You are on page 1of 9

Wyjaśnienia pojęcia „nadinterpretacja”

Terminologia słownikowa:

Nadinterpretacja to:
– interpretacja jakichś słów, wykraczająca poza intencje ich autora
albo interpretacja danych, wykraczająca poza wnioski, które
rzeczywiście można z nich wyciągnąć

– interpretacja idąca zbyt daleko, odkrywająca znaczenia, których


sprawa bądź przedmiot interpretowany nie posiada; interpretacja
niemająca dostatecznego uzasadnienia

– interpretacja wykraczająca poza komentowane fakty, wypowiedzi


itp., niemająca dostatecznego uzasadnienia

***
Synonim do „nadinterpretacja” – „przekłamanie”
Synonimy do „przekłamanie”:
– fantazjowanie, konfabulacja, koloryzowanie, zmyślanie,
naciąganie, przeinaczenie, przejaskrawienie, wyjaskrawienie,
przekręcenie, przerysowanie, wyolbrzymienie

Marcin Sieńko
Patrz: http://simon.hell.pl/eco1.html

Interpretacji i nadinterpretacja,
czyli o uprawnieniach czytelnika i granicach interpretacji

I
Nie jest prawdą, że wszystko jest dozwolone – przynajmniej w dziedzinie
interpretacji. W tym jednym zdaniu streszcza się przewodnia myśl odczytów
Umberto Eco, wygłoszonych w ramach Wykładów Tannera w Cambridge w roku
1990. Właśnie one, wraz z referatami trójki innych uczestników oraz repliką Eco,
składają się na zbiór Interpretacja i nadinterpretacja.
Umberto Eco jest dość niezwykłą i wszechstronną postacią. W 1975 zajął w
Bolonii pierwszą w świecie katedrę semiotyki. Jest autorem licznych prac w tej
dziedzinie, ale szerszej publiczności jest znany głównie jako powieściopisarz. Dwie
powieści – Imię róży oraz Wahadło Foucaulta – sprawiły, że Eco stał się postacią
szalenie popularną. Również trzecia jego powieść Wyspa dnia
poprzedniego sprzedała się w niezłym nakładzie. Wywarło to zapewne swój wpływ
na wybór człowieka, który miał wygłosić Wykłady Tannera.
W swoich wykładach Eco zajął się tematyką wynikającą z jego zawodowych
zainteresowań, lecz równocześnie bliską wielu ludziom, którzy o semiotyce nie mają
większego pojęcia. Każdy, kto czyta książki, staje wobec konieczności ich
Interpretacja i nadinterpretacja 1
interpretowania. Pewnie dlatego na wykładach Eco dotyczących tego właśnie
tematu zjawiło się tak wielu słuchaczy. Pewnie również z tego powodu wykłady
wywołały tak burzliwą dyskusję. Spróbuję teraz pokrótce zakreślić główne linie
sporu.

