Professional Documents
Culture Documents
Kawa. Instrukcja Obslugi - Ika Grabon
Kawa. Instrukcja Obslugi - Ika Grabon
SPECIALTY COFFEE
Czym jest specialty coffee? To pokrótce kawa najwyższej jakości, ale nie
według reklam i speców od marketingu, tylko według sędziów
sensorycznych: kiperów, Q graderów. To kawa oceniana najwyżej w testach.
Co bierze się pod uwagę w takim kawowym teście? Po pierwsze, jakość
zielonego, czyli surowego (niewypalonego) ziarna. Tak jak ze zgniłego jabłka
nie będzie szarlotki, tak ze zgniłego ziarna kawowca nie będzie dobrej kawy,
dlatego po zbiorach jakość tego surowca oceniają właśnie Q graderzy.
Sprawdzają, czy próbka referencyjna kawy nie zawiera kamyczków,
patyczków i innych obcych ciał, czy ziarna nie są zgniłe, sfermentowane,
niedojrzałe, zjedzone przez insekty, pęknięte… Wreszcie poddają też ocenie
kolor i zapach zielonego ziarna. Ziarno powinno być zielonkawe, oliwkowe,
szarożółtawe, nigdy czarne czy zbyt jasne – świadczy to o defekcie. A jak
pachnie zielone ziarno? Trochę jak świeży groszek cukrowy, trochę jak
zielone zboże, trochę trawiaście. Obce zapachy są wykluczające dla specialty.
Defekty są skrupulatnie podliczane – poważne defekty (jak zepsute ziarno)
dyskwalifikują próbkę z oceny. Do specialty mogą się dostać tylko kawy,
które mają maksymalnie kilka drobnych defektów (jak popękane ziarna).
Na tym etapie dzieli się jakość kawy na kilka podstawowych segmentów:
SPECIALTY (najwyższa jakość, gourmet) – do 5 drobnych defektów
PREMIUM (bardzo dobra) – do 8 defektów, możliwy poważniejszy
defekt
EXCHANGE (dobra) – do 23 defektów, możliwe poważniejsze defekty
BELOW STANDARD (poniżej standardu) – do 86 defektów, możliwe
poważniejsze defekty
OFF (zła, odpad) – powyżej 86 defektów, możliwe poważniejsze defekty
Co ważne, kawy, które zostają zdyskwalifikowane (odpad) ze względu na
obce ciała, zapachy, obecność ziaren zgniłych, spleśniałych czy
sfermentowanych, wcale nie trafiają na śmietnik czy kompost. Wręcz
przeciwnie! To właśnie te kawy często lądują na sklepowych półkach
w złotych opakowaniach. Dlatego najbezpieczniej zaopatrywać się w kawy
lepszej jakości – nawet jeśli nie specialty, to premium.
Po ocenie surowego ziarna kawa jest
wypalana. Wtedy dopiero badana jest
w CUPPINGU, czyli ocenie
sensorycznej. Na tym etapie ocenia się
smak i aromat wypalonych ziaren,
wypełniając specjalny formularz. Pod
uwagę bierze się: aromat, flavor
(smakowitość – połączenie smaku
z aromatem), posmak, kwasowość,
słodycz, cielistość, balans. Próbka kawy
może tutaj zdobyć maksymalnie 100
punktów – i aby można było ją zaliczyć
do specialty, musi otrzymać tych
punktów przynajmniej 80. Poniżej 80
spada do kategorii premium.
Picie kawy dobrej jakości staje się nałogiem, choć w pierwszym odczuciu
zupełnie odbiega od ustalonego w głowie ARCHETYPU KAWY. Kiedy
wzięłam pierwszy łyk czarnej kawy lepszej jakości, nie usłyszałam w głowie
anielskich chórów, nie doznałam objawienia. Miałam raczej mieszane
uczucia. Bo ta kawa nie smakowała jak kawa! Smakowała jak dobrej jakości
EARL GREY z dodatkiem świeżych moreli i cytryny. Z odrobiną znanego mi
kawowego smaku. Zero goryczy, zero „kawowości”. To była kawa z Etiopii,
z regionu Yirgacheffe z Java Coffee Company. Wkrótce, podczas cuppingu,
na którym zostały postawione obok siebie ziarna specialty, premium
i komercyjne, okazało się, że to, co w mojej głowie funkcjonowało jako
„naturalny smak kawy”, tak naprawdę było goryczą, aromatem spalenizny,
popiołu, asfaltu. I że kawa, w zależności od regionu, metod uprawy, jakości
gleby, sposobu obróbki i wypalania, daje z siebie o wiele, wiele więcej niż te
trzy mizerne i nieprzyjemne aromaty. Że czasem wystarczy postawić obok
siebie to, co się zna, i coś nowego, a zupełnie zmienia się punkt widzenia.
Nagle się czuje, że dotychczasowa jakość czy styl życia to nie to. I wtedy
można zadać sobie pytanie, czy zostaję przy tym, co znam, czy próbuję
nieznanego.
Podobno rano przed pierwszą kawą jestem nieznośna. Długo tego nie
zauważałam. Kiedyś się dziwiłam, że wchodząc do pracy, zawsze
dostawałam kawę w progu. Jeszcze nie zdążyłam zrzucić kurtki, a już ktoś
wciskał mi filiżankę do ręki. Cóż, darowanej kawie nie zagląda się w zęby,
więc potulnie ją piłam. Któregoś dnia zobaczyłam rysunek, który krążył
wśród współpracowników: ja jako wielkie zombie z chemexem w dłoni i z
podpisem: GDY JĄ ZOBACZYSZ, KAWY JEJ NIE ŻAŁUJ. Wtedy
dowiedziałam się, że bez porannej kawy jestem niemiła, odpowiadam
pomrukami i morduję wzrokiem. Wtedy też zrozumiałam, dlaczego Yzma
(mój pies) stawała pod drzwiami gotowa na spacer, dopiero gdy odstawiłam
pusty kubek do zlewu.
Teraz, by nikogo nie terroryzować, swoją pierwszą kawę piję w domu.
I tak jak przed pierwszą kawą jestem nieznośna, tak przed poznaniem jej
byłam nieznośna dla samej siebie w życiu. Wolałam tkwić w swoich utartych
schematach, przyzwyczajeniach, żyć w tym, co było mi znane – mimo że nie
było to dla mnie dobre. Dzięki kawie dowiedziałam się, że przyczyn różnych
niepożądanych zachowań – jej i własnych – należy szukać u źródła. Na etapie
jej rozwoju, dojrzewania, obróbki. I że coś można zmienić, poprawić,
ulepszyć. Że nie trzeba zadowalać się tym, co nie jest dobre. Po co pić coś, co
nie jest smaczne, a zawiera mnóstwo chemii i toksycznych substancji, skoro
można pić coś lepszego? Po co tkwić w relacjach i sytuacjach, które są
destrukcyjne, skoro można traktować siebie lepiej? Praca nad sobą bardzo
przypomina drogę kawy od krzaczka do filiżanki: jest ciężka, wymaga
zaangażowania i własnych nakładów, ale odwdzięcza się nową jakością.
Otwiera nowe możliwości. Rewolucja Trzeciej Fali Kawy (zob. rozdział IV,
Każdy to robi) była moją rewolucją w życiu, które stało się naprawdę fajne. To
życie, w którym kawa to dopiero początek!
ROZMOWY PRZY KAWIE
Do niedawna kawa kojarzyła się z gorzkim „szatanem” w filiżance.
