Professional Documents
Culture Documents
Pocałunki wampira
Ellen Schreiber
1
Dla mojego taty, Gary’ego Schreibera, z całą moją miłością; za
udzielenie mi skrzydeł. - Chcę związku w którym mogę wreszcie zatopid zęby. -
Alexander Sterling.
- Strażakiem. – Powiedział.
- Cindi?
- Raven, kim ty chcesz byd, kiedy dorośniesz?- Pani Peevish spytała, jej zielone
oczy patrzyły się na mnie.
- Aktorką?
Potrząsnęłam głową.
- Lekarką?
1
Elmer – słonik w kratkę
2
- Nuh, uh – powiedziałam.
- Stewardesą?
- Fuj – Odrzekłam.
- Tak?
3
wciskając Twinkies między zęby. Wstawaliśmy późno, oglądając filmy o Draculi,
Dark Shadows z osławionym Barnabą Collinsem i Batmana na czarno-białym
telewizorze, którego dostaliśmy po otworzeniu konta w banku. Czułam się
bezpieczna pod kocem o północy, głaszcząc rosnący brzuch mamy i słysząc jak
pomaraoczowe, lawowe lampy robią hałas. Pomyślałam, że ma zamiar dad mi
na urodziny więcej Play-Doh.
A jeśli tego było mało, nagle wysłali mnie do miejsca, które nie było moim
mieszkaniem, nie było tam szalonych, trójwymiarowych obrazów na ścianach,
ale nudne kolaże odcisków dłoni dzieci. Kto to dekorował? Zastanawiałam się.
Miejsce było przepełnione Searsowymi katalogami dziewcząt w plisowanych
sukienkach i chłopców w stożkowych spodniach z idealnie zaczesanymi
włosami. Mama i tata mówili na to „przedszkole”.
Jakoś przeszłam przez ten dzieo. Tnąc i klejąc czarny papier na czarnym
papierze, malując palcami usta Barbie na czarno i opowiadając historie o
duchach zastępcy nauczyciela, podczas, kiedy dzieci z katalogów Searsa biegały
w kółko jak wszyscy w dniu rodzinnych amerykaoskich pikników. Byłam wręcz
szczęśliwa widząc głupka, kiedy mama w koocu przyszła mnie z stamtąd zabrad.
4
- Raven! Co ty tutaj robisz tak późno? Jutro masz szkołę!
Codziennie? Jej słowa odbiły się echem w mojej głowie. To była kara
dożywocia.
5
Byliśmy na placu zabaw, stojąc obok bramki do koszykówki, kiedy
uszczypnęłam skórę na jego żałosnej, małej ręce tak mocno, że myślałam, że
krew będzie tryskad. Jego twarz była czerwona jak burak. Stałam nieruchomo i
czekałam. Ciało Trevora drżało z gniewu, o oczy nabrzmiały z zemsty, kiedy się z
powrotem złośliwie uśmiechnął. Następnie pozwolił swoim zębom ugryźd mnie
w rękę. Pni Peevish musiała siedzied z nim przy szkolnej ścianie, kiedy ja
radośnie taoczyłam wokół placu zabaw, czekając na transformację w
wampirycznego nietoperza.
6
ROZDZIAŁ 2 – DULLSVILLE
Oficjalny, powitalny znak do mojego miasta powinien brzmied – Witamy w
Dullsville - większe niż jaskinia, lecz wystarczająco małe by poczud
klaustrofobie!
Sto lat temu gmach sądu znajdował się na placu miasta. Nie miałam
takich kłopotów, żeby się tam znaleźd – jeszcze. Butiki, agencja podróży, kafejka
internetowa, kwiaciarnia i dodatkowy chodzący teatr filmowy, gdzie wszyscy
szczęśliwcy siedzieli wokół placu.
7
- Nie, nie zapomniała. – pocieszałam.
- Tak myślisz?
- Naprawdę?
- To się zdarza cały czas. Albo może musiała się zatrzymad po przekąski i była
długa kolejka w 7-eleven.
- Czemu nie, musisz coś jeśd, czyż nie? Więc się nie martw. Przyjedzie tu.
- Mama mówi, że możesz przyjśd do nas w sobotę, jeśli twoi rodzice się zgodzą.
– Becky powiedziała, przybiegając z powrotem do mnie.
Nikt wcześniej nigdy nie zaprosił mnie do swojego domu. Nie byłam
nieśmiała jak Becky, byłam po prostu niepopularna. Byłam zawsze spóźniona do
szkoły bo zasypiałam, nosiłam okulary słoneczne w klasie i miałam swoje opinie,
typowe w Dullsville.
Becky miała podwórko duże jak Transylwania – wielki plac, gdzie można
się było schowad i bawid w potwory i jeśd tyle świeżych jabłek prosto z jabłoni
ile tylko żołądek może zmieścid. Byłam jedynym dzieciakiem w naszej klasie,
które jej nie biło, nie wykluczało czy przezywało i nawet kopałam każdego kto
próbował. Była moim trójwymiarowym cieniem. Byłam jej najlepszą
przyjaciółką i jej ochroniarzem. I nadal jestem.
Kiedy nie bawiłam się z Becky, spędzała swój czas na aplikowaniu czarnej
szminki i lakieru do paznokci, drapiąc swoje już noszone wojskowe buty i
zakopując głowę w powieściach Anne Rice. Miałam jedenaście lat, kiedy moja
rodzina wybrała się do Nowego Orleanu na wakacje. Mama i tata chcieli grac w
8
blackjacka w przyrzecznym kasynie Flamingo. Głupek chciał iśd do akwarium.
Ale ja wiedział, gdzie chcę iśd: chciałam zobaczyd dom, w którym urodziła się
Anne Rice, historyczny dom, który wyremontowała i rezydencję, którą teraz
nazuwa domem.
Szłam w jej stronę, jakby moje nogi mogły stopid się od słooca w każdej
chwili.
9
Anne Rice zgodziła się zrobid sobie ze mną zdjęcie!
10
Jak dwójka dzieciaków pochodzących od tych samych rodziców może byd
aż tak różna? Może jest coś do rzeczy w teorii o listonoszu. Ale w przypadku
Głupka mama musiała mied romans z bibliotekarzem.
11
z powrotem umieszczad naszyjnik w pudełku, ale moi rodzice spojrzeli się na
mnie, więc niechętnie założyłam go dla nich.
12
- Perły! – Szepnęłam do Becky, kiedy wychodziłyśmy z domu.
- Raven, nie czuję się na siłach, żeby wysyład cię dzisiaj do gabinetu dyrektora.
Dlaczego po prostu nie zrobisz sobie raz przerwy i nie założysz tego, co masz
ubrad?- Pan Harris, nauczyciel gimnastyki, jęczał.
- Ale może jest powód, że nie nosi białego na białym dla dziewic, prawda,
Raven?
- Hej, nie jestem z tych co ubierają białą bieliznę, jestem? – spytałam. – Masz
rację – jest powód dlaczego ubieram się na czarno. Może jesteś jednym z tych,
którzy chcieli by więcej.
13
Becky i ja siadłyśmy na trybunie, pozostawiając Trevora i Matta stojących
na torze.
- Więc jak spędzisz swoje urodziny? – Trevor krzyknął siedząc z resztą klasy, tak
by wszyscy słyszeli. – Ty i farmerka Becky siedzące w domu w piątkowy wieczór
i oglądające Piątek Trzynastego? Może rozstawicie jakieś ogłoszenia
towarzyskie? Szesnastoletnia singielka, biały potwór szuka samca by związad się
z nim na wiecznośd.
Nie lubiłam, kiedy Trevor się ze mną drażnił, ale jeszcze bardziej nie
lubiłam, kiedy drażnił się z Becky.
- Jasne, ty i Igor możecie wpaśd... ale pamiętaj pijemy piwo, nie krew!- Cała
klasa się śmiała, a Trevor przybił Mattowi piątkę.
- Nie możemy pójśd na imprezę Matta. – Becky powiedziała.- Kto wie co nam
tam zrobią?
14
ROZDZIAŁ 4 – PRAWDA CZY STRACH
Najbardziej ekscytujące rzeczy w Dullsville w czasie mojego życia, w
porządku chronologicznym:
Rezydencja była zabita deskami od tamtej pory. Plotka głosi, że była tam
jej romaoska córka wiedźma, interesująca się czarną magią. W każdym razie nie
była zainteresowana Dullsville (mądra dama!) i nigdy nie utrzymywała tego
miejsca.
15
dlatego, że jest nawiedzony. Ja myślę, że to dlatego, że kobiety w tym mieście
boją się kurzu.
- On krzyczy jak mała dziewczynka, a nie jest jeszcze nawet w środku! – zakpił
jeden z nich.
- Wynoś się stąd! – Jack powiedział do gości. – Mam to zrobid sam, prawda?
16
- Kurde dziewczyno przestraszyłaś mnie! Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam tutaj i zgubiłam swoje klucze. Próbuję tylko z powrotem tam wejśd.
– zażartowałam.
- Raven, ja wiem kim ty jesteś. Jesteś Jack Patterson. Twój ojciec jest
właścicielem domu handlowego, gdzie moja mam kupuje swoje eleganckie
torebki. Widziałam cię przy kasie w pracy.
W środku było bardzo ciemno, nawet dla mnie. Mogłam tylko Niszczyc
pajęczyny. Podobało mi się! Wszędzie były stosy kartonów i pachniało jak w
piwnicy, jakby były tak od początku świata.
- Musisz się ruszyd. Czy chcesz, żeby cię znaleźli jak wchodzisz od tyłu?
17
Prowadziłam przerażonego starszego przez spleśniałą piwnicę. Trzymał
się za moją rękę tak mocno, że myślałam, że połamie mi palce.
Ale miło było trzymad jego rękę. Była duża i silna i męska. Nie jak Głupka,
który miał małe ręce, zawsze grząskie i lizusowskie.
- To nie jest dobre. Twoi znajomi cię zabiją. Będziesz pośmiewiskiem przez
resztę swojego życia. Uwierz mi, wiem jak to jest.
- Jak bym mógł gdzieś iśd? Nie mam pojęcia jak wrócid!
- Ale najpierw...
- Co?
- O, tak.
- Co?
- Uważaj!
18
Spauzowałam. – Jack, wierzysz w duchy?
- Spokojnie, to tylko ja, nie, jeden z tych upiornych duchów, w które wierzysz.
Skradałam się na palcach po schodach, tak jak mysz, jak tylko mogłam w
swoich ciężkich, wojskowych butach.
19
Pobiegłam z powrotem w dół schodów, przeskakując przez ostatnie
stopnie. Jasne światło promieniało przez deski okien w salonie. Podeszłam do
okna i wyjrzałam, bezpiecznie ukryta za płytami. Widziałam starszych
siedzących na masce samochodu. Światła świeciły przez bramę rezydencji.
- Co z nią zrobiłaś?
- Wrócę tam.
20
- Weź to zanim zmienię zdanie.
- Dzięki!
- Och, nie! To prawda, Raven. Tam są duchy! – krzyczała, trzymając się mojego
ramienia.
