You are on page 1of 146

Arthur Schopenhauer

ERYSTYKA
czyli sztuka prowadzenia sporów
Jak przekonywać do swoich racji

70033280535109
70
zakupiono w sklepie: taniaksiazka.pl
identyfikator transakcji: 21105681
e-mail nabywcy: olaprusaczyk04@gmail.com
znak wodny:

70033280535109
70
ERYSTYKA
czyli sztuka prowadzenia sporów
Jak przekonywać do swoich racji

70033280535109
70
70033280535109
70
Arthur Schopenhauer

ERYSTYKA
czyli sztuka prowadzenia sporów
Jak przekonywać do swoich racji

Przekład: Kamil Markiewicz


Posłowie: Olgierd Annusewicz

70033280535109
70
Tytuł oryginału: Eristische Dialektik

Przekład: Kamil Markiewicz

Tekst na podstawie Arthur Schopenhauers sämtliche Werke, red. P. Deussen,


t. VI Über das Sehn und die Farben. Theoria. colorum physiologica. Balthazar
Gracians Handorakel und Kunst der Weltklugheit. Über das Interessante.
Eristische Dialektik. Über die Verhunzung der deutschen Sprache,
red. F. Mockrauer, München 1923.

Posłowie: Olgierd Annusewicz

Redaktor prowadzący: Agnieszka Marekwica

Korekta: zespół Wydawnictwa SBM

Opracowanie graficzne: mBOOKS. marcin siwiec

Projekt i opracowanie graficzne okładki: Amadeusz Targoński

Ilustracja na okładce: © VectorMine | shutterstock.com

© Copyright for the Polish edition, cover and layout by Wydawnictwo SBM, 2022
Warszawa 2022

Wydawnictwo SBM Sp. z o.o.


ul. Sułkowskiego 2/2
01-602 Warszawa
www.wydawnictwosbm.pl

ISBN: 978-83-8222-957-8

70033280535109
70
SPIS TREŚCI

Słowo od tłumacza..............................................7

Wstęp...................................................................13

Dialektyka erystyczna........................................17

Podstawy dialektyki...........................................33

Chwyty erystyczne ............................................37

Posłowie...............................................................99

70033280535109
70
70033280535109
70
SŁOWO
OD TŁUMACZA
Polskie przekłady eseju Arthura Schopenhauera –
Sztuka prowadzenia sporów Jana Lorentowicza oraz
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów Bolesława
i Łucji Konorskich z przedmową Tadeusza Kotarbiń-
skiego i przypisami opracowanymi przy jego udziale
mają już swoje lata (zostały po raz pierwszy wydane
odpowiednio w roku 1893 i 1973) i pomimo ich nie-
wątpliwej trwałej wartości logiczna wydawała się myśl
o nowym tłumaczeniu, językowo bardziej odpowiada-
jącym realiom epoki współczesnej – nieco łatwiejszym
w odbiorze dla adeptów filozofii, nierzadko urodzo-
nych już w XXI wieku. Dla ścisłości trzeba też dodać,
że przekład Lorentowicza jest przekładem niepełnym,
brakuje w nim niektórych partii rozważań ogólnych
i kilku przytoczonych przez Schopenhauera „chwy-
tów”, a przypisy zostały włączone do tekstu głównego.
Niniejszy przekład dzieła Erystyka, czyli sztuka
prowadzenia sporów. Jak przekonywać do swoich racji
opiera się na niemieckim wydaniu dzieł Schopenhau-
era Paula Deussena z 1923 roku1.

1
Arthur Schopenhauers sämtliche Werke, red. P. Deussen, t. VI Über das
Sehn und die Farben. Theoria. colorum physiologica. Balthazar Gracians

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Pomimo wierności tejże publikacji uznałem, że nie


obędzie się bez przypisów. Chodzi głównie o obja-
śnienie mniej znanych dziś wydarzeń, kontekstów
kultury niemieckiej oraz znaczenia sentencji łaciń-
skich i greckich, coraz rzadziej używanych w języku
mówionym – zwłaszcza przez młode pokolenie żyjące
w świecie, w którym niestety zanikła potrzeba eduka-
cji w dziedzinie języków klasycznych. Dużą pomocą
były przypisy opracowane przez Bolesława i Łucję Ko-
norskich oraz Tadeusza Kotarbińskiego.
Tam, gdzie to możliwe, odwoływałem się do ist-
niejących polskich przekładów.
Sam przekład tekstu erudyty, jakim był Schopen-
hauer – w tym wypadku wypowiadającego się skądinąd
plastycznie i na ogół przystępnie – wymagał oczywiście
niełatwych decyzji tłumaczeniowych. Do podstawowych
należała kwestia stopnia archaizacji/uwspółcześnienia ję-
zyka. Uznałem, że obie te tendencje powinny spotkać się
wpół drogi, być może z lekkim wskazaniem na tę drugą.
Niezależnie od swojej aktualnej wymowy esej,
z licznymi odwołaniami do filozofii greckiej i klasyków
literatury łacińskiej, zasługuje niewątpliwie na pewną
powagę językową. Postanowiłem jednak unikać tłu-
maczenia niektórych archaicznych lub wychodzących

Handorakel und Kunst der Weltklugheit. Über das Interessante. Eristische


Dialektik. Über die Verhunzung der deutschen Sprache, red. F. Mockrauer,
München 1923 [przyp. red.].

70033280535109
70
Słowo od tłumacza

z użycia słów i zwrotów z języka niemieckiego przez ich


odpowiedniki w języku polskim (na przykład Disputa-
tion to nie „dysputacja” a „spór, dyskusja”, konfundie-
ren – nie „konfudować”, a „zbijać czyjąś rację”). Do-
konałem również znaczących zmian w składni – roz-
bijając na krótsze charakterystyczne dla XIX-wiecznej
niemczyzny niekończące się zdania – oraz interpunkcji,
choćby rezygnując z oddzielania nowych myśli pauza-
mi, czego we współczesnym języku pisanym raczej się
nie spotyka.
Fundamentalne dla tekstu Schopenhauera są dwa
pojęcia: Recht behalten (jako cel zaproponowanego ćwi-
czenia) oraz Kunstgriff (jako przykład ilustrujący, w jaki
sposób ten cel osiągnąć). To pierwsze Lorentowicz oddał
jako „(zawsze) mieć rację”, a Konorscy – również „za-
chować pozory racji”. Ani pierwsze, ani drugie rozwiąza-
nie nie wydaje mi się do końca słuszne; pierwsze ozna-
czałoby rzeczywistą rację, drugą – jej brak, przykryty
jedynie sprytnie dobranymi argumentami. Tymczasem
wyrażenie w ogóle nie orzeka o prawdziwości racji, a od-
nosi się jedynie do przekonania do niej innych. Zdecy-
dowałem się zatem przetłumaczyć je jako „przekonywać
do swoich racji”, co jest wariantem nieco rozwlekłym, ale
chyba najlepiej wpisującym się w sens wywodów autora.
Co więcej, jest ono analogiczne do powszechnie używa-
nego w niemczyźnie zwrotu Recht haben („mieć rację”),
stąd użycie słowa „racja” w przekładzie wydaje się jak
najbardziej zasadne.

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Jeżeli chodzi o Kunstgriffe, to nie przekonały mnie


ani „sposoby” (Konorscy), ani tym bardziej „wybie-
gi” (Lorentowicz), które to słowo zawiera w sobie
wyraźne wartościowanie. Ze względu na człon Kunst-
można by pomyśleć o „sztuczkach”, ale i ten wraz
nacechowany jest raczej negatywnie. Z tego względu
neutralne Kunstgriffe przetłumaczyłem jako „chwyty”,
inspirując się obrazem człowieka grającego na instru-
mencie i stosującego zręczne chwyty (Griffe). Pasuje
to chyba do toku myśli Schopenhauera, który chciał
doprowadzić czytelnika do wirtuozerii w sztuce pro-
wadzenia sporów.
Oczywiście podobnych decyzji było więcej, powy-
żej przedstawiłem tylko najważniejsze. Mam nadzieję,
że niniejszy przekład stanie się dla Czytelnika inspira-
cją do ciekawych przemyśleń.

Kamil Markiewicz

10

70033280535109
70
Artur Schopenhauer, zdjęcie z 1859 roku
(fot. Johann Schäfer)

70033280535109
70
70033280535109
70
WSTĘP
Słowa „logika” i „dialektyka” już starożytni trakto-
wali jako synonimy, choć λογίζεσθαι („przemyśli-
wać, zastanawiać się, kalkulować”) a διαλέγεσθαι
(„prowadzić rozmowę”) to dwie zupełnie różne rze-
czy1. Terminu „dialektyka” (διαλεκτική, διαλεκτική
πραγματεία, διαλεκτικὸς ἀνήρ)2 – jak podaje Dioge-
nes Laertios – jako pierwszy użył Platon. Jak możemy
zobaczyć, w Fajdrosie, Sofiście, Państwie (księga VII)
i innych dziełach filozof odnosił to pojęcie do regular-
nego posługiwania się rozumem oraz wprawy w ko-
rzystaniu z niego. W tym samym znaczeniu termin τα
διαλεκτικά stosuje Arystoteles, który jednak, według
Lorenzo Valli3, początkowo nadawał ten sam sens wy-
razowi λογική. Znajdujemy u niego wyrażenie λογικάς
δυσχερείας, czyli argutias, πρότασιν λογικήν, απορίαν
λογικήν4, co oznaczałoby, że pojęcie Διαλεκτική jest
starsze niż λογική. W tym samym ogólnym znaczeniu
słów dialectica i logica używają Cyceron i Kwintylian.

1
Oto prawdziwy początek dialektyki [przyp. aut.].
2
z gr. dialektyka, postępowanie dialektyczne, człowiek dialektyczny [przyp.
tłum.].
3
Lorenzo Valla (ok. 1406–1457) – włoski filozof i filolog [przyp. tłum.].
4
z gr. trudności logiczne, przesłanka logiczna, nierozwiązywalna sprzeczność
logiczna [przyp. tłum.].

13

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

W Lukullusie ten pierwszy pisze: Dialecticam inven-


tam esse, veri et falsi quasi disceptatricem. (…) Stoici
enim judicandi vias diligenter persecuti sunt, ea scien-
tia, quam Dialecticen appellant (Cicero, Topica 2)5.
Kwintylian zaś stwierdza: Itaque haec pars dialecticae,
sive illam disputatricem dicere malimus6. To ostatnie
pojęcie uznaje zatem najwyraźniej za łaciński ekwi-
walent słowa διαλεκτικη. (Tyle za Petrus Ramus,
Dialectica, audomari Talaei praelectionibus illustra-
ta, 1569.) To znaczenie pojęć logiki i dialektyki jako
synonimów utrzymało się również w średniowieczu
i w czasach nowożytnych aż do dziś. Jednak w mniej
odległej przeszłości, zwłaszcza u Kanta, wyraz „dia-
lektyka” zaczął się częściej pojawiać w pejoratywnym
znaczeniu „sztuka dyskutowania na sposób sofistycz-
ny”, w związku z czym dawano pierwszeństwo jako-
by bardziej niewinnemu pojęciu logiki. Jednak tak
naprawdę oba określenia z natury są równoznaczne
i w ostatnich latach znów traktuje się je jako synonimy.
Żałuję, że „dialektyka” i „logika” od dawien dawna
uchodzą za synonimy, przez co nie mam całkowitej
swobody rozgraniczania ich znaczenia tak, jak jakbym
chciał – z d e f i n i o w a n i a logiki (od λογίζεσθαι,

5
z łac. Dialektyka została wynaleziona jako umiejętność odróżniania prawdy
od fałszu. (…) Stoicy gorliwie podążali drogą sądzenia według wskazań na-
uki, którą nazywali dialektyką [przyp. tłum.].
6
z łac. A zatem ta część dialektyki, czy też jak kto woli, sztuki dyskutowania
[przyp. tłum.].

14

70033280535109
70
Wstęp

„przemyśliwać, kalkulować”, oraz od λόγος, „słowo”


i „rozum”, które są nierozłączne) jako „nauki o pra-
wach myślenia, czyli o sposobach działania umysłu”,
a dialektyki (διαλέγεσθαι, „prowadzić rozmowę”;
w każdej zaś rozmowie przekazuje się albo fakty, albo
poglądy, a więc ma ona charakter albo historyczny,
albo deliberatywny) – jako „sztuki dyskutowania”
(przy czym słowo to rozumiem w sensie współcze-
snym). Wtedy przedmiotem logiki, dającym się okre-
ślić a priori, bez dodatków empirycznych, byłyby ewi-
dentnie prawa myślenia, funkcjonowania u m y s ł u
(λόγος), do których stosuje się on pozostawiony sam
sobie i niekrępowany w działaniu, w procesie samo-
dzielnego myślenia niewprowadzanej przez nic w błąd
istoty rozumnej. D i a l e k t y k a zaś zajmowałaby się
spotkaniem d w ó c h wspólnie myślących istot ro-
zumnych, z którego, jeżeli istoty te nie zgadzają się ze
sobą niczym dwa zsynchronizowane zegary, wynika
dyskusja, czyli zmagania umysłów. Jednostki te mu-
siałyby się ze sobą zgodzić, gdyby składały się tylko
z c z y s t e g o r o z u m u . Rozbieżności rodzą się
z różnic, które stanowią nieodłączną cechę indywidu-
alności, stanowią więc e l e m e n t e m p i r y c z n y .
L o g i k a , nauka o myśleniu, czyli działaniu czystego
rozumu, mogłaby zatem być skonstruowana wyłącznie
apriorycznie, dialektyka zaś – w większości tylko aposte-
riorycznie, na podstawie doświadczalnej wiedzy o zakłó-
ceniach czystego rozumowania, do których dochodzi

15

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

wskutek indywidualnych różnic występujących w sytu-


acji wspólnego myślenia dwóch istot rozumnych, oraz
na podstawie znajomości środków, które stosują obaj
dyskutanci wobec siebie, aby udowodnić, że ich indy-
widualny sposób myślenia jest poprawny i obiektywny.
Taka już jest bowiem natura ludzka, że jeśli w procesie
wspólnego myślenia (διαλέγεσθαι), czyli komuniko-
wania opinii (pomijając rozmowy o charakterze histo-
rycznym), A dowiaduje się, że B myśli o danej sprawie
inaczej niż on, A nie zaczyna od zbadania swoich po-
glądów, by znaleźć w nich błąd, lecz zakłada, że błąd
kryje się w myśleniu drugiego; pokazuje to, że czło-
wiek z natury zawsze chce p o s t a w i ć n a s w o i m ,
a o skutkach tej cechy uczy dyscyplina, którą pragnę
nazwać d i a l e k t y k ą , aby jednak uniknąć niepo-
rozumień, będę ją określał mianem d i a l e k t y k i
e r y s t y c z n e j . Byłaby to nauka o sposobach, za po-
mocą których człowiek realizuje wrodzone sobie dą-
żenie do stawiania na swoim.

70033280535109
70
DIALEKTYKA
ERYSTYCZNA
Dialektyka erystyczna7 jest sztuką prowadzenia spo-
rów, i to w taki sposób, aby za wszelką cenę przeko-
nać do swoich r a c j i 8, a więc per fas et nefas9. Mogę

7
Pojęć „logika” i „dialektyka” starożytni używali zazwyczaj jako synonimów,
podobnie zresztą jak autorzy nowożytni [przyp. aut.].
8
Erystyka byłaby tylko mocniejszym pojęciem na określenie tej samej rze-
czy. Jak podaje Diogenes Laertios (V, 28; Żywoty i poglądy słynnych filozofów,
przeł. I. Krońska, Warszawa 2006, s. 270–271), Arystoteles zestawiał ze sobą
retorykę i dialektykę, których celem miałoby być przekonywanie dyskutantów
(το πιϑ?ανόν), oraz analitykę i filozofię, dążące do prawdy. Διαλεκτικὴ δέ ἐστὶ
τέχνη λόγως, δι᾽ἧς ἀνασκευάζομέυ τι ἢ κατασκευάζομεν, ἐξ ἐρωτήσεως καὶ
ἀποκρίσεως τῶν προσδιαλεγομένων (Diogenes Laertios (III, 48); „Dialektyka
zaś jest sztuką rozmawiania, dzięki której albo odpieramy, albo podtrzymuje-
my pewne stanowisko za pomocą pytań i odpowiedzi osób biorących udział
w rozmowie (…)”, Żywoty i poglądy, dz. cyt., s. 184). Arystoteles wprawdzie
rozróżnia: 1. logikę czy też analitykę, rozumianą jako teorię lub też metodę
dochodzenia do prawdziwych, to jest apodyktycznych, wniosków; 2. dialek-
tykę czy też metodę dochodzenia do wniosków uznawanych za prawdziwe
(ενδοξα, probabilia; Topiki, I, 1 i 12), przy czym wprawdzie nie jest powie-
dziane, że są fałszywe, ale też nie jest powiedziane, że są prawdziwe (same
w sobie), ponieważ nie jest to istotne. Czym jednak różni się to wtedy od prze-
konywania do swoich racji, niezależnie od tego, czy mamy słuszność, czy nie,
od sztuki docierania do pozornej prawdy, bez dbania o samą rzecz? Dlatego
rzecz się ma tak, jak powiedziano na początku. Arystoteles zasadniczo dzieli
wnioski na – tak jak przytoczono powyżej – logiczne i dialektyczne; oraz 3.
erystyczne (erystykę), dla których wniosek jest prawdziwy, ale samo założe-
nie, materia, nie jest prawdziwa, lecz taką się wydaje; wreszcie 4. sofistyczne
(sofistykę), dla których wniosek nie jest prawdziwy, lecz takim się wydaje.
Wszystkie trzy ostatnie typy wniosków stanowią w zasadzie część dialektyki
erystycznej, ponieważ są ukierunkowane nie na obiektywną prawdę, a na po-
zory, a co za tym idzie, na przekonanie do swoich racji. Notabene traktat
Arystoteles o dowodach sofistycznych później ukazał się samodzielnie jako
ostatnia część Topików [przyp. aut.].
9
z łac. nie przebierając w środkach [przyp. tłum.]. 17

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

przecież mieć o b i e k t y w n ą rację, której jednak


nie uznają inni dyskutanci, a niekiedy nawet ja sam.
Jest tak wówczas, gdy obalenie mojego dowodu przez
przeciwnika zostanie zrównane z obaleniem samego
twierdzenia spornego, mimo że mogą za nim przema-
wiać również inne dowody. W takim wypadku prze-
ciwnik znajduje się w sytuacji dokładnie odwrotnej:
udaje mu się przekonać innych do swojej racji, choć
obiektywnie jej nie posiada. Tak więc obiektywna
prawda danego twierdzenia jest czymś zupełnie in-
nym niż uznanie go przez dyskutantów i słuchaczy,
do którego to aspektu odnosi się pojęcie dialektyki
erystycznej.
Dlaczego tak jest? Ponieważ człowiek jest z na-
tury zły. Gdyby tak nie było, gdybyśmy byli z natury
uczciwi, to w każdej dyskusji staralibyśmy się jedy-
nie wydobyć prawdę, nie dbając o to, czy okaże się
ona zgodna z poglądem sformułowanym początkowo
przez nas samych, czy też przez naszego przeciwnika.
Byłoby to dla nas obojętne lub przynajmniej całko-
wicie drugorzędne. Tymczasem jednak racja ma
znaczenie pierwszorzędne. Nasza wrodzona duma,
szczególnie drażliwa we wszystkich sprawach związa-
nych z intelektem, nie chce się zgodzić na to, by nasze
początkowe twierdzenie zostało uznane za fałszywe,
a twierdzenie przeciwnika – za słuszne. Wprawdzie
gdyby to ona wyłącznie nami powodowała, wystar-
czyłoby po prostu słusznie osądzać, a aby tak czynić,

18

70033280535109
70
Dialektyka erystyczna

musielibyśmy najpierw myśleć, a potem mówić. Jed-


nak obok wrodzonej dumy większość ludzi cechuje
jeszcze gadatliwość i wrodzona n i e u c z c i w o ś ć .
Mówią, zanim pomyślą, a choćby później zauważyli,
że ich twierdzenie jest fałszywe i pozbawione racji,
próbują stworzyć w r a ż e n i e , że jest wprost prze-
ciwnie. Skupienie na prawdzie, które zazwyczaj było
jedyną pobudką do sformułowania w ich oczach
prawdziwej tezy, zupełnie ustępuje miejsca skupieniu
na dumie własnej; prawda ma zostać uznana za kłam-
stwo, kłamstwo zaś – za prawdę.
Jednak nawet na tego typu nieuczciwość, czyli
upieranie się przy twierdzeniu, które sami uważa-
my za fałszywe, istnieje pewne usprawiedliwienie.
Otóż na początku dyskusji często jesteśmy całkowi-
cie przekonani o prawdziwości naszego twierdzenia,
i choć argument przeciwnika wydaje się je obalać,
nie chcemy z miejsca rezygnować z bronienia na-
szej sprawy, by po fakcie nie stwierdzić, że jednak
mieliśmy rację, a tylko nasze dowody były błędne;
że w porę nie przyszedł nam do głowy zbawczy argu-
ment. Stąd hołdujemy zasadzie, by spierać się nawet
wtedy, gdy argument przeciwnika wydaje się nam
słuszny i przekonujący, wierząc, że słuszność prze-
ciwnika jest tylko pozorna i że podczas sporu wynaj-
dziemy taki argument, który albo obali dowód prze-
ciwnika, albo w jakiś inny sposób potwierdzi praw-
dziwość naszych wywodów. Dzięki temu jesteśmy

19

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

niemal zmuszani – a przynajmniej nieco zachęcani –


do pewnej nieuczciwości w toczeniu sporu. W ten
sposób umacniają się wzajemnie słabość naszego
umysłu i przewrotność naszej woli. Skutkiem tego
uczestnik dyskusji walczy zwykle nie o prawdę, lecz
o uznanie słuszności swojego twierdzenia jak pro ara
et focis10, per fas et nefas11 i, jak powiedziano, trudno
mu postępować inaczej.
Każdy więc stale pragnie narzucać swoje racje,
nawet gdyby własne twierdzenie chwilowo uznawał
za fałszywe lub wątpliwe12. Narzędzia w pewnym
stopniu podsuwa każdemu człowiekowi własna inte-
ligencja i nikczemność. Sztuki tej naucza codzienne
doświadczenie prowadzenia dyskusji; każdy posługu-
je się swoją n a t u r a l n ą d i a l e k t y k ą , tak samo

10
dosł. z łac. za ołtarz i ognisko domowe; jak za ojczyznę [przyp. tłum.].
11
dosł. z łac. przez dobro i zło [przyp. tłum.].
12
Machiavelli radzi księciu korzystać z każdej chwili słabości sąsiada, aby
go atakować, ponieważ w przeciwnym razie tamten kiedyś wykorzysta
sposobność, by zaatakować jego. Gdyby powszechnie panowała wierność
i uczciwość, sprawa przedstawiałaby się inaczej, ponieważ jednak nie można
na nie liczyć, nie wolno ich stosować, ponieważ ludzie źle za nie odpłacają.
Podobnie rzecz się ma z dyskutowaniem: choćbym przyznał rację przeciw-
nikowi, kiedy będzie mi się wydawało, że ją ma, trudno mi się spodziewać,
iż on uczyni to samo w odwrotnej sytuacji; postąpi raczej per nefas, więc
i ja muszę uczynić to samo. Łatwo powiedzieć, że powinienem tylko po-
szukiwać prawdy, nie dbając o własny pogląd; nie mogę przecież wiedzieć,
że oponent tak się zachowa, więc nie mogę tak postępować. Ponadto gdy-
bym się wyrzekł gruntownie przemyślanego twierdzenia, zaledwie uznam,
że tamten ma słuszność, to łatwo się może zdarzyć, że pod wpływem chwi-
lowego wrażenia wyrzeknę się samej prawdy i popadnę w błąd [przyp. aut.].

