You are on page 1of 17

„Etnografia Polska", t. XXVII, z.

1
I S S N 0071-1861

ANNA ZADROŻYŃSKA

ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI

Eskimosi zamieszkiwali północne t e r e n y (wraz z w y s p a m i ) A m e r y ­


k i Północnej, Grenlandię i Półwysep Czukocki K Eskimosi amerykańscy
z a j m o w a l i k r a i n y rozciągające się tuż za północną granicą lasów na
t y m kontynencie, obejmujące ziemie n a zachód i północ od Z a t o k i H u d -
sona, północną Alaskę oraz wybrzeża G r e n l a n d i i . G r u p o m koczującym
po Alasce, B a r r e n L a n d i G r e n l a n d i i poświęcono w i e l e u w a g i , badań
i opracowań w l i t e r a t u r z e etnologicznej Natomiast Eskimosi z B a r r e n
2

Plains okazali się enklawą p r a w i e n i k o m u nie znaną. K o n t a k t z n i m i


3

b o w i e m utrudniały wyjątkowo, n a w e t j a k n a Arktykę, o k r u t n e w a r u n ­


k i k l i m a t y c z n e . I n n e g r u p y miały więc więcej szczęścia ( l u b nieszczę­
ścia) do kontaktów z Białymi. Dlatego wiedza o n i c h jest dziś niepo­
równanie większa. Dlatego też, jeżeli chodzi o k o n t y n e n t amerykań­
ski, p r o b l e m Eskimosów najczęściej sprowadzany zostawał do zasta­
nowień n a d s t o p n i e m i c h wyniszczenia biologicznego i nieprzystosowa­
nia do c y w i l i z a c j i . G r e n l a n d i a zaś i Półwysep Czukocki, gdzie historia
4

potoczyła się inaczej, prezentują d w a różne sposoby rozwiązań współ­


istnienia i kontaktów odmiennych g r u p l u d z k i c h i k u l t u r .

1
W t y m a r t y k u l e n i e korzystałam z materiałów odnoszących się do E s k i m o -
mosów a z j a t y c k i c h .
2
Opracowań i e d y c j i materiałów dostępnych w P o l s c e jest k i l k a s e t . D l a p r z y ­
kładu przytoczę k i l k a : W. E. iParry, Journal of a Second voyage of discovery
of a North West Passage, 1821, 1822, 1823, L o n d o n 1824; F . B o a s , The Central
Eskimo. Six Annual Report of the B u r e a u of American Ethnology, 1884-1885;
t e n ż e , The Eskimo of Baffin Land and Hudson Bay, B u l l e t t i n of t h e A m e r i c a n
Museum of National History, X V , .1, N e w York 1901; J . M u r d o c h , Ethnolo­
gical Results of the Point Barrow Expedition, I X Annual Report of the B u r e a u
of American Ethnology, 1887-1888; K. B i r k e t - S m i t h, The Eskimo, London
1936; R. F . S p e n c e r , The North Alaskan Eskimo. A Study in Ecology and
Society, Washington 1959; N. A. C h a n c e , The Eskimo of North Alaska, New
York 1966; P . F r e u c h e n , Book of the Eskimos, C l e v e l a n d a n d N e w Y o r k 1957.
'F.Mowat, Ginące plemię, W a r s z a w a 1972.
4
I. M . K a m i ń s k i , Minority as Majority: Changes in Status. The Case of
Kaladlit-Greenlanders, " E t h n o l o g i a P o l o n a " , v o l . 6: 1980.
236 ANNA ZADROŻYŃSKA

Eskimosi, j a k podkreślają to wszyscy n i e m a l badacze« i autorzy


wykorzystujący wiedzę o i c h k u l t u r z e do teoretycznych r o z p r a w , na 6

całym z a m i e s z k i w a n y m przez siebie obszarze s t a n o w i l i zasadniczo mało


zróżnicowaną grupę antropologiczną, językową, kulturową. N i e w i e l k i e
a drugorzędne różnice w i c h k u l t u r z e w zależności od szlaków wędrówek
(wybrzeża l u b t e r e n y w głębi lądu) były w a r i a n t a m i , p r z e t w o r z e n i a m i
zasadniczego podstawowego sposobu życia i przystosowania do środo­
w i s k a naturalnego. Środowisko to zaś należało i należy do n a j s u r o w ­
szych na świecie n i e t y l k o dla człowieka. Jednocześnie j e d n a k otacza­
ło l u d z i s w y m n i e p o w t a r z a l n y m pięknem, można b y rzec, s t r u k t u r a l n e j
czystości l i n i i i b a r w y , mąconych t y l k o przez k i l k a d n i w r o k u w y b u ­
chem rozkwitającej roślinności. Czystość t a zawiera się w n a t u r a l n y m
powiązaniu b i e l i i czerni, śniegu i nieba, kontraście jałowej z i e m i i n i e ­
p r z e b r a n y c h stad k a r i b u przewalających się przez j e j martwotę, dnia
i nocy, lata i z i m y , życia i śmierci . 7

A r k t y k a j e d n a k nie była p u s t k o w i e m . Żyły t a m zwierzęta i rośli­


n y . Żyli t a m I n u i t , ludzie z w a n i przez i n n y c h Eskimosami». Z i m a t r w a
t u przez przeważającą część r o k u , a w t e d y przez k i l k a miesięcy słońce
nie pojawia się na niebie. L a t o arktyczne w y b u c h a nagle i nagle odcho­
dzi. Niskie porosty kwitną jeden dzień. P o t e m p r z y r o d a cichnie. P r z e ­
miana t a wyznaczała życie zwierząt i l u d z i . Wraz z l a t e m pojawiały się
zwierzęta, szansa życia d l a l u d z i . Nastawał dzień. W r a z z zimą jeszcze
raz przychodziły w i e l k i e stada k a r i b u , a na wybrzeżach pojawiały się
w i e l o r y b y . Lecz dzień odchodził i człowiek szukał miejsca n a zimowe
przetrwanie. R y t m p r z y r o d y wyznaczał r y t m życia I n u i t . Było to p r z y ­ 9

stosowanie się do warunków, n i g d y zaś nie była to w a l k a z n i m i . Czło­


w i e k nie miał t u szans na walkę.
D l a człowieka istniał wyraźny podział na s p r a w y l a t a i s p r a w y z i ­
m y . Z i m o w e życie skupiało się w osadach, gdzie okresowo zamieszki­
wało k i l k a (rzadziej kilkanaście) r o d z i n " , w solidnie w y b u d o w a n y c h ,
nierzadko k a m i e n n y c h domach, mogących pomieścić k i l k a rodzin. Po­
wszechność z i m o w y c h domów w y d a j e się być wystarczająco p o t w i e r d z o ­
na na całym t e r y t o r i u m z a j m o w a n y m niegdyś przez Eskimosów. Rów-

5 P a t r z p r z y p i s 2.
•Np. studium M. M a u s s, Szkic o sezonowych przemianach społeczeństw
Eskimosów. Studium z morfołogii społecznej, [w:] Socjologia i antropołogia, War-
j s z a w a 1973, s. 567-704; R . C a i l l o i s , Teoria zakazów, [w:] Żywioł i ład, Warszawa
!' 1973, s. 73-120; t e n ż e , Teoria święta, tamże, s. 121-159.
| ' R . B u l i a r d , Misje na krańcu świata, W a r s z a w a 1974, s. 33-37; F r e u c h e n ,
i op. cit, s. 17 n.; M o w a t , op. cit, s. 5-6.
8 Miano Eskimosów nadali I n u i t podobno sąsiadujący z n i m i Indianie. Eski-
m e o w z n a c z y t y l e , co " Z j a d a c z s u r o w e g o mięsa",
i 8
M a u s s, op. cit., S p e n c e r , op. cit, s. 13-23.
i 1 0
M a u s s, op. cit; B o a s, The Central Eskimo ... oraz The Eskimo of Baffin
j|. Land...

i:
iii
II!
ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 237

nocześnie też budowano podczas wędrówek po śnieżystej p u s t y n i i g l u .


