You are on page 1of 304

hfM

i? '. , V . l .* *■
!v V v.
ł..l
i h

fi

i \
HISTORYA

Z KOŚCIOŁEM RZYMSKIM

Napisał

Ks. Edw. Likowski.

V, POZNANIU
L E I T G E B E P V I SPÓŁKA.
NAKŁADEM ! DSUK1EM J . LEITGEBRA.

1875.
4^ 6. 3 A b
PRZEDMOWA.

O ddaję pracę niniejszą do rąk publiczności w nadzieji, że choć


w części zaradzę przez nią rzeczywistej potrzebie. Brak w naszej
literaturze książki przedstawiającej historyą Unji dawał się od dawna
czuć, i nieraz od kilkunastu lat obijało się o moje uszy ubolewanie nad
tem mężów rozumiejących nasze potrzeby, że nikt u nas dotąd nie
zajął się naukowem opracowaniem dziejów Unji, i że zmuszeni
jesteśmy czerpać o niej wiadomości nasze z dzieł zagranicznych.
Śp. J u l. B a rto s z e w ic z uczynił wprawdzie jakiś początek w tej
mierze, ogłaszając w „Przeglądzie Poznańskim11 roku 1863 „Szkic
d ziejó w K o ś c io ła ru s k ie g o w P o ls c e 11; atoli nie tylko nie
ukończył on swej pracy, zamykając ją na pierwszym rozbiorze
Polski, lecz nadto czas przed soborem Florenckim zbył za pobieżnie,
przy tem nie zachował należytego porządku i ładu w opowiadaniu
i nie ustrzegł się ze wszystkiem stronniczości.
Kiedy po raz pierwszy w przytomności mojej skarżono się na
to ubóstwo nasze, nie miałem jeszcze, ze wstydem to wyznaję,
najmniejszego wyobrażenia o przeszłości Kościoła ruskiego a więc
0 jego stosunku do Kościoła rzymskiego, jakkolwiek podonczas
juz byłem po ukończeniu nauk akademickich. Moi profesorowie
historyi kościelnej (Niemcy) nigdy w wykładach swoich o ten
przedmiot nie potrącali.
W tem powołano mnie ku końcowi roku 1865 na profesora
historyi kościelnej do Poznańskiego seminaryum duchownego
1 wtedy stało się moim obowiązkiem w wykładach historyi kościoła
powszechnego — mając przed sobą po większej części polskich uczniów
— nie pomijać ,historyi cerkwi ruskiej, a zatem przedewszystkiem
osobiście bliżej z nią się zapoznać, aby innych módz uczyć.
W ykłady, które następnie w auli seminaryjskiej przez szereg
k ilku la t aż do zamknięcia Seipinaryum przez rząd pruski
w W rześniu r. 1873 o tym przedmiocie m iewałem, tworzą pierwszą
podstawę niniejszej pracy.
Pierw otne wykłady seminaryjskie przerobiłem i rozszerzyłem,
gdy przeszłej zimy r. b. „ T o w a rz y stw o P a ń ś. W in c e n te g o
a P a u l o w P o z n a n iu “ domagało sięodem nie publicznych odczytów
z historyi kościelnej na rzecz swoich ubogich i gdy przez wzgląd
na przypadające w on czas nowe zamachy Moskwy na Unją w ostatniej
pod jej berłem dyecezyi unickiej tj. w dyecezyi chełm skiej, jak nie
mniej przez wzgląd na ogólną u nas w W ielkopolsce nieznajomość
krwawych dziejów Unji, uznałem za rzecz najśtósowniejszą o tym
a nie o innym mówić przedmiocie.
I te to publiczne odczyty, jednakże w niektórych ustępach
cokolwiek zmienione i w IX. rozdziale kroniką najświeższych
wypadków w Chełinskiem uzupełnione, oddaję w tej książce do
publicznego użytku.
Namowa kilku z moich Łaskawych Słuchaczów skłoniła mnie
ostatecznie do podania ich do druku; inaczej byłbym się jeszcze
od tego w strzym ał.
Mając na uwadze co dopiero opowiedziany sposób powstania
„ h i s t o r y i U n ji,“ zechce Łaskawy Czytelnik wybaczyć, żem w nie­
których częściach nie był szczegółowszym. Okoliczności nie po­
zwalały mi mieć więcej nad ośm odczytów — do tego trzeba
było zastósować cały zakrój pracy i zarazem rozkład m ateryi na
pojedyncze odczyty (obecnie rozdziały). S tarałem się jednak usil­
nie o to, aby jasność przedstawienia i zrozumiałość rozwoju wy­
padków jak najm niej na tern ucierpiały i aby żadne ważniejsze
zdarzenie mimo wielkiej zwięzłości w opowiadaniu pom iniętem nie
było. W tym celu trzym ałem się najściślej tem atu, unikając
wszelkich niekoniecznie potrzebnych zboczeń i wszelkiej frazeologji,
li do ozdoby stylu zmierzającej.
- Y

Nadto, mocnem staraniem mojem było, oprzeć opowiadanie


na źródłach i na dokumentach autentycznych, a, gdzie mi te nie
dopisywały, na pisarzach wiarogodnych. Źródła i autorowie, z któ­
rych czerpałem, są wszędzie, ile możności, najdokładniej podani
i w ogóle lite ra tu ra , odnosząca się do historyi Unji, w takiej
zupełności uwzględniona, jak tego żaden autor, w tej m ateryi
piszący, dotąd nie uczynił.
Punktów spornych, n a których w historyi Unji bynajmniej
nie zbywa, milczeniem nie pom ijałem ; lecz rozjaśniałem je wedle
sił i bez uprzedzenia, chroniąc się najbardziej stronniczości, a na
, każde swoje twierdzenie przytaczając dowody, podług mego sądu,
przekonywające.
Na końcu książki dodałem różne dokum enta w dwunastu nu­
m erach, dotyczące dziejów Unji, a które jako porozrzucane bądź
po pism ach czasowych, bądź po książkach rzadkich, nie byłyby
każdemu czytelnikowi przystępne. W szczególności zwracam uwagę
w Nr. V II na raport m inistra Szyszkowa, roku 1827 carowi Mi­
kołajowi podany, a w języku polskim po raz pierwszy na tern miejscu
ogłoszony.
W reszcie m iło mi tu taj złożyó szczere podziękowanie JW .
Księdzu Prałatow i Janowi Koźmianowi i Szanownemu Zarządowi
Biblioteki Kórnickiej za łaskawe i chętne użyczenie książek, które
mi dokonanie tej pracy umożebnily.
P isałem w pierwszych dniach Listopada roku 1874 w Poznaniu.

Autor.

&
.

SPI S RZECZY:

S t r o n a .

P rzed m o w a............................................................................ III— V.


I. Busini i Moskale (Bossyanie) różnej są narodowości.
— Zaprowadzenie chrześciaństwa na Busi. — Stosunek
Kościoła ruskiego do Stolicy Apostolskiej aż do końca
XI w ie k u ............................................................................... 1— 22.
II. Wiek XII, XTTT, XIV i XV aż do Soboru Florenckiego 23— 43.
III. Bzut oka na usiłowania Stolicy Apostolskiej około skło­
nienia Moskwy do Unii i koleje Unii ruskiej od soboru
Florenckiego do Synodu Brzeskiego (r. 1 5 9 6 ) ........... 4 4 — 68.
IV. Kilka słów na obronę synodu Brzeskiego i prześlado­
wanie Unii po synodzie aż do śmierci męczeńskiej św.
Jozafata Kuncewicza r. 1 6 2 3 g o ...................................... 6 9 — 95.
V. Skutki śmierci męczeńskiej ś. Jozafata Kuncewicza. —
Przyczyny buntów kozackich. — Melecy Smotrycki na­
wrócony. — Dokończenie pontyfikatu Butskiego. — N a­
stępstwa buntów Kozackich dla Unii. — Zjazd Lubel­
ski r. 1680. — Unia dokonywa się do końca XVII
wieku na całej Kusi P o ls k ie j............................................ 96 — 120.
VI. Synod Zamojski r. 1720 i rozbiór zarzutów mu czynio­
i
nych. — Zatargi w łonie Kościoła unickiego. — Ucisk
unitów ze strony łacinników. — Gorszy ucisk ze strony
schizmatyków aż do pierwszego rozbioru Pol. ki czyli
roku 1772 ............................................................................ 121— 142.
VII. Koleje Unii od pierwszego rozbioru Polski a i do śmierci
cara Pawła I czyli do roku 1 8 0 0 .................................. 143— 166.
V III. Położenie Unitów za carów Aleksandra I i M ikołaja. . 167— 189.
IX. Sprawa Dziernowicka i położenie Unitów w Chełm-
skiem od wstąpienia na tron cara Aleksandra II a i
do roku 1874 ...................................................................... 1 9 0 — 225.
Dodatek: Dokumenta.

S t r o n a

Nr. I. L ist Xięcia Ostrogslriego do Biskupa Włodzimier­


skiego w sprawie U n i i .................................................. 2 2 9 — 231.
Nr. II. W yjątek z listu przysłanego z Rzymu od biskupów
ruskich do Arcybiskupa Gnieźnieńskiego..................... 23 1 — 232.
Nr. III. a) List Lwa Sapiehy do ś. Jozafata podług Ban-
tysza Kameńskiego..................................................... 23 3 — 236.
b) Tenże list podług wersyi autentycznej.................. 2 3 7 — 244.
Nr. IV. Odpowiedź bł. J o z a fa ta .................................................. 2 4 4 — 249.
Nr. Y. Testament Welamina Rutskiego ....................... .. 2 5 0 — 251.
Nr. VI. a) Uwagi X. Turkiewicza oficyała in materia Unionis
napisane w roku 1768 ............................................ 251— 258.
b) Kopija listu JX. Officyała do JK . Biskupa Mohy-
lewskiego in m ateria unionis............................. .. . 2 5 8 — 259.
c) Kopija listu J . W. X. Konińskiego Biskupa Biało­
ruskiego, Nieunita do JX. Oficyała........................ 2 5 9 — 260.
Nr. VII. Raport wypracowany przez Siemaszkę a przedsta­
wiony carowi Mikołajowi roku 1827 przez ministra
Aleksandra Szyszkowa w imieniu kollegium grecko-
unickiego o sposobie wytępienia Unii na Rusi . . . . 2 6 0 — 275.
N r.V III.List ks. biskupa Szumborskiego odwołujący dawniej­
sze jego rozporządzenia niezgodne z ustawami Koś­
cioła ruskiego ................................................................. 2 7 5 — 277.
Nr. IX. Okólnik ks. Wójcickiego z dnia 14 czerwca r. 1867 2 7 7 — 279.
Nr. X. Okólnik ks. Wójcickiego z dnia 8 września r. 1867 2 7 9 — 281.
Nr. XI. Okólnik ks. biskupa Kuziemskiego z dnia 23 paź­
dziernika roku 1868 2 8 1 — 284.
Nr. XH. Encyklika Papieża Piusa IX do Metropolity i bisku­
pów ru s k ic h ................. • 2 8 4 — 287.

— - o i- io . —
Znaczniejsze Sprostowania:

na str. 20, wiersz 5 od dołu zamiast I I czytaj III


, . ■■>,: - 36 - 11 14 od .góry 11 U 11 m
fi 44 11 8 „ ■11 I I 11 HI
, , 11- , 11 11 13 „ 11 II 11 III
ft 59 11 13 11 patryachę 11 patryarchę
„ 124 11 4 od dołu ii kształcenie 11 kształcenia
•1 126 ii 3 „ ii synodowi 11 synodowi,
11 135 >« ■ 12 od góry ii shizmatyckicli „ schizmatyckicli
11 137 u 10 od dołu ii dyecozyi 11 decyzyi
11 137 ri . 10 „ „ przychodziło wiadomości „ przychodziło.
11 168 ii 17 od góry 11 Herykliusz „ Herakliusz.
11 233 "1 i i 1 „ ■„ Sapiechy 11 Sapiehy.
11 240 *»•' 21 od dołu 11 Chryvtus 11 Chrystus.
I.
Rusini i Moskało (R ossyanie) różnej s ą narodowości. — Zaprowadzenie
chrześcijaństw a na Rusi. — Stosunek K ościoła ruskiego do S to licy A postol­
skiej do końca Xlgo wieku.

1. Tępienie Unii na R usi przez Moskwę od przeszło stu la t


odbjrwa się w imię dwóch fałszów historycznych: że R usini i Mo­
skale jednej są narodowości; powtóre, że Ruś od przyjęcia
chrześcijaństwa przez długie wieki na równi z Moskwą w unii
z Rzymem nie była, że dopiero Polacy podstępem i gwałtem
w celach politycznych w późniejszych czasach do unii ją zm usili;
że zatem obecnie dokonywa się prosta restytucya krzywdy schizmie
przez Polskę kiedyś wyrządzonej, a Rusinom podaje się sposobność
powrotu do wiary ojców.
W obszerny rozbiór pierwszego fałszu zapuszczać się, nie
naszą je st rzeczą. Nam wystarczy dla oświecenia czytelnika mniej
obeznanego z przedmiotem streścić pokrótce na wstępie badania
tych, którzy kwestyą narodowości Moskwy szczegółowo się zajmo­
wali. Otóż z tych badań a mianowicie z badań Duchińskiego wy­
nika jako pewnik, że R usini i Moskale nie są jednym narodem !
R usini to naród Słowiański, Lechicki, to ten sam naród co
Lechici Nadwiślańscy, z nich pochodzący, z nim i przez kilka wie­
ków jednę ogólną nazwę Polan-Lechitów noszący, z nim i jednym
przez długi czas mówiący językiem, a osiadły na niezmiernych
obszarach między Bugiem i Sanem od Zachodu a Dnieprem i Oką
od Wschodu, gdzie prócz ogólnej nazwy Polan-Lechitów przybrał
różne partykularne nazwiska od siedzib, które zajmował, jak: N o -
w o g r o d z i a n w okolicy'W ołchow ana północny Zachód od Dniepru,
K r y w i c z a n w okolicach W itebska i Smoleńska, P o l a n w okoli­
cach Kijowa, T y w e r c ó w nad Dniestrem , B u ż a n ó w nad Bugiem,
D r e w l a n ó w w okolicach lesistych, Du l ę b ó w w nizinach Dniepru,
D niestru i Bugu.
Moskale zaś czyli Rossyanie, jak się teraz dla omylenia świata
zowią. to szczep Fińsko-Uralsko-Mongolski, nie mający pod wzglę-
l
dem pochodzenia, rodu i ducha nic wspólnego ze szczepami Sło­
wiańskiemu a w szczególności ze szczepem Ruskim. W okolicach
D niepru i Oki kończyły się na Wschodzie dawne siedziby Słowian-
Lechitów, a zaczynały się po lewej stronie Dniepru siedziby szcze­
pów pastersko-kupieckich, Fińskich i Uralskich, nazywających się:
Czud, Wes, Mera, Mordwa, Muroma, Meczera, z których Moskwa
powstała. N e s t o r , ruski kronikarz, z początku X llgo wieku, czyni
w swej K rom ce w rozdziale V II między tem i ludam i a wyżej
wymienionemi wyraźną różnicę1). Tam te nazywa Słowiańskiemu
albo Polanami, te ze szczepów Słowiańskich wyklucza i dodaje,
że mówiły innem i językami jak ludy słowiańskie między Bugiem
i Sanem a Dnieprem i Oką mieszkające. Oto słowa jego w przy­
toczonym rozdziale: „Te są tylko S ło w ia ń s k i e n a r o d y n a R u s i:
Polanie, Drewlanie, Nowogrodzianie, Połoczanie, Dregowiczanie,
Siewierzanie, Bużanie siedzący pod Bugiem, a w końcu W oły-
nianie. A t e są n a r o d y o b ce, które płacą dań R usi: Czudowie,
Wesy, Meranie, Muromcy, Czeremisy, Merdwini, Perm ianie, Pe-
czercy, Jam ianie, Litw ini, Zimiogołcy, Kuronowie, Norowianie,
Liwońcy. Ci mają swój ję z y k .................... a żyją w stronach pół-
nocnych.“ I przez długie wieki nikomu na myśl nie przyszło,
Moskali (W ielko-Rossyan) za Słowian i za jednoplemieńców z R u­
sinam i uważać. Sami Moskale nie m ieli tej pretensyi. Powszechnie
rozróżniano nawet w nazwie między jednym i a drugim i: zowiąc
jednych nie inaczej jak Moskalami, drugich nie inaczej jak R usi­
nami. Pierwszą, jak wiadomo, była K atarzyna II, która urzędowo
przezwała. Moskwę Rossyą, a siebie stale nazywała carycą wszech
Rossyi, by tą nazwą utorować sobie wobec Europy drogę do rze­
komego prawa władzy nad wszystkiemi ludam i Ruskiemi. Nadto
kazała krajowym pisarzom naukowo udowodnić tożsamość Moskwy
czyli Rossyi z Rusią. Ale łatwiej przyszło jej uzyskać na dwo­
rach europejskich uznanie nieprawnie przywłaszczonej nazwy, aniżeli
skłonić ówczesnych historyków krajowych do spełnienia swego
ukazu. Uczeni: S z le c e r , S z t r i t e r i T r e d i a k o w s k i woleli się
wystawić na niełaskę K atarzyny i dokuczliwości jej nadwornych
podchlebców, aniżeli przeciw swemu przekonaniu fałsze historyczne
rozgłaszać. Trediakowski, sekretarz akademii petersburgskiej, wy-

*) Por. Latopis Nestora, wydanie Bielowskiogo: Monumenta Poloniae


historica, tom 1, str. 556 i 557. Lwów 1864.
znaje, że za swoje zdanie, przeciwne ukazowi carycy, otrzym ał raz
sto pałek, a dragi raz czterdzieści, i że był policzkowanym przez
m inistra dworu. Ażeby osłabić wrażenie, jakie zrobiły wywody
S ztritera o niesłowiańskiem pochodzeniu Moskwy, napisała sama
K atarzyna do komisyi oświecenia następujące uwagi, z rozkazem
ich rozpowszechnienia:
„Pokaże się gorszącem dla całej Rossyi, jeżeli przyjmiecie
zdanie p. S ztritera o Fińskiem pochodzeniu narodu Rossyjskiego.
Samo zgorszenie i odraza są niem ałem i dowodami, że różnią się
w pochodzeniach (Rossyanie i Fińczycjr).
Chociaż Rossyanie od Słowian różnią się pochodzeniem, nie
mają przecież odrazy od siebie.
P. S ztriter kto je st z pochodzenia?
Ma on zapewne jakiś system narodowości, do którego ciągnie.
Strzeżcie się go.
Porównajcie chrześeiajanina (rossyjskiego) z fińskim. Podobniż
oni do siebie? Podobneż do siebie ich języki?“ x)
Nawet Karamzyn, urzędowy historyk moskiewski, składa
w swej historyi mimowolny dowód niesłowiańskiego pochodzenia
pierwotnych ludów Moskiewskich, kiedy w tomie I, rozdziale IY
pisze: „że pierwotni mieszkańcy najdawniejszych gubernii mo­
skiewskich: Wes, Mera, Muroma, najbliżsi Nowogrodu i Dniepru,
p r z e m i e n i l i s ię na Słowian z przyjęciem religii chrześciańskiej“,
i kiedy wyznaje, „że tam , gdzie mieszkali Wes, Mera i Muroma,
wyrazy takie jak: Bóg, ojciec, m atka, siostra, żona itp. nie są
słow iańskiem u'2).
Lecz czy Moskwa nie m iała i nie ma nic wspólnego z Rusią
Naddnieprzańską i Naddniestrzańską? I owszem m iała wspólność
rodu książęcego, który przez kilka wieków rządził tak Słowianami
Naddnieprzańskimi jak ludam i w jej skład wchodzącemi, i ma
wspólność języka. W IX wieku najechała bowiem Słowiańszczyznę
skandynawska drużyna wojowników W arego-Rusów i podbiła sobie
naprzód Słowian Nowogrodzkich, a następnie posuwając swe podboje

