n a k p e w n e , że n a z b y t s w o b o d n y w y b ó r
mentów prawd w ia ry n ie je s t d o z a a k c e p to w a n ia p rz e z K o ś c ió ł, p r z y n a jm n ie j
dziś (J a s iń s k a -K a n ia i M a r o d y 2002).

Wobec tego, co powyżej pow iedziano, interesujący zwłaszcza będzie stosunek


. p0]skiej middle class do fundam entów religijnych m ałżeństw a i rodziny.
n0łWarto zauważyć, iż w system ie w artości tej klasy niewątpliwie m ożna zauwa-
• ć oprócz nowych cech, jak liberalizm , indyw idualizm , będący swego rodzaju
«tândarem niektórych jej przedstawicieli, także szereg wyrazistych elem entów
moralności mieszczańskiej, swoiste neom ieszczaństw o wyrażające się poprzez
s o lid n o ś ć , pracowitość, przedsiębiorczość, ale także etos oparty na fundam encie
r e lig ijn y 111- A więc polaryzacja orientacji w tym aspekcie. D obrą ilustracją może
być tutaj rozmowa, jaką przeprow adził ks. D ariusz M adejczyk z Krzysztofem Skó-
r z y ń s k im , swoiste studium przypadku, w skazujące na znaczenie religii w aksjolo­
gicznych i ontologicznych w yborach związanych z m ałżeństw em i rodziną jako
wyznacznik polskiej m iddle class.
Krzysztof Skórzyński - rep o rter TV N , m ąż, ojciec A ntka - z którym rozm awia
ks. Dariusz M adejczyk, m ów i o sobie:

Jestem nudnym katolikiem, bo nigdy nie przeżyłem jakiegoś zwrotu w życiu, co


nazywane jest „nawróceniem”. Nie usłyszałem żadnego głosu, piorun we mnie nie
strzelił... Moja wiara nie narodziła się przedwczoraj. Nie było wielkiego objawie­
nia, nie jestem neofitą, nie przeszedłem wielkiej i symbolicznej pokuty za grzechy
przeszłości. W wierze katolickiej po prostu wyrastałem. Cała moja rodzina zawsze
żyła blisko Kościoła, przeszedłem przez wszystkie możliwe wspólnoty, żonę po­
znałem na pielgrzymce... Jestem w sumie bardzo nieciekawym katolikiem, abso­
lutnie standardowym. Ci spoza Kościoła powiedzą - „zwykły katol”. Bliższy jest
mi Kościół, który bardzo mocno stoi na tradycji, aniżeli ten, który gotów jest im ­
plementować sobie wszystko, co jest na zewnątrz, cały brud tego świata... Jeżeli
ludzie przychodzą do Kościoła, to robią to nie po to, by móc używać prezerwatyw,
sypiać ze sobą przed ślubem, korzystać z usług prostytutek, bawić się w kasynach
czy nadużywać alkoholu. To wszystko można znaleźć poza Kościołem. W Kościele
chce się odnaleźć to wszystko, czego nie miało się gdzie indziej i chce się stać na
tym gruncie. Normy muszą być jasno wyznaczone i, moim zdaniem, odstępstwa
od nich są najzwyczajniej niebezpieczne. I dla wiernych i dla Kościoła. [...] Myślę,
że części ludzi, którzy pracują tutaj, w mediach, daję szansę spotkania z czymś
innym. Rodzę w nich jakieś zaciekawienie. Wielu zapewne zadaje sobie pytanie,
jak to możliwe, że człowiek, który pracuje w mediach, w środowisku, które słynie
z liberalnych poglądów, może mieć poglądy zupełnie inne. Zapewniam Księdza
i zapewniam wszystkich Czytelników, że może. Nie jest prawdą, że ktoś, kto pra­
cuje w mediach, nie może myśleć inaczej niż w duchu liberalnym. Ja sobie z tym
radzę. I wielu innych też. Nie wiem, jak wygląda to w innych stacjach, u nas różno­
rodność się ceni (Madejczyk 2010).
72 Maria Beyga-Cegiołka, Anna Wachowiak

Przykładów jak powyższy m ożna by znaleźć dużo więcej, a kierunek odnow y


w duchu religijnym , pogłębianie w iary i przyznaw anie jej ważnego miejsca w ży­
ciu, przekładające się na w ybory związane z m ałżeństw em i rodziną w śród młodej
polskiej klasy średniej, stają się - obok przeciwstawnych tendencji - wyraźnym
zjawiskiem, którem u w arto by pośw ięcić odrębne studium .

AKSJOLOGICZNY I ONTOLOGICZNY WYMIAR WYBORÓW


ZWIĄZANYCH Z MAŁŻEŃSTWEM I RODZINĄ. PREZENTACJA
WYNIKÓW BADAŃ WŁASNYCH

Aby dow iedzieć się, jakie są aksjologiczne i ontologiczne w ybory związane


z m ałżeństw em i rodziną, postanow iłyśm y przeprow adzić sondaż diagnostyczny.
Skupiłyśm y się w nim jedynie na kilku z bardzo wielu ważnych i możliwych do
w yodrębnienia w tym obszarze zagadnień. Zdajem y sobie w pełni sprawę z tego,
że nasz sondaż m a charakter wąskiego jedynie wycinka, wiele z problem ów pozo­
stawiając na uboczu, co jest pew ną w adą sondaży w ogóle, ale jednocześnie po­
siada także nieocenione zalety. Pozwała on bowiem badaczowi w szybkim czasie
i w dogodny sposób uzyskać przybliżony p o rtret wybranej grupy społecznej, co
było celem naszego badania.
O p erat w naszych badaniach stanow ili studenci W SHiR w Poznaniu i we
W rześni, a próba celowa liczyła 256 osób. Badania przeprow adzałyśm y w dniach
1-28 m arca 2010 roku. W śród naszych respondentów : 78,6% to kobiety, mężczyzn
było 21,4%. W iek respondentów przedstaw iał się następująco: 19-24 lat - 58,4%,
25-29 lat 12,8%, 30-34 lat - 9,6%, 35-39 lat - 9,6%, powyżej 40 lat - 9,6%.
Nasza ankieta składała się z 28 pytań. Przeprow adzony przez nas sondaż diag­
nostyczny skupiał się na kilku kluczow ych problem ach. Pierw sza grupa zagadnień
dotyczyła zwłaszcza takich kwestii, jak: deklaracje badanych, czy są osobam i wie­
rzącym i, czy są osobam i praktykującym i, czy praktyki te m ają charakter rodzinny.
Kolejna - typu związku oraz stopnia poparcia dla związków nieform alnych (czy
pozostają w związku z inną osobą, czy związek ten m a charakter formalny, czy
nieform alny, jeśli formalny, to w jaki sposób został on sformalizowany, jaki o d ­
setek badanych popiera życie w związkach nieform alnych, czy respondenci uw a­
żają związek nieform alny za wstęp do m ałżeństw a, czy jego alternatywę, czy mają
jeszcze jakiś inny pogląd w tej sprawie). Trzecia grupa pytań/problem ów m iała za
zadanie w ysondow ać, jaki jest stosunek respondentów do zasad wiary ustalonych
przez Kościół w sprawach: 1) dotyczących wiary; 2) w ychow ania dzieci; 3) spraw
m ałżeńskich; 4) polityki; 5) planow ania rodziny. W reszcie czw arta grupa proble­
m ów skupiała się n a określeniu znaczenia religii w życiu rodziny respondentów
(poprzez takie m iędzy innym i wskaźniki, jak: pow ody chrzczenia dzieci, związki
sukcesu w m ałżeństw ie z w artościam i religijnymi oraz podanie wartości najbar­
dziej w życiu cenionych).
Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów związanych. 73

L JZ Y S K A N E w y n ik i

R e s p o n d e n c i , p y t a n i o d e k la r a c j e z w i ą z a n e z w i a r ą (N=255 o s ó b ) , u d z ie l il i o d ­
- ta k : 96,1%, n ie : 3,9%).
p o w ie d z i
Pytanie pogłębione dotyczyło tego, czy badane przez nas osoby uczęszczają
do kościoła. R ozkład uzyskanych odpow iedzi wyglądał następująco: 76% tak,
24% nie.
Osoby uczęszczające do kościoła określiły częstotliwość tych praktyk jako:
częściej niż raz w tygodniu: 3,3%, raz w tygodniu: 42%, raz w m iesiącu: 20,8%,
kilka razy w roku: 23,7%, raz do roku: 10,2%.

Czy uczęszczasz do kościoła

10 ,2 % 3 ,3 %

■ częściej niż raz w tygodniu


4 2 ,0 % □ raz w tygodniu
■ raz w miesiącu
■ kilka razy w roku
ii raz do roku

Na pytanie, z kim badani uczęszczają do kościoła, 63% odpowiedziało, że z ro ­


dziną, 18,9% sam e, 18,1% odpow iedziało, że nie uczęszcza.
O pozostaw anie w związku z drugą osobą - 70,2% odpowiedziało, iż jest w ta ­
kim związku, natom iast 29,8% nie jest.
Związki te mają charakter: form alny 49,2%, natom iast nieform alny w 50,8%. Tak
więc prawie połow a naszych respondentów pozostaje w związkach formalnych.
Sform alizow ane zostały one przez: ślub kościelny w 90% przypadków, nato ­
miast przez k o n trak t cywilny w 10% przypadków.
Na pytanie, skierow ane do respondentów pozostających w nieform alnych
związkach, czyli do p o n ad połowy, czy zam ierzają sform alizować swój związek
i w jaki sposób, 83% odpow iedziało, że poprzez ślub konkordatowy, 5,3% poprzez
ślub cywilny, a nie zam ierza 11,7%.
Czy resp o n d en ci popierają życie w zw iązkach nieform alnych, w idać na ro z­
kładzie następujących danych: odpow iedzi tw ierdzącej udzieliło nam 66,5%,
natom iast przeczącej 33,5%. Co jest w ażne, badani uważają, że związek niefor­
m alny jest w stępem do m ałżeństw a w 77,5% przypadków , natom iast w 22,5%
jego alternatyw ą.
Ciekawie wyglądają odpow iedzi na pytanie o przestrzeganie praw d w iary usta­
lonych przez Kościół w sprawach: wiary, wychowania dzieci, spraw m ałżeńskich,
1 1 ^
Maria Beyga-Cegiołka, Anna Wachowiak Ittórą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny w ym iar wyborów związanych... 75

polityki, oraz planow ania rodziny. M ożliwe były w tych kategoriach trzy w ybo­
Czy uważa Pan(i), iż aborcja powinna być
ry odpow iedzi: zawsze, zależnie od sytuacji oraz wcale. Poniższa tabela pokazuje
nam dokonane wybory.

Czy uważa Pan(i), że ludzie powinni przestrzegać prawd wiary ustalonych przez Kościół?

Lp. Dotyczy Zawsze Zależnie od sytuacji Wcale

1. wiary 37,3% 60,0% 2,7%

2. wychowania dzieci 33,7% 62,7% 3,6%

3. spraw małżeńskich 31,4% 64,3% 4,3%

Nasi ankietow ani, pytani o to, co jest celem związku małżeńskiego, odpow ie­
4. polityki 13,5% 57,1% 29,4%
dzieli: prokreacja - 22,3%; satysfakcja em ocjonalna - 59,3%; ucieczka od sam ot­
5. planowania rodziny ności - 17,2%; inne (jakie?) - 17,2%.
19,3% 68,5% 12,2%
W śród „innych” odpow iedzi znalazły się m iędzy innym i takie, jak: miłość, sta­
bilizacja, szczęście, budow anie i rozwój rodziny, w spólne życie, dzielenie sm utków
W ybór m etod planow ania rodziny, stosowanych przez naszych respondentów , i radości, wychowanie dzieci, bezpieczeństw o oraz seks.
to: Poparcie dla związków p ar hom oseksualnych wyraziło 38,7%, natom iast 61,3%
jest ich przeciw nikam i. Podobnie też wygląda poparcie dla propozycji zalegalizo­
Jakie metody planowania rodziny Pan(i) stosuje? wania takich związków. O dsetek popierających jest identyczny jak w pytaniu p o ­
przednim , czyli 38,7%, natom iast nie wyraża takiego poparcia 61,3%.
W ażną kwestią z p u n k tu w idzenia funkcji religijnej w rodzinie jest stopień
poparcia dla związków osób „m ieszanych religijnie”. O dsetek popierających jest
11,0% bardzo wysoki - 88%, brak takiego poparcia wyraża 12%. A przecież sytuacja taka
oznaczać m oże konflikt w realizacji funkcji religijnej w rodzinie, bądź w jej znacz­
nym osłabieniu. Tak wysoki stopień tolerancji m usi zastanowić.
Bezpośrednio m oże się to wiązać ze stopniem akceptacji dla rejestracji tzw.
związków konsensualnych, czyli kohabitantów.
Z uwagi na to, iż w kilku krajach UE pary konsensualne, czyli związki niefor­
29 ,3 %
malne m ają możliwość rejestracji w urzędach miejskich (m erostw ach), postano­
wiłyśmy zapytać naszych respondentów o akceptację takich rozwiązań.
Stopień akceptacji takiej idei, jak i braku poparcia dla niej rozkłada się prawie
N a pytanie, czy nasi resp o n d en ci uczęszczali na lekcje religii, odpow iedzi rów nom iernie i wynosi: tak: 50,4%, nie: 49,6%.
w yglądały następująco: wcale: 3,5%, n ieregularnie 6,3%, natom iast regularnie Nasz sondaż testował także taki istotny w skaźnik wychow ania w rodzinie i re­
90,2%. alizacji jej funkcji religijnej, jakim m oże być zaangażowanie w działalność parafii.
W yniki odpow iedzi naszych badanych, zapytanych o stosunek do aborcji, Jednak uzyskane przez nas wyniki potw ierdziły to, o czym w iadom o było z wcześ­
przedstaw ia zam ieszczony poniżej wykres. W diagram ie tym respondenci dekla­ niejszych raportów z badań, czyli niewysoki stopień potw ierdzenia swojego zaan­
rują: zakaz aborcji - 18,8%, dostępność w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia gażowania w działalność parafii. Takie zaangażow anie zadeklarow ało tylko 6,7%
m atki - 65,2%, po konsultacji - 7,4%, na życzenie - 8,6%. badanych, natom iast jego brak aż 93,3%.
76 Maria Beyga-Cegiotka, Anna Wachowiak

Podobne do w yników innych badaczy są rów nież odpow iedzi uzyskane przez
nas na tem at czytelnictwa prasy katolickiej. Nie czyta jej wcale aż 79,6% badanych,
czasam i „zagląda” 19,2%, natom iast tylko 1,2% czyta często.
Innym sposobem rozw ijania zakresu funkcji religijnej w rodzinie i pogłębiania
religijnego życia duchow ego m ogą być dyskusje w rodzinie n a tem aty religijne.
Na pytanie, czy w dom ach naszych respondentów m ają one miejsce, odpo­
wiedzi wyglądały następująco: częste dyskusje m iały miejsce tylko w 2% dom ów
badanych, czasam i w 69,5%, natom iast wcale takich dyskusji nie prow adzi się w aż
28,5% rodzin badanych.
Na pytanie, czy nasi respondenci - ci z nich, którzy mają dzieci - ochrzcili je, od­
powiedzi wyniosły: tak - 39,4%, nie 3,5%, natomiast 57,1% problem ten nie dotyczył.
Zatem w grupie tych, którzy m ieli dzieci, aż 91% ochrzciło je, lecz rów nież nie­
m al 10% nie uczyniło tego. Z daniem naszych respondentów , pow ody decydujące
o tym , że ludzie chrzczą swoje dzieci, wynikają z: przekonań religijnych według
53,9%, siły tradycji zdaniem 57,5%, natom iast z presji społecznej i konform izm u
zdaniem 26%, oraz innych (w ybory nie sum ują się do stu z pow odu możliwości
dokonania w yborów w ielokrotnych).
Odpowiedzi te świadczą wyraźnie, iż u ponad połowy badanych rytualizm , a nie
wiara, jest pow odem chrzczenia dzieci, więc potw ierdza się i w tym przypadku za­
rzut A ndrzeja Sicińskiego o nieświadom ym heretyzmie, bądź o katolicyzmie obrzę­
dowym, rytualnym . Zresztą wcześniejsze badania W ojciecha Świątkiewicza (1984)
prow adzone u progu lat osiemdziesiątych XX wieku na G órnym Śląsku, które ja­
skrawo pokazały ten problem, wskazują na jego znaczną aktualność w naszym son­
dażu. Zapytałyśmy również naszych respondentów, jak m ogliby określić znaczenie
religii w życiu swojej rodziny. W proponow anych wyborach posłużyłyśmy się skalą
Likerta. Uzyskane wyniki wyglądają następująco: - zdecydowanie duże 7%, duże
29,3%, dość duże 33,6%, dość słabe 18%, słabe 6,6%, dla 5,5% zdecydowanie słabe.
W ybór najważniejszych w artości w życiu respondentów przedstaw ia się n a ­
stępująco (nasi respondenci m ogli typować aż 6 wartości, które ich zdaniem są
najważniejsze):

W artości Udzielonych odpowiedzi Udział procentow y z N

wartości rodzinne 202 78,9%

sukces materialny 74 28,9%

szerokie kontakty 20 7,8%

stabilizacja życiowa 95 37,1%

sława 1 0,4%

poważanie u ludzi 19 7,4%

etyczne życie 22 8,6%


HtórĄ dr° 9 3 9 A ksjologiczny i ontotogiczny wym iar wyborów związanych... 77

26 10,2 %
udany seks
p r z y je m n o ś c i życiowe 22 1,6%

życie, w którym robimy coś dla innych 25 9,8%

przyjaźń_____________________ 155 60,5%

miłość __________________ 232 90,6%

dzieci 190 74,2%

wartości religijne 65 25,4%

udane małżeństwo 189 73,8

k a rie ra zawodowa 126 49,2%

k a rie ra naukowa 21 8,2%

p o d ró ż e 41 16,0%

Przedostatnie z pytań dotyczyło sposobu postrzegania przez naszych respon­


dentów, na czym polega sukces w życiu m ałżeńskim i rodzinnym . Nasi badani mogli
dokonać w yboru trzech z 12 znajdujących się na liście w artości i utworzyć w ten
sposób własny szereg rangowy. D okonane w ybory prezentuje poniższa tabela.

W artości Udzielonych odpowiedzi Udział procentow y z N

na życiu w zgodzie z w artościam i


34 13,4%
religijnymi

na poczuciu bezpieczeństw a 128 50,4%

na spełnieniu religijnej n o rm y (pow ołania


2 0,8%
życiowego człowieka)

inne 3 1,2%

na satysfakcji uczuciow ej z m ałżeństw a 117 46,1%

na spełnieniu w m iłości 117 46,1%

n a p o sia d an iu dzieci 123 48,4%

na życiu n a d o b ry m poziom ie 45 17,7%

n a trw ałości m ałżeństw a 94 37,0%

n a d ocho w aniu w ierności 73 28,7%

n a p ow ażaniu u ludzi 9 3,5%

n a u n iknięciu sam otności 13 5,1%


78 Maria Beyga-Cegiołka, Anna Wachowiak

Z trzech respondentów , którzy zaznaczyli odpow iedź „inne”, dwóch odpow ie­
działo, że sukces w życiu m ałżeńskim i rodzinnym polega „na um iejętności roz­
m ow y i słuchania” oraz „na partnerstw ie i przyjaźni”.
O statnie pytanie sondow ało dostrzeganie przez respondentów związku po­
m iędzy sukcesem w m ałżeństw ie a w artościam i religijnymi.
Prawie połow a naszych respondentów odpow iedziała, iż tru d n o powiedzieć,
czy istnieje tak związek (aż 49,4% w skazań). O dpow iedź przeczącą w ybrało 18,4%,
natom iast tylko co trzeci resp o n d en t dostrzegł taki związek (32,2%).

PODSUMOWANIE

Aksjologiczny i ontologiczny w ym iar w yborów związanych z małżeństwem


i rodziną, na podstaw ie uzyskanych przez nas w yników sondażu, pokazuje, że
przekonanie respondentów , że są osobam i religijnymi nie przekłada się bezpo­
średnio na dokonyw ane w ybory zw iązane z m ałżeństw em i rodziną. O bszar roz­
bieżności jest bardzo szeroki. Przyw iązanie do Kościoła jako instytucji nie idzie
w parze ze stosow aniem się do jego zaleceń. Głębsza analiza pokazuje wybiórczość
tej wiary, jej płytki, czasam i konform istyczny charakter. Zatem tylko niewielki
procent respondentów okazałby się praw dziw ym i katolikam i w rozum ieniu Koś­
cioła. Liberalizm , „inteligentna wiara” przew artościow uje orientacje, decyduje, że
zasady Kościoła dotyczące w yborów m ałżeńsko-rodzinnych nie są wcale oczywi­
ste dla naszych respondentów , nierzadko są to w ybory „pod p rąd ”. Kondycja re­
ligijna odzw ierciedlona w tych w yborach m usi budzić refleksje podobne do tych,
którym i podzielił się A ndrzej Siciński w „Znakach Czasu” w 2009 roku. Czy więc
ci „niepełni katolicy” to ju ż w ojujący heretycy? A jednocześnie, co m ożem y zrobić,
aby um ocnić nadzieję, którą pokładam y w rodzinie, wielką nadzieję Europy!?
Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów zw iązanych... 79

ANEKS

dr Maria Beyga-Cegiołka
prof. nadzw. dr hab. Anna Wachowiak

Nasza ankieta jest częścią projektu badawczego: M iędzy przym usem a w ybo­
rem. M oralne dylem aty m ałżeństw i rodzin w Polsce, stanow iącą zarazem sam o­
dzielną część.
Państwa udział w tej ankiecie pozwoli nam na sform ułow anie odpow iedzi na
postawione problem y i hipotezy badawcze w naszej konceptualizacji badań oraz
umożliwi szersze w yjaśnienie problem atyki określonej w tytule badań.

ANKIETA

Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny w ym iar wyborów związanych


z m ałżeństw em i rodziną w Polsce.

1. Czy jesteś osobą wierzącą?


□ tak
□ nie

2. Czy uczęszczasz do kościoła?


□ tak
□ nie

3. Czy uczęszczasz do kościoła wraz z rodziną?


□ tak, z rodziną
□ nie, sam
□ w c ale

4. Czy uczęszczasz do kościoła:


□ częściej niż raz w tygodniu
□ raz w tygodniu
□ raz w miesiącu
□ kilka razy w roku
□ raz do roku
80 Maria Beyga-Cegiołka, Anna Wachowiak

5. Czy jest Pan(i) w związku z drugą osobą?


□ tak
□ nie (przejdź do pytania: 9)

6. Czy jest to związek:


□ formalny
□ nieformalny (przejdź do pytania: 8)

7. Czy Pana(i) związek został sformalizowany poprzez:


□ ślub kościelny (konkordatowy)
□ ślub cywilny (przejdź do pytania: 9)

8. Czy zamierza Pan(i) sformalizować swój związek?


□ tak, poprzez ślub konkordatowy
□ tak, poprzez ślub cywilny
□ nie zamierzam

9. Czy popiera Pan(i) życie w związku nieformalnym?


□ tak
□ nie

10. Czy uważa Pan(i), że związek nieformalny jest wstępem do małżeństwa, czyjego
alternatywą?
□ wstępem
D alternatywą

11. Czy uważa Pan(i), że ludzie powinni przestrzegać prawd wiary ustalonych przez
Kościół:
1) dotyczących wiary
□ zawsze
□ zależnie od sytuacji
□ wcale
2) dot. wychowania dzieci
□ zawsze
□ zależnie od sytuacji
□ wcale
3) dot. spraw małżeńskich
□ zawsze
□ zależnie od sytuacji
□ wcale
4) dot. polityki
□ zawsze
Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów zw iązanych... 81

□ zależnie od sytuacji
□ wcale
5) dot. planowania rodziny
□ zawsze
□ zależnie od sytuacji
□ wcale

12. Jakie metody planowania rodziny Pan(i) stosuje?


□ prezerwatywa
□ stosunek przerywany
□ pigułka antykoncepcyjna
□ kalendarzyk
□ inny sposób
□ brak współżycia

13. Czy uczęszczał Pan(i) na lekcje religii?


□ wcale
□ nieregularnie
□ regularnie

14. Czy uważa Pan(i), iż aborcja powinna być:


□ zakazana
□ dostępna w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki
□ po konsultacji
□ na życzenie

15. Co jest Pana(i) zdaniem celem związku małżeńskiego?


□ prokreacja
□ satysfakcja emocjonalna
□ ucieczka od samotności
□ inne (jakie?)...............................................................................................................

16. Czy popiera Pan(i) związki par homoseksualnych?


□ tak
□ nie (przejdź do pyt. 18)

17. Czy uważa Pan(i), iż należałoby w Polsce zalegalizować takie związki?


□ tak
□ nie

18. Czy popiera Pan(i) związki osób „mieszanych religijnie”?


□ tak
□ nie
82 Maria Beyga-Cegiotka, Anna Wachowiak

19. Czy Pan(i) zdaniem należałoby (wzorem francuskim) umożliwić rejestrację par
nieformalnych w Urzędach Stanu Cywilnego?
□ tak
□ nie

20. Czy angażuje się Pan(i) w działania parafii?


□ tak
□ nie

21. Czy czyta Pan(i) prasę katolicką?


□ tak, często
□ tak, czasami
□ nie

22. Czy prowadzicie Państwo w rodzinie dyskusje na tematy religijne?


□ tak, często
□ tak, czasami
□ nie, wcale

23. Czy ochrzcił Pan(i) swoje dzieci?


□ tak
□ nie
□ nie dotyczy

24. Czy ludzie Pana(i) zdaniem chrzczą swoje dzieci z powodu:


□ przekonań religijnych
□ siły tradycji
□ presji społecznej (konformizmu)
□ inne (jakie?).........................................................................................................

25. Jak określiłby Pan(i) znaczenie religii w życiu swojej rodziny?


□ zdecydowanie duże
□ duże
□ dość duże
□ dość słabe
□ słabe
□ zdecydowanie słabe

26. Jakie wartości życiowe są w Pana(i) życiu najważniejsze? (wybierz 6 wartości


z podanej poniżej listy i ponumeruj je - od wartości najbardziej, do najmniej
cenionych)
□ wartości rodzinne
□ przyjaźń
□ miłość
Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów związanych. 83

□ dzieci
□ wartości religijne
□ udane małżeństwo
□ kariera zawodowa
□ kariera naukowa
□ podróże
□ sukces materialny
□ szerokie kontakty
□ stabilizacja życiowa
□ sława
□ poważanie u ludzi
□ etyczne życie
□ udany seks
□ przyjemności życiowe
□ życie, w którym robimy coś dla innych

27. Na czym Pana(i) zdaniem polega sukces w życiu małżeńskim i rodzinnym?


(wybierz trzy z wymienionych możliwości umieszczonych na liście poniżej, według
swoich preferencji)
□ na życiu w zgodzie z wartościami religijnymi
□ na satysfakcji uczuciowej z małżeństwa
□ na spełnieniu w miłości
□ na posiadaniu dzieci
□ na życiu na dobrym poziomie
□ na trwałości małżeństwa
□ na dochowaniu wierności
□ na poważaniu u ludzi
□ na uniknięciu samotności
□ na poczuciu bezpieczeństwa
□ na spełnieniu religijnej norm y (powołania życiowego człowieka )
□ inne (jakie?)...............................................................................................................

28. Czy dostrzega Pan(i) związek sukcesu w małżeństwie z wartościami religijnymi?


□ tak
□ nie
□ trudno powiedzieć

METRYCZKA

Płeć:
□ kobieta
□ mężczyzna
84 Maria Beyga-Cegiołka, Anna Wachowiak

W iek:

□ 19-24
□ 25-29
□ 30-34
□ 35-39
Ewa Budzyńska
□ powyżej 40 Uniwersytet Śląski w Katowicach

Zawód:.........................................................................................

Miejsce zamieszkania:
MIĘDZY PRAWEM I LEWEM':
□ wieś
□ miasteczko i osada typu miejskiego (do 5 tys. mieszkańców)
RODZINNE DYLEMATY POLAKÓW
□ małe miasto (od 5-20 tys. mieszkańców)
□ średnie miasto (powyżej 20 tys. mieszkańców do 100 tys.)
□ miasto powyżej 100 tys. mieszkańców
WSTĘP
□ duże miasto (powyżej 500 tys. mieszkańców)
Rodzina - do niedaw na definiow ana jako grupa/instytucja społeczna złożo­
Bardzo dziękujemy za wypełnienie ankiety! na z m ałżonków i ich dzieci, ew entualnie poszerzona o generację dziadków i/lub
krewnych, sprawująca liczne funkcje, posiadająca ustaloną strukturę, a w niej stały
podział obow iązków związanych z zajm ow anym i pozycjam i społecznym i i rolam i
- od połow y XX wieku ulega niesłychanie szybkim przem ianom .
Jeszcze do niedaw na dla badaczy rodziny punktem wyjścia w analizach prze­
mian rodziny był m odel rodziny nuklearnej, funkcjonujący do lat pięćdziesiątych
XX wieku w am erykańskim społeczeństwie i opisany przez Talcotta Parsonsa jako
typ rodziny funkcjonalnej. Charakteryzow ał się on dw upokoleniow ością, niew iel­
ką liczbą dzieci, trw ałością, wyraźnym podziałem ról na instrum entalne (męskie)
i ekspresyjne (kobiece) oraz ścisłym pow iązaniem z innym i strukturam i społe­
czeństwa (Parsons 1969). Z nim porów nyw ane były rodziny funkcjonujące w o b ­
szarze kultury europejskiej i poza nią: w w yniku tych porów nań tw orzono - na
podstawie rozm aitych kryteriów - typologie rodziny, opisywano różne aspekty
struktury rodzin, w yróżniano w nich coraz bardziej skom plikowane układy fu n k ­
cji, a wszystko to stanow iło podstaw ę do oceny zachodzących zm ian stru k tu ral­
nych bądź funkcjonalnych w rodzinach zachodnich. C o więcej, ów pow szechnie
realizowany m odel rodziny nuklearnej zyskał znaczenie norm atyw ne, co pozw oli­
ło wszystkie inne pojawiające się typy intym nych relacji m iędzyludzkich (np. ko-
habitacje/konkubinaty2, związki gejowskie, niezam ężne m acierzyństwo, płodzenie

1 T ytuł p ra cy stanow i p arafrazę ty tu łu książki W ładysław a Łozińskiego: Prawem i lewem.


Obyczaje na Czerwonej Rusi za panowania Zygmunta III, w yd. w 1903 roku, w znow ionej w roku
1957 i 1960.
2 W arto przypom nieć, iż k o n k u b in at to „stały zw iązek m ężczyzny i kobiety, niem ający
ch arak teru legalnego w ęzła m ałżeńskiego, tw orzony przez osoby w olne lub pozostające w zw iąz­
ku m ałżeńskim ” (W róbel i P aździor 2002: 646). Z n an y i dopuszczany przez praw o Starego Te­
stam entu, jak o d ru g o rzęd n y zw iązek m ałżeński, ograniczający je d n a k praw a d o dziedziczenia
86 Ewa Budzyńska

dzieci z niepraw ego łoża) lokować poza granicą norm y i określać (ewentualnie)
m ianem „alternatyw nych form życia rodzinnego”.
Dziś odstępuje się o d tego m odelu naw et w naukach społecznych, wskazując,
iż nie był on ani jedyny, ani dom inujący, gdyż zawsze istniała duża różnorodność
typów rodzin. W związku z tym stawia się pytanie o uzasadnione używanie ter­
m in u „rodzina” w kontekście „n auk o rodzinie”, „socjologii rodziny”, jeśli praw do­
pod o b n ie m am y do czynienia jedynie z funkcjonującym „m item ” rodziny (Giza-
Poleszczuk 2005: 249). W konsekw encji socjologiczne pojęcie „rodziny” zostaje
zastąpione pojęciem „rodzin”, często też opisuje się rodzinę poprzez „procesy”
albo „cykle życia rodzinnego”, a pojęcia takie jak „m ąż” i „żona” zastępow ane są
przez „partnera” i „partnerkę” w wielu ankietach socjologicznych, nie w spom ina­
jąc o internetow ych portalach społecznościowych (Pawlicki 2009). O znacza to,
iż nie tylko w społecznej św iadom ości i w zachowaniach, ale także w naukach
społecznych dokonuje się proces redefinicji rodziny, polegający na odchodzeniu
o d tradycyjnego i norm atyw nego podejścia na rzecz otw artości (inkluzywności)
definicji rodziny, d o której włącza się wszystkie osoby pozostające ze sobą w re­
lacjach em ocjonalnych i przyjm ujące wobec siebie jakiekolw iek obowiązki (np.
pary kohabitujące, hom oseksualne i in.) (Siany 2002). W efekcie nauki społeczne
dokonują legitymizacji wszystkich dotychczasowych form rodziny uznawanych za
nienorm alne. Przyjęcie określonej definicji rodziny implikuje dalsze konsekwencje
w postaci odm iennej interpretacji dokonujących się przem ian społecznych: w kate­
gorii upadku, prężności lub transform acji rodziny. Co więcej, każda z tych interpre­
tacji konstruuje odm ienne wnioski co do polityki rodzinnej poszczególnych państw
(np. w spierania określonego typu rodziny bądź wszystkich typów, niezależnie od ich
struktury), ale i co do zm ian w systemie prawa legitymizującego to, co kiedyś było
poza prawem (Am ato 2005; N ew m an i G rauerholz 2002; Elliot 1986).
Zm iany zatem uwidaczniają się nie tylko na poziom ie faktów społecznych, spo­
łecznej świadomości oraz sferze m oralności (ocen moralnych i stosowanych sank­
cji), ale i w refleksji naukowej (w tym socjologicznej) oraz systemach prawnych; są
więc wskaźnikiem procesów rewaloryzacji, redefiniowania i reinterpretacji niektó­
rych wymiarów rodziny, np. instytucjonalnego/grupowego (Budzyńska 201 Ob).
Socjologowie o d lat śledzą i opisują przyczyny zachodzących przem ian. Po­
czątkowo wiązano je z industrializacją i urbanizacją (Adam ski 2002; Tyszka 2002).
Dziś podkreśla się wpływy deinstytucjonalizacji, oznaczającej utratę znaczenia
w życiu społecznym wszelkich instytucji społecznych, w tym rodziny; indyw idua­

p o to m stw u w obec praw p o to m k ó w żony pierw szorzędnej, a w N ow ym T estam encie potępiony.


W starożytnym R zym ie tolerow any początkow o jako obyczaj, później - za panow ania cesarza
A ugusta O ktaw iana - zyskał status prawny. W okresie chrześcijańskim ze zjaw iskiem k o n k u b i­
natu pró b o w an o walczyć; cesarz K onstantyn W ielki zabronił m ężczyźnie pozostaw ania w k o n ­
kubinacie, nato m iast cesarz Justynian I W ielki usankcjonow ał k o n k u b in at jak o niższą form ę
m ałżeństw a, z ograniczonym i skutkam i, m .in. w zakresie praw a spadkow ego k onkubiny i jej
dzieci. W spółcześnie k o n k u b in at - w edług praw a k anonicznego - w yklucza uczestnictw o w ży­
ciu sakram entalnym K ościoła (W róbel i P aździor 2002).
Między prawem i lewem: rodzinne dylem aty Polaków 87

lizacji, pow iązanej ze w zrostem znaczenia indyw idualnych potrzeb (sam orealiza­
cji), także jakości życia i sw obody w sferze seksualnej; sek u la ry za c ji, powodującej
odchodzenie od w artości i n o rm religijnych, w tym regulujących życie rodzinne
(B e c k i B eck-G ernsheim 2005; M ariański 2003); g lo b a liza c ji e k o n o m iczn ej i k u ltu ­
rowej, umożliwiającej m igracje ekonom iczne oraz w arunkującej pluralizm aksjo-
norm atyw ny; także e k o n o m ii n iep ew n o ści, pow iązanej z rynkiem pracy, ryzykiem
jej utraty i związanej z nią m arginalizacji społecznej; k o lo n iza c ji n a tu r y p r z e z n a ­
ukę, zwłaszcza w obszarze m edyczno-farm aceutycznym , umożliwiającej seks bez
prokreacji i prokreację bez seksu (B eck-G ernsheim 2002; Siany 2002: 104, 2009);
fem inizm u walczącego o praw a kobiet, bądź rosnącego zn a c ze n ia n a u k sp o łe c z­
nych, podważających dotychczasowe m odele wychowywania potom stw a i propa­
gujących nowe norm atyw ne m odele życia rodzinnego - bez konfliktów i w ypeł­
nionego bezw arunkow ą akceptacją oraz m iłością (G iza-Poleszczuk 2005). Zresztą
tych przyczyn m ożna znaleźć znacznie więcej i każda z nich zapew ne m a jakiś
udział w zaniku rodziny tradycyjnej, czyli nuklearnej, na rzecz innych, zróżnico­
wanych form życia rodzinnego (B udzyńska 201 Ob).

1. PRZEMIANY WSPÓŁCZESNEJ RODZINY

Przem iany dokonujące się we współczesnej rodzinie przebiegają w ielopłasz­


czyznowo: obejm ują aspekt instytucjonalny i w spólnotow o-grupow y funkcjono­
wania rodzin w społeczeństw ie, w tym relacje pom iędzy rodziną i środow iskiem
zew nętrznym (m ikro-, m ezo- i m akrostrukturalnym ), także strukturę dem ogra­
ficzną w znaczeniu pokoleniow ości, dzietności, parentalności (ilości rodziców
biologicznych i społecznych), p o n ad to układ ról m ałżeńskich i rodzicielskich wraz
z układem w ładzy i autorytetu, rów nież w ym iar trw ałości oraz jakości m ałżeń­
stwa, jak i fazy życia rodzinnego (A dam ski 2002; Tyszka 2001a, 2002). O bejm ują
zatem w ym iar strukturalny, tem poralny i aksjologiczny funkcjonowania rodziny.

a) Instytucjonalność rodziny
W spółcześni socjologowie, powołując się na wcześniejsze prace Ernesta W.
Burgessa i H arveya J. Lockea, podkreślają zm niejszanie się w ym iaru instytucjo­
nalnego3 rodzin na rzecz w spólnotow o-grupow ego, czego w yrazem jest wzrost

3 W arto tu pośw ięcić nieco więcej uw agi pojęciu instytucjonalności zarów no m ałżeństw a,
jak i ro dziny w ujęciu Franciszka A dam skiego (2002: 14). Instytucjonalność m ałżeństw a autor
definiuje - z jednej stro n y - jak o zespół zadań nałożonych przez społeczeństw o, zw iązanych
£ p rokreacją i socjalizacją członków rodziny, a z drugiej - jako zespół pow iązań i zobow iązań
ludzi te zadania w ykonujących w ram ach stosunków pokrew ieństw a i w ynikających z nich p raw
(np. d la dzieci - praw a d o o trzy m an ia statu su legalnego p o to m k a um ożliw iającego dziedziczenie
Po rodzicach m ajątku, pozycji społecznej, o trzym yw anie p o m o cy m aterialnej i pozam aterialnej,
zaś dla m ałżonków - u zn an ie legalności w spółżycia seksualnego). N atom iast w o d niesieniu do
rodziny, in stytucjonalność - p o z a om ów ionym i ju ż aspektam i - A dam ski w iąże z form alnym
ustanow ieniem i fu nkcjonow aniem ro dziny w edług określonych n o rm społecznych w ram ach
88 Ewa Budzyńska

znaczenia m.in. nieform alnych, osobowych relacji łączących członków rodziny, nie­
form alne w zory kontroli, przy zachowaniu pewnych znam ion instytucji określają­
cych proces jej powstania, trw ania, rozpadu (Adamski 2002: 31; Tyszka 2002: 32).
Postępujące przem iany we współczesnych społeczeństw ach, z jednej strony p o ­
tw ierdzają powyższe założenia, gdyż form alizacja związku nie jest już konieczna
ani do jego społecznej akceptacji, ani do legalizacji zrodzonego w nim potom stw a
(Elliot 1986; Lewis 2001), a negatyw ne sankcjonow anie rezygnacji z posiadania p o ­
tom stw a w w ielu państw ach/społeczeństw ach daw no zanikło, przy jednoczesnym
uznan iu tej kwestii za całkowicie pryw atny w ybór (choć rów nocześnie wiele za­
chodnich państw dofinansow uje zarów no działania antykreacyjne - antykoncep­
cję i aborcję, jak i prokreacyjne w postaci zabiegów in vitro (Szeroczyńska 2008),
oraz udziela finansowej pom ocy tym, którzy decydują się rodzić dzieci). Z drugiej
strony, pojaw ia się jed n ak szereg społecznych zjawisk, świadczących o obejm ow a­
niu społeczną kontrolą sfer dotychczas stanowiących pryw atną przestrzeń życia
rodzinnego, niedostępną nikom u z zew nątrz. Na przykład, p o d kontrolę państw a
zaczął p odpadać los dziecka urodzonego, które w społecznościach tradycyjnych
było „własnością” rodziny, a dziś staje się „dobrem publicznym ”. W razie niedopeł­
nienia przez rodziców nałożonych nań przez państw o obowiązków (np. w postaci
właściwego odżyw iania, zapew nienia odpow iednio wysokiego poziom u m aterial­
nego, niezatrudniania we w łasnym gospodarstw ie, niestosow ania kar fizycznych),
dzieci m ogą zostać odebrane rodzicom i umieszczone w dom u dziecka lub w ro ­
dzinie zastępczej (N ew m an i G rauerholz 2002; Giza-Poleszczuk 2005). Co więcej,
powoli ograniczana zostaje funkcja socjalizacyjna rodziny, m.in. z uwagi na wzrost
znaczenia ekspertów w dziedzinie edukacji małych dzieci, także zalecenie przez
Unię Europejską przeniesienia socjalizacji do środowisk pozarodzinnych - żłobków
i przedszkoli, jak i przez lansowanie przez wiele państw europejskich, w tym Pol­
skę, pracy zawodowej kobiet, niezależnie od ich statusu rodzinnego. Pod kontrolę
społeczną i praw ną podpadła także sfera intym nych relacji seksualnych pom iędzy
m ałżonkam i oraz stosow anie kar w celu w ym uszenia posłuszeństwa członków ro ­
dziny względem tzw. głowy rodziny. Zatem to, co kiedyś ściśle należało do sfery pry­
watnej i było społecznie akceptowane (tzw. obowiązki małżeńskie, posłuszeństwo
wobec męża i rodziców), co najwyżej stając się przedm iotem sąsiedzkich plotek, dziś
przenoszone jest do sfery publicznej, nagłaśniane i piętnowane w mass mediach, b u ­
dząc nie tylko silne reakcje potępienia, ale i społeczne przyzwolenie na interwencję
służb państwowych i stosowanie surowych sankcji.
W ten sposób funkcja k o ntrolna społeczeństw a/państw a przeniesiona zostaje
z w ym ogu legalności życia m ałżeńsko-rodzinnego, jego usankcjonow anej stru k ­
tu ry społecznej oraz spraw ow ania niezbędnych dla społeczeństw a funkcji, na wy­
m óg jakości em ocjonalnych i seksualnych relacji pom iędzy członkam i rodziny

danego system u społecznej k o ntroli (A dam ski 2002: 30). M am y tu więc do czynienia z typem
dw u stro n n ej relacji i zależności p om iędzy d w om a p o d m io ta m i społecznym i, jak im i są społecz­
ność jako całość oraz jej członkow ie, będący zarazem członkam i m ałżeństw /rodzin.
Między prawem i lewem: rodzinne dylem aty Polaków

oraz na rów ne prawa do sam ostanow ienia w szystkich członków rodziny, nie wy­
łączając dzieci (N ew m an i G rauerholz 2002; Słany 2002). Wydaje się więc, iż nale­
żałoby odejść od tezy o m inim alizow aniu w ym iaru instytucjonalnego rodziny na
rzecz w ym iaru w spólnotow o-grupow ego (A dam ski 2002), lecz uznać konieczność
r e i n t e r p r e t a c j i tego w ym iaru. W edług tej opcji instytucjonalność rodziny we
współczesnych społeczeństw ach zachodnich nie tyle traci na znaczeniu, ile zostaje
przedefiniowana. Świadczy o tym nie tylko społeczne uznanie związków niefor­
malnych, ale i dzieci pozam ałżeńskich, jak rów nież przesunięcie pu n k tu ciężko­
ści społecznej kontroli z fo rm alno-strukturalnej sfery funkcjonow ania rodziny na
nieform alne relacje w ew nątrzrodzinne.

b) Struktura demograficzna rodziny


Przem iany obejm ujące stru k tu rę dem ograficzną obrazują już nie tylko „skur­
czenie” się rodziny w ram ach ilości pokoleń i krew nych m ieszkających ze sobą,
a przynajm niej podtrzym ujących więzi (rodziny poszerzone zm odyfikowane),
bądź potom stw a ograniczonego do jednego lub najwyżej dwojga dzieci, ale także
coraz częstsze pojaw ianie się rodzin ograniczonych do jednego z rodziców (przy
całkowitej nieobecności drugiego) lub, odw rotnie, m ultiplikacja rodziców biolo­
gicznych i społecznych: tych pierw szych - w w yniku upow szechnienia nowych
technik reprodukcyjnych, tych drugich - w w yniku niekończącego się rozpadu
m ałżeństw (zjawisko m onogam ii seryjnej). Bywa, że obie przyczyny występują
w jednej rodzinie, będąc efektem w yłącznie indyw idualnych decyzji. Skutkiem
tych przem ian jest m ożliw ość posiadania przez dziecko trojga rodziców biologicz­
nych w postaci dawcy nasienia, dawczyni kom órki jajowej, dawczyni łona oraz co
najmniej dwojga rodziców społecznych, o ile ich związek okaże się trwały, przy­
najmniej do chwili ukończenia socjalizacji dziecka. P onadto obok tych kategorii
związków rodzicielskich, pojawiają się związki bezdzietne z w yboru, postrzegające
dzieci jako niepotrzebne obciążenie i ograniczenie. Z atem także tę sferę znam io­
nuje duża różnorodność kategorii rodzinnych.

c) Pozycje i role w rodzinie


Przem iany w zakresie układu pozycji i ról społecznych, pow iązane z aktywi­
zacją zawodową kobiet, polegają na przyznaniu rów nego statusu kobiecie i m ęż­
czyźnie, co w efekcie prow adzi do zaniku dw u odrębnych, lecz kom plem entarnych
i ściśle określonych w zakresach obowiązków, typów ról m ałżeńsko-rodzinnych
i utw orzenia jednej roli - w ym iennej, niedookreślonej, stanowiącej nieustanny
przedm iot negocjacji, ale i zarzewie konfliktów (np. o to, kto m a przew inąć dziecko,
kto m a wynieść śm ieci bądź kto pow inien zam ówić do dom u pizzę, bo nie było
kom u ugotować obiadu). N ależy do tego dodać inne uw arunkow ania - w postaci
niespotykanej dotychczas m obilności rodziców i ich dzieci od najwcześniejszych
dni życia (np. przekazyw anie dziecka p o d opiekę innych osób lub instytucji p o d ­
czas pracy zawodowej rodziców, zapew nianie im licznych zajęć, w akacyjne m igra­
cje podczas urlopów, spędzanie w olnego czasu w handlow ych centrach, itp.), które
90 Ewa Budzyńska

raz na zawsze zniszczyły daw ny spokojny rytm dom ow ego życia, ograniczonego
do jednego terytorium - oswojonego i dobrze znanego. W szystko to sprawia, że
życie rodzinne przestało się toczyć w jednym stałym miejscu, lecz często jest roz­
proszone pom iędzy kilkanaście różnych, straciło też własny stały rytm dnia na rzecz
rytm u narzucanego przez wiele społecznych instytucji: np. przedszkola, szkoły, orga­
nizacje młodzieżowe, godziny pracy męża i żony, godziny otwarcia sklepów, rozkład
jazdy publicznego tran sp o rtu itd. (Beck i B eck-G ernsheim 2005). W efekcie zosta­
ją ograniczone do m inim um zarów no role rodzicielskie, ale i zakres pierwotnej
socjalizacji, opartej na stałych, długotrw ałych i silnych em ocjonalnych więziach.
Przy okazji tych rozważań należałoby zadać sobie pytanie: czy zatem w kontekście
tak głębokich przem ian m ożna jeszcze postrzegać rodzinę jako grupę pierw otną,
jeśli poszerza się ona o osoby niezw iązane z nią silną więzią em ocjonalną, a spra­
w ujące niezwykle istotną dla rodziny i społeczeństw a funkcję socjalizacji pierw ot­
nej (np. opiekunki dziecka), bądź jeśli rodzina ograniczyła do m inim um kontakty
typu face to face, nie m ów iąc o tym , że przestała być grupą trw ałą (np. w w yniku
rozw odu lub separacji)? I jeśli nic już w niej nie jest pew nego i stałego: ani tery to ­
riu m życia rodzinnego, ani rodzice biologiczni, ani rodzice społeczni?

d) Czas życia małżeńskiego i rodzinnego


Kolejny obszar przem ian obejm uje czas, w jakim przebiega życie m ałżeństw a
i rod zin y zarów no w znaczeniu faz życia rodzinnego, jak i samej trw ałości m ał­
żeństw a. Z m ian a faz życia rod zin n eg o polega na coraz większym w ydłużaniu: po
pierw sze, okresu przedm ałżeńskiego, w ypełnionego życiem w pojedynkę bądź
param ałżeństw em (czyli kohabitacją lub zw iązkiem typu LAT - form am i bez
jakichkolw iek zobow iązań), po drugie, okresu bezdzietnego - rów nież w m ał­
żeństw ie (odkładanie m acierzyństw a przez część kobiet na lata trzydzieste, bądź
czterdzieste życia), po trzecie, o kresu p ostdzietnego (etap „pustego gniazda”)
z uwagi na m ałą liczebność dzieci (głów nie jed n o ) i na ogół szybkie ich u n ieza­
leżnienie o d rodziców, ja k i w skutek w ydłużania się życia m ieszkańców Z ach o ­
du. Z m niejszyła się rów nież trw ałość m ałżeństw a: nie podtrzym uje jej praw o
religijne - w coraz m niejszym sto p n iu akceptow ane i realizow ane przez sam ych
wyznaw ców katolicyzm u, ani, tym bardziej, praw o świeckie - coraz m niej zain ­
teresow ane p o d trzy m an iem m ałżeństw a; sam o zaś społeczeństw o wycofało się
całkow icie ze swoich funkcji kontrolnych, pow iązanych z surow ym i sankcjam i
w obec ro zpadu m ałżeństw a i pow tórnych związków, pow szechnie uznając praw o
do zaspokojenia p otrzeby szczęścia i „ułożenia sobie życia na now o”. W efekcie
pow staje - jako stały elem ent obrazu społeczeństw zachodnich - zjawisko m o-
nogam ii seryjnej, zwanej rów nież poligam ią sukcesyw ną. C o więcej, ani trw a ­
łość związku, ani p osiadanie dzieci, ani h om ogeniczność kulturow a w postaci
zgodności poglądów politycznych, jak i podobieństw a w zakresie pochodzenia
społecznego i przekonań religijnych, nie są dla Europejczyków konstytutyw nym
elem entem poczucia szczęścia. Liczy się przede w szystkim jakość związku, w y­
rażana przez w ierność, w zajem ny szacunek i zrozum ienie, tolerancję i otw artość
Między prawem i lewem : rodzinne dylem aty Polaków 91

i# wym ianie poglądów (Akker, H alm an i M o o r 1994; G iza-Poleszczuk 2002b; In-


g l e h a r t, Basańez i M oreno 1998; Jasińska-K ania 2002; G iza-Poleszczuk 2002a).
ponadto należy dodać, iż z jednej strony w iększa atrakcyjność życia p o zaro ­
dzinnego (zawodowego, rekreacyjno-tow arzyskiego), a z drugiej często przy­
mus ekonom iczny, a naw et łam anie praw a pracy, pow odują, iż zaangażow anie
vV¿ycie rodzin n e, dom ow e, pow iązane z licznym i i niedocenianym i społecznie
o b o w i ą z k a m i , ulega coraz w iększem u ograniczeniu, naw et kosztem rezygnacji
z najbardziej fun d am entaln y ch funkcji, np. prokreacyjnej i opiekuńczo-socjali-
zacyjnej (Beck 2002; CBOS 2006c; G oss 2010).

2. RAMY NORMATYWNE ŻYCIA RODZINNEGO

W spółcześnie, m im o dokonujących się przem ian w rodzinie, nadal istnieją


ramy norm atyw ne, obejm ujące całość życia rodzinnego: od m om entu jego zawią­
zania (zawarcie m ałżeństw a) p o jego zakończenie (np. w w yniku śm ierci jednego
z m ałżonków bądź separacji). R am y te w społeczeństw ie polskim zakreśla z jednej
strony Kościół rzym skokatolicki, z drugiej - praw o świeckie4. Poniew aż to drugie
jest praw em stanow ionym i obligatoryjnym , w arto przeanalizować zasięg oddzia­
ływania na społeczeństw o polskie praw a kościelnego, które w praw dzie także jest
obligatoryjne dla w yznawców katolicyzm u, lecz często niew ypełniane, żeby nie
rzec lekceważone, z uwagi na słabe i bez w zm ocnienia społecznego (w w ym iarze
doczesnym) oraz odległe w czasie (w w ym iarze wiecznym) sankcje. W tym celu
warto posłużyć się koncepcją m odeli badania m oralności Janusza M ariańskiego:
em piryczno-statystycznego, uznaw anego przez większość członków badanego
środowiska społecznego oraz norm atyw no-instytucjonalnego, autorytatyw nie
uznanego za obow iązujący przez instytucje propagujące określone ideały etycz­
ne (M ariański 2006b: 258). D rugi z m odeli obejm uje kilka powiązanych ze sobą
submodeli: od ogólnego poczynając poprzez propagowany, percypowany, akcep­
towany, na realizowanym kończąc. Model ogólny, charakteryzujący się trw ałością
i niezm iennością pow iązany jest z określonym system em aksjologicznym i cha­
rakteryzuje się trw ałością i w zględną niezm iennością. M odel propagowany rozpo­
wszechniany jest przez

[...] oficjalne i sformalizowane kanały informacyjno-komunikacyjne w formie kon­


kretnej, dostosowanej do potrzeb o aktualnej sytuacji społecznej, w formie szcze­
gółowych ideałów wychowawczych i wzorów osobowych, [... ] prawie nigdy nie stano­
wi adekwatnego odzwierciedlenia wszystkich treści modelu ogólnego i nie cechuje
się taką niezmiennością, jak model ogólny (Mariański 2006b: 261).

4 R ozw ażania na tem at p o d o b ień stw i różnic p om iędzy praw em k a nonicznym i polskim
praw em ro d z in n y m m o żn a znaleźć w pracy zbiorow ej: Małżeństwo w prawie świeckim i w pra­
wie Kanonicznym. Materiały Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej zorganizowanej w dniach 12
i 13 maja 1994 roku w Katowicach , red. Bronisław Czech, Katowice 1996, Instytut W ym iaru
Sprawiedliwości, O śro d ek T erenow y p rzy Sądzie W ojew ódzkim w Katowicach.
92 Ewa Budzyńska

Powyższe dwa m odele należą do sfery funkcjonow ania instytucji, natom iast trzy
pozostałe pow iązane są ze sferą społecznej recepcji i aplikacji tych dw óch pierw ­
szych. Zatem model percypowany zawiera

[...] te elementy modelu propagowanego, które są przez ludzi odbierane i uświada­


miane w mniej lub bardziej wyraźny sposób. Treści przyjęte mogą być z kolei zaak­
ceptowane lub odrzucone. Akceptowany model moralności dotyczy treści przeka­
zywanych, z którymi jednostka zgadza się i które przyjmuje za swoje jako normy
regulujące jej codzienne postawy. [...] Realizowany model moralności wyraża się
w formie powtarzających się zachowań ludzkich (tamże: 262).

Jeśli zastosow ać tę koncepcję d o analizy sfery m ałżeńsko-rodzinnej, trzeba


przypom nieć fundam enty nauczania Kościoła rzymskokatolickiego, dotyczącego
m ałżeństwa i rodziny, które m ożna byłoby uznać za elem enty m odelu ogólnego,
ewentualnie propagowanego. Rodzinę opartą na m ałżeństwie uważa się za pierw ­
szą i żywotną kom órkę społeczną, naturalną wspólnotę, a jednocześnie za instytucję
Bożą, leżącą u podstaw życia osób, jako pierw owzór każdego porządku społecznego.
Rodzina m a swój fundam ent w m ałżeństwie kobiety i mężczyzny - instytucji rozu­
mianej jako „głęboka w spólnota życia i miłości małżeńskiej, ustanow iona i w ypo­
sażona w prawa przez Stwórcę [ ...] ” (Papieska R ada...2005: 144-147; Jan Paweł II
2005a: 673). Ram y takiego m odelu rodziny wyznaczają cztery zasady:
Sakramentalność i świętość - w Kościele rzym skokatolickim uznaje się, iż
m ałżeńskie przym ierze zawarte pom iędzy mężczyzną i kobietą w celu tw orzenia
w spólnoty życia, realizujące dobro m ałżonków i skierowane na zrodzenie i wy­
chow anie dzieci, zostało ustanow ione przez Stwórcę i unorm ow ane Jego praw a­
mi, a przez C hrystusa Pana podniesione do godności sakram entu (G audium et...
1982; M ojek 1999). M ałżonkow ie sam i udzielają sobie nawzajem sakram entu m ał­
żeństwa, wypowiadając wobec Kościoła swoją zgodę na wzajem ne osobowe o d d a­
nie i przyjęcie, któ ra jest nieodzow nym i konstytutyw nym elem entem przym ierza
m ałżeńskiego (K atechizm ... 1994: 384-385). Efektem zaistnienia tego sakram entu
jest otrzym yw ana właściwa łaska, pochodząca od C hrystusa, um acniająca m ał­
żonków w doskonaleniu m iłości i nierozerw alnej jedności oraz w wychowywaniu
dzieci (tamże: 388).
Wierność i czystość - m ałżonkow ie zobow iązani są do m iłości w iernej i w y­
łącznej na całe życie, będącej świadectwem wiernej miłości Boga (Paweł VI 1999;
K atechizm ... 1994: 390). Z m ałżeńską w iernością wiąże się obowiązek zachowania
czystości: tu - w podw ójnym znaczeniu: „a/ pozamałżeńskiej (młodzieńczej, na-
rzeczeńskiej, wdowieńczej i osób sam otnych) wyrażającej się we wstrzemięźliwości
seksualnej oraz b / małżeńskiej, wyrażającej się we współżyciu seksualnym, będącym
w yrazem małżeńskiej miłości, wzajemnego szacunku i zgodności z praw am i natury
ludzkiej” (Katechizm... 1994: 528-534; M ojek 1999). Nauka Kościoła nawiązuje do
tekstów biblijnych potępiających cudzołóstwo, nierząd, rozpustę, działania hom o­
seksualne i wszelką pożądliwość ciała jako naruszenie własności Boga (Łk 16, 18;
M k 10, 2-12; M t 5, 32 i 19, 9; także 1 Tes 4, 7-8; 1 Kor 3, 17, 6, 9-20; Ga 6, 7).
Między prawem i lewem: rodzinne dylem aty P olaków 93

Jedność i nierozerwalność m ałżeństw a - m ałżeństw o w Kościele rzym skokato­


lickim jest zaw ierane na całe życie. Takie stanow isko w yw odzone jest z licznych
tekstów ewangelicznych (Łk 16, 18; M k 10, 2-12; M t 5, 32 i 19, 9) oraz z Listów Pa­
kowych (1 Kor 7, 10-11, Rzym 7, 1-3, E f 5, 31-32)5, uniem ożliwiając tym samym
zawarcie kolejnego sakram entalnego związku po uzyskaniu cywilnego rozwodu.
Warto jed n ak zwrócić uwagę na zalecenie papieża Jana Pawła II objęcia duszpa­
sterską troską związków niesakram entalnych (Jan Paweł II 1997a).
O tw artość na p ło d n o ść o ra z odpow iedzialne rodzicielstw o - płodność jest
cennym darem Boga, w yrażającym Jego błogosławieństwo dla człowieka (Rdz 1,
28), a życie ludzkie m a charakter święty i nienaruszalny (Rdz 1, 26-28 i Rdz 9, 5).
Kościół uważa, że „m ałżeństw o i m iłość m ałżeńska z natu ry swej skierowane są
ku płodzeniu i w ychow yw aniu potom stw a. Dzieci są też najcenniejszym darem
małżeństw a i sam ym rodzicom przynoszą najwięcej dobra” (G audium et... 1982,
912). W spółcześnie głów ną zasadą zawiadującą sferą prokreacji jest odpow iedzial­
ność za nią w znaczeniu: 1) uw zględnienia praw biologicznych leżących u podstaw
płodności, z czego w ynika aprobata dla współżycia seksualnego opartego na bio­
logicznym rytm ie płodności (czyli zgodnego z naturalnym i m etodam i planow a­
nia rodziny) oraz zakaz stosow ania m etod antykoncepcyjnych, jako sprzecznych
z wolą i planem Boga, nie m ów iąc o potępieniu samej aborcji, będącej zabójstwem
osoby niew innej, w d o d atk u słabej i bezbronnej, pociągającym karę ekskom uni­
ki; 2) uw zględnienia w swych działaniach w arunków fizycznych, ekonom icznych,
psychologicznych oraz społecznych, i w zależności od nich decydowanie się na
liczniejsze potom stw o lub - dla ważnych przyczyn i przy poszanow aniu nakazów
moralnych - rezygnacji ze zrodzenia dalszych dzieci (K atechizm ... 1994: 515-526;
Paweł V I 1999; Jan Paweł II 2005b). Szacunek dla Boga, jak i dla osoby ludzkiej
(a jest nią także człowiek w stadium em brionalnym i płodow ym ) wyklucza korzy­
stanie z zabiegów sztucznej prokreacji, jako nie-ludzkich, czyli: 1) przebiegających
poza m ałżeńskim aktem ludzkiej m iłości i 2) sprowadzających ludzki em brion do
roli m ateriału genetycznego, a tym sam ym niem oralnych (Jan Paweł II 2005b).

3. AKCEPTACJA KATOLICKIEGO MODELU RODZINY

W arto zastanowić się, na ile powyższe fundam entalne cechy katolickiego


związku m ałżeńsko-rodzinnego, stanowiące ram y etyczne dla m odelu ogólnego
i propagow anego przez instytucję Kościoła rzym skokatolickiego, są nie tylko per-
cypowane, ale i akceptow ane oraz w drażane w życie. W szak polskie społeczeństwo

5 W arto pam iętać, iż z racji od m ien n ej interpretacji klauzuli w Ewangelii św. M ateusza
Kościoły praw osław ne stosują o d m ie n n ą p raktykę w po ró w n an iu z K ościołem rzym skokatolic­
kim : one zezw alają n a „rozłączenie m ałżonków ” dokonując o brzędu „zdjęcia błogosław ieństw a
kościelnego”, czego konsekw encją jest m ożliw ość zaw arcia kolejnego sakram entalnego związku,
aczkolw iek z pew nym i o graniczeniam i (np. w postaci brak u uroczystej cerem o n ii ślubnej oraz
kilkuletniej ekskom uniki odłączającej o d E ucharystii (G ajda 1996; Paprocki 1996, 2009).
94 Ewa Budzyńska

w ok. 95% w ykazuje afiliację do Kościoła rzymskokatolickiego, jednak poziom


realizacji niedzielnych praktyk religijnych, będący w skaźnikiem wspólnotowego
zaangażow ania religijnego, jest stanow czo niższy od spodziewanego, obejmując
około dw óch piątych społeczeństw a6. Co więcej, gdy przeanalizować poziom in­
tensyw ności deklarow anej wiary, tylko 10-20% Polaków (w zależności od okre­
su i autora b ad ań 7) deklaruje się jako głęboko wierzący; większość (ok. 70%) to
w ierzący (A dam czuk 2006; Boguszewski 2009). Jednakże stosunkow o często owa
identyfikacja z w yznaniem m a charakter bierny i naznaczony subiektywizmem
oraz pow ątpiew aniem w słuszność katolickich zasad m oralnych8. Zarazem 77,0%
Polaków uważa religię za ważny elem ent w swoim życiu (CBOS 2006g) lub za
w artość o dużym znaczeniu (70,7%-94,5%, w zależności od diecezji) (M ariański
2006a). Ten pogląd rzadko przekłada się na pow szechne uznaw anie roli Boga/
O patrzności/religii w kreow aniu codziennego czy - tym bardziej - udanego ży­
cia9. Z atem uzyskany obraz religijności Polaków jest bardzo niespójny, niekonse­

6 W 2006 r. w skaźnik dominicantes (liczony w sto su n k u do liczebności w iernych zobow ią­


zanych do uczestnictw a w niedzielnej m szy św.) w ynosił 44,5% dla Polski, zm ieniając się dla
poszczególnych diecezji: o d 29,3% d la szczecińsko-kam ieńskiej d o 72,3% dla tarnow skiej oraz
communicantes - 16,1% d la Polski, pozostając zróżnicow anym dla poszczególnych diecezji: od
10,5% dla diecezji sosnow ieckiej d o 23,4% dla diecezji tarnow skiej (G udaszew ski 2009). D ane
z w ieloletnich b a d ań CBOS in fo rm u ją o niew ielkim spadku praktykujących raz w tygodniu
z 52% w 1998 r. d o 47% w 2008 r., p rzy niezm ien n y m odsetku 6% praktykujących kilka razy
w ty g o d n iu (B oguszew ski 2009); p o d o b n e d ane przytoczone są w Diagnozie Społecznej 2009:
poziom coniedzielnych praktyk obniżył się z 55,7% w 1992 r. do 43,4% w 2009 r. (C zapiński 2009).
7 W 1998 r. 19,6% Polaków określiło się jak o zdecydow anie religijni (Jarm och 2000). Z k o ­
lei b a d an ia n a d religijnością Polaków p row adzone przez In sty tu t Statystyki Kościoła K atoli­
ckiego ukazują znam ien n y w zrost liczby o sób deklarujących głęboką wiarę: z 10% w 1991 r. do
19,8% w 2002 r. D an e te zróżnicow ane są w zależności o d diecezji (A dam czuk 2006). W edług
innych ź ró d eł w 2005 r. m ia n e m głęboko w ierzących określało się jedynie 16%, w 2006 r. - 12%
(CBOS 2006f) i w 2009 r. - 13 % resp o n d en tó w (CBOS 2009c). N atom iast w 2007 r. 21% określi­
ło się jako bardzo religijni (CBOS 2007e). P od o b n e w yniki m o żn a odnaleźć w socjologicznych
b a d an iach n a d społecznością lokalną Kalisza (B aniak 2007a).
8 W 2007 r. 39% resp o n d en tó w stw ierdziło, iż w ierzy n a swój w łasny sposób, a 55% zad e­
klarow ało, iż w ierzy i stosuje się d o w skazań Kościoła (CBOS 2007d). W edług innych badań,
jedynie 31% w ierzących u znaje zasady katolicyzm u za najlepszą i w ystarczającą m oralność; 36%
w praw dzie uznaje ich słuszność, lecz z licznym i zastrzeżeniam i i częściow ym b rakiem zgody n a
nie, 26% w praw dzie uznaje je za słuszne, ale i w ym agające uzupełnienia. W yniki te w skazują
na w ysoki poziom relatyw izm u m oralnego polskich katolików (CBOS 2006b). D o takich w n io ­
sków d o c h o d zą także in n i socjologow ie (M ariański 2001; Sw ida-Z iem ba 2000). Trzeba jed n a k
dodać, iż zdecydow ana w iększość katolików uczestniczących w coniedzielnych p raktykach stara
się żyć zgodnie ze w skazaniam i Kościoła, a tylko 15% po d k reśla niezależność swej w iary o d
K ościoła (CBOS 2006f).
9 W iara, religia w ażna jest dla udanego życia jedynie dla 1% resp o n d en tó w (CBOS 2006a),
zaś p o śró d pięciu najw ażniejszych w artości dla codziennego życia religia w skazyw ana jest przez
28% resp o n d en tó w (CBOS 2006g), n ato m iast n a Boga i O p atrzn o ść jak o najw ażniejszy w aru n ek
szczęśliw ego życia w skazało jedynie 15,4% respondentów , a do m odlitw y w tru d n y ch sytuacjach
uciekało się 30,5% Polaków w 2008 r. i 28,3% w 2009 r. (C zapiński 2009).
H/liędzy prawem i lewem: rodzinne dylem aty Polaków

kwentny, żeby nie pow iedzieć „schizofreniczny”, i niewykluczone, że skojarzony


z głęboką ignorancją w zakresie religijnej w iedzy oraz z zatraceniem perspektyw y
schatologicznej we w łasnym życiu10. O w a niekonsekw encja w postaw ach wobec
ró ż n y c h kwestii pow iązanych z religią - m im o wysokiego poziom u autoidentyfi-
Jcaeji z katolicyzm em i autodeklaracji w iary - pojawia się także w obszarze postaw
w o b e c m ałżeństw a i rodziny, stanow iących ważny przedm iot nauczania i troski
K o ś c io ła rzym skokatolickiego. Z arów no dane statystyczne, jak i pozyskane z so­
c jo lo g ic z n y c h badań pokazują, jak bardzo zróżnicow any jest poziom recepcji i re­
a liz a c ji katolickiego m odelu ogólnego/propagow anego m ałżeństw a i rodziny.
Jeśli zacząć o d analizy ogólnej katolickiej koncepcji rodziny, widać przynaj­
mniej częściowe rozm ijanie się instytucjonalnego m odelu ogólnego/propagow a-
nego oraz akceptow anego/realizow anego przez społeczeństw o polskie. Z jednej
strony, w społeczeństw ie polskim m ałżeństw o postrzegane jest jako główny cel
życiowy, w arunek udanego życia (56,6%), jako stan przynoszący zadowolenie
(88,1%) (CBOS 2008g, 2010b; Czapiński 2009), a większość Polaków (70%),
zwłaszcza m łodych, wierzy, iż m iłość m ałżeńska w m iarę upływ u lat um acnia się
i dojrzewa (CBOS 2008c). Także więzi rod zin n e od wielu lat oceniane są jako sa­
tysfakcjonujące i stanow iące źródło w sparcia i pom ocy; wyrażają się przez częste
spotkania z rodzicam i/teściam i, dziećm i i w nukam i oraz rodzeństw em (CBOS
2008i, 2008j), ale i przez poczucie obow iązku okazywania szacunku i m iłości ro ­
dzicom, niezależnie o d posiadanych przez nich zalet i w ad (91%) (CBOS 2008c).
O braz ten m ożna byłoby uznać za bliski, jeśli nie tożsam y z ideałem w yłania­
jącym się z licznych dokum entów Kościoła, a zwłaszcza z licznych wypowiedzi
papieża Jana Pawła II, pośw ięconych rodzinie. Jednak z drugiej strony, u Pola­
ków pojawia się w yraźna skłonność do tolerow ania, jeśli nie akceptowania, zja­
wisk, które stoją w w yraźnej sprzeczności z m odelem katolickim . N a przykład,
większość Polaków za rodzinę uznaje wszystkie osoby, które wychowują dzieci,
niezależnie o d ich praw nego statusu (zarów no m ałżeństw a - 100%, jak i k o n k u ­
binaty - 71%, a także sam otnych rodziców - 89%), ale też m ałżeństw a bezdzietne
- być m oże w nadziei, że dzieci kiedyś się pojaw ią (67%). O znacza to, że podstaw ą
społecznie uznaw anej definicji rodziny jest posiadanie dzieci - pod w arunkiem
wszakże, iż są to p ary heteroseksualne (parom hom oseksualnym , naw et jeśli wy­

10 Rafał Boguszew ski w p o d su m o w an iu w ieloletnich socjologicznych b ad ań C e n tru m Ba­


dania O pinii Społecznej (CBOS) n a d religijnością Polaków pisze: „K onkludując, należy stw ier­
dzić, że polska religijność charakteryzuje się w praw dzie w ysokim stopniem deklaratyw ności,
co stw arza społeczny w izerunek Polaka-katolika, je d n a k faktycznie jest m o cn o zróżnicow ana
w ew nętrznie, zwłaszcza w w ym iarze aksjologicznym i pragm atycznym . M im o w yraźnych n ie ­
konsekw encji, które przejaw iają się m .in. w tym , że część zdeklarow anych katolików odrzuca
m oralność p ro p o n o w a n ą p rzez tę religię albo trak tu je ją w ybiórczo, to w łaśnie w iara i uczest­
nictw o w praktykach religijnych stanow ią najbardziej istotny korelat uznaw anej i realizow anej
m oralności. C o także w ażne, w iara i uczestnictw o w praktykach religijnych, w znacznym sto p ­
niu sprzyjają społecznem u zaangażow aniu Polaków, służąc b ud o w an iu społeczeństw a obyw atel­
skiego” (Boguszew ski 2009: 193).
96 Ewa Budzyńska

chow ują dzieci, status rodziny przyznaje jedynie 9% respondentów (CBOS 2006e).
Te dane wskazują na to, iż w św iadom ości społecznej powoli zm ienia się ogólna
koncepcja rodziny, ewoluując w k ieru n k u ograniczenia jej do więzi społecznych
łączących rodziców i dzieci, z pom inięciem w arunku w postaci m ałżeństw a jako
aktu cywilnego, a zwłaszcza sakram entalnego. W arto w tym m iejscu wskazać na
niekonsekw encję w poglądach Polaków: zapytani o opinię na tem at związków nie­
form alnych, respondenci w większości podkreślają znaczenie legalizacji związku,
zwłaszcza w Kościele - om ów ienia tych badań dokonam poniżej.
Jeśli m am y do czynienia z ograniczoną akceptacją ogólnej katolickiej koncep­
cji rodziny, w arto przyjrzeć się jej poszczególnym w ym iarom : na ile w tym w ypad­
ku dokonały się zm iany w społecznej recepcji.
Sakramentalność i świętość - ten w ym iar jest stosunkow o wysoko akcepto­
wany przez polskie społeczeństw o i uznaw any za niem al oczywisty: w 2008 roku
katolickie m ałżeństw a wyznaniowe stanow iły 68,7% w szystkich zaw artych w te­
dy m ałżeństw (Rocznik demograficzny 2009). N atom iast w świetle badań socjo­
logicznych p o n ad połow a Polaków opow iada się za sform alizow aniem m ałżeń­
stwa: 33% uważa, że najważniejszy jest ślub kościelny pociągający skutki prawne
(konkordatow y), 27% za wystarczający uznaje ślub cywilny, ale ślub kościelny też
w arto byłoby zawrzeć (czyli 60% opow iada się de facto za ślubem kościelnym /
konkordatow ym , choć nadaje im różne znaczenie), 32% zostawia to decyzji zain­
teresow anych, jedynie 5% uważa, że ślub cywilny jest najważniejszy, a kościelny
nie m a znaczenia. Również zdecydow ana większość (60%) uważa za wskazane,
a naw et obligatoryjne, wzięcie ślubu przez p ary kohabitujące (CBOS 2008c). Na
w ysoką rangę m ałżeństw a sakram entalnego wskazywali także m ieszkańcy Kalisza
(85%) (B aniak 2007a). Z innych badań rów nież wynika, iż Polacy są przywiązani
d o instytucjonalnej form y m ałżeństw a, a dla 73,9% sam a decyzja zawarcia m ał­
żeństwa w sposób zgodny z obow iązującym i norm am i praw nym i świadczy o jego
pow ażnym traktow aniu (Siany 2007). Nie m ożna jednak zapom inać, że czw arta
część Polaków (23,1%) m ałżeństw o uznaje za instytucję przestarzałą, co stanowi
jeden z najwyższych w skaźników pośró d krajów europejskich (Poleszczuk 2002).
Wierność i czystość przedmałżeńska/małżeńska - jak wcześniej wspomniano, m ał­
żeństwo wciąż stanowi główny cel życiowy i postrzegane jest jako stan przynoszący
zadowolenie. Pośród czynników gwarantujących małżeński sukces dostrzega się wagę
wierności (79% mężczyzn i 85% kobiet), wzajemnego szacunku (odpowiednio: 81%
85%), zrozumienia i tolerancji (odpowiednio: 75% i 80%), w mniejszym stopniu po­
siadania dzieci i zadowolenia ze współżycia seksualnego. W związku z tym nie może
dziwić silne potępienie małżeńskiej zdrady, rom ansu z cudzym m ałżonkiem 11 (CBOS

11 78% Polaków uznało za m oralne zło zdradę m ałżonka lub p a rtn e ra w stałym związku
(CBOS 2008c), a 60,5% Polaków tw ierdziło, iż zdrada nigdy nie m oże być uspraw iedliw iona, co
stanow i jeden z wyższych wskaźników rygoryzm u m oralnego p o śró d innych krajów europejskich.
Podobny rygoryzm w tej kwestii (albo wyższy) przejaw iała A ustria (67,4%), Francja (61,8%),
N iem cy (66,3%), C horw acja (73,2%), Bułgaria (94,3%) i R um unia (71,5%) (Poleszczuk 2002).
^ jędzy prawem i lewem: rodzinne dylem aty Polaków
1 1 97

2 0 0 8 c ; G iza-Poleszczuk 2002b). Postaw ę rygoryzm u seksualnego przejaw iali ta k ­

że m ałżonkow ie łódzcy (potępienie seksu pozam ałżeńskiego przez żony: 91,0%


w 1990 roku i 89,9% w 2000 roku; przez m ężów odpow iednio: 80,2% i 82,9%)
(M ikołajczyk-Lerm an 2006). W ierność m ałżeńską akceptuje także 73,3% kali-
szan, w tym 57,3% całkowicie, 16,0% - z pew nym i w ątpliw ościam i; d o chow a­
nie zawsze i wszędzie w ierności m ałżeńskiej stanow i zaletę dla 60,8% (znacznie
częściej u kobiet - 67,6%, rzadziej u m ężczyzn - 48,4%), a zdrada m ałżeńska
przez 54,9% badanej populacji p ostrzegana jest w kategoriach czynu zakazane­
go (Baniak 2007a). Jak widać, dla co najm niej dw óch trzecich społeczeństw a
polskiego zdrada m ałżeńska jest czynem nie do zaakceptow ania, nie zasługują­
cym na jakiekolw iek uspraw iedliw ienie. N ie m oże zatem dziw ić fakt, iż staje się
ona dość częstym pow odem do w ystąpienia o rozw ód (Rocznik dem ograficzny
2009). W arto je d n a k pam iętać, iż ten w ym óg - w praw dzie w yraźnie staw iany
w nauczaniu Kościoła rzym skokatolickiego - jest raczej pow szechnikiem k u l­
turow ym , gdyż jako zakaz cudzołóstw a w ystępuje w niem al w szystkich k u ltu ­
rach i religiach, zw łaszcza w odn iesien iu do k o b iet12. Ta n o rm a gw arantująca
stabilność życia m ałżeń sk o -ro d zin n eg o i legalność potom stw a, w ym agana z całą
surowością we wszystkich typach kulturow ych społeczeństw , także w spółcześnie
nadal pozostaje cechą, której nadaje się najw ażniejsze znaczenie dla trw ałości
rodziny (Bielicki 1995; Kowalska 1995).
O ile p o śró d Polaków (i nie tylko) d o m in u je p rz e k o n a n ie o w artości w ier­
ności (czystości) m ałżeńskiej, o tyle okres p rzed m ałżeń sk i jest zu p ełn ie in a ­
czej traktow any. W bard zo w ysokim sto p n iu ap ro b o w an e są przed m ałżeń sk ie
kontakty seksualne (50% w obec 13% uznających je za m o raln e zło) (CBOS
2002, 2008c), p o d o b n ie dzieje się w zakresie oceny kohabitacji: 35% re sp o n ­
dentów nie o cen ia jej w k ateg o riach m o raln eg o zła, 28% o cenia ją o d m ien n ie,
33% uważa, że ślub nie m a żadnego znaczen ia dla ludzi, którzy się kochają
(CBOS 2008c). C o w ięcej, p o n a d połow a Polaków w m niejszym lub w iększym
stopniu (60%) o p o w iad a się za w pro w ad zen iem praw nej legalizacji k o n k u b i­
natów, tylko 31% sprzeciw ia się tem u (chodzi o związki hetero sek su aln e, za
legalizacją zw iązków h o m o sek su aln y ch opow ied ziało się jed y n ie 15%) (CBOS
2002). Z innych socjologicznych b ad ań n ad m o raln o ścią w poszczególnych
diecezjach w ynika, że m niej niż połow a re sp o n d e n tó w uznaje k o habitację za
n iedopuszczaln ą (28,3% -46,4% ; w yjątek stanow i diecezja tarn o w sk a - 71,8%
i łom żyńska - 59,9%) (M ariań sk i 2006a). C o w ięcej, w społecznej św iad o m o ­
ści katolików kaliskich w spólne m ieszkanie p rzed ślubem (61,1% ) decyduje
- o b o k m iłości (78%) i p o trz e b seksualnych (79%) - o trw ało ści późniejszego

12 Z akaz cudzołóstw a pod k reśla w jakiejś m ierze w artość m ałżeństw a; jego złam anie
prow adzi d o śm ierci grzeszników (daw ny ju d aizm , islam ), b ąd ź staje się głów nym pow odem
rozw odu (w spółczesny jud aizm , praw osław ie, p rotestantyzm ) (T randa 1996; U n te rm a n 2002;
G ajda 1996; Paprocki 2009, 1996; M achut-M endecka 2001).
98

m ałżeń stw a13. S kutkiem zliberalizow anych p ostaw w obec sfery seksualnej jest
rów nież w zrost u ro d z e ń p o z a m a łż eń sk ich 14.
Jedność i nierozerw alność m a łżeń stw a - w ym iar ten także nie jest w pełni ak­
ceptow any i realizowany w społeczeństw ie polskim . D okonuje się tu pow olny pro­
ces poszerzania się zjawiska rozwodów, będący efektem liberalizacji praw a cywil­
nego z jednej strony, a z drugiej - przem ian społeczno-kulturow ych i mentalnych,
polegających na wzroście społecznej aprobaty dla rozw odów i pow tórnych m ał­
żeństw, jak i na zm ianie w system ie w artości o charakterze indyw idualizacji (pry­
m at w łasnego szczęścia w raz z niechęcią do pośw ięcenia go dla w artości wyższej,
jaką jest trw ałe m ałżeństwo lub dobro dzieci). Procesy te uwidaczniają się zarówno
w sferze faktów dem ograficznych, jak i deklarowanych postaw społecznych.
W ostatnim dw udziestoleciu, czyli w okresie ustrojowej transform acji w Pol­
sce, m am y do czynienia ze zjawiskiem nasilonego - w porów naniu z poprzednim
okresem socjalizm u - rozpadu rodzin. W prawdzie głównym pow odem rozpadu
wciąż jest śm ierć w spółm ałżonka (przede wszystkim męża: 119,3 tys. wobec 42,5
tys. przypadków rozpadu w w yniku śm ierci żony), jed n ak pom iędzy 1990 i 2008
rokiem półtora raza zwiększył się w skaźnik rozw odów z 4,6 na 7,3 w przeliczeniu
na 1000 istniejących małżeństw, a w liczbach bezwzględnych: z 42,4 tys. w zrósł do
65,5 tys. Do tych liczb należy dodać praw om ocnie orzeczone separacje (wzrost
z 1,3 tys. w 2000 roku do 3,8 tys. w roku 2008). Do najczęściej wskazywanych przy­
czyn rozkładu współżycia m ałżeńskiego należy niezgodność charakteru (25,7%
jako w yłączna przyczyna, łącznie z innym i przyczynam i - 7,8%) oraz niew ierność

13 Józef B aniak ta k interp retu je w yniki sw oich b adań: „W spólne m ieszkanie narzeczonych
m oże budzić określone w ątpliw ości m o raln e lub religijne, jeśli uw zględnim y o d m ie n n e zalece­
n ia K ościoła katolickiego. N iem niej, podejście p o n a d 3/5 badanych katolików jest zgoła sprzecz­
n e z tym i zaleceniam i, p oniew aż ci resp o n d en ci w p e łn i akceptują tzw. p ró b n y etap w spólnego
pożycia narzeczonych n a w zór m ałżonków , w łącznie ze w spółżyciem seksualnym : w tej grupie
o dnajd u jem y też 1/2 osób w ierzących i praktykujących religijnie. D la tych re sp o n d en tó w w aż­
niejsza jest stabilność przyszłego zw iązku m ałżeńskiego i szczęście m ałżonków , a nie ‘dziw ne’
czy ‘starośw ieckie’ zasady m o raln e K ościoła, a tak ą stabilność gw arantuje w łaśnie etap ‘ro z p o ­
znaw czy’ i w spólne m ieszkanie ‘próbne’ narzeczonych, w k tórym m ają szansę p ełnego p o zn an ia
sw oich różnic osobow ych i u p ew nienia się w tym , czy spełniają w szystkie w aru n k i zapew niające
trw ałość ew entualnego ich m ałżeństw a. W ich ocenie, lepszą jest sytuacja, gdy narzeczeni ro z ­
chodzą się k ulturalnie p o ro zp o zn an iu w łasnych m ożliw ości dążenia d o m ałżeństw a, niż gdyby
m usieli się rozejść jak o m ałżonkow ie, którzy ‘nie spraw dzili się’ we w spólnym zw iązku z wielu
różnych pow odów , gdyż zlekceważyli je w okresie narzeczeńskim . Oczyw iście, to podejście re ­
sp o n d e n tó w d o narzeczeństw a i m ałżeństw a m a typow o św iecki profil i w yraźnie jest sprzeczne
z religijnym i i m oralnym i sta n d ard a m i chrześcijaństw a oraz d o k try n y ro dzinnej K ościoła k a to ­
lickiego” (B aniak 2007a: 380)
14 Pom iędzy 1990 i 2008 r. podw oiły się odsetki u ro d z eń pozam ałżeńskich z 6,2% do
19,9%, w po ró w n an iu z 1980 r., gdy w skaźnik te n w ynosił 4,8% (Rocznik demograficzny 2009).
Z jaw isko to m oże m ieć w ielorakie przyczyny: od większej społecznej tolerancji sam otnego m a ­
cierzyństw a p o u tru d n ie n ia w w ykonaniu aborcji, jak i w zrost p o tęp ien ia m oralnego d la tego
czynu; ale przyczyną m oże być rów nież m ożliw ość uzyskania większej p o m o cy m aterialnej ze
stro n y p aństw a przy p o sia d an iu statu su sam otnej m atki w p o ró w n a n iu z m atką zam ężną.
Między prawem i lewem: rodzinne dylem aty Polaków 99

(11% jako w yłączna przyczyna, z innym i przyczynam i - 15,5%) (Rocznik dem o­


graficzny 2009).
C o pow inno zaniepokoić: najczęściej rozpadały się m ałżeństw a z jednym
dzieckiem (38,8%) bądź bez dzieci (39,7%), rzadziej z dwojgiem dzieci (17,2%),
b a r d z o rzadko rodziny w ielodzietne (4,3%). W arto też wskazać na dw a „szczyty”
ro z w o d o w e : pierw szy przypada na okres pom iędzy 5. a 9. rokiem trw ania m ał­
żeństwa (22,9% rozw odów ), drugi - po upływ ie 20 lat i więcej (25,2% rozwodów).
Oznacza to, iż najbardziej zagrożone rozw odem jest m ałżeństw o posiadające pod
opieką nieletnie dzieci (25,7% m ałżeństw wychowujących dzieci w wieku 3-6 lat
i 54,4% posiadających dzieci w wieku 7-15 lat), ale i zbliżające się do etapu „puste­
go gniazda” (tam że).
W prawdzie z badań socjologicznych w ynika, że zdecydowanych zw olenników
rozwodów w Polsce jest jedynie 20%, jed n ak większość Polaków (62%) w pewnych
sytuacjach dopuszcza je - przede w szystkim w przypadku wystąpienia patologii
w rodzinie, opuszczenia jej lub zdrady. Zdecydowanych przeciwników rozwodów
jest zaledwie 15% (CBOS 2008h). Z innych badań socjologicznych wynika, że na
ogół m niej niż połowa katolików uznaje rozw ody za niedopuszczalne (33,5%-47,2%;
wyjątek stanowią diecezje: tarnow ska - 72,2%, łom żyńska - 65,0%, sandom ier­
ska - 54,7% i częstochow ska - 50,7%) (M ariański 2006a). Podobnych wyników,
świadczących o aprobacie rozw odów w sytuacjach „koniecznych”, dostarczyły ba­
dania nad postaw am i m ieszkańców Kalisza (62,4% aprobuje rozwody, niespełna
1/3 w yraża zdecydow any sprzeciw; w śród głęboko wierzących 60,5% je wyklucza)
(Baniak 2007a). W praw dzie oceniających rozw ody w kategoriach m oralnego zła
(33%) jest więcej niż akceptujących je (17%), ale większość respondentów nie p o ­
trafi zająć wobec nich jednoznacznego m oralnie stanow iska (46%). Nie m ożna
także pom inąć sporej części Polaków (38,9%) optujących za poszerzeniem uła­
twień procedur rozwodowych (CBOS 2008c; Cichomski i in. 2006). Postawy proroz-
wodowe tworzą klim at sprzyjający podejm ow aniu decyzji o rozstaniu się, zwłaszcza
gdy trzecia część m ałżonków w różnych okresach życia przeżywa rozm aite tru d n o ­
ści prow adzące do ew entualnego rozpadu związku (M ikołajczyk-Lerm an 2006).
O tw artość na p ło d n o ść i o d pow iedzialne rodzicielstw o - ten elem ent kato­
lickiego m odelu m ałżeństw a i rodziny spotyka się ze zróżnicow anym odbiorem
społecznym . W sferze rodzicielstw a Polacy są bardzo otwarci na dzieci: niem al
wszyscy dorośli respondenci (94%) w yrażają chęć posiadania dzieci, najlepiej
dwojga (50%), rzadziej trojga (23%, o jednym dziecku myślało jedynie 10%); one
także należą do kan o n u w artości nadających sens i znaczenie życiu, przysparzają­
cych zadow olenia (ponad 90%). Nie m ożna jed n ak zapom inać, iż pom iędzy 1996
i 2006 rokiem w zrosła do 4% ilość Polaków niechętnych posiadaniu dzieci (CBOS
2006e, 2008g, 2010c; Czapiński 2009). Postawom prokreacyjnym bardziej sprzyja
wyższy poziom religijności, jed n ak dotyczy to przede wszystkim osób na razie
bezdzietnych. N atom iast ci (54%), którzy posiadają już potom stw o (nawet jeśli jest
to jedynak), choć jeszcze pozostają w okresie sporych m ożliwości prokreacyjnych,
nie planują więcej dzieci (27% w wieku 30-34 lata, posiadających jedynaka i 53 /o
Między prawem i lewem: rodzinne dylem aty Polaków 101
Ewa Budzyńska

w w ieku 35-39 lat rezygnuje z dalszego potom stw a). Takie postaw y przejawia podobne odsetki w pełni (ok. 20%) bądź częściowo (ok. 20%) zaakceptow ana (Ba­
znacznie więcej kobiet w wieku 30-39 lat (60-79%) niż mężczyzn (43-64%); wyso­ niak 2007a).
ki poziom prak ty k religijnych w m inim alnym stopniu wpływa na postaw ę otw ar­ Podobne problem y ro d zi w Polakach zasada poszanow ania ludzkiego życia,
cia się na większą liczbę potom stw a niż to, które się już urodziło (CBOS 2010c). zwłaszcza w fazie prenatalnej. Po zm ianie w 1993 roku kom unistycznej ustawy
C o więcej, planow ana dzietność w postaci dwojga dzieci nie przekłada się na 1 1956 roku, zezwalającej na dokonyw anie aborcji praktycznie bez jakichkolw iek
rzeczywiste zachow ania prokreacyjne: w Polsce od wielu lat trw a zjawisko depresji ograniczeń (w szak każdy m ógł ocenić swoją sytuację życiową jako tru d n ą , nie
dem ograficznej, wyrażającej się niskim przyrostem naturalnym oraz niską dziet­ mówiąc o w zględach zdrow otnych), społeczeństw o polskie zaaprobow ało o g ra­
nością kobiet, która nie gw arantuje prostej zastępow alności pokoleń (w spółczyn­ niczenie w arunków dopuszczalności przeryw ania ciąży d o kilku zaledw ie sy tu ­
n ik dzietności w 2008 roku w yniósł 1,39 wobec dem ograficznego m inim um gwa­ acji (ciąża jako w ynik gw ałtu lub kazirodztw a, deform acje p ło d u oraz zagroże­
rantującego prostą zastępow alność pokoleń i wynoszącego 2,12), a dom inującym nie życia m atki) (Balicki, Frątczak i N am 2007: 372). Jednak w ocenie m oralnej
typem polskiej rodziny jest rodzina z jednym dzieckiem (Rocznik demograficzny Kościoła żadne względy nie uspraw iedliw iają od eb ran ia życia n ieu ro d zo n em u
2009). Nie m ożna zatem się dziwić, iż tak silne postaw y ograniczające dzietność dziecku. Z takim poglądem w latach 2007 i 2010 identyfikuje się jedynie 13-14%
do niezbędnego m in im u m (w praw dzie dającego poczucie spełnienia, szczęścia dorosłych Polaków, natom iast w zrósł odsetek opow iadających się za zakazem
i sensu życia, ale „co za dużo, to niezdrow o”), pociągają wysoką aprobatę dla dzia­ aborcji z dopuszczeniem pew nych w yjątków (odpow iednio: 32% i 36%) (CBOS
łań, które pom ogą w zapobieżeniu „skutkom ” seksualnego pożycia. D o nich zali­ 2007b, 2010a). O znacza to, iż w stosunku do danych z początku lat dziew ięćdzie­
czana jest antykoncepcja oraz aborcja. siątych XX w ieku, kiedy to zw olennicy takiego stanow iska stanow ili ok. 30%15,
Szereg badań socjologicznych prow adzonych zarów no w śród dorosłych, jak powoli szala w yborów przesuw a się na stro n ę zw olenników o ch ro n y życia. B ada­
i m łodzieży (M ariański 2003) ukazuje w ysoki stopień aprobaty dla różnorakich nia socjologiczne nad życiem religijnym w poszczególnych diecezjach w latach
działań antykoncepcyjnych. Badania nad postaw am i m oralnym i mieszkańców 1997-2006 (M ariański 2006a) w skazują, iż postaw y katolików w obec aborcji
poszczególnych diecezji pokazały, iż są zróżnicow ane: sprzeciw wobec aborcji deklaruje 35,1% katolików w diecezji
włocławskiej, 51,1% w diecezji łódzkiej i 89,5% w diecezji tarnow skiej. B ada­
[...] z wyjątkiem diecezji tarnowskiej, łomżyńskiej i sandomierskiej około połowa nia nad m ieszkańcam i Kalisza wykazały, iż 41,8% bezw zględnie opow iada się
(lub więcej) badanych katolików wyraża moralną aprobatę stosowania środków za no rm ą chroniącą życie przed narodzeniem , zaś łącznie - z uw zględnieniem
antykoncepcyjnych i około co piąta badana osoba uzależnia ocenę takich zacho­
pewnych w yjątków - akceptuje ją 56,2%, nato m iast osobiście aborcję odrzuca
wań od okoliczności (12,8%-23,6%). [...] Zwolennicy nauczania moralnego Koś­
60,0% respondentów (B aniak 2007a). P onadto w szystkie bad an ia n ad tą kw estią
cioła na temat antykoncepcji są (z wyjątkiem diecezji tarnowskiej) w mniejszości,
a norm a zakazująca antykoncepcji osiąga w niektórych diecezjach rangę tzw. nega­ wskazują, iż najsilniejszym korelatem postaw w obec aborcji są postaw y religij­
tywnej oczywistości kulturowej (poniżej 20% aprobaty normy). Dość powszechna ne: ich w ysoka intensyw ność przekłada się n a silniejszy sprzeciw w obec aborcji.
aprobata antykoncepcji wśród katolików polskich nie oznacza automatycznie jej Zdaniem Tadeusza D októra (2001b: 265):
realizacji w praktyce, choć może do tego prowadzić (Mariański 2006a: 70).
W zrost siły związku pomiędzy religijnością a aprobatą dla aborcji, przy jednoczes­
Ponadto, w społeczeństw ie polskim niska jest znajom ość m etod naturalnych i p o ­ nym wzroście tej aprobaty (przynajmniej w niektórych przypadkach), zdaje się
w iązana z tym ich aprobata (Siany i Kluzowa 2004). Pogłębione badania nad tą świadczyć o różnicowaniu się polskiego społeczeństwa w tej kwestii na wyraźne
spolaryzowane obozy: motywowanego religijnie sprzeciwu wobec aborcji i moty­
kw estią przeprow adzone w śród m ieszkańców Kalisza pokazały, iż o w yborze d a­
wowanego areligijnie obozu zwolenników jej akceptacji.
nego typu m etod decydują dwa podstaw ow e kryteria: w iara w skuteczność i ła­
tw ość stosow ania. M etody n aturalne - przez w ielu oceniane jako niepraktyczne
z racji konieczności zdobycia odpow iedniej wiedzy biologicznej oraz ograniczeń 15 D an e przyw ołane przez K rystynę Siany i K rystynę K luzow ą inform ują, iż p rzeciw ni­
w korzystaniu z seksualnych przyjem ności - preferuje ok. 20-30% kaliszan, a jeśli cy aborcji w 1987 r. stanow ili 46,2%, nato m iast w okresie tran sfo rm acji ich odsetek w yraźnie
dołączyć do nich kategorię preferujących „kalendarzyk m ałżeński” (nie wnikając, zm alał i zaw ierał się w g ranicach 24% (b a d an ia SG H i G U S w 2001 r.) d o 11% (b a d an ia CBOS
co dla respondenta oznacza to pojęcie), uzyskamy dość wysokie odsetki (ok. 38%) z 2002 r.) (Siany i Kluzowa 2004). O znacza to, iż postaw y w obec aborcji są efektem n ieustannej
chcących om inąć z jakichś pow odów (zdrow otnych bądź m oralnych) pułapki a n ­ pracy n a d ukazyw aniem jej istoty o ra z jej dalekosiężnych skutków zdrow otnych, psychicznych
i społecznych, ale także udzielania p o m o cy kobietom w zagrożonej aborcją ciąży, w reszcie d o ­
tykoncepcji. Także w tych badaniach n o rm a m oralna Kościoła rzym skokatolickie­
strzeżenia - także ze stro n y K ościoła - statu su dziecka zm arłego p rz e d n a ro d ze n ie m , niezależ­
go, nakazująca kierow anie się wyłącznie godziwymi m etodam i regulacji p ło d n o ­ nie o d czasu trw a n ia ciąży oraz jego wagi i w ielkości w m om encie u tra ty życia (np. we w czesnym
ści, została przez blisko połowę respondentów odrzucona, ale jednocześnie przez p o ro n ien iu sam oistnym ).
102 Ewa Budzyńska

Z jednej strony, takie dane oznaczają utożsam ianie się z nauczaniem Kościoła jego
wyznawców, z drugiej strony, świadczą o tym , iż ludzkie życie w okresie prena­
talnym nie stanow i w artości ponadkonfesyjnej, łączącej tych, którym bliska jest
elem entarna zasada hum anizm u „człowiek nie zabija człowieka”.
Jeśli dla większości Polaków aborcję uspraw iedliwiają sytuacje nadzwyczajne,
w tym stwierdzone wady u dziecka, m ożna dojść do wniosku, iż wartością nie jest
życie „sam o w sobie”, ale tylko takie, którem u przypisane są param etry gw arantu­
jące później szczęście (własne i rodziców). W edług socjologicznych badań 62-63%
Polaków dopuszcza aborcję w przypadku stwierdzenia u ludzkiego płodu nieule­
czalnych wad, 54% jest za niepodtrzym yw aniem życia wcześniaka, u którego rozpo­
znano poważne dysfunkcje, a 44% za bezbolesnym zakończeniem życia noworodka,
który urodził się z wadam i ciała (CBOS 2005c; 2005d; 2006d). W takiej sytuacji tym
bardziej nie może dziwić brak wrażliwości na los nadliczbowych mikroskopijnych
em brionów (liczących wprawdzie do stu kom órek każdy, ale niewidocznych gołym
okiem , nie czujących, nie płaczących i nie pozostających w społecznych interak­
cjach), jeśli na drugiej szali kładzie się prawo do osiągnięcia własnego rodzicielskie­
go szczęścia dorosłych poprzez zabieg in vitro, zmierzający do urodzenia jednego
dziecka kosztem unicestwienia pozostałych licznych em brionów (60% Polaków
opowiada się za zapłodnieniem in vitro) (CBOS 2005a, 2008e).

4. PODSUMOWANIE

Podsum ow ując przeprow adzone analizy zakresu akceptacji i realizacji ogól­


nego/propagow anego m odelu katolickiego m ałżeństw a i rodziny, odnoszącego
tę sferę do Boga (czyli tytułow ego „prawa”) przez społeczeństw o polskie, w p o ­
nad 90% identyfikujące się z katolicyzm em , dochodzim y do w niosku, iż przede
wszystkim zostały przyjęte, a naw et uznane za w zór norm atyw ny obowiązujący
w praktyce życiowej, jego najbardziej ogólne elem enty - bardziej ram owe niż w ią­
żące się z codziennością życia.
Preferow ana jest więc cecha heteroseksualności małżonków, stanowiąca p o d ­
stawę uznania ich w raz z dziećm i za rodzinę. Ponadto, pożądane i oczekiwane
jest kościelne usankcjonow anie związku - zapewne bardziej z racji bogatego cere­
m oniału towarzyszącego rytuałowi przejścia do poważnego stanu rodzinnego, niż
perspektywy otrzym ania sakram entalnej łaski C hrystusa (ślub kościelny). W ierność
pojm ow ana jest w sposób prezentystyczny, czyli w ym agana jest od partnera w ra­
m ach aktualnego związku (praw dopodobnie nie tylko form alnego m ałżeństwa,
ale i innych typów związków seksualnych), a czystość w znaczeniu w strzem ięź­
liwości seksualnej przed m ałżeństw em często jest odrzucana na rzecz akceptacji
pożycia przedślubnego. N ierozerw alność m ałżeństw a ograniczona zostaje tylko
do związków udanych, przynoszących zadow olenie i szczęście. Jeśli się to nie zda­
rzy, istnieje duże przyzw olenie społeczne na rozw ód i zawarcie nowego związku.
M ałżeńska płodność - w praw dzie ujm ow ana jako w artość nadająca sens ży­
ciu - ograniczona jest do zrodzenia m aksym alnie dwojga dzieci, i to zdrowych.
Między prawem i lewem: rodzinne dylem aty Polaków 103

\V tych tylko granicach jest akceptow ana - pytanie, czy w ogóle pojm ow ana jako
dar Boga. W szak liczniejsze potom stw o jest raczej dow odem na własną, zawinioną
bezradność niż Jego błogosławieństwo. Stąd aprobatą cieszą się wszelkie działa­
nia, które m ają na celu ograniczenie konsekw encji aktywności seksualnej, byle­
by tylko przyniosły one pożądany skutek w postaci uniknięcia poczęcia dziecka.
W związku z tym „odpow iedzialne rodzicielstwo” najczęściej jest rozum iane jako
przyzwolenie na korzystanie z łatwych w użyciu, „pewnych” i dostępnych środków
antykoncepcyjnych (jeśli wierzyć ich reklam ie). Zalecane w katolicyzm ie m etody
naturalne w dość nikłym stopniu są przysw ojone i stosow ane (najczęściej zresztą
rozum iane są jako m ityczny „kalendarzyk”, postrzegany jako m etoda zawodna).
Także życie jako takie nie jest uznaw ane za w artość autoteliczną, lecz jedynie
to, które nie przekracza drastycznie n o rm zdrow otnych, gw arantujących właściwą
jakość dziecka, wyrażaną przez etykiety: „chciane” i „planowane”, „zdrowe”. Co więcej,
jego w artość w ynika nie z relacji do Boga-Stwórcy, lecz tylko i wyłącznie z faktu
uznania go przez jego rodziców za godne troski i urodzenia, pod w arunkiem , że
przyczyni się do osiągnięcia ich dobrostanu bądź uniknięcia przez nich samotności.
W idać więc, iż zarysow ana w nauczaniu Kościoła relacja pom iędzy postawą
najgłębszego zaufania Bogu, połączonego z otw arciem na Jego dar płodności oraz
odpow iedzialnym i godziw ym (czyli z poszanow aniem godności osoby ludzkiej
i praw natury) działaniem człowieka w sferze prokreacji, w społeczeństwie pol­
skim zostaje zawężona do działań człowieka oraz perspektyw y doczesności, ogra­
niczając (a m oże wykluczając?) rolę Boga. M am y tu zatem do czynienia z przeja­
wem desakralizacji ważnego segm entu życia rodzinnego.
Reasumując: w analizowanych poglądach Polaków-katolików na m ałżeństw o
i rodzinę została zatarta w yraźna granica pom iędzy tym , co „prawe” i tym , co
„lewe”. C o więcej, to, co dawniej było „prawe” - dziś nieuznaw ane przez w ięk­
szość, staje się „lewem”, a to, co ongiś było napiętnow ane jako „lewe” - dziś zy­
skuje upraw om ocnienie i staje się „prawem”. M ożna na koniec zastanow ić się, czy
w odniesieniu do poruszanych kwestii religijno-m oralnych Polacy zastanawiają
się n ad dokonaniem w yboru pom iędzy stawianym przez religijną instytucję ide­
ałem rodziny i pragm atycznym i, hedonistycznym i rozw iązaniam i lansowanym i
przez współczesną areligijną kulturę. Obawiam się, iż większość społeczeństwa
nie przeżywa tych kwestii w kategoriach konfliktu aksjologicznego (czyli owych
tytułow ych „dylematów) bądź alternacji16, lecz w sytuacjach codziennych k ieru ­
je się pragm atyzm em i sytuacjonizm em , na co już wcześniej wskazywało wielu
socjologów opisujących stan św iadom ości Polaków (Budzyńska 2008). A co do
m oralnych dylem atów dotyczących życia rodzinnego - zapew ne pozostaną owym
Platońskim „narw ańcom ”, dążącym do doskonałości poprzez realizację w swym
życiu codziennym w artości wyższego rzędu (Ossowski 2000:96).

16 T erm in w prow adzony przez Petera L. Bergera n a oznaczenie m ożliw ości w ybierania
różnych, czasem sprzecznych system ów znaczeń (1988).
Janusz Mariański
K a to lic k i Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II

RODZINA POLSKA NA ROZDROŻU: KRYZYS CZY


TRANSFORMACJA WARTOŚCI MORALNYCH?

WSTĘP

W rzeczywistości społecznej współczesnego świata m am y do czynienia nie tylko


z procesami sekularyzacji i indywidualizacji rodziny, ale i z ustaw icznym wysiłkiem
Kościoła katolickiego, promującego wartość m ałżeństwa i rodziny. Często podkreśla
on świętość m ałżeństw a i rodziny oraz proponuje środki zaradcze wobec kryzysu
rodziny współczesnej. W ychodzi z założenia, że silna rodzina w zm acnia spójność
społeczeństwa, ale jest także elem entem konstytutyw nym dla w spólnoty parafial­
nej i całego Kościoła. W rodzinie kształtują się społeczne ram y aprobaty wartości,
norm i w zorów zachowań. Kościół katolicki zdecydowanie broni trw ałego m iej­
sca m ałżeństw a i rodziny w (po)now oczesnym świecie, gdyż dobro osoby ludz­
kiej i społeczeństw a jest ściśle zawiązane ze zdrow ą kondycją rodziny. W chrześ­
cijańskim systemie w artości rodzina zajmowała zawsze centralne, priorytetow e
miejsce, jako podstaw ow a przestrzeń Kościoła i społeczeństwa. Dziś jed n ak wiele
instytucji życia społecznego usiłuje ingerować w przebieg życia rodzinnego. Ro­
dzina jako w artość jest kształtow ana w św iadom ości zbiorowej zarów no przez glo­
balne procesy cywilizacyjne, jak i przez czynniki n atu ry lokalnej, zarów no przez
sekularyzację i indywidualizację, jak i przez działalność ewangelizacyjną Kościoła.
W konsekwencji tych przeciwstawnych wpływów i oddziaływ ań rodzina polska
znalazła się na swoistym rozdrożu transform acji i kryzysu m oralnego.
We współczesnym świecie, a także w Polsce, ścierają się dwa potężne n u rty
idei m oralnych, płynące w yraźnie w przeciw nych kierunkach: n u rt m oralności
katolickiej i n u rt m oralności laickiej (liberalnej, postm odernistycznej). Krzysztof
Kiciński zaznacza, że:

N urt pierwszy związany jest z myślą m oralną chrześcijaństwa, reprezentowaną


głównie przez Kościół katolicki, który w Polsce zajmuje wyjątkową pozycję. Na
nurt drugi składają się mniej lub bardziej niezależne od religii idee moralne, które
docierają do nas przede wszystkim z rozwiniętych krajów zlaicyzowanej Europy,
ale mają też rodzime korzenie (2005: 343-344).
106 Janusz M ariański

W społeczeństw ie polskim dyskurs m oralny przed 1989 rokiem toczył się między
przedstaw icielam i m oralności katolickiej i zw olennikam i m oralności socjalistycz­
nej, po 1989 roku główny n u rt dyskusji przesunął się w kierunku dyskursu między
katolicyzm em a zw olennikam i m oralności laickiej czy liberalnej (określenie to jest
niedoskonałym skrótem myślowym). A utor ten uważa, iż:

W wyniku owego ścierania się w świadomości moralnej społeczeństwa moż­


na obserwować obecność idei charakterystycznych zarówno dla pierwszego, jak
i drugiego nurtu, ale głównym efektem konfrontacji wydaje się skuteczne wzajem­
ne dezawuowanie się owych idei. Wynika to głównie ze stylu polemik, które nie
mają nic wspólnego z dialogiem. Nasuwa się refleksja, że podobny efekt uzyskują
politycy, skutecznie się nawzajem dezawuując, co wpływa na obniżenie zaufania
społeczeństwa do całej klasy politycznej. Ponieważ w dającej się przewidzieć przy­
szłości żaden z nurtów nie utraci w Polsce wpływów - wynika to z jednej stro­
ny z tradycyjnie silnej pozycji katolicyzmu i Kościoła katolickiego, z drugiej zaś
z przynależności do Zachodu i Unii Europejskiej oraz wewnętrznej dynamiki m o­
ralności - efekty dezawuowania się mogą ulec pogłębieniu. Trudno bowiem liczyć
na złagodzenie konfrontacji i przekształcenie jej w bardziej cywilizowany dyskurs
(Kiciński 2007: 155).

W odniesieniu do rodziny chodzi tu o konflikt m iędzy uznaw anym i i odczu­


w anym i przez Polaków tradycyjnym i w zoram i religijności a pragm atycznym i wy­
m ogam i codzienności. Socjologowie m ów ią o fragm entaryzacji, w yodrębnianiu
się i autonom izacji poszczególnych sfer w artości oraz o zróżnicow aniu kryteriów
ocen m oralnych w różnych obszarach życia społecznego (zob. Jasińska-Kania
2007: 112 i 116). P rzem iana wartości, rozum iana jako przekształcenia w po sta­
w ach i w zorach zachow ań Polaków, objęła także sferę m ałżeństw a i rodziny. W ar­
tości p rorodzinne podlegają w ielorakim przem ianom na poziom ie św iadom ości
społecznej i praktyki codziennej. N iektóre z tych zm ian m ogą oznaczać postępu­
jącą personalizację życia we w spólnotach m ałżeńskich i rodzinnych (transform a­
cja w artości), inne prow adzą do rozpadu tradycyjnych, głównie chrześcijańskich,
form i kształtów życia w rodzinie (kryzys m oralny). W niniejszych rozważaniach
w ychodzim y z założenia, że nie grozi nam - przynajm niej w najbliższej przyszło­
ści - jakaś katastrofa w świecie w artości prorodzinnych. M ożna natom iast m ówić
o swoistej am biw alencji, o szansach i ryzyku, o stratach i zyskach, o poszerzają­
cej się sferze przyzw olenia społecznego na postaw y i zachowania dezaprobow ane
w m odelu m oralności głoszonej w Polsce przez Kościół katolicki.