Jako zimowe d o m y rozpowszechniły się one dopiero w t e d y , gdy za­
brakło bardziej trwałego budulca. M a r t w o t a z i m y stawała się porą za­
cieśnienia więzi pomiędzy ludźmi. Konieczność czasowego sąsiedztwa
wprowadzała wspólnotę jedzenia, spania, obrzędów, m a g i i . W t e d y też
opowiadano baśnie, legendy, m i t y . Z d r u g i e j jednak s t r o n y ta bliskość
l u d z i , i c h skupienie w obrębie osady czy nawet jednego d o m u , można
traktować j a k o konieczność przełamywania l u d z k i e j samotności i o t a ­
czającego m r o k u prowadzące do odczuwania i n n y c h wokół siebie. G d y
świat stawał się coraz bardziej nieprzyjazny, poczucie wspólnego i s t n i e ­
n i a przynosiły obrzędy, opowiadane m i t y i życie i n n y c h I n u i t . Również
z tej bliskości wynikać mogły n a t u r a l n e w t y c h w a r u n k a c h agresywne
rekacje mieszkańców osady, d o m u , i g l u . G d y więc pojawiały się1 1

pierwsze s y m p t o m y w i o s n y - l a t a , Eskimosi rozpoczynali n a t y c h m i a s t


p r z y g o t o w a n i a do wędrówki, polowań i bardziej p r y w a t n e g o niż zimą
życia. L a t e m każda rodzina mogła wędrować osobno. Jednak g d y n a ­
p o t y k a n o n a s z l a k u n a m i o t y i n n y c h I n u i t , w i c h pobliżu rozbijano
własne n a m i o t y .
Eskimosi j a d a l i przede w s z y s t k i m mięso. Rośliny i g l o n y m o r s k i e
(znajdowane przede w s z y s t k i m w żołądkach u p o l o w a n y c h zwierząt) spo­
żywali rzadko i okazjonalnie. Podstawą wyżywienia były więc zwie­
rzęta: i c h mięso i tłuszcz. One też dostarczały p o d s t a w o w y c h surowców
do w y k o n a n i a wszystkiego, co człowiekowi było potrzebne do życia: n a ­
miotów, sprzętów, b r o n i , sań, łodzi, ubrań, okryć, zabawek i t p . Oprócz
wielorybów na wybrzeżach i k a r i b u na lądzie polowano na f o k i , w i l ­
1 2

k i , rosomaki, polarne niedźwiedzie i g r i z z l i , lisy polarne, białe w i e l o r y ­


by (bieługi), o r k i , a r k t y c z n e p t a k i ( p a r d w y , k a c z k i itp.) i r y b y . Te os­
t a t n i e j e d n a k były t y l k o d o d a t k i e m do mięsa, n i g d y nie stanowiły pod­
s t a w y pożywienia Eskimosów.
W w a r u n k a c h a r k t y c z n y c h ludzie przystosowali się do p r z y r o d y b a r ­
dziej niż n a i n n y c h k o n t y n e n t a c h . I c h życie w ciągu r o k u dzieliło się
na d w a podstawowe sposoby egzystencji: z i m o w y i l e t n i , odmienne o d
siebie t a k , j a k różne były w t e d y w a r u n k i otaczające I n u i t . D w i e części
r o k u , d w a sposoby życia w r a m a c h jego jedności, stanowiły części sobie
przeciwstawne, lecz uzupełniające. Człowiek jednak dalej kategoryzo­
wał dostrzegalny i r e a l n y świat. Był o n znany l u b nieznany. L u d z i e
natomiast t w o r z y l i grono b l i s k i c h l u b odległych, zaprzyjaźnionych l u b
w r o g i c h . O c z y w i s t y również był podział w zależności od płci. Cztery
więc zasadnicze cechy: znane i nieznane, żeńskie i męskie wyznaczały

1 1
F r e u c h e n, op. cit., s. 161-182; C h a n c e , op. cit., s. 77-78.
1 8
L u d z i e , których życie koncentrowało się wokół polowań n a k a r i b u , zwani
b y l i nuunamiut (ludem ziemi). C i zaś, którzy p r z e d e w s z y s t k i m p o l o w a l i n a w i e l ­
kie ssaki morskie, a głównie wieloryby, zwani byli tareumiut (ludem morza),
S p e n c e r , op. cit, s. 14.
238 ANNA ZADROZYŃSKA

podstawy eskimoskiej k l a s y f i k a c j i l u d z i . W i c h obrębie przebiegało ży­


cie człowieka. Cechy te, j a k k o l w i e k w y k o r z y s t y w a n e w kategoryzacjach
człowieka i świata w n i e m a l w s z y s t k i c h k u l t u r a c h , t u w szczególny
sposób zostały zrealizowane. Życie b o w i e m Eskimosów zależało przede
w s z y s t k i m od współdziałania z i n n y m i . Było ono w a r u n k i e m sine quo,
non zarówno w okresie z i m y , j a k lata (choć w każdej z t y c h pór o d ­
miennie). W y d a j e się, że działania I n u i t i reguły i c h k u l t u r y najwyraź­
n i e j przejawiały się w trzech głównych k i e r u n k a c h i c h aktywności:
zdobywania pożywienia, posiadania i w y c h o w y w a n i a dzieci oraz rozsze­
rzania kręgu l u d z i bliskich. W t e d y zasady k l a s y f i k a c j i świata i l u d z i
przybierały szczególne znaczenie dając szanse przeżycia, niespotykania
śmierci.

K O B I E T A I MĘŻCZYZNA

W społeczności Eskimosów przysługiwały i m zgoła odmienne s t a t u ­


sy. Podróżnicy, misjonarze i badacze podkreślali rzucającą się w oczy
nierówność p r a w mężczyzn i kobiet. Była to j e d n a k nierówność pozorna
zrozumiała wyłącznie d l a t y c h , którzy c o k o l w i e k pojęli z zasad k u l t u r y
I n u i t i " . W istocie nie może być nierówności t a m , gdzie życie człowieka
zależy przede w s z y s t k i m od współpracy, a w a r u n k i k l i m a t y c z n e w y ­
magają stałego p a r t n e r s t w a , poświęcenia, szacunku d l a w i e d z y d r u g i e ­
go człowieka, umiejętności korzystania z n i e j , wzajemnej dbałości.
W A r k t y c e samotny mężczyzna, nawet p o m i m o doskonałego opano­
w a n i a s z t u k i polowań, potrzebował kobiety. Bez n i e j nie miał go­
towanego mięsa, w y p r a w i o n y c h skór, uszytego ubrania, wysuszo­
n y c h butów, odzieży, rękawic. N i e miał zapasów suszonego mięsa
n a podróże. N i e miał potomstwa, które na starość zabezpieczałoby m u
pożywienie, mięso i tłuszcz. N i e miał więc przyszłości. Samotna zaś
kobieta skazana była na mieszkanie i podróżowanie ze s w y m i k r e w n y ­
m i , a w okresach głodu n a niechybną śmierć. Mężczyzna był t y m , któ­
r y dostarczał pożywienia, skór i tłuszczu; kobieta tą, która p r z e t w a r z a ­
ła przywiezione z polowania dobra, przygotowywała zapasy. Każde z n i c h
miało w d o m o w y m gospodarstwie swe własne rzeczy zwązane z w y k o ­
n y w a n y m i pracami. Wszystkie narzędzia łowieckie, szczególnie zaś ło­
dzie do połowu wielorybów (umiaki), osobiste ubrania, b u t y , rękawice
i t p . należały do mężczyzny. Kobieta, poza odzieżą, miała sprzęty do go­
towania, narzędzia do obróbki skór, lampę tłuszczową do oświetlania do­
m u czy i g l u . Pozostałe rzeczy, j a k k a j a k i , sanie czy psy z zaprzęgu, n a ­
leżały do n i c h wspólnie, choć przede w s z y s t k i m troszczył się o nie
mężczyzna. Nie łamano zasad rozdzielności osobistych rzeczy i wyłącz­
ności i c h używania przez właściciela. Byłoby to niegodne, j a k niegodne

|; 1 1
Np. M o w a t, op. cit; K. R a s s m u s s e n, Across Arctic America, New
j\\ Y o r k 1927.

