Professional Documents
Culture Documents
Wstępem opatrzył
JAN PROKOP
PAŃsTwoTvY
INSTYTUT WYDAWNICZY
Tytul orygiualu
<SPOON RIVER ANTHOLOGY,
Przeniesienie punktu ciężkości.z -ia,, poety na ,,ja,, bo- Podobnie jah epiha, epitafiurn rn6ui, o zarnhniętej osta-
hater1u _ rnieszhaficia Spoon Riaer spoczyaających na tecznie przeszlości' Staje się pornnihiem przesztości, n'ie
miejscoaym cn?entarzu _ ohazato się szczegdlnie ovłocne zcn',sze panegirycznyrn _ u Mastersa _ częściej osharża-
ortystycznie. SIuchamy zoyzna , poznajemy skryte myśli jącym tub po prostu dającym śaźadectuoprauldzźe:
i plątaninę los6u ludzki,ch przedstauionych uprost, bez
Palestra złoży|ami hołd
odautorskiego homentarza, z epickirn dystansem i obiehty-
wzniosłymi słowami czcząc mą pamięć.
aiznxern, z epichirn poszanoaaniern riźnorodnoścź i nieuy-
,::":x::
Także wieóc w przyniesiono mnÓstwo -
;ł;Til"Ęl:
uitalistyczna filozofia zbliża się do rnądrościludouej. Po-
zaalając przelnauiać uprost saym bohaterom, poanstrzy-
":::.:' mując się od komentąrza odautorshiego poeta dopuszcza do
głosu najrozmaitsze, często biegtlnoao przeciane, postaay
CodziennośćnabźerąaytniarÓa monumentalnych. Milno aobec życia, Antologia staje się konfrontacją postau, aie-
naturalistycznyc|t.realiizo, mimo częstej stylizacji języka na logtosoulym dialogiem, u htÓrym hażd,yuyhłada saoje racje.
potoczność,mimo porzucenia rygorÓu regularnej uersyfi- fona przełnauliaoboh męża,dzieci obok ojca, Fzyia-
kacji i mimo naśladoaania toku. skł'adnioaego mÓuionej ciel o b o k tlrzyjaciela, zorÓg o b o h z!]roga.M6uią banhie-
angielszczyztty, Masters nieaiele nta utsp1lnego z natura- rzy i ułÓczędzy, tllyzyskiaacze i uyzyshiaani,, sędztoa e
lianem. Rzeczozclość i prostota jego ulierszy blisha jest lako- i sądzeni, pijacy i przyzzl.loici obyaatele, uczeni i prostacz-
niczności antycznycIl napis6u nagrobnycll, Masters byI houie, cynicy, zttracjusze, aariaci, haptani,, poecź,d,ziukź,,.
zoielI'licielenl starożytnyclt' i pomysI antologii poustał, Antologia daje obraz Ameryhi a epoce przernian, odcho-
ia oparciu o t!)zory grechie, dzi poholenie pamiętające Lincolna, poholenie pionier6a,
Epicki dystans łączy się z dążeniem do filozoficznych Przełonl,ulieku przynosi gulał'touny rozaij przemyslu, staa-
uogÓlnie , Bolnterzy książki patrzą'-na zulasne zatnknięte rza sza,.se kariery dla pozbaułionyclt,shrupuliu jednosteh.
dośuliądczeniażycioue z perspehtyay śntierci' Ich uypo- Rozaij hattitaliznru niszczy d,robnych farmeriu, zrnienia
uiedzi stają się jah gtlyby duchoaym testamentem,poclsu- ich zo najenlnikÓa. Mosters, tlodobnie jah u pouieści atne-
mouanieln tego, co przeżyli, Refleksja uyrasta z hon- ryka shiej tego ohresu Dreiser, angażuje si,ępo stronie ay-
hretn,ego clośuiatlczenianajczęście j ohreślonegozaaodem zyskiulan),cll, piętnuje puryta ską obł.udęfinansjery, htÓra
zayhonyuanym przez bohatera. Clrcmih będzie m6ulił ma za ręku adtninistrację i sądoanictloo:
o sprzecutościpieruiast|ł,6u u duszy ludzhiej i rodzących
się stąd dratnatacll, ogrodnih poaie:
Myślisz, źe Daisy Fraser
byłaby bez dachu nad głową,
...wiem,
gdyby fabryka kotrserw nie zechciała połknąćjej domku i pola?
ił,e gale.zie drzewa
nie rozciągają się szerzej niż korzenie.
Jakże by rvięc dusza człorvieka A czy myślisz,ż'ebar Johnnie Taylor i knajpa Burcharda
mogła być szersza nlŻ życie, ktÓre przeźry|? byłyby zamknięte, gdyby grosze tracone na trunki
nie wracały, dzięki prohibicji, do kieszeni Rhodesa,
Reflehsja uyrasta z konhretnego dośuiadczenźa. Uyhry- żwiększajacsprzedażbut6w i kolder,
zoa analogie miętlzy ś*^ictenl
przyrody i śuliatemlud,zkim. dziecięcychplaszczykÓrv i kolysek?
To myślenie symbolicate, ulaścitle mąclrości,lud6a pier- C6ż, prawda moralna jest dziurawym zębem,
uotnych, nadaje szczeg lny charahter poezji Mastersct.Jej kt6ry musi być wypełniony złotem.
Prezentując krytyczny obraz Atneryki na ptzel,omie uie-
hu, Masters jest fuzecież bardzo atn,erykanski a sarytn kul-
cźe idealdu refublihmishich, hulcie natur silnych ź ener-
gicznych, żyjqcych pelnaą życia. Pohnlenie pionier6a prze-
ciastauia ska,rlalyrn potomknm. AIe jednocześnie s@n
należy d,o pokolenia intelebtualist w ameryha skich ary-
obcoaanych ul spolecze stułie rząd,zony,n pra&,em pi'enią-
dza. Stąd, jego zaźnteresoulanie i sympatie d,la outsi,derÓu:
dziank6u, tąntastiu, poet6a4 ptostaczk a, a Óczęgilu po-
gard,zanych przez zdroao myślący o96l. Sarn jest także
outsiderern obseraującym z boku i porianującym losy ludz- SPOON RIVER
kie. Nieobca rnu jest ironia postronnego obseruatora, ale
nieobce także uspÓIczucie męd,rca starającego się zrozu-
mieć dzi.umość śu ata, pouściągliaego u osqdzan,iu, nie d,a-
jqcego się zaieść pozorom,, pytającego i szuhającego:
13
Potem ją Ella, Kate i Mag przywiozly .na terr
[skrawek ziemi -
Wszystkie, wszystkie śpią tu na wzg6tzu. sĘDzIA ARNETT
Gdzież jest Wuj lzaak, Ciotka Emily,
Gdzie stary Kincaid-Mieszczuch i Sevigne Houghton,
I Major Walker, z kt rym rozmawiali
Wielcy mężowie rewolucji?