1. RODZINA JAKO WARTOŚĆ NACZELNA W ŚWIADOMOŚCI


POLAKÓW

Socjologowie często podkreślają, że w artości prorodzinne w społeczeństw ach


wysoko zróżnicow anych strukturalnie i funkcjonalnie podlegają daleko idącym
przem ianom . Mówi się o próżni m oralnej, o kryzysie, o relatywizm ie i perm isy-
godzina polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 107

wizniie, o upadku lub d em ontażu wartości, o dezintegracji, dezorientacji i de-


standaryzacji m oralnej, o anom ii m oralnej itp. Ź ródła tego stanu rzeczy tkwią
w samych jednostkach, w grupach pierw otnych (np. rodzinie), w instytucjach
i organizacjach społecznych oraz w całym społeczeństwie. Procesy sekularyzacji
i pluralizm u społeczno-kulturow ego sprawiają, że religia i m oralność tw orzą co­
raz częściej odrębne systemy regulacji ludzkich zachowań. M oralność, która była
powiązana z religią historycznie, em pirycznie i systematycznie, traci swoje onto-
logiczne podstaw y w religii. C oraz więcej ludzi nabiera przekonania, że m ożna żyć
bez Boga (i religii), a naw et m ożna żyć lepiej. Religijne interpretacje życia ustępują
miejsca świeckim (sekularyzm ), jedne interpretacje religijne są zastępow ane inny­
mi, kom unikow anie m oralne zm ienia się w kom unikow anie na tem at m oralności,
postępowanie m oralne - w dyskurs etyczny. Zm iany w wartościach, postaw ach
i norm ach m oralnych w całym społeczeństwie rzutują na kondycję m oralną rodziny.
Pom im o proklam ow anego przez niektórych socjologów kryzysu, a nawet roz­
padu m ałżeństw a i rodziny jako instytucji, w rodzinie - w ram ach procesów so-
cjalizacyjnych i wychowawczych - w dalszym ciągu są przekazyw ane wartości,
norm y i w zory zachow ań społecznych, m oralnych i religijnych. R odzina jakby
pośredniczy m iędzy jednostką i społeczeństw em w zakresie przekazyw ania, per­
cepcji i akceptacji treści kulturow ych. Rodzina - jak m ożna wnioskować z wielu
badań socjologicznych i sondaży opinii publicznej - jest nadal w artością n ad ­
rzędną, nie tylko nosicielem , ale i obrońcą cenionych w artości, pełni w ażną rolę
w kształtow aniu się tożsam ości społecznej m łodzieży (zob. Świda-Ziem ba 2006:
140). W społeczeństw ie polskim przypisuje się rodzinie w ażną w artość i rangę
priorytetową. W niej - jak w soczewce - skupiają się najważniejsze problem y ca­
łego społeczeństwa. O d funkcjonow ania rodziny, od poziom u akceptacji rodziny
przez jej członków, od procesów socjalizacji pierw otnej uzależniony jest kształt
religijności i m oralności dzieci i młodzieży.
Rodzina należy do w artości uznaw anych przez zdecydow aną większość Po­
laków. W 1999 roku 90,6% badanych uznało za w artość bardzo w ażną rodzinę,
72,0% - pracę, 47,4% - religię, 26,3% - czas wolny, 23,8% - przyjaciół i znajomych,
6,9% - politykę. W opisie ważnych w yznaczników w artości życia osobistego syn­
drom „rodzina - praca - religia” jest podstaw ow ym punktem odniesienia (zob.
Poleszczuk 2002). W edług badań Europejskiego Sondażu Społecznego z 2004 roku
Polacy uplasowali się na pierw szym m iejscu w śród 17 krajów, jeśli chodzi o odse­
tek osób przekonanych, że „najbliższa rodzina pow inna być zawsze na pierw szym
miejscu” (95,4%) (zob. D uch-K rzystoszek i Titkow 2006: 139-140). W sondażu
CBOS w 1998 roku 89% badanych z ostatnich klas szkół ponadpodstaw ow ych
i 85% w 2003 roku deklarow ało, że chce m ieć w przyszłości żonę/m ęża i dzieci
(Kalka 2004: 18).
Z sondażu GfK Polonia na zlecenie dziennika „Rzeczpospolita” w 2010 roku
wynika, że 78% badanych Polaków w wieku 18-26 lat uważa, że m ałżeństw o m a
i będzie m ieć duże znaczenie w now oczesnym społeczeństwie, 20% uznaje m ał­
żeństwo za instytucję przestarzałą i 2% - to niezdecydow ani. Być m oże dla części
108 Janusz Mariański

badanych ważniejsze jest bycie w udanym związku partnerskim , niż zawieranie


form alnego m ałżeństw a. W całej zbiorow ości m łodych Polaków 49% ankietow a­
nych uznaje za idealny m odel życia m ałżeństw o z partnerem , 40% - chce naj­
pierw żyć i mieszkać z p artn erem /p artn erk ą, aby sprawdzić, czy go poślubić, 8%
- raczej nie chce ślubu, ale chce w spólnie żyć i mieszkać. Życie bez ślubu 14%
badanych uznaje za rozw iązanie dobre, 36% jest przeciwnych i dla 50% jest to
obojętne. Zdecydow ana większość m łodych Polaków uważa, że ślub kościelny jest
potrzebny i w ażniejszy o d ślubu cywilnego (82%), p o n ad 80% chce m ieć dzieci
(najczęściej dwoje) i 94% akceptuje rozw ód (18% - zdecydow anie tak i 76% - ra­
czej tak). W całej zbiorowości m łodzieży 34% badanych było przeciw aborcji, 59%
- za aborcją w pew nych sytuacjach, 5% - za aborcją n a każde żądanie i 2% - to
niezdecydow ani (zob. N ieśpiał 2010). M ałżeństw o i rodzina są w ażną w artością
w m łodym pokoleniu Polaków, chociaż nie są one uznaw ane przez wielu za war­
tość bezw zględnie obowiązującą.
R odzina jest akceptow ana przez Polaków jako w artość społeczna o znacze­
niu podstaw ow ym , m ów i się naw et niekiedy o polskim fam iliaryzm ie. Zarówno
zm iany strukturalne, jak i zm iany w św iadom ości społecznej dotyczące rodziny,
nie są rewolucyjne, raczej ewolucyjne, ale idące w określonym kierunku. W Pol­
sce rodzina pozostaje jeszcze centralną instytucją życia społecznego, chociaż staje
się coraz m niej stabilna. Badania socjologiczne wskazują na stosunkow o wysoki
poziom zadow olenia z życia w rodzinie i w ysoką rangę w artości em ocjonalnych
integrujących rodzinę jako w spólnotę.
Rodzina, jako g rupa pierw otna, jest definiow ana jako sieć relacji społecznych,
w którą wpisane są w zory zachow ań, w większym lub m niejszym stopniu obow ią­
zujące wszystkich członków. W ojciech Świątkiewicz zaznacza, że:

Współczesne badania socjologiczne wskazują na wielorakie przeobrażenia rodzi­


ny zarówno w roli podstawowej grupy odniesienia, jak i w pełnionych przez nią
funkcjach. Rodzina w swej kondycji socjalnej, kulturalnej i moralnej odzwiercied­
la wichrowatość kultury makrospołeczeństwa. Nie znaczy to jednak, że rodzina
ostatecznie utraciła swoje uprzywilejowane miejsce w społeczności, i że nie jest
w stanie przeciwdziałać destrukcji ładu społeczno-kulturowego i czynnie uczest­
niczyć w kształtowaniu życia publicznego. Małżeństwo i rodzina to wciąż silne in­
stytucje, chociaż doświadczają wielorakich kryzysów. Jakby na przekór wymowie
demograficznych statystyk wiele badań socjologicznych nadal rejestruje central­
ne miejsce rodziny w systemie wartości społeczeństwa i podkreśla najważniejszą
rolę rodziny w życiu człowieka i społeczności. Szczęście rodzinno-małżeńskie jest
wybierane jako najważniejszy cel życia, a dobro rodziny jest uznawane przez ba­
danych jako dobro trwałe, które należy chronić i utrwalać. Takie postawy dotyczą
nie tylko rodziny małej, ale także rodziny rozproszonej (Świątkiewicz 2005: 251).

W ydaje się, że rodzina polska z przełom u wieków staje się w coraz m niejszym
zakresie „w spólnotą przekonań”. Ta pogłębiająca się różnorodność przekonań nie
m usi prow adzić do narastania konfliktów, jeżeli rów nocześnie będzie się kształ­
^^podzina polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 109

tować dialog pokoleniow y i tolerancja dla odm iennych przekonań. U zasadniona


w y d a je się teza o zawężonym przekazie w artości i n o rm w rodzinie. Nie ma jednak
empirycznych dow odów na to, że siły dezintegracji przeważają nad oddziaływ a­
niami integracyjnym i w rodzinie polskiej, że upraw om ocnia się teza o „przerw a­
niu ciągłości” w rodzinie. Podtrzym yw ana w socjologii polskiej od początku lat
siedemdziesiątych hipoteza o zasadniczej ciągłości rodzinnej w przekazie w arto ­
ści i norm m usi być jedn ak stopniow o p o d d an a rewizji lub przynajm niej pewnej
modyfikacji. M łode pokolenie tylko częściowo chce naśladow ać swoich rodziców.
W edług badań Józefa Baniaka w Kaliszu i jego okolicach w latach 2001-2004
tylko 51,1% badanych gim nazjalistów było skłonnych naśladow ać w pew nym
stopniu styl życia m ałżeńskiego własnych rodziców, 31,7% - nie chciałoby, by ich
małżeństwo w przyszłości było p o d o b n e do m ałżeństw a rodziców (13,2% - tru d ­
no powiedzieć, 4,0% - brak odpow iedzi) (Baniak 2008a: 175-176). Jeżeli naw et
większość Polaków opow iada się za trw ałością m ałżeństw a i rodziny, to jest to
względna trw ałość. W sytuacji konfliktów m ałżeńsko-rodzinnych czy braku oso­
bistego zadow olenia i satysfakcji ze związku, przyznaje się jednostce praw o do roz­
wodu i założenia nowego zw iązku m ałżeńskiego oraz rodziny.
Znaczna część m łodzieży szkolnej nie podtrzym uje stanow iska Kościoła
w sprawie nierozerw alności m ałżeństw a. O bserw uje ona, że wiele zaw artych m ał­
żeństw kończy się rozw odem . W społeczeństw ach współczesnych o charakterze
pluralistycznym, będących społeczeństw am i doznań, w których reorganizacja
życia społecznego dokonuje się w okół konsum pcyjnego rynku, kształtują się o d ­
m iennie niż dawniej więzi m iędzy ludźm i. N abierają one charakteru tym czaso­
wości i krótkotrw ałości. N o rm an G oodm an (1997: 194) dodaje, że: „Nacisk, jaki
kładzie się n a szczęście osobiste i samorealizację, doprow adził do tego, że wiele
osób uznało swoje związki za m ało satysfakcjonujące”. Dyssatysfakcja czerpana
ze związku m ałżeńskiego jest - w edług w ielu - wystarczającą przyczyną rozw ią­
zania małżeństw a. M ożna przypuszczać, że w w arunkach narastającej „spirali
rozwodów ” przyzwolenie społeczne na tego typu zachow ania będzie wzrastać.
W edług sondażu CBOS z m aja 2008 roku, 10,5% badanych dorosłych Polaków
przyznawało się, że żyje obecnie z kim ś w związku nieform alnym - partnerskim
(CBOS 2008a: 22), w lutym 2009 roku - 14,9%. Faktyczne rozm iary tzw. wolnych
związków są zapew ne o wiele wyższe. Poza instytucją m ałżeństw a przysługują je d ­
nostkom praw a do realizacji potrzeb seksualnych i rodzicielskich - taki pogląd
uzyskuje powoli upraw om ocnienie społeczne.
W Polsce wiele negatyw nych zm ian w odniesieniu do m ałżeństw a i rodziny
nie jest tak zaawansowanych jak w Europie Zachodniej (zob. Polak, Friesl i Ha-
m achers-Z uba 2009: 298-300). Tak zwana rodzina tradycyjna, oparta na trw ałym
związku m ałżeńskim , okazuje się jeszcze w społeczeństwie polskim dość silna,
o wiele m ocniejsza, niż się zazwyczaj sądzi. Związek m ałżeński jest nadal wysoko
ceniony, a instytucja m ałżeństw a nie jest przez większość Polaków uznaw ana za
instytucję przestarzałą. W iększość m łodzieży polskiej deklaruje, że chce zawrzeć
związek m ałżeński (zawarcie m ałżeństw a jest „przesuw ane”, ale nie „usuw ane”),
110

a więzi rodzinne są wciąż jeszcze dość intensyw ne. Posiadanie dzieci jest uważane
przez większość Polaków za w arunek udanego i szczęśliwego m ałżeństwa. W yraź­
ne zm iany dokonują się natom iast w niektórych dziedzinach św iadom ości m o­
ralnej. O bszar problem ów związanych z seksualnością charakteryzuje się znaczną
pryw atnością i odchylaniem się o d norm atyw ów kościelnych. N iekonw encjonal­
ne, pozam ałżeńskie form y współżycia nie są przez wielu Polaków oceniane nega­
tywnie, a przynajm niej istnieje dla nich znaczne przyzwolenie społeczne.
W społeczeństw ie polskim rodzina była i jest nadal podstaw ow ą kom órką spo­
łeczną, bardzo w ażnym elem entem stru k tu ry społecznej, o wielu cechach rodziny
tradycyjnej, najlepszym i najbardziej skutecznym nośnikiem oraz przekazicielem
w artości i n o rm m oralnych. Potw ierdza się rozbieżność pom iędzy wartościam i
„odśw iętnym i” i codziennym i, a zwłaszcza w ynikającym i z w artości norm am i
postępow ania w życiu m ałżeńsko-rodzinnym . R odzina jako ogólna w artość jest
pow szechnie uznaw ana (na płaszczyźnie sym bolicznej) i akceptow ana jako w ar­
tość podstaw ow a. Szczegółowe i bardziej konkretne w artości i norm y związane
z życiem m ałżeńsko-rodzinnym odznaczają się niższą aprobatą. W ielu młodych
ludzi nie chce poświęcać osobistego szczęścia dla nieudanej rodziny ani własnego
rozwoju dla dob ra swoich dzieci, w ielu nie jest w stanie naśladow ać i przyjąć wzo­
rów kulturow ych pokolenia rodziców. Rodzina jest więc w św iadom ości Polaków
w artością osobliwą.

2. RODZINA POLSKA W ŚWIETLE SONDAŻY OPINII PUBLICZNEJ


I BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH

Badania socjologiczne i sondaże opinii publicznej wskazują na znaczny, być


m oże naw et w zrastający w pewnych dziedzinach życia, rozziew pom iędzy doktry­
ną m oralną Kościoła a rzeczywistymi postaw am i m oralnym i wiernych. M ożna ten
proces opisywać w różnych term inach socjologicznych: dezinstytucjonalizacja,
deregulacja, selektywność, wybiórczość, autonom ia m oralna, czy bardziej ideo­
logicznie - jako herezja m oralna, faryzeizm , hipokryzja, neopoganizm . O rędzie
ew angeliczne o m ałżeństw ie i rodzinie jest przekazyw ane w iernym różnym i k a­
nałam i religijno-kościelnego kom unikow ania. Z drugiej strony, silne są oddzia­
ływ ania sekularyzacyjne, subiektyw istyczne i redukcjonistyczne, prow adzące do
osłabienia jej trw ałości, a naw et do rozbicia. W środkach masowego przekazu
lansuje się w zory zachow ań rodzinnych sprzeczne z etyką chrześcijańską w zakre­
sie życia m ałżeńskiego i rodzinnego. R odzina znalazła się znow u w polu napięć
ideologicznych innego rodzaju niż p rzed 1989 rokiem , napięć lansowanych przez
ośrodki polityczne, pew ne n u rty liberalnego konsum pcjonizm u, częściowo szko­
łę. Wciąż upow szechniany jest pogląd o „zatruciu” człowieka przez religię, szcze­
gólnie w obszarze życia seksualnego. Nie m ożna jednak zaniku norm m oralnych,
osłabienia etosu studiów i pracy, czy takich zjawisk, jak: praktyczny m aterializm ,
konsum pcjonizm , traktow anie w olności jako wyzwolenie się od wszelkich norm
i obowiązków, zanik poczucia odpow iedzialności i kierow anie się m oralnością sy­
podzina polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 111

tuacyjną - tłum aczyć wyłącznie w pływ am i propagandy i lansowanego stylu życia


na Zachodzie. Należy dostrzegać także w ew nętrzne (krajowe) uw arunkow ania
p r z e m ia n postaw i zachow ań wobec rodziny. W życiu społecznym zauważa się
j e d n a k coraz więcej zjawisk, które m ożna zakwalifikować jako przejawy anom ii
moralnej.
W społeczeństw ie polskim dokonuje się powoli norm atyw na dezinstytucjona-
lizacja m ałżeństw a i rodziny chrześcijańskiej, a faktyczna m oralność m ałżeńsko-
-rodzinna jest tylko częściowo chrześcijańska. Silnie zaznaczają się procesy indy­
widualizacji i pryw atyzacji oraz em ancypacji m oralności spod wpływów religii.
Sprawy związane z seksualnością są coraz częściej traktow ane jako pryw atne.
W śród badanych w 2002 roku katolików polskich 52,2% uznało za niedopusz­
czalną tzw. w olną m iłość i seks bez ograniczeń, 41,4% - trw ałe pożycie z jednym
partnerem bez żadnego ślubu (życie w tzw. wolnym związku), 31,4% - współżycie
seksualne przed ślubem kościelnym , 79,9% - zdradę m ałżeńską, 44,9% - rozw o­
dy, 27,2% - stosow anie środków antykoncepcyjnych, 61,0% - przeryw anie ciąży
i 63,1% - eutanazję. Pozostali respondenci uznaw ali takie zachow ania za dozw olo­
ne bez zastrzeżeń, bądź z zastrzeżeniam i („to zależy”) lub nie m ieli zdania na ten
temat (zob. Zaręba 2004: 93-94).
W edług sondażu CBOS z sierpnia 2005 roku na pytanie, czy badani liczą się
ze zdaniem instytucji (np. Kościoła) lub osób, kiedy podejm ują decyzje dotyczące
życia seksualnego, 3,0% odpow iedziało - zdecydowanie tak, 13,8% - raczej tak,
26,8% - raczej nie, 45,9% - zdecydow anie nie, 5,2% - tru d n o powiedzieć i 5,2%
- nie dotyczy (CBOS 2005b: 9). D ane te wskazują na silne procesy odchodzenia
od zinstytucjonalizow anych form m oralności, co w Polsce oznacza w istocie o d ­
chodzenie o d m oralności kształtow anej głównie przez Kościół katolicki. W k o n ­
sekwencji wielu katolików nie uznaje tych odchyleń od ortodoksji katolickiej za
grzech i nie wyznaje tych grzechów w sakram encie pokuty (spowiedź). Część re­
ligijnych i m oralnych w artości staje się przedm iotem negocjacji, kojarzą się one
z przykrym i ograniczeniam i jako przeciw ieństw o szczęścia, lub stają się przed­
m iotem sw obodnego w yboru.
W edług sondażu CBOS z lipca 2007 roku postaw y Polaków wobec antykon­
cepcji były dość zróżnicow ane. Stosunki przeryw ane oceniało jako zdecydowanie
dopuszczalne lub raczej dopuszczalne 69,2% badanych, raczej niedopuszczalne
lub zdecydow anie niedopuszczalne - 16,1%, tru d n o powiedzieć lub nie znam tej
m etody - 10,7%, nie pow inno się w żaden sposób zapobiegać ciąży - 4,0%; sto­
sowanie prezerw atyw odpow iednio: 80,3%, 8,0%, 7,8%, 3,9%; stosowanie m echa­
nicznych środków antykoncepcyjnych dla kobiet (spirale, w kładki dom aciczne):
60,3%, 19,0%, 16,5%, 4,3%; stosow anie chem icznych środków antykoncepcyj­
nych: 57,6%, 20,2%, 17,8%, 4,4%; stosow anie antykoncepcji horm onalnej: 63,1%,
17,2%, 15,4%, 4,2%. W śród ogółu Polaków 37,7% badanych uważało, że pierwsze
kontakty seksualne ludzie pow inni m ieć dopiero po zawarciu m ałżeństw a, 51,0%
- m iało odm ien n e zdanie ( 10 ,6 % - tru d n o powiedzieć, 0 ,6 % - nie udzieliło o d p o ­
wiedzi). R ów nocześnie 62,6% respondentów deklarowało, że „to zupełnie no rm al­
112 Janusz M ariański

ne, że kochający się ludzie utrzym ują ze sobą kontakty seksualne, ślub nie jest do
tego konieczny” (CBOS 2007a: 9-10).
W so n d ażu CBOS z p rzeło m u sierp n ia i w rześnia 2007 roku połow a d o ro ­
słych Polaków akceptow ała praw o kobiety do podejm ow ania decyzji o aborcji
w pierw szych tygodniach ciąży (50%), odm aw iało jej takiego praw a dwie piąte
ankietow anych (40%; 10% - tru d n o pow iedzieć). W po ró w n an iu z 1997 rokiem
zm niejszyła się o 15 pun k tó w procentow ych grupa osób w yrażających poparcie
dla praw a kobiet do przeryw ania ciąży. W całej zbiorow ości dorosłych Polaków
w 2007 ro k u 12% badanych deklarow ało, że przeryw anie ciąży p o w inno być d o ­
zw olone bez żadnych ograniczeń, 35% - dozw olone, ale z pew nym i ogranicze­
niam i, 32% - zakazane, ale z pew nym i w yjątkam i, 13% - całkow icie zakazane
1 8 % - tru d n o pow iedzieć. D opuszczalność legalna aborcji jest szczególnie wy­
soka w określonych sytuacjach życiowych: gdy zagrożone jest życie m atki - 91%
badanych; gdy zagrożone jest zdrow ie m atki - 85%; gdy ciąża jest w ynikiem
gw ałtu, kazirodztw a - 79%; gdy w iadom o, że dziecko urodzi się upośledzone
- 6 6 %; gdy kobieta jest w ciężkiej sytuacji m aterialnej - 34%; gdy kobieta jest
w tru d n e j sytuacji życiowej - 30%; gdy kobieta po p rostu nie chce m ieć dziecka
- 23% (zob. W enzel 2007: 1-6).
W edług ogólnopolskiego sondażu z 2008 roku, zrealizowanego w ram ach
European Value Survey, 19,3% ankietow anych dorosłych Polaków zdecydowanie
zgadzało się z poglądem , że nie m a nic złego w tym , że para ludzi m ieszka ze
sobą razem nie zawierając m ałżeństw a, 40,7% - zgadza się, 22,1% - ani się zga­
dza, ani nie zgadza się, 12,1% - nie zgadza się, 3,8% - zdecydowanie nie zgadza
się, 2 , 1% - tru d n o pow iedzieć lub brak odpow iedzi (tw ierdzenie, że pary h o m o ­
seksualne pow inny m ieć praw o adoptow ania dzieci - 1,9%, 6,0%, 10,7%, 31,2%,
47,4%, 2,9%). W całej zbiorowości Polaków 24,2% badanych całkowicie aprobo­
wało przeryw anie ciąży w sytuacji, gdy kobieta jest niezam ężna i 24,7% - gdy m ał­
żeństw o nie chce m ieć więcej dzieci (inform acje uzyskane od prof. A leksandry
Jasińskiej-Kani). W edług sondażu CBOS z w rześnia 2009 roku badani oceniali
aborcję w edług 7-punktow ej skali, na której 1 oznaczało, że respondent zgadzał
się na całkowity zakaz przeryw ania ciąży, a 7 - że zgadzał się na aborcję bez żad­
nych ograniczeń. Uzyskane odpow iedzi przedstaw iały się następująco: 1 - 24,1%,
2 - 9,1%, 3 - 10,3%, 4 - 26,4%, 5 - 9,8%, 6 - 5,0%, 7 - 9,3% (tru d n o powiedzieć
- 5,7%, odm ow a odpow iedzi - 0,2%) (CBOS 2009a: 22).
W bad an iu zrealizow anym w 2007 roku przez TNS OBOP na zlecenie C entrum
Myśli Jana Pawła II uw zględniono kilka kwestii m oralnych, w których m ożna by­
łoby - przynajm niej pośrednio - zm ierzyć wpływ Jana Pawła II na w ypowiadane
oceny i gotowość uw zględnienia przykazań Bożych w ocenach konkretnych ludzi.
W 11 ocenianych spraw ach najwyższą ocenę (aprobata stanow iska Kościoła) uzy­
skały trzy kwestie: potępienie kierow ania się w życiu wiedzą pochodzącą z wróżb
i w skazań jasnow idzów (średnia ocen - 1,81, przy czym 1 oznacza aprobatę sta­
now iska Kościoła katolickiego, a 7 - pełną negację); potępienie pozw olenia parom
hom oseksualnym na wychowywanie dzieci (1,82); potępienie rezygnacji przez
Rodzina polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 113

m ałżonków z posiadania dzieci ze względu n a rozwój zawodowy (1,95); aprobata


ochrony przyrody za w ażny obow iązek każdego człowieka (2,07); aprobata szuka­
nia w seksie przyjem ności i bliskości przez m ałżonków (2,40); potępienie zataje­
nia części dochodów przez osoby uważające, że p odatki w Polsce są niespraw ied­
liwe (2,91); potępienie stanow iska, że w m ałżeństw ie dzieci są dużo ważniejsze
niż w spółm ałżonek (3,13); aprobata oczekiw ania przez człowieka stałej gotowości
przebaczania krzywd, jakie spotykają go ze strony innych ludzi (3,62); potępienie
m ieszkania przez narzeczonych razem „na próbę” jakiś czas przed ślubem , żeby
uniknąć późniejszego rozpadu m ałżeństw a (3,91); potępienie oczekiwania przez
rodziców posłuszeństw a o d dorosłych dzieci (4,16); potępienie przeryw ania ciąży,
gdy zagrożone jest zdrowie m atki (4,69) (zob. Koseła 2009: 189-190).
W edług kom entatora tych badań, Krzysztofa Koseły, m ieszkańcy naszego kraju

[... ] w głęboko chrześcijański sposób osądzili kierowanie się wróżbami i wskazów­


kami jasnowidzów, możliwość wychowywania dzieci przez pary homoseksualne,
rezygnację przez małżonków z potomstwa ze względu na rozwój zawodowy oraz
obowiązek ochrony środowiska. Do środkowego punktu na skali zbliżyli się, oce­
niając mieszkanie na próbę przed zawarciem małżeństwa, posłuszeństwo doro­
słych dzieci wobec rodziców i przerwanie ciąży dla podtrzym ania zdrowia matki.
W tej ostatniej sprawie najbardziej oddalili się od stanowiska Kościoła. [...] Jan
Paweł II nie przekonał swoich rodaków, że mieszkanie razem przed zawarciem
małżeństwa nie służy związkowi osób; nie pociągnął ich głosząc co myśli o takim
testowaniu partnera lub partnerki (tamże: 191).

W edług sondażu CBOS z g ru d n ia 2008 roku aprobata i dezaprobata wybranych


norm m oralności katolickiej przedstaw iała się w zróżnicow any sposób. W spółży­
cie seksualne przed ślubem uznaw ało za zdecydow anie dopuszczalne 29,6% b a­
danych, za raczej dopuszczalne - 42,6%, za raczej niedopuszczalne - 16,4%, za
zdecydowanie niedopuszczalne - 6,4%, tru d n o pow iedzieć - 4,4%, odm ow a o d ­
powiedzi - 0,7%; stosow anie środków antykoncepcyjnych odpow iednio - 38,9%,
37,9%, 12,0%, 6,5%, 4,2%, 0,6%; zdradę m ałżeńską - 3,0%, 4,5%, 33,1%, 55,8%,
2,9%, 0,7%; rozw ód - 10,4%, 35,9%, 29,5%, 20,5%, 3,3%, 0,4%; przeryw anie ciąży
- 6,3%, 19,9%, 23,8%, 43,4%, 5,7%, 0,9% (CBOS 2008b: 38-39).
W sondażu CBOS z października 2009 roku 25,9% badanych dorosłych Pola­
ków odpow iedziało w zdecydow any sposób („zdecydow anie tak”), że w przypad­
ku nieuleczalnie chorego, którego cierpieniom nie m ożna ulżyć, praw o pow inno
zezwolić na to, aby na prośbę jego i jego rodziny lekarz m ógł skrócić życie pacjenta
za pom ocą bezbolesnych środków, 34,9% - raczej tak, 13,8% - raczej nie, 17,4%
- zdecydow anie nie, 7,8% - tru d n o powiedzieć, 0,3% - odm ow a odpowiedzi.
Na nieco inaczej sform ułow ane pytanie: „Czy Pana(i) zdaniem , lekarze pow inni
spełniać wolę cierpiących, nieuleczalnie chorych, którzy dom agają się podania im
środków pow odujących śm ierć?”, 47,5% badanych aprobow ało eutanazję, 38,7%
- nie aprobow ało i 13,3% - nie m iało zdania na ten tem at (0,5% - odm ow a o d p o ­
wiedzi). Jeszcze niższy w skaźnik aprobaty uzyskano w odniesieniu do m oralnych
1T4 Janusz Mariański

aspektów eutanazji. N a pytanie: „Czy, ogólnie rzecz biorąc, takie zachowanie ja^
eutanazja, tzn. pozbaw ienie życia osoby chorej na jej prośbę, m oże być Pana(i)
zdaniem , w pew nych okolicznościach uspraw iedliw ione czy też nie m oże?”, pr2y
10 -stopniowej skali ocen o d 1 - nigdy nie m oże być uspraw iedliw ione, do 1()
zawsze m oże być uspraw iedliw ione, 51,5% badanych sytuow ało się od 1. do 5
stopnia skali i 44,1% - o d 6 . do 10. stopnia skali (4,2% - tru d n o powiedzieć i 0,2%
- odm ow a odpow iedzi) (CBOS 2009b: 22). Ogólnie m ożna powiedzieć, że zwo­
lenników eutanazji w wym iarze praw nym jest więcej niż jej przeciwników, w wy­
m iarach m oralnych sytuacja jest odw rotna (różnica niewielka).
Postawy m łodzieży wobec norm m oralności m ałżeńsko-rodzinnej są nieco
odm ien n e niż osób dorosłych. W iele wskazuje na to, że w spółczesna polska m ło­
dzież podlega daleko idącym zm ianom . W edług K rystyny Szafraniec, dośw iad­
czonego badacza w artości m łodego pokolenia Polaków, m łodzi Polacy są przede
wszystkim pragm atyczni, zarów no w w yborach edukacyjnych i zawodowych, jak
i w podejściu do życia i innych ludzi. Pragną oni, by wiedza przekazyw ana w szko­
le i na studiach m iała bezwzględnie praktyczny charakter, w dziedzinie pracy naj­
bardziej cenioną w artością są odpow iednie dochody oraz m ożliwość rozwoju za­
wodowego, robienie kariery. K rystyna Szafraniec twierdzi, że

Młodzi Polacy są konsumpcyjnie i statusowo zorientowani. Jakkolwiek w ran­


kingach ważności wykształcenie, praca, kariera są najwyżej lokowane, to są one
traktowane jako środki do innego, bardziej nęcącego celu - pieniędzy, gwarantu­
jących odpowiedni standard życia. „Życie na odpowiednim poziomie”, jak mówi
młodzież, zazwyczaj pełne przygód i wrażeń, ma dostarczać przyjemności. Równie
ważne - choć zazwyczaj w odrębnych grupach młodzieży - są społeczny prestiż
i uznanie, f... Autorka uważa, iż] rodzina jest, co prawda, w dalszym ciągu wartoś­
cią pierwszoplanową, ale tylko teoretycznie. Macierzyństwo i ojcostwo stanowią
raczej bliżej nieokreśloną przyszłość, miłość prawdziwa i dozgonna przyjaźń tracą
na znaczeniu w doświadczeniach młodzieżowych (Szafraniec 2009: 11).

W badaniach O środka Sondaży Społecznych O PIN IA z 2005 roku m łodzież


polska (próba ogólnopolska) deklarow ała postaw y wobec w ybranych norm m o ­
ralności katolickiej. W całej zbiorowości m łodzieży 58,9% badanych uznało
współżycie seksualne przed ślubem kościelnym za dopuszczalne, 18,1% - to zale­
ży, 9,2% - za niedopuszczalne, 5,8% - tru d n o powiedzieć i 8,0% - brak odpow ie­
dzi; zdradę m ałżeńską odpow iednio: 3,4%, 13,0%, 67,1%, 3,7%, 12,8%; rozw ody
- 21,3%, 42,4%, 15,5%, 7,8%, 13,0%; antykoncepcję - 56,8%, 15,6%, 6 ,8 %, 6 ,6 %,
14,2%; aborcję - 8,4%, 27,5%, 45,0%, 5,1%, 14,0%. Przeciętny w skaźnik aprobaty
i dezaprobaty pięciu wybranych katolickich n o rm m oralności m ałżeńsko-rodzin­
nej przedstaw iał się następująco: aprobata - 28,7%, to zależy - 23,3%, dezapro­
bata - 29,8%, niezdecydow anie - 5,8%, brak odpow iedzi - 12,4%. W 1988 roku
przeciętny w skaźnik aprobaty katolickich n o rm m oralności m ałżeńsko-rodzinnej
kształtow ał się na poziom ie 38,0%, w 1998 roku - 26,7% i w 2005 roku - 28,7%
(Zaręba 2008: 287-321).
podzina polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 115

M łodzież z ostatnich klas szkół ponadgim nazjalnych w 2008 roku, badana


rzez CBOS na próbie reprezentatyw nej ogólnopolskiej, deklarow ała zróżnicow a­
ne postawy wobec kontaktów seksualnych. W całej zbiorowości 16% badanych
zgadzało się z poglądem , że pierw sze kontakty seksualne m łodzi ludzie pow inni
mieć dopiero po zawarciu m ałżeństw a, 63% - nie zgadzało się i 21% - to niezde-
cvdowani (w 2003 roku odpow iednio: 15%, 69%, 16%; w 1998 roku - 17%, 65%,
18%; w 19% roku - 23%, 54%, 23%). W 2008 roku 72% ankietow anych w yraża­
ło opinię, że „to norm alne, że kochający się ludzie utrzym ują ze sobą kontakty
seksualne, ślub nie jest do tego konieczny”, 15% - m iało odm ienne zdanie i 13%
_ nie m iało zdania na ten tem at (w 2003 roku odpow iednio - 74%, 16%, 10%;
w 1998 roku - 73%, 16%, 11%; w 1996 roku - 64%, 21%, 15%). Pogląd, że seks nie
wymaga ani m iłości, ani m ałżeństw a, naw et przelotny związek m oże dostarczyć
przyjemnych, pięknych przeżyć, aprobow ało w 2008 roku 36% badanych, 49% -
nie aprobow ało i 15% - było niezdecydow anych (w 2003 roku - 42%, 43%, 15%;
w 1998 roku - 39%, 46%, 15%; w 1996 roku - 33%, 47%, 20%) (zob. Gwiazda 2009:
131-132).
W latach 1996-2008 postaw y m łodzieży wobec kontaktów seksualnych uległy
niewielkim przem ianom . Przeważa w śród m łodzieży szkół ponadgim nazjalnych
akceptacja seksu przedm ałżeńskiego i seksu będącego w yrazem uczuć poza in ­
stytucją m ałżeństw a. W odniesieniu do kontaktów seksualnych podejm ow anych
w oderw aniu od m iłości i instytucji m ałżeństw a następow ał w latach 1996-2003
lekki w zrost postaw aprobujących takie zachow ania i spadek w latach 2003-2008
0 6 punktów procentow ych. Jest jed n ak wątpliwe, czy taki niewielki spadek apro­
baty postaw „hedonizm u seksualnego” m ożna tłum aczyć jako zm ianę w stronę
nieco bardziej tradycyjnych w artości w tej sferze życia ludzkiego. C echam i naj­
bardziej różnicującym i postaw y wobec podejm ow ania współżycia seksualnego są
płeć, miejsce zam ieszkania i częstotliwość praktyk religijnych. Bardziej restryk­
cyjne w podejściu do kontaktów seksualnych są dziewczęta, pochodzący ze wsi
1 z m niejszych m iast oraz osoby regularnie praktykujące (zob. tamże: 132-133).
M łodzież polska z różnych m iast, badana w latach 2004-2005, w śród uzna­
nych zasad i celów życiowych najwyżej ceniła w artość rodziny („żyć szczęśliwie
w rodzinie”; „założyć w łasną rodzinę”). W całej zbiorowości m łodzieży tylko 7,1%
badanych uznało rodzinę za instytucję przestarzałą, 75,1% - że m a ona i będzie
mieć duże znaczenie i 17,8% - nie m iało zdania w tej sprawie. Tylko 36,2% bada­
nych było za praw nym zrów naniem p ar bez ślubu z m ałżeństw am i, 42,3% - prze­
ciw i 21,5% - tru d n o powiedzieć; 19,1% ankietow anych było zasadniczo przeciw
rozw odom , 76,2% - za rozw odem , jeśli istnieją pow ażne pow ody i 4,7% nie m iało
zdania; 87,8% - chce m ieć dzieci, 2,2% - nie chce i 10,0% - to niezdecydow ani
(„jeszcze nie wiem”) (zob. Dyczewski 2007a: 24-34).
Badania socjologiczne zrealizowane w 2006 roku w dw óch m iastach (N iem od­
lin i Nysa) w śród m łodzieży szkół gim nazjalnych i w liceach ogólnokształcących
dotyczyły m .in. postaw m łodzieży wobec n o rm m oralności m ałżeńsko-rodzinnej.
W całej zbiorowości 49,7% badanych aprobow ało zakaz Kościoła dotyczący prze­
116 Janusz M ariańs^

ryw ania ciąży, 17,0% - nie aprobow ało i 33,3% - zajm ow ało stanow isko pośred­
nie („częściowo”); 12 ,2 % ankietow anych wyrażało chęć stosow ania się do naka­
zu Kościoła zabraniającego seksu przed m ałżeństw em , 65,3% - nie aprobowało
go i 22,5% - to niezdecydow ani; 15,1% respondentów popierało zakaz Kościoła
dotyczący stosow ania środków antykoncepcyjnych, 58,9% - nie popierało, 16,4%
- częściowo popierało i nie popierało, 9,6% - to niezdecydow ani. W arto dodać
że 98,6% badanych określało siebie jako katolików i 46,3% uczęszczało w każdą
niedzielę do kościoła (zob. Kucharski 2006: 174-177).
W śród m łodzieży gim nazjalnej z Kalisza i okolicznych wsi w latach 2001-2004
ujaw nił się krytyczny stosunek do d oktryny m oralnej Kościoła. W całej zbioro­
wości 27,8% badanych uznało aborcję za dozw oloną, 45,8% - za niedozwoloną,
10,7% - to zależy, 11,6% - tru d n o powiedzieć, 4,1% - brak odpowiedzi; postawy
wobec antykoncepcji odpow iednio: 62,9%, 9,2%, 17,8%, 7,5%, 2,6%; postaw y wo­
bec rozw odów - 41,1%, 30,0%, 15,2%, 9,6%, 4,1%; postaw y wobec zdrady m ałżeń­
skiej - 8,3%, 71,2%, 14,0%, 3,7%, 2,8%, 13,0% badanych aprobow ało tylko ślub
kościelny, 10,8% - tylko ślub świecki, 57,7% - obie form y ślubu, 8,2% - ślub jest
zbędny, 6 ,8 % - tru d n o pow iedzieć i 3,5% - b rak odpow iedzi. W iększość badanych
gim nazjalistów bardziej ceni w życiu m ałżeńskim i rodzinnym jakość własnego
szczęścia, a m niej docenia trw ałość instytucji m ałżeństw a i w spólnoty rodzinnej
(Baniak 2008a: 177-201).
Studenci A kadem ii Rolniczej w Lublinie w 2007 roku ustosunkow ali się w na­
stępujący sposób do wybranych n o rm m oralności m ałżeńsko-rodzinnej: wolna
m iłość, seks bez ograniczeń - dozw olone - 25,3%, to zależy -38,0% , niedozw olone
- 26,8%, tru d n o pow iedzieć - 9,9%; współżycie seksualne przed ślubem kościel­
nym - 49,6%, 26,6%, 15,1%, 8,7%; zdrada m ałżeńska - 2,7%, 9,2%, 84,4%, 3,7%;
rozw ód - 15,1%, 47,6%, 32,0%, 5,2%; stosow anie środków antykoncepcyjnych -
60,5%, 25,3%, 9,9%, 4,2%; przeryw anie ciąży - 6,0%, 37,2%, 52,6%, 4,2%. W skaź­
nik pełnej aprobaty sześciu n o rm m oralności m ałżeńsko-rodzinnej kształtow ał się
n a poziom ie 26,5%, częściowej aprobaty i dezaprobaty („to zależy”) - 30,6%, peł­
nej dezaprobaty - 36,8% i niezdecydow ania w ocenach - 5,9%. Ponad dwie trzecie
badanych studentów w ybrało katolicki m odel założenia rodziny (67,5%), co trzeci
ankietow any deklarow ał odm ien n ą opinię: wystarczy ślub cywilny - 6,7%; żaden
ślub nie jest potrzebny - 18,6%; tru d n o powiedzieć - 6,7%; brak odpow iedzi -
0,5% (zob. A dam czyk 2008: 254-256).
W śró d m łodzieży będącej w w ieku 15-30 lat z woj. w arm ińsko-m azurskie­
go 81,7% ankietow anych zadeklarow ało rozpoczęcie życia seksualnego, 16,4% -
nie m iało za sobą inicjacji seksualnej i 2,0% - nie udzieliło odpow iedzi. Częściej
inicjację seksualną deklarowali mężczyźni niż kobiety, osoby wierzące i nieprak-
tykujące częściej niż wierzące i praktykujące. Prawie 20% badanej m łodzieży żyje
w związkach nieform alnych. Prawie trzy czw arte spośród ankietowanych deklaro­
wało stosow anie różnego rodzaju m etod antykoncepcyjnych (74,6%), szczególnie
w wielkich m iastach. O stosow aniu naturalnych m etod planow ania rodziny m ó ­
wiło tylko 12,6% ogółu respondentów , 58,9% - nie stosuje, chociaż je zna, 18,4%
rpod^'na P ° ^ a na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 117

nie stosuje, poniew aż ich nie zna, 2,4% - nie prow adzi życia seksualnego i 7,7%
0 je udzieliło odpowiedzi. W śród młodzieży stanu wolnego 76,1% badanych rozpo­
częto już życie seksualne, często w bardzo wczesnym wieku (Czapka 2006: 186-196).

3 INTERPRETACJA WYNIKÓW EMPIRYCZNYCH

Zachwianie w iary w funkcjonow anie obowiązujących norm m oralnych cha­


rakteryzuje przede wszystkim m łodzież, ale przenika coraz wyraźniej rów nież
do środow isk ludzi dorosłych. Kryzys m oralny, jaki przeżywamy, dotyczy p o d ­
stawowych orientacji m oralnych w życiu społecznym i pryw atnym , a nie tylko
niezgodności zachow ań codziennych z norm am i m oralnym i. Rzutuje on z pew ­
nością na stosunek Polaków do szczegółowych n o rm m oralnych, zwłaszcza tych
będących składnikiem chrześcijańskiego m odelu życia. Uzależnianie obowiązy­
wania norm m oralnych o d konkretnych sytuacji jest przejawem żądania au to n o ­
mii dla jednostki w podejm ow aniu decyzji m oralnych, w praktyce prow adzi często
do uznaw ania kategorycznych n o rm m oralnych o tyle, o ile przyczyniają się one
do zabezpieczenia indyw idualnych lub społecznych interesów człowieka, niekie­
dy do przyjęcia zasady „wszystko jest dozw olone”. Zwłaszcza postaw y Polaków
wobec seksu przedm ałżeńskiego radykalnie zliberalizowały się w ostatnich kilku
dekadach. N orm y stały się znacznie luźniejsze, m niej rygorystyczne. M ałżeństwo
i rodzina nabierają coraz wyraźniej charakteru negocjacyjnego, a ludziom tru d ­
niej jest dotrzym yw ać zobow iązań życia razem z kim ś innym . Zygm unt Bauman
uważa, że: „Zobow iązania typu póki śm ierć nas nie rozłączy’ przekształcają się
w kontrakty ‘na czas trw ania satysfakcji’, z definicji tym czasowe i podlegające je d ­
nostron n em u zerw aniu, gdy tylko jeden z partn eró w uzna, że takie rozwiązanie
będzie dla niego bardziej korzystne” (B aum an 2008: 191). U trw ala się niechęć do
podejm ow ania trw ałych zobow iązań, na rzecz natychm iastow ych satysfakcji.
Nakazy i zakazy m oralne będące w konflikcie z indyw idualnym i przekonania­
mi m ogą być i są postrzegane jako nie do przyjęcia i faktycznie odrzucane. Indy­
widualizm etyczny nakłada się tutaj na w yuczoną w m inionym okresie niechęć
do odgórnych pouczeń ideologicznych, zwłaszcza narzucanych adm inistracyjnie.
Pewne ośrodki opiniotw órcze lansują pogląd, że Kościół katolicki jest instytucją
głoszącą jedynie odgórne rozporządzenia i przepisy, wnosząc tym sam ym liczne
bariery w różnych dziedzinach życia codziennego, ograniczając przestrzeń sp o ­
łeczną, w której każdy m oże sw obodnie urzeczyw istniać siebie. W odniesieniu
do katolików selektywnych Kościół m oże liczyć na posłuszeństw o w zakresie tych
punktów swojej nauki, które oni sam i uznają za właściwe i słuszne. W tych w aru n ­
kach odgórne dyscyplinow anie wiernych jest utru d n ione, a poniekąd skazane na
niepow odzenie. W ielu ludzi w spółczesnych dystansuje się od instytucji i struktur
uznaw anych za autory tarn e lub tak postrzeganych i ocenianych. Traktują oni m o ­
ralność o p artą na zasadach religijnych jako m oralność represyjną.
Badania socjologiczne wskazują na oznaki słabnącej siły m oralnej Kościoła.
Z drugiej jed n ak strony trzeba podkreślić, że Kościół jest w różnorodny sposób
118 Janusz Mariański

włączony w życie społeczne i m oralne polskiego społeczeństwa. D uża jego część


wiąże swoje oczekiwania duchowe z Kościołem, który w kategoriach ogólnych jest
traktow any jako nośnik systemu wartości i no rm moralnych. Jeżeli zmiany w morał-
ności w pewnych dziedzinach następują bardzo szybko, to były one antycypowane
już od dłuższego czasu. Społeczeństwo polskie staje się coraz m niej podatne na m o­
ralne m agisterium Kościoła. N astąpił daleko idący rozdźwięk pom iędzy postaw a­
m i i zachow aniam i ludzi wierzących a oficjalnym stanow iskiem Kościoła. Sytuacja
ta dotyczy zwłaszcza takich spraw jak m iłość, przedm ałżeńskie pożycie seksualne,
regulacja poczęć, nierozerw alność m ałżeńska itp. Rozwód, który w edług jednych
jest złem, dla innych jest szansą osiągnięcia satysfakcji osobistej i samorealizacji
w dru g im związku. C oraz więcej dzieci żyje w rodzinach tylko z ojcem lub matką.
Przyzwolenie na aborcję bez ograniczeń jest nieznaczne, na aborcję utrzym aną
w rozsądnych granicach - znacznie wyższe (rozw inięty płód jest uznaw any za isto­
tę ludzką). W zrasta liczba katolików, którzy w sprawach m oralnych nie odwołują
się do religijnych interpretacji. Ten tren d będzie niezm iernie tru d n o odwrócić.
W życiu rodzinnym zaznaczają się dość w yraźne zmiany. Socjologowie wska­
zują na w zrastającą niestabilność m ałżeństw a i rodziny, będącą skutkiem proce­
sów dezinstytucjonalizacji tradycyjnych stru k tu r rodzinnych, na pluralizm form
życia rodzinnego i wielość nowych m odeli życia (np. rodziny w tórne, konkubina­
ty, „rodziny” hom oseksualne). D ostrzega się wiele oznak tzw. postnowoczesnej
rodziny, jak w zrastająca złożoność i pluralizm form życia m ałżeńskiego i rodzin­
nego, dopasow anie rodziny do indyw idualnych planów życiowych jej członków,
redukcja faz rodziny na krótsze odcinki życia, em ancypacja kobiety spod różnego
rodzaju przym usów zew nętrznych związanych z jej rolą społeczną, św iadom e ro­
dzicielstwo kształtow ane w edług własnych pomysłów, negocjow anie wzajemnych
stosunków w rodzinie itp. Nowe form y życia m ałżeńskiego i rodzinnego choć
jeszcze się nie upowszechniły, są społecznie akceptow ane (m ałżeństw o zastępuje
się kohabitacją „do odw ołania”). Swoista em ocjonalność i intym ność struktury
w ew nętrznej rodziny stanow i poniekąd zagrożenie dla niej jako instytucji społecz­
nej. Dziecko nie jest już „darem Boga” ale coraz bardziej „w ynikiem ” świadomej
decyzji, rom antyczna m iłość ustępuje m iejsca hedonistycznem u seksowi.
W Polsce potw ierdza się to, co socjologowie w krajach zachodnich konstato­
wali już w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Rudolf Rezsohazy zaznacza, iż:

W kontekście propagowanej emancypacji kobiet i odkrywania na nowo warto­


ści ludzkiego ciała, upowszechnia się nowa koncepcja płciowości. Seks nie jest
popędem , nad którym trzeba panować, lecz twórczą energią dającą przyjemność
i szczęście. Człowiek ma prawo do udanego życia seksualnego, gdyż jest ono wa­
runkiem pełnego życia. Należy więc usuwać najgłębiej zakorzenione przeszkody:
tabu, są one bowiem stworzone przez społeczeństwo. Ich funkcją jest ochrona
porządku społecznego i moralnego, czemu służy wpajanie w ludzką świadomość
uświęconych zakazów. Nie ma czegoś takiego, jak normalność lub norm y po­
wszechnie obowiązujące, są tylko względne, uwarunkowane społecznie konwencje
(Rezsohazy 1992: 195).
fiodz'na Polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 119

Z jednej strony Polacy cenią m iłość jako w artość, posiadanie dzieci, w ier­
ność m ałżeńską i trw ałość związku, ale z drugiej charakteryzują się daleko idą­
cą aprobatą środków antykoncepcyjnych, rozwodów, a nawet przeryw ania ciąży,
yy świadom ości prorodzinnej m łodzieży i dorosłych obserw ujem y eklektyczne
połączenia katolickiego i zsekularyzow anego system u wartości. W sferze ogólnych
deklaracji w artości p rorodzinne wydają się jeszcze związane z doktryną m oral­
ną Kościoła katolickiego, na poziom ie bardziej konkretnych postaw i zachowań
ewoluują one w k ieru n k u indyw idualizm u i perm isyw izm u. Nawet w tak p o d ­
stawowych kwestiach, jak poszanow anie ludzkiego życia, poglądy m łodych Po­
laków są zróżnicow ane i tylko około połow a spośród nich (a m oże m niej) optuje
za nienaruszalnością praw a do życia od poczęcia do naturalnej śm ierci (przeciw­
nicy aborcji i eutanazji). Trwałe zasady m oralności, zwłaszcza zaś o prow enien­
cji religijnej, tracą w św iadom ości znacznej części Polaków rangę drogowskazów
w codziennych w yborach i decyzjach. Być m oże m am y tu do czynienia nie tyle
z anom ią m oralną oznaczającą b rak n o rm czy b rak jasności w ich rozum ieniu,
lecz raczej z am biw alentnym stosunkiem do n o rm m oralnych nauczanych przez
Kościół. Jeżeli reguły i n o rm y m oralne stają się sprawą indyw idualnego sum ienia,
można wówczas mów ić o postępującym procesie prywatyzacji (indywidualizacji)
moralności. W ym agania etyki katolickiej uw aża się niejednokrotnie za zbyt uciąż­
liwe i stopniow o interpretuje się je coraz sw obodniej. Nie m a jed n ak „twardych”
dowodów na to, że korelacja m odernizacji społecznej i desakralizacji m oralności
ma zawsze charakter liniowy. Kościołowi stawia się zarzut, że nie rozróżnia dosta­
tecznie m iędzy tym , co doskonałe, a tym , co jest możliwe do urzeczywistnienia.
Zachw ianie ogólnych n o rm m oralnych i utrata ich siły zobowiązującej, będące
osłabieniem kryteriów stanow iących oparcie dla indyw idualnych i społecznych
wyborów, m ogą być uznane za sym ptom nasilającego się kryzysu m oralnego. P od­
stawowe kryteria dob ra i zła m oralnego są kw estionow ane przez wielu m łodych
Polaków i w m niejszym zakresie przez dorosłych. Bardziej perm isyw ne nastaw ie­
nia m łodych ludzi m ogą m ieć charakter przejściowy, związany z ich aktualną sy­
tuacją życiową. W m iarę, jak będzie przybywać im lat, ich poglądy m ogą ulegać
dalszej ewolucji, niekoniecznie idącej w dotychczasowym kierunku. Niezależnie
od różnic pokoleniow ych m ożna m ówić o tendencji do „społeczeństw a przyzwa­
lającego”. M am y do czynienia z procesem „rozm yw ania się” ocen m oralnych. To
z kolei łatw o staje się źródłem dylem atów m oralnych i kryzysu tożsam ości osobo­
wej, a naw et u traty sensu życia.
M ożna by twierdzić z pew nym praw dopodobieństw em , że powoli kształtuje się
w świadom ości Polaków coś, co jest nazyw ane „nieprzejrzystą”, „rozproszoną” czy
»postm odernistyczną” m oralnością. Kryzys zinstytucjonalizowanej m oralności ka­
tolickiej zaznacza się jeszcze nieznacznie na poziom ie najogólniejszych zasad m o ­
ralnych (np. Dekalog), ale ju ż wyraźnie na płaszczyźnie konkretnych zasad etycz­
nych związanych z m oralnością m ałżeńsko-rodzinną. Faktyczna m oralność jest
pełna niekonsekw encji i selektywności, aż po granice pełnej heterodoksji, zwłasz­
cza m oralne przesłanie Kościoła w odniesieniu do wielu kwestii związanych z m ał­
120 Janusz Mariański

żeństwem i rodziną staje się coraz bardziej drugorzędne w św iadom ości i w działa­
niach wielu m łodych katolików. W tym kontekście także nauczanie m oralne Jana
Pawła II było selektywnie akceptowane w świadom ości części m łodego pokolenia
nazywanego „pokoleniem J P II” , a jego autorytet m oralny był bardziej akceptowa­
ny jako w artość uroczysta niż w artość dnia codziennego (zob. M arody 2006: 34).
O becnie jest jeszcze za wcześnie, by m ówić o nowych, wyrazistych, masowo
ujaw niających się orientacjach m oralno-kulturow ych, radykalnie odm iennych
od orientacji wcześniejszych, czyli o orientacjach charakteryzujących się indywi­
dualistycznym rozum ieniem wolności, relatywistycznym traktow aniem wartości
i norm , hedonistycznym m odelem działania i beztroskim stylem życia. Pewne
tendencje w śród młodzieży, zm ierzające do osłabienia podstaw ow ych orientacji
m oralnych, m ających dawniej silne zakorzenienie w tradycji i w Kościele, są już
jed n ak czytelne. Świadczą one o u m acnianiu się perm isyw nej m oralności. M ło­
dzież nie jest jed n ak całkowicie zdezorientow ana, chociaż żyje w niepew nym i nie­
stabilnym p o d względem w artości świecie. Jej św iadom ość aksjologiczna nie jest
„nihilistyczną pustynią”, ale też nie jest „bezpieczną fortecą”. Jeżeli nawet tw ier­
dzenie, że Europa Z achodnia jest objęta rozległymi procesam i radykalnego relaty­
w izm u i sceptycyzm u, jest nieco przesadne, to niewątpliwie tego rodzaju procesy
przem ian w m oralności są już częściowo dostrzegalne także w Polsce, zwłaszcza
w środow iskach m łodzieżowych. W europejskim kręgu kulturow ym poszerzanie
się tolerancji i perm isyw izm u jest w yraźnie trw ałym trendem , a naw et - być może
- m egatrendem cywilizacyjnym.
Powiedzenie: „Polacy są religijni, ale m ało m oralni” lub „m łodzież jest religij­
na, ale m a swoją m o raln o ść”, nawet, jeżeli nie do końca jest prawdziwe, to pokazu­
je kieru n ek przem ian w m entalności Polaków, czyli znaczący „rozziew ” pom iędzy
pow szechnie deklarow anym i postaw am i pro religijnymi a postaw am i i zachow a­
niam i m oralnym i ludzi wierzących na co dzień. W w yraźnym kryzysie są norm y
związane z nierozerw alnością m ałżeństw a, z czystością przedm ałżeńską i regula­
cją poczęć. O dchylenia od tradycyjnej m oralności seksualnej są tak znaczne, że
m ożna m ów ić o swoistej rewolucji obyczajowej, a nawet m oralnej; socjologowie
m ów ią o „cichej rewolucji”. Świadom ość m oralna m łodych i dorosłych Polaków
w odniesieniu do m ałżeństw a i rodziny ulega procesom pluralizacji i relatywizacji.
Słabnie w yraźnie rygoryzm w kwestiach związanych z seksualnością. W m oralnej
ocenie antykoncepcji, aborcji i innych kwestii z dziedziny m oralności seksualnej
następuje przesunięcie w stronę decyzji indywidualnego sumienia. W skazania insty­
tucjonalnego Kościoła odgrywają rolę w tórną, pierwszeństwo przysługuje jed n o st­
ce. Część katolików czuje się nie tyle adresatam i norm , ile raczej ich kreatoram i.
Z łudzeniem okazało się pragnienie, że uda się nagle po 1989 roku upow szech­
nić w artości etyki chrześcijańskiej w szerokim obiegu publicznym . W iele wskazuje
na to, że te w artości nie stały się dom inującym i w społeczno-kulturow ym obiegu,
nie weszły do praktycznego dyskursu politycznego, próbuje się je elim inow ać z ży­
cia publicznego. M oralność w swoich w ym iarach społecznych nabiera coraz bar­
dziej swoistego, kalejdoskopow ego zróżnicow ania, daleko idącej płynności i nie­
podzina polska na rozdrożu: kryzys czy transform acja wartości m oralnych? 121

o k r e ś lo n o ś c i. W ielu katolików w Polsce traktuje w sposób peryferyjny doktrynę


^ o ra ln ą Kościoła, zwłaszcza w spraw ach m ałżeńskich i rodzinnych, w k o n k ret­
n y c h spraw ach - zwłaszcza m łodzi Polacy - nie przejm ują się zbytnio nauczaniem
K o ś c io ła . W efekcie tw orzy się coś, co m ożna by nazwać „szarą strefą m oralną”.
K o ś c ió ł staje się coraz bardziej instytucją „m iękkiej” siły. W skrajnych przypad­
k a c h , ten kto opow iada się za m oralnością katolicką w sprawach seksualnych, popa­
d a w podejrzenie, że mówi o czymś z przeszłości, co przem inęło. Zarzut anachroni­
zmu jest wielce obiecujący dla krytyków i dyskredytujący dla krytykowanych.
W świetle stosunkow o wysokich w skaźników autodeklaracji w iary i praktyk
r e lig ijn y c h m ożna powiedzieć, że potw ierdza się - przynajm niej częściowo - h i­
poteza, według której rzeczywista m oralność m ałżeńska i rodzinna kształtuje się
dość często niezależnie o d w skazań religii i Kościoła. W tej dziedzinie zaznacza się
szczególnie w yraźnie krytyka etyki nakazów i zakazów oraz przejście od chrześ­
cijańskiego system u n o rm do bliżej nieokreślonego czy wręcz laickiego systemu
aksjologicznego (niezobow iązująca, rozm yta m oralność). W ielu Polaków czuje się
bardziej „producentam i” niż adresatam i norm m oralnych. W praktyce życia co­
dziennego dochodzi do w ielu kom prom isów w dziedzinie m oralności m ałżeńsko-
-rodzinnej i stąd obraz postaw m oralnych nie jest ani jednoznaczny, ani h a rm o ­
nijny. Szacunkowo m ożna by określić, że trzecia część Polaków aprobuje doktrynę
m oralną Kościoła, trzecia część wyraża m niej lub bardziej w yraźne zastrzeżenia
i trzecia część odeszła praktycznie w bardzo w ielu kwestiach, naw et fun d am en ­
talnych, o d w artości i n o rm przyjętych w Kościele katolickim . O słabienie n o rm a ­
tywnej integracji w Kościele oznacza odejście o d n o rm połączonych z sankcjami,
do znacznej tolerancji dla różnego rodzaju dewiacji; od odgórnego określenia
i sterowania zachow ań w iernych przez no rm y kościelne, do sam ookreślenia się
opartego na subiektyw nych przekonaniach. Kościół, który jest akceptow any dość
powszechnie jako ogólna instancja m oralna, zarazem jest kw estionow any przez
jednostki w m om encie, gdy głosi on no rm y i cele życiowe, które burzą ich własne
przekonania, gdy stawia określone wymagania.
Przem iany św iadom ości religijnej i m oralnej wskazują, że kryzys tradycyjnych
wartości i no rm prorodzinnych jest wyraźny, przebiega jednak w zróżnicowany spo­
sób, m a charakter bardziej ewolucyjny niż rewolucyjny. Kryzys wiary i moralności,
w którym uczestniczy Kościół katolicki w Polsce, nie osiąga jeszcze jakiegoś p u n k ­
tu krytycznego, czy granic możliwości sterowania życiem religijnym i m oralnym
wiernych. Rozziew pom iędzy ogólnymi deklaracjam i proreligijnymi a konkretnym i
postawam i m oralnym i świadczy o tym, że zarysowuje się, zwłaszcza w m łodym p o ­
koleniu Polaków, sytuacja będąca swoistą anom alią, odnoszącą się do grupy więk­
szościowej, która charakteryzuje się wzrastającą świadomością grupy m niejszoś­
ciowej (zubożona aksjologicznie m oralność). Z nam ienny jest szczególnie proces
osłabienia standardów m oralnych w śród tych, którzy utrzym ują jeszcze m niej lub
bardziej w yraźną więź z Kościołem w w ym iarze rytualno-kultow ym (praktyki re­
ligijne). Relatywizm m oralny pojawia się nie tylko w przestrzeni niewiary, ale jest
obecny także w postaw ach i zachow aniach ludzi w ierzących i praktykujących.
1Z2 123
Janusz Mariańs^j polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych?
podzina

4. UWAGI KOŃCOWE jednostek odczuwa jakiekolwiek sentymenty wobec jakiegoś „my”, większego niż
one same, czyli wobec rodziny, swoich przodków, parafii, wspólnoty lokalnej czy
Św iadom ość m oralna, szczególnie m łodych Polaków, w odniesieniu do m ał­ religijnej, tradycji swojej ziemi, wobec ojczyzny i narodu (Rogaczewska 2009: 27).
żeństwa i rodziny ulega procesom pluralizm u i relatywizacji. Słabnie w yraźnie ry­
goryzm w kw estiach związanych z seksualnością. W praktyce życia codziennego Niekiedy m ówi się o indyw idualistycznym kryzysie współczesności, związa­
dochodzi do wielu kom prom isów w dziedzinie m oralności m ałżeńsko-rodzinnej nym z upow szechnianiem się radykalnej wolności („rób to, na co masz ochotę”)
i stąd obraz postaw m oralnych nie jest ani jednoznaczny ani harm onijny (m ło­ i takiej idei społeczeństwa, które jest tylko złożone z jednostek, co najwyżej jeszcze
dzież jest religijna, ale m ało m oralna w sensie kościelnym lub z w łasną m oral­
_ z rodzin.
nością). M ożna by m ówić - z pew nym i zastrzeżeniam i - jakby o podw ójnej toż­ T rudno jest jednoznacznie określić, na ile w ostatnich dw udziestu latach m ie­
sam ości m łodych Polaków: religijnej i m oralnej, częściowo pow iązanych z sobą, liśmy do czynienia w społeczeństw ie polskim z w ahaniam i opinii i przekonań, na
a w wielu przypadkach całkowicie odrębnych. W now oczesnym społeczeństwie ile zaś z w yraźną zm ianą kierunkow ą w św iadom ości m
«wiadomości m oralnej.
oralnej.
następuje przesunięcie akcentów z do b ra wspólnego i związanego z nim ładu spo­
łecznego na rzecz dobra jednostki, z jej praw em do szczęścia i wolności. W warunkach radykalnych zmian strukturalnych - pisze socjolog lubelski Leon
W kształtującym się ładzie w olnościow ym m ożna m ów ić o pew nym trendzie, Dyczewski - zaznacza się silna tendencja do transformacji kultury, wyrażająca
zgodnie z którym jednostka ludzka („m oja osoba”) staje się jakby centralną war­ się często w powiedzeniu „wszystko trzeba zmieniać”. Próbuje się zmieniać nie­
tością, jej w olność i szczęście nie podlegają zew nętrznym ograniczeniom , p u n k ­ mal wszystko, także to co dobre i co zdało egzamin życiowy, a więc chrześcijański
tem odniesienia staje się „ja” a nie „m y”. Silnie akcentow ana i akceptow ana wol­ system wartości i norm , na nieokreślony, zwany liberalnym lub pluralistycznym,
postawy patriotyczne i religijne na tzw. otwarte i areligijne. Ludzie mają nie tylko
ność jest bardziej „w olnością od” (brak przym usu i odczuw anej konieczności) niż " ze
• są woini,
i_: aie
-i., »„i™ ¡i to w J n n ir we wszystkich dziedzinach
omość, iaKze ie<uiz,uj<j n u...u^ _____ ________
„w olnością do” (jako podejm ow anie decyzji i działań ukierunkow anych na dobro
życia. Upowszechnia się subiektywizm i indywidualizm. Pierwszy wyraża się prze­
i w poczuciu odpow iedzialności). W każdym razie w zrosły niepom iernie m ożli­
de wszystkim w poglądach i normach, drugi zaś w zachowaniach i działaniach
wości sam odzielnego i odpow iedzialnego kreow ania własnego życia, w kierunku Występuje tendencja do jak najszybszego dorównania stylowi życia społeczeństw
wielu tożsam ości osobow ych i afiliacji grupow ych. Dawniej człowiek był zagro­ zachodnich, a nawet utożsamiania się z nim i (Dyczewski 2003b: 21).
żony swoistą represją ze strony instytucji, dzisiaj uw olniony o d instytucjonalnych
i tradycyjnych nacisków, jest zagrożony depresją, związaną z utratą sensu życia W edług niektórych badaczy odchodzenie od tradycyjnych w artości w Polsce (jesz­
(od represji d o depresji). D ow olność w postępow aniu i brak orientacji oraz p o ­ cze wysoki stan ich akceptacji) będzie szybsze niż w innych krajach europejskich.
m niejszanie odpow iedzialności za innych są ceną za przeakcentow anie wolności C złow iek w spółczesny chce suw erennie decydow ać o d o b ru i złu, w p o st­
(ryzykow na wolność). Indyw idualizacja jest procesem oddolnym , kształtującym m odernistycznej am biw alencji nie jest on je d n ak w stanie precyzyjnie ro zró ż­
się poprzez spontaniczną dyfuzję wzorów kulturow ych oraz poprzez kum ulow a­ nić m iędzy tym co dobre i co złe, lepsze i gorsze. Tzw. ponow oczesny człow iek
nie się wielu dośw iadczeń charakterystycznych dla społeczeństw późnej now o­ nie podejm uje decyzji m oralnych na podstaw ie jednoznacznych kryteriów d o ­
czesności, w których autentyczność i sam orealizacja są znacznie wyżej cenionym i bra i zła, uśw ięconych autorytetem tradycji religijnej, lecz kieruje się opcjam i
w artościam i niż zobow iązanie i odpow iedzialność (zob. Rogaczewska 2009: 27). aksjologicznym i o p artym i na kryteriach zindyw idualizow anych. Tracą n a zn a­
W stosunkach m iędzy ludźm i i m iędzy g rupam i społecznym i zakrada się c o ­ czeniu n orm y o p arte nie tylko na autorytecie religijnym , ale i na autorytecie
raz wyraźniej chaos moralny. W każdym razie stru k tu ra zobow iązań przesuw a się społeczno-kulturow ym . K ultura m oralna, k tó ra jest w ażnym źródłem ład u oraz
od „m y” do „ja”. W ocenie Rogaczewskiej poczucia bezpieczeństw a gru p społecznych, w ydaje się coraz m niej odw oływ ać
od trw ałych standardów tego, co słuszne i tego, co p o w inno w zbudzać sprzeciw.
[...] gwałtownie kurczy się wokół jednostek struktura zobowiązań wobec czegoś
P roponow any w teorii i rozw ijający się w praktyce program o d rzu cen ia w szel­
większego niż one, a zarazem, jak szybko rośnie struktura „nowych” zobowiązań
kich uniw ersalnych w artości m oralnych grozi zachw ianiem fu ndam entów życia
- wobec samego siebie. Innymi słowy, dziś można czuć się w pełni uznanym przez
społeczeństwo, i zarazem nie być patriotą, czy człowiekiem dbającym o starych społecznego - tw ierdzą zw olennicy trw ałego ład u m oralnego w społeczeństw ie.
rodziców, człowiekiem interesującym się swoją ziemią czy religią; ale aby uzyskać Społeczeństw o pluralistyczne jest ex definitione otw arte na wiele m ożliw ości w y­
to uznanie, trzeba obowiązkowo dbać o swoje ciało, dietę, sukces, karierę, wygląd, b o ru celów i środków działania, ustaw icznie stoi p rzed niebezpieczeństw em
ciekawe doświadczenia, rozwój osobisty oraz swoje „relacje i związki”, przy czym u tra ty przez ludzi celu i sensu życia oraz swoistej dezorientacji m oralnej. W ol­
o te ostatnie dba się jedynie tak długo, dopóki dają jednostce odczuwaną przyjem­ ność w yboru m oże przekształcać się w bezwartościową swobodę, połączoną z rosz­
ność i satysfakcję osobistą. W miarę jak dorastają nowe pokolenia, coraz mniej czeniem panow ania nad innym i.
Janusz Mariański fiodzina polska na rozdrożu: kryzys czy transformacja wartości m oralnych? 125

W świetle dotychczasow ych badań em pirycznych m ożna twierdzić, że świa­ lenie społeczne na łam anie norm m oralnych, z drugiej zaś - być m oże - rosnące
dom ość m oralna Polaków ulega procesom pluralizacji i relatywizacji, gdyż odeszli w pewnych kręgach społecznych pragnienie wyrazistego obrazu świata, jasnych
oni ju ż daleko o d kategorycznych n o rm m oralnych w kierunku sytuacyjnie uwa­ kryteriów odróżniania dobra i zła m oralnego. Pierw szy z tych procesów wydaje
runkow anych im peratyw ów etycznych. N atom iast w yznaw ana przez nich etyka się znacznie silniejszy niż drugi. M ożna by ogólnie powiedzieć, że „stare” i „nowe”
m ieści się jakby pośro d k u m iędzy legalizm em i sytuacjonizm em , często zaś ewo­ wartości w spółistnieją w polskiej rodzinie, naw et jeżeli „nowe” nieco osłabiają
luuje w k ieru n k u absolutnej niezależności od system ów etycznych, w tym także od wartości „stare”, a niektóre z nich przesuwają na dalszy plan.
religii, w której w olność jest absolutnym praw em jednostki, a sum ienie czysto su­ Sytuacja rodziny polskiej nie jest łatwa, ale nie beznadziejna. Nie m ożna p o ­
biektyw ną i całkowicie autonom iczną instancją norm otw órczą. M arek Ziółkowski strzegać sytuacji m oralnej w społeczeństwie wyłącznie w czarnych barw ach. Nie
uważa, że „ [...] znaczna część Polaków, zwłaszcza m łodych, nie chce kierow ać się pow inniśm y poddaw ać się pokusie niedostrzegania pozytywnych elem entów
kategorycznym i i obiektyw nym i n o rm am i m oralnym i, lecz raczej norm am i po­ w postaw ach i zachow aniach m łodzieży i ludzi dorosłych. W w arunkach postę­
zostaw ionym i w łasnem u wyborowi, albo kryteriam i celowościowo-pragmatycz- pującej m odernizacji życia zbiorowego część w iernych spodziew a się, że Kościół
nymi. W ydaje się to zapow iadać głęboki i szeroki zarazem kryzys podstawowych będzie „liberalizow ał” swoje systemy norm atyw ne czy redukow ał pew ne wy­
pojęć m oralnych” (2006: 145). magania, dzisiaj jeszcze uznaw ane za obowiązujące. W każdym razie wydaje się
We w spółczesnym świecie kategorie dobra i zła tracą swój charakter obiek­ zmniejszać gotowość członków Kościoła do akceptow ania i przestrzegania norm
tywny, zależą one od następstw, które dadzą się przew idzieć w jakim ś działaniu moralnych w yrażanych w określonych nakazach i zakazach. Z drugiej strony, nale­
(„tanienie m oralności”). W w arunkach braku obowiązującego wszystkich syste­ ży podkreślić, że w ostatnich latach powiększa się liczba Polaków dostrzegających
m u norm atyw nego łatwo m ówi się o „ry n k u ” w artości i norm m oralnych. Skoro wzrost sw obody obyczajów po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. W e­
nie m a obiektywnych w artości m oralnych, ludzie m ogą różnić się w kwestiach dług sondażu CBOS z m aja 2005 roku 27% badanych dorosłych Polaków sądziło,
m oralnych w upraw niony sposób. Pluralizm m oralny staje się swoistą „sygnatu­ że przystąpienie Polski do Unii Europejskiej raczej zwiększy sw obodę obyczajów,
rą” czasów ponow oczesnych, p odobnie ja k i sekularyzacja m oralności rozum iana 3% - raczej zmniejszy, 59% - pozostanie bez zm ian, 11% - brak oceny (niezdecy­
jako proces uniezależniania jej od religii. Fakty te są niewątpliwe, trzeba je reje­ dowani); w kw ietniu 2006 roku odpow iednio: 37%, 5%, 51%, 7%; w kw ietniu 2007
strować, opisywać i interpretow ać, w k o ń cu poddaw ać ocenie. Karl Dobbelaere roku - 40%, 4%, 46%, 10% (zob. Roguska 2007: 18).
uważa, że „[...] w dziedzinie m oralności religia traci swoje znaczenie, coraz więcej T rudno byłoby powiedzieć, że rodzina polska wychodzi zwycięsko z istnieją­
spraw przechodzi tu ze sfery sacrum do sfery profanum . M oralność, podobnie jak cych zagrożeń i trudności. Istnieje wiele przejawów wskazujących na jej pow ażny
wcześniej polityka, gospodarka, edukacja i nauka uzyskuje swoją autonom ię, co kryzys (rozpad małżeństw, spadek urodzeń, upow szechnianie się laickich postaw
oznacza stopniow e zakw estionow anie nadrzędnego charakteru religii” (2008: 4 7 ). i w zorów zachowań). N ie sposób nie dostrzec, że w wielu rodzinach polskich
W skazania instytucjonalnego Kościoła odgryw ają rolę w tórną, pierwszeństwo um acniają się więzi społeczne, że w św iadom ości m łodzieży niektóre w artości
w form ułow aniu n o rm m oralnych przysługuje jednostce. prorodzinne utrzym ują się w wysokiej cenie. U niw ersum m oralne Polaków wska­
Przem iany w orientacjach m oralnych m łodzieży i dorosłych członków spo­ zuje nie tylko na „upadek” w artości tradycyjnych (chrześcijańskich), ile raczej
łeczeństwa wskazują, że chodzi tu o coś więcej niż tylko o jakieś rutynowe, mało stanowi m ieszaninę czy syntezę w artości tradycyjnych i nowoczesnych. Polacy
znaczące zmiany. Jeżeli w m oralności istnieje coś takiego, ja k „tw arde jądro” włączają do swojego system u w artości „nowe”, a rów nocześnie pozostają przy w ar­
i „m iękkie peryferie”, to zm iany w w artościach, norm ach i wzorach zachowań tościach „starych”. W obecnej fazie przem ian m oralnych w Polsce m am y jednak
m oralnych przesuw ają się z peryferii do centrum . W ielu Polaków popada w m o ­ do czynienia bardziej z procesem rozpadu w artości m oralnych (kryzys m oralny),
ralną niepew ność, a naw et chaos, tracą orientację w zakresie odróżniania dobra niż z procesem transform acji wartości, rozum ianym jako um acnianie się obiek­
i zła, tego, co m oralne, od tego, co niem oralne. Z m iany w ogólnych orientacjach tywnego ładu m oralnego. W świetle dostępnych danych z badań socjologicznych
m oralnych zapow iadają rozwijającą się fazę uw alniania się z m oralnego osądu tru d n o byłoby jednak bliżej określić stan i dynam ikę obydwu procesów przem ian.
konkretnych dziedzin życia codziennego. U niw ersum m oralne Polaków wskazuje Socjologowie em pirycy ujawniają w opisie przem ian w artości m oralnych wiele
nie tyle na „upadek” w artości dotychczasowych, ile raczej stanow i m ieszaninę czy bezradności. Zgrom adziw szy znaczną wiedzę o różnych aspektach życia m oralne­
syntezę w artości tradycyjnych i nowoczesnych. W obecnej fazie przem ian m oral­ go często nie są w stanie złożyć tych różnych elem entów w jedną całość i odczytać
nych w Polsce m am y jed n ak d o czynienia bardziej z procesem rozpadu w artości ich pełne znaczenie. D ynam iczny proces w yłaniania się „nowego” porządku m o ­
m oralnych (kryzys m oralny), niż z procesem transform acji wartości, rozum ianym ralnego nie jest łatw y do opisania, a jego ostateczny kształt nie został przesądzony.
jako um acnianie się obiektyw nego porząd k u i ładu m oralnego. Z jednej strony, za­ Kościół katolicki nie utracił zupełnie wpływów na m oralność polskiej rodziny,
znacza się w yraźny proces relatywizacji n o rm m oralnych, perm isyw izm , przyzw o­ chociaż nie są one tak intensyw ne, jak dawniej. Rodzina pozostaje w dalszym cią-
126 Janusz Mariański

gu w społeczeństw ie polskim podstaw ow ą instancją wychowania religijnego i m o­


ralnego, potrzebuje jed n ak w yraźnego w sparcia ze strony Kościoła i wszystkich
zainteresow anych kondycją m oralną społeczeństwa. Inwestowanie w rodzinę, p0_
dobnie, jak i inw estow anie w m łodzież, jest najlepszym sposobem zabezpieczenia
przyszłości religii i Kościoła katolickiego w naszym kraju. Także państw o poprzez
odpow iednią politykę socjalną i p rorodzinną pow inno w spierać to wszystko, co
um acnia stabilność i jedność związku m ałżeńskiego, godność i odpowiedzialność
m ałżonków, praw a i obow iązki wychow ania swoich dzieci, w którym nikt nie
m oże ich zastąpić, a tym bardziej wykluczyć. Ze względu na znaczące możliwości
edukacyjne specjalna odpow iedzialność spoczywa na środkach społecznego prze­
kazu w zakresie prom ow ania poszanow ania rodziny, inform ow ania o jej oczeki­
waniach i praw ach, a także ukazyw ania jej piękna i wzniosłości.
W szystkie instytucje życia publicznego pow inny zabezpieczać praw a rodziny
jako nieodzow nego p o d m io tu społecznego. Nie m ożna jednak zapom inać, że wy­
chow anie dzieci i m łodzieży nie jest tylko dziełem rodziców, Kościoła, państwa
i innych p odm iotów wychowania bezpośredniego i pośredniego. Józef M ajka pisał
kiedyś: „ [...] wychow anie jest procesem interakcyjnym , relacją m iędzy osobami,
w której w m iarę dorastania coraz większą rolę odgryw a w olność i odpow iedzial­
ność wychowanków. O d p o n ad stu lat w kręgu naszej cywilizacji pow tarzają się
ostrzeżenia, naw oływ ania i apele, żeby ratow ać rodzinę. Prow adzi się różnorodne
badania nad rodziną i opracow uje się program y jej uzdrow ienia” (1990:175). Ape­
le, badania i program y dotyczące rodziny są wciąż potrzebne.
M A ŁŻE Ń STW O , R O D ZIC IELSTW O ,
II O JC O STW O - ICH U W A R U N K O W A N IA

Iwona Przybył
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

ZOSTAĆ RODZICEM MIMO WSZYSTKO: UWARUNKOWANIA


DZIAŁAŃ PROKREACYJNYCH MAŁŻONKÓW NIEPŁODNYCH

Rodzina jest grupą społeczną opartą na czynnikach biologicznych i natural­


nych, co pow oduje, że rodzicielstw o jest bardzo w ażnym elem entem oczekiwań
społecznych kierow anych wobec małżonków. W literaturze przedm iotu określa
się te wym ogi m ianem „nakazu m acierzyństw a” (Budrow ska 2000). R odzina jest
uw arunkow ana biologicznie, gdyż u podstaw życia zbiorowego leżą procesy ew o­
lucyjne przebiegające w edług określonych, tych samych co w świecie naczelnych,
reguł. Fakt, że ciąża w ystępuje tylko u jednej płci nie jest przecież w ytw orem k u l­
tury. N atom iast do naturalnej istoty rodziny należy w ym iar religijny (Pastwa 2007:
349). Rodzina, w świetle nauki Kościoła katolickiego, jest rzeczywistością, ku k tó ­
rej skłania natura, jest jed n ak dopełniona przez w olną wolę kobiety i mężczyzny.
M ałżeństwo jest rzeczywistością naturalną, autorytatyw nie potw ierdzoną i w ynie­
sioną do godności sakram entu, lepiej zrozum iałą, zdaniem nauki Kościoła, gdy
nie oddziela się jej o d rodziny, czyli ojcostwa i m acierzyństwa.
W św iadom ości wielu ludzi rodzinę n o rm aln ą i kom pletną stanow ią m ałżon­
kowie z dziećm i, stąd zdecydow ana większość kobiet już na długo przed ślubem
planuje m acierzyństw o. Posiadanie potom stw a m ożna uznać za podstaw ow ą w ar­
tość m oralną usankcjonow aną naturalnym praw em m ałżonków do prokreacji.
Nie wszyscy m ałżonkow ie m ają m ożliwość realizacji tej wartości. W edług staty­
styk światowych, problem niepłodności dotyczy 8-18% par, stąd Światowa O rga­
nizacja Zdrow ia uznała niepłodność za chorobę społeczną. Leczenie niep ło d n o ­
ści m oże z p u n k tu w idzenia nauczania Kościoła katolickiego przyjm ować różne
formy: etycznie godziwe (np. naprotechnologia) i „niegodziwe” (np. zapłodnie­
nie pozaustrojow e) (G lom bik 2009). W tytule artykułu celowo użyłam określenia
„działania prokreacyjne”, rozum iane tu jako zaprzeczenie prokreacji naturalnej, by
podkreślić, że w opracow aniu uwaga zostanie skupiona na determ inantach prze­
Iwona Przybyf

prow adzania własnej woli prokreacyjnej przez małżonków, wiążącego się z po­
ważnym i wątpliwościam i n atu ry m oralnej. Tezą mojego artykułu będzie twier­
dzenie, że wykorzystywanie przez m ałżonków technik w spom aganego rozrodu
m .in. zapłodnienia in vitro, jest konsekw encją głęboko zinternalizow anego spo­
łecznego nakazu rodzicielstwa, przeradzającego się naw et w obsesję bycia matką,
zm ian w w idzeniu dziecka jako wartości, w końcu postaw środow iska lekarskiego
ze specjalistycznych klinik leczenia niepłodności. Celem opracow ania jest nie tyle
w yczerpująca analiza d eterm in an t korzystania z technik w spom aganego rozrodu,
gdyż skupiam się tylko na kilku z nich, ile wskazanie paradoksu, czy dylematu,
w jaki uw ikłani są małżonkowie. Paradoks ów polega na tym , że osoby głęboko
identyfikujące się z głównym celem małżeństwa, jakim jest rodzicielstwo, a korzysta­
jące z technik wspom aganego rozrodu, dośw iadczają konfliktu sum ienia, co skut­
kuje naw et ich odejściem o d praktyk religijnych i zm ianą przekonań religijnych.
U w arunkow ania postaw prokreacyjnych m ają wielopłaszczyznowy charakter.
D eterm inanty decyzji prokreacyjnych i czynniki kształtujące płodność w w arun­
kach rozrodczości kontrolowanej sprowadza się do trzech podstawowych: socjo-kul-
turowych, m aterialno-ekonom icznych i dem ograficznych. O kreślone zachowania
i decyzje o posiadaniu dzieci są w yrazem szerszego układu m akrostrukturalnego,
czyli czynników społecznych, ekonom icznych, dem ograficznych i nie rodzą się ni­
gdy w tzw. próżni społecznej. C zynniki te tw orzą zespół w arunków sprzyjających,
bądź przeciwnie - niesprzyjających posiadaniu potom stw a oraz nadaw ania m u zna­
czenia w rodzinie. Z drugiej strony ta sfera życia rodzinnego pozostaje pod silnym
w pływem czynników o charakterze indyw idualnym , psychologicznym.
W śród badaczy tej problem atyki istnieje zgodne przekonanie, że główną przy­
czynę spadku poziom u płodności stanow iły istotne, zachodzące w masowej skali,
zm iany w system ie aksjologiczno-norm atyw nym , szczególnie w odniesieniu do
kwestii rodzenia i posiadania potom stw a. M ałodzietność współczesnej rodziny
jest skutkiem zawiłych procesów historyczno-obyczajow o-cyw ilizacyjnych, do
których m ożna zaliczyć m iędzy innym i: zm ieniający się dynam icznie status ko-
biety-żony, zwłaszcza w sferze ekonom icznej; podśw iadom e wyłam ywanie się
z tradycyjnych układów zależności kobiet; kryzys m ałżeńskości i opóźnianie za­
w ierania m ałżeństw ; rozwój i upow szechnienie się coraz to skuteczniejszych śro d ­
ków antykoncepcyjnych; zakres dokonyw anych aborcji; przechodzenie od rygo­
rystycznie i pow innościow o pojm ow anej prokreacji do relatywizmu; zm niejszanie
roli stru k tu r rodzinnych; pojaw ienie się w artości konkurencyjnych w świadom ości
m ałżonków - konsum pcji, rekreacji, czasu wolnego - co skutkuje traktow aniem
rodzicielstw a w kategoriach św iadom ie skalkulowanych kosztów. Przyjm uje się, że
coraz powszechniejsze w systemie ideologii rodzinnej staje się racjonalne podejście
do prokreacji, które wyraża się m.in. planow aniem rodziny (m.in. Siany 1986,2002;
Rostowski 1993a, 1993b; Tyszka 2001b; Duch-Krzystoszek 1998; Kwak 1994,2005c).
Jednakże, co należy w tym m iejscu szczególnie podkreślić, pow szechnie przy­
znaw ane praw o do planow ania liczby dzieci nie im plikuje praw a do decyzji, czy
w ogóle je posiadać. Świadom a bezdzietność m ałżeńska nie znajdywała i nie znaj­
Zostać rodzicem m im o wszystko: uwarunkowania działań prokreacyjnych... 129

duje w społeczeństw ie polskim zrozum ienia. Brak dziecka w m ałżeństw ie nigdy


nie był społecznie pow szechnie aprobowany, bez względu na przyczynę. W prze­
s z ło ś c i staw anie się rodzicem nie było sprawą w yboru (Kwak 2008: 35). Przejawem
dyskrym inacji zam ężnych kobiet bezdzietnych były na przykład takie przysłowia,
jak: „Dobrej kobiecie dziecko, jak koniow i owies”, „Ż ona bez dzieci, jak bez ryby
sieci”, „Rodzina bez dzieci, to jak las bez ptaków ”, „U kogo dzieci, tam szczęś­
cie świeci” (Kocik 2006: 244). Brak dzieci w m ałżeństw ie traktow ano na równi
z klątwą, przekleństw em , czasem niepłodność utożsam iano z karą za cudzołóstwo.
Przyczyn bezdzietności doszukiw ano się naw et w czarach rzuconych z zem sty czy
niechęci (Żołądź-Strzelczyk 2002: 35). Pom im o gw ałtownych zm ian zachodzą­
cych w św iadom ości społecznej, z socjologicznego punktu widzenia, zarów no
bezdzietność z konieczności, a tym bardziej bezdzietność z w yboru jest traktow a­
na w społeczeństw ie jako dewiacja, odchylenie o d normy, stygmat. Kobietę, która
realizuje się zawodowo zam iast opiekować się dom em i rodziną opinia publiczna
lekceważy jako „starą pannę”, egoistkę, osobę wygodną.
Pom im o że przybywa osób, które św iadom ie odkładają w czasie poczęcie
dziecka, a naw et decydują się na bezdzietny styl życia, nie znaczy to, że dziecko
przestało być w artością życia rodzinnego. Status kobiety, a zwłaszcza jej stopień
dojrzałości społecznej, jest nadal określany przede w szystkim w term inach o d n o ­
szących się do życia rodzinnego. M acierzyństw o uw ażane jest za głów ną cechę ko­
biety, co oznacza, że kobiety pragnące uchodzić za norm alne podlegają obow iąz­
kowi bycia m atką, czyli „nakazowi m acierzyństw a” (Budrowska 2000: 14). Silne
akcentowanie konieczności realizacji przez kobietę „powołania” m acierzyńskiego
nie jest, zdaniem Bogusławy Budrowskiej, zjawiskiem specyficznym dla Polski,
choć niew ątpliw ie takim specyficznym czynnikiem jest szczególny w pływ Koś­
cioła katolickiego na definiow anie kobiecości (tamże: 175). Najwyższym ideałem
kobiecości jest postać M aryi M atki Boga - jeśli kobieta chciałaby realizować jakiś
inny ideał, wówczas zniekształca swoje człowieczeństwo. A nna Sobolewska (1994:
44) zaznacza, że kobiecość ujaw nia się właśnie poprzez m acierzyństwo, istnienie
kobiety nigdy nie jest uspraw iedliw ione, jeśli ta nie rodzi i nie służy. W ielu socjo­
logów podkreśla, że m acierzyństw o jest ważnym elem entem postrzegania siebie
przez kobietę zam ężną, jest jednym z elem entów składających się na jej rolę kobie­
cą (Miall 1989) oraz identyfikację z w łasną płcią (Colpin, M unter i V andem eule-
broecke 1998). W naszej kulturze m acierzyństw o kojarzone jest z m ałżeństw em
i rodziną. Stereotyp trzech M: m iłość, m ałżeństw o, m acierzyństwo d obrze oddają
słowa W andyPółtaw skiej: „Prawdziwa, dojrzała m iłość chce być pło d n a i dąży do
założenia rodziny. M iłość, która wyklucza dziecko, nie jest jeszcze m iłością doj­
rzałą” (Gawlina 2003:147). Każde społeczeństw o poszukuje środków i sposobów,
dzięki którym zostaje zachow any odgórnie porządek. Porządek, czy inaczej m ó ­
wiąc ład społeczny, w ynika nie tylko z internalizacji n o rm przez członków społe­
czeństwa, ale rów nież z faktu instytucjonalizacji w artości i norm - podstawowego
m echanizm u kontroli społecznej. M acierzyństw o jest „nakazem ” za sprawą wielu
instytucji społecznych (np. szkoły), praw a i religii. Należy zatrzym ać się nad tą
T3D Iwona Przybył

ostatnią. To, co dziś rozum iem y p o d pojęciem m ałżeństw a, zostało w swej nor­
m atyw nej treści w dużej m ierze ukształtow ane po d w pływ em chrześcijaństwa.
W spółczesny ideał m ałżeństw a - w olnego osobowego w yboru, m iłosnej więzi
m ałżeńskiej oraz wspólnej odpow iedzialności za dorastające dzieci, znajduje swe
historyczne korzenie w Ewangelii i w nauce Kościoła rzym skokatolickiego na te­
m at sakram entu m ałżeństw a (Pastwa 2007: 33). A ndrzej Pastwa, autor m onogra­
fii poświęconej praw u m ałżeńskiem u w d oktrynie Kościoła katolickiego (2007)
podkreśla, że ulegało o no na przestrzeni w ieków zm ianom i reinterpretacjom .
Z m ianie podlegało praw ne ujm ow anie m ałżeństw a (od instytucji kontraktow o-
-prokreacyjnej po „głęboką w spólnotę życia i m iłości”), jednakże intym ne zjedno­
czenie seksualne m ałżonków oraz posiadanie dzieci wciąż stanow ią niezm ienne,
kluczowe elem enty doktryny. Przedsoborow a katolicka teologia postrzegała m ał­
żeństw o praw ie w yłącznie w tych aspektach, które bezpośrednio służyły realizacji
jego publiczno-społecznej funkcji. Św. Augustyn, który wywarł ogrom ny wpływ
na katolicką naukę o m ałżeństw ie, w yróżniał w m ałżeństw ie trzy dobra: bonum
prolis, bonum fid ei i bonum sacramenti, czyli potom stw o, w ierność i nierozerw al­
ność (Flandrin 1998: 210). Statut synodalny z 1423 roku stwierdzał, że posiadanie
potom stw a jest celem i obow iązkiem m ałżonków. Prokreacja na skutek dom inacji
interesów społeczno-w spólnotow ych, odgryw ała rolę pierwszoplanową. Dziecko
stanow iło n aturalne przedłużenie rodu, a pozycja kobiety w rodzinie zależna była
o d posiadania potom stw a. „W zasadzie katolicy widzieli tylko dwa stany, w któ­
rych mężczyzna m oże na tym świecie osiągnąć zbawienie: stan m ałżeński i stan
duchowny. [...] Z adaniem pierw szego jest przedłużanie gatunku, biologiczne roz­
m nażanie, drugiego zaś - rozm nażanie chrześcijan przez nauczanie, kształcenie
religijne” (tam że). Poniew aż nie znano szczegółów ani narządów w procesie prze­
kazyw ania życia i poniew aż stw ierdzano, że stosunki płciowe nie zawsze są p ło d ­
ne, w ierzono, że poczęcie zależy od woli Boga.

Rodzice jednocząc się dawali materię przyszłemu dziecku, ale to sam Bóg decydo­
wał, czy z materii nasienia uczynić dziecko, czy nie, a w każdym razie to Bóg tchnął
duszę w określonym momencie ciąży. Zresztą małżonkowie, którzy latami darem ­
nie oczekiwali poczęcia, nie mogli w to wątpić [...]. Bóg zsyłał dzieci komu chciał,
w takiej liczbie jak chciał, a małżonkowie na ogół nie wyobrażali sobie, że od nich
samych mogłoby zależeć zwiększenie lub zmniejszenie płodności (tamże: 216).

Idea m ałżeństw a św. A ugustyna była oparta na zakorzenionej historycznie teolo­


gicznej konstrukcji „usprawiedliwiających d ó b r”, budującej etos m ałżeński. K on­
cepcja „usprawiedliwiających d ó b r” kw estionow ała współżycie płciowe m ałżon­
ków jako w artość sam ą w sobie. Seksualność i prokreacja nosiły w yraźne piętno
pesym istycznie rozum ianej cielesności małżonków, gdyż w ujęciu św. A ugustyna
jakakolw iek ludzka aktyw ność seksualna była czymś złym (Pastwa 2007). Augu-
styńska koncepcja m ałżeństw a z czasem uległa znacznym ew olucyjnym przeobra­
żeniom . Decydującą norm atyw ną osią stała się „natura”. Porządek m oralny i praw ­
ny był wyznaczany a priori przez czystą biologiczną naturę. W arto nadm ienić, że
J ^ ^ o s t a ć rodzicem m im o wszystko: uwarunkowania działań prokreacyjnych... 131

naturalistyczno-prokreatyw na wizja m ałżeństw a w Codex Iuris Canonici Piusa X


i Benedykta XV z 1917 roku przyjm ow ała, że związek m ałżeński jest prostą fu n k ­
cją gatunku, podkreślano, że m ałżeństw o utrzym uje swój istotny sens właśnie
w utrzym aniu gatunku. Jedynym kryterium m oralnym aktyw ności seksualnej stał
się wymóg, by realizowała się zgodnie z naturą. Akt płciowy pow inien sam w sobie
być zdatny do poczęcia potom stw a. Prawo m ałżeńskie w kodeksie z roku 1917
zdecydowanie przekreślało historyczność i otw artość kulturow ą osób zawierają­
cych związek m ałżeński. Nie zw racano uwagi na w alor osobowych relacji m iędzy
obojgiem partn eró w m ałżeńskich. O sobow o-ludzka realizacja m ałżeństw a jako
w spólnoty pozostaw ała bez znaczenia, m im o iż oprócz celu pierw szorzędnego,
jakim było zrodzenie i wychowanie potom stw a, kontrakt m iał służyć wzajemnej
pom ocy m ałżonków i uśm ierzeniu nieuporządkow anej seksualnej pożądliwości
(Pastwa 2007: 29). Kodeksowe praw o m ałżeńskie z 1917 roku

[...] przedstawiało koncepcję małżeństwa z takim ujęciem jedności, wierności


i nierozerwalności, zgodnie z którym bynajmniej nie stawiano na pierwszym
miejscu duchowo-osobowego dobra czy korzyści nupturientów. Nierozerwalność
była rozumiana nie jako moralne zobowiązanie do wierności partnerowi na całe
życie, lecz explicite jako cecha instytucji [...]. Nie sposób zaprzeczyć, że ostatecznie
przesądzono o skrajnie instytucjonalnej, materialistycznej i prokreatywnej wizji
związku małżeńskiego (tamże: 31).

„Dobro potom stw a” jako odpow iednik pierw szorzędnego celu m ałżeństw a prze­
jawiało m ocno przeakcentow aną funkcję społeczną instytucji m ałżeństwa, rozu­
m ianego jako praw nie zabezpieczona w spólnota funkcji seksualno-rozrodczych.
Ujęcie zw iązku m ałżeńskiego w kodeksie z 1917 roku było zdeterm inow ane
przez obraz rodziny z okresu p rzedindustrialnego, w której podm iotow e praw a
m ałżonków - na korzyść interesów ro dzinnych - zepchnięte były na m argines
(Pastwa 2007: 32). O dnow a dok try n y m iała m iejsce na Soborze W atykańskim
II (pierw szy etap prac n a d reform ą praw a m ałżeńskiego obejm ow ał lata
1966-1973), k tó ry w obliczu głębokich przem ian społecznych i kulturow ych
zachodzących we w spółczesnym świecie, p o d jął dzieło odnow y i reintegracji
nauki o m ałżeństw ie. Św iadom ość niew ystarczalności ujęć związanych z daw ną
form ułą m ałżeństw a jako instytucji k o n traktow o-prokreacyjnej zaow ocow ała
soborow ą konstytucją G audium et spes określającą m ałżeństw o jako „głęboką
w spólnotę życia i m iłości” (tam że: 45). Każde praw dziw e m ałżeństw o, już od
początku, jest już rodziną. A utor m onografii podkreśla, że „praw nie relew antna
‘m ałżeńskość’ k o n k retneg o m ężczyzny (m ęża) i k onkretnej kobiety (żony) jest
‘pierw szą relacją ro d zin n ą’ i jako taka pozostaje w strukturalnej relacji do o so ­
by trzeciej (dziecka)” (tam że: 290-292). N astąpiła praw dziw ie personalistycz-
na reinterp retacja, w której celowość bonum coniugum (dobro m ałżeństw a) jest
postrzegana w perspektyw ie bonum fa m ilia e (d o b ro w spólne rodziny) i bonum
prolis (do b ro potom stw a), a celowość bonum prolis - w perspektyw ie bonum
fam iliae i bonum coniugum (tam że).
132 Iwona Przybył

W zajemne oddanie/przyjęcie nupturientów w wymiarze ich własnej męsko­


ści i kobiecości implikuje wprost dobro potomstwa, a mianowicie otwartość
prokreacyjną[podkr. - A. Pastwa] - przyjęcie potencjalnego ojcostwa i macie­
rzyństwa [...] jeśli bonum coniugum czerpie swe ostateczne uzasadnienie ze „skie­
rowania do rodziny”, to żadną miarą nie jest to uwarunkowane przyszłym, faktycz­
nym posiadaniem potomstwa [...] małżeństwo osób, które nie mogą mieć dzieci
- z powodu niemożności fizycznej lub moralnej - ma sens w sobie samym. Wtedy
bowiem małżonkowie zabiegają o wspólne dobro w konkretnych okolicznościach
osobowych, w jakich się znajdują, a ich miłość - jako że jest jednocześnie oblu­
bieńcza i rodzinna - na różne sposoby pozostaje otwarta i płodna w odniesieniu
do innych osób (podkr. - A. P.) (adopcja, troszczenie się o dzieci innych, pomoc
innym małżonkom-rodzicom , wolontariat) (tamże).

W d o ktrynie rodzinnej Kościoła rzym skokatolickiego akcent w yraźnie został


postaw iony na fundam entalny w ym iar m ałżeństw a - otw arcie na rodzicielstwo.
Istotnym i praw am i i obow iązkam i m ałżonków są m iędzy innym i: prawo-obowią-
zek aktów m ałżeńskich, czyli intym nego zjednoczenia seksualnego małżonków,
realizow anego na sposób ludzki i n aturalnie otw artego na poczęcie dzieci oraz
praw o-obow iązek niestawiania przeszkód w zrodzeniu potomstwa. Drugie prawo-
-obowiązek identyfikuje w ym óg nieprzeszkadzania prokreacji (tamże: 305-306).
M ałżeństw o nie daje m ałżonkom praw a do posiadania dziecka, lecz tylko prawo
do podejm ow ania aktów naturalnych. Z atem rodzicielstwo jest misją dla m ałżon­
ków, ale jednocześnie, o czym wielu m ałżonków zdaje się nie wiedzieć, jest darem ,
któ ry albo się otrzym uje, albo nie. Z godnie z nauką Kościoła posiadanie dziecka
nie jest upraw nieniem m ałżonków, lecz ich przywilejem , który nie zawsze może
być ich udziałem .
Jaki jest obraz rodzicielstw a w św iadom ości Polaków? Czy m acierzyństw o jest
traktow ane jako praw o do dziecka, obowiązek, jakiego należy z całą konsekwencją
od m ałżonków wymagać, czy raczej jako dar? Ramy opracow ania nie pozwalają
na skupianie się na procesach socjalizacji i instytucjonalizacji norm społecznych,
w tym odnoszących się do płciowości i pow ołania m ałżonków, niem niej z całą
m ocą m ożna stwierdzić, że każde m łode m ałżeństw o funkcjonuje w atm osferze
społecznej presji reprodukcyjnej. O fakcie, że owa presja jest wywierana, że n a ­
kaz reprodukcji jest obecny w św iadom ości dorosłych Polaków, świadczą między
innym i wyniki badań D anuty D uch-K rzystoszek (1998: 156), w których pogląd,
że rodzenie dzieci jest obow iązkiem kobiety, podzielał prawie co drugi respon­
den t (46,3%). Badania em piryczne prow adzone przez socjologów pozwalają na
konstatację, że rodzina była i jest najbardziej pożądaną wartością, głównym celem
życiowym Polaków. Posiadanie dzieci, które jest związane ze sferą egzystencjalną
tru d n o poddaje się społecznej refleksji - istnieje niewątpliwa społeczna zgoda na
to, że „m ałżeństw o to dziecko” (Titkow 2007:200). Pom im o zm ian, jakie zachodzą
w postrzeganiu społecznego m iejsca kobiet (badania na reprezentatyw nych p ró ­
bach dorosłej ludności Polski w 1979, 1989 i 1998 roku), na pierw szym miejscu
w śród preferowanych przez Polaków m odeli m łodego m ałżeństw a niezm iennie
Z o s ta ć rodzicem m im o wszystko: uwarunkowania działań p rokreacyjnych... 133

utrzym uje się m odel racjonalny, a na drugim m iejscu m odel tradycyjny, w którym
małżonkowie uważają posiadanie dzieci za jed n ą z najważniejszych spraw w życiu
(tamże).
Najnowsze doniesienia badawcze pokazują, że poglądy m łodych Polaków na
małżeństwo i rodzinę, a zwłaszcza preferow ane przez ludzi m łodych form y życia
rodzinnego, m otyw y decydow ania się na dzieci oraz postaw y m łodzieży wobec
alternatyw nych form życia m ałżeńsko-rodzinnego są przejawem głębokiej in ter­
nalizacji n o rm pronatalistycznych. B adania przeprow adzone przez zespoły ba­
dawcze Tomasza B iernata i Pawła Sobierajskiego (2007) w śród 2243 osób w wieku
18-24 lat, Leona Dyczewskiego (2009) w śród 1335 osób w tym sam ym wieku oraz
Józefa Baniaka (2010) w śród 955 gim nazjalistów w wieku 14-17 lat potwierdzają,
że w św iadom ości współczesnej m łodzieży ostatecznym celem m ałżeństw a jest
rodzicielstwo, p o n ad to pragnienie posiadania dziecka w śród m łodych Polaków
jest pow szechne. Potw ierdzeniem silnych postaw prokreacyjnych m łodzieży są
dane dotyczące znaczenia dzieci w planach na przyszłość. Zdecydow ana w ięk­
szość gim nazjalistów (Baniak 2010: 208) oraz osób w wieku 18-24 lat badanych
przez Dyczewskiego (2009: 127) oraz B iernata (Biernat i Sobierajski 2007: 97) de­
klaruje chęć posiadania dziecka (kolejno 86,9%, 88 , 8 %, 85,6%). W arto poświęcić
w tym m iejscu nieco uwagi analizie m otyw ów decydow ania się na dziecko, gdyż
ma to znaczenie przy św iadom ym podejm ow aniu decyzji prokreacyjnych. Z da­
niem badanych m łodych Polaków dzieci dają poczucie sensu życia, czynią rodzinę
prawdziwą, kontakt z dziećm i wzbogaca m ałżonków, dzieci dają im poczucie, że
jest się potrzebnym , w zm acniają więzi m iędzy m ałżonkam i (tam że). W efekcie
takich postaw blisko połow a respondentów Dyczewskiego (48,3%) oraz Bierna­
ta i Sobierajskiego (49,1%) zgadza się z tw ierdzeniem , że posiadanie dziecka jest
źródłem szczęścia kobiety. Tylko co setny (!) badany uznał, że kobieta bez dziecka
jest szczęśliwsza niż m atka (Dyczewski 2009:128; B iernat i Sobierajski 2007:102).
Roczniki statystyczne publikow ane przez GUS wskazują, że Polacy coraz chęt­
niej zawierają m ałżeństw a i rzadziej się rozwodzą. W roku 2000 na 1000 m iesz­
kańców zaw arto w Polsce 5,5 ślubów, w 2006 - 5,9, w roku 2007 - 6,5, a w 2008
roku - 6,8 ślubów. Pozostaw iam y daleko w tyle W ęgrów (4,1), W łochów (4,2), czy
Belgów (4,3). W skaźnik rozw odów w Polsce do roku 2005 systematycznie w zra­
stał, by w roku 2006 osiągnąć 1,9 i w kolejnym , 2007, spaść do 1,7 (www.stat.gov.
pl/PU B L_rs_rocznik_dem ograficzny_2009.pdf [dostęp 15.10.2011]). Co prawda,
w roku 2009 na 1000 zawartych m ałżeństw rozpadło się o 6,6 tysięcy m ałżeństw
więcej niż rok w cześniejTm ernm ej m ożna stwierdzić, że Tiezw źględu na roczne
wahania, instytucja m ałżeństw a jest dla Polaków atrakcyjna. Czego oczekują od
m ałżeństw a zwłaszcza nupturienci? Przede w szystkim m iłości i przywiązania
oraz bezpieczeństw a ekonom icznego, a także, co zostało wcześniej szczegółowo
zaprezentow ane, posiadania dzieci. Niestety, nie każde m ałżeństw o m oże cieszyć
się upragnionym potom stw em . Szacuje się, że około 10% m ałżeństw w Polsce
dośw iadcza niepow odzeń w poczęciu dziecka. N iepłodność będąca kom pleksem
kryzysów życiowych (ze względów biologicznych, psychologicznych, społecz­
134 Iwona Przybyi

nych) została uznana za chorobę społeczną. W sytuacji, gdy zrodzenie dziecka nie
jest możliwe, życie m ałżeńskie dla części p artnerów traci sens. Pierwszą reakcją na
wieść o własnej niepłodności jest szok (G órska 2005: 86 ) lub wyparcie - zwłasz­
cza w przypadku mężczyzn, czyli nieprzyjm ow anie do w iadom ości, iż problem
w istocie się pojaw ił (Gąsiorowska 2005: 53-54). Kiedy kobieta dowiaduje się, ¿e
m a problem y z zajściem w ciążę, podaje w wątpliwość swoją kobiecość, a nawet
człowieczeństwo. Zadaje sobie pytania: kim jestem i po co w ogóle żyję, skoro
nie m ogę dać życia, być m atką? U większości niepłodnych mężczyzn następuje
generalizacja, czyli rozlanie jednostkow ej inform acji (np. m am m ało plemników,
jestem niepłodny) na całą sferę problem u (jestem gorszym mężczyzną) lub na inne
sfery życia (ogólnie jestem nieudacznikiem ) (tamże).
N iepłodność jest nie tylko traktow ana, ale przede wszystkim doświadczana,
jako tragedia, porażka, kryzys (Ziem ska 1973; Miall 1986,1994; W hiteford i G on­
zales 1995). W konfrontacji z diagnozą niepłodności m ałżonkow ie w większości
przypadków m uszą stawić czoło tru d n e m u procesowi podejm ow ania decyzji, aby
w satysfakcjonujący sposób poradzić sobie z życiowym kryzysem . Okres lecze­
nia niepłodności to dla większości m ałżonków przeżycie traum atyczne. Świadczą
o tym wypowiedzi, jak ta:

Na początku nic nie zapowiadało nieszczęścia... totalny luz, życie towarzyskie, pra­
ca, swoboda. W czwartym roku małżeństwa opamiętanie się i chęć dołożenia do
naszego szczęścia malutkiej istotki. Pójście do lekarza, natychmiastowa operacja
i wyrok, iż w 90% nie będę mogła mieć dziecka. Nasza tragedia trwa dwa lata... Co
przechodzimy z mężem przez ten czas, to tylko my możemy powiedzieć. Szpitale,
zabiegi, wizyty u lekarzy. Nie sposób opisać aury emocjonalnej, tego stanu napięcia
i nadziei, jakie towarzyszą mi przy kolejnych zabiegach, dniom oczekiwania na ich
rezultat (Przybył 2002: 179).