Zero smaku, spalenizna, za to jak kopała! Teraz wiemy już, że kawa to owoc,
którego smak powinien być wyczuwalny. Trzecia Fala to wydobycie z ziarna
najlepszego smaku i aromatu. To jakość, a nie ilość. Większość małych
palarni sprowadza zielone ziarno od zaufanych brokerów lub bezpośrednio
z plantacji (DIRECT TRADE). Ścieżka kawy od krzaczka do filiżanki jest
bardzo przejrzysta. Dokładnie wiadomo, skąd kawa pochodzi – nie tylko
z jakiego kraju i regionu, ale nawet z jakiej plantacji, a czasem z jakiego
obrębu danej plantacji. Przejrzystość nigdy nie była tak prosta – w dobie
internetu kontakt z plantatorami jest znacznie łatwiejszy niż kiedyś. Dzisiaj
bariści startujący w Mistrzostwach Barista wybierają ziarno już nie tylko
w palarni, ale na etapie plantacji, niejednokrotnie współpracując
z plantatorami. Zdawać by się mogło, że na temat kawy już wszystko zostało
powiedziane, jednak niektórzy bariści nie przestają zaskakiwać. Zawsze
z zainteresowaniem (a wręcz z wypiekami na twarzy) oglądam Mistrzostwa
Świata Barista i śledzę najnowsze trendy. Każdego roku zadziwiają mnie
nowe, świetne pomysły naszej obecnej mistrzyni Polski Barista i Latte Art
Agnieszki Rojewskiej. To ona pokazała licznie zgromadzonym, że mleko
można spienić za pomocą french pressa (podczas swojego występu na World
Barista Championship zaskoczyła tym grono sędziowskie) i teraz za jej
przykładem wielu home baristów, czyli domowych kawoszy, właśnie w ten
sposób pieni mleko. To ona rozpropagowała wynalazki takie jak Kofi Beer.
Jak to się u Ciebie zaczęło? Dlaczego kawa?
To absolutny przypadek. Kończyłam pierwszy rok studiów na
Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, mając w planach karierę
menedżera piłkarskiego. Udało mi się wcześniej zaliczyć sesję i szukałam
pracy na wakacje, a ponieważ dojeżdżałam do Poznania i często na pociąg
trzeba było poczekać, wpadałam na kawę do sieciówki Coffeeheaven.
Pewnego razu po prostu, spontanicznie, złożyłam tam CV. Przyjęli mnie
i tak to się zaczęło. Pierwsze szkolenia, przelewanie dużych ilości mleka…
Wtedy była to dla mnie po prostu praca. Później pojawił się Mateusz Gaca
(wówczas pracownik Coffeeheaven, dziś właściciel Brismana Kawowego
Baru w Poznaniu) ze swoim malowaniem na kawie, nadarzyły się pierwsze
wewnętrzne zawody. To był start, maglowanie YouTube’a, żeby zrozumieć,
jak to się maluje na tej kawie – i tak już zostało. Było coraz więcej zawodów,
zdobywania nowych umiejętności i wiedzy, z czasem też coraz ciekawsza
praca, w miejscach, gdzie profesjonalnie podchodzi się do kawy. Tak jest już
od ośmiu lat.
Jesteś dwukrotną mistrzynią Polski Barista. Ile czasu i środków
pochłania jeden taki start w mistrzostwach?
Tak naprawdę bycie zawodnikiem na poważnie to praca na etat, nie tylko
na miesiąc przed rywalizacją. To trochę tak jak w zawodowym sporcie –
ośmiogodzinny trening to praca. Przygotowanie do mistrzostw powinno się
zaczynać na kilka miesięcy przed startem. Oczywiście w przypadku
zawodów kawowych to nie jest osiem godzin parzenia kawy. Wykonuje się
dużo pracy koncepcyjnej, szuka się odpowiedniej kawy, pracuje z roasterem
nad jej profilem, szuka tego „niezwykłego” espresso, tworzy ów drink,
układa prezentację… W końcowej fazie to już powtarzanie całego cyklu
w kółko. Oczywiście potrzebne są też na to pieniądze. Taki start „na serio”,
z szansami na arenie międzynarodowej, to kilkadziesiąt tysięcy złotych lub
więcej.
Dlaczego nazywają Cię Darthem Vaderem polskiej sceny
kawowej?
Na moich pierwszych Mistrzostwach Polski Latte Art rysowałam na
swoim „designer latte” podobiznę Dartha Vadera, oczywiście przy
dźwiękach Imperial March. Jak dziś patrzę na ten wzór, to myślę, że jest on
bardzo łatwy do wykonania, ale to jeden z moich ulubionych wzorów ze
względu na sposób, w jaki powstał. Po pierwsze, było to wyzwanie na
zasadzie: „Ale Vadera na kawie nie zrobisz?”, „Nie?! To patrz!”, a po drugie,
podeszłam do tematu w niestandardowy sposób. Zamiast się zastanawiać,
co mogę złożyć z elementów, które umiem wylać, pomyślałam, jak wylać,
żeby osiągnąć założony efekt. Z początku Vader wyglądał jak wystraszony
czołgista, ale z czasem nabrał kształtów.
Brałaś udział w wielu mistrzostwach, zawodach, a nawet
w kawowym reality show. Co było dla Ciebie największym
wyzwaniem?
Hm, trudno wskazać jedną taką rzecz. Spędzenie kilku minut na scenie
za każdym razem jest dla mnie wyzwaniem, które kosztuje mnie bardzo
dużo. Jestem osobą dość nieśmiałą, o introwertycznym usposobieniu (w co
niewiele osób chce uwierzyć), a wybrana przeze mnie droga zmusza mnie do
łamania tej bariery. Co ciekawe, nigdy nie pamiętam tych kilku minut
spędzonych na scenie między „czas start” i „czas stop”.
Czy masz swoją ulubioną kawę?
Nie mam ulubionej metody parzenia. Jeśli chodzi o ziarna – są kawy,
których smak bardzo dobrze pamiętam. Wryły mi się w pamięć, ale mam
nadzieję, że ta ulubiona kawa jeszcze przede mną.
DARTH VADER POLSKIEJ SCENY KAWOWEJ
Fot. Marta Grudzień
AGNIESZKA ROJEWSKA to
mistrzyni Polski Barista 2015 i 2016,
mistrzyni Polski Latte Art 2014, 2016,
2017, druga wicemistrzyni świata Latte
Art 2017, trenerka. Zwyciężczyni
licznych światowych konkursów, brała
udział w międzynarodowym Coffee
Reality Show Barista & Farmer.
Nazywana Darthem Vaderem polskiej
sceny kawowej.
ROZDZIAŁ II
Świat w zapachach
Zapachy uwielbiałam od początku, odkąd sięgam pamięcią. Podobno
wcześniaki tak mają. We wczesnym dzieciństwie wychowywałam się na
typowym dla tamtych czasów blokowisku. W pobliżu bloku znajdowały się
rozległe (z punktu widzenia trzylatka) kwietne łąki, na których uwielbiałam
spędzać czas. Rozkopywałam tam kretowiska i w ich miejscu budowałam
zamki ozdobione mleczami, rumiankiem, koniczyną, stokrotkami, jaskrami,
makami, chabrami, świerzbnicami polnymi i firletkami. Nie gardziłam
babką szerokolistną, źdźbłami traw czy perzem. Wszystko to pachniało.
Każdy kwiat, każdy listek. Mlecze, choć były bardzo gorzkie, miały słodki
zapach, koniczyna – ostry, sianowaty. Moja skóra pachniała wiatrem,
a dłonie wilgotną ziemią i soczystością traw. Boisko przy bloku wypełniał
intensywny aromat asfaltu połączony z metalicznym zapachem drabinek,
huśtawek i zjeżdżalni. Najmocniej pamiętam zapach tej podziurawionej,
przerdzewiałej (tak, w tamtych czasach nikt się tym nie przejmował, trzeba
było zjeżdżać ostrożnie i „omijać” dziurę). Kiedy przypadkiem dotknęło się
tych dziur, na rękach na długo pozostawał ostry zapach rdzy. Wszyscy na
podwórku pachnieliśmy podobnie: szarym mydłem i szamponem
pokrzywowym, trawą i błotem na jeansach, dlatego z daleka można było
wyniuchać, że oto jakiś szczęściarz zdobył gumę Donald albo wafelek
Koukou Roukou. Na wspomnienie aromatu tych słodyczy ślinianki mocniej
mi pracują, za to na wspomnienie zapachu przypalonego mleka, lizolu
i wykładziny dywanowej ściska mnie w żołądku. Bo tak pachniał
przedszkolny korytarz, a przedszkola nie znosiłam! To niesamowite, że do
tej pory wystarczy, że poczuję zapach rdzy, i od razu stają mi przed oczami
dziurawy asfalt, klasy namalowane kredą i kolega w jeansach, który zwinnie
omija przeszkodę na zjeżdżalni.