Wszyscy, wszyscy śpią tu na wzg6rzu.
Tak, to prawda, obywatele,
P'rzywieź1'iim z wojny nieźywych syn6w, fe m6j stary rejestr |eża| |atami
Cć'rki wrć'ciły rozbite ptzez życie, Na p6łce nad mą głową, nad
I p|aczące ich 'dzieci, kt6re ojc6w nie mają _ Krzeslem sędziego. To prawda, ,powiadam,
Wszyscy, wszyscy śpią tu na wzg6rzu. fe rejestr miał żelazną oPrawę'
Kt6ra roąllatala moją łysinę spadają. _
Gdzie jest Stary Jo.rres-Rzępoła, (P rzypuszczam, iż przy czyną rĘadku
Co igrał z życiem.lat dziewięćdziosiąt, Było wrzenie powietrza nad miastem,
Gdy z piersią odkry,tą szedl przeciw śniegom, Gdy cysterna benzyny w zakładach 'blasza.nych
Gdy pil' bundy urządzał karczemne, Wybuchła oślepiając,,Budrysa'' Weldy'ego) _
Nie myśląco żonie, o 'dzieciach, A'łe zbadajmy Ęrawę punkt po punkcie,
o złocie, .miłości
czy rriebie? Rozważmy skrupulatnie, co się wydarzyło:
oto wciąż szepce o tych dawnych latach, Najpierw stwierdziłem: mam rozciętą głowę,
Kiedy narybku pełne były wody, Lecz potem stała się owa rzecz straszliwa:
o wyścigachlkonnych niedaleko lasku, Kartki rejestru trzaskały, wirowały
o tym, co Abe Lincoln rzekł Wok6ł mnie niby talia kart
Razu pewnego pod Springfield. W kuglarskich rękach żonglera.
I do kofica wi'działem te kartki.
Leszek Elek!oroa'icz
Aż rzekłem wreszcie: Wszak to kartki nie są,
Cayż nie widzisz, że to dni, dziefi za.dniem,
Dzieri po dniu lat sioderndziesięciu.
Dlaczego wię torturujesz rnnie kartkami,
Kt6re pokrywa tak mizerny zapis?
Michal SPrusilirki
t4
!--
MTEJSCOWY ATETSTA JOHN BALLARD
lan Ptoho|
.. i I
Ą-
PAULINE BARRETT
A. D. BLOOD
l8
t9
rriŁi.-
RICH.Ą.RD BoNE YEE BOW
Kiedy znalazłem się w Spoon River, Posłano mnie do niedzielnej szk łki w Spoon River,
Nie wiedziałem, czy to, co m6wili, Chcieli, abym porzucil Konfucjusza dla Jezusa.
Moglem być nie gorszy prÓbując nam wić ich,
Jest fałszem czy prawdą.
Przynosili mi epitafium aby porzucili Jezusa dla Konfucjusza.
I okra,zywszymnie, gdy pracowałem, A]e ukradkiem, jakby to był figiel,
Powtarzali: ,,Był tak dobry'', ',on był tak Harry Wiley, syn pastora, zaszed| mnie od tyłu
[wspanialy", i wbil mi żebra w płuca
ciosem pięści.
,,orra była tak słodka'', ,,To prawdziwy
Ichrzesoijanin". Więc nie wrÓcę juź, nie spocznę obok przodk w w Pekinie,
Rzeźbiłem zgodnie z ich życzeniami i wnuki nie z,ł'oż'ą
ofiar na mym grobie.
Nie wiedząc, jak było rzeczywiście.
lan Prokop
Lecz p źniej, gdy pośr6d nich źyłem,
Poznałem, jak bliskie życia
Były epitafia zamawiane dla umarłych.
Ale nadal dluto było wierne ich pieniądzom,
I tak razem z nimi pisałem kłamliwą kronikę
Nagrobk6w,
Jak historyk, kt6ry pisze
Nie znając prawdy
Lub ją skrywając za czyjąs namową.
20 2l
l-'
SARAH BROWN JOHN HORACE BURLESON
Jan ProhoP
22 2E
FLOSSIE CABANIS JOHN CABANTS
lan ProhoP
21 25
GRENVILLE CALHOUN HENRY C. CALHOUN
lan PrchoP
26 27
CALVIN CAMPBELL EUGENE CARMAN
lan ProhoP
28 29
ELIZABETH CHILDERS JOHN M. CHURCH
/an Prohop
30 3t
NELLIE CLARK
SETH COMPTON
Mareh Skuarnźcki
**-
^&
ROBERT DAVIDSON
SILAS DEMENT
Forosłem w sadlo duchowe źerując na duszach iornych. !.6tno9 byla, wokrił ani żywej duszy.
Pmad lcominem sadu
ft>otkawszy silnego ducha,
Raniłem jego dumę i wyżerałemsiły. -Chart dymu harcował i ścigał -
Wiatr p łnocno-zachodni.
Znają ni.edobry m6j spryt schroniaia przyjaźni, Przenioslem drabinę na szczyt schod6w,
Bo gdzie tylko moglem skraśćprzyjaciela, kradłem. Wsparłem ją o ramę w|azu
I .gdziekolwiek roslem we wplywy, założywszy 'W
su,ficie portyku,
.Wpełzlem
Miny pod :cudząambicję, nie wahałem się, pod dach, pośr d ikrolrwie,
By tylko swej własnej wygodzić. I rzuciłem między sucle bellri
A tryurnfować nad duszami irr.nych, Zapa|one trociny nasycone naftą.
By tylko się 'dowodnie przekonać o własnej przewadze, Po krd'tkiej chwtli zabtzmiał dzwon pożarnY:
Był.o dla mnie rozkoszą Alarm! Alarm! Alarm!
Bodźc w rozweselających'do gim.nastyki duszy. I strait ogniowa ze Spoon River
Pożerając dusze powinienem byl żryćwieczlie, Przybiegła z tuzinem wiader, i oblewała woda
Ale ich szcząbki nieprzetrawione przyiprawiły mnie W.spanialy ogieri, coraz gwałtowniejszy,
o morderczy nieżyt 'nerek. i jaśniejszy, aż zawali|y sii sciany
Z |ękami, podnieceniem, zapaściamimysli, Yvl",y
l waPienne kolumrry, pod kt rymi stał Lincoln,
Nienawiścią,podejrzliwością,zakł ceniami wzroku, Ru-nęłyniby drzewo frzez drwa7a podcięte...
Zwa|ił'em się wreszcie z krzykiem. Gdy powr cilem tutaj z Joliet,
Pamiętaj paproć:
Nie pożera orra innych paproci. ltał iuz nowy gmach sądu zvłie czony kopułą.
Zostałem ukarany jak wszyscy' kt riy niizczą
Przeszłość w imię rprzyszlości.'
lcrzy Niemojoushź
34
35
Przymierz te szkla.
