You are on page 1of 24

i

ADAM FISCHER

C Z A R O W N I C E
W DOLINIE NO W O TARSK IEJ

Wy DANE Z Z A SIŁK U M. W. R. i O. P.

LWÓW 1927
ADEM T O W A R Z y S T W A L U D O Z N A W C Z E G O
OD BITK A Z KWARTALNIKA E T N O G R A F I C Z N E G O „ L U D ”
5 E R J A II. T. V. (1926)

•A A A i

-* t!'ś ) S
■y o •
_\ .

Biblioteka Narodowa
W arszawa

30001012661372

O D B I T O w D R U K A R N I S -N l WYD. „ PL A C Ó W K A L U B E L S K A ’
P O D ZARZĄDEM BO LESŁAW A K O B1ER SKIEG O.

/
W , AZS / A U i l r
D aw ni Słow ianie znali już różne p ra k ty k i czarow ne. Mieli
czarodziejów , którzy b yli zarazem w różbiarzam i i lekarzam i,
a zwali się na w schodzie wołchwami. O ty ch czarach m am y
bardzo w czesne w iadom ości. N eurów , jako Słow ian w ym ienia
H erodot, a uw aża ich za w ielkich czarodziejów ; dało też to
prof. B r u c k n e r o w ip o w ó d , by w ogóle ich nazw ę w yprow adzić
od „ n y ra ” złośliw ego czarodzieja, czyhającego na ludzi.
Na ty ch rodzim ych podstaw ach rozw inęło średniow iecze
niezw ykle potężnie cały św iat złych duchów i czarodziejów
tak , że obliczano ilość djabłów n a 10.000 biljonów . K s. Boho-
m olec liczył ich n a 15 m iljardów i w yrachow ano, że na każ­
dego człow ieka w ypada 11.000 djabłów , ty sią c z praw ej stro n y ,
a dziesięć tysięcy z lew ej. Odpow iednio do tego m noży się
ilość czarow ników i czarow nic. A kty sądow e św iadczą nam
w yraźnie, jak w ow ych czasach bardzo często u leg ały p o d stę ­
pom djabelskim zw łaszcza w iejskie niew iasty, i stąd p o w sta­
w ały owe przeróżne cioty, b a b y i wiedźm y, k tó re za to to r ­
turow ano i palono praw ie do końca XVIII wieku. T reść o sk a r­
żeń, jakie na nie m iotano, zachow ała się niety lk o w aktach
sądów duchow nych i św ieckich, ale też w ludow ych opow ie­
ściach. T reść zaw sze praw ie podobna. W ięc obw inia się one
przebrzydłe czarow nice o to, że jadą na ożogach lub m iotłach na
schadzkę z djabłem , k tó ra odbyw a się zaw sze n a jak iejś Łysej
górze, opanow anej przez złą moc. P rzed lotem nacierają się
bab y m aścią sporządzoną z tłuszczu w ytopionego z dziecka,
z węża, jaszczurki, p iórek w róblich i przepiórczych i żabiego
skrzeku. N astępnie lecą na m iejsce schadzki i tańczą ze
sw em i djabłam i. D jabeł też do tań ca p rzy g ry w a. T aka cza­
row nica oddana djabłu może w ykonyw ać różne czary le k a r­
skie, m iłosne, gospodarcze i m eteorologiczne sobie na pożytek,
a drugim na szkodę. W ierzenia te są w całej Polsce pow szech­
n e 2), ale dziś oczyw iście coraz bardziej znikają, dlatego są
B S l a v i a III 1 9 3 - 4 .
2) K o l b e r g O, Lud. III 99, VII, 20, 7 6 — 104, 118, 170, 21 8, 2 2 1 - 2 6 0
XV 91, 2 3 9 — 284, XVII 108, XIX 2 0 6 — 7, 241, XXI 163, 223; K o lb e r g , C h e ł m ­
s k i e . I. 3 5 6 , II. 142; Z b i ó r w i a d . d o an fr . kraj. II 33, 132, III 90, 1 0 3 — 109,
V 1 20 i n.; G a w e ł e k Fr. B i b l j o g r a f j a l u d o z n a w s t w a p o l s k i e g o , nr. 5 0 0 8 — 5253;
T u w i m J. C z a r y i c z a r t y p o l s k i e . W a r s z a w a 1924
4

dla nas bardzo cenne w szystkie notatki o tych w ierzeniach—


czy to w różnych dawniejszych publikacjach, czy—co jeszcze
cenniejsze—w nieznanych dotąd rękopisach. Takich parę ręk o ­
pisów posiada B ibljoteka Z. N. I. Ossolińskich, a zawierają
one wierzenia ludowe na Podhalu zapisane w pierwszej po­
łowie XIX wieku. Z jednego z tych rękopisów (1. 4.340) ogła­
szam poniżej przytoczony fragm ent, który opisuje wierzenia
górali, dotyczące czarownic w Nowotarskiem. Z rękopisu tego
k o rzy stał prawdopodobnie przed laty zasłużony badacz Pod­
hala Dr. St. Eljasz-R adzikow ski; można to przypuszczać na
podstaw ie uryw ku pieśni o czarownicach, cytowanej na s. 44
pracy p. t. „Zakopane przed stu la ty ” Kraków 1901.
Pismo rękopisu w skazuje, że tekst zanotował w pierw ­
szej połowie XIX wieku autor narazie nam nieznany, ale styl
jego nosi znamiona, które właściwe są dla połudn.-wschodnich
województw Polski. Może poszukiw ania dokładniejsze ułatwi
ogłoszenie tego frag m e n tu 1), k tóry zasługuje na to ze względu
na zaw arte w nim liczne szczegóły etnograficzne, dziś już
w znacznej części zaginione, a dotyczące nietylko czarownic,
ale i innych wierzeń, np. boginek, strzygoniów i t. d.

Wiara górali tatrzańskich z doliny now otarskiej w czarownice.