II
W pierwszym wykładzie Eco wskazuje na pewną tendencję do przesadnych
interpretacji tekstów. Nie sprzeciwia się idei otwartej interpretacji, w której aktywną
rolę pełni interpretator, czyli czytelnik. Zauważa jednak, że w wielu przypadkach
dochodzi do przesadnego wykorzystywania owej otwartości dzieła i czytelnik
przyznaje sobie więcej praw niż ich rzeczywiście posiada. Eco zauważa tu analogię
pomiędzy zwolennikami interpretacji uzależnionej wyłącznie od czytelnika a
poglądami średniowiecznych i późniejszych poszukiwaczy wiedzy tajemnej.
Wskazuje na wyraźne podobieństwa w sposobie traktowania tekstów przez te dwie
grupy czytelników. W obu przypadkach tekst jest traktowany jako niewyczerpane
źródło rozmaitych zależności i wzajemnych odniesień. Jest przy tym wiadome, że
odnalezienie takich odniesień jest wyłącznie kwestią pomysłowości czytelnika.
Zakłada się również, że język nie jest w stanie wyrazić ani prawdy ani jedynie
słusznego znaczenia. Zawsze istnieje możliwość innej interpretacji. Co więcej autor
sugerujący, że jego dzieło ma jedno znaczenie, po prostu się myli. Przy takim
podejściu do tekstu konieczna staje się nieustanna podejrzliwość i doszukiwanie się
w dosłownie każdym zdaniu ukrytego sensu. Oczywiście, jeśli ktoś się bardzo
postara, to z wielką radością taki sens odnajdzie i będzie mógł poszukiwać jeszcze
głębszych znaczeń. I tak w nieskończoność. Eco nie neguje możliwości
interpretowania dowolnego dzieła w nieskończoność. Zauważa jednak, że pewne
interpretacje wydają się być nieco naciągane czy wręcz paranoidalne. Temat ten
rozwija w drugim wykładzie.
Potrafimy interpretować każde dzieło na wiele różnych sposobów i nie mamy
możliwości wskazania, która interpretacja jest najwłaściwsza. Potrafimy jednak
wskazać przypadki, gdy interpretacja z całą pewnością nie jest prawdziwa. Potrafimy
wskazać nadinterpretację, choć nie zawsze wiemy dokładnie na jakiej podstawie to
robimy. Eco wymienia tu kilka przykładów takich przesadzonych interpretacji.
Szukając źródła umiejętności odróżniania interpretacji od nadinterpretacji Eco
wskazuje na coś, co nazywa intencją dzieła (intentio operis). Jest to pojęcie dość
trudne do zdefiniowania. Eco podkreśla jednak duży związek pomiędzy intencją
czytelnika (intentio lectoris) i intencją dzieła w procesie interpretacji dzieła.
O intencji dzieła można zatem mówić tylko jako o rezultacie domysłu
czytelnika. Inicjatywa czytelnika polega w gruncie rzeczy na postawieniu
domysłu co do intencji tekstu. Tekst jest mechanizmem, który ma za zadanie
wytworzyć swego modelowego czytelnika. […] Czytelnik empiryczny jest tylko
aktorem stawiającym domysły co do postulowanego przez tekst rodzaju
Interpretacja i nadinterpretacja 2
czytelnika modelowego. Ponieważ intencją tekstu jest w gruncie rzeczy
wytworzenie Czytelnika Modelowego, który potrafi formułować co do niego
domysły, inicjatywa czytelnika modelowego polega na wymyśleniu Autora
Modelowego, który nie jest tożsamy z autorem empirycznym, lecz, w
ostatecznym obrachunku, z intencją tekstu. Tekst jest zatem czymś więcej niż
parametrem wykorzystywanym do potwierdzenia interpretacji: tekst jest
przedmiotem budowanym przez interpretację, która ma postać zamkniętego
koła, ponieważ potwierdza się na podstawie tego, co sama zbuduje.1
Interpretowanie tekstu polega zatem na tym, aby tworzyć hipotezy dotyczące
znaczenia tekstu, a następnie w oparciu o nie próbować zrozumieć dzieło.
Interpretacja tym różni się od nadinterpretacji, że niejako pasuje do dzieła. Pozwala
zrozumieć całość dzieła i nie stoi w jawnej sprzeczności z żadnym fragmentem.
Interpretacja musi zachować wewnętrzną spójność, dzięki czemu harmonijnie
współgra z dziełem. Nadinterpretacja z drugiej strony tworzy połączenie, które jest
wymuszone i wygląda nienaturalnie. Oczywiście to wszystko nie znaczy, że możliwe
lub konieczne jest odnalezienie interpretacji, która będzie pasowała do tekstu
idealnie, która będzie jedynie słuszną, najlepszą interpretacją. Tekst równie dobrze
może prowadzić do wytworzenia czytelnika modelowego, który będzie stawiał wiele
różnych hipotez. Przy takim podejściu do interpretacji maleje jednak znaczenie
autora empirycznego. Jego intencje dotyczące dzieła, przestają być istotne dla
interpretacji. Stosunkiem autora do dzieła zajął się Eco w trzecim wykładzie.
Pogląd Eco na stosunek intencji autora (intentio auctoris) do interpretacji nie
jest szczególnie rewolucyjny. Zgadza się on z poglądem, że intencja autora nie jest
podstawą, na której powinno budować się interpretację tekstu. W momencie
ukończenia pracy nad dziełem autor traci do niego wszelkie szczególne prawa. W
skrajnych przypadkach może się nawet okazać, że autor tworzy nadinterpretacje
własnego dzieła. Osoba autora empirycznego ma dla interpretacji pewne znaczenie