Głębia powietrza.
W'śmiJnicie! A teraz?
DIPPOLD OPTYK Światlo, tylko światło,w nim kaŻda rzecz świata
[jak zabawka.
W porzą,dku, takie wlaśnie damy okulary.
Michal SPrusitlshi
Co ,widzisz teraz?
Czerwone, ź6lte, pur'purowe kule.
Chwileczkę! Teraz?
ojca, siostrę, matkę.
W porzą,drku|Teraz?
Rycerzy w zbł.oi, piękne kobiety i żly'cz|iwe
[twarze.
Weź te!
Łaro' zboża - rniasto.
Świetnie! A 'teraz?
Młodą .lcobietę,nad nią nachyloni aniołowie.
Mocniejsze szkła! A teraz?
Wiele kobiet, ich wzrok jasny, usta rozchylone.
Weź' te!
Tylko 'puchar na stole.
Aha! Weź te szkła!
Tylko otwarta przestrze - nic określonego.
Zgadza się! Teraz?
Sosny, jezioro, letnie niebo.
Te lęsze. Teraz?
Książka.
Przeczytaj mi stronę.
Nie mogę. Wzrok biegrrie poza nią.
E7
FRANK DRUMMER HARE DRUMMER
lerzy Niemojoashi
68 39
SHACK DYE
ENOCH DUNLAP
Ileż to ruzy w ciągu dwudziestu lat Biali lu&ie drrviłi ze mnie na wszelkie sposoby.
Byłemwasżymprzywidcą,o przyjaciele'.,P,lil Ściasali z mego haczyka wielką rybę
l wiiiati naó małą, gdy odchodziłem.
Czy jaż za.pom,nieliścieo wyborach i zebraniach, Umocować wędkę, i kazali rni udawać,
że nie widziaiem dobrze swojego połowu..
Kiedy to na moich ,barkach
Spoczywał ciężar ludzkich spraw Gdy cyrk Burr Robinsa odwiedził miasteczko,
r''.t.oiiti l}ogromcę'aby - wypuściłoswojonego
Wy'magających troski i starania? tlamParta
Czasami ten i 6w byl chorY
Albo rniał chorą babcię, Na arenę, i kazali mi udawać,
Albo odsypiał Iprzepicie, fe zwyci,ężambestię niby !1m1ol'. '
Albo m6wił: ,,Jest naszym leaderem, I ia, za Pruyrzeczonepięćdziesiąt dolarÓw,
Wszystko załatwi, wa|czy o nasze sPrawy' Ziwlokłem ją do klatki.
My go więc tylko popierajmy.'' F"*''.go rału wszedłemdo swojej kuźni
o, jak przeklinaliście moje przegra'ne' I zad'rźa|em widząc podkowy rpe|zające
_
oskarżaliścieo zdradę, Po podłodze' jakby iLywe
Waiter Simmons podłożyl magnes
Kiedy wyszedłem z zebrania w momencie,
Gdy zgromadzeni tam wrogowie ludu Pod beczkę wody.
Czyhali tylko na stosowną chwilę, e 3ua''at *''y.ćy w}, W}, biali.ludzię,
By zszargać Święte Prawa ,Człowieka. Zbiaźnilriściesię i z tą rybą, i z lampartem,
Nędzny motłochu! opuścilem salę I wiecie nie więcej niż koóskie podkowy
-O
By p6jśćdo .klozetu! ty*, co kierowilo wami w Spoon River'
Michal SPrusi shi
Mueh Shuarnichi
4l
40
FALLAs' sTANowY CLARENCE FAWCETT
ĘRoKURAToR
42
WALLACE FERGUSON ANTHONY FINDLAY
'Iam
w Genewie, 6dzie Mont Blanc płyrrie
Nad jeziorem koloru wina jak obłok, a wietrzyk dmucha Więcej zyskują i kraj, i człowiek,
Przez pusty błękit nieba i huczący Ren KaŻdy kraj i wszyscy ludzie,
Gna pod mostem w rozpadlinach skal, Gdy lęk wzbudzają, a nie miłość.
Zaś muzyka z kawiarni jest cząstką przepychu I podobnie jak nasz kraj
WÓd taóczących w potokach światla, ołaaluy raczej przyjaźó inny'ch'
I najczystsze tony geniuszu Jana Jakuba Niż zrezyg'rrowa| z ibogactw,
Są milczącą muzyką tego, co człowiek widział i słyszał_ Tak samo .lepiej jest człowiekowi
Tam więc, powiadam, w Genewie, czyżby zachwyt by| Stracić przyjaci | niż pieniądze.
Imniejszy oto ukryta mądrośćznala slaroilytnym:
Dlatego, że nie mogłem odna|eźćwięzi z dawnym sobą, ,,Kiedy nar6d walczy o wolność,
Tym, co przed dwudziestu laty wędrował po Spoon River, W rziczywistości ciełpi z braku władzy
Ani pamiętać, czytn wtedy byłem i co czułem? Nad tymi, kt rzy ją sprawują.''
woziwoda
Przeto ty, duchu, jeśli zatracisz się w śmierci Ja, Anthony Findlay, niegdyśskromny
I przebudzisz się w jakiejś Genewie, u st6p jakiegośMont Piąłem się ku wielkości,
IBlanc, Aż mogłem tłumom rzec _ przyjdźcie,
Jaki przeżyjesz niepok j, jeśli nie rozPoznasz w sobie Lub tłumom rozkazać _ odejdźcie -
Tego, kto żyl i kochał w cichym zakątku, Pewien. żrcnar6d nie może być dobry'
Znanym jako Spoon River przed laty, laty utraconymi? fe nie osiągnie dobra,
Jeśli silni i mądtzy rrie mają kija
Mźchal Sprushóshi Na tępych i słabych.
Ivlareh Skaąrnicki
44
WILLARD FLUKE WEBSTER FORD
{6
rzuć się w ogieó' umieraj z pieśniąwiosenną,
jeśli musisz umierać wiosną. Nikt bowiem
z tych, co ujrzeli błatz boga, oie zdola żyć da|ej. BENJAMIN FRASER
Więc musisz wybierać - śmierćw ogniu
a.lbo śmierćpo latach udręki,
przemieniony w drzewo zakorzenione w ziemi,
czując straszliwą dłori nie tyle wczopioną w pieó,
co dławiącą niemotą, gdy pełznie
,ku Iaurowym listkom, wciąż ftwitnący.m,
aż padniesz. o liście moje, zbyt zwiędłe na wierice
Ich duchy uderzały o mnie
dobrezaledwiena urnywspomnieó,
d"b.. l:ffT#l.' jakby tysiącem skrzydeł motylich.
dla innych serc bohaterskich, dla nieustraszonych Zamyka|em ocry i czułem ich drżenie.