W iara w duchy dobre i złe, boginki, w upiory czyli strzy-


gonie, duchy opiekuńcze i duchy szkodzące ludziom, w cza­
rownice u ludu góralskiego do jak dalekich czasów się odnosi,
trudnem byłoby do powiedzenia; lecz zdaje się, iż jak górale
tatrzańscy nabyte obyczaje, zwyczaje razem z pierwszem i za-
mieszkałemi całe pasmo gór tatrzańskich i tychże nizin ojcami
nabyli i przyjęli. Tak też i wszystkie zabobony i wiarę w duchy
jak do kraju, w którym rozłożyli się pierwotnie, przywyknęli,
posłuszni zarządowi starszych od nich rad zasięgali, w wy­
padkach trudnych nie do poradzenia sobie do zdań starszych
się odwoływali, ich powiedzeniu posłuszni, ślepo wypełnia-

1) P o d a n o przedruk tylko poc z ątk o w y c h 13 kart ręk opisu, a c ie k a w ­


s z e u s t ę p y z a o p a t r z o n o w przypiski.
5

jący i ślepo wierzący i co od nich słyszeli, za prawdę uzna­


wali i jako praw dę niemylną potomkom swoim przekazyw ali.
Tym sposobem przechowywała się pam iątka na wieczne czasy
i co stary wypowiedział, nie zastanaw iając się przyjmowali.
Trudno było bowiem w tem praw dy dociec i łgarstw o zarzu­
cić, iż np. strzygonie x) nie istnieją, bo sami nie widząc, sły ­
szeli od starych kobiet, sędziwych ludzi, którzy niejedną prze­
praw ę z duchami odbywali i zapewniali najuroczyściej, iż to
nielada człeku w ystać obcowanie z duchem, bo ducha złego
zsełał bóg na skaranie ludzi, a zostawiał czartu całą moc szko­
dzenia, wichrzenia i przestrajania na swoje kopyta. Lud nie
zgłębia w naturze, co i dlaczego się dzieje, a wielu rzeczy
przyczyn nie mogąc dociec, składa na wpływ duchów, zak lę­
tych istot, na czarownice itp.; to niedziwota, bo lud oddany
pracy około pola, usunienia potrzeb swoich i sobie powino­
watych, a patrząc oczyma cielesnemi tak daleko i głęboko,
jak tym oczom um ysł się patrzeć dozwolił, w iarą św iętą jest
przekonany, że są duchy szkodzące ciału, których bóg docho­
dząc człowieka, ażali przykazaniom jego wiernym pozostaje,
zsyła na wystawienie go na ciężką p ró b ę ; lud nie dochodzi,
czy tak jest, dość, że w człowieku pozbawionym zmysłów,
widzi opętanego, stroniącego od domu bożego djabła sam ego
lub pobratańca czartowskiego, a kobiety niechlujne, w po­
stępow aniu m głą niedocieczenia powlekłe, stroniące od łudzi,
nie lubiące nikogo naw et swych w łasnych dzieci, nazyw a bo­
ginkami 2), co w łasne dzieci wynosząc za skradzione oddawały.
Może w iara w boginki stąd urosła, iż jak się dzieje i działo
u górali, że wiele dzieci rodziło się bezślubnych, które w oba­
wie kary za przekroczenie niem oralne, podrzucano; takie
znalezione dziecko wziąwszy się pod progiem domu jakiegoś
gospodarza ni stąd ni zowąd, gdy do tego niedociekłszy skąd
się wziął podrzutek, pisano na k arb przewinień czartowskich;
to dziecię bzika mówiono, a gdy do tego krzykliw e i brzydkie,

b S t r z y g o ń j e s t to w ł a ś c iw ie i n n a n a z w a n a o k r e ś l e n i e u p i o r a . K o l­
b e r g , L u d VII 65, 217; W is ła VII 106; L u d III 1 5 4 - 5 .
2) W ia r a w b o g i n k i j e s t p o w s z e c h n a n a P o d h a l u ; w s p o m i n a już o t e m
S. G o s z c z y ń s k i, D z i e n n i k p o d r ó ż y s, 76 — 90; K a r ł o w i c z w W ielk. E n cyk l,
P o w s z . i ll u s t r . IX 15; W is ła V 572 VII 160; L u d XI 312— 316.
6

jak nie bez przyczyny, leżąc na drodze bez pokarmu, słotą lub
zimnem zmęczone, a niedopilnowaniem w ynędzniałe, zbrzydłe
być musiało; tem bardziej takie dzieci uważano za dzieci żon
czartowskich, które to żony bogińkami nazywano, czyli bogów
żonami.
Jeśli we wsi jakiej, gospodyni krowy dobrze się cho­
wały, wiele mleka daw ały, innym zaś mniej lub zupełnie da­
wać nie chciały, przez zazdrość lub przez niemożność w ytłu­
maczenia przyczyn sądzono taką pracowitą, zapobiegliwą ko­
bietę czarownicę; mawiali górale : ot w całej wsi krowy pod­
dają, mleko kradnie, nasze krow y przysuszają, pokarm z łąk
zbiera, krow a jeść nie chce, a jej krow y kieby łanie, dorodne,
dosadne, mleko mają, co nie m iara i cóż za dziwota, kto może
to, co czarownica; — oczarowała w szystkie krowy. Tak zo­
stawszy raz czarownicą, widząc od siebie stroniące kobiety,
tem bardziej się odosobniła, cała w tem żyjąca, do czego jej
w stręt dać chciano; taka pracowita, rozsądna gospodyni, z do­
świadczenia wiele mając nabytych praw d w zaradzeniu sobie,
w chorobie statku, bydła wiedziała dopomóc, słabości zapo­
biec lub z choroby wyprowadzić, czego inne lub nie wie­
działy lub wiedząc źle używały, nie zastanowiwszy się prze­
ciw jakim wypadkom, jakie zaradcze środki użyć trzeba. Jeśli
pomiędzy inieszkającemi w jednem zakole, w jednej wsi wię­
cej takich rządnych, pracow itych kobiet było, tem więcej okrzy­
czano, iż jest czarownic; takie już pomiędzy sobą trzym ały,
odwiedzając, umawiając się i to zwano pogadanką czarownic,
A że oddalać się m usiały za potrzebami swojemi i nie wie­
dzieli ludzie, gdzie się udawały, m ów iono: a dyć polecieli źli
duchowie na schadzki, na zabawę, bo im między ludźmi się
uprzykrzy i radzi tylko między swemi. Uciecha to wielka
między niemi. Już to we wsi, jeśli krow a przysuszyła, nę­
dzniała, cielę odchowane być nie mogło, lub jeśli masła zbyt
mało, albo wcale zrobić nie można było, kto temu przyczyną,
jeśli nie czarownice. Nachodzono ich domy, po wsi idących
napastow ano, ze wszech stron zażarte panowało przeciw
nim sprzysiężenie, trzeba było tem u tamę położyć jakiemi
bądź godziwemi lub niegodziwemi środkami. Gdy bowiem
przy nieposkrom ieniu wykroczeń niepewne być mogły, czyli
7