Ze swojego dzieciństwa mam naprawdę wiele wspomnień, być może
dzięki temu, że najważniejszym zmysłem od początku był dla mnie węch.
Wszystko zapamiętywałam zapachami, które działają jak wehikuł czasu, jak
klucze do pamięci. Ten efekt łączenia wrażeń zmysłowych i wspomnień
nazywany jest „efektem Prousta”, który opisał to zjawisko w pierwszej części
swojej powieści W poszukiwaniu straconego czasu: zapach i smak magdalenek
maczanych w herbacie przywołały u narratora wspomnienia z wczesnego
dzieciństwa. Bodźce węchowe przetwarzane są w węchomózgowiu. Tam
również przetwarzane są wspomnienia, tam znajdują się ośrodki regulacji
emocji i ośrodki sterujące reakcjami popędowo-instynktowymi. Zapachy
wpływają na skojarzenia, emocje, zachowania. Aromat świeżo pieczonego
chleba sprawia, że robimy się głodni, gdy powąchamy zwykły biały klej,
czujemy się bezpiecznie (to te pierwsze wyklejanki w przedszkolu, sielanka),
aromat przypraw korzennych wprawia nas w odprężenie, a lawendy –
wywołuje senność.
NIE DAJ SIĘ WODZIĆ ZA NOS
ZAPACHOWE KILLERY
Każdy z nas ma swojego zapachowego killera. Co to takiego? To ten
znienawidzony zapach, który czujemy z daleka, w najmniejszym nawet
stężeniu. Najczęściej wymieniane spośród nieprzyjemnych aromatów to:
nieświeża ryba, przepocone skarpetki, niedosuszona koszulka, cebula,
mokry pies, zgniłe ziemniaki, padlina, zapachy medyczne, szpitalne.
Czasem są to zapachy, które źle nam się kojarzą – z zatruciem,
niebezpieczeństwem, nieprzyjemną sytuacją. Moja siostra zatruła się kiedyś
ryżem z jabłkami i cynamonem i do tej pory cynamonem można ją
przepłoszyć z pokoju.
Przypomnij sobie swojego zapachowego killera. Na jaką odległość i w
jakim stężeniu wyczujesz tę znienawidzoną woń? W tym samym stężeniu
jesteś też w stanie wyczuć każdy aromat, jakiego się nauczysz. Bo
wyczuwanie ich to nie kwestia wrodzonego talentu, ale nauki i treningu.
Jak pachnie droga do twojej pracy? Jak pachnie w twoim biurze, a jak
w pobliskim sklepie? Jeśli nie masz pewności, sprawdź następnego dnia
i nazwij to. Ja w wiele miejsc mogłabym trafić z łatwością tylko dlatego, że
zapamiętałam zapach całej trasy. Składają się na to małe klocki zapachowe:
rura kanalizacyjna, farba drukarska z gazet w kiosku, słodki zapach
hiacyntów z kwiaciarni, zapach ciepłego papieru, rozgrzanych maszyn
i tuszu z punktu ksero, zaułek bezdomnych, frytura z fast foodu, sztuczny
aromat chleba z marketu, metaliczny zapach szyn tramwajowych…
SEPARUJ AROMATY
Próbuj każdej rzeczy z osobna, aż się jej nauczysz. Jeśli nie wiesz, jak
pachną migdały, kakao czy gorzka czekolada – sprawdź to i zapamiętaj. Nie
warto zaczynać tutaj od kawy czy wina, których aromaty są złożone.
Najpierw dobrze jest rozbić je na te najbardziej podstawowe. Posłuż się
kołem aromatów i spróbuj nauczyć się każdego, jaki w nim występuje.
ZRÓB ASSIETTE…
TRENUJ Z KIMŚ
Notuj, z czym kojarzą ci się wybrane aromaty. Notuj te, które sprawiają
ci trudność, i opisuj je własnymi słowami. Od zawsze miałam kłopot
z zapachem czarnej porzeczki – ilekroć go czułam, byłam pewna, że to
kadzidło lub ławka kościelna. Okazało się, że właściwie słusznie, bo aromat
czarnej porzeczki ma wiele wspólnego z kadzidłem (o tym więcej w rozdziale
V, Zanurz się cały).
PRZEZ ŻOŁĄDEK DO SERCA, PRZEZ
ZAPACH DO EMOCJI
W Trzeciej Fali Kawy świetne jest to, że kawy nie sprowadza się tylko
i wyłącznie do dostarczania nam kofeiny. Ktoś na każdym etapie jej
produkcji dbał o jej rozwój, obróbkę, przechowywanie, sposób i styl
wypalenia, po to by można było cieszyć się pełnią jej naturalnego aromatu.
Każde ziarno jest inne. Jego naturalny aromat zależy od wielu czynników,
takich jak metoda obróbki, wysokość plantacji, odmiana kawowca. Każde
ziarno ma swoje terroir (czyli jest ukształtowane przez sumę czynników,
które wpływają na owoc kawowca, takich jak odmiana botaniczna, skład
gleby, wysokość upraw, nasłonecznienie, opady, temperatura, zacienienie)
i profil sensoryczny, który warto jak najlepiej podkreślić dzięki dobraniu
odpowiedniej metody parzenia. Jak dobrać metodę do ziaren? W kawie aż
roi się od różnych lotnych substancji zapachowych. Co ważne, różnią się one
nie tylko intensywnością, ale też wagą i lotnością. W bardzo dużym
uproszczeniu dzielę aromaty kawy na nuty głowy, serca i bazy, by na szybko
dobrać metodę do ziarna. Część substancji zapachowych – te najlżejsze,
najdelikatniejsze estry – można wyczuć tylko przez chwilę po zmieleniu
i zaparzeniu, a w niektórych metodach parzenia wręcz giną. Nazywam je tak
jak w perfumach: nutami głowy. To tutaj umieszczam aromaty, takie jak
fiołek, lawenda, magnolia, jaśmin, bergamotka, zielona herbata, liczi, aloes,
hibiskus, róża. Nutami serca nazywam te, które dominują w aromacie:
najczęściej są to owoce cytrusowe, tropikalne, leśne, porzeczki, czasem
rodzynki, migdały, orzechy, czekolada i karmel. Do nut bazy zaliczam te,
które zostają jako ostatnie, nawet na zimno. Często są to czarna herbata,
skórka chleba, orzechy, czekolada, również owoce cytrusowe, brzoskwinie
i morele, zdarza się, że jest to na przykład śliwka w czekoladzie lub tytoń. Do
ziaren, w których przeważają nuty bazy i serca, z owocowym akcentem,
wybieram V60, syfon, kalitę, aeropress. Podbijam owocowość, balans
i słodycz, a czasem lekko drapieżny charakter. Jeśli w zapachu ziaren
dominują nuty bazy i serca, ale z akcentem orzechów, czekolady i karmelu,
sięgam po kafetierkę, syfon i aeropress. Do ziaren, w których najbardziej
wyczuwalne są nuty głowy i serca (kwiatowe i owocowe), wybieram chemex
i french press. Chemex świetnie podkreśla takie delikatne nuty, słodycz
i kwasowość, a dzięki czystości naparu nie zaburza percepcji. Z kolei za
pomocą french pressa potrafię najdokładniej odtworzyć swoje wrażenia
z cuppingu (podobny przemiał, czas i metoda parzenia). Dla mnie jest to
pewne uproszczenie, które pozwala szybko zdecydować, jak z danych ziaren
wyciągnąć najwięcej pożądanych aromatów.
1. młynek
2. waga
3. stoper
4. termometr
5. konewka – dzbanek do zalewania, najlepiej z wąskim, podłużnym
dziobkiem.