20

70033280535109
70
Dialektyka erystyczna

jak posługuje się swoją n a t u r a l n ą l o g i k ą . Jed-


nak ta pierwsza nie prowadzi go tak pewnie, jak ta
ostatnia. Ludzie rzadko myślą i wnioskują niezgodnie
z prawami logiki; fałszywe sądy są częste, fałszywe
wnioski nadzwyczaj rzadkie. Dlatego też rzadko ujaw-
nia się w człowieku brak naturalnej logiki, za to czę-
sto brak naturalnej dialektyki. Jest to dar natury roz-
dzielony nierównomiernie, przez co dialektyka upo-
dabnia się do osądu – zdolności podzielonej bardzo
nierówno, podczas gdy zdrowy rozum jest zasadniczo
podzielony równomiernie. Zdarza się często, że po-
zorna argumentacja zbija i obala rzeczywistą rację –
i na odwrót, ten, kto wychodzi ze sporu zwycięzcą,
bardzo często zawdzięcza to nie tyle prawidłowości
sądu przy obronie swojej tezy, co inteligencji i zręcz-
ności, z jaką tę obronę prowadził. Cechy wrodzone są
tu, jak we wszystkim, najlepsze13. Jednak ćwiczenie się
i rozmyślanie w sposobach, którymi można zwycię-
żyć przeciwnika lub których używa on, aby odnieść
zwycięstwo, bardzo się mogą przydać do osiągnięcia
mistrzostwa w tej sztuce. Dlatego też, jeśli nawet logi-
ka nie daje żadnych praktycznych korzyści, to może
je dać dialektyka. Wydaje mi się, że Arystoteles swoją
logikę właściwą – analitykę – zbudował głównie jako
podstawę i wstęp do d i a l e k t y k i , która była dla

13
Doctrina sed vim promovet insitam (z łac. nauczanie umacnia wrodzone
talenty) [przyp. aut.].

21

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

niego najważniejsza. Logika zajmuje się tylko formą


twierdzeń, dialektyka zaś bada ich treść czy też mate-
rię; dlatego też rozważenie formy jako aspektu ogólne-
go musiało poprzedzać rozważenie treści jako aspektu
szczegółowego.
Arystoteles nie określa celu dialektyki tak precyzyj-
nie jak ja; co prawda jako cel główny wskazuje dyskusję,
ale zarazem poszukiwanie prawdy (Topiki I, 2). Dalej
powiada: „należy rozpatrywać twierdzenia filozoficz-
nie – zgodnie z ich prawdą, i dialektycznie – zgodnie
z ich widocznością i ze zdaniem innych (δόξα)”(To-
piki I, 14)14. Wprawdzie filozof jest świadomy różnicy
oraz odrębności między obiektywną prawdą danego
twierdzenia a obstawianiem przy nim bądź uznaniem
go przez innych, ale nie rozgranicza tych dwóch aspek-
tów na tyle wyraźnie, by dialektyce przypisać wyłącznie
tę ostatnią funkcję15, dlatego jego zasady odnoszące

14
Arystoteles, Topiki. O dowodach sofistycznych, cytat za Arturem Schopen-
hauerem, Sztuka prowadzenia sporów, Warszawa 1902 w tłumaczeniu J. Lo-
rentowicza, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/schopenhauer-sztuka-
-prowadzenia-sporow.html#anchor-idm140313073994936 [przyp. red.].
15
Z drugiej zaś strony w dziele O dowodach sofistycznych aż nazbyt gorli-
wie stara się oddzielić d i a l e k t y k ę od s o f i s t y k i i e r y s t y k i , przy
czym różnica miała polegać na tym, że wnioski dialektyczne są prawdzi-
we co do formy i treści, a erystyczne i sofistyczne (różniące się między
sobą wyłącznie co do celu: wnioski erystyczne służą jedynie przekonaniu
do swoich racji, sofistyczne – zyskaniu szacunku lub pieniędzy) – fałszywe.
Prawdziwość twierdzeń co do treści jest rzeczą zawsze zbyt niepewną, by
dawała ona podstawy do ich rozróżniania; najmniej tego pewni mogą być
sami dyskutanci i nawet rezultat sporu może przynieść jedynie niepewną

22

70033280535109
70
Dialektyka erystyczna

się do dialektyki są często pomieszane z tymi, które


mają na celu poszukiwanie prawdy. Dlatego uważam,
że Arystoteles nie do końca podołał swojemu zada-
niu.16 Arystoteles w swoim duchu naukowym nadzwy-
czaj metodycznie i systematycznie zaatakował w Topi-
kach system dialektyki, co zasługuje na podziw, choć
w tym przypadku nie do końca osiągnął swój ewi-
dentnie praktyczny cel. Po rozważeniu w Analitykach

konkluzję. Pod pojęciem dialektyki Arystotelesa winniśmy rozumieć tak-


że s o f i s t y k ę , e r y s t y k ę i p e j r a s t y k ę , definiując ją jako sztukę
przekonywania do słuszności swoich racji w dys-
k u s j a c h . Najbardziej pomocne jest oczywiście posiadanie racji w danej
sprawie, co jednak z jednej strony nie zawsze jest wystarczające z powo-
du ludzkiego charakteru, z drugiej zaś – wcale nie zawsze jest konieczne
ze względu na słabość ludzkiej inteligencji. Potrzebne są zatem inne jeszcze
chwyty, których użyjemy niezależnie od tego, czy racja będzie obiektywnie
po naszej stronie, czy nie; co do tego zresztą prawie nigdy nie ma pewności.
Uważam zatem, że granicę między d i a l e k t y k ą a l o g i k ą należy za-
kreślić radykalniej, niż to uczynił Arystoteles: pozostawić l o g i c e praw-
dę obiektywną w zakresie f o r m a l n y m , d i a l e k t y k ę ograniczyć
do p r z e k o n y w a n i a d o s w o i c h r a c j i , a sofistyki i erystyki nie
oddzielać – jak Arystoteles – tak wyraźnie od dialektyki; różnica między
nimi dotyczy przecież obiektywnej prawdy materialnej, której nigdy nie mo-
żemy być z góry pewni, przez co musimy powtórzyć za Piłatem: „Cóż to jest
prawda?” Przecież veritas est in puteo – ἐν βυθῷ ἡ ἀλήθεια [prawda leży
głęboko [przyp. tłum.]] (sentencja Demokryta, Diogenes Laertios IX, 72).
Łatwo jest powiedzieć, że celem sporu nie jest nic innego niż wydobycie
na jaw prawdy, a my przecież nie wiemy, gdzie ona leży, często też mylą nas
zarówno argumenty przeciwnika, jak i własne. Zresztą re intellecta, in verbis
simus faciles [z łac. rzecz zrozumiałą łatwo wyrazić słowami [przyp. tłum.]].
Skoro d i a l e k t y k ę utożsamia się zwykle z l o g i k ą , naszą dyscyplinę
nazwiemy dialectica eristica – d i a l e k t y k ą e r y s t y c z n ą [przyp. aut.].
16
Przedmiot danej dyscypliny należy zawsze ściśle oddzielać od przedmio-
tu każdej innej [przyp. aut.].

23

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

pojęć, sądów i wniosków z punktu widzenia czystej


formy filozof przechodzi do t r e ś c i , zajmując się
właściwie już tylko pojęciami, bo przecież to w nich za-
warta jest istota sprawy17. Twierdzenia i wnioski same
w sobie są tylko formą – ich treść stanowią pojęcia.

17
Pojęcia można jednak ująć w pewne kategorie [w przekładzie K. Leśnia-
ka zwą się one „predykabiliami”, por. Arystoteles, Topiki, dz. cyt., s. 7–10
[przyp. tłum.]], takie jak rodzaj i gatunek, przyczyna i skutek, cecha i jej
przeciwieństwo, posiadanie i brak itp., do których to kategorii stosuje się
pewną liczbę zasad ogólnych, nazywanych je loci lub τόποι [„miejsca”; tu-
taj i poniżej por. tamże, s. 80–108 [przyp. tłum.]]. Tak na przykład locus
przyczyny i skutku jest twierdzenie: „Przyczyna przyczyny jest przyczyną
skutku” (C. Wolff, Philosophia prima sive ontologia, Darmstadt 1736, § 928),
które w konkretnym zastosowaniu brzmi: „Przyczyną mojego szczęścia jest bo-
gactwo, zatem ten, kto sprawił, że jestem bogaty, jest sprawcą mojego szczęścia”.
Loci odnoszące się do przeciwieństw: 1. wykluczają się nawzajem, na przykład
„prosty” i „krzywy”; 2. odnoszą się do tego samego podmiotu – skoro miłość
jest umiejscowiona w woli (ἐπιθυμητικόν), to dotyczy to również nienawiści.
Jeżeli jednak nienawiść jest umiejscowiona w uczuciu (ϑυμοειδές), to tak samo
ma się rzecz z miłością. Jeżeli dusza nie może być biała, to nie może być i czarna.
3. Jeśli nie ma stopnia niższego, to nie ma i wyższego – jeżeli człowiek nie jest
sprawiedliwy, to nie może być również życzliwy.
Widać stąd, że loci są ogólnymi prawdami odnoszącymi się do całych katego-
rii pojęć; do których można się odwoływać w konkretnych przypadkach, aby
pozyskiwać z nich argumenty lub powoływać się na nie jako na ogólnie zrozu-
miałe zasady. Większość z nich jest jednak zwodnicza i dopuszcza wiele wyjąt-
ków: jeden z loci powiada, że rzeczy przeciwstawne mają przeciwstawne cechy,
na przykład cnota jest piękna, występek zaś brzydki; przyjaźń jest życzliwa,
a wrogość nieżyczliwa. Czy jednak, skoro rozrzutność jest wadą, to skąpstwo
jest cnotą? Czy skoro błazny mówią prawdę, to mędrcy kłamią? Nic podobnego.
Czy skoro śmierć jest przemijaniem, to życie powstawaniem? Nieprawda.
Przykładem zwodniczości topi może być stwierdzenie Jana Szkota Eriugeny,
który w rozdziale 3 księgi De praedestinatione (O przeznaczeniu) próbuje ode-
przeć twierdzenia heretyków o dwóch Bożych praedestinationes (jednym – dla
wybranych – do zbawienia i drugim – dla przeklętych – do potępienia), posługu-
jąc się w tym celu toposem (Bóg wie, skąd wziętym): Omnium, quae sunt inter se

24

70033280535109
70
Dialektyka erystyczna

Tok jego myśli jest następujący. W każdej dysku-


sji występuje teza lub problem (różnią się one tylko
formą) oraz twierdzenia, które mają służyć do ich

contraria, necesse est eorum causas inter se esse contrarias; unam enim eandemque
causam diversa, inter se contraria efficere ratio prohibet (z łac. Przyczyny wszyst-
kich rzeczy, które są sprzeczne, muszą również być sprzeczne; rozum bowiem
sprzeciwia się temu, by z jednej i tej samej przyczyny wynikały rzeczy sprzeczne,
Scotus Eriugena, De praedestinatione III, 2). Cóż, skoro experientia docet [z łac.
doświadczenie uczy [przyp. tłum.]], że pod wpływem tego samego ciepła glina
twardnieje, a wosk mięknie, i mnóstwa podobnych rzeczy. Sam topos wydaje się
jednak przekonujący, a Eriugena niewzruszenie konstruuje w oparciu o niego
swój dowód, którym nie będziemy się tutaj już zajmować. Cały zbiór takich loci
wraz z twierdzeniami je obalającymi Bakon Werulamski [pseudonim filozofa
Francisa Bacona (1561–1626) [przyp. tłum.]] zawarł w dziele pod tytułem Colo-
res boni et mali (Barwy dobre i złe). Możemy je tu wykorzystywać jako przykłady.
Autor nazywa je sofizmatami. Jako locus można także traktować argument wysu-
nięty przez Sokratesa w Uczcie wobec Agatona, który przypisywał miłości najlep-
sze cechy, takie jak piękno, dobroć i inne; Sokrates dowodzi, że jest wręcz prze-
ciwnie: „Kto tylko pragnie, ten zawsze pragnie tego, czego nie posiada. Miłość
pragnie piękna i dobra, a więc ich nie posiada” [zmodyfikowany cytat z Uczty
Platona, w przekładzie W. Witwickiego: „Kto tylko pragnie, ten zawsze pragnie
tego, co jeszcze nie istnieje, czego jeszcze nie ma, czego nie posiada, pragnie być
takim, jakim jeszcze nie jest, pragnie tego, czego mu brak (…), Platon, Uczta,
przeł. W. Witwicki, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/platon-uczta.html].
Można by sądzić, że istnieją ogólne prawdy, które można stosować do wszyst-
kiego i na podstawie których można rozstrzygać wszystkie, najrozmaitsze nawet
przypadki, nie zagłębiając się w ich specyfikę. (Bardzo dobrym locus jest prawo
kompensacji). Nie jest to jednak możliwe właśnie dlatego, że pojęcia powstały
poprzez abstrahowanie różnic, w związku z czym obejmują one najrozmaitsze
przejawy rzeczywistości; ukazuje się nam to na nowo, gdy za ich pomocą łączy-
my ze sobą najróżniejsze rzeczy, posługując się jedynie pojęciami nadrzędnymi.
Naturalne jest, że człowiek atakowany w dyskusji stara się ratować za pomocą
jakiegoś ogólnego toposu. Loci stanowią lex parsimoniae naturae [z łac. prawo
oszczędności przyrody [przyp. tłum.]], mówiąc inaczej, natura nihil facit frustra
[z łac. przyroda niczego nie stwarza na próżno [przyp. tłum.]]. W końcu wszyst-
kie przysłowia to loci o tendencji praktycznej [przyp. aut.].

25

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

rozstrzygnięcia. Dotyczą one zawsze wzajemnego


stosunku pojęć. Istnieją cztery główne stosunki tego
typu. Dla każdego pojęcia poszukuje się: 1. definicji,
2. rodzaju, 3. własności, proprium (ἴδιον), lub 4. ac-
cidens, cechy przypadkowej, swoistej i wyłącznej lub
nie, jednym słowem, pewnego wyróżnika. Do jednego
z tych stosunków sprowadza się problem każdej dys-
kusji. Jest to fundament całej dialektyki Arystotelesa.
W ośmiu księgach jej poświęconych filozof ukazuje
wszelkie zależności, jakie mogą łączyć w tych czterech
aspektach poszczególne pojęcia, podając reguły dla
każdego z nich – określając, jak jedno pojęcie powin-
no się mieć do drugiego, by stanowić jego własność,
jego cechę przypadkową, jego rodzaj i jego definicję;
jakie błędy łatwo popełnić przy formułowaniu tych
zależności i na co wobec tego zawsze zwracać uwagę,
gdy się samemu je konstruuje (κατασκευάζειν); wresz-
cie co zrobić, by obalić (ἀνασκευάζειν) konstrukcję
stworzoną przez kogoś innego. Każdą taką regułę lub
ogólną zależność między ujętymi w kategorie pojęcia-
mi filozof nazywa τόπος (locus) i podaje 382 takich
τόποι, stąd tytuł Topiki. Uzupełnia to o kilka ogólnych
reguł dotyczących prowadzenia dyskusji jako takich,
choć bynajmniej nie wyczerpujących.
Τόπος nie ma więc charakteru czysto materialnego,
nie odnosi się do określonego przedmiotu lub poję-
cia, lecz dotyczy zawsze stosunku całych kategorii po-
jęć, który może być wspólny dla niezliczonych pojęć,

26

70033280535109
70
Dialektyka erystyczna

rozpatrywanych we wzajemnym odniesieniu w jed-


nym z czterech wspomnianych aspektów, co ma miej-
sce w każdej dyskusji. Każdy z tych czterech aspektów
obejmuje z kolei kategorie podrzędne. Odnośne roz-
ważania są zatem wciąż jeszcze dość formalne, choć
nie tak ściśle formalne jak w logice, która zajmuje się
t r e ś c i ą p o j ę ć , jednak w sposób formalny, a mia-
nowicie wskazując, jak treść pojęcia A powinna się
mieć do treści pojęcia B, aby ukazać to ostatnie jako
rodzaj, własność, cechę przypadkową lub definicję tego
pierwszego lub też, w obrębie podziałów niższego stop-
nia, wykazać przeciwieństwo (ἀντικείμενον), przyczy-
nę i skutek, cechę lub jej brak itd. Na takich właśnie
zależnościach powinna się skupiać każda dyskusja.
Większość reguł dotyczących tych zależności, któ-
re Arystoteles przytacza właśnie jako τόποι, ma swoje
źródło w naturze stosunków między pojęciami, któ-
rych – tak jak w logice – każdy sam z siebie jest świa-
domy i na których przestrzeganie przez przeciwnika
nalega, oraz które łatwiej stosować w konkretnym
przypadku lub dostrzec ich zlekceważenie niż zapa-
miętać związany z nimi abstrakcyjny τόπος. Praktycz-
na korzyść z tej dialektyki nie jest zatem duża. Uka-
zuje ona niemal wyłącznie to, co jest zrozumiale same
przez się, na co zwraca uwagę zdrowy ludzki rozum.
Oto przykłady: „Jeżeli utrzymuje się, że dana rzecz
ma określony rodzaj, to musi on mieć pewien, przy-
należny temu rodzajowi gatunek; jeżeli tak nie jest,

27

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

twierdzenie jest fałszywe. Mówiąc na przykład, że du-


sza jest zdolna do ruchu, musimy określić typ ruchu:
lot, chód, wzrastanie, ubywanie itd.; jeżeli nie można
wskazać typu, to dusza nie jest zdolna do ruchu. Τοπος
powiada zatem, że brak gatunku oznacza brak rodza-
ju”. Można go zarówno sformułować, jak i obalić. Jest
to dziewiąty τοπος Arystotelesa. I na odwrót, jeżeli ja-
kaś rzecz nie posiada rodzaju, to nie można jej przy-
porządkować do żadnego gatunku. Jeżeli na przykład
twierdzi się, że ktoś źle mówił o kimś innym, a dowie-
dziemy, iż w ogóle nic nie mówił, to zarzut ten upada.
Gdzie bowiem nie ma rodzaju, nie ma też gatunku.
W kategorii proprium (własności) locus 215 brzmi
następująco: „Po pierwsze, przy obalaniu [twierdzeń
przeciwnika – przyp. tłum.]: jeżeli przeciwnik podał
jako własność cechę, którą można postrzegać wy-
łącznie zmysłami, to ta własność nie będzie prawi-
dłowo określona. Wszelkie bowiem cechy zmysłowe,
zaledwie przestają być dostępne postrzeganiu zmy-
słowemu, stają się niepewne. Na przykład podanie
przez przeciwnika jako własności słońca tej cechy,
że jest ono najjaśniejszą gwiazdą unoszącą się nad
ziemią, nie jest adekwatne, bo gdy słońce zajdzie,
nie wiemy, czy wciąż unosi się nad ziemią, gdyż jest
niedostępne dla zmysłów. W wypadku obrony wła-
sność podaje się prawidłowo, jeżeli nie zależy ona
od poznania zmysłowego, albo jeśli zależy, to w spo-
sób oczywisty jest związana z przedmiotem; jeżeli

28

70033280535109
70
Dialektyka erystyczna

ktoś na przykład jako własność powierzchni poda,


że jest ona tym, co się najpierw zabarwia, odwołuje
się wprawdzie do cechy postrzeganej zmysłami, ale
do takiej, która w oczywisty sposób zawsze jest z nią
związana, a więc prawidłowo określił własność po-
wierzchni”18.
Mam nadzieję, że w ten sposób dałem Czytelnikowi
wyobrażenie o dialektyce Arystotelesa. Wydaje mi się,
że nie prowadzi ona do założonego celu, postanowiłem
zatem spróbować dojść do niego inną drogą. W swoich
Topikach Cyceron odzworowuje z pamięci dzieło Ary-
stotelesa, w sposób nadzwyczaj płytki i żałosny; zupeł-
nie nie ma pojęcia, czym jest i do czego służy topos,
toteż plecie, co mu ślina na język przyniesie, obficie
krasząc swoje wywody przykładami z dziedziny prawa.
Jest to jedno z jego najgorszych pism.
Aby właściwie rozumieć d i a l e k t y k ę należy,
nie zważając na prawdę obiektywną (którą zajmu-
je się logika), postrzegać ją wyłącznie jako s z t u k ę
p r z e k o n y w a n i a d o s w o i c h r a c j i , co oczy-
wiście będzie łatwiejsze, jeżeli w tej sprawie istotnie
racja jest po naszej stronie. Dialektyka jako taka ma
tylko uczyć bronienia się przed atakami wszelkiego
rodzaju, szczególnie przed nieuczciwymi, a także atako-
wania twierdzeń przeciwników w taki sposób, by nie po-
paść w sprzeczność z własnymi i ogólnie nie pozwolić,

18
Arystoteles, Topiki [przyp. red.].

29

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

by oponenci je obalili. Należy ściśle oddzielić poszuki-


wanie prawdy obiektywnej prawdy od sztuki zapewnia-
nia o prawdziwości swoich twierdzeń; to pierwsze jest
zupełnie inną πραγματεία19 – to sprawa rozeznania, roz-
myślania oraz doświadczenia i nie ma takiej sztuki, która
mogłaby w tym pomóc; to drugie jest celem dialektyki.
Nazwano ją logiką pozorów – niesłusznie, ponie-
waż nadawałaby się wtedy tylko do obrony fałszywych
twierdzeń. Tymczasem i ten, kto ma rację, potrzebu-
je dialektyki, by tej racji bronić; musi znać nieuczciwe
chwyty, by móc się im przeciwstawiać, a nawet same-
mu je stosować i w ten sposób zwyciężać przeciwnika
jego własną bronią. Z tego powodu w dialektyce praw-
dę obiektywną trzeba odsunąć na bok lub też uznać
za czynnik przypadkowy, skupiając się na tym, jak
obronić własne twierdzenia i obalić twierdzenia prze-
ciwnika; w odnośnych regułach nie wolno uwzględ-
niać prawdy obiektywnej, bo zazwyczaj nie wiadomo,
gdzie się znajduje. Często sami nie wiemy, czy mamy
rację, czy nie; często w nią wierzymy i mylimy się; czę-
sto wierzą w nią obie strony – przecież veritas est in
puteo20 (ἐν βυθῷ ἡ ἀλήθεια, Demokryt). Gdy rodzi
się spór, każdy zwykle uważa, że prawda jest po jego
stronie; w dalszym toku dyskusji obie strony zaczynają
o niej powątpiewać, uważając, że dopiero zakończenie

19
z. gr. zajęcie [przyp. tłum.].
20
z łac. prawda leży głęboko [przyp. red.].