uszkodzone a może ubite nie zostaną, czarownicą będąc, trudno


było o przeciwnem żariiw y i zaciekle w ierzący lud przekonać;
tem radziej było potwierdzić ich w tej wierze, a to w taki
sposób, by przekonanie nabyw szy, jakiemiś nadzwyczajneini,
cudnemi wypadkami, a przytein szkodzącemi, odjąć przeciwni­
kom chęć m ieszania się między czyny czarownic i ich sprawy.
W iedziały dobrze, iż rozsądną mową nie przekonają, tem bar­
dziej poruszą. Zadając brednię słowom wyrzeczonym, trzeba
było potwierdzić...
N astała niby zmowa między wyklętem i z tow arzystw a,
wzięły się za ręce i przem yśliwając w y rzek ły : Jesteśm y cza­
rownicami, nie skrywam y się, kiedyście nas poznali, daw ały
baczenie spiskowi, czem i jak mogą zatwierdzić i zastraszyć,
oraz aby czarownice nie oburzano. Po nocach zachodziły do
stajen, krow y poddajały, zioła szkodliwe zadając, by bydło
chorowało lub zdychało a nadając większą w artość sobie, by
lud o nich miał większe rozumienie i odstraszyć ich tem samem,
głosiły, że są schadzki między czarownicami (przed dw unastą
godziną w nocy na dzień 13-ty grudnia w wigilję Ś-tej Łucji)
że na ożogach, na mietłach kominem wylatują. Z powodu
takich psot, bano się czarownic, nic im nie robiono, ale stro ­
niono daleko, a czasami miano je we wielkiej czci i poważaniu.
Takie zdaje się być źródło, z którego w ypłynęło myśli po­
wzięcie o czarownicach, a może i chęć pow iększenia siebie,
przysporzenia majątku. W ludzie wiejskim a w góralach ta ­
trzańskich osobliwie nie trudno napotkać na zabiegi różne,
którem i się zbogacić sądzą; i tak znajdziesz we wsi, co od­
ganiają uroki, co zamawiają choroby, co sprow adzają choroby,
deszcz, wiatr, grad, lub wszelką niepogodę, tak nazwanych
prognostykarzy, — przepowiadających, czyli raczej odgadują­
cych, jeśli komu co skradziono; nazyw ają ich prorokami, pełno
czarnoksiężników, co smoka dosiąść musi i z nim lecieć skąd
słońce wschodzi, guślarzy i guślarek co niem iara, — wszyscy
ci, których liczba niepospolita żyją z datków pieniężnych lub
innych, i mają się dobrze. Tak i czarownice może dlatego
zjawiały się, by w ogólnym wirze zabobonów mieć swoją część
przychodu, bowiem po niektórych miejscach opisują czarow­
nice jako już bardzo stare baby; a tem samem opadłe na sile,
nie mogące pracować, pracą usilną coś zarobić; obdarte, brzyd­
kie i wzroku dzikiego a ponurego, gdy przeciwnie po innych
miejscach są to gospodynie wprawdzie już w dużym lecie,
brzydkie, ale dobrze się mające, bogate.
U górali tatrzańskich nie dzieje się nic, by nie miało
swych w świecie przyczyn, ale że te przyczyny najlepiej mogą
być zrozumiane przez obrazy, dlatego obrazami oddają przy­
czyny: tak, piorun dlatego bije, iż widzi djabła chodzącego
po ziemi, którego dogania i zabija,—jeśli burza nadzwyczajna,
w iatr mocny, łamiący drzewa, przew racający budynki; o pewno,
mówi g ó ra l: ktoś się zadzierźgnął i obwiesiałego na naszem
polu zagrzebali; nie ustanie w iatr, a chcąc uniknąć burzy
większej, naw ałnicy lub gradu, czemprędzej trza trupa wy­
dobyć i na cudzym gruncie za dziesiątą miedzą zakopać. Jeśli
dziecię m atka nowonarodzone zakopie, deszcz narem ny spada,
rzeki zbierają i dopóty niszczą pola, póki dziecie zagrzebane
nie wymyją i nie uniosą z sobą, i więcej różnych i tysiące
zabobonów, o których może na swojem miejscu mówić wy­
padnie.
Czarownic przedtem po w szystkich góralskich wsiach była
liczba niezgadniona, co próg, to wróg, ale to dawniej. Teraz
gdzieniegdzie i to bardzo tajno, tak iż o niej ludzie nie wiedzą,
bo się ukryw a; tak to na minione czasy odwołują się wszyscy,
jak to dawniej bywało, cuda przeliczne, zgrają całą duchy po
ziemi biesiadowały, czary to były szczęśliwsze, człek nie za­
znał biedy, nieszczęścia. Żył sobie z Bogiem, a i z ludźmi
w zgodzie, nie zaznał ciężarów, bo pole od siebie rodziło,
człek się m iał lepiej, był wolny od robót, li tylko dla siebie.
Dawne to czasy, sto lat już będzie, a może i wyżej, boć to
nam jeszcze pradziad tego a tego rozprawiał; nie było lepiej,
boć to człowiekowi dane chwalić to, czego się nie ma, odwoływać
się do ubiegłych czasów, skarżyć się na niedolę jakby jej i daw­
niej nie znano. Ta sama ziemia, uprawa ziemi ta sama, tylko
może ta jedna odmiana, iż z okolicznościami powiązał się więk­
szy wydatek; żaden nie rad z teraźniejszości, żali się na nią,
wygląda przyszłości takiej, jaka daleko miniona przeszłość była;
dawniej boginki hurmą cisnęły się do domów, teraz żadnej
niema, tak ojcowie, dziadowie i pradziady w czasie swoim
9

