You are on page 1of 8

Aleksandra Pajek, Rośliny i akcesoria roślinne w obrzędach funeralnych w polskiej kulturze

ludowej

W kulturze tradycyjnej śmierć nie należała do zwyczajnych wydarzeń. Sądzono, że


umieranie to przekraczanie granicy istnień, sposób, w który dusza przedostaje się w zaświaty.
Człowiek opuszczał świat żywych – znany i oswojony, a przechodził do świata zmarłych.
Śmierć to chaos, rozpad rzeczywistości. Aby ją oswoić, przywrócić zachwiany ład i porządek,
niezbędne były różnego rodzaju rytuały żałobne. Miały one na celu wyłączyć zmarłego z
dotychczasowej egzystencji, ze świata żywych. Jak pisze J. Bohdanowicz: „W tradycyjnych
społecznościach wiejskich moment śmierci stanowi impuls do szeregu czynności i praktyk,
których celem jest:
a) ułatwienie duszy zmarłego opuszczenia zarówno ciała jak i chałupy i obejścia;
b) zapewnienie duszy szczęśliwego bytowania w świecie pozaziemskim, zabezpieczenie jej
przed złymi mocami i duchami;
c) zabezpieczenie pozostałych przy życiu członków rodziny, jak też inwentarza żywego, przed
nieszczęściami, chorobami względnie śmiercią, do której, według wierzeń, mógłby
przyczynić się zmarły”[i].
Wśród tych rytuałów duży udział biorą akcesoria pochodzące ze świata roślin. Rośliny mogły
pełnić w nich rolę mediatorów – szczególnie potrzebnych przy przekraczaniu granicy między
światami, ponieważ świat roślin wg wierzeń ludowych należał do sfer nieludzkich, do
„tamtego” świata.
Ale zanim doszło do przekraczania tej granicy, potrafiły też rośliny zapowiedzieć,
przewidzieć czyjąś śmierć. Na przykład kiedy czarny bez rosnący blisko domu zakwitł
powtórnie na jesieni, odczytywano to jako znak, że umrze ktoś z domowników, natomiast w
okolicy Pińczowa zapowiadało to pomór dzieci. Gdy powtórnie zakwitła polna grusza,
wróżyła śmierć temu ze współmałżonków, który jako pierwszy zauważy zaistniały fakt.
Równocześnie pozostałemu przy życiu współmałżonkowi zapowiadała rychłe powtórne
małżeństwo. Wróżką śmierci w dawnych wierzeniach była również jabłoń. Jej ponowne
zakwitnięcie na jesieni zapowiadało pogrzeb, a potem bardzo szybkie wesele (Mazury), gdy
zakwitła przed czasem, jeszcze w okresie przymrozków – umrzeć miał ktoś młody
(Rzeszowskie), gdy niespodziewanie uschła bez żadnej widocznej przyczyny – wróżyła
śmierć (możliwe, że nagłą, tragiczną) jej właścicielowi (Sandomierskie). Na Mazowszu
śmierć miała zapowiadać wyrwana przez wichurę osika. W Polsce północno – wschodniej
wierzono, że wyrwana wysoka osika wieszczy śmierć komuś staremu, średnia – człowiekowi
w wieku średnim, zaś mała – dziecku. Śmierć jednego z domowników i jego wiek
przepowiadała miotła z gałęzi brzozowych, gdy stojąc w kącie przewróci się bez widocznego
powodu tak, że przekreśli sobą próg na krzyż. Jeśli będzie to miotła świeżo zrobiona, wróżyła
śmierć komuś młodemu, jeśli stara – staremu.