EKSPERYMENT ŚWIEŻOŚCI
MŁYNEK ELEKTRYCZNY
WAGA
STOPER
TERMOMETR
KONEWKA
DRIP V60
PRZEWODNIK PO PARZENIU
WYPOSAŻENIE PODSTAWOWE:
drip V60, filtry, stoper, miarka do cieczy, miarka do ziaren (dołączona do
drippera), ulubiony kubek
WYPOSAŻENIE REKOMENDOWANE:
drip V60, filtry, stoper, waga, termometr, konewka, szpatułka – mieszadełko,
ulubiony kubek lub serwer
WODA:
300 g (300 ml)
ZIARNA:
18 g [3 łyżki stołowe; 6 g kawy / 100 g (100 ml) wody]
CZAS PARZENIA I RYTM:
2,5 min – Tegan & Sara, Back in Your Head
GRUBOŚĆ PRZEMIAŁU:
grubszy piasek, coś pomiędzy gruboziarnistą a drobnoziarnistą solą
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
WYPOSAŻENIE PODSTAWOWE:
konewka, kalita, filtry do kality, stoper, miarka do cieczy, miarka do ziaren,
ulubiony kubek
WYPOSAŻENIE REKOMENDOWANE:
konewka, kalita, filtry do kality, stoper, waga, termometr, ulubiony kubek
lub serwer
WODA:
300 g (300 ml) naparu
ZIARNA:
21 g [3,5 łyżki stołowej; 7 g kawy / 100 g (100 ml) wody]
CZAS PARZENIA I RYTM:
3,5 min – Julia Marcell, Matrioszka
GRUBOŚĆ PRZEMIAŁU:
sól gruboziarnista
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
Press to impress!
WYPOSAŻENIE PODSTAWOWE:
aeropress, filtry do aeropressu, stoper, mieszadło, miarka do ziaren (do
urządzenia dołączona jest miarka na 12 g)
WYPOSAŻENIE REKOMENDOWANE:
aeropress, filtry do aeropressu, stoper, waga, termometr, mieszadełko
WODA:
200 g (200 ml) naparu, 94–96°C
ZIARNA:
22 g [11 g kawy / 100 g (100 ml) wody]
CZAS PARZENIA I RYTM:
1,5 min – MØ, Kamikaze
GRUBOŚĆ PRZEMIAŁU:
średnio drobne, jak sól kuchenna
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
Très bien!
WYPOSAŻENIE PODSTAWOWE:
french press, stoper, miarka do cieczy, miarka do ziaren, łyżka
WYPOSAŻENIE REKOMENDOWANE:
french press, stoper, waga, termometr, konewka, szpatułka – mieszadełko
WODA:
500 g (500 ml) naparu, 94–96°C
ZIARNA:
30 g [5 łyżek stołowych; 6 g kawy / 100 g (100 ml) wody]
CZAS PARZENIA I RYTM:
4 min – Tryo, Toi et moi
GRUBOŚĆ PRZEMIAŁU:
sól gruboziarnista
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
WYPOSAŻENIE PODSTAWOWE:
syfon, filtry do syfonu, adapter do filtrów, stoper, mieszadło, miarka do
ziaren, palnik
WYPOSAŻENIE REKOMENDOWANE:
syfon, filtry do syfonu, adapter do filtrów, stoper, mieszadło, waga, palnik
WODA:
500 g (500 ml) naparu, 94–96°C
ZIARNA:
30 g [5 łyżek stołowych; 6 g kawy / 100 g (100 ml) wody]
CZAS PARZENIA I RYTM:
1,5 min – Domowe melodie, Cukier
GRUBOŚĆ PRZEMIAŁU:
średnio drobne, jak sól kuchenna
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
Zamykasz oczy i myślisz o kawie. Jaki smak wtedy czujesz? Jaki aromat?
Gdyby kilka lat temu poproszono mnie o opisanie tego smaku i aromatu,
powiedziałabym: gorycz, ściągająca cierpkość, kwaśność i aromat… kawy.
Teraz wydaje mi się, że ten aromat kawy w mojej głowie był w rzeczywistości
aromatem spalonego ziarna, bo to jedyny element, jaki powtarzał się
w każdej paczce i każdej filiżance. I myślę, że większości osób na początku
kawowej drogi właśnie taki aromat w pierwszej chwili przychodzi do głowy.
Kiedy dzisiaj zamykam oczy i próbuję sobie wyobrazić smak i aromat kawy,
przypominają mi się jednocześnie wszystkie najlepsze i najgorsze kawy,
jakich miałam okazję próbować. Pojawiają się słodycz i kwasowość, ale też
cierpkość, kwaśność i gorycz. Pojawiają się kwiaty, borówki, truskawki
i biała czekolada, lecz także pieczarki, ziemia, jodyna i guma. Kawa ma
aromatów co najmniej tyle, ile wino, tak więc zapachem kawy będą zarówno
bergamotka, cytrusy i czarna herbata, jak i czekolada, karmel i wypieczona
skórka chleba.
Aga mawia, że nie pija wytrawnego wina. Nie może być cierpkie i już.
Jest zbyt ściągające, zbyt kwaśne, mało słodkie i niedobre. Aga mawia, że nie
pija wytrawnego wina – chyba że od Josepha, wtedy się skusi. Bo to od
Josepha, chociaż wytrawne, jest słodkie, owocowe i cudownie smakuje na
balkonie w ciepły letni wieczór. Jaka jest więc różnica między wytrawnym
winem od Josepha a takim sklepowym? Wino od Josepha to po prostu wino,
do którego nic nie dodano. Nie dodano do niego tanin, nie dokwaszono go
ani nie dosłodzono. I smakuje jak archetyp wszystkich win. A te sklepowe,
komercyjne smakują dobrze dopiero wtedy, kiedy porządnie się je dosłodzi,
bo cukier przykryje wszelkie niepożądane smaki i aromaty wina.
Analogicznie rzecz ma się z kawą: nawet jeśli do jej zaparzenia użyjemy
ziaren spalonych na węgiel, dodanie cukru, syropu i dużej ilości mleka
zawsze sprawi, że stanie się pijalna. Czy znaczy to, że kawa z mlekiem czy
cukrem jest zła? Idea połączenia kawy z mlekiem lub innymi dodatkami nie
jest wcale taka straszna, jak ją przedstawiają kawowi puryści. Ba, czasem to
połączenie nawet jest bardzo pożądane. W Mistrzostwach Barista
wyróżniamy trzy kategorie, a jedną z nich stanowi właśnie napój mleczny.
W tej konkurencji ocenia się umiejętność połączenia espresso i mleka
w sposób najbardziej zbalansowany, a przy tym odkrywczy. Być może na
początku drogi kawowej trudno w to uwierzyć, ale miałam okazję pić
cappuccino, które smakowało jak znane chyba wszystkim cukierki
Alpenliebe, truskawkowo-śmietankowe. Miałam też okazję kosztować flat
white, które smakowało jak brownie ze słonym karmelem. I to wszystko bez
żadnych dodatków: po prostu dobre ziarno i dobre mleko.
ZWYKŁA BIAŁA KAWA I KOPIEC KRETA
Często słyszę, że ktoś lubi zwykłą białą kawę. A co to tak właściwie jest ta
zwykła biała kawa? Dla każdego coś innego. Latte, cappuccino, flat white,
macchiato, americano z mlekiem to w tym samym stopniu białe kawy, bo
biała kawa to po prostu kawa z mlekiem – niezależnie od tego, czy jest ono
zimne, ciepłe czy spienione. Jeśli już jednak mowa o ciepłym i spienionym
mleku, to warto tutaj obalić jeden mit, ten o mlecznej piance. Lata całe
serwowano nam w kawiarniach cappuccino i latte z wielką jak góra pianą.
Sztywną jak beza, suchą jak jesienny liść, najlepiej z posypką z kakao lub
cynamonu. Tę czapę bariści skrzętnie nakładali wielką łyżką i z dumą
serwowali. Pamiętam swoje pierwsze szkolenie kawowe, jeszcze gdy pracą
za barem dorabiałam sobie na studiach. Mam czasem wrażenie, że na
szkoleniu przygotowano dla mnie listę najczęściej popełnianych błędów
i grzechów baristy:
DZIEWIĘĆ
GRZECHÓW GŁÓWNYCH
BARISTY
CAPPUCCINO
LATTE
FLAT WHITE
Intensywna i zrównoważona. Mocno „kawowa”, a jednocześnie
aksamitna i słodka. To kawa w rozmiarze 150–180 mililitrów. Podwójne
espresso plus spienione mleko.
Jak łatwo obliczyć, zawiera najwięcej espresso ze wszystkich mlecznych
kaw. Wyróżnia ją również to, że mleko, chociaż spienione, jest nieco
rzadsze, mniej puszyste. Flat white powinno mieć aksamitną i jednorodną
teksturę, espresso powinno być dobrze wyczuwalne, a mleko powinno
nadawać słodycz i jedwabistość.