*) Duchiński, Zasady Dziejów Polski, część II, str. 38 i nastp. Paryż


I&49 r. Dziennik peterslurgski ministerstwa oświecenia, r. 1835, styczeń.
) Duchiński, tamże, str. 38 i 39, gdzie to miejsce przytoczone i uczy­
niona wzmianka, że je tylko w oryginałnem wydaniu Karamzyna znaleść
można. Tego wydania niestety nie posiadamy i polegamy tylko na świa­
dectwie Duchińskiego.
— 4

ku Południowi zagarnęła Kijów i zwolna - resztę grodów Słowian


naddnieprzańskich i naddniestrzańskick, tak że w drugiej połowie
IX stulecia owi skandynawscy przybysze Russowie czyli Ruryko­
wiczowie nad wszystkiemi ziemiami słowiańskiemu między Bugiem
i Sanem a Dnieprem i D niestrem zapanowali. Z czasem zlali się oni
z ujarzm ionem i ludam i w jednę całość, porzucili swój język, a przyjęli
język słowiański, i wzajemnie ludy im hołdujące wzięły od nich wspólną
nazwę Rusów czyli Rusinów, nie prędzej jednak jak w XII, a po­
dług innych dopiero w X III wieku. Z tych zesiowiańszczonych
W arego-Rusów przeniosła się- jedna częśó w X II stuleciu z nad
D niepru w okolicę rzeki K la z m y , gdzie było księstwo Suzdalskie,
zamieszkałe przez ludy Pińskie: Wes, Mera, Muroma itd. Księstwo
to zawojowali, założyli czy powiększyli i wzmocnili gród „Moskwę11
pod przewodem księcia Jerzego Dołgorukiego około roku 1147,
nazw ali całe księstwo Moskwą, i ztąd już to mieczem, już też
przewagą oświaty słowiańskiej zdobycze swoje daleko na wschód
i południe rozszerzyli, a w m iarę jak władza ich nad ujarzm io­
nem i ludam i się utw ierdzała i wzmacniała, rozpowszechniał się
też między niem i jęzjdt słowiański osobliwie przez pośrednictwo
chrześcijaństwa, wprowadzonego do nich równocześnie z podbojem
w tym samym obrządku słowiańskim, który się sprawował na R usi
i między B ułgaram i nad Dunajem. Że z czasem tylomilionowe,
przez Rurykowiczów suzdalskich czyli moskiewskich ujarzm ione
ludy (blisko 40 milionów), mówiące przedtem innem i językami,
swój rodzinny język porzuciły i przyswoiły sobie język pogrom­
ców, nic w tern dziwnego. Narody pastersko-kupieckie, jakiem i
były narody Fińsko-Uralskie, łatwo zm ieniają jeżyk i przyjm ują
ten, który im więcej zapowiada korzyści. Za przykład niech po­
służą Żydzi. Przez przyjęcie więc języka słowiańskiego przybrali
poddani moskiewscy pokost słow iańsko-ruski, a przez Rurykowi­
czów otrzym ali tego samego rodu książąt panujących, którzy stali
na czele Słowiańszczyzny Naddnieprzańskiej — i oto cała wspól­
ność Słowian Naddnieprzańskich czyli Rusinów z Moskalami czyli
Rossyanam i: wspólność języka i rodziny panującej! Nie m a zaś
między nim i wspólności rodowej: Moskwa reprezentuje szczepy
Fińsko-U ralskie z pokostem słowiańskim bez ducha słowiańskiego,
i bez krwi słowiańskiej, Ruś reprezentuje Słowiańszczyznę naj­
czystszej krwi! Ktoby chciał, mógłby z samego języka słowiań­
skiego, którym Moskwa śwą słowiańskość chce okazać, wywieść
5 —

dowód przeciw jej słowiańskiemu pochodzeniu. Uderzającą bowiem


jest rzeczą, że podczas gdy narody z pochodzenia Słowiańskie
dziewięć języków czyli raczej narzeczy posiadają: język polski,
m ało-ruski, biało-ruski, słowacko-morawski, czeski, serbsko-łużycki,
kroacko-serbski, słoweński i bułgarski — czterdziesto-milionowa
ludność Moskiewska jednem tylko mówi narzeczem. Innej tego
nie widzimy przyczyny, jak że u Słowian, przywiązanych do gleby,
język zwolna w rozm aitych okolicach rozmaicie wśród odmiennych wa­
runków się wyrabiał; podczas gdy Moskale, przyswoiwszy sobie gotowy
język bułgarsko-cerkiewny po przyjęciu i pod wpływem chrześci­
jaństw a, nie mogli przy życiu koczującem i niestałem w po-
jedyńczych prowincyach odrębności językowej sobie wyrobić.
Z tej też przyczyny dzisiejszy język moskiewski daleko więcej
jest zbliżony do języka cerkiewnego, z którego wzięty, aniżeli
jeżyk ludowy m ało- lub biało-ruski, z postępem lat wciąż się
rozwijający ł).
Rossya zatem czyli Moskwa a Ruś, powtarzamy, to nie jeden
naród, lecz narody bardzo różne i jedynie tern do siebie zbliżone,
że podobnym mówią językiem, zrodzonym u Słowian a przez Mo­
skali pożyczonym, i że przez długi czas ten sam książęcy ród
W arego-Rusów jednych i drugich ciemiężył. Tern samem upada
pierwszy pretex t Moskwy, którym by chciała osłonić zlanie Rusi
ze sobą w jedną całość jak pod względem politycznym tak pod
względem religijnym 2).
Co do drugiego fałszu, w im ię którego Moskwa tak niesły­
chanych okrucieństw względem R usi unickiej się dopuściła i do­
puszcza, mniej on dotąd wyświecony tak u nas w kraju jak za
granicą. Za granicą: w Niemczech i we Francy i dotykano się już
nieraz tego przedmiotu, lecz krytyka historyczna m a nie jedno do
zarzucenia dziełom o nim ogłoszonym. Z polskich zaś pisarzy nikt
dotychczas nie opowiedział w całości historyi stosunku Kościoła
ruskiego do Stolicy Apostolskiej od zaprowadzenia chrześcijaństwa
na Rusi aż do dni naszych, czyli jak zwykle mówimy „historyi
unii kościoła ruskiego.*1
W z a s a d z i e mało wprawdzie na tem zależy, gdy chodzi o to,

ł) Duckińfki, Zasady Dziejów, część L str. 65 i nastp.


; ! Porównaj jeszcze: „PogSąi na wschodnią Europę i Azyą przez X.
— 6 —

aby Rusinów w unii kościoła rzymskiego zacliowaó, czy Rusini


w ubiegłych wiekach zawsze unitami czy schizmatykami byli;
atoli pod wględem dziejowym nie małej to wagi i interesu jest
rzeczą, wiedzieó na pewno, w jakim w przeszłości zostawał sto­
sunku Kościół ruski do Stolicy Apostolskiej, czy od samego po­
czątku z nią był połączonym czy nie, i jakie koleje ten stosunek
w rozmaitych czasach przechodził. Zapoznaó z tern czytelnika,
będzie zadaniem niniejszej pracy, z której się pokaże, że Kościół
ruski m iał w swej przeszłości obok dośó długich chwil odszcze-
pieństwa od Kościoła rzymskiego całe wieki najpiękniejszej zgody
z tymże kościołem, zgody nie przemocą i postrachem rządu pol­
skiego lecz d o b r o wo l n e m p o r o z u m i e n i e m się dzi eci Ru s i
mi ę d z y sobą i z Gł o wą K o ś c i o ł a sprowadzonej, i że właśnie
te wieki należą do najświetniejszych w dziejach Kościoła ruskiego,
jako jaśniejące pełnią życia religijnego i długim szeregiem zna­
komitych biskupów i kapłanów, przypominających pod niejednym
względem wielkie postacie Ojców Kościoła wschodniego. Uwydatni
to zarazem w całej ohydzie i szpetności drugi fałsz Moskwy, co
także dla nas nie jest obojętnem.
W pierwszym rozdziale ograniczymy się na opowiedzeniu
początków Kościoła ruskiego i przedstawieniu stosunku jego do
Kościoła rzymskiego aż do końca XIgo wieku.
2. Chrześcijaństwo zaczęło krzewić się wśród Rusinów do­
piero od drugiej połowy IX stulecia i postępowało w pierwszych
czasach bardzo wolno. Bo chociaż Rusini (jak to z listu fałszy­
wego patryarchy konstantynopolitańskiego, Focyusza1), pisanego do
reszty wschodnich patryarchów się pokazuje), już w. r. 866 z Ca-
rogrodu otrzymali biskupa, ślady jakiegoś postępu chrześcijaństwa
między nipai znajdujemy nie prędzej jak około połowy X stulecia.
W r. 945 zawierają Rusini traktat pokojowy z Grekami, i w tym
traktacie napotykamy po raz pierwszy rozróżnienie między Rusinami
chrześcijanami a poganami2); zaś dziesięć lat później jedzie wielka

J) Bcnedictus Deus in saecula. [Rutheni] Episcopum em m et Pastorem


receperunt, et Christianorum sacra magno studio et diligenłia cenerantur.
[De origine christianae religionis in R ussia [ed. V izzarddli] Romae 1826
str. 23J.
*) Nestor, Latopis, str. 589: „Ktokolwiek ze strony Eusi zechce naru­
szyć tę przyjaźń, ws z y s c y ci co c h r z e s t p r z y j ę l i , niechaj doznają zemsty
od Boga wszechmogącego a ilu ich jest n i e o e h r z c o n y c b , niech nie
_ 7 —

księżna Ołga, wdowa po Igorze, sprawująca naczelne rządy Rusi


za niedoletniego syna Ś w ię to s ła w a , do Carogrodu i przyjmuje
chrzest z rąk tam tejszego patryarchy w asystencyi cesarza caro­
grodzkiego, jako ojca chrzestnego. Malowniczo opisuje ten chrzest
Ołgi kronikarz ruski Nestor. Oto słowa je g o 1): „Lata 6465 (od
stworzenia świata) szła Ołga w Greki i przyszła do Carogrodu.
Był wtedy cesarz imieniem K onstantyn, syn Leona, i przyszła do
niego Ołga; i widząc ją, że jest bardzo piękna licem i roztropna,
podziwiał cesarz jej rozum i rozmawiał z nią i rzekł: „godna
jesteś panować z nam i w grodzie tym “. Ona to zrozumiawszy
rzekła cesarzowi: „jam poganka, jeźli mię chcesz ochrzcić, to
ochrzcij mnie sam , jeźli nie, to nie ochrzczę się11. I ochrzcił ją
cesarz z patryarchą. Oświecona bywszy radowała się duszą i cia­
łem, i nauczając ją patryarcha w wierze, rzekł jej: „błogosła-
wionaś ty między niewiastami ruskiem i, boś polubiła światło
a ćmę rzuciłaś; błogosławić cię będą synowie ruscy w ostatnie
rody wnuków twoich11. I dawał jej nauki o prawie kościelnem,
0 modlitwie, o poście, o jałm użnie i o zachowaniu ciała w czy­
stości; ona zaś, skłoniwszy głowę, stała i jako gąbka wodę wcią­
gająca przyjmowała nauki; ukłoniła się potem patryarsze mówiąc:
^modlitwami twem i, władyko, niechaj ochroniona będę od sideł
szatańskich11. I dano jej na chrzcie imię H e le n y , jako i dawnej
cesarzowrej m atce K onstantyna W Po ochrzceniu wezwał ją
cesarz i rzekł jej: „chcę cię pojąć za małżonkę11. Ona zaś rzekła:
„jako chcesz się żenić ze m ną? wszakże chrzciłeś mnie sam
1 nazwałeś córką swoją, a n chrześcijan je st to przeciw prawu,
ty wiesz sam!-1 I rzekł jej cesarz: „Ołgo tyś m nie w pole wy­
wiodła!11
Powróciwszy' do Kijowa Ołga, usiłow ała nakłonić do chrztu
syna swego i lud Ruski. Usiłowania jej nie odniosły wielkiego
skutku. Nestor pow iada2): „M ieszkała Ołga z synem swoim
Świętosławem i nam aw iała go do chrztu, lecz on nie zważał na
to i słyszeć o tern nie chciał: a gdy kto chciał dobrowolnie
ochrzcić się, nie wzbraniał inu. jeno szydził z niego11. I dalej:

mają pomocy od Boga ani od Peruna‘\ Tamże strona 59: ..Ruś chrześcijańska
wykona przysięgę według swej wiary, a niechrześcijanie według swego zakonu".
*) R. 31, str. 602 i nastp.
*) Latopis, rozdz. 31, str. 605 i nastp.
„Ołga często mówiła: „ja, synu mój, poznałam Boga i raduję
się; gdybyś ty go poznał, radowałbyś się“. On zaś nie zważał
na to mówiąc: „jako? ja sam m iałbym przyjmować inną wiarę?
wszakże drużyna moja śm iałaby się ze m nie?“ Ona zaś rzekła
m u: „gdy ty się ochrzcisz, wszyscy uczynią to samo“. On jednak
nie słuchał m atki i trw ał w obyczajach pogańskich11.
Kronikarze niem ieccyx) donoszą prócz tego, o czem Nestor
milczy, że Ołga około roku 960 wyprawiła posłów do Niemiec do
cesarza Ottona I z prośbą o m issyonarzy dla swego narodu. Nie
chciała snaó popaść w wyłączną pod względem hierarchicznym
zawisłość od Konstantynopola. Cesarz posłał jej zakonnika A d a l­
b e r t a z klasztoru Trewirskiego, wyświęconego na biskupa: ale
Adalbert, prześladowany przez lud bałwochwalczy, a może i przez
duchowieństwo greckie, niechętne łacińskiem u, ledwo z życiem
z Rusi uszedł. B ył to ten sam A dalbert, który później został
arcybiskupem magdeburgskim i znany je st jako nauczyciel n a­
szego św. Wojciecha.
Ołga zeszła ze świata roku 969. Kościół ruski czci ją jako
świętą. Nestor donosząc o jej śmierci, tak się odzywa: „I płakał
po niej syn jej i jej wnuki i wszystek lud płaczem wielkim.......
Ona (bowiem) przodkowała chrześcijańskiej Rusi jak zorza
słońcu, a jutrzenka świtowi. Jak jaśnieje księżyc wśród nocy.
tak i ona wśród ludu niewiernego jaśniała. B yła jako p ełła wśród
kału; w kale grzechów bowiem był lud chrztem św. nieobmyty.
Ona zaś obmyła się kąpielą św. i zwlekła z siebie grzeszną
odzież starego człowieka Adama;‘ 2).
Syn Ołgi trw ał do końca życia w pogaństwie. Za to wnuk
jej a syn Świętosława W ł o d z i m i e r z , z przydomkiem Wielki,
widząc, że w obeo zbliżających się coraz więcej do granic jego

*) L a m b e r tu s S c lia f n a b u r g e n s is ad annum 960: „ Venerunt Le-


gati Busciae gentis ad regem Ottonem, deprecantes, u t aliquem suorum
Episcoporum transmitteret, qui ostenderet eis riam ceritatis. Qui consensit
deprecationi eorum, mittens Adalbertum Episcopum fide catliolicum, qui
etiam f i x erasit manus eorum“. [Pertz M onumenta Germaniae, tom V.
str. 61]. Tak samo A n n a łe s H ild e s h e m e n s e s i A n n a le s Q u e d lin -
b u r g e n s e s pod r. 959 u Pertza tom Y, str. 60. A n n a li s ta S a so mówi
o poselstwie Olgi również pod r. 959 i zamiast Adalberta wspomina jakiegoś
L ib u c y u s z a , wyświęconego dla Rusinów [ordinaiitque ad lwc r e n c r a b ile m
et catliolicum rirum L ib u tiu m ] u Pertza, tom YTII, str. 615.
Nestor, Latopis, r. 34, str. 610.
__ 9 ~

państwa książąt chrześcijańskich, po przyjęciu chrztu przez Mo-


rawię i Polskę, trudnoby mu było jako księciu pogańskiemu z po­
gańskim ludem ostać się, zdecydował się wreszcie ugiąć pod
słodkie jarzm o Chrystusa i naród cały za przykładem innych
książąt lechickich do tegoż spowodować kroku. Podług opowia­
dania N estora, dokonało się nawrócenie W łodzimierza W. i B u­
skiego narodu w następujący sposób: Od rozmaitych narodów
i wyznań przychodzili do W łodzim ierza, na wieść że chce bałwo­
chwalstwo porzucić, posłowie, zapraszając go do swej wiary. Między
pierwszymi byli posłowie Bułgarów m ahom etańskich, potem po­
słowie Chazarów Żydów,następnie Niemcy, a wreszcie Grecy
z Konstantynopola. W łodzimierz wszystkich w ysłuchał, ale nie
um iał osądzić, która z zachwalanych religii zasługiwała przed
innemi na pierwszeństwo. Naradziwszy się więc z bojarami swymi,
wysłał ich do Bułgarów Mahometan, do Chazarów, do Niemiec
i do Konstantynopola, aby się przypatrzyli na miejscu każdej re­
ligii i ocenili wartość każdej. Posłowie ci, gdy sprawili polecenie
książęce, tak opowiedzieli wrażenia swoje po powrocie do Kijowa:
„Byliśmy naprzód w B ułgarach, patrzaliśm y jak się kłaniają
w bóżnicy tj. w meczecie: stojąc bez pasa, ukłoni się i siądzie,
i ogląda się sam i tam jak opętany, i nie masz wesela u nich,
jeno sm utek wielki. Niedobry jest zakon ich. I przyszliśmy do
Niemiec, i widzieliśmy w kościele służby odprawiających, a pięk-
noty żadnej nie widzieliśmy. I przyszliśmy w Greki, i wiedli
nas, gdzie służą Bogu swojemu, i nie wiedzieliśmy, w niebiosachli
jesteśm y czy na ziemi. Nie masz bowiem na ziemi takiego wi­
dowiska i takiej pięknoty i nie jesteśm y w stanie wypowiedzieć
togo, tylko to wiemy, że tam jedynie Bóg między ludźmi prze­
bywa. a służba ich cudniejsza, niż w innych k ra ja ch " Na to
odezwał się W łodzim ierz: ..gdzie więc przyjmiemy chrzest? “ A oni
mu rzekli: „gdzie ci się podoba'11).
Piok upłynął, a W łodzim ierz, podjąwszy nową wyprawę
przeciw Grekom, zajął zwycięzko Korsuń i zagroził cesarzowi ca­
rogrodzkiemu, że. jeżeli mu nie da eesarzównej za żonę, posunie
się z drużyną swoją pod m ury samego Konstantynopola. Cesarz
przyrzekł mu siostrę A n n ę. byle się ochrzcił. Nie opierał się
Włodzimierz, bo od roku był gotów bałwany pogańskie porzucić,

’j N estor. L atopis, r. -11. str. U51 i nastp.


