Professional Documents
Culture Documents
DRAMAT
DRAMAT EURYPIDESA.
PRZEKŁAD
^/ęCLEW TKlEpO.
POZNAŃ.
J^ A K Ł A D E M . B IB L IO T E K I K Ó R N IC K IE J.
fc*01
aj
Y«oE>c
Biblioteka Narodowa
Warszawa
30001018493663
zm 5 K ^i'iHo/0u0
WSTĘP.
teg o ty tuły dram atów sa tyrow ych jak o to ; C entaur, A n tajo s, C yklop, P ro teu sz,
K e r k y o n , S yzyf, A u to ly k , Synnis, Cyrce, L ik u rg , A m ykos, P rom eteusz i i . 4)
W e w ielkiej też liczbie dram atów satyrow ych b o haterem głów nym b ył H e ra
k le s , staczający w alki z olbrzym am i A n ta jo s e m , B usyrysem , A m y k o se m , lub
id ący w zapasy z po tw o ram i dem o n iczn y m i, n. p. z Cerberosem . — J a k a ż
w iec b y ła m oralna ten d en cy a ty ch u tw orów ? W jakim celu przedstaw iano
n a scenie zbrodnicze czyny ow ych ziem iorodów lub synów N e p tu n a — i za
pasy H e rk u le s a , T ezeusza i innych b o h ateró w ? O tóż, dw ie ty lk o są cnoty,
d o b ro ć i s iła , i dw ie niecnoty czyli n ie p ra w o śc i: złość i słabość. O lbrzym o-
w ie ow i m ają siłę bez d o b ro ci; satyrow ie zaś są istotam i dobrodusznem i,
k tó re n ikom u w dro g ę nie w chodzą, chętnie zażyw ają rozkoszy życia, lecz
lgnąc do nich ja k b y d lę ta , nie znają nic przedniejszego nad w ino i m iłostki
(res venereae) i są tchórzam i, rządząc się zasadą lu b in sty n k tem ; czyli innem i
słow y, nie posiadają siły m oralnej i nie p anują nad sobą. Z tem w szystkiem
n ie są to istoty pogardliw e. S atyrow ie bow iem są d o w c ip n i, zawsze w eseli
i w d o brym h u m o rz e , są naw et filozofam i, o ile z sam ow iedzą u ganiają się
za tem , co spraw ia przyjem ności, u n ik ają nieprzyjem ności. W a lk i i znojne trudy
b o h ateró w pobudzają ich do złośliw ego uśm iechu, bo narażanie się na takie n ie
bezp ieczeństw a poczytują im za głu p o tę czyli nierozum : patrzą je d n a k z lubością
n a ich bitw y, na ich kułakow anie s ię ; junaczą ch ę tn ie , lecz w olą cudzą skórę,
nie sw oje w ystaw iać na sztych. S ło w em , są to stw orzenia, z którem i b o h ater
chętnie zabija godzinę czasu na pogadance, k tórych żarty sw aw olne go b a w ią : są
to p ierw ow zory pasożytów i błaznów , bez k tó ry ch m agnaci obejść się nie um ieją,
ja k bez pieśni b ohaterskiej w chw ilach pow ażnego, podniosłego nastroju.
A ojczulek zacny Satyrów , S ylen, ów s'arzec łysy i pękaty: ów n ieprzebrany
sk arb iec m ądrych przypow ieści, b y ł zaiste godnym pedagogiem b o g a , k tó ry ,
ja k w iem y z B achantek, lu d zi z ucisku i dusznej atm osfery sto su n k ó w społe-
czeńskich w y b a w ia , k tó ry ich z nudoty i z m izeryi sk rępow anego praw am i
i m ieniem życia na chw ilkę w ydziera i pogrąża w błogości. S atyrow ie i Sy-
S y 1e n
(w otw orze jam y, z rydlem w rek u ).
Bromiosie, trudów znoszę tysiące przez ciebie
Dziś i znosiłem przedtem, gdym w sile był wieku:
Pierwszy raz, gdy przez H erę wprawiony w szaleństwo
Zbiegłeś z rak się wymknąwszy niańkom, Nimfom gór-
skim;
5. D rugi raz, kiedym w wojnie z Gigantami w bitwie
Jako gierm ek przy twoim stał boku i dzida
Środek tarczy przebiwszy powalił na ziemię
Encelada. — Co mówię? Czy mi się to śniło? —
Nie, nie! toć nawet łupy wskazałem Bachowi.
10. Lecz teraz większa biedę jeszcze mam niż wówczas.
Bo kiedy ród tyrzeński łupieżców na ciebie
Nasłała I-Iera, by cię sprzedali daleko,
Ja na wieść o tem z dziećmi okrętu dosiadłem,
Aby ciebie odszukać. Na wysokiej rufie
15. Ja sam, pan nawy, stałem sterując a moi
Synowie siedząc tonie sine wioseł biciem,
Pienili — i tak ciebie szukaliśmy, królu!
Płynęliśmy już blisko przylądka Malea,2)
Gdy w iatr straszny od wschodu zadawszy nas z drogi
20. Zbił i do tej tu skały etnejskiej zapędził,
Gdzie synow ie m orskiego boga, jednoocy
Cyklopi, mężobójcy, w pustych norach żyją..
Z tych jeden nas schwyciwszy, w sw ym dom u obrócił
Na parobków -— a zowie się pan nasz Polifem.
25. Zam iast bujać wrzawliwie i radośnie, teraz
Trzody u bezbożnego pasiem y Cyklopa.
Dzieci moje, w m łodzieńczym będąc wieku, b}'dło
W ypędzają na paszę po najstrom szych szczytach;
Ja zaś spraw uję urząd napełniania koryt
30. I czyszczenia obory — i ohydne jadło
P rzyspasabiać strasznem u muszę Cyklopowi.