30

70033280535109
70
Dialektyka erystyczna

pozwoli na uzgodnienie prawdy i jej potwierdzenie. Tym


wszystkim dialektyka się nie zajmuje, tak jak szermierz
nie zwraca uwagi na to, kto tak naprawdę ma słuszność
w sporze, który doprowadził do pojedynku; zadawać
i parować ciosy – oto jego zadanie. Dialektyka jest jakby
szermierką umysłów i tylko rozumiejąc ją tak ściśle, bę-
dziemy mogli uczynić z niej odrębną dyscyplinę. Jeżeli
bowiem stawiamy sobie za cel dojście do czysto obiek-
tywnej prawdy, powracamy do zwykłej l o g i k i ; jeżeli
chcemy przekonać innych do fałszywych twierdzeń,
otrzymujemy zwykłą s o f i s t y k ę . W obu przypad-
kach należałoby uznać, że już wiemy, co jest obiek-
tywnie prawdziwe lub fałszywe; rzadko to jednak
wiadomo z góry. Właściwą treścią pojęcia dialektyki
jest zatem to, co ukazano powyżej – szermierka umy-
słów służąca przekonaniu w dyskusji do własnych
racji – choć bardziej adekwatne byłoby określenie
„e r y s t y k a ”, a najstosowniejszy byłby chyba termin
„d i a l e k t y k a e r y s t y c z n a ” (dialectica eristica).
Jest to sztuka bardzo pożyteczna, niesłusznie w ostat-
nich czasach zaniedbywana.
W tym rozumieniu dialektyka powinna oznaczać
po prostu przegląd i opis zbioru ujętych w pewien
system i pewne reguły chwytów, które są nam dane
z natury i którymi posługuje się większość ludzi, za-
uważając, że w sporze prawda nie leży po ich stronie,
a chcąc pomimo to przekonać do swoich racji. Z tego
powodu w dialektyce naukowej zajmowanie się prawdą

31

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

obiektywną i jej odkrywaniem zupełnie mijałoby się


z celem, gdyż nie ma na to miejsca w dialektyce pier-
wotnej i naturalnej, służącej wyłącznie przekonywaniu
do swoich racji. Głównym zadaniem tak pojmowanej
dialektyki naukowej jest zatem u k a z a n i e i a n a -
liza nieuczciwych chwytów stosowa-
n y c h w d y s k u s j i , po to, by w rzeczywistych spo-
rach móc je od razu rozpoznać i zniweczyć. W opisie
tej dyscypliny za jej ostateczny cel należy zatem uznać
przekonanie do swoich racji, a nie obiektywną prawdę.
Nie znam żadnych prac napisanych w tym du-
chu z tego punktu widzenia, choć poszukiwałem ich
na różne sposoby; jest to zatem dziewiczy teren21. Aby
osiągnąć cel, należałoby oprzeć się na doświadczeniu
i obserwować, jakie chwyty stosują obie strony w dys-
kusjach – często towarzyszących kontaktom między
ludźmi – a następnie te powtarzające się w różnych
formach techniki uogólnić i w ten sposób sformu-
łować ogólne stratagemata22, pożyteczne, służące za-
równo do własnego użytku, jak i do odpierania chwy-
tów, po które sięga przeciwnik. Niniejsza praca stanowi
p i e r w s z ą p r ó b ę w tej dziedzinie.

21
Według Diogenesa Laertiosa jedno z licznych, zaginionych dzieł reto-
rycznych Teofrasta nosiło tytuł Αγωνιστικον της περι τους εριστικους λογους
ϑεωριας (Spory, czyli dziedziny teorii wywodów erystycznych) [przyp. aut.].
Zapewne dotyczyłoby ono przedstawianych tutaj zagadnień.
22
z gr. fortel, podstęp; tutaj: sposób [przyp. red.].

70033280535109
70
PODSTAWY
DIALEKTYKI
Przede wszystkim należy rozważyć i s t o t ę k a ż d e j
d y s k u s j i , czyli to, co się w niej tak naprawdę dzieje.
Przeciwnik (albo my, bez różnicy) wysuwa pewną
t e z ę. Istnieją dwa sposoby i dwie drogi jej obalenia.

1. Sposoby: a) a d r e m 23, b) a d h o m i n e m 24 czy


też e x c o n c e s s i s 25: albo wykazujemy, że twier-
dzenie nie zgadza się z naturą rzeczy, czyli z abso-
lutną prawdą obiektywną, albo z tym, co przeciw-
nik w innych miejscach twierdził lub przyznawał,
czyli ze względną prawdą subiektywną; w ten ostat-
ni sposób dowodzimy tylko posiadania względnej
racji, bez związku z prawdą obiektywną.

2. Drogi: a) o b a l e n i e b e z p o ś r e d n i e ; b) o b a -
l e n i e p o ś r e d n i e: podążając pierwszą dro-
gą, kwestionujemy przesłanki tezy, drugą – jej

23
(argument odwołujący się) do rzeczy [przyp. tłum.].
24
(argument odwołujący się) do człowieka [przyp. tłum.].
25
(argument) z przyzwolenia, dotyczący tego, co ktoś przyznał w dyskusji
[przyp. tłum.].

33

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

skutki. Obalając tezę bezpośrednio, wykazujemy,


że nie jest ona prawdziwa, obalając ją pośrednio –
że prawdziwą być nie może.

2a) Obalając tezę b e z p o ś r e d n i o , możemy po-


stępować dwojako. Albo dowodzimy przeciwni-
kowi, że argumenty za jego twierdzeniem są fał-
szywe (nego majorem; minorem26), albo akcep-
tujemy argumenty, dowodząc zarazem, że dane
twierdzenie z nich nie wynika (nego consequen-
tiam27); kwestionujemy zatem k o n s e k w e n -
c j ę , formę wnioskowania.

2b) Obalając tezę p o ś r e d n i o , posługujemy się


albo a p a g o g ą , albo i n s t a n c j ą .

2b.1) A p a g o g a : zakładamy, że twierdzenie


przeciwnika jest prawdziwe, i łącząc je z in-
nym twierdzeniem uznawanym za prawdziwe
oraz traktując jako przesłankę wnioskowania,
otrzymujemy ewidentnie fałszywą konkluzję,
sprzeczną bądź z naturą rzeczy28, bądź z innymi
twierdzeniami przeciwnika, zatem niesłuszną
w ujęciu albo ad rem, albo ad hominem (Sokrates,

26
z łac. neguję bardziej lub mniej ważki (argument) [przyp. tłum.].
27
z łac. neguję konsekwencję [przyp. tłum.].
Jeżeli konkluzja wprost sprzeciwia się jakiejś niezaprzeczalnej prawdzie,
28

możemy doprowadzić przeciwnika ad absurdum [przyp. aut.].

34

70033280535109
70
Podstawy dialektyki

Hippiasz większy i in.). Oznacza to, że i pierwot-


ne twierdzenie było fałszywe, gdyż z prawdzi-
wych przesłanek zawsze wynikają prawdziwe
twierdzenia, choć z fałszywych nie zawsze wy-
nikają fałszywe.

2b.2) I n s t a n c j a , ενστατις, exemplum in


contrarium29: obalenie ogólnego twierdzenia
poprzez bezpośredni dowód z poszczególnych
przypadków, na które się rozciąga; jeżeli twier-
dzenie nie jest dla nich prawdziwe, to i samo
w sobie musi być fałszywe.

Oto podstawowa struktura, szkielet każdej dyskusji,


jej „osteologia”. Do wspominanych spraw sprowa-
dza się w zasadzie każda dyskusja. Można ją jednak
prowadzić w sposób rzeczywisty lub tylko pozorny,
posługując się prawdziwymi albo fałszywymi prze-
słankami; ponieważ zaś trudno to stwierdzić z całą
pewnością, dyskusje bywają takie długie i zażarte. Na-
wet udzielając rad dotyczących prowadzenia dyskusji,
nie możemy oddzielić prawdy od pozorów, bo nie są
tego pewne z góry nawet same strony sporu. Poniżej
podaję zatem c h w y t y bez względu na to, czy ktoś
ma o b i e k t y w n i e rację, czy nie, gdyż nikt tego
na pewno nie wie – ma to się okazać dopiero w toku

29
z łac. przykład przeciwieństwa [przyp. tłum.].

35

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

sporu. Skądinąd przy każdej dyskusji lub w ogóle


przy każdej argumentacji musi panować zgodność
co do pewnych założeń, aby na tej podstawie móc
osądzić daną kwestię – contra negantem principia non
est disputandum30.

30
z łac. nie ma dyskusji z kimś, kto kwestionuje same zasady [przyp. tłum.].

36

70033280535109
70
CHWYTY
ERYSTYCZNE

70033280535109
70
70033280535109
70
CHWYT 1

Rozszerzenie. Nadać twierdzeniu przeciwnika sens


szerszy niż naturalny, zinterpretować je jak najbar-
dziej ogólnikowo, przyjąć je w jak najszerszym sensie
i potraktować przesadnie; własnej wypowiedzi nadać
zaś sens jak najbardziej ograniczony, zawęzić ją do jak
najmniejszej przestrzeni; im bardziej ogólnikowe
dane twierdzenie, tym bardziej narażone na ataki.
Środkiem zaradczym jest dokładne określenie puncti
lub status controversiae31.

Przykład 1. Stwierdziłem: „Anglicy są narodem


przodującym w dziedzinie dramatu”. Przeciwnik, się-
gając po instancję, odparł: „Powszechnie mówi się,
że nie potrafią niczego osiągnąć w muzyce, a więc
i w operze”. Zbiłem jego argument, przypominając,
że muzyka nie zawiera się w pojęciu s z t u k i d r a -
m a t y c z n e j , która obejmuje wyłącznie tragedię
i komedię. Tamten wiedział o tym doskonale, ale
próbował tak uogólnić moją wypowiedź, by odnosiła

31
z łac. określenie przedmiotu dyskusji [przyp. tłum.].

39

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

się do wszelkich form teatralnych, a więc i do oper,


a co za tym idzie – do muzyki, aby mnie w ten sposób
pokonać.
Własną wypowiedź możemy w takich przypad-
kach uratować, zawężając ją bardziej, niż to było na-
szym pierwotnym zamiarem, o ile tylko użyte sfor-
mułowanie się do tego nadaje.

Przykład 2. A mówi: „Pokój z 1814 roku przywrócił


niezależność wszystkim niemieckim miastom hanze-
atyckim”. B odpowiada poprzez instantia in contra-
rium32, stwierdzając, że na mocy tego właśnie pokoju
Gdańsk utracił niezależność przyznaną mu przez Bo-
napartego. A ratuje się uściśleniem: „Powiedziałem:
«Wszystkim niemieckim miastom hanzeatyckim»,
a Gdańsk był polskim miastem hanzeatyckim”.
Tego chwytu uczy już Arystoteles (Topiki, VIII, 12, 11)33.

Przykład 3. Lamarck (Philosophie zoologique) za-


przecza, by polipy w jakiekolwiek sposób odczu-
wały zmysłowo, ponieważ nie posiadają nerwów.
Tymczasem pewne jest, że o d b i e r a j ą b o d ź c e ,
gdyż kierują się ku światłu, posuwając się zmyślnie
z gałęzi na gałąź, by pochwycić zdobycz. Uznano wo-
bec tego, że ich masa nerwowa jest równomiernie

32
z łac. przykład przeciwny [przyp. red.].
33
Arystoteles, Topiki, dz. cyt., s. 228–229 [przyp. tłum.].

40

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

rozmieszczona we wszystkich częściach ciała, że nie-


jako się z nią zlała. Wszystko wskazuje bowiem na to,
że polipy odbierają bodźce, nie mając do tego specjal-
nych narządów zmysłów. Lamarck, ponieważ oba-
la to tezę, argumentuje dialektycznie, jak następuje:
„W takim razie wszystkie cząstki ciała polipów po-
winny być zdolne do k a ż d e g o r o d z a j u odczu-
wania, a także do ruchu, do posiadania woli i do m y -
ś l e n i a. Wtedy polip miałby w każdym punkcie ciała
wszystkie narządy najdoskonalszego zwierzęcia –
każdy punkt mógłby widzieć, wąchać, smakować, sły-
szeć, a nawet myśleć, rozumować i wnioskować; każda
komórka jego ciała byłaby doskonałym zwierzęciem,
a sam polip przewyższałby człowieka, ponieważ każ-
da jego cząsteczka byłaby wyposażona w zdolności,
które człowiek posiada wyłącznie jako całość. Ponad-
to nie byłoby powodu, by nie rozszerzyć twierdzeń
dotyczących polipa także na m o n a d ę, najmniej do-
skonałą ze wszystkich istot, wreszcie na rośliny, które
również są istotami żywymi i tak dalej”. Stosując takie
chwyty dialektyczne, uczony zdradza, że w głębi du-
szy wie, iż nie ma racji. Wypowiedź: „Całe ciało poli-
pów jest wrażliwe na światło, a więc jest unerwione”
przekształca w stwierdzenie, że całe ich ciało myśli.

41

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 2

Posłużyć się homonimią w celu rozszerzenia sformu-


łowanej wypowiedzi również na pojęcia, które oprócz
jednakowego brzmienia mają mało lub nie mają nic
wspólnego z omawianą rzeczą, następnie zaś wypo-
wiedź tę bezdyskusyjnie obalić i w ten sposób stwo-
rzyć wrażenie, że obaliło się samo twierdzenie.
Uwaga: S y n o n i m y są dwoma słowami odno-
szącymi się do tego samego pojęcia; h o m o n i m y –
dwoma pojęciami określanymi przez to samo słowo
(zob. Arystoteles, Topiki, I, 13)34. Wyrazy „głęboki”,
„ostry”, „wysoki”, użyte raz w odniesieniu do ciał, raz
do dźwięków są h o m o n i m a m i; „szczery” i „uczci-
wy” – s y n o n i m a m i .
Chwyt ten może się jawić jako identyczny z so-
fizmatem ex homonymia35, jednak tak naprawdę
ewidentny sofizmat homonimii nie może zwieść
nikogo.

34
Arystoteles, Topiki, dz. cyt., s. 20 [przyp. tłum.].
35
z łac. zastosować homonimię [przyp. red.].

42

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

Omne lumen potest extingui


Intellectus est lumen
Intellectus potest extingui36.

Od razu widać, że mamy tutaj cztery terminy:


lumen w sensie właściwym i lumen w sensie przeno-
śnym. Jednak w przypadkach subtelniejszych – wtedy,
gdy pojęcia określane przez to samo wyrażenie są po-
krewne znaczeniowo i zlewają się ze sobą – naprawdę
można dać się zmylić.

Przykład 137. A utrzymuje: „Nie jest Pan jeszcze


wtajemniczony w misteria filozofii Kanta”.
B odparowuje: „Ach, nie chcę słyszeć o żadnych
misteriach!”.

Przykład 2. Potępiłem jako nierozsądne takie rozu-


mienie honoru, zgodnie z którym człowiek, doznawszy
zniewagi, traci honor, chyba że odpowie jeszcze większą
zniewagą lub doznaną obrazę zmyje krwią swojego prze-
ciwnika lub swoją własną. Uzasadniłem to argumentem,

36
z łac. Każde światło można zgasić / Rozum jest światłem / Rozum można
zgasić [przyp. aut.].
37
Przypadki specjalnie wymyślone nigdy nie są dostatecznie subtelne, by ko-
goś zmylić; najlepiej zatem czerpać przykłady z własnego, rzeczywistego do-
świadczenia. Byłoby bardzo dobrze, gdyby każdemu z przytaczanych tu chwy-
tów można było nadać krótką, trafną nazwę, dzięki której można byłoby
w razie potrzeby zarzucić komuś, że się nią posłużył w sporze [przyp. aut.].

43

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

że prawdziwego honoru nikogo nie może pozbawić coś,


co go spotkało, lecz tylko coś, co sam uczynił; każdemu
przecież może się przytrafić wszystko. Przeciwnik bez-
pośrednio zaatakował mój argument, wykazując bez-
spornie, że dla kupca niesłuszny zarzut oszustwa, nie-
uczciwości lub niedbalstwa w jego zawodzie oznacza
gwałt na honorze, który nadweręża wyłącznie coś, co go
spotkało, i który może on odzyskać tylko poprzez uka-
ranie oszczercy i zmuszenie go do odwołania wypowie-
dzianych słów.
Stosując homonimię, przeciwnik zastąpił tu pojęcie
honoru rycerskiego, zwanego też point d‘honneur, który
można naruszyć poprzez zniewagę, z pojęciem honoru
mieszczańskiego, zwanego inaczej dobrym imieniem,
wrażliwego na oszczerstwa. Ponieważ ataku na ten ostat-
ni nie wolno zlekceważyć, lecz trzeba go odeprzeć po-
przez publiczne odwołanie, mój przeciwnik przekony-
wał, że tak samo nie można zlekceważyć ataku na honor
rycerski, lecz trzeba go odeprzeć jeszcze cięższą zniewa-
gą i wyzwaniem na pojedynek. Mamy tu zatem do czy-
nienia z pomieszaniem dwóch zasadniczo różnych po-
jęć, które umożliwia homonimia słowa „honor”, a więc
powstała wskutek homonimii mutatio controversiae38.

38
z łac. zmiana przedmiotu sporu [przyp. tłum.].

44

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 3

Potraktować twierdzenie39 sformułowane względnie,


κατά τι, relative, w odniesieniu do czegoś, jako ogólne,
wygłoszone wprost, απλώς, absolute, lub przynajmniej
umieścić je w całkowicie innym kontekście, a potem
z tego punktu widzenia je obalać. Arystoteles podaje
następujący przykład: Murzyn jest czarny, ale zęby ma
białe; jest zatem czarny, a zarazem nie jest. My weźmy
jednak przykład z rzeczywistego doświadczenia.

Przykład 1. Podczas rozmowy o filozofii przyzna-


łem, że mój system broni i chwali k w i e t y s t ó w .
Wkrótce potem rozmowa zeszła na H e g l a ; stwier-
dziłem, że najczęściej wypisywał on nonsensy, a przy-
najmniej w jego dziełach jest wiele miejsc, w których
autor pisze słowa, a dopiero czytelnik musi nadać im

39
Sophisma a dicto secundum quid ad dictum simpliciter [z łac. sofizmat
wywodzący twierdzenie orzekające wprost z twierdzenia orzekającego tylko
w odniesieniu do czegoś [przyp. tłum.]]. Drugi dowód sofistyczny Arysto-
telesa: ἔξω τῆς λέξεως – ἁπλῶς ἢ μὴ ἁπλῶς ἀλλὰ πῂ ἢ ποὺ ἢ ποτὲ ἢ πρός τι
λέγεσθαι [z gr. poza słowem – po prostu lub nie po prostu, ale dlaczego lub
gdzie, kiedy, lub o czym mówisz] pochodzi z dzieła Arystoteles, Topiki. O do-
wodach sofistycznych, dz. cyt., s. 247–248 [przyp. aut.].

45

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

sens. Przeciwnik nie próbował obalić mojej wypowie-


dzi sposobem ad rem40, lecz zadowolił się wysunię-
ciem argumentum ad hominem41, mówiąc, że dopiero
co pochwaliłem kwietystów, a oni również często pi-
sali nonsensy.
Przyznałem mu rację, prostując jednak, że nie
chwaliłem kwietystów jako filozofów i pisarzy, a więc
nie za ich dokonania t e o r e t y c z n e , lecz jako ludzi,
za ich działania, a więc wyłącznie w ujęciu p r a k -
t y c z n y m ; w przypadku Hegla była zaś mowa o osią-
gnięciach teoretycznych. Tak odparowałem atak.
Pierwsze trzy chwyty wykazują elementy pokrew-
ne: wspólne jest dla nich to, że przeciwnik w zasadzie
mówi o czymś innym niż przedmiot sporu; przyzwole-
nie, by zbył nas w taki sposób, byłoby zatem ignoratio
elenchi42. We wszystkich podanych przykładach słowa
przeciwnika są prawdziwe, ale jego przykłady stoją
nie w rzeczywistej, lecz tylko w pozornej sprzeczności
z naszą tezą; jako zaatakowani w dyskusji powinni-
śmy więc zakwestionować konsekwencję jego wnio-
sku, a mianowicie wywiedzenie z prawdziwości jego

40
(argument odwołujący się) do rzeczy [przyp. tłum.].
41
(argument odwołujący się) do człowieka [przyp. tłum.].
42
z łac. zgubieniem wątku rozumowania [przyp. tłum.].

46

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

twierdzenia nieprawdziwości naszego. W ten sposób


obalilibyśmy go bezpośrednio per negationem con-
sequentiae43.
Nie należy przyjmować nawet prawdziwych prze-
słanek, jeżeli przewiduje się niekorzystne konsekwen-
cje. Zaradzają temu dwa kolejne środki – chwyty 4 i 5.

43
z łac. przez negowanie tego, co wynika [przyp. red.].

47

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 4

Jeżeli chcemy wyciągnąć określony wniosek, to nie


pozwalajmy przeciwnikowi, by to przewidział, lecz
niepostrzeżenie podawajmy mu w rozmowie luźne
i rozproszone przesłanki, starając się, by je uznał;
inaczej będzie nas w różny sposób nękał. Jeżeli jest
wątpliwe, czy przeciwnik uzna przesłanki, formułuj-
my ich przesłanki, czyli stosujmy prosylogizmy i sta-
rajmy się, by przeciwnik zaakceptował przedstawione
bez porządku przesłanki kilku takich prosylogizmów,
i w ten sposób ukrywajmy swoją grę, aż przeciwnik
przyjmie wszystko, czego potrzebujemy; jednym sło-
wem, postępujmy dalekowzrocznie. Reguły te podaje
Arystoteles (Topiki, VIII, I)44.
Przykłady są tu zbyteczne.

44
Arystoteles, Topiki, dz. cyt., s. 141–145 [przyp. tłum.].

48

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 545

Jako dowód swojej tezy można stosować również fał-


szywe twierdzenia wstępne; należy tak czynić wtedy,
gdy przeciwnik nie uznaje prawdziwych, bo albo nie
rozumie ich prawdziwości, albo też widzi, że zaraz wy-
prowadzilibyśmy z nich naszą tezę. Należy wówczas
stosować twierdzenia, które są fałszywe same w sobie,
ale prawdziwe ad hominem, i argumentować z punktu
widzenia przeciwnika ex concessis46. Prawda bowiem
może wynikać również z fałszywych przesłanek, cho-
ciaż nigdy żaden fałsz nie wynika z przesłanek praw-
dziwych. Podobnie należy obalać fałszywe twierdze-
nia przeciwnika za pomocą innych fałszywych twier-
dzeń, które on jednak uważa za prawdziwe – skoro
bowiem mamy do czynienia z określoną osobą, na-
leży uciekać się do jej sposobu myślenia. Jeżeli nasz
przeciwnik jest na przykład wyznawcą jakiejś sekty,

45
por. chwyt poprzedni [przyp. aut.].
46
z łac. argument z przyzwolenia; dotyczący tego, co ktoś przyznał w dysku-
sji [przyp. tłum.].

49

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

z której poglądami się nie zgadzamy, to możemy wo-


bec niego stosować hasła tej sekty jako principia (Ary-
stoteles, Topiki, VIII, 9)47.

47
Arystoteles, Topiki, dz. cyt., s. 221 [przyp. tłum.].

50

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 6

Stosować ukrytą petitio principii48, postulując to, czego


należy dowieść, do czego albo 1. stosuje się inną nazwę,
na przykład zamiast „honor” mówiąc „dobre imię”, za-
miast „dziewictwo” – „cnota” i tak dalej (to samo doty-
czy pojęć stosowanych zamiennie, na przykład „zwie-
rzęta czerwonokrwiste” zamiast „kręgowce”) albo
2. doprowadza się do przyjęcia w wymiarze ogólnym
tego, co sporne w wymiarze szczegółowym, na przy-
kład twierdząc, że nauka medyczna jest niepewna,
postuluje się niepewność wszelkiej ludzkiej wiedzy;
3. jeżeli vice versa dwie rzeczy wynikają z siebie nawza-
jem, a jednej należy dowieść, postuluje się tę drugą; 4.
jeżeli należy dowieść rzeczy ogólnej, doprowadza się
do przyjęcia każdego szczegółu z osobna (odwrotność
chwytu 2) (Arystoteles, Topiki, VIII, 11)49.
Dobre reguły dotyczące ć w i c z e ń dialektycz-
nych znajdują się w ostatnim rozdziale Topik Arysto-
telesa.