i,
li­
ii
ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 239

na przykład mężczyzny byłoby wspominanie swojej żony podczas wspól­


nego z i n n y m i polowania czy dopuszczanie do głosu swej k o b i e t y w m i e j s ­
cu p u b l i c z n y m . F o r m y te pokrywały często zwykłą ludzką czułość i ser­
deczność, a n a w e t szacunek dla kobiety, której zdanie zawsze brał p o d
uwagę mężczyzna, g d y musiano rozstrzygać o ważnych problemach.
F o r m y te również wprowadzały ład i w miarę b e z k o n f l i k t o w e działania
w e wspólnym gospodarowaniu. Dlatego też bezwzględnie zabronione
było w y k o n y w a n i e przez k o b i e t y prac mężczyzn. Szczególne zaś t a b u
nałożone było na polowania na w i e l o r y b y i sprzęt do tego służący. R ó w ­
nież t o w a r z y s k i e spotkania stawały się głównie domeną mężczyzn.
W niektórych rejonach k o b i e t y nie uczestniczyły na przykład w p r a w i e
r y t u a l n y m jedzeniu przez mężczyzn gotowanego mięsa. Gdzie indziej
natomiast n i e obowiązywał i c h t e n z a k a z . Jeżeli brały udział w e
14

wspólnych posiedzeniach, to tworzyły raczej tło t o w a r z y s k i e j k o n w e r ­


sacji mężczyzn.
Wśród Eskimosów daje się wyróżnić d w a rodzaje kontaktów między
k o b i e t a m i i mężczyznami. P i e r w s z y m z n i c h i najwyraźniejszym było
małżeństwo. D r u g i m — różnorakiego rodzaju więzi oparte na stosunkach
seksualnych. T a k i e rozróżnienie może wydać się paradoksalne. Należy
jednak pamiętać, że codzienne życie r o d z i n y , więc p a r y małżeńskiej,
opierało się przede w s z y s t k i m n a wspólnym działaniu o charakterze
e k o n o m i c z n y m . Związek zaś seksualny n i e bywał t r a k t o w a n y j a k o z a ­
czątek r o d z i n y , jeżeli kobieta i mężczyzna nie m i e s z k a l i razem, n i e p o d ­
kreślali wspólnych p r a w do upolowanej z w i e r z y n y , do wzajemnej o sie­
bie dbałości, podziału p r a c y w e wspólnym gospodarstwie. Wszystkie te
gesty demonstrowane były publicznie zgodnie ze z n a n y m i n n y m sce­
nariuszem. G d y starający się o dziewczynę chłopak uzyskał już zgodę
na zawarcie małżeństwa od j e j ojca (po uprzedniej, najczęściej szczegó­
łowej naradzie dwóch zainteresowanych matek, p o t e m rodziców d z i e w ­
czyny), darowywał j e j skórę k a r i b u , rosomaka czy lisa, b y ją w y p r a w i ­
ła. G d y dziewczyna siadała na p r o g u swego d o m u czy u wejścia do
n a m i o t u , b y wykonać tę pracę d l a t y c h , którzy ją w i d z i e l i (a w i d z i e l i
ją wszyscy sąsiedzi), stawało się oczywiste, że w przyszłości c i dwoje
staną się małżeństwem . Z chwilą przeniesienia się dziewczyny do
15

n a m i o t u rodziców chłopca (najczęściej) l u b ustawienia przez młodych


wspólnego n a m i o t u w pobliżu siedziby którejś z rodzin, uznawano m a ł ­
żeństwo za zawarte. Zdarzało się, że jeszcze przez długi n a w e t czas p r o ­
w a d z i l i młodzi wspólne gospodarstwo z rodzicami. Uzbieranie skór n a
urządzenie własnego schronienia, zdobycie potrzebnego sprzętu myśliw­
skiego i domowego wymagały pracy, szczęścia i czasu.
G d y n i e następowały k a t a k l i z m y w przyrodzie, stada zwierząt w ę -

1 4
F r e u c h e n , op. cit, s. 135-186.
15
Tamże, s. 79-121.

i .
5 240 ANNA ZADROŻYŃSKA

i
S drowały w p r z e w i d z i a n y c h porach, małżeństwo mogło zagwarantować
\ wyżywienie sobie i n a r o d z o n y m dzieciom. Często j e d n a k zdarzało się,
| że zwierzęta, których coroczne wędrówki zapewniały pożywienie L u ­
li dziom K a r i b u czy Morza, nie przychodziły na czas. W t e d y następował
| głód. Zaczynał się już od wczesnej z i m y . Żadna współpraca n i e była
| w stanie przełamać śmierci. W t y c h sytuacjach Eskimosi p o d d a w a l i się
| w y r o c z n i losu regulując jedynie kolejność odchodzenia do k r a i n y p r z o d -
j ków poszczególnych członków rodziny. K i e d y głód wymagał śmierci,
l którejś nocy w m r o k odchodził najstarszy człowiek z d o m u czy i g l u .
j Chociaż wyjście w śniegową pustkę nie odbierało całkowicie nadziei na
! życie, s t a r y człowiek n i g d y n i e wracał. Odejście jego p r z y j m o w a n o m i l ¬
i czeniem, n i e k i e d y pożegnalnym gestem należnym zmarłym. G d y zwie-
i rzęta nadal się n i e pojawiały, z n a m i o t u odchodziło najmłodsze dziecko,
I potem kolejno starsze, p o t e m i c h m a t k a . Mężczyzna odchodził na
f końcu . 16

i O k r u t n e p r a w o p r z y r o d y wymagało, b y przede w s z y s t k i m odcho-


1 d z i l i ci, którzy porzuceni przez i n n y c h m u s i e l i b y i t a k umrzeć: starzec,
f dzieci bez rodziców, kobieta bez mężczyzny... Zdarzało się, że któreś
j z małżonków umierało przedwcześnie. W t e d y pozostałe p r z y życiu m u ¬
f siało znaleźć wsparcie w powtórnym małżeństwie, b y zapewnić życie
| dzieciom. Można też było oddać je i n n e j rodzinie, chociaż w t y m w y -
I p a d k u adopcja nie była wcale prosta « .
'j Eskimosi znali zwyczaj (rzeczywiście było to zupełnie zwyczajne)
zabijania niemowląt w p e w n y c h szczególnych okolicznościach. P r a k t y ­
k i te oburzały Europejczyków. W t y m j e d n a k w y p a d k u trzeba przede
i w s z y s t k i m brać pod uwagę to, że zabijano t y l k o te dzieci, które miały
\ j niewielką szansę na przeżycie l u b n i e miały j e j wcale. Zabijano przede
wszystkim dziewczynki 1 8
" z a n i m rodzice zdołali się do n i c h przywią-
;
; zać", więc tuż po urodzeniu. Obawiano się, że n a d m i a r dziewcząt spo-
' woduje i c h samotność przez całe życie, że nie znajdą mężczyzny, który
będzie dla n i c h polował. Oznaczało to śmierć albo d o d a t k o w y wysiłek
! rodziców, b y żywić ją do końca swego życia. Jeśli j e d n a k n a w e t zna¬
) lazłaby męża, to i t a k odejdzie od rodziców, pozostawiając i c h na łasce
| synów. W przyszłości więc byłaby mało przydatna. Ponadto nowo n a -
i rodzona "blokowała" następną ciążę swej m a t k i (Eskmoski karmiły przez
k i l k a l a t dzieci piersią, co uniemożliwiało i m w t y m czasie zajście
| w ciążę), która może pozwoliłaby urodzić j e j syna. Najdogodniejszym
'i rozwiązaniem w p r z y p a d k u narodzenia się d z i e w c z y n k i byłaby u m o w a
J z przyjacielem rodziców, że w przyszłości zostanie żoną i c h syna. Można

ł 18
S p e n c e r , op. cit., s. 152-153.
I | 17
Piszę o t y m w dalszej części artykułu.
Il 18
Freuchen, op. cit., s. 97-98. Zdarzało się też, że t a k i s a m los spotykał
l i niemowlę-chłopca podczas głodu, tamże, s. 102.