Otóż i teraz tw arda konieczność m nie zmusza
Oczyścić to m ieszkanie żelazną łopatą,
A bym Cyklopa, p an a mojego, co wyszedł,
35. W jaskini oczyszczonej przyjął wespół z bydłem .
Lecz widzę synów swoich: przypędzają oto
ju ż trzody. Cóż to znaczy? Toć to jest S ykinnis! 3)
T ak, takuteńki, w jak i w ówczas, g d y Bachow i
Tow arzysząc w ochocie i w dom u A ltei 4)
40. Goszcząc poszliście lutni dźw iękiem w ruch w praw ieni.
(Chór Satyrów zbliża sie, śpiewając i tańcując Sykinnisa i popędzając przed
sobą bydło.)
(Parcdos, w. 41 — 88.)
S y 1 e n.
7 5 * Milczcie, dzieci, i każcie pod skały urw isko
Zapędzić do jask in i czeladzi bydlęta.
C h o r (do parobków ).
Nuże, żywo! (do % leua).
Lecz czemuż ci,'ojcze, tak spieszno?
S y len.
W idzę nad brzegiem m orskim tam o kręt heleński
A w ioślarzy grom ada z dowódzcą na czele
80. Zmierza do tej jaskini. N a grzbiecie dźw igają
N aczynia próżne — snać im żywności potrzeba —
Oraz dzbany do wody. — Och! biedni przybysze!
Cóż oni zacz? Nie wiedzą, jaki to ten pan mój,
Polifemos, że wchodzą do niegościnnego
85. Domu tego i prosto w paszcze Cyklopową,
Ludożercy rzucają się nieszczęśni ludzie!
Ale siedźcie spokojnie, abyśmy słyszeli,
Skąd do stóp sycylijskiej Etny przybywają.
(Satyrowie cofają zię w głąb' sceny.)
(Epejsodion I, w. 89—348.)
Odysej
(za nim majtkowie dźwigający naczynia).
Powiedźcie, cudzoziemcy, gdzie na ugaszenie
go. Pragnienia dostać możnaby zdrojowej wody?
I czy kto nie sprzedałby żeglarzom żywności
Na potrzebę? — Cóż to jest? Do m iasta Bromiosa
Na oko trafiliśm y! wnoszę to z Satyrów
Rzeszy, którą dostrzegłam oto przed jaskinią.
95. A więc pozdrawiam słowem naprzód najstarszego.
S y 1e n.
W itaj! lecz któż ty jesteś i gdzie masz ojczyznę?
Odysej.
Z Itaki, Kefalenów król, Odysej jestem.
S y 1 e n.
Znam, znam, ten krzykacz, szczwany potomek Syzyfa
Odysej.
Tym jestem ; ależ nie chciej potwarzać zelży wie?
S y 1e n.
100. Skąd płynąc zawinąłeś do brzegów Sycylii?
Odysej.
Z pod murów Ilionu i z bojów trojańskich.
S y 1e n.
Jakto? czyś nie znał drogi do ziemi ojczystej?
Odysej.
Zagnały mię wbrew woli do ziemi tej burze.
S y 1e n.
Do licha! los jednaki znęcał się nad n am i!
Odysej.
05. Czy ty także dostałeś się tu mimowolnie?
S y 1e n.
Łupieżców, co Bromiosa porwali, ścigając.
O d y s e j .
S y 1 e n.
Mlekiem, serem i mięsem dobytku trzodnego.
O d y s e j.
Znają-ż tru n ek Brom iosa, sok winnej m acicy?
S y 1 e n.
Zgoła nie! to też w pląsy nie chodzą w tym kraju.
Odysej.
Czy zbożni i gościnni są dla cudzoziemców?
S y 1 e n.
120. Mówią, że cudzoziemców mięso najsmaczniejsze.
Odysej.
Co mówisz? żarciem ludzi zabitych się raczą?
S y 1 e n.
Do dziś dnia w szystkich, co tu przybyli, zarżnięto.
Odysej
Sam Cyklop gdzież przebyw a ? żali w dom u siedzi ? ?
S y 1 e n.
W yszedł ku Etnie, szczuje chartam i zwierzynę.
O dysej.
125. W iesz, co zrobić, ażebyśm y stąd odpłynęli?
S y 1 e n.
N ie wiem, Odysie! w szystko wżdy chętnie uczynię.
Odysej.
Żywność, na której zbyw a nam całkiem, nam sp rz e d a j!
S y 1 e n.
Jak rzekłem , nic innego nie m am y krom m ięsa.
Odysej.
H a! na zaspokojenie głodu i to dobre.
S y 1 e n.
1 3 0 . M am y ser podpuszczany też i mleko krowie.
O d y s e j.
W y n ieście! bo przy kupnie potrzeba jasności.
S y 1 e n.
Jak w ielka kw otę złota, mów, dostanę w zam ian?
Odysej.
Nie złoto, ale napój m am Dyonizosa.
S y 1 e n.
O słodkie słowo! tego nam zbyw a od dawna.
O dysej.
[35- A napój dał mi M aron, syn boga, wiedz o t e r n ! 7)
S y 1 e n.
Fen, któregom piastow ał niegdyś na ram ionach?
Odysej.
Syn Bachosa, ażebyś dokładniej to wiedział.
S y 1 e n.
Czy pod pom ostem naw y g'o masz, czy przy sobie ?
O dysej.
W idzisz-li b ukłak ten ? W nim on się mieści, s ta rc z e !
S y 1e n.
4 0 . T a k a p k a naw et gęby sobie nie popłóczę.
Odysej.
D ru g ie tyle dam, ile z b u k łak u wypłynie.
S y 1 e n.
Zaiste! dla mnie zdrój to słodki, studnia słodka!
Odysej.
Chcesz-li niem ieszanego w pierw skosztow ać w ina ?
20
S y 1 e n.
N aturalnie! toć próba zachęca do kupna.
Odysej.
145. Otóż, wlokę i ku b ek z sobą przy burdziuku.
S y 1 e n.
W lej-no żywo, by duch się ożywił napojem .