1*

i
— 10

ale chciał wyniosły W arego-R us, by go o to proszono, i aby nie


on po chrzest do .Konstantynopola chodził, lecz aby do niego
dwór cesarski z wodą chrztu przyszedł. Trudniej było skłonić
do oddania ręki Włodzimierzowi cesarzównę Annę, i tylko dla
dobra ojczyzny uczyniła z siebie tę ofiarę. Chrzest W łodzimierza
i pewnej liczby bojarów odbył się w Korsuniu roku 988, a. po
chrzcie ślub z A n n ą1) Na pamiątkę swego chrztu wystawił W ło­
dzimierz w Korsuniu świątynię św. Jan a Chrzciciela na górze
wśród grodu. Gdy zaś do kraju w racał, zabrał ze sobą kapłanów
greckich i biskupa. W Kijowie kazał bałwany wywracać: jedne
przerąbać, drugie w ogień wrzucić. Peruna, głównego bożka,
przywiązanego do konia, wlec kazał z góry, na której dotąd stał,
do ruczaju, gdzie go miano utopić. Przy ruczaju postawił dwu­
n astu chłopów, aby go kijami bili, a to, jak dodaje Nestor, dla
urągowiska biesowi, który oszukiwał tą postacią ludzi. Lud nie­
wierny widząc to, płakał swego bożka. Następnie wydał W łodzi­
mierz do mieszkańców stołecznego grodu rozkaz, aby dnia naj­
bliższego każdy: bogaty czy ubogi, jeźli nie chce w niełaskę jego
popaść, wyszedł nad rzekę (Dniepr). Lud spełnił podług Nestora
rozkaz księcia z radością; bo mówił sobie, gdyby to dobra, sprawa
nie była, tedyby książę i bojarowie nie byli jej przyjęli. W yszedł
także książę z kapłanam i, sprowadzonymi z Carogrodu i Korsunia
nad Dniepr, gdzie się zebrało mnóstwo ludu. Wszyscy wstąpili
na dany znak w wodę, jedni po szyje, drudzy po piersi, młodsi
z brzegu, drudzy dzieci trzym ając, kapłani zaś zanurzali ich i od­
prawiali modlitwy. Za przykładem stolicy poszły inne mniejsze
grody, a wszędzie budował W łodzim ierz cerkwie i ustanaw iał ka­
płanów. Pierwsza świątynia w Kijowie stanęła pod wezwaniem
św. Bazylego (W asila); tu też pierwszy na Rusi ustanowiony został
biskup. Nazywał się M ic h a ł i był Greczynem, podobnie jak
kilku następnych biskupów2).
Za greckim i kapłanam i przybyli nadto na Ruś biskupi ła ­
cińscy: R e i n b e r n , biskup Kołobrzegski, jako towarzysz córki
Bolesława Chrobrego wydanej za Świętopełka, syna W łodzimierza
W. i św. B r u n o , krewny cesarza Ottona Illg o , a uczeń św. Ro­
m ualda, zwany przez niektórych pisarzy Bonifacym. Jeden i drugi

*) N estor, L a to p is. r. 42, str. 654 i uasip.


N estor, L atopis. r. i ś , str. 661 i nastp.
odbiera pochwały od Dytmara, współczesnego kronikarza, ze gor­
liwie wśród Rusinów wiarę krzewili, i że nawet św. Bruno gor­
liwość swoją męczeństwem przypłacił1).
W r. 1015 odwołał Bóg Włodzimierza W. z tego świata.
Gdy się, lud ruski o śmierci jego dowiedział, zeszedł się w wielkiej
liczbie w Kijowie, i opłakiwali go bojarowie jako obrońcy kraju,
a ubodzy jako swego żywiciela. Nestor, pisząc o tej śmierci, po­
wiada: „Zdumiewać się trzeba, ile dobrego zdziałał dla Rusi.......
On jest nowy Konstantyn wielkiego Rzymu, który ochrzcił się
sam i ludy swe— Chociaż pierwej poganinem będąc, obrzydłą
chucią pałał, wszelako później skłonił się do skruchy1' 2). Ciało
jego złożone w Kijowie w cerkwi Bogarodzicy, przez niego wysta­
wionej. Przez wzgląd na zasługi, jakie położył około wprowa­
dzenia i rozkrzewienia chrześcijaństwa na Rusi, ozdobił go Kościół
ruski przydomkiem: „ A p o sto lsk ie g o ."
Kilka następnych lat po śmierci Włodzimierza W. nie sprzy­
jało sprawie Kościoła ruskiego. Świętopełk, jeden z dwunastu

*) Thietmari chrom am , wydanie Bielowskiego, t. I , M onumentu Po­


łoninę historica, lib V | | , c. 52: „Hic [Vlodemirus] tres habens fiMos, uni
eorum Bolislari dueis nostriąue perxccutoris filiam in m atr i monitem du.rit
ci</m qua missus <■\ a Połonis B e in b e r u. u s , p<raesul Salsae-Gkolbergieacis...
Q uantum autem in eura sibi eom m m a, laborai erit idem [Jleird.- rp u r], non
meae suffieit scienUae, nec etiam facundiae. F ana idoloruni destruens in-
cendit, et mare demonibus cultum , inmissis quatuor lapidibv.s sacro cr inmate
psrunctis, et aqua purgans benedieta, noram Domini omnipotent i propa-
ginem in infm ctuosa arbore, idest in populo nim i8 insulso /in eu lto j, S.
predicationis plantacionem eduxit“. Tamże lib VI, c. 58: „ F n it quid a-m
B r u n [B runo] nomine, contemporalis et conseolasticus m ew I s ...,.
regnante tune secundo Dei gratia Henrico ad Mersburg reniens, bene-
dictionem cum licencia domini papae episcopalem peciit I n duo­
decimo conrersionis ac inclytae conversation^ suae anno ud Prusiam (do
Prus) pergens, steriles hos agros semine d iiu o studuit fecundare.. . Tnnc
in confinio predictae regionie et R u s c ia e (Ruś) cum predicaret, primo ab
incolis prohibetur, et plus evangelizans capitur, deindeque amove Christi,
qui ecclesiae caput sst, 16 Kai. M artii m itis ut agnus decollatur cum
sociis suis 18. [a 1009]-‘. Patrz także P e t r i D a in ia n i: Vita s. lio-
mualdi cap. 8 su., który nie św. Brunona wyseła na Ruś, lecz św. Bo­
nifacego. Acta SS. Bollandi, t, I I. Februarii, str. IS i nastp. i t. IV Jonii,
str. 758 i nastp. i Dissertatio de origine christianae religionis in R ussia,
Romae 1826, str. 67—87. gdzie jedność osoby św. Brunona i św. Bonifacego
wykazana.
2) Nestor, Latopis, rozdz. 47, str. 677.
— 12 —

synów W łodzim ierza W ., między których cała Kaś podzieloną


była, odziedziczywszy po ojca tron wielko-książęcy w Kijowie,
dał przez swoje okrucieństwo powód do wielkiego zamieszania
w kraju. Chciwy i zazdrośuy władzy i panowania, chciał się
pozbyć wszystkich braci. Zamordował dwóch: B o ry s a i G leba,
uważanych przez Kuś za św. męczenników1), i już gotował drugim
ten sam los, gdy niespodzianie kara Boża go dościgła. B rat jego
J a r o s ł a w , k s ią ż ę n a N o w o g ro d z ie , acz sam dotąd okrutnik,
oburzył się jednak na zbrodnię Świętopełka, zebrał zbrojną dru­
żynę, wyprawił się przeciw niemu i w krwawej bitwie zwycię­
żywszy go, na tronie jego zasiadł. Przywołany przez Świętopełka
na pomoc Bolesław Chrobry na chwilę odzyskał dla niego tron;
lecz niebawem sam był zmuszony niechwalebnie opuścić Kijów,
a Jarosław przy władzy najwyższej i godności wielko-książęcej
się utrzym ał. W śród tych zatargów i zaburzeń domowych, mło­
dziutki Kościół ruski nie mało ucierpieć m usiał i okrzesane już
nieco wpływem chrześcijaństwa obyczaje Rusinów, m usiały na
nowo zdziczeniu uledz. Ale przejście tronu wielko-książęcego
w ręce Jarosław a wyszło w końcu na korzyść cerkwi. Jarosław
okazał się przeciw oczekiwaniu dbałym o jej dobro. Przyozdobił
Kijów dwoma wspaniałemi świątyniami: św. Zofii i Zwiastowania
Boga-rodzicy; założył m onastery św. Jerzego i świętej Ireny, po­
mnożył dyecezye na Rusi a k ijo w s k ie b is k u p s tw o wyniósł do
godności m e t r o p o l i i na całą Ruś r. 1035. Biskup T e o p e m p t,
G rek, czwarty z rzędu od założenia biskupstwa kijowskiego, spra­
wował właśnie wtenczas rządy Kościoła. Nestor przytacza jeszcze
na pochwałę Jarosław a, że za niego wiara chrześcijańska rozsze­
rzyła się na R usi, że zakonnicy i m onastery się pomnożyły, że
książę lubił ustawy cerkiewne i księgi święte, że czytywał je
w nocy i we dnie, że przywołał z zagranicy mnogich pisarzy do
kraju i kazał im greckie pisma na język słowiański przekładać,
że, gdy widział mnożące się w kraju cerkwie i wielką liczbę du­
chowieństwa lud oświecającego, radował się z tego i zachęcał
księży, aby często do cerkwi chodzili i lud pouczali2).
Pomiędzy m onastyram i, które za błogosławionych rządów Jaro-

1) Ignacy Kulczyński. Specimen Ecclesiae R uthenicae, P a rm is 1850,


str. 32 i 33; str. 173 i nastp.
*) Nestor. Latopia r, 55. str. t>90 i nastp.
sława na Rusi powstały, zasługuje na naszą uwagę mianowicie mona­
styr P e c z e r s k i pod K ijo w e m jako ten, z którego inne klasztory
ruskie wyszły, który wychował Kościołowi ruskiem u niejednego bi­
skupa, wypielęgnował niejednego świętego1) i wydał kilku zasłużo­
nych pisarzy. Jem u zawdzięczamy kronikarza Nestora. Ma on około
Kościoła ruskiego zasługi podobne do tych, jakie na Zachodzie
położyły klasztory w M o n te C a s s in o , w S t. G a llo n , w F u l -
d z ie , w K o rb e i. Pierwszy, choć mimowolny początek dał tem u
klasztorowi zakonnik H ila r y o n , późniejszy m etropolita kijowski.
Zwykł on był chadzać z klasztoru swojego z B e re s to w a nad
Dniepr, na górę lasem zarosłą, na której po dziś dzień stary
klasztor Peczerski się wznosi; wykopał sobie w niej dwusążniową
pieczarę i tu odśpiewywał w skrytości godzinki i odmawiał mod­
litwy. Gdy został m etropolitą, człowiek jeden świecki z grodu
Lubecza, uczuł w sobie powołanie do życia zakonnego, poszedł na
górę A to s , kazał się tam tejszem u igumenowi (przełożonemu)
klasztoru postrzydz i z upoważnieniem jego powrócił do kraju, aby
klasztor w dogodnem miejscu założyć. N atrafił na ową pieczarę,
wykopaną przez Hilaryona i osiadł w niej pod imieniem 0. A n ­
to n ie g o . W net święte jego życie rozgłosiło się, mnóstwo ludzi,
nawet sam W ielki książę, przychodziło do niego, prosząc go
o błogosławieństwo. Między odwiedzającymi go znaleźli się i tacy.
którzy na zawsze z nim pozostali, aby pod jego przewodnictwem
Bogu służyć. W m iarę, jak się liczba towarzyszy 0. Antoniego
wzmagała, pomnażały się też na górze pieczary, jako pierwotne
cele zakonników, dopóki za następcy Jarosław a w miejsce pieczar
nie wzniósł się okazały klasztor z cerkwią2).
Jeden jeszcze wypadek godzien pamięci z czasów panowania W.
Ks. Jarosław a t. j. obiór następcy na stolicę m etropolitalną po

D Helleniusza, Rozm owy o Koronie Polskiej, Kraków roku 1873, tom I,


str. 179— 191.
*) Nestor, L atopis, r. 57, str. 704 i nastp.; Joh. H e r b in iu s , Reli-
giosae K ijo iien siu m C ryptae. R egiom onti, 1675; O. A ta n a z y K a ln o -
fo y s k i. T spazoo p yrjfiu lubo C u d a w świetocudotwornym M onastyru
Pieczarskim . D ru karn ia Kijowopieczarska r. 1638. S y lw e s t e r K o sso w ,
Biskup Mścisławski, flu rsp tx o v albo żyw oty śś. oycóic pieczarskich obrzernie
słowiańskim jeżykiem przez ś. K estora zakonnika y Latopisca Ruskiego
prsedtym napisany. Teraz za ś z Greckich, Łacińskich, Słowiańskich
y Polskich objaśniony y krócey podany. K iióic w dru karn i Ł a w ry P ie­
czarskiej r. 1635. (Dzieło niezmiernie rzadkie.)
w spom nianym wyżej m etropolicie Teopempcie. W r. 1047 u m a rł pierw ­
szy m etro p o lita T eopem pt, ustanow iony z ram ien ia p atry arch y caro­
grodzkiego. W . książę Ja ro sła w poróżniwszy się z dworem c a ro ­
grodzkim nie pozwolił przez cztery la ta opróżnionej stolicy obsa­
dzać a w roku 1051 zw ołał władyków ru sk ich do K ijow a i nie
p y tając się o p atry arch ę k a z a ł im obrać nowego m etropolito.
W ybór p a d ł n a świątobliwego zakonnika H i l a r y o n a (1 0 5 1 — 1068)
z Berestow a. D oniosłość tego wyboru okaże się, gdy cokolwiek
później będziem y mówili o sto sunku K ościoła ruskiego do Caro-
grodu i R zym u.
Ja ro sła w schodząc ze św iata r. 1054 zd ał naczelne rządy
R u si n a syna swego I z a s ł a w a (1054— 1076), nazwanego na
chrzcie D em etryuszem . Zwłoki Jaro sław a złożone zostały w m e­
tro p o litaln y m kościele św. Zofii w Kijowie. N esto r rów nie ko­
rzy stn ie w yraża się o synu ja k o ojcu. Pow iada, że Izasław nie-
ty lk o b y ł piękny licem i w zrostem w ielki, ale obyczajów nie
nagannych; że krzyw dy n ienaw idził, m iłow ał sprawiedliwość; że
nie było w n im ani obłudy ani chytrości; że b y ł dobroduszny
i złem za złe n ie o d p łacał, chociaż się K ijow ianie wiele złego
przeciw n iem u dopuścili i w ygnali go z Kijowa i dom jego
z łu p ili1) Tenże Izasław zostaw ał w bardzo bliskich stosunkach
z Rzym em . N iepokojony w swem dziedzictw ie przez b ra ta W sze-
sław a, w y słał około r, 1076 syna swego do Papieża G rzegorza V II
z prośbą o pom oc przeciw b ra tu i królowi polskiem u, Bolesławowi
Ś m iałem u , i z oświadczeniom, że z rąk jego przyjm ie księztwo
swoje jako lenność, jeżeli żądaną znajdzie opiekę. I w rzeczy
sam ej, nie napróżno zg łaszał się do Papieża. Przez pośrednictw o
jego tro n odzy sk ał, z poddanym i burzonym i przez b ra ta się
p o jed n ał i od B olesław a Śm iałego o trzy m ał zw rot zagrabionej
sobie przezeń w łasności. N adto zapew nił go Papież przez list
i przez posłów o przyehylnem względem niego usposobieniu i o go­
towości do pomocy w każdej dobrej spraw ie, ilekroćby takowej
potrzebow ał -).
Zaw iązane przez Izasław a ściślejsze sto su n k i ze Stolicą Apo­
sto lsk ą trw a ły za jego następcy W s z e w o ł o d a (1 0 7 9 — 1093).
Papież U rban I I przeniósł r. 1091 zwłoki św. M ikołaja z M yry

ł ) Nestor, L a to jń s, r. 70, str. 751.


3) Harduini A cta conciliorum, editio P arisien sis, a 1714, t. VI, pars
I. str. 1319, ep 73, gdzie list papiezki się znajduje.
— 15 —

w Licyi do miasta włoskiego Baru, ustanowił na pamiątkę tego


przeniesienia roczną uroczystość kościelną i doniósł o tem do
Kijowa przez osobne poselstwo. Wielki książę i ówczesny metro­
polita E fre m (1090— 1096) przyjęli tę uroczystość, zaprowadzili
ją na całej Bosi i odtąd co rok Kościół ruski razem z Kościołem
rzymskim ją obchodził.
3. Taki jest przebieg główniejszych wypadków w Kościele
ruskim aż do schyłku XI stulecia. Pozostaje nam wyjaśnić kwe-
styę stosunku Kościoła ruskiego do patryarchy carogrodzkiego
a Papieża w Kzymie, od pierwszych początków tego Kościoła aż
do chwili, na której opowiadanie nasze co dopiero skończyliśmy.
Inaczej rozwięzują tę kwestyę Schizmatycy, inaczej Kusini-Unici
i Łacirniiey.
Pisarze schizmatyccy moskiewscy utrzymują jednogłośnie, że
Kościół ruski od samego początku swego istnienia wyłącznie pa-
tryarsze carogrodzkiemu podlegał, wyznając w nim swego naj­
wyższego zwierzchnika duchownego, Natomiast pisarze uniccy
ruscy, mianowicie: S t e b e l s k i 1) i K u lc z y ń s k i2), i pisarze za­
chodni łacińscy z wyjątkiem P i c h l e r a 8), byłego profesora uni­
wersytetu monachijskiego, później bibliotekarza w Petersburgu,
zgodni są w tem, że jakkolwiek Kościół ruski, wyszedłszy z Ko­
ścioła carogrodzkiego, hierarchicznie zawisłym od Konstantynopola
się uznawał, to jednak w tym czasie, o którym moWa, jedność
wiary z Rzymem zachowywał. Powody przemawiające za ostatniem
twierdzeniem są dość liczne i mocne. Opowiadając pierwsze po­
czątki Kościoła ruskiego, jużeśmy niektóre z nich napomknęli,
teraz szczegółowiej je rozbierzemy. Poprzednio jednak musimy
sobie uprzytomnić, kiedy to patryarchowie carogrodzcy od Kzymu
się oderwali i Papieżowi jako Głowie całego Kościoła posłuszeństwo
wypowiedzieli?
Pierwszy raz stało się to około r. 865, gdy współrządzca
cesarza Michała U lgo, pijanicy i rozpustnika, wuj jego Ba r da s
wypędził ze stolicy patryarchalnej najgodniejszego biskupa św.