- Chodźmy. – błagała.
21
- No dalej, chodźmy! – powiedziała Becky.
Ale, kiedy nie odpowiedziała, zwróciłam się do jej twarzy. Policzki Becky
płonęły.
Czekała bym do rana, ale ktokolwiek był w środku nie wyszedł by.
- Może mają córkę w twoim wieku. Kogoś kto nie lubi pakowad się w kłopoty. –
moja mama odparła.
- Może ma ojca, z którym będę mógł grac w tenisa. – powiedział mój tata,
przepełniony nadzieją.
- Ktokolwiek to będzie, będzie musiał się pozbyd tych wszystkich luster i skrzyo.
– odparłam, nie wiedząc co powiedzied.
Wszyscy się na mnie patrzyli. – Jakich skrzyo? – moja mama spytała. – Nie
mów mi, że podkradałaś się do tego domu.
22
- Raven! – powiedziała moja mama, głosem zdesperowanej matki.
Czułam się, jak Mojżesz nad Morzem Czerwonym, kiedy tłum snobów
rozproszonych w przedpokoju odgrodził nam wejście. Nasi koledzy z klasy
przeszyli mnie oczami, ubraną w mój zwykły gotycki strój. Jaka szkoda,
Tommy’ego Hilfigera nie było. Miał byd chwalony. Każdy miał na sobie ubranie
jak mundurek. Dźwięk Aerosmith rządził w całym salonie Matta. Gruba warstwa
dymu wisiała nad kanapami i zapachy piwa przedostawały się do powietrza jak
tanie kadzidła. Pary, które nie patrzyły na nas, z uwielbieniem patrzyły na
siebie. Bezużyteczne było by spróbowanie rozmowy z kimkolwiek.
23
dziewczyn z fryzurą za sto dolarów spojrzała się na mnie i wyszła, zostawiając
mnie w spokoju. Albo ja tak myślałam.
Trevor Mitchell nigdy nawet mnie nie dotknął, tym bardziej nie
pocałował, z wyjątkiem tego, że ugryzł mnie w przedszkolu. Najwyżej dostałam
uderzona w głowę, gdy szłam zbyt blisko niego. Musiał byd pijany. Może to był
żart, może po prostu się ze mną drażnił. Ale sposób w jaki czułam jego usta na
sobie, wydawało się, że oboje tego chcemy. Nie wiedziałam co myśled, kiedy
wyciągnął mnie tylnimi drzwiami, obok pijana para gniotła się na schodach,
obok kubła na śmieci i fontanny, pod wysokimi drzewami i w ciemności.
- Boisz się ciemności, Potworna Dziewczyno? – Lasy lekko się jarzyły, trudno
było rozpoznad czerwone pasy na moich sweterku.
Pchnął mnie na drzewo i zaczął całowad tak naprawdę. Jego ręce były
wszędzie, na mnie, na drzewie.
24
- Więc to znaczy, że teraz będziemy razem? – zapytałam, teraz to ja nabrałam
powietrza.
- Co?
- Ta, cokolwiek.
- Tak. – Zaśmiał się. – Możesz patrzed jak gram w piłkę, a ja mogę oglądad jak
przemieniasz się w nietoperza. – Zaczął delikatnie gryź mnie w szyję. – Założę
się, że lubisz coś takiego jak to, czyż nie, Potworna Dziewczyno?
Nadszedł czas, aby zabrad się do roboty. – Chcesz wiedzied dlaczego nie
ubieram się na biało? Chcesz ze mną latad?
- Tak, - Uśmiechnął się, jakby przestraszony, ale bardzo chętny. – Założę się, że
latasz jak Superdziewczyna!
25
Idąc dalej, młócił swoimi ramionami jakby w coś uderzał. Niektórzy są
agresywnymi pijakami; niektórzy są łkającymi pijakami. Ale Trevor był
przerażonym pijakiem. Stał się zupełnie nie atrakcyjny.
Ścisnął mnie mocno, nie dlatego że mnie kochał, ale dlatego, że się bał.
To było żałosne.
Przez drzewa wiał łagodny wiatr i było czud zapach jesiennych liści.
Słyszałam odgłosy nietoperzy wysoko nad głową. Pełnia księżyca oświetlała ich
skrzydła. Mogłoby byd romantycznie, gdybym tylko miała ze sobą prawdziwego
chłopaka.
Czułam jego nagie piersi. Dlaczego nie? Były tuż przede mną. Były
miękkie i gładkie i umięśnione.
26
- Teraz ty, skarbie. Chcę cię tak bardzo. – powiedział, bezpośrednio dotykając
kawałka skóry.
27
- Zapomnij o cygarach! Musimy wiad!
- Śmieci, co jeszcze?
Trevor jakoś odnajdzie drogę w ciemności. Ale nie będzie miał bogatego
ubrania do maskowania się. Jest nagi, zimny i samotny. Narażony na to kim
naprawdę jest.
28
Kiedy jechałyśmy wzdłuż drogi krajowej, zakręciłyśmy na około Benson
Hill, reflektory świeciły na powodujące gęsią skórkę drzewa. Dmy atakowały
przednią szybę, jakby ostrzegały nas, byśmy wybrały inna drogę.
- Uważaj! – krzyknęłam.
- Tak, a ty?
- Nie wiem.
29
Wzięłam latarkę ze schowka Becky.
- Szukam.
- Czego?
- Proszę bardzo, ale gdzie jest ciało? Uzasadniłam. – Nie jechałaś na tyle szybko,
aby go katapultowad do lasu.
- Rozejrzę się. Prawdopodobnie tylko go potrąciłaś i się pozbierał. Ale chcę się
upewnid.
Becky chwyciła mnie za rękę, zakopując paznokcie w moje ciało. – Raven, nie
idź! Wynośmy się stąd! Dzwonię pod 911!
Wydałam pisk.
30
Krew! Grube kałuże na trawie! Ale nie było ciała! Podeszłam do śladów
krwi, mocno przestraszona, że jego zwłoki będą porozrzucane wszędzie. A
potem potknęłam się o coś twardego. Spojrzałam w dół, zakładając, że to
odcięta głowa. Z obawą świecąc tam latarką. To było wgniecione wiadro farby.
- Nie, ale myślę, że mogłaś zabid. – powiedziała, kładąc wiadro przed nią. –
Dlaczego malował w środku nocy? I gdzie poszedł?
-To była tylko farba! – powiedziała Becky, oddychając z ulgą, odkładając telefon
komórkowy i zapalając silnik. – Wynośmy się stąd!
ROZDZIAŁ 6 – ODKRYTY
Historia nagiego Trevora rozprzestrzeniła się niezwłocznie przez
Dullsville. Niektórzy uczniowie mówili, że natknął się w domu Matta na pieluchy
w worku na śmieci; inni że znaleziono go nieprzytomnego na tylnim trawniku.
Nikt nie miał pojęcia, że byłam w to zaangażowana. Tylko Trevor znał
prawdziwą historię. Najwyraźniej starał się przekonad kumpli do swojego
spotkania z cheerleaderką. Tak czy inaczej, wszyscy się śmiali.
31
Jedna osoba go zauważyła. Teraz nadszedł czas, aby inni zaczęli zwracad uwagę
oprócz ol’ Trevora.
Prawy, brązowy mokasyn był przyczepiony w ten sam sposób. Ale obok
był napis: ZGUBIŁEŚ COŚ, TREVOR?
- Widziałam jak nawet Matt cieszył się z mojego dowcipu. Jestem pewna, że
postawy Trevora męczyły go czasem. Mimo wszystko, był najlepszym
przyjacielem Trevora.
- Nigdy nie byłaś niczym więcej niż kaprysem! – krzyknął Trevor. Na szczęście
Matt znowu go odciągnął. Nie czułam się gotowa do walki po długim dniu w
szkole.
32
- Porozmawiaj z moim prawnikiem! – krzyknęłam, mając skrycie nadzieję, że nie
będzie potrzebny on ani chirurgia plastyczna.
- Raven, niszczysz własnośd szkoły. – Dyrektor Smith skarcił mnie później tego
dnia. Byłam w gabinecie Pana Smitha wiele razy, co było jak widzenie starego
przyjaciela.
- Jaki honor? Zapytaj wprost cheerleaderki i pół zespołu musztry, ile razy to on
ich zakłopotał.
33
- Raven, liceum jest trudne dla większości dzieciaków. Tak już po prostu jest.
Nawet ludzie którzy wyglądają tak jakby mieli swoje miejsce, zazwyczaj nie
czują, że do niego należą. Ale musisz iśd dla siebie. Masz wyobraźnię. Jesteś
mądra. Wykorzystaj to. Tylko nie niszcz więcej szafek, kiedy starasz się znaleźd
odpowiedzi.
Głupek nie poznał mnie, kiedy przeszłam obok niego w kuchni. Potem
opadła mu szczęka, kiedy zdał sobie sprawę, że to naprawdę ja, a nie dziecko
sąsiada wpadło po cukier.
34
- Nigdy nie widziałem żebyś wyglądała tak... dobrze. – powiedział, przebrany za
koszykarza. Myślała, że będę chora właśnie tam i teraz.
Moi rodzice chcieli robid zdjęcia. Bądź tu mądry. Grali jak bym szła na bal.
Pozwoliłam im zrobid tylko jedno. Wyobraziłam sobie, że tata w koocu mógłby
mied moje zdjęcie, które mogło by dumnie wisied w jego biurze.
35
- On jest naprawdę przerażający. – dwunasto letni Frankenstein zauważył do
małego wilkołaka, kiedy nas mijali.
- Nie.
- Ten stary człowiek jest naprawdę dziwny. Wygląda strasznie, a nawet nie ma
na sobie kostiumu!
- Dzięki za informację.
36
- Nie, czekałyśmy na to wiecznośd! Nie odejdę póki nie dostanę paru cukierków.
Jest nam to winien!
Był wysoki i chudy, jego twarz i ręce były blade jak śnieg, w odróżnieniu
do jego kamerdynalnego ciemnego munduru. Nie miał włosów, nie jakby je
stracił, ale jakby nigdy ich nie miał i miał wybrzuszone oczy potwora. Wyglądał
jakby żył wieki. Kochałam go.
- Naprawdę? Ale musicie coś mied. Trochę masła orzechowego? Kawałek tostu?
37
Otworzył drzwi, nie więcej niż to konieczne. Nie widziałam nic za nim. Jak to
miejsce wyglądało w środku? Jak bardzo zmieniło się od czasu, kiedy podkradła
się tam cztery lata temu? I kim byli „my” i czy wyglądali odrażająco, także?
Wszyscy możemy byd przyjaciółmi. Czułam jak ktoś patrzy, zbliża się i starałam
się ominąd drzwi.
- Nie mam dzieci, panienko. I przepraszam, ale nie mamy już ani okruszka. –
zaczął zamykad drzwi.
Omal się nie uśmiechnął. Ale potem, kiedy założył smakołyk z pająkiem
na swój śnieżnobiały palec, uśmiechnął się trzeszcząco, pękająco, wychudzono-
zębowym uśmiechem. Nawet jego wyłupiaste oczy zdawały się migotad.