Odysej (nalew aj ac).
Ot! masz.
S y 1e n (wąchając).
D la b o g a ! jakiż sm ak m a w y śm ien ity !
Odysej.
W ięc znasz go już? 8)
S y 1 e n.
N a boga! nie, ale poczułem.
Odysej.
S k o sztu j! abyś nie tylko słowam i go chwalił.
S y 1e 11 (napiw szy się ).
. S y 1 e n.
Aż do sam ych koniuszków paznokci przenika.
Odysej.
W dodatku gotow izna jeszce zapłacimy.
S y 1 e n.
R o z w ią ż -n o tylko k u b łak a złotu daj pokój!
Odysej.
155. W ynieście-ż teraz sery albo też jagnięta.
2 I
P r z o d o w n i k chóru.
Posłuchaj, Odyseju! pogadajmy z soba!
u if
Odysej.
Dobrze! po przyjacielsku pomów z przyjacielem!
P r z o d o w n i k chóru.
170. Czy Troja i Helena wpadły w ręce wasze?
Odysej.
T ak jest — i dom Pryam a do szczętu zburzony.
P r z o d o w n i k chóru.
No i cóż? Do niewiastki owej się dobrawszy,
Pewnieście ją kolejno wszyscy przetrzepali,
K iedy smak w tem znajduje, oddawać się z wielu ?
175. Ta zdrajczyni, co ledwie że pstre szarawary
Na nogach i na szyi zawieszony kanak
Złocisty zobaczyła, jużci ogłupiała
I najlepsze człeczysko, Menelasa, sprośnie
Opuściła! Zaiste! kobiecin na świecie
180. Nie powinno być nigdzie, chyba dla mnie tylko!
(S y le n w raca z parobkam i, k tó rzy przynoszą zw iązane jagnięta i sery
w naczyniach.)
22
S y 1e n.
Otóż macie tu tłuste bydlęta ze stada.
Beczące owce młode, królu Odyseju,
I niemało gomółek też z mleka zsiadłego.
Bierzcie i od jaskini żwawo się oddalcie;
185. Ale dajcie mi naprzód łyk soku winnego! —
Biada! Cyklop nadchodzi! Cóż teraz poczniemy?
Odysej.
Zginęliśmy, staruszku! dokąd-że tu uciec?
S y 1e n.
Do tej jaskini w skale! tam skryć się możecie.
O dysej.
Ha! straszna rada twoja! lecieć prosto w sidła!
S y 1e n.
190. Nie straszna! są kryjówki mnogie tam w jaskini.
Odysej.
To i zgoda! Okropnie jęczałaby Troja,
Gdybym uciekł przed jednym mężem, ja, com często
Tysiącom Frygów czoło stawiał zbrojny tarczą.
Nie, jeźli umrzeć trzeba, umrę jak bohater;
195. Gdy ocaleję, chwałę też dawną ocalę.
(W ch o d zi do jaskini z m ajtkam i i Sylenem .)
Cyklop.
Stój! poświeć tu! cóż to jest? jakaż to rozrywka?
Przecz szalejecie? Nie ma tu Dyonizosa,
Ni grzechotek miedzianych ani bicia w bębny!
Cóż nowonarodzone jagniątka w oborze?
200. Czy są przy cyckach wszystkie i biegną pod matek
Brzuchy żwawo? Czy mlekiem wydojonem, zsiadłem
Napełnione po brzegi są kosze rogozie?
Co mruczycie pod nosem? W net łzy wam dębczakiem
W ycisnę. W górę patrzeć, nie spuszczać w dół oczu!
(C h ó r w yciaga szyje.)
23_____
P r z o d o w n i k clióru.
205. Patrz! głowy wygięliśmy prościutko ku niebu;
W idzimy strop niebieski tam i Oryona.
Cyklop.
A obiad czy starannie jest przygotowany ?
P r z o d o w n i k chóru.
Ale je s t. .. Niech-no grdyka twa będzie w porządku!
Cyklop.
Postawiono-ż też wiadra napełnione mlekiem?
P r z o d o w n i k chóru.
210. Całe baryły możesz wypijać, gdy wola.
Cyklop.
Mleko owcze czy krowie albo też mieszane?
P r z o d o w n i k chóru.
Jakie ci się spodoba? Mnie tylko nie połknij!
S y 1e n.
Jestem biedny w gorączce, potłuczony cały!
Cyklop.
Od kogo? któż pięściami okładał ci głowę?
24
S y 1e n,
Od tych, żem niepozwolił cię okraść, Cyklopie.
Cyklop.
Nie wiedzieli-ż, żem bogiem, że od bóstw pochodzę?
S y 1e n.
225. Powiedziałem-ci ja to, lecz oni cię kradli,
I, choć wzbraniałem tego, pożerali sery
I unosili owce, tem się odgrażając,
Ze ścisnąwszy obrożą ciebie trzyłokciową,
Przy pępku samym wyrżną ci gwałtem wnętrzności
230. Z brzucha i skórę z grzbietu zedrą batogami,
A potem spętanego na pokład okrętu
W rzucą i zaprzedadzą komukolwiek ciebie,
Abyś toczył kamienie albo młyn obracał.
Cyklop.
Na prawdę? W ięc czemprędzej idź i wyostrzone
235. Przynieś mi tu rzezaki i wielką drzew wiązkę
Ułóż i podpal, aby zarżnięci niebawem
Nasycili żołądek m ój; a zjem ciała jednych
Prosto z węgli smażone i niepodzielone ir)
A drugich gotowane, kruche mięso z kotła.
240. Już też mi się przejadło mięso dzikich zwierząt,
Lwami i jeleniami dosyć się karmiłem,
Ludzkiego mięsa zasię nie jadłem już dawno.
S y 1 e n.
Po czemś zwykłem, codziennem nowalijka, panie,
Smakuje; bo też w czasach ostatnich nie przyszli
245. Do jaskini twej żadni inni cudzoziemcy.
Odysej.