tylko w przypadku, gdy chodzi o określenie dostępnego autorowi słownika. Niektóre
słowa i frazy zmieniają z czasem swe znaczenie. Tworząc interpretację należy brać
pod uwagę to, w jakich znaczeniach mógł ich używać autor.
Eco nie chce jednak pozbawić autora całkowicie praw do interpretacji tekstu,
zwłaszcza, że sam jest pisarzem. Dlatego też daje autorowi prawo do poddania
każdej interpretacji krytyce. Jednak ta krytyka nie powinna być prowadzona z pozycji
autorytetu, lecz z pozycji czytelnika. Autor ma prawo, tak jak każdy inny czytelnik, do
własnej interpretacji oraz do krytykowania innych interpretacji. Jako autor
dysponuje często nieznanymi szerzej informacjami, które pozwalają mu wskazać
błędy w pewnych interpretacjach. Eco wspiera się tu przykładami dotyczącymi
znanych mu interpretacji dwóch jego własnych powieści: Imienia róży i Wahadła
Foucaulta.
1
Umberto Eco, Nadinterpretowanie tekstów [w:] Umberto Eco i inni, Interpretacja i
nadinterpretacja, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1996, s. 64.
Interpretacja i nadinterpretacja 3
W trzecim wykładzie Eco wprowadza jeszcze jedno rozróżnienie: pomiędzy
interpretacją tekstu a jego użyciem. Przy interpretowaniu tekstu konieczne jest
uszanowanie zaplecza kulturowego i językowego tekstu. Użycia tekstu nie dotyczą
już praktycznie żadne ograniczenia. Można na przykład użyć tekstów Ewangelii do
usprawiedliwienia morderstw, lecz trudno jest nazwać to ich interpretacją. Właśnie
przeciw temu rozróżnieniu występuje w swoim referacie Richard Rorty.
W swoim artykule, Kariera pragmatysty, Rorty podkreśla, że nie jest możliwe
rozgraniczenie interpretacji od użycia tekstu, bo cokolwiek robimy z tekstem –
używamy go. Interpretacja, jego zdaniem, jest tylko określeniem pewnego
specyficznego sposobu używania tekstu. Rorty nie widzi jednak powodu, aby jedne
użycia uważać za lepsze i właściwsze niż inne. Krytykuje też podane przez Eco
sposoby odróżniania interpretacji od nadinterpretacji, która jest tylko użyciem
tekstu. Zdaniem Rorty’ego spójność tekstu bądź jego interpretacji nie może być
takim kryterium, ponieważ tekst jako taki nie może być spójny. Spójność tekstu jest
czymś, co jest dopiero stworzone przez interpretację. Zatem interpretacja jest
sensowna i spójna wtedy, gdy zdołamy przekonać innych, że tak właśnie jest. Przy
odrobinie wysiłku i wyobraźni możemy uzasadnić nawet najbardziej wydumaną
interpretację i co za tym idzie udowodnić jej sensowność i spójność. Rorty stawia
pytanie:
Skoro jednak mamy już to rozróżnienie między spontanicznym,
brutalnym i nieprzekonującym zastosowaniem obsesji konkretnego czytelnika
do interpretacji tekstu a rezultatem trzymiesięcznych starań, by zastosowanie
to wysubtelnić i uwiarygodnić, czy musimy je opisywać w kategoriach pojęcia
„intencji tekstu”?2
W ten sposób neguje Rorty istnienie kryterium, które istniałoby w tekście, a
nie było tylko wytworem czytelnika. W swoim referacie Rorty jak się zdaje krytykuje
też samą ideę językowego i semiotycznego badania tekstów. Pisze, że próba
odnalezienia ukrytej struktury tekstu, odkrycia działających w nim mechanizmów,
jest czymś bezsensownym. Przypomina to bezsensowne próby odkrycia ukrytej
prawdy i zrozumienia „O   c o   n a p r a w d ę   b i e g a”. Zdaniem Rorty’ego jest to
podejście identyczne z tym, które Eco wykpiwał w Wahadle Foucaulta i w swym
pierwszym wykładzie. Tymczasem obcowanie z tekstami nie powinno polegać na
poznawaniu o co w nich chodzi. Rorty pisze:
Lektura tekstów polega na tym, że czytamy je w świetle innych tekstów,
ludzi, obsesji, pojedynczych informacji i czegoś tam jeszcze, po czym
sprawdzamy, jaki jest efekt. Efekt może być zbyt dziwaczny lub
idiosynkratyczny […] może być również fascynujący i przekonujący […] Niekiedy
jest tak bardzo fascynujący i przekonujący, że ma się złudzenie, iż teraz
2
Richard Rorty, Kariera pragmatysty [w:] Umberto Eco i inni, Interpretacja i nadinterpretacja…, s.
95.
Interpretacja i nadinterpretacja 4
rozumie się, o co w danym tekście   n a p r a w d ę  chodzi. Tymczasem o tym,
co fascynuje i przekonuje, przesądzają potrzeby i cele osób, które dają się
zafascynować i przekonać. Wydaje mi się zatem, że prościej byłoby anulować
rozróżnienie między użyciem tekstu i interpretacją tekstu, a rozróżniać jedynie
między użytkami, jakie różni ludzie czynią z tekstu do różnych celów.3
Kolejny mówca, Jonathan Culler, polemizuje zarówno z Eco jak i z Rortym. W
polemice z Eco staje w obronie nadinterpretacji. Twierdzi, że tekst nie powinien
ograniczać interpretacji, czyli tego, jakie pytania zadajemy tekstowi. Stawianie
pytań, które w żaden sposób nie wynikają z tekstu, może być równie interesujące.
Więcej, interpretacje są z reguły mniej interesujące i nie są w stanie pobudzić i