38
- Nie jestem nieznajomym, kochanie. Czy nie jesteś za stara na bycie cukierkiem
albo psikusem?
- Czy nie jesteś za stary, żeby byd papierem w miejskiej toalecie?
- Co to ma byd? – zapytał.
Starał się byd cool ale był zapatrzony w siebie. Byłam jedyną dziewczyną,
która umiała mu coś powiedzied.
- Założę się, że nigdy nie całowałaś wampira. – powiedział, jego sztuczne zęby
błyszczały w świetle księżyca.
39
- Cóż, teraz już tak! – powiedziałam, odrywając się. – Myślę, że Farmer Matt
czeka na ciebie!
- Czy nadal chcesz byd rzeczą! – spytał, mając wypchane do pełna kieszenie z
całą moją nocną pracą jaką mi nieodwołalnie zabrał. – Nadal chcesz byd moją
dziewczyną?
40
Przeszedł obok mnie. Szedł zwandalizowad jedyne miejsce w tym mieście, które
było piękne.
- Nie! – krzyczałam.
On tam był. Nie Odrażający Człowiek. Nie Pan czy Pani prezydenckiej
rodziny. Ale Gotycki Facet, Gotycki Kolega, Gotycki Książę. Stał przede mną jak
nocny rycerz!
Jego długie ciemne włosy leżały ciężko na ramionach. Jego oczy były
ciemne, głębokie, piękne, samotne, uwielbiająco inteligentne, rozmarzone.
Brama do jego mrocznej duszy. On też stał nieruchomo, oddychając. Jego twarz
41
była blada jak moja i jego napięta bluzka była schowana w jego czarne dżinsy,
które były schowane w potwornie eleganckich punk-rockowych wojskowych
butach.
42
ROZDZIAŁ 8 – SZUKAJĄC KŁOPOTÓW
Szłam swoją drogą do klasy historycznej, kiedy zauważyłam Trevora idącego
przede mną. Zauważyłam coś niezwykłego związanego z jego domowym
ubiorem – miał na sobie golfową rękawicę na prawej ręce.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie chłodno. Ale myślał, że lepiej się nie
odzywad i poszedł dalej.
- Co z tego?
43
- Szuka nas!
- Cholera, dziwaku, jeśli byś mnie nie uderzyła nic takiego by się nie stało.
- Jeśli byś się nie urodził, nic takiego by się nie stało, czubku. Cii, już!
- Mnie? Twoje odciski palców są wszędzie. Ten facet widział ciebie, też.
- Widział tylko jak biegnę. Mógł widzied tylko ciebie. Byłaś wściekła, że nie
dostałaś cukierków, więc spryskałaś jego dom, kiedy on cię usłyszał, robiącą
hałas, potem porzuciłaś swoje słodycze i rakietę tenisową, kiedy zapaliły się
44
światła. – powiedział Trevor, jakby był Sherlockiem Holmesem, rozwiązującym
sprawę zaginionej rakiety tenisowej.
Przyczepiłam się do niego. – Pociągnę cię w dół, jeśli coś się wydarzy!
Przyznaję, Trevor mści się za Gołą Leśną Noc. Przez niego straciłam
luksusową, ekstrawagancką rakietę mojego taty. I co ważniejsze, to on zrobił ze
mnie nieprzyjaciela w oczach każdego w mieście, który mógłby mnie zrozumied
i zostad moim przyjacielem. Oni byli moją wolnością w Dullsville i moim
pokrewieostwem z ludzkością, ale teraz z powodu Trevora, rezydencja będzie
trudniej dostępna niż wtedy, kiedy była zabita deskami.
45
- Wiem, tato, ale masz inne rakiety. – Próbowałam umniejszad moc tej jednej
praktycznej rakiety. Duży błąd!
- Inne? To takie proste dla ciebie? Po prostu idź kupid inną rakietę Prince
Precision OS.
- Przepraszam, ale -.
- Zdobądź pracę! – ogłosił. – Chodzi o czas, też. Może to nauczy cię pewnej
odpowiedzialności!
- Nie możesz poprostu dad mi klapsa? Albo uziemid mnie? Albo nie mówid do
mnie latami, jak robią rodzice w tych talk showach? Proszę, tato!
- To jest koniec! Koniec historii! Pomogę ci znaleźd pracę, jeśli nie możesz na
własną rękę. Ale musisz pracowad sama.
46
Kiedy płakałam na łóżku, marzyłam o podkradnięciu się do rezydencji, jak
zrobiłam to z Jackiem Pattersonem, gdy miałam dwanaście lat i podkradnięciu
rakiety.
Kontakty. One były wspaniałe, gdyby mój tata znał Stevena Spielberga i
Królową Anglii, ale Janice Armstrong z Armstong Travel nie była dla mnie.
- Przykro mi, ale nie będziesz mogła nosid tych... – Janice zaczęła, wpatrując się
w moje buty. – Jak ty dziecko na nie mówisz?
- Wojskowe buty.
- Nie jesteśmy w armii. I dobrze jest nosid szminkę, ale powinna byd czerwona.
- Czerwona?
- Nie, nie muszą byd czerwone. Mogą byd zielone lub niebieskie.
47
- Mogę wybrad dowolny odcieo? – Jeśli chciała bym poczuła się jak idiotka,
grałam jak ona.
- Oczywiście. I rajstopy.
- Nie czarne?
- Nie podarte.
- Nie czarne, ale każdy odcieo czerwieni. Albo różowe byłyby świetne. –
recytowała.
- Twój tata mówił, że jesteś rozgarnięta, ale nie wspominał o twoim wspaniałym
poczuciu humoru. Będzie nam razem świetnie. Kto wie, może będziesz chciała
byd agentem podróży, kiedy będziesz starsza.
48
- To nie o to chodzi!
- To nie ma sensu.
- Nie jesteś już małą dziewczynką, Raven. A poza tym nigdy nie miałam na sobie
szminki. Byłam naturalna.
- Bycie nastolatką jest trudne, wiem. Ale w koocu dowiesz się, kim naprawdę
jesteś.
- Wiem, kim jestem! A praca w biurze podróży i ubieranie białej bluzki i rajstop
nie będzie wyrażad mojego „wewnętrznego ja”
Przytuliła mnie mocno i tym razem jej pozwoliłam. – Kocham cię, Raven.
– powiedziała, tak bardzo płynnie jak mama może. – Jesteś piękna w czerni, ale
jesteś fantastyczna w czerwieni!
49
- Dlaczego ten facet przyszedł do szkoły?- Zapytałam Becky, kiedy się
ubierałam.
50
- Więc, gdzie idziesz?
Zatrzymałam się. – Nie idź za mną! Nigdzie ze mną nie pójdziesz! Zostaw
mnie w spokoju! Na dobre! Na zawsze!
- Trevor, to koniec. Twoich gierek i moich! Nie dręcz mnie nigdy więcej. Wręcz.
Wręcz na wiecznośd. Dobra? Po prostu zejdź mi z oczu!
- Trevor zamknij się! Wynoś się stąd! Zdobędę nakaz, jeśli będę musiała!
- Idź sobie!
51
- Poznałaś kogoś?
- Spadaj!
- Zejdź mi z oczu!
- Idziesz! Masz pracę! – Taoczył dookoła. – Jestem z ciebie taki dumny, moje
małe gotyckie dziecko znalazło pracę!
Byłam gotowa go uderzyd i tym razem wysład jego głowę w dal, a nie
puszkę z farbą w aerozolu.
52
Jedyną ekscytującą rzeczą w pracy w Armstrong Travel były plotki. W
normalnych warunkach, uważałam, że miejskie skandale są dośd nudne –
burmistrz widziany podczas baraszkowania z tancerką w Vegas, lokalny
reporter TV z WGYS fałszujący historie porywania przez obcych, lider Brownie
sprzeniewierzający dochody z pieczenia ciasteczek.
- Mieszkają tu już ponad miesiąc. – ciągnęła, - i nie pomalowali tego miejsca, ani
nawet nie ścieli trawy! Prawdopodobnie nawet zatrzymali skrzypiące drzwi!
- Może nie obchodzi ich co myślą sąsiedzi. Może właśnie lubią taki stan. –
wtrąciłam.
53
Więc? Pomyślałam. Jak księżyc w pełni. Tak mnie zrobią wilkołakiem?
Wielkie rzeczy. I kto może zaufad Trevorowi i jego rodzinie! Dzwonienie
frontowych drzwi sprawiło, że pora plotek została całkowicie wstrzymana. I
nowy klient zajął nas wszystkie.
- Muszę coś skooczyd z tyłu! – szepnęłam do Ruby, której oczy były skupione na
kostnym człowieku.
Poruszałam się tak szybko, jak mogłam, nie oglądając się za siebie, dopóki
nie byłam bezpieczna, stojąc za urządzeniem Ksero. Jeszcze pragnęłam pobiec
do dobrego ol’ Odrażającego, ściskając jego kruche ciało i mówiąc mu, że
przepraszam za Trevora Halloweenową robotę. Chciałam wysłuchad
wszystkiego co miał do powiedzenia o świecie, jaki znał, jego przygodach i
podróżach. Ale nie mogłam, więc kuliłam się za kopiarką i kopiowałam rękę.
- Ja nie jadę, madam. Bilety są dla Pana i Pani Sterling. Chcieliby się wybrad
pierwszego listopada, na trzy miesiące.
- Nie, pierwszą klasą, proszę. Po prostu tak długo, tak długo jak podczas lotu
będą obsługiwani krwistym winem, Sterlingowie będą zawsze szczęśliwi! –
powiedział tym swoim akcentem, śmiejąc się.
54
- To jak dawanie krwi, koszt biletów w tych dniach! – Odrażający Człowiek śmiał
się, podpisując.
To było dobre!
Ruby lustrowała jego kartę kredytową. – A pan nie jedzie, Ser? – spytała,
kiedy podpisał się nazwiskiem, starając się wyciągnąd z niego więcej informacji.
Do dzieła, Ruby!
- Nie wychodzi dużo. Zostaje w swoim pokoju, słuchając głośno muzyki. To jest
to co robią siedemnastolatkowie.
55
- Poproszę o mapę miasta.
- Jest główny plac i pola uprawne. – powiedziała Ruby, wyglądając przez swoje
biurko. – Czy jest pan pewien, że nie chce pan mapy jakiegoś bardziej
ekscytującego miejsca? – zapytała, oferując mu mapę Grecji.
56
Jeśli nie mogłabym byd Elvirą lub Bridem z Draculi, byłabym Ruby. Była
całkowitym przeciwieostwem mnie w swoim biały na biało białym stroju – buty
z białą suknią z winylu, czy eleganckie garniturowe spodnie, białe buty. Nosiła
bobowo* – długie, biało – blondawe włosy i zawsze używała swojego makijażu
z białą puderniczką, że stworzyła R tworząc czerwony kryształ górski. (*fryzura
na "boba" z włosów o takiej samej długości na całej głowie) Nawet miała
białego pudla, którego czasami przyprowadzała do agencji. Zawsze miała
chłopaka przychodzącego w odwiedziny. Wiedzieli, że była ważną klasą.
