You are on page 1of 588

ARYSTOTELES

ETYKA
NIKOMACHEJSKA
,
Przełożyła opracowała
i wstępem poprzedziła

DANIELA GROMSKA

1982
P A Ń S T W O W E W Y D AW N I C T W O NAUKOWE
SPIS T R E Ś C I

Wykaz skrótów...................................................................... VI
Wstęp
Wiadomości b io g r a f i c z n e ............................................. XI
Pisma Arystotelesa . . . ....................................... X IV
Losy spuścizny Arystotelesa do końca X I X w. . X V III
Wiek X X . Werner J a e g e r ................................ ...... X X II
Pisma etyczne Arystotelesa . . X X X II
Wiadomości bibliograficzne .......................... LVI
Uwagi o przekładzie ....................................................L V n i

Etyka nikomachejska

Księga I ............................................................................. 3
Księga I I ............................................................................ 43
Księga III ............................................................................. 73
Księga IV ....................................................................... nB
Księga V . •................................ 159
Księga V I ................................ ................................ 205
Księga V II ............................................................................. 235
Księga V I I I ...................................................................... 282
Księga IX ............................................................. ... 321
Księga X ......................... ............................................ 357

P r z y p i s y ............................................................................ 399
S k o r o w id z ................................................... ...... 447
Ważniejsze terminy techniczne 497
WYKAZ SKRÓTÓW
A L (I) — Aristoteles Latinus (Pars prior), 1939
Bekker — Aristoteles Graece. Edidit Academia Borussica. E x re-
censione Immanueli Bekkeri. Vol. I— V . 1831— 1870
Barthćlemy-Saint-Hilaire — Morale d*Aristote. Traduite par. J. B.-
-St.-H. Tom e I, II. 1856
Berve — K . Berve, Dos Alexanderreich auf prosopographischer Grundlage,
1926
BJ — Biblioteka Jagiellońska w Krakowie
Buhle — Aristotelis Opera omnia. Ed. Th. Buhle. I. 1791
G A — Corpus Aristotelicum
Chase — The Nicomachean Ethics- o f Aristotle. Intro by J. A. Smith.
Translated by D. P. Chase. 1947
Diehl — E. Diehl, ArUhologia lyrica Graeca. V 61. I, II. 1925
Diels6 — Die Fragmente der Vorsokratiker. Griechisch und deutsch
v. H. Diels. 5 Aufl. Bd. I— III. 1934, 1935, 1938
Dirlmeier — Fr. Dirlmeier, Die Oikeiosis-Lehre des Theophrast,
„Philologus", Supplementband X X X . 1937
EE — Etyka eudemejska, Ethica Eudemia itp.
EN — Etyka nikomachejska, Ethica Nicomachea, Ethiąue & Nicomaąue,
Etica a Nicomaco
Eth. — Ethica
Eth.n. — Ethica nova
Eth. v. — Ethica vetus
Garve — Die Ethik des Aristoteles. Ubersetzt u. erl&utert v. Chr.
Garve. Bd I, II. 1798
Grabmann, Anteil — M. Grabmann, Der Anteil Deułschlands am
Aristotelismus des Mittelalters. Proceedings o f the X-th Intern.
Congress o f Philosophy, 1946
Grabmann, Averr. — M. Grabmann, Der lateinische Auerroismus
d. X III Jhrh . Mitteilungen aus ungedruckten Ethikkommentaren. Stzber.
d. bayr. Akad. 1931, H. 2
Wykaz skrótów VII

Grabmann, PhJ — M. Grabmann, Dos Studium der aristotelischen


Ethik an der Artistenfakultdt d. (fnwersitat Paris in d.^ ersten Hdlfte
d. X III Jahrh. PhJ 1940, ss. 339— 354
Grant — The Ethics o f Aristotle. Illustrated with Essays and Notes
by Sir A. Grant. Third edition, revised and partly rewritten.
Vol. I, II. 1874
G W — Gesamtkatalog der Wiegendrucke. Bd. II. 1926
Iliada, przekład Dmochowskiego — Homer, Iliada. W przekładzie
Fr. Ks. Dmochowskiego. Wydanie 6 przejrzane. 1947
Jaeger — W. Jaeger, Aristoteles, 1923
Jaeger, Diokles — W. Jaeger, Diokles von Karystos. Die griechische
Medizin u.d. Schule des Aristoteles, 1938
Jenisch — Die Ethik des Aristoteles in zehn Biichern. Aus dem Grie-
chischen mit Anmerkungen u. Abhandlungen von D. Jenisch.
1791
JPh — Journal o f Philosophy
Lasson — Aristoteles, Nikomachische Ethik . Ins Deutsche iibertragen
von A. Lasson. 1909
Lottin — Dom O. Lottin, Psychologie et morale au X II et X IIIsikles.
Tom e II, III. 1949. Tom e IV . 1954
Michelet — Aristotelis Ethicorum Nicomacheorum U. X. Ed. G.L. Mi-
chelet. V ol. I. 1829. Vol. alterum commentarium continens.
Ed. altera. 1848
ins(s) — rękopis (y)
Nauck* — Tragicorum Graecorum fragmenta, Recensuit A. Nauck. 2
wydanie. 1889
NE — The Nicomachean Ethics, Nikomachische Ethik
Odyseja, przekład Siemieńskiego — Homer, Odyseja. W przekładzie
L. Siemieńskiego. Wydanie- 4 przejrzane. 1948
Philippe — M.-D. Philippe, Aristoteles. Bibliographische Einfuhrung
in d. Philosophie. H. V I II . 1948
PhJ — Philosophisches Jahrbuch
Powiekę — F. M. Powiekę, Robert Grosseteste and the Nicomachean
Ethics. Proceedings o f the British Academy, X V I , 1931
Przekład z r. 1938 — Arystoteles, Etyka nikomachejska. Księga I i II.
Przełożyła D. Gromska. 1938
Ramsauer — Aristotelis Ethica Nicomachea. Edidit et commentario
continuo instruxit G. Ramsauer. 1879
Rieckher — Aristoteles, Nikomachische Ethik . Uebersetzt v.J. Rieckher.
1856
V1U Wykaz skrótów

RNPh Revuc Nćoscolastiąue de Philosophie


Rolfr.H Aristoteles* Nikomachische Ethik. Uebersetzt u. mit einer
Kinlritung u. erklarenden Anmerkungen versehen von E. Rolfes.
•2 Aufl. 1921
R oms — (Aristotle) Ethica Nicomachea. By W. D. Ross. Impression of
1931
RPh — Revue Philosophiąue
KPhL * Rcvue Philosophiąue de Louvain
Rosr - V. Rose, Aristotelis qui ferebantur librorum fragmenta, 1886
r (r) — rozdział (y)
Sch&chcr — E. Schacher, Studien zu den Ethiken des Corpus Aristoteli-
cum. I, II. 1940
Sebastian Petrycy — Etyki Arystotelesowej... pierwsza część...
przez doktora S. Petrycego. 1618
Stahr — Aristoteles* Nikomachische Ethik. Obersetzt u. erlautert von
A. Stahr. 1863
Susemihl-Apelt — Aristoteles, Ethica Nicomachea. Rec. Fr. Susemihl.
Editio tertia. Curavit O. Apelt. 1912
Tr.a. — Translatio antiąua
U ber weg-Praechter — Fr. Uberwegs Grundriss der Geschichte der Philo­
sophie. /. Das Altertum, 12 (13) Auflage bearbeitet v. K . Praechter.
1926 (1953)
t)berweg-Geyer — jw . II. Die mittlere oder d. patristische u. scholastische
£eit. 11 (12) Auflage bearbeitet v. B. Geyer. 1928 (1951)
Vogel — Cornelia J. Vogel, Greek Philosophy. Vol. II. Aristotle.
The Early Peńpatetic School and the Early Academy. 1953
Walzer — R . Walzer. Magna Moralia u. Aristotelische Ethik, 1929
Wąsik — W. Wąsik, Sebastian Petrycy z Pilzna i epoka, 1923— 1935
WE — Wielka etyka
Wilpert — P. Wilpert, Die Lage der Aristotelesforschung. „Zeitschrift
fur philosophische Forschung" 1946/47
W ulf — M. Wulf, Histoire de la Philosophie mśdiłuale. 6 ed. Vol.
I— III. 1934, 1936, 1947
WSTĘP
Zadaniem rozważań poprzedzających niniejszy przekład Etyki
nikomachejskiej Arystotelesa nie jest przedstawienie jego poglądów
filozoficznych ani nawet tylko etycznych. Wstępne te uwagi pragną
raczej poinformować czytelnika o zawartości Cor£us Aristotelicum,
tj. przekazanego przez tradycję zbioru pism Arystotelesa, słusznie
lub niesłusznie mu przypisywanych, i o losach tych pism od staro­
żytności do chwili obecnej. Szczególny nacisk spoczywa przy tym
na grupie pism etycznych i na dzisiejszym stanie badań nad ich au­
tentycznością i chronologią.
Dla zrozumienia wyłaniających się tu zagadnień niezbędną jest
rzeczą przypomnieć kilka ważniejszych faktów i dat z życia Ary­
stotelesa.

W IA D O M O Ś C I B IO G R A F IC Z N E

Arystoteles, urodzony w 384 r.p.n.e. w Stagirze (czy w Stagi-


rach — bo źródła starożytne podają trojaką nazwę tej miejscowości:
Stagira •?) SrdLyeipa, Stagiros 6 Erdtyeipoę i Stagiry xa STdtyeipa),
na trackim półwyspie Ghalkidike, był synem Nikomacha — lekarza
przybocznego króla macedońskiego Amyntasa, ojca Filipa II — i Faj-
ati(a)dy. Nikomach odumarł syna, kiedy ten był jeszcze w wieku
pacholęcym, wkrótce potem zmarła także matka Arystotelesa,
a opiekę nad nim objął niejaki Proksenos z Atarneus.
W osiemnastym roku życia opuścił Arystoteles rodzinną Stagirę
i udał się do Aten, gdzie wstąpił do Akademii Platońskiej. W szkole
tej spędził lat dwadzieścia, 367— 347; po okresie nauki nastąpiły
lata samodzielnej ju ż, choć pod wpływem Platona pozostającej
twórczości i nauczania w Akademii. Arystoteles, najzdolniejszy
z uczniów Platona i najgodniejszy objęcia po nim kierownictwa
Akademii, był metojkiem, tj. osiadłym w Atenach cudzoziemcem,
nie mającym pełni praw obywatelskich. Tę prawdopodobnie oko­
liczność — obok momentu pokrewieństwa — wyzyskał przeciw
XII Wstęp

niemu po śmierci Platona, 347, siostrzeniec zmarłego, Speuzyp,


który objął wówczas scholarchat Akademii. Arystoteles nie chciał —
jak się zdaje — kontynuować w tych warunkach swej pracy nauczy­
cielskiej w Akademii i wywędrował wraz z Ksenokratesem, również
akademikiem, na razie do Assos, w Azji Mniejszej na wybrzeżu
Troady. T u stanął na czele szkoły filozoficznej, w której współpra­
cowali z nim i z Ksenokratesem dwaj ich koledzy z Akademii:
Ęrastos i Koryskos ze Skepsis. Z gronem tym pozostawał w bliskich
' stosunkach Hermias, władca Atarneusu, którego siostrzenicę i przy­
braną córkę, Pytiadę, pojął Arystoteles potem za żonę.
Kierując szkołą w Assos, Arystoteles występował na zewnątrz
jako ortodoksyjny platonik, chociaż przeciwstawiał się niektórym
poglądom Platona, zwłaszcza jego teorii idej. Była więc owa szkoła
niejako pośrednim ogniwem między Akademią a późniejszym L i­
ceum. Wykłady Arystotelesa ściągały adeptów filozofii także z po­
bliskich wysp, m. i. z Lesbos, skąd pochodził najwybitniejszy uczeń
Arystotelesa, Teofrast z Eresos, późniejszy jego następca w scholar-
chacie Liceum (jeśli nie uważać za prawdziwą drugiej wersji sta­
rożytnej, wedle której znajomość z Teofrastem zawarta miała" być
już w Akademii). Po trzyletnim pobycie w Assos Arystoteles przeniósł
swą działalność nauczycielską do Mityleny na Lesbos, a w r. 342
przyjął zaproszenie na dwór Filipa Macedońskiego jako nauczyciel
młodocianego "królewicza Aleksandra, późniejszego słynnego władcy.
Pobyt .w Macedonii, w miejscowości Mieza, gdzie filozof kształcił
Aleksandra wraz z kilku jego kolegami, i w stołecznej Pełli, przeciąg­
nął się do r. 336, tj. do śmierci Filipa i wstąpienia na tron dwudzie­
stoletniego wówczas Aleksandra, a może i dłużej. W czasie tym nie
pozostał Arystoteles niedostępny wpływom zdobywczej polityki
macedońskiej, reprezentowanej przez Filipa, którego plany zabor­
cze ukazywały możliwość zrealizowania ulubionej myśli filozofa:
zjednoczenia wszystkich 'Hellenów. Wierzył bowiem — jak przed
nim Herodot1 — >że przed zjednoczoną Helladą runie potęga królów
perskich. Toteż nic dziwnego, że starał się rozwijać idee panhelleńskie
w swym królewskim wychowanku. Młody Aleksander zawdzięczał
swemu mistrzowi umiłowanie poezji greckiej oraz zainteresowanie
zarówno filozofią jak naukami przyrodniczymi. Kazało ono Aleksan­
drowi otaczać się na swym dworze uczonymi reprezentującymi
różne dziedziny wiedzy, którzy towarzyszyli mu później w wypra­
wie na Azję, nadając jej charakter przedsięwzięcia kulturalnego na
nie znaną przedtem skalę. Dla wychowawcy swego żywił Aleksander,
Wstęp XIII

do czasu, uczucia wdzięczności uczniowskiej: dostarczał mu środ­


ków umożliwiających Arystotelesowi jego ulubione badania przy­
rodnicze i miał też wznieść na cześć filozofa posąg spiżowy, jeśli
można zaufać napisowi widniejącemu na późnej kopii posągu:

[Tl]6v Ntxo(j.<£xou> ao(p£7)ę £7cifc<jTopa n&arią,


Eryjaev ’AX£Ęav$poę, &etov *ApiaTOT£Xy)v.*

Nikomachowego syna, boskiego Arystotelesa,


Co wszelką posiadł mądrość, wzniósł [posąg] tu Aleksander.

Stosjinki między filozofem a władcą popsuły się dopiero, kiedy


Aleksander zawładnąwszy uprzednio terytoriami azjatyckimi do-
utępnymi wpływom obcym, jak Syria, Egipt, częściowo nawet Ba­
bilonia, stał się panem Persji właściwej, kraju o swoistej kulturze,
którego zdobywca nie usiłował nawet zhellenizować. K ról mace­
doński przybrał wówczas tytuł króla A zji i poniechał, ciasnych ju ż
w jego oczach, panhelleńskich koncepcji politycznych Arystotelesa,
opartych na przeświadczeniu o wyższości Hellenów nad barbarzyń­
cami8, przeciwstawiając im swą światowładczą politykę organicz-»
nrgo zespolenia Wschodu z Zachodem i wzajemnego ich przenik­
nięcia się — politykę wymagającą zniwelowania istniejących różnic
plemiennych i kulturalnych4. Do dalszego ochłodzenia stosunków
między Arystotelesem a Aleksandrem przyczyniła się — mimo
obiektywnej postawy, którą zachował filozof5 — sprawa Kalliste-
nesa, siostrzeńca Arystotelesowego, który towarzyszył Aleksandrowi
juko historyk do A zji i, oskarżony niewinnie o udział w spisku prze-
<iw królowi, został na jego rozkaz stracony (ok. 327).
W czasie pobytu w Macedonii* Arystoteles wyjeżdżał kilka­
krotnie do rodzinnej Stagiry, szukając w jej murach odosobnienia,
•pr/yjającego pracy badawczej. Być może, że spędził tam ostatnie
miesiące tego okresu swego życia. “
Na wiosnę 334 Arystoteles, głośny ju ż wówczas filozof i nauczyciel,
pr/.yjaciel i protegowany Aleksandra i jego namiestnika Antypatra,
|m»wrócił do Aten, gdzie bawił przez następnych lat dwanaście.
Założona prze? niego szkoła mieściła się zrazu w północnej części
Atrn, w krużgankach, peripatoj (stąd miano szkoły perypatetycznej)
iwiętego obwodu poświęconego Apollonowi Lykejskiemu. Stąd
wzięło swą nazwę Liceum. Późniejsza jego siedziba znajdowała
*ię we wschodniej części miasta, przed Bramą Diocharesa; nowe
to pomieszczenie zostało w tym celu wynajęte, Arystoteles bowiem,
będąc metojkiem, nie mógł posiadać ziemi w Attyce. Liceum stało
się terenem intensywnej działalności Arystotelesa jako badacza,
nauczyciela i organizatora nauk i zaćmiło wkrótce znaczeniem
swym Akademię, na* której czele s*tał wówczas (od r. 339/8) Kseno-
krates8.
Organizacja Liceum przypomina późniejsze uniwersytety:
oprócz filozofii uprawiano tam w dużym zakresie inne nauki, za­
równo humanistyczne (historię polityczną, ustrojową, historię
kultury i literatury, retorykę), jak astronomię, fizykę, a zwłaszcza
nauki biologiczne (fizjologię, zoologię, botanikę, medycynę i i.).
Nie znaczy to, by zainteresowanie naukami szczegółowymi usunęło
w cień spekulację metafizyczną i inne dociekania filozoficzne. Poza
tym wzorowane było Liceum na Akadem ii: uczniowie, zwani
tu i tam przyjaciółmi, odbywali wspólne biesiady (syssitia i sympo-
sia), których regulamin był ściśle określony przez, samego Arysto­
telesa.
Niespodziana śmierć Aleksandra Wielkiego (323) położyła kres
działalności Liceum. W związku ze zmienioną sytuacją polityczną
Arystoteles został oskarżony — jak ongi Sokrates — o bezbożność
i musiał ratować się ucieczką (323). Celem jej była posiadłość odzie­
dziczona przez Arystotelesa po matce, w mieście Chalkis na Eubei.
Po upływie jednego zaledwie roku organizm Arystotelesa, wyczerpa­
ny przejściami psychicznymi — znoszonymi, ja k o tym świadczą
zachowane fragmenty jednego z jego listów do Antypatra, z nie­
wzruszoną równowagą ducha — uległ chorobie żołądka (322).

P ISM A A R Y S T O T E L E S A

Zachowane pod imieniem Arystotelesa pisma, które są drobną


częścią jego twórczości (por. niżej s. X V II), dzielą ^ię na pisma li­
terackie, tzw. egzoteryczne (Xóyoi ££ct>TepixoC), o formie przeważnie
dialogicznej, i pisma szkolne, akroamatyczne (Xóyot dtxpoafx<XTixol),
^„przeznaczone do wysłuchania", czyli wykłady. Z pierwszych,
których walory stylistyczne starożytność ceniła niezmiernie wysoko,
doszły nas nieliczne tylko fragmenty; ilość ich wzrosła w ostatnich
latach dzięki intensywnym poszukiwaniom, a i w przyszłości wzrastać
‘m oże — podobnie jak to, co posiadamy z pism szkolnych — zwłasz­
cza na skutek opracowania niezupełnie jeszcze wyzyskanych ko­
mentarzy greckich i bizantyńskich oraz arabskiej literatury arysto-
tclicznej.
Do pism literackich, z których stosunkowo najwięcej zachowało
się fragmentów, należą m. i.:
Ttepi <ptXoao<pCocę (De philosophia, O filozofii)
7cepl Tdcya&oo (De bono, O dobru)
Eu8t)(xo<; irepl (Eudemus sive de anima, Eudemos^ czyli
0 duszy)
7rpOTpe7mxó<; (Protrepticus, Zwhęta do filozofii, Protreptyk)
icepl l$e&v (De ideis, O ideach).
Podkreślić należy, że dialogi Arystotelesa, przynajmniej później­
sze z nich, różniły się od Platońskich. Był to raczej nowy rodzaj
literacki: dialogowane dyskusje naukowe, w których Arystoteles
sam występował jako kierujący rozmową.
Pisma szkolne, tj. wykłady, czyli pisma akroama tyczne stanowią
tzw. Corpus Aristotelicum (CA) i dzielą się na:

I. Pism? logiczne, zwane od czasów średniowiecznych Organon


1 obejmuj? ce sześć rozpraw :
1. xaT7JyopCai (Categoriae, Kategorie7) .
2. 7repl łp(XTQV£(a<; (De interpretatione, 0 wyrażaniu się)
3. dtvaXuTtxdt 7rpÓT6pa (Analytica priora, Analityki pierwsze)
4. dvaXoTtxa uaTepa (Analytica posteriora, Analityki drugie)
5. wuxde (Topica, Topika)
6. jęepl <joęi<mxo)v 1X£yxc*v (Do sophisticis elenchis, Sofizmaty)

II. Pisma metafizyczne zebrane w dziele:


rdt rŁ ęoaixdć (Metaphysica, Metafizyka).

III. Pisma z dziedzipy filozofii przyrody, nauk przyrodniczych,


matematyki i psychologii:
1. ęoaucj) dbtpóaaię (Physica, FizykeĄ
2. irepl oópocvo£> (De caelo, O niebie)
3. 7repl yeyiacoię xod ę&opaę (De generatione et corruptione>
O powstawaniu i ginięciu) ,
4. (xeTeo)poXoyix(J (Meteorologica, Meteorologia)
5. Trepl Ta ę&a laroptai (De animalium historia, Historia zwierząt)
6. 7repl £<j>tov {xoplcov (De partibus animalium, Anatomia zwierząt)
7. 7iepl ęcocov yevice coę (De generatione animalium, Rozmnażanie
się zwierząt)
8. 7cepl ^cj)0)v xtv7)a£coę (De animalium motu, Poruszanie się zwie-
9. 7tepl ^cov Tropetoę (De animaliurh incessu, O chodzie zwierząt)
io. Tzw . Parva naturalia (Drobne pisma przyrodnicze), do których
należą:
a) 7tspl aia&*r)aeo>ę xal ato^Tuw (De sensu et sensibili, 0 spo­
strzeżeniach zmysłowycht)
b) 7tepl xal dcvafJt,vĄcrec«>ę (De memoria, 0 pamięci i przy­
pomnieniu)
c) itepl <S7tvou xoct ly p ^ Y ^ ^ C (De somno et vigilia, 0 śnie
i czuwaniu)
d) itepi łvuTcvto>v (De somniiś, O snach)
e) itepl xr\ą xoc&* Ótcvoo {jtećvrtx$ję (De divinatione per somnum,
O wróżeniu ze snów)
f) irepl (juxxpopiÓT7)T(x; xal ppa^uPtóryjToę (De longitudine et
brevitate vitae, O długowieczności i krótkowieczności)
g) irspl xal day&rou (De vita et morte, O tyciu i śmierci)
.h) 7tepl dcva7rvo^ę (De spiritu, O oddychaniu)
11. 7repl (De anima, O duszy)
12. + rapl xó<rjjiou (De mundo, O święcie)
13. -f- 7tepl <puT&v (De plantis, O roślinach)
14. - f pu)x<xvix<£ (Mechanica, Mechanika)
15. 4 - Tcspl dcTÓ(j.6>v Ypa(jLjJtćov (De insecabilibus lir\eis, O liniach
niepodzielnych)
16. + 7rpopX^fjuxxa (Problemata ptysi ca, Problematy)
17. + 7tepl xp<*t£<&T<i>v (De coloribus, O barwach)
18. 4 * <£vĄacov &£aeię xal 7rpocnr)Yop^Ł (Ventorum situs et appella-
tiones, O rozmieszczeniu i nazwach wiatrów)
19. -f* itepl Eevo<p<fcvouę, irepl Z^)v<ovoę, rapl TopyCou (De Xeno-
phane, Zenone et Gorgia, Ó Ksenofanesie, Zenonie i Gorgiaszu)
20. -f* &x t o u 7rópł <&xoo<jtć5v (De audibilibus, O wrażeniach słu­
chowych)
2.1. + 9i>atoYV6)[jiovix(£ (Physiogńomonica, Fizjonomika)
22. -}- 7tepl ^au|i.aaTĆov dbcou<j|Adhrc«>v (De mirabiłibus ausculta-
tionibus, O dziwbch)
23. -f- 7repl TYję t o u NeCXoo dcvapdccre<oę (De inundatione Nili,
O wylewach Nilu)
.y-

IV . Pisma z dziedziny filozofii praktycznej (etyki, polityki w raz


z retoryką, ekonomii, poetyki):
1. (?) ^ tx A Eu&f){xeta. (Ethica Eudemia, Etyka eudemejska)
2. 7]{Hxa Ntxo{xdćxstoc (Ethica Nicomachea, Etyka nikomachejska)
Wstęp XVII

3. + 'Ą&wcól [LErfÓLkoL (Magna Moralia, Wielka etyka)


4. + Tcepl dtpeT&v xal xaxić5v (De virtutibus et vitiis, O cnotach
i wadach)
5. 7toXiTtxcfc (Politica, Polityka)
6. *A#7)vafa>v 7roXiTe(a (De republica Atheniensium, Ustrój
polityczny Aten) ..
7. T^xvrj ^y]Toptx7) (Rhetorica, Retoryka)
8. -j- ^TQTopix*?) 7tp&ę *AX£Ęav8pov (Rhetorica ad Alexandrum,
Retoryka dedykowana Aleksandrowi)
9. + otxovofxixdć (Oeconomica, Ekonomia)
10. 7?spl TcotTQTiX7]ę (Poetica, Poetyka)

Prócz tych pism, wchodzących w skład C A , zachowały się tytuły


wielu innych, z których częściowo doszły nas fragmenty, częściowo
zaś same tylko tytuły, umieszczone w trzech zachowanych staro­
żytnych wykazach dzieł Arystotelesa. Są to: 1. wykaz zachowany
u Diogenesa Laęrtiosa (V 21— 27), obejmujący około czterystu
ksiąg; 2. wykaz zachowany w arabskim przekładzie traktatu Ptole-
maiosa (Cftennosa?), pochodzącym z I lub II w.n.e., w każdym razie
późniejszym niż Andronikos z Rodos (I w.p.n.e.); w wykazie tym
liczba ksiąg Arystotelesa wynosi około tysiąca; 3. wykaz zwany
Anonymus Menagii; do niedawna uważano, ze pochodzi on prawdopo­
dobnie od Hesychiosa (VI w.n.e.), a opiera się na perypatetyku alek­
sandryjskim Hermippos ie (II w.n.e.); ostatnio przyjmuje się8, że Ano­
nymus Menagii i wykaz zachowany u Diogenesa Laęrtiosa czerpią
ze wspólnego źródła z czasów wczesnego pęrypatu, i jako przy­
puszczalnego autora tego perypatetycznego wykazu wymienia
się Aristona z Keos (druga połowa III w.p.n.e.).
1
Sprawa chronologii pokaźnej spuścizny Arystotelesa i autentycz­
ności wielu pism w skład jej wchodzących należy do najbardziej
spornych. W ostatnich latach trzydziestu, które są świadkami
nowego dużego rozkwitu tego właśnie odcinka studiów arystotelicz-
nych, rewindykowano lub usiłowano rewindykować autorstwo
Arystotelesa dla wielu pism uchodzących z dawien dawna za nie­
autentyczne. T u należą: Etyka eudemejska, Wielka etyka (por. niżej
i, X X X II) i Poruszanie się zwierząt9; mnożą się też w ostatnich latach
glosy dowodzące autentyczności Kategoryj10, mocno poprzednio
kwestionowanej. Nie brak wreszcie tendencji do przyznania auten­
tyczności wszystkim pismom objętym przez C A (Gohlke)11, a z dru-

II;— Etyka
XVIII Wstęp

giej strony pojawił się pogląd, że pisma te w 70— 80% nie są dzie­
łami Arystotelesa (por. niżej przypis 55).
T ak poważna rozbieżność zdań pozostaje w związku ze sposobem
powstawania pism szkolnych Arystotelesa i ich rozpowszechniania
w starożytności, o czym mowa będzie niżej, a nadto z losami jego
spuścizny naukowej.

L O S Y S P U Ś C IZ N Y N A U K O W E J A R Y S T O T E L E S A
D O K O Ń C A X I X W.

Starożytność
v * '
Arystoteles przekazał całą swą bibliotekę, obejmującą też jego
spuściznę rękopiśmienną, Teofrastowi, jako upatrzonemu swemu
następcy w perypącie, gdzie też wykłady Arystotelesa były podstawą
nauczania aż do śmierci Teofrasta (288/7 lub 287/6). Po śmierci
Teofrasta biblioteka Arystotelesa dostała się — wedle jednej z istnie­
jących wersji — w ręce niejakiego Neleusa ze Skepsis w Troadzie,
którego potomkowie pragnąc ocalić spuściznę rękopiśmienną Arysto­
telesa przed chciwością władców tych stron, Attalidów, zakładają­
cych wówczas Bibliotekę Pergameńską, ukryli ją w piwnicy. Ok.
r. 100 p.n.e. odkrył ją tam i zakupił niejaki Apellikon z Teos, któty
przewiózł ją do Aten i rozpowszechnił w odpisach. W r. 86 p.n.e,
stała się ona częścią łupu wojennego Sulli, który po zdobyciu Aten
przewiózł ją z kolei do Rzymu. Wedle pewnych świadectw staro­
żytnych tu miał wydać po raz pierwszy dzieła Arystotelesa — czy
też tylko to zamierzał — gramatyk Tyrannion, ale krytycznego
wydania dokonał dopiero uczeń jego, Andronikos z Rodos, dzie­
siąty po Arystotelesie kierownik szkoły perypatetycznej w Atenach.
Stało się to w połowie I w.p.n.e., a więc ok. dwu tysięcy lat temu.
Data ta oznacza początek studiów arystotelicznych. Andronikos
skatalogował spuściznę Arystotelesową, zbadał autentyczność
poszczególnych pism, uporządkował je wedle przynależności do
różnych ńauk i był pierwszym, który je komentował. Na wydaniu
Andronika opierały się inne, późniejsze wydania starożytne, a jedno
z nich jest źródłem naszych rękopisów.
Tej wersji, operującej dwuwiekową przerwą w dostępności pism
szkolnych Arystotelesa, a opartej na świadectwach Strabona,
Plutarcha i Suidasa. przeciwstawia s^ę inna wersja, przekazana
Wstęp XIX

przez Atenajosa (koniec II w.p.n.e.). Głosi ona, że, spuściznę


filozofa zakupił u Neleusa Ptolemeusz Filadelf, założyciel Biblioteki
, Aleksandryjskiej, która istotnie posiadała znaczną część dzieł,Arysto­
te le s a (mogły to być częściowo notatki robione przez słuchaczy).
G dyby nawet odrzucić tę wersję, to nie podobna zaprzeczyć, że
poglądy filozoficzne perypatu, a także stoików II i I w.p.n.e.,
świadczą p znajomości dzieł Arystotelesa, która tedy dzięki wydaniu
Aiidronika weszłaby tylko w nową fazę swego rozwoju. Za przykła­
dem bowiem Andronika wielu perypatetyków jęło komentować
dzieła założyciela szkoły. Najwybitniejszym z ,nich był Aleksander
ż Afrodisjas (koniec II w.n.e.), a komentarz do Etyki nikomachejskiej na­
pisał m. i. Aspasjos (w I połowie II w.n.e). O d III w.n.e tę działal­
ność komentatorską uprawiali nowoplatonity (ze szkoły ateńskiej:
Porfitiusz w w. III i Simplikios w w. V ; ze szkoły aleksandryjskiej
w w- V I Joannes Filoponos). Także na Zachodzie komentowano
u schyłku starożytności, a ^nadto przekładano na łacinę, pisma
Arystotelesa, jednakże na razie tylko (niektórej logiczne. Na czoło
tych badań wysuwa się, ju ż u progu wieków średnich, Boecjusz.
(ok. 450— 525).

Średniowiecze i czasy późniejsze


do k o ń c a X V III w.

Po zamknięciu Akademii Platońskiej w Atenach przez cesarza


Justyniana (529) kontynuowano studia nad filozofią Arystotele­
sową w Aleksandrii, a nową ich siedzibą w w. I X — X V stało się
państwo bizantyńskie. Oprócz greckiej literatury arystotelicznej
istniała ju ż w tym czasie takaż literatura syryjska, armeńska i arabska,
a od X I V w. także hebrajska. Literatura syryjska, począwszy od
w. V , dotyczyła zrazu tylko niektórych pism logicznych, a od
w. I X także innych dzieł. Przekłady Arystotelesa na język syryjski
stały się z kolei podstawą ich przekładów arabskich, którym to­
warzyszyła bogata literatura komentatorska w tym języku.
Do niedawna sądzono, że recepcja nie znanych średniowiecznej
Europie zachodniej pism Arystotelesa dokonała się dzięki przeło­
żeniu ich z arabskiego na łacinę i że dopiero potem poznano orygi­
nały greckie i poczęto przekładać je na łacinę. Ostatnie jednak
badania ustaliły, że oba te rodzaje przekładów poczęły kursować
niemal jednocześnie (w w. X II), przy czym posługiwano się raczej
XX Wstęp

przekładami z greckiego Pierwszymi grecko-łacińskimi przekła­


dami średniowiecznymi, Arystotelesa były tłumaczenia obu Analityk,
Metafizyki i 0 duszy, dokonane przez Jakuba z Wenecji 13. Zachód
tedy nie wyłącznie Arabom zawdzięczał znajomość Arystotelesa,
zawdzięczał im natomiast znajomość cennych arabskich i hebraj­
skich komentarzy do jego pism. Najwybitniejszymi autorami tych
komentarzy byli: Alfarabi, Avicenna, Averroes i Majmonides.
Postępy recepcji Arystotelesa sprawiły, że ju ż ok. r. 1200 większość
jegó pism dostępna była w przekładach łacińskich. Znajomość
dzieł Stagiryty była jednak i niekompletna, i pośrednia, a nadto
skażona była faktem, iż przypisywano mu wiele pism późniejszych,
pochodzenia neoplatońskiego (m, i. tzw . Teologię Arystotelesa i Liber
de causis). W pierwszej połowie X I I I w. hamowały rozwój studiów
arystotelicznych w uniwersytecie paryskim, głównym wówczas na
kontynencie europejskim ośrodku ruchu umysłowego, kościelne
zakazy czytania i komentowania pism Arystotelesa w tejże
uczelni. Zakazy te jednak Ograniczały się — zrazu przynaj­
m n iej— do uniwersytetu paryskiego, nie obejmując (do r. 1245)
uniwersytetu w Tuluzie; ograniczały się dalej do pism przyrodni­
czych i do metafizyki, nie obejmując logiki ani etyki; ograniczały
się wreszcie, przynajmniej w późniejszej swej fazie-— do czasu,
kiedy pisma Arystotelesa zostaną „oczyszczone od podejrzenia
błędności**14. Wiadomo z historii filozofii, że dzieła tego, dzieła
chrystianizacji Arystotelesa, dokonali Albert Wielki i Tomasz
z^Ąkwinu, i wiadomo, jak przemożny stał się wpływ tak zinterpreto­
wanego arystotelizmu.
r Na skutek jednak czy to nieznajomości,
czy też raczej 15 niedostatecznej znajomości greczyzny Albert ,
i Tomasz, jak cała owa epoka, posługiwali się łacińskimi tłumacze­
niami dzieł Arystotelesa. Ilość tych tłumaczeń, które stały się pa­
nującą w średniowieczu wulgatą, wzrastała tymczasem nieustannie,
dzięki działalności translatorskiej trzech ośrodków, którymi były
kolegia tłumaczy w Toledo, na Sycylii i w Anglii (Robert Grosse-
teste i jego współpracownicy).
Oryginalnym natomiast brzmieniem pism Arystotelesa intereso­
wano się w w. X I I I mniej i coraz mniej je znano. Znajomość Arysto­
telesa z pierwszej ręki zaczyna krzewić się w w. X I V , wraz z rozkwit
tającą w Europie zachodniej w tym czasie, w początkach Renesansu,
^naiomością greczyzny. Około r. 1470 ukazują się niektóre pisma
Arystotelesa po raz pierwszy w druku 16, wyprzedzając pierwsze
zbiorowe ich wydania, zarówno łacińskie (1483), jak greckie
( i 495— 98)- Ręka w rękę z rozpowszechnianiem pism Arys{qtelesa,
zrazu w przekładach, a potem w oryginałach, rozwijała się też w śred­
niowieczu bujna literatura komentatorska, a epoka Odrodzenia,
zwłaszcza zaś w. X V I , przyniosła punkt szczytowy produkcji
zarówno przekładowej, ja k komentatorskiej. Osłabła ona w w. X V I I ,
a jeszcze bardziej w w. X V I I I, co towarzyszyło zmniejszonemu
zainteresowaniu się filozofią Arystotelesa.

Wiek XIX. Zagadnienie autentyczności


i chronologii pism Arystotelesa

Wiek X I X zainicjował znowu żywy ruch na polu wydawania,


przekładania i komentowania pism Arystotelesa, ja k też na interesu­
jącym nas tu odcinku sprawy ich autentyczności i chronologii.
Arystoteles nie ciążył ju ż wówczas na rozwoju myśli ludzkiej jako
Filozof par excellence, jako autorytet, jego poglądy nie miały już
znaczenia dogmatycznego i stały się przedmiotem krytycznych
dociekań historyków filozofii na równi z poglądami innych myśli­
cieli.
Jednakże wszelkie ówczesne badania arystoteliczne natrafiały
na swoiste trudności, płynące z dysproporcji między niedostateczną
znajomością żywota Arystotelesa a imponującym gmachem jego
dzieł. Biografia Arystotelesa pełna była białych plam, o całych
okresach jego życia brakło, niemal zupełnie, wiarogodnyćh świa­
dectw starożytnych — w wielu tedy sprawach badacze, skazani"
na domysły i kombinacje, mieli do czynienia z. daleko idącą deper­
sonalizacją Arystotelesa, zrozumiałą, jeśli się zważy poszczególne
czynniki, które się na nią złożyły. Należą do nich: przerwa w zna­
jomości pism szkolnych Arystotelesa — Czy też tylko poważne jej
zmniejszenie (zależnie od tego, czy się przyjmie wygodną legendę
o piwnicy w Skepsis, czy też drugą ze wspomnianych wyżej (s. X IX )
wersji); zaginięcie jego pism literackich; ponowne zapomnienie
w które popadły jego pisma szkolne na Zachodzie Europy po upadku
cesarstwa rzymskiego; wreszcie jego chrystianizacja dokonana
przez scholastykę.
Na tym tle niedziwny wydaje się pogląd X IX -w ieczny, że wszyst­
kie pisma szkolne Arystotelesa powstały w czasie drugiego pobytu
filozofa w Atenach. Stwierdza to Zeller w swej Historii filozofii
greckiej (II 23, s. 155), stwierdza J. Bernays (Die Dialoge des Ań-
XXII Wstęp

jtoteles in ihrem Yerhaltnis zu seinen iibrigen Werken, 1863, s. 128),


mówiąc: „Wszystkie zachowane dzieła pochodzą z ostatniego
okresu życia Arystotelesa. ...gdyby nawet wzrosły nasze skąpe
wiadomości o ich wzajemnym stosunku chronologicznym, nie ma
najmniejszej nadziei, by choćby najwcześniejsze stosunkowo z dzieł
mogło sięgać czasów, kiedy Arystoteles pracował jeszcze nad swoim
systemem: wszędzie system ten występuje jako skończony; nigdzie
nie widzimy budowniczego zajętego jeszcze budowaniem." Następ­
stwem takich poglądów przyjmujących monolitowy charakter całej
twórczości Arystotelesa było przekonanie, że każde twierdzenie
Arystotelesa musi być zgodne ze wszystkimi innymi wypowiedziami
jego na ten sam temat, zawartymi nie tylko w danym dziele, ale
we wszystkich innych. Oczekiwaniu zgodności zadawały jednak
kłam przekazane w C A dzieła pełne dubletów, wzajemnych cytat,
poważnych niezgodności i różnic, nawet w obrębie tego samego
dzieła. Stąd zrodziła się dążność do usuwania niepokojących roz­
bieżności przez sztuczne i naciągane interpretacje, przez uprawiane
z upodobaniem przestawianie ksiąg i mniejszych elementów całości
w poszczególnych dziełach, przez hojne szafowanie zarzutem nieaute-
tyczności, atetezą, pewnych ksiąg, rozdziałów, paragrafów. Mnogość
takich hipotez pomocniczych musiała budzić podejrzenie co do
słuszności tezy zasadniczej i wywołać reakcję.
Rzecznikiem jej stał się Werner Jaeger.

W IE K X X . W E R N E R JA E G E R

Sposób powst awani a pism szkolnych


Arystotelesa

Dwie książki Jaegera, wydane, w latach 1912 i 1923, oznaczają


początek nowej ery badań arystotelicznych, trwającej z niezmniej-
szoną intensywnością po dziś dzień. Pierwsza z tych książek, Studien
zur Entsłehungsgeschichte der Metaphysik des Aristoteles (1912), zajmuje
się powstawaniem nie tylko Metafizyki, ale i innych pism szkolnych
Arystotelesa, i przedstawia ich genezę w sposób, który został jedno­
myślnie niemal przyjęty przez późniejszych badaczy i stał się ju ż
własnością ogółu piszących. „
Wykłady Arystotelesa nie są — wedle Jaegera — „dziełami"
naukowymi w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Większe z nich
W Sięp 111

są zbiorami pewnych rozważań na pokrewne tematy — rozważań


z różnych czasów pochodzących i w różnych czasach przez różnych
redaktorów, m. i. przez samego Arystotelesa, ujmowanych w całości,
które noszą dziś nazwy, jak Metafizyka, Etyka nikomackejska czy
eudemejska, Polityka itp., a których tytuły greckie znaczą właściwie —
zgodnie z rzeczywistą tych zbiorów zawartością — Zagadnienia
metafizyczne, Zagadnienia etyczne itp. Niekiedy poszczególne
rozważania, choć dotyczą tematów pokrewnych, nie zrosły się
z sobą do tego stopnia^ by otrzymać jednolity wspólny tytuł; przy­
kładem Parva Naturalia: wchodzące w ich skład rozprawy nie za­
traciły swej samodzielności i noszą różne tytuły. W ykłady Arysto­
telesa były odczytywane w Liceum większą ilość razy, i to nie tylko
przez samego Arystotelesa, lecz także przez jego następców. O d ­
czytywano przy tym niekoniecznie cały dochowany do naszych
czasów zbiór, pragmateja (icp*yf*orr$(a ), lecz często raczej poszcze­
gólne rozprawy, methodoj (jiidoSot), wchodżące w jego skład. O dczy­
tanie w większym lub ściślejszym gronie słuchaczy było opubliko­
waniem (2x5oat;17), które bynajmniej nie było identyczne z ogło­
szeniem w formie książki, dostępnej w handlu księgarskim. W takiej
formie książkowej żadne z pism szkolnych Arystotelesa nie zostało
za jego życia ogłoszone, pism tych nie było wówczas na rynku
księgarskim, istniały tylko w rękopisach jako substrat wykładów
ustnych. Niewątpliwie kursować musiały też notatki robione pod­
czas wykładów przez słuchaczy.
Dodać można, że Arystoteles w y k ład ał— ja k w iem y— ju ż
za życia Platona w Akademii, a od r. 347/6 stał na czele własnej
szkoły, działalność jego jako wykładowcy obejmowała więc nie
tylko dwanaście lat scholarchatu w Liceum, lecż trwała około lat
trzydziestu (tj; od ok. 452 — Jeśli przyjąć ostrożnie, że zaczął
wykładać dopiero na jakie pięć lat przed śmiercią Platona —
do r. 323). W tym czasie poglądy Arystotelesa musiały przechodzić
ewolucje, które niewątpliwie znalazły swój wyraz w jego wykładach:
musiał je wielokrotnie przerabiać i uzupełniać; czasem zmiany były
tak zasadnicze— ja k to na ogół przyjmuje się dzisiaj na odcinku
etyki -— że wyłaniała się potrzeba zupełnie nowego opracowania
tematu. W prowadzając zmiany Arystoteles — ja k każdy chyba
autor — nie zawsze przeprowadzał je konsekwentnie, nawet w obrę­
bie tej samej methodos, cóż dopiero w innych rozprawach, wcześ­
niejszych, na pokrewne tematy, wchodzących lub jeszcze nie wcho­
dzących w skład danego zbioru. W ten sposób narastały w różnych
/VAI. V rrsięp

methodoj różne warstwy poglądów, elementy późniejsze pojawiały


się obok wcześniejszych, a kolejność tych zmian nie liczyła się wcale
z późniejszą, po śmierci autora zwykle wprowadzaną kolejnością
ksiąg danego „dzieła". Stąd to poszło, że czasem w księgach po­
czątkowych występują poglądy dużo późniejsze niż te, które głoszą
księgi końcowe, stąd wzajemne cytaty w różnych pismach, stąd
usterki redakcyjne i nie dające się dzisiaj rozwikłać sprzeczności.
W chwili śmierci Arystotelesa musiały ju ż istnieć liczne przykłady
tego uwarstwienia jego poglądów. Pogłębiło się ono z konieczności,
gdy wykłady swe przekazał Arystoteles swemu następcy w Liceum,
Teofrastowi, który z kolei — dbpk innych wykładowców — mógł,
a może i musiał kreślić, dodawać i przerabiać. Teofrast stał na czele
Liceum do r. 288/7 lub o rok dłużej, a więc przez trzydzieści kilka
lat, w czasie których zmuszony był zajmować stanowisko wobec
poglądów głoszonych współcześnie w Akademii, od r. 313 (przy­
bycie Zenona do Aten) także wobec stoików, a od r. 307 (przybycie
Epikura do Aten) wobec epikureizmu.

Metoda śledzenia rozwoju pojęć

Także w drugiej ze swych książek pt. Aristoteles, Grundlegtmg einer


Geschichte seiner Entwicklung (1923) Jaeger rezygnuje z godzenia
twierdzeń Arystotelesowych pogodzić się nie dających, dopatruje
się w nich natomiast^tapów ewolucji poglądów filozofa. Przyporząd­
kowane różnym warstwom czasowym, twierdzenia pozornie nie­
zgodne układają się w linie rozwojowe, których śledzenie jest za­
daniem badań arystotelicznych. Dzięki tej metodzie, łączącej
w sobie badanie historyczne z interpretacją filozoficzną, Jaeger
zdejmuje z Arystotelesa piętno bezosobowości, wskrzesza go jako
^indywidualnego myśliciela, co więcej, ukazując myśl jego w różnych
fazach jej rozwoju, pragnie ją włączyć w całokształt współczesnej
mu, bezpośrednio go poprzedzającej i po nim następującej filozofii, f
a nawet kultury greckiej w ogóle.
Wytyczną, która pozwala mu dokonać tego dzieła, jest stosunek
poglądów Arystotelesa do nauki Platona. Ze względu na ten właśnie
stosunek Jaeger wyróżnia w dziejach myśli Arystotelesa trzy okresy:
okres platonizmu (pierwszy pobyt w Atenach), okres platonizmu
zreformowanego (Assos, Mytilene, Macedonia) i okres późnego
arystotelizmu (drugi pobyt w Atenach). Z pierwszego okresu
pochodziły dzieła literackie (przeważnie dialogi), które dochowały
się tylko we fragmentach, a w których Arystoteles występuje jako
ortodoksyjny platonik, głosi więc np. w dialogu Eudemos nieśmiertel­
ność i substancjalność duszy, na modłę Platońskiego Fedona. W tym
ju ż okresie budzi się w Arystotelesie krytycyzm wobec Platońskiej
teorii idej, który znajduje niedwuznaczny wyfaz w pismach drugiego
okresu. Powstały w nim w pierwotnej swej postaci wykłady o za­
gadnieniach etycznych (EE), dialog O filozofii, pewne części Metafizyki
i Polityki,a także rozpraw y: 0 niebie, O powstawaniu i ginięciu. Do cza­
sów pobytu Arystotelesa w Macedonii odnieść można m. i. Wykaz
zwycięzców w igrzyskach pityjskich ('A yaypa^ xćav ?n>9tovi>cćov), sporzą­
dzony przy współudziale Kallistenesa, a uwieńczony nagrodą wyfo-
czni delfickiej18. Dla okresu późnego arystotelizmu charakterystyczne
są — ■ obck zainteresowań filozoficznych, których owocem jest m. i.
EN — badani? z zakresu nauk szczegółowych, zarówno humani­
stycznych, jak przyrodniczych. Do drugich należą zachowane
w dużej mierze pisma przyrodnicze, do pierwszych — dokonywane
przy współudziale uczniów zbiory różnych materiałów, np. zbiór
stu pięćdziesięciu ośmiu Politejaj ( Ustrojów państw greckich), z których
zachował się odkryty z końcem w. X I X w papyrusach Ustrój po­
lityczny Aten; należą dalej, kompletne Wykazy przedstawień teatralnych
w Atenach ($i8aaxaXloct), homeryckie (dĆTroprjjxaTa ‘O^rjpucd),
zbiory ustaw barbarzyńców (vó{xtjjta papp<xptx<fc)19 i zbiory rozstrzy­
gnięć z dziedziny prawa międzypaństwowego (8ixocut>fJiaTa ?tóXecov).
Rozwój poglądów Arystotelesa ilustruje Jaeger głównie na
czterech dziedzinach jego badań, tj. na poglądach dotyczących
metafizyki, etyki, polityki i kosmologii, jednakże sposób, w jaki
Jaeger operuje swą metodą rozwoju idej, znajduje jedną z naj­
wymowniejszych ilustracji właśnie w odniesieniu do zagadnień"
etycznych. Na tym bowiem odcinku mamy wprawdzie do czynienia
z najbardziej skomplikowaną sytuacją, ale zarazem z najobfitszym
m ateriałem : oprócz trzech przekazanych w G A Etyk sporo materiału
porównawczego dostarcza m. i. Protreptyk. Otóż Jaeger (82—-85,
246, 249) analizuje pojęcie fronesis (<ppóv7)aię) i stwierdza, że u Pla­
tona, w Arystotelesowym Protreptyku i w Etyce eudemejskiej obejmuje
ono prócz rozsądku także poznanie (&eci>p£a) Boga jako najwyższego
; dobra, jako normy postępowania, w późniejszej natomiast EN
ępóv7)CTię nabiera znowu przed-Platońskiego znaczenia rozsądku,
czyli mądrości praktycznej. Na podstawie tej analizy Jaeger kon-
t ruuje szereg rozwojowy: Platoński Fileb — Arystotelesowy Pro-
XXVI Wstęp

treptyk — EE — EN. Logika historyczna tego szeregu jest zdaniem


Jaegera (248) nie do obalenia.
Z Jaegerowskiego Arystotelesa, pełnego pomysłów i śmiałych
syntez, przedstawiono tu tylko kilka rysów zasadniczych, interesu­
jących ze względu na problematykę EN, pominięto zaś wszelkie
wywody dotyczące innych pism Arystotelesa. Do powszechnie uzna­
nych, przez nikogo dziś nie kwestionowanych, a zarazem całokształtu
twórczości Arystotelesa dotyczących wyników Jaegerowskich na­
leżą m. i.: wprowadzenie metody rozwojowej operującej ewolucją
poszczególnych pojęć i poglądów — a w związku z tym kryty­
czna rewizja uświęconych tradycją poglądów na autentyczność i chro­
nologię pism wchodzących w skład G A ; wyjaśnienie pojęcia pism
egzoterycznych jako pism literackich i wciągnięcie ich w orbitę badań,
na równi z pismami szkolnymi; postulat rozszerzania naszej znajo­
mości Arystotelesa przez poszukiwanie w literaturze starożytnej nie­
znanych fragmentów jego pism; wreszcie — w oparciu o wszysU
kie te czynniki, które dopiero razem wzięte, jako zespół składkją
się na charakterystyczne oblicze koncepcji Jaegera — wyświetlenie
stosunku Arystotelesa do Platona. Stosunek ten bowiem ju ż w cza­
sach starożytnych bywał przedstawiany jako zdecydowanie w rogi:
wedle tego zapatrywania ju ż w czasie pierwszego pobytu w Atenach
miał Arystoteles występować jawnie przeciw Platońskiej teorii idej,
Platon zaś — jeśli wierzyć Diogenesowi Laertiosowi (V 2) — miał
się wyrazić, że Arystoteles postępuje jak źrebię depcące klacz, która
je urodziła. Na tej podstawie odmawiano wiarogodności sądom A ry­
stotelesa o Platonie 20. Z Jaegerowskiej natomiast koncepcji stosunku
Arystotelesa do Platona wynika istnienie niewątpliwego okresu
platońskiego w twórczości Arystotelesa, co zgodne jest z wielu świa­
dectwami starożytnymi w tej mierze21, a nadto rozwiązuje niejedną
z trudności interpretacyjnych, jakie nasuwają pisma Arystotelesa.
Koncepcja ta tłumaczy, dlaczego przez męża, o którym Arystoteles
w swej Elegii do Eudema (z Cypru, Rose frgm. 673) mówi, że „ludziom
złym nawet chwalić się go nie godzi, jego, który jedyny lub pierwszy
spośród śmiertelnych jasno dowiódł życiem swym i myślą badawczą,
że człowiek dobry jest zarazem szczęśliwy" — dlaczego przez męża
tego rozumieć należy właśnie Platona22; tłumaczy dalej, dlaczego
i w późniejszych pismach Arystotelesa, nawet w licznych wywodach
przeciwstawiających się Platońskim, trudno dosłuchać się jakiejkol­
wiek napastliwości czy zjadliwości pod adresem Platona. Przeciwnie,
liczne echa myśli Platońskiej dowodzą raczej, że Arystoteles do końca
W 5l ę y

życia nie otrząsnął się spod wpły>vu tej myśli, a uważny czytelnik
skłonny będzie przyznać słuszność świadectwu starożytnemu23,
które orzeka, że Arystoteles platonizuje nawet tam, gdzie przeciw­
stawia się Platonowi. Dotyczy to nie tylko poglądów metafizycznych,
nie tylko etycznych (na co zwrócono niejednokrotnie uwagę w ob­
jaśnieniach i przypisach do niniejszego przekładu), lecz nawet po­
glądów logicznych. T a ostatnia koncepcja spotkała się wprawdzie
z opozycją, lecz nie została obalona.24

Zwolennicy i kontynuatorzy

Książki Jaegera, o charakterze — zwłaszcza druga z nich — nie­


wątpliwie programatycznym25, stały się punktem wyjścia bogatej
literatury arystotelicznej i ożywionych dyskusji. Arystoteles został
przełożony na języki: angielski (tł. R. Robinson 1934, 2 wyd. 1948),
włoski (tł. G. Galogero 1935) i hiszpański (w Meksyku 1947). Po­
jaw ił się szereg rozpraw w samym ju ż tytule wzorowanych na roz­
prawie habilitacyjnej Jaegera (Studien zur Entstehungsgeschichte...2e),
a wywodzących, że to czy owo dzieło Arystotelesa nie jest dziełem
jednolitym, co więcej, że nawet poszczególnym księgom brak jedno­
litości. W. Nestle wydał wybór pism Arystotelesa, których selekcji
dokonał i ułożył je w ten sposób, by ilustrowały koncepcję Jaegera
(zob. niżej s. X L III). Najpoważniejsze podręczniki historii filozofii
zaaprobowały tę koncepcję explicite (np. tjberweg-Praechter27) lub
implicite (np. E. Brehier28), a przyjęcie jej przez W. D. Rossa sta­
nowi — jak stwierdza Farrington29 — „ostateczny wyraz miarodaj­
nej opinii“ . Na wszystkich punktach oznaczających, zdaniem Jae­
gera, poszczególne etapy rozwoju historycznego poglądów Arysto­
telesa rozpoczęły się intensywne badania szczegółowe.
I tak zainteresowano się ostatnią epoką twórczości Platona,
w tej bowiem epoce, nie we wcześniejszych, szukać należało punktów
stycznych platonizmu i młodzieńczej twórczości Arystotelesa. Naj­
ważniejsze w tej mierze okazały się badania P. W ilperta30; wykrył
on u Aleksandra z Afrodisjas i u Sekstusa Empiryka fragmenty
7repł Taya&ou, tj. zapisków, które Arystoteles robił słuchając nieogło-
szonego wykładu — czy też ^ieogłoszonych wykładów31 — sędzi­
wego Platona 0 dobru. Wykład ten zawiera nie znaną dialogom
Platońskim koncepcję idej jako liczb, operującą pojęciem jedności
i nieokreślonej dyady (dwójki), a poddaną przez Arystotelesa krytyce
w Metafizyce.
XXVIII Wstęp

Drugą ważną domeną studiów, do których impuls dało wystą­


pienie Jaegera, *są pisma literackie Arystotelesa, z których czerpać
można znajomość jego poglądów w okresie platońskim. Jaeger sam
ustalił, że spora ilość fragmentów zawartych w Protreptyku Jambli-
cha (oprócz tych, które już przedtem rozpoznał jako Arystotelesowe
I. Bywater32) pochodzi od Arystotelesa, a mianowicie z jego mło­
dzieńczego Protreptyka. Idąc za przykładem Jaegera poczęto szukać
śladów twórczości Arystotelesa u autorów starożytnych, greckich
i rzymskich. Protagonistą tego kierunku był zmarły w r. 1954 filolog
włoski Ettore Bignone; w pracach swych, z których najważniejszą
jest UAristotele perduto eia formazione Jilosofica di Epicuro, 1936, wykazał
on liczne fragmenty dialogów Arystotelesa, głównie u Epikura
i epikurejczyków, i zwrócił uwagę na możliwość znalezienia dalszych
u Lukrecjusza i Cycerona, którzy są dla nas źródłem poznania
Epikura. Do znalezionych przez Bignonego należą dalsze fragmenty
Protreptyka, a nadto fragmenty rcepl ęiXoaoęCacę i Symposion. Dru­
gim ciekawym znaleziskiem są zaćhowane u Sekstusa Empiryka,
a opublikowane przez Wilperta83 fragmenty irepl t8ecov. Inni do­
szukali się dalszych jeszcze fragmentów Arystotelesa u Jajnblicha
(poza Protreptykiem34), u ojców Kościoła36, niektórzy dopatrywali się
ich u pisarzy jeszcze późniejszych38. Ostatnio37 odnaleziono w źród­
łach arabskich fragmenty Eudemosa i Erotikosa. Wszystkie te odkrycia
sprawiły, że nie tylko wydanie fragmentów Arystotelesa przez V . Ro-
sego (1886), ale i nowy ich zbiór, wydany w r. 1934 przez ucznia
Jaegera, filologa włoskiego Riccardo Walzera38, jest ju ż niewystar­
czający.
Najwięcej uwagi poświęcono okresowi zwanemu przez Jaegera
zreformowanym platonizmem. Operując metodą ewolucji pojęć,
której zastosowanie do pojęcia <ppóv?}aię dopomogło Jaegerowi do
rewindykowania autentyczności Etyki eudemejskiej i do określenia
czasu jej powstania (pobyt w Assos), usiłowano — z mniejszym lub
większym powodzeniem — przyporządkować pewne pisma Arysto­
telesa lub pewne ich części wspomnianemu okresowi, przedzielają­
cemu oba pobyty Arystotelesa w Atenach; w ten sposób wypełnione
zostały częściowo przynajmniej luki w naszej znajomości tej epoki
życia i twórczości filozofa. Do tego celu zdążały analizy Arystote­
lesowych pojęć prawdziwości39, aktualności i potencjalności40,
duszy41, pojęć tego, co dowolne, postanowienia, dzielności42 i i.
Badania te zmniejszyły ilość pism uważanych za dzieła okresu
ostatniego, redukując je do ilości, którą przy założeniu maksymalnej
intensywności pracy można przypisać jednemu człowiekowi w ciągu
lat dwunastu.
W związku z pismami Arystotelesa, które stanowiły —-ja k wia­
domo — żywe dziedzictwo perypatu, w yłoniły się kwestia stosunku
poglądów szkoły perypatetycznej do nauki jej założyciela. Zapozna­
nie się z tymi poglądami, a więc niejako z pośmiertnym życiem filo-
«

zofii Arystotelesa w obrębie jego szkoły, które może rzucić wiele


światła na niejedno zagadnienie związąne ż ewolucją jego myśli,
było jednak do niedawna bardzo utrudnione z pewodu niedostęp­
ności nawet tych nielicznych fragmentów pism perypatetyków, które
się dochowały do ilaszych czasów. Brakowi temu zaradzić ma w y­
dawnictwo, które podjął Fr. Wehrli pt. Die Sekule des Aristoteles. Jest
to z dawna postulowany zbiór fragmentów pozostałych po perypa-
tetykach starszych (z wyjątkiem Teofrasta), tj. po przedstawicielach
Liceum z w. I V — II p.n.e., którzy byli kontynuatorami, a nie —
ja k perypatetycy młodsi — wydawcam i i komentatorami Arysto­
telesa. Całość obejmie dziesięć tomików, przynoszących teksty wraz
z komentarzami wydawcy. Dotychczas ukazało się siedem tom ików:
i. Dikaiarchos, 1948. — 2. Aristoxenos, 1948. — 3. Klearchos,
1948. — 4. Demetrios z Faleronu, 1949. —- 5. Straton z Lampsaku,
I 953* ~ 6. Ariston z Keos. Lykon, 1952. — 7. Heraklejdes z Pontu43,
1 953- J ak ° następny zapowiedziany jest tomik poświęcony Eudemo-
sowi z Rodos.

O p o z y cj a

Poglądy Jaegera wywoływały też niejednokrotnie opozycję.


Wysuwane zarzuty są natury bądź ogólniejszej, bądź bardziej szcze­
gółowej. Do pierwszych należy np. (nie podważający zresztą kon­
cepcji Jaegera) zarzut jej nieoryginalności. Jego autor44 stwierdza,
że pomysł nakreślenia linii rozwojowej poglądów filozoficznych
Arystotelesa w oparciu o ich stosunek do poglądów Platona nie jest
nowy: zna go ju ż T . Case (Encyclopaedia Britannica, 10 wyd.,
s.v. Aristotle). Istotnie Jaeger nie cytuje tego artykułu; prawdopo­
dobnie go nie znał, pisząc swą książkę: uczeni nie zawsze zaglądają
do encyklopedyj, przeznaczonych i* wszakże dla laików. Zresztą
wielkie koncepcje naukowe wiąże się zawsze z nazwiskami tych, co
je uzasadnili i włączyli w całokształt danego odcinka wiedzy jako
podstawę dalszych badań, a nie tych, co — jak Case — pierwsi
rzucili czy naszkicowali sam pomysł45.
X XX Wstęp

Poważniejszy jest inny zarzut natury ogólnej, który zwraca uwagę


na ^zbytnią jednokierunkowość i schematyczność, z jaką Jaeger sto­
suje swą koncepcję: przyjmuje on — powiadają niektórzy46 — że
^rozwój poglądów Arystotelesa odbywał się stale w jednym kierunku,
nb. w kierunku uniezależniania się od poglądów Platona i usamo­
dzielniania się myśli Arystotelesowej. Co więcej, przyjmuje taką
stałą kierunkową w rozwoju całej szkoły perypatetycznej. Stąd im
ściślej związany jest jakiś pogląd z nauką Platońską, tym jest dla
Jaegera wcześniejszy. Nid liczy się on z możliwością, a nawet praw­
dopodobieństwem rozwoju, który uzmysławiać należałoby nie za
pomocą linii prostej^ lecz*zygzakowatej, rozwoju nie wykluczającego
niejednej recydywy platoniżmu. Jeśli tak się rzecz ma w odniesieniu
do samego Arystotelesa, to tym bardziej prawdopodobne jest to w od­
niesieniu do ewolucji poglądów w łonie całej szkoły perypatetycznej,
której kolejni przedstawiciele mogli ulegać i ulegali nawrotom plato-
nizmu. Hipotezę tę potwierdza to, co mówi Fr. Wehrli w przed­
mowie do wspomnianego ju ż wydania fragmentów perypatetyków47:
jest rzeczą niewątpliwą, stwierdza on, że szkoła Arystotelesa w po­
szczególnych dziedzinach kontynuowała kierunek mistrza. W ygląda
jednak na to, jakoby miarodajnymi stały się wczesne dialogi Arysto­
telesa (stojące — ja k wiadomo — na gruncie platoniżmu), a nie
jego poglądy późniejsze. Badania empiryczne przestano w perypacie
uważać za zadanie filozofii, a w dziedzinie etyki wielu perypatetyków
poszło w kierunku, który przeważał w hellenistycznych szkołach
filozofii, a wedle którego dążyć należy do eudajmonii określonej przez
ostateczne, wszystkich jednako obowiązujące normy48. Wehrli do­
daje jednak : W jakim stopniu perypatetycy utrzymali i koiftynuowali
dzieło Arystotelesa, polegające na zrozumieniu bogactwa typów
ludzkich — to jest zagadnienie, na które odpowiedź da dopiero
całokształt zamierzonego wydawnictwa Die Sekule des Aristoteles.
Całokształtu tego — jak dotąd — jeszcze nie mamy, więc i poruszony
przez Wehrlego ęroblem czeka jeszcze — i z tego względu — swego
rozwiązania. Będzie się ono musiało liczyć z faktem, że i Jaeger
w/ttiektórych wypadkach operuje taką zygzakowatą linią rozwojową:
czyni to np. właśnie w odniesieniu do EN, którą uważa za dzieło okre­
su najpóźniejszego, a mimo to stwierdza, że zakłada ona psychologię
przed-Platońską w kwestii podziału duszy i przypisuje to charakte­
rowi nie tak ściśle ezoterycznemu EN jak charakter innych pism
szkolnych Arystotelesa: EN była przeznaczona dla szerszej pu­
bliczności4*.
Wstęp XXXI

Silny nacisk, jaki Jaeger położył na zainteresowaniach naukami


szczegółowymi, ożywiających Arystotelesa w czasie drugiego pobytu
w Atenach, sprawił, że niektórzy interpretowali stanowisko Jaegera
jako odmawiające Arystotelesowi w tym czasie zainteresowań filo­
zoficznych, a zwłaszcza metafizycznych. Przeciw takiemu zacieś­
nianiu sfery nurtujących Arystotelesa w tej fazie zagadnień pod­
niosło się sporo głosów protestu80, których źródłem zdaje się być
jednak pewne nieporozumienie. Jaeger bowiem podkreśla wpraw­
dzie epokowe znaczenie Arystotelesa jako pierwszego w Grecji
myśliciela^ który przedmiotem swych badań uczynił świat rzeczy­
wistych przedmiotów jednostkowych, i twierdzi, że badanie empi­
rycznej rzeczywistości wzięło u Arystotelesa pod koniec życia górę
naci opracowywaniem zagadnień poglądu na świat, ale wielkość
jego i niepowtarzalność upatruje (433) właśnie w rozpiętości skali
duchowej, która pozwoliła mu łączyć roztrząsanie problemów „teo­
retycznej kontemplacji", „oglądania" przedmiotów ponadzmysło-
Wych, z najwyższymi osiągnięciami w dziedzinie logiki i źe spostrze­
gawczością obserwatora rzeczywistości zmysłowej. O wygaśnięciu
więc zainteresowań metafizycznych51 Arystotelesa nie ma u Jaegera
mowy. Że zaś jest mowa o przesunięciu się punktu ciężkości tych
zainteresowań, to rzecz niedziwna, jeśli się zważy, że osiągnięcia
Arystotelesa w owych dwunastu latach kierownictwa Liceum w sa­
mej tylko biologii nazwać można było „iiajwiększym, jaki kiedy­
kolwiek stał się udziałem jednostki, wkładem w skarbiec wiedzy
ludzkiej62.
Na pograniczu spraw natury zasadniczej i szczegółowych za­
gadnień etycznych porusza się następujący zarzut: Zarówno Jaeger,
ja k jego poprzednicy (Kapp — por. niżej s. X X X I I I ) i uczniowie
(Walzer), opierają swoje wnioski na porównawczym materiale uzy­
skanym przez zestawienie pewnych tylko, wybranych miejsc, ope­
rują tedy zbyt wąską bazą. Metoda ta nie daje żadnej rękojmi, że
nie można by, zestawiając inne miejsca, dojść do rezultatów wręcz
przeciwnych63. Rękojmię taką dałoby tylko kompletne zestawienie
całego tekstu porównywanych dzieł. Zauważyć jednak można, że:
1. zestawianie miejsc nic z -sobą wspólnego nie mających nie jest
rzeczą celową, staranne zaś porównywanie pozostałych jest właśnie
tym, co postulują i co uprawiają jaegerzyści (por. np. stanowisko
Walzera, s. 13, w tej sprawie); 2. Jaeger sam nakreślił tylko główne
zarysy pewnej koncepcji, dał — ja k Już o tym była mowa — program
i wytyczne, zorientował problematykę i zilustrował swą metodę na
XXXII Wstęp

pewnych przykładach, pozostawiając innym zadanie przeprowadze­


nia badań szczegółowych; tak np. w kwestii stągunku EE i E N ak­
centuje (257) potrzebę dokładnej porównawczej interpretacji (obu
tych Etyk) w celu sprawdzenia jego koncepcji; 3. zarzut nic godzi
wcale w Jaegerowską metodę rozwojową, a autor jego sam tej me­
tody właśnie używ a; 4. wreszcie możliwość dojścia do rezulta­
tów przeciwnych istnieje też przy zacieśnianiu materiału porównaw­
czego do jednego pojęcia. Tak np. Schacher i Wałzer, śledząc
rozwój pojęcia przyjaźni w EE i EN doszli do wyników niezgodnych
zarówno co do .chronologii, jak co do autentyczności tych dwóch
Etyk, zgodnie natomiast odrzucają autentyczność^ Wielkiej etyki,
której to autentyczności broni inny autor54 na podstawie analizy
rozwojowej tegoż samego pojęcia przyjaźni.**
\

P IS M A E T Y C Z N E A R Y S T O T E L E S A

Autentyczność i chronologia trzech lEtyk*


Jak ju ż o tym była mow,a, Jaeger przedstawia ewolucję myśli
etycznej Arystotelesa za pomocą linii rozwojowej: Protreptyk — EE —
EN. Wielką etykę uważa on za dzieło późniejszego perypatetyka, sta­
nowiące wyciąg obu Etyk Arystotelesowych. Krótki rzut oka na
historię tego zagadnienia pozwoli osądzić, o ile i pod jakim wzglę­
dem poglądy te są nowe.
EE i WE uchodziły w starożytności i w średniowieczu za pisma
autentyczne, poświęcano im jednak bardzo mało uwagi, która sku­
piała się na EN. Ze świadectw starożytnych zachowała się tylko
wzmianka Eustratiosa i scholion przypisywane Aspasjosowi, wedle
których EE jest dziełem Eudemosa z Rodos. Roztrząsanie kwestii
stosunku chronologicznego i autentyczności trzech Etyk zainaugu­
rował u progu X I X w. W. G. Tennemann (Bemerkungen Ober die sg.
Grosse Ethik des Aristoteles, 1798), odmawiając WE, jako tworowi
epoki hellenistycznej, autentyczności*0. Po nim Fr. Schleiermacher
ustanowił następującą kolejność trzech Etyk: WE — EE — EN.
Tylko W E pochodzi — zdaniem jego — przynajmniej z czasów
„bliskich Arystotelesowi", można więc mówić o jej autentyczności.*7
EE natomiast i EN są późniejsze i nieautentyczne.*8 T o samo sta­
nowisko zajął w sto dwadzieścia z górą lat po Schleiermacherze,
w r. 1939, E. Elorduy69, kładąc nacisk na walory logiczne WE,
którą uważa za pismo egzoteryczne. Autentyczność EN głosił
pierwszy przeciw Schleiermacherowi Leonard Spengel60 i ta jego
teza pozostała nienaruszoną do dziś dnia. EE natomiast i W E uwa­
żał za późniejsze i nieautentyczne; a więc szereg*: EN — EE — WE.
Do początku w. X X utrzymał się pogląd Spengla, który przyjęli
wszyscy wielcy arystotelicy owych czasów (Bonitz, Brandis, Trfende-
lenburg, Zeller, Grant*1 i i.). Ten właśnie pogląd, podważony ju ż
przez P. v. d. M uhlla68, a zwłaszcza przez E. K appa63, stara się
definitywnie o.balić Jaeger.
Dyskusja, która wyłoniła się w związku z wystąpieniem Jaegera,
zaatakowała wszystkie człony jego linii rozwojowej dotyczącej
poglądów etycznych Arystotelesa, ale najzaciętsza walka rozgo­
rzała na odcinku obu Etyk i ich wzajemnego stosunku. Obóz za­
chowawczy, odmawiający EE autentyczności, reprezentowali: Anna
Menzingen, H. Gadamer, J. GefFcken,64 Najwybitniejszym przed­
stawicielem obozu przeciwnego był wydawca fragmentów stoików,
H. Arnim ; godząc się na autentyczność EE, starał się on jednak w na­
miętnej dyskusji z Jaegerem dowieść autentyczności także WE66.
Sekundował mu w tym P. Gohlke, przypisując Arystotelesowi nadto
autorstwo powszechnie za nieautentyczną uznanej rozprawki
O cnotach i wadach**. Jaeger sam zabierał dwukrotnie głos w dys­
kusji67, a po stronie jego opowiedziała się znakomita większość pi­
szących68, m. i. U . Wilamowitz-Moellendorff68. Sprawozdanie
z całej dyskusji i z sytuacji bieżącej na tym odcinku badań dał
A. Mansion w trzech artykułach pt. Antour des Ethiąues attribućes
d Aństote (RNPh 1931), wysnuwając wniosek końcowy, że W E
uważać należy za nieautentyczną, za dzieło po-Teofrastowego pe-
rypatu, EE zaś za autentyczną, i że linia: Protreptyk — EE — EN
pozostaje w mocy.
Stanowisko to na ogół zw yciężyło: dyskusja lat następnych prze­
ważyła ostatecznie — mimo hipotezy kompromisowej70, a nawet
mimo dwukrotnej próby rewindykowania autentyczności W E 71 —
szalę na rzecz atetezy W E 71. Go się zaś tyczy EE, to utrzymało się
na ogół przekonanie o je j autentyczności, ch oć— oprócz przytoczo­
nego ju ż wyżej stanowiska E. Elorduy (por. s. X X X I I ) — pojawiły
się dwie próby rewindykacji autorstwa EE dla Eudemosa z Rodos
(Schacher i Brzoska78). Spotkały się one wprawdzie z krytyką, która
ujawniła m. i. sprzeczne wręcz argumenty obu autorów, mające
uzasadnić wspólną ich tezę74, ale mimo wszystko rzuciły — przelotny
może — cień pewnej problematyczności7* na nie dającą się, zdaniem
Jaegera, obalić logikę szeregu: protreptyk — EE — EN. Cień ten

m — E tyka
XXXIV Wstęp

pogłębił się w związku z przytoczoną już wyżej opinią Fr. Wehrlego


o platonizującym charakterze etyki perypatetycznej: w tym bowiem
stanie rzeczy platonizujący charakter EE nie musiałby mieć źróctła
w chronologicznej bliskości Platona. Być może rozpatrzenie zupeł­
nego materiału zawartego w całości Szkoły Arystotelesa pozwoli na
wysnucie szczegółowszych wniosków. Dotyczy to najbardziej ma­
jących się ukazać w t. V III fragmentów Eudemosa z Rodos, które
mogą rzucić nieco światła na mglistą dla nas postać tega dziś
znowu — zdaniem niektórych — domniemanego autora E E 7i.
Przyjmując autentyczność EE kwestionuje jednak niektóre wy­
niki Jaegera Fr. Nuyens77, który pragnie ustalić chronologię pism
Arystotelesa nie jak to, zdaniem jego, czyni Jaeger, w obrębie po­
szczególnych rodzajów pism filozoficznych (np. w obrębie metafi­
zyki czy etyki), lecz w odniesieniu do wzajemnego stosunku czaso­
wego wszystkich pism Arystotelesa. Jako bazę ogarniającą cało­
kształt pism Arystotelesa obiera Nuyens — posługując się metodą
Jaegera — pojęcie duszy i rozumuje: W koncepcji duszy u Arysto-*
telesa wyróżnić można trzy stadia; pierwsze, ściśle platońskie,
w którym dusza jest substancją odrębną, złączoną docześnie z cia­
łem (dialog Eudemos); drugie, w którym dusza nie tworząc z ęiałem
unii substancjalnej jest jednak z nim, jako ze swym narzędziem,
złączona (pisma drugiego okresu twórczości Arystotelesa, tj. —
wedle Nuyensa — ok. 347— 330); i trzecie, w którym dusza jest en-
telechią ciała ( O duszy). Owóż psychologia, na której opiera się EN,
jest różna od psychologii fazy najpóźniejszej (wedle Nuyensa:
330— 323), należy raczej do fazy drugiej. A więc EN powstała mię-'
dzy obu pobytami Arystotelesa w Atenach albo na początku dru­
giego pobytu ateńskiego, nie mniej niż dziesięć lat przed rozprawą
O duszy™.
Książka Nuyensa, uważana przez niektórych za poważny79,
a nawet najpoważniejszy od czasu ukazania się prac Jaegera80
krok naprzód, jaki uczyniły badania arystoteliczne, musi dla uza-
sadnienia powyższej tezy zlekceważyć fakt, że Arystoteles sam
zastrzega się wyraźnie w EN 1102 a 18 i nn., iż dla tych, co upra­
wiają politykę ( a więc dla celów praktycznych), wystarcza ogólni­
kowa tylko znajomość psychologii i że byłoby rzeczą zanadto uciąż­
liwą, gdyby się zbytnio nad jej zagadnieniami rozwodzili. Tym tłu­
maczy Jaeger81 fakt, że EN operuje przezwyciężonym już przez
Arystotelesa Platońskim pojęciem duszy złożonej z części — takie
bowiem pojęcie było ściśle związane z podstawowymi poglądami
Wstęp XXXV

etycznymi Arystotelesa. Nuyens nie podaje dostatecznego uzasad­


nienia swego stanowiska negatywnego wobec powyższych zastrzeżeń
samego Arystotelesa i wobec argumentów Jaegera, które przy­
taczał ju ż zresztą przed nim J. Burnet82.
T yle w odniesieniu do EN. Go się zaś tyczy zasadniczego po­
stulatu Nuyensa, który pragnie ustalać chronologię nie w obrębie
poszczególnych rodzajów pism Arystotelesa, lecz w odniesieniu do
wzajemnego stosunku czasowego wszystkich jego pism, zauważyć
można, że jest to jedną z podstawowych tez jaegeryzm u, na gruncie
którego Nuyens stać pragnie, iż chronologii takiej podać nie po­
dobna, przynajmniej w tej formie, w jakiej się ją podaje dla innych
pisarzy: pierwiastki wcześniejsze i późniejsze są w pismach szkol­
nych Arystotelesa tak zmieszane, że przyporządkowanie poszczegól­
nych pism w ęąłości pewnemu okresowi twórczości filozofa jest
przeważnie rzeczą niemożliwą. — Ponadto materiał porównawczy,
którym operuje Nuyens, jest bardzo nierówny: obok dzieł takich,
jak 0 duszy, powołuje się on na inne, których nieliczne i krótkie
wzmianki o stosunku duszy do ciała stanowią zbyt wąską podstawę
do wysnuwania wniosków.83

Ostatecznie, dyskusja nad autentycznością EE i nad jej stosun­


kiem chronologicznym do EN nie może być uważana za defini­
tywnie zamkniętą i nawet w odniesieniu do tego odcinka pozostaje
w mocy wniosek końcowy P. Wilperta, autora ostatniego sprawo­
zdania zbiorowego ze stanu badań arystotelicznych: sądzi on (137,
140), że w dziedzinie tych badań nigdzie nie można mówić o de­
finitywnych wynikach, że wszystko jest jeszcze płynne, jakkolwiek
sytuacja wyjaśniła się ju ż nieco i punkt wiiizenia rozwojowy zwy­
ciężył. Dwadzieścia lat, z których Wilpert zdaje sprawę (od r. 1925),
obaliło pewność, jaką mieliśmy w odniesieniu do filozofii Arystote­
lesa, nie dając w zamian żadnych nowych pewnych wyników.
^ Nie inaczej miała się rzecz w następnym, ostatnim dziesięcio­
leciu, co jednak nie uprawnić do wniosków zbyt pesymistycznych:
przestudiowanie całego C A i obfitych ju ż dziś fragmentów z punktu
widzenia rozwojowego, skonfrontowanie uzyskanych wyników i sca­
lenie ich w wolną od sprzeczności syntezę jest dziełem nic na miarę
jednego pokolenia i słusznie można uważać 84, że praca ta jest jeszcze
w powijakach. Nie umniejsza to znaczenia Jaegera, który ów punkt
Widzenia rozwojowy do arystotelizmu wprowadził. Bo jeśli nawet
niezupełnie się zgodzić z wyrażoną pod wpływem lektury Arystotelesa

iii *
XXXVI

opinią8*, że Jaeger pierwszy odnalazł drogę do historycznie praw­


dziwego Arystotelesa, to jednak nic podobna mu«zaprzeczyć, może
większej, zasługi, że poprzez gęstą mgłę tradycji pierwszy drogi tej
metodycznie — szukał.

Dopóki szereg rozwojowy Etyk zawartych w C A nie będzie ponad


wszelką wątpliwość ustalony, dopóki można się będzie spierać o to,
czy EE jest dziełem Arystotelesa, czy tęż Eudemosa, i czy jest od
E N wcześniejsza, czy też późniejsza — dopóty przy interpretowaniu
trudności, jakie nasuwa należyte rozumienie EN, nie można bez
daleko posuniętej ostrożności stosować metody rozwoju zagadnień
stworzonej czy też tylko podniesionej do rzędu metody heurystycz­
nej przez Jaegera. T ym tłumaczy się fakt, że chociaż od czasu uka­
zania się Arystotelesa Jaegera, tj. od lat przeszło trzydziestu, pojawił
się niejeden przekład EN i niejedno komentowane jej wydanie,
to jednak tłumacze i wydawcy zachowują się z rezerwą, jeśli idzie
o wnioski z toczącej się dyskusji o trzech Etykach Arystotelesa. Nie
zmienił tego stanu rzeczy ogłoszony w r. 1951 nowy komentarz
do EN, pióra H. H, Joachima86, przedstawiciela starszego pokplenia
wybitnej szkoły arystotelików oksfordzkich. Komentarz ten bowiem
zaw iera wykłady wygłoszone przez autora w latach 1902— 1917,
a więc przed ukazaniem się Arystotelesa Jaegera.

O *Etycc nikomachejskiej*
Tytuł i podział na księgi. Rękopisy
T ytuł EN nie pochodzi od autora. Cytując ją — podobnie
jak, zdaniem Jaegera, EE (np. w Polityce, której cytaty Jaeger
odnosi do „EE, a nie do EN67, chyba że mamy przed sobą
wtręt późniejszy) — Arystoteles mówi zawsze łv tolę f)(HxoTę, „w pi­
smach etycznych**. Że wyraz „Etyka** jest niewłaściwym przekła­
dem greckiego *JjDx>c<fc, o tym była ju ż mowa (s. X X III). EN składa
się z kilku rozpraw, które w dużej mierze zachowały swą odrę­
bność. Tłum aczy się tym pokaźna ilość wydań i przekładów
częściowych, obierających &a swój przedmiot przeważnie jedną
lub dwie rozprawy. Ze względu na wielowiekową i powszechną
tradycję został jednak w przekładzie zatrzymany utarty w niej
tytuł. Z kolei dodać należy parę słów o wyrazie „nikomachej-
Wstęp XXXVII

ska“ . Owóż nikomachejską nazywa się ta Etyka dlatego, że wydał


j ą nie sam Arystoteles', który w ogóle żadnego ze swych dzieł nie
wydał w dzisiejszym tego słowa znaczeniu88, lecz, jak się to powszech­
nie przyjmuje, po śmierci ojca syn Arystotelesa (i Herpyllis, drugiej
towarzyszki jego życia), #Nikomach88. Stało się to ok. r. 300*°. On
też prawdopodobnie dokonał podziału na równej mniej więcej
długości księgij który — ja k o tym poucza pobieżny rzut oka na
treść EN — jest podziałem szlucznym, nie wypływającycm z natu­
ralnego toku wywodów. Niektóre bowiem księgi zawierają wątki
myślowe należące do różjnych zagadnień — tak np. ks. I obejmuje
.oprócz Wstępu (r. I— X II) nadto r. X III, należący wraz z nastę­
pującymi księgami ( I I — V ) do rozprawy (f.d&o&oą) o cnotach,
czyli zaletach etycznych, która stanowi zamkniętą całość. Podobnie
ks. V I I omawia dwa odrębne tematy: sprawę opanowania i jego
braku oraz zagadnienie przyjemności. Przeciwnie, rozprawa o przy­
jaźni, tworząca podobnie ja k traktat o cnotach zamkniętą całość,
podzielona jest na dwie księgi (V III i I}£). Ten stan rzeczy tłumaczy
się potrzebami rynku księgarskiego i charakterystyczny jest dla
EN, w przeciwstawieniu do innych pism szkolnych, w których
podział na księgi schodzi się z wyodrębnieniem poszczególnych
rozpraw.
Wspomniane rozbieżności są w EN natury czysto zewnętrznej,
tekst jednak tej Etyki nie jest pozbawiony głębszych zagadnień struk­
turalnych, które budzą poważniejsze wątpliwości. Należy do nich
przede wszystkim fakt, *iż zawiera ona •dwie niezależne od siebie
rozprawy o przyjemności (ks. V II, r. X I — X I V i ks. X , r. I— V).
Przed Jaegerem uważano to za dowód niekonsekwencji i za r.ażącą
niezgodność; dziś nikt nie wątpi, że mamy tu do czynienia z dwiema
czasowo odległymi warstwami i że jest to jeszcze jeden przykład
.ilustrujący sposób powstania i*wewnętrzną strukturę pism szkolnych
Arystotelesa. v •
Rękopisy, z których czerpiemy znajomość tekstu EN, pochodzą
z różnych czasów średniowiecza. Najważniejsze z nich są : 1. Lau-
rentianus L X X X I , 11 (K). Jćst to najstarszy i najlepszy z zachowa­
nych rękopisów, pochodzi z w. X 1 zawiera oprócz poprawek ko­
pisty trzy rodzaje poprawek późniejszych, sięgających w. X IV .
2. Parisinus 1854 (Lb) z w. X II. — 3. Marcianus- Vcn. 213
(M b) z w. X IV . — 4. Riccardianus 46 (Ob). — 5. Marcianus app. IV
53 (Nb).
XXXVIII Wstęp
___________ . _________;__________ y

Wydania
* •

Poczet wydań EN, bądź indywidualnych, bądź łącznie z nie­


którymi innymi pismami Arystotelesa, bądź w minach, mniej lub
więcej kompletnych, zbiorowych wydań dzieł Arystotelesa, jest tak
długi, że nie podobna ich tu wymieniać. Wspomnijmy tylko, że
najstarsze wydanie greckie samej EN, w Paryżu ok. 1476 (GW 2375),
jest wcześniejsze aniżeli zbiorowa editio princeps grecka dzid Ary-
stotelesa, która ukazała się w Wenecji, „apud Ąldum“, 1495— 98
(Editio Aldina maior). Wiek X V I przyniósł sporą ilość innycb wy­
dań, greckich i grecko-łacińskich. Liczba ich zmalała w w. X V II
ix v i^
Poniżej wymienione są niektóre ważniejsze wydania dzieł
wszystkich Arystotelesa lub wydania indywidualne EN, pochodzą­
ce z wieków X V I — }CX. ;
Wydania dzieł wszystkich Arystotelesa: Trzy wydania bazy-
lejskie Erazma z Rotterdamu 1531* 1539, 1550 (Editioiles Basi-
leenses). — Wyd. weneckie J. B. Camotiusa, 1551— 53 (Ed. Ga-
motiana, czyli Aldina minor). — Wyd. Fr. Syiburgiusa, Frankfurt
1584*^87 (Ed Sylburgiana). — Wyd. I. Casaubona, Lyon 1590,
1593,1596,1597,1605,1646 (Ed. Casauboniana). — Wyd. Du Vala>
Paryż 1619, 1629, ^39, 1654 (Ed. Duvalliana). — Th. Buhle, Ari-
stotelis Operą omnia. Biponti et Argentorati, 1791— 1800. W 1 1. tego
nie skończonego wydania znajduje się kilkusetstronicowy wstęp, in­
formujący m. i. o mss pism Arystotelesa, o ich wydaniach, przekła­
dach i komentarzach do nich. Z osiemnastowiecznego tego zesta­
wienia, chociaż zachowało ono po dziś dzień częściowo swą wartość,
korzystać należy nader ostrożnie. — Aristoteles Graece. Ex recensione
Immanueli Bekkeri, edidit Academia Borussica. Berolini 1831 —
1870. Voll. I— V. Pierwsze dwa tomy tego wydania, złożonego
w dwu kolumnach (a, b) posiadają paginację ciągłą i zawierają
teksty, t. III przekłady łacińskie, t. I V scholia, t. V Fragmenty
i Index Aristotelicus (do tt. I, II), dzieła H. Bonitza. Wedle tego wy­
dania cytuje się w przeważającej większości literatury arystotelicznej
liczby stronic z literami oznaczającymi kolumnę i wskaźnikami
wierszy . Ed. Didotiana, Paryż 1848— 74.
Wydania EN: Ważne ze względu na taktykę tekstu są m. i. wy­
dania, których dokonali: Petrus Yictorius (z uwagi godnym komen-
Wstęp XXXIX
■ 1 ■■■■'•'— - »■■■■— . .i. — ............... —

tarzem,por. niżej s. X U X ) Paryż 1560; Florencja 1584 (Ed. Victo-


riana). — W. Wilkinson. Oksford 1716. Wydanie to uwzględnia po
raz pierwszy ms Laurentianus L X X X I, u . — K. Zeli. Heidelberg
1820. — Fr. Susemihl. Lipsk 1880. 2 wyd. opracował O . Apelt,
1903. 3 wyd. — tenże, 1912. — I. By^vater. Oksford 1890.
— J. Voilquin, tekst, przekład, i objaśnienia. Paryż 1940; przedruk
! 95 ! ‘ . .....
Ważniejsze wydania komentowane wieków X V I— X V III omó*
wionę są niżej wśród komentarzy.*1 Z X I X - i XX-wiecżnych wydań
komentowanych wymieniamy wydania greckie z komentarzem
angielskim: A. Granat (Londyn 1857— *58; 1874; 1885) oraz J.
Burneta (Londyn 1900). — Wydanie greckie z komentarzem ła­
cińskim G. Ramsauera. Lipsk 1879. — Wydanie gt*eckie z przekła­
dem i objaśnieniami francuskimi J. Voilquina (por* wyżej).

Przekłady
PRZEKŁADY ŁACIŃSKIE
N,

W przeciwstawieniu do niektórych innych pism C A (jak np. do


Kategoryj, które posiadamy w przekładzie bardzo starym, uważa­
nym do niedawna98 za autentyczne dzieło Boecjusza), pierwsze,
częściowe i anonimowe przekłady grecko-łacińskie E N pochodzą
z połowy X II w. Istniała już-wówczas tzw< Ethica vetus (Eth. v.), tj.
przekład łaciński II i I I I księgi EN; najstarszy znany nam przekład
łaciński I ks. pojawił się nieco później i zwany był Ethica nova (Eth.n.®3)
Ponadto znana byłą w X III w. tzw. Ethica Borghesiam9*, obejmująca
prócz Eth. v. i Eth. n. inne jeszcze fragmenty ksiąg I— III, wy­
jątki z ks. V II i niemal trzecią część ks. V I I I 95. (O Summa Alexandri-
norum por. niżej s. XLVII)*
Pierwszy kompletny przekład EN z języka greckiego na facinę
pochodzi spod pióra Roberta Grosseteste, biskupa Lincolnu, i nosi
nazwę Translatio Lincolnienńs. Tłumaczenie to, oparte w księgach
I— III na Eth. n. i Eth. v., uchodziło d o niedawna za inspirowane
przez Tomasza z Akwinu dzieło Wilhelma z Moerbekc. Obecnie
wiadomo i jest rzcczą powszechnie uznaną że przekładu tego do­
konał (1240— 1249) Robert Grosseteste, a Wilhelm z Moerbeke
wprowadził tylko pewne retusze do jego tekstu. Jak dotąd nie po­
XL Wstęp

siadamy obu tych tekstów w formie precyzującej wyraźnie udział


Wilhelma z Moerbeke, lecz oba kursują promiscue pod nazwą
Translatioantiąua (Tr. a.). Sprecyzowanie to zostanie dokonane w ra­
mach wydawnictwa Aristoteles Latinus (AL), które, zainicjowane
w r. 1928 przez Polską Akademię Umiejętności, a podjęte przez
Międzynarodową Unię Akademicką, ma na celu opublikowanie
wszystkich średniowiecznych łacińskich przekładów Arystotelesa.
Z ogłoszonych ju ż kilku w ramach tego pomnikowego wydawnictwa
publikacji ważne są dla studiów nad EN następujące: 1. Prolegomena
in Aristotelem Latirium, zeszyt 1 (1932), zawierający A. Birkenmajera
Classement des ouurages attribuis d Aristote par le moyen-dge Latin. — 2.
Aristoteles Latinus. Pars prior. 1939. Tom ten, zredagowany przez G.
Lacombe*a przy współudziale A. Birkenmajera, Marty Dulong
i E. 1 ranceschiniego zawiera m. i. Przedmowę i cenną bibliografię
oraz pierwszą część katalogu rękopisów średniowiecznych przekła­
dów, łacińskich Arystotelesa. — 3. Aristoteles Latinus. Pars posterior.
1955* Tom ten, opracowany przez wymienionych wyżej uczanych,
których grono po śmierci G. Lacom be’a powiększył L. Minio-
-Paluello, zawiera drugą część wspomnianego katalogu. Rękopisy
polskie, a mianowicie 36 mss BJ, opracowane są (obok wielu
innych) w A L przez A. Birkenmajera. Przekłady łacińskie EN
przygotowuje do druku E. Franceschini.07
Tr. a., podobnie jak inne wczesne przekłady grecko-łacińskie,
jest przekładem dosłownym, wyraz za wyrazem, i posiada z tego
względu szczególną wartość, pozwalając dokonać w tekście orygi­
nalnym pewnych poprawek, tam gdzie rękopisy budzą wątpliwości.
Przez dwa stulecia przekład ten był wulgatą EN, a drukiem został
ogłoszony po raz pierwszy w r. 1476 (w Paryżu i w Lovanium,
G W 2375, 2360), a następnie w r. 1483, w łacińskim wydaniu
dzieł wszystkich Arystotelesa, które wyszło w Wenecji, GW 2337,
wyprzedzając o lat kilkanaście editio princeps grecką. T r. a.
ukazywała się potem kilkakrotnie w wydaniach indywidualnych
(np. w Paryżu 1496— 1500 i 1500, G W 2377, 2378), ale w wy­
daniach zbiorowych, począwszy od wydania weneckiego z r. 1489,
zastąpił ją przekład Leonarda Bruniego z Arezzo (zwanego Areti-
nem) — pierwszy przekład humanistyczny EN. Ukończony w r. 1418,
ukazał się po raz pierwszy w r. 1469 w Strassburgu (GW 2367)
i jest pierwszym dziełem Arystotelesa, które zostało ogłoszone dru­
kiem. Dalsze wydania piętnastowieczne: Rzym 1473, Bolonia ok.
Wstęp XLI

1475, Valencia 1475, Lovanium 1476, Saragossa ok. 1478; 1492,


Barcelona ok. 1479, Oksford 1479, Florencja 1480 (G W 2368— 2374
i 2360), Paryż 1497 (G W 2359); nadto pewna ilość wydań
w w. X V I.
Po tłumaczeniu Aretina pojawił się szereg innych przekładów
humanistycznych, które korzystają wszystkie w szerokiej mierze
z pracy poprzedników. Autorami przekładów tych są: Bizantyń-
czyk Joannes Argyropylos, Florencja ok. 1*480, Paryż 1488/89;
1493; 14975 I 5°°» R zym 1492, Poitiers ok. 1496 (G W 2361— 66
i 2359) i wydania szesnastowieczne. — J. Perionius (tł. i obj.) 1540;
1552; przekład ten przerobił M. Gruchius 158 4.— J. B. Felicianus
1541. — Tłum acz anonimowy, który dał dosłowny przekład z grec­
kiego w wydaniu Turnebiusa, 1555. — D. Lambinus (tł. i obj.)
1 5 5 8 . — A. Riccobonus (tł. i obj.) 1596. — D. Heinsius 1607. —
Przekładów częściowych dokonali: J. L. Strebaeus (ks. I— III)
1550. — Simon Simonius Lucensis (tł. i obj. ks. I) 1567. — V . Mu-
retius (ks. V ) 1 5 7 1 .— P. M artyr Vermilius (tł. i obj. ks. I, II i po­
czątek III) 1563. — T . Gallutius (tł. i obj. ks. I — V) .1631.

PRZEKŁADY HEBRAJSKIE

T ł. z łaciny Don M eir Alguadez (Alvadiz?) ben Salomo, ok.


r. 1400; przekład ukazał się w Berlinie 1790. O przełożonym na język
polski wyjątku z tego przekładu por. przypis 101. — ^Vnonimowy
przekład, prawdopodobnie z łaciny, w ms oksfordzkim z r. 1573. —
Anonimowy przekład w ms leydeńskim z X V w .M

* PRZEKŁADY NA JĘZYKI NOWOŻYTNE

P r z e k ła d y a n g ie ls k ie

Tłum acze: J. Gillies 1797; 1804; 1813; 1820; 1893. — T . Taylor


1818. — D. P. Chase 1847; 1861; 4 wyd. 1877. Przejrzał i obj. G. H.
Lewes 1890. Wyd. J. M. M itchell 1906; 1910. Wstępem poprzedził
J .A Smith 1911; ostatni przedruk 1947.— J. S. Browne 1848; 1850;...;
ostatnie wydanie 1915. — R. Williams 1869; 1871; 1876; 1891. —
W. M . Hatch 1879. — F. H. Peters 1881; ...; 1906. — J. E. C.
Welldon 1893; 4 wyd. 1929. — W. D. Ross 1925; *93*5 1954
Wstęp

(z Przedmową, w ramach serii World Classics). — H. Rackham


1926; 1947. — Tenże (inny przekład! Por. niżej s. L X X I X ) 1943;
>945 ; 1952-— J - A . K . Thomson 1953; 1955.
Przekłady częściowe: E. Pargiter (ks. I) 1745. — F. A. Paley
(wyd. tł. i obj. ks. V i X) 1872. — Basford-de-Wilson (tł. i obj. ks. I—
I V i X) 1884. — St. G. Stock (ks. I— I V i X , r. V I — -IX) 1886; 1897.—
S. H. Jeyes (tł. i obj. ks. I— IV i X , r. V I — IX ) 1890. — L. H.
Greenwood (tł. i obj. ks. VI) 1909; 1915. — G. Percival (tł. ks. V III
i I X On Friendship. 1940. (Por. s. L X X V III).
Wybory obejmujące m. i. EN wydali w przekładzie: W. D. Ross
I 9 27 > *938; 1953-— P.H. Wheelwright 1935; 1951*— R. M cKeon
(The basie works of Aristoth) 1941; ( Introduction to Aristotle) 1947.

P r z e k ła d y c z e s k ie

Tłum acze: Fr. P. J. Vychodil 1888. — A. K fiź 1937.

P r z e k ła d y d u ń s k ie

Tłum acze: Niels Moeller 1936.— E. F. Bojcsen (tł. i obj. ks.


V I II i IX ) 1859.

P r z e k ła d y fr a n c u s k ie

Les Ethiques dyAristotę mises en Frunęois et commentSes. Par N. Oresme,


137 1. Ogłoszone drukiem 1488. Jest to najstarszy przekład całości
na język nowożytny, starszy od najstarszego przekładu humani­
stycznego na łacinę. — Nowe wydanie, z rękopisu, wstępem po­
przedził i objaśnił B. Menut. Nowy Jork 1940.
Następnie tłumaczyli: P.L.P. (Le Plessis) 1533. — P. de Tyard
1578. — Gh. Catel 1644. — M. Thurot 1830.— J. BarthelenVy-
-Saint-Hilaire (tł. i obj.) 1856. — J. Voilquin 1940; przedruk 1951
(por. s .X X X IX ).
Przekłady częściowo: P. Vattier (tł. i obj. ks. I i V III) 1659. —
L. Levy (tł. i obj. ks. V III) 1881. — A. Philibert (ks. V III) 1881. —
F. de Parnajon i Fr. Thurot (ks. V III) 1883. Por. s. L X X V I I I . - F r .
Thurot (ks. X) 1887. — P.* d ^ ćro u yille i H. Verne (ks. II) 1910. —
J. Souilhe i G. Gruchon (tł. i obj. ks. I i II) 1929. P. Lemaire
(tł. i obj. ks. V III i X ) 1953.
Wstęp X L lll

Wyjątki : T ł. i obj. N. Dufour 1932.— A .- J . Festugifcre (Le


plaisir ks. V II r. I— X I V ; ks. X r. I— V , tł. i obj.) 1936; 1947.
‘i

P r z e k ła d y h is z p a ń s k ie
Tłum acze: Bachiller de la Torre Zaragoza 1492; Sevilla 1493.
W ydali: Menardo Ungut Aleman i Laęalao Polono. — Karol ks.
Viany (tł. z przekładu łacińskiego Aretina), 1509. — Fr. G. Pales
(tł. i obj.) 1946.
P r z e k ł a d holenderski

Tł. Ri W. Thuys 1954.

P r z e k ł a d j a ,p o ń s k i
T ł. Saburo Takada 1954.

P r z e k ła d y n ie m ie c k ie
Tłum acze: D. Jenisch (tł. i obj.) 1791. — Ch. Garve (tł. i obj.)
1798— 18 0 1.— J. Rieckher 1856. — H. Bender 1860.— A. Stahr
(tł. i obj.) 1863; *893*— J» H. Kirchm ann 1876. — A. Lasson
(tł. i obj.) 1909.— E. Rolfes (tł. i obj.) 19 11; 1921. — O. G ig o n i9 5 i.
Uwzględniające EN wybory i wyjątki z E N : V. Kruhl (ks. V I r. I)
1856. — G. Schneider. Lesebuch aus Aristoteles m. Erlauterungen,
1912; 1920. — E. Rolfes, Die Freundschaft u. ihre Formen, 1922;
Lust und Gluckseligkeit ais ^iele des Menschen, 1922. — W. Jaeger,
Der Grossgesinnte. „Die Antike“ 1931. Przedruk w Humanistische
Reden und Aufsdtze, 1937. —- W. Nestle, Aristoteles*Hauptwerke ausge-
wdhlt} ubers. u. hg. 19365* 4 wyd. 1953. —- W. Schollgen, Die Grund-
gedanken der aristotelischen Ethik,_tł. i obj*, 1934.— Tenże, Tugend
u. Gemeinschaft u. die Lebenskunde, jw. — H. Arnim, Wir wollen von
der Freundschaft reden (Ks. VII I i IX) 1939.

P r z e k ła d n o w o a r a b s k i
T ł. Ahmed Lutfl as-Sajjid. Kairo 1343 ( = 1924).

P r z e k ł a d y n o w o g r e c k ie
T ł. i obj. K / Kalaros. T. I. 1953.— Tł. Demctrios Nikolaos
Darbareus (Dwa rozdziały). 1796.
\L IV Wstęp

P r z e k ła d y p o ls k ie
\
Na język polski EN nie została dotychczas przełożona w całości.
Przekład bowiem Sebastiana Petrycego z Pilzna (1618) obejmuje
tylko pięć pierwszych ksiąg. Przekład ten, dokonany nie z języka
greckiego, le c z — jak to wykazał W. W ąsik" — z tłumaczenia
łacińskiego Felicjana, posiada, jak wszystkie niemal ówczesne prze­
kłady, charakter raczej literacki niż naukowy, a liczne dodatki '
amplifikujące wywody Arystotelesa przesuwałyby to tłumaczenie —
ja k tego chce W. Rubczyński 100 — w stronę parafrazy, gdyby nic
to, że dodatki owe figurują w tekście Petrycego w nawiasach.
Zważywszy, że tylko trzy narody, Francuzi, Hiszpanie i Włosi, po­
siadały przekłady EN na nowożytny język rodzimy wcześniejsze (co
prawda, częściowo znacznie wcześniejsze) aniżeli przekład Petryce­
go; zważywszy dalej walory litęrackie tego przekładu oraz jego zna­
czenie dla kształtowania się polskiej termi|iologii filozoficznej —
nie łatwo przesadzić w dodatniej ocenie jego wartości. (O dodanych
do przekładu Petrycego Przestrogach i Przydatkach por. niżej pod
Komentarze, s. LII).
Jako dalsze przekłady częściowe ukazały się: Etyka nikomachejska.
Księga I i II. Przełożyła i objaśnieniami opatrzyła D. Gromską.
Lwów 1938. Tłumaczenie to uległo w przekładzie niniejszym nie­
jednej modyfikacji. — Pojęcie cnoty i umiarus jaki winna nadawać ona
czynom ludzkim. (Etyka nikomachejska, ks. II). Przełożył J. Woroniecki.
„M eander" 1946, s. 419— 437101.

P r z e k ła d ro sy jsk i
Th E. Radłów 1887; 1908.

P r z e k ła d w ę g ie r s k i
Aristotels Nikomachoshoz czimzett ethikaja. Forditolta H aberem
j- 1873-

P r z e k ła d y w ło sk ie
Tłum acze: B. Segni (ll. i obj.) 1550; 1551. — Przekład anonimo-
wy 1738.— Przekład anonimowy 1882. — L. Moschettini 1883—
1886.— A. A rió 1883.
Przekładv cześciowe i wviatki: E. Fferazzi^ (th i obi. ks. 1^
Wstęp X1.V

j88a. — E. Carlini (tb i obj. ks. I— IV) 1924. — Luoghi sceltu T ł.


i obj. Pampirio 1882.— T ł. i obj. M. Pitrone. 1933; *947 ; *954 -

Indeksy
INDEKSY DO EN

Indeksy pojęć i terminów, greckich i łacińskich, zawarte są w^vielu


wydaniach X V I- i X V II-w iecznych. Z nowszych wymieniamy:
grrcki indeks wyrazów w wydaniu G ranta; takiż indeks rzeczy
%

i mjejsc w wydaniu Susemihla-Ąpelta i angielski indeks rzeczy


i miejsc w przekładzie Rossa.

INDEKSY DO DZIEŁ WSZYSTKICH ARYSTOTELESA

A. Vaccari, Thesaurus Philosophicus seu dicta notabilia Aristotelis


et praecipuorum philosophorum, 1858.
lndex Aristotelicus Bonitza w V t. wydania Akademii berlińskiej,
1870. (Por. wyżej s. X X X V I I I ) .
E. Kappes, Aristoteles-Lexicon. Erklarung der philosophischen
Term ini technici des Aristoteles, 1894.
T . W. Organ, An Index to Aristotle in English translationf 1949.
Jest to nie pretendujący do zupełności indeks rzeczy i miejsc do
jedenastu tomów zbiorowego wydania przekładów pism Arystote­
lesa na język angielski, opublikowanego przez W. D. Rossa i A. J.
Smitha (1908— 1931). Tom X II, zawierający wybrane fragmen­
ty w przekładzie, a ogłoszony w r. 1952, nie został tu uwzględ­
niony.
0

Komentarze .
KOMENTARZE GRECKIE I GRECKO-ŁACIŃSKIE . V

Parafrazy i komentarze greckie, starożytne i średniowieczne


bizantyńskie, wydała berlińska Akademia, *pt. Commentaria in Ari-
stotelem Graeca, 1882 i nn. Monumentalne to wydawnictwo obejmuje
dwadzieścia trzy tomy w pięćdziesięciu jeden częicimch. Do EN
zachowały się: częściowo komentarz Aspasjosa, perypatetyka
z II w. (jest to najstarszy z zachowanych komentarzy greckich do
XLVI Wstęp

Arystotelesa w ogóle), nadto komentarze-parafrazy, których auto­


ram i są uczeni bizantyńscy Eustratios (X I/X II w.), współczesny
mu M ichał z Efezu, pisarz anonimowy niesłusznie do niedawna
utożsamiany z Heliodorem z Prusy i inny jeszcze pisarz anonimowy.
Komentarze te objęte są wspomnianym zbiorowym wydaniem
berlińskim w następującej kolejności: '
X I X i Aspasius in Ethica. Ed. G. Heylbut 1889.
X I X 2 Heliodorus in Ethica (Dzieło pisarza anonimowego).
Ed. G. Heylbut 1889.
X X Michael, Eustratius, Anonymus in Ethica. Ed. G. Heylbut
1892. Powyższe komentarze obejtnują całość EN, różne księgi
objaśnione są przez różnych wymienionych w, tytułach autorów.
Komentarz do ks. V wyszedł spod pióra Pseudo-Heliodora.
X X I I 3 Michael Ephesius in Ethicarn V (Suppl. vol. XX][. Ed.
M . Hayduck 1901.
Wysoka wartość tych komentarzy i parafraz pochodzi stąd, że
autorowic ich opierali się na rękopisach o całe stulecia starszych
niż nasze.
Nie dochowały się natomiast do naszych” czasów m. i . : obszerny
komentarz do EN, którego autorem miał być neoplatonikPorfiriusz102
ani parafraza pierwszych pięciu ksiąg EN, lętóra wyszła spod pióra
cesarza bizantyńskiego Jana V I Kantakuzenosa (w. X IV ).
Wymienione wyżej komentarze Eustratiosa i innych przełożył
na łacinę Robert Grosseteste103. Nie zostały one wydane, w przeciw­
stawieniu do przekładu łacińskiego pióra J. B. Felicjana: Eus^ratii,
Aspasii, Michaelis Ephesii nonnulorumąue aliorum Graecorum
in E N explanationes. 1541.

KOMENTARZE ARABSKIE I ICH PRZEKŁADY

Arabowie komentowali EN stosunkowo mniej i później niż inne


pisma Arystotelesa. Najstarszym komentatorem arabskim ENrT>ył
Alfarabi (um. 539), którego komentarza nie posiadamy. Doszedł
nas natomiast zaginiony w oryginale tzw. średni komentarz Averroesa
(z r. 1177), tj. parafraza EN, pt. Liber Nicomachie, w przekładzie
łacińskim dokonanym w r. 1240 przez Hermana Alemanna. Jest to
jedyny komentarz, jaki Averroes do E N napisał, gdy natomiast
do niektórych innych pism Arystotelesa pisał oprócz parafrazy
W,stęp XLV1I

nadto jeszcze streszczenie i wielki komentarz, zawierający cały


4 Niezależnie od przekładu łacińskiego, komentarz średni
tckit.1®
Averroesa został przetłumaczony z arabskiego na język hebrajski
w r. 1321 przez Samuela ben Jehudę. Hebrajskiego streszczenia
tego przekładu, zachowanego w kilku mss, dokonał w r. 1329
Józef Caspi105. Przekład Hermana Alemanna publikowany był
(bez wymienienia nazwiska tłumacza) w wielu łacińskich wydaniach
EN w. X V i X V I, począwszy od łacińskiej editio princeps (1483).
Nie został natomiast jeszcze wydany w ramach wydawnictwa
Corpus Commentariorum Averrois in Aństotelem. Yersiones Latinae, któ­
re ukazuje się staraniem Academia Americana Mediaevalis od
r. 1949*
Herman Alemannus przełożył nadto z arabskiego na łacinę
w r. 1243 łub I244 *ak zwaną Summa Alexandrinorum. Jest to streszcze­
nie wszystkich dziesięciu ksiąg EN, tak nazwane, ponieważ dokonali
go ju ż uczeni aleksandryjscy108. W drugiej połowie w. X I I I prze­
łożył Sumę aleksandryjską z łaciny na język włoski Taddeo di Alde-
rotto107.
*

KOMENTARZE ŁACIŃSKIE

K o m e n t a r z e ła c iń s k ie w. X I I I — X V I I I

Podane niżej informacje o łacińskiej literaturze komentatorskiej


operują terminem „komentarz** w znaczeniu obszernym, w którym
pod termin ten podpadają najrozmaitsze streszczenia (epitomae,
compendia), skróty (abbreviationes, parvuli), parafrazy, zbiory
zagadnień (quaestiones) — dotyczące bądź całej EN, bądź pewnych
jej części, i to bez względu na to, czy były to twory samoistne, czy
też towarzyszyły tekstowi w tej czy innej formie. Informacje poniższe
nie kuszą się, po wtóre, o pociągnięcie linii demarkacyjnych między
komentarzami scholastycznymi, humanistycznymi i późniejszymi,
lecz ujmują w jedną grupę wszystkie komentarze łacińskie wieków
X I I I — X V I I I. Wreszcie, informacje te nie traktują zasobów ko­
mentatorskich omawianych sześciu stuleci — a zwłaszcza epoki
'średniow iecza— jako całość zamkniętą. Badania bowiem ostatnich
dziesiątków lat wykryły w różnych bibliotekach sporą ilość niezna­
nych dotychczas komentarzy, anonimowych lub związanych ze
znanymi czy nieznanymi skądinąd nazwiskami ich autorów. T c
x l v iii Wstęp

zdobycze X X w. są w przedstawieniu poniższym wyodrębnione,


podbbnie jak komentarze łacińskie Polaków, pomijane w obco­
języcznych podręcznikach historii filozofii.

Komentarzy łacińskie znane do końca w. X IX

W ie k X I I I 108. Jednym z najstarszych należących tu komentarzy


jest komentarz do Eth. v. i Eth. n. w ms G.4.853 Bibl. Narodowej,
w Florencji; przypisywany do niedawna Janowi Peckhamowi,
uchodzi obecnie za dzieło jakiegoś paryskiego świeckiego magistra
sprzed r. I24010®. Z X III w. pochodzą dalej m. i.: Roberta Grosse­
teste Summa abbreviata110, •— Komentarz-parafraza Alberta Wielkiego
(Ethicorum IL X ). — Komentarz Tomasza z Akwinu (z r. 1270—
7 1111. Ponadto doszła nas wiadomość o komentarzu, którego autorem
był Egidiusz Rzymianin (por. niżej s. L).
W w ie k u X I V komentowali EN m. i.: Joannes Baconthorp
(którego komentarz się nie zachował).— Jan Buridan.— Odo Geraldus
de Odonis Expositiones in Ar-is Ethicam. Brixiae 1482 1U. — Walter
Burleigh (Burlaeus). •— Albert Saksończyk.
W w ie k u X V m. i.: Leonardo Bruni (Aretino), Tsagogicon
moralis disciplinae. O pisemku tym por. niżej s. L I — Joannes Versor,
Quaestiones super ll-os Ethicorum118. — Hermolaus Barbarus. — Faber
Stapulensis (Lefevre d’Etaples): Commentarii..., Introductio... 1497
(GW 2359); Annotationes wyszły w w. X V I. — D. Acciajouli. — Nico-
laus de O rbellis.— Petrus T artaretus.— Arnoldus Wostefeldes
(skrót EN, G W 2379,2380). Tu należy też prawdopodobnie komen­
tarz „ad mentem" Marcina Magistri (nauczyciela Tomasza z Akwi­
nu), ogłoszony wraz z komentarzem „ad m e n te m “ Buridana
w wydaniu Tr.a., Paryż ok. 1496— 150^0 i 1500 (GW 2377,
2378).
W w ie k u X V I 114 m. i . : Gregorius Breitkopf a Bredekoph de Ko-
nitz115. — Iodocus Clichtovaeus Artificialis introductio in X IL Ar-is adiun-
eto.,, commentario.u ®— F. Melanchton — Fr. Piccolomini.117. — ■ J. Pe-
rionius. — J.- L. Strebaeus (Ks. I— III)118. — T . Schegkius. — D. Lam-
binus. — P. Martyr Vermilius (ks. I— III). — Simon Simonius Lucen-
sis, Commentarius in Eth. ad N . /. /.u t — A. Muretius (ks. I— V ) .— V .
Strigelius, EN //. X in sermonen latinum conuersi, parafraza EN110. —-
Laurentius Thomas z gronem uczniów. — J. Camerarius. — T h .*
Zuingerus w wydaniu EN z r. 156 6 .— S. Heilandus, Eth-umad

/
Wstęp xux
T ......

J ł.ll .K .,. per ęuaestiones expositi121. — John Gase (C asus).— Joan-


nes Caselius122. — Petrus Victorius. — Walliserus. — A . Hype-
riusłM.
W w ie k u X V I I : m.i. J . Crell, Prima ethices elementa; Elhica Aristote-
lica ad sacrarum litterarum normąm emendatalU . — Marsilius Vasquez. —
O . Giphanius. Conimbricensium Collegium. — R . Balfo(u)reus.—
T . Gallutius (ks. I— V ). — Silvester Maurus, którego Aristotelis
Opera omnia brevi paraphrasi et litterae inhaerente expositione illustrata
(Rzym 1668; nowe wyd. 1885, 1886) rzucają wiele światła na
scholastyczny sposób interpretowania Arystotelesa.
Prócz przytoczonych wyżej niazwisk wymienia się jeszcze nie­
jedno inne, polegając niekiedy na nie dających się sprawdzić wiado­
mościach. Są one często bałamutne, mogą jednak doznać wyświetle­
nia dzięki nowym odkryciom, o których niżej.

Komentarze odkryte w w. X X

W większości swej są to komentarze trzynastowieczne, które po­


dzielić można na komentarze do Eth. v. i Eth. n. i komentarze do Tr.a.
Do pierwszej grupy należy m. i. komentarz z pierwszej ćwierci
X I I I w. do Eth.v., zachowany w ms 232 w Avranches. Zwrócił
nań pierwszy uwagę A. Birkenmajer w Le róle jo u i par les midecins
it les naturalistes dans la riception d'Ar istotę au X II et X III siicles. 1930,
, S. 8. Pozostałe do grupy tej należące komentarze są wszystkie prawie
anonimowe, jeden jest częścią De Jiąibus rerum naturalium Arnolda
Saksończyka. O komentarzach tych informuje M. Grabmann,
PhJ 1940 i G . Meersseman, R N Ph 1935, s. 69 i nn.
Na czoło komentarzy odnoszących się do Tr. a. wybija się Alberta
Wielkiego Super Ar-is X libros Elhicorum. Są to notatki z wykładów
Alberta W.> robione (1248— 1252) w Kolonii przez Tomasza z Akwi­
nu, a więc poniekąd wspólne dzieło obu scholastyków. W ykrył je
w trzech rękopisach (w Cambridge, Rzym ie i Wiedniu) i podał
o nich wiadomość w R N Ph 1922 A. Pelzer. Czwarty rękopis znalazł
. M. Grabmann w Stuttgarcie, piąty znajduje się w Bibliotece J a­
giellońskiej w Krakowie (nr 643 z X V w.) Przytoczony w yżej tytuł
komentarza zaczerpnięty jest z tego rękopisu. Opisał go G . M eem e-
man w R N Ph 1935 l.c.
Z pozostałych dziesięciu przynależnych tu komentarzy wspom­
nieć należy o grupie trzech, w których O. LottinMft dopatruje się
]

L Wstęp

autorstwa Egidiusza Rzymianina (por. wyżej s. X L V III). Są to : Qmes-


tiones super librum Ethicorum secundum Aegidium, powstałe ok. r. 1272
a zachowane w Cod. Vaticanus Latinus 832. Drugim wydaniem
tych Quasstiones jest może anonimowy komentarz z r. 1288, zacho­
wany w Cod. Vaticanus Latinus 1273, którego źródło upatruje
Lottin. w anonimowym komentarzu zachowanym w Cod. Vaticanus
Latinus 1272. Grupa ta obejmuje nadto komentarze Jakuba de
Pistoria, Egidiusza z Orleanu i pięć Quaestiones Sigera z Brabantu,
a nadto cztery komentarze anonimowe. O siedmiu tych komenta­
rzach informuje Lottin ll.cc. i 726, nadto I V 521— 548, 599 — 626,
864, 868.
Z komentarzy stulecia X I V i X V wymieniamy komentarz
Ryszarda de Chillington, z połowy. X I V w., zachowany w mss
w W iedniu i w Erfurcie. Zwrócił nan pierwszy uwagę K . Michalski,
Le probttme de la volonte d Qxford et d Paris. „Studia Philosophica"
Leopoli 1937, s' 249. Autorami pozostałych siedmiu są: Henryk
Niemiec (Alemannus), Guido V em ani z Rimini, Guido Terreni
z Perpignan, Peter de Gorueheda, Henryk Totting von Oyta, Ulryk
z W iednia — z w. X I V , oraz Jodocus Gartner von Berching z w. X V .
Informują o nich Grabmann, Averr. 65— 68; Anteil 1109, A. Pelzer
RŃ Ph 1931 oraz (o nielicznych) podręczniki Oberwega-Geyera
i Wulfa.
Ogólna liczba wspomnianych tu zdobyczy X X w. wynosi dwa­
dzieścia siedem.

K om entarze łacińskie Polaków


Nie ogłoszone drukiem

Zasoby rękopiśmienne bibliotek polskich są niemal całkowicie


niezbadane, jeśli chodzi o recepcję Arystotelesa. Razem wzięte,
kryją one w sobie pokaźną niewątpliwie ilość nieznanych ko­
mentarzy do EN, skoro ogłoszony w latach 1877— 1881 przez Wł. Wi­
słockiego Katalog rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, co
prawda najbogatszej chyba pod tym względem, wymienia ponad
trzydzieści takich komentarzy. Połowa tych anonimowych przeważnie
rękopisów pochodzi z w. X V , najstarszy z w. X I V , najmłodsze,
w liczbie pięciu, z w. X V II. Na pierwszy plan wybija się zawarty
w ins 720 z X V w. komentarz pt. Disputata super Aristotelis libros
Ethicorum. Jest 011 dziełem raw ła z Worczyna, profesora wydziału
X

Wstęp U

teologicznego Akademii Krakowskiej i dziekana kolegiaty św. Flo­


riana w Krakowie, na przełomie X I V i X V w.11* Odszyfrowanie
tego rękopisu, pisanego mało czytelną, i to szczególnie niedbałą
piętnastowieczną kursywą i pełnego skrótów, wymaga wprawnego
paleografa. Drugim rękopisem, który częściowo przynajmniej
jest nieanonimowy, jest ms 2000 z r. 1425: Super X Ethicorum Aristo-
telis libros „ cuiusdam magistri Pauli". Wisłocki dodaje w nawiasie:
Mde Zator?", co jednak wydaje się mało prawdopodobne.1*7

Ogłoszone drukiem
Najstarszy ż należących tu komentarzy zawarty jest w: Leonardi
Aretini in morałem disciplinam introducłio familiari Johannis de Stobniczja
commentario explanata. Kraków 1511, 1517; Wiedeń 1515^ Dialog
bowiem Leonarda Bruniego (Aretina), który komentator, w dedy­
kacji dla ówczesnego rektora uczelni krakowskiej, Adama de Bo-
chyn, nazywa — (w myśl poglądu przyjętego powszechnie
w XV-wiecznych wydaniach tego dialogu) — łacińskim przekładem
Arystotelesowego dialogu „de moribus ad Eudemium” i utożsamia
z EE, dialog ten jest w gruncie rzeczy streszczeniem Arystotelesowej
nauki o cnotach, zawartej w księgach I— V II i X EN. Dowodzi
•tego porównanie wywodów Aretina z odpowiednimi partiami EE
i EN. Fakt ten pozostał niezauważonym przez całą dotychczasową
naukę, która wielokrotnie, aż do czasów najnowszych, łączy Tsagogi-
COH (bo taka jest właściwie nazwa dialogu Aretina) z EE. Szczegółów
Uy sprawy nie podobna tu omawiać (pisząca te słowa stara się ją
wyświetlić w innym miejscu). Wystarczy stwierdzić, że komentarz
Jfana że Stobnicy jest opartym na EN komentarzem jej streszczenia,
które samo jest w dużej mierze komentarzem. Famlliaris commentarius
Jana ze Stobnicy jest więc tzw. superkomentarzem dó EN, który
uwzględnia też księgi V III i IX , a więc całość EN, i który o przeszło
Sto lat wyprzedził pierwszy polski komentarz do ks. I— V tej Etyki,
pióra Petrycego z Pilzna (por. niżej s. LII).
Pozostałe komentarze łacińskie Polaków do EN są przewainie
zbiorami tez zaczerpniętych z EN i bronionych publicznie oraz
ogłoszonych drukiem w Strassburgu (Wacław Leszczyński 1594,
Rafał Leszczyński 1595, Adam Gosławski 1596, Piotr Sowiński
1600), i w Bazylei (Daniel Bazylik 1599). Inny charakter posiadają
publikacje: A. Gosławski, Libri primi Eth-um Nicomachiorum interpre-
tśtio analytica. Augustae Yindelicorum (w Augsburgu) 1598; Wojciech

IV*
LU Wstęp

Kojałowicz, Compendium Ethices Aristotelicae. Vilnae 1645. — Franc.


Omański, Quaestio ethica de Jine ultima ex 1-mo Ethicorum Aristotelis.
Cracoviae 1720.— Baltazar Chyliński, Conclusiones ex scientia morali •
iuxta textum Aristotelicum menti Dris Angelici conformes. Gracoviae
1744*“ .
Nie należy tu natomiast wbrew pozorom przeciwnym Hieronima
Wildenberga (rektora szkoły chełmińskiej) Moralis philosophiae
Epitome: Ethices3Politices et Oeconomices luculentissime enarrans. Cracoviae
1549. Rzecz ta, stanowiąca część III rozprawy: Totius philosophiae
humanae in tres partes... digestio (Basileae 1558, 1566, 1.571; Lugduni
1546) nie zajmuje się Etyką Arystotelesa, lecz jego Polityką i Pseudo-
Arystotelesową Ekonomiką, a nadto pismami innych pisarzy staro­
żytnych.

KOMENTARZE HEBRAJSKIE

E N komentowali w języku hebrajskim: Józef ben Szemtob


w w. X V . — Mose Almosnino, którego komentarz zachował się
w ms oksfordzkim z r. 1558. — Izaak Satanow, którego komentarz
ukazał się w Berlinie i79(x wraz z przekładem hebrajskim EN,
pióra Don Meira Alguadeza (por. wyżej s. X L I). Nadto istnieją
jeszcze inne przekłady zachowane w rękopisach oksfordzkich,
paryskich i leydeńskich 12#.
O przekładzie hebrajskim komentarza średniego Averroesa
i-o streszczeniu tego komentarza por. wyżej s. X L V I I .
/
m

KOMENTARZE W JĘZYKACH NOWOŻYTNYCH


(I ŁACIŃSKIE XIX-WIECZNE)

K o m e n t a r z e X I I I — X V I I I w.

Komentarz polski

Do wymienionego na s. X L I V przekładu pięciu pierwszych ksiąg


EN dołączył Sebastian Petrycy obszerne, przerastające dziesięcio­
krotnie mniej więcej tekst przekładu, komentarze, złożone z Przestróg,
Przydatków, a nadto z tzw. sum (wymieniających najważniejsze
zagadnienia i ich rozwiązania) i z argumentów (podających treść
traktatów, ksiąg i rr.). Przestrogi stanowią komentarz egzegetyczny,
umieszczany po każdym rozdziale. Przydatki pozostają do tekstu
w stosunku luźniejszym i są raczej odrębnymi rozprawami na tematy
Wstęp un

8 filozofii praktycznej, umieszczanymi po każdej księdze. Przestrogi


oparte są na komentarzach greckich, które Petrycy zna) z łacińskich
przekładów Felicjana (por. wyżej s. X L V I), a nadto na komentarzach
Fr. Piccolominiego i Johna Case’a (por. wyżej s. XLAJrIII i X LIX ).
Przydatki, odpowiadające scholastycznym cjuaestiones, składają się na
pierwsze polskie kompendium etyki i formą swą zbliżają się do
analogicznej literatury Odrodzenia. W jednych i drugich Petrycy
operuje obficie materiałem zaczerpniętym nie tylko ze starożytności
klasycznej, lecz także z literatury biblijnej, scholastycznej, renesan­
sowej, i w dużej mierze z literatury polskiej i ze współczesnych
mu stosunków polskich. Spolszczenie idzie tu ręka w rękę z morali-
zacją, której komentator w swych wzorach nie znalazł. Pisał o tym
obszernie W. Wąsik na ss. 283— 531 swego dzieła o Petrycym,
na której to publikacji oparte też są powyższe uwagi o komentarzach
Petryępgo. Przydatki do Etyki, wraz z Przydatkami do dokonanych
przez Petrycego przekładów Polityki Arystotelesa i Pseudo-Arystote-
lesowej Ekonomiki oraz niektórymi Przestrogami zostały ostatnio
wydane w publikacji: Sebastian Petrycy z Pilzna, Pisma wybrane.
Biblioteka Klasyków Filozofii. Warszawa 1956.

Komentarze włoskie

UEthica di Aristotile. Streścił Brunetto Latini ( f i 294). Jest to


najstarszy komentarz w języku nowożytnym, współczesny komen­
tarzom łacińskim z epoki rozkwitu scholastyki, a o stulecia całe
wyprzedzający inne komentarze w językach nowożytnych. Ogło­
szony został drukiem w r. 1568 w Lyonie; przedruk 1844. (O współ­
czesnym mniej więcej z nim włoskim przekładzie Liber Nicomachie
por. s. X L V II). *— A. Scaino, UENridutta in modo di parafrosi, eon oarie
annotazioni e dubbL Roma 1574. — R. Tesauro (w. X V II), La filosofia
morale deriuata del alto fonie , del grandę Aristotele. Bolonia, b.d.

K o m e n t a r z e X I X i X X w.

Najstarszy z tych komentarzy pisany jest po łacinie. Wydal go


w r. 1835 w Berlinie K. L. Michelet jako t. II swego wydania EN;
2 wyd. pomnożone i powiększone, 1848.
Komentarz niemiecki: H. Kirchmann, Erlduterungen zur Niko-
machischen Ethik des Aristoteles, 1876.
u v Wstęp

Kom entarze angielskie: W. E. Jelf, Notes on Aristotle9s Ethics,


1854. — J* A . Stewart, Notes on the N E o f Aristotle. Vol. I. II. 1892. —
H . H. Joachim. Aristotle. The N E . A commentary. Ed. by D. A. Rees.
*951-
Kom entarz włoski: LaJilosofia piorale di Aristotele. Streścił M. Za-
notti. Objaśnili i wyjątkami z EN opatrzyli ]L Ferri i Fr. Zambaldi,
1882; 1883.

Podział na rozdziały
Sprawa podziału na rr. poruszona zostaje w niniejszej kolejności,
ponieważ przedstawienie jej operować musi informacjami zawartymi
w uwagach poprzednich.
Otóż skoro podział EN na księgi nie pochodzi od Arystotelesa,
to nie jest też oczywiście jego dziełem podział ksiąg na rr. Prawdo­
podobnie nie sięga on w-ogóle czasów starożytnych 18°, ile że jego
ślady we wszelkich mss greckich Arystotelesa są — jeśli wierzyć
Buhlemu (Is. X X V I I I ) — nader skąpe. Podziału takiego nie znają
również komentarze greckie, które nas doszły: wszystkie one powo­
łują się na miejsce komentowane przytaczając w nagłówku pierwsze
zdanie tekstu, do którego nawiązują. Najstarszym znanym nam
podziałem jest podział Averroesa w Liber Nicomachie, który to prze­
k ła d pochodzi z r. 1240 (por. s. X L V I). Komentarz ten, operując
stale term inam i: primum, secundum, . . . nonum decimum capitu-
lum, narzuca niejako tekstowi ten podział, toteż odnajdujemy go we
wszystkich n iem al1,1 łacińskich wydaniach EN, którym towarzyszy
komentarz Averroesa, tak np. w Tr.a. w łacińskiej editio princeps
(1483), podobnie w przekładach Aretina w wydaniach z r. 1489,
1496, 1530. Tomasz z Akwinu w swym komentarzu (z r. 1270— 71,
por. wyżej s. X L V III) nie nawiązuje do żadnych rr., lecz powtarza
niezliczoną ilość ra zy: Deinde (lu b: ibi) cum dicit, po czym następują
dwa lub trzy pierwsze słowa komentowanego odcinka tekstu. Wolno
stąd wysnuć wniosek, że egzemplarz Tr.a., którego Tomasz z Akwinu
używał, nie miał podziału na rr. Jednakże Robert Grosseteste,
owej Translatio autor, operuje w swej Summa Abbrematd181 podziałem,
nb. takim, który w pierwszych czterech i w dwóch innych jeszcze
księgach jest identyczny z Averroesowym, przynajmniej co do
ilości rr. Inne przykłady czy ślady podziałów trzynastowiecznych
znajdują się np. w komentarzu z pierwszych dekad X I I I w., wy-
Wstęp LV

krytym przez G. Meerssemana w ms V I I I g 8 w Neapolu (por. wyżej,


i. X L I X ) ; mowa t a m o capitulum sextum, kt<?re nie jest identyczne
S r. V I Averroesa, a obejmuje §§ i — 15 naszego r. V II. Podobnie
II Bonaventury, De scientia Christi, sprzed r. 1257. W pierwszej połowie
w. X IV , w komentarzu Piotra de Corueheda znaleźć można
Inny znowu podział18*. W idać stąd, że ju ż wtedy różne istniały
podziały. ■' x
W r. 1497 Leffcvre d ’Etaples (Faber Stapulensis) w ydał trzy
przekłady EN (Argyropylosa, Arejtina i T r.a.), opatrzył je komenta­
rzem i dokonał w nich ujednolicenia podziału na rr. (versiones per
capita et numeros [tj. §§] conciliatae). Kolejna ilość rr. w poszcze­
gólnych księgach wynosi wedle tego podziału: 13, 9, 12, 9, u , 13,
14, 14, 12, 9. Podział ten zwyciężył potem w w. X V I i utrzymał
lię do dziś dnia jako najczęstszy. Lefevre jednak nie był twórcą
tego podziału188. Był n im — ja k się zdaje — na sto pięćdziesiąt
z górą lat przed Lefóvre*em, Walter Burleigh (f po r. 1343).
W Prologu swego Super tibros Ethycorum Aristotelis scriptum (Venetiis
1481) zapowiada on, że podzieli księgi EN na traktaty, traktaty na
rr., rr. z kolei na części (partes), te zaś na cząstki (particulae).
Dodaje przy tym, że jest to podział ze względów rzeczowych, a nie
ilościowych, jak większość dotychczasowych podziałów. W rzeczy­
wistości podział Burleigha przewyższa swą komplikacją tę zapowiedź,
wprowadzając jeszcze rozróżnienia dodatkowe, ale jeśli abstrahować
od traktatów i wszelakich części i cząstek, a zatrzymać uwagę tylko
na rr., to okazuje się, że podział Burleigha jest ja k najzupełniej
zgodny, niemal że identyczny z Lefóvre’owskim: na 126 rozdziałów
Lefóyre^ w trzech tylko stwierdzić można, pewne różnice między
obu podziałami. T ak więc trzeba uw ażać za rzecz pewną, że
podział, o którym mowa, a który nazywać będziemy starszym,
istniał ju ż w pierwszej połowie X I V w.
Wspomniane jego zwycięstwo w w. X V I nie było jednak bez­
apelacyjne. Editio Casauboniana z r. 1590 wprowadza w przełożo­
nej przez Lam bina E N nowy podział, z kolejną ilością rr. w poszcze­
gólnych księgach: 13, 9, 15, 15, 15, 13, 15, 16, 12, 9 (wbrew pozorom
przeciwnym zgodność z podziałem starszym ogranicza się tu do
ks. IX ). Podział ten, zwany przez nas „m łodszym ", przejął do swego
wydania I. Bekker, od niego zaś niektórzy wydawcy i tłumacze
niemieccy X I X w. Casauboniana wprowadzając ten podział,
zaznacza jednak na marginesach podział starszy, co stało się po-
LVI Wstfp
............ . ,, kfc.

czątkiem rosnących w w. X V I I i n. komplikacji. Pojawiły się wy­


dania eklektyczne, np. ed. Duvalliana przyjmuje w trzech księgach
podział młodszy, w pozostałych — starszy. Pojawiły się nadto inne
jesżcze podziały, a że dotyczyło to wszystkich pism Arystotelesa,
nie tylko EN, przeto czytamy np. w ks. V I Topiki u Buhlego: Ca-
put IX , a na marginesie: Cap. I V ed. Sylburgianae, cap. V ed.
Casaubonianae, cap. X ed. Pacii. Podobnie w Poetyce i gdzie indziej
(Etyki Buhle nie wydał).
Na tle tych komplikacji, wzrastających skutkiem malejącej
dostępności niektórych wydań, zrozumieć można zbawczą rolę
wprowadzonej przez Bekkera paginacji, która, przytaczana odtąd
we wszystkich niemal tekstach, stała się wspólnym dobrem wszyst­
kich arystotelików. Do jej zwycięstwa walnie przyczynił się fakt,
że niezrównany Index Aristotelicus Bonitza tą właśnie operuje
paginacją. W jej rozpowszechnieniu się można bez przesady
upatrywać jeden z współczynników późniejszego rozwoju arysto-
telizmu.

W IA D O M O Ś C I B IB L IO G R A F IC Z N E

B i b l i o g r a f i a prac o Arystotelesie w pgóle i prac specjalnych


o EN jest zbyt obszerna, by mogła tu być podana, chociażby
w najskromniejszym wyborze. Zestawiona jest niemal w komplecie
w publikacjach:
M. Schwab, Bibliographie d'Ar istotę, 1896. (Ponad 3700 pozycji).
Powielone autograficznie.
S. Jankelevitch. Proceedings o f the Aristotelian Society. N.S.I
1900— 01; „Philosophical Review“ 1902, s. 205— 215,
Bogaty wybór literatury arystotelicznej do r. 1926 znaleźć można
u Oberwega-Praechtera. Takiż wybór średniowiecznej literatury
arystotelicznej do r. 1928 u ‘O berwega-Geyera; ciąg dalszy tej
bibliografii podaje M. W ulf, I— III, 1934— 1947. Wiele cennych
informacji zawierają nadto: Aristotle. British Museum Catalo-
gue o f Printed Books, 1884. — Catalogue gćnćral des livres im-
primćs de la Bibliothfcque Nationale. Auteurs. Vol. IV . Aris-
tote. 1901.
Literaturę specjalną o EN podaje m. i. O. Apelt w 3 wydaniu
tejże Etyki (1912) pod nagłówkiem Commentationes, s. X I X —
X X IX .
Wstęp LV1I

Ostatnio ukazały się dwie nowe bibliografie arystoteliczne:


P* Foucaud, Ensayo bibliografico de los obras de Platon y Aristoteles y de
b t iscritos sobre sotos mismos filosofos. „Rivista de la Universidad nac;
de Cordoba" 1935/36, s. 242— 290.
M.-D. Philippe. Aristoteles. Bern 1948. Jest to zeszyt V I I I w y­
dawanej przez I. M . Bocheńskiego w szwajcarskim Bernie serii:
Bibliographische Einfuhrung in die Philosophie. Bibliografia ta, częściowo
rozumowana, nie rości sobie pretensji do zupełności, przeciwnie,
pragnie raczej dać wybór cennych publikacji starszych i nowszych,
dzięki czemu zapewnia lepsz.ą orientację w gąszczu literatury arysto-
telicznej aniżeli najkompletniejszy jej wykaz. U łatw ia pracę nad
Arystotelesem zestawienie paginacyj Bekkera, obejmujące wszyst­
kie dzieła C A , i wykaz ich najlepszych wydań krytycznych.
O literaturze bieżącej informują ogólne bibliografie filozoficzne:
Rćpertoire B'bliographique de la Philosophie (wydawany przez
„Revue Phllosophiąue de Louvain“ i Unesco), Bibliographie de la
Philosophe (wyd. przez Institut International de la Philosophie)
oraz Bu] etin Analytiąue du Centyre National de la Recherche
Scientifiąue. Philosophie (Paryż).
P r a c e p o l s k i e dziewiętnasto- i. dwudziestowieczne dotyczące
Arystotelesa w ogóle i EN w szczególności wymienione są w dziełach:
T . Sihko, Literatura grecka. T . I, cz. 2, 1932. — Wł. Tatarkiewicz,
Historia filozofii, I4, 1948, s. 161— 162. Prące polskie i radzieckie
wymienia przekład polski B. Farringtona Nauki greckiej, 1954, s. 164
i 166.
Z b i o r o w e s p r a w o z d a n i a z literatury dotyczącej bądź EN,
bądź Arystotelesa w ogóle ogłosili w w. X X : H. Gomperz w „A rchiv
f. Geschichte d. Philosophie" X I X 227 nn.; 411 nn.; 517 nn. (za
lata 1901— 04); X X V 226 nn.> 345' nn-.; 463 nn. (za lata 1905—
08). - p. Gohlke, Oberblick ub. d. Literatur zu Aristoteles (bis 1925)
I .I I . w Bursiana „Jahresberichte iiber d. Fortschritte d. klassischen
Aftertumswissenschaft“ 1928134, 1929. — A. Mansion, La genise
4$ Voeuvre d9Aristote d9apres les travaux ricents. R N Ph 1927;
Autour des Ethięues attribuies d Ar istotę. Tam że 1931; Chronique de
tittirature aristotilicienne. Tam że 1937, 1938.— P. Wilpert, Die Lageder
Aristótelesforschung. „Zeitschrift f. philosophische Forschung" 1946/47.
O wcześniejszych sprawozdaniach zbiorowych por. Oberweg-
Praechter s. 16*, 17*.
LVIII Wstęp

U W A G I O P R Z E K Ł A D Z IE

Różnorodne są trudności, z którymi iam ać się musi tłumacz


polski Arystotelesa. Jedne z nich to trudności wszelkiego w ogóle
przekładu; inne wynikają z wzajemnego stosunku języków greckiego
i polskiego; jeszcze inne płyną ze swoistych właściwości tekstów
Arystotelesa.
Trudności pierwszego rodzaju przedstawiać szczegółowo w tym
miejscu nie podobna. Znają je wszyscy, którzy próbowali swych
sił na .tym polu, i zdaje sobie z nich sprawę każdy, kto zauważył,
że wielcy pisarze byw ają miernymi tłumaczami. Z mnóstwa nasuwa­
jących się tu zagadnień zatrzymamy uwagę na sprawie adekwatności
poszczególnych terminów w języku oryginału i w języku przekładu,
tj. na wypadkach, w których termin peWien jest nieprzetłumaczalny
z tego powodu, że język przekładu nie posiada odpowiedniego ekwi­
walentu. Sytuację taką zilustrują dokładniej dwa przykłady zaczerp­
nięte z centralnych, podstawowych pojęć E N : dfcpet Ą (arete) i !£ię
(hexis). Inne będą tylko mniej lub bardziej *krótko wspomniane.
dtpeT/) (arete). W yraz grecki &ped) ulegał pewnym modyfikacjom
w historycznym swym rozwoju. O znaczał bowiem w pierwotnym
swym znaczeniu męstwo, heroizm; potem (znaczenie obszerniejsze):
przystosowanie poszczególnych jednostek i każdej rzeczy do spełnia­
nia swego właściwego, swoistego zadania, a zatem — jak oddano
znaczenie to w tekście przekładu — ich dzielność; wreszcie — zna­
czenie węższe, częste w czasach hellenistycznych (np. u stoików)
i chrześcijańskich — zalety moralne ćzłowieka, jego cnotliwość,
jego cnoty. Na pytanie, w jakim znaczeniu użyty jest termin ipe-nf)
w EN , daje odpowiedź zamieszczona na następnej stronie tablica,
uzmysławiająca sposób posługiwania się tym wyrazem przez Arys­
totelesa. Wynika z niej, że Arystoteles operuje w szerokim zakresie
pojęciem obszerniejszym arete, a ponadto używa tego wyrazu także
w znaczeniu ciaśniejszym, zwłaszcza tam, gdzie mówi o deperai, w licz­
bie mnogiej. Tę dwoistość przekład oddaje wprowadzając wyraz
„dzielność" jako odpowiednik arete w znaczeniu obszerniejszym,
termin „dzielność etyczna*1 (rzadaiej: cnotliwość) jako odpowiednik
arete w znaczeniu ciaśniejszym, wyraz zaś „cnota" na oznaczenie
poszczególnych zalet etycznych.
Terminologia ta godzi poniekąd strony przeciwne w dawno
już rozgorzałym sporze na temat: arete — dzielność, czy cnota?

\
o iu u io iC

I
p rz e d m io tó w i s t o t ż y ją c y c h
n ieo ży w io n y ch
np. każdej rzeczy z w ie rz ą t cz ło w ie k a
1098 a 15 np. konia 1106 a 19

cielesn a d u ch o w a
1102 a 16 czyli dzielność ludzka we
(por. Topikę właściwym tego słowa znaczeniu
153 b 10), np.
dzielność oka 1144 b 3; 15
ii
______________________ ,_______________

1106 a 17 i . i
nierozumnej części rozumnej części
dusźy1 duszy

etyczną (i} ÓQevj Ą intelektualna


(cnotliwość)®
1139 a 22, fl44 b 32, •
1152 b 4 1103 a 14

obejmuje:

męstwo rozsądek
1 O stosunku dzielności etycznej do nierozumnej części szczodrość 1 mądrość teorety­
por. za tekstem przekładu przypis do 1103 a 3. i i. zalety etyczne, czną i i. zalety
* w przekładzie czasem: cnoty czyli cnot y intelektualne
LX Wstęp

Pierwszym, który wprowadzał konsekwentne użycie terminu „dziel­


ność", a nie „cnota", jako odpowiednika arete, był K . Tw ar­
dowski135. Terminologia ta przyjęła się w szkole lwowskiej, używał
jej m. i. Wł. Wit\yicki 13#, I* Dąmbska 137 i przekład EN z r. 1938;
także W. Rubczyński, O filozoficznych poglądach Sebastiana Petrycego,•
1908, s.76. Przeciw temu sposobowi tłumaczenia wypowiedzieli się
explicite Wł. Tatarkiewicz188 oraz J. Woroniecki139, implicite zaś
wszyscy, którzy zostali przy tradycyjnym tłumaczenia &pemf) przez
„cnota". Nie należy do nich T . Sinko: mimo to bowiem, że
„cnota" bywa dlań równoważnikiem dcpemf), gdzie indziej 140 bierze
ową cnotę w cudzysłów, przekreślając w ten sposób równanie i
ćpenl) = cnota; albo też np. w kontekście polskim wprowadza
termin „arete"141; kiedy indziej, omawiając Platońskiego Protagorasay
mówi142: „Sokrates pragnąłby rozpatrzyć samą dzielność" albo
tłumaczy Herodotową dpcmq przez tęgość143, Isokratesową zaś przez
sprawność 144; albo wreszcie tytuł deklamacji Plutarcha 7repl Ttję
*AXe£dćv8poo tóxtqc % dcpeTYję przekłada145: „ O szczęściu czy dziel­
ności Aleksandra".
Jak większość sporów związanych z przekładaniem pewnych
terminów, tak i wspomniana różnica zdań płynie z braku adekwat­
nego tewninu w języku, na który się tłumaczy. Nie ma we współ­
czesnym języku polskim jednoznacznego wyrazu, który by był
równoważnikiem semantycznym greckiej dpsrf) w znaczeniu obszer­
niejszym. W tym bowiem .znaczeniu dtpemfj t o — jak się mówi
potocznie — „dobroć", to dodatnia wartość, która może być orze­
kana o każdym przedmiocie bsz wyjątku, z powyższych, zaś dwóch
terminów polskich żaden nie nadaje się na termin techniczny
w tekście EN. „Dobroć" nie, bo jest często synonimem miękkiego,
współczującego serca i to jej znaczenie jest dominujące dla pol­
skiego poczucia językowego, zwłaszcza w odniesieniu do człowieka^
więc np. w zwrocie „dobry człowiek". „D odatnia wartość" zaś 0
łączy się z całym kompleksem zagadnień aksjologicznych i nadałaby
etyce Arystotelesowej zabarwienie, którego ona nie posiada148.
W braku terminu adekwatnego tłumacz ma różne'm ożliwości:
może posłużyć się bądź Aeologizmem, bądź archaizmem (o ile taki
istnieje), bądź konwencjonalnie przyporządkować jakiemuś zbliżo­
nemu terminowi znaczenie, o które chodzi; może wreszcie opisać
to znaczenie za pomocą jakiegoś dwu- lub więcej wyrazowego
zwrotu. Owóż jeśli sądzi, że najważniejszy termin etyki Arystotele­
sowej, jakim jest &perf}, ile możności nie powinien być oddawany
Wstęp LXI

w sposób opisowy, jeśli dalej istnieje adekwatnie myśl oryginału


oddający archaizm, to tłumacz raczej woli uniknąć zarówno neolo­
gizmu, jak też konwencjonalnego terminu, a w konkretnym wy­
padku staje przed pytaniem: dper^ — dzielność, czy cnota? Oba
te bowiem wyrazy były w staropolszczyźnie synonimami zarówno
„dobroci", jak i tego, co nazywamy zaletą lub przymiotem. Co do
„cnoty" jest to faktem powszechnie uznanym, co do „dzielności"
zaś w starczy przytoczyć kilka przykładów, zaczerpniętych ze
Słownika warszawskiego. Oto one: „...Dzielność umysłu, cha­
rakteru. Mych sposobów uznaj dzielność (Mickiewicz). ...dowie­
dzieli się Francuzi o nowej dzielności swego języka (Jan Śniadecki)*
. . . w własnych dzielnościach ufny (Mickiewicz). Wola ludzka nad
dzielnościami dusznemi jest panią (Kasper Balsam, w. X V III).
Bóg dał dzielność słońcu, ziemi, zwierzętom (Bohomolec). Dziel­
nością konia są sposobność i trwałość (Krzysztof Kluk, w. X V III).
Dzielności abo przymioty jego (Szymon Wysocki,, w. X V II).
Podobnie: „dzielny człowiek, wódz, rycerz, charakter, umysł,
opór, dzielna pomoc, ręka, dzielne serce. ... Język dzielny (K. Bal­
sam),... początki dzielne (Ign. Krasicki), dzielny rumak, dzielne
lekarstwo**. Podobnie w Słowniku Lindego czytamy: „Dzielność...
zaszczyt, zaleta, die TrefFlichkeit, die Gute einer Sache“, a R. Ja­
nuszewicz (Rocznik Twa Nauk. Krakó^\ t. V , 1820, s. 173 i i.)
mówi o dzielności pobudek. Nie jest więc to znaczenie dzielności
ani sztuczne, ani pozbawione tradycji, lecz co najwyżej archaiczne,
podobnie jak w tym samym znaczeniu użyta „cnota**.
Co najwyżej, gdyż nie brak i późniejszych przykładów takiego
użycia wyrazu „dzielność**. Tak np. pisze młody Żeromski w r. 1887
w swych Dziennikach (t. II, 1954, s. 425, 26), omawiając zbiorek
poezyj Icza: „Są rzeczy dzielne, talent niezaprzeczony. Dostrzegłem
tam utworek tak dzielny, że wart szerszego rozgłosu. ...zresztą
mocny, dzielnym... wierszem pisany wstęp.
Owóż z omawianych dwu wyrazów archaicznych „cnota**
z dwóch powodów nie wydaje się szczęśliwie wybranym odpo­
wiednikiem Arystotelesowej dcpeni}:
1. Po pierwsze, iperl) orzeka Arystoteles wyraźnie o każdej
rzeczy. „Cnota** natomiast, jakkolwiek — w przeciwstawieniu do
polszczyzny współczesnej — używana była w sfaropolszczy£nie
także o rzeczach147, to jednak nie o wszystkich, jak się zdaje, rzeczacłL
By orzec to z prawdopodobieństwem zblizonym do pewności, na
to trzeba by zbadać wszystkie teksty staropolskie, nie mając nigdy
1X11 mtęp

gwarancji zupełności. Można jednak posłużyć się w tej mierze


świadectwem Adama Mickiewicza14*, który zakres tego wyrazu
zacieśnia (w r. 1844) w wieloraki sposób. Cnotą jest więc dlań
m. i. tylko taka własność dobra zwierząt lub ciał, która idzie z ducha,
a więc nigdy sierść ani blask nie nazywa się cnotą; co do zwierząt
używa się tego określenia tylko o koniu lub psie; co do roślin: tylko
o ziołach czarodziejskich; co do ciał nieorganicznych: tylko o ka­
mieniach drogich (jako o talizmanach); co do sprzętów: tylko
o strzelbach i o rynsztunku wojennym. Nie można natomiast mówić
o cnocie słowika lub gołębia, lub zegarka. — Jeden wniosek wolno
wysnuć z tych wywodów Mickiewicza: że zakres przedmiotów,
o których cnocie można było mówić przeszło sto lat temu, nie był
nieograniczony. Niesposób było już wówczas mówić o cnocie "
każdego przedmiotu.
2. Po wtóre, wyfaz „cnota", podobnie jak i „dzielność" i grecka
dperf) ma dwa znaczenia główne: a) w pierwszym z nich, w którym
jest singulare tantum, oznacza zdolność albo skłonność, dyspozycję
do pewnego sposobu postępowania; b) w drugim znaczeniu, w któ­
rym bywa używany także w liczbie mnogiej, w którym tedy mówi
się o różnych cnotach, oznacza różne rodzaje tej skłonności. Otóż
w obu znaczeniach jest cnota — dla dzisiejszego poczucia języko­
wego polskiego — czymś należącym do dziedziny etyki, do sfery
moralności14*. Tymczasem rzut oka na zamieszczoną powyżej
(ś. LIX) tablicę poucza, że Arystotelesowa dpe-rij jest jednym członem
dychotomii, której drugim członem jest inna arete, nb. intelektual­
na, a więc wedle zasad poprawnej dychotomii: nie-etyczna. Używa­
jąc tedy wyrazu „cnota" jako odpowiednika arete, dochodzimy do
contradictio in adiecto, bo do cnoty innej niż etyczna, chociaż
cecha etyczności tkwi w pojęciu cnoty. Ta sprzeczność w przydawce
sprawia, że używanie terminu „cnota" zacieśnione zostało w prze­
kładzie do poszczególnych rodzajów arete'*' etycznej, sam zaś ów
termin dtpe-dj przełożony przez „dzielność". W przeciwstawieniu
bowiem do cnoty — „dzielność" (w znaczeniu staropolskim)
orzeczona być może o każdej — -jak się zdaje — rzeczy, a w szcze­
gólności orzekana bywa często o umyśle, o intelekcie150.
Cechę tę posiada też Arystotelesowa arete, z którą „dzielność"
inną jeszcze ma cechę wspólną: „dzielność" pozostaje w związku
etymologicznym1*1 z „dziełem", dzielny (iya&óę) jest, kto dobrze speł­
nia swe dzieło, swą funkcję, a to samo stwierdza 6 Tdćya&óv a dćprrf)
EN 1097 b 22: u każdego, kto ma jakąś funkcję i jakąś właściwą
Wstęp LXJI1

sobie czynność, wartość jego i „dobroć** (rAyoc&óv) tkwi w spełnia­


niu owej funkcji.
Zaznaczyć należy, że przeciwieństwem pojęcia cnoty, jakim
operuje tekst przekładu, jest wada, przywara, a nie grzech, któremu
przeciwstawia się cnota w ujęciu etyki chrześcijańskiej. T o religijne
pojęcie cnoty dominuje w wyrazach „cnotliwość** i „cnotliwy**
i dlatego to, choć w przekładzie mowa jest bardzo często o cnotach,
częściej niż o zaletach etycznych (które wprowadzane są przeważnie
jako przeciwieństwo bądź zalet intelektualnych, bądź też wad etycz­
nych), to jednak dyspozycja do owych cnót i człowiek nią obdarzony
nazywani są na ogół: dzielność etyczna i człowiek etycznie dzielny,
a nie: cnotliwość i cnotliwy. Pozwala to nie tylko na należycie
ostre przeciwstawienie dzielności etycznej i intelektualnej, lecz
umniejsza nadto możliwość nieporozumień.
Archaiczne zabarwienie terminu „dzielność** nasuwa następującą
uwagę: Nie jest rzeczą wolną od trudności posługiwanie się w prze­
kładzie EN archaizmami. Greczyzna bowiem pism szkolnych
Arystotelesa daleka jest od wszelkich archaizmów, jest językiem
niekunsztownym i potocznym, w którego odstępstwach od kanonu
ówczesnego języka literackiego filologowie zgodnie stwierdzają188
niewątpliwe przejawy rodzącego się współcześnie dialektu ogólno-
greckiego, kojne. Był tedy Arystoteles raczej nowatorem języko­
wym, przynajmniej w swych wykładach (w pismach literackich
używał języka staranniejszego, przestrzegając czystości dialektu
attyckiego). Z tego więc względu archaizowanie języka EN wydaje
się czymś niepożądanym i historycznie nieuzasadnionym, jakk o l­
wiek w odniesieniu do „dzielności" okazało się nieuniknionym.
Spór o dzielność i cnotę nie jest przejawem swoistym polskiej
terminologii filozoficznej. T a sama sytuacja wytworzyła się też
w innych językach, zwłaszcza w tychj w których odpowiednik
greckiej dtpcr/) doznał z biegiem czasu takiego samego „osłabie­
nia" — jak mówi W. Jaeger153 — takiego samego zacieśnienia do
dziedziny moralności, jak w języku greckim. Dotyczy to najbardziej
terminologii niemieckiej^ gdzie Tugfend — podobnie jak dper^
i cnota — miała też pierwotnie znaczenie obszerniejsze, które uległo
potem zwężeniu do dzisiejszego znaczenia: zaleta moralna. Toteż
w literaturze niemieckiej poruszającej to zagadnienie terminolo­
giczne — raz po raz, i to ze strony najkompetentniejszej, powraca
stanowisko krytyczne wobec rozpowszechnionego sposobu odda­
wania dps-rfj przez Tugend. Poniżej przytoczone są niektóre z wielu
LXJV Wstęp

wypowiedzi na ten temat, ponieważ mutatis mutandis (tj. po pod­


stawieniu „cnoty" za „Tugenti") podają one ważkie argumenty
przeciw „cnocie" jako odpowiednikowi dćperjf). Tak np. czytamy
u L. Schmidta154, że przyzwyczailiśmy się tłumaczyć dtperf) przez
Tugend i w ten sposób zaciemniać znaczenie terminu greckiego.
Właściwie bowiem oznacza on wszystko, co nadaje jakiejś osobie
lub rzeczy szczególny walor (vorziigliche Geltung), praktyczny>
moralny, intelektualny czy cielesny. Podobnie: „rzeczownik ten
(dcprdj) oznacza doskonałość (Vollkommenheit) indywiduum lub
rzeczy, uzdalniającą je do całkowitego spełniania ich swoistych
zadań166". — U . Wilamowitz-Moellendorff166, mówiąc o nieprze-
tłumaczalności podstawowych terminów etyki greckiej na języki
nowożytne, nazywa iperf), najważniejszy z tych terminów, „n aj­
mniej przetłumaczalnym". Mówi się zwykle „T ugend" i Wilamowitz
nie znajduje lepszego terminu (chyba po prostu użycie oryginalnego
terminu greckiego w kontekście niemieckim). Jednakże, zdaniem
jego, oddawanie &perłj przez Tugend nigdy nie było nic warte,
chociażby ju ż dlatego, że Tugend pochodzi od taugen (być zdol­
nym, dzielnym, sprostać czemuś), a obecnie wyraz Tugend ma
posmak fiłisterski. dćpemrj jest tym, co czyni człowieka „dobrym ",
tęgim (tiichtig), prawym, doskonałym (vollkommen).157 Jest to
pojęcie względne: arete posiada szewc i posiada wytwór jego:
buty.158 Trzeba, by czytelnik zawsze pamiętał o tej różnicy
między iperf) a Tugend169.
Zamiast obciążać pamięć czytelnika — inni woleli zerwać z trady­
cyjnym terminem Tugend. A. Lasson w przedmowie do swego prze­
kładu EN (1909) podkreślając trudność oddawania w innym języku
myśli, a nie słów oryginału, stwierdza (s. V , V I), że nic łatwiej­
szego aniżeli całkowite spaczenie tej m yśli: „W ystarczy w tym celu
przełożyć Aperf) przez Tugend, ętXCa przez Freundschaft (przyjaźń),
xotX6ę przez schon (piękny), ooęia przez Weisheit (mądrość) ..."
i oddawać każdy z tych wyrazów w każdym kontekście zawsze
w ten sam sposób. Zgodnie z tym tłumaczy Lasson dpcTT) przez Treff-
lichkeit (s. 23), Tiichtigkeit (s. 27, 3 1 ) — co ju ż zresztą przed nim
uczynił A . Stahr w swym przekładzie EN, 1863, s. 12 i przypis 4 —
Gharaktertiichtigkeit (s. 32), liczbę mnogą: &pzvxl przez TrefHich-
keiten i Vor?uge (26, 28). — Ten właśnie przekład Lassona nazywa
W. Jaeger160 „rzeczywiście zdatnym do czytania i dorastającym
do oryginału" (przyznając przy tym, co prawda, że. miejscami
zbliża się do parafrazy), sam zaś, tłumacząc r. III ks. I V EN roz-
Wstęp LXV

wiązuje problem dtpeT^ w sposób podobny, ja k to c^yni Lasstfn:


oddaje mianowicie wyraz ten przez VortrefTfłichkeit (op. cit. 98)
lub sittliche Bildung (op. cit. 99), dtya&óę przez vortrefBich, trefflich
(op. cit. 98), liczbę mnogą: dcpsTOcl przez Tugenden (op. cit. 98).
Niemieckie tradycyjne odpowiedniki centralnych terminów etycz­
nych Arystotelesa (dtpen/j/ dtya&Sę, <5ćpt<JToę) uważa Jaeger (op.
cit. 103) za zmodyfikowane i przekształcone w stosunku do oryginal­
nych terminów greckich, za nasycone nową, nie znaną Grekom
treścią uczuciową, pochodzenia chrześcijańskiego, wschodniego
lub niemieckiego. Skądinąd przyznaje, że operowanie terminem
Vortrefflichkeit, choć pozwala uniknąć obarczonego moralizmem
epoki Oświecenia terminu Tugend, nadaje jednak tłumaczeniu
charakter szkolny i suchy. T a świadomość każe mu szukać innych
jeszcze odpowiedników dtper/j. Są to: Tugend w cudzysłowie
(op. cit. 102), arete w brzmieniu oryginalnym^ i transkrypcji ła­
cińskiej (Aristoteles 74), eine volłkommene ethische Durchbildung
(całkowita dojrzałość etyczna)161, Gutheit (nie G i i t e d o b r o ć ) 162.
Ten sam stan rzeczy trwa w publikacjach niemieckich powojen­
nej doby, np. W. K ranz163 tłumaczy dćpemfj przez sittliche Tiichtig-
keit (dzielność etyczna, 242) lub das sittliche flandeln (postępo­
wanie etyczne, 247), liczbę mnogą: dperal przez Vorzuge (zalety) lub
Tuchtigkeiten (dzielności, rodzaje dzielności) i stwierdza (247),
że przekład dcpemfj przez Tugend używa terminu niemieckiego w zna­
czeniu dużo obszerniejszym aniżeli jego »znaczenie dzisiejsze.
Nie inaczej ma się rzecŁ z terminem łacińskim virtus, którego
znaczeniem pierwotnym jest, jak ju ż sama jego etymologia wskazu­
je 164, męstwo. M ówili jednak Rżymianie takż^o virtus konia (Cicero,
Leges 1, 16), ziół (Ovid. Met. X I V 356), drzew (Cicero l.c,), okrętu
(Liv. 37, 24), wina (Eropert. 3, 15, 20), żelaza (Iustin. u , 14 fin.),
części mowy (Quintil. 4, 2), wymowy (tenże 1, 5; 8 praef.). Naj­
częstsze więc znaczenie, w którym virtutes to cnoty, nie było jedyne.
Lekceważenie tej wieloznaczności prowadzić może do spatzenia
myśli oryginału. T ak np. w mowie Cicerona Pro Roscio Amerino
(50, 147), słowa: cum esset mulier, yirtute perfecit, u t... illo
ornamenta redderet" zawierają' virtus w jej znaczeniu najpier­
wotniejszym: męska postawa lub tp. Przekładanie przez „cnota1*,
np. u~ E. Rykaczewskiego18®, daje wbrew intencji autora tekst
przeciwstawiający kobietę —- cnocie: „ ... aczkolwiek kobieta,
cnotą potrafiła dodać mu tyle blasku../*.
Term iny: angielski (virtue) i romańskie (franc. vertu, włosk.