ESPRESSO MACCHIATO
CZARNA I MLEKO
Dla osób, które pieką, nie będzie tajemnicą, że pianę robi się z białek.
W spienianiu mleka nie tłuszcz, ale właśnie zawartość białka ma wpływ na
jakość pianki. Tak zwane „profesjonalne mleko dla baristów” od innych jego
rodzajów różni się podwyższoną zawartością białek. Jednak według mnie do
mlecznych kaw najlepiej sprawdza się świeże, pełnotłuste mleko, a najgorzej
mleko UHT – przynajmniej gościom w kawiarniach mleczne kawy na
świeżym mleku smakują najbardziej. Jeśli chodzi o mleczne kawy dla wegan,
to dość dobrze pieni się mleko migdałowe i sojowe – najlepiej robione
samodzielnie lub z dużą ilością rzeczonych migdałów czy soi, które
zawierają mnóstwo białka.
SPIENIANIE ZA POMOCĄ DYSZY
NIEWŁAŚCIWE WYPALANIE
Każdy z nas doskonale pamięta czasy, gdy wszystkie kawy palone były na
jedno kopyto i jeden węgiel. Wtedy właśnie za sprawą niektórych małych
palarni dużą popularnością cieszyły się kawy sztucznie aromatyzowane – o
zapachu bananów, wanilii, toffi, orzechów, irish coffee, truskawek. Nic to, że
aromat bananów przypominał raczej peerelowskie bananowe pianki, a
wanilia peerelowski waniliowy listek zapachowy do auta. Wielu amatorów
kawy przy tych smakach obstaje, a na usilne zachęty baristów Trzeciej Fali
Kawy do skosztowania jasno palonych, pełnych aromatów kaw odpowiadają,
że takie truskawkowe aromaty to oni mają w kawie w domu. Czym więc
różnią się te truskawki z kaw specialty od truskawek w kawach
aromatyzowanych? Dla wielu z was nie będzie zapewne zaskoczeniem, gdy
powiem, że wszystkim. Otóż po wypaleniu kawy – zwykle dość starego i
zwietrzałego już ziarna – gasi się ją aromatyzowaną wodą. Co to znaczy? Po
wyjęciu z pieca kawie można pozwolić wystygnąć (tak się to robi w dobrych
palarniach), a można też dla przyspieszenia procesu i sztucznego
zwiększenia masy spryskać kawę zimną wodą. Do tej wody często dodawane
są sztuczne olejki zapachowe i w taki sposób powstają kawy aromatyzowane.
Jest to połączenie starego, niesmacznego ziarna, spalonego na węgiel dla
ukrycia defektów, ze sztucznym olejkiem zapachowym. Czy brzmi to jak coś,
co warto pijać każdego ranka? Nie sądzę. Oczywiście wszyscy producenci
tego typu wynalazków twierdzą, że używają w tym celu najlepszej jakości
ziaren. Jednak na logikę: czy producent naprawdę dobrej whisky
rozcieńczałby ją colą? Czy producent doskonałej jaśminowej zielonej herbaty
spryskiwałby ją dodatkowo olejkami zapachowymi? Czy winiarz dodałby do
dobrego rieslinga sztuczny aromat cytryny? Na te pytania każdy powinien
odpowiedzieć sobie sam.
Podobnie jak w przypadku wina ma to ścisły związek z terroir kawy. W
przypadku segmentu specialty o owoc kawy dba się od samego początku –
nie używa się pestycydów ani herbicydów, a krzewy są pilnie doglądane
przez plantatorów. Następnie owoce zbierane są ręcznie i poddawane
różnym metodom obróbki, by wydobyć z kawy pożądane cechy. Jak widać,
praca z dobrą kawą niewiele różni się od pracy z dobrymi winogronami w
winnicach.
AROMA / AROMAT
FLAVOR / SMAKOWITOŚĆ
AFTERTASTE / POSMAK
ACIDITY / KWASOWOŚĆ
BODY / CIELISTOŚĆ
BALANCE / BALANS
UNIFORMITY / JEDNOLITOŚĆ
To dość proste kryterium, w którym ocenia się, czy kawa jest czysta w
smaku, czy nie ma defektów i charakterystyk nieadekwatnych do terroir.
Kawa powinna być klarowna, czysta. Źle oceniane są „ziemistość”, odczucie
„brudu” i wszelkie defekty, takie jak posmak pleśni, grzybów i tak dalej.
SWEETNESS / SŁODYCZ
To odczucie związane z kompozycją różnych smaków w kawie.
Najsłodsze kawy to te najdojrzalsze w czasie zbiorów. Słodycz powinna być
dojrzała, miodowa, karmelowa.
SMAKOWY TRÓJKĄT
Kawowy bukiet
Rytuał picia kawy, pochylenie się na moment nad przebytą przez nią
drogą i pracą włożoną w każde ziarno to pierwszy krok do uważności
w życiu. Pij kawę powoli, delektuj się, zastanów się nad jej smakiem,
aromatem, słodyczą. Odstaw na chwilę telefon i komputer. Pij wszystkimi
zmysłami! To uczy cieszyć się chwilą i doceniać życie w pełni.
Kiedy pijemy kawę, czas na moment
się zatrzymuje. To taka chwila tylko dla
siebie, ze sobą. To cieszenie się z tej
maleńkiej przyjemności, jaką jest
filiżanka dobrej kawy.
ROZMOWY PRZY KAWIE
Trzecia Fala Kawy to również świetni bariści. Pasjonaci, którzy
uwielbiają kawę i robią wszystko, by podać ją jak najlepiej. Obecnie pokutuje
mit, że bariści to hipsterzy, drwale, koniecznie z brodą, koniecznie
aroganccy. Jasne, w popularnych kawiarniach zdarzają się takie typy: młodzi
ludzie, którzy zachłysnęli się nowym trendem, którzy nie podają americano,
a na śniadanie gryzą ziarna. Dla mnie jednak dobry barista to ten, który
owoc pracy plantatorów, kiperów i roasterów potrafi nie tylko dobrze podać,
ale też o nim opowiedzieć. To ktoś, kto bez nadęcia wytłumaczy
charakterystykę ziarna, pomoże je dobrać. To ktoś, kto potrafi słuchać,
obserwować i najważniejsze dla niego jest to, by służyć kawą. Nie znam
takich wielu. Najwspanialszym, jakiego znam, jest mój kolega Mateusz
Dąbek. To barista z powołania. Testuje sprzęty, ziarna, eksperymentuje. Na
kawie maluje koty, parzy słodkie espresso i ma zawsze otwarty umysł.
Masz największą spośród wszystkich moich znajomych kolekcję
domowych urządzeń do parzenia kawy. Czy któreś z nich lubisz
najbardziej?
Nie, nie mam jednego ulubionego. Są takie, które kupiłem z ciekawości,
a są takie, których rzeczywiście używam na co dzień. Gdybym miał sobie
zostawić tylko jedno, wybrałbym małe V60 – jest szybkie i dość uniwersalne,
a napar odpowiada moim preferencjom. Ale chemex też bardzo lubię, jest
piękny, ma grube filtry – jeśli trafisz z kawą, to z kaczki robi się zając, to
znaczy z kawy herbata, czyli jest pysznie, lekko, owocowo, orzeźwiająco
i lotnie, i nigdy nie wiesz, kiedy tych 500 mililitrów się skończyło. Lubię też
wietnamską blaszkę (phin). To niewiarygodne, co ten kawałek nierdzewki
potrafi zrobić z kawą, na różne sposoby, od espressopodobnych,
esencjonalnych naparów po całkiem spore dripy.
Od czego powinien zacząć ktoś, kto chce parzyć dobrą kawę
w domu?