:l
ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 241 |

i
też było oddać ją i n n e j rodzinie, jeżeli znaleźliby się chętni do j e j adop- P
towania. W p r z e c i w n y m razie czekała ją t y l k o śmierć. f
W społecznościach eskimoskich najczęściej istniał n a d m i a r mężczyzn.
K o b i e t y więc p r a w i e zawsze po śmierci jednego męża miały szansę na
powtórne wyjście za mąż. Natomiast samotny mężczyzna był w stanie
dać sobie radę, choć wymagało to ogromnego wysiłku. Zawsze j e d n a k |
mógł liczyć na to, że któryś z przyjaciół pożyczy m u swą żonę n a okres j
wędrówki albo, że w y p r a w a odbędzie się wspólnie. Ta f o r m a współ­
działania i współpracy w y m a g a jednak szerszego omówienia. j
Wykluczając małżeństwo w k u l t u r z e Eskimosów można odnaleźć pięć
rodzajów kontaktów seksualnych.
1. Zwyczajne współżycie (poza zwązkiem małżeńskim) seksualne k o ­
biet i mężczyzn, którym społecznie takie prawo przysługiwało. E s k i m o ­
si sprawy płci t r a k t o w a l i w sposób n a t u r a l n y . Młodzież przed małżeń­
stwem nie zachowywała żadnych ograniczeń w t e j dziedzinie. Lecz nic
bardziej mylącego j a k przypuszczenie, że dozwolony bywał każdy k o n ­
t a k t fizyczny. Krąg r o d z i n y czuwał, by nie zostały przekroczone zasa­
dy egzogamii, ściśle obowiązujące p r z y z a w i e r a n i u małżeństw, a n a j ­
częściej eliminujące z grona potencjalnych współmałżonków mieszkań­
ców t y c h samych osad (najprawdopodobniej, j a k się sądzi, osady za­
mieszkiwały g r u p y k r e w n y c h ) . Krąg r o d z i n n y również czuwał, b y n a
przykład w razie waśni między r o d z i n a m i koniecznie nastąpił seksual­
ny k o n t a k t między i c h przedstawicielami. F a k t t e n pozwalał zażegnać
kłótnię, nie prowadził jednak do t r w a l s z y c h związków czy zobowiązań
ekonomicznych.
W dalszym dorosłym życiu kobieta miewała k o n t a k t y seksualne ze
s w o i m mężem albo z i n n y m i mężczyznami, lecz zawsze wynikało to z i n i ­
c j a t y w y j e j męża. K o n t a k t bez takiego przyzwolenia l u b chociażby t y l ­
ko wejście obcego mężczyzny do n a m i o t u k o b i e t y podczas nieobecności
jej męża mogły być uznane za naruszenie p r a w małżeńskich i bywało
surowo karane: mężczyzna bił publicznie kobietę (nawet jeżeli nie było
w t y m j e j w i n y ) , a niedoszły kochanek mógł nawet zostać zabity przez
obrażonego męża « .
2. Pożyczanie żon między zaprzyjaźnionymi mężczyznami, k i e d y j e ­
den z n i c h wybierał się " n a szlak", a nie miał własnej żony *>. Kobieta,
żona przyjaciela l u b któregoś z partnerów ^ (nigdy zaś k r e w n y c h ) , z i n i ­
c j a t y w y swego męża towarzyszyć mogła podczas d r o g i mężczyźnie, p r o ­
wadząc jego sanie, dbając o jedzenie i odzież, dostarczając ciepła
w m r o c z n y m chłodzie nocy. Po powrocie wszystko powracało do dawne-

19
F r e u c h e n , op. cit., s. 95 n.
80
Tamże, s. 79-100; S p e n c e r, op. cit., s. 83-84.
2 1
Wyjaśniam to w dalszej części artykułu.

16
Etnografia Polska XXVII/!

1
'i

242 ANNA ZADROŻYNSKA

go s t a n u . Z tą formą przyjaźni spotykało się na Alasce czy G r e n l a n d i i


I] w i e l u Białych przyjaźniących się z I n u i t . 2 2

I 3. Zwyczaj zwany wymianą żon wymagał już ściślejszych związków


j i współpracy między mężczyznami. Powodował o n specyficzne konsek-
j sekwencje. Obejmował t y l k o mężczyzn żonatych, których przyjaźń
1 l u b p a r t n e r s t w o zostały wcześniej potwierdzone wymianą darów, wspól-
| n y m podróżowaniem i p o l o w a n i a m i . W y m i a n a żon między n i m i mogła
I być długoterminowa l u b jednonocna. Zawsze j e d n a k d o k o n y w a n o j e j
1 z i n i c j a t y w y mężczyzn. Żony wymieniać m o g l i mężczyźni nie spokrewnie-
] n i a n i nie spowinowaceni ze sobą. O s w o i m planie dokonania zamiany
j kobiet nie zawsze i n f o r m o w a n o żony. Zdarzało się, że któraś z n i c h n i e
| zechciała przyjąć w s w o i m namiocie przyjaciela m ę ż a . Następnego 23

I r a n k a p r a w o w i t y mąż karał ją publicznie. G d y następnej nocy również


j n i e chciała wykonać polecenia męża, groziło to dyshonorem d l a męż-
1 czyzny, jego przyjaciela, a nawet waśnią między r o d z i n a m i .
'l W konsekwencji w y m i a n y żon zacieśniała się współpraca między
i mężczyznami. Powstawała również f o r m a półpokrewieństwa pomiędzy
i c h p o t o m s t w e m * zobowiązująca wszystkie i c h dzieci do współpracy
2

i pomocy w przyszłości.
5 4. R y t u a l n a w y m i a n a k o b i e t " , którą odprawiano podczas obrzędów
i wiosennych, gdy niespokojnie oczekiwane zwierzęta n i e przychodziły
j na swoje doroczne szlaki. Przywódca polowań (często bywał o n jedno-
| cześnie szamanem) zwoływał w s z y s t k i c h dorosłych mieszkańców osa-
| dy. W niektórych eskimoskich osadach zebranie to obejmowało t y l k o
zamężne k o b i e t y i żonatych mężczyzn, gdzie indziej uczestniczyli w n i m
wszyscy dorośli i w pełni sił ludzie. Szaman w s k u p i e n i u oddawał się
k o n t e m p l a c j i i wreszcie ogłaszał i m i o n a t y c h , którzy czasowo m i e l i ze
sobą współżyć seksualnie. Konieczna jest t u uwaga odnosząca się do
i znaczenia i m i o n w społecznościach eskimoskich. Imię nadawano dziecku
| po ostatnio zmarłym w osadzie członku r o d z i n y wierząc, że jego życie
t r w a nadal, g d y żyje człowiek o t y m s a m y m i m i e n i u . Każda zaś r o d z i ­
na, a być może osada, miała swe własne pule i m i o n cyklicznie p o w t a ­
rzanych i nieprzerwanie k o n t y n u o w a n y c h poprzez pokolenia. Jeżeli więc
szaman dobierał podczas obrzędu p a r y i m i o n , prawdopodobnie odwoły­
wał się do przeszłości. Określał znaną sobie, domniemaną l u b r y t u a l n i e
najkorzystniejszą i c h konfigurację, b y powtórzyć dawniejszą początko­
wą sytuację, która pozwoliła zaistnieć l u d z i o m . K o n f i g u r a c j a t a m u ­
siała niegdyś być dobra, bo I n u i t trwają. W t e d y też na pewno szlaki
obfitowały w k a r i b u , a Ocean pełen był w i e l k i c h m o r s k i c h ssaków. W s y -

n
F r e u c h e n , op. cit., s. 82-90.
*» Tamże.
M
Piszę o t y m d a l e j .
8 5
F r e u c h e n , op. cit., s. 90 n . ; M u r d o c h, op. cit, s. 413.
ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 243

t u a c j i zagrożenia t y l k o właściwa a odzwierciedlająca m i t y c z n y t e n p o ­