zainspirować czytelnika. Nadinterpretacje zaś, te w negatywnym sensie tego słowa,
zwykle są raczej niedointerpretacjami. Przedstawiają niezupełne i tendencyjne
spojrzenie na tekst. Aby uniknąć negatywnych skojarzeń wywoływanych przez słowo
nadinterpretacja Culler proponuje użycie nieco innego rozróżnienia. Zamiast mówić
o interpretacji i nadinterpretacji radzi mówić o rozumieniu i nadrozumieniu.
Rozumienie tekstu byłoby wtedy zadawaniem tekstowi tych pytań, które on niejako
wymusza. Inaczej mówiąc, byłoby to poszukiwanie intencji dzieła z punktu widzenia
Modelowego Czytelnika. Natomiast nadrozumienie tekstu to pytanie o to, „co tekst
robi i w jaki sposób; jak odnosi się do innych tekstów i innych praktyk; co ukrywa lub
tłumi; co prowokuje lub sugeruje”.4 Ograniczanie interpretacji tekstu wyłącznie do
poszukiwania intencji tekstu jest szkolnym pójściem na łatwiznę, w rodzaju
grzecznego odgadywania „o czym chciał powiedzieć pisarz”. Teksty zaś należy badać
z możliwie wielu stron. Przydatne bywa nie tylko zastanawianie się, „co tekst robi”,
ale również „jak on to robi”. Dlatego też Culler ustosunkowuje się dość negatywnie
do krytyki analitycznego podejścia do tekstów, którą zaprezentował w swoim
odczycie Rorty. Zdaniem Cullera, jest to ignorowanie możliwości poznania zasady
funkcjonowania nie tylko konkretnego dzieła, ale i literatury w ogóle.
Ostatni referat, autorstwa Christine Brooke-Rose, koncentruje się na pewnym
typie powieści, które autorka nazywa historiami palimpsestowymi. Są to powieści,
których akcja (zwykle mniej lub bardziej fikcyjna) jest osadzona w rzeczywistości
historycznej, lecz często jest to historia nieco zniekształcona bądź przekształcona.
Powieści te często na nowo interpretują historię, patrzą od nowa na religijność i
duchowość człowieka. Tak jest w przypadku Szatańskich wersetów Salmana
Rushdiego, czy choćby powieści Umberto Eco. Zwłaszcza w Wahadle Foucaulta tego
ostatniego mamy do czynienia z dość nowatorską interpretacją historii.
Rzeczywistość tych powieści jest przesunięta jakby bliżej fantastyki, historie są
często nieortodoksyjnie przedstawiane, co czyni je dość niezwykłymi. Często zdarza
się, że pojawiają się w nich elementy magiczne lub też sprawiające wrażenie
3
Tamże, s. 104.
4
Jonathan Culler, W obronie nadinterpretacji [w:] Umberto Eco i inni, Interpretacja i
nadinterpretacja…, s. 114.
Interpretacja i nadinterpretacja 5
magicznych. Dzięki temu powieści tego typu najlepiej realizują swój cel, którym
według autorki jest:
[…] osiągnięcie tego, co tylko powieść potrafi osiągnąć, a co w adaptacji
kinowej, teatralnej czy telewizyjnej uległoby znacznemu spłaszczeniu czy
zredukowaniu [...] zadaniem powieści, w przeciwieństwie do historii, jest
rozciągnąć nasze horyzonty intelektualne, duchowe i imaginacyjne do granic
wytrzymałości.5
Trudno odmówić jej racji w tym punkcie. Zagadnienie to, jakkolwiek bardzo
interesujące, wymyka się jednak poza główny nurt dyskusji.
W swojej replice, która zamyka zbiór, Eco podtrzymuje większość swoich
twierdzeń. Nadal utrzymuje, że tekst zawiera coś, co pozwala nam rozpoznać jego
nadinterpretacje. Nawet jeśli, jak twierdził Rorty, coś takiego nie jest zawarte w
samym tekście, lecz w relacji tekst – czytelnik. Wszak nie ma tu znaczenia czy
mówimy o czymś, co istnieje samoistnie w tekście, czy też mówimy o relacji. To
istnieje. Eco broni także, znów przed atakami Rorty’ego, potrzeby poznawania
języka. Nie tylko pozwala to pisarzom lepiej pisać, ale również pozwala w całkiem
nowy sposób spojrzeć na pewne teksty i poczuć pewien specyficzny rodzaj
satysfakcji. Wspominając własną fascynację powieścią Gerarda de Nervala Sylvie,
Eco pisze:
[...] nie zadowoliła mnie przyjemność, której doświadczałem jako
zauroczony czytelnik: chciałem również doświadczyć przyjemności
zrozumienia, w jaki sposób tekst wytwarza efekt mgły, który tak mnie cieszył. 6
Eco krytykuje również twierdzenie Rorty’ego, iż nie ma lepszych i gorszych
interpretacji. Po pierwsze, niektóre interpretacje są bardziej zgrabne od innych i
jakby więcej wnoszą, co usprawiedliwia nazywanie ich lepszymi. Po drugie, gdyby
wszystkie interpretacje były prawdziwe, oznaczałoby to również, że wszystkie są
fałszywe. To zaś prostą drogą prowadzi do stwierdzenia, że interpretacje jako takie
nie podlegają ocenie i weryfikacji, bo nie ma powodu, aby słuchać opinii
kogokolwiek innego i zmieniać własne zdanie. To zaś prowadzi do uznania
bezcelowości wszelkich dyskusji. Zgodzenie się na istnienie lepszych i gorszych
interpretacji pozwala zaś wygłaszać autorytatywne twierdzenia na temat
przeróżnych utworów, ale pozwala też takim twierdzeniom się sprzeciwiać. Właśnie
dzięki takiemu podejściu trwać mogą wszelkie dyskusje – również ta.