Nie wszyscy m ałżonkow ie m ający problem y z poczęciem dziecka poddają się


leczeniu. Część z nich wyraża przekonanie, że niepłodność jest wolą Boga i stw ier­
dza, że nie m ają dzieci i nie leczą się, bo „widać tak m iało być, tak Bóg chciał, ale
ciągle się staram y” (tam że). M ożna przypuszczać, że nawet leczenie niepłodności,
nie m ów iąc o korzystaniu z technik w spom aganego rozrodu, jest według nich in­
gerencją w sferę nadprzyrodzoną. Jest to jed nak stanow isko incydentalne, choć
przekonanie, że niepłodność jest wolą Boga podziela ogólnie więcej kobiet (33%)
niż m ężczyzn (17%) (Miall 1994: 411).
Kościół katolicki nie akceptuje płodności bez małżeńskości. Zło w spom agania
prokreacji, zdaniem Kościoła, tkwi w tym , że oddziela się akt prokreacji od aktu
m iłosnego, sztuczne zapłodnienie jest w ykluczeniem w ierności i jedności m ałżeń­
skiej. D ozw olone są te form y leczenia, które m ają doprow adzić do przyw rócenia
płodności i poczęcia dziecka w akcie m ałżeńskim . W sparciem naturalnej p ro ­
kreacji jest naprotechnologia, która jest now atorskim system em m onitorującym
procesy prokreacji oraz niesie pom oc w rozwiązywaniu problem ów o podłożu
ginekologicznym , przy poszanow aniu intym ności i prawdziwości języka miłości.
¿ostać rodzicem mimo wszystko: uwarunkowania działań prokreacyjnych. 135

W naprotechnologii w ychodzi się z założenia, że dziecko nie m oże być wynikiem


działania sił sprzecznych z naturą. Jeśli leczenie nie przynosi rezultatów, parom
d o r a d z a się adopcję jako szansę przeżywania d aru rodzicielstwa. N aprotechno-
logia to podejście filozoficzne, postrzegające dziecko przede wszystkim jako dar,
w przeciwieństwie do uznania praw a do dziecka (W ojaczek 2009: 47).
Poza leczeniem , m ałżonkow ie m ogą wybrać jedną spośród kilku innych opcji:
adopcję, rodzicielstw o zastępcze lub skupienie się na innych celach życiowych.
Życie bez dziecka nie m usi tracić swego sensu.
Z problem em niepłodności borykano się już w starożytności. Stosowano wszel­
kie, czasem przedziw ne, środki w celu zw iększenia płodności. M arek Sitkow-
ski (2005) prezentując sposoby p o k o n an ia n a tu ry stosow ane m iędzy in n y ­
mi już w starożytnej M ezopotam ii, Egipcie, G recji i Rzymie, podkreśla, że we
wszystkich w czesnych k u ltu rach człow iek regulow ał swoją płodność, ale z b ra­
ku wiedzy podstaw ow e znaczenie m iała m agia, obyczajowość i m edycyna lu ­
dowa. W spółczesny człowiek, m im o iż wierzy, że pew ne substancje korzystnie
wpływają na p otencję i „leczą” niepło d n o ść, bardziej niż ziołom ufa m edycynie
i specjalistom , zwłaszcza jeśli jest kuszony obietnicam i rodzicielstw a pom im o
piętrzących się przeszkód. Jak pisze D o ro ta K ornas-B iela (1999: 214 i n.), u zn a ­
nie niepło d n o ści za ch orobę spow odow ało rozwój technik m edycznych, których
zastosow anie traktow ane jest jako lecznicze, niezależnie o d praw d o p o d o b ień ­
stwa pow odzenia i ryzyka dla zdrow ia. W celu przezw yciężenia problem ów , ja ­
kie w ynikają z bezdzietności, oferuje się m ałżonkom coraz większą gam ę usług
w tym zakresie. Są to m eto d y interw encji m edycznej, określanej m ianem „wspo­
maganej prokreacji”: in vivo - in sem inacja dom aciczna nasieniem m ęża, in se­
m inacja dom aciczna nasien iem dawcy, dojajow e p rzeniesienie gam et, dojajowe
przeniesienie zygot, sztuczne zapłodnienie pozaustrojow e in vitro, sztuczne za­
płodnienie in vitro z przen iesien iem zarodka, zap ło d nienie w spom agane m ikro-
chirurgicznie: m ikroiniekcja p lem nika do k o m ó rk i jajowej oraz m ikroiniekcja
plem nika z przeniesieniem zarodka.
Pom im o wielu wątpliwości religijnych - bo techniki w spom aganego rozrodu
dotyczą kwestii sposobu pow oływ ania do istnienia nowego życia, a także m oral­
nych - poniew aż dotykając spraw początku życia są źródłem pytań na tem at sensu
własnej egzystencji, będzie następow ał w zrost liczby m ałżeństw korzystających
z zapłodnienia pozaustrojow ego przynajm niej z kilku powodów, które w dalszej
części opracow ania omówię.
Po pierwsze, za zainteresow anie w spom aganym i technikam i rozrodu o d p o ­
wiedzialny jest sam nakaz m acierzyństw a, silny nacisk ze strony społeczeństwa
(faktyczny bądź projektow any), o którym pisałam we wstępie. N iestety socjalizacja
ról płciowych i rodzinnych w szkołach, opierająca się na prezentow aniu stereoty­
pów m ęskości i kobiecości (m .in. A rcim ow icz 2003: 169-203; Siem ieńska 1997)
również się do tego przyczynia. Stereotypy są bardziej w yostrzone, niż m a to m iej­
sce w rzeczywistości, zwłaszcza w zakresie aspiracji życiowych dziewcząt (pragną
założyć rodzinę i m ieć dzieci) oraz roli m ężczyzny w rodzinie (ojciec zapew niają­
136 Iwona P rz y ty

cy byt m aterialny rodzinie). Autorzy podręczników do przysposobienia do życja


w rodzinie czy wychow ania do życia w rodzinie nie podejm ują kwestii niepłod
ności m ałżeńskiej i jej społecznych skutków. Uczeń nie dow iaduje się niczego na
tem at rodzicielstw a zastępczego, nie m ów iąc o w arunkach adopcji, czy różnych
form pom ocy wychowawczej, jakiej m ożna się poświęcić realizując niezaspokojo­
ną potrzebę m acierzyństw a. Te form y aktyw ności nie znajdują propagatorów na
żadnym etapie edukacji. W podręcznikach, m ass m ediach itp. nie pojawia się taka
ścieżka życiowa jako atrakcyjna, godna alternatyw a dla osób chcących m ieć dzieci
a niepłodnych. Mówi się o rodzicielstwie, o byciu m ałżonkiem , rodzicem , nato­
m iast o dośw iadczeniach osób bezdzietnych nie z własnej woli lub o rodzicielstwie
zastępczym nie m a ani jednej w zm ianki.
Stąd, m im o że dziecko w św iadom ości i planach życiowych m łodzieży jest
stałym , trw ałym elem entem , m yślenie o rodzicielstwie m a, m oim zdaniem , zna­
m io n a m yślenia m itam i (Bieszczad 2005, cyt. za: Kocik 2006: 78). W ypowiedzi
m łodych ludzi na tem at miejsca dziecka w ich osobistych planach m ają charak­
ter m itu harm onii, czy m itu szczęścia, który przedstaw ia przeszłość i przyszłość
rodziny w różow ych barw ach. M a to swoje głębokie uzasadnienie, gdyż m it ma
przede w szystkim funkcję o ch ro n n ą i zabezpieczającą, jest swoistym zaworem
bezpieczeństw a (Kocik 2006: 79-80). M łodzież wchodząca w dorosłość, narzecze­
ni, nawet m ałżonkow ie na początku w spólnego życia nie zadają sobie pytania: co
zrobimy, jeśli nie będziem y mieli dziecka. N ieplanowanej bezdzietności nie czyni
się przedm iotem refleksji, poniew aż m acierzyństw o i ojcostwo traktuje się jako
coś oczywistego, co więcej, wierzy się, że właśnie dziecko jest źródłem pow odze­
nia w m ałżeństw ie (Przybył 2002; Dyczewski 2009). Problem pojawia się wtedy,
gdy okazuje się, że upragniony p otom ek nie pojawia się na świecie. Dziecko jest
w yrazem m iłości m ałżeńskiej, dlatego jego b rak może być odbierany jako dowód
m iłości niepełnow artościow ej, bezowocnej, niestabilnej i pozbaw ionej silnych
podstaw (Kornas-Biela 1999: 217). Jedynym sposobem realizacji m itu jest stara­
nie się o dziecko w szystkim i dostępnym i m etodam i. Silny nacisk ze strony innych
na sukces w prokreacji, nakaz by kobieta za wszelką cenę urodziła dziecko oraz
pragnienia związane z potrzebam i m acierzyńskim i sam ych kobiet pow odują, że
decyzje prokreacyjne m ałżonków nie są w olne i autonom iczne. Stres jest potęgo­
wany niejednokrotnie przez najbliższe otoczenie małżonków. W skaźnikiem naci­
sku na m ałżonków ze strony rodziny pochodzenia jest zadaw anie pytań, jak: „kie­
dy wreszcie będziecie m ieli dziecko?” lub aluzje: „jak chciałabym już być babcią”,
„gdy będę babcią, to będę rozpieszczać w nuki, jak nikogo”, „ja się chyba nie docze­
kam ” w ypow iadanych czasem m im ochodem , nie w prost, jak gdyby adresaci nie
m ieli tego w ogóle usłyszeć. M ałżeństw a poddaw ane presji rozrodczej to zarówno
pary z krótkim , jak i w ieloletnim stażem m ałżeńskim (Przybył 2002: 308). M ożna
przypuszczać, że presji są poddaw ane kobiety w późnym wieku rozrodczym , ale
uzyskane przeze m nie wyniki świadczą o tym , że dotyczy to zarów no m ężatek
22-letnich, jak i 40-letnich, jakkolw iek w późniejszym w ieku aluzje bliskich krew ­
nych dotyczą zaadoptow ania dziecka.
2ostać rodzicem mimo wszystko: uwarunkowania działań prokreacyjnych... 137

Część m ałżonków decyduje się na zastępcze rodzicielstwo, niem niej osoby,


jctóre korzystają z technik w spom aganego rozrodu swoją niechęć do adopcji tłu ­
maczą tym , że pow odem jest brak zdecydow ania partnera, zbyt długi przew idy­
wany okres oczekiw ania na dziecko, obawy, że nie zdołają wychować „cudzego”
dziecka, które pew nie będzie sprawiało kłopoty wychowawcze. Egzemplifikacją
takich obaw jest wypowiedź kobiety będącej w trakcie leczenia niepłodności. N a­
wet gdyby okazało się ono niepom yślne, nie zam ierza adoptow ać dziecka, gdyż jak
stwierdziła: „idealne dziecko... to m usi być nasze”. In n a żona, rów nież przeciw na
adopcji, wypow iadała się podobnie: „m usi być p o dobne do rodziców fizycznie
i psychicznie” (Przybył 2002:181-182). Część m ałżonków obawia się również tego,
że dziecko byłoby szykanowane. „Bo jesteś z do m u dziecka” to stygmat, obelga,
którą nadal m ożna usłyszeć o d kolegów na polskim podw órku.
U części kobiet nakaz m acierzyństw a przeobraża się w obsesję posiadania
dziecka, pow odującą konstruow anie, używając określenia Paula Ruggerio i Jeni
Loftus (2000), tożsam ości „potencjalnej”, porzucającej piętno, rehabilitującej
obraz sam ego siebie. Kobiety, które biologiczne m acierzyństw o uznają za jedyny
cel życiowy, konstruują tożsam ość potencjalnej m atki biologicznej (Przybył 2006).
N iepłodne kobiety zaprzeczają swej aktualnej tożsam ości, kreując w to m iejsce
tożsamość kobiety jako przyszłej m atki. Zdefiniow anie siebie, w ich przypadku,
jest w istocie zdefiniow aniem celu, do którego dążą. Jedna z uczestniczek forum
internetow ego osób niepłodnych „Nasz Bocian”, opisując szczegółowo kolejne eta­
py leczenia, konkluduje: „Leżąc na łóżku szpitalnym i płacząc z bólu, usłyszałam
opinię pew nej kobiety, że ona chyba nie potrafiłaby się poświęcać i cierpieć. Tak,
ale ona m a dwoje dzieci! N igdy m nie nie zrozum ie. Nawet nie w yobraża sobie,
co gotowa jestem zrobić, żeby m ieć to, co jej przyszło tak łatwo” (tamże: 289).
Charakterystyczne są wypowiedzi typu: „Chcę wierzyć, że będę m iała dziecko.
Wierzę. Będę m iała. Nawet jeśli wygra biologia m oich jajników ” (tam że). Kobiety,
aby ułatwić konstruow anie nowej tożsam ości, stosują kilka strategii zachowania,
z których najłatwiejszą jest m anipulow anie inform acjam i o sobie - albo selektyw­
ne ujaw nianie własnych problem ów zdrow otnych, albo skrzętne ich skrywanie.
O swojej niepłodności nie rozm aw iają nie tylko z pow odu obaw o dalsze wścib-
skie pytania, fałszywe współczucie, kiepskie pocieszenie czy niepotrzebne porady.
Część kobiet ukryw a rolę osoby niepłodnej z gorącą w iarą w to, że kiedyś i tak
będzie m atką. W końcu dotychczasow a tożsam ość zostaje porzucona, co m a swo­
je konsekw encje w postaci w ielokrotnych działań prokreacyjnych. Poddając się
szeregowi inwazyjnych zabiegów medycznych pocieszają się, że dopóki nikom u
nie ujaw nią swojej prawdziwej tożsam ości, n ik t poza nim i i m ężem nie będzie
wiedział, w jaki sposób poczęło się dziecko. Kreowanie tożsam ości potencjalnej
m atki, jakkolw iek pozw ala na zrzucenie piętna „dew ianta”, wiąże się jed n ak z p o ­
czuciem, że jest się m atką bez dziecka, co w rezultacie pow oduje jedynie silniejszy
stres i niepokój. N iem niej w iara w to, że zostanie się rodzicem pow oduje, że każda
możliwość, każda obietnica złożona przez lekarzy traktow ana jest jako coś, czego
nie w olno zignorować, naw et wtedy, gdy wiążą się z tą decyzją dylem aty m oralne.
K oncentracja na sukcesie w postaci u rodzenia dziecka pow oduje silne uwikłanie
w m edykalizację sfery prokreacji (Kornas-Biela 1999: 217).
Żeby zrozum ieć sytuację, w której znajdują się pary starające się o potomstwo
trzeba sobie uzm ysłowić, że dziecko jako cel znajduje się w obszarze maksymałiów
życiowych. Z daniem A nny Sołtys (2005) zabiegom wspom aganej prokreacji pod
daje się osoba, której tożsam ość zamyka się w formule: „Zawsze realizuję swoje
cele, więc i ten m uszę zrealizować”. Jeżeli tego celu nie osiągnie, utraci obraz samej
siebie jako kogoś, kto panuje nad sytuacją. Emocje, które się wtedy wyzwalają, Są
takie sam e jak w przypadku żałoby po czymś, czego nie ma, ale też po sobie, p 0
swoim „obrazie”. G roźba tego, co będzie się działo później, jest bardzo motywu­
jąca do w ytrw ania w staraniu się o dziecko, bez względu na szeroko rozumiane
koszty. Z socjologicznego p u n k tu w idzenia w ielokrotne poddaw anie się zabiegom
w spom aganego ro zro d u przez kobiety to po prostu porzucanie tożsam ości osoby
bezpłodnej (Przybył 2006). Tożsamość „potencjalna” - w iara w to, że prawie jest
się m atką - to swoista rekom pensata ponoszonych strat. Straty rozum iane są tu
jako niew yobrażalny stres, ból fizyczny oraz spore koszty finansowe.
Kolejnym czynnikiem przyczyniającym się do podejm ow ania przez m ałżon­
ków działań prokreacyjnych są postaw y specjalistów z klinik leczenia niepłodno­
ści (w istocie nie jest to leczenie niepłodności a unikanie bezdzietności), gwaran­
tujące sukces prokreacyjny. C oraz większa medykalizacja w zakresie prokreacji
zdaje się nie m ieć lim itu. Paradoksalnie sposób inform ow ania m ałżonków o praw­
dopodobieństw ie pow odzenia zabiegu jest zarów no „zachętą” do dalszych prób,
jak i kolejnym źródłem stresu, z czego niewiele par zdaje sobie sprawę. Sukces
w zakresie prokreacji w spom aganej jest bardzo różnie obliczany, np. liczbą ciąż,
liczbą żywo urodzonych dzieci, liczbą zapłodnionych kom órek jajowych. N a py­
tanie o skuteczność in vitro autorzy rap o rtu pt. Niepłodność odpowiadają: „W 98%
dochodzi do pob ran ia kom órek jajowych. 95% pacjentek poddanych jest tran s­
ferowi zarodków [...] odsetek ciąż w grupie pacjentek do 30. roku życia przekra­
cza 30%, zaś po 40. roku życia spada poniżej 10%. Średnio u 25% pacjentek po
przeniesieniu zarodków dochodzi do rozwoju ciąży. I te 25% kobiet wie, że warto
było ponieść tru d , by zostać m atką” (Sitkowski i K azana 2005). Lekarz, kierow nik
C en tru m Leczenia N iepłodności M ałżeńskiej położonego w jednym z polskich
m iast odpow iada: „Efektywność leczenia za pom ocą pozaustrojow ego zapłodnie­
nia zależy o d wielu elem entów [...]. Średnie wyniki uzyskiwane na świecie oscylują
w granicach 28-34% ciąż na cykl, przy czym poszczególne ośrodki osiągają w yni­
ki z przedziału 16-60% [...]. M ogę śm iało powiedzieć, że kierow ane przeze m nie
C e n tru m Leczenia N iepłodności M ałżeńskiej m a wyniki porów nyw alne z najlep­
szymi klinikam i tego typu na świecie” (K onarska 2005: 138-139).
Personel m edyczny rzadko stawia ostateczną diagnozę o bezpłodności któregoś
z małżonków. Skutkiem tego m ałżonkow ie niepłodni bardzo często narzekają na
tru d n o ść, jaką spraw ia im podjęcie decyzji o zaprzestaniu leczenia. Taka decyzja,
co należy podkreślić, jest rów noznaczna z zaakceptow aniem statusu osoby bez­
dzietnej na stałe. Zawsze w takiej sytuacji pozostaje kobietom uczucie niespraw-
sjgć rodzicem mimo wszystko: uwarunkowania działań prokreacyjnych... 139

nej szansy, „a m oże następnym razem udałoby się” (Przybył 2006: 290-291).
twierdzeniem prawdziwości tego rodzaju postaw personelu jest wypowiedź cy-
wanego wcześniej kierow nika C entrum . Na pytanie, czy pow iedział kiedyś ko­
biecie, że nie będzie m iała dzieci, bo to po prostu niemożliwe, odpow iada nastę-
• co: „Po praw ie 25 latach pracy w zawodzie jestem już na tyle dośw iadczonym
lekarzem, że słów ‘nigdy’, ‘zawsze’ i ‘na pew no’ używam bardzo rzadko” (Konarska
2005: 140). Lekarz z dum ą podkreśla, że m etodą zapłodnienia pozaustrojowego
udało się uzyskać ciążę zakończoną urodzeniem zdrowego dziecka u 46-letniej,
a nawet u 53-letniej kobiety, co m a na celu utw ierdzenie niezdecydow anych par
w przekonaniu, że sukces reprodukcyjny jest w tym ośrodku m ożliwy do osiąg­
nięcia, że jest na przysłowiowe „wyciągnięcie ręki”. W reklam ie jednej z wielu kli­
nik, zamieszczonej w bloku prom ocyjnym w cytowanym raporcie, czytamy: „In
vitro bez ryzyka! Bez twojego ryzyka finansowego - zabieg płatny w przypadku
stwierdzenia ciąży. W Klinice (tu nazw a kliniki) od 40%-60% par przystępujących
do program u zapłodnienia pozaustrojow ego uzyskuje upragnioną ciążę. Taką
skuteczność oferują jedynie najlepsze ośrodki leczenia niepłodności na świecie”
(Sitkowski i K azana 2005). Rzadko w wypowiedziach specjalistów pojawiają się
informacje o m ożliwych pow ikłaniach, odsetku poronień, niszczeniu em brionów
niespełniających kryterium norm y, ew entualności wystąpienia w ad genetycznych
i rozwojowych u dziecka, o konieczności/m ożliw ości redukcji em brionów w m aci­
cy, o olbrzym ich kosztach em ocjonalnych wiążących się z poddaniem kosztownej
i wielomiesięcznej terapii.
Rację m a D orota Kornas-Biela (1999: 219), autorka artykułu poświęconego
„zdobyw anem u m acierzyństw u”, która zwraca uwagę na fakt, że św iadom ość m ał­
żonków jest p o pro stu m anipulow ana przez lekarzy, by byli skłonni podjąć decy­
zję o skorzystaniu z zabiegu. Przekazując inform ację o możliwości skorzystania
z procedury sztucznego zapłodnienia, specjaliści operują przede wszystkim staty­
stycznymi m iaram i sukcesu, a nie niepow odzenia, chociaż przecież ono przeważa.
„Leczenie” niepłodności jest produktem , k tó ry im ładniej opakowany, tym lepiej
się sprzedaje. Sprzedaż w iary w sukces - nawet, jeśli obiektywnie rzecz biorąc,
sukcesu nie da się osiągnąć - pow oduje, że oferta staje się niebywale atrakcyjna.
Specjaliści dobrze o tym wiedzą.
Reklamy, wypowiedzi i postaw y części środow iska m edycznego m ogą trafiać
na po d atn y g ru n t m iędzy innym i z pow odu zm ian w postrzeganiu dziecka, jakie
nastąpiły w św iadom ości społecznej. To kolejny czynnik, „ułatwiający” m ałżon­
kom , m oim zdaniem , korzystanie z program ów zapłodnienia pozaustrojowego.
Rozum ienie dzieciństw a i opieki n ad dzieckiem uzależnione jest od kultury i orga­
nizacji społeczeństw a, toteż w różnych okresach historycznych pojawiały się różne
m odele rozum ienia, czym jest dzieciństwo. M odele wyznaczają postaw y wobec
dzieci, w ierzenia oraz w artości danego społeczeństwa. W historii za posiadaniem
dziecka przem aw iały bardzo silnie różne względy: ekonom iczne, prestiżowe, re­
ligijne. Dzieci stanow iły w artość instrum entalną, prow adzącą do realizacji róż­
norodnych istotnych dla rodziny i m ałżeństw a celów. W artykule poświęconym
140 Iwona Przybyi

dziecku jako w artości, Leon Dyczewski (2003a: 140-143) zwraca uwagę na fakt
że w spółcześnie spojrzenie na dziecko jako dar Boga w yraźnie się osłabiło, na­
wet w śród ludzi wierzących. Aspekty religijne i społeczne osłabły w św iadom o­
ści społecznej, a upow szechniły się czysto ludzkie i indywidualistyczne. Nawet
upow szechniające się w idzenie dziecka jako ow ocu wzajemnej miłości mężczy­
zny i kobiety m a raczej interpretacje laickie. Co praw da dziecko jest cenioną war­
tością, ale jest od d an e całkowicie tylko w ręce ludzkie. Dziecko jest spełnieniem
osobistych dążności rodziców, jako realizacja potrzeby rodzicielstwa, ale jest to,
zdaniem cytow anego autora, w idzenie bardzo prywatyzujące dziecko, bo potrzeba
rodzicielstw a m oże być spełniona już przy pierwszym potom ku, a każdy następny
m oże być traktow any jako przeszkoda.
P otw ierdzeniem , a jed nocześnie w yjaśnieniem takich postaw, są wyniki se­
rii badań nad w artościam i rodzinnym i oraz miejscem dziecka w świecie wartości,
przeprow adzonych przez A nnę Titkow i D anutę Duch-Krzystoszek, publikowanych
sukcesywnie od 1982 roku. Badania przeprow adzone w roku 1979 (Titkow 1982)
oraz w roku 1989 (Duch-Krzystoszek 1998) pozwalały na stwierdzenie, że nie było

[...] różnic w poziomie pozytywnych emocji w stosunku do dziecka u kobiet za­


mieszkujących na wsiach i w miastach, o różnym wykształceniu, aktywnych i nie­
aktywnych zawodowo, o różnym stanie cywilnym, posiadających zróżnicowaną
liczbę dzieci, kobiet męskich i kobiecych kulturowo, deklarujących dziecko jako
sprawę najważniejszą i najmniej w życiu ważną (Titkow 2007: 206-207).

Badania zrealizow ane w roku 1998 jednoznacznie potw ierdzają, że dziecko jest
w artością uznaw aną i odczuw aną (wysokie w artości czynnikow ego wskaźnika
w artości dziecka), ale nie realizowaną, o czym świadczą nieprzystające do dekla­
racji Polaków w skaźniki dem ograficzne - liczba urodzeń nie zapew nia prostej
reprodukcji społeczeństw a. A nna Titkow podkreśla, że kobiety wskazują na dzie­
cko jako w artość najw ażniejszą w życiu dwa razy częściej niż m ężczyźni, ponadto
kobiety nie potrzebują osobistych kontaktów z dzieckiem , aby było ono dla nich
źródłem pozytyw nych doznań. Te, które nie posiadały dzieci, charakteryzow ały
się naw et wyższą w artością czynnikowego wskaźnika w artości dziecka, niem niej
dla kobiet udane życie osobiste i posiadanie dzieci są w artościam i traktow anym i
rozdzielnie. „Dla kobiety m ówiącej językiem kobiety asertyw nej dziecko nie w ią­
zało się z pozytyw nym i doznaniam i. Być m oże było postrzegane jako zagrożenie
jej praw ” (tam że). Liczba dzieci uzależniona jest od innych w artości, takich jak:
dostatek, wygoda, stabilność, rozwój własnych aspiracji. Prorodzinny dyskurs ce­
chuje deklaratyw ny charakter, niew spółm ierny do w artości realizowanych w re ­
alnym życiu. Cytow ana autorka wyraża przypuszczenie, że być m oże „m am y do
czynienia nie tyle z sytuacją uznania i odczuw ania ‘dziecka’ jako w artości, a raczej
z uznaniem i odczuw aniem ‘idei dziecka’ jako w artości” (Titkow 2007: 208). Z d a­
niem Leona Dyczewskiego (2003a: 142) dziecko w św iadom ości osób w spółczes­
nych, nie m ając tak silnych w sparć u Boga i o d społeczeństw a jak dawniej, a nawet
tracąc je zupełnie, bardziej lub całkowicie zostało uzależnione od rodziców lub
^ J l^ ro s ta ć rodzicem mimo wszystko: uwarunkowania działań prokreacyjnych... 141

[ ™ ij^o od m atki, od ich upodobań, kaprysów, słabości. Jeżeli przyjm iem y hipotezę
Anny Titkow za słuszną, wtedy bardziej zrozum iałe staną się m otyw y par nie-
łodnych decydujących się na uporczyw e i wieloletnie leczenie, w tym sprzeczne
z etyką chrześcijańską techniki w spom aganej prokreacji.
D opóki w społeczeństw ie będzie funkcjonow ać „nakaz” m acierzyństw a, d o ­
póki kobiecość definiow ana będzie w odniesieniu do m acierzyństw a, dopóty oso­
by niepłodne, a chcące m ieć dziecko, będą się czuły „gorsze”. To poczucie będzie
popychało część z nich do podejm ow ania niebywale trudnych, m oralnie niejed­
noznacznych decyzji, zgodnie z wiarą, że zawsze realizują cele, jakie sobie staw ia­
ją. Realizacja celu będzie możliwa do spełnienia m iędzy innym i za sprawą rekla­
mujących swe usługi klinik leczenia niepłodności. Jakie to niesie za sobą skutki?
Warto na zakończenie rozw ażań na tem at m otyw ów towarzyszącym m ałżonkom
bezdzietnym w realizacji własnej woli prokreacyjnej, przytoczyć listę konsekw en­
cji, jakkolwiek nie mającej znam ion listy w yczerpującej. Kobiety w yznania ka­
tolickiego poprzez p o d d an ie się działaniom prokreacyjnym , a zwłaszcza sztucz­
nemu zapłodnieniu, popadają w konflikt sum ienia. D orota Kornas-Biela (1999:
215) w ym ienia kilka m echanizm ów obronnych, pozwalających kobietom radzić
sobie z napięciem em ocjonalnym w tej sytuacji. Kobiety racjonalizują podjętą
decyzję („to najlepsze rozw iązanie”, „to jedyne wyjście”), zaprzeczają („nie m am
problem ów m oralnych”), bagatelizują („nie jest ważne, w jaki sposób dziecko się
poczyna”), projektują („wszyscy tak robią w podobnej sytuacji”), stosują technikę
„słodkiej cytryny” („co zyskam dzięki tem u?”), tłu m ią poczucie konfliktu (zerw a­
nie osobistego związku z K ościołem), a naw et są agresywne (ostra krytyka naucza­
nia Kościoła). Niestety, osiągnięcie statusu rodzica biologicznego za wszelką cenę
i radzenie sobie z konfliktem sum ienia wynikającym z oceny m oralnej i religijnej
podjętych działań prokreacyjnych, często prow adzi do odejścia m ałżonków od
praktyk religijnych i zm ianę przekonań religijnych.
Il

I
1
Mikołaj Gębka
Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy

m ię d z y n a k a z e m t r a d y c j i a n o w o c z e s n o ś c ią -
CZYLI O ZADANIACH OJCA W RODZINIE1

WSTĘP

Zmiany, jakie dokonują się w rodzinie, dotykają wszystkich aspektów tej naj­
ważniejszej grupy społecznej - a więc jej struktury, funkcji, jakie pełni, ról, jakie
odgrywają jej poszczególni członkow ie itp. C hciałbym tutaj zwrócić uwagę właśnie
na jedną z ról rodzinnych, która wydaje się nieco zapom niana czy też zepchnięta
na m argines (przynajm niej do niedaw na), zwłaszcza w przypadku analiz socjo­
logicznych. C hodzi o rolę ojca, która dopiero w ostatnim czasie zaczęła zyskiwać
należne jej m iejsce w analizach teoretycznych i badaniach.
Jest wiele aspektów ojcostwa, które są godne uwagi badacza, m oże ono być
również analizow ane z w ielu perspektyw (oprócz socjologicznej, rów nież z per­
spektywy historycznej, psychologicznej, praw nej, teologicznej i innych). C hciał­
bym w tym m iejscu zająć się problem em zadań przypisywanych ojcu. Kiedy m owa
jest o zadaniach w rodzinie, czy rolach rodzinnych - są one zawsze pokazywane
w pew nym kontekście. Najbardziej podstaw ow ym kontekstem , w jakim m ogą być
przedstaw ione zadania ojcowskie, są zadania m atki, które stają się owym konteks­
tem czy to przez swoją kom plem entarność, czy to przez kontrast z zadaniam i ojca.
Dlatego rozważając zadania ojcowskie w rodzinie, będę starał się pokazać je w łaś­
nie w naw iązaniu do zadań m atki.
Kiedy patrzy się na ojca i jego rolę w rodzinie, w yraźnie zauważalne jest ściera­
nie się dw óch m odeli męskiej roli rodzicielskiej - m odelu tradycyjnego i „m odelu
now oczesnego” (ujęcie tego drugiego w cudzysłów nie jest przypadkiem ). Posta­
ram się zatem pokazać te dwa m odele stające naprzeciw siebie. N astępnie, w n a ­
w iązaniu do własnych badań, chciałbym pokazać podział zadań m iędzy ojców
i m atki i odnieść się do w spom nianych m odeli.

1 N iniejsze w ystąpienie jest o p arte n a w ybranych fragm entach niepublikow anej rozpraw y
doktorskiej (G ębka 2008).
Mikołaj Gębka

TRADYCYJNY MODEL OJCA

Zacznijm y o d dobrze znanego m odelu tradycyjnego. M odel ów był przedsta­


wiany w literaturze dość często i w sposób precyzyjny. Chyba najbardziej znanymi
autoram i, w których pracach m ożna znaleźć naw iązania do tegoż m odelu, byli Tal-
cott Parsons i Erich From m . Pierw szy ze w spom nianych autorów, Parsons, wśród
swoich licznych dokonań m a także, w ypracow aną w spólnie z Robertem Balesem,
koncepcję rodziny nuklearnej i występującego w niej podziału zadań i ról. Kon­
cepcja ta była w praw dzie odnoszona do sytuacji rodziny am erykańskiej, ale wy­
daje się być na tyle uniw ersalna, że m ożna powiedzieć, iż opisuje sytuację rodziny
w europejskim kręgu kulturow ym w ogóle (Parsons i Bales 1955; Parsons 1964).
W ram ach tej koncepcji autorzy w yodrębniali dwa rodzaje ról. Pierwszy rodzaj, to
role in strum entalno-adaptacyjne (instrum ental-adaptive), związane z relacjam i ze
światem zew nętrznym , z łączeniem rodziny z tym św iatem , z zapew nianiem syste­
mow i rodzinnem u właściwych w arunków egzystencji, z określaniem i realizacją
jego celów. D rugi rodzaj, to role ekspresyw no-integracyjne (expressive-integrati­
ve). O soby odgryw ające te role skupiają się na świecie w ew nętrznym rodziny, na
relacjach między członkam i rodziny, na trosce o wew nętrzną solidarność, harm onię
itp. Parsons i Bales zasadniczo przypisywali role instrum entalne ojcu, natom iast eks-
presywne matce, niem niej podział ów nie m iał według nich charakteru sztywnego,
wykluczającego możliwość podejm ow ania ról ekspresywnych przez ojców i instru­
m entalnych przez matki. Obaj mówili raczej o pierwszeństwie instrum entalności
roli ojcowskiej i ekspresywności roli matki. Co więcej, już wówczas sygnalizowali
oni proces w chodzenia kobiet w te obszary, które mają charakter instrumentalny,
a więc są tradycyjnie przypisane mężczyźnie (Parsons i Bales 1955; Parsons 1964).

MIŁOŚĆ MACIERZYŃSKA I OJCOWSKA

M ożna powiedzieć, że w taki sposób ujm ow ania zadań czy obszarów o d p o ­


wiedzialności rodzicielskiej wpisują się rozw ażania nad m iłością m acierzyńską
i ojcowską autorstw a From m a (1971, 2000a). C harakteryzując pierw szą z nich,
From m mówił, że m atka jest dla dziecka pokarm em , ciepłem , dom em , naturą,
glebą, oceanem , że z m atką związany jest pełen błogości stan bezpieczeństw a i za­
dow olenia. W ażną (kto wie, czy nie najważniejszą) cechą m iłości macierzyńskiej
jest, w edług w spom nianego autora, jej bezinteresow ny charakter - oznacza to, że
m atka kocha dziecko za to, że ono istnieje. N iem niej jed n ak m iłość ta m a pew ną
istotną wadę, bow iem , zdaniem From m a, m iłości m atczynej - jeśli jej nie ma, jeśli
nie zaistniała - nie m ożna zdobyć czy wywołać.
W obliczu tak ujętej miłości m acierzyńskiej, m iłość ojcowską m ożna uznać za
jej przeciwieństwo, ale rów nież uzupełnienie. M iłość ojca m a charakter w arunko­
wy - dziecko nie jest kochane dlatego, że jest, ale za to, że spełnia oczekiwania ojca,
że w ypełnia swoje obowiązki. Ojciec reprezentuje wobec dziecka świat przedm io­
tów oraz myśli, świat ładu, prawa, dyscypliny, ale rów nież świat przygody czy
nakazem tradycji a nowoczesnością - czyli o zadaniach ojca w rodzinie 145

podróży. Co więcej - nie tylko reprezentuje, ale m ożna powiedzieć, iż wskazuje


drogę w świat zewnętrzny. Negatywnym obliczem m iłości ojcowskiej jest to, iż
trzeba sobie na nią zasłużyć lub m ożna stracić ją, na przykład w skutek niespełnie­
nia ojcowskich oczekiwań. Jednak ze zdobyw aniem m iłości ojcowskiej związany
jest również pozytyw ny jej aspekt - jeśli jej nawet nie ma, to istnieje szansa na jej
zdobycie, a więc inaczej niż w przypadku m iłości m atki (From m 1971, 2000a).
U kierunkow anie ojca na świat zew nętrzny - zdaniem From m a - w ynika z tego,
iż ojciec nie m oże zaspokoić potrzeby transcendencji poprzez danie dziecku życia
(jak m atka), dlatego m usi poszukiw ać innych obszarów, w których potrafi uzyski­
wać satysfakcję ze swojej kreatyw ności (From m 1971).
W literaturze m ożna znaleźć rów nież inne, ale korespondujące z tym , co zo­
stało przedstaw ione powyżej, podziały sfer aktyw ności kobiet i mężczyzn (nie
tylko rodzinnej). Sandra L. Bem (1977) przyw ołuje tu na przykład zestawienie
męskiej orientacji działaniowej (agentic) i kobiecej orientacji wspólnotowej autor­
stwa Davida Bakana, czy propozycję Erika Eriksona, w której m ęskość pow iązana
jest z działaniem i przestrzenią zew nętrzną, natom iast kobiecość kojarzona jest
z utrzym yw aniem harm o n ii i z kojeniem .
W literaturze polskiej rów nież pojawiają się naw iązania do tradycyjnego spo­
sobu patrzenia na podział sfer odpow iedzialności w rodzinie, choćby u K azim ie­
rza Pospiszyla, odnoszącego się zresztą do rozw ażań From m a (Pospiszyl 1976),
czy w pracach jednego z najbardziej znanych polskich psychiatrów, A ntoniego
Kępińskiego, k tó ry pisał, iż

[...] w idealnym modelu rodziny, który w rzeczywistości chyba nigdy się nie zrea­
lizuje, matka stwarza klimat uczuciowy, od którego zależy w dużej mierze, jeżeli się
pominie czynniki natury genetycznej, formowanie się zasadniczej postawy uczu­
ciowej dziecka. [...] Natomiast ojciec odgrywa rolę w normatywnym formowaniu
się świata dziecka, w tworzeniu się hierarchii wartości, podstawowych ocen etycz­
nych, a także obrazu samego siebie (Kępiński 1973: 185, za: Stokłosa 1987: 41).

W rozum ieniu Kępińskiego m atka stanow i p u n k t wyjścia w świat dla dziecka,


„a ojciec z tego świata przychodzi” (za: Stokłosa 1987: 42).

ROLA OJCA W RODZINIE

O dnosząc się do tego, co zostało tutaj pow iedziane, m ożna przyjąć, że na tra ­
dycyjną koncepcję roli ojcowskiej składały się:
— rola reprezentanta rodziny w zew nętrznym świecie, i w drugą stronę - świata
zew nętrznego w rodzinie;
— rola osoby zarządzającej życiem rodzinnym (przynajm niej jeśli chodzi o sferę
racjonalną życia rodzinnego);
— uosabianie n o rm społecznych;
— w prow adzanie dziecka w świat zew nętrzny (M ary Pytches [1993] m ów i o o t­
w ieraniu drzw i do zew nętrznego świata i przeprow adzaniu dziecka przez nie).
M ikołaj Gębka

Jakkolwiek zm iany zachodzące w życiu społecznym w XX wieku spow odow a­


ły, że tradycyjny m odel podziału zadań rodzicielskich został zanegowany, a przy­
najm niej o dsunięty na dalszy plan, to jed n ak m ożna spotkać się z opiniam i, że
pojawiła się now sza form a tego m odelu. W skazuje się tu na istnienie wszelkiego
rodzaju ruchów i organizacji, które w swej działalności wysuwają postulaty czy
to odbudow y autorytetu ojcowskiego, czy tradycyjnego wzorca męskości. Jako
przedstaw icieli tego n u rtu wskazuje się A llana Blooma, Jamesa D obsona czy au­
to ra Żelaznego Jana - R oberta Bly a. W pisuje się weń również am erykański ruch
Prom ise Keepers, dążący do odbudow ania tradycyjnego m odelu ojcostwa z ojcem
- królem (głową rodziny), w ojow nikiem (obrońcą), przyjacielem oraz doradcą
(A rcim ow icz 2003; W ołochowicz i W ołochowicz 2000; Bly 2004).
Jednakże w spom niane zmiany, m ające swoje odbicie również w życiu ro­
dzinnym , spowodowały, że zaczęto zastanaw iać się nad now ym m odelem roli
ojcowskiej (czy w ogóle now ym m odelem m ęskości), a badacze i publicyści p o d ­
jęli próby stw orzenia takiego m odelu. Trzeba jednak zauważyć, iż w porów naniu
z m odelem tradycyjnym - dość w yraźnym i w m iarę spójnym - w przypadku no­
wego ojcostwa nie udało się dotychczas wypracować jednolitej i spójnej koncepcji,
a tym bardziej nie udało się jej w prow adzić w życie, na co wskazywali zarówno
zw olennicy nowego m odelu ojcostwa, ja k i autorzy, którym bliższy zdaje się być
m odel tradycyjny (W itczak 1987a, 1987b, 1988; Sławiński 1990; Węgłowska 2003;
A dam iak 2003; M elosik 2002). Do tych pierwszych m ożna zaliczyć Jerzego W it­
czaka, który tw ierdzi, że „ [...] oczekujem y więc pow szechnie sylwetki nowego
mężczyzny, m ęża i ojca, ale w praktyce bardzo niewiele jeszcze robimy, aby ten
m odel stał się rzeczywistą postacią ‘z krw i i kości’” (1987b: 24). W prawdzie od
m om entu, w którym powyższe słowa zostały napisane, m inęło już nieco czasu, to
jed n ak wydaje się, że nie straciły one wcale na aktualności.
Dlatego będę pisał tutaj nie tyle o konkretnym now ym m odelu ojcostwa, co
o pew nych próbach uchw ycenia istoty tego zjawiska. Myślą przew odnią tych prób
m ogą być słowa napisane przed p o n ad trzydziestu laty przez m łodego wówczas
lekarza, uczestnika kon k u rsu prasowego o ojcostwie, który pisał tak: „ [...] była
więc w d om u Kobieta i był Mężczyzna. O becnie w dom u, który ja stworzyłem,
są dwie istoty, które dla m ego syna różnią się nieznacznie i w bliżej nieokreślony
sposób” (M usiałowa, Parzyńska i C elm er 1976: 12). Niewątpliwie słowa te oddają
złożoną sytuację „nowego ojcostwa”, które na pew no zostało pozbaw ione trady­
cyjnych prerogatyw (a przynajm niej zostały one drastycznie ograniczone - pre­
rogatywy związane przyw ództw em , rolą głównego żywiciela i najwyższej instancji
rodzinnej) (Pospiszyl 1980; Ziem ska 1986; Dyczewski 1994a). Ewa Piątkowska,
odnosząc się do zm ian, zaznacza, iż „ [...] do lam usa poszło w yobrażenie głowy
rodziny z dyscypliną w ręku” (1981: 112).
Ze względu na ograniczenia, jakie narzuca form a niniejszego tekstu, nie ma
m ożliwości, żeby wejść we wszystkie zawiłości prób stw orzenia nowego m odelu
ojcostwa. Dlatego postaram się wskazać na najważniejsze kwestie z nim związane,
najbardziej istotne jego cechy.
H/liędzy nakazem tradycji a nowoczesnością - czyli o zadaniach ojca w rodzinie 147

NOWE m o d ele o jc o s tw a

Ogólnie m ożna m ówić o próbie utożsam ienia nowego ojcostwa z ojcowskim


matkow aniem ”. Taką wizję ukazuje D iane Ehrensaft. M atkowanie jest dla niej ro ­
dzajem czynności, składającej się z dw óch elem entów : codziennej opieki nad dzie­
ckiem oraz bezpośredniej odpow iedzialności za wychowanie dzieci, które m ogą
wykonywać zarów no m ężczyźni, jak i kobiety (Ehrensaft 1987, za: Aulette 1994).
Na ojcowskie m atkow anie, przejm ow anie zadań m atek, zaangażowanie w opiekę
wskazują autorzy Historii ojców i ojcostwa, łącząc now y m odel ojcostwa oraz nowy
obraz ojca z reklam am i pokazującym i właśnie m ężczyznę opiekuńczego, czułego,
który nie ukryw a swoich uczuć. A nalizując francuskie doświadczenia, piszą oni,
że „[.••] w 1972 roku pojaw ił się m odel nowy, propagow any przez środki m asow e­
go przekazu: obraz ‘nowego ojca’, to znaczy ojca z butelką mleka, ojca-m atki, ojca
troskliwego, ojca przy zajęciach dom ow ych, by w ym ienić niektóre z jego definicji.
Ten ogólny ideał ‘ojca-kw oki’ zawiera jed n ak w sobie pew ną stronę śm ieszności”
(Delum eau i Roche 1995: 386; por. także: Badinter 1998; Budrowska 2000). Z ko­
lei w publikacjach am erykańskich pojęciem popularnym od lat osiem dziesiątych
jest ojcowskie „zaangażow anie” (involvm ent). Podkreśla się tu kontakty dziecka
z ojcem, dostępność ojca dla dzieci, odpow iedzialność ojcowską (np. za zdrowie
dzieci), kontakty z nauczycielam i. Nowy ojciec jest tu określany z pom ocą takich
terminów, jak: ojciec zaangażow any (involved), odpow iedzialny (responsible),
nowo pow stały (emergent), produktyw ny (generative), skuteczny (competent) czy
wychowujący, pielęgnujący, opiekuńczy (nurturing, nurturant). Sądzi się, że jest to
jak najbardziej naturalny sposób odgryw ania roli ojcowskiej, oraz że ojcowie p o ­
siadają odpow iednie kom petencje, by w ten sposób swoją rolę odgryw ać (Cabera
i in. 2000; G oodnough i Lee 1996; M cBride, Schoppe i Rane 2002; Turbiłowicz
i Gosztyła 2007).
W Polsce w latach sześćdziesiątych XX wieku rów nież były podejm ow ane
próby stw orzenia nowego m odelu m ęskości, co m iało przekładać się również na
ojcostwo. M ożna tu przyw ołać przem yślenia Jacka W ejrocha, dla którego nowy
mężczyzna m iał upodabniać się do kobiet w zakresie wrażliwości i uczuciowości,
stroju i fryzury, m iał charakteryzow ać się subtelnym erotyzm em , m iał poszukiw ać
w ielostronnego intym nego kontak tu z kobietą czy wreszcie nie ukryw ać swych
uczuć. Taka m ęskość m iała stać się podstaw ą dla bardziej dojrzałych ról męża
i ojca. O jcostw o zaś m iało stać się, na w zór m acierzyństw a, podstaw ow ym sposo­
bem przeżyw ania m ęskości (W ejroch 1969, za: Sokołowska 1973).
Zagadnienie nowego m odelu ojcostwa pojawia się rów nież w pracach Marii
Ziemskiej, która naw iązując do Evelyn Duvall, m ówi o „roli kroczącej”, a więc
takiej, w której zadania ojca i m atki są częściowo zgodne, na przykład opieka,
kształtow anie w yobrażeń o ludziach i świecie czy nauka przestrzegania n o rm m o ­
ralnych, częściowo kom plem entarne, choćby w zakresie kształtow ania podstaw
biologicznych i społecznych ról m ęskich oraz kobiecych - ojciec m a prezentować
dzielność, zaradność, odpow iedzialność czy stw arzać oparcie dla m atki i całej ro-
148 M ikołaj Gębka

dżiny; natom iast m atka m a em anow ać ciepłem , serdecznością, charakteryzować


się w yrozum iałością (Ziem ska 1975; Stokłosa 1987).
Z kolei K rzysztof Arcim owicz zestawia występujące w kulturze zachodniej pa­
radygm aty męskości: tradycyjny, w którym m ęskość wiązana jest z dom inacją, tłu ­
m ieniem uczuć oraz z zadaniam i innym i niż te, które są przypisyw ane kobietom
oraz nowy, akcentujący rów ność, partnerstw o, łączący się z koncepcją androgy-
niczności. Z drugim paradygm atem związany jest także nowy w zór ojca, kładą­
cy nacisk na partnerskie relacje z dzieckiem . Jakkolwiek now y m odel pozwala na
stw orzenie silnych więzi em ocjonalnych z dzieckiem , jed n ak - zdaniem autora
- jest tru d n y do zrealizowania, wym aga wysiłku, zaangażowania, a dodatkowo
wiążą się z nim problem y takie, jak niejasność ról czy tradycyjny charakter pracy
mężczyzny, k tó ry w jakiś sposób koliduje z rolam i rodzinnym i (Arcim owicz 2004,
2003; Ziem ska 1986).
O dbiegający o d m odelu tradycyjnego, lecz bynajm niej nie pozbaw iony jego
elementów, jest obraz dobrego ojcostwa, jaki w yłania się z opinii mężczyzn bada­
nych przez M arię Trawińską (1977, za: Sosnowski 2003). Na ten obraz składają się
następujące elem enty: pośw ięcanie dzieciom czasu i uwagi, troska o byt m aterial­
ny, pom oc w kłopotach i w yrozum iałość, ciepło, miłość, serdeczność, kontrola,
egzekwowanie pow inności, bycie przykładem , autorytetem , który łączy w sobie
zarazem pew ien dystans i rygor oraz koleżeński stosunek do dziecka, kom petencja
wychowawcza, znajom ość dziecięcej psychiki, koleżeńskie relacje z dziećm i, tro ­
ska o edukację i awans dzieci. Część z nich m a w yraźnie em ocjonalno-ekspresyjny
charakter, ale są też zdecydow anie in strum entalne, jak chociażby zapewnianie
bytu czy kontrola.
Nowe ojcostw o posiada pew ne zalety, na co wskazuje K rzysztof Arcimowicz.
Zalety te przyw ołuje również D ianę Ehrensaft (1987, za: Aulette 1994), według
której podział m atkow ania m iędzy m atkę i ojca przynosi różne korzyści dzieciom,
rodzicom i w ogóle społeczeństwu: uw alnia kobiety od całodobowej opieki nad
dziećm i, sprzyja rów niejszym relacjom m iędzy kobietam i i m ężczyznam i, pozwala
na większy kontakt ojców z dziećm i, które dzięki tem u stykają się z dw iem a ro ­
dzicielskim i osobow ościam i i zostają uw olnione od kontaktu z jedną tylko osobą,
która nie m a innego p u n k tu odniesienia niż rodzina. Podział m atkow ania m ię­
dzy oboje rodziców sprzyja rów nież w prow adzeniu nowych dośw iadczeń w obręb
procesu socjalizacji i zm niejszeniu zagrożenia stereotypam i płciowymi, pozwala
na zakw estionow anie m itu głoszącego, iż to właśnie kobiety są biologicznie p re­
destynow ane do opieki nad dziećm i, czy wreszcie wiąże się z presją o charakterze
ekonom iczno-politycznym na w prow adzanie odpow iednich rozwiązań w zakresie
polityki społecznej, ja k chociażby urlopy dla ojców.
N a pew ne pozytyw ne aspekty nowego ojcostwa wskazuje także Elizabeth Ba-
d in ter (1993) i zalicza do nich sytuację, w której mali chłopcy zostali uw olnieni od
barbarzyńskich rytuałów związanych z uw alnianiem od matki i w prow adzaniem
do świata m ężczyzn; zostali uw olnieni, gdyż m ają bezpośredni kontakt z m ężczy­
zną - ojcem o d sam ego początku. Jednak to, co może być zaletą, m oże też być
H/liędzy nakazem tradycji a nowoczesnością - czyli o zadaniach ojca w rodzinie 149

istotnym m ankam entem , bow iem , jak zauważa autorka, ojcowie zaangażowani
w kontakt z dzieckiem od sam ego początku m ają bardzo często tru d n o ść związa­
ną z przejściem od ojcostwa m atkującego do roli ojca będącego m entorem , proces
ten rzadko przebiega w sposób p ły n n y W tym m iejscu m ożna zauważyć, że ro ­
dzi się wątpliwość, czy takie bezbolesne przejście do świata m ężczyzn, o którym
wspom ina Badinter, jest m ożliwe i czy w ogóle jest pożądane? W ydaje się jednak,
¿e bezbolesne przejście chłopca w świat m ęskości nie jest pożądane, a do tego
stanowiska skłaniają chociażby tęsknoty w yrażone w Żelaznym Janie Bly’a (2004).
O negatywnych aspektach nowego ojcostwa w spom ina rów nież Ehrensaft,
która wskazuje na różne tru d n o ści związane z w prow adzaniem tegoż m odelu
w życie, które pojawiają się zarów no po stronie ojców, jak i po stronie m atek. Dla
mężczyzn problem m oże stanow ić odchodzenie o d roli zdystansow anego żywi­
ciela rodziny i podjęcie tak „niegodnych” zajęć, jak choćby zm iana pieluch. Co
więcej, zaangażow anie w te zajęcia m oże narażać ich na zarzuty ze strony otocze­
nia, że uciekają od prawdziwej odpow iedzialności, albo że zachow ują się w sposób
niemęski. Z kolei m atki - m im o zw olnienia ich z części obow iązków - m ogą czuć
się w inne, że jed n ak ich nie wypełniają, m ogą czuć się również w pew nym sensie
„uwięzione” m iędzy tożsam ością m acierzyńską, a aktyw nością na innych polach
(Ehrensaft 1987, za: Aulette 1994).
W spom inane tutaj próby tw orzenia nowego m odelu ojcostwa i ich rezultaty
spotykają się z różnym i ocenam i w literaturze. Z jednej strony są to reakcje p o ­
zytywne, a za taką m ożna uznać na przykład opinię Zuzanny C elm er i D anuty
Markowskiej (1977). A utorki z satysfakcją stwierdzają, iż już nie tylko od m atek
oczekuje się zaspokajania potrzeb dziecka, a także podkreślają pojaw ienie się n o ­
wego typu ojców, którzy w ta k pojętym ojcostwie znajdują osobistą satysfakcję.
N a pozytyw ną ocenę now y m odel ojcostwa zasłużył rów nież w opinii nieży­
jącego już inicjatora szkół rodzenia w Polsce, ginekologa i położnika, profesora
W łodzim ierza Fijałkowskiego. K oncentrując się w praw dzie na najwcześniejszym
okresie życia dziecka, stw ierdzał on, że należy

[...] zredukować do m inim um podział na czynności męskie i żeńskie. Nawet kar­


mienie piersią bez świadomego i aktywnego udziału męża często kuleje. Właśnie
od jego zdecydowanej postawy i wspierającego odniesienia do żony i dziecka zale­
ży w dużej mierze przetrwanie kryzysu, gdy zdaje się być za mało pokarm u i trzeba
przetrzymać niechęć dziecka do włożenia większego trudu w wyssanie tej ilości
pokarmu, jaka jest m u potrzebna (Fijałkowski 1996: 69).

A utor ten tradycyjny m odel ojcostwa, czy m oże jego zw ulgaryzowaną form ę, k ry ­
tykuje dość w yraźnie i stwierdza, że „[...] niezwykle tru d ne jest wdrożenie się w ra ­
dość bycia ojcem u mężczyzny, który funkcjonuje przykładnie na osi: w noszenie
pieniędzy i w ynoszenie śmieci. Nawet, gdy robi to bezbłędnie przez dłuższy czas,
nić porozum ienia z żoną i dziećm i może okazać się zbyt krucha” (tamże: 69-70).
Nowe ojcostwo spotyka się jed n ak rów nież z krytyką. D o autorów krytycz­
nie doń nastaw ionych zaliczyć m ożna D orotę Kornas-Bielę, która zauważa, że
150 M ikołaj Gęb^

„ [...] partnerski styl życia rodzinnego zatarł w dużym stopniu charakterystyce,


ne cechy roli ojca i męża. Tradycyjnem u m odelow i ojca przypisuje się despotyzm
i okrucieństw o (w ręce nieodłączny pas), chłód uczuciowy i brak zainteresowania
dziećm i, (ograniczenie jego roli do spłodzenia)” (2001: 175). Z daniem tej autorki
m odelow i tradycyjnem u został przeciw staw iony m odel ojca jako p artnera żony
W tym przypadku, by m óc na m iano ojcowskie zasłużyć, m ężczyzna m usi spe­
cjalnie przygotow ać się do ciąży i porodu, jak i do pielęgnacji dziecka. Poziom
jego przygotow ania pow inien dorów nyw ać co najm niej przygotow aniu żony
Przygotow ania do takiej roli - zdaniem Kornas-Bieli - w ram ach różnych kursów
i spotkań „‘przem eblują’ jego głowę, aby to wszystko, co należało do tej pory do
kobiety, przyjął teraz jako swoje przywileje i zobowiązania” (2001:176). Mężczy­
zna staje się, zatem , „załącznikiem do żony”, „przydatną ciocią” czy „drugą mam ą”,
pom agającą kobiecie w realizacji jej zadań opiekuńczo-w ychowaw czych. Tak więc,
m im o różnych dobrych stron partnerstw a w m ałżeństw ie, staje się ono w pew­
nym sensie zagrożeniem dla męskiej tożsam ości ojca, bow iem m usi on zmierzyć
się z konfliktem pom iędzy tradycyjnym i w ym ogam i ojcostwa, a oczekiwaniami
by być now ym ojcem i m ężem , realizującym się ta k samo, jak kobieta. Autorka
ocenia, że: „Realizacja pragnienia ojcostwa wiąże się paradoksalnie z rezygnacją
ze specyfiki ojcostwa. Staje się postm odernistycznym ojcem, czyli bezpłciowym
rodzicem , rodzicem androgynicznym , ojcem m atkującym dziecku w raz z matką
ojcującą dziecku” (tamże: 177).
Pojawiają się rów nież inne głosy krytyczne wobec nowego ojcostwa. Na przy­
kład Jan Kłys określa je jako „ [...] bezkrytycznie rozpow szechniany ‘ideał’ p artn e­
ra, który stanow i karykaturalną kopię kobiety i tak jak ona uczestniczy we wszyst­
kich tru d ach gospodarczych, opiekuńczych, wychowawczych” (1977:33). W nieco
łagodniejszy sposób, ale jed n ak rów nież krytycznie, w ypow iada się D agm ara Ja-
szewska, która pisze, że „[...] z jednej strony upada stereotyp silnego m acho ro­
dem z reklam y M arlboro: brutalni, silni i bezw zględni m ężczyźni zostali dawno
surow o potępieni. Jednakże tzw. nowy mężczyzna, delikatny i opiekuńczy, dbający
o urodę i nie kryjący uczuć, który w razie potrzeby zajmie się dom em i dziećmi,
budzi m ieszane uczucia, wciąż wydaje się zbyt kobiecy” (2005: 42-43).
Trzeba jed n ak pam iętać, że kiedy m ów im y o m odelach ojcostwa, a zwłaszcza
o jego now ym typie, które o ile jeszcze funkcjonują na poziom ie kulturow ym czy
w obrębie św iadom ości - tutaj jako pew na koncepcja, którą wytwarzają aktorzy
społeczni w związku ze swoim i rolam i czy rolam i swoich partnerów , jeśli nawiązać
do trój aspektowej koncepcji roli, np. w wersji D aniela Levinsona (1979), to jednak
niekoniecznie przekładają się one na praktykę. Sytuacja taka dotyczy właśnie ról
rodzinnych, bow iem o ile dużo m ówi się o ich egalitaryzacji, to jednak w praktyce
zdecydow anie bardziej obciążone spraw am i rodzinnym i są kobiety, które przej­
m ują tradycyjne zadania męskie, podczas gdy proces przeciw ny - a więc przej­
m ow ania przez m ężczyzn (w tym ojców) zadań tradycyjnie należących do matek,
jest zdecydow anie m niej zaawansowany. M ożna więc powiedzieć, że partnerstw o,
z którym wiąże się nowe ojcostwo, w praktyce jest tru d n e do w prow adzenia (M a-
Między nakazem tradycji a nowoczesnością - czyli o zadaniach ojca w rodzinie 151

tuszewjikii 1990 ; Tryfan 1996; Traw ińska 1977, za: W itczak 1987a; Rogala-Obłę-
kowska 1991; W arzyw oda-K ruszyńska i Krzyszkowski 1990; Dyczewski 1994a).
N iejednoznaczne są tutaj w yniki badań odnoszących się do sposobu podziału
zadań w rodzinie, które pokazują, że p od koniec XX wieku tradycyjny m odel ról
męskich był nadal popularny. W edług badań CBOS z roku 1995 i 2000 m odel ten
cieszył się popularnością połow y polskich m ężczyzn i ponad jednej trzeciej kobiet.
Model partn ersk i wskazywało w cytowanych badaniach około 40% kobiet i jedna
trzecia do jednej czwartej mężczyzn. N iem niej trzeba jednak podkreślić, że m ó ­
wimy tu o pew nych preferencjach, czyli o w yobrażeniach, koncepcjach, natom iast
faktycznie 28% m ężczyzn realizowało m odel tradycyjny, a 27% - partnerski i m ie­
szany (CBOS 1995, 2000).
W tym kontekście w arto przytoczyć w nioski z badań, zaprezentow ane przez
Piotra Kryczkę (1997), k tó ry zauważył, że naw et b ezrobotni ojcowie rodzin rzad ­
ko podejm ują tradycyjne zadania kobiece, poza zadaniam i opiekuńczym i, naw et
w sytuacji, gdy żona pracuje zawodowo.
M ożna jed n ak znaleźć także wyniki badań (np. badania Pentor z 2005 roku),
według których 68 % Polaków opow iada się za m odelem partnerskim (70% kobiet
i 66 % m ężczyzn), a jedynie 32% za m odelem tradycyjnym (30% kobiet i 34% m ęż­
czyzn) (N auka w Polsce 2005).

SPOŁECZNA ROLA OJCA W ŚWIETLE WYNIKÓW BADAŃ WŁASNYCH

C hciałbym w tym m iejscu odw ołać się do własnych badań dotyczących spo­
łecznej roli ojca, a konkretnie do w yobrażeń dotyczących podziału zadań m ię­
dzy rodzicam i, a więc do tego obszaru roli społecznej, który, w przywoływanej już
wcześniej koncepcji Levinsona (1979), był określony jako koncepcja roli w ytw o­
rzona w św iadom ości jednostki. Jest on, jak sądzę, najciekawszym obszarem analiz
roli, bow iem jest w pew nym sensie obszarem „pośredniczącym ” m iędzy oczeki­
waniam i związanym i z rolą - czy to oczekiw aniam i ogólnospołecznym i zaw arty­
mi w np. n orm ach społecznych, praw nych, religijnych itp., czy to oczekiwaniam i
konkretnych p artnerów - a jej faktyczną realizacją. W ydaje się on rów nież istotny
w nawiązaniu do koncepcji współczynnika humanistycznego Floriana Znanieckiego.
W m oich badaniach uczestniczyło 299 m ężczyzn-ojców , mieszkających w Po­
znaniu. Zam ieszkiwali oni ze swoim i dziećm i (w przypadku najstarszych respon­
dentów chodziło o w spólne zam ieszkiw anie w czasie, gdy dzieci nie były jeszcze
sam odzielne); nie byli brani p o d uwagę ojcowie „dochodzący” - rozwodnicy, k a­
walerowie. R espondenci należeli do trzech kategorii wieku: ojców m łodszych (do
40. roku życia), w średnim wieku (od 40. do 60. roku życia) i starszych (powyżej
60. roku życia). D o każdej kategorii należało po około 100 respondentów.
Jedno z pytań dotyczyło właśnie w yobrażenia podziału zadań m iędzy ojca
i m atkę. R espondenci odnosili się do zestawu zadań, nawiązującego do koncepcji
zestawu funkcji rodziny Zbigniew a Tyszki (1974). W yniki zostały przedstaw ione
w tabeli n r 1.
M ikołaj Gębka

T ab ela 1. W y o b ra ż e n ia o p o d z ia le z a d a ń m ie d z y ro d z ic a m i (w %).

O dpow iedzi
Odpow iedzi O dpow iedzi
wskazujące
wskazujące wskazujące
na podobne T rudno Brak
Rodzaj zadania na większe na większe N
znaczenie powiedzieć odpow iedzi
znaczenie znaczenie
obojga
m atki ojca
rodziców
Z ad a n ia zw iązane
z p rokreacją 4,7 78,6 5,7 10,0 1,0

Z ad a n ia zw iązane
z utrzym aniem - 37,8 61,9 - 0,3
ro dziny
Z ad a n ia zw iązane
z p odejm ow aniem
0,7 84,6 13,0 1,3 0,3
w ażniejszych
decyzji
Z ad an ia zw iązane
z p o dejm ow aniem
35,1 62,5 - 2,0 0,3
codziennych
decyzji
Z ad an ia zw iązane
z opieką 44,8 53,8 0,3 0,3 0,7
i pielęgnacją
Z ad an ia zw iązane
z określaniem
0,7 60,9 23,1 14,0 1,3
statusu społecznego
członków rodziny
299
Z ad an ia zw iązane
z k o ntrolow aniem 5,4 68,9 13,0 12,0 0,7
i karaniem
Z ad an ia zw iązane
z w ychow aniem 7,7 83,3 8,7 - 0,3

Z ad an ia zw iązane
z życiem 10,0 76,3 2,3 11,0 0,3
k ulturalnym
Z ad an ia zw iązane
z życiem 12,0 70, 2,7 13,4 1,0
religijnym
Z ad a n ia zw iązane
z rekreacją 8,0 77,6 7 6,7 0,7
i w ypoczynkiem
Z ad a n ia zw iązane
z zapew nianiem
p oczucia
5,7 72,9 19,4 1,0 1,0
bezpieczeństw a
w sferze
niem aterialnej
Między nakazem tradycji a nowoczesnością - czyli o zadaniach ojca w rodzinie 153

W yraźnie widać, że w zasadzie niem al w szystkie z przedstaw ionych resp o n ­


dentom zadań rodzicielskich, przez zdecydow aną ich większość zostały uznane
za wspólny obszar aktyw ności dla obojga rodziców: od niem al 54% wskazań
w przypadku zadań zw iązanych z opieką i pielęgnacją, do praw ie 85% wskazań
w przypadku podejm ow ania ważnych decyzji (w tabeli zaznaczone ciem niejszym
cieniowaniem ). Jedynym w yjątkiem była troska o byt m aterialny rodziny, k tó ­
rą prawie 62% respondentów przypisyw ało ojcu. W yniki badań (zob. tabela 1)
obrazują przekonania wszystkich respondentów . W yniki analizy przeprow adza­
nej odrębnie dla poszczególnych kategorii w ieku (a więc dla ojców m łodszych,
w średnim w ieku oraz starszych) w zasadzie nie różniły się w sposób znaczący
od tych zaprezentow anych. Jedynym w yjątkiem była opieka i pielęgnacja, którą
zdecydowana w iększość ojców starszych (56%) wskazywała jako obszar o d p o ­
wiedzialności m atek.
Zasadniczo m ożna powiedzieć, iż z odpow iedzi respondentów na powyższe
pytanie w yłania się wizja zbliżona do m odelu partnerskiego relacji w rodzinie,
a zatem rów nież bliższa m odelow i „nowego ojca”. Jednakże trzeba zwrócić uwagę
na pew ną kwestię, którą m ożna określić jako „wtórne echa” tradycyjnego m odelu
ojcostwa. Otóż, jeśli p om inie się odpow iedzi wskazujące na podobne znaczenie
obojga rodziców i w eźm ie p o d uwagę odpow iedzi wskazujące na przewagę o d ­
powiedzialności ojca lub m atki, to są jed n ak zadania, które częściej przypisyw a­
ne były ojcom oraz takie, za które, zdaniem badanych, bardziej odpow iedzialne
są matki. Przyjąłem , że do takich zadań m ożna zaliczyć te, w przypadku których
przewaga w skazań na jed n o z rodziców będzie przynajm niej dw ukrotna (w ta ­
beli zaznaczone jaśniejszym cieniow aniem ). Tak, więc, zadania związane z za­
pew nianiem bezpieczeństw a, kontrolow aniem i karaniem , określaniem statusu
społecznego członków rodziny czy z podejm ow aniem ważniejszych decyzji, były
„wtórnie” przypisyw ane ojcom , niektóre naw et dość wyraźnie, bow iem określanie
statusu wskazał jako zadanie ojca praw ie co czw arty respondent, a zapew nianie
bezpieczeństwa - co piąty. N atom iast m atkom bardziej przypisywano - i to w spo­
sób bardzo w yraźny - opiekę i pielęgnację (niem al 45% respondentów ) oraz p o ­
dejm owanie codziennych, zwykłych decyzji (ponad 35% respondentów ), ale także
zadania związane z życiem kulturalnym czy religijnym. Kiedy odpow iedzi były
analizowane oddzielnie dla każdej kategorii wiekowej, wyniki tylko nieznacznie
odbiegały o d tych przedstaw ionych w tabeli w przypadku dw óch zadań: prokre­
acyjnych, które ojcowie starsi i m łodsi „wtórnie” przypisywali ojcom , natom iast
ojcowie w średnim w ieku - m atkom oraz w przypadku zadań związanych z k o n ­
trolow aniem i karaniem - w śród ojców w średnim wieku nie odnotow ano tu
»wtórnej” przewagi.
M ożna zatem powiedzieć, że w koncepcji roli, jaką wytwarzali respondenci,
zauważalne było jed n ak ścieranie się m odelu tradycyjnego z now ym ojcostwem.
Oczywiście, przew ażała wizja partnerska, jednakże za „ostatni bastion” m odelu
tradycyjnego m ożna uznać zadania związane z utrzym aniem rodziny. Na oddzia­
ływanie m odelu tradycyjnego wskazują również tzw. w tórne przewagi w przy­
154 M ikołaj Gębka

pad k u części zadań tradycyjnie bardziej związanych z rolą m atki lub rolą ojca
Nie m ożna w praw dzie odnieść tych w yników do całej populacji, ale pokazują one
pew ną praw idłow ość zw iązaną z m odelam i ojcostwa.
Nie m a tu m ożliwości, aby szeroko konfrontow ać w yniki dotyczące wytwa­
rzanej koncepcji roli z faktyczną jej realizacją, dlatego tylko zasygnalizuję pewne
kwestie. Podstaw ow y wniosek, jaki nasuw ał się na podstaw ie analizy odpowiedzi
respondentów na pytania dotyczące właśnie sposobu faktycznej realizacji roli oj­
cowskiej, jest taki, że również w tym obszarze widać ścieranie się m odelu tradycyj­
nego i nowoczesnego. Jednakże tutaj m odel tradycyjny jest zdecydowanie silniej­
szy niż w przypadku koncepcji ról, być m oże nawet silniejszy niż „nowe ojcostwo”,
przynajm niej w przypadku niektórych obszarów aktywności.
M ożna wskazać pew ne zadania, które respondenci faktycznie realizowali.
Prokreacja to zadanie, któ re ze w zględów biologicznych bardziej zw iązane jest
z m atką. Oczywiście, bez ojca nie byłaby o n a m ożliw a (choć w dzisiejszych cza­
sach, ze w zględu na rozwój tech n ik m edycznych, znaczenie m ężczyzny może
tu zostać zredukow ane do m in im u m , d o roli daw cy m ateriału genetycznego)
a poprzez w spieranie kobiety uczestniczy on w rozw oju dziecka w okresie życia
płodow ego, jed n ak że to m atka p o n o si w szelkie tru d y i ryzyko zw iązane z uro­
dzeniem dziecka. O d kilkunastu lat ojciec m a jed n ak m ożliw ość uczestnictw a
w w ydarzeniu stanow iącym wejście now ego członka społeczeństw a na scenę
życia - a więc w porodzie. N ie jest w praw dzie w stanie tu zastąpić m atki, ale
na pew no fakt uczestnictw a w poro d zie jest znacznym rozszerzeniem udziału
ojca w zadaniach prokreacyjnych. Z danych uzyskanych w Fundacji Rodzić po
Ludzku w ynika, że w 2005 roku odsetek p o ro d ó w rodzinnych oscylow ał około
40%. N ie ulega w ątpliw ości, że kategoria „p o ród ro d zin n y ” jest szersza niż tylko
p o ró d z udziałem ojca, jednakże m ożna sądzić, że znakom ita w iększość osób to ­
warzyszących, to w łaśnie ojcow ie dzieci. Z m oich badań w ynika, że w przypadku
ojców m łodszych - na 100 respondentów 52 brało udział w porodzie, a prawie
połow a z nich (24) w iąże bardzo d obre w spom nienia z tym w ydarzeniem , zaś
pozostali respo n d en ci, którzy nie m ieli m ożliw ości udziału w porodzie, nie byli
zbyt przychylnie nastaw ieni do obecności ojca przy n aro d zin ach - tutaj skłonny
byłby wziąć u d ział co trzeci ojciec w śred n im w ieku i co czw arty starszy. Ojcowie
bad an i uczestniczyli rów nież w pielęgnacji dzieci, a do najbardziej popularnych
zadań należała kąpiel (m niej więcej co d ru g i respondent), zm iana pieluch (co
trzeci) czy k arm ien ie (co czw arty).
Z drugiej jed n ak strony, w liczne zadania tradycyjnie kojarzone z rolą m atki
ojcowie angażowali się na niskim poziom ie. Na przykład jeśli chodzi o prace wy­
konyw ane na rzecz gospodarstw a dom owego, respondenci zdecydowanie częściej
(co nie jest zaskoczeniem ) angażowali się w zadania wymagające bądź użycia siły
fizycznej (np. rem onty), bądź wyjścia w świat zew nętrzny (np. załatw ienie spraw
w urzędach czy zlecanie usług). N atom iast obszarem bardzo wyraźnego zaangażo­
wania ojców było utrzym anie rodziny, bowiem w zdecydowanej większości przy­
padków ojcowie wskazywali na siebie, jako głównych żywicieli rodziny, na drugim
Między nakazem tradycji a nowoczesnością - czyli o zadaniach ojca w rodzinie 155

iejscu wskazali na siebie i na żonę w podobnym stopniu. M atki, jako główne


•ywicielki rodziny, zostały wskazane tylko w kilku przypadkach.
M ożna więc powiedzieć, że w roli ojcowskiej m a m iejsce ścieranie się m o d e­
lu tradycyjnego oraz nowego ojcostwa. W prawdzie na poziom ie w yobrażeń nowe
ojcostwo, związane z relacjam i p artnerskim i w rodzinie, w ydaje się być dość po-
mlarne, choć nie jest jedynym sposobem , w jaki ojcowie wyobrażają sobie swoją
rolę, to w przypadku realizacji nowy m odel wypada dużo gorzej - tak napraw dę
nie ma sym etrii procesów w chodzenia matek w tradycyjne role męskie (proces m oc­
no zaawansowany) i ojców w tradycyjne role m atek (proces zdecydowanie słabszy).
Rodzi się zatem pytanie, czy istnieje szansa na w ypracow anie w m iarę spójne­
go i wyraźnego m odelu roli ojcowskiej. Myślę, że m ożna odpow iedzieć na takie
pytanie w sposób twierdzący. Jednakże trzeba też podkreślić, że potrzeba na to
dużo czasu. T rudno rów nież w tym m om encie określić, w jakim kieru n k u może
pójść ów proces kształtow ania m odelu ojcostw a - czy to będzie dopracow yw a­
nie, porządkow anie i w prow adzanie w życie owej nowej wizji ojcostwa, czy może
bardziej będzie polegało to na dostosow aniu m odelu tradycyjnego do wymogów
współczesności.
Trzeba pam iętać, że nie wszystko zależy tutaj o d ojców czy naw et od ich
najbliższego otoczenia. Potrzeba bow iem na przykład odpow iednich uregulow ań
prawnych, które sprzyjałyby w iększem u zaangażow aniu ojców w zadania ro d zin ­
ne, i odpow iadających im „urządzeń”, np. socjalnych, które pozwoliłyby im na
korzystanie ze swych praw. Niewątpliwie, pierwsze kroki w tym kierunku zostały
poczynione, o czym świadczy wprowadzenie urlopów dla ojców (tak jak urlopy m a­
cierzyńskie). In n ą kwestią jest to, na ile m ężczyźni z tego rozw iązania korzystają.
W iele zależy również o d sytuacji w m iejscu pracy i elastyczności pracodawcy.
W przypadku kobiet często m ów i się o dyskrym inacji w pracy w łaśnie ze względu
na możliwość czy to u rodzenia dziecka, czy to zajm ow ania się nim w pewnych
m om entach. Jakkolwiek faktycznie m oże tu m ieć miejsce w łaśnie owa dyskrym i­
nacja, to jed n ak fakt, iż zwraca się uwagę na tę kwestię, świadczy o tym , że taki
problem jest w ogóle brany pod uwagę. M ężczyzna-pracow nik wydaje się mieć
tutaj bardziej ograniczone pole m anew ru - jego rola rodzicielska nie jest raczej
przez pracodaw ców bran a p o d uwagę.
W skazując odpow iednie w arunki do realizacji ojcostwa, należy rów nież wziąć
pod uwagę odpow iednią infrastru k tu rę m aterialną, która dla m atek istnieje już od
dłuższego czasu. Jako przykład niech posłuży proste urządzenie spotykane coraz
częściej (ale i tak chyba jeszcze zbyt rzadko) w m iejscach publicznych (konkret­
nie w toaletach), przewijak, czyli stół, na którym m atka m oże zm ienić dziecku
pieluchę lub je przebrać. Celowo piszę m atka, bow iem przew ijaki są um ieszczane
w toaletach dla kobiet. D otąd jedynym znanym m i wyjątkiem , który stanow i o d ­
stępstw o o d powyższej praktyki, jest przew ijak um ieszczony w męskiej toalecie
sklepu szwedzkiego kon cern u m eblowego w Poznaniu, choć zapew ne w innych
sklepach tej firm y w Polsce takie przewijaki rów nież m ożna znaleźć. Trzeba jednak
pam iętać, że sam a in frastru k tu ra - choćby najlepsza - tutaj nie wystarczy. Musi
156 M ikołaj Gębka

jeszcze pojawić się chęć skorzystania z niej, co czasem wym aga np. przełamania
się, a z tym bywa raczej nienajlepiej. W ciągu ostatnich kilku lat bywałem dość
często we w spom nianym sklepie m eblow ym i siedząc w kaw iarni obserwowałem
wejścia do toalet wyposażonych właśnie w przewijaki. N ie przypom inam sobie
aby udało m i się zaobserw ow ać ojca korzystającego z tej możliwości.

PODSUMOWANIE

Podsum ow ując rozw ażania dotyczące m ożliwości w ypracow ania spójnego


m odelu ojcostwa, wydaje się, że sprzyja tem u w zrost zainteresow ania problem a­
tyką ojcostw a w ostatnich latach, tym bardziej, że rozwijają się różne inicjatywy,
które stawiają sobie za cel prom ow anie i pokazyw anie ojcostwa. D obrym przykła­
dem m oże tutaj być w spom niana już wcześniej am erykańska organizacja Promise
Keepers. W Polsce także są znane inicjatywy, które służą w spieraniu ojcostwa, na
przykład inicjatywa tato.net w raz portalem internetow ym dla ojców (oczywiście
nie jest to jedyny p o rtal pośw ięcony ojcostw u w Polsce, jednakże sporo z takich
w itryn koncentruje się na praw ach ojca w sądzie itp.) oraz różnym i warsztatami,
których celem jest popraw ienie relacji ojcowie-dzieci, zwiększenie świadomości
dotyczącej odgryw ania roli ojca. Co więcej, działania skierowane są nie tylko pod
adresem ojców (czyli samych zainteresow anych), ale także do publicystów, na­
ukowców czy polityków, a więc do tych, którzy w ten czy inny sposób wpływają,
bądź będą wpływać, na kontekst praw ny czy infrastrukturę, w których jest osadzo­
ne i realizowane ojcostwo. N iem niej, potrzeba tutaj jeszcze czasu.
Katarzyna Piątek
Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej

JAKOŚĆ r e l a c j i m a ł ż e ń s k ic h w z w ią z k a c h k o b ie t
Z NIEPEŁNĄ SPRAWNOŚCIĄ FIZYCZNĄ

WSTĘP

D ynam ika zm ian dokonujących się obecnie w sferze życia m ałżeńsko-rodzin-


nego sprawia, iż stosow ane dotychczas kategorie i punkty odniesienia oraz przyj­
mowane definicje nie zawsze są wystarczające i adekw atne do opisu rzeczywistości
w ew nątrzrodzinnej i wzajem nych relacji m iędzy partneram i.
M ałżeństwo, bo o zachodzących w jego ram ach relacjach traktuje niniejszy
tekst, m oże być ujm ow ane jako pow stały z woli małżonków, w sposób sform ali­
zowany, trw ały związek kobiety i mężczyzny, będący także stosunkiem o charak­
terze praw nym . C echą znam ionującą m ałżeństw o jest intym ność, w spółdziałanie
partnerów i św iadczenie sobie w zajemnej pom ocy. Dla socjologów m ałżeństw o
to przede w szystkim instytucja społeczna lub akt ustanaw iający i sankcjonujący
związek pow inow actw a pom iędzy dw iem a lub więcej osobam i społecznie upraw ­
nionymi do podejm ow ania współżycia seksualnego; akt legitym izujący prokreację
(Olechnicki i Załęcki 1997: 119). Klasyczne sposoby ujm ow ania m ałżeństw a p o d ­
kreślają głównie jego instytucjonalny charakter, ale, jak zauważa K rystyna Siany
(2002:53), tradycyjne ujm ow anie m ałżeństw a jako instytucji suigeneris, w znoszą­
cej się p o n ad jednostkę, zdaje się być niewystarczające. O becnie m ałżeństw o staje
się bow iem coraz bardziej produktem i konstruktem jednostek, które je tworzą;
przybiera postać zindyw idualizow anego, dynam icznego projektu, który realizo­
wany jest na różne sposoby, zgodnie z inw encją i wolą partnerów (tam że).
M ałżeństw o m oże być więc ujm ow ane także jako w spólnota czy proces. K on­
centrując się na relacjach pom iędzy partneram i, m ałżeństw o rozpatryw ać nale­
ży jako diadę, w której stosunki interpersonalne, charakter więzi i poziom satys­
fakcji podlegają przeobrażeniom w raz z w chodzeniem przez parę w kolejne fazy
związku. C harakterystyczną cechą dzisiejszych m ałżeństw jest dom inacja celów
indyw idualnych nad w spólnotow ym i. W konsekw encji, kluczow ym czynnikiem
przekładającym się na trw ałość związku, jest satysfakcja czerpana indyw idualnie
Katarzyna Piąf^

przez p artnerów z bycia razem i w spólnego życia. Kryzysy czy trudności w zwią 2
ku postrzegane są coraz częściej jako sygnał jego rozpadu, a nie jako potrzeba c?
konieczność w ypracow ania przez m ałżonków nowych strategii mających na celu
ratow anie trw ałości zw iązku i rów now ażenia zachodzących w nim relacji (Ka*
m ierczak i Rostowska 2010: 111).
W ponow oczesności „m ałżeństw o jawi się jako ryzykowne, osobiste przed­
sięwzięcie, na które nie m a ubezpieczenia społecznego. Ponadto, nikt nie może
obecnie powiedzieć, co kryje się p o d term in em ‘m ałżeństw o’ - co jest dozwolone
wymagane, tabu lub niezbędne. Porządek m ałżeństwa jest odtąd porządkiem jed­
nostkowym , kwestionowanym i rekonstruow anym w trakcie życia jednostki” (Siany
2002: 54). Akcent kładzie się przy tym głównie na partnerstw o, na duchową sferę
związku, a nie zewnętrzną, dotyczącą wzajemnej wym iany usług (Sikora 2008: 317),
G dy patrzy się na związki kobiet z niepełnospraw nością, prezentow ane kwe­
stie nabierają szczególnego znaczenia. Jakość relacji m ałżeńskich przekłada się
bow iem nie tylko na ogólne funkcjonow anie m ałżonków, ale m oże też odgrywać
kluczową rolę w procesie leczenia i rehabilitacji niepełnospraw nego członka diady.
D odatkow o pam iętać należy o tym , że jakość relacji partnerskich, „ [...] wyraża­
jąca się we w zajem nym postrzeganiu, ocenach i ustosunkow aniach, decyduje nie
tylko o kierunku, charakterze i dynam ice rozw oju indyw idualnego małżonków,
ale rów nież o specyfice funkcjonow ania całego system u rodzinnego” (Kaźmier-
czak i Rostowska 2010: 110). C horoba i niepełnospraw ność jest zawsze wydarze­
niem rodzinnym , a fakt ten wpływa na funkcjonow anie całego systemu. Zabu­
rzeniu ulec m ogą różne funkcje rodziny, dlatego problem niepełnospraw ności to
pow ażne wyzwanie zarów no dla związku, jak i rodziny ujm owanej holistycznie.
Sprostanie nowej sytuacji i przezwyciężenie tru dności wym aga od grupy rodzin­
nej pełnej m obilizacji sił i środków, a nie zawsze pozostają one w jej dyspozycji.
Znaczenie rodziny w życiu osoby niepełnospraw nej, jako czynnika chroniące­
go czy wspom agającego rehabilitację, w ynika przede wszystkim z faktu, że jest ona
podstaw ą wsparcia i zabezpieczenia. Lucjan Kocik zaznacza, że:

Postawa wzajemnej miłości sprawia, że członkowie rodziny tworzą grupę, w której


jeden służy drugiemu, nie pytając, co za to otrzyma. W tej to grupie również nie
tyle jest ważne, co dany człowiek posiada lub, co może, lecz kim jest dla pozosta­
łych jako osoba. Najważniejsze jest to, że jednostka czuje, że na nią skierowane są
wysiłki i troska innych, że znajduje się w centrum zainteresowania całej rodziny
(Kocik 2002: 254).

N iepełnospraw ność czy przewlekła choroba jest niewątpliwie sytuacją kryzyso­


wą, z którą nie każda para, i w konsekwencji rodzina, jest w stanie konstruktywnie
się uporać. Jej skutki uw idaczniają się we wszystkich sferach życia m ałżeńsko-ro-
dzinnego. Jeśli zakres i stopień ograniczeń jest znaczny, wymaga to niejednokrotnie
radykalnych modyfikacji i przebudow y wzajemnych relacji małżonków. Ich satys­
fakcjonująca transform acja nie w każdym przypadku jest jednak możliwa, w k o n ­
sekwencji część związków ulega rozpadow i, dezorganizując system rodzinny.
Ml<0ść relacji m ałżeńskich w związkach kobiet z niepełną sprawnością. 159

W dalszej części artykułu uwaga skupiona zostanie właśnie na jakości relacji


ałżeńskich oraz na dylematach, jakie pojawiają się w związkach kobiet niepełno-
rawnych. Em piryczną podstaw ę rozważań stanowić będą moje badania pt. Psy­
chospołeczne uw arunkow ania adaptacji i integracji kobiet z orzeczoną niepełno-
awnością w społeczności lokalnej1. Pierwsza część badań, prowadzonych m etodą
sondażu diagnostycznego z zastosowaniem kwestionariusza ankiety, była realizowa­
na w 2009 roku na terenie powiatów bielskiego, cieszyńskiego i żywieckiego. Główny
cel eksploracji to określenie d eterm in an t adaptacji i integracji kobiet z niepełno­
sprawnością fizyczną w społeczności lokalnej. W śród pytań badawczych znalazły
się między innym i te, które dotyczą zm ian, jakie dokonały się u kobiet w sferze ży­
cia osobistego, rodzinnego, zawodowego i aktyw ności społecznej, w związku z wy­
stąpieniem niepełnospraw ności. Jeden z wątków dotyka kwestii związanych z re­
lacjami m ałżeńsko-rodzinnym i i wpływem niepełnej sprawności na tę sferę życia
respondentek. Eksploracje głównie nakierow ane są na kobiety z um iarkow anym
i znacznym stopniem niepełnospraw ności, których niepełna spraw ność wiąże się
z fizycznym uszczerbkiem zdrow ia oraz z w idocznym i czy też odczuw anym i przez
te kobiety zm ianam i w wyglądzie zew nętrznym , poczuciu kobiecości i atrakcyjno­
ści. Badana grupa kobiet potraktow ana została jako przypadek szczególny, jest ona
bowiem w ybitnie narażona na społeczne restrykcje, z alienacją włącznie. M am y tu
do czynienia z podw ójnym wykluczeniem : wykluczenie dysfunkcyjnego elem entu
społeczności lokalnej (przyczyny, to: lęk przed chorobą, problem y z kom unikacją,
presja konieczności pom ocy, zwiększone koszty utrzym ania takiej jednostki) oraz
wykluczenie kobiety (przyczyny, to m .in. nieatrakcyjność subiektyw na lub obiek­
tywna, niezdolność do pełnienia tradycyjnych, przypisanych danej płci społecz­
nych ról) (Piątek 2010: 54).
Problem niepełnospraw ności kobiet jest o tyle specyficzny, że obowiązujące
wzorce kobiecości i standardy piękna nakładają na kobietę „obowiązek” bycia
atrakcyjną, tym czasem niepełnospraw ność, zwłaszcza wiążąca się z wyraźnym i,
widocznym i defektam i fizycznymi, pow oduje, że niem ożliwe jest spełnienie przez
kobietę pożądanych standardów . N iepełnospraw ność u tru d n ia realizację wszyst­
kich lub większości dotychczasowych ról, rzutując tym sam ym na funkcjonow a­
nie społeczne osoby, na zakres jej uczestnictw a w życiu społecznym , na interakcje
z otoczeniem . Ponadto, zm ienia się także w łasny obraz siebie, budow any w oparciu
o relacje z innym i ludźm i i ich stosunek do osoby niepełnospraw nej. Dlatego w b a­
daniach skoncentrow ałam się na m echanizm ach adaptacyjnych, urucham ianych
przez kobiety niepełnospraw ne, poddając analizie również bariery i ułatw ienia
w integracji ze środow iskiem społecznym oraz w przystosow aniu się do niepełnej
spraw ności. Uwaga skupiona została także na subiektywnym postrzeganiu samej
siebie, swojego życia, relacji z innym i, w tym relacji rodzinnych i m ałżeńskich oraz
wizji przyszłości kobiet. W drugiej części badań realizowanych w 2010 roku, prze­

1 B adania realizow ane w ram ach g ra n tu w ew nętrznego ATH n r 13/I/G W /2008.


ib u

prow adzane były wywiady pogłębione z kobietam i niepełnospraw nym i fizyczuj


dotykające w poszerzonym zakresie w ątków przedstaw ionych powyżej.
Zaznaczyć należy, że do prezentow anej analizy jakości relacji m ałżeńskich w
korzystano jedynie te ankiety, które spełniały następujące kryteria: pozostawanie
przez kobietę w związku m ałżeńskim (ew entualnie sygnalizowany rozpad mał
żeństwa po w ystąpieniu niepełnospraw ności); w ystąpienie niepełnosprawności
u kobiety po zaw arciu związku m ałżeńskiego; odpow iedź na pytania otw arte do
tyczące jakości relacji m ałżeńskich. O statecznie przedm iotem analizy będzie I 95
ankiet oraz 12 w yw iadów pogłębionych. Liczebność próby oraz sposób doboru
nie upraw nia do daleko idących generalizacji, to jednak na podstaw ie zebranego
m ateriału em pirycznego i zderzeniu go dodatkow o z w ynikam i badań innych au­
torek, m ożna w ysunąć w artościow e poznaw czo i przydane dla praktyki wnioski
dotyczące jakości relacji m ałżeńskich w związkach kobiet z niepełną sprawnością.

JAKOŚĆ RELACJI MAŁŻEŃSKICH - PROBLEMY DEFINICYJNE

Badacze rodziny zbyt rzadko koncentrują się na kwestiach związanych z za­


daniam i, jakie m ają wobec siebie do spełnienia m ałżonkow ie z racji tworzenia
w spólnoty uczuciowej, partnerskiej, ekonom icznej czy samorealizującej się, sku­
piając głów nie uwagę na ujęciu m ałżeństw a w kontekście ról rodzinnych (Miko-
łajczyk-Lerm an 2001: 181).
O dw ołując się do głów nego w ątku rozważań, podkreślić należy, że sam o zde­
finiow anie tego, co kryje się p o d pojęciem jakości relacji partnerskich, nastręcza
w ielu trudności. Jak zauważa B arbara Jankowiak (2007: 2), opierając się na stu­
diach literatury przedm iotu oraz analizach różnorodnych badań, w zasadzie nie
m a jednoznacznej definicji tego pojęcia. A utorka wskazuje na występowanie wielu
określeń pokryw ających się w znacznej m ierze znaczeniow o z term inem jakości
relacji, aczkolwiek nie są one tożsam e. W śród term inów pokrew nych wymienia
się: pow odzenie m ałżeńskie, sukces m ałżeński, szczęście m ałżeńskie, integrację
m ałżeńską, satysfakcję m ałżeńską, jakość m ałżeństw a itp. R óżnorodność pojęć
używanych do opisu jakości relacji m ałżeńskich jest konsekw encją złożoności tego
zagadnienia, wielości jego w skaźników i braku zgody, co do ich rozpoznaw ania
(tam że: 2-3).
Problem y definicyjne i m etodologiczne wynikają po części z faktu, iż zwykle
o uzn an iu związku za satysfakcjonujący lub niesatysfakcjonujący decyduje subiek­
tyw ne zadow olenie partnerów , będące efektem przyjm ow ania przez m ałżonków
indyw idualnych kryteriów oceny wzajem nych relacji. Pom iar jakości związku stał
się w pew nym stopniu m ożliwy m iędzy innym i dzięki różnym skałom w prow a­
dzonym przez polskich badaczy tego zagadnienia, na przykład Skala Pow odzenia
M ałżeńskiego - M aria Braun-G ałkow ska; Skala Jakości i Trwałości M ałżeństwa -
M aria Ryś; Skala W ięzi M ałżeńskiej - Józef Szopiński. Przyjm ow anie w tym wzglę­
dzie perspektyw y indyw idualnej m ałżonków, siłą rzeczy subiektywnej, utru d n ia
standaryzację narzędzi pom iaru. W edług Braun-Gałkowskiej, na pow odzenie
l<ość relacji małżeńskich w związkach kobiet z niepełną sprawnością. 161

I łżeństwa wpływ m ają czynniki dwojakiego rodzaju: zew nętrze i wewnętrz-


1113te ostatnie podzielone zostały dodatkow o na działające przed i po zawarciu
ałżeństwa oraz na jednostkow e i interakcyjne. D ojrzałość partnerów do m ał-
• ństwa jest wskazywana jako kluczowy czynnik jednostkow y przed zawarciem
ałżeństwa, wpływający na jego późniejsze pow odzenie. Jednostkowe czynniki
stotne po ślubie, to takie właściwości męża i żony, jak: typ tem peram entu, cechy
osobowościowe, postawy, cechy fizyczne. W śród czynników relacyjnych istotnych
przed ślubem, autorka wym ienia: poznanie się partnerów , porozum ienie, stopień
podobieństwa postaw, środowisko. N atom iast czynniki relacyjne występujące po
ślubie, mające wpływ na pow odzenie m ałżeństw a, dotyczą interakcji m iędzy m ał­
żonkami i są to: sprzężenia zw rotne, kom unikacja, porozum ienie seksualne, rela­
cje z innym i osobam i (B raun-G ałkow ska 1992, za: Jankowiak 2007: 7).
Wiążąc jakość związku z używ anym przez Jana Szczepańskiego (1972: 323)
pojęciem „sukcesu m ałżeńskiego”, m ożna wskazać ponow nie czynniki w ew nętrz­
ne i zew nętrzne, które będą oddziaływ ać na ocenę związku w kategoriach sukce­
su lub porażki. W śród d eterm in an t w ew nętrznych w ym ienia się zwykle: m iłość
wzajemną małżonków, odpow iedzialność za w spółm ałżonka i dzieci, partnerstw o,
troskę o dom , możliwość harm onijnego rozw oju osobow ości współmałżonków.
Czynniki o charakterze zew nętrznym , to przede wszystkim: sankcje religijne czy
społeczne przeciwdziałające rozpadow i m ałżeństw a, nacisk opinii społecznej, n a ­
cisk w arunków ekonom icznych uzależniających m ałżonków w zajem nie od sie­
bie (Adamski 2002: 22-23). Szczepański sukcesu m ałżeńskiego upatruje przede
wszystkim w zdobyciu szczęścia osobistego, czyli pełnego przystosow ania m ał­
żonków, zależnego w znacznej m ierze od uzyskania zadowolenia seksualnego,
stopnia osiągnięcia w spólnych celów i zadow olenia uczuciowego. W tym przypad­
ku sukces m ierzony jest m iarą w ew nętrznego, subiektyw nego poczucia szczęścia
(Szczepański 1972: 323). W łaśnie ten subiektyw izm postrzegania związku i relacji
partnerskich jako zadowalających lub niezadow alających stanow i niejednokrotnie
trudność w badaniu jakości relacji m ałżeńskich, z drugiej strony, jak inaczej badać
to, co dzieje się pom iędzy partneram i, jeśli nie przez odw ołanie do ich osobistych
odczuć i doświadczeń?
M ichał Szewczyk (2009: 41-43), opierając się na hierarchicznym m odelu su­
biektywnego poczucia d obrostanu Eda D ienera, wskazuje czynniki, które m ogą
mieć wpływ na odczuw anie szczęścia małżeńskiego. C ynniki te m ożna podzie­
lić na dwie grupy: działające przed zawarciem m ałżeństw a - dojrzałość do m ał­
żeństwa, w ybór p a rtn e ra o party na m iłości, hom ogam ia, status społeczny, w zór
własnego rodzica, oczekiw ania wobec p artn era oraz - działające w trakcie trw ania
związku m ałżeńskiego - osobow ość p artnera, postrzegana atrakcyjność fizyczna
i wiek partnerów , ich poglądy religijne, tem peram ent, pragnienia i dążenia, relacje
z rodziną, pożycie seksualne, rów ność partnerów , kom unikacja m ałżeńska i um ie­
jętność rozwiązywania problem ów (tam że).
W ielość definicji jakości związku generuje szereg wskaźników, które jednak
nie zawsze są łatwe do uchwycenia, co czyni tę kwestię tru d n ą do eksploracji.
162 Katarzyna PiąteJf

D odatkow o dotykam y tu tem atów szczególnie osobistych i intym nych, co jeszcze


bardziej kom plikuje sprawę; uw idoczniło się to w yraźnie w trakcie prowadzonych
badań. Kobiety, które zdecydowały się na udział w badaniach, wskazywały na
problem y z odpow iedziam i na pytania dotyczące sfery intym nej, relacji z aktual
nym i p artn eram i oraz ich reakcji na chorobę czy niepełnospraw ność. Pytania te
niewątpliwie należały do najtrudniejszych. W naszej kulturze m ów ienie o tym, co
dzieje się w sferze intym nej pom iędzy m ałżonkam i, zwykle jest krępujące. Na to
nakłada się tru d n o ść z akceptacją zm ian (brak piersi, stornia, proteza), które nie­
wątpliwe m ają wpływ na kom fort i jakość współżycia seksualnego, przekładają się
także w prost na poczucie atrakcyjności i na poziom akceptacji przez mężczyznę
Dlatego pytania o to, co zm ieniło się w sferze intym nej, w relacjach z partnerem ,
były otw arte. W ydawało się bow iem , że każda propozycja kafeterii będzie zbyt­
nią ingerencją w pryw atność. Oczywiście, konsekw encją takiego potraktow ania
problem u było wiele braków odpow iedzi lub lakoniczne wypowiedzi: „nic się nie
zm ieniło”, „wszystko się zm ieniło”, które to m iały raczej w artość statystyczną niż
jakościow ą (Piątek 2009: 223). Podobnie w badaniach M arii Chodkowskiej (2005:
9), pam iętnikarki pisały także bardzo niewiele o sferze seksualnej. Jeśli już ten
w ątek był poruszany, to zwykle w form ie krótkiej i zdawkowej.
Podkreślić należy też, że problem y badawcze w om aw ianym tem acie wynikają
nie tylko z różnorodności definicji jakości związku i wielości pojęć pokrewnych,
ale także z wieloaspektowego charakteru tego zjawiska, które uniem ożliw ia jego
opis za pom ocą jednorodnej w swym charakterze zm iennej. T rudno także jedno­
znacznie określić, jakie czynniki wpływają na jakość, a jakie stanow ią jej składową
(Jankowiak 2007: 15).
Poza tym , ocena związku, często dokonyw ana na gorąco w m om encie wypeł­
n iania ankiety czy udzielania odpow iedzi w trakcie wywiadu, zależna była od wie­
lu czynników: od zakresu niepełnej spraw ności i rokowań, od stażu małżeńskiego,
o d postaw y p artnera, o d satysfakcji czerpanej z pożycia seksualnego, jak też od
poczucia bezpieczeństw a, które niósł ze sobą związek. Zawsze m am y do czynienia
z czymś w rodzaju indyw idualnego przypadku. Nie m a bowiem dw óch identycz­
nych par, biografii, a naw et przypadków chorobow ych. Każdy związek m a swój
niepow tarzalny charakter. Pewne podobieństw a zostały zebrane i przedstaw ione
w dalszej części artykułu, ale wiele jest też wątków, które wym agałyby indyw i­
dualnego opisu, co uw ypukla wielopłaszczyznowość i jakościow ą różnorodność
kwestii będących przedm iotem niniejszej analizy.
W szystko to razem sprawia, iż każda eksploracja, podejm ująca wątki jakości
relacji m ałżeńskich, zwłaszcza w związkach szczególnie narażonych na wpływ
czynników dezintegrujących, jak w przypadku analizowanych m ałżeństw kobiet
niepełnospraw nych fizycznie, m a swój niepowtarzalny, cenny poznaw czo charak­
ter i wnosi nowe dane, które pozwalają dokonać możliwie szerokiego opisu i eks-
planacji tego zagadnienia.
relacji m ałżeńskich w związkach kobiet z niepełną spraw nością... 163

FUNKCJONOWANIE k o b ie t z n ie p e ł n o s p r a w n o ś c ią
1 ZWIĄZKU - JAKOŚĆ RELACJI MAŁŻEŃSKICH W ŚWIETLE
JJy BRa n y c h e k s p l o r a c j i

Prowadzenie badań dotyczących funkcjonow ania w roli małżeńskiej kobiet


niepełnosprawnych fizycznie oraz relacji w związkach tworzonych przez te kobie­
ty jest złożone i trudne. W ynika to z wielu przyczyn, ale za główną barierę uznać
należy konieczność sięgania często do najbardziej intym nych przeżyć responden-
tek, dotyczących z jednej strony bliskości i relacji intym nych, osobistych, z drugiej
strony fizycznych konsekw encji niepełnospraw ności, które niejednokrotnie są te­
matem tabu i próba dotarcia do nich napotyka wiele oporów. Dlatego wciąż ogra­
niczona jest liczba badań dotyczących tych kwestii na gruncie nauk społecznych,
co czyni tym bardziej w artościow ym i eksploracje, które dotykają poruszanego tu
wątku. Bardzo cenny m ateriał em piryczny p od postacią dokum entów osobistych
(156 pam iętników ) zgrom adziła M aria C hodkow ska (1993), a poczynione przez
nią ustalenia stanowić będą ważny p unkt odniesienia w prezentacji w yników m o ­
ich badań własnych.
N iepełnospraw ność, bez względu na to, czy pojawiła się przed, czy w tra k ­
cie trw ania związku, zawsze jest istotnym czynnikiem ryzyka trw ałości i sukcesu
małżeńskiego. Aby o tym sukcesie m ówić, konieczne jest wytw orzenie się praw id­
łowej więzi m iędzy m ałżonkam i, na którą wpływ m ają postaw y obojga partnerów
związku. Tymczasem, jak zauważa C hodkow ska (2005:13), postaw y partn era p eł­
nosprawnego m ogą ulegać niekorzystnym przem ianom na skutek pogarszania się
stanu zdrowia i spraw ności p artn erk i oraz reakcji na tę sytuację w środow isku ro ­
dzinnym i lokalnym . Dlatego utrzym anie satysfakcjonującego i dającego poczucie
spełnienia związku, w tym przypadku jest trudniejsze niż w m ałżeństw ach osób
pełnosprawnych, w ym aga też większego wysiłku i zaangażow ania obojga p a rtn e ­
rów (tamże). N a jakość relacji m ałżeńskich kobiet z niepełnospraw nością, w św iet­
le badań własnych autorki, w pływ m a wiele czynników, w tym głównie: m om ent
wystąpienia niepełnospraw ności, jej rodzaj i zakres, faza związku, um iejętność
kom pensow ania braków i ich konsekw encji, typ związku, m odel rodziny prokrea-
cji, charakter i treść więzi m iędzy p artneram i, kom unikacja w diadzie oraz posia­
danie w spólnego potom stw a. N a d eterm inanty te wskazywała także C hodkow ska
(2005), która opierając się na analizie treści pam iętników kobiet niepełnospraw ­
nych, ukazała problemy, z jakim i borykają się one w życiu małżeńskim . Wyraźnie
Autorka dostrzegła korelację, jaka występuje pom iędzy fazą związku, w której p o ­
jawiła się niepełnospraw ność, a jakością relacji m ałżeńskich i więzi m iędzy partne­
rami. Szczególnie krytyczna dla pary jest faza życia rodziny związana z urodzeniem
pierwszego i drugiego dziecka. Jeśli w tym okresie pojawiała się choroba, a w konse­
kwencji niepełna sprawność kobiety, związek ulegał niejednokrotnie dezorganizacji,
a nawet rozpadowi. Fakt ten był konsekwencją nałożenia się na siebie sytuacji kry­
zysowych, konieczności reorganizacji związku oraz zwiększonego obciążenia p a rt­
nera obowiązkami dom ow ym i i opiekuńczymi. M ałżonkowie charakteryzujący się
164 Katarzyna P ią te j

niskim poziom em dojrzałości em ocjonalnej i społecznej nie zawsze byli w stanie


kryzys ten przezwyciężyć, zwłaszcza wtedy, kiedy dochodziło do osłabienia wię2j
seksualnej, które m ogło być rezultatem niechęci spraw nego partn era do chorej lub
okaleczonej żony (tam że: 9-10). A utorka ta twierdzi, iż:

Wszystkie pamiętnikarki podkreślały, że utrzymanie więzi małżeńskiej było dla


nich bardzo ważne, a za rozpad tej więzi czyniły odpowiedzialnymi swoich part­
nerów. Opisywane przez nie postawy mężczyzn można określić jako ucieczkę
w dosłownym znaczeniu bądź ucieczkę psychiczną, odsunięcie się od partnerki
i jej problemów, pom im o zachowania wspólnoty zamieszkania (tamże: 9).

D la przykładu, rozpad więzi m ałżeńskich m iał miejsce w około 60% związków au­
torek tych pamiętników, które utraciły sprawność w pierwszych latach ich trwania,
w okresie nakładającym się na czas pierwszego lub drugiego porodu. Natomiast
w przypadku kobiet, których niepełnospraw ność pojawiła się po wielu latach wspól­
nego życia (39 kobiet), tylko w jednym przypadku doszło do rozpadu związku,
w kilkunastu do osłabienia więzi, ale i ta k w p o n ad połow ie przypadków ( 66 %)
niepełnospraw ność żony nie zagroziła budowanej przez lata więzi małżeńskiej, na­
wet jeśli p a rtn e r m usiał przejąć na siebie szereg nowych obow iązków (tamże: 10).
Podobne tendencje zaobserw ow ane zostały w m oich badaniach. Kobiety
z dłuższym stażem m ałżeńskim , u których niepełnospraw ność wystąpiła w fazie
związku kom pletnego lub przyjacielskiego (term inologia zaproponow ana przez
Bogdana W ojciszke) oraz na tym etapie rozw oju rodziny, gdy dzieci są już dora­
stające albo usam odzielnione, częściej wskazywały na satysfakcję płynącą z relacji
m ałżeńskich; podkreślały też, iż p a rtn e r jest dla nich pom ocą i w sparciem (62%
badanych w tej grupie). Pom oc ta przejawiała się na różne sposoby i dotyczyła poza
codziennym i, rutynow ym i czynnościam i, także tych, które wiązały się z nową sy­
tuacją, w jakiej znalazła się para, a więc na przykład z decyzjam i podejm ow any­
m i w zakresie leczenia czy rehabilitacji p artnerki. Zaufanie, akceptacja i wsparcie
stanow iły podstaw ow e kryterium postrzegania związku jako satysfakcjonującego.
R espondentki używały w tym przypadku określeń typu: „jesteśmy dobrym m ał­
żeństwem ”, „św ietnie się dobraliśm y”, „m am y udany związek”.
Poniższe wypow iedzi badanych obrazują pozytyw ną percepcję związku i rela­
cji z partnerem :

N ie w iem ja k on to w szystko znosił, m oje hu śtaw ki nastrojów, p łacz, zło ść na to, co


się stało. Z aw sze m i pom agał, choć na p o czą tk u w id zia ła m jeg o strach w oczach, ale
p o tem było ju ż tylko lepiej. D zisia j z p ersp e k ty w y czasu, g d y m in ęły ju ż p ra w ie dw a
lata o d am pu tacji piersi, w id zę ja k cu d o w n y je s t m ój m ą ż i ja k i b ył cierpliw y i p o ­
mocny. I je s t n a d a l taki. C hoć tera z ży je m y ju ż norm alniej n iż w te d y (wywiad nr 2).

M ą ż w szystko robi w dom u, nie dlatego, że m usi, ale dlatego, że chce. B ardzo m a rtw i
się o m nie i w spiera m nie w e w szystkim . G d yb y nie on, nie d a ła b y m sobie rady. D zie ­
ci też bardzo pom agają, ale one nie w szystko je szc ze rozum ieją, nie o w szystkim też
im m ó w im y (wywiad n r 11 ).
ja k o ś ć relacji m ałżeńskich w związkach kobiet z niepełną spraw nością... 165

O d k ą d zach orow ałam , m ó j m ą ż pośw ięca m i bardzo d u żo uwagi. K iedyś czasem


w ych o d ził z kolegam i, tera z nie chce m nie zostaw iać. M ów i, że w oli m ieć rękę na
pulsie (wywiad nr 8 ).

Podobnie w badaniach Chodkow skiej, spośród 65 autorek pam iętników , które


w y c h o d z iły za mąż będąc kobietam i zdrow ym i, nieznaczna większość (35) utrzy­
m y w a ła , iż znajduje zrozum ienie i wsparcie u swojego partnera, choć część kobiet
w s k a z y w a ła też na negatyw ne postaw y p artnerów związane z kryzysem w pierw ­
sz y c h latach po utracie spraw ności (2005: 11).
Porównywalne obserw acje poczyniła M ałgorzata Gajda (2006: 181-191), k tó ­
ra w 2006 roku przeprow adziła badania m etodą wyw iadu narracyjnego z dw u­
nastoma starszym i kobietam i (w wieku 60-69 lat), p o m astektom ii, skupionym i
w jednym z dolnośląskich Klubów A m azonek. A utorka zauważa, że zasadniczym
elementem, k tó ry pom aga w akceptacji niepełnej spraw ności jest postaw a m ęża/
partnera, a jej respondentki żyły w związkach kilkadziesiąt lat. W żadnym z an a­
lizowanych przypadków m ężczyzna nie odw rócił się od kobiety, a w ręcz przeciw ­
nie, zwykle otaczał ją opieką i w sparciem (tamże: 187).
Jednakże zaznaczyć należy, że w moich badaniach nieodosobnione były tak­
że przypadki, kiedy niepełnospraw ność partnerki dezorganizowała związek lub też
obnażała jego niską jakość. I tak, 18% respondentek wskazało, że m ąż w ograniczo­
nym stopniu jest dla nich w sparciem i pom ocą, dla 20 % m ąż w ogóle nie stanow ił
wsparcia, a p artnerzy pozostaw ali razem w zasadzie tylko w sensie form alnym
(w tej ostatniej grupie 6 % związków uległo całkow item u rozpadowi).
W śród wypowiedzi kobiet, z którym i przeprow adzano wywiady pogłębione,
także takie wątki się pojawiały. Sym ptom atyczne przy tym jest to, że respondentki,
których relacje z mężam i były zaburzone, częściej prosiły, by rozm owa odbywała się
poza dom em , nie chciały bow iem narażać się na negatyw ne kom entarze partnera:

C zasam i myślę, że on m nie nigdy nie kochał. D opóki byłam zdrow a, i na k a żd e jego
zaw ołanie, było dobrze. P otem za c zę ły się p ro b lem y i o k azało się, że on nie chce
tak żyć. [ ... ] M ą ż nie rozum ie, że czuję się źle, że jestem słaba i m a m straszn e bóle.
W edług niego w ym yślam to w szystko, że b y nic nie robić. N ie p o d a m i n aw et szklanki
w ody, ja k trzeba będzie (wywiad nr 4).

Nic dobrego nie spotkało m nie ze strony m ęża. G d yb y nie dzieci, p e w n o nie byliby­
śm y razem . M am ju ż dość jego ciągłych narzekań, ja k ą to m a „w ybrakow aną żo n ę ”
(wywiad nr 7).

W związkach kobiet, których niepełnospraw ność pojawiła się w trakcie trw a­


nia m ałżeństw a, zwykle najtrudniejszy był okres bezpośrednio, po utracie spraw ­
ności; tu także zaobserw ow ana została sygnalizowana już zależność: dłuższy staż
małżeński, pozwalający na stw orzenie silnej więzi m iędzy partneram i, przyspie­
szał proces adaptacji m ałżonka do nowej sytuacji, ale oczywiście za kluczowy
uznać należy tu charakter wytworzonej więzi małżeńskiej, nie zaś sam ą długość
166 Katarzyna P /^

trw ania związku, choć ta druga zm ienna wpływa znacząco na pierwszą. W spóln
dośw iadczenia, „dotarcie się p artn eró w ”, przezwyciężanie różnego typu trudność
w związku sprzyja w ytw orzeniu się m echanizm ów ułatwiających radzenie sobie
z now ym i problem am i, kryzysam i, spaja diadę małżeńską.
N iewątpliwie zakres i tem po adaptacji do roli p artnera osoby niepełnospraw
nej jest bardzo indyw idualne. Jedni mężczyźni potrzebują więcej czasu, inni mniej
aby się przystosow ać do zm ian, dla części z nich akceptacja niepełnosprawności
żony w ogóle nie jest m ożliw a i związek rozpada się lub trw a tylko w sensie praw­
nym , a nie em ocjonalnym . Za każdym razem oczywiście potrzebny jest czas, aby
odnaleźć się w now ych rolach, które do tej p o ry pełniła partnerka, pogodzić się Ze
zm ianam i w jej wyglądzie, odbudow ać intym ność i w zajem ną akceptację, a często
także przyjąć na siebie role opiekuńcze i pielęgnacyjne. Pam iętnikarki, w bada­
niach M arii Chodakow skiej, w yraźnie o tym mówiły, kwestie te także zarysowały
się w m oich badaniach. A ktualne relacje z m ężem /partnerem niem al 53% bada­
nych uznało za takie same, jak przed w ystąpieniem niepełnospraw ności, 27% ko­
biet wskazało, iż relacje te są lepsze niż przed w ystąpieniem niepełnosprawności,
a 20 % twierdziło, iż są gorsze niż przed w ystąpieniem niepełnospraw ności.
To, co szczególnie uległo transform acji w relacjach m iędzy respondentkam i
a ich m ężam i w zw iązku z niepełnospraw nością, dotyczyło dw óch obszarów funk­
cjonow ania diady: sfery intym nej oraz szerszej sfery psychospołecznej. Przy czym
w odniesieniu do intym ności kobiety znacznie rzadziej wskazywały na dokonu­
jące się zmiany, niż w odniesieniu do funkcjonow ania pary w relacjach pozain-
tym nych. W ynikać m oże to zapew ne z faktu, iż tem aty dotyczące bliskości, satys­
fakcjonującego pożycia seksualnego w ogóle, napotykały na duży opór i kobiety
w tym tem acie zwykłe były bardzo powściągliwe. W konsekwencji, w odpow ie­
dzi na pytanie dotyczące tego, czy niepełnospraw ność zm ieniła relacje intymne
m iędzy m ałżonkam i, znacznie p o n ad połow a kobiet wskazała, iż zm iana taka nie
nastąpiła. W tej grupie, w której w skazano na zm ianę, częściej relacje intym ne
m iędzy m ałżonkam i zm ieniły się na gorsze, ale były też w skazania odw rotne: 10%
kobiet w tej grupie zaznaczyło, iż relacje zm ieniły się na lepsze, co wiązało się
z większą delikatnością, czułością, akceptacją partn era w yrażaną w relacji intym ­
nej. O pinia o pogorszeniu się relacji intym nych w ynikała po części z oporów i lę­
ków sam ych kobiet. Nawet, jeśli m ężczyzna daw ał dow ody pełnej akceptacji part­
nerki, wstyd, skrępow anie i lęk przed odrzuceniem blokowały kobiety, wpływając
na jakość pożycia małżeńskiego. Badane kobiety zwykle z trudem aprobowały
zm iany w swoim wyglądzie wynikłe na skutek niepełnospraw ności. Przełam anie
b arier było możliwe głów nie dzięki pełnej akceptacji postawie partnera, tam gdzie
jej zabrakło, pojaw iały się częściej tru d n o ści z przystosow aniem się do zmian.
M ałgorzata Gajda, co ciekawe, na podstaw ie prowadzonych wywiadów stwier­
dza, iż bywa również tak, że to partnerzy A m azonek szybciej godzą się z zaistniałą
sytuacją, niż one same. W większości badanych przez nią przypadków, pom im o ak­
ceptacji ze strony partnera, kobiety cały czas odczuwały jednak skrępow anie w k o n ­
taktach intym nych i starały się unikać sytuacji, w których m usiałyby pokazać się
j kość relacji m ałżeńskich w związkach kobiet z niepełną sprawnością. 167

rtn e ro w i nago, nie pozw alały też zwykle dotykać piersi (Gajda 2006: 189). Nie-
P |jwie rzutow ało to na jakość relacji intym nych oraz na akceptację samej siebie.
0rka zaznacza, że: „F undam entalne znaczenie dla sposobu postrzegania siebie
rzez A m azonki m a zachow anie p artnera. Kobiety zawsze widzą siebie przez pry­
zmat intymnej więzi i reakcji partnera. Jeśli mężczyzna akceptuje ją, jako atrakcyjną
. su a ln ie , istnieje duża szansa na zbudow anie udanego życia płciowego” (tamże).
W m o ic h badaniach wiele pań wskazywało, że starają się ukryć swoją niepeł­
n o s p r a w n o ś ć naw et przed najbliższymi. Kobiety te ubierają do snu bieliznę i pi­
dżamę, gaszą światło w trakcie zbliżenia intym nego, nie pozwalają na dotykanie
przez partn era miejsc, które są zm ienione po operacjach czy am putacjach, p o ­
kazują się partnerow i tylko w chustce lub peruce w m om entach, gdy na skutek
c h e m io te r a p ii straciły włosy, nie chodzą na basen, plażę czy w inne miejsca, gdzie
k o n ie c z n e byłoby eksponow anie ciała. Nawet, jeśli p artn er wyrażał pełną akcep­
tację dla zm ian, jakie dokonały się w ich wyglądzie, one zachowywały znaczną
o s tr o ż n o ś ć i dystans w sytuacjach intym nych.
Bez względu na jakość relacji m iędzy m ałżonkam i, w większości przypadków
kobiety wskazywały na obaw y związane z utrzym aniem więzi z partnerem . W ąt­
pliwości ich nasilały się w tych przypadkach, w których na skutek niepełnospraw ­
ności pojawiły się różnego rodzaju napięcia, konflikty lub ochłodzenie relacji
między m ałżonkam i. N iem al 1/4 respondentek obawiała się najbardziej tego, iż
ich p artn er odejdzie do zdrowej, pełnospraw nej kobiety, co nierzadko dosadnie
werbalizowały.
Kolejnym, ważnym obszarem funkcjonow ania kobiety, w którym następują
zmiany wyw ołane przez niepełnospraw ność, jest sfera rodzinno-dom ow a, a szcze­
gólnie ta związana z realizacją obow iązków rodzicielskich oraz z prow adzeniem
gospodarstwa dom owego. Przeobrażenia, które się dokonały w tym obszarze,
uznać m ożna generalnie za pozytyw ne. P artnerzy w większości przejęli od żon
obowiązki, które w zw iązku z chorobą czy niepełnospraw nością nie m ogły być
przez nie realizowane. Oczywiście, nie dokonyw ało się to bez napięć i konfliktów,
ale zwykle ostatecznie członkow ie rodziny, w tym głównie m ąż i dzieci, przejm o­
wali większość zadań. Kobiety, które wskazywały wcześniej, iż m ąż jest dla nich
wsparciem i pom ocą, konsekw entnie zaznaczały rów nież w odniesieniu do tego
punktu, że p a rtn e r w spiera je poprzez przejęcie części lub większości obowiązków,
ewentualnie obowiązki te w ypełniają one w spólnie z mężem:

M ó j m ą ż nigdy nie za jm o w a ł się goto w a n iem i sprzątan iem . Więc p o c zą tk i b yły tru d ­
ne. D en erw ow ało m nie to strasznie, że w szystko robi tak p o w o li i ciągle się o coś p yta .
A le teraz ju ż się n a u czył (wywiad n r 3).