Ostatecznie śmierć przychodziła po każdego. Czasem przychodziła łatwo, a czasem
konającemu trzeba było pomóc w skróceniu agonii. W wierzeniach ludowych były dwie
przyczyny tzw. „ciężkiego konania”: nieuregulowane sprawy, waśnie, nie wybaczone
krzywdy lub działanie sił nadprzyrodzonych. W tym drugim przypadku stosowano szereg
zabiegów magicznych. Gdy więc konanie przedłużało się i umierający bardzo się męczył, to
najpowszechniejszym chyba sposobem na przyspieszenie zgonu było przenoszenie
umierającego z łóżka na żytnią słomę rozpostartą bezpośrednio na ziemi, na podłodze w izbie,
a rzadziej na klepisku w stodole. Wierzono, że „ziemia wyciąga” i „człowiek na ziemi zrodził
się, to i na ziemi skonać musi”[ii].Słoma powinna być w miarę możliwości jak najprostsza,
gdyż supły, węzły symbolizują w tym przypadku związek duszy z ciałem i utrudniają jej
odejście do zaświatów. Słomę rozpościerano również na tzw. „grobowej desce”, na której
układano zwłoki przed złożeniem do trumny.
Mniej znanym sposobem, zanotowanym tylko na Podhalu[iii], był zwyczaj podkładania
konającemu grochowin (wysuszone zielsko po wyłuskaniu grochu) lub ziaren grochu: „jak nie
może skończyć, to dawali kiesik z grochu grochowiankę, to go popuściło”[iv].
Jak pisze A. Paluch: „Trudno wyjaśnić tego rodzaju postępowanie. Na przykład A . Fischer
uważa, że sprawą istotną w tych zabiegach jest układanie konającego na ziemi, a
więc przenoszenie umierającego w dół, na ziemię, jako symboliczny akt grzebania. Natomiast
takie akcesoria, jak: słoma, grochowiny czy tez inne, np. piasek, popiół, są drugorzędne.
Rzeczywiście, kierunek pionowy w dół, ku ziemi, może oznaczać niepomyślność, w tym
przypadku śmierć, lecz jakie znaczenie miałby tu groch czy słoma? Może po prostu
niewygoda leżenia konającego na grochu miałaby przyspieszyć jego zgon, niejako zniechęcić
go ostatecznie do życia. Próbę tłumaczenia używania słomy może być następujące
powiedzenie: na słomie człowiek się rodzi, na słomie umiera”[v].
Na Mazowszu nadnarwiańskim umierającemu dawano niekiedy do ręki m.in. palmę
wielkanocną, kładziono pod głowę wianek z bylicy bożego drzewka[vi].
Powszechnie znanym, choć nie wszędzie powszechnie praktykowanym zwyczajem było
okadzanie konającego dymem z poświęconych ziół. Używano w tym celu przede wszystkim
wianków święconych w oktawę Bożego Ciała oraz wiązanek z dnia Matki Boskiej Zielnej.
Sporadycznie występowało przekonanie, że śmierć przyspieszy podanie umierającemu
„ostatniego pokarmu do wieczności”, np. kilku łyków czystej wody lub wody święconej,
naparu z ziół – mięty, dziurawca, rumianku[vii], czy wywaru z ziół poświęconych.
Należy przypomnieć, że te wszystkie czynności nie mają na celu ochrony umierającego
przed śmiercią, przedłużenia mu życia. Ich intencje są wręcz przeciwne i jednoznaczne – mają
przyspieszyć i ułatwić zgon, a także odstraszyć siły nieczyste, które gromadzą się w pobliżu
umierającego.
Kiedy dusza opuściła ciało człowieka, należało zawiadomić całą wiejską społeczność.
Można to było zrobić rozrzucając przed domem zmarłego gałązki świerku. Zanotowano też
zwyczaj zatykania części gałązek w dach chałupy i w płot koło niej[viii]. Sporadycznie
wystawiano przed dom ścięty świerk. O śmierci zawiadamiano też za pomocą kurendy przez
podawanie od domu do domu np. lebiodki pospolitej lub innej rośliny zimozielonej (świerku,
bukszpanu, borówki), gałązki wierzby, krzyżyka z gałązek wierzby. U Kaszubów rolę
przedmiotu – symbolu zawiadamiającego o śmierci pełniła pałka leszczynowa, w okolicy
Nałęczowa witka brzozowa, spleciona na kształt wianuszka[ix] . Istotne było to, że
zostawiano te przedmioty przy drzwiach wejściowych, nie przestępowały one nawet progu
chałupy, aby nie wprowadzić śmierci do czyjegoś domu i nie pociągnąć kogoś z żyjących za
zmarłym do grobu. Możliwe, że był to nie tylko sposób zawiadamiania wsi o nachodzącym
pogrzebie, ale i forma pożegnania się zmarłego z całą wsią.