V — E ty k a
LXVI Wstęp

virtti i i.), pochodzące od łacińskiej virtus, obarczone są tą samą


co ich łaciński pierwowzór wieloznacznością. Zdają sobie z tego
sprawę niektórzy piszący w tych językach. T ak np. J. A. Smith
we wstępie do wydania EN w angielskim przekładzie Chase’a
(Eyeryma^s Library, 1947, s. X IV ) stwierdza, że „virtues" to
po prostu „dobroci" (goodnesses), „doskonałości", „znakomitości"
lub „zdatności", które mogą być fizyczne albo psychiczne, a w takim
razie też rozumowe.
*
^

(hexis) 1— wyraz, którego Synonimem jest łaciński habitus,


a któremu brak odpowiednika w języku polskim, oddany jest
w tekście przekładu przez ^trwała dyspozycja", a więc w sposób
odbiegający od wielu innych terminów, za pomocą których usiłowa­
no tłumaczyć SĘię w polskiej literaturze filozoficznej i w dyskusjach
ustnych na ten temat. O to niektóre z nich: posiadanie169, stan,
postawa, tendencja, skłonność, nałóg lub sposobność167,sprawność168,
stałe uzdatnienie, zdatność, wprawa169, przyzwyczajenie170, nawyk-
nienie171, nastawienie172, usposobienie173, organizacja, struktura,
konstytucja174. Niektóre z tych terminów (posiadanie, stan, postawa)
nie uwydatniają momentu potencjalnego tkwiącego w !Ęię, inne
(tendencja, skłonność) akcentują zanadto moment dynamiczny.
Jedne (nałóg) są nie do przyjęcia z powodu swego zabarwienia
pejoratywnego, inne (sprawność) przeciwnie, z powodu zabarwie­
nia dodatniego, gdy natomiast lĘtę to vox media. Przyzwyczajenie
i nawyknienie jako odpowiedniki oznaczają (5<rrepov trpórepoy
w stosunku do koncepcji Arystotelesa, bowiem wedle niego
z przyzwyczajenia czy nawyknienia powstaje. Nastawienie jest
czymś od dyspozycji mniej trwałym, przeciwnie, czymś
ex definitione (por. s. L X V II) bardziej trwałym. Podobnie nie
jest też niczym trwalszym od dyspozycji — postawa. Usposobienie, f
które ma najwięcej zwolenników -— gdyby nawet tyczyło się, ja k
i f o , raczej charakteru aniżeli nastroju, temperamentu, „stanu
duszy" — nie nadawałoby się na odpowiednik ££ię, bo Arystoteles,
przypisuje człowiekowi liczne równoczesne £Ęeię, trudno zaś mówić
o takich usposobieniach człowieka. (Ten sam zarzut można wy­
sunąć przeciw wielu innym z proponowanych terminów, np. po­
siadanie^ wprawa, organizacja, struktura, konstytucja). A dalej:
Arystotelesowe l£etę są natury nie tylko etycznej. Także mą­
drość jest l^tę, i rozsądek, i wiedza, a nikt chyba nie zechce
upatrywać genus proximum tych i innych zalet intelektual-
Wstęp LXVII

nycfr w usposobieniu, ani w postawie, ani w skłonności itp. — Na


koniec: termin obrany winien nie tylko zgadzać się, ile możności,
treścią swą i zakresem z terminem greckim, lecz powinien też dać
się stosować we wszystkich lub przynajmniej wszystkich najważniej­
szych miejscach tekstu, w których Występuje. Weźmy dla przykładu
podstawową definicję dzielności etycznej (i 106 b 36): £<mv... ^ dćper?)
I^ię 7cpoaip6Tud), co w przekładzie nipiejszym brzm i: „dzielność ety­
czna jest trwałą dyspozycją do postanaw iania...", i oddajmy w niej
wyraz gĘię przez „postawę", a otrzymamy: „dzielność etyczna
jest postaw ą..." T u natrafia się na niemałą trudność: ja k połączyć
„postawę" z przy dawką 7rpoatp£Ti>cf) ? Podobnie 1139 b 31: f) jxły
imarł^a^ lorlv dbco$eixTixj}, wiedza naukowa jest więc trwałą
dyspozycją do dow odzenia..." I tu nie podobna oddawać 2£ię
przez postawę.
O d trudności tego rodzaju wolne jest wyrażenie „trwała dyspo­
zycja", które nie zatraca charakteru potencjalnego oryginału i pozba­
wione jest zabarwienia zarówno pejoratywnego, ja k dodatniego.
Moment większej trwałości w stosunku do „dyspozycji" jest tu expli-
cite zaznaczony; można też bez zgrzytu językowego mówić o wielości
dyspozycji trwałych, a także zaliczyć do nich zalety intelektualne.
Wreszcie stosowanie terminu „trw ała dyspozycja" nie napotkało
w całym tekście przekładu na żadną trudność. O zgodności ter­
minu tego z intencją Arystotelesa świadczy to, co czytamy
0 Igię w Kategoriach176 (8 b 27 i n., 9 a 8 i n.), a mianowicie, że
„różni się od dyspozycji (8ia&eaię) większą trwałością i stałością"
1 że jest pewnym rodzajem dyspozycji, ile że każda jest dyspo­
zycją (8id&eaię), ale jaie na odwrót (9 a 10 n.).
T o więc są argumenty przemawiające za „trw ałą dyspozycją".
Nie brak jednak i wad temu terminowi. Za jedną z nich uważano
samo użycie wyrazu „dyspozycja", i to z dwóch powodów 2 po
pierwsze, nieuprzedzóny czytelnik może ten termin pomieszać
z późniejszym, znanym z psychologii początków X X w. terminem
psychologicznym, w którym pojęcie dyspozycji łączy się z pojęciem
nieświadomych zjawisk psychicznych; a po wtóre, „dyspozycja",
jest terminem łacińskim, takich zaś terminów woli się na ogół nie
spotykać w tekstach tłumaczonych z greckiego. Otóż, co się tyczy
owego późniejszego znaczenia wyrazu „dyspozycja" — rzecz jasna,
ie nie o to znaczenie chodzi w EN, jakkolwiek, jest ono póź­
nym ogniwem rozwojowym łańcucha, który wywodzi się od Arysto­
telesa, a nawet od Platona: ju ż w Filebte 11 D i w Prawach 791 A mo­

v*
LXVIII Wstęp

w a jest promiscue o l£ię i Sid&eaię w znaczeniu dyspozycji;


podobnie w pseudo-Platońskich Definitiones 414 C, a nawet u sa­
mego Arystotelesa, 0 duszy 417 b 15. Dopiero Kategorie dokonują —
przynajmniej w literaturze filozoficznej 176 — rozgraniczenia i usto­
sunkowania wzajemnego tych dwóch pojęę, nadając im w ten
sposób charakter naukowy. Rozróżnienie to przyjęło się w później­
szej literaturze filozoficznej. T ak np. u perypatetyka i lekarza Gale­
na 411 w.n.e.) w jego Protreptikos177 czytam y: 7) yap ££tę
(trwała) Tię xal $tacXXb£coToę (zmieniona) Sidć&eatę. To sanio roz­
różnienie w Leksykonie Suidasa (X w.n.e.)178.
^Owóż jakkolwiek należy przyklasnąć twierdzeniu, iż unikać trze­
ba wyrazów, które powstały później aniżeli dzieło tłumaczone,
w związku z nową strukturą pojęć, nie znaną autorowi danego
dzieła, to jednak jeśli zarówno zalążek owej struktury pojęcia, jak
też tego pojęcia wyraz słowny znajdują się właśnie u danego autora,
później zaś owo pojęcie doznało dalszej ewolucji, przy nie zmienio­
nym terminie, to nie należy go chyba z dzieła wspomnianego wczes­
nego autora rugować, obciążając go niejako odpowiedzialnością
za dalszy rozwój jego koncepcji. Takie rugowanie, konsekwentnie
przeprowadzane, zatuszowałoby rzeczywisty przebieg rozwoju myśli
filozoficznej 1 zniekształciło jego obraz. Tyle o wzajemnym stosunku
pojęć i dyspozycji.
Go się zaś tyczy uprawnień, jakie mieć może sam termin „dys­
pozycja", jako termin łaciński, w tekście polskim EN, stwierdzić
trzeba, że termin łaciński dispositio nie był wcale znany łacinie
klasycznej, lecz jest to s t a r o ż y t n y te r m in t e c h n i c z n y l i t e r a ­
t u r y a r y s t o t e lic z n e j. W klasycznej łacinie odpowiednikiem
greckiej $ta&£<nę, a czasem także 5$tę, był wyraz: affectio.
Czytam y bowiem u Cycerona de inuent. 5,65: animi affectio suum
cuiąue tribuens... iustitia dicitur. TuscuL 2,43: cum omnes rectae
animi affectiones virtutes appellantur. Podobnie 3, 10; 16; 4,29:
yitiositas est habitus aut affectio (co odpowiada wyraźnie rozróż­
nieniu greckich i Std&eaię); a także: vitia affećtiones sunt
manentes (trwałe), perturbationes autem moventes (przelotne).
Jednakże affectio znaczyła też tyle, co affectus, i odpowiadała
wobec tego także greckiemu 7rd&oę, na skutek czego przychodzić
musiało do nieporozumień i do niejednej ąuaternio terminorum.
Łaciński arystotelizm ukuł tedy nowy, nie znany w tym znaczeniu
łacinie klasycznej termin jako odpowiednik Sidt&eatę. Jest nim
dispositio. Wyraz ten nie przesuwa w żadną stronę znaczenia ory­
Wstęp LXIX

ginału, którego jest-— podobnie jak wiele innych łacińskich terminów


arystotelesowskich — dokładną „kalką**, odbitką: greckiemu &<£ -
odpowiada łacińskie dis-, greckiemu -beaią łacińskie: positio.
Najstarszym znanym nam śladem tak pojętej dispositio jest
użycie jej przez M artiana Capellę w De nuptiis Philologiae et Mercurii,
które to dzieło powstało między r. 410 a 439. Czytam y tam (L. I V
§ 367, ed. A. Dick, 1925, s. 170):“ ... ąualitatum forma una est, in
qua dispositio ąuaedam et habitus mentis esse intelligitur ... quae
ita haerent animo, ut difficile amitti possint; ... nondum potest dici
habitus, sed tantum dicitur dispositio. Ita non omnis dispositio
habitus, omnis autem habitus dispositio esse intelligitur.** Trudno
jednak uważać M artiana Capellę za twórcę tego terminu: układając
swój szkolny podręcznik siedmiu nauk wyzwolonych, nie tworzy!
on najprawdopodobniej nowej terminologii, lecz posługiwał się przy­
jętym w owych naukach słownictwem: wymagał tego podręcznikowy
charakter jego dzieła.
Po Martianie Capelli pojawia się dispositio — obok affectio —
u Boecjusza w jego komentarzu do Kategoryj179 (by abstrahować tu
od przekładu Kategoryj, który wedle wspomnianych (w przyp. 92)
najnowszych badań dochował się do naszych czasów częściowo tylko
w swej formie pierwotnej i również operuje terminem dispositio).
Jest więc dispositio terminem niewątpliwie starożytnym i nie­
wątpliwie arystotelicznym terminem technicznym. Autorytet Boe­
cjusza (na którym — ja k wiadomo180 — opiera się cała późniejsza
łacińska terminologia arystoteliczna) sprawił, że termin dispositio
dostał się do literatury arystotelicznej średniowiecza, w której
w w. X I I — -XV zapanował wszechwładnie. M ają go tedy w w. X I I
tzw. Translatio Toletana Analityk drugich/ ź lat 1128— 1159 (A L
I V 2, 1953, s. 29, Bekker 79 b 23) i Gerard z Krem ony w przekładzie
arabsko-łacińskim Fizyki 184 a 10 (A L I 125). W X I I I w .: M ichał
Szkot w arabsko-łacińskim przekładzie komentarza Averroesa do
Fizyki jw . (A L I 104, 2 13/214). — Liber Nicomachie181. — Roberta
Grosseteste przekład De laudabilibus bonis (0 cnotach i wadach — por.
A L I 163). — T r. a., a za nią wszystkie oparte na niej komentarze
X I I I i X I V w. Natomiast trzynastowieczny komentarz w ms V a-
ticanus Latinus 1273 ma affectio (por. Lottin III 635). Pierwsze
piętnastowieczne przekłady łacińskie EN, Aretina i Argyropylosa,
używają również terminu dispositio, a nie affectio (podobnie Bessa-
rion w przekładzie Metafizyki 1022 b 10, 1019 b 5), a za nimi idą
także komentatorowie piętnasto wieczni EN i i., np. Teodor Gaza181.
LXX Wstęp

W yjątki: Aretino w Tsagogicon (In morałem disciplinam introductio,


I 5 I 5> § gdzie habitus nazwany jest affectio constans) i Faber
■Stapulensis, dla którego — - co^prawda nie w komentarzach do EN —
dispositio jest częścią affectio 183. Rozkwit renesansowej prozy ła-7
cińskiej, wzorującej się na Cyceronie i na pisarzach rzymskich epoki
Augustowskiej, sprawił, że w X V I w. przeżywa swój renesans także
termin affectio. M ają go tłumacze i komentatorzy EN : Lambinus,
Perionius, Strebaeus, a także np. N. Gruchius (w przekładzie Ka­
tegoryj). Oboma terminami posługują się w tym stuleciu m. i.
Riccobonus 184 i Iulius Pacius a Beriga185. Nie brak jednak i zwolen­
ników „dyspozycji": Felicianus (tłumacz EN), anonimowi tłumacze
EE (1218 b 38, 1228 b 3, 1231 b 9) i Fizjonomiki (805 a 29); z komen­
tatorów: Grzegorz Bręde186, Piccolomini 187 i Scaino, autor para­
frazy włoskiej. W w. X V I I Gassendi pisze affectio 188, Petrycy
z Pilzna: skłonność (Przestroga do r. X I I I ks. I) lub sposobność
(por. S. Petrycy, Pisma wybrane, 1956, I 130), ale w pierwszym (i, jak
dotąd, jedynym) polskim słowniku filozoficznym Marka Korony
pt. Directorium abo raczey wprawowanie do pojęcia terminów Elementów
Logicznych y Philozophicznych..., 1644, czytamy na s. 27: Sub hoc
habitu, który sie tak opisuie continetur dispositio sporządzenie, abo-
wiem ten który sie disponuie łacnieyszy bywa do sprawowania,
t& dispozycya, lubo imieniem rożni od fctabitu rzeczą iednak
iest iedno iako infirmus & debilis homo, k se ipso sano et
forti". Makaroniczny ten tekst złożony jest dwoma alfabetami:
gotykiem (wyrazy polskie) i antykwą (wyrazy łacińskie). Otóż wyraz
^dispozycya" występuje w szacie gotyckiej. Tym parnym nasza „dys­
pozycja" otrzymuje prawo obywatelstwa w jęźyku polskim, gdy
natomiast łacińska jej macierz, dispositio, uzyskała poprzednio nie­
przerwany rodowód od połowy w. X II, rodowód, sięgający z nie­
uniknioną kilku wieczną przerwą do Martiana Capelli.
Podane tu informacje nie roszczą sobie oczywiście pretensji c^o
zupełności, która wymagałaby gruntownego przestudiowania całej
literatury filozoficznej ww. X I I — X V II. Są to tylko przykładowo
przytoczone nazwiska, o których doborze decydowały okoliczności
przypadkowe, jak np. dostępność źródeł.
Inną dotkliwszą wadą terminu „trwała dyspozycja" ję§t zastą­
pienie definiendum przez definiens i wynikająca stąd dwuwyra-
zowość terminu polskiego w przeciwstawieniu do zwartej jedno-
wyrazowości greckiej 1$ię. Toteż zdając sobie sprawę z tej słabej
strony obranego sposobu tłumaczenia, przekład opuszcza czasem —
Wstęp LXXI

gdy się to dzieje bez szkody dla sensu — określenie „trw ała", ope­
rując (np. H 2 3 a 3 i; M 2 5 b i7 ; iI 2 6 b 5 ,9 ,17; i is g b 31; 1 140 b 20;
1145 a 33; 1150 a 15; 1176 b 26)— podobnie jak W. Rubczyński (0 filo­
zoficznych poglądach Sebastiana Petrycegoz Pilzna , 1908, s. 49, 51, 56, 57);
T . Kotarbiński (Elementy teorii poznaniu, logiki formalnej i metodologii
nauk, 1929, s. 407) i Wł. Tatarkiewicz (Trzy etyki... s. 16) — samą tylko
„dyspozycją". Pod tym zresztą względem przekład naśladuje też
samego Arystotelesa,* który także mówi czasem na przemian
i Sid&eaię (1108 a 24 — 26; b 11— 17), czasem zaś nawet §td&e<?tę
zamiast ŹĘię (1107 b 16; 30), chociaż taka substytucja nie jest
w języku greckim — jak w polskim — podyktowana względami
natury stylistycznej. Liczba mnoga, tam gdzie wyraz ten
oznacza ogół trwałych dyspozycji etycznych, tłumaczona jest przez
„charakter" ( np. 1114 b 2; 1115 b 21), a wprowadzenie tego ter­
minu pozwoliło N też nazywać w przekładzie poszczególne trwałe
dyspozycje — - „cechami charakteru" (np. 1120 b 9; 1125 b 21;
1138 a 3; 1151 b 29; 1176 b 27). W nielicznych wreszcie miejscach
(np. 1114 b 2) „charakter" jest odpowiednikiem greckiej użytej
w liczbie pojedynczej.
Przekład łaciński nie budzi — jak wspomniano (s. L X V l)
żadnych trudności: habitus jest dokładnym 4odpowiednikiem, jest
kalką (l^ię : fy 0* “ habitus : habere). Tłum acze i pisarze
nowożytni mówiąc o Arystotelesowej ŹĘię operują niejednokrotnie
terminami: settled disposition (Grant ad 1157 b 29)]! disposition
stable (Brehier, Histoire de la philosophie, 1948, I 242), disposition
permanente (Tricot w przekładzie francuskim Metafizyki, 1953,
t. I s. 28 przypis 5), habitual disposition (G. E. Moore, Principia
Ethica), co tłumacz polski, Cż. Znamierowski (Zasady etyki, 1919,
s. 17) oddaje przez „zwykła dyspozycja" (w znaczeniu: nabyta przez
przyzwyczajenie). Nawiasowo mówiąc, Moore nazywa genus
proximum swego własnego pojęcia cnoty stałą dyspozycją (s. 171,
172, 174 polskiego przekładu), co chyba nie jest wolne od wpływu
Arystotelesa. Także w przekładach EN czytam y: manierę d’6tre
constante (Barthćlemy-Saint-Hilaire, np. 1157 b 29), \jefestigte
Gesinnung lub befestigte Beschaffenheit (Lasson, np. 1103 a 22),
settled disposition (Rackham 1926, 1106 b 36), fixed ąuality (tenże
1943, jw .), habitual disposition (Wheelwright, jw .), disposition
(Thomson, jw .).
W omówionych dotychczas „nieprzetłumaczalnych" terminach
dpcrr) i ĆĘię rozwiązano tkwiące w nich trudności w dwa różne
LXX1I Wstęp

sposoby: w pierwszym wypadku posłużono się archaizmem (dziel­


ność), w drugim — dwu wyrazowym zwrotem „trwała dyspozycja".
Podobną metodę obrano także w odniesieniu do niektórych innych
terminów, którym brak należytego równoważnika w języku polskim,
np. do wyrazu: (j^yocXot|AixCa (megalopsychia). Ńa pierwszy rzut
oka zdawałoby się, że adekwatnym odpowiednikiem tego wyrazu
jest „wielkoduszność", która jest jego kalką, figurującą we wszyst­
kich słownikach. Dotyczy to zresztą także łacińskich: magnanimitas
i magnitudo animi, francuskiej magnanimitć, angielskich magnani-
mity i great-souledness, niemieckiej Grossgesinntheit (i dalszych
etymologicznie: Hochsinn, Hochherzigkeit, hochstrebende Gesin-
nung). Wszystkie te jednak terminy to wyrazy języka potocznego,
o nieustalonym i dość nieokreślonym znaczeniu. W odpowiedzi na
pytanie, co znaczy „wielkoduszny**, Słownik warszawski wymienia
jako pierwsze jego znaczenie: wspaniałomyślny; jako drugie:
wzniosłą duszę mający. „Wspaniałomyślny** ma z kolei szereg zna­
czeń, z których najbardziej uchwytnym zdaje się być: przebaczający
urazy. O w óż w przeciwstawieniu do semantycznej nieokreśloności
wszystkich tych wyrazów, a także greckiej {jLeY«Xo<jn>xla w Ps.-Platoń­
skim Alkibiadesie II (140 C , 150 G), Arystoteles ustala (w§§ 21— 36 r. III
ks. I V EN) znaczenie tego terminu na podstawie dokładnej jego anali­
zy. Wynika z niej, że (xcyaXo4n>x^cto dla Arystotelesa „uzasadniona du-
ma“ , czyli „poczucie własnej wartości** (1123 b 2 :„... słusznie dumny
jest, kto, uważając siebie za godnego rzeczy wielkich, istotnie na nie
zasługuje**.) Zgodnie z tym jest (jieYaXo<|ft>xCa (1125 a 17) właściwym
umiarem między zarozumiałością a przesadną skromnością. N azy­
wanie tego umiaru wielkodusznością jest sprzeczne z naszymi
intuicjami językowym i i czyni tekst w wysokim stopniu nie­
jasnym.
Zaznaczyć należy, że Sebastian Petrycy, którego czasy nie znały
jeszcze wyrazu „wielkoduszność**, tłumaczy Arystotelesową jj^ya-
(a raczej Fełicjanową magnanimitas), przez „godność**,
a w późniejszej polskiej literaturze filozoficznej znaleźli się autorowie,
którzy oparli jiię pokusie użycia „wielkoduszności**, tj. etymologicz­
nego ekwiwalentu (ACYoXo<{n>xęa. Tak np. E. Rutkowska w przekładzie
Janeta Historii filozofii* (1932) operuje (s. 60) terminem „wielkoduszna
duma**, a nawet „słuszne poczucie osobistej zasługi", a T. Kotarbiński
w Kursie logiki dla prawników# (1953)9 omawiając wprowadzone przez
Arystotelesa w Analitykach drugich (97 b 15 i nn.) dwa znaczenia
wyrazu |ACYvXo4ruX^cc» a mianowicie: 1. zachowywanie równowagi
Wstęp LXXIII

ducha zarówno w . dobrych, jak w złych okolicznościach i 2. nie-


puszczanie płazem żadnej doznanej obelgi180 — dodaje słusznie na
s. 28: „M o żn a..; mieć wątpliwości, czy polskie słowo „wielko-
duszność“ jest dobrym odpowiednikiem greckiej „m egalopsychia"
i 'czy znaczenia trafnie ujęte owego greckiego terminu przysługują
ściśle naszemu jego spolszczeniu."
Tłum aczenia za pomocą kalki poniechał też Ross, posługując
się terminami: pride (duma) i the protid man (człowiek dumny)
i dodając w przypisie: Pride" nie budzi naturalnie tych samych
etymologicznych skojarzeń, co z innych jedgak punk­
tów widzenia wydaje się najlepszym przekładem"*.
Wprowadzone przez Arystotelesa znaczenie wyrazów:
1 |AeY0tXó4>uxo<S n*e przyjęło się — w przeciwstawieniu do jego
określenia &£,ię — w literaturze późniejszej, która operuje termina­
mi tymi w znaczeniu: szczodrość i szczodry (np. Polyb. I*8, 4; V I I I
25, 5; X 40, 6; Lucian. Pro imag. 9).
Inny rodzaj trudności przedstawiają terminy euSatfzov£a (eu-
daimonia) i ętXl<x (filia). Posiadają one głęboko w tradycji ugrunto­
wane odpowiedniki: szczęście (szczęśliwość) i przyjaźń, które
wprawdzie niezupełnie adekwatnie wyrażają treści związanych
z nimi pojęć Arystotelesowych, mimo to jednak — w braku lepszego
rozwiązania zachowane zostały bez zmian (szczęście), bądź czę­
ściowo tylko zastąpione różnymi terminami (filia). Terminowi
bowiem .filia odpowiada — jak na to ju ż niejednokrotnie wskazy­
wano — pojęcie o zakresie dużo szerszym niż przyjaźń, obejmują­
cym prócz tego, co zwykliśmy nazywać przyjaźnią, różne formy
miłości rodzinnej i erotykę, i więź społeczną i państwową, i dobre
stosunki między państwami, i cześć dla bogów. Mimo .to wszystkie
niemal przekłady, nie tylko wcześniejsze, ale i późniejsze aniżeli
wspomniana dyskusja o ętXla, używają terminów amicitia, amitió,
friendship, Freundschaft itd. Jedyny może wyjątek stanowi przekład
Lassona, który wymienione wyęej rodzaje 9iXCoc ujmuje wspólnym
terminem „die meńschlichen Gemeinschaften", tłumacząc np.
1155 a 1: „A n das bisher Ausgefiihrte wird sich passend die Betrach-
tung der menschlichen Gemeinschaften anschliessen". Termin ten
jest jednak właściwie odpowiednikiem Arystotelesowych xotvc$v(at.
Toteż Lasson sam tłumaczy 1160 a 9 ocl xoivtovlat tcaoai
(jLopioię £o(xaatv Tt\ą 7coXiTuoję przez: „Samtliche Gemeinsćhafts-
yerhaltnisse sind ais Bestandteile der Staatsgemeinschaft dieser
imtergeordnet".
LXXIV Wstęp

Terminem polskim, zaproponowanym tu przez Wł. Tatarkie-.


więza (Trzy etyki... s. 18) są: „uczucia życzliwe" czy „życzliwość
(czynna)". Wyrażenie to oddaje wprawdzie myśl Arystotelesa
w sposób istotnie adekwatny, trudno go jednak użyć jako odpo­
wiednika <ptXloc w przekładzie, ponieważ: i. niesposób się nim
w wielu wypadkach posłużyć; trudno np. powiedzieć, że ludzie
doznają uczuć życzliwych wobec bogów itp .; toteż sam autor
Trzech etyk Arystotelesa, wprowadziwszy pojęcie „etyki uczuć życzli­
wych", mówi jednak potem czasem o „etyce przyjaźni" (w cudzysło­
wie s. 18; bez cudzysłowu s. 23, 25) i o „Arystotelesowej księdze
o przyjaźni" (s. 19). 2. Ponadto życzliwość to grecka etivoia i trudno
z tego ekwiwalentu zrezygnować, a Arystoteles zastrzega się wy­
raźnie 1166 b 30 i n .: „Życzliwość podobna jest do przyjaźni, ale
nie jest przyjaźnią, gdyż można darzyć życzliwością także osoby
nieznane, i to bez ich. wiedzy, a z przyjaźnią rzecz ma się inaczej."
Podobnie 1156 a 3 czytamy: „(A by więc być przyjaciółmi) muszą
obie strony... żywić wzajemną dla siebie życzliwość... i zdawać
sobie z tego sprawę."
Przekład niniejszy pragnąc wyczerpać całą treść zawartą w grec­
kiej <piX£a rezygnuje z obrania jednego adekwatnego jej odpowied­
nika i, posługując się wyrazem „przyjaźń" wszędzie tam, gdzie można
to uczynić bez pogwałcenia polskiego poczucia językowego, gdzie
indziej jednak operuje terminami: miłość, umiłowanie, przywią­
zanie, uczucia dodatnie, przyjazne, stosunki przyjacielskie, a <piXe?v
oddaje przez: kochać, miłować, lubić, sprzyjać, być przyjacielem,
przyjaźnić się, żywić uczucia przyjazne itp. Do takiej niefrasobli­
wej wieloterminowości uprawnia może to, co Arystoteles niejed­
nokrotnie w EN podkreśla: że roztrząsając zagadnienia etyczne,
dotyczące namiętności i postępowania, można taki tylko stopień
ścisłości osiągnąć i takiego tylko żądać należy, w jakim przed­
mioty tych zagadnień są określone. Owóż przedmiot pojęcia przy­
jaźni należy do najmniej ściśle określonych, a w związku z tym
charakter dwóch ksiąg poświęconych jej w EN pozostaje pod
względem swej naukowości znacznie w tyle poza innymi księgami.
Bywają też wypadki, w których — odwrotnie niż w dotychczas
omówionych — Arystoteles operuje pojęciami nie posiadającymi
jednowyrazowego odpowiednika w języku greckim, posiada go nato­
miast język polski. Zdarza się to m. i. tam zwłaszcza, gdzie idzie
o wady etyczne i zalety, które Arystoteles stara się nie bez trudności
Wstęp LXXV

objąć swym schematem niedomiaru, umiaru i nadmiaru. T ak np.


ma się rzecz w odniesieniu do wyrazu <ptXoTt^la, który w języku
greckim oznacza pewien nadmiar, podobnie ja k &ętX<m{Aloc (i 125 b
10) — pewien niedomiar. Na człowieka zachowującego tu właściwy
umiar brak greczyźnie terminu. W języku polskim natomiast mamy
stan rzeczy odwrotny: „am bitny" oznacza człowieka zachowującego
umiar pod względem żądzy czci; brak natomiast jedno wyrazowych
baz w, którymi można by oznaczyć przedstawicieli obu skrajności,
brak ich przynajmniej dzisiejszej polszczyźnie, bo St. Orzechowski
w swej Policji Królestwa Polskiego (Poznań, 1859, s- IQI) oddaje 91X0-
Ti(xta przez „pycha". Stosunki zachodzące tu między pojęciami
a terminami greckimi i* polskimi uzmysławia zamieszczona niżej
tablica.
grzeszy zachowuje grzeszy
niedomiarem umiar nadmiarem

w języku
greckim dc<piXÓTi(zoę -— <piXÓTifxoę

w języku (pózbawiony am- ambitny (nadmiernie


polskim bicji, bez ambicji) ambitny)

Przedstawiona tu różnica znalazła swój wyraz w sposobie prze­


łożenia: („...kto w tych dążeniach przekracza właściwą miarę,
nazywa się ęiXÓTi|ioę (nadmiernie ambitnym), kto poniżej tej miary
pozostaje, jest dtęiXÓTi(xoę (bez ambicji), kto trzyma się właściwego
środka [czyli w języku polskim: ambitny] nie posiada [w języku
greckim] nazwy. Bezimienne są też [w języku greckim] odnośne
dyspozycje, z wyjątkiem <piXoTt[xŁa, który to wyraz oznacza dyspo­
zycję człowieka nadmiernie ambitnego/*) Tłumaczenie natomiast
<piXÓTi(Aoę przez „am bitny" nadałoby temu terminowi polskiemu
odcień pejoratywny, którego on nie posiada.

Omówione dotychczas trudności, związane z przekładaniem


poszczególnych terminów swoiste są dla każdego języka. Ten sam
charakter posiadają też trudności drugiego rodzaju, wynikające
ze stosunku, w jakim pozostają do siebie języki grecki i polski. Pod
tym Względem przekład musi przezwyciężyć poważne różnice struk­
LXXVI Wstęp

turalne, zachodzące między obu językami. Wystarczy wymienić


przykładowo brak rodzajnika w języku polskim, a ważną jego rolę
w greczyźnie, gdzie substantywizuje każdą część mowy, którą po­
przedza, a naWet całe zwroty i zdania. Inną taką różnicą jest brak
odmiennego imiesłowu czynnego czasu przeszłego w języku polskim,
w przeciwstawieniu do greckiego, który ma dwa takie imiesłowy. Te
i podobne różnice sprawiają, że przekład musi często dokonywać
daleko idących zmian w konstrukcji tłumaczonego zdania, mtisi
zastępować pewne części mowy innymi (np. rodzajnik zaimkiem
wskazującym, rzeczownik czasownikiem itp.), a niektóre z nich
nawet całymi zdaniami.
Tego rodzaju trudności swoiste s ą — ja k ju ż wspomniano — dla
każdego z języków, na które się przekłada. T ak np. wiele języków
nowożytnych (francuski, włoski, angielski, niemiecki i i.) znajduje
się w sytuacji wręcz przeciwnej niż polski, zwłaszcza kiedy idzie
ó oddawanie rodzajnika greckiego. W językach tych bowiem istnieją
dwa rodzaje rodzajników, określony i nieokreślony, gdy natomiast
greczyzna zna tylko rodzajnik określony.
Jednakowe są natomiast we wszystkich językach trudności
specyficzne dla tekstów Arystotelesa, a wypływające przede wszyst­
kim z ich przynależności do szczególnego rodzaju literackiego —-
i co za tym idzie — z ich języka i stylu. Jak ju ż o tym była mowa
(s. X X III), wykłady szkolne Arystotelesa nie są w.ogóle dziełami lite­
rackimi i nie pozostały w jego spuściźnie rękopiśmiennej w formie
#

przeznaczonej do rozpowszechniania. Z tego ich charakteru wynika,


że —- z nielicznymi wyjątkami — zawierają, jak każdy substrat
wykładów ustnych, mnóstwo skrótów myślowych, brachylogij. Są
to często wplecione w bieg wywodów główne tylko zarysy toku myśli,
który wykładający miał szerzej rozwinąć w przedstawieniu ustnym.
Nie można żywić wobec tego nadziei, by język i styl ich były
wyszukane lub choćby staranne. Nie mamy tu do czynienia z prozą
artystyczną, stosującą świadomie środki ekspresji czy zasady jakiego­
kolwiek kunsztu^
Także wielowarstwowość poszczególnych „dzieł" czy ksiąg,
o której była wyżej mowa (s. X X III), musiała niewątpliwie odbić
się ujemnie na walorach literackich pism szkolnych Arystotelesa:
pozbawiała je jednolitości nie tylko myślowej, lecz także językowej,
stylistycznej, zacierała linię rozwojową pewnych argumentacji,
zwichnęła niejedną dyspozycję mniejszych czy większych całości.
Wszystko to upraszcza pracę tłumacza, który — zdawałoby się —
Wstęp ŁXXVII

winien zachować w przekładzie atmosferę bezpretensjonalności li­


terackiej, jaką — z wyjątkiem nielicznych miejsc 7— tchnie oryginał.
Rodzące się stąd zagadnienia rozwiązywano w różny sposób.
Pierwsze tłumaczenia łacińskie XII-w iecźne (Eth. v., Eth. n., Eth.
Borghesiana), a także X III-w iećzna T r. a. tłum aczą dosłownie,
wyraz za wyrazem, a nawet — w braku odpowiedników łacińskich —
wprowadzają do tekstu pewne wyrazy w ich brzmieniu greckim.
Także w czasach renesansowych pojawiały się takie przekłady do­
słowne, np. Aristotelis de moribus U. X ita Graecis interpretatione re-
centi cum Latinis coniunctis, utferme singula singulis respondeant. Heidelberg
1560 (przekład anonimowy). Przekładom takim towarzyszył zwykle .
tekst grecki, co nie jest rzeczą przypadkową i wiąże się z ważkim
pytaniem: dla kogo przekład jest przeznaczony? Jeśli bowiem ma
ułatwiać zrozumienie oryginału tym , co go studiują nie posiadając
dostatecznej znajomości greczyzny, to rzecz jasna, że musi być
dosłowny. Przeciw temu sposobowi przekładania budzi się w X V w.
reakcja. Już Leonardo Brani (Aretino), pierwszy z tłumaczy rene­
sansowych, kładących silny nacisk na wartości stylistyczne
i literackie przekładu, w ostrych słowach piętnuje swych poprzed­
ników, a zwłaszcza autora T r. a., i nazywa jego przekład raczej
barbarzyńskim niż łacińskim, ponieważ autor ów nie posiadał wy­
starczającej znajomości greczyzny ani nie władał dostatecznie
językiem łacińskim.
Poglądowi temu przeciwstawiali się: ju ż za życia Leonarda
Alonso Garcia z Kartaginy180, ą pod] koniec w. X V Baptysta de*
Giudici181, ale swobodny, literacki sposób przekładania znalazł na­
śladowców i kontynuatorów w w. X V I i X V I I . Równocześnie roz­
wijało się w dalszym ciągu parafrazowanie, korzeniami swymi w sta­
rożytności i średniowieczu tkwiące, a pojawiające się parafrazy
mieniły się bądź komentarzami (na podobieństwo starożytnych
komentarzy greckich lub Liber Nicomachie Averroesa), bądź przekła­
dami, bądź wreszcie występowały jaw nie jako parafrazy. Stąd to
pochodzi, że ostre rozgraniczenie tych trzech gatunków literackich
staje się w związku z pismami Arystotelesa, a może najbardziej
% EN, przez stulecia całe rzeczą niemożliwą. Wystarczy przytoczyć
tu przykładowo, że parafraza StrigelHisa ukazała się pt. Aristotelis
ad filium Nicomachum de vita et moribus IL X , comersi de Graeco in ser-
tnonem Latinum et argumentis... tum scholiis illustrati. Lipsk 1572; 2 wyd.
pod tym samym tytułem, Frankfurt 1583.
Wiek X I X zerwał z mieszaniem^ wspomnianych trzech gatunków
LXXVIII Wstęp

literackich, a w sprawie przekładów wysunął dewizę: w miarę


możności wiernie, w miarę potrzeby swobodnie. Zasada jasno
sformułowana, ale w swej ogólnikowości nie rozwiązuje ona zagad­
nienia stosunku wierności i swobody, pozostawiając w każdym
konkretnym wypadku tłumaczowi ocenę, kiedy może jeszcze tłu­
maczyć „wiernie", a kiedy musi już korzystać ze swobody. Zagad­
nienie pozostało zagadnieniem i do ostatnich czasów nie brak inte­
resujących prób jego rozwiązywania. Oto niektóre z nich, odnoszące
się specjalnie do EN.
W latach osiemdziesiątych ub. stulecia poczęto w Paryżu w y­
dawać serię pt. Les auteurs grecs, expliqułs (Paprhs une mithode nouuelle
par deux traductions franęaises: Vune littśral& et juxtaliniaire prisentant le
mot-d-mot franęais en regard des mots grecs correspondants; Uautre correcte
et pricidie du texte grec, (Autorowie greccy wyjaśnieni nową metodą
za pomocą dwu przekładów: dosłownego, przytaczającego [w dwu
kolumnach] naprzeciw siebie, w tym samym wierszu wyraay greckie
i ich dosłowne odpowiedniki francuskie; i drugiego, poprawnego,
poprzedzonego tekstem greckim {u góry każdej strony' parzystej].
W ramach tej serii ukazały się m. i. księgi V I I I i I X EN (1883).
Autorem francuskiego tekstu dosłownego jest F. Parnajon, tekstu
poprawnego — Fr. Thurot, którego przekład przejrzał Ch. Thurot.
Ks. V I II opracowana tą metodą obejmuje, bez przypisów, stron
99, ks. I X — stron 108. Objętość całej EN, ujętej w ten sposób, wy­
nosiłaby tedy jponad 1000 stron.
Przytoczenie tekstu greckiego potwierdza, co wyżej było powie­
dziane: chodziło tu o to, by ułatwić zrozumienies oryginału, stąd
połowiczny przynajmniej nawrót do przekładu dosłownego.
Był to jednak wrypadek odosobniony. Dość silnie natomiast
zaznaczyła się w czasach ostatnich tendencja przesuwająca przekład
swobodny, lecz wierny, w kierunku ja k największej swobody, aż
do parafrazowania włącznie. Źródłem tej tendencji jest m. i. fakt,
iż w łańcuchu rozwojowym wrywodów Arystotelesa brak często
całych ogniw, których uzupełnienie nie sprawiało wykładającemu
żadnych trudności, dzisiejszemu jednak* czytelnikowi przychodzi
czasem niełatwo. Tłum acz staje tu przed pytaniem, czy należy
uzupełniać takie brakujące ogniwa, i czy czynić to w tekście, a jeżeli
tak, to czy zaznaczać graficznie swój udział w jego ukształtowaniu,
czy też tego zaniechać. G. Percival rozwiązuje problem ten w swym
przekładzie ks. V I II i I X EN, ogłoszonym w r. 1940, rekonstruując
w tekście przekładu wszystkie, zdaniem jego, brakujące ogniwa.
Wstęp LXXIX

Tłum aczenie ma zatem postać taką, jaką miał, zdaniem tłumacza,


wykład Arystotelesa oparty na zapiskach, które stanowią tekst prze?-
kazanej nam przez tradycję rozprawy o przyjaźni. JDzięki temu czy­
telnik opanowuje treść obu ksiąg nie rozrywając swej uwagi czyta-
K

niem przypisów. Uzupełnienia wprowadzone przez tłumacza zło­


żone są kursywą, reszta antykwą, która to dwoistość pozwala zdać sobie
sprawę z tego, co zapiski Arystotelesa opuściły. Przy tym sposobie o-
pracowania dziesięciu wierszom oryginału (i 158a 1— 10) odpowiada
19 wierszy samej antykwy angielskiej, a czterdzieści siedem wierszy
angielskiego tekstu uzupełnionego kursywą, obie zaś księgi o przy­
jaźn i obejmują stron 151.
Przekład Percivala nazwać wypada nieśmiałą próbą w porówna­
niu z tym, czego dokonał inny tłum acz: H. Rackham. W ydał on
w r. 1926 (w Loeb Library) przekład EN, w kilkanaście zaś lat
później (1943) niezależny od poprzedniego, nowy przekład, który
doczekał się ju ż kilku wydań (ostatnie z nich wyszło w r. 1952)
i nosi tytuł Etyka Arystotelesa dla czytelników angielskich. Przełożona
Z greczyzny E N (Aristotle9s Ethics for English Rładers. kendered from
the Greek o f the N E ). W przedmowie do drugiego przekładu stwierdza
Rackham, że jego tłumaczenie z r. 1926 przeznaczone było dla stu­
dentów, którym miało ułatwić zrozumienie tfekstu greckiego, towa­
rzyszącego przekładowi; obecny żaś przekład służyć ma czytelni­
kowi angielskiemu nie rozumiejącemu greczyzny. Nie kontrolowany
tedy przez czytelnika, Rackham dzieli EN na dwanaście rozdziałów
(Ghapters), a nie jak każe tradycja — na dziesięć ksiąg; opuszcza
pokaźne (considerable) partie tekstu, jako interesujące głównie
z punktu widzenia technicznego lub historycznego (of mainly tech-
ńical or historical interest); wprowadza dowolne skróty i streszcze­
nia; modernizuje terminologię psychologiczną.
T ę samą postawę odnajdujemy u ostatniego tłumacza EN na
język angielski, J. A . K . Thomsona (The Ethics o f Aristotle. Trans-
lated by J. A. K . Th. 1953, 2 wyd. 1955). O dczuwa on potrzebę
przekładu angielskiego, który by był zrozumiały sam przez się
i dawał jakiś sens bez uciekania się do oryginału. Przekładu takiego—
zdaniem Thomsona — dotychczas nie m a: przekład Rossa (o któfym
por. niżej s. L X X X I I ), dowędzi wielkiej uczoności i pomaga w zro­
zumieniu oryginału — tym, którzy znają ju ż język grecki, ale tylko
tym . To nie przekład — to precyzyjne narzędzie (a precision toól).
Thojnson nie uznaje — podobnie ja k Rackham (1943) — zasady
nieinterwencji i przekształca dowolnie, choć może mniej radykalnie
LXXX Wstęp

niż Rackham, tekst Arystotelesa: 'uzupełnia luki, wyodrębnia nie­


frasobliwie różne dygresje i uboczne wątki EN i umieszcza je pod
/tekstem, uwypuklając w ten sposób ciągłość argumentacji; używa
w szerokim zakresie terminów łacińskich, ponieważ one to właśnie
stanowią właściwy rdzeń dzisiejszej angielskiej terminologii filozo­
ficznej.
Nie jest chyba przesadą twierdzić, że Rackham i Thomson
stawiają nas w obliczu renesansu parafrazy, a w przekonaniu tym
może utwierdzić jeszcze pochlebna ocena, której doznały oba te
przekłady grecko-angielskie. Zdając z nich sprawę (JPh 1955 ss.
360— 64) J. H. Randall, Jr. zestawia je z przekładami Rossa, Rack-
hama (1926), Welldona i z wyjątkami przełożonymi przez Wheel-
wrighta (por. wyżej s. X L II) i palmę pierwszeństwa .przyznaje —
Thomsonowi.
Parafrastyczny charakter przekładów: Rackhama (1943) i Thom ­
sona, w samym ju ż założeniu nawiązujący — wbrew intencjom
autorów — do metod dawno przebrzmiałych, odbiera tym przekła­
dom piętno współczesności z tego także powodu, że traktując wszel­
kie usterki redakcyjne EN jako błędy i' zacierając wprowadzanymi
„poprawkami" strukturę oryginału, może liczyć tylko na czytelnika,
dla którego jedynie i wyłącznie ważną rzeczą jest poznanie z grubsza
treści EN, obojętną zaś indywidualność autora i jego epoka,
punkt widzenia rozwojowy, uwarstwienie tekstu — słowem, wszyst­
ko, co nazywa się dzisiaj „nowym Arystotelesem" czy „problemem
Arystotelesa" i co podważa statyczne pojmowanie jego twórczości.
Z tego względu uważać należy stanowisko obu wspomnianych tłu­
maczy za wybitnie ahistoryczne.
<•* Inaczej ustosunkowuje się do poruszonego ostatnio zagadnienia
P. Gohlke, pierwszy tłumacz, który podjął przekład wszystkich pism
szkolnych Arystotelesa na język niemiecki192. Jego zdaniem należy
W przekładzie wyróżniać graficznie różne pod względem czasowym
warstwy tekstu, a to w celu wyeliminowania dodatków późniejszych
Arystotelesa, które rozrywają związek należących do siebie więk­
szych partii dzieła. Zasadę tę przeprowadza Gohlke wcinając (tj.
odsuwając od marginesu) pewne partie przekładu i jest przekonany,
że w przyszłości nikt nie zechce czytać Arystotelesa bez takiej kon­
figuracji tekstu193. Nie liczy się przy tym zupełnie z faktem, iż o uwar­
stwieniu tekstu greckiego (wynikającym z ewentualnych późniejszych
dodatków Arystotelesa) może każdy tłumacz mieć własne zdanie,
nie zawsze trafne, a w każdym razie czasem — podobnie jak' sta-
Wstęp LXXXI

... ■.;i

nowisko Gohlkego w niejednej dzisiejszej dyskusji ■ — odosobnione.


Nie Liczy się, po wt^rc, z potrzebami i wymaganiami przeciętnego
czytelnika, który pragnie poznać dzieło Arystotelesa w formie możli­
wie zbliżonej do oryginału. Zainteresowanie się sprawą genezy
dzieła i ewolucji poglądów Arystotelesa, sprawą uwarstwienia dzieł
jego, do tego stopnia bierze u Gohlkego gorę nad postawą pośred­
nika m iędzy autorem a czytelnikiem, że w Przedmowie do prze­
kładu . Metafizyki (s. 16) dyktuje mu ono następujące słow a: „T łum a­
czenie pomyślane jest jako rodzaj komentarza" i niżej :„Toteż tłu­
maczenie pomyślane jest ty lk o jako kom entarz...M, nb. komentarz
' <♦

do wspomnianych poglądów tłumacza. Nie trzeba chyba tracić


słów na odparcie takiej koncepcji.
T e i tym podobne eksperymenty dopuszczalne są w literaturach
mogących się poszczycić poważną ilością przekładów — rzec
można — normalnych. M ogą więc sobie na to pozwolić literatury:
angielska i niemiecka czy francuska, jak o tym w odniesieniu do
E N poucza wykaz przekładów powyżej (s. X L I nn.) zamieszczony.
T łu m a czą : jednak E N na język polski po raz pierwszy w całości
i po raz pierwszy z oryginału, trzeba starać się dać przekład jak
najbardziej klasyczny, zaspokajający potrzeby ja k najszerszych kół
czytelników. Toteż trzymając się tak zalecanej przez EN drogi
środkowej, przekład niniejszy stara się unikać wszelkiej skrajności:
zarówno zaciemniającej intencje oryginału dosłowności, ja k nie­
lojalnego wobec autora parafrazowania, nie mówiąc ju ż o zmianach
W strukturze dzieła. Wszak jest ono zabytkiem literatury filozoficz­
nej, a ochrona zabytków — także naukowych, nie tylko architekto­
nicznych — głosi zasadę autentyzmu. Wszelkie dodatki, przeróbki,
modernizacje dowodzą tylko złego smaku, a dla pragnących snuć
dalej myśl oryginału i podawać wyjaśnienia istnieją odrębne formy
literackie jaw nych parafraz i komentarzy.
Mimo to znalazły się w przekładzie niniejszym pewne nawiasy
prostokątne, w których zawarte są niezbędne dla zrozumienia myśli
Arystotelesa uzupełnienia. Celem ich, podobnie ja k objaśnień pod
tekstem, jest oszczędzenie czytelnikowi trydu wertowania —
jakże rozległej i nieraz trudno dostępnej — literatury arystote-
licznej.
Podstawą przekładu było wydanie E N ogłoszone w lipskiej
Bibliotheca Teubneriana W r. 1912: Aristotelis Ethica N i-
comachea. Recognovit Fr%Susemihl. Editio tertia. Curauit 0 . A pelt. Odstęp-
Itwa od tego tekstu podstawowego sygnalizowane są w objaśnieniach
LXXXII Wstęp

pod tekstem. Zamieszczony poniżej wykaz skrótów wymienia m.i.


przekłady na języki nowożytne (angielski, francuski, niemiecki),
które tłumaczka przekładając miała pod ręką. Z tłumaczeń tych na
czoło wybija się przekład W. D. Rossa, najwybitniejszego dziś przedsta­
wiciela głośnej szkoły arystotelików oksfordzkich. Niniejsze tłumacze­
nie zawdzięcza mu więcej niż to — mimo dągłe powoływanie się —
uwidocznić się dało. Zawdzięcza mu m! i. niejedną interpretację
wynikającą z interpunkcji, choć sama interpunkcja, jako odbiega­
jąca pd zasad przestankowania polskiego, nie mogła zostać przejęta.
Zawdzięcza mu dalej zrozumienie ważnej funkcji nawiasowanią,
którego mistrzem jest Ross, a którym tłumacz może swobodnie
operować, żaden bowiem nawias nie pochodzi od Arystotelesa,
wszystkie wprowadzone zostały do tekstu przez różnych wydawców.
Nawiasy wyodrębniają nie należące do siebie części tekstu, uwypu­
klając dzięki temu nie zawsze łatwy do uchwycenia związek tego, co
nawias poprzedza, z tym, co po nim następuje.
K o m e n ta r z e , którymi opatrzony jest przekład, są dwojakiego
rodzaju. Jedne, które nazywamy objaśnieniami, znajdują się pod
tekstem i jx>dają szereg informacji ułatwiających jego zrozumienie.
'Poruszają one zagadnienia z dziedziny tradycji rękopiśmiennej,
krytyki tekstu, interpunkcji, nawiasowania, rozmaitych sposobów
interpretowania tekstu, jego usterek redakcyjnych, podają uzupeł­
nienia wyrażeń eliptycznych i brachylógij, dostarczają bliższych
danych historycznoliterackich i innych w związku z cytatami
i wzmiankami w tekście. Materiał ten przeznaczony jest dla czytel­
nika, który interesuje się samą EN w mniej lub bardziej daleko po­
suniętym oderwaniu od tła historycznego, momentów genetycznych,
filiacyj poglądów i linii rozwojowych, który z lektury sWej nie prag­
nie wysnuwać żadnych wniosków oświetlających spory rozgorzałe
<dokoła Etyk przypisywanych Arystotelesowi. Czytelnik natomiast,
który interesuje się sprawą „nowego Arystotelesa" i rad by na podsta­
wie lektury EN snuć pewne wnioski, hipotezy czy domysły w związku
ze wspomnianą dyskusją, znajdzie w przypisach za tekstem zebrany
pewien — daleki od zupełności — materiał, głównie w odniesieniu
do dwóch spraw, istotnych dla ewolucjonizmu Jaegera i dla po-
jaegerowskiego rozwoju zagadnień związanych z poglądami etycz­
nymi Arystotelesa. T e dwie sprawy to stosunek poglądów Arysto­
telesa do Platońskich i stanowisko, jakie Arystoteles zajmuje w innych
**wych pismach wobec poruszanych w EN problemów. Z zestawienia
miejsc, w których Arystoteles polemizuje, jaw nie czy w sposób
Wstęp LXXXIII
'<■....
ukryty, z Platonem oraz miejsc innych, w których operuje dorob­
kiem myślowym Platona — z rzadka go cytując, częściej o nim nie
wspominając; ze stosunku ilościowego tych dwóch grup; z faktu,
że w wielu wypadkach Arystoteles właśnie nie wymienia Platona,
zakładając niejako znajomość jego pism u słuchaczy — z wszyst­
kiego tego można by po wziąć, przypuszczenie (czy też tylko przeko­
nać się o trafności wyrażanych ju ż niejednokrotnie w tej mierze mnie­
mań) dotyczące ścisłego związku *etyki Arystotelesowej z poglądami
Platona, z których ona wyrasta i którymi jest przepojona, mimo
że poza nie w wielu punktach wychodzi. A dotyczy to w dużej
mierze poglądów Platona stanowiących treść jego dialogów, której
znajomości niesłusznie odmawiano Arystotelesowi194. Nie jest jednak
rzeczą tłumacza zagłębianie się w te sprawy.
Co się tyczy przytoczonych w przypisach zgodności czy roz­
bieżności EN z innymi pismami zawartymi w C A i z fragmentami
niektórych pism literackich, to mogą one być pewną pomocą dla
kogoś usiłującego nakreślić linię rozwojową poglądów etycznych
Arystotele sa, a zarazem materiałem rzucającym światło na skompli­
kowane, z powodu wielowarstwowości, sprawy chronologii pism
Arystotelesa. T u wskazana jest jeszcze większa ostrożność w kształto­
waniu hipotez, a zebrany w przypisach materiał uważać należy
stanowczo za zbyt wąską podstawę do snucia wniosków.
Jeśli tak ma się rzecz w odniesieniu dó pism niewątpliwie auten­
tycznych, to tym bardziej tyczy się to EE. Etyka ta, choć w ofi­
cjalnej, podręcznikowej historii filozofii uchodzi od czasu Arystote­
lesa Jaegera za autentyczne dzieło ^Arystotelesa, jest jednak przed­
miotem nurtujących wciąż jeszcze literaturę monograficzną wątpli­
wości (por. s. X X X I I I n.). Akty tej sprawy nie mogą być uważane za
definitywnie zamknięte, a skutkiem tego trudno jest uzasadniać
jakiekolwiek twierdzenie odwołując się do EE. Dlatego też przypisy
do przekładu niniejszego rezygnują z analizy stosunku tych dwóch
Etyk; musiałaby ona zresztą zostać przeprowadzona w osobnej mo­
nografii w sposób bardzo dokładny, i to po ustaleniu definitywnego
tekstu EE. Tradycja bowiem rękopiśmienna EE jest i bardzo
<kąpa, i bardzo w adliw a; skarżyli się na ten stan rzeczy już
X V -w ieczny humanista Laskaris i pierwszy wydawca EE (w ra­
mach editio princeps greckiej), Aldus Manutius, a następne stu­
lecia nie przyniosły dostatecznej popraw y; toteż Jaeger (257) wysu­
nął w r. 1923 postulat dobrego krytycznego wydania (i komenta­
rza) EE, który jednak pozostał jak dotąd niespełniony. Nie chcąc
LXXXIV Wstęp
r ' .....ii - —

wszakże abstrahować ód istnienia tej Etyki w CA , -wprowadzono


specjalny rodzaj notek, pomiędzy tekstem a objaśnieniami. Notki
te podają, bez komentarzy, w poszczególnych miejscach EN ana­
logiczne miejsca EE. A że problematyka autentyczności i chrono­
logii tych dwóch Etyk związana jest ściśle także z WE, przeto choć
uważa się ją dzisiaj za nieautentyczną, obok miejsc EE figurują też
we wspomnianych notkach odpowiednie miejsca WE.
Przy komentowaniu przekładu jakiegokolwiek dzieła nasuwa się
natarczywiej jeszcze niż przy samym tłumaczeniu pytanie: dla kogo
praca ta jest przeznaczona? Rozpiętość możliwości w tej mierze jest
przy EN bardzo duża* od zupełnych laików począwszy, na arysto-
telikach skończywszy. Istnieją bowiem komentarze dla arystotelików;
należy do nich np. wspomniany wyżej (s. L X X X ) komentarz Gohl-
kego do Metafizyki, wyjaśniający, dlaczego tłumacz uważa pewne par­
tie Metafizyki za późniejsze dodatki Arystotelesa. Pod tym względem,
podobnie ja k przy przekładaniu, wskazaną wydała się droga środ­
kowa; założenie pewnego zasobu wiadomości z historii filozofii
starożytnej i pewnej znajomości epoki. K to ich rfie posiada, nie bę­
dzie w ogóle mógł uprawiać z pożytkiem lektury EN i prawdopo­
dobnie też po nią nie sięgnie.
Poza tymi dwoma głównymi pytaniami przypisy musiały zostać
w poważny sposób ograniczone. Rezygnują tedy w dużej mierze
, z oświetlania stosunku poglądów Arystotelesa do filozofii przed-
Platońskiej, całkowicie zaś niemal z uwzględniania po-Arystotele-
sowego rozwoju omawianej problematyki, jakkolwiek rozważania
na ten temat mogłyby przyczynić się do zrozumienia filozofii Arysto­
telesowej. Objęto natomiast przypisami analizy niektórych pojęć
i terminów i ich rozwóju oraz sprawę usterek redakcyjnych, rzuca­
jących — jak wiadomo — wiele światła na sposób powstawania
pism szkolnych Arystotelesa.
Przekład niniejszy posługuje się w cytowaniu dzieł Arystotelesa
paginacją Bekkerowską, która umieszczona jest na zewnętrznych
marginesach; o jej znaczeniu mowa była wyżej. Trzeba jednak
z naciskiem zaznaczyć, że paginacja Bekkerowską w przekładzie
niniejszym (i w każdym w ogóle przekładzie, a nawet wydaniu ja ­
kiegokolwiek dzieła Arystotelesa) pozostaje do oryginalnej paginacji
wydania Akademii berlińskiej w stosunku p r z y b l i ż e n i a tylko.
W naszym wypadku składają się na to następujące przyczyny:
x. wiersze w wydaniu Bekkera mają inną długość i zawierają inną
ilość znaków aniżeli wiersze niniejszego przekładu; 2. szyk polski
Wstęp LXXXV

jest odmienny od greckiego, skutkiem czego pewne wyrazy orygi­


nału znajdują się w innych miejscach aniżeli ich odpowiedniki
polskie; 3. pewne jedno wyrazowe terminy greckie przekładane są
za pomocą wielowyrazowych zwrotów, np. ó [xeyaXó4|uxoę — czło­
wiek żywiący uzasadnioną dumę, albo łmxatpexaxfca — radość
z powodu niepowodzenia drugich, itp.; 4. w niektórych wy­
padkach rzecz ma się odwrotnie, np* zwrot tó tolouto^ etvai od­
dano p rzez: charakter; 5. przekład rozwiązuje i uzupełnia* czę­
sto powiedzenia eliptyczne oryginału.
Na marginesach wewnętrznych niniejszego prżekładu figurują
cyfry oznaczające paragrafy poszczególnych rozdziałów, które —7
podobnie jak liczby porządkowe owych rozdziałów — oparte są
na tekście podstawowym Susemihla-Apelta. Tekst ten powołuje
się w tej mierze na wydanie Zella, z czego nie wynika, jakoby Zell
był twórcą podziału rozdziałów na paragrafy, który przyjął w swym
wydaniu. Że nie jest twórcą przyjętego przez siebie podziału ksiąg
na rozdziały — to rzecz niewątpliwa: jest to bowiem ów najbar­
dziej rozpowszechniony z podziałów, który wykryliśmy (s. L V )
ju ż u Rurleigha, w pierwszej połowie X I V w.
W żywej paginie niniejszego przekładu #pierw;za, rzymska
cyfra oznacza księgę, druga, arabska— rozdział, pozostałe— strony,
kolumny i wiersze wyd?nia Bekkerowskiego.
Przytaczając pisma Arystotelesa w objaśnieniach i przypisach
wymieniano jego nazwisko tylko tam, gdzie tego wymaga jedno*
znaczność sensu.

Przekład niniejszy powstawał etapami, na przestrzeni wielu


lat. Rozpoczęty w r. 1937 (ks. I i II), kontynuowany w r. 1940
(ks. III i IV ), uzupełniony został resztą ksiąg i scalony w la­
tach 1948— 1950, z inicjatywy prof. Romana Ingardena, Re-
daktora’ „T łum aczeó Klasyków Filozofii", wydawanych przez Polską
Akademię Umiejętności. Niech mi będzie wolno i tutaj wyrazić
prof. Ingardenowi wdzięczność za tę inicjatywę oraz za wnikliwe
i pobudzające do myślenia uwagi dotyczące tłumaczenia. Nie
mniej dziękuję prof. Tadeuszowi Kotarbińskiemu za cenne uwagi
w związku ze Wstępem do mego przekładu.

Daniela Gromska
Kraków, w grudniu 1955 r.

1
ETYKA N IK O M A C H E JS K A
K SIĘ G A P IE R W S Z A

I. Wszelka sztuka i wszelkie badanie, a podobnie


też wszelkie zarówno działanie jak i postanowienie,
zdają się zdążać do jakiegoś dobra i dlatego trafnie
określono1 dobro jako cel wszelkiego dążenia. Cele
jednak bywają różne; jedne z nich bowiem są czyn­
nościami, inne jakimiś odrębnymi od nich wytwo­
rami. Owóż, gdziekolwiek celem jest coś odrębnego
od działania, wszędzie tam wytwory posiadają
z natury swej większą wartość aniżeli [odnośnej2
czynności. Ponieważ zaś wiele jest rodzajów działania
i wiele sztuk i rzemiosł oraz nauk, więc też rozliczne
są cele: i tak celem sztuki lekarskiej jest zdrowie,
celem sztuki budowania okrętów — okręt, celem
sztuki dowodzenia jest zwycięstwo, a celem sztuki
gospodarowania — bogactwo. Ilekroć więkiza ilość
takich sztuk podpada pod jakąś jedną umiejętność —

i n.] WE 1 182 a 32 nn. || 3— 6] EE 1219 a 3 nn. WE 1184 b


9 nn., .1-197 a 3 nn.

1 Por. Platon, Gorgiasz 499 E, Arystotelesową Topikę 116 a


22 i niżej u 72 b 9 i n., gdzie pogląd ten przypisuje Arysto­
teles Eudoksosowi. Ta sama definicja w Retoryce 1362 a 23.
2 Tu i wszędzie niżej wyrazy ujęte w nawias prostokątny
pochodzą od tłumaczki.
4 I 1. 1094 a 1 1 - 2 . 1094 a 27

jak. np. sztuka sporządzania wędzideł i wszelkich


innych części uprzęży pod sztukę jazdy konnej, sama
zaś ta sztuka wraz z wszelkimi działaniami wojen­
nymi pod sztukę dowodzenia, i w ten sam sposób
inne znowu sztuki pod inne ~ zawsze celom wszel­
kich sztuk kierowniczych należy dawać pierwszeń-
i5 stwo przed celami sztuk im podporządkowanych.
Albowiem ze względu na pierwsze dąży się też do s
drugich. Wszystko jedno przy tym, czy celem odnoś­
nych działań jest samo wykonywanie czynności, czy
coś innego oprócz nich, który to wypadek zachodzi
przy umiejętnościach wyżej wspomnianych.
\ ■

II. Jeśli tedy działanie ma jakiś cel, którego prag­


niemy dla niego samego i ze względu na który
pragniemy też wszystkich innych rzeczy, jeśli więc
nie wszystko jest przedmiotem naszego dążenia
20 ze względu na coś innego (w tym bowiem wypadku
rzeęz szłaby w nieskończoność* i pragnienie nasze
stałoby się próżnym i daremnym), to oczywista, że
taki cel jest chyba dobrem marnym przez się i dobrem
najwyższym*. Czyż więc poznanie tego celu nie jest 2
rzeczą wielkiej wagi także dla życia i czyż [dzięki
niemu] nie jest nam łatwiej utrafić w to có należy,
tak jak łucznikom*, którzy‘mają cel przed oczyma ?
Jeśli zaś tak się rzecz ma, to trzeba starać się określić 3
25 w głównych przynajmniej zarysach, czym jest to
najwyższe dobro i jakich nauk czy umiejętności jest
przedmiotem. Zdawałoby się, że jejst przedmiotem 4
nauki naczelnej i najbardziej kierowniczej. Za taką 5

22 nn.] EE 1214 b 6 nn. || 24 nn.] EE 1218 b 10 nn. WE


A181 a 24 nn.
/ 2. 1094 a 21 tW t b /•>

zaś uchodzi polityka, nauka o państwie.* O na bo­


wiem orzeka, które nauki należy w państwie upra­
wiać i których się kto ma uczyć, i w jakiej m ierze; wi­
dzimy też, że pod 'nią podpadają te właśnie umiejęt­
ności, które najwyżej cenimy, jak sztuka dowodzenia,
sztuka gospodarowania i retoryka. Skoro zaś ta nauka
używa do swego celu wszystkich innych umiejętności
praktycznych, a ponadto rozstrzyga o tym, co należy
czynić, a czego zaniechać, to cel jej musi obejmować
cele wszystkich innych [umiejętności], tak że cel ten
musi być najwyższym dobrem człowieka. Jeśli bowiem
nawet to samo jest najwyższym dobrem i dla jedno­
stki, i dla państwa*, to jednak dóbro państwa zdaje
się być czymś większym i doskonalszym, zarówno
gdy idzie O Osiągnięcie, jak też o zachowanie g o ; i dla
jednostki bowiem miłą jest rzeczą dopięcie celu, ale
piękniejszą i bardziej boską — ■dla narodu i dla
państwa.

III. T o więc jest celem naszych badań, jako nale­


żących w pewnym sensie1 do nauki o państwie*. Co
się tyczy opracowania naszego przedmiotu, to wy­
starczy może, jeśli ono osiągnie ten stopień jasności,
na który ów przedmiot pozwala. Nie we wszystkich
bowiem wywodach należy szukać tego samego
stopnia ścisłości, podobnie ja k nie we wszyst­
kich tworach ręki ludzkiej. T a k też co do pojęć
piękna moralnego* i sprawiedliwości, którymi zaj­
muje się nauka O państwie, panuje tak daleko idąca

ii nn.] EE la ib b 35 nn. || 13 nn.] EE 1218 m ni


1217 a 39.
1 7to X iT u d j tu ;
6 / 1094 b 16 -1 0 9 5 a 5

rozbieżność i niestałość zdań, że pojawił się nawet


pogląd, iż istnienie, swe zawdzięczają one tylko umo­
wie, a nie przyrodzie rzeczy. Podobna niestałość zdań 3
panuje też w odniesieniu do dóbr, ponieważ wielu
ludziom przynoszą one szkodę; wszak niejeden już
zginął z powodu bogactwa, inni zaś z powodu mę­
stwa. Należy więc być zadowolonym, jeśli, omawiając 4
takie, przedmioty i opierając się na takich prze-
2® siankach, wskaże się prawdę z grubsza tylko i w Ogól­
nych zarysach i jeśli omawiając to, co tylko na ogół
zachodzi, i wychodząc z przesłanek O takim samym
charakterze, potrafimy też wysnuć tylko tego samego
rodzaju wnioski. W ten sposób należy też oceniać
wszelkie wywody: jćst bowiem cechą człowieka wy­
kształconego* żądać w każdej dziedzjnie ścisłości w tej
25 mierze, w jakiej na tó póżwala natura przedmiotu* ;
bo na jednó niemal wychodzi przyjmowanie
od matematyka wywodów, które posiadają charak­
ter prawdopodobieństwa, i żądanie ścisłych dowo­
dów ód mówcy przemawiającego na zgromadzeniu
ludowym.*
K ażdy ma trafny sąd w tej dziedzinie, którą zna, 5
io9Sa i w niej jest dobrym sędzią; w poszczególnych więc
dziedzinach jest nim ten, kto posiada odnośne wy­
kształcenie, a w ogóle — ktoś, kto jest wszechstronnie
wykształcony. Dlatego młodzieniec nie jest odpowied­
nim słuchaczem wykładów nauki o państwie ; brak
mu bowiem doświadczenia w kwestiach życia prak­
tycznego, które są podstawą i przedmiotem odnośnych
wywodów. Ponadto, ulegając łatwo namiętnościom, 6
5 słuchałby tych wykładów na próżno i bez korzyści,

22 n n .] E E i2 ib b 3 5 nn.
/ 3. 1095 a 6 - 4 . 1095 a 18 7

skoro celem [ich] jest nie poznanie, lecz działanie.


Wszystko przy tym jedno, czy ktoś jest młodzieńcem
ze względu na swój wiek, czy też niedojrzałym jako
charakter; albowiem brak ów tkwi nie w ilości
lat, lecz w kierowaniu się namiętnościami1
w życiu i w poszczególnych dążeniach. Takim bo­
wiem osobnikom poznanie nie przynosi żad­
nego pożytku tak Samo jak ludziom nieopanowa­
nym2; wielką natomiast przynieść może korzyść
wiedza o tych rzeczach tym, co wedle nakazów rozu­
mu 3 zarówno kształtują swe pragnienia, jak też
postępują.*
T e więc uwagi o słuchaczu, O właściwym sposobie
oceniania [naszych wywodów] i o naszym zadaniu
niechaj służą jako przedmowa.*

IV . Wracając teraz do poruszonej wyżej kwestii;


skoro każde poznanie i każde postanowienie zmierza
do jakiegoś dobra, rozważmy, czym jest to, do czego—
zdaniem naszym — : zdąża nauka o państwie i jakie
jest najwyższe ze wszystkich dóbr, które można
osiągnąć za pomocą działania. Co do nazwy tego
dobra panuje u większości ludzi niemal że po­
wszechna zgoda; zarówno bowiem niewykształcony
ogół, jak ludzie o wyższej kulturze upatrują je

14 nn.] EE 1217 a 18 nn.


/
1 Por. 1156 a 32, 1179 b 27.
* Ludzie bowiem nieopanowani — wedle definicji podanej
1145 b 12 — pod wpływem namiętności czynią to, o czym
wiedzą, że jest z!e.
3 r o z u m u — Xóyoę, z domyślnym óp&óę. Por. przy­
pis do n 03 b 32,
8 I 4 . 1095 a 1 9 - 1095 a 53

w szczęściu, przy czym sądzą, że być szczęśliwym to


20 to samo, co dobrze żyć i dobrze się m ieć; na pytanie
jednak, czym jest szczęście, odpowiedzi są rozbieżne
i niewykształcony ogół określa je inaczej aniżeli
mędrcy. Jedni bowiem mają tu na myśli coś z rżeczy 3
jawnych i widocznych, jak przyjemność, bogactwo lub
zaszczyty, inni coś innego, a często nawet jeden i ten
sam człowiek rzeczy różne (będąc chorym widzi
szczęście w zdrowiu, będąc ubogim — w bogactwie);
25 świadomi jednak swq niewiedzy p 6 d tym względem
ludzie podziwiają tych, co wygłaszają twierdzenia
górnolotne i przechodzące ich zdolność pojmowania.
Niektórzy1 wreszcie wystąpili z poglądem, że oprócz
owych wspomnianych wielu dóbr istnieje inne jeszcze,
dobro samo w sobie, które sprawia, że tamte wszystkie
są dobrami. Owóż wszystkie te poglądy rozważać 4
jest próżnym chyba trudem, wystarczy zająć się tymi,
30 które są najbardziej rozpowszechnione lub zdą|ą się
mieć jakieś uzasadnienie?
Należy przy tym uwzględniać różnicę między roz- s
ważaniami, które wychodzą od zasad, a innymi,
które ku zasadom zdążają. Słusznie bowiem już
Platon miał takie wątpliwości i zastanawiał się2, czy
droga prowadzi od zasad, czy też ku zasadom, podob-

22 n.] E E i2 i4 b 6 nn. || 26nn.] EE I 2 i7 b 2 nn.WE 1182


b 9 || 28 nn.] EE 1214 b 28 nn. || 31 nr>.] EE 1216
b 35 nn.
1 N ie k tó r z y — nb. niektórzy platonicy; por. niżej r. V I.
2 Tęudno wymienić miejsce Platona, które Arystotcle* ma
tu na myśli. Niektórzy przytaczają Państwo 511 B. — Po­
dobne jak tu uziomie słuszności poglądów Platona s 1104
t> 12, 1172 ba8; bez wymienienia nazwiska Platona; 1094 a 3,
1 1H0 ;\ f>
I 4. 1095 b 1 - 5 . 1095 b 15 9

nie ja k na torze wyścigowym bieg odbywać się może wsb


od sędziów ku mecie lub w odwrotnym 1 kierunku.
Otóż zaczynać trzeba od rzeczy znanych, te zaś są
dwojakie: jedne bowiem są znane n am , inne zaś
są znane w bezwzględnym tego słowa znaczeniu.
Oczywiście, że m y musimy zaczynać od tego, co
4 jest n a m znane*. Dlatego trzeba, by ktoś, kto ma
z korzyścią słuchać wykładów o tym, co moralnie s
piękne, sprawiedliwe i w ogóle o sprawach państwo-
7 wych; był już wdrożony w dobre zwyczaje. Pun­
ktem wyjścia [zasadą] bowiem jest to, że [coś zacho­
dzi], jeśli zaś ten będzie dostatecznie jasny, nie
trzeba będzie wcale dodawać uzasadnienia, „dla­
czego". Bo tak przygotowany słuchacz albo zna ju ż
zasady, albo z łatwością może je sobie przyswoić.
Do kogo zaś nie odnosi się ani jedno, ani drugie, ten
niechaj posłucha, co mówi Hezjod8:

Najlepszy jest ten, co zdrowe zdanie sam posiada; 10


Po nim zaś ów jest dobry, co zdrowego zdania
Drugich radzących słucha i chętnie się skłania.
Ten zaś, c& ni dla siebie mądiry, ni drugiego
Przestróg nie słucha, nie jest zdatny do niczego.

V. Lecz wróćmy do tego, od czegośmy odbiegli4.


Zdaje się, że nie bez słuszności określa się dobro is

14 — 1096 a 10] EE 1215 a 25 — b 14, 1216 a 28 nn.


1 o d w r o tn y m — ze względu na sędziów, którzy mogą sie­
dzieć u mety.
s j e s t n a m z n a n e — na podstawie doświadczenia.
* Roboty i dnie w. (293— 7 - ) 401 i nn. przekładu Jacka
Przybylskiego, 1790.
4 a 30.
10 1 5. 1095 b 1 5 - 1 0 9 5 b 31

samo przez się i szczęście w związku z różnymi spo­


sobami życia. Niewykształcony ogół i prostacy widzą
je w rozkoszy; dlatego też zadowalają się życiem
polegającym na używaniu. Trzy bowiem są najważ­
niejsze rodzaje życia, a mianowicie, prócz wyżej
wspomnianego, życie poświęcone bądź działalności
obywatelskiej, bądź teoretycznej kontemplacji.*
Niewykształcony więc Ogół objawia naturę zgoła
niewolniczą, wybierając tryb życia odpowiedni dla
bydła, możegójednak poniekąd usprawiedliwić fakt,
że wielu możnych tego świata podziela upodobania
Sardanapala; ludzie natomiast o wyższej kulturze
i żyjący życiem czynnym [upatrują szczęście] w za­
szczytach. One bowiem, na ogół biorąc, są celem
życia poświęconego działalności obywatelskiej. O ka­
zuje się jednak, że i one są czymś bardziej powierz­
chownym od tego dobra, którego szukamy: zdają
się bowiem zależeć raczej od tychv co ich udzielają,
aniżeli od tego, kto ich dostępuje, dóbró zaś samo
przez się jest przypuszczalnie czymś, co tkwi w posia­
dającym je osobniku i niełatwo .może mu być wydar-
_ . i

te. — Ponadto zdaje się, że ludzie ubiegają się o.za­


szczyty, aby nabrać przekonania, że są dzielni ; sta­
rają się tedy otrzymywać zaszczyty ód ludzi roz­
sądnych, którym są dobrze znani, i otrzymywać je
dzięki swej dzielności1 ; a zatem jasną jest rzeczą,
że — przynajmniej ich zdaniem — dzielność stoi
wyżej [aniżeli zaszczyty]. Mógłby więc ktoś może
przypuścić, że celem życia poświęconego działalności
obywatelskiej jest raczej Owa dzielność. I ona jednak

1 W sprawie użycia terminów „dzielność54 i „dzielni"


Por. Wstęp, s. L Y I I I — L X V I
/ 5. 1095 b 3 2 -1 0 9 6 a 7 11

okazuje się niewystarczającą: nie jest bowiem — jak


się zdaje — rzeczą nie do pomyślenia, by ktoś, komu
nie brak dzielności, przespał całe życie lub spędził
je bezczynnie, a ponadto dotknięty był najgorszymi*
cierpieniami i nieszczęściami. Człowieka, któremu io96a
takie życie przypadło w udziale, nikt nie nazwie
szczęśliwym, chyba ktoś, kto by za wszelką ce­
nę upierał się przy [tym] paradoksie1. Ale dość
o tym (przedmiot ten bowiem jest dostatecznie oprą-\
; cowany w dostępnej wszystkim literaturze2). Trze­
cim rodzajem życia jest życie poświęcone teo­
retycznej kontemplacji; będzie o nim mowa 5
poniżej3.
8 Życie natomiast upływające na zdobywaniu ma­
jątku jest poniekąd życiem pod przymusem4, a bo­
gactwo oczywiście nie jest tym dobrem, którego
szukamy; wszak jest óno czymś tylko pożytecz-

1 — wyraz ten użyty jest tu w znaczeniu wprowadzo­


nym w Topice 104 b 19: biaię jest tam twierdzeniem paradok­
salnym, wypowiedzianym przez kogoś z tych, co biegli są
w filozofii. (Inne pojęcie w Analitykach drugich 72 a 21;
por. 0 niebie 306 a 12),
2 łv Tolę t f koxXiou;. — Prawdopodobnie są owe ly*focXia
identyczne z pismami literackimi (Siorepucol Xóyoi) Arysto-
t

telesa; inni (Chase) upatrują w nich zaginione pismo Arystote­


lesa : tytuł taki (£yxuxX(oiv a |3) figuruje na liście pism Arystotele­
sowych, zamieszczonej przez Diogenesa Laertiosa w je ­
go Z y wocie Arystotelesa. Ross tłum aczy: bieżące dys­
kusje.
8 1177 a 12 — 1178 a 8; 1178 b 3 — u 79 a 32.
4 p o d p rz y m u s e m — ponieważ zdobywanie środków do
życia jest koniecznością. Przeciw takiej interpretacji nie trudno
zauważyć, że warunkiem niezbędnym życia jest pewne mini­
mum zamożności, ale nie bogactwo. — Niektórzy sądzą, żc
tekst jest w tym miejscu zepsuiy.
12 / 6. 1096 a 8 — 1096 a 22

% __
nym i jest środkiem do celu. Dlatego ju ż raczej
te rzeczy, o których wyżej była mowa, mógłby ktoś
uważać za cele [ostateczne]; ceni się je bowiem dla
nich samych. I one jednak — jak się okazuje — cela­
mi tymi nie są, chociaż dla uzasadnienia tego poglądu
wiele przytoczono argumentów.

V I. Porzućmy więc ten temat; lepiej* może za­


ją ć się rozważaniem dobra w ogóle1 i zbadać, co
przez nie rozumieć należy, jakkolwiek by przykre
były tego rodzaju dociekania wobec faktu, iż
formy (tA słSy)) wprowadzili moi przyjaciele. Zdaje
się chyba jednak, że może lepiej jest i że trzeba
dla ocalenia prawdy poświęcić nawet to, co jest
nam bardzo bliskie — zwłaszcza jeśli się jest filo­
zofem; bo gdy jedno i drugie jest drogie, obo­
wiązek nakazuje wyżej cenić prawdę [aniżeli
przyjaciół].*
Owóż ci, co wprowadzili wspomniany pogląd, nie
konstruowali idej (IMaę) tych przedmiotów, o któ­
rych orzekali poprzedzanie i następstwo (dlatego
też nie tworzyli idei liczb); dobro jednakowoż orzeka
się zarówno w [kategorii tego]2, czym coś jest, jak
w [kategorii] jakości i stosunku, to zaś, co [istnieje]
samo w sobie, co jest substancją, z natury swej idzie
przed tym, co względne (to bowiem, co względne,
jest w stosunku do tego, co istnieje samoistnie, jakby
czymś pochodnym i czymś, co się doń przyłącza);

17 nn.] ££ 1218 a 1 nn. || 19 nn.] ££ 1217 b 26 nn. WE


1183 a 9 nn. 1205, a 8 nn.
ł dobra w ogóle — tj. idei dobra.
* Por. niżej § 3.
/ 6. 1096 a 23 — 1096 a 3i 13

tak więc nie mogłaby1 istnieć wspólna jakaś ideą,


* obejmująca wszystkie te rodzaje [dobra]. — A d alej:
wyraz „dobro“ posiada tyle znaczeń*, ile wyraz „b yt“
(mówi się o nim bowiem w [kategorii tego], czym coś
jest, jak n p .: bóg lub rozum *; w [kategorii] jakości:
zalety; ilości: właściwa m iara; stosunku: to, co poży- 25
teczne; czasu: chwila odpowiednia; miejsca: właści­
we miejsce pobytu — i tak dalej), jasne więc, że nie
może ono być czymś wspólnym, ogólnym i jednym ;
bo w tym wypadku nie mówiłoby się o nim we wszys­
tkich kategoriach, lecz tylko w jednej jedynej. —
♦ Następnie: ponieważ O przedmiotach objętych
jedną ideą istnieje też jedna nauka*, więc musiałaby 30
też istnieć jakaś jedna nauka dotycząca wszystkich
dóbr ; tymczasem jest ich wiele, i to nawet w odnie­
sieniu do przedmiotów podpadających pod tę samą
kategorię, jak np. w odniesieniu do odpowiedniej
chw ili: nauka bowiem, którasię nią zajmuje w związ­
ku z wojną, jest umiejętnością dowodzenia, nauka
zaś, która to czyni w związku z chorobą, jest medy­
cyną ; w odniesieniu zaś do właściwej m iary: nauką,
która się nią zajmuje ze względu na pożywienie,
jest medycyna*, umiejętnością zaś, która to czyni ze
względu na ćwiczenia fizyczne, jest gimnastyka. —
s M ógłby też ktoś mieć wątpliwości, co właściwie mają
na myśli ci, którzy wprowadzili idee, mówiąc o „sa- ss

29 nn.] EE 1217 b 34 nn. || 34 nn.] EE 1218 a 10 nn.


1 n ie m o g ła b y — ponieważ na stanowisku platoników
(o których tu mowa), nie można mówić o takiej idei, nie popa­
dając w sprzeczność z założeniem, że nie istnieją idee tych
przedmiotów, o których można orzekać poprzedzanie i na­
stępstwo^
14 / 6. 1096 b 1 - I 0 9 6 b 12

io96b mej tej r z e c z y s k o r o przecież jedno i to samo po­


jęcie, a mianowicie pojęcie człowieka, występuje
zarówno w „samym człowieku"1, jak i w „człowieku".
O ile bowiem jeden i drugi jest „człowiekiem"*
nie będą się niczym różnili od siebie, a jeśli tak, to
niczym też [nie będą się od siebie różniły „samo
dobro" i „dobro"], o ile oba są „dobrami". — Nie bę- 6
dzie teź samo dobro dobrem w wyższej mierze dlatego,
że jest wieczne, skoro przecież to, co trwa długo, nie
jest też bielsze aniżeli to, co trwa tylko jeden dzień.
5 Bardziej tedy przekonujący wydaje się w tej sprawie i
pogląd pitagórejczyków, którzy umieszczają jedność
w rzędzie d ó b r*; za nimi2 tó — jak się zdaje —
poszedł i Speuzyp.
Powyższe jednak kwestie niechaj będą poruszone s
gdzie indziej 3 ; przeciwko temu natomiast, co wyżej
powiedziano, mógłby się nasunąć zarzut, jakoby
[platónicy] w wywodach swych mieli na myśli nie
io wszelkie w ogóle dobro, lecz nazywali dobrem ze
względu na jedną formę to, do czego się dąży i co
się ceni dla niego samego, to natomiast, co wytwarza
lub przyczynia się do zachowania rzeczy tego rodzaju
czy też zapobiega ich przeciwieństwom — dobrem ze

1 w sam ym c z ło w ie k u . — „Sam człowiek** to u Platona


termin techniczny, synonim „idei człowieka". Por. np. Państwo
534 B i G, gdzie w obrębie sześciu wierszy wyraźnie występuje
utożsamianie: tó dcya0'óv, •?) tou dtya&ou i$!a i afrrb t b dcya$óv.
Por. też F. Ast, Lexicon Platonicum, 1835— 8, przedr. anastatyczny
1908, s. v. iya&óę) i Susemihl-Apelt, Index, gdzie czytamy
s. v . Ó L yaL & óę : x a ^ ,a 6 r ó , au*ró k o c^ o p S tó , ocutó T d y a ^ ó v =»
_ »
Platonis idea boni.
* za n im i — a nie za poglądem Platona.
3 W Metafizyce.
1 6. 1096 b 1 3 - 1096 b 27 15

* względu na Mpwe rzeczy i w innym znaczeniu. Jasne


więc, że w takim razie mówiłoby się o tym, co dobre,
w dwojakim znaczeniu, a mianowicie bądź jako
o tym, co dobre samo w sobie, bądź też jako o tym ,'
co dobre ze względu na tamto dobro. Odróżniwszy
więc od rzeczy pożytecznych te, które są dobre same
w sobie, zastanówmy się, czy też podpadają one pod is
io jedną ideę. Jakiego jednak rodzaju rzeczy można
uważać za dobre same w sobie ? Gzy te wszystkie,
do których się dąży nawet dla nich samych tylko,
jak rozsądek, widzenie, niektóre przyjemności lub
zaszczyty? Bo jeśli nawet dążymy do wspomnianych
rzeczy 1także i nie dla nich samych, tó jednak, można
je zaliczyć do tych, które same w sobie są dobre.
C zy też można uważać za dobro samo w sóbife
samą tylko ideę [dobra] ? W takim razie forma
n byłaby pusta. Jeśli natomiast wyżej wspomniane rze- 20
czy należą do tych, które są same w sobie dobre, to
trzeba będzie wykazać, że pojęcie dobra jest tó samo
we wszystkich tych rzeczach, tak j ak pojęcie białości
w śniegu i w bieli ołowianej. Pojęcia jednak zaszczy­
tów, rozsądku i przyjemności różnią się między sobą
całkowicie właśnie pod tym względem, pód którym
one wszystkie są dobrami. A więc dobro nie jest
niczym wspólnym {ani}1 podpadającym pod jedną
ideę.
12 W jakim tedy znaczeniu nazywa się jednak „do- 25

brymi£< wszystkie te rzeczy? Nie wydaje się bowiem,


byśmy tu mieli dó czynienia z przypadkową tożsa-

- 1 Nawias { } zawiera wyrazy, których brak w rękopisach,


a które wprowadzone zostały do oryginału przez krytykę
tekstu.
I 6. 1096 b 2 7 - 1 0 9 7 « 6

móścią nazw, oznaczających przedmioty różne. Więc ,


czy się tak nazywa wszystkie owe łzeczy dlatego^
że wszystko [co dobre] ma jedno i to samo źródło
łub zmierza do jednego i tego samego celu, czy też
raczej na podstawie analogii? jak bowiem w ciele
[czymś dobrym jest] wzrok, tak w duszy — rozum,
w czymś innym zaś — znowu coś innego. T e jednak m
30 zagadnienia należy inoże teraz porzucić; szczegółowe
bowiem ich roztrząsanie należałoby raczej do innej
filozofii1 ; podobnie ma się też rzecz w odniesieniu
do idei [dobra]. Jeśli bowiem nawet istnieje jakieś
jedno dobro, które może być orzekane o wszystkim,
co dobre, lub może posiadać byt odrębny samo w so­
bie, to jasne, że człowiek nie mógłby go osiągnąć
przez swoje działanie ani posiąść; te zaś właśnie cechy
musi posiadać to, czego obecnie szukamy*, ^ ó gło b y u
3s się jednak może komuś wydawać,, że właśnie ze
względu na te dobra, które można posiąść i Osiągnąć
io97« przez działanie, lepiej jest znać owo dobro samo
w sobie; mając je bowiem jako wzór przed oczyma,
łatwiej póznamy te rzeczy, które są dobre dla nas,
a znając osiągniemy je też. Owóż poglądowi temu is
nie brak wprawdzie pewnego pozoru słuszności, zdaje
się jednak, że jest on niezgodny ze sposobem postę­
powania sztuk i nauk; bo choć wszystkie one zmie-
s rzają do jakiegoś dobra i chcą zaspokoić jakąś potrze­
bę, to jednak nie troszczą się zupełnie o poznanie
owego dobra samego w sobie. A przecież trudno

30 n.] ££ 1217 b 16 nn. || 32 nn.] EE 1217 b 23 nn., 1218 b


1 nn. _
\

1 do innej* f ilo z o f ii — tj*. do „pierwszej filozofii*Vczyli do


metafizyki.
* Por. 1695 a 16.
/ 6. 1997* 7 - 7. i m a 32 17

% - <: V ■ • i- V :

przypuścić, by spośród przedstawicieli wszystkich


umiejętności nikt nie wiedział o istnieniu tak ważnego
środka pomocniczego i nawet nie odczuwa! jego
potrzeby. Trudno też z drugiej strony zrozumieć,
jakiej pomocy .w wykonywaniu swego rzemiosła
doznałby np. tkacz lub cieśla dzięki poznaniu dobra
samego w sobie albo też w jaki sposób stałby się
lepszym lekarzem lub wodzem ten, kto oglądał1samą
ową ideę [dobra]. Jasną jest bowiem rzeczą, że
lekarz nie zajmuje się nawet zdrowiem tak pojętym,
lecz tylko zdrowiem człowieka, a może nawet raczej
pewnego określonego człowieka : leczy bowiem po­
szczególne jednostki.*
VII. Dósyćjednak o tych sprawach; wróćmy zno­
wu do tego dobra, którego szukamy, i do pytania,
czym ono może być. Owóż okazuje się, że w każdym
ro4zaju działania i w każdej sztuce jest nim coś
innego: coś innego bowiem w medycynie, coś innego
w sztuce dowodzenia — i podobnie w każdg innej
sztuce. Co więc jest w każdej z nich dobrem? Czy to,
ze względu na co wszystko inne się czyni ? Otóż tym
jest w medycynie zdrowie, w sztuce dowodzenia —
zwycięstwo, w budownictwie — dom, w innych sztu­
kach — znowu coś innego, w każdym działaniu
i w każdym przedsięwzięciu — cel; cel bowiem jest
tym, ze względu na co wszyscy wszystko inne czynią.

aa] EE 1218 b io nn.


1 og l ą da ł — termin techniczny SUtońddęj
nauki o ideach (por. n p .: Uczta 211 D, Fedon 84 A , Fajdros 1,9 E,
Państwo 402 D, 466 E, 500 A, 5 11 C, itp.), nie bez ironu tu
utyty. Należałoby go w tekście wprowadzić w cudzyałowie.
Por. przypis do 1094 a 23.

E ty k a
18 1 7. 1097 a 22 -1 0 9 7 . b 3

Jeśli więc istnieje jeden cel wspólny dla wszystkich


możliwych czynności, to on chyba jest owym [naj­
wyższym] dobrem, osiągalnym przez działanie, jeśli
25 zaś tych celów jest więcej, to one nim chyba są.
N a innej więc drodze rozważania nasze doszły do %
tego samego wyniku; ale musimy spróbować wyjaś­
nić go jeszcze bliżej. Wobec tego, że cele — jak się z
okazuje — są rozmaite i że niektóre z nich, jak
np. bogactwo, flet 1 i wszelkie w Ogóle narzędzie,
obieramy dla innych [celów], jasną jest rzeczą, że
nie wszystkie są celami ostatecznymi; najwyższe
jednak dobro zdaje się być czymś ostatecznym. Tak
więc, jeśli istnieje jedna jedyna tylko rzecz, która jest
czymś Ostatecznym, to ona byłaby tym, czego śzu-
30 kam y; jeśli zaś takich rzeczy jest więcej, to ta z nich
byłaby tym, czego szukamy, która jest n ajstatecz­
niejsza. Owóż to, do czego dążymy dla niego samego, 4
nazywamy czymś wr wyższym stopniu ostatecznym
aniżeli to, do czego dążym y dla czegoś innego;
nazywamy też w wyżsfcym stopniu ostatecznym to,
do czego się nigdy nie dąży dla czegoś innego,
aniżeli te rzeczy, do których się dąży zarówno dla
nich samych, jak dla czegoś innego. Bezwzględnie
więc ostateczne jest to, do czego się dąży zawsze dla
niego samego, a nigdy dla czegoś inpego.
Temu określeniu odpowiada — wedle powszech- s
io9?b nego mniemania — najbardziej szczęście; do szczęścia
bowiem dążymy zawsze dla niego samego, a nigdy
dla czegoś innego, zaszczytów natomiast, .przyjem­
ności, rozumu i wszelakiej dzielności pragniemy
wprawdzie także dla nich samych (pragnęlibyśmy

1 Por. Platon, Eutydem, 289 G i przypis do I094 a 23*


I 7. 1097 b 4 t 1097 b 19 19

bowiem każdej z tych rzeczy, nawet gdyby nam nic


z nich nie przychodziło), czynimy to jednak również
dla szczęścia,'w przekonaniu, że dzięki tym rzeczom
będziemy szczęśliwi. Szczęścia natomiast nikt nie
pragnie dla wspomnianych rzeczy ani w ogóle dla
niczego innego poza nim.
T o samo wynika też -— jak się zdaje — z samo-
starczalności [szczęścia]; bp to, co jest ostatecznym
dobrem, zdaje się być samostarczalnym. A mamy tu
na myśli samostarczałność nie dla jednego, tylko
człowieka, żyjącego życiem samotnika, lecz także dla
jego rodziców, dzieci i żony, i w ogóle dla jego przy­
jaciół i współobywateli, skoro przecież człowiek z na­
tury swej jest istotą przeznaczoną do życia życiem
społecznym1. Pod tym jednak względem ustanowić
należy pewną •,granicę: gdyby bowiem ktoś rozciągał
to na dalszych przodków i potomków oraz na przy­
jaciół przyjaciół, rzecz szłaby w nieskończoność.. A le
tym trzeba się będzie zająć poniżej2. Samostarczal­
nym zaś nazywamy to, co samo przez się czyni
życie godnym pożądania i wolnym od wszelkich
braków: czymś takim zaś jest -— zdaniem naszym —
szczęście, które jest nawet ze wszystkiego najbardziej
pożądania godne, nie będąc żadnym ze składników
sumy poszczególnych dóbr. Bo gdyby było jakimś
składnikiem owej sumy, stawałoby się bardziej pożą­
dania godne po powiększeniu się o najmniejsze cho­
ciażby dobro. Albowiem przybytek oznacza przyrost
ilości dóbr, ą z dwu dóbr to jest zawsze bardziej

16 nn.] WE 1184 a 14 nn.


1 Por. 1x69 b 18 i Politykę 1253 a 2 i n.
1 W r. X i X I ; por. też 1271 a i n.
/
20 / 7. 1097 b 1 9 - 1 0 9 8 a 2

pożądania godne, które jest większe1. Okazuje się


» tedy, że szczęście, będąc celem wszelkiego działania,
jest czymś ostatecznym i samostarczalnym.*
Twierdzenie jednak, że szczęście jest najwyższym 9
dobrem, wydaje się czymś, na co wszyscy przypusz­
czalnie się godzą, tym natomiast, czego się tu żąda,
jest dokładniejsze określenie, czym ono jest. Można >•
by może określenie takie podać, biorąc pod uwagę
« swoistą funkcję człowieka. Jak bowiem u fletnisty,
rzeźbiarza i u każdego artysty oraz w ogóle u każdego,
kto ma jakąś funkcję i jakąś właściwą sobie czynność,
wartość jego i „dobroć** tkwi w spełnianiu owej
funkcji2, tak też zdaje się być i u człowieka, jeśli istnieje
jakaś swoista jego funkcja. C zyżby więc cieśla i szewc u
m idi jakieś właściwe sobie funkcje i czynności, czło­
wiek zaś miałby ich nie mieć, lecz miałby być Stwo­
sz rzony do próżniactwa? C zy też raczej tak jak oko,
ręka i noga, i każda w Ogóle część ciała posiada
jakąś funkcję swoistą, tak też i człowiekowi przypisać
można obok tamtych wszystkich jakąś właściwą mu
funkcję ? Jakaż b y to więc mogła być ? C o się tyczy «
życia, to wspólne ono jest — jak wiadomo — czło­
wiekowi nawet z roślinami, a szukamy funkcji swo­
istej człowieka. Należy więc abstrahować od^funkcji
iwa. życiowych, polegających na odżywianiu się i wzra­
staniu.* Następnym rodzajem życia byłoby jakieś
życie polegające na odbieraniu wrażeń zmysłowych,
ale i ono wspólne jest—ja k się okazuje—człowiekowi

23 nn.] £ £ 1219 a 2 nn.


1 Por. 1172 b 23 — 34.
1 Ipyoy-— por. Platon, Państwo 353 B, Polityk 258 G, 305 G.
Por. też przypis do 1094 a 23.
1 7. 1098 « 3 -1 0 9 8 a 15 21
-----------;-------------------------------------------

z koniem, wolem i wszelką w ogóle istotą żyjącą.


Pozostaje tedy życie polegające na działaniu pier­
wiastka rozumnego. Owóż jedna część tego ro­
zumnego pierwiastka ulega rozumowi, druga zaś
sama posiada rozum i myśli*. Ponieważ tedy i o tym1
życiu mówi się w dwojakim znaczeniu*, to należy
tu mieć na myśli życie,-którego istotą jest wykony­
wanie czynności rozumowych*; tego bowiem raczej
rodzaju ż y d a tyczy się owo wyrażenie, wzięte w zna­
czeniu właściwym. O tóż — jeśli swoistą funkcją czło­
wieka jest działanie duszy zgodne z rozumem lub
nie bez rozumu; i jeśli swoista funkcja człowieka
i człowieka etycznie wysoko stojącego jest identyczna
co do swego rodzaju, tak jak funkcja cytrzysty
i cytrzysty wybitnego, i tak w ogóle we wszystkich
przypadkach, ponieważ do funkcji w ogóle przyłącza
się tylko ów wyższy stopień spowodowany dziel­
nością (Ape-rf)) (jest bowiem funkcją cytrzysty grać na
/'
cytrze, funkcją dobrego cytrzysty grać dobrze); jeśli
w.ięc tak, i jeśli dalej za swoistą funkcję człowieka
uważamy pewien rodzaj życia, a mianowicie dzia­
łanie duszy i postępowanie zgodne z rozumem, za
swoistą zaś funkcję człowieka dzielnego to samo dzia­
łanie wykonywane w sposób szczególnie dobry ; jeśli
wreszcie w ogóle dobrze wykonywana jest każda
> _______________ -

5 nn.] ĘE 1219 a 9 nn. || 7 n.] EE 1219 a 18 nn. || 12 nn.]


EE 1219 a 25 nn.
1 o ty m — tj. polegającym na działaniu rozumnego pier­
wiastka duszy.
n • w d w o ja k im z n a c z e n i u — tj. w znaczeniu wykony­
wania czynności rozumowych i w znaczeniu odnośnych uzdol­
nień.
23 I 7. 1098 a 1 5 - 1 0 9 8 a 31

rzecz, która jest wykonywana w sposób zgodny z wy­


mogami swej swoistej dzielności; jeśli tedy to wszystko u
tak się ma, to najwyższym dobrem człowieka jest
działanie duszy* zgodne z wymogami jej dzielnoś­
ci, o ile zaś istnieje więcej rodzajów tej dzielnoś­
ci, to zgodne z wymogami najlepszego i najwyż­
szego jej rodzaju. I to w życiu, które osiągnęło pew­
ną długość. Jedna bowiem jaskółka nie stanowi
o wiośnie* ańi jeden dzień; tak też jeden dzień u
ani krótki czas nie dają człowiekowi błogości ani
5« szczęścia.
T o więć niechaj służy jako przedstawienie dobra i?
w ogólnych zarysach; (bo trzeba przecież naprzód
podać ogólne zarysy, następnie zaś wypełnić
je szczegółami); to zaś, co w Ogólnych zarysach
trafnie jest uchwycone, p o trafi— ja k się zdaje —
każdy poprowadzić dalej i Szczegółowo rozwinąć,
a czas bywa wynalazcą lub dobrym współpracowni­
kiem w tego rodzaju poczynaniach. Stąd też biorą
ts swój początek postępy w sztukach: każdy bowiem
może uzupełnić to, czego brak. Trzeba też pamiętać i»
ó tym, oczym była mowa wyżej1, i nie we wszystkich
dziedzinach żądać tego samego stopnia ścisłości, lecz
w każdej tylko w tej mierze, w jakiej na to pozwala
natura przedmiotu, i o tyle, o ile to je st właściwe
w danej rozprawie. Wszak zarówno cieśla, jak i ktoś, w
s« kto uprawia geometrię — obaj badają kąt prosty, ale
każdy z nich w inny sposób: pierwszy czyni tó O tyle,
o ile k ą t ów przydatny mu jest w pracy, drugi zaś
zastanawia się nad tym, co to jęst kąt prosty i jakie

18 nn.] EE .1219 a 35 nn.


1 1094 b i i — 27.
I 7. 1098 a 3 1 - 1 0 9 8 b 5 2S

ma własności; idzie mu bowiem o prawdę samą w so­


bie. W ten sam sposób należy postępować i w innych
dziedzinach, aby to, co uboczne, nie przewyższyło
objętością tego, co stano'wi główne zadanie dzieła.
50 Nawet podania przyczyny nie należy żądać w jedna­
kowej mierze we wszystkich dziedzinach, lecz w nie­ 10V8b
których wystarczy samo należyte wskazanie tego,
że* [coś zachodzi] (jak np. także w odniesieniu do
najwyższych zasad1) ; wszakże to jest pierwsze i jest
41 punktem Wyjścia.* Co się zaś tyczy zasad2, to jedne
z nich poznaje się indukcyjnie, inne dzięki intuicji3,
jeszcze inne- dzięki pewnego rodzaju przyzwy-
81 czajeniu, różne — w różne sposoby. Należy usiłować
dojść do każdego rodzaju tą drogą, która odpowiada S

33 nn.] EE te iS b 22 nn.
1 Niektórzy kreślą wyrazy jpjęte tu w nawias — cf* SusemihK
Apelt w aparacie krytycznym. Skreślenie to Wydaje się rzeczą
słuszną, sens bowiem zdania jest:... czasem wystarczy, jeśli
się wskaże w przeciwstawieniu do przeprowadzenia
dowodu, dcTco§etx&qvott, jak przy zasadach),* żc coś zachodzi.
(Por. Jaeger, Diokles 43).
* W yraz grecki 4pxh znaczy zarówno „zasada", jak „po­
czątek". Z tej ekwiwokacji rodzi się w oryginale greckim gra
słów, nie dająca się przełożyć na język polski. (Najbliższym
oryginału byłby tu przekład, operujący wyrazem „podstawa",
jako odpowiednikiem zarówno wyrazu „zasada", jak i wyrazu
„początek".)
8 ato&fym. — Że aferibjate znaczy tu tyle, co intuicja, i że
idzie o sposób, w jaki ujmujemy zasady matematyczne — na
to zwrócił uwagę pierwszy W. Jae&er (Diokles 44). W przeciw­
stawieniu do intuicji prowadzi indukcja do poznania zasad
nauk przyrodniczych, przyzwyczajenie — do poznania zasad
etycznych (tamże 45).— Dodać należy, że wks. V I, 1143 b 5,
, Arystoteles explicite utożsamia a w tym znaczeniu
z intuicją (vou<;):... octaśbjaw, aurrj 8’ £<rrl vou;.
24 / 7 . 1098 b 5 - 8. 1098 b 19

>

ich naturze, i dołożyć wszelkich starań, b y je traf­


nie określić, gdyż wielkie jest ich znaczenie dla
tego, oo po nich następuje. Wszak początek1 zdaje
się być więcej niż połową całości i dzięki nie­
mu wyjaśnia się wiele z tego, co jest przedmiotem
badań. ‘
V III. W rozważaniach dotyczących zasady2 [o któ­
rej mowa], uwzględnić trzeba nie tylko wnioski,
do których doszliśmy, i przesłanki, na których się
oparliśmy, lecz także i to, co się o niej [powszechnie]
mówi. Wszystko. bowiem, co • istnieje, zgadza się
z prawdą, z fałszem natomiast < prawda >8 popada
rychło w niezgodę. Wśród dóbr tedy rozróżniono4 trzy
rodzaje, które nazwano dobrami zewnętrznymi, du­
chowymi i cielesnymi: owóż m y uważamy dobra
duchowe za dobra w najwłaściwszym tego słowa
znaczeniu i za najwyższe; działania zaś i czynności
duszys zaliczamy do dóbr duchowych. T a k więc
trafne chyba jest nasze określenie szczęścia, przy­
najmniej w myśl tego dawnego i przez filozofów
zgodnie przyjętego poglądu. Słusznie też upatrujemy
cel ostateczny w pewnym postępowaniu i działaniu;

9 nn.] E E 1216 b 26 nn. || 12 nn.] EE 1218 b 32 nn. WE


1184 b 2 nn.
1 Por. objaśnienie do b 3.
* za sa d y — tj. pojęcia szczęścia.
* Wyraz ujęty w nawias ostry uwaia Rassow (cf. Su-
semihl-Apelt w aparacie krytycznym) za wtręt późniejszy.
Z tłumaczy idą za jego zdaniem m. i. Lasson i Ross.
* Platon, Eutydem 279 A, B, Filtb 48 E, Prawa 697 B, 743 E.
Por. przypis do 1096 a 24.
* d z ia ła n ia zaś i czyn n o ści d u szy — w których,
Arystoteles upatruje (1098 a 16) istoty szczęścia.
I 8. 1098 b 1 9 - 1 0 9 9 a 1 25

w ten bowiem sposób zaliczony zostaje on do dóbr


* duchowych, a nie <fo zewnętrznych. Zgadza się rów- *o
nież z naszym określeniem pdgląd, że szczęśliwy jest
ten, kto dobrze żyje i komu dobrze się wiedzie, gdyż
tak niemal określiliśmy szczęście jako pewnego ro­
dzaju dobre życie i powodzenie. Okazuje się dalej,
* że w naszym określeniu pojęcia szczęścia tkwią
wszystkie te cechy, których się dla niego domagano.
* Jedni bowiem dopatrują się go w dzielności etycznej,
drudzy w rozsądku, inni w pewnego rodzaju mą­
drości ; jeszcze inni sądzą, że istotą szczęścia są w y­
mienione rzeczy lub jedna z nich w połączeniu z przy- *s
T jemnością lub nie bez przyjemności; są wreszcie tacy,
którzy zaliczają tu również dobrobyt zewnętrzny.
Niektóre z tych poglądów mają wielu starodawnych
przedstawicieli, inne nielicznych, lecz bardzo sław­
nych ; prawdopodobnie nikt ż nich nie jest całkowicie
w błędzie, lecz każdy ma pod pewnym przynajmniej
względem lub nawet po największej części słuszność.
* C o się tyczy tych, którzy upatrują szczęście w dziel- 30
ności etycznej lub w jakimś jej rodzaju, to z tym
poglądem zgadza się nasze określenie zupełnie: nale­
żą bowiem do dzielności zgodne z nią czynności.
* Niemałą jednak zapewne stanowi różnicę, czy naj­
wyższe dobro widzimy w samym posiadaniu czy też
w używaniu, w trwałej dyspozycji czy też w czyn­
ności1. Albowiem dyspozycja, choć istnieje, może nic
dobrego nie zdziałać, ja k np. u śpiącego lub w inny
e

20 nn.] EE 1219 a 39 nn. || 23 nn.] EE 1214 a 30 nn. || 31


nn.] EE 1215 a 20 nn,, 1219 a 23 nn. WE 1185 a 9 nn.
*w c z y n n o śc i — w której się owa dyspozycja iści.
aktualizuje.
26 1 8. 1099 a 2 — 1099 a 19

sposób bezczynnego; nie może tego natomiast czyn-


ność; bo t koniecznościdziałać będzie, i to działać
dobrze. I jak w Olimpii wieńczy się nie tych, co
najpiękniejsi i najsilniejsi, lecz tych, co biorą udział
w igrzyskach (jako że wśród nich są zwycięzcy), tak
też uczestnikami tego, ęo w życiu jest dobre i
moralnie piękne, stają się słusznie ci, którzy dzia­
łają.
A przy tym życie ich jest też samo w sobie przy­
jemne. Doznawanie bowiem przyjemności należy do
życia duchowego, każdemu zaś sprawia przyjemność
to, czego jest miłośnikiem, ja k np. koń miłośnikowi
koni, widowisko zaś miłośnikowi widowisk; tak samo
też to, co sprawiedliwe, miłośnikowi sprawiedliwości,
a ogólnie mówiąc — to, co zgodne z dzielnością,
miłośnikowi dzielności. Owóż te rzeczy, które spra­
wiają przyjemność szerokiemu ogółowi, są niezgodne
między sobą, ponieważ są przyjemne nie z natury swej;
rzeczy natomiast, które sprawiają przyjemność miło­
śnikom tego, co moralnie piękne, są z natury .swej
przyjemne. T u należy postępowanie zgodne z naka­
zami dzielności etycznej1, które tedy jest przyjemne
zarówno dla wyżej wspomnianych ludzi, jak i samo
w sobie. Życie tych ludzi nie potrzebuje wobec tego
przyjemności jako jakiegoś dodatku, lecz zawiera
Ową przyjemność ju ż w sobie. Prócz tego bowiem, co
było ju ż powiedziane: nie jesi etycznie dzielnym
człowiekiem ten, kogo nie cieszą czyny piękne; bo
i sprawiedliwym nikt nie nazwie kogoś, kogo nie
cieszy postępowanie sprawiedliwe, ani szczodrym

3 nn.] EE 1219 b 9 n.
1 xoct* dćperr)v — ^osłownie: według dzielności etycznej.
1 8. 1099 a 2 0 -10 9 9 b 2 27

tego, kogo nie cieszy postępowanie szczodre; podob- 20


nie ma się też rzecz w innych wypadkach. Jeśli zaś
tak, to postępowanie zgodne z nakazami dzielności
etycznej jest chyba samo w sobie przyjemne. Ponadto
jest ono też dobre i piękne, i to w najwyższym
stopniu, jeśli trafnie sądzi o tych rzeczach człowiek
14 szlachetny; a sądzi tak, jak powiedzieliśmy1. A więc
szczęście jest najwyższym dobrem i tym, co.moralnie
najpiękniejsze, i najwyższą rozkoszą, i nie są to
rzeczy odrębne, ja k tego chce napis w Delos*: ss

Co najsprawiedliwsze jest najszlachetniejsze, zdrowie — naj-


[lepsze,
Lecz najmilsza to rzecz: pragnień osiągnąć swych cel.

Wszystkie te bogiem cechy są zawarte w najlepszych


czynnościach ; te zaś czynności lub jedna z nich,
a mianowicie najlepsza, stanowią, zdaniem naszym, 30
szczęśliwość.
15 Okazuje się jednak, że szczęście — jak ju ż o tym
była mowa 3 — nie może się obejść bez dóbr ze­
wnętrznych; wszak niemożliwą lub przynajmniej nie­
łatwą jest rzeczą dokonywać czynów moralnie pięk­
nych, będąc pozbawionym odpowiednich środków.
Wiele bowiem rzeczy uskutecznia się — jak gdyby
za pomocą narzędzi — dzięki przyjaciołom, lhogactwtf 109%

io czy wpływom politycznym ; brak natomiast pewnych

24 nn.] EE 1214 a 1 nn.


1 Tzn. sądzi, że postępowanie zgodne z nakazami dziel­
ności etycznej jest dpbre i moralnie piękne, i to w najwyższym
stopniu.
* Napis w przedsionku delijskiej świątyni Latony. Por.
Diel$5 I 64 przypis 6.
* 1098 b 26— 29.
28 / S. 1099 b ) - i 9 . 1099 b 18

dóbr, jak np. dobrego urodzenia1, udanych dzieci lub


urody, mąci szczęście. Bo przecież nie jest zupełnie
szczęśliwy człowiek o bardzo, szpetnej powierzchow­
ności lub niskiego pochodzenia, ani samotny i bez^
dzietny, a jeszcze mniej chyba taki, którego dzieci
są pod każdym względem nieudane lub przyjaciele
całkiem bez wartości, albo też ktoś, koniu śmierć
wydarła dobre dzieci lub przyjaciół. Zdaje się więc,
że i tego rodzaju pomyślność jest — jak ju ż powiedzie­
liśmy*— potrzebna do szczęścia.* Stąd to pochodzi, że
niektórzy utożsamiają szczęście z zewnętrznym powo­
dzeniem, tak ja k inni z dzielnością.

IX . Stąd rodzi się" też pytanie, czy szczęście uzy-i


skać można przez naukę, czy przez przyzwyczajenie
lub inny jakiś rodzaj ćwiczenia; czy też dzięki jakie­
muś zrządzeniu boskiemu’" lub dzięki przypadkowi.
Owóż, jeśli istnieje w ogóle coś, co ludzie zawdzię­
czają bogom, to chyba i szczęście jest darem bożym, ,
i to bardziej aniżeli którekolwiek z dóbr ludzkich,
skoro jest najcenniejszym z n ich ; ale to może należy
raczej do innego rodzaju rozważań; jeśli zaś nawet
szczęście nie jest darem niebios, lecz zdobywa się je
dzięki dzielności i jakiejś nauce czy ćwiczeniu, to
mimo to należy — ja k się zdaje — do rzeczy najbar­
dziej boskich. T o bowiem, co jest nagrodą i celem
dzielności, zdaje się być czymś najlepszym i boskim,
i błogosławieństwem®.

7 n.] EE 1214 a 25 n. || 9 nn.] EE 1214 a 14 nn. |j 14 nn.]


EE 1215 a 12 nn.
1 dobrego u rodzen ia — z pełnoprawnych obywateli.
* 1098 b 26— 20, 1099 a 31.
3 Por. przypis do 1101 b 24.
i 9. 1099 b 19 — 1099 b 31 29

W takim razie jest też szczęście czymś powszechnie


dostępnym; bo może dzięki pewnego rodzaju nauce
i staranności stać się udziałem wszystkich, którzy
nie są, skutkiem jakby kalectwa jakiegoś, niezdolni 1
do dzielności. Jeśli zaś lepiej jest być szczęśliwym
w ten sposób aniżeli dzięki przypadkowi, to prawdo­
podobnie istotnie tak się rzecz m a ; skoro przecież i to,
co zgodne z [wymogami] natury* jest możliwie j a k s
najdoskonalsze, a podobnie ma się też rzecz z tym, co
zgodne z [zasadami] sztuk i ze wszystkim, co jakiejkol­
wiek przyczynie .zawdzięcza swe istnienie, a więc
przede wszystkim z tym, co zawdzięcza je przyczynie
najwyższej. Przypisywanie natomiast przypadkowi
tego właśnie, co jest najważniejsze i moralnie najpię­
kniejsze, byłoby szczytem niedorzeczności.
Odpowiedź na nasze pytanie'1 wynika też z defi­
nicji szczęścia, wedle której jest nim pewnego rodzaju
czynność duszy, zgodna z wymogami jej dzielności2.
Z pozostałych zaś dóbr jedne przysługują szczęściu
w sposób konieczny, inne zaś z natury swej są mu
pomocne i przydatne na kształt narzędzi. Zgadzałoby
się tó 8 również z tym, co było powiedziane na p o ­
czątku4. Nazwaliśmy [tam] mianowicie cel polityki
najlepszym, ta zaś nauka największych dokłada sta­
rań, aby wyrobić w obywatelach pewne właściwości,

1 n a s z e p y t a n ie — tj. pytanie, czy szczęście jest dziełem


przypadku.
1 1098 a 16. Z określenia tego wynika odpowiedź przeczą­
ca na pytanie, o które idzie, bo działanie ro z u m n e j części
duszy, zgodnie z jej dzielnością, nie może być dziełem p r z y ­
padku.
* to — tj* powyższa teoria szczęścia.
4 1094 a 27.
30 / 9. 1099 b H - 10. 1100 a 11

tj. uczynić ich dzielnymi i zdolnymi do dokonywania


czynów moralnie pięknych.
Słusznie więc nie nazywamy wołu ani konia, ani
żadnego innego zwierzęcia szczęśliwym: takie bowiem
działanie nie może'stać się udziałem żadnego z nich.
Dlatego także i dziecko nie jest szczęśliwe, jako że
z powodu swego wieku nie może jeszcze dokonywać
takich czynów; jeśli się zaś niektóre dzieci nazywa
szczęśliwymi, to czyni się to dzięki nadziei, że nimi
będą. Do szczęścia bowiem trzeba, jak powiedzie*
liśmy1, i dzielności, która osiągnęła pewną dosko­
nałość, i życia, które osiągnęło pewną długość.
Wszak zmienne bardzo są życia koleje i różne bywają
zrządzenia losu, i może się zdarzyć, że ten, kto naj­
większej zażywa pomyślności, popadnie w wielkie
nieszczęścia na starość, ja k to wedle podań o boha­
terach było z Priamem; tego zaś, kto doznał takiego
losu i nędznie życie skończył, nikt*nie nazywa szczę­
śliwym.

X. Czyż więc też nikogo innego z ludzi nie należy


nazywać szczęśliwym, póki żyje, lecz trzeba —
w myśl powiedzenia Solona* — baczyć na koniec?
Jeśliby jednak nawet zgodzić się na to, to czyż
istotnie człowiek jest szczęśliwy, wtedy, kiedy umarł?
C zy też raczej jest to zupełną niedorzecznością,
zwłaszcza ńa stanowisku tych, którzy nam mówią, że
szczęście jest pewnym rodzajem działania ? Jeśli zaś

32 nn.] EE 1217 a 24 nn. j| 1 nn.] EE 1219 a 35 nn.


W E 1185 a 3 nn. || 10 nn.] EE 1219 b 6 nn. W E 1185 a
6 nn.
1 1098 a 16— 20.
* U Herodota I 32.
I 10. 1100 a 15 -.1 1 0 0 a 34 81

nie nazywamy zmarłego szczęśliwym — a i Solon


tego nie chce, lecz sądzi tylko, że .wówczas dopiero
można z pewnością uważać człowieka za szczęśli­
wego, jako że znajduje się ju ż poza obrębem nie­
szczęść i niepowodzeń — to i-to stanowisko budzi
pewne wątpliwości; zdaje się bowiem, że jakieś dobro
i zło istnieje i dla zmarłego, skoro przecież ist­
nieje i dla kogoś, kto żyje wprawdzie, lecz nie. uświa­
damia ich sobie; [tu należą] np. zaszczyty i niesława
lub poitayślność i niepowodzenia dzieci czy po­
tomków w ogóle. A le i to nie jest wolne od trudności.
Bo kto miał życie szczęśliwe aż do starości i podobną
też śmierć, może doznać jeszcze wielu zmian dotyczą­
cych jego potomków; jedni z nich mogą być dzielni
i może im przypaść w udziale życie, na jakie zasłu­
żyli, a inni — przeciwnie; jasne więc, że różne mogą
być stosunki, w których pozostają do swych przod­
ków, zależnie od sposobu, w jaki od nich odbiegają ;"
niedorzeczne byłoby tedy przypuszczenie, że zmarły
zmienia się wraz z nimi i staje się na przemian ju ż
to szczęśliwy, ju ż to znowu nieszczęśliwy; ale równie
niedorzecźne byłoby też zaprzeczenie, jakoby los
potomków miał jakiś wpływ, chociażby tylko przez
pewien okres czasu, na [szczęśliwość zmarłych]
przodków.
Ale trzeba nam wrócić do poprzedniej trudności1 ;
może bowiem dzięki je j rozważaniu znajdzie się
odpowiedź i na obecne pytanie. Jeśli więc należy
baczyć na koniec i wtedy dopiero nazywać każdego
szczęśliwym, nie jakoby obecnie był szczęśliwy, lecz
dlatego, że był nim przedtem, to czyż nie jest niedo-
32 1 10. 1100 a 34-1100 b 17

rzecznością, że wówczas kiedy jest szczęśliwy, ma


m sąd przypisujący,ms cechę, która mu istotnie przy­
sługuje, nie być prawdziwy, dlatego że z uwagi na
lioob [możliwe] zmiany H ie chce się żyjących nazywać
szczęśliwymi i że uważa się szczęście za coś trwałego
i za coś, co wcale niełatwo ulega zmianom, gdy
tymczasem losy jednego i tego samego człowieka
często kołem się toczą?1 Jasną bowiem jest rzeczą, «
że gdybyśmy się kierowali kolejami losu, nazywali­
byśmy nieraz tego samego człowieka ju ż to szczęśli-
s wym, już to nieszczęśliwym, czyniąc z osobnika
szczęśliwego coś na kształt „kameleona i człowieka,
którego szczęście na kruchych jest oparte podsta­
wach"* A może jest rzeczą zgoła niesłuszną kierować
się kolejami losu? N ie w nich przecież tkwi dobro »
i zło, lecz potrzebne są — jak o tym była mowa3 —
w życiu ludzkim tylko jako dodatek, rozstrzyga nato­
miast o szczęściu działanie zgodne z nakazami dziel-
1# ności, przeciwnie zaś jej działanie — o nieszczęściu.
Poruszona ostatnio trudność przemawia również 10
za naszym określeniem szczęścia. N ic bowiem z tego,
co człowiek czyni, nie ma takiej trwałości ja k działa­
nie zgodne z nakazami dzielności; wszak zdaje się
ono być trwalszym nawet od wiedzy zawartej w na­
ukach. Spomiędzy zaś rodzajów tego działania te,
które najwyżej stoją, zdają się być najtrwalsze, po-
łs nieważ życie ludzi szczęśliwych upływa przede
wszystkim na ich nieprzerwanym spełnianiu*: dzięki
temu — jak się zdaje — nie ulegają one zapomnieniu.

1 Por. Herodot I 207.


* Cytata z nieznanego utworu.
* 1099 a 31 — b 7.
I 10. 1100 b 1 8 -1 1 0 0 b 32 33

u Człowiek tedy szczęśliwy posiadać będzie tę cechę,


0 której mowa1, i będzie szczęśliwy przez całe ży cie;
zawsze bowiem lub nade wszystko będzie w swym
postępowaniu i w swych dociekaniach teoretycznych
w zgodzie z wymogami dzielności, a zmiany losu
znosić będzie w sposób najszlachetniejszy i ze wszech
miar odpowiedni jak o prawdziwie dzielny człowiek,
„o niewzruszonych zasadach, bez przygany“2.
12 Spośród wielu rzeczy, które są dziełem przypadku,
a różnią się między sobą tym, że jedne są ważniejsze,
a inne mniej ważne, drobne powodzenia, a podobnie
1 drobne niepowodzenia, nie mają, rzecz jasna,
wybitniejszego wpływu na życie; różne natomiast
rzeczy ważne mogą — jeśli wypadną dobrze —
uczynić życie szczęśliwszym (bo i same z natury swej
przyczyniają się do okrasy życia* i sposób, w jaki się
ktoś do nich odnosi, może być piękny i szlachetny),
jeśli natomiast wypadną źle, zakłócają i mącą
szczęście3; przysparzają bowiem trosk i są przeszkodą
w niejednym działaniu, A le i poprzez takie przeciw­
ności prześwieca blask piękna moralnego, jeśli ktoś
z całym spokojem znosi rozmaite bolesne ciosy losu,
nie z powodu niewratliwości na ból lecz dzięki uspo­
sobieniu szlachetnemu i poczuciu własnej wartości4.

1 c e c h ę , o k tó r e j m o w a — tj. trwałość szczęścia.


2 Simonides fr. 4 u Diehla II, zachowany u Platona, Prota-
goras 339 B. '
3 Zob. przypis do 1101 b 24.
4 <5>v (jLfYaXót|wx°S* Jedną z cech, które Arystoteles wyróżnia
w [x«YaXo4»ux^a> tj* w poczuciu własnej wartości, czyli uza­
sadnionej dumie, jest niezachwiana równowaga ducha. (Por.
analizę pojęcia (xeyaXo4wxta w ks. IV , r. III §§ 1— 36. Mówiąc
o cesze charakteru, kóra pozwala znosić bolesne ciosy losu, ma

3 — E ty k a
)
34 I 10. 1100 b 3 3 - 1 1 0 1 a 15

Jeśli jednak istotnie — jak już powiedzieliśmy 1 — 13


rozstrzygające dla życia jest działanie, to nikt ze
szczęśliwych nie może stać się nieszczęśliwym, bo
3s nigdy nie popełni nic haniebnego ani niegodziwego,
lioia K to bowiem jest prawdziwie dzielny i mądry, ten — -
zdaniem naszym znosi każdy los z godnością
i czyni zawsze w danych warunkach to, co jest naj­
lepsze, tak jak dobry wódz używa wojsk, które ma
pod swymi rozkazami, w sposób najbardziej odpo­
wiadający potrzebom wojny i jak szewc z powierzo-
5 nych sobie skór wyrabia najpiękniejsze obuwie, i jak
to czynią przedstawiciele wszystkich innych sztuk.
Jeśli zaś tak, to człowiek szczęśliwy nie móże wpraw- 14
dzie nigdy stać się nieszczęśliwym, ale i pajwyższej
szczęśliwości2 nie zazna, o ile spotka go los Priama.
Nie jest jednak na przemian raz jednym, raz drugim
i niełatwo podlega zmianom: niełatwo bowiem i nie
10 byłe jakie niepowodzenia wytrącą go ze staiiu szczę­
śliwości, lecz chyba ciężkie i rozliczne; po ich dozna­
niu zaś nierychłó móże wrócić do owego stanu, lecz
jeśli w ogóle, to po upływie jakiegoś bardzo długiego
czasu, w którym dane mu będzie przeżyć rzeczy
doniosłe i piękne.
Góż więc stoi na przeszkodzie w nazwaniu szczę- 15

śliwym tego, kto działa w sposób zgodny z najdo-


15 skonalszą formą dzielności i jest dostatecznie wypo-

>*
14 nn.] EE 1219 a 38 n., b 10 nn.
Arystoteles na myśli nie całokształt cech składających się na
pojęcie fAeyo&o^u^Ła, lecz właśnie ową równowagę ducha.
1 b 10.
2 For. przypis do 1101 b 24.
1 10. 1101 a 1 6 - 1 1 . 1101 a 33 35

sażony w dobra zewnętrzne, i to nie w dowolnym


okresie czasu, lecz przez całe długie życie? Czy też
należy dodać: „o ile będzie tak żył W przyszłości
i w odpowiedni też sposób życie zakończy" — skoro
przecież nie znamy przyszłości, a szczęście uważamy
za cel i za coś ze wszech miar zupełnie doskonałego ?
16 Jeśli zaś tak, to szczęśliwymi nazwiemy tych spomię­
dzy żyjących, którym wyżej wspomniane cechy.przy­
sługują obecnie i przysługiwać będą w przyszłości —
szczęśliwymi w tej mierze, w jakiej mogą nimi być 20
ludzie.

X I. T yle więc o tych kwestiach. Co się zaś tyczy


losu potomstwa i wszystkich w ogóle bliskich1, to
pogląd, jakoby los ten nie miał żadnego wpływu na
szczęśliwość, wydaje się zbyt ośchły i sprzeczny
z potocznym mniemaniem. Ponieważ jednak wiele
2 jest wydarzeń i znaczne są między nimi różnice, 25
przy czym jedne dotykają nas więcej, inne mniej,
przeto byłoby rzeczą zbyt długą, a nawet nieskoń­
czoną, po kolei je przechodzić, z drugiej zaś strbny
* wystarczy może przedstawić je w głównych zarysach.
Jeśli więc podobnie jak spomiędzy własnych niepo­
wodzeń jedne posiadają pewną wagę i znaczenie 30
w życiu, inne zaś łatwiejsze są do zniesienia, tak też
ma się rzecz i ż niepowodzeniami wszystkich bliskich;
* jeśli dalej różnica, jaka zachodzi między tym, czy
cios jakiś dotyka człowieka za życia, czy po śmierci,
jest o wiele większa aniżeli różnica, którą w tragedią

21 nn.] EE 1219 b 11 nn. WE 1183 b 20 nn. || 31 nn.] EE


1219 b 8 n.
1 Por. 1100 a 18— 30.

3*
"M> 1 U . 1101 a 3 1 - 1 2 . 1101 b 14

stanowi okoliczność, czy czyny zbrodnicze i straszne


poprzedzają akcję, czy też rozgrywają się na scenie —
to należy wziąę pod rozwagę i tę różnicę, a może *
35 raczej fakt, że podnoszono pewną wątpliwość, doty-
uoib czącą zmarłych: czy w ogóle mogą uczestniczyć
w czymś dobrym lub w jego przeciwieństwie; zdaje
się bowiem na podstawie tego, o czym właśnie była
mowa, że jeśli nawet dochodzi do nich coś z tych
rzeczy, bądź dobrych, bądź też złych, to jest ono
czymś w bezwzględnym tego słowa znaczeniu lub ze
względu na nich słabym i nieznacznym; jeśli zaś
nie, to przynajmniej czymś o takiej sile i jakości,
że nie czyni szczęśliwymi tych, którzy nimi nie są,
s ani nie pozbawia szczęścia1 tych, có gó dóstąpili.
Okazuje się więc, że powodzenie, a tak samo i nie- *
powodzenia osób bliskich dotykają wprawdzie po-
. niekąd zmarłych, ale w ten tylko sposób i ó tyle, że
ani nie" czynią szczęśliwych nięszczęśliwymi, ani nie
mają żadnego innego podobnego wpływu*.
*

X II. Po tych wyjaśnieniach rozważmy, czy szczęś


10 cie należy dó dóbr godnych pochwały, czy też raczej
do godnych uwielbienia ; to bowiem jest jasne, że
nie należy do dóbr potencjalnych*. Owóż wydaje się, 2
że każda rzecz godna pochwały doznaje jej, ponie­
waż posiada pewne właściwości i pozostaje w pew­
nym stosunku do czegoś [innego]2; chwalimy bowiem
człowieka sprawiedliwego i mężnego, i w ogóle

1 Por. przypis do b 24. #


• p o z o s ta je ... in n e g o — tzji. posiada wartość ze względu
na coś, w przeciwstawieniu do tego, co ma wartość bez­
względną.
/ 12. l l O l b 1 5 - 1 1 0 1 b 29 37

etycznie dzielnego — tak jak i ową dzielność —


z powodu ich postępowania i czynów ; chwalimy si­
łacza i szybkobiegacza, i wszystkich innych, ponieważ
pósiadają *pewne wrodzone właściwości i pozostają
w pewnym stosunku do czegoś, co dobre i warto­
ściowe. Wynika to też z pochwał dotyczących bo­
gów, wydają się bowiem śmieszni, kiedy się ich po­
równuje z nam i1, a dzieje się to dlatego, że pochwał
udziela się — jak powiedzieliśmy— w stosunku do
czegoś innego2. Jeśli więc pochwała dotyczy rzeczy
wspomnianego rodzaju3, to jasne, że do rzeczy naj­
lepszych stosować należy nie pochwały, lecz coś
większego i lepszego, co też istotnie się dzieje : wiel­
bimy* bowiem i uważamy za szczęśliwych4 bogów
i tych ludzi, którzy najbardziej do bogów się zbliżają.
Podobnie ma się też rzecz w odniesieniu do dóbr:
nikt bowiem nie chwali szczęśliwości, tak jak [się
chwali] sprawiedliwość5, lecz uważa się ją za błogo­
sławieństwo, jako coś bardziej boskiego i lepszego.
Zdaje się też, że Eudoksos okazał się dobrym rzecz­
nikiem rozkoszy w sporze o palmę pierwszeństwa;
w tym bowiem,* że nie jest przedmiotem pochwał,

1 z n a m i — a więc z czymś, co jest mniej wartościowe.


#

2 do c z e g o ś i n n e g o — co jest więcej wartościowe;


por. wyżej § 2.
3 r z e c z y w s p o m n i a n e g o r o d z a j u — tj. takich, które
pozostają w pewnym stosunku do czegoś, co więcej wartościowe.
4 Wielbimy, a nie chwalimy.
5 Sprawiedliwość, jako trwała dyspozycja, może być porów­
nywana z czymś bardziej wartościowym, a mianowicie z aktu-
.alizacją tej dyspozycji, od szczęścia zaś, które jest samo działa­
niem, nie ma ju ż nic bardziej wartościowego (Eustratios.
Commentaria Graeca X X , s. 106).
38 / 12. 1101 b 2 9 - Jh 1102a U

choć należy do dóbr, widział dowód, że jest czymś


wyższym od rzeczy chwalebnych; za coś takiego zaś
30 uważał [tylko] boga i najwyższe dobro, jako że
w odniesieniu do nich ocenia się — jego zdaniem —
wszystko inne. Albowiem 1 pochwała przystoi dziel- 6
ności etycznej (bo dzięki niej dokonuje się czynów
moralnie pięknych), do czynów zaś zarówno fizycz­
nych, jak psychicznych, odnoszą się mowy pochwalne.
Lecz w tej mierze wdawać się w szczegóły jest może i
35 raczej rzeczą tych, którzy zajmują się mowami po­
chwalnymi, my zaś wnosimy z tego, co się powie­
ka działo, że szczęście należy do rzeczy godnych uwiel­
bienia2 i doskonałych. T ak ma się rze cz— jak się 8
zdaje — i dlatego, że jest ono [najwyższą] zasadą
[działania]; dla niego bowiem czynimy wszyscy
wszystko inne, to zaś, co jest [najwyższą] zasadą
i przyczyną dóbr, uważamy za coś uwielbienia god­
nego i boskiego.
5 X I I I . Skoro tedy szczęście Jest pewnego rodzaju
działaniem duszy, zgodnym z nakazami doskonałej
dzielności, należy zająć się dzielnością. T o bowiem
może pozwoli nam lepiej zrozumieć istotę szczęścia.
Zdaje się, ż£ także prawdziwy mąż stanu poświęca naj- 2
więcej starań dzielności, ponieważ chce wyrobić w oby­
watelach dzielność i posłuszeństwo wobec prawa*
10 (przykładem tego prawodawcy Kreteńczyków i La- a
cedemóńczyków i ewentualnie inni do nich podobni);

1 „Albowiem" nawiązuje do toku myśli paragrafu 4, pó


którym nawiasowo wtrącona jest uwaga paragrafu 5 o Eudok-
sosie.
2 g o d n y c h u w ie lb ie n ia . — tj. posiadających wartość
bezwzględną.
I 13. 1102 a 1 2 - 1 1 0 2 a 30 39

jeśli zaś badania te należą do nauki o państwie, to


jasną jest rzeczą, że dociekania nasze zgodne będą
z pierwotnymi zamierzeniami Zająć zaś potrzeba
się dzielnością — rzecz jasna, że ludzką; rozważa­
nia nasze bowiem dotyczyły ludzkiego dobra naj­
wyższego i szczęścia ludzkiego. Ludzką zaś dzielnoś­
cią nazywamy dzielność nie ciała, lecz duszy; a także
i szczęście uważaliśmy za działanie duszy. Jeśli
zaś tak jest [istotnie], to jasne, że i polityk musi
posiadać pewną znajomość spraw duszy (tak jak ten,
kto ma leczyć oczy, musi też posiadać znajomość
całego organizmu)1, i to tym bardziej, im cenniejsza
jest i większe ma znaczenie nauka o państwie od
medycyny; istotnie też poświęcają wykształceńsi z le­
karzy wiele pracy poznaniu [całego] organizmu. Po­
winien tedy i polityk uczynić duszę przedmiotem
swych dociekań, powinien to jednak uczynić ze
wspomnianych właśnie względów i w tej tylko mie­
rze, w jakiej to wystarcza dla naszych dociekań2;
wdawać się bowiem bardziej w szczegóły byłoby
może trudem przekraczającym nasze zadanie.
Niektóre zagadnienia dotyczące duszy przed­
stawione są w sposób dostateczny w moich dziełach
literackich, z których też należy korzystać. T ak np.,
że jedna częśó duszy jest nierozumna, druga zaś
posiada rozum*. Czy te dwie części dąją się od siebie
oddzielić tak jak części ciała i wszystko, co jest
podziefne na części, czy też dają się tylko pojęciowo
wyróżnić, a z natury swej są tak nierozłączne jak

28 nn.] EE 1219 b 32 nn.


1 Nawias pochodzi od tłumaczki.
2 Por. przypis do 1094 b 25.
40 / 13. 1102 a 31 — 1102 b 13

wklęsłość i wypukłość na obwodzie koła, to jest dla


rozważań niniejszych obojętne.
Z dwóch części, które odróżnić należy w niero­
zumnej części duszy, jedna jest wspólna człowiekowi1
i wegetatywna, a mam tu na myśli tę, która jest przy­
czyną odżywiania się i wzrastania; tę bowiem zdol­
ność duszy z większyrti prawdopodobieństwem ani­
żeli jakąkolwiek inną przypisać można wszystkim
no2b istotom, które się odżywiają, zarówno zarodkom
w łonie matki, jak i osobnikom rozwiniętym. Dziel­
ność więc pod tym względem j e s t — jak się oka­
zuje — wspólna2, a nie specyficznie ludzka. T a część
[duszy] i ta zdolność zdają się być najbardziej czynne^
5 we śnie; we śnie zaś najmniej się to objawia, kto jest
dobry, a kto zły (skąd powiedzenie, że przez połowę
życia szczęśliwi nie różnią się niczym od nieszczę­
śliwych; fakt ten jest całkiem naturalny; sen bo­
wiem jest stanem bezczynności duszy pod tym
właśnie względem, który rozstrzyga o tym, czy jest
dobra, czy zła) — z wyjątkiem tego, że w pewnym
słabym stopniu dochodzą do duszy [i przez sen] nie-
10 które z impulsów i O tyle wyżej stoją marzenia senne
ludzi prawych ód snów ludzi przeciętnych.*
A le dosyć o ty m ; możemy już porzucić wegeta­
tywną część duszy, ponieważ Ona z natury swej nie
uczestniczy w dzielności specyficznie ludzkiej; zdaje
^się natomiast, że pozbawiona rozumu jest jeszcze

32 nn.] EE 1219 b 36 nn. || 3 nn.] EE 1219 b 16 nn.


|| 7] EE 1219 a 25 || 13, 14] EE 1219 b 27 n.
1 w s p ó l n a c z ł o w i e k o w i — nb. z innymi istotami
żyjącymi.
* Por. a 32 i objaśnienie do tego wiersza.
I 13. U 0 2 b 1 4 - 1102 b 30 41

% >
inna jakaś część duszy, która jednakowoż przecież
w pewien sposób uczestniczy w rozumie. Chwalimy
bowiem zarówno u człowieka opanowanego, jak
i u nieopanowanego rózum i tę część duszy, która
jest rozumna. Wszak ona to nakłania do postępowa­
nia słusznego i najlepszego.; okazuje się jednak, że
jest w tych ludźiach oprócz rozumu coś innego
jeszcze, co z natury stawia mu opór i sprzeciwia mu
się. Albo.wiem tak jak sparaliżowane części ciała,
kiedy się chce poruszyć je w prawo, zwracają się
wręcz przeciwnie w lewo, zupełnie tak samo dzieje
się i w życiu duchow ym : bo pragnienia ludzi nieopa­
nowanych zmierzają w przeciwnym kierunku [ani­
żeli nakazy rozumu]. Tylko że w odniesieniu do
ciała odchylenie to jest widoczne, w odniesieniu zaś
do dyszy nie jest widoczne. Niemniej jednak przyjąć
może należy, że i w duszy jest coś oprócz rozumu,
co mu się sprzeciwia i przeciwstawia. Czym zaś
się ono różni od rozumu, to jest [tu] obojętne.
Okazuje się natomiast, że i ono — jak ju ż powie­
dzieliśmy1 — uczestniczy w rozumie. Powolne jest
mianowicie — przynajmniej u człowieka opanowa­
nego — rozumowi2. A może jeszcze posłuszniejsze jest
u człowieka umiarkowanego i mężnego; zgadza się
bowiem u niego pod każdym względem z rozumem.
A więc i nierozumna część duszy j e s t — jak się
okazuje — dwojaka; wegetatywna bowiem jej strona
nie ma nic wspólnego z rozumem; druga natomiast,
która jest zdolnością pożądania i wszelkiego w ogóle

1 b 14.
a Por. analizę pojęć człowieka opanowanego i nieopano­
wanego w ks. V II r. I— X .
42 I 13. 1102 b 3 0 - 1 1 0 3 a 10

pragnienia, uczestniczy poniekąd w rozum ie ((jisTe^ei


Xóyou) o tyle, o ile mu ulega i jest mu posłuszna.
W tym samym znaczeniu mówimy też o posłuszeń­
stwie (Sxelv ^óyov) wobec ojca lub przyjaciół, w in­
nym natomiast znaczeniu mówimy o znajomości (zyzw
Xóyov) np. matematyki1. Że zaś nierozumna część du­
szy posłuszna jest poniekąd rozumowi, tego dowodzi
udzielanie napomnień oraz wszelka zarówno nagana,
no3a jak zachęta. Jeśli tedy trzeba i tej części duszy przy- 19
znać udział w rozumie, to i rozumna część duszy jest
dwojaka: bądź rozumna we właściwym tego słowa
znaczeniu i sama w sobie, bądź też posłuszna rozu­
mowi jakby ojcu.*
T a różnica jest też podstawą podziału dzielności 20
na różne rodzaje [czyli na różne zalety]. Jedne z nich
5 nazywamy dianoetycznymi2, inne zaś etycznymi3,
czyli cnotami, a mianowicie mądrość teoretyczną,
zdolność rozumienia i rozsądek — zaletami dianoe­
tycznymi, ' a szczodrość i umiarkowanie — etycz­
nymi.* Mówiąc bowiem o czyimś charakterze, nie
mówimy, że ktoś jest mądry lub pojętny, lecz że jest
łagodny lub umiarkowany, ale i mądrego chwalimy
z powodu tej jego trwałej dyspozycji ; te zaś spo­
między trwałych dyspozycji, które zasługują na po-
10 chwałę, nazywamy zaletami.

3 n.] EE 1220 a 4 nn.


1 W oryginale greckim Xóyoo (AST^eiy — uczestniczyć
w rozumie, Xóyov &xeŁV znaczy ra z: „być posłusznym", innym
razem: „posiadać znajomość'czegoś" — gra słów, dla której
brak odpowiednika w języku polskim.
2 d i a n o e t y c z n y m i — tj. intelektualnymi.
3 e t y c z n y m i — tj. moralnymi.
K SIĘ G A DRUGA

I. Dwa tedy są rodzaje dzielności, z których jeden


stanowią zalety dianoetyczne, drugi zaś — zalety
etyczne, czyli cnoty. Owóż zarówno powstanie, jak
i rozwój zalet dianoetycznych jest przeważnie owo- 15
cem nauki i dlatego wymagają one doświadczenia
i czasu; etycznych natomiast nabywa się dzięki przy­
zwyczajeniu, skutkiem czego i nazwa ich [yj&ixai, od
łftoą] nieznacznie tylko odbiega od wyrazu „przy-
2 zwyczajenie“ (£&oę).* Wynika stąd też, że żadna z cnót
nie jest nam z natury wrodzona; nic bowiem
z tego, co jest wrodzone, nię daje się zmienić dzięki
przyzwyczajeniu; tak np. kamień, z natury w dół 20
spadający, nie da się przyzwyczaić do wznoszenia
się w górę, chociażby go ktoś usiłował przyzwyczaić,
rzucając go w górę niezliczoną ilość razy ; nie da się
też przyzwyczaić ani ogień do spadania w dół, ani
żadna inna rzecz do niczego — wbrew swej naturze.
3 Więc cnoty nie stają się udziałem naszym ani dzięki
naturze, ani wbrew naturze, lecz z natury jesteśmy
tylko zdolni do ich nabywania, a rozwijamy je -25-
w sobie dzięki przyzwyczajeniu.
4 A d a lej: jeśli coś jest nam wrodzone, to zawsze
naprzód uzyskujemy pewne zdolności, a później do-

17 nn.] EE 1220 a 39 nn. WE 1185 b 38 nn.


44 II 1. 1103 a 2 7 - 1 1 0 3 b 9

pieró wykonujemy odnośne czynności, co występuje


na jaw [np.] przy wrażeniach zmysłowych (albowiem
nie dzięki częstemu widzeniu i nie dzięki częstemu
słyszeniu nabyliśmy [zdolności odbierania] odnoś­
nych wrażeń, lecz odwrotnie: posiadaliśmy już te
30 zdolności, zanim robiliśmy z nich użytek, a nie po-
siedliśmy ich dzięki temu użytkowi); cnót natomiast
nabywamy dzięki uprzedniemu wykonywaniu czy­
nów [etycznie dodatnich], jak się to dzieje także
i w dziedzinie innych sztuk. T ych bowiem rzeczy,
których trzeba się nauczyć, by je wykonywać, tych
uczymy się właśnie przez ich wykonywanie; tak np.
budowniczowie kształcą się budując domy, a cy-
trzyści — grając na cytrze.* Tak samo stajemy się
iiosb sprawiedliwi postępując sprawiedliwie, umiarko­
wani przez postępowanie umiarkowane, mężni przez
mężne zachowywanie się.
Świadczy o tym także to, co się dzieje w życiu pań- s
stwowym: przyzwyczajenie bowiem jest tym, za po­
mocą czego prawodawcy wyrabiają cnoty w obywa­
telach1 ; i to jest właśnie intencją każdego prawo­
dawcy, a jeśli który urzeczywistniają w sposób nieód-
5 powiedni, błądzi, i tym właśnie różni się ustrój jed ­
nego państwa od ustroju drugiego, dobry— od złego.
A d a lej: wszelka cnota zanika skutkiem tych sa~ 6
v mych przyczyn i pod wpływem tych samych czyn­
ników, którym zawdzięcza swe powstanie; a po­
dobnie dzieje się też z wszelką sztuką: przez granie
bowiem na cytrze stają się cytrzystami zarówno do­
brzy, jak źli cytrzyści. T ak samo ma się też rzecz

1 Por. 1 102 a io i Politykę 1332 a 40 i nn.


11 1. 1103 b 1 0 - 2 . 1103 b 2S " 45

z budowniczymi i z przedstawicielami wszystkich


innych sztuk i rzemiosł, gdyż przez dobre budowanie
domów staną się ludzie budowniczymi dobrymi,
? a przęz złe — złymi. Bó gdyby nie tak było, nie
trzeba by wcale nauczyciela, lecz każdy przycho­
dziłby na świat mistrzem lub partaczem. T ak samo
ma się rzecz i z cnotam i: przez wykonywanie bo­
wiem tyćh czynności, które pociągają za sobą sto­
sunki rodzące zobowiązania wobec ludzi, stają się
jedni z nas sprawiedliwi, drudzy zaś niesprawie- ^
dliwi; zależnie zaś od tego, czy przywykniemy ^4 o
strachu, czy też do odwagi w obliczu niebezpie­
czeństwa, stajemy się bądź ludźmi mężnymi, bądź
tchórzami. T o samo dzieje się też w odniesieniu do
żądz i do uczuć gniew u: jedni stają się umiarkowani
i łagodni, drudzy zaś rozwiąźli i porywczy, ponie- 20
waż w danych okolicznościach pierwsi zachowują
się w ten, a drudzy w inny sposób. Jednym więc
słowem, dzięki takim samym czynnościom powstają
» trwałe dyspozycje. Dlatego trzeba czynności swe
ukształtować w pewien sposób, jako że za rozmaitymi
czynnościami idą rozmaite dyspozycje. Niemałą
więc stanowi różnicę przyzwyczajenie się od wczesnej
młodości do takiego lub innego sposobu postępowa­
nia, lecz zależy od tego bardzo wiele, a raczej 25

wszystko.

II. Ponieważ rozważania niniejsze mają — w prze-*


ciwstawieniu do wszystkich innych — cel nie teore­
tyczny (zastanawiamy się bowiem nad dzielnością
nie dla poznania, czym ona jest, lecz po to, aby stać

26 iin.] EE 1216 b 21 nn.


46 I I 2. 1103 b 2 9 - 1 1 0 4 a I I

się dzielni, bó w przćciwnym wypadku nie mieli­


byśmy żadnego pożytku z tych rozważań), przeto
musimy zastanowić się nad zagadnieniami związa­
nymi z działaniem, a mianowicie, w jaki sposób na-
30 leży go dokonywać; ono bowiem rozstrzyga też —
jak już O tym była mowa1 — o kierunku naszych
trwałych dyspozycji. Że więc należy postępować -
zgodnie ze słuszną oceną, to jest pogląd powszechny,
który przyjmijmy jako założenie.* Niżej2 będzie
0 tym mowa, na czym polega owa słuszna ocena
1 jaki jest jej stosunek do innych zalet. Z góry zaś *
no4a na to jedynie zgodzić się trzeba, że wszelkie za­
gadnienia praktyczne przedstawiać należy w Ogólnym
zarysie tylko, a nie w sposób ścisły, ja k to już zresztą
na początku 3 powiedzieliśmy, że żądać należy
zawsze opracowania zgodnego z naturą przedmiotu.
Otóż kwestie dotyczące postępowania i tego, co
pożyteczne, nie dopuszczają żadnych stałych okre­
śleń, podobnie jak zagadnienie tego, co jest zdrowe.
5 Jeśli zaś tak się rzecz ma w odniesieniu do kwestii *
ogólnych, to tym bardziej nie móże być dókłądne
opracowanie poszczególnych kwestii jednostkowych;
nie podpada ono bowiem pod żadną sztukę ani
pod żadne przepisy, lecz sami działający muszą
zawsze stosować się dó danych okoliczności, jaTc się
tó dzieje też przy wykonywaniu sztuki lekarza czy
sternika.
io A le chociaż taki jest charakter rozważań niniej- s
szych, to jednak trzeba usiłować jakoś dać sobie radę.

1 1 103 a 31 — b 25.
* 1144 b 24— 30.
8 1094 b 11— 27.
I I 2. 1104 a 11 - 1 1 0 4 ‘a 29 47

6 Przede wszystkim więc należy mieć na uwadze przy-


rodzoną właściwość przedmiotów, o których mówa1,
polegającą na tym, iż zanikają one z powodu niedo­
statku i nadmiaru; to samo widzimy też w odniesie­
niu do siły fizycznej i do zdrowia (jest bowiem rzeczą
wskazaną posługiwać się dla wyjaśnienia rzeczy nie­
dostrzegalnych świadectwem tego, co dostrzegalne). 15
Bo zarówno nadmiernie natężające, jak też niedosta­
teczne ćwiczenia fizyczne podkopują siłę; a? podobnie
też jadło i napój, jeśli są zbyt obfite lub nie wy­
starczające, niszczą zdrowie, w miarę natomiast uży­
wane, stają się źródłem zdrowia, wzmacniają je
7 i utrzymują. Otóż tak samo ma się rzecz z umiarko­
waniem, męstwem i innymi cnotami. K to bowiem
od wszystkiego się uchyla i wszystkiego się obawia, 20
i na nic się nie naraża, staje się tchórzem; kto nato­
miast niczego w ogóle się nie lęka, lecz wszystkie­
mu śmiało czoło stawia, ten doprowadza do zuch­
walstwa, podobnie jak ktoś, kto używa wszela­
kiej przyjemności i żadnej się nie wyrzeka — do
rozwiązłości; kto natomiast unika każdej, jak
to czyni sensat2, staje się zupełnie niewrażliwy.
A więc od niedostatku i nadmiaru zanika umiar- 25
kowanie i męstwo, utrzymują się natomiast dzięki
umiarowi.
8 A le nie dość na tym, że cnoty zawdzięczają swe
powstawanie, wzrost i zanik tym samym przyczynom
ji czynnikom, lecz nadto jeszcze wśród tychże samych

11 nn.] WE 1185 b 13 nn. || 27 nn.] EE 1220 a


22 nn.
1 p r z e d m i o t ó w , o k t ó r y c h m o w a — tj. cnót..
2 Por. 1108 a 26 i n.
48 II 2. 1104 a 2 9 - 3 . 1104 b U

przyczyn znajdują się takżfe [odnośne] czynności1 ;


tak samo bowiem ma się rzecz także w odniesieniu
do innych przedmiotów bardziej dostrzegalnych, jak
np. w odniesieniu do siły fizycznej; wszak źródłem
jej jest dobre odżywianie się i liczne trudy, które się
znosi, a najzdolniejszy do tego jest człowiek silny.
T a k samo ma się też rzecz i z cnotami; bo dzięki
wstrzymywaniu się od rozkoszy zmysłowych stajemy
się umiarkowani, a będąc nimi, najłatwiej możemy
się od rozkoszy tych wstrzymywać. Podobnie i w od­
niesieniu do męstwa: wszak przywykłszy do pogardy
dla niebezpieczeństwa i do narażania się na nie,
stajęmy się mężni, a skoro już nimi się staliśmy, naj­
łatwiej nam narażać się na owo niebezpieczeństwo.

I II. Za oznakę trwałych dyspozycji uważać na­


leży przyjemność lub przykrość, które towarzyszą
czynnościom ; bo kto wyrzeka się rozkoszy zmysło­
wych i to właśnie go raduje, ten jest umiarkowany;
kto zaś Odczuwa to jako ciężar, jest rozwiązły; kto
naraża się na niebezpieczeństwa i to go cieszy lub
przynajmniej nie sprawia mu przykrości, ten jest mę­
żny, kto zaś przy tym odczuwa przykrość, jest
tchórzem. Przyjemności bowiem i przykrości tyczy
się dzielność etyczna. Wszak ze względu na przyjem­
ność2 dopuszczamy się czynów niecnych, a ze względu
na przykrość 3 wstrzymujemy się ód czynów pięk­
nych .4 Dlatego trzeba od wczesnej młodości być

1 o d n o ś n e c z y n n o ś c i — tj. czynności, w których się


iszczą, aktualiziyą owe cnoty.
2 tj. w nadziei doznania przyjemności.
8 tj. w obawie doznania przykrości.
4 Albo odwrotnie.
//. 3. 1104 b 12 - 1104 b 24 49

wdrażanym poniekąd, ja k mówi Platon1, dó radości


i zmartwienia z powodu tych rzeczy, którymi należy
się cieszyć i martwić; na tym bowiem właśnre polega
należyte wychowanie.
A d alej: cnoty dotyczą postępowania i doznawa­
nia namiętności, a każdej namiętności i wszelkiemu
postępowaniu towarzyszy przyjemność lub przy­
krość, więc [i] z tego względu tyczyłaby isię dzielność
etyczna przyjemności i przykrości.
Wskazuje też na tó fakt, że za ich pomocą wymie­
rza się kary; kary bowiem są ja k gdyby zabiegami
leczniczymi, wszelkie zaś leczenie z natury swej po­
lega na. stosowaniu tego, co jest przeciwieństwem
[danego niedomagania].
A dalej, jak już o tym przedtem 2 była mowa,
wszelka trwała dyspozycja psychiczna ma związek
z tymi rzeczami i tych się tyczy, pod których wpły­
wem z natury swej zmienia się na niekorzyść lub
korzyść; przyjemności zaś i przykrości są właśnie
tym, przez có ludzie stają się źli, gdyż gonią za ta­
kimi i unikają takich, za którymi gonić i których
unikać nie należy, lub czynią tó wtedy, kiedy nie
należy, lub tak, jak nie należy, lub błądzą w jakiś
intiy ze sposobów, które dadzą się tu pojęciowo wy­
różnić. Dlatego określa się nawet cnoty jako pew­
nego rodzaju brak namiętności i spokój 3: niesłusznie

16 nn.] EE 1220 a 34 nn. || 18.nn,] EE 1221 b 39 nn.


1 Państwo 401 E, Fileb 37 A, B, Prawa 653 A i 11,; pot
i 172 a 22, 1779 b 29 i Polityką 1340 a 15. Podobnr jak tu
Uznanie dla Plajtona 10952132; por. objaśn. do t«*go win***
* 1104 a 27 — b 3.
3 Demokryt, cynicy, wedle Rossa prawdopodobni** S jm*u iv |#

Etyka
r>O U 3. 1104 b 25 - 1 1 0 5 a 6

25 jednak, ponieważ ma się tu na myśli znaczenie bez­


względne, a nie podaje się, w jaki sposob i kiedy jest
to 1 wskazane lub nie jest wskazane — i jakie inne
mogą tu być dodane bliższe określenia. Zakładamy 6
więc, że ten rodzaj dzielności2 polega na takim 3,
jak najlepszym postępowaniu w odniesieniu do przy­
jemności i przykrości, charakter zaś etycznie ujem­
ny — na postępowaniu przeciwnym.
Do tego samego wyniku możemy dalej dojść także
3o w następujący sposób: ponieważ trojakie są rzeczy, ?
które się wybiera, i trojakie, których się unika: to,
có moralnie piękne, co pożyteczne i có przyjemne,
oraz ich przeciwieństwa — to, co moralnie szpetne, co
szkodliwe i co* przykre, przeto cnotliwym człowie­
kiem jest ten, kto się do tego wszystkiego ustosunko­
wuje w sposób właściwy, złym zaś ten, kto w tym
ustosunkowaniu błądzi; odnosi się to zwłaszcza dó.
przyjemności, która jest wspólna wszystkim istotom
35 żyjącym i towarzyszy wszystkiemu, co się wybiera:
zarówno bowiem to, có moralnie piękne, jak i to,
co pożyteczne, jest przyjemne,
nosa A dalej: [pragnienie przyjemności] jest w nas ód «
dzieciństwa zakorzenione; dlatego tak trudno jest wy­
zbyć się tego uczucia, którym przepojone jest całe
życie. Przyjemność i przykrość są też — dla jednych
5_ z nas w silniejszym, dla innych w słabszym stopniu —
wytycznymi naszego postępowania. Toteż muszą 9
ónć być ośrodkiem wszystkich naszych rozważań;

1 to — tj. ów brak namiętności.


2 ten r o d z a j d z i e l n o ś c i — tj. dzielność etyczna.
3 t a k i m — tj. uwzględniającym wspomniane w poprzednim
paragrafie bliższe określenia.
niemałej bowiem wagi rzeczą dla działania jest
należyty lub nienależyty sposób doznawania przy­
jemności i przykrości.
Ponadto trudniej j e s t — jak mówi Heraklit 1 —
walczyć z żądzą rozkoszy aniżeli z gniewem; tego
zaś, cq trudniejsze, dotyczy zawsze i sztuka, i dziel­
ność; bo nawet to, co dobre, większą ma wartość
w odniesieniu do tego, co trudniejsze. Tak że i z tego
względu wszelkie badania, których przedmiotem
jest dzielność etyczna [jednostki] i nauka o państwie,
dotyczą kwestii przyjemności i przykrości; kto bo­
wiem do tych uczuć ustosunkowuje się w sposób na­
leżyty, ten jest dobry, zły zaś ten, kto to czyni w spo­
sób niewłaściwy.
Tyle więc o tym, że dzielność etyczna dotyczy przy­
jemności i przykrości; że te same przyczyny, którym
zawdzięcza swe powstanie, pówródują też, w miarę jak
ulegają zmianom, zarówno jej wzrost jak i zanik ; że
wreszcie te czynności, którym zawdzięęza swe po­
wstanie, śą tymi samymi, w których się ona też iści.
y ***
IV . M ógłby jednak ktoś mieć wątpliwości, co
mamy na myśli mówiąc2, że należy nam stawać się
sprawiedliwymi przez sprawiedliwe postępowanie,
umiarkowanymi zaś przez umiarkowane. Wszak
jeśli ktoś postępuje w sposób sprawiedliwy i umiarko­
wany, to jest już sprawiedliwy i umiarkowany, po-

7 n.] EE 1223 b 22 nn.


W zachowanych fragmentach Heraklita znajduje się tylko
ustęp, w którym mowa o trudnościach walki z gniewem
(frgm. 85 u Diclsa6 I 170) i który przytacza EE. (por. wyżej).
Por. też Politykę 1315 a 30.
2 1103 a j 1 — I) 25 ; 1104 a 27 -— b 3.
52 // 4. 1105 a 2 1 - 1 1 0 5 b 6
—— ..... . ... 1
---------------------------------- -------------------------

dobnie jak ten, kto postępuje zgodnie z zasadami


gramatyki czy muzyki, jest- wykształcony grama­
tycznie lub muzycznie. Ale może i w odniesieniu do 2
sztuk nie tak się rzecz ma? Może bowiem ktoś użyć
pewnego wyrażenia zgodnego z. zasadami grama­
tyki przypadkiem lub wzorując się na kimś innym.
Wtedy więc dopiero będzie wykształcony grama­
tycznie, kiedy wyrażać się będzie nie tylko zgodnie
25 z zasadami gramatyki, lecz i na podstawie znajo­
mości tych zasad, to znaczy w myśl posiadanej przez
się wiedzy gramatycznej.
A d alej: inaczej ma się ta rzecz w odniesieniu do 3
sztuk* aniżeli w odniesieniu do cnót. Wytwory bo­
wiem sztuki mają same w sobie swą wartość dodatnią,
wystarczy więc, jeśli posiadają pewne właściwości;
postępowanie zaś zgodne z poszczególnymi cnotami
jest np.> sprawiedliwe czy umiarkowane, nie jeśli
30 posiada samo pewne właściwości, lecz jeśli nadto
podmiot jego w chwili działania posiada pewne dys­
pozycje, to znaczy, jeśli działa, po pierwsze, świado­
mie ; po drugie, na podstawie postanowienia, i to
postanowienia powziętego nie ze względu na coś in­
nego; po trzecie, dzięki trwałemu i niewzruszonemu
usposobieniu. Nic z te g o — :Z wyjątkiem samej wie-
nosb dzy — nie wchodzi w grę, jeśli idzie o wykonywanie
sztuk; có się tyczy natomiast posiadania cnót, tó wie­
dza jest tu rzeczą riiewielkiej lub żadnej zgoła wagi*,
niemałe jednakowoż mają znaczenie, a nawet wszyst­
kim są pozostałe momenty, które stają się naszym
udziałem dzięki częstemu dokonywaniu czynów [np.,]
sprawiedliwych lub umiarkowanych.
5 Czyny więc są sprawiedliwe i umiarkowane, jeśli 4
są takie, jakich by dokonywał człowiek sprawiedliwy
U 4. 1105 b 7 - 5 . 1105 b 23 53

lub umiarkowany; człowiekiem natomiast sprawie­


dliwym i umiarkowanym jest ten, kto nie tylko czy­
nów takich dokonuje, lecz dokonuje ich nadto w ten
sposób, w jaki ich dokonują ludzie sprawiedliwi
i umiarkowani1. Słusznie tedy mówi się, że człowiek
staje się sprawiedliwy dzięki sprawiedliwemu postę­
powaniu, a umiarkowany dzięki postępowaniu umiar­
kowanemu; natomiast nikt z tych, có nie postępują
w ten sposób, nie ma żadnych nawet widoków osiąg­
nięcia dzielności etycznej.
Ludzie jednak na ogół nie postępują w ten sposób,
lecz, uciekając się do rozważań słownych, sądzą, że
uprawiają filozofię i ż e dzięki temu osiągną wysoki
poziom etyczny; zachowują się przy tym podobnie
jak chorzy, którzy uważnie słuchają, có mówi lekarz,
nie spełniają jednak żadnego z jegó zaleceń. Tak
samo więc jak tamci, lecząc się w ten spósób, nie
uzyskają zdrowia cielesnego, tak sarno i ci, filozofując
w ten sposób, nie nabędą zalet duchowych.

V. Z kolei rozważyć trzeba, czym jest dzielność


etyczna. Otóż, ponieważ trojakie są zjawiska w życiu
psychicznym2: namiętności, zdolnoścri trwałe dyspo­
zycje, przeto dzielność etyczna musi należeć do jed ­
nego z tych trzech rodzajów. Namiętnościami nazy­
wam : pożądanie, gniew, strach, odwagę, zawiść,
radość, miłość, nienawiść, tęsknotę, zazdrość, litość —
w ogóle wszystko, czemu towarzyszy przyjemność
lub przykrość; zdolnościami zaś nazywam tó, dzięki

19 nn.] EE 1220 b 6 nn. WE 1186 a 9 nn.


1 tj. w sposób, o którym mowa wyżej w § 3.
1 p s y c h i c z n y m — nb. uczuciowym.
54 U 5. 1105 b 2 4 - 1 1 0 6 a 9

czemu możemy doznawać wymienionych wyżej na­


miętności, więc dzięki czemu zdolni jesteśmy [np.]
gniewać się, smucić się lub litow ać; trwały­
mi wreszcie dyspozycjami nazywam to, dzięki
czemu odnosimy się do namiętności w sposób właś­
ciwy łub niewłaściwy; tak np. do gniewu odno­
simy się źle, jeśli czynimy to w sposób gwałłow-
ny lub zbyt słaby, dobrze zaś — jeśli czynimy to
z umiarem, i podobnie w odniesieniu do innych na­
miętności.
Do namiętności więc nie należą ani zalety, ani
wady etyczne, ponieważ nie nazywają nas ani do­
brymi, ani złymi z powodu namiętności, natomiast
nazywają nas w ten sposób z powodu zalet lub wad
etycznych; ponieważ dalej ze względu na na­
miętności nie otrzymujemy ani pochwał, ani nagany
(nie chwali się bowiem kogoś dlatego, że się
boi, ani dlatego, że się gniewa, lecz tylko za to,
że czyni to w pewien sposób), otrzymujemy nato­
miast pochwały i nagany ze względu na cnoty
r wady.
A dalej : w gniew lub strach popadamy niezależnie
od postanowienia, cnoty zaś są poniekąd postano­
wieniami lub przynajmniej nie mogą się obejść
bez postanowienia. Ponadto mówi się, że jesteśmy
miotani namiętnościami, o zaletach natomiast i wa­
dach etycznych mówi się, nie że miotają nami,
lecz że nas w pewien sposób usposabiają.
. Z tych samych przyczyn nie należą one też do
zdolności; bo nie nazywa się nas dobrymi ani złymi,
nie chwali i nie gani ze względu na samą tylko zdol­
ność doznawania namiętności wziętą w znaczeniu
bezwzględnym. A dalej: zdolności posiadamy z na-
11 5. 1106 a 10 — 6. 1106 a 28
* -
55

tury, cnoty zaś i wady etyczne nie są nam wrodzone,


0 czym była mowa wyżej1.
Jeśli tedy cnoty nie należą ani do namiętności, ani
do zdolności, to nie pozostaje nic innego, jak tylko
to, że należą dó trwałych dyspozycji.

V I. T ak więc powiedziano, czym jest dzielność


etyczna ze względu" na swój rodzaj; należy jednak
nie tyle tylko stwierdzić, że jest trwałą dyspozycją,
lecz nadto określić, jaka to jest dyspozycja. Trzeba
tedy powiedzieć, że wszelka dzielność jest źródłem
doskonałości zarówno przedmiotu, którego jest za­
letą, jak też właściwej'mu funkcji, tak np. dzielność
oka czyni dobrymi zarówno oko, jak i jego funkcję;
albowiem dzięki dzielności oka dobrze widzimy. Po­
dobnie dzielność konia sprawia, że koń jest dobry
1 że potrafi dobrze biec, nieść jeźdźca i stawiać opór
nieprzyjaciołom. Jeśli to więc tak samo się ma w odnie­
sieniu dó wszystkich rzeczy 3 to i dzielność człowieka
będzie trwałą dyspozycją, dzięki której człowiek staje
się dobry i dzięki której spełniać będzie należycie
właściwe sobie funkcje.
W jaki sposób się tó dzieję, o tym jvyż mówiliśmy2/
a wyjaśni się tó jeszcze także, jeśli rozważymy, jaka
jest jej 3 natura. Otóż ze wszystkiego, co jest ciągłe
i podzielne*, można wziąć [pod uwągę] część większą4,
część mniejszą4 i część równą4, i to wszystko ze wzglę­
du na przedmiot sam lub ze względu na nas, tó zaś,

26 nn.] EE 1220 b 21 nn.


1 1103 a 18 — b 2.
2 1104 a 11 — 27.
8j ej — tj. dzielności człowieczej.
4 W stosunku do połowy.
56 //. 6. 1106 a 28 — 1106 b 9

co jest równe, jest czymś w pośrodku pomiędzy nad­


miarem a niedostatkiem. Środkiem ze względu na 5
30 przedmiot nazywam to, co jest jednakowo oddalone
ojd ob.u krańców i co też jest jedno i to samo dla
wszystkich; ze względu zaś na nas jest środkiem to,
co nie jest ani nadmiarem, ani niedostatkiem; tym o
zaś nie jest ani jedna, ani -ta sama rzećz dla wszyst­
kich. Tak np., jeśli „dziesięć" jest za dużo, a „dwa"
za mało, to ze względu na przedmiot przyjmuje się
„sześć" jako środek; jest ono bowiem o tyle większe1,
35 o ile mniejsze2; to więc jest środkiem w znaczeniu
średniej arytmetycznej. Środek natomiast ze względu 7
noób na nas określić należy inaczej. Jeśli bowiem zjeść
dziesięć min jest dla kogoś za dużo, dwie zaś miny —
za mało, to kierownik ćwiczeń atletycznych nie każe
mu zjadać sześciu m in ; bo i ta ilość może być dla
tego, kto ją otrzyma, zbyt wielka albo niedosta­
teczna: dla M ilona 3 bowiem niedostateczna, dla po­
czątkującego natomiast w ćwiczeniach gimnastycz­
nych — zbyt wielka*. Tak samo ma się rzecz —
5 z biegiem i z walką na pięści. T ak tedy każdy, 8
kto się rozumie na rzeczy, unika nadmiaru i nie­
dostatku, szuka natomiast środka i środek wybiera,
i to nie środek samej rzeczy, lecz środek ze wzglę­
du na nas.
Jeśli więc wszelka umiejętność spełnia należycie 9

swe zadanie w ten sposób, iż baczy na środek i zmie­


rza doń w swych dziełach (stąd zwykło się mówić

1 w i ę k s z e — od dwóch.
2 m n i e j s z e — od dziesięciu.
3 Milon — zapaśnik na pięści, słynący w starożytności ze
swei siły.
U 6. 1106 b 10 - 1 1 0 6 b 27 57

0 dziełach, które dobrze wypadły, że nie można im *


nic ująć ani dodać, ponieważ przyjmuje się, iż nad­
miar i niedostatek umniejszają dobroć Owych dzieł,
umiar zaś ją utrzymuje); jeśli tedy wybitni artyści
pracują m a ją c — jak twierdzimy — ów środek na
oku i jeśli dalej dzielność — podobnie jak i natura —
subtelniej i trafniej postępuje aniżeli wszelka sztuka,
to w takim razie dzielność musi zmierzać do owego
właściwego środka jako do swego celu*. A mam tu na
myśli dzielność etyczną1, ona bowiem dotyczy do­
znawania namiętności i postępowania, a \y ich
właśnie obrębie istnieje nadmiar, niedostatek i wła­
ściwy środek. I tak obawiać się, być odważnym, po­
żądać, gniewać się, litować się i w Ogóle radować się
1 smucić się można i zbytnio, i za mało, a w obu tych
wypadkach niewłaściwie; doznawać zaś tych na­
miętności we właściwym czasie, z właściwych przy­
czyn, wobec właściwych osób, we właściwym celu
i we właściwy sposób — to właśnie jest drogą za­
równo środkową, ja k i najlepszą, i to też jest istotną
cechą dzielności etycznej ; podobnie istnieje także
nadmiar, niedostatek i środek w odniesieniu do po­
stępowania. Owóż dzielność etyczna dotyczy do­
znawania namiętności i postępowania, w których
nadmiar jest błędem, niedostatek — przedmiotem
nagany, środek zaś przedmiotem pochwał i czymś
właściwym; jedno i drugie 2 zaś jest związane nie-

1 i f o Tłumacząc dfcper^ przez „cnota“ , trzeba by tu użyć


pleonastycznego w yrażenia: „cnotę etyczną“ . Analogicznie
1104 b 8 i 1109 a 20. Por. Wstęp s. L X II.
2 j e d n o i d r u g i e — tj. to, co jest przedmiotem pochwał,
i to, co jest właściwe.
58 II 6. 1106 b .27 - 1107 a 4

rozłącznie z dzielnością etyczną. Jest tedy dzielność *3


etyczna pewnego rodzaju umiarem1, skoro zmierza
do środka jako do swego celu.
A dalejj: błądzić można w sposób rozmaity (zło 11
bowiem należy do tego, co jest nieograniczone, jak
to ju ż przypuszczali pitagorejczycy2, dobro zaś do
tego, co ograniczone), właściwie natomiast postępo-
" wać można tylko w jeden sposób; dlatego pierwsze
jest łatwe, drugie zaś trudne; łatwo jest chybić celu,
trudno zaś w cel ugodzić. I dlatego należą nadmiar
i niedostatek do tego, co złe, umiar zaś do dzielności.
35 Szlachetność jedfn zna sposób, lecz różne sposoby nikezemność. 3

A więc dzielność etyczna jest trwałą dyspozycją do 15


pewnego rodzaju postanowień, polegającą na zacho-
1107a wywaniu właściwej ze względu na nas średniej miary,
którą określa rozum4, i to w sposób, w jaki by ją okre­
ślił człowiek rozsądny. Idzie tu o średnią miarę po-
* * - • / *
między dwoma błędami, tj. między nadmiarem a nie­
dostatkiem; a dalej: o średnią miarę o tyle, iż owe u
błędy bądź nie dochodzą do tego, co jest właściwe
w doznawaniu namiętności i w postępowaniu, bądź

36 nn.] EE 1227 b 5 nn-


1 um iarem — ale nie miernością, przeciwnie: jest „czymś
skrajnym44, jeśli idzie o to, „co jest najlepsze i co dobre“ ;
por. 1107 a 7.
2 Por. przypis do 1096 b 6. Analogicznie i tutaj zło (dobro)
należy — zdaniem pitagorejczyków — nie do tego, co jest
nieograniczone (ograniczone), Jecz — ściślej mówiąc — do
tego samego rzędu, co przedmioty nieograniczone (ograni­
czone).
3 Wiersz nieznanego autora (frgm. 16 u Diehla I 116).
4 rozum — \óyoz, z domyślnym oo&6ę. Por. przypis do 1103
b 32.
// 6. 1107 a 4 - 1107 a 24 59

poza tę granicę wykraczają, gdy natomiast dzielność


i? etyczna znajduje i obiera właściwy środek. Toteż ze 5
względu na substancję i na definicję określającą jej
istotę jest dzielność etyczna czymś w pośrodku leżą­
cym, jeśli jednak chodzi o to, co jest najlepsze i co
dobre, jest/>na czymś skrajnym. v
ifi Nie każcie jednak postępowanie i nie każda na­
miętność dopuszcza średnią miarę; z,samychbowiem
już nazw niektórych z nich wynika, że są czymś nie­
godziwym, tak np. radość z powodu niepowodzenia io
drugich, bezwstydność lub zawiść, a spomiędzy spo­
sobów postępowania :ucudzołóstwo, kradzież i morder­
stwo ; wszystkie te i tym podobne namiętności i sposo­
by postępowania-są przedmiotem fiagany, ponieważ
one same są niegodziwe, nie zaś ich nadmiar lub niedo­
statek. Nie można tedy w ich obrębie nigdy postępo­
wać właściwie, lecz musi się zawsze błądzić; w odnie­
sieniu .dó tego rodzaju rzeczy dobro i zło tkwi nie is
w tym [np.], z którą kobietą, kiedy lub w jaki sposób
należy cudzołożyć, bó w ogóle czynić cokolwiek
19 z tegó jest rzeczą błędną. Podobnie ma się rzecz z po­
glądem, iż istnieje umiar, nadmiar i niedostatek
w odniesieniu dó niesprawiedliwości, tchórzostwa
lub rozwiązłości; istniałby bowiem w takim razie
umiar w nadmiarze i niedostatku, nadmiar nad­
miaru i niedostatek niedostatku. Jednakowoż jak 20
nie ma nadmiaru ani niedostatku umiarkowania ani
męstwa, ponieważ środek jest [tu] poniekąd czymś
skrajnym1, tak i w odniesieniu do tamtych zdróżnóści
nie istnieje ani umiar, ani nadmiar, ani niedostatek,

8 nn.] EE 1221 b 18 nn, W E 1186 a 36 nn.