1) Stebelski. D wa wielkie św iatła na horyzoncie Połockim z cieniów


zakonnych powstające, czyli Żywoty św. Panien i M atek E u fro zyn y i Pa-
rascewji, z chronologią i przydatkiem , wydanie drugie. Lwów 1866.
-) Kulczyński, Specimen F.cćlesiae Ruthcnicae. wyd, paryzkie 1859 r.
*) Pielił,r, Geschichte der KircMichen Tremtung zwischen dem Orient
und Occident. Munchen 1865, 2 tomy, w drugim tomie.
I g n a c e g o , m szcząc się n a n im za to, że m u publicznie za gor­
szące życie odm ówił kom unii świętej. N a jego m iejsce pow ołał
świeckiego dw oraka nazw iskiem F o c y u s z a , człowieka wysoko
uzdolnionego i obszernej n au k i, ale niem niej am bitnego i prze­
w rotnego. Focyusz próbow ał naprzód podstępem uzyskać zatw ier­
dzenie Papieża M ikołaja Ig o , udając w lista c h do P apieża pisanych,
że iśw. Ignacy sam dobrowolnie u stą p ił; a gdy m u się rzecz na
tej drodze nie pow iodła, p rzy b rał n agle w obec M ikołaja I od­
m ienną postaw ę, zrzu cił o błudną m askę pokory i staw ił m u się
zuchwale. Odm ówił Papieżow i praw a do zatw ierdzania patryarchów
w schodnich; p ostaw ił bezczelne tw ierdzenie, że dotychczas tylko
z grzeczności o to zatw ierdzenie proszono a nie z obowiązku,
i dodał do tego rozm aite oszczerstw a przeciw Kościołowi rzym ­
skiem u, częścią śm ieszne, częścią dotkliw e, ja k że K ościół rzym ­
ski w yznanie w iary w arty k u le o D uchu św iętym sfałszow ał
[fiiioque]. Cesarz M ichał podżegany przez B ard asa, poszedł za jego
i Focyusza podszeptam i i zezwolił n a oderwanie p a try a rc h atu caro­
grodzkiego od Rzym u. N iedługo przecież trw a ł te n try u m f F o ­
cyusza. J u ż r. 867 zo stał on przez następnego cesarza B a z y le g o ,
M acedończyka, wypędzony, św. Ignacy n a stolicę przywrócony, a na
Soborze Y III pow szechnym , r. 869 w K onstantynopolu odbytym,
jedność z Rzym em n a nowo zawiązano. Po śm ierci św. Ignacego
udało się wprawdzie Focyuszowi pow tórnie odzyskać ła sk i cesar­
skie a z niem i stolicę i godność p a try a rc h aln ą , lecz za w yraźną
obietnicą, że napraw i w szystkie krzyw dy Kościołowi rzym ­
skiem u w yrządzone ’). O dtąd do połowy XIgo wieku trw ał nieprzer­
wany związek w iary między K onstantynopolem a Rzym em . Nie
był to związek zbyt ścisły i serdeczny; is tn ia ł jed n ak na zew nątrz
praw nie i faktycznie bez zaprzeczenia ze strony Greków, dopóki
go stanowczo n ie rozerw ał roku 1053, równie w yniosły i prze­
wrotny jak F ocyusz, lecz nie m ający Focyusza zdolności i nauki,
p a try a rc h a M i c h a ł C e r u l a r y u ś z 2).
Gdy więc rzeczy ta k s ta ły , jakże m ożna tw ierdzić, że Ruś,
k tó ra dopiero w drugiej połowie X wieku do wiary chrześcijańskiej

1) J. H ergenroethor, Phołius, P atriarch to n Conxtantin&pel. S e in L e b e n ,


seine Schriften u n d das griećhische Schism a. Regensburg 1867. 8 tomy.
a) H efele, ConciUengeschichte, F reib u rg , 1855-74. 7 tomów, w IV
tomie str. 725, nast. i H a r d u i u , 1. e., str. 927 i nastp.
się naw róciła, zaraz od początku, dla tego że z Carogrodu wzięła
chrześcijaństwo, schizmatycki m iała kierunek? Toć sam Carogród
w wieku X w jedności i zgodzie żył z Rzymem, potępiwszy na
VIII Soborze powszechnym dyznnię Focyańską!
Uprawnionem natom iast je st pytanie: jakie stanowisko zajął
względem Rzymu Kościół ruski od czasu, jak Carogród za
sprawą M ichała Cerularyusza w połowie XIgo wieku od Rzymu
się odszczepił?
Powiedzieliśmy już wyżej, że uniccy i łacińscy pisarze oświad­
czają się i potem jeszcze za Unią Kościoła ruskiego z Rzymem
mimo odszczepieństwa Carogrodu; i my to zdanie podzielamy o tyle,
że przyjm ujem y jedność Rusi z rzymskim Kościołem aż do końca
XIgo wieku.
Nasamprzód bowiem nie da się zaprzeczyć, żo Kościół ruski
żadnego udziału nie brał i brać nie m ógł w akcie odszczepieństwa
M ichała Cerularyusza już dla tego, że odszozepieństwo Cerula-
ryuszowe przypadło w chwilę nieporozumień między dworem
wielko-książęcym ruskim , a cesarskim carogrodzkim, i w chwilę
niełaskawości patryarchy na metropolitę kijowskiego H i l a r y o n a ,
który dwa lata pierwej t. j. r. 1051, bez współudziału patryarchy,
przez biskupów ruskich zgodnie z wolą wielkiego księcia do god­
ności m etropolity ze stanu zakonnego wyniesiony został. Sama
n atu raln a opozycya m iłości własnej nie pozwoliła ani wielkiemu
księciu ani ówczesnemu metropolicie ruskiem u pójść za fałszywym
krokiem patryarchy carogrodzkiego. I że tego ani jeden ani drugi
nie uczynił, dowód najwyraźniejszy w tern, iż legaci Papieża
Leona IX wysłani do Carogrodu, aby patryarchę albo do upamię-
tan ia się przywieść, albo w razie oporu z Kościoła go wykluczyć
i pozbawić godności, rzuciwszy na niego ekskomunikę, gdy wra­
cali przez Ruś na Kijów, gościnnie w Kijowie byli przyjęci i z Ki­
jowa przesłali cesarzowi carogrodzkiemu na jego żądanie kopię
ekskomuniki M ichała C erularyusza1). Czyż by to było możliwem.
gdyby Kościół ruski był pochwalał zachowanie się patryarchy
wobec Rzym u, i gdyby był poszedł za jego odszczepieństwem?
Następni metropolici kijowscy: J e r z y (1068— 80), J a n Iszy
(1080—91). J a n lig i (1091), E f r e m (1092— 1102) i M i k o ł a j
l) B aronii, An:>ales eccłesiastici, ad a. 1054, n. 22: Verum Im p era to r
p u d nunitos clirectis s u iś , exem plar excom m iinicationis veracissi-
mum- a civitaie JRiiseonim (Kijów) sibi reaiissum accepit.
18 —

Iszy (1102— 1105)x) jakkolwiek byli Grekami carogrodzkimi i z ra­


mienia patryarchów carogrodzkich godność swą piastowali, nie
mogli przy najlepszej woli wikłać Kościoła ruskiego w sehizma-
tyckie intrygi Carogrodu, z powodu przyjaznych z Stolicą Apo­
stolską stosunków ówczesnych wielkich książąt kijowskich: I z a -
s ła w a Jarosławowicza i W s z e w o ło d a Izasławowicza. Pierwszy,
jak wyżej o tern była mowa, w ysłał r. 1075 syna swego do P a ­
pieża Grzegorza V ligo w poselstwie, i uniżoność swoją względem
Papieża tak dalece posunął, że księztwo swoje poddał Stolicy Apo­
stolskiej jako len n o 2). Drugi przyjm uje w Kijowie r. 1092 posła
papiezkiego biskupa Teodora, i spełnia ze swym m etropolitą Efre­
mem dekret papiezki, ustanawiający uroczystość przeniesienia
zwłok św. M ikołaja; podczas gdy patryarcha carogrodzki, jako od-
szezepieniec od jedności z Kościołem rzymskim , dekret papiezki
wraz z uroczystością odrzucił. Nawet Karam zyna uderzył ten
fakt, bo pisze w swej H istoryi N arodu Mossyjskiego w tomie II.
rozdz. V: „to święto jest dowodem, że m ieliśmy wtenczas przy­
jazne stosunki z R zym em 8). Albo czy podobna o księciu Iza-
-dawie przypuścić, że z jednej strony zostawał w schizmie a z dru­
giej poddawał się Stolicy Apostolskiej: i o Papieżu Grzegorzu VII,

V Kulczyński 1. c. De Archiepiscopis et M etropołitis, star. 112 i nastp.


i Stebelski, P rzydatek do Chronologii, str. 118, wydanie lwowskie.
-) Pokazuje się to z odpowiedzi Grzegorza V II, danej Izasławowi: F i ­
li its rester Irmina Apostdlorum risita n s ad nos ren it, et quocl regnum illu d
dono s. P etri p er m a n u s nostras rellet obtm ere, eidem beato Petro, Aposto­
lorum P rincipi debita fidelitate exhibit a derotus postula; it, indu b ita n ter
a sśeeera m , Ułam su a m petitionem restro consensu ra ta m fore oe stab iłem,
si apostohcae auctoritatis g ra tia et m u n im in e donaretur. H ardnin 1. c. str.
1:519. L ist papiezki je st wprawdzie adresowany do jakiegoś Demetryusza,
regem B u sso ru m , ale ów Demetryusz to nikt inny jeno Izasław. który obok
im ienia słowiańskiego nosił niezawodnie drugie imię Demetryusza ze chrztu.
Tak samo nazywa Izasław a kronikarz niemiecki L a m b e r t H e r s f e l d s k i
w swych Bocznikach pod r. 1075 str. 219 u P ertza M onum entu G ermania*
t. V II: B a u d s p o st diebus M oguntiam renit ibique occurrii ei [Im p e ra to ri]
R usenorum re x. D em etrius nomine. . . . p e tiitq u e . ut a u xilio sibi foret contra
fratrem s u m n , q u i se p er ini regno exjjulisset. W tym czasie podług Ne­
stora kroniki nikt inny nie panował na P.usi jeno Izasław , przez b rata Wsze-
slawa chwilowo tronu pozbawiony. (Nestor. 1. c. r. 70). A więc rzecz jasna,
że Izasław i Demetryusz tą samą są osobą.
*) K aram sin. Gesehichtr des B ussischen Beiches. R iga. 1820. tom lig i.
str. 84. 85.
— 19 —

że brał w swą opiekę księcia schizmatyckiego i nic mu w swym


liście o potrzebie powrotu na łono Kościoła nie wspominał ?
Napróżno stara się Pichler1) osłabić powyższe fakta przyto­
czeniem z H e r b e r s ta in a ustawy metropolity Jana, przeciwnej
wspólnemu Rusinów z Łacinnikami nabożeństwu, przypuszczaniu
Jo komunii św. Łacinników do greckiej wiary świeżo nawróconych,
małżeństwom księżniczek ruskich z Łacinnikami i podróżom kup­
ców ruskich w strony przez Łacinników zamieszkałe2). Pichler.
Karamzyn8) i inni schizmatyccy pisarze przypisują wzmiankowaną
ustawę metropolicie Janowi 1, rządzącemu Kościołem ruskim od
roku 1080 do roku 1091, i gdyby domysł ich był słusznym,
mieliby w niej rzeczywiście silny argument przeciw Unii Kościoła
ruskiego z Rzymem w Xltym wieku. Na szczęście nie mogą tego
domysłu dostatecznie poprzeć; sam Herberstain nie oznacza do­
kładnie, który Jan był jej autorem, lecz bez związku ze swem
opowiadaniem podaje w oderwaniu ustawę ja k ie g o ś [cnjusdam]
Jana metropolity. Oto słowa jego, któremi ową ustawę zaczyna:
Sequuntur canones c u ju s d a m J o a n n is Metropolitae, qai dicitur
Propheta, quos rap/im, ut potui adsequi, adjungere vólui“. Prawda,
że Herberstain powiada o tym Janie, iż go nazywano „ P r o r o ­
k i e m" a taki sam przydomek miał mieć u współczesnych według
Karamzyna4) Jan 1: lecz podług wszelkiego prawdopodobieństwa
Heberstain znalazłszy nie małej wagi ustawę kanonicznę jakiegoś
Jana metropolity, przypisał ją na domysł Janowi Prorokowi,
o którym słyszał, że miał imię świątobliwego i uczonego biskupa5).
Ze jednak nie był pewien, który Jan, metropolita ją ogłosił, zdra-

•) Pichler, 1. c. tom I I . str. 13. n. 12.


2) Herberstain. Commentarii Rerum M oscociticarum , Basileae 1549,
str. 34: ,,R utheni cum Rom anis in necessitate com edant, celebrent autem
minime. Rutheni omnes Romanos non recte baptisatos, quia in aquam toti
non sunt im mersi, ad reram fidem eoncertant; quibus conversis non statim
E u ch aristia, sicut nec T a r t a r i s , aliisve a fide sua d irer sis, -porrigatur...
Principle filia ei, qui comm undone in azym is et cibis u titu r im m undis, non
in matrimonium lo cetu r... ■ Socius cum Rom anis comedens, orationibus
niundis in u n detu r... Mercatores et peregrini ad Rotnanorum p a rtes profi-
eiscentes, communione non p r i e n tu r ; sed ad eandem iniunctis qutbusdam
pro poenitentin orationibus reconciliati, a d m itta n tu r“'.
®) Karamzyn 1. c.
*) Karamzyn 1. c.
*) Nestor. L atopis, r. 73, str. 757.
— 20 —

dzłł się mimowolnie pisząc, że „jalriś“ [quidam] -Tan był jej


autorem. Powtóre przeciwko autorstwu Jana I przemawia ta oko­
liczność, że Nestor, piszący z uwielbieniem o Janie I, wcale o tej
ustawie nie wspomina. Jako współczesny, gdyby była istniała,
nie mógł Nestor o niej nie wiedzieć; gdyby zaś o jej istnieniu
był wiedział, zbyt ważną była, aby był mógł o niej przemilczeć.
Jeszcze więcej sprzeciwia się autorstwu Jana 1 sam tok ustawy.
Ustawa tchnie duchem namiętnie nieprzyjaznym Kościołowi rzym­
skiemu: uważa chrzest rzymskiego Kościoła za nieważny; traktuje
Łacinników jako pogan; do komunii, nawet po nawróceniu do
greckiej wiary, w pierwszych czasach nie pozwala ich przypuszczać
podobnie jak T a ta ró w itd. Tak namiętnego rozdrażnienia między
między jednym a drugim Kościołem nie znał wiek XI; nastąpiło
ono dopiero z czasem. Co ważniejsza, ustawa wspomina o T a ­
ta r a c h , stawiając ich na równi z Łacinnikami pod względem ko­
munii św.; a Tatarzy ledwo na początku XIII wieku dotknęli się
ziemi ruskiej. Jakżeż więc miał Jan I wydawać rozporządzenie,
tyczące się postępowania z nimi na przypadek, gdyby który z nich
chrzest przyjął, kiedy w XI. wieku znani na Rusi nie byli? Ten
jeden argument obala do szczętu rozumowania przeciwników, osnute
na mniemanych kanonach Jana I, przeciw Unii Rusi w XI wieku.
Inni chcieliby wzmiankowaną ustawę przypisać Janowi Illm u,
metropolicie, który od roku 1176—1185 rządy Kościoła ruskiego
dzierzył; dla tego że na początku X lllgo wieku dowiadujemy się
z listów Stolicy apostolskiej na Ruś wysełanych, iż Rusini Ła­
cinników do swego obrzędu przechodzących powtórnie chrzcili.
Nam i na to trudno się zgodzić z tych samych przyczyn, które
nam nie pozwoliły Jana 1 uważać za jej twórcę. Najprawdo­
podobniejszą wydaje nam się rzeczą, że ją ułożył Jo n a , metro­
polita Moskiewski (od r. 1447—1458), wybrany przez władyków v
moskiewskich na rozkaz cara Wasila Tl przeciw unickiemu Me­
tropolicie G rz e g o rz o w i1) Papież Pius II nazywa J o n ę filium
perditionis, synem zatracenia. Moskale uważali go za „proroka41,
co tern więcej przypuszczenie nasze popiera, że on a nic kto inny
był autorem owej tylokrotnie przeciw Unii wyzyskiwanej ustawy2).

*) K u lc z y ń s k i , Specim en, str. 123, T h e in e r , N eueste Z ustande, str.


26 i nastp. i str. 56; i T ygodnik K a to lic ki, Grodzisk r. 1869, str. 192.
2) K a r a m z y n , 1. c. tom V, str. 307 i 370. - Z pięciu znanych ma­
nuskryptów tej ustawy jeden pocnodzi z XV, trzy z X V I, a jeden z XVII
i _ 21 —

Nakoniec częste wypadki małżeństw w wieku X I, między


książętami ruskim i a księżniczkami łacińskiemi i odwrotnie bez
wszelkiej dyspensy zawieranych, zadają najwymowniej kłam roz­
dwojeniu religijnem u w tym czasie między Rusią a Kościołem
zachodnim rzymskim. Świętopełk, syn W łodzimierza W. żeni się.
z córką Bolesława Chrobrego; Kazimierz, Odnowiciel z Maryą
Dobrogniewą, siostrą Jarosław a; Izasław Jarosławowicz z siostrą
Kazimierza Odnowiciela; Bolesław Śm iały z W isławą, córką ja ­
kiegoś księcia Włodzimierskiego; Andrzej, król węgierski z Ana-
stazyą, córką Jarosław a; Henryk l. król francuzki z inną córką
tegoż księcia, Anną; Henryk IY, król niemiecki z Agnieszką czyli
Praksedą, córką Wszewołoda. Tak liczne związki małżeńskie naj-
pierwszych, bo panujących rodzin po jednej i drugiej stronie nie
dadzą się zaiste wytłumaczyć obojętnością religijną lub pogardą
dla praw kościelnych zwłaszcza w pierwszych początkach, gorącej
wiary; lecz tłum aczy je jedynie wspólność wiary Rusi i Zachodu
w wieku XI.
Mimo to rodzi pewną trudność nieprzerwany po śmierci Hi­
lary ona (f 1068) związek metropolii ruskiej z patryarchatem caro­
grodzkim, jakkolwiek tajnem nie było na Rusi odszezepieństwo
patryarchy carogrodzkiego od Rzymu. Trudność to jednak więcej
pozorna aniżeli rzeczywista. W pierwszych początkach było od-
szczepieństwo Carogrodu wyłącznie sprawą osobistą patryarchy
M ichała, i nietylko reszta patryarchów wschodnich zaraz w ślady
jego za nim nie poszła, lecz nawet cały patryarchat carogrodzki
nie sta ł po jego stronie. Po śmierci patryarchy M ichała napra­
wiły się stosunki między Rzymem a Carogrodem do tego stopnia,
że Papież Aleksander lig i (1061— 73) m iał swego legata, św.
Piotra, biskupa z Anagni na dworze carogrodzkim 1). To mając
na uwadze, łatwo sobie wytłumaczyć, dla czego Rusini po H ila-
ryonie nie zrywali stosunków hierarchicznych z Carogrodem. Są­
dzili może, że jak dawniejsze kilkakrotne nieporozumienia między
Carogrodem a Rzymem po kilku lub kilkunastu latach skończyły
się pojednaniem powaśnionych, tak i tą razą będzie, i nie m nie­
m ali. aby ta chwilowa niezgoda jednego Kościoła z drugim jakie

wieku. Gdybyśmy chcieli, moglibyśmy więc i z tego argument za naszem


zdaniem wyprowadzić. Por. T h e i n e r a , 1. c. str. 29. w uwadze.
*) Acta SS. Bóllandi, Parisiis 1867, 1.1, Augusti, str. 233, die 3 Augusti.
złe skutki dla jedności w iary przynieść m ogła a m ianow icie, aby
się m ogła w s ta łą schizmę zamienić. Z tąd uważali za swój obo­
wiązek trw ać dalej w posłuszeństw ie względem swego m acierzystego
K ościoła, nie sądząc, aby tom sam em odstępowali od jedności
powszechnego K ościoła i Stolicy A p o stolskiej, z k tó rą , jakeśm y
sły szeli, dość żywe mieli stosunki do końca XIgo wieku.
II
Wiek X I I , X I I I, X IV i XV, a i do Soboru Florenckiego.