48
z łac. przyjęcie za przesłankę tego, co dopiero ma być wywnioskowane
[przyp. tłum.].
49
Arystoteles, Topiki, dz. cyt., s. 225–227 [przyp. tłum.].

51

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 7

Jeżeli dyskusja jest prowadzona w sposób raczej ścisły


i formalny oraz jeżeli strony komunikują swoje poglą-
dy bardzo precyzyjnie, to ten, kto sformułował tezę
i ma jej dowieść, powinien stosować wobec przeciwni-
ka taktykę z a p y t a ń , aby z tego, co tamten przyzna,
wywnioskować prawdziwość swojego twierdzenia.
Ta erotematyczna metoda była stosowana szczegól-
nie przez starożytnych (nazywa się też sokratejską).
Do tej metody odnosi się niniejszy sposób oraz kilka
późniejszych (wszystkie inspirowane Arystotelesem,
O dowodach sofistycznych, 15)50.
Pytać o wiele rzeczy naraz i szczegółowo, aby od-
wrócić uwagę od tego, co tak naprawdę chcemy, by
przyznał przeciwnik; swoją zaś argumentację własną
przedstawiać szybko w oparciu o to, co zostało przy-
znane; ludzie powolnie myślący nie zdołają dokładnie
prześledzić toku rozumowania i przeoczą ewentualne
błędy oraz luki w dowodzeniu.

50
Arystoteles, Topiki, dz. cyt., s. 274–277 [przyp. tłum.].

52

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 8

Rozgniewać przeciwnika, ponieważ w gniewie czło-


wiek nie potrafi prawidłowo osądzać i wykorzysty-
wać własnych atutów. Do gniewu doprowadzimy go,
traktując go wyraźnie niesprawiedliwe, nękając go
i w ogóle bezczelnie się wobec niego zachowując.

53

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 9

Zadawać pytania nie w takiej kolejności, jakiej wyma-


ga prawidłowe wnioskowanie, lecz dowolnie je mię-
dzy sobą zamieniając. Wtedy przeciwnik nie będzie
wiedział, do czego zmierzamy, i nie będzie mógł temu
zapobiec, my zaś będziemy mogli wykorzystać jego
odpowiedzi, do wyciagnięcia różnych wniosków –
nawet przeciwnych – w zależności od ich rodzaju.
Chwyt ten jest zbliżony do chwytu 4 pod tym wzglę-
dem, że ukrywa się własne cele.

54

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 10

Jeśli spostrzeżemy, że przeciwnik umyślnie udziela


przeczących odpowiedzi na pytania, których potwier-
dzenie posłużyłoby naszemu twierdzeniu, to należy go
pytać o przeciwieństwo tej tezy, tak jakbyśmy chcieli
uzyskać pozytywną odpowiedź, lub przynajmniej dać
mu do wyboru obie możliwości, żeby nie zauważył,
na której bardziej nam zależy.

55

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 11

Jeżeli posługujemy się indukcją, a przeciwnik przy-


znaje nam rację w poszczególnych przypadkach, któ-
re składają się na indukcję, to nie musimy go pytać,
czy uznaje także ogólną prawdę, która z tych przy-
padków wynika. Należy ją oznajmić później jako
ustaloną i uznaną; niekiedy przeciwnik sam uwierzy,
że ją uznał, i tak też będzie się wydawać słuchaczom,
którzy pamiętają liczne pytania dotyczące pojedyn-
czych przypadków, które przecież musiały prowadzić
do określonego celu.

56

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 12

Jeżeli jest mowa o jakimś ogólnym pojęciu, nieposia-


dającym ustalonej nazwy, które trzeba określić w spo-
sób przenośny, za pomocą obrazu, to musimy z góry
wybrać obraz ukazujący nasze twierdzenie w korzyst-
nym świetle. Tak na przykład nazwy dwóch głównych
partii politycznych w Hiszpanii – „serwiliści”51 i „li-
berałowie” – na pewno zostały nadane przez tę ostat-
nią. Określenie „protestanci” – podobnie jak „ewan-
gelicy” – wybrali sami zainteresowani, słowo „kacerz”
natomiast pochodzi od katolików.
Dotyczy to również nazw, które wypływają w więk-
szym stopniu z natury rzeczy; jeżeli na przykład prze-
ciwnik zaproponował jakąś z m i a n ę , nazwijmy zja-
dliwie „n o w i n k ą ”. Odwrotnie postępujemy, jeżeli
propozycja pochodzi od nas. W pierwszym przypad-
ku jako o przeciwieństwie mówmy o „istniejącym
porządku”, w drugim – o „skostnieniu”. To, co ktoś bez-
stronny, niezaangażowany w spór nazwałby „kultem”
lub „publiczną nauką wiary”, człowiek opowiadający się

51
Określenie stronników krwawych rządów Ferdynanda VII (1808, 1813–
1833), bezkrytycznie popierających tego władcę [przyp. tłum.].

57

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

z a tym, określiłby mianem „pobożności” lub „bogo-


bojności”, przeciwnik zaś – „bigoterią” lub „zabobo-
nem”. W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z sub-
telną petitio principii52 – coś, czego dopiero chcemy
dowieść, z góry wkładamy w dane słowo, w określe-
nie, z którego potem wywodzimy naszą tezę, stosu-
jąc wniosek analityczny. Co ktoś określi mianem „za-
bezpieczenia” lub „zatrzymania”, przeciwnik nazwie
„wtrąceniem do więzienia”. Mówca często już z góry
zdradza swój zamiar poprzez nazwę nadaną jakiejś
rzeczy. Jeden mówi „duchowny”, inny – „klecha”. Ze
wszystkich chwytów ten jest używany najczęściej,
niejako instynktownie. Porównajmy: „gorąca wiara”
a „fanatyzm”; „przygoda” lub „flirt” a „zdrada mał-
żeńska”, „dwuznaczność” a „nieprzyzwoitość”; „zu-
bożały” a „bankrut”; „dzięki wpływom i stosunkom”
a „przez łapówki i nepotyzm”; „szczera wdzięczność”
a „dobra zapłata”.

52
z łac. przyjęcie za przesłankę tego, co dopiero ma być wywnioskowane
[przyp. tłum.].

58

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 13

Aby doprowadzić do przyjęcia przez przeciwnika na-


szej tezy, powinniśmy przedstawić mu również anty-
tezę, pozostawiając mu wybór; antytezę sformułujmy
tak radykalnie, by przeciwnik, nie chcąc przeczyć sam
sobie, musiał przyjąć naszą tezę, która w porównaniu
z nią jest zupełnie do przyjęcia. Jeżeli na przykład
przeciwnik ma przyznać, że ktoś powinien zrobić
wszystko, co mu nakazuje ojciec, pytamy: „Czy ro-
dzicom należy być we wszystkim nieposłusznym czy
posłusznym?”. Jeżeli o jakiejś rzeczy mówi się, że jest
„częsta”, zapytajmy, czy przez „często” należy rozu-
mieć mało przypadków, czy dużo; przeciwnik odpo-
wie: „dużo”. To tak, jakby kłaść szare obok czarnego –
nazwiemy je białym; jeżeli zaś kładzie się szare obok
białego, nazwiemy je raczej czarnym.

59

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 14

Bezwstydną wręcz sztuczką będzie, jeżeli odpowiedzi


udzielane przez przeciwnika na kolejne pytania nie
prowadzą do zamierzonego przez nas wniosku, a my
i tak przedstawimy ostateczne twierdzenie – choć
wcale nie wynika z tego, co powiedziano – jako do-
wiedzione i tryumfalnie je wykrzyczymy. Jeżeli prze-
ciwnik jest nieśmiały albo głupi, my zaś dysponujemy
dużym tupetem i donośnym głosem, to taka sztuka
może się naprawdę udać. Jest to przykład zastosowa-
nia metody fallacia non causae ut causae53.

53
z łac. potraktowanie przesłanek, które nie są dowodem, jako dowód tezy
[przyp. tłum.].

60

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 15

Jeżeli sformułowaliśmy twierdzenie paradoksalne,


którego trudno nam dowieść, to przedkładamy prze-
ciwnikowi do przyjęcia lub do odrzucenia jakiekolwiek
twierdzenie słuszne, choć nie oczywiste, tak jakbyśmy
mieli z niego wyprowadzić dowód. Jeżeli je odrzuci,
kierując się podejrzliwością, to doprowadzamy go ad
absurdum i triumfujemy; jeżeli je przyjmie, to przy-
najmniej pokazaliśmy, że potrafimy powiedzieć coś
rozsądnego i czekamy na dalszy rozwój wypadków.
Możemy też zastosować dodatkowo poprzedni chwyt,
twierdząc, że oto dowiedliśmy naszego paradoksu.
Wymaga to skrajnej bezczelności, ale z doświadczenia
wiemy, że takie przypadki się zdarzają i że są ludzie,
którzy zawsze postępują instynktownie.

61

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 16

Argumenta ad hominem54 lub ex concessis55. Gdy prze-


ciwnik wygłosił jakieś twierdzenie, powinniśmy spraw-
dzić, czy w jakiś sposób, nawet tylko pozornie, nie stoi
ono w sprzeczności z czymś, co powiedział lub przyznał
wcześniej, bądź też z zasadami jakiejś szkoły bądź sekty,
którą pochwala i aprobuje, lub z postępowaniem zwo-
lenników tej sekty, choćby tylko nieszczerych i pozor-
nych, bądź z jego własnym sposobem postępowania. Je-
żeli przeciwnik broni samobójstwa, krzyczmy od razu:
„Dlaczego więc sam się nie powiesisz?”. Jeśli zaś twier-
dzi, że Berlin jest nieprzyjemnym miejscem na pobyt,
natychmiast zawołajmy: „Dlaczego więc nie wyjedziesz
stąd pierwszą pocztą pospieszną?”. Na jakiś przytyk
człowiek zawsze wpadnie.

54
z łac. argument odwołujący się do człowieka [przyp. tłum.].
55
z łac. argument z przyzwolenia, dotyczący tego, co ktoś przyznał w dyskusji
[przyp. tłum.].

62

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 17

Jeżeli przeciwnik przyprze nas do muru jakimś kontr­


argumentem, często – o ile dana rzecz ma podwójne
znaczenie lub pozwala na dwojakie ujęcie – możemy
się uratować poprzez subtelne rozróżnienie, o którym
wcześniej nawet nie myśleliśmy.

63

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 18

Jeżeli spostrzeżemy, że przeciwnik sięgnął do argu-


mentacji, którą nas pobije, to możemy zapobiec do-
prowadzeniu do jej końca, zawczasu przerywając tok
dyskusji, odbiegając od tematu lub odwracając od nie-
go uwagę i przechodząc do innego, słowem, dokonu-
jąc mutatio controversiae56 (zob. też chwyt 29).

56
z łac. zmiana przedmiotu sporu [przyp. red.].

64

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 19

Jeżeli przeciwnik żąda wyraźnie, byśmy przedstawi-


li argumenty przeciwko określonemu aspektowi jego
twierdzenia, a nie znajdujemy niczego odpowiednie-
go, to musimy przenieść sprawę na poziom ogólni-
ków, potem zaś zacząć je kwestionować. Jeżeli mamy
powiedzieć, dlaczego nie należy ufać określonej hipo-
tezie z dziedziny fizyki, zacznijmy mówić o omylności
ludzkiej wiedzy, ukazując to na różnych przykładach.

65

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 20

Jeżeli wypytaliśmy przeciwnika o nasze twierdzenia


wstępne, a on je uznał, to nie powinniśmy pytać go
jeszcze o wniosek, lecz po prostu wysnuć go samemu;
ba, nawet jeśli nie zaakceptował jeszcze tej czy innej
przesłanki, to i tak uznajmy ją za przyjętą i wysnujmy
swój wniosek. I to jest przykład zastosowania metody
fallacia non causae ut causae57.

57
z łac. potraktowanie przesłanek, które nie są dowodem, jako dowód tezy
[przyp. tłum.].

66

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 21

Przejrzany przez nas pozorny lub solistyczny argu-


ment przeciwnika możemy zneutralizować, wyjaśnia-
jąc jego kruchość i pozorność; lepiej jest jednak prze-
ciwstawić mu kontrargument tak samo pozorny oraz
sofistyczny i w ten sposób zbyć przeciwnika. Nie cho-
dzi tu bowiem o prawdę, lecz o zwycięstwo. Jeśli prze-
ciwnik podaje na przykład argument ad hominem58,
to wystarczy obalić go poprzez kontrargument ad ho-
minem (ex concessis); w ogóle przyspieszymy sprawę,
jeżeli zamiast prowadzić długą dyskusję o prawdziwej
naturze rzeczy podamy argumentum ad hominem,
o ile tylko takowy się nam nasuwa.

58
z łac. (argument odwołujący się) do człowieka [przyp. tłum.].

67

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 22

Jeżeli przeciwnik zażąda od nas uznania argumentu,


z którego bezpośrednio wynika sporne twierdzenie,
odmówmy, ukazując to jako petitio principii59; za-
równo przeciwnik, jak i słuchacze uznaliby zapewne
twierdzenie pokrewne z problemem za identyczne
z nim. Stosując tę metodę, pozbawimy przeciwnika
najlepszego argumentu.

59
z łac. przyjęcie za przesłankę tego, co dopiero ma być wywnioskowane
[przyp. tłum.].

68

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 23

Sprzeciw i kłótnia pobudzają do p r z e s a d y . Może-


my więc rozdrażnić przeciwnika oporem, aby swoje
twierdzenie, z pewnymi zastrzeżeniami nawet słuszne,
rozszerzył na obszar, w którym przestaje być prawdzi-
we; jeżeli teraz obalimy jego przesadną tezę, to stwo-
rzymy wrażenie, że obaliliśmy również jego tezę pier-
wotną. Sami natomiast musimy umieć się opanować,
by sprzeciw oponenta nie skłonił nas do przesady lub
do rozszerzenia sensu naszego twierdzenia. Często sam
przeciwnik będzie się starał nadać naszej wypowiedzi
szerszy sens niż nadaliśmy my sami; musimy go na-
tychmiast zatrzymać na granicy znaczenia naszej wy-
powiedzi słowami: „Powiedziałem tyle i nic ponadto”.

69

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 24

Fałszowanie konsekwencji. Z twierdzenia przeciwni-


ka poprzez fałszywe wnioskowanie i przekręcanie po-
jęć wyprowadzamy twierdzenia, które wcale nie były
w nim zawarte ani nie odpowiadają poglądom opo-
nenta, za to są absurdalne lub niebezpieczne. Ponieważ
teraz wydaje się, że z twierdzenia przeciwnika wyni-
kają twierdzenia wzajemnie sprzeczne lub sprzeczne
z uznanymi prawdami, należy to potraktować jako po-
średnie obalenie twierdzenia, apagoge60 i posłużenie się
znów metodą fallacia non causae ut causae61.

60
Dowód nie wprost, polegający na udowodnieniu, że fałszywe jest negowa-
nie twierdzenia, które trzeba udowodnić, (z gr. apagoge – odprowadzenie,
oddalenie); zob. s. 34 [przyp. red.].
61
z łac. potraktowanie przesłanek, które nie są dowodem, jako dowód tezy
[przyp. tłum.].

70

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 25

Sposób ten dotyczy apagogi62 z wykorzystaniem in-


stancji, exemplum in contrarium63. Επαγωγή, induk-
cja, wymaga przytoczenia wielu przypadków, na pod-
stawie których można sformułować ogólne twierdze-
nie. Do ἀπαγωγή wystarczy podanie jednego, jedyne-
go przypadku niezgodnego z twierdzeniem i już jest
ono obalone. Taki przypadek nazywa się instancją
ἔνστασις, exemplum in contrarium, instantia, na przy-
kład twierdzenie: „Wszystkie przeżuwacze są rogate”
obala jedna jedyna instancja – wielbłądy. Istotą in-
stancji jest zastosowanie prawdy ogólnej do konkret-
nego przypadku, który powinien pod nią podpadać,
a tymczasem jest niezgodny z prawdą, przez co praw-
da zostaje całkowicie obalona. Można tu jednak dać
się zwieść, dlatego w przypadku posłużenia się przez
przeciwnika instancją, musimy zważać na następujące
aspekty: 1. czy przytoczony przykład jest prawdziwy,
istnieją bowiem problemy, których jedyne prawdziwe
rozwiązanie polega na tym, że nie są prawdziwe, np.

62
zob. s. 34 [przyp. red.].
63
z łac. przykład przeciwieństwa [przyp. tłum.].

71

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

wiele cudów, historie o duchach i tak dalej; 2. czy rze-


czywiście mieści się w zakresie sformułowanej tezy,
co jest często tylko pozorne i co można wyjaśnić do-
piero po ścisłym rozgraniczeniu; 3. czy przykład na-
prawdę przeczy sformułowanej tezie, co często też jest
sprawą pozorów.

72

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 26

Błyskotliwą sztuczką jest retorsio argumenti64, kie-


dy to argument, który przeciwnik chciał zastosować
na swoją korzyść, jeszcze bardziej nadaje się na ar-
gument przeciwko niemu. Na przykład, gdy oponent
mówi: „To dziecko, trzeba mu pobłażać”, zastosowa-
niem retorsio będzie stwierdzenie: „Właśnie dlatego,
że jest dzieckiem, należy je ukarać, żeby nie utrwaliły
się w nim złe przyzwyczajenia”.

64
z łac. odwrócenie argumentu [przyp. tłum.].

73

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 27

Jeżeli przeciwnik nieoczekiwanie wpadnie w złość,


kiedy posłużymy się jakimś argumentem, to powin-
niśmy gorliwie po niego sięgać – nie tylko dlatego,
że korzystnie jest dla nas rozgniewać oponenta, lecz
także dlatego, iż widocznie dotknęliśmy słabej strony
jego rozumowania i zapewne pod tym względem bę-
dzie mu można jeszcze bardziej zaszkodzić, niż to wi-
dać w danej chwili.

74

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 28

Nadaje się on do stosowania głównie w sytuacji, gdy


uczeni dyskutują w otoczeniu niewykształconych słu-
chaczy. Jeżeli nie mamy ani argumentum ad rem65,
ani nawet argumentum ad hominem66, zastosujmy
argumentum ad auditores67, czyli błędne zastrzeże-
nie, którego błąd rozumie jednak tylko przeciwnik,
a nie słuchacze. W ich oczach będzie on więc pobi-
ty, zwłaszcza gdy naszym zastrzeżeniem ośmieszymy
w jakiś sposób tezę pierwotną; ludzie zawsze bowiem
lubią się śmiać, a my będziemy mieli śmiejących się
po swojej stronie. Aby wykazać bezzasadność zastrze-
żenia, przeciwnik musiałby się wdać w długie wywo-
dy i sięgnąć do podstaw danej nauki lub innej sprawy,
ale wtedy mało kto chciałby go wysłuchać.

Przykład. Przeciwnik stwierdza: Podczas formo-


wania się podłoża skalnego masa, z której wykrystali-
zowały się później granit i inne skały magmowe, była

65
z łac. argument odwołujący się do rzeczy [przyp. tłum.].
66
z łac. argument odwołujący się do człowieka [przyp. tłum.].
67
z łac. argument odwołujący się do słuchaczy [przyp. tłum.].

75

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

płynna wskutek ciepła, a więc stopiona; temperatura


wynosiła prawdopodobnie ok. 200°68, a masa wykry-
stalizowała się pod powierzchnią morza. Na to sto-
sujemy argumentum ad auditores, wołając, że przy
takiej temperaturze, a nawet o wiele wcześniej, już
przy 80°[Ré], woda w morzu by się zagotowała i uno-
siła w powietrzu jako para. Słuchacze się śmieją. Aby
nas pokonać, przeciwnik musiałby wykazać, że punkt
wrzenia zależy nie tylko od poziomu ciepła, lecz także
od ciśnienia atmosferycznego; ciśnienie to zaś, gdy-
by mniej więcej połowa wody morskiej uniosła się
w powietrze jako para, podniosłoby się na tyle, że na-
wet w temperaturze 200° woda morska nie zaczęłaby
wrzeć. Jednak takiego wyjaśnienia oponent nie poda,
gdyż dla osób niebędących fizykami wymagałoby ono
całego wykładu.

68
Réaumura [przyp. tłum.]; w skali Réaumura temperatura zamarzania
wody wynosi 0°Ré (tyle samo, co w skali Celsjusza), natomiast temperatura
wrzenia wody to 80°Ré (w skali Celsjusza 100°C) [przyp. red.].

76

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 29

Spostrzegłszy, że przegrywamy, możemy zastosować


dywersję, czyli zacząć nagle mówić o czymś zupełnie
innym, w taki sposób, jak gdyby należało to do rzeczy
i było argumentem przeciwko tezie oponenta. Można
to zrobić, zachowując pewną przyzwoitość i pozostać
do pewnego stopnia przy thema quaestionis69; można
też zachować się bezczelnie, odnosząc się wyłącznie
do przeciwnika, bez jakiegokolwiek związku ze sprawą.
Tak na przykład kiedyś pochwaliłem Chińczyków
za to, że nie mają szlachty z urodzenia, a urzędy uzy-
skuje się u nich wyłącznie na podstawie egzaminów.
Mój przeciwnik stwierdził, że uczoność nie upraw-
nia do sprawowania urzędów, tak samo jak przywilej
urodzenia (który notabene wysoko ceni). W pewnej
chwili zaczęło mu jednak brakować argumentów,
więc natychmiast uciekł się do dywersji; powiedział,
że w Chinach wszyscy podlegają karze kijów, co z ko-
lei tłumaczył częstym piciem herbaty, a z obu tych
spraw czynił Chińczykom zarzut. Gdyby ktoś zacząć

69
z łac. temat sporu [przyp. tłum.].

77

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

roztrząsać wszystkie te kwestie, dałby się odwieść


od tematu i wypuścił z rąk pewne już zwycięstwo.
Dywersja staje się wręcz bezwstydna, gdy całkowi-
cie porzuca teren quaestionis i zaczyna mniej więcej
tak: „Cóż, a ostatnio Pan również tak twierdził…” itp.
Wówczas przeradza się bowiem w swego rodzaju atak
osobisty, o czym będzie jeszcze mowa przy omawianiu
ostatniego chwytu. Ściśle rzecz biorąc, stanowi ona sto-
pień pośredni między argumentum ad personam70, który
będziemy tam rozważać, a argumentum ad hominem.
O tym, do jakiego stopnia ta sztuczka jest niejako
wrodzona, świadczy każda kłótnia między pospolity-
mi ludźmi. Gdy ktoś czyni drugiemu zarzuty osobi-
ste, to ten ostatni bynajmniej nie odpowiada poprzez
ich odparcie, lecz ze swojej strony stawia przeciw-
nikowi zarzuty osobiste, nie odnosząc się do tych,
które postawiono jemu samemu, a więc jakby je uzna-
jąc. Postępuje niczym Scypion71, który zaatakował Kar-
tagińczyków nie w Italii, lecz w Afryce. Na wojnie taka
dywersja może być przydatna; w kłótni jest szkodliwa,
ponieważ postawione zarzuty nie zostają odparte, przez
co słuchacz dowiaduje się o obu stronach najgorszych
rzeczy. W dyskusji ta metoda nadaje się faute de mieux72.

70
z łac. argument natury osobistej [przyp. tłum.].
71
Scypion Afrykański Starszy (235–183 p.n.e.) – wódz rzymski okresu
II wojny punickiej; przerzucając działania na teren Afryki, zaskoczył Karta-
gińczyków, a następnie pokonał Hannibala pod Zamą [przyp. tłum.].
72
z fr. z braku czegoś lepszego [przyp. tłum.].