1 Por. a 7.
% 9
60 I I 6. 1107 a 25 - 7 . 1107 b 1

lecz bez względu na sposób, w jaki się je popełnia,


zawsze są błędne, jako że nie ma w ogóle umiaru
w nadmiarze ani w niedostatku i nie ma też nad­
miaru ani niedostatku w umiajze.
V II. Trzeba to je'dnak nie tylko w sposób ogólny
powiedzieć, lecz także uzgodnić z przypadkami je d ­
nostkowymi, w rozważaniach bowiem dotyczących
30 postępowania twierdzenia ogólne uboższe są w treść,

te zaś, które dotyczą jednostkowych przypadków,


więcej zawierają p r a w d y ; wszak postępowanie od­
nosi się do przypadków jednostkowych, z którymi
tedy trzeba być w zgodzie.* Znajomość ich czerpać
należy z naszej tablicy1.
W odniesieniu do bojaźliwości i odwagi umiarem -
1107 b jest męstwo; có się tyczy tych, którzy [tu] grzeszą

28 nn. EE 1220 b 35 nn.


1 Tablicy, na którą się tu Arystoteles powołuje, brak (por.
przypis do 1107 b 21); wzmianka o niej rzuca może pewne
światło na genezę EN, na jej charakter wykładów szkolnych :
tablica umieszczona być mogła w audytorium, w miejscu
dla słuchaczy widocznym (Chase). Można ją poniekąd zre­
konstruować na podstawie r. V II ks. I l i analogicznego ustępu
EE (por. wyżej), gdzie podana jest formalna tablica, obejmu­
jąca, czternaście cnót i umiarów uczuciowych wraz z odpowie­
dnim nadmiarem i niedostatkiem. Między obu Etykami za­
chodzą w tej kwestii pewne różnice merytoryczne, ile że
r. V II ks. II EN wylicza — jak zobaczymy — nie czter­
naście cnót i umiar.ów, lecz dziesięć cnót i dwa umiary
uczuciowe (wstydliwość i słuszne oburzanie się) oraz spra­
wiedliwość. Listę cnót prawie identyczną z powyższą po­
daje Arystoteles w Retoryce (ks. I r. IX), gdzie mowa o dzie­
więciu cnotach, czyli jak je tam Arystoteles — posługując
się terminologią Platońską (Laches 190 C, Polityk 306 B, G,
308 B, 310 A j — nazywa: „częściach dzielności*4.* Por.
MY*»

przypis do 1094 a 23.


I I 7. 1107 b 1 —T l 07 b 19 61

nadmiarem, ten, kto przesadza w nieustraszoności,


nie posiada nazwy1 (często bowiem jej brak*), ten zaś,
kto przesadza w odwadze, jest zuchwały ; kto nato­
miast ponad miarę jest bojaźliwy, a niedostatecznie
odważny, ten jest tchórzem*. W odniesieniu do
przyjemności i przykrości — [co prawda] nie wszyst­
kich, a zwłaszcza w mniejszym stopniu w odniesieniu
do przykrości — środkiem jest umiarkowanie, nad­
miarem zaś — nieumiarkowanie, rozwiązłość.
Takich, którzy by zbyt mało byli przystępni
przyjemnościom, nie łatwo znaleźć; dlatego też
i dla nich brak nazwy; nazwijmy ich niewrażli­
wymi.*
Co się tyczy dawania i brania w dziedzinie dóbr
materialnych, to umiarem jest szczodrość, nadmia­
rem zaś i niedostatkiem rozrzutność i chciwość. N ad­
miar i niedostatek objawia się w nich [obu] w sposób
przeciwny: rozrzutnik bowiem zbyt wiele daje, a za
mało bierze, chciwiec zaś zbyt wiele bierze, a za mało
daje*. Na razie podajemy przedstawienie w ogól­
nych tylko i głównych zarysach i zadowalamy się
tym ; poniżej2 zaś pojęcia te będą dokładniej qkre-
ślone. W odniesieniu do spraw materialnych istnieją
jeszcze inne dyspozycje: wielki gest jako właściwy
środek (człowiek O wielkim geście różni się od szczo­
drego : wielki gest bowiem dotyczy sum dużych,
szczodrość zaś — m ałych); nadmiarem jest tu nie­
smaczne i plebejskie szafowanie pieniędzmi, niedo-

r- - —.-_— — •

1 W języku polskim można by i tę wadę nazwać — podobnie


jak następną — zuchwalstwem; analogicznie obejmuje Arysto­
teles nadmiar bojaźliwości i niedostateczną odwagę — wspólną
nazwą tchórzostwa,
ks. I V r. I,
II 7. 1107 b 2 0 - 1108 a 1

statkiem zaś — małostkowość; różnią się one od


tych błędów, które są skrajnościami w odniesieniu do
«

szczodrości, a czym się różnią, o tym będzie niżej


mowa*.
W odniesieniu do czci i niesławy środkiem jest po­
czucie własnej wartości, czyli uzasadniona duma,
której nadmiar jest zarozumiałością, niedostatek zaś
przesadną skromnością; a ja k — wedle tego, o czym
wyżej mówiliśm y1 — szczodrość różni się tym od
wielkiego gestu, iż dotyczy nieznacznych sum, tak
też obok uzasadifionej dumy, czyli żądzy czci doty­
czącej wielkich zaszczytów istnieje pewna dyspo­
zycja dotycząca mniejszych zaszczytów : można bo­
wiem dążyć do nich w miarę albo też więcej lub
mniej, niż należy; kto w tych dążeniach przekracza
właściwą miarę, nazywa sie cptXÓTi[jioę (nadmiernie
am b itn y); kto poniżej tej miary pozostaje, jest acpiXó-
Tijjioę, bez am bicji; kto trzyma się właściwego środ­
ka2, nie posiada nazwy [w języku greckim]. Bezimien­
ne są też [w języku greckim] odnośne dyspozycje z w y­
jątkiem cpiXoTijiia3, który tó wyraz Oznacza dyspozycję
człowieka nadmiernie ambitnego. Stąd to pochodzi,
iż oba odnośne krańce roszczą sobie pretensje do miej­
sca środkowego, a i my nazywam y tego, kto trzyma
się tu właściwego środka, w pewnych wypadkach nad­
miernie ambitnym, w innych zaś — bez ambicji,
i w pewnych wypadkach chwalimy człowieka nad-

1 b 17, 18.
2 kto t r z y m a się w ł a ś c i w e g o ś r o d k a — czyli po
polsku: ambitny.
a i i 25 b 22 Arystoteles nadaje, wbrew temu twierdzeniu,
brakowi ambicji nazwę: dt<piVmn(ot. Por. przypis do no8 a 7.
U 7. 1108 a 1 - 1 1 0 8 a 16 63

miernie ambitnego, w innych zaś tego, kto jest bez


9 ambicji. Z jakiej zaś czynimy to przyczyny, o tym
będzie mowa poniżej1.
Obecnie zaś zajmijmy się przedstawieniem pozo-
stałych zalet i wad etycznych w sposób analogiczny
do poprzedniego.
0 Istnieje też w odniesieniu do gniewu nadmiar, nie­
dostatek i umiar, a jakkolwiek są one [w języku
greckim] niemal że bezimienne, to jednak, nazywa- 5
jąc tego, kto zachowuje tu właściwą tniarę łagodnym,
nadamy umiarowi miano łagodności; có się zaś tyczy
skrajności, tó niechaj kto grzeszy nadmiarem będzie
„porywczy"*, a błąd jego „porywczością", kto zaś
grzeszy niedostatkiem — „niedostępny gniewowi“ ,
a błąd jego „niezdolnością do gniewu".
1 Z umiarem mamy też dó czynienia w trzech
dalszych przypadkach, które z jednej stróny są
poniekąd do siebie podobne, z drugiej jednak różnią 10
się między sobą; wszystkie One dotyczą stykania się
z ludźmi, rozmawiania z nimi i czynnego odnoszenia
się dó nich; różnią się zaś tym, że pierwsze z nich
tyczy się prawdziwości w tej dziedzinie, dwa dalsze
zaś tego, có w niej przyjemne; z tych dwu dalszych
jeden odnosi się do przyjemności tkwiącej w zabawie
i żartach, drugi zaś do tego, co przyjemne we wszel­
kich [w Ogóle] okolicznościach życia. Trzeba więc
i tymi przypadkami się zająć, abyśmy sobie tym
jaśniej zdali sprawę, że we wszystkim chwalebny 15
jest umiar, skrajności zaś niewłaściwe i godne nie
pochwały, lecz nagany. Owóż i te przypadki są prze-

1 uo8 b i i — -26; 1125 b 14— 1B.


64 U 7. 1108 a 17 -1 1 0 8 a 29

ważnie bezimienne, musimy jednak sami pokusić


się — podobnie jak i w innych wypadkach 1 —
0 ukucie odnośnych nazw, a to dla większej jasności
1 zrozumiałości. W odniesieniu więc do prawdzi­
wości ten, kto trzyma się środka, niechaj się nazywa
prawdomównym, a umiar je g o — prawdomównością;
zmyślanie w kierunku przesady będzie chełpliwością
czy blagą lub fanfaronadą, a ]kto je uprawia, jest
blagierem lub pyszałkiem ; w kierunku zaś pomniej­
szania — udaną skromnością, odnośny zaś człtjwiek—
niby skromny. Co* się tyczy przyjemności tkwiącej
w zabawie i żartach, ten, kto zachowuje tu umiar, jest
człowiekiem głądkim i dowcipnym, a odnośna dyspo­
zycja jest połączeniem gładkości i dowcipu2; nadmiar
jest kpiarstwem, a kto nim grzeszy, jest kpiarzem,
który szuka za ka£dą cenę tego, co śmieszne3; kto zaś
grzeszy tu niedostatkiem, jest pozbawionym humoru
sensatem czy mrukiem, a odnośna dyspozycja jest
brakiem zmysłu humoru; w odniesieniu wreszcie do
pozostałego rodzaju przyjemności, czyli do tego, co
w życiu jest w ogóle miłe — ten, kto jest miły w spósób
właściwy, jest człowiekiem uprzejmym, a umiar jest
tu uprzejmością; kto przesadza, jeśli czyni to bez­
interesownie, jest ugrzecznióny czy nadskakujący,
jeśli jednak dla własnej korzyści — jest pochlebcą;

1 Por. Skorowidz pojęć s. v. bezimienność i przypis do a 7.


2 Takie pojęcie zalety, o której mowa, wynika z analizy
przeprowadzonej w rozdziale V III ks. IV. Sebastian Petrycy
mówi tu o „dworstwie", ks. A. U s o w ic z (Układ cnót i wad
u Arystotelesa i Tomasza z Akwinu, s. .51) o „dworskości".
3 Wyraz polski „kpiarz" ma słabsze zabarwienie pejora­
tywne aniżeli greckie P<o|aoXóxo£. Dlatego dodane zostało tu
określenie tej wady, oparte na wywodach ks. I V r. V III § 3.
U 7. 1108 a 2 9 - 1 1 0 8 b 6 65
• ........................... ........ 11I ............. .............. ...... ..........• < "

ten zaś, kto grzeszy tu niedostatkiem i zachowuje


się zawsze nieuprzejmie, jest człowiekiem swarliwym
M i gburem. Istnieje też umiar w uczuciach1, i w tym,
co z nimi jest w związku. Wstydliwość bowiem nie
jest wprawdzie cnotą2, chwali się jednak i wstydli­
wego. Bo i tutaj mówi się o jednym, iż trzyma się
środka, o innym, mianowicie o tym, kto wszystkiego
się wstydzi, że jest przesadnie wstydliwy; o trzecim,
który w ogóle całkiem jest bezwstydny, że grzeszy
niedostatkiem; kto zaś trzyma się środka, ten jest
i* wstydliwy. Słuszne oburzanie się jest środkiem mię­
dzy zawiścią a radością z powodu niepowodzenia
drugich; tyczą się one przykrości i przyjemności.
wywołanych tym, co przydarza się bliźnim; kto bo­
wiem słusznie się oburza, doznaje przykrości z po­
wodu powodzenia tych, co na nie nie zasługują;
człowiek zawistny przewyższając poprzedniego mar­
twi się wszelakim powodzeniem; {kto się słusznie
oburza, doznaje też przykrości z powodu niepowo­
dzenia tych, co na to nie zasługują}8. Człowiekowi
wreszcie, który raduje się niepowodzeniem drugich,
tak daleko do odczuwania tej przykrości, iż nawet

35 nn.] EE 1233 b 16 nn. W E 1192 b 18 n n .


1 a nie tylko w trwałych dyspozycjach.
* Por. 11*28 b 11, gdzie czytamy o wstydliwóści, i i bardziej
podobna jest do uczucia aniżeli do trwałej dyspozycji. Mimo
to jednak 1116 a 28 wstydliwość nazwana jest cnotą. Por.
£nsypis do 1107 b 2 i.
• Zdanie ujęte w nawias {} dodał Sauppe ( Dionysius und
Aristoteles, 1863— por. Susemihl-Apelt w aparacie krytycznym) ,
usiłując w ten sposób położyć kres trudnościom tekstu i zwią­
zanym z nimi dyskusjom; koniekturę tę uważają za trafną Chase,
Grant, Stahr i Lasson, odrzucają ją Rolfes i Ross.

I — E tyk a
66 U 7. 1108 b 7 - 8 . 1108 b 15

cieszy się [tym niepowodzeniem]*. Ale do roztrzą- 16


sania tej sprawy znajdzie się też inna sposobność1 ;
z kolei zaś, omówiwszy inne cnoty, zajmiemy się
sprawiedliwością, a ponieważ wyraz ten nie jest
jednoznaczny, więc rozróżniwszy dwa jego zna­
czenia, rozważymy, o ile w każdym z nich spra­
wiedliwość jest umiarem2; podobnie też zajmiemy się
zaletami intelektualnymi3.
V III. T rzy tedy są rodzaje dyspozycyj, z których
dwie są wadami (pierwsza z powodu nadmiaru, druga
z powodu niedostatku), jedna zaś, a mianowicie
zachowanie właściwej miary, jest zaletą; wszystkie
te dyspozycje wzajemnie się sobie poniekąd przeciw­
stawiają, ile że obie skrajności przeciwne są zarówno
środkowi, jak i nawzajem między sobą, Irodek zaś
jest przeciwieństwem obu skrajności; jak to, co jest 2
czemuś równe, jest większe od czegoś* co od niego

11 nn.] EE 1222 a 17 nn. || 15 nn.] WE u 86 b 11 nn.


1 i n n a sposobność. — T ą sposobnością mogłaby być
głębsza analiza poszczególnych cnót, przepiowadzona w ks. III
i IV , gdzie je d n a j Arystoteles do słusznego oburzania się
i jego przesady w obu kierunkach — nie wraca. Znajdowali­
byśmy się więc znowu w obliczu jednej z wielu usterek re­
dakcyjnych. Por. przypis do 1107 b 21. Natomiast w Retoryce
(1386 b 17, 1387 b 21 — 1388 a 28, 34) poruszony jest temat
zawiści.
* Analizie sprawiedliwości poświęcona jest ks. V , która
jednak poruszonego wyżej w tekście zagadnienia szczegółowo
nie roztrząsa. (Por. przypis do 1107 b 21.) Ci, co radzi by
uważać księgi V , V I i V II EN, identyczne z księgami IV , V
i V I E E,za należące pierwotnie do tej drugiej, mogliby w ni­
niejszej usterce redakcyjnej upatrywać argument przema­
wiający za ich tezą. Por. jednak przypis do 1145 a 11.
* W ks. VI.
// <9. 11 OS b 16 — 1 10S b ?? r»7

mniejsze, mniejsze zaś od czegoś, co od niego większe,


tak trwałe dyspozycje trzymające się środka oznaczają
nadmiar w^ stosunku do niedostatku, niedostatek zaś
w stosunku do nadmiaru — zarówno w doznawaniu
namiętności, jak i w postępowaniu. Człowiek bowiem
mężny wydaje się wobec tchórza zuchwalcem, ale
wobec zuchwałego tchórzem; a podobnie człowiek 20
umiarkowany wydaje się rozwiązłym wobec niewra­
żliwego, niewrażliwym jednak wobec rozwiązłego;
szczodry wobec chciwęgo rozrzutnikiem, lecz wobec
a rozrzutnika — chciwcem. Dlatego też ludzie stojący
na krańcach, odsuwają tego, kto stoi w środku,
zawsze na kraniec przeciwny i nazywają [np.] czło- 25
wieka mężnego: tchórz zuchwalcem, zuchwalec nato­
miast tchórzem, a podobnie i w innych przypadkach.
4 Przy takim tedy wzajemnym przeciwstawieniu
wspomnianych trwałych dyspozycji bardziej przeciw­
stawiają się sobie wzajemnie oba krańce aniżeli
każdy z nich środkowi. Większa jest bowiem ich
wzajemna od siebie odległość aniżeli każdego* z nich
od środka, tak jak większa jest odległość tego, co
większe niż pewna wielkość, od czegoś, co od niej
mniejsze, i tego, co mniejsze niż pewna wielkość, od 30

czegoś, co od niej większe, aniżeli ich obu od czegoś,


s co owej wielkości równe1. A dalej : niektóre skrajności
są poniekąd podobne do środka, tak* np. zuchwalstwo
do męstwa, a rozrzutność do szczodrości; skrajności
natomiast są wzajemnie między sobą zupełnie nie­
podobne. Stosunek najbardziej od* siebie odległych

23 nn.] WE 1186 b 13 nn.


1 Por. b 15 i n.

5*
68 I I 8. 1108 b 3 4 - 1 1 0 9 a 17

członów1 określa się jako wzajemne przeciwieństwo,


wobec czego większa odległość oznacza też silniejsze
przeciwieństwo.
Środkowi przeciwstawia się w pewnych wypadkach
silniej niedostatek, w innych zaś nadmiar, tak np.
męstwu przeciwstawia się silniej nie zuchwalstwo,
które jest nadmiarem, lecz tchórzostwo, stanowiące
niedostatek; umiarkowaniu natomiast — nie zupełna
niewrażliwość, będąca brakiem, lecz rozwiązłość,
która jest nadmiarem. A dzieje się to z dwu przyczyn,
z których jedna tkwi w samym przedmiocie: ponie­
waż jedna z dwóch skrajności jest bliższa i bardziej
pokrewna środkowi, przeciwstawiamy mu silniej nie
tę właśnie skrajność, lecz jej przeciwieństwo; tak np.
ponieważ męstwu zdaje się być bliższe i bardziej
pokrewne zuchwalstwo, mniej zaś pokrewne tchó­
rzostwo, przeciwstawiamy mu silniej drugą z tych
skrajności; bo to, co jest od środka bardziej odległe,
wydaje się bardziej mu przeciwne. Oto jedna % przy­
czyn,' tkwiąca w samym przedmiocie, druga natomiast
tkwi w nas samych: do czego bowiem sami z natury
bardziej skłonni jesteśmy, to wydaje nam się bardziej
przeciwne właściwemu środkowi. Tak np. sami z na­
tury bardziej pochopni jesteśmy ku rozkoszy, dlatego
łatwiej popadamy w Rozwiązłość aniżeli w [prze­
sadną] obyczajność. A zatem za bardziej przeciwne
środkowi uważamy to, co łatwiej może w nas wybu-
3 5n n .]E E 1222 a 23 nn. 1234 b 6 nn. W E 1186 b 4 nn.
17 nn.
1 n a j b a r d z i e j o d s i e b i e o d l e g ł y c h c z ł o n ó w — nb.
tego samego rodzaju, wedle definicji przeciwieństwa w Katego-
riach 6 a 17.
I I 8. 1109a 1 8 - 9 . 110 9 a 31 69

jad, i dlatego rozwiązłość, która jest nadmiarem, jest


bardziej przeciwna umiarkowaniu [aniżeli niewrażli-
wość].
IX. Wykazaliśmy tedy w sposób wystarczający, że
i w jakim znaczeniu dzielność etyczna polega na za­
chowywaniu właściwego środka, i to środka pomiędzy
dwiema wadami, z których jedna pochodzi z nad­
miaru, druga zaś z niedostatku, i że posiada te właści­
wości, ponieważ zmierza, zarówno w doznawaniu
namiętności jak i w postępowaniu, do właściwego
środka jako do swego celu. Dlatego to jest rzeczą
trudną osiągnąć wysoki poziom etyczny; trudno bo­
wiem we wszystkim utrafić w środek, tak jak znaleźć
środek koła jest rzeczą, którą nie każdy potrafi,
lecz tylko ktoś, kto się na tym rozumie. Tak też
jest rzeczą łatwą i dla każdego możliwą gniewać się
lub dawać pieniądze czy je na coś łożyć; nie jest
natomiast rzeczą ani dla każdego możliwą, ani
łatwą czynić to w odniesieniu do właściwych osób,
we właściwym stopniu, czasie, celu i sposobie; dlatego
to, co jest dobre, jest rzadkie, chwalebne i moralnie
piękne.
Toteż ktoś, kto zmierza do środka jako do swego
celu, powinien przede wszystkim trzymać się z dala
6d tego, co jest owemu środkowi bardziej przeciwne,
jak to też zaleca Kalypso1:

28 nn.] W E 1186 b 32 nn.

1 Przytoczone wyrazy wypowiada w Odysei X II (219, 220,)


204, 205 przekładu Siem ieńskiego Odyseusz do sternika, powo­
łując się na przestrogę nie Kalypso, lecz Kirke, która między
Scyllą a Charybdą radziła trzymać się bliżej Scylli.
70 II 9. 1109 a 3 2 -1 1 0 9 b 9

Omijaj .
Owe dymy i wiry, gdzie morze się kłębi.

Z dwóch bowiem skrajności jedna jest bardziej, druga


mniej błędna ; skoro tedy bardzo trudno jest ugodzić
w środek, to należy wybrać przynajmniej najmniejsze
zło1 ; to zaś stanie się najłatwiej w sposób wyżej
wspomniany2.
ISFależy też baczyć na to, ku czemu sami jesteśmy
pochopni; różni bowiem z nas różne mają z natury
skłonności. T ó zaś3 najłatwiej będzie poznać po
przyjemności i przykrości, które się w nas rodzą.
Trzeba tedy samych siebie odciągać w kierun­
ku przeciwnym, gdyż oddaliwszy się znacznie od
tego, co błędne, dojdziemy do środka, jak to
czynią ci, którzy chcą wyprostować wygięty kawałek
drzewa.
We wszystkim zaś najbardziej wystrzegać się na­
leży tego, co przyjemne, i rozkoszy; o niej bowiem
sąd nasz nie jest bezinteresowny. To więc, co
odczuwała starszyzna trojańska w stosunku do He­

1 n a j m n i e j s z e zło — xara Scurepoy irXouv, dosłownie:


drugą żeglugę; bliższy oryginału byłby przekład: wybrać
drugą... z kolei możliwość. Powyższe wyrażenie idiomatyczne,
zaczerpnięte z gwary żeglarskiej, którego Arystoteles użył
też w Polityce 1284 b 19, jest częste u Platona, np. Fedon 99 D,
Fileb 19 G, por. 59 G, Polityk 300 C. Por. też przypis do 1094
a 23* x
2 w s p o s ó b w y ż e j w s p o m n i a n y — tj. przez uni­
kanie skrajności bardziej przeciwnej środkowi — por.
1 io9 a 31.
3 T o z a ś — tj. to, do czego jesteśmy z natury po­
chopni.
// 9. 1109 b 1 0 -1 1 0 9 b 23 71

leny, to powinniśmy i my odczuwać w odniesie­


niu do rozkoszy i przy każdej sposobności powta­
rzać sobie ich powiedzenie1 ; odsuwając ją bo­
wiem w ten sposób od siebie, mniej będziemy
błądzili. Dzięki takiemu więc postępowaniu najłat­
wiej — na ogół biorąc — będzie nam utrafić
w środek.
Trudna to z pewnością rzecz, zwłaszcza w poszcze­
gólnych przypadkach jednostkowych, bo nie łatwo
rozstrzygnąć, w jaki sposób, na kogo, z jakiego po­
wodu i ja k długo nalepy [np.] się gniew ać; i my sami
bowiem chwalimy ju ż to tych, którzy grzeszą pod
tym względem niedostatkiem, i uważamy ich za ła­
godnych, już to tych, którzy gwałtownie się unoszą,
i nazywamy ten sposób postępowania prawdziwie
męskim, Nagana jednak spotyka nie kogoś, kto
nieznacznie tylko wykracza poza to, co dobre, w* kie­
runku nadmiaru lub niedostatku, lecz tego, kto to
czyni w sposób bardziej w yraźny; ten bowiem nie
uchodzi uwagi. Do jakiego natomiast stopnia i w j a ­
kiej mierze zasługuje on na naganę, to niełatwo jest
pojęciowo określić, podobnie ja k wszystko inne,
co jest przedmiotem w yczucia; przedmioty zaś wspom­
nianego 2 rodzaju należą do przypadków jednostko­
wych i rozstrzyga o? nich wyczucie*.

1 Powiedzenie, o którym mowa, brzmi w Iliadzie III


(158— 160 = ) 154— 156 przekładu Dmochowskiego, jak
następuje:
... istna z niej bogini!
Ale chociaż jest taka, niech do domu płynie,
Niech przez nią miasto nasze z potomstwem nie ginie.
• w § 7.
72 II 9. 1109 b 2) — 1109 b 26

Tyle tedy wykazaliśmy, że we wszystkim chwalebna »


jest trwała tendencja do zachowania środka, że jedna-
ss kowoż [niekiedy] odbiegać odeń należy już to w kie­
runku nadmiaru, już to w kierunku niedostatku;
w ten bowiem sposób najłatwiej utrafimy w środek
i w to, co jest dobre.
K SIĘG A T R Z E C IA

I. Skoro więc dzielność etyczna dotyczy zarówno


doznawania namiętności, jak postępowania1 i skoro
pochwala i nagana odnoszą się do tego, co zależne
od woli, C'iyli dowolne, to zaś, co od woli niezależne,
czyli mimowolne®, spotyka się z pobłażaniem, a nie­
kiedy aawet z litością, to w takim razie rozgrani­
czenie rzeczy zależnych od woli, i rzeczy od niej
niezależnych, jest chyba czymś koniecznym dla tych,
którzy zastanawiają się nad dzielnością etyczną,
2 pożytecznym zaś także dla prawodawców przy przy­
znawaniu zaszczytów i wymierzaniu kar. 35

3 Otóż za niezależne od woli uchodzą te rzeczy, lllOm


których się.dokonywa bądź pod przymusem, bądź
skutkiem nieświadomości. Przymusowe zaś jest to,
czego przyczyna tkwi poza podmiotem i jest tego
rodzaju, że ten, kto jest podmiotem lub przedmiotem
odnośnego działania, wcale się do niego nie przy­
czynia, np. jeśli kogoś dokądś wiatr uniósł lub ludzie,
« w których mocy tó „leżało. Co się zaś tyczy czynów,

30 nn.] EE 1223 a 9 nn. WE 1187 b 31 nn. || 35 n.] EE


1224 a 9 n. || 4 — b 7] EE 1225 a 2 nn.
1 Por. 1106 b 16, 1109 a 23.
* ixoticio< — Wł. Witwicki (Analiza objawów woli, 1904,8.8)
używa tu terminu „niewo!ny“ , M . Ossowska (Podstawy nauki
v moralności, 1947, s. 360) terminu „niedowolny".
74 U l 1. 1110 a 5 - U l O a 22.

> których się dokonuje z obawy przed większym złem


lub ze względu na jakieś dobro — np. jeśliby tyran
jakiś kazał popełnić czyn haniebny człowiekowi, któ­
rego rodziców i dzieci ma w swej mocy (z tym, że
w razie popełnienia tego czynu ocaleją, a w razie
zaniechania go zginą) — to jest rzeczą wątpliwą,
. czy taki czyn jest od woli zależny, czy też niezależny.
Podobnie ma się rzecz przy-wyrzucaniu dobytku s
ze statku w czasie burzy na m orzu; nikt bowiem
nie pozbawia się — w bezwzględnym tego słowa
znaczeniu — dobrowolnie dobytku, każdy jednak ro-
io zumny człowiek czyni to dla ocalenia siebie samego
i innych osób. Takie więc czyny mają charakter 6
mieszanych, lecz zbliżają się bardziej do czynów od
woli zależnych. W chwili bowiem kiedy się ich doko­
nywa, przekłada się je nad inne [jako środki prowa­
dzące dó pewnego celu], a cel czynu zależy od
okoliczności. Określając tedy czyny jako zależne
od woli lub od niej niezależne, należy uwzględniać
chwilę, w której się ich dokonywa. Owóż czynów
takich dokonywa się zgodnie ze swą w olą; przyczyna
15 bowiem ruchu tych części ciała, które służą jako
narzędzia takich czynów, tkwi w samym działającym.
Jeśli zaś przyczyna jakichś czynów tkwi w działa­
jącym , tó od niego zależy, czy ich dokona, czy też
nie. Takie więc czyny są od woli zależne, choć
w bezwzględnym tegó słowa znaczeniu są może od
niej niezależne: nikt bowiem nie postanowiłby żadnej
z tych rzeczy samej w^ sobie.
20 Ża tego rodzaju czyny otrzymują ludzie niekiedy i
nawet pochwały, kiedy dla osiągnięcia rzeczy wiel­
kich i pięknych narażają się na hańbę jakąś czy b ó l;
w przeciwnym zaś wypadku spotyka ich nagana.
U l 1. 1110 a 2 2 -1 1 1 0 b 4 75

Nędznikiem jest bowiem, kto znosząc hańbę, czyni


to bądź nie ze względu na jakiś cel wielki, bądź ze
względu na jakiś mało znaczący. Niektóre znowu
czyny spotykają się *nie z pcchwałą, lecz z pobłaża­
niem mianowicie kiedy ktoś popełnia coś, czego
nie powinien; z obawy przed czymś, co przechodzi 25
» siły ludzkie i czego nikt nie może wytrzymać. Są
wreszcie może niektóre czyny, do których popełnie­
nia nie należy dać się zmusić, lecz raczej umrzeć wśród
najstraszniejszych niąk; śmiechu bowiem warte w y­
dają się [np.] powody, które „zmusiły 44 Eurypideso-
9 wegó Alkmeona 1 do zabicia matki. Niejednokrotnie
trudno jest rozstrzygnąć, co kosztem czego wybrać na- 30
leży i co w imię czego należy wytrzymać, a jeszcze
. trudniej jest wytrwać w przekonaniu, do którego się
doszło ; przeważnie bowiem bolesne jest to, czego
oczekiwać należy, haniebna zaś jest rzecz, do której
się jest zmuszonym, gdy zależnie od tego] czy się
uległo' przymusowi, czy też nie, otrzymuje się po-
10 chwałę lub naganę. Jakież tedy czyny należy uważać niob
za dokonane pod przymusem ? W bezwzględnym tego
słowa znaczęniu są nimi wszystkie, których przyczyna
leży w okolicznościach zewnętrznych i do których
działający wcale się nie przyczynia. Czyny zaś, które
same w sobie są od woli niezależne, które jednak
w danych okolicznościach i w imię pewnego określo­
nego celu postanawiamy i których przyczyna tkwi

1 Alkmeon, syn Amfiaraosa i Eryfili, zabił matkę swą z roz­


kazu ojca, co było tematem zaginionej tragedii Eurypidesa pt.
Alkmeon. Ąmfiaraos kazał synowi zabić Ery filę, grożąc mu
w razie niespełnienia rozkazu klątwą bezdzietności i nieuro­
dzaju. (Por. Alkmeon fr. 6^ u Naucka*).
76 III 1. 1110 b 5 - 1 1 1 0 b 18

5 w działającym — te czyny są wprawdzie same w sobie


od woli niezależne, jednakowoż w danych okolicz-
ł nościach i w imię pewnego określonego ćelu są zależne
od woli. Zbliżają się one bardziej do czynów zależ­
nych od woli; wszelkie bowiem działanie należy
do przypadków jednostkowych, a te są zależne od
woli. Co zaś w imię czego wybierać należy, to nie­
łatwo jest podać; przypadki bowiem jednostkowe
różnią się wielce między sobą.
Jeśliby zaś ktoś przypisywał temu, co przyjemne, n
io i temu, co moralnie piękne, moc zniewalającą (bo
będąc poza nami, działają na nas w sposób, które­
mu nie podobna się oprzeć), to w takim razie
wszystko byłoby przymusowe: wszyscy bowiem
czynią wszystko pod wpływem tych właśnie
motywów. K to czyni coś ulegając przymusowi
i wbrew woli, czyni to z przykrością, kto jednak
w działaniu kieruje się względem na to, co przy­
jemne i moralnie piękne — z przyjemnością. Śmieszną
więc jest rzeczą obwiniać nie siebie za swą podatność
na tego rodzaju wpływy, lecz okoliczności zewnętrzne,
15 i przypisywać sobie zasługę czynów szlachetnych,
winę zaś haniebnych zwalać na to, co przyjemne.
A zatem pod przymusem zdają się być dokonywane 12
te czyny, których przyczyna tkwi poza działającym,
przy czym zmuszony do działania osobnik w niczym
się do tego nie przyczynia.1
Cosię tyczy czynów dokonywanych skutkiem 13
nieświadomości, to żaden z nich nie jest od woli

9 nn.] WE i i £ 8 b 16 nn.

1 Powtórzenie wiersza 10 a 2 n. Por. przypis do 1 107


b 21.
S -

U l 1. 1110 b 1 9 -1 1 1 0 b 32 77

zależny, niezależne zaś od niej są [tylko] te, które


wywołują żal i skruchę ; bo jeśli ktos uczyniwszy
coś skutkiem nieświadomości, nie odczuwa wcale żąlu 20
z powodu swego postępku, to nie uczynił wprawdzie
tego, z czego sobie nie zdawał sprawy, zgodne ze
swą wolą, ale nie czynił znowuż tego wbrew swej
woli, skoro go to przecież nie martwi. Go się więc
tyczy czynów popełnionych skutkiem nieświado­
mości, to czyn wywołujący żal, dokonany został —
jak się zdaje — wbrew woli, czyn zaś, który nie
wywołuje żalu, skoro różni %się od poprzedniego,
niechaj nosi nazwę dokonanego niechcący; wszak
skoro różni się od poprzedniego, to lepiej, by miał
też osobną nazwę,
w Go innego też je s t: uczynić coś skutkiem nieświa­
domości i uczynić coś bezwiednie; człowiek bowiem 25

pijany lub rozgniewany zdaje się postępować w pe­


wien sposób nie na skutek nieświadomości, lecz
skutkiem jednej ze wspomnianych wyżej przyczyn,
nie zdając sobie jednak sprawy i bezwiednie.
Owóż żaden człowiek występny nie zdaje sobie
sprawy z tego, co należy czynić, a czego zaniechać,
i z powodu tego to braku ludzie stają się niesprawięr
15 dliwi i w ogóle źli*. Wyrażenie jednak „od woli 30

niezależne", czyli „mimowolne", nie ma oznaczać


wypadków, w których ktoś nie zdaje sobie sprawy
z tego, co jest dlań pożyteczne. Przyczyną bowiem
postępowania od woli niezależnego nie jest błąd
w postanowieniu (który prowadzi raczej do nikczem-
nościj, ani nieznajomość ogólnych zasad (bo ta

24— 11 u a 15] EE 1225 a 36 nn. ]| 30— 1111 a 15] WE


1188 b 25 n.
78 III 1. 1110 b l i i i a li

właśnie niewiedza jest przedmiotem nagany), lecz


nieznajomość okoliczności jednostkowych, tj. warun­
ków, w których czynu się dokonuje, i przedmiotów,
któryfch on dotyczy; ona bowiem spotyka się z litością
i z pobłażaniem, ponieważ człowiek, któremu nie
znane są któreś z tych okoliczności jednostkowych,
postępuje niezależnie od woli.
Nie od rzeczy więc może jest określić dokładnie,
jakie to są okoliczności i ile ich jest. Otóż można nie
wiedzieć, kto działa i co działa, czego się działanie
tyczy i w jakim odbywa się materiale, czasem też —
za pomocą czego się działa (np. za pomocą narzę­
dzia) i dlaczego (np. dla ocalenia), i w jaki sposób
(np. łagodnie lub gwałtownie). Owóż wszystkich tych
okoliczności nie może być nikt nieświadom, chyba
jakiś szaleniec. >Jasne też, że nikt nie może być
w nieświadomości co do działającego podmiotu;
jakżeby bowiem mógł nim być w odniesieniu do
siebie samego? Można natomiast nie zdawać sobie
sprawy z tego, co się czyni — tak np. kiedy ludzie
mówią, że im się coś wymknęło lub że nie wiedzieli,
iż o czymś mówić nie wolno (jak Ajschylos w od­
niesieniu do misteryj) 1 lub kiedy ktoś, chcąc [tylko]
pokazać katapultę2, wypuścił pocisk. Może też ktoś
przypuszczać— jak Merope3 — że własny syn jest
jednym z nieprzyjaciół lub że włócznia o ostrym
grocie ma koniec zaokrąglony, lub że jakiś kamień jest
pumeksem ; może ktoś zabić drugiego, podawszy mu

1 Ajschylos był oskarżony przed Areopagiem o wyjawienie


w swych tragediach tajemnicy misteriów eleuzyjskich.
* Sebastian Petrycy: rusznicę.
• W tragedii Eurypidesa pt. Kresfontes.
/// 1. 1111 a 14 - 1 1 1 1 a 29 79

jakiś napój, aby go ocalić, lub zranić go, choć chciał


się go tylko dotknąć, jak to czynią zapaśnicy w walce
na pięści. We wszystkich tych wypadkach mamy do
czynienia z nieświadomością1 i uważa się, że ktoś,
kto nie zdawał sobie sprawy z jednej z tych rzeczy,
dokonał czynu mimo woli, a zwłaszcza jeżeli nieświa­
dom był tego, co najważniejsze; najważniejsze zaś
są jednostkowe okoliczności czynu i jego cel. Jeśli
więc czyn dokonany w takiej niewiedzy ma się nazy­
wać niezależnym od woli, to trzeba jeszcze, by wywo­
ływał żal i skruchę.
Skoro tedy niezależne od woli jest to, co się dzieje
pod przymusem i skutkiem nieświadomości, to
zależne od woli zdaje się być to, czego przyczyna
tkwi w samym działającym podmiocie, zdającym
sobie sprawę z jednostkowych okoliczności, wśród
których czynu dokonuje.* Niesłusznie więc może
nazywa się2 niezależnymi od woli ćzyny dokonane
w gniewie lub pod wpływem pożądania. Bo, przede
wszystkim, w takim razie postępowanie żadnego in­
nego stworzenia ani dzieci nie byłoby zależne od
woli; a następnie: czy spomiędzy czynów , które
wypływają z żądzy lub z gniewu, nie dokonujemy
żadnego zależnie od woli, czy też te z ńich, które
są szlachetne, zależą od woli, te zaś, które są hanieb­
ne — od niej nie zależą? Czyż nie śmieszne to roz­
różnienie wobec tego, iż przyczyna jest tu i tam ta

24] EE 1223 a 28 nn., b 18 nn. WE 1187 b 37 n., 1188


a 23 nn.
1 Podstawą przekładu jest tu tekst Ramsauera, który
po dtywlocc; o&njc; kreśli jako interpolację wyrazy r łv otę
wpafo.
* Por. Platon, Prawa 863 B i n., i przypis do 1097 a 13.
80 U l 1. U l i a 3 0 - 2 . U l i b 8

sama?1 A dalej: niedorzecznością jest też chyba


nazywać od woli niezależnym to, do czego dążyć
należy; należy zaś z powodu pewnych rzeczy unosić
się gniewem, a innych pożądać, jak np. zdrowia czy
wykształcenia. To, co od woli niezależne, bywa
też — jak się zdaje — przykre, to zaś, co zaspokaja
pożądanie, jest [zawsze] przyjemne. A wreszcie: czym
się różni pod względem swej niezależności od woli
błąd popełniony po namyśle od błędu popełnio­
nego w gniewie? Jednego bowiem i drugiego należy
się wystrzegać, zdaj€ się zaś, że nie mniej właściwe
są naturze ludzkiej uczucia* nierozumne, a tym
samym i te' czyny człowieka, które wypływają
z gniewu i pożądania; nie ma tedy sensu nazywać
ich niezależnymi od woli.
II. Określiwszy to, co zależne od woli, i to, co od
niej niezależne, z kolei należy zająć się postanowie­
niem; ono bowiem jest najściślej związane z dziel­
nością etyczną i jest sprawdzianem wartości etycznej*
lepszym aniżeli [same] czyny.*
Postanowienie tedy wydaje się czymś od woli
zależnym, ale stosunek zachodzący między tymi
dwoma pojęciami nie jest stosunkiem tożsamości,
lecz to, co od woli zależne) jest pojęciem obszer-

4 nn.] EE 1225 b 16 nn. WE 1189 a 1 nn. || 5 n.] EE 1228


a 11 nn.
1 Do jednej (nb. do pierwszej) z tych dwóch tez prowadzi
teza zwalczana (Grant).
1 wWhj — wyrazu tego brak w rękopisie Laurentianus
L X X X I, 11. .
* Wł. Witwicki, Analiza objawów woli, 1904, s. 9: ^podpada
pod ocenę etyczną".
U l 2. 1111 b 8 -1 1 1 1 b 24 81

niejszym*; postępowanie bowiem od woli zależne


zdarza się też u dzieci i u innych stworzeń żywych,
postanawianie zaś — nie; także czyny, których nagle
dokonujemy, nazywamy zależnymi od woli, ale »
nie uważamy ich za wynik postanowienia. -
3 Ci zaś, có mówią, że postanowienie jest rodzajem
pożądania czy gniewu, czy życzenia, czy też przeko­
nania — nie mają, zdaje się, racji. Nie znane bowiem
są postanowienia stworzeniom bezrozumńym, które
« natomiast doznają pożądań i gniewu. 'Ponadto:
człowiek nieopanowany działa pod wpływem pożą­
dania, a nie pod wpływem postanowienia, człowiek
zaś opanowany — przeciwnie ; pod wpływem posta-
s nowienia, a nie pod wpływem pożądania. A dalej: po- u
żądanie przeciwstawia się postanowieniu, ale nie
przeciwstawia się [innemu] pożądaniu. Następnie: po­
żądanie ma związek z tym, co przyjemne i co
przykre, postanowienie,zaś ani z tym, co przyjemne,
6 ani z tym, co przykre. Lecz jeszcze mniej jest posta­
nowienie rodzajem gniewu; bo to, co się dzieje pod
wpływem gniewu najmniej zdaje się być wynikiem
postanowienia.
i Ale nie jest też postanowienie rodzajem życzenia, *•
choć wydaje się czymś bardzo mu bliskim. Nie można
bowiem postanawiać rzeczy niemożliwych, a jeśliby
ktoś twierdził, że takie rzeczy postanawia, zdawałoby
się, że jest niespełna rozumu; można natomiast
życzyć sobie czegoś, co niemożliwe, np. nieśmier-
* telności.1Życzyć sobie może też ktoś rzeczy, których-
dokonanie żadną miarą nie leży w jego mocy, jak

1 m ożna ... ż y c z y ć sobie ... n ie ś m ie rte ln o śc i


— tzn. człowiek może życzyć sobie, by nie umarł.

6 — Etyka
82 U l 2. 1111 b 2 4 - 1 1 1 2 a 4

np. by zwyciężył pewien aktor czy zapaśnik; nikt


natomiast tego rodzaju szeczy nie postanawia, lecz
postanawiamy tylko takie, które uważamy za leżące
w naszej mocy. Następnie: życzenie dotyczy raczej
celu, postanowienie zaś środków do tego celu wiodą­
cych — np. życzymy sobie zdrowia, postanawiamy
zaś stosować środki do zdrowia wiodące, życzymy
sobie szczęścia i tak mówimy, alfc „postanawia­
my szczęście" — takie powiedzenie nić brzmiałoby
dobrze. Na ogół bowiem odnosi się postanowienie
do tego, co leży w naszej mocy.
Nie może też postanowienie być przekonaniem,
jako że przedmiotem przekonań bywa, zdaje się;
wszystko, więc to, co jest wieczne i niemożliwe,
równie dobrze jak to, co leży w naszej mocy; dzieli
się zaś przekonania wedle tego, czy są fałszywe
czy prawdziwe, a nie wedle tego, czy są złe czy
dobre, postanowienia zaś dzieli się raczej w ten
drugi sposób. Może więc nawet nie ma nikogo, kto
by twierdził, że postanowienie jest identyczne z prze­
konaniem w ogóle; ale nie jest ono identyczne nawet
z pewnym rodzajem przekonania1. Albowiem cha­
rakter nasz zależy od tego, czy postanawiamy to,
co dobre, czy też to, co złe, a nie od tego, czy jesteśmy
o czymś przekonani. A dalej : postanawiamy osiągnąć
coś lub uniknąć czegoś z tych rzeczy2, przekonania
zaś nasze dotyczą tego, czym coś jest lub komu

1 z p e w n y m r o d z a j e m p r z e k o n a n i a — nb. przeko­
nania o tym, co złe i co dobre.
z t y c h r z e c z y — nb. dobrych lub złych. Przekład
zakłada tekst zgodny z rękopisem Laurentianus L X X X I,
i i , tj. bez ^ przed. ti t&v toiqótcov.
I II 2. U 12 a 5 - 1 1 1 2 a 17 83

przynosi pożytek, lub w jaki sposób; by coś osiągnąć


natomiast lub czegoś uniknąć — to nie jest przed-
13 miotem przekonania. Następnie: postanowienie
chwalimy raczej za to, że dotyczy tego przedmiotu,
którego dotyczyć powinno, aniżeli za jego trafność;
przekonanie zaś właśnie za jego prawdziwość.
I postanawiamy to, o czym wiemy z pewnością, że
jest dobre^a za dobre uważamy też rzeęzy, których
u dokładnie nie znamy. Zdaje się nadto, że nie są
identyczni ci, których postanowienia są najlepsze, i ci,
którzy żywią najlepsze przekonania, bo niektórzy
żywią wprawdzie przekonanie lepsze, ale skutkiem
złego charakteru postanawiają nie tak, jak powinni,
i* Czy zaś przekonanie wyprzedza postanowienie, czy
też mu towarzyszy, to nie ma tu nic do rzeczy;
nie o to nam bowiem idzie, lecz o to, czy postano­
wienie jest identyczne z pewnego rodzaju prze­
konaniem.
h Czymże więc jest postanowienie i co*je cechuje,
skoro nie jest niczym ze wspomnianych wyżej rzeczy?
Zdaje się, że jest czymś od woli zależnym, że jednak
nie wszystko, co od woli zależne, jest postanowieniem,
n Więc może jest nim to -tylko, co jest wynikiem
uprzedniego namysłu? Bo przecież nie ma postano­
wienia bez rozważania i myślenia. Sama już nazwa
grecka : npoalpecit; zdaje się wskazywać na to, że posta­
nowienie to wybór pewnych rzeczy z pominięciem
\ innych1.

13 — b 8] EE 1&26 a 20 — b 9 || 13 nn.] W E 1189 a 22 nn. ||


14 .n.] EE 1226 b 31 nn. ; , •
1 Zgodnie z tym używa Arystoteles często wyrazu Tcpoodpeatę
w znaczeniu: „wybór“ . Por. np. 1157 b 30.
84 UJ 3. 1112 a 1 8 - 1 1 1 2 a

III. Lecz czy namyślamy się nad wszystkim


i wszystko może być przedmiotem namysłu, czy też
w odniesieniu do pewnych rzeczy namysł jest nie­
możliwy? Za. możliwy przedmiot namysłu uważać
należy przypuszczalnie nie to, nad czym namyślać
mógłby się człowiek umysłowo upośledzony lub
szaleniec, lecz to, nad czym człowiek rozumny. —
Owóż nikt nie namyśla się nad tym, co wieczne, np.
nąd wszechświatem* lub- nad niewspółmiernością
przekątnej i boku1 : — ani nad tym, co jest w ruchu,
jężeli ruch ten odbywa się zawsze w myśl tych samych
praw, czy to skutkiem konieczności, czy też z przy­
rodzenia, czy z innej jakiejś przyczyny — jak np.
obroty i wschody słońca; — ani nad tym* czego
przebieg bywa bądź taki, bądź owaki, jak np. deszcz
i posucha; — ani nad zdarzeniami przypadkowymi,
jak np. znalezienie skarbu; — ani nawet nad wszel­
kimi bez wyjątku sprawami ludzkim i; tak np. żaden
Lacedemończyk nie namyśla się nad tym, jaki ustrój
państwowy byłby najodpowiedniejszy dla Scytów.
Nic bowiem ze wspomnianych wyżej rzeczy nie leży
w naszej mocy.
Namyślamy się nad tym, co leży w naszej mocy i co
jest wykonalne; to też istotnie tylko zostało2. Przyczy­
nami bowiem są — jak się zdaje — natura, koniecz­
ność lub przypadek, a ponadto jeszcze rozum (vouę)
i wszystko, czego dokonuje człowiek. Owóż ludzie

30 n.] WE 1189 b <5 nn.


1 n i e w s p ó ł m i e r n o ś c i ą p r z e k ą t n e j i b o k u — nb.
w kwadracie. — O wieczności powyższego twierdzenia por.
Retoryką 1392 a 18.
1 z o s t a ł o — jako możliwy przedmiot namysłu.
U l 3. 1112 a 33 - 1 1 1 2 b 12 85

namyślają się każdy nad. tym, czego dokonanie leży


» w jego m ocy; nikt jednak nie namyśla się nad tym, nia..
co wchodzi w zakres umiejętności o ściśle określonym
przedmiocie i w sobie zamkniętych, tak np. nie
namyślamy się nad literami alfabetu (nie ma bowiem
różnicy zdań co do sposobu ich pisania); namyślamy
się natomiast pad tym, czego m y sami możemy,
jednakowoż nie zawsze w ten sam sposób, dokonać,
jak np. nad zagadnieniami z dziedziny sztuki leczenia
czy zdobywania pieniędzy; i o tyle bardziej nad
kwestiami związanymi ze sztuką kierowania okrętem s
aniżeli nad tymi, które dotyczą gimnastyki, o ile
pierwsza z tych sztuk jest mniej ściśle określona — -
i podobnie w odniesieniu do innych zagadnień.
* i. namyślamy się bardziej nad zagadnieniami z dzie­
dziny umiejętności praktycznych aniżeli nad- nauko­
wymi, ponieważ co do pierwszych panuje większa
10 różnica zdań. Przedmiotem namyślania się są te
rzeczy, które zdarzają się tylko po największej części,
co do których nie wiadomo, jak wypadną, i niepewną
jest rzeczą, jak należy postąpić. G d y idzie o rzeczy 10
ważne, dobieramy sobie jeszcze doradców1, nie
dowierzając sobie samym, jako niedostatecznie uzdol­
nionym do rozstrzygania,
n # Namyślamy się dalej nie nad celami, lecz nad
środkami, które do tych celów wiodą.* Nie namyśla

541111.] W E 1189 b 9 nn. || i i — 20, 1113 a 5 nn.] ĘE


1226 b 9 nn., 1227 a 5 nn., b 25 nn.
ł Wyraz grecki oó(if3ouXoę (== doradca) utworzony jest z tego
samego tematu, co wyraz $ouXsóea£ai ( = namyślać się).
Wynikającej stąd gry słów nie podobna oddać w języku p oi'
skim.
r* *
86 / / / 3. U 12 b 1 3 - 1 1 1 2 b 30

się bowiem lekarz nad tym, czy ma uzdrowić, ani


mówca nad tym, czy ma przekonać słuchaczy, ani
mąż stanu nad tym, czy ma wprowadzić należyte
i5 ustawy, ani nikt inny nad celem; lecz wytknąwszy
sobie pewien cel, zastanawiają się, w jaki sposób go
osiągnąć i za pomocą jakich środków; jeśli różne drogi
zdają się doń prowadzić, rozważają, która z nich
pozwoli osiągnąć go najłatwiej i najpewniej; jeśli zaś
tylko jeden środek prowadzi do tego celu, zastana- ’
wiają się, jak osiągnąć ów cel za pomocą tego środka
i w jaki sposób znaleźć się w posiadaniu tego środka —
aż nie dojdą do pierwszej przyczyny, która w poszuki­
waniach znajduje się na samym końcu; kto bowiem
20 się namyśla, zdaje się wykonywać pracę badawczą
i analityczną we wspomniany wyżej sposób, tak jak 12

ktoś, kto [konstruuje] jakąś figurę geometryczną. Jed­


nakowoż nie każde badanie jest, jak się zdaje, namy­
ślaniem się — np. badania matematyczne 1— każde
natomiast namyślanie się jest badaniem, a to, co jest
końcowym ogniwem analizy, jest pierwszym ogniwem
w procesie stawania się. Jeśli się przy tym natkniemy 13

25 na coś niemożliwego, np*. jeśli potrzeba pieniędzy,


a nie ma możności zdobycia ich, to dajemy za wygra­
ną; jeśli natomiast rzecz okazuje się możliwą, to
przystępujemy do jej wykonania. Za możliwe zaś
uważa się to, czego możemy dokonać sami o własnych
siłach; przy czym to, co możemy zdziałać dzięki
przyjaciołom, jest w pewnym znaczeniu też czymś
takim, czego możemy dokonać sam i: w nas samych
bowiem tkwi przyczyna takich czynów. Przedmiotem 14
poszukiwań badawczych są bądź narzędzia, bądź też
30' ich użycie; podobnie w odniesieniu do wszystkich
innych rzeczy badamy już to wiodące do nich środki,
III 1112 b 3 0 - lilia 11 87

ju ż to sposób czy użycia, czy też zdobycia tych środ-


15 ków. Zdaje się tedyj jak już o tym wyżej1 była mowa,
że człowiek jest przyczyną działania; otóż namysł
dotyczy tego, co on sam może zdziałać2, a czyny
jego zmierzają do celów, które są czymś różnym od
16 owych czynów. Cef bowiem nie może być przedmio­
tem namysłu, lecz tylko środki prowadzące do celu3.
Ale nie mogą nim też być fakty jednostkowe, np. czy
to oto jest chlebem lub czy jest dobrze upieczone, maa
gdyż o takich rzeczach rozstrzygają spostrzeżenia.
Jeśliby się zaś chciało bezustannie namyślać, rzecz
szłaby w nieskończoność.
n Przedmiot namysłu jest ten sam, co przedmiot po­
stanowienia, tylko że przedmiot postanowienia jest
już określony, bd przedmiotem postanowienia jest to,
czemu się dało pierwszeństwo na podstawie namysłu.
K ażdy bowiem przestaje się namyślać, w jaki sposób s
ma postąpić, skoro sprowadził punkt wyjścia dzia­
łania do siebie samego, i to do tego, co jest jeg©
częścią kierowniczą, w tej bowiem części zapa­
la dają postanowienia. To samo przejawia się też
w dawnych justrójach państwowych, przedstawionych
przez Homera, u którego królowie powiadamiali lud
o powziętych przez się postanowieniach. Skoro więc
przedmiot postanowienia należy do rzeczy* które io
są w naszej mocy i do których dążymy po namyśle,
to i postanowienie będzie dążeniem skierowanym
po namyśle ku czemuś, co leży w naszej mocy;

9 nn.] EE 1226 b 13 hn., 1227 a 3 nn.


1 i n o a 15 n.
* Por. b 7.
* Por. b u .
88 III 3. 1113 a 1 1 - 4. 1113 a 25

dokonawszy bowiem na podstawie namyshl roz- 20


strzygnięcia, nadajemy naszym dążeniom kierunek
zgodny z tym namysłem.
Można tedy przyjąć, że określiliśmy w głównych
zarysach pojęcie postanowienia oraz przedmiotów,
których ono dotyczy, a mianowicie, że przedmiotami
tymi są środki wiodące do celu.

IV . Przedmiotem natomiast życzenia je s t— jak ju ż


w o tym w yżej 1 była mowa — cel, a jest nim wedle
jednych dobro samo w sobie*, wedle innych — to,
co wydaje się dobrem. Z poglądu jednak tych, 2
którzy za przedmiot życzenia uważają dobro samo
w sobie, wynika, że "to, czego ktoś •sobie życzy na
podstawie niewłaściwego postanowienia, nie jest
wcale przedmiotem życzenia (gdyby nim bowiem
było, byłoby też dobrem; tymczasem może się
zdarzyć, że jest czymś złym ); ci natomiast, którzy s
so za przedmiot życzenia uważają to, co dobrem się
wydaje, muszą przyjąć, że przedmiot ten jest przed­
miotem życzenia nie z natury swej, lecz zależnie
od tego, co się poszczególnym ludziom wydaje.
Różnym jednak ludziom wydają się dobrymi rzeczy
r t e n l a zdarza że f r z e S y sobie
Jeśli więc ten pogląd nie znajduje uznania, to 4
należy chyba przyjąć, źe w znaczeniu bezwzględnym
i zgodnie z prawdą jest przedmiot życzenia dobrem
samym w sobie, dla każdego zaś jest on tym, co mu się
u wydaje dobrem *; dla człowieka etycznie wysoko stoją­
cego jest nim tedy to, ćo rzeczywiście jest dobrem, dla
' \

15 nn.] EE 1227 a 18 nn,.


1 H U b 96,
III 4 . 1113 a 2 5 - 5 . 1113 b 8 89

człowieka złego zaś — pierwsza lepsza rzecz, tak


jak i w dziedzinie cielesnej dla tych, którzy się
dobrze mają, zdrowe jest to, có nim jest w istocie,
chorym ^aś przynosi zdrowie coś innego; podobnie
ma się też rzecz w odniesieniu do tego, co gorzkie,
słodkie, ciepłe, ciężkie i do ^wszystkich innych
właściwości; człowiek bowiem etycznie wysoko sto- 30
jący osądza wszystko trafnie i we wszystkim to
1 wydaje mu się dobrem, co nim jest istotnie.1 Bo
każda trwała dyspozycja rodzi swoisty pogląd
na to, co moralYiie piękne i przyjemne, a czło­
wiek etycznie wysoko stojący najbardziej może
wyróżnia się tym, iż we wszystkim dostrzega tó, co
jest istotnie piękne i przyjemne, będąc jak gdyby
wzorem ich i miarą. Ludzie na ogół natomiast
ulegają tu złudzeniu z powodu przyjemności, która
* wydaje się dobrem, choć nim nie jest. Wybierają
więc to, co przyjemne — jako dobro, wystrzegają ni 3b
się zaś przykrości, jako zła.
V. Skoro więc cel jest przedmiotem życzenia,
środki zaś do celu wiodące — przedmiotem namysłu
i postanowienia, tó i czynności związane z owymi
środkami muszą być zgodne z postanowieniem 5
i zależne od woli. Związane zaś z tymi środkami są
czynne przejawy cnót. W naszej tedy mocy jest
żarówno dzielność etyczna, jak i jej przeciwieństwo,
1 nikczemność. Ilekroć bowiem czyn jakiś od nas
zależy, zależy też od nas jego poniechanie i, na
odwrót, ilekroć zależy od nas zaniechanie jakiegoś

33 nn.] EE 1227 a 38 nn.


* Por. przypis do 1106 b 15 s. f.
90 111 5. i m b 8 — 111) b 20
m

czynu, zależy też od nas jego dokonanie — tak że


jeśli czyn jakiś, który jest moralnie piękny, leży
w naszej mocy, to leży w niej-też poniechanie tego
czynu, które jest haniebne, i jeśli leży w naszej mocy
zaniechanie czynu jakiegoś, które jest moralnie
io piękne, to leży w niej i dokonanie go, które jest
haniebne. Jeśli zaś od nas zależy zarówno postępo- 3
watoie moralnie piękne i haniebne, jak też zanie­
chanie takiego postępowania — a to uznaliśmy
powyżej 1 za istotę dodatniej i ujemnej wartości
etycznej — to zależy też od nas, czy jesteśmy dobrzy,
czy źli.
Powiedzenie 2 zaś, że *

Nikt zgodnie t wolą zły, ni szczęśliw wbrew

jest — jiak się zdaje — po części fałszywe, po części


15 zaś prawdziwe. Nikt bowiem, kto szczęśliwy, nie
jest nim wbrew woli, niegodziwóść natomiast jest
czymś od woli zależnym ; bo w przeciwnym wypadku 5
musielibyśmy podać w wątpliwość to, O czym do­
piero była mowa, i odrzucić twierdzenie, że człowiek
jest przyczyną i sprawcą swych czynów, tak jak jest
rodzicem swych dzieci. Jeśli zaś to twierdzenie * *
wydaje się prawdziwe i nie trzeba nam sprowadzać
naszych czynów do innych przyczyn, poza nami
20 tkwiących, to i czyny, których przyczyna tkwi w nas

11 nn.] EE 1223 a 4 nn- II 14 nl*-] WIS 1187 a 5 nn. ||


17 nn.] EE 1222 b 15 n. WE 1187 b 4 nn.

1 1112 a 2 i n.
2 Fragment przypisywany Solonowi. Bergk Pcętae Lyrki
Graeci, 1843, p. 1356.
J

/ / / 5. n n b 21 —U N a 2 91

samych, muszą same być w naszej mocy i zależeć


od naszej woli.
7 O tym zdaje się świadczyć zarówno poczynanie
każdego z nas w życiu prywatnym, jak też postępo­
wanie samych prawodawców; karzą oni bowiem
złoczyńców i biorą na nich odwet, o ile ci nie popeł- •
nili czynów swych pod przymusem lub skutkiem nie
zawinionej przez nich samych nieświadomości,wy­
różniaj^ natomiast zaszczytami tych, co postępują 25
pięknie, a czynią to jakby w tym celu, aby zachęcić
tych drugich, a odstraszyć pierwszych. (A przecież
nie zachęca się nikogo, by czynił to, co nie jest
w naszej mocy ani od woli zależne, tak jak na nic by
się nie przydało, gdybyśmy ulegli namowom, by nie
odczuwać [np.] ciepła, bólu lub głodu, lub czego­
kolwiek innego v ł tym rodzaju; niemniej bowiem 30
s doznawalibyśmy tego wszystkiego) . Eo nawet źa samą
nieświadomość też karzą [prawodawcy], jeśli ktoś
zdaje się być winnym tej nieświadomości, tak np.
za czyny popełnione po pijanemu kary są podwójne1 ;
bo przyczyna tkwi tu w sprawcy, jako że mógł
uniknąć stanu nietrzeźwości, który wywołał jego
nieświadomość. T ak też karana jest nieznajomość
pewnych postanowień prawnych * które powinny być
9 znane i nie są trudne do zrozumienia; podobnie ma
się rzecz we wszystkich innych przypadkach, w któ- uwa
rych przyczyną nieświadomości u pewnych osobni­
ków zdaje się być niedbalstwo, ponieważ uniknięcie
tej nieświadomości zawisłe było od nich sam ych:

21. nn.] WE 1187 a 13 nn.


1 Por. Politykę 1274 b 19 i Retorykę 1402 b 9 oraz wyżej
1110 b 26.
92 III 5. 1114 a 3 -1 1 1 4 a 17

przyjmujemy bowiem, że leżała w ich mocy dbałość


o te rzeczy.
Lecz może ktoś jest taki, że w naturze jego tkwi io
niedbałość ? Ale i ci, którzy są tacy, sami to zawinili,
5 wiodąc życie pozbawione hamulców, podobnie jak
ludzie niesprawiedliwi i nieumiarkowani sami to
zawinili: pierwsi przez popełnianie złych czynów,
a drudzy przez spędzanie życia na pijatykach i tym
podobnych rozrywkach; bo czynności, których się
dokonuje w przypadkach jednostkowych, są tym,
co kształtuje charakter, Okazuje się to na przykła- u
dzie ludzi, którzy ćwiczą przygotowując się do jakichś
zawodów lub do jakiejś czynności: powtarzają oni
bezustannie odnośne czynności. Tylko więc zupełnie 12
tępy człowiek może nie dostrzec, że dzięki wykonywa­
ło niu w przypadkach jednostkowych [pewnych] czyn­
ności powstają trwałe dyspozycje ; niedorzeczne jest 13
też przypuszczenie, że człowiek postępujący nie­
sprawiedliwie, nie .chce być niesprawiedliwym lub
że ten, co prowadzi rozwiązły tryb życia, nife chce
być rozwiązłym; jeśli zaś ktoś nie będąc nieświado­
mym wykonuje te czynności, skutkiem których staje
się człowiekiem niesprawiedliwym, to staje się nim
zgodnie ze swą wolą. Prawda, że będąc niesprawie- 14
dliwym nię będzie mógł, skoro tylko zechce, przestać
nim być i stać się sprawiedliwym. Tak też wyzdrowieć
15 nie może chory, chociażby — co się zdarza -r— cho­
rował dobrowolnie, skutkiem rozwiązłego życia i nie­
posłuszeństwa wobec lekarzy; kiedyś więc leżało
w jego mocy nie zachorować, ale potem, gdy nie
skorzystał z tej możliwości, już nie — podobnie jak

13 nn.] WE 1187 b 21 nn.


/
U l 5. 1114 a 1 7 - 1 1 1 4 b 2 93

ktoś, kto rzucił kamieniem, nie może go ju ż wycofać,


chociaż leżało w jego mocy rzucić kamieniem [lub
nie]; gdyż przyczyna tkwiła w nim samym. T ak
samo też człowiek niesprawiedliwy i rozwiązły, jeden
i drugi, mógł pierwotnie nie stać się takim człowie­
kiem i dlatego każdy z nich jest tym, czym jest,
dobrowolnie, zgodnie ze swą wolą; kiedy jednak
stali się ju ż tacy, nie mogą nimi nie być.
A le nie tylko wady duchowe są zależne od woli, lecz
także błędy fizyczne niektórych ludzi, których też
ganim y; nikt bowiem nie gani tych, co są brzydcy
z natury, ganimy jednak takich, którzy są nimi przez
brak ćwiczeń fizycznych i zaniedbanie. Podobnie
ma się rzecz z chorobą i ułomnością; bo nikt nie
mógłby lżyć niewidomego od urodzenia lub skutkiem
choroby czy uderzenia, lecz raczej litowałby się nad
n im ; każdy natomiast zganiłby ćzłowięka, który
stracił wzrok z powodu opilstwa lub innego rodzaju
nieumiarkowania. A więc spośród niedomagań fi­
zycznych te, co zależą od nas, są przedmiotem
nagany, te zaś, które nie zależą od ńas, nie są nim.
A 'jeśli tak, to i we wszystkich innych dziedzinaęh
błędy, które są przedmiotem nagany, muszą być
w naszej mocy.
G dyby zaś ktoś powiedział, że wszyscy dążą do tego,
co im się wydaje dobrem, że jednak nikt nie jest
panem tego, czym mu się co wydaje, lecz każdemu
cel [do którego dąży] przedstawia się w pewien
sposób, odpowiadający jego własnemu charakterowi,
to należałoby odpowiedzieć, że jeśli każdy jest ponie­
kąd sprawcą swojego charakteru (2£ię), to jest on
III 5. 1144 k 3 - 1114 b 18 ,

też poniekąd sprawcą tego, ęzym mu się co wydaje;


jeśli zaś nikt nie ponosi we własnym mniemaniu
winy swoich złych uczynków, lecz dopuszcza się ich
z powodu nieznajomości celu, sądząc, że właśnie
dzięki nim osiągnie to, có najlepsze; i jeśli cel dążenia
nie jest rzeczą wolnego wyboru, lecz z przyrodzenia
mieć należy jak gdyby zdolność [duchowego1] widze­
nia, za pomocą którego dokonywałoby się trafnej
oceny i postanawiało to, có istotnie jest dobre;
i jest to dobrodziejstwem natury, jeśli ktoś pod tym
właśnie względem z przyrodzenia dobrze jest upo­
sażony (będzie bowiem posiadał tó, co jest najważ­
niejsze i najpiękniejsze i czego nie można otrzymać
ani nauczyć się od kogoś innego, lecz będzie je miał
takie, jakie mu jest wrodzone; szczególnie więc
dobre pód tym względem uposażenie przez naturę
byłoby właśnie doskonałym i prawdziwym uzdolnie­
niem wrodzonym); jeśli więc tó wszystko jest prawdą,
dlaczego miałaby dzielność etyczna być raczej czymś
od woli zależnym aniżeli jej przeciwieństwo, nik­
czemność? Bo przecież zarówno dla dobrego, jak i dla
złego człowieka, dla obu jednakowo, cel zdaje się
(z natury czy w jakikolwiek inny sposób) tkwić
w czymś i istotnie też tkwi, i jakkolwiek bądź postę­
pują, czynią tó odnosząc wszystko inne do tegó
celu.
Obojętne,więc, czy cel nie na, skutek natury swej
przedstawia się człowiekowi takim, a nie innym,
lecz zależy to poniekąd i od człowieka samego, czy
też cel jest przez naturę określony, dzielność zaś

1 d u c h r o w e g o — por. wyrażenie „oko duszy** 1 144


/ / / 5. 1114 b 1 9 - 1 1 1 4 b 27 95

etyczna jest czymś od woli zależnym, ile że człowiek


etycznie wysoko stojący we wszystkich innych rze-
' ' i
czach 1 postępuje w sposób zależny od woli — w obu
wypadkach jednakowo musi także nikczemność być
czymś od woli zależnym. Podobnie bowiem jak
dobremu przysługuje także złemu człowiekowi swo­
boda działania zależnie od własnej jego woli, jeśli
nawet swoboda ta nie dotyczy celu, Jeśli więc — jak
się tó przyjmuje cnoty są czymś od woli zależnym
(jako że sami jeste|my poniekąd współsprawcami
naszych trwałych dyspozycji i dzięki temu, że posia­
damy pewien określony charakter, obieramy taki,
a nie inny cel), to i wady muszą być zależne od
woli: bo rzecz ma się tak samo [tu jak tam]. Postę­
powanie jednak zależy od woli w inny sposób a n i­
żeli trwałe dyspozycje: postępowania bowiem na­
szego jesteśmy panami od początku do końca, jeśli
tylko znamy odnośne jednostkowe fa k ty; dyspozycji
zaś naszych trwałych — [tylko] z początku, wzra-
*

stanie ich natomiast pod wpływem poszczególnych


czynów dokonuje się niepostrzeżenie, podobnie ja k
się to dzieje w odniesieniu do chorób; ponieważ
jednak leżało w naszej nfbcy postępować 2 tak
lub inaczej, przeto trwałe dyspozycje są zależne ód
woli.
Omówiliśmy tedy ogólnie cnoty i wskazaliśmy
w głównych zarysach ich rodzaj, że są one miano­
wicie czymś pośrednim między dwiema skrajnościami
i że są trwałymi dyspozycjami; stwierdziliśmy też,

26 n., 1115 a 4-^6] EE 1228 a 23 nn.

1 nb. w wvborze środków.


2 p o s t ę p o w a ć — nb. z początku.
96 U l 5. 1114 1 / 2 8 - 6 . 1115 a 14

że same z siebie rodzą dążność dó wykonywania tych


czynności, którym zawdzięczają swe powstanie, że
leżą w naszej mocy i są od woli naszej zależne
< oraz że zgodne są ze słuszną oceną >*. Wracając
do poprzednich rozważań 2 omówmy teraz po­
szczególne [cnoty], jakie tó są, jakich tyczą się
przedmiotów i w jaki sposób się ićh tyczą; okaże się
przy tym, ile ich jest. Przede wszystkim więc zaj­
miemy się męstwem.

V I. Owóż wykazaliśmy ju ż8, że jest ono środkiem


w odniesieniu do bójaźliwóści i odw agi; boimy się
zaś — oczywiście — rzeczy strasznych, te zaś są —
w bezwzględnym tego słowa znaczeniu — czymś
złym ; dlatego też strach określa się jako oczekiwanie
czegoś złego4. Otóż boimy się wszystkiego, co jest złe,
np, niesławy, ubóstwa, choroby, osamotnienia,
śmierci, zdaje się jednak, że męstwo dotyczy nie
wszystkiego, co jest złe, są bowiem rzeczy, których
bać się jest nawet powinnością i czymś szlachetnym,
nie bać się zaś — czymś haniebnym, tak np. nie­
sławy; bo kto się jej obawia, ten jest człowiekiem
prawym i obdarzony jest poczuciem honoru6, kto zaś
się nie obawia, jest bez honoru. Niektórzy, co prawda,

6 nn] EE 1228 a 26 — b 4 || 10 — b 6] EE 1229 a


32 — b s t i . W E 1190 b 9 nn.
1 W yrazy ujęte w nawias ostry kreśli Ramsauer jako wtręt.,
3 W księdze II.
3 1107 a 33 — b 4.
4 Por. Platon, Laches 198 B, Protagoras 358 D i Arystotele­
sową Retorykę 1382 a 21. Por. też przypis do 1096 a 24.
* al$^{xcov — dosłownie: wstydliwym. Por. 1116 a 28 i przy­
pis do tego wiersza.
U l 6. 1115 a 1 5 - 1 1 1 5 a 31 97

nazywają go przenośnie też mężnym, ponieważ za ­


chodzi pewne podobieństwo między nim a człowie­
kiem mężnym, ile że i mężny człowiek jest ponie­
kąd beż obawy. Nie należy natomiast może obawiać
się ubóstwa ani choroby, ani niczego z tych rzeczy,
które nie pochodzą z nikczemnóści ani z własnej w in y;
jednakowoż także ten, kto w odniesieniu do tych
rzeczy jest bez obawy, nie jest mężny, chociaż i jego
tak nazywamy dzięki pewnemu podobieństwu. Istnie­
ją bowiem ludzie, którzy choć tchórzą w obliczu nie­
bezpieczeństw wojennych, są jednak szczodrzy i od­
ważnie znószą utratę majątku. Skądinąd nie jest tchó­
rzem ktoś, kto obawia się zniewagi dla swych dzieci
i żony, lub zawiści, lub innych tego rodzaju rzeczy;
ani nie j est też mężny, kto waży się na coś, za co go czeka
chłosta. Wobec których tedy rzeczy strasznych oka­
zuje się człowiek mężnym? Chyba wobec tych, co
są nimi w najwyższym stopniu, bo nikt nie jest bar­
dziej zdolny do narażania się na to, co straszne
[aniżeli człowiek mężny]. Najstraszniejszą zaś rzeczą
jest śmierć, gdyz jest kresem wszystkiego, a dla zmar­
łego nie ma już przypuszczalnie nic dobrego ani
złego1. Zdaje się jednak, że mężnym jest się nawet
nie wobec wszelkiego rodzaju śmierci, np. nie wobec
śmierci na morzu lub z choroby. Wobec jakiej
tedy śmierci ? C zy nie wobec najszlachetniejszej ?»T ą
zaś jest śmierć na polu chw ały; ponosi się ją bowiem
w największym i najszlachetniejszym niebezpieczeń­
stwie*. Zgodne są z tym także objawy czci, które po-

1 Pogląd powyższy sprzeczny jest ze stanowiskiem, które


Arystoteles zajął w tej sprawie n o o a 18, 19, 29, 30. Por.
przypis do 1107 b 21.

— E ty k a
98 t t t 6. 1115 a 3 2 - 7. 1115 b 11

ległym*w boju przyznają zarówno miasta-państwax,


jak i monarchowie.. W e właściwym tedy słowa zna- io
czeniu mężnym nazwać można tego, kto jest nieu­
straszony w obliczu śmierci zaszczytnej i w obliczu
nagłych r niespodziewanych wypadków, śmiercią
taką grożących; te zaś cechy posiadają w najwyższym
stopniu wypadki wojenne. Co prawda, człowiek u
ni 5b mężny jest też nieustraszony na morzu i w chorobie,
inaczej 'jednak aniżeli marynarce; mężni bowiem
ludzie, zwątpiwszy o możliwości ocalenia, uważają
taką śmierć za bardzo niepożądaną, gdy na­
tomiast marynarze są dobrej* myśli, dzięki swe­
mu doświadczeniu. Z drugiej strony męstwo ob- 12
jaw ia się w okolicznościach, w których możliwa
5 jest obrona lub w których śmierć jest czymś • szla­
chetnym; żaden zaś z tych dwóch wypadków nie
zachodzi przy wymienionych wyżej rodzajach
śmierci.

V II. Go się tyczy tego, co straszne, to aię dla


wszystkich jest nim to samo; są rzeczy, o których
mówimy, że przechodzą, siły ludzkie, takie więc
rzeczy są straszne dla każdego, kto tylko posiada
rozum ; rzeczy natomiast straszne, które są na miarę
sił ludzkich, różnią się rozmiarami i większym lub
10 mniejszym stopniem; podobnie jest też z tym, co
budzi odwagę. Człowiek mężny jest nieustraszony 2
w tym stopniu, w jakim nim człowiek być może.
Będzie się więc wprawdzie bał rzeczy wspomnianego

7 nn.] EE 1228 b 18 — 1229 a 11. WE 1191 a 17 nn.


1 7tóXctę — charakterystyczne dla państwowości greckiej
drobnoustroje polityczne.
Ul 7. 1115 b 1 2 -1 1 1 5 b 24 W

rodzaju1, będzie się jednak zgodnie z nakazami obo­


wiązku i rozumu na nie naraża! ze względu na to,
co jest moralnie piękne; tó bowiem jest celem dziel-
s ności etycznej. Można zaś bać się tych rzeczy mniej
lub więcej, można też bać się rzeczy, które nie są
♦ straszne, tak jakby nimi były. Z wchodzących tu
w grę błędów jeden polega na tym, że boimy się, czego
się bać nie trzeba; inny na tym, że boimy się nie tak,
ja k trzeba, jeszcze inny na tym, że boimy się nie
wtedy, kiedy trzeba, i tak d a lej; analogiczne błędy
popełnia się też w odniesieniu do tego, có budzi
* odwagę. Człowiek więc, który naraża się na rzeczy,
na jakie narażać się trzeba, i takich też rzeczy
się boi, a jednó i drugie czyni we właściwym celu,
sposobie i czasie, i którego odwagę znamionują takie
same cechy — taki człowiek jest mężny, jako że spo­
sób odczuwania i postępowania człowieka mężnego
zgodny jest z wymaganiami słuszności i z nakazami
6 rozumu. < Owóż cel każdego czynu jest zgodny z cha­
rakterem [działającego] i tak ma* się rzecz
także w odniesieniu do człowieka mężnego, a że mę­
stwo jest moralnie piękne, więc i cel 2 jęst moralnie
piękny. Każdą bowiem rzecz określa jej cel. A zatem
moralnie piękny cel jest tym, w imię czego człowiek"
mężny naraża się i postępuje zgodnie z nakazami
męstwa.3^
""V 1 11 . —

17 nn.] EE 1230 a 26 nn.


1 r z e c z y w s p o m n ia n e g o r o d z a ju — - tj. rzeczy strasz­
nych, lecz nie przekraczających sił ludzkich.
1 c e l — nb. cel czynów mężnych.
• Autentyczność wyrazów ujętych w nawias ostry uważa
Ramsauer źa niepewną.
100 U l 7. 1115 b 2 4 - 1 1 1 6 a 5

* Z grzeszących tu 1 nadmiarem ten, kto to czyni


z braku obawy, nie posiada nazwy (już wyżej2 była
•o tym mowa, że wiele [trwałych dyspozycji] jest bez
nazw y); można by go nazwać szalonym lub nieczu­
łym, gdyby, jak się to mówi o Keltach, nie oba\yiał
się niczego — ani trzęsienia ziemi, ani wzburzonych
fal morskich; kto zaś grzeszy nadmiarem odwagi
w odniesieniu do rzeczy strasznych, jest zuchwały.
Zuchwalec jest też — jak się zdaje — pyszałkiem
i udaje tylko męstwo; jakim tedy człowiek mężny
w stosunku do rzeczy strasznych jest, takim zuchwa­
lec chce się w ydać; więc gdzie może naśladuje
mężnego ; dlatego nieraz jest to zuchwalec podszyty
tchórzem; bo choć przybiera we wspomnianych
sytuacjach pozory męstwa, to jednak nie umie sta­
wić czoła temu, co rzeczywiście straszne. K to grzeszy
nadmiarem bojaźliwości, jest tchórzem, jako że boi
się tego, czego bać się nie trzeba, i w sposób niewła­
ściw y, i wszelkie tego rodzaju określenia mają doń
zastosowanie. Grzeszy też niedostatkiem odwagi;
lecz silniej niż ów niedostatek występuje u niego nad­
miar przykrych*uczuć3. Tchórz tedy nie jest po­
chopny do żywienia* nadziei: wszak boi się wszyst­
kiego. Człowiek zaś mężny — przeciwnie; odwaga
bowiem znamionuje tego, któ jest pełen otuchy. Za­
równo więc tchórzostwo, jak zuchwalstwo, jak mę­
stwo objawiają się w tych samych sytuacjach, lecz
oznaczają różne sposoby ustosunkowywania się do

26 nn.] EE 1229 b 28 n.
1 tu — tj. w odniesieniu do męstwa.
2 1107 b 2, 29, 1108 a 5.
3 p r z y k r y c h u c z u ć — tj. strachu.
111 7. 1 1 1 6 a 6 - 8 . U 1 6 a 18 101

n ich : tchórz i zuchwalec grzeszą tli — pierwszy nad­


miarem, a drugi niedostatkiem, człowiek zaś mężny
trzyma się środka, zachowując się w danej sytuacji
tak jak należy; zuchwalcy rwą się do czynu i pełni
są zapału, zanim znajdą się w niebezpieczeństwie,
znalazłszy się w nim jednak, cofają się; mężni na­
tomiast ostro biorą się do rzeczy w chwili działania,
ale przedtem zachowują spokój.
13 Męstwo jest więc, jak ju ż przedtem o tym była io
mowa1, właściwym środkiem w odniesieniu do rze­
czy budzących odwagę lub strach w okolicznościach,
o których była mowa1 ; decyduje się ono na pewne
rzeczy i naraża się na nie dlatego, że takie postąpie­
nie jest moralnie piękne lub że zaniechanie takiego
postąpienia jest haniebne. Samobójstwo zaś, jeśli
jest ucieczką przed ubóstwem, miłością lub jakimś
zmartwieniem^ nie dowodzi męstwa, lecz raczej
tchórzostwa; słabością bowiem jest ucieczka przed
trudnościami i śmierć wybiera tu człowiek nie dla­
tego, że jest moralnie piękna, lecz dla uniknięcia is
niedoli.

V III. Męstwo jest więc mniej więcej czymś takim,


używa się jednak tego wyrazu także na oznaczenie
innych trwałych dyspozycji, i to w pięciu znacze­
niach. [/]. Przede wszystkim na oznaczenie męstwa
obywatela*, czyli tzw. cywilnej odwagi, jako że zbliża
się ono najbardziej [do męstwa we właściwym tego
słowa znaczeniu]; bo obywatele zdają się narażać na

12 nn.] EE 1229 b 32 nn. || 16 — b 3] EE 1229 a u nn.


WE 1191 a 5 nn.
1 W r. V I.
102 111 8. 1116 a 1 9 - 1116 a 30
___________ i_________________________

niebezpieczeństwa w obawie przed grożącymi im


ustawowo grzywnami lub zniewagą albo też w na­
dziei otrzymania zaszczytnego odznaczenia. I dla-
20 tego najmężniejszymi wydają się obywatele tych
państw, które pozbawiają czci tchórzów, a czczą
mężnych. Takich to opisuje i Homer, jak np. Diome- >
desa i Hektora:
S, • <V*'

Zaraz pierwszy Polydam znieważy mnie ciężkim zarzutem1

A Diomedes:
25 Wśród Trojan Hektor pcw ic: Gdyni go w polu gonił,
Przed mym orężem T ydejd2

T en rodzaj męstwa jest najbardziej podobny do 3


męstwa, o którym w yżej 3 była mowa, ponieważ rodzi
się z pewnej cnoty, a mianowicie z poczucia honoru 4
i z dążenia do tego, co moralnie piękne (bo do czci),
oraz z unikania zniewagi, która jest czymś hanieb­
nym. M ógłby tu ktoś zaliczyć także tych, których do 4
30 tego samego 5 zmuszają ich władcy; stoją oni jednak

1 Iliada X X II ioo — przekład St. Mleczki, 1894. Wiersz


poprzedni brzmi:
Biada mi teraz, bo jeśli za mur i źa bramę się cofnę...
Arystoteles cytuje tylko wiersz 100.
* Iliada V JII (148, 149=) 139, 140 przekładu Dmochow­
skiego. Ciąg dalszy wiersza 140 brzmi :
... aż w nawach się schronił...
3 W rozdziałach V I i V II.
4 Poczucie honoru = wstydliwość — a£8o> - na/wane tu
jest cnotą w przeciwstawieniu do 1108 a 32 i 1128 b 11,
gdzie Arystoteles odmawia wstydliwóści charakteru cnoty. Por.
przypis do 1 107 b 21.
* do te g o sa m eg o — tj. do odwam cywilnej.
III 8. 1116 a n - U 16 b 5 103
1 m * .. . . . . 11 1......... ■ ■ " m i l ' .............. III I ........ .................... I I I . . . . . . . . . . . . . . . . . II I INI 1 * 1 II | I l|lllll

0 tyle niżej, że czynią to nie z poczucia honóru,


lecz ze strachu, oraz dla uniknięcia nie tego, co ha­
niebne, lecz tego, co przykre; bo zmuszają ich
zwierzchnicy, tak jak Hektor:

Gdybym zaś ujrzał, że ktoś się kryje z dala od walki,


Ten to na pewno psów nie unikftie1 _ as

s i ci, co przydzieliwszy ich do pierwszych szeregów, »u*b


biją cofających się8; i d , którzy rozmieszczają swoich
przed rowami i tym podobnymi przeszkodami
[w ucieczce]; wszystko to bowiem jest używaniem
przemocy. N ależy zaś być mężnym nie dlatego, że
się ulega przemocy, lecz dlatego, że to jest nakazem
piękna moralnego,
t [2] Także doświadczenie zdobyte w odniesieniu do
poszczególnych rodzajów niebezpieczeństw sprawia
poniekąd wrażenie męstwa; stąd też pogląd Sokra­
tesa, jakoby męstwo było wiedzą3. O w óż doświad- s

3 nn.] EE 1229 a 14 nn. 1230 a 4 nn. WE lig o b 22 nn.


1 Coś podobnego mówi Hektor w Iliadzie X V (348— 351=)
133-— 136 przekładu Dmochowskiego (A kto mi kolwiek od
naw na stronę odbiegnie — W tymże zaraz momencie z mojej
ręki legnie! — Ni go bracia, ni siostry nie uczczą pogrzebem, —
Ale go psy w kawały rozszarpią pod niebem). Do cytaty
w tekście zbliżają się jednak b a rd ziejzw łaszcza w orygi­
nale— słowa Agamemnona w ks. II Iliwfy (391—393 ~ )
389— 391 przekładu Dmochowskiego (A kto się na okręty
od boju oddali, 4 ~Przysięgam, że od zguby nic go nie ocali; —
Pisom się na brzydką.pastwę i sępom dostanie.) Arystoteles
cytuje z pamięci, stąd wspomniana różnica.
1 Por. Herodot V II 223.
* Por. Platcn, Laches 199 B,Protagoras 350, 360, Polityk 306 B;
Ksenofont, Wspońmienia o Sokratesie III 9. 1 i n . ; I V 6. 10
i p. oraz niżej 1144 b 27. Por. przypis do 1097 a 13.
104 III 8. 1116 b 5 - 1 1 1 6 b 21

czenie posiadają różni ludzie w różnego rodzaju nie­


bezpieczeństwach; w sprawach zaś z wojną związa­
nych posiadają je zawodowi żołnierze. Bo niejedno
niebezpieczeństwo wojenne jest, zdaje się, urojeniem*
a oni najlepiej sobie to uświadamiają ; czynią tedy
wrażenie mężnych dlatego, że inni nie zdają sobie
sprawy z położenia. Zawodowi żołnierze mogą dalej
na podstawie doświadczenia najłatwiej zadawać
ciosy i uchylać się od ftich, ponieważ umieją obcho-
dzić się z orężem i zaopatrzeni są w taką broń, która
jest najodpowiedniejsza zarówno do zadawania cio­
sów, jak i do uchylania się od nich. Walczą tedy jak
zbrojni przeciwko nieuzbrojonym i jak wyszkoleni
zapaśnicy z dyletantami, bo i w tego rodzaju zapa­
sach najlepiej do walki przysposobieni są nie najmęż­
niejsi, lecz najsilniejsi i ci, którzy są najsprawniejsi pod
względem fizycznym. Żołnierze jednak zawodowi stają
się tchórzliwi, gdy niebezpieczeństwo zbytnio wzrośnie
i gdy ustępują [nieprzyjacielowi] liczebnie i pod
względem rynsztunku; pierwsi bowiem rzucają
się wówczas do ucieczki, gdy natomiast oddziały
wojskowe złożone z obywateli państwa giną na
posterunku, jak się to istotnie wydarzyło pod świą­
tynią Hermesa1. Bo dla nich ucieczka jest czymś
haniebnym i wolą śmierć aniżeli tego rodzaju
ocalenie, tamci zaś stawiają zrazu czoło niebez­
pieczeństwu, ufni w swoją przewagę, przekonawszy

1 Zdarzyło się to w Beocji pod Koroneją, której mieszkańcy


padli wszyscy w bitwie z Fokijczykami, gdy natomiast po­
mocnicze oddziały beockic uratowały się ucieczką z pola walki.
Bitwa ta odbyła się w ostatnich latach Świętej Wojny, ok. r.
p. n. c.
/ / / 8. 1116 b 2 1 ^ 1116 b 35 105

się jednak O istotnym stanie rzeczy i bojąc się śmierci


bardziej aniżeli hańby, rzucają się do ucieczki;
człowiek natomiast m ężny 1 jest inny.
IŚ] Także gniew sprowadzają niektórzy do mę­
stwa; wydaje się bowiem, że ludzie, którzy powodują
się wściekłością, podobnie jak dzikie zwierzęta, rzu­
cające się na tych, có im rany zadali, są mężni, po­
nieważ także człowiek mężny popada łatwó we wście­
kłość; nic bowiem nie budzi takiej pogardy niebez­
pieczeństwa jak wściekłość; za czym i Homer mówi:
„tchnął s:łę w jego wściekłość" 2 i „obudził w nim
wściekły gniew“ 3, i „wściekły gniew w nozdrzach"4,
i „za*vTzała w nim krew“ 5. Bo wszystkie *te wyra­
żenia służą — jak się zdaje — na oznaczenie
wzbudzania i wybuchu wściekłego gniewu. Ludzie
więc mężni kierują się w swym postępowaniu wzglę­
dem na to, co moralnie piękne, a wściekłość jest im
w tym tylko pom ocą; zwierzęta zaś powodowane są
przykrością, rzucają się bówfem na ludzi, gdy są zra­
nione lub strachem zdjęte, ale nie wypadają na
nich że swych kryjówek po lasach czy bagnach. Nie
jest to więc u zwierząt męstwem, ponieważ, gnane
bólem czy wściekłością, narażają się na niebezpie­
czeństwo, nie przewidując nic z tego, có im grozi;
[gdyby zaś było męstwem] w takim razie mężne by-

23 —r 1117 a 9] EE 1229 a 20 nn. WE 1190 b 35 nn.


1 m ę ż n y — we właściwym tego słowa znaczeniu.
* Jest to połączenie Iliady X I u lub X I V 151 z X V I 529.
8 Por. Iliada V 470, X V .232, 594.
4 Por. Odyseja X X I V 318 i n.
* Powiedzenie to nie znane jest Homerowi, znajduje się na­
tomiast u Teokryta w Sielankach X X 15 (Ross).
lOfi III X. U I 6 b )6 — 1117 O 16

i łyby też głodne osły, które nawet biciem nie dadzą


urn się odpędzić od paszy1. Także i cudzołóżcy składają
czasem dowody wielkiej śmiałości pod wpływem po­
żądania. Najnaturalniejszy ądaje się być ten rodzaj u
męstwa, które płynie ze wściekłego gniewu; mę­
stwem [we właściwym słowa tego znaczeniu] staje
s się ono jednak dopiero wtedy, gdy przyłącza się
doń postanowienie i świadomość celu.
b u d zie odczuwają tedy gniew jako przykrość,
a zemstę jako coś przyjemnego; ci jednak, dla któ­
rych to jest motywem walki, są nie mężni, lecz
skorzy do walki, podejmują ją bowiem nie ze względu
na to, co moralnie piękne, ani słuchając nakazów
rozumu, lecz pod wpływem namiętności; mimo to
jest w nich coś na kształt męstwa.
[4] Nie są też mężni ci, co do njch podobni dlatego, u
że zwykli być dobrej m yśli;' bo okazują odwagę w nie-
10 bezpieczeństwie, z tego powodu że nieraz ju ż i nie­
jednego zwyciężyli. Podobni zaś są [do mężnych],
jako że jedni i drudzy są odważni; ludzie mężni
jednak okazują odwagę z przytoczonych poprzednio2
powodów, tamci zaś pod wpływem przekonania, że są
15 najsilniejsi i że nic złego, nie może im się stać. (Po- w
dobnie postępują też ludzie pijani, jako że nabierają
pewności siebie3) A le jeśli ich oczekiwania się nie
spełnią, to rzucają się do ucieczki; cechą zaś czło­
wieka mężnego było narażać się na to, co istotnie

9 nn.] EE 1229 a 18 nn. WE 1191 a 13 nn.


1 Por. Iliada X I 558 562.
2 1115 b 11— 24.
3 n a b ie r a ją p e w n o ś c i s i e b i e '— nb. pod wpływem wina.
1 V

III 8. 1 1 1 7 a 1 6 - 9 . 1 1 1 7 a 30 107

j& t dla człowieka straszne i cb się nim wydaje, po­


nieważ takie postępowanie jest moralnie piękne,
is a jego przeciwieństwo jest haniebne. Stąd mnie­
manie, że więcej męstwa okazuje ktoś, kto jest nie­
ustraszony i niewzruszony w obliczu nagle zjawia­
ją c e g o się niebezpieczeństwa, aniżeli ten, kto nim
jest w niebezpieczeństwie dającym się z góry prze­
widzieć. Pierwszą bowiem postawa pochodzi raczej
z trwałej dyspozycji i jest w mniejszym stopniu wy- *•
nikiem przygotowania; bo postanowienia dotyczące
rzeczy dających się przewidzieć mogą być powzięte
na podstawie rozumowania i namysłu, te jednak,
które dotyczą rzeczy niespodziewanych, są wynikiem
trwałych dyspozycji.
i« [5] Mężnymi wydają się też ci, którzy są nieświa­
domi niebezpieczeństwa. Różnią się oni niewiele ód
tych, co zwykli być dobrej myśli, ustępują im jednak
o tyle, że brak im zupełnie pewności siebie, na której
tamtym nie zb yw a ; dlatego też tamci przez jakiś czas
stawiają czoło niebezpieczeństwom; ci zaś żywią
błędne mniemanie, lecz skoro tylko przekonają się »
lub zaczną podejrzewać, że rzeczy mają się inaczej,
rzucają się do ucieczki, jak to się stało z Argiwami,
którzy uderzyli na Lakończyków, w przekonaniu, że
to Sikyończycy1.
17 Określiliśmy tedy, na czym polega męstwo rze­
czywiste i pozorne.
IX . O w óż męstwo, dotycząc odwagi i bojaźli-
wości, dotyczy ich nie w jednakowej mierze, lecz ma »

22 nn.] EE 1229 a 16 nn. WE 1199 b 32 nn.


1 Por. Ksenofont, Hellenika I V 4,10.
108 I II 9. 1117 a 3 0 - 1117 b 14

bliższy związek z rzeczami strasznymi. K to bowiem


jest niewzruszony w obliczu tych rzeczy i należycie
się do nich ustosunkowuje, jest raczej mężny aniżeli
ktoś, kto to czyni w odniesieniu do odwagi. Mężnymi
więc, ja k ju ż o tym wyżej była mowa1, nazywa się
ludzi za tó, że narażają się na przykrości. Dlatego
też męstwo jest źródłem przykrości i słusznie bywa
przedmiotem pochwał, jako że trudniej jest znosie
przykrości aniżeli wyrzekać się przyjemności. Ale
mogłoby się wydawać, że cel, do którego męstwo
zmierza, jest przyjemny, a przesłaniają go tylko oko­
liczności, które mu towarzyszą, jak się to dzieje też
przy zapasach atletycznych. Bo dla.zapaśników na
pięści cel, do którego dążą — wieniec i oznaki czci —
jest miły, ciosy jednak, które otrzymują, są bolesne
(wszak mają ciało na równi z innymi ludźmi) i przy­
kre, jak ich cały trud w ogóle. Ponieważ zaś tych
przykrości jest wiele, przeto cel, który sam jest
nieznaczny, zdaje się być pozbawiony wszelkich cech
przyjemności. Jeśli więc i z męstwem podobnie się
rzecz ma, to śmierć i rany będą dla człowieka męż­
nego, czymś przykrym i woli jego przeciwnym, bę­
dzie się jednak na nie narażał, ponieważ takie po­
stępowanie jest moralnie piękne lub ponieważ jego
przeciwieństwo jest haniebne. A im dzielniejszy pod
każdym względem jest taki człowiek i im szczęśliwszy,
tym ciężej przyjdzie mu umierać; dla takiego bo­
wiem człowieka żyćie ma największą wartość i zdaje
on sobie sprawę % tego, że straci największe dobra;
to zaś jest bolesne. Mimo to jednak, a może nawet
tym bardziej, jest mężny, ponieważ przekłada mo-
111 9. 1117 b 1 5 - 1 0 . 1117 b 29 109

ralnie piękne zachowanie się na polu walki nad owe w


5 dobra. Nie przy wszystkich tedy cnotaćh wykony­
wanie ich łączy się z przyjemnością, chyba o tyle
6 tylko, że osiąga się tym sposobem cel. Co się zaś
tyczy żołnierzy zawodowych, to może nic nie stoi na
przeszkodzie temu, by najlepszymi z nich byli nie
tacy, jak ludzie wyżej opisani lecz tacy, którzy są
wprawdzie mniej mężni, ale za to nie mają żadnego
innego dobra; bo ci gotowi są narażać się na nie­
bezpieczeństwa i życie swe oddają w zamian za nie- 20
wielkie korzyści.

X. T yle więc o męstwie (nie trudno, w głównych


przynajmniej zarysach ująć jego istotę na pod­
stawie tego, co wyżej powiedziano); z kolei zajmij­
my się umiarkowaniem. O bie te* bowiem cnoty zda­
ją się być zaletami nierozumnej części duszy 1v Powie­
dzieliśmy j u ż 2, że umiarkowanie jest właściwym
środkiem w odniesieniu do przyjemności (bo j e s t '25
nim w mniejszym stopniu i inaczej w odniesieniu
do przykrości); w tej samej dziedzinie Objawia się
też nieumiarkówanie, czyli rozwiązłość. Określmy
więc teraz, jakich tó przyjemności one dotyczą.
2 Otóż rozróżnić należy przyjemności cielesne i du­
chowe,' jak np. [zaspokajanie] ambicji czy żądzy

20 nn.] EE 1230 a 33 nn. W E 1191-a 36 nn. || 27 — 1118


b 8] EE 1230 b 21 — 1231 b 26. WE 1191 b 5 nn.
1 n ie ro z u m n e j c z ę ś c i d u s z y — a mianowicie tej części
n ie ro z u m n e j części duszy, która^choć pozbawiona rozumu,
w pewien jednak sposób w nim uczestniczy i dzięki temu —
zdaniem Arystotelesa — należy również do r o z u m n e j części
duszy. Por. przypis do 1103 a 3 i zamieszczoną tam tablicę.
2 1107 b 5, 6.
110 III 10. 1117 b 29 - 1 1 1 8 a 10

nauki. W obu .tych bowiem wypadkach każdy do-


» znaje ,przyjemności w związku z tym, czego pragnie,
ale nie ciało, lecz raczej umysł jego doznaje tego
uczucia. T ych jednak, którzy tego rodzaju przy­
jemności doznają, nie nazywa się ani umiarkowa­
nymi, ani nieumiarkowanymi, czyli rozwiązłymi; po­
dobnie też [nie nazywa się tak] tych, co doznają ja ­
kichkolwiek innych przyjemności natury niecielesnej.
Wszak ludzi, którzy lubią słuchać opowiadań i sami
opowiadać i na takich opowiadaniach o byle czym
3s dni całe spędzają, nazywamy gadułami, a nie roz­
wiązłymi, tak jak też tych, có się martwią z powodu
spraw majątkowych czy przyjaciół,
me* O umiarkowaniu mówi się zatem w odniesieniu
do przyjemności cielesnych, a i to nie w odniesie­
niu do wszystkich*, gdyż nie nazywa się ani umiarko­
wanymi, ani rozwiązłymi ludzi, którzy rozkoszują się
tym, co dane jest za pośrednictwem zmysłu wzroku,'
s jako to barwami, kształtami cźy obrazami; chociaż
można by przypuścić, że także* w odniesieniu do tych
rzeczy istnieje jakieś rozkoszowanie się właściwe obok
przesadnego i niedostatecznego.
Podobnie ma się rzecz z tym, co dane jest za po­
średnictwem zmysłu słuchu; ludzi bowiem, którzy
w sposób przesadny rozkoszują się muzyką lub sztuką
aktorską, nikt nie nazywa rozwiązłymi, tak jak nikt
nie nazywa umiarkowanymi tych, co to czynią tak,
ja k należy.
T o samo odnosi się do miłośników wrażeń węcho­
wych, chyba że bierze się tu pod uwagę pewne-oko-
liczności przypadkowe, towarzyszące im ; bo nie­
umiarkowanymi nazywamy nie ludzi, co się rozko-
m szują zapachem jabłek, róż czy kadzidła, lecz raczej
U l 10. 1118 a 11 - 1 1 1 8 a 28 111

tych, dla których rozkoszą jest zapach wonnych


olejków lub potraw ; ludzie bowiem rozwiąźli rozko­
szują się tego rodzaju zapachami dlatego* że one
przypom inająim przedmioty-ich pożądań. W idzi się
wprawdzie i innych ludzi1 znajdujących przyjemność
w zapachu potraw, [ale tylko wtedy,] kiedy są
głodni ; rozkoszowanie się natomiast takimi zapa­
chami* jest cechą człowieka nieumiarkowanego, jako
że na te potrawy skierowane jest jego pożądanie.
• Żadna inna spomiędzy istot żyjących nie doznaje
też przyjemność pod wpływem wspomnianych wra­
żeń zmysłowy chyba że zachodzą pewne okolicz­
ności przypadkowe. Psy bowiem me rozkoszują się
zapachem zajęcy, lecz ich pożeraniem, a zapach do­
pomógł im tylko w wytropieniu; ani lew nie rozko­
szuje się rykiem wołu, lecz jego pożarciem; dzięki
rykowi jednak zmiarkował, że wół jest blisko i dlatego
wydaje się, że cieszy go ryk ; podobnie .raduje go
nie widok <ani wytropienie>3 jelenia czy dzikiej
kozy4, lecz nadzieja żeru. Umiarkowanie więc
i rozwiązłość dotyczą takich przyjemności, które są
też udziałem innych istot żyjących i które wobec tego
mają w sobie coś godnego niewolników i coś zwierzę­
cego; są nimi przyjemności dane za pośrednictwem
dotyku i smaku. A le nawet i zmysł smaku zdaje się
wchodzić tu w grę poniekąd tylko lub wcale n ie ; za­
daniem bowiem zmysłu smaku jest ocena smaków, do-

1 in n y c h lu d z i — niż ludzie rozwiąźli.


1 r o z k o s z o w a n ie się ... t a k im i z a p a c h a m i — nieza­
leżnie od głodu.
* W yrazy ujęte w nawias ostry wyłączył z tekstu Susemihl.
4 Obraz Iwa, którego cieszy wytropienie jelenia lub dzikiej
kozy — w Iliadzie I II 23.
112 111 10. U l S a 28^-11. 1 ^ 8 b 10

kónywana przez ludzi badających różne gatunki win


i przez tych, którzy przyprawiają potrawy ; ci jednak
nie rozkoszują się przy tym wcale tymi smakami, a już
zgoła nie czynią tego ludzie nieumiarkowani, któ­
rych rozkosz dana im jest bez reszty za pośrednic-
30 twem zmysłu dotyku — zarówno przy jedzeniu, ja k
przy piciu, jak w stosunkach miłosnych. Dlatego też w
pewien człowiek łakom y 1 życzył sobie, by szyja jego
stała się dłuższa niż szyja żurawia, ponieważ rozkosz
oprawiały mu właśnie wrażenia dotykowe. Owóż
zmysł, w związku z którym mówi się O nieumiarko-
niab waniu, jest najbardziej rozpowszechniony i słusznie
może uchodzić za coś pogardy godnego, ponieważ
przysługuje nam nie dlatego, że jesteśmy ludźmi,
lecz jako istotom żyjącym. Tego więc rodzaju wraże- u
niami rozkoszować się i znajdować w nich najwyższe
upodobanie jest czymś zw ierzęcym ; bo nie należą tu
s najszlachetniejsze z dotykowych nawet rozkoszy, jak
np. te, których źródłem jest nacieranie i wywołane
nim ogrzanie się po ćwiczeniach fizycznych; roz­
wiązłość bowiem dotyczy wrażeń dotykowych zwią­
zanych nie z całym ciałem, lecz z pewnymi jego
częściami.
X I. Spomiędzy żądz jedne zdają się być wspólne
wszystkim istotom żyjącym {i wrodzone}2, inne zaś
właściwe jednostkom i nabyte, tak np. żądza jedzenia
io jest wrodzona, jako że jadła lub napitku, a czasem

1 EiJoksenos. Por. Etykę eudemejską 1231 a 17 , pseudo-Ary­


stotelesowe Problemy 950 a 3 i Atenajosa Sofiści priy uczcie
V III 26.
1 Wyrazy ujęte w nawias {} są dodane przez Scaligera. Cf.
Susemihl-Apelt w aparacie krytycznym.
III 11. 1118 b I I - 1 1 1 8 b 24 113

jednego i drugiego pożąda każdy, kiedy mu ich


brak, a kto jest młody i w pełni sił — także miłości,
jak mówi Homer1 ; ale już nie każdy pragnie tęgo
czy owego jadła lub napitku ani tych samych rzeczy.
Stąd takie póżądanie zdaje się być czymś naszym2.
Niemniej jednak posiada i ono charakter poniekąd
wrodzonego, gdyż różne rzeczy są przyjemne dla
różnych ludzi i dla każdego z nas niektóre rzeczy są
przyjemniejsze niż pierwsze z brzegu. W odniesieniu
do żądz wrodzonych błądzą nieliczni, i to w jednym
tylko kierunku, w kierunku przesady; jeść bowiem
i pić wszystko co popadnie, aż do przesytu, znaczy to
przekraczać naturalną miarę pod względem ilości,
ile że Wrodzona żądza zmierza tylko do zaspoko­
jenia potrzeby. Dlatego to takich ludzi nazywa się
pasibrzuchami, ponieważ ponad potrzebę napeł­
niają brzuch ; a do rzędu ich spadają tylko jednostki
o zupełnie niewolniczym usposobieniu; w odnie­
sieniu natomiast do żądz, które są różne u różnych
jednostek, błądzi wielu ludzi i w różne sposoby;
bo ci, co miewają takie szczególne upodobania,
błądzą bądź znajdując przyjemność w tym, w czym
nie należy, bądź znajdując j ą w stopniu wyższym
aniżeli większość ludzi, bądź znajdując ją w sposób
niewłaściwy. Ludzie zaś nieumiarkowani przesadzają
we wszystkich trzech wspomnianych kierunkach;

16 nn.] EE i22i b 15 nn.


1 Iliada X X I V 129—-131: Dziecko... dokądżejęcząc ciągle,
smętny, -— Gryzł mi się będziesz w sercu, jadła niepa­
miętny — I łoża. Miłeż duszy niewiasty uściski. — Przekład
J. Czubka, 1921.
. * n a szy n i — tj. specyficznie ludzkim.

— E ty k a
114 III U . 1118 ę 2 5 - 1 1 1 9 a 7

is znajdują bowiem przyjemność w niektórych rze­


czach, w których nie powinni jej znajdować (pońie
waż są one godne nienawiści), a jeśli są to rzeczy,
w których należy znajdować przyjemność, to czynią
to w stopniu wyższym, niż należy lub niż większość
ludzi.
■ Jasne więc, że przesada w odniesieniu do przy- *
*o jemności jest rozwiązłością i czymś nagany godnym ;
co się zaś tyczy przykrości, to umiarkowanym na­
zywa się kogoś nie — ja k się to dzieje przy męstwie —
dlatego, że je znosi, a nieumiarkowanym nie z po­
wodu postawy przeciwnej, lecz nieumiarkowanym
nazywamy kogoś dlatego, że z powodu braku
przyjemności doznaje przykrości większej, niż po­
winien (więc nawet przykrość jego wywołana jest
przez przyjemność), umiarkowanym zaś nazywa
się kogoś z tego powodu, że brak przyjemności nie
jest mu przykry.
Człowiek nieumiarkowany pożąda tedy wszyst- *
kiego, co przyjemne, lub tego, co nim jest w naj­
wyższej mierze, i do tego stopnia ulega żądzy, że
owę rzeczy przyjemne przenosi nad wszystko inne;
dlatego też doznaje przykrości zarówno wtedy, kiedy
tych rzeczy nie może dopiąć, ja k też wtedy,
kiedy ich tylko pożąda (pożądaniu bowiem towa-
5 rzyszy przykrość); wydaje się jednak niedorzeczną
przykrość z powodu przyjemności. Ludzie nato- i
miast, którzy zbyt mało przystępni są przyjemnoś­
ciom, doznając z ich powodu radości mniejszej, niż
należy, raczej wcale nie istnieją, jako że taka
niewrażliwość nie tkwi w naturze ludzkiej. Wszak na-

5 nn.] £ £ 12 3 0 b 13 nn., 1231 a 26 nn.


111 U . 1119 a 7 - 1 2 . 1119 a 22 115

wet wszystkie inne stworzenia żyjące czynią różnicę


między rozmaitymi rodzajami strawy, i jedna im
smakuje, a inna nie; jeśli zaś komuś nic nie smakuje
i jedna potrawa nie różni się dlań od drugiej, to
daleko mu do tego, by był gzłowiekiem. D la tęgo
osobnika nie ukuto nazwy, ponieważ taki chyba nie io
* istnieje. Człowiek umiarkowany zachowuje wła­
ściwą miarę w odniesieniu do tych rzeczy. Nie znaj­
duje bowiem przyjemności w tym, co daje największą
przyjemność ęzłowiekowi rozwiązłemu, lecz raczej
budzi to w nim wstręt — ani też to, co nie powinno
sprawiać przyjemności, nie daje mu jej w ogóle, ani
wręszde żadna z takich rzeczy nie sprawąa mu jej
w bardzo silnym stopniu; brak ich nie budzi w nim
przykrości ani pożądania, chyba we właściwej mie­
rze, nie bardziej niż trzeba, nie wtedy, kiedy nie is
trżeba ani w ogóle w żaden niewłaściwy sposób.
Pragnie natomiast w sposób umiarkowany i wła­
ściwy wszystkich rzeczy przyjemnych, które przyczy­
niają się do zdrowia i dobrego samopoczucia, a także
innych przyjemności, o ile^ nie stanowią przeszkody
w Osiągnięciu wspomnianych właśnie lub nie są nie­
zgodne z tym, co moralnie piękne, i nie przekraczają
jego środków majątkowych. Bo kto nie spełnia tych
warunków, stawia tego rodzaju przyjemności wyżej,
aniżeli one na to zasługują; nie tak natomiast postę­
puje człowiek "umiarkowany, lecz tak, jak mu naka- 20
żuje słuszna ocena.

X II. Rozwiązłość zdaje się być bardziej zależna od


woli aniżeli tchórzostwo. Rozwiązłość bowiem kie­
ruje się względem na przyjemność, tchórzostwo —
względem na przykrość, przy czym pierwsza z nich
jest czymś pożądania godnym, drugie zaś czymś,
czego się unika; i przykrość podkopuje równowagę t
i psuje naturę człowieka, który jej doznaje, gdy na­
tomiast przyjemność nie ma żadnego działania tego
25 rodzaju. Rozwiązłość jest tedy bardziej zależna od^
woli. I dlatego też jest ona bardziej nagany godna
niż tchórzostwo. Bó łatwiej przyzwyczaić się do przy­
jemności, jako że wiele jest rzeczy tego rodzaju
w życiu i przyzwyczajenie się do nich nie grozi
żadnym niebezpieczeństwem; w* odniesieniu zaś do
*
tego, có straszne, rzecz ma się wręcz przeciwnie.
Mogłoby się też wydawać, że tchórzostwo zależy od 3
woli nie w tej samej mierze, co jego poszczególne
przejawy: ono samo bowiem jest wolne ód przy- ,
krości, która w jego przejawach natomiast podko­
puje równowagę człowieka do tego stopnia, że do-
30 prowadza gó nawet do porzucenia bróni i do innych
czynów hańbiących; dlatego też wydaje się, że
tych czynów dokonuje się pod przymusem. U człówie- 4
ka natomiast rozwiązłego, przeciwnie, poszczególne
przejawy rozwiązłości zależą od woli (jako że wypły­
wają z pożądania i pragnienia), całość zaś — m niej:
wszak nikt nie pragnie być rozwiązłym.
Nazwę „rozwiązłość" przenosimy też [w języku 5
1% greckim] na swa wolność dziecięcą, gdyż są to wady
poniekąd podobne. Która zaś z nich od której miano
swe bierze, jest dla nas w tej chwili obojętne, jasna
jednak, że ta z nich, która później w życiu występuje,
bierze nazwę ód tej, która zjawia się wcześniej. Prze- 6
niesienie tej nazwy zdaje się być nie od rzeczy: w y­
maga bowiem hamulców szybko wzrastające prag-

33 nn.] EE 1230 b 3 nn.


/ / / 12. 1119 b 4 - 1 1 1 9 b 18 117

nienie rzeczy potępienia godnych, które jest cechą


najwłaściwszą i pożądaniu, i wiekowi dziecięcemu;
bo dzieci również żyją wedle nakazów swych żądz,
a pragnienie przyjemności jest u nich najsilniejsze.
Jeśli więc nie będzie posłuszne i podległe nakazom
rządzącej1 części duszy, wybuja ponad miarę: wszak
w bezrozumnej istocie pragnienie przyjemności jest
nienasycone i byle có je rozpala, a zaspokajanie po­
ż ą d a n ia wzmaga przyrodzoną skłonność, jeśli zaś
żądze nabiorą siły i gwałtowności, to tłumią w końcu
zdolność Rozumowania. Toteż trzeba, by były umiar­
kowane i nieliczne i by w niczym nie sprzeciwiały
się rozumowi2. Taką postawę nazywamy posłuszeń-*
stwem i dyscypliną; albowiem jak dziecko pOwiniio
żyć wedle nakazów wychowawcy3, tak też ta część
duszy, która jest siedliskiem pożądań, powinna sto­
sować się do nakazów rozumu4. Dlatego trzeba, by
ta część duszy zgadzała się u człowieka umiarkowa­
nego z rozumem; bo celem ich obu jest to, co mo­
ralnie piękne, i człowiek umiarkowany pożąda tego
czego trzeba i tak jak trzeba, i wtedy kiedy trzeba;
a tó właśnie nakazuje też rozum.

1 r z ą d z ą c e j — tj. rozumnej. ;
2 ro z u m o w i — Xóyoę z domyślnym óp&óę Por. przypis do
i i 03 b 32.
s Por. 1103 a 3.
4 ro zu m u — Xóyoc z domyślnym óp&óę. Por. przypis do
1103 b 32.
K SIĘG A CZWARTA

I, T y le więc O umiarkowaniu; z kolei zajmijmy się


szezódrościąyjest nią, jak się zdaje, umiar w odnie­
sieniu do d^br materialnych ; nie chwali się bowiem
szczodrego [za jego zachowanie się] w sprawach
wojennych, ani w tych, za które zyskuje pochwałę
człowiek umiarkowany, ani też za [trafność] jego
wyroków, lecz w związku z szafowaniem dobrami
materialnymi i ich braniem, i to raczej w związku
z szafowaniem nimi. Dobrami zaś materialnymi na­
zywamy wszystko, czego wartość mierzy się pie­
niędzmi. Owóż nadmiarem i niedostatkiem w od­
noszeniu się do dóbr materialnych jest rozrzutność
i chciwość, przy czym chciwość przypisujemy zawsze
tym, którzy o dobra materialne dbają więcej, niż się
powinno; wyrazu zaś „rozrzutność" używa się nie­
kiedy także w innym znaczeniu, jako że nazywamy
rozrzutnikami także ludzi nieopanowanych i łożą­
cych wielkie sumy na rozpustę1. Toteż są oni —
jak się zdaje — najgorsi: obarczeni są bowiem
równocześnie wielu wadami. Nazywa się ich jednak

22 nn.] EE 1231 b 27 nn. W E 1191 b 39 nn.


1 Powyższe twierdzenie Arystotelesa, trafne w odniesieniu do
wyrazu greckiego ficcoToę, nic ma zastosowania do wyrazu pol­
skiego ,,rozrzutnik“ .
IV 1. 1119 b $ 4 - 112Ó a 14 119

rozrzutnymi nie we właściwym tego słowa znacze­


niu, w którym „rozrzutnik“ oznaczać ma1 tegó,
s kto ma jedną tylko wadę, tę, że trwoni majątek; al­
bowiem ,.r<5zrzutny“ [fi-<rtoToę = nie ocalony]2 to
ktoś, kto z własnej winy.ginie, a trwonienie majątku
jest jakby niszczeniem siebie samego, ponieważ lu- H20.
‘ dżie żyją z tego, co mają. W ten sposób pojmujemy
rozrzutność.
Rzeczy, których można używać, używać można
źle lub dobrze; bogactwo należy dó rzeczy *używal- s
nych “ ; każdej zaś rzeczy najlepiej używa człowiek
obdarzony specyficzną pod tym względem dziel­
nością,-.więc i bogactwa najlepiej będzie używał czło­
wiek obdarzony specyficzną w swym ustosunkowaniu
się do dóbr materialnych dzielnością. Takim zaś czło-
7 wiekiem jest człowiek szczodry. Owóż używanie
majątku polega na szafowaniu dobrami material­
nymi i na dawaniu; na braniu zaś i czuwaniu nad
nimi polega raczej zdobywanie majątku. Dlatego jest
raczej cechą człowieka szczodrego dawać tym, któ- io
rym dawać należy, aniżeli brać od ludzi*, od których
brać należy, lub nie brać od tych, od których brać nie
'
należy. Dzielność bowiem etyczna polega raczej na
właściwej postawie czynnej aniżeli ńa właściwej po­
stawie biernej i bardziej na dokonywaniu czynów
moralnie pięknych aniżeli na wstrzymywaniu się od
8 moralnie szpetnych; jasna zaś, że dawanie łączy się
z właściwym działaniem'i moralnie pięknym postę-
* __ :>

r O z n a c z a ć m a — i w języku polskim oznacza.


2 Powyższa gra słów, oparta na naiwnej etymologii wyrazu
( = ocalam) (nie da się — podobnie jak poprzednia,
w § 3 — przełożyć na język polski, -
120 IV L 1120 a 15 -1 1 2 0 a 30

pówaniem, branie zaś z właściwym sposobem dozna­


wania lub wstrzymywania się ód czynów szpetnych.
I wdzięczność, a bardziej jeszcze pochwałę zyskuje
ten, kto ofiarowuje, a nie ten, kto nie bierze. Łatwiej
też nie wziąć aniżeli dać, jako że ludzie bardziej, są
skłonni do tego, by nie dość ofiarowywać drugim z te­
go, co mają, aniżeli do zabierania cudzej własności.
Toteż szczodrymi nazywa się tych, po obdarowują
drugich; ci zaś, co im nie zabierają, zyskują pochwałę
nie z powodu szczodrości, lecz raczej za swą spra-
wiedliwóść; ci wreszcie, którzy drugim zabierają,
nie zyskują żadnej pochwały. Spomiędzy wszystkich
natomiast ludzi cnotliwych największą miłość zaskar­
biają sobie , ludzie szczodrzy : są bowiem pomocni
[drugim], bo pomocnym jest się, kiedy się [drugim]
daje.
postępowanie zgodne z dzielnością etyczną jest
moralnie piękne i kieruje się tym, co moralnie piękne.
Więc też człowiek szczodry dawać będzie kierując
się względem na to, co moralnie piękne, i będzie to
czynił w sposób należyty: albowiem dawać będzie
tym którym i tyle ile, i wtedy kiedy dawać należy —
i tak dalej, zawsze zgodnie z wymaganiami należy­
tego dawania. I to z przyjemnością lub przynajmniej
bez przykrości; bo to, có jest zgodne z nakazami
dzielności etycznej, jest przyjemne lub wolne od
przykrości, a w żadnym razie nie jest przykre. K to
zaś obdarowuje ludzi, których nie należy, lub kierując
się nie względem na to, co moralnie piękne, Itcz
względem na coś innego, ten nie otrzyma miana
szczodrego, lecz inną jakąś nazwę. I nie otrzyma
tego miana ktoś, kto ofiarowuje z przykrością, gdyż
taki przenosi dobra materialne nad czyn moralnie
I V 1. 1120 a 3 1 - 1 1 2 0 b 12 121

piękny, tó zaś nie jest cechą człówieka szczódrego.


15 Nie będzie również, któ szczodry, czerpał dochodów
z niewłaściwych źródeł; czerpanie ich bowiem
z takich źródeł nie jest cechą człowieka, który nie
16 przywiązuje wielkiej wagi do dóbr materialnych. Nie
móże też być skorym do proszenia; bo nie jest cechą
człowieka dobroczynnego chętne przyjmowanie do-
17 bródziejstw. Będzie natomiast człowiek szczodry
czerpał ze źródeł właściwych, np. ż własnego majątku,
nie jakoby to było rzeczą moralnie piękną, lecz ii2oi>
dlatego, że jest rzeczą konieczną, ąby miał co dawać.
I nie będzie zaniedbywał swego majątku, skóró
przecież pragnie pomagać dzięki niemu innym. I nie
pierwszym lepszym będzie dawał, aby miał có dawać
tym, którym dawać należy, i tam gdzie, i wtedy
18 kiedy tó jest rzeczą moralnie piękną. Szczególnie
charakterystyczną dla człowieka szczodrego cechą
jest nawet przesadna ofiarność, skutkiem której jemu s
samemu za mało zostaje; człowiek bowiem szczodry
tym się odznacza, że nie kieruje się względem na
19 siebie samego. Szcźódróść Osądza się w zależności
ód stosunków majątkowych, gdyż zależy nie od ilości
darów, lecz ód tego, czy dający posiada pewną*
cechę charakteru, ta zaś zależy ód wielkości majątku1.
Nic więc nie stoi na przeszkodzie temu, by [z dwóch
ludzi] ten, kto mniej daje, bardziej był szczodry, io
20 jeśli daje z mniejszych zasobów. Bardziej szczodrymi
zdają się być ci, co nie zdobyli swego majątku, lecz
odziedziczyli g o > nie wiedzą bowiem, có tó ubóstwo;

1 Przekład odbiega tu od tekstu podstawowego, opuszcza­


j ą c — podobnie jak tłumaczenie Chase’a, i Rossa za tekstem
Bywatera (1894)— wyraz 8£8co<nv.
122 IV I. 1120 b 13 — 1120 b 31

ponadto wszyscy ludzie bardziej są przywiązani do,


tego, co sami stworzyli, tak jak rodzice i poeci1.
15 Szczodremu niełatwo być bogatym, ponieważ nie
jest skory ani do brania, ani do gromadzenia dóbr
materialnych, skłonny natomiast jest do ich rozda­
wania i nie ceni ich dla nich samych, lecz jako środek
umożliwiający ofiarność. Dlatego też zarzuca się lo- *i
sowi, że ci, co najbardziej na [bogactwo] zasługują,
są najmniej bogaci. Dzieje się tó jednak nie bez racji:
bo nie jest rzeczą możliwą, by posiadał majątek czy
20 też cokolwiek innego ktoś,
-T
kto
#
nie dba o to posiadanie.
Wszelako .człowiek szczodry nie będzie dawał tym, 22

którym dawać nie należy, ani wtedy, kiedy nie


należy itd .; ponieważ nie postępowałby ju ż wtedy
w myśl nakazów szczodrości, a wydawszy pieniądze
na te rzeczy, nie miałby już na to, na co wydawać
należy. Jak już bowiem się rzekło, szczodry jest 23

ten, kto w miarę swych stosunków majątkowych


łoży na to,, na co łożyć należy; kto zaś w tym przesa-
25 dza, jest rozrzutny. Dlatego^samodzierżców nie nazy­
wamy rozrzutnikami: niełatwo jest bowiem — jak się
zdaje — darami i wydatkami przekroczyć miarę
ogromnych ich majątków. Skoro więc szczodrość jest u
właściwym środkiem w odniesieniu doszafow ania
dobrami materialnymi i do brania, człowiek szczodry
będzie nimi szafował i czynił wydatki na to, na co
30 trzeba, i tyle, ile trzeba, zarówno w rzeczach wielkich
ja k i małych, i to z przyjemnością; a i przyjmować
będzie skąd należy i ile należy. Ponieważ bowiem
odnośna cnota jest właściwym środkiem w odniesie-

1 r o d z ic e i p o e c i — pierwsi, do swych dzieci, drudzy


do swych dzid. T a sama myśl u Platona w Państwie 330 C,
praz niżej 1168 ą 1. Por. przypis /Jo 1096 a 24,
IV 1 . 1120 b 3 2 - 1 1 2 1 a 8 123

niu do jednego i drugiego1, przeto będzie jedno


i drugie czynił jak należy. Bo z właściwym sposobem
ofiarowywania łączy się takiż sposób przyjmowania,
inny zaś sposób jest niezgodny z właściwym sposo­
bem ofiarowywania; te więc dwa sposoby ź sobą jię
łączące występują równocześnie w tym samym
osobniku, niezgodne zaś % sobą sposoby, rzecz jasna,
25 że nie. Jeśli zaś przydarzy się szczodremu wydatek 1121a
sprzeczny z tym, co należy, i z tym, co moralnie
piękne, to zmartwi się wprawdzie, jednakowoż w spo­
sób umiarkowany i należyty ; jest bowiem znamie­
niem dzielności etycznej cieszyć się i martwić się
26 tym, czym należy, i tak, jak należy. Z człowiekiem
szczodrym pozostaje się też chętnie w stosunkach
27 pieniężnych, bo móże pozwolić skrzywdzić się, jako 5
że nie przywiązuje wielkiej wagi do dóbr material­
nych i bardziej się martwi, jeżeli nie wydał pieniędzy
na coś, na co trzeba było wydać, aniżeli się smuci,
jeżeli je wydał na coś niepotrzebnego, i nie zgadza
się z poglądem Simonidesa2.
28 Człowiek rozrzutny błądzi i w tym ; gdyż ani go

1 do je d n e g o i d r u g ie g o — tj, do dawania i do brania


(przyjmowania).
* Słowa powyższe odnosi się zwykle do powiedzenia Simoni­
desa, o którym mowa w Retoryce Arystotelesa 1391 a 11 (Lepiej
być bogaczem niż mędrcem, bo mędrców widuje się pod
drzwiami bogaczy). Należy tu jednak raczej może myśleć
z Garvem (II s. 100) o innym powiedzeniu tego, znanego
zresztą ze skąpstwa, poety lirycznego, o którym to powie­
dzeniu mówi Atenajos X I V 656 G— E : Simonides posta­
nawia, że jego skrzynia z pieniędzmi ma być zawsze pełna,
inna zaś, z której ma czerpać wsparcia dla drugich-— zawsze
pusta. Trzecie wchodzące tu w grę powiedzenie Simonidesa
(Skąpstwo jeęt właściwą wiekowi starczemu przyjemnością)
przytacza Plutarch, Czy starzec ma służyć państwu? I 783 E.
124 I V 1. 1121 a 9 - 1121 a 27

cieszy, ani smuci tó, co powinno, i tak, jak powinno;


io wyjaśni.się to w dalszym ciągu. Już wyżej1 była o tym 29
mowa, że nadmiarami i niedostatkami są rozrzutność
i chciwość, i to w odniesieniu do dwóch rzeczy:
do dawania i do brania2; bo i wydatki zaliczamy do
dawania. Rozrzutność więc przesadza w dawaniu
i niebraniu , pozostaje zaś poniżej miary w braniu;
chciwość zaś pozostaje poniżej miary w dawaniu,
15 przesadza zaś w braniu, wyjąwszy wydatki drobne.

Obie cechy charakterystyczne rozrzutności nieczęsto 30


występują razem (wszak nie łatwo, znikąd nie biorąc,
wszystkim d£wać, gdyż szybko wyczerpuje się mają­
tek ludzi prywatnych skorych do dawania, a tych —
zdaje się — - tyczy się nazwa ,,rózrzutników“) ; co 31
prawda, taki człowiek może wydawać się o wiele
20 lepszym od chciwego. Bo może łatwo się uleczyć,

zarówno zachodząc w lata*, jak skutkiem ubóstwa,


i w ten sposób osięgnąć właściwy jśrodek; posiada
bowiem charakterystyczne cechy szczodrości, skóro
przecież zwykł dawać, a nie brać, tylko że jedno
i drugie nić tak, jak trzeba, i nie w sposób właściwy.
Jeśliby więc do tego przywykł czy też w inny jakiś
sposób dokonała się w nim zmiana w tym kierunku,
to stałby się szczodrym, jakó że wtedy dawałby tym,
którym dawać trzeba, i czerpałby swe dochody
25 z właściwych źródeł* Dlatego też rozrzutnik nie jest

człowiekiem o złym charakterze, ponieważ przesada


w dawaniu i we wstrzymywaniu się od przyjmowania
jest cechą człowieka nie niegodziwego ani podłego,
lecz nierozumnego. Człowiek więc w te n sposób 32

1 u 07 b 10, 1119 b 27.


2 Sebastian Petrycy: datku y wziątku.

/
I V 1.1121 a 2 8 - 1121 b 1} f *
125

rozrzutny zdaje się być o wiele lepszy od chciwego,


zarówno z wyżej wyłuszczonych powodów, jak też
dlatego, że wielu ludziom pomaga, chciwiec zaś
33 nikomu, nawet sobie samemu, większość jednak 30
ludzi rozrzutnych, jak już o tym była mowa1, ponadto
jeszcze czerpie swe dochody z niewłaściwych źródeł
34 i z tego względu grzeszy chciwością. Stają się Oni
łapczywi przez to; że chcą wydawać, a niełatwo mogą
to czynić; szybko bowiem wyczerpują się ich środki;
zmuszeni tedy są zdobywać je skądinąd. A przy tym, ii2ib
nie troszcząc się O tó, có moralnie piękne, czerpią
swe dochody zewsząd bez wyboru, gdyż pragną
dawać, a wszystko im jedno, w jaki sposób i z czego.
35 Dlatego też ich dary nie są szczodre; jako że nie
są moralnie piękne ani pobudką do nich nie jest tó, co
moralnie piękne, ani nie ofiarowują ich w sposób
właściwy, lecz często przysparzają bogactw tym, 5
którzy powinni być ubodzy, a nie daliby nic ludziom
o prawym charakterze, wiele natomiast pochlebcom
lub takim, co im inną jakąś przyjemność spra­
wiają. Dlatego też większość ich to ludzie roz­
wiąźli; bó ponieważ wydawanie pieniędzy przy­
chodzi im z łatwością, przeto łożą też wielkie su­
my ila rozpustę, a że nie baczą w życiu swym
na to, co morjtlnie piękne, popiadają w niewolę 10
zmysłów.
36 Do tego więc dochodzi człowiek rozrzutny, pozba­
wiony kierownictwa; otoczony natomiast opieką,
móże osiągnąć właściwy środek i to, co być powinno;
37 chciwość natomiast jest nieuleczalna. Zdaje się bo­

wiem, że pód wpływem zarówno starości, ja k wszel-

1 Por. w^żej §§ 15 i 17.


126 IV 1. 1121 b 1i 4 -1 1 2 1 b 32

kiej słabości ludzie stają się chciwi1.Jestrdalej chciwość


is czymś, co bardziej wrodzone ludziom aniżeli roz­
rzutność, gdyż większość ich jest raczej przywiązana
do mierna aniżeli skora do ofiar. Obszerny jest ten
zasięg chciwości i występuje ona w wielu postaciach,
ponieważ istnieje — jak się zdaje — wiele rodzajów
chciwości.
Albowiem istotę jej stanowią dwie w ad y: niedosta­
teczna ofiarność i ńadnrierna chęć brania, które nie
u wszystkich występują obie razem, lecz czasem
* oddzielnie, tak że jedni przesadzają w braniu,
drudzy zaś pozostają poniżej miary w dawaniu. Gi,
których obdarzamy takimi nazwami, jak „skąpiec",
„sknera", „kutwa", są wszyscy nie dość ofiarni, lecz
nie pożądają cudzego mienia i nie chcą go sobie
przywłaszczać* jedni z powodu pewnego rodzaju
prawości i lęku przed czynami szpetnymi (bo nie-
2s któfzy zdają się strzec [swego majątku] — lub przy­
najmniej tak utrzymują — tylko dlatego, by nie byli
zmuszeni do popełnienia czegoś szpetnego; do tych
należą wszyscy, którzy skłonni są rozłupywać ziarnko
kminku na cztery części; mówi się o nich tak z po­
wodu ich wybujałej niechęci do jakiejkolwiek ofiary);
inni znowu trzymają się z dala od cudzego mienia,
ponieważ nie jest rzeczą łatwą, by ktoś zabierał
ao innym to, co posiadają, ci inni zaś nie pozbawiali go
wzajem jego własności, zadowalają się więc tym,
że ani nic nie zabierają, ani nie dają.
Drugą kategorię chciwych stanowią ci, co prze­
kraczają miarę w zabieraniu, biorąc zewsząd wszys-

2i nn.] EE 1232 a 10 nn. WE 1192 a 8 nn.


1 Por. 1121 a 20.
IV 1. 1121 b 33 — 1122 a 13 127

tko ; tu należą ludzie uprawiający nieczyste rzemiosła,


właściciele domów publicznych i inni im podobni,
oraz lichwiarze, którzy pożyczają małe kwoty na
wysoki procent. Wszak wszyscy Oni czerpią swe
dochody z niewłaściwych źródeł i w niewłaściwej
wysokości. Wspólną ich cechą jest — jak się oka­
zuje — chęć brudnego zysku. Bo wszyscy oni dla
zysku, i to małego, narażają się na hańbę. Tych
bowiem, co czerpią zyski wielkie a niewłaściwe
i z niewłaściwych źródeł, jak np. tyranów, którzy
burzą miasta i łupią świątynie, nie nazywamy chci­
wymi, lecz raczej zbrodniarzami, bezbożnikami i nie­
sprawiedliwymi. Natomiast gracze w kości i ci, co
kradną odzież <i rabusie yi należą do chciwych,
ponieważ są żądni trudnego zysku. Albowiem jedni
i drudzy działają dla zysku i narażają się na hańbę,
a przy tym jedni z nich także na największe nie­
bezpieczeństwa, dla korzyści, drudzy zaś wzbo­
gacają się na przyjaciołach, których należy obdaro­
wywać. Jedni więc i drudzy są żądni bruAnegO zysku,
ponieważ chcą czerpać zyski z niewłaściwych źródeł.
Otóż wszelkie takie sposoby brania podpadają pod
pojęcie chciwości.
Słusznie tedy za przeciwieństwo szczodrości uważa

1 Wyrazy ujęte w nawias ostry kwestionował już Aspasjos


(Gommentaria Graeca XIX s. 102). Ich usunięcie z tekstu
proponuje Bywater w swym wydaniu Etyki nikomachejskiej 1894,
a dokonuje go m. i. ‘Ross, co wydaje się słuszne ze względ u
na zdanie następne: mowa w nim bowiem o wspom­
nianych rodzajach chciwców żądnych bhidnego zysku jako
o dwóch, a nie trzech. Inni tłumacze i komentatorzy
radzą sobie łącząc złodziei i rabusiów w jedną klasę.
128 I V 1. 1122 a 1 4 - 2 . U 22 a 30

się chciwość, gdyż jest ona większym złem aniżeli


rozrzutność i ludzie częściej grzeszą w tym kierunku
aniżeli w kierunku rozrzutności, o której powyżej
była mowa. Tyle więc o szczodrości i o wadach,
które się jej przeciwstawiają.
II. Z kolei zająć należy się może wielkim gestem,
ponieważ i on jest pewną cnotą dotyczącą dóbr
materialnych. W przeciwstawieniu jednak do szczo­
drości nie obejmuje całego postępowania odno­
szącego się do tych spraw, lecz dotyczy tylko wyda­
wania pokaźnych sum, pod tym więc względem
przewyższa swą wielkością szczodrość. Jest bowiem —
jak sąma nazwa wskazuje1 — odpowiednim sposobem
wydawania wielkich sum. Wielkość jednak jest czymś
względnym; innego bowiem wydatku wymaga [np.]
uposażenie triery aniżeli kierowrlictwo świętego po­
selstwa na uroczystości religijne. Jest więc ów spo­
sób wydawania wielkich sum odpowiedni ze względu
na wydającego, na okoliczności, wśród których się
go stosuje, i na to, co się wydaje. Kto zaś w sposób
odpowiedni czyni wydatki mniejszej lub średniej
miary — jak np. ten, kto może o sobie powiedzieć:
„nieraz takiego przybłędę opatrzyłam"2— temu nie
przypisuje się wielkiego gestu, lecz tylko komuś, kto
w ten sposób czyni wydatki duże. Bo ten, kto ma
wielki gest, jest szczodry, ale człowiek szczodry nie
musi mieć wielkiego gestu. Niedostatkiem w odnie-

18 nn.] EE 1233 a 31 nn. WE 1192 a 37 nn.


1 Nazwa grecka jjLeYaXo7tpl7rcwx znaczy dosłownie: odpo-
wiedniość w rzeczach wielkich.
2 Odyseja X V I I (420 = ) 391-2 pizekładu Siemieńskiego.
IV 2. 1122 a 31 - 1 1 2 2 b 9 129

lieniu do tej cechy charakteru1 jest małostkowość,


nadmiarem zaś niesmaczne i plebgskie szafowanie
pieniędzmi i tym podobne przywary; ludzie nimi
obarczeni nie przesadzają Wwydatkach na przedmio­
ty właściwe, lecz pragną zwrócić Aa siebie uwagę
wydatkami czynionymi wśród niewłaściwych oko-
5 liczności i w niewłaściwy sposób; będzie-o nich
mowa poniżej2.
• Człowiek o wielkim geście ma w sobie coś z tych, m
co wiele wiedzą. Wszak umie należycie Ocenić, co
jest odpowiednie, i w odniesieniu do wielkich .wydat- iwa
* ków postępować z należytym umiarem. Jak już
bowiem powiedzieliśmy na początku8, trwałą dyspo­
zycję określają czynności i przedmioty, któryc.h one
dotyczą; wydatki więc człowieka o wielkim geście
(|MYo}o7tpe7touę), będą wielkie (jMrpd&ou,) i odpowiednie
(icplitouaat). . Takie same będą tez przedmioty,
których one dotyczą, bo dzięki temu wydatek stanie
się wielkim i odpowiednim do przedmiotu. Trzeba
więc, by przedmiot był .godny wydatku, a wydatek s
godny przedmiotu lub by go nawet przewyższał.
'» Będzie też człowiek o wielkim geście czynił takie wy­
datki ze względu na to, co moralnie piękne — to
bowiem jest cechą wspólną wszystkich cnót —
• a ponadto z przyjemnością i bez zastanawiania się,
bo dokładna kalkulacja jest rzeczą małostkową.
* I będzie raczej baczył, by to, na co łoży, wypadło
jak najpiękniej i jak najodpowiedniej, aniżeli na to,

ł d o tej c e c h y c h a r a k t e r u — tj. do wielkiego gestu.


• 1123 a 19— 33.
* Por. 1103 b 21— 23, 1104 a 27— 29 i przypis do 1159
b a6.

l-lty k a
150 IV 2. 1122 b 1 0 -1 1 2 2 b 26

jakie za sobą pociąga koszty i by koszty te były jak


najmniejsze. Człowiek o wielkim geście jest też
z konieczności szczodry, bo i szczodry człowiek czyni
wydatki na rzeczy odpowiednie i w sposób należyty.
Owóż kto to właśnie czyni na wielką skalę, ten ma
wielki gest, który jednak dotyczy tych samych przed­
miotów co i szczodrość i tymi samymi środkami
osiąga skutek wspanialszy1. Nie to samo bowiem
rozstrzyga o wartości przedmiotu posiadanego i dzieła
jakiegoś, gdyż z przedmiotów posiadanych najcen­
niejszy jest ten, có ma najwyższą cenę, np. złoto,
najcenniejszym zaś dziełem jest to, które jest wielkie
i piękne. Bo takie dzieło wzbudza podziw u ogląda­
jącego, wielki zaś gest jest również podziwu godny.
Jest więc wielki gest cechą dodatnią dzieła pod wzglę­
dem wielkości. Jest on też cechą tych wydatków,
które uważamy za szczególną zasługę; tu należą
wydatki dotyczące bogów — dary wotywne, dary
na świątynie i ofiary, i podobnie wszystko, co ma
związek z obrzędami religijnymi — oraz wszystko,
co pod wpływem szlachetnej ambicji czyni się dla
dobra publicznego, np. jeśli ktoś sądzi, że powinien
w sposób wystawny uposażyć chór w tragedii lub
trierę, lub ugościć mieszkańców swego miasta.
We wszystkich jednak wypadkach, jak już o tym
była mowa2, należy brać wzgląd na osobnika
działającego: kim on jest i jakimi środkami rozpo­
rządza; wydatki bowiem winny być na miarę, tych
środków i stosowne nie tylko z uwagi na dzieło,

1 Tekst w tym miejscu jest zepsuty. Sens całego zdania zre­


konstruowany jest hipotetycznie.
2 a 24— 26.
IV 2 . 1122 b 2 6 - i m a 7 131

lecz stosowne ze względu na jego twórcę. Dlatego


to, kto ubogi, nie może okazać wielkiego gestu,
wszak brak mu środków, z których czerpiąc czyniłby
wielkie wydatki w sposób stosowny; kto zaś, choć
ubogi, sadzi się na wielki gest, ten pozbawiony jest
rozumu, jako że [czyni wydatki] ponad stan i powin­
ność swą, a tylko te, które się czyni w właściwy »o
sposób, są zgodne z nakazami dzielności etycznej.
Przy stoją zaś takie wydatki tym, co są w posiadaniu
bogactw, zawdzięczając je bądź sobie samym, będź
przodkom swym, bądz krewnym ; przystoją dalej
ludziom dobrze urodzonym i sławnym, i tym podob­
nym. Wszystko to bowiem jest w pewnym znaczeniu
wielkie i cieszy się uznaniem. T o więc jest cechą
najważniejszą człowieka o wielkim geście i w ta­
kich wydatkach przejawia się — jak o tym była już
mowa1 — wielki gest (bo one to są największe i naj-
zaszczytniejsze)2. Z wydatków zaś prywatnych —
w tych, które są jednorazowe, np. wydatki na ófcrzędy ii23a
weselne czy inne tym podobne, albo na coś, co jest
przedmiotem rywalizacji wszystkich lub najznako­
mitszych obywateli danego państwa, na podejmo­
wanie obcych gości i ich obdarowywanie, gdy wra­
cają do ojczyzny [i w ogóle] na ofiarowywanie i od­
wzajemnianie darów. Wielkim jest bowiem gestem
łożyć hojnie nie na własne potrzeby, lecz na sprawy s
publiczne, a tego rodzaju dary podobne są do darów
wotywnych. Człowiek o wielkim geście zbuduje sobie
też dom odpowiednio do swego bogactwa, bo i to
służy ku ozdobie [całego miasta] i łożyć będzie raczej

1 b 19— 23.
1 Nawias pochodzi od tłumaczki.
m IV 2. i m a 8 - i m a 24

na te wszystkie dzieła, które są długotrwałe (jako że


te są najpiękniejsze), i we wszystkim na to, ną co
łożyć przystoi. Bo co innego jest odpowiednie dla
bogów,~a co innego dla hidzi, i nie to samo w świą­
tyni, co na nagrobku.* A że każdy wydatek jest
wielki w swoim rodzaju* i że znamię największego
gestu ma na sobie wielki wydatek w rzeczach wielkich,
w danych jednak okolicznościach jest nim ten, który
w tych właśnie okolicznościach jest wielki; że wreszcie
wielkość przedmiotu jest czymś różnym od wielkości
wydatku (obdarowanie bowiem dziecka piłką lub
flaszką na oliwę, jeśli są szczególnie piękne, jest
wielkim gestem, ale wartość tych darów jest mała
i nieznaczna) — przeto jest właściwością człowieka
o wielkim geście, cokolwiek czyni, czynić z wielkim
gestem (bo w tego rodzaju postępowaniu niełatwo
jest przesadzić) i pozostawać zawsze w odpowiednim
stosunku do wysokości wydatku.
Taki więs jest człowiek O wielkim geście; kto zaś
w tym przesadza i szafuje pieniędzmi w sposób
plebejski, ten czyni t o — jak już o tym była mowa1 — -
przez wydatki przekraczające właściwą miarę.Wydaje
bowiem* Wiele na to, na co zwykle wydaje się nie­
wielkie sumy, i w niesmaczny sposób chce zwrócić
na siebie uwagę, tak kiedy np. kolegów szkolnych
podejmuje ucztą jakby weselną lub kiedy, mając
wystawić chór w komedii, wprowadza go na scenę
w purpurze, jak to czynią M egarejczycy 2. 1 wszystkie

* 1122 a 31— 34. ’


* Uposażenie chóru w komedii powinno było być skromniej­
sze niż w tragedii. Wykroczenie przeciw tej zasadzie było do­
wodem braku smaku, czego typowymi przedstawicielami byli
dla Ateńczyków mieszkańcy Megary.
IV 2. 112) a. 25 112 ) b 6 IM

tego rodzaju rzeczy czynić będzie nie ze wsgiędii na


to, co moralnie piękne, lecz dla pokazania bogactwa
i w przekonaniu, że wzbudzi tym podziw; i tato,
gdzie trzeba wielkie łożyć sumy, łoży małe, tam zaś,
gdzie małe — łoży wielkie. Małostkowy natomiast
człowiek we wszystkich wydatkach pozostanie poniżej
miary, i nawet wielkie wydawszy sumy zepsuje piękno
[całości] z .powodu jakiegoś drobiazgu, i cokolwiek
czyni, ociąga się i zastanawia, jakby najmniej wydać,
ale i nad tym jeszcze ubolewa i sądzi, że we wszyst­
kim czyni więcej, niż należy. Te więc dyspozycje
są wadami, nie przynoszą jednak "hańby, ponieważ
nie są szkodliwe dla bliźnich ani zbyt szpetne.
III. Poczucie własnej wartości' czyli uzasadniona
dutna ((jteyaXo({/ox{a) dotyczy — jak to już sama jej
nazwa1 wskazywać się zdaje —- rzeczy wielkich;
rozważmy przede wszystkim, jakich to rzeczy wiel­
kich ona dotyczy. Wszystko przy tym jedno, czy roz­
patrujfe się tę trwałą dyspozycję, czy też człowieka
postępującego w myśl jej nakazów. Otóż zdaje się,
że słusznie dumny jest, kto uważając siebie za
godnego rzeczy wielkich, istotnie na nie zasługuje*;
bo kto bezpodstawnie tak czyni, ten jest głupi,
a nikt, kto postępuje w myśl nakazów dzielności
etycznej, nie jest głupi ani pozbawiony rozumu.
Słusznie dumny jest więc człowiek powyżej scharakte­
ryzowany. Kto bowiem zasługuje na rzeczy małe
i uważa się też za godnego tych rzeczy, jeąt umiarko­
wany (<Tcó<pp<i)v), ale nie dumny, gdyż uzasadniona
34 nn.] W E 1192 a 21 nn. j| 5 nn.] EE 1232 b 31 nn.
1 |MYaXo^x^a znaczy dosłownie „wielkoduszność". Seba­
stian Petrycy: spaniałość.
134 IV 3. 1123 b 6 - 1 1 2 3 b 19

duma łączy się z wielkością, tak jak piękność z wyso­


kim wzrostem : ludzie niskiego wzrostu mogą być
ładni i proporcjonalnie zbudowani, ale nie są piękni* ;
kto zaś uważa siebie za godnego rzeczy wielkich, nie
będąc ich godnym, ten grzeszy zarozumiałością (choć
nie każdy, kto się uważa za godnego czegoś więcej
aniżeli to, na co istotnie zasługuje, grzeszy zarozu­
miałością) ; kto natomiast uważa się za godnego
czegoś mniej aniżeli to, na ęo zasługuje, jest prze­
sadnie skromny, bez względu na to, czy zasługuje
io na wielkie, czy średnio duże, czy też nawęt na małe
rzeczy, jeśli tylko uważa się za godnego jeszcze
mniejszych. Zdaje się jednak, że najbardziej grzeszy
przesadą w skromności ten, kto jest godzien rzeczy
wielkich; jakby się bowiem zachował, gdyby zasłu­
giwał na nie tak wielkie? Człowiek tedy słusznie
dutnny reprezentuje pewną skrajność dzięki temu,
że jest właśnie [zgodnie z brzmieniem nazwy grec­
kiej] „wielko-duszny“ , właściwy środek natomiast
dzięki temu, że jest taki, jaki być powinien (bo uważa,
że zasługuje na to, czego istotnie jest godzien);
15 tamci zaś 1 przesadzają lub pozostają poniżej właści­
wej miary.
Jeśli więc ktoś sądzi, że zasługuje na rzeczy wielkie,
a zwłaszcza na rzeczy największe, będąc istotnie ich
godzien, to dotyczy to przede wszystkim jednego
rodzaju przedmiotów. O zasługiwaniu mówi się
w odniesieniu do dóbr zewnętrznych, za największe
zaś z nich uważać będziemy to, co oddajemy bogom,
i do czego przede wszystkim dążą ludzie piastujący

1 ta m c i zaś — tj. ci, którzy obarczeni są wadami zarozu­


miałości i przesadnej skromności.
IV ). 112) b 1 9 -1 1 2 ) b )2 135

najwyższe stanowiska, i to, co jest nagrodą za naj­


szlachetniejsze czyny; tym zaś jest cześć (ona bowiem
jest największym z dóbr zewnętrznych); do czci więc
i niesławy odnosi się człowiek słusznie dumny, tak,
jak należy. Także i bez długiego rozumowania
okazuje się, że uzasadniona duma pozostaje w zwią­
zku z czcią ; wszak ludzie wybitni uważają się za
godnych przede Wszystkim czci, i to w miarę swych
zasług. Człowiek przesadnie skromny pozostaje poni­
żej właściwej miary zarówno w stosunku do własnych
swych zasług, jak też w stosunku do poczucia własnej
wartości, które ma człowiek słusznie dumny. Zarozu­
mialec natomiast przesadza w stosunku dó własnych
swych zasług, nie czyni tego natomiast w stosunku
do zasług człowieka słusznie dum nego*.
Owóż, kto sjuszną żywi dumę, jeśli je s t godzien
tego, co największe, musi być etycznie najdzielniejszy;
im kto bowiem-więcej cnót posiada, tym większych
godzien jest rzeczy, człowiek zaś najwięcej cnót
posiadający godzien jest rzeczy największych. Kto
więc prawdziwie słuszną żywi dumę, ten musi być
etycznie dzielny. Zdawałoby się też, że to, cer jest
wielkie w każdej cnocie, jest właściwością człowieka,
który żywi słuszną dumę. Żadną też miarą nie byłoby
rzeczą przystojną dla takiego człowieka uciekać
porzuciwszy broń lub skrzywdzić kogoś; bo co
mogłoby skłonić kogoś, dla kogo nic nie jest [zbyt]

1 7cpóę łoci>T&v... U7rep(3aXXei, ou tóv ys [X£yaXó^Xov —


interpretacja w tekście pochodzi od W. Jaegera (Der Grossge-
sinnte, „D ie Antike" V II 1931, s. 97.) Inni tłumaczą :... prze­
sadza w stosunku do własnych swych zasług, lecz nie; prze­
wyższa człowieka słusznie dumnego (scil. pod względem p o ­
czucia własnej wartości).
198 IV 3. 1123 b 3 2 - i m a 13

wielkie, <k> haniebnego postąpienia? Jeśliby [w ten


sposób kolejno] rozważać poszczególne cnoty* śmie­
szny mógłby się wydać człowiek słusznie dumny,
który nie odznaczałby się dzielnością etyczną; gdyż
w takim razie, będąc człowiekiem złym, nie byłby
też godzien czci; wszak cześć jest nagrodą za dziel-
ność etyczną i przyznaje się ją [tylko] tym, którzy
są etycznie dzielni. Zdaje się więc, że uzasadniona
duma jest jak gdyby okrasą cnót; jako ie je wzmaga,
a sama bez nich nie może istnieć. Dlatego trudną
jest rzeczą być w całym tego słowa znaczeniu
słusznie dumnym; nie jest to bowiem możliwe bez
doskonałości etycznej (xaXox£yoc(Ha). Człowiek tedy,
który jest słusznie dumny, jest nim przede wszystkim
ze względu na swój sposób odnoszenia się do czci
i niesławy i cieszy się w sposób umiarkowany zaszczy­
tami, wielkimi i pochodzącymi od ludzi szlachet­
nych — [w przekonaniu], że przypada mu w udziale
to, co mu się należy, albo nawet mniej niż to: wszak
nie można żywić dość wielkiej czci dla doskonałości
etycznej (Aptd) 7cavreX%); niemniej jednak przyjmie
to, ponieważ ludzie nie rozporządzają większymi obja­
wami ości, którymi mogliby go obdarzyć; lekceważyć
natomiast będzie zaszczyty pochodzące ód byle kogo
i z powodu czynów bez znaczenia (nie takich bowiem,
zaszczytów jest godzien), a podobnie i objawy nie­
sławy (ponieważ w odniesieniu do niego nie będą
sprawiedliwe). Człowiek żywiący uzasadnioną dumę
czyni to — jak już o tym była mowa1 — przede
wszystkim przez swój sposób ustosunkowania się do

4 nn.] EE 1233 b 14 nn.


1 b 15— aa; 1124 a 4» 5*
I V 3. 1124 a 13 - 1 1 2 4 a 28 137

zaszczytów, jednakowoż także jego sposób odnoszenia


- się do bogattwa; władzy i w ogóle do powodzęnia
i niepowodzenia, jakikolwiek los by mu przypadł
w udziale, będzie pełen umiarkowania i nie będzie
człowiek taki ani zbytnio cieszył się powodzeniem,
ani zbytnio martwił niepowodzeniem. Bo nawet do
objawów czci nie tak się odnosi, ja k b y były czymś
najważniejszym (wszak władza i bogactwo są po­
żądania godne ze względu na cześć, którą budzą1 ;
przynajmniej ci, którzy posiedli władzę i bogactwo,
chcą dzięki nim pozyskać cześć); jeśli, więc dla
kogoś nawet obj awy czci są pozbawione znacze­
nia, to są nimi dlań i wszystkie inne rzeczy. Z tego
powodu ludzie, którzy żywią uzasadnioną dumę,
1 zdają się gardzić wszystkim. Panuje powszechne
przekonanie, że i powodzenie wzmaga uzasadnioną
dumę. Za godnych bowiem czci uważa się dobrze uro­
dzonych i tych, co są przy władzy łub bogaci, gdyż
wszyscy. oni górują pod pewnymi względami nad
innymi, wszelka zaś wyższość w czymś dobrym budzi
większą cześć. Dlatego to i takie rzeczy przyczyniają
się do wzbicia w uzasadnioną dumę, jako że niektórzy
' odnoszą się do nich z czcią. Naprawdę jednak tylko
człowiek etycznie dzielny powinien doznawać czci;
kto jednak posiada jedno i drugie2, tego uważa się
za bardziej godnego czci. C i zaś, którzy choć pozba­
wieni dzielności etycznej, posiadają jednak dobra
tamtego rodzaju, niesłusznie sądzą, że zasługują na
rzeczy wielkie, i niesłusznie też uważają inni ich

1 a nie same w sobie.


•je d n o i d ru gie — tj. dzielność etyczną i dobra ze­
wnętrzne.
138 IV 3. 1124 a 2 8 - 1 1 2 4 b 12

dumę za uzasadnioną. Bo tych rzeczy nie ma bez


doskonałości etycznej, ludzie zaś, którzy posiadają
wspomniane dobra zewnętrzne, popadają skutkiem
30 tego w pychę i zuchwalstwo. Bez dzielności bowiem 21
etycznej niełatwo jest ustosunkować się należycie do
powodzenia* ; nie umiejąc zaś tego i w przekonaniu
ii 24b o swej wyższości, [ludzie posiadający dobra ze­
wnętrzne] gardzą innymi, sami zaś czynią co im się
żywnie podoba. Naśladują oni człowieka słusznie
"s V

dumnego, nie będąc doń podobni, a czynią to gdzie


tylko m ogą; chociaż więc sanii nie postępują w myśl
nakazów dzielności etycznej, to jednak gardzą innymi,
s K to natomiast jest słusznie dumny, ten, gardząc 22
innymi, czyni to słusznie (bo jego przekonania są
trafne), ale większość ludzi czyni tó na chybił trafił.
Człowiek słusznie dumny nie naraża się też na «
niebezpieczeństwa ani chętnie, ani dla drobiazgów,
ponieważ do niewielu tylko rzeczy przywiązuje w agę;
stawia natomiast czoło niebezpieczeństwom, kiedy
idzie O rzeczy ważne, a czyniąc to nie szczędzi życia,
w przekonaniu, że nie za wszelką cenę warto żyć.
I skłonny jeSt do świadczenia dobrodziejstw, lecz 24
10 kiedy ich doznaje, wstydzi się; (pierwsze bowiem
jest rzeczą tego, kto ma nad kimś przewagę, dru­
gie — rzeczą tego, nad którym się ją ma)1. I zwykł
za doznane dobrodziejstwa odwdzięczać się z na­
wiązką, ponieważ w ten sposób ten, kto uczynił
pierwszy krok, stanie się jego dłużnikiem: kimś,
kto sam doznał dobrodziejstwa. Ludzie słusznie 25
dumni zdają się też pamiętać o tych, którym wy-

6 nn.] EE 1232 b 10 nn.


1 Nawias pochodzi od tłumaczki.
IV 3. 1124 b 1 2 - 1 1 2 4 b 23 139

świadczyli jakąś przysługę, zapominać zaś ó tych,


od których doznali przysług; bo ktoś, komu w y­
świadczono przysługę, jest *w gorszym położeniu
od tego, kto ją wyświadczył, człowiek zaś słusznie
dumny pragnie mieć przewagę. Jakoż chętnie słucha
o przysługach, które wyświadczył, niechętnie zaś o
tych, których doznał. Dlatego też Tetyda nie wspo­
minała Zeusowi O dobrodziejstwach 1 ani Lakończycy
Ateńczykom2, lecz mówili o dobrodziejstwach dozna­
nych.
Charakterystyczną cechą człowieka słusznie dum­
nego jest dalej, że o nic lub prawie o nic nie prosi,
śpieszy natomiast chętnie z pomocą i przybiera
postawę wyniosłą wobec ludzi na wysokich stano­
wiskach i takich, którym ^dobrze się wiedzie, a po­
wściąga swą dumę wobec osób średnio sytuowanych;
przewaga bowiem nad pierwszymi jest trudna i bu­
dzi szacunek, nad drugimi zaś — łatwa, i wynoszenie
się ponad pierwszych nie jest nieszlachetne, ponad
niższych zaś — jest czymś prostackim, tak jak oka­
zywanie swej siły słabym.
Jest dalej właściwością ludzi słusznie dumnych nie
?

1 Tetyda, prosząc Zeusa o pomoc dla syna swego, Achillesa


(.Iliada I 503), nie przypomniała mu pomocy, której mu udzie­
liła, kiedy Ares i Posejdon, i inni bogowie zbuntowali się prze­
ciw niemu, lecz zadowoliła się skromną wzm ianką: „...jeślim
kiedy ciebie— Lub uczynkiem, lub słowem ratowała w niebie...".
Przekład Dmochowskiego, w. 413, 414.
1 Lacedemoóczycy mieli zachować się w ten sposób, prosząc
Ateńczyków o pomoc przeciw Tebanom. G dyby tu jednak
Arystoteles miał i\a myśli wypadki r. 369 p. n. c., to zachodzi­
łaby sprzeczność między* jego słowami, a tym, co czytam y }
o zachowaniu się posłów lacedemońskich u Ksenofonta, Hellenika
VI 5. 33-
140 IV 3. 1124 b 24 - 1 1 2 5 a 9
•i

dążyć do tego, z czym łączą się zazwyczaj zaszczyty


lub w czym przodują inni, lecz raczej zachowywać
.się pod tym względem biernie i Ociągać się, chyba że
ss idzie o. wielkie zaszczyty lub wielkie dzieło, i przed­
siębrać niewiele, ale za to rzeczy wielkich i godnych
rozgłosił. Musi też człowiek słusznie dumny niena­
widzić otwarcie i otwarcie kochać; gdyż tylko ten, ‘
kto się boi, ukrywa [swe uczucia]. I musi dbać więcej
0 prawdę niż o pozory i mówić oraz postępować
30 otwarcie, jako że pogarda czyni mowę jego śmiałą.
Dlatego też jest prawdomówny, chyba że udaje
skromnego ; to zaś czyni wobec ludzi z szarego tłumu.
Dalszą cechą człowieka słusznie dumnego jest nie-
możność stosowania się w życiu do kogoś innego,
chyba do przyjaciela; takie bowiem stosowanie
ii25a się ma w sobie coś niewolniczego; toteż wszyscy
pochlebcy mają w sobie coś służalczego, a ludzie
nie mający poczucia godności własnej są pochlebcami.
Człowiek słusznie dumny nie jest też skłonny do
podziwu, ponieważ nic nie wydaje mu się wielkim.
1 nie jest mściwy; bo człowieka słusznie dumnego
cechuje nie skłonność do pamiętania, zwłaszcza
O doznanych krzywdach, lecz raczej umiejętność
5 puszczania ich w niepamięć. Nie jest plotkarzem1 ;
nie będzie bowiem opowiadał ani o sobie, ani o in­
nych, ponieważ nie zależy mu na tym, by go
chwalono, ani na tym, by innych ganiono; choć
nie jest też z drugiej strony skory do chwale­
nia2, a skutkiem tego i do obmowy, nawet wo­
bec wrogów, chyba dla pomszczenia zniewagi.

1 Sebastian Petrycy: -óbmowca.


2 T en że: chwalcą ludzkim.
IV 3 .1 1 2 5 a 9 - 1 1 2 5 a 25 141

si I nie jest skłonny do skarg ani do próśb, gdy


idzie t> rzeczy nie dające się zmienić łub mało io
ważne. Bo takie ustosunkowanie się do tych rzeczy
jest cechą człowieka, któremu na .nich bardzo
33 zależy. Skłania się natomiast do posiadania rzeczy
raczej pięknydh, a nie przynoszących pożytku, ani­
żeli rzeczy przynoszących pożytek i korzyść; to
bowiem raczej cechuje kogoś, kto sam sobie w y­
starcza.
34 R uchy człowieka słusznie dumnego zdają się być
powolne, głos niski, jego mowa spokojna, bo kto
dba o niewiele tylko rzeczy, ten zwykł się nie śpieszyć,
a ktoś, dla kogo nic nie jest ważne, nie popada
w rozdrażnienie. T o zaś właśnie jest przyczyną pod- js
niesionego głosu i żywości ruchów.
ss T aki tedy jest człowiek żywiący uzasadnioną
dumę; kto pod tym względem grzeszy niedostat­
kiem, jest przesadnie skromny, kto zaś nadmiarem —
jest zarozumiały. O w óż nawet i ci ludzie zdają się nie
być źli (bo nie wyrządzają nikomu krzywdy), lecz
tylko błądzą. Człowiek bowiem przesadnie skromny, 20
choć zasługuje na rzeczy dobre, pozbawia sam siebie
tego, na co zasługuje, i ponosi, zdaje się, jakąś
szkodę z tego powodu, że nie uważa się za godnego
rzeczy dobrych i sam siebie nie docenia; w przeciw­
nym razie dążyłby do tego, czego jest godzien,
zwłaszcza że są to rzeczy dobre. Ludzie tacy zdają
się jednak grzeszyć nie głupotą, lecz nadmierną
nieśmiałością. Niemniej takie przekonanie sprawia, że
tracą też istotnie na wartości; każdy bowiem dąży 25
do tego, co mu się należy, ludzie natomiast prze-

17 nn.] EE 1233 a 9 nn.


142 IV 3. 1125 a 2 6 - 4 . 1125 b 8

.sądnie skromni wstrzymują się od czynów i przed­


sięwzięć szlachetnych, w przekonaniu, że do nich
nie dorośli, a podobnie wyrzekają się też dóbr
zewnętrznych. Przeciwnie, ludzie zarozumiali są
i głupi, i nie znają siebie samych, i to w sposób
całkiem jaw ny (bo dążą do rzeczy przynoszących
cześć, w przekonaniu, że są ich godni, a potem
rzeczywistość zadaje kłam temu przekonaniu); i przy­
odziani w strojne szaty i tym podobne ozdoby^ przy­
bierają wspaniałą postawę i chcą, by powodzenie ich
było czymś powszechnie wiadomym, i opowiadają
o nim, aby dzięki niemu dostąpić czci. Przeciw­
stawia się zaś uzasadnionej dumie bardziej prze­
sadna skromność aniżeli zarozumiałość; jest bowiem
wadą zarówno częściej spotykaną, jak i gorszą.
Uzasadniona dumą dotyczy tedy, jak ju ż o tym
była mowa1, wielkiej czci.

IV . Zdaje się jednak, że w odniesieniu do czci


istnieje też W jak to już poprzednio 2 było powiedzia­
ne — pewna cnota, która ma się do uzasadnionej
dumy podobnie ja k szczodrość do wielkiego gesty.
Żadna mianowicie z tych dwu cnót3 nie ma nic wspól­
nego z tym, co wielkie, dzięki nim obu natomiast
ustosunkowujemy się w sposób należyty do tego, co
średnie i małe. A jak w przyjmowaniu i ofiarowy­
waniu dóbr materialnych istnieje średnia miara,
nadmiar i niedostatek, tak też w odniesieniu do czci
istnieje coś, co jeśt więcej, i coś, co jest mniej, niż

1 1 107 b 26, 1123 a 34 — b 22.


*110 7 b 25.
8 Ż a d n a ... z ty c h d w u c n ó t — tj. ani szczodrość, ani ta,
o której niżej będzie mowa.
IV 4. 1125 b 8 - 1 1 2 5 b 22 143

należy, i istnieją też właściwe źródła i spósóby.