Następnie mają miejsce liczne praktyki związane już bezpośrednio ze zmarłym –
mycie, ubieranie, przybieranie roślinami. Zabiegi te miały na celu uroczyste i godne
wyłączenie członka wiejskiej społeczności ze świata żywych i wyprawienie go w zaświaty.
Do mycia zwłok czasem, zamiast czystej wody, używano odwaru z wiązanki ziół poświęconej
w dniu Matki Boskiej Zielnej. Powszechne natomiast było przystrajanie umarłego (i trumny)
roślinami. Wg Palucha stosowano w tym celu 7 gatunków roślin: mirt (najczęściej), szparag
lekarski, barwinek, rozmaryn, bylicę piołun, rutę i bukszpan[x]. Powszechnie przystrajano
ciała dziewcząt, dzieci i kawalerów – czyli młodych, rzadziej ciała ludzi dorosłych i starców.
Kwiaty i rośliny ozdobne miały sprawić, aby zmarły „ładnie wyglądał”. Jednak nie wszystkie
rośliny pełniły tylko taką funkcję, należy bowiem zaznaczyć, że w chłopskiej kulturze
tradycyjnej pogrzeby młodych panien i kawalerów miały sporo cech, które nawiązywały do
obrzędowości weselnej. Można to tłumaczyć w pewnym stopniu jako symboliczne
zadośćuczynienie ich niespełnionych nadziei i marzeń (doczekania momentu ślubu), a także
jako zaślubiny ze śmiercią[xi]. Powszechnym zwyczajem było więc dołączanie do
śmiertelnych ubiorów akcesoriów charakterystycznych dla stroju ślubnego – dziewczętom
zakładano na głowy zielone wieńce ze wstążkami, chłopcom przypinano na piersi ślubne
bukieciki[xii]. Innym zwyczajem było chowanie młodej dziewczyny w stroju weselnym
przybranym mirtową gałązką i również z wiankiem na włosach[xiii]. Z mirtu robiono wianki
na głowy panien
i dzieci, kawalerom bukieciki ozdobione kokardą. Ślubne wianki dziewczętom wito też
z rozmarynu lub ruty. Rośliny te, ze względu na ich wieczną zieleń i ostry aromat, kojarzono
ze światem podziemnym, z zaświatami. Przypisywano im właściwości mediacyjne, zdolność
pomagania przy przekraczaniu granicy między światami, podczas zmiany statusu. Tym
bardziej więc uzasadnione jest wkładanie tych roślin do trumny młodym pannom, które nie
posiadały jeszcze wyraźnie oznaczonego statusu, a po śmierci były narażone na szczególne
ataki demonów. Mirt, rozmaryn, ruta to rośliny typowo weselne i niezmiernie rzadko
przystrajano nimi ludzi dorosłych.
Oprócz akcesoriów roślinnych nawiązujących do obrzędowości weselnej oraz tych,
które pełniły funkcję zdobniczą, wkładano do trumny również rośliny poświęcone (choć
zwyczaj ten był mniej popularny niż umieszczanie tam przedmiotów kultowych): palmy
wielkanocne, wianki z oktawy Bożego Ciała, wiązanki święcone na Matkę Boską Zielną.W
ich skład wchodziły najczęściej takie zioła, jak: bylica, piołun, wrotycz, boże drzewko,
macierzanka, rumianek, ruta, rozchodnik i in. Miały one na celu zabezpieczyć nieboszczyka
przed złymi siłami, diabłem w trakcie „podróży” w zaświaty, a także umożliwić kontakt z
Bogiem i szybsze dostanie się do nieba. Akcesoria te najczęściej wkładano zmarłym pod
głowę lub wypychano nimi poduszki trumienne. Wykładano nimi także dno trumny. Czasem
wkładano zmarłemu do ręki palmę wielkanocną, aby „mógł stukać nią w bramę
niebieską”[xiv]. Umieszczanie w trumnie roślin poświęconych, poza funkcją zabezpieczającą,
miało stanowić dowód na to, że zmarły był porządnym, uczciwym człowiekiem i ułatwić mu
wejście do nieba: „mają pomagać zmarłemu na tamtym świecie”; „jako dowód, że prowadzili
wzorowe życie”; „aby duszy ułatwić żywot na tamtym świecie”; „aby złe duchy nie miały do
zmarłego dostępu”; „na pamiątkę zmartwychwstania Najświętszej Marii Panny, kiedy to w
grobie zostały tylko kwiaty; aby zmarli mieli spokojny sen”[xv]. Niektórzy uważali, że miało
to również zabezpieczyć zmarłego przed robactwem.