- Co, kochanie?
- Chodzi o dzisiaj... wiem, to brzmi absurdalnie, ale czy ty... więc... czy ty
wierzysz w... wampiry?
- Nie!
57
Zawiesiłam się na każdym jej słowie.
- Więc, czy wierzę w wampiry? – kontynuowała. – Nie. Ale ja również nie wierzę
Rock’owi Hudsonowi, że jest gejem. Więc co ja wiem? – uśmiechnęła się,
lśniącym, białym uśmiechem.
- Raven?
- Tak?
- W co ty wierzysz?
- Wierzę w – odkrycia!
- Trevor kto? Nie, to jest daleko poza nim! Daleko poza granicami miasta. To
jest zupełnie nie z tego świata!
- Co to daje?
- O, wampiry?
- Wiesz?
58
- Ale to są, Mitchellowie. Mimo to, muszę dodad to do mojego dziennika. Każdy
fragment informacji jest znaczący!
- Nie.
- Nie?
- Nie!
- To ma duże znaczenie!
- Cóż...
- Wierzyłam przez lata. Ale, kto wie? Nie wierzę, że Rock Hudson był gejem.
- Szukad prawdy.
- Dziękuję.
59
- Więc potrzebujesz mnie, bym czekała w swoim domu na telefon, więc kiedy
będziesz bezpiecznie w domu, możesz do mnie zadzwonid i podzielid się
wszystkimi szczegółami?
- Cóż, jeśli znajdziesz otwarte okno to, to nie będzie włamanie. Będzie tylko
wejście. A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nikt nie będzie wiedział i
wtedy nie będzie nawet wejścia. Nie będę cię pakowad w kłopoty!
- Nie mogłabym...
- Mogłabyś.
- Nie mogę.
- Możesz.
- Nie zrobię.
- Zrobisz!
- Tak. To nam daje dużo czasu, aby zebrad więcej informacji i wygrzebad
podstawy rezydencji. I mamy na to dużo czasu.
- Pomyślałaś o wymówce?
60
ROZDZIAŁ 12 – ODCHODZĄCY CZAS
To było lepsze niż dzieo ukooczenia wyższych studiów: dzieo zakooczenia
mojej pracy na pół etatu. Miałam bezpiecznie odłożone 200 dolarów netto.
Wystarczająco, by kupid tacie nową rakietę tenisową i może nową żółto –
neonową piłkę tenisową.
- Ty, też!
Naprawdę była i miło było mied w koocu więź z kimś, kto był inny, niż
większośd Dullsvillian.
- Pewnego dnia znajdziesz jedynego w swoim rodzaju faceta, który będzie taki
jak ty!
- Dzięki, Ruby!
61
Potem myślałam o facecie w rezydencji. I zastanawiałam się czy ja już nie
spotkałam tego jedynego w swoim rodzaju.
- Z czego się tak śmiejesz? – zapytał Trevor następnego dnia po obiedzie. Nie
mogłam przestad się uśmiechad, nawet do Trevora. Byłam taka szczęśliwa.
- Naprawdę? Gratulacje. Ale tak bardzo chciałem cię jeszcze zobaczy w tych
ślicznych strojach sekretarki. Teraz możesz je nosid tylko dla mnie. – powiedział,
pochylony w pobliżu.
- Nie chcę psud ci dnia. – powiedział, stając tyłem. – Jestem z ciebie dumny.-
Uśmiechnął się olśniewającym uśmiechem, ale był on zmieszany z
podstawowym złem. – Teraz powinnaś mied wystarczająco dużo pieniędzy dla
mnie. Lubię horrory.
- Ale one są zbyt straszne dla dzieci takich jak ty. Zadzwonię do ciebie za pare
lat.
Zaśmiałam się i poszłam dalej. Tym razem nie zatrzymał mnie. Myślę, że
naprawdę nie zamierzał psud mi dnia po tym wszystkim. Ósma lekcja był w
koocu skooczona. Szybko poszłam na spotkanie Becky przy mojej szafce – lody
po szkole i aktualizacja planu rezydencji. Tłum uczniów stał obok mojej szafki.
Becky próbowała odsunąd mnie z dala, ale zignorowała ją, przez gapiących się
uczniów.
Moja głowa zaczęła się kręcid jak w Egzorcyście. Trevor Mitchell miał
rakietę cały czas. Mógł jakoś zdobyd ją, kiedy Odrażający Człowiek przyszedł do
szkoły?
62
kopert. Oglądanie ludzi, którzy lecą, wyjeżdżą i jeżdżą na nartach daleko od
Dullsville, kiedy ja dawałam im bilety do wolności. Wszystko dlatego, że Trevor
czekał na właściwy moment, żeby zwrócid mi rakietę.
Nie wiem czy tłum się rozszedł czy nadal tam był: widziałam tylko rakietę
tenisową. Nie mogłam oddychad, a tym bardziej mówid.
- Tak?
- Co? Jak?
Wzięłam głęboki wdech. – Nie wiem jak ani gdzie! – Zwróciłam się do
nich, moje ciało i głowa były gotowe do wybuchu. – Ale powiem wam, że to
będzie już wkrótce!
63
Trevor to zaplanował. Miał cierpliwie czekad na ten dzieo, kiedy ja
niecierpliwie pracowałam. Wiedział, że przyjdę po niego. Wiedział, że będę
wściekła. Wiedział, że będę chciała walczyd. I teraz może udowodnid swoim
kumplom, że jest znowu królem, że zdobył Gotycką Dziewczynę, jeśli nie przez
drzewo, to przez rakietę. I chciał, aby wszyscy jego kumple byli świadkami tego.
- Będziesz musiał nosid więcej niż rękawiczkę golfową, kiedy z tobą skooczę!
64
- O czym ty mówisz, dziwaku? – Widziałam przez jego emocje, że był gotowy do
walki, ale nie spodziewał się tego typu gry.
Tłum się śmiał. Miałam broo lepszą niż jakakolwiek rakieta dwustu
dolarowa: upokorzenie. Oskarżenie snoba o zalecanie się do Gotyckiej
Dziewczyny to jedno, ale używanie tych ckliwych słów w konfrontacji z
szesnastoletnim maczo było z pewnością przeniesieniem w głąb domu.
- Tak, klaunie! Jak na przykład mam twój plakat na ścianie w sypialni. Jesteś
niczym prócz poczwary.
65
Trevor spojrzał na Matta, który tylko uśmiechał się niezręcznie i wzruszał
ramionami. Chichotał bardziej od jego innych kumpli i szeptał słowa, których
nie słyszałam.
- Chcesz mnie tak bardzo. – krzyknęłam mu w twarz. – I nie możesz mnie mied!
Nie było czasu na podziękowanie Mattowi i innym czy „ Ojej, było fajnie –
zrobimy to znowu za jakiś czas.” – pobiegłam z powrotem pod górę triumfalnie.
Nie mogłam się doczekad, żeby powiedzied Becky.
66
- Tak i Trevor Mitchell dostrzegł go wychodzącego ze cmentarza w nocy i
powiedział, że krew kapała mu z ust. I kiedy Trevor podjechał bliżej, nagle
zniknął!
- Nie ma mowy! Każdy wie, że jest zakochany w tej dziewczynie Raven. Ale
posłuchaj tego. Widziałam, dwóch facetów duchów w kinie w piątek. Samych.
Kto idzie do kina sam?
- Właśnie!
Miał na sobie Ray Bany, jak upiorna gwiazda rocka i trzymał paczkę świec.
- Czy ty nie jesteś facetem... – szepnęłam bez tchu, jakbym spotkała gwiazdę.
Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Podeszłam do niego bliżej, ale był
wciśnięty między rudowłosą królową fitness i jej opalonego łóżko-
uzależnionego przyjaciela i skup butelek wody z importu.
67
- To mi przypomina, Phyllis. – wyszeptała królowa fitness. – Widziałam to
dziecko w księgarni Carlsona. On jest taki blady! Czy on nie słyszał o słoocu?
Przynajmniej mógłby korzystad z niektórych fałszywych kremów do opalania.
On potrzebuje makijażu!
- Jestem pewna, że nie, Raven. – Moja mama się zgodziła. – Ale są przynajmniej
dziwni. Ich ubrania są dziwne.
68
Wszyscy śmiali się jednocześnie, nawet ja. Chod w głębi duszy było mi
smutno, bo wiedziałam, że nie żartują i mogłam powiedzied że im jest smutno,
też, z tego samego powodu.
- Nie mów mi, że miałybyśmy się wspinad na bramę! Boję się wysokości!
- Jesteś pewna?
69
- Udajmy, że pójdziesz do więzienia, jeśli nie wejdziesz.
- Próbuję!
- Idź, Becky, idź! – śpiewałam jak cheerleaderka. Wspinała się powoli i w koocu
dotarła na górę. Potem naprawdę oszalała.
- Nie mogę!
- Jesteś pewna?
70
- Fajnie się z tobą wisiało! – żartowałam - Ale muszę już iśd!
Znacznie trudniej było się przecisnąd przez okno tym razem. Jadłam dużo
cukierków odkąd miałam dwanaście lat.
71
Kontynuowałam przeszukiwanie piwnicy. Odkryłam naczynia z porcelany
i kryształowe puchary, nie był to rodzaj szkła, z którego byłam przyzwyczajona
do picia. Potem znalazłam pudło, na którym pisało AKWARELE ALEXANDRA,
wypełnione rysunkami nieruchomości, podobnych do tej, w której stałam.
72
Spojrzałam na swoją świecącą w ciemności latarkę. Było już wpół do
dziewiątej. Czas by odejśd. Ale zatrzymałam się na dole schodów. Nie mogłam
iśd na górę. Byłoby to bardzo ryzykowne. Ale musiałam wszystko zobaczyd.
Kiedy będę miała okazję taką jak ta znowu?
- Wexlie będzie dostarczał jutro jak zwykle. Mam zamiar przejśd na emeryturę
już teraz.
- Nie mogą się zamknąd, kiedy mają trzy, ale kiedy mają siedemnaście, nigdy
nawet nie otworzą ust. – usłyszałam jak mamrotał do siebie, idąc wolno obok
schodów.
73
- Zawsze zostawiam drzwi otwarte. – Usłyszałam Odrażającego mówiącego i
zamykającego drzwi do piwnicy.
Kiedy wyciągnął rękę do mnie, aby pokazad mi, że nie muszę się bad,
zauważyłam akcesoria – miał na sobie czarny pierścieo z pająkiem, który dałam
Odrażającemu Człowiekowi na Halloween!
Będę złapana.
74
mi brakowało Gotyckiego Faceta. Kołysałam się wysoko na huśtawce
następnego dnia na Evans Park, czekając na Becky, moja głowa jeszcze miała
zawroty z wczorajszego spotkania w nocy. Wypadłam w poślizgu na parking,
kiedy w koocu dotarła i opowiedziałam jej całą historię.