Oczywiście od dobrej kawy – pół żartem, pół serio – dobra kawa obroni
się w każdej postaci, nie potrzebuje do tego sprzętów, no, może przyda się
nieco wiedzy. Zatem od wiedzy? To na pewno, ale jeśli chodzi o sprzęt, to
zależy, czy ten ktoś chce się wkręcić i eksperymentować, i poznawać kawę na
różne sposoby, czy chce tylko dobrej kawy. W pierwszym wypadku na
początek wybrałbym aeropress. W drugim trzeba sobie, albo nie, nie sobie,
komuś, kto wie, się zna i ma rozeznanie, zadać pytanie, czego się od kawy
oczekuje, jakiej powinna być postaci (objętość, intensywność, dodatki), jak
często będzie przyrządzana, w jakich warunkach, ile zaangażowania
jesteśmy w stanie poświęcić na przyrządzenie kawy. I taki ktoś, kto wie,
takiemu komuś, kto nie wie, a chce wiedzieć, powinien doradzić sprzęt
i metodę. W obu przypadkach przydałby się młynek albo palarnia za rogiem,
łatwiej o to pierwsze, więc polecam młynek.
Czy młynek do kawy musi być drogi? Czym się najlepiej
kierować przy wyborze młynka do domu?
Co to znaczy drogi? Dla każdego to inny próg. Poza tym na początku
mamy jakiś próg X, a po chwili wkręcania się mamy już 10X. Inna sprawa, że
rynek tanich domowych młynków w zasadzie nie istnieje – kawy mielone
i rozpuszczalne skutecznie rozprawiły się z tym sektorem, niestety. Jeszcze
inna sprawa, że (znów) przy odrobinie wiedzy wcale tak dużo wydać nie
trzeba.
Często pierwszym młynkiem jest tani ręczny młynek. Po kilku
miesiącach kręcenia (a w tanim młynku żarna są tępe i wymagają sporo
kręcenia) chcemy się po prostu napić kawy. :) Wtedy wybieramy młynek od
nowa, tym razem elektryczny… Ale to wszystko zależy od okoliczności, więc
nie rozwodząc się, powiem tak: dobrze, jeśli młynek ma żarna, jeszcze lepiej,
gdy ma ostre żarna, a konstrukcja budzi zaufanie i wygląda na stabilną, to
powinno gwarantować względnie równy przemiał. Młynki to temat rzeka.
Pracujesz w polskiej sieci kawiarni. Jakie kawy według Ciebie
najchętniej zamawiają Polacy?
A mogę odpowiedzieć: czarną lub z mlekiem? Tak naprawdę większość
gości oczekuje takiej kawy, jaką sami sobie przygotowują w domu. To nie
jest prosta sprawa w ciągu kilku sekund dostosować dość sztywne ramy
menu kawiarni do oczekiwań, nawyków i przyzwyczajeń. Tak, Polacy
najchętniej piją kawę w domu. Ba, do kawiarni najczęściej nie przychodzą po
kawę, cel jest inny, kawę zamawiają, żeby coś zamówić, i dlatego chcieliby
takiej jak w domu. A w domach najczęściej piją czarną albo z mlekiem.
Częściej z mlekiem. Dopiero potem zaczyna się wiedza, doświadczenie
bywalców, oni już wiedzą, że tę z mlekiem to oni chcą latte albo cappuccino,
albo macchiato. No właśnie, skąd oni wiedzą? Często wcale nie wiedzą, tylko
znaleźli bezpieczną odpowiedź na dziwne pytania tych ludzi po drugiej
stronie lady. Jeśli więc nie mogę odpowiedzieć, że czarną lub z mlekiem, to
odpowiem, że najczęściej (niekoniecznie najchętniej) zamawiają kawę
nieświadomą.
Co lubisz w swojej pracy?
Lubię, jak ktoś się cieszy, że „dostał kawę z serduszkiem”. Czasem
można komuś zrobić dzień – jak to się dziś mówi – zaspokoić prostą, ale
z tych luksusowych, potrzebę. Małe grzeszki, małe przyjemności. Lubię też
to, że codziennie zaczynam to samo od początku, ale za każdym razem
inaczej: z inną kawą, z innym wzorem, dla innych gości. Prosta filozofia
dążenia do doskonałości, ścigania się ze sobą w całkiem przyjemnych,
sensorycznych okolicznościach – oczywiście brzmi to o wiele zbyt
górnolotnie, niż jest w rzeczywistości, bo to przecież mycie naczyń,
sprzątanie i zwyczajne parzenie kawy.
DOŚWIADCZONY ZAWODNIK!
Fot. Mateusz Dąbek
MATEUSZ DĄBEK to
doświadczony barista i zawodnik,
drugi wicemistrz Polski Latte Art 2017.
Na co dzień związany z Coffee Corner
i Cavarious Coffee.
ROZDZIAŁ VII
W życiu trzeba się sparzyć
INSTRUKCJE ZAWSZE SĄ, CHOĆ NIE
KAŻDY JE CZYTA
TYPICA
GEISHA
BOURBON
PACAS
KENT
To z kolei mutacja typiki. Nie ma zgodności co do miejsca jej narodzin:
była to Kenia lub Indie. Znana z wysokich plonów i odporności na rdzę
kawową. Dość czysta w smaku, dość słodka.
MARAGOGYPE
PACAMARA
MARACATU
MUNDO NOVO
SL-28
SL-34
CATIMOR
TIMOR
Tym, co jest nam znane jako kawa, są wypalone ziarna owocu kawowca.
Owoce rosną w pięknych kiściach, z wyglądu przypominają wiśnie: zwykle
są czerwone, błyszczące, okrągłe lub podłużne. Nawet mówi się na nie
wisienki! I smakują dość podobnie: są jednocześnie słodkie i mocno
kwaskowe. Śmiało można pić z nich sok (choć rzadko się to robi, gdyż ziarna
są bardziej pożądane), a z suszonych robić pyszny napar przywodzący na
myśl wigilijny kompot. Taki napar jest na wyciągnięcie ręki: suszone owoce
kawowca nazywane są cascara (z hiszpańskiego: skórka, łupina) i można je
zakupić w wielu palarniach i sklepach z kawą. Moja siostra mawia, że jest to
„herbatka z kawy o smaku jabłek i kompotu z suszu”. Doskonale smakuje
w zimowe poranki, zwłaszcza z dodatkiem przypraw korzennych
i pomarańczy. Latem jest doskonała jako cold brew, czyli parzona na zimno.
Owoce kawowca można zalać zimną wodą, odstawić na noc do lodówki,
a rano przecedzić i gotowe! Co pasuje do takiego cold brew? Plaster
pomarańczy i miód, świeże liście mięty i syrop ze skórką limonki, syrop
z kwiatów czarnego bzu i cytryna.
Jak to z owocami bywa – im wisienka dojrzalsza, tym więcej cukru
zawiera, tym jest słodsza, pełniejsza w smaku. I tutaj znowu można dostrzec
analogię do innych owoców: winogron czy jabłek. Najlepsze są zebrane te
idealnie dojrzałe. Niektórzy plantatorzy, tak jak właściciele winnic czy
sadów, czasem decydują się na inną porę zbioru (kontrolowane
przejrzewanie itp.), jednak robią to dla jakości i smaku.
LICZY SIĘ WNĘTRZE!
Każda wisienka składa się z (od
zewnątrz):
1. SKÓRKI (skin, egzokarp)
2. MIĄŻSZU (pulp, mezokarp)
METODA OBRÓBKI
NATURAL
WASHED
Metoda „na mokro”. Owoce kawowca umieszczane są w zbiornikach
z wodą, mechanicznie oddziela się od ziarna miąższ, przeprowadza się
krótką fermentację, myje ziarno, a następnie suszy. Kawa uzyskana w ten
sposób cechuje się czystością smaku i wyraźną kwasowością.
GILING BASAH
SINGIEL I BLEND
BRAZYLIA
Najbardziej znane regiony uprawy dobrej arabiki w tym kraju to: Sul de
Minas, Cerrado, Minas Gerais, Bahia, Parana i São Paolo. Na opakowaniach
często pojawia się określenie: Brazylia Santos – to nie region, ale nazwa
portu, z którego wysyłane są ziarna. Jeśli producent sugeruje, że to region,
oznacza to, że tak naprawdę nikt nie wie, skąd ziarna pochodzą. A Brazylia
jest naprawdę dużym krajem.
Profil sensoryczny: ziarna z Brazylii są słodkie, o niskiej kwasowości,
nutach orzechowych i czekoladowych, o ciężkim body, zdarzają się aromaty
fiołkowe. Te z obróbki natural bywają soczyście owocowe.