1. O stosunku cerkw i ruskiej do Rzymu i Kościoła. Zachodniego


w wieku X II, X III, XIV i XV aż do s o b o r u F l o r e n c k i e g o są
podobnie podzielone zdania pisarzy, ja k o tym że stosunku w wieku
X ltym . W szyscy pisarze ruscy uniccy i ogół pisarzy łacińskich
katolickich przem aw iają znów za nieprzerw aną U nią K ościoła ru ­
skiego z rzym skim . Przeciw nie u trzy m u ją pisarze schizm atyccy.
Tym razem przechylam y się raczej na stronę ostatn ich aniżeli
pierw szych, i zdaje nam się, że nasze zapatryw anie niezbitem i
dowodami będziem y m ogli poprzeć. R uś nie rozerw ała węzła
hierarchicznego, łączącego ją od sam ego początku z kościołem
carogrodzkim , jako z swym m acierzystym kościołem , naw et wten­
czas, kiedy nie m ogła b y ła w ątpić o rzeczy w istem odszczepieniu
się C arogrodu od R zym u; b ra ła wciąż od początku X llg o wieku
z m ałem i przerw am i swych m etropolitów z C arogrodu, a więc ze
źródła schizm y, lub przynajm niej zatw ierdzenia dla nich w Caro-
grodzie, nie w Rzym ie szukała, a gdy schizm atyccy patryarchow ie
z Carogrodu roku 1204 Krzyżowcom ustąpić m usieli i wraz z ce­
sarzam i wschodnim i przenieśli się do Nicei na cały czas trw ania
ta k zwanego łacińskiego cesarstw a w K o n stan ty n o p o lu , nie zno­
siła się Ruś z unickim p atry arch ą k o n stan ty n opolitańskim , u sta ­
nowionym przez Stolicę A postolską lecz z rezydującym w N ic e i1);
w X III wieku chrzciła pow tórnie łaeinników do jej obrzędu prze­
chodzących, jako niechrześcijan, ta k , że Papieże uroczyście przeciw
tem u protestow ać widzieli się z m u szen i2); wreszcie Stolica Apo-
M 'Strąki. Beitriiye zur russischen Kirchengeschichte, Halle 1827, ser. 138.
-j Papież Grzegorz IXty pisze do prowincjała Dominikanów w Polsce
r. 1233: „Accept,u us siąuidem, ąuoćl Ruthenorum perfidia, non content a , si
_ 24 —

stoiska, jak w ciągu opowiadania naszego poniżej wykażemy, od


X III wieku w publicznych dokumentach swoich stale wspomina
o Rusinach, jako o odszczepieńcach od jedności Kościoła: -
jakieinże więc prawem chcielibyśmy R uś, mimo to wszystko, uwa­
żać za zjednoczoną w tym całym czasie z Kościołem zachodnim?
Nie przeczymy, że Ruś nie m iała nienawiści Greków do Rzymu;
że daleką była od intryg carogrodzkich przeciw Stolicy Apostol­
skiej; że w pojedynczych księztwach ruskich od wpływu patryar-
ohów carogrodzkich i Greków, metropolitów kijowskich więcej od­
dalonych chwilami usposobienie rzym sko-katolickie przeważało,
osobliwie w wieku X II, (co bardzo łatwo tern sobie wytłumaczyć,
że Ruś odrazu przez akt deklaracyi, na wzór Carogrodu, od Rzymu
się nie oderwała, lecz jad schizmy zwolna wpływem macierzystego
Kościoła w nią wszczepionym został); że na całej Rusi objawiała
się niekiedy w tym czasie, mniej lub więcej, szczera chęć do
zgodnego z Głową Kościoła pożycia; że nawet czasami metropolici
ruscy, reprezentanci Kościoła ruskiego w połączeniu z książętami
ruskim i do Rzymu otwarcie się zbliżali: nie obala to jednak by­
najmniej co dopiero postawionego przez nas twierdzenia, że Ruś,
ogólnie wzięta od X II wieku do Soboru Florenckiego, w schizmie,
albo, jak. chce H ellenius, w swych Wspomnieniach Narodovvych.
w dyzunii żyła. Przecież sam Carogród, z resztą Wschodu, kilka­
krotnie w tym czasie akty zgody i jedności z Rzymem zawierał,
jak na I I , III i IV powszechnym Soborze Lateraneńskim , tj. r. 1139,
1179 i 1215, następnie na dwóch powszechnych Soborach Lugduń-
skich: a nikomu, ze świadomych rzeczy, na m yśl nie przyjdzie
uważać przeto patryarchat carogrodzki i resztę patriarchatów
wschodnich za złączone w owych wiekach z Kościołem zachodnim.
Celem obrońców nieprzerwanej Kościoła ruskiego z rzymskim Unii
jest., przekonać Rusinów o potrzebie trzym ania się mocno Unii
już przez wzgląd na to, że praojcowie ich zawsze Unitami byli.
Ale któż nie widzi, że słaby to argum ent, że na podobnym, tylko
odwróconym. Moskwa także się opiera: kiedy przez najemnych

■jola dam p n a tio n is eterne [ aeternae] tenebris im m ergatur, sted c u p id a , quod


partieipes perditionis suae christum os e ffid a t m u lie r e s caUiolicas,
quas sibi aliąuando copulant in u.cores, in contem ptum fidei christianae,
secundum ritu m ipsoruni d e n u o b a p t i s a r i f a c i u n t , et eontui errore«
dam pnabiles obserrare“. I w dalszym ciągu listu zabrania takiełi związków
małżeńskich. Tkeiner. M onum enta P oloniae, t. i , sir. 22. n. 44.
— 25 —

pisarzy wystawia Ruś minionych wieków jako stale scliizmatycką


i swoje obecne nawracanie Rusinów do schizmy tą m niemaną prze­
szłością Rusi zasłania? Nie dla tego, zaiste, winna Ruś być
i pozostać unicką, że nią dawniej była; lecz dla tego, że Unia
jest prawdą a schizma kłam stwem i obłędem!
Lecz przypatrzm y się już bliżej argum entom , mającym świad­
czyć za nierozerwaną Unią Rusi z Rzymem w wiekach, o których
mówimy.
2. N a początku X II wieku, powiadają obrońcy Unii, przybył
do Nowogrodu jakiś zakonnik na imię A n t o n i z Rzymu. Biskup
nowogrodzki N ikita, duchowieństwo m iasta i lud, przyjęli go go­
ścinnie, i biskup pozwolił mu założyć klasztor pod Nowogrodem,
w którym Ojciec A ntoni, zwany powszechnie przez lud Rimlanincm,
BO la t w wielkiem u ludu poważaniu przeżył, a gdy zeszedł ze
świata, policzono go między świętych ruskich. Gdyby Nowogro-
dzianie, utrzym ują na mocy tego faktu obrońcy Unii, nie byli
podonczas jednej z Rzymem wiary, byliżby O. Antoniego cierpieli
wśród siebie, byliżby mu pozwolili klasztor u siebie zakładać,
a w końcu byliżby go do swych świętych patronów zaliczyli?
Przypuścić, że ów O. Antoni, przybywszy do Nowogrodu, nie tylko
obrządek ruski przyjął, lecz zarazem do schizmy odpadł, także
nie można, gdyż Kościół unicki czci pamiątkę jego śmierci dnia
6go sierp n ia1). Nie pozostaje więc nic innego, jak uznać No wo -
g r o d z i a n , w pierwszej połowie X II wieku, za zjednoczonych
z Kościołem rzymskim. Lecz nic więcej nadto ztąd nie wynika,
i gdyby obrońcy Unii n a te j k o n k l u z y i poprzestawali, nie m ie­
libyśmy nic przeciw niej do nadmienienia. Gdy zaś pozwalają
sobie wnioskować ztąd o s t o s u n k u c a ł e g o K o ś c i o ł a r u s k i e g o
do Rzymu, idą widocznie za daleko. Powtarzamy, cośmy wyżej
nadm ienili, że Ruś od razu na wzór Konstantynopola od Rzymu
się nie oderwała: była w jedności z Rzymem przez cały ciąg
wieku X I, jakeśmy to przeszłym razem wykazać się starali, i do­
piero zwolna, biorąc metropolitów z Konstantynopola, przez nich
schizmą się zaraziła. O. Antoni zjawił się w Nowogrodzie w po­
czątkach X llgo wieku, i mimo, że już wtenczas w Kijowie prąd
schizmatycki przeważał, mogło bardzo dobrze w Nowogrodzie

x) Assemanni, Calendar. Ecćles. uniters, t. VI, str. 899 nastp. i 471


nastp. i Tkeiner, Neueste Zustaen.de, str. 31.
2*
— 26 —

i killai innych miejscach Rusi panować dawne, jedności kościelnej


z Rzymem przychylne usposobienie, które dopiero z czasem się
zatarło pod wpływem wiatru schizmatyckiego, wiejącego odtąd
coraz silniej z Kijowa na resztę księstw ruskich.
Oceniając pierwszy rzekomy dowód za Unią ruskiego Kościoła
z rzymskim w wieku X II, odpowiedzieliśmy tern samem na drugi
tegoż rodzaju dowód, wzięty z ż}'wotów śś. Dziewic: E w fro z y n y
i P a r a s c e w i i , księżniczek połockich i przełożonych klasztoru św.
Spasa (Zbawiciela) w Połocku, z których jedna żyła w XI]tym
wieku, a druga zeszła ze świata w pierwszej połowie X III stu ­
lecia. W spaniałe to były postacie w Kościele ruskim , wedle opo­
wiadania ich biografa, księdza Stebelskiego, i klasztor przez nie
zamieszkały, był przez długie lata szkołą najwznioślejszych cnót!
Święta Ewfrozyna, fundatorka klasztoru św. Spasa, spędziwszy
w wielkich um artwieniach kilkanaście lat w swoim klasztorze,
odbyła w towarzystwie swego brata Dawida i siosty Eufrazyi piel­
grzymkę do Ziemi świętej, w czasie, kiedy schizmatycy od Ziemi
świętej stronili, jako zajętej przez łacińskich Krzyżowców, i krótko
po swem przybyciu, w Jerozolim ie żywot swój święty zakończyła
r. 1173 dnia 23go maja. św. Parascewia zaś czyli Prakseda,
uchodząc przed Mongołami, zbliżającymi się do Połocka i sieją­
cymi postrach przed sobą, wybrała się z kilku innem i pobożnemi
osobami do Rzymu, dla odwiedzenia grobów śś. apostołów P iotra
i Paw ła i tu upodobawszy sobie, do końca życia t. j. do roku
1239 zo stała1). W ątpić nie można, że obie żyły w jedności
z Kościołem powszechnym: pierwsza nie byłaby się, jako schizma-
tyczka, zbliżyła do Krzyżowców łacińskich i przez Kościół unicki
nie byłaby uznaną za świętą. D ruga roku 1273 przez Papieża
Grzegorza X uroczyście kanonizowaną b y ła 2): atoli wcale nas to
nie upoważnia do wywodzenia ztąd wniosku o ogólnym kierunku
Kościoła ruskiego, za ich życia, gdyż, jako osoby prywatne, nie
reprezentował}' one całego Kościoła ruskiego i przeto nie możemy
nie zastosować do nich tego, cośmy wyżej powiedzieli, mówiąc
o Ojcu A ntonim , zakonniku Nowogrodzkim.
Zbyt wiele wagi także przywiązują, zdaniem naszem, obrońcy
Unii do spostrzeżenia, że żyjący w X II wieku na stolicy Tu-
3) Stebelski, Żywoty śś. E w frozyny i Parascewii, str. 1—91 i str.
93—144.
2) Stebelski 1. c. str. 141.
- 27 —

rowskiej biskup Cyryl, mąż światły; niepospolity pisarz, wymowny


kaznodzieja, zaszczycony przydomkiem „Słowiańskiego Chryzo­
stoma" przytem bardzo świątobliwy, który na ostatnie lata życia,
zrezygnowawszy ze swej stolicy biskupiej, zamknął się w słupie
i aż do śmierci prowadził żywot Syryjskich słupników pierwszych
wieków, w dziełach swoich nie zostawił śladu sehizmatyckiego
usposobienia1). Jestto , co najwyżej, słaby negatywny dowód za
ortodoksyą Cyryla. Pism a jego są wyłącznie treści ascetycznej
i moralnej i Cyryl nie m iał w nich sposobności wypowiedzenia
swego stanowiska dogmatycznego; jego m ilczenia nie można zatem
tłumaczyć ani na korzyść jego osobistego przekonania, ani na
korzyść wiary całego Kościoła ruskiego2).
Ważniejszym wydaje się fakt, że W ielki książę Izasław lig i
nie pozwolił po śmierci metropolity M ichała II , roku 1146 brać
następcy z Carogrodu, lecz zwoławszy władyków ruskich do Ki­
jowa, kazał im wybrać pobożnego zakonnika K l e m e n s a (Kli-
m enta) z klasztoru Smolatyckiego. Biskupi, uskuteczniwszy wy­
bór, dotknęli go po konsekracyi głową św. Klemensa, męczennika
i biskupa rzymskiego, którą W łodzimierz W. z Korsunia do K i­
jowa przywiózł, chcąc przez to' dotknięcie wyrazić, że naczelnikiem
i głową nowo wybranego ma być biskup rzymski, Papież a nie
odszczepieniec patryarcha carogrodzki. Cóż, biedy nie wszyscy
biskupi ruscy Klemensa za prawowitego m etropolitę uznali? Biskup
nowogrodzki Nifon, założył protest przeciw jego wyborowi właśnie
dla tego, że bez współudziału patryarchy się dokonał, i znaleźli
się niezawodnie w innych także dyecezyach ruskich przeciwnicy
Klemensa, kiedy 1156 r. mógł Jerzy Dołgoruki, książę suzdalski,
stryj księcia Izasława I I , wypędzić Klemensa ze stolicy m etro­
politalnej i osadzić na niej K onstantyna, Greka, schizmatyka
z Konstantynopola. Konstantyn pousuwał księży i dyakonów,
wyświęconych przez Klemensa, a powierzył ich miejsca duchownym
schizm atyckim 3).
Po śmierci m etropolity K onstantyna przysłał patryarcha

*) Theiner, Neueste Zustaende, str. S3 i Strahl, D as gelehrte Russ-


land, Leipzig 1828, str. 40 i 41.
3) Pisma Cyryla po raz pierwszy drukiem ogłoszono zostały staraniem
Kał aj dowi ez a r. 1822 w Moskwie pod tytułem: Pomniki ruskiej literatury
ic X I I wieku. Cyryl żył około r. 1182.
3) Strahl, Beitraege zur russischen Kirchengeschichte, str. 127—129.
— 28 —

nowego schizmatyka do Kijowa, a gdy i ten rozstał się z tym


światem i wypędzony nieprawnie Klemens jeszcze ży ł, stara ł się
Izasław oddać m u na nowo stolicę m etropolitalną; jednak daremnie,
gdyż już patryarcha na pierwszą wiadomość o śmierci swego wy­
słańca, był zamianował J a n a I I I , który objął rządy metropolii
kijowskiej roku 1164. Z początku gniewał się o to W . książę;
później przejednał go patryarcha podarunkam i, i skończyło się
na tern, że gdyby na przyszłość m etropolita jaki był przysłany
z Carogrodu, bez porozumienia się z W. księciem, natenczas
miało przejść prawo wyboru m etropolity z patryarcby na episkopat
ru s k i1).
Mimo że Ja n I I I przysłany był przez schizmatyckiego pa-
tryarchę w opozycyi do prawowiernego m etropolity Klem ensa, ma
on jednak służyć za dowód Unii Kościoła ruskiego z Kzymem,
w drugiej połowie X llgo wieku. Istnieje bowiem list, pisany
przez niego do Papieża Aleksandra II I , w skutek przybyłego do
Kijowa od tegoż Papieża poselstwa z zapytaniem o wiarę Kościoła
ruskiego. L ist ten jest niewątpliwie z wielką uprzejmością i czcią
dla Papieża skreślony i wyraża szczere pragnienie zgody Kościoła
zachodniego ze wschodnim; ale także wątpić nie pozwala, że Jan.
I I I liczył się do schizmy i swoim zwierzchnikiem tylko patryarchę
carogrodzkiego uznawał, gdyż prosi Papieża, aby w celu osiągnie-
nia jedności obu Kościołów, porozumiał się z patryarchą caro­
grodzkim, panem jego. „Umiłowałem, są słowa Jan a do Papieża,
ozdobę Twoją, o Panie i Ojcze najświętszy, godny Stolicy Apo­
stolskiej i p o w o ł a n i a Apostolskiego, który z dalekich stron na
niskość naszą i ubóstwo nasze wejrzeć raczyłeś i który skrzydłami
Twej m iłości nas obejmujesz, pozdrawiasz nas z miłości i pytasz
nas szczegółowo o naszej prawdziwej i prawosławnej wierze, o której
słysząc, jak nam Twej świątobliwości biskup doniósł, dziwiłeś' się.
A ponieważ jesteś tak wielkim i tak zacnym kapłanem , więc ja
biedny pozdrawiam Cię, czcząc głowę Twoją i całując ręce i ra ­
miona Twoje M e wiem, jak powstały herezye o prawdziwej
drodze zbawienia i odkupienia i wydziwić się dosyć nie mogę,
kto był tak złym i prawdzie nienaw istnym , że braterską miłość
naszą z całego zgromadeznia chrześcijańskiego wyłączył, mówiąc,
że nie jesteśm y chrześcijanami— Myśmy was zawsze za chrze-

1) Stralil, Beitraege, str. 131.


ścijan m ieli, jakkolwiek n ie we w s z y s tk ie m p ra w d y c h r z e ­
ś c i j a ń s k i e j p r z e s t r z e g a c i e i w w ie lu rz e c z a c h od n a s się
r ó ż n ic ie , co ze siedmiu powszechnych synodów mógłbym wam
okazaó, na których prawa chrześcijańska wiara zatwierdzoną zo­
s ta ła i na których, jako na siedmiu filarach, mądrośó Boża miesz­
kanie sobie zbudowała11 W końcu zarzuca Kościołowi rzym ­
skiemu, że gwałci ustawy apostolskie i że jawnie błąd zi1). M e
tylko zatem trudno się doczytaó w przytoczonym liście m etropolity
Jan a II I , świadectwa o jedności Kościoła ruskiego z rzymskim
w drugiej połowie X II wieku, lecz przeciwny znajdujemy w nim
dowód.
3. W wieku X H Itym nie polepszył się wcale stosunek Ko­
ścioła ruskiego do Stolicy Apostolskiej, choó zdawało się niekiedy,
że Ruś jest na drodze do zupełnej Unii z Rzymem i jakkolwiek
Papieże podawali jej nieraz sposobność do tego. Krótko po za­
jęciu Konstantynopola przez Krzyżowców i ustanowieniu tak zwa­
nego cesarstwa łacińskiego (r. 1204) posłał Papież I n n o c e n t y
II I do biskupów i księży ruskich legata, kardynała ty tu łu św.
W italisa r. 1207, wzywając ich do jedności. Innocenty pisze do
nich: „Chociaż dotąd od piersi waszej m atki oddaleni byliście ja ­
koby nie jej dzieci, nie mogę jednak, będąc wyniesionym do god­
ności najwyższego Pasterza na to, abym lud Boży po drodze
zbawienia prowadził, ojcowskich uczuć moich wam odmówić
i nie mogę nie starać się przez zbawienną naukę i upomnienia
połączyć was na nowo, jako członki z głową, aby Efraim zbliżył