czątek sytuacja człowieka dawały gwarancję p r z y b y c i a zwierząt i za­
żegnania głodu. G d y pierwsza k o n f i g u r a c j a i m i o n a nie przyniosła s k u t ­
k u szaman zarządzał następną zamianę seksualnych partnerów. Teore­
tycznie mogłoby dojść do wyczerpania w s z y s t k i c h możliwych zestawów
par P r a k t y c z n i e jednak bardziej prawdopodobne było nadejście oczeki­
w a n y c h zwierząt ( l u b odnalezienie i c h w bardziej odległych zakątkach
eskimoskiej k r a i n y ) .
5. Zabawa "gaszenie płomyka" 26 opisywana czasami jako przykład
zadziwiającej amoralności l u d z i A r k t y k i . Praktykowało się ją wyłącz­
nie zimą, podczas ciągnącej się w nieskończoność ciemności, zawiei,
a często głodu. L u d z i e w t e d y z pewnością pragnęli nawzajem swego
towarzystwa, b y poczuć się bezpieczniej. Jednocześnie j e d n a k s k a z y w a ­
l i się n a ciągłe przebywanie w c i a s n y m d o m u czy i g l u , oczekując n a
zmianę pogody, na wyjście na świat. Stawać się m u s i e l i coraz bardziej
agresywni, ponurzy, złośliwi l u b , b y wszystko to ukryć, coraz bardziej
milczący. W t e d y ktoś z obecnych w i g l u gasił lampę.
Trzeba pamiętać, że szczelnie o t u l e n i w swe p a r k i , p o r t k i , rękawice
i buty, z a k u t a n i w f u t r a Eskimosi b y w a l i t y l k o na śniegowej przestrze­
n i . W i g l u czy d o m u przychodził czas n a oddech, suszenie ubrań, ręka­
wic i butów, w ogóle całej odzieży, t a k że p r a k t y c z n i e w j a k i m k o l w i e k
wnętrzu m i e s z k a l n y m ludzie p r z e b y w a l i całkiem nadzy, przyzwyczaje­
n i do swojej i cudzej nagości.
G d y więc gaszono płomyk tłuszczowej l a m p y , nadzy ludzie wycią­
gali ręce i s t a r a l i się d o t y k i e m rozpoznać kogoś, kogo zdołali objąć.
Po c h w i l i zapalano płomyk l a m p y , a rozprężeni ludzie ze śmiechem opo­
w i a d a l i kogo rozpoznali. W opisach tej zabawy wspominano o następują­
c y m po zgaszeniu l a m p y rozpasaniu seksualnym. P r z y p i s y w a n o też j e j
ustalony t e r m i n przypadający na okres przesilenia słonecznego w zimie.
Można b y z tego wnioskować, że zabawa ta była niegdyś elementem
obrzędu zaklinającego życie, będącego p o w r o t e m do niego. Taka i n t e r ­
pretacja n i e w y k l u c z a przecież wtórnych j e j f u n k c j i , które można b y
określić jako psychoterapeutyczne.
W y m i e n i o n e rodzaje kontaktów seksualnych grupują się w t r z y
cykle. Pierwszy o charakterze wyraźnie ekonomiczno-społecznym (1-3),
d r u g i o charakterze magiczno-świątecznym (4, 5) i trzeci noszący zna­
miona psychologiczno-wypoczynkowe ( 5 ) . Podstawą w s z y s t k i c h jest
27

ciało człowieka j a k o t w o r z y w o s y m b o l i k i gestów właściwych l u d z i o m


z r a c j i i c h istnienia biologicznego ™. Zasadniczym gestem oswajania l u ­
dzi, zrozumiałym dla w s z y s t k i c h I n u i t , był bez wątpienia a k t seksual-

" F r e u c h e n , op. cit., s. 92.


1 7
N i e d o s t a t e k materiałów n i e p o z w a l a n a inną interpretację.
88
W. W i e k i e r , Czy jesteśmy grzesznikami?, W a r s z a w a 1974, s. 274, 322.
244 ANNA ZADROŻYŃSKA

ny, który zawsze informował o gotowości do przyjaźni. Jednocześnie


też nawiązywał do życia, stanowił jego s y m b o l . Dlatego też wszędzie
t a m , gdzie zależało człowiekowi na u t r z y m a n i u serdecznych więzi z i n ­
n y m i , w z m o c n i e n i u i c h czy rozładowaniu uczuć n i e p r z y j a z n y c h , w y ­
k o r z y s t y w a n o gesty i zachowania seksualne. Również t a m , gdzie magia
miała wpłynąć na płodność p r z y r o d y , w y k o r z y s t y w a n o symbole seksual­
ne jednocześnie nawiązujące do życia.

LUDZIE BLISCY I ODLEGLI

Świat Eskimosów wyraźnie dzielił się na przestrzenie znane (szlaki


wędrówek, miejsca zimowania, łowiska, t e r e n y polowań) i nieznane
(inne szlaki, inne zwierzęta, jeziora, wzgórza, morza). L u d z i e również
b y w a l i znani l u b nieznani. C i nieznani nie b y l i to po p r o s t u " o b c y "
w stosunku do " s w o i c h " , więc znanych. Sprawa byłaby zbyt prosta.
T a k j a k nieznani d z i e l i l i się na różne kategorie na s k a l i rozciągającej
się od inności do wrogości, t a k też z n a n y m p r z y p i s y w a n o zróżnicowanie
zaczynające się najściślejszą bliskością, a zakończone nikłym t y l k o stop­
n i e m poznania b l i s k i m uczuciu obojętności. Skale te wynikały z do­
świadczeń rzeczywistych kontaktów, t r a d y c j i , wyobrażeń. Ludzie n i e ­
znani zawsze s t a n o w i l i potencjalne zagrożenie. Z n a n i , bez względu na
umiejscowienie na skali poznania, s t a w a l i się szansą dalszego zbliżenia.
Krąg najbliższych stanowiła rodzina w ścisłym tego słowa znaczeniu
(zwana ketuuneraareic). B y l i to ludzie połączeni r e a l n y m i więzami p o ­
krewieństwa, wspólnie mieszkający i polujący, wymieniający d a r y i n a ­
zywający siebie t e r m i n a m i pokrewieństwa . W z i m o w y c h osadach
29

mieszkali zazwyczaj razem w dużym d o m u czy i g l u . L a t e m , podczas w ę ­


drówek i koczowania, r o z b i j a l i obok siebie n a m i o t y . D o r o d z i n y m o g l i
należeć rodzice i i c h dzieci (wraz z dziećmi a d o p t o w a n y m i ) . M o g l i to
być też k r e w n i (na przykład bracia) ze s w y m p o t o m s t w e m i t p . P o ­
wszechną zasadą określającą miejsce zamieszkiwania była u E s k i m o ­
sów patrylokalność. Nie znaczy to jednak, że w szczególnych p r z y p a d ­
kach przeniesienie się mężczyzny do d o m u rodziców żony czy wspólne
z n i m i koczowanie było wykluczone, niewskazane czy zabronione. To
mężczyzna wybierał miejsce zamieszkania i ściślejsze więzi rodzinne
dla swej zakładanej rodziny. Zdarzało się, że kobieta pochodziła z b i e d ­
nej rodziny, to znaczy t a k i e j , gdzie były t y l k o córki, a b r a k silnego
mężczyzny-myśliwego n i e zapewniał dostatecznej ilości pożywienia.
W t e d y mężczyzna, mąż jednej z córek, mógł zdecydować się na współ­
działanie z rodziną swej żony. Natomiast gdy chłopak był j e d y n y m
opiekunem s w y c h s t a r y c h rodziców, zawsze kobieta przeprowadzała się
do i c h i g l u , n a m i o t u czy domu. Te rozwiązania wskazują na b i l a t e r a l -

« S p e n c e r , op. cit, s. 63, 64.


ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 245,

ność możliwości. W istocie, ta dwoistość odnosiła się do w s z y s t k i c h spo­


sobów określania się człowieka w otoczeniu l u d z i sobie znanych. E s k i ­
mosi w y w o d z i l i swe pochodzenie zarówno w l i n i i m a t k i j a k ojca, swo­
bodnie posługując się genealogiami w obrębie trzech pokoleń . Zasady 30

te i znajomość lineaży miały t u szczególne znaczenie, wykraczające zna­


cznie poza teoretyczną znajomość swego rodu.
Krąg k r e w n y c h i p o w i n o w a t y c h ze s t r o n y ojca i m a t k i tworzył dla
człowieka grupę rodzinną (zwaną iilyagiic). Składali się na nią wszyscy
k r e w n i a k t u a l n i e żyjący. W przeciwieństwie do podobnych organizacji
tego rodzaju znanych z i n n y c h społeczności, u Eskimosów g r u p a r o ­
dzinna nie stanowiła sformalizowanej i n s t y t u c j i o przynależnej j e j h i e ­
r a r c h i i wewnętrznej, której przywodziłby specjalny wódz. N i e m n i e j
każda z osad miała swego przywódcę. Osada jednak składać się mogła
z k i l k u n a w e t g r u p k r e w n i a c z o - p o w i n o w a t y c h , a j e j przywódcą stawał
się mężczyzna najsilniejszy, najsprawniejszy w polowaniach i połowach,
który miał najwięcej łowieckiego szczęścia, właściciel łodzi, t e n , "który
jeden myśli dla każdego, decyduje, gdzie i k i e d y osada ma wyruszyć
w drogę, na jaką zapolować z w i e r z y n ę " . Często przywódca (umealią
31