5
Christine Brooke-Rose, Historia palimpsestowa [w:] Umberto Eco i inni, Interpretacja i
nadinterpretacja…, s. 134.
6
Umberto Eco, Replika [w:] Umberto Eco i inni, Interpretacja i nadinterpretacja…, s. 144.
Interpretacja i nadinterpretacja 6
III
Cechą dobrego mówcy jest to, że gdy mówi, wierzymy, że mówi dobrze.
Nawet jeśli chwilę później przyjdzie nam wysłuchać mówcy głoszącego przeciwne
opinie. Co ciekawsze, jeśli drugi mówca okaże się równie utalentowany, to jemu
również uwierzymy. Niektórzy mówią, że prawda zawsze leży pośrodku i każdy ma
coś sensownego do powiedzenia. Tak zapewne jest również w przypadku tej
dyskusji.
Myślę, że rację ma Rorty twierdząc, że interpretacja jest tylko specyficznym
użyciem tekstu. Jednak nie znaczy to wcale, że pojęcie interpretacji jest nam zbędne.
Równie dobrze można twierdzić, że nie ma sensu mówić o bieganiu, bo jest to tylko
specyficzna forma chodzenia. Zwłaszcza, że w obu przypadkach możliwe jest
rozróżnienie. Wszak Eco słusznie twierdzi, że potrafimy rozpoznać nadinterpretację.
Natomiast jeśli chodzi o kryterium odróżnienia, to zgodziłbym się raczej z Rortym.
Stworzenie interpretacji to tylko kwestia odpowiedniego uzasadnienia swoich
twierdzeń i udowodnienia, że nasza interpretacja pasuje do dzieła. Jednak trudno
jest twierdzić, że interpretacja zależy wyłącznie od czytelnika. W pewnym sensie
dzieło wyznacza ramy interpretacji, choć niekoniecznie w sposób, o którym mówi
Eco.
Czytając dowolną książkę od samego początku tworzymy jej interpretacje.
Robimy to niejako spontanicznie, bez określonego planu. Interpretacja powstaje na
styku książki i naszego światopoglądu, systemu wartości itp. W jakiś sposób jest ona
efektem próby urobienia książki do naszych oczekiwań, niekoniecznie świadomych.
Intencja dzieła, o której mówi Eco, to po prostu taka interpretacja tekstu, jakiej chce
w danej chwili czytelnik, jakiej potrzebuje do nawiązania osobistego kontaktu z
książką. Tworzymy ją nieświadomie i niejako czytając – poznajemy to, co sami
tworzymy. Właśnie dlatego nie ma większego znaczenia to, co chciał wyrazić autor.
To co stworzył jest dla nas tylko kolorową mapą, na którą nakładamy własną siatkę,
dopisujemy własne nazwy i dodajemy legendę. Jeżeli mamy minimum elastyczności,
to potrafimy tak przekształcać siatkę, przez którą postrzegamy, aż osiągniemy
zadowalający nas efekt. Tak długo jak robimy to niemal nieświadomie i szczerze,
tworzymy interpretację. Możemy jednak również przyjąć z góry siatkę, do której
zamierzamy dopasować daną książkę. Przy odrobinie inteligencji i pomysłowości uda
nam się książkę dopasować do takiej siatki, ale robimy to jakby z premedytacją. Nie
czytamy książki, ale ją zniekształcamy. Świadomie nie dopasowujemy siatki do
książki, ale książkę do siatki. Potrafimy to zrobić, ale wtedy jest to już inny sposób
użycia tekstu. Możemy to robić w różnych celach, dla rozrywki, aby dokuczyć innym
czytelnikom i tak dalej. Ważne jest jednak, że robimy to świadomie.
Pozostaje jeszcze kwestia postulowanego przez Cullera nadrozumienia. Moim
zdaniem, również to nie jest już interpretacją. Czym jest wobec tego? Najlepiej
pasuje tu chyba określenie: rozważania zainspirowane przez dzieło. Książki potrafią