B „ E t quod est caput omnium malorum, u t quae confirmata sunt


per s. Synodos, ea vos coepistis permutare et pervertere, dicentes de Spiritu
s. quod non tantum a patre sed et a filio procedat: et m ulta alia majora,
de quibus T ua Beatitudo ad Patriarcham Constantinopolitanum, fratrem
sm im spiritualem, referre et omnem diligentiam adhibere deberet, u t ali-
ąuando tollerentur i s t i e r r o r e s et ut unanimes essemus in Concordia spi-
ritu a li.. . S i ita res se habet, agmsces ipse nobiscum, transgredi per vos
canones sanctorum Apostolorum et instituta magnarum septem Synodorum“.
Wylicza potem wszystkie mniemane błędy Kościoła rzymskiego zgodnie z za­
rzutami Greków Carogrodzkich i kończy: „Eogo te D omine, u t scribas ad
D om inum nostrum Patriarcham Constantinopolitanum et ad s. Metropo­
litan, qui rerbum vitae in se habent, et sicut lum inaria in mtmdo lucent.
F ieri enim potest, u t Deus per illos super hujusmodi erroribus inquirat,
emendet et constituat“. Cały list jest w H e r b e r s t a i n a Commentarii, str.
30 — 33 .
— 30 —

się do Judy a Sam arya aby wróciła do Jerozolimy. Obyście zro­


zumieć chcieli, żeście się upornie usuwali z pod zwierzchnictwa
tego, którego Zbawiciel Głową całego Kościoła postanowił, mówiąc
do niego i t. d.a l ) Ze to wezwanie do jedności skutku nie od­
niosło, pokazuje podobne wezwanie, posłane przez tegoż Papieża
dwa lata później do W. księcia Komana z obietnicą, że otrzyma
koronę królewską jeżli z duchowieństwem i narodem na łono
Kościoła wróci. Koman odrzucił dumnie propozycyę papiezką,
wskazując n a miecz swój, jako środek wystarczający do podtrzy­
m ania jego władzy i godności2).
Dopiero roku 1227 dowiadujemy się z listu Papieża H o n o -
r y u s z a II I „do wszystkich królów Kusi“ [ad unkcrsos regies
Eussiae], iż go wieść doszła, jakoby książęta ruscy pragnęli wi­
dzieć u siebie nowego posła papiezkiego, któryby ich o prawdzie
Bożej pouczył i ich błędy rozproszył3). Może w związku z tą
wieścią było wysłanie przez Stolicę Apostolską około r. 1222 św.
J a c k a z kilku innym i Dominikanami na Ruś. Dla Unii nie przy­
niosło apostolstwo św. Jacka na Rusi wiele pożytku, dla tego, że
św. Jacek nie do ruskiego lecz do łacińskiego należał obrzędu;
a zresztą po czterech mniej więcej latach pracy m usiał z Rusi
uchodzić przed naw ałą Tatarów.
Napady tatarskie, zaczynające od tego czasu trapić Ruś przez
cały wiek, wywołały w następnych latach jeszcze niejedno pra-

*) Epistolarum Innocenta I I I , libri X I edit. Baluzii, Parisiis 1682;


w tomie II, str. 78: Arćhiepiscopis, Episcopis et universis tam clericis ąuam
laicis p e r R u th e n iu m constitutis. — „Licet hactenus elongati fueritis ab
uberibus matris vestrae tanąuam filii alieni, nos tamen, ąui sumus in officio
pastorali 'a Leo licet immeriti constituti ad dandam scientiam plebi suae
non possumus affectus paternos exuere, quin ros sanis exlwrtationibus et
doctrinis studeamus tanąuam membra restro capiti conform are, ut Effraim
concertatur ad Judam et ad Jeruzalem Samaria revertatur. Utinam in-
telligere velitis. . . ąui dudum post greges sodalium eragando, cos ejus p e r-
tin a c ite r m a g is te r ia s u b d u x is tis , quern Salvator noster universalis
Ecclesiae eaput constituit magistrum..
2) Karamzyn, Geschichte des Russischen Reiches. Riga 1823, tom
III, str. 91.
s) Turgeneff, Historica Russiae Monumenta, 2 tomy. Pctropoli 1841
i 1842; tom I, str. 20 i 21: „Cupientes sana doctrina salubriter instrui
parati estis omnes errores penitus abnegare“. Dalej prosi ich Papież: „qua-
tenus per litteras coluntatem restrain super hoc nobis et per fideles nuntios
intimetis“.
31 -

gnienie w książętach ruskich religijnego związku z Rzymem w n a­


dziei uzyskania tym sposobem zbrojnej z Zachodu pomocy przeciw
dzikim hordom. Ale skutek tych pragnień tylko tak daleko sięgał,
jak daleko szły korzyści polityczne z jedności ze Stolicą Apo­
stolską; gdy te korzyści nie dopisywały, upadała Unia. I tak
D a n ie l, książę halicki, rezydujący we W łodzimierzu wołyńskim,
w ysłał, przyciśniony przez Tatarów, po naradzie z biskupami i bo­
jaram i poselstwo do Papieża I n n o c e n t e g o IYgo z oświadczeniem:
„że jest gotów uznaó go panem i ojcem swoim, a Kościół rzym ­
ski M atką i Nauczycielką swoją11. Papież przyjął go wraz z bra­
tem jego W asilkiem i podwładnem mu księstwem na łono Ko­
ścioła, a przez swego legata Opizona koronował go królem ruskim
w Drohiczynie roku 1247, i potwierdził wszystkie obrzędy i zwy­
czaje Kościoła ruskiego, o ile się nie sprzeciwiały prawdom
w iary1). Za przykładem Daniela poszedł W. książę J a r o s ł a w
II Wszewołodowicz. Lecz Daniel prędko odpadł od jedności Ko­
ścioła, upatrując więcej korzyści w łączeniu się z chanami mon­
golskimi aniżeli w sojuszu z Rzymem; Jarosław zaś został w obozie
mongolskim otruty, nim zdołał na duchowieństwo i lud w duchu
Unii wpłynąć. Papież odezwał się więc do jego syna A le k s a n d r a ,
największego podonczas bohatyra na R usi, pog-romcę Krzyżaków
nad Newą i ztąd nazwanego „Newskim11-, ażeby spełnił to, co
ojciec jego zamierzał, a czego mu śmierć przedwczesna wykonać
nie pozwoliła. Pisze do niego:
„Pan i Zbawiciel nasz, Jezus Chrystus, dał ojcu twemu nie­
odżałowanej pamięci Jarosławowi rosę łaski niebieskiej, którą on
skwapliwie przyjmując w samotności, przysposobił sobie drogę do
niebieskiej owczarni. Cieszy się też teraz nagrodą swoją w św.
społeczności ze sprawiedliwymi w niebie i króluje w wiecznej
szczęśliwości, gdzie świeci światłość, żadną przestrzenią nie ogar-
niona, gdzie wionie zapach pod żadnym tchem nieniszczejący,
i gdzie panuje miłość, która nie zna przesycenia. Pragnąc, abyś
i ty tej samej szczęśliwości sta ł się uczestnikiem, ponieważ jesteś
spadkobiercą jego godności, upominam cię, abyś wedle sił szedł
w ślady twego ojca, który sta ł się wzorem dla potomnych pokoleń
i abyś tak szczerem sercem przepisy i nauki rzymskiego Kościoła

‘j Turgeneff 1. e. str. 61, i Eaynaldus Annales ecclesiastici ad a. 1247,


nr. 28 i 29.
w ypełniał ja k on, abyś porzucił drogi zepsucia a w szedł na drogę
jedności tego K ościoła, k tó ry swoich wyznawców m ądrze do zba­
w ienia pro w ad zi1).
A leksander N ew ski, książę u m y słu w yniosłego i uważający
się za biegłego teologa, pogardliw ą d a ł odprawę Papieżowi. N a
zgrom adzeniu, zw ołanem do n arad y ja k Innocentem u IV m u od­
powiedzieć, k azał m u odpisać: „Znam y prawdziw ą naukę od A dam a
aż do poto p u , od potopu do pom ięszania języków, od A braham a
do p rzejścia Izraelitów przez m orze Czerwone i do śm ierci króla
D aw ida, od Salom ona do A u g u sta i C h ry stu sa, od K onstantego
W . aż do siódmego Soboru powszechnego; lecz o waszej nauce nic
wiedzieć nie chcem y112).
4. Tym czasem zwolna zaczynają zachodzić n a R usi wypadki,
przygotow ujące p rzynajm niej zdała zjednoczenie się K ościoła r u ­
skiego z Rzym em . Do ta k ic h wypadków należy najprzód przenie­
sienie się m etropolitów kijow skich po zburzeniu K ijow a przez
M ongołów roku 1240 z początku do W łodzim ierza suzdalskiego,
a od r. 1328 do Moskwy. Przebyw ając w księstw ie suzdalskiem ,
zwykli byli m etropolici K ościołem ru sk im rządzić przez zastępców,
m ieszkających w Kijowie i ta okoliczność u ła tw iła w łaściwej Rusi,
oddalonej teraz od bezpośredniego a zawsze niedobrego wpływu
m etropolitów , po większej części jadem schizm y zarażonych, zbli­
żenie się do K ościoła zachodniego. P ow tóre, korzystnem dla Unii
chociaż n ie zaraz to z czasem było połączenie B iałej R usi i U krainy
z L itw ą r. 132 2 , a R usi Czerwonej i W o ły n ia z K oroną Polską
r. 1340 za K azim ierza W ielkiego. W ielcy książęta litew scy byli
wprawdzie jeszcze poganam i, kiedy U k rain a przyszła pod ich p a ­
now anie, jednakże sk ła n ia li się raczej do K ościoła łacińskiego
aniżeli do schizm y, pozwalając zakonnikom łaciń sk im : D om ini­
kanom i F ranciszkanom swobodnie w iarę opowiadać w krajach
sw oich, i w ty m też k ieru nku wywierali wpływ n a ru sk i K ościół
od chw ili, gdy sam i po chrzcie W ład y sław a J a g ie łły zostali chrze­
ścijanam i; R uś zaś Czerwona i W o ły ń odrazu d o stały się pod
wpływ katolickiej Polski. K ról K azim ierz W . m ia ł zam iar przy­
łączone do K orony P olskiej ziem ie ruskie podzielić n a 7 dyeeezyi

*) Raynaldus, Annales ad a. 1248, nr. 41, 42, 43.


a) Strahl, Beitraege, str. 146, i Tolstoy Le Catliolicisme Eomain en
Russie, 2 t. Paris 1863; t. I , str. 8.
— 33 —

i wynieść b is k u p a h a lic k ie g o ' do godności m etropolity, tak,


aby te biskupstwa ani od m etropolity kijowskiego, mieszkającego
podonczas po większej części w Moskwie, nie były zawisłe, ani
od patryarchy carogrodzkiego. Przedłożył przeto swój plan P a ­
pieżowi Klemensowi VI r. 1351Ł) P lan ten podobał się Papie­
żowi. Ze nie przyszedł zaraz do skutku, przyczynę tego widzimy
we wczesnej śmierci Klemensa VI, zmarłego już r. 1352. Nie
zaniechał go jednak Kazimierz W. Między r. 1365 a 1370 utwo­
rzył metropolię w H a lic z u i poddał jej biskupstwa: P r z e m y s k ie ,
W ło d z i m i e r s k i e i C h e łm s k ie , a kilka la t później t. j. roku
1375 otrzym ał zatwierdzenie tej erekcyi od Papieża Grzegorza
XIgo. Zatwierdzając postanowienie Kazimierza, wynosi Papież
zasługi króla około nawrócenia do prawej wiary i jedności Ko­
ścioła ludów ruskich, które przed tem nawróceniem nazywa schi-
zm atyckiem i2). W ielcy ksiażęta litewscy podobnież pragnęli
wyzwolić podwładne sobie ziemie ruskie z pod władzy m etropo­
litów, tytułujących się kijowskimi a stroniących od Kijowa i prze­
bywających stale od początku XIV wieku w Moskwie. Jeżeli
wierzyć można Kojałowiczowi3), odbywał W ładysław Jagiełło
i W ielki książę W itołd, wielko-rządzca Litwy i Kusi przez 14
dni z m etropolitą C y p ry a n e m (1378— 1406) r. 1405 -w Miljubinie
narady w celu przystąpienia do Unii z Rzymem i projekt ten
zdawał się tem łatwiejszym do wykonania, że ku końcowi XIV
wieku nawet na Wschodzie za rządów J a n a P a l e o l o g a I I , ce­
sarza na nowo zwrrot do jedności z Rzymem się objawił. W r.
1367 trzej patryarchowie wschodni: konstantynopolitański, ale­
ksandryjski i jerozolimski wręczyli Papieżowi Urbanowi V kato­
lickie wyznanie wiary. Niestety, już 1406 zeszedł Cypryan ze
świata, powszechnie na Rusi żałowany. Było w rzeczy samej
czego żałować. Cypryan żył wyłącznie dla dobra cerkwi ruskiej:
wizytował pilnie dyecezye swej metropolii, nadużycia tępił, o pod­
niesienie nauk między duchowieństwem z wielkim zapałem się
sta ra ł, w wolnych chwilach sam naukom się oddawał, tłum aczył

x) Theiner, Monumentu Poloniae, t. I , str. 531 i 532.


2) Theiner, M onum entu, t. I, str. 712, 713 i 711 i por. str. 551, n.
726 i 727,
3) Wijuk Kojalowicz, Miscellanea rerum ad statum ecclesiasticum M.
D. Lithuanian pertin en tiu m ; Wilno 1650, w rozdziale „de schismate Graeco-
Bussou, str. 10—61.
3
■*K * • » ' 1 » ’ % S S i*

Ojców Kościoła i księgi liturgiczne greckie na język słowiański,


ta k , że wielka częśó cerkiewnych manuskryptów słowiańskich, po
dziś dzień wysoko cenionych, albo jego ręką jest pisana, albo
przez niego sprowadzona1).
Po śm ierci Cypryana zasiadł na nieszczęście Rusi na stolicy
m etropolitalnej Grek F o c y u s z czyli Focjmsz roku 1408. M e
dośd, że sposobem nieprawym i nieuczciwym w darł się na godność
metropolity, ale posiadłszy ją , nadużywał władzy swej, uciemię­
żając lud ruski i duchowieństwo, lżąc w listach pasterskich W i-
tołda, jako wroga chrześcijaństwa i poganina, dla tego, że Unii
sprzyjał, podonczas kiedy on sam pogańskich był obyczajów, o Ru­
sinów o tyle dbał, o ile ich m iał z czego odzierać, przesiadując
zwykle w Moskwie, do której lg n ął jako podobny do niej duchem.
W itołd nie mogąc dłużej znieść takiej niegodziwości w ysłał T e o -
d o z e g o, biskupa połockiego do Carogrodu z prośbą, aby go pa-
tryarcha na metropolitę kijowskiego naznaczył i Ruś na zawsze
od metropolitów moskiewskich uwolnił. M e chciał tego patry-
archa. Przeto zwołał W itołd książąt, bojarów i biskupów ruskich
r. 1414 na synod do N o w o g r ó d k a ; ci złożyli Focyusza jako
łupieżcę skarbów cerkwi kijowskiej z urzędu i wybrali pobożnego
i uczonego B ułgarzyna G r z e g o r z a C e m i w l a k a na jego miejsce.
P atryarcha odmówił uznania Grzegorzowi. W skutek tego zebrali
się biskupi ruscy jeszcze raz do Nowogródka r. 1415 i wyłuszczyli
w liście pasterskim do całej R usi powody, dla których nie zwa­
żając na protest patryarchy, Focyusza złożyli z urzędu. Zastrzegli
się przecież, że się od p a t r y a r c h y n i e o d d z i e l a j ą , że j e d n ą
z n i m m a j ą wi ar ę. Focyusz ze swej strony pisał listy okólne
do R usi i wyklinał Cemiwlaka, ale nikt głosu jego nie słuchał
i na klątwy jego nie zważał. Cemiwlak, mąż uczony i wymowny
kaznodzieja, sprzyjał podobno Unii z Kościołem rzymskim , a byłoto
w czasie, kiedy tak cesarz carogrodzki M anuel lig i Paleolog
(1391— 1425) jak P atryarcha Józef, znowu pragnęli zgody z Rzy­
mem, spodziewając się, po dokonanej Unii z Kościołem zachodnim,
łatwiej uzyskać pomoc od książąt europejskich przeciw nawale
tureckiej. Pojechał więc do Konstantynopola r. 1416, zniósłszy
się z Ja g ie łłą i W itołdem , i po kilku naradach postanowiono
w Carogrodzie przystąpić do jedności z Zachodem. Ponieważ pod-

*) S trah l, B as gelehrte Russland, str. 70—76.


onczas jeszcze się odprawiał Sobór powszechny w K o n s t a n c y i
w Szwajcaryi, upoważnił cesarz wraz z patryarchą Cemiwlaka
i dwudziestu innych wschodnich biskupów, aby w Soborze udział
wzięli i pożądaną zgodę zawarli. W miesiącu lutym r. 1418 od­
było poselstwo carogrodzkie uroczysty wjazd do Konstancyi, miało
potem kilka dysput z Ojcami Soboru, ale najmniejszego niema
w aktach Soboru śladu, z jakim skutkiem. W nosząc z listu pi­
sanego przez Papieża M arcina Ygo do W ładysław a Jagiełły
w miesiącu maju togo samego ro k u ,. w którym Papież króla na­
szego m ianuje apostolskim wikaryuszem na wszystkie podwładne
mu kraje: na Polskę i na s e h i z m a ty c k ie ziemie Kusi, nieomal
na pewno twierdzić można, źe m etropolita Cemiwlak napróżno
jeździł do K onstancyi1). Ztąd może m ają racyę ci, którzy piszą,
źe Cemiwlak pojechał do Konstancyi, aby Papieża do cerkwi
wschodniej nawrócić, przytaczając na dowód rozmowę, jaką przed
podróżą do Carogrodu i do Konstancyi m iał mieć z W itołdem .
„Czemu ty książę11, m iał mówić do niego, „jesteś lackiej wiary1*?
A W itold m u na to: „Chcesz nie tylko mnie jednego widzieć
swojej wiary, ale wszystkich ludzi niewiernych mojej litewskiej
ziemi, idź do Rzymu i rozpraw się tam z Papieżem i z jego
mędrcami, a jak ich przekonasz, my wszyscy chrześcijanami bę­
dziemy**. W rok po powrocie z Soboru Konstancyeńskiego um arł
Cemiwlak2). Następca jego G e ra z y m , dotychczasowy biskup
smoleński, m iał także być przyjacielem Unii, mimo że w Caro-
grodzie szukał zatwierdzenia swej godności. Carogród bowiem
trw ał wciąż po Soborze Konstancyeńskim w intencyi powrotu na
łono Kościoła. Koniec Gerazyma był smutny. W czasie zatargów
domowych braci Jag iełły popadłszy w podejrzenie zdrady kraju,
schronił się do W itebska; lecz nie uszedł zemsty. Świdrigiełło
zdobywszy W itebsk, spalił go na tak zwanym „kamieniu żydow-
skim“ roku 1433. Przez kilka la t pozostała teraz stolica m etro­
politalna kijowska nieobsadzoną; wreszcie r. 1437 przysłał patry-
archa na arcybiskupa niejakiego I z y d o r a , B ułgarzyna rodem
z Tessaloniki, byłego archim andrytę i posła na Sobór Konstan-
cyeński. Razem z metropolią kijowską powierzył m u patryarcha
metropolię moskiewską, niezawodnie głównie w tym celu, aby

ł) Eayualdus, Annałes ad a. 1416, n. 24 i ad a. 1418, n. 32.