KOLUMBIA
KOSTARYKA
SALWADOR
GWATEMALA
PANAMA
ETIOPIA
KENIA
RWANDA
JEMEN
INDONEZJA
INDIE
NIE MA AMERICANO!
ZOSTAWIONA NA LODZIE
Zdarza się, że emocje sięgają zenitu, problemy się piętrzą i łatwo wtedy
o najgorsze możliwe rozwiązania. Co wtedy zrobić? Po pierwsze, spróbować
ochłonąć, czyli uspokoić się i pozbyć uczucia gorąca. Czy kawa może w tym
pomóc? Oczywiście. Jako pierwsza z pomocą przychodzi ICE COFFEE, czyli
gorąca kawa wylewana wprost na kostki lodu. Taka kawa jest dość czysta,
klarowna, soczysta, orzeźwiająca. Możemy w ten sposób zaparzyć kawę
z dripa, chemexa czy aeropressu, jednak należy pamiętać, że część wody
używanej do jej przyrządzenia znajduje się w serwerze w postaci lodu, więc
kawę zalewamy mniejszą ilością wody. Mielimy ją też nieco drobniej niż
zazwyczaj.
DRIP NA LODZIE
PRZEWODNIK PO PARZENIU
Brrr!
WODA:
200 g (200 ml)
LÓD:
100 g
ZIARNA:
18 g [3 łyżki stołowe; 6 g / 100 g (100 ml) wody]
CZAS PARZENIA I RYTM:
2,5 min – Mika Urbaniak, In My Dreams
GRUBOŚĆ PRZEMIAŁU:
drobniejsze niż do klasycznego dripa – pomiędzy grubym piaskiem a solą
kuchenną
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
A co, jeśli nie zawsze można ochłonąć? Czas nauczyć się cierpliwości,
przeczekać, przespać się z tym. Nauczyciel francuskiego w liceum powtarzał
nam codziennie: „restez zen” i namawiał do nabrania dystansu. Twierdził,
że zwykłe odstawienie problemu na jedną noc już potrafi zdziałać cuda.
W tamtych czasach cierpliwość nie była moją najmocniejszą stroną: nigdy
nie ułożyłam do końca puzzli, nie czekałam w kolejkach w sklepach, wyniki
nauki czy pracy chciałam widzieć natychmiast, problemy rozwiązywać teraz,
zaraz mimo napiętej sytuacji. Świetną szkołą cierpliwości okazała się praca
w drewnie, a później praca z kawą. Czynności, które wymagają czasu
i których nie da się przyspieszyć, pozwalają na uspokojenie niecierpliwego
ducha. Od czego można zacząć? Od przygotowania własnego cold brew.
Czym ono tak właściwie jest? To kawa „parzona” na zimno, czyli
macerowana. Skąd wziął się pomysł na takie „parzenie”? Od herbaciarzy
oczywiście, nie od dziś wiadomo, że są znacznie cierpliwsi niż kawosze.
Konkretnie ten pomysł został zaczerpnięty z japońskiej metody shinobi-cha
(shinobi – cierpliwość, cha – herbata), która polega na zasypaniu liści
herbaty kostkami lodu i oczekiwaniu, aż lód się rozpuści. Powstały w ten
sposób napar zupełnie się różni od klasycznych parzeń herbaty. Podobnie
rzecz ma się z kawą, jednak w przypadku cold brew czas oczekiwania to
przynajmniej 12 godzin. Napar jest za to niesamowicie gładki, czysty,
klarowny. Co ważne, ma zdecydowanie dłuższą datę ważności niż inne
„mrożone kawy” – cold brew w lodówce można przechowywać od kilku dni
do dwóch tygodni. Jest ono mniej oleiste niż pozostałe zimne kawy, dzięki
czemu niesamowicie orzeźwia. Do przygotowania wystarczą dobry młynek,
świeża, jasno palona kawa i odrobina cierpliwości.
COLD BREW
PRZEWODNIK PO PARZENIU
WODA:
700 g (700 ml)
LÓD:
300 g
ZIARNA:
– na czarny napar: 50 g [8,5 łyżki stołowej; 5 g kawy / 100 g (100 ml) wody]
– na koncentrat do picia z mlekiem: 100 g [16 łyżek – prawie pół 250-
gramowej paczki; 10 g kawy / 100 g (100 ml) wody]
CZAS:
18 h
GRUBOŚĆ PRZEMIAŁU:
średnio grube i grube
RODZAJ KAWY:
jasno palona, jednorodna
Ziarna z Kenii, Panamy, Rwandy, Papui-Nowej Gwinei, Kolumbii,
Konga, Burundi, Gwatemali dadzą napary bardziej soczyste, orzeźwiające,
o musującej kwasowości.
Ziarna z Salwadoru, Brazylii, Peru, Indii, Sumatry, Hondurasu dadzą
napary mocniej czekoladowe, orzechowe, zbalansowane, idealnie
komponujące się z mlekiem.
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
Jest to jedna z najdroższych kaw świata. Jej cena sięga 2000 złotych za
kilogram. Producenci twierdzą, że jest najtrudniejsza do zdobycia
i najlepsza, dlatego najdroższa. Czym w rzeczywistości różni się od innych
kaw? Metodą produkcji – kawa ta jest pozyskiwana w nietypowy sposób.
W Azji żyją łaskuny – śliczne futrzaste zwierzaki z wielkimi oczami rodem
z filmów o Shreku. Łaskuny przepadają za dojrzałymi owocami kawowca
i potrafią wybrać te najsoczystsze i najsmaczniejsze. Połknięte owoce
w układzie trawiennym łaskuna przechodzą wstępne przetrawienie białek,
a następnie są wydalane, zbierane przez plantatorów i obrabiane. Ten proces
ma sprawić, że kawa będzie mniej goryczkowa. W rzeczywistości jednak
w profesjonalnej ocenie jakości smaku i aromatu w ogóle się nie broni.
W smaku jest płaska, drewniana, czasem może lekko czekoladowa.
W ślepych testach określana jest jako kawa gorszej jakości. Co ważne,
większość kaw nazywanych mianem kopi luwak zawiera co najwyżej kilka
procent tych ziaren, więc ich cena jest kompletnie wyssana z palca. Istnieje
jeszcze etyczny aspekt pozyskiwania ziaren. Dawniej rzeczywiście ziarna
zbierane były w terenie, jednak w dzisiejszych czasach w większości
przypadków kawa pozyskiwana jest w nieetyczny sposób: łaskuny są
zamykane w klatkach jak kury w chowie klatkowym. Karmi się je (a
właściwie faszeruje) owocami kawowca, jednak niekoniecznie tymi
dojrzałymi. Pozbawione przestrzeni do życia i zbalansowanej diety, chorują
i umierają. Praktycznie nie istnieje żadna metoda kontrolowania produkcji
ani kaw pozyskiwanych z odchodów łaskuna, ani z odchodów innych
zwierząt (słoni, ptaków). Za ziarnami, które pochodzą z układów
pokarmowych zwierząt, zwykle kryją się dramatyczne historie. Za wielkie
pieniądze.
MIT JAMAICA BLUE MOUNTAIN
PODKOPY W POKOJU
NIEOSZLIFOWANY DIAMENT
OPAKOWANIE MA ZNACZENIE
Piękne złote opakowanie znanej marki nie zawsze kryje w sobie dobrą
kawę. Dobra kawa to taka z transparentną historią pochodzenia, o którą
dbano od krzaczka do paczki. Opakowanie powinno być nie tyle narzędziem
marketingowym, ile pełną etykietą produktu, która pozwoli nam na
racjonalny wybór i decyzję o zakupie. Bo kawa jest jak wino. I tak jak wino
powinna być opisywana. Mało kto świadomie kupi „wino marki wino” czy
wino z mieszanki winogron z Unii Europejskiej. Oczekujemy szczegółów:
kraju, regionu winiarskiego, szczepu, rocznika, miejsca wytworzenia,
podmiotu butelkującego, informacji o importerze i tak dalej. Dlaczego więc
z kawą jest inaczej? Bo przez lata uczono nas, że najlepsze kawy to te rodem
z reklam telewizyjnych. Jak świadomie podjąć decyzję o wyborze kawy? Jakie
informacje koniecznie powinny się znaleźć na opakowaniu?