Interpretacja i nadinterpretacja 7
nas zmieniać, tego nie da się ukryć. Siatka, która powstała podczas czytania książki,
może mieć też inne zastosowania. Czasem zdarza się, że spojrzymy przez nią na
świat, na ludzi, na pewne zagadnienia czy inne książki i widzimy to wszystko w nowy
sposób. To potrafi być na swój sposób fascynujące i jak pisała pani Brooke-Rose
rozciąga nasze horyzonty intelektualne i imaginacyjne. Wydaje mi się, że w tym
właśnie tkwi siła powieści palimpsestowych – uczą nas skrajnie nowego spojrzenia
na świat, który (jak nam się zdawało) już dobrze znaliśmy. Przeczytanie Szatańskich
wersetów Rushdiego zmienia sposób widzenia Islamu, tak jak
przeczytanie Ostatniego kuszenia Chrystusa Kazantzakisa zmienia sposób widzenia
chrześcijaństwa, a lektura Wahadła Foucaulta Eco zmienia sposób widzenia
ezoteryki i mistyki. W tym tkwi potęga nadrozumienia książek.
Wróćmy jednak do interpretacji. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, co
dzieje się, gdy nasza interpretacja spotyka się z innymi interpretacjami, gdy
wkraczamy w sferę intersubiektywności? Czy możemy niektóre interpretacje uważać
za lepsze od innych? Większość ludzi zgadza się co do tego, że nie istnieje jedynie
słuszna interpretacja jakiegokolwiek dzieła. Ale większość ludzi zgodzi się chyba
również z tym, że istnieją lepsze i gorsze interpretacje. Trudno wskazać kryterium,
na podstawie którego dokonuje się takiej oceny, ale chyba każdy jej dokonuje. I
prawdopodobnie wszyscy dokonujemy takiej oceny w oparciu o analogiczne źródła.
Czynimy to opierając się na własnym systemie wartości, czyli prawdopodobnie jest
to po prostu kwestia gustu. Jednakże, zwraca na to uwagę Eco w swej replice, w
przypadku większości tekstów istnieje coś w rodzaju zgody społecznej na pewien
schemat interpretowania dzieła. Niektóre interpretacje są szanowane przez większą
liczbę ludzi i jako takie uznawane są za bliższe ideału niż te, które zbyt daleko
odbiegają od tego schematu. Te pierwsze sprawiają wrażenie bardziej
zdroworozsądkowych, te drugie – wydumanych.
Schemat ten powstaje dlatego, że wielu ludzi zgadza się z taką interpretacją.
Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że interpretacje te tworzone są z mniej
osobistego a bardziej ogólnokulturowego punktu widzenia. Taka interpretacja
wykorzystuje pewne wspólne wielu ludziom wartości i dzięki temu do wielu ludzi
przemawia. Oczywiście ta interpretacja, jak każda inna, podlega weryfikacji. Każdy
ma prawo zaprezentować własną wersję i poddać ją publicznemu osądowi. Ci
interpretatorzy, których dzieło będzie mieściło się w granicach kulturowych, mają
szansę znaleźć pewne uznanie, a nawet stworzyć interpretację doskonalszą, która
zastąpi poprzednią. Ci zaś, których interpretacje będą oderwane od tego wspólnego
nurtu, muszą się liczyć z tym, że ich dzieło zostanie nazwane nadinterpretacją,
ponieważ nie przemówi do zbyt wielu ludzi. Oczywiście jest możliwe, że ich
interpretacja spodoba się pewnemu gronu ludzi, ale rzadko ma szansę na ogólną
akceptację. Eco pisze:

Interpretacja i nadinterpretacja 8
Jednakże pewne interpretacje da się rozpoznać jako nieudane, ponieważ
przypominają muła: niezdolne są do wytworzenia nowych interpretacji i nie
można ich zestawić z tradycjami poprzednich interpretacji.7
Przyrównanie takich interpretacji do muła wydaje mi się bardzo trafne. Tak jak
muł rodzi się przez połączenie dwóch różnych zwierząt, tak interpretacje powstają z
połączenia dwóch różnych czynników – dzieła z jednej strony i
czytelnika/interpretatora z drugiej. Wkład czytelnika jest tam na tyle duży, że
interpretacja staje się zbyt osobista i niezrozumiała dla przeciętnego czytelnika. Dla
twórcy takiej interpretacji może się ona wydawać interesująca i inspirująca.
Podobne wrażenie może sprawiać na innych ludziach, ale i tak nie będzie w stanie
wpasować się w klasyczny nurt interpretacji. Niejako będzie stanowiła ciało obce,
które nie wyrasta ze wspólnego z innymi interpretacjami pnia, lecz pojawia się
znikąd. Jeżeli założymy, że interpretacje z głównego nurtu są w jakiś sposób lepsze,
mamy w miarę sensowne kryterium, dzięki któremu możemy rozpoznawać
nadinterpretacje. Należy jednak pamiętać, że jest to rozróżnienie wyłącznie
opisowe, bo także nadinterpretacje mają swoje zalety – słusznie podkreślali to w
swoich referatach Rorty i Culler.
Mówiąc krótko, to czy interpretacja jest właściwa czy nie, zależy wyłącznie od
punktu widzenia. Z pewnego punktu widzenia lepsze są interpretacje schematyczne,
z innego całkowicie nowe. Zatem wyłącznie cel, w jakim tworzymy interpretację,
determinuje to, czy jest ona interpretacją czy nie. Dla nas prywatnie interpretacją
może być wszystko, co tylko zechcemy. Jeśli jednak chcemy stworzyć interpretację
konkurencyjną dla aktualnie obowiązującej – musimy narzucić sobie pewne
ograniczenia. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy naszą osobistą interpretację
chcemy narzucić innym, zapominając o tym, że schematyczne interpretacje rządzą
się swoimi własnymi prawami. Z drugiej strony problemem jest również to, że
schemat chce ograniczać nasze osobiste interpretacje. Warto byłoby pamiętać o
tym, czemu ma służyć nasza interpretacja i nie używać jej w niewłaściwych celach.
Potrafi to czasem popsuć prostą przyjemność płynącą z lektury.

7
Tamże, s. 147.
Interpretacja i nadinterpretacja 9

You might also like