You are on page 1of 9

Na obecnym etapie rozwoju technologii kosmicznych coraz mniejsze obiekty są w stanie

wykonywać coraz więcej zdań i robią to znacznie bardziej efektywnie niż ich odpowiedniki jeszcze
dekadę czy dwie temu. Wynika to przede wszystkim z szybkiego rozwoju informatyki i technologii
materiałowych, dzięki czemu następuje miniaturyzacja z jednoczesnym przyrostem efektywności
kluczowych komponentów systemów satelitarnych. Już pierwsze militarne zadania systemów
kosmicznych, realizowane od lat sześćdziesiątych XX w., wiązały się ściśle z pojęciem
strategicznej równowagi nuklearnej, rozumianej jako relacje na linii USA–ZSRR czasie pokoju oraz
z ewentualnym prowadzeniem przez supermocarstwa wojny jądrowej.
W Stanach Zjednoczonych po dwuletnim moratorium na rozwój broni antysatelitarnej(1975-1977)
powrócono do prac w tej dziedzinie. Po części był to efekt notatek kierowanych przez doradcę ds.
bezpieczeństwa narodowego Brenta Scowcrofta. B. Scowcroft rekomendował rozwój
ograniczonych możliwości antysatelitarnych, które mogłyby być wykorzystane w sytuacji
kryzysowej przeciwko najważniejszym elementom radzieckiego wsparcia kosmicznego. Za takie
uważano przede wszystkim satelitarne systemy wykrywania i śledzenia okrętów US-A i US-P,
które stanowiły dowód transformacji radzieckich zdolności kosmicznych w kierunku
bezpośredniego wspierania operacji wojskowych. Zakładano przy tym, że rozbudowa możliwości
antysatelitarnych ma być ograniczona, by nie doprowadzić do eskalacji działań w tym zakresie, co
w ogólnym rozrachunku nie byłoby korzystne dla Stanów - Zjednoczonych. W ślad za notatkami B.
Scowcrofta raport Rady Bezpieczeństwa Narodowego z 3 listopada 1976 roku, w którym bodajże
po raz pierwszy – w oficjalnym amerykańskim dokumencie pojawił się termin „sanktuarium”,
stwierdzał, że Stany Zjednoczone nie są w stanie ani narzucić przeciwnikowi traktowania kosmosu
jako sanktuarium, ani takiego traktowania zweryfikować. Memorandum sugerowało rozwój
systemu zdolnego do zniszczenia w ciągu tygodnia sześciu-dziesięciu satelitów znajdujących się na
niskich orbitach. Ze względu na niewielką liczebność satelitów rodziny US taki potencjał
gwarantował wyeliminowanie celów najgroźniejszych z amerykańskiego punktu widzenia. Czas
reakcji od umieszczenia na orbicie nieprzyjacielskiego satelity do jego porażenia miał wynosić
około doby. Założono, że system osiągnie gotowość bojową do końca lat 80.
W 1978 roku szef Centralnej Agencji Wywiadowczej adm. Stansfield Turner - stwierdził obrazowo,
że „Rosjanie mogą nas zabić w kosmosie”!. Wypowiedź ta dotyczyła wrażliwości satelitów na
radziecką broń antysatelitarną i świadczyła o tym, że kierownictwo polityczno-wojskowe ma pełną
świadomość zagrożenia z tej strony. Dyrektywa nakazująca podjęcie prac w celu pozyskania
nienuklearnych zdolności antysatelitarnych (National Security Decision Memorndum 345 Anti-
Satellite Capability) została podpisana przez prezydenta G. Forda w 1977 roku. W porównaniu z
programem 437 koncepcja nowej broni antysatelitarnej była zupełnie inna. Źródłem zmian stała się
krytyczna analiza przydatności militarnej poprzedniego systemu, a także pojawienie się nowych
możliwości wynikających z postępu technicznego. Nowa koncepcja nawiązywała do programu
Spike, realizowanego od 1971 roku, lecz nieukończonego. Pracowano wtedy nad pociskiem
antysatelitarnym wystrzeliwanym z samolotu F-106. Pocisk miał składać się z rakiety Standard
wyposażonej w dodatkowy drugi stopień z systemem naprowadzania oraz w głowicę
konwencjonalną lub nuklearną.