jak chwalili ubiegłe lata i boginki, strzygonie, duchy i czarow ­


nice daw no przed niem i były i wiele broiły złego tak, iż obstać
złem u trudno było na świecie,—teraz m iędzy żyjącemi czarow ­
nic bardzo m ało i trudno od praw ow iernej rozpoznać na oko,
lecz są sposoby, w ykryw ające czarownice..
Chw ilą w esela i uciechy w ielkiej, pełnej radości dla cza­
row nic b y ła w igilja Ś-tej Ł u c ji1); w nocy tej najw ięcej czara­
mi się zatru d n iały i gdzie m ogły, tam p so ty w yrabiały, dla
tego tej nocy żaden gospodarz, żadna gospodyni nie u k ład a ła
się do spokojnego snu, ale w ieczór zaraz udaw ali się do
krow skich stajen, opatrując k ro w y św ięconem i ziołam i i o k a­
dzając w oskiem , aby czarow nice w szkodzeniu bydłu nie m iały
mocy. Przed dw unastą tejże nocy na cioskach, łopatach i mio­
tłach wycieczkę robiły n a Babią górę. Podług opisu górali,
jest na Babiej górze polana Hałeczkow a 500 szeroka a 200
m orgów długa, pełno kwiatów i ziół rozlicznych, których do
czarow ania p o trz e b u ją : na tej Hałeczkow ej zlatują się przed
dw unastą godziną, rejw ach i hałas wielki czynią, ucztują, bie­
siadują, tańczą, słowem w esele zupełne; tam to umowy, u k ła­
dy, zdają z sw ych spraw i czynów rachunek, niektóre czaro­
wnice w dzień schadzki ogólnej na polanę Hałeczkow ą, na p a ­
robkach w konie przeistoczonych wyjeżdżają, tę przem ianę
człow ieka w konia robią zapom ocą m aści z ziół zebranych
na tejże polanie. Tak działo się w Ludzimierzu, iż u jedne­
go m ajętnego gospodarza służyło dwóch p a c h o łk ó w : Ja n i S ta­
szek. Ja n uważał, iż Staszek dawniej chłop do ludzi podobny,
czerstw y i zdrowy, nagle jakby ręk ą odjął, począł słabnąć,
chudnąć, wreszcie wybiedzony, włóczył się jak m ara po wsi.
Ja n p y tał się Staszka, ten mu nie um iał powiedzieć, tyle tylko,
iż w wigilję Ś-tej Łucji staje się koniem , kto ś jego dosiaduje

a) O k r e s o d św. Ł u cji d o B o ż e g o N a r o d z e n i a j e s t ty m c z a s e m ,
w k t ó r y m c z a r o w n i c e m a j ą n a j w i ę k s z ą m o c, a le t e ż z a r a z e m w ó w c z a s n a ­
l e ż y s p o r z ą d z a ć r ó ż n e s p o s o b y z a r a d c z e p r z e c iw c z a r o w n i c o m , jak to w i­
d z im y w p o n i ż e j p r z y t o c z o n y c h p o d a n i a c h . P o r . Ś w ię t e k . L u d n a d r a b s k i ,
s. 524; K o l b e r g O. L u d . VII, 99; D r e c h s l e r S c h l e s i e n 1. 15. O k r e s t e n j e s t
w w i e r z e n i a c h l u d u b u r d z o w a ż n y , b o w e d l e 12 d n i o d św. Ł ucji d o B o ­
ż e g o N a r o d z e n i a , o b l ic z a s i ę p o g o d ę i c z y n i r ó ż n e z a b i e g i o c h r o n n e p r z e ­
c iw c z a r o m . S a r t o r i P. S i t t e u. B r a u c h . 111. 2 3 —24. G e n n e p A., L e s r i t e s
d e p a s s a g e , 255.
10

i wiatrem pędzi daleko. Jan nie w ciemię bity, zaraz wiedział,


co się święci; przekonał się naocznie, iż gospodyni jego, ma­
ścią Staszka nasmarowawszy, ulatuje na koniu. Serce mu się
żalem ścisnęło, Staszka z biedy wybawić postanowił; i tak
kiedy dzień Ś-tej Łucji nadchodził, pokryjomu wziął maści od
gospodyni i nasmarowawszy nią dobrze czarownicę, siadł na
kobyłę i wybrał się w drogę. A że mu zaś dla starości (bo­
wiem lat miała 80) często na drodze się potykała, kazał w po­
bliskiej wsi okuć na ręce i nogi i bez szwanku na Hałeczko-
wą zajechał; - - zbiegły się czarownice na przyjazd parobka,
a witając go radośnie i z wrzaskliwym okrzykiem, wzięły go
na ucztę z sobą i do tańca i podpił sobie Jan nie lada, a dzi­
wując się nad drogiemi kubkam i i miskami, skąd tyle bogactwa
nabrały, z zadziwienia wyrzekł imię Jezusa Chrystusa. Prze­
żegnał się, aż wtem wszystkie czarownice znikły i dopiero
spostrzegł, że kosztowności, które go zadziwiały, niczem innem
nie były, jak cielęcemi racicami, końskiemi kopytami i czaszka­
mi z głów ludzkich. Nie miał co dłużej robić, będąc sam je­
den z kobyłą swoją, siadł na nią, a za sobą tylko słyszał, jak
czarownice przyrządzając swe konie w ołały: „podta koniu, podta
koniu” l). Zajechawszy do domu, kobyła przemieniła się w ko­
bietę; ułożył gospodynię swą do łóżka, przykrył pierzyną, a sam
niby niewiniątko udał się do swego zatrudnienia. Stękała
mocno, skarżyła się na ból niezmierny, dziwował się gospo­
darz, co ją opanowało za licho, kiedy dniem pierwej całkiem
zdrową była. Lecz Jan, co to figla spłatał, nie chciał dłużej
taić i gospodarzowi pod pierzynę zajrzeć kazał; zląkł się nie­
zmiernie gospodarz, do pięciu ran Jezusa Chrystusa skrzyknął
i nie wiedział, czyli obłęd się go nie chwycił; ale Jan rzecz
całą wyjaśnił, od tego czasu zaprzestała czarownica wszelkich
schadzek na Hałeczkowej i wyrzekła się szkodzenia sąsiadom.
Psot tych, które czarownice we wsi jakiej robiły, było co-
niemiara, niejednemu krowa zupełnie zaprzestała mleko da­
wać i nie dziw. Czarownice po nocach wydajały krowy, druga
nie mogła masła zrobić, bo czarownicę czemkolwiek na siebie
rozsierdzić musiała, chociażby do sądnego dnia była przy kier-
*) O jazdach czarow nic w iele w z m i a n e k na p o d s t a w i e literatury
s t a r o p o l s k i e j i t e k s t ó w e t n o g r a f i c z n y c h p o d a j e T u w i m , C z a r y i c z a r t y s. 11 in-
11