[piewcÓw życia _ Zamykalem oczy, a przecież, wiedzialem, kiedy rzęy
O delficki Apollo!" ocieniały im policzki u $Bll{lzczonychpowiek,
kiedy odwracali głowy,
lan ProhoP tkiody ich szaty p,rzylegaly ciasno
i kiedy opadały sutymi faldami.
Ich duchy czuwały nad moją elrstazą
{ odlegly'm spojrzeniem .gwiezdnej obojętności.
I Ich duchy pasły oczy moją męką _
piły ją niĘ wodę życia.
Z rumieócami na twarzy, z rozbłysłym o'kiem _
ii
i
bijący płomieó mej duszy oblewał ich duchy pozlo'tą
jak skrzydła motyla wpadającego w sloneczny promieri.
,Prosili mnie o życie, życie, ż'ycie.
Lecz biorąc źycie dla siebie,
chwytając i miażAżącich dusze,
jak dziecko rczga'iata ryi'nnę 91911ąi piję
ściekający z dloni 'purpurowy sok,
w tę bezskrzydłą prÓżnię,
zsta4piłerrr
gdzie alri czerwieó, ani złoto, ani winne grona'
ani bijący rytm Ęcia nie są znane.
lan Prohop
50
5l
AMELIA GARRIC JACOB GOODPASTURE
To prawda, ja leżę wśr<idskarla|ych 16ż, Kiedy Fort Sumter upadł i wojna wybuchła,
W zapomnianym kącie pod plotcm Płakałem z yoryczy w duszy:
Zarosł'ympowojami z lasu Siversa. ,,och, nie rna cię juź, sławna Republiko!''
A ty, ty łr lujesz w Nowym Jorku: Gdy pochowali mego syna ż,o|nierza,
fona znanego milionera, A trąbki brzmiały i huczały werble,
Na,zwisko z towarzyskich kronik, Serce złamałosię pod brzemieniem
Piękna, podziwiarra osiemdziesięciulat i zapłakałem:
Być może z przesad,ą, ,,o synu, ktÓry padłeśw bratob jczej wojnie,
Kt6rą stwarza społeczny dystans. Zamęczony w walce o Wolność!''
.W
oczaclr światazdobvłaśsukces. I powlokłemsię tutaj' pod trawę.
Ja poniosłam klęskę. A teraz z szanciw czasu, patrz:
fyjesz, ja umarłam. Po trzykroć trzydzieścinilion w ludzi
Ale wiem, źe pokonałamtwego ducha: Sprzymierza się w miłościwiększej prawdy
Wiem, irc |eżącz da|a od ciebie, I w skupieniu oczekuje narodzin
od wspaniałegoświata,gdzie nikt o mnie nowego Piękna,
Zrodzonego z Braterstwa i IMądrości.
[nie słyszal,
Jestem nicosiągalną potęgą g6rującą nad oczyma duszy widzę Przernienienie,
Zanim rvy je ujrzycie.
[twym życiem,
Kt6ra go ograbia z pełnego triumfu. Lecz wy, nieprzeliczone lęgi złotych <rrltjrv
Z gniazd wciąż wyższych, strza|y słoneczne
Marek Skuarnicki Mknące w g(irne rejony Myśli,
Darujcie ślepotędawno zmarłej sowie.
Michal Sprusi shi
52 53
GEORGE GRAY HAMILTON GREENE
lan l'rokop
54 JJ
BEDNARZ GRIFFY DORCAS GUSTINE
Bedrrarz musi znać się na kadziach. Nie kochali mnie ludzie z miasteczka,
Ale ja się też czegośnauczyłem o życiu, Gdyż nie kryłam swych myśli,
A *y, wałęsający się wok6ł tych grob6w, I wobec tych, co przeciw mnie wykroczyli,
Wyobrazacie sobie, że znacie życie, Składałam jawny protest, zaś nie skrywałam uraz,
Myślicie sobie m.oże,że wzrok ogarnia dalekie Tajemnych niechęci czy ża|6w.
[horyzonty, Sławi się wielce czyn spartaóskiego chłopca,
A naprawdę, to tylko popatrujecie na ściany Kt6ry ukrył wilka pod opoilczą
flswej kadzi. I pozwolił _ bez słowa _ szarpać swe wrnętrzności.
Nie umiecie się wspiąć na jej krawędź Dzielniej jest, myślę,po prostu schwycić wilka
I obejrzeć sobie śr.łiatarzeczy poza nią, I wa|czyć z nim otwarcie, choćby na ulicy,
Samych siebie widząc r wnocześnie. Pośr6dpyłu i skowyt w b6lu.
Kryje was woda w kadzi własnegoja: _
Język, być może, to niesforny oręż
Każde tabu, reguła, poz6r _ Lecz milczenie zatruwa 'duszę.
Wszystko to klepki tej waszej kadzi. Niech kto chce mnie gani - jam zadowolona.
Połamcie je, rozpr szcie czar _
Nie myślcie,ż'ękadź to wasze źycie! Michal SPrusiirshi
fcrzy Nicmojoaski
56 5t
Szale stwo duszy umierającej
Miala wypisane /na Łwarzy _
I tłum zrozumiał, dlaczego nosiła opaskę.''
CARL HAI\4BLIN
Michal Sprusi thi
Zniszczy|i dru,karnię,,Clarionu'',
Mnie zaś wytarza|i w pierzu i w smole
Za to, że w dniu, gdy anarchiści
Byli powieszeniw Chicago, ogłosiłem:
,,Widziałem piękną kobietę z opaską na oczach,
Stojącą ,na stopniach świątyni marmurowej.
Wielkie tłumy przed nią przechodziły
I wznosiły błagalnie twarze.
W lewej ręce 'dzierżyłamiecz.
Wymachiwała mieczem
I uderzała dziecko albo wyrobnika,
Przemykającą kobietę lub obłąkanego.
W prawej ręce dzierżyławagę;
Na wagę kawałki złota ciskali
Ci, kt rzy umknęli ciosom miecza.
Męż.czyznaw czannej todze czyta| z rękopisu:
nie iprzedkładajednych nad drugich."
"ona
Wtem młodzieniec w czerwonej czaPeczce
Przyskoczył do jej boku i zerwa| opaskę.
I patrzcie: rzęsy były wyżarte
Z zał'zawionych powiek;
Gałki oczne pokrywał mleczny śluz;
58
po śmiercipozbalr'ieni nagrobka i ęitafium,
czy s|yszycie milqzenie własnych ust
zlepionych pyłem mej tryumfalrrej kariery?
ELLIOTT HAWKINS
lan PrckoP
Podobny do Lincolna,
byłem jednym z twoich, o Spoon River,
stawałernw obronie własnościi porządku,
wierny sługa parafii, przestrzegałemna mityngach
przed złem zrodzonym z niezadowolenia i zawiści
piętnując tych, co chcicli zniszczyć Ulię,
i demaskując rprzewrotność Rycerzy Pracy.