l u b umialią) miał zdolności czarownika i szamana. W t y m w y p a d k u j e ­


go dyspozycje czy r a d y wspierały się na nadprzyrodzonych mocach,
były cenniejsze i t y m bardziej i c h słuchano. Rzadko zdarzyć się mogło,
b y dwóch l u d z i o t y c h szczególnych cechach c h a r a k t e r u , które p r e d y s t y -
nowałyby i c h do wodzostwa, znalazło się w tej samej osadzie czy wspól­
nie polowało. G d y b y jednak przydarzyła się taka sytuacja, jeden % n i c h
wraz ze swoją rodziną p o w i n i e n odejść. W p r z e c i w n y m razie prowadzić
to musiało do j a w n e j r y w a l i z a c j i i k o n f l i k t u , często kończącego się m o r ­
derstwem . Przywództwo było więc organizacją nie w obrębie r o d z i ­
32

n y , lecz przede w s z y s t k i m w społeczności zimowej osady, załogi w i e l o -


rybniczej łodzi czy g r u p y wspólnie polujących na k a r i b u czy inne zwie­
rzęta mężczyzn.
K r e w n y c h i p o w i n o w a t y c h w l i n i i k o b i e t y i mężczyzny, j a k rów­
nież współuczestników polowania obowiązywała wzajemna współpraca
i odpowiedzialność za życie i n n y c h j e j członków . W p r a k t y c e więc
33

każda upolowana zwierzyna bywała dzielona na w s z y s t k i c h członków


aktualnie współpracującej społeczności. Ta zaś, czego nie można w y k l u ­
czyć, składała się być może w przeważającej liczbie z członków najsze­
rzej pojmowanej rodziny. M o g l i też w j e j skład wchodzić i n n i bliscy
ludzie, w s t o s u n k u do których obowiązywały również zasady współ­
odpowiedzialności. Stwarzało to wrażenie swoistego rodzaju wspólnoty
ekonomicznej. W rzeczywistości zaś było w y n i k i e m s k r u p u l a t n i e prze-

30
Tamże, s . 62, 66-68.
81
Tamże, s. 65; oraz F r e u c h e n , op. c i t , s. 152.
82
F r e u c h e n , op. cit, s. 153.
8 3
S p e n c e r , op. cit., s. 71-75.

L
246 ANNA ZADROŻYŃSKA

strzeganych zasad wzajemności i odpowiedzialności (realizowanych


w podziałach u p o l o w a n y c h zwierząt, darach i wspólnych ucztach). Zła¬
! manie t y c h reguł było niedopuszczalne. Powodowało sankcje najwyższej
r a n g i , do j a k i c h należało w y k l u c z e n i e ze społeczności, skazanie człowie-
* k a na samotność. W w a r u n k a c h a r k t y c z n y c h było to równoważne w y ­
r o k o w i śmierci.
O d najmłodszych więc l a t uczono małego Eskimosa i m i o n jego k r e w ­
n y c h i p o w i n o w a t y c h , różnic między i c h obowiązkami, miejsc i c h poby-
| tów i szlaków wędrówek. Tworzyło to bezpieczny świat l u d z i bliskich.
I Wszyscy o n i , k r e w n i i p o w i n o w a c i , szerokie g r u p y rodzinne zobowiąza-
j n e były w s t o s u n k u do siebie do wzajemnej pomocy. B y ł y też odpo­
wiedzialne za postępowanie każdego ze s w y c h członków. Chociaż
| I n u i t n i e m i e l i w o j e n n y c h t r a d y c j i , zdarzały się przecież waśnie, długo¬
. trwałe n a w e t k o n f l i k t y wywołane rywalizacją czy zabójstwem p r z y p o -
I minające reguły włoskiej y e n d e t t y o ściśle przestrzeganych zasadach
k r w a w e j zemsty. Działania t y l k o całej r o d z i n y mogły położyć i m kres
przez odnalezienie j a k i e j k o l w i e k s y t u a c j i mediacyjnej. Taką stwarzał
na przykład człowiek należący, na zasadzie s k o m p l i k o w a n y c h powiązań
1 społecznych, do o b y d w u zwaśnionych g r u p r o d z i n n y c h , który podejmował
! się j e pogodzić. Taką też sytuacją stawał się czasami p r z y p a d k o w y zwią-
! zek seksualny k o b i e t y i mężczyzny należących d o d w u skłóconych r o -
| dzin. Każde zakończenie groźnego k o n f l i k t u bywało p r z y j m o w a n e z ulgą.
| Umożliwiało to powrót do n o r m a l n e j współpracy i odsuwało w i d m o

I śmierci zbytecznie zadawanej.

I
Rzeczywisty system pokrewieństwa n i e był j e d n a k wystarczającym

dla I n u i t zabezpieczeniem życia. Kręgi znanych a b l i s k i c h l u d z i m u s i a ­


ły być rozszerzone. Z n a l i więc Eskimosi co n a j m n i e j t r z y sposoby oswa­
jania innych ludzi.
A. Adopcja d z i e c i * wśród społeczności eskimoskich była powszech­
3

nie znana. Dzieci t a k i e miały identyczne p r a w a w rodzinie, j a k p o t o m ­


stwo n a t u r a l n e . Czasami też zdarzało się, że były bardziej przez adopcyj­
n y c h rodziców kochane.
W zasadzie każde małżeństwo posiadające już dzieci l u b bezdzietne
mogło podjąć się adopcji. Uważano jednak, że rodzice mający swoje
dzieci m i e l i do tego większe prawa, gdyż z p u n k t u w i d z e n i a społeczne­
go, ekonomicznego i uczuciowego zostali sprawdzeni. Ponadto i c h własne
dzieci, stając się rodzeństwem adoptowanego przybysza, stawały się dlań
kręgiem najbliższych k r e w n y c h , najcenniejszą zdobyczą dla każdego
I n u i t . Równie dobrze m o g l i podjąć się adopcji ludzie, którym dzieci
zmarły, lecz nie było w t y m i c h w i n y . Natomiast t y m , którym zmarły
dzieci, gdyż nie dopełnili w s z y s t k i c h możliwych warunków o p i e k i nad
n i m i , odmawiano p r a w a do adoptowania. Było to z b y t w i e l k i e r y z y k o .
8 4
Tamże, s. 87-92.
ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 247

Rzadko adoptowano sieroty. W y d a j e się, że miało to głębszy sens.


P r z y p i s y w a n i e Eskimosom w t y m w y p a d k u bezduszności niczego nie w y ­
jaśnia. Oczywiste jest, że w a r k t y c z n y c h w a r u n k a c h małe dziecko pozba­
wione rodziców skazane było na niechybną śmierć. Mogło przeżyć t y l k o
p r z y p a d k i e m l u b dzięki własnym staraniom, jeżeli śmierć rodziców osie­
rociła je w wystarczająco dorosłym w i e k u . W t e d y j e d n a k było za duże,
by k t o k o l w i e k podjął się adopcji. Sierota była człowiekiem n i c z y i m : bez
rodziców, k r e w n y c h , których nie znała i m i o n , bez przyjaciół ojca, bez
przodków, bez duchów opiekuńczych. Była n i k i m i n i k t zań nie g w a ­
rantował. Mogła się tułać po n a m i o t a c h najbliższych k r e w n y c h , którzy
m o g l i j e j pomagać w zamian za pracę. Dziecko bez rodziców nie sta­
wało się j e d n a k b l i s k i m dla i n n y c h , dopóki j a k o dorosłe nie nawiązało
więzów p a r t n e r s t w a i przyjaźni l u b , jeżeli był to chłopak, n i e ożeniło
się i zostało przyjęte do r o d z i n y żony. Prawdopodobnie t a k i e t r a k t o w a ­
nie sierot nie jest możliwe do wyjaśnienia wyłącznie w pojęciach syste­
m u społecznego. Dużo istotniejsze znaczenie mogą t u mieć tłumacze­
nia wynikające ze światopoglądu.
Adopcja bardzo często obejmowała dzieci w obrębie g r u p y k r e w n i a -
czej. Oddawano dziecko, g d y w rodzinie było już k i l k o r o dzieci l u b
gdy następne rodziło się „nie w porę" i skazywane było na śmierć. W t e ­
d y któreś ze s p o k r e w n i o n y c h małżeństw zabierało dziecko do siebie.
Można było zaadoptować również dziecko r o d z i n y zaprzyjaźnionej l u b
nawet obcej. Czasami też omawiano tę sprawę wcześniej, przed n a r o ­
dzeniem się dziecka. Zdarzało się też, że zupełnie podrośnięte dziecko sa­
mo zmieniało sobie rodzinę. P r z y j m o w a n o to jako f a k t zwyczajny, rów­
noważny adopcji.
Adopcja była nieodwracalna. N a w e t zgoda n a powrót dziecka do
rodziców n a t u r a l n y c h wyraźnie d e k l a r o w a n a zarówno przez rodziców
adopcyjnych j a k r z e c z y w i s t y c h n i e wystarczała, b y społecznie zostało
to uznane za możliwe i słuszne. Wskazuje to na f a k t , że zadzieżgnięte
więzy przez przejęcie pod wspólny dach, oddanie do dyspozycji dziecka
i n f o r m a c j i o rodzinie, k r e w n y c h , p o w i n o w a t y c h , przyjaciołach i p a r t n e ­
rach były nierozerwalne. One to ustalały nowe zależności między ludź­
m i pozwalające realizować reguły między i n n y m i egzogamii, d o k o n y ­
wać obrzędów. Były t o więc zależności głębsze niż t y l k o u t r z y m y w a n i e
dziecka p r z y b i o l o g i c z n y m i s t n i e n i u , bo odwołujące się do reguł n i e
t y l k o świata człowieka. W w y m i a r z e społeczno-ekonomicznym adopcja
zapewniała bezpieczeństwo przysposobionemu dziecku przez oddanie do
przyszłej jego dyspozycji grona l u d z i b l i s k i c h i znanych przestrzeni
łowisk. Jednocześnie też wymagała o d niego dopełnienia zabowiązań
przynależnych m u z r a c j i wejścia do nowej rodziny, a szczególnie obo­
wiązków w s t o s u n k u do adopcyjnych rodziców i rodzeństwa. Rodzice n a ­
t u r a l n i t r a c i l i na ogół k o n t a k t z o d d a n y m dzieckiem, chociaż zdarzyć
się mogło, że w razie potrzeby n o w i rodzice m o g l i zwrócić się do n i c h