Odetchnęła z ulgą.
75
- Nie. Będę patrzed jeśli to zrobią!
- Zrobię więcej, niż patrzenie na niego! Jest tylko jeden sposób, by sprawdzid,
czy on naprawdę jest wampirem.
- Tak?
- Niezwykle szaleoczo.
Pobiegłam za nim, tak szybko jak mogłam, ale buty wojskowe nie mogły
konkurowad z kołami i zmotoryzowanym przyspieszeniem, nawet z jazdą
Odrażającego.
- Co?
- Dawaj!
76
Zaczął uciekad, a ja podążałam za nim w gorącym pościgu. – Zdobędę to.
To tylko kwestia tego czy będziesz żywy czy martwy, kiedy to zrobię!
Zrobiłam twarz jak rekin, żeby wiedział, że ugryzę go w nogę, jeśli będę
musiała, coś co można zrobid rodzeostwu i nie pójśd do więzienia. Zapanował
popłoch, a on użył swojej luźnej stopy, aby pchnąd moją luźną rękę z kościstej
nogi. Rzucił się do drzwi swojej sypialni i przekręcił zamek.
- Kochana Raven. – Udawał, że czyta przez drzwi. – Kocham cię i chcę byś
została moją wiedźmowatą żoną, abyśmy mogli mied straszne, lokajowe dzieci.
Z miłością, Weirdo Butler.
Daj mi to! Teraz! Czy nie wiesz co ci się stanie? Wystarczy zapytad
drużynę piłki nożnej. Mogę stworzyd ci życie w piekle!
- Ile?
- Więc co?
- Twojej obietnicy...
- Co, jakiej?
77
Cisza po obu stronach drzwi.
- Billy.
- Na zawsze.
- Na zawsze?
- Na zawsze!
78
Znalazłam odblokowane drzwi i weszłam do środka. To było lata temu,
kiedy byłam w jego pokoju. Były tam zdjęcia Michaela Jordana i Wayne’a
Gretzky’ego na ścianie i pięddziesiąt miliardów gier komputerowych, ułożonych
na podłodze i biurku obok jego komputera. Głupek był naprawdę słodko
interesujący.
Skąd wiedział jak się nazywam? Skąd wiedział, gdzie mieszkam? I czy to
było prawdziwe? Który siedemnastoletni facet w tym mieście, stanie, czy kraju
zaprosił dziewczynę w ten sposób. To było prosto z tych Sprzedawców Kości
Słoniowej – filmu Emma Thompson, gdzie są ludzie z dusznym, brytyjskim
akcentem i umieszczają się w gorsetach i nigdy nie mówią słowa „miłośd”. To
było takie średniowieczne, staromodne, nie z tego świata. To było takie
romantyczne, że moje ciało mrowiło.
79
ROZDZIAŁ 15 – GOTYCKI GOŚC
- Becky? Myślisz, że to jedyny przyjaciel jakiego mam? Jak zawsze mam oglądad
telewizję ze swoim życiem?
80
- Wiem. – moja mama powiedziała, kładąc parę czerwonych szpilek w swoją
torbę. – Ale nie dzisiaj wieczór. Twój ojciec po prostu mnie zaskoczył! Nie zrobił
tego od uczelni. Tylko ten jeden raz, Raven, potem możesz mied wszystkie
soboty jakie chcesz. – Pocałowała mnie w głowę, nie czekając na odpowiedź.
- Nie martw się! Nie mam zamiaru iśd na dziką imprezę. – powiedziałam
gniewnie.
- Ale masz zostad tutaj. – Obejrzał mój strój, jak opiekuoczy ojciec. – Masz
randkę!
- Nie możesz! Nie pozwolę ci. Powiem. – Chłopczyk Billy był kochany
zatrzymując mnie, ale kochał swoją nagłą władzę nade mną bardziej.
- Kocha cię!
81
- Zapytam ją, kiedy tu przyjdzie. Becky, czy kochasz mojego młodszego,
jedenasto letniego brata?
- Mam zamiar powiedzied. Zostawiasz mnie! Wszystko się może zdarzyd. Mogę
byd w Internecie i spotkad szaloną kobietę psycholkę, która chce się ze mną
ożenid.
- Zamknij się młody! Pokaż Becky gry komputerowe. Ona szaleje tylko za tymi
obcymi statkami kosmicznymi.
- Nie jeśli cenisz swoje życie. Przywiążę cię do krzesła, jeśli będę musiała.
Zatrzymał się z telefonem w dłoni. Nigdy nie słyszał jak go o coś proszę,
tylko grożę.
- Jest już Becky! – krzyknął, teraz grając w mojej drużynie. – Musisz odejśd!
82
Becky spacerowała z paczką popcornu do mikrofalówki. – Myślałam, że
powiedziałaś ósma.
- Nikczemnie!
- Naprawdę? Dzięki!
Chyba Sterlingowie nie mieli wielu gości – nie było dzwonka na bramie.
Miałam tam czekad, czy się wspiąd? Ale potem zdałam sobie sprawę, że brama
była otwarta. Dla mnie. Przeszłam przez długi podjazd, patrząc na zasłonięte
okno na poddaszu, w nadziei, że będę wreszcie mogła zobaczyd go od
wewnątrz.
83
Ogromne drzwi pomału się otwarły i Odrażający Człowiek przywitał mnie
swoim pękającym uśmiechem.
- Masz dziecko?
- Nie, brata!
84
Wydawał się niekomfortowy w rozmowie i dobierał słowa ostrożnie, jakby nie
mógł ich już odzyskad.
85
- Jasne, cokolwiek. – Chwileczkę – cokolwiek? Więc powiedziałam. – Właściwie,
woda będzie świetna!
- Mniam! – zawołałam, siorbiąc połowę łyżki. To było bardziej smaczne niż jakaś
zupa, jaką kiedykolwiek jadłam z puszki, ale sto razy ostrzejsza!
86
- Idę do szkoły? Co ty robisz?
- Śpię.
- Czy jest w tym coś złego? – powiedział, niezręcznie zaczesując włosy z oczu.
- Prawda...
- Cóż, masz rację, on nie jest moim chłopakiem. On jest całkowitym palantem w
szkole.
- Więc...Ja...
- W Rumunii.
87
- Tak.
Postawił swój talerz obok mnie i przyciągnął swój fotel bliżej. Myślałam,
że zemdleję. Siedział uśmiechnięty, kiedy jedliśmy, jego noga delikatnie mnie
dotykała. Moje ciało było zrelaksowane. Alexander był zabawny, wspaniały i
seksowny w niewygodny sposób. Chciałam poznad całą historię jego życia. Nie
miało znaczenia ile żył, siedemnaście czy tysiąc siedemset lat.
88
- Co robisz w nocy? Gdzie jeszcze mieszkałeś? Dlaczego nie chodzisz do szkoły?
– paplałam nagle.
- Powoli.
- W Rumunii.
- Czarny.
89
Alexander zgasił nasze desery i powiedział Jamesowi, że chcielibyśmy
dokooczyd nasz deser na zewnątrz. – Mam nadzieję, że nie boisz się ciemności.
– powiedział, prowadząc mnie do zniszczonej altanki.
Zaśmiałam się.
- Księżyc jest taki piękny, dziś w nocy. – powiedział, wypatrując poza altankę.
Zbliżyłam się do niego. Blask księżyca oświetlał jego twarz. Był piękny.
Pocałuj mnie, Alexander. Pocałuj mnie, teraz! Myślałam, kiedy zamykałam oczy.
90
- Jestem sam.
- Założę się, że spotkałeś tony fajnych dziewczyn, zanim przeniosłeś się tutaj.
- Tylko jednego.
- Jamesona?
- Becky jest jedyną, która mnie akceptuje, a to dlatego, że jestem jedyną, która
jej nie bije. – Oboje się zaśmialiśmy. – Każdy inny myśli, że jestem dziwna.
- Ja nie.
- Naprawdę? Nikt nigdy mi tego nie powiedział w całym moim życiu. Nikt.
- Wyglądasz bardzo jak ja. – powiedział. – Nie gapisz się na mnie jak na dziwaka.
91
- Czy to są kruki? – zapytałam, wskazując na fruwające w ciemności skrzydła,
krążące w ciemności nad Rezydencją.
- Ale nie martw się. Nigdy nie schodzą w dół i nie zaplatają się w czarne włosy
jak twoje. Tylko w wypsikane włosy.
Roześmiałam się i zaczął delikatnie gładzic moje włosy. Jego dotyk mnie
upajał. Myślałam, że mam zamiar wtopid się w ziemię.
Ruszyłam się nad nim i przypięłam jego ręce w dół. Spojrzał na mnie ze
zdziwieniem i uśmiechnął się. Czekałam, aż mnie pocałuje. Ale się nie ruszył.
Oczywiście, że się nie ruszył – przypięłam go w dół! Co ja myślałam?
- Mogą latad.
- Chcesz latad?
Nie odpowiedziałam.
92
Zmagał się ze mną i przypiął moje ramiona w dół. Znowu czekałam, aż
mnie pocałuje, ale nie. On tylko spojrzał mi w oczy.
- Nie obawiaj się. – powiedział, ściskając moją rękę. – Nie gryzę... jeszcze. –
Roześmiał się ze swojego żartu.
- Nie boję się. Komar mnie ugryzł! – wyjaśniłam, drapiąc się jak szalona.
- W każdej sekundzie mój tata będzie dzwonił z Vegas, a jeśli nie odpowiem,
będę uziemiona na wieki!
93
- Dziękuje, że przyszłaś.
- Tak?
- Chciała byś...
- Tak? Tak?
- Chciałabyś, abym cię zaprosił znowu, czy wolałabyś nie wracad z powrotem?
Czułam jeszcze jego piękno, pełne usta naprzeciwko mojej twarzy, kiedy
jechałam do domu. Moje całe ciało mrowiło z podniecenia, tęsknoty,
namiętności, uczucia którego nigdy nie czułam przy mężczyźnie. I jak
zadrapałam ugryzienie, które nie było jego, miałam nadzieję, że nie przemienię
się w komara krwiopijcę.
- Becky uwielbia mówid. – mój tata zaczął. – Nie miałem pojęcia, że była tak
zafascynowana Las Vegas. Następnym razem przywiozę ją. Powiedziała mi, że
oglądaliście filmy o wampirach przez cały wieczór.
94
- Tak...
- Jest dobry?
95
- Z przyjemnością, byśmy z wami porozmawiały panowie, ale jesteśmy w trakcie
spotkania korporacyjnego. – powiedziałam. – Więc musisz zostawid wiadomośd
mojej sekretarce.
- Czy Shirley kładzie teraz Prozac na jej lody? – powiedział Trevor, śmiejąc się. –
Nie sądzę byś chciała wiedzied co ten pan by zrobił, gryząc się w szyję!
- Czy może tu cię mam? – Trevor domyślił się. – Zawsze jesteś w kłopotach.