Posłuchaj też przybyszów z kolei, Cyklopie!
Szukając i przez kupno chcąc dostać żywności,
Od okrętu do twojej doszliśmy jaskini.
Jagnięta t e n nam sprzedał i za kubek wina,
T5______
250. K tóry dałem do picia mu, oddał za zgodą
Zobopólną. Nie było w tem żadnego gwałtu.
W tern, co rzekł, słowa prawdy nie m a , boś przydybał
Jego sprzedającego mienie twe ukradkiem.
S y 1e n.
Co? ja? bogdaj cię licho! —
O d y s e j .
Przodownik chóru.
Zachowaj to dla siebie! Jam widział, jak obcym
Sprzedawałeś to wszystko. Jeźli to nieprawda,
205. Niech umrze mój ojczulek! Ty nie krzywdź przybyszów!
Cyklop.
Kłamiecie. Na tym bardziej niż na Radamancie
Polegam i uważam go za uczciwszego.
Ale zapytam : co zacz jesteście, przybysze?
Skąd przybyliście? Jakiż was gród wychowywał?
O d y sej.’
27o. Rodem z wyspy Itaki, po zburzeniu Troi
Z Ilionu płynąc burzą m orską wyrzuceni
Na brzeg do ziemi twojej przyszliśmy, Cyklopie.
C y k 1o p.
W ięc to wy ścigaliście sprosną uniesionkę,
Helenę, do Ilionu twierdzy nad S kam andrem ?
26
Odysej.
275. T a k je s t; i straszny ucisk tam ponosiliśmy.
Cyklop.
H a n ieb n a to w ypraw a, bo popłynęliście
Gwoli jednej kobiecie do F ry g ó w ziemicy.
Odysej.
T a k bóg zrządził; nikogo z ludzi nie oskarżam.
M y zaś ciebie, m orskiego boga zacny synu,
280. B łagam y i otw arcie pow iadam y: Nie śmiej
Przyjaciół, co do strzechy twej przyszli, zabijać
I podaw ać paszczęce swej na żer bezbożny
Nas, którzy, królu, ojca tw ojego przybytki
Św ięte zachowaliśm y w heleńskich dzierżawach.
285. N ienaruszone stoją św ięty p o rt T enaru
I M alei w yniosłe parow y; — opoka
S rebrna A teny boskiej w Sunium i G erajstu
W ybrzeża ochronne całe. ]2) H elady srom otnych
U raz nie puściliśm y F ry gij czy kom płazem.
290. W te m ty też uczestniczysz; bo w k raju H elady
M ieszkasz u stóp etnejskiej sk ały ognioziejnej.
W iedz zaś, że ludzie zw ykli, jeźli ty rozumem
R ządzisz się, błagających przyjm ow ać rozbitków ,
Podejm ow ać gościnnie i opatrzyć w odzież,
295. A nie wsadzają członków ich n a rożny wielkie,
A b y nimi napychać gardło i żołądek.
Już dosyć kraj P ry am a w yludnił H eladę;
P rzesiąkł posoką ofiar sprzątniętych bez liku
I osierocił żony po mężach a m atki
300. Sędziwe i zgrzybiałych ojców przez śm ierć synów.
Jeźli szczątki usmażysz w ogniu i obm ierzły
Zjesz pokarm , gdzież się uciec? Słuchaj mnie, Cyklopie,
Zapomnij o żarłocznej gardzieli i raczej
P obożnością się kieruj niźli niezbożnością!
305. N a wielu już zysk niecny straszną ściągnął karę.
27
S y 1 e n.
M am chęć dać rade tobie: zjedz do odrobiny
Ciało jeg'o; bo jeźli jeżyk jeg o zżujesz,
S kład n y m będziesz, Cyklopie, i bardzo w ym ownym .
Cyklop.
-Lieniadz, mój człowieczyno, u m ądrych jest bogiem.
3 1o. W szy stk o zresztą przechw ałki i pięknych słów dźwiękiem.
Szczyty nadm orskie, kędy mój ojciec zasiada,
N iech stoją sobie! Przecz się ty nim i zastaw iasz?
Ja nie dizę przed piorunem Zeusa, cudzoziemcze;
Nie wiem, że potężniejszym odem nie Zeus bogiem..
M 5- Zresztą nic nie obcnodzi m nie; że nie obchodzi,
0 tem dowiesz się zaraz. G dy z g ó ry deszcz spuszcza,
Spoczyw am w tej jask in i pod zasłoną szczelną,
Pieczeń wołową albo zw ierzynę zjadając
1 g ard ło leżąc brzuchem do g ó ry zakrapiam
320. W iad rem mleka, a potem stukając w naczynie
N a w yścigi z grzm otam i Zeusa piorunuję.
K ie d y zaś siew ier track i zaścieła św iat śniegiem ,
P utram i obtulony i zak ry ty cały
R ozniecam ogień i na śnieg nie dbam nic wcale.
325* Ziemia musi chcąc nie chcąc w ydać z siebie traw ę
I tuczyc trzody moje, k tó ry ch bogom nigdy
Nie biję na ofiarę, nie, sobie jednem u
I najw iększem u z bogów, m ojem u brzuchowi.
Bo u ludzi rozsądnych picie i jedzenie
330. Codzienne i kłopotów wszelkie unikanie
Jest bożyszczem niebiańskiem . Ci zaś którzy p raw a
Postanow ili, życie ludzi okraszając,
Niechaj we łzacn utoną! ja bo chęciom swoim
D ogadzać nie przestanę i pożrę cię przeto.
335- Gościńce, by nie dostać nagany, te dam ci:
Ogień, im ienie ojca i kocioł,33) co pieknie
O g arn ie ciała tw ego k aw ały ukropem .
W ięc wejdźcie, ażebyście przed oczyma bogu
D w orskiem u przy ognisku stojąc m nie raczyli.13)
(W ch o d zi do jask in i z m ajtkam i.)