K iedy p ie rw szy raz m ą ż zo s ta ł na d łu żej sam z d ziećm i i dom em na głow ie, ja k


byłam w szpitalu, to z tru dem p o zn a ła m dom . D obrze, że teściow a przyjech a ła tro­
chę im pom óc, ale ona sam a nie nau czyła syn a p ra c dom ow ych i zo b a czyła skutki
(wywiad nr 8 ).
Katarzyna Piątek

D zieci śm ieją się z m ęża, że nie m ógłby dorabiać ja k o kucharz, bo n a w et w odę p rz y .


pali, ale m im o tego i tak bardzo d u żo robi tera z w do m u i je s t dla m nie bardzo p o ­
m ocn y (wywiad n r 12 ).

Z m iany w podziale obow iązków dom ow ych najłagodniej dokonały się w przy­
p adku tych par, które już wcześniej, przed pojaw ieniem się niepełnospraw ności
p artnerki, preferow ały m odel partnerski w związku. Tam, gdzie dom inow ał model
tradycyjny lub mieszany, m ąż m niej chętnie przejm ow ał część obowiązków, częś­
ciej też w tym przypadku angażow ani byli inni członkow ie rodziny lub też osoby
obce, ale nie obyło się tu bez tarć i konfliktów.
B adane kobiety z niepełnospraw nością, które pozostaw ały w związku i żyły
w funkcjonalnej rodzinie, wskazywały dość często, iż to właśnie najbliższa rodzina
służyła im pom ocą przy organizacji życia domowego, ale też w czasie wyjazdów
czy wizyt u lekarza, całego procesu leczenia i rehabilitacji. Najbliżsi zaspokajali ich
potrzeby związane z opieką, pielęgnacją, prow adzeniem gospodarstw a dom ow e­
go. W 22% przypadków nie udało się jed n ak wypracować now ych zasad w spółpra­
cy w rodzinie, w w yniku czego doszło do pow ażnych zaburzeń w funkcjonow aniu
gospodarstw dom ow ych.
N a jakość relacji m ałżeńskich wpływ m a także zakres i charakter kom unikacji
m iędzy p artneram i. W sytuacji badanych kobiet zaobserwować m ożna było dwie
ogólne tendencje. Pierw sza charakteryzow ała się tym , iż intensyw niejsza niż zwy­
kle kom unikacja z partn erem skupiała się głównie na wątkach związanych z cho­
robą i niepełnospraw nością. W przypadku drugiej, sytuacja była odw rotna, stara­
no się jak najm niej rozm aw iać o problem ach związanych z niepełnospraw nością,
skupiając się na bieżących sprawach, niekoniecznie dotyczących osoby niepełno­
sprawnej. Zaobserw ow ać m ożna było, iż pierw sza strategia częściej pojawiała się
u par, w których kwestia niepełnospraw ności była zdarzeniem niedaw nym , n o ­
w ym , wciąż „żywym”. Tam, gdzie m ałżonkow ie oswoili się już z konsekw encjam i
niepełnej spraw ności kobiety, częściej w rozm ow ach poruszano inne tematy, były
to rozm ow y o dzieciach, ale rów nież dyskusje na tem aty ogólne, pozarodzinne.
G eneralnie w większości przypadków intensyw ność kom unikacji w diadzie w zro­
sła, co w ynikało po części z konieczności reorganizacji życia m ałżeńsko-rodzin-
nego. Taka w zm ożona kom unikacja pom agała również redukow ać lęk i napięcie
u obojga partnerów , które pojaw iły się w związku z zaistniałą sytuacją kryzysową.
Reasum ując, m ożna wskazać, że na jakość relacji m ałżeńskich kobiet z niepeł­
nospraw nością fizyczną wpływ m a wiele czynników oddziałujących z różną siłą
i natężeniem , w śród nich kluczow ym i okazały się:
— m o m en t w ystąpienia niepełnospraw ności (faza związku), w tym przypadku le­
piej radziły sobie te pary, które zdążyły wytworzyć w m iarę stabilne więzi, m ia­
ły też m ożliwość w ypracow ania m echanizm ów adaptacyjnych i zaradczych
w sytuacjach kryzysowych;
— rodzaj i zakres niepełnospraw ności - im poważniejsze konsekw encje niepeł­
nospraw ności, tym bardziej złożony proces adaptacji do zmian;
ja k o ś ć relacji m ałżeńskich w związkach kobiet z niepełną spraw nością... 169

um iejętność kom pensow ania braków i ich konsekw encji przez system rodzin­
ny, im sprawniej funkcjonujący system rodzinny, tym lepsze radzenie sobie
z zaistniałą sytuacją. Najefektywniejsze w m om entach kryzysowych okazały
się rodziny o wysokim poziom ie spójności i w ytrzym ałości, jak też o wysokim
poziom ie więzi i elastyczności, czyli takie, których siłą jest zdolność do zmiany,
ale rów nocześnie poczucie w ew nętrznej jedności, solidarności z wszystkimi
członkam i i wzajem nego zaufania;
__ typ związku i m odel rodziny - p artnerski m odel spraw dzał się lepiej niż trady­
cyjny lub mieszany;
charakter i treść więzi między partneram i, w tym także kom unikacja. Pary, które
wytworzyły silne więzi oparte o m iłość, w zajem ne zaufanie i akceptację, oraz
otwartość w kom unikacji, lepiej radziły sobie z sytuacją niepełnosprawności;
— posiadanie w spólnego potom stw a - dzieci były czynnikiem spajającym parę,
dodatkow o stanow iły wsparcie i pom oc w organizacji życia domowego. Posia­
danie dzieci wpływało też m obilizująco na sam e kobiety. Te, które były m atka­
mi, częściej i chętniej podejm ow ały leczenie i rehabilitację niż te, które potom ­
stwa nie posiadały.

PODSUMOWANIE

Podsum ow ując, należy stwierdzić, iż poziom akceptacji aktualnej sytuacji oraz


motywacja do leczenia i rehabilitacji w znacznej m ierze zależne były od jakości
relacji m ałżeńskiej oraz funkcjonalności rodziny kobiet z niepełnospraw nością.
Obrazuje to przykładow a korelacja: spośród 62% kobiet, które wskazały na p o ­
zytywne postaw y partnera, wsparcie i pom oc z jego strony, aż 76% deklarow ało
wysoki stopień zadow olenia ze swojego życia (punkty 4 i 5 na pięciostopniowej
skali zadow olenia), przy czym żadna z tych kobiet nie w skazała na tendencję o d ­
wrotną. W przypadku natom iast kobiet, dla których m ąż nie był w żadnym stop­
niu pom ocą i wsparciem , stopień zadow olenia z życia gw ałtow nie m alał, co może
być uw arunkow ane m iędzy innym i tym , iż poza traum atycznym i dośw iadczenia­
mi związanymi z chorobą czy niepełnospraw nością oraz odczuw anym deficytem
pom ocy i opieki, kobiety te m iały rów nież poczucie klęski związanej ze swoim
związkiem i z w yborem p artn era życiowego. O dw ołując się do badań własnych
oraz do eksploracji prow adzonych przez innych badaczy, uw idacznia się korela­
cja pom iędzy jakością związku m ałżeńskiego i życiem w funkcjonalnej rodzinie,
a stopniem akceptacji swojej aktualnej sytuacji, jak też poczuciem szczęścia i za­
dowolenia deklarow anym przez kobiety z niepełnospraw nością. Satysfakcjonująca
i partnerska relacja z m ałżonkiem , także w sferze intym nej, m oże być uznana za
istotny czynnik wpływający na pom yślność leczenia i rehabilitacji.
W arto w spom nieć w tym m iejscu o nieco zaskakującym odkryciu, którego d o ­
konał profesor Jeremy Yorgason z Brigham Young U niversity - wykazał on m ia­
nowicie, iż początek fizycznej niepełnospraw ności zwiększa m ałżeńskie szczęście.
Wyniki jego badań zostały oparte na informacjach dostarczonych przez 1217 losowo
170 Katarzyna Piątek

wybranych osób. Naukowcy śledzili życie uczestników badania przez okres do 12


lat. W grupie osób m ających o d 36 do 75 lat badali życie m ałżeńskie przed i p 0
utracie zdolności fizycznych w takich czynnościach, jak ubieranie, kąpiel, jedzenie.
Uczony ten zauważył, iż w m om encie, gdy jed n o z m ałżonków traci zdolność do
wykonyw ania rutynow ych, codziennych czynności, zarów no m ężczyźni, jak i ko­
biety, niezależnie od wieku, zgłaszają szczęśliwsze relacje po w ystąpieniu fizycznej
niepełnospraw ności. Mężczyźni, których w spółm ałżonka stała się niepełnospraw ­
na fizycznie, dośw iadczali większego szczęścia w związku, kobiety w odw rotnej
sytuacji nie zgłaszały zm ian w relacjach. Yorgason uzasadnia to tym , iż pary um ac­
niają się w związku, kiedy jedna z nich dośw iadcza fizycznych ograniczeń (Niepeł­
nosprawność, http://w w w .poradnikpr.info/?p=3126 [dostęp 6.05.2010]).
D la naukow ców do końca nie jest jasne, dlaczego fizyczne ograniczenia m iały­
by zwiększać szczęście w związkach, jed n ak Yorgason uważa, że jed n ą z odpow ie­
dzi m oże być zwiększona liczba interakcji, w które m ałżonkow ie m uszą wchodzić.
Karen Roberto, dyrektorka V irginia Techs C enter for G erontology, wyjaśnia feno­
m en w zrostu jakości relacji zgłaszany przez m ężczyzn, odw ołując się do faktu, iż
„ [...] przyjm ow anie now ych ról, odpow iedzialność za now e obowiązki, do tego
wsparcie ze strony żony i spędzanie z nią więcej czasu, m oże ostatecznie wzm ocnić
uznanie związku za lepszy” (tam że).
Oczywiście, przyw ołane wyniki badań Yorgasona wymagają dalszej em pirycz­
nej weryfikacji, jednakże gdyby płynące z nich w nioski okazały się zasadne, nie­
wątpliwie dałyby nadzieję wielu kobietom niepełnospraw nym na to, że ich zwią­
zek być m oże także m a szanse na pow odzenie, że m oże być satysfakcjonujący dla
obu stron oraz jakościowy, za sprawą niepełnej sprawności, która um ocni więzi
m iędzy p artn eram i i nada nowe znaczenie w zajem nym relacjom partnerów . D o­
świadczenia m oich respondentek m ogłyby częściowo tego dowodzić.
M A ŁŻE Ń STW O I RO DZIN A

III W W YO B R A ŻE N IA C H I O CENA CH
M ŁO D ZIEŻY

Józef Baniak
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

KATOLICKI MODEL MAŁŻEŃSTWA I RODZINNY


W ŚWIADOMOŚCI MŁODZIEŻY GIMNAZJALNEJ'

WSTĘP

M ałżeństw o katolickie, choć m a wszystkie cechy związku cywilnego, zasadni­


czo różni się od niego ch arakterem religijnym i teologicznym - sakram entalnym .
Ten sakralny ch arakter w yw ołuje specyficzne skutki religijne i m oralne w fu n k ­
cjonow aniu m ałżeństw a ja k o instytucji społeczno-religijnej, jak i w osobistym
i w spólnotow ym życiu obojga m ałżonków, a następnie w strukturze i funkcjono­
w aniu rodziny, którą o n i w spólnie założyli i budują. Franciszek A dam ski uważa,
że u podstaw chrześcijańskiej koncepcji m ałżeństw a znajduje się prawo natury,
którego autorem jest sam Bóg:

Małżeństwo według tej koncepcji przyjmuje charakter przymierza, którego isto­


tę stanowi wzajemna zgoda partnerów; jest ono związkiem jednego mężczyzny
z jedną kobietą, w zasadzie zawieranym na całe życie, którego głównym celem jest
zrodzenie potom stwa. D o ważności małżeństwa (matrimonium iustum) była wy­
magana zgoda obojga partnerów (consensus) i przeprowadzenie kobiety do domu
pana młodego (dom um ductio). Religijne ceremonie nadal były praktykowane,
aczkolwiek zagubiły swój dawny sens. Przebiegały one bez udziału kapłana czy
przedstawiciela w ładzy cesarskiej. Zawarcie małżeństwa pozostawało sprawą ściśle
prywatną i rodzinną (A dam ski 1987: 38)2.

1 W yniki b ad ań tu p re z e n to w a n e były analizow ane w szerszym zakresie w m ojej książce


pt. Małżeństwo i rodzina w świadomości młodzieży gimnazjalnej na tle kryzysu jej tożsamości
osobowej. Studium socjologiczne, Z ak ład W ydaw niczy N O M O S, K raków 2010.
2 A utor dodaje, że w e d łu g św iadectw a Justyniana, sam a zgoda p a rtn e ró w - bez żadnych
cerem onii - w ystarczała d la w a ż n o ś c i m ałżeństw a: Matrimonium non concubitus sed consensus
facit, D igestaX X X V , 1, 15.
172 Jó ze f Baniak

Chrześcijanie w pierw szych wiekach zawierali m ałżeństw o podobnie jak czy­


nili to obywatele państw a rzymskiego, stąd m ałżeństw a ich nie m iały sankcji koś­
cielnej - błogosław ieństw a (Jounel 1957: 50). K enneth S. Latourette opisuje, że
„ [...] na Zachodzie, aż do końca V wieku, m ałżeństw o zaw ierano w rodzinach
chrześcijańskich nadal w edług pogańskich form zwyczajowych. O brzęd zaślubin,
ustanow iony przez papieża M ikołaja I w IX wieku, stosow ano wcześniej w Rzy­
m ie cezarów, natom iast ofiarę pogańską zastąpiono chrześcijańską” (1937: 326).
Z kolei Eugene H illm an dodaje, że obrączka, jako sym bol zaślubin małżeńskich,
czy jako znak wzajem nej um ow y m ałżeńskiej kobiety i mężczyzny, w prost pocho­
dzi ze zwyczajów przedchrześcijańskich. Podobne pochodzenie źródłow e m a zro­
dzenie dzieci, jako głów ny cel m ałżeństw a, przyjęte później przez Kościół. Autor
tw ierdzi także, że to z praw a rzym skiego chrześcijaństw o zaczerpnęło elem enty
strukturalne m ałżeństw a - nierozerw alność i m onogam iczny charakter oraz
n orm y m oralne stanow iące o jego w ażności (H illm an 1970: 317-318). W oce­
nie Jacquesa Leclercqa (1965), Kościół o d początków swego istnienia postrzegał
m ałżeństw o i rodzinę w ro zum ieniu religijnym, czyli jako związek święty, ustano­
w iony przez Boga, i zawsze chciał u chronić je przed w pływ am i laickimi. U p o d ­
staw świętości m ałżeństw a chrześcijańskiego znajduje się nauczanie C hrystusa na
jego tem at. Eugenio Corecco jest zdania, że Ojcowie Kościoła „ [...] łączyli sprawy
m ałżeństw a z cudam i w Kanie Galilejskiej, interpretując udział C hrystusa w u ro ­
czystości weselnej w tym sensie, że pobłogosław ił on m ałżeństw o i włączył je do
planu zbawczego” (1974: 372). O rygenes przyjm ow ał, że m ałżeństw o jest bożym
darem zbawczym, poniew aż sam Bóg je ustanow ił i dlatego otrzym uje ono specy­
ficzny charyzm at świętości, k tó ry pom aga m ałżonkom żyć w zgodzie i harm onii
(Mt. 14, 16). Na podstaw ie tych relacji Franciszek Adam ski twierdzi, że

[...] w powszechnym przekonaniu świętość małżeństwa wyrastała z ewangelicznej


sakralizacji małżeństwa naturalnego, przerastającej głębią i sensem swych treści
jego pogańsko-sakralny wymiar. Fundam entem świętości małżeństwa chrześcijań­
skiego jest jego sakramentalność, oznaczająca powstanie i trwanie między chrześ­
cijańskimi małżonkami specyficznego rodzaju związku na wzór przymierza Chry­
stusa z Kościołem. Kościół pierwszych wieków stał na stanowisku, że świętość
małżeństwa jest źródłem niezbędnej pomocy nadprzyrodzonej, dzięki której rodzi­
na chrześcijańska może w sposób pełny realizować swą zbawczą funkcję i uświęcanie
swych członków. Specjalna bowiem łaska uzdalnia małżonków chrześcijańskich do
zachowania wszystkich cech małżeństwa chrześcijańskiego, a mianowicie: niero­
zerwalności, wierności, czystości i płodności (Adamski 1987: 39-40).

Święty A ugustyn pierw szy nazw ał m ałżeństw o „sakram entem ”, a przez sakra­
m ent rozum iał „znak św ięty”, czyli w idzialny znak tego, co jest niew idzialne (Au­
gustyn 1937, X, 5, 9). W jego ujęciu, sakram ent m ałżeństw a, to takie znaczenie
m ałżeństw a, które wskazuje na C hrystusa i na jego m iłość do Kościoła. Definiując
m ałżeństw o, A ugustyn po raz pierw szy wskazał na trzy dobra (wartości) m ałżeń­
stwa: proles - potom stw o, zapewniające trw ałość ludzkości, na pożytek społeczeń­
Katolicki model małżeństwa i rodzinny w świadomości młodzieży gim nazjalnej 173

stwa i Kościoła; fides - w ierność w zajem ną w życiu m ałżeńskim , z wykluczeniem


innych osób; sacram entum - nierozerw alność m ałżeństw a, podniesiona do god­
ności sakram entu, nadająca trw ałość związkowi, z myślą o samych m ałżonkach
i ich potom stw ie (zob. A dam ski 1987: 40-41). Sakram entalny charakter, z jednej
strony, wskazuje na trw ałość związku m ałżeńskiego kobiety i mężczyzny, a z d ru ­
giej strony oznacza, że nie m ożna go rozwiązać ze względu na jego sakralny wy­
m iar - przym ierze człowieka z Bogiem.
Eduardo Schillebeeckx uważa, że w aspekcie m oralnym , m ałżeństw o oznacza
zadanie czy polecenie Boga dane m ałżonkom do w ykonania, które jest w zm ocnio­
ne sakralnym sym bolem sam ego związku. Z tego pow odu, tw ierdzi autor, ani cu­
dzołóstwo, ani niew ierność m ałżeńska czy też odejście jednego ze w spółm ałżon­
ków nie kw estionują w samej istocie tego sakralnego odniesienia m ałżeństw a do
tajem nicy zw iązku C hrystusa z K ościołem (1965: 282). Sakram entalny charakter
jest więc zarów no podstaw ą, jak i w zm ocnieniem dla w ierności dozgonnej m ał­
żonków. N iew ierność w m ałżeństw ie, jak uczy św. A ugustyn, zrywa czy podw aża
sakralność związku małżeńskiego. Inaczej m ów iąc - u podstaw w ierności i wy­
łączności małżeńskiej znajduje się więź m ałżonków i obow iązek utrw alania przez
nich sakram entalnego znaczenia ich związku. Jednakże w Kościele m ałżeństw o
nazwano „sakram entem ” po raz pierw szy dopiero na synodzie w W eronie w 1184
roku, zrów nując je z sakram entem chrztu, pokuty i Eucharystii. W tedy też dopre­
cyzowano pojęcie sakram entu jako w idzialnego znaku niewidzialnej łaski Bożej,
odnosząc je także do m ałżeństw a (Adamski 1987: 41).
Inne jeszcze spojrzenie na m ałżeństw o jako sakram ent, choćby H ugona od św.
W iktora, autora pierw szego w Kościele zachodnim traktatu o m ałżeństw ie ( Trac-
ta tu ś . .. 2009, II, 1 1 ,8)3, ostatecznie przeryw a i kończy syntetyczna definicja sakra­
m entu m ałżeństw a jako sprawczej przyczyny łaski, której autorem jest św. Tomasz
z Akwinu. W tej koncepcji m ałżeństw o jest sakram entem nierozerw alnego związ­
ku C hrystusa z Kościołem . W spółżycie seksualne nie tw orzy m ałżeństw a, chociaż
stanowi jego integralny elem ent: „M ałżeństw o jest związkiem kobiety i mężczy­
zny, skierow anym na współżycie seksualne, i to wszystko, co się z tym łączy” (zob.
Tomasz, In IV Sentencje, d. 28, a. 4. c, za: A dam ski 1987: 43, p. 51).
N a w spółżyciu m ałżeńskim jest zbudow ana rodzina. Um owa m ałżeńska wy­
wołuje, jako skutek, jedność życia w miłości - w spólnotę, a nie współżycie sek­
sualne. Z drugiej strony, to w łaśnie m ałżeński akt seksualny urealnia w spólnotę
m iłości m ałżonków.
Gim nazjaliści to m łodzi ludzie znajdujący się w ważnym etapie okresu d o ra­
stania. O kres ten przygotow uje ich do rozum nego i rozsądnego wejścia w d o ro ­
słe życie społeczne oraz do odgryw ania w nim stosownych ról w każdej grupie
odniesienia, w której przyjdzie im kiedyś funkcjonow ać. F undam entalną cechą

3 A utor pisze, iż: „C oniugium est in foedere dilectionis. C oniugis officium est in generatio-
ne prolis. Igitur a m o r coniugalis sa c ra m en tu m est, et sacram en tu m in coniugibus est com m ixtio
carnis”, D e B.M. Y irginitate, kol. 874.
174 Józe f Baniak

tego okresu jest specyficzny kryzys tożsam ości i rozproszenie ról, które m ogą do­
prow adzić albo do integracji, albo do dezintegracji osobow ości m łodej jednostki
Kryzys ten m łoda jed n o stk a m oże pokonać z pom ocą m echanizm u tzw. buntu do­
rastania, czyli negacji, oporu, sprzeciwu wobec zastanych sposobów postępowania
oraz system ów w artości i znaczeń, które w efekcie prow adzą do ekspozycji włas­
nej odrębności i tożsam ości. Istotą okresu dorastania jest tru d n y i złożony proces
konstruow ania się tożsam ości m łodej jednostki, która dąży do poczucia ciągłości
w czasie i do uniezależnienia się o d sytuacji i okoliczności niekorzystnych, chce
uzyskać poczucie w ew nętrznej spójności i odrębności, m a wizję własnej osoby
i sam a chce decydow ać o w łasnym losie, odrzucając tym sam ym „sterowanie” ze­
w nętrzne. Rozwój osobow ości w tym okresie obejm uje uczucia, w artości i wyob­
rażenia dotyczące własnej osoby, jej pozytyw ne i negatyw ne oceny, stosunek do
siebie samej i nastaw ienie do innych ludzi, do kultury, tradycji, religii i m oralności,
a także w yjaśnianie i interpretow anie świata społecznego, w którym żyje rozwija­
jąca się m łoda jednostka. W łaściwie przebiegający proces dorastania jednostki,
kształtow anie się jej tożsam ości i integracji osobowości, daje jej poczucie własnej
w artości, jak rów nież poczucie akceptacji przez osoby dorosłe i rówieśników, za­
razem elim inując kryzys tożsam ości osobowej.
O kres dorastania wywołuje zm iany w każdej sferze osobniczego życia młodej
jednostki. Z m iany te są też w idoczne w jej m oralnej św iadom ości i w nastaw ieniu
do oficjalnych autorytetów religijnych i świeckich. Religijna św iadom ość m łodzie­
ży gim nazjalnej, wyrażająca się w jej wierze, postawach i zachow aniach oraz w sto­
su n k u do instytucji religijnych, jest problem em naukow ym , którym sam zajmuję
się we w łasnych badaniach socjologicznych. W ażne jest tu pytanie, czym specy­
ficznym w yróżnia się religijność m łodzieży gim nazjalnej, w porów naniu z religij­
nością innych kategorii młodzieży? N a to ogólne pytanie odpow iadam w szerszej
publikacji naukowej, biorąc p od uwagę różne zakresy tej religijności - subiektyw ­
nej, społecznej, m ałżeńskiej i rodzinnej. W tym studium ukażę jedynie w yobra­
żenia badanych gimnazjalistów, dotyczące cech katolickiego m odelu m ałżeństw a
i rodziny. Czy te ich w yobrażenia są zgodne z doktryną Kościoła rzym skokatoli­
ckiego dotyczącą m ałżeństw a i rodziny? Jak badani gim nazjaliści odnoszą się do
podstaw ow ych cech m ałżeństw a sakram entalnego i czy konfrontują je z cechami
m ałżeństw a świeckiego? N a te pytania odpow iem w dalszej analizie, biorąc pod
uwagę wypow iedzi i postaw y gimnazjalistów.
Badania tu skrótow o prezentow ane zrealizowałem w ram ach problem atyki
własnego sem inarium doktorskiego na W ydziale Pedagogiczno-A rtystycznym
UAM w Kaliszu oraz problem atyki sem inarium dyplomowego, które prow adziłem
w Instytucie Z arządzania Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu w la­
tach 2001-2004. W ydatną pom oc w w ykonaniu tych badań okazali mi doktoranci
i studenci, którzy przygotowywali p o d m oim kierunkiem własne prace dyplo­
mowe. Ta problem atyka była badawczo zbieżna z ich zainteresow aniam i nauko­
wym i, co zachęciło ich do zaangażow ania w proces badawczy w śród m łodzieży
gim nazjalnej. Badaniam i objęliśm y uczniów w 4 gim nazjach wiejskich i w 4 m iej­
K a to lic k i model m ałżeństwa i rodzinny w świadom ości młodzieży gimnazjalnej 175

skich w Kaliszu, dobranych techniką losow o-celow ą z list ewidencyjnych. Łącz­


nie w tych badaniach w zięło udział 955 osób, w tym 369 z gim nazjów wiejskich
( 38 ,6 %) i 586 z gim nazjów m iejskich (61,4%). W badanej grupie znajdow ało się
636 dziewcząt ( 6 6 ,6 %) i 319 chłopców (33,4%), a ta dysproporcja wynika z nadre-
prezentacji dziewcząt w o bu typach gimnazjów. Badani uczniowie reprezentowali
wszystkie klasy szkolne: pierw szą - 289, dru g ą - 308, trzecią - 358, stanowiąc
odpow iednie odsetki w grupie - 30,3%, 32,2% i 37,5%. Badania zrealizowaliśmy
techniką ankiety problem ow ej, przew idzianej w m etodzie sondażu diagnostycz­
nego, jaką zastosow aliśm y n a tym etapie badań. Z kolei na etapie analizy wyników
badań socjologicznych zastosow aliśm y m etody statystyczne: indeks badanych
postaw i zachow ań religijnych i m oralnych oraz m iernik Q Kendalla, który jest
stosowany do badania korelacji rangowej m iędzy zm iennym i. M iernik ten m ożna
stosować do tablic 2 x 2 , k tó ry przyjm uje postać wzoru:
ad - bc
ad + bc
Zależność istotna statystycznie w ystępuje wtedy, kiedy Q = +< 0,200 - 0,999
albo Q = -> 0,200 - 0,999. W przedziale od -0,200 do +0,200 brak istotnej zależności.
Zastosowanie tych m etod um ożliwiło weryfikację zasadności i trafności przyjętych
hipotez empirycznych. Cechy społeczne, kryzys tożsam ości i deklaracje wiary reli­
gijnej są zm iennym i niezależnymi, które oddziałują na postawy badanych gim na­
zjalistów wobec religijnych i świeckich elem entów życia małżeńskiego i rodzinnego.

NIEROZERWALNOŚĆ I TRWAŁOŚĆ MAŁŻEŃSTWA W OCENACH


GIMNAZJALISTÓW

Franciszek A dam ski wyjaśnia, że Kościół

[...] wypracowując swoją doktrynę małżeńską, od samego początku stawiał jed­


noznaczne wymagania m oralne obojgu partnerom w zakresie czystości przed­
małżeńskiej i wierności małżeńskiej. Czynił to wbrew ówczesnym mniemaniom,
jednoznacznie uprzywilejowującym w tym zakresie mężczyznę. [... ] Kościół rów­
nież określił cel chrześcijańskiego małżeństwa, wysuwając na naczelne miejsce
zrodzenie i wychowanie dzieci, a [...] funkcje reprodukcji i socjalizacji potomstwa
otrzymały tak wysoką rangę w chrześcijańskiej koncepcji małżeństwa i rodzin.
Szczególna płodność małżonków i wielodzietność rodziny są uznawane za wyraz
błogosławieństwa i łaski Bożej. Stąd jakiekolwiek formy kontroli poczęć i uro­
dzeń zostają odrzucone, a ich stosowanie obłożone surowymi karami moralnymi.
Przymuszenie do małżeństwa i odgórne wykluczenie rodzicielstwa czyni zawarty
związek nieważny od początku. To prokreacyjne zorientowanie chrześcijańskiej
koncepcji małżeństwa przetrw a wieki i utrzyma się w czasach współczesnych,
niezależnie od nowej interpretacji samego celu małżeństwa, wyrażonej w soboro­
wej Konstytucji Gaudium et Spes, a potem w encyklice Pawła VI Humanae Vitae
(Adamski 1987: 44).
i ab Jó ze f Baniak

Leon Dyczewski przypom ina, że z kościelnego p u n k tu w idzenia, małżeń-


stwo katolickie cechuje trw ałość i nierozerw alność. M ałżeństw o ważnie zawarte
i seksualnie d opełnione nie m oże być rozw iązane ani przez samych małżonków
i przez Kościół, ani przez państw o czy przez jakąkolw iek in n ą instytucję. W ten
sposób m ałżeństw o takie jest związkiem trw ałym , niezależnie od rodzaju i na­
silenia tru d n o ści pojawiających się w jego funkcjonow aniu z woli samych m ał­
żonków, jak i p o d w pływ em różnych czynników zew nętrznych. Sakralny aspekt
w spom aga trw ałość m ałżeństw a, wpływając na postaw y m ałżonków wobec swo­
jej w spólnoty (zob. Dyczewski 1988: 68-70). W katechizm ie Kościoła katolickie­
go czytamy, że: „M iłość m ałżonków ze swej n a tu ry w ym aga jedności i nieroze­
rw alności ich osobowej wspólnoty, która obejm uje całe ich życie” (K atechizm ...
2002, 1644). Dalej czytam y tam , że: „M ałżeństw o zawarte i dopełnione między
osobam i ochrzczonym i nie m oże być rozw iązane żadną ludzką władzą i z żadnej
przyczyny, oprócz śm ierci” (tam że, 2382). Kościół rzym skokatolicki we własnym
nauczaniu rodzinnym w yraźnie akcentuje nierozerw alność związku m ałżeńskie­
go, ukazując osobom przygotow ującym się do jego zawarcia, zwłaszcza m łodzieży
szkolnej, trw ałość m ałżeństw a jako najwyższą w artość dla sam ych małżonków,
0 którą sam i w inni zabiegać przez całe w spólne życie, aż do naturalnej śmierci. Jan
Paweł II pow iedział podczas spotkania w 2002 roku z pracow nikam i Trybunału
Roty Rzymskiej, że „ [...] M ałżeństw o jest ‘nierozerw alne’, ten przym iot wyraża
jeden z w ym iarów jego obiektyw nego istnienia, a nie jakiś czysto subiektywny.
W konsekw encji dobro nierozerw alności jest dobrem sam ego m ałżeństw a, zaś
niezrozum ienie jego nierozw iązalnego charakteru jest niezrozum ieniem istoty
m ałżeństw a” (Jan Paweł II 2002: 5-6.).
Problem ten uw zględniłem we w łasnych badaniach, chcąc zorientow ać się,
jakie jest nastaw ienie gim nazjalistów do fundam entalnych cech m ałżeństw a ka­
tolickiego, tw orzących jego oryginalny m odel. W szczególności zaś interesow ało
m nie to, czy wszyscy b adani gim nazjaliści znają te cechy m ałżeństw a katolickiego,
zam ieszczone w treści przysięgi m ałżeńskiej i czy popraw nie je rozum ieją? Czy
wszystkie cechy m ałżeństw a sakram entalnego m ają dla gim nazjalistów identyczne
znaczenie, czy też niektóre z nich preferują oni nadzw yczajnie? Jak gim nazjaliści
badani pojm ują i interp retu ją nierozerw alność i trw ałość związku m ałżeńskiego?
Jakie są postaw y gim nazjalistów wobec rozw odów? Czym , w edług gim nazjalistów,
jest i czy jest konieczna w zajem na w ierność m ałżonków ? Jak gim nazjaliści ro zu ­
m ieją zdradę m ałżeńską? Czy, w edług nich, konieczna jest w yłączność seksual­
na w małżeństw ie? Jakie są postaw y gim nazjalistów wobec m iłości i uczciwości
małżeńskiej? Jak gim nazjaliści postrzegają płodność m ałżeńską? Ile dzieci sam i
chcieliby m ieć w przyszłości jako m ałżonkow ie? Czy opow iadają się za świecką,
czy za konkordatow ą form ą ślubu? O dpow iedzi n a te pytania uzupełnią obraz ich
św iadom ości m ałżeńskiej i rodzinnej. W ypow iedzi te ukażę w kolejnych tabelach.
Z b adań w ynika (tabela 1), że nastaw ienie gim nazjalistów do nierozerw alności
1 dozgonnej trw ałości zw iązku m ałżeńskiego jest dość zróżnicow ane. W hipotezie
em pirycznej przyjąłem , że w iększość gim nazjalistów opow ie się jednoznacznie za
małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gim nazjalnej 177

a b s o lu tn ą nierozerw alnością małżeństw a. Jednak naw et wskaźniki ilościowe nie


potwierdzają trafności tej hipotezy. W pierw zw róćm y uwagę na krytyczne n asta­
w ie n ie do tej cechy podstaw ow ej m ałżeństw a sakralnego badanych osób, które
w c a łe j zbiorowości są grupą dość liczną, sięgającą 34,1% ogółu. Ci respondenci
są z d a n ia , że nierozerw alność nie jest konieczną cechą m ałżeństw a, a raczej jest
o n a „starośw ieckim i nierealnym pom ysłem Kościoła”. M ałżeństw o zawierają, ich
z d a n ie m , sam i m ałżonkow ie i to właśnie im też w inno przysługiwać praw o do
r o z w ią z a n ia tej umowy, jeśli kiedyś zorientują się, że dalsze trw anie ich związku
je st niemożliwe z określonych przyczyn. Ten pogląd m ożna dostrzec, w szerszym
lub węższym zakresie, u tych właśnie respondentów . N iektórzy spośród tej g ru ­
p y twierdzili, że n a w e t d zie c i n ie p o w in n o się tr a k to w a ć ja k o k a r ty p rz e ta rg o w e j
w sztu czn ym p o d tr zy m y w a n iu n ierozerw aln ości m a łże ń stw a (dziewczyna, lat 16). To
krytyczne nastaw ienie do trw ałości m ałżeństw a ujawnili liczniej chłopcy (o 4,8%)
o ra z uczniowie gim nazjów m iejskich (o 9,6%), jed n ak różnice te nie są zbyt duże.

Tabela 1. N ie ro z e rw a ln o ś ć i trw a ło ś ć m a łż e ń stw a w o c e n a c h g im n a z ja listó w

D ziew częta C h ło p c y G im . w ie js k ie G im . m ie js k ie Razem


A kcepta cja
trw a ło ś c i
L. % L. % L. % L. % L. %

Całkow ita 258 40,6 105 33,0 165 44,7 198 33,8 363 38,0

Częściowa 118 18,6 55 17,2 63 17,1 110 18,8 173 18,1

O drzuca 207 32,5 119 37,3 104 28,2 222 37,8 326 34,1

Brak oceny 32 5,0 26 8,1 27 7,3 31 5,3 58 6,1

Brak danych 21 3,3 14 4,4 10 2,7 25 4,3 35 3,7

O gółem 636 100,0 319 100,0 369 100,0 586 100,0 955 100,0

Z badań jednocześnie wynika, że ponad połowa respondentów (56,1%) aprobuje


nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego i sami opowiadają się za dozgonną niero­
zerwalnością małżeństwa, w tym 38,0% nie m a żadnych wątpliwości w tej kwestii,
zaś pozostali (18,1%) sprawę tę traktują niejednoznacznie, chociaż są za trwałością
związku małżeńskiego. Nierozerwalność m ałżeństw a aprobuje łącznie 59,2% dziew­
cząt (w tym 40,6% całkowicie) i 50,2% chłopców (33,0% całkowicie), a także 61,8%
uczniów gim nazjów wiejskich (44,7% całkowicie) i 52,6% miejskich (33,8% całko­
wicie). Pozostałe odsetki badanych albo nie zajęły stanowiska w tej kwestii (6,1%),
albo pom inęli odpow iedź na to pytanie - 3,7% (por. Laskowski 1987: 134)4.

4 Z b adań Jerzego Laskowskiego wynika, że 56,9% ankietowanych nupturientów akceptowało


norm ę m oralną dotyczącą nierozerw alności m ałżeństwa, 22,7% - akceptację jej traktow ało fakulta­
tywnie, 20,4% - nie akceptowało jej całkowicie. Kobiety akceptowały tę n orm ę liczniej (63,1%) niż
mężczyźni (50,8%) i odw rotnie, liczniej kwestionowali ją m ężczyźni (22,3%) niż kobiety (18,5%).
Znaczące zróżnicow ania w akceptacji i odrzucaniu nierozerw alności rnałżeń
stwa wprowadzają dwie inne zm ienne niezależne - postaw a gim nazjalistów Wobec
w iary religijnej oraz kryzys tożsam ości osobowej. Respondenci głęboko wierzar
i w ierzący zdecydow anie liczniej aprobują dozgonną nierozerw alność i trwałość
m ałżeństw a (87,4%), natom iast respondenci obojętni religijnie i niew ierzący zde
cydow anie liczniej są przeciw ni ciągłej trw ałości związku m ałżeńskiego, w tym
religijnie sankcjonow anego (72,8%). M iernik Kendalla Q w ynosi +0,898 i oznacza
bardzo istotną zależność (korelację) statystyczną. Im większy w skaźnik osób głę_
boko w ierzących, tym m niejszy odsetek odrzucających nierozerw alność i trwałość
małżeństwa. W ysoki w skaźnik osób obojętnych religijnie i niewierzących koreluje
pozytyw nie z rów nie wysokim w skaźnikiem osób odrzucających trw ałość mał­
żeństwa, a zarazem koreluje negatyw nie z niskim odsetkiem akceptujących tę ce­
chę związku małżeńskiego.
Podobne korelacje zachodzą m iędzy kryzysem tożsam ości osobowej lub bra­
kiem tego kryzysu u badanych gim nazjalistów, a ich akceptacją lub odrzuceniem
nierozerw alności i trw ałości m ałżeństw a. G im nazjaliści przeżywający ostry kry­
zys swej tożsam ości osobowej zdecydow anie liczniej kw estionują norm ę m oral­
ną Kościoła dotyczącą nierozerw alności m ałżeństw a i odrzucają jego trwałość
(76,4%), natom iast osoby, które przezwyciężają kryzys lub w ogóle go nie prze­
żywają, zdecydow anie liczniej akceptują tę n o rm ę m oralną i sam fakt trwałości
m ałżeństw a (70,8%). M iernik Kendalla Q w ynosi +0,774 i oznacza, że między
kryzysem tożsam ości osobowej łub jego brakiem u gimnazjalistów, a akceptacją
lub odrzuceniem przez niektórych nierozerw alności m ałżeństw a, zachodzi bardzo
istotna zależność statystyczna. Kryzys tożsam ości sprzyja kw estionow aniu norm y
broniącej trw ałości m ałżeństw a przez licznych gim nazjalistów (por. Laskowski
1987: 136)5.

MORALNA OCENA ROZWODÓW

Z licznych b ad ań w ynika, że tylko pew ien o d setek m ałżeństw katolickich d o ­


chow uje w ierności w łasnej przysiędze m ałżeńskiej i konsekw entnie trw a w swo­
im związku, m im o piętrzących się tru d n o śc i obiektyw nych i subiektyw nych, do
końca życia. N atom iast pew ien odsetek m ałżeństw załam uje się p o d presją róż­
nych czynników i „zatrzym uje w czasie” trw an ie w łasnego m ałżeństw a, udając
się w stan okresow ej separacji, a jeszcze inni, w dość dużym odsetku, z roku
na ro k rozbijają swój zw iązek m ałżeński i trw ale rozw odzą się, niezależnie od
liczby dzieci, jakie przyszły na św iat w tym ich zw iązku. Tym czasem rozw ód jest
całkow itym przeciw ieństw em trw ałości i nierozerw alności m ałżeństw a, które

5 A utor te n w ykazał, że istnieje isto tn a zależność m iędzy w iarą religijną n u p tu rie n tó w i a k ­


ceptacją przez n ich n ierozerw alności m ałżeństw a. O soby w ierzące akceptują tę n o rm ę w 78,4%
populacji, n ato m iast ob o jętn i religijnie i niew ierzący tylko w 29,8%. Z kolei osoby w ierzące
odrzucają ja zaledw ie w 4,0%, a niew ierzące aż w 47,4%.
Węglolicki m odel małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gimnazjalnej 179

c z e ś n ie j zostało zaw arte w obec k o m petentnej w ładzy świeckiej lub kościelnej


• uznane przez nią jako oficjalnie i obiektyw nie istniejące i skutkujące. Ustawo-
davVstwo państw ow e w Polsce określa przyczyny, które uspraw iedliw iają rozw ią­
zanie węzła m ałżeńskiego, a nadto pozw ala rozw odnikom na pow tórne zawarcie
m a łż e ń s tw a z in n ą osobą (zob. Łuczak 1989: 159). O soby rozw odzące się w ska­
zuj? na wiele różnych pow odów ro zpadu swego m ałżeństw a, a jednym z czyn­
n ik ó w najliczniej w ym ienianych jest preferencja osobistej satysfakcji seksualnej
i e m o c j o n a l n e j i realizacja jej z innym człow iekiem , czyli z osobą spoza m ałżeń ­
stwa. Jeśli zabraknie tej satysfakcji, tw ierdzą, że ich zw iązek m ałżeński utracił
se n s istnienia i w konsekw encji tej sytuacji rozw odzą się bez żadnych sk ru p u ­
łów . Taką sytuację trafnie ujął N o rm an G o o d m an , pisząc w swoim dziele, że:
„ N a c is k , jaki kładzie się n a szczęście osobiste i sam orealizację, doprow adził do
te g o , że wiele osób u znało swoje związki za m ało satysfakcjonujące” (1997:194).
Zygmunt B aum an zaś tw ierdzi, że naw et p osiadanie dzieci nie jest już gw arancją
t r w a ło ś c i zw iązku m ałżeńskiego. Stąd słowa przysięgi: „dopóki śm ierć nas nie
r o z łą c z y ”, czyli „będziem y razem n a zawsze”, „ [...] tracą swój daw ny sens, tracą
s w o ją w iarygodność o p artą na życiowym d ośw iadczeniu” (zob. B aum an 2001:
10). Z kolei M ieczysław Polak dodaje, że w odbiorze zadań i celów m ałżeństw a
i s t o t n ą rolę odgryw a ro zu m ien ie m iłości m ałżeńskiej jako „sposobu” na osią­
g a n ie szczęścia. Trw ałość m ałżeństw a jest uzależniona od zaspokojenia potrzeb
osobistych obojga partnerów , nierzadko pojm ow anych przez nich skrajnie ego­
istycznie. W konsekw encji tej „logiki” m ałżeństw a, w ygaśnięcie uczucia m iędzy
m ałżonkam i m a oznaczać koniec ich zw iązku m ałżeńskiego: „W spólne życie
w m ałżeństw ie bez m iłości jest przez w spółczesnych coraz częściej uw ażane za
c o ś gorszego niż w spólne życie w m iłości, ale bez zaw ierania m ałżeństw a” (P o­
lak 2001: 115). W p rzek o n an iu A n thonyego G iddensa, skrajna em ocjonalizacja
w spólnoty m ałżeńskiej m oże spow odow ać personalizację relacji m ałżeńskich,
a zarazem zagrozić trw ałości m ałżeństw a. O becnie „em ocjonalny indyw idua­
lizm jest - jego zdaniem - zasadą kierującą życiem osobistym ludzi. Jeśli m ał­
żeństw o i ro d zin a nie są w stanie zaspokoić tych p o trzeb partnerów , rozpadają
się i ‘udają się’ w niebyt społeczny” (G iddens 1998: 144).
O soby rozw iedzione bardzo często pon o w n ie „odszukują” w łasne szczęście
i spełnienie w now ych zw iązkach z innym i p a rtn e ra m i i partn erk am i, nie zwa­
żając n a sytuację i szczęście swoich dzieci. M arek Ziółkow ski pisze, że w tzw. ro ­
dzinach „zlanych” u p rzed n io rozw iedzeni rodzice zawierają now y zw iązek m ał­
żeński i w spólnie w ychow ują „jej dzieci”, „jego dzieci” i „dzieci obojga”. Dziecko
„jej” pozostaje p o d w pływ em dw óch ojców: biologicznego (już rozw iedzionego
z m atką dziecka) i obecnego p a rtn e ra m atki (Ziółkow ski 2002: 124). Rozw ód
zawsze w yw ołuje skutki am biw alentne - dla rodziców oznacza on rozw iązanie
tru d n y ch i złożonych problem ów życiowych, a dla ich dzieci niem al zawsze jest
on przeżyciem traum atycznym i w yw ołuje w nich stres, jest on czymś, czego nie
potrafią sam e zrozum ieć i zaakceptow ać, poniew aż „zburzył” im dotychczaso­
we poczucie bezpieczeństw a, m iłości rodzicielskiej i w spólnoty, jaką tw orzyli
w espół z obojgiem rodziców. Rozejście się rodziców zniszczyło im to poczuci
i zarazem dało niepew ność, odczucie „bycia niczyim ”, u tratę m iłości i akcepta
cji, w yw ołując b u n t w św iadom ości (zob. A dam ski 1968; Kietliński 1984). s 0
cjologow ie ro d zin y są zdania, że w społeczeństw ie polskim upow szechnia si
dynam icznie k lim at sprzyjający rozw odom , zwłaszcza w dużych i wielkich agl0
m eracjach m iejskich i w ośrodkach przem ysłow ych. O soby opow iadające się Za
dopuszczalnością rozw odów - zdaniem P iotra Kryczki i Sław om iry Kamińskiej-
-Berezow skiej - najczęściej in terp retu ją rozw ód w kategoriach świeckich, tj
akceptują taką treść tej instytucji, jaką nadaje jej państw ow e praw o rodzinne-
uważają, że rozw ód zw alnia ze w szystkich obow iązków w obec byłego w spółm ał­
żonka i daje pełne praw o do zwarcia pow tórnego związku m ałżeńskiego (Kryczka
1999: 65; K am ińska-B erezow ska: 1999).
Tym czasem Kościół rzym skokatolicki odrzuca rozwód, jeśli m ałżeństwo zo­
stało w ażnie zawarte i dopełnione seksualnie, nakazując ludziom wierzącym ak­
ceptację no rm y m oralnej, która broni jego nierozerw alności. W katechizm ie Koś­
cioła czytamy, że:

Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu moralnemu. Zmierza do


zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do
śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo
sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był on uznany przez prawo
cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia, stawia bowiem współmałżon­
ka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa”
(Katechizm... 2002, 2384).

Karta Praw R odziny (1980, 6 ) przynosi w ażny zapis: „Rozwód narusza samą
instytucję m ałżeństw a i rodziny”, bow iem trw ałość więzi małżeńskiej partnerów
w ynika w szczególności z istotnych celów m ałżeństw a jako związku dwojga wol­
nych osób i ich w spólnoty uczuć i działań.
Z innych jeszcze badań w ynika, że w życiowych planach większego odsetka
m łodzieży szkolnej trw ałość ich przyszłego m ałżeństw a jest w ażną sprawą i cen­
ną wartością. Pragną oni, aby ich m ałżeństw o pokonyw ało trudności i kłopoty
codzienne i trw ało przez całe życie. Jednak ciągle w zrasta odsetek m łodych ludzi,
zwłaszcza dziewcząt, dla których trw ałość m ałżeństw a i stabilność rodziny nie jest
już w artością cenną i ważną. Stąd rozw ód traktują jako coś norm alnego, co m oże
ich wyzwolić z nieprzew idyw alnych obecnie opresji życiowych w nieudanym m ał­
żeństwie. W świetle tych spostrzeżeń powstaje pytanie, jak gim nazjaliści postrze­
gają i oceniają rozwód? Czy widzą w nim przejaw dezintegracji rodziny i ucieczkę
przed tru d n o ściam i życiowymi? Czy rozw ód postrzegają jako powszechnie d o ­
stępny dla m ałżonków, czy też całkiem zabroniony? Czy sam i aprobują rozwód
i czy przew idują go we w łasnym m ałżeństw ie, jeśli okaże się ono nieudane i nie-
spełniające ich osobistych i wspólnych oczekiwań? Ich wypowiedzi na niektóre
z tych pytań ukażę w poniższej tabeli.
model małżeństwa i rodzinny w świadom ości m łodzieży gim nazjalnej 181

■Tabel3 2. R o z w o d y w św ietle m o ra ln e j o c e n y g im n a z ja listó w

D ziew częta C h ło p c y G im . w ie js k ie G im . m ie js k ie Razem


R esp o n d en ci
Rozwody L. % L. % L. % L. % L. %

pozw olono 252 39,6 140 43,9 108 29,3 284 48,5 392 41,1

Z abronione 213 33,5 74 23,2 138 37,4 149 25,4 287 30,0

To zależy 104 16,3 41 12,9 78 21,1 67 11,4 145 15,2

B rak oce ny 44 7,0 48 15,0 34 9,2 58 10,0 92 9,6

B rak d a n y c h 23 3,6 16 5,0 U 3,0 28 4,7 39 4,1

O g ó łe m 636 100,0 319 100,0 369 100,0 586 100,0 955 100,0

M oralna ocena rozw odów jest dość zróżnicow ana, zarów no w całej zbiorowości,
jak i w obu grupach środow iskow ych (tabela 2). N iespełna 1/3 respondentów uw a­
ża, że rozw ody pow inny być całkowicie zakazane, gdyż:

wyrządzają więcej szkód niż dają pożytku małżonkom i ich dzieciom (dziewczyna,
lat 15);

albo: rozwód to samo nieszczęście i dramat dla dzieci, bo odbiera im bezpieczeństwo


i miłość rodziców, a żonę i męża zm usza do nienawiści i kłótni (chłopiec, lat 16);

czy też: ja jestem właśnie dzieckiem rodziców, którzy rozeszli się po kilkunastu latach
małżeństwa, więc dobrze wiem, w jakiej sytuacji są takie dzieci i jak im jest ciężko
znosić trudy każdego dnia. Dlatego jestem przeciwna rozwodom. Wolałabym, żeby
rodzice się kłócili, ale nie rozchodzili się, kiedy mają dzieci (dziewczyna, lat 16).

Takich opinii jest znacznie więcej, a podziela je łącznie 33,5% dziewcząt i 23,2%
chłopców, czyli m niej o 10,3%, o raz 37,4% uczniów gim nazjów wiejskich i 25,4%
m iejskich, czyli m niej o 12,0%.
Z drugiej strony, p o n ad 2/5 badanych osób (41,1%) uznaje rozw ody za dozw o­
lone, m im o iż Kościół rzym skokatolicki zabrania ich bezkom prom isow o. W g ru ­
pie tej w idzim y zdecydow anie m niej dziew cząt (39,6%) niż chłopców (43,9%),
czyli o 4,3%. Za rozw odam i opow iadają się także liczniej uczniow ie gim nazjów
miejskich niż wiejskich (o 19,2%), różnie uzasadniając własne stanowisko:

Rozwód to normalna sprawa w życiu ludzi. Dlatego powinien być dostępny każdemu
małżeństwu, jeśli nie chcą ju ż jego partnerzy żyć wspólnie z sobą. Kościół nie powi­
nien im tego zabraniać, bo księża nie mają pojęcia, ja k żyje się w małżeństwie jako
starzy kawalerzy (chłopiec, lat 16);

Wszędzie jest łatwo dostać rozwód, tylko nie w Kościele katolickim. Dlatego ja me
wezmę ślubu kościelnego, bo po co m am komplikować sobie życie. Nie wiem tego,
~ TX 3ZT Jó ze f Ba,

czy w m oim m a łżeń stw ie w y trzy m a m z żo n ą dłu żej, a co dopiero p r z e z całe życi e?
(c h ło p ie c , la : 16);

Jestem całkow icie za rozw odem , bo nie m ożn a m ęczyć się w m a łżeń stw ie nieuda
nym . D zieci m o żn a o d w ied za ć i wspólnie w ychow yw ać. Ja tego sam a dośw iadczam
od w ielu lat, a rodzice p o ro zw o d zie n aw et się za p rzy ja źn ili i są d o b rzy dla siebie
i dla dzieci ( d z ie w c z y n a , la t 16).

C o szósty respondent (15,2%) oceniał am biw alentnie kwestię rozwodów, nie


m ogąc zdecydować się na zajęcie stanow iska jednoznacznego (tak lub nie) - a do­
tyczy to większego odsetka dziewcząt (o 3,4%), a także większego odsetka uczniów
szkół wiejskich (o 9,7%) - różnie uzasadniał swoje stanowisko:

R o zw ó d to tru d n a sprawa. N ie za w sze je s t to proste do oceny, kom u p rzy zn a ć rację,


a kom u je j odm ów ić. D latego j a nie w iem , c zy da się w yra zić prostą ocenę w tej kwe­
stii ( c h ło p ie c , la t 17);

M oi rodzice rozeszli się p o kilku latach wspólnego życia, choć m ieli nas dw oje dzieci.
Ja nie w iem , ja k odnieść się do ich decyzji, choć żałuję, że nie tw orzym y, ja k kiedyś,
rodziny, i za zd ro szczę koleżankom i kolegom w szkole, że m ają oboje rodziców, któ­
rzy czekają na nich w dom u (d z ie w c z y n a , lat 16).

Pozostali respondenci albo tw ierdzili, że nie wiedzą, jak spojrzeć na rozwody, albo
pom inęli pytanie ich dotyczące (4,1%).
N astaw ienie gim nazjalistów do rozw odów istotnie różnicuje ich stosunek do
w iary religijnej oraz przeżyw any kryzys tożsam ości osobowej. Rozwody zdecy­
dow anie liczniej akceptują respondenci obojętni religijnie i niew ierzący (82,5%),
natom iast respondenci głęboko w ierzący i w ierzący zdecydowanie liczniej je od­
rzucają (67,6%). M iernik Kendalla Q w ynosi -0,789 i oznacza, że m iędzy głęboką
w iarą religijną lub niew iarą, a akceptacją lub odrzuceniem rozw odów małżeńskich,
zachodzi bardzo istotna zależność statystyczna. W świetle tej zależności okazuje
się, że wzrost odsetka osób wierzących w Boga koreluje ujem nie ze spadkiem od­
setka osób aprobujących rozwody, a zarazem koreluje pozytyw nie ze w zrostem
odsetka osób odrzucających rozwody. Z kolei wysoki w skaźnik niewierzących
i obojętnych religijnie koreluje pozytyw nie z wysokim w skaźnikiem akceptują­
cych rozwody, a zarazem koreluje ujem nie z odsetkiem je odrzucających.
A kceptację lub odrzucenie rozw odów istotnie różnicuje także kryzys tożsam o­
ści osobowej gim nazjalistów. O soby przeżywające ten kryzys, zwłaszcza głęboki
i przewlekły, są liczniej skłonne do akceptacji rozw odów (80,4%), a bardzo rzadko
go nie odrzucają. N atom iast osoby, które kryzys ten om inął, zdecydow anie licz­
niej odrzucają rozwody, kierując się różnym i m otyw am i, w tym pew ien odsetek
w zględam i religijnym i (34,6%). M iernik K endalla Q w ynosi -0,876 i oznacza, że
m iędzy kryzysem tożsam ości osobowej lub jego brakiem , a akceptacją lub o d rzu ­
ceniem rozw odów przez niektórych respondentów , zachodzi bardzo istotna za­
leżność statystyczna. Kryzys tożsam ości osobowej sprzyja akceptacji rozwodów
'¡(gtolicki m odel małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gimnazjalnej 183

rz e z jednostki nim dotknięte, natom iast osoby, które nie przeżywają tego kryzy­
su zdecydow anie liczniej sprzeciwiają się rozw odom i jednocześnie opowiadają
się za dozgonną trw ałością m ałżeństw a
W zakończeniu analizy tego zagadnienia zw róćm y jeszcze uwagę na wskaźniki
r e s p o n d e n t ó w akceptujących nierozerw alność i trw ałość związku m ałżeńskiego
0raz na w skaźniki akceptujących rozwody. Jeżeli nierozerw alność m ałżeństw a
a k c e p tu je ogółem 56,1% badanych osób, w tym 59,2% dziewcząt i 49,2% chłop­
ców, to za rozw odam i opow iada się łącznie 41,0%, w tym 30,6% dziewcząt i 43,0%
c h ło p c ó w . Zatem w śród badanych gim nazjalistów jest więcej zw olenników trw a­
łości m ałżeństw a - o 10 ,6 % (w tym o 28,6% dziewcząt i o 6 ,2 % chłopców ) niż jego
p r z e c iw n ik ó w . Jeśli nierozerw alność i trw ałość m ałżeństw a kw estionuje i uznaje
jako zbędną ogółem 34,1% badanych, w tym 32,8% dziewcząt i 37,3% chłopców, to
r o z w o d y odrzuca jako niedozwolone łącznie 30,0% badanych, w tym 33,5% dziew­
cząt i 23,2% chłopców. W praktyce oznacza to nieco większy odsetek badanych
odrzucających trw ałość m ałżeństw a niż odrzucających rozwody. W całej grupie
badanej jest więcej o 4,1%, w tym o 14,1% chłopców, natom iast dziewczęta liczniej
o 1,0% odrzucają rozw ody niż trw ałość m ałżeństw a (zob. Laskowski 1987: 134)6.

GŁÓWNE PRZYCZYNY ROZWODÓW

Z licznych badań socjologicznych w ynika, że respondenci i sam i rozw odnicy


wskazują różne przyczyny rozpadu m ałżeństw a, w tym własnego związku. A dam ­
ski twierdzi, że:

Na czele listy - w subiektywnym odczuciu badanych, rozwodzących się małżonków


- znajduje się niewierność małżeńska i alkoholizm jednego z małżonków, potem
kłopoty finansowo-mieszkaniowe, łącznie z niekorzystnymi warunkami wynikają­
cymi z faktu wspólnego zamieszkania z teściami, i wreszcie „niedobór seksualny”
oraz zazdrość o współmałżonka. Zasadniczym jednak powodem jest niedojrza­
łość psychiczna i uczuciowa osób zawierających małżeństwo oraz ukształtowana
w społeczno-prawnej atmosferze świadomość możliwości „zaczynania od nowa”
(Adamski 1982: 15).

Z kolei inni socjologowie piszą, że w uzasadnieniach rozw odu często jest podaw a­
ny m otyw osobistego decydow ania jednostki o w łasnym losie, który m a szeroką
akceptację społeczną. W rezultacie rozw ód jest „czymś norm alnym ” w odbiorze
społecznym , a „byli” m ałżonkow ie nie są stygm atyzowani społecznie, podobnie

6 B adani przez Laskow skiego n u p tu rie n ci różnie o dnieśli się d o rozw odu we w łasnym m a ł­
żeństw ie: a) w ykluczali go - 64,6% (w ty m kobiety - 67,7% i m ężczyźni - 61,5%; b) n ie w yklu­
czali go - 8,5% (o d pow iednio 7,2% i 9,2%); c) to zależy - 26,9% (24,6% i 29,2%). O soby w ierzące
i praktykujące ujaw niły następujące nastaw ienie do rozw odu swego m ałżeństw a: w ykluczały
- 70,9%; n ie w ykluczały - 7,0%; w arunkow o - 22,1%; osoby obojętn e religijnie i niew ierzące:
w ykluczały - 40,4%; nie w ykluczały - 14,0%; b ra k stanow iska - 45,6%.
184 Jó ze f Baniak

jak dzieci nie są wskazywane palcem w swoim środow isku rów ieśniczym . W nie­
których kręgach m łodzieżow ych bycie dzieckiem „byłych” m ałżonków uchodzi za
swoistą „m odę” czy „norm alkę” w obecnych „rozbitych” aksjologicznie i moralnie
w arunkach życia ludzi. Dzieci są nierzadko „uw alniane” przez rozw ód rodziców
o d złości, nienawiści, przemocy, ciągłych aw antur i wzajem nych zdrad (zob. Ry­
dzewski 1997; Brągiel 2000; M azur 2002; Richter 2000). W ocenie niektórych so­
cjologów rodziny, rozw ód nie oznacza kryzysu instytucji m ałżeństw a, a dość czę­
sto jest o n postrzegany jako „poszukiw anie” nowej jakości m ałżeństw a. Jeśli żona
lub m ąż mają poczucie niezadow olenia czy niespełnienia w m ałżeństw ie, wówczas
w zrasta ryzyko rozpadu ich związku. O becnie na rozw ody panuje „m oda”, która
już nikogo nie zadziwia, a wręcz przeciw nie, coraz częściej kandydaci do m ałżeń­
stwa we w łasne plany m ałżeńskie włączają intercyzę m ajątkową, lecz w równym
stopniu przew idują jego rozwód, jeśli w spółm ałżonek „nie sprawdzi się” w przy­
sparzaniu szczęścia i bezpieczeństw a (zob. Dyczewski 1988; G óralczyk 1995; Ig-
natczyk 2000 ).
Badając postaw y gim nazjalistów wobec rozw odów m ałżeńskich, prosiłem ich
rów nież o wskazanie najczęstszych powodów, które skłaniają dziś ludzi do zrywa­
nia własnych związków m ałżeńskich. G im nazjaliści są w prawdzie ludźm i bardzo
m łodym i i poszukującym i w łasnego m iejsca w strukturach społecznych, niemniej
są też dobrym i obserw atoram i sceny życia społecznego i rodzinnego, w efekcie
czego nie są im też obce czynniki, które doprow adzają w licznych przypadkach do
rozpadu m ałżeństw a i rodziny w środow isku w iejskim i m iejskim . Pytanie doty­
czące tej kwestii m iało charakter „otw arty”, co dawało respondentom możliwość
w skazania tych pow odów rozpadu m ałżeństw a w obecnych czasach, z którym i
sam i d o tąd zetknęli się teoretycznie lub praktycznie. Powody wskazane przez nich
najliczniej ukażę odrębnie w tabeli, zaś w skazane rzadziej ujm ę w kategorii „inne”.
W odpow iedzi na to pytanie (zob. tabela 3) respondenci wskazali 27 różnych
przyczyn, które najczęściej - ich zdaniem - skłaniają m ałżonków do rozwodu,
czyli do zerw ania um ow y m ałżeńskiej, jaką sobie złożyli uroczyście i publicznie,
przyrzekając, że będą żyć z sobą i we w spólnocie aż do końca życia, choćby do
m o m en tu naturalnej śm ierci jednego z nich. W grupie tych powodów, 20 wska­
zały liczne odsetki respondentów , w granicach od 80,4% (największy) do 23,4%
(najm niejszy), natom iast 7 pow odów wskazały nieliczne odsetki badanych osób.

T ab ela 3. P rz y c zy n y ro z w o d ó w w sk a z a n e p rz e z g im n a z ja listó w

G im . Gi m.
D ziew częta C h ło p c y Razem
P ow ody w ie js k ie m ie skie
ro z w o d ó w
L. % L. % L. % L. % L. %

Z d rad a m ałżeńska 526 82,7 242 75,9 302 81,8 466 79,5 768 80,4

K łopoty seksualne 513 80,7 237 74,3 294 79,7 456 77,8 750 78,5

Brak m iłości 508 79,9 228 71,5 288 78,0 448 76,5 736 77,1
K a to lic k i m odel małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gim nazjalnej 185

przem oc 476 74,8 209 65,5 257 69,4 428 73,0 685 71,7

A lkoholizm 455 71,5 212 66,5 277 75,1 390 66,6 667 69,8

Wady psychiczne 431 67,8 195 61,1 248 67,2 378 64,5 626 65,5

Kryzys w zw iązku 426 67,0 187 58,6 180 48,8 433 73,9 613 64,2

Różne ch arak tery 414 65,1 175 54,9 238 64,5 351 59,9 589 61,7

Z azdrość i zawiść 382 60,1 188 58,9 244 66,1 326 55,6 570 59,7

Kłopoty bytowe 370 58,2 196 61,4 224 60,7 342 58,4 566 59,3

Różne osobow ości 377 59,3 156 48,9 217 58,8 316 53,9 533 55,8

Brak m ieszkania 368 57,9 138 43,3 164 44,4 342 58,4 506 53,0

Długa rozłąka 305 48,0 119 37,3 168 45,5 256 43,7 424 44,4

W ięzienie p a rtn e ra 314 49,4 108 33,9 135 36,6 287 49,0 422 44,2

Egoizm p a rtn e ró w 285 44,8 131 41,1 174 47,2 242 41,3 416 43,6

Nowy związek 225 35,4 134 42,0 118 32,0 241 41,1 359 37,6

Uwagi teściów 185 29,1 123 38,6 130 35,2 178 30,4 308 32,3

W ykształcenie 220 34,6 85 26,6 94 25,5 211 36,0 305 31,9

Awantury, kłótnie 218 34,3 80 25,1 86 23,3 212 36,2 298 31,2

W iara religijna 145 22,8 78 24,5 120 32,5 103 17,6 223 23,4

Inne pow ody 56 8,8 32 10,0 29 7,9 59 10,1 88 9,2

Brak danych 33 5,2 24 7,5 23 6,2 34 5,8 57 6,0

Średnia 342 53,8 155 48,6 190 51,5 307 52,4 497 52,0

Poszczególne przyczyny rozwodów wskazały różne odsetki respondentów, nato­


miast tzw. „średnia” wszystkich wskazań dotyczy 52,0% badanych, w tym 53,8%
dziewcząt i 48,6% chłopców (mniej o 5,2%) oraz 51,5% uczniów gim nazjów wiej­
skich i 52,4% uczniów gim nazjów miejskich - więcej o 0,9% (zob. M ariański 2003:
382)7. Przyczyny rozwodów wskazane przez gimnazjalistów m ożna ująć w pięć grup
ogólniejszych, w zależności o d liczby głosów oddanych na nie przez badanych.

7 M łodzież szkół średnich, b a d an a przez Janusza M ariańskiego, najczęściej w skazyw ała na


dwie przyczyny rozw odów m ałżeńskich: n a zdradę m ałżeńską (od 50,6% d o 83,6%) i n a alko­
holizm w ro d zin ie (o d 23,4% d o 69,7%). N atom iast in n e p ow ody resp o n d en ci w ym ieniali już
rzadziej: b ra k zasadniczego przygotow ania d o m ałżeństw a (od 25,1% d o 46,5%); różnice ch a ­
rakterów (o d 16,9% d o 27,4%); n ieu d a n e w spółżycie seksualne m ałżonków (od 7,4% d o 30,1%);
egoizm p a rtn e ró w (od 4,8% d o 25,4%). K obiety nieco częściej n iż m ężczyźni w skazały n a ego­
izm (21,6% w obec 15,6%), b ra k przygotow ania d o m ałżeństw a (38,3% w obec 29,0%), alk o h o ­
lizm (59,3% w obec 47,8%). Religijność nie różnicuje istotnie opinii resp o n d en tó w w tej kwestii.
186 Jó ze f Bamak

D o pierwszej grupy, w edług kolejności miejsca w przyjętej hierarchii, nale?


następujące pow ody rozwodów: 1) zdrada m ałżeńska - 80,4% (w tym dziewczęta
82,7% i chłopcy 75,9% oraz uczniow ie szkół wiejskich 81,8% i uczniowie szkół
miejskich 79,5%); 2) kłopoty seksualne - 78,5% (w tym 80,7% i 74,3% oraz 79 jo /
i 77,8%); 3) wygaśnięcie miłości w zajem nej - 77,1% (w tym 79,9% i 71,5% 0raz
78,0% i 76,5%); 4) przem oc w rodzinie - 71,7% (w tym 74,8% i 65,5% oraz 69 ,4 o/0
i 73,0%). Łącznie te cztery pow ody wskazało 76,9% respondentów , w tym 79,5<>/0
dziew cząt i 71,8% chłopców oraz 77,2% uczniów szkół wiejskich i 76,7% uczniów
szkół miejskich.
D o drugiej grupy należą następujące pow ody rozwodów: 5) alkoholizm w ro­
dzinie - 69,8%; 6) niedojrzałość psychiczna i em ocjonalna m ałżonków - 65,5%-
7) silny kryzys związku m ałżeńskiego - 64,2%; 8) odm ienne charaktery partnerów
- 61,7%. Łącznie te pow ody rozw odów wskazało 65,3% respondentów . Różnica
m iędzy w skaźnikam i pow odów z pierw szej (76,9%) i drugiej (65,3%) grupy jest
znaczna i w ynosi 11,6%.
D o trzeciej grupy zaliczyć m ożna następujące pow ody rozwodów: 9) zazdrość
i zawiść m iędzy m ałżonkam i - 59,7%; 10) tru d ności bytowe w rodzinie - 59,3%;
11) odm ien n e osobow ości m ałżonków - 55,8%; 12) brak własnego mieszkania -
53,0%. Łącznie te pow ody rozw odów wskazało 57,0% respondentów , czyli mniej
o 19,9% w odniesieniu do pow odów z pierwszej grupy i m niej o 8,3% w odniesie­
niu do pow odów z drugiej grupy.
D o czwartej grupy zostały zaliczone następujące pow ody rozwodów: 13) długa
rozłąka m iędzy p artn eram i - 44,4%; 14) długie więzienie w spółm ałżonka - 44,2%;
15) egoizm w relacjach m iędzy partn eram i - 43,6%. Łącznie te pow ody rozwodów
wskazało 44,1% respondentów , czyli w p orów naniu z odsetkam i wskazań w pierw ­
szej grupie m niej o 32,8%.
D o piątej grupy pow odów rozw odów należą następujące: 16) chęć założenia
nowego związku m ałżeńskiego lub związku alternatyw nego - 37,6%; 17) konflikty
z teściam i - 32,3%; 18) różnice w w ykształceniu m ałżonków - 31,9%; 19) trwałe
aw antury i kłótnie w m ałżeństw ie i rodzinie - 31,2%; 20) różnice w wierze i reli­
gijności - 23,4%. Łącznie te pow ody rozw odów w ym ieniło 31,3% respondentów ,
czyli m niej aż o 45,6% w stosunku do w skazania pow odów w pierwszej grupie.
Różnice m iędzy odsetkam i respondentów , którzy preferują poszczególne przy­
czyny rozw odów w kolejnych grupach (76,9% - 65,3% - 57,0% - 44,1% - 31,3%)
jasno wskazują n a znaczenie i wagę każdego z nich, jakie przywiązują do nich
osobiście gimnazjaliści. Bez w ątpienia, pow ody zaliczone przez nich do pierwszej
grupy, uzyskujące największe w skaźniki wyborów, najbardziej i najczęściej wywo­
łują decyzję m ałżonków o rozpadzie ich związku. N atom iast przyczyny zaliczone
do piątej grupy znaczenia już rzadziej i z m niejszym naciskiem wywołują decyzję
m ałżonków o rozw iązaniu ich um ow y m ałżeńskiej.
W jakim stopniu płeć respondentów wpływa na preferencję tych przyczyn
rozwodów? C hcąc obiektyw nie i bezstronnie odpow iedzieć na to pytanie, w an a­
lizie ukażę pow ody rozw odów w skazane najliczniej i najrzadziej przez dziewczę-
p to lic k i model małżeństwa i rodzinny w świadom ości m łodzieży gim nazjalnej 187

i c h ło p c ó w . Z estaw ienie to ujawni, które pow ody są oceniane jako najbardziej


• najmniej znacz4ce- Dziewczęta najliczniej w skazały na pięć następujących p o ­
ndów rozpadu m ałżeństw a: 1) zdrada m ałżeńska (82,7%); 2) kłopoty seksualne
małżeństwie (80,7%); 3) w ygaśnięcie m iłości w zajem nej (79,9%); 4) przem oc
w małżeństwie i rodzinie (74,8%); 5) alkoholizm w spółm ałżonka (71,5%). Łącznie
te powody wskazało 77,9% badanych dziewcząt. Z kolei chłopcy na pięciu kolej­
nych miejscach wskazali następujące pow ody rozw odów małżeńskich: 1) zdrada
małżeńska (75,9%); 2) kłopoty we w spółżyciu seksualnym m ałżonków (74,3%);
3) wygaśnięcie m iłości m ałżeńskiej (71,5%); 4) alkoholizm (66,5%); 5) przem oc
w rodzinie (65,5%). Łącznie te pow ody rozpadu m ałżeństw a wskazało 70,7% b a­
danych chłopców. Różnica m iędzy obu w skaźnikam i (79,9% wobec 70,7%) jest
niewielka i w ynosi 9,2%. Pow ody te zostały uzn an e za najważniejsze w doprow a­
dzeniu do rozpadu m ałżeństw a zarów no przez w iększość dziewcząt, jak i przez
podobny odsetek chłopców.
N atom iast przyczyny w skazane najrzadziej przez dziew częta są następujące:
1) różnice religijne i św iatopoglądow e (22,8%); 2) konflikty z teściam i (29,1%); 3)
awantury i kłótnie w m ałżeństw ie (34,3%); 4) różnice w w ykształceniu m ałżon­
ków (34,6%); 5) chęć zawarcia nowego m ałżeństw a (35,4%). Łącznie te pow ody
wskazało 31,2% badanych dziewcząt. Z kolei chłopcy uznali za najm niej w pły­
wowe na rozw ody następujące powody: 1) różnice religijne i światopoglądowe
(24,5%); 2) trw ałe aw antury i kłótnie (25,1%); 3) różnice w w ykształceniu m ał­
żonków (26,6%); 4) więzienie w spółm ałżonka (33,9%); 5) długa rozłąka m iędzy
m ałżonkam i (37,3%). Łącznie te pow ody w skazało 22,5% badanych chłopców,
czyli m niej o 8,7% o d w skaźnika dziewcząt.
W świetle w yników badań nasuw ają się dwa w nioski ogólne. Po pierwsze,
większy odsetek respondentów opow iada się za nierozerw alnością i trw ałością
związku m ałżeńskiego, niż za rozw odem , poniew aż - jak sam i zaznaczają - je­
dynie na takim m ałżeństw ie m ożna oprzeć n o rm aln e funkcjonow anie rodziny,
która gw arantuje poczucie bezpieczeństw a i radości m ałżonkom i daje podstaw ę
do planow ania ważnych zadań wspólnych. O takim m ałżeństw ie myśli i m arzy
większość badanych osób, zarazem nie zapom inając o przeszkodach, które m ogą
pojawić się w jego codziennym funkcjonow aniu. Po drugie, również duży odsetek
badanych dziew cząt i chłopców, którzy uczą się w obu typach gimnazjów, twierdzi,
że rozw ody są potrzebne, czyli sam i opow iadają się za nim i z podobną d eterm i­
nacją, jaką ujawnili ich oponenci, którzy sprzeciwiają się rozw odom . Rozw oda­
mi bardziej są zainteresow ane dziewczęta niż chłopcy, a także m łodzież miejska,
chociaż m łodzież ucząca się w gim nazjach wiejskich też licznie dostrzega „dobro­
dziejstwo” rozwodów, zwłaszcza w sytuacjach beznadziejnych, które jedynie „nisz­
czą m ałżeństw o” czy „zniechęcają m ałżonków do dalszego w spólnego życia”. O so­
by zgadzające się na rozpad związku małżeńskiego, jak i przeciwne rozw odom , bez
problem u wskazują na liczne i różne powody, które ułatwiają m ałżonkom decyzję
o własnym rozwodzie. Co więcej, znaczny odsetek badanych osób nie wyklucza
rozw odu w łasnego m ałżeństw a, jeśli zabraknie istotnych przesłanek do kontynu-
acji w spólnego pożycia. W gruncie rzeczy, poglądy i postaw y większości gj,^ ■
zjalistów dotyczące nierozerw alności i trw ałości m ałżeństwa, jak i jego rozpa(j j
są niespójne, jeszcze słabo ugruntow ane i niekonsekw entne. Różnica między ^
dejściem gim nazjalistów do tej cechy m ałżeństwa, a podejściem ich rodziców J
bardzo duża i budzi niepokój w w ym iarze społecznym . 1

WIERNOŚĆ JAKO WARTOŚĆ I PODSTAWA TRWAŁOŚCI


MAŁŻEŃSTWA

W przekonaniu psychologów i socjologów rodziny, nierozerw alność małżeń­


stwa jest pow ażnie zagrożona przez coraz bardziej popularne związki nieformalne
zwłaszcza w środow isku m łodzieżow ym . W konsekwencji m ałżeństw o dla wielu
m łodych ludzi przestaje być w artością cenioną i oczekiwaną, a także istotnym
dążeniem życiowym. Ludzie ci o d m ałżeństw a o wiele wyżej cenią jakość życia
rodzinnego, a przede w szystkim w jego ram ach szczególne znaczenie m a pełna
satysfakcja em ocjonalna i seksualna, u której podstaw znajduje się autentyczna,
w zajem na i trw ała m iłość i przyjaźń łącząca małżonków. W skutek wygaśnięcia
m iłości i przyjaźni, m ałżeństw o przestaje dawać satysfakcję m ałżonkom , a przy­
najm niej poczucie takie m a jed n a ze stron, a w tedy oboje zaczynają poszukiwać
swojego szczęścia poza m ałżeństw em , w innych układach partnerskich, w związ­
kach em ocjonalnych i seksualnych z innym i partnerkam i (mężowie) i partneram i
(żony). W takich sytuacjach lęku o dalsze w łasne szczęście, m ałżonkow ie myślą­
cy o rozw odzie obawiają się, że m ogą przegrać dalszą część osobistego życia, po­
niew aż tam tą jego część, związaną z nieudanym m ałżeństw em , już bezpowrotnie
utracili lub przegrali. Stąd usilnie chcą zatrzym ać wyłącznie dla siebie tę jeszcze
nieutraconą część życia i w yciągnąć z niego jak najwięcej korzyści i przyjemności,
nie biorąc p o d uwagę ani losu w spółm ałżonka i dzieci, ani osądu opinii publicz­
nej czy pryncypialności n o rm m oralnych i religijnych, które w yraźnie zabraniają
im takiego postępow ania. M ałżonkow ie ci chcą być szczęśliwi wyłącznie według
własnej, niew ątpliw ie toksycznie rozum ianej, definicji szczęścia, radości i satys­
fakcji, którą i tak najczęściej sprow adzają do maksym alizacji doznań em ocjo­
nalnych („zakochać się na zabój ponow nie”) i erotyczno-seksualnych („seks jest
m oim bożkiem i idealnym dążeniem p o n ad wszystko”), jak sam i określają własne
podejście do tej ważnej kwestii (zob. A dam ski 1982: 271-272; Braun-Gałkowska
1985: 47-48; Budzyńska 2001; Plopa 2005: 88-112).
Sukces m ałżeński stał się ju ż niem al obsesją dla większości m łodych par m ał­
żeńskich, jak i p ar narzeczonych, które zam ierzają zawrzeć związek małżeński.
Niestety, różnie one ów sukces rozum ieją, choć zarazem wiedzą, że jest on uza­
leżniony o d licznych czynników, a nie tylko od ich dobrej woli i predyspozycji
osobow ych. Z badań Renaty D oniec, zrealizowanych w Krakowie, wynika, że
takie czynniki, jak w zajem ne zrozum ienie, tolerancja, m iłość wzajem na, w ier­
ność, uczciwość, partnerstw o, dobre w arunki ekonom iczne, potom stw o, w spół­
życie seksualne - gw arantują sukces w m ałżeństw ie i zapewniają trw ałość samego
m o d e l małżeństwa i rodzinny w świadom ości m łodzieży gim nazjalnej 189

Ł z k u m ałżeńskiego (zob. D oniec 2001: 155-156). Ludzie, zwłaszcza m łodzi,


Się -bycia tytko z sam ym sobą”, choć niektórzy badacze inform ują o w zrasta-
. odsetku osób m łodych, które św iadom ie w ybierają „trwałą” sam otność lecz
»osam otnienia (zob. Ruszkiewicz 2005). W przekonaniu U lricha Becka: „[...)
”bŁ' ch przed sam otnością spaja m ałżeństw o i rodzinę bardziej niż jego m aterialny
■ dament i miłość. Sam otność, która zagraża i budzi obawy poza m ałżeństw em
rodziną, to w obliczu wszystkich kryzysów i konfliktów najbardziej stabilny fu n ­
dament związku” (Beck 2002: 175-176). Jednak w ierna miłość m ałżeńska w trw a ­
ł y związku partnerskim ciągle pozostaje pragnieniem dom inującego odsetka
małżeństw i nupturientów , jest ona przez nich najczęściej poszukiw aną i oczeki­
w a n ą w artością, a brak jej w związku m ałżeńskim wywołuje paniczny lęk przed
samotnością i osam otnieniem (zob. D ąbrow ska 2005: 4-6). M ariański dodaje, iż:
Wierność i nierozerw alność m ałżeństw a są dw iem a cecham i stojącym i na straży
trwałości m ałżeństw a i rodziny. Traktujem y je jako bardzo ważne w artości p ro ­
rodzinne, w zajem nie pow iązane i wspierające się. Obydwie są też zagrożone we
współczesnym świecie” (M ariański 2003: 358).
Czym, w swej istocie, jest w ierność m ałżeńska i co znajduje się u jej podstaw?
Jerzy Troska twierdzi, że:

Wierność, tymczasem, jest istotnym wymogiem miłości, jest pewną zdolnością


do miłości definitywnej i nieodwołalnej, zobowiązującej na całe życie. Miłość nie­
zdolna do wierności, do jej ochrony, nie jest miłością autentyczną. Miłość wierna
nie oznacza tylko odrzucenia zdrady, lecz przede wszystkim oznacza ciągły wysi­
łek przezwyciężania własnego indywidualizmu i otwierania się na i zawierzania
drugiej osobie (Troska 1994: 62).

Nie ulega żadnej wątpliwości, że pełne zaangażow anie się osób w m ałżeństw ie za­
kłada z samej istoty w yłączność seksualną i em ocjonalną, która wyklucza m oż­
liwość współżycia seksualnego i zaangażow ania uczuciowego partnerów poza
ram am i ich własnego m ałżeństw a, czyli z innym i osobam i niż żona i mąż. Prze­
kroczenie tych ram oznacza dopuszczenie się pełnej zdrady m ałżeńskiej - na
płaszczyźnie psychicznej i em ocjonalnej oraz erotyczno-seksualnej, czyli przekre­
ślenie osoby w spółm ałżonka i odrzucenie jej jako jedynego i wyłącznego p artnera
wszystkich relacji m ałżeńskich.
W rodzinnej doktrynie Kościoła rzym skokatolickiego w ierność m ałżeńska jest
traktow ana jako istota tego związku, gw arantująca jego trw ałość i stabilność funk­
cjonowania. W katechizm ie tego Kościoła czytamy, że:

Miłość małżeńska ze swej natury wymaga od małżonków nienaruszalnej wierno­


ści. Wypływa to z wzajemnego daru, jaki składają sobie małżonkowie. Miłość ta
chce być trwała, nie może być „tymczasowa”. To głębokie zjednoczenie, będące
wzajemnym oddaniem się sobie dwóch osób, jak również dobro dzieci, wymaga
pełnej wierności małżonków i nieprzerwanej jedności ich współżycia. Najgłębszy
motyw wynika z wierności Boga wobec swego przymierza i z wierności Chrystusa
Jó ze f Bamak

wobec Kościoła. Przez sakrament małżeństwa małżonkowie są uzdolnieni do życia


tą wiernością i do świadczenia o niej. Przez ten sakrament nierozerwalność ma}
żeństwa zyskuje nowy i głębszy sens (Katechizm... 2002, 1646-1647).

D latego w ierność jest w ym ogiem m iłości m ałżeńskiej kobiety i mężczyzny. Koś­


ciół ten dalej uczy, że:

Cudzołóstwo jest niesprawiedliwością. Ten, kto je popełnia, nie dotrzymuje pod­


jętych zobowiązań. Rani znak przymierza, jakim jest węzeł małżeński, narusza
prawo współmałżonka i godzi w instytucję małżeństwa, nie dotrzymuje umowy
znajdującej się u jego podstaw. Naraża na niebezpieczeństwo dobro rodzicielstwa
ludzkiego oraz dzieci, które potrzebują trwałego związku rodziców (tamże, 2381).

Z tego też pow odu Kościół postrzega cudzołóstw o jako pow ażne wykroczenie
przeciw godności instytucji m ałżeństw a i jego w spólnotow ego charakteru (tamże,
2400). Problem ten lapidarnie i niezwykle trafnie ujął papież Paweł VI w swojej
encyklice H um anae Vitae, w której jasno zaznacza, że:

Prócz tego miłość małżeńska jest wierna i wyłączna aż do końca życia, to znaczy
jest ona taka, jak ją rozumieli małżonkowie w tym dniu, w którym, wolni i w pełni
świadomi, wiązali się węzłem małżeńskim. Choćby ta wierność małżeńska napoty­
kała niekiedy na trudności, to jednak nikom u nie wolno uważać jej za niemożliwą,
a wręcz przeciwnie, jest ona zawsze szlachetna i pełna zasług. Przykłady tak licz­
nych w ciągu wieków małżonków dowodzą nie tylko tego, że wierność jest zgodna
z naturą małżeństwa, lecz ponadto, że stanowi ona niejako źródło, z którego płynie
głębokie i trwałe szczęście (Paweł VI 1968, 9).

W kontekście tej konstatacji w arto nadm ienić, że dzisiaj w wielu środowiskach


społecznych i grupach wiekowych, w artość w iernej m iłości małżeńskiej jest czę­
sto poddaw ana w wątpliwość, a w patologicznych środow iskach młodzieżowych
naw et ośm ieszana jako „stary przeżytek” czy „wymysł k leru żyjącego w celibacie”,
przesąd społeczny, k tó ry należy odrzucić jako „sprzeczny z duchem ponowoczes-
ności” (zob. Baum an 1990,1998b, 2001). Niektórzy zawiedzeni m ałżeństwem tw ier­
dzą z uporem , że tylko m iłość „udana” zobowiązuje do w ierności w spółm ałżon­
kowi, natom iast m iłość „nieudana”, czyli taka, która nie daje szczęścia partnerom ,
zwalnia m ałżonków od tego obowiązku wierności. Oczywiście, u podstaw tej „dziw­
nej” i przewrotnej opinii leży błędne pojm ow anie szczęścia jako takiego i szczęścia
małżeńskiego oraz przedm iotow e traktow anie partnera związku małżeńskiego.
Papież Jan Paweł II, w ielokrotnie zastanawiając się w swoich pracach nauko­
wych i w licznych przem ów ieniach nad istotą miłości i w ierności małżeńskiej,
w rezultacie stawia trafne i dziś bardzo potrzebne pytanie:

Dlaczego trzeba być zawsze wiernym małżonkowi? Dlaczego trzeba zawsze ko­
chać małżonka, nawet wtedy, kiedy różne powody, na pozór słuszne, skłaniają do
opuszczenia go? Można tu udzielić wielu odpowiedzi - zaznacza Autor tych słów
Katolicki model małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gimnazjalnej 191

- wśród których bardzo przekonujące są niewątpliwie te, które odwołują się do


dobra dzieci i całego społeczeństwa. Jednakże odpowiedź najbardziej radykalna
wypływa przede wszystkim z uznania faktu, że związek małżonków jest rzeczywi­
stością obiektywną, postrzeganą jako wzajemny dar, który Bóg uczynił możliwym
i potwierdził. Dlatego najgłębszym uzasadnieniem nakazu wiernej miłości jest
właśnie to, co stanowi podstawę Bożego przymierza z człowiekiem: Bóg jest wier­
ny! Aby szczerze dochowywać wierności małżonkowi, nawet w najtrudniejszych
sytuacjach, należy więc uciekać się do pom ocy Bożej, mając pewność jej uzyskania
(zob. Jan Paweł II 2003: 12-14).

W Polsce, niezależnie od ostrych podziałów ideologicznych i społecznych,


wierność m ałżeńska jest ciągle w artością wysoko cenioną, zaś niew ierność nadal
wielu potępia, o czym inform ują bieżące sondaże opinii społecznej i wyniki badań
socjologicznych (zob. Kuciarska-Ciesielska 1999, 1988). W ładysław Majkowski
twierdzi, że wysokie wskaźniki aprobaty w ierności i p odobne wskaźniki dezapro­
baty zdrady małżeńskiej wskazują na znaczącą pozycję w ierności w m ałżeństw ie
jako w artości prorodzinnej, która rzutuje na perspektyw ę instytucji m ałżeństw a
w obecnym wieku wielkich zm ian cywilizacyjnych na świecie. Zdecydow ana
większość Polaków krytycznie i negatyw nie ocenia niew ierność m ałżeńską, nieza­
leżnie od akceptacji rozwodów. Dlatego naruszenie w ierności m ałżeńskiej z reguły
prowadzi do rozpadu związku m ałżeńskiego i do destabilizacji rodziny. Zdaniem
tego autora, w Polsce p o n ad 40% rozw odów swoje bezpośrednie źródło m a w łaś­
nie w zdradzie m ałżeńskiej - obopólnej lub pojedynczej. Oczywiście, niew ierność
zdecydowanie obniża jakość życia m ałżeńskiego, odciąga od współżycia seksual­
nego z obaw y p rzed zarażeniem H IV lub innym i chorobam i układu seksualnego
- wenerycznym i (zob. M ajkowski 1997: 182-183).
F undam entalną rolę w stabilizacji życia m ałżeńskiego i rodzinnego odgrywają
norm y etyczne, które z jednej strony bronią wiernej m iłości m ałżeńskiej i ro d zin ­
nej przed w ypaczeniam i, a z drugiej strony absolutnie zakazują cudzołóstw a, czyli
zdrady małżeńskiej, k tó ra wypacza istotę wyłącznej i w iernej m iłości wzajemnej
małżonków. Rolę n o rm m oralnych w życiu m ałżeńskim i rodzinnym trafnie uj­
muje klasyk socjologii stru k tu r, Talcott Parsons, kiedy pisze, że: „N orm y m oralne,
wchodzące w skład w artościującego aspektu wspólnej kultury, są rdzeniem m e­
chanizm u stabilizującego system społecznych interakcji. Co więcej, m echanizm
ten stabilizuje nie tylko postawy, czyli em ocjonalne znaczenia osób dla siebie n a ­
wzajem, lecz rów nież kategoryzacje, czyli poznaw cze określenia ważności społecz­
nej osób” (Parsons 1969: 47).
W jaki sposób ustosunkow uje się do w ierności m ałżeńskiej badana m łodzież
gim nazjalna? Jak ocenia w ierność m ałżeńską z m oralnego pu n k tu w idzenia - czy
wierność jest dla niej w ażną, znaczącą i konieczną w artością prorodzinną? Czy
we własnym m ałżeństw ie sam i zam ierzają dochow yw ać wierności swoim w spół­
partn ero m - żonom i m ężom ? Ich wypowiedzi na te pytania ukażę w kolejnych
tabelach i w w ybranych opiniach.
Jó ze f Baniak

T abela 4. M o ra ln a o c e n a w ie rn o śc i m ałż eń sk ie j d o k o n a n a p rz e z g im n a z ja listó w

K onieczn ość D z iew częta C h ło p c y G im . w ie js k ie G im . m ie js k ie Razem


w ie rn o ś c i L. % L. % L. % L. % L. %
A bsolutnie tak 451 70,9 209 65,5 277 75,2 383 65,4 660 69,1
Raczej tak 86 13,5 38 11,9 40 10,8 84 14,3 124 13,0
A bsolutnie nie 26 4,1 20 6,3 13 3,5 33 5,6 46 4,8
Raczej nie 32 5,0 23 7,2 19 5,1 36 6,1 55 5,8
B rak oceny 24 3,8 17 5,3 13 3,2 29 5,0 41 4,3
Brak danych 17 2,7 12 3,8 8 2,2 21 3,6 29 3,0
O gółem 636 100,0 319 100,0 369 100,0 586 100,0 955 100,0

Stanowisko dom inującej większości badanych gim nazjalistów dotyczące w ierno­


ści m ałżeńskiej (tabela 4) jest jednoznacznie pozytyw ne i konstruktyw ne, bowiem
82,1% uznaje ją jako w ażną, cenną i konieczną w artość, która nadaje sens m ałżeń­
stw u i czyni je związkiem niepow tarzalnym i wyjątkowym. Jedynie 13,0% spośród
badanych m a pew ne wątpliwości, czy uznać w ierność za podstaw ow e kryterium
nierozerw alności i źródło trw ałości m ałżeństw a oraz potw ierdzenie wzajemnej
m iłości i przyjaźni m ałżonków. Pozytywne stanow isko wobec w ierności m ał­
żeńskiej ujaw nia 84,4% badanych dziew cząt (w tym blisko 71% zdecydowanie)
i 77,4% chłopców (w tym niespełna 70% w pełni). Płeć nie różnicuje istotnie po­
stawy respondentów wobec w ierności m ałżeńskiej, gdyż dziew częta tylko w zni­
kom ym odsetku (o 7,0%) liczniej akcentują jej znaczenie w życiu m ałżeńskim i ro­
dzinnym . W ierność m ałżeńską akceptuje także zdecydow ana większość uczniów
gim nazjów wiejskich (86,0%) i miejskich (79,7%), czyli m niej tylko o 6,3%. Zatem
typ gim nazjum także nie w prow adza znaczących zróżnicow ań w postaw ach ucz­
niów wobec w ierności w zajem nej m ałżonków. Z drugiej strony, 10,6% badanych
gimnazjalistów, w tym 9,1% dziew cząt i 13,5% chłopców oraz 8 ,6 % uczniów szkół
wiejskich i 11,7% m iejskich uważa, że w ierność nie jest najw ażniejszą i konieczną
w artością w życiu m ałżeńskim , a także nie m usi ona być podstaw ow ym kryterium
bezpiecznego funkcjonow ania związku małżeńskiego. W ielu z tej grupy twierdzi, że

[ .. .] sam a zn am takie m a łżeń stw a , w których p a rtn e rzy nie są św ięci i nie docho­
w ują sobie w zajem n ej wierności, a zw ią ze k ich ciągle istnieje i nie ro zp a d ł się. Co
więcej, m ałżon k o w ie ci nigdy nie m yśleli o rozw odzie, c zy o rozbiciu swojego zw ią zk u
(dziewczyna, lat 16).

Z kolei inni pisali w ankietach: [...] nie potrafię zapew n ić dziś, c zy za w sze będę w iern y
sw ojej żonie, jeśli kiedyś się ożenię, c zy te ż ją zd ra d zę z inną kobietą. P rzecież oka­
zji do niew ierności je s t w iele i za w sze będą pokusy, a b y spróbow ać seksu nie tylko
z w łasną żoną, ale ta k że z obcą, ładn ą kobietą. M oże uda m i się dochow ać wierności
żo n ie ? (chłopiec, lat 17).
m odel m ałżeństwa i rodzinny w św iadom ości m łodzieży gimnazjalnej 193

Akceptacja w ierności, jako koniecznego kryterium trw ałości związku m ałż eń ­


skiego jest istotnie uzależniona od postaw y resp o n d entów wobec w iary religij­
nej O s o b y głęboko w ierzące i w ierzące znacznie liczniej (91,8%) niż osoby ob o -
e tn e religijnie i niew ierzące (70,4%) trak tu ją w ierność m ałżeńską jako w ażną
i c e n n ą w artość oraz konieczną podstaw ę trw ałości m ałżeństw a; i na o d w ró t
_ o s o b y zaniedbane religijnie i niew ierzące liczniej (29,6%) niż osoby g łęb o ­
k o r e li g i jn e i religijne ( 8 ,2 %) kw estionują tę w artość i konieczność w ierności
yz ż y c iu m ałżeńskim i rodzinnym . M iernik K endalla Q w ynosi +0,650 i oznacza,
że m i ę d z y głęboką w iarą religijną oraz w iarą słabiej zaangażow aną oraz o b o ję t­
n o ś c ią religijną i b rakiem w iary religijnej, a akceptacją lub odrzu cen iem przez
b a d a n y c h gim nazjalistów w ierności m ałżeńskiej, zachodzi istotna zależność sta ­
ty s ty c z n a . Im wyższy poziom w iary religijnej, tym większy w skaźnik akceptacji
w i e r n o ś c i m ałżeńskiej, a zarazem im wyższy w skaźnik niew ierzących i o b o ję t­
n y c h religijnie, tym większy odsetek kw estionujących konieczność w ierności
w ż y c iu m ałżeńskim .
D ość znaczące zró żn ico w an ia w akceptacji lub o d rz u c e n iu w ierności m a ł­
żeńskiej w prow adza kryzys tożsam ości osobow ej gim nazjalistów . O soby p rz e ­
żywające ten kryzys, zwłaszcza głęboki i długotrw ały, zdecydow anie rzadziej
akceptują i doceniają rolę w ierności w życiu m ałżeńskim i rod zin n y m (62,6% ),
niż osoby, których kryzys ten nie d o tk n ął i n o rm aln ie funkcjonują społecznie
i indyw idualnie (83,7%); i o d w ro tn ie - osoby nie przeżyw ające tego kryzysu
znacznie rzadziej dyskredytują w artość i konieczność w ierności w m ałżeństw ie
i rodzinie (16,3%) n iż osoby, których kryzys ten d o tk n ął i w prow adził chaos
w ich postaw ach i zachow aniach m oralnych (37,4%). M iern ik K endalla Q w y n o ­
si +0,508 i oznacza, że m iędzy kryzysem tożsam ości osobow ej lub jego brakiem
u badanych gim nazjalistów , a akceptacją lub o d rzu ceniem w ierności m ałże ń ­
skiej jako w artości w ażnej i podstaw y trw ałości m ałżeństw a, zachodzi isto tn a
zależność statystyczna. Brak kryzysu tożsam ości sprzyja akceptacji w ierności
i jej podstaw ow ej roli w m ałżeństw ie i rodzinie, n ato m iast głęboki i rozległy k ry ­
zys sprzyja kw estionow aniu konieczności dochow yw ania w ierności m ałżeńskiej
i postrzeg an iu jej roli z liberalnego p u n k tu w idzenia (zob. Laskowski 1987:134;
M ariański 2003: 265)8.

8 B adani przez Laskowskiego n u p tu rien ci ustosunkow ali się w n astępujący sposób do


w ierności m ałżeńskiej: akceptacja całkow ita - 69,2% i częściow a - 26,2%, w ty m kobiety -
77,7% i 21,5% oraz m ężczyźni - 60,8% i 30,7%. N atom iast o d rzu ciło ją ogółem 4,6%, w tym
0,8% kobiet i 8,5% m ężczyzn. Z kolei z b ad ań Janusza M ariańskiego w śród licealistów w ynika,
że dziew częta częściej n iż chłopcy deklarow ały zdecydow ane pop arcie d la w ierności m ałż eń ­
skiej jako w artości w ażnej i koniecznej (87,0% w obec 75,7%); osoby głęboko w ierzące częściej
(92,0%) n iż osoby w ierzące (59,2% ); osoby regularnie praktykujące częściej (92,1%) niż osoby
zupełnie zaniedbujące praktyki religijne (70,7%).
194 Jó ze f Baniak Katolicki model m ałżeństwa i rodzinny w świadom ości m łodzieży gim nazjalnej 195

ZDRADA MAŁŻEŃSKA JAKO PRZYCZYNA ROZWODÓW I ROZPADU gim nazjum , jako zm ienne niezależne, nie różnicują istotnie postaw respondentów
RODZINY wobec zdrady m ałżeńskiej, gdyż dziewczęta i m łodzież wiejska tylko nieznacznie
liczniej ocenia ją krytycznie i w efekcie odrzuca jako czyn m oralnie zły. Z drugiej
Z licznych bad ań socjologicznych w ynika, że zdrada m ałżeńska jest ostro strony, co siódm y respondent, w tym co szósta dziewczyna i co dziew iąty chło­
krytykow ana i negatyw nie oceniana przez większy odsetek m łodzieży niż osób piec, akceptują zdradę m ałżeńską w pew nych okolicznościach i sytuacjach życio­
dorosłych. M łodzież także liczniej n iż dorośli ocenia negatyw nie seksualne zacho­ w y c h , nie w idząc w niej „niczego złego” czy też „jakiejś rzeczy nadzw yczajnej” lub
w ania pozam ałżeńskie, które z reguły są wyrazem zdrady m ałżeńskiej. Natomiast c z y n u m oralnie gorszącego”, k tó ry m ógłby „zaszkodzić” m ałżeństw u i rodzinie.
zdecydow anie liberalniej ocenia o n a przedm ałżeńskie zachow ania seksualne lu­ Dziewczęta, w brew opiniom potocznym , nieco liczniej niż chłopcy (o 5,6%) oraz
dzi, w tym spełniane w okresie oficjalnego narzeczeństw a pary, jeśli nupturienci młodzież wiejska liczniej niż m iejska (o 0,6%) zgadzają się na tzw. „niegroźną”
faktycznie zm ierzają d o zawarcia zw iązku m ałżeńskiego ( czek a n ie z seksem w te­ zdradę m ałżeńską. N iektóre dziew częta z tej grupy nie dostrzegały m oralnego zła
d y nie m a j u ż w ięk szeg o sen su i zn a c z e n ia ). W ierność m ałżeńską, jako wartość
w zdradzie mężów, tw ierdząc, iż:
w ażną i konieczną w życiu m ałżeńskim i rodzinnym , częściej akceptują kobiety
i dziewczęta, natom iast m ężczyźni i chłopcy liczniej akceptują zdradę małżeńską M ężczyzn a m usi się w yszum ieć, czyli za liczyć kilka pan ien ek p o drodze, a w ted y
i nie dostrzegają w niej podstaw y do rozpadu m ałżeństw a (sk o k w b o k nie m usi będ zie spokojniej ż y ł w m a łżeń stw ie ze sw oją żo n ą i d b a ł o rodzin ę (dziewczyna,
o zn a c z a ć je s z c z e ro zp a d u m a łż e ń s tw a i ro d zin y ). Stwierdzenia te skłaniają do py­ lat 16),
tania, ja k postrzegają i m oralnie oceniają zdradę m ałżeńską badani gimnazjaliści
wiejscy i m iejscy - c z y ją także akceptują, czy też zdecydow anie odrzucają i widzą natomiast zdecydowanie krytyczniej odnosiły się do zdrady żony wobec własnego
męża, bowiem: 7awsze kobieta była traktowana jako lepsza moralnie i odpowie­
w niej zło m oralne w yrządzone w spółm ałżonkow i, a także szkodę instytucji m ał­
dzialna za małżeństwo i dzieci. Dlatego zdrada żony jest większym przestępstwem
żeństwa? W ypowiedzi ich ukazuje tabela 5.
niż zdrada męża, bo mężczyźni zaraz porzuciliby takie żony, a wtedy po rodzinie
T ab e la 5. Z d ra d a m a łż e ń sk a w św ietle m o ra ln e j o c e n y g im n a z ja listó w i małżeństwie nie byłoby najmniejszego śladu (dziewczyna, lat 17).

Z d ra d a D zie wczęta C h ło p c y G im . w ie js k ie Jednakże z badań w ynika rów nież, że niem al co dziesiąty respondent, w tym
G im . m ie js k ie Razem
m a łże ńska L. % L. % L. % L. % L. % dw ukrotnie więcej chłopców niż dziew cząt (o 6,8%) oraz nieco więcej uczniów
D ozw olona 38 6,0 41 12,8 27 7,3 52 8,9
gim nazjów m iejskich (o 1,6%) uważa, że zdrada m ałżeńska jest dozw olona bez
79 8,3
ograniczeń, gdyż tru d n o jest przew idzieć w d n iu ślubu, czy oboje partnerzy
Z ab ro n io n a 462 72,6 218 68,4 266 72,1 414 70,6 680 71,2 sprawdzą się w roli m ęża i żony p o d każdym względem i czy podołają obow iązko­
To zależy 101 15,9 33 10,3 53 wi w ierności i uczciwości małżeńskiej. Jeśli zaś nie spraw dzą się w m ałżeństwie,
14,4 81 13,8 134 14,0
B rak oceny 20
to „zdrada m ałżeńska będzie dobrym początkiem dla ich nowych związków p a rt­
3,1 15 4,7 14 3,8 21 3,6 35 3,7 nerskich”. Ta opinia jest, oczywiście, daleka od obiektyw ności, niem niej jest ona
B rak danych 15 2,4 12 3,8 9 też w yrazem nastaw ienia tych respondentów do samej zdrady m ałżeńskiej i do
2,4 18 3,1 27 2,8
O gółem 636 100,0 319
w ierności wzajem nej małżonków, której ideę sam i św iadom ie podważają. Pozo­
100,0 369 100,0 586 100,0 955 100,0
stali respondenci albo nie zajęli konkretnego stanow iska w tej kwestii (3,7%), albo
pom inęli całkiem pytanie jej dotyczące - 2,8% (zob. M ariański 2003:362; D udziak
Gim nazjaliści, pod ob n ie jak dorośli badani przez innych socjologów (zob. Dy­
2001: 148)10.
czewski 1994b)9, w swej większości zdradę m ałżeńską uznali za czyn m oralnie
Istotne zróżnicow ania w nastaw ieniu respondentów do zdrady małżeńskiej
zabroniony i dlatego nie potrafili jej zaakceptować. O cenę taką zdradzie m ałżeń­
w prowadzają ich postaw y wobec w iary religijnej i kryzys tożsam ości osobowej.
skiej wystawiły liczniej dziew częta niż chłopcy (o 4,2%), a także liczniej ucznio­
wie gim nazjów w iejskich niż uczniow ie gim nazjów m iejskich (o 1,5%). Płeć i typ
10 Z b a d ań Janusza M ariańskiego w ynika, że zdradę m ałżeńską częściej p otępiały dziew ­
częta n iż chłopcy (82,1% w obec 69,5%); m łodzież z klas pierw szych nieco rzadziej n iż z klas
9 Leon D yczew ski w ykazuje n a p odstaw ie w łasnych badań, że P olacy m ieszkający w N iem ­ m aturalnych (72,8% w obec 79,8%); osoby głęboko w ierzące (79,5% ) i w ierzące (80,7%) częś­
czech w B aw arii d o zd rad y m ałżeńskiej u stosunkow ali się następująco: 53,6% u znało ją za n ie ­ ciej n iż in d y feren tn e religijnie (68,0% ) i niew ierzące (52,9% ). Z kolei z b a d ań U rszuli D ud ziak
dozw oloną, a tylko n ieliczni - 6,5% za d ozw oloną, zaś pozostali ocen ę sw oją uzależniali o d ró ż ­ w K rakow ie w ynika, że 90% jej resp o n d en tó w o d rz u ciło z d rad ę m ałżeńską, 2,0% - ją akcepto­
nych sytuacji - 30,7% lub n ie p otrafili d o k o n ać takiej oceny tegoż zachow ania - 9,2%. w ało, 8,0% - u zależniało jej ocenę o d różnych sytuacji i okoliczności.
196 Katolicki m odel małżeństwa i rodzinny w świadomości młodzieży gimnazjalnej 197
Józef Baniak

Z b ad ań dow iadujem y się, że gim nazjaliści głęboko wierzący i wierzący zdecy­ dowartościowania - od 2,9% do 14,9%; niewłaściwe przygotowanie do małżeństwa
dow anie liczniej odrzucają zdradę m ałżeńską (81,5%) niż gim nazjaliści obojętni - nieprzemyślana ciąża przedmałżeńska, przedwczesne małżeństwo, brak poczu­
religijnie i niew ierzący ( 68 ,6 %); i odw rotnie - osoby wierzące najrzadziej aprobują cia odpowiedzialności osób zawierających małżeństwo - od 1,7% do 6,9%; nałogi,
zdradę m ałżeńską (15,5%), natom iast osoby niewierzące czynią to znacznie częś­ zwłaszcza alkoholizm małżonków - od 2,6% do 4,5%; inne powody - od 8,5% do
26,1%. [Autor dodaje, że:] Znaczna część młodzieży nie udzieliła odpowiedzi na
ciej (31,4%). M iern ik Kendalla Q w ynosi -0,845 i oznacza, że m iędzy wskaźnikami
postawione pytania (15,8%), przyznała się do niewiedzy (4,3%) lub udzieliła odpo­
osób wierzących lub niew ierzących, a w skaźnikam i akceptujących lub odrzucają­
wiedzi wadliwych, nie na tem at (2,3%). W sumie, więc, prawie co piąty badany nie
cych zdradę m ałżeńską, zachodzi bardzo istotna ujem na zależność statystyczna wykazywał zainteresowania tą kwestią i niewiele reflektował na temat wierności
Korelacja ta inform uje, z jednej strony, że w zrost poziom u w iary religijnej sprzyja bądź niewierności małżeńskiej - od 17,1% do 25,7% (Mariański 2003: 366, 368).
osłabieniu (spadkow i) w skaźnika osób akceptujących zdradę m ałżeńską, a z d ru ­
giej strony, osłabienie poziom u w iary religijnej i sam a niew iara sprzyja wzrostowi Analizując wypowiedzi tych respondentów , m ożna przyjąć z dużą dozą praw ­
odsetka osób, które akceptują zdradę małżeńską, sytuując ją w różnych okolicz­ dopodobieństw a hipotezę, że m oi respondenci, uczniow ie gim nazjów wiejskich
nościach życia m ałżeńskiego i osobistego obojga partnerów. i miejskich, choć trochę m łodsi wiekowo, wskazaliby podobne przyczyny niew ier­
B adania inform ują także o tym , że istotne zróżnicow ania we w skaźnikach osób ności m ałżeńskiej czy też zdrady w spółm ałżonka. W w ielu innych m iejscach uka­
akceptujących lub odrzucających zdradę m ałżeńską wprow adza poziom kryzysu zywali swój pu n k t w idzenia na ten tem at bez żadnych oporów i w m iarę obiektyw ­
tożsam ości gim nazjalistów lub b rak tego kryzysu u pew nego ich odsetka. W rezul­
nie i rzeczowo.
tacie tego w pływ u osoby przeżywające głęboki kryzys tożsam ości liczniej ( 37 ,8 %)
niż osoby, których kryzys ten nie d o tk n ął (20,7%), akceptują zdradę małżeńską; PŁODNOŚĆ MAŁŻEŃSKA W UJĘCIU I OCENACH GIMNAZJALISTÓW
i na odw rót - osoby nie przeżywające tego kryzysu liczniej ją odrzucają ( 79 ,3 %)
niż osoby, których o n d o tk n ął (62,2%). M iernik Kendalla Q w ynosi -0,399 i ozna­ M ałżeństwo, w gruncie rzeczy, nie jest ostatecznym celem pary ludzkiej - ko­
cza, że m iędzy kryzysem tożsam ości osobowej lub jego brakiem u niektórych biety i mężczyzny, którzy postanaw iają zawrzeć swój związek. Dla zdecydowanej
badanych gimnazjalistów, a akceptacją lub odrzuceniem przez nich zdrady m ał­ większości nupturientów jest ono zaledwie „przejściowym” celem, który stanowi
żeńskiej, zachodzi ujem na średnio istotna zależność statystyczna. G łęboki kryzys fundam ent dla innego i ważniejszego w skutkach celu m ałżeństwa. Celem zasad­
tożsam ości osobowej bardziej sprzyja akceptacji niż odrzuceniu zdrady m ałżeń­ niczym dla m ałżonków jest założenie własnej rodziny, a w jej ram ach poczęcie,
skiej, natom iast b rak kryzysu sprzyja odrzuceniu zdrady i opow iedzeniu się nie­ urodzenie i wychowanie dzieci. Inaczej mówiąc, celem każdego m ałżeństw a w inna
których respondentów za w iernością wzajem ną małżonków, jako w ażną i koniecz­ być „m iłość aktywna”, czyli p łodna m iłość m ałżeńska, w prost nastaw iona na pro-
ną w artością w m ałżeństw ie i rodzinie. kreację, w pisana w instynkt rodzicielski m ałżonków - m acierzyński żony i ojcow­
W m oich badaniach zabrakło pytania o główne przyczyny niew ierności ski męża. M ałżeństwo bez odniesienia do prokreacji zatraca swój cel podstawowy,
m ałżeńskiej, chociaż niew ielki odsetek gim nazjalistów sam odzielnie wskazał je bow iem em ocjonalna i seksualna sam orealizacja jednostki wcale nie wym aga for­
w swoich w ypow iedziach ankietow ych. O dsetek ten jest je d n ak zbyt mały, aby m alnego związku m ałżeńskiego kochającej się pary. O tej m ożliw ości przekonu­
uznać go za reprezentatyw ny dla całej badanej populacji. Lukę pow stałą w ten je obecny „popyt” na „seks bez zobow iązań” lub na skrajnie egoistycznie pojęte
sposób p ostaram się uzupełnić rezultatam i badawczym i Janusza M ariańskiego, szczęście w łasne jednostki. D la m ałżonków, zatem, to dzieci są najważniejszym
k tóry w otw artym pytaniu badał ten problem w środow isku m łodzieży licealnej, celem życiowym i w yrazem ich w zajem nej m iłości, nastaw ionej na ich poczęcie
nieco starszej o d gimnazjalistów. Jego respondenci wskazali na osiem kategorii i zrodzenie. A nalogiczną sytuację widzim y u dom inującej większości p ar żyjących
przyczyn, które skłaniały niektórych m ałżonków do niew ierności względem włas­ z sobą w związkach konkubenckich, które są postrzegane w opinii społecznej jako
nych w spółm ałżonków : „nieform alne m ałżeństwa”, gdyż p ary te św iadom ie rodzą i wychowują własne
potom stw o, widząc w n im urzeczyw istnienie własnej m iłości wzajemnej i w spól­
[...] szukanie przygód, romansów - inna kobieta, chęć przygody, tęsknota za n o ­
nych dążeń życiowych. Ze społecznego pu n k tu widzenia, m ałżeństw o i rodzina od
wymi doświadczeniami, spotkanie bardzo atrakcyjnego partnera - od 14,3% do
zawsze były, są obecnie i zapew ne nadal pozostaną głów nym „źródłem ” nowych
53,1% badanych w poszczególnych ośrodkach szkolnych; brak miłości - brak sza­
osobników, jako obywateli państw a i jako członków grupy narodow ej. Każde p a ń ­
cunku i miłości, samotność, zagubienie, oziębłość małżeńska - od 16,9% do 27,2%;
brak zrozumienia i zaufania - odm ienne charaktery, kłótnie, konflikty, trudności stwo, z tego w łaśnie pow odu, sankcjonuje um ow ę m ałżeńską nowożeńców, ceni
w komunikowaniu się wzajemnym - od 20 ,7 % do 26,8%; problemy w życiu sek­ bardzo rodzinę, w spom aga rodziny w procesie realizacji podstaw ow ych zadań by­
sualnym - brak zaspokojenia potrzeb seksualnych, zaburzenia życia seksualnego towych, opiekuńczych i wychowawczych (zob. Szczepański 1978: 298-340; Szacka
- od 13,6% do 27,2%; cechy współmałżonków - egoizm, chciwość, poczucie nie­ 2003: 371-394; Adam ski 1982: 42-58).
W d o ktrynie rodzinnej Kościoła rzym skokatolickiego akcent jest w yrażą
postaw iony właśnie na prokreacji, na rodzeniu nowego życia ludzkiego w zwi ^
kach m ałżeńskich, a nie poza m ałżeństw em . Kościół uczy swoich wyznawców • ' ]
m iłość m ałżeńska w inna być ze swej istoty nastaw iona na poczęcie i urodzenie
nowego życia ludzkiego, że to dzieci są najcenniejszą i najważniejszą wartości
dla rodziców, że są one w yrazem ich wzajemnej miłości, która kiedyś połączyć
ich w stały związek m ałżeński. Dziecko jest „wpisane” w istotę przysięgi i umowy
m ałżeńskiej kobiety i mężczyzny, jako żony i męża. Jeśli jed n a ze stron tego związ­
ku ukryłaby w łasną niechęć do posiadania potom stw a przed drugą stroną jesz­
cze przed zaw arciem m ałżeństw a, a w tej niewiedzy doszłoby do zaistnienia ich
związku m ałżeńskiego o charakterze sakram entalnym i sakralnym , po ujawnieniu
tej postawy, m ałżeństw o ich zostałoby orzeczone (uznane) przez praw o kościelne
jako „nigdy nie istniejące”. Sobór W atykański II odszedł w swej doktrynie od nad­
m iernego akcentow ania obow iązków prokreacyjnych małżonków, nie zaleca im
usilnie w ielodzietności, lecz decyzję w tej kwestii pozostaw ia wyłącznie im, bio­
rąc p o d uwagę ich usytuow anie bytowe i inne uw arunkow ania życiowe. Kościół
jed n ak nadal stoi na stanow isku, aby m ałżeństw a zakładały licznie wielodzietne
rodziny, widząc w każdym dziecku najcenniejszy dar uzyskany od Boga. W kate­
chizm ie Kościoła czytamy, że:

Dla wypełnienia powierzonego im obowiązku przekazywania i wychowania dzie­


ci, w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności oraz uległości wobec
Boga, małżonkowie zgodną radą i wspólnym wysiłkiem wyrobią sobie słuszny po­
gląd w tej kwestii, uwzględniając zarówno swoje własne dobro, jak i dobro dzieci,
czy to już urodzonych, czy dopiero przewidywanych, jak i duchowej, a w końcu,
licząc się z dobrem wspólnoty rodzinnej, społeczeństwa i Kościoła. Pogląd ten
małżonkowie winni ustalić ostatecznie wobec Boga (Katechizm... 2002, 50).