KRAJ – REGION – PLANTACJA – STACJA
Dobrej jakości arabiki mają bardzo szczegółowo określone pochodzenie.
Bo tak naprawdę informacja „kawa z Brazylii” czy „mieszanka ziaren
z Ameryki Środkowej” praktycznie nic nam nie mówi o zawartości paczki.
Kawy z konkretnych krajów i regionów mają swoje terroir, na które składają
się określone warunki uprawy. Każdy kraj ma inną specyfikę, każdy region
ma inny skład gleby czy splot warunków atmosferycznych. Kawy z Afryki,
w dużym uproszczeniu, są bardziej owocowe, cytrusowe, o orzeźwiającej
kwaskowości, z nutą czerwonych owoców. Kawy z Ameryki – bardziej
łagodne, zbalansowane, orzechowe, o delikatnej kwasowości. Kawy z okolic
Azji są bardziej ziemiste, łagodne, o dużej cielistości, czekoladowe, z nutami
przypraw. I tak właśnie po kawie z Etiopii spodziewamy się aromatu
herbaciano-cytrusowego, po kawie z Salwadoru aromatu orzechów, a po
kawie z Indii aromatu czekolady i ostrzejszych przypraw. Jednak informacja
o kraju pochodzenia to bardzo, bardzo mało. Na przykład zdecydowanie
różnią się od siebie kawy z różnych regionów Etiopii: po ziarnach z regionu
Yirgacheffe spodziewamy się nut bergamotki i cytrusów, po ziarnach
z regionu Harrar – aromatu suszu owocowego, a po ziarnach z regionu
Djimma – nut torfowych i pikantnych. Po co nam informacja o plantacji lub
stacji? Zwykle sugeruje nam to, że kawa nie pochodzi z uprawy
przemysłowej, a to bardzo istotne kryterium. Ziarna z plantacji
komercyjnych są zdecydowanie słabszej jakości: zawierają mniejszą ilość
olejków eterycznych, a ze względu na gorszy stan gleby (sztuczne nawozy,
środki chemiczne do usuwania szkodników i chwastów) są zdecydowanie
bardziej gorzkie i cierpkie.
Na mniejszych plantacjach stosuje się naturalny kompost, zacienienie
przez inne drzewa, ręczny zbiór – przez to na zbiór czeka się dłużej, jednak
ziarna zawierają więcej olejków eterycznych i cukrów, dlatego są
zdecydowanie smaczniejsze, słodsze, bardziej owocowe.
WYSOKOŚĆ UPRAW
ODMIANA BOTANICZNA
Jak już wiadomo, kawa to nie tylko arabika czy robusta. Arabiki dzielą się
na dziesiątki odmian botanicznych. W przypadku jabłek decydujemy się na
konkretną odmianę: szarą renetę, antonówkę czy champion, bo to właśnie
odmiana mówi nam o słodyczy, aromacie, kwaskowości – i dokładnie to
samo dzieje się z kawą. Ziarna maragogype cechują ciężkie body, wysoka
słodycz i nuty kwiatowe, ziarna pacamara mają wysoką słodycz, nuty
kwiatowe i lżejsze body, ziarna typica to czystość smaku i balans, ziarna
peaberry to wyjątkowy wybuch aromatów, ziarna bourbona mają wysoką
słodycz i wyraźną kwasowość. I tak dalej – najlepiej samemu odkryć swoje
ulubione odmiany.
OPIS SENSORYCZNY
Co było pierwsze: jajko czy kura? Co jest ważniejsze: świeży zbiór czy
świeże wypalanie? Palarnie powstają jak grzyby po deszczu, każda oferuje
świeżo paloną kawę… ale te kawy czymś się jednak czasem różnią między
sobą. Bo nie każda świeżo palona kawa to dobra kawa. Bo kawa świeżo
palona, ale latami trzymana w magazynie wcale nie będzie już taka dobra.
Takie ziarno traci swoją wilgotność i związki aromatyczne i po wypaleniu
ma aromat… tektury, drewna, papieru. To tak zwany OLD CROP. Kawa
powinna zostać wypalona maksymalnie rok po zbiorze. Nie później. I miło,
gdy informacja o dacie zbioru pojawi się na opakowaniu.
Kupowanie świeżo palonej kawy z nieświeżego, starego zbioru jest jak
kupowanie starych ziemniaków na wiosnę, gdy targi są pełne nowalijek, jak
robienie steka z mięsa, które dwa lata spędziło w lodówce sklepowej
(odświeżanego jedynie co pewien czas jakimś specyfikiem), jak robienie
konfitur z mrożonych truskawek. Nie ten aromat, nie ten smak, nie ta
jakość.
Bardzo ważną informacją jest to, czy kawa została wypalona pod ekspres
ciśnieniowy, metody przelewowe czy też może jest to omniroast.
Nieświadome użycie kawy pod espresso w dripie lub na odwrót może
skutecznie zniechęcić do całej zabawy w parzenie kawy.
BLOOMING. ROZKWITANIE
Slow food, slow coffee, slow life. Dobra jakość jedzenia, kawy i życia są
właściwie tożsame. Bo jesteś tym, co jesz. Poranek z dobrą kawą, świeżym,
wysokiej jakości pieczywem z wiejskim masłem nie ma sobie równych. To
taka chwila przyjemności i dobry początek dnia. Dla lepszego samopoczucia
potrzebujemy dobrej jakości snu, powietrza, wody i jedzenia. To od tego
wszystko się zaczyna. Zdaję sobie sprawę, że zarobki w naszym kraju często
nie pozwalają na to, by kupować najdroższe wina, sery czy kawę. Ja jednak
wyznaję zasadę, że mniej znaczy więcej. Wolę zjeść mniejszy kawałek
pysznego francuskiego sera pleśniowego czy porządnego cheddara niż
wielki kawał nafaszerowanego chemią produktu, który ledwie uzyskał status
sera. I nie zawsze najdroższe znaczy najlepsze! Z kawą jest tak, że często te
jakościowe w palarniach kosztują mniej niż te opakowane w złotko
w marketach. Nie trzeba zaraz zaopatrywać się w kawy za 250 złotych za
kilogram, dobrej jakości ziarna można kupić w „normalnej” cenie
w niewielkich palarniach.
Nie zakładaj niczego z góry
Masz prawo lubić kawę z mlekiem i cukrem albo americano i nikomu nic
do tego. Twoja kawa to twoja chwila przyjemności. Żyjemy w kulturze,
w której umartwianie się i zapominanie o sobie samym i własnych
potrzebach z jakiegoś powodu jest gloryfikowane. A prawda jest taka, że nikt
nie potrzebuje już mesjanizmu i „cierpienia za milijony”, dlatego mów
o swoich potrzebach. Czy dotyczy to kawy, czy jakiejkolwiek innej sytuacji.
Nikt nie zna ich tak dobrze jak ty, nie licz na to, że każdy sam się domyśli.
Z kawą jest jak z nauką angielskiego. Większość z nas boi się odezwać
w obcym języku, nawet jeśli uczymy się go latami. Obawiamy się, że zawsze
znajdzie się ktoś, kto mówi lepiej, kto nie robi błędów, kto ma ładniejszy
akcent. Boimy się krytyki, nie bez powodu. Każdy z nas zna przynajmniej
jedną osobę, która jest „specem” w każdej dziedzinie, która wytknie nam
każdy błąd, która inaczej wymówiłaby jakieś słowo lub lepiej zaparzyła kawę.
Nie musisz mieć akcentu jak angielska królowa, ważna jest umiejętność
dogadania się i wyrażenia swoich myśli. Czy kiedy rozmawiasz
z obcokrajowcem, który uczy się twojego języka, myślisz sobie na każdym
kroku, jakie to straszne, że popełnia błędy, czy cieszysz się, że się uczy i chce
się komunikować? Podobnie jest w kawie: ważne, by sprawiała przyjemność,
by smakowała, by była radością. Próbuj, eksperymentuj, ucz się we własnym
tempie. Niech sam proces parzenia czy picia kawy sprawia ci przyjemność.
www.otwarte.eu
Wydawnictwo Otwarte sp. z o.o., ul. Smolki 5/302, 30-513 Kraków
Plik opracował i przygotował Woblink
woblink.com