!) Encyklopedya powszednia Orgelbranda sub t oee Camblak.
przez to ułatw ić połączenie Moskwy z Kościołem zachodnim, gdyż
Izydor był znany z usposobienia unickiego.
Takiego usposobienia m etropolity pragnął koniecznie na Kusi
ówczesny patryarcha i p ragnął go cesarz carogrodzki. W Unii
z Kzymem jedyny ratunek widział Carogród wobec rosnącej
wciąż potęgi Otomanów. Trzeba więc było otoczyć się, ile po­
dobna, biskupam i, o których nie było obawy, że dziełu jedności
sprzeciwiać się będą. Nadto Papież Eugeniusz IV, znający oso­
biście Izydora z jego przymiotów, nauki i uczuć, gdy się dowie­
dział, że się w Carogrodzie długo nam yślano, na kogo godność
m etropolity ruskiego przelać, zalecił go cesarzowi jako człowieka
wielce doświadczonego i przez Stolicę Apostolską wypróbowanego,
a patryarsze jako męża pobożnego i godnego szacunku. Tym ­
czasem W. kniaź moskiewski W asili lig i, widząc stolicę m etro­
politalną w długiem osieroceuiu, zwołał swoich moskiewskich w ła­
dyków i kazał im obrać nowego m etropolitę. Wybrano J o n a s z a
biskupa rezańskiego, zaciekłego wroga Kościoła łacińskiego a tern
sam em Unii z nim. Tego wyseła W ielki kniaź do Carogrodu po
zatwierdzenie patryarchy; lecz gdy Jonasz do Carogrodu przybył,
nominacya Izydora już była rzeczą skończoną. Po konsekracyi
pospieszył Izydor bez zwłoki do Kijowa, gdzie najlepszego doznał
przyjęcia. Ztąd podążył do Moskwy do W . kniazia W asila; zale­
żało m u bowiem bardzo na tern, aby sobie ująć W asila i dla Unii
pozyskać. W iedział, że to nic będzie tak łatw a sprawa jak na Kusi
i Litwie, gdzie do Unii ogół z małerni wyjątkami był gotow; lecz
ufał swej wymowie i swej zręczności wrodzonej, że m u się uda.
W asil wahał się, czy go ma przyjąć czy też odrzucić. W ostatniej
chwili przyjazdu jego zdecydował się uznać go. Sam pisze o tern
do patryarchy: „Bogu wiadomo, żem długo się wahał i m yślał go
odrzucić, ale serdeczne pismo patryarchy, prośby posła waszego
i wymowna, szczera pokora Izydora serce mi ujęły“. Był to nie-
lada tryum f dla nowego m etropolity, podbić sobie od razu takiego
tyrana! Kozum niepospolity, rozległa nauka, znajomość świata
i ludzi, znajomość doskonała języka ruskiego i m iła powierzcho­
wność dopomogły mu do tego tryum fu niemało. Do Moskwy
przyjechał Izydor we wtorek wielkanocny i podejmowany był przez
kniazia w Kremlu. Po kilku dniach pobytu zaczął mówić W.
kniaziowi o zapowiedzianym przez Papieża w celu Unii Wschodu
z Zachodem Soborze F erraro -Florenckim : dowodził m u, jaka to
— 37 -

będzie powaga tego Soboru, na którym obok patryarchy rzym ­


skiego, Papieża, zasiędą patryarchowie W schodu ze swymi bisku­
pam i, tudzież biskupi Zachodu i sam cesarz carogrodzki, aby
0 najważniejszych tajemnicach wiary wyrokować; i przekonywać go,
że nie byłoby rzeczą przystojną i owszem powadze państwa ubli­
żałoby, gdyby samej Moskwy nie dostawało na tym Soborze. Nie
m iłe to było Wasilowi i raz tak mu odpowiedział: „Ojcowie i dzia­
dowie nasi nie chcieli słuchać o Unii z Rzymem, ja sam sobie
tego nie życzę. Ale jeżeli myślisz inaczej, jedź, nie bronię ci;
pamiętaj tylko o czystości wiary naszej i przywieź ją z sobą na-
powrót“. Gdy po czterech miesiącach pobytu opuszczał Moskwę,
by na czas stanąć w F errarze, dał m u W asil biskupa suzdalskiego,
Abraham a za towarzysza, tudzież wiele innych osób duchownych
1 świeckich, tak , że cały orszak Izydora liczył sto osób. Po
drodze zatrzym ał się nieco dłużej w N o w o g ro d z ie , P s k o w ie
i w D o r p a c ie t. j. w miejscach, gdzie najmniej było żywiołów
unickich, aby tam sobie zawczasu grunt do Unii przysposobić. P rzy­
jechawszy do Ferrary, zastał tam już cesarza carogrodzkiego, pa-
tryarchę i przeszło 700 biskupów, księży i osób świeckich ze
Wschodu na Sobór przybyłych. Z wielką radością powitali go
cesarz i Papież, którzy nie mając o nim od dawna żadnej wiado­
mości sądzili, że wcale nie przybędzie. A jeszcze większą była
ich radość, gdy spostrzegli, że wytrwał w uczuciach unickich,
o co także się lękali. Niebawem Sobór się rozpoczął dnia 8go
października 1433 roku w Ferrarze. D ługie toczyły się rozprawy
o punkta sprzeczne między wschodnim a zachodnim Kościołem:
o prym at czyli zwierzchnictwo biskupów rzymskich nad całym
Kościołem, o pochodzenie ducha św., o czyściec i o sprawowanie
ofiary mszy św. na chlebie kwaszonym czy niekwaszonym. Ze
strony Kościoła wschodniego główny udział w rozprawach brali:
m etropolita IzyTd o r, arcjkiskup B e s s a r io n z Nicei i arcybiskup
M a r e k z Efezu. Pierwsi byli za zgodą i uznaniem nauki Ko­
ścioła łacińskiego. Marek do końca się opierał. Przenieśli się
potem Ojcowie Soboru do F l o r e n c y i na początku r. 1439, dla
tego, że Papież nie m ógł dłużej tak wielkiej liczby osób swoim
kosztem utrzym ać a Florencya ofiarowała się z utrzym aniem , byle
w jej m urach Sobór się kontynuował. Dnia 6 lipca Unia szczę­
śliwie stanęła; uroczysty akt zgody ze Wschodem podpisano w ka­
tedrze florenckiej i sam Papież odprawił dziękczynne nabożeństwo
— 38 -

w przytomności członków Soboru. Z wyjątkiem arcybiskupa efez-


kiego wszyscy członkowie akt ten podpisali a więc i nasz Izydor.
Towarzyszący m u biskup suzdalski nie chciał wespół z Markiem
efezkim do zgody przystąpić; w końcu uległ naleganiom Izydora,
ale później mu to wymawiał. Zgodzono się: że duch święty od
wieków z Ojca i Syna pochodzi, że z Ojca i Syna jako z jednego
pierw iastka m a swoją naturę i swą istność; że sakram ent ołtarza
na Wschodzie równie ważnie się sprawuje na chlebie kwaszonym
jak na Zachodzie na chlebie niekwaszonym; że dusze, które w łasce
Bożej, lecz nie uczyniwszy jeszcze zadość sprawiedliwości Bożej,
schodzą z tego świata, idą na miejsce zwane czyścem, gdzie po­
noszą kary do czasu; że wreszcie Stolica Apostolska i biskup
rzymski nad całym okręgiem ziemskim ma zwierzchnictwo du­
chowne, że sam biskup rzymski je st następcą Błogosławionego
P iotra, księcia apostołów i prawdziwym N am iestnikiem C hrystu­
sowym, że je st głową całego Kościoła, Ojcem i nauczycielem
wszystkich wiernych; że jem u od Chrystusa P ana w osobie błogo­
sławionego P iotra daDą została pełnia władzy uczenia, rządzenia
i kierowania całym Kościołem, jak o tem postanowienia Soborów
ekumenicznych i święte ustawy Kościoła uczą1). Patryarcha ca­
rogrodzki Józef nie doczekał się tej szczęśliwej chwili; um arł
przedtem we Florencyi, lecz na łożu śm iertelnem złożył katolickie
wyznanie wiary. Chodziło teraz o to, aby po spisaniu aktu Unii
na całym Wschodzie w czjm i życie ją wprowadzić. Na W scho­
dzie po za patryarchatem carogrodzkim, nie bardzo się to udało.
Arcybiskup efezki M arek, uciekłszy z Florencyi przed końcem
Soboru, burzył lud i niższe cienme duchowieństwo zwłaszcza za­
konników. Gdy więc cesarz ze swym orszakiem wrócił do Kon­
stantynopola, zastał wielkie wzburzenie umysłów i niezadowolenie
z Unii. W r. 1443 zjechali się nawet patryarchowie: aleksan­
dryjski, antyocheński i jerozolimski na synod do Aleksandryi
i Unię florencką potępili. W K onstantynopolu i w patryarchacie
trzym ała się jeszcze Unia dziesięć lat dla tego, że jej bronił
cesarz i patryarcha, następca Józefa; ale z upadkiem K onstan­
tynopola r. 1453 upadła ona i tutaj. Zdobywca Konstantynopola.
Mahomet II, protegował schizmę. Z lepszemi widokami wyjeżdżał
z Florencyi na Ruś m etropolita Izydor. Zaręczał podobno Papie-

*) Denzinger, Enchiridion Symbolorum, Wircebmgi 1856, str. 200.


żowi: „że wszyscy kniaziowie i lud wszystek są w jego ręku, że
ani jeden przeciw niemu nie powstanie11. Przesadzone oczywiście
m iał sam i robił Papieżowi nadzieje. Papież, aby m u dać więcej
powagi, hojnie opatrzył go w złoto, i przyozdobił w godności,
jakich żaden dotąd biskup na Rusi nie piastował. Naprzód m ia­
nował go legatem z władzą apostolską na Litwę, na Inflantj', na
ziemie Ruskie, zgoła na wszystkie miejsca Lecliii, na które ju ris-
dykcya jego m etropolitalna się rozciągała, a obejmowała ona pod-
onczas nawet halickie, gdyż m etropolia halicka od niejakiego
czasu była upadła. Kilka miesięcy później wyniósł go Papież do
godności kardynalskiej Kościoła rzymskiego. Byłto pierwszy k ar­
dynał w Kościele ruskim . M ianując go legatem swoim, wychwala
Papież czystośó obyczajów Izydora, jego wielkie cnoty, zasługi
nieocenione około dzieła Unii, doświadczenie, mądrość w radzie,
roztropność i niezwykłą w rzeczach Bożych naukę1). Z drogi do
Polski i Rusi tj. z m iasta Budy na W ęgrzech wydał Izydor L i s t
p a s t e r s k i do biskupów ruskich, zwiastując im Unię florencką, i do
przystąpienia do niej zachęcając, i oraz upom inał łacińskich bi­
skupów Polski, Litwy i Inflant, aby Rusinów prawdziwie jako
braci miłowali i w rzeczach wiary i nabożeństwa bez względu na
różnicę obrzędu szczerą z nim i zachowywali jedność i zgodę. List
ten serdecznie napisany, brzmi jak następuje2): „Izydor z łaski
Bożej m etropolita Kijowa i całej Rusi i legat apostolski, pokój
i błogosławieństwo wszystkim wiernym! Weselcie się w Panu!
Kościół wschodni i rzymski na wieczne czasy zjednoczjdy się
i wróciły do dawnej zgody i dawnego pokoju! P o jm i j c i e tę
wiadomość ze szczerem weselem i radością duszy wszyscy wierni
konstantynopolitańscy, ruscy, serbscy i W ołosi, jednem słowem
wszyscy, którzy w Chrystusa wierzycie. Bądźcie odtąd prawdzi­
wymi braćm i Kościoła rzymskiego. Jeden tylko jest Bóg i jeden
Kościół. Niechżeż pokój i miłość zawsze między wami panują!
Lecz wy także narody Kościoła łacińskiego nie odwracajcie się od
waszych greckich braci, których Rzym prawymi uznał chrześci­
janam i. Módlcie się w ich kościołach jak oni w waszych modlić
się będą, wyznajcie grzechy wasze tem u czy owemu, komu chce­
cie; przyjmujcie komunię św. bądź u Greka bądź u Łacinnika,
na chlebie kwaszonym lub niekwasznym; bo tak rozporządził
1) Raynaldns, A nnales a d a. 1439, n. 14.
2) T h e in e r , Neueste Z u sta n d e, str. 54.
— 40 —

Kościół katolicki, M atka wszystkich kościołów na uroczystym So­


borze i po wielokrotnej dojrzałej rozwadze i badaniu pism św.
w kościele katedralnym floreckim 6go czerwca 1439 roku"
Z W ęgier przez K arpaty przybył Izydor do Sącza. Tutaj
czekał go kardynał Zbigniew Oleśnicki, biskup krakowski i ze
czcią wielką w wielki piątek r. 1440 przyjmował. Ażeby faktem
okazaó jedność Kościoła ruskiego z Kościołem rzymskim , odprawił
Izydor nabożeństwo wedle swego obrządku w łacińskim kościele
P. M aryi w Sączu, potem uczynił to samo w kościele katedralnym
krakowskim na W awelu, przyjechawszy z Sącza do Krakowa.
Z Krakowa pojechał do Lwowa i tam znowu nietylko w ruskiej
lecz także w łacińskiej katedrze m iał nabożeństwo. Ponieważ ko­
niecznie chciał się widzieć z królem W ładysławem Warneńczykiem,
którego w Krakowie nie zastał; dowiedziawszy się, że król m iał
przejeżdżać przez Sącz, jeszcze raz ze Lwowa wybrał się do Sącza,
a po naradzie z królem , odnoszącej się niezawodnie do sposobu
przeprowadzenia Unii w ziemiach polskiej koronie podległych, po­
dążył do C h e łm u , m iasta czj-sto ruskiego. Całe m iasto wyszło
przeciw niemu. Z Chełmu już wprost jechał przez W ołyń t. j.
przez biskupstw a włodzimierskie i łuckie do Kijowa. W samym
W łodzim ierzu i Łucku zdaje się nie był. W Kijowie dość długo
zabawił. M e wiemy, aby gdziekolwiek na opór czy ze strony
episkopatu czy niższego duchowieństwa czy też ludu ruskiego był
napotkał. Załatwiwszy się jako tako na R usi, pospieszył do
Moskwy, gdzie wiedział, że trudna będzie sprawa; całkiem jednak
nie strac ił otuchy. M iał z sobą list Papieża, krótki ale uprzejmy
dla W ielkiego kniazia. W tym liście Papież oddaje zasłużoną
pochwałę Izydorowi, że się najwięcej do Unii przyczynił1). Przed
sobą w ysłał Izydor archim audrytę do P s k o w a , aby tam tejszem u
biskupowi Unię zalecał. M e chętnie tam posła jego słuchano.
Lecz daleko gorsze przyjęcie znalazł sam Izydor w Moskwie. Po
trzeciej niedzieli postu r. 1441 zjechał do Moskwy. Lud tłum nie
zszedł się do cerkwi Bogarodzicy w K rem lu, gdzie Izydor m iał
odprawić nabożeństwo i zdać sprawę z Soboru florenckiego tak
przed kniaziem jak biskupam i moskiewskimi, na tern nabożeństwie
obecnymi. Zaraz na wstępie nie podobało się Moskalom, a zwłasz­
cza kniaziowi, że krzyż łaciński kazał nieść przed sobą; potem

*) K aram zyn, 1. c. tom V, str. 237.


_ 41 —

nie m ile ich to uderzyło, że w czasie nabożeństwa imię Papieża


wspom inał; do reszty zaś zniecierpliwił i oburzył W asila, gdy po
nabożeństwie dyakon jego wszedł na ambonę i akttU nii florenckiej
odczytał. Ciekawy i charakterystyczny jest opis tej chwili u Ka-
ramzyna: Kiedy dyakon Izydora ogłosił Unię, mówi Karamzyn,
wszyscy i duchowni i świeccy w podziwieniu spoglądali jeden na
drugiego, nie wiedząc, co myśleń. Głos Soboru powszechnego,
cesarza Jan a , i zgoła najcelniejszych biskupów greckich, którzy
oddawna byli naszymi nauczycielami, zamykał u sta; milczeli wła­
dykowie i bojary. W powszechnej głębokiej ciszy rozlegał się
tylko jeden głos kniazia Wielkiego. Od młodych lat znając dobrze
ustawy cerkwi i m niemania Ojców św. o składzie wiary, W asil
wiedział, że Grecy odstąpili od jej prawideł, zapalił się gorli­
wością i chciał zawstydzić bezprawie. Rozpoczął spór z Izydorem
i uroczyście nazwał go fałszywym pasterzem , zabójcą dusz, here­
tykiem. Zwołał na naradę biskupów i bojarów m ądrych w nauce
książkowej i kazał im rozpatrzeć porządnie uniwersał Soboru Flo-
reuckiego. W szyscy wysławiali rozum Wielkiego kniazia, biskupi
i bojarowie mówili do niego; Hosudaru! myśmy drzym ali, ty jeden
czuwałeś za wszystkich, odkryłeś prawdę, ocaliłeś wiarę! m etro­
polita oddał ją za złoto papie rzymskiemu i wrócił do nas z lie-
rezyą. Izydor, kończy K aram zyn. usiłował dowodzić, że tak nie
jest, ale bez sk u tku".1) Został więc na rozkaz W asila zamknięty
w m onastyrze jednym moskiewskim i podobno na spalenie ska­
zany. Po kilku miesiącach uszedł z więzienia i tak uniknął
okrutnej śmierci. Kniaź W asil nie kazał go ścigać, dowiedziawszy
się o ucieczce; natom iast sarn dla Moskwy zamianował m etro­
politę Jonasza i odtąd już n a zawsze kościół moskiewski od me­
tropolii kijowskiej był odłączony2) Izydor zaś, gdy uszedł z wię­
zienia moskiewskiego, powrócił do Kijowa, aby tam Unię tern
więcej utwierdzić, im mniej mu się powiodło zaprowadzić ją
w Moskwie. Na żywiołach schizmatyckich nie zbywało i tu taj;
tylko nie odzywały się zaraz, czując nad sobą silną dłoń m etro­
polity całą duszą unickiego. Dla zachęcenia Rusinów do Unii
zrównał W ła d y s ła w W a r n e ń c z y k ich duchowieństwo przywi-

*) K a ra m z y n , 1. c. str. 238 i 23Ó.


*) K a ra m z y n . 1. c. str. 240—241. gdzie obszernie opisane koleje
Izydora od oburu na metropolitą ruskiego.
3*
— 42 —

lejem, wydanym w B u d z ie na W ęgrzech r. 1448 z duchowieńst­


wem łacińskiem. Na nieszczęście, Izydor długo nie posiedział
w Kijowie. Czemu? Niewiadomo. W r. 1448 opuścił swą sto­
licę biskupią i odjechał do Kzymu. W Rzymie złożył godność
m etropolity i przedstawił swego towarzysza podróży do Moskwy,
G r z e g o r z a , archim andrytę, w swoje miejsce. Papież E u g e ­
n i u s z IV wyświęcił go r. 1444 i do Kijowa posłał. Trzydzieści
łat trw ały rządy G r z e g o r z a II i do wzmocnienia Unii na Rusi
niem ało się przyczyniły. O jednym tylko biskupie ruskim z tego
czasu wiemy, że przeciw Unii florenckiej około r. 1452 protest
założył, posłuszeństwo metropolicie Grzegorzowi wypowiedział
i poddał się moskiewskiemu schizmatykowi, Jonaszowi. Byłto
D a n i e l , biskup włodzimierski na W ołyniu. Izydor sprawował
w tym czasie poselstwo od Papieża do Konstantynopola, był
w' Konstantynopolu w chwili zdobycia go przez Turków, dostał
się na kilka miesięcy do niewoli i zakończył swój pełen zasług
żywot w Rzymie 1463 ro k u 1).
Zbierzmy jeszcze raz w krótkości to, cośmy dotąd powie­
dzieli. Do końca XI wieku Ruś jest połączona z Rzymem i Ko­
ściołem zachodnim. Metropolici jej, choć po odszczepieniu się
M ichała Cerularyusza przychodzą w XI wieku z Carogrodu, Unii
sprzyjają wespół z wielkimi książętam i kijowskimi tern więcej,
że i w Carogrodzie przed schyłkiem XIgo wieku jeszcze się za­
chowują stosunki z Stolicą Apostolską. Kiedy zaś im dalej w głąb
XII wieku tern ostrzej występują różnice między wschodnim a za­
chodnim Kościołem i Carogród coraz nienawistni ej szą względem
Rzymu przybiera postawę; Ruś, odliczywszy wybór metropolity
Klemensa przez biskupów ruskich w połowie X llgo wieku, nie
zrywa z Konstantynopolem , przeciw jego apostazyi od jedności
Kościoła nie protestuje, jakby była powinna, jeźli chciała zacho­
wać się katolicką, owszem bierze dalej swych metropolitów z ręki
schizmatyckich patryarchów, jednem słowem trw a w stosunkach
kościelnych ze schizmat-yckim Carogrodem i tym sposobem piętno
schizmy na sobie wyciska. W wieku XIII przygnieciona przez
hordy tatarskie godzi się kilkakrotnie przez książąt swoich z Rzy-

') Tiibinger IJuartalschrift, rocznik 1833: „D er russische M etropolit


lnidor and seiti Versuch: die russwch-griechische K irehe m it der kat/iolischen
nu cereinigen“, i S t r ą k i , dats gelehrte R u ssla n d , str. 84--S7.
- 43 —

mem, lecz jedynie z pobudek politycznych i dla tego, gdy interes


polityczny znika, łączność z Rzymem natychm iast upada. W wieku
XIV pozostaje stosunek do Rzymu mniej więcej ten sam co
w wieku X III i dopiero w wieku XVtym zaczyna cerkiew ruska
szczerze myśleć o wznowieniu jedności religijnej z Rzymem. Dobre
chęci swoje spełnia przez metropolitę Izydora w połączeniu z ca­
łym Kościołem wschodnim na Soborze Florenckim r. 1439.
III.
R zut o k a na usiłow ania S tolicy A postolskiej około sk ło n ien ia Moskwy do Unii
i koleje Unii ru sk ie j od Soboru Fiorenckiego do Synodu B rzeskiego (r. 1596).