W tym m iejscu należy zaznaczyć, że stanow isko w yrażone w katechizm ie jest wy­
raźnym odcięciem się Kościoła o d m anipulacyjnych form doraźnej polityki lu d ­
nościowej. Kościół nadal ceni tych, którzy w edług „ [...] roztropnego i wspólnego
nam ysłu podejm ują się w ielkodusznie w ychować należycie także liczniejsze p o ­
tom stw o” (tamże, 50). Jednakże cel planow ania rodziny nie leży w m aksymalizacji,
lecz w optym alizacji liczby dzieci, z myślą o zapew nieniu im w m iarę wszystkich
niezbędnych w arunków do rozwoju osobow ego i społecznego. Kościół nie n a­
rzuca swoim wyznawcom specyficznego m odelu dzietności rodziny, jako jedynie
chrześcijańskiego, lecz respektuje osobistą decyzję rodziców w tym zakresie.
N iem al ćwierć wieku tem u Janusz M ariański pisał, że:

W dzisiejszym świecie Kościół z pewnym trudem pełni funkcję „matki i mistrzyni”


w odniesieniu do spraw małżeńsko-rodzinnych. Dotyczy to szczególnie postaw
i zachowań prokreacyjnych. W dziedzinie konkretnych decyzji prokreacyjnych
ukształtowało się i upowszechniło przekonanie o „prywatności” tej sfery życia do
tego stopnia, że wyklucza się ingerencję wszelkich instancji o charakterze zinsty-
WLpiicki model małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gim nazjalnej 199

tucjonalizowanym (Kościół, państwo). Normy moralno-obyczajowe w tej kwestii


uległy daleko idącej indywidualizacji. Funkcje seksualne oddziela się od funkcji
rodzicielsko-rozrodczych. Kościół [...] posiada jednak w dalszym ciągu duże
możliwości kształtowania postaw prokreacyjnych młodego pokolenia i od jego
zaangażowania zależy w dużej mierze przyszły model rodziny polskiej (Mariański
1984: 84-85).

Nie ulega wątpliwości, że wiele uwag tego autora nie straciło nic na swej aktual­
n o śc i, chociaż m ożliwości w pływ u Kościoła i jego m oralnej doktryny na postaw y
i zachowania prokreacyjne katolików polskich w yraźnie się zmniejszyły, a dziet­
ność rodzin katolickich przeżywa tru d n y kryzys ilościowy, choćby p o d wpływem
z m ia n jakościowych w św iadom ości populacji m łodych małżeństw. Zjawisko to
o d daw na ukazują w yniki badań różnych socjologów rodziny i dem ografów , k tó ­
rzy niekiedy alarm ująco inform ują o pogłębiającym się w ieloaspektow ym kryzysie
ro d z in y polskiej (zob. W arzyw oda-K ruszyńska i Szukalski 2005; Kawula 2006).
Chęć posiadania i liczba dzieci w rodzinie zależy w dużej m ierze od postaw sa­
m y c h rodziców, czyli od tego, czy dla rodziców dziecko jest w artością sam ą w so­
bie (autoteliczną), czy też w artością instrum entalną, dodatkow ą lub pochodną?
Irena Kowalska twierdzi, że: „Podkreślanie w artości posiadania dziecka świadczy
o tym, że dziecko jest traktow ane jako istotny elem ent osobistego szczęścia” (Ko­
walska 2000: 71). Papież Jan Paweł II w przem ów ieniu z okazji jubileuszu rodzin
14 października 2000 roku podkreślił, że:

Dzieci są nadzieją, która rozkwita wciąż na nowo, projektem, który nieustannie się
urzeczywistnia, przyszłością, która pozostaje zawsze otwarta. Dzieci są owocem
miłości małżeńskiej, która dzięki nim odżywa i umacnia się. Przychodząc na świat,
dzieci przynoszą z sobą orędzie życia, które wskazuje na Pierwszego Stwórcę życia.
We wszystkim od nas uzależnione, zwłaszcza na wczesnych etapach życia, są natu­
ralnym wezwaniem do solidarności (Jan Paweł I I 2001: 13).

Kościół katolicki w Karcie Praw R odziny (1980,3) w yraźnie zaznacza, że: „M ał­
żonkow ie m ają niezbywalne praw o do założenia rodziny i decydow ania o czasie
narodzin i liczbie własnych dzieci”. Z drugiej strony widzimy, że we współczesnym
świecie, zwłaszcza w krajach bogatych, dzieci są m arginalizow ane i postrzegane
bardziej jako zagrożenie, a nie jako dar, nierzadko są traktow ane jako czynnik
ograniczający lub kom plikujący życie m ałżeńskie w różnych jego w ym iarach. Sy­
tuacja dzieci zm ienia się radykalnie także w Polsce, zwłaszcza w obecnym czasie
wielkich przem ian cywilizacyjnych, które istotnie wpływają n a postaw y prokrea­
cyjne m łodych kobiet i m ężczyzn, w tym m ałżeństw w wieku rozrodczym . C ha­
rakterystycznym zjawiskiem jest ograniczanie liczby dzieci lub odkładanie w cza­
sie planów pow iększenia rodziny, a także w zrost odsetka osób, które św iadom ie
rezygnują z zawarcia związku małżeńskiego. Spora liczba kobiet decyduje się na
urodzenie co najwyżej dwojga dzieci, zaś troje dzieci oznacza już „dużą” rodzi­
nę (zob. Badora 2001: 31-38). D em ografow ie inform ują, że wszystkie wskaźniki
200 Jó ze fBan,ah

reprodukcji ludności wskazują na ewolucję postaw i zachowań prokreacyjny^


w k ierunku znaczącego ograniczania dzietności rodzin (zob. Badora 2001: 43 )
Z drugiej strony, m alejąca liczba urodzeń dzieci - jak zaznacza słusznie J0
hannes H uin in k - wcale nie m usi oznaczać ewolucji w kierunku „społeczeństwa
bez dzieci”, natom iast m oże ona sprzyjać strategii rozw ażenia „korzyści i strat”
związanych z rodzeniem i posiadaniem dziecka. Koszty kształcenia i wychowania
dzieci ciągle wzrastają. Przekształcenie m ałżeństw a w rodzinę zależy od o s o b i
stej decyzji m ałżonków (zob. H uin in k 1997). Życie seksualne zostało oddzielone
od m ałżeństw a i o d prokreacji, coraz częściej m łodzi ludzie w seksie dostrzegają
w artość, która potrafi ich uszczęśliwić i w yrw ać z prozy czy nudy codzienności-
Seks nie m usi koniecznie służyć pow oływ aniu dzieci do życia. Raczej powinien prze­
de wszystkim dawać ludziom zakochanym w sobie radość i szczęście; a na dziecko
przyjdzie później pora - jak to określiła jedna z m oich respondentek z gimnazjum
miejskiego. Przed tak pochopnym , zbyt wąskim czy płytkim traktow aniem sek­
sualności i ograniczeniem jej roli w życiu ludzi ostrzega A nthony G iddens, kiedy
pisze jasno:

Seksualność oddzieliła się od prokreacji, a więc także od kosmicznego cyklu życia


i śmierci. Jednak zachowała ładunek moralny i wymiar uniwersalny, który wynosi
ją ponad egoistyczne interesy partnerów. Nie da się zupełnie oddzielić jej od zaan­
gażowania moralnego i dramatów, z którymi związała się miłość seksualna jeszcze
przed pojawieniem się wzoru miłości romantycznej. Już samo zaabsorbowanie no­
woczesnego dyskursu seksualnością, o którym mówi Foucault, oddaje do pewnego
stopnia powszechną świadomość tych powiązań. Seksualność odrzuca zarówno
transcendentne uwarunkowania i doświadczenia, jak i nadaje im konkretny kształt
w życiu człowieka (Giddens 2001: 280-281).

W spółczesne transform acje systemowe w Polsce, osłabienie czy nawet powol­


ny zanik więzi m iędzy religią i m oralnością w codziennym i odśw iętnym życiu
ludzi, ostra krytyka roli duchow ieństw a w kreow aniu postaw prom ałżeńskich,
prorodzinnych i prokreacyjnych w różnych środow iskach społecznych, nie po­
zostają obojętne wobec postaw m łodzieży szkolnej, dotyczących miejsca i roli
dziecka w m ałżeństw ie i rodzinie, ja k i wobec m odelu dzietności współczesnej
rodziny. W ręcz przeciw nie, oddziaływ anie ich jest w yraźnie w idoczne, co więcej,
nierzadko m a ono zdecydowanie ujemny profil, w którego wyniku zmniejsza się odse­
tek m łodych m ałżeństw, które chcą m ieć dzieci w rok po ślubie, a w zrasta odsetek
tych, które dziecka całkiem „nie przew idują”, czy też zupełnie wykluczają własne
rodzicielstwo. Ewa Frątczak pisze, że wysokie aspiracje edukacyjne i zawodowe
m łodych ludzi, zm iany m entalnościow e kobiet związane z form am i sam oreali­
zacji i z karierą zawodową, silna konkurencja na rynku pracy, tru dności z uzy­
skaniem sam odzielnego m ieszkania, kłopoty finansowe m łodych ludzi, a także
nachodzenie na siebie obow iązków zawodowych i rodzinnych, wywołują niem al
autom atycznie istotne i liczne zm iany w postaw ach i zachow aniach dem ograficz­
nych w spółczesnych m łodych Polaków (zob. Frątczak 2001: 45-60). Z sondażu
Katolicki m odel małżeństwa I rodzinny w świadomości młodzieży gimnazjalnej "zui

0góln°P °lskieg 0 OBOP z lutego 2000 roku wynika, że w opinii 3/5 ankietowanych
podków p rzeciętna ro d zin a p o w in n a m ieć dwoje dzieci (62,0%), niespełna 1/3
badanych odpow iada rodzina z trojgiem dzieci (30%), natom iast zaledwie 3,0% ba­
danych preferow ało jedynaków oraz podobny odsetek chce rodziny z czworgiem
dzieci, a nawet z większą ich liczbą, zaś 2 ,0 % nie zajęło stanowiska w tej kwestii
(zob. K om unikat OBOP 2000: 34-35).

RODZINA JAKO PODSTAWOWY CEL MAŁŻEŃSTWA W UJĘCIU


GIMNAZJALISTÓW

Zagadnienie to uw zględniłem rów nież we własnych badaniach i postaw iłem


gimnazjalistom dwa pytania: Czy, tw oim zdaniem , podstaw ow ym celem m ałżeń­
stwa jest poczęcie i urodzenie dziecka, czyli założenie własnej rodziny - zdecydo­
wanie tak, raczej tak, zdecydow anie nie, raczej nie, nie wiem? Jaką liczbę dzieci
chciał(a)byś m ieć we własnej rodzinie? Ich odpow iedzi na te pytania ukażę w ko­
lejnych tabelach.

T abela 6. Dzieci i rodzina jako podstawowy cel małżeństwa w ocenie gimnazjalistów

Respondenci Dziewczęta Chłopcy Gim. wiejskie Gim. m iejskie Razem


Oceny L. % L. % L. % L. % L. %

A bsolutnie tak 407 64,0 168 52,7 230 62,3 345 58,9 575 60,2

Raczej tak 80 12,6 40 12,5 47 12,7 73 12,5 120 12,6

A bsolutnie nie 48 7,5 33 10,3 29 7,9 52 8,8 81 8,5

Raczej nie 53 8,3 39 12,2 38 10,3 54 9,2 92 9,6

Brak o ceny 24 3,8 22 7,0 12 3,3 34 5,8 46 4,8

Brak danych 24 3,8 17 5,3 13 3,5 28 4,8 41 4,3

O gółem 636 100,0 319 100,0 369 100,0 586 100,0 955 100,0

D om inująca większość badanych gim nazjalistów (72,8%) akceptuje tw ierdzenie,


że podstaw ow ym celem m ałżeństw a jest urodzenie dziecka i założenie własnej ro ­
dziny, w tym 60,2% akceptuje je bez żadnych wątpliwości i zdecydowanie, pozo­
stali z tej grupy ( 12 ,6 %) w ahali się z zajęciem jednoznacznie pozytywnej postawy.
To zdecydow anie pozytyw ne nastaw ienie do prokreacyjnego i prorodzinnego celu
m ałżeństw a w idzim y u 76,6% dziewcząt i u 65,2% chłopców (czyli m niej o 11,4%),
a także u 75,0% uczniów gim nazjów wiejskich i u 71,4% uczniów gim nazjów m iej­
skich (m niej o 3,6%). W praktyce oznacza to, że płeć bardziej niż typ gim nazjum
środowiskow ego różnicuje w skaźniki pozytyw nego nastaw ienia respondentów do
wskazanego celu m ałżeństw a, chociaż różnica ta nie jest zbyt duża. Jednocześnie
m ożna zauważyć, że niem al 1/5 respondentów (18,1%) nie akceptuje tego tw ier­
dzenia, które wskazuje na dziecko i rodzinę jako podstaw ow y cel małżeństwa,
Józef 8,

w tym jed n a « ę ić |q g rupy (8>5 %) cei ten podw aża i odrzuca zdecydowanie, bez
żonków d o czy w ahań, zarazem upatrując go najliczniej w „dążeniu mał-
zon ow o pe ni SVvegQ szczęścia” w którym jednak nie m a m iejsca dla dzieci
W tym odsetku r ^ ndentów ( 18>1%) w idzim y 15,8% dziewcząt i 22,5% chłop­
ców (więcej o 6,7%joraz 18 2% uczniów szkół wieiskich i 18.0% uczniów «-.i. •.
m iejskich (mnie n z 18,2% uczniów szkół wiejskich i 18,0% uczniów szkół
które kw estionuj ° (<,2%^ Z m ienne te nie różnicują istotnie wskaźników osób,
potrafili o d n ieść^^p o d staw o w y cel małżeństwa. Pozostali respondenci albo nie
tanie jego t y c z ą c e j 0 teg° Celu m ałżeństw a (4>8%)> albo zupełnie pom inęli py.
N t tA ^ )> a w śród nich dom inują chłopcy oraz m łodzież miejska
m ałżeństw a baczące zróżnicow ania w akceptacji lub odrzuceniu tego celu
zys tożsam oścfo ? ! ^ 4 postaw y respondentów wobec w iary religijnej oraz kry-
ceptują w s k a z a n ^ ^ ^ ' ° S° by §łęboko wierz4ce i wierzące liczniej (85,3%) ak-
>• . . , \ ^ małżeństwa, z kolei osoby obojętne religijnie i niewierzące
i oznacza° ' WeSt' 0tluj? • odrzucają (40,8%). M iernik Kendalla Q wynosi +0,600
lub o d r z u c e n ia n ^ ^ Vv*ar3 religijną lub niew iarą respondentów a ich akceptacją
. . . , . , Pr(>^eacyjnego i prorodzinnego celu małżeństwa zachodzi bardzo
isto tn a zaleznosć sta, „ u • ,
, . . . , ‘‘•tystyczna. Pozytyw na p ostaw a w obec w iary religijnej bar-
ej sprzyja cept^- te • ce]u m aJżeństwa, natom iast postawa niew iary bardziej
sprzyja jego kwestio« . . , . n, .. . • , , ,
i . , "owaniu i odrzuceniu. Znaczące zrozm cow am a wskaźników
akceptacji lub odr/n, . .. , . . .
, . , u<-<-'nia tego celu m ałżeństw a wprowadza poziom kryzysu toz-
sam osci osobowe r,« , , ^ , ,
i dłu o trw ał lic . *)on“ entow- O soby przezywające ten kryzys, zwłaszcza ostry
n ie k r le) są skłonne odrzucać ten cel i zastępować go innym , pozor-
kr H 'T Pa ry małżeńskiej (58,4%). Z kolei osoby nie dotknięte tym
, . ., _0VVi*nie liczniej i bez oporów akceptują ten cel m ałżeństw a jako
• a 1C|Z^ * 0meCy||y (82,2%). M iernik Kendalla Q wynosi +0,733 i oznacza, że
m iędzy kryzysem to*. \ . . ■. . • . .• . , , ,
dentów k samosci osobowej lub jego brakiem u niektórych respon-
celu m ałżeństw a ' odrzuceniem przez nich prokreacyjnego i prorodzinnego
a zenstwa jako podstawowego i koniecznego, zachodzi bardzo istotna za-
, , a' kryzys tożsam ości osobowej sprzyja negatywnym postawom
, . . et tego celu m ałżeństw a, natom iast brak kryzysu tożsamości
osobowej usposabia |i„, , , , _ • . • • • •
l(-/.nych respondentów pozytyw nie do m ego i jego akceptacji.

LICZBA DZIECI W F>Rz y s z Ł y g h RODZINACH GIMNAZJALISTÓW

p o d s ta w o w e jc e h i)^ rC*e ‘i 0111' 011!?06? 0 odsetka badanych gim nazjalistów dla


, , Małżeństwa, jakim jest urodzenie dzieci i założenie rodziny,
zachęca do pytania, j a t , , . . . . . . . . . •w • i .
ich rodzinach? C l liczbę dzieci przew idują gim nazjaliści w przyszłych swo-
, , .’ (’ś spośród gim nazjalistów chciałby mieć dziecko, nie będąc
zoną
- . lub m ężem , czyli
.. . , ''< nie zawieraiąc• • wczesmei , • • związku
• / m ałżeńskiego?
v ' i• , Inaczej
r ;
mówiąc, c z y i jak duże^, i , , j , . •
. , . . . 'n u odsetkow i badanych dziewcząt i chłopcow, uczących się
w gim nazjach wieiskick • . . . . . , . . . . . ■ ■. • i
. . . , . , . . '-r> i m ieiskich, odpow iadałoby rodzicielstwo sam otne, a jak
duzy ich odsetek b ier/p . . . . . . , . i- > + • • L
. . , ,. , e p o d uwagę wyłącznie rodzicielstwo w m ałżeństw ie insty­
tucjonalnym ? Ich wyn,., , . sv ’ * . , . . . . . . . . .
'* "Wiedzi na te pytania ukażę w kolejnej tabeli.
¡(gtolicki model małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gimnazjalnej 203

Tabela L iczba dzieci i ty p ro d z ic ie lstw a w p la n a c h ro d z in n y c h g im n a z ja listó w

Dziewczęta Chłopcy Gim. wiejskie Gim. miejskie Razem


D e k la r a c je
respondentów L. % L. % L. % L. % L. %

Liczba planow anych w łasnych dzieci

Jedno 82 12,9 36 11,3 39 10,6 79 13,5 118 12,4

Dwoje 362 56,9 172 53,8 206 55,8 328 56,0 534 55,9

Troje 70 11,0 45 14,1 54 14,6 61 10,4 115 12,0

Czworo + 40 6,3 23 7,2 27 7,4 36 6,1 63 6,6

Bez dzieci 57 9,0 31 9,7 33 8,9 55 9,4 88 9,2

Brak danych 25 3,9 12 3,9 10 2,7 27 4,6 37 3,9

P rzew idyw ane sa m o tn e rodzicielstw o

Tak 74 11,6 23 7,2 34 9,3 63 10,8 97 10,2

Nie 454 71,5 242 75,8 278 75,3 418 71,3 696 72,9

Nie wiem 83 13,0 42 13,2 47 12,7 78 13,3 125 13,0

Brak danych 25 3,9 12 3,8 10 2,7 27 4,6 37 3,9

Ogółem 636 100,0 319 100,0 369 100,0 586 100,0 955 100,0

D om inująca większość gim nazjalistów (72,8%) przewiduje, że w przyszłości


(od 10 do 15 lat) zawrze w łasny związek m ałżeński i będzie m iała dzieci, ponie­
waż wszyscy z tej grupy chcą m ieć rodzinę, w której widzą najważniejszą w artość
i główny cel swojego życia. Postawę tę najlepiej obrazują ich wypowiedzi:

Nie wyobrażam sobie, abym nie miała męża i dzieci w przyszłości. Rodzina jest
moim marzeniem, a nie inne wartości. Bez nich mogłabym się jakoś obejść, ale bez
własnej, kochającej rodziny, nie potrafiłabym normalnie żyć (dziewczyna, lat 15);

Najważniejsze dla mnie jest to, żeby udało mi się spotkać fajną i mądrą kobietę,
z którą ożeniłbym się oraz miał dzieci i założył własną rodzinę. Może szczęście mi
dopisze i moje plany życiowe w tym zakresie się kiedyś spełnią. Niczego innego nie
pragnę tak bardzo, ja k mieć kiedyś własną rodzinę (chłopiec, lat 16);

M am starszą kuzynkę, która ju ż ma własnego męża i dwoje pięknych synków, i wi­


dzę, jaką szczęśliwą rodzinę tworzą z mężem. Ja też bardzo chciałabym spotkać ta­
kiego męża i urodzić mu dwoje dzieci, abyśmy mogli utworzyć kochającą się rodzinę.
Nic nie ma takiej wartości dla mnie, ja k właśnie rodzina, na przykład taka, jaką
zbudowali moi rodzice (dziewczyna, lat 16).
204 Józe f B a n j^

Płeć nie odgryw a w tym względzie istotnej roli, gdyż w m iarę w yrów nane 0j 1
setki badanych dziew cząt (71,5%) i chłopców (75,8%) chcą w przyszłości załQ- '
w łasną rodzinę i m ieć dzieci. Sytuacja ta wygląda analogicznie, jeśli u w z g lę j^
my środow isko zam ieszkania i typ gim nazjum , w którym żyją i uczą się resp 0
denci, bow iem zarów no uczniow ie szkół wiejskich (75,3%), jak i uczniowie szkół
m iejskich (71,3%) deklarują takie właśnie plany życiowe na przyszłość, w których
m ałżeństw o, dzieci i rodzinę stawiają na pierwszym i zasadniczym miejscu Co
dziesiąty respondent w badanej populacji jeszcze nie m a sprecyzowanych przy
puszczeń w tej sferze życia, co wcale nie oznacza, jak często sam i wyjaśniali, że
wykluczają w artość m ałżeństw a i rodziny. Z drugiej zaś strony, jedynie co dziesiąty
respondent, w tym liczniej dziewczęta (o 4,4%) i m łodzież m iejska (o 1,5%) myśli
często o sam otnym rodzicielstwie, czyli nie planuje m ałżeństw a czy konkubinatu
ani trw ałej w spólnoty rodzinnej. Z licznych wypowiedzi m ożna wywnioskować,
że m im o tak m łodego wieku, ich myśli i plany związane z sam otnym rodziciel­
stwem są dość skrystalizowane. Powstaje jednak pytanie, z jakich zasadniczych
pow odów odrzucają oni m ałżeństw o, stałego p artnera lub partnerkę na „całe ży­
cie”, z którym i m ogliby założyć pełną rodzinę, a zarazem chcą m ieć w przyszłości
własne dzieci pozam ałżeńskie? Pytanie to pozostanie tu bez odpow iedzi, gdyż nie
postaw iłem go respondentom podczas badań, stąd nie znam ich wypowiedzi na
ten tem at. Być m oże w innych badaniach w śród m łodzieży gim nazjalnej takie py­
tanie zostanie sform ułow ane i postaw ione respondentom (zob. Budzyńska 2001;
D udak 2006: 37-45)“ .
Ile dzieci planują mieć w przyszłości gim nazjaliści jako m ałżonkow ie? Ponad
połow a populacji (55,9%) chciałaby m ieć dwoje dzieci, najlepiej „parkę”, czyli syna
i córkę, jed n ak płci dziecka nie traktują oni jako ostatecznego w arunku tej liczby
swoich dzieci. Tę liczbę potom stw a chce m ieć 56,9% dziew cząt i 53,8% chłopców
oraz 55,8% uczniów gim nazjów wiejskich i 56,0% uczniów gim nazjów miejskich.
O bie zm ienne nie różnicują istotnie odsetków osób, które planują m ieć w przy­
szłości dwoje dzieci. N iem al identyczne odsetki badanych tw ierdzą, że „wystarczy­
łoby” im tylko jedno dziecko (13,4%), a w śród nich w yraźnie dom inują ci, którzy
myślą bardziej o synu ( 68 ,6 %) niż o córce (30,2%). Z drugiej strony, 12,0% uważa,
że troje dzieci byłoby najodpow iedniejszą liczbą potom stw a w ich rodzinie, w tym
52,6% myśli o dw óch synach i o jednej córce, a dla 32,4% płeć tych dzieci jest
spraw ą obojętną. O bie zm ienne nie różnicują istotnie liczby osób, które chciały­
by m ieć tylko jed n o dziecko, gdyż wolę taką deklaruje 12,9% dziewcząt i 11,3%
chłopców, zaś uczniow ie szkół miejskich tylko nieznacznie liczniej niż uczniowie
szkół wiejskich (o 2,9%) opow iadają się za jednym dzieckiem; jed n ak w obu śro-

11 Ewa B udzyńska tw ierdzi n a podstaw ie w yników w łasnych b ad ań , iż w środow isku m ło ­


dzieży w ielkom iejskiej utrw alił się w zorzec m ałodzietnej rodziny. W śró d jej re spondentów
ze szkół średnich w K atow icach 50,0% badanych m arzyło o dw ojgu dzieci, 12,1% - o jednym
dziecku, 6,7% - o bezdzietności z w yboru, 3,8% - chciałoby m ieć dzieci bez założenia rodziny,
a 24,5% - m yśli o trójce i większej liczbie dzieci.
ßgtoHcki m odel małżeństwa i rodzinny w świadomości m łodzieży gimnazjalnej 205

j o w is k a c h większość chciałaby mieć syna (63,7%), a nie córkę. N atom iast o trójce
j zieci liczniej myślą chłopcy niż dziewczęta (o 3,1%) oraz uczniowie gim nazjów
wje jsk ic h (o 4,2%), przy czym w obu środow iskach po dw óch synów i po jednej
Jórce (55,3% i 60,8%).
O większej liczbie dzieci, czyli na przykład o czworgu czy pięciorgu, myśli
• d y n ie niewielki odsetek respondentów - 6 ,6 %, w tym nieco większy odsetek
chłopców (o 0,9%) i uczniów szkół wiejskich (o 1,3%). Jeśli połączym y odsetki re­
s p o n d e n tó w , którzy chcieliby mieć troje dzieci ( 12 ,0 %) oraz czworo i więcej dzieci
(6,6%)» wówczas okaże się, że niespełna 1/5 badanej zbiorowości (18,6%) myśli
0 r o d z in i e wielodzietnej. W grupie tej w idzim y 17,3% dziewcząt i 21,3% chłop­
ców (więcej o 4,0%) oraz 22,0% gim nazjalistów wiejskich i 16,5% m iejskich (m niej
o 5,5%)- Wydaje się, że ten odsetek respondentów , którzy chcieliby m ieć więcej niż
dwoje dzieci, nie „wróży” najlepszej perspektyw y dla w zrostu dem ograficznego
w najbliższej przyszłości, przynajm niej w ich środow iskach pochodzenia. P onad­
to, co dziesiąty respondent, w tym podobny odsetek dziewcząt i chłopców, wcale
nie planuje m ieć dzieci, czyli nie myślą oni o zakładaniu w spólnoty m ałżeńsko-
-rodzinnej. N iektórzy z tej grupy (31,6%) wyjaśniali, że być m oże w przyszłości,
kiedy będą starsi i dojrzalsi osobowo, zm ienią poglądy w tej kwestii i zdecydują się
na „małą” liczbę dzieci - od jednego do dwojga. Pozostali respondenci (3,9%) nie
odpowiedzieli na pytanie dotyczące tej kwestii.
Wydaje się, że pozytyw ny w niosek końcow y sugeruje, iż dom inujący odse­
tek tych m łodych ludzi (72,8%) ju ż teraz, na tym etapie w łasnego rozwoju, myśli
o przyszłym m ałżeństwie, a jeszcze większy odsetek (86,9%) chciałby m ieć dzieci,
najwięcej dwoje - 60,0% i założyć rodzinę. M ałżeństwo, dzieci i rodzina stanow ią
dla nich w artość najcenniejszą i najważniejszą, jak i podstaw ow y cel życia osobi­
stego. Jednak wszyscy u ich podstaw kładą autentyczną i w zajem ną m iłość m ał­
żeńską, opartą na przyjaźni i em patii. Dla tych w artości byliby oni w stanie oddać
inne wartości, jak i zm ienić swoje plany życiowe (zob. Sęk 1999; Saręga 2003)12.

SAKRALNY I ŚWIECKI CHARAKTER MAŁŻEŃSTWA I RODZINY


W OCENACH GIMNAZJALISTÓW

W Kościele rzym skokatolickim m ałżeństw o sakram entalne jest traktow ane


jako jednorazow a praktyka religijna, czyli jako jeden z pięciu podstaw ow ych „ry­
tów przejścia”, k tó ry jest traktow any jako w ażny i przełom ow y m om ent w życiu
pary małżeńskiej. Rytuał ten, jako akt religijny, nie pow tórzy się po raz drugi w ży­

12 H a n n a Sęk tw ierdzi, iż: „O becnie m łodzież najczęściej opow iada się za m o d elem rodziny
2+2 - rodzice i dw ójka dzieci. Z decydow ana w iększość badanych (89%) przew iduje, że za 10-15
lat będzie żyć w zw iązku m ałżeńskim i m ieć potom stw o. Jedno dziecko chciałoby m ieć 7% p rz y ­
szłych m ałżonków , dw oje dzieci - 63%, troje - 16%, a jedynie 4% chce m ieć czw oro i więcej
dzieci; jedynie co 20. bad an y sądzi, że zaw rze m ałżeństw o, ale nie będzie m ieć dzieci. Jeszcze
m niejsza liczba ankietow anych (4%) przew iduje, że b ędzie żyć sam otnie.
206 Jó ze f Ban,ak

ciu tej pary. Jedynie natu raln a śm ierć jednego ze w spółm ałżonków zwalnia dru
giego z przysięgi małżeńskiej i zezwala, jako wdowie lub wdowcowi, na zawarcie
ponow nego sakram entalnego związku małżeńskiego. Jednakże będzie to już inny
nowy związek m ałżeński. W d o ktrynie rodzinnej Kościoła rzymskokatolickiego
m ałżeństw o jest traktow ane jako realny udział ludzi w akcie stw órczym Boga, jak 0
ich uczestniczenie w Jego woli ciągłego rodzenia się życia ludzkiego. Małżeństwo
zawierane w obrządku religijnym zyskuje godność sakram entalną, przez co sta­
je się związkiem kobiety i m ężczyzny na całe ich w spólne życie, czyli związkiem
trw ałym i nierozw iązyw alnym . W katechizm ie Kościoła czytamy, że to sami m ał­
żonkow ie „ [...] udzielają sobie naw zajem sakram entu m ałżeństw a, wypowiada­
jąc w asyście Kościoła swoją zgodę” (K atechizm ... 2002, 1623). Papież Paweł VI
w encyklice H um anae vitae napisał, że dla chrześcijan „ [...] m ałżeństw o nabiera
godności sakram entalnego znaku, poniew aż wyraża związek C hrystusa z Koś­
ciołem . M ałżeństw o sakram entalne jest związkiem nierozerw alnym ” (Paweł VI
1968, 8 ). Kościół przypom ina też swoim w iernym , że m ałżeństw o sakram entalne
jest „now ą rzeczywistością zbawczą”, że - w konsekw encji - w katolicyzm ie nie ma
miejsca na im m an en tn ą i laicką koncepcję m ałżeństw a, a jedynie sensow na jest
religijna jego wizja. Koncepcja świecka m ałżeństw a jest nie do przyjęcia z teolo­
gicznego i kościelnego punktu widzenia, gdyż eliminuje ona sakralny aspekt zgody
małżeńskiej, pozbawia m ałżeństwo religijnego charakteru i religijnej obrzędowości.
Z drugiej strony, we współczesnym świecie, również coraz wyraźniej i szerzej w Pol­
sce, następuje proces dogłębnej desakralizacji rytów przejścia i podstawowych świąt
religijnych, zamazując ich istotę i specyfikę (zob. Baniak 2007a; M ariański 2006b;
M azanka 2003). Proces ten obejm uje także w szerokim zakresie życie małżeńskie
i rodzinne katolików i chrześcijan, „odzierając” je z w ym iaru religijnego i znaczenia
sakram entalnego. W efekcie jego oddziaływania ciągle powiększa się odsetek ludzi,
w tym m ałżonków katolickich, dla których sakram entalny w ym iar m ałżeństwa i re­
ligijny charakter rodziny jest obojętny, czy też przestał mieć znaczenie egzystencjal­
ne. Ludziom tym wystarcza jedynie świeckie potw ierdzenie przysięgi małżeńskiej
w urzędzie państwowym, czyli ślub zawarty w obrzędowości świeckiej. Problem
ten m ocno akcentuje papież Jan Paweł II w przem ów ieniu do członków Trybunału
Roty Rzymskiej 30 stycznia 2003 roku i wskazuje im na zacieranie w świadomości
licznych m ałżonków katolickich sakram entalnego charakteru małżeństwa. Papież
przypom ina, że zjawisko to jest już dostrzegalne szeroko w śród niektórych nuptu-
rientów, którzy świadom ie lekceważą ten wym iar swojego przyszłego małżeństwa.
Związek m iędzy laicyzacją a kryzysem m ałżeństw a i rodziny - m ów ił wtedy
papież - jest aż nazbyt oczywisty. Kryzys wrażliwości na Boga oraz na dobro m o ­
ralne sprawia, że zanika w iedza o najgłębszych fundam entach m ałżeństw a i ro ­
dziny na nim opartej. Aby rzeczywiście ocalić św iadom ość praw dy w tej materii,
należy na now o odkryć w ym iar transcendentny, stanow iący nieodłączny aspekt
pełnej praw dy o m ałżeństw ie i rodzinie, odrzucając wszelkie dychotom ie, które
prow adzą do oddzielenia aspektów świeckich od religijnych, jak gdyby istniały
dwa odrębne m ałżeństw a - świeckie i sakralne (Jan Paweł II 2003: 12-14).
Kgtolicki m odel małżeństwa i rodzinny w świadomości młodzieży gimnazjalnej 207

Ta głęboka konstatacja i zarazem refleksja teologiczna papieża nad kondycją


i skalą desakralizacji m ałżeństw a i rodziny, w tym w Polsce, wywołuje w ażne p o ­
znawczo pytanie, w jakim k ieru n k u zm ierza nastaw ienie m oich respondentów
_ współczesnej m łodzieży gim nazjalnej - do sakralnego charakteru m ałżeństw a
i rodziny? Czy m łodzież gim nazjalna popraw nie rozum ie sakralny charakter m ał­
żeństwa, czyli zgodny z nauczaniem Kościoła katolickiego, do którego sam a należy
poprzez akt chrztu? Jak m łodzież ta ocenia ślub cywilny i ślub kościelny - czy p o ­
strzega je jako identyczne co do istoty zjawiska, czy też rozróżnia je w tym zakre­
sie? W jakiej form ie m oi respondenci sam i planują zawrzeć w przyszłości własne
małżeństwo - jako typow o świecki związek, czy też jako tzw. „ślub konkordatow y”,
czyli spełniający jednocześnie w arunki ślubu kościelnego i cywilnego? Ich w ypo­
wiedzi na te pytania ukażę w kolejnej tabeli.
Analizując dane z tabeli 8 , nie tru d n o dostrzec, że poglądy gim nazjalistów d o ­
tyczące w arunków w ażności zawarcia związku m ałżeńskiego są dość zróżnicow a­
ne, bez względu n a ich cechy dem ograficzne i społeczne. Ponad połow a (57,7%)
opowiada się zdecydow anie za konkordatow ą form ą m ałżeństw a i twierdzi, że
dopiero po spełnieniu tego w arunku, m ałżeństw o nabiera pełnej m ocy i staje się
ważne i m oże funkcjonow ać. Płeć i typ gim nazjum nie wprowadzają istotnych
różnic w akceptacji tego w aru n k u w ażności zawarcia m ałżeństwa. Jedynie ślub
świecki jest tym w arunkiem w edług opinii 23,7% respondentów , w tym 23,0%
dziewcząt i 25,4% chłopców.

Tabela 8 . Postawy gimnazjalistów wobec religijnego i świeckiego charakteru małżeństwa

Respondenci Dziewczęta Chłopcy Gim. wiejskie Gim. miejskie Razem


M ałżeństwo L. % L. % L. % L. % L. %

W aru n k i w ażności zaw arcia m ałżeństw a

Tylko świecki 146 23,2 81 25,4 85 23,0 142 24,3 227 23,7

K onkordatow y 364 57,2 187 58,6 215 58,3 336 57,3 551 57,8

Bez ślubu 58 9,2 20 6,3 30 8,0 48 8,2 78 8,2

Brak oceny 47 7,4 18 5,6 28 7,6 37 6,3 65 6,8

Brak danych 21 3,3 13 4,1 11 3,0 23 3,9 34 3,6

Przew idyw any ch arak ter w łasnego ślubu m ałżeńskiego

K onkordatow y 319 50,2 156 48,9 186 50,4 289 49,3 475 49,7

Tylko świecki 154 24,2 82 25,7 97 26,3 139 23,7 236 24,7

N ie w iem jaki 68 10,7 40 12,5 40 10,8 68 11,7 108 11,3

Ż aden 74 11,6 28 8,8 35 9,5 67 11,4 102 10,7

B rak danych 21 3,3 13 4,1 11 3,0 23 3,9 34 3,6

O gółem 636 100,0 319 100,0 369 100,0 586 100,0 955 100,0
208 Jó ze f Baniak

Niewielki odsetek badanych (8,2%) twierdzi, że m ałżeństw o jest wyłącznie „pry.


w atną” spraw ą p ary osób kochających się w zajem nie i chcących żyć wspólnie
w związku p artnerskim , więc jakikolw iek ślub nie jest im potrzebny w tym celu-

Miłości wzajemnej kobiety i mężczyzny, którzy chcą być z sobą razem na dobre i na
złe, nawet przez całe życie, nie trzeba potwierdzać żadnym ślubem - ani w kościele
ani w urzędzie państwowym, bo i po co im sam rytuał ślubu, jeśli mają chęć bycia
razem - stwierdził uczeń trzeciej klasy gimnazjum z Kalisza.

Pogląd ten, lub poglądy zbliżone do niego, liczniej podzielają dziewczęta niż
chłopcy (o 2,9%), uważając wszystkie form y ślubu za zbędne do w ażności związku
małżeńskiego. Pozostali respondenci albo nie potrafili ocenić tej kwestii i zająć
jednoznacznego stanow iska ( 6 ,8 %), albo pom inęli pytanie jej dotyczące ( 3 ,5 %).
W analizie tej zw róćm y uwagę jeszcze na zdecydow aną preferencję ślubu
konkordatow ego jako fu n d am en taln eg o w aru n k u w ażności m ałżeństw a. Tę for­
m ę ślubu ogółem preferuje 57,8% respondentów , w tym 57,2% dziew cząt i 58,6%
chłopców oraz 58,3% uczniów gim nazjów w iejskich i 57,3% gim nazjów m iej­
skich. Dla połow y resp o n d en tó w k onkordatow a form a ślubu jest „atrakcyjniej­
sza” od form y cywilnej. Jednak względy religijne m ają tu znaczenie wyłącznie
dla 39,8% badanych osób. W yłącznie k onkordatow ą form ę ślubu najliczniej ak­
ceptują osoby głęboko w ierzące i regularnie praktykujące ( 6 8 ,6 %), lecz już zde­
cydow anie rzadziej osoby w ierzące i praktykujące niesystem atycznie (32,8%).
N atom iast w yłącznie św iecką form ę ślubu, jako w arunek w ażności zawarcia
m ałżeństw a, najliczniej akceptują osoby niew ierzące i zupełnie nie spełniające
prak ty k religijnych (83,6%), lecz ju ż rzadziej preferują ją osoby obojętne religij­
nie i okazjonalnie praktykujące (38,4%). Łącząc te w skaźniki do dw óch katego­
rii ogólnych, widzimy, że gim nazjaliści w ierzący i praktykujący zdecydow anie
liczniej preferują ślub konkordatow y, w idząc w nim istotny w aru n ek ważności
zaw arcia m ałżeństw a - 6 8 ,6 %. N atom iast osoby niew ierzące i obojętne religijnie
zdecydow anie liczniej opow iadają się za świecką form ą ślubu - 83,6%. M ier­
nik K endalla Q w ynosi +0,743 i oznacza, że m iędzy w iarą religijną lub niew iarą
respondentów , a akceptacją lub odrzu cen iem religijnej lub świeckiej form y ślu­
bu, zachodzi bardzo isto tn a zależność statystyczna. Pozytyw ne nastaw ienie do
w iary religijnej sprzyja akceptacji i preferow aniu konkordatow ej form y ślubu
jako w aru n k u w ażności m ałżeństw a. Z kolei postaw a ateistyczna lub obojętność
religijna sprzyja preferow aniu laickiej form y ślubu, decydującej o w ażności za­
w arcia m ałżeństw a.
Czy ta k wysoki w skaźnik akceptacji obu form ślubu m ałżeńskiego - konkor­
datowej i cywilnej - znajduje potw ierdzenie w równie wysokim w skaźniku prze­
w idyw anego przez respondentów własnego ślubu w obu obrządkach? O dpow iedź
na to pytanie znajdujem y w drugiej części tabeli 8 . Analizując w skaźniki tam
um ieszczone, widzimy, że 49,7% gim nazjalistów twierdzi, że w przyszłości „we­
zmą” z pew nością ślub „łączony”, czyli ślub konkordatowy, a więc w łasnem u m ał­
żeństw u nadadzą jednocześnie charakter religijny i świecki. Plany takie „snuje”
Katolicki model małżeństwa i rodzinny w świadomości młodzieży gim nazjalnej 209

50 ,2 % badanych dziewcząt i 48,9% chłopców, a także 50,4% uczniów gim nazjów


w ie j s k ic h i 49,3% m iejskich. Ci respondenci często wyjaśniali, że

i [...] mój ślub musi być pełny, czyli wpierw zawarty w kościele, a potem w urzędzie
cywilnym, kiedy ksiądz powiadomi go o tym zawarciu, bo wtedy będę pewna, że
zostałam prawdziwą żoną (dziewczyna, lat 16),

czy też: Ja na pewno, gdy będę się kiedyś żenił, postaram się załatwić oba śluby -
w państwie i w kościele, bo tak dzieje się od dawna w mojej rodzinie, więc nie postą­
pię inaczej (chłopiec, lat 16),

albo: Nie będę chciała wyjść za m ąż tylko w USC, bo wtedy zakładałabym rozwód
mojego małżeństwa, czego nie przewiduję. Dlatego wezmę zarówno ślub kościelny,
jak i świecki. Podobnie musi myśleć o tym mój przyszły mąż (dziewczyna, lat 17).

Z drugiej strony, znaczny odsetek gim nazjalistów interesuje wyłącznie świecka


forma ślubu, w edług której swoje m ałżeństw o zam ierza zawrzeć łącznie 26,3%
respondentów, w tym 24,2% dziewcząt i 25,7% chłopców, oraz 26,3% uczniów
gim nazjów wiejskich i 23,7% miejskich. O bie zm ienne niezależne - płeć i typ
gim nazjum - nie w prow adzają istotnych różnic we wskaźnikach respondentów
preferujących ślub świecki. Preferencje te zbytnio nie dziwią, poniew aż respon­
denci jedynie powielają do pew nego zakresu tendencje w ystępujące u ich ro dzi­
ców, a tym bardziej dziadków. Ponadto, 11,3% respondentów nie wiedziało, w ja­
kiej form ie kiedyś zawrą m ałżeństw o - świeckiej czy konkordatowej? N iektórzy
wyjaśniali, że „jeszcze nie zastanaw iali się n ad tym problem em ” lub „jeszcze mają
dużo czasu, aby myśleć, w jaki sposób zm ienią stan cywilny”. Pogląd ten liczniej
wyrazili chłopcy (o 3,7%) i uczniow ie gim nazjów miejskich (o 0,9%). Podobny
odsetek respondentów (10,7%) w ogóle nie zam ierza zawierać m ałżeństwa, gdyż
każdą z tych form ślubu uważają za „coś zbytecznego”. Inni jeszcze tw ierdzą, że
ich m ałżeństw o nie m usi m ieć form alnego charakteru, natom iast „wystarczy” im
form a konkubinatu, k tó ry zrów nują w praw ach i przywilejach z legalnym m ałżeń­
stwem. Takie stanow isko liczniej zajm ują dziew częta (o 1,9%). Pozostali respon­
denci nie odpow iedzieli na to pytanie (3,5%).
Podobnie i w tej kw estii globalne w yznanie w iary religijnej lub postaw y ate­
istycznej znacząco w pływ a na planow anie form y własnego ślubu przez g im na­
zjalistów. R espondenci w ierzący w Boga liczniej przew idują swój ślub m ałżeński
w form ie konkordatow ej - 83,7%, natom iast respondenci niew ierzący i obojętni
religijnie liczniej myślą wyłącznie o ślubie cywilnym - 68 ,8 %. M iernik Kendalla Q
w ynosi +0, 838 i oznacza, że m iędzy w iarą religijną lub niew iarą gimnazjalistów,
a przew idyw aną przez nich form ą w łasnego ślubu, zachodzi bardzo istotna zależ­
ność statystyczna. Im wyższy poziom zaangażow ania religijnego badanych, tym
większy odsetek tych, którzy planują wyłącznie konkordatow y charakter własnego
ślubu. O słabienie w iary lub jej zanik sprzyja w ybieraniu przez niektórych respon­
dentów ślubu cywilnego. P odobnie gim nazjaliści przeżywający ostry kryzys włas­
nej tożsam ości osobowej zdecydow anie liczniej (67,8%) wybierają świecką f0r
w lasnego ślubu, natom iast osoby, których nie dotknął ten kryzys, liczniej mv'|^
o ślubie konkordatow ym - 70,3%). M iernik Kendalla Q wynosi +0,666 i oznacza^
że m iędzy poziom em kryzysu tożsam ości osobowej respondentów , a wybieran '
przez nich form ą ślubu, zachodzi istotna zależność statystyczna. Kryzys tożsamo^
ści osobowej sprzyja opow iadaniu się za świecką form ą tego ślubu, z kolei brak
kryzysu tożsam ości sprzyja decyzjom za konkordatow ą form ą ślubu małżeńskie
go. W skaźnik akceptacji tej właśnie form y ślubu jest bardzo zbliżony do wskaźnika
respondentów , którzy nie przeżywają kryzysu własnej tożsam ości osobowej.

PODSUMOWANIE

W yniki bad ań potw ierdzają w pełni przyjętą hipotezę, w której założyłem, że


m łodzież gim nazjalna, niejako w zorem własnych rodziców, bardzo wysoko ceni
podstaw ow e cechy m ałżeństw a katolickiego - trw ałość i nierozerw alność (choć
liczni popierają też rozw ód), w ierność i w yłączność (choć niektórzy nie dostrze­
gają zła m oralnego w zdradzie m ałżeńskiej i w seksie pozam ałżeńskim ), płodność
(choć w ielu myśli tylko o dwojgu własnych dzieciach), sakralność (choć pewien
odsetek opow iada się tylko za cyw ilną form ą własnego ślubu, która m a stanowić
gw arancję ważności ich m ałżeństw a), partnerstw o (choć pew ien odsetek chłop­
ców nadal spogląda „z góry” na rolę żony w m ałżeństwie i rodzinie, a niektóre
dziewczęta wolą zająć „uległą” postaw ę wobec pozycji m ęża jako głowy rodziny).
Z drugiej strony, badania rów nież wykazały pew ne zm iany w nastaw ieniu gim na­
zjalistów do rodziny i do jej w artości - duży odsetek dziewcząt i chłopców, miesz­
kańców wsi i m iast, bardziej preferuje jakość życia osobistego i realizację indywi­
dualnych planów egzystencjalnych w ram ach w spólnoty m ałżeńsko-rodzinnej, niż
sam ą trw ałość związku małżeńskiego, jako instytucji społecznej i religijnej. Posta­
w y gim nazjalistów wobec m ałżeństw a i rodziny zależą od wielu różnych czynni­
ków, jed n ak poziom w iary religijnej i poziom kryzysu tożsam ości osobowej naj­
szerzej i najgłębiej w arunkują jakość tych postaw. Jednak wpływ ten m a także typ
rodziny pochodzenia m łodzieży - rodziny pełne i zintegrowane sprzyjają posta­
w om pozytyw nym i kreatyw nym , natom iast rodziny konfliktowe, zdezintegrow a­
ne i patologiczne ułatw iają przyjm ow anie postaw negatywnych i niekreatywnych.
pariusz Tułowiecki
Wyższa Szkoła Zarządzania i Przedsiębiorczości
irT1. Bogdana Jańskiego w Łomży

j a k o ś ć r e l a c j i i m o r a l n o ś ć w e w n ą t r z r o d z in n a
W ŚWIETLE DEKLARACJI OSIEMNASTOLATKÓW

WSTĘP

Zm iany cywilizacyjne, w idziane z perspektyw y początku XXI wieku, w yda­


ją się wieloaspektowo naznaczać instytucję m ałżeństw a i rodziny. Przem iany te,
zarówno w w ym iarach globalnych, jak lokalnych, oceniane są jako bardzo silne
(Plopa 2009: 227). W polskiej rzeczywistości przeobrażenia te intensyfikują się
wraz z dynam icznym i zm ianam i społeczno-ustrojow ym i (Tyszka 1997). M im o że
trudne jest określanie w zorów i m odeli rodziny rodzących się w trakcie w spół­
czesnych przeobrażeń społecznych, a wszelkie obrazy tradycyjnej czy nowoczesnej
rodziny nacechow ane są znacznym i uproszczeniam i (Poleszczuk 2002b: 281-282),
możliwe jest jed n ak w skazanie kierunków transform acji. W ojciech Świątkiewicz
zarysowuje je poprzez następujące schematy:
— od m ałżeństw a, zalegalizowanego w edług praw a świeckiego lub religijnego, do
konkubinatu, kohabitacji, sw ingingu, m ałżeństw grupow ych, sam otnego m a­
cierzyństw a z w yboru, wolnych związków hom oseksualnych;
— o d rodziny wielopokoleniowej do rodziny nuklearnej, rodziny poszerzonej;
— od posiadania dzieci do ograniczania liczby potom stw a i planow ania bezdziet-
ności;
— o d więzów pokrew ieństw a i ustalonego praw no-obyczajow ego statusu dziecka
do rodzin binuklearnych, rekonstruow anych, hybrydalnych;
— o d dwojga rodziców: ojca i m atki do sam otnego m acierzyństw a i ojcostwa;
— o d trw ałości do rozw odów i związków pow tórnych;
— o d ustalonego podziału ról, wedle których m ężczyzna utrzym uje rodzinę i p o ­
siada autorytet, zaś kobieta koncentruje się na prow adzeniu gospodarstw a d o ­
mowego i w ychow aniu dzieci, do dem okratyzacji ról, pracy obojga m ałżon­
ków, m ałżeństw a otw artego;
— od wyłączności seksualnej do związków pozam ałżeńskich, związków otw ar­
tych, swingingu;
— o d heteroseksualności do legalizowanych związków hom oseksualnych;
D ariusz Tułowiecfc/

— o d gospodarstw a dwóch dorosłych osób do wspólnot, rodziny rozszerzonej, ro


dżiny z dołączonym i niespokrew nionym i członkam i (Świątkiewicz 2007: 137)
Tradycyjnie definiow ana rodzina jest jed nak nie do zastąpienia w społeczeń
stwie. Jej badacze stwierdzają, iż nie sposób wyobrazić sobie społeczeństw a bez
istniejącej w nim rodziny, czy też z rodziną w stanie skrajnej patologii: „Ludzkość
nie wypracowała dotychczas innej instytucji, która by m ogła skutecznie zastąpić
rodzinę i nie w iadom o, czy uda się to w przyszłości” (Tyszka 2003: 50).
M im o m odernistycznych i postm odernistycznych zm ian w pojm ow aniu rodzi­
ny, em piria potw ierdza, iż tradycyjna, m onogam iczna, heteroseksualna rodzina
jest najgłębiej zakorzeniona w potrzebach i pragnieniach now ych pokoleń. Bada­
nia m iędzynarodow e m łodych potw ierdzają, iż m ałżeństwo, rodzina i dziecko sta­
nowią ważny elem ent w konstruow aniu planów życiowych. M łodzi ludzie w zde­
cydowanej większości chcą tworzyć rodziny złożone z kobiety i mężczyzny, pragną
m ieć potom stw o, jed n ak planom tym towarzyszy duża tolerancja dla wszelkich
innych quasi- lub pseudorodzinnych stylów życia (Biernat 2008: 288).
G dy istnieje zróżnicow any ogląd m ałżeństw a i rodziny oraz rozrastający
się pluralizm ich definiow ania, w ażne jest nieustanne m onitorow anie spojrze­
nia, jakie noszą w sobie m łodzi ludzie, będący na progu dorosłości. To oni mają
w najbliższej perspektyw ie opuszczenie rodziny, w której wyrośli, oraz wejście
(lub nie) w związki, które sami będą definiować, tworzyć oraz budow ać ich etos.
Dlatego zdecydow ano się na badania osiem nastolatków uczących się na terenie
m ałego m iasta na M azowszu. W obec licznych badań jakości etosu m łodzieży du­
żych m iast, poznanie spojrzenia m łodzieży na m ałżeństw o i rodzinę w środow i­
sku m ałom iasteczkow ym , otoczonym obszaram i wiejskimi, wydaje się swoistą ko­
niecznością badawczą, któ ra zainspirow ała do przeprow adzenia takich pomiarów.

WYNIKI BADAŃ WŁASNYCH

Badania, na podstaw ie których podjęto niniejsze analizy, przeprow adzono


w śród uczniów klas drugich szkół ponadgim nazjalnych m iasta i gm iny Ostrów
Mazowiecka. M iasto niniejsze jest siedzibą pow iatu w północno-w schodniej czę­
ści województwa mazowieckiego, liczy 23 tys. mieszkańców. Pom iary będące p o d ­
stawą uzyskania m ateriału em pirycznego przeprow adzono m etodą audytoryjną
za pom ocą kw estionariusza ankiety w październiku 2005 roku w śród wszystkich
uczniów klas drugich (947), a realizacja założonej próby w yniosła 98,4% (932 ucz­
niów). P om iaru dokonyw ano w śród ostrow skich osiem nastolatków w ram ach róż­
nych lekcji szkolnych. O bjęto nim i uczęszczających do liceów ogólnokształcących,
liceów profilowanych, techników oraz zasadniczej szkoły zawodowej. W analizach
statystycznych uzyskanego m ateriału em pirycznego użyto testu niezależności chi-
kw adrat i w spółczynnika kontyngencji C Persona liczonych poprzez program sta­
tystyczny SPSS. W analizach posłużono się wielkością poziom u istotności i przy­
jęto granice praw dopodobieństw a istnienia siły związku statystycznego pom iędzy
zm iennym i na poziom ie 0,050. Jako zm ienne niezależne uznano zm ienną płci
jjako-
a ko ść relacji i m oralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji.. 213

0raz autodeklaracji statusu m aterialnego w rodzinie. Rozkład zm iennych nieza­


oraz
leżnych ilustruje wykres 1.

W ykres 1. C h a ra k te ry s ty k a b a d a n e j g ru p y w e d łu g p łc i i sy tu a cji m a te ria ln e j ro d z in y


(d a n e w %)

60

50

38,8
40 -

30

20 -

10

o
M ężczyźni K obiety W yraźnie Dość dobra Przeciętna Zła Brak
dobra odpow iedzi

1. RELACJE WEWNĄTRZRODZINNE

Aby zanalizować stan rodzin respondentów oraz poznać ich opinie o wewnątrz-
rodzinnych relacjach, zapytano uczniów z małego m iasta na M azowszu o ogól­
ną ocenę atm osfery do m u rodzinnego, relacje z rodzicam i i rodzeństw em , cechy
konstytuujące klim at rodziny pochodzenia wedle wyznaczonych cech oraz style
wychowania.
Pierw szym w skaźnikiem , którego próbę p o m iaru podjęto w ram ach określenia
relacji w ew nątrzrodzinnych, jest deklaracja atm osfery dom u rodzinnego. W ra­
m ach odpow iedzi w pisano półotw artą kafeterię odpowiedzi. Uzyskany m ateriał
em piryczny prezentuje wykres 2.

W y k res 2. O g ó ln a o c e n a d o m u ro d z in n e g o (d a n e w %)

M iejsc e, g d zie m n ie k o c h a ją i ro zu m ieją,


' i # .i i i i i® ' 1 ■ ■ 67,9
g d zie cz u ję się n ajlepiej

M iejsc e g d zie m n ie k o ch a ją, a le nie


| 24.6
ro z u m ie ją

M iejsc e, g d zie s ą ludzie, k tó rz y m n ie nie


k o c h a ją i n ie ro z u m ie ją I2
■ 4.2

| 0,3
■j

10 20 30 40 50 60 70 80
Najczęściej w ybieraną odpow iedzią było wskazanie na rodzinę jako rn'
m iłości i akceptacji, gdzie m łode kobiety i mężczyźni czują się najlepiej ( v
ta część respondentów odczuw a, że w rodzinie pochodzenia jest kochana
ceptow ana, jednak nie m oże liczyć w niej na zrozum ienie. Ta odpow iedź l
świadczyć o wielkim przyw iązaniu do rodziny, o dobrych chęciach rodziców ^ 0*6
dzeństw a, które jed n ak nie są wolne o d czynników zaburzających k o m u n ik a ^ ’
Pozostałe odpow iedzi wyniosły 6,5%. Zarów no zm ienna płci, jak i sytuacja mate *
rialna rodzin nie różnicuje statystycznie uzyskanych wyników.
M iłość w zajem na została zatem dostrzeżona we własnej rodzinie przez 92 5%
badanych. Ten bardzo wysoki w skaźnik koresponduje z powszechnym w Polsce
przekonaniem , iż m iłość w życiu człowieka jest najważniejsza. O na właśnie z jednej
strony stanow i niezwykle ważny elem ent ludzkiego życia: sensotwórczy i umoż­
liwiający poczucie szczęścia, z drugiej jest pojęciem nadużyw anym , redefiniowa-
nym , pustym a naw et „jednym z najbardziej wyświechtanych pojęć w ludzkiej
kulturze” (Podgórski 2008: 52). Z ebrany m ateriał em piryczny pozwala stwierdzić
iż m im o trendu, by współczesny człowiek był coraz m niej związany ze wspólnota­
m i tradycyjnym i, potrzebę kochania i bycia kochanym nadal najpełniej realizuje
w rodzinie. Uzyskane w O strow i M azowieckiej wyniki świadczą o lepszych rela­
cjach w rodzinach badanych, niż m iało to miejsce w latach dziewięćdziesiątych
ubiegłego wieku. W ówczas odpow iedzi uzyskały następujące poparcie: „dom jest
m iejscem , gdzie m nie kochają i rozum ieją, gdzie jest m i najlepiej” - 51,0%, „gdzie
są ludzie, którzy m nie kochają, ale nie rozum ieją” - 32,0%, „to miejsce, gdzie ja­
dam i sypiam ” - 14,0%, „określiłbym to inaczej” - 3,0% (Kwak 2001: 235).
Szczegółowy po m iar w ew nątrzrodzinnych relacji w odniesieniu do poszcze­
gólnych dom ow ników wykazuje, iż osiem nastolatkow ie jako najlepsze oceniają
swe kontakty z m atkam i (wykres 3). Zaledwie piąta część uznała, iż więź z matką
jest zła lub „różnie bywa”, a 80,6% ocenia ją jako dobrą lub dość dobrą. Siła związ­
ku ze zm iennym i płci i sytuacji m aterialnej rodzin nie jest obserwowalna.

Wykres 3. Ocena relacji z domownikami (dane w %)


60

50

40

30

20

10

0
M atka O jciec R odzeństw o

■ D obrze * Dość dobrze * R óżnie byw a ■ R aczej nienajlepiej

■ T rudno pow iedzieć » N i e dotyczy ■ Brak odpow iedzi


f relacji i moralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji... 215

Relacja z ojcem m a w opinii badanych niższą ocenę niż z m atką. Jako dobrą
¡a ją 40,6%, zaś jako dość dobrą - 22,7%. Poziom oceny negatywnej lub nace-
0 wanej przenikaniem się dobrych i złych opinii wybrała czwarta część uczniów.
Łhadaną zm ienną zaobserw ow ano istnienie statystycznej siły związku wobec płci
7 _ 0,001; C = 0,148) i sytuacji m aterialnej rodziny (p = 0,000; C = 0,278). Wyż-
zy poziom pozytywnej oceny wzajemnych odniesień do w łasnego ojca częściej
deklarują m łodzi m ężczyźni (69,9%). M ożna zaobserwować wzrost pozytywnych
opinii o relacjach z ojcem, w raz z polepszaniem się sytuacji m aterialnej rodziny.
y j zestawieniu z relacjam i z m atką oraz rodzeństw em nie m ożna jednak relacji
z ojcem nazwać silną. Słabość więzi z ojcam i oraz braki w tej kwestii zaczynają
współcześnie nabierać cech cywilizacyjnych. Jest to relacja w ażna, m im o że często
pomijana w badaniach, która m a znaczny wpływ na osobow ość dzieci, zarów no
dziewcząt, jak i chłopców (Plopa 2005: 303-310).
Opinie o relacjach z rodzeństw em kształtują się na poziom ie analogicznym ,
jak relacje z ojcem, tyle że te ostatnie m ają w deklaracjach nieco niższy poziom
intensywności. Zaledwie 5,0% ostrow skich uczniów deklaruje bycie jedynakiem ,
czwarta część nie ocenia relacji z rodzeństw em pozytywnie, zaś dwie trzecie - jako
dobre lub dość dobre. Z m ien n a tej deklaracji jest różnicow ana przez deklarację
sytuacji m aterialnej rodziny na poziom ie niskim (p = 0,016; C = 0,175).
O gólnopolskie badania relacji m łodzieży z rodzicam i w ykazują niższy poziom
relacji, niż uzyskany na gruncie m ałego m iasta i otaczających go obszarów wiej­
skich. W obu przypadkach odniesieniom do m atki przypisywano wyższe w skaźni­
ki niż do ojca. W roku 1998 bardzo dobrą ocenę m iędzyosobow ych odniesień do
matki deklarow ało w skali kraju 47,0% m łodych, dość dobrą - 37,0%, nie najlepszą
- 2,0%, kom pozycję dobrej i złej - 13,0%; natom iast do ojca, analogicznie - 31,0%,
29,0%, 9,0%, 23,0%. R aport CBOS, opisujący relacje uczniów szkół p o n ad p o d ­
stawowych do rodziców stw ierdza, iż pow iernikam i i p artneram i w codziennych
rozmowach dla m łodych są m atki. Ojcowie są takim i p artn eram i do rozm ów rza­
dziej, a zdarza się, że w ogóle nie m a z nim i żadnego dialogu. Z deklaracji wynika,
że także jakość poruszanych zagadnień różnicuje dyskusje z rodzicam i. O jednych
sprawach „częściej rozm aw iają oni z m atką, o innych - częściej z ojcem , ale są też
problemy, które nigdy nie są przedm iotam i rozmów. M łodzi ludzie na ogół nie
rozmawiają z ojcem o seksie i rzadko pow ierzają m u osobiste problem y lub nie ro ­
bią tego wcale. C hętnie zwierzają się m atce, z którą częściej niż z ojcem omawiają
spraw y szkolne i snują plany na przyszłość. W do m u m łodzież rzadko rozmawia
o polityce” (Falkowska 1999: 3-8).
Szczególną tem atyką, będącą dalszą częścią niniejszej analizy, są norm y życia
m ałżeńskiego i intym nego. Badania prow adzone na tym polu w śród nastolatków
wykazują, iż w dom ach rodzinnych m łodzieży nie prow adzi się systematycznych
dialogów na tem at cielesności i seksualności. Jeżeli mają one miejsce, są sp ora­
dyczne i prow adzone raczej z m atkam i. O ne, w opinii samych m łodych, są bardziej
skore do podejm ow ania tego typu rozmów, co jest oceniane przez dzieci pozytyw ­
nie, aczkolwiek m łodzi dostrzegają ich niekom petencję i brak przygotow ania m e­
216 Dariusz Tułowie$$

rytorycznego. N astolatki wyrażają ogólną chęć rozm ów z dorosłym i o intymności


ale ściśle określają także sposób prow adzenia takich rozm ów poprzez p o trzeb '
budow ania atm osfery zaufania, wysoki poziom em patii, asertyw ność, dużą wiedzę
m erytoryczną, popraw ny język, nieuchylanie się od tem atów najtrudniejszych
najdziwniejszych, naw et perw ersyjnych (Kurzępa 2007: 183-184).
G dy w kolejnym pytaniu poproszono m łodzież o określenie klim atu dom u ro­
dzinnego (wykres 4), najwyższy w skaźnik uzyskał wzajem ny szacunek - 58,5%
Najwyższe poparcie cecha ta uzyskiwała w śród mężczyzn (61,7%) oraz deklarują­
cych w yraźnie dobrą sytuację m aterialną rodziny (74,2%).

Wykres 4. Cechy charakterystyczne domu rodzinnego (dane w %)

Szacunek 58,5

Przebaczenie 56

W yrozumiałość 50,2

W spółpraca 45,5

Odpowiedzialność I 27,3

Napięcia i konflikty 26

Nakazy i zakazy

Awantury

Inaczej 3,2

10 20 30 40 50 60 70

Kolejną cechą opisującą dom rodzinny badanych była um iejętność przebacze­


nia. Przebaczenie dostrzegali w swych dom ach uczniowie (59,2%) opisujący sytuację
m aterialną rodziny jako w yraźnie dobrą (63,3%). W yrozumiałość jako konstytucyj­
ną cechę rodziny wskazała połowa osiemnastolatków. Szczególnie niskie wskaźniki
tej cechy uzyskali uczniowie z rodzin o niskim statusie m aterialnym (33,3%), zaś
wyższe z dom ów najbogatszych (59,4%). Przyjaźń została zaakcentowana jako cecha
dom u rodzinnego przez 48,7% ankietowanych. W ybierały ją raczej kobiety (54,2%),
wywodzący się z w yraźnie bogatych dom ów (54,7%). Jako piąta w hierarchii została
zadeklarowana współpraca. W yróżniło ją 45,5% ogółu badanych, w tym szczególnie
identyfikowały ją we własnych dom ach m łode kobiety (49,7%) oraz wywodzący się
z w yraźnie bogatych dom ów (55,5%). Poczucie wzajemnej odpowiedzialności zo­
stało wybrane jako opisujące dom rodzinny przez czwartą część m łodych (27,3%).
Wykazywali ją przede wszystkim respondenci płci żeńskiej (29,8%), deklarujący wy­
raźnie dobrą sytuację m aterialną rodziny (32,8%).
W niewiele niższym stopniu niż na w zajem ną odpow iedzialność, m łodzi wska­
zywali na panującą w ich dom ach atm osferę napięć i konfliktów - 26,0%. W tak
negatyw ny sposób opisywały własną rodzinę kobiety (30,8%) oraz respondenci
ja k o ś ć relacji i m oralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji. 217

wywodzący się z rodzin o złej sytuacji m aterialnej (47,6%). Pozostałe dwie cechy
również nie ukazywały rodzin respondentów w kategoriach zjawisk pozytywnych
i więziotwórczych. Piąta część osiem nastolatków dostrzegała w swym dom u jako
istotne ciągłe zakazy i nakazy. Cecha ta dom inuje w rodzinach o złym statusie m a­
terialnym (27,0%). Z achow ania aw anturnicze, wypływające z nałogów któregoś
z rodziców, dostrzegła jako konstytutyw ne dla do m u rodzinnego dziesiąta część
badanych. Najniższy poziom tego typu zjawisk patologicznych wykazywali m ęż­
czyźni (8,5%), deklarujący dość dobrą (3,9%) i w yraźnie dobrą (4,7%) sytuację
m aterialną rodziny. Szczególnie wysoki poziom w skaźnika uzyskano natom iast
wśród pochodzących z rodzin o złej sytuacji m aterialnej (39,7%).
Inaczej niż powyższe cechy opisywało swą rodzinę 3,2% ankietowanych.
W śród tych dodatkow ych, uznanych za w ażne, cech w ym ieniano m .in.: „wspólna
rozrywka”, „wytykanie błędów ”, „jest dobrze”, „różnie, zależnie od sytuacji”, „sam
nie wiem”, „jest miło, ale jak w każdej rodzinie, bywają lekkie sw ary”, „jest swoj­
sko”, „atm osfera jest dobra”.
Podsum ow ując tę grupę wskaźników, m ożna stwierdzić, iż klim at dom u ro ­
dzinnego, jaki w yłania się z w yników badań socjologicznych w śród ostrow skich
osiemnastolatków, jest obrazem pozytyw nym , z pew nym i elem entam i zachowań
negatywnych, a naw et patologii. Najczęściej rodzina opisywana jest poprzez k a­
tegorie szacunku, przebaczenia, w yrozum iałości, przyjaźni i odpow iedzialności.
Istnieją jedn ak zjawiska negatywne, które są deklarow ane na niższym lub znacznie
niższym poziom ie częstotliwości niż cechy pozytywne.
O bok powyższych deklaracji poproszono także o opisanie relacji w ew nątrzdo-
mowych w kategoriach stawianych dzieciom rodzicielskich wym agań norm atyw ­
nych wraz z daw anym uczuciow ym poparciem . Z kom pilacji tych dwóch w ym ia­
rów wyłaniają się cztery style wychowania:
— obojętny - gdy nie staw ia się żadnych w ym agań i nie stw arza się dzieciom
em ocjonalnego w sparcia w rodzinie;
— naiw ny - gdy rezygnuje się z w ym agań, chociaż rodzice usiłują stworzyć ser­
deczną atm osferę ro d zin n ą poprzez zaangażow anie em ocjonalne;
— paradoksalny - gdy rodzice stawiają w ym agania, lecz nie zabezpieczają em o ­
cjonalnego klim atu i w sparcia uczuciowego;
— dojrzały - gdy jasne w ym agania łączą się z właściwymi w arunkam i em ocjo­
nalnym i, dając podstaw ę do dyskursu i stanow iąc dobrą atm osferę rodzinną
(M ariański 2007a: 206).
Uzyskaną zm ienną opisującą style w ychow ania jedynie płeć różnicow ała sta­
tystycznie w stopniu niskim (p = 0,001; C = 0,131). N iem al połow a m łodych Pola­
ków z małego m iasta uznała, iż rodzice stawiają im w ym agania i są dla nich uczu­
ciowym oparciem (44,0%). Relatywnie wyższe poziom y tej deklaracji odnotow ano
pośród kobiet (46,8%), wywodzących się z rodzin o w yraźnie wysokim statusie
m aterialnym (49,2%). O pinię, iż rodzice stawiają w ym agania, lecz nie gw arantują
uczuciowego poparcia, w yraziła piąta część całości respondentów . W skaźnik ten
był wyższy w śród uczniów wywodzących się z najbiedniejszych rodzin (23,8%).
Dariusz Tutowiechi

O bojętny N aiw ny P aradoksalny D ojrzały B rak danych

E m ocjonalne wsparcie przy braku rzeczywistych w ym agań uzyskuje, wedle


w yników ostrow skich analiz, czw arta część opisywanej młodzieży. Brak wymagań
oraz brak em ocjonalnego oparcia w ykazała natom iast dziesiąta część próby, przy
czym najwyższe w skaźniki uzyskano pośró d m ężczyzn (14,3%) oraz wywodzą­
cych się z najbiedniejszych rodzin (17,5%).
Konfiguracja układu odpow iedzi pozwala określić odsetek uczniów, którzy
z jednej strony uzyskują w ram ach ogniska dom owego wsparcie em ocjonalne lub
są go pozbaw ieni, z drugiej - rodzice stawiają im, lub nie, wym agania. Wedle ze­
branego m ateriału em pirycznego m ożna stwierdzić, iż 69,3% osiem nastolatków
czuje uczuciowe oparcie w rodzicach, podczas gdy 29,7% nie dośw iadcza takiej
pomocy. Analogicznie, 35,5% m łodych respondentów nie stwierdza, by w ich do­
m ach staw iano jasne w ym agania, zaś 63,4% - ma postaw ione znane im wym aga­
nia co do sposobów postępow ania. W takim zestawieniu poziom obu czynników
- w ym agania i oparcie uczuciowe - należy określić jako stosunkow o wysoki.

2. NORMY OKREŚLAJĄCE RELACJE RODZINNE

Badania ogólnopolskie wykazują, iż m łodzi Polacy są przyw iązani do norm


i w artości m oralnych, jednakże wykazują dużą tolerancję wobec odstępujących
od tych no rm , zarów no gdy są nim i oni sam i, jak i inni ludzie. Taką teorię perm i-
sywizm u m oralnego wysuwa H an n a Świda-Ziem ba. W edług niej, z jednej stro ­
ny istnieje pow szechna zgoda co do w ielu n o rm m oralnych, którym przypisuje
się status uniw ersalnych, z drugiej - konkretnym osobom , popełniającym czy­
ny oceniane jako złe, towarzyszy swoista społeczna w yrozum iałość, szczególnie
żywa wobec uznanych za „swoich”. Istnieje szereg usprawiedliwień społecznych
dla niem oralnych czynów, które szczególnie intensyw nie są przywoływane wobec
wywodzących się z własnych grup przynależności (Św ida-Ziem ba 2002:438-439).
W edług Świdy-Ziemby, dla w arunków polskiej transform acji charakterystycz­
ny jest właśnie permisywizm moralny. Nie zgadza się ona z funkcjonującymi w śro­
dowisku socjologicznym tezami, iż czasy transformacji opisać m ożna fenomenami
f jakość relacji i m oralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji. .. 219

glatywizmii lub nihilizmu moralnego. Nihilizm m oralny jest zjawiskiem, w którym


[ u c z e s tn ik wszyscy świadomie uznający, iż norm y moralne nie powinny stanowić re­
gulatorów ani życia społecznego, ani indywidualnego. Relatywizm jest zjawiskiem bar­
dziej złożonym i obejmuje kilka poziomów: relatywizm poznawczy, to znaczy uznanie,
¡2 kodeksy m oralne mogą istnieć i obowiązywać w pewnej różnorodności okresów
historycznych, warunków środowiskowych, kręgów kulturowych; tolerancję moralną,
wedle której zachowuje się przekonanie o skuteczności własnych poglądów etycznych,
nie próbując ich nikom u narzucać, przy równoczesnym uznaniu prawa innych do po­
siadania własnego systemu etycznego w imię suwerenności osobistej; kontekstualną
obowiązywalność, która uznaje istnienie reguł i zasad, lecz równocześnie wyznacza
pola i warunki pozwalające na ich łamanie (tamże: 435-436). O bok powyższych kie­
runków przem ian moralności, W itold Zdaniewicz wyróżnia także sytuacjonizm, jako
obecny trend w moralności Polaków, wedle którego ocena norm atywna postępowania
uzależniona jest od sytuacji, w której znajduje się konkretny człowiek (2006:97).
Chcąc chociażby częściowo zweryfikować powyższe podejścia, zapytano
osiem nastolatków z m ałego m iasta o w ew nętrzną m oc wiążącą sum ienie przez
czwarte przykazanie dekalogu, pow inność posłuszeństw a rodzicom oraz o uczci­
wość względem nich. W ten sposób bow iem m ożna zbadać w kład m łodych
w tworzenie się atm osfery do m u rodzinnego poprzez poznanie ich w ew nętrznych
modeli relacji do własnych rodziców.
W trakcie badań przeprowadzonych w śród młodych z Ostrowi Mazowieckiej,
zbadano również sam fakt posiadania uznanych w ew nętrznie zasad moralnych. Na
podstawie tak sformułowanych pytań 69,3% osiem nastolatków zadeklarowało uzna­
nie istnienia zasad postępow ania. Fakt posiadania trwałych reguł etycznych oceni­
ło negatywnie 0,5%, zaś odpow iedź „to zależy” wybrało 28,8%. M łodzi z małego
miasta uznają zatem w artość posiadania stałych zasad moralnych, którym i m ożna
kierować się w codzienności, aczkolwiek blisko trzecia ich część uzależnia trzym anie
się zasad moralnych od innych, nie określonych w odpowiedzi czynników. Sprzeciw
wobec anarchii etycznej zyskał w śród ankietowanych bardzo duże poparcie. Jest on
silniej obecny w kategorii kobiet (72,7%) niż mężczyzn (65,7%) (p=0,000; C=0,189).
Poproszono także m łodzież m ałego m iasta o określenie wpływu zew nętrznych
czynników na indyw idualne decyzje jednostki (wykres 6). W edle uzyskanych
odpow iedzi obserw ow alna jest tendencja akcentow ania i podkreślania nie tyle
czynników zew nętrznych, ile w łasnego sum ienia, jako decydującego o w yborach
m oralnych. Kolejne, wysokie pozycje zajęły rady rodziców i rady przyjaciół. Rola
rodziców jest więc w idoczna jako wysoka, aczkolwiek w ym agałaby dodatkow ych
pytań ankietow ych oraz szczegółowego p o m iaru kierunkow ości i siły oddziały­
wania. Uzyskany w skaźnik wydaje się silnie korespondow ać z ogólnopolskim i
w ynikam i badań, wedle których rodzice zajm ują najwyższą pozycję autorytetów
i wzorów postępow ania (52,0%), poniżej których znalazł się zarów no Jan Paweł II
(17,0%) jak i wszyscy inni z wysokością w skaźnika procentow ego nieprzekracza-
jącego 10,0% (dziadkowe - 6,0%, m ałżonek - 6,0%, nauczyciel - 5,0%, postacie
publiczne i historyczne - 4,0%, inna osoba z rodziny - 4,0%) (H errm ann 2009: 4).
Dariusz Tułowiecki

Wykres 6. Deklaracje czynników wpływających na decyzje moralne (dane w %)

W edle badań ogólnopolskich akceptacja rodziców i m iłość do nich, bez wzglę­


du na ich zalety i wady, cechuje o d 2/3 d o 3/4 m łodych Polaków. W 1999 roku
86,5% dorosłych Polaków prezentow ało pogląd, że rodzicom należy się miłość
i szacunek niezależnie o d ich wad, zaś w Europie (32 kraje objęte badaniem )
w skaźnik ten w yniósł 71,7%. W w arunkach polskich przeciw na teza czy pogląd, iż
nie m a obow iązku szacunku do rodziców, zyskała akceptację u 13,5%, zaś w Euro­
pie - u 28,3% (M ariański 2003: 436).
Mając na uw adze taki obraz odniesień pom iędzy dziećm i a rodzicam i, zapyta­
no osiem nastolatków o w ew nętrzną m oc w iązania w sum ieniu czwartego przyka­
zania dekalogu. Zdecydow anie wiążący charakter w ybrało 71,9% respondentów,
raczej wiążący - 22,6%, częściowo w iążący sum ienie - 2,0%, niewiążący - 0,1%.
Cześć wobec rodziców nie jest w statystycznym związku ani z płcią, ani z dekla­
racją sytuacji m aterialnej rodziny. O ptycznie m ożna jednak zauważyć pewne
prawidłowości: najniższe w skaźniki procentow e co do zdecydow anie wiążącego
charakteru „czcij ojca i m atkę” wystąpiły w śród opisujących sytuację m aterialną
rodziny jako złą (58,7%).

Wykres 7. Akceptacja posłuszeństwa rodzicom (dane w %)


60 n
52,1

50 46,8

40 -

30 -

20

10 -

0,4 0,6
o
Z a w s z e d o b re T o za le ż y Z a w s z e złe B rak o d p o w ied z i
JJakość relacji i moralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji... 221

Konkretyzując m oc obowiązywalności przykazania co do czci rodziców, zapy­


tano m łodych uczących się na terenie m iasta i gm iny O strów M azowiecka o oce­
nę posłuszeństw a rodzicom . Przeszło połow a z nich oceniła posłuszeństw o jako
zawsze dobre. W yższa akceptacja posłuszeństw a jako w artości była deklarow ana
wśród oceniających sytuację m aterialną rodziny jako w yraźnie dobrą (57,0%). Sta­
tystyczna siła związku nie jest obserw ow alna pom iędzy deklaracją posłuszeństw a
rodzicom a płcią i sytuacją m aterialną rodziny.
Ogólnopolskie badania nastolatków wykazują, iż relacja z rodzicam i jest tą,
na której zależy im najbardziej (1994 rok - 32,0%, 1996 rok - 34,0%, 1999 rok
- 28,0%). O cena w artości relacji jest na podobnie wysokim poziom ie jedynie
z „m oim chłopakiem /m oją dziewczyną” (analogicznie: 30,0%, 30,0%, 29,0%) (Fal­
kowska 1999:14). Uczciwość została także uznana za jed ną z najważniejszych war­
tości w w ychow aniu (w poszczególnych regionach Polski - od 64,3% do 77,0%)
(M ariański 2003: 465). Aby opinie te zweryfikować, poproszono o ocenę w yjm o­
wania rodzicom pieniędzy z portfela. Jest to w ystąpienie przeciw uczciwości i sta­
nowi form ę kradzieży wobec osoby najbliższej. Akceptację takiego zachowania
prezentuje w ykres 8.

W y k res 8. A k c e p ta c ja w y jm o w a n ia ro d z ic o m p ie n ię d z y z p o rtfe la (d a n e w %)

80
70,8
70
60
50 -
40
30 21,4
20
10
0
4,1

D ozw olone

T o zależy

N iedozw olone
-
N ie um iem
0,8

Brak odpow iedzi


pow iedzieć

Całkow ita nieakceptacja zawłaszczania sobie pieniędzy rodziców poprzez wyj­


m ow anie ich z portfela cechuje 70,8% badanych, podczas gdy skrajnie przeciw ne­
go zdania jest 4,1%. Jako zachow anie akceptow ane w niektórych, bliżej nieokreślo­
nych sytuacjach, w yjm ow anie pieniędzy z portfela rodziców zaakceptowała piąta
część m łodych. Brak tolerancji dla zawłaszczania pieniędzy rodziców cechuje bar­
dziej uczennice (75,4%) niż uczniów (65,9%). Zależność statystyczna o sile niskiej
została w ykazana przez rachunek chi-kw adrat jedynie ze zm ienną płci (p=0,005;
C = 0,118).
222 Dariusz Tufowiecki

3. NORMY RELACJI MAŁŻEŃSKICH

Kolejne norm y, które stały się obiektem badań w śród m łodych mieszkańców
Mazowsza, dotyczyły m oralności seksualnej i m ałżeńskiej. O bejm ow ały ogólnie
pojęte zachow ania seksualne nieobjęte żadnym i ograniczeniam i oraz kontakty
seksualne przed ślubem kościelnym , akceptację antykoncepcji oraz aborcji. W ni­
niejszej części analiz znalazły się także odniesienia osiem nastolatków do oceny
zdrady m ałżeńskiej, rozw odu i potrzeby ślubu kościelnego.
Pierw szą kwestią, którą ocenili uczniow ie, był ogólnie pojęty seks bez ograni­
czeń. Jest to term in bardzo szeroki, bow iem w swej treści obejm ujący zachowania
0 podłożu seksualnym nieobjęte żadnym i ograniczeniam i ani ram am i m eryto­
rycznym i. Zastosow ano takie ujęcie, ze względu na to, iż nie było istotą niniej­
szych badań zobrazow anie całościowej m oralności seksualnej młodzieży, lecz je­
dynie ukazanie pew nych zależności i kierunków . W kolejnej kwestii ograniczono
się do oceny kontaktów intym nych przed ślubem kościelnym, bez jasnego roz­
graniczenia na okres trw ania narzeczeństw a i ogólnie poza m ałżeństw em . Jednak
otrzym ane wyniki pozwalają dostrzec wyszczególnione w opinii respondentów
różnice pom iędzy niczym nieograniczonym i kontaktam i seksualnym i, a seksem
przedślubnym , zakładającym istnienie zw iązku uczuciowego oraz chociażby po­
tencję planów zawarcia m ałżeństw a w niesprecyzowanej przyszłości.
Badania uczniów ostatniej klasy szkoły ponadpodstawowej przeprowadzone
w skali ogólnopolskiej w 1999 roku wykazały, iż na przestrzeni lat 1988-1998 wskaź­
nik deklarujących regularne kontakty seksualne wzrósł z 5,0% do 13,0%, a niesy­
stematyczne - z 17,0% do 23,0%. Na przestrzeni pom iarów z dziesięciu lat, zm a­
lał natom iast wskaźnik deklarujących brak doświadczeń seksualnych - z 50,0% do
38,0%. Te sam e badania objęły również opinię o seksie jako oderw anym od miłości
1 m ałżeństwa, a dostarczającym , nawet w przelotnym związku, przyjemnych, pięk­
nych przeżyć. Taką wizję akceptowało w 1988 roku 30,0% kończących szkołę średnią
m łodych Polaków, zaś w 1998 roku - 38,0%. W odniesieniu do braku zgody na takie
ujęcie tem atu, odnotow ano spadek z 53,0% do 47,0% (Wenzel 1999: 1-5). W takiej
sytuacji obniżanie się wieku inicjacji seksualnej wydaje się oczywistością empirycz­
ną (Adamski i Januszek 1989: 192-194) a wedle badań z 2000 roku kształtowało się
na poziom ie 18,32 lat dla Polaków i 19,12 lat dla Polek (Kurzępa 2007: 118).
Zachow ania seksualne są dośw iadczeniem polskiej m łodzieży nie tylko na eta­
pie życia przedm ałżeńskiego, ale już dużo wcześniej, na etapie gim nazjum . Józef
B aniak badając pobierających naukę w szkołach na tym poziom ie wykazał, iż wię­
cej nastolatków zdecydow anie lub częściowo nie wiąże szczęśliwego życia m ał­
żeńskiego z czystością przedślubną (44,1%), niż widzi takie pow iązania (39,4%).
Blisko połow a gim nazjalistów uważa, że m iłość jest najlepszym m om entem in i­
cjacji seksualnej (48,9%), ślub kościelny - 10,2%, zaś zdecydowany brak pow ią­
zań z uczuciem , czy z jakąkolw iek postacią ślubu, lecz uzależnienie wyłącznie
od posiadanych chęci - 11,7%. O siem nastolatkow ie nie łączą inicjacji seksualnej
z sakram entem m ałżeństw a, stąd czystość, w ich m niem aniu, nie jest wymogiem
akość relacji i moralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji... 223

do zawarcia ślubu. Uważa ta k 49,2% gimnazjalistów, w tym dla 8,5% - to sprawa


obojętna. Tylko 40,6% nastolatków uznaje dziewictwo narzeczonych za konieczne
lub raczej konieczne (Baniak 2008c: 117-124). Tym bardziej nie dziwi więc wynik
innych badań socjologicznych, wedle których polscy licealiści uważają, iż w spół­
życie seksualne jest dozwolone lub w arunkow o dozwolone w czasie narzeczeństwa.
Przeciw w ypowiada się zaledwie od 12,8% do 14,9% badanych (Smyczek 2002:335).
W skali ogólnopolskiej m łodzi badani przez Sławom ira H. Zarębę wykazali
całkowitą nieakceptację seksu przedślubnego na poziom ie 9,2%, zaś jako dopusz­
czalny określiło go 58,9% (2008: 187). W W arszawie 70,3% m łodych mieszkańców
dopuszcza zawsze współżycie seksualne przed ślubem , w arunkow o - 14,3% (Z a­
ręba 2005: 114-115).
Na ta k zarysow anym tle w yników ogólnopolskich oraz Warszawy, m ożna wy­
raźniej stwierdzić, iż trzecia część ostrow skich osiem nastolatków zadeklarowała
przyzwolenie na ogólnie pojęty seks bez ograniczeń, podobna liczebnie grupa
uzależniła akceptację o d okoliczności, piąta - uznała za kategorycznie niedozw o­
lone. Statystyczna siła związku pom iędzy uzyskaną zm ienną zaistniała wobec płci
w stopniu um iarkow anym (p=0,000; 0 0 ,3 7 8 ) . Silne zróżnicow anie w idoczne jest
pom iędzy kategoriam i płci p o d względem bezwzględnej akceptacji wolnej m iło­
ści. Podczas gdy zachow ania akceptow ało 50,1% m łodych mężczyzn, pogląd ten
podzielało zaledwie 13,5% m łodych kobiet. W relatywnej ocenie przew ażały ko­
biety o dziesięć punktów procentow ych, zaś p o d względem braku aprobaty w skaź­
nik w śród uczennic (29,4%) był przeszło dw ukrotnie wyższy niż w śród uczniów
(13,4%). Z ebrany w trakcie badań socjologicznych m ateriał prezentuje wykres 9.

W y k res 9. A k c e p ta c ja w y b ra n y c h z a c h o w a ń se k su a ln y ch (d a n e w %)

W o ln a m iło ś ć S e k s p rz e d ś lu b n y

■ Dozwolone * To zależy ■Niedozwolone


■ Nie umiem powiedzieć ■ Brak odpowiedzi

Najbardziej ortodoksyjną grupą okazali się deklarujący złą sytuację materialną ro­
dziny (27,0%). Akceptacja szeroko pojętego seksu niczym nieograniczonego była naj­
silniejsza w śród deklarujących wyraźnie dobrą sytuację materialną rodziny (35,2%).
Dariusz Tułowieci<j

W spółżycie seksualne przed ślubem kościelnym zostało zaakceptowane niemal


przez połowę badanych (46,9%). W arunkow ą akceptację wyraziła trzecia część
respondentów (29,9%), przy 17,6% uznających brak akceptacji. Zaistniała słaba
siła związku ze zm ienną płci (p=0,000; C=0,224). Poglądy ortodoksyjne zyskały
wyższe poparcie w śród kobiet (22,8%) i żyjących w rodzinie o przeciętnym sta­
tusie m aterialnym (21,5%). Liberalizm poglądów cechował natom iast mężczyzn
(57,9%) oraz respondentów wywodzących się z rodzin o w yraźnie dobrej (50,0%)
lub dość dobrej (50,6%) sytuacji m aterialnej.
Kolejne dw ie opinie obejm ow ały zachow ania antykoncepcyjne i aborcyjne
W pytaniu nie rozróżniono środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych
Nie pytano także o granicę czasową ew entualnie dopuszczanej aborcji ani o oko­
liczności zaistnienia ciąży.
W śró d dorosłych Polaków w latach dziewięćdziesiątych w idoczna była sta­
bilność akceptacji działań antykoncepcyjnych, które aprobow ała około połowa
badanych oraz znaczny spadek bezwzględnej dopuszczalności aborcji (1991 rok
- 19,1%, 1998 rok - 9,1%) (Zdaniew icz 2001: 73). Inne tendencje obserwowal-
ne są natom iast w śród m łodych. O ile postaw a konserw atyw na niedopuszczająca
działań antykoncepcyjnych zm niejszyła się trzykrotnie (1988 rok - 20,1%, 2005
rok - 6,8%), o tyle znacznie wzrosła akceptacja dla takich działań (1988 rok -
40,4%, 1998 rok - 66,4%, 2005 rok - 56,8%) (Zaręba 2008: 311). W śród m łodzie­
ży warszawskiej akceptacja środków antykoncepcyjnych jest na jeszcze wyższym
poziom ie (75,3%), przy 6,5% posiadających zdanie przeciw ne (Zaręba 2005: 115).
W przypadku aborcji przeprow adzono pod koniec lat dziewięćdziesiątych szcze­
gółowe badania, które wykazały, iż w kategorii wiekowej 18-24 lata nastąpił spadek
akceptacji przeryw ania ciąży w trzech sytuacjach dozwolonych prawem polskim:
gdy zagrożone jest życie kobiety (o 6%), gdy dziecko m a się urodzić z w adam i wro­
dzonym i (o 7%), gdy ciąża jest wynikiem gw ałtu (o 8%). N atom iast wśród młodych
w wieku 25-29 lat odnotow ano wzrost akceptacji w tych samych przypadkach do
wielkości - 93,0%, 91,0%, 89,0%. W tej grupie wiekowej wskaźniki co do przyznania
kobiecie legalnego prawa przerw ania ciąży są najwyższe, ze wszystkich innych. Są
one także wyższe wobec akceptacji przyznania kobietom prawnej możliwości abor­
cji w sytuacji niskich dochodów rodziny (51,0%; 18-24 lata - 34,0%) oraz wyraźnej
woli kobiety bez specjalnego uzasadnienia - 31,0%; 20,0% (Szawiel 2003:136-138).
Zaprezentowany powyżej materiał empiryczny był uzyskany za pom ocą odm ien­
nie sformułowanego pytania, dlatego różni się od danych publikowanych przez Sławo­
m ira H. Zarębę. Wedle jego pom iarów w latach: 1988,1998 i 2005 aborcję dopuszczało
odpowiednio 4,5%, 16,8% i 8,4% młodych Polaków, uznawało za niedopuszczalne -
64,8%, 38,5% i 45,0%, uzależniało ocenę od zewnętrznych czynników - 23,4%, 28,0%
i 27,5 (2008:321). W Warszawie wskaźniki te miały nieco inny układ: dopuszczalność
- 19,6%, brak akceptacji - 38,7%, ocena zależna od sytuacji - 34,9% (Zaręba 2005:115).
Z ebrany w trakcie bad ań przeprowadzonych wśród uczniów szkół małego m ia­
sta na M azowszu m ateriał em piryczny został zilustrowany wykresem 10. Środki
antykoncepcyjne zostały uznane za dozwolone niem al przez dwie trzecie ankie­
ja k o ś ć relacji i m oralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji... 225

towanych, przy czym akceptacja dla aborcji była dziesięciokrotnie niższa (6,0%).
Antykoncepcja została radykalnie oceniona jako niedopuszczalna przez dziesiątą
część osiemnastolatków, zaś aborcja - przez 2/3. Wskaźnik sytuacjonizmu moralne­
go uplasował się na podobnym miejscu - w poziomie czwartej części respondentów.

\Vykres 10. A k c e p ta c ja a n ty k o n c e p c ji i a b o rcji (d a n e w %)

A ntykoncepcja A borcja

■ D ozw olone ■ T o zależy « N ie d o zw o lo n e ■ N ie um iem pow iedzieć ■ B rak odpow iedzi

Zm ienna relacji do środków antykoncepcyjnych nie została statystycznie zróż­


nicowana przez płeć (p=0,207), inaczej niż w odniesieniu do aborcji, w przypadku
której siła zależności m oże być określona jako niska (p=0,000; C=0,140), a ko­
biety wykazywały się wyższym stopniem ortodoksyjności (68,3%) niż mężczyźni
(59,2%). Sytuacja m aterialna rodziny oraz w yniki w nauce nie znalazły się w staty­
stycznym związku z om aw ianym i dw iem a opiniam i m oralnym i.
W analizach statystycznych zwrócono także uwagę na zależność akceptacji działań
antykoncepcyjnych i aborcji. W diagnozach m oralności intymnej pojawia się bowiem
zależność kierunkowa, iż antykoncepcja jest lepszą m oralnie alternatywą dla aborcji
(Kultys 2005:95). Jednak statystyczne zestawienie danych wykazuje, iż pom iędzy oce­
ną antykoncepcji i aborcji istnieje umiarkowana, lecz wyraźna siła powiązania zm ien­
nych (p=0,000; C=0,362). Siła związku pomiędzy zm iennymi jest jeszcze bardziej
widoczna w procentowym zestawieniu danych, gdy wśród akceptujących działania
aborcyjne 96,4% opowiada się równocześnie za antykoncepcją, podczas gdy wśród
nieakceptujących aborcji wskaźnik ten spada o połowę (51,5%). Analogiczna zależ­
ność widoczna jest w poszczególnych kategoriach ocen antykoncepcji: spośród uzna­
jących ją za bezwzględnie złą - 96,9% w żadnym stopniu nie akceptuje aborcji, to spo­
śród aprobujących antykoncepcję - zaledwie połowa (54,8%) ocenia ją negatywnie.
Kolejnymi zagadnieniami moralności małżeńsko-rodzinnej, o ustosunkowanie się
do których poproszono uczniów ostrowskich szkół, były: ślub kościelny, zdrada m ał­
żeńska oraz rozwód. Pytanie o ślub kościelny zostało tak skonstruowane, by uchwy­
cić akceptację związków niesakramentalnych, wolnych związków oraz konieczność
sakram entu małżeństwa do godziwego życia. Pytając o rozwód nie uwzględniono
stwierdzenia nieważności małżeństwa poprzez trybunały kościelne, prawnej instytucji
separacji czy też pozaprawnego opuszczenia małżonka na określony czas w imię in­
226 Dariusz T u lo w i^

nych wartości. Poproszono jedynie o odniesienie się do samego zjawiska trwałego ro


zerwania małżeństwa. Negacja potrzeby ślubu kościelnego świadczyć może o zakwe
stionowaniu sakralności i sakramentalności małżeństwa, a sprowadzenia względnj
trwałego związku kobiety i mężczyzny, jedynie do płaszczyzny naturalnej. Wyrażona
konieczność zawierania małżeństwa w kościele świadczyć może zarówno o wyrażeniu
konieczności elementu sakralnego i sakramentalnego, ale także swoistej konieczności
kulturowej lub przywiązania wyłącznie do formy ślubu i obrzędowego charakteru uro­
czystości. Jednak badania empiryczne potwierdzają znaczną zbieżność poglądów Po­
laków na miłość małżeńską z religijnym spojrzeniem reprezentowanym przez Kościół
rzymskokatolicki. W wyobrażeniach dom inuje bowiem pogląd, że miłość małżeńska
jest wierna i ufna (77,9%), wyłączna i jedyna (81,6%), uczciwa i szczera (66,2%), trwała
i niezm ienna (74,6%), wzajemna (81,4%) oraz płodna (82,9%). Dominujący odsetek
badanych podchodzi bardzo poważnie do przysięgi małżeńskiej, zarówno kanonicz­
nej, jak i cywilnej (93,7%), przy czym niezauważalne jest w tej kwestii rozróżnienie na
kobiety i mężczyzn (Baniak 2007c: 304-305).

Wykres 11. Opinie na temat znaczenia ślubu kościelnego (dane w %)

80 72,3

1
70
60
50
40
30 20,1
20
10 1,4 0,5
0 i ■
K onieczn y ślub W ystarczy ślub Żaden ślub nie Trudn o Brak
kościeln y c y w iln y je s t potrzebny p o w ie dzieć o d pow ied zi

Wedle badań przeprowadzonych w śród uczniów szkół w Ostrowi Mazowieckiej,


a zilustrowanych wykresem 11, m ożna stwierdzić, iż niemal dla 3/4 osiemnastolatków
dla założenia rodziny konieczny jest ślub kościelny. Odpowiedź tę wybierały częściej
kobiety (78,1%) niż mężczyźni (66,1%), deklarujący wyższy niż najniższy status m a­
terialny rodziny (72,7% - 73,7%). Akceptacja związków niesakramentalnych, a nawet
ich faworyzacja, kształtuje się na poziomie 5,7%. Deklaracja ta padała częściej wśród
mężczyzn (7,8%) i deklarujących wyraźnie dobry status materialny (7,8%).
Wskazanie na wolne związki, w żaden sposób nie potwierdzane na drodze praw­
nej, zyskało aprobatę piątej części ankietowanych. Negację instytucjonalnego wymiaru
małżeństwa deklarują raczej mężczyźni (24,3 %) i deklarujących złą sytuację material­
ną rodziny (31,7%). Szczegółowe zestawienia procentowe dają ostrzejszy obraz zróż­
nicowania poziomu odpowiedzi w poszczególnych kategoriach, niż statystyczna siła
związku, która zaistniała jedynie w stopniu niskim względem płci (p=0,000; C=0,142).
W następnej kolejności poproszono m łodych m ieszkańców Mazowsza o ocenę
m oralną zdrady m ałżeńskiej i rozw odu. Pierw szą z nich zaakceptowało zaledwie
JJakość relacji i m oralność wewnątrzrodzinna w świetle deklaracji... 227

określiło jako niedozw oloną - 81,3%. uzależniło ocenę od okoliczności -


[ 3 ,5 % ,
11,4%. Pom iędzy uzyskanym i w skaźnikam i a płcią w ykazano statystyczną zależ­
ność o sile niskiej (p=0,000; C=0,193). Poziom akceptacji zdrady małżeńskiej był
bardziej akceptow any przez m ężczyzn (6,5%) niż kobiety (0,8%), deklarujących
wyraźnie dobrą sytuację m aterialną rodziny (6,3%) niż złą (1,6%). W ierność i wy­
łączność m ałżeńska zyskała najwyższe poparcie w śród m łodych kobiet (87,6%).
Bezwarunkow a akceptacja rozw odu została zadeklarow ana przez niecałą piątą
część badanych (18,8%), podczas gdy jako niedozw olone określiło go 29,7%, przy
niemal połow ie uzależniających ocenę od konkretnej sytuacji (45,8%). Wyższą
ortodoksyjność w yrażały kobiety (33,0%), rozpad m ałżeństw a akceptowali raczej
mężczyźni (22,9%).
Badania ogólnopolskie przeprow adzone w 1998 roku przez Instytut Statystyki
Kościoła Katolickiego SAC wykazały, iż zdrada m ałżeńska jest akceptow ana przez
3,2% Polaków, zaś rozw ody - 23,1%. Brak akceptacji w ym ienionych zachowań
kształtował się na poziom ie 77,4% i 42,7% (Zdaniew icz 2001: 73). M łodzi Polacy
akceptują w ym ienione zachow ania na analogicznym poziom ie: 3,4% i 21,3%, zaś
uznanie za niedopuszczalne jest odm ienne: 67,1% i 15,5% (Zaręba 2008:297-305).
W śród m łodych W arszawy akceptacja przyjęła w artość wskaźników: 5,1% i 32,9%,
zaś zdecydow any brak akceptacji: 69,6% i 15,6% (Zaręba 2005: 114).

4. WNIOSKI

Przedstaw iona powyżej analiza uzyskanego m ateriału em pirycznego pozw a­


la, także po zestaw ieniu z w yodrębnionym i badaniam i porów naw czym i, na sfor­
m ułow anie pewnych, lecz ograniczonych w niosków o dnośnie do jakości relacji
w ew nątrzrodzinnych oraz norm , które w ujęciu osiem nastolatków z badanego
m ałego m iasta w inny regulować relacje pom iędzy m ałżonkam i oraz rodzicam i
a dziećmi:
— R odzina zajmuje wysoką pozycję w postrzeganiu świata przez m łodzież, je d ­
nak tru d n o jest określić, czy pozycja ta jest odzw ierciedleniem realnej kondy­
cji, czy też stanow i w yraz oczekiwań nie zawsze spełnionych;
— Dla zdecydowanej większości m łodych kobiet i m ężczyzn stojących na progu
dorosłości rodzina pochodzenia jest m iejscem dośw iadczenia m iłości i zrozu­
m ienia, miejscem , w którym czują się najlepiej;
— M im o trendu, by w spółczesny człowiek był coraz m niej związany z w spólno­
tam i tradycyjnym i, potrzebę kochania i bycia kochanym nadal najpełniej rea­
lizuje się przez rodzinę;
— M iłość stanowi relację dom ow ą dostrzeganą przez 92,5% młodych, co korespon­
duje z powszechnym w Polsce przekonaniem , że m iłość jest najważniejsza w ży­
ciu. To miłość nadaje sens ludzkiem u życiu i umożliwia poczucie szczęścia;
— Relacje z poszczególnym i dom ow nikam i oceniane są przez zdecydow aną
większość badanych jako dobre lub dość dobre. Najwyższe wskaźniki uzyskały
odniesienia do m atki, niższe do ojca i rodzeństw a;
228 Dariusz Tułowiecki

— M atki częściej niż ojcowie są pow iernikam i oraz partneram i rozm ów i w spół,
nego rozwiązywania dylem atów życiowych;
— O słabienie relacji z ojcem oraz jej braki zaczynają współcześnie nabierać cech
cywilizacyjnych;
— Jakość relacji w ew nątrzrodzinnych oparta jest na szacunku, wyrozumiałości
przebaczeniu, poczuciu wzajemnej odpowiedzialności, przyjaźni i współpracy
Jednak rodziny uczniów szkół ostrowskich nie są wolne od zjawisk negatywnych
- dla czwartej części z nich rodzina nie jest wolna od napięć i konfliktów, awan­
tu r spowodowanych nałogam i rodziców oraz ciągłymi nakazam i i zakazami;
— Niemal połowa osiemnastolatków deklaruje dojrzały klimat wychowania panujący
w ich rodzinach. Cechuje go zarówno wsparcie em ocjonalne ze strony rodziców,
jak i klarownie postawione oraz konsekwentnie egzekwowane wymagania;
— R odzina i rodzice są czynnikam i o dość silnym i w yraźnym oddziaływaniu
na tw orzenie się św iatopoglądu m oralnego m łodych ludzi zamieszkujących
badane m ałe m iasto i otaczające je obszary wiejskie. Rodzice, jako ważne au­
torytety, kształtują sądy m oralne dzieci oraz wpływają na ich w ybory moralne;
— Statystyczna zależność pom iędzy akceptacją antykoncepcji i aborcji rozmija
się z dość pow szechnie prom ow anym sądem , iż działania antykoncepcyjne eli­
m inują obecność aborcji. W yniki zbiegają się natom iast z podejściem , wedle
którego w m oralności jako szeregu „naczyń połączonych”, ortodoksyjność co
do pew nych zakresów zachow ań będzie owocować ortodoksyjnością innych,
zaś odejście o d konserw atyzm u ocen w pew nych dziedzinach życia rodzić bę­
dzie liberalizm poglądów w innych segm entach etycznych;
— Ze względu na przyjętą m etodykę badań, ograniczającą pom iar do deklaracji
a elim inującą faktyczne zachow ania m oralne, nie m ożna stwierdzić istnienia
perm isyw izm u m oralnego. Projekt badawczy nie daje także narzędzi do peł­
nego zdiagnozow ania relatyw izm u oraz sytuacjonizm u m oralnego. Jednak­
że zróżnicowany, w pojedynczych w ypadkach naw et bardzo wysoki poziom
wskaźników odpow iedzi „to zależy”, m oże sygnalizować istnienie sytuacjoni­
zm u lub relatywizm u. Z agadnienie to w ym aga jednak w sprecyzowaniu szcze­
gółowego badania em pirycznego;
— N a podstaw ie analiz socjologicznych nie m ożna stwierdzić istnienia nihilizm u
m oralnego w śród badanej m łodzieży;
— Spojrzenie uczniów szkół ponadgimnazjalnych na rodzinę jest nacechowane wyż­
szą wrażliwością na ich wymiar wspólnotowy (wyższe wskaźniki wskazujące więź
emocjonalną), niż instytucjonalny (konieczność ślubu). Młodzi w rodzinnym
dom u cenią przede wszystkim bliskie i autentyczne więzi, nie przekreślając wymia­
ru instytucjonalnego i sakramentalnego małżeństwa (72,3% uznaje konieczność
ślubu kościelnego a tylko 20,1% uważa, że żaden ślub nie jest potrzebny);
— Spojrzenie m łodych zam ieszkujących m ałe m iasto i obszary wiejskie jest n a­
cechowane wyższym poziom em ortodoksyjności, niż m łodych m ieszkańców
wielkich m iast (np. Warszawy).
K R YZYSY ŻYC IA M A ŁŻE Ń SK IEG O
IV I R O D ZIN N EG O

Władysław Majkowski
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

NIESAKRAMENTALNE ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE KATOLIKÓW


- KONIEC DYSFUNKCJI CZY NOWA UDRĘKA?