Moje osiągnięcia i przykład
oddziałują na młodzież,na p,rzysz|epokolenia
mimo napaścigazetek jak ,,Clarion'';
Iiegular.nie jeździ,ł'em
do Springfield
biorąc rrdział w obradach Izby,
by przeszkodzić napadom na pociągi
i mężÓw stanu budujących paristwo.
Cieszyłem się zaufaniem i tam, i tutaj, o Spoon River,
nrimo oszczerstw, źe byłem lobbystą.
Kroczyłem przez życie otoczony bogactwem i szacunkiem,
umarłem wreszcie, lecz leźę tutaj
pod kamieniem' na kt rym otwarta księga z wyrytymi
[słowami:
,,Takich jest kr lestwo niebieskie."
A teraz wy, zbawiaczeświata,nie umiejący dojśćdo niczego,
60 6l
WILLIAM H. HERNDON
JEDU THAN HAWLEY
63
ARCHIBALD HIGBIE DOKTOR HILL
Wstręt czułem do ciebie, Spoon .River. Chciałem cię Całe dnie i noce
[przerosnąć. Wędrowałem ulicami.
Czuwałem w ciem.nościach przy chorych
Wstydzitem się ciebie. Wzgar'dziłem miejscem własnyclr
Inarodzin. |nędzarzach.
A tam, w Rzymie, pomiędzy artystami, A wiecie dlaczego?
M6wiąc po francusku i włosku, Bo znienawidzi|a rrmie żona'
Myślałem,że udaje mi się zetrzeć z siebie A gdy w dodatku syn zeszedłna psy'
Wszelki śladpochodzenia. Wtedy na innych ludzi przelałem swą miłość.
Myslałem, że osiągam szczyty sztuki, Słodko więc było oglądać tłumy na trawnikach
Oidycham tym samym powietrzem, co mistrzowie, [w dniu mego ,pogrzebu,
I oglądam światich oczyma. Wsłuchiwać się w szopt ich miłościi iLalu.
Nadui jednak pytano przechodząc obok mojch dzieł: Lecz _ mÓj Boże _ dopiero wtedy zadrż:.a|a dlsza,
.,Co właściwieclciałeś.wyrzeźbić'przyjacielu? Z trudem zachowując .Prawa nowego życia,
Czasem twoje twarze przypominają Apolla, Gdy zobaczy|emza dębem nagrobnym Em Stanton
Kiedy indziej Lincolna." Ukrywającą tam siebie i rozpacz|.
Nie tyło _ juk wiecie _ kultury w Spoon River, It'!,archShusrnicki
Płonąłem więc ze wstydu zacisnąwszy zęby.
Wszystko pokrywała g'niotąc swym ciężarem
Ziemia ''as""go Zachodu. C6z mi więc pozostało
Poza marzeniem i modlitwą
o ponowne przyjście na śviat
Po-wydarciu z duszy korzeni Spoon River
Marehshaanicki
66
KNOWLT HOHEIMER
BARRY HOLDEN
72 73
DR SIEGFRIED ISEMAN ŚLEPY JAcK
Jerzy Nicmojowski
74 IJ
.ROZf ALONY JONES"
FRANKLIN JONES
76
,\ !
-.7
78 79
Ą
w świetlezachodu słoóca,
to właśniem6wię do was, do was wszystkich,
KINSEY KEENE i do ciebie, o świecie.
I niech wyryją to
na płycie rnego grobu.
lan PtokoP
82
83
uderzenie cyklonu łamiąc
wyrwałoby mnie z niopewnościserca
obcego ziemi i niechętnego niebu.
RUSSEL KINCAID
Jan PtokoP
84 s5
NANCY KNAPP IPPOLIT KONOVALOFF
87
.oJo wasz świat rewolwerowy!
Nic.zeó nic zdejmie jego ograniczeri,
lhyba, że}'ormierz;'"t.is ro..
Do przeksztalcenia nietalu."z.l";.."liuy.n sĘDZIA sELAH LIvELY
Mareh Sluatnźckź
lerzy Nicmojoushi
88 89
i zadbał o nie,
przez Piotra _ Płomiefi,
KSIĄDz MALLoY Piotra opokę.
lan ProhoP
90 9l
i nie słyszane, i na co nie ma słÓw.
C ż wam opowiem mądrego, gdy pytacie,
ZTLPHA MARSH czym jest to, co widzę?
Ian Prohoł
9t
TG
-\
.-F;.:
DAVIS MATLOCK LUCINDA MATLOCK
94 95
,t
o skarlałepokolenie,
życiejest zbyt twarde dla was _
Całego ilycia trzeba,by pokochać fycie.
RUTHERFORD MCDOWELL
lan Prokop
!-
ii.:
t-
Przynoszono mi do powiększonia
Podobizny pierwszych osadnik w.
Więc pozorłali mi czasami
Ci, kt ruy Ę|i,
Gdy wielkie ręce z łona świata
Wydarły repr likę.
Co kryło się w ich oczach?
Nigdy nie mogłem zgłębić
Mistycznego patosu nasępionych powiek
I pogodnego smubku ich spojrzenia.
To było niczym rozlewisko wody
PośrÓd dęb6w, na lasu krawędzi,
Gdzie opadają liście
I slyszysz pianie koguta
Z odlaglej zagrody u st6P 96r,
Gdzie żryjetrzecie pokolenie, a mocni mężczyźni
I dorodne kobiety minęli i poszli w rltpamięć.
Ach, owi wnukowie i prawnukowie
Osadnik w!
M6j aparat utrwalal wiernie także ich twarze.
Już prawie bęz śladu dawnej siły,
Dawnej wiary,
Dawnej sztuki życia,
Zlinczowaliby mnie,
Gdybym po kryjomu nie został przewieziony
Do więzienia w Peoria'
A w og6le to było tak: szedłemspokojnie .do domu,
Nieco zalany, niosąc ćwiartkę,
Kiedy zatrzymał mnie policjant Lugan,
Przezvta| pijanym psem' a potem szarpnął.
Skląlem go za to, a on mnie uderzył
Prohibicyjną swą pałką _
Tak podskakiwa|, zanim go nie zastrzeliłem.
Z pewnościąby mnie więc lpowiesili, gdyby nie to,
fe m6j adwokat Kinsey Keene
Prowadził sprawę przeciwko staremu Thomasowi
IRhodesowi,
Kt rego bank zbankrutorvał.
A sędzia by| przyjacielem Rhodesa
I chcial go ratować,
I Kinsey zgodzi| się zostawić w spokoju Rhodesa
W zamian za czternaścielat dJa mnie.
oni ubili interes, a ja odsiedziałemswoje,
Ucząc się czytać i pisać.
Mareh Shuani:hi
98
99
MARY MCNEELY PAUL MCNEELY
100 101
Siedziałem pod moim cedrem.