niczce siedziała, śm ietana zburzona wreszcie w serw atkę i ser


się zam ieniała, trzeciej krow a krw ią doiła, inna cieląt się do­
chować nie m ogła i tak na k tó rą to nieszczęście padło, jeśli
do tego środków zaradczych nieśw iadom ą była, a z czarow nicą
jaką na kieł wzięła, szło jej w szystko w spak, nie po woli, nie
po myśli. Trza było nieraz zupełnie z bydła się wyprzedać
lub gospodarstw o domowe zarzucić lub zajść w przyjaźń z cza­
row nicą, która ją z kłopotu w ybaw ićby potrafiła. Tak we wsi
Ludzim ierzu gospodyni zam ożna, mimo iż m leka bardzo szczupło
krow y daw ały, nie m ogła nigdy m asła zrobić; skarżyła się przed
ludźmi, szukała rad, lecz to w szystko nie pom agało. Skłopo-
tan a udaje się do sąsiadki, o której szła wieść, że czaram i się
zatrudnia, a tej przedstaw iając swą niedolę, przytem racząc ją v
datkiem i napitkiem o zaradzenie złem u prosi. Ujęta prośbą,
każe kupić dwa sierpy now e i włożyć za obrączki kiernicy,
ale p rz e strz e g a : przyjdzie do was kobieta i prosić będzie, by­
ście jej co pożyczyli. Nie dajcie się skusić, byście prośbie jej
zadość uczynili, bo m asło wam się jeszcze bardziej psuć będzie.
Jako w rzeczy sam ej przychodzi stare babsko i prosi, by jej
m iarkę ziem niaków pożyczono; byłby w net figiel spłatany, gdyby
się dała nam ówić, ale m ając przestrogę jeszcze żywo w pam ięci,
nakląw szy dowoli wypędziła przem ierzłe babsko. Po tym wy­
padku, jakby ręk ą odjął, m asło w krótkiej chwili zrobiła, lecz
czarow nica z kw itkiem odpraw iona ostatnią zem stę na krowie
wyw arła, że się jednego roku czterdzieści pięć razy latow ała.
Czarow nice nie lubią i nie cierp ią teg o , by były poznane,
bo wiedząc o czarow nicy, tein bardziej przeciw jej napadom
zapobiec można; one by rad e m iędzy sąsiadam i uchodzić za
poczciw e i dobre. Do pew nego starego g rab a rz a we wsi Po­
roninie zachodzi jego szw agier i p ro si go, by, jeśli m u się
zdarzy, robiąc trum nę n a zm arłego, d e sk a ze sękiem w y p a d ­
łym , aby mu ją d a ł 1). Zdziwiony, p y ta s i ę : „Co m u po takiej

*) D e sk a z s ę k i e m ma s z c z e g ó l n i e c z ę s t e z a s t o s o w a n i e przy r óżn y ch
c z a r o d z ie jsk ic h praktykach. S z c z e g ó l n i e p o w s z e c h n y j e s t w P o l s c e p r z e ­
sąd, ż e c z a r o w n ic ę m o ż n a z o b a c z y ć , gdy s i ę w c z a s i e jutrzni pójd zie do
ko ś c io ła i patrzy na n ie w ia s ty p r z ez d e s k ę t r u m ie n n ą z otw o r e m , p o w s t a ­
łym w sk u te k w y p a d n ię cia sęka. (R a d o m s k i e , Krakowsk ie, P o z n a ń s k i e , K u­
jawy). Kolberg, Lud. 111 101, VII 98, XV 107— 8, XXI. 225. F is c h e r A. Zwy­
czaje p o g r z eb o w e, s. 122, 157, 158, 218, 222.
12

d e s c e ? ” „Ja wam w ykryję”, rzecze proszący, „ale na miły


Bóg przed nikim się z tem nie w ygadajcie: oto chciałbym
widzieć przez dziurę sękową w tej desce, ile w naszej wsi
czarownic mam y”. Przyniósł mu grabarz deskę taką;—wziął
tę deskę i w wieczór przed Rezurekcją stanął pod dzwonnicą
i patrzył na idących do kościoła; spostrzegły czarownice w y­
patrującego je pod dzwonicą, lecz aby od ludzi nie poznane
były, zrobiły się niewidomemi i niem iłosiernie szarpać, rwać
i dusić ciekawego poczęły. Nieborak na w szystko je zakli­
nał, by go puściły, że do śmierci tajem nicę zachowa, by go
życiem tylko udarow ały, nic nie pomagało. Kiedy krzyczał
o pomoc, ludzie zbiegli się i uratow ali go; lecz się czarownice
pomściły, sprowadziły grad wielki, iż mu do szczętu zboże
wybił. Odrzekł się dochodzić czarownic i zaprzysiągł, że ni
w myśli mu chęć postoi w ypatryw ania czarownic.
Czarownice chcąc odbierać mleko krowom, wychodziły
w nocy na łąki, na których krow y się pasły i rozpostarłszy
powązkę po zroszonej łące, ciągnęły powązkę, mówiąc: „Biorę
pożytek, ale nie w szystek”. Bez wymawiania tych słów po­
żywienia, dającego mleko nie potrafiłaby zebrać; była form uła
zaklęcia, aby łąka w ydała z siebie pożywność. Nie można
było dociec przyczyn i skutków, zapomocą których krowy
doić przestaw ały, bo stojąc w nocy na stajni natenczas cza­
rownice uwzięte na jaką gospodynie, zachodziły i w ydajały
w stajniach, ale też z łąk powracając, przychodziły z niczem;
złemu zaradzić trudno, kiedy przyczyn złego się nie dociekło.
Kiedy tak czarownica z łąk rozpostartą powązką pożyw­
ność zbierała, razu jednego zdarzyło się, że parobcy pasząc
opodal konie, uwidział z nich jeden kobietę do ziemi pochy­
loną i idącą wolnym krokiem , jakby szukała czego. Ciekawość
górala nie w yszła mu na złe: przyczajony do ziemi podsunął
się tak blisko, iż mógł widzieć, co czarownica robi i słyszeć,
co taż mówi. Więcej nie trzeba mu było, miał całą tajemnicę
odkrytą. Po odejściu czarownicy, po tem samem miejscu, którędy
ona powązką ciągnęła, on uzdą zawłaczał, m ów iąc: „a ja niesta-
tek, biorę o statek ”. Przyszedł do domu, uzdę w stajni powiesił,
z tej uzdy dopiero zaczęło mleko się sączyć, tak iż gospodarz
przyszedłszy do stajen, dziwił się niepomału, że mleko w stajni
rozlane. Parobek wyznał wprawdzie, co widział nocy zeszłej
i jakim sposobem czarownice mleko zbierają, ale czarownicy
nie wydał, bojąc się, jak mówił, by mu nie p oczyniła.*)
Kiedy na polanie Hałeczkowej czarownice zjazd mają, jak
weselem noc tę odbywają, jako ta śpiew ka góralska o nich mówi:
N a tej H a ł e c z k o w e j z i e l o n e u lic e ,
W iliją Ś - t e j Ł u c ji, j a d ą c z a r o w n i c e .
H ojna , in o h o j n a , w H a ł e c z k o w e j w o j n a ,
C z a r o w n i c a d o b r a , k a ż d a k ro w a d o j n a .
N a t e j H a ł e c z k o w e j , w s z y s t k i e były ś m i a ł e ,
Bo s o b i e K o p e r ę za w ó j t a ob ra ły .