Do trumny wkładano również np. gałązki świerku, jodły, modrzewia, ziele mięty, czyli
rośliny zawierające olejki eteryczne – prawdopodobnie, aby stłumić specyficzny zapach.
W nielicznych miejscowościach zanotowano zwyczaj dawania rolnikom do trumny
ziarna zbóż. Tłumaczono to tym „by po śmierci mógł gospodarzyć; aby uprawy nie mamiły
gospodarza i nie wracał po swoje”[xvi]. Jednak w niektórych miejscowościach spotykano
zwyczaj odwrotny – nie dawano zmarłemu ziarna, bo wierzono, ze spowoduje to
nieurodzaj[xvii].
Interesującym zwyczajem jest sypanie do trumny ziaren maku. Roślinę tą wiązano ze
światem snu i śmierci (dawniej sen traktowano jako chwilową śmierć) ze względu na jej
właściwości narkotyczne i usypiające. Mak był uznawany za środek mediacyjny, miał
pomagać przekroczyć granicę oddzielającą świat żywych od zaświatów. Wg A. Palucha
właściwość ta „mogła zaważyć na zwyczaju sypania maku do trumien, ust zmarłych czy
podkładaniu konającym, aby tym samym niejako wzmocnić sen śmiertelny lub przyspieszyć
zgon”[xviii]. Mak sypano także na drogę w czasie konduktu pogrzebowego do kościoła i na
cmentarz, a także na grób. Robiono tak w celach zabezpieczających, gdy zachodziło
podejrzenie, że zmarły będzie wracał na ziemię i niepokoił żywych, a zwłaszcza, gdy
chowano samobójcę. Zabieg ten miał stwarzać dodatkowe zajęcie dla nieboszczyka –
wierzono, że jego duch będzie musiał przeliczyć/zebrać wszystkie ziarenka i dzięki temu
zaniecha niepokojenia żywych. Należy dodać, że w kulturze tradycyjnej nie używano maku
na co dzień – był przeznaczany wyłącznie do celów obrzędowych i leczniczych. Innym
sposobem na odgrodzenie żywych od zmarłych i uniemożliwienie wydostawania się duchom
z grobu, było sadzenie na grobach kolczastych krzewów – róży, głogu, tarniny.
Po pożegnaniu zmarłego z domostwem i wyprowadzeniu zwłok na cmentarz sprzątano
izbę – myto podłogi, wietrzono, a także okadzano. Do okadzania używano poświęconych
wianków i bukietów, ale również zwykłego mirtu, piołunu, jałowca. Robiono tak, aby pozbyć
się zapachu, aby „nie było czuć trupa; aby nie było swądu od zmarłego”[xix]. W niektórych
wsiach podlaskich zachował się ciekawy zwyczaj sypania zboża na sprzęty, na których stała
trumna, „aby nie było trupa, a było zboże”[xx]
O niezbędnym akcesorium jakim jest trumna i surowcach użytych do jej wykonania
także oczywiście należy wspomnieć. Stolarz miarę ze zmarłego brał posługując się
najczęściej bzowym prętem. Czarny bez, tak jak mak, uznawany był za roślinę mediacyjną,
łączono go m.in. ze złymi mocami i śmiercią, powszechnie wykorzystywano go w
zwyczajach pogrzebowych. Pręt bzowy służył jako bat woźnicy, który zawoził zwłoki na
cmentarz, cmentarne wieńce oplatano na obręczach z okorowanej, białej gałęzi bzu.