78

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 30

Argumentum ad verecundiam73. Zamiast przesłanek


używa się tu autorytetów dostosowanych do poziomu
wiedzy przeciwnika.
Jak powiada Seneka (De vita beata, I, 4), unusquisque
mavult credere quam iudicare74; mogąc powołać się
na szanowany przez przeciwnika autorytet, będziemy
więc mieli łatwe zadanie. Oponent zaś będzie uznawał
tym więcej autorytetów, im bardziej ograniczona jest
jego wiedza i zdolności. Jeżeli reprezentuje on pod tym
względem wysoki poziom, to będzie ich bardzo mało
lub nie będzie wcale; co najwyżej uzna on autorytet
specjalistów w mało mu znanych lub w ogóle niezna-
nych dziedzinach nauki, sztuki lub rzemiosła, i to nie
bezkrytycznie. Prości ludzie odczuwają natomiast
głęboki respekt dla wszelkich specjalistów. Nie wiedzą
oni o tym, że jeśli ktoś z pewnej rzeczy czyni profesję,
kocha nie tę rzecz, lecz swój zarobek; ani o tym, że kto

73
z łac. argument do nieśmiałości; argumentacja polegająca na powoływaniu
się na autorytet, którego druga strona z szacunku nie ośmieli się zakwestio-
nować [przyp. tłum.].
74
z łac. każdy woli wierzyć niż wydawać własny sąd [przyp. tłum.].

79

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

pewną rzecz wykłada, rzadko dobrze ją zna, ponieważ


studiując ją gruntownie, nie miałby czasu na jej na-
uczanie. Prosty lud szanuje bardzo wiele autorytetów;
jeśli zatem nie znajdujemy odpowiedniego, to trzeba
się posłużyć takim, który jest na pozór odpowiedni,
zacytować, co ktoś kiedyś powiedział w innym sen-
sie lub w innej sytuacji. Najsilniej oddziałują zwykle
takie autorytety, których przeciwnik w ogóle nie ro-
zumie. Ludzie nieuczeni odczuwają szczególną cześć
dla banałów wygłaszanych po grecku lub łacińsku.
W razie potrzeby można nie tylko przekręcać słowa
autorytetów, lecz je po prostu fałszować, a nawet po-
dawać całkowicie przez siebie zmyślone – przeciwnik
zwykle nie ma pod ręką książki, a gdyby miał, nie po-
trafiłby z niej skorzystać. Najlepszy tego przykład dał
pewien francuski księżulek, który nie chcąc brukować
ulicy przed domem, do czego byli zobowiązani inni
obywatele, przytoczył werset biblijny: Paveant illi, ego
non pavebo75, co ostatecznie przekonało władze gmi-
ny. Jako autorytety można również wykorzystać po-
wszechne uprzedzenia. Większość ludzi myśli za Ary-
stotelesem: ἃ μεν πολλοῖς δοκεῖ ταῦ?τα γε εἶναί φαμεν
(Arystoteles, Etyka nikomachejska X, 2)76; cóż, nie ma

75
Niedokładny cytat z Pisma Świętego: „Niech ich lęk ogarnie, lecz nie
mnie!” (Jr 17,18). Bohater anegdoty wykorzystał grę słów między franc.
paver („brukować”) a łac. pavere (trwożyć się, lękać się) [przyp. tłum.].
76
„To, co się powszechnie wydaje, takie jest”, cytat za Artur Schopenhauer,
Sztuka prowadzenia sporów, Warszawa 1902 w tłumaczeniu J. Lorentowicza,

80

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

tak absurdalnego poglądu, którego by ludzie z łatwo-


ścią nie uznali za własny, jeśli tylko się im wmówi,
że został p r z y j ę t y p r z e z o g ó ł . Przykład od-
działuje zarówno na ich myślenie, jak i na czyny. Są jak
owce idące za przewodnikiem stada, dokądkolwiek
je poprowadzi; łatwiej im umrzeć niż myśleć. Bardzo
osobliwe jest, że powszechność opinii ma dla nich
tak wielkie znaczenie, skoro przecież sami po sobie
widzą, jak przyjmuje się poglądy – bezmyślnie i wy-
łącznie pod wpływem przykładu. Nie dostrzegają tego
jednak, bo nie podejmują jakiejkolwiek refleksji nad
sobą. Tylko wybrani stwierdzają za Platonem: Τοῖς
πολλοῖς πολλὰ δοκεῖ77, co oznacza, że niewykształceni
ludzie mają głowy pełne niemądrych opinii, i gdyby
ktoś się chciał nimi zająć, miałby mnóstwo pracy.
Mówiąc serio, p o w s z e c h n o ś ć j a k i e j ś
o p i n i i nie dowodzi, ba, nawet nie uprawdopodabnia
jej słuszności. Ci, którzy twierdzą inaczej, najwyraź-
niej uważają, iż 1. owej powszechności siłę dowodową
odbiera dystans c z a s o w y , w przeciwnym bowiem
razie musieliby powrócić do wszystkich dawnych błę-
dów, niegdyś powszechnie uznawanych za prawdę,
na przykład do systemu ptolemejskiego lub do wy-
znawania wiary katolickiej w krajach protestanckich;

przypis nr 66, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/schopenhauer-sztuka-


-prowadzenia-sporow.html#footnote-idm140313074765320 [przyp. red.].
77
Platon, Państwo IX, IV, 576 [przyp. tłum.].

81

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

2. że tym samym skutkuje dystans p r z e s t r z e n n y ,


inaczej bowiem musiałaby wprawić ich w zakłopota-
nie powszechność poglądów cechujących wyznawców
buddyzmu, chrześcijaństwa lub islamu.78
To, co się nazywa p o w s z e c h n y m p o g l ą -
d e m, jest przy bliższym spojrzeniu poglądem dwóch
lub trzech osób, o czym przekonalibyśmy się, gdyby-
śmy przyjrzeli się kształtowaniu takiej ogólnie przyję-
tej opinii. Zorientowalibyśmy się wówczas, że na po-
czątku pogląd ten przyjęły, wyraziły i zaczęły głosić
dwie lub trzy osoby, którym uwierzono, że przedtem
gruntownie go zbadały. W przekonaniu o ich dosta-
tecznym znawstwie opinię tę zaczęło podzielać naj-
pierw kilku następnych; tym znowu uwierzyło wielu
innych, których lenistwo skłoniło do tego, by od razu
uwierzyć, zamiast mozolnie zbadać problem. I tak
z dnia na dzień liczba tych leniwych i łatwowier-
nych zwolenników rosła, jeżeli bowiem dany po-
gląd popiera znaczna liczba ludzi, to kolejni uważa-
ją, że można to tłumaczyć wyłącznie jego trafnością.
Koniec końców pozostali czuli się zmuszeni uznać to,
co uznali wszyscy, aby nie uchodzić za uparciuchów,
którzy przeciwstawiają się ogólnie uznanym opiniom,
lub za zarozumialców, chcących być mądrzejszymi
od całego świata. Przytakiwanie stało się obowiąz-
kiem. Nieliczni, zdolni do wydawania samodzielnych

78
Por. J. Bentham, Tactique des assemblées législatives, t. II, s. 76 [przyp. aut.].

82

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

sądów, muszą milczeć; tymi zaś, którym wolno mówić,


są ludzie zupełnie niezdolni do posiadania własnego
zdania i własnego sądu, i tylko jak echo powtarzają
cudze, jednak tym gorliwiej i tym bardziej fanatycz-
nie go bronią. Każdego myślącego inaczej nienawidzą
nie tyle za odmienny pogląd, który tamten wyznaje,
co za zuchwalstwo, przejawiające się w pragnieniu do-
konywania własnego osądu; oni przecież nigdy tego
nie czynią i w skrytości ducha są tego świadomi. Sło-
wem, bardzo mało ludzi potrafi myśleć, ale jakiś po-
gląd chcą mieć wszyscy. Cóż pozostaje im innego niż
przejąć gotowy osąd od innych, zamiast wyrobić go
sobie samemu? Skoro tak się sprawy mają, co znaczy
głos stu milionów ludzi? Tyle, ile fakt, o którym pisze
stu historyków, po czym okazuje się, że każdy z nich
odpisywał od drugiego i wszystko opiera się na wypo-
wiedzi jednego, jedynego człowieka.79

Dico ego, tu dicis, sed denique dixit et ille:


Dictaque post toties, nil nisi dicta vides.80

Pomimo to w dyskusji z prostymi ludźmi można


stosować powszechnie przyjęte opinie jako autorytet.

79
Zob. P. Bayle, Pensées sur les Comètes, t. I, s. 10 [przyp. aut.].
80
z łac. Mówię ja, mówisz ty, wreszcie mówi i on: / Po tylu słowach zostają
same słowa [przyp. tłum].

83

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Zresztą gdy spierają się ze sobą dwie nieuczo-


ne głowy, można zauważyć, że przeważnie wybiera-
ją autorytety jako broń i nią zadają sobie ciosy. Gdy
w szranki z nimi stanie bystrzejszy umysł, to najbar-
dziej wskazane będzie zastosować tę samą broń, do-
bierając ją do słabych punktów przeciwnika. Na oręż
dowodów będzie on, ex hypothesi81, nieczułym na cio-
sy Zygfrydem, skąpanym w odmętach bezmyślności
i naśladownictwa82.
Przed sądem strony prowadzą spór właściwie tyl-
ko przy odwoływaniu się do autorytetów, a konkretnie
do autorytetu ustalonego prawa; czynność osądzania
polega na znalezieniu odpowiedniego prawa, czyli
autorytetu, który w danym przypadku należy zasto-
sować. Dialektyka ma tu jednak dość swobody – gdy
dany przypadek i dane prawo sobie nie odpowiadają
(i na odwrót), można nimi w razie potrzeby manipu-
lować dopóty, dopóki nie zaczną do siebie pasować.

81
z łac. jak należy przypuszczać [przyp. tłum].
82
Zgodnie z treścią germańskiej sagi Zygfryd wykąpał się we krwi zabitego
smoka, wskutek czego jego ciało, z wyjątkiem miejsca na plecach, stało się
odporne na ciosy [przyp. tłum].

84

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 31

Jeżeli nie znajdujemy odpowiedzi na przesłanki


przytoczone przez przeciwnika, możemy z subtelną
ironią obwieścić, że jesteśmy niekompetentni: „To,
co pan mówi, przekracza moje ograniczone pojęcie.
Być może to całkowicie słuszne, ale ja nie mogę tego
zrozumieć, więc powstrzymuję się od wszelkiego osą-
du”. W ten sposób sugerujemy słuchaczom, których
poważaniem się cieszymy, że słowa oponenta to non-
sens. Tak na przykład w chwili ukazania się Krytyki
czystego rozumu, a raczej wtedy, gdy zaczęło być o niej
głośno, wielu profesorów starej szkoły eklektycz-
nej oświadczyło: „My tego nie rozumiemy!”, sądząc,
że w ten sposób zbyli nowy pogląd. Gdy jednak kilku
zwolenników szkoły udowodniło, że naprawdę mieli
rację i rzeczywiście profesorowie niczego nie zrozu-
mieli, humory bardzo im się popsuły.
Tego sposobu możemy użyć tylko wtedy, gdy
mamy pewność, że jesteśmy o wiele bardziej szanowa-
ni przez słuchaczy niż przeciwnik, na przykład w spo-
rze profesora ze studentem. Tak naprawdę jest on od-
mianą poprzedniego chwytu, polega bowiem na od-
wołaniu się zamiast do argumentów do s w o j e g o

85

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

a u t o r y t e t u , i to w sposób wyjątkowo złośliwy. Jak


temu zaradzić? Mówiąc przeciwnikowi: „Przy pań-
skiej wielkiej przenikliwości powinien pan to zrozu-
mieć z łatwością, to tylko wina tego, że źle przedsta-
wiłem rzecz”, i tak mu wbijać sprawę łopatą do głowy,
że zrozumie ją chcąc nie chcąc i oczywiste się stanie,
iż wcześniej jej naprawdę nie rozumiał. W ten sposób
odeprzemy atak – oponent insynuował brak sensu,
a my udowodniliśmy mu brak rozumu, a wszystko od-
było się w sposób bardzo uprzejmy.

86

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 32

Niewygodne twierdzenie przeciwnika możemy szyb-


ko obalić lub przynajmniej osłabić, zaliczając je do ja-
kiejś niepopularnej kategorii pojęć, choćby wykazy-
wało tylko słabe podobieństwo do niej lub było z nią
luźno powiązane, oświadczając na przykład: „To jest
manicheizm; to arianizm; to pelagianizm; to idealizm;
to spinozyzm; to panteizm; to brownianizm83; to na-
turalizm; to ateizm; to racjonalizm; to spirytualizm;
to mistycyzm” i tak dalej. Czynimy tu dwojaką suge-
stię: 1. że dane twierdzenie jest rzeczywiście identycz-
ne z tą kategorią lub przynajmniej się w niej mieści;
wołamy wtedy: „O, to już znamy!” oraz 2. że cała ta
kategoria została już odrzucona i nie może zawierać
prawdziwych treści.

83
Żywo wówczas dyskutowana koncepcja angielskiego naukowca Johna
Browna (1735–1788), zgodnie z którą zdrowie człowieka zależy od natęże-
nia bodźców [przyp. tłum.].

87

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 33

„Może to i słuszne w teorii, ale w praktyce jest fał-


szywe” – stosując taki sofizmat, uznajemy przyczyny,
a przeczymy skutkom w sprzeczności z zasadą a ra-
tione ad rationatum valet consequentia84. Twierdze-
nie to zakłada rzecz niemożliwą – coś, co jest słuszne
w teorii, m u s i się sprawdzać także w praktyce; jeżeli
się nie sprawdza, w teorii musi się kryć jakiś błąd, coś
przeoczono, o czymś zapomniano, a zatem i w teorii
jest fałszywe.

84
z łac. wywód następstwa z racji jest wywodem poprawnym [przyp. tłum.].

88

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 34

Jeżeli przeciwnik na jakieś pytanie lub argument nie


udziela bezpośredniej odpowiedzi lub informacji,
lecz stara się jej uniknąć, odpowiadając pytaniem, da-
jąc odpowiedź pośrednią lub mówiąc coś, co w ogóle
nie wiąże się ze sprawą, i zmierza w innym kierun-
ku, to jest to pewny znak, że natrafiliśmy (niekiedy
nawet bezwiednie) na jego słabe miejsce; można po-
wiedzieć, że w ten sposób oponent n i e j a k o „milk-
nie”. Powinniśmy więc ów wrażliwy punkt atakować,
nie puszczając przeciwnika z miejsca, i to nawet jeśli
jeszcze sami nie wiemy, na czym tak naprawdę polega
słabość, której w nim dotknęliśmy.

89

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 35

To chwyt, dzięki któremu, o ile można go zastosować,


wszystkie inne stają się zbędne. Zamiast oddziaływać
argumentami na intelekt, możemy za pomocą moty-
wów oddziaływać na wolę, a natychmiast pozyskamy
zarówno przeciwnika, jak i słuchaczy – jeżeli mają
wspólne z nim interesy – do naszego poglądu, choć-
byśmy wzięli go prosto z domu dla osób chorych psy-
chicznie; szczypta woli zazwyczaj więcej waży niż cet-
nar zrozumienia i przekonania. Jest to jednak możliwe
tylko w szczególnych okolicznościach. Jeżeli możemy
wykazać przeciwnikowi, że triumf jego opinii dotkli-
wie zaszkodziłby jego interesom, odrzuci je prędko
jak nieostrożnie wzięte w dłonie gorące żelazo.
Jeżeli na przykład duchownemu, który broni ja-
kiegoś filozoficznego dogmatu, zwrócimy uwagę,
że jego wypowiedź stoi w pośredniej sprzeczności
z podstawowym dogmatem jego Kościoła, natych-
miast zrezygnuje ze swojego poglądu. Ziemianin
chwali wspaniały postęp techniczny w Anglii, gdzie
jedna maszyna parowa wykonuje pracę za wielu lu-
dzi? Zwróćmy mu uwagę, że wkrótce maszyny paro-
we będą ciągnąć wozy, przez co znacznie spadnie cena

90

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

koni z jego wielkiej stadniny – to wystarczy! W takich


przypadkach każdy czuje: quam temere in nosmet le-
gem sancimus iniquam85.
Tak samo należy postępować, jeżeli słuchacze na-
leżą do t e j s a m e j sekty, cechu, zawodu lub klubu
itp. co my, przeciwnik zaś nie. Choćby jego teza była
jak najsłuszniejsza, gdy tylko napomkniemy, że jest
sprzeczna ze wspólnymi interesami owego cechu itd.,
wszyscy słuchacze uznają argumenty przeciwnika,
nawet te doskonałe, za słabe i żałosne, natomiast na-
sze, nawet te wyssane z palca, za słuszne i trafne; chór
słuchaczy będzie nam głośno aklamował, a zawsty-
dzony przeciwnik opuści pole bitwy. Sami słuchacze
będą przeważnie wierzyć, że poparli nas z czystego
przekonania, gdyż coś, co jest dla nas niekorzystne,
zwykle jawi się naszemu intelektowi jako absurdal-
ne. Intellectus luminis sicci non est recipit infusionem
a voluntate et affectibus86. Chwyt ten można określić
mianem „złapaniem drzewa za korzeń”; zazwyczaj
nazywa się go argumentum ab utili87.

85
z łac. jakże pochopnie zgadzamy się z niesprawiedliwym prawem godzącym
w nas samych (Horacy, Satyry I, 3, 67) [przyp. tłum.].
86
z łac. Rozum nie odznacza się trzeźwym spojrzeniem, lecz podlega wpły-
wom woli i uczuć, F. Bacon, Novum organum, przeł. A. Foryt [przyp. red.].
87
z łac. argument odwołujący się do użyteczności [przyp. tłum.].

91

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT 36

Zdumieć i oszołomić przeciwnika potokiem bezsen-


sownych słów. Sztuczka polega na zasadzie:

„Zazwyczaj wierzy człowiek, gdy usłyszy słowa,


że pod ich wierzchnią szatą myśl się jakaś chowa”.88

Jeżeli przeciwnik w skrytości ducha jest świadom


swojej słabości, jeżeli jest przyzwyczajony do słuchania
rzeczy, których nie rozumie, i zachowywania się tak, jak
gdyby je rozumiał, to możemy mu zaimponować, wy-
głaszając z poważną miną uczenie i głęboko brzmiące
nonsensy, które zupełnie zaćmią jego umysł, i podając te
słowa za najbardziej niezaprzeczalny dowód naszej tezy.
Tym chwytem, jak wiadomo, posłużyło w ostatnim cza-
sie wobec niemieckiej opinii publicznej kilku filozofów,
odnosząc błyskotliwy sukces; ponieważ jednak exempla
odiosa sunt89, weźmy starszy przykład przytoczony przez
Goldsmitha (Vicar of Wakefield, VII).

88
J.W. Goethe, Faust (w. 2427–2428), przeł. E. Zegadłowicz, https://wolne-
lektury.pl/katalog/lektura/goethe-faust-czesc-pierwsza.html [przyp. tłum.].
89
z łac. przykłady są niechętnie widziane [przyp. tłum.].

92

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

CHWYT 37

To chwyt, który powinien być jednym z pierwszych.


Jeżeli przeciwnik broni słusznej sprawy, ale na na-
sze szczęście dobrał dla niej nietrafny dowód, to ła-
two uda nam się ten dowód obalić, a zrobiwszy to,
możemy stworzyć wrażenie, że obaliliśmy całą tezę.
W gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do poda-
wania argumentum ad hominem90 jako argumentum
ad rem91. Jeżeli ani oponent, ani słuchacze nie wpadną
na lepszy dowód, to zwyciężyliśmy. Na przykład ktoś
formułuje ontologiczny dowód istnienia Boga, który
bardzo łatwo daje się obalić. W taki sposób zły ad-
wokat może przegrać dobrą sprawę; próbuje on po-
deprzeć ją nieodpowiednim paragrafem, ponieważ
odpowiedni nie przychodzi mu do głowy.

90
z łac. argument odwołujący się do człowieka [przyp. tłum.].
91
z łac. argument odwołujący się do rzeczy [przyp. tłum.].

93

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

CHWYT OSTATNI

Jeżeli zauważymy, że przeciwnik nas przewyższa


i że nie przekonamy go do swoich racji, to możemy go
zaatakować w sposób osobisty, obraźliwy i grubiań-
ski. Aspekt osobisty polega na tym, że (skoro sprawa
jest i tak przegrana) odchodzimy od przedmiotu spo-
ru i w dowolny sposób atakujemy osobę przeciwnika.
Taktykę tę można nazwać argumentum ad personam,
w odróżnieniu od argumentum ad hominem; przy
tym ostatnim odchodzimy od czysto obiektywnego
przedmiotu sporu, kwestionując to, co przeciwnik
w związku z nim powiedział lub przyznał. W przy-
padku ataku osobistego porzucamy całkowicie temat
dyskusji i kierujemy natarcie na osobę przeciwnika;
postępujemy w sposób niesprawiedliwy, złośliwy, ob-
raźliwy i grubiański. Jest to przejście od sił duchowych
do cielesnych czy wręcz zwierzęcych. Sposób ten jest
bardzo popularny, gdyż każdy potrafi go zastosować,
dlatego często się go używa. Nasuwa się jednak pyta-
nie, jaką metodę może w takim przypadku przeciw-
stawić jej druga strona. Gdyby bowiem użyła tej sa-
mej, wywiązałaby się bijatyka, pojedynek lub proces
o zniesławienie.

94

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

Bardzo się myli, kto myśli, że wystarczy, by sam


nie atakował osobiście. Jeśli się komuś spokojnie wy-
kazuje, że nie ma racji, że błądzi w sądach i myśleniu –
a tak jest przy każdym dialektycznym zwycięstwie –
to wywołuje to w nim większy gniew niż grubiańskie,
obraźliwe słowa. Dlaczego? Ponieważ, jak mówi Hob-
bes (De cive I, 5): Omnis animi voluptas, omnisque
alacritas in eo sita est, quod quis habeat, quibuscum
conferens se, possit magnifice sentire de seipso92. Czło-
wiekowi na niczym nie zależy bardziej niż na zaspo-
kojeniu swojej próżności i nic go boleśniej nie rani niż
cios zadany pysze. (Stąd właśnie biorą się takie powie-
dzenia, jak Honor jest droższy niż życie itp.). Próżno-
ści dogadzamy zaś zwłaszcza przez porównanie siebie
z innymi, nade wszystko jednak w odniesieniu do siły
umysłu, co skutecznie i bardzo intensywnie czyni-
my w dyskusjach. Stąd się bierze złość zwyciężonego,
który, choć nie doznał krzywdy, sięga do ostatniego
środka, do ostatecznego chwytu, przed którym się nie
uchylimy dzięki zwykłej uprzejmości. I tutaj pomoże
jednak duże opanowanie – na osobiste ataki przeciw-
nika możemy przecież spokojnie odpowiedzieć, że to,

92
„Cała przyjemność ducha i wszelkie zadowolenie polegają na tym, że jest
ktoś, z kim można się porównać i mieć wysokie mniemanie o sobie – cy-
tat za Artur Schopenhauer, Sztuka prowadzenia sporów, Warszawa 1902
w tłumaczeniu J. Lorentowicza, przypis nr 87, https://wolnelektury.pl/ka-
talog/lektura/schopenhauer-sztuka-prowadzenia-sporow.html#footnote-
-idm140313072084456 [przyp. red.].