O d y s e j .
_. , » Ś p i e w c h ó r u.
S trofa.) 1
Cyklopie, gęby przestronej
350. Szerokie rozdziawiaj usta!
O t ! pokarm już przyrządzony :
Pieczenie i w arze,
U prażone na żarze.
N iech szarpie, gryzie i chrusta
233. Przybyszów ciała zażarty,
N a kozi sierci ro z p a rty ! 15)
(Mesodos, m iędzyśpiew.)
M nie nie obdzielaj tą straw ą!
Sam sobie kieruj sw ą naw ą!
B ogdaj przepadło podw órze!
360. W o n ofiara obrzydliwa,
Bezbożna, której zażywa
Cyklop ten przy E tn y górze!
O krutnik! gości tułaczy
Ciałmi radośnie się ra c z y !
(Antistrofa.)
365. Nieszczęśnik, k tó ry w swej strzesze
K oło ogniska błagaczy
Cudzoziemskich sprząta rzeszę —
I zęby nieczyste
P rzeciera żrąc pieczyste,
29
( E p e jso d io n I I , w . 3 7 3 — 4 9 1 . )
Odysej.
Zeusie, co rzec? W id z ia łe m o k ro p n o ści w jam ie,
N ie p o d o b n e d o w ia ry , bajeczne, nie ludzkie.
Przodownik chóru.
375* Cóż ta m O d y seu szu ? P e w n ie ci bezbożny
C yk lo p p o ż a rł je d n e g o z w ie rn y c h to w arzyszów ?
Odysej.
P o c h w y c ił i n a rę k a c h p o d n ió sł d w oje ludzi,
Co d o b rej byli tu sz y i ję d rn e g o ciała.
I
Przodownik chóru.
Ja k ż e n a w as to p rzyszło stra p ie n ie , b ie d a k u ?
Odysej.
380. K ie d y ś m y do z a g ro d y w stą p ili skalistej,
R o zn iecił n ajp rzó d o gień, ułożyw szy k ło d y
S z e ro k ie w y n io słeg o d ę b u n a zarzew iu,
T yle, ile w trz e c h w ozach ła d o w n y c h się m ieści.
N a s tę p n ie c h ró st so sn o w y ro zesłał po ziem i
385. P o d leg o w isk o sobie b lisk o o g n ia żaru
I d ziesięcio w iad ro w e n a p e łn ił n aczy n ie
B iałem m lek iem po brzegi, w ydoiw szy k ro w y .
P o sta w ił też bluczczow y k u b e k , co o bw odu
M iał trz y ło k c ie a cztery w g łą b ' n a oko — dalej
390. R o ż n y z n ad p alo n y m i p rz y o g n iu końcam i,
O ciosane sie k ie rą , z d rzew a ciern io w eg o —
I e tn e jsk ie n aczy n ia ofiarne, zębam i
T o p o ró w w y d rążo n e — a kocioł n ak o n iec
N a p ło m ie n isty m żarze p o sta w ił m iedziany.
395- G d y w sz y stk o p rz y g o to w a ł rzeźnik H ad eso w y ,
3°
N ienaw istny u bogów, dwóch ludzi schw yciw szy,
Jednego z tow arzyszów moich składnie jakoś 30)
Zarżnął, że w padł do brzucha kotła spiżow ego;
D rugiego zasie porw ał za ścięgacze pięty,
400, R zucił na w ystający z opoki głaz ostry,
R o zp ry sk a ł mózg i nożem zajadliwym krając
Zdarł pasy z ciała i nad ogniem je w ypiekał,
A inne członki w arzył wrzuciwszy do kotła.
Ja niebogi, choć łzy mi się z oczu puściły,
405. C yklopowi usłużnie wciąż nadskakiw ałem .
W szy scy inni, by kury, przycupnęli w kątach
Jask in i i krew z lic ich ubiegła do kropli.
Gdy ciałm i towarzyszów dw óch się napakow ał,
U padł w tył, złe pow ietrze wyziewając z gardła.
410. W te d y bóg jakiś natchnął m nie W inem M arona
N apełniw szy podałem mu k u b ek do picia
I rzekłem : „Synu boga m orskiego, Cyklopie,
P atrz, jak i napój boski G recya z winorośli
R odzi, napój ochoty D yonizosow ej! “
415. On przesycony żerem obrzydłym pochwycił,
P rzyciągnął, łyknął duszkiem , ręk ę podniósł i tak
R zekł z pochw ałą: Najdroższy mi z obcych przybyszów ,
P iękny tru n ek podajesz mi do pięknej uczty.“
Skoro dostrzegłem , że się ochoci, podałem
420. D rugi k u b ek mu, wiedząc dobrze, że go wino
Z nóg zwali i że k arę poniesie niebaw em .
Już zaczął śpiew ać, a ja nalew ałem k ubek
Jeden po drugim , aż krew m u napój rozpalił.
T eraz wrzeszczy okropnie, moi towarzysze
425. P łaczą obok a echo w jam ie tem u wtórzy.
Jam wyniósł się cichaczem, by ocalić siebie
I ciebie, jeźli wola. Pow iedźcie mi zatem,
Czy chcecie lub nie chcecie z rą k męża dzikiego
W y d o b y ć się i wespół z nim f źródlanych rzeszą
430. Zam ieszkiwać przybytki św ięte B akchiosa?
Ojciec twój tam w jaskini już zgodził się na to,
A le człowiek to słaby, a znęcony trunkiem ,
Ja k p ta k schw ytany na lep trzepioce skrzydłam i,
T a k też 011 jest bezradny przylgnąw szy do k u b k a .1
435- T y m łodym jesteś: ratuj się zemną, odszukaj
S tareg o przyjaciela znów, Dyonizosa,
K tó ry wcale podobnym nie jest Cyklopowi.
P r z o d o w n i k chóru.
Och! najdroższy człowieku, dożyć mi dnia tego,
Żebym um k nął potw ornej facyacie Cyklopa.