Prezydent Jimmy Carter, świadomy zagrożenia ze strony radzieckich systemów antysatelitarnych,
postawił na dwutorowe podejście. Z jednej strony zintensyfikował prace nad amerykańskim
systemem antysatelitamym rozpoczęte w końcowym okresie prezydentury G. Forda, z drugiej -
zainicjował, rozmowy w sprawie ustanowienia traktatu ograniczającego broń antysatelitarną lub jej
zakazującego. Propozycję taką Amerykanie wysunęli w marcu 1977 roky, a pierwsza runda
negocjacji miała miejsce w czerwcu 1978 roku w Helsinkach. W toku rozmów ujawniły się
znaczące rozbieżności odnoszące się zwłaszcza do dokładnego zdefiniowania systemów, które
miały być objęte zakazem. Kolejnym źródłem kontrowersji były nośniki. Nie wchodziło w grę
wyeliminowanie rakiet służących do wynoszenia na orbitę satelitów przechwytujących, gdyż
wykorzystywano je również do innych celów. Spory wzbudzała też kwestia weryfikacji
przestrzegania traktatu, znacznie bardziej istotna niż w przypadku równolegle negocjowanych
traktatów ograniczających strategiczne arsenały nuklearne. Te ostatnie odnosiły się do głowic i
nośników liczonych w setkach i tysiącach, więc nieznaczne przekroczenie zapisów traktatu przez
którąś ze stron nie wpływało na równowagę strategiczną. Tymczasem ukrycie przez jedno z
supermocarstw nawet pojedynczych systemów antysatelitarnych mogło nią zachwiać, gdyż liczba
celów, które miały one zwalczać, była w tamtym czasie ograniczona. Obie strony posiadały na
orbitach zaledwie po kilka-kilkanaście satelitów o dużym znaczeniu strategicznym. Co więcej,
Stany Zjednoczone polegały na stosunkowo nielicznych satelitach o bardzo wysokich
możliwościach, podczas gdy Związek Radziecki dążył raczej, częściowo z powodu technicznego
zapóźnienia, do wykorzystania większej liczby stosunkowo prostych satelitów o ograniczonej
żywotności. Ich liczebność na orbitach wzrastała dodatkowo w momentach kryzysów
międzynarodowych, jak w 1968 i 1973 roku. Zaniepokojenie strony radzieckiej wzbudzał również
amerykański program wahadłowca, który postrzegano jako pojazd o przeznaczeniu militarnym.
Wreszcie, z perspektywy radzieckiej Amerykanie nie mieli nic do zaoferowania, a zmierzali do
ograniczenia kategorii uzbrojenia, w której ZSRR posiadał zdecydowaną przewagę. Negocjacje
zawieszono i następnie definitywnie przerwano bez powzięcia konkluzji, początkowo w
oczekiwaniu na ratyfikację traktatu SALT II, potem zaś – w wyniku radzieckiej interwencji w
Afganistanie.
Równoległa ścieżka zakładająca budowę własnego systemu przeciwsatelitarnego zaowocowała
programem Prototype Miniature Air-Launched Segment (PMALS), następnie przemianowanym na
Air-Launched Miniature Vehicle (ALMV). Założenia mówiły o trzystopniowym pocisku rażącym
cel energią kinetyczną, wystrzeliwanym z samolotu F-15A w fazie ostrego wznoszenia na
wysokości kilkunastu kilometrów, Pocisk wymagał bezpośredniego trafienia w cel i związanej z
tym precyzji naprowadzania. Program rozwoju pocisku ASM-135 ASAT zapoczątkowano w 1978
roku.
13 września 1985 roku wykonano test zakończony powodzeniem. Po raz pierwszy polegał on na
realnym, a nie symulowanym, zniszczeniu satelity Solwind P78-1 znajdującego się na orbicie
okołoziemskiej na wysokości 555 kilometrów. Planowano modyfikację około 20 samolotów F-15A,
która przystosowałaby je do wystrzeliwania ASM-135. Zamierzano wyprodukować 112 pocisków.
Ostatecznie jednak nie zdecydowano się na wprowadzenie pocisku do służby operacyjnej, a
program zamknięto w 1988 roku z powodu wysokich kosztów i możliwego negatywnego wpływu
na toczące się wówczas negocjacje w zakresie kontroli zbrojeń. Już w 1986 roku prezydent R.
Reagan w tajnej dyrektywie 4-86 wskazywał na wysokie koszty broni antysatelitarnej i jej
ograniczoną użyteczność. Wtedy jednak zalecono kontynuowanie programu ze względu na jego
znaczenie odstraszające – miał on powstrzymywać ZSRR przed wykorzystaniem własnych
zdolności antysatelitarnych. Przedsięwzięciem, które w największym stopniu wpłynęło na kształt
militaryzacji kosmosu w latach 80, okazał się amerykański program Strategic Defense Initiative.
Jego ogłoszenie było po części efektem stagnacji amerykańskiego programu kosmicznego w latach
70., przynajmniej na polu prestiżowym. W czasie prezydentury J.Cartera w kosmos nie poleciał
żaden amerykański astronauta. Dokładnie przerwa trwała od wspólnej amerykańsko-radzieckiej
misji Apollo-Sojuz w lipcu 1975 do pierwszej misji promu kosmicznego Columbia w kwietniu
1981 roku. Kontrastowało to z programem radzieckim który podejmował długotrwałe misje Salut,
a w 1978 zapoczątkował loty załogowe w ramach programu Interkosmos. Program ten to bardzo
użyteczne narzędzie budowania politycznego wymiaru potęgi kosmicznej nie ograniczające się
tylko do epatowania własnymi osiągnięciami, ale także umacniające radziecką strefę wpływów
poprzez wciąganie innych państw do współpracy kosmicznej. Tymczasem w wymiarze
politycznym amerykański program przechodził kryzys wynikający w dużej mierze z faktu, że lata
70 upłynęły pod znakiem poszukiwani nowych kierunków eksploracji kosmosu oraz rozwoju
przyszłościowego systemu transportu kosmicznego – promów kosmicznych Te „lukę kosmiczną”
R. Reagan wykorzystywał w kampanii wyborczej.
Program SDI miał oczywiście głównie charakter militarny, ale w przeciwieństwie do tajnych
programów rozpoznania satelitarnego był szeroko nagłośniony. W pewnym sensie łączył on
militarny i polityczny wymiar potęgi kosmicznej, gdyż oprócz wpisania go w określoną logikę
strategiczną ważne było zaprezentowanie go jako symbolu technicznego zaawansowania Stanów
Zjednoczonych. Nie chodziło tylko o to, że znaczna część infrastruktury miała zostać umieszczona
w przestrzeni kosmicznej (to już nie szokowało tak, jak jeszcze kilkanaście lat wcześniej), ale
przede wszystkim o planowane wykorzystanie niezwykle futurystycznych rodzajów broni.