3 Człowieka bowiem nadmiernie ambitnego ganimy
jako kogoś, kto pragnie czci więcej, niż trzeba,
i pragnie jej ze źródeł niewłaściwych, człowieka io
natomiast bez ambicji jako kogoś, kto nie pragnie
nawet tych objawów czci, które są nagrodą za czyny
4 moralnie piękne. W pewnych jednak wypadkach
- chwalimy człowieka nadmiernie ambitnego za jego
męskość i umiłowanie tego, co moralnie piękne,
człowieka zaś bez ambicji za wstrzemięźliwość
i umiarkowanie, jak to już poprzednio 1 powiedzie­
liśmy. Jasną zaś jest rzeczą, że wpbec wieloznacz­
ności wyrazu „miłośnik tego a tego" odnosimy okre^ is
śleńie „miłośnik tego, có moralnie piękne" nie zawsze
do tegó samego, lecz w znaczeniu dodatnim mówimy
tak o tym, któ nim jest bardziej aniżeli szeroki
ogół, w znaczeniu zaś ujemnym o tym, kto nim jest
bardziej, niż należy. Poniewftż zaś dyspozycja, która
tu jest właściwym środkiem, [czyli „ambicja"]
nie posiada [w języku greckim] nazwy, przeto obie
skrajności zdają się walczyć z sobą o ten środek
jakby o puste miejsce. T o jednak, có dopuszcza
* nadmiar i niedostatek, dopuszcza też umiar; a że
ludzie dążą do doznawania czci i więcej, i mniej,
aniżeli należy, przeto istnieje też możliwość dążenia 20
do nich tak, jak należy. T a właśnie ostatnio wspom­
niana cecha charakteru {ambicja], która jest bez­
imiennym [w języku greckim] umiarem w odnie­
sieniu dó żądzy czci, jest tędy przedmiotem pochwa­
ły. W porównaniu z nadmierną ambicją zdaje się
być tym umiarem— jej brak, w porównaniu zaś

1 1107 b 33.
144 IV 4. 1125 b 22 - 5. 1126 a 3

z brakiem ambicji zdaje się nim być nadmierna


ambicja; poniekąd więc w odniesieniu do każdej
z obu skrajności wydaje się właściwym środkiem
skrajność przeciwna. Zdaje się, że rzecz ma się tak
też w odniesieniu do wszystkich innych cnót.1 Tylko
że .tutaj skrajności wydają się członami przeciw­
stawienia, ponieważ umiar nie posiada [w języku
greckim] nazwy.

V. Łagodność Jest umiarem w odniesieniu


gniewu, a raczej wobec tego, że umiar, właściwie zaś
i żadna z obu skrajności, nie posiada tu nazwy,
przesuwamy ku środkowi łagodność, która zbliża się
do niedostatku, nie posiadającego nazwy. Nadmiaro­
wi zaś można by nadać nazwę porywczości albo
» gniewliwości. Odnośną namiętnością bowiem* jest
gniew, a przyczyny jego są liczne i rozmaite.
O tóż chwali się tego, kto się gniewa z właściwych
powodów i na właściwe osoby, a także wtedy kiedy
i tam gdzie trzeba, i dopóty dopóki trzeba ;J takiego
więc nazwać wypadnie człowiekiem łagodnym, skoro
przecież chwali się właśnie łagodność. Człowiek bo­
wiem łagodny chce zachować równowagę i nie-
unosić się namiętnością, lecz żywić w sercu gniew
w sposób zgodny z nakazami rozumu i dlatego dla-
3$ czego, i dopóty dopóki rożum każe; zdaje się jednak,
um» że człowiek łagodny grzeszy raczej niedostatkiem
[niż nadmiarem], jako że nie jest mściwy, lecz raczej
skłonny do wybaczania.
Niedostatek zaś, czy się go nazwie niezdolnością

26 .— i»26 b io] EE 1231 b 5 nn. WE 1191 b 23 nn.


> Por. ks II r. V III 1— 3.
IV 5. 112 6 a 4 — 1 1 2 6 a 21 145

do gniewu, czy też inaczej, jest przedmiotem naigany.


Bo ci, którzy się nie gniewają dlatego, dlaczego gnie­
wać się należy, zdają się być głupi, a podobnie i ci,
co się gniewają w niewłaściwy sposób, w niewłaści-
< wym czasie i na niewłaściwe osoby; zdaje się bowiem,
że człowiek taki jest niewrażliwy i nieobraźliwy,
a nie umiejąc się gniewać jest też niezdolny do
obrony; niewolniczą zaś rzeczą jest znosić spokojnie
zniewag i nie ujmować się za swymi przyjaciółmi.
i Co się tyczy nadmiaru, tó jest On tu możliwy we
wszystkich kierunkach (bo można gniewać się na
niewłaściwe osoby i z niewłaściwych przyczyn, i bar­
dziej, i dłużej, niż trzeba, i szybciej popadać w gniew),
tylko że nie wszystkie te rodzaje porywczości zdarzają
się u jednego i tego samego osobnika. To bowiem
nie byłoby nawet możliwe. Bo to, co złe, samo siebie
niszczy i jeśli osiągnie swą pełnię, staje się nie do
» zniesienia. Ludzie więc porywczy wpadają w gniew
szybko i z niewłaściwych przyczyn, i przeciw nie­
właściwym osobom, i w gniew silniejszy, niż trzeba—
lecz gniew ich szybko ostyga; i to jest ich największą
zaletą. Pochodzi zaś to u nich stąd, że nie powstrzy­
mują swego gniewu, lecz ż właściwą swej pobudli­
wości otwartością odpłacają pięknym za nadobne,
T po czym gniew ich ostyga. Gholerycy grzeszą
Silnie nadmiarem [porywczości] i wpadają w gniew
przy każdej okazji i o byle co; stąd też ich nazwa1.
*• Ludzie natomiast zacięci niełatwi są do prze­
jednania i długo pałają gniewem, gdyż tłumią
w sobie swój gniew, który się uśmierza, kiedy odpła-
J ,r : .~l "" ' '.. i S

8 nn.] EE 1221 b 9 nn.

1 %oXf| (cholć) znaczy: żółć.


146 IV 5. 1126 a 2 2 - 1 1 2 6 b 2

cą pięknym za nadobne; bo zęmsta kładzie kres


gniewowi, wywołując uczucie przyjemne w miejsce
przykrego. Póki zaś to się nie stanie, przygniata ich
ciężar gniewu; nie może go im bowiem nikt wyperswa­
dować, ponieważ go nie okazują, na strawienie go
zaś w sobie trzeba długiego czasu. Tacy ludzie są
bardzo niemili i dla siebie samych, i dla swych naj­
bliższych przyjaciół. T r u d n y zaś c h a r a k t e r przy­
pisujemy tym, co gniewają się za to, za co gniewać
się nie należy, i dłużej niż trzeba, i nie dają się ubła­
gać, póki nie pomszczą swej krzywdy lub nie wymie­
rzą kary.
Ten to nadmiar przeciwstawia się bardziej łagod­
ności [aniżeli inne rodzaje porywczości] ; i częstszy
jest bowiem (jako że n^ściwość jest czymś głęboko
w naturze ludzkiej tkwiącym), i przykrzejsi są we
współżyciu ludzie o trudnym charakterze. Już
poprzednio1 była o tym mowa i wynika to też
z powyższych wywodów; gdyż nie łatwo określić,
w jaki sposób i na kógo, i z jakich powodów, i jak
długo należy się gniewać, oraz wytyczyć granicę
między postępowaniem słusznym a niesłusznym.
Bo nie gani się tego, kto nieznacznie tylko przekracza
właściwą miarę, czy to w kierunku nadmiaru, czy
też w kierunku niedostatku; czasem zaś nawet chwa­
limy zarówno tych, którzy pozostają poniżej średniej
miary, i zwiemy ich łagodnym^ jak też tych, co
skorzy są dó gniewu, i nazywamy ich sposób postę­
powania prawdziwie męskim, ponieważ tacy właśnie
ludzie nadają się dó rządzenia. W jakiej tedy mierze
i w jaki sposób odbiec trzeba od właściwego środka*
IV 5. 1126 b 3 - 6 . 1126 b 15 147

zanim zasłuży się na naganę, tó niełatwo jest ująć


w słowa; ocena tego bowiem zależy od okoliczności
jednostkowych i ód wyczucia (at<jJto]atę)*. Ale tyle jest
jasne, że pochwały godna jest dyspozycja znajdująca
się w pośrodku, która każe nam gniewać się na właś­
ciwe psóby i z właściwych przyczyn, i we właściwy
sposób itp.; że natomiast nagany g pdne są: przesada k
i niedociągnięcie, i to słabej nagany, jeśli występują
w słabym stopniu, ostrzejszej — kiedy występują w sil­
niejszym^ bardzo zaś ostrej, kiedy ósięgają bardzo
silny stopień. Jasna więc, że należy trzymać się
dyspozycji środkowej.
Tyle więc O trwałych dyspozycjach dotyczących
gniewu. -

V I. W stosunkach zaś towarzyskich, współżyjąc


i stykająć się z ludźmi w rozmowach i w interesach,
jedni zdają się być ugrzecznieni, ci mianowicie, którzy
chcąc drugin* sprawić przyjemność wszystko chwalą
i w niczym się nikomu nie sprzeciwiają, lecz uważają
za swój obowiązek nie sprawiać przykrości tym,
z którymi się stykają1 ; w przeciwstawieniu zaś dó
tych, inni starają się na każdym kro.ku wszystkiemu
się sprzeciwiać i nie troszczą się bynajmniej o niczyją

II— 1127 a 12] EE 1233 b 29 nn. W E 1.193-a- 20 nn.


* Pojęcie człowieka ugrzecznionego — &psoxoc; — powyżej
wprowadzone jest obszerniejsze aniżeli pojęcie takiegoż czło­
wieka w ks. II 1108 a 28 i niżej, 1127 a 8. T u bowiem ugrzecz-
nicnicm nazywa Arystoteles, nadmiar uprzejmości, we wspom­
nianych zaś obu miejscach tylko taki jej nadmiar, któremu
nie można zarzucić interesowności; nadmierna natomiast
uprxejiność we własnym interesie — nazwana tam jest po-
rhlclwiwcm. Por. przypis do 1107 b 21.
148 IV 6. 1126 b 16 - 1 1 2 6 b 25

przykrość; ci noszą miano gburów i ludzi swarli-


wych. Jasne, że obie wspomniane trwałe dyspozycje
są nagany godne i że na pochwałę zasługuje leżąca
pomiędzy nimi dyspozycja, dzięki której człowiek
sarówno darzy uznaniem, ja k też potępia to, co nale­
ży, i tak, jak należy; ta środkową dyspozycja jest
bezimienna, zbliża się jednak najbardziej do przy-
it ja ź n i1. Człowiek bowiem postępujący w myśl owej
pośrodku znajdującej się trwałej dyspozycji, jeśliby
łączył z nią jeszcze uczucie przywiązania, byłby
właśnie taki, jakiego mamy na myśli mówiąc o do­
brym (emswttję) przyjacielu. T a jednak dyspozycja
różni się od przyjaźni tym, że brak w niej uczucia
i umiłowania osób, z którymi się stykamy, gdyż nie
pod wpływem miłości czy nienawiści przyjmuje czło­
wiek odznaczający się wspomnianą dyspozycją
wszystko w sposób właściwy, lecz dlatego, że taki
właśnie jest jego charakter. Postąpi bowiem w, ten sam
25 sposób zarówno wobec nie znanych sobie osób,
jak wobec swych znajomych, zarówno wobec tych,
z którymi łączą go zażyłe stosunki, jak wobec osób

1 Stanowisko zajęte tu przez Arystotelesa w sprawie właści­


wego środka pomiędzy ugrzecznieniem a gburowatością i swar-
liwością odbiega od jego poglądu w ks. II 1108 a 26— 3#. Tam
bDWłem <piXla nazwana była wręcz i bez zastrzeżeń owym
właściwym środkiem, co pozwoliło oddać ten wyraz przez
„uprzejmość". T u zaś mowa o bezimienności tego umiaru i jego
zbliżaniu się do ęiX(a, pojętej ju ż bardziej w duchu później­
szych wywodów ksiąg V I I I i IX . Tak pojęta <piXCa obejmuję
właściwie wszystkie rodzaje uczuć dodatnich, więc miłość
rodziców do dzieci, dzieci do rodziców, miłość hetero- i homo­
seksualną, przyjaźń itp. (O przyczynach, dla których mimo
to przyjęto w przekładzie termin „prsyjaźń” , por. Wstęp
.
3 L X X I I I , L X X I V i przypis do 1107 b 21.)
IV 6. 1126 b 2 6 - 1 1 2 7 a 5 149

dalszych — z tą różnicą, że w każdym przypadku


postąpi tak, ja£ należy. Bo inaczej wypada dbać
0 swych bliskich, a in aczg o obcych i inne też są
powody [zmuszające] do sprawiania jednym i dru­
gim przykrości, Ogólnie ~więc powiedziało się, że
człowiek taki będzie w zetknięciu się z ludźmi
postępował w sposób właściwy; [w szczególności] zaś,
mając na myśli to, co moralnie piękne i co p ó iy-
teczńe, -będzie się starał nie sprawiać przykrości
czy sprawiać przyjemność.. [W spomniana'bowiem
trwała dyspóżycja] zdaje się dotyczyć przyjemności
1 przykrości tkwiących w stykaniu się z ludźmi,
a gdziekolwiek będzie [dla człowieka odznaczają­
cego się tą dyspozycją] rzeczą moralnie niepiękną
lub szkodliwą sprawiać przyjemność, nie cofnie się
przed naganą i wybierze raczej sprawienie przy­
krości. A choćby tO miało tamtego narazić na hańbę,
i to niemałą, lub na szkodę, a przeciwne temu po­
stąpienie na małą tylko przykrość, to jednak [czło­
wiek odznaczający się cnotą, o której mowa,] nie
da swej aprobaty i nie cofnie się przed naganą.
Innym też okaże się w obcowaniu z ludźmi zajmują­
cymi wysokie stanowiska, a innym w obcowaniu
ze zwykłymi śmiertelnikami i nie takim samym
w zetknięciu się z osobami lepiej sobie znanymi,
ja k w zetknięciu się z mniej sobie znanym i; po­
dobnie też ma się rzecz w odniesieniu do innych
różnic [między ludźmi], przy czym każdemu ich ro­
dzajowi odda to, co mu się n ależy; rozważając rzeczy
same w sobie [niezależnie od ich następstw] woli spra­
wiać przyjemność, a unikać wyrządzania przykrości,
kieruje się jednak>względem na następstwa, jeśli one
są wielkiej wagi, tj. na to, co moralnie piękne i co
150 I V 6. 1127 a 5 -7 . 1127 a 17

pożyteczne. Nie cofnie się tedy przed wyrządzeniem


niewielkiej przykrości, gdy ma nią być okupiona
późniejsza wielka przyjemność.
Taki więc jest człowiek, odznaczający się umia­
rem, o którym mowa ; człowiek ten jednak nie po­
siada nazwy; spośród zaś tych, co sprawiają przy­
jemność, ten, kto* bezinteresownie stara się być przy­
jemnym, jest ugrzeczniony, kto natomiast czyni to
dla własnej korzyści, materialnej lub jakiejkolwiek
innej dającej się uzyskać za pomocą środków mate­
rialnych, jest pochlebcą1 ; kto zaś do wszystkiego
niechętnie się odnosi, j e s t — jak powiedziano2 —
gburem i człowiekiem swarliwym. Przeciwstawione*
zaś zdają się tu być sobie obie wspomniane skrajności,
ponieważ odnośny umiar nie posiada nazwy.

V II. Tego samego prawie tyczy się właściwy


środek między chełpliwością a udaną skromnością,
który jest również bezimienny4. Nie od rzeczy bę­
dzie i nimi się zająć; rozważywszy je bowiem szcze­
gółowo, pogłębimy naszą wiedzę dotyczącą zagad­
nień etycznych; ponadto umocnimy się w przeświad­
czeniu, że cnoty są umiarami, jeśli się przekonamy,
że rzecz ma się tak we wszystkich przypadkach.

13 — b 32] EE 1233 b 38 nn. W E 1193 nn.


1 Odmiennie od tego, co zawiera § 1 niniejszego rozdziału,
wraca tu pogląd wyłożony 1108 a 28, gdzie Arystoteles od­
różnia ugrzecznienię i pochlebianie. Por. przypis do 1107 b 21.
2 1126 b 14— 16; 1108 a 26— 30.
3 P r z e c iw s ta w io n e ... z d a ją się b y ć — tj. wyczętpy-
wać całą skalę możliwości.
4 u 08 a 20 nazwał Arystoteles tęn umiar tot (prawdo­
mównością). Por, przypis do 1107 b 21.
I V 7. 1127 a 1 8 - 1 1 2 7 a 32 151

Go się więc tyczy współżycia, to powyżej x'była mowa


0 tych, których wytyczną w obcowaniu jest sprawia­
nie przyjemności czy przykrości; zajmijmy się z kolei
tymi, którzy zarówno w słowach, jak w czynach, jak
wreszcie w mniemaniu^ jakie chcą o sobie wzbudzić,
odznaczają się prawdomównością lub kłamliwością.
Otóż zdaje się, że blagier pragnie wzbudzić mnie­
manie, iż posiada właściwości zaszczyt mu przyno­
szące, chociaż ich nie posiada, lub że je posiada
w większej mierze, aniżeli tó rzeczywiście ma miejsce.
Człowiek zaś, którego cechuje udana skromność —
przeciwnie: choć je posiada, zaprzecza temu
1 umniejsza je ; ten wreszcie, kto jest w pośrodku, nie
udaje niczego i pozostaje w zgodzie z prawdą w ży­
ciu i w słowach, przypisując sobie te właśtiwości,
które istotnie posiada,, i ani ich nie powiększa, ani
nie umniejsza2. W każdy zaś ze wspomnianych wyżej
sposobów można zachowywać się mając na oku jakiś
określony cel lub bez względu na jakikolwiek cel.
Ale każdy człowiek działa i żyje w sposób zgodny
ze swym charakterem, chyba że działa ze względu
na jakiś określony cel. Kłamstwo jednak jest samo
w sobie 3 czymś złym i nagany godnym, prawda
zaś czymś moralnie pięknym i chwalebnym. Tak
więc ten, kto pozostaje W zgodzie z prawdą, będąc
w pośrodku, zasługuje na pochwałę, obaj zaś
ci, co kłamią, godni są nagany, zwłaszcza jednak
blagier. *

1 W rozdziale V I.
2 Sebastian Petrycy dodaje t u : „takiego realistą zowiem y"...
8 sam o w so b ie — tj. niezależnie od celu, któremu ma
służyć (Ross).
152 IV 7. 1127 a 3 3 - 1 1 2 7 b J5

Owóż zajmijmy się nimi oboma, przede wszyst­


kim jednak człowiekiem prawdomównym. Nie mamy
tu na myśli tego, kto [jest prawdomówny] w tym zna­
czeniu, że dotrzymuje umowy — ani niczego, co ma
związek z niesprawiedliwością lub sprawiedliwością
(to bowiem należy już do innej cnoty), lecz [kogoś,
kto] w sytuacjach, w których nic podobnego w grę
nie wchodzi, jest i w słowach, i w życiu w zgodzie
z prawdą, ponieważ taki jest jego charakter. Tego
rodzaju człowiek zdaje się być człowiekiem prawym.
Bo miłośnik prawdy, który mówi prawdę tam, gdzie
żaden interes nie wchodzi w grę, będzie tym bardziej
mówił ją tam, gdzie interes jakiś wchodzi w grę, po­
nieważ kłamstwa, którego samego w sobie unikał,
będzie tym bardziej się wystrzegał wówczas, kiedy:
ono jest rzeczą szpetną; taki więc człowiek zasługuje
na pochwałę. Będzie też człowiek taki skłaniał się
bardziej do umniejszania prawdy, jako że wydaje
się ono raczej stosowne aniżeli przesada, która bywa
ciężka do zniesienia.
K to nie mając żadnego celu na oku, udaje, że ma
więcej cech dodatnich, niż ich ma w istocie, zdaje
się być lichym człowiekiem (bo w przeciwnym razie
nie cieszyłoby go kłamstwo), jest jednak — jal;
się okazuje — raczej lekkomyślny i próżhy aniżeli
zły ; z tych zaś, którzy to udają w jakimś Określonym
celu, jeden czyni tak dla zdobycia sławy lub czci
i — jak Wągier — nie zasługuje na zbyt ostrą na­
ganę ; drugi zaś, czyniąc to dla pieniędzy lub dla tego
wszystkiego, co do nich wiedzie, ukazuje się w dużo
gorszym świetle. Owóż błagowanie ma swe źródło
nie w samej skłonności do chełpienia się, lecz jest
wynikiem postanowienia; blagierem bowiem jest się
IV 7. 1127 b 15 - 1 1 2 7 b J1 153

na skutek pewnej" trwałej dyspozycji i pewnego okre­


ślonego charakteru, a tak samo cżłowiek kłamliwy
jest nim bądź dlatego, że znajduje upodobanie w sa­
mym kłamstwie, bądź dlatego, że dąży do rozgłosu
u lub do zysku. C i więc, co blagują dla pozyskania roz­
głosu, udają, że są obdarzeni takimi cechami, z po­
wodu których czeka ich pochwała lub miano szczęśli­
wych : ci natomiast, co się dla zysku chełpią, udają,
że są w posiadaniu tego, co jest cenne dla bliźnich
i czego brak daje się Ukryć, udają więc np., że są
wróżbitami, mędrcami lub lekarzami. Dlatego to
większość ludzi udaje takie właśnie rzeczy i chełpi
się nimi; tkwią w nich bowiem wyżej wspomniane
właściwości. (
«« Ludzie udający skromnych, którzy umniejszają
swe zalety, objawiają wyższą kulturę, gdyż zdają się
umniejszać je nie dla korzyści, lecz dla uniknięcia
przesady; i oni również1 zapierają się najbardziej
tego, co przynosi rozgłos, jak to było zwyczajem
u także Sokratesa. Ale ci, co to czynią w odniesieniu
do cech błahych i oczywistych, uchodzą ża obłud­
nych świętoszków i godni są większej2 pogardy; (ta­
kie postępowanie wydaje się czasem nawet cheł­
pliwe, podobnie jak ubiór Lakończyków8: albowiem
zarówno przesada, jak zbyt wielkie niedociągnięcia
u trącą fanfaronadą).; ci natomiast, có udaną skrom­
nością posługują się z umiarem i w odniesieniu do
cech nie bijących w ócży i nieoczywistych, wydają
w się ludźmi kulturalnymi. Przeciwstawia się zaś czło-

1 i o n i r ó w n ie ż '— podobnie jak ludzie słusznie dumni.


** w ię k s z e j — aniżeli ci, o których jest mowa w § 16.
* Ubiór Lakończyków był znany ze swej skromności.
154 • IV 7. 1127 b 32 — 8. 1128 a U

wiekowi prawdomównemu, jak się zdaje, blagier;


jest bowiem gorszy1.
5
<>

_ V I I I . Istnieje jednak w życiu także odpoczynek,


a w jego ramach rozrywki nie gardzące żartam i;
więc zdaje się, że i w tej dziedzinie jest pewien sto­
sowny sposób obcowania z ludźmi, który przepisuje,
co i jak trzeba mówić, a podobnie — - czego i jak
ii28a słuchać. Nie będzie tu też pozbawiona znaczenia
okoliczność, do kogo się mówi i kogo się- słucha.
Rzecz jasna, że i tutaj istnieje w stosunku do środka 2
nadmiar i niedostatek. Ci więc, co pod tym wzglę- 3
dem przesadzają, to kpiarze i prostacy, którzy szu­
kają za każdą cenę tego, co śmieszne, i bardziej
s pragną wywołać śmiech aniżeli słowa swe utrzymać
w granicach przyzwoitości i nie dotknąć tego, kto jest
celem ich szyderstwa; ludzie natomiast, którzy sami
nie umieją żartować, a do żartów innych osób od­
noszą się niechętnie, to sensaci, pozbawieni zmysłu
humoru, i ogłady; tych wreszcie, którzy umieją żar­
tować w sposób odpowiedni, nazywa się dowcip-
io nymi (eijTpa7rsXot) — wyrazem, który [w języku
greckim] przypomina wyraz „giętki" (suTporcoę)2.
T e bowiem cechy dowodzą pewnej giętkości tkwiącej

3 3 — 1128 b 9] EE 1234 a 4 nn. WE 1193 a 11 nn.


1 To zn aczy: blagier przeciwstawia się prawdomównemu
bardziej aniżeli człowiek udający skromnego, od którego jest
gorszy.
2 Wywód o giętkości’ ludzi dowcipnych polega na fałszywej
etymologii, łączącej^ wyrazy greckie euTpa7reXo^ i euTponroę.
(O innych fałszywych etymologiach w Etyce nikomachejskiej
por. objaśn. do 1132 a 32, 1140 b 11, 1152 b 7). Giętkość
charakteru uważa tu Arystoteles, w przeciwstawieniu do pojęć
nowożytnych, za zaletę.
IV 8. 1128 a U - 1 1 2 8 a 29 155

w charakterze a tak jak ciała osądza się


wedle ich giętkości, tak też i charaktery. Ponieważ
jednak to, co śmieszne, ma wielki mir i większość
ludzi znajduje w żartach i kpinach upodobanie
większe, aniżeli należy, przeto mówi się czasem
i o kpiarzach, szukających za każdą cenę tego, co
✓śmieszne, że są dowcipni, jak gdyby postępowanie
ich było w dobrym guście ; wynika jednak z powyż­
szych wywodów, źe te dwa rodzaje ludzi różnią się
między sobą, i to niemało.
Do właściwego środka należy tu też takt, a wła­
ściwością człowieka taktownego jest takie mówić
rzeczy i takich słuchać, jakie przystoją człowiekowi
prawemu i wolnemu; są bowiem pewne rzeczy,
które takiemu człowiekowi żartem mówić i których
mu słuchać ^wypada, a żart człowieka wolnego różni
się od żartu niewolnika tak jak żart wykształconego
od żartów niewykształconego. Można do tego dojść
także przez porównanie komedii starszej i nowszej:
pierwsza z nich wywoływała śmiech za pomocą nie­
przyzwoitych wyrażeń, druga zaś dzięki ukrytym
aluzjom; między tymi zaś obu rodzajami zachodzi-
niemała różnica pod względem obyczajności. C zy
więc należy tego, ćó szydzi w sposób właściwy, okre­
ślić jako mówiącego rzeczy, które nie są niestosowne
dla człowieka wolnego, czy też jako kogoś, któ nie
sprawia przykrości słuchaczowi, a nawet sprawia mu
przyjemność? T o drugie jest samo również nieokre­
ślone, każdemu bowiem có innego jest wstrętne czy
miłe. Także i słuchać będzie ten [ kto szydzi w sposób
właściwy] takich rzeczy [które są stosowne dla czło­
wieka wolnego]; wszak zdaje się sam być współ­
autorem żartów, których chętnie słucha. Nie na
156 IV Si 1128 a 2 9 - 1128 b 9

każdy więc żart pozwoli sobie, bo szyderstwo jest


pewnego rodzaju obelgą, prawodawcy zaś zabra­
niają lżenia pewnych rzeczy, powinni więc może
byli zabronić także szydzenia z pewnych rzeczy.
Człowiek tedy kulturalny i wolny tak będzie się za­
chowywał, jak gdyby sam dla siebie był prawo­
dawcą .1
Taki więc jest ten, któ odznacza się tu umiarem,
czy się go nazwie taktownym, czy gładkim i dowcip­
nym ; kpiarz zaś, szukający za każdą cenę tego, co
śmieszne, nie umie się oprzeć komizmowi i nie oszczę­
dza ani siebie, arii drugich, byleby tylko wzbudzić
śmiech, i mówi takie rzeczy, z których żadnej
nie powiedziałby człowiek kulturalny, niektórych
zaś nie słuchałby naw et; sensat natomiast, pozbawio­
ny zmysłu humoru, nie nadaje się do tego sposobu
obcowania z ludźmi. Nie przyczynia się bowiem sam
niczym do [wesołości], natomiast do wszystkich
jej objawów odnosi się niechętnie. A przecież Od­
poczynek i żarty wydają się czymś nieodzownym
w życiu.
Trzy więc są omówione wyżej umiary w życiu,
a wszystkie trzy dotyczą stykania się z ludźmi, roz­
mawiania z nimi i czynnego odnoszenia się do nich.
Różnią się zaś tym, że pierwszy z nich tyczy się sto­
sunku do prawdy [w tej dziedzinie]* dwa dalsze zaś
tego, co [w niej] przyjemne; z tych dwu dalszych
jeden dotyczy przyjemności tkwiącej w zabawie
i żartach, drugi zaś tego, co skądinąd w życiu przy­
jemne.

1 Por, przypis do 1106 b 15 s. f.


IV 9. 1128 b 1 0 - 1 1 2 8 b 28 157

IX . O wstydliwóści nie należy mówić jako o jednej


z cnót, jako że podobna jest bardziej do uczucia
aniżeli do trwałej dyspozycji1. Określa się ją więc jako
lęk przed niesławą, a w objawach swych podobna
jest do lęku przed niebezpieczeństwem; rumienią
się bowiem ci, co się wstydzą, kogo natomiast ogarnia
lęk przed śmiercią, ten blednie. Jedno więc i drugie
j e s t — ja k się okazuje — czymś cielesnym i dlatego
zdaje się jedno i drugie należeć raczej do uczuć ani­
żeli do trwałych dyspozycji.
Uczucie to nie każdemu przystoi wiekowi, lecz
tylko młodemu. O d młodych bowiem ludzi wyma­
gamy wstydliwośa, ponieważ kierując się w życiu
namiętnością popełniają wiele błędów, od których
wstrzymuje ich wstyd; i chwalimy wstydliwych
młodzieńców, starszego jednak człowieka nikt nie
pochwaliłby z powodu jego wstydliwóści, gdyż są­
dzimy, że nie powinien nic takiego robić, czego
można się wstydzić. Nie jest też rzeczą człowieka
prawego wstydzić się, ponieważ przecież wstydzi się
człowiek tego, co złe (a takich właśnie rzeczy czło­
wiek prawy nie powinien czyn ić; obojętne przy tym,
czy jedne rzeczy są haniebne naprawdę, inne zaś
tylko zgodnie z powszechnym mniemaniem; me
należy czynić ani jednych, ani drugich, tak by nie
musieć się wstydzić). Powinien natomiast wstydzić
się człowiek zły, że jest taki, iż popełnia jakieś czyny
haniebne. Niedorzecznością zaś byłoby tak stawiać
kwestię, iż jeśli ktoś wstydzi się, ponieważ coś ta-

io nn.] EE 1233 b 26 nn. WE 1193 a 1 nn.


ł Por. 1 108 a 32.
158 I V 9. H 2 8 b 2 9 -1 1 2 8 b 35

kiego popełnił, tó na tej podstawie należy go uważać


za człowieka prawego; wstyd bowiem dotyczy tego,
có zależne od woli, zgodnie zaś z wólą człowiek
prawy nigdy nic złego nie popełni. Wstyd może być i
uważany za coś pod względem etycznym warunkowo
30 dodatniego: „ je ś lib y ktoś [coś złego] popełnił,
wstydziłby się“ ; cnoty jednak nie m ogą być w ten
sposób uwarunkowane* Więc choć jest czynlś złym
bezwstydnóść i niewstydzenie się postępków hanieb­
nych, to n|e wynika stąd, że ten, kto takie rzeczy
popełnia i wstydzi się ich, jest człowiekiem prawym.
Wszak nawret panowanie nad sobą nie jest-cnotą, s
lecz ma charakter mieszany, jak to niżej będzie wy­
kazane1. Teraz zaś zajmijmy się sprawiedliwością.
__________________ . • *

1 W ks. VII r. I - - X .
KSIĘGA PIĄTA

I. [/] C ó się tyczy sprawiedliwości i niesprawie- U29a


dliwóści, trzeba rozważyć, jakich tó czynnóści doty- 4
3
c z ą ; [2] jakim umiarem jest sprawiedliwość i [ ]
między jakimi skrajnościami środkiem jest to, co 5
2 sprawiedliwe. W rozważaniach tych postępować bę­
dziemy w ten sam sposób jak w dotychczasowych.
3 Owóż widzimy, że wszyscy chcą nazywać sprawie­
dliwością tę trwałą dyspozycję, dzięki której zdolni
są dokonywać czynów sprawiedliwych, dzięki której
postępują sprawiedliwie i pragną tego, co sprawie­
dliwe. I podobnie niesprawiedliwością — tę trwałą
dyspozycję, na skutek której postępują niesprawie- 10
dliwie i pragną tego, có niesprawiedliwe. T o więc
Ogólne założenie niechaj nam służy na razie jako
4 punkt wyjścia. Nie tak samo jednak ma się rzecz
w odniesieniu dó różnych nauk i do zdolności
ja k w odniesieniu do trwałych dyspozycji. Bo za­
równo zdolność, jak nauka odnoszą się do obu
członów pewnych przeciwieństw, trwała natomiast
dyspozycja jest jednym członem przeciwieństwa, nie .
dotyczy natomiast drugiego członu; tak np. zdro­
wie nie móże stać się przyczyną niczego, co mu jest 15
przeciwne, lecz tylko tego, có zdrowe; mówimy

3 — 1130 a 13] WE 1193 a 39 nn.


160 V 1. 112 9 a 1 6 — 1129 a 33

bowiem [np,], że ktoś ma zdrowy chód, jeśli chodzi


tak, jak b y to czynił człowiek zdrowy.
O wóż znajomość jakiejś trwałej dyspozycji czerpie
się często z jej przeciwieństwa, często zaś również
z przedmiotów nią obdarzonych. Bo jeśli jasną jest
rzeczą, jak a konstytucja cielesna jest dobra, jasne
też jest, jaka jest złą ; ale poznaje się też dobrą
konstytucję cielesną na podstawie jej cech i na od­
wrót: cechy te — na podstawie dobrej konstytucji.
Jeśli bowiem dobra konstytucja cielesna objawia
się jędrnością ciała, to zła musi się objawiać jego
wiotkością, a to, co jest przyczyną dobrej konstytucji,
musi czynić ciało jędrnym. Przeważnie przy tym
jeśli jeden człon przeciwieństwa jest wieloznaczny, to
jest nim i drugi czło n *; na przykład, jeśli wielozna­
czny jest wyraz „sprawiedliwy", to wieloznaczny jest
też wyraz „niesprawiedliwy" i „niesprawiedliwość".
Otóż „sprawiedliwość" i „iiiesprawiedliwość" zdają
się być wieloznaczne, lecz że różne ich znaczenia są
bardzo do siebie zbliżone, przeto wieloznaczność
Uchodzi tu uwagi i nie jest tak oczywista, ja k bywa
wówczas, kiedy różnica znaczeń jest dużo większa;
dużą zaś różnicą jest różnica w samej ju ż formie ze­
wnętrznej, tak [np.], kiedy wyraz xXetę oznacza
i kość obojczykową istot żyjących, i klucz, któ­
rym zamyka się drzwi. Rozważmy więc, w ilu zna­
czeniach używa się wyrazu „niesprawiedliwy", Owóż
niesprawiedliwy jest zarówno ktoś, kto wykracza
przeciw prawu, jak i ten, co wykracza przeciw słusz­
ności [czyli równości1]-rr-tak że człowiekiem spra-

1 W yrazy greckie Xaoą, Ihwoą, loórrjc, <ŁviaÓTT£ oznaczają


zarówno (niesłuszność (np. 113Gb 12,13), jak (nie)równość
V 1. 1129 a 3 3 - 1129 b 10 161

wiedliwym jest rzecz jasna ten, co trzyma się prawa


i przestrzega tego, co słuszne; to, co sprawiedliwe,
jest tedy tym, co zgodne z prawem i ze słusznością,
to zaś, co niesprawiedliwe, jest tym, co niezgodne
z prawem i ze słusznością. '
9 Ponieważ człowiek niesprawiedliwy jest żądny po- ii29b
siadania, przeto będzie nim zawsze w odniesieniu
do jakichś dóbr — nie do wszelkich, lecz tylko do
dóbr związanych z pomyślnością i niepomyślnością,
które są zawsze, w bezwzględnym tego słowa zna­
czeniu, dobrami, lecz dla pewnych jednostek nie
zawsze. Owóż tych ostatnich właśnie dóbr ludzie
pragną i dążą do nich. Ale nie powinni tego czynić, s
lecz pragnąć, by to, co jest dobre w bezwzględnym
tego słowa znaczeniu, było też dobre dla nich, i w y­
bierać to, co w tym znaczeniu jest dobre dla nich.
10 Nie zawsze jednak człowiek niesprawiedliwy pragnie
mieć więcej, cz&sem pragnie mieć mniej : mniej tego,
co jest złe w znaczeniu bezwzględnym. A że mńiejsze
zło zdaje się poniekąd być dobrem, przedmiotem zaś
żądzy posiadania jest zawsze dobro, przeto człowiek
niesprawiedliwy zdaje się być żądnym posiadania.
u I dopuszcza się też niesłuszności [czyli nierówności] ,* io

(np. 1131 a 10— 16; 1131 b 32 — 1132.b8)« Arystoteles nie


uświadamia sobie tej różnicy i operuje w tekście wspomnia­
nymi wyrazami bądź w jednym, bądź w drugim znaczeniu.
W przekładzie polskim natomiast wprowadzone są — zależ­
nie od kontekstu — bądź wyrazy „słuszny" i „niesłuszny",
bądź wyrazy „równy" i „nierówny", b ą d ź — ja k wyżej —
kombinacja obu tych wyrazów. T a ostatnia w miejscach,
gdzie nervus probandi pewnych wywodów Arystotele­
sa tkwi w ekwiwokacyjnym charakterze wspomnianych
terminów.

II —Etyka
162 V 1. 1129 b 1 0 - 1 1 2 9 b 25

tó bowiem pojęcie [pojęcie nierówności]1 jest nad­


rzędne i wspólne dla obu2.
Skoro człowiek wykraczający przeciw prawu był
niesprawiedliwy, a ten, có się trzyma prawa, b y ł3
sprawiedliwy, to jasne, że wszystko, co w zgodzie
z prawem, jest w pewnym sensie sprawiedliwe;
bo co jest ustanowione przez władzę ustawodawczą,
to jest zgodne z prawem, i wszystko, co podpada
pod to pojęcie, nazywamy sprawiedliwym. Owóż
prawa normują wszystko zmierzając do tego, co
korzystne dla wszystkich <albó dla najlepszych^4
albo dla tych, co dzierżą władzę bądź dzięki swej
dzielności, bądź dzięki czemuś innemu w tym
rodzaju; tak że w jednym znaczeniu nazywamy
sprawiedliwym to, có we wspólnocie państwowej jest
źródłem szczęśliwości i przyczynia się dó jej utrzyma­
nia i dó utrzymania wszystkiego, có się na nią składa.
Otóż prawo nakazuje dokonywać zarówno aktów
męstwa (np. nie opuszczać szeregu, nie uciekać, nie
porzucać broni), jak aktów umiarkowania (np. nie cu­
dzołożyć, nie dopuszczać się gwałtów), jak aktów ła­
godności (np. nie bić i nie lżyć) — i podobnie w od­
niesieniu dó innych zalet i wad etycznych, pierwsze
nakazując, drugich zabraniając; a wszystko to czyni
prawo dobrze, jeśli jest dobrze sformułowane, gorzej
zaś — jeżeli zóśtało naprędce byle jak sklecone.

1 O pojęciu niesłuszności nie można by tego powiedzieć.


Por. obj. do 1129 a 33 i niżej do 1130 b 12 i 1131 a i i .
2 d la o b u — nb. dla pragnienia większej i dla pragnienia
mniejszej części.
.3 a 32— 34.
4 W yrazy ujęte w nawias ostry wyłączył z tekstu Rassow,
(u Susemihla-Apelta w aparacie krytycznym).
VV I . 1129 b 26 - 1 1 )0 a ) 163
#’ "« - —- --------------------------------------------- :---------;------------- *
*

u Tak więc pojęta sprawiedliwość jest identyczna


% doskonałością etyczną, jednakże doskonałością
etyczną nic samą w sobie, w znaczeniu bezwzględ­
nym, lecz w stosunkach z innymi ludźmi. I dlatego
wydaje się czasem, że sprawiedliwość jest największą
£ cnót i że „ni zorza wieczorna, ni poranj^t tak
podziwu jest godna"1 ; stąd przysłowie:
W sprawiedliwości wszystkich cnót zawarty jest kwiat*.

Co więcej, sprawiedliwość jest identyczna z do- 30

skónałością etyczną w pełnym tego słowa znaczeniu*,


< ponieważ jest stosowaniem w praktyce doskona­
łości etycznej ; jest zaś identyczna z doskonałością >3,
bo kto ją posiadł, może ją wykony wać nie tylko w sto­
sunku do siebie samego, lecz także w stosunku do
drugich; wielu bowiem ludzi umie postępować
we własnych sprawach w myśl nakazów dzielności
etycznej, ale nie umie tego czynić w stosunku do
16 bliźnich. Toteż trafnym wydaje się powiedzenie ii 3oa
Biasa, że władza „ukazuje, jakim jest człowiek",
gdyż kto ma władzę, pozostaje skutkiem tego w sto­
sunkach z innymi ludźmi i jest członkiem społęcz-
17 ności. Dlatego właśnie sprawiedliwość, jedyna spo­
między cnót, zdaje się być „cudzym dobrem"4, pó-

1 Fragment tragedii Eurypidesa Melanippe (Nauck2, frgm.486)


1 Teognis 147 (Diehl I 124). Wiersz ten przypisywany bywa
też Fokilidesowi i jest poetyckim wyrazem maksymy mo­
ralnej stanowiącej wspólną własność moralizatorskiej liryki
gnomicznej
* _
V I w. p. n. e. — Por. przypis
# _
do 1098 a 18.
* Tekst w tym miejscu jest zepsuty. Z licznych poprawek
najtrafniejsza wydaje się propozycja( Muenschera i Bussego, por.
Susemihl-Apelt, aparat krytyczny), w myśl której należy usunąć
słowa ujęte w nawias ostry, jako interpolację.
4 Por. Platon, Państwo 343 G, i przypis do 1096 a 24.
r /. in o a •/ - 2. m o n /v

nieważ obejmuje też stosunek do innych osób, jako


że czyni to, co jest pożyteczne dla innych: bądź
5 dla władcy, bądź dla współobywateli. Najgorszy is

więc jest ten, kto postępuje źle nie tylko wobec siebie
samego, lecz i wobec przyjaciół; najlepszy zaś
nie człowiek, który objawia swą dzielność etyczną
w stosunku do siebie samego, lecz ten, kto to czy­
ni w stosunku do innych; to bowiem właśnie jest
trudnym zadaniem.
Tak pojęta sprawiedliwość nie jest częścią dziel- i‘»
ności etycznej, lecz jest całą tą dzielnością; podobnie
przeciwna tej sprawiedliwości niesprawiedliwość nie %
10 jest częścią niegodziwości, lecz całą tą niegodzi-
wością. Czym zaś się różni dzielność etyczna od
sprawiedliwości w tym znaczeniu, to wynika z po­
wyższych wywodów; jest to mianowicie jed ­
na i ta sama trwała dyspozycja, ale występująca
pod inną postacią: rozważana ze względu na sto­
sunek do bliźnich, jest sprawiedliwością, rozważa­
na zaś w znaczeniu bezwzględnym, jest dzielnością
etyczną.*

II. T u jednak idzie o sprawiedliwość jako o jedną


15 z cnót. Istnieje bowiem, zdaniem naszym, sprawie­
dliwość w takim znaczeniu. A podobnie idzie nam
tutaj też o niesprawiedliwość jako o jedną z wad
etycznych.
Że taka niesprawiedliwość istnieje, o tym świad- 2
czy co następuje: kto popełnia czyn wynikający
z innej wady etycznej, ten postępuj^ źle, ale nie od­
nosi przy tym żadnej korzyści kosztem drugich1 (np.
jeśli ktoś z tchórzostwa rzuca swą tarczę lub jeśli

1 itX sovexT Si ou 8śv.


V z: 1130 CL 1 9 - 1 1 3 0 a 3 2 165

w złości kogoś obraża albo ze skąpstwa1 odmawia


Jcomuś pomocy pieniężnej); jeśli zaś ktoś odnosi przy
tym korzyść z krzywdą drugiego, to czyn jego często
nie wypływa z żadnej ze wspomnianych przywar ani
też z nich wszystkich razem wziętych, ale niemniej
wypływa z jakiejś wady etycznej (bo przecież ganimy
go), a mianowicie — z niesprawiedliwości. Istnieje
tedy inna jakaś niesprawiedliwość, która jest częścią
tamtej niesprawiedliwości w znaczeniu obszerniej­
szym,- i coś niesprawiedliwego, co jest częścią tego,
co niesprawiedliwe w obszerniejszym znaczeniu
„czegoś, co wykracza przeciw prawu4•. Jeśli ktoś dla
zysku popełnia cudzołóstwo i każe sobie jeszcze za to
płacić, ktoś inny zaś cudzołoży ulegając żądzy, cho­
ciaż dokłada jeszcze do tego i ma wydatki — to
drugi z nich jest, jak się zdaje, bardziej rozwiązły
aniżeli żądny posiadania, pierwszy zaś postępuje nie­
sprawiedliwie, lecz nie jest rozwiązły. Bo jasną jest
rzeczą, że postępuje w ten sposób pod wpływem
chęci zysku. Ponadto wszystkie inne czyny niewła­
ściwe dają się zawsze sprowadzić do jakiejś wady
etycznej — np. cudzołóstwo do rozwiązłości, opusz­
czenie towarzysza podczas bitwy do tchórzostwa,
czynna zniewaga do gniewu ; ale jeśli ktoś odnosi
korzyść z cudzą krzywdą, to nie sprowadza się tego
nigdy do żadnej innej wady etycznej, lecz zawsze
tylko do niesprawiedliwości. Oczywistą jest tedy

1 &i’ £yeXso$epfocv. Termin „skąpstwo", użyty w przekładzie,


jest pars pro toto, dveXsu$epta bowiem przełożona została
1107 b 10, 1108 b 22, 1119 b 27, 1121 b 13 przez „chci­
wość". Jednakże skąpstwo jest jedną z cech składających się
na chciwość (por. 1121 b 22 i n.) — i to tą cechą, o którą
tu idzie.
166 V 2. 1130 a 33 —1130 b 13

rzeczą, że oprócz niesprawiedliwości w znaczeniu


obszerniejszym istnieje jakaś inna niesprawiedliwość,
w znaczeniu ciaśniejszym, która nosi tę samą nazwę
co i tamta, ponieważ, w myśl definicji obie pódpa-
ii 30b dają pod ten sam rodzaj. Obie bowiem odnoszą się-
do stosunków z innymi ludźmi, tylko że jedna po­
zostaje w związku z zaszczytami lub pieniędzmi,
lub z bezpieczeństwem — albo pozostawałaby
w związku ze wszystkim tym razem wziętym, gdy­
byśmy mogli wszystko tó objąć jednym terminem —
i celem jej jest przyjemność płynąca z zysku, druga
zaś odnosi się do wszystkiego, co czyni człowiek
s szlachetny.
Że więc istnieje więcej niż jeden rodzaj sprawiedli- ?
wości i że istnieje jeszcze inna jakaś sprawiedliwość
oprócz tej, która jest równoznaczna z dzielnością
etyczną w ogóle — jest rzeczą jasną. Należy więc
zdać sobie sprawę, czym ona jest i jaka jest.
W tym, co niesprawiedliwe, wyróżniliśmy to, co b
niezgodne z prawem, i to, co niesłuszne; w sprawie­
dliwości zaś wyróżniliśmy to, co zgodne z prawem, 9
io i tó, co słuszne. Owóż temu, co niezgodne z prawem,
odpowiada niesprawiedliwość w znaczeniu poprzed­
nio omówionym1. Skoro zaś to, co niesłuszne, nie jest
identyczne z tym, co niezgodne z prawem, lecz różni
się od niego tak jak część, ód całości (bo wszystko,
co niesłuszne, jest niezgodne z prawem2, ale nie na
odwrót), w takim razie i tó, có niesprawiedliwe,

1 w z n a c z e n i u p o p r z e d n i o o m ó w i o n y m — tj. w zna­
czeniu Obszerniejszym.
* O nierówności nie można tego powiedzieć. Por. obja­
śnienie do II.39 a 33, b io i niżej do 1131 a u .
i
V 2. 1130 b 1 3 - 1 1 3 0 b 26 167

i niesprawiedliwość nie są w obu znaczeniach tym


samym, lecz różnią się m iędzy sobą, a m ianowicie
w jed n yn i znaczeniu są częścią, w drugim zaś ca­
łością ; niesprawiedliwość bowiem w znaczeniu obec­
nie o m a w ia n ym 1 jest częścią niesprawiedliwości
w znaczeniu obszerniejszym, a podobnie i sprawie- is
dliwóść [w znaczeniu ciaśniejszym] jest częścią spra­
wiedliwości [w znaczeniu obszerniejszym]. M usi­
m y więc zająć się Ową sprawiedliwością w znacze­
niu ciaśniejszym i Ową niesprawiedliwością w zna­
czeniu ciaśniejszym, oraz tym , co w znaczeniu
ciaśniejszym jest sprawiedliwe i niesprawiedliwe.
10 Porzućmy tedy rozważania dotyczące sprawiedli­
wości, która jest identyczna z dzielnością etyczną
w ogóle, i odpowiadającej jej niesprawiedliwości; 20

pierwsza z nich jest urzeczywistnianiem w sto­


sunku do innych ludzi dzielności etycznej w ogóle,
druga — urzeczywistnianiem niegódziwóści. Jasną
jest też rzeczą, w jaki sposób należy odróżniać
znaczenia wyrazów „sprawiedliwy" i „niesprawiedli­
wy", odpowiadających tym pojęciom sprawiedliwości
i niesprawiedliwości. T ó bowiem, co jest zgodne z pra­
wem, jest przeważnie identyczne z ‘tym, co dyktuje
dzielność'etyczna w ogóle; wszak prawó nakazuje
postępować zgodnie ze wszystkimi cnotami, nie po­
zwala zaś postępować w sposób podyktowany przez 25

11 którąkolwiek z w a d 2. (Wszystko zaś, co prowadzi do


dzielności etycznej w ogóle, kształtowane jest przez
postanowienia prawne, które dotyczą wychowania dla

1 w z n a c z e n i u o b e c n i e o m a w i a n y m — tj. w znaczeniu
ciaśniejszym.
* Powtórzenie myśli § 14 r. I. Por* przypis do, 1107 b 21.
168 V 2. 1130 h 2 6 - 1131 a 4

życia publicznego. Jeśli natomiast idzie o w ychow a­


nie jednostki, dzięki któremu staje się ona człowiekiem
w ogóle dzielnym etyczn ie1 — - to późn iej 2 określić
trzeba będzie, czy jest ono rzeczą polityki, czy tćż
innej jakiejś n a u k i; bo może co innego jest być czło­
wiekiem etycznie dzielnym , a co innego dobrym o b y ­
watelem każdego bez wyboru pań stw a3)*.
30 Co się zaś tyczy sprawiedliwości w znaczeniu 12
ciaśniejszym i odpowiadającego jej znaczenia w y­
razu „sprawiedliwy", [A] to. jeden jej rodzaj odnosi
się do r o z d z ie la n i a zaszczytów lub pieniędzy,
lub innych rzeczy, które mogą być przedmiotem
rozdziału pomiędzy uczestników wspólnoty pań­
stwowej (w tych bowiem rzeczach udział jednego
obywatela może być różny od udziału lub równy
udziałowi innego obywatela). [5 ] Drugi rodzaj spra-
ii 3ia wiedliwości w znaczeniu ciaśniejszym ma funkcję w y ­
r ó w n u j ą c ą w rodzących zobowiązania 4 stosunkach
między ludźmi. Ten drugi rodzaj dzieli się z kolei 13
znowu na d w a : owe rodzące zobowiązania stosunki
między ludźmi mają mianowicie charakter [a] bądź
zależny od woli, [6] bądź od niej niezależny; do za­
leżnych należy np. kupno, sprzedaż, pożyczka,
zastaw, używanie, depozyt, najem (wszystkie one są od

1 w o g ó l e d z i e l n y m e t y c z n i e — a nie dobrym obywa­


telem.
2 Por. 1179 b 20— 181 b 12 oraz Politykę 1276 b 16— 1277 b
32, 1278 a 40 — b 5, 1288 a 38 — b 2, 1293 b 5, 1333
a 11— 16.
* 3 Nawiasowość § 11 stwierdza Grant.
4 Są to tzw. później w prawie rzymskim obligationes ex eon-
tractu i obligationes ex delicto, na co zwraca uwagę w swym
komentarzu Ramsauer. Por. 1003 b 14.

r
V 2. 1131 a 5 - 3. 1131 a 18 169

woli zależne, ponieważ nawiązanie tych stosunków


jest zależne od naszej woli); spomiędzy zaś nieza­
leżnych od woli [a] jedne wynikają z postępków taj­
nych, jak kradzież, cudzołóstwo, otrucie, rajfurstwo,
uprowadzenie niewolnika, fałszywe świadectwo —
[P] inne zaś są narzucone gwałtem, jak uszkodzenie
cielesne, uwięzienie, zabójstwo, rabunek, okale­
czenie, obmowa, obraza.
III. [A] Skoro więc zarówno człowiek niesprawie­
dliwy wykracza przeciw słuszności [czyli równości],
jak i to, co niesprawiedliwe, jest niesłuszne [czyli nie­
równe], to jasne, że istnieje też jakiś umiar, czyli
środek, w odniesieniu do nierówności. Jest nim rów­
ność1; w każdej bowiem czynności, w której można
mówić o czymś, co większe, i o czymś, co mniejsze,
można też mówić o czymś, co równe2. Jeśli więc to, co
niesprawiedliwe, jest nierówne, w takim razie to,
co sprawiedliwe, jest równe; na co też bez rozumo­
wania każdy się zgodzi. Jeśli zaś to, ćo równe, jest
środkiem, to będzie nim i to, co sprawiedliwe. Owóż
równość zachodzi między dwoma co najmniej czło­
nami. A więc to, co sprawiedliwe, musi być środ­
kiem, musi być równe i musi być sprawiedliwe ze
względu na coś i dla kogóś, a mianowicie: jako umiar
musi być środkiem między jakimiś skrajnościami (są
nimi:, to, czego więcej, i tó, czego mniej); jako coś
równego musi zachodzić między dwoma członami;

io — b 24, 1132 b 21 — 1133 b 28] W E 1193 b 19 —


1194 b 3.
1 O słuszności nie można tego powiedzieć. Por. objaśnienie
do 1129 a 33, b 10 i 1130 b 12.
* r ó w n e — w stosunku do połowy. Por. n o 6 a 2 7 .
170 V 3 . 1131 a 1S — 1131 b 3

jako tó, có sprawiedliwe, musi nim być dla pewnych


osób. Tó, co sprawiedliwe, zakłada tedy có najmniej
cztery człony; jako że dwie są osóby, dla których
jest sprawiedliwe, i dwie są rzeczy, których dotyczy.
Równość jednak będzie ta sama w odniesieniu do
osób i w odniesieniu do rzeczy; taki sam jest bowiem
stosunek między rzeczami, w których się równość ta
przejawia, jak stosunek osób, między którymi za­
chodzi. Bo jeśli nie ma równości między tymi oso­
bami, to nie powinny też mieć równych udziałów i to
jest źródłem sporów i skarg, kiedy albo równi mają
i otrzymują nierówne udziały, albo, na odwrót, nie­
równi mają i otrzymują równe. Wynika tó też z za­
sady podziału wedle wartości: wszyscy bowiem go­
dzą się na tó, że sprawiedliwy rozdział powinien być
dokonywany ze względu na pewną wartość, tylko że
nie wszyscy wymieniają tu tę samą wartość, lecz de­
mokraci mówią ó wolności, zwolennicy oligarchii
o majątku lub o dobrym urodzeniu1, arystokra­
ci — ó dzielności etycznej.
Sprawiedliwość jest więc czymś proporcjonalnym
(jako że proporcjonalność nie jest cechą liczb miano­
wanych tylko, lecz liczb w Ogóle); bo proporcja jest
równością stosunków i zakłada przynajmniej cztery
człony. Proporcja nieciągła suponuje Cztery człony —
to jasne ; tak samo jednak ma się rzecz także w od­
niesieniu do proporcji ciągłej. Używ a ona bo­
wiem jednego terminu jako dwóch i powtarza
go dwa^ razy ; tak np. jak A ma się do Z?, tak B ma
się do C; mowa tu mianowicie dwa razy o B ; tak
więc, skoro B użyte jest dwukrotnie, mamy i tutaj

1 Por. Politykę 1278 a 21— 29 i wyżej objaśn. do 1099 b 3.


V 3. 1131 b 3 - 1 1 3 1 b 18 171

cztery terminy, wchodzące w skład proporcji.) Owóż


i to, co sprawiedliwe, zakłada có najmniej cztery
człony i stosunek jest ten sam1. Taka sama bowiem
różnica zachodzi między ósóbami jak między rze­
czami. A zatem: jak termin A ma się do B , tak
termin C ma się dó D i, biorąc terminy na przemian:
jak A ma się dó C, tak B ma się dó D. Tak więc
i całość2 ma się w ten sposób dó całości3. Człony te
ujmuje się przy rozdziale w pary, a jeśli są w ten
sposób łączone, to ujęcie w pary jest sprawiedliwe.
Na połączeniu więc terminów A i C oraz terminów
B i D polega sprawiedliwy podział, a to, co sprawie­
dliwe, jest tu środkiem między tym, có wykracza4
przeciw proporcji;* tó bowiem, co proporcjonalne,
jest środkiem, a tó, có sprawiedliwe, jest proporcjo­
nalne. (Matematycy nazywają taką proporcję pro­
porcją geometryczną*, bo w proporcji geometrycznej
całość ma się dó całości jak każdy z członów dó odpo­
wiadającego mu członu). Proporcja ta nie jest ciągła;
bó nie może jeden i ten sam termin Oznaczać
osoby i rzeczy5.
Tym więc, co sprawiedliwe, jest tó, có proporcjo­
nalne, a to, co wykracza przeciw proporcji, jest nie­
sprawiedliwe. Jeden bowiem człon staje się wtedy
za wielki, drugi zaś za mały, jak to rzeczywiście się

1 s t o s u n e k j e s t ten sam — nb. stosunek między czło­


nami jednej pary jest ten sam, co.m iędzy członami drugiej.
1 c a ł o ś ć — tj. ośóba A + rzecz C.
• d o c a ł o ś ć i — którą stanowi osoba B + rzecz D .
4 m i ę d z y t y m , .co w y k r a c z a — tj. między dwiema skraj­
nościami, które wykraczają.
* o s o b y i r z e c z y — osoby, której się czegoś udziela,
i rzeczy, której się tej osobie udziela.
172 V *3. 1131 b 1 8 - 4 . . 1 1 3 2 a 2

zdarza. Bo kto postępuje niesprawiedliwie, ma zbyt


20 wiele, a kto jest pokrzywdzony, ma za mało tego, co
dobre. Odwrotnie ma się rzecz, jeśli idzie o to, i>
co z łe ; mniejsze bowiem zło uważa się w stosunku do
• • • *
większego zła za dobro; bo mniejsze zło wybieramy
raczej niż większe; a to, co jest godne wyboru, jest
dobrem, to zaś, co jest bardziej wyboru godne niż coś
innego, jest większym dobrem1.
T o więc jest jeden rodzaj sprawiedliwości*. n
25 I V . [i?] Drugim rodzajemljest sprawiedliwość wy
równująca; mamy z nią do czynienia w rodzących
zobowiązania stosunkach między ludźmi, i to zarówno
w tych, które mają charakter zależnych, jak też w nie­
zależnych od woli. Ten rodzaj sprawiedliwości jest 2
zgoła inny niż poprzedni. Sprawiedliwość bowiem
rozdzielająca wspólne dobro polega zawszona postę­
powaniu zgodnym z wyżej omówioną proporcją (bo
jeśli dokonuje się np. rozdziału sum stanowiących
wspólną własność większej ilości osób, to czyni się
to w tym samym stosunku, w jakim pozostawały
30 nawzajem do siebie wkłady poszczególnych osób);
a niesprawiedliwość, która jest przeciwieństwem tak
pojętej sprawiedliwości, polega na pogwałceniu s
wspomnianej proporcji. Sprawiedliwość natomiast
w rodzących zobowiązania stosunkach między ludźmi
jest pewnego rodzaju równością, a [odpowiednia]
niesprawiedliwość.— pewnego rodzaju nierównoś-
iu2a cią, ale nie według wspomnianej wyżej proporcji,
/

lecz według proporcji arytmetycznej. Wszystko bo­


wiem jedno, czy człowiek dobry pozbawił mienia

1 §§ *f> * 16 powtarzają myśl § iolr. I. Por. przypis do 1107


b 91
r 4. Ily2a 3 - 1132 a 22 173

człowieka złego, czy na odwrót : zły — dobrego, lub


czy cudzołóstwa dopuścił się człowiek dobry, czy
zły; prawo baczy tylko na różnicę w wielkości
straty i traktuje wszystkie osoby jako równe, baczy
tylko na to, czy ktoś postąpił niesprawiedliwie, a ktoś
drugi doznał krzywdy lub czy ktoś komuś wyrządził s
4 szkodę, a tamten ją poniósł. Tak że niesprawiedli­
wość w tym znaczeniu jest nierównością, którą sędzia
stara się wyrównać; bo jeśli ktoś zadał, a ktoś inny
odniósł ranę lub ktoś zabił, a ktoś inny zginął, to za­
chodzi nierówność między czynem jednego a dozna­
niem drugiego; sędzia jednak usiłuje usunąć za po­
mocą kary nierówność umniejszając zysk [sprawcy],
* Używa się bowiem terminu „zysk" na ogół także *
i w takich wypadkach, chociaż może niekiedy nie
jest to właściwe; tak np. mówi się o zysku tego, co
zranił drugiego, i o stracie tego, co odniósł ranę;
6 w każdym razie, jeśli to, czego się doznało, może
stać się przedmiotem oceny, mówi się tutaj o stracie
i o zysku. Tak więc jo, co równe, jest środkiem mię­
dzy tym, co większe, a tym, co^mniejsze, zysk nato­
miast i straty są czymś większym i mniejszym w sen-
*sie przeciwnym: zysk jest większą ilością dobra,
a mniejszą ilością zła, a straty — przeciwnie.1 Środ­
kiem między nimi jest równość, którą nazwaliśmy
sprawiedliwością. Tak tedy sprawiedliwość wyrównu­
jąca byłaby środkiem między zyskiem a stratą.
7 Stąd to pochodzi, że ludzie poróżniwszy się zwracają
się do sędziego; udać się bowiem do sędziego to tyle, 20
co udać się do sprawiedliwości; bo sędzia pragnie
być jakby wcieleniem sprawiedliwości. .Ludzie szu-

1 p r z e c i w n i e — mniejszą ilością dobra, a większą zła.


\

174 V 4. 1132 a ,22 — i 132 b 2

kają też sędziego jako środka i nazywają go czasem


pośrednikiem*, w przekonaniu, że jeśli ósięgną tó,
co jest środkiem — uzyskają sprawiedliwość. Spra­
wiedliwość jest więc pewnym rodzajem środka i jest
25 nim także sędzia. Sędzia mianowicie zrównuje i jak 8
gdyby miał do czynienia z prostą podzieloną na
nierówne odcinki, odejmuje tę część, o którą dłuższy
jest ód połowy odcinek większy, i dodaje ją dó
mniejszego odcinka. Ale kiedy całość została podzie­
lona na dwie części (dicha), to mówią, że każdy ma
„swóje“ , jeżeli dostali po równej części. To, co 9
równe, jest środkiem pomiędzy tym, co większe,
30 a tym, co mniejsze — wedle proporcji arytmetycznej.
Stąd też nazwa grecka „sprawiedliwe" (dikajon),
dlatego że idzie o dwie połowy (dicha) — tak jak
gdyby >ktoś powiedział (dichajon), a sędzia (dikastes)
jest ,ten, kto dokonuje podziału na dwie części
(dichastes)1. Jeśli się bowiem od jednej z dwu różnych io
wielkości odejmie część i doda się taką samą część
dó drugiej wielkości, to ta druga wielkość większa
. będzie ód pierwszej o dwukrotnóść odjętej części ;
jeśli się zaś odejmie tylko od pierwszej wielkości
część, a nie doda się takiej samej części dó drugiej
wielkości, to ta druga wielkość będzie większa ód
ii 32b pierwszej o jedńą tylko część odjętą; ód tego nato­
miast, co jest w pośrodku między nimi, będzie wiel­
kość, do której się dódałó, większa ó część dodaną,
a podobnie owa wielkość pośrednia będzie większa
o taką samą część od wielkości, od której się tę część
odjęło. Stąd będziemy wiedzieli, ile należy ująć n

1 Podana w tekście etymologia jest fałszywa. O innych


tego rodzaju etymologiach por. objaśn. do 1128 a 10.
V -/. 1132 b 5 - 1132 b 17 175

temu, co ma za dużo, a ile należy dodać temu, co ma


za mało; temu mianowicie, co ma za mało, dodać
należy tyle, 0 ile tamten ma więcej ponad połowę;
największego zaś trzeba ukrócić O tyle, o ile ma
ponad połowę. Niechaj będą dane trzy proste
równej długości AB, C D i E F ; ód prostej A B odci­
namy część GB i o taki sam odcinek F H przedłu­
żamy prostą E F , tak że prosta E H jest dłuższa od
prostej AG~ 0 odcinek F H i FI, od prostej zaś CD
0 odcinek , F H. •

A G B
' C - - — ■ - ■ ...............- — - — • - -- —
D
E _________________/ F H
X

< A to zachodzi i w innych sztukach; bo byłyby one


niemożliwe, gdyby to, czego doznaje strona odbiera­
jąca, nie było tym, co zrobiła strona wykonująca,
1 to w tej samej ilości i jakości}1. T e term iny: zarówno
„strata” jak i „zysk“ , wzięte są oba z dziedziny dobro­
wolnej wymiany dóbr. Mięć bowiem więcej niż to, co
się miało pierwotnie, nazywa się „osiągać zysk“ ,
a mieć mniej nazywa się „ponosić stratę” ; tak np. przy
kupnie i sprzedaży i innych tego rodzaju trans­
akcjach, w któryęh prawo daje ludziom wolną rękę;
jeśli zaś nie ma się ani więcej, ani mniej, lecz tylko
tyle, ile się miało pierwotnie, to mówi się, że się ma

1 Zdanie ujęte w nawias ostry jest tu nonsensem, przerywa­


jącym tok myśli. Powraca ono niżej ( i i 33 a 14— 16), gdzie
jednak również nie łączy się z kontekstem. Por. objaśnienie
do 1133 a 14— 16.
17C> V 4 . 1132 b 1 8 - 5 . 1132 b 34

swoje i że ani się nie osiągnęło zysku, ani nie poniosło


straty.
Tak więc sprawiedliwość jest środkiem między
jakimś jakby zyskiem a jakąś stratą w niezależnych
20 od w oli 1 stosunkach między ludźm i; polega ona na
tym, że ma się tyleż samo przedtem, co i potem.

V. Niektórzy sądzą, że odwet jest sprawiedliwością


samą w sóbie, jak to twierdzili pitagorejczycy;
określali mianowicie sprawiedliwość samą w sobie,
mówiąc, że jest odwetem na kimś wziętym2. Odwet *
jednak nie odpowiada ani pojęciu sprawiedliwości
rozdzielającej, ani pojęciu sprawiedliwości wyrównu-
25 jącej, chociaż niektórzy pragnęliby nazywać spra- s
wiedliwóścią to, za co ją uważa Radamantys :
Gdy doznasz tego, coś zrobił, dostąpisz sprawiedliwości.5

Często bowiem odbiegają od siebie odwet i sprawie- *


dliwość; tak np. jeśli urzędnik mający po temu
władzę bije kogoś, to obity nie powinien mu oddawać
razów ; ale jeśli ktoś uderzył urzędnika, te nie tylko
3o powinien być obity, lecz ponad to [jeszcze] ukarany.
Zachodzi tu wielka różnica między tym, co od woli *
zależne, a tym, co niezależne. Lecz w transakcjach 6
wymiennych węzłem łączącym ludzi jes& sprawie­
dliwość w znaczeniu odpłaty, a mianowicie odpłaty
proporcjonalnej, a nie równym za równe. Proporcjo­
nalna bowiem odpłata jest warunkiem utrzymywania

1 n i e z a l e ż n y c h od w o l i — nb. od woli tego, kto po­


niósł stratę. ' _ -
2 Fragm.*58j 4 u Dielsa5 I 452.
8 Hezjod, ed. Rzach, frgm: 174; Sebastian Petrycy przekłada:
'Dopiero bywa sprawiedliwość prawa,
Gdy baczny sędzia wet za wet oddawa.
V 5. 1132 b 34 - 1 1 3 3 a 14 177

się wspólnoty państwowej*. Wszak ludzie pragną


albo odpłacić złem za zło — a jeśli nie mogą, to
wydaje się im to niewolą; albo [dobrem] za dobro, iwa®
a jeśli nie mogą, wymiana nie przychodzi do
skutku, wymiana zaś jest warunkiem ich wspólnoty.
7 Dlatego wznosi się świątynię Charyt w miejscu
bardzo uczęszczanym, aby napominała do odpłaty,
gdyż to jest istotą wdzięczności: bo kto wyświadczył
nam przysługę, temu powinniśmy odwdzięczyć
się jakąś przysługą i wyświadczyć mu inną, ,z wła- s
nego impulsu.
• Jstotą<odpłaty proporcjonalnej jest połączenie takie
ja k wzajemne położenie, dwóch krzyżujących się
przekątnych [równoległoboku]. Niechaj A będzie bu­
downiczy, B — szewc, C — dom, D — buty. Otóż
budowniczy musi brać od szewca dzieło jego rąk,
a w zamian dawać mu to, co sam wytworzył. Jeśli

A Budowniczy B Szewc

tedy, po pierwsze, zachodzić będzie proporcjonalna io


równość* , a po drugie, nastąpi proporcjonalna odpłata,
to dojdzie do tego, o czym była mowa. W przeciwnym
razie nie ma równości i transakcji brak trwałych
podstaw; nic bowiem nie stoi temu na przeszkodzie,
by to, co wytworzył jeden, było cenniejsze niż to, co
drugi,, w którym to wypadku musi między nimi ..
• nastąpić wyrównanie. (To samo zachodzi też we

1S — E ty k a
178 V 5. 1 1 3 3 a 1 4 - 1 1 3 3 a 26

wszystkich innych sztukach i rzem iosłach: byłyby


one niemożliwe, gdyby to, co przypada w udziale
15 stronie doznającej, nie było tym, co zrobiła strona
w ytw arzająca, i to w tej samej ilości i jakości)1. Bo
wym iana następuje nie m iędzy dwom a Jnp. lekarzam i,
lecz np. m iędzy lekarzem a rolnikiem i w ogóle
m iędzy osobnikami różnym i i nierównym i; m iędzy
tymi musi jednak nastąpić wyrównanie. D latego io
wszystko, co jest przedmiotem wym iany, musi się
dać w jakiś sposób porównać. W tym celu wprowa-
>o dzono pieniądz, który uzyskał poniekąd rolę pośred­
nika; pieniądz bowiem jest miarą wszystkiego, a więc
i nadm iaru, i niedostatku, np. tego, ile par butów
równa się domowi czy pewnej ilości pożywienia.
A więc stosunek budowniczego do szewca musi odpo­
w iadać stosunkowi ilości par butów do domu < lub
do pewnej ilości pożywienia >2, gdyż w przeciwnym
25 razie niem ożliwa byłaby wszelka w ym iana i wszelka
transakcja ; warunkiem zaś ich istnienia jest jakaś
ich równość. O w óż — jak^ już o tym była wyżej n
m owa 3 — trzeba, by istniał jakiś jeden powszechny

1 i i 33 a 14— 16 jest niemal dosłownym powtórzeniem


1132 b 9— u . Por. przypis do H07 b 21. Niektórzy (np.
Grant) uważają, że w naszym miejscu łączy się zdanie
to ściśle z kontekstem; inni (np. Ramsauer) odmawiają mu
autentyczności; Ross uważa je za luźną uwagę Arystotelesa,
fałszywie umieszczoną tu przez jednego z wcześniejszych wy­
dawców. Gdyby tak się rzecz miała, to może właściwiej byłoby
umieścić je H 3 3 a 2 5 (po wyrazach: „jakaś ich równość“ ).
2 Wyrazy ujęte w przekładzie w nawias ostry sprawiają wra­
żenie późniejszej interpolacji. Wyłączają je z tekstu Ramsauer
i Ross.
'a IŁ-
*3-
V 5. 1133 a 2 7 - 1 1 3 3 b 9 179

.--- "
v\

miernik. Jest nim w rzeczywistości potrzeba/ która


« ■•
jest powszechnym łącznikiem. (Gdyby # bowiem
ludzie nie mieli potrzeb lub nie mieli potrzeb podob­
nych, to nie byłoby żadnej wymiany lub byłaby
wymiana nie taka, jak jest); pieniądz jednak stał
się umownym środkiem zastępującym potrzebę* i dla­
tego nazywa się [po grecku] „nomisma“, ponieważ
jest czymś nie przyrodzonym, lecz ustanowionym
przez prawo, „nómós“ , i w mocy naszej leży zmienić
go i uczynić bezużytecznym. Odpłata dojdzie więc
do skutku, jeżeli nastąpi zrównanie takie, że jak
rolnik dó szewca tak będzie się miał produkt szewca
do produktu rolnika1. A le nie należy ujmować ich
w proporcję po dokonaniu wymiany (bo w takim
wypadku jeden z członów skrajnych będzie miał
podwójną przewagę), lecz w chwili, kiedy każdy ma
jeszcze swoje. W tedy są sobie równi i mogą przystą­
pić do transakcji, ponieważ może między nimi być
ustanowiona równość (niechaj rolnik będzie A,
pewna ilość żywności — C, szewc — B> D zaś — jego
produkt, zrównany z (7). G dyby tego rodzaju odpłata
była niemożliwa, niemożliwa byłaby też wszelka
transakcja. Że zaś potrzeba jest tym, co ich łączy
jakby w jedną całość, to wynika stąd, iż jeśli się
nawzajem nie potrzebują, tj. żaden z nich lub przy­
najmniej jeden z nich drugiego nie potrzebuje, to
nie przychodzi do w ym iany; wymiana bowiem
następuje dopiero wtedy, kiedy ktoś pottzebuje cze-

1 p r o d u k t s z e w c a do p r o d u k t u r o l n i k a — tj. ilość
butów do ilości zboża, która stanowi wartość wymienną tych
butów. — § 12 powtarza myśl wyrażoną w § io. Por. przypis
do 1107 b 21. "
180 V 5. 1133 b 9 - 1 1 3 3 b 25

goś, co drugi ma, np. jeśli potrzebuje wina, zezwalając


w zamian za nie na wywóz zboża. Musi tu więc
ió nastąpić zrównanie. Jeśli zaś chwilowo nie mamy
żadnej potrzeby, to pieniądz jest dla nas jakby
zakładnikiem, że przyszła wymiana, gdyby się
okazała potrzebna, przyjdzie do skutku; bo trzeba,
by kto daje pieniądze, mógł uzyskać to, czego po­
trzebuje. Ale i sam pieniądz podlega temu samemu:
nie zawsze bowiem ma tę samą wartość; ma on
jednak tendencję do większej stałości. Dlatego trzeba,
żeby wszystko miało swoją cenę, ile że dzięki temu
zawsze będzie możliwa wymiana, a co za tym
15 idzie, wszelka transakcja handlowa. Pieniądz więc
jako miara wszystkiego 1 wszystko czyni współ­
miernym i zrównuję; bo nie byłoby żadnej transakcji
bez wymiany, ani wymiany bez równości, ani rów­
ności bez współmierności. W rzeczywistości więc jest
rzeczą niemożliwą, by tak znacznie różniące się
między sobą rzeczy stały się współmierne, ale może
się to stać o tyle, o ile wymaga tego potrzeba. Musi
20 tedy istnieć jedna miara dla wszystkiego, i to umowna2,
stąd nazwa [grecka] pieniądza: nomisma3. Pieniądz
bowiem czyni wszystko współmiernym, bo wszystko
mierzy się pieniądzem. Niechaj dom będzie A,
io min — B , łóżko — C. A jest połową B, jeżeli więc
dom ma wartość pięciu min lub równa się pięciu
25 minom, a łóżko jest jedną dziesiątą częścią B , to
■ ..— 11 ■ ■ - ......... r

1 P i e n i ą d z . . . m i a r a w s z y s t k i e g o — powtórzenie my­
śli § io. Por. przypis do 1107 b 21.
* i to u m ow n a.. . — O umowności pieniądza por. Politykę
1257 Tb 10.
3 n o m is m a — powtórzenie myśli wypowiedzianej a 20.
Por. przypis do 1107 b 21.
V 5. 11)3 b 25 - 1 1 ) 4 a 7 181

jasne, ile łpżek stanowi równowartość domu, a mia-


1* nowicie, że pięć. Jasne więc, że wymiana istniała,
zanim pojawił się pieniądz. Bo wszystko jedno, czy
za dom da się pięć łóżek, czy równowartość w pie­
niądzach.
17 Powiedzieliśmy tedy, czym jest to, co niesprawie­
d liw e , a czym to, co sprawiedliwe. Z rozróżnienia
ich wynika, że postępowanie sprawiedliwe ( 8 łxqcio-
7cpayta) jest środkiem między popełnianiem niespra- 30
wiedliwości a jej doznawaniem.* Popełniać ją to
mieć zbyt wiele, doznawać j e j — to dostawać za
mało. Sprawiedliwość zaś jest pewnym umiarem,
ale nie w ten sam sposób jak inne cnoty, lecz dlatego,
że dotyczy czegoś, co jest-środkiem; niesprawiedli­
wość natomiast dotyczy skrajności. Sprawiedliwość ima
jest więc tą cechą charakteru, dzięki której o czło­
wieku sprawiedliwym mówi się, że zgodnie z posta­
nowieniem postępuje sprawiedliwie; że mając doko­
nać jakiegoś podziału, czy to między siebie a kogoś
innego, czy to między dwie inne osoby, nie przydziela
sobie więcej rzeczy pożądania godnych (ani na
odwrót \ jeśli idzie o to, co szkodliwe), lecz przy- 5
dzieła sobie to, co jest dla niego w stosunku do
Owej drugiej strony proporcjonalnie słuszne; a po-
' dobnie postępuje też, gdy idzie o podział między dwie
ii inne osoby. I na odwrót: niesprawiedliwość jest tą
trwałą dyspozycją, skutkiem której o człowieku nie­
sprawiedliwym mówimy, że zgodnie z postanowie­
niem postępuje niesprawiedliwie. T o zaś polega na
nadmiernym i niedostatecznym przydzielaniu sobie

1 n a o d w r ó t — tzn. nie przydziela sobie mniej, drugiej


zaś stronie więcej tego, co szkodliwe.
182 V 5. 1134 a S —6. 1134 a 22

i innym rzeczy pożytecznych lub szkodliwych,


z pogwałceniem [właściwej] proporcji. Niesprawie­
dliwość jest więc i nadmiarem, i niedostatkiem,
io dlatego że prowadzi do nadmiaru i niedostatku,
mianowicie, jeśli idzie o własną osobę, do nadmiaru
tego, co jest samo w sobie pożyteczne, a do zbyt małej
ilości tego, co szkodliwe. Jeśli zaś idzie o inne osoby,
to rzecz ma się na ogół podobnie, tylko że tu po­
gwałcenie proporcjonalności może się odbywać w
oba sposoby1. Co się zaś tyczy krzywdy, to mieć za
mało znaczy doznawać jej, mieć za dużo — wyrzą­
dzać ją.
Tyle więc o sprawiedliwości i niesprawiedliwości, »
15 o istocie każdej z nich, a także o człowieku spra­
wiedliwym i niesprawiedliwym w ogóle.
V I. Jeżeli można popełnić czyn niesprawiedliwy
(a$ixstv) nie będąc mimo to człowiekiem niespra­
wiedliwym*, to pytanie, j akie to czyny niesprawiedliwe
popełnione sprawiają, że jest się już człowiekiem
niesprawiedliwym w danej dziedzinie, niesprawie-
dliwości, np. złodziejem, cudzołóżcą czy rabusiem?
C zy też w ten sposób nie dojdzie się tu do żadnej
20 różnicy ?2 Bo można przecież nawet mieć stosunek
z kobietą, wiedząc, kim ona jest3, ale czynić to nie
na podstawie postanowienia, lecz pod wpływem na­
miętności. Popełnia się wówczas czyn nięsprawiedli- *
wy, nie będąc jednak człowiekiem niesprawie­
dliwym, tak jak nie będąc złodziejem popełnia

1 w o b a s p o s o b y — tzn. *można komuś przyznać zarówno


zbyt wiele, jak za mało tego, co dobre, lecz także za­
równo zbyt wiele, jak za mało tego, co złe.
2 Luka w tekście.
3 kim o n a j e s t — • nb. że jest cudzą żoną.

I
V 6. 1134 a 22 — 1134 a 34 183
_____ . -. r ■ ■■ i ■ .--..

się jednak kradzież lub nie będąc cudzołóżcą,


dopuścić się można jednak cudzołóstwa itp .1
Powiedzieliśmy w yżej2, w jakim stosunku pozostaje
odwet do tego, co sprawiedliwe; nie trzeba jednak
zapominać, że przedmiotem rozważań naszych jest
nie tylko sprawiedliwość w, bezwzględnym tego słowa
znaczeniu, lecz i sprawiedliwość polityczna. T a for­
ma sprawiedliwości dotyczy osobników współżyją­
cych z sobą tak, aby wytworzyć całość samostar-
czalną, osobników wolnych i równych wedle pro­
porcji bądź geometrycznej, bądź arytmetycznej.
Gdzie te warunki nie są spełnione, tam nie można
mówić o sprawiedliwości politycznej we wzajemnych
stosunkach miedzy ludźmi, ale o pewnym rodzaju
sprawiedliwości, i to dzięki podobieństwu. O spra­
wiedliwości bowiem można mówić tam, gdzie wza­
jemne stosunki między ludźmi unormowane są przez
jakieś prawo, prawo zaś istnieje wśród ludzi,‘wśród
których możliwa jest niesprawiedliwość; bo wyrok
sądu jest rozstrzygnięciem, co jest sprawiedliwe, a co
niesprawiedliwe. Owóż ludzie, w których charakterze
leży niesprawiedliwość, popełniają też czyny nie­
sprawiedliwe (ale nie na odwrót: nie każdy, kto
popełnia czyn niesprawiedliwy, odznacza się niespra­
wiedliwym charakterem); popełnia zaś czyn nie­
sprawiedliwy człowiek, który za dużo sobie przyznaje
tego, co w bezwzględnym tego* słowa znaczeniu dobre,
*

a za mało tego, co w bezwzględnym znaczeniu złe.

24 — 1135 a 5] W E 1194 b 3 — 1195 a 8.


1 1 134 a 17— 23 nie łączy się z tym, co po tych wierszach na
stępuje.
184 V 6. 1134 a 35 — 1134 b 11

35 Dlatego nie dopuszczamy do władzy jednostki, 5


lecz prawo (Xóyo<;)*, ponieważ jednostka sprawuje
imb rządy dla własnej korzyści i staje się tyranem.
[Prawdziwy]’ natomiast władca jest stróżem tego,
co sprawiedliwe, a skoro tego, co sprawiedliwe,
to i tego, co równe. Jeśli zaś, będąc sprawiedliwym, 6
nie pragnie dla siebie nic ponad to, co mu się należy
(bo nie przydziela sobie więcej tego, co' dobre,
ćhyba że proporcjonalnie mu się to należy, dlatego
też pracuje dla innych, a stąd wspomniane już
poprzednio2 twierdzenie, że sprawiedliwość jest
5 „cudzym dobrem"), to jednak trzeba go za to jakoś i
wynagrodzić, a mianowicie przyznając, mu zaszczyty
i przywileje. Komu zaś to nie wystarcza, ten staje
się tyranem.
Sprawiedliwość pana wobec niewolnika i sprawie- &
dliwość ojcowska nie są identyczne z wyżej omówio­
nymi rodzajami sprawiedliwości, lecz tylko do nich
io podobne. Nikt bowiem nie może być niesprawiedliwy
w bezwzględnym tego słowa znaczeniu wobec tego,
co posiada; własność3 zaś czyjaś, i dziecko aż do

1 Za taką interpretacją wyrazu Xóyoę w naszym miejscu


przemawia u 8 o a 2 0 , gdzie prawo (vó[xoę) nazwane jest regułą
(XÓYoę), która wynikła z jakiejś mądrości praktycznej i z rozumu
(vooę) •— oraz Polityka 1282 b 2, gdzie Arystoteles odpowiada
na pytanie postawione 1281 a 11, kto winien być w państwie
czynnikiem decydującym; odpowiada
« ,
mianowicie, że po-
winny rządzić prawa (6tł 8tZ xou^ ~vófxou^ elvat Kopćooę). Por.
1287 b 21, gdzie pqruszone jest zagadnienie, czy bardziej
pożądane są rządy najlepszego p r a w a , czy najlepszego
człowieka (7uórepov t6v < 5ćpicrrov vójxov #p/eiv atpeT<óxepov rov
#v8pa tóv #ptoTOv).
2 -i 130 a 3.
3 wł asność — tj. niewolnik.
V 6,* 1 1 3 4 b 1 1 - 7 . 1134 b 24 - W

osiągnięcia pewnego wieku i usamodzielnienia się,


są jakby częścią pana czy ojca, a nikt przecież nie
postanawia sam sobie zaszkodzić; (dlatego nie można
skrzywdzić siebie samego). I dlatego nie ma też
[wobec niewolnika i wobec własnego dziecka] spra­
wiedliwości ani niesprawiedliwości politycznej. W tym
bpwiem znaczeniu sprawiedliwość jest — jak stwier­
dziliśmy1 — zgodna z prawem, i to w odniesieniu do
ludzi, którzy z natury rzeczy podpadają pod prawo,
tj. w odniesieniu do tych, co mają równy udział
zarówno w rządzeniu, jak w byciu rządzonym.
Dlatego istnieje sprawiedliwość raczej w stosunku
do żony aniżeli w stosunku do dzieci i do niewolni­
ków, i taka sprawiedliwość jest sprawiedliwością
domową, która jednak także jest czymś różnym od
politycznej.
V II. Sprawiedliwość polityczna jest bądź przyro­
dzona, bądź stanowiona. Przyrodzona jest ta, która
ma wszędzie ten sam walor, a nie dopiero dzięki
czyjemuś takiemu czy przeciwnemu mniemaniu;
stanowiona zaś jest sprawiedliwość, jeśli pierwotnie
nie ma różnicy, czy jest tak czy owak, ale skoro raz
zostało coś ustanowione, to nie jest już wszystko
jedno*, więc np. że okup za jeńca wynosi jedną minę
lub że na pewną ofiarę ma być złożona koza, a nie
dwa jagnięta, i inne tym podobne ustawowe określe­
nia jednostkowych przypadków, jak np. że ma być
przyznana ofiara Brazydasowi2 lub postanowienia
tego typu, co uchwały zgromadzenia ludowego.
Niektórzy sądzą, że jvszelka sprawiedliwość jest tego

1 a 30.
* Por. Tukidydes, Wojna peloponeska V 11.
186 V 7. 1134 b 25 - 1 1 3 5 a 7

drugiego rodzaju, ponieważ wszystko, co naturalne,


jest niezmienne i ma wszędzie ten sam walor (tak np.
ogień płonie i u nas, i u Persów), gdy natomiast
w tym, co sprawiedliwe, widzą zmienność. Rzecz
jednak nie ma się tak [bez zastrzeżeń], lecz ma się tak
w pewnym tylko sensie. A raczej rzecz może nie ma
się tak wcale u bogów, u nas ludzi natomiast istnieje
wprawdzie też jakaś sprawiedliwość przyrodzona,
lecz wszelka sprawiedliwość jest zmienna; mijmo to
jednak może być bądź przyrodzona, bądź też nie.
Co zaś z tego, có mogłoby być także inaczej, jest
przyrodzone, a co jest nie przyrodzonej lecz stano­
wione i jest rzeczą umowną — choć jedno i drugie
jest z m i e n n e t ó jest oczywiste. Taka sama różnica
zachodzi też w odniesieniu do innych rzeczy. Z natury
bowiem np. prawa ręka jest silniejsza*, choć każdy
może Osiągnąć taką samą sile w lewej. Tó zaś, co
sprawiedliwe na podstawie umowy i ze względu na
swą pożyteczność, podobne jest do m iar: bo nie
wszędzie jednakowe są miary wina i zboża, ale tam,
gdzie się kupuje1, są większe, a tam, gdzie się sprze-
daje2, są mniejsze. Podobnie też ma się rzecz z tym,
co sprawiedliwe n ie ‘ z natury, lecz na podstawie
stanowienia ludzkiego*, skóro przecież i formy rządu
śą różne, jakkolwiek jest jedna tylko, która jest
z natury najlepsza.
Każde określenie tego, co sprawiedliwe i zgodne
z prawem, ma się do poszczególnych czynów ludz­
kich jak to, co ogólne, do tego, co jednostkowe;

1 tj. w handlu hurtowym.


* tj. w handlu detalicznym.
V 7. 1135 a 7 - 1135 a 15 187

bo czynów jest wiele, owo zaś określenie jest dla


każdego rodzaju czynności tylko je d n o : jest bowiem
ogólne.
7 C o innego jest akt: niesprawiedliwości [czyli
krzywda], a co innego to, co niesprawiedliwe; po­
dobnie akt sprawiedliwości i to, co sprawiedliwe. To,
. co niesprawiedliwe, jest nim bowiem z natury
* m
lub dlatego, że jest stanowione: to samo zaś, gdy io _
zostanie dokonane, jest aktem niesprawiedliwości
[czyli krzywdą], zanim jednak zostało dokonane nie
było nirą jeszcze, lecz było tylko czymś niespra­
wiedliwym*; podobnie ma się rzecz-z aktem spra­
wiedliwości, chociaż właściwie inny jest [w języku
greckim] termin na oznaczenie ogólnego pojęcia
czynu sprawiedliwego (&ixaió7upaY7){ia), inny zaś
na oznaczenie aktu sprawiedliwości, czyli napra­
wienia wyrządzonej krzywdy (S o c a io fjw c ) 1 . Później2
rozważymy szczegółowo, jakie są rodzaje każde­
go z nich, i ile ich jest, i jakie rzeczy są ich is
przedmiotem.

8 — 1136 a 9] WE 1195 a 8 — b4-


1 Terminu 5txaUd[£<x używa Arystoteles także w Retoryce
(1373 b 1), gdzie jednak nie ma tego rozróżnienia, lecz $ixaCci>(jta
jest przeciwieństwem krzywdy (A8Cx7jjia).
* Rozważań na ten temat nie ma ani w dalszych księ­
gach EN, ani w Polityce, stanowiącej — jak już o tym była mowa
(por. przypis do 1095 a 13), literacką całość z EN, ani też
w żadnym innym z zachowanych pism Arystotelesa. Por. jednak
niżej §§ 2 i 3 r. IX. Ross odnosi te słowa do zamierzonej (lub
zaginionej obecnie) księgi Polityki Arystotelesa, która miała
być poświęcona prawom. Por. przypis do 1107 b 21.
188 V S. 1135 a 16 — 1135 a 32

V III. Skoro więc to, co sprawiedliwe, i to, co


niesprawiedliwe, jest takie, jak wyżej powiedziano,
to popełnia czyn niesprawiedliwy i dokonuje spra­
wiedliwego ten, kto czyni to zgodnie ze swą w olą;
bo jeśli czyni to wbrew' swej woli, to nie popełnia
czynu niesprawiedliwego ani nie dokonuje sprawie-"
dliwego, chyba tylko przypadkowo, ponieważ czyni
to, co przypadkiem jest sprawiedliwe lub niespra-
20 wiedliwe. A więc znamieniem czynu sprawiedliwego 2
lub niesprawiedliwego jest zależność od woli. Jeśli
bowiem coś jest od woli zależne, to może być przed­
miotem nagany, a zarazem też czynem niesprawie­
dliwym; tak że może coś być niesprawiedliwe, ale
nie być jeszcze czynem niesprawiedliwym [czyli
krzywdą], jeśli brak mu cechy zależności od woli. Za- 3
leżnym zaś od woli nazywam, jak już o tym przedtem 1
była mowa, to, co ktoś spomiędzy rzeczy będących
w jego mocy czyni świadomie i nie będąc nieświa­
dom, kogo czyn dotyczy i za pomocą czego go popeł-
25 nia, i w jakim celu; więc np. kogo uderza i czym,
i po co -— i to wszystko nie przypadkiem i nie zmu­
szony do tego siłą (tak np. jeśli ktoś, chwyciwszy
drugiego za rękę, uderzy [nią] kogoś trzeciego, to
nie jest to czyn zależny od woli2; nie leżał bowiem
w jego mocy). Uderzony może być ojcem uderza­
jącego, ten zaś może wiedzieć, że to człowiek lub
30 ktoś z obecnych, ale nie wiedzieć, że to jego ojciec.
Podobne określenia podać można także w odniesieniu
do celu i całego w ogóle czypu. Jeśli tedy działający
był nieświadom lub, choć miał świadomość, czyn nie

1 1109 b 35 — 1111 a 24.


2 od w o l i — osobnika chwyconego za rękę.
V 8. 1135 a 3 3 - 1 1 3 5 b 16 189

leżał w jego mocy, lub jeśli działał zmuszony siłą —


to czyn jego był od woli niezależny. (Wszak wiele
rzeczy także w dziedzinie zjawisk naturalnych czy­
nimy i wielu doznajemy ż całą świadomością,
z których żadna nie jest właściwie ani zależna, ani
niezależna od woli, jak np. starzenie się i umieranie).
Podobnie ma się też rzecz z przypadkowością tego,
co niesprawiedliwe, i tego, co sprawiedliwe. Bo jeśli
ktoś np. odda depozyt wbrew swej woli i ze strachu,
to nie należy mówić o nim, że postąpił sprawiedliwie
lub dokonał czynu sprawiedliwego, lecz co najwyżej,
że postąpił tak przypadkiem. Podobnie powiedzieć
też należy, że kto, przymuszony do tego, wbrew
swojej woli nie oddaje depozytu, ten nie popełnia
czynu niesprawiedliwego i nie postępuje niesprawie­
dliwie. Spomiędzy rzeczy od woli zależnych jedne
postanawiamy, zanim je czynimy, innych zaś nie po­
stanawiamy; przedmiotem postanowienia są te, nad
którymi się przedtem namyślamy, te zaś, nad któ­
rymi się poprzednio nie namyślamy, czynimy nie
postanowiwszy ich. Owóż są trzy rodzaje szkód
wynikających przy transakcjach [między ludźmi];
spośród nich te, które wynikają z błędnego mniema­
nia, to błędy (a(xapriQfxaTa), jeśli człowiek czy rzecz,
których czyn dotyczył, narzędzie czynu czy też jego
cel były inne, niż działający przypuszczał (sądził
bowiem [np.], że nie rzucił lub że nie tym przedmio­
tem, lub nie w tę osobę, lub w innym celu, niż to
wszystko rzeczywiście się zdarzyło); bywa też, że cel
osiągnięty jest inny niż zamierzony (np. że ktoś kogoś
zrani, kiedy go chciał tylko ukłuć), lub że czyn odnosi
się do innej osoby albo dokonany jest za pomocą
innych środków niż działający zamierzał. Owóż jeśli
190 V 8. 1135 b 1 6 - 1 1 3 5 b 28

[/] szkoda wynika wbrew temu, czego należało


oczekiwać, to mamy do czynienia z nieszczęśliwym
przypadkiem (dTu/Tj(xa); jeśli zaś [2] można było
wprawdzie się jej spodziewać, ale nie było u sprawcy
złego zamiaru, to mamy do czynienia z błędem
(bo błądzi człowiek, kiedy przyczyna jego niewiedzy
tkwi w nim samym, ulega zaś nieszczęśliwemu
przypadkowi, kiedy przyczyna ta leży poza nim).
20 Jeżeli dalej [5] sprawca dokonał czynu wprawdzie
świadpmie, lecz bez uprzedniego namysłu, to popeł­
nił czyn niesprawiedliwy; tu należy wszystko, czego
dokonuje się pod wpływem gniewu lub innych na­
miętności, a co jest człowiekowi wrodzone lub od
natury jego nieodłączne. (Ci bowiem, którzy taką
wyrządzają szkodę lub taki popełniają błąd, dopusz­
czają się niesprawiedliwości i czyny ich są niespra­
wiedliwe, ale oni sami nie są jeszcze z tego powodu
ludźmi niesprawiedliwymi ani złymi, bo przyczyną
wyrządzonej przez nicłi szkody nie jest niegodziwośc).
25 Ale jeśli [4] ktoś postępuje w ten sposób, na podstawie
postanowienia, to jest człowiekiem niesprawiedliwym
i zły m 1.
Toteż słuszne jest przękonanie, że niezamierzone
jest to, co czynimy w gniewie; impuls do tego
czynu daje bowiem nie ten, kim gniew miota, lecz ten,
kto wzbudził ów gniew. A dalej, spór nie toczy się tu
o to, czy czyn został popełniony czy nie, tylko o to,
czy jest, czy nie jest sprawiedliwy, jako że gniew
*

1 Wbrew zapowiedzi w. b 11, że istnieją trzy rodzaje


szkód wynikających przy transakcjach, wymienia tu Arystoteles
cztery ich rodzaje. Por. przypis do 1107 b 21. — O trzech
rodzajach szkód mowa tęż w Retoryce 1374 b 6— 9.
V 8. 1135 b 2 9 - 1 1 3 6 a 9 191

budzi się w człowieku, gdy mu się zdaje, że doznał


niesprawiedliwości. Bo przedmiotem sporu nie jest
tu, jak w owych rodzących zobowiązania stosunkach
między ludźmi, to, czy czyn został popełniony, ani 30
nie toczy się spór między dwiema stronami, z których
jedną stanowi z koniecznościjakiś człowiek zły1 (chyba
że przyczyną sporu jest napomnienie); tu obie strony
zgodne są co do stanu faktycznego, spierają się zaś
•V ■

tylko o to, po czyjej stronie leży sprawiedliwość (gdy


natomiast ten, kto działał rozmyślnie na szkodę dru­
giego, dobrze o tym wie), tak że jeden sądzi, iż dzieje
mu się krzywda, a drugi temu przeczy,
n Jeżeli jednak ktoś na podstawie postanowienia wy- n 36a
rządzi szkodę drugiemu, to popełnia czyn niespra­
wiedliwy i ten, kto popełnia czyn niesprawiedliwy
w tym znaczeniu, jest już człowiekiem niesprawiedli­
wym, jeśli jego czyn wykracza przeciw proporcjonal­
ności lub przeciw równości. A podobnie jest człowie­
kiem sprawiedliwym osobnik, którego sprawiedliwy
czyn wypływa z postanowienia, a czyn jego jest spra­
wiedliwy, jeśli go on dokonuje zgodnie ze swą wolą. *
12 Spomiędzy czynów od woli niezależnych jedne są
wybaczalne, inne — niewybaczalne. Wybaczalne są
błędy popełniane nie tylko bezwiednie, lecz nadto
na skutek nieświadomości; niewybaczalne — te,
które popełnia się nie na skutek nieświadomości, lecz
bezwiednie, pod wpływem namiętności, która nie
jest ani wrodzona, ani koniecznie z naturą ludzką
związana.
*

1 Złym człowiekiem jest oskarżyciel, jeśli występuje z fał­


szywym oskarżeniem; jest nim oskarżony — jeśli stara się
odeprzeć słuszne oskarżenie (Ross).
192 V 9. 1136 a 1 0 - 1 1 3 6 a 21

io IX . Mógłby ktoś jednak mieć wątpliwość, czy


trafne jest nasze określenie doznawania i wyrządza­
nia krzywdy. Przede wszystkim można by zapytać,
[/] czy rzecz ma się tak, jak powiedział Eurypides,
mówiąc na pozór dziwacznie:

By krótko rzec, zabiłem matkę własną sam,


W myśl wspólnej woli czy wspólnej woli naszej wbrew.1
r ■

15 Czy bowiem rzeczywiście można być skrzywdzonym


zgodnie ze swą wolą, czy też krzywdy doznaje się
zawsze niezależnie od swej woli, tak jak jej wyrzą­
dzanie jest zawsze od woli zależne? I czy ma się to
zawsze bądź w ten, bądź w ów sposób, np. tak, że
wyrządzanie krzywdy jest zawsze zależne od woli,
czy też jest ono czasem zależne, czasem zaś nieza-
20 leżne od woli ? Podobnie ma sie też rzecz z doznawa- 2

niem aktów sprawiedliwości2. Bo postępowanie spra­


wiedliwe jest zawsze zależne od woli, konsekwentnie
tedy powinno zachodzić w obu wypadkach podobne
przeciwieństwo: doznawanie zarówno krzywdy, jak
aktów sprawiedliwości powinno być albo zależne,

io — b 14] WE 1195 b 4 nn.


1 Fragment z tragedii Alkmeon, frgm. 68 u Naucka2.
2 Przeprowadzona w tekście próba tłumaczenia $txaioua&at
przez „dokonywanie aktów sprawiedliwości44 (wymierzanie
sprawiedliwości), a 8ixai07rpaysTv przez „dokonywanie czynów
sprawiedliwych" (postępowanie sprawiedliWe), oparta jest 1. na
definicjach StxaiorcpdcYyjjjia i 8txaCco{xa; 2. na utworzeniu pro­
porcji: 8 ixai07rpdrfy)pLa: 8ixaito[jia~8txaio7rpaYeŁv: Stxatot>a£at.
Nie umniejsza to jednak trudności, o których mowa w następ­
nym objaśnieniu.
V 9. 1136 a 21 - 1 1 3 6 a 34 m

albo niezależne od w oli1. Niedorzecznością jednak


wydawałoby się, nawet także w odniesieniu do do­
znawania aktów sprawiedliwości, gdyby przyjąć,- że
jest ono zawsze zależne od woli; niektórym bowiem
3 wymierza się sprawiedliwość wbrew ich woli. M ógłby
ktoś także wysunąć wątpliwość, [ 2 ] czy każdy, kto
doznał niesprawiedliwości, został skrzywdzony, czy
też przy doznawaniu rzecz ma się tak samo jak przy
wyrządzaniu ? Bo może się zdarzyć, żektos przypad­
kowo i wymierzył sprawiedliwość, i doznał aktu spra­
wiedliwości ; to samo odnosi się, rzecz jasna, do czy-
jiów niesprawiedliwych; gdyż co innego jest postąpić
w czymś niesprawiedliwie, a co innego skrzywdzić
kogoś, a podobnie doznać jakiejś niesprawiedliwości
i być skrzywdzonym*; analogicznie ma się też rzecz
z dokonywaniem czynu sprawiedliwego z jednej,
a dokonywaniem aktu sprawiedliwości [,czyli wy­
mierzaniem sprawiedliwości] z drugiej strony; nie
można bowiem być skrzywdzonym, gdy nie ma ni­
kogo, kto krzywdzi, ani*doznać aktu sprawiedliwości,
4 gdy nie ma nikogo, kto ją wymierza. Jeśli zaś skrzyw­
dzić kogoś to po prostu tyle, co zgodnie ze swą wolą
wyrządzić komuś Szkodę; jeśli dalej zgodnie ze swą
wrolą znaczy: zdając sobie sprawę z tego, kogo się
dany czyn tyczy oraz za pomocą czego i jak się go
w ykonuje; jeśli wreszcie człowiek nieopanowany sam
sobie zgodnie ze swą wolą szkodę wyrządza — to
w takim razie doznaje krzywdy zgodnie ze swą wolą,

1 Tekst w tym miejscu jest niepewny, a z rozbieżnością ręko­


pisów. idzie w parze obfitość niezgodnych między sobą ko-
niektur i komentarzy.

13 — E t y k a
194 V 9. 1136 a 3 4 - 1 M b 14

a tym samym jest rzeczą możliwą, by człowiek sam


siebie krzywdził (to zaś właśnie jest jedną z kwestii
wątpliwych: czy człowiek może sam siebie krzyw­
dzić?). Może się też ktoś z powodu nieopanowania
dobrowolnie pozwolić skrzywdzić komuś zgodnie
ze swą wolą działającemu; tak że jest rzeczą możliwą
dobrowolnie być skrzywdzonym. C zy też definicja
wyżej podana nie jest trafna i należy do słów „w y­
rządzić komuś szkodę, zdając sobie sprawę z tego,
kogo się dany czyn tyczy Oraz za pomocą czego i jak
się go dokonuje“ dodać: „wbrew jego woli“ ? Może
więc ktoś dobrowolnie dać sobie wyrządzić szkodę
i doznać czegoś niesprawiedliwego, ale nikt nie daje
się dobrowolnie skrzywdzić, nikt bowiem nie życzy so­
bie być skrzywdzonym, nawet człowiek nieopanowany
nie chce tego. Postępuje on wbrew swej woli; bo nikt
nie życzy sobie niczego, O czym nie sądzi, że jest szla­
chetne, człowiek zaś nieopanowany postępuje w spo­
sób, który uważa za niewłaściwy. Kto zaś daje to,
co jest jego własnością, tak jajc Homer opowiada
o Glauku, że Diomedesowd

... zbroję złotą ceny stu wołów dał z chęcią


Za zbroję z miedzi, kupną wołami dziewięcią1,

ten nie doznaje krzywdy: leży bowiem w jego mocy


dap lub nie dać, nie leży w niej natomiast zostać
skrzywdzonym, lecz wymaga to kogoś, kto wyrządza
krzywdę.
Jasne więc, że doznawanie krzywdy nie jest rzeczą
zależną od woli. Pozostały nam jeszcze do wyjaśnie­
nia dwie poruszane wyżej kwestie: po pierwsze, [3]

1 Iliada V I (236=) 199, 200 przekładu Dmochowskiego.


V 9. 1136 b 15 -1 1 3 6 b 28 195

czy krzywdę wyrządza człowiek, który przyznał ko- 15


muś za wiele wbrew temu, co się godzi, czy też ten,
kto za wiele otrzymał? i po drugie, [4] czy człowiek
9 może skrzywdzić sam siebie.? B o1 jeśli możliwa jest
pierwsza ze wspomnianych dwóch ewentualności
i krzywdę wyrządza ten, kto dokonuje podziału, a nie
ten, komu dostało się w udziale zbyt wiele, to wtedy
też ktbś, kto przyznaje drugiemu więcej niż sobie,
a czyni* to świadomie i dobrowolnie, krzywdzi sam
siebie. T ak właśnie zdają się postępować ludzie
przyzwoici; człowiek bowiem prawy skłonny jest do
ukrócenia siebie samego. C zy też i tego nie można 20
twierdzić bez zastrzeżeń? Albowiem [a\ kto sam się
tak ukrócił, temu przypadł może większy udział
w czymś innym,.co/dobre, np. w czci lub w tym, co
w bezwzględnym znaczeniu jest moralnie piękne.
[i] Trudność tę rozwiązuje też rozróżnienie analo­
giczne do tego, którego dokonaliśmy 2 w odniesieniu do
wyrządzania krzywdy; bo kto w ten sposób sam
siebie ukrócaj nie doznaje niczego wbrew swej woli,
tak że skutkiem tego przynajmniej nie doznaje 25
krzywdy, lecz, co najwyżej, ponosi stratę.
10 Jasne też, że krzywdę wyrządza osobnik, który
dokonuje podziału, a nie ów drugi, który otrzymał
zbyt wiele; nie ten bowiem wyrządza krzywdę, kto
ma coś, co mu się z podziału nie należy,, lecz tamten,
który zgodnie ze swą wolą dokonał owego podziału;
*
......................... 1 n.

15 — 1137 a 4] WE 1196 a 33 nn.


1 Bo — uzasadnia myśl nie wypowiedzianą przez Arysto­
telesa. Wypowiada ją Ross: „T e dwie kwestie są z sobą zwią­
zane. Bo je ś li..."
* b 3— 5.

13 *
bo to właśnie jest przyczyną czynu, która tkwi w osob­
niku dokonującym podziału, a nie w osobniku bio-
30 rącym. A dalej: ponieważ dokonać czegoś czy uczy­
nić coś -— to wyrażenie wieloznaczne (wszak mówi
się i O martwym przedmiocie, że zabił, i o ręce, i o słu­
żącym, że to uczynił na rozkaz pana), przeto [i ten,
kto otrzymuje zbyt wiele,] wprawdzie „dokonuje
czegoś niesprawiedliwego!4, lecz nie „wyrządza
krzywdy".
A dalej : jeśli ktoś wydał wyrok wr nieświadomości,
to nie wykracza przeciw sprawiedliwości prawem sta­
nowionej i wyrok jego nie jest niesprawiedliwy, ale mi­
mo to jest w pewnym sensie niesprawiedliwy (to
bowiem, co sprawiedliwe wedle prawa stanowio­
nego, i to, co nim jest wedle pra wa naczelnego 1 — to
rzeczy różne). Jeśli zaś świadomie wydał wyrok nie-
sprawiedliwy, to i on uzyskał więcej, niż mu się
należy, bądź wdzięczności, bądź zemsty2. K to więc
tym się kierując wydał wyrok niesprawiedliwy, ma
więcej, niż mu się należy — tak jak gdyby brał udział
w tym niesprawiedliwym zysku; bo 3 jeśli nawet w tym
celu przyznał pole, to [ckoć] sam pola nie dostał,
dostał jednak pieniądze,
s Ludzie mniemają, że postępowanie niesprawie­
dliwa leży w ich mocy i że wobec tego łatwro jest

1 n a c z e l n e g o — tj. przyrodzonego. Por. 1162 b 21 i Po­


litykę 1287 b 5.
2 w d z i ę c z n o ś c i . . . z e m s t y — nb. wdzięczności strony,
która wygrała, lub zaspokojenia żądzy zemsty na stronie,
która przegrała.
8 bo — uzasadnia myśl nie wypowiedzianą przez Arystote­
lesa. W ypowiadają expłicite Ross.* „Nie ma przy tym znaczenia
fakt, że otrzymuje on coś iilnego, aniżeli przyznaje, bo
V 9 . 1137 a 5 - 1 1 3 7 a 23 197

także być sprawiedliwym. Tak jednak nie jest. Łatwo


bowiem i w mocy człowieka jest uwieść żónę sąsiada,
pobić kogoś z bliźnich czy wetknąć komuś łapówkę
do ręki, ale czynić to wszystko jako wynik pewnej
cechy charakteru nie jest ani łatwo, ani w niczyjej
mocy. Podobnie mniema się^ że wiedzieć, co jest
sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe, to nie żadna
mądrość, bo nie trudno zrozumieć to, o czym mówią
prawa. Takie 1 postępowanie nie jest jednak jeszcze
postępowaniem sprawiedliwym, chyba przypadkiem;
na to, by nim było trzeba, aby było w pewien
szczególny sposób dokonywane, aby [np.] podział
był przeprowadzony w pewien szczególny sposób.
To zaś trudniej jest niż wiedzieć, co służy zdrowiu;
w tej drugiej mianowicie dziedzinie łatwo jest wie­
dzieć, co to jest miód i wino, i ciemierzyca i czym jest
wypalanie i wycinanie, ale w jaki sposób należy to
stosować, aby wychodziło na zdrowie, i w stosunku
do kogo, i kiedy — to jest rzeczą tak trudną, że
trzeba na to być lekarzem. Z tego samego źródła
płynie mniemanie, że człowiek sprawiedliwy może
mimo to popełniać czyny niesprawiedliwe, ponie­
waż człowiek sprawiedliwy nie mniej, lecz raczej
bardziej zdolny jest do popełniania wszelkich tego
rodzaju czynów; może bowiem mieć stosunek mi­
łosny z [cudzą] żoną i pobić kogoś, i może, choć
mężny, rzucić tarczę i podawszy tył wrogom uciekać
gdzie go oczy poniosą. Tchórzostwo jednak i nie­
sprawiedliwość nie na tym polega, by to wszystko
czynić przypadkiem tylko, lecz by to czynić na skutek
pewnej stałej cechy charakteru — podobnie jak być

1 T a k i e — tj. zgodne z prawem.


198 V 9. 1137 a 24- 1 0 . 1137 b 3

lekarzem i leczyć to nie znaczy: ciąć lub nie ciąć,


25 ani przepisywać lekarstwa lub ich nie przepisy­
wać, ale zn aczy: czynić to w pewien szczególny
sposób.
Owóż sprawiedliwość jest cechą ludzi, którzy mają n
udział w tym, co dobre w bezwzględnym tego słowa
znaczeniu, i u których możliwy jest pod tym wzglę­
dem nadmiar lub niedostatek. Są bowiem istoty,
jak np. zapewne bogowie, w odniesieniu do których
niemożliwy jest nadmiar w tej dziedzinie; są inne,
dla których nic zgoła z tych rzeczy nie jest poży­
teczne, lecz wszystko szkodliwe: to ludzie nie­
poprawnie źli;- są wreszcie takie, dla których te
rzeczy są pożyteczne do pewnego stopnia. Dlate-
30 go [sprawiedliwość] jest czymś właściwym czło­
wiekowi.
X. Z kolei zająć się trzeba prawością i tym, co
prawe, a mianowicie stosunkiem prawości do spra­
wiedliwości, i tego, co prawe, do tego, co sprawie­
dliwe. Wydaje się bowiem tym, co rozważają tę
kwestię, że nie są tó rzeczy ani w bezwzględnym tego
słówa znaczeniu te same, ani też rzeczy różnego
35 rodzaju; toteż niekiedy chwalimy to, co prawe,
i człowieka prawego, tak że nawet na oznaczenie
n37b wszystkich innych zalet używamy, wyrażając po­
chwałę, tego wyrazu zamiast słowa „dóbry“ , a przez
to, co bardziej prawe, rozumiemy to, co lepsze.
Czasem jednak, kiedy trzymamy się ściśle znaczenia
wyrazu „prawy", wydaje nam się niedorzecznością,
by to, co prawe, będąc czymś różnym od tego, co
sprawiedliwe, zasługiwało na pochwałę. Albo bo-

31 — 1138 a 3] WE 1198 b 24 nn.


A
V 10. 1137 b 4 - 1 1 3 7 b 19 • 199

wiem to, co sprawiedliwe, nie jest szlachetne, albo


to, co prawe < nie jest sprawiedliwe >ł, skoro są czymś
różnym. Albo wreszcie— : jeśli jedno i drugie jest
szlachetne — oba są tym samym.
TMrie więc są mniej więcej rozwalania, z których
wynikają wątpliwości dotyczące tego, co prawe;
lecz wszystko, co wyżej powiedziano, jest. poniekąd
trafne i nie ma w tym żadnej wewnętrznej sprzecz­
ności ; bo i prawość, choć jest czymś lepszym od pew­
nego rodzaju sprawiedliwości, sama jest czymś spra­
wiedliwym i jest czymś lepszym od sprawiedliwości
nie dlatego, że się od niej różni rodzajem. A więc
sprawiedliwość i prawość są tym samym i choć obie
są szlachetne, to jednak prawość stoi wyżej. Wątpli­
wość zaś rodzi się stąd, że tó, co prawe, jest wpraw­
dzie sprawiedliwe, jednakże nie w znaczeniu spra­
wiedliwości stanowionej, lecz jest korekturą sprawie­
dliwości stanowionej. Pochodzi to stąd, że wszelkie
prawó jest ogólne, o niektórych zaś rzeczach nie moż­
na wydać trafnego sądu w sposób ogólny. Gdzie więc
należy wydawać o czymś orzeczenia ogólne, ale nie
można Jego czynić w sposób trafny, tam ustawa
dotyczy większości wypadków, zdając sobie sprawę
z błędności takiego postępowania. Niemniej jednak
postępuje trafnie: błąd bowiem nie tkwi tu ani
w ustawie, ani w ustawodawcy, lecz w naturze rze­
czy, bo taki jest właśnie materiał, którym operują
wszelkie poczynania praktyczne. Jeśli więc ustawa

1 Opuszczenie wyrazów „nie jest sprawiedliwe", ujętych


w nawias ostry daje sens jasny. Wyrazy te opuszczają z komen­
tatorów: Giphanius (O. Giphanii Commentarii in X L. Ethico-
rum ad Nicomachum, 1608), z przekładów Translałio antiqua>
przekład Garvego, Ramsauera i Rossa.
200 V 10. 1 1 ) 7 b 2 0 - m S a 1

20 orzeka o czymś ogólnie, a zdarzy się wypadek, który


nie podpada pod to orzeczenie, to słuszną jest rzeczą
by tam, gdzie ustawodawca coś opuścił i przez sformu -
łowanie Ogólne popełnił błąd, uzupełnić ten brak,
orzekając tak, jakby ustawodawca sam orzekł, gdyby
był przy tym obecny, i jakby sam postanowił był,
gdyby był z góry znał dany wypadek. Dlatego pra- *
wość jest sprawiedliwością, a nawet czymś lepszym
od pewnego rodzaju sprawiedliwości, choć nie od
25 sprawiedliwości samej w sobie, lecz od błędu wynika­
jącego z ogólnego sformułowania. I to właśnie jest
istotą prawości, że jest korek turą prawa, tam gdzie
ono niedomaga ha skutek ogólnego sformułowania.
T o też jest przyczyną, że nie wszystko bywa zgodne
ż prawem, niektóre bowiem rzeczy nie mogą być
ustawowo określonej tak że wymagają [specjalnej]
uchwały*. Bo reguła dotycząca tego, co nieokreślone, ?
musi sama być nieokreślona, tak jak przy lesbijskim1
30 budownictwie używa się ołowianej miary, jako że ta
miara nie jest sztywna, lecz dostosowuje się do
kształtu kamienia; podobnie też uchwała powzięta
przez głosowanie zmienia się zależnie od różnych
spraw, których się tyczy.
Jasne więc, czym jest prawość i że jest pewnym ro- »
dzajem sprawiedliwości, i od jakiego rodzaju spra­
wiedliwości jest lepsza; a stąd wynika, kto jest czło­
wiekiem prawym. Jest nim mianowicie ten, kto takie
35 czyny postanawia i takich zwykł dokonywać i kto
nie obstaje uparcie przy swoim prawie na nieko-
ii38a rzyść drugiego, Jecz pozwala się ukrócić, nawet

Mesbijs.kim — tj. posługującym sie nie ociosanymi ka­


mieniami.
V 10. 1138 a 2 - 1 1 . 1138 a 15 201

wtedy gdy ma prawo pó swojej stronie; trwała dyspo­


zycja do takiego postępowania jest prawrOścią; jest ona
pewnym rodzajem sprawiedliwości, a nie różną od
niej cechą charakteru.*
X I. Z tego, co się wyżej 1 powiedziało, okazuje się,
czy można skrzywdzić siebie samego, czy też nie.
[a] W jednym bowiem znaczeniu należą do spra­
wiedliwych te czyny, które są zgodne z" wszelkimi
cnotami nakazanymi przez prawo; tak np. nie ma
w ustawie wyraźnego zezwolenia na popełnianie sa­
mobójstwa, a na co nie ma w ustawie wyraźnego ze­
zwolenia — tego ustawa zabrania.* A dalej: jeśli
ktoś wbrew ustawie wyrządza" komuś szkodę, która
nie je<t odwetem, i czyni to zgodnie ze swą wolą, to
postępuje niesprawiedliwie; zgodnie zaś ze swą
wolą postępuje ktoś, kto zdaje sobie sprawę zarówno
z tego, kogo jego czyn się tyczy, jak z tego* jakim
posługuje się narzędziem; kto zaś w przystępie gniewu
popełnia samobójstwo zgodnie ze swą wolą, ten czyni
wbrew słusznej ocenie co£, czego ustawa zabrania,
a więc postępuje niesprawiedliwie. Kogo jednak tym
krzywdzi? czyżby państwo? bo siebie samego nie.
Wszak dobrowolnie doznaje swego losu, a nikt nie
doznaje krzywdy dobrowolnie. Dlatego też państwo
karze 2 [samobójstwo]! jakaś niesława spada na samo­
bójcę, ponieważ skrzywdził państwo.
[6 ] Ale i w tym znaczeniu, w którym wyrządzając
krzywdę jest się tylko niesprawiedliwym, a nie zgoła
złym człowiekiem — i w-tym znaczeniu również nie

4 —-h 13] WE 1195 b 3 5 — 1196 a 33.


1 1136 b 1 — 25.
2 Przez odmówienie pogrzebu.
202 ^ V 11. 1 1 3 8 a 15 - 1 1 3 8 a 27

można skrzywdzić siebie samego (to bowiem zna­


czenie różni się od tamtego, bo niesprawiedliwość
w tym znaczeniu jest wadą taką, jak [np.] tchórzo­
stwo, a nie niegódziwością pod każdym względem —
tak że i w tym znaczeniu postępując niesprawiedli­
wie nie krzywdzi się siebie samego). Albowiem [a]
gdyby to było możliwe, to można by tę samą rzecz
jednocześnie zabrać i dać tej samej osobie; to jednak
jest niemożliwe i postępowanie, zarówno sprawie­
dliwe, jak niesprawiedliwe, zakłada zawsze więcej
20 niż jedną osobę. A d a lej: [/?] czyn niesprawiedliwy $
musi być zależny od woli i być wynikiem postano­
wienia, musi być spontaniczny (zdaje się bowiem, że
nie postępuje niesprawiedliwie ten, kto czynu ta­
kiego dokonuje dlatego, że sam przedtem doznał
podobnego i odpłaca tylko pięknym za nadobne);
kto by zaś sam siebie miał skrzywdzić, musiałby za­
razem i być sprawcą czegoś, i tego samego doznawać.
Ponadto [y] byłoby wtedy rzeczą możliwą dobro­
wolnie doznawać krzywdy. Wreszcie: [d] nikt nie < >
postępuje niesprawiedliwie inaczej niż popełniając
25 poszczególne czyny niesprawiedliwe, a przecież nikt
nie popełnia cudzołóstwa z własftą żoną ani nie
włamuje się do własnego domu, ani sam siebie nie
okrada.
Ostatecznie więc kwestia, czy można skrzywdzić
siebie samego, musi być rozstrzygnięta analogicznie
do rozróżnienia, które wprowadziliśmy 1 roztrzą­
sając pytanie, czy można dobrowolnie doznać
krzywdy.

1 1136 a 31 — b 13.
V 11. 1138 a 28-1138 b 9X 203
______ ......... . , ............. .... —

7 (Jasną jest też rzeczą, że zarówno doznawanie,


jak wyrządzanie krzywdy jest czymś złym ; w pierw­
szym bowiem wypadku ma się mniej, w drugim — 3o
więcej niż środek, a tak pojęty środek odpowiada
zdrowiu w sztuce lekarskiej i silnej konstytucji
w gimnastyce. Wyrządzać krzy wdę jest jednak czymś
gorszym*, jako że wyrządźanie krzywdy jest godne
nagany i jest objawem nikczemności, i to albo nik-
czemności samej w sobie i zupełnej, albo czegoś,
co się do. niej zbliża ; bo nie każdy zależny od woli
czyn niesprawiedliwy dowodzi, że sprawca jest czło­
wiekiem złym ; doznawanie natomiast krzywdy nie
ma nic wspólnego z niesprawiedliwością i nikczem-
, *

« nością. A zatem doznawanie krzywdy jest samo 35


w sobie mniejszym złem, ale nic nie stoi temu na ii 38b
przeszkodzie, by przypadkowo było większym złem.
N a to jednak umiejętności nie zwracają żadnej
uwagi, lecz np* uważa się zapalenie płuc za po­
ważniejsze schorzenie niż potłuczenie, a mimo to
może przypadkiem tó drugie stać się poważniejsze, '
jeśli [np.] ktoś, doznawszy potłuczenia i upadłszy,
dostał się w ręce nieprzyjaciół i skutkiem tego został 5
przez nich zabity).
9 Przenośnie i tylko analogią operując, mówi się
o sprawiedliwości człowieka nie wobec siebie samego,
lecz jednych jego części wobec drugich; jest to jed­
nak sprawiedliwość nie we wszelkim znaczeniu, lecz
w znaczeniu sprawiedliwości pana wobec niewol­
nika lub sprawiedliwości domowej.1 W takim bo­
wiem stosunku pozostaje rozumna część duszy do

1 Por. 1134 b 15— 17.


V U. U 3 S h 10 — 1138 b n

io części nierozumnej. Ze względu na ten stosunek nie­


którzy sądżą, że można skrzywdzić siebie samego,
bo każda z tych części duszy może doznać ód drugiej
czegoś, có idzie na wspak jej dążeniom. Możliwa
więc jest jakaś sprawiedliwość w stosunku dó tych
dwóch części duszy, a mianowicie taka, jaka istnieje
między władcą a poddanym.
KSIĘGA SZÓSTA

I. Tyle więc rozróżnień dotyczących sprawiedli- n


wości i pozostałych cnót. A że powiedzieliśmy w yżej\
iż należy obierać środek, a nie nadmiar ani niedo­
statek, środkiem zaś jest to, na co wskazuje słuszna
ocena2, przeto te jej wskazania niech będą przed- 20
miotem naszych dalszych rozważań. W e wszystkich
omówionych wyżej3 trwałych dyspozycjach, jak i we
wszystkich innych, istnieje pewien cel, który mając
na óku, człowiek obdarzony zdolnością owej oceny
zwiększa lub umniejsza swój wysiłek. Istnieje też pew­
na cecha charakterystyczna umiarów, które, będąc
zgodne ze słuszną Oceną, leżą — j ak mówimy — 25
2 pomiędzy nadmiarem i niedostatkiem. Powiedzenie
takie, jakkolwiek prawdziwe, nie jest jednak wcale
jasne. Można bowiem też w odniesieniu do wszyst­
kich innych czynności, które mogą być przedmiotem
wiedzy, twierdzić zgodnie z prawdą, że należy w nie
wkładać nie za dużo ani za mało wysiłku, czy też
nie za dużo ani za mało folgować sobie w nich, lecz
trzymać się środka i słusznej oceny. K to by się

18 nn.] EE 1249 a 2 1 — h 6. WE 119Gb 4 nn.


1 1104 a 11— 27; 1106 a 26 — 1107 a 27.
2 Por. 1103 b 32, 1114 b 29 (?).
8 W ks. III, I V i V.
206 VI 1. m s b U) //IO* II

30 jednak tego tylko trzymał, nic więcej w iedziałby


np. w kwestii, co należy czynić dla zdrowia cie­
lesnego, niż ktoś, kto na to pytanie odpowiedziałby:
„wszystko, co nakazuje sztuka lekarska i. co czyni
biegły w niej człowiek44. Dlatego też trzeba w odnie- 3
sieniu do trwałych dyspozycji duszy nie tylko zado­
wolić się powyższym prawdziwym twierdzeniem, ale
też określić dokładnie, czym jest Owa słuszna ocena
i có jest jej cechą charakterystyczną.
35 Dzieląc zalety duszy powiedzieliśmy1, że jedne *
ii 39a z nich są etyczne [moralne], drugie zaś dianoetyczne
[intelektualne]. Owóż omówiliśmy wyżej po kolei
cnoty, czyli zalety etyczne, niżej zaś mówić będziemy
o zaletach intelektualnych, przedtem jednak zaj­
miemy się [samą] duszą. Powiedzieliśmy wyżej2, że s
dwie są części duszy: jedna rozumna, druga zaś
5 nierozumna, obecnie zaś trzeba dokonać takiego sa­
mego rozróżnienia w obrębie rozumnej części duszy.
Przyjmijmy, że i rozumna część duszy dzieli się na
dwie części: jedną, za pomocą której ujmujemy to
wszystko, czego zasady są niezmienne, i drugą, za
pomocą której ujmujemy rzeczy zmienne. Przed­
miotom bowiem różniącym się swym rodzajem
odpowiadają też różniące się swym rodzajem części
duszy, które ujmują owe dwa różne rodzaje przed-
io miotów, skoro przecież poznawanie dokonywa się
dzięki pewnemu podobieństwu i pokrewieństwu
z przedmiotami poznawanymi3. Nazwijmy więc 6

35 nn.] WE 1196 b u nn.

1 1103 a 3— 7.
2 1102 a 26— 28.
3 Por. O duszy 404 b 17, 405 b 15, 409 b 26, 427 a 27.
VI 1. 1139 a 1 2 - 2 . 1139 a 25 207

jedną z owych dwóch części rozumnej częśći duszy


zdolnością poznawania naukowego, drugą zaś— zdol­
nością rozumowania51' ; rozumować bowiem to to sa­
mo, co namyślać się nad czymś, a nikt nie namyśla się
nad tym, co nie może mieć się inaczej1. Tak tedy
zdolność rozumowania jest jedną częścią rozumnej
części duszy. Należy więc określić, która z trwałych
dyspozycji każdej z tych dwóch części2 jest najlepsza;
ta bowiem jest dzielnością każdej z tych dwóch
części; dzielność zaś każdej rzeczy jest czymś względ­
nym w stosunku do swoistej jej funkcji.
I I . Trzy są [rzeczy] w duszy, od których zależy dzia­
łanie i poznawanie prawdy: doznawanie wrażeń
zmysłowych (aurtbjaię), myślenie (vouę) 3 i praghienie
(Spe^tę). Spośród nich doznawanie wrażeń nie jest
źródłem żadnego działania, co wynika z faktu,
iż zwierzęta posiadają zdolność doznawania wrażeń,
nie biorą jednak udziału w żadnym działaniu.
Czym w sferze myślenia dyskursywnego ($iavoi,a)
twierdzenie i przeczenie, tym jest w pragnieniu
pożądanie czegoś i unikanie czegoś*; tak, że skoro
dzielność etyczna jest trwałą dyspozycją do pewnego
rodzaju postanowień, postanawianie zaś jest aktem
pragnienia, wypływającym z namysłu, to wobec tego
musi być sąd prawdziwym i słusznym musi być
pragnienie, jeśli postanowienie ma być szlachetne,

1 Por. nieco odmienne sformułowanie 1112 b 1.


* z t y c h d w ó c h c z ę ś c i •— rozumnej części duszy.
8 Już Eustratios (Gommentaria Graeca X X , s. 277) zwrócił
uwagę na to, że vooę ma tu znaczenie myślenia w ogóle,
a nie myślenia intuicyjnego, którego przedmiotem są rzeczy
niezmienne.
20S VI 2. 1139 a 2.5 - 1 1 ) 9 b 5

i przedmiot stwierdzony przez sąd musi być ten sam,


co przedmiot, ku któremu skierowuje się pożądanie.
Ten więc rodzaj myślenia dyskursywnegó i prawdy
jest praktyczny. W teoretycznym natomiast myśleniu 3
dyskursywnym, które nie jest praktyczne ani w y­
twórcze*, dobrem jest prawda, a złem-— fałsz (to bo­
wiem jest funkcją wszelkiego myślenia dyskursyw-
30 negó); tylko że tam, gdzie idzie o praktyczne my­
ślenie dyskursywne, [dobrem jest] prawdziwość zgod­
na że słusznym pragnieniem.
Owóż przyczyną działania jest postanowienie — *
przyczyną w znaczeniu źródła ruchu (6&ev f) xiVY)<jię),
lecz nie przyczyny celowej; przyczyną zaś postano­
wienia jest pragnienie, któremu towarzyszy myśl
o celu. Dlatego to nie ma postanowienia bez myśle­
nia intuicyjnego i myślenia dyskursywnegó ani też
bez trwałej dyspozycji etycznej, gdyż nie ma trafnego
35 działania ani jego przeciwieństwa bez obu tych
czynników: myślenia dyskursywnegó i charakteru.
Samo jednak myślenie dyskursywne nie wprawia ni- 5
czego w ruch, lecz tylko jeśli j est praktyczne i zmierza
1139b do jakiegoś celu. T o bowiem praktyczne myślen|e dys­
kursywne rozstrzyga też o wytwórczym myśleniu
dyskursywnym; bo każdy, kto coś tworzy, tworzy
to w jakimś celu, przy czym rzecz wytworzona
nie jest celem w bezwzględnym tego słowa znaczeniu,
lecz celem ze względu na coś innego i celem pewnej
czynności. Natomiast działanie jest [celem w znacze­
niu bezwzględnym], ponieważ celem jest tu powo­
dzenie w działaniu i tó powodzenie jest przedmiotem
pragnienia. Dlatego postanowienie jest albo myśle­
niem intuicyjnym zabarwionym przez pragnienie,
5 albo pragnieniem zabarwionym przez myślenie
VI 2V. 11)9 b 5 - ) . 11)9 b 22 209
Tl , ........... ......... - - '| ■ JU _LI _ j i j ir " - T - I ----------------- - - - ~ ------------------------------ -- I ■-Ir I ■' xr — r I - ■ ---------

dyskursywne*, a taką przyczyną [działania] jest


* człowiek*. (Toteż nic z rzeczy minionych nie może
być przedmiotem postanowienia; tak np. nikt nie
postanawia zburzyć Tfoi, bo nikt nie namyśla się
nad przeszłością, Jęcz tylko nad przyszłością i nad
tym, co może być [inaczej] ; to zaś, co się stało, nie
może się odstać. Dlatego słuszne są słowa A gaton a:

Tej jedriej rzeczy nie potrafi nawet Bóg:


By się odstało to, co raz ju ż stało się.1

Prawdziwość jest zaterji dziełem obu rodzajów myśle­


nia. T e więc trwałe dyspozycje, dzięki którym każdy
z nich najlepiej poznaje prawdę, są zaletami każdego
z nich.

III. Zacznijmy więc od początku i omówmy raz


jeszcze te dyspozycje. Załóżmy tedy, że pięć jest
[trwałych dyspozycji], dzięki któfym dusza poznaje
prawdę, twierdząc coś lub przecząc. Są t o : sprawność
techniczna, wiedza naukowa, rozsądek czyli mądrość
praktyczna, mądrość teoretyczna czyli filozoficzna
i myślenie intuicyjne*; co się bowiem tyczy przeko­
nania i mniemania, to jedno i drugie może zmylić.*
2 Czym więc jest wiedza naukowa, to wynika z wy­
wodów poniższych (o ile mamy wyrażać się ściśle
i nie posługiwać się tylko analogiami). Przyjmujemy
wszyscy, że to, co wiemy, nie może być inaczej.
O rzeczach natomiast, które mogą mieć się ina­
czej, skoro usunęły się spod naszej możności spostrze­
gania, nie wiemy, czy istnieją, czy nie. Przedmioty

14 nn.] WE 1196 b 34 nn. || 18 nn.] WE 1196 b 37 nn.


1 Frgm. 5 u Naucka2.

14 — E t y k a
210 Vł 3. U 3 9 b 2 2 - 4 . lH O a 3

wiedzy naukowej są tedy czymś koniecznym i czymś


wiecznym; wszystko bowiem, co w bezwzględnym
znaczeniu konieczne, jest wieczne, a to, co wieczne,
25 nie powstało ani nie zginie. A dalej: wszelka wiedza 3
naukową jest — jak się zdaje — czymś, czego można
nauczyć, a jej treść — czymś, czego można nauczyć
się. Wszelkie zaś nauczanie nawiązuje do poprzednio
już zdobytych wiadomości, jak to , wywodzimy
w naszych Analitykach1, ponieważ operuje bądź
indukcją, bądź sylogizmem. Owóż indukcja prowadzi
także do tego, co ogólne, gdy natomiast sylogizm
30 z tego, co ogólne, wychodzi. Sylogizm tedy wychodzi
od zasad, które nie są uzyskane na drodze sylo-
gistycznej; a zatem są uzyskane na drodze induk­
cyjnej. Wiedza naukowa jest więc dyspozycją do ^
dowodzenia i posiada wszystkie inne cechy, które
wyszczególniliśmy w Analitykaęh2; bo kiedy ktoś
żywi jakieś przekonanie* i znane mu są jego zasady,
wówczas posiada wiedzę naukową; jeśli zaś nie są mu
znane lepiej aniżeli konkluzja, to wiedza jego będzie
35 miała charakter [tylko] przypadkowy.
T yle więc dla określenia wiedzy naukowej.
ii4oa I V . Spośród rzeczy, które mogą mieć się inaczej,
jedne są przedmiotem twórczości, inne — przedmio­
tem działania. Tworzenie mianowicie i działanie'— 2
to dwie rzeczy różne (dostateczne o nich wiadomości
czerpać można także z moich dzieł literackich);

1 nn.] WE 1197 a 3 nn.


1 Analityki drugie 71 a 1.
* Tam że b 9— 23.
VI 4. 1140 a 4 - 1 1 4 0 a 20 211

tak że tzw, trwała dyspozycja do opartego na rozu­


mowaniu działania jest czymś różnym od takiejże
dyspozycji do opartego na rozumowaniu tworzenia. 5

Dlatego też żadna z nich nie obejmuje drugiej :


ani bowiem działanie nie jest tworzeniem, ani
3 tworzenie dzia|aniem. Skoro zaś [np.] umiejętność
budowania domów jest jedną ze sztuk i jest pewnym
rodzajem trwałej dyspozycji do opartego na rozu­
mowaniu tworzenia, i skoro nie ma ani sztuki,
która by nie była trwałą dyspozycją clo opartego
na rozumowariiu tworzenia, ani takiej dyspozy­
cji [do opartego na rozumowaniu tworzenia],
która by nie była sztuką, to sztuka jest identyczna
z trwałą dyspozycją do opartego na trafnym rozu- 10

4 mowaniu tworzenia. Owóż wszelka sztuka łączy się


z powstawaniem i z wynalazczym obmyślaniem
tego, by powstało coś z rzeczy, które mogą i być,
i nie być, i których źródło tkwi w wytwarzającym,
a nie w wytworze*; bo nie są wytworami sztuki te
rzeczy, które z konieczności istnieją lub powstają, ani
te, które istnieją lub powstają w sposób zgodny z naka- 15

zami natury *(te bowiem rzeczy mają same w sobie swe


5 źródło). Skoro zaś tworzenie i działanie to rzeczy
różne, to z konieczności sztuka podpada pod tworze­
nie, a nie pod działanie. I do pewnego stopnia te
same rzeczy są dziełem sztuki i przypadku, jak to
stwierdza i Agaton:
r
Wszak sztuka i przypadek do się wzajem lgną 2. 20

1 Por. przypis do 1099 b 21.


2 Frgm. 6 u Naucka2.

14 *
U12 V! 4. 1140 a 21 - 5 . 1140 b 2

20 Sztuka jest więc, jak już powiedziano1, pewnego ro- *


dzaju trwałą dyspozycją do opartego na trafnym
rozumowaniu tworzenia; brak sztuki zaś — prze­
ciwnie, trwałą dyspozycją do opartego na błędnym
rozumowaniu tworzeni a ; przedmiotem obu są rzeczy ,
które mogą mieć się inaczej.

V . Co się tyczy rozsądku, możemy istotę jego ująć,


2.» rozważając, o jakich to ludziach mówimy, że są
rozsądni. Zdaje się, że charakterystyczną ich cechą
jest zdolność trafnego namysłu nad tym, co jest dla
nich dobre i pożyteczne, i to nie w pewnych specjal­
nych dziedzifi&ch, np. dla ich zdrowia czy siły, lecz
w odniesieniu do należytego sposobu życia w ogóle.
Świadczy o tym fakt, że nazywa się ludzi rozsądnymi 2
także pod pewnymi szczególnymi względami, jeśli
przeprowadzili trafnie rozumowanie dotyczące cze­
goś, co jest dobrym celem, choć nie jest przedmiotem
30 żadnej specjalnej sztuki. Więc rozsądny w ogóle
*

byłby ten, kto jest zdolny do [trafnego] namysłu.


Nikt jednakowoż nie namyśla się nad rzeczami, 3

których przebieg nie móże, b y ć2 inny, ani nad takimi,


których nie może dokonać. Tak tedy skoro wiedza
naukowa związana jest z dowodzeniem i skoro nie
można dowodzić tych rzeczy, których zasady są
:« zmienne (wszystkie bowiem takie rzeczy mogłyby
li-ioi,- być też inne); skoro wreszcie nie można namyślać
się nad rzeczami koniecznymi — to rozsądek nie
może być ani wiedzą naukową, ani sztuką: wiedzą
naukową dlatego nie, że to, co może być zdziałane,

24 — b 30) WE 1197 a 1 3 'nn.

1 1140 a 9, 10..
2 Por. 1139 a 14 i przypis do tego wiersza.
VI 5. 1140 b 1140 b 17 213

może też wypaść inaczej; sztuką zaś dlatego nie, że


działanie i tworzenie to dwie rzeczy różnego rodzaju.
Nie pozostaje więc nic innego jak tylko to, że jest on
trwałą dyspozycją do działania opartego na trafnym
rozważeniu tego, co dla człowieka jest dobre lub złe.
Cel bowiem tworzenia leży poza tworzeniem, przy
działaniu zaś jest^ inaczej: bo tu sarno powodzenie
w działaniu jest celem1. Toteż przypisujemy rozsądek
Pęryklesowi i ludziom jego pokroju, ponieważ umieją
oni dojść do tego, co jest dobre dla nich samych
i lila ludzi w ogóle; przypisujemy go też tym, którzy
biegli są w sztuce zarządzania domem i państwem*.
(Dlatego też umiarkowaniu nadajemy nazwę „sofro-
syne“, sądzimy bowiem, że pozwala nam zachować
rozsądek, „sodzejn ten fronesin“)2. Tym zaś, co dzięki
niemu zachowujemy, jest właśnie sąd wspomnia­
nego rodzaju®. Bo nie wszelki sąd ulega zaćmieniu
czy spaczeniu pod wpływem przyjemności czy
przykrości (nie ulega im np. sąd, że suma kątów
w trójkącie równa się dwom prostym), lecz tylko
sądy odnoszące się do działania. Punktem wyjścia
bowiem działania jest cel4, do którego ono zmierza.
Kogo jednak uwiodła przyjemność czy przykrość,
ten traci z oczu ów punkt wyjścia i świadomość, że

1 Por. i i 39 b i.
1 Naiwny etymologia greckiego ao>9poauv7j od <rw^etv
<ppóv7)oriv jest tu podstawą gry słów, nie dającej się przełożyć na
język polski. (Por. objaśn. do 1128 a 10.) Ta sama etymologia
w Platońskim Kratylosie 4 1 1 E. Por. przypis do 1096 a 24.
* sąd w s p o m n i a n e g o r o d z a j u — tj. sąd o tym, co jest
.dobre, a co złe dła ludzi fEustratio?, Commentaria Graeca
X X , s. 309).
4 Por. 1144 a 32, 1151 a 16.
214 VI 5. 1140 b 1 8 - 6 . 1140 b )2

w tym celu i dla niego powinien wszystko wybierać


i czynić — ponieważ zły charakter działa niszceąco
na ów pierwotny punkt wyjścia). Wynika więc stąd,
że rozsądek jest trwałą dyspozycją do działania,
opartą na trafnym rozważaniu tego, co jest dobre
dla ludzi. [Dalej] jednakowoż; w odniesieniu do'
sztuki można mówić ó mistrzostwie, w odniesieniu
zaś do rozsądku — nie można. W sztuce też błędy
zamierzone są czymś lepszym1, jeśli zaś idzie O roz­
sądek, a tak samo i o dzielność etyczną, rzecz ma się
przeciwnie*. Jasne więc, że rozsądek jest pewnym
rodzajem dzielności etycznej, a nie sztuką.
Spomiędzy dwu rozumnych części duszy rozsądek
musi być dzielnością tej części, która jest zdolnością
do wytwarzania mniemań2; przedmiotem bowiem
mniemania, podobnie jak przedmiotem rozsądku jest
to, co może być inaczej. Nie jest jednakże rozsądek3
tylko trwałą dyspozycją opartą na trafnym rozumo­
waniu; dowodzi tego fakt, iż taka dyspozycja mo­
że pójść* w zapomnienie, rozsądek zaś — nie
może4.
VI * Skoro przedmiotem wiedzy naukowej są rzeczy
ogólne i konieczne i skoro istnieją najwyższe zasady
wszystkiego, co można udowodnić, a zatem całej

31 nn.] WE 1197 a 20 nn.


1 l e p s z y m — od mimowolnych.
2 t ó 8 oĘa<mxóv, nazwane gdzie indziej t ó Xo y ł o t ł x ó v . Por.
1139 a 12 i 1144 b 14 oraz przypis do 1103 a 3. Także
Platon zna pojęcie zdolności wywoływania mnieihań i nazywa
ją w Sofiście 233 G, 268 GSo^aarucf). Por. przypis do 1096 a 24.
3 jak sztuką.
4 Por. 1100 b 13.
VI 6. 1140 b 33 - 7. 1141 a 13 215
— — - J - ------------ ------------------ -------------- ------------------------ r. - p -

wiedzy naukowej (wiedza ta bowiem opiera się na


zasadach) — to nie może najwyższa zasada tego, co
jest przedmiotem wiedzy naukowej, sama być przed­
miotem wiedzy naukowej ani też sztuki, ani roz­
sądku; bo tó, có jest przedmiotem wiedzy naukowej,
może być udowodnione, sztuka zaś i rozsądek mają
za przedmiot to, có mogłoby też być inaczej. Nie
mogą też owe najwyższe zasady być przedmiotem
mądrości filozoficznej (crocpia^1 ; jest bowiem cechą
filozofa to, że umie pewne rzeczy udowodnić. Jeśli
więc są [cztery trwałe dyspozycje], dzięki którymi
ujmujemy prawdę i nie mylimy się w odniesieniu
do rzeczy, które nie mogą, a nawet dó tych, które
mogą mieć się inaczej, a mianowicie: wiedza nau­
kowa, rozsądek, mądrość teoretyczna, czyli filozo­
ficzna i myślenie intuicyjne; i jeśli spomiędzy tych
czterech trzy (a mianowicie: rozsądek, wiedza nau­
kowa i mądrość teoretyczna) nie mogą ujmować
najwyższych zasad, to nie pozostaje nic innego, jak
tylko że zasady te są przedmiotem myślenia intu­
icyjnego,
V II. Mądrość w sztukach przypisujemy [w języku
greckim] 2 najznakomitszym artystom, np. Fidiaszówi
jako rzeźbiarzowi lub Pólikletowi jako twórcy po­
sągów, i wówczas nic innego nie rozumiemy przez
„mądrość" jak tylko mistrzostwo w sztuce; ó niektó­
rych jednak ludziach mówimy, że są w ogóle mądrzy,

9 nn.] WE 1 197 a 23 nn.

1 Por. objaśn. do 1177 a 25.


* Po polsku nie mówimy o mądrości, lecz o biegłości czy
mistrzostwie w sztuce.
216 VI 7. I NI a N - 1141 a 2S

a nie tylko w pewnej dziedzinie lub pod pewnym


względem, jak to też Homer mówi vv Margitesie1

Ani kopaczem, ani oraczem zrobiły go bogi,


Ni w niczym innym mądrym

więc jasną jest rzeczą, że mądrość jest najwyższym


z rodzajów wiedzy. Mędrzec musi tedy nie tylko
wiedzieć to, co z -najwyższych zasad wynika, lecz
nadto też znać prawdę o samyęh owych zasadach.
Tak więc byłaby mądrość teoretyczna połączeniem
myślenia intuicyjnego z wiedzą naukową — wiedzą
naukową o najwyższych przedmiotach, która jak
gdyby osiągnęła swój szczyt2.
Niedorzecznością jest bowiem, jeśli ktoś sądzi, że
umiejętność rządzenia państwem lub rozsądek mają
najwyższą wartość, skoro człowiek nie jest koroną
stworzenia. Jeśli tedy co innego jest odrowe dla
ludzi, a co innego dla ryb, to, co białe natomiast
i co proste, jest zawsze [dla wszystkich] to samo,
w takim razie i to, co mądre, byłoby, wedle powszech­
nego mniemania, zawsze tym samym, to zaś, co
rozsądne — czymś różnym3. Bo należyte zrozumienie
wszystkich własnych spraw nazwiemy rozsądkiem,
i kto go posiada, temu też powierzymy staranie o te
sprawy. Dlatego to mówi się nawet o niektórych
zwierzętach, że są rozsądne — o tych mianowicie,
które mają zdolność przewidywania w sprawach

20 — b3] WE 1197 a 32 nn. || 21, 33 — b 2] EE 1217


a 33-
1 Frgm. 2 (wyd. Th. Allen, Homeri Opera 1911).
8 Susemihl-Apelt przyjmuje tu za Ramsauerem znaczną
lukę w tekście.
3 r ó ż ny m — dla różnych gatunków,
VI 7. l l f l a 2 8 - 1 1 4 1 h S 217

złączonych z ich własnym życiem. Jasne też, że


mądrość teoretyczna i umiejętność rządzenia pań­
stwem nie są identyczne. Jeśliby bowiem nazwać
mądrością teoretyczną [zdolność poznawania] tego, w
co dla kogo jest pożyteczne, to byłoby wiele takich
mądrości, jako że znajomość tego, co jest dobre, jest
nie jedna dla wszystkich istot żyjących, lecz dla
każdego gatunku inna ; podobnie nie ma też jednej
sztuki lekarskiej dla wszystkich istniejących stworzeń.
Argument zaś, że człowiek stdi spośród wszystkich
stworzeń żyjących najwyżej, jest bez znaczenia.
Istnieją bowiem twory, których naturą jest dużo miu
bardziej boska niż natura człowieka, jak np.
najbardziej widoczne spomiędzy nich, te [ciała niebie-
•'» skie], z których składa się wszech świat. Z wywo­
dów powyższych wynika, że mądrość teoretyczna
jest i wiedzą naukową, i myśleniem intuicyjnym*,
których przedmiotem jest tó, co z natury swej je s t.
najwyższe. Dlatego przypisuje się wprawdzie Ana-
ksagorasowi i Talesówi1, i innym do nich podofónym
mądrość teoretyczną, ale odmawia im się mądrości
praktycznej, ponieważ widzi się, że nie rozumieją s
tego, co leży w ich własnym interesie; i mówi się,
że rozumieją się na tym, co jest niezwykłe, ppdziwu
godne, trudne i boskie — lecz bezużyteczne; a to
dlatego, że nie troszczą się o to, có jest dobre dla
człowieka2.

1 Por. frgm. 30 u Dielsa5 Ił 13.


3 O Talesie podobnie wyraża się Platon w Teajlecie 174 A.
(Por. przypis do 1096 a 24). Arystoteles natomiast w Polityce
1259 a 6 i nn. opowiada, w jaki sposób Tales wzbogacił
się wysnuwając praktyczne wnioski ze swej wiedzy astro­
nomicznej.
218 VI 7. 1141 b 8 -1 1 4 1 b 22

Rozsądek,, czyli mądrość praktyczna, dotyczy


spraw ludzkich i tych, nad którymi można się namy­
ślać ; mówimy bowiem, że rzeczą człowieka rozsądne­
go jest przede wszystkim dobry namysł, a nikt nie
namyśla się nad tym, co nie móże być inaczej1 lub
có nie ma żadnego celu; celem zaś jest dobro, które
ma być Osiągnięte przez działanie. Dobrze zaś
w bezwzględnym tego słowa znaczeniu namyśla się
ten, któ zgodnie z wynikami swego rozumowania
umie zmierzać dó największego dla człowieka dobra,
które może być osiągnięte przez działanie. Przed­
miotem rozsądku nie jest tylko to, co ogólne —
żąda się odeń, by dawał poznanie rzeczy jednostko­
wych; dotyczy bowiem działania, a w działaniu
miamy zawsze dó czynienia z tym, co jednostkowe.
Dlatego to niektórzy spośród tych, co nie posiadają
w iedzy2, a mianowicie ci, co mają doświadczenie,
są i w pozostałych dziedzinach bardziej uzdolnieni
do działania niż inni, którym nie brak wiedzy* ; bó
jeśliby ktoś wiedział np., że lekkie potrawy mięsne
są łatwo strawne i zdrowe, nie wiedział jednak,
które są lekkie, nie potrafiłby dopomóc do zdrowia,
zdołałby to natomiast zrobić, któ by wiedział, że
drób jest lekki i zdrowy.
Owóż ponieważ rozsądek tyczy się działania, więc
trzeba3 posiąść jedno i drugie4, albo jeśli jedno

1 Por. 1139 a 14, 1140 a 33.


2 w i e d z y — nb. wiedzy teoretycznej.
3 t r z e b a — chcąc trafnie działać.
4j e d n o i d r u g i e — tj. znajomość tego, co ogólne, i przy­
padków jednostkowych.
VI 7. 1141 b 2 2 - 8 . 1141 b 33 219

z nich, to raczej to drugie. T ak że i tu1, jedna z form 2


byłaby kierownicza.

V III. Polityka [umiejętność rządzenia państwem]


i rozsądek są [właściwie] tą samą trwałą dyspozycją,
ale ich sposób przejawiania się ( t ó zfoca) jest różny.
W polityce [w znaczeniu obszerniejszym] ta jej
część, która ma rolę jakby kierowniczą, spełnia
funkcje ustawodawcze; ta zaś,która dotyczy 3 spraw
jednostkowych, nosi wspólną4 nazwę polityki [w zna­
czeniu ściślejszym]. Posiada ona charakter prak­
tyczny i ma do czynienia z namysłem. Uchwała
bowiem jest czymś, co należy wykonać jako akt
jednostkowy.* Dlatego to tylko o przedstawicielach
drugiej z tych sztuk mówi się, iż uprawiają politykę;
bo tylko oni coś wykonują, tak jak rękodzielnicy.
Za rozsądek uważa się powszechnie najbardziej tę
jego część, której przedmiotem jest sam człowiek,
jednostka; i ta jego część nosi wspólną5 nazwę
rozsądku; pozostałe części to: sztuka zarządzania
domem, sztuka prawodawcza i polityka; w tej ostat­
niej wyróżnia się z kolei sztukę naradzania się i są­
dową*. Zdawanie sobie sprawy z tęgo, co jest dobre

1 tu — nb. przy rozsądku podobnie jak przy mądrości teore­


tycznej (Ross).
• j e d n a z form — mianowicie ta forma, której przedmio­
tem są rzeczy jednostkowe.
8 Tekst w tym miejscu jest zepsuty (ĄSioę ra xad-9ixa<yroc),
sens zrekonstruowany jest hipotetycznie. Ross tłumaczy :
... która ma się do tamtej jak przypadki jednostkowe do tego,
co ogólne.
4 wspólną — im obu.
5 wspól ną — wszystkim trzem częściom rozsądku.
220 VI 8. 1 1 U b 34 - 1142 a U

dla własnej osoby, byłoby tedy pewnym rodzajem po­


znania; istnieją jednak [między tym rodzajem
a innymi] poważne różnice i człowieka, który ro-
iH2a zumie swój własny interes i troszczy się o swoje
sprawy, nazywa się rozsądnym, o tych zaś, co upra­
wiają politykę, mówi się, że niepotrzebnie wtrącają
się w nieswoje rzeczy. Zgodnie z tym powiada
Eurypides:

Czyż byłem mądry ja, co mogłem łatwo wszak


Jak żołnierz jeden z wielu w szarym tłumie żyć
5 I udział równy mieć?1

[A gdzie indziej:]

Bo tych, co ponad innych wybijają się-...2

[Ludzie, którzy żywią ten pogląd ,] 3 dążą do tego, co


dla nich samych jest dobre, i sądzą, że tak należy
postępować. T o więc zapatrywanie stało się źródłem
przekonania,, że ci [właśnie] ludzie są rozsądni;
chociaż chyba nie można dbać należycie o własne
io sprawy, nie troszcząc się o sprawy swego domu
i państwa. Ponadto niejasna jest i wymaga zbadania
kwestia, w jaki sposób należy kierować własnymi
sprawami.
Za słusznością powyższych wywodów przemawia s
też fakt, że młodzi chłopcy opanowują geometrię
i matematykę i nabywają w nich ,,mądrości“ ,
zdaje się -jednak, że rozsądnym nie staje się [żaden
z nich]. Pochodzi to stąd, że mądrość praktyczna

1 Frgm. 787 u Naucka2.


2 Frgm. 782, 2 u Naucka2.
3 Uzupełnienie w nawiasie pochodzi od Rossa.
VI S. 1142 a 1 4 - 1 1 4 2 a 26 221

dotyczy [nie tylko tego, co ogólne, lecz] także spraw


jednostkowych, które poznaje się jedynie na pod­
stawie doświadczenia, doświadczenia zaś brak mło­
dzieńcowi (bo jest ono owocem długiego czasu).
A i nad tym można się zastanaw iaj dlaczego to mło­
dy chłopak może zostać matematykiem, ale nie mo­
że stać się filozofem(<xo<póę) ani przyrodnikiem. Czyżby
dlatego, że przedmioty wiedzy matematycznej utwo­
rzone są przez abstrakcję, zasady zaś tamtych nauk
czerpiemy z doświadczenia? i czy dlatego, że o ich
przedmiotach1 młodzi ludzie wygłaszają sądy, o któ­
rych prawdziwości nie są przekonani, gdy natomiast
istota przedmiotów matematyki nie jest dla nich
niezrozumiała?*
A dalej: błąd w namyśle może dotyczyć albo
tego, co ogólne, albo tego, co jednostkowe; może
bowiem tkwić np. ałbo w tym [twierdzeniu], że
wszystkie wody, które są ciężkie, są szkodliwe, albo
w tym, że ta oto woda jest ciężka.
Jasną więc jest rzeczą, że rozsądek nie jest wiedzą
naukową; gdyż, jak już o tym była mowa2, dotyczy
tego, co jest ostatecznym faktem jednostkowym; to
bowiem, có ma być dokonane, jest takie3. Rozsądek *
jest tedy czymś wręcz przeciwnym myśleniu intu­
icyjnemu, ponieważ myślenie intuicyjne zajmuje się
najwyższymi, grariicznymi zasadami, których nie
można dowieść, rozsądek zaś ostatecznymi faktami

J o ich p r z e d mi o t a c h - tj. o przedmiotach filozofii


i przyrodoznawstwa.
* 1 141 b 15.
3 t a k i e — tj. je d n o s t k o w e .
222 VI 8. 1142 a 2 7 - 9 . 1142 b 4

jednostkowymi, które są przedmiotami nie wiedzy


naukowej, lecz spostrzegania1, i to nie spostrzegania
[za p#omocą] poszczególnych zmysłów, lecz takiego,
dzięki jakiemu spostrzegamy2, że ostateczną, naj­
prostszą figurą w matematyce jest trójkąt; i tu3 bo­
wiem natrafia się na jakąś granicę4. T u jednak raczej
mamy do czynienia ze spostrzeganiem5 aniżeli przy
rozsądku3; tamto zaś spostrzeganie7 jest innego
rodzaju.

IX . ... dociekanie zaś i namysł nie są tym samym;


bo namysł jest pewnym rodzajem dociekania. Trzeba
też zająć się kwestią, czym jest dobry namysł, czy jest
pewnym rodzajem wiedzy naukowej, czy mniema­
niem, czy też trafnym odgadnięciem, czy wreszcie
jeszcze czymś innym. Owóż dobry namysł nie jest 2
wiedzą naukową (jako że nikt nie docieka tego, co
wie, dobry zaś namysł jest pewnym rodzajem na­
myślania się, a ten, kto się namyśla, docieka czegoś
i rozumuje); ale nie jest też trafnym odgadnięciem»
Odgadywanie bowiem dokonuje się bez rozważania
i szybko, a namysł jest czymś, co trwa długo, i mówi
się, że należy szybko wykonać to, co jest owocem

31 — b 33] W£ 1199 a 4 nn.


1 s p o s t r z e g a n i a , — crtadrpię w znaczeniu wyczucie.
Por. przypis do 1109 b 23.
2 s p o s t r z e g a m y — ala&avo(xev, nb. spostrzegamy intuicyj­
nie. Por. przypis do 1098 b 3.
3 i tu — podobnie jak przy najwyższych zasadach.
4 g r a n i c ę — w możności dowodzenia (Grant).
6 afcribjaię — nb. ze spostrzeganiem intuicyjnym.
• Czytając wraz z Rossem: f| ępóv7jaŁ£, a nie: ^ ępóviqarię, co
znaczyłoby: „raczej ze spostrzeganiem niż z rozsądkiem**.
7 tamto... s pos t r z ega ni e — tj. spostrzeganie zmysłowe.
V I 9. 1142 b 5 — 1142 b 20 223

namysłu, ale namyślać się — powoli. Jest też dobry


namysł czymś różnym od bystrości; jako że bystrość
jest poniekąd odgadywaniem. A dalej, dobry na­
mysł nie jest żadnym mniemaniem, lecz skoro
ktoś, kto się źle namyśla, błądzi, ten zaś, kto się dobrze
namyśla, namyśla się trafnie, to jasne, że dobry
namysł jest pewnym rodzajem trafności, ale nie jest
to trafność ani wiedzy naukowej, ani mniemania.
Nie ma bowiem trafności wiedzy naukowej (skóro
nie ma też jej nietrafności), trafnością zaś mniemania
jest prawdziwość1. A ponadto wszystko, có jest przed­
miotem mniemania, jest już zupełnie określone. Jedna­
kowoż dobry namysł nie móże się obejść bez rozwa­
żania Nie pozostaje więc nic innego jak tylko to,
że dobry namysł jest trafnością myślenia dyskur-
sywnego; bo to myślenie nie jest jeszcze twierdze­
niem, gdy natomiast mniemanie nie jest dociekaniem
czegoś, lecz już poniekąd twierdzeniem, człowiek zaś,
który się namyśla — czy czyni to dobrze, czy źle —
docieka czegoś i rozumuje.
Jeśli więc dobry namysł jest pewnego rodzaju
trafnością namyślania się, to należy zastanowić się,
czym jest ówó namyślanie się i co jest jego przedmio­
tem. Skoro jednak wyraz „trafność" jest wielo­
znaczny, to jasne, że dobry namysł nie jest trafnością
w każdym znaczeniu tego wyrazu: [/] Albowiem
człowiek nieopanowany i człowiek zły, jeśli jest
sprytny2, osiągnie dzięki rozumowaniu to, có przed-
sięweźmie, t^k że okaże się, iż trafnie się namyślał,

1 Por. 12 a 7.
ii 9 f
* Czytając w tym zepsutym miejscu (z Apeltem): et 8eivó<;
zamiast rękopiśmiennego: I8civ.
224 VI 9. 1142 b 2 0 - 1 0 . 114) a 2

lecz dopiął przez to wielkiego zła. Dobre jednak


namyślanie się uchodzi powszechnie za coś dobrego;
taka bowiem trafność w namyśle jest właśnie dobrym
namysłem, który zwykle osiąga to, co dobre. Ale 5
[s\ można też Osiągnąć to, co dobre, na podstawie
fałszywego sylógizmu i osiągnąć to, co się uczynić
powinno, jednakowoż nie za pomocą właściwych
środków, lecz posługując się fałszywym terminem
25 średnim1 ; owóż i w tym wypadku nie jest to jeszcze
dobrym namysłem, jeśli się na jego podstawie osiąga
to, co należy, ale nie za pomocą właściwych środ­
ków. [3] Można dalej osiągnąć coś po dłuższym na- 6
myślę, gdy natomiast ktoś inny osiąga to szybko; otóż
i w tym wypadku nie jest to jeszcze dobrym namy­
słem, lecz jest nim trafność dotycząca tego, co poży­
teczne w odniesieniu do celu, sposobu i czasu.
[4\ A dalej: można dobrze się nad czymś namyślić 7
albo w tego słowa znaczeniu bezwzględnym, albo też
30 w odniesieniu do jakiegoś celu. Pierwsze jest trafnym
Osiągnięciem celu w znaczeniu bezwzględnym,
drugie — trafnym osiągnięciem jakiegoś [określo­
nego] celu. Jeśli tedy należyte namyślanie się jest
cechą ludzi rozsądnych, to dobry namysł będzie
trafnym wyborem tego, co prowadzi do celu, który
jest określony przez rozsądek w prawdziwym sądzie^

X. Także mniejsza lub większa pojętność, z


n 43a względu na które mówimy o ludziach w mniejszym
lub większym stopniu pojętnych, nie są ani zupełnie
tym samym, co wiedza naukowa i mniemanie (bo

34 nn.J WE 1197 b u nn.

1 6poę — idzie o mniejszą pr z es ł ankę sylógizmu (Grant).


V I 10. i m a 2 - 1 1 . 1143 a 21 225

w przeciwnym razie każdy byłby pojętny), ani też


żadną z nauk szczegółowych, ja k medycyna, czyli
nauka o zdrowiu, lub geometria, czyli nauka o wiel­
kościach1. Przedmiotem bowiem pojętności nie jest
ani to, co wieczne i niezmienne, ani nic z tego, co się
staje, lecz rzeczy, co do których można mieć wątpli-
* wości i namyślać się. Pojętność więc dotyczy tego
samego, co i rozsądek, choć nie jest z nim identyczna.
Bo rozsądek wydaje rozkaz, jako że celem jego jest to,
co należy czynić lub czego zaniechać, pojętność na­
tomiast tylko osądza*. (A to samo znaczy „pojętność*
i „dobra pojętność", to samo też „pojętny" i „bardzo
» pojętny"). Pojętność nie jest ani posiadaniem, ani
nabywaniem rozsądku; lecz jak „pojmować" znaczy
[w jęźyku greckim], kiedy idzie o posługiwanie się
nabytą wiedzą, tyle co „nauczyć się", tak też [pojmo­
wanie] polega na posługiwaniu się mniemaniem jako
podstawą osądzania tego, co ktoś. inny mówi o rze­
czach, które są przedmiotem rozsądku, i to osądza­
nia słusznego; bo „słuszne" to tyle co „trafne".
4 Stąd nazwa [grecka] „pojętność" (aóvs<rię)*, dzięki
której to dyspozycji jest się bardzo pojętnym (euauv-
c t o <;), nazwa pochodząca od pojmowania przy uczeniu
się; często bowiem mówimy o uczeniu się, że jest
pojmowaniem.

X I. Tzw . wyrozumiałość*, którą przypisujemy lu­


dziom wyrozumiałym, mówiąc też o nich, że „mają
wyrozumienie", jest trafnym sądem o tym, co jest
prawe. Dowodzi tego fakt, że człdwieka prawego
uważamy za najbardziej skłonnego do pobłażliwości

19 nn.] WE 1198 b 34 nn.

1 o wi e l k o ś c i a c h — przestrzennych.

U — E tyka
226 VI U . 1143 a 22 -1 1 4 3 b 3

i utożsamiamy prawość z pobłażliwością w odnie­


sieniu do niektórych rzeczy*. Pobłażliwość zaś jest
wyrozumieniem, określającym to* co prawe, i to
wyrozumieniem trafnym. A trafne jest wyrozu­
mienie, jeśli orzeka prawość o tym, co nim jest
naprawdę.
Owóż wszystkie [wyżej wspomniane] trwałe dys­
pozycje zmierzają, jak się tego można spodziewać,
do tego samego: mówimy bowiem o wyrozumieniu
i o pojętności, i o rozsądku, i o myśleniu intuicyjnym,
przyznając tym samym ludziom, że niają wyrozu­
mienie i [zdolność] myślenia intuicyjnego i że są
rozsądni i pojętni; bo wszystkie te zdolności dotyczą
rzeczy ostatecznych i jednostkowych, i pojętność, wy­
rozumienie czy pobłażanie polega na zdolności osą­
dzania tego, co jest przedmiotem rozsądku; to bo­
wiem, co prawe, jest wspólne wszystkim dobrym
sposobom wzajemnego odnoszenia się ludzi do siebie.
Wszystko, czego mamy dokonywać, należy do rzeczy
jednostkowych i ostatecznych; gdyż zarówno ktoś,
kto jest obdarzony rozsądkiem, musi być zdolnym
poznawać te rzeczy, jak też pojętność i wyrozumia­
łość dotyczą rzeczy,, których mamy dokonać, te zaś
są czymś ostatecznym. Także myślenie intuicyjne
zajmuje się tym, co ostateczne w obu znacze­
niach: bo zarówno pierwsze, najogólniejsze pojęcia,
jak i ostateczne terminy są przedmiotem myślenia
intuicyjnego, a nie rozumowania; i jedno z nich,
myślenie intuicyjne, z którym mamy do czynienia
przy dowodzeniu, ujmuje pojęcia niezmienne
i pierwsze, drugie natomiast, myślenie intuicyjne wy­
stępujące w rozumowaniu praktycznym, ujmuje to,
VI n . i 143 b 3 - 1 1 4 3 b 17 227

co ostateczne1 ! co może być inaczej2, tj. przesłankę


mniejszą. T e bowiem jednostkowe rzeczy są punk­
tem wyjścia [naszego poznania] 3 celu, ile że to, co
Ogólne, ujmuje się na podstawie tego, co jednostkowe.
s T e więc rzeczy jednostkowe należy , spostrzegać, ś
a spostrzeganie to jest myśleniem intuicyjnym4.
Stąd to pochodzi, że te zdolności uważa się za wro­
dzone i że nikomu nie przypisuje się wrodzonej mą­
drości*, ale za wrodzone uważa się wyrozumiałość
i pojętność, i myślenie intuicyjne.
6 Świadczy o tym też fakt, że sądzimy, iż zdolności
te pozostają w łączności z wiekiem i że w takim a ta­
kim wieku ludzie posiadają już zdolność myślenia
intuicyjnego i wyrozumiałość, jako że zdolności te
pochodzą z natury. < Dlatego myślenie intuicyjne
jest początkiem i końcem; dowody bowiem wycho- io
dzą od niego i na nim się kończą >6. Toteż trzeba
przywiązywać niemniejszą wagę do wypowiedzi
i opinij ludzi doświadczonych i starszych lub rozsąd­
nych, choć pozbawione są dowodów, aniżeli do
dowodów; bo ludzie ci widzą trafnie, mając bystre
oko* dzięki doświadczeniu.
7 Powiedzieliśmy więc, czym jest rozsądek, a czym is
mądrość filozoficzna, i co jest przedmiotem każdego
z nich, i że każde z nich jest zaletą innej części duszy.
1 os t at e c z ne — tj. jednostkowe.
* co m o ż e b y ć i n a c z e j — czytając tu za Rassowem
(por. aparat krytyczny SusemihlarApelta) po łv$exo(ilvov:
xal &XXcoę fgcw.
8 Wyjaśnienie w nawiasie prostokątnym pochodzi od Rossa.
4 Por. objaśnienie do 1098 b 3.
6 Wyrazy ujęte w nawias ostry powinny raczej figurować
w § 4 jako ostatnie jego zdanie. (Bywater u Rossa).