- Są po prostu tacy jak ty, wiesz, blada skóra i społeczni wyrzutkowie. Nawet nie
próbują przyłączyd się do krajowego klubu, jeszcze. Ale potem znowu, nie
zaakceptujemy wampirów.
- Hej, oddawaj! – krzyknęłam. – Trevorowi udało się zepsud mój błogi nastrój po
tym wszystkim.
96
- Dziecko, miał zarazki, odkąd na niego spojrzałem.
- Wiesz, że to kochasz, Potworna Dziewczyno. Jeśli nie zrobię tego ja, nikt nie
zwróci na ciebie uwagi.
- Jestem pewna, że będzie, ale nie chcę by śniły mi się koszmary do kooca życia.
- Nie. Idę.
97
Trevor zadrwił. – Z jeleniem? Czy z dmuchaną lalą?
- Mam randkę.
Becky dyszała, ale ona i Trevor nie byli jedynymi zaskoczonymi moimi
słowami.
- W swoich snach! Prosiłem cię tylko z litości. Nikt inny się z tobą nie pokaże,
chyba, że nie żyje.
- Dzięki, ale mam większe sprawy na głowie, niż lody. Jak dostanie randki!
Byłam poza tym, mimo że nigdy nie poszłam na żadne taoce, rzeczywiście
byłam poza nimi. Nie miałam zamiaru wyjścia z domu, czy pójścia na
jakiekolwiek inne taoce, zaplanowane na rok szkolny. Chciałam zostad w domu
98
z Becky i oglądad potwory w telewizji. Ale wyzwanie Trevora zmusiło mnie do
waliki, z bronią której nie miałam: Alexandrem.
To uczucie nie pozwalające jeśd ani spad było dla mnie nowe.
Zawieszałam swoje serce na każdym dzwonieniu telefonu, krzycząc z całych
płuc na Billy’ego, na jego nie związane z niczym uzależnienie od surfowania po
Internecie, nie mogłam oglądad Nosferatu bez płaczu, czy słuchad głupich,
soczystych, łzawych, zakochanych piosenek Celine Dion, myśląc że napisała je
specjalnie dla mnie – chciałam by to wszystko zniknęło.
- Tu Alexander. Wiem, że faceci nie dzwonią od razu. Ale nie mogłem już dłużej
czekad.
- W dwa dni?
- Ja też.
- Cóż, ty pierwszy.
99
- Nie, panie pierwsze.
- Tak?
- Czy ty...
- Czy ja co?
- Lubisz taoczyd?
- Tak, ale nie sądziłem, że to miasto ma jakiś klub nocny? Znasz jakiś?
- Po zachodzie słooca?
- Pamiętasz.
10
0
Byłam taka podekscytowana, że biegłam tam przez całą drogę. Musiałam
spotkad Alexandra w jego żelaznej bramie. Moja mama byłaby przestraszona,
gdyby dowiedziała się, że umówiłam się na randkę z facetem, który mieszka w
nawiedzonym domu. Nie mogłam znieśd myśli, że miałby zostad przedstawiony
w moich drzwiach i mój tata zadawałby mu pytania o tenisistach i jego planach
na studia. Więc musiałam spotkad się z Romeo na jego balkonie.
- Nie, na piknik.
- O tej godzinie?
Nie miałam pojęcia, gdzie Alexander mnie zabiera, ale mogłam sobie
wyobrazid odpowiedź od naszych kolegów Dullsvillian.
- Jesteśmy. – powiedział.
10
1
- Boisz się? – zapytał.
- Musimy się wspiąd. – powiedział. – Ale wiem jak lubisz wspinaczkę bramową.
- Ale dobrze jest wkradad się do domów, prawda? – zapytał. – Nie martw się.
Znam tu jedną taką osobę.
Kiedy oboje prześliśmy, wziął mnie za rękę i prowadził przez środek drogi,
gdzie nagrobki były w milowych kolejkach. Niektóre nagrobki oznaczone były
zarazą pustoszącą w 1800 latach.
10
2
- Nie bój się. Nie ma na nim twojego nazwiska. – Alexander żartował.
Milczeliśmy przez kilka minut, wpatrując się w niebo. Słyszałam tylko jego
delikatny oddech i dźwięk świerszczy. Wszystkie pierwsze ranki nie były tak
cudowne jak ta. To całkowicie pokonywało pierwszy wyświetlony film.
- Więc twoja babcia, patrzyła przez wiatr yy, to znaczy ona, cóż...
10
3
- Była wspaniałą artystką. Nauczyła mnie jak malowad superbohaterów i
potwory. Dużo potworów!
- Wiem.
- Wiesz?
- To znaczy wiem, że musi byd to trudne dla ciebie. Ale lubię wampiry, też! –
zasugerowałam.
- Co to było? – spytałam.
- Sądzę, że to pies.
10
4
- Jeśli to duch, musicie go zobaczyd. – Znajomy głos zawołał do nas. – Mogę was
zapewnid, że tylko duch mógł was widzied dziś w nocy.
Jeśli mnie poznał o tej porze, będę musiała mu kupid roczny zapas ciastek
dla psów, aby powstrzymad go przed powiedzeniem moim rodzicom.
- Daj mi to Luke! – Stary Jim powiedział i podniósł butelkę. Wziął długi łyk.
Nie sądzę, by prawdziwy duch i widmo wilk, mogli byd bardziej straszni
niż Stary Jim i jego zardzewiały Luke.
- Mamy czas.
- Nie ma mowy.
10
5
- Nie chcę iśd do domu, naprawdę.
- Zawsze mam kłopoty. Moja mama nie poznała by mnie, gdybym nie miała
kłopotów.
Ale szliśmy ulicą, ręka w rękę, szliśmy do mojego domu i nie ważne jak
powoli szłam, zanim dowiedziałam się, że staliśmy na moim progu, żegnając się.
- Dziewczyna Sassy, mam Draculę Beli Lugosiego na DVD, skoro tak bardzo
lubisz wampiry.
- Dracula? Świetnie.
- Wspaniale!
Miałam inną randkę i nie zrobiłam nic, ale pożegnałam się. Przyszła pora
na słodki pocałunek. Położył swoją dłoo na moim ramieniu i nachylił się, jego
oczy były zamknięty, a usta pełne.
- Nie lubię, kiedy uciekasz, nie mówiąc mi o tym. – Skarciła mnie, trzymając dla
mnie otwarte drzwi.
10
6
Tęsknota do minionej chwili i jednego momentu więcej, spojrzałam na
Alexandra.
- Cóż, lepiej powiedz mi jeśli było. Mamy zasadę, wiesz. Nie całuję jego
dziewczyn, a on nie całuje moich! – Alexander rumienił się nawet bardziej niż,
tamtej nocy, kiedy zakradłam się i miał na dłoni pierścionek pająka. Był pewny
siebie.
10
7
Położył DVD i skręcił światła, a my przytulaliśmy się w ciemności.
Wzięłam SnopCaps i wybrałam paczkę spreesów. Popcorn opierał się między
nas na kanapie.
Pocałował mnie jakby miał mnie wypid i wypełnid moje serce i żyły
miłością. Kiedy wzięłam oddech, zaczął całowad moje uszy i delikatnie je gryźd.
Chichotałam jak szalona. Jego wargi i zęby poszły w dół mojej szyi, jego usta
wypełniały mnie całkowitą pasją. Jego miękkie gryzienie na szyi łaskotało.
Byłam pod jego urokiem, wyciągnęłam nogi niezdarnie na stolik, rozlewając
Alexandrowi szklankę i popcorn na nim. Alexander, zaskoczył, zatapiając swoje
zęby w moją szyję tak mocno, że wrzasnęłam.
- Raven, w porządku?
Wydawało się jakby były godziny później, ale minęło tylko kilka sekund.
Ocknęłam się, kiedy Alexander mówił moje imię. Dracula był jeszcze w pokoju
Lucy. Jedyną różnicą były włączone światła.
- Raven? Raven?
- Co się stało?
10
8
Blada twarz Alexandra była nawet jaśniejsza. Wziął trochę lodu, który
wziął ze stołu i położył na mojej szyi. – Tak mi przykro! Nigdy nie chciałem - .
- Zimne! – krzyknęłam.
Czułam jak jego palce śledzą moją ranę. – To tylko rana. Nie naruszyłem
skóry.
- Tak?
- Tak.
- Nie, ale -.
10
9
- Ale jeśli chcesz tam iśd, to musi to byd najmodniejsze miejsce na świecie.
- To moja szkoła.
- Szkoła?
- Więc będzie to pierwszy raz dla nas. – powiedział z sexy uśmiechem i nagłą
pewnością siebie.
- Myślę, że będzie. Nazywa się Śnieżny Bal. Mogę założyd wełniany szalik by
zakryd moje ugryzienie. – żartowałam.
- Lepiej!
Pochylił się jeszcze raz i tym razem nasze usta się złączyły, jego silna ręka
delikatnie głaskała mój policzek.
- Jest rażące?
11
0
- To moja miłosna rana. – powiedziałam i ostrożnie odwinęłam czarny szalik,
który nosiłam przez cały dzieo.
- Widzę ślady zębów. Kilka zadrapao, ale nie sądzę, że przekłuł skórę. Czy to
boli?
- Wcale nie. To tak jak przekuwanie uszu – boli na początku, ale ból szybko
odchodzi.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Gotowa.
11
1
- Och!
- O, nie!
- Nie masz mnie tym uderzad! Daj mi to! – Chwyciłam obiema rękami
puderniczkę i spojrzałam twardo. Nic, a raczej wszystko. Wciąż się odbijałam.
- Teraz? – spytała.
- Teraz.
- Wszystko dobrze?
- Odłóż to dalej!
Jeśli nie topniałam w słoocu, nie rozbijałam luster, czy zastraszałam się
przez czosnek, czułam moc Alexandra na różne sposoby. Szłam w powietrzu, jak
bym mogła latad jak nietoperz. I nie mogłam spad w nocy, moja głowa się
ścigała, marząc o nim, odtwarzają jego pocałunki znowu i znowu.
Nabazgroliłam nasze imiona okalane w serca we wszystkich moich zeszytach,
podczas lekcji. Chciałam byd z nim w każdej chwili, byd tam gdziekolwiek on był,
był moim Alexandrem. Moim zabawnym, inteligentnym, opiekuoczym,
samotnym, kochanym, wspaniałym, marzycielskim Alexandrem. Był bardziej
niesamowity i wyjątkowy, niż mogłam sobie kiedykolwiek wyobrazid.
11
2
I cieszyłam się, że się zmieniam, nie w sposób o którym marzyłam tak
długo. Byłam szczęśliwa, kiedy zobaczyłam nierozbite lusterka, ponieważ teraz
widziałam odbicie dziewczyny zakochanej, świecącej ze szczęścia. Dlaczego,
chciałam żyd na cmentarzu przez wiecznośd, kiedy mogłam możliwie żyd na
poddaszu u Alexandra? Nie chciałam uciekad przed światłem słonecznym, ale
oglądad hawajski zachód słooca, z nim. Nigdy nie chciałam pic krwi, ale łyk z
neonowo-zielonej szklanki Alexandra. Chciałam korzystad z rzeczy, które zawsze
mnie cieszyły – lody, horrory, huśtanie po zmroku – ale teraz chciałam się tym
podzielid z nim.