95

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

co powiedział, nie należy do rzeczy, po czym powró-


cić do niej, dowodząc mu w dalszym ciągu, że nie ma
racji, i nie reagując na jego obraźliwe słowa. Zacho-
wamy się wtedy niczym Temistokles, mówiący do Eu-
rybiadesa: πάταξον μέν, ἄκουσον δέ!93. Nie każdy tak
jednak potrafi.
Najlepszym środkiem jest zatem ten, który wska-
zuje już Arystoteles w ostatnim rozdziale Topik: nie
dyskutować z pierwszym lepszym, lecz tylko z taki-
mi, których znamy i o których wiemy, że mają dość
rozumu, by nie pleść takich absurdów, których sami
będą się musieli wstydzić; dyskutować przy użyciu ar-
gumentów, a nie tonem nieznoszącym sprzeciwu, wy-
słuchiwać argumentów i je rozważać; wreszcie dysku-
tować z ludźmi, którzy cenią prawdę, chętnie słuchają
trafnych argumentów, również z ust przeciwnika i są
na tyle sprawiedliwi, by znieść przegraną w sporze,
jeżeli prawda nie leży po ich stronie. Wynika stąd,
że wśród setki ludzi być może znajdziemy jedne-
go, z którym warto dyskutować. Reszta niech mówi,
co chce, bowiem desipere est iuris gentium94; pamię-
tajmy też, co powiedział Wolter: La paix vaut encore

93
z gr. bij, ale wysłuchaj! – słowa Temistoklesa do spartańskiego wodza Eu-
rybiadesa, który rozzłoszczony jego argumentami chciał go uderzyć laską
[przyp. tłum.].
94
z łac. głupota jest prawem ludzi [przyp. tłum.].

96

70033280535109
70
Chwyty erystyczne

mieux que la vérité95, a arabskie przysłowie powiada:


„Na drzewie milczenia wisi jego owoc – pokój”.
Jednak dyskusja jako starcie umysłów przynosi
często obopólną korzyść, umożliwiając skorygowa-
nie własnego rozumowania, a także ukształtowanie
nowego poglądu. Obaj dyskutanci powinni jednak
być sobie w miarę równi pod względem erudycji i by-
strości umysłu. Jeśli któremuś zabraknie tej pierwszej,
to nie zrozumie wszystkiego, nie będzie au niveau96;
jeżeli zabraknie drugiej, to wywołana tym faktem
złość skłoni go do nieuczciwych sztuczek lub do gru-
biańskich zachowań.
Nie ma istotnej różnicy między dyskusją in col-
loquio privato sive familiari97 a disputatio solemnis pu-
blica, pro gradu98 itd., może tylko taka, że podczas tej
ostatniej wymaga się, by r e s p o n d e n t miał zawsze
rację wobec o p o n e n t a i dlatego w razie potrzeby
wspiera go p r o w a d z ą c y; argumentuje się wtedy
również bardziej formalnie, nadając często argumen-
tom postać ścisłych wniosków.

95
z fr. Spokój jest wart jeszcze więcej niż prawda (Voltaire, Lettre 1435
à M. de Mairan, https://fr.wikisource.org/wiki/Correspondance_de_Volta-
ire/1741/Lettre_1435 [dostęp: 08.06.2022, przyp. tłum.].
96
z fr. na poziomie [przyp. tłum.].
97
z łac. w sprawach prywatnych lub poufnych [przyp. tłum.].
98
z łac. uroczysta dyskusja publiczna, dyskusja w związku z przyznaniem
tytułu [przyp. tłum.].

97

70033280535109
70
70033280535109
70
POSŁOWIE
Olgierd Annusewicz

70033280535109
70
70033280535109
70
ERYSTYKA KIEDYŚ

Każde nasze działanie ma w sobie pierwiastek komu-


nikacyjny. Nawet milczenie jest formą komunikacji,
szczególnie kiedy jest wymowne. Mając świadomość
tego faktu, warto się przez chwilę zastanowić, czemu
służy komunikacja? Odpowiedzi na to pytanie jest
wiele, najprościej jednak można uznać, że komuni-
kacja służy wymianie informacji pomiędzy nadaw-
cą i odbiorcą, jest związana albo z informowaniem
(nadawca pragnie przekazać wiadomość odbiorcy
i nie jest zainteresowany tym, co z nią odbiorca zrobi),
albo przekonywaniem (nadawca przekazuje informa-
cje, które w tej sytuacji nazywamy argumentami, by
wypłynąć na poglądy, postawę lub zachowania od-
biorcy), albo wreszcie przypominaniem (ponownym
przekazywaniem wiadomości w celu informacyjnym
lub dla wzmocnienia perswazji).
Powyższe ujęcie wydaje się wystarczające, gdy
uznamy, że chodzi o sytuację, w której jeden człowiek
mówi, a reszta osób go słucha. Co się jednak dzieje,
gdy uczestników dialogu jest więcej lub gdy nadaw-
cy i odbiorcy wielokrotnie, w czasie jednej rozmowy,
zamieniają się rolami? Taką sytuację komunikacyjną
możemy nazwać rozmową, dyskusją lub debatą. Żad-
ne z tych pojęć nie jest nam obce i wszyscy mamy

101

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

za sobą tego typu doświadczenie. Rozmowa jest bo-


wiem kluczową czynnością komunikacyjną, dużo
częstszą niż wykład, przemówienie czy orędzie.
Po co ze sobą rozmawiamy? Aby wymienić się
poglądami, podjąć wspólnie jakąś decyzję, podzielić
się wrażeniami, wyjaśnić coś, co jest dla nas niezro-
zumiałe oraz upewnić się, że dana sytuacja lub uży-
te w rozmowie słowa, pojmujemy w ten sam sposób.
Rozmawiamy także, by wspólnie się pośmiać, wzru-
szyć, powspominać lub coś zaplanować. Lista ta może
być oczywiście dłuższa.
Z perspektywy starożytnych filozofów rozmowa
służyła jeszcze czemuś – dzięki niej można było dojść
do prawdy. Jako ludzie byli pewnie trochę próżni
i zapewne bardzo ucieszyliby się z faktu, że prawda
przedstawia się tak, jak oni ją widzieli, jednak kluczo-
we było to, iż debaty toczono dlatego, by wymieniając
się argumentami, dojść do prawdziwej odpowiedzi
na postawione w dyskusji pytania.
W tym starożytnym, tzw. ideowym, ujęciu proces
debaty polegał na wymienianiu się argumentami i do-
chodzeniu do prawdy w formie rozmowy. Argumenty
musiały spełniać dwa warunki – po pierwsze musiały
być prawdziwe lub prawdopodobne, to znaczy odno-
sić się do prawdziwych lub przez uczestników dys-
kusji uznanych za prawdopodobne faktów, wydarzeń
czy danych, ale musiały być także logicznie prawdzi-
wymi zdaniami. Samo posługiwanie się prawdziwymi

102

70033280535109
70
Posłowie

argumentami nie było i nie jest do dziś wystarczające.


Drugim kryterium jest istnienie logicznego związku
pomiędzy tezą a argumentem. Prawdziwym zdaniem
jest np. stwierdzenie, że światło jest szybsze od dźwię-
ku. Nie jest jednak argumentacją opartą na prawdzie
zdanie „Do wyrobienia trafnej opinii o człowieku wy-
starczający jest jego wizerunek, bo światło jest szybsze
od dźwięku”. Mimo pozorów nie ma przecież zależno-
ści między prędkością światła i dźwięku, a tym w jaki
sposób wyrabiamy sobie opinię o bliźnich i kiedy jest
ona trafna.

ERIS A ISTOTA ERYSTYKI

Czym jest zatem erystyka? Schopenhauer użył pier-


wotnie pojęcia dialektyka erystyczna, które napro-
wadza nas na znaczenia tego słowa. Dialektyka,
której twórcą był Arystoteles, to sztuka lub jak chcą
niektórzy nauka zajmująca się jakością i poprawno-
ścią argumentacji, czyli udowadniania własnej racji,
oraz refutacji, czyli obalania racji drugiej strony. Jak
wcześniej zaznaczyłem, powinno się to odbywać
w formule niekonfrontacyjnej, w ramach poszuki-
wania odpowiedzi. Samo słowo „erystyka” wywodzi
się od imienia greckiej bogini niezgody, chaosu i nie-
porządku – Eris. To właśnie ona na weselu Peleusa

103

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

i Tetydy rzuciła między boginie jabłko z napisem


„dla najpiękniejszej”, co w ostateczności miało wy-
wołać wojnę trojańską. Dialektykę erystyczną mo-
żemy zatem rozumieć jako taką formę argumentacji
czy refutacji, w której kluczową rolę odgrywa kon-
frontacja. Nie chodzi już o prawdę czy prawdopo-
dobieństwo, ale o wygraną, zwycięstwo, postawienie
na swoim.
I tu pojawia się pytanie dotyczące istoty dzieła Ar-
tura Schopenhauera – czy jest to poradnik zręczne-
go, lecz nieuczciwego, konfrontacyjnego prowadze-
nia sporów, czy też Erystyka ma być swego rodzaju
przewodnikiem po nieczystych chwytach, fortelach,
wybiegach i sposobach, napisanym po to, by uczciwy
uczestnik debaty umiał je zidentyfikować i poradzić
sobie z rozmówcą, który swojej racji dowodzi per fas
et nefas, czyli wszelkimi dozwolonymi oraz niedo-
zwolonymi środkami?
Piszący te słowa stoi na stanowisku, wspierając
się takimi autorytetami jak Tadeusz Kotarbiński, au-
tor przedmowy do wydania Erystyki z 1973 roku oraz
przekładający je Bolesław i Lucja Konarscy, że in-
tencją Schopenhauera było raczej opisanie chwytów
w ten sposób, byśmy je mogli odkryć i się im prze-
ciwstawić, gdyby ktoś próbował ich użyć w dyskusji
z nami. To założenie jest absolutnie fundamentalne
nie tylko dla czytania Erystyki, ale też dla rozumienia,
czym jest lub powinna być współcześnie erystyka.

104

70033280535109
70
Posłowie

Jeśli będziemy ją rozumieli jako prowadzenie spo-


rów w sposób nieczysty, nieetyczny, nieelegancki,
ograniczymy pole naszego rozwoju jedynie do obro-
ny własnych racji i umiejętności niepoddawania się
fortelom przeciwnika. Warto zatem myśleć o erystyce
jako o procesie komunikacji, w którym chcemy prze-
konać naszych interlokutorów do naszych tez. Chce-
my prowadzić spór, ale nie po to, by go nie przegrać
(bo będziemy znać techniki i potrafimy się przed nimi
bronić), a także nie po to, by wygrać dzięki stosowaniu
opisanych przez Schopenhauera i rozwiniętych przez
kolejne pokolenia sposobów. Spróbujmy prowadzić
spory, dyskusje, debaty czy choćby rozmowy, aby prze-
konywać do swoich racji w sposób angażujący, a nie
antagonizujący. Takie rozumienie erystyki stawia przed
nami zupełnie inną jej definicję i inny zakres kompe-
tencji, zjawisk i narzędzi, które warto omówić.
Kluczowe wyzwanie polega jednak na tym, że takie
rozumienie erystyki idzie w poprzek tego, co możemy
codziennie obserwować w będącymi naszym oknem
na świat mediach, tradycyjnych i społecznościowych,
gdzie toczą się najczęściej spory polityczne pomiędzy
rządem a opozycją, zwolennikami pewnych idei i ich
przeciwnikami, autorami pomysłów i ich krytykami.
Przyjrzyjmy się tym wzorcom politycznych dyskusji.
Gdy poseł Stefan z partii A spotyka w telewizyj-
nym studiu poseł Krystynę z partii B, to ich dysku-
sja przypomina najczęściej wymianę ciosów. Ciosy

105

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

te niekiedy są lżejsze, często jednak dość mocne. Są


także mieszanką wybiegów erystycznych, manipulacji
faktami i populistycznej retoryki. Jesteśmy już do tego
niestety przyzwyczajeni i specjalnie nie oczekujemy,
że na zakończenie programu on powie: „Krystyno,
twoje argumenty były dziś nie do pobicia”, na co ona
mu odpowie: „Ależ, Stefanie, twoja linia argumen-
tacyjna była dziś tak spójna, że to tobie przyznaję
słuszność”. Dzieje się tak dlatego, że posłowie Stefan
i Krystyna mówią prawie wyłącznie do swoich zwo-
lenników. To ich chcą mobilizować, przekonywać lub
utwierdzać w przekonaniach. Im starają się tłumaczyć
kłopoty, z jakimi się borykają. Czasem partie wysyła-
ją łagodniejszych dyskutantów, najczęściej wtedy, gdy
ze strategii wyborczych wynika konieczność odwoła-
nia się do umiarkowanego elektoratu, który oczekuje
między innymi umiarkowanego języka. Jednak nasta-
wienie tych łagodniejszych politycznych debatantów
jest podobne do podejścia Stefana i Krystyny, tylko
styl jest odrobinę łagodniejszy. Konfrontacja jest
może mniej emocjonalna, ale nie przestaje być kon-
frontacją.
Dość łatwo jest wpaść w pułapkę takiego dyskuto-
wania czy to przy wigilijnym stole, czy w zespole pro-
jektowym. Nie pomaga nam również nasz instynkt
dyskutanta. Spróbujmy sobie wyobrazić to, co czuje-
my, co chcielibyśmy odpowiedzieć komuś, kto właśnie
wypowiedział zdanie, z którym się fundamentalnie

106

70033280535109
70
Posłowie

nie zgadzamy. Prawdopodobnie jest to myśl w rodza-


ju: „Nie, nie zgadzam się!”, „Nie masz racji!” lub może
ostrzejsza: „Co za bzdury!”, albo jeszcze bardziej ra-
dykalna, której lepiej nie przytaczać. Przejdźmy teraz
na drugą stronę. Co mamy ochotę odpowiedzieć ko-
muś, od kogo usłyszeliśmy, że się mylimy, nie mamy
racji i opowiadamy bzdury? Znowu pewne doświad-
czenie sugeruje, że byłoby to np.: „Ależ, oczywiście,
że tak!”, „Sam nie masz racji!”, „Sam gadasz bzdury!”.
Oczywiście, konkretne sformułowania będą zależeć
od sytuacji, w jakiej się znajdujemy, od relacji, jakie
nas łączą, od ról, które pełnimy. Jednak podstawowa
konsekwencja takiej wymiany zdań będzie powtarzal-
na. Każda ze stron sporu skoncentruje się na bronie-
niu swojego zdania i atakowaniu pomysłów, opinii
czy sugestii drugiej strony. Uczestnicy takiego sporu
świadomie lub podświadomie będą traktowali się jak
przeciwnicy. W ten sposób dyskusja, która pierwot-
nie miała służyć poszukiwaniu prawdy, staje się areną
walki, rywalizacji o to, kto ma rację. Należy podkreślić,
że kluczowe staje się kto ma rację, a nie jaka jest racja.
Konsekwencją takiego podejścia jest to, że gdy spór się
kończy, nie znamy prawdy, znamy natomiast zwycięzcę.
A jeśli jest zwycięzca, to musi być także przegrany.
W polityce zwycięstwo (poza wyborczym) i poraż-
ka są w pewnym sensie względne. Po pierwsze dlate-
go, że zwolennicy posła Stefana, choćby nie wiado-
mo, co się wydarzyło w czasie rozmowy, w większości

107

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

uznają, że to on tę debatę wygrał. Oczywiście, sympa-


tycy poseł Krystyny będą uważali, że to właśnie ona
zwyciężyła. Stefan i Krystyna tylko pozornie ze sobą
rozmawiają, de facto oni, mówiąc w tym samym cza-
sie, zwracają się do różnych grup odbiorców. Każde
do swojej. Po części tylko do tych samych, niezdecydo-
wanych obywateli, którzy włączyli telewizor z płonną
nadzieją, że uda im się ustalić, kto ma rację. Po pro-
gramie każdy z jego uczestników odchodzi do swoich
akolitów, unikając dyskusji z osobami o poglądach
innych niż własne. Politycy bowiem postrzegają cel
komunikacji jako przekonanie świata do swoich po-
glądów, a nie zrozumienie, jakie poglądy ma świat.
Rozmowy zwykłych ludzi pełnią zupełnie inną
funkcję i co innego dzieje się po ich zakończeniu. Gdy
pokłócimy się podczas niedzielnego obiadu, o to kto
ma rację, resztę popołudnia będziemy musieli spędzić
w swoim towarzystwie. Jako pracownicy, po spotka-
niach, podczas których debatujemy o planach lub de-
cyzjach, wracamy do wspólnego działania, prowadze-
nia zadań projektowych, wdrażania wypracowanych
rozwiązań i podjętych w czasie dyskusji decyzji.
I dlatego fundamentalne znaczenie ma kwestia
tego, czy spotkanie wyłoniło przegranego, czy postrze-
gamy debatę w kategoriach zwycięzca–pokonany. Je-
śli decyzje były wypracowane we wrogiej atmosferze,
w konfrontacyjnej dyskusji, nasze zaangażowanie w ich
realizację będzie nikłe. No, chyba że tym razem to my

108

70033280535109
70
Posłowie

zwyciężyliśmy, wtedy jednak musimy się liczyć z tym,


że nastawienie pozostałych uczestników debaty jest
odwrotne od naszego. Jeśli ich zaangażowanie jest ko-
nieczne do osiągnięcia sukcesu, to wprawdzie zwycię-
żyliśmy w dyskusji, ale prawdopodobieństwo osiągnię-
cia zakładanych rezultatów biznesowych gwałtownie
zmalało. Bo nikt nie chce być przegranym. Przegra-
na w sporze nigdy nie będzie oznaczała przekonania
do poglądów zwycięzcy. Zwycięzca może wprawdzie
narzucić swoją wolę przegranemu, ale przegrany nie
będzie miał ochoty się podporządkować. Co więcej, je-
śli w spotkaniu, w którym uczestniczyliśmy, ktoś udo-
wodnił nam (albo tak mu się wydawało) brak słuszno-
ści, a uczestniczyło w nim więcej osób, to znaczy, że zo-
stali oni świadkami naszej porażki. Porażka na osobno-
ści nie jest łatwa i obniża nasze zaangażowanie, jednak
porażka przy świadkach sprawia, że z biernych sabo-
tażystów ludzie stają się przysięgłymi wrogami tych,
którzy doprowadzili do ich poniżenia lub upokorzenia.
I nawet, jeśli chwilowo nie są w stanie skutecznie się
sprzeciwić, to będą szukać swoich szans w przyszłości.
Walka będzie trwała. Warto zapamiętać, że konfronta-
cja i rywalizacja może dać nam zwycięstwo, ale prze-
grany nigdy nie będzie faktycznie przekonany. W naj-
lepszym wypadku pozostanie nieprzekonanym scep-
tykiem, w najgorszym będzie naszym przeciwnikiem,
cały czas szukającym okazji do udowodnienia (per fas
et nefas), że to jednak on miał rację.

109

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Jak zatem możemy postrzegać spór, dyskusję, deba-


tę czy rozmowę? Jak do nich podchodzić, by uniknąć
przykrych i długotrwałych konsekwencji konfronta-
cji? Spróbujmy założyć, że Schopenhauerowi zależało
na stworzeniu narzędzia, które pozwalałoby na unik-
nięcie porażki z dyskutantem stosującym fortele za-
miast logicznych, opartych na prawdzie argumentów.
Idąc tym tropem, a jedocześnie będąc mądrzejsi o do-
świadczenia płynące ze współczesnych debat politycz-
nych i aplikowania politycznych strategii prowadzenia
dyskusji w sferze zawodowej lub prywatnej, musimy
zmienić perspektywę. Odejść od myślenia o dyskusji
jako o narzędziu służącym do przekonania wszystkich
i za wszelką cenę, a zacząć traktować ją jako przestrzeń
poszukiwania porozumienia, wymiany informacji, za-
dawania pytań. Odejść od prowadzenia sporów za po-
mocą forteli i zachowań konfrontacyjnych na rzecz ar-
gumentacji połączonej z ciekawością zdania rozmówcy.
Zrezygnować z twardej perswazji konfrontacji na rzecz
miękkiej perswazji współpracy.

BŁĘDY W KOMUNIKACJI

Powyższe rozważania mogą się wydawać zbyt teoretyczne.


W praktyce jednak trudno nie zauważyć, jak często lu-
dzie ze sobą dyskutują, powielając rozmaite schematy

110

70033280535109
70
Posłowie

perswazji konfrontacyjnej i rozchodzą się, każdy pozosta-


jąc przy własnym zdaniu, albo doprowadzając do sytuacji,
w której przestają się do siebie odzywać. Zanim więc roz-
winę założenia miękkiej perswazji, spróbujmy przyjrzeć
się błędom, jakie zwykle popełniają ludzie, chcąc kogoś
do czegoś przekonać. Gdzie tkwią źródła ich porażki?

Po pierwsze, przekonujemy kogoś innego. Argumen-


ty, język, forma i wszystko, czym można zarządzać
w komunikacji są niedopasowane do odbiorcy. Nie
zadaliśmy sobie trudu sprawdzenia do kogo mówimy,
w efekcie wychodzi trochę podobnie jak w przypadku
przekonywania nauczyciela w wieku przedemerytal-
nym, że świetnym sposobem na uzupełnienie budże-
tu domowego jest program Rodzina 500 plus.

Po drugie, przekonujemy siebie, czyli używamy argu-


mentów, które są ważne, przekonujące dla nas, ale zu-
pełnie bez znaczenia dla przekonywanego. Fakt, że ta-
kim samym samochodem jeździł nasz ulubiony aktor
w naszym ulubionym filmie z lat 70. ubiegłego wieku,
może być mało przekonujący dla urodzonego dwadzie-
ścia lat później konesera seriali któregoś ze streamin-
gowych serwisów.

Po trzecie, uważamy, że tylko my mamy rację. Tekst


typu „powiem wam, co musicie zrobić, bo wiem naj-
lepiej” nie wróży najlepiej. Pewność siebie to ważna

111

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

rzecz i naprawdę warto mieć sprawy dobrze prze-


myślane i przygotowane argumenty. Jeśli jednak
pewność siebie przechodzi w stadium arogancji, za-
mknięcia nie tyle na argumenty innych, ale w ogóle
na myśl, że ktoś w danej dziedzinie też mógłby mieć
coś do powiedzenia, to znak, że nadciąga perswazyjna
katastrofa.

Po czwarte, twierdzimy, a nie pytamy. Jak zwykle


sami reagujemy, gdy ktoś nam robi wykład, poucza,
wydaje instrukcje? Słuchamy z zaciekawieniem i na-
tychmiast działamy według jego zaleceń? Niekoniecz-
nie, bo ludzie (w tym my) są zadowoleni, gdy okazuje
się im zainteresowanie, a nie lubią słuchać wykładów,
gdy ktoś prowadzi je z pozycji mistrza.

Po piąte, jak już wcześniej napisałem, kłócimy się.


Gdy ktoś postanowi wypowiedzieć swoją opinię, na-
prawdę nie warto mu mówić, że opowiada bzdury,
średnio się sprawdza też pokrzykiwanie.

Po szóste, nie słuchamy. Jednokierunkowe nadawanie


komunikatów działa jak reklama telewizyjna na wi-
dza – zmienia kanał albo idzie sobie zrobić herbatę.

Po siódme, zmuszamy. Nikt nie lubi być zmuszany. Po-


myślmy, im bardziej ktoś nas do czegoś zmusza, tym
mniej nam się chce go posłuchać. Inni też tak mają.