15 *
228 VI 12. 1143 b 17 -1143 b 31

X II* M ógłby jednak ktoś mieć wątpliwość, cży one


są pożyteczne. Albowiem [/] mądrość filozoficzna
nie rozważa wcale środków wiodących do szczęścia
ludzkiego (wszak nie dotyczy niczego, co się staje)1,
rozsądek zaś czyni to wprawdzie, ale na co jest nam
potrzebny ? Bo choć rozsądek- dotyczy tego, co
sprawiedliwe i moralnie piękne, i dobre dla czło­
wieka, wszystko to jednak jest właśnie tym, co jest
cechą charakterystyczną postępowania człowieka
dobrego i nie jesteśmy wcale zdolniejsi do takiego
postępowania dzięki tej wiedzy, ile że cnoty są trwa­
łymi dyspozycjami2; podobnie ma się rzecz z tym, co
należy do zdrowia i do dobrej konstytucji, w zna­
czeniu nie tego, co daje zdrowie, lecz tego, co z tej
trwałej dyspozycji w yp ływ a*; sama bowiem zfiajó-
mość sztuki lekarskiej czy gimnastyki nie czyni nas
zdolniejszymi do działania3 [w tej dziedzinie]. Lecz
[2] jeślibyśmy założyli, że człowiek jest rozsądny nie
po to, [by posiadł wiedzę o tym, co dobre] lecz
w tym celu, by stał się [dzielnym pod względem
etycznym], to Rozsądek nie przydawałby się na nic
tym, co stoją wysoko pod względem etycznym; ale
i tym nie, co nie posiadają [dzielności etycznej];
bo wszystko jedno będzie, czy sami posiadają roz­
sądek, czy też posłuszni są innym, którzy go posia­
dają, i moglibyśmy się [tym drugim] zadowolić, jak

1 Por. 117J b 2.
• t r w a ły m i d y s p o z y c ja m i — do pewnego sposobu po­
stępowania.
8 7rpoocTtxcÓTcpoi — niektórzy oczekiwaliby tu raczej : „nie
czyni nas zdrowszymi ani silniejszymi". T ak tłumaczą:
Barthćlemy-Saint-Hilaire, Jenisch, Rieckher, Lasson.
VI 12. 1143 b 32 -1 144 a 6 229

to czynimy też w odniesieniu do zdrowia: wszak


chociaż chcemy być zdrowi, to jednak nie uczymy
się1 medycyny. Ponadto jj] mogłoby się to wydawać
niedorzecznością, jeśliby rozsądek, choć niżej stoi
niż mądrość filozoficzna, miał posiadać większe od.
n ie j, znaczenie, co zdaje się wynikać z faktu,
że w przypadkach jednostkowych [zdolność] two­
rzenia stoi ponad innymi [zdolnościami] i rządzi
nimi.
Nad tymi więc kwestiami należy się zastanowić;'
na razie bowiem wysunięte zostały tylko odnośne
wątpliwości.
Przede wszystkim więc stwierdzamy, [/] że obie
te zdolności, zwstóywszy, że każda z nich jest dziel­
nością innej z dwu części duszy, muszą same w so-
bie być pożądania godne, nawet jeśli żadna z nich
nic nie wytwarzą,
Po drugie, [2] obie te zdolności faktycznie coś
wytwarzają: a mianowicie mądrość filozoficzna
wytwarza szczęśliwość, choć nie tak ją wytwarza,
jak sztuka lekarska wytwarza zdrowie, lecz tak, jak
zdrowie [wytwarza zdrowie]2; bo będąc częścią
całej dzielności mądrość filozoficzna czyni szczęśli­
wym przez to sarno, że się ją posiada i wprowadza
w czyn.

1 n ie u c z y m y się — w tym celu.


f ja k z d r o w ie [wytwarza zdrowie], — Posługując się
terminologią Arystotelesowej Fizyki i Metafizyki (której to
terminologii Arystoteles w EN unika): zdrowie wytwarza zdro­
wie jako p r z y c in a formalna, medycyna wytwarza, je jako
przyczyna sprąwcza. T ę interpretację przyjm ują: Chase,
Rieckher, Barthćlemy-Saint-Hilaire, Ramsauer, Rolfes i Ross.
290 VI 12. 1144 a 6 - 1 1 4 4 a 21

A dalej*: [3] właściwej człowiekowi funkcji ! doko- «


nywa on tylko w myśl nakazów rozsądku i dzielności
etycznej; dzielność bowiem oprawia, że cel jest
trafnie obrany, a rozsądek, że są nimi środki wiodące
do celu. (Nie istnieje natomiast odpowiednia, dzielność
1® iczwartej2, tj. wegetatywnej części duszy, jako że nie
leży w jej mocy dokonywanie ani zaniechanie czego­
kolwiek).
[4] Co się tyczy twierdzenia, że rozsądek nie czyni 1
zdolniejszym do postępowania moralnie pięknego,
to należy cofnąć się nieco, przyjmując następującą
zasadę. T ak jak mówimy, że niektórzy dokonujący
czynów sprawiedliwych nie są jeszcze ludźmi spra-
15 w iedliw ym i— jak np. ci, co spełniają nakazy prawa
wbrew woli lub skutkiem nieświadomości, lub z in­
nego jakiegoś powodu, ale nie ze względu na same
owe czyny (chociaż czynią co należy i co czynić
powinien człowiek etycznie wysoko stojący) — tak
samo, aby człowiek był dzielny etycznie, trzeba, aby
wszystkie jego postępki wynikały z jego charakteru,
tj., by były dokonywane na podstawie postano-
wienia i dla samych owych uczynków. Owóż po- 8
stanowienie staje się trafne dzięki dzielności etycznej,
ale sprawa tego, co ż natury rzeczy czynić należy,
aby wykonać to postanowienie, nie należy do dziel-

6 nn.] EE 11227 b 19 nn.


1 Por. 1097 b 24 i n.
# Pozostałe trzy to: 1. Zdolność poznawania naukowego
( t ó lxrtar)Q (xovtxóv), *2, zdolność rozumowania ( t ó Xo y u j t ix ó v )
i 3 . zdolność żywienia pragnień ( t ó 6p cxT » x 6v \ co stwierdzili
ju ż Michelet i Ross, nie podkreślając jednak ich nierówno-
rzędności. Por. przypis do u 03 a 3 i zamieszczoną tam
tablicę.

\
VI 12. 1144 a 2 1 - 1 3 . 1144 b 4 231

ności etycznej, lecz do innej zdolności. Trzeba jednak


rzecz tę zgłębić i jaśniej ją przedstawić.
9 Owóż istnieje pewna zdolność zwana spryteńi
($eivÓTyję); polega ona na umiejętności trafnego wy­
boru środków zmierzających do obJranego celu i na
umiejętności osiągania go. Zdolność to pochwały 25
godna, jeśli cel jest moralnie piękny; jest ona jednak
chytrością, jeśli cel jest zły; dlatego sprytnymi na­
zywamy zarówno ludzi rozsądnych, jak ludzi chy-
10 trych. Rozsądek nie jest identyczny z tą zdolnością,
ale nie" istnieje bez niej. Staje się więc on „okiem
duszy" nie bez udziału dzielności etycznej, o czym so
była mowa w yżej1 i co jest jasne; bo sylogizmy
praktyczne mają jako przesłankę większą: „ponie­
waż celem i tym, co najlepsze, jest to a to“ — co­
kolwiek by nim było (niechaj nim będzie co bądź dla
przykładu). Tej jednak przesłanki nie dostrzega nikt,
kto nie jest dzielny etycznie; niegódziwość bowiem
odwraca od niej umysł i wprowadza go w błąd, gdy
idzie o większe przesłanki praktycznych sylogiz- 35
mów. Tak więc okazuje się, że nie można posiadać
rozsądku, nie będąc dzielnym etycznie.

X I I I . Musimy więc zająć się ponownie dzielnością lim


etyczną. I ona bowiem jest członem stosunku zbliżo­
nego do tego, który łączy rozsądek ze sprytem; nie
tak samo wprawdzie, ,lecz podobnie ma się wrodzona
dzielność etyczna do dzielności etycznej we właści­
wym tego słowa znaczeniu. Wedle powszechnego

23 — b 1] WE i 197 b 17 nn. || 1 — 1145 a 6] WE 1197


b 36 — 1198 b 8.
1 a 6—26.
232 VI 13. 1144 b 5 -1144 b 18

bowiem mniemania każdy rodzaj charakteru jest


poniekąd wrodzony (ile że ód chwili urodzenia je ­
steśmy sprawiedliwi i skłonni do umiarkowania,
i mężni i posiadamy inne cn oty)*; mimo" to jednak
szukamy innej jeszcze dzielności etycznej, w zna-
cżeniu właściwym, i chcemy, by tego rodzaju cnoty
istniały w inny jeszcze sposób. I dzieci bowiem,
i zwierzęta mają takie wrodzone trwałe dyspozycje,
ale ponieważ brak im rozum uj przeto dyspozycje te
okazują się szkodliwymi. T ó przynajmniej zdaje się
być widocznym, że rzecz ma się tu tak jak w odnie­
sieniu do mocnego ciała, które poruszając się po
Omacku, może silnie się uderzyć*, ponieważ brak mu
możności widzenia; jeśli jednak człowiek nabędzie
rozumu, odbije się tó na jego działaniu. I owa
trwała dyspozycja, która była przedtem podobna do
dzielności etycznej2, stanie się nią istotnie. A zatem
jakT w tej części [duszy], która jest zdolnością do
wytwarzania mniemań3, dwie są jej formy: spryt
i rozsądek, tak też w części etycznej ( tó y} $ l x ó v ) 4 dwie
są formy: dzielność etyczna wrodzona i takaż dziel­
ność we właściwym tego słowa znaczeniu, przy czym
druga z nich nie istnieje bez rozsądku. Dlatego tó
niektórzy uważają, że wszystkie rodzaje dzielności
etycznej są formami rozsądku, i Sokrates póniejcąd

18 nn.] EE 1216 b 6.
1 vou< występuje tu w znaczeniu najszerszym.
2 p o d o b n a do d z i e l n o ś c i e t y c z n e j - — we właściwym
tego słowa znaczeniu.
3 t ó SoĘaoTixóv = zb Xoytcmxóv. Por. 1140 b 26 i objaśn.
do tego wiersza. '
4 t ó •/)•«>lxóv = t b ópexTixóv, czyli zdolność żywienia prag­
nień. Por. 1102 b 30.
VI 13. 1144 b 19-1144 b 31 233

miał rację, a poniekąd był w błędzie: mylił się


twierdząc, że wszystkie rodzaje dzielności etycznej
są formami rozsądku, słusznie jednak twierdził,
że nie ma dzielności etycznej bez rozsądku1. Świad­
czy o tym fakt, że i teraz ci, co chcą zdefiniować
dzielność etyczną, dodają, wymieniwszy tę trwałą
dyspozycję i czego ona się tyczy: „w myśl słusznej
oceny "2; słuszna zaś ocena jest w zgodzie z rozsądkiem.
Wszyscy tedy zdają się poniekąd jakby przeczuwać,
że taka trwała dyspozycja, tj. ta, która jest w zgodzie
z rozsądkiem, jest dzielnością etyczną. Trzeba jednak
pójść o krok d a lej: dzielnością etyczną jest bowiem
nie tylko ta trwała dyspozycja, która pozostaje
w zgodzie ze słuszną oceną, lecz także ta, która ją
implikuje3. Słuszną zaś oceną w odniesieniu do tych
rzeczy jest rozsądek. Sokrates więc sądził, że zalety
etyczne są czymś rozumowym (Aóyouę elvai) (skoro
uważał je wszystkie za różne rodzaje wiedzy),
my zaś sądzimy, że one implikują rozum4.
Z powyższych więc wywodów wynika, że nie po­
dobna być we właściwym tego słowa znaczeniu
dzielnym etycznie, nie będąc rozsądnym — ani też

1 Jednakże w ustach Sokratesa (u Platona) (pp6\rr)ai4 ma


zupełnie inne znaczenie niż u Arystotelesa, o czym pór. przypis
do 1 145 a u .
* Podstawą przekładu jest tu emendacja wprowadzona do
tekstu przez H. Arnima (Die dret Aristotelischen Ethiken, 1924,
s. 8). Arnim zmienia mianowicie interpunkcję oryginału,,
który — także wedle Sustmihła-ApeJta —*• brzmi: 6rav ópt-
^civrai r?]v dpsrĄv, 7rpo<m££aari l£iv, 2i7tóvre£ xal rcpóę &
&mv t^v xaxa tóv óp$óv Xóyov — na: 7tpocm0śa<n, ty)v 2$tv
etTcóvT€< xal np6ę &lcmv, t^v x<xt<x tóv óp$óv...
3 [i.£T(x X óyou .
4 i m p l i k u j ą r o z u m — tj. działanie rozsądku.
234 VI I ) . 1144 b J 2 - 1145 a U

rozsądnym beż dzielności etycznej- Ale w ten sposób


można też odeprzeć ewentualny zarzut, wedle któ­
rego różne cnoty istniałyby każda z osobna: nie
ten sam człowiek byłby z natury najzdolniejszy do
wszystkich, tak że jedną z nich ju ż by posiadł, drugiej
w zaś jeszcze nie. T o jednak jest możliwe w odniesieniu
do wrodzonych cnót, ale nie jest możliwe w odnie-
««• sieniu do tych cnót, które sprawiają, że nazywa się
kogoś w znaczeniu bezwzględnym dzielnym etycznie.
Wraz z rozsądkiem bowiem, który jest jeden, współ­
istnieją wszystkie cnoty. Jasne więc, że gdyby nawet t
nie miał on wartości dla działania, to jednak byłby
potrzebny, ponieważ jest dzielnością [jednej] 1 części
duszy i dlatego, że nie ma trafnego postanowienia
s bez rozsądku ani bez dzielności etycznej * ; bo pierwszy
z nich jest celem, a druga każe czynić to, co pro­
wadzi do celu.
Jednakowoż rozsądek nie jest mimo to czymś 8
wyższym aniżeli mądrość filozoficzna, tj. aniżeli
lepsza część naszej duszy — (tak jak medycyna nie
jest niczym wyższym od zdrowia)3; nie posługuje się
bowiem mądrością, lecz dba o to, by była; nakazy
swe wydaje tedy ze względu na mądrość, lecz nie
wydaje ich mądrości. [Twierdzić "zaś, że jest czymś
wyższym,] byłoby tak, jak gdyby ktoś powiedział, że
sztuka rządzenia państwem rządzi bogami, ponie­
waż wydaje rozkazy dotyczące wszystkich spraw
państwowych.*

6 nn.] W E 1198 b 8 nn.


1 Tekst w tym miejscu jest zepsuty: t o u * * ptopCoo.

8 Por. 1144 a 30 i przypis do tego wiersza.


8 Nawias pochodzi od tłumaczki.
K S IĘ G A S IÓ D M A

I. Z kolei stwierdzić należy obierając inny punkt


wyjścia, że są trzy rodzaje dyspozycji etycznych,
których należy unikać: nikczemność, nieopanowanie
i bestialstwo. Czyni są przeciwieństwa dwu pierw­
szych — jest rzeczą ja s n ą ; nazywamy pierwsze z nich
dzielnością etyczną, drugie — opanowaniem; prze­
ciwieństwo zaś bestialstwa najodpowiedniej nazwać
można jakąś przechodzącą nasze siły, bohaterską po­
niekąd i boską dzielnością; tak [np.] Homer wkłada
w usta Priama, mówiącego ó Hektorze1, że był bardzo
dzielny, słowa:
O , nie z ziemi, lecz z nieba są twoi rodzice.*
fi ' -
t JeśH więc ludzie stają się, ja k mówią, bogami przez
nadmiar dzielności, to jasne, że jest nim trwała dys-
' ' '
pozycja, która stanowi przeciwieństwo bestialstwa;
albowiem podobnie ja k nie istnieje dzielność etyczna
ani jej przeciwieństwo u zwierząt, tak też u bogów ;
doskonałość boska jest czymś wyższym niż dzielność
etyczna, a właściwe zwierzętom bestialstwo jest cechą
innego rodzaju aniżeli nikczemność.

15 — b 2] W E 1200 b 4 nn.
1 Priam mówi tu nie o Hektorze (który był jego synem),
lecz o Hermesie.
* Iliada X X I V (258 = ) 183 przekładu Dmochowskiego.
236 VII 1. 1145 a 27 - 1145 b 8

Jak tedy rzadką jest u człowieka cecha bóskości,


by użyć wyrażenia Lakończyków*, kiedy ktoś wzbu­
dza w nich wielki podziw (zwykli mówić [wtedy] :
„boski mąż“), tak też rzadkością jest bestialstwo
u ludzi. Najczęściej zdarza się ono wśród barba­
rzyńców, bywa jednak niekiedy też spowodowane
chorobą lub kalectwem; to obelżywe miano nada­
jem y też ludziom, którzy w nikczemności swej prze­
kraczają miarę. O tej jednak dyspozycji będzie niżej 1
pokrótce jeszcze mowa, o nikczemności zaś mówi­
liśmy ju ż poprzednio2; [obecnie zaś] zająć się trzeba
nieopanowaniem, słabą wolą, czyli uleganiem po­
kusom, i rozpustnością, a także panowaniem nad
sobą i silną wolą, czyli odpornością na pokusy. Nie
należy bowiem przypuszczać, by te trwałe dyspo­
zycje, zarówno dobre jak i złe, były bądź tym samym
co dzielność etyczna czy niegodziwość, bądź też
czymś innego rodzaju aniżeli dzielność etyczna i nie­
godziwość. T u jak i gdzie indziej należy ustalić
istniejące w tej mierze opinie i poznawszy wpierw zwią­
zane z nimi trudności usiłować dowieść wszystkich,
jeśli to możliwe, rozpowszechnionych poglądów na te
namiętności3, a jeśli to niemożliwe, to większej ich
części i najważniejszych spomiędzy nich. Jeśli bo­
wiem trudności będą rozwiązane i ostaną się te po­
glądy, na które się wszyscy godzą, to rzecz będzie
mogła uchodzić za dostatećznie udowodnioną.
Przyjmuje się tedy powszechnie, że:

1 W rozdziale V.
• Ks. II— V .
3 ro&bj. Oczekiwalibyśmy raczej: f*eię, „trwałe dyspozycje*4
lub „cechy charakteru*4. Tak też tłumaczy tu rcdcB-yj Lasson.
VII 1 . 1145 b 8 - 2 . 1145 b 23 237

[/] panowanie nad sobą i silna wola ęą czymś


szlachetnym i chwalebnym, nieopanowanie zaś
i słaba wola — czymś złym i nagany godnym; i że
kto panuje nad sobą, ten zwykł trwać przy [rezul­
tacie] swego rozumowania, kto zaś nie panuje nad
sobą — skłonny jest odstępować od tego, do czego
doszedł dzięki rozumowaniu;
i że [2] kto nie panuje nad sobą, popełnia złe czyny
pod wpływem namiętności, wiedząc, że są żłe, ten
natomiast, kto panuje nad sobą, wiedząc, że żądze są
złe, nie ulega ich podszeptom dzięki swefnu rozu­
mowi1 ;
i że [3 ] człowiek umiarkowany panuje nad sobą
i jest odporny na pokusy; takiego zaś człowieka
jedni uważają za umiarkowanego pod każdym
względem, a inni nie; i jedni sądzą, że człowiek nie*
umiarkowany to tyle co człowiek nieopanowany, i na
odwrót, a inni sądzą, że ci dwaj różnią się między
sobą;
7 i że [4] człowiek rozsądny, zdaniem jednych, nie
może być nieopanowanym, zdaniem zaś drugich nie­
którzy ludzie rozsądni i sprytni są nieopanowani;
i wreszcie [5] brak opanowania dotyczyć może też
gniewu i [żądzy] czci, i chęci zysku.*
II. Te oto poglądy są rozpowszechnione. Można
by mieć wątpliwości [1], jak może ktoś, kto ma trafny
sąd, postępować w sposób nieopanowany. Żeby po­
stępował tak mając w ie d z ę — to uważają niektórzy

21 nn.] WE 1200 b 20 nn.


1 rozumowi — 0^ z domyślnym &p&Ó£. Por. przypis
do 1103 b 32.
238 VII 2. 1145 b 2 3 - 1 1 4 6 a 3

za niemożliwe; straszną bowiem b y ło b y — jak są­


dził Sokrates1 — * rzeczą, gdyby mimo to, że posiada
wiedzę, coś innego mogło owładnąć nim i pociągnąć
25 go za sobą jak niewolnika. Toteż Sokrates odrzucał2
całkowicie ten pogląd, twierdząc, że brak opanowa­
nia w ogóle nie istnieje, jako że nikt, kto trafnie osądza,
co jest najlepsze, nie może postępować wbrew temu,
lecz postępuje się tak tylko z niewiedzy, Takie jednak a
rozumowanie sprzeciwia się najwidoczniej doświad­
czeniu i należy zbadać ową namiętność, a jeśli wy­
pływa ona z niewiedzy, to z jakiego rodzaju nie­
wiedzy? (Oczywistą jest bowiem rzeczą, że człowiek
3o postępujący w sposób nieopanowany nie uważa
[postępowania tego rodzaju za słuszne], zanim nie
straci panowania nad sobą). Niektórzy przyznają s
Sokratesowi słuszność częściową, pod innym zaś
względem nie; zgadzają się mianowicie z tym, że
nic nie może być silniejsze niż wiedza, nie zgadzają
się zaś z.tym, jakoby nikt nie mógł postępować wbrew
tema, co uważa za lepsze, i dlatego mówią, że czło­
wiek nieopanowany, ulegając żądzy rozkoszy, po-
35 siada nie wiedzę3, lecz tylko mniemanie. Jeśli jednak 4
idzie tu O mniemanie, a nie o wiedzę, jeśli sąd, prze­
ciwstawiający się [żądzy] nie jest silny, lecz słaby, jak
iH6a u ludzi, którzy się wahają, to należy przebaczyć tym,
co doznając silnych żądz sprzeniewierzają się swym
słabym przekonaniem, nie należy jednak wybaczać
ani niegodziwości, ani niczego innego, co jest potę-

1 Por. Platon, Protagoras 352 B, G.


* Por. Platon, Protagoras 357 E.
• n i e w i e d z ę - 7 scil. o tym, co lepsze.
VII 2. 1116 a 4 - 1 1 4 6 a 19 239

_JF

pienia godne. A więc może opór stawia rozsądek ?


On bowiem jest najsilniejszy. To jednak jest niedo­
rzeczne; bo w takim razie „ten sam człowiek byłby
zarazem rozsądny i nieopanowany, a nie może prze­
cież nikt powiedzieć, że człowiek rozsądny dokonuje
zgodnie ze swą wolą czynów najgorszych. Ponadto —
jak dowiedziono poprzednio1 — działanie jest naj­
właściwszą domeną człowieka rozsądnego: (wszak
zajmuje się on rzeczami jednostkowymi)* i człowiek
taki posiada wszystkie inne cnoty*.
A dalej: [j?] jeśli do opanowania należy żywienie
żądz silnych a złych, to człowiek umiarkowany nie
będzie opanowany, ani człowiek opanowany nie bę­
dzie umiarkowany; nie są bowiem cechą człowieka
umiarkowanego ani zbyt silne, ani złe żądze. A prze­
cież człowiek opanowany musi je żywić. Bo jeśli żądze
są dobre, to trwała dyspozycja, która powstrzymuje,
od folgowania im, jest zła, tak że nie wszelkie opano­
wanie byłoby szlachetne;jeśli zaś nie są złe i są słabe,
to nie ma nic zaszczytnego w ich powstrzymywaniu;
jeśli wreszcie są złe, lecz słabe, to powstrzymywanie
ich nie jest żadną sztuką.
Ponadto: (jj] jeśli opanowanie każe trwać nie­
zmiennie przy każdym mniemaniu, to bywa złe,
kiedy np. każe trwać nawet przy fałszywym. Jeśli
zaś brak opanowania czyni zdolnym* do sprzenie­
wierzenia się każdemu, to może też istnieć szlachetny

9'— b 5] WE 1201 a 9— 35
240 VII 2. 1146 a 19 - 1 1 4 6 a 32

brak opanowania, czego przykładem jest Sofokle-


sowy Neoptolemos w Filoktecie1 ; zasługuje bowiem
ha pochwałę za to, że nie trwa przy tym, do czego
namówił go Odyseusz, ponieważ mówienie nie­
prawdy sprawia mu przykrość2.
Trudności budzi także [4] pewne rozumowanie
sofistów, tak zwany kłam ca3; sofiści bowiem chcąc
odeprzeć pewne twierdzenia, aby jeśli osiągną swój
cel, zyskali reputację ludzi sprytnych, konstruują
sylogizm, który rodzi trudności; (bo myśl jest na
uwięzi, kiedy z jednej strony nie chce zatrżymać się,
ponieważ nie zadowala jej konkluzja, z drugiej zaś
strony nie może postępować dalej, nie umiejąc ode­
przeć [kontrargumentów). Otóż z jednego z rozu­
mowań wysnuwają sofiści wniosek, że połączenie głu­
poty z nieopanowaniem jest cnotą. [Człowiek głupi]
bowiem czyni z powodu braku opanowania coś prze­
ciwnego poglądom, które żywi, a w myśl tych po­
glądów to, co dobre, jest złe i nie należy tego czynić,
tak że dokonywać będzie czynów dobrych, a nie
złych.
Następnie: [5] kto na podstawie przekonania i po­
stanowienia postępuje i goni za uciechami, wy­
daje się lepszym niż ten, u kogo to jest wynikiem

1 w. 895— 916.
2 Por. 1151 b 18.
8 k ła m ca — t|>eu$ójjLevoę: wyraz ten zapronował — słusz­
nie, ze względu na § 9 — usunąć z tekstu Goraes w swym wy­
daniu Etyki nikomachejskiej (1822); z tłumaczy idą za nim m. i . :
Grant, Łasson, Ross. Inni (jak Michelet) sądzą, że „kłamca*
przytoczony jest tu przykładowo: należałoby wedle tej inter­
pretacji tłumaczyć: „np. tzw. kłamca". Chase tłumaczy:
„...pewne fałszywe rozumowanie...“
VII 2. 1146 a 3 ) - ) . 1146 b 12 241

ale rozumowania, lecz braku opanowania; łatwiej


bowiem uleczyć, ponieważ można wpłynąć na
jego przekonania. Dó człowieka natomiast nieopa­
nowanego stosuje się przysłowie, które pyta: „Jeśli 35
wóda dławi, to czym należy ją zapić?*1 ; bo jeśli
poprzednio postępował na podstawie przekonania,
to mógłby, zmieniwszy je, zaniechać teraz tego po- n 46b
stępowania; tak zaś, choćżywLpewne przekonanie2,
n mimo to postępuje niezgodnie z nim. Wreszcie:
[6*] jeśli opanowanie i jego brak odnosić się mogą do
wszystkiego3, to kto jest opanowany w bezwzględ­
nym tego słowa znaczeniu? Nikt przecież nie grzeszy
' wszelkimi formami braku opanowania, a mimo to
twierdzimy, że istnieją takie, które są brakiem
opanowania w znaczeniu bezwzględnym. s
Takie tedy mniej więcej wyłaniają się tutaj triid-
“ ności. Trzeba nam z jednej ich części znaleźć wyjście,
a inne pozostawię bez, rozwiązania; rozwiązać bo­
wiem trudność to znaleźć wyjście.

III. Trzeba więc przede wszystkim [1] zająć się


pytaniem, czy należy przyjąć, ż e [ludzie nieopano­
wani postępują] świadomie, czy też że nieświadomie,
i w jakim znaczeniu świadomie; następnie: czego
się tyczy opanowanie i jego brak (innymi słowy : w
czy tyczy się wszelkiej przyjemności i przykrości,
czy też tylko pewnych określonych); -i czy opanowa­
nie i odporność na pokusy są jednym i tym samym,

6 — 1147 b 19] WE 1201 a 30 — 1202 a 8.


1 Por. przypis do 1098 a 18.
• p e w n e p r z e k o n a n i e — nb. przekonanie, że to, co czyni,
jest złe.
•»Por. wyżej 1145 b 19, 20.
1

1H — E t y k a
242 VII 3. 1146 b 1 3 - 1 1 4 6 b 26

czy też to dwie rzeczy różne; podobnie' [zająć się


trzeba] wszystkimi innymi pokrewnymi zagadnie­
niami z tej dziedziny badań. Zaczniemy rozważania 2
nasze od kwestii, [d] cz y różnica między człowiekiem
15 opanowanym i nieopanowanym jest różnicą przed­
miotu, ćzy też różnicą sposobu odnoszenia się dań,
mianowicie: czy człowiek nieopanowany jest nim
tylko dlatego, że jest nieopanowany w stosunku do
takich a takich przedmiotów, czy też jest nim nie
dlatego, lecz z powodu sposobu, w jaki odnosi się
do tych przedmiotów, czy wreszcie ani z tego, ani
z tamtego powodu, lecz z obu tych powodów razem
wziętych? [£] Następnie rożważymy, czy opanowanie
i jego brak dotyczą wszelkich przedmiotów, czy też
nie; bo człowiek, który jest w bezwzględnym tego
słowa znaczeniu nieopanowany, nie jest nim w od­
niesieniu do wszelkiego rodzaju przedmiotów, lecz
tylko w odniesieniu do tych, ze względu na które 1
20 można być nieumiarkowanym; ani też [nie jest nim]
dlatego, że ma z nimi w ogóle do czynienia (bo
w takim razie brak opanowania byłby identyczny
z nieumiarkówaniem), lecz dlatego, że się do nich
odnosi w pewien sposób. Człowiek bowiem nieumiar-
kowany działa pod wpływem postanowienia, w prze­
konaniu, że należy gonić za każdą uciechą, którą
tłana chwila przynosi; człowiek natomiast nieopano­
wany, choć nie żywi takiego przekonania, tak samo
jednak goni za każdą.
Co się zaś tyczy tego, [/] że człowiek nieopanowany 3
postępuje wbrew nakazom trafnego mniemania, a nie
25 wiedzy*, to sprawa ta jest bez znaczenia dla naszych
w yw odów : gdyż niektórzy, żywiąc pewne mniemanie
nie mają wątpliwości, lecz sądzą, że wiedzą na pew-

1
VII 3. 1X46 b 27 - 1 1 4 7 a 6 243

4 no; jeśli więc ktoś sądzi, że ci, co żywią tylko pewne


mniemania, postępują wbrew swym przekonaniom —
z powodu małej ich intensywności — raczej ^niżeli ci,
co mają wiedzę, tó trzeba stwierdzić, że mniemanie
nie różni się [tu] niczym od w iedzy; niektórzy bo­
wiem wierzą nie mniej mocno w to, co mniemają, so
niż inni w to, co wiedzą; dowodem tego Heraklit1.
s Natomiast [a] ponieważ wyraz „wiedzieć" jest dwu­
znaczny (bo i o tym, co posiadając wiedzę nie czyni
z niej użytku, i O tym, co z niej korzysta, mówi się,
że „ wie“ *), przeto będzie to stanowiło różnicę, czy ten,
kto postępuje niewłaściwie, posiada wiedzę, lecz nie
uprzytamnia jej sóbie, czy też posiada wiedzę
i zdaje sobie z tego sprawę. Tó drugie mianowicie
wydaje się dziwne w przeciwstawieniu dó pierw­
szego wypadku, kiedy działający nie uprzytamnia
sobie swojej wiedzy. 35
6 [6] A dalej, ponieważ są dwa rodzaje przesłanek2, ii47a
nic nie stoi temu na przeszkodzie, by ktoś, komu
wiadome są przesłanki obu rodzajów, postępował
wbrew tej wiedzy, jeśli posługuje się. tylko przesłanką
ogólną, szczegółową zaś nie ; tó bowiem, co ma być
zrobione, to są zawsze rzeczy jednostkowe. Ale
i przesłanka ogólna bywa dw ojaka: jedna odnosi
się do podmiotu, druga zaś — dó przedmiotu; s
tak np., że rzeczy suche zdrowe są dla wszystkich
ludzi i że sam [podmiot] jest człowiekiem; lu b :
że wszystko, co jest takie a takie jest suche; czy jednak

1 Por. pseudo-Arystotelesową WE 1201 b 8, gdzie mowa


o tym, że Heraklit trwał niewzruszenie we wszystkich swych
mniemaniach.
1 przesłanek — nb. tu: w sylogizmie praktycznym.

16 •
244 v n i. i w * 7 - 1 1 4 7 • śo

to a to jest takie a takie, o tym może ktoś1 albo nie


posiadać wiedzy, albo wiedza ta może nie dochodzić
do głosu. Niezmiernie więc wiele zależeć będzie od
tego, jakiego rodzaju wiedzę posiada — tak że nie ma
w tym nic dziwnego, jeżeli wiedza jego jest tego
rodzaj)li, byłoby zaś rzeczą zdumiewającą gdyby
była tamtego rodzaju2.
10 A dalej : [c] posiadać wiedzę może człowiek w in n y '-7
[jeszcze] sposób, aniżeli o tym była dotychczas
mowa ; bo jeśli się ją posiada, a nie robi ż niej użytku,
to jest to inny rodzaj posiadania; w tym znaczeniti
poniekąd się ją posiada i zarazem nie posiada, jak
się to dzieje np. u ludzi śpiących, szalonych lub
pijanych. Owóż podobnie ma się rzecz z ludźmi
is opanowafrymi przez namiętność; albowiem wybuchy
gniewu, żądze miłosne i niektóre inne tym podobne
namiętności wywołują wyraźne zmiany w naszym
organizmie, a niektórych przyprawiają nawet O sza­
leństwo. Jasne więc, że coś podobnego stwierdzić
należy o ludziach nieopanowanych. Fakt zaś, że a
wygłaszają oni [przy tym] powiedzenia podykto­
wane przez wiedzę, niczego nie dowodzi. Ludzie
20 bowiem opanowani takimi namiętnościami pówta-

1 ktoś — mianowicie: człowiek nieopanowany.


2 N i e z m i e r n i e wi ęc ... t a mt e g o r od z a j u — po uzu­
pełnieniu wyrażeń eliptycznych sens tego zdania jest nastę­
pujący: Niezmiernie wiele zależy od tego, jakiego rodzaju
wiedzę (tj. czy wiedzę, zawartą w przesłance ogólnej, czy też tę,
którą zawiera przesłanka szczegółowa) posiada człowiek nieo­
panowany -— tak że nie ma w tym nic dziwnego, iż postępuje
wbrew temu, co wie, jeżeli wiedza jego jest pierwszego rodzaju;
byłoby zaś rzeczą zdumiewającą, gdyby tak postępował,
mając wiedzę drugiego rodzaju.
VII 3. 1147 a 20 - 1 1 4 7 a 34 245 /

rzają nawet dowody i powiedzenia Empedoklesa,


podobnie ja k początkujący w jakiejś nauce mogą
łączyć w szeregi jej twierdzenia, ale jeszcze ich nie
rozumieją i muszą one zrosnąć się z człowiekiem,
a to wymaga czasu1 ; tak że przyjąć należy, iż słowa
ludzi nieopanowanych niewięcej znaczą niż to, co
mówią aktorzy na scenie.
A d alej: [i] można b y taką podać przyczynę*,
opierając się na znajomości natury ludzkiej. Przed­
miotem jednego mniemania jest to, co ógólne,
przedmiotem zaś drugiego — rzeczy jednostkowe,
które ju ż podpadają pod spostrzeganie. Jeśli więc
z tych dwóch sądów powstanie trzeci, to dusza musi
potwierdzić wniosek tutaj 8, kiedy natomiast dotyczy
sfery twórczości4 — ■musi natychmiast działać. (Np.
jeśli „wszystkiego, co słodkie, należy skosztować**,
a „to oto jest słodkie**, cżyli jest je d n ą z poszczegól­
nych rzeczy słodkich, to człowiek, który może i któ­
remu nic nifc stoi na przeszkodzie, powinien to też
natychmiast zrobić). Jeśli więc występuje w świado­
mości jedna przesłanka ogólna, która zabrania
kosztowania, druga zaś, która orzeka, że wszystko,
co słodkie, jest dobre i [jeśli towarzyszy jej przesłanka
szczegółowa] że to oto jest słodkie (bo ta właśnie
przesłanka rozstrzyga o działaniu5), i jeśli przy­
padkiem odzywa się pożądanie — to jedna z prze-

ł Por. 1142 a 15.


• p rz yc z yn ę — dla której ludzie nieopanowani postępują
ile, zdając sobie sprawę z tego, co jest dobre.
• tutaj — tj. kiedy jest teoretyczny.
4 t* tk -netę Tcoojrocatę. Oczekiwalibyśmy raczej: b> Sk Tatę
irpcocrocalę — w sferze działania.
• Por. b 10.
246 VII I. 114 7a 5 4 - 1 1 4 7 b 15

słanek każe nam wstrzymać się od tego, do czego


35 pożądanie nas popycha; może ono bowiem wprawić
w ruch każdą część [naszego organizmu]. Wychodzi
ii47b więc na to, że postępuje się w sposób nieopanowany
pod wpływem nakazów jakoby rozumu i zgodnie
z [pewnym] mniemaniem, które jest sprzeczne ze
słuszną oceną nie samo w sobie, lecz tylko przypad­
kiem; bo sprzeczne z tą Oceną jest nie mnie- n
manie, lecz pożądanie. Tak że i to tłumaczy, dla­
czego zwierzęta nie są nieopanowane: nie mają one
5 zdolności wydawania sądów ogólnych, lecz tylko
zdolność spostrzegania i zapamiętywania sobie rzeczy
jednostkowych.
Wyjaśnienie zaś tego, jak kończy się niewiedza 12
człowieka nieopanowanego i jak on wraca do swej
wiedzy — ■to wyjaśnienie nie jest swoiste dla tej
namiętności, lecz jest takie samo jak w odniesieniu
do pijaństwa i snu i należy się o to dowiadywać
u przyrodóznawcow*. Skoro jednak mniejsza prze- 13
10 słanka wyraża mniemanie o rzeczach zmysłowo
dostrzegalnych i rozstrzyga o działaniu, to człowiek,
będąc Ogarnięty namiętnością, O której mowa, albo
przesłanki tej nie posiada, albo też posiada ją w spo­
sób, o którym powiedzieliśmy, że nie jest posiadaniem
wiedzy, lecz tylko pewnym sposobem mówienia, jak
[bełkotanie] słów Empedoklesa przez pijanego1 ;
i ponieważ termin mniejszy nie ma tego charakteru
ogólnego i naukowego, co termin ogólny, to wydaje
się, że wychodzi na to, co Sokdites twierdził2;
15 namiętność bowiem, O której mowa, rodzi się nie u
V

* Por. a 10— 24.


1 Por. 1145 b 22— 2 4 *
V I I J . 1147 b 1 5 - 4 . 1147 b 31 247

w obecności tego, co zdaje się być wiedzą we właści­


wym tego słowa znaczeniu (i nie tę wiedzę porywa
niejako za sobą owa namiętność), lęcz w obecności
wiedzy płynącej ze spostrzeżeń zmysłowych.
T yle więc o tym, czy człowiek postępujący w spo­
sób nieopanowany posiada wiedzę i jaką, czy też
jej nie posiada.
IV . Z kolei [2] trzeba powiedzieć, czy można .być
nieopanowanym w znaczeniu bezwzględnym, czy 20
też wszyscy nieopanowani są nimi tylko pod pewnym
względem, a jeśli to pierwsze jest możliwe, to jakich
przedmiotów tyczy się brak opanowania. Owóż
jasne, że istnieją ludzie opanowani i obdarzeni silfią
wolą oraz ludzie nieopanowani i odznaczający się
słabą wolą — w odniesieniu dó przyjemności i przy­
krości.
a Spomiędzy rzeczy, które dają rozkosz, jedne są
konieczne, inne zaś wprawdzie same w sobie godne
wyboru, lecz dopuszczają nadmiar; rozkoszami
koniecznymi są rozkosze fizyczne; należą tu zarówno 25

te, które tyczą się jedzenia, jak i te, które dotyczą


stosunków miłosnych — tj. te [wszystkie] fizyczne
przyjemności, w odniesieniu do których mówiliśmy 1
O rozwiązłości i O umiarkowaniu. Drugi rodzaj przy­
czyn to przyczyny niekonieczne, lecz godne wyboru
same w sobie; tu należą: zwycięstwo, cześć ludzka,
bogactwo i inne tego rodzaju dóbra i rzeczy przy- so
jemne. Owóż [a] ludzi, którzy pod względem tych
drugich rzeczy przesadzają wbrew swej własnej słusz-

20— 1148 b 14] WE 1202 a 2 9 — b 9.


1 Por. ks. III r. X , §§ 3— 8.
248 VII 4. 1147 b 12 - 1 1 4 8 « U

ńej ocenie, nazywamy nieopanowanymi nie w zna­


czeniu bezwzględnym, lecz z tym dodatkiem, że są
nimi w odniesieniu do pieniędzy, zysku, czci ludzkiej
czy też swej złości; nie nazywamy ich zaś nieopano­
wanymi w bezwzględnym tego słowa znaczeniu, bó
różnią się od tych Ostatnich i mówi się O ich braku
35 opanowania [tylko] przez analogię. (Podobnie nazy­
wany jest [pewien] zwycięzca w igrzyskach olim­
pijskich „Człowiekiem"; w tym wypadku ógólne
ii48a pojęcie człowieka niewiele się różni ód tego jednostko­
wego pojęcia, ale przecież poniekąd się różni).
Że tak jest istotnie, ó tym świadczy fakt, iż brak
opanowania w znaczeniu bezwzględnym lub w od­
niesieniu dó jednej z przyjemności1 gani się nie
tylko jako błąd, ale nawet jako pewien rodzaj
nikczemności, nieopanowanie zaś pod inny­
mi wspomnianymi względami nie bywa przedmio­
tem nagany.
A le [£] spomiędzy ludzi nieopanowanych w odnie-
s sieniu dó rozkoszy cielesnych, których tyczą się
umiarkowanie i rozwiązłość, ten, któ nie na podsta­
wie postanowienia goni za nadmiarem uciech,
a unika nadmiaru przykrości, głodu, pragnienia,
upału, mrozu i wszystkiego, co dane we wrażenidfct
dotykowych i smakowych — lecz czyni tó wbrew*
io swemu postanowieniu i rozumowi — ten nazywa się
nieopanowanym bez żadnego dodatku (jak np., iż
jest nim w odniesieniu do tego a tego, np. do gnie­
wu), lecz tylko w znaczeniu bezwzględnym.

1 jed n ej z przyjem ności — nb. z przyjem ności cie


leśnych.
VII 4. 1148 a 12 - 1 1 4 8 a 24 249
'■v>
Świadczy o tym fakt, że i o słabej w oli 1 mówimy
[w języku greckim] w odniesieniu do tychże samych
rozkoszy, a nie w odniesieniu do jakiejkolwiek innej.
I dlatego łączymy w pewien sposób człowieka
nieopanowanego z nieumiarkowanym, a podobnie
opanowanego z umiarkowanym — ale z żadnym in­
nym ze wspomnianych [rodzajów ludzi], ponieważ je ­
dni i drudzy mają do czynienia z tymi samymi ponie­
kąd przyjemnościami i przykrościami; lecz choć są to
te same przyjemności i przykrości, to jednak stosunek
wspomnianych ludzi dó owych przyjemności i przy­
krości jest różny: bo jedni 2 kierują się w tej mierze
postanowieniem, a drudzy — nie.
Dlatego rozwiązłym nazywać należy raczej tego,
kto goni za nadmiarem przyjemności, nie pożądając
ich lub doznając słabej tylko żądzy, a unikając
niezbyt silnych [nawet] przykrości — aniżeli kógoś^
kto to czyni pod wpływem silnego pożądania; cóż
bowiem czyniłby pierwszy z nich, gdyby wystąpiła
u niego jeszcze ponadto młodzieńcza żądza lub
gwałtowna przykrość z powodu braku tego, co
[uważa za] konieczne?
Owóż, ponieważ spomiędzy żądz i przyjemności
jedne należą do rzeczy z rodzaju swego moralnie
pięknych i szlachetnych (bo jedne przyjemności są,
jak to rozróżniliśmy poprzednio3, z natury swej
wyboru godne, inne — przeciwnie, trzeci zaś rodzaj

1 Termin grecki (juxXax(a m a znaczenie ciaśniejsze aniżeli


jego polski odpow iednik „słab a w o la“ .
1 bo j e d n i — tj. lud zie um iarkow ani i nieum iarkow ani.
• 1 147 b 23— 31, gd zie je d n a k nie m a m ow y o ow ych „p rze ­
ciw n ych " przyjem nościach, ^or. przypis d o 1107 b 21.
250 VII 4 . 1148 a 23 - 1 1 4 8 b 4

2s obejmuje rzeczy pośrednie)1, jak np. majątek, zysk*


zwycięstwo, objawy czci; w odniesieniu do wszyst­
kich — zarówno do takich, jak też do owych przy­
jemności pośrednich, ściągają ludzie na siebie naganę
nie za tó, że ich doznają, pragną i lubią je, lecz za to,
że czynią to w pewien sposób i że w nich przesadzają.
(Dlatego ci, którzy wbrew nakazom rozumu opano­
wani są czymś, co z natury swej jest moralnie piękne
30 i dobre, lub do czegoś takiego dążą, np. tacy, co dbają
więcej niż należy o objawy czci lub o dzieci* swe czy
rodziców {nie są źli}2; i rodzice bowiem, i dzieci '
należą do dóbr, a ci, co O nich dbają, doznają
pochwały ; możliwa jest jednak i w tej dziedzinie
pewna przesada, jeśli [np.] ktoś ja k Niobe zadarł
nawet z bogami czy jak Satyr, który otrzymał przy-
ii48b dómek Filopątor8 z powodu dbałości o ojca4; Otóż
zdawało się, że zbyt daleko posunął się w swym
zaślepieniu). Ze wspomnianych więc przyczyn nie
popełnia się tu żadnej niegodziwości, ponieważ
każda z tych rzeczy należy do tego, co samo w sobie
i z natury swej godne wyboru, a tylko przesada
pod tym względem jest zła < i błędna >5 i należy jej

1 J u ż Aspasjos p o d a ł tu interpretację, z której w y n ik a


zam kn ięcie naw iasu p o „pośrednie*4, a nie po „o b ja w y c z c i"
ani w w . 28 po „p rze sa d za ją ", g d zie zam yk a go Susem ihl-
-A p elt, bo bogactw o itp. n ależą w g. A rystotelesa do rzeczy
m oralnie pięknych i szlachetnych. T a k też in terp retu ją M i-
chelet (II 232) i Ross. Por. 1116 a 28 i 1147 b 29.
2 U zu pełn ien ie tekstu w naw iasie { } pochodzi od Rossa.
3 A d [2 c\ — F ilop ątor = M iłu ją cy ojca.
4 B urnet (u Rossa) przypu szcza, że ó w Satyr b ył królem
Bosforu, który p rzep ro w ad ził deifikację sw ego ojca.
6 W yrazó w u jętych w naw ias ostry brak w niektórych rę­
kopisach.
VII 4 . 1148 b 5 - 5 . 1148 b 19 251

unikać. Z tego samego powodu nie ma też braku


opanowania w* odniesieniu do tych rzeczy (brak
bowiem opanowania jest nie tylko czymś, czego
należy unikać, lecz nadto czymś nagany godnym );
z powodu j ednak podobieństwa tych uczuć mówi się
o braku opanowania, ale z pewnym dodatkowym
określeniem jego szczegółowego rodzaju, tak jak na­
zywa się złymi lekarzami i złymi aktorami łudzi,
których nie nazwałoby się w .bezwzględnym tego
słowa znaczeniu złymi. Jak więc i tutaj nie używ am y
wyrazu ,,zły“ bez bliższego określenia, ponieważ
żadna z tych cech nie jest niczym nikczemnym, lecz
tylko czymś analogicznym do nikczemności — tak,
rzecz jasna, i tam przyjąć należy, że to tylko jest
brakiem opanowania i opanowaniem, co dotyczy
tych samych przedmiotów, do których odnosi się
umiarkowanie i rozwiązłość, i że o nieopanowaniu
gniewu mówimy tylko z powodu podobieństwa; stąd
Określenie dodatkowe: nieopanowany w o d n ie s ie ­
n iu do g n ie w u , podobnie jak w odniesieniu do
czci i zysku.
V. [/] Ponieważ niektóre rzeczy są przyjemne
z natury — i to [a\ bądź w znaczeniu bezwzględnym,
bądź też [i] zależnie od poszczególnych rodzajów
zwierząt czy ludzi — - a inne .[>] nie są z natury przy­
jemne, lecz stają się nimi na skutek [a] bądź zbocze-
nia, [b] bądź przyzwyczajenia, [c] bądź wrodzonych
wad, przeto można też wykryć trwałe dyspozycje
odpowiadające każdemu z tych rodzajów rzeczy
przyjemnych. M am tu na myśli [A] skłonności

15— 1149 a 2°] WE 1202 a ig nn.


252 VII $. 1 1 4 8 b 2 0 - 1148 b 3 0

bestialskie1. Wystąpiły one u owej kobiety-potwora,


która miała rozcinać niewiasty brzemienne i zjadać
ich dzieci; albo w tym, co sprawia przyjemność
niektórym zdziczałym ludom, mieszkającym nad
Morzem Czarnym 2, które żywią się bądź surowym
mięsem zwierzęcym, bądź mięsem ludzkim, bądź
wreszcie pożyczają sobie nawzajem dzieci, by je
zjadać na ucztach; na koniec w tym, co się opowiada
o Falarisie3.
Wszystko*to — to czyny bestialskie; zdarzają się
jednak [1?] także inne, które są*następstwem chorób 4
(a niekiedy obłąkania — jak u pewnego cżłowieka,
który zabił matkę swą na ofiarę i pożarł ją, czy u in­
nego, który zjadł wątrobę swego towarzysza nie­
woli); jeszcze inne [C] są stanami chorobliwymi
wynikającymi z przyzwyczajenia5, jak wyrywanie
sobie włosów lub obgryzanie paznokci, a nawet
połykanie węgla i ziemi. T u należą też stosunki
płciowe między mężczyznami; skłonność do nich jest
u jednych wrodzona, u innych pochodzi z przyzwy­
czajenia, jak u tych, co od lat chłopięcych są zhań­
bieni.

1 Ad [ść].
2 Por. Politykę 1338 b 20.
8 Falaris, tyran sycylijskiego Akragas (V I w.p.n.e.) miał
m

wedle podania spalać żywcem ofiary swego okrucieństwa


w spiżowym byku, w tym celu skonstruowanym.
^ 4 A d |>«].
5 A d [2 b\ Przekład odbiega tu od tekstu Susemihla-Apelta,
opuszczając wyrazy: ^ (za rękopisem Laurentianus L X X X I ,i 1)
i (dodane przez Rassowa): ęóoei $. Takie ukształtowanie
tekstu, przyjęte przez Rossa7 stwarza zupełną zgodność
między paragrafem niniejszym a wyliczonymi w § 1 rodzajami
rzeczy przyjemnych.
VII 5. 1 1 4 8 b 3 1 - 1 1 4 9 a 14 253

* 4 Jeśli więc przyczyny takiej skłonności tkwią W na­


turze, to tych, co są nią obarczeni, nikt nie może na­
zwać nieopanowanymi, tak jak nikt nie nazwie tym
mianem kobiet dlatego, że ich rola w akcie miłosnym
jest bierna, a nie czynna; to samo odnosi się do tych,
co popadli w jakiś chorobliwy nałóg skutkiem
s przyzwyczajenia. Uleganie więc którejkolwiek z tych
skłonności leży poza granicami nikczemności, po- ii49a
dobnie jak bestialstwo. Gzy ktoś nad nimi panuje, czy
też pozwala się im opanować, to nie jest rzeczą jego
opanowania lub nieopanowania w bezwzględnym
tych słów znaczeniu, lecz można tu o nich mó­
wić tylko przez analogię, podobnie jak mówi się
o kimś, kto jest nieopanowany w gniewie, że jest nim
pod względem tego afektu, lecz nie, że jest nieopano­
wany w znaczeniu bezwzględnym. Bo wszelka prze­
sada, zarówno-w głupocie, jak w tchórzostwie, roz- s
wiązłości czy opryskliwości ma charakter bądź
bestialski, bądź chorobliwy.
♦ K to bowiem z natury jest taki, że boi się wszystkie­
go nawet chrobotu myszy, ten objawia tchó­
rzostwo iście zwierzęce; u innych wystąpiła
obawa przed kotem, która była chorobliwa; także
spomiędzy ludzi umysłowo upośledzonych jedni to
istne zwierzęta, ja k ci, co z natury pozbawieni są
zdolności myślenia i żyją życiem zmysłowym tylko, io
np. niektóre ludy barbarzyńskie, zamieszkujące dale­
kie kraje; upośledzenie innych jest wynikiem chorób,
i jak np. epilepsji, lub skutkiem obłąkania. Tego
rodzaju skłonności mogą przejawiać się u niektórych
ludzi czasem tylko, a nie opanowywać ich zupełnie ;
przykładem Falaris, który pohamował żądzę zjedze­
nia dziecka czy też nienormalnych stosunków płcio-
254 - VII 5. 1149 a 1 5 - ^ 6 . 1149 a 32

w ych; może jednak człowiek być zupełnie owład­


nięty przez te skłonności, a nie tylko je posiadać.
Jak więc nikezemność może być w granicach zwykle
u człowieka spotykanych, i jest wtedy nikczemnością
w bezwzględnym tego słowa znaczeniu, inne zaś
jej postaci mają bliższe określenia, np. „zwierzęca"
czy „chorobliwa", ale nie nikezemność w znaczeniu
bezwzględnym, tak samo i brak opanowania bywa
bądź zwierzęcy, bądź chorobliwy, ale nieopanowani
w bezwzględnym tego słowa znaczeniu są tylko
ludzie rozwiąźli.
Jasne więc, że opanowanie i jego brak dotyczą
tylko tego samego, co umiarkowanie i rozwiązłość,
i że to, co dotyczy innych rzeczy, jest innym rodzajem
nieopanowania, nazwanym tak w znaczeniu prze­
nośnym, a nie nieopanowaniem w znaczeniu bez­
względnym.

V I. Rozważmy z kolei twierdzenie, że nieopano­


wanie gniewu jest mniej złe aniżeli nieopanowanie
żądz zmysłowych. [/] Gniew bowiem zdaje się
słyszeć poniekąd nakazy rozumu, lecz nie dosłyszeć
ich dobrze, podobnie jak służący-gorliwiec, który
zanim wysłucha do końca, co mu pan poleca, wybiega
i wypełnia potem fałszywie polecenie, i jak psy,
które skoro tylko usłyszą jakiś szmer, szczekają,
zanim sprawdzą, czy osoba nadchodząca nie jest
przyjacielem; tak też i gniew z powodu swej zapal-
czywości i porywczości swej natury, chociaż usłyszał,
jednak nie wysłuchał polecenia [rozumu] i rzuca się,
by dokonać zemsty. Bo rozum i wyobraźnia ukazują

24 — b 26] WE 1202 b 9 nn.


1
V II 6, 11 4 9 a 3 3 - 1 1 4 9 b U 255

człowiekowi, że doznał krzywdy lub zniewagi, on


zaś jak gdyby za pomocą sylogizmu wnosi, że należy '
przeciwstawić się czemuś takiemu — i natychmiast
szuka pomsty; gdy natomiast żądza,, skoro tylko
rozum lub zmysły powiedzą, że rzecz jakaś jest miła, as
rzuca się na- używanie. T ak więc gniew słucha n*9b
w pewnej mierze rozumu, a żądza tego nie czyni.
_ Jest więc czymś haniebniejszym; kto bowiem nie
umie opanować gniewu, ten ulega jednak do pew­
nego stopnia rozumowi, kto natomiast nie umie opa
nować żądzy, jej tylko ulega, a nie rozumowi.
2 A dalej: [2] wybaczamy łatwiej uleganie prag­
nieniom naturalnym, bo i w odniesieniu do żądz 5
wybaczamy łatwiej uleganie takim, które są wspólne
r
wszystkim ludziom, i O tyle, 0 ile są wspólne. Gniew
zaś ze swymi porywami jest czymś bardziej natu­
ralnym aniżeli żądze tego, 'CO jest nadmierne i nie jest
koniecznie. T ak np. powiedział ów człowiek, który
bronił się przed zarzutem, że obił własnego ojca:
„Tak, ale i on obił swego, a dziadek mój — swego“
i wskazując swego chłopca dodał: „I on obije mnie, 10
kiedy dorośnie, bo to u nas rocłzinne“ ; podobnie
inny człowiek, którego syn wlókł po ziemi, kazał mu
zaprzestać tęgo przy drzw iach: i on bowiem swego
ojca wlókł po ziemi tylko do tego miejsca.
3 A dalej: [3 ] większa jest wina tych, którzy są
bardziej podstępni. Owóż człowiek porywczy nie jest
podstępny, podobnie i gniew, lecz jest otw arty; żądzę
zaś określają słowa 1 o Afrodycie, is
podstępnej córze Cypru,

8 nji.] WE 1202 a 23 nn.


1 s ł o w a — nieznanego poety.
256 VII 6. 1149 b 1 6 - 1 1 4 9 b 31

a Homer mówi, że w jej haftowanej przepasce jest


szept miłosny,
co łudzi
I przytępia rozumy nawet mądrych ludzi1.

T ak więc jeśli ten rodzaj braku opanowania jest


gorszy i haniebniejszy od nieumiejętności opanowania
gniewu, to jest on zarazem i brakiem opanowania
w znaczeniu bezwzględnym i poniekąd nikczemnoś-
cią. Ponadto: [4] nikt nie uprawia rozpusty
z. przykrością, wszystko zaś, co człowiek- czyni
w gniewie, czyni zawsze z przykrością, gdy natomiast
rozpuście towarzyszy zawsze przyjemność. Jeśli więc
te rzeczy, które najsłuszniej ściągają na siebie gniew,
są też gorsze, to i niemożność opanowania żądz jest
też gorsza2; ta druga bowiem nie łączy się nigdy
ź rozpustą.
Jasne więc, że brak opanowania żądz jest czymś
haniebniejszym aniżeli ten sam brak w odniesieniu
do gniewu i że opanowanie i jego brak dotyczą
żądz i rozkoszy cielesnych; [obecnie] zaś zająć się
trzeba różnicami, które zachodzą między rodzajami
rozkoszy. Jak już o tym była mowa na początku*,
jedne z nich właściwe są ludziom i naturalne, inne
zarówno pod względem swego rodzaju, ja k pod
względem swego stopnia są zwierzęce, jeszcze inne
są wynikiem zboczenia czy choroby. Tylko do pierw­
szych spomiędzy nich odnosi się umiarkowanie i jego
brak; dlatego to i zwierząt nie nazywamy ani umiar-

2 6 — 1150 a 8] WE 1203 a 18 nn.


1 Iliada X I V 216, 217. Przekład Jana Czubka, 1921.
, 2 g o r s z a — od nieumiejętności opanowania gniewu.
VII 6. 1149 b 32— 7. M O a 11 m

kowanymi, ani rozwiązłymi, chyba w znaczeniu


przenośnym i jeśli pewien rodzaj zwierząt szczególnie
się różni od innych jakąś dzikością, lubieżnością
i żarłocznością; tego rodzaju bowiem zwierzęta' nie
mają zdolności postanawiania ani rozumowania, lecz
• ■
*
tylko odbiegają od swej natury, jak szaleńcy od tego, »
7 co naturalne dla ludzi. Bestialstwo jest mniejszym uso*
złem aniżeli nikezemność, choć jest od niej strasz­
niejsze, gdyż u zwierząt nie mamy do czynienia, jak
u człowieka, z zepsuciem pierwiastka szlachetnego,
lecz z ' jego brakiem. Więc [porównywanie ich
z sobą] to tak’ jakby porównywanie istoty żywej
z istotą nieożywioną, dla ustalenia, która z nich jest
gorsza; mniej bowiem szkodliwa jest zawsze istota,
która przyczyny działania nie ma w sobie1 ; tą zaś
przyczyną jest rozum. Podobnie porównuje się też s
niesprawiedliwość z człowiekiem niesprawiedliwym;
każde z nich jest na swój sposób gorsze: bo zły
człowiek może stokroć więcej zła wyrządzić niż
zwierzę. _ ~ '
V II. W obec przyjemności i przykrości, które daje
dotyk i smak, i wobec skierowanych' na nie żądz io
i niechęci, do' których już poprzednio* została ogra--
niczona dziedzina umiarkowania i rozwiązłości,
można zająć dwojakie stanowisko: można ulegać

9 — b 19] WE i2oa b 29 nn.


1 a więc istota nieożywiona. — W przytoczonym tu miejscu
W E wymienieni są jako szkodliwsi od lwów nawet: Dionizjusz
(Starszy, tpran Syrakuz V/ I V w. p. n. e.), Falaris (o którym
por. 1148 b 24 i i 149 a 13) i Klearoh (tyran tteraklei,
I V w .p . n .e.).
* Ks. III r. X .

— E tyka
258 VII 7. 1150 a 1 2 - 1 1 5 0 a 26

nawet tym, nad którymi większość ludzi panuje, ale


można też opanowywać nawet takie, jakim większość
ludzi ulega; spośród tych możliwości te, które dotyczą
przyjemności — to nieopanowanie i opanowanie, te
zaś, co dotyczą przykrości — to uleganie pokusom
i odporność na nie. Stanowisko pośrednie zajmuje
dyspozycja większości ludzi, chociaż skłaniają się
oni bardziej do tego, co gorsze.
Ponieważ niektóre przyjemności są konieczne, inne
zaś nie, i są nimi tylko do pewnego stopnia, gdy
natomiast ich nadmiar lub hiedostatek nie jest
konieczny, a podobnie ma się rzecz także w odnie­
sieniu do żądz i przykrości, przeto ten, kto goni
za nadmiernymi uciechami lub goni za przyjem­
nościami1 w sposób przesadny, a2 czyni to na pod­
stawie postanowienia — dla nich samych, a nie dla
czegokolwiek innego od nich różnego — ten jest roz­
wiązły ; taki bowiem człowiek nie może dozna­
wać skruchy, jest więc nieuleczalny; bo kto nie do­
znaje skruchy, nie może być uleczony. Przeciwień­
stwem jego jest ten, kto w ten sam sposób odnosi się
do niedostatku przyjemności, środka zaś trzyma się
człowiek umiarkowany. Podobnie ma się rzecz z tymi,
co unikają przykrości fizycznych nie dlatego, że nie
umieją ich znieść, lecz na mocy postanowienia.
(Spośród zaś tych, którzy nie działają tu na podstawie
postanowienia, jeden czyni to dla przyjemności, inny
natomiast — aby uniknąć przykrości, z jaką związani

1 p r z y j c m n o ś c i a m i — scil. koniecznymi.
2 a — xa(. Tę lekcję zawartą też w rękopisie Marcianus
Ven. 213, przyjmuje Ross. Inni opierają się na lekcji po­
zostałych rękopisów: $5 (lub).
VII 7. i m a 27 -1150 b 6 259

jest pożądanie, tak że ci dwaj różnią się między sóbą.


A już każdemu gorszym wydawać się będzie ten, kto
dopuści się czegoś szpetnego nie odczuwając pożą­
dania, lub słabe tylko, aniżeli ktoś, kto gwałtownej
doznaje żądzy1 ; i gorszym ktoś, kto nie czując gniewu
obił drugiego, aniżeli ten, kto to uczynił w gniewie;
do czego bowiem mógłby posunąć się pierwszy
z nich, gdyby działał pod wpływem namiętności?
Dlatego to człowiek rozwiązły jest gorszy od nieopa- 30
nowanegó). A więc z powyżej 2 omówionych sposo­
bów zachowania się jeden zbliża się bardziej do sła­
bości woli, drugi zaś cechuje ludzi rozwiązłych.
4 Przeciwieństwem człowieka nieopanowanego jest
opanowany, a człowieka ulegającego pokusom —
człowiek odporny na nie; odporność bowiem na
pokusy polega na stawianiu oporu, opanowanie zaś
na owładnięciu czymś, a stawiać opór czemuś 35
i owładnąć c z y m ś — - to dwie rzeczy różne, tak jak
nie być pokonanym jest czymś innym niż zwyciężyć;
dlatego też opanowanie [żądz] jest czymś bardziej
s wyboru godnym aniżeli odporność na nie. K to ulega nsob
tam, gdzie większość ludzi stawia i umie stawić
opór, ten jest człowiekiem podatnym na pokusy
i rozpustnym, bo rozpustność jest poniekąd uleganiem
pokusom, [np.] człówiek, który wlecze za sobą swój
płaszcz, aby oszczędzić sobie przykrości jego podnie­
sienia, i który choć udaje chorego, nie uważa się
jednak za pożałowania godnego, jakkolwiek przypo- 5
mina tych, co nimi są.
6 Podobnie ma się rzecz z opanowaniem i jego bra-

1 Por. 1148 a 17.


* a 19— 25.

17 *
260 VII 7. 1150 h 6 - l i 50 b 22

kiem. Nic bowiem dziwnego, jeśli ktoś ulega w walce


z gwałtowną i przemożną rozkoszą, lecz jest to do
wybaczenia, jeśli stawia jej opór, jak Filoktęt u Teo-
dekta1, ukąszony przez żmiję, lub Karkinosa Kerkyon
w Alope2, i jak ci, co wybuchają gwałtownym, głoś­
nym śmiechem, choć usiłowali go stłumić, jak to
się zdarzyło Ksenofantosowi3; niewybaczalną nato­
miast jest rzeczą, jeżeli ktoś ulega w walce z żądzami,
którym większość ludzi umie przeciwstawić się
i powściągnąć je — ulega nie z powodu wrodzonych
cech (ani z powoclu choroby)4: tak np. u królów
scytyjskich słabość woli była dziedziczna; podobnie
też płeć żeńska ustępuje pod względem siły płci
męskiej.
T akże człowiek lubiący zabawy wydaje się nieu-
miarkowanym, a tymczasem jest tylko człowiekiem
ulegającym pokusom. Zabawa bowiem jest odprę­
żeniem, gdyż stanowi przerwę w p ra c y *; miłośnik jej
zaś należy do ludzi, którzy pod tym względem prze­
sadzają.
Brak opanowania pochodzi bądź z popędliwości,
bądź ze słabości. Jedni mianowicie, namyśliwszy się
nad czymś, nie trzymają się potem pod wływem
namiętności. wyniku swego namysłu, inni zaś dają
się porwać namiętności, ponieważ wcale nie namyślili
się; ja k bowiem ludzie, którzy uprzednio sami się

19 nn.] WE 1203 a 29 — ■b 11.


1 803 u Naucka1. — Teodektes z Faselis, tragik i retor I V
w.p.n.e.
* Tamże, s. 797 — Karkinos z Akragas, tragik V.w.p.n.e.
8 Wedle Seneki (De ira II 2) muzyk na dworze Aleksandra W.
(Michelet, Lasson, Ross). ,
4 Nawias pochodzi od tłumaczki.
VII 7. 11 5 0 b 2 2 - 8 . 1151 a 1 ‘ 261

łaskotali, nie są już wrażliwi na łaskotanie*, tak też


niektórzy inni, ponieważ przeczuwali i przewidywali,
i pobudzali samych siebie i swoją zdolność rozumo­
wania, przeto nie ulegają namiętności, bez względu
na to, czy idzie o przyjemność, czy o przykrość.
T ym rodzajem nieopanownia, który płynie z zapal-
czywości, odznaczają się najbardziej ludzie prędcy
i pobudliwi; jedni z nich z powodu swej porywczości,
drudzy .z-pow odu gwałtowności1 nie czekają, aż
usłyszą głos rozumu, lecz skłonni są iść za swą
wyobraźnią.

V III. Jak ju ż o tym była mowa*, człowiek nieumiar-


kowany nie jest zdolny do odczuwania skruchy; trwa
on bowiem w swym postanowieniu; każdy natomiast
człowiek nieopanowany jest skłonny' do skruchy.
Dlatego rzecz ma się nie tak, ja k ujęliśmy ją , stawiając
zagadnienie3, lecz [przeciwnie,] człowiek nieumiar-
kowany jest nieuleczalny, człowiek zaś nieopanowany
jest uleczalny; bo nikezemność przyrÓMfnać można
do takich chorób jak wodowstręt lub suchoty, nie­
opanowanie zaś do takich jak epilepsja : pierwsza
z tych wad jest ciągła, druga — nieciągła. I w ogóle
nieopanowanie i nikezemność to wady różnego ro­
dzaju: z nikczemności można nie zdawać sobie
* sprawy, z nieopanowania zaś nie można ; (spomiędzy
tych4 zaś wyżej stoją ci, co dają się porwać namięt-

29 pn.] W E 1203 a 11 nn., 25. nn. || 1— 28] W E 1203 a 29 —


b ix.
1 g w a ł t o w n o ś c i -— swych żądz.
* a 21.
• 1146 a 31 — b 2.
4 s p o m i ę d z y t y c h — tj. nieopanowanych.
ności, aniżeli ci, co wprawdzie się namyślają, ale nie
trwają przy wynikach [swego] namysłu; bo ci drudzy^
ulegają mniej silnej namiętności i nie działają bez
uprzedniego namysłu jak tamci)1 ; człowiek bowiem
nieopanowany podobny jest do tych, co upijają się
szybko, niedużą ilością wina i przeważnie mniejszą
niż inni.
Jasne więc, że brak opanowania nie jest nikczem-
nóścią, (choć może jest nią w pewnym sensie)1,
gdyż nieopanowanym jest się wbrew postanowieniu,
nikczemnym zaś .— zgodnie z postanowienieih;
*

a jednak obie te dyspozycje podobne są do siebie pod


względem postępowania:. Przypomina to powiedze­
nie Demodoka3 o mieszkańcach Miletu: „Milezyj-
czycy nie są nierozumni, ale postępują tak jak ludzie
nierozumni^; podobnie ludzie nieopanowani nie
są źli, ale postępują źle.
Skoro tedy jeden z nich, człowiek nieopanowany,
jest taki, że, goniąc za rozkoszami cielesnymi w stop­
niu przekraczającym zwykłą miarę i wbrew słusżnej
ocenie, czyni to nie na podstawie przekonania*,
drugi zaś, człowiek nieumiarkowany, czyni to z prze­
konania, ponieważ jest taki, że za nimi goni — to
pierwszego z nich można przekonać, że postępuje źle,
drugiego zaś nie. Dzielność bowiem etyczna utrzy-

15 nn.] EE 1227 a 7 nn., b 22 nn.


1 Nawias pochodzi od Rossa.
2 p o d w z g l ę d e m p o s t ę p o w a n i a — które z nich wy­
pływa.
3 Demodokos z Leros pod Miletem, gnomik V I. w. p.n.e.
4 p r z e k o n a n i a — że postępuje dobrze.
VII 8. 1151 a 1 6 - 9 . 1151 a 30 263

muje w mocy zasadę *, nikczemnóść zaś ją obala,


w działaniu zaś zasadą tą jest cel, tak jak w matema­
tyce — założenia; ą więc ani tu, ani tam rozumowa­
nie nie jest zdolne pouczyć nas o zasadach, lecz
[w działaniu] trafne mniemanie o zasadach wypływa
z wrodzonej lub nabytej dzięki przyzwyczajeniu
dzielności. K to więc ją posiada,'ten jest umiarkowa-
ny, a jego przeciwieństwem jest człowiek rozwiązły.
5 Jstnieją też ludzie, którzy, postępując pod wpły­
wem namiętności wbrew słusznej Ocenie są Owła­
dnięci tą namiętnością do tego stopnia, że nie
postępują w myśl słusznej oceny, lecz nie dó tego
stopnia, by wzbudzała w nich przekonania, iż na­
leży bez wszelkich hamulców gonić za takimi ucie­
chami; tacy ludzie to właśnie ludzie nieopanowani;
lepsi są od ludzi nieumiarkowanych i nie są źli
w bezwzględnym tego słowa znaczeniu, bo nie
zatracili tego, co najlepsze: najwyższej zasady2.
Przeciwieństwem ich są inni, którzy trwają w swych
przekonaniach i nie dają się porwać namiętności.
Z powyższych rozważań wynika jasno, że jedna z tych
trwałych dyspozycji jest szlachetna, druga zaś zła.

IX . Czy więc; — jak sformułowaliśmy poprzednio3


nasze zagadnienie — opanowany jest ktoś, kto nie
odstępuje od żadnego poglądu i trwa we wszelkim
postanowieniu, czy też ten, kto trwa w trafnym ?

29 — b 22] WE 1202 a 8 nn.


«

1 z a s a d ę — najwyższą zasadę etyczną. 1151 a 15— 19 por.


z wierszami 1140 b 12— 20. Por. też przypis do 1107 b 21,
2 n a j w y ż s z e j z a s a d y — postępowania,
3 1146 a 16— 31.
264 VII 9 . 1151 a 3 1 - 1 1 5 1 b 10

I czy nieopanowany jest ktoś, kto odstępuje od wszel­


kiego postanowienia i wszelkiego poglądu, czy też
ten, kto nie trwa tylko przy poglądzie prawdziwym
i w postanowieniu trafnym? C zy też raczej jeden
z nich nie odstępuje, drugi zaś odstępuje przypadkiem
tylko od wszelkich poglądów i postanowień, a dla
nich samych tylko od poglądu prawdziwego i ód
postanowienia trafnego? Jeśli bowiem ktoś wybiera
pewną rzecz i dąży do niej dla innej, to dla n ig samej
dąży do tej drugiej i tę drugą wybiera, pierwszą zaś
tylko przypadkowo. „Dla niej samej" zaś znaczy tyle,
co „w bezwzględnym tych słów znaczeniu". T ak więc
w pewnym sensie może jeden trwać przy wśżelkim
poglądzie, a drugi od wszelkiego odstępować, ale
w znaczeniu bezwzględnym mogą to obaj czynić
tylko w odniesieniu do poglądu prawdziwego,
, Istnieją też tacy, co zwykli trwać przy swoim
zdaniu, nazywa ich się upartymi; trudno ich prze­
konać i skłonić do zmiany zapatrywania; mają oni
w sobie, pewne podobieństwo do ludzi opanowanych,
tak ja k rozrzutnik do człowieka szczodrego, a zuchwa­
lec — do odważnego; zachodzą jednak między nimi
poważne różnice. Bo jeden z nich,człowiek opano­
wany, nie-ustępuje przed głosem namiętności i żądźy,
bywa jednak łatwy do przekonania1 ; drugi nato­
miast* nie ustępuje przed głosem rozumu 8, ponieważ
__^ _ ■
/ :'

1 W wydaniu, które jest podstawą przekładu, figurują tu


jeszcze słowa: „człowiek opanowany**. Skreślił je ju ż Scali-
ger.
* d r u g i n a t o m i a s t — człowiek uparty.
* r o z u m u — Xóyo£ z domyślnym Por. przypis do
1*03 b 32.
h i 9. 1151 b U - 1151 b 26 ~ 265

ludzie tacy jak on żywią nieraz żądzę i wielu z nich


kieruje się względem na przyjemność. Upór cechuje
ludzi subiektywnych, zapatrzonych w swój punkt
widzenia, a także nieuków i pozbawionych zmysłu
humoru sensatów; zapatrzeni zaś w swój punkt
widzenia bywają ludzie z powodu przyjemności
i przykrości; jeśli bowiem nie dają się przekonać, to
cieszą się, kiedy zapatrywanie ich zwycięża, a %
mar­
twią się, jeśli ono nie zdoła się utrzymać, jak to bywa is
z uchwałami zgromadzania ludowego! podobniejsi
tedy są do człowieka nieopanowanego aniżeli do
opanowanego.
♦ Są jednak i tacy, co odstępują od swych poglądów
nie z powodu braku opanowania, jak np. Neóptole-
mos w Filoktecie Sofoklesa1. Co prawda, jego od­
stępstwo podyktowane było względem na przyjem- r
ność, lecz na moralnie piękną: pięknym wydawało
mu się bowiem mówienie prawdy, Odyseusz zaś 20
namówił go do kłamstwa2. Bo nie każdy jest rozwiązły,
zły czy nieopanowany, kto czyni coś ze względu
na przyjemność, lecz tylko ten, kto to czyni ze
•*
względu na przyjemność haniebną.
Skoró więc istnieją też tacy ludzie, których przy­
jemności cielesne cieszą mniej, niż należy, i którzy
pod tym względem odstępują od nakazów rozumu,
tedy środek między nimi a ludźmi nieopanowanymi
zajmuje człowiek opanowany. Człowiek bowiem nie- *s
opanowany odstępuje od nakazów rozumu 3z powodu

1 w. 895— 916.
• Por. 1146 a 19 i n.
* Por. objaśnienie do b u r
266 VII 9 . 1151 b 26 - 1 1 5 2 a 6

pewnego nadmiaru; ten zaś 1 z powodu pewnego


niedostatku; człowiek natomiast opanowany nie od­
stępuje od nich i nie daje na siebie wpłynąć żadnej
z tych dwu skrajności. Skoro zaś opanowanie jest
czymś dobrym, to obie te przeciwne sobie cechy
charakteru muszą być złe i takie też istotnie zdają
się być; ale że jedna z nich u niewielu Osób i rzadko
30 tylko występuje, przeto jak umiarkowanie wydaje
się przeciwieństwem samej tylko rozwiązłości, tak
opanowanie — przeciwieństwem samego tylko braku
opanowania.
Ponieważ zaś wielu terminpw używa się w zna- 6
czeniu analogicznym, to utarło się mówić przez
analogię także O „opanowaniu" człowiek^ umiarko-
35 wanego. Zarówno bowiem człowiek opanowany, jak
i człowiek umiarkowany niezdolny jest do doko­
nania czegokolwiek wbrew nakazom rozumu 2 ze
ii52a względu na przyjemności cielesne ; lecz drugi z nich
doznaje przy tym żądz, pierwszy zaś nie doznaje,
i drugi z nich niezdolny jest do odczuwania przy­
jemności wbrew rozumowi3, pierwszy zaś jest wpraw­
dzie do tego zdolny, lecz nie kieruje się tym w śwoim
postępowaniu. Podobni są też do siebie człowiek 7
nieopanowany i nieumiarkowany, bo choć różnią
5 się między sobą, to jednak obaj gonią za uciechami
cielesnymi, tylko że drugi z nich czyni to w przeko-

3 2— 1152 a 33] WE 1203 b 11 — 1204 a 18.


1 te n zaś — tj. człowiek, którego przyjemności cielesne
cieszą mniej, niż należy.
1 r o z u m u — X6yoc z domyślnym Por. przypis do
1103 b 32.
8 r o z u m o w i — uwaga jw .
VII 9. 1152 a 6 - 1 0 . 1152 a 18 267

naniu, iż tak postępować należy, pierwszy zaś w prze­


konaniu, że nię należy1.

X. Ten sam człowiek nie może być zarazem roz­


sądnym i nieopanowanym* dowiedliśmy bowiem2,
że człowiek rozsądny jest zarazem człowiekiem o do­
brym charakterze. A dalej :xrozsądny jest człowiek
nie tylko dzięki swej wiedzy, lecz także dzięki swej
zdolności działania; człowiek zaś.nieopanowany nief
posiada tej zdolności. Nic natomiast nie stoi temu
na przeszkodzie, by człowiek sprytny był nieopano­
wany; dlatego to czasem wydaje się, że niektórzy
ludzie są wprawdzie rozsądni, ale i nieopanowani;
a mianowicie dlatego, że spryt różni się od rozsądku
w sposób, o którym wyżej3 była mowa, tj. są one po­
krewne ze względu na rozumowanie, które stosują,
różnią się zaś pod względem postanowienia.
Człowiek nieopanowany przypomina nie kogoś,
kto zna jakąś prawdę i oddaje się jej kontemplacji,
lecz raczej tego, kto śpi lub jest pijany. I choć postę­
puje on zgodnie ze swą wolą (ile że zdaje sobie ponie­
kąd sprawę i z tego, co czyni, i z tego, w jakim celu),
to jednak nie jest zły, gdyż zamiar (7upoaipecrię) jego
jest prawy ; człowiek ten jest więc tylko na wpół zły.
Nie jest też niesprawiedliwy, bo nie działa pod­
stępnie; z dwóch typów ludzi nieopanowanych jeden
nie trzyma się wyników swego namysłu, drugi, czło-

1 Interpretację podaną wyżej w tekście odnaleźć można też


w przekładzie Barthelemy-Saint-Hilaire’a. Inni tłumacze
(Rieckher, Kirfchmann, Lasson, Rolfes, Chase, Ross) wolą
interpretację: „drugi zaś bez tego przekonania",
1 1144 a 11— b 32. Por. 1146 a 9.
268 VII 10. 1152 a 19 - 1 1 3 2 a )2

wiek pobudliwy, w ogóle nad niczym się nie na­


myśla. Podobny więc jest człowiek nieopanowany,
do państwa, w którym uchwala się wszystko/ p o ­
trzebne i które ma dobre praw,a, ale nie robi /Ł nich
żadnego użytku, jak to sobie podrwiwał Anaksan-
drides1 :

Tak państwo zarządziło,' co o prawat nie d b a 2.

Człowiek zaś zły podobny jest do państwa, które


wprawdzie trzyma się praw, lecz trzyma się
złych.
Brak opanowania i opanowanie dotyczą pewnego
nadmiaru w stosunku dó trwałych dyspozycji więk­
szości lu d zi; człowiek bowiem opanowany trwa bar­
dziej przy swych postanowieniach, człowiek zaś nie­
opanowany — mniej, aniżeli to potrafi większość
ludzi.
Forma nieopanowania, występująca u osobników
pobudliwych, jest łatwiejsza do uleczenia aniżeli ta,
która cechuje ludzi, co namyślają się wprawdzie,
lecz nie trwają przy swych postanowieniach; i ła­
twiej jest uleczyć tych, u których nieopanowanie
płynie z przyzwyczajenia, aniżeli tych, którym jest
wrodzone; trudniej bowiem zmienić czyjąś naturę
aniżeli jego zw yczaj; dlatego zresztą i zwyczaj
trudno jest zmienić, że podobny jest do natury*, zgod­
nie ze słowami Euenosa 3:

1 Anaksandrides z Rodosy komediopisarz I V w.p.n.e.


2 Frgm. 67 u Kocka (Th. Kock, Comicorum Atticorutn frag­
menta, 1880— 1888).
3 Euenos z Paros, sofista i elegik V.w.p.n.e.
VII 10. 1152 a 33 - U . 1152 b 10 269

Starań owocem długich bywa zwyczaj, mój druhu,


Naturą drugą więc na koniec staje się.1

T yle więc o istocie opanowania i nieopanowania


i O silnej
i słabej woli oraz o wzajemnym stosunku
tych ęech charakteru.

X I. Rozważania dotyczące przyjemności i przy­


krości są rzeczą baclacza, który uprawia filozofię
nauki o państwie; on bowiem konstruuje cel,
ze względu na który nazywamy jedne rzeczy w bez­
względnym tego słowa znaczeniu złymi, inne —
bezwzględnie dobrymi. A dklej: należą też owe
rozważania do rzeczy, którymi z kpjpdecznóści jza-
jąć się musimy; założyliśmy2 bowiem, że i dzielność
etyczna, i nikczemność dotyczą przyjemności i przy­
krości, a większość ludzi twierdzi, że przyjemność
towarzyszy szczęśliwości; dlatego na oznaczenie
człowieka szczęśliwego („makarios") ukuto [w języku
greckim] nazwę od wyrazu „cieszyć się" („chajrejn")3.
Jedni więc mniemają, [/] że żadna przyjemność
nie jest dobrem ani sama w sobie, ani przypadkowo
(bo dobro i przyjemność nie są tym sam ym ); inni —
[*] że niektóre przyjemności są wprawdzie dobrami,
lecż że większość ich należy do rzeczy złych. [3 ]

I nn.] W E 1204 a 19 nn. || 10 n.] W E 1205 a 7 n.


* Frgm. 9 u Diehla I 80.
1 1104 b 5 — 1105 a 13.
* Fałszywa ta etymologia wywodzi (zax£pioc (makarios) od
|AŚXtm xa (p**v (malista chajrejn) (ms. Marcianus Ven. 213)
esy tet od |i4Xot xaipciv (mala chajrejn) (np.*Ross). Por. objaś­
nienie do 1128 a 10.
270 VII 11. 1152 b 1 1 - 1 2 . 1152 b 25

Trzeci w tej mierze pogląd przyjmuje, że jakkolwiek


wszystkie przyjemności są dobrami, to jednak naj-
\yyższe dobro nie może być przyjemnością. Argu­
menty, które przytacza się dla uzasadnienia po­
glądu, że [i] przyjemność nie jest w ogóle dobrem,
są następujące: [a] że wszelka przyjemność jest
doznawanym przez nas procesem zmierzającym do
stanu naturalnego*, a żaden proces nie jest jednoro­
dny ze swym celem, tak np. żaden proces budowania
domu — z domem; [b] że, następnie, człowiek
umiarkowany unika przyjemności; [c] a dalej: że
człowiek rozsądny dąży tylko do tego, by być wol­
nym od, przykrości, a nie do przyjemności; [d] po­
nadto: że przyjemności są przeszkodą dla rozsądku,
tym większą, im bardziej kogo cieszą, np. rozkosz
seksualna; doznając jej bowiem nikt nie może o ni­
czym myśleć; [>] a d alej: że nie ma sztuki przyjem­
ności, a wszelkie dobro jest wytworem jakiejś sztuki;
[ f ] wreszcie: że dzieci i zwierzęta szukają przyjem­
ności. [.2] Że nie wszystkie przyjemności są czymś
dobrym, to uzasadnia się [a] faktem istnienia przy­
jemności haniebnych i potępianych, a nadto [i]
i szkodliwych; wszak niejedna przyjemność wywo­
łuje chorobę. [3] Że wreszcie przyjemność nie jest
najwyższym dobrem, to uzasadnia się wskazując,
że przyjemność jest procesem, a nie celem1.

X II. Takie mniej więcej przytaczano w tej kwestii


argumenty. Że nie wynika z nich, jakoby przyjem­
ność nie była dobrem, a nawet dobrem najwyż-

11 n.] W E 1206 a 31 || 12 nn.] WE .1204 a 31 nn.


1 Por. Platon, Fileb 53 G — 54 D.
VII 12. 1152 b 2 6 - 1 1 5 2 'b 36 271

szym — tego dowodzą następujące rozważania. [A]1


£a] Przede wszystkim wyraz „ dobro “ ma dwa
znaczenia („dobro“ w bezwzględnym tego słowa
znaczeniu i „dobrotc dla kogoś), a wobec tego mają je
też i odnośne konstytucje i trwałe dyspozycje, ą także
wewnętrzne poruszenia i procesy stawania się;
owóż spomiędzy przyjemności, które wydają się
złymi, jedne są złe w znaczeniu bezwzględnym {inne
zaś dla jednych złe) 2, dla innych zaś nie, lecż, prze­
ciwnie, wyboru godne; inne znowu nie są nimi nawet
dla jednostki, chyba że kiedyś niekiedyś i przez krótki
czas, ale nie {zawsze}2; jeszcze inne wreszcie nie
są w ogóle przyjemnościami, lecz tylko zdają się
być nim i; są to te, którym towarzyszy przykrość i któ­
re mają cele lecznicze, jak np. to, co jest przyjemne
dla chorych.
* [A] Po wtóre, dobro występuje bądź jako czynność,
bądź jako trwała dyspozycja, więc to, co przywraca
tylko naturalny stan organizmu*, jest przyjemne przy­
padkowo3. Moment czynnościowy tkwiący w prag­
nieniu4jest czynnością tych partii naszego organizmu
(ętScnę) i naszego stanu, które pozostały nie uszko­
dzone; albowiem5 istnieją przyjemności, którym
nie towarzyszy ani przykrość, ani pożądanie (jak
./

33 np.] WE 1204 b 4 nn.


1 [^] jest odpowiedzią na [i a] i na [3].
* Wyrazy ujęte w nawias { } są dodatkiem Rassowa (por.
Susemihl-Apelt, aparat krytyczny); w w. 1152 b 31 inne
uzupełnienie podaje Ross: ale nie w znaczeniu bezwzględnym.
8 p r z y p a d k o w o — a nie w znaczeniu bezwzględnym.
4 w pragnieniu przywrócenia stanu naturalnego.
• Miejsce to pozostaje niejasne mimo wysiłków literatury
komentatorskiej.
272 VII 12. 115) a I - 115) a 12

np. czynności związane z teoretyczną kontemplacją)


i które nie mają związku z żadną potrzebą fizyczną.
[Że istnieją przyjemności względne tylko,] O tym
świadczy fakt, iż nie to samo sprawia przyjemność
organizmowi, który jest w trakcie zaspokajania pew­
nej potrzeby, i organizmowi, którego potrzeby są
ju ż zaspokojone: w drugim wypadku przyjemność
sprawia to, co jest bezwzględnie przyjemne, w trakcie
natomiast zaspokajania potrzeby — nawet coś wręcz
przeciwnego; wówczas bowiem miłe bywają [np.]
także rzeczy ostre i gorzkie, które nie są ani z natury,
ani bezwzględnie przyjemne. Tak że nie są też przy­
jemnościami1, bo ten sam stosunek, w którym pozo­
stają do siebie rzeczy przyjemne, zachodzi też po­
między wywołanymi przez nie przyjemnościami.
A dalej: [c] nie jest rzeczą konieczną, by musiało
istnieć coś lepszego od przyjemności; tak jak zdaniem
niektórych cel jest lepszy od procesu, który doń
wiedzie. Przyjemności bowiem nie są procesami wio­
dącymi do czegoś ani ęzymś, co im towarzyszy, lecz
są. czynnościami i celami^ występują one nie wtedy,
kiedy się czymś stajemy, lecz wtedy, kiedy się czymś
posługujemy2; i nie wszystkie przyjemności mają cel
różny od nich samych, lecz tylko te, które łączą się
z przywracaniem normalnego stanu organizmu. Dla­

7 nn.] WE 1204 b 20 nn.


1 T a k że n ie są te ż p r z y j e m n o ś c i a m i — eliptyczne to
powiedzenie rozwiązuje Chase i Ross: Tak że i wywołane przez
nie stany nie są przyjemnościami ani z natury, ani w znaczeniu
bezwzględnym.
1 kiedy się c z y m ś p o s ł u g u j e m y — nb. kiedy aktuali-
siąjemy pewną zdolność.
VII 12. 1153 a 1 3 - 1 1 5 3 a 23 273

tego nie jest słuszne określenie przyjemności jako


„doznawanego przez nas procesu stawania się“, raczej
powiedzieć należy, że jest to nie proces, lecz czynność
trwałej dyspozycji naturalnej1 ; a zamiast „dozna­
wana" raczej: „nie doznająca przeszkody". Niektó­
rym wydaje się dlatego, że przyjemność ^jest pro­
cesem*, iż uważają ją za dobro we właściwym tego
słowa znaczeniu; mieszają oni proces stawania się
z czynnością, gdy tymczasem są to dwie rzeczy
różne.*
[B]» Mówić zaś, że przyjemność jest czymś złym,
ponieważ niektóre przyjemności są szkodliwe dla
zdrowia — to tak samo jak powiedzieć, że [rzeczy
zdrowe są czymś złym,] ponieważ niektóre rzeczy,
które są dobre dla zdrowia, są niedobre dla zbijania
majątku. Z tego więc punktu widzenia jedno i drugie
jest złe, lecz nie z tego powodu są one złe ; bo prze­
cież nawet teoretyczne rozmyślania bywają szko­
dliwe dla zdrowia.
Ani rozsądkowi, ani żadnej innej trwałej dyspo-
zycji nie przeszkadza przyjemność z nią właśnie
związana, lecz czynią to przyjemności skądinąd pły­
nące, bo np. przyjemności związane z teoretyczną
kontemplacją i uczeniem się sprawiają, że owe te­
oretyczne rozmyślania danego osobnika będą jeszcze
skuteczniejsze i że będzie jeszcze lepiej się uczył.

flo on.] WE 1205 b 3 7 — 1306 a 25.


ł c s y n n o ś ć t r w a ł e j d y s p o z y c j i n a t u r a l n e j — tj-
czynność, w której się iści, aktualizuje owa dyspozycja, czynność,
która owej dyspozycji odpowiada.
1 P6r. 1152 b 13.
• [£] jest odpowiedzią na [2 6] i [/ d].

Etyk*
274 V I I 12. 1153 a 2 4 - 1 3 . 1153 b 2

•ł

\C] 1 Fakt, że żadna przyjemność nie jest wytworem *


sztuki, jest czymś naturalnym; bo i żadna inna czyn-
25 ność nie jest wytworem sztuki, lecz jest nim zawsze
tylko odnośna zdolność; chociaż sztuka przyrządza­
nia wonnych maści i sztuka kucharska s ą — jak się
zdaje — sztukami [wytwarzającymi] przyjemności.
[Z)]2 Argumenty zaś, że człowiek umiarkowany i
unika przyjemności, człowiek zaś rozsądny dąży
tylko do życia wolnego od cierpień3, że wreszcie dzieci
i zwierzęta szukają przyjemności — argumenty te
odeprzeć można wszystkie w ten sam sposób. W yka­
zaliśmy bowiem wyżej4, w jakim znaczeniu wszelka
przyjemność jest czymś w znaczeniu bezwzględnym
dobrym,Nw jakim zaś [niektóre] nie są dobre; owóż
»o dzieci i zwierzęta szukają tych drugich tylko przy­
jemności (i od nich tylko człowiek rozsądny chce
być wolny) — tych, którym towarzyszy żądza i przy­
krość, tj. rozkoszy cielesnych (gdyż one właśnie są
takie) i ich nadmiaru, ze względu na który człowiek
nieumiarkowany jest właśnie nieumiarkowany. D la­
tego też człowiek umiarkowany unika tych 5 przy­
jemności, jiie brak bowiem także takich, które są
35 przyjemnościami człowieka umiarkowanego.

X III. Istnieje jednak [£] ponadto powszech


ii53b zgoda na to, że przykrość jest czymś złym i czymś,
czego należy unikać; pewne bowiem przykrości są

23 nn.] WE 1206 a 25 nn.


1 [£] Jest odpowiedzią na [/*].■
2 [D] jest odpowiedzią na [1 b]9 [/ c], [1/].
3 w o ln e g o od c ie r p ie ń — a nie do przyjemnego.
4 1152 b 2 6 — 1153 a 7.
5 t y c h — tylko tych.
V I I 13. 1153 b 2- 1153 b 13 275

złe w bezWzględnym słowa tego znaczeniu, inne zaś


• dlatego, że nam w pewnej mierze przeszkadzają. To
zaś, co jest przeciwne rzeczy, której należy unikać,
i to pod tym właśnie/względem, który sprawia, że
należy j ej unikać i że jest zła — to jest#dobre. Wynika
stąd, że przyjemność jest dobrem. Nie jest natomiast
trafny sposób, w jaki JSpeuzyp odpierał ten argu- 5
ment,[ że mianowicie przyjemność jest przeciwień­
stwem zarówno przykrości jak braku przykrości] 1
w ten sam sposób, w jaki to, co większe, jest przeci­
wieństwem tego, co mniejsze, a także tego, co równe;
nie mógłby bowiem wówczas twierdzić, że przyje­
mność jest czymś złym.
a [ F f Nic nie stoi na przeszkodzie temu, by jakaś
przyjemność była najwyższym dobrem, nawet jeśli
niektóre przyjemności są złe; podobnie jak naj­
wyższe dobro może być pewnym rodzajem wiedzy,
chociaż istnieją niektóre rodzaje wiedzy, które są złe.
Skoro jednak każdej trwałej dyspozycji odpowiadają
pewne bez przeszkód przebiegające czynności, to jest 10
może nawet rzeczą konieczną, by.-— bez względu na
to, czy szczęście jest czynnością wszystkich owych
dyspozycji razem wziętych, czy też jakiejś jednej
z nich, jeżeli tylko przebiega bez przeszkód — by
czynność ta była rzeczą najbardziej wyboru godną;
czynnością tą zaś jest przyjemność. Tak więc naj­
wyższym dobrem byłaby przyjemność, chociaż nie-

7 nn.] WE 1205 a 25 nn,


* Sląd szereg: przykrość — przyjemność — brak przykrości—
Igdsie środek (przyjemność) jest dobry, a obie skrajności — •
xlc.

1 l/ J j cs* odpowiedzią na [2 d].

19 •
276 VII 13. 1153 b 1 3 - 1 1 5 3 b 28

jedna przyjemność mogłaby być w bezwzględnym


tego słowa znaczeniu zła. I dlatego wszyscy sądzą, że
życie szczęśliwe jest przyjemne i wiążą przyjemność
ze stanem szczęśliwości — i to słusznie: żadna bo­
wiem czynność nie jest doskonała, jeśli napotyka na
przeszkody, szczęście zaś ma cechę doskonałości;
dlategó człowiek Szczęśliwy potrzebuje także i dóbr
cielesnych i zewnętrznych1, pomyślnego losu2, a to
w tym celu, by mu te rzeczy 3 nie przeszkadzały. C i
zaś, co utrzymują, że człowiek, który znosi tortury
i na którego spadł jakiś ciężki cios, jest szczęśliwy4, jeśli
tylko jest cnotliwy — ci, chcąc czy nie chcąc, mówią
od rzeczy, Owóż ponieważ — obok innych rzeczy —
potrzeba nam losu pomyślnego, przeto niektórzy
utożsamiają ów los ze szczęściem; niesłusznie jednak,
ponieważ zbytnia pomyślność losu jest nawet prze­
szkodą w szczęśliwości i może nie należy jej już nazy­
wać pomyślnością; granicę bowiem pomyślności
określa jej stosunek do szczęśliwości.
Także fakt, że wszystkie żywe stworzenia, za­
równo zwierzęta ja k ludzie, dążą do przyjemności,
wskazuje poniekąd na to, iż jest ona w pewnym
sensie najwyższym dobrem, bo
Glos, co z piersi wielu rozbrzmiewa, nie może przebrzmieć
Bez echa...5

25 nn.] WE 1205 b 33 nn.


1 Por. 1098 b 13
* Por. 1099 a 3 1 — h 7 i przypis do 1099 b 7.
* te rz eczy — a raczej: brak tych rzeczy.
4 jest szczęśliwy — jest mimo to szczęśliwy. — Teza
o szczęśliwości człowieka cnotliwego wziętego na tortury jest
doprowadzeniem ad absurdum poglądu Platońskiego, o którym
por. przypis do w. 1100 b 16. Por. też przypis do 1097 a 13.
ł Hezjod, Roboty i dnie 763,764.
VII 13. 115) b 2 9 - 1 4 . 11.54 a 9 277

Że jednak nie ta sama natura i nie ta sama trwała


dyspozycja jest najlepsza1 i nie ta sama jest uwa­
żana za najlepszą, przeto nie wszyscy dążą do tg
samej przyjemności, wszyscy jednak — do przyjem­
ności. A może wszyscy dążą nawet do tej samej, a nie
do tej, do której sądzą, że dążą, lub którą by jako cel
swego dążenia wymienili? Wszystko bowiem z da­
tury ma w sobie coś boskiego. Przyjemnościom jednak
cielesnym przysługuje ta nazwa dlatego, że ludzie
najczęściej do nich zdążają i że one są udziałem
wszystkich ludzi; i tak, ponieważ te przyjemności to
jedyne, jakie są powszechnie znane, przeto ludzie
sądzą, że są one jedynymi przyjemnościami.
Wreszcie jasną jest rzeczą, że jeśli przyjemność i
czynność [w której ona się iści] nie są dobrem, to
człowiek szczęśliwy nie może żyć przyjemnie. Po cóż
bowiem potrzebowałby przyjemności, gdyby nie była
dobrem i gdyby mógł też żyć wśród cierpień? Bo
i cierpienie nie byłoby ani złem, ani dobrem, skoro
przyjemność nie byłaby ani jednym, ani drugim.
Więc dlaczego miałby go unikać? Wynikałoby stąd
także, że życie człowieka etycznie wysoko stojącego
nie jest przyjemniejsze8, skoro i [właściwe mu] dzia­
łanie nie jest przyjemniejsze. 1
XIV. [G]® Dokładnie zanalizować muszą pojęcie
przyjemności cielesnych ci, co mówią, że niektóre
przyjemności są w wysokim stopniu wyboru godne,
jak np. te, co są moralnie piękne -r- w przeciwsta-

39 nn.] WE 1205 a 16 nn., b 2 nn.


\
1 jc»t najlepsza -- dla wszystkich.
• p r z y je m n i e js z e ~ od życia innych ludzi.
• [G] jest odpowiedzią na [2].
278 VII 14 1154 a 10 - 1 1 5 4 a 26

xo wieniu do cielesnych, ze względu na które mówi się


o rozwiązłości. [Jeśli tak,] to dlaczego przeciwne tym
przyjemnościom przykrości są złe? [przecież] prze­
ciwieństwem zła jest dobro. C zy przyjemności ko­
nieczne są dobre w tym znaczeniu, w jakim dobre jest
wszystko, co nie jest złe?. C zy też są one dobre
do pewnego tylko stopnia? Czy jest tak, że nie może
być nadmiaru przyjemności tam, gdzie w odnośnych
trwałych dyspozycjach i wewnętrznych porusze­
niach niemożliwy jest nadmiar tego, co lepsze; i że
jeśli możliwy jest w nich ten nadmiar, to tak samo
ma się rzecz także w odniesieniu do przyjemności ?
15 Owóż istnieje nadmiar w dziedzinie dóbr ciele­
snych, a człowiek zły jest nim z powodu pogoni
za tym nadmiarem, a nie za tymi dobrami, które
śą konieczne; (bo wszystkich ludzi cieszy w pewien
sposób i jedzenie, i dobre wino, i rozkosze miłości,
ale nie wszystkich cieszą one w sposób należyty).
Odwrotnie ma się rzecz przy cierpieniu: bo czło­
wiek zły unika nie nadmiaru jego, leęz samego
cierpienia; nie cierpienie bowiem1 jest przeciwień-
20 stwem nadmiaru [przyjemności], chyba że ktoś dąży
właśnie do tego nadmiaru.
Ale należy nie tylko stwierdzić prawdę, lecz
także przyczyny fałszu (ponieważ przyczynia się to
do wzbudzenia przekonania; bo wyjaśnienie przy­
czyn, dla których coś nie będąc prawdziwe wydaje
25 się nim, wzbudza przekonanie o prawdzie); z tego
, powodu trzeba powiedzieć, dlaczego rozkosze cie-

1 b o w i e m — uzasadnia zdanie niedopowiedziane, które


rekonstruuje Ross: „jest to jego swoistą właściwością, nie
cierpienie bowiem ...“
VII 14. 1154 a 2 6 ^ 1154 b 6 270

4 leśne wydają się bardziej wyboru godne l . [a] Przede


wszystkim chyba dlatego, że usuwają cierpienie, więc
dotknięci nadmiernym cierpieniem ludzie dążą, jako
do lekarstwa, do nadmiaru przyjemności, na Ogół
do nadmiernej rozkoszy cielesnej. Owóż sposoby
leczenia, bywają gwałtowne — i dlatego ich się śo
pragnie •— ponieważ zdają się stanowić przeciw­
wagę tych rzeczy, które są ich przeciwieństwem2.
(Z tych więc dwu powodów przyjemność wydaje się
czymś nieszlachetnym: dlatego, że, jak o tym wyżej 3
była mowa, [a] niektóre przyjemności są przejawami
złej natury, czy to wrodzonej, jak u zwierząt, czy
też nabytej przez przyzwyczajenie, jak u złych ludzi;
po drugie zaś [/?] dlatego, że przyjemności, pojmo­
wane jako lekarstwa, wskazują na pewne niedo­
statki w naturze, a lepiej jest b y ć [w stanie nOrmal- ^
5 nym] niż [doń] dochodzić; wspomniane jednak H54b
przyjemności występują w trakcie dochodzenia do
owego stanu normalnego, należą więc do tych,
które bywają dobre tylko przypadkowo). A dalej:
[6 ] dążą do nich 4 dla ich gwałtowności ci, których
nie mogą cieszyć inne5; (tacy ludzie sami stwarzają
w sobie pewne pragnienia. Jeśli te są nieszkodliwe,
to nie ma w tym nic nagany godnego; jeśli im jednak
szkodzą, to s4 złe .)6 Ludzie ci bowiem nie mają nic s
innego; co by ich cieszyło, a zupełny brak przyj elft-

1 b a r d z i e j w y b o r u g o d n e — niż inne.
2 Por. 1104 b 17.
3 1152 b 2&-1-33 ? 1148 b 15 — 31 ? Por. przypisy do 1149 b
27 i m 07 b 21.
4 do n i c h — tj. do rozkoszy fizycznych.-
6 in ne — mniej silne.
tt Nawias Rossa.

r
.280 VII 14. 1154 b 6 - 1 1 5 4 b 22

ności jest ludziom przeważnie, zgodnie z prawami na­


tury, przykry. Bo wszystkie żywe stworzenia trudzą
się nieprzerwanie, jak ó tym świadczą rozprawy
przyrodników, które utrzymują, że [samo już] pa­
trzenie i słuchanie jest męczące; tyle że przyzwy­
czailiśmy się, jak mówią, do tego. W młodości, z po­
wodu wzrastania, ludzie znajdują się w podobnej
sytuacji jak pod wpływem wina: [sama] młodość
jest czymś, co daje rozkosz, ludzie natomiast po­
budliwi z natury swej zawsze potrzebują jakiegoś
środka leczniczego1; i ciało ich bowiem jest stale po­
drażnione z powodu swej konstytucji, i zawsze do­
znają gwałtownych pragnień. Ale przykrość zostaje
usunięta przez przyjemność, i to zarówno przez przy­
jemność przeciwną, jak wszelką w ogóle, jeśli tylko
jest silna, i dlatego ludzie ci stają się rozwiąźli i źli.
Przyjemności, które nie łączą się z przykrością, nie
dopuszczają nadmiaru; należą one do rzeczy przy­
jemnych z natury swej, a nie przypadkowo. Przy­
padkowo przyjemnymi nazywam te rzeczy, które
mają właściwości lecznicze; (wydają $ię bowiem
przyjemnymi, ponieważ w rezultacie sprawiają lu­
dziom ulgę dzięki jakiejś czynności tej części orga­
nizmu, która pozostała zdrowa); .z natury zaś przy­
jemne są te rzeczy, które pobudzają do działania
tę właśnie część organizmu.
Ta sama rzecz nie jest nigdy bez przerwy przy­
jemna, a to dlatego, że natura2 ludzka nie jest prosta,
lecz jest w niej też jakiś pierwiastek, który sprawia, iż

1 ja kie goś środka le c z ni c z eg o — nb. jakiejś przy­


jemności jako środka leczniczego.
* O złożoności natury ludzkiej por. niżej 1177 b 26— 29.
VU 14. 1154 łr 2 2 - 1 1 5 4 b 34 281

nie jest niezniszczalna; tak że jeśli jeden z tych dwu


pierwiastków coś uczyni, tó jest to wbrew drugiemu
z nich; a kiedy zachodzi stan równowagi pomiędzy
tymi dwoma pierwiastkami, wówczas to, co się czyni,
nie wydaje się ani przyjemnym, ani przykrym. Gdyby
jakaś istota miała naturę prostą, to ta sama czynność
byłaby dla niej zawsze najprzyjemniejsza. Dlatego
to Bóg doznaje zawsze tej samej i niezłożong przy­
jemności. Istnig'e bowiem czynność nie tylko w ru­
chu, ale i w bezruchu, a nawet tkwi ona raczej w spo­
czynku aniżeli w ruchu. „Zawszeć zmiana — jak
mówi poeta1 —■wpływa na nas mile“, a tp z powodu
pewnej złej skłonności naszej natury: bo jak człowiek
zły jest zmienny, tak też natura, która potrzebuje
zmiany, jest zła; nie jest bowiem ani prosta, ani
dobra.
» Tyle więc o*opanowaniu i jego braku, o przyjem­
ności i przykrości i O tym, czym jest każde z nich
i w jakim znaczeniu jedne z nich są dobre, a inne
złe.

1 Eurypides, Ortstei, 234 — przekład Jana Kasprowicza


(Eurypides Tragedie, 1918, t. III s. 1295).
KSIĘGA ÓSMA

I. Pozostaje nam obecnie omówienie przyjaźni;


jest ona bowiem pewną cnotą lub czymś z cnotą
związanym, a ponadto jest czymś dla życia najko­
nieczniejszym; bo bez przyj aciół nikt nie rtiógłby
pragnąć żyć, chociażby posiadał wszystkie inne do­
bra; wszak i ci, którzy mają bogactwa, stanowisko
i władzę, zdają się najbardziej potrzebować przyja­
ciół ; jakaż bowiem korzyść z takiej pomyślności, jeśli
się jest pozbawionym [możności] wyświadczania przy­
sług drugim, z której przede wszystkim i w sposób naj­
chwalebniejszy korzysta się wobec przyjaciół? I w jaki
sposób można by pomyślności tej ustrzec i uchować
ją, nie mając przyjaciół? przecież im większa, tym
bardziej jest narażona na niebezpieczeństwa. Także
w ubóstwie i we wszystkich nieszczęściach jedyną
Ucieczką są — wedle powszechnego mniemania —
przyjaciele. Przyjaźń dopomaga młodzieńcom do
unikania błędów, starszych Otacza opieką i uzupełnia
ich pracę w tym, co przerasta ich nadwątlone siły,
ludzi w kwiecie wieku pobudza do pięknych czynów.
Kiedy dwóch idzie...1

3— 31] EE 1234 b 18 nn. WE , 1208 b 3 nn.

1 Iliada X (224 = ) 184 przekładu Dmochowskiego. Arysto*


teles cytuje tu tylko pierwsze słowa wierszy, których znajomość
VI I I 1. 1155 a 1 6 - 1 1 5 5 a 31 285

I do myślenia bowiem, i do działania zdatniejsi


[są ludzie we dwójkę]. Z natury żywią uczucia do­
datnie rodzice wobec potomstwa, i dzieci wobec ro­
dziców, i to nie tylko ludzie, ale i ptaki, i większa
część innych istot żyjących; żywią też takie uczucia
nawzajem wobec siebie osobniki tego samego ga­
tunku, a przędę wszystkim ludzie między sobą, i dla­
tego chwalimy tych, co są przyjaciółmi swych bliź­
nich. Także podróżując możemy się przekonać, jak
bliski jest i jak sprzyja człowiek człowiekowi. Wydaje
się też, że istotą węzłów łączących państwa jest
przyjaźń i że prawodawcy bardziej się O nią troszczą
niż o sprawiedliwość; bo zgoda zdaje się być po­
dobną do przyjaźni, a o zgodę najbardziej żabie-
gają prawodawcy, pragnąc ile możności usunąć
spory i kłótnie, które są objawem wrogości. I ludziom,
którzy żyją w przyjaźni, nie trzeba wcale sprawiedli­
wości, ludzie natomiast, którzy są sprlwiedliwi, po­
trzebują mimo to jeszcze przyjaźni, a najwłaściwszą
formą sprawiedliwości jest, ja k się zdaje, ustosunko­
wanie się przyjazne.
[Przyjaźń] jest jednak nie tylko czymś koniecznym,
ale też czymś moralnie pięknym ; bo chwalimy tych,
co skłonni są do zawierania przyjaźnił a posiadanie
wielkiej ilości przyjaciół uchodzi powszechnie za coś
pięknego1 ; wszak są tacy nawet, którzy sądzą, że
ludzie dobrzy to tyle, co przyjaciele.

zakłada u słuchaczy. Wiersze te brzmią w przytoczonym prze­


kładzie: „Kiedy, dwóch idzie, ,nic ich uwagi nie zmniejszy. —
Co ten chybi, ten widzi. Sam człek najbystrzejszy — Nigdy
tyle baczności, tyle oka nie da*“
1 O wielkiej ilości przyjaciół por. r. X . ks. IX .
284 VIII 1. 1155 a 3 2 - 1 1 5 5 b 8

Niemało jest sporów, które toczą się dokoła przy- 6


jaźni. Niektórzy bowiem uważają ją za rodzaj po­
dobieństwa, a tych, cO do siebie podobni — za przy-
35 jaciół*; stąd powiedzenia takie, jak: „swój do swego“
lub „natura ciągnie wilka do lasu" 1 itp.; inni, prze­
ciwnie, mówią, że wszyscy tacy8 ludzie odnoszą się
nssb do siebie jak garncarze3. Sprawy te są też przedmio­
tem głębszych i bardziej przyrodniczych rozważań;
tak np. Eurypides mówi, że wyschnięta ziemia
miłuje deszcz, a wyniosły nieboskłon, nabrzmiały
deszczem, zniża się miłośnie ku ziemi4; Heraklit
zaś — że pożyfeczne jest przeciwieństwo i że naj-
s piękniejsza harmonia rodzi się z rzeczy różniących się
między sobą, i że wszystko powstaje z niezgody5;
inni są przeciwnego zdania, a zwłaszcza Empedokles:
że mianowicie rzeczy sobie podobne ciągną nawza­
jem do siebie*. Owóż pomińmy milczeniem zagadnie- i
nia przyrodnicze, jako nie należące do niniejszych

32 nn.] EE 1235 a 4 nn. WE 1208 b 7 nn. || 8 nn.] EE 12:35


a 6 nn. WE 1208 b 8 nn.
1 W oryginale pierwsze z tych przysłów brzmi: 6{xotov cbę
r ó v 6 |aołov (podobny do podobnego) i zaczerpnięte jest z Ho­

mera Odysei X V I I 218; drugie: xat xoXotóv 7cotIxóXoióv (I kaw­


ka do kawki); przysłowie to podaje w brzmieniu zupełnym
pseudo-Arystotelesowa WE 1208 b 10:... xoXot&< npbę xoXot&v
ię<£vci (I kawka do kawki się przysiada).
• t a c y — tj. sobie podobni.
• Aluzja do Hezjoda, Roboty % dnie 25: Garncarz zawiścią
ściga garncarza, a cieśla cieślę.
4 Frgm. 898, 7— 10 u Naucka*.
• Frgm. 8 u Dielsa* I 152.
•Por/tam że, I frgm. 22, s. 321, frgm. 62, s. 335, frgm.
90, s. 343.
VIII 1. 1155 b 9 - 2 . 1155 b 24 285

rozważań1, zajmijmy się natomiast tymi, które dotyczą


ludzi, ich charakteru i uczuć, tak np. zagadnieniem,
czy przyjaźń rodzi się między ludźmi wszelkiego ro­
dzaju, czy też ludzie źli nie mogą być przyjaciółmi2;
lub czy istnieje jeden, czy też- więcej rodzajów przy­
jaźni. Bo ci, có z możliwości istnienia różnych stopni
przyjemności wysnuwają wniosek, iż istnieje tylko je ­
den jej rodzaj, opierają się na niedostatecznej wska­
zówce, różnicę bowiem stopnia dopuszczają także
innego rodzaju rzeczy. Była o nich mowa już wyżej8.

II. Jakie są rodzaje przyjaźni, tó wyjaśni się może


z łatwością, jeśli zdamy sobie sprawę z przedmiotów,
które zasługują na uczucia dodatnie; bo nie wszystko
bywa, jak się wydaje, przedmiotem tych uczuć, lecz
tylko to, co jest ich godne, a tym jest: tó, co dobre,
co przyjemne i có pożyteczne. Zdaje się jednak, że
pożyteczne jest to, dzięki czemu staje się cóś dobre
lub przyjemne, tak że godne uczuć dodatnich jest
2 to, co dobre, i to, co przyjemne — jako cele. Czyż
więc ludzie kochają dobro samo przez się, czy też to,
co jest dobre dla nich ? Zdarza się bowiem, że są to
rzeczy różne4. Podobnie ma się rzecz z tym, co przy­
jemne. Owóż, zdaje się, że każdy kocha to, có jest
dobre dla niego, i że w znaczeniu bezwzględnym

17 nn.] EE 1235 b 13 nn. WE 1208 b 36 nn.


1 Por. 1159^ b 20— 24.
1 Por. Platon, Fajdros 255 B i przypis do 1096 a 24.
* W dotychczasowych wywodach nic ma podstawy do ta­
kiego twierdzenia. Por* przypis do 1107 21.
4 Wraca tu ukryta polemika z Platonem, o której mowa
w przypisie do 1113 a 15. Por. przypis do 1097 a 13.
286 VIII 2. 7/55 b 21 - 1 1 ) 6 * ?

jest godne kochania dobro jako takie, dla każdego


25 zaś jest kochania godne to, co jest dla niego dobre.
Ale każdy 1 kocha nie to; co dla niego jest [istotnie]
dobre, lecz to ,'co mu się wydaje takim. Otóż nie
sprawi to żadnej różnicy: w takim bowiem razie
przedmiotem godnym kochania nazwie ń ę przed­
miot, który wydaje nam się takim.
T rzy tedy są rodzaje przyczyn, dla których ludzie 3
coś kochają czy lubią, lecz jeśli to uczucie odnosi się
do przedmiotów nieożywionych, nie nazywamy go
przyjaźnią. Nie można-tu bowiem mówić o wzajem­
ności ani życzyć drugiej stronie pomyślności (bo
śmieszną byłoby rzeczą życzyć [np.] .winu 2 po-
30 myślności, lecz jeśli już ktoś życzy czegoś winu, to
zdolności konserwowania się, aby je [sam] właśnie
m iał); przyjacielowi natomiast należy wedle po­
wszechnego mniemania życzyć tego, co jest dobre ze
względu na niego. Tych, którzy w ten sposób dobrze
komuś życzą, nazywamy, o ile życzenie to nie jest od­
wzajemnione przez drugą stronę, życzliwymi, jako
że życzliwość wzajemna jest przyjaźnią. C zy też na- 4
leży dodać, że jest nią, jeśli nie uchodzi świadomości ?
Niejeden bowiem sprzyja ludziom, których nigdy nie
35 widział, lecz przypuszcza, że są prawi lub pożyteczni;
ii 56a i może się zdarzyć, że ktoś z nich odwzajemnia to
uczucie. Tacy ludzie są tedy — jak się zdaje — wza-

2 7 — 1156 a 5] EE 1236 a 7 nn. WE 1208 b 27 nn.


1 A le k a ż d y . . . — słowa te wprow.adzają możliwy zarzut;
rozwijając myśl Arystotelesa można by powiedzieć: Ale mógłby
ktoś zarzucić, że każdy ...
* Przykład wybrany bodaj że pod wpływem Platońskiego
Lizysa 212 D. Por. przypis do 1094 a 23.
VI II 2. 1156 a 2 - 5 . 1156 a 16 287

jemnie sobie życzliwi; lecz jakże mógłby ich ktoś


nazwać przyjaciółmi, skoro nie wiedzą nawzajem
o swoich uczuciach? [Aby więc być przyjaciółmi]
muszą obie strony z jednego ze wspomnianych po­
wodów żywić wzajemną dla siebie życzliwość i wza­
jemnie dobrze sobie życzyć, i zdawać sobie z tego s
sprawę.

III. Owóż te wspomniane powody różnią się mię­


dzy sobą swym rodzajem: podobnie też odpowiada­
jące im rodzaje miłości (<pOĄazic,) i przyjaźni. T rzy
tedy są rodzaje przyjaźni, równe liczbą tym rzeczom,
które zasługują na uczucia dodatnie; każdemu z nich
odpowiada miłość, wzajemna i wiadoma. Ci, co
nawzajem są sobie przyjaciółmi, życzą sobie nawza­
jem dobrze i czynią to ze względu na tó, có jest
pówódem ich przyjaźni. Ludzie więc, którzy są w
sobie nawzajem przyjaciółmi gwoli wynikającej
stąd dla nich korzyści, nie żywią dla siebie uczuć
przyjaznych ze względu na osobę przyjaciela, lecz
tylko O tyle, ó ile dla każdego z nich wynika stąd
jakieś dobro. Podobnie ma się rzecz z tymi, którzy
są sobie przyjaciółmi ze względu na wynikając^ stąd
dla nich przyjemność ; nie za to bowiem lubią [np.]
ludzi gładkich i dowcipnych, że ci posiadają pewne
cechy charakteru, lecz za tó, że sprawiają im przy-
2 jemnóść. Ci zatem, co są sobie przyjaciółmi dla ko­
rzyści, kochają się nawzajem ze względu ńa własne
swe dobro, a ci, którzy są przyjaciółmi dla przyjem- 15
nóści, kochają ze względu na tó, có dla nich samych
jest przyjemne, a nie ze względu na to, że osoba ko-

6 — b 6] EE 1236 a 15 — b 26.
288 V III 3. 1156 a 16 - 1 1 5 6 a 34

chana jest tym, kim jest, lecz o tyle, <vile jest poży-
teczna czy miła. Te więc stosunki przyjacielskie są
przypadkowe; osobnik bowiem kochany jest tu ko­
chany nie ze względu na to, że jest tym, kim jest,
lecz ze względu na to, że bądź przysparza jakiegoś
dobra, bądź sprawia przyjemność. Toteż przyjaźni
tego rodzaju łatwo ulegają zerwaniu, jeśli ludzie,
»o między którymi zachodzą, nie pozostają takimi sa­
mymi, jak byli; bo gdy przestają być przyjemni
lub pożyteczni, to tracą miłość.
Korzyść jednak nie jest niezmienna, lecz zmienia
się wciąż z upływem czasu. Kiedy więc znika powód,
dla którego ludzie byli sobie przyjaciółmi, zrtika też
i przyjaźń, ile że istniała tylko w tych celach. Tego
rodzaju przyjaźń rodzi się najczęściej, jak się zdaje,
25 między ludźmi starymi (jako że w podeszłym wieku
ludzie nie szukają przyjemności, lecz korzyści) oraz
między tymi ludźmi w sile wieku i tymi młodzień­
cami, którzy szukają pożytku. Tacy przyjaciele wcale
z sobą nie współżyją, a czasem nawet nie są sobie
nawzajem mili; nie odczuwają więc wcale braku
wzajemnych z sobą stosunków, jeśli nie mają z siebie
nawzajem żadnego pożytku; są sobie bowiem na-
m wzajem o tyle tylko mili, o ile spodziewają się po sobie
jakiejś korzyści. Do takich to .stosunków przyjaciel-^
skich zalicza się też gościnność. Przyjaźń ludzi mło­
dych jest — jak się zdaje — podyktowana względem
na przyjemność, bo kierują się oni w życiu namięt­
nościami1 i gonią przede wszystkim za tym, co im
jest przyjemne i co chwila przynosi; ale wraz z po­
stępującym wiekiem zmieniają się też przyjemności.

1 P o r. 1095 a 8, 11 79 b 27.
VIII 3. 1156 a 34 - 1 1 5 6 b 16 289

Dlatego to ludzie młodzi szybko stają się przy­


jaciółmi i szybko przestają'nimi być, wraz z tym 35
bowiem, co przyjemne, ulega zmianie przyjaźń, tego
zaś rodzaju przyjemności zmieniają się szybko. Mło- n»b
dzieńcy są też kochliwi; gdyż uczuciami miłosnymi
rządzi przeważnie namiętność i żądza rozkoszy; dla-
tego zapłonąwszy miłością ludzie młodzi szybko
ostygają i często tego samego dnia zmieniają jej przed­
miot. Ci1 natomiast pragną dni swoje spędzać razem s
i współżyć z sobą; bo w ten sposób Osiągają cel swej
przyjaźni.
Doskonałą formą przyjaźni jest przyjaźń między
ludźmi etycznie dzielnymi i podobnymi do siebie
w dzielności etycznej. W podobny bowiem sposób
nawzajem sobie dobrze życzą, jako ludzie etycznie
dzielni, a są nimi sami w sobie; owóż ci, którzy dobrze
życzą swym przyjaciołom ze względu na nich samych,
są przyjaciółmi w najwłaściwszym słowa tego zna­
czeniu (jako że w ten sposób ustosunkowują się do 10
przyjaciół ze względu na ich naturę, a nie ze wzglę­
dów ubocznych) (xara tn>|z(3e|3ypc6ę); przyjaźń ich więc
trwa dopóty, dopóki są etycznie dzielni, a dzielność
etyczna jest czymś trwałym. I każdy z nich jest
dobry w bezwzględnym tego słowa znaczeniu i do­
bry dla przyjaciela; ci bowiem, którzy są etycznie
dzielni, są dobrzy i w bezwzględnym tego słowa zna­
czeniu, i wzajemnie sobie pożyteczni. Podobnie też
są sobie mili, bo ludzie dobrzy są mili w bezwzględ- xi
nym tego słowa znaczeniu i nawzajem dla siebie; gdyż
dla każdego są przyjemne jego własne i inne do nich

7 nn.] EE 1336 b 26 nn. WE ispg a 3 nn.


1 C i — tj. przyjaciele.

19 — E t y k a
290 VI I I 3. 1156 b 1 6 - 1 1 5 6 b 31
________________ S _____________;■______________

podobne postępki, a postępowanie ludzi dobrych


jest takie samo lub podobne. Nic dziwnego, że taka
przyjaźń jest trw ała: wszak zawiera w sobie wszyst­
kie te cechy, które przyjaciele powinni mieć. Wszelka
bowiem przyjaźń jest podyktowana względem na
dobro lub na przyjemność — w bezwzględnym tych
słpw znaczeniu lub ze względu na tego, kto doznaje
tych uczuć przyjaznych — i wszelka polega na pew­
nym podobieństwie; w takiej zaś przyjaźni wszyst­
kie wspomniane cechy przysługują osobnikom za­
przyjaźnionym ze względu na swą naturę (a do tego
rodzaju przyjaźni podobne są i pozostałe jej rodzaje);
i to, co jest w bezwzględnym tego słowa znaczeniu
dobre, jest też w bezwzględnym tego słowa znaczeniu
przyjemne. T e zaś cechy zasługują najbardziej na
uczucia dodatnie i przede wszystkim między takimi
ludźmi rodzą się miłość i przyjaźń, i to jest ich naj­
lepszą formą.
Jest rzeczą ąątóralńą, że wypadki takiej przyjaźni
są rzadkie; niewiele jest boy/iem takich ludzi. W y­
maga Ona też ponadto czasu i przyzwyczajenia; bo
zgodnie z przysłowiem ludzie nie mogą poznać się
nawzajem, zanim nie zjedli z sobą owej przysłowiowej
beczki soli1 : i nie mogą zadzierzgnąć przyjaźni i być
przyjaciółmi, zanim jeden drugiemu nie wyda się
godnym przyjaźni i nie zdobędzie jego zaufania. Ci
zaś, którzy szybko składają sobie nawzajem dowody
przyjaźni, ci chcą wprawdzie być przyjaciółmi,
lecz nie są nimi, chyba że i zasługują na przyjaźń,

17 — 1157 a 25] EE 1237 h 8— 30. WE 1209 b 11 nn,


1 Por. przypis do 1098 a 18.
VI I I i . 1156 b 3 1 - 4 . 1157 a 14 291
,,,,, ---------------------------- — ^ --------------------------------------- Ł ----------

i zdają sobie z tego sprawę. Bo chęć przyjaźni rodzi


się szybko, ale przyjaźń powoli.
Ten więc rodzaj przyjaźni jest doskonały zarówno
pod względem trwałości, jak pód każdym innym
względem; każdy doznaje w niej ód drugiego pod
każdym względem tego samego lub czegoś bardzo
podobnego — jak to powinno się dziać między przy­
jaciółmi.

IV . Przyjaźń podyktowana względem ną przyjem­
ność jest podobna do poprzedniej (bo i ludzie etycznie
dzielni są sobie nawzajem mili), a podobnie też
przyjaźń podyktowana względem na korzyść (bo
ludzie etycznie dzielni są też dla siebie nawzajem
pożyteczni). Także spomiędzy tych rodzajów przy­
jaźni najtrwalsze są te, w których [przyjaciele]
tego samego od siebie wzajemnie doznają (np. roz­
koszy), i to nie tylko tego samego, lecz także z tego
samego źródła, jak to bywa we wzajemnym stosunku
ludzi gładkich i dowcipnych, a nie jak w stosunku
kochającego do ukochanego. Ć i dwaj bowiem nie
takiej samej doznają przyjemności, lecz pierwszego
z nich cieszy widok ukochanego, tego zaś — względy,
którymi go darzy kochający. A kiedy przeminie młor
dość, przemija niekiedy i miłość ich (bo pierwszego
z nich nie cieszy [już] widok ukochanego, ten zaś prze­
staje być przedmiotem zabiegów miłosnych); wiele je ­
dnak takich stosunków trwa nadal, jeśli dzięki przy­
zwyczajeniu porwzięli wzajemne upodobanie do swych
2 charakterów, które są do siebie podobne. Ci, co utrzy­
mują stosunki miłosne oparte na wymianie nie przy­
jemności, leoz korzyści, są przyjaciółmi mniej ści­
słymi i mnie) stałymi. Ludzie bowiem, którzy dla ko-
292 VIII 4. 1157 a 1 4 - 1 1 5 7 a 31

rzyści są przyjaciółmi, przestają nimi być z chwilą


ustania korzyści, jako że przedmiotem wzajemnej ich
przyjaźni byli nie oni sami, leci Owa korzyść.
D la przyjemności więc lub dla korzyści mogą
i źli być sobie nawzajem przyjaciółmi, i ludzie
prawi przyjaciółmi złych, i ci, co nie są ani źli, ani
dobrzy — przyjaciółmi wszelkiego rodzaju ludzi; ale
być przyjaciółmi ze względu na osobę przyjaciela
mogą tylko ludzie etycznie dzielni; źli bowiem nie
radują się sobą nawzajem, chyba że wynika stąd
jakaś korzyść.
Przyjaźń ludzi dzielnych etycznie — i ona jedna
tylko — nie jest "narażona na szwank z powodu
potwarzy. Bo niełatwo jest takim ludziom uwierzyć
w cżyjekolwiek słowa oczerniające człowieka wypró­
bowanego ,od długiego czasu. Między takimi więc
[przyjaciółmi] jest i ufność, i przekonanie, że nigdy
nie mógłby jeden z przyjaciół drugiego skrzywdzić,
i wszystko w ogóle, czego się żąda od prawdziwej
przyjaźni. W innych natomiast formach przyjaźni
nic nie stoi temu na przeszkodzie, by takie rzeczy
się zdarzały.
Ludzie bowiem nazywają przyjaciółmi i tych,
którzy lgną do siebie (aT^pyew) nawzajem ze względu
na korzyść — jak to i państwa czynią (wszak przy­
mierza między państwami zawierane są, jak się
zdaje, dla pożytku), i tych, którzy kochają się na­
wzajem dla przyjemności, ja k młodzi chłopcy; mu­
simy więc i my może nazywać takich ludzi przy­
jaciółmi i przyjąć, że istnieje więcej rodzajów przy­
jaźni, że jednak przede wszystkim i we właściwym
tego słowa znaczeniu jest nią przyjaźń między ludźmi
etycznie dzielnymi, ze względu na tę właśnie dziel­
VI I I 4.. 1 1 5 7 a ) 1 - 5. 1151 b U 293

ność, że wreszcie wszystkie pozostałe rodzaje przy­


jaźni są nimi tylko dzięki podobieństwu1 ; o tyle
mianowicie zachodzi tu przyjąźń, o ile wchodzi
w grę jakieś dobro lub cóś podobnego; bo i przy­
jemność jest dobrem dla tych, co są jej miłośnikami.
T e jednak dwa rodzaje przyjaźni rzadko chodzą
w parze, i nie ci sami ludzie przyjaźnią się zarówno
ze względu na korzyść, jak i ze względu na przy­
jemność: gdyż rzeczy, których połączenie jest tylko
przypadkowe, nieczęsto razem występują.
Skoro więc przyjaźń dzieli się na powyższe rodzaje,
to ludzie źli będą przyjaciółmi z uwagi na korzyść
lub na przyjemność, jeżeli są pod tymi względami
do siebie podobni; ludzie natomiast etycznie dzielni,
o tyle, o ile.nimi są, będą przyjaciółmi ze względu
na osobę przyjaciela. Ci więc — to przyjaciele
w bezwzględnym tego słowa znączeniu, tamci zaś — -
przypadkowo i dzięki temu, że są podobni do prawdzi­
wych przyjaciół.

V. Jak ze względu na cnoty jednych nazywa się


etycznie dzielnymi z powodu trwałej do nich dyspo­
zycji, innych — z powódu czynności, w której się
ona iści, tak samo też ma się rzecz w odniesieniu do
przyjaźni; jedni bowiem żyjąc z sobą cieszą się
sobą nawzajem i świadczą sobie przysługi, u innych
zaś, którzy są pogrążeni we jnie lub rozdzieleni
przestrzenią, przyjaźń nie przechodzi wprawdzie
w czynność, lecz posiadają oni dyspozycje do od­
nośnych czynności; bo rozłąka nie podkopuje przy­
jaźni jako takiej, lecz tylko nie pozwala na jej

1 d z i ę k i p o d o b i e ń s t w u — z właściwą przyjaźnią.
294 V I I I 5. 1157 b 1 1 - 1 1 5 7 b 27

ziszczenie się. Jeśli jednak rozłąka trwa długi czas,


to zdaje się sprawiać, że zapomina się O przyjaźni.
Stąd powiedzenie: „co z oczu, to z serca"1. Niełatwo 2
zdają się zyskiwać sobie przyjaciół zarówno ludzie
starzy, jak zgorzkniali; wszak niewiele w nich
15 może się podobać, nikt zaś nie potrafi przebywać
długo w towarzystwie ludzie przykrych, a chociażby
tylko takich, którzy nie są mili; bo natura zdaje się
przede wszystkim unikać tego, co przykre, a dążyć
do tego, co przyjemne. Gi jednak, którzy odnoszą się 3
do siebie nawzajem z uznaniem, lecz nie współżyją
z sobą, bardziej są podobni do ludzi sobie życzliwych
aniżeli dó przyjaciół. Żadna bowiem z cech nie jest
20 tak charakterystyczna dla przyjaźni jak współżycie;
(pomocy pragną ci, co są w potrzebie, współżyć
jednak chcą z sobą nawet ludzie szczęśliwi, ile że
samotność najmniej jest dla nich właśnie odpowied­
nia) . Ludzie nie mogą jednak wciąż z sobą przebywać,
jeśli nie są sobie mili i nie mają tych samych upodo­
bań, tę zaś cechę posiadać zdaje się przyjaźń mię*dzy
kolegami.
25 Jak więc już niejednokrotnie2 o tym była mowa, 4
przyjaźnią w najwłaściwszym tego słowa znaczeniu
jest przyjaźń między ludźmi etycznie dzielnymi.
W znaczeniu bowiem bezwzględnym— godnym wybo­
ru i miłości wydaje się to, co jest dobre i przyjemne,
a każdemu wydaje się nim to, co jest dobre i przy-

1 Dosłownie: „brak wymiany myśli niejedną zabił już przy­


jaźń". Heksametr nieznanego poety. Por. przypis do 1098 a 18.
2 1156 b 7, 23, 33, 1157 a 20— 24, 30, b 4. Ten sam po­
gląd u Platona : Lizys 214 B ,C, Prawa 640 B, 743 C, D.
Por. przypis do 1096 a 24.
VIII 5. 1157 b 2 7 - 6 . 1158 a 6 295

jemne dla niego. Z obu więc tych powodów 1 czło­


wiekowi dobremu wydaje się godnym miłości i wy-
5 boru człowiek dobry. Miłość jest, ją}c się zdaje,
namiętności^ przyjaźń zaś trwałą dyspozycją; bo
przedmiotem umiłowania mogą też być przedmioty
martwe, w z a je m n a jednak miłość jest wynikiem 30
wyboru (7rpoaipe<jię)> a wybór wynikiem trwałej
dyspozycji. I ludzie życzą dobrze tym, dla' których
żywią uczucie przyjaźni ze względu na nich samych,
idąc za nakazem nie uczucia, lecz trwałej dyspozycji;
i kochając przyjaciela kochają to, có jest dla nich
dobre, gdyż człowiek dobry stając się przyjacielem
staje się też dobrem dla swego przyjaciela. K ażdy
więc z nich obu darzy miłością to, có jest dla niego ss
dobre, i odpłaca równą miarą zarówno w tym, że
przyjacielowi [dobrze życzy], jak w przyjemności2;
bo przyjaźń uchodzi za równość3, a jedno i drugie
cechuje przede wszystkim ludzi dobrych.

V I. Rzadsze są wypadki przyjaźni między ludźmi nssa


zgorzkniałymi i starszymi, ile że są Oni trudniejsi
w pożyciu i mniej ich cieszy obcowanie z innymi.
Wedle powszechnego zaś mniemania to właśnie
są najistotniejsze cechy przyjaźni i główne jej
źródła. Dlatego młodzieńcy szybko nawiązują przy­
jaźń, a starzy ludzie nie: wszak nie zawiera się s
przyjaźni z ludźmi, których towarzystwo nie sprawia

1 z o b u ... p o w o d ó w — z powodu tego, co jest dobre


w bezwzględnym tego słowa znaczeniu, i tego, co jest przy­
jemne (Grant).
2 w p r z y j e m n o ś c i — którą daje przyjacielowi.
3 p r z y j a ź ń . . . r ó $ v n o ś ć — powiedzeniepitagorejskie.Por,
Diogenes Laertios V II. I 8.
296 V I I I 6. 1 1 5 8 a 6 - 1 1 5 8 a 19

przyjemności; to samo odnosi się do ludzi zgorzk­


niałych. T a cy ludzie bywają sobie nawzajem życz­
liwi: życzą sobie bowiem dobrze i pomagają sobie
nawzajem, gdy tego zachodzi potrzeba; nie są jed­
nak przyjaciółmi, gdyż nie współżyj*ą z sobą i nie
znajdują nawzajem upodobania w swym towarzyst­
wie, a to właśnie są najistotniejsze cechy przyjaźni1.
Nie można być przyjacielem wielu ludzi, przyja-
cielem w znaczeniu przyjaźni doskonałej, tak jak
nie można być zakochanym równocześnie w wielu
osobach (bo miłość jest jakby pewnym nadmiarem,
a takie [uczucia] z natury swej zwracają się ku
jednemu przedmiotowi); niełatwą też jest rzeczą, by
większa liczba osób równocześnie bardzo się podo­
bała jednemu człowiekowi, nie łatwo może również, by
wszyscy oni byli [w jego oczach ] 2 ludźmi dobrymi3.
A trzeba też przekonać się o tym, jaki jest ów drugi
człowiek, i przywyknąć nawzajem do siebie, to zaś
jest bardzo trudne. Natomiast tam, gdzie chodzi
o korzyść i przyjemność, może wiele ludzi podobać
się komuś; bo wiele jest osób pożytecznych i wiele
przyjemnych, i niewiele też czasu wymagają takie
przysługi.
Z tych dwóch rodzajów bardziej zbliża się do przy­
jaźn i 4 ta forma, która szuka przyjemności i w której
Obie strony tego samego od siebie nawzajem doznają

1 § i tego rozdziału jest parafrazą § 2 rozdziału V — jedna


z wielu usterek redakcyjnych. Por. też 1170 b 29 — 1171
a 20 i przypis do 1107 b 21.
• w je g o o c z a c h — jest uzupełnieniem Rossa.
* Myśli zawarte w § 2 rozwinięte są szerzej w §§ 3 — 5 r.
X ks. I X Por. przypis do 1107 b 21.
4 do p r z y j a ź n i — w właściwym tego słowa znaczeniu.
V I I I 6. 1158 a 1 9 - 1 1 5 8 a 33 297

i cieszą się sobą nawzajem lub tymi samymi rzeczami;


takie są przyjaźni między młodzieńcami; gdyż w ta­
kich przychodzi bardziej do głosu właściwy ludziom
wolnym sposób myślenia, Przyjaźń zaś ze względu
na płynące z niej korzyści jest rzeczą godną natury
kupieckiej. Ci, co są szczęśliwi, nie odczuwają też
braku przyjaciół pożytecznych, potrzebują natomiast
przyjemnych, bo chcą z kimś współżyć; a choć umie­
ją znosić przykrości przez krótki czas, to jednak bez­
ustannie nikt nie mógłby ich ścierpieć — ani nawet
dobra samego w sobie, gdyby było przykre r ; dlatego
to szukają przyjaciół, którzy im są mili. Powinni by
może szukać takich, którzy będąc mili są zarazem
dobrzy {sami w sobie}2, a także dla nich dobrzy;
gdyż wtedy dopiero mieliby wszystkie cechy, które
przyjaciele mieć powinni.
Ludzie piastujący wysokie stanowiska zdają się
mieć przyjaciół różnego rodzaju; bo inni są dla nich
pożyteczni, inni zaś mili, a rzadko zdarza się, by ci
sami byli jednym i drugim; nie szukają bowiem
ludzi miłych a zarazem etycznie dzielnych aiu
też ludzi pożytecznych nie szukają w.celach moralnie
pięknych, lecz szukają ludzi gładkich i dowcipnych
wtedy, kiedy pragną przyjemności, ludzi zaś spryt­
nych w tym celu, aby wypełniali ich polecenia ; te
zaś cechy rzadko łączą się w jednym osobniku.
Powiedzieliśmy j u ż 3, że człowiek etycznie wysoko
stojący jest zarazem i miły, i pożyteczny ; nie zawiera

1 Ostrze tego dowcipu skierowany jest przeciw Platonowi.


Por. przypis do 1097 a 13.
2 Wyrazy w nawiasie { } są dodatkiem Rassowa. (Por. Su*
semihl-Apelt w aparacie krytycznym).
* 1156 b 13— 15; 1 *57 a 1— 3.
298 VIII 6. 1158 a 5 4 - 1 1 5 8 b U

on jednak przyjaźni z człowiekiem, który ma wyższe


stanowisko, chyba że ten przewyższa go też pod
względem dzielności etycznej; jeśli zaś ten wypadek
35 nie zachodzi, to człowiek na niższym stanowisku nie
osiąga proporcjonalnej równości1 w stosunku do
tego, który go przewyższa. Takich2jednak nie łatwo
spotkać.
ii58b Wspomniane wyżej formy przyjaźni polegają więc 7
na równości; tego samego bowiem doznają od siebie
nawzajem obie strony i życzą sobie nawzajem tego
samego albo też wymieniają między sobą jedno
i drugie, np. przyjemność za korzyść. Była już jednak
0 tym mowa3, że te obie formy są w mniejszym stop-
s niu przyjaźnią i krócej trwają. Ponieważ zaś są
1 podobne, i niepodobne do tego samego, zdaje się,
że zarówno są, jak i że nie są przyjaźniami. A mia­
nowicie dlatego, iż są podobne do przyjaźni zgo­
dnej z dzielnością etyczną, wydaje się, że są przy*
jaźniam i: jedna z nich bowiem daje przyjemność,
druga — korzyść, te zaś obie cechy przysługują
.przyjaźni, jaką dyktuje dzielność etyczna; ponieważ
zaś ta ostatnia jest trwała i nie ima się jej potwarz,
tamte zaś dwie ulegają szybkim zmianóm i wielu
10 innymi jeszcze cechami od niej się różnią, przeto
z powodu tego, że są do niej niepodobne4, wydaje
się, że nie są przyjaźniami.

i nn.] EE 1238 b 15 nn. W E 1211 b 4 nn.


1 Por. 1133 a 10 i n., 1134 a 5, 1158 b 25 i n.
2 T a k i c h —- którzy by przewyższali drugich pod obu
wspomnianymi względami.
3 1156 a 16— 24; 1157 a 20— 33.
v 4 n i e p o d o b n e — nb. pod tymi względami.
VI I I 7. 1158 b 11 - 1158 b 30 299

V II. Innym rodzajem uczuć dodatnich są uczucia


implikujące wyższość jednej strony nad drugą, jak
np. w stosunku ojca do syna i w ogóle człowieka
starszego do młodszego, mężczyzny do kobiety
i w ogóle zwierzchnika do podwładnego. Także i^te
rodzaje uczuć dodatnich różnią się między sobą;
nie ten sam bowiem ich rodzaj łączy rodziców z dzieć- w
mi, co zwierzchników z podwładnymi', a nawet inne
żywi ojciec dla syna aniżeli syn dla ojca, a podobnie
inne mąż dla żony niż żona dla m^ża. Bo na czym
innym polega dzielność etyczna każdej z tych osób
i inna jest właściwa każdej z nich funkcja, i różne są
przyczyny, dla których doznają One Owych uczuć^
dodatnich; różne więc są także odnośne formy miłości
2 i przyjaźni. Toteż jedna strona ani nie otrzymuje
tego samego od drugiej, ani nie powinna tego żąd ać; 20
lecz jeśli dzieci oddają rodzicom to, co oddawać
powinny tym, którym zawdzięczają życie, a rodzice
dzieciom to1, co im oddawać powinni, ’ to więzy
łączące jednych z drugimi będą trwałe i właściwe.
We wszystkich na wyższości jednej strony opartych
uczupiach dodatnich i miłość powinna być propor­
cjonalna, więc ten, kto lepszy, powinien dozna- 2s
waę więcej miłości niż jej żywić, podobnie ten, kto
jest pożyteczniejszy itd .; bo kiedy miłość jest pro­
porcjonalna do wartości każdej ze stron, to wytwarza
się pewnego rodzaju równość, która przecież uchodzi
za cechę charakterystyczną przyjaźni.
3 Pojęcie jednak równości inne jest — jak się zdaje —
gdy idzie o sprawiedliwość* a inne, gdy idzie o przy- 30

11 nn.] EE 1238 b 18 nn., 1239 a 6 nn. WE 12 n b 8 nn.


300 VIII 7 . 1158 b 3 0 - 1 1 5 9 a9
................ .. ■ . ■- . . . , i i i i u

ja źń ; jeśli bowiem o sprawiedliwość, to pier­


wotnym znaczeniem pojęcia równości [czyli słusz­
ności1] jest proporcjonalność do wartości* wtórnym
natomiast równość ilościowa; w odniesieniu do
przyjaźni natomiast jest odwrotnie: pierwotnie „rów-
ność“ oznacza tu równość ilościową, a wtórnie do­
piero stosunek* proporcjonalny do wartości. Wystę­
puje to na jaw , jeśli zachodzi wielka różnica między
obu stronami pod względem dzielności etycznej lub
nikczemności czy też pod względem ubóstwa
lub czegoś podobnego; bo nie są już wtedy przy­
jaciółmi ani nawet tego nie pragną. Najwidoczniej­
sze jest to, jeśli idzie o bogów (jako że najbardziej
przewyższają nas we wszystkim, co dobre), ale wy­
stępuje też jasno w odniesieniu do królów* Ani bo­
wiem O przyjaźń ich nie ubiegają się ci, co o wiele
niżej od nich stoją, ani też ludzie pozbawieni wszelkiej
wartości nie zabiegają O przyjaźń tych, co są etycznie
najdzielniejsi lub najmądrzejsi. W tego rodzaju
wypadkach nie można określić dokładnie, do jakiej
granicy sięgać może przyjaźń; bo mimo poważnych
ubytków2 może się ostać, lecz jeśli przepaść bardzo
się pogłębi, jak np. między bogiem a człowiekiem,
tó przyjaźń staje się już niemożliwa. Stąd też rodzi
się wątpliwość, czy też nie jest tak, że przyjaciele nie
życzą przyjaciołom największych dóbr, np. by byli
bogam i; w takim bowiem razie przestaliby być przy­
jaciółmi tych, có żywili to życzenie, i przestaliby tym
samym być dla nich dobrem (bo przyjaciele są dob­
rem). Jeśli więc trafne było powiedzenie, że przyjaciel

1 Por. objaśnienie do 1129 a 33.


1 u b y t k ó w — nb. po jednej z obu stron.
V I I I 7. 1159 a 9 - 8 . 1159 a 25 501

życzy dobrze, przyjacielowi ze względu na niego


samego, to tamten, którego się to życzenie tyczy,
musi — kimkolwiek by był — zostać tym, czym jest;
i z tym zastrzeżeniem jemu jako człowiekowi życzyłby
przyjaciel największych dóbr. Może jednak nie
wszystkich; gdyż każdy życzy przede wszystkim
sobie samemu wszelakich dóbr.

V III. Większość 4 udzi, kierując się nadmierną


ambicją, bardziej pragnie, ja k się zdaje, być przed­
miotem uczuć przyjaznych niż ich doznawać, dla­
tego też większość ludzi lubi pochlebców; bo pochleb­
ca to przyjaciel, nad którym się ma wyższość lub
który udaje, że jest taki i że bardziej kocha, niż jest
kochany. Być zaś przedmiotem kochania — to, jak
się zdaje, rzecz pokrewna doznawaniu czci, którego
2 przecież ludzie po większej części pragną. Zdają się
jednak wybierać cześć nie dla niej samej, lecz dla
czegoś, co jest z nią związane; w większości swej
bowiem bądź cieszą się objawami czci, której doznają
ze strony osób na wysokich stanowiskach, dlatego
że budzi Ona w nich nadzieję (przypuszczają miano­
wicie, że gdyby czegoś potrzebowali, otrzymają to
od nich; cieszą ich tedy objawy czci, jako zapowiedź
pomyślności); bądź też, pragnąc objawów czci ze
strony ludzi prawych i umysłowo wybitnych, chcą
w ten sposób umocnić się we własnym [dobrym]
mniemaniu o sobie samych; cieszą się więc swoją
dzielnością etyczną, polegając na sądach tych, którzy
ją stwierdzają*. T o natomiast, że są przedmiotem
uczuć dodatnich, budzi radość u ludzi samo w sobie;

12 — b i] EE 1239 a 21 nn. W E 1210 b 2 nn.


1 Z wywodami § § 1— 2 por. 1095 b 27 i przypis do 1107 b 21.
302 VIII 8. 1159 a 2 5 - 1 1 5 9 b 7

dlatego można to uważać za coś lepszego niż dozna­


wanie-czci, a przyjaźń za rzecz samą w sobie godną
wyboru. Ale zdaje się, że polega ona raczej na kocha­
niu aniżeli na byciu kochanym. Świadczą o tym
matki, którym [samo] kochanie sprawia zadowolenie;
niektóre z nich bowiem oddają dzieci swe na wycho­
wanie i kochają je, ponieważ przecież wiedzą1, i nie
pragną wzajemności (kiedy nie mogą mieć jednego
i drugiego2), lecz wystarcza im, jeśli widzą, że dzieci
ich dobrze się mają; i kochają swoje dzieci, nawet
kiedy one — na skutek nieświadomości — nic z tego
im nie okazują, co się matce należy. Ponieważ zaś
przyjaźń polega raczej na kochaniu 3 i ci, co
skłonni są do zawierania przyjaźni, zyskują pochwałę,
przeto właściwą zaletą przyjaciela jest kochanie; ci
więc, cO' uczucia tego doznają- tak, jak należy, są
przyjaciółmi stałymi i ich przyjaźń jest trwała.
W ten właśnie sposób ludzie nierówni sobie mogą
stać się przyjaciółmi; jako że mogą zrównać się
z sobą. A przyjaźń to równość i podobieństwo,
zwłaszcza zaś podobieństwo pod względem dziel­
ności etycznej*; gdyż będąc sami przez się stali,
stają się nimi dla siebie nawzajem i ani nie żądają,
ani nie wyświadczają żadnej niskiej przysługi, lecz,
by tak rzec, nawet stawiają temu opór. Jest bowiem
istotną cechą ludzi etycznie dzielnych, że ani sami nie
schodzą na manowce, ani przyjaciół do tego nie

i— 24] EE 1239 b 6 — 1240 a 4.


1 w i e d z ą — że to ich dziecL
a n ie m o g ą m i e ć j e d n e g o i d r u g i e g o — tj. nie mogą
kochać i bvć kochane.
0

8 r a c z e j n a k o c h a n i u -— niż na byciu kochanym.


V I I I 8. 1159 b 8 - 1 1 5 9 b 23 303

namawiają. Ludzie natomiast źli nie mają w sobie:


stałości; bo nie pozostają podobnymi nawet do
siebie samych; na krótki więc czas zawierają przy­
jaźń, “ radując się nawzajem swą niegodżiwością. io
6 Trwalsza już jest przyjąźń tych, którzy są poży­
teczni lub przyj empi, ponieważ trwa dopóty,
dopóki sprawiają sobie nawzajem przyjemność lub
przynoszą korzyść. Przyjaźń podyktowana względami
na korzyść rodzi się najłatwiej między osobami, które
mają cechy przeciwne, więc między ubogim a boga­
czem lub między nieukiem a człowiekiem światłym ;
dążąc bowiem do tego, czego mu samemu właśnie
brak, ze swej strony odpłaca czymś innym. Pod tę is
rubrykę podciągnąć można także stosunek kochają­
cego i ukochanego, a także człowieka pięknego
i szpetnego. Dlatego to kochający wydają się czasem
śmieszni, kiedy pragną być kochani tak, jak sami
kochają; pragnienie to należałoby uważać za słuszne,
gdyby byli w tej samej mierze godni miłości1, lecz
jeśli nic miłości godnego w sobie nie mają, to pre-
7 tensja ich jest śmieszna. "Być może jednak, że prze­
ciwieństwa nie przyciągają się nawzajem (ecpteToci)
same w sobie, lecz ze względów ubocznych (xotTa 20
au[xpe(3y)xóę). Przedmiotem pragnienia zaś jest coś
pośredniego; bo to właśnie jest dobre2; tak np. dla
tego, co suche, nie jest rzeczą dobrą stać się mokrym3,
lecz osiągnąć stan pośredni; podobnie ma się rzecz
z tym, co ciepłe itp.

1 w tej sam ej m i e r z e g o d n i m i ł o ś c i — w jakiej nim


jest ukochany.
2 O wrodzonym dążeniu do dobra por. niżej 1173 a 4 i O du­
szy 415 b 1.
* Por. 1155 b 3.
904 VIII 8. 1159 b 2 4 - 9 . 1160 a 4

A le dosyć o ty m ; są to bowiem rzeczy leżące poza


zakresem niniejszych rozważań.
IX . Przyjaźń i sprawiedliwość zdają się, jak już
0 tym była mowa na początku*, dotyczyć tych sa­
mych przedmiotów i zachodzić między tymi samymi
osobami; bo we wszelkiej wspólnocie istnieje wedle
powszechnego mniemania zarówno jakaś forma
przyjaźni, ja k też jakaś sprawiedliwość; nazywa się
tedy przyjaciółmi — towarzyszy podróży morskich
1 towarzyszy broni, i towarzyszy wszelkich wspólnych
poczynań; a wspólnota, która ich łączy, jest miarą
ich przyjaźni, gdyż jest i miarą sprawiedliwości. Stąd
słusznie mówi przysłowie, że „między przyjaciółmi
co moje, to twóje“x; na wspólnocie bowiem polega
przyjaźń. Owóż wszystko, co mają bracia czy koledzy,
jest ich wspólną własnością; tó zaś, co mają wszyscy
innego rodzaju [towarzysze], jest nią tylko w ogra­
niczonej mierze, u jednych w większej, u innych
w mniejszej; bo i spośród przyjaźni jedne są bardziej,
inne mniej ścisłe. Różne też są rodzaje sprawiedli­
wości : sprawiedliwość rodziców wobec dzieci jest
inna niż sprawiedliwość wzajemna między braćmi;
sprawiedliwość między kolegami — inna niż między
ludźmi, którzy są tylko współobywatelami, a podob­
nie ma się też rzecz ze sprawiedliwością między
tymi, co są przyjaciółmi z jakiegokolwiek innego
tytułu. Różne też są rodzaje niesprawiedliwości wobec
osób pozostających do siebie w każdym z tych sto­
sunków, a niesprawiedliwość jest tym większa, im

2 5 — u 6 o a 8] EE 1241 b 12 nn. W E 1211 a 6 nn.


1 Dosłownie: Własność przyjaciół jest wspólnym dobrem. —
Por. przypis do 1098 a 18.
VI I I 9. 1160 a 4 - 1 1 6 0 a 22 305

bliższych tyczy się przyjaciół, np. gorszą jest rzeczą


pozbawić majątku kolegę niż kogoś, kto jest [tylko]
współobywatelem, i gorszą nie udzielić pomocy
bratu — aniżeli komuś obcemu, i uderzyć ojca niż
kogokolwiek innego. Wymagania sprawiedliwości
rosną w miarę zacieśniania się przyjaźni, jako że
jedna i druga zachodzi między tymi samymi osobami
i obejmuje tę samą dziedzinę.
* Wszystkie rodzaje wspólnoty są jakby częściami
wspólnoty państwowej; bo ludzie obierają wspólną
drogę dla jakiejś korzyści i w celu zdobycia jakichś
środków do życia. Wspólnota zaś państwowa doszła,
jak się zdaje, do skutku i utrzymuje się ze względu
na pożytek ; on bowiem jest właśnie celem prawo­
dawców, którzy jako sprawiedliwe określają tó, co
s przynosi wspólny wszystkim pożytek.* Owóż inne
wspólnoty zmierzają do częściowego pożytku, tak
np. ci, co udają się razem w podróż morską, do tego,
co korzystne ze względu na tę podróż, podjętą w celu
zdobycia majątku lub czegoś podobnego; żołnierze —
do tego, co pożyteczne ze względu na tę wojnę,
w której pragną czy to zdobyć majątek*, czy [jakieś]
państwo, czy też odnieść zwycięstwo; to samo odnosi
się też do członków fyl i demów. < Niektóre ze wspól­
not zawiązuje się dla przyjemności, np. zrzeszenia
religijne ofianiików i kluby; celem ich bowiem
jest składanie ofiar czy stosunki towarzyskie. Wszyst­
kie wspomniane wspólnoty zdają się podpadać pod
wspólnotę państwową; celem tej bowiem wspól­
noty jest Anie pożytek chwilowy, lecz korzyść obej-

9 nn.] EE 1241 b 24 nn.

20 — E ty k a
300 VIII 9. 1160 a 2 3 - 1 0 . 1160b 6
_________________________________________________ :---------- — X

mująca całe życie ;])1 ci zaś, którzy składają


ofiary i w tym cclu się schodzą i cześć oddają
25 bogom, uzyskują sami dla siebie przyjemną roz­
rywkę : wszak starodawne uroczystości ofiarne i ze­
brania odbywały s i ę — jak się zdaje — po żniwach,
podobnie jak składanie w dani bogom pierwocin,
bo w tym okresie ludzie mieli najwięcej wolnego
czasu. Wszystkie tedy rodzaje wspólnoty okazują *
się częściami wspólnoty państwowej ^ a poszczegól­
nym rodzajom wspólnoty odpowiadać będą poszcze-
3* gólne rodzaje przyjaźni*,
X. Istnieją trzy rodzaje ustrojów państwowych
i takaż ilość ich zwyrodnień, jakby form wynatu­
rzonych; A mianowicie istnieją następujące ustroje
państwowe: królestwo i arystokracja, i trzecia forma,
oparta na ocenie [własności]*, którą nazwać należa­
łoby timokracją, przeważnie je’dnak zwykło się ją
35 nazywać politeją. Spomiędzy tych ustrojów najlep- 2
szym jest królestwo, najgorszym — timokracja.
i i 60 b Zwyrodnieniem królestwa jest tyrania. O ba te
bowiem ustroje są formami jedynowładztwa, różnią
się jednak wielce między^ sobą, jako że tyran baczy
na własną swą korzyść, król zaś na korzyść swych
poddanych. Królem bowiem może być tylko ktoś,
kto jest samostarczalny i posiadając wszelakie dobra
przewyższa w tym swych poddanych, taki zaś
5 człowiek nie potrzebuje niczego; nie baczyłby więc
na to, co dla niego pożyteczne, lecz na to, co poży­
teczne dla jego poddanych. Gdyż król, który nie

35] EE 1241 b 36.


1 Wyrazy ujęte w nawias ostry uważa za wtręt Ross (za
J. Cookiem Wilsonem).
/

VIII 10, 1160 b 6 - 1 1 6 0 b 24 307

byłby taki, byłby królem tylko jakby wyznaczonym


przez losowanie. Przeciwieństwem tego ustroju jest
tyrania; bo tyran.dąży do tego, co dobre dla niego;
że tyrania jest najgorszą formą ustroju, to jaśniej
występuje, jeśli się zważy, iż to, co najgorsze, jest
» przeciwieństwem tego, co najlepsze,1 Królestwo wy­
radza się w tyranię, tyrania bowiem jest z wy- w
rodnieniem jedynowładztwa, a zły król jest tyranem.
Arystokracja natomiast wyradza się w oligarchię,
jeśli ci, co są u władzy, są źli i nie rozdzielają własności
państwowej wedle tego, na co kto zasługuje, lecz
sami zagarniają wszystko lub największą część,
wszystkie urzędy obsadzając zawsze tymi samymi
ludźmi,i stawiają ponad wszystko bogactwo; rządzi u
wtedy niewielka garstka, i to ludzi złych, zamiast
tych,‘ którzy są nąjzacnigsi. O d timokracji prowadzi
droga do demokracji, gdyż te dwa ustroje graniczą
niejako z sobą ; bo i timokracja chce opierać się na
większości i wszyscy, których majątek Osiąga pewną
miarę, są w niej sobie równi. Demokracja jest naj- »
mniej zła2, jako że niedaleko odbiega od politei* *.
Takie więc są typowe przemiany, jakim ulegają
państwa ; w ten bowiem sposób najłatwiej przecho­
dzą jedne w drugie i najmniejsze są towarzyszące
temu zmiany.*
* Podobieństwo do tych form ustroju i jak gdyby
ich wzory odnaleźć można w stosunkach domdwych.
Bo stosunek łączący ojca z synami ma formę kró­
lestwa (wszak* ojciec troszczy się o dzieci. Stąd »

22 nn.] EE 1241 b 27 nn., 38 nn.


1 t e g o co n a j l e p s z e — tj. tu: królestwa.
. 2 n a j m n i e j z ł a — z trzech form zwyrodniałych.
8 o d b i e g a od p o l i t e i — której jest zwyrodnieniem.

20 *
~\
308 VI I I 10. l i 6 0 b 2 3 - 1 1 6 1 a 9

to Homer nazywa Zeusa ojcem, jako że władza


królewska chcc być władzą ojcowską).* U Persów
jednak władza ojcowska jest władzą despotyczną,
ponieważ traktują oni synów jak niewolników.
Despotyczna jest też władza pana nad niewolni­
kami —- wszak idzie w niej o korzyść pana. Ale ten
rodzaj władzy jest uprawniony, gdy natomiast to,
co spotyka się u Persów, jest zwyrodnieniem: bo
dla różnych stosunków odpowiednie są różne rodzaje
władzy. Stosunek między mężem a żoną przypomina
ustrój arystokratyczny; zgodnie bowiem ze swą
wartością1 mąż ma władzę nad żoną, a mianowicie
w tych dziedzinach, w których mężczyzna powinien
• /

ją m ieć; w innych natomiast, które przystoją kobie­


cie, przekazuje jej władzę. Jeśli zaś chce całą władzę
zagarnąć dla siebie, to popada w oligarchię, gdyż
nie postępuje wtedy zgodnie z ich obopólną wartością
i sięga po władzę nie na podstawie swej wyższości.
Zdarza się jednak, że rządzą w domu kobiety,
które są dziedziczkami, nie są to więc rządy oparte
na dzielności, lecz na bogactwie i wpływach, jak
w ustrojach oligarchicznych. Timokrącję przypo­
mina stosunek między braćmi, gdyż są sobie równi,
jeśli pominąć zachodzące pomiędzy nimi różnice
wieku; toteż jeżeli różnica wieku jest zbyt wielka,
przyjaźń ich traci charakter braterskiej. Demokrację
znajduje się w domach, gdzie nie ma wcale pana
(jako że wszyscy są tam sobie równi), oraz w takich,
gdzie rządy sprawuje człowiek słaby i każdy może
robić co chce.

1 ze sw ą w a r t o ś c i ą — tj. ze swą większą wartością.Por.


Politykę 1325 b 4.
VIII U . 1161 a 1 0 - I M a 26 309

X I. Każdemu z tych ustrojów państwowych od­


powiada jakaś forma przyjaźni — o tyle, o ile mu
odpowiada też jakaś forma sprawiedliwości. Przyjaźń
pomiędzy królem a poddanymi polega na przewadze
dobrodziejstw1 ; król bowiem wyświadcza poddanym
dobrodziejstwa, jeśli będąc dobry troszczy się o nich,
aby im się dobrze wiodło — tak jak pasterz troszczy
się o owieczki (dlatego to Homer nazywał Aga-
i memnona pasterzem ludów). Podobna do tg formy
przyjaźni jest miłość ojcowska, która różni się od
poprzedniej rozmiarami dobrodziejstw; wszak dzieci
zawdzięczają ojcu żyde, które uważane jest za
największe dobrodziejstwo, i pożywienie, i wycho­
wanie; dobrodziejstwa te przypisuje się też przod­
kom ; władza więc ojca nad synami i przodków nad
potomnymi, i króla nad poddanymi ma charakter
s władzy przyrodzonej. T e formy uczuć dodatnich
łączą się z wyższością2 i dlatego oddaje się cześć
przodkom. Sprawiedliwość więc między ludźmi po­
zostającymi w tych stosunkach nie jest dla obu stron
równa, lecz proporcjonalna do wartości ; a tak samo
* też i przyjaźń. Miłość między mężem a żoną jest
taka sama jak w ustroju arystokratycznym; stosuje
się bowiem do [stopnia] dzielności etycznej i kto jest
więcej wart, otrzymuje w niej więcej tego, co dobre,
a każde z dwojga to, co jest dla niego odpowiednie;
* podobnie ma się rzecz ze sprawiedliwością. Prz^aźń
łącząca braci przypomina stosunek koleżeński, jako
że są równi sobie i bliscy wiekiem, a tacy ludzie są
przeważnie zgodni w swych uczuciach i podobne.

1 d o b r o d z i e j s t w — wyświadczanych przez króla.


9 Z w y ż s z o ś c i ą — jednej strony nad drugą.
310 V U I U . 1161 a 2 7 - 1/61 b V

mają charaktery. Taką przyjaźń przypomina ta


jej forma, która jest odpowiednia w ustroju timo-
kratycznym; gdyż w tym ustroju obywatele pragną
być równi sobie i uczciwi; władza więc jest podzie­
lona, i to na zasadzie równości. A podobnie ma sic
rzecz i z przyjaźnią.
•w Jednakowoż w formach zwyrodniałych występuje 6-
tak sprawiedliwość, jak i przyjaźń w słabym stopniu,
a w najsłabszym — w formie najgorszej: w ustroju
despotycznym nie ma wcale przyjaźni lub jest jej
Nniewiele. Gdzie bowiem nie ma nic, co by było wspól­
ne władcy i poddanemu, tam nie ma też przyjaźni,
jako że i sprawiedliwości nie m a; lccz jest tylko sto­
sunek taki jak stosunek rękodzielnika do narzędzia,
35 duszy do ciała, czy pana do niewolnika; bo choć
ii6ib wszystko to jest pomocą dla kogoś, kto tego używa,
niemożliwa jednak jest zarówno przyjaźń, jak
sprawiedliwość w stosunku do rzeczy nieożywionych.
A tak samo w stosunku do konia czy wołu i .w sto­
sunku do niewolnika jako takiego. Nie ma bowiem
nic, co by było wspólne1, niewolnik jest żyjącym na­
rzędziem, a narzędzie nieożywionym niewolnikiem*.
5 Nie można tedy darzyć go przyjaźnią jako niewól- 7
nika, można natomiast — jako człowieka. Wszak
zdaje się istnieć jakaś sprawiedliwość między każdym
człowiekiem a każdym, kto może uczestniczyć
w jakimś prawie czy w jakiejś umowie; a tak samo,
[może też istnieć] przyjaźń [z każdym] o tyle, o ile
jest człowiekiem. W ustrojach tedy despotycznych 8
przyjaźń i sprawiedliwość w słabej tylko występują

30 nn.] EE 1241 b 17 nn., 1242 a 13 nn.