- Skopię ci tyłek, jeśli się kiedykolwiek do niego zbliżysz. Jeśli na niego spojrzysz.
11
3
- Słuchaj, Raven, Muszę ci coś powiedzied. – Zaczęła nerwowym głosem, który
był jeszcze bardziej zdenerwowany niż jej normalny zdenerwowany głos.
- Boję się Trevora. Jego ojciec jest właścicielem połowy gospodarstw rolnych.
- Mam spowiedź.
- Nie jestem silna jak ty. Nigdy nie byłam. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, ale
Trevor zna sposób, przez który ludzie mówią rzeczy, których nie chcą. Ale
proszę – nie idź na taoce. – powiedziała, chwytając mnie za ramię.
Nagle zadzwonił dzwonek. – Muszę iśd. Nie mogę mied aresztu czy zakazu
taoców.
- Ale Raven -.
11
4
ROZDZIAŁ 19 – ŚNIEŻNY BAL
Nie mogłam usiedzied przez resztę lekcji. Nie przez algebrę, geografię,
historię, czy angielski, które spędziłam pod trybunami piłkarskimi, komponując
wiersze miłosne do Alexandra. Ścigałam się do domu i taoczyłam wokół swojej
sypialni. Próbowałam każdy kawałek ubrania, zamieniad w miliony kombinacji,
aż miałam idealny strój. – Dobrze się czujesz? – Chłopczyk Billy, zapytał
wkładając głowę do pokoju.
- Jesteś obłąkana?
Chłopczyk Billy patrzył w dal. – Myślę, że nie będzie tak źle, tak długo, jak
ona będzie wyglądad jak Pamela!
- Idziesz na taoce?
- Tak.
- Więc... – Widziałam, że stałam się dla niego dużą, główną siostrą. – Cóż...
będziesz tam najładniejsza.
11
5
W koocu paradowałam w kuchni, ubrana w buty do kolan z winylu na
wysokich obcasach, czarne pooczochowe kabaretki, czarną mini spódniczkę,
koronkowy czarny top bez rękawów i czarne metalowe bransoletki. Czarny
kaszmirowy szal zasłonił moje ugryzienie miłości, a rękawiczki bez palców z
czarnej skóry, odkrywały moje lśniące, pomalowane na czarno paznokcie, jak
czarny, lśniący lód, zgodnie z tematem Śnieżnego Balu.
- Idę na taoce.
- Z Becky?
- Nie, z Alexandrem.
- Nigdzie w tym nie pójdziesz! I kto jest miłością twojego życia? Chłopak ze
szkoły?
- On i jedyny!
11
6
- Kochanie, słyszałam opowieści w całym mieście. – Moja mama plotkowała. –
Jeszcze wczoraj, Natalie Mitchell powiedziała -.
- Mamo, komu wierzysz, mi czy Natalie Mitchell? Ta noc jest bardzo ważna. To
także pierwsze taoce Alexandra. Jest bardzo rozmarzony i inteligentny! Zna się
na sztuce i kulturze i -.
- Nie jest taki jak mówią ludzie! On jest najbardziej niesamowitym facetem w
naszym układzie słonecznym, poza tobą, tato.
- Paul!
- Ale nie w tym stroju. – Mój tata szybko zażądał. – Saro, cieszę się, że idzie na
taoce. Raven aktualnie chodzi do szkoły z własnej woli. Jest to najbardziej
normalna rzec, jaką zrobiła ostatnio.
- Ten chłopak nie był poza swoim pokojem przez lata, a ty pozwalasz jej iśd z
nim, kiedy wygląda w ten sposób? – Moja mama spytała. – Paul, zrób coś.
11
7
- I poznamy najbardziej niesamowitego faceta w tym Układzie Słonecznym,
kiedy przyjedzie po ciebie? – Moja mama się wtrąciła.
Chciałam by ta noc była doskonała, jakby to był dzieo mojego ślubu. Ale
czułam się jak panna młoda, która nagle pragnie uciec.
Teraz, kiedy moi rodzice szli na spotkanie z moją randką, trzęsły mi się
ręce. Miałam nadzieję, że nie zdziwaczeje siadając na ich dziarskie, pastelowe
meble.
- Łał – Powiedział, patrząc na mnie. Mój ojciec skinął na mnie, abym wzięła
sportowy płaszcz, z nagannymi oczami. Zamiast tego zawiesiłam go na krzesło.
11
8
- Powinienem założyd czapkę albo śnieżne buty. – Powiedział niezręcznie. Tak
naprawdę nie wziąłem ich z motywem przewodnim.
- Nie, dziękuję.
Uh-oh. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka. Czułam, że mój tata w pełni
to wykorzysta. „Cele” inkwizycji. Modliłam się, by poszło szybko.
- Jak więc się spotykacie, skoro nie chodzisz do szkoły? Raven zaniedbała
powiedzenie nam tej części.
11
9
Zwrócił się do mnie, swoją jaskrawoczerwoną twarzą ducha. Próbowałam
się nie roześmiad.
- Aud!
- To nic mamo, tylko trochę krwi, w porządku. – Szybko włożyłam palec w usta.
12
0
- Paul! – Moja mama podniosła.
Ale mój tata wiedział lepiej. Nic nie mógł zrobid. – Nie zapomnij o
płaszczu. – To wszystko co powiedział.
- Nie.
12
1
- Ale, gdybym poszedł poznalibyśmy się wcześniej.
- Tak, Alexandrze?
- K.
- Tak?
12
2
- Ale już dałam ci A!
- To bardziej z anatomii.
12
3
Mogłam usłyszed szepty, śmiechy i sapanie, kiedy szliśmy obok paczek
studentów. Zespół też patrzył na nas.
Zespół zaczął śpiewad „Topię się z tobą”. Sala kręciła się, kiedy drobne
płatki proszkowanego śniegu delikatnie na nas spadały. Alexander i ja
wrzeszczeliśmy ze śmiechu, kiedy potknęliśmy się na pijanego snoba piłkarza,
który robił śnieżnego anioła na podłodze. Gdy muzyka się zatrzymała, ściskałam
Alexandra jak szalona, jakby to były nasze prywatne taoce. Ale oczywiście nie
byliśmy sami, jak przypomniał mi znajomy głos.
12
4
- Trevor, dosyd! – Nie mogłam zobaczyd reakcji Alexandra, ale czułam jego ręce
na moich ramionach, przesuwające mnie do tyłu.
- Zamknij się! – Powiedziałam. – Nie masz swojej randki? Albo może, to Matt?
– Zapytałam sarkastycznie.
- Dałem jej trochę makijażu. – Trevor się pochwalił. – Ale to nie wszystko,
kochanie.
- Nie dotknąłem jej, jeszcze. Ale to kwestia czasu. Taoce dopiero się zaczynają.
- To znaczy, że mnie nie zna? Nie wie o nas? – Trevor zapytał dumnie.
12
5
- Myślę, że nadszedł czas, aby zostawid Raven w spokoju, koleś. – Alexander
powiedział.
- Becky, odejdź od niego! – Krzyczałam, nie ruszając się. – Becky, powiedz coś!
Powiedz coś wreszcie!
- Ona już coś powiedziała. – Trevor ogłosił. – Powiedziała dużo. To zabawne jak
ludzie w tym mieście mówią i nie mogą się zamknąd, kiedy uprawy ich tatusiów
mogą się nagle zapalid od papierosa. – Trevor powiedział, patrząc prosto na
mnie.
- Chodźmy. – Powiedział.
- Mówię o plotce!
12
6
- Powiedz mu, dlaczego włamałaś się do jego domu! Powiedz mu co widziałaś.
- Idźmy stąd! – Powiedziałam, zaczynając iśd. – Alexander jednak się nie ruszył.
- Zamknij się!
12
7
- Co się dzieje, Raven? – Alexander zażądał, ignorując ją. – Skąd on wie, że
podkradłaś się do mojego domu? Skąd wie o cmentarzu? Skąd wie, że
zemdlałaś? I co to jest? – Zapytał, wtykając mi zdjęcie.
- Myślałem, że mnie lubisz za to kim jestem, a nie za to, kim myślisz, że mogę
byd. Albo dlatego kim chciałaś zostad.
Uciekł.
12
8
Wdarłam się do sali. Zespół był na przerwie, a wszyscy patrzyli na mnie w
milczeniu, kiedy szłam przez parkiet.
- Ty! – Krzyknęłam. Pan Harris wiedział, że idę po krew i chwycił mnie od tyłu. –
Jesteś złem wcielonym, Trevor! – Krzyczałam, wymachując rękami, kiedy
bezskutecznie próbowałam wykręcid się trenerowi piłki nożnej. – Trevorze
Mitchell, jesteś potworem! – Patrzyłam na twarze wokół mnie. – Nie widzisz
tego? Wszyscy odsuwają się od najbardziej miłej, łagodnej, inteligentnej osoby
w ty mieście, zgadzając się na najniegodziwszego, najgorszego, największego
potwora, tylko dlatego, że nie ubiera się tak jak ty! Trevor, który niszczy życie! I
po prostu oglądacie go grającego w piłkę nożną i zabawiającego się, wyrzucając
anioła dlatego, że nosi czero i uczy się w domu!
12
9
Po powrocie do domu, zadzwoniłam do Rezydencji i rozmawiałam z
Jamesonem, który powiedział, że Alexander śpi. – Powiem mu, że dzwoniłaś. –
Powiedział.
- Będę się uczyd od teraz w domu! – Krzyknęłam, kiedy moja mama próbowała
mnie wyrzucid z łóżka następnego ranka. Alexander nie odbierał moich
telefonów, a nie ujmowałam Becky. – Nigdy nie wrócę do szkoły!
- Nie, Trevor Mitchell to zawalił. Byłaś miła dla tego młodego człowieka. Jest
szczęściarzem, że cię ma.
- Nigdy nie jest za późno. Ale mówiąc późno, jestem spóźniona! Muszę zabrad
twojego ojca na lotnisko.
13
0
- Zadzwoo do szkoły. – Zapukałam do jej drzwi. – Powiedz im, że jestem chora z
miłości.
W koocu znalazłam pomnik jego babci, ale Alexandra tam nie było.
Położyłam kwiaty na grobie. Mój brzuch bolał, jakby miał się zawalid.
- Babciu. – Powiedziałam głośno, rozglądając się. Ale kto mógł mnie słyszed?
Mogłam krzyczed, jeśli chciałam. – Babciu, zawaliłam, zawaliłam wielką rzecz.
Nie ma nikogo na tym świecie bardziej szalonego dla twojego wnuka niż ja. Czy
możesz mi pomóc? Tak bardzo za nim tęsknię! Alexander wierzył, że myślę, że
jest inny i myślę, że jest inny – ale od innych ludzi, nie dla mnie. Kocham go. Czy
mogłabyś mi pomóc?
Jeden dzieo bycia chorą z miłości, zamienił się w dwa dni, które okazały
się trzema i czterema.