440. O ddaw na już ten oto lejek ukochany
Ow dow iał i przytułku nie ma, gdzieby uciekł.18)
O dysej.
Słuchaj wiec, ja k a k arę na zwierza dzikiego
A ucieczkę z niewoli tobie obmyśliłem!
Przodownik chóru.
M ów! dźw ięków azyatyckiej cy try nie słuchałbym
445. T a k radośnie, ja k tego, że Cyklop zabity.
Odysej.
N a hulankę do braci Cyklopów on teraz
Pójść chce rozochocony B achosow ym trunkiem .
Przodownik chóru.
D om yślam się, chcesz zdybać sam otnego w lesie
G ęstym i zabić albo stracić go z urw iska.
Odysej.
450. Nie, nic tak ieg o ; zamysł mój jest podstępniejszy.
P r z o d o w n i k chóru.
Cóż więc? daw no słyszałem o twojej chytrości.
Odysej.
Chcę go od tej hulanki odwieść i namówić,
Zeby C yklopom tru n k u tego nie udzielił,
Lecz zatrzym awszy sam nim życie rozweselał.
455- A kiedy od B achosa z nóg zwalony uśnie,
W te d y oliwkowego drzew a konar, który
Leży w jaskini, mieczem zaostrzywszy moim,
W łożę na ogień, poczem g d y ogień się zajmie,
Podniosę rozżarzony i w epchnąw szy w oko
460. W środku tw arzy C yklopa wypalę je żarem.
Ja k cieśla, gdy zrąb naw y zwiera, na dw óch pasach
O braca świdrem , ta k ja oko prom ieniste
Cyklopa w iercąc głow nią wysuszę źrenicę.
P r z o d o w n i k chóru.
Hej! ha! jam zachw ycony! pom ysł w szał mię wprawna!
O d y s e j.
465. P otem ciebie i starca i moich przyjaciół,
Um ieściwszy w7 brzuchatej naw ie czarnej, z k raju
W yw iozę, pchając ok ręt dw urzędny wiosłami.
P r z o d o w n i k chóru.
Czy m nie też, ja k to zwyczaj przy świętej ofiarze,19)
B yłoby wolno trzym ać głownię, która jego
470. Oślepi? Udział bowiem mieć p rag n ę w tym mordzie.
Odysej.
A jakże! D rą g ogrom ny razem ująć trzeba.
Przodownik chóru.
Gotów jestem podźw ignąć łaszt stu wozów naw et,
B ylebym Cyklopowi — k tó ry bogdaj zginął
H aniebnie! — w ykłóć oko, by gniazdo szerszeni!
Odysej.
475. Teraz milczcie! Już wiecie o moim podstępie;
A kiedy rozkaz wydam, bądźcie przedsiębiorcy
Posłuszni. Nie chcę siebie sam ego ocalić,
Opuściwszy przyjaciół moich tam w pośrodku,
M ógłbym -ci w praw dzie uciec, bom wyszedł z jaskini,
480. Lecz nie godzi się zdradzać druchów , co tu zemną
Przyszli, i m yśleć o swej całości jedynie.
(W ra c a do jaskini.)
33
I. P ó ł c h ó r u .
K tóż stanie pierw szy? któż m a się staw ić
Za nim, by kłodę głow ni uchwycić.
Cyklopowi nią w oko zaświecić
485. I św ietlistego wzroku go pozbawić?
II. P ó ł c h ó r u.
Cyt! sza! piany oto wychodzi,
N iezdara straszny, ze skalnej leży
I przeraźliw e trele wywodzi.
W ry k on jękliw y w krótce uderzy!
490. N uże! niech zabrzmi piosnka w esoła
G burow i! Musi oślepnąć zgoła!
(C yklop w ychodzi z jamy.)
(W ro tk a .) Chór.
Szczęsny, kto się rozwesela,
Leżąc przy bankiecie, zdrojem
Słodkim z jagód w inogrona,
495 - T rzym ając w objęciu swojem
K ochaneg'o przyjaciela:
I w łożu cisnąc *
do łona
P iersi tow arzyszki hożej,
Pom aściwszy włosów zwoje
500, W o nne w o la : któż otworzy
Mi, kochanko, w rota tw oje? “
(W ro tk a ) Cyklop
Oj! da, da, da! pełen winka,
R a d z przepysznego obiadu,
M am kałdun naładow any,
505 B y brzuch naw y do pokładu!
P o wesołej uczcie ślinka
Idzie do ust i wiośnianej
U Cyklopów braci pory
3
34
Użyję na pochulankę.
5io. Cudzoziemcze bądź więc skory!
Przynieś b u k ła k ! nalej w szk lan k ę!
(Wrotka) Chór.
W ychodzi pięknego lica
Maż z dom u; pięknem i strzela
Oczyma. — K ochanek godny
515* Miłością nas też obdziela.
Płonącej pochodni świeca
I g ład k a nim fa już w chłodnej
Grocie wyglądają, ninie
T w ego lica K oło głow y
520. Twojej zaś w net się obwinie
W ieniec różnokolorowy!
(.Epejsodion I I I , w. 522—651.)
Odysej.
Cyklopie, s łu c h a j! znany mi dobrze ten B achos
Z dośw iadczenia, którego-m ci podał do picia.
Cyklop.
T en B achos za jakiegoż on boga uchodzi?
O dysej.
525. Za szafarza św iatow ych uczuć najlepszego.
Cyklop.
Praw da, odbija mi się przyjem nie ten Bachos.
Odysej.
T ak i to bóg; nikom u on z łudzi nie szkodzi.
Cyklop.
Przecz upodobał sobie bóg m ieszkać w bukłaku ?
Odysej.
Gdziekolw iek go pomieścić, tam jem u wygodnię,
C y k I o p.
530. W skórach mieszkać niegodzi się zaiste bogom!
O d y s e j.