1 w s p ó l n e — obu stronom.
VIII 11. 1161 b 9 - 1 2 . 1161 b 24 S il

mierze, w demokracjach natomiast w bardzo silnej,


bo równi sobie obywatele mają wiele z sobą współ- 10
nego.
X II. A zatem wszelka przyjaźń polega -t-ja k o tym
w yżej 1 była pow a — na [pewnej] wspólnocie.
Można by jednak wyodrębnić spośród innych sto­
sunek łączący krewnych i kolegów. Stosunki przy-
jazne między współobywatelami i między członkami
tej samej fyli, i między uczestnikami tej samej wypra­
wy morskiej, itp. podobne są raczej do przyjaźni
opartej na samej tylko wspólnocie; zdają się bowiem
polegać na pewnego rodzaju umowie. T u zaliczyć is
można też stosunek przyjaźni między gospodarzem
a gościem.
2 Stosunki przyjazne, które łączą krewnych, mają
wiele różnych form, zdają się jednak wszystkie wyni­
kać z uczuć rodzicielskich; bo rodzice kochają dzieci
jako część własnej swej osoby, dzieci natomiast
rodziców jako tych, od których pochodzą. Ale rodzice
bardziej zdają sobie sprawę z tegó, że dzieci są ich 20
potomstwem, aniżeli dzieci z tego, że pochodzą od
swych rodziców, i silniejsze jest uczucie przynależ­
ności tych, którym dzieci życie zawdzięczają, do
potomstwa aniżeli, na odwrót, poczucie przyna­
leżności dzieci do tych, którym One życie zawdzię­
czają; co bowiem od kogo pochodzi, to jest jego
własnością, jak własnością każdego są jego zęby,
włosy itp .; ale ten, od kogo ktoś pochodzi, nie jest
własnością poćhodzącego lub jest nią w mniejszej
mierze. [Nie bez wpływu jest też tutaj] długość

11 nn. ] EE 1242 a 1 nn.


1 i i 59 b 29— 32.
I'/// /;. Iliil b ?5 - llf>? a S
r * " ................■ ■ ■ ■ 1 ■' ........................ .............. ..... ....... .„ii,,

25 czasu: rodzice kochają dzieci natychmiast po ich


urodzeniu sic, one jednak rodziców dopiero po
upływie pewnego czasu, doszedłszy do rozumu i do
zdolności poznawania ich. To też tłumaczy, dlaczego
matki więcej1 kochają dzieci. Rodzice więc kochają 3
swe dzieci jako swą własność (bo io, co od nich
pochodzi, po oddzieleniu się od nich stanowi jakby
drugie ich „ ja “), dzieci kochają rodziców jako tych,
30 od których pochodzą, rodzeństwo zaś kocha się na­
wzajem jako pochodzące ód tych samych rodziców;
tożsamość ich z rodzicami utożsamia ich wzajemnie
między sobą (stąd mówi się o tej samej krwi, o wspól­
nym pniu, itp.). Są tedy bracia i siostry poniekąd tym
samym w różnych indywiduach. Wielce też przyczy- 4
niają się do miłości2 wspólne wychowanie i podobny
wiek, bo „równy ciągnie do równego463, a z podobień-
35 stwa charakterów rodzi się koleżeństwo. Dlatego
porównuje się miłość braterską z przyjaźnią między
ii62a kolegami. 1 Kuzynów zaś i innych krewnych łączą
węzły wspólnego pochodzenia od braci, więc pd
tych samych rodziców 5.1 jedni z nich są ściślej z sobą
związani, inni mniej ściśle — w miarę większego lub
mniejszego oddalenia od wspólnego protoplasty.
5 Miłość ku rodzicom i ku bogom jest stosunkiem do s
istoty dobrej i wyżej stojącej; są oni bowiem spraw­

1 mat ki wi ęcej -— aniżeli ojcowie.


2 do mi ł ości — - między rodzeństwem.
? W oryginale przysłowie to brzmi: ... ^Xtxa scil.
ripTrei. (Rówieśnik cieszy się rówieśnikiem). Por. przypis do
1098 a 18.
4 Powtórzenie myśli 1161 a 25. Por. też 1162 a 10
i przypis do 1107 b 21.
5 od t ych s a my c h rodz i c ów :— pośrednio.
VIII 12. 1162 a 6 - 1 1 6 2 a 24 I
315

cami największych dobrodziejstw: wszak im za­


wdzięcza się istnienie i wyżywienie, i wychowanie od
urodzenia. Takie uczucie jest też przyjemniejsze
i pożyteczniejsze aniżeli przyjaźń między obcymi r—
0 tyle, o ile ściślejsze jest ich współżycie. Miłość
braterską ma te cechy, co uczucie łączące kolegów 1
(zwłaszcza jeśli ci są ludźmi prawymi), i co w ogóle
wzajemna miłość osobników do siebie podobnych —
1 to tym bardziej, że bracia są sobie bliżsi i od uro­
dzenia kochają się nawzajem i że ci, có wspólnych
mają rodziców i razem wyrośli i zostali wychowani,
bardziej są do siebie podobni w swych charakterach ;
a próba czasu jest [tu] najpełniejsza i najpewniejsza.
Między wszelkimi innymi krewnymi zachodzą też
stosunki przyjazne w zależności od stopnia pokre­
wieństwa. Między mężem a żoną uczucia miłości
zdają się być czymś naturalnym; z natury swej
bowiem człowiek jest istotą stworzoną do życia we
dwoje raczej niż do życia w społeczności państwo­
wej — o tyle, o ile dom jest czymś wcześniejszym
i konieczniejszym niż państwo i o ile płodzenie
potomstwa jest czymś bardziej wspólnym człowie­
kowi z innymi istotami żyjącymi. Owóż u innych
istot żyjących współżycie zmierza do tego tylko,
ludzie natomiast mieszkają razem nie tylko w celu
płodzenia dzieci, lec? także dla osiągnięcia różnych
celów w życiu ; toteż od początku następuje podział
prac, i inne należą do męża, a inne do żo n y; poma­
gają więc sobie nawzajem, przyczyniając się, każde
ze swej strony, do wspólnego dobra. Dlatego wydaje

^Powtórzenie myśli § 4 i 1161 a 25. Por. przypis do


J107 b 21.
314 V VIII 12. 1162 a 2 5 - 1 ) . 1162 b 4

25 się, że w tej miłości łączy się przyjemne z poży­


tecznym. Może się ona jednak opierać też na dziel­
ności etycznej, jeśli oboje małżonkowie są ludźmi
prawymi. Każde z nich bowiem odznacza się cno­
tami, które mogą być przedmiotem wzajemnego
upodobania. Dodatkowym zaś węzłem łączącym
ich zdają się być dzieci (dlatego małżeństwa bez­
dzietne szybko się rozchodzą); wszak dzieci są
wspólnym ich dobrem, a to, co wspólne, stanowi
więź.
Pytanie zaś, w jaki sposób powinien mąż współżyć 8
30 z żóną i w Ogóle przyjaciel z przyjacielem, jest iden­
tyczne z pytaniem, co jest rzeczą sprawiedliwą w ich
wzajemnych stosunkach; bo nie to samo jest spra­
wiedliwe w stosunku przyjaciela do przyjaciela i do
obcego, i do kolegi, i do przygodnego towarzysza
drogi.

X III. Istnieją więc trzy rodzaje przyjaźni, jak


35 o tym była mowa na początku1, i w każdej z nich
jedni są przyjaciółmi na zasadzie równości, ińni zaś
na zasadzie wyższości (bo przyjaźń może się zro­
dzić i między równymi pod względem dzielności
etycznej, i między dwoma osobnikami, z których je ­
den jest lepszy a drugi gorszy, a tak samo ma się
ii6 2 b rzecz w przyjaźniach opartych o przyjemność lub ko­
rzyść: przyjaciele mogą być równi lub nierówni
w tym, co sobie dają). Owóż gdzie jest równość, tam
musi też, zgodnie z nią, być równość w miłości i we
wszystkim innym ; ci zaś, co są nierówni, powinni swoje

29 nn.] EE 1242 a 19 nn. I 34 nn.] EE 1242 b 2 nn.

1 1156 a 7. Por. przypis do 1159 b 26.


VIII 13. 1162 b 4 - 1 1 6 2 b 21 *15

świadczenia kształtować proporcjonalnie do wyż­


szości1 drugiej strony.
Rzecz'jasna, że skargi i wyrzuty zdarzają się w y­
łącznie lub najczęściej w przyjaźni, która zmierza do
korzyści. C i Łujwiem, których przyjemność wypływa*
z dzielności etycznej, pragną usilnie wyświadczać
sobie nawzajem dobrodziejstwa (jako że to jest
cechą właściwą dzielności etycznej i przyjaźni) i mię­
dzy ludźmi, którzy W tym współzawodniczą, nie może
dojść do oskarżeń ani do kłótni; bo nikt nie gniewa
się na tego, kto go kocha i wyświadcza mu dobro­
dziejstwa, lfccz jeśli jest człowiekiem kulturalnym, to
ze swej strony odpłaca mu dobrodziejstwami. K to
zaś daje więcej, niż otrzymuje, ma, czego chciał, nie
będzie więc Oskarżał przyjaciela, każdy bowiem
z nich obu dąży do tego, co dobre. A le i w przyjaźni
opartej na przyjemności skargi nie są częste, po­
nieważ obaj przyjaciele doznają równocześnie tego,
czego pragną, skoro przebywanie z sobą sprawia im
obu przyjemność; a nawet śmiesznością okryłby się,
kto by się uskarżał, że przyjaciel nie daje mu przy­
jemności; wszak nie musi spędzać swych dni w t o ­
warzystwie owego przyjaciela.
Przyjaźń natomiast zmierzająca do korzyści jest
skłonna do skarg. C i bowiem, co utrzymują z sobą
stosunki dla płynącej stąd korzyści, żądają coraz
więcej i sądzą, że mają mniej, niż im się należy,
i skarżą się, że nie otrzymują tyle, ile słusznie żąd ają;
ci zaś, którzy są stroną zapewniającą owe korzyści,
nie mogą. nadążyć z dostarczeniem ich w takiej
ilości, w jakiej tego żądają odnoszący korzyść.

\
1 do wy ż s z oś c i — lub niższości.
316 VIII 13. 1162 b 2 1 - 1 1 6 2 b 34

Podobnie jak istnieje sprawiedliwość dw ójaka: nie- 5


pisana i druga, zgodna z prawami1, tak też przyjaźń
Opartą na korzyści zdaje się być bądź natury moral­
nej, bądź prawnej. Do skarg przychodzi więc naj­
częściej wtedy, kiedy ludzie wchodzą z sobą w ro-
25 dzące zobowiązania stosunki w ramach jednej z tych
form, a rozwiązują je w ramach drugiej. Przyjaźń 6
typu prawnego opiera się na wyraźnie określonych
warunkach; w jednej z jej form, o charakterze zgoła
kupieckim, [załatwia się sprawy] z ręki do ręki;
druga, bardziej odpowiadająca ludziom wolnym, do­
puszcza pewną zwłokę2, zawsze jednak [oparta jest]
na zasadzie odpłaty czymś za coś innego. W tej
formie dług nie ulega wątpliwości i nie jest sporny,
lecz w możliwości zwłoki tkwi coś przyjaznego; dla­
tego w niektórych państwach tego rodzaju pretensyj
30 nie można dochodzić na drodze sądowej ; zakłada się
tam, że ludzie, którzy kierując się zaufaniem weszli
z sobą nawzajem w pewien rodzący zobowiązania
stosunek, powinni zadowolić się3. Jeśli przyjaźń ma 7
charakter zobowiązania moralnego^ to nie formułuje
się wyraźnie żadnych warunków, lecz to, co się w niej
ofiarowuje jako dar czy jako cokolwiek innego, ofia­
rowuje się przyjacielowi jako takiemu. Przypuszcza
się jednak, że się dostanie4 tyleż samo lub więcej, tak
jak gdyby się nie było tego ofiarowało, lecz pożyczyło.
A jeśli ktoś rozwiązuje jakiś rodzący zobowiązanie 8

2i — U63 a 23] EE 1242 b 31 — 1243 b 14.


1 Por. 1134 b 18 — 21 i 1136 b 34.
2 z w ł o k ę —- tj. kredyt.
3 z a d o w o l i ć się — tym, co dostali, '
* że się d o s t a n i e — za to,
VIII 1). 1163 b $4 - J M a U 317

stosunek w innych1 warunkach, niż go nawiązywał,


to wtedy przychodzi do skarg. Przyczyną tego jest
fakt, że wszyscy lub. większość ludzi życzy sobie
tego, co moralnie piękne, lecz postanawia to, co
pożyteczne.* Rzeczą moralnie piękną jest wyświad­
czać dobrodziejstwa nie myśląc o odpłacie, ale po­
żyteczną jest rzeczą — doznawać dobrodziejstw.
Kto może, winien odwdzięczyć się równą miarą,
<i to za zgodą d r u g i e g o z a tó, czego doznał;
(nie należy bowiem z nikogo robić sobie przyjaciela
wbrew jego woli; [trzeba zdać sobie sprawę, że] od
początku popełniło się błąd, przyjmując dobrodziej­
stwa od kogoś, od kogo nie należało ich przyjmować,
bo przyjmując je nie od przyjaciela i nie od kogoś,
kto postąpił tak ze względu na tę właśnie przyjaźń;
należy więc rozwiązać stosunek tak, jak gdyby się
doznało było dobrodziejstwa na podstawie z góry
umówionych warunków.) Kto może się odwdzięczyć,
zgodziłby się ocz/wiście na to (od kogoś zaś, kto
nie może, nie mógłby tego żądać nawet sam ofiaro­
dawca), tak że któmoże, powinien się odwdzięczyć.
Należy jednak z góry dobrze rozważyć, od kogo
doznaje się dobrodziejstwa i pod jakimi warunkami,
aby móc je przyjąć pod tymi warunkami lub też nie.
Można mieć wątpliwości, czy należy zastosować
miarę korzyści tego, kto dobrodzigstwa doznaje,
i do tego dostosować odpłatę, czy też miarę ofiary,

l w i n i i y c h -— nb. w gorszych.
1 O pojęciach postanawiania i życzenia por. r. II i I V
ks. IIL
• Mtl be£m — wyrazy te ujęte w przekładzie w nawias
ostry opuszcza rękopis Laurentianus L X X X I, i i , z komenta­
torów Aspaąjos, a z tłumaczy — Ross.
318 VIII 13. 1 1 6 3 a 1 2 - 1 4 . 1163 a 27

którą ponosi dobroczyńca. Bo ci, co doznają do-


. brodziejstwa, ^skłonni są je umniejszać, i twierdzą,
że to, co dostali od dobroczyńców swych, niewielkie
* ma dla tamtych znaczenie, że zaś oni sami mogli to
skądinąd otrzymać; ofiarodawcy zaś, przeciwnie: że
było to najcenniejszą rzeczą, jaką mieli, że obdaro­
wani nie mogli tego skądinąd otrzymać i że dostali
to w obliczu grożących niebezpiecźeństw lub w po-
15 dobnej potrzebie. Czyż więc wóbec tego, że w danej
formie przyjaźni idzie o pożytek, miarą jest korzyść
tego, kto doznaje dobrodziejstwa? O n bowiem jest
tym, kto potrzebuje, i ten, kto udziela pomocy, za­
kłada, że otrzyma równowartość jako odpłatę; po­
moc więc była tak wielka, jak wielka jest korzyść
tego, kto jej doznał, powinien Ón tedy oddać tyle,
20 ile dostał, albo i więcej; bo tak jest piękniej. W przy­
jaźniach opierających się o dzielność etyczną nie
przychodzi do skarg, miarą zaś zdaje się być posta­
nowienie (7tpoatps<n£) tego, kto wyświadcza dobro-
dziejstwo; bo istotą dzielności etycznej i charakteru
jest postanowienie (7rpoaŁpe<TLę)

X IV . Ale różnice zdań pojawiają się także w przy-


25 jaźniach, które zakładają wyższość jednej z obu
stron; każda z nich bowiem może sobie rościć pre-
* tensje do tego, by miała więcej, a to jest kresem przy­
jaźni. T en mianowicie, kto jest lepszy, sądzi, że na­
leży mu się, by miał więcej, ponieważ człowiekowi
dobremu przyznaje się więcej; tak samo [sądzi] też

24 — b 27] EE 1242 b 2 nn.


1 W pierwszym wypadku wolelibyśmy tłumaczyć 7cpoaCpscri<
przez „zam iar“, czego jednak wypada zaniechać ze względu
na dalśzy ciąg zdania.
V III 14. I M a U — 1M b 11 319
...< ---------- ,— >_— ;
_____

ten, kto jest pożyteczniejszy, gdyż kto jest bezuży­


teczny -— mówi się — nie powinien mieć równego
udziału; bo jeśli korzyści płynące z przyjaźni nie
będą rozdzielane w stosunku do wartości świadczeń,
to stanie się to już nie przyjaźnią, lecz obowiązkiem,
włożonym na barki jednego z przyjaciół; sądzi się
bowiem, że tak jak w interesach majątkowych
większy zysk mają ci, co więcej włożyli, tak też
powinno być w przyjaźni. Ludzie zaś będący w po­
trzebie i niżej stojący utrzymują coś przeciwnego;
gdyż obowiązkiem dobrego przyjaciela jest pomagać
temu, kto jest w potrzebie; bo jakaż korzyść z tego,
że jest się przyjacielem człowieka etycznie wysoko
stojącego lub wpływowego, jeśli się z tego nic nie ma?
Zdaje się, że żądania obu strOn są słuszne i że
każda z nich powinna wyciągnąć z przyjaźni więcej —
lecz nie tego samego: ten, kto ma wyższość — więcej
objawów czci; ten, kto jest w potrzebie — więcej ko­
rzyści ; bo nagrodą dzielności i dobroczynności jest
cześć, a pomocą w potrzebie jest zysk.
Tak samo zdaje się też być w politęjach, jako że
nie doznaje czci ten, kto niczym nie przyczynia się
do wspólnego dobra; wszak wspólnego dobra udziela
się tym, co przyczyniają się do jego wzrostu, a cześć
jest wspólnym dobrem. Nie podobna bowiem, by
ktoś ze wspólnego dobra czerpał i korzyść, i cześć1,
gdyż nikt nie zniesie tego, by pod każdym względem
w gorszym był położeniu; tym więc, co ponoszą
uszczerbek na majątku, okazuje się cześć, a tym, co
skłonni są przyjmować wynagrodzenie, zapewnia się
dochody; bo proporcjonalny udział zależnie Od za­

> Por. ki. V t. V I §g 6— 7.


320 VIII 14. 1163 b 1 1 - 1 1 6 3 b 27

sługi wprowadza równość w przyjaźń i utrwalą ją,


jak już o tym była mowa1.
W ten więc sposób należy kształtować stosunki
z nierównymi ; kto doznał od kogoś pomocy mate­
rialnej lub moralnej, ten powinien odpłacić tym, czym
m oże: odwdzięczyć się czcią. Przyjaźń bowiem żąda
tego, co leży w mocy czyjejś, a nie tego, co jest pro-
pOrcjonalne 2; to drugie nie zawsze nawet jest możli­
we, tak np. w czci, którą oddajemy bogom lub ro­
dzicom; wszak nikt nigdy nie zdołał wywdzięczyć
im się w sposób odpowiedni, a kto czci ich w miarę
swej możności — uchodzi za człowieka prawego.
Dlatego ,też wydawałoby się, że syn nie może wy­
rzec się ojca (choć ojciec może wyrzec się syna). Bę­
dąc bowiem dłużnikiem syn powinien uiścić się
z długu; cokolwiek by jednak zrobił, nie stoi to w żad­
nym stosunku do tego, czego doznał, tak że zawsze
pozostanie dłużnikiem. Wierzyciel natomiast może
odpuścić dług, więc i ojciec może to uczynić. Co
prawda, zdaje się, że może nikt nie odwraca się
[od własnego syna], chyba że ten przekracza zwykłą
miarę niegodziwości, bo pomijając już nawet na­
turalne uczucie miłości, jest właściwością człowieka
nie odrzucać pomocy; syn jednak, jeżeli jest niego­
dziwy,. uchyla się od udzielenia pomocy [ojcu] lub
nie czyni żadnych w tej mierze wysiłków. Ludzie bo­
wiem przeważnie chcą doznawać dobrodziejstw,
ale uchylają się od ich wyświadczania, jako od
rzeczy, która nie przynosi korzyści.

1 1162 a 34 — b 4, por. 1158 b 27, 1159 b 1— 3.


* p r o p o r c j o n a l n e — do świadczenia.
KSIĘGA DZIEWIĄTA

I. Tyle więc o tych sprawach. We wszystkich sto- 2*


sunkach, w których przyjaciele są sobie nierówni, »
proporcjonalność jest tym, co zapewnia, jak o tym
była mowa1, równość i utrwala przyjaźń; tak np.
w tej fortnie przyjaźni, która jest podstawą państwa,
szewc otrzymuje odpowiednie wynagrodzenie za >s
2 obuwie, tak samo tkacz i wszyscy inni. Tam więc
wprowadzono pieniądzjako wspólną miarę, i wszystko u«4»
się do niego odnosi i pieniądzem się mierzy. W sto­
sunku natomiast miłosnym kochający uskarża się
niekiedy (chociaż nie ma w nim może nic miłości
godnego), że sam nadmierną pałając miłością, nie
jest wzajem kochany; często zaś skarży się kochany, s
że kochający przedtem wszystko mu obiecywał,
3 obecnię zaś' nic nie dotrzymuje. Tego rodzaju rzeczy
zdarzają się Wtedy, , kiedy pierwszy z nich miłując
ukochanego szuka rozkoszy, tamten zaś kocha dla
korzyści, a żaden z nich obu nie osiąga celu. Jeśli
więc takie były motywy przyjaźni, to przychodzi do
zerwania, gdyż brak tych rzeczy, dla których się
kochali; nie siebie samych.bowiem nawzajem ko- 10
chali, lecz pewne właściwości przyjaciela, które nie

3 2 ^ 1164 b 21] EE 1243 b 14 nn. WE 1210 a 24 nn.


1 Por. 1163 b u . '

21 — E ty k a
322 IX i. 1164 a 1 1 - 1 1 6 4 a 27

są trwałe; dlatego też i przyjaźń była nietrwała.


(Tę natomiast formę przyjaźni, której przedmiotem
jest charakter, żywi się dla niej samej i ta jest, jak
o tym wyżej była mowa1, trwała). Inną przyczyną po­
różnienia się [przyjaciół] jest, jeśli otrzymują coś in­
nego, a nie to, czego pragnęli; bo jeśli ktoś nie otrzyma
tego, na czym mu zależało, to jest tak, jak gdyby nic
nie dostał; tak było np. z owym cytrzystą, któremu
ktoś przyrzekł wynagrodzenie, i to tym większe, im
piękniej będzie śpiewał; kiedy jednak cytrzystą naza­
jutrz rano zażądał dotrzymania obietnicy, tamten
powiedział, że odpłacił mu przyjemnością2 za przy­
jemność. G dyby więc obaj tego właśnie byli pragnęli,
byłoby wszystko w porządku; ale jeśli jeden pragnął
przyjemności, a drugi zysku, i jeden dopiął swego,
dragi zaś nię, to transakcja między nimi nie dała na-
leżytego wyniku; bo czego kto właśnie potrzebuje,
o to też zabiega i z myślą o uzyskaniu tego daje,
co ma.
Ale kto ma ustalać wartość — ten, co pierwszy
daje, czy ten, co pierwszy bierze? Kto bowiem
pierwszy daje, ten zdaje się pozostawiać to biorą­
cemu. T ak miał czynić Protagoras8; bo kiedy kogoś
czegoś nauczył, kazał uczniowi osądzić, jaką wartość
ma, jego zdaniem, to, czego się dowiedział, i tyle
brał. W tych sprawach niektórzy uważają jednak, że
słuszna jest zasada:

1 1156 b 9— 12.
* nb. przyjemną nadzieją na wynagrodzenie. — T a sama
anegdotą u Plutarcha (O szczęściu czy dzielności Aleksandra, 333 F),
który ją odnosi do tyrana Syrakuz Dionizjosa.
3 Por. Platon, Protagoras 328 B. Jednakże wedle Platona
Protagoras czynił to tylko w wypadkach spornych.
IX 1: 1164 a 27 - 1 1 6 4 b 5 323

[Wiernego] robotnika nadgradzay [sowito]1.

Ci zaś, cd biorą z góry pieniądze, a potem, ponie-


waż dali zbyt daleko idące obietnice, nie robią nic
z tego, co przyrzekli, ściągają na siebie słuszne za­
rzuty ; nie dotrzymują bowiem tego, dó czego się zo-
7 bowiązali. Sofiści są móże zmuszeni do takiego po- 30
stępowania, bo nikt nie dałby im pieniędzy za to,
co wiedzą rźeczywiScie. Tyiri więc ludziom słusznie
zarzuca się, że nie dotrzymują tego, do czego się zo­
bowiązali. K iedy jednak nie ma wyraźnej umówy
określającej świadczenia, wówczas ci, co pierwsi
ofiarowują^coś ze względu na samą osobę [przyja­
ciela], nie są, jak o tym była mowa2, narażeni na m
żadne zarzuty (gdyż tak postępuje przyjaźń kieru­
jąca się nakazami dzielności etycznej). Odpłacać się nó4b
zaś trzeba bacząc na postanowienie ofiarodawcy
(postanowienie bowiem rozstrzyga o przyjaźni i dziel­
ności etycznej3).W ten też sposób należy odwdzięczać
się za to, ze zostało się wprowadzonym w filozofię;
bo wartość tego nie daje się zmierzyć pieniądzem
i nie ma takich objawów czci, które by były zdolne
zrównoważyć ten dar, lecz może wystarczą te, które
są możliwe — podobnie ja k się rzecz ma w odnie- »
sieniu do bogów i do rodziców.4

1 (Mta$&ę 3tpxio£ l<rrca). Hezjod,


i <piXco elpyjpiiwę <
Roboty i dnie, (370=) 507 przekładu Jacka Przybylskiego (1790).
* 1162 b 6— 13.
8 Uwaga jak wyżej, do 1163 a 24.
4 Por. 1163 b 17. — Powyższe słowa wypowiedziane chyba
z myślą o Platonie, brzmiałyby dziwnie, gdyby prawdziwa była
plotka o nieprzyjaznym stosunku Arystotelesa do Platona,
kolportowana przez Diogenesa Laertiosa (por. Wstęp s. X X V I).

21 *
324 IX t,_H64 b 6 — 1 M b 21

Jeśli natomiast ofiara nie jest taka1, lecz dokonana


jest z myślą o jakiejś odpłacie, to wtedy może naj­
bardziej trzeba, aby odpłata wydawał# się obu stro­
nom równowartościowa, a gdyby się to nie udało
uzgodnić, to byłoby ś— jak się zdaje — rzeczą nie
tylko konieczną, ale i sprawiedliwą, by ten, kto
pierwszy Otrzymał przysługę, ękreślił, jaka ma być
odpłata. Bo jeśli ktoś, odwdzięczając się, tyle dru­
giemu da, ile warta była korzyść, którą odniósł, lub
ile by go była kosztowała przyjemność, której doznał,
to ów drugi otrzyma od obdarowanego należną mu
odpłatę. (To samo dzieje się przy kupnie i sprzedaży;
i w niektórych państwach prawo orzeka, że umowy
dobrowolne nie mogą być przedmiotem sporów są­
dowych2, ponieważ należy rozwikłać interes z kimś,
do kogo się miało zaufanie, na tej samej podstawie,
na której się z nim umowę zawarło)8. Uważa się
bowiem za rzecz bardziej sprawiedliwą, by roz­
strzygał4 ten, kto z ofiarowanej rzeczy odniósł ko­
rzyść, aniżeli ten, kto ją ofiarował. Wszak większość
rzeczy jest inaczej oceniana przez tych, có je mają,
niż przez tych, którzy pragną je posiąść; bo wszyst­
kim wydaje się, że to, co jest ich własnością i co ofia­
rowują, ma wielką wartość; ale odpłaty dokonuje
się w wysokości oznaczonej przez tych, którzy daną
rzecz otrzymują. Powinni oni jednak oceniać jej
wartość nie wedle tego, jaką ona im się wydaje, kiedy

1 t a k a — tj. bezinteresowna.
2 Por. wyżej, 1162 b 29— 31.
3 Nawias pochodzi od tłumaczki.
4 r o z s t r z y g a ł — o odpłacie.
IX 1. 1164 b 2 1 - 2 . 1165 a 2 325

ją ju ż mają, lecz wedle tęgo,co o tym sądzili, zanim


j ą mieli1. •
*
II. Wątpliwości budzą też tego rodzaju pytania,
j a k : czy należy we wszystkim oddawać cześć i być
posłusznym cycu, czy też w chorobie słuchać lekarza,
a na wodza wybierać człowieka biegłego w sztuce
wojennej ? Podobnie: czy należy śpieszyć, z pomocą
raczej przyjacielowi, czy człowiekowi szlachetnemu,>
i czy należy raczej wywdzięczyć się dobroczyńcy
swemu, czy też raczej obdarzyć kolegę — jeżeli nie
można połączyć jednego i drugiego?
a Lecz czyż nie jest rzeczą trudną rozstrzygnąć
w sposób ścisły wszystkie tego rodzaju kwestie ? W y­
stępują one bowiem w wielu różnych postaciach za­
równo co się tyczy większych lub mniejszych roz­
miarów przysługi, jak też pod względem jej moralnej
» piękności i konieczności. Jasne jednak, że nie we
wszystkim należy dawać pierwszeństwo tej samej so
osobie. I że na ogół trzeba raczej odwdzięczać się za
dobrodziejstwa aniżeli obdarowywać kolegów, tak
ja k należy raczej spłacić pożyczkę wierzycielowi ani-
* żeli udzielić jej koledze. Ale móże i to nie zawsze tak
jest ; np. jeśli ktoś został za okupem uwolniony z rąk
zbójców, to czy ma raczej złożyć wzajem okup za 35
tego, co go uwolnił, kimkolwiek by on b y ł— lub też
na żądanie zwrócić mu okup, choćby tamten nie
był pojmany — - czy też ma raczej złożyć okup za hós*
swego ojca? Zdawałoby się bowiem, że powinien
s ojca uwolnić raczej nawet niż siebie samego. Jak

a a — 1165 a 35] EE 1344 a 1— 3&


1 Por. 1133 b 1— 3.
325 /X 2. 1165 a 2 - 1 1 6 5 a 18

więc ju ż powiedziano1, na ogół należy uiścić się


z długu, lecz jeśli dar góruje 2 swą pięknością lub
koniecznością, to trzeba przechylić się raczej w tę
5 stronę; gdyż czasem nie jest nawet rzeczą słuszną
odwdzięczyć się za doznaną przysługę, kiedy ktoś
wyświadczył ową przysługę, przekonany o szla­
chetności drugiego, ten zaś miałby się odwdzię­
czyć osobnikowi, o którym wie, że jest niegodziwy.
Bo nawet jeśli ktoś z czyjejś pożyczki korzystał, po­
winien mu czasem odmówić wzajemnego pożyczenia
pieniędzy: jeden z nich bowiem pożyczył człowie­
kowi porządnemu, w przekonaniu, że dług będzie
zwrócony, drugi zaś nie spodziewa się odebrać pie­
niędzy, które pożyczy człowiekowi nikczemnemu.
io Jeśli więc sprawa istotnie tak się ma, to żądanie
pożyczki nie jest słuszne, jeśli zaś ludzie tylko myślą,
że jest tak, a w rzeczywistości jest inaczej, to nie
można sądzić, że postępują niedorzecznie3. Jak więc
ju ż O tym nieraz była mowa4, rozważania dotyczące
namiętności i postępowania są w tym stopniu ścisłe,
w jakim określone są ich przedmioty.
Jasne więc, że nie wszystkim należy odpłacać
równą miarą i że nie we wszystkim należy ojcu dawać
15 pierwszeństwo, jak nie wszystko ofiarowuje się Zeu­
sowi; a skoro w różne sposoby należy odwdzięczać
się rodzicom i rodzeństwu, i kolegom, i dobroczyń­
com, to należy każdemu z nich odwdzięczać się
w sposób właściwy i odpowiedni. I tak też zdają się

1 1 164 b 3 1 r— 1165 a 2.
2 g ó r u j e — nad spłatą długu.
3 p o s t ę p u j ą n i e d o r z e c z n i e — odmawiając pożyczki.
4 1094 b 11— 27; io 9^ a 26— 29; 1104 a 1— 9.
IX 2. 1 1 6 5 * 1 8 -3 . 1165 b 3 327

ludzie postępować: zapraszają na ślub krewnych


(ci bowiem są członkami tej samej rodziny, a więc
biorą udział w zdarzeniach, któreje j dotyczą); z tego 20
samego powodu uważają też, że w pogrzebach po-
8 winni brać udział przede wszystkim krewni. I można
by przypuszczać, że należy dbać o pożywienie przede
wszystkim dla rodziców, ponieważ jest się ich dłuż­
nikiem pod tym względem i jest rzeczą piękniejszą
czynić to dla tych, którym zawdzięcza się życie,
aniżeli dla siebie samegó. Ale i cześć powinno się
żywić dla rodziców tak ja k dla bogów, nie wszelką
jednak: bo nawet inną dla ojca, a inną dla matki; *5
i nie cześć należną mędrcowi lub wodzowi, ale taką,
9 jaka należy się ojcu czy matce. I dla każdego starca
żywić trzeba cześć odpowiednią je g o wiekowi, wsta­
wać na jego powitanie, wyznaczać mu najlepsze miej
sce przy stole, itp. Z kolegami zaś i braćmi powinno się
być szczerym i pozwalać im na używanie wszystkiego,
co się posiada. I trzeba zawsze usiłować oddawać kre- 30
wnym i członkom tej samej fyli, i współobywatelom,
i wszystkim innym to, co im się należy, a osądzać, co
każdemu z nich się należy wedle śtopnia pokrewień­
stwa z nimi, wedle ich dzielności etycznej i użytecz-
10 ności. Owóż osądzenie tego w odniesieniu do osób
tego samego pochodzenia jest łatwiejsze, w odnie­
sieniu zaś do osób dalszych — trudniejsze. Nie na­
leży jednak dać się tym odstraszyć, lecz w miarę
możności rozstrzygać odnośne kwestie. ss
III. Wątpliwości budzi też pytanie, czy należy,
czy też nie należy zrywać przyjaźni z ludźmi, którzy um
jej nie dochowują. Owóż może nic dziwnego, że
zrywa się przyjaźń, która kierowała się względem na
korzyść lub przyjemność, kiedy przyjaciel ju ż ich
m IX i . U U b i - U6J b 18

nie daje. Do tych to bowiem cech odnosiła się przy­


jaźń ; więc gdy ich zabrakło, jest rzeczą zrozumiałą,
że przestaje się ją odczuwać. Można by jednak
uskarżać się na kogoś, kto kochając ze względu na
s korzyść lub przyjemność, udawał, iż przedmiotem
jego uczucia jest charakter [przyjaciela]; bo jak już
na początku •powiedzieliśmy1, do poróżnienia się
przyjaciół przychodzi najczęściej, jeśli w inny sposób
są sobie przyjaciółmi, niż mniemają. Więc jeśli ktoś 2
sam siebie oszukiwał i sądził, że jest kochany dla
swego charakteru, a jego przyjaciel niczym się do
1# tego nie przyczynił, to musi sam sobie przypisać winę;
jeśli jednak został wprowadzony w błąd przez to, że
przyjaciel udawał, to słusznie może oskarżać tego,
kto go W błąd wprowadził; i to słuszniej aniżeli fał­
szerzy pieniędzy, ile że zły czyn dotyczy [tu] czegoś,
co ma większą wartość*.
Lecz jeśli się przyjmuje, że drugi jest człowiekiem s
zacnym, okaże się zaś, że jest on niegodziwy lub ta­
kim przynajmniej się wydaje, to czyż należy go
jeszcze kochać ? Czy tei to niesposób, skoro przecież
u nie wszystko może być przedmiotem miłości, lecz
tylko to, co dobre ? bo to, co złe, ani nie może, ani
nie powinno nim być. Nie trzeba bowiem lubić tego,
co złć, ani upodabniać się do tego, co niegodziwe;
a powiedzieliśmy już*, że „swój [lgnie] do swego".
Czyż więc w takim wypadku trzeba natychmiast
zerwać przyjaźń? Czy też może należy czynić to nie
w stosunku do wszystkich, lecz tylko w odniesieniu
do tych, co są nieuleczalni w swej tfiegodziwości ?
1 1162 b 23— 85.
* ” 55 » 33-
I X 3. 1165 b 19 — 116} b 34 329

T y m zaś, którzy zdolni są poprawić się, należy raczej


dopomóc moralnie lub materialnie, ile że tak jest 20
lepiej i to raczej jest postępowaniem właściwym przy­
jaźni. Ten jednak, kto zrywa z przyjacielem1, nie
czyni, "jak się zdaje, nic niewłaściwego ; nie takiego
bowiem człowieka był przyjacielem; kiedy zaś tam­
ten zmienił się, a przyjaciel nie może przywrócić mu
poprzedniego stanu — porzuca go.
* G dyby zaś jeden z przyjaciół został taki, jaki był,
drugi zaś stał się lepszy i przewyższył znacznie przy­
jaciela pod względem dzielności etycznej — to czy
ów drugi powinien odnosić się do pierwszego ja k do
przyjaciela, czy też nie może tego czynić? Występuje *s
to najsilniej na jaw , jeśli różnica m iędzy nimi jest
wielka, ja k np. w przyjaźni datującej się od lat chło­
pięcych ; jeśli bowiem jeden z przyjaciół zatrzyma
się w rozwoju umysłowym na poziomie dziecka,
drugi zaś stanie się mężem bardzo wybitnym, to
w jaki sposób mogliby być przyjaciółmi, kiedy różne
mają gusty, nie to samo ich cieszy i co innego smuci ?
A tak ma się sprawa, nawet gdy idzie o ich wzajemny
stosunek, bez tej zaś zgodności upodobań nie ma —
ja k widzieliśmy2 — przyjaźni, bo nie ma możności a*
współżycia. A le o tym była już wyżej mowa8,
s Czyż więc nie inaczej trzeba się [w tym wypadku]
ustosunkować do przyjaciela, niż jak gdyby nigdy
nie był przyjacielem? C zy też może trzeba pamiętać
o poprzedniej zażyłości i podobnie jak, zdaniem na-

1 z p r z y j a c ie le m — - nb. z przyjacielem, który stał się


nieuleczalnie złym.
* 1157 b 22— 24.
* 1157 b 17— 24.
330 IX 3. 1165 b 3 4 - 4 . 1166 a 13

szym, należy okazywać więcej życzliwości przyjacio­


łom niż obcym, tak też należy mieć jakieś względy
dla byłych przyjaciół z powodu owej poprzedniej
35 przyjaźni — o ile przyczyną zerwania nie była krań­
cowa niegodziwość ?

IV . Stosunki przyjazne z przyjaciółmi i cechy cha-


j iw** rakterystyczne przyjaźni wypłynęły — jak się zdaje—
z ustosunkowania się do siebie samego. [/] Za przy­
jaciela bowiem uważamy kogoś, kto drugiemu do­
brze życzy i okazuje mu lub zdaje się okazywać mu
czynnie swą dobroć, [i to] ze względu na osobę przy­
jaciela; [.2] albo też kogoś, kto ze względu na niego
samego życzy przyjacielowi, by istniał i żył; to
właśnie odczuwają matki dla swych dzieci1 i przyj a-
5 ciele nawzajem dla siebie, nawet jeśli się poróżnili,
[jj] Inni [uważają za przyjaciela] kogoś, kto z przy­
jacielem współżyje i [4] te same ma upodobania lub
też [5] wespół t nim smuci się i raduje; także ta ce­
cha występuje najczęściej u matek. Zą pomocą
jednej z powyższych cech określa się również przy-

10 Owóż wszystko to zachodzi w stosunku człowieka 2


prawego do siebie samego (a także w stosunku wszyst­
kich innych ludzi do siebie samych, o ile uważają się
za takich*. Bo jak ju ż o tym była mowa3, miarą
wszystkiego jest dzielność etyczna i człowiek etycznie

1 — b 29] EE 1240 a 8 - b 39. WE 1210 b 32 nn., 1211


a 15 nn.
^Por. 1 159 a 28.
* t a k i e h — tj. prawych
3 111 3 a 3 l > Por* «*°99 a *3-
/X 4. 1166 a 13 — 1166 a 21 551

wysoko stojący.-) Przekonania bowiem1 takiego czło­


wieka są zawsze w zgodzie z sobą, i całą swą duszą2
dąży on do jednego i tego samego; życzy sobie więc*
tego, co dobre, oraz tego, co się nim wydaje, i czyni
to, co dobre dla niego (gdyż jest właściwością czło­
wieka etycznie dzielnego urzeczywistniać dobro),
i czyni to ze względu na siebie samego, bo ze względu
na pierwiastek intelektualny ( r i Siavoi]Tixóv)4, który
zdaje się być istotą każdego człowieka. I6 pragnie
i żyć, i uchować się, a pragnienie to dotyczy przede
wszystkim tego pierwiastka, dzięki któremu posiada
rozsądek. Istnienie bowiem jest czymś dobrym dla
człowieka etycznie wysoko stojącego. Każdy czło­
wiek życzy sobie tego, co dobre dla niego, i nikt nie
chce zmienić się w kogoś innego, choćby ten ktoś
inny miał posiadać najwyższe dobro (wszak i teraz
posiada Bóg najwyższe dobro)6; każdy [pragnie do­
bra] tylko pod warunkiem, że zostanie tym, kim jest.
I może się zdawać, że zdolność myślenia jest istotą
każdego człowieka lub jest nią raczej niż każdy inny

1 Por. wyżej [.#].


• c a ł ą swą duszą — tj. obiema jej częściami: rozumną
i nierozumną (Ramsauer).
* Por. wyżej [/].
4 8u*vo7jtocóv = -ci X6yw <x«v. Por. i ios a 28 i tablicę
w przypisie do 1103 a 3.
* Por. wyżej [»].
* Przekład idzie tu za interpretacją i wynikającą z niej
interpunkcją Rossa, który wyjaśniaj Ale jak nikt nie ma
nic z tego, że Bóg posiada teraz najwyższe dotoo, tak
też nie przyszłoby nikomu nic z tego, że ktoś inny miałby je
posiadać.
332 IX 4. U 66 a 2 3 - 1 1 6 6 b 5

[jego] pierwiastek. Taki człowiek pragnie1 żyć sam


z sobą; czyni to bowiem z przyjemnością; bo wspo­
mnienia czynów dokonanych są mu miłe, a nadzieje
na przyszłe są dobre, a więc przyjemne. Jego umysł
jest dobrze wyposażony przedmiotami kontemplacji
i2 [człowiek taki] smuci się, a także raduje sam z sobą
bardziej niż ktokolwiek inny; bo ta sama rzecz jest
dlań zawsze przykra i ta sama zawsze przyjemna,
nie Zaś w pewnym czasie jedna rzecz, w innym zaś
inna ; taki więc człowiek nie wie, by tak rzec, co to
skrucha.
Skóro tedy człowiekowi prawemu przysługują
wszystkie te Cechy w stosunku do siebie samego, a do
przyjaciela ustosunkowuje się on jak do siebie sa­
mego (bo przyjaciel jest jego drugim ,,ja“), to przy­
jaźń zdaje się być jedną z tych cech, a ci, którzy je
posiadają, zdają się być przyjaciółmi. Pytanie, czy
istnieje, czy też niemożliwa jest przyjaźń wobec sie­
bie samego — pozostawiamy na razie3 na uboczu;
zdaje się, że przyjaźń [tu] jest możliwa, o ile wystę­
pują w kimś dwie lub więcej ze wspomnianych cech,
a także ze względu na to, że przyjaźń w swej postaci
krańcowej podobna jest do sposobu, w jaki się czło­
wiek ustosunkowuje sam do siebie.
Zdaje się jednak, że te cechy, o których wyżej była
mowa, przysługują większości ludzi, chociaż są źli.
Czyż więc posiadają je dlatego, że są z siebie zado­
woleni i że uważają się za prawych? Spośród tych
bowiem, którzy są zgoła przewrotni lub są zbrod-

1 Por. wyżej [$].


* Por. wyżej [5].
* Pytanie to wraca 1168 a 28 — 1169 b 2,
IX 4. 1166 b f - 1166 b 22 383

niar^ami, nikt cech tych nie ma ani nawet nie zdaje


* się mieć. Może jednak nie przysługują one w ogóle
ludziom złym ? Bó ci 1 są w niezgodzie sami z sobą
i czego innego pożądają, a czego innego życzą sobie*,
podobnie j ak ludzie nieopanowani; wszak wybierają
zamiast tego, co im się wydaje dobre, raczej to, co
jest przyjemne, choć szkodliwe j inni znowu z tchó-
rzostwa i lenistwa wstrzymują się od wprowadzenia
w czyn tfcgo, co uważają za najlepsze dla siebie;
ci zaś3, którzy z powodu swej niegodziwości popełnili
wiele czynów strasznych i są znienawidzeni/ u cin ają
9 od życia i podnoszą na się rękę. Ludzie niegodziwi4
szukają takich, z którymi by współżyli uciekając od
siebie sam ych; w samotności bowiem przypominają
sobie wiele rzeczy przykrych i spodziewają się po­
dobnych w przyszłości, w towarzystwie zaś innych
znajdują zapomnienie. Ponieważ zaś5 nie mają w so­
bie nic miłości godnego, przeto nie odczuwają też
żadnej ku sobie miłości. Toteż 6 tacy ludzie nie dzielą
swych radości ni swych smutków z podobnymi
sobie, jako że duszaich pełna jest rozterki, i jedna jej
część z powodu swej niegodziwości boleje nad zanie­
chaniem pewnych rzeczy, druga za‘ś raduje się tym,
i jedna część ciągnie ich w tę, druga w ową stronę, jak
10 gdyby miały ich rozerwać. Jeśli zaś jest rzeczą nie-

1 Por. wyżej [4].


a c z e g o in n e g o ż y c z ą , s o b ie — (poóXovrat) w znaczę*
niu: „coś innego uważają za dobre/* Por. 1162 b 35, 36 i obja­
śnienie do tych wierszy.
8 Por. wyżej [*].
4 Por. wyżej [3].
* Por. wyżej [*].
6 Por. wyżej [5].
334 7X 4. J 166 b 22 — 5. 1167 a 5 *

możliwą równocześnie martwić się i radować, to


w każdym razie po krótkiej chwili człowiek taki
martwi się tym, że się cieszył, i wolałby nie doznać
tej radości; bo ludzie źli nie przestają żałować tego,
co zrobili.
25 Człowiek więc zły nie jest — jak się zdaje — przy­
jaźnie usposobiony nawet wobec siebie samego, po­
nieważ nie ma w nim nic godnego miłości. Jeśli zaś
taki stan jest wielkim nieszczęściem, to należy z ca­
łych sił unikać niegodziwości i starać się być czło­
wiekiem prawym; dzięki temu bowiem można i do
siebie przyjaźnie się ustosunkować, i być przyjacielem
innych.
30 V . Życzliwość podobna jest do przyjaźni, ale nie
jest przyjaźnią, gdyż można darzyć życzliwością
także osoby nieznane, i to bez ich wiedzy, a z przy­
jaźnią rzecz ma się inaczej. O tym jednak była ju ż
poprzednio mowa1. Życzliwość nie jest tęż miłością,
bo nie ma w niej tej intensywności ani tego prag­
nienia, które towarzyszą nierozłącznie miłości. I mi- 2
łość wymaga przyzwyczajenia, życzliwość zaś rodzi
35 się nagle, jak się to zdarza też w stosunku do zawod-
ników na igrzyskach; odczuwa się bowiem życzli-
M67a wość dla nich i podziela się ich życzenia, ale w ni­
czym się nie może z nimi współdziałać; bo, jak
wspomnieliśmy, życzliwość dla nich rodzi się nagle
i uczucie to jest powierzchowne.
Życzliwość zdaje się być początkiem przyjaźnij 3
tak ja k radość oczu jest początkiem m iłości*: wszak
s nikt nie kocha drugiego, jeśli przedtem nie radowała

30 nn.] EE 1241 a 1 nn. WE 1211 b 39 nń.


1 i *55 b 32 — 1. 156*a 5 .
IX 5. 1167 a 5 - 6 . 1167 a 22 335

go jego powierzchowność, choć ten, kogo cieszy po­


wierzchowność drugiego, jeszcze go nie kocha, lecz
wtedy dopiero, kiedy tęskni za nieobecnym* i pragnie
jego obecności. Podobnie też nie mogą zostać przy­
jaciółmi ludzie, co nie odczuwają życzliwości dla
siebie, choć tacy, co ją odczuwają, nie są jeszcze przy­
jaciółmi, bo tym, którym są życzliwi, tylko życzą
dobrze, lecz nie współdziałaliby z nimi w niczym
ani nie ponieśliby żadnego dla nich trudu. Dlatego
przenośnie można by nazwać życzliwość nieczynną
przyjaźnią, z tym, że jeśli trwa długo i przechodzi
w przyzwyczajenie, to staje się przyjaźnią, a miano­
wicie przyjaźnią kierującą się względem nie na przy­
jemność ani na korzyść; życzliwość bowiem również
nie z tych płynie źródeł. Człowiek, który doznał do­
brodziejstwa, odwdzięcza się za nie życzliwością, po­
stępując sprawiedliwie1. K to zaś pragnie, b y się dru­
giemu dobrze wiodło, w nadziei, że dzięki niemu
osiągnie jakąś korzyść materialną, ten zdaje się być
życzliwym nie jemu, lecz raczej sobie samemu^ po­
dobnie ja k nie jest przyjacielem ktoś, kto okazuje
względy drugiemu dla jakiejś korzyści. N a ogól więc
życzliwość rodzi się z dzielności etycznej i z pewnej
prawości, jeżeli ktoś wydaje się drugiemu pięknym
lub mężnym, lub czymś podobnym, ja k to ju ż stwier­
dziliśmy2 w odniesieniu do zapaśników w igrzyskach.

V I. Także zgoda podobna jest do przyjaźni; nie


jest ona jednak wobec tego tym samym, co zgodność

22 — b 16] EE 1241 a 15 nn. WE 1212 a 14 nn.


1 postęp u jąc sp raw ied liw ie — co interpretują m.i. Las-
son i Ross: tym samym jednak postępuje tylko sprawiedliwie.
* 1166 b 35.
886 IX 6. 1167 a 2 3 - 1 1 6 7 b 5

poglądów; ta bowiem może zachodzić także między


ludźmi, którzy się nawzajem ńie znają. O ludziach
2s żywiących te same poglądy na coś, np. na zjawiska
niebieskie, nie mówi się też, że są w zgodzie(gdyż
zgodne poglądy na tę sprawę nie dowodzą przyjaźni);
mówi się natomiast O zgodzie w państwie, kiedy jego
obywatele żywią te same poglądy na to, co dla nich
jćst pożyteczne, do tych samych celów zmierzają i po­
stępują w myśl wspólnie powziętych uchwał. O zgodzie *
-więc między ludźmi mówi się w odniesieniu do rzeczy,
które czynić należy, a spomiędzy nich w odniesieniu
do tego, co ma doniosłe znaczenie i może przysługi­
wać dwu przeciwnym stronom lub [nawet] wszyst­
ko kim ; tak np. w państwie panuje zgoda, kiedy wszyscy
zgodni są w tym, że urzędnicy powinni być wybie­
ralni lub że należy zawrzeć przymierze z Łacede-
mończykami, lub że rządy ma sprawować Pittakos —
jeśli mianowicie także on sam tego chce; jeżeli
zaś jest dwóch, z których każdy chce, ja k 1 w Fe-
nicjankach2, to dochodzi do waśni między nimi; nie
jest bowiem nigdy zgodą stan, w którym obie strony
zamyślają to samo, cokolwiek by to było, lecz jest
nią stan, w którym obie strony chcą, by coś znalazło
35 się w tych samych rękach, np. kiedy lud i elita pragną,
u « 7 b aby rządzili ci, co są najlepsi. Bo w ten sposób każdy

osiąga to, do czego dąży. A więc zgoda jest przy­


jaźnią wśród współobywateli i za taką zwykle uchodzi,
jako że dotyczy tego, co pożyteczne i co należy do
życia.-
s Taka zgoda panuje między ludźmi prawymi; ci i

1 k a żd y chce, ja k — bracia, Eteokles i Polinejkes.


* E urypid es, Fenicjanki 588 i n. •
IX 6. 1167 b 5 - 7 . 1167 b 24 M7

bowiem-zgodni są sami z sobą i nawzajem między


sobą, będąc, by się tak wyrazić, jednego usposobienia
(gdyż wola takich ludzi jest skierowana zawsze na tó
samo i nie jest igraszką przeciwnych prądów jak
[woda] w cieśninie morskiej); a to, czego ludzie tacy
chcą, jest sprawiedliwe i pożyteczne, i dążą oni do
« tego także w życiu publicznym. Ludzie zaś źli nie
mogą być zgodni z sobą, chyba na krótko, podobnie
jak nie mogą być przyjaciółmi, bo dążą do tego, by
mieć większy udział w korzyści, a mniejszy w tru­
dach i ciężarach publicznych. K ażd y tedy chcąc
tego dla siebie, patrzy na palce bliźniemu i staje mu
w drodze; bo wspólne dobro, jeśli się nikt o nie
nie troszczy, niszczeje. W rezultacie więc dochodzi
do niezgody między nimi i każdy zmusza drugiego do
postępowania sprawiedliwego, sam zaś nie chce tak
postępować.

V II. Ludzie, którzy wyświadczyli komuś dobro­


dziejstwo, zdają się większą darzyć miłością tych,
co go doznali, aniżeli na odwrót, ci, na których spły­
nęło dobrodziejstwo — swoich dobrodziejów; - fakt
ten jest przedmiotem ^ociekań, jak gdyby był czymś
. paradoksalnym. Większa część ludzi mniema, że
pierwsi z nich są wierzycielami, drudzy — dłużni­
kami; więc ja k ze względu na długi dłużnicy
woleliby, by ju ż nie było na świecie ich wierzycieli,
a wierzyciele, przeciwnie, troszczą się nawet o to,
b y ich dłużnikom dobrze się działo, tak też ten, kto
wyświadczył dobrodziejstwo, życzy sobie, b y ludzie,
którym je wyrządził, żyli, ponieważ to pozwoli mu
otrzymać od nich dowody wdzięczności; przeciwnie,

1 7 — 1168 a 27] EE 1241 a 35 nn. W E 1211 b .20 nn.

22 — E t y k a
338 IX 7. 1167 b 25 — 1168 a 7

tym, co doznali dobrodziejstwa, nie zależy na od - 1


25 wdzięczeniu się. Epicharm powiedziałby może:
mówi się tak, bo „widzi się wszystko ze złej strony1 ;
zdaje się jednak, że jest tó zgodne z naturą ludzką;
ludzie bowiem na ogół złą mają pamięć i wolą dozna­
wać dobrodziejstw aniżeli je wyświadczać. Ale przy- %
czyna zdaje się tkwić głębiej w naturze rzeczy i nie
jest wcale podobna do tego, co występuje u wierzy-
30 cieli. Nie kochają oni mianowicie wcale swych dłuż­
ników, lecz życzą im, by zostali przy życiu,- tylko
ze względu na to, że mają od nich coś otrzymać ; ci
natomiast, którzy wyświadczyli dobrodziejstwo, są
przyjaciółmi i kochają ludzi, na których ono spły­
nęło, nawet jeśli tamci na nic się im nie przydają
i w przyszłości nie przydadzą. Tak samo ma się rzecz 3
w odniesieniu do artystów; każdy z nich bowiem bar-
35 dziej/kocha własne swe dzieło, niż byłby przez nie
kochany, gdyby ożyło. A już najpodobniejsze może
ii68a jest to, co występuje u poetów: wszak pałają oni nad­
mierną miłością ku własnym swym dziełom, kochając
je jak dzieci.2 Pod tym właśnie względem ustosun­
kowują się podobnie jak dobroczyńcy3; bo człowiek, 4
któremu wyświadczyli przysługę, jest jakby ich dzie­
łem i darzą go miłością większą aniżeli dzieło swego
5 twórcę. Przyczyną tego jest fakt, że istnienie jest
dla wszystkich czymś wyboru i miłości godnym,
istniejemy zaś wszyscy dzięki swemu działaniu
(dzięki temu bowiem, ż t żyjćmy i działam y); a że
twórca w pewnym sensie w dziele swym się iści,

1 G. Kaibel, Comicorum Graecorum Fragmenta, 1899, frgm- 146.


8 Por. u 20 b 13, 14 i objaśnienie do tych wierszy.
8 d o b r o c z y ń c y — do tych, którym wyświadczyli dobro­
dziejstwo.
IX 7. 1168 a 7 - 1 1 6 8 a 25 339

więc kocha on swe dzieło, bo kocha istnienie. T o zaś


tkwi w naturze rzeczy; gdyż to, czym on jest poten­
cjalnie, objawia się aktualnie w jego dziele.
Jest też dla dobroczyńcy moralnie piękne to, co
zależy od jego działania, tak że raduje go człowiek,
którego czyn jego dotyczył; ale ten, kto doznał do­
brodziejstwa, nie widzi nic moralnie pięknego w oso­
bie swego dobroczyńcy, lecz co najwyżej -— korzyść,
która jest mniej miła i mniej miłości godna. Przy­
jemna jest aktualność teraźniejszości, nadzieja przy­
szłości a wspomnienie przeszłości.* Ale najprzyjem­
niejsze jest to, co się łączy z działaniem, i to jest
też najbardziej miłości godne. Twórcy dzieła zo­
staje więc owo dzieło (bo to, co moralnie piękne, jest
trwale), korzyść natomiast, którą odnosi ktoś, kto
jest przedmiotem działania, jest przemijająca. Co się
tyczy pamięci, to pamięć rzeczy moralnie pięknych
jest miła, pamięć jednak odniesionej korzyści wcale
nie lub mniej miła; z oczekiwaniem rzecz ma się od­
wrotnie.
Ponadto: kochanie podobne jest do czynności,
bycie kochanym do doznawania. K to zaś aktywnością
swą przewyższa innych, ten żywi zwykle uczucia
przyjazne i wszystko, co z nimi związane.
A dalej: wszyscy kochają bardziej to, co własnym
swym trudem zdobyli, tak np. ci, co zdbbyli majątek,
bardziej są do niego przywiązani aniżeli ci, co go
odziedziczyli; i doznawanie przysług zdaje się być
czymś nie wymagającym żadnej pracy, wyświad­
czanie ich zaś czymś połączonym ż trudami. Dlatego
to matki kochają dzieci więcej1, bo rodzenie ich

1 w i ę c e j — niż ojcowie. Por. 1161 b 27.


340 IX 7. *1168 a 26 - 8. 1168 b 6

połączone jest z większym wysiłkiem i matki bardziej


uświadamiają sobie, że to ich dzieci. Zdaje się, że
tak samo ma się rzecz z dobroczyńcami.

V III. Przedmiotem dyskusyj jest też pytanie, czy


najbardziej kochać należy siebie samego, czy też
kogoś innego. Gani się bowiem tych, co siebie sa­
mych najbardziej kochają, i nazywa się ich samo-
30 łubami używając tego wyrazu w znaczeniu potę­
piającym ; i człowiek zły zdaje się czynić wszystko
ze względu na siebie, i to tym bardziej, im jest gorszy
(zarzuca mu się tedy np., że nie czyni niczego, nie1
myśląc przy tym o sobie samym ); człowiek natomiast
prawy [czyni wszystko] ze względu na to, co moralnie
piękne (i to tym bardziej, im jest lepszy), i ze względu .
na przyjaciela, i poświęca własne swoje sprawy.
35 Ale fakty (£pYa) są niezgodne z tymi argumentami 2
H 68b i nic w tym dziwnego. Powiadają bowiem ludzie, że
najbardziej kochać należy najlepszego przyjaciela,
a jest nim ten, kto życząc drugiemu dobrze, czyni to
ze względu na niego samego, nawet gdyby nikt nie
miał się o tym dowiedzieć; te zaś cechy występują
u każdego najbardziej w odniesieniu do niego samego,
5 podobnie jak wszystkie inne cechy, za pomocą
których określa się przyjaciela; bo ja k ju ż o tym była
mowa2, z tego stosunku do siebie samego przenosi
się wszystkie cechy przyjaźni na stosunek do drugich

28 nn.] WE 1212 a 28 nn. [[ 35 nn.] WE 1211 a 36 nn.


|| 6 nn.] EE 124.0 b 1 nn.
.A n ie — przekład odbiega tu od tekstu podstawowego,
który brzmi: 6tł o u 8 łv &<p’ £ auT ou 7:pdtTT£i, i przyjmuje do­
datek Imelmanna (cf. Susemihl-Apelt w aparacie krytycznym ):
oux po oó$ćv.
2 1166 a 1— 33.
IX- 8, 1168 b 6 - 1 1 6 8 b 22 341

Osób. Zgodne są z tym wszystkie przysłowia, la k np.


„[Dwaj, trzej wierni przyjaciele] — Jedna dusza
[w różnym ciele] “ i „Przyjacielskie rzeczy są ^wspól­
ne", i „Równość matką przyjaźni", i „Bliższa koszula
ciała niż kaftan " 1 — wszystko to bowiem istnieje
przede wszystkim w stosunku do siebie samego; gdyż
człowiek jest sam sobie najlepszym przyjacielem,
powinien więc siebie samego najbardziej kochać.*
Dlatego słusznie można mieć wątpliwość, do którego
z tych dwu stanowisk należy się przychylić, bo oba
zdają się zasługiwać na wiarę.
Może więc trzeba tego rodzaju argumenty spre­
cyzować i określić, o ile i pod jakim względem każdy
z tych poglądów jest trafny. Jeśli weźmiemy pod
uwagę, w-jakim znaczeniu jedni i. drudzy używają
wyrazu „samolub", to rzecz może się latwO wy­
jaśnić. K to więc używa tego wyrazu w znaczeniu
potępiającym, nazywa samolubami tych, co chcą
zagarnąć dla siebie zbyt wiele pieniędzy, zaszczy­
tów i przyjemności cielesnych; ludzie bowiem na
Ogół do tych rzeczy dążą i O te zabiegają jako o naj­
większe dobro; dlatego też te rzeczy stają się przed­
miotem gorącej walki. C i więc, którzy pod tym
względem mają wygórowane pretensje; ulegają swym
żądzom i w ogóle namiętnościom i nierozumnej
części duszy. Taki właśnie jest szeroki Ogół ludzi (stąd
znaczenie2 wyrazu „samolub", które rodzi się z faktu,
że szeroki ogół to ludzie źli), i słusznie potępia się
/ ^

i o — 1169 b 2] W E 1212 b 2 4 — 1213 b 2.


1 Dosłownie: Kolano jest bliższe niż goleń. Por. przypis
do 1098 a 18.
1 zn aczen ie — ujemne.
342 IX 8. 1168 b 23 -1 1 6 9 a 5

ludzi, którzy w tym znaczeniu są samolubami.


Że tych właśnie; którzy chcą zagarnąć dla siebie tego
rodzaju rzeczy, szeroki ogół nazywać zwykł samo­
lubami — jest rzeczą jasną; jeśliby bowiem ktoś
sam starał się zawsze postępować przede wszystkim
sprawiedliwie albo w sposób umiarkowany, lub w spo­
sób zgodny z jakąś inną cnotą i jeśliby w ogóle
zawsze starał się tylko być w zgodzie z tym, co
moralnie piękne, to takiego człowieka nikt nie
nazwie samolubnym i nie zgani go.
Mogłoby się jednak zdawać, że właśnie taki czło­
wiek jest raczej samolubem : wszak chce uzyskać
dla siebie to, ćo moralnie najpiękniejsze i najlepsze,
i ulega temu, co w nim jest najistotniejsze, i we
wszystkim jest mu posłuszny. I jak państwem
i każdym innym złożonym z części tworem zdaje się
być przede wszystkim to, co w nim jest najistotniejsze,
tak też ma się rzecz z człowiekiem; i dlatego też
człowiek, który to właśnie kocha i temu ulega,
zasługuje najbardziej na miano samolubnego. Po­
dobnie też miano opanowanych lub nieopanowa­
nych zyskują ludzie zależnie od tego, czy rządzą się
nakazami rozumu, czy też nie, bo zakłada się, że
rozum właśnie jest istptą każdego człowieka, i za
czyny najbardziej osobiste człowieka i najbardziej
zależne od jego woli uważa się te, które mu rozum
dyktuje. Że to więc jest istotą każdego człowieka* lub
jest nią bardziej niż co innego i że człowiek prawy
najbardziej to właśnie w sobie m iłu je — jest rzeczą
jasną. Wynika stąd, że przede wszystkim tego właśnie
człowieka uważać można za samoluba, ale nie
w ujemnym tego wyrazu znaczeniu, lecz w znaczeniu,
które się tak od tamtego różni, jak życic zgodne
IX 8. 1169 a 5 - 1 1 6 9 a 2} 343

z nakazami rozumu1 od życia kierowanego namięt­


nościami i ja k dążenie do tego, co moralnie piękne,
i od dążenia do tego, co wydaje się korzystne. C i więc,
có szczególnie starają się postępować w sposób
moralnie piękny, znajdują powszechne uznanie
i pochwalę; gdyby zaś wszyscy współzawodniczyli
w dążeniu do moralnego piękna i nie szczędzili
wysiłku, by postępować jak najpiękniej, to nie tylko
wszystko byłoby takie, jak być powinno ze względu
na wspólne dobro, lecz też każdy z Osobna posiadałby i®
największe spomiędzy dóbr, skoro przecież dobrem
tym jest dzielność etyczna.
Tak tedy człowiek etycznie dzielny powinien nawet
być samolubem (i sam bowiem odniesie korzyść
postępując pięknie, i innym jej przysporzy), ale
człowiek zły nie powinien nim być (bó ulegając
niskim namiętnościom działać będzie na szkodę za-
b równo własną, jak swych bliźnich). U człowieka «
złego istnieje tedy rózdźwięk między tym, có czynić
powinien, a tym, co czyn i; człowiek zaś prawy to, co
czynić powinien, rzeczywiście też czyni, bo u każdego
rozum wybiera to, co jest dla niego najlepsze, a czło-
9 wiek prawy posłuszny jest rozumowi. Prawdą też jest
o człowieku etycznie wysoko stojącym, że wiele
rzeczy czyni ze względu na przyjaciół i na ojczyznę,
a nawet, jeśli trzeba, umiera za nich ; wyrzeknie się 20
bowiem i majątku, i zaszczytów, i w ogóle wszelkich
dóbr, o które ludzie walczą, a będzie usiłował uzyskać
to, co moralnie piękne; bo wolałby krótką a inten­
sywną radość od długiej, lecz słabej, i życie piękne

1 ro zu m u — \6yoę z domyślnym óp&óę. Por. przypis do


1103 b 32.
344 IX 8. 1169 a 2 3 - 9 . 1169 b 7

przez jeden rok niż byle jakie przez długie lata,


i jeden czyn piękny i wielki niż wiele nic nie zna-
« czących. T o zaś właśnie może jest udziałem tych,
którzy giną za coś; jako że w ten sposób wybierają
dla siebie coś, co jest bardzo piękne. Gotowi są też
wyrzec się majątku, aby przyjaciołom większej przy­
sporzyć korzyści; przyjacielowi bowiem przypada
wówczas majątek, im zaś samym — moralne piękno ;
tak więc większe dobro przeznaczają sobie samym.
»o T ak samo ma się rzecz z zaszczytami i władzą; gdyż i®
wszystkiego tego wyrzeknie się [taki człowiek] dla
przyjaciela; bo to jest dla niego moralnie piękne
i chwalebne. ^Słusznie więc uchodzi za człowieka
etycznie wysoko stojącego, jako że nad wszystko
przekłada to, co moralnie piękne. Móże nawet
pewnych działań zrzec się na rzecz przyjaciela,
ponieważ może być piękniej stać się przyczyną
działania przyjaciela aniżeli działać samemu. Ilekroć u
** tedy idzie o rzecz chwalebną, człowiek etycznie
wysoko stojący przeznacza sobie, j a k się zdaje, większy
udział w pięknie moralnym. W tym więc znaczeniu
należy, jak ju ż wspomniano, być samolubem, nie
n*9b zaś w tym znaczeniu, w którym szeroki ogół naj­
częściej jest samolubny.*
IX . Wątpliwości budzi też pytanie dotyczące czło­
wieka szczęśliwego; czy potrzebuje przyjaciół, czy
też nie? Mówią bowiem, że nie trzeba przyjaciół
ludziom zażywającym szczęśliwości i tym, co sami
s sobie wystarczają1 : wszak udziałem ich jest najwyższe
dobro; skoro więc*ąami sobie wystarczają, nie trzeba
im niczegb więcej, przyjaciel natomiast, który jest

1 Por. 1097 b 7 i nn.


IX 9. 1169 b 7 - 1 1 6 9 b 20 *45

drugim „ ja ", daje to, czego człowiek sam przez


się nie mo£e mieć; stąd powiedzenie, że

G dy mienią człowiekowi nie poskąpią nieba,


To na cóż w takim razie przyjaciół mu trzeba P1

A le wydaje się niedorzecznością, b y przyznając czło­


wiekowi szczęśliwemu wszystko, co dobre, odmó­
wić mu przyjaciół, których posiadanie zdaje się być
największym spomiędzy dóbr zewnętrznych. A jeśli
rzeczą przyjaciela jest raczej wyświadczać przysługi
aniżeli je otrzymywać; i jeśli wyświadczanie dobro­
dziejstw jest cechą człowieka dobrego i dzielności
etycznej; i jeśli moralnie piękniejszą jest rzeczą wy­
świadczać przysługi przyjaciołom aniżeli obcym -— to
człowiek etycznie wysoko stojący potrzebuje takich,
którym wyświadcza przysługi. Dlatego też ludzie za­
stanawiają się, czy przyjaciele bardziej potrzebni są
w szczęściu, czy też w nieszczęściu, skoro zarówno
człowiekowi nieszczęśliwemu trzeba takich, ód któ­
rych doznałby pomocy, ja k też człowiekowi szczęśli­
wemu pf.rzeba takich, którym *by wyświadcza!
przysługi. — Nie miałoby też sensu czynić człowieka
szczęśliwego samotnikiem; bo nikt nie pragnąłby
mieć wszystkiego, có dobre, jeśliby miał tó mieć
sam dla siebie; wszak człowiek jest istotą społeczną
i do współżycia z innymi się narodził.2 T a cecha
przysługuje tedy także człowiekowi szczęśliwemu;
posiada bowiem wszystko, co z natury jest dobre.

1 Eurypides, Orestes 667, przekład Jana Kasprowicza


(Eurypides, Tragedie, 1918, t. III, s. 317). Por. przypis
do 1098 a 18.
* Por. 1097 b n i objaśnienie do tego* wiersza.
346 IX 9. 1169 b 2 0 - 1169 b 34

Jasną zaś jest rzeczą, że lepiej jest współżyć z ludźmi


zacnymi aniżeli z obcymi i z byle jakim i; a więc
człowiek szczęśliwy potrzebuje przyjaciół.
Cóż więc mówią ci, których zdanie1 przytoczyliśmy
na pierwszym miejscu, i w jakiej mierze jest to
prawdą? C zy mówią, że szeroki ogół uważa za
przyjaciół tych, có przynoszą pożytek? Takich
więc przyjaciół nie będzie wcale potrzebował czło­
wiek szczęśliwy, skoro przecież posiada on ju ż naj­
wyższe dobro. Nie będzie też potrzebował przyjaciół,
w których wyborze kierowałby się przyjemnością —
lub będzie ich potrzebował na krótko tylko (bo życie
jego, będąc przyjemne, nie potrzebuje żadnej do­
datkowej przyjemności z zewnątrz)2. Ponieważ jednalt
nie potrzebuje takich przyjaciół, przeto wydaje się,
że [w ogóle] nie potrzebuje przyjaciół.
T o jednak z pewnością nie jest praw dą; powiedzie­
liśmy bowiem na początku3, że dzielność etyczna
jest pewnym rodzajem działania, działanie zaś —
rzecz jasna — jest stawaniem się, a nie przysługuje
działającemu jako jakaś cecha, którą on posiada.
Jeśli zaś szczęście polega na życiu i działaniu, a dzia­
łanie człowieka etycznie dzielnego jest, jak tó na
początku4 powiedziano, samo w sobie szlachetne
i przyjemne; i jeśli cecha swoistości należy do rzeczy
przyjemnych; jeśli dalej możemy uczynić przed­
miotem naszych rozważań raczej bliźnich naszych

1 z d a n i c — że człowiek szczęśliwy nie potrzebuje przyjaciół1.


* O przyjemności dołączającej się do szczęścia por. 1099
a 15, 1174 b 33, 1175 a 36, 1 177 a 33.
3 1098 a 16, b 31 — 1099 a 7.
4 1099 a 14, 21.
IX 9. 1169 b 34 -1 1 7 0 a 13 547

niż siebie samych i ich czyny raczej niż nasze własne;


jeśli wreszcie ludziom etycznie dzielnym miłe jest 3s
postępowanie takichże ludzi jako ich przyjaciół (bo ino»
ma obie te cechy1, które z natury są przyjemne) —
[jeśli to wsżystko tak się ma,] to człowiek szczęśliwy
będzie potrzebował tego rodzaju przyjaciół, skoro
przecież pragnie uczynić przedmiotem wspomnia­
nych rozważań działanie zacne i takie, ja k jego własne
swoiste działanie; te zaś cechy posiada postępowanie
człowieka etycznie dzielnego, który jest jego przy­
jacielem.
Ludzie sądzą też, że życie człowieka szczęśliwego
musi być przyjemne; owóż życie samotne jest przy- s
kre; niełatwo jest bowiem, by człowiek sam przez się
działał nieprzerwanie; razem jednak z innymi' i po­
zostając w pewnych z nimi stosunkach jest to rzeczą
« łatwiejszą. [Wśród innych ludzi] będzie tedy człowiek
szczęśliwy działał w sposób bardziej ciągły, a działa­
nie to będzie zarazem przyjemne samo w sobie,
jakim ono właśnie być winno dla człowieka szczęśli­
wego; bo człowieka etycznie, wysoko stojącego jako
takiego raduje postępowanie zgodne z dzielnością
etyczną, a martwi postępowanie zrodzone z nikćzem-
ności, tak ja k człowieka muzykalnego radują piękne 10
7 melodie, a rażą brzydkie. Współżycie z ludźmi
etycznie dzielnymi może też — ja k to stwierdza także
Teognis* — dać sposobność do ćwiczenia się w dziel­
ności etycznej.
Rozważając sprawy te w sposób bardziej przyrod-

1 m a o b ie te c e c h y — tzn. jest dobre i jest swoiste.


* Teognis 34 (u Die&la I 119), por. 1173 a 14.
348 I X 9. 1170 a 1 3 - 1 1 7 0 a 26

niczy1 dochodzi się do przekonania, że człowiek


etycznie wysoko stojący z natury rzeczy pragnie
takiegoż przyjaciela. T o bowiem, co z natury jest
dobre, jest — jak już wspomniano2 — samo przez
się dobre i przyjemne dla człowieka etycznie wysoko
stojącego. Owóż życie określa się jako zdolność spo-
strzcgania, jeśli idzie o istoty żyjące; jeśli zaś chodzi
0 ludzi — jako zdolność spostrzegania lub myślenia;
zdolność zaś sprowadza się do [odnośnej] czynności,*
w której tkwi to, co istotne; istotą więc życia zdaje
się być spostrzeganie lub myślenie. Życie należy do
rzeczy, które same przez się są dobre i przyjemne;
bo jest ono czymś ograniczonym, a to, co ograniczone,
ma tę samą naturę, co dobro3. T o zaś, co z natury
jest dobre, jest nim też dla człowieka prawego
(dlatego zdaje się, że [życie] jest dla wszystkich
przyjemne). Nie trzeba tego jednak odnosić do życia
niegodziwego i zepsutego ani do życia wśród cier­
pień; gdyż takie życie jest nieograniczone, podobnie
jak wszystko, co do niego należy. Istota cierpienia
wyjaśniona zostanie poniżej4. Jeśli więc samo życie
jest dobre i przyjemne (zdaje się to wynikać już stąd

1 R oz w a ż a ją r ... w sposób bar dzi ej p r z y r o d n i ­


c z y (ęuoixc*>Tepov) — tj. w sposób uwzględniający przypadki
jednostkowe, w przeciwstawieniu do oxo7cetv, tj., do
rozważania za pomocą rozunfowania. Por. O powstawaniu
1 ginięciu 316 a 11; Rozmnażanie się zwierząt 747 b 28.
2 1099 a 7— 13 , 1113 a 25— 33, 1166 & 12. Por. też przypis
do 1176 a 19 i wiersz 1176 8 25.
3 ma tę sa m ą naturę, co dobr o — tzn., że w pitago-
rejskiej tablicy przeciwieństw (por. przypis do 1096 b 6) to,
co ograniczone, umieszczone jest w tym rzędzie, co i dobro
(to zaś, co nieograniczone, bezkres, w tym rzędzie, co i zło'
4 Rozdziały I — V ks. X, które się tu powszechnie przytacz
IX 9. ltfO a 2 6 -1 1 1 0 b 8

chociażby, że wszyscy do niego dążą, a najbardziej


ludzie prawi iszczęśliw i; dla nich bowiem życie
jest najbardziej pożądania godne i koleje .ich żywota
są najszczęśliwsze); i jeśli ten, kto widzi, spostrzega,
że widzi, i ten, kto słyszy, spostrzega, że słyszy, i ten,
kto chodzi, spostrzega, że chodzi — i w odniesieniu
do wszystkich innych funkcji istnieje podobnie jakaś
świadomość tego, że je wykonujemy, tak że możemy
spostrzegać, że spostrzegamy, i myśleć, że myślimy;
i jeśli to, że spostrzegamy i myślimy jest spostrzega­
niem, że istniejemy* (bo istnienie (xb elvai) określi­
liśmy1 jako spostrzeganie lub myślenie); jeśli dalej
spostrzeganie, że się.żyje, jest samo przez się czymś
przyjemnym {życie bowiem jest z natury swej czymś
dobrym, a stwierdzać w sobie samym obecność
tego, co dobre, jest rzeczą przyjemną); i jeśli życie
jest czymś pożądania godnym, zwłaszcza dla ludzi
dobrych, ponieważ istnienie jest dla nich czymś do­
brym i przyjemnym (jako że radują się spostrzegł­
szy w sobie to, co jest dobre samo w sobie); jeżeli
wreszcie człowiek etycznie wysoko stojący odnosi się
do swego przyjaciela tak ja k do siebie samego
(przyjaciel bowiem jest jego drugim „ j a “) — [jeżeli
więc to wszystko tak jest], to istnienie przyjaciela
jest dla każdego człowieka w tym samym lub prawie
w tym samym stopniu pożądania godne, co jego

nie wyjaśniają jednak istoty cierpienia, co sprawiło, że już


Giphanius (Commentarii in X L. Ethicorum ad Nicomachum, 1608),
a z późniejszych Michelet, kwestionował autentyczność tego
zdania. Mamy tu do czynienia z jedną z wielu usterek reda­
kcyjnych, o których por. przypis do 1107 b 21.
1 a 16, gdzie jednak mowa o życiu (tó £$jv), a nie
o istnieniu (*& etvai).
350 IX 9. 1 170 b 8 —10. 1170 b 23

własne istnienie. Owóż istnienie człowieka uznaliśmy


za pożądania godne, ponieważ [człowiek] spostrzega
io swą własną dzielność etyczną, takie zaś spostrzeżenie
jest samo w sobie przyjemne. Trzeba tedy, by spo­
strzegał zar&zem istnienie przyjaciela, to zaś jest
możliwe dzięki współżyciu, rozmowie i wymianie
myśli; w tym bowiem znaczeniu mówi się o współ­
życiu ludzi z sobą, a nie w znaczeniu, w którym się
tiego wyrazu używa o bydle, mianowicie, że się
w tym samym miejscu pasie.
Jeśli tedy istnienie jest dla człowieka-szczęśliwego
15 pożądania godne samo w sobie (ponieważ jest z na­
tury swej dobre i przyjemne), to także istnienie
przyjaciela jest dlań pożądania godne w tym samyrri
prawie stopniu, i przyjaciel należy do rzeczy pożą­
dania godnych. Co zaś dla niego jest pożądania
godne, to musi też rzeczywiście posiąść, w przeciw­
nym bowiem razie będzie mu tego brakowało. Jeśli
więc ktoś ma być szczęśliwym, to trzeba mu etycznie
wysoko stojących przyjaciół.
20 X . Czyż więc trzeba pozyskiwać sobie jak naj­
więcej przyjaciół, czy też, tak jak trafne zdaje się być
powiedzenie O gościnności:

Ani ty, gościem wielu ^sąsiadów nie byway,


Ani się też niczyim gościem nie nazyway1

tak też i do przyjaźni stosuje się zasada, by nie cier­


pieć ani na brak przyjaciół, ani na zbyt wielką ich

2 0 — 1171 a 20] EE 1245 b 19 nn. WE 1213 b 3 nn. ||


21 — b 28] EE 1244 b 1 — 1245 b 19, 1245 b 2 6 — 1246
a 25. WE 1213 b 3 nn.
1

1 Hezjod, Roboty i dnie (7.15 = ) 985-6 przekładu J. Przy­


bylskiego, 1790.
IX 10. 1170 b 24-1171 a 7 351

* ilość? Słowa te zdają się mieć całkowite zastosowanie


do przyjaźni kierującej się względem na korzyść,
bo odwdzięczać się wielu przyjaciołom jest rzeczą »
bardzo uciążliwą, i dla uskutecznienia jej życia nie
starczy. Przyjaciele zatem przewyższający liczbą swą
ilość tych, którzy wystarczają komuś do życia, są
zbędni i stanowią przeszkodę w życiu moralnie
pięknym ; są tedy zgoła niepotrzebni. Ale i takich,
których się pozyskuje dla przyjemności, wystarczy
niewielu, tak jak niewidka ilość przyprawy wystarcza
w potrawach.
3 Przyjaciół natomiast etycznie wysoko stojących —
czy należy mieć ja k najwięcej, czy też istnieje jakaś so
miara także w odniesieniu do ilości przyjaciół tak
jak w odniesieniu do ilości mieszkańców miasta?
Nie m >że bowiem ludność miasta składać się z dzie­
sięciu Osób, lecz jeśli będzie ich sto tysięcy, to nie
będzie to już miastem.* Ale właściwa ilość nie wyraża
się zapewne jedną jakąś cyfrą, lecz jest zawsze czymś,
co znajduje się pomiędzy dwiema określonymi licz- ,
bami. Otóż także liczba przyjaciół jest ograniczona^- imu
może do największej ilości, z jaką ktoś może współżyć
\
(bo to nazwaliśmy1 charakterystyczną cechą przy-
4 ja ź n i); że zaś nie można współżyć z wielką ilością
ludzi i dzielić się między nich — jest rzeczą jasną.
A ponadto trzeba, by wszyscy ci przyjaciele byli
sobie nawzajem przyjaciółmi, jeśli mają wSzyscy
z sobą współżyć, a to niełatwo może się zdarzyć *
s wśród wielkiej ilości ludzi. Trudną też jest rzeczą
brać żywy udział w radości i smutku wielu ludzi,;
zdarzyłoby się bowiem nieraz, że trzeba b y jednocz eś-

1 1 157 b 19, 1158 a 3, 9.


352 IX 10. 1171 a 8 - 1 1 . U l i a 14

nie podzielać radość jednego, a smutek innego przy­


jaciela. Jest więc może rzeczą dobrą nie starać się
mieć jak najwięcej przyjaciół, lecz tylu, ilu wystarcza
do współżycia; wszak nie można nawet — jak się
zdaje — żywić wielkiej przyjaźni dla wielu osób.
Z tego też powodu nie można kochać w ielu; bo mi-
łość jest jakby pewnym nadmiarem przyjaźni?, a to
[jest możliwe tylko] w stosunku do jednego człowieka;
dlatego też można być wielkim przyjacielem nie­
dużej tylko ilości osób. Zdaje się, że tąk ma się t
rzecz i w praktyce; nie ma bowiem przyjaźni kole­
żeńskiej pomiędzy wielu osobnikami, a sławne przy­
jaźni są zawsze stosunkiem dwóch tylko ludzi. C i
zaś, co mają wielu przyjaciół i łączy ich z nimi
wszystkimi wielka zażyłość, zdają się nie być niczyimi
przyjaciółmi (chyba że wchodzi w grę stosunek
przyjaźni między współobywatelami)1, i ludzi tych
nazywa się pochlebcami. Otóż.jeśli idzie o stosunek
między współobywatelami, to można być przyjacie­
lem wielu nie będąc nawet pochlebcą, lecz naprawdę
prawym człowiekiem; ale nie można dla wie­
lu żywić przyjaźni opartej na dzielności etycznej
i odnoszącej się do ich osoby, i trzeba być zado-»
wolonym, jeśli znalazło się chociażby niewielu tąkich
przyjaciół.
X I. C zy prayjaciele bardziej potrzebni są w szczęś-
ciu, czy w nieszczęściu? bo i w jednym, i w drugim
wypadku zabiega się o n ich : wszak ludzie nieszczę-
*
śliwi potrzebują pomocy, szczęśliwi zaś — towa­
rzyszy życia i kogoś, komu wyświadczają przysługi;

1 Nawias pochodzi od tłumaczki.


I X U . 1171 a 24 — 1171 b 9 353

chcą bowiem innym oddawać przysługi. Jest więc


rzeczą bardziej potrzebną mieć przyjaciół w nie­
szczęściu i dlatego trzeba wówczas przyjaciół poży­
tecznych; piękniejszą natomiast rzeczą jest mieć ich
w szczęściu i dlategd szuka się przyjaciół prawych,
gdyż woli się być ich dobroczyńcami i z nimi wspól-
2 nie życie pędzić. Bo sama już obecność przyjaciół
jest miła, zarówno w nieszczęściu jak w szczęściu,
jako że Judzie dotknięci smutkiem odczuwają ulgę,
gdy przyjaciele wraz z nimi cierpią. Dlatego mógłby
ktoś mieć wątpliwości, czy biorą oni na siebie jakby
część ciężaru, czy też tak wprawdzie nie jest, lecz
obecność przyjaciół, która jest miła, i przekonanie
0 ich współczuciu umniejszają smutek. Mniejsza
więc O to, czy z tego, czy z innego powodu doznaje
się ulgi w cierpieniu; ale ten stan rzeczy istotnie —
ja k się zdaje — zachodzi.
3 Uczucia, które wywołuje obecność przyjaciół, zdają
się być mieszane, sam bowiem widok przyjaciół jest
miły, zwłaszcza dla kogoś pogrążonego w nieszczę­
ściu, a ponadto daje pewną ochronę przed smutkiem
(bo przyjaciel daje nam pociechę i widokiem swym,
1 słowem, jeśli jest taktowny, jako że zna nasz chara-
4 kter i wie, co nas cieszy, a co smuci). Z drugiej strony
przykro jest człowiekowi dostrzegać, że ktoś martwi
się jego nieszczęściem; gdyż każdy unika tego, by
stać się przyczyną smutku przyjaciół. Dlatego ludzie
o męskiej naturze wystrzegają się tego, by przyjaciele
wraz z nimi się smucili, i taki człowiek, jeśli nie jest
szczególnie niewrażliwy, nie znosi smutku, którego
przysparza drugim, i w ogóle niechętnie widzi takich,
którzy by wraz z nim opłakiwali jego los, ponieważ

23 — E t y k a
354 I X 11. 1171 b 1 0 - 1 1 7 1 b 26

io i sam nie jest skłonny do skarg; kobiety jednak


i zniewieściali mężczyźni cieszą się tymi, co wraz
z nimi rozwodzą żale, i kochają ich jako przyjaciół
współczujących im w niedoli. Ale we wszyst­
kim należy naśladować oczywiście tych, którzy są
lepsi.
Obecność natomiast przyjaciół w szczęściu daje
nam przyjemność obcowania z nimi i każe nam
myśleć, że cieszą się naszym powodzeniem. Dlatego
może się wydawać, że należy przyjaciół wzywać
is chętnie na świadków szczęścia (bo piękną jest rzeczą
Wyświadczać dobrodziejstwa); przeciwnie, w nie­
szczęściu należy wahać się [czy ich wezwać] (bo
trzeba jak najmniej pociągać ich do udziału w nie­
szczęściu, skąd powiedzenie: „Żem sam nieszczę­
s n y — tó dóśćul). Najbardziej wzywać należy ich
Wtedy, kiedy z małym nakładem trudów mogą
przyjacielowi skutecznie pomóc.
20 Na odwrót, wypada śpieszyć do nieszczęśliwych
nie będąc wezwanym i chętnie (wszak jest rzeczą
przyjaciela wyświadczać przysługi, i tó przede
wszystkim tym, którzy są w potrzebie i którzy tego
nie żądają; to bowiem jest i piękniejsze moralnie,
i milsze dla jednych i drugich); gdy zaś przyjaciołom
naszym dobrze się wiedzie, powinniśmy współdziałać
z nimi chętnie (bó i dó tego potrzebni są przyjaciele),
25 lecz ociągać się z przyjmowaniem ich przysług,
jako że pośpiech w przyjmowaniu pomocy nie jest
rzeczą moralnie piękną. Należy niewątpliwie nato­
miast unikać pozorów [nawet] człowieka nieuży-

1 Fragment nieznanego tragika (Nauck2 76).


IX U . 1171 b 27 - 1 2 . 1172 a 12 S55

tego — z powodu jej odrzucania; i to bowiem zdarza


się niekiedy.
A zatem obecność przyjaciół wydaje się we
wszystkich okolicznościach rzeczą pożądania
godną.
X II. C zyż więc ja k dla tych, co kochają, najmilszą
rzeczą jest widok osób kochanych i widok ten prze- «o
kładają nad wszelki inny, ponieważ on to przede
wszystkim podtrzymuje i rodzi miłość, tak też dla
przyjaciół najbardziej pożądania godną rzeczą nie jest
współżycie? Wszak przyjaźń to wspólnota. I ja k się
kto ustosunkowuje do siebie samego tak też d a przy­
jaciela. Owóż, co się tyczy siebie samego, to dla
każdego świadomość, że istnieje, jest pożądana;
a więc i świadomość, że przyjaciel istnieje; a uświa­
damiamy sobie to we współżyciu, tak że jest rzeczą 35
2 naturalną, iż ludzie do tego dążą. A czym jest dla i.in»
każdego z nich istnienie i dla czego cenią życie, tym
właśnie chcą się zajmować wraz z przyjaciółmi;
dlatego wspólnie z nimi bądź piją, bądź-grają w kości,
inni zaś wspólnie z nimi gimnastykują się lub polują,
lub filozofują — każdy to wespół z przyjaciółmi
uprawiając, co w życiu najbardziej m iłuje; ponieważ s
bowiem pragną współżyć z przyjaciółmi, przeto to
czynią i w tym z nimi współdziałają, co, ja k sądzą,
s rozstrzyga o współżyciu. T ak więc przyjaźń między
ludźmi nikczemnymi jest zła (bo chociaż są ludźmi
niestałymi, łączą się w tym, co złe, i upodabniając się
do siebie nawzajem, stają się niegodziwi); przyjaźń u
zaś ludzi prawych jest dobra i umacnia się w miarę
ich obcowania z sobą; zdaje się też, że dzięki temu,
iż [wspólnie] działają, stają się lepsi i jedni drugich

23 •
356 I X 12. 1172 a 1 3 - 1 1 7 2 a 14

nawzajem poprawiają; każdy bowiem nabiera od


drugiego piętna tych cech, które im się w sobie
nawzajem spodobają, skąd powiedzenie:

O d zacnych weźmiesz co zacne.1

1 Teognis 35 (u Diehla I 119). — Por. 1170 a 12 i przypis


do 1098 a 18.
KSIĘGA DZIESIĄTA

I. T yle więc o przyjaźni; z kolei zająć należałoby w


się przyjemnością.1 Po tylu rozważaniach należy
może zająć się przyjemnością. Bo wydaje się naj­
bardziej zrośnięta z naszą ludzką naturą; dlatego
to wychowuje się młodzież kierując nią za pomocą 20
przyjemności i przykrości niby za pomocą steru*;
zdaje się też, że 1 dla cnót najważniejszą jest rzeczą
cieszyć się tym, czym należy, i nienawidzić tego, co
nienawiści godne2. T o bowiem rozciąga się na całe
życie i ma rozstrzygający wpływ i działanie na cnoty
i na szczęśliwość w życiu. Wszak ludzie wybierają to, 2?
1 co przyjemne, a unikają tego, co przykre. Tego
rodzaju właśnie rzeczy najmniej — jak się zdaje —
wolno pomijać milczeniem, zwłaszcza że wywołują
one wielką różnicę zdań. Jedni8 mianowicie mówią,
że przyjemność jest najwyższym dobrem,_natomiast
inni4, przeciwnie, że jest ona czymś z gruntu złym,
przy czym niektórzy są przekonani, że tak się rzecz
istotnie ma, a inni sądzą, że lepiej jest przedstawiać so

1 Zdanie powyższe kreśli jaka późniejszy wtręt Lambinus.


Por. przypis do 1107 b 21.
f Por. 1104 b 12 i objaśnienie do tego wiersza.
3 Szkoła Eudoksosa, por. niżej b 9. Także Arystyp głosił
ten pogląd.
* Szkoła Speuzypa. For. 1153 b 5.
358 X 1. 1172 a 3 1 - 2 . 1172 b I)

ją jako coś złego, nawet jeśli nim nic jest; ludzie


bowiem, ich zdaniem, na ogół skłaniają się ku
niej i są niewolnikami tego, co im sprawia przyjem­
ność, i dlatego trzeba ich przesuwać w stronę prze­
ciwną, jako że w ten sposób dojdą do właściwego
środka1. Ale to chyba nie jest słuszne. Bo w odniesie- 3
niu do namiętności i postępowania to, co ludzie mó-
35 wią, na mniejszą zasługuje wiarę niż ich czyny;
kiedy więc twierdzenia ięh pozostają w niezgodzie
z tym, co dane w spostrzeżeniu, ściągają one na siebie
in2b lekceważenie, które obejmuje także i to, co zawierają
prawdziwego; -gdyż jeśli ktoś potępia przyjemność,
ale da się kiedyś przyłapać na tym, że jej pragnie, to
zdaje się skłaniać ku niej tak, jak gdyby wszelka przy­
jemność była czymś pożądania godnym; szeroki bo­
wiem Ogół nie umie dokonywać rozróżnień. Zgodne *
więc z prawdą poglądy zdają się być najpożytecz-
s niejsze, jeśli idzie nie tylko o wiedzę, lecz także
0 sprawy życiowe; bo będąc zgodne z faktami, znaj­
dują wiarę i dlatego sprawiają, że ci, có je rozumieją,
kierują się nimi w życiu. Lccz dosyć o tym. Przejdźmy
teraz po kolei istniejące poglądy na przyjemność.

II. Eudoksos sądził, żc przyjemność jest najwyż-


io szym dobrem, ponieważ widział, że do niej zdąża
wszystko, zarówno istoty rozumne, jak nierozumne2,
1 ponieważ we wszystkim godne wyboru jest to, co
dobre, ą najbardziej jest nim to, co najlepsze; fakt
więc, że wszystko zmierza do tego samego, był dla
niego wskazówką, iż to właśnie jest największym
dobrem dla wszystkich (wszystko bowiem, co żyje

1 Por. i 109 a 31 —- fa 1, 26.


2 por. 1153 h 25.
X 2. 1172 b 14 - 1 1 7 2 b 28 359

umie znaleźć to, co jest dla niego dobre, tak jak umie
też znaleźć sobie pożywienie), to zaś, co dobre
dla wszystkich i do czego wszyscy zdążają, jest do­
brem najwyższym; argumenty te trafiały do przeko­
nania nie tyle same przez się, ile dzięki zaletom
charakteru Eudoksosa; uchodził bowiem za szcze­
gólnie umiarkowanego; przypuszczano więc, że nie
mówi tak dlatego, iż jest zwolennikiem przyjemności,
lecz że tak istotnie rzecz się ma. — Nie mniej wyraź­
nie — jak sądził — wynika jego twierdzenie z tego,
co jest przeciwieństwem przyjemności; bo przykrość
uchodzi sama przez się za coś, czego unikać należy,
więc jej przeciwieństwem musi być to, co jest godne
wyboru1. — Najbardziej wyboru godne wydaje się to,
co wybieramy nie dla czegoś innego i nie jako śro­
dek do celu ani ze względu na coś innego; tym zaś
jest wedle powszechnego mniemania przyjemność;
wszak nikt nie pyta, w jakim celu odczuwa
przyjemność, ponieważ zakłada się, że przyjemność
jest sama w sobie godna wyboru. — [A dalej]
przyłączając się do jakiegokolwiek dobra, przyjem­
ność czyni je jeszcze bardziej godnym wyboru —
tak np. kiedy się przyłącza do postępowania spra­
wiedliwego lub umiarkowanego ; wzrastać zaś może
dobro tylko dzięki sobie samemu2.
Ten argument zdaje się dowodzić, że przyjemność
jest jednym z dóbr, ale nie że jest nim bardziej niż
każde inne; każde bowiem dobro dodane do innego
jest bardziej godne wyboru aniżeli samo. Za pomocą

1 Por. 1153 b 1.
1 d z ię k i s o b ie sam em u — tj. tu: dzięki czemuś, co
samo iest dobrem.
V
360 X 2. 1172 b 28 - 117) a 7
' 1 'I 1 ....................................................." " " N I .......... I .................................... ■ iii ' ir

takiego więc argumentu także Platon dowodzi1, że


najwyższe dobro nie jest przyjemnością: bo życie
przyjemne w połączeniu z rozsądkiem jest bardziej
wyboru godne aniżeli bez rozsądku, jeśli więc owo
połączenie jest lepsze, to przyjemność nie jest naj­
wyższym dobrem; albowiem nie ma nic takiego, co
przyłączając się do najwyższego dobra czyni je
bardziej wyboru godnym. Jasne, że też nic innego nie
może być najwyższym dobrem, co w połączeniu
z którąkolwiek z rzeczy dobrych samych w sobie
staje się bardziej wyboru godne2. Cóż więc jest tym
dobrem, które by spełniało wspomniane warunki,
a w którym my ludzie moglibyśmy mieć udział?
Bo takiego właśnie szukamy.
K to podnosi zarzut, że nie jest [koniecznie]
dobrem to, do czego wszyscy zdążają, ten — obawiam
się" — utrzymuje coś, co jest bez sensu. Twierdzimy
bowiem, że to, co wszystkim się wydaje, rzeczywiście
też tak się ma. K to zaś zbiją to przekonanie, nie
zdoła zastąpić go innym, bardziej wiarógodnym.
Bo gdyby tylko istoty nierozumne pragnęły tego3,
byłoby coś w tym twierdzeniu; lecz jeśli czynią to
też istoty rozsądne, to cóż ono może znaczyć?
Przecież może i w niżej stojących istotach jest coś
dobrego, co jest silniejsze niż one same i dąży do
właściwego im dobra.
Także zarzuty przeciw argumentowi operującemu
przeciwieństwem przyjemności zdają się nie być
trafne. Bo — mówią4: jeśli cierpienie jest złem, to

1 Fileb 60 B— E.
2 Por. 1097 b 17— 20.
3 te g o — tj. przyjemności. Por. 1152 b 20.
/ 4 m ó w ią — ci, co zwalczają wspomniany argument.
X 2. 1173 a 7 - 3 . 1173 a 22 361

nic wynika stąd, t>y przyjemność była dobrem,


ponieważ przeciwieństwem zła bywa też inne
zło, a oba są przeciwieństwem czegoś nijakiego, co nie
jest ani jednym, ani drugim. Owóż sądzą tak nie bez
racji, ale w odniesieniu do twierdzenia, o którym
mowa, nie mają słuszności. Gdyby bowiem i jedno
i drugie, i przyjemność i przykrość, należało do tego,
co złe, to trzeba by też unikać i jednego, i drugiego;
gdyby zaś i przyjemność, i przykrość, obie należały do
rzeczy ani dobrych, ani złych, to nie należałoby
żadnej z nich unikać albo też unikać zarówno jednej,
jak i drugiej; tymczasem ludzie w sposób widoczny
jednej z nich unikają jako zła, drugą zaś wybierają
jako dobro; w tym więc znaczeniu stanowią one
przeciwieństwo.
*

III. A dalej, jeśli nawet przyjemność nie należy


do jakości, to nie wynika stąd, że nie jest dobrem;
bo#ńie są też jakościami ani działanie zgodne z dziel­
nością etyczną, ani szczęście.
Mówią jednak dalej1, że dobro jest czymś okre­
ślonym, przyjemność zaś czymś nieokreślonym, po­
nieważ dopuszcza różne stopnie. Otóż jeśli sądzą tak
0 doznawaniu przyjemności, to to samo tyczy się też
sprawiedliwości i innych cnót: o nich to przecież
mówi się wyraźnie, że ludzie je posiadają w większym
lub mniejszym stopniu i [w- większym lub mniejszym
stopniu] postępują zgodnie z tymi cnotami; wszak
bywają bardziej sprawiedliwi i mężni, a tak samo
można też i postępować mniej lub więcej sprawie­
dliwie lub umiarkowanie. Jeśli zaś o samych przy-

1 Platon, Fileb 27 E — 28 A, 31 A*
362 X 3. 1173 a 2 3 - 1 1 7 ) b 2
... ... . Ł

jemnościach [tak sądzą]1, to czy nie mylą się w poda­


waniu prawdziwej przyczyny2, jeżeli jedne przyjem­
ności są niemieszane, inne zaś mieszane ? Cóż bowiem 3
stoi temu naprzeszkodzie, by przyjemność, choć jest
ograniczona, dopuszczała jednak możliwość stopnio­
wania, tak jak się rzecz ma np. w odniesieniu do
25 zdrowia? bo równowaga [zdrowia] nie we wszyst­
kich ludziach jest ta sama ani nawet w jednym i tym
samym człowieku zawsze ta sama, lecz chociaż
dozna poniekąd zachwiania, [zdrowie] utrzymuje się
jednak nadal, dopuszczając w ten sposób różnicę
stopnia. Tak samo więc może się rzecz mieć w odnie­
sieniu do przyjemności.
Przyjmując 3 dalej, że najwyższe dobro jest czymś 4
doskonałym, ruchy, zaś i procesy stawania się czymś
niedoskonałym, usiłują dowieść, że przyjemność jest
30 ruchem i procesem stawania się4. Zdaje się jednak,
że niesłuszne jest nawet ich twierdzenie, jakoby
przyjemność była ruchem. Każdemu bowiem ru­
chowi właściwą zdaje się być mniejsza lub większa
szybkość i jeśli ruch jakiś nie ma jej sam w sobie, np.
ruch wszechświata, to m a j ą w stosunku do czegoś
innego; ale w odniesieniu do przyjemności nie za­
chodzi żaden z tych dwu wypadków. Można bowiem
ii73b szybko ucieszyć się, tak jak rozgniewać się, ale nie
można szybko cieszyć się, nawet w stosunku do
czegoś innego; można natomiast szybko iść, róść itp.

1 t ak s ądz ą — mianowicie, że są nieokreślone, bo do­


puszczają stopniowanie.
2 p r a wd z i we j ' p r z y c z y n y — tego, że (niektóre) przy­
jemności są złe. '
3 Por. Platon, Fileb 53 C — 54 ]).
4 Por. 1152 b 13, 22.
X 3. 111) b 3 -1 1 7 3 b 19 363

Można więc szybko lub powoli przechodzić w stan


radości, ale dokonywać czynności radowania się nie
można szybko, tzn. nie można szybko się cieszyć.
A w jakim znaczeniu mogłaby przyjemność być pro­
cesem stawania się? Nie jest bowiem tak, by wszystko
rodziło się ze wszystkiego, lecz z czego coś powstaje,
w to się też obraca. I cierpienie jest zanikaniem tego,
czego stawaniem się jest przyjemność.*
Mówią1 też, że przykrość jest brakiem czegoś, czego
domaga się natura2, a przyjemność zaspokojeniem
potrzeby. Te jednak stany są cielesne, więc jeśli
przyjemność jest zaspokojeniem naturalnej potrzeby,
to ta część człowieka, w której się owo zaspokojenie
dokonuje, musiałaby odczuwać przyjemność. A więc
ciało? Ale tak chyba nie jest; przyjemność bowiem
nie jest zaspokojeniem potrzeby, lecz może ktoś
doznawać przyjemności, kiedy się owo zaspokojenie
dokonuje, tak jak może doznawać przykrości, kiedy
się [np.] skaleczy. Źródłem powyższego poglądu
są — jak się zdaje — przykrość i przyjemność zwią­
zane z odżywianiem się; bo jeśli ludzie ódczuwadi
głód i z tego powodu przykrość, to nasycenie się spra­
wia im przyjemność. Tak jednak dzieje się w od­
niesieniu nie do wszystkich przyjemności: jako że
nie są uwarunkowane uprzednim cierpieniem przy­
jemności, które daje matematyka** spomiędzy zmys­
łowych zaś te, któryćh{dostarcza nam węch, a także
wiele wrażeń słuchowych i wzrokowych i wspom­
nienia i nadzieje. Czego więc stawaniem się są

1 Por. Platon, Fileb 31 E — 32 B, 42 C, D.


* Por. przypis d o -1099 b 21.
364 X 5. 117) b 20-1174 a 1

20 te przyjemności? Wszak nie było odczucia żad­


nego braku, którego zaspokojenie następowałoby
potem.*
Jeśli zaś ktoś czerpie argument 1 z faktu istnienia 8
rozkoszy haniebnych2, to można mu odpowiedzieć, że
właściwie nie są one przyjemne; jeśli bowiem są
przyjemne dla ludzi o złym charakterze, to nie nale­
ży stąd wnosić, że są nimi i dla innych ludzi, podobnie
jak zdrowe i słodkie, i gorzkie jest nie to, co nim jest
dla ludzi chorych, ani białe to, co się nim wydaje
25 człowiekowi dotkniętemu cierpieniem ocznym.
Można by im też odpowiedzieć, że przyjemności 9
są wprawdzie czymś wyboru godnym, ale nie takie,
które z tych źródeł płyną, tak jak jest pożądania
godne bogactwo, ale nie za cenę zdrady, i zdrowie,
ale nie za cenę jedzenia wszystkiego bez wyboru.
A może przyjemności różnią się między sobą rodzą- io
jem ? inne bowiem płyną ze źródeł moralnie pięk­
nych, a inne z haniebnych, i nie można doznawać
30 radości człowieka sprawiedliwego, nie będąc spra­
wiedliwym, ani radości muzyka, nie będąc muzy­
kiem, itp.
Także z faktu; że przyjaciel różni się od pochlebcy, u
zdaje się wynikać, że przyjemność nie jest najwyższym
dobrem lub że istnieją różne rodzaje przyjemności;
bo przyjaciel zdaje się utrzymywać z nami stosunki
z myślą o tym, co dobre, pochlebca zaś z myślą
o przyjemności, i drugi z nich ściąga na siebie na-
ii74a ganę, gdy natomiast pierwszy zdobywa pochwały,

1 a r g u me nt — przeciw tezie, że przyjemność jest naj


wyższym dobrem.
* For. 1152 b 2i.
X 3. 1174 a 1 - 4 . 1174 a 21 565

ponieważ utrzymuje z nami stosunki w innych celach.


Nikt też nie zgodziłby się na to, by całe życie przeżył
pozostając na poziomie umysłowym dziecka, cho­
ciażby nie wiedzieć jak miałby się cieszyć tym, czym
dzieci się cieszą, ani nie zgodziłby się na radość pły­
nącą z jakiegoś bardzo haniebnego postępowania,
nawet gdyby z tego powodu nie miał doznać nigdy
przykrości. I wiele jest rzeczy, o które zabiegalibyśmy
gorliwie, nawet gdyby nie sprawiały nam żadnej
przyjemności; tu należą: widzeniej pamiętanie,
wiedza, posiadanie cnót. Jeśli z konieczności towa­
rzyszy im przyjemność, to nie sprawia to żadnej
różnicy: pragnęlibyśmy bowiem tych rzeczy, nawet
gdyby nie sprawiały żadnej przyjemności. Jasną
więc zdaje się być rzeczą, że przyjemność nie jest
najwyższym dobrem, i że też nie wszelka przyjem­
ność jest pożądania godna, że dalej niektóre przy­
jemności są same w«obie wyboru godne, a różnią się
między sobą rodzajem lub źródłem, z którego płyną.
Tyle więc o poglądach naprzyjemność i przykrość.
IV . Czym jest przyjemność i jakie są jej cechy, to
wyjaśnić się może, jeśli rozważymy rzecz znowu od
początku. Owóż widzenie zdaje się być każdej chwili
czymś gotowym, skończonym, bo nie potrzebuje
niczego,'co dołączywszy się później, dopełniłoby jego
istoty. Zdaje się, że przyjemność jest. czymś po­
dobnym; jest bowiem całością i nigdy nie można
odczuwać przyjemności, której istota doznałaby do­
pełnienia przy dłuższym jej trwaniu. Dlatego też nie
jest ruchem; gdyż wszelki ruch, np. proces budo­
wania domu, odbywa się w czasie i zdąża do jakie­
goś celu, i jest skończony, gdy dokona tego, do czego
zmierza. Jest więc skończony albo jeśli się bierze
366 X /. H U ą 21 - 1 1 7 4 b >

pod uwagę cały czas, w którym się dokonywa, albo


w ostatnim momencie tego czasu; żaden zaś z do­
konujących się w poszczególnych odcinkach czasu
procesów nie jest sko'ńczony i wszystkie różnią się
swym rodzajem zarówno od całego ruchu, jak
między sobą. Spajanie bowiem kamieni jest czymś
różnym ód żłobienia kolumn, a obie te czynności
25 są czymś innym niż budowanie świątyni. Budowanie
zaś świątyni jest czymś skończonym (bo nie wymaga
już niczego do osiągnięcia przyświecającego mu celu);
ale wykonywanie fundamentu czy trój wrębu nie jest
niczym skończonym, ile że w obu tych wypadkach
mamy do czynienia z wykonywaniem części. Różnią
się więc od siebie swym rodzajem i nie można w do­
wolnym momencie czasu uważać ruchu za skończony,
lecz jeżeli jest nim, to w całym czasie swego trwania.
Podobnie ma się rzecz z chodzeniem i z wszystkimi 3
30 innymi ruchami. Jeśli bowiem przenoszenie się
z miejsca na miejsce jest ruchem skądś dokądś, to
i ono ma różne rodzaje: latanie, chodzenie, skakanie
itp .; co więcej, i w samym chodzeniu [można wy­
różnić różne rodzaje]; bo owo „skąd“ i „dókąd“ nie
są tym samym na całym stadionie i w jego części, ani
w dwu różnych częściach, ani też nie jest tym samym
przekroczenie tej oto linii czy też innej; przekracza
in 4b się bowiem nie tylko linię, lecz linię, która znajduje
się w pewnym miejscu, ta oto zaś linia jest w innym
miejscu niż tamta. O ruchu mówiliśmy szczegółowo
w innych wykładach1, zdaje się jednak, że nie jest

1 łv <
5&Xoię, nb. w Fizyce ks. V — VIII, w Metafizyce K XI,
X II, A V I — X.
X 4. 1174 b 3 -1174 b 19 367

on w każdym bez wyjątku czasie czymś skończonym,


lecz wiele jest ruchów, które nie są skończone
i różnią się od siebie swym rodzajem, ponieważ
o istocie ich stanowi owo „skąd“ i „dókąd“. Istota
jednak przyjemności jest w dowolnym momencie
czasu zawsze skończona. Jasną więc jest rzeczą, że
ruch i przyjemność muszą być czymś od siebie
różnym i że przyjemność należy do rzeczy stanowią­
cych całość i skończonych. Zdaje się za tym przema­
wiać i to, że nie można poruszać się inaczej niż
w czasie, przyjemności jednak doznawać można
[inaczej] : gdyż to, co się dokonuje w teraźniejszości,
stanowi całość.
Wynika więc stąd, że nie mają racji ci, co uwa­
żają przyjemność za ruch lub proces stawania się.
Nie o wszystkim bowiem można to orzekać,
lecz tylko o tym, co jest podzielne i nie stanowi
całości; bo nie można mówić o stawaniu się widzenia
ani punktu, ani jednostki i żadna z tych rzeczy nie
jest ruchem ani stawaniem się; a więc nie ma też
ruchu ani stawania się przyjemności, jako że jest
ona całością.
Przedmiotem czynności każdego zmysłu jest to, co
przezeń może być spostrzeżone, przedmiotem zaś
czynności doskonałej zmysłu dobrze dysponowa­
nego — to, co jest najpiękniejsze spośród przedmio­
tów, które on może spostrzegać (taka bowiem czyn­
ność najbardziej zdaje się być doskonała; obojęttie
przy tym, czy się powie, że czynności dokonuje zmysł,
czy też że ten, kto go posiada); w odniesieniu więc do
każdego [zmysłu] najlepsza jest czynność, którą wy­
konuje zmysł najlepiej dysponowany w stosunku do
368 X 4. 1174 b 19 -117$ a 1

najlepszego ze swych przedmiotów, i ta czynność


mtisi być najdoskonalsza i najprzyjemniejsza. Bo
czynność każdego zmysłu łączy się z przyjemnością,
a tak samo czynność myślenia dyskursywnego i czyn­
ność teoretycznej kontemplacji; najprzyjemniejsza
jednak jest ta, która jest najdoskonalsza, a najdo­
skonalsza jest czynność zmysłu dobrze dysponowa­
nego w odniesieniu do najlepszego z jego przedmio­
tów. Dzięki przyjemności czynność każdego zmysłu
doznaje dopełnienia; ale nie w ten sam sposób, jak
doznaje go dzięki temu, że przedmiot spostrzegany
jest dobry i-że zmysł spostrzegający działa sprawnie;
podobnie zdrowie jest w inny sposób aniżeli lekarz
przyczyną tego, że się jest zdrowym.1 (Rzecz jasna,
że przyjemność towarzyszy czynności każdego zmy­
słu; mówimy bowiem o widokach i dźwiękach, że
są przyjemne. Jasne jest też, że przyjemność jest naj­
większa wtedy, gdy zmysł funkcjonuje najspraw­
niej, a przedmiot jego jest najlepszy; jeśli to istotnie
zachodzi w odniesieniu do spostrzegającego zmysłu
i do spostrzeganego przedmiotu, to zawsze wystąpi
też przyjemność wobec tego, że nie brak wtedy ani
tego, cO ma działać, ani tego., co ma doznawać).
Przyjemność jest dopełnieniem czynności, ale nie tak,
jak nim jest odnośna trwała dyspozycja, lecz jak cel,
który się do niej dołącza, podobnie jak rozkwit urody
dołącza się do młodości ; póki więc zarówno przed­
miot myślenia czy spostrzegania, ja k zdolność są­
dzenia i teoretycznej kontemplacji są takie, jak trzeba,
póty odnośnej czynności towarzyszy przyjemność;

1 Pori 1 144 a 4 i objaśnienie do tego wiersza.


X 4. 1175 a 1 -1 1 7 5 a 17 369

gdyż póki czynnik działający i czynnik doznający są


niezmienione i w ten sam sposób nawzajem do
siebie się ustosunkowują, póty jest rzeczą naturalną,
że wynika stąd to samo.
9 Dlaczegóż tedy nikt nie doznaje przyjemności bez
przerwy? Czy z powodu znużenia? Bo przecież
żadna ż czynności ludzkich nie może się odbywać
bez przerwy. Nie może tedy i przyjemność trwać bez
przerwy, jako że jest czymś towarzyszącym czyn­
ności. Z tego samego powodu niektóre rzeczy cieszą
nas, póki są nowe, później zaś już mniej. Zrazu
bowiem pobudzają u m ysł‘do intensywnego zajęcia
się nimi (podobnie jak się to dzieje w dziedzinie
wzroku, kiedy się ktoś czasem bacznie czemuś przy­
patruje)1, później jednak czynność* [umysłu] nie jest
już tak żywa, lecz słabnie; dlatego też przyjemność
maleje.
10 Można by przypuszczać, że wszyscy pragną przy­
jemności, bo wszyscy pragną też życia; życie jest
pewnego^ rodzaju działaniem, i każdy rozwija swą
działalność za pomocą tych zdolności i w dziedzinie
tych rzeczy, w których najbardziej jest rozmiłowany,
tak np. muzyk operuje słuchem — w dziedzinie tonów,
człowiek nauki — myśleniem dyskursywnym w odnie­
sieniu do spraw teoretycznych, i podobnie wszyscy
• inni. Przyjemność zaś jest uwieńczeniem poszczegól­
nych czynności, avtym samym życia, którego oni
pragną. Nic też dziwnego, że dążą także do przy­
jemności; gdyż dla każdego człowieka stanowi ona
n dopełnienie życia, którego on pragnie. Pomińmy

1 Nawias pochodzi od tłumaczki.

24 — E t y k a
370 X /. 1175 a 1 8 - 5 . 1175 a 36

tu kwestię, czy pragniemy przyjemności dla życia,


czy też odwrotnie — życia dla przyjemności. T e
dwie bowiem rzeczy zdają się być ściśle z sobą zwią­
zane i nie dają się rozdzielić, jako że nie ma przy­
jemności beż działania, a wszelkie działanie uwień­
czone jest przyjemnością.
V. Z tego powodu zdają się istnieć różne rodzaje
przyjemności. Bo to, co różni się rodzajem, do­
znaje, zdąniem naszym, dopełnienia przez różne
rzeczy. (Tak zdaje się też być w odniesieniu do two­
rów przyrody zarówno jak w odniesieniu do dzieł
sztuki, jak np. zwierzęta, drzewa, jak obraz, rzeźba,
dom, sprzęty domowe). Podobnie też czynności póź­
niące się swym rodzajem doznają dopełnienia przez
rzeczy różniące się rodzajem. Owróż czynności umy- 2
słówe różnią się rodzajem swym od zmysłowych,
a także czynności należące do każdej z tych grup
różnią się między sobą; to samo [więc] odnosi się do
dopełniających je przyjemności. Świadczy o tym
również fakt, że każda przyjemność jest swoista
dla czynności, której dopełnienie stanowi. Każdą
bowiem czynność wzmaga właściwa jej swoista przy­
jemność. Bo w każdej czynności jaśniejszy mają sąd
i z większą precyzją wykonują ją ci, co wykonują ją
t

z przyjemnością; tak np. [dobrymi] matematykami


stają się ci, którzy z przyjemnością uprawiają ma­
tematykę, i oni właśnie lepiej pojmują wszystkie jej
twierdzenia; podobnie ci, co miłują muzykę czy
architekturę itd., z powodzeniem uprawiają czyn­
ność, którą sobie obrali, jeżeli ją wykonują z przy­
jemnością. Tak więc przyjemność zwiększa intensyw­
ność, [czynności], a to, co zwiększa intensywność ja-
X 5. 1175 a 3 6 -1 1 7 5 b 16 371

kiejś rzeczy, jest dla niej swoiste. Jeśli jednak rzeczy


różnią się swym rodzajem, to i to,* co 4 Ja nich swo­
iste, jest też różne.
Wynika to jeszcze wyraźniej stąd, iż w wykony­
waniu pewnych czynności przeszkodą jest przyjem­
ność płynąca z innego źródła. Miłośnicy bowiem
gry na flecie nie mogą poświęcać uwagi rozmówię,
kiedy przysłuchują się czyjejś grze na flecie, bo
większą przyjemność sprawia im słuchanie tej gry
niż owo równoczesne inne zajęcie. T ak więc przez
przyjemność towarzyszącą słuchaniu gry na flecie
doznaje unicestwienia czynność, na której polega
rozmawianie. Podobnie ma się też rzecz i w innych
wypadkach, jeśli ktoś wykonuje równocześnie jakieś
dwie czynności; ta z nich bowiem, która jest przy­
jemniejszą, wypiera drugą, i to tym bardziej,, im
większa między nimi różnica pod względem przy­
jemności, którą sprawiają, talk że występuje nawet
zupełna niemożność wykonywania owej drugiej czyn­
ności. Dlatego to znajdując w czymś silną przy­
jemność, nie możemy wcale podejmować żadnej
innej czynności, a to, co czynimy, czynimy wtedy,
gdy w niczym innym nie znajdujemy szczególnego
upodobania; np. w teatrach ci, co jadają łakocie pod­
czas przedstawienia, czynią to zwłaszcza wtedy, gdy
na scenie występują źli aktorzy. Skoro więc właściwa
każdej czynności przyjemność sprawia, że czynność
ta stąje się bardziej precyzyjną i bardziej długotrwałą,
i skuteczniejszą, a przyjemności z innego źródła pły­
nące zagrażają tej czynności, to jasną jest rzeczą, że
zachodzi wielka różnica między obu rodzajami przy­
jemności; owe przyjemności postronne bowiem mają
372 X y 1175 b 17-1175 b 3)

na czynność wpływ mniej więcej taki, jak swoiste,


związane z nią przykrości, ja k ' że te swoiste, zwią­
zane z czynnościami przykrości unicestwiają je ; tak
np. jeśli pisanie lub rachowanie jest komuś niemiłe,
tojw pierwszym wypadku nie pisze, w drugim — nie
rachuje, bo czynność ta sprawia mu przykrość.
A więc wpływ swoistych związanych z czynnością
przyjemności i przykrości jest wręcz przeciwny; swo­
iste zaś są te, które się rodzą z owej czynności samej
w sobie.
Z innego zaś źródła płynące przyjemności mają —
jak o tym była [właśnie] mowa — na czynność
działanie podobne do działania przykrości : unice­
stwiają ją bowiem, choć nie w ten sam sposób.
Skoro tedy czynności różnią się tym, że jedne są
dobre, a inne złe, i skoro jednych z nich pragniemy,
innych unikamy, a jeszcze inne są nam obojętne, to
tak samo ma się też rzecz w odniesieniu do przyjem­
ności, jako że każdej czynności odpowiada swoista,
właściwa jej przyjemność. Swoista przyjemność zwią­
zana z postępowaniem szlachetnym jest tedy dobra,
związana zaś z postępowaniem niegodziwym—
jest zła. Bo i żądza tego, co moralnie piękne, jest
chwalebna, tego zaś co szpetne — naganna. Przy­
jemności jednak związane z czynnościami są w wyż­
szej mierze im właściwe aniżeli odnośne pragnienia;
bo te różnią się od czynności zarówno pod względem
/czasu1, jak pod względem swej natury, gdy nato­
miast przyjemności są ściśle związane z czynnościami
i tak trudno je od nich odróżnić, że można o tym dys­
kutować, czy czynność i [towarzysząca jej] przy-

1 Pragnienie występuje przed czynnością (Michelet).


X 5. 1175 b 34 -1 1 7 6 a 13 373

7 jemność nie są tym samym. (Przyjemność nie jest


jednak, jak się zdaje, ani myśleniem dyskursywnym,
ani spostrzeganiem — byłoby to bowiem niedorzecz­
nością, ale niektórym wydaje^ się, że tak jest, ponie- 35
waż występują One zawsze razem.) A więc taka sama
różnica j ak między czynnościami zachodzi też między
odnośnymi przyjemnościami. Owóż wzrok różni się
od dotyku czystością, a podobnie słuch i węch od mt*
smaku*; tak samo"różnią się więc od siebie odnośne
przyjemności; podobne różnice zachodzą między
tymi przyjemnościami a przyjemnościami intelektu­
alnymi, i także w obrębie każdego z tych dwóch ro­
dzajów przyjemności.
« K ażda istota żyjąca zdaje się też mieć swoistą
swoją przyjemność, tak jak ma swoistą swoją funkcję* :
przyjemność ta bowiem odpowiada owej funkcji.
Można się o tym przekonać biorąc pod uwagę po­
szczególne gatunki istot żyjących; gdyż inna jest 5
przyjemność właściwa koniowi, inna psu, inna człó-
wiekowi; i zgodnie z tym mó\vi Heraklit1, że Osioł
wybierze raczej siano niż złoto ; bo ósły przekładają
to, co mogą zjeść, nad złoto. Przyjemności więc zwią­
zane z czynnościami, różniącymi się swym rodza­
jem, różnią się także swym rodzajem i prawdopo­
dobną jest rzeczą, że przyjemności związane z czyn­
nościami tego samego rodzaju nie różnią się mię-
9 dzy sobą. Niemałe jednak są różnice zachodzące
między przyjemnościami różnych ludzi; to samo bo- io
wiem cieszy jednych, co innych zasmuca, i dla je d ­
nych jest przykre i wstrętne, a dla innych przyjemne
i miłe. (Odnosi się to także do rzeczy słodkich; bo

i Frgm. 9 u Diejsa* I 162.


\ .5 . u ; o « i> u : i m y>

co innego wydaje się słodkim człowiekowi w go­


rączce aniżeli zdrowemu, a podobnie co innego wy-
daje się ciepłym człowiekowi osłabionemu niż ko-
15 muś, kto się dobrze czuje. Podobnie bywa i w dzie- 10
dżinie innych wrażeń zm ysłow ych)1. W e wszyst­
kich jednak takich w ypadkach zdaje się rzeczywiście
zachodzić to, co w ydaje się człowiekowi etycznie
wysoko stojącemu. Jeśli tak jest istotnie (a zdaje się,
że jest) i miarą wszystkiego jest dzielność etyczna*
i człowiek dobry ja k o taki, to i przyjemnością bę­
dzie to, co jem u się nią będzie wydawało, a p rzy­
jem ne — to, co jego cieszy.* Jeśli zaś to, co dla niego
20 przykre, wydaje się komuś przyjem ne, to nie ma
w tym nic d ziw n ego : różne bowiem są rodzaje ze­
psucia i zboczenia, którym ludzie ulegają. A le przy­
jem ne rzeczy te nie są, chyba tylko dla takich ludzi
i innych w podobnym położeniu. Jasne więc, że tego, n
co jest wedłe powszechnego mnieiflania haniebne,
nie należy w ogóle nazyw ać przyjemnością, chyba
przyjem nością dla ludzi zepsu tych ; spomiędzy tych
natomiast, co uchodzą za dobre, ja k ą czy też którą
25 należy uw ażać za właściwą człowiekowi przyjem ­
ność ? C zyż nie wynika to z odnośnych czynności ? Bo
przecież im to właśnie towarzyszą przyjemności. C zy
więc człowiek doskonały i szczęśliwy ma jedną, czy
też więcej właściwych mu czynności — [w każdym
razie] przyjemności stanowiące dopełnienie tych
czynności uw ażać należy przede wszystkim za w ła­
ściwe człowiekowi, pozostałe zaś — podobnie ja k i od­
nośne czynności — są nimi w słabym stopniu i jak o
jedne z wielu.

1 N a w ia s pochodzi od tłumaczki.
X 6. 1176 a 3 0 -1 1 7 6 b 12 375

V I. Po omówieniu cnót, form przyjaźni i rodzajów 30


przyjemności, musimy jeszcze przedstawić w zarysie
istotę szczęścia, skoro przecież uważamy je za cel po­
czynań ludzkich. Przedstawienie nasze będzie zwięź­
lej sze, jeśli nawiążemy do tego, co było już w tym
2 względzie powiedziane. Owóż powiedzieliśmy1, że
szczęście nie jest trwałą dyspozycją; bo gdyby nią
było, mogłoby przysługiwać też komuś, kto śpi przez
całe życie, żyjąc życiem wegetatywnym, a także kó- ss
muś dotkniętemu najcięższą niedolą. Jeśli zaś tó nie
wydaje się słuszne, lecz, ja k już o tym poprzednio in 6b
była mówa2, zaliczamy szczęście raczej do czynności,
a spomiędzy czynności jedne są konieczne i wybóru
godne ze względu na coś innego, inne zaś same w so­
bie, to jasne, że szczęście będziemy uważali za jedną
z czynności, które są same w sobie wybóru godne,
a nie zaliczymy go dó tych czynności, których prag­
niemy ze względu na coś innego; szczęście bowiem
nie potrzebuje niczego, lecz jest samostarczalne. s
3 Owóż same w sobie są wyboru godne te czynnoś­
ci, przy których nie trzeba niczego prócz samej
czynności. Takie zaś jest, jak się zdaje, postępo­
wanie zgodne z dzielnością e.tyczną, jako że doko­
nywanie czynów moralnie pięknych i szlachetnych
należy do . tego, co samo przez się jest wyboru
godne.
T u należą też zabawy, które nam sprawiają przy­
jemność, nie pragnie się ich bowiem ze względu na
cóś innego: wszak przynoszą raczej szkodę aniżeli
korzyść, skłaniając nas do zaniedbywania zdrowia

1 1095 b 31 — 1096 a 2; 1098 b 31 — 1099 a 7.


* 1098 a 5— 7.
376 X 6. U76b 1 ) - 1 1 7 6 0 28

i spraw majątkowych. Większość jednak ludzi ucho­


dzących za szczęśliwych ucieka się do takich roz­
rywek i dlatego ci, którzy są gładcy i dowcipni,
cieszą się wielkim powodzeniem u tyranów; gdyż
są dobrymi kompanami w tym właśnie, na czym ty-
15 ranom zależy, a takich samowładcy potrzebują. T e
rzeczy więc zdają się należeć do szczęścia, ponieważ
możni tego świata szukają w nich wytchnienia pó
swoich zajęciach; móże jednak tacy ludzie niczego *
nie dowodzą; bo dzielność etyczna i rozum, z któ­
rych czynności szlachetne wypływają, nie mają nic
wspólnego z władzą despotów; toteż jeśli ci, nie
20 zakosztowawszy nigdy czystej i godnej człowieka
wolnego przyjemności, uciekają się do rozkoszy cie­
lesnych, tó nie należy jeszcze z tego powodu uważać
tych właśnie rozkoszy za bardziej wyboru godne;
wszak i dzieci sądzą, że to, có dla nich ma wartość,
jest najlepsze. Można więc przyjąć, że podobnie jak
różnią się między sobą rzeczy, które wydają się cen­
nymi chłopcom i mężom dorosłym, tak też różnią się
te, które wydają się cennymi ludziom dobrym i złym.
25 Więc — jak to już nieraz stwierdzaliśmy1 — i cenne, 5
i przyjemne jest to, có się takim wydaje człowiekowi
etycznie wysoko stojącemu, i dla każdego najbardziej
pożądania godna jest czynność zgodna ze swoistą dlań
cechą charakteru, a wobec tego dla człowieka etycz­
nie wysoko stojącego — czynność zgodna z' dziel­
nością etyczną. Szczęście więc nie polega na zaba- 6
w ie; wszak niedorzecznością byłoby, by celem [ósta-

1 i 09ga7— 13; n i 3 a 2 5 — 33; u66ai2: i i y o a i 4 — x6;


1176 a, 15— 19.
X 6. 1176 b 2 9 -1 1 7 7 a 8 377

tecznym] była zabawa i by człowiek przez całe ży­


cie trudził się i cierpiał po to, aby się bawić.* Wszystko 30
bowiem, krótko mówiąc, wybieramy ze względu na
coś innego — oprócz szczęścia, jako że ono jest ce­
lem [ostatecznym]. Czynić zaś wysiłki i pracować dla
rozrywki wydaje się czymś niemądrym i zgoła dzie­
cinnym; słuszną natomiast rzeczą zdaje się być — *
zdaniem Anacharsisa 1 — zabawa, której celem jest
poważny wysiłek. Bo zabawa jest pewną formą w y­
poczynku, a człowiek potrzebuje wypoczynku, po­
nieważ nie może pracować bez przerwy. Nie jest ss
więc wypoczynek celem, lecz jest środkiem do celu,
którym jest działanie.
Życie szczęśliwe zdaje się być zgodne z dzielnością ima
etyczną; takie zaś życie polega na poważnym wysiłku,
i a nie na zabawie. Mówimy też, że to, co poważne,
jest lepsze niż to, co śmieszne czy zabawne, i że czyn­
ność tego, co lepsze — czy to lepszej części2, czy lep­
szego człowieka-— jest też poważniejsza3; czynność 5
jednak tego, co lepsze, jest tym samym wyższa i ra­
czej ona posiada cechę szczęśliwości. Rozkoszom cie-
8 leśnym może oddawać się byle kto.— nawet nie­
wolnik — - w nieifmiejszym stopniu niż człowiek naj­
wyżej stojący pod względemr etycznym; ale nikt
nie przypisuje niewolnikowi uczestnictwa w szczę-
& ,

1 A n a c h a r s i s — Scyta, z książęcej rodziny, który miał


zwiedzić Grecję za czasów Solona i uchodził za autora
-wielu aforyzmów.
2 le p s z e j c z ę ś c i — naszej osoby.
5 W tekście greckim gra słów, oparta na dwuznaczności
wyrazu a7rouSaio^, który znaczy bądź: dobry, szlachetny,
b$dź: poważny.
378 X 6. 1177 a 9 - 7 . 1177 a 21

śliwości1, chyba źc zarazem przyznaje mu [odpo­


wiedni] udział w życiu2. Bo szczęście polega nie na
takich rozrywkach, lecz — jak już o tym przedtem
była mowa3 — na działaniu zgodnym z dzielnością
etyczną.
VII. Jeśli szczęście jest działaniem zgodnym z dziel­
nością etyczną, to można przyjąć, że zgodnym z jej
rodzajem najlepszym; tym zaś jest dzielność naj­
lepszej części [w człowieku]. Czy jest nią r02um, czy
coś innego, co zdaje się zgodnie z naturą rządzić
is i kierować nami i pojmować rzeczy piękne i boskie,
czy jest Ono samo też czymś boskim, czy też tylko
najbardziej boskim naszym pierwiastkiem4— [w każ­
dym razie] czynność jego zgodna z właściwą mu swo­
istą dzielnością będzie doskonałym szczęściem. Że
jest 'to czynność teoretycznej kontemplacji — po­
wiedzieliśmy j u ż 5.
Zdaje się to być zgodne i z tym, co przedtem było 2
20 powiedziane i z prawdą (ta bowiem czynność jest
najwyższa, bo i rozum jest najlepszą naszą częścią,
i z przedmiotów poznawalnych najlepsze są te, które

1 Podobnie Polityka 1280 a 32.


2 u d z ia ł w ż y c iu — tj.' w jego wyższych formach, por*
1095 b 15 i n. — W Polityce (l.c.) odmawia Arystoteles nie­
wolnikowi zdolności kierowania się w życiu postanowieniem
(tó xaT<ł 7rpoaCpeciv); być może, że i tu miał to samo na
myśli.
8 1098 a 16, 1099 a 5, b 26, 1100 a 4, b 10, 33.
4 Por. Metafizykę 983 a 5.
5 Nie podobna wskazać miejsca, które Arystoteles ma tu
na m yśli; dawniej, (np.Susemihl) uważano to za dowód nie­
kompletności tekstu, który nas doszedł, zwłaszcza w ks.
V I. Por. jednak 1095 b 14— 1096 a 5. Por. też przypis do
1107 b 21.
X 7. 1177 a 2 2 -1 1 7 7 a 34 379

są przedmiotami rozumu); a dalej, czynność ta jest


najbardziej ciągła, gdyż możemy oddawać się teore­
tycznej kontemplacji w sposób bardziej ciągły aniżeli
jakiejkolwiek innej czynności. I sądzimy, że szczęśli­
wość musi mieć domieszkę przyjemności, a najprzy­
jemniejszą z czynności zgodnych z dzielnością etyczną
jest bezsprzecznie czynność, w której się iści mądrość
filozoficzna (ao<pCoc); w każdym razie zdaje się filo­
zofia (cptAoaocpia)1 dawać rozkosze przedziwne w swej
czystości i trwałości, i naturalną jest rzeczą, że ci,
co wiedzą, przyjemniej czas spędzają aniżeli ci, co
[prawdy] dochodzą. T a k zwana samostarczalność
musi też przysługiwać przede wszystkim czynności
teoretycznej kontemplacji. T ych bowiem rzeczy,
które do życia są niezbędne, potrzebuje na równi
filozof i człowiek sprawiedliwy, i wszyscy inni [odzna­
czający się jakimiś cnotami ludzie]; kiedy jednak
są już dostatecznie wyposażeni w tego rodzaju rzeczy,
człowiek sprawiedliwy potrzebuje innych ludzi, wo­
bec których i wraz z którymi mógłby postępować
sprawiedliwie, a podobnie człowiek umiarkowany
i mężny, i wszyscy inni tym podobni, filozof nato­
miast może oddawać się swej czynności kontempla­
cyjnej nawet jeśli jest sam, i to tym barUziej, im bar­
dziej jest filozofem. Potrafi to może lepiej czynić przy
pomocy współpracujących z nim ludzi, ale mimo to

1 Występujące tu w formie najbardziej dobitnej utożsamienie


najwyższej szczęśliwości z teoretyczną kontemplacją (IteopCa)
z jednej, z drugiej zaś strony z filozofowaniem (91X0009Ca),
w którym się iści, aktualizuje się „mądrość", jest podstawą
wyboru używanych w tekście terminów: „mądrość filozo­
ficzna" i „mądrość teoretyczna" jako odpowiedników Arysto­
telesowej 009Ca. •— Por. 1141 a 2.
X 7. U77 b 1 - 1 1 7 7 b 19

jest najbardziej samostarczalny. [Czynność ta] jest


też, ja k się zdaje, jedyn ą rzeczą, którą się miłuje dla
niej sam ej; bo nic innego nie rodzi się z niej prócz
samej kontem placji, z czynności zaś praktycznych
usiłujemy w mniejszym lub większym stopniu wysnuć
jeszcze jakąś korzyść poza samą odnośną czynnością.
I szczęście zdaje się tkwić w zażyw aniu w czasu ; od­
dajem y się bowiem różnym zajęciom z myślą o póź­
niejszych wczasach i prowadzim y wojny, aby za ży­
w ać pokoju*. O w óż cnoty praktyczne iszczą się
w życiu państwowym i w w o jn ach : ale czynności
z nimi zw iązane zdają się w ykluczać zażyw anie
w czasu; odnosi się to zwłaszcza do tych, które do­
tyczą wojen p bo nikt nie decyduje się na wojnę ani
jej nie przygotow uje dla samego prowadzenia w ojny;
m usiałby być zgoła krw iożerczym człowiekiem , kto
by z przyjaciół czynił sobie wrogów, aby w yw ołać
w alki i rozlew krw i; ale działalność m ęża stanu jest
też nie do pogodzenia z zażyw aniem wczasu i zm ie­
rza nie tylko do samych czynności z życiem publicz­
nym zw iązanych, lecz także do w ładzy i zaszczytów
albo przynajm niej do szczęścia owego męża stanu
i jego współobywateli — szczęścia, które jest czymś
innym aniżeli pom yślny stan spraw państwowych
i do którego też dążym y jak o do czegoś wyraźnie
innego. Jeśli więc wśród czynności, w których się
iszczą poszczególne cnoty, górują pięknością mo­
ralną i wielkością swą te, które są zw iązane z życiem
publicznym i w o jn ą ; i jeśli te w ykluczają zażyw anie
wczasu i zm ierzają do jakiegoś celu, i nie ze względu
na siebie same są w yboru go d n e; czynność natomiast
rozumu, która jest teoretyczną kontem placją, zdaje
się zarówno w yróżniać powagą swą, ja k też nie zmie-
X 7. 1177 b 20 - 1 1 7 8 a 2 381

rzać dó żadnego celu leżącego poza nią i łączyć się


zarówno z właściwą sobie doskonałą przyjemnością
(która zwiększa intensywność czynności), jak też z sa-
mostarczalnóścią, z możliwością zażywania wczasu
i nieprzerwanym trwaniem (o ile to możliwe dla czło­
wieka); i jeśli czynności tej zdają się przysługiwać
wszelkie inne ze szczęściem związane cechy — to ta
właśnie czynność będzie doskonałym szczęściem czło^
wieka, 0 ile łączy się z nią odpowiednia długość życia
(bo żadna z cech szczęścia nie jest niezupełna).
8 Takie ~życie przechodziłoby jednak możliwości
człowieka ; żyłby bowiem w ten sposób nie o tyle,
o ile jest człowiekiem, ale o tyle, O ile jest istotą ob­
darzoną pierwiastkiem bóskimr w niej tkwiącym;
w jakiej zaś mierze pierwiastek ten różni się od na­
szej złożonej1 natury, w takiej też różni się czynność,
w której on się iści, od czynności, w których się
poza tym iści dzielność. Jeśli więc rozum jest czymś
boskim w stosunku do człowieka^ to i życie zgodne
z nim jest boskie w porównaniu z życiem człowieka.
Nie trzeba jednak dawać posłuchu tym, co dora­
dzają, by będąc ludźmi troszczyć się o sprawy ludz­
kie i będąc istotami śmiertelnymi — o sprawy
śmiertelników2, należy natomiast ile możności dbać
O nieśmiertelność* i czynić wszystko możliwe, aby
żyć zgodnie z tym, co w człowieku najlepsze; bo
jeśli jest to nawet rozmiarami nieznaczne, to jednak
potęgą swą i cennością przerasta ono znacznie

1 z ło ż o n e j — z pierwiastka rozumnego i nierozumnego.


Por. 1154 b 22, 25, 1178 a 20 bis. . • '
* Epicharm, frgm. B 20 u Dielsa5 1 201; Pindar, Oda istmijska
V 16; Sofokles, frgm. 531 u Naucka8; Eurypides, Bakchantki
395, 427; frgm. 1040 u Naucka2.
•Wi' \ 7. 1178 a 2 - S . W S a 19

wszystko inne.* Ten właśnie pierwiastek boski w każ- 9

dym człowieku może, ja k się zdaje, być uw ażany za


człowieka sarąego*, skoro jest jeg o pierwiastkiem
lepszym i istotnym ; niedorzecznością więc byłoby,
gdyby ktoś wolał życie nie swoje własne, lecz życie
jakiegoś innego stworzenia. I to, co przedtem było
pow iedziane1, znajduje i teraz swe zastosowanie; co
5 bowiem jest swoistą właściwością każdego, to jest
dlań z natury najlepsze* i najprzyjemniejsze. D la
człowieka tedy jest nim życie zgodne z rozumem, po­
nieważ rozum bardziej niż cokolwiek innego jest
człowiekiem . 2 Takie więc życie jest też najszczęśliwsze.

V III. N a drugim zaś miejscu stoi życie zgodne


z cnotami, jako że czynności, w których się One
io iszczą, są [specyficznie] ludzkie. Bo postępujemy
z sobą sprawiedliwie i mężnie, i w inne spo­
soby zgodne z dzielnością etyczną, w transakcjach
rodzących zobowiązania i w innych okolicznościach,
i we wszelkiego rodzaju stosunkach, i w sprawach
uczuciowych — trzym ając się tego, co przystoi każ­
dem u; wszystko to zaś zdaje się być [specyficznie]
ludzkie. W ydaje się nawet, że niektóre z tych rzeczy 2
15 w ynikają ze spraw cielesnych i że dzielność etyczna

zw iązana jest na różne sposoby z namiętnościami.


Zresztą rozsądek jest też zw iązany z dzielnością 3
etyczną, a dzielność ta z rozsądkiem3, ponieważ za­
sady rozsądku zgodne są z tym , co nakazują różne
zalety etyczne, a to, co słuszne w dziedzinie etyki,
jest zgodne z rozsądkiem. O w óż będąc złączone

1 1169 b 33, 1176 b 26.


2 j e s t c z ł o w i e k i e m — tzn. stanowi istotę człowieka.
3 Por. 1144 a 30, b 24.
X 8. 1178 a 20-1178 a U 383

z namiętnościami muszą zalety etyczne należeć do


naszej złożonej natury; a zalety naszej złożonej1 na­
tury są właśnie ludzkimi zaletami. A więc i życie
zgodne z nimi i szczęście. [Dzielność] natomiast ro­
zumu jest czymś odrębnym; tyle tylko nifcchaj będzie
0 riej powiedziane ; wdawanie się bowiem pod tym
względem w szczegóły przekraczałoby ramy, kto-,
reśmy sobie zakreślili.
Zdaje się jednak, że potrzebuje ona2 niewielkiego
uposażenia dobrami zewnętrznymi, a [w każdym
razie] mniejszego niż^ dzielńóść etyczna. A le jeśli
nawet przyjąć, że każdej z nich trzeba owych dóbr,
1 to w równej mierze (chociaż mąż stanu3 więcej ma
do czynienia ze sprawami ciała i tym podobnymi)4—
to bowiem niewielką może czynić różnicę — to jed­
nak jeśli idzie o wykonywanie swoistych czynności
[każdego z tych rodzajów dzielności], różnica jest
wielka. Szczodremu trzeba będzie pieniędzy, aby
dokonywał aktów szczodrości, sprawiedliwemu -—
aby mógł odwdżięczać się (same bowiem chęci są nie­
dostrzegalne, a nawet ludzie, którzy są niesprawie­
dliwi, twierdzą, że pragną postępować sprawiedli­
wie) ; mężnemu trzeba będzie siły, jeśliby miał do­
konać jakiegoś z tych czynów, które odpowiadają
jego cnocie, a umiarkowanemu — odpowiedniej spo­
sobności5 ; bo inaczej jakżeż można będzie poznać, że
ktoś posiada taką czy inną cnotę?
Przedmiotem sporów bywa też pytanie, czy istot-

1 Pcf.< objaśnienie do i i 77 b 28,


2 on a — tj. dzielność rozumu.
8 m ąż s t a n u — czyli człowiek żyjący życiem praktycznym.
4 Nawias pochodzi od tłumaczki.
6 Por. 1177 a 31.
381 X 8. 117S a 3 5 - 1 1 7 8 b 16

35 niejsze dla dzielności etycznej jest raczej postano­


wienie, czy też raczej c z y n 1, skoro dzielność ta tkwi
w nich obu; jasne, że najwyższy jej stopień wym aga,
H7 8 b by obejm owała ona jedn o i d ru gie; ale czyny zgodne
z dzielnością etyczną wym agają spełnienia wielu w a ­
runków, i tó tym większej ich ilości, im większe i m o­
ralnie piękniejsze być m ają. K to zaś oddaje się teore- 6

tycznej kontemplacji, temu nic z tego wszystkiego


nie jest potrzebne do w ykonyw ania jego czynności,
5 a nawet, rzec można, jest mu to przeszkodą w tej
kontem placji; o ile jedn ak jest człowiekiem i współ­
żyje w społeczeństwie, postanawia postępować zgod­
nie z dzielnością e ty czn ą ; będą mu więc takie rzeczy
potrzebne do życia życiem ludzkim .
Że zaś doskonałe szczęście jest czynnością teore- 7

tycznej kontem placji — tego m ożna dowieść także


w następujący sposób: O bogach przyjęliśmy, że za ­
żyw ają najwyższej szczęśliwości i są najszczęśliwsi ;
ja k ie tedy trzebk im przypisać czynności? C zy .d o -
lo konywanie czynów spraw iedliw ych? lecz* czyż nie
będą w ydaw ali się śmieszni w chodząc w stosunki,
które rodzą zobow iązania i oddając depozyty, itp. ?
W ięc może dokonywanie czynów m ężn ych : nara­
żanie się na rzeczy straszne i na niebezpieczeństwa
dlatego, że jest to moralnie piękne? A może doko­
nywanie aktów szczodrości? ale kogo m ieliby obda­
row yw ać? Zresztą niedorzecznością byłoby przy-
15 puszczać, że m ają pieniądze lub coś podobnego.

A czym byłby ich akt um iarkow ania? C zyż nie jest


niegodna bogów taka pochwała, skoro przecież nie

1 i m b 6 rozstrzygnął Arystoteles tę wątpliwość na rzecz


postanowienia.
X 8. 1178 b 16 —1179 a 1 585

znane im są złe żądze? Jeśli przejdziemy wszystkie


rodzaje postępowania, okaże się, że wszystko, co
z nimi związane, jest małe i niegodne bogów. Ale
mimo to wszyscy przyjmują, że bogowie żyją, a więc
i coś robią; bo chyba nie śpią tak jak Endymion.
Cóż zaś pozostaje żyjącemu po odpadnięciu możli- 20
wości praktycznego działania, & tym bardziej two­
rzenia, jeśli nie teoretyczna kontemplacja? T a więc
czynność właściwa bogom, górująca najwyższym
stopniem szczęśliwości, byłaby taką kontemplacją.
Więc i spomiędzy ludzkich czynności najwyższy sto­
pień ' szczęśliwości wykazuje ta, która jest najbliżej
spokrewniona z ową czynnością boską.
8 Świadczy o tym też fakt, że szczęście nie jest udzia­
łem innych istot żyjących, jako że są zupełnie ppzba- 25

wionę tego rodzaju czynności. Bć> całe życie bogów


jest najwyższym szczęściem, życie zaś ludzi jest nim
o tyle, o ile zawiera N
w sobie coś podobnego do takiej
czynności; z innych zaś istot żyjących żadna nie jest
szczęśliwa, ponieważ w żadnym stopniu nie mają one
udziału w teoretycznej kontemplacji. Więc granica jej
jest też granicą szcźęścia, i istoty mające większą moż­
liwość takiej kontemplacji, mają też większą możli­
wość szczęścia, i to nie przypadkiem, lecz ze względu 30

na ową kontemplację, gdyż posiada ona sama w sobie


wartość bezwzględną. T ak więc szczęście jest pew­
nym rodzajem teoretycznej kontemplacji.
9 Człowiek jednak będąc człowiekiem potrzebuje
także zewnętrznej pomyślności; sama bowiem na­
tura ludzka nie wystarcza do teoretycznej kontem­
placji, lecz trzeba też zdrowia fizycznego i pożywie­
nia, i zaspokojenia innych potrzeb.* Ale nie należy 35
przypuszczać, że jeśli nie podobna osiągnąć najwyż- ii79a

25 — E ty k a
X s. U 7 f>a 2 - t n < ) a 20

szego stopnia szczęśliwości bez dóbr zewnętrznych,


to człowiek, który ma być szczęśliwy, potrzebuje
wielu rzeczy [i to] niem ałych; samostarczalność
bowiem i działanie nie są uwarunkowane żadnym
nadm iarem 1 ; i można postępować wsposób moralnie ic
s piękny nie będąc władcą lądów ni m ó rz; wszak i przy
miernych środkach można postępować zgodnie z dziel­
nością etyczną. (Łatwo to zrozumieć, zważywszy, że
ludzie prywatni nic mniej, lecz raczej nawet bardziej
niż w ładcy zdają się postępować tak, jak trzeba). W y­
starczy więc mieć ty le ; bo życie człowieka postępu­
jącego w myśl nakazów dzielności etycznej będzie
io szczęśliwe. Solon trafnie może określił, kto jest szczę- u
śliwy, m ów iąc2, że jest nim człowiek w miarę wyposa­
żony w dobra zewnętrzne, który jednak dokonał
najpiękniejszych moralnie — zdaniem Solona —
czynów i okazał się umiarkowanym w ż y c iu ; można
bowiem będąc średnio zam ożnym postępować jak
należy. T akże Anaksagoras nie uw ażał bogactwa
ani w ładzy za warunek szczęścia, m ów iąc3, że nie
15 dziw iłby się, gdyby [człowiek, którego on uważa
za szczęśliwego,] w ydaw ał się szerokiemu ogółowi
śmiesznym ; bo ogół.sądzi po pozorach, jak o że tylko
pozory spostrzega. Poglądy mędrców są tedy zgodne 12
z tym, co powiedzieliśmy. A le choć i tego rodzaju
argum enty są poniekąd wiarogodne, to jednak ja k
ma się rzecz naprawdę, osądza się w sprawach prak­
tycznych zawsze na podstawie faktów i życia; one
20 bowiem są rozstrzygające. N ależy więc powyższe
1 Por. 1153 b 23.
2 Por. Herodot 1 30.
3 Frgm. 130 u Dielsa 5 II *13.
X 8. Ill9~a 20 - 9. 1179 b 5 387

nasze wywody sprawdzić porównując je z faktami


i z życiem, i jeśli są zgodne z faktami, przyjąć je,
jeśli zaś niezgodne •— uważać je za puste słowa.
Człowiek działający zgodnie z rozumem i pielęgnu­
ją cy go zdaje się najlepiej do tej sprawy ustosunko­
wywać i być też bogom najmilszy; bo jeśli bogowie
troszczą się — j ak się to mniema — w jakiś sposób
0 sprawy ludzkie, to naturalną byłoby rzeczą, by cie­
szyło ich to, co jest najlepsze i najbliżej z nimi
spokrewnione (a tym jest rozum), i by dobrem od­
płacali się ludziom, którzy to właśnie najbardziej
miłują i cenią, ponieważ oni właśnie dbają o to, co
bogom jest miłe, i postępują zarówno słusznie, jak
moralnie pięknie. Nie trudno dostrzec, że wszystko
to przysługuje przede wszystkim filozofowi.* Jest on
tedy najmilszy bogom. A kto nim jest, jest też praw­
dopodobnie najszczęśliwszy; tak więc i z tego wzglę­
du byłby filozof najszczęśliwszy.

IX . Czyż więc skoro się w ogólnych zarysach do­


statecznie omówiło to zagadnienie i sprawę cnót,
a także przyjaźni i przyjemności, czyż należy uważać,
że cel, któryśmy sobie postawili, został osiągnięty ?
C zy też, jak się to mówi, jeśli idzie o to, co czynić, ce­
lem nie jest roztrząsać; to wszystko i poznać, ale
raczej czynić to? Tak więc w odniesieniu do dziel­
ności etycznej celem jest nie poznać ją, lecz posiąść
1 usiłować posługiwać się nią czy też w inny jakiś spo­
sób stać się etycznie dzielnym. G dyby więc same ar­
gumenty wystarczały do tego, by uczynić ludzi pra­
wymi, to istotnie, jak mówi TeOgnis1, przynosiłyby

1 Teognis 432— 434 (u Diehla I 139).


388 X 9, 1179 b 6 - 1179 b 2 )

wiele, i to niemałych korzyści i należałoby zabiegać


0 zdobycie takich argum entów ; faktycznie jedn ak
zdają się One posiadać wprawdzie moc zachęcającą
1 pobudzającą tych młodzieńców, których sposób
myślenia jest godny człowieka wolnego, i mogą ch a­
rakter z urodzenia szlachetny i prawdziwego mi­
łośnika piękna moralnego utwierdzić w posiadaniu
dzielności etycznej, nie są jednak zdolne zachęcić
io szerokiego ogółu do doskonałości etycznej. Ludzie *
bowiem na ogół z natury słuchają nakazów nie wstydu,
lecz tylko strachu, a od złych postępków powstrzy­
muje ich nie to, że przynoszą one hańbę, lecz obaw a
kary; bo kierując się namiętnościami gonią za tym,
co im sprawia rozkosz, i za wiodącym i do niej środ­
kami, a unikają przeciwstawiających się jej cierpień
i nie mają nawet wcale pojęcia o tym, co moralnie
is piękne i prawdziwie przyjemne, ponieważ nigdy
tego nie zakosztowali. Jakie więc argum enty m o­
głyby wpłynąć na takich ludzi, by zmienili swe po­
stępowanie ? Nie jest przecie rzeczą możliwą, a w każ- s
dym razie jest niełatwą, wyperswadować komuś to,
co zakorzenione jest głęboko, w jego charakterze.
N ależy więc może być zadowolonym , jeśli m ając
wszelkie po temu warunki, by stać się człowiekiem
- prawym , posiądziemy przynajmniej jakąś część dziel­
ności etycznej.
20 O w óż niektórzy przyjm ują, że etycznie dzielnym i 6
stają się ludzie dzięki swej naturze, inni — że z przy­
zw yczajenia, jeszcze inni, że dzięki nauce. Co się
więc tyczy wrodzonej dzielności etycznej, to jasne, że
nie leży ona w naszej mocy, lecz dzięki jakim ś zrzą­
dzeniom boskim przysługuje ludziom , którzy są
praw dziw ym i w ybrańcam i losu ; argum enty zaś i po­
X 9. 1179 b 2 4 - 1 1 8 0 a 5 389

uczenia nie wobec wszystkich są skuteczne, lecz


trzeba przedtem za pomocą przyzwyczajenia przy­
gotować duszę ucznia do odczuwania właściwej ra- 25
dości i nienawiści1, tak jak [przygotowuje się] ziemię,
7 w której ma zakiełkować ziarno. Bo człowiek kieru­
ją cy się w życiu namiętnościami2 nie dałby posłuchu
argumentom, którymi by się starano odwieść go od
tego, a nawet nie rozumiałby ich; w jaki zaś sposób
można by kogoś, kto przybrał taką postawę, przeko­
nać o jej fałszywości? W ogóle zdaje się, że namięt­
ności nie ustępują przed argumentami, lecz tylko
8 przed siłą. Trzeba więc, by argumenty trafiły już po­
niekąd na charakter pokrewny dzielności etycznej,
który miłuje tor co moralnie piękne, a nienawidzi
tego, co haniebne. 30
Trudno jednak już ód młodości znaleźć właściwe
przewodnictwo na drodze do dzielności etycznej,
jeśli prawa, w myśl których otrzymało się wycho­
wanie, nie są takie, jak trzeba; życie bowiem umiar­
kowane i opierające się pokusom na ogół nie jest przy­
jemne dla ludzi, zwłaszcza dla młodych. Dlatego
prawa muszą nakazywać, jakie ma być ich wycho­
wanie i wykształcenie; bo nie będą już przykre, jeśli 35
9 wejdą w przyzwyczajenie.* I nie dość może jest otrzy­
mać w młodości właściwe wychowanie i odpowied- u 8oa
niej doznaę opieki, lecz i w wieku dojrzałym trzeba
dbać o te rzeczy i przyzwyczajać^się do nich, tak że
potrzebowalibyśmy praw tyczących się również tego
wieku i w ogóle całego ży cia ; szeroki bowiem ogół
ulega raczej konieczności aniżeli argumentom i kie- 5

. 1 Por. 1104 b 12, objaśnienie do tego wiersza i 1172 a 22.


* Por. 1095 a 8, 1156 a 32.
390 X 9. /ISO a 5 —1180 a 20

ruje się względem na karę raczej aniżeli na to, co


moralnie piękne.
Dlatego niektórzy sądzą1, że prawodawcy po­
winni nawoływać do dzielności etycznej i zachęcać
do niej ze względu na to, co moralnie piękne (w prze­
konaniu, że ludzie, należycie do tego dzięki przyzwy­
czajeniu przygotowani, będą ich słuchali),że natomiast
powinni nakładać kary i chłosty na nieposłusznych
i przez naturę mniej pod tym względem uposażo­
nych, niepoprawnych zaś skazywać na wygnanie2;
do człowieka bowiem prawego i szukającego w życiu
tego, co moralnie piękne, będą trafiały argumenty,
człowieka zaś złego, który dąży tylko do przyjem­
ności, należy karać przez wyrządzanie mu przykro­
ści, tak jak się karze zwierzęta pociągowe. Dlatego
też mówią, że przykrości powinny być takie, by po­
zostawały w jak najsilniejszym przeciwieństwie do
upragnionych przyjemności.
Jeśli więc, jak już o tym poprzednio była mowa3,
człowiek, który ma być dzielny etycznie, powinien
być starannie wychowywany i przyzwyczajany do
tego, co dobre, i jeśli ma spędzać życie na godzi­
wych zajęciach i ani wbrew swej woli, ani zgodnie
z nią nie czynić nic złego, to jest to możliwe dla ludzi
żyjących w myśl nakazów jakiegoś rozumu i jakiegoś
właściwego porządku, który by posiadał odpowiednią
moc; owóż rozkaz ojcowski nie ma owej siły ani
mocy zniewalającej i nie ma jej w Ogóle rozkaz je d ­
nego człowieka, chyba że jest królem lub czymś po-

1 Por. Platon, Prawa 722 B i 11. Por. objaśn. do 1095 a 33.


8 Platon, Protagoras 325 A. Por. jw,
3 1179 b 31 — 1180 a 5.
X 9. 1180 a 2 1 - 1180 b 2 391

dóbnym, prawo natomiast ma móc zniewalającą,


będąc regułą (Xóyoę), która wynikła z jakiejś mą­
drości praktycznej i z rozumu. I podczas gdy ludzie,
którzy przeciwstawiają się popędom* są — nawet
jeśli słusznie to czynią — przedmiotem nienawiści,
to prawo, kiedy nakazuje tó, co godziwe, nie jest
przykre.
*3 W jednym tylko państwie lacedemóńskim lub 25
w niewielu innych prawodawca poświęcił, jak się
zdaje, wiele uwagi wychowaniu i wykształceniu mło­
dzieży; w większości jednak państw rzecz ta jest
w zupełnym zaniedbaniu i każdy żyje jak chce, niby
cyklop, i rozkazuje jak pan swej kobiecie i dzieciom1.
*4 Najlepszą jest więc rzeczą, by O sprawy te troszczyło
się państwo, i tó w sposób właściwy; jeśliby zaś były 30
w życiu publicznym zaniedbane, to należałoby, jak
się zdaje, by każdy dopomagał do dzielności etycznej
swym dzieciom i swym przyjaciołom i żeby mógł2
lub przynajmniej chciał to uczynić.
Wynika z tego, có przedtem powiedziano, że naj­
łatwiej, jak się zdaje, może uczynić to ten, kto wy­
kształci w sobie zdolności prawodawcze. Publicznie
bowiem normuje się wszystko — rzecz jasna — przez
prawa, a dobrze czynią to dobre prawa — wszystko 3s
jedno czy pisane czy niepisane*, i obojętne, czy dzięki n»ob
nim odbiorą wychowanie jednostki czy większe ich

1 Por. Odyseja I X (114, 1 1 5 = ) 110, 111 przekładu Siemień-


skiego: ... i rozkazuje jak pan swej kobiecie — I dzieciom,,
zaś o drugich nie ma troski żadnej. Por. też Politykę 1252 b 22.
2 xal 8pav qo>tó 8uva<r&at — zwrot ten zachowany w ręko­
pisach w w. 30, umiejscowiony zęstał przez Bywatera (u Rossa)
w naszym miejscu, gdzie łączy się z kontekstem. Idąc za tą po­
prawką przekład odstępuje od tekstu podstawowego.
592 X 9. 1180 b 2 - 1 1 8 0 b 20

skupienia, podobnie jak się to dzieje w dziedzinie


muzyki czy gimnastyki i w dziedzinie pozostałych
umiejętności. Bo jak w" państwie moc posiadają
prawa i obyczaje, tak w domu nakazy ojca i zwy­
czaje, i to moc jeszcze większą z powodu węzłów
s pokrewieństwa i doznanych dobrodziejstw* dzieci
bowiem ju ż z góry niejako kochają ojca i z natury są
[mu] posłuszne. Ponadto wychowanie jednostkowe is
różni się od publicznego i tak też ma się rzecz w sztuce
lekarskiej; bó na ogół dla chorego, który ma go­
rączkę, korzystny jest spoczynek i post, ale mogą dla
kogoś nie być korzystne; podobnie nie każdemu
io przepisuje nauczyciel ten sam rodzaj walki na pięści.*
Zdaje się więc, że cechy jednostkowe występują w y­
raźniej przy indywidualnym traktowaniu sprawy;
każdy bowiem osiąga wtedy łatwiej to, co dla niego
jest korzystne.
Ale najlepszą opiekę jednostkową zapewnia za­
równo lekarz, jak nauczyciel gimnastyki, jak każdy
inny, jeśli posiada ogólną wiedzę o tym, co jest
wskazane dla wszystkich, a co [tylko] dla pewnego
15 rodzaju osób (przyjmuje się bowiem, że nauki tyczą
się tego, co ogólne, i tak jest istotnie).* Jednakże nic i6
może nie stoi na przeszkodzie temu, by ktoś należycie
potraktował jakiś jeden przypadek, chociaż nie ma
[odpowiedniego] wykształcenia, jeśli tylko opierając
się na doświadczeniu zapoznał się dokładnie z prze­
biegiem poszczególnych przypadków1 ; tak np. nie­
którzy zdają się być najlepszymi lekarzami dla siebie
samych, drugim jednak w niczym nie umieją pomóc.
20 Niemniej jednak, kto chce wydoskonalić się w jakiejś

1 Por. 1 141 b 18, 1143 b u i M etafizykę 981 a 13.


X 9. 1180 b 21 -1181 a 4 393

sztuce^ czy nauce, powinien, wedle powszechnego


może mniemania, zająć się tym, co ogólne, i to ile
możności poznać ; powiedziano już bowiem1, że to
właśnie jest przedmiotem nauk.
n Toteż kto pragnie przez wychowalnie uczynić
ludzi lepszymi, Czy wielu czy niewielu ludzi, powi­
nien starać się nabyć zdolności prawodawczych,
skoro przecież dzięki prawom możemy staę się lepsi. 25
Bo wzbudzić yt kimkolwiek lub w kimś, kogo się ma
w swej opiece, należytą postawę etyczną — nie jest
rzeczą możliwą dla każcjego, lecz jeśli w ogóle, to dla
kogoś, kt;> posiada wiedzę, podobnie jak w medy­
cynie i w innych umiejętnościach wymagających
pewn rch starań i rozsądku.
18 C zy wobec tego nie należy zastanowić się, w jaki
sposób i z jakiego źródła można czerpać umiejętność
prawodawczą? C zy nie jak we wszystkich innych
wypadkach od mężów stanu? Prawodawstwo bo- 30
wiem jest według powszechnego mniemania częścią
sztuki rządzenia państwem, polityki2. C zy też może
istnieje jakaś różnica między tą sztuką a wszystkimi
innymi umiejętnościami i sztukami? Bo we wszyst­
kich innych ci sami uczą danej sztuki i wykonują ją,
np. lekarze lub malarze, sztuki rządzenia państwem 35
natomiast obiecują nauczyć sofiści, żaden jednak
z nich jej nie wykonuje, lecz czynią to ci, którzy mają u«ia
udział w rządach i którzy zdają się to czynić raczej
dzięki pewnej zdolności i doświadczeniu aniżeli dzięki
wiedzy teoretycznej; nie pisują bowiem ani nie
przemawiają publicznie na ten tejnat (choć byłoby

1 b 15.
*P or. 1 1 4 1 b 2 5 .
394 X 9. 1181 a 4 - 1181 a 22

to zajęciem szlachetniejszym aniżeli układanie mów,


s które mają być wygłoszone przed sądem lub przed
zgromadzeniem ludowym), ani też nie czynią sy­
nów swych lub kogokolwiek innego ze swych przy-
jaciół mężami stanu.* Byłoby zaś rzeczą naturalną, 19
[by to czynili] jeśliby mogli; bo nie ma nic lep­
szego ód tej zdolności, co mogliby pozostawić pó
sobie państwu lub czego mogliby sobie sami dla siebie
życzyć, a więc też dla swoich najbliższych. Ale nie­
mało przyczynia się tu doświadczenie; w przeciwnym
io bowiem razie nie mogliby zostawać mężami stanu
dzięki wprawie, której nabyli pełniąc ich funkcje;
dlatego też zdaje się, że ci, fco pragną zaznajomić
się ze sztuką rządzenia państwem, potrzebują rów­
nież doświadczenia.
~Ci zaś z sofistów, có przyrzekają nauczyć tej sztuki, *o
zdają się być bardzo dalecy od tego. W Ogóle bowiem
nie wiedzą nawet, czym ona jest ani czego się ty c z y ;
wszak inaczej nie stawialiby jej na równi z retofyką,
is lub nawet niżej jeszcze1, i nie sądziliby, że łatwo jest
nadawać prawa łącząc w jedną całość [różne]
prawa, cieszące się powszechnym uznaniem2; twier­
dzą mianowicie, że móżna wybrać najlepsze, jak
gdyby samo dokonanie tego wyboru nie wymagało
już zrozumienia i jak gdyby trafny sąd nie był t*u
rzeczą najważniejszą, ja k w dziedzinie muzyki.
Bo w każdej dziedzinie ludzie doświadczeni mają
trafny sąd o wytwarzanych w niej dziełach i rozu­
m ieją, dzięki czemu i w jaki sposób ich się dokonuje
i co [w nich] z czym jest w harmonii; niedóświad-

1 Por. Isokrates, Mowa 15 § 80.


2 Tamże, §§ 82, 83.
X 9. 1181 a 2 2 - 1 1 8 1 b 17 395

czeni zaś powinni zadowolić się tym, że nie uchodzi


ich świadomości, czy dane dzieło wvpadło. dobrze, czy
źle — ja k ńp. ma się rzecz w dziedzinie malarstwa.
Owóż prawa są poniekąd jakby wytworem nauki
O państwie. Jakże więc mógłby ktoś na podstawie ich n«u>
znajomości stać się prawodawcą lub osądzić, które
21 z nich są najlepsze? Wszak i lekarzami* nie stają się
ludzie studiując podręczniki; chociaż [ich autorowie]
starają się podawać nie tylko środki leczenia, lecz
także sposoby, w jakie należy leczyć i pielęgnować
każdego chorego, uwzględniając różnice konsty­
tucji cielesnych (lĘeię). T ó jednak zdaje się być póży- s
tecziie dla ludzi doświadczonych, pozbawione jest
natomiast znaczenia dla tych, którym brak*ódnóśnej
wiedzy. Więc z pewnością także zbiory ustaw i kon­
stytucji państwowych mogą być pożyteczne dla
ludzi, którzy mógą j e [należycie] zgłębić i Osądzić, có
jest dobre, a có złe, i có z sobą nawzajem jest zgodne;
ci jednak, którzy studiują te rzeczy bez należytego
przygotowania [praktycznego], nie mogą ó nich mieć
trafnego sądu (chyba przypadkiem), choć móże 10
nlabyć mogą pewnej zdolności ich rozumienia.
22 Owóż poprzednicy nasi pozostawili kwestię pra­
wodawstwa nie wyświetloną1 ; więc móże najlepiej
^ będzie, jeśli się nią bliżej zajmiemy, a zwłaszcza
kwestią ustroju państwowego, ażeby w miarę moż-
23 nóści uzupełnić filozofię spraw ludzkich. Spró- i*
bujmy więc przede wszystkim dokonać przeglądu
tego, co w tej lub ó\vej kwestii szczegółowej słusznie

1 Słowa powyższe zawierają implicite ujemną krytykę po­


glądów, Platona, zawartych w Państwie, Polityku i Prawach, (Por.
przypis do 1097 a 13). W Polityce (ks. II) przechodzi Arystoteles
do jawnej polemiki z Platonem — najdłuższej, jaka nas doszła.
396 X 9 . 1181 b 1 7 - 1 1 8 1 b 23

powiedzieli nasi poprzednicy, następnie zaś na pod­


stawie naszego zbioru konstytucyj rozważyć, co
utrzymuje, a co niszczy państwa w ogólności, a każdą
formę ustrojową w szczególności, i na skutek jakich
przyczyn jedne z państw rządzone są dobrze, a inne
20 źle; to bowiem rozważywszy będziemy może prę­
dzej mogli dostrzec, który ustrój państwowy jest
najlepszy oraz jak każdy z nich powinien być ukształ­
towany i jakich praw i zwyczajów się trzymać.
Zacznijmy więc nasze wywody.*
P R Z Y P IS Y
P R Z Y P IS Y D O W S T Ę P U

1 Hist. V I I 157. [X II]*


2 Kopia, o której mowa, pochodzi z czasów Hadriana (II w.n.e.).
Inna, wcześniejsza, z czasów Klaudiusza (I. w.n.e.), kopia tego sa­
mego oryginału spiżowego znajduje się w Muzeum Historii Sztuki
w Wiedniu i jej to reprodukcją jest frontispis niniejszego przekładu
(por. K . Schefold, Die Bildnisse der anłiken Dichter, Redner und Denker,
1943, s. 96). A że jest to jedyna autentyczna podobizna Arystote­
lesa, jaka nas doszła, przeto jeśli można dowierzać autentycz­
ności wspomnianego napisu — uczuciom uczniowskim Aleksan­
dra zawdzięczałaby ludzkość znajomość rysów twarzy Arystote­
lesa. [X III]
3 Por. Politykę 1327 b 20— 32. [X III]
4 Por. Jaeger 123— 24; Berve I 334 i nn. [X III]
6 Por. Berve II 72, 73. [X III]
6 Nawiasowo mówiąc po śmierci Speuzypa aktualna była kan­
dydatura Arystotelesa na kierownika Akademii. Czytam y bowiem
w Academicorum philosophorum Index Herculanensis (ed. Mekler, 1902,
s. 38), że wy brano wówczas kierownikiem Akademii Ksenokratesa:
„Arystoteles był w Macedonii, a Menedemos z Pyrrhy i Heraklejdes
z Heraklei otrzymali każdy po kilka głosów mniej niż Ksenokrates.“
Zwrócił na to uwagę Ph. Merlan w „Transactions o f American
Philological Association" (por. P.-M . Schuhl, RPh 1953, s. 490).
Por. też Fr. Wehrli, Die Sekule des Aristoteles. V II. 1953 . Herakleides
Pontikos, s. 10, frgm. 9. [X IV ]
7 Polskie przekłady tytułów dzieł Arystotelesa podane są
w brzmieniu Literatury greckiej T . Sinki (o ile w dziele tym są
wymienione). Tytuły pism, których autentyczność jest mniej lub

* Ujęte w nawiasy cyfry na końcu każdego przypisu oznaczają stronicę niniejszego


stornu, do której odnosi się dany przypis.
400 P rzyp isy do Wstępu

więcej niepewna, opatrzone są znakiem zapytania, tytuły pism


uchodzących zdaniem większości za nieautentyczne — krzyżykiem.
W umieszczeniu tych znaków kierowano się — z małymi wy­
jątkami — wykazem pism Arystotelesa, zestawionym w bibliografii
Philippe’a. Zaznaczyć jednak trzeba, że wobec poważnej rozbież­
ności zdań w kwestii autentyczności pism Arystotelesa, tego rodzaju
oznaczanie nie może sobie rościć w dzisiejszym stanie badań pre­
tensji do charakteru oceny definitywnej. [XV]
/ _
8 Por. P. Moraux, Les listes anciennes des oiwrages d'Ar istotę, 1951,
i R. Weila recenzję tej książki w RPh 1953. s. 465, 466. [X V II]
9 Autentyczności rozprawy Poruszanie się zwierząt dowiódł
W. Jaegęr, ^Hermes*' 1913. [X V II]
10 Za autentycznością Kategoryj oświadczają się m. i.: P. Gohlke,
„Hermes4* 1928, s. 471; Bursiana „Jahresbei ichte iib. d. Fortschritted.
klass. Altertumswissenschaft“ 1925, s. 291; Aristoteles Metaphysik,
19 5 1> Wstęp do przekładu niemieckiego, s. 19; L. Minio-Paluello
*

w przedmowie do oksfordzkiego wydania Kategoryj i O wyrażaniu się,


1949, s. V ; I. Husik w Philosophical.Essays,. 1952. Por. recenzję tej
książki przez D. A. Reesa w „Philosophy“ 1954, s. 273; L. M. de
Rijk, The Authenticity o f Aristotleys Categories. „Mnemosyne“ 1951,
i The Place o f the Category o f Being in Aristotle's Philosophy, 1952. (Por.
wspomnianą recenzję D. A. Reesa); Vogel s. 21, przyp. 1. [X V II]
11 Por. U. Fleischer, Grundsdtzliches zu Gohlke's Aristoteles-Ober-
setzung. „Archiv f. Philosophie“ 1949, s. 410— 431 passim, zwłaszcza
s. 414, [X V II]
12 Por. tJberweg-Geyer 348. [XX]
13 Por. L. Minio-Paluello, „Traditio“ V III (1952) u Duringa
Von Aristoteles bis Leibniz- „Antike und Abcndland“ 1954, s. 141. [XX]
14 Sprawa zakazów kościelnych 'przedstawiona jest źródłowo
i najobszerniej przez M. Grabmanna, I diuieti ecclesiastici sotto Inno-
cenzo I I I e Gregorio I X (1941). Por. też F. v. Steenberghen, Aristote en
Occident, 1946. [XX]
15 Do takiej odpowiedzi na pytanie, czy Tomasz z Akwinu znał
język grecki, skłania się M. Grabmann, Guglielmo di Moerbeke, U
traduttore delle opere di Aristotele, 1946,-s. 69, gdzie też podana jest
obszerna literatura przedmiotu. [XX]
18 Por. G W s. v. Aristoteles. [XX]
17 Th. Birt, Kritik u. Hermeneutik nebst Abriss d. antiken Buchwesens,
/

I9 I3> s* 382, sądzi, że oznaczała odczytanie przed szerszą


publicznością, a nie w gronie uczniów. [X X III]
Przypisy do Wstępu 401

18 Por. H. Diels, „Hermes" 1901, s. .75. [X X V ]


1# Niektórzy, ja k P. Moraux, op. cit., i jego recenzent R. Weil,
l.c., odnoszą vÓ(ju(aoc i §i$a(jxaXltxi częściowo przynajmniej do
pierwszego pobytu Arystotelesa w Atenach. [ X X V]
20 Por. H. Cherniss, AristotWs Criticism of Plato and the Academy,
1944. [X X V I]
81 O ewolucji stosunku Arystotelesa do Platona por. Plutarch,
De virtute motali V I I 447 F. Zwraca na to uwagę W. Jaeger, *A7rapY<xL
„Hermes*' 1929, s. 23. [X X V I]
22 dcv$p&ę 6 v o u $ ’ a lv e iv t o u t i x a x o t a i
6ę pLÓvoę % w pćoToę &vtqt<ov x a x £ $ e iĘ e v łvap Y o> ę
obcctcp t e x a l ja c & ó S o k ji X óycov,
<bę dćya&óę Te xal euSaljxcov &yM y£verai dWjp.
Do Platona odniósł te słowa Elegii Arystotelesa pierwszy U. Wilamo-
witz Moellendorff, Aristoteles u. Atheh, II 412— 16. Por, też Jaeger
108 i Platona Prawa 742 E. [X X V I]
28 Vita Marciana, por. Rose s. 432. [X X V II]
24 Zależność logiki (sylogistyki) Arystotelesa od Platona starał
się wykazać Fr. Solmsen, Die Entwicklung der arisłotelischen Logik
i*. Rhetoriky 1929 (Neue Philologische Untersuchungen, H. 4) i Ari-
stotle*s Syllogism and iis Platonie Background („Philosophical Review“
1951, s. 563— 71). Oponentem był W. D. Ross. Dyskusja, która nie
dała wyników ostatecznych, toczyła się na łamach wymienionego
pisma w latach 1939 i 1941. Zdaje z niej sprawę R. Glenn Morrow
(w recenzji wydania Analityk Arystotelesa przez Rossa) w JPh 1951,
s. 132— 35. [X X V II]
26 W przedmowie do Arystotelesa stwierdza autor, że idzie mu
o to, by „na wyraźnych p r z y k ła d a c h zilustrować duchowe zja­
wisko rożwoju Arystotelesa i znaczenie tego zjawiska". Ilustrowanie
na przykładach nie chce uchodzić za wyczerpujące przedstawienie.
Zresztą, użyty w podtytule książki wyraz „Grundlegung" (Podwa­
liny) określa niedwuznacznie jej charakter. [X X V II]
26 P. Gohlke, Z ur Entstehungsgeschichte (E.— G.) der naturwissen-
, schaftL Schriften des Arist. „Hermes" 1924; Ans der E . — G. der Meta-
physik des Arist. Satura Berolinensis, 1924; Die Entstehung der aristo-
telischen Lehrschriften, 1933. — B. Hochmiller, Zur. E . — G. der
Nikomachischen Ethik des Aristoteles, 1928. — W. Siegfried, Z ur — G.
der aristotelischen Politik. „Philologus“ 1933. — W. Theiler, Z ur
E . — G. von Aristoteles9 Politik. Tam że 1934. — J. H. Thiel, Z ur & — G.
des I I I Buches der aristotelischen Politik. „Mnemosyne“ 1933/34. —

26 — E ty k a
402 Przypisy do Wstępu

H . Strohm , Untersuchungen zur E . — G. der aristotelischen Meteorologie.