Zastosowanie futurystycznych technologii, takich jak: satelitarne systemy laserowe, orbitujące
wyrzutnie rakietowe czy też umieszczona na platformach orbitalnych broń cząsteczkowa, miały
zapewnić obronie strategicznej odzyskanie przewagi nad środkami ofensywnymi dzięki pokonaniu
ograniczeń, które właściwe były dla dotychczas konstruowanych, wielce nieskutecznych systemów
obrony przeciwrakietowej
Program został ogłoszony przez prezydenta R. Reagana 23 marca 1983 roku. Dzień później Edward
M. Kennedy, senator Partii Demokratycznej. krytycznie nastawiony do SDI, nazwał ją
„lekkomyślnym programem gwiezdnych wojen” (ang. reckless „Star Wars” schemes), nawiązując
do sagi filmowej . Lucasa. Mimo protestów R. Reagana, uważającego taką konotację za urągającą
powadze programu, przylgnęła ona do SDL, aż stała się niemalże jej nieoficjalnym określeniem.
Gwiezdne wojny opierały się na następującej ogólnej idei: systemy antyrakietowe rozmieszczone w
kosmosie miały służyc do niszczenia nadlatujących radzieckich rakiet balistycznych z głowicami
nuklearnymi. W odróżnieniu od wcześniej rozwijanych systemów antyrakietowych miały one
dysponować potencjałem który umożliwiałby skuteczną neutralizację zmasowanego ataku o
charakterze strategicznym. To wszystko oczywiście pod warunkiem, że opracowywane
awangardowe systemy uzbrojenia będą w ogóle działać. Program bazował na świadomym dążeniu
do podważenia zimnowojennej równowagi strachu opartej na zasadzie wzajemnie gwarantowanego
zniszczenia. Założono, że związek Radziecki nie będzie mógł zignorować rozwój SDI i da się
wpędzić w kosztowny wyścig zbrojeń. Choć program według oficjalnych deklaracji miał charakter
ściśle defensywny, jasne było, że w razie jego powodzenia USA osiągną możliwość
przeprowadzenia nuklearnego uderzenia bez obaw o skuteczny odwet. ZSRR stałby się więc
praktycznie bezbronny, a posiadany przez to państwo olbrzymi arsenał nuklearny-bezużyteczny.
Dlatego wyzwanie rzucone przez R. Reagana- chociaż Związek Radziecki nie wiedział o
rzeczywistych postępach prac – nie mogło zostać zlekceważone.
Znaczenie SDI dla militaryzacji kosmosu można rozpatrywać z kilku perspektyw. Po pierwsze co
oczywiste, zakładano umieszczenie broni na orbicie, Oznaczało to zasadnicze zerwanie z
koncepcją sanktuarium jako głównym imperatywem amerykańskiej polityki kosmicznej. Program
„gwiezdnych wojen’ był o tyle przełomowy, że wojna w kosmosie przestała być scenariuszem
trudnym do wyobrażenia, a stała się preferowaną opcją strategiczną. Co prawda podstawowe
systemy rozwijane w ramach SDI miały inne zadanie niż niszczenie satelitów było jednak jasne, że
w razie konfliktu zbrojnego obie, strony podejmą takie działania. Za tą konstatacją poszły zapisy
na poziomie dokumentów wojskowych.
Po drugie, chociaż głównym przeznaczeniem SDI była obrona przeciwbalistyczna, to niektóre z
rozwijanych typów broni mogłyby okazać się również użyteczne w roli broni antysatelitarnej. W
1987 roku analitycy Aspen Strategy Group - ośrodka, którego członkami byli m.in. William Perry,
późniejszy sekretarz obrony, i B. Scowcroft, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydentów
G. Forda i Georgea H.W. Busha - stwierdzili, że praktycznie wszystkie kosmiczne sytemy
antybalistyczne i wiele rozmieszczonych na Ziemi mogą służyć jako doskonała broń antysatelitarna,
nawet jeśli nie spełnią założeń dotyczących obrony przed atakiem rakietowym w skali strategicznej.
Po trzecie cie, amerykański program musiał wywołać – i rzeczywiście wywołał- reakcje Związku
Radzieckiego. Podjęte działania stanowiły więc impuls do przyspieszania rozwoju radzieckiej broni
przeciwsatelitarnej, której zadaniem było niszczenie amerykańskiej broni orbitalnej. Amerykanie
świadomie wywołali kosmiczny wyścig zbrojeń, przed czym wzbraniali się przed z górą dwie
dekady. Uznano, że zwycięstwo w nim przyniesie na tyle istotne korzyści militarne, polityczne i
ekonomiczne, że ryzyko w postaci wystawienia własnych systemów orbitalnych na
przeciwdziałanie ze strony nieprzyjaciela jest do zaakceptowania. Zdawano sobie przy tym sprawę,
że ze strategicznego punktu widzenia to stąpanie po cienkim lodzie, a efektem amerykańskich
wysiłków w połączeniu z radziecką odpowiedzią może być obniżenie poziomu stabilności
strategicznej. Na taką możliwość wskazywało. tkzwn. studium Hoffmaną (Future Security Strategy
Study). Była to analiza możliwych konsekwencji politycznych programu SDI, która została
przygotowana po jego uruchomieniu na zlecenie prezydenta R. Reagana.