Coż stąd, gdy sie raduje? czy ci skóra szkodzi?
Cyklop.
Gardzę bukłakiem ; napój bardzo mi przyjemny.
O d y s ej.
W ięc pozostań, Cyklopie, pij i baw się dobrze!
Cyklop.
Czyż braciom nie mam .tego napoju udzielić?
O d y s e j.
535. Gdy dla siebie zachowasz gay będziesz cenniejszym.
Cyklop.
Ale większa zasługa, gdy dam przyjaciołom.
O d y s e j . •
C y k 1o p.
Choć się upiję, nikt mnie trącić przecie nie śmie.
Odysej.
Przyjacielu, kto napił się, zostaje w domu.
C y k l o p .
Odysej.
A mądry, kto podpiwszy sobie siedzi w domu.
C y k l o p .
S y 1e n.
Radzę, Cyklopie! Na co ci kompanii większej?
Cyklop.
Zgoda. Miękka też wcale kwiecista murawa.
S y 1e n.
545. I przyjemnie się pije, gdy słońce przygrzewa.
W ięc usiądź i na ziemi wygodnie się połóż!
Cyklop
(k ła d z ie się na ziem ię. Tym czasem S ylen bierze k u b ek i pije.)
Patrz-no go! Czemuż kubek w tyle, za mną stawiasz?
Sylen.
Ażeby ktoś nie przyszedł i nie wziął go.
Cyklop.
Kłamiesz.
Sam myślisz pić ukradkiem. Postaw go przedem na!
550. Ty zaś, gościu, nazwisko powiedz, które nosisz.
O dysej.
„Nikto.“ Jakaż w nagrodę wyświadczysz mi łaskę?
Cyklop.
Ze wszystkich towarzyszów zjem cię ostatniego.
Odysej.
Piękna dajesz zapłatę gościowi, Cyklopie!
Cyklop.
Hej ty! co robisz? kubek wypijasz ukradkiem?
Sylen.
555. Nie tak! Patrzę nań mile — za to dał mi buzi.
Cyklop.
Strzeż mi się! Kochasz wino, co toba pogardza.
37_ ____
S y 1e n.
Ależ mówi, że kocha mnie, bom urodziw y!
Cyklop.
N a le j! lecz pełen k u b ek podaj mnie sam em u !
S y 1 e n.
Czy dobrze przypraw ione, to zbadać nam trzeba!
Cyklop.
560. Zepsujesz! tak daj!
S y 1 e n.
Nie dam, na boga! w pierw wieniec
Musisz włożyć na głow ę — a ja w pierw skosztuję.
Cyklop.
H ultaj cześnik.
S y 1 e n.
Nie, przebóg! jeno wino słodkie.
A teraz otrzyj gębę, nim k ubek przysądzisz!
Cyklop.
H a! ha! co robisz?
S y 1 e n.
Z gustem duszkiem wychyliłem.
Odysej.
C hętnie! Umie obchodzić się dłoń moja z winem.
_ 3? __
Cyklop.
570. Chodź, nalej w ięc!
Odysej.
N alew am ; ale m ilczeć proszę.
Cyklop.
P ow ied ziałeś, że n a d m ia r n a p o ju szkodliw y.
Odysej.
M asz oto! b ierz i w y p ij! N ie zostaw kropelki!
Z atrzy m aw szy d ech w sobie, w c ią g n ą ć napój trzeb a.
C y klop (wypiwszy).
C y k l o p .
S y 1 e n.
Mnie, y T o p i e , Z eusow ym b y ć G an im ed esem ?
T ak , i ja g o p o ry w a m z g ro d u D ard an o sa .'20)
S y 1 e n.
Z ginąłem , dzieci! doznam o k ro p n ej niedoli.
P r z o d o w n i k c h ó r u.
Podpiłego kochanka lżysz i tak się drożysz?
Odysej.
Dalej, Dyonizosa dzieci, dzielna młodzi!
Człek ten już jest w jaskini, kędy snem zmorzony
W net z bezecnej gardzieli swej wyrzuci mięso.
Z głowni w środku obory już bucha dym czarny;
595. W szystko gotowe, oko li jeszcze Cyklopa
W ypalić trzeba. Uzbrój się zatem w odwagę!
P r z o d o w n i k chóru.
Tw ardy będzie hart naszych serc, jak stal i kamień!
W nijdź-no do jamy, zanim ojca spotka jaka
Sromota. My gotowi jesteśmy do czynu.
O dysej.
600. Hefajście, królu w Etnie! pozbądź się na zawsze
Sąsiada złego teraz, wypal mu źrenicę!
A ty, śnie, czarnej nocy wychowańcze, zwal się
Na zwierza potwornego z nieodparta siłą..
Po najświetniejszych walkach trojańskich nie gubcie
605. Odyseja wraz z jazdy morskiej cpólnikamł
Przez człeka, co na bogów i na łudzi nie dba.
Inaczej sądzić możnaby, że los jesc bogiem
I że bóstwa sa słabsze od losu ślepego’
(Strofa 1.) C h Ó 1.
W krótce gwałtownie pochwycą noży-'
610. K ark gościożercy — i jasną źrenicę*
Ogień niebawem wypali!
(A ntistrofa I.)
Głownią pod żarem już przygotowano,
Już czyćha dębu ogromne polano
W popiele. Maronie, więc dalej!
4°
(Strofa 2.)
Odysej.
Uspokójcie się, milczcie na b o g a ! poczwary,
Stuliwszy usta wasze. Nie wolno oddychać,
A n i m rugać oczami wam, ani też chrząkać,
A żeby nie zbudziło sie licho, nim oko
625. Cyklopa żarem ognia będzie wyniszczone.
P r z o d o w n i k chóru.
Zamilczmy, zachwyciwszy ustam i powietrza.
Odysej.
Ż y w o ! do środka wnijdźcie i przyłóżcie ręce
Do głowni, rozpalonej już do czerwoności.
P r z o d o w n i k I. P ó ł c h ó r u .