„P h ilo lo g u s", Su p p l. 28, 1935. [ X X V I I ]
27 P or. zw łaszcza s. 3 6 1— 63; 368, 377. [ X X V I I ]
28 Histoire de la philosophie 1948, np. I 171 (o pism ach e ty cz­
n ych A rystotelesa). [ X X V I I ]
29 Nauka grecka, s. 129 polskiego p rzek ład u (1954) =* t. I, w y d . I ,
1944, s. 113 o ryg in ału , g d zie m ow a o „in form ed o p in io n ". F arrin g-
ton cy tu je tu R ossa Aristotle, s. 19 n iew iad om ego w y d an ia (1 w y d .
x9 2 3 > 4 * w y d . 1 9 4 4 ).— T a k ż e w p rzek ład zie Wybranych fragmentów
A rystotelesa, 1952, s. 220, Ross staje na gru iicie ja e g e ry zm u , p o św ię­
ca ją c, w sw ym zb io rze 81 stronic fragm en tom o d k rytym p rzez J a e -
gera, B ignonego, W ilp erta i W alzera. Por. J . H . R a n d a llą , J r.
recen zję angielskiego p rzek ład u Wybranych fragmentów, J P h 1955,
358; V o g e l s. 15 przypis. 2. [ X X V I I ]
80 Reste verlorener Aristotelesschriften bei Alexander Aphrodisias.
„H erm e s" 1940; Neue Fragmente aus irepl T&ya&ou. T a m że 1 9 4 1 ;
Zwei aristotelische Fruhsch i/ten iiber die Ideenlehre, 1948. (Por. recen zję
V . R iifn era w PhJ 1950). [ X V I I ]
81 Por. W . D . Ross, Plato*s Theory o f Ideas. 2 w yd . 1953, s. 148.
[X X V II]
82 „J o u rn a l o f P h ilo lo g y " 1869. C y to w a n e p rzez J a e g e ra 60.
[X X V III]
88 Z wei aristotelische Friihschriften.,. [ X V I I I ]
84 P h . M e rla n (From Platonism to Neoplatonism, 1953) zn a la zł
frgm ty A rystotelesa u ja m b lic h a , De communi mathematica scientia.
[X X V III]
85 G . L u z z a ti, UAristotele perduto e gli scrittori cristianiy 1938. —
J . H . W aszink, Traces o f Aristotle9s lost dialogues in Tertullian, 1947.
[X X V III]
' 86 P or. J . B idez, Un singulier naufrage littiraire dans VAntiquit4 :
v A la recherche des ipaveś de VAristotę perdu, 1943, s. 48— 54. [ X X V I I I ]
87 Por. recen zję D . A . R eesa z W . D . R ossa p rzek ład u Wybranych
fragmentów A rystotelesa („J o u rn a l o f H ellen ie Stu d ies" 1943, s. 201).
[X X V III]
88 A ristotelis Dialogorum Fragmenta. F iren ze, 1934. [ X X V I I I ]
89 Por. P. W ilp ert, Die Wahrhaftigkeit in der aristotelischen Ethik .
PhJ 1940. [ X X V I I I ]
40 Por. P. G oh lke, Z ur Enstehungsgeschichte d. naturwissenschaftL
Schriften des Aristoteles. „H erm es“ 1924. [ X X V I I I ]
41 Por. P . N uyens. Uevolution de la psychologie d’’Ar istotę, 1948. (T o
Przypisy do Wstępu 403

_ z
sam o po holendersku, 1939). A u to referat angielski: The Evolution
o f Aristotle9s Psychology w Proceedings o f th e X -th In tern . Congress
o f Philosophy, II, 1949, s- 1 1 0 1 — ° 4 * [ X X V I I I ]
« Por. W alżer 17 7 — 219. [ X X V I I I ]
48 H eraklejdes z P on tu , akadem ik, a n aw et bezpośredni u czeń
P laton a i je g o zastęp ca w kierow n ictw ie A k a d em ii w czasie trzeciej
p o d ró ży sycylijskiej P laton a, m oże — zd an iem W ehrlego, Die
Schule des Aristoteles, t. V I I s. V I I ) ;— b y ć n a zw a n y p eryp atetyk iem
w najszerszym tego słow a zn aczen iu , pon iew aż w czasie swego
p o b ytu w A k ad em ii słuchał też w yk ła d ó w A rystotelesa. [ X X I X ]
44 G. Lasson w recen zji J a e g e ra Arystotelesa, „Kant-Studien“
1925, s. 381— 84. [ X X I X ]
46 Pom ysł zb a d a n ia ew olucji p o jęć A rystotelesa w isiał w o w ym
czasie niejako w p ow ietrzu. N asu w ała go m oże m . i. an alo gia z p o ­
krew n ą d zied zin ą b ad ań d o ty czą cy ch filozofii P lato n a, gd zie K .
Fr. H erm an n w Geschichte u. System der platonischen Philosophie (1839)
zain icjo w ał m etodę śledzenia ro zw o ju m yśli Platońskiej, k ład ąc
w .ten sposób p o d w a lin y p o d zu p ełn ie now e u jęcie zagad n ien ia
ch ron ologii d ialo g ó w Platońskich. (Pisze o tym W . Jaeg er, który tego
sam ego dokonał d la A rystotelesa, w Platos Stellung im Aufbau der
griechischen Bildung //, 1929. Humanistische Reden u. Vortrage 1937,
s. 148). T o te ż m ożna b y w ym ien ić niejednego je szc ze prekursora
ja eg ery zm u , m . i. ro zp raw ę W ł. T a ta rk ie w icza Die Disposition der
aristotelischen Prinzipien, 1910 (gdzie au to r p rzyjm u je, s. 4, nie je d e n ,
ale szereg cy k ló w p o jęcio w ych , z których k a żd y przed staw ia in n y
stopień, inną w arstw ę, w system atyczn ym , co p raw d a, nie w histo­
ryczn ym , ch ron olo giczn ym ro zw o ju p o g ląd ó w A rystotelesa n a z a ­
gad n ien ie b ytu , w ich h ierarchii lo giczn ej, a nie następstw ie gen e­
tycznym ) ; alb o też, z in n ych w zględ ó w , A . D yro ffa Ueber Aristoteles*
Entwicklung (Festgabe H ertlin g 19 13 ): ro zp raw a ta jest p róbą..po­
rów n an ia fragm entów w czesnych d ialo g ó w A rystotelesa z d ialo gam i
sędziw ego P laton a. [ X X I X ]
46 H . v. A rn im , Der neueste Versuch die Magna Moralia ais unecht
zu erweisen. Stzber. d. W iener A kad em ie. Philos.-hist. K I. 1929,
s. 3, 41. Por. też W ilp ert, s. 133. [ X X X ]
47 Die Schule des Aristoteles, por. w yżej s. X X I X . [ X X X ]
48 O .roli norm w etyce P lato n a i A rystotelesa por. przypis do
1103 b 32. [ X X X ]
49 Por. niżej s. X X X I V i W . Jaeg er, Nemesios von Emesa, 1914,
s. 62. [ X X X ]

26 *
404 Przypisy do Wstępu

80 Por. np. G . Lasson, w recenzji J a cg e ra Arystotelesa, 1. c.;


I. D iirin g, De partibus animalium, 1943, s. 37; G . V erb ek e w recenzji
Fr. N uyen sa Uevolution de la psychologie d'Ar istotę (R P h L 1948, s.
341). [ X X X I ]
51 P o d o b n e stanowisko zajm u je C o rn e lia J . V o g e l, 15, 19 przypis
1, g d zie też stw ierdza, że w r. 1950 Jaeger w rozm ow ie z n ią o św ia d ­
czył, iż „n ie było n ig d y je g o zam iarem p rzep row ad zen ie ra d y k a l­
nego ro zd zia łu m ięd zy okresem m etafizyczn ym a p o zy ty w isty czn y m "
(„b etw een a m etaph ysical an d a » positivistic * p erio d ") w rozw oju
A rystotelesa, p rzeciw staw iając w ten sposób o czyw iście zain tere­
sow ania m etafizyk ą zainteresow aniom n au kam i p o zy ty w n ym i.
[X X X I]
62 Por. B. F arrin gton , Nauka grecka. P rzek ład polski, 1954, s. 127,
[X X X I]
63 Por. Sch ach er I 50. [ X X X I ]
54 M . H am b u rger, The Growth o f Aristolle*s Legał Theory, 1951.
Por. E. N . G a rla n a recenzję tej książki w J P h 1951, s. 528— 32.
[X X X II]
66 R ejestru jem y tu ostatnią fazę polem iki z ja eg ery zm em , a na­
w et z ca ły m d o tych czaso w ym arystotelizm em . W r. 1951 u k a za ła
się książka J . Z iirch era Aristoteles* Geist u. Werk, której głów n a teza
b rzm i: D zisiejsze C A jest w 70— 80% postarystoteliczne, p och od zi
m ian ow icie o d T eofrasta. P u n ktem w yjścia Z iirch era jest tw ierd ze­
nie J a e g e ra (Diokles 56), że ostateczna red ak cja E N nie m oże b y ć
w cześniejsza niż r. 300 p .n .e. T e z ę tę ro zcią g a Z iirch er na w szystkie
pism a C A , które zd an iem je g o u k a za ły się z p o czątk iem I I I w . p .n .e.
w form ie silnie „zateo fraszczo n ej" (vertheophrastet). A rystoteles
sam pozostał do końca ży cia zreform ow an ym p laton ikiem , ja k o tym
św iad czą au ten tyczn e je g o pism a, w skład k tó rych w ch o d zą sam e
drobne, pow szechnie za n ieau ten tyczn e u zn an e ro zp raw ki, a n ad to
oba w ielkie d zieła botan iczn e T eofrasta i za ch o w a n y pod tegoż
nazw iskiem traktat O wrażeniach zmysłowych. W yw ro tow e tezy Z u r-
chera spotkały się z ostrą k rytyk ą E W eila („R e v u e d e M ć-
taphysiąue et de M o ra le " 1952, s. 446— 450) i O . G ig o n a („D e u t­
sche L ite ra tu rze itu n g " 1955, ss. 263— 69). C h arak terystyczn e św iatło
na m en taln ość Z iirch era rzu ca fakt, iż w r. 1954 ogłosił on d ru gą
książkę: Das. Corpus Platonicum in neuer Auffassung dargestellt, w któ­
rej ch ce dow ieść, że dzisiejsze C orpus A ca d em icu m nie p o ch o d zi
od P laton a, lecz o d je g o następców z p o ło w y w. I I I p .n .e ., jest
w ięc późniejsze o d C A . [ X X X I I ]
Przypisy do Wstępu 405
_____________________________________________________ «k
______ .

M Stanow isko T en n em a n n a p rzyp o m n iał F r. D irlm eier w Re­


cen zji książki Sch ach era, „D eu tsch e L itera tu rzeitu n g “ 1943, s. 379.
[X X X II]
57 Stanow isko S ch leierm ach era nie b yło je d n a k konsekw entne:
g d zie indziej (Geschichte d. Philosophie, s. 81) n a zy w a on W E bez
zastrzeżeń dziełem A rystotelesa (por. S ch ach er I 9). [ X X X I I ]
»• Por. SchEcher I 6— 9. [ X X X I I ]
69 Los Magna Moralia de Aristoteles. Por. w spom n ian ą w p rzy p i­
sie 56 recenzję D irlm eiera, s. 380. [ X X X I I ]
80 Ł Spengel, Ober die unter dem Namen des Aristoteles erhaltenen
Logischen Schriften. A b h . d. B ayr. A k a d . Philps.-hist. K I. 1841,
1843; Aristotelische Studien, tam że 1863, 1865. [ X X X I I I ]
« Por. S ch a ch er I 3 1— 46. [ X X X I I I ]
88 P . v. d. M u h ll, De Aristotelis Ethicorum Eudemiorum auctoritate,
1909, s. 44 (por. S ch a ch er I 81). [ X X X I I I ]
68 E. K a p p , Dos Verhdltnis d. eudemischen zur nikomachischen
Ethik, 1912. [ X X X I I I ]
64 A . M en zin gen , Interpretation der eudemischen Ethik , 1928. Por.
S ch a ch e r I p rzy p . 58. — H . G a d a m er, Der aristotelische Protreptikus
u. d. entwicklmgsgeschichtliche Betrachtung der aristotelischen Ethik .
„H e rm e s" 1928, s / 128— 163. — J . G effcken , Griechische Literatur-
geschichte, I I (1934), s. 220— 222. [ X X X I I I ]
#* H . A r nim , D ie drei aristotelischen Ethiken. Stzber. d. W iener
A k a d . Philos.-hist. K I. 202, 2, 1924 — i szereg d alszych p rzy ­
czyn k ó w o raz a rtyk u łó w p o lem iczn ych w S p raw o zd an ia ch tejże
A k ad em ii, w „R h ein isch es M u seu m “ 1927 i w „Hermesie** 1928.
T y tu ły i bliższe d an e podaje W ilp ert, s. 131 przypis 27. [ X X X I I I ]
66 P. G oh lke w Bursiana „Jah resb erich te u b . d. F ortschritte
d. klass. Altertumswissenschaft** 1929, s. 295; Aristoteles, Die Lehr-
schriften, V I I . 1 .... Schrift ub. Tugenden u. Laster, 1949. [ X X X I I I ]
87 W . Jaeger, Ober Ursprung u. Kreislauf d. philosophischen Lebens-
ideals. Stzber. d. preussischen A k a d . d. W issensch. Philos.-hist. K I.
1928; Ein Theophrastzitat in der Grossen Ethik, „Hermes** 1929.
[X X X III]
•8 N azw iska i ty tu ły w raz z szczegółow ym i d an ym i u W ilp erta,
s. 131 przypis 27 i u F r. D irlm eiera, Die Zeit d. Grossen Ethik. „R h e in i-
.sch es Museum** 1939, s. 2 14 p rzyp is 1. [ X X X I I I ]
• • U . W ilam ow itz-M oellendorfF , Neletts von Skepsis. „Hermes**
1928. [ X X X I I I ]
70 -W. T h eiler, D ie griechische Ethik u, die Ethiken des Aristoteles.
406 Przypisy do Wstępu

„H e rm e s" 1934. A u to r u w a ża W E za zapiski ja k ie g o ś p eryp a tetyk a


o p arte na w y k ła d zie etyk i w ygłoszonym p rzez A rystotelesa m ięd zy
EE a EN. [X X X III]
71 Por. p rzvp isy : 54 i 59. [ X X X I I I ]
72 P or. np . K. O . Brink, Stil u. Form der pseudoaristotelischen
Magna Moralia, 1934; Fr. D irlm eier, Die Z eU Grossen Ethik.
„R h ein isch es M u seu m " 1939; A.-Jf. Festugi&re, Aristote. Le plaisir,
1936, 1947 ; V o g e l 134. [ X X X I I I ]
73 S ch a ch er I, I I ; K . B rzoska, Die Formen des aristotelischen Den-
kens u< die E E , 1942. [ X X X I I I ]
74 Por. p rzy to czo n ą w p rzy p isie 56 recen zję D irlm eiera, s. 379-
382. [ X X X I I I ]
75 T a k np. G orn elia V o g e l tw ierd zi (s. 10 p rzy p . 1), że ro zp raw a
Sch& chera p o d w a ży ła p o g lą d y J a e g e ra na w czesność E E i o tw arła
now e p ersp ektyw y, a n aw et (134) że w szczęła n a now o dyskusję
n ad je j au ten tyczn o ścią. [ X X X I I I ]
78 P ew n e św iatło rzu cić tu m oże też ro zp raw a, którą p o d
koniec r. 1954 ogłosił R . S ta rk : Aristoteles-Studien. Philologische
Untersuchungen zur Entwicklung der aristotelischen Ethik. R e zu lta ty
osiągnięte tu na d rodze a n a lizy ję zy k o w ej nie są na razie zn an e
piszącej te słow a. [ X X X I V ] .
77 Por. przypis 41. [ X X X I V ]
78 Por. N uyens, The Euolution of Aristotle's Psychology, 1949, s. 1103.
[X X X IV ]
79 Por. spraw ozdanie J . M o reau z N uyen sa Uivolution de la psy­
chologie d'Aristote w R P h 1950, s. 96. [ X X X I V ]
80 Por. spraw ozdan ie G . V erb ek ego z tejże książki w R P h L
1948, s. 341. [ X X X I V ]
81 355 ? 356 i p rzyp is; Nemesios von Emesa, 1914, s. 62. [ X X X I V ]
82 Por. spraw ozd an ie D . A . R eesa z N u yen sa U euolution de la
psychologie d’Aristote w „ M in d “ 1951, s. 413. R ees broni stanow iska
B urneta i J a e g era , za rzu ca ją c N uyen sow i — p odobn ie ja k o n gi
A rn im J aeg ero w i (por. s. X X X ) — sztyw n e stosowanie schem atu
rozw ojow ego. Por. nadto p rzyp is do 1139 a 14. [ X X X V I
83 Por. przypis 80. [ X X X V ]
84 W . D . Ross w -P rze d m o w ie do sw ego Wyboru pism A ry sto ­
telesa, 1938, s. X I V (w edle cy ta ty u C o rn e lii V o g e l s. 15 przyp is 2).
[X X X V ]
85 Pór. E . H o ffm an n a recen zję z Arystotelesa Jaeg era, „P h ilo ­
logische W ochensc.hrift“ 1924, s. 5 16 — 17. [ X X X V I ]
Przypisy do Wstępu 407

86 H . H . J o a ch im , Aristętle, The Nicomachean Ethics. A Commen-


tary. E d. b y D . A . Rees. 1951. [ X X X V I ]
87 Por. J a e g e r 297. [ X X X V I ]
88 Por. s. X X I I I . [ X X X V I I ]
89 Por. J a e g er 239. W p rzek ład a ch łacińskich i na niektóre
ję z y k i now óżytn e p o jaw iają się fo rm y : E t(h ). a d N ico m ach u m ,
& N icom aąu e, an N ikom achos, a N ico m aco — które J a e g e r (tam że)
u w aża za d y leta n ck ie i p ó ź n e : w iek I V nie zn a ł d e d yk o w an ia kó-
m ukolw iek książek, a p on ad to E N nie b y ła — ja k w iad om o — o p u ­
b likow an ym p rzez A rystotelesa dziełem , lecz ogłoszonym po je g o
śm ierci zbiorem w ykład ó w . [ X X X V I I ]
90 Por. w yżej*przypis 55. P rzed Jaegerem p o d a w a ł tu ju ż d atę
310/300 A . G ercke w P a u ly ’ego i W issow y Realencyklopddie d. klass.
Altertumswiss. 1935, s. v. Aristoteles. [ X X X V I I ]
91 N ie je st rzeczą m o żliw ą ostre ro zgran iczen ie w y d a ó niekom en-
tow an ych, kom en tow an ych i kom en tarzy, n aw et n o w o żytn ych
(o ile nie stan ow ią odrębnej p o zy cji bibliograficzn ej). B yw ają bo­
w iem op atrzo n e objaśn ien iam i w y d a n ia , które nie zasłu gu ją na
m iano kom en tow an ych ; b y w ają inne (np. w y d a n ie G ran ta), w któ­
rych o l ś n i e n i a m ogą zw ycięsko m ierzyć się z n iejed n ym kom enta­
rzem . [ X X X I X ]
92 Por. L. M in io-P alu ello, P rzed m ow a do oksfordzkiego w y d an ia
Kategoryj i O wyrażaniu się, 1949, s. I X , X , g d zie au to r odsyła c z y te l­
nika do dw óch ogłoszonych p rzez siebie w la ta ch 1943 i 1945 p ra c
na ten tem at i stw ierdza, że p rzy p isy w an y B óecjuszow i p rzek ład
Kategoryj, k tó ry zach o w ał się do naszych czasów , jest zlep kiem tłu ­
m aczenia B ęecju sza i późniejszego jakiego ś p rzek ła d u ; złączenia
tych d w u części skład ow ych dokon an o ok. I X w . [ X X X I X ]
93 O b ie te Etyki, „ S ta r ą " i „ N o w ą " , ogłosił dru kiem G. M archesi,
pt. V Etica Nicomachea nella tradizione latina medievale, 1904. [ X X X I X ]
94 Ethica Borghesiana zn alezion a została w r. 1921 p rzez A . P elzera
(por. A L I 68). [ X X X I X ]
96 A L I 67, 68. W ed le b a d a ń n ajśw ieższych ( A L I I , 1955)
Eth. v ., E th . n. i Ethica Borghesiana są fra gm en tam i tego sa­
m ego, najstarszego p rzekład u łaciń skiego E N . [ X X X I X ]
9e W yk a za ł to pierw szy E. Franceschini w ro zp raw ie: Roberto
Grosseteste, vescovo di Lincoln, e le sue trdduzioni Latine, 1923— 24. Por.
A L I 69. ’ [ X X X I X ]
97 Por. A L I Prooemium, p. 16; Praefatio, p. 70 przypis 4. [ X L ]
98 Inform acje o p rzekład ach (a także n iżej — o kom entarzach)
408 Przypisy do Wstępu

hebrajskich zaczerpnięte są z dzieła: M. Steinschneider, Die he-


brdischen Uebetsetzungen des Mittelalters md die Juden ais Dolmetscher,
1893, s. 209— 218 (i 225). [X LI]
•• Wąsik s. 240, 252— 55. [X L IV ]
100 W. Rubczyński, O filozoficznych poglądach Sebastiana Petrycego
Z P ilzm , 1908, s. 29. [X L IV ]
101 Istnieje ponadto w ms 734 Muzeum Czartoryskich w K ra ­
kowie, ss. 215 i n n .: „Extract R ady Pokoju z Etica Arystotelussa
Uczyciela Alexandra Wielkiego pars 9-ty cap. 7-my po grecku
wydaną a po łacinie tłomaczoną zaś po ebraysku temu lat 400 przez
M ayera Doktora Króla Kastyleyskiego tłomaczoną a dopiero
roku 1790 do druku Orientalskiey w Berlinie podaną z ebrayskiego
na polski tłomaczoney" przez Samuela Mankiewicza, syndyka syna­
gogi w Lesznie. Przekładowi temu, dokonanemu łamaną polszczyzną
a obejmującemu nasz r. V I ks. I X (o zgodzie) towarzyszy list
z 10 X 1791 do Stanisława Augusta, podkreślający zgodność
poglądów Arystotelesa z zasadami świeżo uchwalonej konstytucji
3 maja.* [X L IV ]
102 Por. Zeller, Die Philosophie derGriechent IIS, 2. s. 640. [X L V I]
108 A L I 97. [X L V I] ‘ H
104 Por. M. Steinschneider, Die europdischen Obersetzungen aus dem
Arabischen bis Mitte des X V II Jkrh. Stzber. d. Wiener Akademie.
Philos.-hist. KI. 1905, s. 10. [X L V II]
106 Por. przypis 98. [X L V II]
10« Por. A L I 69. [X L V II]
107 Por. M . Grabmann, Gentile da Cingoli, 1941, s. 9, 13.
[X Ł V II]
108 O ile nie podano inaczej, tytuły i daty ukazania się komen­
tarzy ww. X I I I — X V oraz inne szczegóły odnaleźć można w pod­
ręcznikach Wulfa i Uberwega-Geyera. [X L V III]
10» W ulf II 222; M. Grabmann PhJ 1940, s. 34. [X L V I II ]
u ° por A L I 70. Summa ta, streszczająca Tr. a., została opubli­
kowana — zdaniem Powickego (s. 4 przyp. 1) i Wulfa (II 43) —-
w jakimś wydaniu weneckim dzieł wszystkich Arystotelesa z ^ 148 3.
Wiadomości tej nie potwierdza GW , który zna dwa takie wydania
(nry 2337 i 2339). [X L V III]
111 Do tej daty skłania się ostatnio O. Lottin (IV 867), który
poprzednio (III 722) przyjmował za G. Verbekem (RPhL 1949
s. 203— 30) r. 1260 jako datę powstania komentarza Tomasza
z Akwinu. [X L V III]
Przypisy do Wstępu 409

“ • BJ Incun. 594, por. Grabmann, Averr. 70. [X L V III]


113 Goloniae 1491. BJ Incun. 1653. [X L V III]
114 O ile nie podano inaczej, dane o komentarzach szesnasto-
wiecznych zaczerpnięte są z t. I I I 12 tJberwega Geschichte der Phi-
losophie, 1924, z Susemihla-Apelta Notitia litteraria s. X IX , z Płii-
lippe’a; czasem z Buhlego I De librorum Aristotelis inłerprełibus, 1791,
lub z Wąsika. [X L V III]
115 Gregorius Brede (Bredekoph lub-kopf), prof. i rektor uniw.
lipskiego (um. 1529). Ogłosił drukiem m. i.: Breuiuscula facilimaęue
commentatio in Pamulum philosophiae moralis, in Ethicam Ar-is intro-
ductorium, 1505. Z daty tej wynika, że Pawulus był wydany najpóźniej
w r. 1505. Znamy wydania z r. 1517, prawdopodobnie w Krakowie,
gdzie przez czas jakiś bawił, i z r. 1531 w Krakowie. Por. Biblio­
grafię Estreichera. Polakiem nie był. O innych jego publikacjach
por. J. Chr. Adelung, Fortsetzungen zu Joechers Gelehrtenlexicon, 1784,
gdzie jednak błędnie „philosophia naturalis“ zamiast „philosophia
moralis4*. [X L V III]
na Argentorati 1511; Cracoviae 1524., Por. Bibliografię Estrei­
chera. [X L V III]
117 Piccolominiego Universa Philosophia de moribus nie jest właści­
wie komentarzem, jako że trzyma się w swym układzie porządku
systematycznego, a nie.porządku tekstu EN. Wymieniamy tu jednak
autora tego dzieła ze względu na jego znaczenie dla komentarzy
Petrycego, o czym niżej s. L III. [X L V III]
118 w wydaniu łacińskim EN, wspólnie z Felicjanem, 1550.
[ X L V I 1I]
n 0 por Bibliografię Estreichera. Autor był lekarzem przybocz­
nym Stefana Batorego. Umarł w Krakowie w r. 1602. [X L V III]
120 Egzemplarz tej parafrazy w BJ. [ X L V I I 1]
121 Tybingae 1585; L i p s i a ^ 1590. [X L IX ]
122 W ulf III 85, 94. [ * L I X ]
128 Lichiae 1598. Komentarz do całości, wydany wraz z komen­
tarzem do ksiąg I— III P. Martyra Vermiliusa. [X L IX ]
124 Dane o Crellu, ministrze zboru Sriańskiego w Rakowie
(1618— 1633), zawdzięcza pisząca te słowa prof. I. Dąmbskiej.
[X L IX ]
126 III 621, 626— 30, 735. [X L IX ]
128 Podana w tekście data, odmienna od tej, która figuruje
w K . Morawskiego Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, II 93 (1900),
i inne szczegóły dotyczące Pawła z Worczyna wysnute są z różnych
410 Przypisy do Wstępu

o nim wzmianek zawartych w mss BJ nry 659 i 711 (z końca X I V w.)


oraz 720 z r. 1424. [LI]
127 O Pawle z Zatora wspominają mss BJ nry 491, 670, 786,
*5°6, 1507, 2372 i 3068. Ze wzmianek tych nie wynika bynajmniej*
by Paweł z Z. miał coś wspólnego z Arystotelesem, a nawet w ogóle
z filozofią. Był on kaznodzieją, zapewne profesorem teologii, i od­
grywał może pewną rolę w sprawach związanych z administracją
Akademii Krakowskiej. [LI]
las p or. Bibliografię Estreichera. [LII]
129 Por. przypis 98. [LII]
130 Starożytność znała podział na rr., o czym informuje Th.
Birt, Kritik u. Hermeneutik nebst Abriss d. antiken Buchwesens, 1913,
s. 11. [L IV ]
131 Do wyjątków należą wydania takie, jak wydanie przekładu
Felicjana z r. 1560, z komentarzem Averroesa, przerobionym w celu
uzgodnienia go z podziałem na rr. „starszym** (por. niżej s. L V )
przyjętym przez tłumacza. [L IV ]
182 Por. Powiekę, s. 17. [L IV ]
188 Powiekę pozostawia nie rozstrzygniętym pytanie, czy oma­
wiany podział zawdzięcza Lefóvre*owi swe istnienie, czy tylko swe
rozpowszechnienie. [L V ]
134 Por. recenzję tego sprawozdania zamieszczoną przez W. Jae-
gera w „Gnomon** 1928, s. 625— 637. [L V II]
135 Por. Program Powszechnych Wykładów Uniwersyteckich
z r. 1900. (Rozprawy i artykuły filozoficzne, 1927, s. 440). T ak też
w Sokratesie („Filomata** 1931, L. 29, s. 594— 97). [LX]
138 Analiza objawów woli, 1904, s. 9; przekłady tiialogów Platoń­
skich np. Protagoras, Menon i i., Wstępy i Objaśnienia do tychże;
por. zwłaszcza Obj. do Menona, s. 75 i nn., gdzie autor uzasadnia
swe stanowisko. [LX ]
137 Z arys historii filozofii greckiej, 1936, np. s. 135— 37, 157 n., 175.
[LX]
138 „Przegląd Filozoficzny** 1936, s. 192* [LX]
138 „M eander" 1946, s. 419. [LX]
140 Erudycja klasyczna Orzechowskiego. Rozpr. Wydz. Filol. P A U ,
t. 65, 1939, s. 113. [L X ]
141 Literatura grecka I 2 s. 622. [LX]
*42 Tam że s. 613. [LX]
148 Tam że s. 134. [LX]
144 Tam że s. 174. [LX]
Przypisy do Wstępu 411

146 Tam że III i. s. 200. [LX ]


146 Arystoteles nie nazywa dzielności wartością, pojęcie wartości
nie jest mu jednak obce: operuje nim np. 1019 a 20, 1023 b *7>
1063 a 2; b 17. [LX ]
147 Por. Słownik warszawski, gdzie s. v., 2 c, figuruje to znaczenie
staropolskie. [L X I]
148 Cnota. Dzieła . Wydanie Narodowe. T . V II. s. 248— 250. [L X II]
14* Por. Słownik warszawski s. v. „C n o ta ": „1. skłonność albo
zdolność do stałego postępowania zgodnie z jakim ś moralnym
przepisem... 2. Rys charakteru moralnie ceniony." [L X II]
150 Por. wyżej: „dzielność umysłu", „dzielny umysł". [L X II]
161 Por. Fr„ Sławski, Słownik etymologiczny języka polskiego, 1953,
s.v. Dzielny. [L X II]
152 Por. M .F. W .A. Mullach, Grammatik d. grięchischen Vulgar-
sprache in histotischer Entwicklung, 1856, s. 48. — D. Pezzi, La lingua
greca antica, 1888, s. 465. — K . G. Kaibel, S tilu . Text der 'AJtojyotfow
noknela, des. Aristoteles, 1893, s. 37. — A. Thum b, Die griechische
Sprache im Z eitalter des Hellenismus. Beitrdge zur Geschichte u. Beurteiltmg
der Koine, 1901, s. 405, 417. — St. Witkowski, Bericht iib. d. Literatur
zur Koine. Bursian’s „Jahresberichte ub. d. Fortschritte d. klassischen
Altertumswissenschaft" 1912, s. 219. [L X III]
168 Paideia I 2, 1936, s. 25. [L X III]
164 Die Ethik der alten Griechen (najobszerniejsze przedstawienie
tego tematu), 1882, t. I 295. [L X IV ]
155 Tam że s.336. Por. też s. 228, 229; 369. [L X IV ]
166 Platon I 2, 1920^ s. 55. [L X IV ]
167 Tam że II 220. [L X IV ]
188 Tam że I 59. .[LX IV ]
152 Tam że I 55. [L X IV ]
180 Der Grossgesinnte. Aus der Nikomachischen Ethik des Aristoteles.
„D ie Antike" V I I , 1931, s. 104. [L X IV ]
161 Humanistische Reden u. Yortrąge, 1937, s. 115; 129. [LXlV]
162 „Zeitschrift f. philosophische Forschung" 1949; s. 518, w auto­
ryzowanym przekładzie niemieckim jednej z rozpraw angielskich
Jaegera. [L X V ]
188 Die griechische Philosophie, 1941. [L X V ]
184 Appellata est a viro virtus, viri autem maxime propria est
fortitudo. Cicero, Tusc. 2, 43. [L X V ]
“ • Cycero, Mowy. T l. E. R . t. I, 1870, s. 83. [L X V ]
m Wł. Wąsik w przekładzie polskim Kategoryj, 1909, s. 127;
412 Przypisy do Wstępu

Fr. Kwiatkowski w przekładzie polskim Historii filozofii Stockla


i Weing&rtnera, 3 wyd. 1930, s. 181. [ L X V y
167 Sebastian Petrycy; Fr. Gabryl, 0 „ Kategoriach" Arystotelesa.
Rozpr. Akad. Um. w Krakowie, 1897, s. 124; Fr. Kwiatkowski,
l.c. [L X V I]
168 A . Usowicz, Układ cnót i wad u Arystotelesa i Tomasza z Akwinu,
1939— z dodatkiem „m oralna" s. 11, 31, 33. Tomistyczna subli-
macja uczuć, 1946, s. 33, 34; J. Woroniecki, „Polski Przegląd Tomi-
styczny" 1939, s. 63, 64. Podobnie w przekładzie ks. II EN, „M ean­
der" 1946, passim, szczególnie s. 420 przypis 1, gdzie jednak autor
sam stwierdza, że przez „sprawność" oddaje nie tylko l^ię, lecz
czasem także dper^. [L X V I]
169 A. Świętochowski, %ródła moralności, 1912, s. 46. [L X V I]
1 Wł. Kornatowski, Rozwój pojęć o państwie w starożytnej Grecji
7 0 ,

1950, s. 322; E. Rutkowska w przekładzie Janeta Historii filozofii,


wyd. 2, 1932, s. 59. [L X V I]
171 E. Rutkowska tamże; J. Rutkowska W przekładzie Janeta
Zarysu etyki 1926, s. 24. [L X V I]
172 J. Siwecki, „Przegląd Filozoficzny" 1933, s. 197. [L X V I]
173 Fr. Gabryl, op. cit. s. 64 — z dodatkiem „stałe"; Wł. T a ­
tarkiewicz, Historia filozofii, I4, 1948, s. 147; Trzy etyki Arystotelesa,
„Przegląd Filozoficzny" 1933, s. 15; H. Jakubanis, „Nauka Polska"
*937>s- 3445 J Woroniecki, „M eander" 1946, l.c.; W. Kornatowski
l.c. [L X V I]
174 T . Sinko, Literatura grecka, II 2, 1948, s. 26 (u Poseidoniosa).
tL X V I ]
175 Abstrahuje się tu od kwestii autentyczności Kategoryj (por.
s*. X V I I ), które, nawet zdaniem jej przeciwników, pochodzić mają
z okresu naturalizmu i empiryzmu, cechujących perypat po śmierci
Arystotelesa (por. Jaeger 45), a więc zgodne są z jego zasadni­
czymi poglądami. [L X V II]
176 Thesaurus Linguae Graecae przytacza s.v. SĘię rozróżnienie to
z Hippokratesar. Mógł więc Arystoteles zaczerpnąć je z tego właśnie
źródła. W każdym razie Hippokrates zna w znaczeniu konsty­
tucji cielesnej (D e victu M . A. p. 391, 13). [L X V III]
177 Str. 123 wyd. Marąuardta, 1929. Źródłem Galena mogła być
bądź terminologia perypatetyczna, bądź ewentualnie Hippokra-
tesowa. [L X V III]
178 Suidae Lepcicon. Ed. A. Adler, 1928— 1935, s. w . Swć&eaię i
ą ię . [ l x v i i i ]
Przypisy do Wstępu 413

17• In Categorias Aristotelis U. IV. Patrologia Latina, t. 64. [L X IX ]


180 Por. I. During. Von Aristoteles ~bis Leibniz. „Antike u. Abend-
land" IV , 1954, s. 130. [L X IX ]
181 Tłumacze i komentatorowie EN wymienieni tu są bez po­
dania miejsc, w których używają terminu dispositio. Są to na ogół
miejsca, w których termin ten występuje w EN (por. Skorowidz
pojęć s.v. Dyspozycja), a w szczególności 1108 b 11. O tłumaczach
i komentatorach por. wyżej ss.X X X IX — L IV . [L X IX ]
182 Histk an. 767 a 30, 776 b 34; part. anim. 639 a 22.
[L X IX ]
188 Commentarioli introductorii Metaphysices, w wydaniu z r. 1510,
fol. 514 v. [L X X ] .
184 W EN dispositio, w Retoryce (1370 a 2, 1372 a 33, 1379 a 25,
I3 8 5 b 3 in n .) — atfectio. [L X X ]
185 \y Kategoriach (8 b 27 i nn*, 9 a 8 i nn.) affectio; w Analitykach
drugich 79 b 23 i w Topice 145 a 34 — dispositio. [L X X ]
188 Textus parrnli philosophiae moralis, 1517, s. a iij. [L X X ]
187 Por. Wąsik 375. [L X X ]
188 Por. Uberweg, Geschichte der Philosophie, I I P 2 179. [L X X ]
189 Wymienione w Analitykach drugich dwa znaczenia występują
w późniejszej EN jako dwie z wielu cech uzasadnionej dumy (por.
ks. I V r. III §§ 18 i 34; 31). Należy do nich w tej Etyce (l.c. § 30)
także puszczanie w niepamięć doznanych krzywd, postulowane
przez Kotarbińskiego jako „główne chyba** znaczenie greckiej
megalopsychia. [L X X III]
180 Por. A. Birkenmajer, Vermischte Untersuchmgen zur Geschichte
d. mittelalterlicheń Philosophie, 1922. V . Der Streit des Alonso v. Cartagena
mit Leonardo Bruni Aretino. (Beitrage zur Geschichte der mittelalterli-
chcn Philosophie, X X , ss. 129— 210 i 226— 236). [L X X V II]
181 Por. M. Grabmann, Eine ungedruckte Verteidigungsschrift von
Wilhelm von Moerbeke Obersetzung der N E gegenuber dem Humanisten
L. Bruni. Abhandlungen aus dem Gebiete der Philosophie u. ihrer
Geschichte, 1913, ss. 133— 142, [L X X V II]
181 Aristoteles. Die Lekrschriften, herausgegeben, iibertragen
u. in ihrer Enststehung erlautert v. P. Gohlke, 1947 i nn. W ramach
tego wydania EN dotychczas się jeszcze nie ukazała. [Ł X X X ]
188 Por. U . Fleischer, Grundsdtzliches zu Gohlkes Aristotelesuberse-
tzung. „Archiv fur Philosophie** 1949, s. 420. [L X X X J
184 Pogląd ten głosi np. A. E. Taylor, Plato*, 1926. Por. recenzję
W. Jaeger a z tej książki w „Gnomon** 1928, s. 10. [L X X X I II ]
PRZYPISY DO ETYKI NIKOMACHEJSKIEJ

1094 a 20 T a sama myśl w młodzieńczej Zachęcie do filozofii (Pro-


treptyku) , frgm. 58 u Rosego. O hierarchii celów i celu ostatecznym
mowa też w Platońskim Lizysie 219 B — 220 B. Por. przypis do 1096
a 24.
1094 a 22 d o b re m sam ym p r z e z się i d o b re m n a jw y ż s z y m —
Arystoteles nie tylko nie utożsamia tych dwóch pojęć (por. W. Jaeger,
„Gnomon* 19^8, s. 635), lecz przeciwstawia je, a w tym przeciwsta­
wieniu znajduje swój wyraz zasadnicza różnica poglądów Platona
i Arystotelesa na podstawowe zagadnienie etyczne: celem wszelkiego
postępowania jest dla Platona dobro samo w sobie (tó a y a & ó y , T dcya& óv),
dla Arystotelesa to, co jest dla człowieka najlepsze (tó < 5ćpiorov), co
człowiek może osiągnąć przez swe działanie i posiąść. Por. 1096 b 34
i przypis do 1097 a 13.
1094 a 23 Porównania z łucznikami używa niejednokrotnie Platon
(np. Teajtet-194 A , Państwo 439 B, Prawa 705 E, 934 B). O innych słow­
nych reminiscencjach z Platona w Etyce nikomachejskiej por. objaśnie­
nia pod tekstem do 1096 b 1, 1097 a 10; 27; b 27, 1100 b 21,
1107 b 14, 1109 a 35, 1155 b 29 i przypisy do 1099 b 10, 1143 b 14,
1145 a 28, 1173 ja 21. O głębszych podobieństwach por. przypis
do 1096 a 24, gdzie przytoczone są też inne miejsca.
1094 a 26 Koncepcja hierarchii nauk z polityką jako nauką na­
czelną jest też u Platona: Eutydem 289 B — 292 E, Polityk 304
B — 305 E. Zob. też Górgiasz 517 E i Państwo 429 A, 601 D.
Por. przypis do 1096 a 24.
1094 b 8 Por. Politykę 1325 ^ 15.
1094 b 11 O stosunku etyki do polityki por. przypis do 1095 a 13.
10.94 b 14 W tekście dosłownie: piękno. Określenie „moralne"
dodano — tu i często niżej ■ — dla zaznaczenia, że idzie o piękno
w znaczeniu tego, co zadowala wymagania etyczne, a nie estetyczne.
Zacieranie się tej różnicy w wyrazie k<%Xó<; jest charakterystyczne
416 Przypisy do FJyki

dla umysłowości helleńskiej, w której piękno i dobro, będąc oba


umiarami, zlewały się z sobą (stąd xaXoxAYa&Coc). Mówi o tym np.
Platon w Filebie 64 E. Por. jednak definicję xaXÓ<; w Retoryct 1366 a 33.
1094 b 24 Wprowadzone tu pojęcie wykształcenia (7rc7ratSeupLĆvou)
określa W. Jaeger (Diokles 40), za komentarzem J. Burneta do EN,
jako trafny sąd o właściwej dla każdego przedmiotu metodzie opraco­
wania. Pojęcie to rozwinął Jaegćr w II t. swego dzieła Paideia.
1094 b 25: 1094 b 11— 25 formułuje Arystoteles po raz pierwszy
swój pogląd na empiryczną metodę, której, zdaniem jego, należy
przestrzegać w etyce. Ostrze polemiczne tego poglądu skierowane
jest przeciw Platońskiemu postulatowi ścisłości w etyce, przeciw jego
etyce morę geometrico (Jaeger 87 i Diokles 40), a tym samym przeciw
głoszonemu przez Arystotelesa w młodzieńczym Protreptyku pla-
tonizującemu ideałowi etycznemu. Wspomniany, niewątpliwie po­
lemiczny charakter wywodów Arystotelesa wraca i niżej, ilekroć
poruszony jest ten temat: 1098 a 26 — b 3, 1102 a ‘23, u 04 a 1— 9,
1107 a 29, 1165 a 12— 14, 1181 a 10 (w odniesieniu do polityki).
Wymowną ilustracją empirystycznego stanowiska Arystotelesa w tej
mierze są wywody r. II ks. IX . — EE, stanowiąca, zdaniem
Jaegera, ogniwo pośrednie między Prołreptykiem a EN, nie kładzie
nacisku na empiryczny charakter metody etyki (Jaeger 242).
1094 b 27 Podobna myśl w Platońskim Teajłecie 162 E. Por. przypis
do 1096 a 24.
1095 a 11 Z wywodami r. III por. Metafizykę ks. II (a £Xocttov)
r. III.
1095 a 13 n i e c h a j s ł u ż ą j a k o p r z e d m o w a — 7iecppoljju<fca&<o.
Arystotelesi wprowadza tu sam nazwę przedmowy dla rozdziałów
I— III ks. I. Nie trudno dostrzec, że przedmowa ta dotyczy nie tylko
Etyki, ale i Polityki: przedmioty obu dzieł składają się na tzw. przez
Arystotelesa (1181 b 15) „filozofię spraw ludzkich", która obejmuje
całą działalność praktyczną człowieka. Przedstawiwszy zagadnienia
etyczne Arystoteles przechodzi w ostatnim rozdziale EN do naszkico­
wania programu drugiej części filozofii spraw ludzkich, czyli Polityki.
Por. przypis do 1181 b 22. Jedność wewnętrzną etyki i polityki akcen­
tują też silnie Platońskie Prawa 708 C, a całe Państwo oparte jest na
tej jedności (paralelizm trzech części duszy i trzech rodzajów życia
z trzema stanami w państwie). U Platona jest owo sprzężenie etyki in­
dywidualnej i zbiorowej nawet dużo silniejsze, u Arystotelesa bowiem
ma ono charakter raczej literacki, a w gruncie rzeczy dokonał on
Przypisy do Etyki 417

wyodrębnienia etyki indywidualnej, które utrzymało się w czasach


hellenizmu i późniejszych (Jaeger 289). Por. przypis do 1097
a x3 * • '"V ' .
1095 b 19 Arystoteles ma na myśli kontemplację prawdy, z wy­
kluczeniem momentów uczuciowych i mistycznych, które u później-
* .

szych filozofów łączyły się z pojęciem kontemplacji. Pojęcie teore­


tycznej kontemplacji i poświęconego jej życia rozwija Arystoteles
szerzej w rozdziale V II ostatniej księgi EN. Pojęcie to jednak i roz­
różnienie wspomnianych w tekście trzech rodzajów życia jest wcześ­
niejsze aniżeli E N : występuje ono w postaci bardziej rozwiniętej
w Protreptyku ""(F. X Protreptyka Jamblicha), a źródłem jego jest etyka
Platona z* późnego okresu jego twórczości. Por. też EE 1216 a 10.
W starożytności przypisywano koncepcję „życia teoretycznego"
Pitagorasowi (Jaeger 65, 79, 98— 100, 244-—246) lub Anaksagora-
sowi (tamże 265, 266).— Por. Politykę 1324 a 8 i nn. i przypis do
10 9 6 3 2 4 . x

1096 a 16 Słynne te słowa, znane są raczej w formie, która jest zmo­


dyfikowaną nieco wersją tego, co czytamy w anonimowej, kompila-
cyjnej łacińskiej Vita Aristotelis z w. X III (Rose, s. 447): Amicus Plato, sed
magis amica ueritas; słowa te zawierają, ironiczną może, aluzję do
wypowiedzi samego Platona w Państwie 595 B: „Trzeba to powie­
dzieć, chociaż mówić mi trudno: tak bardzom od dziecka nawykł
lubić Homera i czcić... Ale nie należy człowieka cenić więcej niż
prawdę, więc trzeba powiedzieć, có myślę". Por. też 607 C : „A le
byłby to grzech zdradzać to, co się wydaje prawdą". (Przekład Wł. Wit-
wiGkiego, 1948). Por. przypis do 1096 a 24.
1096 a 23 O wieloznaczności wyrazu „dobro" por. b 29 i Topikę
107 a 5. *
1096 a 24 Pobrzmiewa tu pogląd wypowiedziany (w EE 1217 b 30
i) w Metafizyce 1072 a 34, wedle którego przedmiotem metafizyki
jest tylko to, co doskonałe i dobre w kategorii o&aioc, a nie — jak
późhiej — wszelkie rodzaje bytu. Twierdzenie to, jak w ogóle księga A
Metafizyki, reprezentuje wcześniejszą fazę poglądów metafizycznych
Arystotelesa; tkwiących jeszcze całkowicie w platonizmie (por. Jaeger
230 i przypis 4). Inne ważniejsze punkty styczne, w których Arystoteles
nie cytuje Platona, zaznaczone są w objaśnieniach (pod tekstem)
do wierszy: 1097 b 28, 1098 b 12, 1115 a 10, 1120 b 14, 1130 a 3,
1133 a 16, 1140 b 12; 26, 1141 b 4, 1155 b 11, 1.157 b 25 — oraz
w przypisach do wierszy: 1094 a 201 i b 25,27,1095 b 19,1096 a 16;

27 — E t y k a
418 Przypisy do Etyki

30; 33, 1097 b 20, 1101 b 9, 1102 b 10, 1103 a 3; 7; 17, 1106 b 15,
1107 a 33, 1110 b 30, 1 u 1 b 6, 1116 a 17, 1 1 2 3 3 1 0 ,1 1 3 0 3 1 4 ,
1131 b i3 ;2 4 , M 32b34, 1133329; b 30,113584, ii3 7 b 2 g , 1138332,
1139 b 17, 1140 b 24, 1143 3 10; 16; 19; b 6, 1145 b 20, 1146
b 25; 33, 1152 b 35, 1155 a 35,1159 b 4, 1160 b 22, 1167 3 4; 6,
1169 a 2, 1173 b 17, 1176 a 1; 4; 17; 19, 1177 b 33, 1178 a 6,
1181 a 6.
1096 a 30 Jest to pogląd Platoński. Por. Laches 198 D — 199 A,
Parmenides 134 A , i przypis do 1096 a 24.
1096 a 33 Z żadnej dziedziny wiedzy ludzkiej nie czerpie EN
materiału ilustracyjnego i porównawczego w takiej obfitości jak
z dziedziny sztuki lekarskiej. Fakt ten dawno już /zwrócił uwagę
badaczy i starano się go niejednokrotnie wytłumaczyć momen­
tami dziedzicznymi: ojciec Arystotelesa, Nikomach, był lękarzem,
i członkiem rodu lekarskiego Asklepiadów. W związku z tym
pojawiały się też poglądy, że Nikomach był tym, który obudził
w synu zainteresowania medyczne, i że Arystoteles, wstępując w 18 roku
życia do Akademii, posiadał już wykształcenie lekarskie. Teza tego
rodzaju nie może na poparcie swe przytoczyć żadnego świadectwa
starożytnego, i jest rzeczą wątpliwą, czy Arystoteles, który ojca
utracił w wieku chłopięcym, miał w rodzinnej Stagirze jakąkolwiek
sposobność zetknięcia się z medycyną. Trzeba tedy szukać innych
źródeł zainteresowania się Arystotelesa sztuką lekarską i nie trudno
je znaleźć w Akademii, gdzie Arystoteles nie tylko zetknął się osobiście
z przedstawicielem sycylijskiej szkoły lekarskiej, ^hilistionem z Syrakuz
(por. W. Jaeger, Dos Pneuma im Lykeion, „Hermes" 1913, s. 51), lecz
nadto poznał koncepcję sztuki lekarskiej jako pierwowzoru etyki
(por. Platona Państwo, 444 E, Gorgiasz 464 A i nn., 504 A i nń.). Oba
te wpływy (z którymi łączyła się zresztą znajomość dzieł Hippokratesa
i jego szkoły — por. Jaeger 359), znalazły podatny grunt we wrodzonej
Arystotelesowi tendencji do empirii i przyczyniły się do rozwinięcia
przezeń koncepcji etyki jako sztuki zachowywania zdrowia ducho­
wego, jako — powiedzielibyśmy dzisiaj — dietetyki duszy (Jaeger,
Diokles 45, 49, 50, 69, 219). Por. przypis do 1096 a 24. To powiązanie
elementów etycznych z przyrodniczymi przyciągnęło też do szkoły
Arystotelesa wybitnego lekarza jońskiego Dioklesa z Karystoś (miasta
na Eubei), którego żywot przesuwa Jaeger (tamże 69 i passim) z pierw­
szych dziesiątków I V w. na czasy późniejsze, przyjmując jako datę
jego śmierci początek w. III, i w którego pismach dopatruje się
Przypisy do Etyki

szczególnie silnego wpływu Arystotelesa, a zwłaszcza jego poglądów


etycznych (tamże 49),
1096 b 6 Pitagorejczycy przyjmowali dwa szeregi pierwiastków,
ktSrych człony pozostawały w stosunłfu przeciwieństwa, a mianowi­
cie : granica i bezkres, parzystość i nieparzystość, jedność i wielość,
kierunek w prawo i w lewo, pierwiastek męski i żeński, .spoczynek
i ruch, prostość i krzywość, światło i ciemność, dobro i zło, kwadrato-
wość i podłużność. W rzędzie dóbr — ściślej m ówiąc: w tym rzędzie
ęo i dobro,— * umieszczali tedy m. i, jedność.
1097 a 13 Zawarta w r. V I krytyka Platońskiego pojęcia idei dobra
(refutacją Platońskiej teorii idej w ogóle zajmuje się Arystoteles
szczegółowiej w księgach A, B, M i N swej Metafizyki) nie jest jedynym
w EN, choć jest w niej najważniejszymi najobszerniejszym przeciwsta­
wieniem się poglądom Platona. Tu, i gdzie indziej w EN, oponując
Platonowi Arystoteles nie wymienia jego im ienia: gdzie mowa explicite
o Platonie, dzieje się to zawsze tylko z uznaniem (por. 1095 a 32>
1104 b 12, 1172 b 28), a polemika z nim jest zawsze mniej lub więcej
utajona, choć czasem — jak w naszym miejscu — jest rzeczą całko­
wicie przejrzystą, pod czyim adresem skierowana jest krytyka. Dodać
trzeba, że nie tylko szczegółowe opracowanie tematu punktów spor­
nych między poglądami etycznymi Platona i Arystotelesa (podobnie
jak zresztą punktów ich styczności, o których por. przypis do 1096 a 24)
wymagałoby osobnego studium, lecz nadto że studium takie jest
z góry skazane na niezupełność: Arystoteles bowiem znał Platona
nie — jak m y j e d y n i e z jego pism literackich, dialogów, lecz
także, co ważniejsza, z wykładów w Akademii, z których nas nic
lub prawie nic nie doszło (por. W. Jaeger, Studien zur Entstehungsge-
schichte der Metaphysik des Aristoteles, 1912, s. 141). Poniżej zestawione
są miejsca EN, w których zaznaczona została w objaśnieniach i w przy­
pisach mniej lub więcej ukryta polemika z Platonem czy też nie­
zgodność z jego poglądami. Są to objaśnienia do wierszy: i m a 25,
1116 b 5, 1153 b 20, 1158 a 25, 1181 b 13 — oraz przypisy do wier­
szy : 1994 a 22; b 25, 1095 a 13, 1097 b 20, 1099 b 7, 1100 b 16, 1103
b32, 1105 b 2,1106 b 15 ,1 1 0 7 a 3 2 ;3 3 ,1 1 1 3 a 15,
1145 a 11,-1153 a 17, 1160 a 34, 1173 b 7; 20, 1179 a 30, iiB o b 10.
1097 b 20 Pogląd, że szczęście nie jest żadnym ze składników sumy
poszczególnych dóbr, odmienny jest od tego, co głosi Platon (Burnet
u Walzera 271 przypis 3 — por. przypis do 1097 a 13), przypisanie
natomiast szczęściu charakteru czegoś ostatecznego i samostarczal-

27 *
420 Przypisy do Etyki

nego zgodne jest z postulatami Platońskiego FiUba 20 D, 67 A (Walzer


271). Por. Retorykę 1362 b 16 i przypis do 1096 a £4.
1098 a 1 Por. O duszy 414 a 29 — b 6, 415 a 1— 7.
1098 a 5 Por. Politykę 1333 a 17. *
1098 a 17 Że dobro najwyższe (szczęśliwość) jest działaniem,
czynnością— o tym m owa'nie tylko niejednokrotnie w EN (por.
•Skorowidz pojęć s. y. Szczęście), lecz także w Metafizyce 1050 a 36,
w Polityce 1325 a 32 i w Poetyce 1450 a 17.
1098 a i8 J e d n a ... ja s k ó łk a n ie s ta n o w i o w io śn ie — przy­
słowie. Arystoteles lubował się w przysłowiach i upatrywał w nich
pozostałości starodawnej filozofii (tpcaTot^etfijAaTa TtotXat5< 91X0009{otę,
frgm. 13 u Rosego). O innych przysłowiach w EN por. Skorowidz pojęć
s. v. Przysłowie.
1098 b 2 Por. Analityki drugie' 75 a 18, 76 a 12, 78 a 22 i tm.,
87 » 31. ,
1098 b 3 Por. przypis do 1094 b 25.
1099 b 7 Wyłożony tu pogląd charakteryzuje realistyczną, anty-
metafizyczną i antyplatońską (por.-przypis do 1100 b 16) postawę
etyki Arystotelesa, co podkreślano ju ż w starożytności. Por. De mta
Aristotelis ex codice Marciano 257, u Rosego s. 434, i Cycerona De
finibus II, V I 19: Aristoteles yirtutis usum cum vitae perfectae prospe-
ritate coniunxit. Pogląd ten rozwija Arystoteles 117,8 b 33 i nn. Por.
też Politykę 1323 a 25; 41, 1332 a 1, Retorykę 1361 b 39 i nn., 1389
a 1, 1391 a 30 i nn., oraz przypis do 1097 a 13.
1099 b i o d z i ę k i ja k ie m u ś z r z ą d z e n iu b o sk ie m u — x«T<fc
Tiva &e(av {xoipav — wyrażenie i pojęcie częste u Platona, por.
np. Obrona1 Sokratesa 33 G, Menon 99 E, 100 B, Protagoras 322
A , Fajdros 23Ó A , 244 C, Prawa 642 C, 875 G. Por. przypis do
1094 a 23.
1099 b 21 z g o d n e z f w y m o g a m i] n a t u r y — xoct& 9&nv.
Natura pojęta tu jest jako norma, na co wskazuje też dalsza część
zdania, gdzie mowa o t 4 xoct& tćxv?)v (to, co zgodne z zasadami sztuk).
T ak samo użyte jest xaxa <ptiaiv 1140 a 15 i 1173 b 8. Tym'znaczeniem
zwrotu xoct& 9Óaiv zajmuje się — w związku z Teofrastem — Dirlmeier
(9), zwracając uwagę na prastare dążenie myśli greckiej do mierzenia
postępowania ludzkiego za pomocą nórmy, jaką stanowi natura,
i przytaczając słowa Heraklita (frgm. 112 u Dielsa8 I 176):,^...
mądrością jest prawdę mówić i czynić, nasłuchując (toratoyroeę)
przyrody.M
Przypisy do Etyki 4211

1100 b 16 Że szczęście polega na wykonywaniu cnót (por. 1 177


a 11 nn.) —- to pogląd Platona. Por. Uczta 202 C, Państwo A, 580 C,
Prawa 742 E i przytoczone już we Wstępie (s. X X V I) słowa elegii Ary­
stotelesowej, dotyczące Platona („...dowiódł, że człowiek dobry jest
zarazęm szczęśliwy"). Arystoteles dodaje tu jednak: „przede wszyst­
kim" (fjLd&tcrra), ponieważ, jego zdaniem, należą też do szczęścia dobra
zewnętrzne. Por. 1999 b 7 i przypis do tego wiersza. Por. też przypis
do 1097 a 13.
1101 b 95 1100 a 24— 30 i 1 roi a 30 — b 9, mówiąc o wpływie po­
wodzenia i niepowodzenia człowieka na szczęśliwość jego zmarłych
przodków, zakłada Arystoteles nieśmiertelność duszy. Jest to pogląd,
który głosił jego młodzieńczy Eudemos i późniejszy dialog rcepl ęiXbao$aę,
pogląd, którego Arystoteles potem poniechał upatrując w duszy
entelechię ciałą. Tak pojęta dusza nie może istnieć bez ciała (0 duszy
412 a 19 i n .); wyjątek stanowi tylko pierwiastek boski w człowieku,
vouę, który jest nieśmiertelny. Por. niżej 1177 b-30 nn., frgm. 61 u Ro-
sego (Protreptyk), Metafizyka 1070 a 24 (Jaeger 38— 44; 48). W omawia­
nych jednak miejscach idzie o nieśmiertelność całej duszy, w stylu Pla­
tońskiego Fedondy a poruszona w "tekście sprawa zmian w pośmiertnej
szczęśliwości przodków jest echem toczonych na ten temat dys­
kusji .w Akademii, o których wspomina I I List Platona 311.
Zwraca na to uwagę O. Apelt w komentarzu do niemieckiego
przekładu Listów Platona (Philos. Bibliothek t. 173). Por. przypis
do 1096 a 24.
m oi b 12 Podany tu podział dóbr odpowiada — jak to wynika
z paragrafów następnych — podziałowi dóbr n a : 1. posiadające
wartość bezwzględną, 2. posiadające wartość względną i 3. potencjalne
(a raczej może na: 1. aktualne, które posiadają wartość bądź bez­
względną, bądź względną, i 2. potencjalne). Podział ten przepro­
wadza explicite pseudo-Arystotelesowa WE 1183 b 20— -30*. gdzie
wyjaśnione jest pojęcie dóbr potencjalnych: są one dobrami, o ile
są należycie użyte. T u należą wsadza, bogactwo, siła fizyczna, piękność.
Por. też Topikę 126 b 4.
Na marginesie tego rozróżnienia trzech rodzajów dóbr zauważyć
należy, że przez jego pojawienie się w EN upada — na co dotychczas
nie zwrócono uwagi —* pewien argument H. Arnima (Arius Didymus*
Abriss der peripatetischen Ethik, Stzber. d. Wiener Akademie 206. 3. 1926,
s. 5 1; por. też „Rheinische^ Museum" 1927, s. 239, 240) w sprawie
autentyczności WE. Ar nim rozumuje: 1. wspomniany podział jest
422 Pnypky do Etyki

dla Arystotelesa poświadczony przez Aleksandra i Afrodisjas w ko­


mentarzu do Topiki (s. 274, 42 Br. — frgm. 1 13 u Rosego) ; 2. wspom­
nianego podziału nie ma ani w EE, ani w E N ; 3. wspomniany podział
występuje w WE. A w ięc: W E jest autentycznym dziełem Arystotelesa.
Wobec pojawienia się w EN podziału, o którym mowa, powyższy
argument Arnima upada. Dodać należy, że ten właśnie argument
pozostał nie obalony i pominięty milczeniem przez krytykę tezy
Arnima, której dokonał w recenzji pierwszej z wymienionych wyżej
jego prac E. K app w „Gnomon" 1927.
1101 b 24 Wyraz grecki (iaxap(^6> użyty jest w nasźym miejscu
w swym właściwym, ciaśniejszym znaczeniu. W tym znaczeniu
greckie (iax£pio< i jego pochodne oznaczają stany nieziemskiej szczęśli­
wości^ które przeżywają bogowie, a także mieszkańcy „wysp szczęśli­
wych", tj. zmarli wybrańcy bogów, jak półbogowie, bohaterowie,
wedle późniejszych wierzeń w ogóle ludzie za życia sprawiedliwi
i dobrzy. W języku polskim można znaczenie to oddać przez wyrazy
„błogi", „błogosławiony", „błogosławieństwo", przy czym zwrócić
należy uwagę na fakt, iż archaiczną formą tych wyrazów je st: „bo-
gosławiony", „bógosławieństwo" (por. Linde, Słownik języka polskiego,
i Słownik warszawski); w formie tej element boskości występuje
niedwuznacznie na jaw. „Bogosławić", które jest zupełnym odpo-
dnikiem greckiego {xaxapl^eiv, znaczy tyle, co użyty w przekładzie
wyraz „wielbić" („zwać błogim" w - zob. Linde, 1. c. — czyli
„sławić", „wysławiać jako boga". P o r.: „Bogu Rodzica, dziewica,
B o g ie m s ła w io n a M a r y ja "). — Oprócz tego znaczenia właści­
wego, w którym iuż i poprzednio (1099 b 18, 1101 a 7) spotkaliśmy
wyraz (*ax£pioę (i które powraca 1101 b 27, 1177 b 23, 1178 b 9,
1178 b 22,1178 b 26, 1179 a 2.jiflexapiÓTTję), występuje on w E N w dru­
gim, obszerniejszym znaczeniu, w którym \utxAptoę jest po prostu
synonimem wyrazu rj8a[(xcov i znaczy „szczęśliwy" (1098 a 19, 1100
b 16, 1101 b 5, u 10 b 25, 1152 b 7, 1169 b 17; 25).
1102 a 9 Por. 1099 b 30 i Politykę 1280 b 5.
1102 a 28 Por. 1098 a 5 i przypis do tego wiersza.
1102 b 10 Por. Platona Państwo 571 C — 572 B, pseudo-Ary­
stotelesowe Problemy 957 a 25— 36 i przypis do 1096 a 24.
m
1103 a 3 W zamieszczonej poniżej tablicy podana jest próba uzmy­
słowienia wzajemnego stosunku poszczególnych części duszy wedle
poglądów Arystotelesa w EN.
Przypisy do Etyki 423

Dusza
A. Rozumna część duszy B. Nierozumna część duszy

A. R o z u m n a c z ę ś ć d u szy
I. Część rozumna w znaczeniu l i . Część uczestnicząca poniekąd
właściwym Xóyov £xov 1102 a 28, ' w rozumie, słuchająca rozumu
czyli 8iavo7)Tixóv 1166 a 17 Xóyoo iąj jjłctIxov>TceŁ&apxtxóvXÓY«j>
1102 b 30— 1103 a 3, czyli zdol­
ność żywienia pragnień £pexrix6v
1102 b 13 (czyli ?;&ixóv 1144 b 15)
zdolność po-* zdolność rozu­
znawania na­ mowania Xoyw-
ukowego Tixdv 1139 a 12,
$7vionry](iovixóv czyli wytwarza­ dzielność ety­ dzielność ety­
1139 a 12 nia mniemań 80- czna wrodzona czna w znacze­
£a<mxóv 1140 b dtper}) ęuatx^ niu właściwym
26, 1144 b 14 dprri) KopLot
1144 b 16

i
spryt rozsądek
ttw&nfc ępóv?jaic
1144 b 15

B. N ie r o z u m n a c z ę ś ć d u szy
I. Zdolność żywienia pragnień ó p c x T ix ó v II. część wegetatywna
1102 b 13 (czyli ^ ix ó v 1144 b 15), czyli & p 6 7 m x A v , <pUTlXÓV 1 1 0 2
część uczestnicząca poniekąd w rozumie, a 32 — b 12
słuchająca rozumu Xóyou jtj} jxerź}(ov,
7m&ocpxixóv Xóy<i> 1102 b 30 — 1103 a 3

I
dzielność etyczna dzielność etyczna
wrodzona w znaczeniu właści­
wym
d p rri) 5puoix4 dptfri) x o p (a
1144 b 16

A I I = B I, wobec czego
424 Przypisy do Etyki

D u sza

I. Część rozumna II. Część uczestnicząca III. Część nierozumna


poniekąd w rozumie

Stosunek poszczególnych części duszy nie mógł zostać dostatecznie


jasrtb uzmysłowiony za pomocą jednej tablicy, ponieważ Arystoteles —
w naszym właśnie miejscu — zalicza część duszy ulegającą rozumowi
z a ró w n o do części r o z u m n e j, j a k te ż do c z ę ś c i n ie ro z u m n e j.
Skutkiem tego jego podział, pozornie dwuczłonowy (na część ro­
zumną i nierozumną), a w dalszym ciągu, po dokonaniu podziału
każdej z tych dwóch części na dwie — czteroczłonowy (por. 1144
a 10!), jest w gruncie rzeczy trójczłonowy, jako że wyróżnia część
rozumną (Ą I), część ulegającą rozumowi (A II = B I) 1 część
nierozumną (B 11)^Jest to podział id e n t y c z n y z Platońskim podzia­
łem duszy na trzy części, wprowadzonym w Państwie 439 D i nn.,
Fajdrosie 246 A i nn. i w Timajosie 69 A i nn. T e trzy części nazy­
wają się u Platona: tó Xoyt.<mxóv, tó OufioctSIę, tó |7w£u(*ii)tucóv,
co po polsku oddawano m. i. przez: część rozumna, impulsywna
i pożądliwa (W . Tatarkiewicz, Historia filozofiiy I4, i i i ) albo przez:
intelekt, temperament, pożądliwość (Wł. Witwicki w przekładzie
Państwa i Timajosa). Platon stwierdza wyirainie, że część impulsywna,
temperament „w chwili rozterki wewnętrznej staje z bronią w ręku '
po sfronie intelektu", że jest jego „naturalnym pomocnikiem** {Państwo
440 E, 441 A), że „poddaje się i słucha rozumu** — a więc, na co
dotychczas nie zwrócono uwagi, zupełnie tak samo jak u Arysto­
telesa — i razem z nim „gwałtem hordę pożądań poskramia** ( T i-
majos 70 A i nn. Przekłady Wł. Witwickiego). Explicite wprowadza A ry­
stoteles Platoński podział duszy na trzy części w powszechnie za wczesną
uznanej Topice {126 a~8 i n., 129 a u , ^33 a 30); wzmianka o nim
w O duszy 432 a 5 i w Retoryce 1368 b 37. — Por. przypis do 1096 a 24.
1 103 -a 7 In nuce zawarty jest podział zalet (a raczej wad) na etyczne
i intelektualne już w Platońskim Sofiście 228 D, E, gdzie Platon roz­
różnia dwa rodzaje wad duszy i obejmuje je wspólną nazwą
nikczemności (7roviQpta), która jest chorobą i szpetotą. Do pierwszej
kategorii zaliczone s ą : tchórzostwo, nieumiarkowanie i niesprawied­
liwość, do drugiej — wszelkie odmiany niewiedzy. Owóż spośród
przeciwieństw tych w a d : męstwo, umiarkowanie i sprawiedliwość to
Przypisy do Etyki 425

zalety etyczne, mądrość to zaleta intelektualna. Zwraca na to uwagę


O. Apelt w komentarzu do niemieckiego przekładu Sofisty (Philos.
Bibliothek t. 150). Por. przypis do 1096 a 24.
1103 a 17 Poę, Platon, Prawa 792 E, i przypis do 1096 a 24.
1103 a 34 T a sama* myśl w Metafizyce 1049 b 32— 34.
1103 b 32 Przyjęty tu jako założenie „pogląd powszechny**, że należy
postępować zgodnie ze „słuszną oceną** — koctA t&v óp&óv Xó,yovł
i wprowadzony przez Arystotelesa termin óp&dę Xdyoę związane są
z niemałymi trudnościami. Arystoteles sąm na pytanie, Czym jest
óp&óę Xóyoę, odpowiada 1144 b 24, że ową słuszną oceną jest rozsądek,
<ppóv7)<nę. Niemniej jednak spotykając w wielu miejscach EN termin
óp&óę Xóyoę, stajemy w obliczu niewyjaśnionej dwoistości. Wiele
światła na rodzące się stąd wątpliwości rzucają wywody Jaegera,
przeprow adzone z punktu widzenia historii rozwoju pojęcia X6yoę.
Zgodnie^ nimi wspomniany wyżej „pogląd powszechny** to pogląd Pla­
tona i plato aków, dla których Xóyoę jest trafnym poznaniem ogól­
nej normy, Spoę; normą tą zaś jest dobro samo w sobie, czyli Bóg. Na
tym stano visku stoi Arystoteles nie tylko w Protreptyku, ale, zdaniem
Jaegera* jeszcze w EE, gdzie (1249 a 21 — b 3) przeprowadza -—
nieobcą zresztą Akademii — paralelę między medycyną a etyką:
lekarz stosuje ogólną ncrmę, jaką jest zdrowie, do indywidualnych
przypadków; podobnie człowiek stosuje normę najwyższego dobra,
czyli Boga, do swego postępowania. W EN poniechał Arystoteles
pojęcia ogólnej normy (por. przypis do 1097 a 13), wprowadzając
na jej miejsce rozsądek (ks. V I, zwłaszcza 1144 b 24; 28), decy­
dujący o tym, co jest dobre, a co z tó w każdym poszczególnym
przypadku (Jaeger 252, 253). Jednakże termin ^p&óę Xóyoę pozostał,
jak zobaczymy, w EN jako termin — rzec można — szczątkowy
heteronomicznej, religijnie ufundowanej etyki, i to nie tylko/W tych
miejscach, w których występuje in extenso (por. Skorowidz pojęć s.#v.
Słuszna ocena), ale nadto w wielu innych, gdzie mowa skrótowo
o Xóyoę, sens jednak wskazuje na to, że idzie o óp&óę Xóyoę.
Trudnościom zdania sobie sprawy z roli i znaczenia óp&óę Xóyo<;
w EN towarzyszy pytanie, w jaki sposób przekładać należy ten
termin. Anglicy uwydatniają moment normatywny, tłumacząc
(Chase) rule, reguła, lub (Ross) right nde, trafna reguła. Inni nie
uwydatniają tego momentu, lecz operują terminami recta ratio (ła­
cińskie ’ przekłady średniowieczne i renesansowe), la droite raison
(Barthćlemy-Saint-Hilaire), die richtige, rechte, gesimde Yemunft (Garve,
426 Przypisy do Etyki

Stahr,,Rieckher, Rolfes, Lasson). W przekładzie dwóch pierwszych


ksiąg z r. 1938 użyty został termin „zdrowy rozum", który w prze­
kładzie niniejszym zastąpiony jest terminem „słuszna ocena". Zdrowy
bowiem rozum to pojęcie, które w języku potocznym wiąże się ze
znaczeniem, o jakim tu raczej nie należy myśleć, a ponadto wyklu­
czające wszelkie zabarwienie normatywne. Z drugiej strony wyraz
„reguła" czy „norma" jest dla czytelnika nie znającego historii
rozwoju pojęcia óp&óę Xóyoę niezrozumiały i budzi nieuchronne py­
tanie: ja k a reguła (norma)? N apytanie to EN nie daje odpowiedzi.
Odpowiedź zaś wynikająca ze wspomnianej fristorii terminu świadczy
raczej o tym, że jego normatywne zabarwienie jest w EN w zaniku,
czemu odpowiada słabe zabarwienie normatywne obranego w tekście
terminu „słuszna ocena". Dodać należy, że skrótowo użyty termin
na oznaczenie Łp&bę Xóyoę przełożony jest w tekście przez: rozum,
a nie ocena, która to dyskrepancja mniej razi, jeśli zważyć, że Ary­
stoteles celowo unika tu przestarzałego dlań ju ż terminu dwuczłono­
wego. We wszystkich miejscach, w których ów termin jednowyrazowy
występuje (1095 a 10, 1107 a 1, 1119 b 12; 15 i nn., 1145 b 14, 1-151
b 10; 26; 35, 1152 a 3), został ten jego skrótowy charakter zaznaczony
w objaśnieniach.
1105 b 2 Odrzucając znaczenie wiedzy dla posiadania cnót, staje
Arystoteles w ostrej opozycji do poglądów Sokratesa i Platona (w jego
*■dialogach sokratycznych), które utożsamiały cnotę z wiedzą o tym,
co dobre. Por. przypis do 1097 a 13.
1106 a 26 Pojęcia ciągłości i podzielności wyjaśniają Kategorie
4 b 20 i n.
1106 b 4 T a sama myśl w Polityce 1287 a 14.
1106 b 15 Pojęcie właściwego środka między nadmiarem (o7reppoX^)
a niedostatkiem (£XXcu}'tę) znane było ju ż liajstarszej filozofii greckiej
(por. np. frgm. 102 Demokryta, Diels6 II 163). Także Platon operuje
tym pojęciem i nawołuje do trzymania się środka (np. Polityk 283 G-E,
284 E). Podobnie Państwo 619 A , gdzie czytam y: „Trzeba... zawsze
wybierać między tymi ostatecznościami iycie pośrednie ( t 6 v jiiaov
scil. ptov) i unikać przesady z jednej i z drugiej strony (t & u7rep(3<£XXovra
b co cT Ś p co ae)". (Przekład Wł. Witwickiego, 1948). Por. też Prawa 736 E,
756 E, 773 A i nn., 792 G i nn., 793 A, i przypis do 1096 a 24.
Nieznane natomiast było przed Arystotelesem rozróżnienie „środka
samej rzeczy" i „środka ze względu na nas". Toteż wbrew twierdze­
niu Arystotelesa (1106 b 5), że kierownik ćwiczeń atletycznych
PrzypUy do Etyki 427

określa swe wymagania z uwzględnieniem kwalifikacji indywidual­


nych, czytamy w Platońskim Polityku (294 D,0E), że kierownicy takich
ćwiczeń nie mogą indywidualizować swych zaleceń, lecz kierują się
w nich możliwościami większości ćwiczących. (Por. przypis do 1097
a 13). Niemniej jednak akceptując (1106 a 26 — b 15) pojęcie dzielnoś­
ci etycznej jako właściwego środka między nadmiarem a niedostatkiem,
Arystoteles opiera się na.analogii mierzenia kontinuów, jest tu więc je*
szcze pod wpływem Platońskich i przedplatońskich koncepcji mierze­
nia i miary (por.-przypis do 1096 a 24), zastosowanych do zagadnień
etycznych. W późniejszych stadiach rozwojowych swych poglądów
Arystoteles zarzucił to stanowisko i jako miarę uznawał (1113 a 30,
1128 a 3 1,117 6 a 18) jedynie autonomiczną ocenę człowieka etycznie
wysoko stoj ącegó (orcou8aToę), powiedzielibyśmy dzisiaj: jego sumienia
(Jaeger 89 przypis). Por. przypis do 1097 \ 13.
1107 a 32 W ustępie t y p znajdujemy pogląd charakterystyczny dla
empirycznej metody EN, a także EE, w przeciwstawieniu do plato-
nizującego ideału metodycznego Protreptyka. Por. przypis do 1094 b
25 i Politykę 1260 a 20 — 28, gdzie Arystoteles^ stwierdza, że
lepiej robią ci, co [jak on] wyliczają poszczególne cnoty, niż ci, co
[jak np. Sokrates u Platona, w Menonie 73 CS] podają definicję dziel­
ności etycznej w ogóle. — Rozpoczynające się' w naszym miejscu
„uzgodnienie z przypadkami jednostkowymi** sigga do końca ks. V I,
obejmując cnoty, czyli zalety etyczne (do końca ks. V ) i zalety intelek­
tualne (ks. V I). Treść tych ksiąg jest w dziejach greckiej myśli etycznej
pierwszą na wielką sk*alę podjętą analfyą cech charakteru i intelektu,
która znalazła wielu naśladowców starożytnych i nowoczesnych.
Pierwszym z nich był Teofrast w swych Charakterach. — Por. przypis
do 1097 a 13.
x 107 a 33 (objaśnienie) Empiryczny charakter obfitej listy cnót
w tekście przeciwstawia się stanowisku Platona, który — zgodnie
zresztą ze starszą tradycją (Ajschylos, Isokrates — por. Walzer
218 przypis) — rozróżniał tylko cztery cnoty główne: trzy z nich
odpowiadały trzem Platońskim częściom duszy (por. przypis do 1103
a 3): mądrość — części rozumnej, męstwo — impulsywnej, umiarko­
wanie — pożądliwej; czwarta, sprawiedliwość, była cnotą ogólną:
oznaczała należytą harmonię trzech pozostałych, w której każda
czyni swoje. Por* przypis do 1097 a 13.
Jednakże: a) w młodzieńczym Protreptyku, frgm. 52 (62 i nn.)
u Rosego, i w Topice 108 a 1 mówT Arystoteles o tych samych.
m Przypisy do Etyki

co Platon, czterech cnotach kardynalnych; b) charakter ogólny


sprawiedliwości występuje też w Arystotelesowym pojęciu sprawiedli­
wości w znaczeniu obszerniejszym, o czym zob. 1129 b 26 — 1130
a 14 i przypis do 1130 a 14. Por. też przypis do 1096 a 24.
u 07 b 1 Na brak nazw uskarża się Arystoteles niejednokrotnie
w EN (por. Skorowidz pojęć s. v. Bezimienność); por. także Kategorie 7 a 5.
1107 b 4 Schematycznie przedstawiałoby się tedy wedle powyż­
szego ustosunkowanie męstwa do odnośnych wad jak* następuje:
o. nadmierna nadmierna
I+•>
nieustraszoność \ / bojaźliwość &
męstwo oN
1 0 * t-i
XI
u g
*■« H nadmierna / \ nadmierny brak 'O
3 & O odwaga (niedostatek) odwagi o

Na zuchwalstwo składają się — wedle tego schematu — dwa mo­


menty, do pewnego stopnia różne: moment bierny (nadmierna
nieustraszoność) i moment czynny (nadmierna odwaga). Przy tchó­
rzostwie oba te momenty zlewają się całkowicie w jeden. Ten sam
pięcioczłonowy) schemat przeciwstawienia odnajdujemy w odnie­
sieniu do męstwa w ks. III (r. V I I 7), w odniesieniu do umiarkowa­
n ia — szkicowo i nie bez zastrzeżeń — w § 3 niniejszego rozdziału
[zob. przypis do 1107 b 8), w odniesieniu do szczodrości w § 4 niniej­
szego rozdziału (zob. przypis do 1107 b 14). Poza tym przyjmuje
Arystoteles wszędzie prostszy i mniej ^trudności nastręczaj4cy schemat
trójczłonowy, typu: niedostatek -— umiar — nadmiar.
1107 b 8 W odniesieniu do przyjemności i przykrości można by
tedy pokusić się o skonstruowanie następującego schematu przeci­
wieństw :

(nadmierne nadmierna
szukanie żądza
'O
przykrości) \ ./ przyjemności 'O
'(/5
O
1 umiarkowanie N
H
• p *

flt»
niedostateczna
•N
C
J
U
niedostateczna / \ wytrzymałość
dostępność dla
E przyjemności na przykrość
N
O
U
(odmówienia
sobie
przyjemności)
Przypisy do Etyki 429

„Nadmierne szukanie przykrości" jest jednak czymś w normalnym


życiu psychicznym niemal nie istniejącym. Stąd zastrzeżenie 1107 b 5
(por. też 1117 b 26) „w mniejszym stopniu w odniesieniu do przy­
krości" i określenie umiarkowania za pomocą jego stosunku do samej
tylko przyjemności, więc przejście od schematu pięcioczłonowego
do schematu uproszczonego, trój członowego: niewrażliwość — umiar­
kowanie — nieUmiarkowanie (rozwiązłość).
1107 b 14 Schemat odnośny przedstawia się tedy następująco:

nadmierne nadmierne sO
'(J
'C/i
o branie \ / dawanie 1
szczodrość
u
niedostateczne / \ niedostateczne u
N
u O-
dawanie branie U

1107 b 21 Nie ma o tym mowy ani w ks. I V r. II, gdzie jest podana
szczegółowa analiza tych dyspozycji, ani też nigdzie indziej. W związku
z tym przypomnieć należy, że — na co zwrócono ju ż uwagę we
Wstępie (s. X X II) —- przekazane w G A pisma Arystotelesa zawierają
sporą ilość sprzeczności, rozbieżności, powtórzeń itp. Poniżej podany
jest wykaz objaśnień i przypisów, zwracających uwagę na tego rodzaju
redakcyjne utterki EN, ujęte w pięć kategorii. I. Sprzeczności i inne roz­
bieżności — por. objaśn. d o : 1108 a 32,1115 a 27,1116 a 28,1126 b i4 ;
20, 1127 a 10; 14, 1135 b 25 i przypisy do 1171 a 13, 1178 ^33. — II.
Powtarzanie się tych samych twierdzeń w obrębie tej samej księgi,
a nawet tego samego rozdziału — por. objaśn. d o : n io b 17,1130 b 25,
1131 b 23, 1133 a 16; 33; b 16; 21, 1151 a 16, 1158 a 9 ; 24, 11593 24,
1161 b 35, 1162 a 10, 1172 a 16. Niejedno wszakże z tych powtórzeń
jest może rzeczą ze Względów dydaktycznych — mamy do czynienia
z wykładami — -zamierzoną. — III. Niespełnione zapowiedzi — por.
przypis niniejszy i objaśn. do: 1108 b 7; 9, H 3 5 a 14, 117 o a 25. .
IV . Odsyłacze Ą& miejsc EN nie dających się ustalić — por. objaśn.
do 1107 a 33, 1148 a 24, 1154 a 32, 1155 b 16,^1177 a 18. —
V. Podwójny sposób cytowania — por. przypisy do : ..11.49 b 27,
1159 b 26, 1165 b 6.
1108 a 7 porywczy (ópy&oę) — termin ten znany był ju ż m. i. Kseno-
fontowi (Hippika I X 7), w przeciwstawieniu do innych wprowadzonych
w tym paragrafie terminów: niedostępny^ gniewowi (£ójpyryvoę) i niezdol­
ność do gniewu (dcopyyjola), które — wedle dostępnych dziś źródeł —
uważać należy za pochodzące od Arystotelesa; podobnie w yrazy: elpov
430 Przypisy do Etyki

(niby skromny) 1108 a 23, dc<piX<mtx£a (brak ambicji) 1125 b 22


i &peaxoę (ugrzeczniony) 1127 a 9. Pozostałe terminy wprowadzone
przez Arystotelesa na oznaczenie bezimiennych, jak mówi (por.
Skorowidz pojęć s. v. Bezimienność) cech charakteru, są wyrazami at-
tyckiego języka literackiego lub potocznego (stąd pokrewieństwo
z językiem komedii); Arystoteles nadaje im znaczenie techniczne,
dzięki czemu doznają unaukowienia. Ten sam stan rzeczy zachodzi
w odniesieniu do wielu terminów EN, które Arystoteles czerpie
z mowy potocznej, używa ich jednak jako terminów technicznych
np. (trwała dyspozycja), eu$ai(iovla (szczęście), afcrfh}aię (por.
przypis do 1109 b 23), albo też zmienia ich znaczenie techniczne,
wprowadzone przez Platona, np. ępówpię (por. przypis do 1145 a 11),
óp&óę Xóyoę (por. przypis do 1103 b 32), Ti{xoxpaxkx (por. przypis
do 1160 a 34.)
1108 b 7 W gruncie rzeczy nie ma przeciwieństwa między zawiścią
(zmartwieniem z powodu powodzenia drugich) a radością z powodu
niepowodzenia drugich (Ross).
1109 b 23 Przez „wyczucie" został tu oddany termin ataJfrjaię (lv
ata&Tjaei ^ xptaię), który w 1109 b 22, 23 spotykamy po raz pierwszy
we wspomnianym odcieniu znaczeniowym. W. Jaeger (Diokles 47)
wywodzi to znaczenie z analogicznego terminu lekarskiego Hippo-
kratesa i oddaje atoJbjaię w tym sensie przez „takt etyczny" {sittlicher
Takt), podobnie jak Stahr przez „właściwy takt" (richtiger Takt),
a Susemihl-Apelt nie waha się użyć (w Indeksie) wyrażenia sensus
moralis, zmysł moralny, a więc terminu technicznego etyki angielskiej
X V I I I wieku. Jakkolwiek termin ten istotnie najlepiej oddaje treść
tak pojętej aloJbjcnę, tó jednak nie użyto go w przekładzie, nie tylko
w obawie przed anachronizmem, lecz także dlatego, że oryginałowi
brak tu należytej precyzji terminologicznej: posługuje się on wielo­
znacznym wyrazem afoJhjoię, który występuje w EN w dwóch innych
jeszcze odcieniach semantycznych, a mianowicie w znaczeniu zwyk­
łym : spostrzeżenie, ofaz w znaczeniu: intuicja (por. objaśn. do 1098
b 3). Odnośna terminologia Arystotelesa jest więc dopiero in statu
nascendi, jesteśmy świadkami unaukowiania terminu afalbjatę i dla­
tego obrano w przekładzie raczej term in potoczny, przednaukowy:
wyczucie. Afo 4h}<nę w tym znaczeniu występuje też 1126 b 4 (por.
przypis do tego wiersza) i 1142 a 26 i nn. (gdzie w tekście splątane są
wszystkie trzy odcienie semantyczne). Gdzie indziej zamiast atcritojaię
w tym znaczeniu — mowa jest o fjxptvrrai xotX<oę, o zdolności
Przypisy do Etyki 491

* -*•

[duchowego] widzenia, za pomocą której dokonywałoby się trafnej


oceny (i 1 14 b 6), lub o „dostrzeganiu" (ópav) tego, co jest istotnie piękne
i przyjemne (1113 a 33).
11 to b 30 Por. Platon, Ptotagoras 345 £, i przypis do 1096 a 24.
1111 a 24 por. Retorykę 1368 b 9.
i m b 6 Podstawowa dla etyki Arystotelesa teza zawarta w § 1
nieobca była ju ż Sokratesowi , i Platonowi (pa co zwrócił uwagę
J. Stenzel, cytowany przez Walzera 131) i wczesnej Akademii (Walzer
1 c.). Por. Topikę 126 a 35, 145 b 35 i Retorykę 1366 a 14, oraz przy­
pis do 1096 a 24.
1111 b 8 Por. Retorykę 1368 b 10.
1112 a 22 Por. 0 niebie ks. I. r. X — X II.
u 12 b 12 T a sama myśl w Retoryce 1362 a 18 i n.
u 13 a 15 Pogląd teii uzasadnia m. i. Platoński Gorgiasz 466 i n.
Wiersze 1113 a 16— 19 zawierają tedy ukrytą polemikę 2 Platonem.
Por. 1155 b 22 i przypis do 1097 a 13.
1113 a 25 Por. Retorykę 1369 a 2.
1115 a 31: §§ 3— 8 zawierają wyraźną polemikę z poglądem roz­
winiętym w Platońskim Lachesie 191 D, E, gdzie do męstwa zaliczone
jest wszystko to, co Arystoteles wyłącza z tego pojęcia (odwaga
okazywana w obliczu ubóstwa, choroby itp.). Pór. przypis do 1097 a 13.
Zbliża się natomiast do Platońskiego niezdecydowane stanowisko,
jakie Arystoteles ząjmuje w tej sprawie w Topice 151 a 12, gdzie celem
męstwa nazwane są „niebezpieczeństwa wojenne i ewentualnie inne
jeszcze rzeczy".
1116 a 17 Pojęcie i termin: męstwo obywatela jest u Platona
w Państwie 430 G. Por. przypis do 1096 a 24.
1118 a 3 Że umiarkowanie i rozwiązłość dotyczą niektórych tylko
p r z y je m n o ś c io tym mowa też w Topice 146 b 26.
1121 a 20 Por. Retorykę 1389 b 28.
1123 a 10 Przeciw zbyt wystawnym nagrobkom występuje też
Platon w Prawach 959 D. por. przypis do 1096 a 24.
1123 b 2 Por. odmienne określenie w Retoryce 1389 b 33, gdzie
lACYaXó<jA>xoę nazwany jest każdy, kto uważa siebie za godnego rzeczy
wielkich (bez względu na to, czy na nie zasługuje, czy nie). Tam że
1366 b 17 łJLCY<xXo<jAjxfo J63* cnot4 polegającą na wyświadczaniu
wielkich dobrodziejstw. O określeniu |xeYoX64^X°< w Analitykach
drugich por. Wstęp, s. L X X II.
1123 b 8 Por. Politykę 1326 a 33, Poetykę 1450 b 37. .
432 Przypisy do Etyki

1124 a 31 u sto s u n k o w a ć ... p o w o d z e n ia — ęlpew ł(xjxeX&ę


E&'wxf)y-OLTGL> dosłownie: znosić w sposób należyty powodzenie.
0 znoszeniu pomyślności, <p^petv euTuxćav, mowa też w Polityce
1308 b 14.
1 126 b 4 Taką interpretację greckiego o której por. przypis
dó 1109 b 23, podaje w tym miejscu Tomasz z Akwinu, który komen­
tując to miejsce pisze (Thomae Aąuinatis Opera omnia, vol. X X V ,
Parisiis 1889, s*' 4 *7) : „...huius rei consistit iudicium in singularibus
et sensu non tam exteriori quam interiori existimatione“ . Z tłumaczy
przyjęli tę interpretację m. i. Garve, Barjhelemy-Saint-Hilaire, Stahr,
Chase, Lasson. Inni przekładają dosłownie: spostrzeżenia.
1129 a 25 Por. Topikę 106 a g i nn.
1129 b 31 Por. Politykę 1283 a 38.
^ 1130 a 14: 1129 b 26 — 1130 a 14 wprowadza Arystoteles pojęcie
sprawiedliwości w znaczeniu obszerniejszym jako dzielności etycznej
w ogóle, rozważanej ze względu na stosunek do innych ludzi. Pojęcie
to pokrewne jest Platońskiemu pojęciu sprawiedliwości, o czym zob.
przypis do u p 7 a 33. Por. też przypis do 1096 a 24.
1130 b 29 Wspomniana w tekście różnica płynąć może ż dwu
źródeł: 1. Dobry obywatel może spełniać wszystkie swe obowiązki
wobec państwa, lecz jeśli to państwo ma zły ustrój, to dochodzi do
kolizji między obowiązkami obywatela a obowiązkami dobrego
człowieka. 2. Dla celów państwa wystarcza postępować tak jak
człowiek etycznie dzielny; by jednak być nim rzeczywiście, trzeba,
by podmiot działający posiadał ponadto pewne trwałe dyspozycje
1 by postępował zgodnie z nimi na podstawie postanowienia (Chase).
Zagadnienie to porusza Arystoteles także W Polityce (por. objaśnie­
nie do niniejszego wiersza).
1131 b 13 Por. Platon, Gorgiasz 508, i przypis do 1096 a 24.
.1.151 b 24 Pojęcie sprawiedliwości, którą Arystoteles nazywa
rozdzielającą, a której analizie poświęcony jest r. III księgi niniejszej,
znane było Platonowi. Por. Gorgiasz 483 C i Prawa 757 B. Arystoteles
wprowadza także w Polityce 1280 a 9 i nn. pojęcie obu rodzajów
sprawiedliwości (rozdzielającej i wyrównującej), nie posługując się
jednak tymi terminami; explkite o sprawiedliwości rozdzielającej
mowa jest w Topice 143 a 15, 145 b 35. Por. przypis do 1096 a 24.
1132 a 23 Por. Politykę 1297 a 5.
1132 b 34 Por. Politykę 1261 a 30 i Platona Państwo 369 B — E, cy­
towane przez «WE 1194 a 6. Por. też przypis do 1096 a 24.
Przypisy do Etylu

1133 a 11 O proporcjonalnej równości mowa też w Polityce 1301 b


29 — 1302 a 7.
1133 a 29 Por. Platona: Państwo, 371 B, i wyżej przypis do 1096 a 24.
IX33 b 3° Określenie sprawiedliwości jako środka między popeł­
nianiem niesprawiedliwości a jej doznawaniem jest u Platona,
w Państwie 359 A. Por. przypis do 1096 a 24.
1134 a 17 Por. Topikę 109 a 21 i nn.
1134 b 21 Analogiczne rozróżnienie prawa przyrodzonego i sta­
nowionego, fóioę i xoiv&ę vóf&oę, w Retoryce 1368 b 7,1373; b 4.
1134 b 34 Pogląd, że prawa strona ciała jest z natury sprawniejsza
($&Ttov), wypowiada Arystoteles także w Anatomii zwierząt 671 b 31,
684 a 26 i w rozprawie 0 chodzie zwierząt 706 a 20 (por. też Pseudo-
Arystotelesowe Problemy 958 b 16— 27, 959 a 20) — przeciwstawiając
się tym*samym twierdzeniu Platona (Prawa 794 D), że obie ręce z na­
tury są równie sprawne. Por. przypis do 1097 a 13.
1135 a 4 Rozróżnienie sprawiedliwości z natury i na podstawie
stanowienia ludzkiego_ .
jest też
_
u Platona,
* *
np. w Gorgiaszu 483 £
i w Protagorasie 337 £, gdzie Platon wkłada je w usta sofisty Hip-
piasza z Elidy. Także Ksenofont, Wspomnienia o Sokratesie IV 4,5
przypisuje pogląd taki Hippiaszowi. Z innych sofistów podobne star
nowisko zajmował Likofron, który nazywał prawo rękojmią spra­
wiedliwości (por. Arystotelesa Politykę 1280 b u ). Por. też przypis
do 1096 a 24.
1136 a 28 Por. Retorykę 1373 b 27 i n.
1137 b 29 Z wywodami 1137 b u — 29 por. Herodota III 80,
Ksenofonta Wspomnienia o Sokratesie I V 6, 12, Platońskiego Polityka
294 A, B, 295 A i Arystotelesową Politykę 1282 b 4, 1287 a 24— 28,
1269 a 16. Por. też przypis do 1096 a 24.
.1138 a 3 Prawością zajmuje się Arystoteles także w Retoryce, w r. X III
ks. I, skąd przytaczamy następujące słowa (1374 b 10-—21): „Pra­
wościąjest pobłażać temu, co ludzkie; i baczyć na zamiar prawodawcy,
a nie na jego słowa; na ducha ustawy, a nie na jej literę; na to, co
ktoś postanowił, a nie na to, co zrobił; na całość, a nie na część;
i na to, jakim sprawca był zawsze lub przeważnie, a nie tylko w chwili
obecnej; i pomnym być raczej doznanego dobra aniżeli zła; i raczej
dobrodziejstw doznanych aniżeli wyświadczonych; i znosić cierpliwie
krzywdę ; i sprawy sporne rozstrzygać raczej słowami aniżeli czynami;
i orzeczenie rozjemcy przenosić nad wyrok sądu, bo rozjemca do­
strzega to, co prawe, a sędzia widzi tylko ustawę..." W. porównaniu

28 — Etyka
434 Przypisy do Etyki

z nakreślonym tu ideałem prawości pojęcie jej wprowadzone w na­


szym tekście jest dużo ciaśniejsze i trzeźwiejsze. Uderzająca też jest
różnica między tym, co Arystoteles pragnąłby (w Retoryce) widzieć
w człowieku prawym w odniesieniu do dobrodziejstw, a nie ulegającą
żadnym złudzeniom, a może.nawet pesymistyczną w swym uogólnieniu
analizą psychologiczną sposobu, w jaki ludzie — nawet człowiek
słusznie dumny — odnoszą się do sprawy dobrodziejstw wyświadczo­
nych i doznanych Por. 1124 b 12— 15 i niżej r. V II ks. IX .
1138 a 7 Wedle nowoczesnych pojęć prawnych rzecz ma się od­
wrotnie: na co nie ma w ustawie wyraźnego zakazu, na to ustawa
pozwala.
1138 a 32/Por. Retorykę 1364 b 22. Ten sam pogląd u Demokryta
(frgm. 45 u Dielsa5 II 156) i u Platona w Gorgiaszu 473 A, 479 E,
509 G. Por. przypis do 1096 a 24.
1139 a 14 Podział rozumnej części duszy na zdolność poznawania
naukowego (tó l7TŁOT7)jxovt>c6v) i zdolność rozumowania (tó Xoykjtixóv) ,
nie znany jest poza tym Arystotelesowi i reprezentuje stadium
rozwoju psychologii myślenia późniejsze aniżeli wykłady 0 duszy. Tam
bowiem Arystoteles nie przeciwstawia jeszcze tó lmaTY)fxovix6v i tó
XoytOTtxóv, lecz mówi, 432 a 25, o XoytaTixóv, wspominając Pla­
toński podział duszy na Xoyicttlxóv, &ujjuxóv i im&ujjt,7)Ttxóv (Platon,
Państwo, 436— 441; por. przypis do 1103 a 3). Gdzie indziej (432 b 5,
czyni XoYtortxóv siedliskiem życzeń (po\jXY]otę) lub (433 b 29) dzieli
(powrocoia na Xoył<jtix^ i ata&TgTud). Także w Topice, 134 a 34,
XoYtcmxóv znaczy tyle c o : rozum. Podobna różnica zachodzi też
co do lm<roQ[Aovixóv, które w traktacie 0 duszy, 434 a 16, nie jest
przeciwstawieniem XoYi<mxóv. Jednakże 433 a 14 wprowadza Ary­
stoteles in nuce rozróżnienie dokonane w EN. Grant widzi w tym
wszystkim jeden z dowodów, że ks. V I należała pierwotnie do EE,
której autorstwo przypisuje Eudemosowi. Restytuując — za Jaege-
rem — autentyczność i wczesność EE trzeba by szukać innego wy­
jaśnienia różnicy w określeniu Xoywtixóv i £7ri<mr)fxovixóv w EN
i w 0 duszy; wyjaśnienie to musiałoby zająć stanowisko wobec
wspomnianej (we Wstępie, s. X X X I V ) tezy Nuyensa, jakoby wykłady
0 duszy reprezentowały późniejsze stadium rozwoju poglądów psy­
chologicznych Arystotelesa aniżeli E N : w naszym bowiem miejscu
rzecz ma się raczej odwrotnie. Zwracamy na to uwagę jako na przy­
kład typowego splotu trudności przy ustalaniu chronologii i autenty­
czności pism szkolnych Arystotelesa.
Przypisy do Etyki 435

1 139 a 22 Por. O dus^y ks. III r. X — X I.


1139 a 28 Analogiczny podział nauk na teoretyczne* praktyczne
i wytwórcze w Topice, 145 a 15, 157 a 10 i w Metafizyce 1064 a 10,
1025 b 21 i nn., 1026 b 5, 1064 a 17.
1139 b 5 Stosunek postanowienia do intuicji i pragnienia tak samo
określony w Poruszaniu się zwierząt 700 b 23.
1139 b 6 Z wywodami §§ 4 i 5 por. r. X i X I ks. III 0 duszy.
1139 b 17 W Analitykach drugich 89 b 7 występują wymienione
w tekście trwałe dyspozycje w formie nieco odmiennej. Arystoteles
odróżnia tam sześć dyspozycji, a raczej trzy ich pary, mianowicie:
myślenie dyskursywne (8idvowt) i intuicyjne (vot5ę), wiedzę naukową
i sprawność techniczną, mądrość praktyczną i mądrość filozoficzną.
W naszym tekście pominięte więc jest myślenie dyskursywne.
Wprowadzone tu terminy: sprawność techniczna (tIxY3)> wiedza
naukowa (!m<rd)p}), mądrość teoretyczna (aoęloc) i myślenie intuicyjne
(vo&ę) odnaleźć można — abstrahując od ironicznego sposobu ich
przedstawienia — w Platońskim Kratylosie 411 D 8, 412 A 1, B 2,
414 B 7. O rozsądku (ęp6vq<n£) por. przypis do 1145 a u . Por. też
przypisy do 1143 a (° pojętności — cnSvtcnę), 1143 a 19 (o wyro­
zumiałości — * 1096 a 24. (Sprawą tą zajmuje się Walzer
•78.179)
1139 b 19 Stosunek przekonania i mniemania inaczej określony
w wykładach 0 duszy 427 b 25, gdzie &7róX7]<|/ię (przekonanie) jest
pojęciem nadrzędnym w stosunku do wiedzy (ćmor^pi)), mniemania
(&ó(ft) i rozsądku (ępóvq<nę).
1 139 b 33 Por. Sofizmaty 165 b 3.
1140 a 13 Por. Metafizykę 1025 b 22, 1064 a 11.
1140 b 10 Por. Politykę 1277 a 15.
u 40 b 24: § 7 porusza temat Platońskiego Hippiasza Mniejszego,
gdzie (375— 376) Sokrates godzi się na tezę, że lepszy jest ten, kto
grzeszy dobrowolnie — godzi się co prawda z zastrzeżeniem: o ile
taki istnieje. Że zaś taki wedle Sokratesa nie istnieje, to wynika z faktu,
iż cnota jest dlań wiedzą o tym, co dpbre. Por. przypis do
1096*24.
1141 b 3 Z określenia mądrości teoretycznej (009(01) jako wiedzy
naukowej plus intuicja wynika, że wiedza jest częścią mądrości.
W Metąfizyce natomiast mądrość jest pewnym rodzajem wiedzy (996 b
9 i nn., 1059 a 18 i nn.).
1141 b 18 Por. Metafizykę 981 a 12— 17.
Przypisy do Etyki

1141 b 29 Por. Politykę 1292 a 6 i nn.


1141 b 32 Schematycznie przedstawić można stosunki wchodzą­
cych tu w grę pojęć za pomocą poniższej tablicy, która jest zmody-'
fikowaną nieco formą tablicy skonstruowanej przez Granta.
R ozsądek

Jego przedmiotem

Sam człowiek, Rodzina Państwo


jednostka

»»,Rozsądek"
■* Sztuka zarządza- Polityka [w zna­
we właściwym nia domem czeniu obszer­
znaczeniu niejszym]

Ogólna Szczegółowa
dpxiTC*T0Vod) xetfwwxw^

Sztuka prawodawcza Polityka [w zna­


czeniu ciaśniej-
szym]

Sztuka na- Sztuka


radzania się sądowa
Por. nieco odmienny pogląd na elementy władzy państwowej
w Polityce 1297 b 41 i nn.
1x42 a 2<ł Pogląd, że młodzieniec może opanować matematykę,
bp znajomość jej nie wymaga doświadczenia, pojawia się również
we fragmencie Arystotelesa, odkrytym ostatnio przez Ph. Merlana
w Jamblicha De commwd mathematica scientia. Por. J. Katza recenzję
książki Merlana From Platonism to Neoplatonism, 1953 (w JPh
1954* s- 587)-
Przypisy do Etyki 437

1 143 a 10 Wydawanie rozkazów i osądzanie przeciwstawia też


Platon w Polityku 259 E — 260 G. Por. przypis do 1096 a 24.
1143 a 16 O pojętności (cróyemę) por. Platon, Kratylos 412 A 5
(Walzer 179). Por. też przypis do 1096 a 24.
1143 a 19 O wyrozumiałości (yw&fjnj) por. Platon Kratylos 411 D 6
(Walzer 179). Por. też przypis do 1096 a 24. •
1143 a 22 Por. przypis do 1138 a 3.
1143 b 6 Ten sam pogląd u Platona, Prawa 653 A. Por. przypis do
1096 a 24.
1143 b 14 O „oku duszy" por. 1144 a 30 i Platona Państwo 533 D,
Sofistę 254 B, D. Por. też przypis do 1094 a 23.
1143 b 26 Por. rozróżnienie trzech znaczeń wyrazu „zdrowie"
(&Ytcivóv) w Topice 106 b 35: to, co wytwarza zdrowie, co je zacho­
wuje i co je znamionuje.
1144 b 6 Por. Historię zwierząt 588 a 29.
u 44 b u Podobną myśl przytacza z Arystotelesowego Protreptyka
(Jamblich, Protreptyk 56, 4) Jaeger 274, 275.
1145 a 11:1140 a 24 — 1145 a 11 omawia Arystoteles pojęcie roz­
sądku (ęp&wjaię) w systemie zalet dianoetycznych. Przedstawione tu
poglądy nawiązują dó potocznego, przedplatońskiego pojęcia ępóvTQ<nę
i przeciwstawiają się ostro ępdvqotę Platońskiej, która jest identyczna
z filozoficznym poznaniem w ogóle; przedmiotem jej są także: Bóg i
byty ponadzmysłowe, myślne (vo7)Tdt), które ujmuje w bezpośrednim
z nimi zetknięciu się, w bezpośrednim oglądaniu. Takim Platońskim po­
jęciem ępóvqoię operuje, jak już o tym była mowa we Wstępie (s. X X V ),
jeszcze Protreptyk (i księgi I— I V EE). Zrywa z nim dopiero EN,
wprowadzając — wśród bezustannej polemiki między wierszami —
pojęcie ępówjoię jako praktycznej dyspozycji do działania opartego
na trafnym rozważeniu tego, co dla człowieka jest dobre, a co złe.
(Taką czy podobną do niej dyspozycję przyznaje EN, 1141 a 27, nawet
niektórym zwierzętom). Wspomniana właśnie różnica dwóch pojęć
rozsądku dostarczyła Jaegerowi nie odpartego dotąd, mimo pewnych
sprzeciwów, argumentu za tezą, iż księgi V — V II EN, które wspólne
jej są z EE, pochodzą z pierwszej z nich i zostały stąd przejęte i włą­
czone do EE. Ta bowiem Etyka operuje w innych księgach Platońskim
pojęciem ęp6vqcnę (E. Kapp, Dos Yerhaltnis der eudemischen zur niko-
maMschm Ethik, 1912^8. 48 i nn., Jaeger 83, 84, 249, 270 przypis 1) .
Por. przypis do 1097 a 13.
1145 a 28 Por. P laton, Menon 99 D , i przypis do 1094 a 23.
488 Przypisy do Etyki

1145 b 20 Por. Platon, Prawa 869 A, i przypis do 1096 a 24.


1146 b 25 Przeciwstawienie trafnego mniemania (8ó£a dXnj4H}C)
i wiedzy (taurr^pi)) pochodzi od Platona. Por. np. Menon 85, 9f)
E i nn., Uczta 202 A, Teajtet 187 B, 200 E, 201 G (definicja), Państwo
506 C. Por. też przypis do 1096 a 24.
1146 b 33 Rozróżnienie Platońskie. Por. Teajtet 197— 198 i wyżej
przypis^do 1096 a 24.
1147 b 9 Sekstus Empiryk (Przeciw matematykom V II 129) przytacza
zdanie Heraklita w tej mierze.
1149 b 27 „N a początku", xar* Ap/dtę, oznacza tu nie początek EN
i ,i*ie początek księgi V II (por. 1104 a 2 i przypis do 1159 b 26), lecz
§ 1 r. V (1148 b 15— 31). Jest to pierwsza jaskółka zwiastująca trud­
ności natury redakcyjnej, związane z wywodami EN o rozkoszy,
i świadczy może o tym, że r. V stanowił początek samodzielnej roz­
prawy, która weszła potem w skład EN, podobnie jak Vozprawa
o przyjaźni w ks. V III i IX . Dalszą trudność zawiera w. 1154 a 32,
który odsyła do wywodów poprzednich, ale żaden z przypuszczalnych
wymienionych tam w objaśn. 3 wierszy nie odpowiada całkowicie
treścią swą wierszowi odsyłającemu. Go gorsza, rozprawa o rozkoszy
(przyjemności) ? ks. V II r. X I— X I V (której autentyczności dziś nikt
już nie kwestionuje), nie jest — jak o tym była moWa we Wstępie
(s. X X X V I I ) jedynym opracowaniem tego przedmiotu w E N : zawięra
ona bowiem drugie jeszcze przedstawienie tego samego tematu przyjem­
ności w ks. X r. I— V . Pierwsza z tych rozpraw zwrócona jest przeciw
Platońskiemu Filebowi i szkołom sokratycznym, druga — głównie prze­
ciw Eudoksosowi ; pierwsza zwalcza tezę, że przyjemność nie jest do­
brem, druga — że jest dobrem najwyższym; pierwsza jest chronologicz­
nie wcześniejsza, druga — późniejsza, a współistnienie obu w jednym
„dziele" pozostaje, mimo wszelkie próby tłumaczenia, problemem
(Jaeger 270 przypis), ilustruje natomiast w sposób dobitny poglądy
Jaegera na powstawanie pism szkolnych Arystotelesa. — Por. przypis
do 1107 b 21.
Nawiasowo zauważyć należy, że zagadnienie przyjemności po­
rusza Arystoteles nadto w Retoryce (1369 b 33— 1372 a 2), a wzmiankę
o nim zawiera też Fizyka (247 a 8— 18).
1150 b 18 Por. Politykę 1337 b 38.
u 50 b 22 Zagadnienie to stąrają się rozwiązać pseudo-Arystoteel-
sowe Problemy (965 a 11— 18) w sposób następujący: Człowiek nie
Przypisy do Etyki 459

może sam siebie łaskotać, bo kto wie, że będzie łaskotany, nie śmieje
się, jako że śmiech zakłada nagłą reakcję i niespodziankę.
1152 a 31 Ten sam pogląd w rozprawie 0 pamięci i przypomnieniu
452 a 28.
1152 b 13 p r z y je m n o ś ć ... do s ta n if n a tu r a ln e g o — ttoaot
f)8ov9) yfazaię ł<mv clę ęttaw atcrtbjnf). Interpretacja powyższa
może się powołać na Retorykę 1369 b 33 i nn., gdzie omawiana jest
koncepcja przyjemności jako doznawanego przez nas nagłego
przywrócenia normalnego stanu naturalnego. (Mowa tam jednak
0 xtvY)<uę, nie o ybtaią ; o stosunku tych dwu pojęć por. Rozmna­
żanie się zwierząt 700 a 27 — b 3). Tak tłumaczą też Ross i H. Rack-
ham (tekst i przekład EN w Loeb Classical Library, 2 wyd. 1947).
1152 b 35 Że przyjemność jest czymś, co przywraca naturalny stan
organizmu, o tym mowa w Platońskim Filebie 42 D, 46 C . Por. przypis
do 1096 a 24.
1153 a 17: § 3 r. X II jest — podobnie jak §§ 4 i 5 r. III ks. X —
polemiką z Platońskim Filebcm 53 C — 54 D. Por. 1152 b 13, 22 i przy­
pis do 1097 a 13.
1155 a 35 Zagadnienie, czy przyjaźń polega na podobieństwie, czy
na kontraście, porusza Platon w Lizysie (214 A, 215 C) — podobnie jak
pytanie, czy źli ludzie mogą być przyjaciółmi. Por. 1155 b 11 i przypis
do 1096 a 24.
1159 b 4 Por. Platon, Lizys 214 B, G, i przypisy do 1155 a 35
1 1096 a 24.
1159-b 26 „N a początku", łv £pxfl> użyte tu jest, nie jak gdzie
indziej w EN (1122 b 1, 1169 b 29) na oznaczenie I księgi, tj. początku
całej „pragmatei", lecz na oznaczenie początku (I rozdziału) danej
(tutaj: V III) księgi i odnosi się do w. 1155 a 22— 28* Podobnie
1162 a 34 łv dtpxfi odsyła do w. 1156 a 7, tj. do początku r. III ks.
V III. Wskazuje to, obok innych momentów, na to, że księga V III
wraz z IX była pierwotnie samodzielną rozprawą o przyjaźni i do­
piero potem włączona została w nikomachejski zbiór z a g a d n ij
etycznych (Por. Jaeger 208). Por. też przypisy 1149 b 27, do 1165 b 6
i 1107 b 21. Uderza tu fakt, iż w jednej i tej samej rozprawie o przy­
jaźni — w naszym miejscu mowa jest o własnym jej początku jako
o dpx^), a w innym (1169 b 29, 32) nazwany tak jest początek całej
„pragmatei", tj. EN. (Por. W. Jaeger, Studien z • Entstehungsgeschichte der
Metaphysik des Aristoteles, 1912, s. 159.) Tłumaczy się to może oko­
licznością, że Arystoteles obejmował swymi wykładami w Liceum
440 Przypisy do Etyki

bądź całokształt zagadnień poruszonych w EN,


_ %
bądź tylko ich część,
w tym wypadku zagadnienie przyjaźni. Redaktor przygotowując
wydanie książkowe nie usunął śladów tej dwoistości.
1160 a 14 Por. Politykę 1279 a 17.
1160 a 17 Zdobycie majątku, własności jest z natury celem sztuki
wojennej według Polityki 1256 b 23.
1160 a 30 O przyjaźni jako podstawie wspólnoty państwowej por.
Politykę 1295 b 24.
1160 a 34 Arystoteles nazywa timokracją ustrój oparty na ocenie,
szacunku posiadanej własności, odmiennie od Platona, u którego
termin ten odnosi się (Państwo 545 C, 549 B) do ustroju związanego,
z zaspokajaniem ambicji, z przyznawaniem zaszczytów. Pór. przypis
do 1097 a 13.
1160 b 20 Por. obszerne omówienie tego tematu w Polityce, ks. III
r. I V i V , ks. I V r. I— V III, i Retorykę 1365 b 29 •—* 1366 a 6.
1160 b 22 Rozróżnienie zasadniczych form ustroju i pojęcie ich zwy­
rodnień — wszystko to wraz z odnośną terminologią nawiązuje do
Platona, do jego Państwa, Praw i do Polityka. Por. przypis do 1096 a 24.
1160 b 25 Por. Politykę 1259 b 10.
1161 b 4 Jest to klasyczne, wielokrotnie przytaczane i omawiane
miejsce, dowodzące, jak głęboko tkwił Arystoteles w przesądach swej
epoki. T e same sformułowania znaleźć można w Polityce, ks. I i II.
Uderzają tam jednak następujące słowa (1253 b 18— 22) : „Jednym
bowiem wydaje się, że władza pana nad niewolnikiem jest pewną
umiejętnością i że identyczne są: władza głowy domu i pana nad
niewolnikiem, i [rządzącego] męża stanu, i króla, jak to już na po­
czątku powiedzieliśmy. Inni natomiast sądzą, że władza pana nad
niewolnikiem jest przeciwna naturze. Bo tylko na podstawie^ prawa
(stanowionego) jeden jest niewolnikiem, drugi zaś wolnym człowiekiem,
z natury zaś niczym się między sobą nie różnią. Dlatego też nie
wydaje się to rzeczą sprawiedliwą, jest bowiem narzucone gwałtem/*
C i inni — to m. i. Hippiasz z Elidy (V w.p.n.e.) i młodszy od niego
sofista ateński Antyibnt, którego odnalezione niedawno dzieło Prawda
żąda równouprawnienia wolnych i niewolników. Por.
W. Jaeger, Die griechische Staatsethik im des Plato, 1924 (Hu-
manistische Reden md Vortrage, 1937, s. 99). Także wspomniany przez
Arystotelesa w Retoryce (1373 b 18) sofista Alkidamas miał nauczać
(wedle scholiasty do tego miejsca Retoryki) , że Bóg stworzył wszystkich
ludzi wolnymi i że natura nie uczyniła nikogo niewolnikiem (por.
Przypisy do Etyki 441

Oberweg-Praechter 128). W literaturze pięknej podobne poglądy


u komika Filemona i u Eprypidesa (o czym por. C. 3 >. KeneRbsm,
yneHHe ApHCTOTejiH o rocyAapcTBe h npaBe, 1947, s. 76 1 przy*
pis 7). Byli więc w starożytności helleńskiej ludzie myślący o spra­
wie tej inaczej niż Arystoteles i umiejący wznieść się ponad światopo­
gląd właścicieli niewolników. Do ich* to stanowiska nawiązuje może
skarga, *którą Platon wkłada w usta prowadzącego rozmowę w Pra­
wach (777 B) Ateńczyka ... człowiek to stworzenie, do którego trudno
trafić, nie chce nagiąć się i uznać tego koniecznego rozróżnienia,
jakim jest rozróżnienie niewolnika i człowieka wolnego, i pana."
1165 b 6 „N a początku** odnosi się tu do r. X III ks. V III,
nie można więc rozumować analogicznie jak w przypisie do 1159
b 26. W każdym jednak razie „na początku" ( b &pxfł) n*e oznacza
tu początku EN. Por. przypis do 1107 b 21.
1165 b 12 TaTsama myśl u Teognisa 119 i nn. (Diehl I 122). ^
1167 a 4 Por. Platon, Kratylos 420 B, Fajdros 255 C, i przypis do
1096 a 24.
1167 a 6 Ten sam pogląd w Retoryce 1370 b 23 i w Platońskim Faj-
drosie 255 D. Por. przypis do iog6 a 24.
1168 a 14 Por. 0 pamięci 449 b 10.
1168 b 10 Arystoteles podejmuje tu częsty w poglądach helleńskich
wątek-myślowy. Por. np. Sofokles, Edyp król 6 11, Eurypides, Medea
86, frgm. 460.
ii 69 a 2 Taki pogląd na rolę rozumu (pór.. ri78 a 2) jest dziedzic­
twem późnego platonizmu i występuje w Protreptyku (Jamblich,
Protreptyk 42, 34 42, 13 — u Jaegera 256 i przypis 1). Por. przypis do
1096 a 24.-
1169 b 2 O miłości samego siebie i samolubstwie por. Politykę
1263 b 1.
1170 a 18 Por. Metafizykę 1051 a 29.
/
1170 a 33 Słowa Arystotelesa o stosunku spostrzegania i myślenia
do istnienia, brzmiące jak antycypacja Kartezjańskiego Cogito ergo
sum (co podkreślił pierwszy A. Carlini „Logos" 1939), nie są u Ary­
stotelesa odosobnione; podobną myśl zawierają też: rozprawa
0 spostrzeżeniach zmysłowych, 448 a 25 (na co zwrócił uwagę E. Brehier,
RPh 1942— 43, mówiąc tu o „formie archaicznej** powiedzenia
Cogito ergo sum), Fizyka 254 a 22 i 0 duszy 428 b 11 (por. P.-M.
Schuhl, Y a-t~il une source aristotilicienne du „cogito" ?, tamże 1948).
R. Mondolfo (tamże 1953, s. 377) uważa jednak nasze miejsce za

t
442 Przypisy do Etyki

najważniejsze i najbardziej znamienne i w tym właśnie miejscu


upatruje pośrednie (nb. za pośrednictwem neoplatoników) źródło
Augustyna, na którym —- jak wiadomo — oparł się Karteżjusz.
1170 b 33 Por.Politykę 1276 a 28. O ilości mieszkańców miasta por.
Platona Prawa, 737 G— E, 740 D, 745 G, i polemiczne uwagi Arysto­
telesa w Polityce 1265 a 13— 17.
1171 a 13 Stosunek przyjaźni do cnoty z jednej, a do miłości z dru­
giej strony nie jest w EN określony jednoznacznie. 1155 a 4 jest
przyjaźń „pewną cnotą lub czymś z cnotą związanym". Jeśli jest
cnotą, to powinna być — na gruncie etyki Arystotelesowej — umia­
rem, a więc środkiem między dwiema skrajnościami. Owóż o niedo­
miarze przyjaźni Arystoteles nie wspomina, nazywa natomiast
1171 a 11 miłość „jakby pewnym nadmiarem przyjaźni" (por. 1158
a 11). Gdzieindziej jednak (1167 a 4 i n.) różnica między miłością
a przyjaźnią jest różnicą nie ilościową, lecz jakościową. Cechami
bowiem istotnymi miłości, o których tam mowa, s ą : 1. miłość rodzi
się z radości oczu ; 2. istotę jej stanowi: tęsknota za nieobecną osobą
kochaną i pragnienie jej obecności. Cech tych nie podobna sprowa­
dzić do nadmiaru przyjaźni, skąd wniosek, że przyjaźń nie jest cnotą,
lecz „czymś związanym z cnotą", a raczej z dzielnością etyczną
w ogóle.
Drugą wyłaniającą się w związku z przyjaźnią trudność stanowi
dwuznaczność greckiego q>iX£a, który to wyraz oznacza i uprzejmość,
i przyjaźń. 1108 a 26— 30 była <piXta właściwym środkiem między
ugrzecznieniem a gburowatością i swarliwością, a więc była niewąt­
pliwie uprzejmością. Ale 1126 b 18 i nn. definicja owego właściwego
środka brzm i: „uznawanie i potępianie tego, co należy i jak należy",
a nadto tak pojęty środek jest bezimienny i zbliża się najbardziej
do przyjaźni (<piXia),bo brak mu do niej tylko przywiązania (tó crcipyew).
To nowe pojęcie jest próbą pogodzenia pojęć przyjaźni i uprzejmości,
oznaczanych wspólnym terminem greckim <piX(a, jednakże próbą
nieudaną, gdyż przytoczone ostatnio określenie nie daje się zastosować
na gruncie poglądów samego Arystotelesa ani do uprzejmości, ani
do przyjaźni. Por. przypis do 1107 b 21.
1172 a 21 Por. Platon, Prawa 653 A , i przypis do 1094 a 23.
1173 b 7 Por. przypis do 1153 a 17. *
1173 b 17 Przyjemności takie daje matematyka jako nauka czysta,
w przeciwstawieniu do nauk empirycznych. O przyjemnościach tych
por, Platońskiego Fileba 52 A (orf rcepl tqc fzaJMjjAocTa ^8ovocC). Ich obrona
Przypisy do Etyki 443

pftedw zarzutowi bezuiyteczności była często w Akademii porusza­


nym temątem — por. Proklos, Pr&ciw Euklidesowi 28, 13 sqq. (Fried-
ldn)t i frgm. 52 Arystotelesa uRosego, s. 62,25. (W. Jaeger, ’Aicapxai.
„Hermes" 1929, s. 23). Por. też przypis do 1096 a 24.
U 73bao: §§6 i 7 r .III są polemikąz Platońskim Fikfom 31 £ —32 B,
42 Gp D. Por. przypis do 1097 a 13.
1176 a 1 Por. Platon, Fileb 51 C— E, i wyżej 1 z 18 a 2, oraz przypis
do 1096 a* 24.
1176 a 4 O swoistej fonkcji każdej rzeczy por. Platona Państwo>
352 E, i przypis do 1096 a 24.
1 >76 a 17 Por. Platona Prawa, 716 C, i przypis do 1096 a 24.
1176 a 19 Por. Platona Fileb 40 C i Arystotelesową MeUfizykę
1062 b 35 — 1063 * & ? or* tcź przypisy do 1096 a 24, 1106 b 15 i
objaśnienie do 1166 a 12.
1176 b 30 Por. Politykę 1337 b 35.
1177 b 6 Por. Politykę 1334 a 14, 1338 a 1.
1177 b 33 Ta sama myśl w pseudo-Platońskiej Epinomis 988 A
i w prooemium do Arystotelesowej Metafizyki 982 b 28; wspólnym
źródłem obu miejsc Arystotelesa jest— zdaniem Jaegera (73 przypis) —
Protrepfyk. Por. przypis do 1096 a 24.
1178 a 2 Por. Anatomię zwierząt 656 a 8,686 a 29 i Metafizykę 1072 b 24.
1178 a 3 Por. przypis do 1169 a 2.
1178 a 6 Ta samar myśl w Platońskim Państwie 586 E. Dirlmeier (79)
przytacza tu też Charrmdesa 163 D i Lizysa 221 E, 222 C. Por. przypis
do 1096 a 24.
1178 b 35 Występujące tu pojęcie pomyślności „zewnętrznej"
fccr&c cfa)(*cpfa) odbiega od wprowadzonego 1098 a 12 i nn.
pojęcia dóbr „zewnętrznych" (t& bcróę) : tu bowiem pomyślność „ze­
wnętrzna" obejmuje także zdrowie, które, Wedle przyjętego w przy­
toczonym miejscu wcześniejszym podziału dóbr na trzy rodzaje,
oaleiy do dóbr cielesnych (rapi ać5|xa). Por. przypis do 1107 b 21.
1179 a 30 Pogląd, że bogowie opiekują się szczególnie filozo&mi
(jeśli w ogóle kimś z ludzi), jest odmienny od tego, co głosił na ten
temat Platon (Państwo 613 A, B), że mianowicie względami bogów
cieszą się przede wszystkim ludzie sprawiedliwi. Por. przypis do
1097 a 13.
1179 b 35 Że przyzwyczajenie czyni przyjemnymi rzeczy przykre,
o tym mowa też w Retoryce 1370 a 13 i w pseudo-Arystotelesowych
PrMmrmh 928 b 23 i nn. Występiye tu na jaw takt, o którym Arysto­
444 Przypisy do Etyki

teles wspomina w Polityce, 1332 b 1, że przyzwyczajenie może czasem


zmieniać pewne właściwości przyrodzone.
1180 b 1 Prawa njepisane oznaczają tu (i w Retoryce 1373 b 5),
nie jak gdzie indziej u Arystotelesa (Retoryka 1368 b 9, 1375 a 16, 17,
*375 k l) i prawo natury, lecz niepisane normy prawa pozytywnego.
Zwraca na to. uwagę C . 0 . KenercbHH, y nemie ApuctnomejiH o a o -
cydapcmee u npase, 1947, s. 91 przypis 3. Pojęciem prawa nie­
pisanego (sprawiedliwości niepisanej) jako prawa natury operuje
EN 1162 b 21. Por. też Retorykę 1374 a 19 — b 22 i Politykę 1286 a 15.
1180 b 10 Pogląd odmienny w Platońskim Polityku 294 E. Por.
przypis do 1097 a 13.
u 8 o b 15 Pór. 0 duszy 417 b 23.
1181 a 6 Że mężowie stanu nie kształcą swych synów na polityków
i dlaczego -r- o tym mówi Platon obszernie w Menonie 93 G — 94 G,
ilustrując to twierdzenie na przykładzie Arystydesa, Temistoklesa,
Perykiesa i Tukidydesa (męża stanu, nie historyka). Por. przypis
do 1096 a 24.
1181 b 22 Wywody końcowego paragrafu EN rzucaj% wiele światła
na zasadnicze problemy związane ze strukturą Polityki. Wiersze
11 Bi b 16, 17 odnoszą się do jej księgi II, wiersze 18— 20 do ksiąg
I V — V I, Wiersze 21, 22 do ks. III i obu ksiąg końcowych. (Księga
I nie została tu uwzględniona, co może potwierdza tezę Jaegera
(282, 285), iż księga ta została napisana już po wsunięciu części
empirycznej, ks. I V — V I, w rozważania spekulatywne o najlepszym
państwie w ks. III, V II i V III, jako ekspozycja powstałej w ten sposób
całości).
Powyższy program Polityki wyjaśnia jej dwoiste oblicze, w którym
łączy się Platońska utopia z realistycznym, empirycznym traktowa­
niem przedmiotu: Arystoteles odwraca się tu niejako od stosowanej
dotychczas przez siebie metody logicznej konstrukcji i korzystając
z empirycznego materiału swoich stu pięćdziesięciu ośmiu 7toXiTetai
chce oprzeć swe idealne państwo na pozytywnych podstawach.
Jak w wielu innych miejscach wykładów szkolnych Arystotelesa, tak
i tu tedy jesteśmy świadkami procesu rozwojowego (Jaeger 276— 278).
Programatyczny charakter ostatnich dwu paragrafów EN wy­
jaśnia jedyne w swoim rodzaju jej słowa końcowe: „ Z a c z n ijm y
więc nasze wywody". Nie ma w nich nic paradoksalnego, jeśli się
zwąży, że mamy przed sobą zakończenie pierwszej części,, a zarazem
przejście do drugiej części „filozofii spraw ludzkich".
SKOROWIDZ p o ję ć I NAZWISK
WAŻNIEJSZE TERMINY TECHNICZNE
S K O R O W ID Z P O JĘ Ć I N A Z W IS K

94 a •— 99 b «■ 1094 a — 1099 b, 0 a — 81 b 1100 a — 1181 b


Df ■» definicja

Afekt — patrz namiętność Analogia — patrz proporcja


Afrodyta 49 b 15 Argiwowie 17 a 26
Agaton 39 b 9; 40 a 19 Artysta, przedstawiciel umiejęt­
Ajschyios i j a 10 ności, sztuki, rękodzielnik
Alkmeon — patrz Eurypides (re^Tuję) 97 a 7, b 26; 1 a 6;
Alope 50 j 10 ■ 6 b 13; 61 a 34; 67 b 34
Ambicja, ambitny 22 b 22; Arystokracja (dcptaToxpaTCa) 31 a
59 a 13; D f: a. żądzą czci do­ 29; 60 a 32, b 11, 32; 61 a
tyczącą mniejszych zaszczy­ 23
tów 7 b 26; a. umiarem; Arystoteles: inne jego dzieła wy­
przesadą a: nadmierna (91X0- mienione explicite: Analityki
Ttfx(a), niedostatkiem brak, dr.ugie 71 a 1 (39 b 27); jw.
a-cji (dcptioTipla) 7 b 29 — 71 b 9— 23 (39 b 32); pisma
8 a 1; analiza 25 b 1— 25; a. egzoteryczne (literackie) 2 a
ma się do uzasadnionej dumy 25; 40 a 3; 96 a 3; aluzje do
ja k szczodrość do wielkiego pism : Retoryka 1386 b 17,
gestu 25 b 2,3; czasem chwali 1387 b 21— 68 a 28, 34?
się nadmiernie ambitnego za (8 b 7); Polityka 1278 a 21,
jego męskość i umiłowanie 29 (30 b 28); Fizyka V — V III
piękna moralnego 25 b 11, 12, (74 b 3); Metafizyka (96 b 8,
por. 7 b 33; podobnie czło­ 3 1)
wieka bez ambicji za wstrze­ Ateńczycy 24 b 17
mięźliwość i umiarkowanie
25 b 12, 13, j*or. 7 b 33; patrz Bestialski — patrz zwierzę
też bezimienność Bestialstwo — patrz zwierzę
Anacharsis 76 b 3 Bez honoru — patrz bezwstyd
Anaksagoras 41 b 3; 79 a 13 Bezimienność, brak nazwy, bez­
Anaksandrides 52 a 22 imienny (ćvc&vu(jLoę): b. zdarza
448 Skorowidz pojęć i nazwisk

się często 7 b 2; 15 b 25; 99 b 18; 1 a 7, b 24, 27;


trwałe dyspozycje b-e: nie- 77 b 23; 78 b 9, 22, 26; 79
wrażliwogć 7 b 7; 19 a 10; a 2; por. przypis do 1 b 24
ambicja 7 b 30; 25 b 17, 21, Bogactwo (7rXouroę) 94 a 9, b 18;
25; dyspozycje tyczące się 95 a 23, 24; 96 a 6; 97 a 27;
gniewu (niem alże b-e) 8 a 5; 99 b 1; 20 a 5, 7; 23 a 7, 26;
25 b 29> nieczułość 15 b 6; 24 a 14; 47 b 29; 61 a 2; b.jest
umiar między ugrzecznieniem pożądania godne ze względu
a ^gburowatością, 26 b 19; na cześć, którą budzi 24 a 14
27 a 7, 12, nazwany uprzej­ Bogowie 1 b 19, 23 ; 22 b 21;
mością 8 a 26; środek między 23 a 10, b 18; 34 b 28; 37 a
chełpliwością a udaną skrom­ 28; 45 a 23— 26; 58 b 35; 59 a
nością, 25 a 14, nazwany 7; 60 a 25; dar boży 99 b 11,
8 a 20 prawdomównością; dla 12; doskonałość b-ów czymś
b-ych dyspozycji trzeba po­ wyższym niż dzielność etyczna
kusić się o ukucie nazw, a to 45 a 26; odwdzięczyć się b-om
dla większej jasności i zrozu­ nie można w sposób odpo­
miałości 8 a 17 wiedni, lecz tylko w miarę
Bez obawy — patrz nieustraszo- możności 6 3 b i 7 ; patrz też
ność filozofia, pieniądz, przyjaźń,
Bezwstyd (ność) (<£vaiaxuvTla), rodzice, rozum, teoretyczna
bezwstydny, bez honoru kontemplacja
(dvodaxuvroę) 7 a 11; 8 a 35; Bojaźliwość, strach, obawą, lęk
b. niedostatkiem w stosunku (ęópoę, <pópoi) 7 a 34; 10 a 5;
do wstydliwości 15 a 14; 28 b 16 a 31; 17 a 29; 28 b 11, 12;
32; patrz też wstydliwość 35 b 5; 79 b 11; str. namięt­
Bezwzględne znaczenie — patrz nością 5 b 22; Df: str. ocze­
znaczenie bezwzględne kiwaniem czegoś złego 15 ar 9;
Bias 30 a 1 patrz też męstwo, nieczułość,
Blaga —-patrz chełpliwość tchórzostwo; por. tablicę na
Błąd (<£{jLdtpnfjjia) 35 b *8; 37 b s. 428
17, 25; 4 o b 2 3 ; b. wynika Boski pierwiastek (&eTóv t i ) 77 a
z błędnego mniemania 35 b 16— 18; rozum a b.p. w czło­
12; błąd iv namyśle 42 a 21; wieku b 30; b.p. w człowieku
patrz też pobłażanie może być uważany za czło­
Błogosławieństwo, najwyższa wieka samego 78 a 2
szczęśliwość, błogość ({xaxapt- Bóg 96 a 24; i b 3 0 ; 66 a 22;
ór/ję, (xaxdćpiov), błogosła­ B. doznaje zawsze tej samej
wiony (jjLOocdtptoę), uważać za i niezłożonej przyjemności
błogosławieństwo ((juxxocp^ctv) 54 b 26
Skorowidz pojęć i nazwisk 449

Brak ambicji/ bez ambicji — lub wytwory 94 a 4; c-e osta­


patrz ambicja teczne i ich stopnie 97 a 21—
Brak nazwy ■ *—’ patrz bezimien­ b 6; c. czynu zależy od oko­
ność liczności 10 a 13; wytknięcie
Brak opanowania — patrz opa­ c-u 12 b 15; c-em dobro lub
nowanie to, co się nim wydaje 13 a
Brak zmysłu humoru (dtypowcCa), 15 nn.; nieznajomość c-u
mruk, sensat (fcfęobtoę, &ypoi- 14 b 4; c. nie jest rzeczą
xoę) 4 a 245 28 a 9, b 2, 3; wolnego wyboru 14 b5> 21;
51 b 14; Df: b.z.h. niedostat­ <c. zgodny z charakterem
kiem dowcipu i gładkości działającego 15 b 20; c. okre-
8 a 26, 27; patrz też dowcip śla każdą rzecz 15 b 22 > ;
i gładkość osiąganie c-u a przyjemność^
Braterski stosunek — patrz 17 b 16; 53 a io ; 74 b 33; do­
przyjaźń % bry c. 40 a 29; c-em to, co
Brazydas 34 b 24 najlepsze44 a 32, p ó r;94 a 22;
Budowanie domów (otxo$ojdj, filozofia nauki o państwie
ofxo$o(xCa, obcoSojjicxr), obcoŚć- konstruuje c. ostateczny 52 b
budowniczy (otxo$ópLoę) 2; patrz też charakter, do­
97 a 20; 3 a 33, b 10, u ; bro,. działanie, namysł, przy­
33 a 7>9 >23; 37 b 3o; 4° a 7 J czyna, spryt, stawanie sfę,
52 b 14; 74 a 19" środki do celu, zabawa, ży­
Budownictwo lesbijskie — patrz czenie
lesbijskie budownictwo Charakter (fi&oę, I£ię,
Byt (t*> 8v) 96 a 24 tó TOiouToę etv<xi, tó Koiońę rwaę
eZvou) 95 a 7; 3 a 75 21 a 26;
Całość (t6 6Xov), cały (5Xoę) 26 b 24; 27 b 15; 37 at 23.5 38 a
*9 a 33 ; 3<>a 33>b I2> >45 3; 52 a 8; 56 a 13; 7 9 ^ 1 7 ;
31 b 7, 14^ 32 a 28; 35 a 31; czynności wykonywane w po­
44 a 55 74 a 23> rzeczy stano­ szczególnych przypadkach
wiące c. 74 b 7 ; to, co się do­ kształtują ch. I 4 a 7 ; każdy po­
konuje w teraźniejszości sta­ niekąd sprawcą swego ch-u 14
nowi c. 74 b 9; patrz też b 2; ch. rozstrzyga o wyborze
przyjemność, ruch celu 14 b 23, 24; szczodrość
Cel (T&oę, oxo7tóę, tó o$ 2vexa), zależy od pewnej cechy ch-u
96 a 8; 13 b 3; 35 a 31; 38 b 20 b 9 ; każdy postępuje zgod­
22; 39 b 1, 2, 3; 40 b 6; 42 b nie ze swym ch-em 27 a 27;
29— 3*> 33; 45 a 5; środki do zły ch. 4 0 ^ 19 ; istotą ch-u
celu ( t A w p ó ę r ot t & i j ) 13 a 14, postanowienie 63 a 19, por.
b 3; 45 a 6; c-ami czynności 44 a 19; patrz też cel, dziel--

29 — E t y k a
450 S k o r o w i d z p o j ę ć i nazwisk

ność etyczn a, d zieln y etycznie, i ch. dla rozgłosu lepsze niż


, sp raw ied liw ość p rzech w alan ie się dla zysku
C h a ra k ter etyczn ie ujem n y — 27 b 9 — 22; patrz też p ra w ­
p a trz nikczem ność dom ów ność
C h ą ry ty 33 a 3 C h orob a (vóaoę, vÓor)[xa, appco-
C h ciw o ść (aveXso&epia), ch ci­ OTia) 96 a 33; 14 a 25; 15 a
w y (aveXeu&£poę) 8 b 22; D f-e: 2, 11, 17, b 1; 48 b 25;
I. ch. niedostatkiem w od­ 49 a 9, b 30; 50 b 14, 33
noszeniu się do dóbr m aterial­ C h w a le b n y, ch w a lić — p a trz
nych 7 b 10, 13; 19 b 27; p och w ała
II. ch. niedostatkiem w d a w a ­ C ierp ien ie — p atrz p rzykrość
niu, przesadą w bran iu 21 a 14; C n o ta czy li zaleta etyczn a (ape-
a n a liza 21 a 10— 32, b 14 — 22 tt), dcpsr}) Y)&ix7j), cn otliw y (ayoc-
a 16; ro zrzu tn o ść a ch. 20 a &<k) 3 a 5, 16; 4 a 19— 26, b 33
31, 32; 21 a 32; ch. czym ś 5 3 b 2 o ; źró d łem cnót p rz y ­
b ardziej w rod zon ym niż ro z­ zw yczajen ie 3 a 17; żad n a c.
rzutność 21 b 14, 15 ; czerp a ­ nie jest w rodzon a 3 a 18, b 2;
nie doch odów z n iew łaści­ 6 a 9, 10; cnót n ab y w a m y
w ych źródeł ęh-ą 21 a 31, 32; dzięki uprzedn iem u dokon y­
ch. jest nieu leczaln a 21 b 13; w aniu czyn ó w etyczn ie d o ­
różn e rodzaje c h - i: skąpstwo d atn ich 3 a 3 1; do p rzy czy n
21 b 17— 3 1 ; 30 a 19; lu d zie p ow staw an ia i zan ikan ia cnót
u p ra w ia ją cy nieczyste rzem io ­ n ależą czyn n ości, w których
sła i żąd n i brudnego zysku c-y się iszczą 4 a 29; c-y d o ­
21 b 3 1 — 22 a 13; p atrz też tyczą d ziałan ia, postępow ania
rozrzutność, szczo d ro ść; por. i nam iętności 4 b 14; postępo­
tab licę na s. 429 w an ie jest zgodn e z c-am i,
C h ełp liw o ść, b lag a, fan faron ada je ś li p o d m iot posiada pew ne
(otXa^ove[a), ch ełp liw y, bla- d ysp o zycje 5 a 30— 33; naj-
gier, pyszałek (aXa^ci)v) 15 b w ażniejsze z tych d yspozycji
29; 27 a 1 3 ; D f-e : I. ch ..zm y ­ 5 b 3; z-y e-e n ależą do trw a ­
ślaniem w kierunku przesad y, ły ch d ysp o zycji, nie do n a ­
w odniesieniu do p raw d o ­ m iętności ani do zdolności
m ów ności 8 a 21, 22; II. b la- 5 b 19— 6 a 7; c-y . poniekąd
gier p ragn ie w zb u d zić m n ie­ postan ow ieniam i lu b nie m o­
m anie, że posiada przynoszące' gą się obejść bez postanow ień
m u zaszczyt w łaściw o ści, któ- • 6 a 3, 4 ; lista z-t e-ych, 7 a
ry ch nie posiada 27 a 2 1; 28— 8 b 10; c-y czym ś od
a n a liza 27 a 20 — b 32; b la ­ w oli zależn ym 14 b 22, 29;
ga, c zy li ch. bezinteresow na czym są c-y I 4 b 2 7 — 29; są
Skorowidz pojęć i nazwisk 451

czymś pośrednim między bogactwo, politeja, rodzice,


dwiema skrajnościami 14 b starzec, uzasadniona duma,
27, są umiarami 6 b 7; 27 a władza
17, b 10; 33 b 33; szczególo- Człow iek: cz. istotą przeznaczo­
wa analiza cnót 15 a 4— 38 b ną do życia życiem społecz­
14; postępowanie w myśl z-et nym, 97 b 11, 69 b 18, a jesz­
e-ych kieruje się względem cze bardziej do życia we
na piękno moralne 22 b 7; dwoje 62 a 17; cz. przyczyną
68 a 33; por. 16 b 3; c-ty działania 10 a 15; 12 b 28,
a uwarunkowanie 2 8 b i o ; 32; 13 b 18; natura niektó­
z-y e-e rodzajem wiedzy wg rych tworów bardziej boską
Sokratesa i krytyka tego p o ­ od natury cz-a 41 b 1; natura
glądu 44 b 28— 30; patrz też ludzka jest złożona z dwóch
dobro, dzielność etyczna, isz­ pierwiastków 54 b 22, 25; 77 b
czenie się zalet, opanowanie, ?6— 9; 78 a 20 bis; czynności,
prawo, przyjaźń, rozsądek, w których się iszczą cnoty,
sprawiedliwość, szczęście, sztu­ są specyficznie ludzkie 78 a 9;
ka, wstydliwość, zaleta, ży cie; patrz -też boski pierwiastek,
por. tablicę na s. L I X Wstępu dzielność, filozofia, funkcja
Cudzołóstwo (fjLotxeta)> cudzo­ (swoista człowieka), istota ży­
łóżca ((zoixóę), cudzołożyć jąca, myślenie dyskursywne,
([xotxetteiv) 7 a 11, 16; 17 a 1; namiętność, przyjemność, ro­
29 b 21; 30 a 24, 29; 31 a 6; zum, spostrzeganie, teoretycz­
32 a 3; 34 a 18, 22 na kontemplacja
Cześć, zaszczyty (ti^ ) 95 a 23, Czym coś jest (tó t I) 96 a 20;
b 23, 27; 9Gb 23; 97 b 2; 96 a 24
7 b 22; 16 a 28; 24 b 25; 25 b Czynność (£v£pYeia): przeciw­
7— 21; 2 7 b i 2 ; 30 b 2, 31; stawiona wytworowi (£pyov)
34 b 7; 47 b 29.; 48 a 30; 59 a 94 a 4; przeciwstawiona zdol­
18— 23; 63 b 3 — 16; 64 b 4; ności, trwałej dyspozycji: 98 a
68 b 16; cz. największym 6, b 31, 33; 99 a 2 ; 3 a 26;
z dóbr zewnętrznych 23 b 20, 22 b 1; 52 b 33; 57 b 6;--7° a
por. jednak 69 b 10; czci 17; 76 a 34 — b i ; patrz też
powinien doznawać tylko przyjemność, szczęście
człowiek etycznie dzielny 24 a
25; nieopanowana żądza czci Dążenie — patrz pragnienie
4 5 b 2 o ; 47 b 34; 48 a 26, b Definicja (Xóyoę): D f określa­
14; nie podobna, by ktqś ze jąca istotę (Xóyoę tó
i

wspólnego dobra czerpał i cz., elvat X£ycov) 7 a 6


i korzyść 63 b 8; patrz też Delos 99 a 25

«
29 *
452 Skorowidz pojęć i nazwisk

Demodokos 51 a 8 95 a 16; 96 b 34; „dobro” ma


Demokracja ($7j[xoxpaTCa), de­ tyle znaczeń, ile,,byt” 96 a 23;
mokraci (&Q{AoxpaTixoC) 31 a większe bardziej pożądania
27; 6 o b i 7 , 20; 6 i a 6, b 9 godne niż mniejsze 97 b 19;
Depozyt (7tapaxaTa$,]f)XTQ) 31 a 4; 72 b 23, 24; rząd dóbr 96 b 6;
35 b 4; 78 b 11 pojęcie d-a 9Gb 21* d. a cel
Dianoetyczny — patrz zaleta 97 a 18— 21; d-a zewnętrzne,
Diomedes 16 a 24; 36 b 9 duchowe i cielesne 98 b 13;
Dobra: 1) godne pochwały, po­ 53 b 17; d-a zewnętrzne 98 b
siadające wartość względną 26; 99 a 31, b 7; o b 8;
(ircaweTcfc), 2) godne* uwiel­ 23 b 17; 29 b 2; 53 b 18; 78 a
bienia, których wartość jest 24; to, co godne wyboru,
bezwzględna (t Łjjuoc) i 3) po­ d-em 31 b 23; wszelkie d. wy­
tencjalne (Suvdć(jtet^) 1 b 10-— tworem sztuki 52 b 19; naj­
27; patrz też szczęście większym z dóbr zewnętrz­
Dobra materialne, sprawy ma­ nych przyjaciele 69 b 10, por.
terialne (xp^[x<*Ta) 7 b 9, 16; jednak 23 b 20; d. może wzra­
19 b 23, 28, 29; 21 a 5; 22 a stać tylko dzięki czemuś, co
20; 25 b 6; d-em m-ym jest samo jest d-em 72 b 25; wro-
wszystko, czego wartość mie­ dzone dążenie do d-a 7 3 a 45
rzy się pieniędzmi i g b 2 6 ; patrz też cel, cześć, czynność,
patrz też chciwość, rozrzut­ dobry, Eudoksos, przyjemność,
ność, szczodrość szczęście, wiedza naukowa, zło
Dobro (tó <&y<*&óv, Taya&<Sv) 95 a Dobrodziejstwo, przysługa (eOep-
27; 96 b 3 > 4 > 2 4 ; D f 94 a 3; yea(a), wyświadczać dobro­
97 a 18; d-a (Tocya&<£) 96 b 13; dziejstwa przysługi (eoepysTew)
d. samo przez się (tó ot$óv) 24 b 9— 17; 67 b 17— 68 a 27;
94 a 22; 95 b 15; 5 5 ^ 2 1 ; d. 71 b 16; wyświadczać d, jest
jako takie (tó dcyoc&óy) 55 b 24; rzeczą moralnie piękną, 69 b
d. samo w sobie (xa^*’a6TÓ) 12, doznawać go — rzeczą
9 6 b 14, 16, 19, 33; 97 a 9; pożyteczną 62 b 36, 63 a 1, b
d. w znaczeniu bezwzględ­ 26, 27, dlatego ludzie wolą
nym (tó aya&óv), 29 b 5, na ogół to drugie 67 b 28;-
a d. dla kogoś 52 b 26, 27; czy i w jakiej mierze należy
d. najwyższe (to &pi<jTov) 94 a się odwdzięczać za d-a 63 a
22; 97 a 28; 98 a 16; 52 b 12; 4— 25; dlaczego ci, co wy­
72 b34; d.wogóle (róxa$óXGi>), świadczyli komuś d., darzą
idea dobra 96 a 11— 97 a 13; większą miłością tych, co go
d. ostateczne 97 b 2; d. 'osią­ doznali, niż na odwrót 67 b
galne za pomocą działania 17— 68 a 27; czy dobrodzieje
Skorowidz pojęć i nazwisk 453

są wierzycielami, a ci, co 81 a 10; d, w sztuce lekarskiej


doznali d-a dłużnikami 67 b 81 b 5; patrz też filozofia,
20—33 młodość, przyrodnicze zagad­
Dobry — patrz dzielny etycznie nienia
Dom (obcCoc, olxoę) 97 a 20; 33 & Dowcip i gładkość (euT paiceX C a),
7, 23, b 23—-27; 52 b 14; dowcipny i gładki (euTpjdbceXo<;)
75 a 25; stosunki domowe 56 a 13; 57 a 6; 58 a 31; 76 b
a ustroje państwowe 60 b 14; D f-e: L połączenie d-u
24— 61 a 9; dom a pań­ i ,gł-i jest umiarem w odnie­
stwo 80 b 4, 5; dom czymś sieniu do przyjemności tkwią­
wcześniejszym i koniecznie)*- cej w zabawie i żartach
szym niż państwo 62 a 18 8 a 24; nadmiarem kpiarstwo
Domowy (obcovo{xtxóę) — patrz 8 a 25, niedostatkiem brak
sprawiedliwość zmysłu humoru 8 a 26; II.
Dopełniać, udoskonalać (xeX et- dowcipny jest ten, kto umie
oóv) 3 a 25; 74.a I5,.i8, b23, żartować w sposób odpowied­
31; 7 5 a i 5» 21 (wieńczyć), ni .28 a 9, 10; analiza 27 b
- 23, 28, 30 (wzmagać); 76 a 27; 33— 28 a 33; d. i gł. a takt
81 b 16; patrz też' przyjefn- 28 a 17, 33; patrz też brak
ność zmysłu humoru, kpiarstwo
Doskonałość etyczna 24 a 4; Dowodzenia sztuka (aTpanr)yiX7j)
79 b 10 (xaXo>ć&Ya3H<x}; 24 a 94 a 9, 12, b 3; 96 a 32; 97 a 17
7, 28 ( i p e r f ) 7WCVTeX^ę); d. et. Dowodzić, dowód (dbróSetĘię),
a dzielność et. 29 b 26, 31 dający się udowodnić (dbro-
(dćperJ) TeX eC a) ; patrz też dziel­ 8eixTtxóę) 94 b 27; 47 a 20;
ność, funkcja, uzasadniona dowodzić można tylko tego,
duma co może też być inaczej 40 a
Doskonały (T Ś X eto ę): człowiek 33; myślenie intuicyjne a do­
d. 76 a 27 wodzenie 43 b 1, 10, 13 ; patrz
Doświadczenie (IfATeetpCa), ^do­ też doświadczenie, wiedza
świadczony (IfjiTceipoę) 3 a 16; naukowa
15 b 4; 16 b 3, 9; 80 b 18; Dowolny — patrz niezależny od
81 a 2, 19; d. uzdalnia do woli
działania bardziej niż wiedza Duchowy, psychiczny (ircpl <|w-
41 b 18; sprawy jednostkowe X^v, ^uXtx^ ) 9** b 15, 20;
poznaje się dzięki d-u 42 a 99 a 8; 1 b 34; patrz też do­
*5— 119; d. ludzi starszych bro, przyjemność
nie mniej ważne od dowodu Duma uzasadniona -r- patrz uza­
43 b 11— ^14; d. potrzebne w sadniona duma
sztuce rządzenia państwem Dusza (tyuxh) : działanie (błip-
454 S k o ro w id z p ojęć i nazwisk

yeia) d-y 9 8 3 7 — 18, b 15; 99 b D ziałan ie (^pa^ię): rozstrzyga


26; 2 a 5, 17 ; p o d ział d-y por. o kierunku trw a łych dyspo-
tab licę na s. 423, 4 2 4 ; nad to: zycji 3 a 3> — > 2 5 ; b 30;
♦*

98 a 4, 19 b 14; 38 b 9; 39 a n ależy do rzeczy jed n o stk o ­


3 n n .; 68 b 20; stos. w zajem n y w ych , a te są zależne od w oli
p o szczegó ln ych części d-y 2 a 10 b 7; 41 b 16; 47 a 3; trzy
28; kierow n icza (tó ^Y°uH-ew>v), rzeczy, od których zależy d z . :
rzą d zą ca (tó #pxov) tj- rozu m ­ d ozn aw an ie w rażeń zm ysło­
na cz. d -y I 3 a 6 ; 19 b 7; 39 a w ych , m yślenie i pragnien ie
5; 43 b 16; 44 a 2 ; trzy (rzeczy) 39 a 18; p rzy czy n ą dz-a p o ­
od k tó rych zależy działan ie stanow ienie 39 a 3 1 ; dz. a m y ­
i p o zn a w a n ie p ra w d y 39 a 17; ślenie in tu icyjn e i dyskursyw ­
pięć takich d y sp o zycji: spraw ­ ne 39 a 35; d z. czym ś in n ym
ność techn,, w ied za naukow a, niż tw orzen ie 40 a 1— 6, 16,
rozsądek, czy li m ądrość p ra k ­ b 4— -6; cel dz-a tkw i w sam ym
tyczn a, m ądrość teoretyczn a, dz-u. 40 b 6, 7, i jest punktem
czy li filozoficzna, m yślenie w yjścia, zasadą dz-a 40 b 16;
in tu icyjn e 39 b 15— 17 ; patrz, 51 a 16; o dz-u rozstrzyga
też nierozum na część duszy, m niejsza przesłanka sylogiz-
pożąd an ie, rozsądek, rozum m u p raktyczn ego 47 a 33, b 9,
(XÓYoę), zdolność io‘ ; dz. jest staw aniefn się,
D yskursyw ne m yślenie — p atrz a nie przysługuje d zia ła ją ce­
m yślenie dyskursyw ne m u ja k o ja k a ś cecha 69 b 30;
D ysp o zycja (8ia$eaię) 7 b 16, p atrz też cel, ch arakter, cn ota,
30; 8 a 24; 45 a 33; trzy ro człow iek, dobro, d obry, d o ­
dzaje d y sp o zycyj: d w ie w a d y św iadczenie, dusza, dzielność,
i je d n a zaleta i ich w zajem n y przyjem ność, rozsądek, ro ­
stosunek 8 b 1 1 ; d obrze d ysp o ­ zum , rzeczy zm ienne, szczę­
n o w an y zm ysł (d5 8taxei(xlvY) ście, trw ała d yspozycja, za b a ­
octa^bjaię) 7 4 b i 5 , 18, 22; w a, zw ierzę
(g£ię;): 23 a 3 1 ; 25 b 17; D ziecko ( t £ x v o v , 7ratSCov) 97 b ;
26 b 5, 9, 19; 39 b 3 1 ; 40 a 4, 99 b 3; o a 19; 10 a 6; 13 b
5 ; b 20; 45 a 33; 50 a 15 ; po- 19; 48 a 31, b 21, 23; 49 a 14;
siad ać p ew n ą d-ę 5 a 3 1; 60 a 1, b 25; 74 a 2 ; 80 a 3 1 ;
N p a trz też dusza, p rz y z w y c z a je ­ dz-i ży ją w edle n akazów
nie, trw a ła d y sp o zy c ja ; por. sw ych żąd z 19 b 6; p o w in n y
Wstęp do niniejszego p rze ­ ży ć w ed le w skazań w y ch o ­
k ładu , s. L X V I I — L X X I . w a w cy 49 b 13; szukają p rz y ­
D ysp o zycja trw ała — p atrz jem n o ści, 5 2 b 2 o ; 53 a 28,
trw ała dyspozycja ale tylko cielesnych 53 a 30;
Skorow idz p ojęć i nazw isk 455

w zajem n y stosunek dz-i i ro­ trw a łą d ysp o zycją 6 a 12, 13;


d ziców 58 b 15— 22; 61 b D f 6 b 36— 7 a 2, 8; 8 b
18— 62 a 4; dz-i w ęzłem łą ­ 1— 9 a 19; dz.e. i je j przęci-
czą cym rod ziców 62 a 8; dz. w ieństw o w naszej n iocy 13
ja k b y częścią ojca 43 b 9— 12; b 6; dz.e. nie jest bardziej od
w stosunku do dzi-i i nie­ w oli zależn a niż je j p rze ci­
w olników nie m a sp raw ied li­ w ieństw o 14 b 13; dz. źródłem
w ości 34 b 16; p atrz teź isto­ doskonałości zaró w n o p rzed ­
ta żyjąca, m atka, ojciec, poeta, m iotu ja k w łaściw ej m u funk­
p rzyjaźń , szczęście cji 6 a 15, 16; celem dz-i
D zieln ość (dćpery)) — por. ta b li­ e-ej piękno m oralne 15 b 12;
cę na s. L I X Wstępu. N a d to : postępow anie zgodne z dz-ą
95 b 29 ; 98 a 1 1 ; dz. a szczęś­ e-ą jest m oralnie piękne i kie-
cie 97 b 2; dz. rodzajem d zia ­ .r u je się tym , co m oralnie
łan ia 98 a 16, b 3 1 — 99 a 7; piękne 20 a 23, 24; jest p rzy ­
69 b 29; dz. lu d zka 6 a 22; jem n e lu b przynajm n iej w o l­
trw ałość d ziałan ia zgodnego ne o d przykrości, a w ża d ­
z dz-ą o b 3; najdoskonalsza nym razie nie jest p rzykre 20 a
form a dz-i 98 a 17; 1 a 14 ; 27; b 30; znam ię dz-i e-ej:
2 a 6; 2 9 b 2 6 ; rodzaje dz-i cieszyć się i m artw ić tym
czyli zalety (apeTat) 3 a 4, czym i tak, ja k n ależy 21 a 3;
14; ich podział na diańo- 79 a 23 ? dz.e. w stosunku do sie­
etyczne i etyczne czyli cnoty bie sam ego i w stosunku do
3 a 5, 14; w szelka dz. zanika b liźn ich 2 9 b 33— 3 0 a 8; dz.e.
w skutek tych sam ych p rz y ­ a spraw iedliw ość 30 a 9— 13;
czyn, którym zaw d zięcza p o ­ czego trzeb a, a b y czło w iek był
w stanie 3 b 7 ,'8 ; dz. etyczn a d zie ln y etyczn ie 44 a %17— 20;
(dćper?) fftiYĄ 52 b 4) d o tyczy dz.e. w rodzon a i dz.e. w e w ła-
N

przyjem ności i przykrości, 4 b ściw ym tego słow a zn a czen iu


5— 5 a 13; 52 b 4," d o zn a w a­ 44 b 1 — 1 7 ; dz.e. w ro d zo n a
nia nam iętności i postępow a­ i p o ch o d ząca z p rz y z w y c z a je ­
nia 6 b 16, 24, 25; 7 a 4; nia *51 a 1 8 ; dz.e. na różn e
9 a 23, b 30;^ polega na ja k sposoby zw iązan a z n am ięt­
najlepszym postępow aniu w nościam i 7 8 a 15^ obejm uje
odniesieniu do nich 4 b 2 7 ; zarów n o postanow ienie, ja k '
na w łaściw ej postaw ie raczej sam czy n 7 8 a 3 5 ; nie w y ­
czynnej niż biernej 20 a n ; starcza pozn an ie d z-i e-ej,
dz.e. nie n ależy do n am ięt­ trzeba j ą posiąśę i po słu giw ać
ności 5 b 28— 6 a 6; an i do się n ią 7 9 b 2— 1 6 ; n iek tó rzy
zdolności 6 a 6— 1 1; lecz jest m ów ią też o dz-i e-ej, k tó rą
456 Skorowidz pojęć i nazwisk
................. —.......... ........................................ a.......................... ............................. — ..