Strategic Defense Initiative nie tylko stanowiła rewolucję w amerykańskim podejściu do
militaryzacji kosmosu, lecz także już w założeniach miała być rewolucją techniczną. Szczegółowy
opis wszystkich programów wykracza poza zakres pracy, ale warto przytoczyć ogólne założenia
poszczególnych rodzajów broni, by ukazać, jak ogromnym wyzwaniem pod względem technicznym
i ekonomicznym były „gwiezdne wojny”. Przykłady te wskazują również na złożoność problemów
militarnych i strategicznych, przed którymi stają twórcy broni orbitalnej, a szczególnie broni
kosmos-Ziemia.
Na początkowym etapie skoncentrowano się na nuklearnym laserze rentgenowskim Excalibur.
Laser miał być „pompowany” przez wybuch nuklearny. Zakładano, że jedno urządzenie nuklearne
może być obudowane przez nawet 50 laserów, co pozwalałoby na jednoczesne rażenie tylu
właśniecelów. W 1980 roku w ramach nuklearnego testu Dauphin potwierdzono eksperymentalnie
możliwość budowy tego typu broni. Obliczenia sugerujące, że w ładowni promu kosmicznego
zmieści się tyle urządzeń, że dzięki możliwości rażenia wielu celów jednocześnie będą one w stanie
powstrzymać radziecki zmasowany atak nuklearny, stały się jednym z czynników napędzających
całą ideę SDI. Późniejsze testy nie potwierdziły jednak początkowych entuzjastycznych
przewidywań co do możliwości budowy tego typu broni. Dodatkowo wzrost kosztów oraz obawy
dotyczące skutków ewentualnych testów nuklearnych w przestrzeni kosmicznej doprowadziły do
przerwania finansowania programu w marcu 1988 roku i jego formalnego anulowania w 1990
roku.
W końcowej fazie realizacji SDI największe nadzieje wiązano z programem Brilliant Pebbles
(Cudowne Kamyki"). Koncepcja zaproponowana w 1987 roku zakładała umieszczenie w
przestrzeni kosmicznej bardzo dużej liczby (szacowano, że co najmniej 423, ale rozważano nawet
10 000 urządzeń) niewielkich elementów przechwytujących. Miało ich być tak wiele, by
nieustannie w przestrzeni kosmicznej nad terytorium Związku Radzieckiego znajdowało się tyle
„kamyków”, ile byłoby w stanie powstrzymać zmasowane uderzenie rakietowe tego państwa. Co
więcej, liczebność ta powodowałaby, że systemu praktycznie nie dałoby się zniszczyć za pomocą
broni antysatelitarnej. Założono, że miniaturyzacja sensorów i podzespołów elektronicznych
umożliwi budowę niewielkich i stosunkowo tanich elementów przechwytujących, które będą w
stanie działać bez skomplikowanej infrastruktury wspierającej. Zbyt rozbudowana struktura była
bowiem słabością poprzednika Cudownych Kamyków", zarzuconego systemu SDS (Strategic
Defense System). Miał on opierać się na dużych stacjach bojowych zdolnych do wystrzeliwania
pocisków przechwytujących, które byłyby wspierane przez efektory naziemne, dwa typy sensorów
umieszczonych w kosmosie oraz system sensorów naziemnych, a to wszystko zostałoby spięte
siecią zarządzania polem walki.
Program Brilliant Pebbles został anulowany w grudniu 1993 roku, przede wszystkim ze względu na
zmianę sytuacji strategicznej wywołaną upadkiem Związku Radzickiego. Do fiaska projektu
przyczyniły się również gwałtowny wzrost przewidywanych kosztów pojedynczego urządzenia (ze
100 tysięcy dolarów do 1,5 miliona dolarów) oraz nieudane testy prowadzone w latach 1990-1992.
Jednym z najbardziej obiecujących typów broni rozwijanych w ramach SDI był miotacz cząstek
BEAR (Beam Experiments Aboard a Rocket). Skupiona wiązka cząstek przyspieszonych do
prędkości bliskiej prędkości światła wytwarzała na „ostrzelanej" powierzchni efekt podobny do
promienia lasera, czyli ogromny wzrost temperatury. Udało się skonstruować urządzenie na tyle
niewielkie oraz wytrzymane na przeciążenia, że umieszczono je na pokładzie rakiety badawczej.
BEAR został z sukcesem przetestowany 13 lipca 1989 roku w czasie lotu suborbitalnego.
Innym rodzajem broni, który planowano umieścić w przestrzeni kosmicznej, było działo szynowe.