L
248 ANNA ZADROŻYŃSKA

0 pomoc. Odmówienie j e j było surowo potępiane przez społeczność.


Adopcja tworzyła więzi równoważne n a t u r a l n e m u pokrewieństwu.
Małżeństwa więc między a d o p c y j n y m rodzeństwem były w y k l u c z o n e .
Stając się członkami nowej g r u p y rodzinnej nie traciły jednak p r a w
w swojej dawnej rodzinie. Miały też nadal w stosunku do n i e j zobowią­
zania. Zdarzało się, że dwie r o d z i n y człowieka adoptowanego, n a t u r a l n a
1 adopcyjna, popadały w k o n f l i k t . W t e d y ważniejsza społecznie p o w i n n a
stać się rodzina n a t u r a l n a i człowiek musiał stanąć po stronie s w y c h n a ­
t u r a l n y c h k r e w n y c h . Najczęściej jednak właśnie t a k i człowiek miał p r a ­
w o stać się m e d i a t o r e m s t r o n w zaistniałym k o n f l i k c i e .
B. W y m i a n a żon, opisywana poprzednio, tworzyła specyficzne więzi
swojskości pomiędzy uczestniczącymi w niej ludźmi i i c h p o t o m s t w e m .
Sama w y m i a n a wynikała z istniejącego już wcześniej p a r t n e r s t w a czy
przyjaźni między mężczyznami, a tworzyła ąuasi-pokrewieństwo między
i c h dziećmi. D l a Europejczyków byłoby to oczywiste, g d y b y t e n rodzaj
pokrewieństwa powstawał t y l k o między dziećmi n a r o d z o n y m i bezpo­
średnio z nowo u t w o r z o n y c h związków. Eskimoskie ąuasi-pokrewieństwo
obejmowało jednak wszystkie dzieci o b y d w u małżeństw, t a k urodzone
przed, j a k i po w y m i a n i e żon.
Okazuje się więc, że każdy sposób prowadzący do rozszerzenia gro­
na l u d z i bliskich, potwierdzenia zażyłości, podjęcia zobowiązań pomocy
i wzajemności został w y k o r z y s t a n y przez I n u i t . Więź między ludźmi
n i e s p o k r e w n i o n y m i powstająca z f a k t u w y m i a n y żon przez mężczyzn
dawała początek ąatanuutugiit, pojęciu oznaczającym o w i e l e bardziej
ścisłą współpracę niż europejski jego odpowiednik "rodzeństwa p r z y r o d ­
niego" 35. T y m też t e r m i n e m określało się wszystkie dzieci k o b i e t y i ' męż­
czyzny z poprzednich i c h związków, jeżeli z a w a r l i ze sobą kolejne mał­
żeństwo. W y n i k a z tego, że dla eskimoskiego dziecka wszystkie osoby,
z którymi ojciec i m a t k a m i e l i , mają l u b będą m i e l i stosunki seksualne,
stawały się p r a w i e k r e w n y m i zobowiązanymi do przyjaźni, wzajemnej
pomocy i współpracy. Między ąatanuutigiit nie w y k l u c z a n o możliwości
małżeństwa. Nie w o l n o było go t y l k o zawierać w p r z y p a d k u , g d y rodzice
ąatanuutigiit się p o b r a l i . Miano ąatanun, którym z w a l i siebie q u a s i - k r e w -
n i , nie należy do eskimoskiej t e r m i n o l o g i i pokrewieństwa. Niemalże od
urodzenia człowiek musiał poznawać i m i o n a ąatanuutigiit s w y c h r o d z i ­
ców, swoich własnych i swoich k r e w n y c h . To zabezpieczyć go miało pod­
czas dalszego życia, w czasie wędrówek po szlaku i polowań. Pozorna
więc swoboda seksualna prowadziła do coraz bardziej rozszerzającej się
sieci zapewniającej człowiekowi bezpieczeństwo wśród oswojonych l u d z i .
C. P a r t n e r s t w o nie należy a n i do systemu pokrewieństwa, a n i p o w i ­
nowactwa. Były to więzi p o d t r z y m y w a n e i konieczne w e współpracy
ekonomicznej. U t r z y m y w a l i je przede w s z y s t k i m Eskimosi z różnych eko-

85
Tamże, s. 81-87.

ł
ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 249

logicznie rejonów k r a j u , choć wiązały również l u d z i polujących w t y m


s a m y m regionie. P a r t n e r s t w o handlowe « (związane z wymianą p r z e d ­
3

miotów w stacji handlowej czy w j a k i m k o l w i e k i n n y m miejscu handlu)


często z a w i e r a l i między sobą n u u a a m i u t o w i e i t a r e u m i u t o w i e w celu
wzajemnego uzupełniania swoich zasobów i pewności stałego p a r t n e r a .
P a r t n e r s t w o mogło wiązać t a k mężczyzn, j a k kobiety, chociaż wśród t y c h
ostatnich było one rzadziej spotykane. N i g d y zaś p a r t n e r s t w o n i e mogło
związać mężczyzny i kobiety- Zawierano j e przez coroczne przychodzenie
do t e j samej stacji h a n d l o w e j i wymianę przedmiotów z t y m s a m y m czło­
w i e k i e m . Po k i l k u latach (trzech l u b czterech) ludzie tacy p r o p o n o w a l i
sobie p a r t n e r s t w o . W y m i e n i a n o w t e d y dary. Były t o p r z e d m i o t y posia­
dające szczególną wartość i specjalnie piękne z u w a g i na i c h niezwykłe
przeznaczenie. Mogła t o być znakomicie w y p r a w i o n a skóra k a r i b u , lisa
czy rosomaka. P a r t n e r s t w o bywało u t r w a l a n e przez wymianę żon i ozna­
czało, że dwaj mężczyźni polujący na różnych szlakach rozpoczęli współ­
pracę, wzajemnie g w a r a n t o w a l i sobie bezpieczeństwo ze s t r o n y swoich
rodzin, k r e w n y c h , ąuatanuutigiit i i n n y c h partnerów. Przesyłano sobie
wiadomości o swoich miejscach p o b y t u , dary, p l o t k i i t p . Odwiedzano się
wzajemnie, ucztowano wspólnie, a czasem wspólnie głodowano.
I n n y m rodzajem p a r t n e r s t w a było p a r t n e r s t w o zabawy czy p i e ś n i " .
Różne rodzaje t y c h więzi nie wykluczały się nawzajem, lecz przede
w s z y s t k i m uzupełniały. Była t o f o r m a przyjaźni, która określała p r a w a
i obowiązki w różnych dziedzinach życia spotykających się ludzi.
Wszystko t o , co do t e j p o r y zostało powiedziane, t w o r z y obraz spo­
łeczności o wielowątkowych powiązaniach międzyludzkich. Ustabilizowana
na okres z i m y g r u p a Eskimosów składała się z różnego rodzaju k r e w n y c h ,
ich przyjaciół, partnerów, ąatanuutigiit i t p . N i c też dziwnego, że stwa­
rzało t o pozory ścisłych powiązań, które dla Europejczyków prezentować
m o g l i t y l k o k r e w n i . Wszystkie te powiązania musiały być brane p o d
uwagę w p r z y p a d k u zawierania małżeństwa, a t y m s a m y m wybór t o ­
warzysza czy t o w a r z y s z k i życia bywał dość znacznie ograniczony. Z d r u ­
giej jednak s t r o n y ograniczenie t o oraz swoiste podejście do problemów
płci pozwoliły Eskimosom dość łatwo dobierać sobie życiowych p a r t n e ­
rów spośród grona zdecydowanie obcych l u d z i (na przykład I n d i a n czy
Europejczyków. To rozszerzało jeszcze bardziej grona bliskich.
U Eskimosów ekspansja więzi międzyludzkich, zabezpieczenie siebie
na wszelkie możliwe sposoby, b y nie zabrakło t y c h , którzy kiedyś mogą
pomóc, odbywało się w sposób n i e z w y k l e prosty p r z y użyciu znaków
podstawowego k o d u zawartego w możliwościach ciała człowieka oraz
uniwersalnego s y m b o l u przyjaźni, j a k i m jest dar.
I n u i t r e a l i z o w a l i po p r o s t u o d k r y w a n y przez w i e k i system wartoś-