112

70033280535109
70
Posłowie

Zmuszanie może mieć różne formy – nie tylko krzyk


czy groźbę. W grę wchodzi arsenał takich środków, jak:
szantaż emocjonalny, branie na litość, błaganie, mę-
czenie czy nękanie. I niestety czasem to działa. Jednak
zwykle dość krótko, do tego pozostawia niesmak, nie-
chęć do zmuszającego i niskie zaangażowanie zmusza-
nego w czynienie tego, do czego był zmuszany.

Po ósme, powielamy schematy. W świecie, w którym


przekonywanie jest czynnością tak powszechną jak
oddychanie, schematy się nie sprawdzają. Nasi roz-
mówcy je znają, bo albo sami je stosują na swoje po-
trzeby, albo ktoś już je wobec nich próbował zastoso-
wać dziesiątki razy. Stałymi fragmentami gry można
wygrać mecz, trudno jednak skutecznie przekonywać
drugą stronę.

Po dziewiąte, nie lubią nas. Ile razy było tak, że słysze-


liśmy nawet sensowną radę, argument, instrukcję czy
polecenie, ale ich autorem był ktoś, kogo nie lubimy?
Co wtedy? Nadzwyczaj często mamy problem z tym,
żeby się z tą osobą zgodzić, a jak już musimy, to tyl-
ko po to, by się zaangażować w realizację pomysłu
lub zastosować do rady. Wynika to z faktu, że źródło,
z którego pochodzi komunikat, jest skażone negatyw-
nymi emocjami. Z kolei kiedy kogoś lubimy, często
na jego argumenty, polecenia czy instrukcje patrzymy
dużo mniej krytycznie, niż one na to zasługują.

113

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Po dziesiąte, za bardzo chcemy, żeby nas lubili. Rze-


czywiście jest tak, że jeżeli ludzie nas nie lubią, trudno
im się z nami zgodzić. Wiele osób, zdając sobie z tego
sprawę, próbuje niestety przymilać się, schlebiać i sto-
sować różne inne techniki ingracjacyjne. To jednak
nie działa, a może nawet skutkować niechęcią. Jeśli
zbyt mocno się przymilamy, komplementujemy, nad-
skakujemy, druga strona zwykle szybko odczyta nasze
intencje. Uzna, że jesteśmy mili, bo czegoś chcemy,
a to prosta droga do porażki perswazyjnej.

Po jedenaste, nie rozumieją nas. W biznesie, rodzinie,


polityce, z sąsiadami – każdemu zdarzyło się pewnie
jakieś nieporozumienie. Wyobraźmy sobie, że mamy
świetny plan, doskonały pomysł, rzeczowe argumen-
ty, ale... świat nas nie rozumie. Jednym z częstych
niefortunnych założeń, które pojawiają się np. w pre-
zentacjach sprzedażowych czy nawet szkoleniach, jest
założenie, że jeśli coś jest jasne dla mnie, będzie też
oczywiste dla innych.

Po dwunaste, nie uważają nas za mądrych. Czy gdyby


hydraulik zachęcał do wprowadzania nowych rozwią-
zań IT w obszarze billingu i paszportyzacji, słuchające
go osoby skorzystałyby z jego rad?
A gdyby powiedział, że zawory kulowe warto kon-
serwować przy pomocy specjalnego płynu? Stereo-
typ spowodowałby zapewne, że pierwsza jego rada

114

70033280535109
70
Posłowie

wylądowałaby w koszu, a drugą rozważylibyśmy. Uzna-


libyśmy, że jako hydraulik zna się przede wszystkim
na zaworach, a nie na systemach IT. Ten prosty przy-
kład pokazuje, jakie znaczenie w przekonywaniu ma
nasz wizerunek. Warto pamiętać, że ludzie chętniej
słuchają i dają się przekonywać tym, których uważają
za kompetentnych. I wcale nie chodzi o to, czy jeste-
śmy faktycznie kompetentni, ale o to, czy ci, których
przekonujemy, tak uważają.

ZASADY MIĘKKIEJ PERSWAZJI

Strategia miękkiej perswazji niejako wywraca nasz


intuicyjny czy instynktowny sposób przekonywania
do naszych racji. Opiera się ona na sześciu fundamen-
talnych założeniach:
1. Im bardziej ludzie czują się zmuszani do robienia
czegoś, myślenia w określony sposób, tym bardziej
nie mają na to ochoty. Dlatego proponujmy, a nie
zmuszajmy.
2. Otwartość na cudze argumenty tworzy most dla
naszych racji.
3. Negacja stanowiska rozmówcy zamyka dialog, ak-
ceptacja faktu, iż nasz rozmówca uważa inaczej,
dialog rozpoczyna.
4. Słowa mają znaczenie.

115

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

5. Gdy ktoś nas nieuczciwie atakuje w dyskusji, dajmy


mu szansę na zachowanie twarzy, zamiast udowad-
niać mu złe intencje lub nieetyczne postępowanie.
6. Wystrzegajmy się schematów. Jeśli nasz rozmów-
ca spodziewa się oporu, konfrontacji, zróbmy coś
innego. Coś, co sprawi, że będzie musiał wyjść
ze swojego schematu zachowania.

BEZ PRESJI (PROPONOWANIE)

Proponowanie, jako konstrukcja językowa, pozwala


na przedstawienie naszej tezy w formule, która daje
rozmówcy wolność wyrażenia zgody i w ten sposób
przyznania nam racji. Kluczowa jest tu owa wolność.
Gdy kogoś przekonujemy tradycyjną strategią per-
swazyjną, rozpoczynamy od sformułowania tezy, po-
stulatu, rekomendacji i przygotowania argumentów
na ich poparcie. Nasz rozmówca może – niezależnie
od delikatności sformułowań – uznać, że chcemy go
przekabacić, namówić lub wręcz zmusić. A to, jak
wspomniałem powyżej, rodzi opór. Jeśli jednak się-
gniemy do obszaru psychologii zmiany, a w szcze-
gólności do komunikowania zmiany i zarządzania
oporem wobec zmiany, to dostrzeżemy, że ów opór
jest m.in. odwrotnie proporcjonalny do wpływu, jaki

116

70033280535109
70
Posłowie

interesariusze zmiany uzyskują na jej kształt. Idąc


tym tokiem rozumowania, możemy założyć, że jeśli
nasz zamiar perswazyjny oznacza de facto dążenie
do pewnej zmiany, to złożenie naszemu rozmówcy
propozycji stwarza sytuację, w której zmiana zależy
od niego, a on sam ma władzę i może podjąć decyzję.
W dodatku bez presji. Jej brak powoduje, że łatwiej
jest mu rozważyć argumenty za i przeciw. Oczywiście,
komunikacja, w szczególności interpersonalna, nie
jest zjawiskiem zero-jedynkowym. Możemy mówić
o pewnej skali presji, którą wywieramy na rozmów-
cy, a dokładniej o presji, jaką on na sobie odczuwa.
Już sam fakt odbywania rozmowy, w której ktoś nam
składa propozycję, będzie budował pewnego rodzaju
presję. W gruncie rzeczy przedstawienie oferty ozna-
cza, że oferującemu zależy (w większości przypadków)
na jej przyjęciu. Inaczej jednak będzie brzmiała ofer-
ta: „Zastanów się, czy nie chcesz skorzystać z możli-
wości zastosowania narzędzia X w tym projekcie?” niż
„Musisz to wybrać, inaczej popełnisz poważny błąd!”.
Warto zatem pilnować, by presja, którą odczuwa ktoś,
kogo chcemy do czegoś przekonać, była możliwie nie-
wielka. Kluczowe jest jednak myślenie z perspektywy
odbiorcy i jego potencjalnych odczuć. To, co dla nas
może być lekką sugestią, dla kogoś innego, zwłaszcza
w specyficznych okolicznościach, może być wywiera-
niem silnej presji.

117

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

OTWARTOŚĆ, CZYLI ODBIÓR,


NIE NADAWANIE

Czyż nie jest tak, że zwykle dużo lepiej nam się rozma-
wia z tymi, którzy mówią mniej od nas? Okazuje się,
że inni też tak mają i warto wziąć to pod uwagę, gdy
chcemy ich do czegoś przekonać. Okazywanie zainte-
resowania osiągamy, nie tylko zadając pytania, ale też
przyjmując postawę akceptującą, że nasz rozmówca
uważa inaczej niż my. Jeśli nasz rozmówca uzna, że in-
teresuje nas tylko to, by zmienił zdanie i dał się przeko-
nać, to nawet jeśli będziemy mieli rację i zadbamy o do-
bre relacje, będziemy zadawać pytania i badać potrzeby
itp., to raczej nic z tego nie wyjdzie. Nasz rozmówca
powinien zobaczyć naszą otwartość na inne poglądy,
na inne pomysły czy rozwiązania. Gdy my wysłuchamy
go z zainteresowaniem, zwiększamy szansę na to, że on
wysłucha nas.
Jak wspomniano powyżej, sami, gdy słyszymy
propozycję „Chcę panią/pana przekonać do zmiany
zdania…”, zwykle włączamy tzw. negatywną hipno-
zę – niby słuchamy, ale nie po to, by zrozumieć, lecz
po to, aby nie dać się przekonać. Jesteśmy zamknięci
na argumenty (nawet jeśli oficjalnie twierdzimy ina-
czej), wynajdujemy mniej lub bardziej istotne luki w ar-
gumentacji rozmówcy, intensywnie szukamy faktów,
które mogłyby posłużyć za kontrargumenty. Dokład-
nie tak samo zachowają się nasi rozmówcy – klienci,

118

70033280535109
70
Posłowie

współpracownicy, partnerzy. Ale gdy usłyszą: „Opo-


wiedz więcej…”, „To interesujące!”, „Dlaczego tak uwa-
żasz?”, a nawet „Dotąd wydawało mi się, że jest inaczej,
rozwiń swoją myśl…”, zobaczą naszą otwartość na ich
argumenty, i wtedy pojawia się szansa na znalezienie
wspólnego języka i porozumienie. Tak właśnie obja-
wia się otwartość, która jest drugim filarem miękkiej
perswazji. To kwestia podejścia i sformułowań, za po-
mocą których je realizujemy. Czy idziemy dyskutować
uzbrojeni po zęby, naciskać i przekonywać, czy raczej
szukamy wspólnego rozwiązania problemu, który nas
łączy z drugą stroną debaty? Czy będąc świadomymi
swoich celów, jesteśmy otwarci na to, że ich realizacja
może przebiegać na wiele sposobów? Warto się nad
tym zastanowić.
Istnieje jeszcze jeden, bardzo istotny, aspekt na-
szej otwartości w dyskusji. Roger Fisher i William
Ury wraz z Bruce’em Pattonem, autorzy jednej z naj-
słynniejszych książek o negocjacjach – Dochodząc
do tak, twierdzą, że jednym z fundamentów, na któ-
rych buduje się porozumienie, jest przyjęcie przez
strony założenia, że ich interesy negocjacyjne (bizne-
sowe, społeczne, osobiste, a nawet narodowe) mogą
być zrealizowane także w inny sposób niż ten, któ-
ry początkowo wydaje im się najlepszy i do którego
chcieliby przekonać drugą stronę. Takie rozumienie
otwartości otwiera nas na argumenty partnerów, ale
przede wszystkim motywuje do poszukiwań i pozwala

119

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

na ostateczne wybranie takiego rozwiązania, które


będzie atrakcyjne dla negocjujących. To z kolei prze-
kłada się na trwałość ustaleń – jeśli obie strony widzą
w ich realizacji swój interes, szansa na dobrą współ-
pracę wzrasta.
Podobny mechanizm jest istotny w dyskusjach. Je-
śli będziemy podchodzić do nich z założeniem, że „oni
też mogą mieć rację”, będziemy jej ciekawi i pozosta-
niemy otwarci na ich argumenty, to jest duża szan-
sa, że oni zachowają się podobnie, a to z kolei sprawi,
że dyskusja nie będzie sporem, nie będzie perswazyj-
nym siłowaniem się na słowa, ale drogą do znalezie-
nia wspólnego rozwiązania i wypracowania wspólnej
opinii.
Wiele osób uważa, a część z nich te poglądy otwar-
cie głosi na szkoleniach i wykładach, a także opisuje
w książkach i artykułach, że kluczem do skutecznego
przekonywania jest opanowanie pewnej grupy tech-
nik perswazyjnych. Większość strategii, poczynając
od słynnych reguł wpływu społecznego, sformułowa-
nych przez Roberta Cialdiniego, po retoryczne tech-
niki i zasady tworzenia i formułowania argumentów,
koncentruje się na nadawaniu – mówieniu, przekony-
waniu, prezentowaniu, odpowiadaniu na pytania, roz-
wiewaniu wątpliwości, przełamywaniu oporu.
W zasadzie wszystkie wymienione strategie i techniki
bywają skuteczne – jedne bardziej, inne mniej, co w du-
żej mierze zależy od kompetencji osób przekonywanych

120

70033280535109
70
Posłowie

i ich zdolności do słuchania i wyłapywania takich me-


chanizmów. Najczęściej kłopot pojawia się wtedy, gdy
odbiorca identyfikuje sytuację, w której się znalazł,
jako perswazyjną. Rozumie, że właśnie ktoś chce go
do czegoś przekonać, coś mu sprzedać, a może nawet
wcisnąć. Włącza się wtedy krytyczny filtr, przez który
słucha, perswadującego, i nawet, gdy nie potrafi roz-
poznać poszczególnych użytych przez niego technik,
trudno jest takiego odbiorcę przekonać. Im bardziej
czuje się naciskany, tym większy stawia opór.
Co zatem robić? Liczy się odbiór, nie nadawanie.
Liczą się pytania. Zadając je, nie tylko dajemy się
rozmówcy wygadać, nie tylko mamy okazję poznać
bliżej jego potrzeby, wreszcie nie tylko łatwiej nam
jest kontrolować przebieg rozmowy, ale okazujemy
otwartość.

AKCEPTOWANIE RÓŻNIC

Kenneth Burke, amerykański teoretyk literatury, sfor-


mułował sześć podstawowych zasad retorycznych.
Między innymi wskazywał na reguły tworzenia ar-
gumentów i dopasowywania ich formy do odbiorców
perswazji. W tym miejscu warto przyjrzeć się drugiej
z opisanych przez niego zasad – zasadzie identyfika-
cji. W pewnym uproszczeniu mówi ona: „Jeśli chcesz

121

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

kogoś do czegoś przekonać, pokaż tej osobie, że ak-


ceptujesz fakt, iż obecnie uważa ona inaczej niż ty”.
Wróćmy do rozmówcy, z którym się nie zgadzamy.
Krytykowanie, zaprzeczanie czy atakowanie dopro-
wadza do konfrontacji, wywołuje negatywną hipno-
zę, a my nie osiągniemy naszego celu perswazyjnego.
W praktyce zasada identyfikacji mówi, by zamiast ata-
kować rozmówcę, poświęcić mu uwagę. Nie chodzi
o to, byśmy przyznali mu rację, a potem pokrętnymi
sposobami starali się przedstawić naszą rację w od-
wrotny sposób. Powiedzmy mu, jakie jest nasze zda-
nie, ale wyraźmy także zainteresowanie jego zdaniem.
Warto go zapytać, dlaczego uważa tak, a nie inaczej,
jak argumentuje swoją propozycję i skąd się wziął
jego pomysł. O ile nie użyje dziecięcego „bo tak”
i przedstawi swoje powody, możemy nadal rozma-
wiać, zadając kolejne, uszczegóławiające pytania.
Uzyskujemy w ten sposób kilka efektów: po pierwsze
okazujemy otwartość, po drugie unikamy konfron-
tacji, po trzecie trochę zaskakujemy naszego interlo-
kutora. Większość dyskutantów przygotowanych jest
bowiem na walkę na słowa i spodziewa się kontrar-
gumentów, a nie zainteresowania i akceptacji. Ważne
jest także to, że zadawszy pytanie i uzyskawszy od-
powiedź, odkrywamy, które argumenty są kluczowe
dla rozmówcy. A to ma znaczenie dla tego, jaką li-
nię argumentacyjną sami zaprezentujemy. Zobaczmy
to na przykładzie.

122

70033280535109
70
Posłowie

Gdy klient negocjuje cenę i rzuca standardowe


„za drogo”, mamy zwykle dwie utarte ścieżki, który-
mi podąża duża grupa przekonujących: gorączkowe
uzasadnianie słuszności ceny poprzez prezentowanie
całego arsenału mniej lub bardziej słusznych argu-
mentów albo zaproponowanie rabatu. Idąc w duchu
zasady identyfikacji, można zapytać: „Za drogo?”, ak-
centując znak zapytania na końcu zdania. Po pierw-
sze nie bronimy się (a zatem nie wchodzimy w relację
o charakterze konfrontacji), po drugie przenosimy
odpowiedzialność za podanie argumentów na roz-
mówcę i w zależności od tego, jakich użyje, możemy
odpowiedzieć dopasowanymi kontrargumentami.
Idąc dalej, gdy jego argumenty będą polegać na po-
sługiwaniu się równie standardowym „konkurencja
oferuje to samo za mniej”, zamiast krytykować konku-
rentów, co jest dość łatwym zabiegiem, warto zapytać,
do czego konkretnie porównywana jest nasza oferta.
I tu pojawiają się możliwości merytorycznej rozmowy
o szczegółach. Gdy i to nie przyniesie oczekiwanego
skutku, możemy zdać trzecie pytanie – jak zmienić
zakres oferty, by cena była dla klienta do przyjęcia?
Jeśli w czasie zebrania zespołu projektowego ktoś
zaproponuje niezbyt mądre naszym zdaniem rozwią-
zanie, zamiast je negować, powiedzmy: „Interesu-
jące, mam jednak inny pomysł, ale zanim go zapre-
zentuję, chętnie posłucham, dlaczego proponujesz
właśnie to…”. Jeśli ktoś skwituje naszą propozycję

123

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

stwierdzeniem „To głupi pomysł…”, powtórzmy jego


stwierdzenie ze znakiem zapytania na końcu: „Głupi
pomysł?”.
Należy się jedynie wystrzegać słyszalnego w głosie
sarkazmu – ten może zmienić odbiór naszego zainte-
resowania w złośliwy atak.

SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA!

Mówi się, że nic nie rani bardziej niż słowa. Jest taki stary
skecz kabaretu Tey o ciągniku z zepsutym kołem. Roz-
mawiający stwierdzają wówczas, że najważniejsze jest
to, że ciągnik ma trzy dobre koła. Przykład ten ilustruje
prawdę, że słowa, którymi się posługujemy, kształtują
rzeczywistość. Następuje to w kilku wymiarach – słowa,
jakich używamy w debacie, będą mówiły o tym, jaki jest
nasz stosunek do rozmówców, słowa o odpowiedniej ko-
notacji będą prezentowały ideę albo jako świetny, albo
jako fatalny pomysł, z kolei słowa twarde („musisz”, „ko-
niecznie”), wyrażające imperatyw, będą sprawiały wra-
żenie zmuszania. Wielkie kwantyfikatory, czyli „zawsze”,
„tylko”, „nigdy”, „nic”, będą zamykały głębszą dyskusję
oraz prowokowały ostry spór.
Odpowiedni dobór słów pozwala się nie pokłó-
cić mimo przeciwnych zdań. Sprawia, że nasi roz-
mówcy mogą sobie wyobrazić to, do czego chcemy

124

70033280535109
70
Posłowie

ich przekonać, w końcu dobrze dobranie słowa dają


możliwość, że nasi dyskutanci polubią to wyobrażenie
i dadzą się do niego przekonać.

ZACHOWANIE TWARZY

Wróćmy do mechanizmów znanych z negocjacji.


Wiliam Ury w książce Odchodząc od nie wskazuje
na trudność związaną z nieetycznymi zachowania-
mi negocjacyjnymi przeciwnej strony. Bo nawet jeśli
rozpoznajemy brudny chwyt negocjacyjny i wiemy,
że nie należy się mu poddawać, to nadal pozostaje
otwartym pytanie: czy i jak zareagować? Wypomnieć,
udowodnić używanie nieczystych sposobów, np. kła-
mania? Przyjrzyjmy się temu przykładowi, bo często
będzie on występował także w debatach. Co zrobić,
gdy ktoś kłamie i my o tym wiemy, a nawet potrafimy
to udowodnić? Intuicja być może podpowiada nam,
że trzeba sprawę wyjaśnić, udowodnić kłamstwo
i zarazem swoją wyższość. Jeśli analizować sytuację
z pozycji etycznych, pewnie jest to działanie słuszne.
Ale pragmatyka zarówno negocjacji, jak i dyskusji
mówi, że strona, której udowodnimy nieetyczne za-
chowanie, raczej się wycofa, niż przyzna nam rację,
przeprosi lub zacznie z nami współpracować. Jeśli
naszym celem jest – mimo wszystko – utrzymanie

125

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

relacji z partnerem w negocjacjach lub dyskusji, lepiej


jest stworzyć mu warunki, żeby mógł sam się wycofać
z „brudnego” zachowania. Chodzi o to, by nie uznał,
że został pokonany. Najlepszym na to sposobem jest
zadawanie pytań. Nie chodzi o to, by puszczać płazem
kłamstwo czy inne niewłaściwe zachowanie, ale by
umożliwić rozmówcy wycofanie się z niego i powrót
do konstruktywnej rozmowy.

UNIKANIE SCHEMATÓW

Dyskusja konfrontacyjna jest, jak wcześniej wspo-


mniano, dość intuicyjna. Ludzie, przygotowując się
do niej, zbroją się w argumenty i spodziewają, że dru-
ga strona robi to samo. Są natomiast zupełnie nieprzy-
gotowani na otwartość, zainteresowanie i pytania. Nie
wiedzą, jak się zachować, gdy nie napotykają czynne-
go oporu. Dlatego warto unikać schematycznych za-
chowań w dyskusjach.
Także gdy sami przygotowujemy się do przekona-
nia do czegoś innych, spróbujmy poszukać form i ar-
gumentów, których oni się nie spodziewają, a także
takich, które ich zaskoczą, skłaniając w ten sposób
do zastanowienia.

126

70033280535109
70
Posłowie

GDYBY ERYSTYKĘ PISAĆ DZIŚ…

Sposoby erystyczne opisane przez Schopenhauera są


stosowane do dziś, choć ich oryginalny opis może nie
do końca przystawać do współczesnych realiów, także
językowych. W polskiej literaturze znajduje się cał-
kiem udana próba uwspółcześnienia słynnych forteli.
Marek Kochan w książce Pojedynek na słowa pokazał,
jak politycy korzystają z tych narzędzi i jak można się
przed nimi bronić. Jego ujęcie ma jednak charakter
polityczny, a jak wskazano wcześniej, my, jako ludzie
niebędący politykami, powinniśmy brać pod uwagę
naszą specyfikę relacji, celów i długofalowości współ-
pracy i komunikacji. Dlatego spróbujmy przyjrzeć
się wybranym współczesnym chwytom erystycznym,
z którymi realnie możemy mieć do czynienia. Idąc
w ślady autora oryginału, warto zastrzec, że chwyty
te, prezentowane są po to, by czytelnicy niniejsze-
go wstępu umieli je zidentyfikować i poradzić sobie
w duchu przekonywania bez pokonywania, korzysta-
jąc z założeń strategii miękkiej perswazji.
Zacznijmy tam, gdzie się kończy Erystyka i roz-
ważmy kilka przykładów:

„Proszę się powstrzymać od komentarza, brakuje


pani doświadczenia, aby się wypowiadać”.

127

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

„Gdyby nie spędziła pani ostatnich miesięcy


na urlopie macierzyńskim, nie zadałaby pani ta-
kiego pytania...”.