Pow inieneś wyznaczyć tych, co w pierw szym rzędzie
630. Maja' uchw ycić kłodę i wypalić oko
Cyklopa, ażebyśm y udział mieli w szczęściu.
P r z o d o w n i k II. P ó ł c h ó r u .
M y może oddaleni jesteśm y odedrzwi
Za nadto, a,by głownię móc w epchnąć do oka.
P r z o d o w n i k I. P ó ł c h ó r u .
My zas ochromieliśrny na nogi przed chwilą.
P r z o d o w n i k II. P ó ł c h ó r u .
635. Spotkało was to samo zatem, co mnie!
/
4 1______
P r z o d o w n i k I. P ó ł c h ó r u.
Nie w iem ,
S k ąd wzięło się, lecz rwie nas w nogach, g d y stoim y.
P r z o d o w n i k II. P ó ł c h ó r u .
R w ie was, kiedy stoicie?
Przodownik I. P ó ł c h ó r u .
I oczy nam skądsiś
N apełniły się nagle pyłem, czy popiołem .
Odysej.
A to tchórze! Ich pomoc na nic się nie przyda.
P r z o d o w n i k c h ó r u .
Odysej.
W iedziałem -ci ja dawno, że ty takim jesteś;
W żd y teraz wiem dosadniej. Towarzyszów swoich
M uszę więc przyzwać. T y zaś, gdy masz niedołężne
R am ię, zachętą przecie pomóż, aby serca
650. N ab rała rzesza moja, zagrzana przez ciebie.
Przodownik chóru.
To zrobię. (O dysej odchodzi.) Cudzą skórę na sztych wysta-
Niechaj Cyklop oślepnie przez naszą zachętę! [wim y.
/n, r
(S trofa.)
\ Chór.
Hejże! hej! bohaterow ie!
P chajcie! żwawo do roboty!
42
(Exodos, w. 6 6 1 —707.)
C y k l o p (w jaskini).
Przodownik chóru.
To piękny pean! śpiewaj go, śpiewaj, Cyklopie!
(O dysej z m ajtkam i w ym yka się z jaskini.)
P r z o d o w n i k chóru.
Czemu wrzeszczysz, Cyklopie?
Cyklop.
Zginałem z kretesem .
Przodownik chóru.
P raw da, strasznie wyglądasz!
Cyklop.
Nadto,7 nieszczęśliwie!
t'
Przodownik chóru.
Podpiw szy sobie w padłeś zapew ne w zarzewie?
43_____
Cyklop.
670. N ikto m nie zabił!
P r z o d o w n i k chóru.
Zatem n ik t ciebie nie skrzywdził.
Cyklop.
N ikto mi w ykłół oko!
P r z o d o w n i k chóru.
W iec nie jesteś ślepy.
Cyklop.
T ak, ja k ty.
P r z o d o w n i k c h ó r u.
Jakże N ikto m ógłby cię oślepić?
Cyklop.
K pisz zemnie. Gdzież ten N ikto?
Przodownik chóru.
Nigdzie, mój Cyklopie.
Cyklop.
Ten cudzomiec zabił mię, żebyś zrozumiał;
675. Ten łajdak, co mi tru n ek podał, ten m nie spalił.
P r z o d o w n i k chóru.
W in o silne — i pójść z niem w zapasy nie łatwo.
Cyklop.
N a boga! czy uciekli? czy są jeszcze w grocie?
Przodownik chóru.
M ilczkiem zajęli miejsce pod zasłoną skały
Cienistej — i tam stoją.
Cyklop.
Gdzie? po której stronie?
44 _____
P r z o cl o w n i k c h ó r u .
680. Po prawej stronie.
Cyklop.
Gdzie ?
Przodownica chóru.
Tuż przy ścianie skalistej.
Schwytałeś ich?
Cyklop.
Ba, ba, po bólu ból, bo czaszkę
O głaz sobie rozbiłem.
Przodownik chóru.
I uszli z ra k tw o ich !
Cyklop.
Nie tędy, boć mówiłeś, tędy.
Przodownik chóru.
Nie tędy mówiłem.
Cyklop.
A kędyż?
P rz o d o w n ik chóru.
W ykręcili się po lewej stronie.
Cyklop.
685. Och! och! m nie w yśm iew ają! Szydźcie z mojej biedy
Odysej.
Nie dłużej! N ikto oto tuż przed tobą stoi.
C y k l o p (m acając na około).
Odysej.
D aleko od ciebie
Stojąc Odysej ciało swoje zabezpieczył.22)
45_____
C y k l o p .
Odysej.
690. Odyseja, nadane mi od ojca mego.
T y m usiałeś przypłacić bezbożna biesiadę.
N a w łasną h ańbę byłbym obrócił w proch Troję,
G dybym m oich przyjaciół rzezi nie był pomścił.
Cyklop.
Och! och! ziszcza się daw na przepow iednia wieszczka
695. Zapowiedział, że ręce tw oje mię oślepią,
G dy powrócisz z Ilionu A toli obwieścił
O raz karę, co czeka ciebie za tę zbrodnię:
Otóż długo się tułać będziesz po mórz toni.
Odysej
O byś zm arniał! a klątw ę tę jam już wykonał,
700. T eraz udam się na brzeg i o kręt mój spuszczę
Na morze sycylijskie ku mojej ojczyźnie.
Cyklop.
Nie tak p rędko! bo ciebie tym odłam em skały
W esp ó ł z tow arzyszam i żeglugi zdruzgocę.
Choć ślepy jestem , przecie na górę się w drapię;
705. A przez to w ydrążenie dostanę się na nią!
(O dchodzi z odłam em skały.)
Chór.
M y zasię przyłączyw szy się do Odyseja
M ajtków, służyć będziem y nadal Bachosowi.
UWAGI I OBJAŚNIENIA.
U) - bJCr f ly
862655
Biblioteka Narodow
Warszawa
30001018493663