WSTĘP

Każde m ałżeństw o m a z n a tu ry swojej trw ały charakter. W yrasta on w kontek­


ście pow ażnych zaangażow ań jednostek i społecznych konsekw encji podejm ow a­
nych w tym zakresie decyzji. Trwałość m ałżeństw a katolickiego jest dodatkow o
w zm ocniona doktrynalnie, poprzez przyznanie m u godności sakram entu.
C hociaż w edług katolickiej d oktryny osoby zawierające sakram entalny zwią­
zek m ałżeński otrzym ują konieczne łaski, jakie im są potrzebne do w ypełnienia
płynących z tego zw iązku obowiązków, to jed n ak i tego rodzaju m ałżeństw a nie są
wolne od konfliktów, dysfunkcji, a niekiedy naw et patologii, co w takim przypad­
ku nierzadko kończy się ich rozpadem .
Rozw ód prawny, będący zwykle w yborem m niejszego zła, w sytuacji, która jest
nie do udźwignięcia, nie kończy jednak problem u czy raczej problem ów z tym
związanych. Jednym z nich jest sposób ułożenia sobie życia po uzyskaniu praw ne­
go rozw odu. Najczęściej jawi się on w postaci alternatywy: żyć w sam otności czy
zawrzeć now y związek m ałżeński. Szczególnie ostro ta alternatyw a rodzi się dla
katolików. Bowiem ich now y związek m oże być tylko związkiem cywilnym, a więc
niesakram entalnym . Zawarcie zaś i pozostaw anie w takim związku rodzi pow aż­
ne m oralne dylematy, poniew aż dysfunkcyjne m ałżeństw o, które zostało praw nie
rozwiązanie, nie daje im m ożliwości, z racji swej natury, wejścia w nowy, sakra­
m entalny związek. Zaw ierając p o m im o tego związek cywilny, w chodzą w p erm a­
nentn y stan grzechu. Stąd nieodparcie rodzi się pytanie: czy now y związek, nawet
pod innym i w zględam i udany, m oże być satysfakcjonującym rozw iązaniem , czy
raczej now ą udręką?
230 W ładysław M a j k ^

MAŁŻEŃSTWO - MIŁOSNY WYBÓR

W spółczesna rodzina różni się p od wielom a względami od rodziny preind


strialnej, zorganizow anej wokół rodzinnego gospodarstw a. Przede wszystkim ■ •
źródłem utrzym ania jest najczęściej praca najem na poza rodziną, którą podejmu
m ąż i żona; jest to rodzina nuklearna, zredukow ana do dwóch pokoleń - rodziców
i dzieci; jest rodziną m ałą, zważywszy niefunkcjonalność rodziny wielodzietnej
jest rodziną egalitarną, w której autorytet i w ładza w rodzinie są rozłożone rów­
nom iern ie pom iędzy m ężem i ż o n ą ... Jednak najważniejszą cechą różniącą te dwa
typy rodzin był „fam iliaryzm ” rodziny preindustrialnej - całkowite podporządko­
w anie interesów indyw idualnych interesom rodzinnym - w ram ach którego całe
życie jednostki było ukierunkow ane na rodzinę i jej dobro. W ażnym elementem
tego podporządkow ania był w ybór przyszłego w spółm ałżonka. Prawie zawsze
w ybór ten był bardziej dziełem rodziców i krew nych, niż samych „zainteresowa­
nych”, zaś kryterium w yboru były rodzin n e interesy „N orm a m iłości - jak mówi
Jan Turowski - nie m ogła być tutaj ideałem stosunków m iędzy m ałżonkam i. Tego
rodzaju n o rm a nie odpow iadała związkowi dw óch osób, które m usiały prowadzić
w łasne gospodarstw o, produkow ać, zdobywać środki do życia celem utrzym ania
siebie i potom stw a w oparciu o pracę fizyczną” (1969: 52). W zajem na miłość m ał­
żonków, jeśli naw et p otrzebna i oczekiw ana w m ałżeństwie, nie była jego w arun­
kiem ; zawsze była szansa, że pojawi się w czasie jego trw ania.
Ten rodzaj praktyk z jednej strony jednoznacznie preferował określony rodzaj
relacji pom iędzy m ałżonkam i, redukując go do w ym iaru rzeczowego, ale przez
to też zawężał zakres oczekiwań m ałżonków względem siebie, a w szczególno­
ści oczekiw ań żony. To z kolei wpływało na trw ałość samego m ałżeństwa: „Taki
układ stosunków sprzyjał pow staw aniu na własny użytek swoistej filozofii rezyg­
nacji w św iadom ości osób skazanych na siebie’ i podporządkow anych nadrzęd­
nym w stosunku do siebie i wszystkich członków rodziny, rodzinnym interesom.
Zwłaszcza kobieta potrzebow ała takiej filozofii w jej podporządkow aniu mężczyź­
nie” (Majkowski 1997: 56).
W now oczesnym społeczeństw ie m ałżeństw o zaw ierane jest na kanwie do­
brow olnego w yboru zainteresow anych nupturientów . A ni rodzice osobiście, ani
przez osoby trzecie zwykle nie wpływają na w ybór m ałżonka dokonyw any przez
ich dziecko. M otyw em zaś wzajem nego w yboru jest miłość. W ram ach tego m o ­
tyw u znikają zwykle bariery klasowe nupturientów : wykształcenie, pochodzenie,
zam ożność, czy bariery religijne... Ten rodzaj w yboru koresponduje z tym , co sta­
nowi sedno m ałżeństw a i rodziny - m iłosny wybór, jeśli rodzina m a być w spólno­
tą życia i miłości.
Problem jed n ak w tym , że deklarow ana przez nupturientów „m iłość” wcale
nie m usi być m iłością, a jedynie czasowym zafascynowaniem się atrakcyjnym pod
względem seksualnym p artnerem . Ten rodzaj „m iłości” nie wytrzym uje próby, tak
w zderzeniu się z realiam i życia codziennego, jak również w sytuacji napotkania
w przyszłości, co na pew no się zdarzy, bardziej atrakcyjnego partn era czy partner-
sakramentalne związki małżeńskie katolików - koniec dysfunkcji... 231

j Trudno bow iem , by 40-letnia kobieta m ogła swoimi wdziękam i konkurow ać


20 -latką. O znacza to, że deklarow any m otyw w ychodzenia za m ąż czy żenienia
■e wcale nie m usi być m iłością, a sam i n upturienci nie m uszą być w pełni tego
świadomi.

ELEMENTY KATOLICKIEJ DOKTRYNY MAŁŻEŃSTWA I RODZINY

Integralnym i częściami katolickiej doktryny m ałżeństw a i rodziny są: natural­


ny charakter m ałżeństw a i rodziny, seksualna heterogeniczność osób zawierają­
cych związek m ałżeński, m onogam iczność związku, sakram entalność i absolutna
nierozerw alność związku małżeńskiego.

1. Małżeństwo jako instytucja prawa naturalnego


Przez naturalny charakter m ałżeństw a rozum ie się fakt, że m ałżeństw o i rodzi­
na odpow iadają na naturalne potrzeby człowieka: som atyczne, psychiczne, spo­
łeczne i duchowe. M ałżeństw o nie ogranicza się do żadnej z tych sfer, ani w żad­
nej się nie wyczerpuje. Tylko łącznie w yrażają całą złożoność i bogactw o relacji
m ałżeńsko-rodzinnych. Te zakodow ane w naturze ludzkiej potrzeby dowodzą, że
małżeństwo jest instytucją praw a naturalnego, a nie tw orem historycznym . „M ał­
żeństwo bow iem - zauważa papież Paweł VI - nie jest w ynikiem jakiegoś przypad­
ku lub ow ocem ewolucji ślepych sił przyrody, Bóg Stwórca ustanow ił je m ądrze
i opatrznościow o w tym celu, aby urzeczyw istniać w ludziach swój plan m iłości”
(Paweł VI 1999, 8). Z tego w ynika, że praw o człowieka do zawarcia m ałżeństw a
pochodzi z sam ego praw a naturalnego.

2. Seksualna heterogeniczność małżeńskich partnerów


Człowiek jest z n atu ry swojej istotą płciową. Płciowość zaś m a swoje dwa wy­
miary: m ęskość i kobiecość. O znacza to, że ludzka osoba jest albo, mężczyzną albo
kobietą. W Księdze Rodzaju jest napisane: „Stworzył więc Bóg człowieka [...] stw o­
rzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Konsekwencją tego faktu jest zakodow ana
w ludzkiej osobie potrzeba kierująca ją do osoby płci odm iennej. Tym sposobem
mężczyzna znajduje swoje dopełnienie w kobiecie, a kobieta w mężczyźnie. „D la­
tego to m ężczyzna opuszcza ojca swego i m atkę swoją i łączy się ze swą żoną tak
ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2 , 24)1. Tę doktrynę przekazał też św. Paweł
w Pierwszym Liście do K oryntian: „U Pana ani m ężczyzna nie jest bez kobiety, ani
kobieta nie jest bez m ężczyzny” (Kor 11,11-12).

1 W edług katolickiej d o k try n y związki hom o sek su aln e są niezgodne z ludzką naturą; są
contra naturam i stoją w jaw nej sprzeczności z n au k ą zaw artą w Piśm ie Św iętym . W k onsekw en­
cji żadna form a legalizacji przez praw o pozytyw ne nie uczyni ich „legalnym i” w obec praw a
n a turalnego i b ędą zawsze w jaw nej sprzeczności z d o k try n ą katolicką.
W ładysław M a jk o w ^

3. Katolickie m ałżeństw o jako zw iąze k m onogam iczny i w yłączny


M onogam iczność katolickiego m ałżeństw a m a swoje podw ójne uzasadnienie-
dom aga się jej sam a natura związku oraz jest nakazem praw a Bożego pozytyw
nego. W odniesieniu do pierwszego uzasadnienia katolicka doktryna o d w o ł u j e
się do n atu ry związku, która dom aga się tego typu zaangażow ania. Tylko związek
m ałżeński o charakterze m onogam icznym zabezpiecza osobow e w artości małżon­
ków i stwarza właściwe środow isko prokreacyjne. Tylko w takim związku może
być realizow ana odpow iedzialna m iłość we wszystkich swoich wymiarach: sek­
sualnym , psychicznym i duchow ym . Ta cecha katolickiej doktryny małżeństwa
znajduje swoje uzupełnienie w m ałżeńskiej w yłączności, wykluczającej możliwość
seksualnego współżycia m ałżonków poza w łasnym m ałżeństw em . Monogamicz-
ności dom aga się też prokreacyjny charakter w spólnoty m ałżeńsko-rodzinnej.
Poligam ia, w szczególności typu poliandrii, nie pozwala jednoznacznie przypisać
ojcostw a ojcu biologicznem u, co u tru d n ia albo naw et uniem ożliw ia rozwój ojcow-
sko-synow skich relacji w rodzinie.
Również objaw ione praw o Boże jednoznacznie przypisuje cechę monogam icz-
ności m ałżeńskiej wspólnocie. Księga Rodzaju, m ówiąc o m ałżeństw ie jako dro­
dze życia człowieka mówi, że realizuje się to w form ie stw orzenia tak doskonałej
wspólnoty, jakoby to było „jedno ciało”. O kreślenie „jedno ciało” jest symbolicz­
nym oznaczeniem doskonałej jedności. „We w spólnocie m ałżeńskiej wszystko jest
tak w spólne, że w inno być przedm iotem troski drugiej strony, jakby chodziło tyl­
ko o jed n o ciało” (Żurow ski 1987: 59).
D oktrynę tę przypom niał Sobór W atykański I I w Konstytucji duszpasterskiej
0 Kościele w świecie współczesnym, G audium et spes:

Mężczyzna i kobieta, którzy przez związek małżeński „już nie są dwoje, lecz jedno
ciało” (Mat 19,6), przez najściślejsze zespolenie osób i działań świadczą sobie wza­
jemnie pom oc i posługę oraz doświadczają sensu swej jedności i osiągają ją w co­
raz pełniejszej mierze. To głębokie zjednoczenie będące wzajemnym oddaniem się
sobie dwóch osób, jak również dobro dzieci, wymaga pełnej wierności małżonków
i prze ku nieprzerwanej jedności ich współżycia (Konstytucja... 1965, 48).

4. P rokreacyjny ch arakte r m ałżeństw a i rodziny


M iłość m ałżeńska, której integralną częścią jest pożycie seksualne, jest ze swej
na tu ry płodna. W spom niana już wyżej Konstytucja duszpasterska o Kościele...
mówi: „M ałżeństw o i m iłość m ałżeńska z n atu ry swej skierowane są ku płodzeniu
1 w ychow yw aniu potom stw a” (1965, 50). Stąd - jak podkreśla Stanisław O lejnik -
m ałżonkom „ [...] nie w olno [...] stawiać ich małżeńskiej w spólnoty m iłości poza
ram am i prokreacji, ani też faktu prokreacji poza osobow ą relacją m iłości. Nie p o ­
w inni więc czynić nic takiego, co by w samej treści aktu oznaczało rozszczepienie
sensu m iłości i płodności” (1979: 680). O znacza to, że „rodzicielski” charakter
seksualnego aktu realizuje się w pierw szym rzędzie w fakcie biologicznej p ło d ­
ności, ale także, i wcześniej jeszcze, w świadom ej afirm acji płodnego charakteru
I)jgsakramentalne związki małżeńskie katolików - koniec dysfunkcji... 233

Łałżeńskiego współżycia. Rozryw anie tej jedności, polegające na w ykluczaniu


o te n c ja ln e j p łodności aktu seksualnego jest m oralnie złe. „Jeśli [...] ktoś - m ówi
n a p ie ż Pawe* “ korzysta z d aru Bożego pozbaw iając go, choćby tylko częściowo,
właściwego m u znaczenia i celowości, działa w brew naturze tak mężczyzny, jak
j kobiety, a także w brew głębokiem u ich zespoleniu. I właśnie dlatego sprzeciwia
się te ż planow i Boga i Jego świętej woli” (1968, 13).

5 . S a k ra m e n ta ln o ść zw iązku m ałżeń sk ieg o katolików


U stanow iony przez Boga w raju związek m ałżeński jako „instytucja praw a n a ­
turalnego” został dla ochrzczonych podniesiony przez C hrystusa do godności sa­
kram entu. D oktrynę tę dobitnie wyraża 1055 kanon Kodeksu Prawa Kanonicznego
nazywając związek m ałżeński katolików m ałżeńskim „przym ierzem ”: „M ałżeń­
skie przym ierze - m ów i k an o n - przez które m ężczyzna i kobieta tw orzą ze sobą
wspólnotę całego życia, skierow aną ze swej n atu ry do dobra m ałżonków oraz do
zrodzenia i w ychow ania potom stw a, zostało m iędzy ochrzczonym i podniesione
przez C hrystusa Pana do godności sakram entu” (Kodeks... 1984, kan. 1055). D zię­
ki tem u now em u w ym iarow i, jaki zyskuje ich związek, m ałżonkow ie tw orzą żywą
kom órkę Ludu Bożego, na w zór relacji jaka m a m iejsce pom iędzy C hrystusem
a Kościołem: „Dwoje ochrzczonych, połączonych w ęzłem m ałżeństw a, tworzy
wówczas now ą kom órkę Kościoła. D okonuje się w nich przeistoczenie, przem iana.
Komórka ta staje się cząstką Ciała Chrystusow ego, ukształtow aną na po d o b ień ­
stwo C hrystusa, O blubieńca Kościoła [...]” (Papieski K om itet ds. R odziny 1976:
104). Tak więc sakram ent m ałżeństw a jest darem C hrystusa dla Kościoła, a n a ­
stępnie darem Kościoła dla małżonków. Z tej racji m ałżeństw o dwojga ochrzczo­
nych jest częścią życia Kościoła.

6. N ierozerw alność zw iązku m ałżeńskiego katolików


W ażną cechą katolickiej d oktryny m ałżeństw a i rodziny jest nierozerw al­
ność raz w ażnie zaw artego zw iązku m ałżeńskiego. W tym przypadku nie chodzi
o nierozerw alność, jako pożądaną cechę m ałżeńsko-rodzinnej wspólnoty, lecz jej
nierozerw alność absolutną. O znacza to, że w ażnie zaw arty związek m ałżeński ka­
tolików nie m oże być nigdy rozw iązany przez jakiegokolw iek ziem skiego praw o­
dawcę. Tylko śm ierć jednego ze w spółm ałżonków pow oduje, że związek przestaje
istnieć. C hociaż trw ałość w spólnoty m ałżeńskiej jest w ym ogiem m ałżeństw a jako
instytucji praw a naturalnego i n atu ry sam ego związku, sięgających najgłębszych
pokładów ludzkiej osobow ości, to tylko katolickie m ałżeństw o stanowi jego apo­
geum lub jest nim potencjalnie. Stanisław O lejnik twierdzi, że „ [...] tylko takie
pojęcie m ałżeństw a jest zdolne wyrazić w zajem ną m iłość gotową do całkowitego
oddania się drugiej stronie, do życia z nią na dolę i niedolę, do w spółdziałania
z nią i pom agania jej, niezależnie od chwilowego poryw u uczucia lub jego braku,
czyli m iłość pełną i nieodw ołalną” (O lejnik 1979: 667).
D oktryna o absolutnej trw ałości katolickiego m ałżeństwa została jednoznacz­
nie sform ułow ana w Piśmie Świętym. W Ewangelii według św. Łukasza czytamy:
W ładysław Majkowski

„Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo: i kto oddaloną
przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” (Łk 16, 18). Ta sam a idea zawar­
ta jest w Ewangelii według św. Mateusza: „Powiedziano też: jeśli kto chce oddalić
swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala
swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by od­
daloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa” (Mt 5, 31 -32). Na pytanie faryze­
uszów, nawiązujące do przepisów prawa Mojżeszowego2, dotyczących możliwości
oddalenia żony, C hrystus odpowiedział: „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku
stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę
i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz
jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (M t 19, 4-6). Ten
w ym iar katolickiej doktryny przypom niał św. Paweł w liście do Koryntian: „Tym
zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: żona niech nie
odchodzi od swego męża! Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie sam otną albo niech
się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony” (1 Kor 7,10-11).
Nawiązując do skrypturystycznych argum entów za nierozerwalnością małżeństwa,
Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Familiaris consortio napisał:

Komunia małżeńska charakteryzuje się nie tylko swoją jednością, ale również swo­
ją nierozerwalnością [...]. Zakorzeniona w osobowym i całkowitym obdarowaniu
się małżonków i wymagana dla dobra dzieci nierozerwalność małżeństwa znajduje
swoją ostateczną prawdę w zamyśle Bożym wyrażonym w Objawieniu: Bóg chce
nierozerwalności małżeństwa i daje ją jako owoc, jako znak i wymóg miłości ab­
solutnie wiernej, którą O n darzy człowieka i którą Chrystus Pan żywi dla swego
Kościoła (Jan Paweł II 198la, 20).

Katolicka d o k try n a o nierozerw alności związku m ałżeńskiego ochrzczonych


była nieprzerw anie podtrzym yw ana i p rzypom inana w różnych okolicznościach
historycznych i niezależnie o d konsekw encji, jakie ona pow odow ała. Kościół n i­
gdy nie odstąpił o d tej zasady. Najbardziej znanym , a jednocześnie brzem iennym
w skutki dla Kościoła tego przykładem , był casus H enryka VIII, króla Anglii. Pa­
pież Klem ens V II nie uznał za niew ażny jego związek m ałżeński zaw arty z K ata­
rzyną Aragońską, co dałoby możliwość królow i poślubienia innej kobiety. Gdy
w brew tem u orzeczeniu król zawarł now y związek z A nną Boleyn, papież nie tylko
tego faktu nie uznał, ale nałożył na króla ekskom unikę (H ackett 1939).

NA STYKU IDEAŁU I RZECZYWISTOŚCI

C hociaż katolickie m ałżeństw o jest bardziej niż m ałżeństw o naturalne nazna­


czone godnością, z racji jego sakram entalnego charakteru, to jednak nie posia­

2 C hodziło o następującą regulację z Księgi Pow tórzonego Prawa: „Jeśli m ężczyzna poślubi
kobietę i zostanie jej m ężem , lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś od raża­
jącego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją o d siebie” (Pw t 24,1).
^tF tfie sakra m entalne związki małżeńskie katolików - koniec dysfunkcji... 235

da gw arancji ostatecznego sukcesu. Również i m ałżeństw o katolików przeżywa


nierzadko problemy, targane jest niezgodą, a m ałżonkow ie zam iast poczucia za­
dowolenia przeżywają frustrację. Do tego stanu rzeczy przyczyniają się czynniki
zewnętrzne, niezależne o d sam ych m ałżonków : bezrobocie, bieda, konieczność
przebywania z dala od rod zin y ..., ale najczęściej ludzkie słabości, które w m ałżeń­
stwo w noszą sami m ałżonkow ie: egoizm, hedonizm , brak poszanow ania innych,
różne form y uzależnień... W szystkie one m ogą spowodować, że niektóre m ałżeń­
stwa i rodziny odznaczają się niską jakością m ałżeńsko-rodzinnego życia (Cal-
man 1984: 124-127), co ow ocuje brakiem „m ałżeńskiej satysfakcji” rozum ianej
jako osobiste poczucie szczęścia, zadow olenia i doświadczanych przez m ałżonka
przyjem ności we wszystkich aspektach swego m ałżeństw a (Hawkins 1968: 648).
Pojęcie „jakości życia” zostało przeniesione na forum socjologii z języka m e­
dycyny, a bardziej konkretnie oceny jakości własnego życia, dokonywanej przez
pacjentów ciężko chorych, a w szczególności pacjentów chorych na now otw ory3.
„Jakość życia” wyraża stan ich ogólnego sam opoczucia: fizycznego, em ocjonalne­
go i duchowego, ich stopień zadow olenia z życia. O kreślenie jakości życia pacjenta
pozwala określić pow iązania zachodzące pom iędzy sam ą chorobą a czynnikam i
psychicznym i pacjenta oraz ułatw ia postaw ienie właściwej diagnozy i podjęcie o d ­
pow iednich działań leczniczych w stosunku do chorego. Sednem określenia jak o ­
ści życia osób ciężko chorych jest odczuw any przedział, jaki m a m iejsce pom iędzy
dośw iadczanym przez pacjenta, a oczekiwanym przez niego stanem zdrowia. Im
większy jest ten przedział, tym niższa jest jakość życia i tym m niejsze jest zado­
wolenie z życia, jakie odczuw a pacjent; m niejszy przedział pom iędzy tym i dw om a
stanam i oznacza wyższą jakość życia pacjenta.
Przeniesione na forum rodziny pojęcie „jakości życia” staje się pożytecznym
instrum en tem analizy. Jakość m ałżeńsko-rodzinnego życia m oże być zdefiniow a­
na jako stopień i zakres, w jakim potrzeby jednostki w w ym iarze seksualnym , psy­
chicznym , społecznym i duchow ym są zaspokajane. Podobnie jak w przypadku
ciężko chorych pacjentów, i tu m iarą jakości życia jest przedział pom iędzy oczeki­
w anym a dośw iadczanym stanem życia. Życie m ałżeńsko-rodzinne, które spełnia
oczekiw ania m ałżonków, jest wysokiej jakości; w sytuacji, gdy oczekiwania wiąza­
ne z m ałżeństw em znacząco się różnią od jego dośw iadczania, jest niskiej jakości.
D ośw iadczanie „jakości” m ałżeńsko-rodzinnego życia pozwala wytłum aczyć
trw ałość lub rozpad m ałżeństw a. W ysoka jakość życia m ałżeńskiego czyni m ał­
żeństw o trw ałym , poniew aż daje m ałżonkom poczucie zadow olenia i szczęścia -
stanów, które każdy chce zatrzym ać; odw rotnie, niska jakość m ałżeńskiego życia
jest źródłem niezadow olenia małżonków, co zwykle rodzi w jednym lub obojgu

3 Jakość życia p acjentów ciężko chorych m oże być określana albo z pozycji lekarza, k tó ­
ry jako profesjonalista w tej dziedzinie zna stan chorego ze w szystkim i tego konsekw encjam i,
łącznie z p ra w d o p o d o b n y m jego sam opoczuciem , albo z perspektyw y sam ego chorego, który
najlepiej wie, jak się czuje, jakie skutki pozostaw iła w jego organizm ie choroba, p oniew aż o n jest
pacjentem i choroba doty k a jego organizm u.
W ładysław Majkowski pjiesakramentalne związki małżeńskie katolików - koniec dysfunkcji. 237

m ałżonkach pragnienie zm iany niesatysfakcjonującego stanu rzeczy. Praw dopo­


dobieństw o takich działań jest tym większe, im bardziej realne jawią się „alter­ NIESAKRAMENTALNY ZWIĄZEK MAŁŻEŃSKI KATOLIKÓW
natyw y”, im m niejszy jest koszt tych zm ian oraz siła, z jaką oddziałują bariery
Negatyw ne dośw iadczenia nieudanego m ałżeństw a, jak również traum a sam e­
które należy pokonać, usiłując zm ienić jakość m ałżeńskiego życia. Oznacza to
go rozwodu, nie pozostają bez wpływu na dalsze życie byłych małżonków. Sam
że niekiedy m ałżeństw o o niskiej jakości życia odznacza się stosunkow o znacz­
rozwód praw ny nie rozwiązuje też wszystkich problem ów „byłych” małżonków.
nym stopniem trw ałości. Jedno z m ałżonków lub obydwoje nie chcą, czy też nie
R ozw ód um ożliw ia ponow ne zawarcie związku m ałżeńskiego z in n ą osobą oraz
są w stanie zapłacić ceny, jaką trzeba zapłacić za ew entualną zm ianę jakości m ał­
żeńskiego życia. z w y k le uw alnia od zobow iązań względem byłego w spółm ałżonka. Nie rozwiązuje
Tak więc jednak podstawowego problem u. Co dalej? Teraz rodzi się kwestia ułożenia sobie
ż y cia; to jednak żadną m iarą nie jest łatwe. M ałżonkow ie po rozwodzie, przynaj­

[...] negatywna ocena jakości małżeńskiego życia nie musi automatycznie prowa­ mniej na pew nym etapie, tw orzą efem eryczną kategorię ludzi: nie są m ałżonkam i,
dzić do rozpadu małżeństwa ze względu na różne rodzaje więzów, które nie zawsze ani też nie pow racają do stanu łudzi wolnych sprzed zawarcia m ałżeństw a. Tra­
są dostrzegalne, a niekiedy nawet nie są artykułowane przez małżonków: bojaźń, c ą swoich przyjaciół, inni od nich się dystansują, a oni sam i czują się zawieszeni
poczucie więzi, obowiązku, przywiązanie do dominacji nad małżonkiem..., ale wy­ w społecznej próżni. Ta nowa, niefortunna dla nich sytuacja stanow i dla rozw ie­
wierają na małżonków presję, by trwać w związku. Niezależnie od tego, jakiej natu­ dzionych wyjątkowo tru d n y czas. W edług psychologów wyjściem z tej sytuacji
ry są oddziałujące więzy, powodują ten sam skutek: trwanie małżeństwa o niskiej mógłby być now y udany związek m ałżeński. Czy jed n ak jest on możliwy? N ega­
jakości małżeńskiego życia (Majkowski 1997: 137).
t y w n e dośw iadczenia z pierw szego m ałżeństw a są czynnikiem sprzyjającym tw o­

Schemat: Jakość życia małżeńskiego i rodzinnego rzeniu nowej m ałżeńsko-rodzinnej wspólnoty. W zw iązku z tym zrekonstruow ane
r o d z in y m ogłyby się odznaczać wyższą jakością m ałżeńsko-rodzinnego życia.
W ydaje się jednak, że przynajm niej jed n a kategoria ludzi rozwiedzionych
C Z Y N N IK I JA K O Ś C I M A Ł Ż E Ń S K IE G O Ż Y C IA
i w chodzących w now y związek napotyka na barierę, która uniem ożliw ia im d o ­

I I J
znania satysfakcji z nowego związku, naw et w przypadku satysfakcjonującej pod
wieloma w zględam i jakości życia. Są nim i katolicy, którzy po rozwodzie cywil­
Małżeńskie
nym, ciągle będąc związani ślubem kościelnym , zawierają niesakram entalny zwią­
Zadowolenie ze
gratyfikacje Społeczne zek m ałżeński. W edług katolickiej doktryny bow iem „ [...] m ałżeństw o zawarte
stylu życia
i osobowe i dopełnione nie m oże być rozwiązane żadną ludzką w ładzą i z żadnej przyczyny,
zasoby
oprócz śm ierci” (Kodeks... 1984, kan. 1141). Tego stanu rzeczy w żaden sposób nie
zm ienia rozw ód cyw ilny Rzecz bow iem w tym , że katolik, jako osoba ochrzczona,
albo zawiera związek sakram entalny, albo nie zawiera żadnego, poniew aż to sam a
zgoda na m ałżeństw o ochrzczonych pow oduje, że um ow a m ałżeńska staje się dla
nich sakram entem . O znacza to, że sakram ent m ałżeństw a nie jest czymś d o d a ­
ja k o ś ć nym do samej um ow y m ałżeńskiej ochrzczonych, ani też m ałżeństw o nie staje
m a ł ż e ń s k ie g o ż y c ia się sakram entem przez błogosławieństwo kapłana, lecz sam a um ow a m ałżeńska
katolików m a sakram entalny charakter (Żurow ski 1987: 35). D oktrynę tę jasno
sform ułow ał Papież Pius XI (1930) w encyklice Casti Connubii: „ [...] poniew aż
Zewnętrzna C hrystus Pan znakiem łaski ustanow ił sam ą ważną um ow ę wiernych, istota sakra­
presja, by trwać
m entu jest tak ściśle związana z m ałżeństw em chrześcijańskim , że nie m oże być
w związku
pom iędzy ochrzczonym i prawdziwego m ałżeństw a, które by nie było tym samym
sakram entem ”.
Nowy, niesakram entalny związek m ałżeński stawia katolika w sytuacji otw ar­

r T R W A Ł O ŚĆ - RO ZPA D M A ŁŻEŃ STW A


tego i trw ałego konfliktu z w ażną norm ą m oralną; jego now y związek jest uważany
za trw ały stan cudzołóstw a, co pozbaw ia wierzącego możliwości pełnego uczest­
nictw a w życiu sakram entalnym , a w szczególności m ożliwości korzystania z sa­
kram entu pokuty i przyjm ow ania Eucharystii. Określany w ten sposób ich stan,
mmm W ładysław MajkoWsl(j

daje katolikom znajdującym się w takiej sytuacji poczucie niesprawiedliwości


traktow ania ich jako drugiej, gorszej kategorii wierzących. M ogą świadczyć o tym'
następujące wypowiedzi:

Moglibyśmy być szczęśliwym małżeństwem. Chodzimy do kościoła, ale gdy w cza


sie Mszy św„ szczególnie w wielkie święta, ludzie wychodząc z ławek przystępni
do Komunii św„ my pozostając na miejscu czujemy się gorsi, wręcz odtrąceni To
takie niesprawiedliwe (kobieta lat 46) (Majkowski 1997: 204-205).

Płakać mi się chce, kiedy widzę, jak ludzie przystępują do spowiedzi, do Komunii
świętej, a ja jestem jak ten ostatni wyrzutek (Salij 1993a: 167).

Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że rozwód przyczynił się do mojej niemal


niechęci do Kościoła. Gwałciciel, morderca, zdrajca Ojczyzny otrzymują rozgrze­
szenie, a człowiek, który dla dobra dzieci, po nieudanym małżeństwie, zakłada
nową rodzinę, jest przez Kościół odtrącony. Z tego powodu prawie nie chodzę do
kościoła, a w te nieliczne razy, kiedy jestem, wychodzę z kościoła jeszcze w czasie
Komunii św., bo sama nie mogę Jej przyjąć (kobieta lat 42) (Majkowski 1997:204).

Sedno problem u mieści się w tym , że katolicy, znajdujący się w tej sytuacji
„żyją w edług [...] nauki Kościoła - obiektyw nie w sprzeczności z prawem Bożym”
(G óralczyk 1995: 68). Nie m ogą zaś otrzym ać rozgrzeszenia, poniew aż pozostają
w perm anentnej okazji do grzechu, co wyklucza ich wolę poprawy, bez której sa­
kram en t pokuty jest niemożliwy.
Katolicy żyjący w niesakram entalnych związkach m ogą znajdow ać się w dość
odm iennych sytuacjach. Jedną kategorię stanow ią katolicy opuszczeni przez
w spółm ałżonka lub zm uszeni przez niego do rozw odu, czyli pokrzyw dzeni, którzy
weszli w now y związek m ałżeński przynagleni okolicznościam i, na przykład wy­
chow aniem dzieci; z drugiej ci, którzy są w inni rozpadu m ałżeństw a albo współ­
m ałżonka porzucili. Dla pierwszych ten now y status jest prawie koniecznością,
a przeżywają go jako krzyż i dram at; dla drugich - wygodniejszą sytuacją, którą
sobie stworzyli w w yniku kapryśnych, hedonistycznych czy egoistycznych działań.
Dlatego. - jak zauważa Jacek Salij - „byłoby bezduszną niesprawiedliwością, [by
...] tych, którzy wobec Boga żałują swych błędów, a m oże naw et w swoim otocze­
niu świadczą głośno o słuszności ewangelicznych zasad m ałżeńskich, stawiać na
jednym poziom ie z ludźm i, którzy mają pretensje do Pana Boga, że nie dostosow ał
Ewangelii do ich poglądów i stylu życia” (Salij 1993b: 130).
Ta zgoła odm ien n a sytuacja katolików żyjących w niesakram entalnych zw iąz­
kach nie znajd u je je d n a k od zw iercied len ia w praktyce. Status tych ludzi i sto ­
sow ane w zględem n ich sankcje kościelne są takie sam e, a praw o kanoniczne
nie czyni w tym w zględzie żadnego ro zró żn ienia. W praw dzie a d h o rtac ja a p o ­
stolska Reconciliatio et paenitentia zachęca, by jednych i d ru g ic h traktow ać
stosując zasadę w spółczucia i m iło sierd zia, „ [...] by nie złam ać trzc in y zgnie­
cionej i n ie zagasić tlejącego się k n o tk a” [...], ale i n a zasadzie „praw dy i wier-
fjiesakramentalne związki małżeńskie katolików - koniec dysfunkcji. 239

pości, dla której K ościół n ie zgadza się nazyw ać d o b ra złem , a zła d o b rem ” (Jan
paweł II 1984, 34) .
Na kanw ie tej drugiej zasady Kościół podtrzym uje ustam i Synodu trw ałą
praktykę „niedopuszczania do Komunii Eucharystycznej rozwiedzionych, którzy
zawarli ponow ny związek m ałżeński”. Racje tej postaw y są dwojakiego rodzaju:
pierwsza, że „ich stan i sposób życia obiektyw nie zaprzeczają tej więzi miłości
między C hrystusem i Kościołem , którą wyraża i urzeczyw istnia Eucharystia”,
druga, że „dopuszczenie ich do Eucharystii w prow adzałoby w iernych w błąd,
lub pow odow ałoby zam ęt co do nauki Kościoła o nierozerw alności m ałżeństw a”
(Jan Paweł II 198la, 83). Jednak Kościół zachęca w spólnoty kościelne, by otoczy­
ły życzliwością osoby żyjące w niesakram entalnych związkach m ałżeńskich, by,
będąc ochrzczone, nie czuły się odseparow ane o d Kościoła. Bardziej konkretnie
zachęca się je do „ [...] słuchania słowa Bożego, do uczęszczania na M szę św., do
wytrwania w m odlitw ie, do pom nażania dzieł m iłości oraz inicjatyw w spólno­
ty na rzecz sprawiedliwości, do wychow ania dzieci w wierze chrześcijańskiej, do
pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób z dnia na dzień
wypraszali sobie u Boga łaskę” (tam że).
Katolicy żyjący w niesakram entalnych związkach m ałżeńskich stanow ią „nie­
wygodną” kategorię ludzi w Kościele. Z jednej strony z racji sakram entu chrztu są
członkami Kościoła, form alnie do niego należą, a z drugiej - z pow odu ich nie­
wierności o charakterze publicznym są zgorszeniem dla innych. Nie tylko bowiem
nie dotrzym ali zobow iązań wynikających z przyrzeczeń m ałżeńskich, co - jak
określa Katechizm Kościoła Katolickiego jest pow ażnym naruszeniem społeczne­
go porządku i chrześcijańskiej m oralności jest pow ażnym wykroczeniem
przeciw praw u naturaln em u i znieważa przym ierze zbawcze, którego znakiem jest
m ałżeństw o sakram entalne”, ale taki katolik, przez fakt zawarcia nowego związku,
„powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bow iem w spółm ałżonka żyją­
cego w now ym związku w sytuacji publicznego i trw ałego cudzołóstw a” (2002,
2384). D ow odem tego m oże być następujące stw ierdzenie respondenta ankiety:
„Czuję się w pew nym stopniu w inny wobec mojej obecnej żony, która wyszła za
m nie będąc p an n ą i nie m oże przez to, tak jak i ja, brać czynnego udziału w życiu
kościelnym i korzystać z sakram entów świętych” (Paciuszkiewicz, Topczewska-
Metelska i Wasilewski 1993: 41).
Problem życia w niesakram entalnych związkach m ałżeńskich katolików sta­
nowi też dla sam ego Kościoła istny crux. N ikt nie znajduje recepty wyjścia z tej
sytuacji. Z jednej strony Kościół nie m oże zrezygnować z istotnej doktryny i w ielo­
wiekowej praktyki niedopuszczania do K om unii Eucharystycznej żyjących w nie-
sakram entalnym związku, a z drugiej sam i w ierzący tej kategorii „ [...] nie są szcze­
rze gotowi na taką form ę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerw alnością
m ałżeństw a” (Jan Paweł II 1981a, 84). Taka zaś form a życia to: albo rozejście się
„m ałżonków ”, czego zaprzeczeniem jest zaw arty związek cywilny, albo pow strzy­
m anie się o d współżycia, które w edług doktryny katolickiej przysługuje jedynie
m ałżonkom . O bydw a te rozw iązania są dla tych ludzi praktycznie nie do zrealizo­
W ładysław MajkoWskj

wania, albo m ogłyby być realizow ane tylko z wielkim trudem . Iskrą nadziei, przy
najm niej dla pewnej liczby tej kategorii ludzi, jest m ożliw ość ogłoszenia nieważ
nym sakram entalnego związku z racji ważkiej przyczyny. Taką przyczyną nie musi
być defekt fizyczny czy inna przeszkoda praw na, a psychiczna niezdolność do
podjęcia istotnych m ałżeńskich obowiązków. I tak, praw o kanoniczne postanawia-
„N iezdolni do zawarcia m ałżeństw a są ci, którzy [...] z przyczyn natu ry psychicz­
nej nie są zdolni podjąć istotnych obow iązków m ałżeńskich” (Kodeks... 1984, kan
1095, n. 3). Rzecz bow iem w tym , że do ważnego zawarcia związku małżeńskiego
nie w ystarczają ani sam a w iedza na jego tem at, ani św iadom ość jego powagi, ani
nawet najbardziej szczere pragnienie jego zaw arcia... K oniecznym w ym ogiem jest
spełnienie wszystkich w arunków do jego zaistnienia, łącznie z psychiczną zdol­
nością do realizow ania istotnych zobow iązań m ałżeńskich (Paw luk 1994: 159),
N iektóre ograniczenia zaś jednoznacznie kolidują z taką zdolnością. Uzależnienie
alkoholow e jest jed n ą z nich. Skoro zaś w Polsce co czwarte m ałżeństw o rozpada
się z pow odu uzależnienia alkoholowego któregoś z małżonków, najczęściej męża,
to jest wielce praw dopodobne, że wiele z tych m ałżeństw podpada p o d ten kanon.
W ykazanie zaistnienia tego stanu przed zaw arciem związku m ałżeńskiego dałoby
podstaw ę ogłoszenia niew ażności zawartego z tym defektem związku. Głębokie
uzależnienie o d alkoholu jest bow iem jednoznacznym brakiem psychicznej doj­
rzałości i czyni takiego człowieka niezdolnym do sprostania zadaniom tego stanu,
czyli podjęcia odpow iedzialności za m ałżeńsko-rodzinne życie.

ZAKOŃCZENIE

N ieudane życie m ałżeńskie jest prawie zawsze postrzegane jako brak życio­
wego sukcesu. W ynika to z faktu, że w m ałżeństw o i rodzinę człowiek inwestuje
nie określoną sum ę pieniędzy, a własne życie, które jest jed n o i niepowtarzalne.
Jeśli inne utracone w artości m ożna na now o odzyskać, to zm arnow any okres życia
w nieudanym związku m ałżeńsko-rodzinnym przepada, pozostaw iając po sobie
pustkę i frustrację. Jedynym antidotum na tę porażkę byłoby nowe udane życie
m ałżeńskie. Negatyw ne dośw iadczenia z poprzedniego m ałżeństw a mogłyby być
okolicznością sprzyjającą pow staniu takiej nowej m ałżeńsko-rodzinnej w spólnoty
o wyższej niż poprzednia jakości m ałżeńsko-rodzinnego życia. Jednak katolicy, z ra­
cji nierozerw alności ich poprzedniego związku, nie m ogą zawrzeć nowego związku
- sakram entalnego. Zawierając związek cywilny stawiają się w sytuacji publicznych
grzeszników, co uniem ożliw ia im przystępow anie do spowiedzi i K om unii Świętej.
Konflikt sum ienia sprawia, że ich m ałżeństw o, które skądinąd m ogłoby być anti­
dotum na trau m ę nieudanego związku i rozw odu - staje się now ą udręką.
Michał A. Michalski
U n iw e rsyte t im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

RODZINA I JEJ DYLEMATY W KONTEKŚCIE


POSTMODERNISTYCZNYCH PRZEMIAN RYNKU

WPROWADZENIE

R odzina jako podstaw ow a instytucja społeczna odzw ierciedla w sobie i p o ­


przez siebie to, co aktualnie istotne i w arte dostrzeżenia. Jak napisał W ojciech
Świątkiewicz, „w rodzinie jak w soczewce kum ulują się wszystkie problem y m a-
krospołeczeństw a” (2003).
Oznacza to więc, że nie sposób poruszać jakiejkolw iek kwestii społecznej bez
odniesienia się w jakikolw iek sposób do rodziny. Parafrazując słowa Jana Pawła II,
w których podkreślał on wagę pracy ludzkiej, m ożna by rzec, że rodzina jest „klu­
czem do kwestii społecznej”1, a więc m ożem y przyjąć, że także uczciwy nam ysł
nad problem am i ekonom icznym i nie m oże dokonyw ać się bez uw zględnienia sfe­
ry rodziny.
Związek rodziny i ekonom ii nie jest rzeczą nową, natom iast dziś szczególnie
wydaje się uzasadnione p oddać tę relację krytycznej analizie. Sięgniemy w tym
tekście do pierw otnych rozstrzygnięć filozofii klasycznej, które dziś wydają się nie­
m alże zapom niane, przez co niejako na now o trzeba nam dziś odkryw ać d o nio­
słość rodziny dla sfery gospodarow ania.
Kolejną kwestią, na którą chcem y tu zwrócić uwagę, a która istotnie wpływa
na relację pom iędzy rodziną a ekonom ią, jest zagadnienie polityki prorodzinnej
i polityki socjalnej. Będziemy starali się ukazać różnicę pom iędzy nim i i zarazem
omówić, jak szkodliwe m oże być nie dość staranne ich definiow anie i rozum ienie.

1 „ [...] p raca ludzka stanow i klucz, i to chyba najistotniejszy klucz, do całej kw estii sp o ­
łecznej, jeżeli staram y się ją w idzieć napraw dę p o d k ątem d o b ra człowieka. Jeśli zaś rozw iązanie
- czy raczej stopniow e rozw iązyw anie - tej stale n a now o kształtującej się, i n a now o spiętrza­
jącej kw estii społecznej m a iść w tym kieru n k u , ażeby ‘życie ludzkie uczynić bardziej ludzkim ’,
wów czas w łaśnie ów klucz - p raca ludzka - nabiera znaczenia podstaw ow ego i decydującego”
(Jan Paweł II 1981b, p. 3).
242 Micha! A. Michalski

Z anim dojdziem y jed n ak do tych kwestii, należy na wstępie odpowiedzieć na


pytanie, czy obecnie m am y do czynienia z kryzysem rodziny, czy doświadczamy
tylko historycznej zm ienności w ram ach tej kategorii. Rozstrzygnięcie w tym za­
kresie będzie stanow iło założenie, na którym dopiero możliwe będzie prow adze­
nie dalszych rozważań.
Nasze rozw ażania będą się dokonyw ały na tle, którego ważny elem ent stanowi
propozycja p o stm odernizm u. Tak jak to zresztą zostało zarysowane w tytule ni­
niejszego artykułu, będziem y się chcieli pochylić nad kwestią obecnego kształtu
sfery rynkowej, która, m oim zdaniem , obecnie znajduje się p o d silnym wpływem
myślenia ponow oczesnego i przez nie jest kształtow ana. W takim kontekście bę­
dziem y się starali rozpatryw ać aktualne dylem aty m oralne przed jakim i staje ro­
dzina w sferze rynku.

RODZINA W SPOŁECZEŃSTWIE

W iele zostało już napisane na tem at roli, jaką odgryw a rodzina w społeczeń­
stwie. O graniczym y się tu tylko do w skazania pewnych podstawowych założeń
z tego zakresu. R odzina - określona przez Charlesa H. Cooleya - jako grupa pier­
w otna, jest przestrzenią, bez której niem ożliw e jest istnienie człowieka. Warto
zwrócić uwagę na to, że to stw ierdzenie odnosi się zarów no do w ym iaru natural­
nego, jak i kulturow ego rodziny. W pierw szym z nich trzeba wskazać oczywiście na
biologiczny aspekt naszej egzystencji, z którego wynika obiektyw na konieczność
połączenia się kobiety i mężczyzny, by zrodzić now ą osobę ludzką. D rugi wymiar,
który m ieści w sobie rodzina, to całokształt procesów, które dotyczą wprow adza­
nia now ych członków społeczeństw a w kulturę danej zbiorowości.
W racając do rozum ienia rodziny jako grupy pierw otnej w arto wskazać jakie
cechy w yróżniają tę rzeczywistość. Korzystając z relacji Janusza Muchy, który
streszcza Cooleya, m ożem y w ym ienić pięć zasadniczych cech, które odróżniają tę
stru k tu rę o d tzw. grup w tórnych. Jak pisze ten autor:

Po pierwsze, jest to związek społeczny o stosunkach „twarzą w twarz”. Po drugie,


jest relatywnie trwały. Po trzecie, związek ten ma charakter niewyspecjalizowany.
Po czwarte, zaangażowana jest weń mała liczba osób. Po piąte, mamy tu do czynie­
nia z relatywną zażyłością wśród jego uczestników (Mucha 1992: 54).

Na podstaw ie powyższego m ożna bez wątpliwości uznać, że rodzina jest grupą


o tak im w łaśnie charakterze. O znacza to, że nie będzie przesadą stwierdzenie, że
to w niej m a swój początek społeczeństwo.
Spoglądając na rodzinę z perspektyw y jej obecności w całym organizm ie spo­
łecznym , m ożem y odw ołać się do jej rozum ienia jako jednego z filarów społeczeń­
stwa. Bardzo przekonująco ukazuje to R obert P. George (2008), który twierdzi, że
każde zdrowe i przyzwoite społeczeństw o opiera się: po pierwsze - na szacunku
dla pojedynczej osoby ludzkiej i jej godności, po drugie - na rodzinie, i po trze­
fiodzina i je j dylem aty w kontekście postm odernistycznych przem ian rynku 243

cie - na systemie praw a i rządzie. A utor ten analizując m oralność życia gospo­
darczego zw raca uwagę na znaczenie rodziny, m .in. dla tej konkretnej sfery życia
społecznego. O kreśla on tę instytucję jako „wyjątkowy i najlepszy departam ent
zdrowia, edukacji i opieki”, i pisze, że „żadna instytucja nie jest w stanie prześcig­
nąć zdrowej rodziny w jej zdolności do przekazyw ania każdem u now em u poko­
leniu kom petencji i cech charakteru, o d których zależy pow odzenie każdej innej
instytucji społecznej” (tam że).
W arto także zwrócić uwagę na w zajem ną zależność pom iędzy rodziną a spo­
łeczeństwem. C hoć społeczeństw o tw orzy się poprzez rodzinę, i to ona je poprze­
dza, to nie sposób pom inąć o bustronności relacji pom iędzy nim i. Jak pisze W ła­
dysław Majkowski, rodzina

[...) jest zaliczana do m ikrostruktur, które funkcjonują w ramach większych spo­


łecznych tworów - m akrostruktur. Stąd niezależnie od faktu, że rodzina ma swój
własny rytm i dynamizm, jej struktury i formy w dużej mierze zależą od środowiska
i innych uwarunkowań, w których funkcjonują, a także doktryn, które stanowią jej
ideologiczne interpretacje i uzasadnienie. Pierwsze są siecią interakcji, w jakie rodzi­
na wchodzi tak świadomie i z własnego wyboru, jak i przypadkowo, a nawet wbrew
swej woli, tworząc rodzaj dialektycznego układu; drugie stanowią ideologiczne wy­
tłumaczenie tego, co już ma miejsce lub ma się zdarzyć. Oznacza to, że rodzina po­
zostając w społeczeństwie, nieustannie pozostaje pod przemożnym jego wpływem;
dominującego w nim systemu wartości, obyczajów, zwyczajów, a nawet wyborów
materialnej kultury (Majkowski 2009b: 265; por. Majkowski 2009c: 247-248).

Mówiąc o znaczeniu rodziny, trzeba poruszyć kwestię jej rozum ienia. Nie m a
w tym zakresie jednom yślności, i znajdziem y tu czasem przeciw staw ne koncepcje.
Ta różnorodność wiąże się zapew ne z tym , że oblicze rodziny związane jest zawsze
z aktualnym obliczem epoki i jej kultury. Ponadto, każda rodzina jest na swój spo­
sób niepow tarzalna, bo niepow tarzalne są pojedyncze osoby ludzkie, które prze­
cież tw orzą tę grupę społeczną. Ta wyjątkowość jest w pew nym sensie źródłem
wątpliwości, czy m ożna rodzinę zdefiniować i wskazać jej cechy.

KRYZYS RODZINY CZY NIE?

Kwestia zarysow ana powyżej jest ściśle związana z tym , czym chcem y zająć się
w tym m iejscu. O tóż - by postaw ić pytanie o kryzys rodziny, najpierw należy usta­
lić, czy przyjm ujem y możliwość zdefiniowania rodziny. Nasze stanowisko zakłada,
że definicja taka jest wręcz konieczna, by m óc w ogóle coś analizować. Uważamy
tu, że rodzina jest grupą, której fundam ent stanowi m ałżeństw o m ężczyzny i k o ­
biety, w skład której w chodzą m ałżonkow ie i ich dzieci. Jest ona określana m ianem
rodziny nuklearnej i w dostępnej literaturze obszernie opisana. Oczywiście w rze­
czywistości napotkam y grupy rodzinne odbiegające od stanu opisanego w defini­
cji, należy jed n ak pam iętać, że m am y wówczas do czynienia z pew nym brakiem
w stosunku do stanu pożądanego (np. w sytuacji śm ierci jednego z rodziców) albo
244 M ichał A. Micha/s^

rodziną poszerzoną, do której m ogą być zaliczeni np. dziadkowie, wujostwo it


Jeśli chodzi zaś o rozwiązania, które także próbuje się określać m ianem „rodz
ny”, a które np. nie są związkami trw ałym i, czy też nie są tw orzone przez os oh
heteroseksualne, to proponuję na ich określenie używać sform ułow ania „quasi
-rodzinne’ form y życia” (M ajkowski 2009b: 266).
O dpow iedź na pytanie o to, czy m am y do czynienia z kryzysem rodziny, me
m a znaczenia tylko poznawczego, ale m a fundam entalne znaczenie dla realnego
życia każdej konkretnej rodziny, bo dotyczy kwestii norm y i punktu odniesienia
dla codziennych działań i decyzji. Różne odpow iedzi na to pytanie prowadzić będą
do dw óch różnych wizji, na których oparte będzie życie rodzin „z krw i i kości”. To
rozstrzygnięcie z kolei będzie m iało wpływ n a całość m ak ro stru k tu r społecznych
- skoro stw ierdziliśm y wcześniej, że ta k silny jest związek rodziny ze społeczeń­
stwem , to należy się spodziew ać, że zdiagnozow anie kryzysu w pierwszej sferze
m usi oznaczać zgodę na jego obecność w tej drugiej. Kwestia ta nie jest jednak
tak oczywista, gdy w eźm iem y p od uwagę stanow isko m yślenia ponowoczesnego.
Z asadniczym faktem , k tó ry należy dostrzec, jest to, że właściwie w słowniku
postnow oczesnym nie m a m iejsca na słowo „kryzys”. Zastanaw iając się, jak to
możliwe, należy zwrócić uwagę na to, że w perspektyw ie tej unika się uniwersal­
nej m iary, bez której przecież tru d n o stawiać jakąkolw iek diagnozę. Dostrzeżenie
kryzysu nie jest przecież możliwe, jeśli wcześniej nie zgodziliśm y się, że taki a taki
pożądany stan rzeczy uznajem y za norm ę. D obrze taki sposób m yślenia odda­
je wypow iedź A nthony ego G iddensa, w edług którego „zam iast [...] postrzegać
naszą epokę jako w iek upadku m oralnego, należy w niej widzieć okres moralnej
przem iany” (G iddens 1999: 37). Przyjęcie takiej perspektyw y oznaczać więc musi,
że nie m am y prawa, by oceniać jakiekolw iek fakty społeczne.
W kraczam y tu więc na obszar etyki, co z jednej strony m oże wydawać się nie­
uniknione, a z drugiej strony napaw ać obawą. Nie m a tu jednak alternatywy, jeśli
chcem y starannie i rzetelnie analizować rzeczywistość rodziny. A ngażujem y tu
więc p u n k t w idzenia, k tó ry m ożna nazw ać kulturoznaw czym . Jak pisze o badaczu
je przyjm ującym Jacek Sójka, „kulturoznaw ca w świecie gospodarki nie tylko ob­
serwuje, lecz także ocenia - zastanaw ia się n ad tym , czy to, co widzi, jest słuszne,
sprawiedliwe, zgodne z praw am i człowieka, w sum ie - m oralne” (Sójka 2008:164).
Propozycja ponow oczesności w tym zakresie może zostać w skrócie opisana
jako etyka końca etyki. O tóż stanow i ona próbę - m oże nie w prost - dokona­
nia eksterm inacji etyki z h oryzontu społecznego, ile przekonania jej zwolenników
i szerokich grem iów społecznych, że nadszedł czas, by litościwie zgodzić się dla
d obra ogółu na jej eutanazję. D obrym tego przykładem jest argum entacja, którą
znajdziem y u Baum ana. Pisze on, że

[...] przecież to tylko wskutek długotrwałej i nie przebierającej w środkach no­


woczesnej kampanii na rzecz hasła „nie ma moralności bez etyki” przeświadczeni
jesteśmy dziś, że ś w i a t b e z e t y k i musi być, nie może nie być ś w i a t e m b e z
m o r a l n o ś c i . [...] Być może z chwilą, gdy ich uwagi nie będzie już pochłaniać
podzina ' M dylem aty w kontekście postm odernistycznych przem ian rynku 2 45

troska o ustawodawstwo etyczne i przestrzeganie litery stanowionego prawa, lu­


dzie będą mogli - będą musieli - stanąć oko w oko z niedającym się już ukryć czy
zamazać faktem ich moralnej autonomii, a i tym faktem, że autonomia moralna
oznacza m oralną o d p o w i e d z i a l n o ś ć - nieodbieralną ale też i niezbywalną.
Być może, w tym samym sensie, w jakim nowoczesność zapisała się w historii jako
w i e k e t y k i , nadchodząca era ponowoczesna zapisze się jako w i e k m o r a l n o ­
ści? (Bauman 1994b: 74-75).

Znajdujem y tu bardzo szczególną - w arto się zapytać, czy nie zafałszowaną -


interpretację rozm aitych faktów i relacji. Czytam y tu więc, że to „wynalazkiem”
nowoczesności jest perspektyw a etyczna, oraz - co więcej - że jest ona swoistą
przeszkodą na drodze odkryw ania swej autonom ii m oralnej i odpow iedzialno­
ści przez jednostkę. W konsekw encji etyka zostaje przeciw staw iona m oralności,
a ich odw ieczny związek zakwestionowany. G dyby więc zastanowić się, czy m oż­
na ten proces określić m ianem próby zajęcia przez etykę p o stm odernizm u m iej­
sca dotychczasowej - opartej na fundam encie judeochrześcijańskim - to należy
się zgodzić, pam iętając jednakże, że tzw. etyka ponow oczesna jest de facto bańką
mydlaną, która - gdy tylko zastąpi swą poprzedniczkę - pęknie, pozostaw iając
po sobie próżnię (a z lekcji n atu ry w iem y dobrze, że próżnia - w tym w ypadku
aksjologiczna - bardzo szybko zostaje w ypełniona). O propozycji ponowoczesnej
należy więc w yraźnie pow iedzieć, że jej

[...] filozofia i etyka są karkołom nym wysiłkiem stworzenia absurdu epistemo-


logicznego i etycznego. Są fantazjowaniem, zaprzeczeniem ludzkiego doświad­
czenia, samooszukiwaniem się. Skoro zdrowie i choroba mają tę samą wartość,
to dlaczego postm odernista idzie do lekarza, jeśli się źle poczuje, kupuje lekar­
stwo, czyni wysiłki, aby zdrowie odzyskać? A w rzeczy samej nie powinien się źle
poczuć, ponieważ nie m a lepszego lub gorszego samopoczucia? Każde jest takie
samo! [...] Takich pytań można stawiać bez końca. Na szczęście nie potrzeba, po­
nieważ z natury rzeczy absurd nie istnieje. Nie istnieje też aksjologicznie sterylny
świat (Majkowski 2008: 35).

W obec powyższego należy stwierdzić, że tru d n o analizować rodzinę w ode­


rw aniu o d perspektyw y aksjologicznej, gdyż ta wyjątkowa grupa społeczna jest
przecież sam a postrzegana jako w artość (por. M ajkowski 2008: 34). Należy sobie
tym bardziej zdawać z tego sprawę wobec tendencji, które Lucjan Kocik określa
m ianem anty aksjologicznych dyktatur ponow oczesności (2006: 135).
Uzupełniając tę część artykułu w arto dopow iedzieć, że niechęć wobec rodzi­
ny ze strony ponow oczesnego m yślenia w pisana jest w szerszy kontekst wrogości
wobec ładu społecznego. To stanow isko postm odernistyczne związane jest z tym,
że przecież społeczeństw o z jednej strony jest nośnikiem , a z drugiej strażnikiem
w artości uniw ersalnych, których nie chce uznaw ać m yślenie ponow oczesne (por.
Bortkiew icz 2000: 89-91). W idzi ono w nim przeszkodę w realizacji autonom ii
jednostki, która zainteresow ana m a być przede wszystkim sam o-analizą, sam o-re-
246 M ichał A. M ic h a ś

fleksją i sam o-oceną (por. tamże: 88). Bardzo dosadny wyraz znajduje to stanów'
sko u Zygm unta Baum ana, który określa społeczeństw o jako „zm owę milczeń' »
(1994b: 44). Pisze on, że

[...] chaos „najeżdża nieustannie obszary immanencji - tereny rzekomo zagospo


darowane, znajome, swojskie” [...] ów wysiłek zatajenia rzeczywistego stanu rze
czy zwany „społeczeństwem” choć i Syzyfowy, jest na tyle skuteczny, że ów „Chaos”
owa „Otchłań”, ów „brak podstaw” [... ] jawią się nam nie jako ogołocona ze wszel­
kich ozdób scena pierwotna bytu, z której wszystkimi siłami staramy się co dzień
na nowo wydobyć, ale jako wyjątek, stan niecodzienny i nadzwyczajny, produkt
rozkładu, niedopatrzenia lub nieszczęśliwego wypadku; jako przerwa w „życiu
normalnym”, pęknięcie w niewzruszonej skądinąd opoce bytu, chwilowe zakłóce­
nie płynnego strum ienia rutyny (tamże: 46).

W idać dość wyraźnie, że de facto m am y do tu czynienia z dezaprobatą i odrzu­


ceniem tego, co określić m ożna by m ianem ładu rodzinno-społecznego. W konse­
kwencji - jak pisze M ajkowski - ponow oczesne społeczeństw o popada w sprzecz­
ności p o d w ielom a w zględam i (por. M ajkowski 2009b: 266). Jednym z nich jest
właśnie stosunek do rodziny i alternatyw nych wobec niej tzw. ąuasi-rodzinnych
form życia. Te oraz inne zmiany, które w tym społeczeństw ie się pojawiają, „doty­
kają już nie tylko drugorzędnych aspektów życia rodzinnego, ale niekw estionow a­
nych dotąd form , stru k tu ry i funkcji rodziny” (tamże).
Podsum ow ując tę część rozważań należy stwierdzić, że przyjęcie perspektywy
negującej kwestię kryzysu w rodzinie w rzeczywistości oznacza, że jakakolwiek
analiza i krytyczna refleksja n ad rodziną staje się niem ożliwa, a to co pozostaje, to
wyłącznie obserw acja i bierne rejestrow anie zm ian. O ile sytuacja taka jest m oż­
liwa do w yobrażenia w sferze rozw ażań teoretycznych, to dla realizacji jakiejkol­
wiek polityki społecznej perspektyw a taka jest po prostu paraliżująca.

RODZINA A EKONOMIA

Tak ja k rodzina ma swój interes w sferze biznesu, która zapewnia


zatrudnienie i wynagrodzenie, i która generuje dobrobyt, a w razznim
mobilność społeczną, tak samo biznes ma swój interes w rodzinie.
(George 2008)

W tej części będziem y się starali zwrócić uwagę na problem statusu rodziny we
współczesnej refleksji ekonom icznej. O tóż w ostatnich latach m am y do czynienia
z czymś, co m ożna by określić m ianem „odkrycia” rodziny przez ekonom ię. Nie
m a w tym nic złego, w arto jed n ak przy tej okazji pam iętać, że nie tyle m am y do
czynienia z w prow adzeniem tej grupy pierw otnej na arenę refleksji o gospodaro­
waniu, ale raczej z przyw róceniem do zbiorowej św iadom ości faktu, że rodzina
jest fundam entem - dziś nieco zapom nianym - od którego ekonom ia rozpoczy­
nała swój rozwój. Dlatego też, gdyby - zapom inając o tym - traktow ać zaintereso­
p o d z in a i je j dylem aty w kontekście postm odernistycznych przem ian rynku 247

wanie nauk ekonom icznych rodziną, jako osiągnięcie tej dyscypliny, to pojawić się
jnoże niebezpieczeństw o pew nego „zam knięcia” tej instytucji społecznej w ogra­
n ic z o n e j siłą rzeczy perspektyw ie ekonom ii. Trzeba więc przyznać, że oczywiście
r o d z in a w sposób upraw niony może stanow ić p rzedm iot analiz ekonom icznych,
n ie n a le ż y się jed n ak spodziewać, że ekonom ia jest w stanie sam odzielnie i w pełni
w y ja ś n ić funkcjonow anie rodziny.
W arto jednakże sięgnąć do historii i zobaczyć, jak klasycznie kształtow ały się
relacje pom iędzy rodziną a ekonom ią. Przystępny w ykład na ten tem at zawarty
jest w artykule Piotra Jaroszyńskiego pt. Ideologiczne deformacje rozum ienia eko­
nomii. W tekście tym w yraźnie ukazana jest geneza naszych dzisiejszych trudności
w zakresie nas tu interesującym . O tóż p rzypom ina on, że w ram ach kultury wy­
różniano trzy dziedziny: teoria, praksis oraz poiesis. Cel pierwszej stanow i prawda,
drugiej - dobro, a trzeciej - piękno. Sfera praksis to obszar działania-m oralności
nakierowanego na realizację dobra, które urzeczyw istniane było w różny sposób
w zależności o d kontekstu życia człowieka (Jaroszyński 2002: 97). Jak pisze Jaro­
szyński, „pierw szym jest życie osobiste, drugim - życie rodzinne (dom ), trzecim
- życie społeczne (m iasto-państw o). Teorią m oralnego życia osobistego była ETY­
KA. Teorią m oralnego życia rodzinnego była EKONOM IKA (‘oikos’ - ‘nom os’).
N atom iast teorią m oralnego życia społecznego była POLITYKA (‘polis’)” (tam ­
że). W tym m iejscu zwrócę uwagę na następne zdania, w których przypom niane
jest to, co w jakiś sposób zniknęło z naszej św iadom ości - bardzo fundam entalne
rozróżnienie, które przyznaje różnym kontekstom właściwe im miejsce. Chodzi
mianowicie o to, że „podm iotem dla etyki była jednostka, dla ekonom iki - rodzina,
dla polityki - społeczeństwo. O dpow iednio też kształtowało się pojęcie celu-dobra,
czy to jako dobra osobistego, czy też rodzinnego, czy wreszcie społecznego” (tamże).
Stajemy tu przed kwestią fundam entalną, bo dotyczącą właściwie samego
rozum ienia ekonom ii. Nie ulega wątpliwości, że dzisiejszy paradygm at tej nauki
jest zgoła odm ienny, bo o party na tzw. zasadzie jednostkow ej, która dziś jest p o ­
w szechnie aprobow anym sposobem w idzenia rzeczywistości. Jest to kwestia, na
którą należy zwrócić uwagę przy podejm ow aniu analizy rodziny i jej funkcji zwią­
zanych z gospodarow aniem , gdyż dotyczy założeń, według których dokonuje się
refleksji n ad działaniam i ekonom icznym i.
Zwracam y tu więc uwagę na błędność i niepełność tej perspektywy, która pole
ekonom ii przesuw a na jednostkę, jak to się dzieje w większości dzisiejszych libe­
ralnych system ów rynkow ych, albo - w optyce przeciwległej - na społeczeństwo,
co m a miejsce w system ach socjalistycznych (por. tamże: 98). Jestem zdania, że
tu należy upatryw ać genezy dzisiejszego kryzysu rodziny poprzez, w pierw szym
przypadku - postaw ienie jej w jednym szeregu z innym i tzw. racjonalnym i jed ­
nostkam i podejm ującym i decyzje rynkowe, a w drugim - poprzez „wtopienie”
rodziny w anonim ow y kolektyw. W pierw szym kontekście m am y do czynienia
z postulatem rów ności aktorów rynkow ych, k tó ry zam azuje przecież obiektyw ny
fakt odm ienności n atu ry pom iędzy pojedynczym uczestnikiem rynku a rodziną,
która jest po prostu innym rodzajem p o d m io tu społecznego. W drugim , rodzina
248 M ichał A. Michalski

nie m a w yodrębnionej podm iotow ości, a w konsekw encji traktow ana jest tylko
jako „surow iec” do budow y jednorodnej zbiorowości.
Nieefektyw ność i niem oralność strategii kolektywnej zostały już po wielokroć
wykazane i dow iedzione historycznie. Gdy chodzi zaś o przejawy niefunkcjonal-
ności zasady jednostkow ej w gospodarkach rynkow ych, to choć są znane i widocz­
ne, przew ażnie m am y do czynienia jedynie z próbam i „ulepszania” tej perspekty­
wy. O poczynaniach tego typu czytam y u G iddensa, który pisze, że

[...] jak stwierdza socjolog Ulrich Beck, nowy indywidualizm: „nie jest thatche-
ryzmem” ani indywidualizmem rynkowym, nie oznacza też atomizacji. Przeciw­
nie, jest to „indywidualizm zinstytucjonalizowany”. Na przykład większość praw
i uprawnień w państwie opiekuńczym przeznaczona jest dla jednostek, a nie dla
rodzin. W wielu wypadkach zakładają zatrudnienie. Zatrudnienie z kolei pociąga
za sobą kształcenie, a z jednego i drugiego wynika mobilność. Wszystkie te warun­
ki skłaniają ludzi, by kształtowali się jako jednostki: planowali, pojmowali i projek­
towali siebie jako jednostki (Beck 1998a, cyt. za: Giddens 1999: 37).

Nie jest oczywiście niewłaściwe, by pojedyncze osoby rozwijały się i doskonali­


ły swoje um iejętności, problem w tym , że w edług zasady jednostkow ej pom iędzy
nim i a społeczeństw em brakuje rodziny. To każe więc stwierdzić, że wizja ta opar­
ta jest na niepraw dziw ym obrazie rzeczywistości. Nie uwzględnia chociażby tego,
co socjologia w yraźnie potw ierdza, gdy wskazuje na fakt, że analiza grup pierw ot­
nych - jaką jest przecież rodzina - wykazuje, że człowiek zawsze jest z nią zwią­
zany, a jego tożsam ość nie funkcjonuje w abstrakcyjnym oderw aniu od więzi ro­
dzinnych. To m .in. Cooleyowi zawdzięczam y w iedzę o społecznych i psychicznych
konsekw encjach funkcjonow ania grup pierw otnych. O kazuje się, że „rezultatem
zażyłości kontaktów oraz w spółdziałania jest [... ] stopienie się różnych indyw idu­
alności w jed n ą całość. Człow iek żyje z poczuciem grupowej jedności i wspólnoty,
grupow ego ‘m y’, i w tym poczuciu znajduje głów ne cele swego działania, składają­
ce się na jego społeczną jaźń” (M ucha 1992: 55).
O kazuje się, że to, czego dziś najbardziej nam potrzeba, byśm y mogli podej­
mować problem atyczne kwestie społeczne, to ponow ne przem yślenie klasycznych
ustaleń dotyczących funkcjonow ania kultury. W arto zastanow ić się nad słowami
P iotra Jaroszyńskiego, k tó ry pisze, że

[...] realizm ekonomiczny podkreślony jest przede wszystkim przez Arystotelesa,


który unika dwóch skrajności tak charakterystycznych dla dzisiejszej ekonomii.
Skrajności te to przesunięcie podm iotu i celu ekonomiki z rodziny na jednostkę lub
szerszą społeczność. Z punktu widzenia ekonomiki greckiej taka zmiana podmiotu
i celu ekonomiki jest jej zwyrodnieniem, czyli złem moralnym (Jaroszyński 2002:98).

W tym , co staraliśm y się tu przedstaw ić, chodzi właściwie o dw a bardzo o d ­


m ienne założenia: czy uważamy, że rodzina jest w ogóle punktem wyjścia dla roz­
ważań ekonom icznych (co nie oznacza oczywiście, że dobro i godność osoby są
w tórne w stosunku do rodziny, choć ta k m oże być to wówczas postrzegane), czy
fiod zin a i je j dylem aty w kontekście postm odernistycznych przem ian rynku 249

też traktujem y rodzinę (tylko) jako rów nopraw nego wobec jednostek uczestnika
działań rynkowych.
N aw iązaniem do tego, o czym tu mówimy, jest poniekąd dyskusja nad ade­
kw atnością koncepcji hom o oeconomicusa, na m iejsce którego coraz częściej p ro ­
ponuje się m odel hom o sociooeconomicusa. Towarzyszyć tem u m usi - by zm iana
była realna - przejście o d zasady jednostkow ej do tzw. zasady rodzinnej, która
opiera się na klasycznych ustaleniach, o których już wspom inaliśm y. Propozy­
cja taka pojaw iła się już w połow ie dwudziestego wieku, choć wydaje się, że nie
utrw aliła się w pow szechnej św iadom ości. O to w 1952 roku G erhard M ackenroth,
podejm ując kwestię reform y społecznej, dom agał się właśnie zastąpienia zasady
jednostkow ej zasadą ro d zin n ą (por. M arx 2009: 105-106). Jak pisze o nim R ein­
hard M arx, „określił on w yrów nyw anie ciężarów ponoszonych przez rodziny, jako
wielkie społeczno-polityczne zadanie X X w ie k u ’ (tam że).

POLITYKA PRORODZINNA A POLITYKA SOCJALNA

Zdaniem dyrektora Banku Watykańskiego, prof. Ettore Gotti Tedeschi, przy­


czyną kryzysu gospodarczego w Europie Zachodniej jest nie tylko zadłuża­
nie się rodzin i państw, ale także to, iż Europejczycy nie chcieli mieć dziecf.

W tym m iejscu chcem y zwrócić uwagę na te działania społeczne, które związa­


ne są z rodziną i jej sytuacją. C hodzi tu o politykę pro ro dzinną oraz politykę socjal­
ną. D otykam y tym sam ym obszaru, na którym m am y do czynienia z pow ażnym
zam ieszaniem , które m a doniosłe znaczenie dla funkcjonow ania pojedynczych
rodzin, a w konsekwencji dla rzeczywistości społecznej ogółem. O tóż podstawowe
nieporozum ienie dotyczy m ylenia pojęć polityki prorodzinnej i polityki socjalnej: tę
pierwszą utożsam ia się z tą drugą, albo też w najlepszym w ypadku (który wcale nie
jest lepszy) traktuje się je jako podobne odm iany działań nastawionych na poprawę
sytuacji w poszczególnych obszarach społeczeństwa, w jakiś sposób naznaczonych
niesam odzielnością lub patologią. Jak pisze Jerzy Kropiwnicki, „często jako politykę
prorodzinną traktuje się wszelkiego rodzaju działania w obszarze polityki gospodar­
czej, a naw et szerzej: w obszarze polityki społecznej, które mają pozytywne skutki
dla dobrobytu m aterialnego rodziny lub jej prestiżu społecznego” (2002: 327).
N ieodróżnianie więc polityki prorodzinnej o d polityki socjalnej prow adzi do
utożsam ienia jednych działań z drugim i, co jest zasadniczym błędem . W konse­
kwencji u tru d n ia to dostrzeżenie, które działania skutecznie wspierają rodzinę,
a które nie (por. C ham i i Fullenkam p 1997: 3-4).
G dy spojrzym y na politykę prorodzinną, to widzimy, że u jej podstaw leży za­
łożenie, że rodzina jest instytucją ta k istotną, że należy się jej wsparcie, i to nieza­
leżnie od sytuacji m aterialnej w poszczególnych przypadkach (por. Kropiwnicki
2002: 328). Przekonanie to w spółgra z wiedzą o fundam entalnym znaczeniu ro-

2 „Głos dla życia”, 2010 n r 2 (103), s. 8.


250 M ichał A M ic h a ł^

dżiny dla istnienia społeczeństw a, o czym już w spominaliśmy. O znacza to, że p 0lj
tyka p rorodzinna nie potrzebuje innego uzasadnienia niż praw da o wyjątkowości
rodziny, która pow inna wyrażać się w przekonaniu państwa, że wspieranie rodzin
przyczynia się do pom nażania dobra w spólnego i sprawia, że organizm społeczn
funkcjonuje spraw niej i lepiej (por. tamże: 327-328). Istotnym elem entem polityk
prorodzinnej jest polityka pronatalistyczna. W tej kwestii dochodzi niekiedy d0
sporów, gdyż jej przeciw nicy stoją na stanow isku, w edług którego dzieci są źród­
łem ubóstw a, a ich b rak stanow i wyraz odpow iedzialności. Taki sposób myślenia
wiąże się z utożsam ianiem polityki prorodzinnej z w spieraniem rodzin biednych
(Sm ereczyńska 2006: 192).
N iekiedy próbuje się działania p rorodzinne osłabiać poprzez wprowadzanie
rozm aitych kryteriów , np. dochodow ych. Zaczyna się wówczas de facto przem ie­
niać to, co m iało w spierać instytucję rodziny w politykę socjalną, której natura
i cele są odm ienne. Ten bow iem rodzaj działań społecznych m a na celu pomoc
ludziom borykającym się z problem am i, którzy sami nie są w stanie sobie z nimi
poradzić. Celem więc polityki socjalnej jest „likwidacja problemów, zaradzenie
i to trw ałe, trudnej sytuacji” (tamże: 193). M a ona charakter doraźny i zaradczy,
i pow inna być stosow ana tylko wtedy, gdy sytuacja to uzasadnia. Nie jest wszak
tajem nicą, że jest droższa i niekiedy prow adzi nie do rozw iązania problem u, ale
wręcz do jego utrw alenia (por. K ropiw nicki 2002: 328-329).
Interesujący opis nieefektywności źle zaprojektowanej polityki socjałnej i funkcjo­
nowania związanej z nią pułapki socjalnej znajdujemy w następującym fragmencie:

Wszyscy znamy powiedzenie: „Czy się stoi, czy się leży, 200 złotych się należy”.
Była fikcja pracy, fikcja wynagrodzenia. Państwo opiekuńcze, socjalistyczne uczy
przekonania, że ktoś za mnie rozwiąże moje problemy, wykształci moje dzieci, wy­
remontuje mieszkanie, naprawi schody, nakarmi, kiedy będzie ze mną bardzo cięż­
ko. Opowiadali mi moi wychowankowie z duszpasterstwa akademickiego, którzy
wyjeżdżali do Szwecji zarabiać pieniądze, że kiedy ktoś pracował tam nielegalnie,
to pracował naprawdę. A kiedy tylko przyznano komuś „zieloną kartę”, to natych­
miast przechodził na zasiłek dla bezrobotnych, bo skoro za ciężką pracę dostawał
niewiele więcej niż za zasiłek, to po co pracować?

Czy wie Pani, co to jest wyuczona bezradność? Otóż w Stanach Zjednoczonych


w połowie lat 60. był taki prezydent, Lyndon B. Johnson, którego głównym zaję­
ciem wcale nie była wojna w W ietnamie, tylko tworzenie państwa nadopiekuńcze­
go. W wyniku tego procesu w USA żyje już kolejne pokolenie ludzi utrzymujących
się całe życie z zasiłku. Sam widziałem na przedmieściach Waszyngtonu ogromny
ośrodek dla bezrobotnych, a przed głównym wejściem zaparkowany nowiutki lin-
coln. To było jakieś 20 lat temu, właśnie zaczęli sprzedawać te auta na raty. W tym
lincolnie koczowała cała rodzina. Mieli na spłatę rat, ale nie mieli już na benzynę,
więc „zamieszkali” jak najbliżej „źródła” pieniędzy. Oni już nawet nie myśleli, że
można zarabiać, ciężko pracować. Zostali wykastrowani z jednego z podstawo­
wych mitów amerykańskich, który mówi, że z dolarem w kieszeni można rozpo­
cząć karierę m ilionera (Alexiewicz 2008: 58-59).
podzina i je j dylem aty w kontekście postmodernistycznych przem ian rynku z tn

To, co stw ierdziliśm y powyżej, oznacza, że skoro rodzina nie jest „problem em ”,
to nie jest celem działań w ram ach polityki socjalnej. Oczywiście w sytuacji p ro b ­
lemów, które m ogą stać się jej udziałem , m oże w ym agać wsparcia, w tedy jednak
nie fakt bycia rodziną jest przyczyną interw encji. Dlatego też należy wyraźnie
stwierdzić, że nie m ożna polityki socjalnej utożsam iać z polityką prorodzinną,
i tak jej nazywać.
Należy dodać, że to zam ieszanie w sferze polityki prorodzinnej i polityki so­
c ja ln e j związane jest także z kontekstem kulturow ym , który w sposób istotny
kształtowany jest obecnie przez m yślenie postm odernistyczne. Dotyczy to zarów ­
no kwestii niejasności w sferze rozum ienia co jest rodziną, a co nie, oraz z określo­
nym stosunkiem tej propozycji intelektualnej do społeczeństw a w ogóle, z czym
wiąże się deprecjacja rodziny w jej tradycyjnym rozum ieniu.

„URYNKOWIONA” RODZINA

W racając do wpływów m yślenia ponow oczesnego na oblicze współczesnej


kultury, należy zwrócić uwagę na rynek. O pisana wcześniej niechęć i podejrzli­
wość wobec ładu społecznego, k tó ry budow any jest i utrw alany poprzez rodzinę
sprawia, że p o stm o d ern izm szuka sprzym ierzeńców wszędzie tam , gdzie napotkać
m ożna negatyw ny lub obojętny stosunek wobec instytucji rodziny. Bardzo aktu­
alnym przykładem takiego obszaru, w edług m nie, jest rynek, który jawi się jako
swego rodzaju azyl dla człowieka ponow oczesności. To w tej sferze realizuje on
wiele ze swych potrzeb, nie jest w niej jed n ak w stanie w pełni zrealizować swego
człowieczeństwa, dla którego niezbędne jest istnienie rodziny. Pom im o to - nie­
jako w brew naturze człowieka - p o stm o d ern izm obiecuje n a rynku znalezienie
swego miejsca, w spólnoty i tożsam ości. Jak pisze M ike Featherstone: „ [...] nowi
bohaterow ie kultury konsum pcyjnej czynią dany styl życia projektem życia i w y­
rażają swoją indyw idualność i poczucie stylu dzięki stw orzonem u przez samych
siebie asam blażowi dóbr, ubrań, praktyk, dośw iadczeń, w yglądu i dyspozycji cie­
lesnej” (1991: 86, za: Barker 2005: 187).
M oże to przesada, ale m ożna czasem odnieść wrażenie, że w edług propozy­
cji ponow oczesnej z całej przestrzeni społecznej właściwie m ógłby pozostać tylko
rynek, i to by wystarczyło. Przejawy takiego m yślenia są dostrzegalne chociażby
w tendencjach do bezkrytycznego pryw atyzow ania rozm aitych obszarów społecz­
nych, co określić m ożna jako proces delegowania możliwości zaspokajania potrzeb
i pragnień do sfery rynkowej (np. kurczenie się sfery publicznej). Na fali tej swoistej
absolutyzacji rynku m am y do czynienia z prom ow aniem merkantylnego sposobu
myślenia, jako najwłaściwszego dla pow odzenia społeczeństwa. Przenosi się więc
perspektywę ekonom iczną na pozaekonom iczne obszary życia. Ślady takiej strate­
gii wykryć m ożna chociażby w pracach autorów szkoły chicagowskiej, z G arym
Beckerem na czele. Z apew ne jakąś w artość poznaw czą m a analizowanie np. ży­
cia rodzinnego za pom ocą narzędzi ekonom icznych, ale nie należy zapom inać, że
racjonalność i m aksym alizacja użyteczności to tylko niektóre z kryteriów, które
25 2
“ cteM

bierze pod uwagę człowiek w swoim myśleniu i działaniu. Skoro już wspom nieli'
Beckera, to w arto zastanowić się, czy autor ten dostrzegając wagę rodziny dla eko”3
mii, traktuje ją tylko jako rów norzędnego „gracza” rynkowego, czy nadaje jej s t ^ '
uprzywilejowany, nawiązując do rozróżnień filozofii klasycznej. Jest to o tyle ist t
że - jak już powiedzieliśmy - od tego, jakie miejsce przypiszemy rodzinie w eko **
mii zależeć będzie w dłuższej perspektywie pom yślność całego społeczeństwa
W spom nieć tu należy jeszcze o kwestii, którą poniekąd już poruszyliśm y Ch
dzi o granice rynku, które w spółcześnie wydają się rozszerzać na dwa sposoby p0
pierw sze - poprzez aneksję obszarów społecznych dotąd odróżnianych od sfery
w ym iany gospodarczej, po drugie - poprzez przenoszenie rynkow ego sposobu
m yślenia do sfer funkcjonujących inaczej, które określić m ożna m ianem nieryn-
kowych. Ta kwestia dotyczy przede wszystkim interesującej nas rodziny, która
niekiedy staje się „poletkiem dośw iadczalnym ” dla rozm aitych koncepcji, które
deklarują chęć pom ocy i uspraw nienia tej instytucji społecznej. Jedną z takich
propozycji jest wizja dem okratycznej rodziny G iddensa, który w ym ienia takie jej
cechy jak: „[...] rów ność em ocjonalna, równość płci; wzajemne prawa i obowiązki
w związkach; w spólne rodzicielstwo; kontrakty rodzicielskie zawierane na całe ży­
cie; wynegocjowany autorytet wobec dzieci; obowiązki dzieci względem rodziców;
rodzina zintegrowana ze społeczeństwem” (G iddens 1999: 86). G dy przyjrzymy się
kolejnym jej cechom , to właściwie widzimy, że albo są to aspekty obecne w trady­
cyjnym m odelu rodziny, albo propozycje, których charakter jest wyraźnie rynkowy.
P odsum ow ując tę część należy w yraźnie stwierdzić, że to co określić można
m ianem „urynkow ienia” rodziny de facto nie jest dobre ani dla niej, ani dla rynku,
gdyż stanow iłoby naruszenie życiodajnej równowagi w społeczeństwie.

„URYNKOW IONA” PRACA

Istotnym elem entem , poprzez który rodzina uczestniczy w sferze gospodar­


czej, jest praca podejm ow ana przez jej członków. Praca ludzka m a oczywiście
fundam entalne znaczenie ekonom iczne, ale w tej perspektyw ie nie wyczerpuje się
cała jej treść. W obszarze - nazw ijm y go - publicznego świadczenia pracy, który
określany jest m ianem rynku pracy, dom inuje swoisty ekonom izm pojm ow ania
pracy, która funkcjonuje tam jako towar, i tak też bywa rozum iana. Problem z p ra­
cą ludzką jest jed n ak taki, że chociaż ją „utow arow im y” i „urynkow im y”, to nie
jesteśm y w stanie oddzielić pojedynczego aktu pracy od jej wykonawcy. N ie jest
więc ona takim sam ym zasobem jak surowce, kapitał, czy technologia. Brak zro­
zum ienia tej fundam entalnej praw dy prow adzi do tego, że pracą chce się często
zarządzać tak, jak innym i środkam i produkcji. Należy tu podkreślić raz jeszcze,
że za anonim ow ą pracą, czy „siłą roboczą”, lub też „zasobam i ludzkim i” kryje się
przecież k o n k retn a osoba ludzka w swojej niepow tarzalności. Częścią zaś tego
osobow ego w ym iaru pracow nika jest jego zapośredniczenie w rodzinie. Oznacza
to, że jego praca dotyczy nie tylko jego samego, ale także - w przeważającej liczbie
przypadków - jego w spółm ałżonka i dzieci.
f p 0dzi' 73 i je j dylem aty w kontekście postmodernistycznych przem ian rynku iib a

Oznacza to, że paradygm at indyw idualistyczny w ekonom ii pom ija bardzo


■st o tn y w ym iar pracy ludzkiej, który przejawiał się tradycyjnie choćby w kształ­
to w a n iu płacy jako płacy rodzinnej, a więc takiej, która pozwoli pracow nikow i na
^trzymanie jego i jego rodziny. Zdaje się, że dziś takiego sposobu m yślenia o pracy
n je można określić m ianem dom inującego.
To, co dziś daje się zaobserw ow ać na ry n k u pracy m ożna określić m ianem
promowania tzw. kosm opolitycznej siły roboczej (por. G iddens 1999: 110). W arto­
ści poszukiw ane i prem iow ane to elastyczność, dyspozycyjność, kształcenie u sta ­
wiczne i m obilność (por. tamże: 109-112). G dy przyjrzym y się im dokładniej, to
zobaczymy, że na przykład doskonała adaptow alność pracow ników - która m a
stanowić bezpośrednią analogię do atrybutów zasobów produkcyjnych (w ujęciu
teoretycznym) - m usi zostać określona jako utopia, która nie uw zględnia realiów
w jakich żył i żyje, pracow ał i m a pracow ać k onkretny człowiek. N iestety wydaje
się, że nazbyt często właśnie wizja pracow nika, k tó ry potrafi doskonale dopasow ać
się do każdych w arunków funkcjonow ania w środow isku pracy staje się - w raz
z wydajnością - głównym kryterium oceny w artości dokonań pracujących ludzi
i ich przydatności dla organizacji. G dy jed n ak spytam y o to, jak się to m a do w y­
pełniania ról rodzinnych, to m usim y zobaczyć, że na tak skonstruow anym rynku
pracy m usi dochodzić do swoistej konkurencji pom iędzy życiem rodzinnym a ży­
ciem zawodowym.
Wydaje się jednak, że w zrasta gdzieniegdzie św iadom ość tego problem u, gdyż
dostrzegalne są pozytyw ne działania w tej sferze. O soby odpow iedzialne za zarzą­
dzanie w części przedsiębiorstw podejm ują decyzje, które m ają pom agać z atru d ­
nionym ojcom i m atkom w godzeniu ról rodzinnych i zawodowych. Należy taką
troskę o zapew nienie, by miejsce pracy było przyjazne rodzinie, uznać za godną
pochwały. Trzeba jednakże pytać o to, czy u podstaw takich posunięć leży tylko
chęć zaspokojenia indyw idualnych oczekiw ań i potrzeb danego pracow nika, czy
też uznanie dobra rodziny za w artość obiektyw ną i pierw szorzędną.
Należy zwrócić jeszcze uwagę na bardzo istotny aspekt opisanego powyżej
„urynkow ienia” pracy. C hodzi o problem „nieobecności” w dom inującej koncep­
cji pracy i ry n k u pracy tych zajęć, które podejm ow ane są niezarobkow o. Dotyczy
to przede wszystkim nieodpłatnej pracy kobiet, które w sposób szczególny d o ­
świadczają napięcia pom iędzy pełnieniem roli m atki i żony a obow iązkam i zawo­
dow ym i (por. H andy 1996: 36). W łaśnie na przykładzie sytuacji kobiet, których
w funkcjach m acierzyńskich n ik t nie jest w stanie zastąpić, m ożna zobaczyć, jak
dom inujący paradygm at m yślenia o pracy przyczynia się do erozji fundam entów
- także w sensie dem ograficznym - na których opiera się społeczeństwo.

DYLEMATY

Gdyby chcieć nazwać dylematy, przed jakim i staje rodzina w kontekście tego,
co określiłem m ianem postm odernistycznych przem ian rynku, to w arto wskazać
chociaż na pew ne główne zagadnienia.
254 M ichał A. Michalski

Podstaw ow y dylem at przed jakim m oże stawać w spółczesny człowiek to pyta­


nie, czy w arto w ogóle zakładać rodzinę, za czym stoi brak pew ności, że rodzina
m a sens. To w istocie bardzo pow ażna kwestia, któ ra właściwie prow adzi do pyta­
nia o sens życia. Skoro - jak już pokazaliśm y - życie ludzkie wiedzie przez rodzinę,
to wątpliwości związane z podejm ow aniem się budow ania swej własnej rodziny
należałoby określić m ianem pow ażnego kryzysu egzystencjalnego. W rozstrzyga­
niu tego dylem atu zapew ne nie pom aga, a wręcz go kom plikuje zam ieszanie po­
jęciowe związane z term in em „rodzina” oraz próby w łączania w jego zakres tzw.
quasi-rodzinnych form życia.
Kolejny dylem at wiąże się z pytaniem , czy stać dziś człowieka na założenie
rodziny. Oczywiście zawarcie m ałżeństw a i zrodzenie dzieci zawsze wiązało się,
i nadal wiąże, z potrzebą zatroszczenia się m ałżonków o byt m aterialny rodziny.
Nie jest to nic nowego. Dziś jed n ak m am y do czynienia z nieco innym - bardzo
pow ażnym problem em - jakim jest postrzeganie założenia rodziny jako swoistego
luksusu, na który m ogą pozwolić sobie jedynie najbogatsi. Ten dylem at wiązał­
bym bezpośrednio z dom inacją zasady jednostkow ej w życiu gospodarczym . Z nią
związana jest także alternatyw a, którą napotkać m ożna w literaturze. W yraża się
ona w pytaniu o to, co wybrać: liczbę dzieci, czy „jakość” dzieci. Należy się jednak
zastanowić, czy w istocie nie m am y tu do czynienia z pew ną iluzją, która polega
na tym , że po pierwsze, zakłada się, że jednostka m a pełną władzę nad decyzją
o zrodzeniu potom stw a, a po drugie, że wydaje się możliwe dokładne - oparte na
racjonalnej kalkulacji - takie alokowanie swych „zasobów ”, by zainwestować je
albo w liczbę dzieci, albo w ich „jakość”.
Postrzeganie rodziny jako w yboru zarezerw owanego dla bogatych zdaje się
m ieć niebagatelny wpływ na decyzje o em igracji. Skoro nie stać przeciętnego czło­
wieka na założenie rodziny i jej utrzym anie w ojczyźnie, to nie chcąc rezygnować
z życia rodzinnego, będzie on szukał m ożliwości realizacji swych aspiracji gdzie
indziej. W ten sposób społeczeństw o, które dyskrym inuje rodzinę w w ym iarze
ekonom icznym ponosi podw ójną stratę. N arażając się na fakt, że dana rodzina p o ­
stanow i opuścić kraj pochodzenia, ryzykuje zm niejszenie liczby swych obywateli
w ogóle, a z p u n k tu w idzenia rynku - potencjalnych pracow ników oraz konsu­
mentów. Zniechęcając obywateli do zakładania rodzin prow adzi więc do istotnych
zm ian kulturow ych, które oznaczać m ogą przecież zagrożenie egzystencji całego
społeczeństwa: albo po prostu biologicznie o no wyginie, albo - co jest już reali­
zowanym np. w zachodniej Europie scenariuszem - będzie w ym agać imigracji,
by podtrzym yw ać funkcjonow anie swojego system u ekonom icznego w szerokim
tego słowa znaczeniu (wraz z np. system em em erytalnym ). Należy zauważyć, że
w przypadku drugiego scenariusza społeczeństw o m usi zgodzić się na - m niej lub
bardziej pow ażną - przem ianę swej kultury.
Z każdym z powyższych dylem atów związane są oczywiście pow ażne dylem aty
m oralne konkretnych ludzi, którzy starają się podejm ow ać rozm aite role w ram ach
swych relacji m ałżeńskich, rodzinnych, politycznych i gospodarczych. U podłoża
ich w szystkich leży jednak, m oim zdaniem , nierów nom ierne i niespraw iedliw e
Rodzina i je j dylem aty w kontekście postmodernistycznych przem ian rynku 255

rozłożenie obciążeń pom iędzy rodziną a społeczeństw em . Skoro funkcjonow anie


rodziny przynosi korzyści nie tylko jej samej, ale całem u społeczeństw u, to logicz­
ne wydaje się, by w kosztach tw orzenia tych d óbr uczestniczyli także ci, którzy nie
żyją w rodzinach. Jeśli nie uw zględniam y tak oczywistych faktów, to dochodzim y
do sytuacji, z jaką m am y do czynienia obecnie, gdy społeczeństw o żyje na koszt
rodzin. Jak pisze Paweł Wosicki,

[...] obecny system jest formą eksploatacji i wyzysku rodzin wychowujących dzieci
przez resztę społeczeństwa. Jest to bardzo niesprawiedliwe i musi w końcu zostać
zmienione. Czas, aby praca w domu i inwestowanie w najcenniejszy dla całego
społeczeństwa „kapitał ludzki” zostały należycie docenione, a koszty związane
z jego wypracowaniem rozłożone na całe społeczeństwo (Wosicki 2008: 27).

Jest bardzo praw dopodobne, że m iędzy innym i takim stanem rzeczy m ożna tłu ­
maczyć w spom nianą ju ż niechęć do zakładania rodziny i w ybór quasi-rodzinnych
form życia, które nie generują dobrostanu społecznego w takiej m ierze, jak czyni
to rodzina (por. Lecaillon 2004).

PODSUMOWANIE

A zatem ekonomia źródłowo związana z rodziną zmieniła swój podmiot


(rodzinę) i przeniosła go na państwo, na klasę społeczną lub na jednostkę.
[... ] Zmiana ta sprawia, że zmienić się musi również cel ekonomii: jest nim
albo dobro państwa, albo dobro jakiejś grupy interesów, albo dobro jednost­
ki, ale nie rodzina jako rodzina. Od tego momentu szukanie tzw. etyki gospo­
darczej skazane jest z góry na niepowodzenie, bo albo przyjąć trzeba jakąś
nową moralność (np. moralność klasową), albo też sztucznie dokleja się ro­
dzinę do ekonomii. Faktycznie jednak nowoczesne ekonomie jawią się jako
nierodzinne lub wręcz antyrodzinne i dlatego są to ekonomie moralnie złe.
(Jaroszyński 2002: 98)

Odwołując się do tem atu moralnych dylematów małżeństw i rodzin, m ożna po­
wiedzieć, że rodzina rzeczywiście dziś znajduje się w sytuacji dramatycznego napięcia
pomiędzy nakazem a wyborem, którego źródłem w znacznej mierze jest dominujący
obraz ekonomii i funkcjonujący według niego system rynkowy. Należy jednak wy­
raźnie zaznaczyć, że przyczyn takiego stanu rzeczy nie należy szukać w mechanizmie
rynkowym jako takim, ale sięgać głębiej i szukać źródeł, które go kształtują. Dlatego
też daleki jestem od obwiniania samego rynku, ale raczej jestem zdania, że staje się
on instrum entem mającym realizować założenia konkretnego sposobu myślenia -
określonej antropologii i filozofii, które zarówno w rodzinie, jak i w całym ładzie spo­
łecznym widzą przeszkodę na drodze do realizacji jednostkowego szczęścia. Uważam
więc, że dla rzetelności analizy należy oddzielić sam mechanizm rynkowy od kultury,
która ulegając przemianie pod wpływem filozofii postmodernistycznej, wpływa na to,
że społeczeństwo - a w jego ramach sfera rynkowa - zaczyna funkcjonować inaczej,
przyczyniając się do problemów w funkcjonowaniu rodziny.
ii56 M ichał A. Michalski

Raz jeszcze należy tu postulow ać o zastąpienie zasady jednostkow ej zasadą ro­


dzinną, dzięki czem u obraz relacji społecznych zostanie uzupełniony. W ynika to
z faktu, że nic nie jest w stanie zastąpić rodziny jako sfery łączącej osobę ludzką
ze społeczeństw em . T ru d n o prow adzić dobrą politykę społeczną - a w jej ramach
politykę p ro ro d zin n ą - w sytuacji, gdy system y gospodarcze oparte na zasadzie
jednostkow ej prem iują tych, którzy w pojedynkę podejm ują racjonalne decyzje
nastaw ione na m aksym alizację swej użyteczności. D om inacja takiej perspektywy
na ryn k u nie m oże nie zniechęcać do angażow ania się w życie rodzinne, które nie
jest przecież możliwe bez rezygnacji z indyw idualizm u rynkowego, lub przynaj­
m niej bez jego ograniczenia.
O znacza to, że rodzina i jej dobro stanow ią niezbędne kryterium dla oceny
funkcjonow ania system u rynkowego, co przyw raca zarazem ekonom ii jej pier­
w otną funkcję, jaką jest realizacja dob ra w spólnego poprzez dbanie o właściwe
w arunki życia i funkcjonow ania rodziny.
K O H A B ITA C JA JA KO A LTE R N A TY W N A
V FO R M A ŻYC IA RO DZIN N EG O

Andrzej Potocki OP
Uniwersytet Warszawski

POLSKA KOHABITACJA:
MIĘDZY RELIGIJNYM NAKAZEM A LIBERALNYM WYBOREM

1. SŁOWO WSTĘPU

Nie ulega wątpliwości - bo dokum entują to liczne badania, których choćby


przyw oływ anie zostaw m y na boku - że rodzina w hierarchii w artości życiowych
Polaków wciąż korzysta z uprzywilejowanej pozycji. Szczęście rodzinne za je d ­
n ą z pięciu w artości najważniejszych w codziennym życiu uznało w 2008 roku
aż 78% respondentów CBOS z reprezentatyw nej próby losowej dorosłych m iesz­
kańców Polski (CBOS 2008d). N iem al pow szechne jest przekonanie (na poziom ie
92% wskazań), że do prawdziwego szczęścia człowiek potrzebuje rodziny. Spośród
badanych 66% m ów i o sobie „zdecydow anie jestem człowiekiem rodzinnym ”;
29% ocenia: „raczej jestem człowiekiem rodzinnym ”. Przy tym preferuje się różne
m odele rodziny. N iem al 2/3 ankietow anych (62%) widziałoby siebie w rodzinie
składającej się z m ałżonków i dzieci. C o czw arty (26%) preferuje dużą rodzinę
w ielopokoleniow ą, co czternasty (7%) najchętniej pozostaw ałby w związku p a rt­
nerskim z osobą odm iennej płci. Polacy bardzo rzadko optują za życiem w m ał­
żeństwie bezdzietnym bądź życiem sam otnym .
Jednocześnie w zrasta w Polsce liczba rozwodów: w 1991 roku 33,8 tys., w 2000
roku 42,8 tys., w 2006 roku 71,9 tys. (dane GUS). Zarazem widać w yraźne przy­
zwolenie na rozw ody jako instytucję praw ną, dzięki której staje się możliwe roz­
wiązanie niesatysfakcjonującego związku. W świetle badań CBOS z 2008 roku na
ogólnopolskiej próbie reprezentatyw nej dorosłych m ieszkańców Polski, zdecy­
dow anych przeciw ników rozw odów („bez względu na sytuację”) było tylko 15%
(CBOS 2008f). Deklarację „nie popieram rozwodów, ale dopuszczam je w pew ­
nych sytuacjach” dało 62%, zaś opinię „jestem zw olennikiem /zw olenniczką roz­
wodów; uw ażam , że jeśli oboje m ałżonkow ie zdecydują się na rozwód, nie p o ­
w inni mieć ku tem u żadnych przeszkód” wyraziło 20%. Przeciw nikam i rozw odów
258 Andrzej Potocki O p

byli raczej ludzi starsi, najsłabiej w ykształceni i częściej praktykujący. Interesują­


ce są poglądy osób żyjących w związkach partnerskich. W idać u nich relatywnie
spore przyzwolenie na rozwody, ale i stosunkow o często zdecydow any sprzeciw
wobec tego zjawiska. W ypada to tłum aczyć niechęcią do form alizow ania własnego
związku celem uniknięcia ew entualnego rozw odu.
Jeśli teraz zestawić wysoką atrakcyjność tej sytuacji życiowej, którą m ożna określić
jako „bycie razem”, z dość daleko idącą powściągliwością Polaków w uznawaniu mał­
żeństwa za nierozerwalne, to istotnie powstaje - przynajmniej w wymiarze psychicz­
nym - przestrzeń dla takiego m odelu relacji dwojga, w którym to „bycie razem” się
podejmuje, a traum ę rozwodu profilaktycznie eliminuje. Tak pojawia się kohabitacja
- rozum iana jako współzamieszkiwanie pary - stanowiąca alternatywę dla małżeń­
stwa. Bywa, że przygotowanie do niego. W ten sposób kohabitacja staje się nową for­
m ą narzeczeństwa. Jak w odniesieniu do rozwodów, tak i wobec kohabitacji sprzeciw
w polskim społeczeństwie jest bardzo ograniczony. Przeciwnie, zasięg aprobaty jest
statystycznie znaczący. Uprzedzając dalsze wywody, już teraz przywołajmy konstatację
uznanej badaczki zjawiska kohabitacji: „Postawy wobec zjawiska są generalnie pozy­
tywne i akceptujące” (Kwak 2005: 224). W łaśnie tem u za chwilę przyjrzymy się do­
kładniej. Obejrzymy skalę i charakter polskiej kohabitacji, motywy do niej skłaniające,
także wyniki niedawnych badań opinii warszawskich studentów. Perspektywę badaw­
czą, organizującą nasze myślenie, zainspiruje spostrzeżenie, iż kohabitacja, a zwłasz­
cza wzrost popularności tego zjawiska, pozostaje w związku z wyrazistym procesem
sekularyzacji m oralności wielu Polaków. Bo to nie tylko obszar życia małżeńskiego
i rodzinnego stopniowo się przesuwa ze sfery sacrum w sferę profanum. Raczej jest to
sym ptom szerszego zjawiska. W ypada je przynajmniej wskazać.

2. RODZINA I MORALNOŚĆ W STRONĘ SEKULARYZACJI

O to rodzina, niegdyś uw ażana za rzecz świętą, coraz częściej bywa dziś uw aża­
na za świecką. Ze sfery sacrum przechodzi, a w dośw iadczeniu wielu z pew nością
już przeszła, w sferę p ro fan u m 1. D okonuje się to w kontekście nieustannego ściera­
nia się - ta k dzieje się przynajm niej w naszym kręgu kulturow ym - dw óch m odeli
życia rodzinnego: laickiego i religijnego. M odel laicki to niegdysiejszy m odel ro ­
dziny socjalistycznej, opartej na światopoglądzie marksistowsko-leninowskim, a dziś
model rodziny inspirowanej liberalnymi koncepcjami życia zbiorowego. Ten ostatni
pozostawia jednostkom pełną swobodę w wyborze formy małżeństwa i rodziny. M o­
del religijny to w naszych w arunkach faktycznie model katolicki. Rodzina jest tu po­
strzegana jako instytucja naturalna, ale widziana w kontekście jej dwojakiej sakraliza­
cji. Po pierwsze, chodzi tu o sakralizację ewangeliczną. Rodzinę widzi się w kontekście
Zbawienia. Rodzina jest dla wszystkich członków rzeczywistością Zbawienia. Akcen­
tuje się Boże pochodzenie instytucji małżeństwa i rodziny oraz jej nierozerwalność. Po

1 Znamienny w tym kontekście jest tytuł jednej z ważnych książek: Rodzina między sacrum
a profanum (Adamski 1987).
Polska kohabitacja: m iędzy religijnym nakazem a liberalnym wyborem

drugie, chodzi o sakralizację sakramentalną, zatem o uświęcenie rodziny przez sakra­


mentalną posługę Kościoła. Rodzinę postrzega się jako domowy Kościół.
M oralne fundam enty katolickiej koncepcji rodziny akcentują jej nastaw ienie
na życie, które jest chronione o d poczęcia. Istotny jest wym óg czystości przed­
małżeńskiej i w ierności m ałżeńskiej, istotne w ykluczenie antykoncepcji, aborcji,
sterylizacji. Kohabitację uznaje się za związek nieprawy. Pozostające w nim osoby
dopuszczają się grzechu m ającego kwalifikację analogiczną jak nierząd, cudzołó­
stwo (w odniesieniu do osób, które uprzednio zaw arły ważny związek m ałżeń­
ski) bądź św iętokradztw o (w odniesieniu do osób, które złożyły ślub czystości lub
przyrzekły celibat). N a tem at m oralności rodzinnej Kościół uczy z wielkim n a­
kładem środków personalnych i czasowych. Istniejące duszpasterstw o rodzin ma
dokum enty o przygotow aniu do m ałżeństw a. M im o to, instytucja rodziny w spo­
łecznym dośw iadczeniu coraz wyraźniej traci swój sakralny charakter. Podnosi to,
odw ołując się do własnych badań em pirycznych, Franciszek Adamski:

Dochodzimy do stwierdzenia mówiącego o świeckim charakterze instytucji m ał­


żeństwa. Wyrazem tego przekonania są poglądy na temat celu małżeństwa, fakty
poprzestawania na ślubie cywilnym bądź zwlekania przez osoby przyznające się
do światopoglądu teistycznego z zawarciem ślubu kościelnego, poczucie granicy
uprawnień seksualnych przysługujących w związku cywilnym i opowiadanie się za
dopuszczalnością rozwodów (2002: 185).

Rozwód jako instytucjonalna form a rozw iązania m ałżeństw a zyskuje na popular­


ności, skoro zaś znosi - przynajm niej w dośw iadczeniu zainteresow anych - więź
zbudow aną niegdyś z zaangażow aniem odniesień sakralnych, w inien być postrze­
gany jako sytuujący się w kontekście procesu sekularyzacji. To on jest tłem dla
upowszechniania się przekonania o świeckim charakterze małżeństwa. Podkreślmy:
bodaj cała m oralność przesuw a się dziś ze sfery sacrum do profanum . Czyli nie
jest już przeżyw ana religijnie. N iech zatrzym a nas choć na chwilę ta ostatnia uw a­
ga. Badania O środka Badań Społecznych „Opinia” z 2002 roku dobrze d o kum en­
tują dalece ograniczone przekonanie co do niezbędności religii dla uzasadnienia
obowiązyw alności n o rm m oralnych. Za tezą „tylko religia m oże uzasadnić słuszne
nakazy m oralne” opow iedziało się 34,2% ogólnopolskiej próby reprezentatyw nej,
37,9% respondentów oceniło: „Religia uzasadnia m oje reguły m oralne, ale sądzę,
że m ożna je uzasadnić i bez niej”. W reszcie 20,9% zadeklarowało: „Nie czuję p o ­
trzeby uzasadniania m oralności przez religię, wystarczy m i własne sum ienie”2.
W idać, że polskie społeczeństw o jest dość dalekie o d „absolutyzow ania” znacze­
nia religii dla m oralności. Interesujące, iż także w śród deklarujących przywiązanie
do wiary i praktyk odnajduje się sporo takich, którzy odrzucają potrzebę uzasad­
niania m oralności przez religię. Przyznają religii praw o do form ułow ania zasad
m oralnych, ale gotowi są nie odwoływać się do niej.

2 Podaję za informacjami udostępnionymi przez autorów badań.


260
A ndrzej P otocki O P polska kohabitacja: m iędzy religijnym nakazem a liberalnym wyborem ¿o i

D otkniem y jeszcze w yników bad ań młodzieży, bo też to ona staje się dziś Te dwa wskazane czynniki - desakralizacja rodziny i m oralności - spow odow a­
głów nym rezerw uarem osób podejm ujących zachow ania kohabitacyjne. Owszem ły, że norm a, dla której w spólne zam ieszkanie jest zarezerwowane dla małżeństw a,
w św ietle bad ań Sław om ira H. Zaręby deklaracje w iary m łodzieży utrzym ują się przestała wiele osób interesować. Na to się też nakłada propaganda m entalności
n a wysokim poziom ie, choć obserw uje się ich regularny spadek: 1988 rok - 95,0% promującej sukces. I to szybki. Podobno żyjemy w kulturze „instant”: kulturze n a ­
1998 rok - 89,6%, 2005 ro k - 88,4%3. Czytelny jest zwłaszcza spadek deklarujących tychmiastowości, szybkiego efektu. W kulturze, którą m ożna porów nać do roz­
się jako głęboko w ierzący Podobnie z deklaracją praktyk: 1988 ro k - 92,6%, 1998 puszczalnej kawy: nie chce nam się precyzyjnie mielić, parzyć, czekać, smakować.
rok - 89,5%, 2005 ro k - 86,4%. Znacząco zm niejszyła się liczba uczęszczających W ystarczy wsypać, zalać i pić. Łatwo i dużo. Tak jest i ze związkami: człowiek nie
na m sze św. R egularnie uczestniczy w niedzielnej m szy św. około 30%. C odzien­ chce czekać, pracować nad związkiem, trudzić się. C hce m ieć natychm iast to, co
nie lub praw ie codziennie m odli się 51,9%, co najm niej raz w tygodniu 17,4%. atrakcyjne. Zaś atrakcyjny jest seks. To w takim kontekście religia jako tradycyjny
W częstotliwości m odlitw y nie w idać w yraźnych zm ian. D la 72% m odlitw a jest regulator ludzkich postaw redukuje swą funkcję.
rozm ow ą z Bogiem (dla 66,8% kobiet i 81,1% m ężczyzn). Tutaj nie m a znaczące­
go odsunięcia o d sacrum ; co najwyżej o d instytucjonalizacji (rytualizacji) relacji 3. KOHABITACJA - PRZED MAŁŻEŃSTWEM CZY ZAMIAST NIEGO
z sacrum . Bo nie szuka się zbiorow ych praktyk religijnych. W efekcie m ów ić wy­
pada o pew nym dystansow aniu się od Kościoła jako organizatora życia religijnego. N ie o d dziś widać próby akcentow ania w alorów związków nieform alnych. Je­
W arto to uw yraźnić, b o w idać w ten sposób tło dystansow ania się m łodzieży od rzy W itczak, nazywający związek dwojga ludzi bez ślubu „m ałżeństw em bez p a­
Kościoła - idąc dalej - jako organizatora życia m oralnego. pierka”, określał kohabitację jako
Ow szem , deklaratyw nie m łodzież na ogół akceptuje Kościół jako instancję
[...] niezalegalizowany związek między kobietą a mężczyzną, w którym wyraźnie
m oralną, ale w swych decyzjach przestaje się z nim liczyć. G dy przechodzim y na
- bardziej niż w małżeństwie legalnym - występuje akceptacja, równość partne­
poziom konkretnych działań, to akceptacja propozycji Kościoła spada. Czytelne rów. Są niezależni - odrzucają to wszystko, co stwarza zależność jednego part­
jest to zwłaszcza w odniesieniu do n o rm etyki seksualnej: ledwie 15-20% m łodych nera od drugiego. Występuje jedynie zależność uczuciowa, bowiem uczucie jest
akceptuje nauczanie Kościoła w kw estii środków antykoncepcyjnych, a współżycie elementem konstytuującym taki związek (Witczak 1983, zob. też Kwak 1995a).
przed ślubem aprobuje praw ie 70%. C o drugi z dziś badanych w yklucza istnienie
jednoznacznych kryteriów d obra i zła. Czytelny się staje relatywizm i indyw idua­ K rystyna Siany pisze o „życiu razem ”, lecz bez form alnego pow iązania. A kcentuje
lizm m oralny. D ekalog akceptuje się wybiórczo: najwyżej przykazanie „nie zabijaj” następujące elem enty charakterystyki kohabitujących par: ułatw ienie w spólnego
(75,5%), ju ż słabiej „czcij ojca i m atkę” (68,1%) i „nie kradnij” (62,5%). życia, ekonom iczne funkcje związku, pożycie seksualne oraz posiadanie i w ycho­
Z interesującej nas perspektyw y ciekawe były też badania porów naw cze A rtura wyw anie dzieci. Zrozum iałe, że nie u wszystkich p ar owe elem enty m uszą w ystę­
Grzesika i Pawła G rygla (2001) na próbie rzeszowskich studentów , zrealizow a­ pować, i to z taką sam ą intensyw nością (Siany 2002: 135).
ne w latach 1996 i 1999. O tóż, za tezą „zasady m oralne katolicyzm u są najlepszą Przy opisie fenom enu kohabitacji istotne jest zdefiniow anie jej funkcji; w tym
i wystarczającą m oralnością” w 1996 roku opow iedziało się 24,8% badanych, ale zwłaszcza określenie, czy jest w stępem do m ałżeństw a, czy jego zam iennikiem .
ledwie p o trzech (!) latach ju ż tylko 20,2%. Podobnie opinię, że „tylko religia może Owszem , w literaturze przedm iotu akcentuje się wielość rozwiązań. I tak ko h a­
uzasadnić słuszne nakazy m oralne” podzielało w 1996 roku 24,0%, zaś w 1999 bitacja - akcentuje A nna Kwak - m oże m ałżeństw o poprzedzać i stanow ić czas
roku - 21,2%. O dpow iednio: „Nie czuję potrzeby uzasadniania m oralności przez przedłużonego „chodzenia ze sobą” bądź poprzedzać m ałżeństw o i d o niego przy­
religię; w ystarczy m i własne sum ienie” - w 1996 roku aprobata 24,2%, w 1999 roku gotowywać przez w zm acnianie wzajem nych relacji, a jeszcze bez przejm ow ania
28,4%. Z aakcentujm y to wysokie notow anie su m ienia jako źródła legitymizacji odpow iedzialności za m ałżonka i dzieci. W obu przypadkach kohabitacja jest
m oralności. Spada zatem poziom aprobaty dla religii jako funkcjonalnej w obsza­ okresow ą fazą życia przed m ałżeństw em . Ponadto, kohabitacja m oże być alterna­
rze uzasadnień w yborów m oralnych. W badaniach A rtu ra G rzesika i Pawła G ry­ tyw ą dla tego ostatniego, ale i alternatyw ą dla życia w stanie wolnym (Kwak 1995c).
gla (2001) jest to w idoczne zwłaszcza u najm łodszych studentów i wiąże się z re­ Te pierw sze rozw iązania pokazują kohabitację jako swoisty okres próbny przed
latywizacją n o rm m oralnych. U nich m ożna m ów ić o pew nym zachw ianiu norm , m ałżeństw em . G rom adzone dośw iadczenia m ają pom óc podjąć decyzję o form a­
o większej indyw idualizacji i sytuacjonizm ie. O słabienie respektu dla m oralności lizacji związku bądź rezygnacji z niego. U pow szechnienie tych rozwiązań m iało­
obiektywnej jest faktem bardzo w yraźnym , zwłaszcza w obszarze etyki seksualnej. by sprzyjać lepszem u spraw dzeniu, docieraniu się pary, a dzięki tem u ograniczać
zjawisko późniejszego rozpadu m ałżeństw i redukow ać liczbę rozwodów. Dalsze
rozw iązania są przyjm ow ane przez osoby odrzucające m ałżeństw o jako instytucję
O dw ołuję się w tym m iejscu d o w yników serii bad ań Z aręby (zob. 2003a, 2003b, 2008). trw ałą. U pow szechnienie się tych rozwiązań w sposób oczywisty redukuje liczbę
262 Andrzej Potocki O p

zawieranych m ałżeństw. Pośrednio też zm niejsza liczbę rozwodów. Nie zmniejsza


jed n ak patologii m iędzyludzkich kontaktów. Jedynie zm ienia jej charakter.
D obry wgląd w charakterystykę kohabitacji daje jej zestaw ienie z m ałżeń­
stwem . O w szem , są cechy w spólne, zwłaszcza istnienie relacji intym no-seksual-
nej4. M a być ona zjawiskiem szerszym i bardziej trw ałym niż relacja wyłącznie
seksualna, ulegająca n atu raln em u osłabieniu w m iarę starzenia się pary. Takie
cechy, jak w spólne gospodarstw o dom ow e, spędzanie w olnego czasu itp. nie wy­
magają kom entarza. W śró d różnic m iędzy kohabitacją a m ałżeństw em akcentuje
się odm ienność oczekiw ań wobec p artn era oraz zróżnicow anie poziom u starań
o jakość, a zwłaszcza efektywność, relacji. W związkach nieform alnych partnerzy
oczekują autonom ii, wolności, szansy na podkreślanie własnej indyw idualności
oraz rów ności przy podejm ow aniu prac dom ow ych. O soby żyjące w takim związ­
ku wybierają „etos życia indyw idualistycznego, zaś osoby będące w związku m ał­
żeńskim etos życia kolektywistycznego” (Siany 2002: 154; zob. też Janicka 2006;
Jabłoński i O stasz 2001: 27-32). O cenia się w świetle badań, że osoby pozostające
w związku kohabitacyjnym słabiej się z nim identyfikują i deklarują słabsze p o ­
czucie szczęścia w swym związku. K ohabitujący m ężczyźni są m niej w ytrzym a­
li, m niej pracowici, łatwiej idący na kom prom isy. Przy tym częściej niż mężowie
uważają się za p artnerów atrakcyjnych. N atom iast kohabitujące kobiety są mniej
rozważne, bardziej podporządkow ane, ekstraw ertyczne, mniej dom inujące niż te
w m ałżeństwie.