Zasada jego działania polega na wytworzeniu za pomocą prądu elektrycznego poprzecznego pola
magnetycznego, które rozpędza pocisk znajdujący się pomiędzy szynami. Możliwe jest uzyskanie
bardzo dużych prędkości wylotowych pocisku, co czyni taką broń optymalną dla amunicji rażącej
cel energią kinetyczną. W ramach SDI projektowano działo Checkmate zdolne do wystrzeliwania
pocisków z prędkością 4 km/s. Ze względu na ogromne zapotrzebowanie na energię oceniano, że w
przypadku umieszczenia działa w przestrzeni kosmicznej jedynym dostępnym jej źródłem będzie
reaktor nuklearny. Laser chemiczny MIRACL (Mid-Infrared Advanced Chemical Laser) był
urządzeniem naziemnym służącym do zwalczania celów w kosmosie. System rozwijano od
początku lat 80. w odpowiedzi na doniesienia wywiadu, że podobny program prowadzony jest w
ZSRR. Kongres zakończył program w 1991 roku, ale w drugiej połowie lat 90 powrócono do
testów. W październiku 1997 roku laser wykorzystano do próbnego „ostrzelania" satelity MSTI-3
lecącego na wysokości 432 kilometrów (nie zamierzano go niszczyć, by nie tworzyć chmury
kosmicznych śmieci) . Szczegółowe informacje na temat testu nie zostały ujawnione - poza
enigmatycznym i budzącym wątpliwości stwierdzeniem, że jego „zamierzeniem absolutnie nie było
zastosowanie lasera do zadań ofensywnych. Według niektórych źródeł podczas testu laser
prawdopodobnie uległ zniszczeniu.
Program SDI wywołał dwutorową odpowiedź radziecką: dyplomatyczną i techniczną. Na polu
dyplomatycznym Związek Radziecki uczynił kwestie militaryzacji kosmosu oraz obrony
przeciwrakietowej głównymi tematami negocjacji dotyczących kontroli zbrojeń w Genewie w 1985
roku i w Rejkiawiku w 1986 roku. Stany Zjednoczone odmówiły jednak ograniczenia programu
SDI, nawet mimo radzieckich propozycji daleko idących ustępstw w dziedzinie strategicznej broni
ofensywnej. W sferze technicznej SDI stanowił impuls przyspieszający rozwój broni kosmicznej w
Związku Radzieckim. Początkowo rozważano uruchomienie programu analogicznego do
amerykańskiego, a nawet dwóch - D-20 koncentrującego się na systemach naziemnych oraz SK-
1000 obejmującego systemy bazowania kosmicznego. Po dojściu do władzy w 1985 roku Michaila
Gorbaczowa, sceptycznego wobec przeznaczania ogromnych środków finansowych na kompleks
militarno-przemysłowy, kierunek prac się zmienił. Nowy przywódca ZSRR był świadomy, że próba
dorównania Amerykanom na polu kosmicznej obrony antybalistycznej stanowić będzie ogromne
obciążenie dla radzieckiej gospodarki. Zdecydowano się na odpowiedź asymetryczną,
ukierunkowaną na neutralizację amerykańskiej tarczy antyrakietowej, w tym jej elementów
kosmicznych, zamiast budowania odpowiednika amerykańskiego systemu. Działania takie
prowadzono w ramach parasolowych programów Protiwodiejstwije (,,Przeciwdziałanie") oraz
Koncepcja-R („Koncepcja-R") zaaprobowanych w 1987 roku. Część tych programów opierała się
na pracach badawczo-rozwojowych, które realizowano już wcześniej, ale przyspieszyły w połowie
lat 80. Dotyczyło to m.in. programów dwóch orbitalnych stacji bojowych: Kaskad i Skif,
realizowanych przez biuro konstrukcyjne NPO Energia (dawne OKB-1). Od 1981 roku prace
zostały przekazane do biura KB Salut, które znalazło się w strukturach Energii. Kaskad miał być
uzbrojony w pociski kierowane do niszczenia obiektów na wysokich i średnich orbitach, a Skif w
jednomegawatowy laser do niszczenia celów na niskich orbitach. Stacje miały zostać dostosowane
do serwisowania i tankowania, co stanowiło rozwiązanie niezwykle nowatorskie. Wstępna wersja
stacji Skif (Skif-DM/Polus), jeszcze bez lasera została wystrzelona 15 maja 1987 roku, ale wskutek
awarij nię osiągnęła orbity.
Oprócz Kaskada i Skifa w drugiej połowie lat 80. w ZSRR rozwijano cały szereg programów
antysatelitarnych. Program Kamin zakładał umieszczenie na orbicie znacznej liczby niewielkich
satelitów, określanych jako „kosmiczne miny”. W późniejszym okresie program rozdzielono na
Kamin-N (przeznaczony do niszczenia celów na niskich orbitach) i Kamin-W (przeznaczony do
niszczenia celów na wysokich orbitach). W ramach programu Lider zamierzano zbudować miotacz
cząstek przeznaczony do porażenia systemów elektronicznych satelitów, który umieszczono by na
dużej stacji bojowej wynoszonej przez rakietę Energia. System nie wyszedł ze wstępnej fazy
projektowej. Najbardziej zaawansowany poziom osiągnęły prace nad systemem Narjad. Była to
broń orbitalna kolejnej generacji, następca systemów rodziny IS, która cechowała się możliwością
rażenia celów na stosunkowo wysokich orbitach, nawet na orbicie geostacjonarnej. Moduł orbitalny
był wynoszony przez rakietę nośną na niską orbitę parkingową, a następnie za pomocą własnych
silników dokonywał transferu na wyższą orbitę. Stanowiło to odpowiedź na ograniczenia systemu
IS co do wysokości celów, w sytuacji gdy część amerykańskich satelitów, ważnych z militarnego
punktu widzenia, znajdowała się wyżej. Przede wszystkim chodziło o satelity budowanego wtedy
systemu nawigacyjnego NAVSTAR GPS. Zastosowano rakiety nośne będące odmianami
standardowych, używanych w znacznej liczbie rakiet balistycznych UR-100N, co pozwalało na
bazowanie systemu w zwykłych silosach. Uwalniało to je od specjalnie zbudowanych kompleksów
startowych, a ponadto uodparniało na atak przeciwnika. Zwiększona przeżywalność wynikała
zarówno z osłony, którą dawały wzmocnione silosy, jak i z możliwości ukrycia rakiet
antysatelitarnych pośród zwykłych rakiet balistycznych z głowicami nuklearnymi. W latach 1990 i
1991 przeprowadzono dwa suborbitalne testy systemu Narjad, jednak bardziej szczegółowe
informacje dotyczące ich charakteru i przebiegu nie zostały ujawnione. System został wyniesiony
na orbitę w 1994 roku. Także ten test jest owiany tajemnicą, gdyż formalnie polegał na wyniesieniu
niewielkiego satelity służącego do transmisji radiowych, jednak na orbicie uwolnione zostały 32
dodatkowe obiekty o niejasnym przeznaczeniu.