Ktokolwiek rad był dowiedzieć się i widzieć czarownice


z jakiej wsi, było na to wiele sposobów; i tak z pomiędzy
innych, trzeba było od wilji Ś-tej Łucji aż do jutrzni Bożego
Narodzenia codziennie pracować tyle nad stołkiem i tak czas
mieć wymierzony, aby nie prędzej, nie później, jak przed wi-
gilją Bożego Narodzenia robotę stołka tego ukończyć, wyjść
z tym stołkiem na chór, siąść na nim, a można było w szyst­
kie widzieć. Czarownice bowiem w dzień Bożego Narodzenia
na jutrznię nie tw arzą do wielkiego ołtarza, ale tw arzą do
chóru obrócone stoją.
Wigilją Ś-tej Łucji aż do wigilji Bożego Narodzenia przed
każdem gotowaniem wieczerzy trza odkładać trzaski na osobne
miejsce, by która nie zginęła a to każdego dnia. Dopiero

*) W i e r z e n i a o t e j s z t u c z c e c z a r o w n i c s t a r e i b a r d z o r o z p o w s z e c h ­
n i o n e . W N i e m c z e c h z n a n e s ą n a t e n t e m a t o p o w i e ś c i już p r z y k o ń c u XIV
a z p o c z ą t k i e m XV w.; s p o t y k a s i ę je w r ę k o p i s a c h k a z a ń z XV w. i w po ezji
XVI w. W o p o w i e ś c i a c h t y c h c z a r o w n i c a d o k o n y w a t y c h c z a r ó w b a r d z o
c z ę s t o z u p e ł n i e n a go, c o j e s t z u p e ł n i e z r o z u m i a ł e z e w z g l ę d u n a k u l to w e
z n aczen ie nagości w o b rzędach. Por. H eckenbach. De n u d i t a t e s a c r a
s a c r i s q u e v in c u lis . 1911. T a k ż e w l i t e r a t u r z e s t a r o p o l s k i e j m a m y c z ę s t o
w z m ia n k i n a t e n t e m a t , a w ię c np. w „ R o z m o w a c h p o l s k i c h ” W. K o rc z e w -
sk i e g o p r z y z n a j e s i ę b a b a : „W w iliją Ś w i ę t e g o J a n a D o iła m m l e k o ze zwona_
Ale ty lko j e d e n s z k o p i e c . B o mi w i ę c e j n i e c h c i a ł o c i e c ” . W K lo n o w ic z a
„ R o k s o l a n j i ” c z a r o w n i c a „ u m i e d o i ć p o w r ó z , a z a k a ż d y m r a z e m m le k o
z p o w r o z a w y t r y s k a o b f i t o ”. W i e r z e n i a n a t e n t e m a t z n a n e d o d z i ś p o ­
w s z e c h n i e w c a łe j P o l s c e . P o r . W is ła 1. 16; P o l a c z e k , W ie ś R u d a w a 110
K o lbe rg, L ud. III 99, VII 89, XIX 202; W is ła XII 723, XIV 10. — L u d XI 193,
Mat. a n f r. X 138; Ś w i ę t e k , L u d n a d r a b s k i s. 526; Z b i ó r w ia d . X 89; K ub in-
P o l i v k a , L id o v e pov id k y z c z e s k e h o P o d k r k o n o s z i 111 712— 723.
u
0 północy wigilją Bożego Narodzenia, bierze się powązka
1 garnek nowy nalewa wodą i w nowym tym garnku powązkę
gotuje; w szystkie czarownice, ile tylko ich jest w tej wsi,
zbiegają się z krzykiem okropnym, szturm ują do pom ieszka­
nia, aby je wpuszczono. Kto nie chce popaść w ich szpony,
musi się zaopatrzyć w poświęcone zioła, bo w przeciwnym
razie, nie żyłby więcej dochodzący czarownic. Komu zaś na
odwadze nie zbywa, a do tego zaopatrzony w święcone rzeczy
jest bezpiecznym, może mieć w szystkie czarownice przed sobą,
patrzeć im w oczy i być obok nich. Na to sposób ta k i: wi­
gilją Ś-tej Łucji musi zapocząć sobie miotłę aż do wigilij Bo­
żego Narodzenia, z tą miotłą o północy udać się do kościoła
i na mszy pasterskiej stanąć za wielkim ołtarzem. W szystkie
czarownice, ile ich jest w tej wsi, schodzą się za wielkim
ołtarzem , lecz taki śm iałek najczęściej zdrowiem i życiem prze­
płaca, bo zaniechawszy najmniejszej rzeczy, służącej mu do
obrony i chroniącej go od napaści i złości czarownic, tą samą
m iotłą na śmierć go ubiją.
Jak wigilja Ś-tej Łucji jest chwilą, kiedy czarownice
o północy w ylatują na Hałeczkową polanę, na ogólne zgro­
madzenie się, aby przegląd odbyły między sobą, nazbierały
ziół im do czarowania potrzebnych i li tylko na tej polanie
się znajdujących, aby z nowym zasobem ziół i fortelów nowych
na nowo z mocą szkodzić mogły, tak też i wigilją Ś-tej Łucji
przedsięwzięte środki wyżej wymienione są najskuteczniejsze,
którem i o czarownicach dowiedzieć się można i każdą w yba­
dać i poznać. Mówią górale : idzie im o to, aby dowiedziawszy
się tem bardziej strzec się mogli, czarownicom drogi nie zacho­
dzić i w razie rzuconych czarów, aby od przyjaznej sobie lub po­
krew nej pomoc na odmówienie lub odpędzenie czarów znaleźć.
Górale tatrzańscy bardzo wierzą w gusła każdego zna­
czenia, ani sobie wybić tego z głowy nie dadzą, by to nie­
praw dą być miało; tem bardziej ich w tej wierze potwierdza,
że coś się stanie na drodze bardzo naturalnej, czego oni albo
wytłumaczyć sobie nie mogą albo rzecz jaką nabytą daw niej­
szym przesądem zachowują w pamięci i przez całe życie im
to towarzyszy aż do grobu. W ierzą, że w górach niektórych
tatrzańskich są skarby ukryte i tych skarbów złe duchy strzegą;
15