Paoto*i studia odebralY zdrowie'
-
i,tJ; ; .it"l.i tragicznej stała się odludkiem
WASH INGTON MCNEELY
Siedzialem Pod moim cedrem'
w;;;k; .Ęz-u?:
p;,eo'ioęło,połamawszy _
[wchłonięteprzez zyc|e
Siedzialem Pod moim cedrem' -
z;;;;ki; m'ego *iernego-druha' ich matki
Siedziałem pod moim cedrem.
Az d"iewięćaziesiąt lat wybiło..
spadające
i.t6,odo s''u kołyszesz
ii;JilżiŃo,
[liście!
7amożmy, szanowany ptrzez obywate|i,
Mźchal Sptusi shi
Ojciec wielu dzieci, zrodzonych ze szlachetnej
[matki'
Wszystkie wychowałem tutaj,
W wielkiej rezydencji na skraju miasta.
Zauważ ten cedr na trawniku!
Wyslałem wszystkich syn6w do Ann Arbour,
[a c6rki do Rockford,
I gdy życie biegło niosąc wciąz więcej bogactw
odpoczywałem
pod moimcedremtxxgj:r'._
Minęły lata'
Wyslałem c6rki do Europy,
Wyposażyłem,kiedy wychodziły za mąż.
Pomogłern synom uruchomić interesy.
B-rły to krzepkie dzieci, obiecujące jak jabłka,
Zanim ukażą nadgryzione miejsca.
f'ecz John zbieg| z kra.ju zhaóbiony,
Jenny zmarla przy porodzie -
Siedziałem pod moim cedrern.
Harry skoóczył ze sobą po rozpustnym życiu,
Susan została rozwÓdka _
t02 r0t
DANIEL, M'CUMBER WDOWA MCFARLAINE
Michal Sprusźishi
t04 105
ABEL MELVENY WILLIE METCALF
106 107
umarli olacza|i mnie kołem
i milczeli jak zgromadzeniewiernych na cichej modlitwie.
Nie wiedzialem, czy jestem częściąziemi, MEYERS
DOCTOR
na ktÓrej rosną kwiaty, czy też chodzę po niej -
teraz wiem.
lan Prokop
108 109
s
*
MIcKEY M'GRE\ĄI HAMLET MICURE
Io było tak jak z wszystkim innym w życiu: W długiej gorączce lęgną się w nas widzenia:
cośz zewmątrzściągnęłomnie w'dÓł, oto bylem zn6w w małym domku
bo własne sily nigdy mnie nie zawiodły. z ł'łnem koniczyny
Gdy zdobyłem dośćpieniędzy, biegnącym w d6ł ku ogrodzeniu
by zacząć naŃę w szkołach' i ocienionym rozłożystymigałęziami dębu,
okazało się, źe ojciec potrzebuje pomocy, na nioh wisiała nasza huśtawka.
i trzeba było od.dać mu wszystko. A przecież domek był pałacem
Tak to sz|o, aż zostałem stojącym wśr6d trawnik w nad brzegiem morza.
prostym robotnikiem w Spoon River. Byłem w pokoju, w kt rym mały Paul
ot ż ,gdy miałem czyścićwieżę ciśniefi dusił się umierając na dyfteryt,
i wciągnięto mnie na wysokośćsiedemdziesięciu st6p, a przecież to nie był ten pok6j _
odpiąłem linę, śmiejącsię oplotłem to była pełna słoóca weranda
potężnymi ramionami sta.lowe wargi szczytu wieży, z wielkimi oknami,
ale dłonie ześliznęłysię po zdradzieckim szlamie w fotelu siedział ktośw ciemnym p|aszczu
i runąłem w d6ł z obliczem Eurypidesa.
poPrzez ry czącą ciemność. Przyszedł,by mnie odwiedzić, czy teżja doó przysze'dłem_
nie wiem.
Jan ProkoP Słyszeliśmyhuk morza, koniczyna falowała
w letnim powiewie i Pau,l podchodził uśmiechnięty
do okna z pękiem kwiat6w.
Wtedy rzekłem: _ C6ż to iest ,,boska rozpacz,, _
IAlfredzie?
ll0 llt
_ Czytałeś,,łzy, pr6Żne |zy,,? _ zapytał.
_ Tak, lecz tam nie wyrażasz boskiej rorPaczy.
- Przyjacielu _ m6wił _ to dlatego, że rozpacz
J.MTLTON MrLES
byla boska.
Jan ProhoP
Kiedykolwiek zad'źwięczałsamotnie
Dzwon prezbiteriaóski,
Wiedziałem, źe to właśniejest on.
Lecz gdy do niego Ąo|ączy|y się dzwony
Metodyst w, Baptyst w, Kongregacjonist w i Chrześcijan,
Nie umiałem go odr źnić od innych.
Wszystko jedno, czy dzwoniły tazem, czy osobno.
I ponieważ ta'k wiele glos w
Nawolywało mnic w życiu,
Nie dziwcic się, że nie moglem wśr6d nicb oddziclić
Prawdziwych od falszywych.
Ta&że glosu, kt6ry powinienem by| rczpoznać,
March SŁudłnichi
Pokł ciliśmy się właśnie, Macocha wypędziła mnie z'domu, odesz|am z goryczą.
on mial sześćdziesiąt pięć lat' ja trzydzieści Mąż Indianki, nier<ib i dyletant zabra| mi cnotę.
i nie panowalam nad sobą, brzemienna dzieckiem. Latami 'bylam jego kochanką _ i nikt ni.e wiedział.
ktÓrego narodziny przejmowały mnie lękiem. od niego nauczy|am się chytrości pasoźytÓw
Myślałamzn6w o ostatnim liście I blagą pchałam życie naptzid jak pchła na psim
od tamtej mlodej duszy odeszłej w świat,
Igrzbiecie.
jej zdradę ukryłam Przez cały czas byłam ,,sekretem'' r żnych mężczyzn,
wychodząc za mąż za starca. Potem Daniel, radykał, miał mnie ytrzez wie|e 7at.
Więc wzięlam morfinę i otwarłam książkę. Jego siostra nazywa|a m'nie jego kochanką;
Poprzez ciemnośćzilewającą oczy A Daniel pisał mi: ,,Niegodziwy zwrot, kalający Aaszą
widzę iskrzący blask tych sł6w nawet teraz:
[pięknąmiłość!''
,,Jezus zaśrzekł mu: AJe m6j gniew zwinął się w kłębek, ostrząc kły.
Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju.'' Przyjaci łka moja, lesbij.ka, z miejsca wzią|a w tym
Iudział.
Jan ProhoP Nienawidziła siostrę Daniela,
A Daniel nie znosił tego karła, jej męża.
Dojrzała szansę w zatrutym pchnięciu:
Miałam się żonie poskarżyć,że napastuje mnie Daniel!
Ale nim to zrobiłam, prosiłam .go: ,,Leć ze mrrą .do
[Londynu!"