„Ta propozycja jest bez sensu, proszę się nie kom-


promitować…”.

Słysząc tego typu odpowiedzi, szczególnie z ust star-


szych i doświadczonych menadżerów, na własne pyta-
nia, propozycje rozwiązań czy sugestie zmian, mało kto
wie, jak właściwie zareagować. Dawanie takich odpo-
wiedzi świadczy oczywiście o braku kultury przełożo-
nych i zdecydowanie nie ociera się nawet o standardy
komunikacji w organizacjach, którym zależy na wy-
sokiej jakości relacji pomiędzy pracownikami. Artur
Schopenhauer powiedziałby, że to emanacja jednego
z erystycznych sposobów – argumentum ad personam,
którym rozmówca próbuje uciec od merytorycznej dys-
kusji. Zamiast przedstawić argument, idzie na skróty,
deprecjonując, obrażając przeciwnika, wysuwając za-
rzuty być może prawdziwe, jednak zupełnie niemające
związku z tematem rozmowy. Jakie ma bowiem znacze-
nie dla jakości pomysłu, trafności zaproponowanego
rozwiązania czy słuszności spostrzeżenia fakt, że ktoś
jest młody, ostatnie miesiące spędził poza firmą lub
po prostu dopiero się wdraża?
Pytanie, które należy w tym miejscu postawić, nie
dotyczy jednak tego, czy takie zachowania są bardziej

128

70033280535109
70
Posłowie

czy mniej eleganckie, ale jak sobie radzić w takich sy-


tuacjach? Obracać w żart? Ignorować? Zwrócić uwagę
na niestosowne zachowanie? Odpowiedzieć równie
nieelegancko? A jeśli od tej osoby zależy nasza kariera
zawodowa – czy się wycofać ze swojej propozycji, py-
tania?
Oczywiście, sytuacje bywają różne, rozmaicie też
układają się relacje pomiędzy ludźmi i nie ma jednej,
uniwersalnej strategii zachowania. Zawsze kluczowa
jest ocena sytuacji i dobra znajomość osoby, z któ-
rą rozmawiamy. Warto jednak pamiętać, że obrona
przez atak prowadzi do pogłębienia konfrontacji i po-
garsza naszą sytuację. Nawet jeśli mamy rację, czy-
nienie wyrzutów lub odpowiadanie w podobny spo-
sób, nie poprawi naszej sytuacji, w szczególności nie
sprawi, że uda się nam kogoś przekonać do naszych
racji. Z wielu doświadczeń wynika, że jedną z najsku-
teczniejszych strategii perswazyjnych jest zadawanie
pytań. Na powyższe ataki zareagować można na przy-
kład takimi odpowiedziami:

„To prawda, zdobywam dopiero doświadczenie,


tym bardziej będę wdzięczna, jeśli wyjaśni mi pan,
dlaczego mój komentarz jest bez sensu, nie chciał-
bym popełnić ponownie tego samego błędu…”.

„Rzeczywiście przez ostanie miesiące byłam zajęta


innym projektem, dlatego chciałabym zrozumieć

129

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

nową sytuację i stąd moje pytanie. Być może dla


pozostałych osób to sprawa oczywista, więc pro-
siłabym o krótkie wyjaśnienie albo podpowiedź,
gdzie szukać informacji na ten temat…”.

„Oczywiście nie będę się upierać przy mojej pro-


pozycji, gdyby tylko mógł pan powiedzieć, co spra-
wia, że nie jest ona dobra…”.

Pytania zmuszają drugą stronę do wysiłku. Możemy


oczywiście bronić swoich pytań, spostrzeżeń czy po-
mysłów, ale lepiej nie robić tego bez przygotowania
i przemyślenia. Pytania, jak już wspomniałem, prze-
rzucają ciężar dowodu na drugą stronę. To teraz on
lub ona muszą sformułować argumenty, a kiedy one
padną, możemy z nimi zacząć dyskutować.

Noblesse obliege, czyli nadepnięcie na ambicję


Pytanie „Jak pan, doktor Uniwersytetu Warszaw-
skiego, może tak twierdzić?” to sposób odwrotny
do poprzedniego. W ad personam rozmówca wskazu-
je, że nie mamy racji, bo mamy cechy, które wykluczają
kompetencje albo odbierają nam prawo wypowiedzi.
Zdanie przytoczone powyżej jest przykładem chwytu,
który Marek Kochan nazywa noblesse oblige. Polega
on na tym, że jeśli chcę móc nadal nazywać się dokto-
rem Uniwersytetu Warszawskiego, to powinienem się

130

70033280535109
70
Posłowie

wycofać z poglądu, którego doktorowi Uniwersytetu


Warszawskiego nie wypada głosić. To tzw. szantaż
etosem.
Inne przykłady takiego zachowania to, np.:

„Pan śmie nazywać się ekspertem?”.

„I pani zdaniem to jest postawa odpowiedzialnego


przedsiębiorcy?”.

„Tego pani uczy na kursie PMBoKa?”.

Co zrobić w sytuacji, gdy rozmówca zwróci się do nas


w ten sposób? Po pierwsze zastanówmy się, czy na pew-
no mamy rację (naprawdę warto to zrobić, ponieważ
można się szybko wycofać z błędu). Po drugie, jeśli
ją mamy, możemy wykazać jedno z dwojga:
• moje twierdzenie nie stoi w sprzeczności z na-
uką, byciem ekspertem, odpowiedzialnością czy
PMBoKiem (standard zarządzania projektami
opracowanego przez Project Management Insti-
tute, od ang. A Guide to the Project Management
Body of Knowledge)
lub
• nie ma związku pomiędzy moim twierdzeniem
a etosem, którym jestem szantażowany.
Można też zignorować takie zdanie i skierować
rozmowę z powrotem na merytoryczny tor.

131

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Pozorny komplement
Zdanie „Ma pani bardzo ładną bluzkę” może się oka-
zać tylko z pozoru miłe i niewinne. Często się zdarza,
że druga strona spotkania czy negocjacji używa takiego
właśnie pozornego komplementu, żeby dać do zrozu-
mienia, że w kwestiach mody i urody jesteśmy świetni,
za to sprawy merytoryczne powinniśmy pozostawić
starszym i mądrzejszym kolegom. Innymi słowy – nie
mamy kompetencji. Możemy co najwyżej „ozdobić”
dyskusję, ale jej raczej nie wzbogacimy.
Jak w takiej sytuacji zareagować? Warto podzię-
kować za komplement (w końcu może być szczery)
i spróbować odpowiedzieć rozmówcy analogicznym,
np. „Pan także doskonale wygląda!”.

Kłamstwo
W debacie publicznej kłamstwo stało się codzienno-
ścią, na którą powoli przestajemy zwracać uwagę. Wy-
nika to z faktu, że politycy kłamią, ponieważ liczy się
cel itp. Jednak kłamstwo jest niestety częstym chwy-
tem, po który sięgają manipulujący rozmówcy. Jak za-
reagować, gdy słyszymy informację, co do prawdziwo-
ści której mamy wątpliwości? W takiej sytuacji można
posłużyć się dwoma sposobami:
1. Zweryfikować te informacje, które mają wpływ
na wartość porozumienia, meritum dyskusji i sens
rozwiązania.

132

70033280535109
70
Posłowie

2. Gdy zależy nam na porozumieniu (mimo wszyst-


ko), należy pozwolić rozmówcy wycofać się z kłam-
stwa i zachować twarz.

Teoretycznie masz rację


Gdy słyszymy takie zdanie: „Teoretycznie masz ra-
cję…”, od razu mamy wrażenie, że dyskusja zmierza
niekoniecznie w dobrym kierunku. W tym stwierdze-
niu zawarta jest bowiem sugestia, że w praktyce rzecz
ma się zupełnie inaczej. A wiadomo, że jeśli praktyka
przeczy teorii, to teoria nie ma sensu…
Jak sobie radzić, gdy ktoś nam zarzuca teoretycz-
ność? Najłatwiej jest oczywiście podać praktyczny do-
wód na prawdziwość owej teorii.

Pan raczy żartować!


Sugestia: „Pan raczy żartować!”, sprawia, że nasza wy-
powiedź jest niepoważna. A przecież z niepoważnymi
wypowiedziami się nie dyskutuje, można (a nawet na-
leży) je zignorować. Jest to zatem sposób na zdyskre-
dytowanie naszego zdania bez podania argumentu. Co
w takiej sytuacji należy zrobić? Po pierwsze załóżmy,
że z różnych względów zależy nam na rozmówcy i mimo
że mielibyśmy ochotę na opuszczenie konwersacji, zo-
stajemy. W tej sytuacji odpadają wszystkie odpowiedzi
o konfrontacyjnym charakterze.

133

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Zacznijmy od szybkiej analizy, o co przeciwniko-


wi chodzi? Ktoś, kto używa takiego chwytu do zakwe-
stionowania naszej opinii czy pomysłu, mówi nam
kilka rzeczy:
• nie podoba mi się pomysł,
• gram ostro, może się przestraszysz,
• jestem bardzo pewny siebie, więc może ty zwąt-
pisz w swoje racje,
• pamiętaj, kto jest ważniejszy (klient, szef, ekspert).

Jak się zachować w takiej sytuacji? Warto sobie uświa-


domić, że po pierwsze to nie jest tak, że tylko nam za-
leży na znalezieniu rozwiązania i wypracowaniu po-
rozumienia. Nasz rozmówca nie rozmawiałby z nami,
gdyby było inaczej. Po drugie jeśli nie chcemy zrywać
relacji, zignorujmy negatywną część chwytu, cały ten
emocjonalny ładunek niech trafi w próżnię. Po trzecie
pokażmy, że my też jesteśmy pewni siebie i swojej opi-
nii lub pomysłu i zamiast się bronić, zastosujmy pyta-
nie odbijające, np.: „Dlaczego pan uważa, że żartuję?”.

Sugestia niekompetencji
Używając argumentu, który brzmi: „Na następne spotka-
nie proszę przyjść tylko z ludźmi, którzy się na czymś
znają”, rozmówca jasno pokazuje, że nas atakuje i otwar-
cie sugeruje, że jesteśmy niekompetentni, dlatego nie
warto z nami rozmawiać. Dlaczego to robi? Ponieważ

134

70033280535109
70
Posłowie

liczy na to, że zaczniemy mu udowadniać, że jednak


się znamy, ewentualnie się zdenerwujemy i zareaguje-
my w emocjonalny sposób. W takiej sytuacji nasz roz-
mówca albo uzyska przewagę, bo to my będziemy się
starać, żeby wyjść na kompetentnych, albo będzie mógł
rozłożyć ręce, mówiąc: „Widzicie, z kim ja muszę pra-
cować?”.
W tym zdaniu jest coś jeszcze, co ginie na tle uży-
tego fortelu, a na co warto położyć nacisk – że odbę-
dzie się następne spotkanie. Czyli ten człowiek nadal
chce współpracować i cały czas mu na nas zależy, tylko,
że chce zbudować sobie przewagę. Jak zatem się zacho-
wać w takiej sytuacji?
Po pierwsze zacznijmy od pozytywu, np.: „Rozu-
miem, że chce pan kontynuować współpracę. To świet-
nie”. Po drugie skorzystajmy z formułki: „Słyszę, że ma
pan pewien niedosyt. Proszę powiedzieć, jakich infor-
macji panu brakuje. Postaram się wyjaśnić, a jeśli cze-
goś nie będę wiedział, to rzeczywiście wrócimy do tego
następnym razem”. Wreszcie po trzecie – znowu użyj-
my pytania dla przekierowania rozmowy na przy-
szłość: „Jakie konkretnie sprawy będziemy omawiać
na następnym spotkaniu?”.

Nie, bo nie
To chyba jeden z najtrudniejszych chwytów używa-
nych we współczesnych dyskusjach lub w sytuacjach,

135

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

w których chcemy kogoś do czegoś przekonać. Popa-


trzmy, jak to działa. Przygotowujemy się do rozmowy,
mamy racjonalne, mocne argumenty i nie możemy
przekonać rozmówcy. Druga strona nawet nie chce
wysłuchać naszych argumentów. Ucina rozmowę
szybkim „nie”. Dlaczego? Różne mogą być tego po-
wody: nie ma argumentów, nie chce ich przedstawić
albo po prostu nie ma czasu na dyskusję. Co zatem ro-
bić? Przede wszystkim nie męczymy, nie naciskamy,
nie zmuszamy. Zamiast tego zacznijmy od pytania:
„Dlaczego nie?”. Jeśli otrzymamy odpowiedź: „Nie,
bo nie…”, spróbujmy ustalić coś na tak – na co nasz
rozmówca się zgadza i jaki jest jego pomysł. Następ-
nie zapytajmy „Dlaczego?”. To może być okrężna dro-
ga do naszej propozycji.
Jeśli pytanie otwarte nie poskutkuje, spróbujmy
pytań hipotetycznych: „Czy chodzi o to, że...?”. Mają
one funkcję w pewnym sensie prowokacyjną – jeśli
trafimy, otrzymamy potwierdzenie i możemy przejść
do rzeczowej rozmowy, a jeśli nie, być może pojawi
się sprostowanie. Jeśli i to nie pomoże, zapytajmy:
„Dlaczego nie chcesz rozmawiać?” i potem ewentual-
nie postawmy hipotezę.

Ekspresywizmy i wulgaryzmy
A co, jeśli nagle w dyskusji pada stek wyzwisk? Gdy
druga strona zaczyna używać przemocowego języka?

136

70033280535109
70
Posłowie

Jak zareagować w sytuacji agresji słownej ze strony


rozmówcy, klienta, partnera? W takiej sytuacji mamy
prawo zerwać komunikację. Wyjść, odłożyć słuchaw-
kę, wylogować się z telekonferencji. Jeśli jednak nie
chcemy lub nie możemy sobie na to pozwolić, mamy
do dyspozycji dwa narzędzia – stawianie granic lub
tzw. lustrzane odbicie.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której odbywa się
wideokonferencja, w której uczestniczą przedsta-
wiciele dwóch firm: dostawcy i klienta. W pewnym
momencie przedstawiciel dostawcy zaczyna krzyczeć
i przeklinać na swoich dostawców. Stawianie granic
przez dostawcę polegałoby np. na tym, że głos zabrał-
by ich lider, mówiąc: „Tak nie możemy rozmawiać,
jeśli jeszcze raz odezwie się pan w ten sposób do mo-
ich ludzi, powiem im, żeby natychmiast się wylogo-
wali ze spotkania”. To rzeczowy komunikat zawiera-
jący informację, na co nie ma zgody i co się wydarzy,
jeśli sytuacja się powtórzy. Gdyby wulgaryzmy nie
ustały, szef powinien doprowadzić sprawę do końca,
mówiąc: „Ponieważ nadal używa pan wulgaryzmów,
wychodzimy ze spotkania, mam nadzieję że uda nam
się umówić, gdy emocje trochę opadną” i faktycznie
przerwać spotkanie.
Czasem może zadziałać może także wspominane
wyżej lustrzane odbicie, czyli powtórzenie fragmentu
lub całości wypowiedzi rozmówcy, ze znakiem zapyta-
nia na końcu. Ludzie będący w silnych emocjach mogą

137

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

nie słyszeć tego, co sami mówią. My zaś możemy udać


zdumienie i wypowiedzieć jeszcze raz to, co właśnie
usłyszeliśmy. Często przynosi to otrzeźwienie i uspoko-
jenie rozmowy.

„Niemoralne” oskarżenie
Niekiedy rozmówca, chcąc się obronić przed naszą rze-
czową argumentacją i nie mając własnych argumentów,
może spróbować zaatakować nas, odwołując się do naszej
moralności i zarzucić nam niewłaściwe, nieetyczne zacho-
wanie, np.: „Ale proszę mną nie manipulować!”. To dość
ciekawy mechanizm opierający się na społecznym prze-
świadczeniu, że ktoś niemoralny nie może mieć racji. Ma-
nipulacja polega na tym, że to ktoś nam ją zarzuca.
Jaki w tej sytuacji jest nasz naturalny odruch? Zwy-
kle albo się bronimy („Ja wcale nie manipuluję…”), albo
atakujemy („To pani manipuluje!”). Drugi argument
prowadzi do konfrontacji, pierwszy także, choć o in-
nym odcieniu emocji. Oba jednak sprawiają, że tracimy
z oczu sedno rozmowy.
Co więc powiedzieć, by wybrnąć z niezręcznej sytu-
acji? Można wykorzystać tzw. lustrzane odbicie, mówiąc:
„Manipuluję?”, albo złamać schemat swego rodzaju reto-
rycznym gambitem: „Przepraszam, może faktycznie tak
to zabrzmiało, ale nie miałem takiej intencji. Wróćmy
do tematu…”.

138

70033280535109
70
Posłowie

PODSUMOWANIE

Truizmem jest stwierdzenie, że warto rozmawiać, dys-


kutować, debatować, a każda rozmowa, a nawet spór
mogą przynieść konstruktywne i ciekawe rozwiązania.
Warto jednak zadać sobie pytanie, jak rozmowa po-
winna przebiegać i jakich argumentów użyć, by była
skuteczna? Jak prowadzić dyskusję, aby nie rozejść
się w złości, w atmosferze, w której część rozmówców
triumfuje, ponieważ uważa, że właśnie udowodniła
swoim przeciwnikom, że nie mają racji i są niekom-
petentni, a dyskutanci po drugiej stronie czują się po-
niżeni i zastanawiają się, w jaki sposób się odegrać?
Jak napisałem wcześniej, punktem wyjścia jest na-
sze podejście do dyskusji. Czy będziemy ją traktować
jak pojedynek, do którego przystępujemy uzbrojeni
we wszelkie możliwe argumenty i chwyty, a naszym
celem jest pełna dominacja i pokonanie rozmówcy,
czy też stanie się dla nas środkiem do znalezienia od-
powiedzi na postawione pytania, wypracowania po-
rozumienia, zbudowania zaangażowania i wspólnego
poszukiwania rozwiązania problemu, który zgroma-
dził nas przy dyskusyjnym stole? To od nas zależy,
jaką strategię perswazji, prowadzenia sporu obierze-
my i czy zastosujemy chwyty, wybiegi i fortele, czy ra-
czej będziemy poszukiwać porozumienia i wspólnego
rozwiązania problemów.

139

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

ĆWICZENIA KOŃCOWE

Umiejętności perswazyjne warto ćwiczyć, wszak często


się przekonujemy, że wysiłek włożony w trening zwra-
ca się w stosunkowo krótkim czasie. Poniżej zamiesz-
czono opis kilku ćwiczeń, które warto wykonać, chcąc
rozwijać swoje umiejętności konstruktywnego prowa-
dzenia dyskusji, unikania chwytów erystycznych, czy
efektywnego przekonywania do siebie i swoich racji.

Ćwiczenie 1: Perswazja jeden na jednego

1. Wymyśl sobie, kogo chciałabyś/chciałbyś przeko-


nywać.
2. Zastanów się, czego ta osoba raczej nie chciałaby
zrobić, na co się zgodzi?
3. Pomyśl, jakich argumentów możesz użyć, by
ją przekonać do swoich racji?
4. Poukładaj argumenty (fakty, dane, przykłady, po-
wody, korzyści itp.) w logiczną całość. Odpowied-
nio dobierz słowa.
5. Spróbuj swoje argumenty poskładać w jedno- lub
dwuminutową wypowiedź i nagrają ją.
6. Wyobraź sobie, że jesteś osobą, z którą chcesz dys-
kutować. Czy czujesz się przekonana/przekonany?
Jeśli nie, spróbuj jeszcze raz.

140

70033280535109
70
Posłowie

Ćwiczenie 2: Kontrargumentowanie

1. Pomyśl sobie o czymś, do czego jesteś absolutnie


przekonana/przekonany.
2. Zastanów się, jakich argumentów mógłby użyć
przeciwko tobie ktoś, kto uważa zupełnie inaczej.
Jak może chcieć ci udowodnić, że nie masz racji?
Nie przechodź do punktu następnego, jeśli nie
masz co najmniej trzech argumentów nie do pobi-
cia (tzw. asów z rękawa). Nie ułatwiaj sobie zada-
nia, wymyślając trywialne argumenty. Bądź praw-
dziwym adwokatem diabła.
3. Zastanów się teraz, czy przypadkiem w tych argu-
mentach nie ma ziarna racji?
a. Jeśli tak, zmień swój pogląd, dopasowując go
i uwzględniając racje zawarte w argumentach.
Przejdź do punktu 1️.
b. Jeśli nie, do każdego z zarzutów przygotuj od-
powiedź na co najmniej jedno z dwóch pytań:
„Dlaczego argument jest nieprawdziwy?” oraz
„Dlaczego argument nie ma związku?”.
4. Zastanów się, jakie możesz zadać pytania, aby wy-
kazać rozmówcy to, co wypracowałaś/wypracowa-
łeś w punkcie 3.

141

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Ćwiczenie 3: Poszukiwanie porozumienia

1. Ćwiczenie rozpocznij od wymyślenia jakiegoś


dylematu, np.: „Czy lepiej być czy mieć?” albo:
„Czy na wakacje lepiej pojechać nad polskie mo-
rze, czy w góry Kaukazu?”.
2. Pomyśl sobie, co wolisz, zrób listę argumentów.
3. Gdybyś miał zdecydować się na drugie rozwiąza-
nie, jakich użyłbyś argumentów?
4. A teraz najtrudniejsze – poszukaj złotego środ-
ka. Spróbuj znaleźć trzecią drogę, która pogo-
dzi argumenty przemawiające za opcją pierwszą
i drugą. Może to być fuzja obu rozwiązań albo
zupełnie nowy pomysł.

142

70033280535109
70
Posłowie

Ćwiczenie 4: Pytania zamiast ciętej riposty

1. Przypomnij sobie pięć lub sześć wypowiedzianych


przez innych stwierdzeń, z którymi się nie zga-
dzasz, a które usłyszałeś w ostatnich dniach. Mogą
to być wypowiedzi polityków, komentarze kolegów
z któregoś z profili społecznościowych albo kąśliwe
uwagi szefa z ostatniego spotkania zespołu projek-
towego.
2. Pomyśl o tym, co byś im najchętniej odpowiedział.
3. Przerób swoją celną ripostę na pytanie. I nie cho-
dzi o sarkastyczne: „Naprawdę? No, coś takiego,
bo w głowie się nie mieści, że można tak twier-
dzić?!” lub: „Serio, możesz powtórzyć, bo nie wie-
rzę własnym uszom?”. Chodzi o pytania otwarte
w znaczeniu, że jesteś otwarta/otwarty na zdanie
drugiej strony i chciałabyś/chciałbyś dowiedzieć
się czegoś więcej.

143

70033280535109
70
Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów

Ćwiczenie 5: Lustrzane odbicie

Gdy spieramy się z kimś, kto nas nie słucha, jest na-
stawiony tylko na mówienie i jednocześnie opowia-
da ciągle to samo, zwykle mamy ochotę przerwać mu
i powiedzieć, co o nim sądzimy, a najczęściej nie jest
to nic przyjemnego. Co możemy zamiast tego zrobić?
Powtórzmy jego trzy lub cztery ostatnie słowa, tylko
postawmy na końcu znak zapytania. To prowokuje
do dalszej wypowiedzi, ale pogłębiającej jego stanowi-
sko o argumenty, z którymi można zacząć się mierzyć.
Chwyt ten nazywa się odbiciem lustrzanym i warto
go stosować za każdym razem, gdy ktoś wypowie zda-
nie, z którym się nie zgadzasz. Wtedy zamiast mówić
mu „Nie masz racji”, powtórz jego ostatnie słowa ze
znakiem zapytania na końcu.

144

70033280535109
70

You might also like