8 8
Tamże, s. 167-172.
8 7
Tamże, s. 172-177.
'250 ANNA ZADROZYŃSKA

ciowania nakazujący cenić ponad wszystko życie. Wartość ta nie ozna­


czała t y l k o życia jednego człowieka. Rozciągała się na życie r o d z i n y już
istniejącej i mających narodzić się kiedyś dzieci. Ze względu na t a k ie
rozumienie życia ustalono kolejność śmierci w p r z y p a d k a c h n a j t r u d n i e j ­
szych. Było to samotne odchodzenie w śniegową pustynię, oddawanie j e j
najmłodszych, potem starszych, a czasem w s z y s t k i c h dzieci, b y wreszcie
p o d przemożnym naporem głodu ulec całkowicie l u b zachować chociażby
tego, który może na nowo dać życie i n n y m . B y móc się n i e poddać
Eskimosi m u s i e l i utrzymywać k o n t a k t y z i n n y m i sobie p o d o b n y m i . M u ­
s i e l i wspólnie ocalać gasnące płomyki poszczególnych istnień. Dlatego
najważniejsza stawała się więź między ludźmi przezwyciężająca waśnie,
ambicje i chęć posiadania. B y istniało życie, potrzebna była współpraca.
Ona t o dawała możliwość zdobycia umiejętności łowieckich, t r o p i c i e l s k i c h
i w y k o r z y s t a n i a wszystkiego, co dawała przyroda. T y l k o t e n rozgałę­
ziony na w i e l k i e połacie śnieżnych pustyń system w z a j e m n y c h powiązań
i zabezpieczeń pozwalał człowiekowi mieć nadzieję. T y l k o dzieci, z t r u ­
dem u t r z y m y w a n e p r z y życiu (a zabijane, g d y o t y m życiu nie mogło
być m o w y , po to, b y mogły narodzić się inne w lepszej d l a człowieka sy­
tuacji) pozwalały dorosłym mieć szansę p r z e t r w a n i a do późnej starości.
Skupiano więc wszystkie siły, b y utworzyć t e n niezbędny krąg b l i s k i c h ,
zaprzyjaźnionych, spowinowaconych s p o k r e w n i o n y c h l u d z i
Przedstawiłam t u j e d y n i e pierwsze, najbardziej podstawowe zasady
rzeczywistej k l a s y f i k a c j i l u d z i wśród I n u i t . Miały one ścisły związek
z i c h systemem wartościowania odnoszącym się do dostrzegalnego świa­
ta. T e n jednak system był nierozerwalną częścią w całości światopoglądu
ujmującego wyobrażalny i przeczuwany w y m i a r wszechświata. Trzeba
sądzić, że świat r e a l n y został podporządkowany regułom wynikającym
z k o n s t r u k c j i wyobrażeń o domniemanej całości istnienia. Jeżeli docie­
r a m y czasem do znaków tajemnego języka m a g i i czy mitów, zobowiązuje
to nas do poszukiwań reguł łączących zapewne k i l k a wymiarów myśli
człowieka. Przyroda stworzyła m u t y l k o realną siatkę możliwości i ogra­
niczeń, w której musiał utworzyć s u b i e k t y w n y układ k l a s y f i k a c j i otocze­
nia, ale również i wszechświata, którego się domyślał. W p r z y p a d k u
Eskimosów można domniemywać, że dwuczłonowy podział r o k u w p r o w a ­
dzający d w a sposoby współistnienia l u d z i znajdzie swój o d p o w i e d n i k
w k l a s y f i k a c j i bytów świata ponadzmysłowego. I n n e podstawowe kategorie
podziałów (subiektywne i obiektywne) p o w i n n y również mieć odzwier­
ciedlenie w k l a s y f i k a c j i poszczególnych systemów światopoglądu l u d z i
z arktycznej k r a i n y . Ta jednak sfera k u l t u r y w y m a g a szczególnie p r e ­
c y z y j n y c h studiów, choć nie zawsze synteza zachwyca wyobraźnię b a ­
dacza.
ZASADY ESKIMOSKIEGO SYSTEMU KLASYFIKACJI LUDZI 251

Anna Zadrozynska
I
• PRINCIPLES OF THE SYSTEM
OF CLASSIFYING PEOPLE AMONG THE ESKIMOS

S u m m a r y

D e s p i t e some differences the c u l t u r e of v a r i o u s E s k i m o groups c a n be treated


as one. O n the basis of a v a i l a b l e m a t e r i a l , it is possible to i l l u s t r a t e r o u g h l y how
.their c u l t u r e reflects a isystem at classyfing people a c c o r d i n g to t h e i r closeness
along the binary categorization: friendly — alien. The Eskimos know several
ways of "winning people" and bringing them c l o s e r to oneself — a l l this for
reasons of m u t u a l s e c u r i t y a n d better work.
This is d o n e b y properly operating the m a i n d i v i s i o n i n a society, i. e. t h a t
between the s e x e s . I t differentiates the s o c i e t y b u t at t h e s a m e time it makes
it a w h o l e as both groups c o m p l e m e n t e a c h other. I t b r i n g s a b o u t m a r r i a g e con-
tracts and non-marital sexual relations forming special bonds. The latter are
particularly important in the A r c t i c sience t h e y help to enlarge the circle of
people w h o r e m a i n i n c o n t a c t a n d cooperation.
Sex based principle of c r e a t i n g closeness is r e a l i z e d i n t h e following forms:
— n o n - m a r i t a l s e x u a l relations( especially between those e n t i t l e d by custom, re-
maining under the control of families of the couple concerned and mediating
conflicts b e t w e e n t h e f a m i l i e s ;
— a practice between befriended men to share wives, expecially when it is
a m a t t e r of s u r v i v a l d u r i n g difficult or long j o u r n e y s ;
— exchange of wives between men of a long established friendship fostered by
partnership;
— ritual exchange of women during the shaman-led rites of r e - c r e a t i o n of life;
— games of "putting out of the l i g h t " , psychotherapeutic i n character and sup-
posedly o r i g i n a t i n g f r o m c o m m o n rites m e a n t to r e - c r e a t e life.
A second s y s t e m of c r e a t i n g f r i e n d l i n e s s m a k e s use of a broadly understood
kinship:
— p r o p e r k i n s h i p a n d a f f i n i t y ties;
— adoption of c h i l d r e n ;
— a quasi-kindship resulting from the e x c h a n g e of wives and bringing children
of both f a m i l i e s i n t o a s p e c i a l r e l a t i o n s h i p .
Another system is b a s e d on the e x c h a n g e of gifts and includes partnership
in w o r k , v a r i o u s e x c h a n g e s , festivities a n d r i t e s . I t is c o n s i d e r e d to be a s p e c i f i c
E s k i m o sign of friendship and cooperation w h i c h is b u i l t up through exchanges
a n d meetings o v e r a p e r i o d of y e a r s .

You might also like