4. SKALA I CHARAKTER POLSKIEJ KOHABITACJI

O d lat siedem dziesiątych XX wieku m ieliśm y doniesienia o zjawisku kohabi­


tacji (zob. np. C hechliński 1978). O cenia się, że wówczas było w Polsce ok. 90 tys.
kohabitujących par; dziś jest ich p o n ad 200 tys. Liczebność kohabitujących osób
wynosiła w 1978 roku 189 tys., w 1988 roku 250 tys., w 1995 roku 310 tys., w 2002
roku 396 tys. (Siany i Ślusarczyk 2007: 141). O d tego roku m am y już bardziej pew ­
ne inform acje, bow iem przeprow adzony wówczas N arodow y Spis Powszechny po
raz pierw szy w yróżnił kategorię partnerów . W poprzednich spisach pary kohabi-
tanckie wykazywano łącznie z m ałżeństw am i.
W latach 1978-2002 ich liczebność w zrosła zatem niem al o połowę. Zapewne
dodać jeszcze w ypada ta k zw aną szarą strefę, której szukać w olno choćby w akade­
mikach. O bserw atorzy oceniają, że kohabitujących par będzie przybywać, zwłasz­
cza w m łodszym pokoleniu. O bniża się w iek osób w chodzących w układ koha-
bitacyjny. „Partnerskie życie bez zobow iązań”, „test m iłości”, wydaje się być dla
wielu osób rów nie w ygodnym , co i racjonalnym w yborem . Bowiem „rozw odu nie
będzie”, a w d odatku takie w spólne życie jest p o prostu tańsze.
Tym czasem w związkach kohabitacyjnych dom inują mężczyźni po 50. roku ży­
cia. Stanowić m ają niem al połow ę ogółu m ężczyzn żyjących w kohabitacji (Kwak

4 Takie określenie dają D aniel Jabłoński i Lech O stasz (2001).


Polska kohabitacja: m iędzy religijnym nakazem a liberalnym wyborem

1995a). Kobiet w tym wieku, żyjących w związkach nieform alnych, jest zdecydo­
wanie m niej. Są to w zasadzie osoby mające w życiorysie wcześniejsze, nieudane
małżeństw o i niedążące - bo nie chcą bądź nie m ogą - do form alizacji nowego
związku. Jest tu istotna różnica w porów naniu z krajam i zachodnim i, gdzie koha­
bitacja w istotnej m ierze poprzedza zawarcie pierwszego m ałżeństw a5. W olno się
spodziewać, że skala właśnie tego ostatniego zjawiska będzie u nas rosnąć i stąd
już teraz w ypada przyglądać się m u dokładniej. Idzie z nim w parze, co charakte­
rystyczne, stopniow e odm ładzanie kohabitantów . W 1995 roku osoby do 29. roku
życia stanow iły 18,9% ogółu kohabitujących (Siany 2002: 187), ale ledwie siedem
lat później już 28,6% (Siany i Baszarkiewicz 2004: 13). Staje się jasne, że owi m ło ­
dzi ludzie traktują związek kohabitacyjny jako relację, dzięki której przygotowują
się do m ałżeństw a. „Kohabitacja zastąpiła tradycyjne zaręczyny i wczesne (zawie­
rane w m łodym wieku) m ałżeństw a” (Kwak 2005: 178). W ypada tu widzieć now y
sposób przeżyw ania okresu narzeczeńskiego. N ie chodzi o odrzucenie instytucji
narzeczeństw a; raczej jej redefinicję.
Istotne jest sam o zjawisko kohabitacji, ale i społeczne opinie na jej tem at.
W 2003 i w 2007 roku O środek Badania O pinii Publicznej przeprow adził badania
na reprezentatyw nej, losowej, ogólnopolskiej próbie dorosłych powyżej 15. roku
życia „D okąd zm ierza świat?” (TNS O BO P 2007). M iały one obrazow ać stosunek
Polaków do nowych, kontrow ersyjnych sposobów życia, obyczajów i zachowania.
D okum entow any był m iędzy innym i stosunek do antykoncepcji, przeryw ania
ciąży, związków hom oseksualnych, eutanazji i związków konkubenckich. Jak się
okazuje, o ile ocena trzech pierw szych zjawisk jest p o dobna u większości Polaków
(na przykład do m ałżeństw hom oseksualnych odnosi się z dezaprobatą aż 81%
respondentów , a stosow anie środków antykoncepcyjnych akceptuje 73% - dane
z 2007 roku), o tyle ocena kohabitacji w yraźnie Polaków dzieli. „K onkubinat, ży­
cie razem bez form alnego ślubu” - jak określano w ankiecie - za coś zasadniczo
dobrego uznaw ało 43% respondentów w 2003 roku i 44% badanych cztery lata
później. Liczba wskazujących, że to „coś zasadniczo złego” spadła w tym czasie
z 44% do 41%. O dchodzenie o d tradycyjnie obowiązującej norm y ilustruje też
w zrost odsetka deklaracji „tru d n o pow iedzieć” z 13% do 15%.
Pozostając przy w ynikach badań z 2007 roku, w ypada poczynić jeszcze kilka
obserwacji. O tóż aprobata k onkubinatu - używ am y tego term in u idąc za relacjo­
now anym i badaniam i, choć w literaturze socjologicznej odchodzi się od tego okre­
ślenia, uważając je za nacechow ane pejoratyw nie i kojarzone z opisem związków
patologicznych (Prusińska 2008: 97) - jest najniższa u najstarszych (powyżej 65
lat) i u najm łodszych (15-19 lat) respondentów . Rośnie w m iarę przechodzenia do
coraz większego ośrodka miejskiego (38% na wsi i 51% w mieście powyżej 500 tys.
m ieszkańców ). Jest najwyższa u respondentów o centrolewicow ych (68%) i cen­
tropraw icow ych (67%) poglądach politycznych; niższa u badanych o poglądach

5 Uwagę tę czyni Franciszek A dam ski (1987: 185). Skalę zjawiska kohabitacji w różnych k ra ­
jach pokazuje Edyta Prusińska (2008:99 i n). Także Kwak (1995c: 97-109) i Siany (2002: 138-145).
Andrzej Potocki Qp

lewicowych (52%), jeszcze niższa u osób o poglądach prawicowych (30%). \y vż


u pracujących (51%) niż u niepracujących zawodowo (39%). Jednakże korela '
najsilniejsza pojawia się w odniesieniu do przyjętego w badaniach wskaźnika reli
gijności. O tóż w śród niew ierzących opinię, że życie razem bez form alnego ślubu to
coś zasadniczo dobrego, podziela 88%; w śród w ierzących lecz niepraktykujących
- 64%, w śród wierzących i nieregularnie praktykujących - 58%, a w śród wierzących
i regularnie praktykujących - 28%. Różnice uderzające. Potwierdzające przy tym
opinię o wysokiej sile rozdzielczej zm iennej religijności w badaniach różnorakich
preferencji społecznych polskiego społeczeństwa. Nie zm ienia to oczywiście faktu
że kom entatorów zatroskanych o jakość w skaźnika konsekwencyjnego religijno­
ści Polaków m oże niepokoić fakt, iż częściej niż co czw arty respondent spośród
uważających się za wierzących i regularnie praktykujących aprobuje związki koha-
bitacyjne, tak jednoznacznie odbiegające charakterem od katolickiego m odelu mał­
żeństwa. Dodajmy, że pisząc o badanych przez siebie studentach, Siany informuje, iż
„osoby am biw alentne religijnie (26%) i niewierzące (34%) częściej niż uznające sie­
bie za wierzące (17%) preferują życie w nieform alnym związku” (Siany 2002: 212).
A utorzy badań OBO P pytają, czy akceptacja bądź odrzucenie dziś lansowanych
sposobów życia, obyczajów i zachowań m a jakiś w spólny wymiar. Przyjmując, że
istotnie m a, określają go jako „liberalizm -konserw atyzm ”. „Liberalizm akcentuje
praw o do w yboru i eksperym entow ania z n o rm am i społecznym i. Konserwatyzm
akcentuje nienaruszalność istniejących podstaw życia zbiorowego i obowiązki wo­
bec w spólnoty” (TNS O BO P 2007: 6). K om entatorzy w yników badań podkreśla­
ją, że w ostatnich latach ani orientacja liberalna, ani konserw atyw na nie uległa
w zm ocnieniu. W idać przy tym w yraźną korelację m iędzy zasięgiem akceptacji
n o rm liberalnych a poziom em w ykształcenia respondentów . Im poziom wykształ­
cenia wyższy, tym aprobata dla opcji liberalnej silniejsza. I to w odniesieniu do
różnych zjawisk stawianych respondentom do zaopiniowania.
CBOS, badając opinie na tem at życia m ałżeńskiego i rodzinnego na reprezen­
tatyw nej próbie losowej dorosłych m ieszkańców Polski, konstatuje, że co jedena­
sty respondent (9%) żyje w jakim ś związku nieform alnym (partnerskim ) (CBOS
2008c). Zjawisko to częstsze jest w śród respondentów najm łodszych, m ieszkań­
ców średnich i dużych m iast, uczniów i studentów, osób z wyższym wykształce­
niem , najlepiej sytuowanych. W szerszym zakresie występuje u osób form alnie
stanu w olnego i rozw iedzionych oraz - co w ypada nam zaakcentować - u osób
nieuczestniczących w praktykach religijnych. W opiniach na tem at związków ko-
habitacyjnych nasze społeczeństw o jest w yraźnie podzielone. Owszem , 60% o p tu ­
je za słusznością sform alizow ania związków osób kohabitujących: 41% powiada,
że „dobrze by było, gdyby osoby żyjące bez ślubu zdecydowały się na m ałżeństw o”,
a 19% uważa, że „osoby żyjące bez ślubu bezw zględnie pow inny zawrzeć m ałżeń­
stwo”. Rów nocześnie 33% sądzi, że „jeśli ludzie się kochają i ufają sobie, to nie m a
znaczenia, czy żyją ze sobą w m ałżeństw ie czy bez ślubu”, zaś 5% identyfikuje się
z opinią, iż „naw et jeśli ludzie się kochają i ufają sobie, to lepiej, żeby nie zawierali
m ałżeństw a, bo nigdy nie w iadom o, co m oże wydarzyć się w przyszłości”. Jak in­
polska kohabitacja: m iędzy religijnym nakazem a liberalnym wyborem

formuje CBOS, za koniecznością zawarcia m ałżeństwa przez osoby żyjące bez ślubu
optują zwłaszcza respondenci najstarsi (65 lat i więcej) oraz intensywniej uczest­
niczący w praktykach religijnych. Tu korelacje są najsilniejsze. Następnie osoby
najsłabiej wykształcone, mieszkające na wsi, a z perspektywy statusu zawodowego
emeryci, renciści, rolnicy, gospodynie domowe. O dpow iednio najbardziej liberalni
w opiniach okazują się respondenci młodsi, mieszkający w wielkich miastach, legi­
tymujący się wyższym wykształceniem (zwłaszcza kadra kierownicza i inteligencja).
Również - podkreślm y - nieuczestniczący w praktykach religijnych. W świetle
badań Prusińskiej (niew ielka pró b a dorosłych m ieszkańców W arszawy) aż 57%
respondentów wyrażało zgodę n a to, by ich dziecko żyło w związku kohabitacyj-
nym. Zdecydow any sprzeciw wobec kohabitacji należy do rzadkości. Ten szeroki
zakres dość liberalnego patrzenia na kohabitację autorka wiąże z w ycofaniem się
Kościoła katolickiego z wyrazistego, publicznego napiętnow ania związków koha-
bitacyjnych. Przy nadal aktualnej, co oczywiste, dezaprobacie wobec takich związ­
ków (Prusińska 2008:117). Znacząca dla nas jest konstatacja pokazująca pow iąza­
nie poziom u aprobaty dla kohabitacji z poziom em religijności. Prusińska notuje:

Zarówno osoby wierzące, jak i niewierzące mają podobny stosunek do kohabitacji.


Jednak osoby niewierzące częściej są zdania, że małżeństwo jest lepszą formą związku
niż kohabitacja [tak! - A.P.]. Wpływ na to może mieć fakt, że ludzie wierzący są dość
tolerancyjni, a przy tym norm a związku małżeńskiego przestała być dla nich już tak
ważna jak to było w przeszłości i osoby te nie czują się już zobowiązane do bronienia
jej, tak jak to było kiedyś. Osoby niewierzące nieco częściej niż wierzące deklarowały,
że zgodziłyby się, aby ich dziecko wybrało życie z partnerem bez ślubu (tamże).

Poparcie dla wolnych związków deklarują, jak podaje CBOS, najczęściej osoby
z dużych m iast (powyżej 500 tys. mieszkańców), lepiej wykształceni i dość dobrze
zarabiający. Powstaje przy tym pytanie, czy owe deklaracje nie wynikają choć w pew ­
nej m ierze z m odnej dziś popraw ności politycznej. Jak bow iem pokazują badania
dotyczące postaw, chociaż w ykształceni i dobrze sytuow ani deklarują poparcie
dla wolnych związków, sam i preferują m ałżeństw a. D ane z N arodow ego Spisu
Powszechnego z 2002 roku pokazują wyraźnie, że jedynie 12% kohabitantów ma
wykształcenie wyższe. A według danych M ikrospisu w 1995 roku ponad 70% osób
żyjących w wolnych związkach legitymowało się wykształceniem podstawowym.
W kontekście wciąż nas interesującej zm iennej religijności w arto odwołać się
raz jeszcze do badań Kwak z lat 1999-2000 (2005). Jej próba liczyła 754 osoby
zróżnicow ane dem ograficznie. Zatrzym ajm y teraz uwagę na jednej zm iennej: in ­
tensyw ności religijności. O tóż respondenci zostali podzieleni dychotom icznie na
silnie i słabo związanych z religią. Zabieg okazał się trafny, w yraźnie różnicujący
badanych. O soby słabo związane z religią w yraźnie częściej dostrzegały istnienie
zjawiska kohabitacji, niż osoby związane silnie. W śród tych pierwszych 60,7%
uważało, że związków kohabitacyjnych jest bardzo dużo; w śród tych drugich
tw ierdziło ta k 50,0% (tamże: 188). A utorka nie kom entuje tego wyniku. Być m oże
różnica w ynika z faktu, że osoby bardziej i m niej związane z religią poruszają się
A ndrzej Potocki O p

w różnych środow iskach, o faktycznie zróżnicow anym poziom ie występowania


kohabitacji. Pytani o ogólną ocenę kohabitacji, aprobatę całkow itą respondenci
silnie związani z religią deklarowali na poziom ie 20,8%, a związani słabo na p0
ziom ie 54,4% (tam że: 212). Różnica w yraźna. T rudno jednak nie zaakcentować
że aż co piąty sp ośród tych bardziej religijnych całkowicie aprobow ał nieformalne
związki. W takich układach chciałoby żyć aż 22,2% silnie związanych z religią prZy
46,2% związanych słabo (tamże: 215). Kwak pytała m iędzy innym i, czy związki
nieform alne pow inny w ogóle istnieć. I tu religijność zróżnicow ała respondentów
Przyzw olenia na istnienie takich związków nie dało 23,1% osób silnie związanych
z religią, a tylko 7,9% tych związanych słabo. T rudno jednak nie zaakcentować, że
odpow iedź pozytyw ną dało aż 43,8% osób silnie związanych z religią przy 71,5%
związanych słabo (tamże: 191 i n.). N ieform alny związek własnego dziecka zaakcep­
towałoby 16,9% osób silnie związanych z religią i 38,9% związanych słabo (tamże:
221). Z tezą, iż w porów naniu z m ałżeństw em związek nieform alny jest taki sam,
zgodziło się 26,3% związanych silnie i 42,4% związanych słabo z religią (tamże: 230).
Opinię, że związek nieform alny może zastąpić małżeństwo, wyraziło 19,9% bada­
nych silnie związanych z religią i 38,3% związanych z nią słabo. Na pytanie, czy osoby
pozostające w związkach nieformalnych pow inny zawrzeć małżeństwo, odpowiedź
„zdecydowanie tak” dało 18,7% respondentów silnie związanych z religią i 5,1% spo­
śród związanych z nią słabo (tamże: 196). Autorka konkluduje: „Niezależnie od sto­
sunku do religii badani częściej są za, niż przeciw związkom nieform alnym . Nawet
w grupie osób silnie związanych z religią prawie dw ukrotnie wyższy odsetek osób
opowiada się za istnieniem kohabitacji niż przeciwko niej” (tamże: 192).

5. ŚWIATOPOGLĄDOWE I INNE MOTYWY KOHABITACJI

W śró d przyczyn własnej kohabitacji badani często podają przyczyny ekono­


miczne: brak m ieszkania, pieniędzy na zawarcie ślubu i utrzym anie dzieci. D ekla­
rują, że gdy zarobią na m ieszkanie, a potem na wesele, to się pobiorą. Zazwyczaj
- o ile związek nie rozpadnie się po dw óch pierwszych, krytycznych dla związków
konkubenckich latach - tak się dzieje. Kohabitacja jest tu w istocie zaawansowaną
form ą narzeczeństw a. Istotne znaczenie w ypada też przypisać innym m otyw om .
To dla nas ważne, bo uw yraźnia ów w ątek zaakcentow any w tytule: usytuow anie
kohabitacji m iędzy tradycyjnym nakazem religijno-m oralnym a próbą realizacji
własnej koncepcji bycia we dwoje. Będzie tu zatem kryzys rodziny jako trwałej
wspólnoty, w obrębie której m ożna i w arto realizować swe podstawowe, egzysten­
cjalne potrzeby. Będzie tu spadek autorytetu Kościoła, w tym zwłaszcza jego fu n k ­
cji norm otw órczej; Kościoła definiującego optym alne m odele społecznych relacji.
Jak zauważa Prusińska (2008: 111), kohabitację wybierają osoby m niej religijne.
Będzie tu dalej dostępność środków antykoncepcyjnych oraz coraz szersza akcep­
tacja dzieci pózam ałżeńskich, już nie dotykanych - jak dawniej bywało - stygm a-
tyzującym m ianem bękartów. Będzie, w odniesieniu do osób starszych, brak roz­
wodu z poprzedniego związku uniem ożliw iający choć cywilną legalizację nowego
polska kohabitacja: m iędzy religijnym nakazem a liberalnym wyborem 267

Będzie, także w przypadku starszych, dośw iadczonych niepow odzeniem


?vV i ą z k u .

vV poprzednim związku, obawa przed kolejnym rozczarow aniem . Traum atycz­


ne dośw iadczenia m ałżeńskie są znaczącą przeszkodą na drodze do kolejnego
małżeństwa. Będzie lęk przed brakiem akceptacji dla zaw ieranego m ałżeństw a
ze strony środowiska: znajom ych, rodziny, własnych dzieci. Będzie dalej swoista
m oda - częstokroć lansow ana przez m edia, a um ocow ana w szerzej rozum ianej
liberalizacji postaw. Taka motywacja jest czytelna zwłaszcza w śród ludzi młodych,
mniej ceniących tradycję, chętnie m anifestujących niezależność, lubiących przeciw­
stawiać się n orm om społecznym. Będzie preferencja postaw y polegającej na unika­
niu pojawiających się problem ów życiowych na niekorzyść postaw y otw arcia na
ich rozwiązywanie. Będzie w yraźniejsza orientacja życiowa na teraźniejszość niż
na przyszłość. Zatem staw ianie konsum ow ania życia przed inw estow aniem w ży­
cie. Będzie upow szechniająca się postaw a szukania satysfakcjonujących - co nie
znaczy „trw ałych” - kontaktów m iędzyludzkich. Będzie wreszcie, w yraźnie tow a­
rzysząca dziś m łodym ludziom , obawa przed podjęciem decyzji nadm iernie w ią­
żącej; tym bardziej nieodw ołalnej, ja k tej podjętej w kontekście sakram entalnego
m ałżeństwa. Stąd opcja życia na tym czasem , „życia na próbę”.
Chciałoby się tu m ów ić o całej wiązce m otyw ów generow anych zwłaszcza
przez trzy zjawiska, w istocie o św iatopoglądow ym charakterze. Pierwszym z nich
jest w spółczesna m entalność słusznie nazyw ana rynkow ą. M łody człowiek fu n k ­
cjonuje na rynku, a m oże raczej na rynkach, w ielorakich ofert słusznie przypisy­
wanych m odelow i życia w społeczeństw ie dem okratycznym i obywatelskim , a są
tu oferty handlow e, ale także polityczne, religijne, kulturalne, obyczajowe. Rynek
jest rynkiem , a nie - jak kiedyś - przestrzenią dla dystrybucji towarów. Co wię­
cej, jest to już rynek konsum enta, nie producenta. To konsum ent m a decydować,
co wejdzie do użytkowego obiegu, nierzadko p o d naciskiem m anipulującej nim
reklamy. Im bardziej profesjonalna m anipulacja, tym św iadom ość jej ulegania
m niejsza. K onsum ent się cieszy, uwierzył, że jest wolny od instytucjonalnych n a ­
kazów i teraz sw obodnie dokonuje wyborów.
O bok m entalności rynkowej, drugim zjawiskiem jest dziś sztandarow e wręcz
powiedzenie: „m y się kocham y i chcemy być razem”. Jednak podstaw ą wyborów jest
tu dążenie do sukcesu - w tym w ypadku do satysfakcji seksualnej. W wymiarze
propagandow ym seks jest dziś powszechnie obecny, zaś eksponowany i prom ow a­
ny w kulturze medialnej wpływa na m łodych ludzi prawie od kołyski. Człowiek,
wciąż stymulowany, szuka rozładowania, satysfakcji. Chcąc lepiej się poczuć - gdy
jego postawa kłóci się z wartościami, w których był wychowywany - dobudowuje
przeróżne ideologie. Przed sam ym sobą, a czasem i rodzicami, broni swego wyboru.
Trzecim wreszcie zjawiskiem bywa niekiedy, choć nie zawsze, swoisty klim at
wychowawczy w rodzinie. O to rodzice coraz częściej nie tylko nie potrafią, ale
i nie chcą być dla swych dzieci autorytetam i. D yspensując się od bycia autorytetam i,
zwalniają się od przekazywania wartości. Często czują, że tym samym coś ważnego
zaniedbują, stąd dbając o polityczną popraw ność swej postawy, dobudow ują ideo­
logię. Głoszą, że to dziecko sam o m a dokonać i faktycznie dokona optymalnych,
268 Andrzej Potocki O p

życiowych wyborów. G dy dorośnie, rzecz jasna. Kryteriów aksjologicznych, pom oc­


nych przy tych wyborach, tym czasem swym dzieciom na ogół nie podsuwają.

6. WARSZAWSCY STUDENCI O KOHABITACJI

A trakcyjne badania studentów trzech uczelni warszawskich zrealizowała ostat­


nio A nna Pogoda, stawiająca pytanie badawcze, czy w raz ze w zrostem wiedzy na
tem at kohabitacji rośnie przyzwolenie na to zjawisko. H ipoteza autorki przewidy­
wała pozytyw ną korelację m iędzy tym i zm iennym i (Pogoda 2008). R esponden­
tam i byli studenci praw a (III roku) U niw ersytetu W arszawskiego, Uniwersytetu
Kardynała Stefana W yszyńskiego oraz Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarzą­
dzania im. L. Koźmińskiego. O to w ynik najistotniejszy: na pytanie „Czy akceptuje
Pan/Pani związki nieform alne?” odpow iedź tw ierdzącą dało aż 89,3%, a przeczą­
cą zaledwie 9% badanych. Spójrzmy na kilka bardziej interesujących szczegółów.
Otóż, co trzeci respondent m ieszka z rodzicam i, ale w związku kohabitacyjnym
(określanym w ankiecie jako zam ieszkiw anie z partnerem ) pozostaje już 12,4%
badanych. Związki najtrwalsze, czyli trw ające dłużej niż jeden rok, cechują stu­
dentów UKSW; tych legitym ujących się najsilniejszą przynależnością do katolicy­
zm u (96,2% przy 82,5% w całej próbie) i najwyższym poziom em uczestnictw a we
mszy św. (raz w tygodniu 46,2% przy 34,5% w całej próbie). W śród akceptujących
związki nieform alne dom inow ała opcja „są w porządku, nie przeszkadzają m i”.
M ówiono: „Nic do nich nie m am ”. „Nie m am nic przeciwko, jest to indyw idualna
spraw a każdego człowieka”. Pełną akceptację związków kohabitacyjnych w yraża­
no niem al w tonie ich reklamy: „M am do nich pozytyw ny sto su n e k Uważam, że
jest to bardzo dobra propozycja na pierw szych kilka lat w spólnego życia, a czasem
na całe życie”. „Są d obrym spraw dzianem , rozgrzewką, um ocnieniem i upew nie­
niem się co do drugiej osoby”. „M oim zdaniem jest to całkiem rozsądne. Jeśli p a­
trzeć na to przez pryzm at m iłości, to sform alizow anie związku nie m a znaczenia.
Chyba, że jest się osobą wierzącą. Nie m a się ograniczonej sw obody podejm ow a­
nia decyzji”. A nawet: „Są ciekawym sposobem spędzania w olnego czasu”.
W niektórych wypowiedziach akceptacji związków partnerskich towarzyszył
sceptycyzm wobec instytucji m ałżeństwa: „Są lepsze, m ożna rozstać się bez pro b ­
lem u, bez spraw y rozwodowej”. „Dla m nie są w porządku, norm alny związek. To
tradycja Kościoła wymyśliła m ałżeństw o”. „Sądzę, że są naturalniejsze od form al­
nych i świadczą o pew nego rodzaju m ądrości ich członków ”. D otykano aspektu
religijnego: „Jako katolik z żalem akceptuję je, chociaż staram się uśw iadam iać
takie pary, które często mówią, że są katolikam i, iż grzeszą”. Akcentowano, że
związek nieform alny w inien m ieć charakter przejściowy: „To dobry pom ysł na
poznanie siebie, ale potem trzeba sform alizow ać”. W yraziście, choć statystycznie
w dość ograniczonym zakresie, zabrzm iały głosy dezaprobaty wobec związków
kohabitacyjnych; stosunkow o najczęściej w gronie studentów UKSW: „Są one za­
przeczeniem idei m ałżeństw a, ucieczką od odpow iedzialności i brakiem szacunku
dla drugiej osoby”. „Są m niej stabilne, nie dają poczucia bezpieczeństwa. Stwarzają
■ polska kohabitacja: m iędzy religijnym nakazem a liberalnym wyborem 269

niekorzystne w arunki dla dzieci zrodzonych z tego związku. Nie popieram ”. „M y­


ślę, że jest to staw ianie drugiej osoby w pozycji niepew ności, ale też zostaw ienie
sobie furtki na wypadek, gdy coś nam się zacznie w związku nie podobać”.
Interesujące, że m im o znacznej akceptacji związków nieform alnych, aż 78,5%
badanych studentów uważało, iż osoby pozostające w takim związku pow inny za-
I wrzeć m ałżeństw o (62,1% odpow iedzi „raczej tak” 16,4% odpow iedzi „zdecydo­
wanie tak”). Za form alizacją byli zwłaszcza studenci prawa z UKSW. M ałżeństw a
pow inny być zawierane, gdy zainteresow ani „uznają, że jest to trw ały związek”
(58,2%), „jak najszybciej” (6,8%), „najpóźniej, gdy urodzi się dziecko” (6,8%).
A utorka badań ustaliła dość wysoki poziom aprobaty dla sytuacji ew entual­
nego zaistnienia związku nieform alnego w najbliższej rodzinie respondenta. Z de­
cydowanie zaakceptow ałoby 39,0%; raczej zaakceptowałoby 45,2%. Relatywnie
i wysoki poziom dezaprobaty deklarow ali studenci UKSW. W łasnym rodzicom
respondenci przypisują dość wysoki poziom aprobaty zjawiska kohabitacji: 34,5%
badanych sądzi, że rodzice akceptują; 14,7% ocenia, że akceptują częściowo. Z n a ­
m ienne, że odsetek rodziców, którzy nie akceptują związków nieform alnych, jest
zdecydowanie wyższy niż odsetek samych badanych, którzy takich związków nie
akceptują. Potwierdza się w ten sposób obiegowe m niem anie, że obecne m łode p o ­
kolenie jest na zjawisko kohabitacji bardziej otw arte niż pokolenie jego rodziców.
W yraźnie podzieliła się opinia studentów mających ocenić, czy z prawnego
p u n k tu w idzenia związki nieform alne i m ałżeństw a w inny być traktow ane jed n a ­
kowo. „Tak” pow iedziało 42,9%, „nie” 51,4%. W śród tych ostatnich byli znacząco
obecni studenci UKSW. Sprzeciw wobec jednakow ego traktow ania uzasadniano:
„Bo ciężko jest egzekwować praw o od osób, które raz są razem , raz nie”. „M im o
wszystko jest to związek nieformalny, więc jeśli osoby się na niego decydują, m u ­
szą się liczyć z tym , że nie będą m ieli takich sam ych praw jak ludzie, którzy zawie­
rają związek m ałżeński”. „M ałżeństw o wiąże się z przywilejami, więc nie pow inny
te przywileje dotyczyć też związków nieform alnych”. „Nie m ogą być tak sam o tra k ­
tow ane, bo zanikłaby różnica”. „Zm niejszyłaby się atrakcyjność m ałżeństw a, dając
przywileje i będąc pozbaw ionym obow iązków ”. „Gdyby związki form alne i niefor­
m alne były tak sam o traktow ane z praw nego p u n k tu widzenia, wówczas byłoby
bardzo dużo związków nieform alnych. Ludzie zatraciliby podstaw ow e wartości,
m ieliby w ielu p artnerów w życiu, gdyż łatwiej się rozstać niż rozwieść”. R espon­
denci wyrażający opinię, że związki nieform alne w inny m ieć te sam e praw a co
m ałżeństw a, zaznaczali, iż w tedy żyłoby się lepiej i łatwiej. „Tworzą oni nam iastkę
rodziny i jest to ich św iadom y wybór, niepotrzebne są utrudnienia”. „Ułatwiłoby to
im funkcjonow anie”. „To ułatw iłoby im rozliczanie, dziedziczenie, wizyty w szpi­
talach i tym podobne”. „Prawo pow inno się dostosow ywać do zm ian społecznych,
a związki form alne są coraz bardziej popularne”. Podnoszono hasło rów ności w o­
bec prawa. „Każdy pow inien być uznaw any za rów nego wobec praw a bez względu
na stopień sform alizow ania jego relacji z innym i”. „Jakiekolwiek regulacje ró żn i­
cujące byłyby zaprzeczeniem konstytucyjnych zasad, takich jak godność czy rów ­
ność wobec prawa”. „A dlaczego m ieliby być dyskrym inow ani?”
270 A n d r2 e J Potocki J p

W eryfikując swe hipotezy badaw cze i zbierając wnioski, Pogoda ustaliła


soki poziom aprobaty studentów dla zjawiska kohabitacji. W brew swej h ip o tek '
roboczej udokum entow ała pow iązanie wyższego poziom u wiedzy na tem at koh 6
bitacji z postaw ą dezaprobaty wobec niej: im więcej studenci o kohabitacji wiedz
tym bardziej są wobec niej krytyczni. Pogoda pokazała, iż kohabitację wyraźni '
akceptują studenci pochodzenia miejskiego niż wiejskiego, mężczyźni bardziej niż
kobiety, rzadziej praktykujący bardziej niż praktykujący często. W reszcie znalazła
więcej studentów odrzucających kohabitację w śród studentów Uniwersytetu Kar
dynała Stefana W yszyńskiego, niż w śród studentów pozostałych uczelni.

7. SŁOWO PODSUMOWANIA

Em pirycznie niekw estionow ane zjawisko kohabitacji w olno kom entow ać róż­
nie. I tak m ożna w nim widzieć stopniow o zyskującą coraz większą aprobatę nową,
alternatyw ną wobec propozycji tradycyjnych, form ę życia m ałżeńskiego i rodzin­
nego. Form ę, która ju ż nie odw ołuje się do tradycyjnych propozycji związanych
z fenom enem trw ałości i fenom enem legalizacji. O dm ienna interpretacja, stojąca
na gruncie nieprzem ijających w artości tradycyjnych, potraktuje kohabitację jako
zjawisko patologiczne, dysfunkcyjne wobec w ym ogów ładu społecznego.
Kohabitacja zakłada nietrw ałość związku, zatem w konsekwencji - nawet je­
śli ta konsekw encja nie jest jasno uśw iadam iana - zm ienność partnerów . Krysty­
na Siany i M agdalena Ślusarczyk m ów ią tu zręcznie o „recyklingu małżeńskim”
(2007: 146). Jak jest to istotnie sprzeczne z katolickim m odelem małżeństwa, tak
i m usi dow odzić daleko idącej sekularyzacji postaw. Co więcej, skoro kohabita­
cja zainteresow anych nią osób nie uczy trw ałości i form alnego uporządkow ania
(bo ze swej n atu ry nie m oże), to tru d n o się dziwić wysokiej stopie rozw odów par,
które wcześniej kohabitowały. Znacząca jest konstatacja, iż w krajach, w których
zjawisko kohabitacji jest bardziej popularne, wyższy jest też w skaźnik rozwodów.
K om entatorzy akcentują, że nieudany związek niesie obawę przed kolejnym roz­
czarow aniem i stąd skłania do naw iązyw ania kolejnych kontaktów już bez zobo­
wiązań (Prusińska 2008: 100 i n.). Rozum iem y, że i to m usi rzutow ać na redukcję
sakralnego w ym iaru m iędzyludzkich relacji.
Niewątpliwie sekularyzacja rodziny i sekularyzacja m oralności, polegające
w istocie na swego rodzaju em igracji rodziny i m oralności spod wpływ u religii,
staje się dogodnym kontekstem dla zaistnienia kohabitacji na szerszą skalę. Jed­
nakże rozliczne, a przyw ołane tu, wyniki badań dokum entują, iż dla oceny i prak­
tykow ania kohabitacji czynnik religijny ma nadal istotne znaczenie. Z m ienna
religijności w yraźnie różnicuje postaw y badanych wobec fenom enu kohabitacji.
Polska kohabitacja nie jest przy tym tożsam a z tak zwaną „wolną m iłością”, ro ­
zum ianą jako bardzo częsta zm iana p artnerów seksualnych. W ypada raczej m ó ­
wić o swoistej „wierności partnerskiej” (zwykle deklarowanej przez kohabitujące
pary), co zresztą interesująco koresponduje ze znanym i z badań wysokim i wskaź­
nikam i potępienia dla m ałżeńskiej zdrady.
Barcin Lisak
W yższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
pontificia Universitá San Tommaso d’Aquino, Roma

RELIGIJNOŚĆ A POGLĄDY MORALNE KATOLIKÓW


ŻYJĄCYCH W KOHABITACJI
NA PRZYKŁADZIE POLSKICH EMIGRANTÓW W DUBLINIE

WSTĘP

O bok podstaw ow ego w ym iaru współczesnych polskich wyborów m igracyj­


nych - którym jest zarobkow y charakter wyjazdów zagranicznych - istnieje cały
zespół doniosłych egzystencjalnie problem ów psychologicznych, religijnych, m o ­
ralnych i społecznych, narastających w kontekście em igracji w poszukiw aniu „lep­
szego życia” (Dzw onkow ski 1982: 565-566). O dpow iadając na tę potrzebę badaw ­
czą, autor dokonuje analizy w ybranych aspektów religijno-m oralnego w ym iaru
życia polskich katolickich em igrantów . Praca jest o parta na badaniach socjolo­
gicznych, przeprow adzonych w 2009 roku w D ublinie. Uwaga badawcza autora
koncentruje się na kohorcie em igrantów pozostających w kohabitacji. Religijno-
-m oralny kom pleks życia kohabitantów jest zestaw iony z postaw am i i poglądam i
osób żyjących w m ałżeństw ie oraz sam otnie. Charakterystyczną cechą badanej
grupy jest wysoki poziom religijności kościelnej, praktykow anej w środow isku
Kościoła katolickiego.

SOCJOLOGICZNO-RELIGIJNE ASPEKTY KOHABITACJI

Liczni badacze zauważają, że zakres, tem po i różnorodność przem iany oby­


czajów, postaw i poglądów w zakresie form życia m ałżeńsko-rodzinnego nabrały
szczególnego rozm achu. M onolityczne rozum ienie i funkcjonow anie instytucji
m ałżeństw a w kulturze Z achodu ulega zatarciu. O dradzają się i pojawiają, m odyfi­
kują i rozszerzają zakres społecznego oddziaływ ania nowe ponow oczesne kształty
związków interpersonalnych. Toczą się ożyw ione debaty pom iędzy zw olennikam i
liberalizacji czy m odernizacji życia rodzinnego i m ałżeńsko-partnerskiego a k o n ­
serw atyw nym i obrońcam i tradycji i w artości, do których zaliczana jest „tradycyj­
na” rodzina oparta na instytucjonalnym , upublicznionym , trw ałym i wyłącznym
związku dwojga heteroseksualnych m ałżonków (Siany 2002: 13-14).
W dobie globalizacji kulturow ej, kiedy do wielu odległych części świata docie­
rają różno ro d n e propozycje kulturow e oraz propozycje w yboru drogi życia, nastę­
puje swoista relatywizacja punktów odniesienia oraz m odernizacja i detradycjo-
nalizacja w artości i sposobów życia (W nuk-Lipiński 2004: 32). N arasta pluralizm
obierania i realizacji planów życiowych. Kiedy jednak skupim y się na charaktery­
styce trw alszych relacji pom iędzy jednostkam i, obecnie na czoło wysuwa się ro ­
zum ienie prow adzenia w spólnego życia jako swoistego kontraktu partnerskiego.
D obrze tę istotę przem iany instytucji m ałżeństw a w kierunku form y relacji - więzi
interpersonalnej - ujm uje A nthony Giddens:

Pojęcie „bycia ze sobą”, oznaczające bliską i trwałą wieź emocjonalną z drugą oso­
bą, jest w powszechnym użyciu dopiero od niedawna. Aby jasno wyrazić, na czym
konkretnie polega nowość, proponuję na określenie tego zjawiska wprowadzić
term in czystej relacji. Czysta relacja nie ma nic wspólnego z czystością seksualną
i jest to pojęcie nie tyle definiujące, co precyzujące. Dotyczy sytuacji, w których
jednostki wchodzą w związek dla niego samego, czyli dla tego, co każda z nich
może wynieść z trwałej więzi z drugą osobą, i trwa tylko dotąd, dokąd obie strony
czerpią z niej dość satysfakcji, by chcieć ją utrzymywać. Niegdyś dla większości
„normalnych” ludzi tym, co łączyło miłość i seksualność było małżeństwo, ale dziś
w coraz większym stopniu jest to czysta relacja (2006: 75-76).

Tw orzenie relacji nastaw ionej na obopólne korzyści wiedzie prostą drogą do


rozw oju m niej krępujących, bardziej swobodnych, niekiedy m ocno tym czaso­
wych kształtów więzi interpersonalnych. D ochodzim y w tym punkcie do jednej
z takich form „bycia ze sobą” - jaką jest kohabitacja. Przez to pojęcie, dość szeroko
om ów ione i przeanalizow ane przez K rystynę Siany (2002: 134-243), na potrze­
by niniejszej pracy rozum iem y: życie ze sobą kobiety i mężczyzny, którzy tworzą
związek (w spólnotę życia) na podobieństw o m ałżeństwa, nie w chodząc jednak
w form alny związek m ałżeński. M ożna w takim związku kohabitanckim wyróżnić
kilka aspektów, z których najw ażniejszym i są: udogodnienia płynące ze wspólnego
życia; ekonom iczne korzyści; współżycie seksualne; posiadanie i wychowywanie
potom stw a. W zależności o d ujęcia tych aspektów m ożem y w yróżnić kohabita-
cję krótkookresow ą i długotrw ałą, wyrażającą się w relacjach stałych i przypad­
kowych, kohabitację przejściową na drodze ku m ałżeństwu, alternatyw ę dla życia
sam otnego, form ę związku docelowego, jed n ak bardziej sw obodnego z uwagi na
m niejszą formalizację. Jak podaje Siany (za A nną Kwak): „ [...] w Polsce m ożna
w yróżnić zatem 4 najpopularniejsze form y kohabitacji: 1) okres przedłużonego
‘chodzenia ze sobą’ (narzeczeństw a); 2) form ę poprzedzenia i przygotow ania do
m ałżeństw a; 3) alternatyw ną form ę m ałżeństw a dla osób, które nie chcą się for­
m alnie pobrać; 4) form ę nie-m ałżeńskiego życia opartą na ideologii niezależno­
ści” (Siany 2002: 135-136).
W skazane kategorie w ydają się pom ocne dla zrozum ienia przyczyn i dość
szerokiej popularności kohabitacji w śród praktykujących, kościelnych katolików.
Przykładem będzie gru p a polskich em igrantów , którzy regularnie przychodzą na
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie. 273

rnsze w języku polskim do dublińskiego kościoła St Saviour’s w centrum stolicy


w Irlandii. Z p u n k tu w idzenia socjologii m oralności i socjologii religii w idzim y tu
konflikt postaw y życiowej z no rm am i m oralnym i, opartym i na katolickiej tradycji
religijnej. Jednocześnie godna uwagi badawczej jest obserw acja konfliktu aksjolo-
giczno-norm atyw nego pom iędzy sposobam i budow ania udanego życia i satysfak­
cjonujących więzi m iędzyludzkich (w artości) a nakazam i i zakazam i m oralnym i,
płynącym i z nadania religijnego (norm y).
Związki o charakterze kohabitacji są w kodeksie m oralnym katolicyzm u n a ­
znaczone stygm atem grzechu, a nawet pew nym i form am i wykluczenia z pełnej
przynależności do społeczności religijnej. Zakazem religijno-m oralnym objęte
jest prow adzenie życia quasi-m ałżeńskiego przez osoby, które nie zawarły ślubu
kościelnego. Ślub kościelny jest uznaw any w Kościele za form ę sakram entalną,
a zatem oficjalną, publiczną i instytucjonalną postać religijnego związku m ałżeń­
skiego, w ym aganą w przypadku wszystkich katolickich małżonków. Przy tej okazji
w oficjalnych i podstaw ow ych dokum entach kościelnych nie pojawia się term in
„kohabitacja”, ale raczej „wolny związek” czy „konkubinat”:

Wolny związek m a miejsce wówczas, gdy mężczyzna i kobieta odmawiają nadania


formy prawnej i publicznej współżyciu zakładającemu intymność płciową. Okre­
ślenie to jest zwodnicze: Co może oznaczać związek, w którym osoby nie podej­
mują zobowiązań wobec siebie i dają w ten sposób wyraz brakowi zaufania w od­
niesieniu do drugiej osoby, do samej siebie lub do przyszłości? Określenie „wolny
związek” odnosi się do różnych sytuacji, takich jak: konkubinat, odmowa m ał­
żeństwa jako takiego, niezdolność do podjęcia trwałych i ostatecznych zobowią­
zań. Wszystkie te sytuacje znieważają godność małżeństwa; niszczą samo pojęcie
rodziny; osłabiają znaczenie wierności. Są one sprzeczne z prawem moralnym. Akt
płciowy powinien mieć miejsce wyłącznie w małżeństwie; poza nim stanowi zawsze
grzech ciężki i wyklucza z Komunii sakramentalnej (Katechizm... 2002,2390).

W idzim y w yraźnie, że nie tylko fakt „zjednoczenia czasowego”, m ałżeństw o


„na próbę”, rzeczywiste „wolne związki”, w spólne zam ieszkiwanie pary, która nie
zawarła m ałżeństw a (Jan Paweł II 1981a: 80), ale także jakiekolw iek form y po-
zam ałżeńskiego współżycia seksualnego są w oficjalnym nauczaniu katolicyzm u
zakazane i naznaczone sankcją grzechu. Podejm ow anie kontaktów seksualnych
w rodzącym się bądź czasowym związku nie m oże być dobrą m oralnie, wedle ofi­
cjalnego nauczania kościelnego, drogą przygotow ania do małżeństwa:

Wiele osób zamierzających zawrzeć małżeństwo domaga się dzisiaj swoistego pra­
wa do próby. Bez względu na powagę tego zamiaru ci, którzy podejmują przedm ał­
żeńskie stosunki płciowe, nie są w stanie zabezpieczyć szczerości i wierności relacji
międzyosobowej mężczyzny i kobiety, a zwłaszcza nie mogą ustrzec tego związ­
ku przed niestałością pożądania i samowoli. Zjednoczenie cielesne jest moralnie
godziwe jedynie wtedy, gdy wytworzyła się ostateczna wspólnota życia między
mężczyzną i kobietą. Miłość ludzka nie toleruje „próby”. Domaga się całkowitego
i ostatecznego wzajemnego daru z siebie (Katechizm ... 2002, 2391).
274 Marcin Lisak

Katolicy, którzy znajdują się w sytuacji bliskiej niebezpieczeństw a grzechu


albo naznaczonej pow tarzanym grzechem - a taką trw ałą form ą jest nawet okreso*
wa kohabitacja - oraz pow odują zgorszenie z uwagi na swój sposób życia i zaprze
czają „religijnem u sensow i” (świętości) m ałżeństw a staja się, z m ocy katolickiego
kodeksu deontycznego, pozbaw ieni „łaski sakram entalnej”, a zatem możliwości
przystępow ania do kom unii (Jan Paweł II: „Wykluczenie trw a do m om entu zmia­
ny sytuacji i postępow ania - czyli religijno-m oralnego naw rócenia” [Kongregacja
Nauki W iary 1994]). Pewnym zrozum ieniem otoczeni są katolicy, którzy zawarli
związek cywilny, ale nie przystąpili do ślubu kościelnego. W tej sytuacji uznanie
zyskuje zam iar i instytucjonalny w yraz p o dtrzym ania trw ałości związku. Tak czy
inaczej, z perspektyw y m oralnej życie razem osób „bez ślubu” kościelnego jest
naganne m oralnie a w związku z tym „pasterze Kościoła nie m ogą ich dopuścić
do sakram entów ” (Jan Paweł II 1981a: 82). Sprawy dotyczące zakazu współżycia
seksualnego poza m ałżeństw em sakram entalnym (kościelnym) katolików wydają
się być jed n ak p unktem największego znaczenia m oralnego i porządku no rm a­
tywnego. W sytuacjach związków niesakram entalnych - czyli także w pewnych
form ach kohabitacji - możliwe jest ponow ne dopuszczenie do sakram entów osób,
pozostających w związkach lub now ych m ałżeństw ach, po d w arunkiem przyrze­
czenia wstrzem ięźliw ości seksualnej (Jan Paweł II 1980).
Bogata literatura na ten tem at podejm uje i rozwija te zasadnicze wątki katolic­
kiego stanow iska m oralnego w spraw ach m ałżeństw a i kohabitacji. O dnajdziem y
jed n ak opracow ania religijno-historyczne, które wskazują, że katolickie nauczanie
na tem at m ałżeństw a i rodziny, a także instytucjonalne i środowiskowe (w prze­
strzeni religii) kształtow anie takowych m odeli ludzkiego życia ulegało i ulega
przem ianom (Schillebeeckx 1965).
M im o tych wyraźnych norm atyw nych przeciw wskazań, wielu katolików nie
pow strzym uje się przed podejm ow aniem „zakazanych” przez m oralne nauczanie
Kościoła form związków interpersonalnych o charakterze egzystencjalno-seksual-
nym . W yniki badań, które zostaną zaprezentow ane i przeanalizow ane w kolejnej
części artykułu, wskazują na dużą popularność kohabitacyjnych związków w śród
m łodych, polskich, katolickich em igrantów . Z anim jednak przejdziem y do za­
sadniczego p u n k tu b adań i analiz należy, chociażby skrótowo, scharakteryzow ać
środow isko społeczne Polski i Irlandii p o d kątem przem ian w zakresie instytucji
rodziny i małżeństwa.

WYBRANE ASPEKTY POLSKIEGO I IRLANDZKIEGO ŻYCIA


MALŻEŃSKO-RODZINNEGO

W iele szczegółowych analiz i opracow ań badawczych zagadnienia kohabitacji


w Polsce m ożem y odnaleźć we w spom nianej ju ż pracy K rystyny Słany (2002). Na
potrzeby niniejszej pracy, odnośnie do charakterystyki polskiego społeczeństwa,
odw ołuję się jedynie do pew nych aspektów, służących analizie porównawczej ze
zjawiskiem kohabitacji i życia m ałżeńsko-rodzinnego w Irlandii.
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na ----

W edle danych zebranych przez O ECD w 2002 roku kohabitacja była w Polsce
bardzo m ało popularna (OECD 2010: 2). W kohorcie m ieszkańców w wieku 20
lat i więcej 56,3% żyło w m ałżeństw ie. Dalsze 11,2% żyło w pojedynkę m ieszkając
oddzielnie, a jedynie 1,3% żyło w kohabitacji. W przedziale wiekowym 20-34 lata
proporcjonalny udział kohabitacji był niem al identycznie niski i w ynosił 1,9%*.
40,7% z tej k ohorty wiekowej żyło w m ałżeństw ie, a aż 43,5% m ieszkało u rodzi­
ców. W w ypadku Irlandii proporcje w 2002 roku wyglądały nieco inaczej. 53,4%
z kohorty w wieku 20 lat i więcej żyło w m ałżeństw ie, a 10,6% żyło oddzielnie
w pojedynkę. K ohabitacja osiągnęła już nieco wyższy poziom - 5,9%. N atom iast
w przedziale wiekowym 20-34 lata tylko 27,6% żyło w m ałżeństw ie, a już 13,4%
w kohabitacji. Ogólnie, poziom kohabitacji rejestrowanej w polskich statystykach
dem ograficznych był bardzo niski w porów naniu ze średnią dla 25 krajów OECD,
która w ynosiła 6,8% dla 20-latków i starszych mieszkańców. Jednak w kilku k ra ­
jach europejskich (skandynaw skich i północnych) kohabitacja stała się dość p o p u ­
larnym stylem życia czy form ą życia rodzinnego, w yraźnie przekraczając poziom
10% m ieszkańców kraju. Dla k o h o rty w wieku 20-34 lata średnia OECD wynosiła
12,4%. W tym przypadku przekraczał ją poziom kohabitacji w Irlandii (tamże:
1-2). Spis ludności Republiki Irlandii z 2006 roku przynosi jeszcze wyższe wskaź­
niki zakresu kohabitacji. W tej kategorii klasyfikuje się p o n ad 121 tys. par, czyli
blisko ćwierć m iliona m ieszkańców kraju o łącznej populacji 4240 tys. (w 2006
roku). O d 2002 roku liczba p ar żyjących w kohabitacji wzrosła o 56%. U dział ro ­
dzin opartych na m ałżeństw ie spadł (z blisko 86% w 1986 roku) do poziom u 70%
w 2006. Z daniem autorów rap o rtu na tem at przem ian dem ograficznych, w zrost
liczby kohabitujących p ar częściowo spow odow any był przez imigrację. W skaźni­
ki kohabitacji wzrastają w skupiskach, które zam ieszkują obcokrajow cy przybyli
do Irlandii w XXI wieku. Jednym z w yjaśnień takiego stanu rzeczy m oże być tw ier­
dzenie, że do Irlandii napłynęli „m łodzi obcokrajow cy (im igranci), którzy z racji
w ieku są bardziej skłonni do kohabitacji” (The ło n a Insitute 2007:5). Inne badania
socjologiczne wykazują jed n ak znaczącą akceptację dla kohabitacji w śród samych
Irlandczyków (H illiard 2007: 121-124).
W ostatnich dekadach historycznie tradycyjnie katolicka i m onokulturow a
społeczność Irlandii (Twomey 2003: 17-62) przechodzi gw ałtow ne przeobraże­
nia. W sferze religii wielu badaczy określa ten fenom en jako m odelow y proces
sekularyzacji (Inglis 1998). Niezależnie o d dyskusji n a tem at realizacji tezy seku-
laryzacyjnej w Irlandii, trzeba uznać za fakt społeczny zachodzące przeobrażenia.
Irlandzkie środow isko społeczne, do którego trafiają polscy em igranci, zatraca
tradycyjne form y życia m ałżeńskiego i rodzinnego. Ulegają one znaczącej m oder­
nizacji i liberalizacji. W roku 1996, kiedy jeszcze rozw ody nie były zalegalizowane

1 D an e te odpow iadają obliczeniom do k o n an y m na podstaw ie polskiego N aro owego


Spisu Pow szechnego Ludności i M ieszkań 2002, kiedy po raz pierw szy rozróżniono w o sce
kategorię kohabitacji jako form ę stanu cywilnego. W kohorcie w w ieku 20-34 lala o <* ' acJa
dotyczy 1,8%, a w całej populacji w w ieku 15 i więcej lat jest to 1,27% ( Rocznik ... 2
276 Marcin Lisak

w praw ie cyw ilnym 2, aż 99% nupturientów zawierało m ałżeństw o po raz pierwszy


w swoim życiu. W 2006 roku rozw odnicy stanow ią 6,7% wszystkich mężczyzn
zawierających m ałżeństw a, a w przypadku kobiet jest to odpow iednio 5,6% (Cen­
tral Statistics Office 2009: 3). W zrasta średnia wieku osób zawierających małżeń
stwo. W przypadku kobiet średni wiek panny m łodej w roku 1996 w ynosił 28 4
lat (27,1 lat w 1992 roku), a w roku 2006 już 31,2 lat. Także mężczyźni żenią się
w późniejszym wieku. W roku 1996 średni wiek pana m łodego wynosił 30,2 lat (29
lat w 1992 roku) a w roku 2006 w zrósł do 33,2 lat. Znaczącą zm ianą jest fakt, że
w przedziale w iekowym 25-29 lat niecałe 20% ludzi żyje w małżeństwie. Decyzje
o zawarciu ślubu są bardzo opóźnione na przykład w odniesieniu do roku 1986,
kiedy p o n ad 57% m ieszkańców Irlandii w wieku 25-29 lat było m ałżonkam i (The
łona Insitute 2007: 4).
Znacząco zm niejszyła się skala zaw ierania m ałżeństw religijnych. W idać to
szczególnie na przykładzie Kościoła katolickiego. W 1996 roku aż 90% ceremonii
ślubnych odbyw ało się w kościołach katolickich. Ten wysoki odsetek zmniejszył
się w 2006 roku do poziom u 73%, a w 2008 roku do poziom u 72%. Statystki wska­
zują, że w 2008 roku blisko co czw arte (24%) m ałżeństw o zawierane jest podczas
cerem onii cywilnej, podczas gdy jeszcze w 1996 roku śluby cywilne stanowiły za­
ledwie 6% wszystkich zawieranych m ałżeństw (C entral Statistics Office 2011:1-2).
Z uwagi na wskazane powyżej przem iany, w zrost liczby rozwodów, rodzin mo-
noparentalnych i p ar kohabitujących, zm ieniła się też stru k tu ra w obrębie zrodze­
nia i w ychow yw ania dzieci. Jeszcze w 1986 roku niecałe 13% dzieci wychowywało
się w rodzinach m onoparentalnych, a pozostałe w rodzinach opartych n a m ałżeń­
stwie dwojga rodziców. Sytuacja zm ieniła się pow ażnie do roku 2006, kiedy to już
co czw arte dziecko (26%) wychowywane jest poza rodziną opartą na małżeństwie.
Przez 20 lat diam etralnie w zrósł też odsetek dzieci, które rodzą się poza związkiem
m ałżeńskim . W 1986 roku jedynie co dziesiąte dziecko (9,6%) rodziły niezam ężne
kobiety. W 2006 roku już co trzecie irlandzkie dziecko (33,1%) rodziło się poza
związkiem m ałżeńskim (The łona Insitute 2007:6). Świadczy to o malejącej p o p u ­
larności m ałżeństw jako głównego sposobu życia rodzinnego i opóźnianiu wieku
zaw ierania pierwszego m ałżeństw a. Dla porów nania, dane brytyjskiego Office for
N ational Statistics wskazują, że w 2007 roku aż 44,4% żywych urodzeń m iało m iej­
sce poza związkiem m ałżeńskim (Beckford 2009). M a to istotne znaczenie także
dla społeczności i n aro d u irlandzkiego, jako że część Z jednoczonego Królestwa
Wielkiej B rytanii i Irlandii Północnej znajduje się na terytorium wyspy Irlandia.
Poza tym pom iędzy obu krajam i zachodzą bardzo silne związki kulturow o-spo-
łeczne, nie tylko z uwagi na posługiw anie się tym sam ym językiem angielskim.

2 Po w ielu w cześniejszych pró b ach i debatach społecznych instytucję rozw odu w p ro ­


w ad zo n o d o irlandzkiego system u praw nego w w yniku re ferendum (m in im aln ą w iększością
50,28% głosów ), k tóre odbyło się 24 listopada 1995 roku. Społeczeństw o irlandzkie zatw ierdziło
w ten sposób 15. popraw kę d o irlandzkiej konstytucji (The Irish Statute B ook 1995). Z m iana
konstytucji nabrała m o cy praw nej 17 czerw ca 1996 roku.
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... 277

W s k a z a n e p o w y ż e j a s p e k t y p r z e m i a n w ż y c iu m a ł ż e ń s k o - r o d z i n n y m p o m a g a j ą
z r o z u m ie ć , d o j a k ie j I r l a n d i i p r z y je ż d ż a ją m ł o d z i p o l s c y e m i g r a n c i 3.

METODOLOGIA BADAŃ WŁASNYCH

Profil dem ograficzny i społeczny polskich im igrantów mieszkających w Ir­


landii m oże być określony w pew nym przybliżeniu na podstaw ie w yników spisu
pow szechnego z 2006 roku. D ane wskazują, że k o h orta Polaków liczyła wówczas
nieco p o n ad 63 tysiące osób. Byli to ludzie stosunkow o bardzo m łodzi, w m ło­
dym w ieku produkcyjnym . 70% z nich należało do przedziału wiekowego 20-34
lata. Zdecydow ana większość, blisko 2/3 były to osoby sam otne (single), a w 34%
małżonkow ie. K ohorta polskich im igrantów była zdom inow ana przez mężczyzn,
którzy stanow ili aż 64% ogółu. Średnia wieku w śród im igrantów w ynosiła 27,5
lat: 29 i 25 lat odpow iednio dla m ężczyzn i kobiet. Aż 93% polskich m ieszkańców
Irlandii deklarow ało przynależność do Kościoła rzym sko-katolickiego (C entral
Statistics Office 2008: 28-30).
Społeczność polska zam ieszkująca wyspę ma typowy dla im igrantów charakter
rozproszony i półukryty. T rudno zidentyfikować i w yodrębnić, gdzie konkretnie
Polacy żyją i mieszkają. Ich obecność nie jest adekw atnie uw zględniona w reje­
strach dem ograficznych czy spisach wyborczych. W związku z tym tradycyjne m e­
tody ilościowych badań reprezentacyjnych dla całości tej populacji są niem ożliwe
do przeprow adzenia. M ożna jed n ak w wysiłkach badawczych koncentrow ać się
na skupiskach i centrach zrzeszających rozproszoną kohortę imigrantów. Takie
m iejsca są jed n ak odosobnione. D o nielicznych z nich należą kościoły, w których
regularnie organizow ane są nabożeństw a w języku polskim.
W jednym z takich kościołów, gdzie przez polskich dom inikanów prow adzone
jest duszpasterstw o dla im igrantów , przeprow adzono badania. Świątynia, w któ­
rej polska społeczność grom adzi się na nabożeństw ach religijnych znajduje się
w centru m D ublina. Kościół St Saviours należy do irlandzkiej parafii katolickiej,
ale od lutego 2006 roku na stałe odbywają się tam msze i inne nabożeństw a w ję­
zyku polskim , skierow ane do imigrantów. Przez ostatnie lata na nabożeństw ach
niedzielnych grom adzi się tam średnio około 750-800 Polaków. Liczba ta wzrasta
w okresie świąt Bożego N arodzenia i W ielkanocy.
Celem badań socjologicznych, przeprow adzonych w drugiej połow ie lip-
ca 2009 roku, było określenie wielu istotnych uw arunkow ań życia na emigracji.

3 D an e dem ograficzne i społeczne dotyczące sposobów życia m ałżeńskiego są o d m ie n n e


o d deklaracji w spraw ach m oralnych w yrażanych przez Irlandczyków . Interesującym stu d iu m
porów naw czym deklaracji m .in. w spraw ach obyczajow ych, dotyczących kohabitacji i w ycho­
w yw ania dzieci p oza m ałżeństw em , jest p raca H en ry k a D om ańskiego (2009: 186-191). Jednak
w św ietle daleko idących przeobrażeń irlandzkiej obyczajowości tru d n o zgodzić się z w nioskiem
tego autora. Stwierdza on, że w perspektyw ie różnych europejskich krajów najm niej zaskoczony
jest „niskim stopniem obyczajowej lewicowości (23,9%) w katolickiej Irlandii” (tam że: 189). O bec­
ny stan obyczajowości w społeczeństw ie Irlandii wskazuje już raczej na postkatolicki charakter.
N iniejszy artykuł prezentuje jedynie częściowe wyniki badań. W niedzielę
nabożeństw ach rozdano wychodzącym dorosłym Polakom kw estionariusze an
kietowe. W dniu, kiedy rozdano ankiety, w dw óch mszach uczestniczyło łącznie
749 dorosłych polskich imigrantów. W badaniu nie brano po d uwagę dzieci, ani
dorastającej młodzieży, która zresztą jedynie w śladowych liczbach jest obecna na
nabożeństw ach. Każdy dorosły w ychodzący z kościoła m ógł dobrow olnie przy
stąpić do badania. Kwestionariuszy ankietow ych nie przyjęli wszyscy uczestnicy
nabożeństw , ale uczyniło to 605 osób. R ozdane ankiety m ożna było zwrócić do
urn y ustaw ionej w kościele w czasie kolejnych niedziel, albo doręczyć osobiście
bądź drogą pocztow ą do parafii St Saviours. W przeciągu kolejnych trzech ty­
godni, przeznaczonych na zw rot w ypełnionych arkuszy, prow adzący badanie
uzyskał 222 odpow iedzi. Poziom zw rotu ankiet w yniósł zatem 37%, a wyniki ba­
dania obejm ują 30% spośród wszystkich dorosłych Polaków obecnych 19 lipca
2009 roku na m szach w kościele St Saviours. Badanie nie rości sobie walorów re­
prezentatyw ności dla całej grupy katolików uczestniczących w m szach w kościele
St Savours. G rupa ta, uw zględniając nieregułarność i w ahadłow ość uczestniczenia
w nabożeństw ach, przekracza liczbę około 800 osób, które regularnie przychodzą
do polskiego duszpasterstwa. Niem niej jednak, skala badania czyni z niego jedno
z największych przeprow adzonych w ostatnich latach w śród populacji polskich
em igrantów przybyłych do Irlandii. Z oczywistych względów badanie nie jest też
reprezentatyw ne dla całej półukrytej społeczności polskich im igrantów w Republice
Irlandii. Należy podkreślić, że opisany celowy dobór grupy badawczej preferował
katolików, którzy regularnie uczestniczą w niedzielnych mszach w języku polskim.
U stalenia badawcze pozwalają stwierdzić, że aż 96% badanej grupy przyjecha­
ło do Irlandii po w stąpieniu Polski do Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku. Średnia
długość pobytu w Irlandii osiągnęła w artość blisko 3 lat - 35,6 miesiąca. Ponad
87% badanych m ieszka w Irlandii nieprzerw anie od czasu przyjazdu. Jednak aż
85% z nich co najm niej raz zm ieniło od tego czasu miejsce swego zamieszkania
w Irlandii. Rozpiętość wiekowa badanej grupy to 16-62 lata. Średnia wieku wynosi
31,05 lat, a m ediana 29 lat. Aż 3/4 badanych mieści się w kohorcie wiekowej 33
lata i m niej.
W przeciw ieństw ie do profilu dem ograficznego uzyskanego w spisie ludności
z 2006 roku, badana grupa okazała się zdom inow ana przez kobiety, które stanow i­
ły blisko 58%. Wyższy odsetek kobiet odnotow any w badaniu m oże być uw arun­
kow any trzem a czynnikami. Po pierwsze, badanie zostało przeprow adzone w dobie
kryzysu ekonomicznego, który dotarł do Irlandii w 2008 roku. Kryzys spowodował
przeobrażenia na rynku pracy. Zredukow ano znacznie zatrudnienie w sektorze b u ­
dow lanym , w którym w dużej m ierze pracow ali m ężczyźni-im igranci z krajów
Europy Środkow o-W schodniej. W raz z obniżeniem zapotrzebow ania na pracę
fizyczną w innych sektorach m ogło to spow odow ać odpływ m ężczyzn-Polaków
z Irlandii. Poza tym , z biegiem czasu niektórzy m ężczyźni mogli się na tyle za­
kotwiczyć w irlandzkim środow isku, by stopniow o zadbać o reunifikację rodzin
i związków. Dlatego w kolejnych latach m ogła przyjechać do Irlandii większa licz­
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... 279

ba kobiet, niż na początku fali em igracyjnej. Po trzecie, charakterystyczną cechą


polskiego społeczeństw a jest wyższa częstotliwość kościelnych praktyk religijnych
u kobiet. Poza tym , badana społeczność (a zwłaszcza kobiety) wykazała bardzo
w y s o k i poziom w ykształcenia. Prawie wszyscy respondenci (95,5%) ukończy­
li edukację co najm niej na poziom ie szkoły średniej, przy czym 73% badanych
kobiet ukończyło studia wyższe. Tak wysoka skala w ykształcenia badanych może
wiązać się ze zwiększoną chęcią udziału w badaniach, zjawiskiem w oluntaryzm u
wzrastającym w tej sytuacji u ludzi z wyższym w ykształceniem . M oże to nieco
zakłócać uzyskane wyniki.

SKALA ZJAWISKA KOHABITACJI

Przystępujem y do zasadniczego tem atu niniejszej pracy. W yniki badań prze­


analizujem y p o d kątem odpow iedzi osób żyjących w kohabitacji. Podczas k o n ­
struow ania narzędzia badawczego, auto r postanow ił uszczegółowić opcje dla
określenia stanu cywilnego respondentów . W części osobowej kw estionariusza
ankietowego znalazła się m iędzy innym i kategoria „kohabitacja”. Dzięki tem u za­
biegowi uzyskano bardziej precyzyjne w yniki dotyczące sytuacji życiowej i kate­
gorii dem ograficznych badanych polskich imigrantów. O dpow iedzi respondentów
przedstaw ia tabela 1. Największą p o d g ru p ę stanow ią ludzie żyjący w pierwszym
m ałżeństw ie - co drugi badany. N a kolejnym m iejscu znajdują się single - panny
i kawalerzy, którzy nie wstępow ali w związek m ałżeński i nie żyją obecnie w związ­
ku kohabitacyjnym . W jednakow ym stopniu (20%) są jednak reprezentow ani lu­
dzie kohabitujący.

Tabela 1. Stan cywilny respondentów

W s k a ź n ik i Częstość P ro ce n t P ro c e n t w ażnych

S tan c y w iln y N % %

M ałżonek (pierw sze m ałżeństw o) 113 50,9 51,4

M ałżonek w separacji 3 1,4 1,4

M ałżonek (kolejne m ałżeństw o) 3 1,4 1,4

Singiel (po rozw odzie) 4 1,8 1,8

Singiel (w dow ieństw o) 9 4,0 4,0

Singiel (panna/kaw aler) 44 19,8 20,0

K ohabitacja 44 19,8 20,0

Brak danych 2 0,9

O gółem 222 100,0 100,0


Marcin Lisak

Uzyskane wyniki wskazują na bardzo szeroką skalę zjawiska kohabitacji. Obej­


m uje ono co piątą badaną osobę. Jest to tym bardziej zaskakujące, że mamy t(0
czynienia ze środow iskiem osób religijnych, które często uczestniczą w publicz­
nych praktykach religijnych w katolickiej parafii. W dalszej części analizy bę­
dziem y rozpatryw ać zależności trzech podstaw ow ych k o hort w yłonionych na
podstaw ie w artości stałej, jaką jest aktualny stan cywilny osób badanych. Kiedy
określim y w artość skum ulow aną odsetków osób żyjących w pierw szym m ałżeń­
stwie (51,4%), panien i kawalerów (20%) oraz kohabitantów (20%), uzyskamy
łącznie 91,4%. A zatem te trzy zasadnicze kategorie określają w istotny sposób
struktu rę społeczną badanej grupy.
K ohorta żyjących w kohabitacji charakteryzuje się średnią wieku 27,86 lat oraz
średnią długością pobytu w Irlandii 32,68 miesięcy. W iększość, bo 56,8% stano­
wią kobiety. W skaźniki te nie odbiegają znacząco od kohorty osób stanu wolnego,
które nigdy nie zawierały m ałżeństw a oraz nie trw ają w związku kohabitacyjnym.
W kohorcie panien i kaw alerów średnia wieku wynosi 28,27 lat, a średnia długość
pobytu to 34,73 miesiąca. Podgrupa ta jest natom iast znacznie sfeminizowana: aż
70,5% stanow ią kobiety - panny. Nieco inaczej wyglądają w skaźniki w śród m ał­
żonków. K ohorta żyjących w pierw szym m ałżeństw ie jest nieco starsza wiekowo.
Średnia wieku w ynosi 32,84 lata (najbardziej zbliżona do średniej w całej badanej
grupie), a średnia długość pobytu 38,21 miesięcy. W tej podgrupie maleje podział
płciow y - 52,2% stanow ią kobiety, a 47,8% mężczyźni.
Przypom nijm y, że dla całej grupy badanej średnia wieku wynosi 31,05 lat,
a m ediana 29 lat. W grupie przeważają kobiety 57,7%, przy 42,3% mężczyzn. Śred­
ni czas pobytu w Irlandii w ynosi 35,6 miesięcy. Kiedy odniesiem y te wskaźniki
do osób kohabitujących, m ożem y stwierdzić, że są oni w wieku nieco m łodszym
(zwłaszcza wobec m ałżonków ). M ieszkają też w Irlandii średnio nieco krócej -
3 miesiące. D ane te m ogą skłaniać do przyjęcia hipotezy, że duża skala zjawiska
kohabitacji w śród religijnych polskich em igrantów w Irlandii odnosi się do ko­
habitacji czasowej. Po pierwsze, do Irlandii przybyło w celach zarobkowych wiele
par, które chcą uzbierać kapitał ekonom iczny potrzebny na start w łasnego życia
małżeńskiego i rodzinnego. Dodatkowo, w yobcow anie ze środow iska własnej ro ­
dziny i znajom ych wpływa na odłożenie decyzji o ślubie na czas pow rotu (choćby
czasowego) do Polski. Dotyczyć to m oże naw et przypadków, kiedy decyzja o za­
w arciu m ałżeństw a jest już podjęta. K ohabitujący m ogą traktow ać obrany styl ży­
cia jako tymczasowy. Taka kohabitacja okresow a będzie więc przedłużeniem „cho­
dzenia ze sobą” oraz form ą poprzedzającą i przygotow ującą małżeństwo.
W śró d czynników w zm acniających decyzje o podjęciu kohabitacji może decy­
dow ać wpływ kultury i obyczajowości społeczności przyjmującej. Społeczeństwo
irlandzkie, w którym coraz bardziej opóźnia się decyzję o ślubie oraz poszerza
się zakres kohabitacji, m oże być w zm acniającym układem odniesienia, pasem
transm isyjnym dla wzorców kulturow ych ponow oczesnych form życia m ałżeń-
sko-rodzinnego (Share, Tovey i C orcoran 2007: 257-259). W niektórych polskich
opracow aniach m ożem y znaleźć tezę w spierającą takie stanowisko. W związku
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie. .. 281

z emigracją, m otyw ow aną zarobkowo, do rozw iniętych liberalno-dem okratycz­


nych krajów, m łodzi Polacy „oswajają się” z alternatyw nym i form am i życia ro-
dzinno-m ałżeńskiego (Słany 2002: 184).
Samo życie na em igracji m oże rów nież w zm agać akceptację dla kohabitacji.
Em igracja prow adzi jednostki w nowe, obce środow isko kraju przyjm ującego (Li­
sak 2008: 18-20). Sprzyja to dośw iadczeniu zagubienia, dojm ującej sam otności,
wyobcowania. R em edium stanow i w takim w ypadku m iędzy innym i budow a­
nie związku, opartego na „czystej relacji” służącej obopólnej korzyści partnerów .
Jednocześnie na em igracji w zrasta znaczenie ekonom icznych korzyści płynących
z kohabitacji. M niej kosztow ne jest w spólne m ieszkanie i prow adzenie gospodar­
stwa dom ow ego o d kosztów życia w pojedynkę. Także wzajem ne wsparcie m oże
być ważnym udogodnieniem , skłaniającym do w spólnego życia.
Ponadto, m łodzi ludzie na em igracji m ogą czuć się zwolnieni z presji środo­
wiskowej i silnego w pływ u ukierunkow anych n a tradycyjne form y narzeczeństw a
i m ałżeństw a grup odniesienia. W ten sposób, bez kontroli rodziców, nareszcie sa­
m odzielni, m łodzi em igranci m ogą pozwolić sobie na kształtow anie swych związ­
ków w dogodny dla siebie sposób. Presja środow iska nie tylko maleje w Irlandii
z uwagi na em igracyjne w arunki życia Polaków. Presja maleje także w dużych
skupiskach ludzkich, w środow isku społecznym dużego m iasta, jakim jest D ub­
lin. W aglom eracji dublińskiej, gdzie życie prow adzone jest bardziej anonim ow o,
mieszka, w zależności od przyjętych kryteriów definicyjnych, pom iędzy 1/5 a 1/4
całej populacji kraju. Potęguje to czynniki sprzyjające kohabitacji, która jest zjawi­
skiem w ybitnie m iejskim (Siany 2002: 183-184). D ublin stający się coraz mocniej
w ielokulturow ym światem społecznym pełni wobec napływających em igrantów
rolę inkubatora ponow oczesnych form i stylów życia.

POZIOM PRAKTYK RELIGIJNYCH WŚRÓD OSÓB ŻYJĄCYCH


W KOHABITACJI

Przeprow adzone badanie pozw ala p oddać analizie zależności pom iędzy sta­
nem życia w kohabitacji i praktykam i religijnymi. Tak jak już zaznaczyłem wcześ­
niej, z form alnego p u n k tu w idzenia oficjalne nauczania Kościoła katolickiego w y­
maga, aby katolicy, którzy żyją w związku niesakram entalnym , rozpoznaw ali zło
m oralne takiej sytuacji. O biektyw ne konsekw encje takiego stanu rzeczy w yzna­
czają trw anie „w stanie grzechu” i pow odują wykluczenie od przystępow ania do
sakram entów z uwagi na utratę łaski sakram entalnej (uświęcającej). W przypadku
sakram entu spowiedzi, przystąpienie do niej w stanie życia w związku niesakra­
m entalnym pow inno skutkować brakiem otrzym ania rozgrzeszenia. Przystąpienie
do kom unii świętej jest tym bardziej niem ożliwe, a gdyby do niego doszło, stało­
by się pow ażnym nadużyciem m oralno-religijnym (św iętokradztw em ). Te rygo­
rystyczne sankcje w ystępują właściwie niezależnie o d form y niesakram entalnego
związku na w zór życia m ałżeńskiego: kohabitacji, ponow nego niekościelnego m ał­
żeństwa, okresowych „wolnych związków” obejm ujących współżycie seksualne.
282
Marcin Lisak
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... ¿oj

Jedno z pytań ankiety dotyczyło częstotliwości uczestnictwa w mszy. W yniki od­ tanci nieco rzadziej uczestniczą w m szach niż małżonkowie, choć je d n ak korelacja
powiedzi n a to pytanie, w rozbiciu n a trzy podstawowe kohorty, prezentuje tabela 2. ta jest już na poziom ie istotności statystycznej.
Analizując przedstaw ione dane, należy jed n ak przypom nieć, że celowy dobór bada­
nej grupy zakładał w ybór osób regularnie uczęszczających na niedzielne i T abela 3. K o re lac ja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z s ta n e m m a łż e ń sk im a c z ę sto tliw o ś­
' msze.
c ią u c z e stn ic z e n ia w m szy
T abela 2. C z ęsto tliw o ść u c z e stn ic tw a re s p o n d e n tó w w m sz y o b o w ią zk o w e j
i ' P ra k ty k i re lig ijn e
Małżonek (pierwsze Singiel
Częstotliwość praktyk Kohabitacja R espondenci
małżeństwo) (panna/kawaler)
N=113 | kohab itan ci (44)
N=44
Uczestnictwo we mszy % % % 62,0 (c)
m ałżonkow ie (113)
Kilka razy w tygodniu 0,9 6,8 4,5
C o tydzień 61,1 Analiza dokonana na podstaw ie tabeli 4 pozwala stwierdzić, że częstotliwość
61,3 43,2
uczestnictw a w m szach w przypadku dwóch badanych ko h o rt zależy od stanu cy­
2-3 razy w m iesiącu 26,5 25 36,4 wilnego. Badani żyjący w kohabitacji rzadziej uczestniczą w m szach niż single.
Raz w m iesiącu 6,2 Istotność statystyczną tej korelacji wyznacza w artość w skaźnika Q = -0,403. P o­
2,3 9,1
Kilka razy w roku dobne korelacje rangowe, istotne statystycznie, nie zachodzą pom iędzy kohortą
5,3 0,0 6,8 m ałżonków i singli odnośnie do częstotliwości uczestnictw a w mszy.
Raz w roku i rzadziej 0,0 2,3 0,0
T ab ela 4. K o re lac ja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z s ta n e m s a m o tn y m a c z ę sto tliw o ścią
N igdy
0,0 2,3 0,0 u c z e stn ic z e n ia r e s p o n d e n tó w w m sz y
O gółem
100,0 100,0 R zadsze u c z e s tn ic tw o w m szy
100,0 P ra k ty k i re lig ijn e Częste u c z e s tn ic tw o w m szy

% %
O soby żyjące w kohabitacji nieco rzadziej uczestniczą w m szach, niż m ałżon­ R espondenci

kowie czy osoby stanu wolnego. Niecałe 48% kohabitantów chodzi n a m szę co 47,7 (a) 52,3 (b)
k o habitanci (44)
najm niej raz w tygodniu. W śró d m ałżonków w skaźnik ten osiąga 62%, a w śród 31,8 (d )
68,2 (c)
p anien i kawalerów jeszcze więcej - p o n ad 68%. W analizie m usim y uwzględ­ single (44)
nić, że sposób przeprow adzenia badania preferow ał otrzym anie odpow iedzi od
respondentów , którzy często i regularnie (co niedzielę) uczestniczą w m szach Kolejną praktyką religijną, o którą zapytano badanych, była spowiedź. W skaźniki
w kościele St Saviours. N a tej podstaw ie i w oparciu o niższe w yniki dla kohorty procentow e tej zm iennej, w rozbiciu n a trzy w yróżnione ko h o rty stanu cywilnego,
kohabitantów m ożna założyć, że ich reprezentacja w grupie polskich em igrantów prezentuje tabela 5.
korzystających z duszpasterstw a w cen tru m D ublina m oże być niedoszacow ana. W przystępow aniu do spow iedzi pew ne zaskoczenie budzi stosunkow o wy­
W dalszej analizie dokonam y b adania korelacji rangowej m iędzy zm iennym i soka częstotliwość w śród ko h o rty kohabitantów . Ponad 1/3 z nich chodzi do
należącym i do poszczególnych k o h o rt stanu cywilnego. D okonam y tego za po m o ­ spow iedzi kilka razy w roku. Co najm niej raz do roku spow iada się p o n ad 60%
cą m iernika K endałla (Q ). W skaźnik obliczm y w edług w zoru Q = (ad - b c ) /( a d żyjących w kohabitacji. Jeśli przyjąć, że w praktyce spow iedniczej Kościoła kato ­
+ bc). Kiedy m iern ik ten przyjm uje w artość pom iędzy -0,200 a +0,200, nie w ystę­ lickiego realizowane są wytyczne sform ułow ane w oficjalnym nauczaniu, to w y­
puje istotna zależność statystyczna. Im bardziej w skaźnik jest m niejszy od -0,200 niki te rodzą pytania. Być m oże nie wszyscy spow iednicy realizują w spowiedzi
albo większy o d +0,200, tym istotniejsza zależność statystyczna pom iędzy zm ien­ w spom niane wytyczne, które pow inny prow adzić do w strzym ania rozgrzeszenia.
nymi. M aksym alna bezw zględna w artość dla m iern ika Kendalla m oże osiągnąć Z drugiej strony, część kohabitantów z obawy przed nieotrzym aniem rozgrzesze­
0,999 (zob. Baniak 2008b: 21-22). nia, albo w w yniku braku poczucia winy m oralnej m oże nie wyznawać grzechów
W przypadku uczestnictw a w m szy dokonuję p odziału na dwie kategorie: czę­ związanych z życiem w niesakram entalnym związku na w zór m ałżeństw a. Inną
ste uczestnictw o - co najm niej raz w tygodniu; rzadsze uczestnictw o - 2-3 razy drogą odpow iedzi na rodzące się wątpliwości m oże być założenie, że naw et jeśli
w m iesiącu i rzadziej. W skaźnik K endalla Q dla tabeli 3. w ynosi -0,283. Kohabi- kohabitanci przystępują do spowiedzi, to w wielu czy w większości przypadków
Marcin Lisak

nie otrzym ują rozgrzeszenia. Taką hipotezę m oże potw ierdzać wysoki wskaźnik
spowiedzi raz na kilka lat lub nieprzystępow ania do spowiedzi w ogóle. W tak wy
sokiej skali (37,6%) w skaźnik w ystępuje jedynie w kohorcie kohabitantów . Część
kohabitantów , którzy dłużej pozostają w swoich związkach, przed kilkom a laty
nie otrzym ała rozgrzeszenia i od tego czasu już do spowiedzi nie przystępuje. Być
m oże pozostała (większa) część badanych żyje w kohabitacji na tyle krótko, że nie
spotkali się jeszcze przy spowiedzi z odm ow ą rozgrzeszenia.

T abela 5. C z ęsto tliw o ść p rz y stę p o w a n ia re s p o n d e n tó w d o sp o w ie d z i

M a łż o n e k (p ie rw s z e S in g ie l (p a n n a / K o h a b ita cja
m a łż e ń s tw o ) k a w a le r)
R espondenci
N = 1 13 N =44 N=43

C zę sto tliw o ść s p o w ie d z i % % %

Częściej n iż raz n a m iesiąc 1,8 6,8 0,0

Raz n a m iesiąc 6,2 9,1 0,0

Kilka razy w roku 53,1 40,9 34,9

2 razy w roku - na święta 17,7 20,5 14,0

1 raz w ro k u - na święta 8,8 6,8 11,5

1 raz na kilka lat 11,5 13,6 32,6

N igdy 0,9 2,3 7,0

O gółem 100,0 100,0 100,0

A naliza korelacji rangowej pom iędzy zm iennym i, opracow ana na podstaw ie


tabeli 6 i tabeli 7, wskazuje, że zachodzi związek istotny statystycznie. W tabe­
lach w yróżniono kategorię częstej spowiedzi, która obejm uje przystępow anie do
spow iedzi kilka razy w roku lub częściej. Kategoria rzadszej spowiedzi odnosi się
do przypadków przystępow ania do spow iedzi nie częściej niż dwa razy do roku,
zwłaszcza w okresie świątecznym.

T abela 6. K o relacja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z sta n e m m a łż e ń sk im a c zę sto tliw o ś­


cią p rz y stę p o w a n ia re s p o n d e n tó w d o sp o w ie d z i

P ra k ty k a re lig ijn a Częsta s p o w ie d ź Rzadsza s po w ie dź

R espondenci % %

k ohabitanci (43) 34,9 (a) 65,1 (b)

m ałżonkow ie (113) 61,1 (c) 38,9 (d )


Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie ... 285

W skaźnik Q dla tabeli 6 w ynosi -0,491. Potw ierdza to hipotezę zakładającą, że


kohabitanci rzadziej przystępują do spow iedzi niż małżonkowie.

T abela 7. K o relacja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z sta n e m s a m o tn y m a c z ę sto tliw o ścią


p rz y stę p o w a n ia re s p o n d e n tó w d o sp o w ie d z i

P ra k ty k a re lig ijn a Częsta s po w ie dź Rzadsza s p o w ie d ź

R espondenci % %

kohabitanci (43) 34,9 (a) 65,1 (b)

single (44) 56,8 (c) 43,2 (d )

W przypadku tabeli 7 m iern ik K endalla w ynosi Q = -0,421. A zatem zachodzi


ujem na korelacja pom iędzy kohabitantam i i częstotliwością przystępow ania przez
nich do spowiedzi a k o h o rtą singli nie żyjących w związkach a ich częstotliwością
przystępow ania do tego sakram entu. Życie w kohabitacji przyczynia się do rzad ­
szego przystępow ania do sakram entu spowiedzi.
N astępnym w ym iarem praktyk religijnych, k tóry został ujęty w badaniu, jest
częstotliwość przystępow ania do kom unii. W yniki zbiorcze dla trzech kohort
przedstaw ia tabela 8.

T abela 8. C z ęsto tliw o ść p rz y stę p o w a n ia re s p o n d e n tó w d o k o m u n ii

M a łż o n e k (p ie rw sze S ingiel K o h a b ita c ja


m a łż e ń s tw o ) (p a n n a /k a w a le r)
R espondenci
N = 113 N=44 N=42

C zę sto tliw o ść k o m u n ii % % %

1 raz w tygodniu 19,4 25,0 0,0

1 raz w m iesiącu 24,7 15,9 4,8

Kilka razy w roku 43,5 43,2 47,6

1 raz w roku 0,9 4,5 9,5

1 raz n a kilka lat 11,5 9,1 28,6

N igdy 0,0 2,3 9,5

O gółem 100,0 100,0 100,0

Przystępow anie do kom unii jest najistotniejszą cezurą dla praktyk religijnych
osób żyjących w kohabitacji. Jedynie znikom y odsetek kohabitantów przystępuje
często do kom unii. Raz w m iesiącu i częściej czyni tak zaledwie 4,8 % a anyc
Zastanaw ia jed n ak fakt, że blisko połow a (47,6%) kohabitującyc , po o nie ja
Marcin Lisak

blisko połow a m ałżonków i singli, czyni tak kilka razy w roku, co jest najbardziej
typow ą praktyką w zakresie przystępow ania do kom unii w całej badanej grupie
W przypadku kom unii, p odobnie ja k w sprawie spowiedzi, znaczny odsetek
kohabitantów przystępuje do kom unii rzadziej niż raz na rok. M oże to świadczyć
że znaczna część badanych akceptuje wykluczenie z praktyk sakram entalnych
uw arunkow ane stanem życia w niesakram entalnym związku. Świadczyć to może
także o długotrw ałej form ie życia w kohabitacji. W spom nianym 47,6% procen­
tom badanych, którzy przyznają się do kohabitacji, św iadom ość życia w związku
niesakram entalnym wydaje się nie przeszkadzać w przystępow aniu do kom unii co
pew ien czas w ciągu roku.
Jeżeli dokonam y kategoryzacji częstotliwości przystępow ania do kom unii
w ten sposób, że za częsty w ym iar tej praktyki uznam y kom unię nie rzadszą niż
kilka razy do roku, to statystycznie istotne korelacje ujem ne m iędzy kohabitan-
tam i a m ałżonkam i oraz kohabitantam i a singlam i będą wykazane, ale poziom
korelacji będzie dość wysold.

T ab ela 9. K o re lac ja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z sta n e m m a łż e ń sk im a c z ę sto tliw o ś­


c ią p rz y stę p o w a n ia d o k o m u n ii

P ra k ty k a re lig ijn a Częsta k o m u n ia Rzadsza k o m u n ia

R espondenci % %

ko habitanci (42) 52,4 (a) 47,6 (b)

m ałżonkow ie (113) 87,6 (c) 12,2 (d)

N a podstaw ie tabeli 9 uzyskujem y w skaźnik Q = -0,734. Świadczy to zatem


o wysokiej korelacji ujem nej w przypadku częstotliwości przyjm ow ania kom unii
pom iędzy k o h o rtą kohabitantów a koh o rtą małżonków. K ohabitacja nie sprzyja
częstszem u przystępow aniu do kom unii. Podobnie jest w przypadku ujem nej ko­
relacji wyliczonej na podstaw ie tabeli 10, w której Q = -0,655.

T abela 10. K o re lac ja p o m ię d z y sta n e m k o h a b ita c ji o ra z s ta n e m s a m o tn y m a c zę sto tliw o ś­


cią p rz y stę p o w a n ia re s p o n d e n tó w d o k o m u n ii

P ra k ty k a re lig ijn a Częsta k o m u n ia Rzadsza k o m u n ia

R espondenci % %

kohab itan ci (42) 52,4 (a) 47,6 (b)

single (44) 84,1 (c) 15 .9 (d )

M im o że występuje statystycznie istotna różnica między częstszym przyjmowa­


niem kom unii przez żyjących w sam otności i w małżeństwie wobec kohabitantów,
to wysoki poziom uczestnictwa kohabitantów w praktyce kom unii budzi wiele w ąt­
pliwości. Być m oże m am y tutaj do czynienia ze zm ianą pojęciową w znaczeniu ko-
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... 287

inunii świętej i ocenie warunków, jakie należy spełnić (bądź nie) w przypadku chęci
przystąpienia do kom unii. Przyjęcie kom unii przestaje być zarezerwowane dla ludzi,
którzy osiągnęli odpow iednią m oralną godność. Albo odwrotnie, życie w związku
ąuasi-m ałżeńskim bez ślubu kościelnego nie jest postrzegane przez pew ną część ka­
tolików jako przeszkoda w przystępow aniu do sakram entów kom unii i spowiedzi.
O statni z analizowanych w ym iarów praktyk religijnych m a charakter zdecy­
dowanie osobisty i prywatny. C hodzi o częstotliwość indyw idualnej modlitwy.
W tym zakresie nie m am y do czynienia z n o rm am i m oralno-religijnym i, które
miałyby kogoś (naw et największych grzeszników) stopow ać czy wykluczać. Roz­
kład odpow iedzi na pytanie o częstotliwość m odlitw y przedstaw ia tabela 11.

T abela 11. C z ęsto tliw o ść o so b iste j m o d litw y re sp o n d e n tó w

M a łż o n e k (p ie rw s z e S in g ie l K o h a b ita c ja
R espondenci m a łż e ń s tw o ) (p a n n a /k a w a le r)
N =113 N =44 N =44
C zę sto tliw o ść m o d litw y
% % %
osobistej

C o dziennie 60,2 61,5 47,6

Kilka razy w tygodniu 16,8 13,6 18,2

Kilka razy w m iesiącu


5,3 13,6 11,4
i rzadziej

N igdy 1,8 6,8 2,3

T ru d n o pow iedzieć 15,9 4,5 20,5

O gółem 100,0 100,0 100,0

Z tabeli 11 wynika, że żyjący w kohabitacji m odlą się osobiście nieco rzadziej niż
pozostali. Codziennie m odli się niecała połowa kohabitantów. W arta podkreślenia
jest kategoria pow strzym ania się od jednoznacznej odpowiedzi. Trudności z odpo­
wiedzią na pytanie o częstotliwość m odlitw y indywidualnej m iał co piąty z koha­
bitantów. Po zbadaniu zależności pom iędzy poszczególnymi kohortam i (tabele 12
i 13) uzyskujemy odpow iedź na pytanie o korelację. Kategoria „częsta m odlitwa”
odnosi się do respondentów, którzy m odlą się codziennie lub kilka razy w tygodniu.

T abela 12. K o relacja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z s ta n e m m a łż e ń sk im a c z ę sto tli­


w o ścią o so b iste j m o d litw y

P ra k ty k a re lig ijn a Częsta m o d litw a Rzadsza m o d litw a

R espondenci % %

kohabitanci (44) 65,8 (a) 34,1 (b)

m ałżonkow ie (113) 77 (c) 23 (d )


T abela 13. K orelacja p o m ię d z y sta n e m k o h a b ita c ji o ra z s ta n e m s a m o tn y m a częstotliw
c ią o so b istej m o d litw y

R espondenci Częsta m o d litw a Rzadsza m o d litw a


W s k a ź n ik i % %

kohabitanci (44) 65,8 (a) 34,1 (b)

single (44) 75,1 (c) 25 (d)

W skaźnik Q dla tabeli 12 w ynosi -0,269, a dla tabeli 13 Q = -0,218. A zatem


częstotliwość m odlitw y jest ujem nie, na bardzo niskim poziom ie istotności staty­
stycznej, skorelow ana ze stanem kohabitacji. R espondenci żyjący w małżeństwie
i respondenci stanu sam otnego m odlą się nieco częściej niż kohabitanci.
W podsum ow aniu m ożna wnioskować, że życie w kohabitacji m a istotnie
ujem ną korelację z poziom em praktyk religijnych. W badanej grupie, kohabitanci
rzadziej niż m ałżonkow ie czy sam otnie żyjące panny i kawalerowie przystępują
do kom unii, uczestniczą w spowiedzi. Nieco rzadziej uczestniczą też w mszach
w kościele oraz m odlą się osobiście. W świetle dotychczasowej analizy pojawia
się pytanie o w arunkow anie zależności m iędzy życiem w kohabitacji i niższym
poziom em praktyk religijnych w śród badanych polskich em igrantów . Czy decyzja
i trw anie w kohabitacji pow odują spadek p oziom u praktyk religijnych? Potwier­
dzeniem tej hipotezy m oże być konsekw entna realizacja wykluczenia kohabitan-
tów z szeregu praktyk sakram entalnych w Kościele katolickim . Proces m oże jed­
nak przebiegać także w odw rotnym kierunku. O słabienie poziom u publicznych
i pryw atnych praktyk religijnych m oże ułatw iać podjęcie decyzji o kohabitacji,
która w oficjalnym kodeksie deontycznym katolicyzm u jest zakazana jako zła m o­
ralnie. P raw dopodobnie oba w skazane procesy zachodzą rów nocześnie, we wza­
jem nym pow iązaniu.

OPINIE KOHABITANTÓW O KOŚCIELE JAKO INSTYTUCJI

W zorując się na pytaniu ankietow ym (n u m er 29) z European Values Stu­


dy 1999, postaw iłem respondentom pytanie o ocenę nauczania i misji Kościoła
w czterech sferach. Pytania badawcze dotyczyły oceny adekw atności odpow iedzi
Kościoła katolickiego w spraw ach społecznych, rodzinnych, oraz w potrzebach
duchow ych i m oralnych jednostek. O dpow iedzi respondentów zawiera tabela 14.
Kafeteria odpow iedzi na poszczególne pytania była ułożona z użyciem skali Liker-
ta. W prezentacji w yników skum ulow ano odpow iedzi „zdecydow anie tak” i „ra­
czej tak” oraz „zdecydow anie nie” i „raczej nie”.
O gólnie respondenci stwierdzili, że najwyżej oceniają rolę Kościoła jako in ­
stytucji dającej wsparcie czy inspirację duchow ą (84,7%). W tym przypadku aż co
trzeci badany (33%) zaznaczył odpow iedź „zdecydow anie tak”. Z naczna większość
wysoko oceniła także starania na rzecz odpow iedzi na m oralne pytania je d n o ­
'religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... 289

ste k . Co piąty badany (18%) zdecydow anie potw ierdził adekw atność misji Koś­
cioła w tym zakresie. N ieco niższy stopień uznania dla Kościoła odnosi się do
proponow anych odpow iedzi w spraw ach życia rodzinnego. Najsłabiej oceniono
odpowiedzi w spraw ach społecznych - pozytyw nie ten w ym iar misji Kościoła oce­
n iło m niej niż połow a badanych (48,2%). W obu ostatnich kategoriach jedynie co
d z ie s ią ty respondent był zdecydow anie przekonany o adekw atności katolickiego
p r z e s ła n ia . Poziom odpow iedzi „zdecydow anie tak” w ynosił odpow iednio 10,8%
o r a z 8,1%. W yniki, w rozbiciu na trzy w yróżnione kohorty, są zestawione w tabe­
la c h 15-17 i 20.

Tabela 14. O c e n a a d ek w a tn o ść m isji K ościoła k atolickiego w w y b ra n y ch kw estiach (N = 222)

T ru d n o
Tak N ie
Czy uważasz, że K o ś c ió ł k a to lic k i p o w ie d z ie ć
da je w ła ściw e o d p o w ie d z i...
% % %

n a potrzeb y duchow e? 84,7 4,5 10,8

na pytania m o raln e jednostki? 65,3 13,1 21,6

na problem y życia rodzinnego? 58,1 14,0 27,9

na problem y społeczne? 48,2 18,5 21,6

T abela 15. A d e k w a tn o ś ć m isji K o ścio ła w z ak re sie p o trz e b d u c h o w y c h

M a łż o n e k (p ie rw sze S in g ie l K o h a b ita c ja
C zy uważasz, że K o ś c ió ł
m a łż e ń s tw o ) (p a n n a /k a w a le r)
k a to lic k i da je w łaściw e
o d p o w ie d z i na p o trz e b y N = 113 N=44 N=44
duchow e?
% % %

Z decydow anie nie 0,0 0,0 4,5

Raczej nie 1,8 2,3 6,8

Raczej tak 54,0 47,7 50,0

Z decydow anie tak 31,0 43,2 27,3

T ru d n o pow iedzieć 13,2 6,8 11,4

O gółem 100,0 100,0 100,0

Kohabitujący częściej w yrażają swoje negatyw ne zdanie (11,3%) na tem at misji


Kościoła katolickiego w sferze duchowej. Podobnie uważa jedynie 1,8% m ałżon­
ków i 2,3% singli.
290 Marcin Lisak

T abela 16. A d e k w a tn o ś ć m isji K o ścio ła w o b e c p ro b le m ó w m o ra ln y c h je d n o s tk i

M a łż o n e k (p ie rw s z e S ingiel K o h a b ita cja


Czy uważasz, że K o ś c ió ł
m a łż e ń s tw o ) (p a n n a /k a w a le r)
k a to lic k i da je w łaściw e
o d p o w ie d z i na p y ta n ia N =113 N =44 N=44
m o ra ln e je d n o s tk i?
% % %

Z decydow anie nie 0,9 0,0 11,4

Raczej nie 8,0 11,4 9,1

Raczej tak 46,9 56,8 47,7

Z decydow anie tak 21,2 18,2 4,5

T ru d n o pow iedzieć 23,0 13,6 27,3

O gółem 100,0 100,0 100,0

Także w sprawie m oralnego przesłania katolicyzm u kohabitujący częściej w yra­


żają swoją negatyw ną ocenę. Czyni tak 20,5% żyjących w kohabitacji, a znacznie
m niejszy odsetek m ałżonków (8,9%) oraz singli (11,4%). Jednocześnie niewiele
p o n ad połow a (52,2%) kohabitujących w yraża uznanie dla tej sfery m isji Kościoła.
Jest to zdecydow anie najniższy w skaźnik pośród rozpatryw anych ko h o rt w yod­
rębnionych wedle stanu cywilnego.

T abela 17. A d e k w a tn o ść m isji K o ścio ła w sp ra w a c h życia ro d z in n e g o

M a łż o n e k (p ie rw sze S in g ie l K o h a b ita c ja
C zy uważasz, że K o ś c ió ł
m a łż e ń s tw o ) (p a n n a /k a w a le r)
k a to lic k i da je w łaściw e
o d p o w ie d z i na p ro b le m y N = 113 N =44 N =44

ż ycia ro d z in n e g o ?
% % %

Z decydow anie nie 0,9 2,3 9,1

Raczej nie 10,6 2,3 15,9

Raczej tak 51,3 59,1 34,1

Z decydow anie tak 11,5 11,3 2,3

T ru d n o pow iedzieć 25,7 25,0 38,6

O gółem 100,0 100,0 100,0

Nie budzi zdziwienia, że kohabitujący w yróżniają się dość niską oceną misji Koś­
cioła w zakresie problem atyki życia rodzinnego. Co czw arty respondent (25%)
przyznający się do kohabitacji prezentuje w tym względzie negatyw ną ocenę. Po­
dobnie uw aża znacznie m niej m ałżonków (11,5%) i niew ielu singli (4,6%). Pozy­
tyw nie ocenia adekw atność odpow iedzi w spraw ach rodzinnych jedynie co trzeci
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przyKrnutic... __

kohabitant (36,4%). Przy czym jedynie jeden respondent, spośród żyjących w k o ­


habitacji, zaznaczył odpow iedź „zdecydow anie tak”. W kohorcie m ałżonków p o ­
zytywną ocenę form ułuje 61,8%, a w śród panien i kawalerów żyjących sam otnie
aż 70,4%. W yniki m ogą ilustrow ać b rak zgody w środow isku z nauczaniem kato ­
lickim w kohorcie kohabitantów . W skazani respondenci w swych ocenach m ogą
wyrażać pośred n io sprzeciw wobec zakazu kohabitacji i wobec w ykluczaniu ko­
habitantów ze w spólnoty sakram entalnej w Kościele katolickim . Te hipotezy skła­
niają do zbadania szczegółowych korelacji. W tym celu dokonam y kum ulacji o d ­
powiedzi pozytyw nych w ram ach oceny misji Kościoła w sferze życia rodzinnego.
Stwarzamy w ten sposób kategorię o nazwie „zaufanie do misji Kościoła w sferze
rodziny”. W tabelach 18 i 19, w rozbiciu na poszczególne kohorty stanu cywil­
nego, zestawimy tak uzyskaną kategorię z ocenam i negatyw nym i i trudnościam i
w odpow iedzi na pytanie o adekw atność katolickiego przesłania dotyczącego życia
rodzinnego. Te kategorie odpow iedzi kum ulujem y w postaci przeciwstawnej pod
nazw ą „brak zaufania do misji Kościoła w sferze rodziny”.

T abela 18. K o re lac ja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z s ta n e m m a łż e ń sk im a z a u fa n ie m


d o m isji K o ścio ła k a to lick ieg o w sferze p ro b le m ó w życia ro d z in n e g o .

Z a u fa n ie d o m is ji K o ś c io ła B ra k z a u fa n ia d o m is ji
Postaw a w obec K o ś c io ła
w sferze ro d z in y K o ścio ła w sferze ro d z in y

R espondenci % %

k o habitanci (44) 36,4 (a) 63,6 (b)

m ałżonkow ie (113) 61,8 (c) 38,2 (d )

W skaźnik Kendalla obliczony na podstaw ie tabeli 18 w ynosi Q = -0,477. Z a­


chodzi zatem dość istotna statystycznie korelacja ujem na pom iędzy resp o n d en ­
tam i żyjącymi w kohabitacji a respondentam i żyjącymi w m ałżeństw ie wobec
zaufania - oceny adekw atności misji Kościoła katolickiego w dziedzinie życia
rodzinnego. K ohabitujący znacznie bardziej negatyw nie postrzegają odpow iedzi
z zakresu życia rodzinnego, które przedstaw ia Kościół. Podobne wyniki uzyskuje­
my na podstaw ie tabeli 19 i oszacow ania korelacji rangowej w przypadku respon­
dentów stanu wolnego (kawalerów i panien) oraz kohabitantów.

T abela 19. K o relacja p o m ię d z y sta n e m k o h a b ita c ji o ra z sta n e m s a m o tn y m a z a u fa n ie m d o


m isji K o ścio ła k a to lic k ie g o w sferze p ro b le m ó w życia ro d z in n e g o .

Z a u fa n ie d o m is ji K oś c io ła B ra k z a u fa n ia d o m is ji
Postaw a w obec K o ś c io ła
w sferze ro d z in y K ościo ła w sferze ro d z in y

R espo nde nci % %

k o habitanci (44) 36,4 (a) 63,6 (b)

single (113) 70,4 (c) 29,5 (d )


W tym w ypadku Q = -0,613, co wskazuje znaczną korelację ujem ną. Kohabitan
wyrażają więc zdecydow anie bardziej brak zaufania do misji Kościoła w sferze ' *
cia rodzinnego, niż respondenci żyjący sam otnie, którzy dotąd nie zawarli zwia
ku m ałżeńskiego.
O statni w ym iar analizy oceny adekw atności nauczania katolickiego w rozbiciu
na koh o rty stanu cywilnego dotyczy spraw społecznych.

T ab ela 20. A d e k w a tn o ś ć m is ji K o ścio ła w o b e c p ro b le m ó w sp o łe c z n y c h

M a łż o n e k (p ie rw sze S in g ie l K o h a b ita cja


C zy uw ażasz, że K o ś c ió ł
m a łż e ń s tw o ) (p a n n a /k a w a le r)
k a to lic k i da je w łaściw e
o d p o w ie d z i na p ro b le m y N =113 N=44 N=44
społeczne?
% % %

Z decydow anie nie 0,9 0,0 11,4

Raczej nie 14,2 9,1 18,2

Raczej tak 38,1 50,0 38,6

Z decydow anie ta k 10,6 4,5 4,5

T rudno pow iedzieć 36,3 36,4 27,3

O gółem 100,0 100,0 100,0

Podobnie jak w p o p rzed n im przypadku, kohabitanci dość negatyw nie oceniają


społeczną misję Kościoła. Spośród czterech sfer objętych badaniem , w przypad­
ku adekw atności misji społecznej katolicyzm u pojawia się najwięcej krytycznych
ocen ze strony żyjących w kohabitacji. Blisko co trzeci przyznający się do kohabi-
tacji negatyw nie ocenia adekw atność nauczania Kościoła w spraw ach społecznych
(29,6%). N atom iast poziom ocen pozytyw nych sięga łącznie 43,1%. Dla porów ­
nania, w śród m ałżonków uzyskano zbliżony w ynik pozytywnych ocen - 48,7%
i zdecydow anie niższy odsetek negatyw nych ocen - 14,2%.
W ydaw ałoby się, że m ożna oczekiwać wyższego poziom u uznania dla społecz­
nego nauczania Kościoła. Takie stanow isko opierałoby się na następującej hipote­
zie: skoro katolickie nauczanie w spraw ach m oralnych, a przede wszystkim w kwe­
stii życia rodzinnego, budzi częściowe obaw y i wywołuje częściowe odrzucenie,
to bardziej właściwą dla Kościoła dziedziną m isji jest zaangażow anie społeczne.
Tak jed n ak nie jest, bo społeczna m isja Kościoła jest przez kohabitantów oceniana
najsłabiej.

POGLĄDY KOHABITANTÓW DOTYCZĄCE WYBRANYCH KWESTII


MORALNYCH

Badanie przeprow adzone w D ublinie pozw ala oszacować poglądy polskich


em igrantów , a zarazem regularnie praktykujących katolików, w pewnych istotnych
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... 293

g e s tia c h m oralnych. W perspektyw ie osób żyjących w kohabitacji n a pierw szy


plan wysuwają się dwa zagadnienia, które wiążą spraw y religijno-m oralne. Chodzi
mianowicie o m ożliwość pow tórnych (po rozw odzie) m ałżeństw kościelnych oraz
o możliwość przystępow ania do kom unii przez osoby żyjące w niesakram ental-
nym związku. Szczególnie ta dru g a kwestia bezpośrednio odnosi się do sytuacji
egzystencjalnej kohabitantów . O bie m ożliwości są sprzeczne z oficjalnym naucza­
niem Kościoła katolickiego. W yniki odpow iedzi, w rozbiciu na kohorty stanu cy­
wilnego, ukazują tabele 21 i 22.

Tabela 21. Akceptacja dla zawarcia nowego małżeństwa kościelnego po rozwodzie


M ałżonek (pierwsze Singiel Kohabitacja
Czy zgadzasz się, żeby po m ałżeństw o) (panna/kaw aler)
rozw odzie m ożna było N=U2 N=44 N=44
zawrzeć nowy ślub kościelny?
% % %

Z decydow anie nie 25,9 38,6 27,2

Raczej nie 31,3 22,7 20,5

Raczej tak 20,5 13,6 20,5

Z decydow anie tak 6,3 11,4 6,8

T ru d n o pow iedzieć 16,0 13,7 25,0

O gółem 100,0 100,0 100,0

R espondenci należący do wszystkich trzech k o h o rt m ają podobne zdanie. W w ięk­


szości możliwość pow tórnego ślubu kościelnego nie zyskuje akceptacji. M niej w ię­
cej co czw arty m ałżonek (26,8%), singiel (25%) i kohabitant (27,%) opow iada się
za taką m ożliwością. Tym sam ym jed n ak dość liczna część praktykujących regu­
larnie katolików opow iada się całkowicie w brew nauczaniu Kościoła na ten tem at.
Jeżeli dodam y do tego odsetek osób badanych, którzy nie są przekonani - czyli nie
wypowiadają się jednoznacznie zgodnie ze stanow iskiem Kościoła - w yłania się
pow ażny konflikt aksjologiczny w grupie katolików regularnie uczestniczących na
em igracji w nabożeństw ach kościelnych. Należy jed n ak podkreślić, że nadal w ięk­
szość badanych sprzeciwia się m ożliwości ponow nego ślubu kościelnego. Najwię­
cej przeciw ników jest w śród respondentów , którzy nie zawierali jeszcze związku
małżeńskiego i żyją sam otnie - 61,3%. W śród m ałżonków odsetek wynosi 57,2%
i nadal jest wyższy od stanow iska kohabitantów , w śród których idei pow tórnego
ślubu kościelnego sprzeciwia się 47,8%. In n e wyniki przynoszą odpow iedzi na py­
tanie o dopuszczenie do k om unii osób, które żyją w niesakram entalnych związ­
kach (tabela 22).
294 Marcin Lisak

T abela 22. A k c e p ta c ja d la d o p u sz c z e n ia d o k o m u n ii o só b ż yjących w z w iąz k ac h n ie sa k ra


m en ta ln y c h

Czy zgadzasz się, żeby M a łż o n e k (p ie rw s z e S in g ie l K o h a b ita c ja


osoby żyjące w zw ią z k u m a łż e ń s tw o ) (p a n n a /k a w a le r)
nie s a k ra m e n ta ln y m (np.
N = 1 12 N =44 N =44
przed ś lube m ) m o g ły
przystępow ać d o k o m u n ii św.? % % %

Z decydow anie nie 9,8 18,2 6,8

Raczej nie 15,2 18,2 11,4

Raczej tak 39,3 20,5 25,0

Z decydow anie ta k 14,3 22,7 47,7

T ru d n o pow iedzieć 21,4 20,4 9,1

O gółem 100,0 100,0 100,0

Z godnie z oczekiw aniam i kohabitanci opow iadają się zdecydowanie częściej


za dopuszczeniem do kom unii osób żyjących w związkach niesakram entalnych.
Ten problem dotyka ich bezpośrednio. Za dopuszczeniem do kom unii optuje aż
blisko 3/4 żyjących w kohabitacji (72,7%). W nieco m niejszym , ale rów nież wyso­
kim zakresie, stanow isko to wyrażają m ałżonkow ie (53,6%) oraz single (43,2%).
Powyższe w yniki skłaniają do zbadania szczegółowych korelacji. W tym celu
skum ulujem y odpow iedzi zgodne z d oktryną katolicką, czyli przeciwne. W yelimi­
nujem y odpow iedzi w strzym ujące się - „tru d n o pow iedzieć”. D rugą utw orzoną
kategorią będzie więc akceptacja - odpow iedzi „zdecydow anie tak” i „raczej tak”.
W tabelach 23 i 24, w rozbiciu na poszczególne k o horty stanu cywilnego, zestawi­
my tak uzyskane kategorie.