się zaw dzięcza^ n au ce 7 9 b trzeba, b y w szystkie je g o p o ­


20; ale p o u czan ie skuteczne, stępki w y n ik ały z je g o ch a ­
g d y trafi się na ch arak ter p o­ rakteru, tj. b y ły dokon yw ane
k rew n y d z-i e-ej, tj. m iłu jący na podstaw ie postanow ienia
p iękn o m oralne, a n ien aw i­ i d la sam ych ty ch u czyn ków
d z ą c y tego, co h an iebn e 79 b 44 a 17— 20; dzięki czem u lu ­
252— -30; p a trz też bogow ie, d zie stają się e.dz-i 79 b 20-—
cn o ty, d o b ry, d zieln y e ty cz­ 30; czło w iek, k tó ry m a b yć
nie, funkcja, m łodość, nie­ e.d z., musi b yć starannie w y ­
rozu m n a część duszy, o p a­ ch o w yw a n y 79 b 3 1— 80 a 5,
now an ie, p o ch w ała, postano­ 15; p atrz też cześć, dzielność,
w ien ie, postępow anie, p rz y ­ p rzyjaźń , sam olubstw o, u z a ­
ja ź ń , p rzy zw y cza jen ie, ro z­ sadniona d u m a
sądek, silna w ola, sztuka, D zieła literackie A rystotelesa —
w ła d za , zaleta, zw ierzę p a trz Arystoteles
D zie ln y etyczn ie, d o b ry (aya&óę),
Em pedokles 47 a 20, b 12; 55 b 7
etyczn ie w ysoko stojący, e ty cz­
E n d ym io n 78 b 19
nie w artościow y, szlach etn y
E p ich arm 67 b 25
((JKOuSaioę) i zły, nikczem ny,
E ty czn ie w artościow y — p atrz
n iego d ziw y (xaxóę, <pauXoę,
d zieln y etyczn ie
{ióx^y)póę, 7COVYjpóę) p assim ; kto
E tyczn ie wysoko sto jący — p a trz
ustosunkow uje się w sposób
d zieln y etyczn ie
n a le ży ty (niew łaściw y) do
Eudoksos 1 b 27; bez w y m ien ie­
przyjem n ości i p rzykrości jest
nia - n a zw isk a : 72 a 28, b 9;
d o b r y '( z ły ) 4 b 4 , 5; 5 a i 2 ,
p a trz też p rzyjem n o ść
13; d-m i i zły m i n azyw a ją
Euenos 52 a 31
nas z p o w o d u zalet i w ad
E u ry p id e s: w ym ien ion y w raz
etyczn y ch 5 b 30; czło w iek
z tytu łem traged ii, Alkmeon
etyczn ie w ysoko stojący jest
(10 a 29); bez ty tu łu tra g ed ii:
m iarą tego, co d obre, piękne
{Alkmeon) 36 a 1 1 ; (Filoktet) 42
i p rzyjem n e 99 a 13; 13 a 3 1;
a 2; (frgm. 898) 55 b 2; w y-
jest m iarą w szystkiego 66 a
m ieniony ty tu ł traged ii bez
12 ; 70 a 15 ; 76 a 19; czło ­
nazw iska E . : Fenicjanki 67 a
w iek etyczn ie w ysoko stojący
33T cyta ta z tra g e d ii E . bez
jest m iły, i p o żyteczn y 56 b
w ym ien ien ia au tora i ty tu łu ;
■1-3 — »5 » 57 a 3 » 58 a 33;
( Kresfontes) 11 a 12; ( Melanip-
d ziałan ie czło w iek a e.dz-go
pe) 2 9 b 2 9 ; ( Orestes) 69 b 8
jest sam o w sobie szlachetne
i "przyjem ne 99 a 14, 2 1; 69 b F alaris 48 b 24; 49 a 13
3 1; .a b y człow iek był dz.e. F a n fa ro n a d a — patrz chełpliw ość
S ko ro w id z p ojęć i nazw isk 457

Fenicjanki -r- p atrz E urypides F u n kcja (lpyov): f. swoista czło ­


Fidiasz 41 a 10 w ieka 9 7 b 2 4 — 3 3 , 98 a 7 , 1 3 ;
Filoktet — patrz Sofokles, T eo - 6 a 2 3 ; 4 4 a 6; cieśli, szew ca 9 7 b
dektes 2 7 ; oka 3 0 ; ręki 3 0 ; n ogi 3 1 ;
Filozof, m ędrzec (aoęóę) 95 a każd ej rze czy 3 9 a 1 7 ; wszelka
2 1 ; 65 a 2 7; 79 a 17 ; sofiści d zieln o ść źródłem doskonało­
u d a ją m ęd rców 27 b 20; f. ści przed m iotu i je g o f-i 1 0 6 a
m usi nie tylko w ied zieć to, 17, i8 ; p a trz t e ż ' przyjem ność-
co w yn ik a z n ajw yższych z a ­
sad, lecz nad to zn a ć p raw d ę G a n ić — p a trz n agan a
0 o w y ch zasad ach 41^ a 18; Gbur (Su<jxoXoę) i czło w iek
f. potrzebuje na rów ni z in n y ­ sw ar Jiwy (Suaepię), D f : czło­
m i tego, co do ż y c ia jest nie­ w iek grzeszący niedostatkiem
zbędn e, ale p o za tym jest u p rzejm ości 8 a 30; ch arakte­
sam ostarczajn y 77 a 29; f. n aj­ rystyka 2 6 b i 6 ; 27 a 10;
m ilszy bogom i n ajszczęśliw ­ p a trz też uprzejm ość
szy 79 a 22— 32; p a trz też G eom etria 98 a 30; 42 a 12; 43 a
m łodość 3 ; p atrz też m łodość, proporcja
F ilozofia (<piXo<jo<pfoc), filozofo­ G est w ielki — p a trz w ielki gest
w a ć (<pŁ\o<jo9etv): zag ad n ie­ G im n astyka 96 a 3 4 ; 12 b 6; 43
n ia należące do „in n ej f-ii” b 27; 72 a 4; 80 b 3, 14
96 b 3 1 , zasad y f-ii czerp iem y G laukos 36 b 9
z dośw iad czen ia 42 a 19; f-ć G ład k ość — p atrz d o w cip
5 b 18, u p ra w ia ć f-ię 5 b 13; G n iew , złość (ópy/j, &Ofióę), gnie­
f-ać w espół z kim ś 72 a 5; w ać się (ópY^sa&ai) 3 b 18;
u p raw iać f-ię nauki o państw ie 5 a 8, b 33— 6 a 2; i i b u „
52 b 1; za w p ro w ad zen ie w f- 13; 38 a 9; 49 a 3; n ależy do
ię nie p od obn a się o d w d zię­ nam iętności 5 b 22, 25; um iar
czy ć, p o d o b n ie ja k bogom i skrajności w odniesieniu do
1 ro d zico m 64 b 2; f. czyn n o ś­ gn. 8 a 4 ; trudn ość w u trafien iu
cią, w której się iści m ądrość w e w łaściw y środek 9 b 14—^
filozoficzna 77 3 24, 25; filo­ 26; czyn popełn ion y w gn-ie
zofia spraw ludzkich^8 1 b 15; 11 a 25 — b 2 , 18 ; 3 5 b 2 i —
p a trz też cel, m ądrość filo zo ­ 29; an a liza trw ałych dyspo­
ficzn a, ustrój państw zy cji d o tyczą cy ch gn-u 25 b
F ilozoficzn a m ądrość ,— p atrz 26— 26 b 10; p o w strzym yw a­
m ądrość filozoficzna nie, tłum ienie, traw ien ie w so­
F orm a (eZSoę) 96 a ' 13 bie gn-u 26 a 16, 2 1, 24;
F o rm a rząd u — p a trz ustrój czy n y popełn ione w gń-ie są
państw niezam ierzone 35 b 26; nie-
458 Skorow idz pojęć i 'nazwisk

opan ow an ie gn-u 45 b 20; 47 H -a 9 a 31 (Od.); 22 a 27


b 34; 48 a 1 1 ; ' 49 a 25 — b (Od.); 55 a 15 (//.), 34 (Ód.);
26; p a trz też bezim ienność, 80 a 28 (Od.); m ow a o p ew ­
łagodn ość, m ęstwo, niedostęp­ n ych ustępach d zieł H -a z w y ­
n y gn iew ow i, n iezależn y od ’ m ienieniem ; ego nazw iska (II.
w o li, p oryw czość, pożąd an ie, i Od.) 13 a 8, 60 b 26, 61 a
rozum 14; jw . bez w ym ien ien ia jeg o
G n iew liw o ść -— p atrz p o ryw ­ nazw iska 9 b 9 (II.), 16 b 36
czość (//.), 18 a 22 (//.), 24 b 15 (II.)
G o d n y kochania, p rzy ja źn i, m i­ H on oru p o czu cie — p a trz p o ­
łości, zasłu gu jący na koch a­ czu cie honoru
nie, p rzy ja źń (<piX7)TÓ£) 55 b H u m or — p atrz brak zm ysłu
17 ; 56 b 23, 29; 57 b 26; hum oru
59 b 18; 65 b 14; 66 b 17 ;
68 a 6, 15 Idea (I8ea) 96 b 7 — 97 a 13;
G o d n y p o żąd an ia, go d n y w y ­ o przed m iotach o b jętych jed - ,
boru (oclpeTÓę) — p atrz w y ­ ną ideą jest je d n a n auka
bierać 96 a 30; patrz też dobro
G o d n y u w ielb ien ia — p atrz Igrzyska olim pijskie (Ta,OXófX7Cta)
u w ielb ien ia godn y 9 9 * 3 ; 47 b 35
G ościn n ość (Ęevtx^ <piXCoc) 56 a Ilość ( t 6 7T0ctóv ) 96 a 25
3 1; 61 b 16; 70 b 2 1; p a trz In d u k cja (ł7raYo>Y^)), in d u k cyj­
też p rzy ja źń nie 98 br3; i. przeciw staw iona
G ra m a tyk (a) 5 a 2 1— 25 sylo g izm o w i: p ro w ad zi do
tego, co ogólne 39 b 27— 29;
H ektor 16 a 22, 25, 33; 45 a 20 zasad y sylogizm u uzyskane na
H elen a 9 b 9 drodze indukcyjnej 39 b 31
H e ra k lit 5 a 8 ; 46 b 30; 55 b 4; In telektu aln y (Siavo7)Ttxóę): p rzy ­
76 a 6 jem n o ści intelektualn e 76 a 3;
H erm es 16 b ig p a trz też zaleta, m yślenie
H e zjo d 95 b 9; cy to w a n y bez dyskursyw ne
w ym ien ien ia n azw iska: 32 b In tu icja (afaśbjatę) 98 b 3; 43 b 5
27 ; 53 b 27; 55 b 1; 64 a 27 In tu icyjn e m yślen ie — patrz
H o m er: cy to w a n e d zieła H -a m yślenie intuicyjne
z w ym ien iem je g o nazw iska Istota — p a trz definicja
16 a 2 1— 26, 34 {Iliada), b 27 Istota ży ją ca (ę<pov): żyje w y ­
(//. i Odyseja) ; 18 b 11 (II.); łączn ie życiem w rażeń zm ysło­
36 b 9 (II. ) ; 41 a 14 (Margites) ; w y ch (prócz człow ieka) 98 a
45 a 20 (II. ) ; 49 b 17 (II. ) ; jw . 3; 70 a 16; przyjem ności
bez w ym ien ien ia nazw iska w spólne w szystkim i-om ż-ym
Skorow idz pojęć i nazwisk 459

mają wrobię coś godnego nie­ J a : drugie ja (Srepoę ocótóś) 61 b


wolników i coś zwierzęcego 29; 69 b 7; 70 b 6; (#XKoą ataóę)
18 a 17, 25; zmysł dotyku 66 a 32 /
przysługuje nam wspólnie Jakość (t6 7rotóv, 7uoiÓTY)ę) 96 a 20;
z innymi i-ami ż-ynii 18 b 3; 73 a 13
postępowanie i-ot ż-ych i dzie­ Jasność — patrz metody etyki,
ci jest zależne od woli, 11 A 26, prawda-
ale nie mają one zdolności Jednostkowe sprawy, rzeczy
postanawiania 11 b 9; wszyst­ (toc xa&’gxaaT<x) 4 a 6; 7 a 29;
kie i-y ż-e odróżniają różne 9 b 14; 14 b 32; 26 b 4; 35 a
rodzaje strawy 19 a.7; znajo­ 17; 41 b 16— 21, 26; 42 a 22;
mość tego, co dobre, jest inna 47 a 26, b 5; 80 b 11, 13; po­
dla każdego gatunku i-t ż-ch stępowanie odnosi się do przy­
41 a 32; wszystkie i-y ż-e padków j-ych 7 a 31; to, co
trudzą się nieprzerwanie 54 b ma być zrobione, należy do
7; większa część i-t ż-ych rz-y j-ych 47 a 3; j-e okolicz­
kocha swe potomstwo 55 a 19; ności czynu 10 b 33— 11 a 11;
płodzenie potomstwa czymś rz-y j-e nie mogą być przed­
bardziej wspólnym człowie­ miotem namysłu 12 b 34; patrz
kowi i innym i-om ż-ym aniże­ też doświadczenie, #działanie,
li życie w społeczności 62 a 19; lekarska sztuka, myślenie, m y­
patrz też przyjemność, spo­ ślenie intuicyjne, postępowa­
strzeganie, szczęście nie, spostrzeganie, wiedza nau­
Istoty (stworzenia) nierozumne kowa, wyrozumiałość, zwierzę
(bezrozumnę) (t& d&oya) 11 b
13; 72 b 10; por. 5 3 ^ 2 5 . K ara (xóXaatę) 4 b i 6 ; 9 b 3 5 ;
Iszczenie się zalety itp. (ifj xoct& 26 a 28; 80 a 9
t ?)v <fcpeT$)v l v ć p y i a ) : czynność, Kąrkinos 50 b 9
w której się iści mądrość Keltowie 15 b 28 *

77 a 24; cnoty praktyczne Kerkyon 50 b 9


iszczą się w życiu państwo­ Kłam ca (^eócroję), kłamliwość
wym 77 b 7; czynności,w któ­ (tó <J/eó8ea&ai), kłamstwo (4>eo-
rych się iszczą cnoty 4 a 28; Soę) 27 b 5 , 1 1 ; kłamstwo samo
5 a I 7> 77 h 17; 78 a 10; czyn­ w sobie czymś złym i nagany
ności, w których iści się godnym 27 a 28, 29; motywy
pierwiastek boski a czynności, kłamliwości 27 b 16, 17;, so-
w których się poza tym iści fizmat zwany kłamcą 46 a 2'
dzielność 7 7 b 2 g ; patrz też Kobieta (yuW)) 34 a 20; 48 b 32;
człowiek, filozofią; por. obj. 58 b 13; 60 b 34; 61 a 1; 71 b
do 4 a 29 i 53 a 14 10
460 S k o r o w i d z p o j ę ć i n a zw isk

Komedia (xojjicpSCa) 23 a 23; sprawiedliwości 36 a 23; czy


k. starsza i młodsza 28 a 22 k-ę wyrządza ten, kto przy­
Konkluzja ( t ó a o { z 7 r e p a v £ i v ) 46
znał komuś zbyt wiele, czy
a 25 ' też ten, co za wiele otrzymał
Konstytucja (7roXiTeia): zbiory 36 b 25— 37 a 4 ; wyrządzanie
konstytucji państwowych 81 b k-y czymś gorszym od jej
7 > >8 doznawania 38 a 31— 35;
Kontemplacja teoretyczna —- patrz też niesprawiedliwość
patrz teoretyczna kontempla­ Ksenofantos 50 b 12
cja Kulturalny, o wyższej kulturze,
Kpiarstwo (p<D{ioXoxfa), kpiarz wykształcony (xapteię) 95 a
(po>|JioX6xoę); D f: k-o nad- 18* b 22; 2 a 2 1; 27 b 23— 31;
28 a 32, b 2; 62 b 10; w do­
8 a 24; k-rz szuka za każdą > brym guście 28 a 16
cenę tego, co śmieszne 8 a 25;
28 a 4; 14; 34 a— b 1; k-rz Lacedemończycy (Aaxe&aipi.óvtoi)
a człowiek dowcipny 8 a 13— 2 a 1 o ; 12 a 29; 67 a 31; 80 a
16 25
Kradzież (xXo7rij) 7 a 11; 31 a 6 Lakończycy (Aax<oveę) 1 7 3 2 7 ;
Król 13 a 8; 5 o b i4; 59 a 1; 24 b 16; 27 b 28; 45 a 28
61 a 11— 19; 80 a 20; patrz Lekarska sztuka, medycyna
też samostarczalny, ustrój pań­ (iaTpixy) t£xvy)), lekarz (fcarpóę)
stwa 94 a 8; 96 a 32, 33; 97 a IO>
Królestwo ((3amXeta)' 60 a -32 — 17 ; 2 a 21; 4 a 9, b 17 ; 5 b i s ;
b 10, b 24 12 b 4, 13; 14 a 16; 2 7 b 2 o ;
K rzyw da (dcSizYj^ia): mieć za 37 a 17, 24; 38 a 31, b 31; 41
mało znaózy doznawać k-y, a 32; 43 a 3> b 27, 33; 44 a 4;
mieć za dużo — wyrządzać ją 45 a 8; 48 b 8; 54 a 28, 30, b
34 a 12, 15; czy człowiek może 12, 18; 64b24; 8ob8, 14, 18,
skrzywdzić sam siebie 34 b 12; 27, 35; lekarz leczy jednostki
36 b i, 15; 38 a 4— 28, b 5— 97 a 12; patrz też doświad­
13; k-a, czyli akt niesprawied­ czenie
liwości, czymś innym niż to, Lesbijskie budownictwo (Asapta
cg niesprawiedliwe, 35 a 9, otxo§o[i.^) 37 b 30
niż dokonanie czegoś nie­ Lęk — patrz bojaźliwość
sprawiedliwego 36 b 31; czy Literackie dzieła Arystotelesa
można być skrzywdzonym (Xóyot s$(0Tepix0Ł) — patrz
zgodnie ze swą wolą 36 a Arystoteles
11 b 3; co innego, jest być , Literatura dostępna wszystkim
skrzywdzonym niż doznaę nie­ ( t o , eyxuxXta) 96 a 3
Skorow idz pojęć i nazwisk 461

Litość (£Xeoę), litować się (iXeetv) Mądrość praktyczna —- patrz


5 b 25; 6 b 19; 9 b 32; u a 1; rozsądek
1. należy do namiętności 5 b 21 Mądrość, mądrość teoretyczna,
Los (r6xn) o a 5, 8; 1 a 8; 53 b 18 mądrość filozoficzna (aofiot)
Ludzie ria stanowiskach, możni 98 b 24; 3 a 7, 9; 41 a 10;
tego świata (oi l v x a ię IĘoikjC- 43 b 15; m.t. jedną z zalet
aię) 95 b 21; 58 a 28; 59 a 19 dianoetycznych 3 a 5; m.t.(f.)
jedną z pięciu trwałych dyspo-
Łagodność (npocÓTĄę), łagodny zycji, dzięki którym dusza
(Tcpoćoę) 3 a 8, b 20; g b i 7 ;
poznaje prawdę twierdząc coś
29 b 22; Df: ł. umiarem w od-
lub'przecząc 39 b 17; nie są
niesieniu do gniewu; nadmiar przedmiotem m-i t-ej naj­
porywczością, niedostatek nie­
wyższe zasady wszystkiego, co
zdolnością do gniewu 8 a
można udowodnić 41 a 2-— b
4— 8; 25 b 26; analiza 25 b 8; m.t. najwyższym rodzajem
26, 26 b 10
wiedzy 41 a 16; Df: m.t. po­
Majątek (KT^fjwcTa, XTrjcrię, oua(a) łączeniem myślenia intuicyj­
20 b 12, 26; m. konieczny, nego z wiedzą naukową 41 a
aby dzięki niemu pomagać 19, b 2; m.t. nie dotyczy nicze­
drugim 20 b 1, 2, 16; zbijanie go, co się ^taje 43 b 19; m.t.
m-u 53 a 18; patrz też życie a rozsądek 43 b 33— 44 a 6;
Małostkowość ([xucpo7cpl7ceia),Df: 45 a 7; m.f. wytwarza szczęśli­
m. niedostatkiem wielkiego wość 44 a 5; jest lepszą częścią
gestu 7 b 20; 22 a 31; cha­ naszej duszy 45 a 7; najprzy­
rakterystyka 23 a 27— 31; jemniejszą z czynności zgod-
patrz też wielki gest \ nych z dzielnością etyczną
Matematyka (t& [Aa#7)jxaTixa) 94 jest czynność, w której się
b 26; 2 b 33; 42 a 12, 17, 2&; iści m.f.; czynnością tą filo­
51 a 17; badania matematycz­ zofia 77 a 24; patrz też dusza,
ne 12 b 22; patrz też młodość sztuka, zasada
Materialne dobra, sprawy — M ąż stanu — patrz państwo
patrz dobra materialne Medycyna — patrz lekarska
Matka 48 b 26; bezinteresow­ sztuka
ność miłości macierzyńskiej M egarejczycy 23 a 24
59 a 28; matki kochają dzieci Merope 11 a 12
więcej niż ojcowie 6 i b 2 7 ; Metody etyki 46 b 6— 8; 72 b
68 a 25; inna cześć należna 36— 73 a 2; badania etyczne
matce niż ojcu 65 a 25; uczu­ mogą osiągnąć tylko taki
cia macierzyńskie a przyjaźń stopień jasności i ścisłości,
66 a 5, 9 na jaki pozwala natura ich
462 Skorow idz pojęć i nazwisk

przedmiotów, w jakim przed­ gniewu 16 b 23— 17 a 8; 4.m.


mioty te są określone 94 b ludzi dobrej myśli 17 a 9— 22;
11— -27; 98 a 25— 34; 4 a 1— 9; 5-m. płynące z nieświado­
65 a 12— 14; należy wycho­ mości 17 a 22— 28; należy być
dzić od rzeczy znanych i zmie­ m-ym nie pod przymusem,
rzać ku zasadom 95 a 28 — b lecz ze względu na piękno
13; należy podać naprzód moralne 16 b 3; m. wiedzą
ogólne zarysy, a potem wy­ wg Sokratesa 16 b 4; 44 b 27;
pełnić je szczegółami 98 a m. ma bliższy związek z tym,
20— 24; cel rozważań etyęz- co budzi bojaźń, niż z tym,
nych jest nie teoretyczny, lecz co nadmiar odwagi 1 7 ^30;
praktyczny 3 b 26— 4 a 5; 79 a m. i umiarkowanie cnotami
33— 81 b 23; zagadnienia pra­ nierozumnej części duszy 17 b
ktyczne, a zwłaszcza jednost­ 24; por. tablicę na s. 428
kowe, przedstawiać należy Miara ((xlTpov) — patrz dobry
w zarysie ogólnym tylko, a Miasto (7róXię): wielkość m-a
nie w sposób ścisły 4 a 1— 9; 7° b 31, 32
należy zacząć od ustalenia ist­ Miasto-państwo (7róXię): m.-p.
niejących w sprawie dzielności przeciwstawione monarchii 15
etycznej poglądów 45 b 2— 7; a 32
por. 98 b 10; patrz też postę­ Milet 51 a 8
powanie Miłość ( I p c o ę , t ó £pav) 5 6 b 1 ; 58
M ędrzecv— patrz filozof a 1 1— 1 3 ; 6 4 a 3 ; 7 1 a 1 1 , b
Męstwo (dv8peCa), mężny (av- 3 1 ; m. zaliczona do namiętno­
Spetoę) 2 b 28; 3 b 16; 4 a 35; ści 5 b 2 1 ; kochający i ukocha-
7 a 22; 8 b 19, 25; 9 a 2, 9; ny 57 a 6 — 12; 59 b 15—-17; 64
29 b 19; 37 a 20; 44 b 5; 67 a a 3— 11; por. 5 7 3 28, 29;
20; 77 a 32; 78 a 10, 33; Df: cechy charakterystyczne mi­
m. właściwym środkiem w od­ łości 6 7 ą 4 — 7 ; m. jest jakby
niesieniu- do bojaźliwości i od­ nadmiarem przyjaźni 71 a 11;
wagi; niedostatkiem tchórzo­ widok osób kochanych naj­
stwo, nadmiarem zuchwal­ milszą rzeczą dla kochających
stwo 7 a 33 — b 4; 9 a 2; 15 a 71 b 2 9 — 3 1 ; patrz młodość,
7; por. 4 a 20— 22, b 7— 1.2; samobójstwo, żona
analiza 15 a 6— 17 b 22; m. Mimowolny — patrz niezależny
rzeczywiste i pozorne; pięć od woli
rodzajów jn-a pozornego : l.m. Młodość, młody chłopak, mło­
obywatela 16 a 17— b 3; 2.m. dzieniec 18 b 11; 55 a 12; 58 b
żołnierza zawodowego 16 b *3; 74 b 33; 79 b 8; mł-ec nie
3— 22; 3.m. pod wpływem jest odpowiednim słuchaczem
Skorowidz pojęę i nazwisk 463

wykładów nauki o państwie 4 b 11; w przeciwstawieniu


95 a 2; brak mu doświadcze­ do myślenia dyskursywnego
nia w kwestiach życia prak­ m. nie jest dociekaniem, lecz
tycznego 95 a 3; ulega łatwo twierdzeniem 42 b 13; spryt
namiętnościom 95 a 4; kie­ i rozsądek formami zdol­
ruje się nimi w życiu 95 a 8, ności wytwarzania m-ń 44 b
11; 28 b 17; 56 a 33; 58 a 20; • 14; m. a wiedza 46 b 24— 31;
7 9 ^ 2 7 ; opanowuje geome­ patrz też doświadczenie, ogól­
trię i matematykę, 42 a 12, ny, prawda, rozsądek
20, ale nie jest rozsądny, bo Morderstwo (av8poęov£a) 7 a 11
brak mu doświadczenia 42 a Morze Czarne 48 b 22
15; może zostać matematy­ Możliwe (.8uv<xtóv) : to, czego
kiem, ale nie przyrodnikiem możemy dokonać o własnych
ani filozofem 42 a 19; mł-ść siłach 12 b 27
działa jak wino, daje rozkosz Mruk — patrz brak zmysłu hu­
sama przez się 54 b 10, 11; moru
ludzie mł-i przyjaźnią się Mściwość — patrz zemsta
czasem ze względu na pożytek, Muzyka, człowiek muzykalny
zwykle ze względu na przy­ (pooaucóę) 5 a 21; 70 a 10;
jemność, przyjaźnią się szybko 73 *>3i; 75 a *3> 34; 80 b 2;
i szybko przestają być przy­ 81 a 19
jaciółmi, są kochliwi, lecz Myślenie — patrz rozum
szybko ostygają 58 a 5, 26 — Myślenie dyskursywne (8t£voioc),
b 6; osiągnięcie dzielności ety­ związany z m-em d-ym, inte­
cznej niełatwe zwłaszcza dla lektualny (&iavoi)Tttcóę) 39 a
młodych 79 b 34; patrz też 21; 74 b 21, 34; 75 a 14; m.d.
dzielność etyczna, wstydli- dzieli się na teoretyczne, prak­
wość tyczne i wytwórcze 39 a 26
Mniemanie, przekonanie ($ó£a) nn.; m.d. nie jest jeszcze
45 *>35—46a 45 47 b 1 , 9 ! »P°* twierdzeniem 42 b 12; pier­
wszechne m.” czymś innym wiastek intelektualny w czło­
niż „to, có naprawdę” 28 b 24; wieku 66 a 17; patrz też dzia­
m. i p. mogą zmylić 39 b 17; łanie, mniemanie, namysł, po­
przedmiotem m-a to, co może stanowienie, pragnienie, pra­
być inaczej 40 b 27; m. czymś wda, przyjemność
innym niż wiedza naukowa Myślenie intuicyjne (vouę) 39 b
i odgadnięcie 42 a 33, b 9, 12; 17; 43 b 9, 10; przedmiotem
niż dobry namysł 42 b 9; niż m-a i-go najwyższe zasady,
dobre rozumienie 43 a 2; których nie można dowieść
prawdziwość trafnością m-a 4 o b 3 i — 41 a 8; 42 a 27, ter-.
404 Skorow idz pojęr i nazwisk
(

miny ostateczne 43 a 36, pier­ porywczość, prawdomówność,


wsze, najogólniejsze pojęcia radość z powodu niepowo­
(8poi 7Tpo>Toi) 43 a 37 ~ b 7, ale dzenia drugich, rozrzutnik,
także rzeczy jednostkowe 43 a rozwiązłość, skrajność, skrom­
27 j 35 — k 7; m.i.a rozumowa­ ność przesadna, skromność
nie 43 b 1, 5; patrz też dowo­ udana, tchórzostwo, 'ugrzecz-
dzić, dusza, działanie, mą­ nienie, przesadna wstydłiwpść,
drość teoretyczna, postanowie­ zarozumiałość, zuchwalstwo
nie, rozsądek, spostrzeganie, Nagana, potępienie (łóyoę), n-y
wiedza naukowa godzien (^cxTÓę), ganić
Sua/cpafoew) o b 22; 7 a 12;
Nadmiar, przesada (u7reppoXr), 9 b 18— 21; 18 b 29; 26 a
6irepoxifj, tó ^aXXov), nad­ 4, b passim; 30 a 21; 38 a 32;
miarem grzeszyć, przesadzać nie należy wybaczać tego, co
(Ó7reppdcXXetv); i przeciwień­ godne potępienia 46 a 4; patrz
stwa: niedostatek, niedomiar, też kłamstwo, pochwała,
niedociągnięcie (SXXet^tęf 2v- skrajność
8eta, tó ^ttov), grzeszyć n-em Najwyższa szczęśliwość —
4 a *5> 25, 26; 6 a — 9 b patrz błogosławieństwo
passim; 15 b 24, 28, 34; 16 a Namiętność, uczucie, afekt
1; 18 b 16, 28; i g b .28; 20 b (ntb&oę) 28 b 15; 50 b 21, 24;
5, 23, 24; 23 a 19; 25 a — 51 a 20, 22, 27; zalety etyczne
28 a 3 passim; 33 a 21; 34 a dotyczą postępowania i n-i
8-— 11; 3 6 b 7 ; 37 a 27, 28; „ 4 b i 4 ; 5 b 20— ^ a 12; 8 b
38 b 19, 24; 45 a 24r 54 a 18; 9 a 23; Df: n-ą jest wszyst­
14— 21, b 16; od n-u i nie­ ko, czemu towarzyszy przy­
dostatku niszczeją zalety* ety­ jemność lub przykrość 5 b 23;
czne 4 a 12; nie ma umiaru umiar w u-ach i w tym, co
w n-rze ani w niedostatku i nie z nimi w związku 8 a 31;
ma n-ru ani niedostatku w u-a nierozumne 11 b u ; u-a
umiarze 7 a 20-— 27; patrz też wrodzone i od natury czło­
bezwstydność, brak zmysłu wieka nieodłączne, 3 5 b 2 i ,
honoru, chciwość, chełpliwość, i ich przeciwieństwa 36 a 8;
dowcip i gładkość, gbur, u-a a nierozumna część duszy
gniew, kpiarstwo, łagodność, 68 b 20; w odniesieniu do n-i
małostkowość, męstwo, nie- i postępowania na większą
czułość, niesprawiedliwość, wiarę zasługują czyny niż
niewrażliwość, niezdolność do słowa 72 a 34; patrz*też cnota,
gniewu, plebejskie szafowa­ dzielność etyczna, gniew, li­
nie pieniędzmi, pochlebca, tość, młodość, nienawiść, od-
Skorowidz pojęć i nazwisk 465

pornolć na pokusy, odwaga, innymi 96 a 21; zgodnie z wy­


pochwała, radość, radość z po­ mogami natury (xoct<x ęuaiv)
wodu niepowodzenia drugich, 9 9 b 2 i ; 40a 15; 73 *>8 ; z n-y
trwała dyspozycja, uprzej­ pochodzące zdolności 43 b 9,
mość, wstydliwość, zaleta ety­ skłonności 48 b 31; patrz też
czna, zazdrość, zdolność naturalny, przyczyna, przy­
Namysł, namyślać się (ró pou* zwyczajenie, sztuka, trwała
Xtócatai), n. uprzedni (??po- dyspozycja, zdolność
pooX*\Sciv) 12 a 15— 13 a 12; Naturalny, przyrodzony, wro­
35 b 20; 50 b 20; n-amy się nad dzony (ęoaueóę), być wro­
tym, co leży w naszej mocy dzonym (&rflyve<j&<u) : żądze
i co jest wykonalne 12 a 30, w-e 18 b 8, 15; n-a miara
nie nad celami, lecz nad i 8 b i 8 ; zjawiska n-e (t&
środkami b 11, 34; nikt nie ętioet) 35 a 34; n-y stan orga­
n-a się nad tym, co nie daje nizmu 52 b 13; n-e uczucie
się zmienić 39 a 12, nad prze­ miłości ojcowskiej 63 b 24;
szłością 39 b 7; błąd w n-Ie patrz też chciwość, cnota,
42 a 21; czym* jest dobry n. dzielność etyczna, namięt­
42 a 32 — b 33; jest trafnością ność, pieniądz, sprawiedli­
myślenia dyskijrsywnego 42 b wość, zwierzę
12; n. nie jest wiedzą nauko­ Nauka — ►patrz wiedza
wą 42 b 1, 9; jest trafnym Neoptolemos w Sofoklesowym
wyborem tego, co prowadzi Filakterie 46 a 19; 51 b 18
do celu 42 b 32; patrz też Niechcący (o&x £*<ov): n. doko­
błąd, jednostkowe sprawy, nany jest czyn, popełniony na
mniemanie, postanowienie, skutek nieświadomości, któ­
pragnienie, rozsądek, rozu­ ry nie wywołuje żalu; różni
mowanie, rzeczy zmienne się od czynu popełnionego
Natura, przyroda, przyrodzenie wbrew woli i wywołującego
(?&w«) 3 a 19— 26; 14 ą 24, żal 10 b 23
b 14, 16; 4 o a i 5 ; 4 8 ^ 3 ; Nieczułość (avaXyT)<ł£a), nieczu­
n. czymś innym niż sztuka ły (avaX*pQToę): n. nadmiarem
99 b 21; 6 b 15; niż koniecz­ odwagi, spowodowanym bra-
ność, przypadek i rozum 12 a kięm obawy
25> 32 > przeciwieństwa n-y: Niedomiar — patrz nadmiar
przyzwyczajenie 48 b 17, 30; Niedostatek — patrz nadmiar
79 b 20; umowa 94 b 16; to, Niedostępny gniewowi (dćópyYj^
co ustanowione; 35 a 10, przez Toę), niezdolność do, gniewu
prawo 33 a 30; nauka 79 b ^o; (dcopyyjoia) 8 a 8; Df: niezd.
pewne rzeczy z n-y idą przed do gn. niedostatkiem w od-

.10 - E tyka
466 Skorowidz pojęć i nazwisk

niesieniu do gniewu 26 a 3; dóbr związanych z (nie)po­


patrz też łagodność myślnością 29 b 1— 3; cechą
Niegodziwość — patrz nikczem- charakterystyczną n-i: korzyść
ność odniesiona z krzywdą • dru-
Niegodziwy — patrz dzielny , giego 30 a 20, b 2, 3; n. wy­
etycznie kracza ^przeciw proporcjonal­
Nienawiść ({uaoę): należy do ności 31 b 16— 23; n. zarazem
namiętności 5 b 2 2 ; 26 b 24 nadmiarem i niedostatkiem
Nieopanowanie, nieopanowa­ 34 a 8— 11; można popełnić
ny — patrz opanowanie, opa­ czyn n-y nie będąc człowie­
nowany kiem n-ym 3 4 3 1 6 — 23, 33;
Niepowodzenie — patrz przy­ 35 a 8— 36 a 9; n-ym jest, kto
padek nieszczęśliwy czyny n-e popełnia na pod­
Nierozumna część duszy (6ćXoyov stawie postanowienia 35 b 35;
{*£poę +ux%) 9& a 4; a a 36 a 1, 2; patrz też spra­
28— 3 3 3 ; 19 b 14; 38 b 9; wiedliwość
39 a 4; wegetatywna część Nieświadomość, niewiedza, nie­
n-ej cz-i duszy nie uczestniczy znajomość (dćyvota): czyny
w dzielności ludzkiej 2 b 12; dokonane na skutek n-i 10 a» 1,
n.cz. d. dzieli się na wegeta­ b 18— 11 a 2; 13 b 24, 30; 36
tywną i drugą, która jest a 7; 44 a 1.6; 4 5 b 2 7 ; czyny
zdolnością pożądania i uczest­ dokonane (w nieświadomości)
niczy poniekąd w rozumie bezwiednie 10 b 25; 35 a 24;
2 b 29; patrz też męstwo, 36 a 6; patrz też cel, męstwo,
namiętność, umiarkowanie; niechcący, niezależny od woli
por. tablicę na s. 423, 424 ogólny
Nierozumne istoty — patrz 'Nieumiarkowanie — patrz roz­
istoty nierozumne wiązłość
Nierówny, nierówność — patrz Nicustraszoność, brak obawy (<£-
równy, równość 9<>pCa), nieustraszony, bez oba­
Niesława (dt8ol;ta, denj/ia) o a wy (ółcpofioę, dcvćx7rXł)>CToę) 7 b
19; 15 a 10, 14; 23 b 21; 24 a : 1; 15 a 16, 1 9 ^ 2 5 ; 17 a 18;
11; 28 b i 2; 38 a 13; patrz por. tablicę na s. 428 i przypis
też cześć, uzasadniona duma, do 7 b 4
wstydliwość Niewiedza — patrz nieświado­
Niesprawiedliwość (<£8ixloc), nie­ mość
sprawiedliwy (<5e8ixo<;) 7 a 18; Niewolniczy (SouXixóę, dySpano-
10 b 29; człowiek n-y sam to 8ó8rję), niewolnik (<fcv&pdbro8ov)
zawinił 1 4 3 3 , u — 14, 19; 45 b 25; cechą natury n-czej
n-ym jest się w odniesieniu do jest zadowalanie się życiem
Skorowidz pojęć i nazwisk 467

polegającym na używaniu, (obcoóaioę) i zależny od woli,


a odpowiednim dla bydła dowolny (btoóatoę) 9 b 31—
95 b 19; przesada w jedzeniu 11 b 3; 13 b 3-— 14 b 24; 14 b
cechuje jednostki o zupełnie 30 i nn.; 32 b 3 i ; 35 a 17 — b
n-czym usposobieniu 18 b 20; 9; 47 a 7; czynami n.o.w.
stosowanie się do innych? ma są czyny ^dokonane skutkiem
w sobie coś n-czego 25 a 1; nieświadomości i nie wywołu­
n-czą rzeczą znosić spokojnie jące żalu 9 b 35— 10 b 17; nie
zniewagi i nie ujmować się są n.o.w. czyny dokonane
za przyjaciółmi 26 a 8; żart w gniewie lub pod wpły wem
człowieka wolnego i żart nie­ pożądania 11 a 24 — : b 3 ; błę­
wolnika 28 a 21; władza pana dy fizyczne z-e o.w. 14 a 22,
nad niewolnikami jest despo­ 23; n. i z.o.w. stosunki ro­
ty czha 60 b 29; niewolnik jak­ dzące zobowiązania 31 a 3, b
by częścią pana 34 b 9, u , 16; 26; niektóre n.o.w. są wy-
Persowie traktują synów jak baczalne 36 a 5; czy krzywdy
niewolników 60 b 28; n. ży­ doznaje się n-ie czy z-ie od
jącym narzędziem, a narzędzie swej woli 36 a 15 — b 14; wie­
nieożywionym n-iem 61 a le jest rzeczy, które nie są ani
35 — h 5; n. może oddawać z-e, ani n-e o.w. 35 ą 33—r b 2;
się rozkoszom cielesnym, ale rzeczy o.w. z-e a postanowie­
nikt nie przypisuje mu udziału nie i i b 7— 10; 35 b 9— 11;
w szczęśliwości 77 a 8; patrz patrz też cnota, działanie,
też dziecko, istota żyjąca dzielność etyczna, istota żyją­
Niewrażliwość (dv<xi<j^rj<jloc), nie­ ca, namysł, niechcący, nik-
wrażliwy ( d v a ( a & 7}Toę) 4 a czemność, pochwała, przy­
24; n. niedostatkiem w od­ czyna, sprawiedliwość, trwała
niesieniu do odczuwania przy­ dyspozycja
jemności; jej bezimienność Niezdolność do gniewu — patrz
7 ’b.8; 8A>2i; 9 a 4; por. niedostępny gniewowi
51 b 23— 32; ludzie n-i raczej Nikczemność, niegodziwość,cha­
wcale nie istnieją 19 a 6; patrz rakter etycznie ujemny, wada
też bezimienność; por. tablicę etyczna (xax£a, {ju>x&>)pfac, ęau-
na s. 428 i przypis do 7 b 8 Xó'nQ^7tov>QpCa),nikczemny, nie­
Niewrażliwość na ból (£vaX*pQ<ita) godziwy, zły (xaxóę, fjLOX&?)póę,
o b 32 9<xoXofc, 7rov7)póę) 8 b 11; 29 b
Niewzruszony, zachowujący 23; 3o-a 16, b 24; 45 a 16, 32,
równowagę (dnrdćpa^oę) 17 a 34, b i | 48 b 2; wady etyczne
1 9 . 3 1 ; 2 5 1» 34 są zależne od woli 14 a 22, 23;
Niezależny od woli, mimowolny wady nieszkodliwe nie przy­

30 *
Skorowidz pojęć i uazwisk

noszą hańby 2 3 3 3 2 ; zły ch'. stwo, zuchwąlstwo; por. tablicę


działa niszcząco na punkt na s. 428’
wyjścia działania 40 b 19; .nic Odwet — patrz odpłat3
należy wybaczać 11-i 46 a 3; n. Odyseusz 46 a 21; 51 b 20
w znaczeniu bezwzględnym Ogólny (xotvóę), to, co ogólne
i z bliższym określeniem 49 a (tó xoivóv, tó xa$óXou): nie­
17; n. a nieopanowanie 50 b znajomość o-ych zasad 10 b
3 3 — 36; n. obala najwyższą 32; o-ie sformułować (>iyeiv
zasadę etyczną 51 a 15; patrz a7zX&ę) 37 b 20; błąd wyni^
też cnota, dzielność etyczna, kający z o-go sformułowania
opanowanie, sprawiedliwość, (tó At i{xApn()(xa) 37 b 25;
zaleta, zwierzę mniemanie, którego przed­
Nikczemny — patrz dzielny miotem to, co o-e 47 a 25;
termin o-y 47 b 14; patrz też
Obawa — patrz bojaźliwość dobro, pojęcie, prawo, pra­
Obcowanie, stykanie się.z ludź­ wość, przęsła nks,sąd, wiedzs
mi (ófjiiX(a) 26 b 11, 31; 27 a naukowa
18, b 34; 28 b 2; 5 6 32 9; Ojciec 2 b 32; 33 3; 3 5 3 2 9 ;
5 8 3 3 ; 71 a 11 48 b 1; 49 b 8, 13 ; 58 b 12,
Oburzanie się słuszne — patrz 16; 60 3 6; 63 b 19— 26; 65 a
słuszne oburzanie się 1— 2, 15, 25; władza ojcowska
Obywatel — patrz męstwo 60 b 24— 28; 61 3 19; ojciec
Ocena słuszna — patrz słuszna a syn 63 b 22— 26; nakszy o-a
ocena w domu a nakszy p r 3 W 3
Odgadnięcie trafne (euaTO^a) w państwie 80 b 4 , 5 ; patrz
42 a 33, b 2; patrz też mnie­ też dziecko, matka, naturalny,
manie sprawiedliwość
Odpłat3, odwet, odwdzięczenie Ojczyzna (TTOtTpię) 69 3 19
się (avTa7CÓ8oaię, tó dvTt7re7cov- Okoliczności czynu (t<x iv olę xal
33 7rspi Ót 7ipa5t<;) — patrz jedno­
b 6; patrz też pro­
porcja, sprawiedliwość stkowe sprswy
Odporność na pokusy — patrz Oligarchia 31 a 28; 6 o b i 2 ,
silna wola 35 ; a3
Odwaga (^apaoę, $apptj), od­ Opanowsnie, panowsnie n3d
ważny, odwagę budzący ($ap- sobą (iy^p^Teta), opsnow 3ny
paXioę) 3 b 17; 5 b 2, 4; 15 a (tpeparyję) i nieopsnowsnie
7> 23, b 17, 19, 28; 16 a 14; (<4xpaola), nieop3now 3ny (d-
17 3 1 1, 29; 51 b 8; o. należy xpa<nfję) 2 b 26— 28; 3 b 14,
do namiętności 5 b 22; (i b 15, 21, 27; 11 b 13; 19 b-3i,
18; patrz też męstwo, tchórzo­ 32; 36 a 32, b 2, 6, 8; 42 b 18;
Skorowidz pojęć i nazwisk 469

45 a 16, 18, 33— b 2; 46 a rzutność, rozsądek, umiarko­


10— 21, b 9— 18; 47 b 22 ; 48 wanie
a 14; 5^ a 36; 66 b 8; 68 b Opinia — patrz mniemanie
34; (nie)o. a (nie)umiarko-
wanie 48 a 12—-17; 50 b 29— Pamięć, wspomnienie (j/.v7){A7)),
51 a 28; 51 b 32— 52 a 6; o. pamiętać ((xvYjjjioveóetv): zwie­
nie jest cnotą, lecz ma cha­ rzęta mają zdolność zapa­
rakter mieszany 28 b 34; miętywania rzeczy jednostko­
(nie)Or a dzielność etyczna wych 24 b 13; 47 b 5; 68 a*i4;
(nikczemność) 45 b 1, 2; czło­ 73 b 18; 74 a 6; patrz też
wiek n -f postępuje w sposób, zwierzę
który uważa za niewłaściwy Panowanie nad sobą —- patrz
45 b 12, por. 95 a 10; poglądy opanowanie
na (nie)o. 45.b 8— 20; czego Państwo ( 7có X ię), umiejętność
się tyczy n. 45 b 19; 52 a 25— (sztuka) rządzenia p-em, na­
27; trudności związane z po­ uka o p-ie, polityka (tto X i-
jęciem n-a 45 b 21— 46 b 5; Twcfj), mąż stanu, polityk
w jakim znaczeniu ludzie n-i ( 7r o X m x ó ę ) 94 a 27, b 11, 15;
postępują świadomie 46 b 8— 95 a 16, b 5; 99 b 29; 2 a 12,
47 b 19; n.w znaczeniu bez­ 21; 5 a *i2; 16 a 20; 23 a 2;
względnym 47 b 19— 49 a 20, 30 b 28; 40 b 11; 41 a 20, 29,
por. 46 b 3, 19, i w innym b 23— 32; 42 a 2; 45 a 10; 52 b
znaczeniu 4 7 b 3 3 ; 48 a 11, 1; 6 7 3 2 6 , 30; 8 r a 7, 12—
b 13, por. 45 b 19; 49 a 25; ! 5> 23, b 18; p. a jednostka
poglądy i postanowienia, przy 94 a 27 —- b u ; 41 b 23— 42
których trwa człowiek opa­ a i 1; 79 a 33— 81 b 23; spra­
nowany, a od których od­ wy państwowe (t& 7to X m x d ć)
stępuje człowiek nieopanowa­ obejmują m.i. to, co moralnie
ny 51 a 29 — b22; o. środ­ piękne i sprawiedliwe 95 b
kiem między n-em a niedosta­ 5; wpływy polityczne 99 b 1;
teczną zdolnością odczuwa­ mąż stanu, polityk 2 a 8, 18,
nia przyjemności cielesnych 23; 12 b 40; 78 a 27; 80 b 30;
51 b 23-^32; (nie)o. a (słaba) 81 a 5 ; życie państwowe, pu-
*

silna wola 51 b 32— 52 a 6; bliczne 3 t> 3; 77 b 6, 12, 16;


por. 4 6 b i 2 ; 5 0 3 3 3 ; czło­ sztuka rządzenia państwem
wiek n-y jest tylko na wpół (polityka w zn. obsz.) dzieli
zły 52 a 15— 24; która forma się na sztukę prawodawczą
n-nia łatwiej uleczalna 52 a i polit. w zn. ciaśn., ta zaś
27— 33> P°r- 5o b l 9 ; patrz na sztukę naradzania się i są­
też gniew, nikczemność, roz­ dową 41 b 24— 33; pewna for­
470 Skorowidz pojęć i naztfiłsh

ma przyjaźni podstawą p-a 30; 68 b 27, 30; 69 a


63 b 34; por. 67 b 2 i 71 a 17; passim; 7 o b 2 8 ; 71 b 22, 25;
p. tworem złożonym z części 7 3 b a g ; 75 J>29; 78 b 3; 79 a
(<róoT7)[xa) 68 b 31; p-a greckie 5, u , 29, b 9, 15; 80 a 5, 10;
.a wychowanie młodzieży 80 a patrz też cnota, dobrodziej­
27; sztuki rządzenia p-em stwo, dobry, dzielność etycz­
uczą czynni politycy, i to na, męstwo, państwo, pożąda­
raczej na podstawie doświad­ nie, przyjemność, trwała dys­
czenia aniżeli dzięki wiedzy pozycja, wielki gest
teoretycznej 81 a 1 — 12; patrz Pijaństwo (olvo<pXoY£a), być pija­
też dom, doświadczenie, filo­ nym etc. ((xe$6eiv, iisDóoxę-
zofia, miaśto-państwo, mło­ a&oct) 10 b 25; 13 b 31, 32;
dość, prawo (dawca), przy­ 14 a 27; 17 a 14; 47 a 14, b
jaźń , samobójstwo, sprawie­ 7, 12; 51 a 4; 52 a 16; 54 b
dliwość, ustrój państw; por. 9 i 72 a 3
tablicę na s. 436 Pitagorejczycy 96 b 6; 6 b 30;
Persowie 34 b 27; 60 b 27, 31 32 b 22
Perykles 40 b 8 Pittakos 67 a 32; 13 b 31 (aluzja
Pieniądz (vó(AiC[xa, dćpyupLov) 9 a do P.)
27; 27 b 13; 33 b 28; 37 a 4 ; Platon 95 a 32 ; 4 b 12; 72 b 28;
p. miarą wszystkiego i umow­ o miejscach, w których Platon
nym środkiem zastępującym nie jest wymieniony, lecz gło­
potrzebę 33 a 20— 29; p. czymś szone są poglądy zgodne z Pla­
nie przyrodzonym, lecz przez tońskimi por. przypisy do
prawo ustanowionym 33 a 30; 94 a 23; 96 a 16, 24; o takich-
wartość p-a podlega waha­ że miejscach, w których gło­
niom 33 b 14; p. jako miara szone są poglądy niezgodne
wszystkiego czyni wszystko z Platońskimi por. przypis do
współmiernym 33 b u — 28; 97 a 13
64 a 1; p-e a bogowie 78 b 15 ; Plebejskie szafowanie pieniędz^
patrz ,też dobra materialne mi (pocvaoaCa), Df: pl. sz.p.
Pierwiastek boski — patrz boski nadmiarem w stosunku do
pierwiastek wielkiego gestu; 7 b 19.; 22 a
•łr

Piękno moralne (tó xaXóv), 31— 34; analiza 23 a 20— 33;


piękny moralnie (xaXóę) 95 b patrz też wielki gest
5; 99 a 6, 22, 24; o b 30; Pobłażanie, pobłażliwość, w y­
4 b 3 1 J 16 b 31; 17 a 17, b 9, baczanie (auYY^c&piTj), skłonny
14; 19 a 18, b 16; 20 a 12, 14, do wybaczania ( ctuyyvo>(xovi-
23, 24; 21 a 1, b 1, 4, 10; xóę): g b 3 2 ; i o a 2 4 ; 11 a
2332 5, b 12, 14; 26 b 29; 27 2; 26 a 3; 43 a 29; błędy
Skorowidz pojęć i nazwisk 471

wybaczałne i niewybaczal­ Poczucie honoru, obdarzony po­


ne 36 a 5-—9; Df: p. traf­ czuciem honoru (ocl&fjizcw) —
nym wyrozumieniem tego, patrz wstydliwo ść, wstydli-
co prawe 433 21, 22; co ■wy
należy a czego nie należy Poczucie własnej wartości —
wybaczać 46 a 2; 50 b 8; co patrz uzasadniona duma
wybaczamy łatwiej 49 b 4; Poeci: przywiązani do swych
patrz też nagana, nikczem­ dzieł 20 b 14; pałają nad­
ność, wyrozumiałość, zależny mierną miłością ku swoim
od woli dziełom 68 a 1; kochają je jak
Pobudliwy ({i,eXaYxoXixóę) 50 b dzieci 68 a 3
. 26; 52 a 19, 28; 54 b 11 Pogoń za czymś — patrz po­
Pochlebca (xóXaĘ) 21 b 7; 25 a 1, żądanie
2; 71 a 17, i8 ;D f-e: I. p-ąjest, Pojęcie (XÓYoę): p. ogólne (xoivóę)
kto dla własńej korzyści prze­ i jednostkowe (ISioę) 48 a 1;
sadza w uprzejmości 8 a 29; patrz też dobro
27 a 10; 73 b 32; II. pochleb­ Pojętnóść, zdolność rozumienia
ca to przyjaciel, nad któ­ (<pSveaię), pojętny (ouveróę)
rym się ma wyższość lub który 3 a 5, 8; 81 a 18; analiza
udaje, ze jest taki 59 a 15; 42 b 34— 43 a 18; co jest
patrz też ugrzecznienie przedmiotem pojętności 43 a
Pochwała (l7taivoę), pochwały 4— 6; p. a rozsądek 43 a 7;
godny, chwalebny (ł 7t<xiveTÓę), p. dotyczy spraw jednostko­
chwalić (£7raivetv) 8 a 1, 15; wych 43 a 26, 34; p. jest
10 a 23, 33; 20 a 16, 20; 25 a wrodzona 43 b 7; dobra,
7, b 12, 20, 36; 26 b 5, 13, 18; większa pojętno ść (e6ouveota)
27 b 6, 18; 46 a 20; 78 b 16; 42 b 34; 43 a 10; patrz też
p. a uwielbienie 1 b i9;p-y mądrość filozoficzna, mnie­
i nagany otrzymujemy nie ze manie, wiedza naukowa
względu *na namiętności, lecz Poliklet 41 a 11
ze względu na zalety i wady Politeja, timokracja 61 a 3;
5 b 32 — 6 a 2; p-y a dziel­ Df: p. ustrojem państwowym
ność etyczna 6 b 26; p-y i na­ opartym na ocenie własności
gany odnoszą się do tego, co 60 a 34; t. a demokracja 60 b
od woli zależne 9 b 31; p-y 17, 18; t. a stosunek braterski
godna jest dyspozycja do za­ 61 a 28; przyznawanie czci
chowania środka 9 b 24; patrz i korzyści w politejach 63
też dobra, nagana, prawda, b s — 11
silna wola, skrajność, za­ Polityk (a) , polityczny — patrz
leta państwo
472 Skorowidz pojęć i nazwisk
....—........................ »■ ........ ■

Pomyślność zewnętrzna, los po­ 51 a 5— 15; a spryt i roz­


myślny* powodzenie (euTuxC<%, sądek 52 a 14; p. a namysł
eu7rpa££a, fj bcrbą etieTrjpla, 35 b 9, 10; p. aktem pragnie­
cfo){Jtepća) 98 b 22, 26; 99 b nia wypływającym z namysłu
8; o a 21; i b 6 ; 24^1 4, b 3 9 a 23; nie ma p-a bez
r *95" b 3; 53 b 22, 24; 55 a myślenia intuicyjnego i dys­
8; 71 a 2 1 — b28; 7 9 b 2 3 ; kursy wnego 39 a 35; p-a traf­
zbytnia pomyślność J^su ne wymagają rozsądku i dziel­
przeszkodą w szczęśliwości ności et. 44 a 20; 45 a 4; patrz
53b 23; patrz też niespra­ też charakter, cnota, działa­
wiedliwość; por. przypis do nie, dzielność etyczna, istota
78 t>35 żyjąca, opanowanie, pragnie­
Popęd (ópjrĄ) 80 a 23 nie, sprawiedliwość, trwała
Porywczość, gniewliwość (ópyt- dyspozycja, zależny od woli,
XÓT7)ę), porywczy (ópy(Xo<;) zdolność, zwierzę
3 b 19 ; Df: p. nadmiarem Postępowanie, czyny
w odniesieniu do gniewu; 6 b 24, 25; 7 2 4 ; 9 a 23, b
umiarem łagodność 8 a 7; 30; 6 5 3 1 3 ; kwestie doty­
2 5 b29; analiza 2 6 a g — b g ; czące postępowania nie do-
rodzaje porywczości 26 a dopuszczają żadnych stałych
18— 33; patrz też gniew, ła­ określeń 4 a 4; p. odnosi się
godność do przypadków jednostko­
Postanowienie (7rpoa£peaię), po­ wych 7 a 31; p. i trwałe
stanawiać (7rpoatpstv) 94 a 2; dyspozycje a zależność od
5 a 3 1i P- a dzielność etyczna woli 14 b 30, 31; p-nia na­
6 b 36; 39 a 23; analiza 11 b szego jesteśmy panami od
4 — 13 a 14; 39 a 22 — b 8; p. początku do końca 14 b 3!,
lepszym sprawdzianem war­ 32; wszystko, co związane
tości etycznej niż sam czyn z postępowaniem, niegodne
11 b 5 ; 78 a 35; p. istotą dziel­ bogów 78 b 17; patrz też
ności etycznej 63 a 23; 64 b 1; cnota, dzielność etyczna, na­
p. nie jest przekonaniem 11 b miętność
11, 30— 12 a 3; Df: 13 a 11; Postępowanie sprawiedliwe (Bir
przedmiot p-a 13 a 4— 10, b xat07CpaYla): p. spr. środkiem
4> 55 39 b 6; p. a męstwo między popełnianiem a do­
17 a 5 ; a blagowanie, 27 b 15; znawaniem niesprawiedliwoś­
a sprawiedliwość, 34 a 2, i nie­ ci 33*>30
sprawiedliwość 35 b 25, 36 a Potencjalny — patrz zdolność
1; a rozwiązłość 50 a 20— 23; Potrzeb zaspokajanie — patrz
a nieopanowanie 46 a 32, zaspokajać potrzebę
Skorowidz pojęć i nazwisk 473

Potępienie — patrz nagana 25 b 10; 38 b u ; 59 b 20;


Poznanie (yy&aię) 95 a 6, 9, zdolność żywienia pr-ń (tó
14; 97 a 6, 22; 41 b 34 ópexTixóv = td *^txóv) 2 b 30,
Pożądanie, żądza, pogoń za 44 b 15; pr. praktycznym my­
czymś (Im&ufjLtoc, tó S iw ­ śleniem dyskursywnym; jego
kę iv) 3 b 18; przeciwieństwo : słuszność odpowiada praw­
ucieczka, niechęć; należy do dziwości w teoretycznym my­
namiętności 5 b 21; czyny do­ śleniu dyskursywnym 39 a 18
konane pod wpływem p-a 11 a — b 5; pr. jest pożądaniem
25—-b2;*p. a gniew u a 2 5 , b czegoś lub unikaniem czegoś
1 1 ; 47 a 15; ż-e wspólne wszy­ 39 a 22, 26; p-a, wrażenia
stkim istotom żyjącym i ż-e zmysłowe i myślenie 39 a
właściwe jednostkom 18 b 8— 18; pr-a naturalne 49 b 4;
16; 49 b 5; ż-e silne i złe pr. a związane z nim czyn­
46 a 2, 10; 78 b 16, dobre ności 75 b 30; patrz też dzia­
46 a 13, słabe i złe 46 a 15, łanie, postanowienie; por.
należące do rzeczy moralnie tablicę na s. 423
pięknych i do szpetnych 48 a Praktyczna mądrość — patrz
22; 75 b 28; podstępność żądz mądrość praktyczna
49 b 15; rodzaje żądz cieles­ Praktyczny (rcpaxTtxóę): pr-e
nych 49 b 28; część duszy, myślenie dyskursywne 39 a
będąca siedliskiem pożądań, 27, 29, 36; cnoty pr-e 77 b 6;
19 b 15 (tó lm# 0|A7)TlXÓv), sprawy pr^e 79 a 19 ; patrz też
wchodzi w skład części duszy, młodość, rozsądek
która jest zdolnością żywienia Prawda, prawdziwość (d&Tj&cioc)
pragnień 2 b 30; patrz też prawdziwy (&Xif)IH}ę): pr. czymś
dziecko, pragnienie, wybierać; pochwały, kłamstwo czymś
por. tablicę na s. 423 nagany godnym 27 a 28-30;
Pożyteczny (xp7)<nf/,o<;, d><p£Xi{i.oę, pr-dziwość czymś innym niż
<JU[i.ę£pcov) 96 a 7; 37 a 29; jasność 38 b 25; od czego
p. co innego niż dobry sam zależy poznanie prawdy 39 a
w sobie, 96 b 15, niż moralnie 18, b 15; pr. dobrem w teore­
piękny 4 b 31; 26 b 29; 27 a 5 ; tycznym myśleniu dyskursyw­
p-ność a sprawiedliwość 30 a nym 39 a 29; pr-ość traf­
4; 34 b 35; patrz też dobro­ nością .mniemania 42 b 11;
dziejstwo, dobry, przyjaźń, wyjaśnienie przyczyn, dla któ­
przyjemność rych coś niesłusznie wydaje
Pragnienie (łSpeĘię), pragnąć, się prawdą, wzbudza prze­
(óp^eaSm) 94 a 21; 95 a 10; konanie o pr-ie 54 a 24;
7 b 2 9 ; 16 a 28; 19 b 7, 8; patrz też dusza, pragnienie,
474 • Skorowidz pojęć i nazwisk

prawość, przyjemność, spra­ nikła z mądrości ^praktycznej


wiedliwość i rozumu 80 a 21; 'pr-a pisane
Prawdomówność (£X^$eia), pra­ i niepisane 80 a 35; pr-a po­
wdomówny 24 b 3 1 ; niekąd wytworem nauki
28 b 7; Df: pr. właściwym o państwie 81 a 23; patrz też
środkiem między chełpliwoś­ natura, ojciec, prawość, roz­
cią a udaną skromnością 8 a sądek, sprawiedliwość, wy­
20; analiza 27 a 19, 24 — b chowanie
9; blagier przeciwstawia się Prawodawca, ustawodawca (vo-
prawdomównemu bardziej niż prawo-, ustawodaw­
człowiek skromny 2 7 b 3 i ; czy ((vo[i.ot>eTixóę) 2 a 10; 3 b
patrz też bezimienność, cheł­ 3; 13 b 23; 28 a 30; 37 b 18-p
pliwość, skromność udana, 23; 41 b 25; 55 a 23; 60 a 13;
postanowienie 80 a 25, 33, b 24, 29; 8ii> 1;
Prawo, ustawa , (vó|xoę), trzyma­ człowiek kulturalny i wolny
jący się prawa (vófjujioę), sta- zachowuje się, jak gdyby sam
nowiony (vo(xtxóę) 2 a 10; 13 b dla siebie był prawodawcą
34; 16 a 19; 29 b 14; 32 b 16; 28 a 32; skąd należy czerpać
34 a 3 ! > 34>b J4 ; 37 a ” 5 5? umiejętność prawodawczą Qo
a 11, 24; 64 b 13; 79 b 32; b 29— 81 b 12; prawodawst­
80 a 3, 24, 35, b 25; 81 a 17, wo częścią polityki 4 i b 2 5 ;
23, b 7, 22; wszystko, co 80 b 30; patrz też państwo,
w zgodzie z prawem, jest przyzwyczajenie, wychowanie
w pewnym sensie sprawiedli­ Prawość, ' zacność (ł7Tteixeta),
we 2 9 b i 2 ; prawo nakazuje prawy, zacny [ŁmewĄę) 2 b
żyć zgodnie z cnotami 30 b 10; 15 a 13; 21 b 25; 28 b 21,
2 3-^-2 5; przeciwieństwem pr-a 28, 29; 43 a 21, 23, 31;
(Xóyoę) jednostka 34 a 35; sta­ 52 a 17; 55 b 35; 62 a 26; 66
nowiony — przeciwieństwo: passim; 67 a 20, b 5; 68 a 33;
przyrodzony 34 b 18; 36 b 34; 6933, 16, b 20; 70 a 22;
62 b 21; wszelkie pr. jest ogól­ 71 a 19, 26; 72 a 10; 79 b
ne, a stąd w niektórych w y­ 5; 80 a 10; pr. a prawdo^
padkach błędne 37 b 13, 24; mówność 27 b 2; człowiek pr-y
niektóre sprawy nie mogą skłonny jest do ukrócenia
być ustawowo określone i wy- siebie samego 36 b 20; 38 a 1;
magają osobnej uchwały 37 b analiza 3 7 3 3 1 — 3 8 3 3 ; to,
27— 29; uczestniczenie w j a ­ co pr-e korekturą sprawiedli­
kimś pr-ie lub jakiejś Umowie wości stanowionej 37 b 12,
61 b 7; pr. ma moc zniewala­ 13; pr-ość czymś lepszym od
jącą będąc regułą, która w y­ sprawiedliwości, koryguje błę­
Skorowidz pojęć i nazwisk 475

dy prawa wynikające ze zbyt p. ogólna 47 a 32 ; patrz też


ogólnego sformułowania 37 b działanie, sylogizm
24 nn.; pr-ość pewnym ro­ Przyczyns 1. (odhrtov, adria) 10 b
dzajem sprawiedliwości, a nie 2; p-ą natura, konieczność
różną od niej cechą charakteru lub przypadek 12 a 31— 33;
38 a 2; patrz też sprawiedli­ pierwsza p. jest na końcu
wość poszukiwań 12 b 19; 2. (dtpx^)
Priam o a 8; r ą 8 ; 45 a 21 10 b 4; punkt wyjścia 13 a 7 :
Proporcją (dćvaXoyCa), propor­ czyny, "których
**
p-y ■tkwią
-4*
cjonalny (xaT,&vaXoY^ocv) 31 b w nas, są w naszej mocy
i i — 32; 34 a 8 , 12; 36 a 3; i zależą od naszej woli 13 b
pr. jest równością stosunków 20; p. jako źródło ruchu
i zakłada cztery człony 31 a i p. celowa 39 a 31, 32; patrz
3,1; pr-a arytmetyczna 6 a 36; też człowiek, działanie
32 a 2, 30; 34 a 28; pr. geome­ Przyjaźń (<ptXCa): p. a uprzej­
tryczna 31 b 12; 34 a 28 5 pr- mość 26 b 20— 27 a 12;
na odpłata 33 a 6; równość p. w znaczeniu uczuć dodat­
pr-na 33 a 10; 3 4 3 5 , 2 7 ; por. nich w ogóle 55 a 3— 72 a 12 ;
58 a 35, b 25; ujmować w pr- p. jedną z cnót lub czymś
cję należy przed dokonaniem z cnotą związanym 55 a 3;
transakcji 33 b 1; to, co pr-nie obejmuje: uczucia rodziców
słuszne 3 4 3 5 ; pogwałcenie wóbec dzieci 55 a 16, i wza­
pr^cji 34 3 9 ; patrz też nie­ jemne uczucia osobników tego
sprawiedliwość, przyjaźń samego gatunku, a 19, 21,
Protagoras 64 a 24 - i gościnność, a 21, i uczucie
Przeciwieństwo, przeciwstawie­ stanowiące więź państwową,
a 22, i stosunek mężczyz­
nie (£vavTtÓTY)ę, Toóvdbmov),
ny do kobiety, 58 b 13,
przeciwny (bócmoą) 8 b 27,
i zwierzchnika do podwład­
33; 9 a 8, 14, 18, 31; pstrz
nego, b 14, i stosunek łączący
też trw 3ł 3 dyspozycja"
towarzyszy wszelkich wspól­
Przedstawiciel umiejętności,
nych poczynań, 59 b 29, i uczu­
sztuki — patrz artysta
cia łączące krewnych, kole­
Przekonanie — patrz mniema­
gów, współobywateli, towa­
nie, sąd
rzyszy broni 61 b u — 62 ą
Przenośnie (xoct& {Jtrwcęopdfcy) 15 a 33; przyjaźń a zgoda 55 a 24;
15; 38 b 6; 49 a 23, b 32 67 a 22 — b 16; p. nie obej­
Przesada, przesadzać — patrz muje lubienia przedmiotów
nadmiar nieożywionych 59 b 29; trzy
Przesłanka ( w p ó r a a t ę ) 47 a 1; formy przyjaźni między rów-
476 Skorowidz pojęć i nazirisk

nymi, 55 b 34— 56 a 10; 58 b dzajom wspólnoty, 60 a 29,


i — M, i tyleż form między nie­ i różnym ustrojom państwo­
równymi 62 a 34 — b 4? czym wym 60 a 31 — 61 b 1o ; formy
jest p. 5 5 ^ 2 7 — 56 a 5; p. ze p-i w państwach i w sto­
względu na korzyść i ze wzglę­ sunkach domowych 60 b 22—
du na przyjemność 56 a 10 — 61 b 10; p. między kolegami
b 6; 57 a 12— 18; 58 b 4; 62 b i braćmi 61 a 4, 5, 25, b 12,
5 — 12, 21— 63 a 23; obie te 35; 62 a 10, 32 (por. 57 b
formy ulegają łatwo zerwaniu, 22 — 24); 71 a 14; p. między
56 a 19 — b 6, 57 a 20— 33, ludźmi a bogami 62 a 5 ; przy?
i są uważane za p. dzięki czyny skarg w p-i 62 b 5 —
podobieństwu do p-i między 63 b 27; 65 b 6; co należy się
ludźmi etycznie dzielnymi 56 każdemu z przyjaciół i komu
b 7 — 24, 33 — 57 b 5> 25; należy raczej śpieszyć z po­
58 a 18— 21; ta p. jest do­ mocą 64 b 22 — 65 a 35; kiedy
skonałą formą p-i, 56 b 7— 32, należy zerwać p. 65 a 36 — b
i jest trwała b 18; 64 a 12; 36; p. od lat chłopięcych
przyjaciółmi ci, co dobrze 65 b 26; p. a ustosunkowanie
życzą przyjaciołom ze względu> się do siebie samego 66 a
na nich samych 56 b 9; p. 1—33 > P* a samolubstwo
a współżycie 56 a 27, b 4; 57 b 68 a 28— 69 b 2; cechy cha­
6— 24; 58 a 3, 9, 23; 65 b 30; rakterystyczne p-i 66 a 2— 10;
69 b 3—*t6; 70 b 29— 71 a 20; przyjaciel drugim „ j a “ 66 a*
72 a 14; ilość przyjaciół 58 a 1o ; 3 1 — b 1; 69 b6 ; 7 0 b 6; co ko­
70 b 20— 71 a 20; p. a równość mu najmilsze w życiu, to
58 b 27— 5 9 b 2 3 ; w odnie­ pragnie uprawiać wespół
sieniu do p-i równość oznacza z przyjaciółmi 72 a 1; patrz
pierwotnie równość ilościową, też dobro(dziejstwo), młodość,
a* wtórnie proporcjonalność państwo, politeja, przyzwy­
do wartości 58 b 31— 33; 61 a czajenie, samostarczalność,
20; 62 b 2— 4; 63 b u , 32; sprawiedliwość, szczęście, u-
p. polega raczej na kochaniu przejmość, życzenie, życzli-
v

niż na byciu kochanym 59 a w ość; por. Wstęp do niniejsze­


27— r35j polega na pewnej go przekładu s. L X X I I I n.
wspolnocie 61 b 12; p. jak spra­ Przyjemność, rozkosz (tjSoW))
wiedliwość umacnia wszel­ ‘ 95 a 22, b 16; 96 b 18, 24; 97
ką wspólnotę, a zwłasz­ b 2 ; 98 b 25; 4 a 23, 24; 8 b 2;
cza wspólnotę państwową 59 9 a 15, b 4 — 12; 19 a 5— 24,
b 25— 60 a 30; różne rodzaje b 7 — 27; 22 b 7; 28 a 26,
p-i odpowiadają różnym ro­ 27; 52 b 1— 54 b 3 1; 72 a
Skorowidz pojęć i nazwisk 477
------------ -------------------------------------- ---------------- X ----------------------------- -

19— 76 a 29; Eudoksos i b nie wynik3 z nich, jsko by


27 nr\.; 72 b 9— 28; refutacja p. nie była dobrem, 53 b 1 —
jego poglądóyv 73 b 31— 74 a 54 a 7, lecz pogoń za nad­
9; Platon 72 b 28— 35; argu­ miarem p-i cielesnych jest
menty jego przeciwników od­ nsgsny godn3 54 a 8— 21; dla­
parte 72 b 33— 73 b 31; czego te rozkosze wydają
p. i przykrość towarzyszące się bardziej wyboru godne
czynności trudne do odróżnie­ niż inne 54 a 22 — b 31; to
nia od samej czynności 75 b samo nie jest nigdy przyjemne
32; p. czymś innym niż to, bez przerwy, a to z powodu
co pożyteczne i co piękne złożoności natury ludzkiej 54
4 b 31; p. towarzyszy jedne- b 21; 75 a 3— ro; czym jest p.
*mu i drugiemu 4 b 4, 5; 74 a 13— 76 a 29; jest całością
należyty sposób doznawania 74 a 17, b 13 y nie jest ruchem
p-i rzeczą wielkiej wagi ani procesem stawanis się
w działaniu 4 b 12; 5 a 6, 7 ;• 7 3 3 2 9 — b 7, 19; 743 13 —
wszystkie istoty żyjące pragną b 14; nie jest myśleniem dys-
p-i 4 b 34; 57 b 16; 72 a 19, b kursywnym ani spostrzega-
10; 75 3 11— 21; p. czymś niem 75 b 34; jest dopełnie­
innym niż prawda 8 a 134 niem czynności jsko cel, który
p. tkwiąca w zabawie i żartSth się do niej przyłącza 74 b 15—
i we- wszelkich okolicznoś­ 75 a 3; swoist3 p. ksżdej istoty
ciach życia 8 3 1 4 ^ 2 3 , 2 7 ; żyjącej 763 3— 9; u człowiek3
p. wydaje się dobrem, choć jest dopełnieniem włsściwych
nim nie jest 133 34; p-i mu czynności 7 6 3 2 4 — 29;
cielesne, 4 b 6; 49 b 26; 52 a wykonywsniu pewnych czyn­
i> 55 53 b 34—54 b 14, i du- ności *przeszk3dz 3ją p-i po­
chowe 17 b 28; 76 b 20; każ­ stronne. 75 b 2— 13; p 3trz też
demu co innego jest wstrętne Bóg, c 3łość, cel, dobro, dziel­
czy miłe i 8 b 2 i ; 28 a 28; ny etycznie, dziecko, Eudok­
76 a 9, 10; p-i konieczne i nie­ sos, młodość, nsmiętność, po-
konieczne 47 b 23-— 30; 50 a stępow 3nie, sąd, teoretyczns
16; szlachetne, nieszlachetne kontemplscja, trwał3 dyspo-
i pośrednie 48 a 23; 51 b 19; zycj 3, um i 3rkow 3nie, uprzej­
różne rodzaje p*i, 49 b 26; mość, wychow3nie, zwierzę
73 b 13 — 32; 7 5 3 2 1 — 24; Przykrość, cierpienie (Xutcoci)
a 35— 76 a 3, podobnie jak przykry (Xu7n)póę) 16 3 1 ; 46 3
różne rodzsje czynności 75 b 21; n3 tur 3 uniks tego, co
24— 76 a 3; poglądy n3 sto­ p-e 57 b 17; nikt nie może bez-
sunek p-i i dobrs 52 b 8— 24; ustsnnie znosić p-i 58 3 24;
478 Skorowidz pojęć i nazwisk

c. zanikaniem tego, czego Przyzwyczajenie (g&oę, &kcr(£Óę,


stawaniem się jest przyjem­ &h<rróv), przyzwyczajać się.
ność 73 b 6; p. brakiem cze­ (S&tęea&ai) 95 b 4; 98 b 4;
goś, czego domaga się natura 99 b 10; 3 a 7,- 17, 27, 34;
73 b 7; swoiste związane 48 b3o; 5 4a 33— 7 9 b 2 i ; 8oa
z czynnością p-i unicestwiają 8, b 4; za pomocą p-a prawo­
tę czynność 75 b 18— 24; dawcy wyrabiają dzielność
p. a kara 80 a 12', 13; patrz w obywatelach 3 b 4; p. a dys­
też dzielncfść etyczna, gniew, pozycje 3 b 24; p. a natura
namiętność, przyjemność, sąd, 52 a 30; p. a przyjaźń 56 b 26;
umiarkowanie, wychowanie 58 a 15; patrz też cnota, dziel*
Przymus (pCoc), przymusowy, ność etyczna, natura
zniewalający (j3£aioę) 35 a Psychiczny — patrz duchowy
27> 33> b 6; czynności doko­ Pyszałek — patrz chełpliwość
nane pod p-em 9 b 35; 10 a 1,
b 1, 9— 16; patrz też męstwo Radamantys 3 2 ^ 2 5
Przypadek (nfy?)) 99 b 1, 24; Radość (x«p<£): należy do na­
o b 4, 20; patrz też natura, miętności 5 b 22; patrz też
przyczyna, sztuka dzielnoś:, wychowanie
Przypadek nieszczęśliwy ( A t u - Radość z powodu niepowodze­
X7j(xa): D f 35 b i 7 nia drugich (l7rixaipexax(a),
Przypadkiem, przypadkowość, radujący się niepowodzeniem
okoliczności przypadkowe ([tó ] drugich (imxaip£xaxoę): należy
xoct(x au^ .pepY )xóę) 18 a 9 , 18; do namiętności 7 a 10; Df: r.z
35 a 26, b 3, 6; 37 a 23; 38 b p.n.d. jest niedomiarem słusz­
1; 52 b g ; 54 b 2, 17; 56 a 17 nego oburzania się; patrz też
Przyroda, przyrodzenie — patrz słuszne oburzanie się; por.
natura przypis do 8 b 7
Przyrodnicze zagadnienia: nie Rękodzielnik — patrz artysta
należą do przedmiotów badań Rodzeństwo (<ł$eX9<>C) 61 b 30
etycznych 55 b 9; 59 b 20, * — 35
24; zasady przyrodoznawstwa Rodzice (Yovetę) 97 b 10; 10 a
czerpiemy z doświadczenia 6; 20 b 14; 48 a 31; 6 o a i ; .
42 a 19 61 a 16, b 18— 62 a 4; 64 b 5;
Przyrodnik (<puotxóę) — patrz 65 a 16, 23; nie podobna
młodość odwdzięczyć się r-om w sposób
Przyrodzony — patrz naturalny odpowiedni, lecz tylko w mia­
Przysłowie (napoiła) 98 a 18; rę możności 63 b 17; dla r-pw
29 b 29; 46 a 35; 56 b 26; 59 należy żywić cześć jak dla
b 31; 68 b 7 bogów 65 a 24; patrz też dziec-
Skórowidz pojęć i nazwisk 479

ko, filozofia, matka, ojciec, 35; r. a dzielność etyczna


przyjaźń 40 b 24; 44 a 11— 45 a u ; 46
Rozkosz — patrz przyjemność a 9> 78 a 16— 19; r. dziel­
Rozpustność (Tpwpy)), rozpustny nością tej części duszy, która
(Tpu<p&v) 45 a 36; 50 b 2 jest zdolnością do wytwarza­
Rozrywka (SiayoY^) 27 b 34; nia mniemań, nb. jedną z dwu
76 b 12; 77 a 9 form tej zdolności 4 0 ^ 2 6 ;
Rozrzutność • (dtet«>TĆa), rozrzut­ 44 b 15 > przedmioty r-u 40 b
ny 8 b 22, 32; 20 b 25; 22 a 27; 41 b 29— 34; r. nie może
15; 51 b 7; D f: r. nadmiarem ujmować najwyższych zasad
szczodrości 7 b 10; analiza 41 a 7; ma dawać poznanie
1 9 ^ 2 7 — 2oa.3; 21 a 8 — b rzeczy jednostkowych, bo do­
12; r. nadmiarem w oddawa­ tyczy działania 41 b 15 ; 42 a
niu i niębraniu, niedostatkiem 24, 26; 46 a 9; r. przeci­
w braniu 7 b i 2 ; 21 a 10— wieństwem myślenia intuicyj­
14; r. a nieopanowanie 19 b nego 42 a 25; na co jest nam
-30— 32; r. a chciwość 21 a r. potrzebny 43 b 18— 45 a
„19— 32; r. a rozwiązłość 21 b 11; r. a spryt 44 a 23 — b 4;
8; patrz też chciwość, szczod­ 52 a 18; zalety etyczne (cno­
rość; por. tablicę na s. ty) formami r-ii 44 b 18— 45 a
429 2; Sokrates o stosunku r-u do
Rozsądek, mądrość praktyczna dzielności etycznej 44 b 18—
(<ppóv7)atę, tó 9povetv), rozsądny 21; wszystkie zalety etyczne
(<ppóvi{xoę) 95 b 28; 96 b 23; 98 współistnieją wraz z r-iem 44 b
b 24; 7 a 1; 39 b 16; 40 b 8; 41 30— 45 a 2; 46 a 9; r. a nie­
a passim, b 4; 42 b 33; 43 a pas­ opanowanie 46 a 4, 6, b 17;
sim, b 12; 44327; 5 2 b 15— 18; 52 a 7— 10; r. a przyjemność
5 3 a 2 f ; 7 2 b 3 o ; 8,0 b 28; r. 53 a 20; mądrość praktyczna
jedną z zalet dianoetycznych a prawo 80 a 22; patrz też
3 a 7; analiza 40 a 24 — b 30; dusza, mądrość teoretyczna,
41 b 8— 42 a 30; kto jest r-y młodość, mniemanie, polity­
40 a 25, 29; 42 a 1; Df: r. zdol­ ka, postanowienia, rzeczy
nością trafnego namysłu nad zmienne, Słuszna ocena, zwie-
tym, co dobre lub złe dla rzę; por. tablicę na s. 436
jednostki 40 a 26; 41 b 9 ; r. Rozum, myślenie (vpuę) 96 a
trwałą dyspozycją do działa-, 24, b 28; 97 b 2; 12 a 33;
nia opartego na tymże na­ 39 a 18; f. a działanie 44 b 9,
myśle 40 b 5; r. a wiedza 12; 50 a 5; 69 a'17; r. istotą
naukowa 40 b 2; 42 a 24; r. człowieka, tym, co w nim
a sztuka 40 b 1, 2— 4, 20— 23, najlepsze i najbliżej spokrew-
480 Skorow idz pojęć i nazwisk

nione z bogami 68 b 35! 69 a rozwiązły, nieumiarkowany


2; 77 a 13, 20, 30; 78 a 7, 22; (<£xóXacrro<;) 7 3 1 9 ; 9 a 16;
79 a 27; życie, działanie zgod­ 143 5 12, 19, 28; 21 b
ne z r-em 69 a 5; 77 b 30; 8; 30326, 27, 29; 4 6 b 2 o ;
78 a 7; 79 a 23; 80 a 18; Df: 48312, 19; 49 3 5, 20;
r. dyspozycją do teoretycznej * 50 3 21, b 16, 29; 52 a 4;
kontemplacji 77 b 19; patrz 543 10, b 14; Df: r. niedo-
też działanie, nierozumna st3tkiem umisrkowania 7 b 5,
część duszy, prawo, spostrze­ 6; I 7 b 2 6 ; snslizs i 7 b . 21 —
ganie, władza, zwierzę 19 b 19; n-y doznsje z powo­
Rozum (XÓYoę), rozumny (Xóyov du brsku przyjemności przy­
fXcov, {xexa Xóyou) 98 a 7; 7 a 1; krości większej, niż powinien
19 b 15— 18; 45 b 14; 5° b i 8 b 3 i; p 3trz też op 3now 3-
28; 51 b 10, 26; 52 a 3; wedle nie, post3nowienie, rozrzut­
nakazów rozumu, zgodnie ność, umisrkowsnie, zwierzę;
z rozumem 95 a 10; 98 a 14; por. t3 blicę na s. 428
69 a 5; rozumny pierwiastek Równowaga — patrz niewzru­
duszy 98 a 5; 2 a 23— 3 a 3; szony
coś rozumowego 44 b 29; im­ Równość (taórrję), równy (taoę),
plikujący rozum ({Aerot Xóyou) nierówność (<£vł<jót7)<;) , nie­
44 b 30; r. a gniew 49 a 26, równy (<jćviaoę) 8 b 15, 30;
32j 35> b 1, 3; r. w znaczeniu: 29 b 1o ; przeciwieństwa: więk­
słuszna ocena (óp&oę XÓYoę) szy, mniejszy 6 a 27; 53 b 6;
patrz też słuszna ocena, dusza; to, co równe, środkiem mię­
por. przypis do^ 3 b 32 dzy nadmiarem a niedostat­
Rozumienia zdolność, rozumie­ kiem 6 a 28, 29; słuszność
nie — patrz pojętność czyli równość 2 9 3 3 3 — -35;
Rozumować (XoYi£e<j$ai), ro­ patrz też proporcja, przyjaźń,
zumowanie (Xóyoę, XoytajAÓę) sprawiedliwość
40 a 30, b 28; 46 a 30; 50 b Ruch (x£vY)<nę) 12 a 23— 25;
24; 52 a 13; r-ać to to 54 a 13; źródło r-u 39 a 31;
samo co namyślać się 39 a czynność tkwi raczej w spo­
12; r-e trafne (\6yo<; aXiq- czynku niż w r-u 5 4 b 2 7 ;
$•/;<;) 40 a 10, 21; r-e błęd­ każdemu r-owi właściwa jest
ne (X<$Y<>ę ^euSifję) 4 0 3 2 3 ; jakaś szybkość 73 a 31; wszel­
oparty na r-iu ({jistoł Xóyou) ki r. odbywa się w czasie
40 a 4— 10, 22 ; patrz * też i jest skończony, gdy osiągnie
myślenie intuicyjne swój cel 74 a 19 — b 5; r. moż-
Rozwiązłość, nieumiarkowanie n3 orzeksć tylko o tym, co
(d tx o X a a (a , t ó a x o X a < jr a tv e iv ) , jest podzielne i co nie st3-
Skorowidz pojęć i nazwisk 481

nowi;całości; patrz też przy­ Sam (o) w sobie (xa&*auT<S, &n-


czyną, przyjemność 9 5 3 2 7 ; 9 9 a i 5 ; *0 ^ 3,
Rzeczy, które (nie) mogą mieć się 5; 52 b 9; 75 b 21; patrz też
inaczej — patrz rzeczy (nie)- dobro, dobry, substancja
zmienne Samotny •|fiovci)T7)ę) 97 b 9; 99 b
Rzeczy (nie)zmienne, rz. które 4; 57 b 21; 69 b 16; 70 a 5
(nie) mogą mieć się inaczej (t& Sardanapal 95 b 22
((r$))£v&exó{Aeva #XXt»>ę Ś£e tv ) 3 4 b Sąd, przekonanie (u7tóX7}<J*ię,
31; 39 a 7, b 20 ; rz.zm. przed­ weTteia^at) 45 b 36; 46 a 31, b
miotem iiamysłu 39 a 14 ; 40 a 28; 51 a 1 1 ;v przyjemność
33; przedmiotem tworzenia, i przykrość a s. 4 o b i 3 ;
albo działania 40 a 1; przed­ s. prawdziwy 42 b 33; s-y
miotem rozsądku i mniema­ ogólne 47 b 4; patrz też mnie­
nia 40 b 27, 41 a 1; patrz manie, postanowienie, zwierzę
też dowodzić, mniemanie, na­ Sądowa sztuka — patrz państwo
mysł, sztuka Scytowie 12 a 28; 50 b 15
Sen, śpiący 2 b 5, 8; 47 a 13, b
Sama rzecz (a&ro£xa<jTov) 96 a 8; 57 b 8
35 — b 3 . Sensat — patrz brak zmysłu hu­
Samobójstwo 66 b 13; s. z miłości moru
16 a 12 ; s-ójca krzywdzi pań­ Sędzia (Spcocamfję) 32 a 7— 32
stwo 38 a 6— 14 Sikyończycy 17 a 27
Samolub (stwo) (<plXauToę, <ptXau- Silna wola, odporność na po­
t Coc) 68 a 28— 69 b a ; zna­ kusy (xaprepCa), odporny na
czenie potępiające 68 a 30, b pokusy (xapTCpixóę) 45 a 36;
15; znaczenie, w którym 47 b.22; 52 a 35; 79*333;
człowiek etycznie dzielny przeciwieństwo: słaba wola,
powinien być samolubny 68 uleganie pokusom; s. w, a dziel­
28— 69 b 1; patrz też przyjaźń ność etyczna 45 b 1, 2 ; s.w.
Samostarczalno ść ( a o T d tp x e ia ), czymś chwalebnym i szla­
samostarczalny (gcutdpX7ję) 34 chetnym 45 b 8; patrz też
a 27; 79 a 3; s. szczęścia 97 b opanowanie, umiarkowanie
7, 8; 76 b 5; s-e jest, co samo Simonides 21 a 7 ; cytowany bez
przez się czyni życie godnym wymienienia nazwiska o b 31
pożądania 97 b 14; s. czło­ Skąpstwo — patrz chciwość
wieka słusznie dumnego 25 a Skrajność, kraniec (óbtpoę, &cpov)
12; s. króla 60 b 4; s. a po­ 6 a 3; 7 a 23, b 31; 8 a 6; 25 b
trzeba przyjaciół 69 b 5; patrz 18, 24, 27; 27 a 12; 33 b 2;
też filozof, teoretyczna kon­ 34 a 1; s-i są niewłaściwe i go­
templacja dne nie pochwały, lecz nagany

31 - E ty k a
482 Skorowidz pojęć i nazwisk

8 a 15; podobieństwo s-i do Df: s.o.s. środkiem między


środka 8 b 24, 27, 31; z dwu zawiścią a radością z powodu
s-i jedna jest bardziej błędna niepowodzenia drugich 8 b 1,
9 a 7> 30; 23 b 14; patrz też 3* 5
cnęta, gniew, nadmiar, śro­ Słuszność, słuszny — patrz rów­
dek, uzasadniona duma ność, równy
Skromność przesadna ({xucpo<|n>- Sofokles: mowa o nim z wy­
Xta), przesadnie skromny mieniem nazwiska i tytułu
((i.ucpÓ5|jt>Xoę), Df: s.p. jest nie­ tragedii (Filoktet) 46 a 20; bez
dostatkiem w odniesieniu do wymienienia nazwiska (frgm.
czci i niesławy; umiarem od­ 530 77 *>32
nośnym uzasadniona duma Sokrates 16 b 4; 27 b 25; 44 b
7 b a 35 23 b 9, 24; 25 a 17; 18, 28; 45 b 22— 35; 47 b 15;
analiza 25 a 20— 27; patrz patrz też cnota, męstwo, opa­
też uzasadniona duma nowanie, rozsądek, wiedza
Skromność udana (etpo>veia), Solon o a 11, 15
niby skromny (efp<ov) 24 b 30; Speuzyp 96 b 7; 53 b 9
27 a 14; Df: s.u. niedomiarem Spoczynek — patrz ruch
prawdomówności 8 a 22, 23; Sposób przejawiania się ( t &cI w i )
27 a 22; analiza 27 b 22— 31; 41 b 24
patrz też prawdomówność Spostrzegać (otla&dhwcr&aci), spo­
Skrudia (jjurrocjji&eia) 10 b i g ; strzeżenie, wrażenie zmysło­
11 a 20; 50 a 21, 22, 29, b 29; we (ocfo&Tjatę) 3 a 28, 29;
66 a 29 26 a 6; 42 a 26; 47 b 17; 49 a
Słaba wola, uleganie pokusom 35 > 79 a 16; sp-nia rozstrzy­
((AoeXoocCa): przeciwieństwem gają o faktach jednostkowych
silna wola; 16 a 14; 4 7 b 2 3 ; 13 a 1; 47 a 26; wr-a wzro­
50 a 14, 3 1 — b 28; 52 a 35; kowe 18 a 3— 6; 73 b 18; 74 b
s.w. czymś złym i nagany 27; wzrok różni się od dotyku
godnym 45 a 35, b 10; s.w. czystością 76 a 1; wr. słucho­
a dzielność etyczna 45 b 1, 2; we 18 a 7— 9; 73 b 18; słuch
patrz też opanowanie różni się od smaku czystością
Słuszna ocena (6p$&ę X6yoę) 3 b 76 a 1; wr-a węchowe 18 a
32, 335 19 a 20; 38 a 10, b 20, 9— 23; 73 b 18; węch różni
25, 29, 34; 44 b 24— 30; 47 b się od smaku czystością 76 a 1;
3, 31; 51 a 12, 21, 22; sł.o. jest wr-a smakowe 18 a 26— 30;
w zgodzie z rozsądkiem 44 b 48 a 9; wr-a dotykowe 18 a
28; por. też przypis do 3 i — b 7; 48 a 9; sp-anie
3 b 32 zmysłowe i niezmysłowe 49 a
Słuszne oburzanie się (v4jaemę), 10; istotą życia ludzkiego
Skorowidz pojęć i nazwisk 483

sp-anie i myślenie, życia in­ 30 a 33; (nie)s. w znaczeniu


nych istot żyjących sp-anie obszerniejszym (nie) zgodnoś­
70 a 16— 19, 33, 34; sp-anie cią z prawem, w znaczeniu
sp-ania 70 a 29; człowiek spo­ ciaśniejszym — (niesłusznoś­
strzega swą dzielność etyczną cią; odnośne postępowanie
70 b 9; przedmiotem czyn­ jednak musi być dokonywane
ności każdego zmy*łu to, co w pewien sposób 37 a 12;
może przezeń być spostrzeżo­ rodzaje s-i w znaczeniu ciaś­
ne 74 b 14; patrz też działa­ niejszym: rozdzielająca wg
nie, istota żyjąca, myślenie proporcji geometrycznej, 30 b
intuicyjne, pragnienie, przy­ 30— 31 a 1; 31 a 10 — b 24,
jemność, wiedza naukowa, i wyrównująca w rodzących
wyczucie, zwierzę zobowiązania stosunkach, któ­
Sprawiedliwość * (ftucaioofoi)), re dzielą się na zależne i nie­
sprawiedliwy (ftbcouoę) 3 b 1, zależne od woli 31 a 1— 9, b
1555 a 18-— b io;^2oa2o; 2 7 a 25— 32 b 20; s. równością,
34; 29 a 3— 38 b 14 passim; środkiem między tym, co
44 b 5; 61 a 1 1 — b 10; 73 a większe, a tym, co mniejsze
18, b 30; 77 a 29; 78 a 10, 30; 31 a 10— 18; zakłada co naj­
dwuznaczność wyrazów „s-y” mniej cztery człony 31 a 19, b
i „ńics-y” 8 b 8 ; ich wielo­ 4; jest czymś proporcjonal­
znaczność 29 a 26; D f tym­ nym 31 a 29; b 16— 23; (nie)s.
czasowa 29 a 7— 10; (niespra­ jest (nie) równością wg pro­
wiedliwość w znaczeniu ob­ porcji arytmetycznej 31 b
szerniejszym synonimem do­ 32— 32 a 8; s. środkiem mię­
skonałości etycznej (niegp- dzy jakimś jakby zyskiem
dziwości) 29 a 32^—30 a 13; 30 a jakąś stratą 32 a 19, b 18;
b 19— 29, ale nie w spaczeniu s. a odpłata 32 b 1— 33 b 28;
bezwzględnym, lecz w sto­ w transakcjach s. odpłatą
sunkach z innymi ludźmi proporcjonalną, a nie równym
29 b 25— 30 a 8; s. Największą za równe 32 ^ 31; jakiego
z cnót 29 b 28; „cudzym do­ rodzaju środkiem jest s. 33 b
brem” 30 a 3; 34 b 5; (nie)s. 30— 34 a 13; postępowanie s-e
w znaczeniu ciaśniejszym jako środkiem między popełnia­
jedna z cnót (wad) 30 a 14 — niem nies-ości a jej doznawa­
b*7, częścią (nie)s-ości w zna­ niem 30 b 30— 32; s. innego
czeniu obszerniejszym 30 a rodzaju umiarem niż inne
22; b 7— 18; obie noszą tę sa­ cnoty: dotyczy czegoś, co jest
mą nazwę, bo podpadają pod środkiem 33 b 32; 34 a 1; por.
ten sam rodzaj najbliższy 8 b 9; człowiek s-y dokonując

«•
484 Skorowidz pojęć i nazwisk

podziału przydziela sobie to, pożyteczny, prawo, prawość,


eo proporcjonalnie słuszne 34 wspólnota
a 1 — 8, b 3, 4, nies-y gwałci tę Sprawność techniczna (t^ vtq) :
proporcję; ś. polityczna 34 a jedna z pięciu dyspozycji,
25— 35 a 8 l ipożliwa wszędzie, dzięki którym dusza poznaje
gdzie stosunki między ludźmi prawdę twierdząc coś lub
unormowane przez jakieś pra­ przecząc 39 b 1.6; patrz też
wo 34 a 30; 61 b 6; s. domo­ dusza
wa czymś różnym od poli­ Sprawy materialne — patrz
tycznej 34 b 9— 18; 38 b 8; dobra materialne
s. pana wobec niewolnika Spryt (Sewónfję) 44 a 23 —^ b
i ojcowska 34 b 9— 15; 38 b 8; 15; 46 a 23; 58 a 32; D f :
s. wobec żony 34 b 15— 18; s. umiejętnością trafnego w y­
s. polityczna jest przyrodzona boru środków do celu 44 ą
lub stanowiona, 34 b 18; 36 b 24, 25; s. jedną z form
32— 34; 37 b 12, niepisana zdolności wytwarzania mnie­
lub zgodna z prawami 62 b mań (drugą rozsądek) 44 b
21; czyn s-y czymś innym 14; s. a nieopanowanie i roz­
niż akt s-ości, czyli napra­ sądek 45 b 19; 52 a 10— 14;
wienie wyrządzonej krzywdy patrz też mniemanie, posta­
(SuęafcofjMt) 35 a 12— 14; czy­ nowienie, rozsądek
nu (nie)s-ego dokonuje się Stanowiony — patrz jfrawo,
zgodnie z wolą, a wbrew woli sprawiedliwość
chyba tylko przypadkowo 35 a Stary, starzec (rcpeapÓTTję, wpea-
16— 23; s-ym jest człowiek, (tortttóę) 21 a 20, b 14; 28 b
"którego czyn s-y wypływa 19; 56 a 25; 58 a 2; dla s-ów
z postanowienia 36 a 3— 5; należy żywić cześć odpowied­
taka s., będąca wynikiem nią ich wiekowi 58 a 5; 65 a
charakteru, rzeczą niełatwą 27
37 a 5— 26; s. jednych części Stawanie się, powstawanie
człowieka wobec drugich 38 b (ylveaię) 3 a 16; 4 a 27; 40 a
7— 13‘; najwłaściwszą formą 11; 43 b 20; 53 a 9, 13, 15;
s-i ustosunkowanie się przy­ końcowe ogniwo analizy jest
pierwszym ogniwem w pro­
jazne 55 a 28; (nie)s. a przy­
c e s ie s-nia s. 12 b 24; żaden
jaźń ; wymagania rosną w mia­
proces s-nia s. nie jest jedno­
rę zacieśniania się przyjaźni rodny ze swym celem 55? b 13,
59 b 24— 60 a 8; patrz też 23, 28; patrz też działanie,
dziecko, dzielność etyczna, przyjemność
krzywda, niesprawiedliwość, Stosunek (tó wpóę t i ) 96 a 20, 25
Skorow idz po jęć i nazwisk' 485

Stosunki płciowe (iępoSlaia) 18 a plebejskie szafowanie pie-


31; 52 b 17; s. p. między liiędzmi
mężczyznami 48 b 29— 31; s.p. Szczęście, szczęśliwość (e&$ou-
nienormalne 49 a 14 |jiovCa), szczęśliwy (eu$oc£fi.c«>v)
Stosunki rodzące zobowiązania 95 a 18— 2 a 17; 53 b 9— 25;
((T0vaXkaLYyL0LT(x.) 3 b 14; 35 b2g; 69 b 28; 77 a 12— 79 a 32;
78 a 12, b i i ; patrz też nie­ Df-e 95 a 20— 99 b 8; sz. nie
zależny od woli, sprawiedli­ jest trwałą dyspozycją, 95 b
wość 31-—96 a 2; 98 b-31— 99 a 7;
Strach — patrz bojaźliwość 76 a 33, lecz czynnością, 98 a
Stykanie się (xotv6>vla) 28 b 6; 5— 7, 76 b 2, działaniem zgod­
30 a 2; 33 b 15, 17; patrz też nym z dzielnością etyczną,
wspólnota 98 a 16, 99 a 5, 6, b 26; o a
Substancja (ouola) 7 a 6; to, 4> b lo > 33; 76 a to, 11;
co istnieje samo w sobie, co 77 a i i , 12, 78 b 1, z naj­
jest substancją (tó x a & ’auTÓ) lepszym jej rodzajem, tj.
96 a 21 z czynnością teoretycznej kon­
Swarliwy — patrz gbur templacji 77 a 10— 78 a 8, b
Swoisty, właściwy komuś lub 3— 32; po drugie zaś z dzia­
czemuś, tkwiący w kimś łaniem zgodnym z cnotami
(obceloę) 95 b 26 ; 98 a 15, 78 a 9 — b 3; sz-a pragniemy
29; 39 a 17; % a 17; 69 b 33; zawsze dla niego samego;
70 a 3; 73 a 5, 32; 75 a 31, b sz. przodków, potomków
17, 21, 27, 30; 76 a 4, b 26; i przyjaciół 97 b 10, 12; o a
77 b 21; 78 a 5; s-e są te 18, 19, 29, 30; 1 a 22 — b 9;
związane z czynnością przy­ 15 a 26; czy sz. jest darem
jemności i przykrości, które bożym 99 b 11; jak zdobywa
się rodzą z tej czynności się sz, 99 b 10 — o a 9; nie
samej w sobie 7 5 b 2 i jest sz-e dziecko, o a 1, ani
Sylogizm (ouXXóYtcr{xóę) 39 a niewolnik, 77 a 8, ani żadna
28 ; 46 a 24; s. wychodzi z tego istota żyjąca prócz człowieka
co ogólne, a więc od zasad 99 b 33; 78 b 27; czy i^ioźna
nie uzyskanych na drodze nazwać szy-m człowieka, póki
sylogistycznej, lecz na drodze żyje o a 10— 1 a 21; czy sz.
indukcyjnej 39 b 28-— 33; s-y może się zmieniać po śmierci
praktyczne i ich przesłanka o a 27; 1 a 22 — b 29; sz. jest
większa 44-a*31; 47 a 1 — b godne nie pochwały, lecz
19; patrz też działanie, in­ uwielbienia 1 b 10— 27; sz. nie
dukcja jest dobrem potencjalnym 1 b
Szafowanie pieniędzmi — patrz 12; składniki sz-a 29 b 18; sz.
486 Skorowidz pojęć i nazwisk

nie jest jakością 73 a 15; śz. trafnym rozumowaniu two­


jest samostarczalnc 76 b 5, ale rzenia ; przedmiotem jej rze-'
człowiek sz-y potrzebuje przy­ czy, które mogą mieć się
jaciół 69 b 3— 7; 70 b 19; sz. inaczej 40 a 7— 23, b 35; sz.
nie polega na zabawie 76 b a przypadek 40 a 18— 20;
9— 24; warunkiem sz-a nie­ „mądrośi” w sz-ach 41 a 10,
wielkie uposażenie dobrami 12; wytwór sz-i 52 b 19; 53 a
zewnętrznymi 78 b 33— 79 a 23, 25; patrz też ąrtysta,
22; por. 99 b 3 — 7; patrz natura, przyjemność, rozsą­
'też dzielność etyczna, filozof, dek, wiedza naukowa
mądrość teoretyczna Sztuka gospodarowania (otsco-
Szczęśliwość najwyższa — patrz vo|iudj), zarządzania domem
błogosławieństwo 9 4 » 9 » b 3 ; 40 b 10; 41 b32;
Szczodrość (tXco&cpiÓTiiję), szczo­ 42 a 10
dry (iXcu$lptoę) 99 a 19, Sztuka lekarska — patrz le­
20; 3 a 6; 7 b 21; 8 b 22, karska sztuka
23> 32; i5 » 2 o ; 20 a 7, 8; Sztuka naradzania się — patrz
51 b 7; 78 a 28, b 14; sz. państwo
a wielki gest 7 b 17, 18, 24; Sztuka prawodawcza — patrz
22 a 20, 30, b 10— 14; 25 b państwo, prawodawca
3; Df: sz. umiarem w dawa­ Sztuka rządzenia państwem —
niu i braniu, w odniesieniu patrz państwo ,
do dóbr materialnych 7 b 7; Sztuka sądowa — patrz państwo
ijgb22; polega raczej na Szyderstwo, kpiny (aK&ppot), szy­
właściwym dawaniu niż na dzić, kpić (ox(&mv) 28 a pas­
właściwym braniu 20 a to; sim
patrz też ambicja, charakter,
chciwość, rozrzutność; por. Ścisłość — patrz metody etyki
tablicę na s. 429 Śmierć 15 a 1 — b 5; 16 b 20,
Szlachetny — patrz dzielny 22; 17 b 7, 11; 28 b 13; ś. rze­
etycznie czą najstraszniejszą 15* a 26;
Sztuka, umiejętność praktyczna najszlachetniejszą ś-ą jest ś. na
(•^x«l) 94 * ! i 9 7 » « 7 ; 4 a polu chwały 15 a 30
75 « a b 7 ; 3 3 * 14; postępy Średnia arytmetyczna — patrz
w sz-ach 98 a 25 ; 3 a 32, b 8; proporcja arytmetyczna
sz. a dzielność 5 3 9 ; sz-i Środek (właściwy), średnia mia­
a cnoty 5 a 26 — b 5 ; sz. ra, umiar (t& {jiaov, pco&ńtyę),
a dzielność etyczna i natura środkowy ((AŚooę) 4 a 26; 5 a
6 b 14; 75 a 24; Df: sz. trwałą, 28; 7 a 1— 9 b 26; 25 b pas­
dyspozycją do opartego na sim; 26 b passim; 27 a 7, 12,
Skorowidz pojęć i nazwisk 487

14, 16; a8 a 3, 16, 33, b 5; męstwa (tj. do umiaru) i zuch­


29 a 4, 55 3®* 3®. *> l8» >9. walstwa 15 b 29— 16 a 9;
23, 29 ;ś. ze względu na rzecz patrz też męstwo, samobój­
i ze względu na nas 6 a 28— 7 stwo; por. tablicę na s. 428
a 7; wzajemny stosunek ś-a « Teodektes: FilokM T-a 50 b 9
i skrajności 8b i 3—9 a 19; ś. a Teognis cytowany z wymieniem
to, co dobre 9 a 20—29; niekie­ nazwiska 70 a 12^ 79 b 6; bez
dy należy odbiegać ód dyspo­ wymienienia nazwiska 29 b
zycji do zachowania ś-a, aby 29?; 72 a 13
weń utrafić 9 a 31 — b 1, 26; Teoretyczna kontemplacja (4 c-
72 a 33; patrz też cnota, o>p£a, t6 &€6>pclv), teoretyczny
gniew, męstwo, namiętność, / ($t«i>p7}Ttxóę) 52 a 15; 53 a 15
opanowanie, pochwala, praw­ 75 a 1; czynność t-ej k-cji
domówność, równość, skraj­ łączy się z przyjemnością,
ność, słuszne oburzanie się, 74 b 21; 77 b 19, i jest do-
sprawiedliwość, szczodrość, skonałym szczęściem 77 a 18;
umiarkowanie, uprzejmość, 78 b 5— 28; t-ej k-cji możemy
uzasadniona duma, wielki gest, oddawać się w sposób bardziej
wstydliwość, zarozumiałość ciągły, niż jakiejkolwiek innej
Środki do celu 96 a 7 (&XXoo czynności 77 a 21; t.k. a sa-
X<*piv); 12 b 11, 34 (tA npbąiÓL mostarczalność 77 a 27, b 19;
t&tj) ; 72 b 2 (łrtpou X^Plv) 5 t.k. jedyną rzeczą, którą się
patrz też namysł, postano­ miłuje dia niej samej 77 b 1;
wienie, spryt t.k. łączy się z możliwością
zażywania wczasu 7 7 b 4— 24;
Takt, zręczność (łm&d;iÓTi}<;), jest czynńfością właściwą bo­
taktowny (ImŚś^ioę) 28 a gom 78b 2 2; sama natura
16— 20; 71 b 3; patrz też ludzka nie wystarcza do t-ej
dowcip i gładkość k-cji 78 b 34; patrz też bogo­
Tales 41 b 4 wie, rozum, szczęście, życie
Tchórz (&ctXóę), tchórzostwo Teoretyczna mądrość — . patrz
(taXCoe) 3 b i 7 ; 4a o o, 21, b mądrość teoretyczna
8; 7 a 18; 8 b 19, 20, 25; Termin, pojęcie (Spoę) : t. średni
9 a 2, 10; 15 a 20, b 33— 16 a (w znaczeniu: przesłanka
6; 16 a 20, b 16; 19 a 21— 34; mniejsza) 42 b 24; p-ia nie­
30 a 18, 30; 38 a 16; 49 a 5; zmienne i pierwsze 43 b 2; t-y:
-66 b 10; Df: tchórz jest czło­ mniejszy i ogólny 47 b 14
wiekiem ponad miarę bo- Tetyda 24 b 15
jailiwym a niedostatecznie Tęsknota (itó&oę) : zaliczona do "
odważnym 7 b 3; stosunek do namiętności 5 b 22
488 Skorowidz pojęć i nazwisk

Timokracja — patrz politeja 13 a 31; jesteśmy współspraw­


To, co istnieje samoistnie — cami . naszych t-ych d-cji
patrz substancja 14 b 22, 23, ale tylko z po­
To, ż e ... (t b 6 t i ) 95 b 6; 98 b 2 czątku 14 b 31, 32; t.d. jest
Tożsamość nazw — patrz wielo­ zależna od woli 14 b 30— 33;
znaczność 15 a 3; postanowienie a t.d.
Transakcja (xotvci>v(a) 33 a 24, 17 a 20; 39 a 34; t-ą d-ę okre­
b 6; tr-e wymienne (xoivci>vtoci ślają czynności i przedmioty,
d&XocxTtxai) 32 b 31 których ona się tyczy 22 b 2;
Troja 39 b 7 por. 3 b 21— 3; 4 a 27 — b 3;
Trwała dyspozycja (SĘtę) 8 b t-e d-e odnoszą się do jednego
17; 26 b passim; 27 b 15; 39 b tylko członu przeciwieństwa
13; 4 3 * * 5 ; 45 b 1 > 46 a 13; 29 a 11— 17; znajomość
74 b 32; t.d. czymś innym t-ej d-cji czerpie się często
niż czynność, działanie 98 b z jej przeciwieństwa, często
33; 3 *>22, 23; 14 b 30— 33; z przedmiotów nią obdarzo­
52 b 33; 57 b 6, niż namięt­ nych 29 a 17— 23; patrz też
ność, niż zdolność 5 b 20; czynność, działanie, mądrość
6 a 12; 28 b u ; 29 a i i , 57 b teoretyczna, namiętność, roz­
29; ale t-e d-e nazwane sądek, sztuka, szczęście, wie­
zdolnościami (§uvdc(xeię) 43 a dza naukowa, wstydliwość,
28; t.d. czymś innym niż zaleta, zdolność, zwierzę; por.
natura N53 b 20 ; t-e d-e po­ Wstęp do niniejszego prze­
wstają skutkiem powtarzania kładu s. L X V I — L X X I
się takich samych sposobów Tworzenie (TcoŁujaię): cel t-a
działania 3 a 31 — b 25; 4 a leży poza t-em 40 b 6*, 7;
27 — b 3; 5 a 18— 21; 14 a patrz też działanie, rzeczy
10; oznaką t-ych d-i przy­ zmienne, sztuka
jemność lub przykrość to­ Tyran, tyrania 10 a 5 ; 20 b 25;
warzyszące czynnościom 4 b 22 a 5; 76 b 13; kto staje się
4, 5; t.d. psychiczna ma zwią­ t-em 34 b 1, 8; t-a zwyrodnie­
zek z tym, pod wpływem niem królestwa 60 b 1; t. ba­
czego zmienia się na korzyść czy na własną korzyść 60 b 3*
lub niekorzyść 4 ą 27 b 3, b 9, 29; t-a najgorszą formą
19, 20; Df: t-ą d-ą jest to, ustroju 60 b 9; 61 a 32
dzięki czemu odnosimy się
do namiętności w sposób Ubóstwo (rccvCa, <v$«a) 15 a 10,
(njie)właściwy 5 b 26— 28; t.d. 17; 16 a 13; 20 b 13; 55 * -'u
rodzi swoisty pogląd na to, co Uczucie — patrz namiętność
moralnie piękne i przyjemne Udoskonalać — patrz dopełniać
Skorowidz pojęć i nazwisk 489

Ugrzeczniony (&pt<ncoę), Df-e: 48 a 6, 13— 17, b 12; 49 a 22;


u-nienie I. bezinteresownym 51 b 32— 52 a 6; (nie)umiar­
nadmiarem uprzejmości 8 a kowanie a rozkosze zwierzęce
2$; 27 a 8; II. wszelkim nad­ 49 b 27— 50 a 8 ; patrz też mę­
miarem uprzejmości 26 b 12; stwo, niewrażliwość, opano­
patrz też pochlebca, uprzej­ wanie, rozwiązłość, zw ierzę;
m ość; por. objaśnienie do por. tablicę na s. 428 i przy­
26I114 ** pis do 7 b 8
Uleganie pokusom —«- patrz sła­ Umiejętność praktyczna — patrz
ba wola sztuka, wiedza naukowa
Ułomność — patrz zboczenie Umowa (oov4H})ctq), umowny (xa-
U m ia r— patrz środek cfuvJH)xy)v, vóji.cp) 94 b 16 ;33 a
Umiarkowanie (ac«><ppoaóv7)), 29; 34 b-32, 35; 61 b 7; patrz
Umiarkowany (<j<i><ppo>v) 2 b też natura
27; 3 a-6, 8, b i, 19; 4 a 19 — Umysł (&tdćvowc): rozwój u-słowy
b 65 5 a 18 — b 10; 7 a 21, b 65 b 26; poziom u-słowy 74 a
5— 8; 8 b 20;’ 9 a 3, 19; 19 b 2; czynności u-słowe 75 a 27
17, 24; 23 b 5; 25 b 13; 40 b Unikać — patrz wybierać
11; 46 a 11, 12; 47 b 28; 51 a Uprzejmość (ęOdat.), uprzejmy,
1$; 52 b 15; 53 a 27— 33168 b Df: u. właściwym środkiem
26; 77 a 31; 78 a 32, 33, b *5; między ugrzecznieniem(i po­
Df: u. właściwym środkiem chlebstwem) a gburowatością
w odniesieniu do przyjem­ 8 a 96— 30; 26 b 11— 19; ana­
ności, a w mniejszym stopniu liza 26 b 20— 27 a 12; u.
w odniesieniu do przykrości; a przyjaźń 2 6 b 2 3 ; u. do­
nadmiar niewrażliwością, nie­ tyczy sprawiania przyjemnoś­
dostatek rozwiązłością 7 b 5, ci i niesprawiania przykrości,
6; 17 b 2; analiza 17 b 23-— 26 b 30— 33, ale nie. cofnie
19 b 16; u. cnotą nierozumnej się przed sprawieniem przy­
części duszy 17 b*24; dotyczy krości, gdy tego wymaga
- przyjemności i przykrości, któ­ wzgląd na piękno moralne
re daje dotyk i smak, i związa­ 26 b 33— 35; 27 a 4— 6 ;patrz
nych z pewnymi częściami też bezimienność, gbur, po­
ciała i 8 a i . — b 7 ; 50 a 9— chlebca, przyjaźń, ugrzecz-
u ; u-mu brak przyjemności nienie •
nie sprawia przykrości 18 b Usposobienie pewne posiadać
33 ; akty, u*nia 29 b 21; czło­ (mbę tyew, $uxxsT(j&ai) 5 a 34;
wiek u-y panuje nad sobą synonim: posiadać pewne
i jest odporny na pokusy 45 b właściwości, 5 a 28, 30, pew­
f§ ; u, a opanowanie 45 b 16; ne dyspozycje 5 a 31
490 Skorowidz pojęć i nazwisk

Ustrój państw, forma rządu Wada — patrz nikc?emność


(iroXiTc(a) . 3 b 6; 35 a 5; daw­ Wartość (f| dgfae) 19 b 26; 31 a
ne u-c p-owe 13 a 8; trzy 26; wedle w-i (xaT*&€fav) 31 a
rodzaje u-ów p-ych i trzy ich 24, 26; 58 b 27, 31, 32; 60 b
zwyrodnienia 60 a 31 — b 33, 36; patrz też dobro, dobra
21; przedstawienie kwestii u-u materialne
p-owego (w Polityce) uzupełni Wczas (*xoXf)) — patrz teore­
filozofię spraw ludzkich; patrz tyczna kontemplacja ^
też państwo, przyjaźń, tyrania Wegetatywna część duszy —-
Uwielbienia godny •— patrz patrz nierozumna część du­
dobra szy
Uzasadniona duma, czyli po­ Wiedza naukowa, wiedza, nauka
czucie własnej wartości (pcfot- (łmorfoM)) 94 a 27 ; 97 a 4;
Xo'!flJxCa), słusznie dumny (pc- w.n. a umiejętności praktycz­
YoXÓ<jft)Xoę), Df-e: I. u.d. środ­ ne 12 b 7; a sztuki 80 b 20,
kiem w odniesieniu do czci 32; nauki a zdolności i trwałe
i niesławy; nadmiarem za­ dyspozycje 29 a 11— 13; czym
rozumiałość, niedostatkiem jest w.n. 39 b 16— 36*, jej
przesadna skromność 7 b 22, przedmioty czymś koniecz­
23J 23 b 8— 10; II. u.d. żądzą nym i wiecznym, 39 b 22, 23;
czci dotyczącą wielkich za­ 40 b 31, i mogą być udowod­
szczytów 7 b 26; 25 a 35; III. nione 4 o b 3 i , 35; Df: w.n.
sł. d-y jest, kto uważając siebie dyspozycją do dowodzenia
za godnego rzeczy wielkich,# 39 b 32; 40 a 33; w.n. a myśle­
*
istotnie na nie zasługuje 23 b nie intuicyjne 40 b 31— 41 a
2, 3; człowiek sł. d-y ustosun­ 9; nauki tyczą się tego, co
kowuje się należycie do czci ogólne 40 b 3; 8 o b i 5 , 22;
*

i niesławy 23 b 21, 22; 24 a 5, w.n. nie może ujmować naj­


13; analiza 23 a 34— 25 a 35; wyższych zasad 41 a 7 ; nie
człowiek sł. d-y musi być dotyczy faktów jednostkowych
etycznie dzielny 23 b 29, do­ 42 a 27; nie może być trafna
skonały etycznie 2434; u-ej ani nietrafna 42 b 10; jest
dumie przeciwstawia się bar­ czymś różnym od pojętności,
dziej przesadna skromność 43 a 1, od nauk szczegóło­
aniżeli zarozumiałość 25 a wych, 43 a 3, od mniemania
32— 34; patrz też ambicja, 45 b 36; 46 b 20; dwuznacz­
samostarczalność, skromność ność wyrazu „wiedzieć** 46 b
przesadna, zarozumiałość; 3 1— 35 > 4 7 * 8 — 13; postępo­
por. Wstęp do niniejszego wanie wbrew w-y 45 b 23—
przekładu s. L X X II n. 46 a 4; 47 a 2; w. we właści­
Skorowidz pojęć i nazwisk 491

wym tego słowa znaczeniu Właściwe znaczenie — patrz


i w. płynąca ze spostrzeżeń znaczenie właściwe
zmysłowych 47 b 15— 17; w. Właściwy komuś — patrz
a dobro i zło 53 b 8; patrz swoisty
też cnota, doświadczenie, du­ Wniosek (<fU{tftćpoco{Aa) 98 b 9
sza, idea, mądrość teoretycz­ Wnosić za pomocą sylogizmu
na, męstwo, mniemanie, na­ (ou>XoYC(e0&ai) i a 34
mysł, rozsądek Wola — patrz życzenie, nie­
Wielki gest ({AeY«XoicpŚTC«a), zależny od woli
człowiek o wielkim geście (|xe- Wolność, wolny: człowiek w-y
Y0tXó7rp«rfc), D f: w.g. .właści­ 28 a 26, 32; patrz też nie­
wym środkiem między mało­ wolnik
stkowością a plebejskim szafo­ Wrażenie zmysłowe, ■ — patrz
waniem pieniędzmi, w od­ spostrzeżenie
niesieniu do wielkich sum Wrodzony — patrz naturalny
7 b '15— 20; 22 a 24, 30— 34; Wspomnienie — patrz pamięć
w.g. a szczodrość 7 b 17, 18, Wspólnota (xoi\Kovfcx) — patrz
24; 22 ą 29, 30, b 10— 14; 25 państwo, przyjaźń
b 3; analiza 22 a 18— 23 a 33; Współmierność (auptjzcrpCa),
w.g. kieruje się względem na współmierny (aó|X {irrpoę) 33 b
piękno moralne 22 b 6; ubogi 18, 19, 22
nie może okazać w-go g-u, Współżycie (au(i0io(jv,
a jeśli to czyni, to postępuje auv7)pLcpcuetv) 26 a 30; 56 b 5;
ponad stan 22 b 26— 29; 57 b 20; 58 a 9; 62 a 29, b 16;
patrz też ambicja, szczodrość ^ 5 b 3o; 66 b 14; 69 b 20; 71
Wieloznaczność, tożsamość nazw a 5; 72 a 5; w. polega . na
(6(iG>vo(ita), wieloznaczny (6(i<&- rozmowie i wymianie myśli
vo|ioę) 96 b 127; w. wyrażenia 70 b 12, 13
„uczynić coś” .36 b 30; patrz Wstydliwość, poczucie honoru
też sprawiedliwość, wiedza (at&c&ę), wstydliwy (al&j)fui>v):
naukowa w. nie jest cnotą 8 3 3 1 ; nie
Władza (Swocorela), mieć wła­ należy o niej mówić jako
dzę (8uva<móciv) 24 a 14, 22; o jednej z cnót, gdyż jest
77 b 13; w. jest pożądania bardziej podobna do uczucia
godna ze względu na cześć, niż do trwałej dyspozycji 28 b
którą budzi 24 a 17; w. a po­ 11; w. uczuciem 28 b 11; w. za­
trzeba przyjaciół 55 a 6; w. liczona do cnót 2 8 b 3 i ; Df-e:
deśpotów a dzielność etyczna I. w. właściwym środkiem
i rozum 7 6 b i8; patrz też między przesadną w-ą a bez­
niewolnik, ojciec wstydem 8 a 31, 32; II. w.
m Skorowidz pojęć i natwisk

lękiem przed niesławą 28 b czik* 80 b 2, 8; patrz też


11, 12; analiza 28 b 11— 35; dzielny ctycznie, państwo
w. jest czymś cielesnym 28 b * Wyczucie (oetcrlhgaię) 9 b 23; 26
14; przystoi tylko ludziom b 4; 42 a 26; por. przypis dp
młodym 26 b 16; jest warun­ 9 b 23
kowo tylko czymś ctycznie 'Wydawanie się (tó 8oxeTv): to,
dodatnim 28 b 29, 30 co się wszystkim wydaje, rze­
Wszechświat (xóa(i.o<;) 12 a 22; czywiście tak się ma 73 a 1;
41 b 1; ruch w-a 73 a 33 patrz też prawda
W ybaczanie — patrz pobłaża­ Wykształcony — patrz kultu­
nie ralny -
Wybierać coś (alpetv) i unikać, Wymiana (<£XXay7)), -wymienny
wystrzegać się czegoś (ęeóyew) (dćXXaxTixóę): dobrowolna wy­
wybór (atpecrię, TtpoaCpeaię) i miana dóbr 3 2 b i 3 ; 3 3 3 2 ;
unikanię (9^Y^)> godny w y­ wszystko, co jest przedmiotem
boru, pożądania (atpeTÓę) 4 b wymiany, musi dać się po­
30, 35; 6 b 6; i i a 34; 1 2 8 5 ; równać 33 a 19 — 28; patrz
* 3b 1; i 6 a 2 g ; 19322, 23; 39 też pieniądz, sprawiedliwość,
a 22; 4 8 b 4, 5; 50a 10; 53 b2, transakcja
' 3; 57 b 30; 72 b 23, 24; 75 b Wyobraźnia, zdolność wyobra­
25; trzy dyspozycje, których żania sobie, spostrzegania (f<xv-
należy unikać 45 a 16; prze- TaaCoc) 47 b 5; 49 a 32; 50 b
ciwieństwem-tego, czego uni­ 28
kać należy, jest to, co godne Wyrok (xp(<nę) 19 b 24; 34 a
wyboru 72 b 19; 73 a 10; naj­ 3 1 ; 36 b 33
bardziej wyboru godne jest to, Wyrozumiałość (yvo){xt]), Df:
co wybieramy nie dla czegoś w. jest trafnym sądem o tym,
innego 72 b2 o ; patrz też cel, co jest prawe 43 a 20; w v do­
dobro, postanowienie tyczy spraw jednostkowych
Wychowanie (TratSeCa) 61 a 17; 43 a 23 ■ — b 9; patrz też po­
na czym polega właściwe błażanie
w. 4 b i 3 ; 7 g b 2 4 ; w. dla Wytwór, dzieło (łfpyov): prze­
życia publicznego i w. jed ­ ciwieństwem czynność flvlp-
nostki 30 b 26; w. przez przy­ yeia) 94 a 4; w. (tó 7roto\S{xe-
krość i przyjemność 72 a 20; vov) 40 a 14; patrz też cel,
o w, (rpoęii) powinny dbać czynność, sztuka
prawa 79 b 34; 80 a 1, 29— Wytwórczy (7cotr)Tixóę). —* patrz
32; czynią to prawa lacede- myślenie dyskursywne
mońskie i niektóre inne 80 a
25, 26; w. jednostkowe 'i publi- Z abaw a, ża rt (waiStA) 8 a 14,
Skorow idz pojęć, i nazwisk 493

23; 27 b 35; 28 a 14, b 8 ; 50 b uważa się za godnego czegoś


16, 18; 76 b 9; współautor- więcej niż to, na co istotnie
stwo ż-ów, których się chętnie zasługuje, jest z-y 25 a 18, 27,
słucha 28 a 29; ż. czymś nie­ 33; z. czymś mniej złym niż
odzownym w życiu 28 b 4; przesadna skromność 25 a 33;
z. jest formą wypoczynku, patrz też uzasadniona duma
a wypoczynek środkiem do Zarys główny, ogólny (vbnoę)
celu, którym jest działanie; 1 a 27; 7 b 14; 13 a 13,; 14 b
patrz też dowcip i gładkość, 27; 17 b 22; patrz też metody
niewolnik, przyjemność, szczę­ etyki
ście, wolność Zasada, najwyższe zasady
Zacność —r patrz prawość (&9xh> &PX*l) 98 b 2, 3, 9;
Zadowalać się czymś (dtyowcay, rozważania wychodzące od
arćpYew) 95 b 17; 62 b 30 z-d i zdążające ku z-om
Zaleta (dpet^) 3 a 4; podział 95 a 31, 32; szczęście naj­
z-et na dianoetyczne (inte­ wyższą zasadą działania
lektualne) i etyczne (moralne), 2 a 2, 3; n-ych z-d nie można
czyli cnoty 3 a 5, 15 ; 39 a 1; dowieść 40 b 31— 41 a 8; 42 a
zaletami (wadami) trwałe dy­ 27; najwyższa zasada etyczna
spozycje zasługujące na po­ 51 a 15— 19; por. 40 b 12— -20;
chwałę (naganę) 3 3 9 ; 5 b patrz też działanie, filozofia,
20-^-6,a 12; 14 b 27; pocho­ mądrość teoretyczna, myśle­
dzenie zalet dianoetycznych nie intuicyjne, nikczemność,
3 a 15; zalety intelektualne rozsądek, wiedza naukowa
8 b 105 38 b 18— 45 a 11; Zaspokajać potrzebę (dtva7rX7jpeT-
patrz też cnota, dzielność, o&ai), zaspokajanie potrzeb
mądrość teoretyczna, pochwa­ (ava7rX7)p<o(Ttę) 18 b 18; 53 a
ła 2; 73 b 8— 20
Zaleta etyczna — patrz cnota Zaszczyty *— patrz cześć
Zależny od woli — patrz nie­ Zawistny (q>&ovepdę), zawiść
zależny od woli \ (<p&óvoę): z-ść należy do na­
Zamiar (itpoocCpeaię) 52 ą 17 miętności 5 b 22; 7 a 10; 8 b
Zarozumiałość (x«uvÓTyję)> za­ 1, 4; 15325
rozumiały (xauvoę), Df-e: I. Zazdrość ($jXoę): zaliczona do
z. nadmiarem uzasadnionej namiętności 5 b 23
dumy 7 b 2 3 ; 25 a 18, 27; II. Zboczenie, ułomność, kalectwo
kto uważa siebie za godnego (jrijpcootę) 14 a 25; 31 a 8; 45
rzeczy wielkicfh nie będąc a 31; 48 b 17; 49 b 30
ich godnym, jest z-y 23 b 9, Zdolność (Sóvoc|uę), potencjal­
25; nie każdy jednak, ktc ny, potencjalnie (8uvdt(i*t)
494 Skorowidz pojęć i nazwisk
A — !- — I ■ I■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ I■ ■ — — — — M

2 a 34; z. duszy synonimem Złożoność (t& a M rcw ) natury


jej części 2 b 5; to, co po­ ludzkiej — patrz człowiek,
tencjalne, a to, co aktualne przyjemność
68a g ; z. tym, dzięki czemu Zły — patrz dzielny etycznie,
możemy doznawać namięt­ nikczemność
ności 5 b 24; z-i posiadamy Zmartwienie, martwić się —
z natury 6 a 9; z. (skłonność) patrz dzielność, wychowanie
czymś różnym od postano­ Zmysł humoru — patrz brak
wienia 27 b 14; patrz też zmysłu humoru
cnota, czynność, dobra, dziel­ Znaczenie bezwzględne, w zna­
ność (etyczna), natura, spryt, czeniu bezwzględnym, bez­
szczęście, trwała dyspozycja, względnie rzecz biorąc^ „bez
wiedza naukowa, życie żadnego dodatku" (dbrXSę)
Zdolność rozumienia — patrz passim; „w z-u b-ym", „samo
pojętność w sobie", „dla niej samej" wy­
Zdolność wytwarzania mnie­ rażeniami synonimicznymi 29
mań (ftogocrroeta) 40 b 26; b 26; 51 b 2; przeciwstawie­
patrz też mniemanie nia : „w z-u b-ym" i „ze
Zemsta, mścić się, mściwość względu na coś innego" 1 b 3 ;
(TtfiapCoc, t6 T tp ttp c u rite i), mści­ 39 b 2; 56 b 20; „w z-u b-ym"
wy (Tt|M *pi)Ttxóę) 17 a 6; 26 a i „pod pewnym względem"
2, 22, 28; 37 a 1; 49 a 31 47 b 20, ,3pod innymi wzglę­
dami" 48 a 4; „w z-u b-ym"
Zeus 24 b 16; 6ob26; 6 5 ^ 1 5
i „w odniesieniu do jakiegoś
Zgoda (ó(i6vota): z. czymś in­
celu" 42 b 29; „w z-u b-ym"
nym niż zgodność poglądów
' i „z tym dodatkiem, że
67 a 23; patrz też przyjaźń
w odniesieniu do..." 47 b 32,
Zjawiska w życiu psychicznym a zatem: przez analogię, 47 b
(t A 4v Tyj : dzie­ 32; 48 b 10; 49 a 2, z po­
lą się na namiętności (wdM>iq), wodu podobieństwa 4 8 b i 3 ;
zdolności (&uvdć{zetę) i trwałe ^w z-u b-ym" i „z pewnym
dyspozycje (l$«tę) 5 b 19, 20 dodatkowym bliższym okre­
Zło (t6 xotxóv) : należy do tego, śleniem" 48 b 8; „w z-u b-ym"
co nieograniczone j b 29; ni­ i „zależnie od..." 4 8 b i 6 ;
szczy samo siebie 26 a 12; „w z-u b-ym" i „przenośnie"
mniejsze zło jest dobrem w sto­ 49 a 24; „w z-u b-ym" i „dla
sunku do większego 31 b 20; kogoś" 52 b 27, 29; 55 *>24;
patrz też dobro, wiedza 56 b 13, 14, 15; patrz też
naukowa dobro, opanowanie
Złość — patrz gniew Znaczenie ciaśniejsze, w z— u
Skorowidz pojęć i nazwisk 495

c-ym (4v jzlpci, x«rdt pipce) — wiania 49 b 34; mają zdol­


patrz Sprawiedliwość ność spostrzegania i zapa­
Znaczenie dwojakie, w z-u miętywania rzeczy jednostko­
d-im (SittSś) 96 b 13; 98 a 5 wych 47 b 5; nie biorą udziału
Znaczenie obszerniejsze, w z-u w żadnym działaniu 39 a 20;
o-ym (5Xo$) — patrz sprawie­ nie nazywa się ich umiarko­
dliwość wanymi ani rozwiązłymi, chy­
Znaczenie właściwe, w znacze­ ba przenośnie i wyjątkowo
niu właściwym (xuplcoę) 3 a 2; 4 9 b 3 i ; występuje u nich
53 a 57 a 3 1 ;-w z-u w-ym brak, a nie zepsucie pierwiast­
i samo w sobie 44 b 7, 15, 31; ka szlachetnego 50 a 2 ; szu­
patrz też dzielność etyczna, kają przyjemności, 52 b 20;
przyjaźń, wiedza 53 a 28, ale tylko cielesnych
Zuchwalstwo (&pacrimr]ę), zuch­ 53 a 31; patrz też istota żyjąca
wały, zuchwalec (£pacróę) 4 a Zwyrodnienie (wapśxjkwn<) —
aa; 8 b i g — 9 a 9; 1 6 a 4 — patrz ustrój państw
12; 51 b 7; Df: z. nadmiarem Zysk, korzyść (x!p8oę, t ó itXlov
odwagi 7 b 3; 15 b 29; analiza £x*tv, t 6 7rXeovexTC?v) 3 7 a 1,
15 b 29— 16 a 9; patrz też mę­ 3; z. i strata 32 a 10— 17; b
stwo, tchórzostwo; por. tablicę 12— 18; patrz też chciwość,
na s. 428 chełpliwość, cześć, (niespra­
Zwierzę (Jh)p(ov,(<j>ov), zwierzęcy, wiedliwość, politeja, przyjaźń
bestialski (lb)puó$7)ę), bestial­
stwo (4bj£ićnję) 16 b 25, 32; Żart — patrz zabawa
45 a 30; 48 b 19; 49 a 1, 6— Żądza — patrz pożądanie
ao, b 29; 50 a 8; 54 a 33; roz­ Żona (yuv^) 97 b 10; 1 5 3 2 2 ;
sądek u z-ąt 41 a 27; wro­ 58 b 17; stosunek męża i żony
dzone trwałe dyspozycje b 8 ; 60 b 33, 34; 61 a 23 ; 62 a
przeciwieństwem bestialstwa 16— 33; patrz też sprawiedli­
dzielność bohaterska i boska wość
45 a 17—*25; nie ma u z-ąt Życie (ptoę, tó I3jv): ż. po­
dzielności etycznej ani jej legające na używaniu 95 b 17;
przeciwieństwa 45 a 25; 53 a na działalności obywatelskiej
31; bestialstwo czymś innego 95 b 18, 19, 23; na teoretycz­
rodzaju niż niegodziwość, 47 b nej kontemplacji 95 b 18; 96 ą
4, 5, i mniejszym od niej 4; 77 a 12— 78 a 8; 78 b 3—
złem 50 a 1; z-a nie mają 79 a 32; ż. upływające na'
rozumu, 44 b 8, ani zdolności zdobywaniu majątku 96 a 5;
wydawania sądów ogólnych, polegające na odżywianiu się
47 b 4>ani zdolności postana­ 98 a 1; na odbieraniu wrażeń
496 Skorowidz pojęć i nazwisk

zmysłowych (ala4b)Tt>d}) 98 a przedmiotem życzenia cel 13 a


2; na działaniu rozumnego 14 — b'2; ż. a przyjaźń 55 b
pierwiastka duszy 98 a 3, 5; 29— 32; patrz też niechcący,
ż. pewnej długości 98 a 18; postanowienie
patrz też niewolnik, państwo, Życzliwość (etfyoioc), życzliwy
spostrzeganie, wychowanie (etfvouę) 57 b 19; 58 a 7;
Życzenie, chęć, wola- ((JoóX?jaię) ż. a przyjaźń 55 b 32— 56 a p
36 b 7; 57 b 3 1 ; 67 b 31; 78 a ż. a przyjaźń i miłość b
30; analiza u b 20— 29; 30— 67 a 21
W AŻN IEJSZE T E R M IN Y T E C H N IC Z N E

xfo(CŁ&ól dobra
tA xa&*<xuT& dyaM — dobra same w sobie
TdtyotJtóy — dobro
tó dtya&óv — ^dobro; dobro samo przez się; dobro jako takie
t6 ót7rXća<; dćya&óv — dobro w znaczeniu bezwzględnym
tó xa&óXou dcya&óy — dobro w ogóle
dyoc&óę — i . dzielny, dobry; 2. dzielny etycznie, cnotliwy
dtya^k 8pa{mv [lnnoq) — (koń), który potrafi dobrze biec
&Yvoia — nieświadomość, niewiedza, nieznajomość
dcypoocta — brak zmysłu humoru
dtypoixoę, £yp<xxoę — mruk, sensat
&$ixa 7cA<jxciv -— doznać Niesprawiedliwości
T&$txa TCpdtTT€tv — postąpić w czymś niesprawiedliwie
d&occTy — krzywdzić
&$ixel<r&pci — doznawać krzywdy
<&8Cx?jiJUX— krzywda
dt$txtoc — niesprawiedliwość
dćSo^Ca — niesława*
<fc^avocrięetv —- dbać o nieśmiertelność
al&f)(A<i>v — wstydliwy
ottó&ę — wstyd(liwość), poczucie honoru
otlpeiv - - wybierać
atpccu ę — w y b ó r
alprróc — godny wyboru, godny pożądania
alo&dtvea&oci — spostrzegać
oct<rih)<nę— ,1. spostrzeżenie, wrażenie zmysłowe; 2. intuicja; 3. wy­
czucie
alo4h)tixóę — polegający na odbieraniu wrażeń zmysłowych
ala(tojróę zmysłowo spostrzega! ny
atogpóę ■szpetny, haniebny

— E tyka
498 Ważniejsze terminy techniczne

otltlot — przyczyna
atiriov — przyczyna
dxoXaa(<x — rozwiązłość, nieumiarkowanie
tó dbcoXaaTaCveiv — rozwiązłość, nieumiarkowanie
dtxÓXaaToę— rozwiązły, nieumiarkowany
axouaioę — niezależny od woli, mimowolny
dbcpacrla — nieopanowanie, brak opanowania
dbcpocTTję — nieopanowany
dbcplpeta — ścisłość
v k y .p i$ i< ; ścisłość
dcxpov, dbepoę — skrajność, kraniec
dćXaCoveCoc —- chełpliwość, blaga, fanfaronada
dtXaę<fc>v — chełpliwy, blagier, pyszałek
d&^&eioc — i. prawda, prawdziwość; 2. prawdomówność
aX7}*Mję — 1. prawdziwy; 2. prawdomówny
(fcXXa*prj — wymiana
dtXXaxTtxóę •— wymienny
<
5tXXoę auTÓę — drugie ja
(tó) dcXXot> x^Ptv — środek do celu
#Xoyoę — nierozumny, bezrozumny
dfcjz<fcpT7)!ia — błąd
a^apnr)(j.a, t b &7tXćoę — błąd wynikający z ogólnego sformułowania
avaia&7ja(a — niewrażliwość
dćva(o^7jToę — niewrażliwy
dćvatox^VT^a — bezwstyd (ność)
dva(axuvToę — bezwstydny, bez honoru.
avaXyY)a(a — 1. nieczułość; 2. niewrażliwość na ból
dyd&y^Toę — nieczuły
dvaXoy(a —f proporcja
xaT’avaXoy(av proporcjonalny
dvSpa7To§ov — niewolnik
<5tvSpa7ToS<óS7)ę — niewolniczy
8 — męstwo
<źv p e i x

dv$peioę — mężny
&vśx7tX7}XToę — nieustraszony, bez obawy
dbveXeo&ep(oc -— chciw ość
&veXeó$epoę — chciwy
&viooę — 1. nierówny; 2. niesłuszny
4 vŁoÓTT}ę — 1. nierówność; 2. niesłuszność
&vTa7ró$oaię — odpłata, odwdzięczenie się
Wainiejsze terminy techniczne 499
— fc— ■ ■ ■■ U l .. ... tlll» ......... . Uli.... ...... . I .......................... IIII..I.I— .... ■ ■■..... ■ ... .. ....... II. ... ....................... U >ll'.l ■■

x6 dkmrtintoy&ćę — odpłata, odwet, wzajemność


Ayckyuftoę — bezimienny
Ą łĘfa — wartość
dcopYV)o(a — niezdolność do gniewu
dópt^roę: niedostępny gniewowi
dbcd&ctoc ./■*- brak namiętności
dbtXóę — niezłożony
&ró&ę — k w znaczeniu bezwzględnym, bezwzględnie rzecz bio­
rąc, bez ładnego dodatku; 2. sam(-a), samo w sobie
&7?X&ę — sformułować ogólnie '
oóx A7tXwę 'kbftofha — nie być jednoznacznym
<łTco$cixTixóę — ■dający się udowodnić
faMcUfc— dowód
dcTróęounę — przeczenie
dwtpopotSX*ura - i rzeczy, nad którymi się naprzód namyślamy
&pc<fxoę — ugrzeczniony %
<&prroc( — i. rodzaje dzielności, czyli zalety; 2. zalety etyczne, czyli
cnoty
<£prdj — i. dzielność; 2. dzielność etyczna; 3. zaleta; 4. zaleta
etyczna, czyli cnota
iptrij — 1. dzielność etyczna; 2. zaleta etyczna, czyli
cnota
ćprrij iwcvtcX^<; — doskonałość etyczna
AprrJj tcX*ć<x — doskonałość etyczna
tó 4pioTov — dobro najwyższe
£pX<x( najwyższe zasady
<&ęxh — *• zasada; 2. puhkt wyjścia, początek
ipXiTcxTovix6ę — kierowniczy
tó £pxov — rządząca część (duszy)
deacoTta — rozrzutność
(Socoroę — rozrzutny
dtTdtpaxoę — niewzruszony, zachowujący równowagę
dĆTi(/ia — niesława
dtT^xT)^a — przypadek nieszczęśliwy
au&octprroę clvai — być rzeczą wolnego wyboru
aur<fcpxcia — samostarczalność
auTApx7)ę — samostarczalny
xa&’aór6 — sam(o) w sobie
tó xa&*aÓTÓ — to, co istnieje samo w sobie
auTośxaorov — sama* rzecz

32 *
500 Ważniejsze terminy techniczne
------

o0tÓ|juxtov — przypadkiem
&ętX<mjjt.£a — brak ambicji
&9iXóri(foę — bez ambicji
dęoftfa — nieustraszoność, brak obawy
&9of£oę— nieustraszony, bez obawy
— nieożywiony
(tavaoala — plebejskie szafowanie pieniędzmi
ppc<nX€la — królestwo
pia -— przymus
{Siaioę — przymusowy, zniewalający
ftaoX&tecx&ai — namysł, namyślać się
PouXeuTixif) — sztuka naradzania się
|£otSX7)oię — życzenie, chęć, wola
Pco(ioXoxta — kpiarstwo
{ki>f4oXdxoę — kpiarz
Y&eaię — stawanie się, powstawanie
Yew^rJję tć5v 7rp£Ę6civ — sprawca czynów
yv<&|XTQ — wyrozumiałość
Yv&cię -— poznanie
8ctXCa — tchórzostwo
8tiXóę tchórz
8eiv6ę — sprytny
SewÓTTję — spryt
StaytoY^ — rozrywka
SidUteatę — dyspozycja
8iax£lo&ai — być usposobionym, dysponowanym
x 6 Stavo7}TŁxóv —* część rozumna duszy, pierwiastek intelektualny
w człowieku
&ioevoy}Tfcxóę — intelektualny, związany z myśleniem dyskursyWfłym
8t<£voia —• i. myślenie dyskursywne; 2. umysł, rozum, wiedza
tó Stavooópt£vov — rozumny pierwiastek duszy
8tdtaT)Qfxa —- różnica
$iot<|/eó$e<7£ai — zmylić
8t7)p7jfi£voę — nieciągły
& lx a to v $tave[A 7)T ix ó v — sprawiedliwość rozdzielająca
& £ xaiov 8iop&t*>Tixóv •— sprawiedliwość wyrównująca
8 o c a to 7cp a y cT v — dokonać czynu sprawiedliwego
$ixaio7rpdlyrj^a — czyn sprawiedliwy
^txato7rpayta— postępowanie sprawiedliwe
8Cxaioę — sprawiedliwy
Ważniejsze terminy techniczne 501

&ucaiO0Óv7) — sprawiedliwość
ftucaioców) f) łv xardt (ilpoę — sprawiedliwość w znaczeniu
ciaśniejszym ^
8ixaio<rów] fj 6Xtq — sprawiedliwość w znaczeniu obszerniejszym
8ixaio0a$ai — dokonywać aktu sprawiedliwości, wymierzać spra­
wiedliwość
$ixaUo{jux — akt sprawiedliwości, naprawienie wyrządzonej krzywdy
tó Sióti — (uzasadnienie) dlaczego
&itt&£ >iyetv — mówić w dwojakim znaczeniu4
$u&xctv — gonić za czymś
tó 8u2>xcłv -fr pogoń
Slufaą — pogoń za czymś, pożądanie
* .'V

tó Soxeiv — wydawać się


8óĘa -— mniemanie, przekonanie
So&fcfciy — być przekonanym
tó 8o!;oł<jtixóv — zdolność wytwarzania mniemań
3ouXtxóę— niewolniczy
8ouXoę — niewolnik
— dobra potencjalne
8ó\«iAtę —- zdolność, skłonność
&ov<x<rrtta — władza
&uvaoTt&eiv — mieć władzę
tó ftuvoiTÓv — (to, co) możliwe
ftitocptę — ,ęzłowiek swarliwy
&óoxoXoę — gbur
— być wrodzonym
tyxp&rcta — opanowanie, panowanie nad sobą
krptpotrlią — opanowany
t & iyxóxXia — literatura dostępna wszystkim
— przyzwyczajać się
&Hafxó<; — przyzwyczajenie
tó 4^toróv — przyzwyczajenie
t&oę — przyzwyczaj enie
eWoę — forma
tó rfvat — sposób przejawiania się
ctpcw — niby skromny
clpoivc(« — skromność udana
tA xo£'Ixa<JT<z — sprawy jednostkowe, rzeczy jednostkowe
bcoóatoę — zależny od woli, dowolny
o$x niechcący
502 Ważniejsze terminy technicme

&Xso$ćftoę — szczodry
IXei>$6ptÓT7}ę — szczodrość
£XXe(rc€iv — grzeszyć niedostatkiem
gXXei<J>ię — niedostatek, niedom iar, niedociągnięcie
SKkoyoą — rozum ny
i\L[UESfzxiK6ę — trw ający przy czym ś, nie odstępujący
i(X7reipia — dośw iadczenie
l{X7ccipoę — dośw iadczony
W ux<* — żyjący
Touvdćvxtov — przeciw ieństw o, przeciw staw ienie
bękwioę — przeciw ny
łvavTiómr)ę — przeciw ieństw o, przeciw staw ienie
£v$eia •— i. niedostatek, niedom iar, niedociągnięcie; a. ubóstw o
t ^ ( ^ ) lvS€xójAeva &Xc*ę lx cw — rzeczy (nie) zm ienne, rzeczy, k tó re
(nie) m ogą m ieć się, inaczej
łv£pYewt — czynność (przeciw ieństw a: i. w ytw ór; 2 . zdolność,
trw ała dyspozycja), działanie
£vepyeC<f — aktualnie
btipytiOL xoct& rijv dpsnf}v — iszczenie się zalety
$;ię — 1 . trw ała dyspozycja, dyspozycja, cecha c h arak teru ; 2. c h a ­
rak ter
S£ię a 7roSEtXTix*r) — trw ała dyspozycja do dow odzenia
lĘtę ixpoaiperixTj — trw ała dyspozycja do postanaw iania
in<XY<x)yii — indukcja
łrcaiv€tv — chw alić
łTcotmróę — ■1 . godny pochw ały, chw alebny; 2 . godny pochw ały,
posiadający w artość w zględną
&tottvoę — pochw ała
iirocv6p^o>{xac — korektura
źm$ć£io<; — taktow ny
!m$e£iÓT7}ę — tak t, zręczność
łmcCxEia — praw ość, zacność
— -praw y, zacny
łrct^upLTQTix6v -— część duszy, będąca siedliskiem pożądań
£m$o{xC<x — pożądanie, żądza
łmaTYjjjiai, al x<xt<x plpo<; — nauk i szczegółowe
lmaT^[XY) — 1 . w iedza, n au k a ; 2 . w iedza naukow a
tó ł7rtaT7)fxovLxóv — zdolność poznania naukow ego
£7tixocipexax(a — radość z pow odu niepow odzenia drugich
imxaip£xaxoę — radu jący się niepow odzeniem drugich
Wolniejsze terminy techniczne sos

Łpaienfc —->kochający
lpyov — i. wytwór, dzieło; 2. funkcja
tp<&|ACVoę — ukochany
t9&Xóę — szlachetny
tó Ioxoctov — ostateczny fakt jednostkowy
tagaroę — x. ostateczny, najprostszy; 2. jednostkowy
Ircpoc ocóróę — drugie ja
x6 *5 — dobroć.
rj(3ouXLx — dobry namydl
cuy\KÓfio}v — wyrozumiały
có&aqAO»tac — szczęście, szczęśliwość
cfóoi{Aov(ęeiv — nazywać szczęśliwym
to&ottyuay — szczęśliwy
cócpyMrCa — dobrodziejstwo, przysługa
*ófPY*rclv — wyświadczać dobrodziejstwa, przysługi
c&rnjpta — pomyślność zewnętrzna, los pomyślny, powodzenie
cfotyACpta — pomyślność
tolotToę — łatwo uleczalny
ctivot« — życzliwość
cfoouę — życzliwy
tó c&icocpaxoXo&h)Tov — zrozumiałość
*urcpal;ta — pomyślność zewnętrzna, los pomyślny, powodzenie
cfarogCa — odgadnięcie trafne
cfamotoc — dobra pojętność
«ÓTpa7tsX(a — dowcip i gładkość
c&rpdbccXoę — dowcipny i gładki
tórugCoc — pomyślność zewnętrzna, los pomyślny* powodzenie
$JXoę — zazdrość
&prtm>d) — życie polegające na odżywianiu się
t$ov — istota żyjąca, zwierzę
tó 4froó|Myov — część kierownicza (duszy)
dXXÓrpwci — przyjemności postronne
od d£Xuwoi— przyjemności nie uwarunkowane poprzednim cier­
pieniem
^ftowloit A^Wptty— przyjemności postronne
jfiaĄ — przyjemność» rozkosz
tó tykxóv == tó ópocrucóy <r— zdolność żywienia pragnień
— etyczny, moralny
IJfroę — charakter
x;k fy*f)(uv — to, co leży w naszej mocy
504 Ważniejsze terminy techniczne

f}(ju7tóvTQpoę na wpół zły


tó -?)ttov — niedostatek, niedomiar,, niedociągnięcie
4>appaX£oę — odważny, odwagę budzący
^app7) — odwaga
&<&paoę — odwaga
&etóv Tt — boski pierwiastek
Oecopcw — i. oddawać się teoretycznej kontemplacji; 2. rozważać,
zgłębiać; 3. spostrzegać
$e<*>p7)TŁXÓę — teoretyczny
&e<op£a — teoretyczna kontemplacja
<$bjp£ov -r— zwierzę
^bjptÓTtję — bestialstwo
&v)picó&f}<; —‘ zwierzęcy, bestialski
&paau8eiXo<; — zuchwalec podszyty tchórzem
&paauę — zuchwały
^paouTTję — zuchwalstwo
to &pe7mxóv — część wegetatywna duszy
(xóę — gniew, złość, wściekłość
ISla — idea
feov xoct& TCoaóv — równość ilościowa
ta oę — 1 . równy; 2. słuszny
laÓTTy; — 1 . równość; 2 . słuszność
yta&ąbró — sam (o) w sobie
tó xa$óX ou —• to, co ogólne
xatpó<; — 1 . odpowiednia chwila; 2. okoliczność
x a x ia — 1 . wada; 2. nikezemność, niegodziwość, charakter ety­
cznie ujemny; wada etyczna
tó x ax ó v zło
xocx<Sę —r- zły, nikczemny, niegodziwy
x<&XXoę — piękno
xaXoxóbya^Ca — doskonałość etyczna
tó xaXóv — piękno moralne
xaXóę —* i* piękny moralnie; 2. piękny
xapT£p(a -— silna wola, odporność ńa pokusy
xocpTcpixóę — odporny na pokusy
xaTćtęa<jt£ — twierdzenie
xaT7]Yop£ta^ai — orzekać
xaT7)yopla — kategoria
xocTop$ouv —r postępować właściwie
x£p$oę — zysk, korzyść
Ważniejsze terminy techniczne 505

xtvqotę — * ruch
6&c* ^ x(v*}aię»— źródło ruchu
t ó xoivóv to, co ogólne
xotvóę — i. wspólny; 2. ogólny; 3. publiczny
xoiv<ovla -— i. wspólnota, społeczność; 2. stykanie się; 3. transakcja
KÓajjioę — 1 . ozdoba, okrasa; 2. wszechświat
xp(vetv —- osądzać, oceniać, być sprawdzianem
xp(cię —* i . sąd; 2. wyrok
xuptcoę — w znaczeniu właściwym
Xoyi^c<J^at —f rozumować
XoYtof|A^ę rozumowanie
Xoyi<toxóv — zdolność rozumowania
Xóyot — opracowanie
Xóyoi ię<oTepixoC —* pisma literackie (Arystotelesa)
Xóyo$ — definicja
X6yoą — rozum
Xóyov ^xc«)v —- rozumny
xaT& Xóyov — zgodnie z rozumem, wedle nakazów rozumu
\6yoę — rozumowanie
Xóyoę d&Tj&Tję — rozumowanie trafne
XÓY<>ę — rozumowanie błędne
(zerok X6you — 1. rozumny; 2. implikujący rozum; 3. oparty na
rozumowaniu
Xóyo< — pojęcie
XÓYoę xoivóę — pojęcie ogólne
X^Yoę fóioę — pojęcie jednostkowe
XÓYoę — prawo
\6yoą — reguła
Xóyo< — słuszna ocena
Xu7tou — .przykrość, cierpienie
Xu7W)póę .— przykry
rói {AaJh)paTix4 — matematyka
t6 jjwtxdpiov — 1 . szczęście; 2. błogosławieństwo, najwyższa szczę­
śliwość, błogość
jMcxdpioę — 1 . szczęśliwy; 2. błogosławiony, zażywający najwyższej
szczęśliwości
fAoocapiórqę — 1 . szczęście; 2. błogosławieństwo, najwyższa szczę­
śliwość, błogość
— słaba woła, uleganie pokusom
(AaXotx6ę — ulegający pokusom ~
506 Ważniejsze terminy techniczne

tó (a«XXov ^— nadmiar, przesada


jjteYaXo7rpŚ7teta — wielki gest
jzeY<xXo7rpe7nqę —? człowiek o wielkim geście
lxcYot^°'lA>X^oc uzasadniona duma, poczucie własnej wartości
(jtcyaXó^uxoę — słusznie dumny
(ii^oSoę -— i. rozprawa; 2. badanie; 3. sposób postępowania
(xeXayxoXixóę — pobudliwy
fjteptCTTÓę — podzielny
(xlpoę TTję ~~ część duszy
iv fiipet, kcctól y.£poę w znaczeniu ciaśniejszym
tó (xśaov — środek (właściwy), średnia miara, umiar
fieaÓTTję — . środek (właściwy), średnia miara, umiar
jj&Tot(xlXeta — skrucha
tA£Ta[xeXT)Tixóę — zdolny do odczuwania skruchy
xoct& fJtera<j)opdv---- przenośnie
|xcTŚxetv (Xóyou) •— uczestniczyć (w rozumie)
|xlxpov — miara
|Aixpo7Tp£Tueia — małostkowość
|i.txpo7rpe7nf)ę — małostkowy
{uxpo<J>uxia —■przesadna skromność
l«xpó<J>oxoę — przesadnie skromny
{juxiróę — posiadający charakter mieszany
jAV7]{i.T] — pamięć, wspomnienie
fjLV7][xoveuetv — pamiętać
{xóvijxoę — trwały
txox^pta — nikezemność, niegodziwość, charakter etycznie ujemny,
wada etyczna
tiox&7)póę — nikczemny, niegodziwy, zły
vśpie<nę — słuszne oburzanie się
vopLixóę — stanowiony
vó{xifxoę — trzymający się prawa
yófjttaffa — pieniądz
yofjLp&źnję —• prawodawca, ustawodawca
vo[xo&etixó<; — prawodawczy, ustawodawczy
vópioę — prawo, ustawa
vófxcp — umowny
Nouę — 1. rozum, myślenie; 2. myślenie intuicyjne
ęevtX7} <piX(a — gościnność
obceioę — swoisty, właściwy, tkwiący w czymś
olxo8ó(xoę — budowniczy
Ważniejsze terminy techniczne 507

obeovo(AUcf) '— sztuka gospodarowania, zarządzania domem


obcwotiucóę —- domowy
rb 6Xov — całość
6\oą — i. cały; 2. w znaczeniu obszerniejszym
ó(*iX(a — obcowanie, stykanie się z ludźmi
ólAoyoflfc —; tego samego pochodzenia
ó(AoSo^(a — zgodność poglądów
ó|AoVj^7)ę — o podobnym charakterze
xa£' ófJtoiÓTTjTa — w znaczeniu analogicznym
6(x6vota zgoda
6(xa>vi>(xCa — wieloznaczność, tożsamość nazw
&(ACt>vofioę wieloznaczny
t ó 6v — byt
6v0pLaT07C0ietv — ukuć nazwę
v / 1 *

Spyt^ea^ai — gniewać się


ópY&ó-nję — porywczość, gniewliwość
ópćyea&at — pragnąć
{Spe^ię — pragnienie
óp&óę — trafęy, słuszny
óp&ÓTTję — trafność
ópjjrfj — popęd
Ópoi — 1. najwyższe, graniczne zasady; 2. ostateczne terminy
6poi itpćÓTOi — pierwsze, najogólniejsze pojęcia
6poę — 1. granica; 2. termin, pojęcie; 3. termin, człon proporcji; 4 .
cecha charakterystyczna
t6 6n — to, że...
ró o5 lvexa — 1. cel; 2. przyczyna celowy
ou8evóę tvexa — bezinteresownie
otarta — 1 . substancja; 2. majątek
icd&oę — namiętność, uczucie, afekt
7tai8cla — wychowanie
— zabawa, żart
7tapotxaTa^f)xr) — depozyt
Tcotpfccftaoię — zwyrodnienie (ustroju państwowego)
ntidotpxciv (Xóycł)) — słuchać (rozumu)
Ktyfo — ubóstwo
ncnai&coiićvoę — wykształcony
t 6 tccitciofai — sąd, przekonanie
508 Wairtiejsze terminy technicine

7rĄpoxnę — zboczenie, ułomność, kalectwo


7ct&avórr}ę -— pozór słuszności
7tXeovexTetv — mieć więcej; zysk; korzyść
tó 7tX£ov £xetv mieć więcej; zysk; korzyść'
7tXo5to<; —■ bogactwo
TToCyjcrtę — tworzenie
7coŁ7jTtxóę — wytwórczy
to 7tomSv — jakość
7roiÓT7)ę — jakość
to 7rotou{xevov — wytwór, dzieło
to TroCouę Ttvaę e!vai — charakter
7róXtę — i. miasto; a. miasto-państwo; 3. państwo
7róXtTEt« — i. ustrój "państwa, forma rządu; 2. ^konstytucja;
3. politeja
rot 7roXiTLxdć — sprawy państwowe
7uoXitix7) — umiejętność (sztuka) rządzenia państwem, nauka
o państwie, polityka
7coXmx<$ę — mąż stanu* polityk
7tovYjpla — nikczemność, niegodziwość, charaktef etycznie ujem­
ny, wada etyczna
7rov7)póę — zły, nikczemny, niegodziwy
tó 7roaóv ilość
7rpaxTix<Sc; ■—- praktyczny
7rpaxTÓ<; — 1. osiągalny za pomocą , działania; a. wykonalny
7rp<£Ęeię —* postępowanie, czyny
7TpaĘtę — działanie
Ta ev olę xal ntpl tit ^ 7rpa£ię— okoliczności czynu
rcpaoę — łagodny
TrpaÓTTję — łagodność
itpoatpetv — postanawiać
7rpoaCp.eatę — 1. postanowienie; 2. wybór; 3. zamiar
tó 7rpapooX€tktV — namysł
7rpovo7)Ttx^ — zdolność przewidywania
£x 7rpovo£aę — zamierzony
tó 7rpóę Tt — stosunek
TrpÓTaatę — przesłanka
tj xaO-<SXou 7rpÓTaatę — '"przesłanka ogólna
TcpÓTaoią TeXeuTala — przesłanka mniejsza
7rtoę ^xEŁV — posiadać pewpe usposobienie, pewne właściwości,
dyspozycje
Ważniejsze terminy techniczne 509

oraę^vcia — jasność
axottóę cel
cncfi>{X(Aa — szyderstwo, kpiny
TO<&7rmv — :szydzić, kpić
ootpia — i . mądrość; 2. mądrość teoretyczna, mądrość filozoficzna
<n>ę6ę— filozof, mędrzec
<T7cou5aioę — etycznie wysoko stojący, etycznie wartościowy, szla­
chetny
crroxflKmj£Óę — zmierzający
tfTpomjyodj — sztuka dowodzenia
ovyy9vĄę — jednorodny
ouyyv&|jhq — pobłażanie, pobłażliwość, wybaczanie
aoYYva(i<mx6ę — i. skłonny do wybaczania; 2. wybaczalny
ooXXoYtę«a0<xi wnosić za pomocą sylogizmu
ouXXoywJ|xóc — sylogizm
ou>XoYMr{Jt6ę t&v npaoct&v -—'sylogizm praktyczny
(tó) koctA <jufxpep*)xó<; — przypadkiem; przypadkowość, okoliczności
przypadkowe
oopiiftpift — współmierność
oó(jqierpoę — Współmierny
tó o\>(i.7tepocv&ćv —• konkluzja
oru|X7ę|paafjwt — wniosek
au{AęiX0<j09*tv — filozofować wespół z kimś
cruvaYC0Yal t&v 7toXiTCi&v— zbiór konstytucyj
<juvocItio<; *— współsprawca
ouvaXXdY{i.aToc — stosunki rodzące zobowiązania
auvapt&(i£?0$ai — być składnikiem sumy
oóytfetę — • pojętność, zdolność, rozumienia
ofoecoę — pojętny
— 1*ciągły; 2. nieprzerwany
tó <róv&crov — złożoność (natury ludzkiej)
cov(Wpci) — umowa .
oócm uia— twór złpżony z części
<n>9 ToixCoc r—' rząd
wczas
eroępoontaf) umiarkowanie
o&ęp<*v — umiarkowany
TŚXstoę — i. doskonały; 2. ostateczny (cel)
TcXtto5 v — dopełniać, udoskonalać, wieńczyć, wzmagać
t& irpóę t& — środki do celu
510 Wainiejsie terminy techniczne

t&oę — cel
**XvdKeiv — wynalazczo obmyślać
rtyyri — i.sztuka, umiejętność praktyczna; 2. sprawność techniczna
Tcxvlry)ę —? artysta, przedstawiciel umiejętności, sztuki, rękodziel­
nik
tó t I — to, czym coś jest
tó tI /Jjv elvai — istota

Tifjtifj -— cześć, zaszczyty


TC{XY){ia — ocena
Ttfuoę — 1. cenny; 2. godny uwielbienia, posiadający wartość
bezwzględną
Ti(jui>psia&at — mścić się
TijjLcop7)Tix(Sę — mściwy
TipopCa— zemsta
tó TotouToę elvai — charakter
Tpo<p^j — wyżywienie, wychowanie
Tpuę^ — rozpustność
Tpuę&v — rozpustny
'nSrcco — w głównych zarysach
tóx») — 1. los; 2. przypadek
<5Xtq (uTC0XCŁ^iivTQ) — przedmiot, materiał
Ó7reppd&XcŁV — przesadzać
6tvcp^oX^ — nadmiar, przesada
Ó7wpox^ — nadmiar, przesada
Ó7có$eatę — założenie
45 Ó7ro0i<jc6)ę — uwarunkowany; warunkowo
óitóX7)4*tę— sąd, przekonanie
9fltvracla— 1. wyobraźnia, zdolność spostrzegania; 2. to, co się
wydaje
ędćvT<x<Tfiac — marzenie senne
ę&ftę — twierdzenie
<pocuXoę — zły, nikczemny, niegodziwy
ęaoXÓT7]ę —. 1. nikczemność, niegódziwość, charakter etycznie
ujemny, wada etyczna; 2. zwyrodnienie
ęetiyew — unikać, wystrzegać się
ę#ovepóę — zawistny
ę$dvoę — zawiść
ęiXauT(a — samolubstwo
ęCXouroę — samolub
ęOda — 1 . przyjaźń, miłość, przywiązanie; 2. uprzejmóść
Ważniejsze terminy techniczne 511

ęOtocro^tiy — filozofować
91X00096* —~ 1 . filozofia; 2. czynność, w której się iści mądrość
filozoficzna
ntpl T<k <£v&p<*>7tiva ętXoao<pia — filozofia spraw ludzkich
9 iXoTi(Aio( — nadmierna ambicja
9«Xóri(A0€ ^ nadmiernie ambitny
9 ^poę, 96^01 — bojaźliwość, strach, obawa, lęk
9opde — przenoszenie się z miejsca na miejsce
(t 6 ) 9p o v c i v ( p o s i a d a ć ) rozsadek
ęp6vqotę — rozsądek, mądrość praktyczna
9 póvi{ioę — rozsądny
91/f/i —: unikanie
tA fócrci — zjawiska naturalne
tA 9u<nx£— zagadnienia przyrodnicze
9ixnxóę naturalny, przyrodzony, wrodzony
6 9uoixóę — przyrodnik
x « t A ęóaty — zgodnie z naturą, z wymogami natury
rb 9utixóv— część wegetatywna duszy
X«ovoę— zarozumiały
XauvÓT>ję — zarozumiałość
^cOSoę — kłamstwo
Ta lv Tfi 4^X7) Yivóii*va — zjawiska w życiu psychicznym
77<pl -— duchowy, psychiczny
4^x^e^ -f- duchowy, psychiczny
t 6 481 ^x«tv —- charakter

You might also like