Samą trumnę wykonywano z jesionu, klonu, sosny, jodły. Przypisywano tym drzewom
właściwości magiczne. Człowiek pochowany w jesionowej trumnie miał od razu osiągać
spokój wieczny i do głowy mu nie przychodziło, aby wracać i włóczyć się jako duch na po
świecie. Podobne przekonanie panowało na Podhalu w stosunku do trumien jodłowych.
Dodatkowo, drobne wiórki z kołeczków, którymi zbijano trumnę, wykorzystywały ponoć
kobiety w magii miłosnej. Wystarczyło zetrzeć wiórki w palcach, dodać szczyptę do wódki i
podać do wypicia osobie, którą chciano w sobie rozkochać. Ponoć na stypie stosowały ten
napój kobiety, które chciały stać się nową małżonką świeżo upieczonego wdowca.
Cenione były także trumny klonowe, ponieważ chroniły zmarłego w grobie przed
atakami diabła. Z kolei sosnowe zapewniały umarłym wieczny spokój – ich duchy godziły się
z nową rzeczywistością i nie pragnęły powracać z zaświatów, żyjącym zaś dawała pewność,
że w najbliższym czasie nie podążą drogą za nieboszczykiem. Tu jednak musiał być
spełniony jeden warunek: deski na trumnę musiały być pozbawione sęków, gdyż gdyby taki
sęk wypadł, umarły mógłby przez powstały w ten sposób otwór wypatrzyć sobie towarzysza.
Za najpraktyczniejsze uchodziły trumny wykonane z desek sosnowych i klonowych, bowiem
równocześnie strzegły zmarłego przed diabłem, a żywych przed nagabywaniem i nękaniem
przez zmarłego.
Dodatkowym zabezpieczeniem przed opuszczaniem trumny przez nieboszczyka było użycie
akcesoriów z osiki. Przybijano wieko trumny osikowymi kołeczkami wierząc, że dadzą one
większą gwarancję niż gwoździe, natomiast w Polsce południowo – wschodniej osikową
gałąź wbijano w świeży grób samobójcy, aby wrósł w nią i nie wracał na ziemię jako upiór.
Na koniec jeszcze kilka słów o drzewach. Można wyróżnić dwie grupy drzew i
krzewów, które sadzono na grobach bliskich osób. Pierwsza to takie, które mogły być miłe
zmarłemu, przez co nie chciał on opuszczać grobu – np. brzoza, kalina, lipa, topola. Drugą
stanowiły rośliny, których specyficzne właściwości mogły odstraszać duchy. Takimi
krzewami, które według wierzeń odgradzały żywych od umarłych, były krzewy kolczaste –
głóg, dzika róża, tarnina, czy zwykła róża. Jako rośliny o właściwościach kłujących,
kaleczących, miały magiczną moc ochrony przed złymi siłami. Krzewy cierniste sadzono
zwłaszcza na grobach samobójców, zbrodniarzy, jak również osób podejrzewanych o to, że
mogą chcieć nękać żywych.
Drzewa mogły być również posłańcami zmarłych. Panowało przekonanie, że gdy na
grobie wyrośnie czeremcha lub wiśnia, to znaczy to, że spoczywający w nim człowiek
potrzebuje intensywnej modlitwy za jego duszę, że jest za mało wspominany.
Obowiązywał zakaz zrywania, a nawet wąchania nagrobnych roślin. Należały one do
zmarłego i mógł on przyjść upomnieć się o swoją własność, a nawet sprowadzić jakieś
nieszczęście na tego, kto zakaz złamał, np. utratę zmysłu powonienia.
Również kwiaty cięte w obyczaju wiejskim, tradycyjnym, można było składać tylko
na grobach, nigdy nie ofiarowywano ich żywym.
Podsumowując, zabiegi związane ze śmiercią człowieka obfitują w akcesoria
pochodzące ze świata roślin. Mają one różne znaczenie, pełnią różne funkcje, aktywują wiele
zakazów i nakazów w tych trudnych chwilach rozstania zmarłych z żywymi.

[i]J. Bohdanowicz, Zwyczaje z wyprowadzaniem zwlok na cmentarz, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu
Etnograficznego, t.V. Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999, s. 112.
[ii] J. Bohdanowicz, Zabiegi magiczne wykonywane w celu skrócenia agonii, [w:] Komentarze do Polskiego
Atlasu Etnograficznego, t.V. Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999, s. 53.