,,Czemu nie mamy pozostaćw tym mieściejak
dotychczas?" - zapytal.
il4 ll5
Wtedy zniknęłam z powierzchni, mszcząc się za kopniak
W ramionach mego przyjaciela-dyletanta. Zn w wyplywam
Z .listem, ktÓry mi Daniel napisał na dow6d, ALFRED MOIR
fe m j honor nie poni sl szwanku, pokazuję go jego żonie,
Mojej przyjaciÓtce-lesbijce, wszystkim wokoło.
Gdybyż to Daniel byl mnie zastrze|ił'!
Zamiasi, obnażaćmnie z kłamstłvapo kłamstwie,
Zdzirę na duszy i cieJe!
|crz1 Nźcmojouskź
lr.
lsameSo,
nie zniszczy|a obojętność
i bezsilny bunt jak ,,Rozżalonego''Jonesa?
Juk _ mimo błęd6w _
rmiknąłem losu Willanda Fluke?
Czemu, choć przesiadywałem w barzę Burchar'da,
- wabik ściągającypi.jak6w _
przeklenstwo nałogu spływałopo mnie
jak krople .deszczu,zostawiając duszę
Suchą i czystą?
Czemu nie stałem się zab jcą
jak Jack McGuire?
Przeciwnie, nawet podźwignąłernsię nieco w życiu.
A wszystko to zawdzięczam pewnej książce.
Lecz d|aczego pojechałem do Mason City,
gdzie trafem ujrzałem tę ksiąźkęna wystawie,
a jej krzykliwa okładka zwabi|a m6j wzrok?
I ,dlaczogo dusza moja odpowiedziała na jej wezwanie,
i przeczytawszy' powracałem .do niej wciąż?
Jan P,rohoP
n6
NIEZNANY BENJAMIN PANTIER
il9
Il8
PANI BENJAMINOvTA PANTI EROWA
I REUBEN PANTIER
Spętała w sidła, co ją wykrwal,viły na śmierć. ot6ż, Emily Sparks, twe modly nie były daremne
*' I fwoja miłośćnie byla bezowocna.
I że męźrczyfui przopadali za nim, łi1
A solidarnie wsp łczuły kobiety. {ł: To, czymkolwiek bylear w życiu,
Zawdzięczam twej nadziei, co nie chciala mnie poniechać,
{:r
Ale wyobraź sobie: jesteśdamą o subtelnym 'i"
Twojej milości, 'kt6ra we mrrie wciąz widział'a dobroć.
fsmaku,
Mierzi cię zapach whisky i cebuli, Droga Emily Sparks, wysłuchaj mojej historii.
Zaś rytm ody Wordswortha napełnia rozkoszą, Pominę tutaj wpływ ojca i matki;
Podczas gdy on od rana do wieczora C6rka modystki wplątała mnie w kabałę
Powtarza strzępek bzdurrrego zdamia: I ruuciwszy ją vłkroczyłem w świat,
,,C'zym umysł śmiertelnikw pysznić się może?'' W kt rym przeszedlem cał'eryzyko
I pomyśl jeszczez Związane z winem, z kobietami, z uciechami życia.
Jestd kobietą pełną talerrt w, Pewnej nocy w pokoju przy rue Rivoli
A jedyny mężczyzla, z kt rym Prawo i moralność Piłem wino z czaraooką kokotą
P ozwa|ają obcować cieleśnie, I |zy nap|ynęły do mych oczu.
Jest właśniemężczyzną,kt6ry budzi odrazę Uzna|a je za łzy miłościi chichotała
Zawsze, gdy o tym myślisz _ a rnusisz o tym Myśląc, jaką to u mnie czyni konkietę.
[myśleć' Lecz moja 'dusza trzy tysiące mil odbiegła
Ilekroć nai popatrzysz. W dni, kiedy uczyłaśmnie w Spooor River.
oto dlaczego wygnałam go z .domu, I właśniedlatego, że kochać więcej nie mogłaś
Aby ży| tazem z psem w brudnym kącie Ni modlić się za mnie, ani pisać do mnie lis'tÓw _
Za wlasnvm biurem. Wiekuiste milczenie twoje tak było wymowne.
Mźchal Sprusi shi Czarnooką kokota przyw|aszczyła sobie łzy
t20 t2l
Na r6wni z kłamliwymi pocalunkami.
Przecież od tej godzi.ny inaczej widziałem życie _
Droga Emily Sparks! PEET
KS. ABNER
futichal Sprusi shi
Jerzy Niemojouthź
122 r23
WILLIE PENNINGTON PENNIWIT, ARTYSTA
lcn Prokop
124 125
PETIT, POE TA COONEY POTTER
Ziarenka w suchym strączku, tik, tik, tik, Po ojcu cĄzied'ziczy|em czterdzieści akr6w ziemi.
tik, tik' jak skł cone robaczki - Pracując na nich od świtu do nocy z iloną,
blade jarnby, kt6re budzi wiatr - Dwoma synami i dwiema c6rkami,
choć jodły czynią zeó symfonię. Dorobiłem się tysiąca akr6w. To mi nie wystarczyło.
Triolety, wilanele, rondole i ronda, Chciałem mieć dwa tysiące.
ballady pod sznurek powtarzające wytartą myśl: Mozoliłem się .długielata z toporem i pługiem,
śniegiwczoraisze i rÓże stopniały i zwiędły, fyłując siebie, żonę, syn6w i c6rki.
a czym jest miłość, jeśli nie r żą, co więdnie? Squire Higbee krzyrvdzi 'mnie m6wiąc,
fycie wok6ł mnie tutaj w miasteczku: Że umarłem od palenia cygar 'Rod Eagle.
Tragedie i komedie, męstwo i prawda, To jedzenie zakalcowatych plack w i żlopanie kawy
stałośći bohaterstwo, odwaga i .klęski _ W upalny czas' żniw
niczego nie brak w krosnach, ach c6ż za wzory! Sprawiły, i:'e zna|azł'emsię tutaj, nie dożywszy
Lasy i łąki, strumienie i rzeki _
nie dostrzegalem tego nigdy - Isześćdziesiątki.
triolety, wilanele, rondele i ronda, Morch Sktparniłhi
ziarenka w suchym strączku, tik, tik, tik,
tik, tik, kruche jamby,
a Homer i Whitman huczeli wśr6djodeł.
lan ProkoP
I
t26 t27
LYDIA PUCKETT PANI PURKAPILE
r80 r3l
PANI JERZOWA REECE
RALPH RHODES
generacji powiedziałabym:
lej
Przysw jcie sobie jakiś wićrsz ze szczyptą piękna Wszystko, co opowiadano, było prawdą:
lub
zrujnowałem bank ojca pożyczkami
lvloże się wam przyda ć w życiu, [prawdy
na kombinacje z pszenicą, ale prawdą było,
M6j mąż nie miał-nic wspÓinego źe kupowałem .pszenicędla niego także,
Z upadkiem banku -
ryf tylt6 kasjerem. bo nie m6gł sam się w to mieszać
Katastrofę.'spowodowałp,.".., Thomas Rioa.,,
r Jego p'r6żny,pozbawiony skrupuł w syn. ze względu na swoje stosunki z Kościołem.
lI Więc gdy George Reece odsiadywałswoje,
.Przeclez mego męźa zamknęIi do więzienia ja goniłem za błędnymi ognikami kobiet
t 1a zosta|am z dziećmi.