Równolegle od lat 80. rozwijano w ZSRR kompleks 30P6 Kontakt, który wykorzystywał rakietę
antysatelitarną wystrzeliwaną z pokładu samolotu MIG-31. Kompleks ten uchodził za tańsze i
bardziej elastyczne uzupełnienie broni orbitalnej. Odpalanie pocisku z samolotu, podobnie jak w
przypadku amerykańskiego systemu ASM-135, oferuje większą elastyczność użycia, szerszy zasięg
sumaryczny całego kompleksu (jest on zwiększony o promień działania samolotu, szacowany w tej
konfiguracji na 600-1000 kilometrów) oraz większy zapas energii rakiety. Wynika on z prędkości i
pułapu nosiciela, a w efekcie przekłada się na większy pułap rakiety. Co ciekawe, rozwój
kompleksu miał początkowo dość niski priorytet, lecz znacznie przyspieszył pod wpływem
postępów amerykańskiej rakiety ASM-135. Tymczasem program amerykański rozwijany był
stosunkowo wolno do roku 1982, kiedy to znacznie zwiększono tempo prac... po pozyskaniu
informacji o programie radzieckim. Prace nad systemem Kontakt zostały formalnie rozpoczęte w
styczniu 1983 roku. Obejmował on specjalnie zmodyfikowany myśliwiec MiG-31D, rakietę 9M79,
wystrzeliwaną z samolotu, zdolną zestrzelić satelity na wysokości do 600 kilometrów (wersja z
dodatkowym stopniem napędowym miała osiągać pułap do 1500 kilometrów), oraz naziemny
kompleks śledzenia trajektorii satelitów 45Ż6 Krona z torem radarowym i optyczno-laserowym.
Zasadniczą różnicą względem amerykańskiej rakiety ASM-135 była głowica - zastosowano głowicę
odłamkową zamiast rażenia celu tylko energią kinetyczną. To ostatnie rozwiązanie konstruktorzy
radzieccy planowali jako docelowe. Założenia operacyjne mówiły o możliwości ostrzelania do 24
satelitów znajdujących się w przestrzeni kosmicznej nad terytorium ZSRR przez pojedynczy
samolot w ciągu 36 godzin.
Zbudowano dwa prototypy myśliwca MiG-31D, które oblatano w 1987 i 1988 roku i oficjalnie
określano jako samoloty rozpoznania meteorologicznego. Eksperymentalny kompleks Krona został
wdrożony na poligonie Sary-Szagan (na terenie dzisiejszego Kazachstanu) w 1986 roku, a
docelowo planowano budowę trzech dalszych kompleksów w rejonie południowej granicy ZSRR.
Najdłużej trwal rozwój samej rakiety antybalistycznej – na tyle długo, że pierwsze (i jedynego
przed zawieszeniem programu w 1992 roku z powodu braku środków finansowych) odpalenia
rakiety dokonano dopiero 26 lipca 1991 roku. Szczegóły dotyczące tego testu nie zostały
ujawnione.
Związek Radziecki pod koniec lat 80 rozwijał więc cały szereg programów antysatelitarnych
wzajemnie się uzupełniających, i nawet jeśli tylko część z nich zostałaby zrealizowana, uzyskałby
całkiem pokaźny potencjał w tym zakresie. Projektowane systemy oferowałyby duże możliwości w
kwestii zarówno wysokości, elastyczności, czasu reakcji, jak i przeżywalności. Biuro Salut
opracowało scenariusze ich użycia w zależności od zaistniałej sytuacji.
Rozwazano trzy sytuacje: pierwsza, uznana za najbarduej prawdopodobną to atak nuklearny USA i
uruchomienie systemu SDI, druga to wojna konwencjonalna między supermocarstwami, a trzecia
— uznana za najmniej prawdopodobną - to sytuacja, w której ZSRR zmuszony byłby do
przeprowadzenia pierwszego uderzenia nuklearnego na USA. W pierwszym scerariuszu rolą broni
antysatelitarnej miało być zniszczenie rozmieszczonych w kosmosie elementów systemu SDI, żeby
umożliwić Związkowi Radzieckiemu skuteczny atak odwetowy. Uznano, ze cel ten musi zostać
osiągnięty w ciągu 15 minut. Był to czas od wystrzelenia pocisków balistycznych przez
amerykańskie okręty podwodne, który uwzględniał ich wykrycie i uruchomienie łańcucha
decyzyjnego prowadzącego do systemów antysatelitarnych. Działaniem towarzyszącym miało być
zniszczenie amerykańskich satelitów wczesnego ostrzegania. Uznano, że ze względu na bardzo
ograniczony limit czasowy w takim scenariuszu liczyć się będą systemy już rozmieszczone na
orbicie, w tym przede wszystkim Kamin-N (do neutralizacji SDI) i Kamin-W (do neutralizacji
satelitów wczesnego ostrzegania). System Kamin uznano za kluczowy dla przeciwdziałania
zagrożeniu ze strony SDI, ale nie rozwijano go w zbyt dużym tempie. W 1989 roku ukończono
zaledwie wstępne prace projektowe. Wydaje się więc, że Związek Radziecki nie traktował SDI jako
zagrożenia, które może zmaterializować się w najbliższej przyszłości.