13
1
Nie możesz mi kazad iśd do szkoły! – Krzyczałam codziennie rano i
obracałam się i szłam spad.
- Idź sobie!
- Wiem. Dlatego cię biorę. Chcę dzisiaj wygrad. – Powiedział i zamknął za sobą
drzwi.
Krajowy klub w Dullsville był, jak pamiętam z tych wszystkich lat temu -
snobistyczny i nudny. Sklep był pełny modnych tenisowych spódnic i skarpetek,
neonowych piłek i drogich rakiet. Była cztero gwiazdkowa restauracja, gdzie
płaciło się pięd dolarów za butelkę wody. Prawie tam pasowałam, z białymi
ubraniami mojej mamy, z wyjątkiem czarnej szminki. Ale mój ojciec pozwolił jej
zostad. Myślę, że był szczęśliwy, że jestem w pozycji pionowej.
13
2
- Jak miałem pozwolid ci wygrad, kiedy posyłałaś każdy strzał w siatkę? - Łatwy
wymach i zakooczenie uderzenia.
- Nie sądzę, że spotkam. Sądzę, że to on. Jest szczególną osobą, która zna filmy i
romanse. Jak Heathcliff i Romeo.
- Powiedziałeś tak?
- Mama zawsze mówiła, jak to się stało, że się tak nazywam, ale nigdy nie
wspomniała o imprezowaniu.
13
3
Dziękowałam wszechświatu, że moi rodzice patrzyli na kruki, a nie na
wiewiórki. Skutki byłyby katastrofalne.
- Nie rozumiem.
13
4
- Śnieżny Bal zmienił myślenie wielu ludzi. Trevor został stonowany w całej
szkole i w koocu uczynił głupców z wszystkich. Myślę, że to było nasze
przebudzenie.
Zdałam sobie sprawę, że nie było ukrytych kamer, czy ukrytego Trevora.
Matt nie żartował.
- Pieprzyc Trevora!
- Miło cię widzied, Raven – Powiedział. – Minęło dużo czasu. Wyglądasz teraz
tak dorośle. I nie poznałem cię bez szminki. Poznajesz mnie?
13
5
- Jack ostatnio, ponownie przeniósł się do miasta i przejął po ojcu centrum
handlowe. – Mój tata powiedział.
Jack Patterson się roześmiał. – Sądzę, że pewne rzeczy się nie zmieniły!
Spojrzałam przez wizjer, ale nic nie widziałam. Potem spojrzałam jeszcze
raz i odkryłam maleoką Becky, stojącą na progu.
- Ubieraj się!
13
6
- Idź do domu!
- Raven, natychmiast!
- Co się stało?
- Szybko!
13
7
- Nie, nie! – Krzyczałam, ale ludzie już skręcali za róg, w stronę bramy.
Nic z tego nie rozumiałam. Zgromadzenie było bardziej jak przyjęcie, ale
to nie miało sensu. Czy był to kolejny, chory żart? I wtedy zobaczyłam baner na
otwartej bramie, który sprawił, że wszystko stało się pięknie jasne: WITAMY W
OKOLICY.
- Hej, dziewczyno, nie ignoruj nas! – Ktoś nazywający się Becky i ja weszłyśmy
na teren.
- Mam właśnie randkę w tym stroju, Raven. Nigdy nie uwierzysz – to od lokaja!
– Skrzywiła się, jak zachwycona, rozbawiona uczennica i puszyła swoje
farbowane, czarne włosy, kiedy sprawdzała się w puderniczce. – Jest starszy,
ale jest fajny!
Przez wygląd Ruby, miała byd zabrana z pasa startowego mody w Paryżu.
Nawet jej pudel miał ubraną czarną smycz i czarny sweter dla psa.
13
8
- Starałam się ci powiedzied, byś nie szła na Śnieżny Bal. – Becky zaczęła szybko,
kiedy szłyśmy przez podjazd. – Ale Trevor mnie szantażował. Zawsze jesteś przy
mnie, kiedy cię potrzebuję, a ja nie byłam. Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
- Byłam tak pochłonięta, że nie słuchałam ostrzeżeo. I jesteś tu dla mnie teraz. –
Chwyciłam ją za rękę. – Jestem tylko zadowolona, że nie jesteś więcej pod
urokiem Trevora.
Teraz, po tych wszystkich latach, była moja kolej, aby odwdzięczyd mu się
za pocałunek w policzek. – To jest takie niewiarygodne!
- To nie był mój pomysł, aby nosid czarny na przyjęciu. – Jack powiedział,
wskazując na faceta w Doc Martens, czarnej bluzce i zaczesanych do tyłu
włosach.
- Hej, dziewczyno! – To był Matt. – Bałem się, że się nie pokarzesz. Trzeba było
wysład Becky po ciebie. Nie mogliśmy powitad Alexandra w mieście po tym
wszystkim, bez ciebie! – Moje oczy świeciły. – Alexander pytał o ciebie całą noc.
- Kto?
- Wiesz kto!
13
9
- Trevor? Nie został zaproszony.
- Ty to zrobiłaś, naprawdę. To było dobre dla nas, aby zrobid spacer na dziką
stronę.
- Cześd, kochanie. – Moja mama powiedziała. – Musieliśmy coś zrobid, żeby cię
wyciągnąd z łóżka.
Mój tata się śmiał i dwoje młodych dzieci w strojach Draculi przybyło ze
świstem. Jeden wyciągnął pelerynę z rękami i udawał, że do mnie leci.
14
0
- Przybyłem by wyssad ci krew! – To był Chłopczyk Billy.
- O, nie, nie założysz. – Mój tata skarcił. – Jeden udany w rodzinie, to więcej niż
sobie można wyobrazid.
14
1
niecierpliwie na chwilę, oczekując go z powrotem. Ale wstałam niespokojnie i
wędrowałam z powrotem po sieni.
- Alexander?
Drzwi w górnej części schodów były zamknięte. Jego drzwi. Jego pokoju.
Pokój nie pozwalał mi się zobaczyd. Delikatnie zapukałam do drzwi.
Za tymi drzwiami był jego świat. Świat, którego nigdy nie widziałam.
Świat, który posiadał wszystkie odpowiedzi na wszystkie jego tajemnice – jak
spędzał dnie, jak spędzał noce. Pokręciłam gałką i drzwi skrzypnęły, lekko się
otwierając. Nie były zamknięte. Chciałam więcej, niż nacisnąd by otworzyd.
Węszyd. Ale wtedy pomyślałam. W ten sposób zaczął się problem: moim
węszeniem. Nie nauczyłam się niczego? Wzięłam więc głęboki oddech i
działałam pod wpływem impulsu. Zamknęłam drzwi i pobiegłam w dół
skrzypiących schodów na strych i wielkich schodów z nowym zaufaniem.
Zatrzymałam się przy wielkich, frontowych drzwiach i poczułam znaną
obecnośd po raz kolejny, odwróciłam się.
Stał tam, jak Nocny Rycerz, patrząc na mnie tymi ciemnymi, głębokimi,
pięknymi, uspokajającymi, samotnymi, uwielbianymi, inteligentnymi,
marzycielskimi, pełnymi wyrazu oczami.
- Nigdy nie chciałam cię skrzywdzid. – Wyrwało m się. – Nie jestem taka jak
powiedział Trevor. Zawsze cię lubiłam, za to kim jesteś!
- Byłam taka głupia. Jesteś najbardziej interesującą rzeczą, jaka się kiedykolwiek
wydarzyła w Dullsville. Musisz myśleś, że jestem taka dziecinna.
14
2
- Wiem, że jesteśmy bardziej podobni niż różni.
- To? – Moja wyobraźnia dziczała. Co Alexander zrobił w swoim pokoju. Czy „to”
jest żywe czy martwe?
Było już ciemno, z wyjątkiem blasku księżyca, który świecił przez małe
okno na poddaszu. Rozwalający się, wygodny fotel i podwójny, średniej
wielkości materac oparty na podłodze. Zakryty czarną pościelą. Łóżko, jak
każdego innego nastolatka. Nie trumna. I wtedy zauważyłam obrazy. Big Ben z
nietoperzami latającymi nad tarczą, zamek na wzgórzu, Wieża Eiffla do góry
nogami. Były ciemne obrazy starszej pary w gotyckich strojach, z wielkim,
czerwonym sercem wokół nich. Był cmentarz w Dullsville, jego babcia
uśmiechająca się nad swoim grobem. Zdjęcie zrobione z jego okna na poddaszu
z cukierek albo psikus wszędzie. – To z mojego ciemnego okresu. – Żartował.
- Jesteś niesamowity!
14
3
- Są niewiarygodne!
- To wygląda jak ja! Nigdy nie wyobrażałam sobie, że jesteś artystą! Chodzi mi o
to, że malowałeś w piwnicy, a potem farbą na poboczu... Nie miałam pojęcia.
- Zmieszałem własne.
14
4
Ale potem zauważyłam w oddali postad powoli wstępującą na podjazd.
14
5
- Dobra, Trevor, wystarczy. – Mój tata powiedział, przybliżając się do niego.
Trevor był wściekły, ale uciekł gotując się. Nie było nikogo komu
podobały by się jego żarty, kto stanąłby po jego stronie, kto myślałby, że jest
wspaniały bo strzelił zwycięską bramkę. Nie chichotały dziewczyny, które
chciały by umówid się na randkę ze snobem piłki nożnej albo chodzid z nim, bo
był popularny. Nie było nic, co mógł zrobid oprócz odejścia.
- Przepraszam. – Powiedziała.
14
6
- Myślę, że twoi rodzice już pojechali.
- Z Mattem.
- Z Mattem!
Uśmiechnęła się kiedy zrobiłam łamany uśmiech. – Nie jest snobem jak
mógłby się wydawad.
14
7
Odprowadził mnie do drzwi i nieco żartobliwie ugryzł mnie na szyi
wampirzymi zębami.
- Aud. – Zawołał.
Kiedy odwróciłam się raz jeszcze, znalazłam kołatkę do drzwi węża, który
patrzyła mi w twarz. Patrzałam na nią rozpaczliwie.
- Alexander! Alexander!
- Alexander! - Wzywałam.
Zajrzał zza potarganej firanki, mój Gotycki Facet, mój Gotycki Kumpel,
mój Gotycki Książę, mój Nocny Rycerz. Patrzył w dół na mnie, tęsknie. Stałam
bez ruchu. Kiedy zaczęło do niego docierad, wycofał się za zasłony i światło
znikło.
14
8
ROZDZIAŁ 22 – OSTATECZNY TERMIN
14
9
Sięgnęłam po luźną cegłę, by użyd jej, by się włamad, tak jak poprzednio.
Ale kiedy po nią sięgnęłam, wypadła koperta z moim imieniem napisanym
dużymi literami.
Pieściłam słowa swoją ręką i trzymałam list przy sercu. Łzy spadały z
mojej twarzy jak ciężko przed bramą Rezydencji.
To był nietoperz.
A potem odleciał.
15
0
KONIEC
15
1