I musiałam je żywić, odziewać,ksztalcić. i hulałem w knajpach Nowego Jorku.
l' robiłam to wszystko _ a w światwysłałam To straszne chorować z powodu wina i kobiet,
Do jednego nieskalane i mocne. gdy nic innego nie pozostałow życiu.
I;vsz.rs|k.o to zawdziączam mądrościPope'a, poety: Siwiejąca głowa
',Graj dobrze - rzekł _ swą rolę, w ty,,, i,ono. wszelki.'' opada na stÓł pokryty kwaśnyminiedopałkami
papieros w i przewr conymi kieliszkami,
lerzy Niemojooski
slychać pukanie i wiesz, że to głos
głuszony dotąd wystrzałami szampana
i pawim wrzaskiem kokot.
Podnosisz wzrok i oto widzisz swoje złodziejstwo
kt6re czekało,aż posiwieją ci włosy,
a serce tłuczesię w piersi i m6wi ci:
r32
133
gra o.koficzona.Wzywam cię.
Wyjd'ź na Broadway wprost pod koła pojazdu.
odeślą cię z powrotem do Spoon River. THOMAS RHODES
Jat ProhoP
r34 135
soNIA ROSJANKA ANNE RUTLEDGE
Mźchat Sprasilóshi
136 t37
ALBERT SCHIRDING SEXMITH, DENTYSTA
r38 139
PERCY BYSSHE SHELLEY TENNESSEE CLAFLIN SHOPE
lan Prokop
140 l4l
AMOS SIBLEY PANI SIBLEY
Jerzy Nźenojoa,shi
113
CONRAD SIEVER WALTER SIMMONS
{r
DILLARD SISSMAN MARGARET FULLER SLACK
r{6 r47
sĘDzIA soMMERs
,LOUISE SMITH
Leszeh Elektorcuicz
149
148
EMILY SPARKS LOIS SPEARS
Tylko światłem.
Morek Sk:c,arnicki
IJU l5l
ROBERT FULTON TANNER THEODORE, POETA
152 153
ALEKSANDER THROCKMORTON EUGENIA TODD
lerzy Nicmojoaski
155
TRAINOR, APTEKARZ
THOMAS TREVELYAN
Jan ProkoP
r56
Fl
GEORGE TRIIUBLE HILDRUP TUBBS
Czy pamiętacie, jak stałem na stopniach sądu Dwa tazy wstępowałemw b6j dla dobra ludu,
I przemawiałem propagując ograniczenie podatk w? najpierw opuściłemswą partię, rozwijając sztandar
A potem, gdy Peerless Leader przegrał pierwszą swą niezależnościw imię reform, i poniosłem klęskę.
Iwalkę, Potem użyłemrnej zbuntowanej mocy,
Czy ,pamiętacie,jak ja zaczął'emwa|czyć o prohibicję by zdobyć chorągiew dawnej swojej partii _
I rozwinąłemswą 'działalność w Kościele? i zdobyłem, |ecz zn6w rponiosłemklęskę.
Wszystko to przez żonę, opuszczony,przez wszystkich' zgorzkniały,
KtÓra o'dmalowałami obraz lnoralnego upadku szukałempociechy w złocie
oczekującegomnie, jeśIiinnych nie uszczęśliwięswą cnotą. i uźyłemresztek siły,
To ona mnie zgubiła: by wgryźć się jak żuk grabarz
Bo radykałowieprzestali mi wierzyć, w gnijącego trupa
A konserwatyści nigdy nie byli mnie .pewni - Rhodesowego Banku
Spoczywam tutaj, nie opłakiwany przez nikogo. jako zarządca masy upadłościowej.
odwr cono się ode mnie ze wstrętem,
MąrłIl Shilarnil hi włosy mo.ie zbielaly,
sine namiętnościstraciły barwę,
a tytoh i whisky smak.
Wiele lat śmierćomijała m'nie,
jak omija rvieprza.
lan Prohop
158 159
FRANCIS TURNER "BUDRYS" \MELDY
162
' 'lf.
Mylili się. Nie o to szło. Nie.
Chciałam krzyczeć..
ELSA rvl/ERTMAN M6j synu! M6j synu!
Michal SPtusbiski
r62 163
I i*.
.eI
Przy ujściu miasteczkowych ściea6w,
Przy usypiskach śmiecii od.padk w
Kryjących dzieciob jstwa i zbrodnie.
REDAKTOR WHEDON
Leszeh Elek,oroaicz
II
I
I
ARLO WILL WILLIAM I EMILY
Lfichat Sprusitishi
168
169
Na morze, gdzie młody Kolumb śnilnowe światy,
Zwail, co ti wyrzeźbiono: ,,Contessa Naaigato
DORA WILLIAMS Implora eterna quiete."
Michat Sfuushiski
170 l7l
Były wychowywane przez Magistrat, przyp.uśćmy,
[na iakiejśfarmie,
MRS WILLIAMS gdyby rodzicom dano swobodę
I.W.
miłościi zabawie, zmiany partner w, skoro
[tego zechcą,
Czy sądzicia że wtedy Spoon River
Byłoby mniej moralne?
Muek Shc,arnicki
Byłam modystką,
Plotkowano o mnie,
Matką Dory,
Kt rej nagłe zniknięcie
Przypisano skutkom wychowania.
oczyma wrażliwymi na piękno
Duźo potrafiłam dostrzec.
Nie tylko wstąźki,
Zapinki i pi6ra,
Kapelusze ze słomki i filcu
osłaniające słodkie twatze,
Włosy ciemne i z|ote.
Powiem tylko jedno
I o coś zapytamz
Zł'od'ziejki męż,6w
Stroją się w pudry, świecidełka
I modne kapelusze.
Tak samo stroją się żony'
Kapelusze mogą więc stać się przyczyną rozwodu
Lub mu zapobiec.
Zatem pozw lcie, że spytam:
Gdyby wszystkie dzieci urodzone w Spoon River
172 1i3
Aż przysz|a godzina ataku w tyralierze -
Przez dymiące bagna pobiegłem za sztandarem
HARRY WILMANS I padlem krzycząc z przestrze|onym brzuchem.
Teraz jest sztandar nade mną w Spoon River!
Sztandar! Sztandar!
Michal Eptusi shź
t74 t75
ZENAS WITT PERRY ZOLL