W drugim scenariuszu zakładano głównie niszczenie satelitów kluczowych dla wsparcia działań
bojowych na Ziemi, czyli nawigacyjnych i komunikacyjnych. Czas stanowił mniej krytyczny
czynnik niż w pierwszym scenariuszu, więc rola systemów naziemnych mogła się zwiększyć.
Ważny był przy tym pułap celów, gdyż satelity komunikacyjne znajdowały się głównie na orbicie
geostacjonarnej, a satelity nawigacyjne systemu NAVSTAR na orbitach średnich (w
przeciwieństwie do wcześniejszego systemu Transit, który tworzyły satelity orbitujące na
wysokości około 1000 kilometrów). Dlatego zwiększenie wysokości celów rażonych przez system
Narjad w stosunku do wcześniejszego IS uznano za parametr kluczowy. W realizacji zadań w
ramach drugiego scenariusza system Narjad miał zostać uzupełniony przez system Kaskad, który
także mialby możliwość zwalczania celów na wysokich orbitach. Trzeci scenariusz zakładał
przekształcenie się konfliktu konwencjonalnego, w którym ZSRR będzie przegrywał (w jego
ramach użyte miały zostać głównie systemy Kaskad), w wojnę nuklearną, podczas której główną
rolę odgrywałby system Narjad.
W Związku Radzieckim w drugiej połowie lat 80. zakładano więc, że w razie pełnoskalowego
konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi kosmos bez wątpienia będzie polem bitwy. Do takiego
scenariusza przygotowywano się pod względem zarówno technicznym, jak i doktrynalnym.
Przygotowania te po części były kontynuacją wcześniejszych wysiłków w kierunku budowy
systemów przeciwsatelitarnych - wynikały one z odrzucenia przez ZSRR logiki sanktuarium, a
ograniczały je dotychczas przede wszystkim względy techniczne. Radzieckie systemy broni
orbitalnej, chociaż bardziej wyrafinowane i przewyższające możliwościami systemy amerykańskie,
charakteryzowały się niedostatkami wpływającymi na szansę skutecznej neutralizacji
amerykańskiego potencjału satelitarnego. Po części jednak radzieckie programy realizowane w
latach 80. były bezpośrednią reakcją na „gwiezdne wojny", które zrywały z logiką sanktuarium
także po stronie amerykańskiej. Tym bardziej więc Związek Radziecki nie miał powodu, by
hołdować tej logice, a wręcz zyskał dodatkową motywację do przyspieszenia rozwoju własnych
możliwości w zakresie wojny kosmicznej. Trzeba jednak zauważyć, że owo przyspieszenie nie było
zbyt gwałtowne. Rozwijano nowe systemy, ale nie traktowano ich priorytetowo, generalnie
zadowalano się już posiadanym potencjałem przeciwsatelitarnym. Był on adekwatny w wypadku
„klasycznej" wojny nuklearnej, ale z pewnością dalece niewystarczający, gdyby Stany Zjednoczone
posiadały i mogły wykorzystać orbitalny system obrony przeciwrakietowej rozwinięty na dużą
skalę. Wydaje się więc, że zagrożenie ze strony SDI traktowano raczej jako hipotetyczne, a w
najgorszym razie odległe.
Ta konkluzja prowadzi nas do zasadniczej kontrowersji odnoszącej się do programu SDI, a
dotyczącej możliwości jego realizacji. Kontrowersja ta w pewnym stopniu pozostaje aktualna do
dziś. Pytanie brzmi następująco: czy gwiezdne wojny" stanowiły technologiczny fajerwerk
obliczony na wciągnięcie przeciwnika w kosztowny wyścig zbrojeń, lecz bez perspektyw na
stworzenie skutecznej broni, czy też stanowiły realny program zbrojeniowy, tym groźniejszy dla
ZSRR, że podważający ówcześnie istniejącą równowagę strategiczną? Trudność jednoznacznej
odpowiedzi polega również na tym, że zamiast mówić o jednolitym podejściu do SDI w
amerykańskich kołach politycznych, wojskowych, przemysłowych i naukowych, powinniśmy
patrzeć na to zagadnienie przez pryzmat ścierania się rozmaitych poglądów. Środowisko wojskowe
koncentrowało się na aspektach militarnych - na obronie przed radzieckim atakiem rakietowym.
Tymczasem środowisko polityczne rozważało szanse na osłabienie pozycji Związku Radzieckiego.
Co więcej, poglądy te ewoluowały w czasie, tak jak ewoluowały poszczególne projekty w ramach
SDI. Przykładowo raport przygotowany przez Amerykańskie Towarzystwo Fizyczne (American
Physical Society) stwierdzał, że samo przekonanie się, czy realizacja planowanych rodzajów
uzbrojenia jest w ogóle możliwa, wymaga około dekady intensywnych prac badawczo-
rozwojowych, a gotowość do użycia będą one ewentualnie mogły osiągnąć za kilkadziesiąt lat.