0 nieprawdzie tego twierdzenia, czem go zbijesz, źle byś się


w ybrał, gdybyś dowodził, że duchy złe nie snują się po ziemi,
wyśm iałby ciebie, a co więcej odszedłby z pogardą, mówiąc:
„to Luteran, a może i Kalwin”. Że Janko zbójca tatrzański
nie mógł mieć czarodziejską siłę w swym pasku rzemiennym
od spodni, lub że jego w ałaszka była prostą ciupagą, jak je
inni górale nosili i noszą; iż tą ciupagą kiedy w zrąb domu
zaciął, cały dom walił się lub, że ta ciupaga nie powodowana
żadną dłonią Janosika z zamknięcia wydobyła, drzwi przerą­
bała i kajdany rozkuła, nie wierzyć—byłoby to wystawić się
u nich na najwyższe, szyderstw o i wzgardę. Powątpiewają­
cemu ich powiedzeniu, ich powieściom nie mówili o niczem,
mając go za heretyka, za Lacha chcącego być mędrszym od
ich ojców, pradziadów. W uściech wszystkich górali żyje do
dziś dnia Janosik, dowódca w szystkich zbójców i o nim roz­
powiadają ze czcią i uszanowaniem, ich mowa nabiera w ten­
czas jakiegoś religijnego ducha, a dyć był to chłop nad chłopy,
góral nad górali, którem u teraz nie znajdziesz podobnego, ani
w stu pokoleniach nie odżyje żaden, by mu wyrównał. Że w Ry-
biem Oku jest ryba, która od potopu Noego pozostała i na
dnie stawu tego odpoczywa, a już stara, iż na jej grzbiecie ple­
śnią i mchem porosło, a tak długa, iż po całem dnie rozcią­
gnięta leży; te i tym podobne powieści góral opowiadając,
opowiada z wiarą świętą i tak pewną, iżby nie wiem czem
mu to z głowy wybić można. Wierzy w czarownice, bo to sły­
szał, będąc malcem od matek, babek, starych ludzi; dorósłszy
niejedną widział, znał ją, jak swój palec, ledwie że nie rzekłby,
iż widział ją czwałującą na ciosku w wigilję Ś-tej Łucji na Babią
górę i nie dziw, że w tem przekonaniu zrosły, zestarzały, szuka
sposobu na pozbycie złego, i odwrócenia czarów, bo gdyby
złemu dozwolić wzróść w siłę i potęgę, pociągnąłby w stratę
nietylko statek ale i swoich. Lepiej przed czasem, jak i po
czasie, lepiej—mówi—wrócić się z brzegu, jak ze środka wody,
1 dlatego powymyślano różne sposoby niweczące nie tak za­
miary jak zdziałanie oczarowania.
Kiedy krowy mleka dawać nie chcą, znakiem, iż im cza­
rownica poczyniła, na to najlepsze jest użycie świętości, bo na
wszystkie gusła i czary, mówi, i najlepsze są świętości, prze-
16

ciw tym czart działać nie może, zostaje jego moc i siła. W dzień
Bożego Ciała święcić w swych kościołach dają różne zioła, te
ich zabezpieczają, bo jeśli krow y doić nie chcą na ten czas,
okadzają je w stajniach temi ziołami i ziemią w ziętą z progu,
po którym bydło przechodzi. Jeśli zaś oczarow anie za mocne
i potem oddalić się nie chce, kropią natenczas bydło wodą św ię­
coną Trzech Króli i woskiem ze świecy od ołtarza wielkiego
okadzają. Są sposoby, które nie w szystkim znajom e, za któ-
remi daleko chodzą do bab starych, w iedzących w każdym
razie zaradzić; i tak, jeśli krowa nagle m leko straci, bo była
przez czarow nicę poczyniona, trza do zbitego garnuszka wziąść
węgli żarzących, kosak do ręki i tym kosakiem na progu w stajni
krow skiej zrobić bardzo prędko trzy krzyże, podciąć te krzyże,
te trzaski rzucić na węgle i podkadzić bydło, lecz wynosząc
ogień z kuchni, bieżeć prędko i poza siebie nie patrzeć, bowiem
w odw rotnym razie, nietylkoby oczarow anie nie ustąpiło, aleby
zam ysł zniw eczał i gorszem czem zagroziłby. Najlepszy ś ro ­
dek jest w osk ze świecy woskowej wielkiej, k tóra przy wiel­
kim ołtarzu bywa w ystaw iana po niedzieli w ie lk a n o c n e j; ten
w osk m a być zaszyty do odzienia kryjom o, nosić w dzień za­
wsze przy sobie, a na noc tę odzież trzeba w izbie obok siebie
na ścianie zawiesić, bo czarownice bardzo łakom ie go chw ytają,
w yszukują i kradną.
Gusła czarownic pochodzą po najw iększej części z za­
zdrości, m ianej ku sąsiadkom swym, którym krow y dobrze
doją. Zachód około bydła dobry, nagrodzony powodzeniem ,
jeśli m asła dość m ają, lub ze złości pow ziętej, nienaw iści do
jakiego domu, na ten czas używ ają sposobów guślarstw a, by
m leko krow y dawać przestały lub żeby gospodyni czaram i u rze ­
czona m asła zrobić nie mogła, lub przy dojeniu ni stąd ni zo­
wąd krow a kopać będzie i albo nic m leka nie puści, a jeśli co
potrafi udoić, to będzie krw aw e, albo też krow y chudnąć, bied-
nąć i schnąć poczną tak, iż jeśli naw iedzona czaram i gospo­
dyni nie zapobiegnie przed czasem, może wytracić cały bydlęcy
dobytek.
C z a r o w n i c s p o s o b y do z a r a ż e n i a i w y g u b i e ­
nia k r ów swojej s ą s i a d c e lub j ak i ej g o s p o d y n i ,
do k t ó r e j ma z ł o ś ć j a k ą :
17