T abela 23. K orelacja p o m ię d z y sta n e m k o h a b ita c ji o ra z sta n e m m a łż e ń sk im a a k ce p ta c ją


d la d o p u sz c z e n ia d o k o m u n ii o só b żyjących w z w iąz k ac h n ie s a k ra m e n ta ln y c h

A kce p ta cja w obec k o m u n ii d la S prze ciw w obec k o m u n ii dla


Postawa
n ie s a k ra m e n ta ln y c h n ie s a k ra m e n ta ln y c h

R espondenci % %

k o habitanci (40) 80,0 (a) 20,0 (b)

m ałżonkow ie (88) 68,2 (c) 31,8 (d )

W skaźnik K endalla obliczony na podstaw ie tabeli 23 w ynosi Q = +0,302. Z acho­


dzi zatem istotna statystycznie korelacja d odatnia pom iędzy respondentam i żyją­
cym i w kohabitacji a respondentam i żyjącymi w m ałżeństw ie w sprawie dopusz­
czalności kom unii. Stan kohabitacji sprzyja akceptacji bardziej niż stan m ałżeński.
K ohabitujący bardziej postrzegają odpow iedzi z zakresu życia rodzinnego, które
przedstaw ia Kościół.
Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... 295

T abela 24. K o relacja p o m ię d z y s ta n e m k o h a b ita c ji o ra z s ta n e m sa m o tn y m a a k c e p ta c ją


d la d o p u sz c z e n ia d o k o m u n ii o só b ż yjących w zw iąz k ac h n ie s a k ra m e n ta ln y c h

Akceptacja wobec kom unii dla Sprzeciw wobec k om unii dla


Postawa
niesakram entalnych niesakram entalnych

R espondenci % %

kohabitanci (40) 80,0 (a) 20,0 (b)

single (35) 54,3 (c) 45,7 (d)

W tym w ypadku Q = +0,542 co wskazuje znaczną korelację dodatnią. Życie w ko­


habitacji zdecydow anie bardziej związane jest z akceptacją dla dopuszczenia do
kom unii osób żyjących w związkach niesakram entalnych, niż życie w stanie sa­
m otnym (kawaler - panna). Z uwagi na potrzebę religijną, jaką jest przystępow a­
nie do sakram entu kom unii, kohabitujący chcą ją osiągnąć, nie zwracając uwagi
na zasady m oralne, które pow inni (zgodnie z d oktryną katolicką) w przygotow a­
niu do tego sakram entu w ypełnić. Świadczy to jednocześnie, że silne przem iany
w ocenach m oralnych zachodzą także w środow iskach ludzi o wysokim poziom ie
religijności kościelnej. Co więcej, taka zm iana orientacji m oralnej jest praw dopo­
dobnie m otyw ow ana religijnie, to znaczy potrzebą duchow ą, jaką jest przystępo­
wanie do sakram entu kom unii.
O statnią z wybranych na potrzeby niniejszej pracy kwestii m oralnych było py­
tanie o dopuszczalność seksu przedm ałżeńskiego. Podobnie jak w poprzednich
dw óch sprawach, takie stanow isko sprzeciwia się oficjalnem u nauczaniu m oral­
nem u Kościoła. W yniki odpow iedzi respondentów , w rozbiciu na kohorty stanu
cywilnego, przedstaw ione są w tabeli 25.

T abela 25. D o p u s z c z a ln o ść se k su p rz e d m a łż e ń s k ie g o

M ałżonek (pierwsze Singiel Kohabitacja


m ałżeństw o) (panna/kaw aler)
Czy seks przedm ałżeński
N=113 N=44 N=43
jest m oralnie dopuszczalny?

% % %

Z decydow anie nie 21,2 18,2 4,7

Raczej nie 19,5 15,9 11,6

Raczej tak 38,1 22,7 46,5

Z decydow anie tak 7,1 25,0 30,2

T ru d n o pow iedzieć 14,1 18,2 7,0

O gółem 100,0 100,0 100,0


Wyniki nie budzą zaskoczenia, jednakże skala pozytywnej oceny moralnej seksu
przedmałżeńskiego w śród kohabitantów jest zadziwiająco wysoka (76,7%). Tak wyso­
ki poziom akceptacji moralnej dla seksu przedmałżeńskiego znacznie przewyższa sta­
nowisko popularne wśród małżonków (poparcie przez 45,2%) i wśród singli (47,7%)
Problem współżycia seksualnego jest oczywiście sprawą egzystencjalnie istotną dla
kohabitujących, a zarazem osób wysoce przywiązanych do religijności kościelnej.
Odpowiedzi na to pytanie badawcze m ogą potwierdzać, że znaczna część (praw­
dopodobnie zdecydowana większość) kohabitantów traktuje formę swojego obecne­
go związku za przejściową. Prawdopodobnie zamierzają wstąpić w związek małżeń­
ski. Na drodze do ślubu prowadzą jednak życie w związku, który oparty jest także na
współżyciu seksualnym. Większość respondentów przyznających się do kohabitacji
nie widzi zatem moralnego zła w aktywności seksualnej poza małżeństwem. Nie widać
zatem w ich poglądach wewnętrznego konfliktu. Skoro decydują się na kohabitację
i podejm ują współżycie seksualne, nie chcą takiej postawy oceniać jako moralnie złej.

PODSUMOWANIE I WNIOSKI

Z uwagi na ram y objętościowe niniejszej pracy musim y dokonać pew nego skró­
tu. W przeprowadzonej w pozostałym zakresie analizie nie odnotow ano istotnych
statystycznie różnic w poglądach wskazanych trzech kohort w wybranych sprawach
instytucjonalno-organizacyjnych Kościoła katolickiego. Badani, niezależnie od sta­
nu cywilnego, mieli podobne zdanie na tem at zniesienia celibatu, kapłaństwa kobiet,
rozdawania kom unii przez osoby świeckie, w tym także rozdawania kom unii przez
kobiety. Nieistotne statystycznie są także różnice w sprawach dopuszczalności aborcji:
bez ograniczeń, w przypadku ciąży w w yniku gwałtu, w przypadku ciężkiego i nie­
odwracalnego uszkodzenia (wady) płodu. Osoby żyjące w kohabitacji, w podobnym
i zarazem silnym stopniu, tak jak i inni, odrzucają legalizację związków partnerskich
jednopłciowych. A w podobnym i bardzo m ocnym zarazem stopniu odrzucają m oż­
liwość prawnego uznania dla adopcji dzieci przez jednopłciowe związki partnerskie.
Jednocześnie kohabitanci, podobnie jak inne kohorty, w wysokim stopniu opowiadają
się za akceptacją antykoncepcji i zapłodnienia in vitro4. Powyższe ustalenia są istotne
dla naszych celów badawczych. W skazują one wyraźnie, że w wielu sprawach natury
moralnej kohabitanci prezentują zróżnicowane ideowo poglądy. Podobnie jak cała ba­
dana grupa, wykazują oni elementy obyczajowości liberalno-lewicowej, jak i konser-
watywno-prawicowej (por. Domański 2009:186). Nie można zatem mówić o wybitnie
liberalnych poglądach prezentowanych en bloc przez kohabitantów.
Badania te wskazują przede wszystkim na szeroką skalę kohabitacji w środow i­
sku polskich katolików, którzy często uczestniczą w kościelnych nabożeństw ach.
C zynnikam i, które wspierają podjęcie decyzji i trw anie w kohabitacji, m ogą być
jednak w tym w ypadku przede wszystkim: m łody wiek respondentów, wpływ czyn­
ników m igracyjnych (w tym odłożenie decyzji zawarcia m ałżeństw a), wpływ śro-

4 Szerszą prezentację i analizę w yników b ad ań m o żn a znaleźć w L isak 2009.


Religijność a poglądy moralne katolików żyjących w kohabitacji na przykładzie... 297

Jow iska dużego m iasta - te faktory znacząco przyczyniają się do podjęcia ko h a­


bitacji. Na podstaw ie dokonanej analizy m ożem y jed n ak zakładać, że w D ublinie
m amy do czynienia z form ą czasowej kohabitacji, która w wielu przypadkach p o ­
przedza zawarcie m ałżeństw a w tym sam ym związku.
Szeroka p opularność kohabitacji w śród katolików regularnie uczęszczających
na msze do kościoła jest jed n ak dość zaskakująca. Zjawisko to m oże wynikać za­
równo z odrzucenia oficjalnego nauczania m oralnego Kościoła, jak i z n iem ożno­
ści sprostania w ym ogom deontycznym . M oże wynikać to także z nieśw iadom o­
ści (nieznajom ości) dotyczącej oficjalnych, a zarazem dość szczegółowych reguł
religijno-m oralnych. Jednak najbardziej przekonującą hipotezą wydaje się być
w tym w ypadku indyw idualizacja religijności. Zindyw idualizow ana religijność
przyjm uje form ę zm ieszanej religii a la carte. Jednostki dokonują sam odzielnych
wyborów w zakresie form życia religijnego, które przyjm ują w dow olnym , d o ­
godnym kształcie. Takie zjawisko analizuje w swoich badaniach socjologicznych
Paul Z ulehner (2007), w yodrębniając kategorię „religii z w yboru”. W podobnym
duchu, ale bardziej w kontekście filozoficznym w ypow iada się także Charles Tay­
lor (2002), pisząc o podstaw ow ym kryterium ponow oczesnej etyki, jakim staje
się autentyczność. O rientacje m oralne jednostki ogniskują się nie tyle na p o d sta­
wie spójnych system ów i etyki norm atyw nej, co raczej bardziej em otywistycznie,
przez tolerancję dla autentyczności postaw i poglądów innych osób.
W śród kolejnych generacji Polaków obserw ujem y przem iany pokoleniowe
w orientacjach m oralnych. Analizow any w niniejszych badaniach kom pleks reli­
gijno-m oralnych postaw i poglądów polskich em igrantów m ieszkających w D u b ­
linie, w tym zwłaszcza tych żyjących w związkach niem ałżeńskich, przechodzi
reorientację. Przem iany postaw i poglądów w śród osób zachowujących wysoki
poziom religijności kościelnej nie wpisują się w ewolucji orientacji m oralnych za­
chodzących p o d wpływem m odernizacji. Z m iana orientacji m oralnych prowadzi
„w stronę ich większej racjonalizacji, a więc większego uw zględnienia roli konse­
kwencji niż zasad m oralnych” (D októr 2001a: 250). Jednocześnie wiele aspektów
m oralnych ulega u m łodych ludzi relatywizacji. Dlatego „ [...] kwestie m oralne są
p o strzeg an e przez m łodych ludzi jako podlegające przede w szystkim indyw idu­
alnej, w ew nętrznej ocenie człowieka, m niej zaś - kryteriom ocen wynikających
z religii lub z ustaleń społecznych” (Pawlik 2007: 244).
M łode pokolenie Polaków, którego drobnym wycinkiem jest społeczność p o l­
skich em igrantów uczęszczających do dublińskiego katolickiego duszpasterstw a
parafialnego, w planow aniu i realizow aniu życia m ałżeńsko-rodzinnego dobrze
ilustruje specyficzną form ę pow iązania m oralności z religią. Chodzi m ianow icie
o związek psychologiczny w yw iedziony z procesu socjalizacji. Religia i jej insty­
tucjonalni przedstaw iciele byli w procesie wychow ania głów nym i rzecznikam i
m oralności. Stąd problem atyka m oralna jawi się jako naturalnie połączona z reli­
gią, choć w istocie związek ten jest przygodny (Ossowska 2005: 79). Łatwo zatem
w dobie dorosłości i sam odzielności, żyjąc w innym środow isku społecznym i ku l­
turow ym , o indyw idualizację, zarów no w podejściu do religii, jak i do m oralności.
B IB LIO G R A FIA

A blew icz K rystyna. 2003. Teoretyczne i metodologiczne podstaw y pedagogiki antropologicznej.


Studium sytuacji wychowawczej, K raków : W y d aw n ictw o U n iw e rsy tetu Jagiellońskiego.
A d a m c z u k L ucjan. 2006. Wiara i w iedza religijna w badaniach diecezjalnych ISKK, [w:] W i­
to ld Z d a n ie w ic z i S ła w o m ir H . Z a rę b a (red .), Religia - Kościół - Społeczeństwo. Wyniki
porównawczych badań socjologicznych w 12 diecezjach, W arszaw a: OSS O P IN IA ISK K
SA C, s. 17-27.
A d a m cz y k T om asz. 2008. Postawy moralne studentów w warunkach zm iany społecznej, [w:]
Jan u sz M a ria ń s k i i L eo n S m yczek (red .), Wartości, postaw y i w ięzi moralne w zm ienia­
jącym się społeczeństwie, K rak ó w : W y d aw n ic tw o W A M , s. 2 3 5-265.
A d a m ia k E lżbieta. 2003. Po co m ężczyźnie Kościół?, głos w dyskusji, „W ięź” n r 7(537),
s. 17-30.
A d a m sk i F ra n c isze k . 1968. M odel rodziny w świadom ości m łodzieży współczesnej, „ K u ltu ra
i S p o łe cz eń stw o ” n r 1, s. 185-191.
A d a m sk i F ra n c isze k . 1982. Socjologia m ałżeństwa i rodziny, W arszaw a: P a ń stw o w e W y ­
d a w n ic tw o N aukow e.
A d a m sk i F ran ciszek . 1987. R odzina m iędzy sacrum i profanum, P o z n a ń : P a llo ttin u m .
A d a m sk i F ran ciszek . 2002. Rodzina. W ymiar społeczno-kulturowy, K raków : W y d aw n ic tw o
U n iw e rsy te tu Jagiellońskiego.
A d a m sk i F ra n c isz e k i Jo a n n a Januszek. 1989. Seks, m ałżeństwo i rodzina w opiniach m ło­
dzieży, „ A te n e u m K a p łań sk ie” n r 2, s. 192-204.
A k k e r P ie t v a n d e n , L o ek H a lm a n i R u u d d e M oor. 1994. Prim ary Relations in Western
Societies, [w:] P e te r E ster, L o ek H a lm a n i R u u d d e M o o r, Prim ary Relations in. Value
Change in Europe and North America, T ilb u rg : T ilb u rg U n iv e rsity P ress, s. 97-127.
A lexiew icz T om asz. 2008. (R o z m o w a z o. T o m a sz em A lex iew iczem O P ), [w:] E lż b ieta Ru
m a n , M aryja nie wychowała Piotrusia Pana, „ F ro n d a ” n r 49, s. 52-66.
A llp o rt G o rd o n W. 1949. Personality. A Psychological Interpretation, L o n d o n : C o n sta b le
and C om p.
A llp o rt G o rd o n W. 1988. Osobowość i religia, przeł. H a n n a B arto szew icz, A n n a B artk o w icz
i Ire n a W y rzy k o w sk a,W arszaw a: In sty tu t W y d aw n ic zy „ P ax ”.
A m a to P a u l R. 2005. Family Change: Decline or Resilience?, [w:] V e rn B e n g sto n , A la n
A cock, K a th e rin e A llen, Peggye D ilw o rth -A n d e rs o n i D a v id K le in (red .), Sourcebook
o f Family Theory & Research, T h o u sa n d O a k s -L o n d o n -N e w D elhi: Sage P u b lic a tio n s,
s. 112-117.
A rc im o w ic z K rzysztof. 2003. O braz m ężczyzny w polskich mediach. Prawda. Fałsz. Stereo­
typ, G d a ń sk : G d a ń sk ie W y d aw n ic tw o P sy ch o lo g iczn e.
300 Bibliografía

Arcimowicz Krzysztof. 2004. Męskość w kulturze współczesnej, „Małżeństwo i Rodzina”


nr 2(10), s. 17-23.
Aulette Judy R. 1994. Changing Families, Belmont: Wadsworth Publishing Company.
Augustyn, św. 1937. Państwo Boże. De Civitate Dei, przeł. Władysław Kubicki, Poznań: Jan
Jachowski.
Auleytner Julian i Katarzyna Głębicka. 2001. Polskie kwestie socjalne na przełom ie wieków,
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Badinter Elizabeth. 1993. X Y tożsamość m ężczyzny, przeł. Grzegorz Przewłocki, Warszawa:
Wydawnictwo WAB.
Badinter Elizabeth. 1998. Historia miłości macierzyńskiej, przeł. Krzysztof Choiński, War­
szawa: Oficyna Wydawnicza Wolumen/Liga Republikańska.
Badora Sylwia. 2001. Rodzina i fo rm y je j wspomagania, Kraków: Impuls.
Bakiera Lucyna. 1998. Rodzina z perspektyw y socjologicznej i psychologicznej: ciągłość
i zm iana, „Roczniki Socjologii Rodziny” t. XVII, s. 101-117.
Balcerzak-Paradowska Bożena. 1999. Polityka rodzinna. M iędzy dw om a modelami, War­
szawa: IPiSS, IPS UW.
Balicki Janusz, Ewa Frątczak i Charles B. Nam. 2007. Przem iany ludnościowe. Fakty - inter­
pretacje - opinie. M echanizmy przem ian ludnościowych. Globalna polityka ludnościowa,
Warszawa: Wydawnictwo UKSW.
Baniak Józef. 2007a. Desakralizacja kultu religijnego i św iąt religijnych w Polsce. Studium
socjologiczne, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS.
Baniak Józef. 2007b. M iędzy buntem a potrzebą akceptacji. Świadomość parafialna dzisiej­
szych gim nazjalistów, [w:] Maria Libiszowska-Żółtkowska (red.), Religia i religijność
w warunkach globalizacji, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS, s. 267-290.
Baniak Józef. 2007c. M iłość m ałżeńska w wyobrażeniach katolików polskich, „Poznańskie
Studia Teologiczne”, t. 7, nr 21, s. 285-306.
Baniak Józef. 2008a. Kryzys tożsamości a świadomość moralna m łodzieży gimnazjalnej. Stu­
dium socjologiczne, [w:] Janusz Mariański i Leon Smyczek (red.), Wartości, postaw y i wię­
zi moralne w zmieniającym się społeczeństwie, Kraków: Wydawnictwo WAM, s. 163-204.
Baniak Józef. 2008b. M iędzy buntem a potrzebą akceptacji i zrozumienia. Świadom ość reli­
gijna i moralna a kryzys tożsamości osobowej m łodzieży gimnazjalnej. Studium socjolo­
giczne, Kraków: Wydawnictwo Homini.
Baniak Józef. 2008c. Moralność seksualna m łodzieży gim nazjalnej na tle je j kryzysu tożsa­
mości osobowej - studium socjologiczne, [w:] Irena Borowik, Maria Libiszowska-Żółt­
kowska i Jan Doktór (red.), O blicza religii i religijności, Kraków: Zakład Wydawniczy
NOMOS, s. 110-134.
Baniak Józef. 2010. M ałżeństwo i rodzina w świadom ości m łodzieży gim nazjalnej na tle kry­
zysu je j tożsamości osobowej, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS.
Barker Chris. 2005. Studia kulturowe. Teoria i praktyka, przeł. Agata Sadza, Kraków: Wy­
dawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.,
Barthes Roland. 2000. Mitologie, przeł. Adam Dziadek, Warszawa: Wydawnictwo Aletheia.
Baudrillard Jean. [1970] 2006. Społeczeństwo konsumpcyjne. Jego m ity i struktury, przeł.
Sławomir Królak, Warszawa: Wydawnictwo Sic!
Bauman Zygmunt. 1990. Zacieranie twarzy. O społecznym zaw iadyw aniu dystansem moral­
nym, „Więź” nr 11/12, s. 84-105.
Bibliografia

Bauman Zygmunt. 1993. Ponowoczesne w zory osobowe, „Studia Socjologiczne” nr 2, s. 7-31.


Bauman Zygmunt. 1994a. Chaos nasz powszedni, „Gazeta Wyborcza”, 29-30 października.
Bauman Zygmunt. 1994b. D w a szkice o moralności ponowoczesnej, Warszawa: Instytut Kul­
tury..
Bauman Zygmunt. 1996. Etyka ponowoczesna, przeł. Janina Bauman i Joanna Tokarska-
-Bakir, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Bauman Zygmunt. 1998a. M odernity and Ambivalence, Cambridge: Polity Press.
Bauman Zygmunt. 1998b. O uniwersalnej moralności i moralności uniwersalnej, „Res Hu­
mana” nr 1, s. 3-6.
Bauman Zygmunt. 1998c. Prawodawcy i tłumacze, przeł. Andrzej Ceynowa i Jerzy Giebuł­
towski, Warszawa: IFiS PAN.
Bauman Zygmunt. 2000. Ponowoczesność jako źródło cierpień, Warszawa: Wydawnictwo Sic!
Bauman Zygmunt. 2001. Życie do natychmiastowego użytku, „Gazeta Świąteczna” nr 257,
s. 9-11.
Bauman Zygmunt. 2002. Dziesięć ważnych słów: rozm owy o Dekalogu, Kraków: Wydawnic­
two Literackie.
Bauman Zygmunt. 2006a. Moralność w niestabilnym świecie, Poznań: Drukarnia i Księgar­
nia św. Wojciecha.
Bauman Zygmunt. 2006b. Płynna nowoczesność, przeł. Tomasz Kunz, Kraków: Wydawnic­
two Literackie.
Bauman Zygmunt. 2007a. Płynne życie, przeł. Tomasz Kunz, Kraków: Znak.
Bauman Zygmunt. 2007b. Szanse etyki w zglobalizowanym świecie, przeł. Jacek Konieczny,
Kraków: Znak.
Bauman Zygmunt. 2008. Zindyw idualizowane społeczeństwo , przeł. Olga Kubińska i Woj­
ciech Kubiński, Gdańsk Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Beck Urlich. 1994. Demokratisierung der Familie, [w:] Urlich Beck (red.), Kinder in der
Freihait, Frankfurt am Main: Suhrkamp Verlag GmbH und Co, s. 24-35.
Beck Ulrich. 1998a. The Cosmopolitan Manifesto, „New Statesman”, 20 marca..
Beck Urlich. 1998b. D ie Jugend von heute. W ider das Lamento über den Werteverfell, „Avi­
so. Zeitschrift für Wissenschaft und Kunst in Bayern” nr 2, s. 15-26.
Beck Urlich. 2001. Das Zeitalter des „eigenen Lebens”. Individualisierung als „paradoxe So­
zialstruktur” und andere offene Fragen, „Aus Politik und Sozialstruktur” nr 29, s. 3-16.
Beck Ulrich. 2002. Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, przeł. Stanisław
Cieśla, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR.
Beck Urlich i Elisabeth Beck-Gersheim. 1990. Das ganz modern. Chaos der Liebe, Frankfurt
am Main: Suhrkamp Verlag.
Beck Ulrich i Elizabeth Beck-Gernsheim. 2005. Individualization. Institutionalized Indivi­
dualism and its Social an d Political Consequences, London-Thousand Oaks-New Delhi:
Sage Publications.
Beckford Martin. 2009. Nearly Half o f Children Born out o f Wedlock, Official Figures Show, „The
Telegraph”, 27 marca 2009, http://www.telegraph.co.uk/news/uknews/5056489/Nearly-half
-of-children-bom-out-of-wedlock-official-figures-show.html [dostęp 19.11.2011].
Beck-Gernsheim Elisabeth. 2002. Reinventing the Family. In Search o f N ew Lifestyles, Mal­
den: Blackwell Publishers.
302 Bibliografia

Bem Sandra L. 1977. Beyond Androgyny: Some Presumptuous Prescriptions fo r a Liberated


Sexual Identity, [w:] Arlene S. Skolnick i Jerome H. Skolnick (red.), Family in Transi­
tion, Boston-Toronto: Little, Brown and Company, s. 204-221.
Berger Peter L. 1988. Zaproszenie do socjologii, przeł. Janusz Stawiński, Warszawa: Pań­
stwowy Instytut Wydawniczy.
Bielicki Tadeusz. 1995. Struktura rodziny ludzkiej w perspektywie antropologicznej, [w:]
Edward Hałoń (red.), R odzina - je j funkcje przystosowaw cze i ochronne, Warszawa:
Centrum Upowszechniania Nauki PAN, s. 9-22.
Bielik-Robson Agata. 2000. Inna nowoczesność. Pytania o współczesną form ułę duchowości,
Kraków: Universitas.
Biernat Tomasz. 2008. Transformacja czy kryzys rodziny?, [w:] Wojciech Muszyński i Ewa
Sikora (red.), Miłość, wierność i uczciwość na rozstajach współczesności. K ształty rodzi­
ny współczesnej, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszalek, s. 279-288.
Biernat Tomasz i Paweł Sobierajski. 2007. M ło d zież wobec m ałżeństw a i rodziny. Raport
z badań, Toruń: Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Bieszczad Bogusław. 2005. M łoda rodzina wobec zadań wychowawczych, Ostrowiec Sw.:
WSBiP.
Bilicka Beata. 2007. Nauczyciel szkoły katolickiej. Wychowanie do dialogu i tolerancji, „Ate­
neum Kapłańskie” nr 149, z. 3, s. 464-476.
Bly Robert. 2004. Ż elazny Jan, przeł. Jacek Tittenbrun, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Boguszewski Rafał. 2009. Religia i religijność Polaków w zm ieniającym się społeczeństwie,
[w:] Krzysztof Zagórski (red.), Życie po zmianie. Warunki i satysfakcje Polaków, War­
szawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, s. 169-193.
Borecka-Biernat Danuta i Krystyna Węgłowska-Rzepa. 2000. Zachowania m łodzieży w sy­
tuacji kontaktu społecznego, Wrocław: Uniwersytet Wrocławski.
Bortkiewicz Paweł. 2000. Przede wszystkim etyka, Poznań: Wydział Teologiczny Uniwersy­
tetu im. Adama Mickiewicza..
Braun-Gałkowska Maria. 1985. Psychologia domowa. M ałżeństwo - dzieci - rodzina, Ol­
sztyn: Uniwersytet Warmińsko-Mazurski.
Braun-Gałkowska Maria. 1992. Psychologiczna analiza system ów rodzinnych osób zadow o­
lonych i niezadowolonych z małżeństwa, Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL.
Brągiel Józefa. 2000. Skutki rozwodu rodziców doświadczane p rzez dzieci, [w:] Robert Bieleń
(red.), W służbie rodziny, Warszawa: Wydawnictwo Salezjańskie, s. 201-213.
Breviarium fidei. 2007. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, red. Ignacy Bokwa,
Poznań: Drukarnia i Księgarnia św. Wojciecha.
Bruce Steve. 2000. Socjologia, przeł. Marcin Stopa, Warszawa: Prószyński i S-ka.
Brzeziński Dariusz. 2008. D w ie dekady etyki ponowoczesnej. Analiza krytyki i ewolucji re­
fleksji etycznej Zygmunta Baumana, „Studia Socjologiczne” nr 3(190), s. 7-42.
Budrowska Bogusława. 2000. M acierzyństwo ja k o pu n kt zw rotny w życiu kobiety, Wrocław:
Funna.
Budzyńska Ewa. 2000. Rodzina środowiskiem wychowania prospołecznego, [w:] Dorota Kornas-
-Biela (red.), Rodzina: źródło życia i szkoła miłości, Lublin: Wydawnictwo KUL, s. 248-267.
Budzyńska Ewa. 2001. M odel m ałżeństw a i rodziny u m łodzieży wielkomiejskiej na p rz y ­
kładzie Katowic, [w:] Zbigniew Tyszka (red.), Współczesne rodziny polskie - ich stan
i kierunki, Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM, s. 303-314.
Bibliografia 303

Budzyńska Ewa. 2008. Podzielane czy dzielące? Wartości moralne społeczeństwa polskiego, [w:]
Janusz Mariański i Leon Smyczek (red.), Wartości i więzi moralne w zm ieniającym się spo­
łeczeństwie, Kraków: Wydawnictwo WAM i Polskie Towarzystwo Socjologiczne, s. 35-56.
Budzyńska Ewa. 201 Oa. Koniec rodziny, ja k ą znamy? Refleksje socjologa, [w:] Jolanta Kopka
i Grzegorz Matuszak (red.), Problemy współczesnej demokracji i moralności, Łódź: Wy­
dawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, s. 281-303.
Budzyńska Ewa. 2010b. A /rodzinne ram y życia rodzinnego. Refleksje socjologa, [w:] Józef
Baniak (red.), W poszukiwaniu sensu. O religii, moralności i społeczeństwie, Kraków:
Zakład Wydawniczy NOMOS, s. 425-441.
Cabera Natasha J., Catherine S. Tamis-LeMonda, Robert H. Bradley, Sandra Hofferth i Mi­
chael E. Lamb. 2000. Fatherhood in Twenty-First Century, „Child Development”, t. 71,
cz. 1, s. 127-136, baza danych: Academic Search Premiere.
Caiman Kenneth C. 1948. Q uality o f Life in Cancer Patients, An Hypothesis, „Med Ethics”
nr 4, s. 124-127.
Camus Albert. 1991. Człowiek zbuntowany, przeł. Joanna Guze, Kraków: Res Publica.
CBOS. 1995. Funkcjonowanie domu: p o d zia ł obowiązków, obciążenia, pomoc. Komunikat
z badań, Warszawa.
CBOS. 2000. Sytuacja polskich rodzin - oceny i postulaty. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2002. Konkubinat p a r heteroseksualnych i homoseksualnych. Komunikat z badań,
Warszawa.
CBOS. 2005a. Aborcja, edukacja seksualna, zapłodnienie pozaustrojowe. Komunikat z ba­
dań, Warszawa.
CBOS. 2005b. Aktualne problem y i wydarzenia (nr 183), Komunikat z badań (do użytku
wewnętrznego), Warszawa.
CBOS. 2005c. Poparcie dla eutanazji a przyzw olenie na określone działania w tym zakresie.
Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2005d. Postawy wobec aborcji. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2006a. Co jest w życiu najważniejsze? Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2006b. Polacy wobec różnych religii i zasad katolicyzmu. Komunikat z badań, War­
szawa.
CBOS. 2006c. Polityka pań stw a wobec rodziny oraz dyskryminacja w miejscu pracy kobiet
w ciąży i matek małych dzieci. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2006d. Postawy wobec aborcji. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2006e. Potrzeby prokreacyjne oraz preferowany i realizowany model rodziny. Komu­
nikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2006f. W ięzi Polaków z Janem Pawłem II, Kościołem i religią. Komunikat z badań,
Warszawa.
CBOS. 2006g. Znaczenie religii w życiu Polaków. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2007a. Aktualne problem y i wydarzenia (nr 206). Komunikat z badań (do użytku
wewnętrznego), Warszawa.
CBOS. 2007b. Opinie na tem at aborcji. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2007c. Opinie o eutanazji, czyli pom ocy w umieraniu. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2007d. Polacy wobec Kościoła oraz nauczania Papieża Benedykta X VI dw a lata po
śmierci Jana Pawła II. Komunikat z badań, Warszawa.
Bibliografía

CBOS. 2007e. Znaczenie religii w życiu Polaków. Komunikat z badań, Warszawa.


CBOS. 2008a. Aktualne problem y i wydarzenia (nr 216). Komunikat z badań (do użytku
wewnętrznego), Warszawa.
CBOS. 2008b. Aktualne problem y i wydarzenia (nr 223). Komunikat z badań (do użytku
wewnętrznego), Warszawa.
CBOS. 2008c. Kontrowersje wokół różnych zjawisk dotyczących życia małżeńskiego i rodzin­
nego. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2008d. Nie ma ja k rodzina. Komunikat z badań BS/40/2008, Warszawa.
CBOS. 2008e. O pinie o dopuszczalności stosowania zapłodnienia pozaustrojowego. Komu­
nikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2008f. Stosunek Polaków do rozwodów. Komunikat z badań BS/43/2008, Warszawa.
CBOS. 2008g. Regionalne i społeczne zróżnicowania kondycji psychicznej i zadowolenia z ży ­
cia. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2008h. Stosunek Polaków do rozwodów. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2008i. Więzi rodzinne. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2008j. W ięzi społeczne i wzajem na pom oc (społeczno-psychologiczny kontekst życia
Polaków). Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2009a. Aktualne problem y i wydarzenia (nr 232). Komunikat z badań (do użytku
wewnętrznego), Warszawa.
CBOS. 2009b. Aktualne problem y i wydarzenia (nr 233). Komunikat z badań (do użytku
wewnętrznego), Warszawa.
CBOS. 2009c. Wiara i religijność Polaków dwadzieścia lat p o rozpoczęciu przem ian ustrojo­
wych. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2010a. Opinie na tem at dopuszczalności aborcji, Warszawa.
CBOS. 2010b. Polacy o swoim zadowoleniu z życia. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS. 2010c. Postawy prokreacyjne Polaków. Komunikat z badań, Warszawa.
Celmer Zuzanna i Danuta Markowska. 1977. G dy przebrzm i marsz Mendelssohna, Warsza­
wa: Nasza Księgarnia.
Central Statistics Office, Ireland. 2008. Census 2006, Non-Irish Nationals Living in Ireland,
Dublin-Cork.
Central Statistics Office, Ireland. 2009. Mariages 2006, Dublin-Cork.
Central Statistics Office, Ireland. 2011. Mariages 2008, Dublin-Cork.
Chami Ralph i Connel Fullenkamp. 1997. The M arket Value o f Family Values, http://ssrn.
com/abstract=33677 [dostęp 3.08.2009].
Chechliński W. 1978. Kohabitacja - nowa form a współżycia pary, „Problemy Rodziny”,
nr 1, s. 20.
Chodkowska Maria. 1993. Kobieta niepełnosprawna. Socjopedagogiczne problem y postaw,
Lublin: Wydawnictwo UMCS.
Chodkowska Maria. 2005. Role rodzinne i zaw odow e kobiet z niepełnosprawnością, „Nie­
pełnosprawność i Rehabilitacja” nr 3, s. 6-27.
Cichomski Bogdan, Tomasz Jerzyński i Marcin Zieliński. 2006. Polski Generalny Sondaż
Społeczny. Struktura skumulowanych wyników badań 1992-2005, Warszawa: Instytut
Studiów Społecznych, Uniwersytet Warszawski.
Bibliografia

Colpin Hildę, Agnes Munter i Lieve Vandemeulebroecke. 1998. Parenthood Motives in IVF
mothers , „Journal of Psychosomatic Obstetrics and Gynecology” nr 19(1), s. 19-27.
Corecco Eugenio. 1974. II sacerdote ministro del m atrim onio?, „La Scuola Catholica” nr 98,
s. 361-377.
Correco Eugenio. 1981. Fundamentalne znaczenie sakramentu m ałżeństw a dla struktury
Kościoła, przel. Lucjan Balter, „Concilium. Międzynarodowy Przegląd Teologiczny”
nr 5, s. 32-60.
Cybulska Natalia, Marek Tomala, Wojciech Niemczyk i Grzegorz Głąb. 2009. Współczesna
diagnostyka i leczenie niepłodności, [w:] Emilia Lichtenberg-Kokoszka, Ewa Janiuk i Je­
rzy Dzierżanowski (red.), Niepłodność. Zagadnienie interdyscyplinarne, Kraków: Oficy­
na Wydawnicza Impuls, s. 51-57.
Czapiński Janusz. 2009. Cechy osobowości i styl życia, [w:] Janusz Czapiński i Tomasz Panek
(red.), Diagnoza Społeczna 2009. Warunki i jakość życia Polaków. Raport, Warszawa:
Rada Monitoringu Społecznego, s. 196-229.
Czapka Elżbieta. 2006. Życie seksualne m łodzieży, [w:] Zofia Kawczyńska-Butrym (red.),
M łodzież z w ojew ództw a w warmińsko-mazurskiego. Zagrożenia - szanse - plany ż y ­
ciowe, Olsztyn: Wydawnictwo Olsztyńskiej Szkoły im. Józefa Rusieckiego, s. 185-196.
Ćwiek Witold. 2002. Konkubinat, Warszawa: Wydawnictwo C.H. Beck.
Dąbrowska Zofia. 2005. C zym się charakteryzuji} współczesne m ałżeństw a w Polsce, „Mał­
żeństwo i Rodzina” nr 4, s. 4-6.
Debord Guy. 1990. Comments on the Society Society o f the Spectacle, London-New York:
Verso.
Delumeau Jean i Daniel Roche (red.), 1995. Historia ojców i ojcostwa, przel. Jan Radożycki
i Maria Paloetti-Radożycka, Warszawa: Volumen/Wydawnictwa Szkolne i Pedagogicz­
ne.
Dobbelaere Karl. 2008. Sekularyzacja. Trzy poziom y analizy, przel. Renata Babińska, Kra­
ków: Zakład Wydawniczy NOMOS.
Dobraczyński Bartłomiej. 2010. Kamień w ypalany od środka. R ozm owa M ałgorzaty Bil­
skiej, „Przegląd Powszechny” nr 2 (1062), s. 57, 60.
Doktór Tadeusz. 200la. Orientacje moralne, [w:] Irena Borowik i Tadeusz Doktór, Plura­
lizm religijny i moralny w Polsce. R aport z badań, Kraków: Zakład Wydawniczy NO­
MOS, s. 229-251.
Doktór Tadeusz. 2001b. Postawy moralne - ochrona ludzkiego życia, p o datki i pom oc bliź­
niemu, [w:] Irena Borowik i Tadeusz Doktór, Pluralizm religijny i moralny w Polsce.
Raport z badań, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS, s. 253-287.
Domański Henryk. 2009. Społeczeństwa europejskie. Stratyfikacja i system y wartości, War­
szawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR.
Doniec Renata. 2001. Rodzina wielkiego miasta. Przem iany społeczno-moralne w św iado­
mości trzech pokoleń, Kraków: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Duch-Krzystoszek Danuta. 1998. M ałżeństwo, seks, prokreacja. Analiza socjologiczna, War­
szawa: IFiS PAN.
Duch-Krzystoszek Danuta i Anna Titkow. 2006. Polka i je j rodzina na tle Europy. Redystry­
bucja prac domowych: je j uczestnicy i konteksty, [w:] Henryk Domański, Antonina Os­
trowska i Paweł B. Sztabiński (red.), W środku Europy? Wyniki Europejskiego Sondażu
Społecznego, Warszawa: IFiS PAN s. 127-184.
306 Bibliografía

D u d a k A n n a . 2006. Samotne ojcostwo, K raków : O fic y n a W y d aw n ic za Im p u ls.


Dudziak Urszula. 2001. Postawy wobec norm moralnych i przestępczości seksualnej - bada­
nia wśród m łodzieży licealnej, [w:] Bronisław Urban (red.), Dewiacja wśród młodzieży.
Uwarunkowania i profilaktyka, Kraków: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Jagiel­
lońskiego, s. 141-161.
Dyczewski Leon. 1988. Stosunek narzeczonych do norm broniących m ałżeństw a i poczętego
życia, „Chrześcijanin w Świecie” nr 12, s. 58-71.
Dyczewski Leon. 1994a. Rodzina. Społeczeństwo. Państwo, Lublin: Towarzystwo Naukowe
KUL.
Dyczewski Leon. 1994b. Religijność p oza swoim krajem, [w:] Witold Zdaniewicz (red.),
Znaczenie Kościoła w pierwszych latach III Rzeczypospolitej, Warszawa: Instytut Staty­
styki Kościoła Katolickiego, s. 38-77.
Dyczewski Leon. 2001. W ięź m iędzy pokoleniam i w rodzinie, [w:] Rodzina jako wartość
w cywilizacji chrześcijańskiej, oprać. Małgorzata Lipińska, Warszawa: Dział Wydawni­
czy Kancelarii Senatu, s. 26-45.
Dyczewski Leon. 2003a. Kulturowe aspekty wartości dziecka a urodzenia, [w:] Krystyna Sia­
ny, Agnieszka Małek i Izabela Szczepaniak-Wiecha (red.), Systemy wartości a procesy
demograficzne, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS, s. 137-143.
Dyczewski Leon. 2003b. Rodzina twórcą i przekazicielem kultury, Lublin: Towarzystwo Na­
ukowe KUL.
Dyczewski Leon. 2007a. Rodzina i je j miejsce w hierarchii wartości młodego pokolenia Euro­
pejczyków. Wyniki badań socjologicznych, [w:] Julia Gorbaniuk (red.), Sytuacja rodziny
we współczesnym społeczeństwie - doświadczenia Europy Środkowo-W schodniej, Lub­
lin: Wydawnictwo KUL, s. 22-39.
Dyczewski Leon. 2007b. Wstęp, [w:] Leon Dyczewski (red.), M ałżeństwo i rodzina w nowo­
czesnym społeczeństwie, Lublin: Wydawnictwo KUL, s. 2-28.
Dyczewski Leon. 2009. Wyobrażenia m łodzieży o m ałżeństw ie i rodzinie. Pom iędzy tradycją
a nowoczesnością, Lublin: Wydawnictwo KUL.
Dyrektorium ogólne o katechizacji. 1998. Poznań: Pallottinum.
Dzwonkowski Roman. 1982. Działalność męskich zgrom adzeń zakonnych wśród Polonii,
[w:] Józef Bakałarz i in. (red.), Działalność męskich zgrom adzeń zakonnych wśród Polo­
nii, Lublin: Wydawnictwo Naukowe KUL, s. 562-567.
Ehrensaft Dianę. 1987. Parenting Together: Men and Women Sharing the Care o f Children,
New York: Free Press.
Elliot Faith Robertson. 1986. The Family: Change or Cointuinuity?, Basingstoke-Hampshire-
-London: Macmillan Education Ltd. Houndmills.
Falkowska Macieja. 1999. Rodzice i rówieśnicy w opiniach młodego pokolenia Polaków. Ko­
munikat z badań CBOS, Warszawa.
Featherstone Mike. 1991. Consumer Culture and Postmodernism, London: Sage Publications.
Fijałkowski Włodzimierz. 1996. Ojcostwo na nowo odkryte, Pelplin: Wydawnictwo Diece­
zjalne.
Flandrin Jean-Louis. 1998. Historia rodziny, przeł. Agnieszka Kuryś, Warszawa: Volumen
/Liga Republikańska.
Frątczak Ewa. 2001. M odel rodziny nuklearnej w Polsce w okresie transformacji, Warszawa:
Wydawnictwo Szkoły Głównej Handlowej.
Bibliografia

Frątczak-Miiller Joanna. 2001. Kobieta, m ężczyzna i dziecko w rodzinie klasy średniej, [w:]
Anna Wachowiak, Współczesne problem y socjologii rodziny, Poznań: Wydawnictwo
Akademii Rolniczej im. Augusta Cieszkowskiego, s. 131-142.
Fromm Erich. 1966. Szkice z psychologii religii, przeł. Jerzy Prokopiuk, Warszawa: Książka
i Wiedza.
Fromm Erich. 1971. O sztuce miłości, przeł. Aleksander Bogdański, Warszawa: Państwowy
Instytut Wydawniczy.
Fromm Erich. 1995. Mieć czy być?, przeł. Jan Karłowski, Poznań: Rebis.
Fromm Erich. 2000a. Kryzys psychoanalizy, przeł. Wojsław Brydak, Poznań: Rebis.
Fromm Erich. 2000b. Niech się stanie człowiek. Z psychologii etyki, przeł. Robert Saciuk,
Warszawa-Wrocław: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Gablik Suzi. 1988. Pluralizm. Tyrania wolności, [w:] Marcin Giżycki i Agnieszka Taborska
(red.), Postm odernizm - kultura wyczerpania? Wybór tekstów, Warszawa: Akademia
Ruchu, s. 159-170.
Gajda Ewa. 1996. Prawne aspekty „rozwodu” w doktrynie prawosławnej a wybrane zagad­
nienia katolickiej nierozerwalności m ałżeństwa, [w:] Bronisław Czech (red.), M ałżeń­
stwo w praw ie świeckim i w praw ie Kanonicznym. M ateriały Ogólnopolskiej Konferencji
Naukowej zorganizowanej w dniach 12 i 13 maja 1994 roku w Katowicach, Katowice,
Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, Ośrodek Terenowy przy Sądzie Wojewódzkim
w Katowicach, s. 257-269.
Gajda Małgorzata. 2006. Zm iana obrazu siebie u kobiet p o mastektomii, [w:] Edyta Zierkie-
wicz i Alina Łysak (red.), Trzeci wiek drugiej płci. Starsze kobiety ja k o p odm iot aktyw n o­
ści społecznej i kulturowej, Wrocław: MarMar, Marian Kaczorowski, s. 181-191.
Gapik Lechosław. 1989. R ozwód ... i co dalej?, Warszawa: Książka i Wiedza.
Gaudium et Spes - Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym. 1982, [w:]
Społeczne nauczanie Kościoła, „Znak” nr 332-334.
Gawlina Zofia. 2003. M acierzyństwo a wartości konkurencyjne w opinii studentek, [w:] Kry­
styna Siany, Agnieszka Małek i Izabela Szczepaniak-Wiecha (red.), Systemy wartości
a procesy demograficzne, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS, s. 144-154.
Gąsiorowska Małgorzata. 2005. Zagrożona męskość, Raport - Niepłodność, „Żyjmy dłużej”,
numer specjalny (1), s. 53-54.
George Robert P. 2008. Making Business Morał, „First Things”, http://www.firstthings.com/
article/2008/09/002-making-business-moral-9 [dostęp 18.02.2010],
Gębka Mikołaj. 2008. Społeczna rola ojca, niepublikowana rozprawa doktorska, UAM Poznań.
Giddens Anthony. 1998. Socjologia. Zwięzłe lecz krytyczne wprowadzenie, przeł. Joanna Gi-
lewicz, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Giddens Anthony. 1999. Trzecia droga. Odnowa socjaldemokracji, przeł. Hanna Jankowska,
Warszawa: Książka i Wiedza.
Giddens Anthony. 2001. Nowoczesność i tożsamość. „Ja" i społeczeństwo w epoce późnej no­
woczesności, przeł. Alina Szulżycka, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Giddens Anthony. 2006. Przemiany intymności. Seksualność, miłość i erotyzm we współczes­
nych społeczeństwach, przeł. Alina Szulżycka, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Giza-Poleszczuk Anna. 2002a. Rodzina i system społeczny, [w:] W ym iary życia społecznego.
Polska na przełom ie X X i X X I wieku, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR,
s. 272-301.
308 Bibliografia

Giza-Poleszczuk Anna. 2002b. Z wiązki partnerskie, m ałżeństwo i dzieci - kulturowe zróż­


nicowanie postaw, [w:] Aleksandra Jasińska-Kania i Mirosława Marody (red.), Polacy
wśród Europejczyków, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, s. 236-256.
Giza-Poleszczuk Anna. 2005. Rodzina a system społeczny. Reprodukcja i kooperacja w per­
spektywie interdyscyplinarnej, Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Gizicka Dorota. 2008a. Kohabitacja - droga do m ałżeństw a czy alternatywa?, [w:] Ewa Siko­
ra i Wojciech Muszyński (red.), Miłość, wierność i uczciwość na rozstajach współczesno­
ści. K ształty rodziny współczesnej, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek, s. 416-427.
Gizicka Dorota. 2008b. Kohabitacja ja k o alternatywna form a życia rodzinnego, „Roczniki
Nauk Społecznych KUL”, t. 38, s. 197-216.
Glombik Konrad. 2009. Naprotechnologia - godziw a m etoda leczenia niepłodności w m ał­
żeństwie, [w:] Emilia Lichtenberg-Kokoszka, Ewa Janiuk i Jerzy Dzierżanowski (red.),
Niepłodność. Zagadnienie interdyscyplinarne, Kraków: Oficyna Wydawnicza Impuls,
s. 91-99.
Goodnough Gary E. i Courtland C. Lee. 1996. Contem porary Fatherhood: Concepts and
Issues fo r M ental Health Counselors, „Jouranl of Mental Health Counseling”, 1.18, cz. 4,
baza danych: Academic Search Premiere.
Goodman Norman. 1997. Wstęp do socjologii, przeł. Jędrzej Polak, Janusz Ruszkowski i Ur­
szula Zielińska, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Goss Mariusz. 2010. Czego boją się m am y, „Rzeczpospolita” z 26 kwietnia.
Góralczyk Paweł. 1995. Powtórne zw iązki małżeńskie w teologicznym i etycznym świetle,
Ząbki: Apostolicum.
Górska Maja. 2005. Czekając na malucha, Raport Niepłodność, „Żyjmy dłużej”, numer spe­
cjalny (1), s. 86-91.
Grabowska Mirosława. 2001. Religijność i Kościół w procesie transformacji w Polsce, [w:]
Edmund Wnuk-Lipiński i Marek Ziółkowski (red.), Pierwsza dekada niepodległości.
Próba socjologicznej syntezy, Warszawa: Instytut Studiów Politycznych PAN.
Grzesik Artur i Paweł Grygiel. 2001. Religia a zasady moralne m łodzieży akademickiej.
D ynam ika przem ian, [w:] Józef Baniak (red.), Katolicyzm polski na przełom ie wieków.
Mity, rzeczywistość, obawy, nadzieje, Poznań: Wydział Teologiczny UAM, s. 267-280.
Gudaszewski Grzegorz. 2009. Statystyka dominicantes i communicantes ja k o m etoda obser­
wacji i analizy aktywności religijnej katolików, [w:] Sławomir H. Zaręba (red.), Socjolo­
gia życia religijnego w Polsce, Warszawa: Wydawnictwo UKSW, s. 152-181.
Gutowski Piotr. 2005. Katolickie uniwersytety a ideał pełnej praw dy, „Znak” nr 11 (606),
s. 43-57.
Gwiazda Magdalena. 2009. Postawy m łodzieży wobec kontaktów seksualnych, [w:] M łodzież
2008. Opinie i Diagnozy nr 13, Warszawa: CBOS, s. 131-133.
Habermas Jurgen. 2004. Fondamenti morali e prepolitici dello Stato liberale, „Humanitas”
nr 2, s. 239-260.
Hackett Francis. 1939. Henryk VIII, przeł. Maria Kreczowska, Warszawa: Wydawnictwo
J. Przeworskiego.
Hałas Elżbieta. 1998. Intymne wartości domu, [w:] Leon Dyczewski (red.), Kultura dnia
codziennego i świątecznego w rodzinie, Lublin: Wydawnictwo KUL, s. 28-43.
Hammarskjold Dag. 1981. Drogowskazy, przeł. Jan Zieją, Kraków: Znak.
Bibliografia 309
i ---------------------
Handy Charles. 1996. Wiek paradoksu. W poszukiwaniu sensu przyszłości, przeł. Leszek
Jesień, Warszawa: Dom Wydawniczy ABC.
Hawkins James L. 1968. Association between Companionship, Hostility, and M arital Satis­
faction, „Journal of Marriage and the Family” nr 30, s. 647-650.
Hay David. 2007. Gramatyka duchowości. Rozmowa Katarzyny Jabłońskiej, „Więź”
nr 11-12, s. 16-19.
Heath Sue i Elizabeth Cleaver. 2003. Young, Free and Single? Twenty-something and House­
hold Change, London: Palgrave Macmillan.
Herrmann Marcin. 2009. W zory i autorytety Polaków. Komunikat z badań CBOS, Warsza­
wa: OBOR
Hilliard Betty. 2007. Changing Irish Attitudes to Marriage and Family in Cross-National
Comparison, [w:] Betty Hilliard i Maire N.G. Phadraig (red.), Changing Ireland in In­
ternational Comparison, Dublin: The Liffey Press, s. 115-134.
Hillman Eugene. 1970. Rozwój struktur m ałżeństwa chrześcijańskiego, przeł. Lucjan Balter,
„Concilium. Międzynarodowy Przegląd Teologiczny” nr 1-5, s. 317-318.
Huinink Johannes. 1997. Elterschaft in der modernen Gesellschaft, [w:] Karl Gabriel von
i Karl P. Strohmeier (red.), M odernität und Solidarität. Konsequenzen gesellschaftlicher
Modernisierung. Für Franz-Xavier Kaufmann, Freiburg in Breisgau: Herder, s. 79-90.
Ignatczyk Walentyna. 2000. M ałżeństwo jako wartość w okresie przem ian społeczno-gospo-
darczych w kraju w świetle postaw m łodzieży w wieku m atrym onialnym w wojew ództwie
poznańskim , „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” nr 2, s. 113-137.
Inglehart Ronald, Miguel Basańez i Alejandro Moreno. 1998. Human Values and Beliefs:
A Cross-Cultural Sourcebook. Political, Religious, Sexual, and Economic Norms in 43
Societies: Findings from the 1990-1993 World Values Survey, Ann Arbor-Michigan: The
University of Michigan Press.
Inglis Tom. 1998. Moral Monopoly: The Rise and Fall o f the Catholic Church in M odern
Ireland, Dublin: University College Dublin Press.
Jabłoński Daniel i Lech Ostasz. 2001. Zarys w iedzy o rodzinie, m ałżeństwie, kohabitacji
i konkubinacie. Perspektywa antropologii kulturowej i ogólnej, Olsztyn: Adiaphora.
Jan Paweł II. 1980. Homilia na zakończenie VI Synodu Biskupów, 25 października 1980,
„Acta Apostolicae Sedis” nr 72, s. 1082.
Jan Paweł II. 1981a. Familiaris consortio. Adhortacja apostolska o zadaniach rodziny
chrześcijańskiej w świecie współczesnym, www.vatican.va/..,/hfjp-ii_exh_19811122_
familiaris-consortio_pI.html [dostęp 29.10.2011].
Jan Paweł II. 1981b. Laborem exercens. Encyklika papieska o pracy ludzkiej, www.vatican.
va/edocs/POL0021/_INDEX.HTM [dostęp 25.10.2011].
Jan Paweł II. 1984. Reconciliatio etpaenitentia. Adhortacja o pojednaniu i pokucie w dzisiej­
szym posłannictwie Kościoła, www.zbawiciel.gda.pl/.../4290-adhortacja-reconciliatio-et
-paenitentia [dostęp 28.10.1011],
Jan Paweł II. 1994. List do rodzin. Gratissimam sane Ojca Świętego z okazji roku rodziny,
www.opoka.org.pl/.../W/.../jan_pawel_ii/listy/gratissimam.html [dostęp 20.10.2011].
Jan Paweł II. 1996. Etos szkoły katolickiej, [w:] Nauczanie Papieskie, t. V, cz. 2, Poznań:
Pallottinum, s. 4-8.
Jan Paweł II. 1997a. Adhortacja Apostolska Familiaris consortio, [w:] Adhortacje apostolskie
Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków: Wydawnictwo Znak, s. 87-208.
310

Jan P aw eł II. 1997b. Zagrożenia małżeństwa i rodziny, „L’O sse rv a to re R o m a n o ” n r 3, s. 4.


Jan Paweł II. 2001. Przem ówienie z okazji jubileuszu urodzin, 14 października 2000 roku, „U
Osservatore Romano” nr 1, s. 8, 10,13.
Jan Paweł II. 2002. Przem ówienie do pracow ników Trybunału Roty Rzymskiej, ,,L’ Osserva­
tore Romano” nr 4, s. 5-6.
Jan Paweł II. 2003. Przem ówienie z czerwca 2003 roku, „L’ Osservatore Romano” nr 5,
s. 12-14.
Jan Paweł II. 2005a. Encyklika Centesimus Annus, Kraków: Wydawnictwo Znak.
Jan Paweł II. 2005b. Encyklika Evangelium Vitae, [w:] Encykliki Ojca Świętego Jana Pawła II,
Kraków: Wydawnictwo Znak, s. 841-987.
Janicka Iwona. 2006. Kohabitacja a m ałżeństwo w perspektywie psychologicznej, Łódź: Wy­
dawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
Jankowiak Barbara. 2007. Problematyka jakości i trwałości relacji partnerskich w teorii i ba­
daniach, „Przegląd Terapeutyczny” nr 3, s. 1-25.
Jarmoch Edward. 2000. Religijność indywidualna Polaków, [w:] Witold Zdaniewicz i Tade­
usz Zembrzuski (red.), Kościół i religijność Polaków 1945-1999, Warszawa: ISKK SAC,
s. 385-405.
Jaroszyński Piotr. 2002. Ideologiczne deformacje rozumienia ekonomii, „Annales. Etyka
życia gospodarczego”, t. 5, Łódź: Salezjańska Wyższa Szkoła Ekonomii i Zarządzania,
s. 97-100.
Jasińska-Kania Aleksandra. 2002. Indywidualizacja i uspołecznienie: Przekształcenia moral­
ności w Polsce i Europie, [w:] Aleksandra Jasińska-Kania i Mirosława Marody (red.), Po­
lacy wśród Europejczyków, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, s. 212-234.
Jasińska-Kania Aleksandra. 2007. Orientacje aksjologiczne Polaków na tle europejskim, [w:]
Andrzej Kojder (red.), Jedna Polska? D awne i nowe zróżnicowania społeczne, Kraków:
Wydawnictwo WAM, s. 111-131.
Jasińska-Kania Aleksandra i Mirosława Marody. 2002. Polacy wśród Europejczyków, War­
szawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR.
Jaszewska Dagmara. 2005. Był sobie m ężczyzna, „W drodze” nr 10(386), s. 42-43.
Jedynak Agnieszka. 2007. Kohabitacja jako alternatywna form a życia rodzinnego, [w:] He­
lena Marzec i Michał Pindera (red.), Problemy rodziny na początku trzeciego tysiąclecia,
Piotrków Trybunalski: Naukowe Wydawnictwo Piotrkowskie, s. 87-96.
Jounel Pierre. 1957. La liturgie romaine de mariage, Paris: MD.
Kalka Jolanta. 2004. Plany, dążenia i aspiracje życiowe m łodzieży, [w:] M łodzież 2003. Opi­
nie i Diagnozy nr 2, Warszawa: CBOS, s. 10-30.
Kamińska-Berezowska Sławomira. 1999. Dezintegracja rodziny miejskiej - obaw y i nadzie­
je, [w:] Marek S. Szczepański (red.), Tychy. Integracja-społeczeństwo lokalne-rodzina
miejska, Tychy: Wyższa Szkoła Zarządzania i Nauk Społecznych, s. 265-279.
K arta Praw Rodziny. 1980. Stolica Apostolska, www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/.../
kartaprawrodziny.html [dostęp 21.10.2011).
Katechizm Kościoła Katolickiego. 1994. Poznań: Pallottinum.
Katechizm Kościoła Katolickiego. 2002. Wyd. polskie II, poprawione. Poznań: Pallottinum.
Kawula Stanisław. 2006. K ształty rodziny współczesnej. Szkice familiologiczne, Toruń: Adam
Marszałek.
Bibliografia

Kaźmierczak Maria i Teresa Rostowska. 2010. Percepcja relacji małżeńskich i poziom em ­


p a tii partnerów a jakość życia, [w:] Rostowska Teresa i Aleksandra Peplińska (red.),
Psychospołeczne aspekty życia rodzinnego , Warszawa: Wydawnictwo Difin, s. 110 124.
Kephart William M. 1988. The Family, Society, Individual, New York: Longman.
Kepler-Seel Angela i Hubert Knoblauch. 1998. Familie als komm unikatives Netzwerk, [w:]
Thomas Luckmann (red.), M oral im Altag. Sinnvermittlung und moralische K om m uni­
kation in intermedialen Institutionen, Gütersloh: Verlag Bertelsmann, s. 45-58.
Kępiński Antoni. 1973. Psychopatologia nerwic, Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL.
Kępiński Antoni. 1977. Lęk, Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL.
Kiciński Krzysztof. 1984. Socjologia moralności, Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu
Warszawskiego.
Kiciński Krzysztof. 1989. Orientacje moralne. Próba typologii, Warszawa: Wydawnictwa
Uniwersytetu Warszawskiego.
Kiciński Krzysztof. 1990. Sytuacje zagrożenia a przem iany idei moralnych, Warszawa: Wy­
dawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Kiciński Krzysztof. 2005. Świadomość moralna Polaków - głów ne tendencje, [w:] Włodzi­
mierz Wesołowski i Jan Włodarek (red.), Kręgi integracji i rodzaje tożsamości. Polska
- Europa - Świat, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, s. 341-358.
Kiciński Krzysztof. 2007. Moralność pryw atn a a moralność publiczna, [w:] Andrzej Kojder
(red.), Jedna Polska? D awne i nowe zróżnicowania społeczne, Kraków: Wydawnictwo
WAM, s. 133-158.
Kietliński Henryk. 1984. Drogi przezw yciężania trudności wychowawczych w rodzinie rozbi­
tej i niepełnej, [w:] Adamski Franciszek (red.), Wychowanie w rodzinie chrześcijańskiej,
Kraków: Wydawnictwo WAM, s. 513-529.
Kłys Jan. 1977. Jak rozumiem problem ojcostwa, „W drodze” nr 9(49) s. 25-37.
Köcher Renate. 1987. Tradierungsprobleme in der modernen Gesellschaft, [w:] Feifel Erich
i Kasper Walter (red.), Tradierungskrise des Glaubens, München: Kösel, s. 168-182.
Kocik Lucjan. 2002. W zory m ałżeństwa i rodziny. O d tradycyjnej jednorodności do
współczesnych skrajności, Kraków: Krakowskie Towarzystwo Edukacyjne.
Kocik Lucjan. 2003. Społeczna kondycja rodziny w procesie globalizacji systemu aksjonor-
matywnego, [w:] Bronisław Mierzwiński i Ewa Dybowska (red.), Oblicze współczesnej
rodziny polskiej, Kraków: Wydawnictwo WAM, s. 19-28.
Kocik Lucjan. 2006. Rodzina w obliczu wartości i wzorów życia ponowoczesnego świata,
Kraków: Oficyna Wydawnicza AFM.
Kodeks Prawa Kanonicznego. 1984. Poznań: Pallottinum.
Kohlberg Lawrence. 1976. M oral Stages and Moralization: the Cognitive-developmental A p­
proach, [w:] Thomas Lickona (red.), Moral Developm ent and Behaviour: Theory, Re­
search and Social Issues, New York: Holt, Reinhart and Winston, s. 31-53.
Kohlberg Lawrence. 1984. Essays on M oral Development: The Psychology o f Moral Develop­
ment, San Francisco: Harper and Row.
Komunikat z badań OBOP na tem at postaw Polaków wobec dzietności rodzin, 2000. War­
szawa, s. 34-36.
Konarska Iwona. 2005. Przepraszam, czy tu leczą?, R aport - Niepłodność, „Żyjmy dłużej”,
numer specjalny (1), s. 136-144.
313
Bibliografia Bibliografia

Kongregacja ds. Edukacji Katolickiej. 2002. Szkoła katolicka, [w:] Andrzej Dymer (red.), Kurzępa Jacek. 2007. Zagrożona niewinność. Zakłócenia rozwoju seksualności współczesnej
Szkoła katolicka w nauczaniu Kościoła: w ybór dokum entów , Szczecin-Warszawa: Cen­ m łodzieży, Kraków: Oficyna Wydawnicza Impuls.
trum Edukacyjne Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej, s. 271-322. Kwak Anna. 1994. Rodzina i je j przem iany, Warszawa: ISNS UW.
Kongregacja Nauki Wiary. 1994. List do Biskupów Kościoła katolickiego na tem at p rz y j­ Kwak Anna. 1995a. Konkubinat - kohabitacja w świadom ości społecznej, „Problemy Rodzi­
mowania Komunii św. p rze z wiernych rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach
(Annus Internationalis Familiae), Watykan: 14 września.
ny”, nr 5, s. 12-17.
Kwak Anna. 1995b. Niezam ężna kohabitacja ja k o zjawisko społeczne, „Studia Socjologicz­
Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym. Gaudium et spes. 1965, nr 50,
ne” nr 3-4, s. 141-156.
www.nonpossumus.pl/encykliki/sobor_II/gaudium_et_spes/ [dostęp 17.10.2011], Kwak Anna. 1995c. Rodzina w dobie przem ian, „Problemy Rodziny” nr 5, s. 112-115.
Kornas-Biela Dorota. 1999. Zdobywane macierzyństwo: doświadczenia matek zw iązane ze Kwak Anna. 2001. Relacje m łodzieży z rodzicam i z perspektyw y przem ian społecznych, [w:]
wspomaganą prokreacją, [w:] Dorota Kornas-Biela (red.), Oblicza m acierzyństwa, Lub­ Zbigniew Tyszka (red.), Współczesne rodziny polskie - ich stan i kierunek przem ian,
lin: Redakcja Wydawnictw KUL, s. 213-240.
Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM, s. 231-240.
Kornas-Biela Dorota. 2001. Współczesny kryzys ojcostwa, [w:] Dorota Kornas-Biela (red.), Kwak Anna. 2005. Rodzina w dobie przem ian. M ałżeństwo i kohabitacja, Warszawa: Wy­
Oblicza ojcostwa, Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL, s. 171-192.
dawnictwo Akademickie Żak.
Koseła Krzysztof. 2009. O sądy moralne, [w:] Tomasz Żukowski (red.), Wartości Polaków Kwak Anna (red.). 2008. Rodzicielstwo m iędzy dom em , prawem , służbam i społecznymi,
a dziedzictw o Jana Pawła II, Warszawa: Wydawnictwo Centrum Myśli Jana Pawła II,
s. 183-197. Warszawa: Wydawnictwo Akademii Pedagogiki Społecznej.
Kwieciński Zbigniew. 1999. Edukacja wobec nadziei i zagrożeń współczesności, [w:] Józef
Kossak Jerzy. 1995. Co p o modernizmie?, „Res Humana” nr 3, s. 8-9.
Kozielecki (red.), Humanistyka przełom u wieków, Warszawa: Żak, s. 51-77.
Kowalska Irena. 1995. Historia rozwoju rodziny i je j uwarunkowania, [w:] Edward Hałoń Laskowski Jerzy. 1987. Trwałość wspólnoty małżeńskiej. Studium socjologiczne, Warszawa:
(red.), Rodzina - je j funkcje przystosowaw cze i ochronne, Warszawa: PAN, s.133-144.
Ośrodek Dokumentacji i Studiów Społecznych.
Kowalska Irena. 2000. Małżeństwo, rodzina i dziecko w systemie norm i wartości współ­ Latourette Kenneth S. 1937. A H istory ofth e Expansión o f the Christianity, New York: Uni-
czesnych społeczeństw, [w:] Dorota Kornas-Biela (red.), Rodzina - źródło życia i szkoła
miłości, Lublin: Wydawnictwo KUL, s. 53-76. versity Press.
Lecaillon Jean-Didier. 2004. Rodzina źródłem dobrobytu, przeł. Ewa Koszyk, Warszawa:
Kozielecki Józef. 1987. Koncepcja transgresyjna człowieka: analiza psychologiczna, Warsza­
wa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Fronda..
Leclercq Jacques. 1965. Mariage naturel et mariage chretien, Tournai: Casterman Feuilles
Kozielecki Józef. 1988. O człowieku wielowym iarowym : eseje psychologiczne, Warszawa:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Familiares.
Levinson Daniel J. 1979. Rola, osobowość i struktura społeczna, [w:] Jacek Szmatka (wybór
Kozielecki Józef. 1997. Transgresja i kultura, Warszawa: Żak.
tekstów), Elementy mikrosocjologii (W ybór tekstów), Kraków: Nakładem UJ, s. 126-144.
Kropiwnicki Jerzy. 2002. D ylem aty polityki prorodzinnej, „Annales. Etyka życia gospodar­ Lewis Jane. 2001. The End o f Marriage? Individualism and Intímate Relations, Chetenham-
czego”, t, 5, Łódź: Salezjańska Wyższa Szkoła Ekonomii i Zarządzania, s. 327-332._
-Northhampton: Edward Elgar.
Kryczka Piotr. 1997. Zm iany ról rodzinnych w rodzinach bezrobotnych, [w:] Piotr Krycz- Libiszowska-Żółtkowska Maria. 1991. Postawy inteligencji wobec religii: Studium socjolo­
ka (red.), Rodzina w zm ieniającym się społeczeństwie, Lublin: Redakcja Wydawnictw
KUL, s. 209-220. giczne, Warszawa: PAN, IFiS.
Lisak Marcin. 2008. Uciec p rzed samotnością, [w:] Marcin Lisak, D w ie fale. Przewodnik
Kryczka Piotr. 1999. R ozw ód w opinii społecznej, „Studia Socjologiczne” nr 1, s. 41-68.
duchowy emigranta, Kraków: Wydawnictwo Domini, s. 18-21.
Kucharczak Przemysław. 2010. M ło d zi przeciw aborcji, „Gość Niedzielny” nr 29, s. 30. Lisak Marcin. 2009. Religiousness ofPolish Immigrants: Limits o fth e Secularization Thesis,
Kucharski A. 2006. Wie kirchlich ist die Jugend? Untersuchungen zu Einstellungen von Dublin: Trinity College University of Dublin, mps.
Jugendlichen in Deutschland m it einem Blick a u f Jugendliche in Polen, Uniwersytet Luckmann Thomas. 1996. N iew idzialna religia. Problem religii w e współczesnym
w Vechta (mps pracy magisterskiej).
społeczeństwie, przeł. Dominika Motak, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS.
Kuciarska-Ciesielska Marlena. 1988. Życie małżeńskie, [w:] Antoni Młotek i Tadeusz Reroń Łuczak Henryk. 1989. Dorastanie do miłości, Warszawa: Wydawnictwo Salezjańskie.
(red.), Życie rodzinne i postaw y prokreacyjne nowożeńców, Warszawa: Fundacja ATK,
s. 39-61. Łukaszewski Wiesław. 2000. Psychologiczne koncepcje człowieka, [w:] Jan Strelau (red.),
Psychologia. Podręcznik akademicki, t.l: Podstaw y psychologii, Gdańsk: Gdańskie Wy­
Kuciarska-Ciesielska Marlena. 1999. Znaczenie m ałżeństw a w życiu człowieka, [w:] Lucjan
dawnictwo Psychologiczne, s. 67-92.
Adamczuk i in. (red.), Kościół-socjologia-statystyka. Księga jubileuszow a poświęcona
Machut-Mendecka Ewa. 2001. Kobieta bez zasłony. M uzułm anka w świecie w iary i kultury,
ks. prof. W itoldowi Z daniew iczow i SAC, Warszawa: Fundacja ATK, s. 118-125.
[w:] Danuta Chmielowska, Barbara Grabowska i Ewa Machut-Mendecka (red.), Być
Kultys Julian A. 2005. Moralność seksualna m łodzieży - ciągłość czy zmiana?, Słupsk: Wy­ kobietą w Oriencie, Warszawa: Wydawnictwo Akademickie DIALOG, s. 18-33.
dawnictwo Pomorskiej Akademii Pedagogicznej.
314

MacIntyre Alasdair Ch. 1996. D ziedzictw o cnoty: studium z teorii moralności, przeł. Adam
Chmielewski, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
MacIntyre Alasdair Ch.. 2005. Katolickie uniwersytety: niebezpieczeństwa, nadzieje, wybory,
„Znak” nr 11 (606), s. 18-42.
Madejczyk Dariusz. 2010. Jestem nieciekawym katolikiem - rozmowa z Krzysztofem Skó-
rzyńskim, reporterem TVN, „Przewodnik Katolicki” nr 10, http://www.przk.pl/nr/wiel-
ki_post/jestem_nieciekawym_katolikiem.html [dostęp 4.11.2011],
Majka Józef. 1990. W ęzłowe problem y katolickiej nauki społecznej, Rzym-Warszawa: Polski
Instytut Kultury Chrześcijańskiej Fundacji Jana Pawła II oraz Wydawnictwo Pallotti-
num.
Majkowski Władysław. 1997. C zynniki dezintegracji współczesnej rodziny polskiej. Studium
socjologiczne, Kraków: Wydawnictwo Księży Sercanów.
Majkowski Władysław. 2008. Etos rodziny a postm odernistyczna filozofia, [w:] Wojciech
Muszyński i Ewa Sikora (red.), Miłość, wierność i uczciwość na rozstajach współczes­
ności. K ształty rodziny współczesnej, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek, s. 25-35.
Majkowski Władysław. 2009a. Moralne aspekty rozwodu, „Socjologia Religii”, t. 8, s. 299-307.
Majkowski Władysław. 2009b. Rodzina polska a quasi-rodzinne fo rm y życia, [w:] Andrzej
Pryba, Rodzina przyszłością św iata? W kręgu zamyśleń nad rodziną, Poznań: Uniwersy­
tet im. A. Mickiewicza, Wydział Teologiczny, s. 265-274.
Majkowski Władysław. 2009c. Zm iana tradycyjnego modelu rodziny w Polsce, [w:] Andrzej
Pryba, Rodzina przyszłością świata? W kręgu zamyśleń nad rodziną, Poznań: Uniwersy­
tet im. A. Mickiewicza, Wydział Teologiczny, s. 247-264._
Mandes Sławomir. 2002. Formy religijności w społeczeństwie polskim, [w:] Aleksandra Ja-
sińska-Kania i Mirosława Marody (red.), Polacy wśród Europejczyków. Wartości społe­
czeństwa polskiego na tle innych krajów europejskich, Warszawa: Wydawnictwo Nauko­
we SCHOLAR, s. 133-151.
Mandes Sławomir. 2006. Formy religijności w społeczeństwie polskim, www.racjonalista.pl/
kk.php/s.4928 [dostęp 15.02.2009],
Mariański Janusz. 1984. Uwarunkowania dzietności w rodzinie, [w:] Władysław Piwowarski
i Witold Zdaniewicz (red.), Dziecko, Warszawa-Poznań: Pallottinum, s. 65-88.
Mariański Janusz. 1990. Moralność w procesie przem ian, Warszawa: Instytut Wydawniczy
„Pax”.
Mariański Janusz. 1997. Religia i Kościół m iędzy tradycją i ponowoczesnością. Studium so­
cjologiczne, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS.
Mariański Janusz. 2000. Kościół katolicki w Polsce a środki społecznego przekazu, [w:] Witold
Zdaniewicz i Zbigniew Zembrzuski (red.), Kościół i religijność Polaków 1945-1999, War­
szawa: Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC.
Mariański Janusz. 2001. K ryzys moralny czy transformacja wartości? Studium socjologiczne,
Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL.
Mariański Janusz. 2003. M iędzy sekularyzacją i ewangelizacją. Wartości prorodzinne w św ia­
domości m łodzieży szkół średnich, Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL.
Mariański Janusz. 2006a. Moralność katolików w procesie przem ian, [w:] Witold Zdaniewicz
i Sławomir H. Zaręba (red.), Religia - Kościół - Społeczeństwo. Wyniki porównawczych
badań socjologicznych w 12 diecezjach, Warszawa: OSS OPINIA ISKK SAC, s. 47-76.
Mariański Janusz. 2006b. Socjologia moralności, Lublin: Wydawnictwo KUL.
Bibliografia 315

Mariański Janusz. 2007a. Rodzina w świadom ości m łodzieży ponad-gim nazjalnej, [w:] Ba­
niak Józef (red.), Kościół instytucjonalny a rodzina. Problem relacji i w ięzi wzajem nych,
Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM, s. 187-210.
Mariański Janusz. 2007b. Rodzina w świadom ości m łodzieży ponad-gim nazjalnej, „Socjolo­
gia Religii”, t. 5, s. 187-221.
Mariański Janusz. 2007c. Szanse i zagrożenia wychowania chrześcijańskiego w niestabilnym
świecie, [w:] Alina Rynio (red.), Wychowanie chrześcijańskie m iędzy tradycją a współ­
czesnością , Lublin: Wydawnictwo KUL, s. 523-538.
Marody Mirosława. 2006. Głos w dyskusji, [w:] Polska w Zjednoczonej Europie. Substrat
ludzki i kapitał społeczny. Materiały z Konferencji Komitetu „Polska w Zjednoczonej
Europie” przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk oraz Fundacji Rektorów Polskich,
Warszawa: Fundacja Rektorów Polskich, s. 34.
Marody Mirosława i Anna Giza-Poleszczuk. 2004. Przem iany w ięzi społecznych, Warszawa:
Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR.
Marx Reinhard. 2009. Kapitał, przeł. Janusz Serafin, Kraków: Wydawnictwo Homo Dei.
Marynowicz-Hetka Ewa. 2006. Pedagogika społeczna, t. 1, Warszawa: Wydawnictwo Na­
ukowe PWN.
Matuszewska Mirosława. 1990. Rodzicielstwo a system wartości, „Roczniki Socjologii Ro­
dziny”, t II, s. 141-151.
Mazanka Paweł. 2003. Źródła sekularyzacji i sekularyzm u w kulturze europejskiej, Warsza­
wa: Wydawnictwo UKSW.
Mazur Jadwiga. 2002. Religia, autorytet i wartości wśród m łodzieży gim nazjalnej, „Poznań­
skie Studia Teologiczne”, t. 18, s. 189-202.
McBride Brent A„ Sarah J. Schoppe i Thomas R. Rane. 2002. Child Characteristics, Par­
enting Stress, and Parental Involvement: Fathers Versus Mothers, „Journal of Marriage
& Family”, t. 64, cz. 4, baza danych: Academic Search Premiere.
McCrae Robert R. i Paul T. Costa, Jr. 2005. Osobowość dorosłego człowieka: perspektywa
teorii pięcioczynnikowej, przeł. Beata Majczyna, Kraków: Wydawnictwo WAM.
Melosik Zbyszko. 2002. K ryzys męskości w kulturze współczesnej, Poznań: Wydawnictwo
Wolumin.
Merton Robert K. 1982. Teoria socjologiczna i struktura społeczna, przeł. Ewa Morawska
i Jerzy Wertenstein-Żuławski, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
Miall Charlene. 1986. The Stigma o f Involuntary Childlessness, „Social Problems” nr 33,
London: Sage, s. 268-282.
Miall Charlene. 1989. Reproductive Technology vs. Stigma o f Involuntary Childlessness, „So­
cial Casework” nr 70 (1), s. 43-50.
Miall Charlene. 1994. Com m unity Constructs o f Involuntary Childlessness: Sympathy,
Stigma and Social Support, „The Canadian Review of Sociology and Anthropology”,
nr 4(31), s. 392-421.
Mikołajczyk-Lerman Grażyna. 2001. Relacje m iędzy małżonkam i w różnych fazach cyklu
życia rodziny. Komunikat z badań, [w:] Zbigniew Tyszka (red.), Współczesne rodziny pol­
skie - ich stan i kierunek przem ian, Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM, s. 181-193.
Mikołajczyk-Lerman Grażyna. 2006. M ężowie i żony. Realizacja ról małżeńskich w rodzi­
nach wielkomiejskich, Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
Bibliografia

Mojek Stanisław. 1999. Powołanie do życia rodzinnego, [w:] Marian Rusecki (red.), Być
chrześcijaninem. Teologia dla szkół średnich, Lublin: Wydawnictwo KUL, s. 366-379.
Mucha Janusz. 1992. Cooley, Warszawa: Wiedza Powszechna.
Musiałowa Alicja, Mirosława Parzyńska i Zuzanna Celmer (wyb. i oprać.). 1976. W spół­
czesny m ężczyzna ja k o m ąż i ojciec, Warszawa: Książka i Wiedza.
Nauka w Polsce. 2005. Pentor: praw ie dw ie trzecie Polaków za partnerskim modelem rodzi­
ny, http://www.naukawpolsce.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_naukapl.pap.
pl&_PageID= 1&s=szablon.depesza&dz=szablon.depesza&dep=21253&data=&lang=
PL&_CheckSum= 153384585 [dostęp: 05.05.2010].
Neisbitt John. 1997. Dziesięć nowych kierunków zmieniających nasze życie, przeł. Andrzej
Kwiatkowski, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Newman David M. i Liz Grauerholz. 2002. Sociology o f Families, Thousand Oaks-London-
-New Delhi: Pine Forge Press.
N iepełnospraw ność po p ra w ia relacje w zw iązku?, http://www.poradnikpr.info/?p=3126
[dostęp 6.05.2010] za: http://www.sciencedaily.com.
Nieśpiał Tomasz. 2010. Polska m łodzież stawia na rodzinę, „Rzeczpospolita”, nr 75, s. 4-6.
Nietzsche Fryderyk 2009. Ecce homo. Jak się staje, czym się jest, przeł. Bogdan Baran, War­
szawa: Aletheia.
Nowicka Ewa. 1991. Dystans polskich katolików wobec innych wyznań, [w:] Ewa Nowicka
(red.), Religia i obcość, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS, s. 26-55.
OECD Family Data Base. 2010. Cohabitation Rate and Prevalence o f other Forms o f Partner­
ship, http://www.oecd.org/dataoecd/52/27/41920080.pdf [dostęp 19.11.2011].
Ogryzko-Wiewiórowska Mirona. 1999. Rodzina w oczach młodego człowieka, [w:] Ma­
ria Ziemska (red.), Rodzina współczesna, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN,
s. 86-125.
Olechnicki Krzysztof i Paweł Załęcki. 1997. Słownik socjologiczny, Toruń: Wydawnictwo
Graffiti BC.
Olejnik Stanisław. 1979. W odpowiedzi na dar i powołanie Boże: zarys teologii moralnej, War­
szawa: Akademia Teologii Katolickiej.
Ossowska Maria. 2005. Socjologia moralności. Zarys zagadnień, Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN.
Ossowski Stanisław. 2000. Z zagadnień psychologii społecznej, Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN.
Paciuszkiewicz Mirosław, Maryla Topczewska-Metelska i Wacław Wasilewski (red.). 1993.
Tęsknota i głód: o ludziach żyjących w zw iązkach niesakramentalnych, Warszawa: Ofi­
cyna „Przeglądu Powszechnego”.
Papieska Rada Iustitia et Pax. 2005. Kompendium nauki społecznej Kościoła, Kielce: Jed­
ność.
Papieski Komitet ds. Rodziny. 1976. M ałżeństwo ja k o sakrament. O dpow iedź Kościoła na
naglące potrzeby rodziny, „Chrześcijanin w Świecie” nr 2, s. 100-111.
Paprocki Henryk 1996. Sakrament m ałżeństw a w Kościele praw osławnym , „Przegląd Po­
wszechny” nr 1, s. 19-27.
Paprocki Henryk. 2009. M iłość większa niż przysięga, „Tygodnik Powszechny” nr 31, s. 7.
Parsons Talcott. 1964. Social Structure and Personality, New York-London: Collier-Macmilian.
Bibliografia 317

Parsons Talcott. 1969. Struktura społeczna a osobowość, przeł. Marek Tabin, Warszawa:
Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne.
Parsons Talcott i Robert F. Bales. 1955. Family, Socialization and Interaction Process, Glen­
coe: Free Press.
Pastwa Andrzej. 2007. Istotne elem enty m ałżeństwa. W nurcie odnow y personalistycznej,
Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Paweł VI. 1968. H umanae Vitae. Encyklika o zasadach moralnych w dziedzinie przeka­
zywania życia ludzkiego, www.nonpossumus.pl/encykliki/Pawel_VI/humanae_vitae/
[dostęp 19.10.2011).
Paweł VI. 1999. Humanae Vitae - Encyklika o zasadach moralnych w dziedzinie przekazy­
wania życia ludzkiego, [w:] Posoborowe dokum enty Kościoła Katolickiego o m ałżeństwie
i rodzinie, 1.1, Kraków: Wydawnictwo M.
Pawełczyńska Anna. 2004. Głow y Hydry. O przewrotności współczesnego zła, Lublin: Wy­
dawnictwo Test.
Pawlicki Maciej. 2009. Operacja na rodzinie, „Rzeczpospolita” z 16 lipca, s. A13.
Pawlik Wojciech. 2007. Grzech. Studium z socjologii moralności, Kraków: Zakład Wydaw­
niczy NOMOS.
Pawluk Tadeusz. 1994. Prawo małżeńskie, Olsztyn: Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne.
Piątek Katarzyna. 2007. M łodzież wobec alternatywnych form m ałżeństwa i rodziny, [w:]
Wiesław Wójcik i Marek Rembierz (red.), Filozofia edukacji i etos rodzinny, Bielsko-
-Biała: Wydawnictwo ATH, s. 249-255.
Piątek Katarzyna. 2009. Kilka uwag o trudnościach badawczych problemu niepełnospraw­
ności - na przykładzie kobiet z niepełnosprawnością fizyczn ą, [w:] Aneta Bąk i Łukasz
Kubisz-Muła (red.), Metody, techniki i praktyka badań społecznych, Bielsko-Biała: Wy­
dawnictwo ATH, s. 217-224.
Piątek Katarzyna. 2010. Kobiecość utracona? M ity i stereotypy na tem at kobiet z niepełno­
sprawnością, [w:] Katarzyna Piątek i Anna Barabasz (red.), M ity współczesne. Socjo­
logiczna analiza współczesnej rzeczywistości kulturowej, Bielsko-Biała: Wydawnictwo
ATH, s. 49-61.
Piątkowska Ewa. 1981. M ój ojciec, Warszawa: Krajowa Agencja Wydawnicza.
Pius XI. 1930. Casti Connubii. Encyklika o małżeństwie chrześcijańskim, www.nonpossumus.
pl/encykliki/Pius_XI/casti_connubii/ [dostęp 28.10.2011 ].
Plopa Mieczysław. 2005. Psychologia rodziny. Teoria i badania, Kraków: Oficyna Wydaw­
nicza Impuls.
Plopa Mieczysław. 2009. Rodzina u progu trzeciego tysiąclecia: perspektywa badań, [w:] Mie­
czysław Plopa (red.), Człowiek u progu trzeciego tysiąclecia. Zagrożenia i wyzw ania, t. 3,
Elbląg: Wydawnictwo Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej, s. 227-242.
Podgórski Ryszard A. 2008. Homo socjologicus w strukturze wartości, Rzeszów: Wydawni­
ctwo Oświatowe Fosze.
Pogoda Anna. 2008. Kohabitacja w opinii studentów prawa. Studium socjologiczne na p rz y ­
kładzie warszawskich uczelni, Warszawa (mps UKSW); praca magisterska przygotowa­
na pod kierunkiem Andrzeja Potockiego w Instytucie Socjologii UKSW.
Polak Mieczysław. 2001. Społeczno-kulturowe uwarunkowania duszpasterstwa narzeczo­
nych, „Teologia Praktyczna”, t. 2, s. 104-123.
318

Polak Regina, Christian Friesl i Ursula Hamachers-Zuba. 2009. Werte-W ende in Österreich,
[w:] Regina Polak, Christian Friesl i Ursula Hamachers-Zuba (red.), D ie Österreicher/
innen. Wertewandel 1990-2008, Wien: Czernin Verlag, s. 295-325.
Poleszczuk Jan. 2002. Rodzina, małżeństwo, prokreacja: racjonalizacja strategii reprodukcyj­
nych, [w:] Aleksandra Jasińska-Kania i Mirosława Marody (red.), Polacy wśród Euro­
pejczyków. Wartości społeczeństwa polskiego na tle innych krajów europejskich, Warsza­
wa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, s. 257-279.
Pospiszyl Kazimierz. 1976. O miłości ojcowskiej, Warszawa: Instytut Wydawniczy CRZZ.
Pospiszyl Kazimierz. 1980. Ojciec a rozwój dziecka, Warszawa: Wiedza Powszechna.
Possenti Vittorio. 2009. Wiara i społeczeństwo postsekularne, „Społeczeństwo” nr 3, s. 407-416.
Prusińska Edyta. 2008. Zw iązki kohabitacyjne - charakterystyka zjawiska, „Prace Katedry
Socjologii Norm, Dewiacji i Kontroli Społecznej, t. 9, red. Jerzy Kwaśniewski, Warsza­
wa: Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW, s. 97-129.
Przetacznik-Gierowska Maria i Ziemowit Włodarski. 1994. Psychologia wychowawcza,
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Przewodnik uczestnika VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego 12-14 marca 2010, Rodzina nadzieję
Europy. 2010. Gniezno: Prymasowskie Wydawnictwo Gaudentinum.
Przybył Iwona. 2000. Postawy m ałżonków bezdzietnych wobec rodzicielstwa, „Roczniki So­
cjologii Rodziny”, t. 12, Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM, s. 135-154.
Przybył Iwona. 2002. M ałżeństwa bezdzietne. Analiza socjologiczna, Niepublikowana roz­
prawa doktorska, Instytut Socjologii UAM, Poznań.
Przybył Iwona. 2006. Konstruowanie tożsamości „potencjalnej”p rze z niepłodne kobiety, [w:]
K łopoty z tożsamością, „Człowiek i Społeczeństwo”, t. XXVI, red. Marian Gołka, Po­
znań: Wydawnictwo Naukowe UAM, s. 281-293.
Pytches Mary. 1993. Miejsce ojca. Ojcostwo w zam yśle Bożym, Kraków: Wydawnictwo M.
Rahner Karl. 1971. Frömmigkeit früher und heute, „Schriften zur Theologie”, t. 7, s. 11-31.
Rembowski Józef. 1979. Rodzina jako system pow iązań, [w:] Maria Ziemska (red.), Rodzina
i dziecko, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 86-135.
Rezsohazy Rudolf. 1992. Z m iany w kulturze zachodniej w latach sześćdziesiątych i siedem ­
dziesiątych. Szkic podejścia chrześcijańskiego, [w:] Chrześcijaństwo i kultura w Europie.
Pamięć - Świadomość - Program. Akta sympozjum presynodalnego, Watykan, 28-31
października 1991 roku. Kielce: Wydawnictwo „Jedność”, s. 186-202.
Richter Rudolf. 2000. Familiensoziologie: Forschungsthemen, Forschungsaufgaben, [w:] Ri­
chard Munch, Claudia Jaub i Carsten Stark (red.), Soziologie 2000. Kritische Bestand­
saufnahmen zu einer Soziologie fu r das 21: Jahrhunderst, München: Oldenburg, s. 61-70.
Ricoeur Paul. 1990. Soi-même comme un autre, Paris: Editions du Seuil.
Ricoeur Paul. 2003a. Krytyka i przekonanie. R ozm ow y z F. A zouvim , M. de Launay, przeł.
Marek Drwięga, Warszawa: Wydawnictwo KR.
Ricoeur Paul. 2003b. O sobie sam ym jako innym, przeł. Bogdan Chełstowski, Warszawa:
Wydawnictwo Naukowe PWN.
Rindfuss Ronald i Audrey Vandenheuvel. 1990. Cohabitation: A Precursor to Marriage or
an Alternative to Being Single?, „Population and Development Review” nr 16, s. 43-59.
Rocznik demograficzny GUS. 2009. Warszawa: Zakład Wydawnictw Statystycznych.
Bibliografia my

Rogaczewska Maria. 2009. Indywidualizacja społeczeństwa polskiego - próba diagnozy, [w:]


Jan Szomburg (red.), W poszukiwaniu portretu Polaków, Gdańsk: Instytut Badań nad
Gospodarką Rynkową, s. 25-33.
Rogala-Obłękowska Jolanta. 1991. Niektóre problem y dorastania dziecka w rodzinie, [w:]
Jadwiga Komorowska (red.), Dziecko we współczesnej Polsce, t. 1, Warszawa: Ośrodek
Badań Społecznych, s. 95-112.
Roguska Barbara. 2007. Ocena skutków przystąpienia Polski do UE p o trzech latach członko­
stwa, Komunikat z badań CBOS, BS/70/2007, Warszawa: CBOS.
Rostowski Jan.l993a. Współczesne zm iany w postawach wobec dziecka, „Problemy Rodzi­
ny” nr 5, s. 3-6.
Rostowski Jan. 1993b. Współczesne zm iany w postawach wobec dziecka, cz. II: Uwarunko­
wania społeczno-rodzinne, „Problemy Rodziny” nr 6, s. 3-17.
Ruggerio Paul i Jeni Loftus. 2000. „Don’t tell me to ju s t Relax!”: An Identity Theory Approach
to Women’s Infertility, Washington, DC: American Sociological Association, Associa­
tion Paper.
Ruszkiewicz Dorota. 2005. Być singlem czy też żyć w parze?, „Małżeństwo i Rodzina” nr 4,
s. 12-15.
Rychliński Stanisław. 1937. Przeobrażenia rodziny w Stanach Zjednoczonych p o d w pływem
urbanizacji i industrializacji, Warszawa: Szkoła Główna Handlowa.
Rydzewski Paweł. 1997. Zdrowotne i psychologiczne konsekwencje rozwodów, „Studia So­
cjologiczne” nr 1, s. 83-95.
Salij Jacek. 1993a. Dlaczego nie wolno mi przystępow ać do sakramentów?, [w:] Mirosław
Paciuszkiewicz, Maryla Topczewska-Metelska i Wacław Wasilewski (red.), Tęsknota
i głód, Warszawa: Oficyna Przeglądu Powszechnego, s. 167-173.
Salij Jacek. 1993b. Kościół a m ałżeństwa osób rozwiedzionych, [w:] Mirosław Paciuszkie­
wicz, Maryla Topczewska-Metelska i Wacław Wasilewski (red.), Tęsknota i głód, War­
szawa: Oficyna Przeglądu Powszechnego, s. 127-137.
Sandel Michael J. 1984. The Procedural Republic and the Unencumbered Self, „Political The­
ory” nr 12(1), s. 81-96.
Saręga Zygmunt. 2003. Rodzinny kontekst aspiracji i działań m łodzieży, [w:] Krzysztof Gor-
lach, Zbigniew Drąg i Zygmunt Saręga (red.), M łode pokolenie wsi III Rzeczypospolitej.
Aspiracje życiowe w przeddzień integracji z Unią Europejską, Warszawa: Instytut Spraw
Publicznych, s. 72-78.
Schillebeeckx Edward. 1965. Marriage, Human Reality and Saving Mystery, New York: Uni­
versity Press.
Schmidt-Waldherr Hiltraud. 2001. M ężczyźni, kobiety i pieniądze. Równość i różnice m ię­
d zy kobietami i m ężczyznam i w dobie przewrotów , [w:] Anna Wachowiak (red.), Jak
żyć?, Poznań: Wydawnictwo Fundacji Humaniora, s. 163-181.
Sęk Hanna. 1999. M odel dzietności rodziny w wyobrażeniach m łodzieży, „Problemy Rodzi­
ny” nr 4, s. 9-10.
Share Perry, Hilary Tovey i Mary P. Corcoran. 2007. A Sociology o f Ireland, Dublin:
Gill8cMacMillan.
Siciński Andrzej. 2009. „Religijność” Polaków, z n a k ic z a su .sa lo n 2 4 .p l/1 4 5 1 7 2 , religijnosc-
polakow [dostęp 15.02.2009].
320 Bibliografia

Siemieńska Renata (red.). 1997. Portrety kobiet i m ężczyzn w środkach masowego przekazu
oraz podręcznikach szkolnych , Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR.
Sikora Ewa. 2008. Społeczne oczekiwania wobec zw iązku i partnera życiowego - kierunki
zm ian, [w:] Wojciech Muszyński i Ewa Sikora (red.), Miłość, wierność i uczciwość na
rozstajach współczesności. K ształty rodziny współczesnej, Toruń: Wydawnictwo Adam
Marszałek, s. 311-324.
Sitkowski Marek. 2005. O d magicznych kamieni do in vitro. Raport Niepłodność, „Żyjmy
dłużej”, numer specjalny (1), s. 126-131.
Sitkowski Marek i Inga Kazana. 2005. Na pom oc naturze. Raport Niepłodność, „Żyjmy dłu
żej”, numer specjalny (1), s. 77-84.
Słany Krystyna. 1986. W pływ wybranych czynników psychologicznych i biopsychicznych na
postaw y i zachowania prokreacyjne rodzin, „Studia Socjologiczne” nr 2, s. 199-215.
Siany Krystyna. 2002. Alternatyw ne fo rm y życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym
świecie, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS.
Siany Krystyna. 2007. Alternatyw ne fo rm y życia małżeńsko-rodzinnego, [w:] Andrzej Koj-
der (red.), Jedna Polska? D awne i nowe zróżnicowania społeczne, Kraków: Wydawni­
ctwo WAM, PAN - Komitet Socjologii, s. 237-268.
Siany Krystyna. 2009. Globalne czynniki przem iany rodziny we współczesnym świecie, [w:]
Agata Maksymowicz (red.), Moralne dylem aty Polaków w ponowoczesności. Wybrane
problemy, Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS, s. 151-164.
Siany Krystyna i Karolina Baszarkiewicz. 2004. Socjodemograficzny obraz zw iązków p a rt­
nerskich w Polsce, „Małżeństwo i Rodzina” nr 4, s. 11-16.
Siany Krystyna i Krystyna Kluzowa. 2004. K ształtowanie systemu wartości ja k o kierunek
działań polityki ludnościowej, [w:] Danuta Graniewska (red.), Sytuacja rodzin i p olity­
ka rodzinna w Polsce. Uwarunkowania demograficzne i społeczne, Warszawa: Rządowa
Rada Ludnościowa, Instytut Pracy i Spraw Socjalnych, s. 109-133.
Siany Krystyna i Magdalena Ślusarczyk. 2007. O wspólnym mieszkaniu p rzed ślubem, „Teo­
fil” nr 2, s. 137-148.
Sławiński Stanisław. 1990. D ojrzewać do miłości, Warszawa: Instytut Wydawniczy „Pax”.
Smart Barry. 1998. Postm odernizm , przeł. Maciej Wasilewski, Poznań: Zysk i S-ka.
Smereczyńska Maria. 2006. Rodzina a polityka społeczno-gospodarcza państw a, „Annales.
Etyka życia gospodarczego”, t. 9, nr 1, Łódź: Salezjańska Wyższa Szkoła Ekonomii i Za­
rządzania, s. 187-195.
Smyczek Leon. 2002. D ynam ika przem ian wartości moralnych w świadom ości m łodzieży
licealnej. Studium panelowe, Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL.
Sobolewska Anna. 1994. Kobieta albo człowiek, „Res Publika Nova” nr 1, s. 44-47.
Sokołowska Magdalena. 1973. Płeć a przem iany obyczaju, „Problemy Rodziny” nr 5(73),
s. 24-30.
Sołtys Anna. 2005. Jak przetrw ać czas próby? Raport Niepłodność, „Żyjmy dłużej”, numer
specjalny (1), s. 91-92.
Sosnowski Tomasz. 2003. Ojciec we współczesnej rodzinie. Programy telewizyjne jako źródło
kształtujące określone modele ojcostwa, [w:] Jadwiga Izdebska (red.), Dziecko w rodzinie
i środowisku rówieśniczym, Białystok: Trans Humana, s. 196-247.
Sójka Jacek. 2008. Etyczna refleksja nad gospodarką, „Kultura Współczesna” nr 1 (55),
s. 164-176.
Bibliografia

Spaemann Robert. 2000. Podstawowe pojęcia moralne , przeł. Patrycja Mikulska i Jarosław
Merecki Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL.
Stokłosa Bogumiła. 1987. Struktura rodziny a wzorce poznaw cze ról społecznych, Rzeszów:
Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej.
Szacka Barbara. 2003. W prowadzenie do socjologii, Warszawa: Oficyna Naukowa.
Szafraniec Krystyna. 2009. Wartości młodego pokolenia, [w:] Jan Szomburg (red.), Portret
młodego pokolenia, Gdańsk: Polskie Forum Obywatelskie, s. 11-16.
Szawiel Tadeusz. 2003. Wiara religijna polskiej m łodzieży, [w:] Piotr Mazurkiewicz (red.),
Kościół katolicki w przededniu wejścia Polski do Unii Europejskiej, Warszawa: Instytut
Spraw Publicznych , s. 119-149.
Szczepański Jan. 1972; 1978. Elementarne pojęcia socjologii, Warszawa: Państwowe Wydaw­
nictwo Naukowe.
Szeroczyńska Małgorzata. 2008. C zy istnieje praw o do posiadania dziecka?, [w:] Anna Kwak
(red.), Rodzicielstwo m iędzy domem, prawem, służbam i społecznymi, Warszawa: Wy­
dawnictwo Akademii Pedagogiki Specjalnej, s. 89-112.
Szewczyk Michał. 2009. Szczęście małżeńskie w perspektyw ie psychologiczno-socjologicznej,
[w:] Wojciech Muszyński (red.), „Kocha się raz?” Miłość w relacjach partnerskich i ro­
dzinnych, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek, s. 33-43.
Szostkiewicz Adam. 2001. Dekalog i Polacy, „Polityka” nr 37, s. 3-9.
Sztompka Piotr. 1999. Kulturowe imponderabilia szybkich zm ian społecznych: zaufanie, lo­
jalność, solidarność, [w:] Piotr Sztompka (red.), Imponderabilia wielkiej zmiany: men­
talność, wartości i w ięzi społeczne czasów transformacji, Warszawa: Wydawnictwo Na­
ukowe PWN, s. 265-282.
Sztompka Piotr. 2002. Socjologia. Analiza społeczeństwa, Kraków: Znak
Szukalski Piotr. 2004. Kohabitacja w Polsce, [w:] Wielisława Warzywoda-Kruszyńska (red.),
R odzina w zm ieniającym się społeczeństwie polskim, Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu
Łódzkiego, s. 49-73.
Szumilas-Praszek Wioletta. 2008. Kohabitacja i samotność z wyboru jako przykłady ten­
dencji kształtujących życie człowieka w X X I wieku, [w:j Zygmunt Wiatrowski, Iwona
Mandrzejewska-Smól i Andrzej Aftański (red.), Pedagogika pracy i andragogika z myślą
o dorastaniu, dorosłości i starości człowieka w XXI wieku, t. II, Włocławek: Oficyna Wy­
dawnicza Włocławskiego Towarzystwa Naukowego, s. 337-347.
Świątkiewicz Wojciech. 1984. Tradycja i współczesność kulturowa środowisk robotniczych
na Górnym Śląsku, „Kultura i Społeczeństwo” nr 1, s. 314-327.
Świątkiewicz Wojciech. 1996. Rodzina jako wartość w społeczeństwie, [w:] Marek Szcze­
pański (red.), Tychy - integracja, społeczność lokalna, rodzina miejska, Tychy: Wyższa
Szkoła Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach, s. 87-126.
Świątkiewicz Wojciech. 2003. Skąd płyn ą zagrożenia dla rodziny, moralności i religii we
współczesnej Europie?, Gliwice: Wydawnictwo Wokół Nas, http://www.opoka.org.pl/
biblioteka/X/XU/6swiatkiewicz.html [dostęp 28.04.2010].
Świątkiewicz Wojciech. 2005. K apitał społeczno-kulturowy rodziny w w ojew ództw ie ślą­
skim, [w:] Lucyna Frąckiewicz (red.), Zapobieganie wykluczeniu społecznemu, Katowi­
ce: Wydawnictwo AE, s. 247-265.
322 Bibliografia

Świątkiewicz Wojciech. 2007. Rodzina wobec Kościoła, [w:] Józef Baniak (red.), Kościół
instytucjonalny a rodzina. Problem relacji i w ięzi wzajemnych, Poznań: Wydawnictwo
Naukowe UAM, s. 127-149.
Świda-Ziemba Hanna. 2000. Obraz świata i bycia w świecie (z badań m łodzieży licealnej),
Warszawa: ISNS UW.
Świda-Ziemba Hanna. 2001. Konserw atyw ny bunt młodych (wywiad), „Gazeta Wyborcza”,
31 maja.
Świda-Ziemba Hanna. 2002. P erm isyw izm moralny a postaw y polskiej m łodzieży, [w:] Ja­
nusz Mariański (red.), Kondycja moralna społeczeństwa polskiego, Kraków: Wydawni­
ctwo WAM, s. 435-452.
Świda-Ziemba Hanna. 2006. Zm iana tożsamości społecznej m łodzieży (wystąpienie panelo­
we), [w:] Europejskie szanse polskiej młodzieży. M ateriały z Konferencji zorganizowanej
p rze z K om itet „Polska w Zjednoczonej Europie”p rz y Prezydium Polskiej Akadem ii Nauk
oraz Fundację Rektorów Polskich, Warszawa: Polska Akademia Nauk. Fundacja Rekto­
rów Polskich, s. 134-142.
Taylor Charles. 2002. Etyka autentyczności, przeł. Andrzej Pawelec, Kraków: Znak.
The łona Institute. 2007. M arriage Breakdown and Family Structure in Ireland, Dublin: The
łona Institute.
The Irish Statute Book. 1995. Fifteenth A m endm ent o f the Constitution Act, Dublin: Office
of the Attorney General.
Titkow Anna. 1982. Miejsce dziecka w świecie wartości, Warszawa: IFiS PAN, Instytut So­
cjologii UW.
Titkow Anna. 2007. Tożsamość polskich kobiet. Ciągłość, zm iana, konteksty, Warszawa: Wy­
dawnictwo IFiS PAN.
TNS OBOP. 2007. D okąd zm ierza św ia t? 2003-2007, „Omnimas” K.062/07.
Tractatus sacerdotalis de sacramentis deąue divinis officis et forum administrationibus. 2009.
bc.bdsandomierz.pl/dlibra/docmetadata?id=98 [dostęp 27.10.2011].
Tranda Bogdan. 1996. Ewangelicki pogląd na małżeństwo, „Przegląd Powszechny” nr 1, s. 28-34.
Trawińska Maria. 1977. Bariery małżeńskiego sukcesu, Warszawa: Książka i Wiedza.
Trempała Janusz. 2000. Koncepcje rozwoju człowieka, [w:] Jan Strelau (red.), Psychologia.
Podręcznik akademicki, Podstawy psychologii, t.l, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo
Psychologiczne, s. 256-283.
Troska Jerzy. 1994. Moralność życia płciowego, małżeńskiego i rodzinnego, Poznań: Wydaw­
nictwo Papieskiego Wydziału Teologicznego.
Tryfan Barbara. 1996. Kobieta polska w rodzinie, „Problemy Rodziny” nr 2(206), s. 9-13.
Turbiłowicz Elżbieta i Tomasz Gosztyła. 2007. Style pełnienia roli ojca we współczesnych
rodzinach, [w:] Dorota Kornas-Biela (red.), Ojcostwo wobec w yzw ań współczesności,
Lublin: Fundacja Cyryla i Metodego, s. 21-34.
Turowski Jan. 1969. Przem iany rodziny w powojennej Polsce, „Roczniki Filozoficzne” nr 2,
s. 49-68.
Turowski Jan. 1972. Teoria indywidualizacji rodziny małej i autonom izacji jednostki w św iet­
le badań socjologicznych, „Studia Socjologiczne” nr 3, s. 197-224.
Turowski Jan. 1998. Rola rodziny w kształtowaniu kultury. Właściwości strukturalne rodziny
i je j zagrożenia, [w:] Leon Dyczewski i Dariusz Wadowski (red.), Kultura dnia codzien­
nego i świątecznego, Lublin: Redakcja Wydawnictw KUL, s. 6-24.
Bibliografia 323

Twomey D. Vincent. 2003. The End o f Irish Catholicism?, Dublin: Veritas.


Tymicki Krzysztof. 2001. Starokawalerstwo i staropanieństwo. Analiza zjawiska, „Studia So­
cjologiczne” nr 4, s. 67-79.
Tyszka Zbigniew. 1974. Socjologia rodziny, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
Tyszka Zbigniew. 1994. R odzina w świecie współczesnym. Jej znaczenie dla jednostki i społe­
czeństwa, „Roczniki Socjologii Rodziny”, t. VI, s. 23-41.
Tyszka Zbigniew. 1997. Rodzina polska w okresie transformacji społeczno-kulturowej, [w:]
Piotr Kryczka (red.), Rodzina w zm ieniającym się społeczeństwie, Lublin: Redakcja Wy­
dawnictw KUL, s. 109-118.
Tyszka Zbigniew. 200la. System metodologiczny wieloaspektowej integralnej analizy życia
rodzinnego, Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM.
Tyszka Zbigniew. 2001b. Współczesne rodziny polskie - ich stan i kierunek przem ian, Po­
znań: Wydawnictwo Naukowe UAM.
Tyszka Zbigniew. 2002. Rodzina we współczesnym świecie, Poznań: Wydawnictwo Nauko­
we UAM.
Tyszka Zbigniew. 2003. Rodzina we współczesnym świecie, Poznań: Wydawnictwo Nauko­
we UAM.
Tyszka Zbigniew i Anna Wachowiak. 1997. Podstawowe pojęcia i zagadnienia socjologii ro­
dziny, Poznań: Wydawnictwo Akademii Rolniczej.
Unterman Alan. 2002. Żydzi. Wiara i życie, przeł. Janusz Zabierowski, Warszawa: Książka
i Wiedza.
Wachowiak Anna. 2001a. Pom iędzy codzienną rutyną a profesjonalizacją. Nowe zadania
w dom ow ej ekonomii nie tylko dla kobiety, [w:] Anna Wachowiak (red.), Jak żyć?, Po­
znań: Fundacja Humaniora, s. 225-239.
Wachowiak Anna. 200 lb. Współczesne problem y socjologii rodziny, Poznań: Wydawnictwo
Akademii Rolniczej.
Wachowiak Anna. 200lc. Z m iany strukturalne społeczeństwa a potencjał gospodarstw do­
mowych i rodzin dla społeczeństwa, [w:] Anna Wachowiak, Współczesne problem y so­
cjologii rodziny, Poznań: Wydawnictwo Akademii Rolniczej, s. 124-131.
Wachowiak Anna. 2003. Z arządzanie zasobam i rodziny. Wyzwania i nowe szanse wobec
praktyków i profesjonalistów, „Roczniki Socjologii Rodziny”, t. XV, s. 113-122.
Warzywoda-Kruszyńska Wielisława i Jerzy Krzyszkowski. 1990. M łode m ałżeństwa w m ie­
ście, Łódź: CPBP.
Warzywoda-Kruszyńska Wielisława i Piotr Szukalski (red.). 2005. Rodzina polska w zm ie­
niającym się społeczeństwie polskim, Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
Wejroch Jacek. 1969. Ewa w natarciu, „Więź” nr 9, s. 3-18.
Wenzel Michał. 1999. M łodzież o życiu seksualnym. Komunikat z badań CBOS, Warszawa.
Wenzel Michał. 2007. Opinie na tem at aborcji, Komunikat z badań CBOS, BS/152/2007,
Warszawa.
Węgłowska Magdalena. 2003. Kobiece pytania o męską duchowość, „Więź” nr 7(537), s. 8-16.
Whiteford Linda M. i Lois Gonzales. 1995. Stigma: The Hidden Burden o f Infertility, „Social
Science and Medicine” nr 40 (1), s. 27-36.
Whitehead Barbara D. 1997. The Divorce Culture, New York: Alfred A. Knopf.
Witczak Jerzy. 1983. M ałżeństwo bez papierka, „Problemy Rodziny” nr 1, s. 23.
324 Bibliografia

Witczak Jerzy. 1987a. Męskość na cenzurowanym, „Problemy Rodziny” nr 1(151), s. 5-17.


Witczak Jerzy. 1987b. Ojcostwo bez tajemnic, Warszawa: Instytut Wydawniczy Związków
Zawodowych.
Witczak Jerzy. 1988. M ężczyznę się zostaje, „Problemy Rodziny” nr 6(162), s. 32-39.
Wnuk-Lipiński Edmund. 2004. Świat międzyepoki, Kraków: Znak.
'Wojaczek Maria. 2009. Naprotechnologia w yrazem troski o zdrowie, [w:] Emilia Lichten-
v^berg-Kokoszka, Ewa Janiuk i Jerzy Dzierżanowski (red.), Niepłodność. Zagadnienie in­
terdyscyplinarne, Kraków: Oficyna Wydawnicza Impuls, s. 43-49.
Wołochowicz Mariola i Piotr Wołochowicz. 2000. Wychowanie do odpowiedzialnego ro­
dzicielstwa, [w:] M iędzynarodow y Kongres „O godność ojcostwa”, Gdańsk: Human Life
International - Europa, s. 289-316.
Wosicki Paweł. 2008. Rodziny wielodzietne m uszę odejść?!, „Przewodnik Katolicki” nr 29,
s. 26-27.
Wróbel Józef i Stanisław Paździor. 2002. Konkubinat, [w:] Encyklopedia Katolicka, Lublin:
Towarzystwo Naukowe KUL, s. 645-647.
Wysocka Ewa. 2000. M łodzież a religia. Społeczny w ym iar religijności m łodzieży , Katowice:
Uniwersytet Śląski.
Zaręba Sławomir H. 2003a. Dynam ika świadom ości religijno-moralnej m łodzieży w w arun­
kach przem ian ustrojowych w Polsce (1988-1998), Warszawa: Instytut Statystyki Koś­
cioła Katolickiego SAC.
Zaręba Sławomir H. 2003b. Religijność m łodzieży polskiej w warunkach nowego ładu spo­
łeczno-politycznego, „Ateneum Kapłańskie” nr 2-3, z. 567-568.
Zaręba Sławomir H. 2004. Postawy Polaków wobec zasad moralnych religii katolickiej, [w:]
Witold Zdaniewicz i Sławomir H. Zaręba (red.), Kościół katolicki na początku trzeciego
tysiąclecia w opinii Polaków, Warszawa: Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC,
s. 85-105.
Zaręba Sławomir H. 2005. Empiryczny obraz moralny opinii m łodzieży Warszawy , [w:] Wi­
told Zdaniewicz i Sławomir H. Zaręba (red.), M łodzież W arszawy - pokolenie pon ty­
fikatu Jana Pawła II, Warszawa: Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Ośrodek
Sondaży Społecznych Opinia, ISKK SAC, s. 107-125.
Zaręba Sławomir H. 2008. W kierunku jakiej religijności? Studia nad katolicyzm em polskiej
m łodzieży, Warszawa: Zakład Wydawnictw Statystycznych.
Zdaniewicz Witold. 2001. Zachowania religijno-moralne, [w:] Witold Zdaniewicz (red.),
Religijność Polaków 1991-1998, Warszawa: Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego
SAC, Instytut Wydawniczy „Pax”, s. 70-81.
Zdaniewicz Witold. 2006. Katolicki model moralności a jego realizacja w Archidiecezji War­
szawskiej, [w:] Witold Zdaniewicz i Sławomir H. Zaręba (red.), Postawy społeczno-re-
ligijne archidiecezjan warszawskich , Warszawa: Ośrodek Sondaży Społecznych Opinia,
s. 97-108.
Zdaniewicz Witold i Janusz Mariański. 1991. Wartości religijne i moralne młodych Polaków,
Warszawa: Pallottinum.
Zdaniewicz Witold i Zbigniew Zembrzuski. 2000. Kościół i religijność Polaków 1945-1999,
Warszawa: Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC.
Ziemska Maria. 1973. Postawy rodzicielskie, Warszawa: Wiedza Powszechna.
Ziemska Maria. 1975. Rodzina a osobowość, Warszawa: Wiedza Powszechna.
Bibliografía 325

Ziemska Maria. 1986. Pełnienie roli ojca w rodzinie współczesnej, [w:] Maria Ziemska (red.),
Społeczne konsekwencje integracji i dezintegracji rodziny, t.l, Warszawa: ZG TWWP,
s. 52-72.
Ziółkowski Marek. 2002. D ziedziczenie i wybór. Zwiększone możliwości wyboru, nierówno­
ści społeczne i problem y społecznej tożsamości, „Studia Socjologiczne” nr 3, s. 124-136.
Ziółkowski Marek. 2006. Zm iany systemu wartości, [w:] Jacek Wasilewski (red.), W spół­
czesne społeczeństwo polskie. D ynam ika zm ian, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
SCHOLAR, s.145-174.
Zulehner Paul. 2007. Religia z wyboru ja k o dominująca form a społeczna, [w:] Władysław
Piwowarski (red.), Socjologia religii. Antologia tekstów, Kraków: Zakład Wydawniczy
NOMOS, s. 383-408.
Żołądź-Strzelczyk Dorota. 2002. Dziecko w dawnej Polsce, Poznań: Wydawnictwo Poznańskie.
Żurek Aldona. 2008. Single. Żyjąc w pojedynkę, Poznań: Uniwersytet Adama Mickiewicza
w Poznaniu.
Żurowski Marian. 1987. Kanoniczne praw o małżeńskie Kościoła Katolickiego, Katowice:
Księgarnia św. Jacka.

You might also like