Konkluzja ta dotyczyła głównie broni wiązkowej, a koncepcja lasera Excalibur została uznana za
zupełnie nierealną.
Drugi dylemat odnosi się do tego, w jakim stopniu gwiezdne wojny" były postrzegane jako
zagrożenie przez stronę radziecką. Oczywiście w pewien sposób odwołuje się on do pytania o
techniczną wykonalność SDI, ale należy go rozpatrywać przede wszystkim przez pryzmat
nieufności pomiędzy stronami zimnowojennej rywalizacji, konieczności podejmowania decyzji w
warunkach posiadania ograniczonego zasobu informacji, a także określonej kultury strategicznej
reprezentowanej przez decydentów. Nie ulega wątpliwości, że ZSRR zaniepokoił się „gwiezdnymi
wojnami". Niepokój ten nie zniknął, nawet kiedy M. Gorbaczow zasięgnął rady dyrektora Instytutu
Badań Kosmicznych Akademii Nauk ZSRR Roalda Sagdiejewa oraz wiceprezesa Akademii Nauk
ZSRR Jewgienija Wielichowa. Stwierdzili oni, że gwiezdne wojny" to współczesna forma
lysenkizmu, czyli opierają się na pseudonaukowych podstawach. Perspektywa naukowa
niekoniecznie jednak musi przekładać się na perspektywę polityczną - R. Sagdiejew wspominał, że
gdy M. Gorbaczow zdał sobie sprawę z praktycznej niemożności zbudowania działającego systemu
SDI, doszukiwał się ukrytych motywów, którymi mógłby kierować się przeciwnik, forsując mimo
to realizację projektu. Część radzieckiego kierownictwa wojskowego uważała, że jest to sposób na
stworzenie orbitalnej broni nuklearnej (swoją drogą, realizacja koncepcji orbitalnego lasera
nuklearnego stanowiłaby pogwałcenie zapisów traktatu o przestrzeni kosmicznej).
ZSRR zareagował racjonalnie - nie próbował stworzyć własnego systemu na ksztalt SDI, ale
skoncentrował się na rozwoju broni, która mogłaby niszczyć amerykańskie obiekty rozmieszczone
w kosmosie. Oznaczało to perspektywę wojny kosmicznej. Fundamentalne odrzucenie przez Stany
Zjednoczone logiki sanktuarium musiało zaowocować w ten sposób i de facto doprowadzić do
obniżenia poziomu bezpieczeństwa satelitów amerykańskich. Amerykańska akcja i radziecka
reakcja stanowią klasyczny przykład mechanizmu dylematu bezpieczeństwa. Ostatecznie jednak,
wobec zakończenia zimnej wojny i rozpadu Związku Radzieckiego, program SDI został anulowany
w roku 1991 na mocy decyzji prezydenta G.H.W. Busha i zastąpiony mniej ambitnym programem
GPALS (Global Protection Against Limited Strike). Zakładał on obronę już nie przed atakiem
strategicznym na terytorium amerykańskie, ale przed atakiem ograniczonym, np. wykorzystaniem
rakiet bliskiego zasięgu w konflikcie regionalnym. Był to rezultat doświadczeń z wojny w Zatoce
Perskiej w 1991 roku.
Chociaż w toku prac nad „gwiezdnymi wojnami" zanotowano ogromny rozwój wielu technologii,
napotkano liczne bariery i ostatecznie postępy były znacznie wolniejsze, niż to wstępnie
deklarowano. Program nie doprowadził do budowy żadnego systemu uzbrojenia wdrożonego do
służby operacyjnej. Z punktu widzenia militaryzacji kosmosu stanowił najpoważniejszą próbę
podważenia logiki sanktuarium. Zakończenie programu SDI bez praktycznych rezultatów w postaci
używanej operacyjnie broni wraz z gwałtowną degradacją militarnych możliwości Rosji w latach
90. oznaczały petryfikację tej logiki. Program SDI i jego następca, mimo że nie doprowadziły
wprost do skonstruowania jakiejkolwiek efektywnej broni, nie były jednak całkowitym
marnotrawstwem funduszy. W jego ramach przeprowadzono wiele badań podstawowych, powstały
także ważne technologie, które zarówno pchnęły do przodu przemysł wojskowy, jak i miały
zastosowania cywilne. Co jednak najważniejsze, mimo próby przewartościowania logiki
bezpieczeństwa narodowego, MAD utrzymał się jednak jako najbardziej praktyczna strategia, a co
za tym idzie - utrzymano zasadę biernej jedynie militaryzacji kosmosu.
Podsumowując moją część można powiedzieć, że w świetle relacji koszt oba mocarstwa
poprzestały na korzyściach wynikających z militaryzacji biernej, nie chcąc ich narażać, co
niechybnie by nastąpiło w wyniku uruchomienia w kosmosie mechanizmu wyścigu zbrojeń oraz
jednoczesnego wyścigu broń kosmiczna vs broń przeciwsatelitarna. Ten mechanizm jest
niezmiernie ważny po dziś dzień, ponieważ podejście do militaryzacji czynnej kosmosu i związana
z nim ściśle kwestia broni przeciwsatelitarnych pozostały niezmienne.

You might also like