Czarownice po stajniach sw ych mają ziele nazw ane: Prze­


stąp. Tego ziela skutek taki, iż mając u siebie, ginie zupełnie
mleko tej sąsiadce lub gospodyni, której czarownica nie sprzyja
i zaszkodzić pragnie.
By krowy chudły, marniały i usychały, idzie czarownica
w nocy na smętarz, wyjmuje gwóźdź ze starej deski z trumny,
udaje się do stajni swej nieprzyjaciółki, zabija gwóźdź do żłobu,
u którego krowy uwiązane stoją, m ów iąc: „aby ci te krowy
tak uschły, jak ten umarły uschnął”. Aby krowy parszywiały,
wymiona padały się, na to łapie ropuchę, pali ją i tym pro­
chem posypuje krowy, które parszywieć poczynają.
Złapana jaskółka i pod krowę puszczona, sprawia, iż
z krowy miasto mleka krew się doi.
Środki zaradcze, przeciw czarownicom po­
w y ż s z y m : J)
Aby krowie stracone mleko powrócić, trza kadzić oczaro­
wane bydle różnemi święconemi ziołami i woskiem z paschału,
lecz by czarownicy wet za wet oddać, ukrzywdzona kobieta
łapie kota i żywego w nocy na nowiu miesiąca zakopuje pod
próg w stajni, w której są krowy czarownicy i ziele Przestąp
zwane. Mleko od krów tych, w której stajni kot zakopany, tak
śmierdzi, iż go żadną miarą jeść nie będzie można.
By zaś to mleko nie cuchło, nie śmierdziało, potrzeba
powązkę, przez którą mleko się cedzi, w odchodzie świeżym
krowim udeptać, zwalać jak można najwięcej i w nowy
Piątek gotować przez parę godzin; mleko nabiera swej pierwot­
nej, naturalnej własności i dobroci.
Jeśli nawiedzona czarami gospodyni spostrzeże, iż jej
krowy schnąć poczynają, przewiduje ona przyczynę tego, bo
to są czary. Wówczas zasięga od starych, doświadczonych go­
spodyń przestróg i zaradczych środków, datkiem i nagrodą
ujmuje i przywłaszcza od tych, którym świadome są sposoby
na gusła czarownic. Sama też, by napaść śmielej, trafniej
i lepiej ze szkodą czarownicy odeprzeć, uczy się tajemnic gu-
ślarstwa czarowniczego, nie dba o przyszłość, byle jej stan

]) R ó ż n e s p o s o b y l e c z e n i a k ró w z a c z a r o w a n y c h p o d a j e Br. G u s t a
wicz. (Z b ió r w ia d . d o a n t r . kra j. V. 120— 123).
18

obecny nie był pogorszony, lub złością, zawzięciem i zem szcze­


niem się czarow nicy uszkodzony i uszczuplony. Dlatego roz­
liczne są sposoby nieprzejrzane, niezbadane, jakiem i fortelam i
szkodzą czarownice, jak im się bronić, a zarazem pom ścić im
się od serca, odegnać czarodziejstw o i większe na k ark cza­
row nicy sprow adzić, sposoby te praw ie są nie do w yczerpania.
Bowiem każda w ieśniaczka, m a cały zapas now ych, niesłycha­
nych jeszcze i co gospodyni, to inaczej sobie radzi.
Poradza sobie, aby krow y nie chudły i nie ginęły, szuka­
jąc po żłobie i jeśli znajdzie gwóźdź wbity przez czarownicę,
wyjm uje, a nalaw szy do now ego g arn k a wody z dziew ięciu
źródeł, gotuje gwóźdź ten przez dziewięć dni, a widząc, która
z czarow nic jej zaszkodzić chciała, upatruje tylko sposobnej
chwili, by w porze pom yślnej wylać m ogła tę wodę przez sie­
bie w arzoną do pom yj, którem i czarow nica swoje krow y poi;
krow y, które z tych pom yj piły, m uszą wyzdychać.
Na sparszyw ienie i rozpadyw anie wymion, pom agają sobie
myciem, m ają różne zioła, którem i m aczanem i w wodzie m yją
krow y na każdym nowym m iesiącu, potem gospodyni przew raca
swoją koszulę na opak i ociera nią krow ę. Na przelot jaskółki
popod krow ą, która zam iast m leka krw ią się doi, biorą gniazdo
jaskółcze i tern trza krow ę okadzać.
Góral przedew szystkiem pragnie i ciekaw y m ocno dow ie­
dzieć się, azali we wsi jakiej znajdują się czarownice, bo że
być m uszą, o tern aż n ad er pew ny. W szak istnienie tychże
spraw dza się codziennem i wypadkam i; słychać to nieraz, jak
tej lub owej krow y doić przestały, wymię opryszczone, popa-
dane lub spuchnięte, jak krow y czyste, schludno utrzym ane
raptem parszyw ieć i liszawieć poczynają, jak bydło ni stąd ni
zowąd sm utnieje, jeść nie chce, chudnie, schnie a czasam i i od­
chodzi, wszystko to spraw ki czarow nic zagniew anych lub za­
zdroszczących, jeśli kom u krow y m leka dosyć dają. Dlatego
to chcą i móc sposobam i zapobiec oczarow aniu, góralki stare,
baby przedew szystkiem starają się dowiedzieć, jaka i k tóra we
wsi jest czarownicą, by podobnież a jeśli nie srożej odwetować
poniesioną krzyw dę. Niezliczona m oc bywa sposobów odkry­
w ania pom im o już wyżej przytoczonych; poznają i po następu-
jących : potrzebując wody nigdy czarownica nie czerpie w ody
z brzegu, ale idzie na środek rzeki i napełnia konw ie.
Jeśli w drodze jadącego górala niespodziany niem iły w y­
padek spotkał, jako to, że koń n ogę zw ichnął, zaciął się i z m iej­
sca ruszyć nie chce lub jeśli przewróci mimo ch ęci i po naj­
lepszej drodze, lub jakiekolw iek niefortunne p ow iedzenie się,
m ówi na t o : Jakieś babsko niezręczne drogę mu przeszłOj
a tem babskiem niezręcznem zow ią czarownicę.
G ło w a tn ik 1) ziele rosnące, najw ięcej g o zn aleźć po m iedzach
m ożna, ma kw iat cz erw o n y ; chłopki g o zbierają przed 15-tym
Sierpnia, by w dniu tym wraz z innem zielem został p ośw ię­
cony, kadzona tem zielem krowa pozbywa się zam ów ień cza­
row nicy.

x) C e n t a u r e a J a c e ą L. — C h abe r łąkowy, z w a ny p r z ez górali gło


wianką lub gło w a c z n ik ie m . Zbiór wiad. antr. kraj. VI, 242.
W
187220

Biblioteka Narodowa
W arszawa

30001012661372

You might also like