[iii] A. Paluch, Miejsce roślin w praktykach i zwyczajach związanych ze śmiercią człowieka na wsi polskiej, [w:]
Etnobotanika. Materiały I Ogólnopolskiego Seminarium Etnobotanicznego, Kolbuszowa 19 – 20 VII 1980r., pod
red. A. Palucha, Wrocław 1985, s. 44.
[iv] J. Bohdanowicz, Zabiegi magiczne…, s. 53.
[v] A. Paluch, Miejsce roślin…, s. 44.
[vi] K. Kwaśniewicz, Zwyczaje i obrzędy rodzinne, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, pod red.
M. Biernackiej, M. Frankowskiej, W. Paprockiej, Wrocław Warszawa Kraków Gdańsk Łódź 1981, t. II, s. 110.
[vii] J. Bohdanowicz, Zabiegi magiczne…, s. 55.
[viii] B. Jankowska, Sposoby zawiadamiania wsi o śmierci jednego z jej mieszkańców, [w:] Komentarze do
Polskiego Atlasu Etnograficznego, t.V. Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999, s. 62.
[ix] A. Paluch, Miejsce roślin…, s. 45.
[x] Tamże.
[xi] Tamże, s. 46.
[xii] K. Kwaśniewicz, Zwyczaje…, s. 115.
[xiii] A. Zadrożyńska, Świętowania polskie, Warszawa 2002, s. 155.
[xiv] A. Paluch, Miejsce roślin…, s. 48.
[xv] Tamże, s. 49.
[xvi] J. Bohdanowicz, Wyposażenie zmarłych, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego, t.V.
Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999, s. 102
[xvii] Tamże.
[xviii] A. Paluch, Miejsce roślin…, s. 50.
[xix] Tamże, s. 48.
[xx] J. Bohdanowicz, Zwyczaje z wyprowadzaniem…, s.127.

Bibliografia:
Bohdanowicz J., Wyposażenie zmarłych, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego, t. V: Zwyczaje,
obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999.
Bohdanowicz J., Zabiegi magiczne wykonywane w celu skrócenia agonii, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu
Etnograficznego, t. V: Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999.
Bohdanowicz J., Zwyczaje z wyprowadzaniem zwlok na cmentarz, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu
Etnograficznego, t. V: Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999.
Fischer A., Etnografia słowiańska, z. 3. Polacy, Lwów – Warszawa 1934.
Henslowa M., Rośliny dziko rosnące w kulturze ludu polskiego, Wrocław 1962.
Jankowska B., Sposoby zawiadamiania wsi o śmierci jednego z jej mieszkańców, [w:] Komentarze do Polskiego
Atlasu Etnograficznego, t. V: Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999.
Kowalski P., Leksykon znaki świata: omen, przesąd, znaczenie, Warszawa – Wrocław 1998.
Kwaśniewicz K., Zwyczaje i obrzędy rodzinne, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, pod red. M.
Biernackiej, M. Frankowskiej, W. Paprockiej, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1981, t. II.
Lechowa I., W kręgu śmierci, [w:] Zeszyty Naukowe Muzeum Wsi Radomskiej, Radom 1990, t. 3.
Ogrodowska B., Polskie tradycje i obyczaje rodzinne, Warszawa 2007.
Paluch A, Miejsce roślin w praktykach i zwyczajach związanych ze śmiercią człowieka na wsi polskiej, [w:]
Etnobotanika. Materiały I Ogólnopolskiego Seminarium Etnobotanicznego, Kolbuszowa 19 – 20 VII 1980r., pod
red. A. Palucha, Wrocław 1985.
Sikora I., Świat roślinny w kulturze ludowej i folklorze literackim, „Literatura ludowa” 1983, t. 27, nr 2.
Ziółkowska M., Gawędy o drzewach, Warszawa 1988.
Zadrożyńska A., Światy i zaświaty. O tradycji świętowań w Polsce, Warszawa 2000.
Zadrożyńska A., Świętowania polskie, Warszawa 2002.

Z dnia 03.04.2011 http://www.muzeum-radom.pl/indexm.php?nid=1100&r=32

You might also like