1. M m dalej postąpimy w opowiadaniu koleji Unii na Rusi.


trzeba nam pierwej dla lepszego zrozumienia dziejów Kościoła
ruskiego w wieku XVI rzucić okiem na Kościół moskiewski i sto­
sunek jego do Stolicy Apostolskiej po Soborze Florenckim,
Już rozdział poprzedzający pouczył nas, że Moskwa pod prze­
wodem swego cara W a s ila II stanowczo Unią Florencką od­
rzuciła; I z y d o r a , m etropolitę, jako odstępcę od prawej wiary
uwięziła, i zerwała na zawsze z m etropolitam i kijowskimi, a nawet
i z patryarcham i carogrodzkimi na wiadomość, że patryarcba
M e tr o f a n e s Unii Florenckiej sprzyjał.
Z rozkazu cara W asila II wybierają sobie władykowie mo­
skiewscy osobnego m etropolitę w osobie biskupa J o n a s z a z Re-
zanu, zaciekłego wroga U n ii1). Jonasz usiłuje nadto nad bi­
skupstwami metropolii kijowskiej jurysdykcyą swoją rozciągnąć
i biskupów ruskich od unii oderwać, i nie bez skutku, gdyż D a ­
n i e l , biskup włodzimierski wypowiada posłuszeństwo swemu pra­
wowitemu metropolicie kijowskiemu, G r z e g o r z o w i I I , następcy
Izydora. M etropolita Grzegorz poskarżył się niezawodnie przed
Stolicą Apostolską na to wdzieranie się Jonasza do Kościoła
ruskiego, gdyż Papież Pius II czyni roku 1458 z tego powodu
Jonaszowi gorzkie wyrzuty i upomina go, aby, zam iast innych
odwodzić od u n ii, sam do niej p rzy stąp ił2).

ł) B yła o nim obszerniejsza wzmianka w pierwszym i poprzedzającym


rozdziale.
s) K a r a m z y n , 1. c, tom V, str. 268 i 269; S t e b e l s k i w Chronologii
od str. 30—33 wyd. lwowskie r. 1866 i K u l c z y ń s k i . Specimen, str. 123
wyd. paryzkie.
Następni metropolici moskiewscy nie żywili bynajmniej przy­
chylniejszych uczuć względem Kościoła zachodniego i unii flo­
renckiej. Nic w tern zresztą dziwnego! Byli oni prostem narzę­
dziem w ręku carów, właściwych zwierzchników cerkwi moskiew­
skiej po jej oderwaniu się od Kijowa i Carogrodu, a w interesie
politycznym carów leżało, unii a? krajach swoich nie dopuszczać.
Stolica Apostolska korzystniejsze mając wyobrażenie o Wielkich
książętach i stosunkach moskiewskich, raz po raz po soborze
florenckim AvznaAviała starania, aby Moskwę do unii nakłonić.
W spomnieliśmy o liście Papieża Piusa II do m etropolity mo­
skiewskiego, Jonasza: nie długo potem powziął Papież PaA?eł II
r. 1469 projekt zaślubienia W. kniazia Iw a n a I I I Wasilewicza
(1462— 1-505) z córką brata ostatniego cesarza konstantynopoli­
tańskiego, wychowaną a v zasadach unii. Rozpoczęto negocyacyc.
i te o tyle doprowadziły do pożądanego celu, że projektowane
małżeństwo r. 1472 do skutku przyszło. Iwan II I zgodził'"się
chętnie na to małżeństwo, znajdując w -niem podniesienie SAvego
znaczenia politycznego i ty tu ł prawny przez spadek nabyty
do cesarstAva wschodniego. Papież zaś pragnął go, upatrując
w niem zadatek unii Moskwy z Kościołem zachodnim. W tej
nadziei Avysłał Avraz z oblubienicą cara do Moskwy swego legata.
B is k u p a , A n t o n i e g o 1). Kiedy legat papiezki z przyszłą żoną
cara zbliżał się do bram stolicy moskiewskiej i chciał wjazd swój
uroczyście z insygniam i sobie przysługującem i odbyć, s p m c iw ił
się tem u ówczesny m etropolita F i l i p , oświadczając W. kniaziowi,
że gdyby na to zezArolił, aby legat Papieża z krzyżem łacińskim
do stolicy A?jeżdżał. onby jako naczelnik Kościoła moskieAvskiego
drugą bram ą z m iasta AA'yjeehał; bo takie pozAATolenie iw n ało b y
się uznaniu Papieża głoArą Kościoła moskiewskiego. Ten sam
m etropolita Filip napisał krótko przedtem do Nowogrodzian, u sły ­
szawszy, że chcą do unii przystąpić, piorunujący list, przestrze­
gając ich przed tak fatalnym krokiem, jako wiodącym niechybnie
na potępienie, i aa7 tymże liście pouczał ich, iż Konstantynopol
AA-łaśnie dla tego w ręce niewiernych wpadł, że się KościołoAvi
rzymskiemu po d d ał2). Legat papiezki odbył więc Ayjazd swój do

*) R a y n a ld u s, Annales ad a. 1472, n. 48 i 49.


2) S tr a h l, Beitrage, str. 189 i 190.
— 46 —

Moskwy jako prosty towarzysz żony kniazia, a po krótkim pobycie


rozczarowany, nic nie sprawiwszy, Moskwę opuścił.
Nie zrażona tem niepowodzeniem w ysłała Stolica Apostolska
za Papieża L e o n a X r. 1518 nową legacyą do W. kniazia W a -
s i l a I I I (1505— 1534), obiecując mu koronę królewską, gdyby
z resztą książąt chrześcijańskich połączył się przeciw Turkom,
wrogom im ienia chrześcijańskiego i gdyby unię florencką przyjął.
Układy toczyły się obustronnie przez kilka lat. W. książę przy­
rzekł dać pomoc przeciw Turkom , lecz o unii florenckiej nie chciał
nic wiedzieć ł).
Mniej jeszcze można było myśleć o zjednoczeniu religijnem
Moskwy z Rzymem za I w a n a IV (1534— 1583), G r o ź n e g o , syna
i następcy W asila III. Ludzkie słowo za słabe, aby dać odpo­
wiedni obraz dzikości i okrucieństwa tego tyrana. Na żadnym
tronie chrześcijańskim nie siedział nigdy okrutnik równy jemu.
Jak w państwie tak w kościele innego prawa nie uznawał i nie
szanował prócz własnego szalonego kaprysu. Najmniejszy choć
najsprawiedliwszy opór wygnaniem lub śmiercią karał. Nic nie
było dla niego świętem, dla żadnej zasługi lub cnoty nie znał
względu ni szacunku. Przedewszystkiem pastw ił się nad bisku­
pami za lada podejrzeniem, że okrucieństw jego nie uwielbiają,
a tem więcej gdy który poważył się jawnie słowo nagany przeciw
jego rządom wypowiedzieć. Jednych strącał do klasztorów, innych
na wygnanie posełał, innych w ciemnych zamykał lochach, innych
przez swych oprawców gładził ze świata, Metropolici moskiewscy
jako najbliżsi najwięcej też ucierpieli. Dwóch skończyło na wy­
gnaniu, a trzeci, Filip II, starzec poważny i świątobliwy zamor­
dowany został. Ujmując się za ludem krwawo uciemiężonym
i broniąc świątyni Pańskiej od zniewagi, gdy razu pewnego Iwan
wszedł na nabożeństwo do cerkwi ze swoją drużyną w odzieży du­
chownej na przedrzeźnienie stanu kapłańskiego, odmówił mu Filip
zwykłego błogosławieństwa i tak się odezwał do niego w obec
zgromadzonego ludu: „W tej postaci, w tem dziwnem odzieniu nie
poznaję cara prawosławnego, nie poznaję go i w sprawach rządu...
Hosudaru! my tutaj przynosim ofiary Bogu, a za Ołtarzem leje
się krew niewinnych. Odkąd słońce świeci na niebie, nie wi­
dziano, nie słyszano nigdy, żeby pobożni carowie tak okropnie

l) T h ci n e r , M onum enta P oloniae, tom I I , str. 378 i 433.


— 47 —

niszczyli własne państwo. W niewiernych a pogańskich krajach


jest prawo i sprawiedliwość, jest miłosierdzie dla ludzi, a u nas
ich nie ma! M ajątek i życie nie znajdują nigdzie obrony. W szę­
dzie grabieże, wszędzie zabójstwa i to wszystko w twojem spełnia
się imieniu! Tyś prawda wysoki na tronie; ale jest ktoś wyższy
nad ciebie, nasz Sędzia i twój!“ Car wściekał sio i w cerkwi
lżył biskupa, że mu śm iał przypomnieć, iż jest ktoś wyższy nad
niego. Uderzył berłem o ziemię i w głos zawołał: „Mnichu do­
tąd szczędziłem was wszystkich buntowników; ale odtąd będę
takim , jakim chcecie!“ a wyszedłszy ze świątyni zwołał biskupów
i bojarów, aby sąd odbywali nad m etropolitą. M etropolita stawił
się przed sędziów, bronił się przeciw zarzutom , jakie mu podli
najem nicy czynili, ale w końcu złożył urząd. Car pragnąc jak
największego upokorzenia starca zm usił go, aby zatrzym ał swe
oznaki biskupie i jeszcze raz w kościele m etropolitalnym odprawił
nabożeństwo. Podczas tego nabożeństwa wpadł bojar jeden z tłu ­
mem uzbrojonych ludzi do świątyni, odczytał wyrok pozbawiający
m etropolitę godności, i natychm iast oprawcy towarzyszący mu
zbliżyli się do ołtarza, zdarli z m etropolity ubiór kapłański, ubrali
go w nędzną odzież, m iotłam i wypędzili go z cerkwi i na taczkach
zawieźli do jakiegoś monastyru. Tutaj przez ośm dni w ciemnym
lochu trzymano go w okowach o głodzie, i ażeby mu na żadnej
nie zbywało przykrości, posłał mu car głowę jego ulubionego
synowca z oznajmieniem: „patrz, to twój ulubiony krewniak, nic
mu nie pomogły twoje czary!" Po upływie ośmiu dni wyprawił
go do Tweru, gdzie go kazał udusić1).
Nawet osobistych przyjaciół swoich nie szczędził okrutnik.
Arcybiskup nowogrodzki P im e n szczycił się przez niejaki czas
jego przychylnością. Naraz pada na niego niesprawiedliwe podej­
rzenie. że spiskuje przeciw niemu z królem polskim. Nachodzi
więc z licznem wojskiem r. 1570 Nowogród i przez zemstę mor­
duje 60,000 mieszkańców, świątynie m iasta okrada i w gruzy za­
mienia a arcybiskupa Pim ena błagającego litości dla reszty
mieszkańców lży jako zdrajcę, zbójcę i wilka drapieżnego w ow­
czarni. odziewa go w łachmany, daje do ręki grzechotkę, wsa­
dza na siwego konia i każe go jak błazna po mieście obwozić.
W końcu wskazuje go na dożywotnie wygnanie do T u li2).
*) K a r a m z y n , 1. c. tom V III. str. 8 3 , 8 4 , 8 6 , 87, 88.
*) K a r a m z y u . 1. c. str. 119 nastp.
— 48 —

Następcę Pim ena arcybiskupa L e o n id a s a za to, ze nie


chciał zezwolić na jego czwarty związek m ałżeński, jako prze­
ciwny prawu Kościoła greckiego, zaszywa w skórę niedźwiedzią
i psom porzuca.
Pod takiego tyrana rządam i, trudno więc było spodziewać
się przystąpienia Moskwy do unii religijnej z Rzymem. A prze­
cież była chwila ułudy w tym względzie przynajmniej w Rzy­
mie; bo w Polsce, gdzie lepiej znano Moskwę, na chwile się
nie łudzono.
Iwan Groźny prowadził wojnę ze S te f a n e m B a to ry m .
W ojna ta była w początkach dla wojska polskiego szeregiem zwy-
cięztw; żołnierz polski zagnał się aż pod mury m iasta Moskwy
i napędził strachu Iwanowi, że tron i państwo utraci. W tern
przykrem położeniu zawięzuje Iwan chytrze i podstępnie układy
dyplomatyczne z dworem cesarskim i ze Stolicą Apostolską, obie­
cując schizmę porzucić i z Kościołem zachodnim się połączyć,
byle Stolica Apostolska wyjednała mu pokój u króla polskiego.
Ówczesny Papież G r z e g o r z X III nie domyślający się podstępu,
przychyla się do prośby Iwana i wyznacza r. 1581 zręcznego J e ­
zuitę, A n t o n i e g o P o s s e w i n a jako posła na dwór Batorego
i Iwana. Batory przestrzegł posła papiezkiego o obłudzie cara,
gotów był jednak zawrzeć pokój z Iwanem , byle z tego korzyść
wynikła dla Kościoła. Tym czasem . nim Possewin do obozu cara
dojechał, położenie wojska polskiego, oblegającego silną twierdzę
Pskowską pod "wodzą hetm ana Zamoyskiego stawało się coraz kry-
tyczniejsze. Naprzód słoty jesienne a potem silne mrozy spro­
wadziły wiele chorób w obozie polskim, brakowało prócz tego
piechoty, ponieważ uchwalony pobór wojska leniwie się odbywał,
niedostawało am unicji, a co najsm utniejsza, wojsko oblegające
poczęło się burzyć i myśleć o powrocie do kraju. Litewskie pułki
oświadczyły pisem nie, że opuszczą chorągiew, uważając dalsze pro­
wadzenie oblężenia wśród zimy za niechybną zgubę sw oją1). O tym
stanie rzeczy wiedział doskonale Iwan. Gdy zatem Possewin
z łegacyą polską stanął u niego, ociągał układy, licząc na to,
że każdy dzień zwłoki jem u korzyść a wojsku polskiemu szkodę
nieobliczoną przyniesie. Przyjmował gościnnie Possewina. sam

x) H e jd o n s z te in , Dzieje Poteki. tłum. M. Gliszczyńskiego, "2 tomy,


Petersburg 1857, w tomie 11 od str. 60 nastp., osobliwie str. 79 i 80.
49

mu do stołu usługiw ał, a właściwy interes albo z dnia na dzień


odkładał, albo gdy do niego przystępował, okazywał się twardym
i nieużytym w układach. W początkach roku 1582 zawarty
wreszcie został pokój zwany „ Z a p o ls k im 11 na 10 lat, przynosząc}'
Polsce Inflanty i Połock. Skoro pokój obustronnie podpisano,
zapomniał oczywiście Iwan o swoich obietnicach danych Stolicy
Apostolskiej i Jezuitę z niczem odprawił. A tak ta missya jak
poprzedzające do W asila i Iwana III bez skutku była dla Ko­
ścioła, i sprawy unii na Moskwie ani na krok nie posunęła. Za
to dla Polski była ona prawdziwem dobrodziejstwem, choć histo­
rycy nasi wiedzeni niechęcią ku Stolicy Apostolskiej i zakonowi
Jezuickiemu inaczej ją zwykli osądzać. Hejdensztein sekretarz
królewski, autor pam iętnika o wojnie moskiewskiej świadczy z jed­
nej strony, że gdyby pokój Zapolski nie był przyspieszony, byłoby
wojsko polskie ze sromotą musiało odstąpió od oblężenia Pskowa,
a z drugiej strony przypisuje Possewinowi główną zasługę za­
warcia go na czas1). Lecz wróómy do naszego zadania!
Po nieudaniu się missyi Possewina w sprawie unii Moskwy
z Kościołem zachodnim nie słyszymy przez dość długi czas o no­
wych staraniach Stolicy Apostolskiej w tej mierze. Moskwa zaś
pod rządam i T e o d o r a Iw a n o w ic z a (1584— 1598), syna i na­
stępcy Iwana Groźnego, zdobywa się na krok wielkiej doniosłości
dla zabezpieczenia swej urzędowej cerkwi przed wpływem jakiego­
kolwiek zagranicznego zwierzchnika kościelnego a w gruncie w celu
najzupełniejszego ujarzm ienia onejże. Za panowania Teodora albo
raczej jego chytrego szwagra B o ry s a G o d u n o w a , sprawującego
rządy w imieniu niedołężnego cara, przybył do Moskwy patryarcha
carogrodzki J e r e m i a s z , żebrząc pieniędzy na wybudowanie ka­
tedry w Carogrodzie i na okupienie się sułtanowi. Borys Go­
dunow przyrzekł daó pieniędzy, byle Jerem iasz wyniósł arcy­
biskupa moskiewskiego do godności patryarszej. Nie wiele było
potrzeba namowy, aby chciwego Greka do tego nakłonić. Spełnił
życzenie Godunowa i ówczesnego metropolitę Moskwy, J o b a ob­
wołał patryarcha, z przywilejami reszty wschodnich patryarchów
r. 1589. Metropolicie moskiewskiemu i Kościołowi jego przybyło
tym sposobem godności, ale niestety z godnością obowiązek więk-

l) H e jd e n s z te in , 1. e. str. 77, 78 i 79; i „Czy Jezuici zgubili


Polskę?11 Lwów 1872 str. 259—265.
4
— 50 —

szego służalstwa względem cara, a w m iarę zwiększonego obo­


wiązku służalstw a przybyła nowa zapora do unii. Po swojemu
wyraża tę myśl K aram zyu, pisząc: „Rozumny ustawodawca (t. j.
Godunow) nie nadał przez to duchowieństwu żadnej nowej siły;
zm ienił tylko imię i zostawił patryarelię w zupełnej zależności
od c a ra 1).11
Na tern kończymy nasz rzut oka na stosunki Kościoła mo­
skiewskiego, a wracamy do Kościoła ruskiego.
2. Powiedzieliśmy już, że, gdy m etropolita Iz y d o r , uszedłszy
z więzienia moskiewskiego, złożył w Rzymie godność swoją, Papież
zamianował w jego miejsce m etropolitą kijowskim archim andrytę
G rz e g o rz a . Grzegorz trzydzieści lat sta ł na czele Kościoła
ruskiego i jako gorący zwolennik unii Florenckiej nad jej wpro­
wadzeniem w podwładne sobie dyecezye usilnie pracował. W usi­
łowaniach swych był popierany przez króla K a z im ie r z a J a ­
g ie llo ń c z y k a . Ogół Rusi Naddnieprzańskiej i Ruś Halicka nie
staw iały m u oporu; lecz na wyjątkach nie zbywało. Moskwa na
wskroś schizmatycka nie zaniedbywała podburzać duchowieństwa
i ludu przeciw łączeniu się z Kościołem zachodnim i że nie na-
próżno podburzała, dowód na Danielu, biskupie włodzimierskim;
dowód i w tern, że w żywocie ś. Kazimierza donoszą nam jego
biografowie, iż na ojca swego wpływał, aby schizmatyckich świątyń
chylących się ku upadkowi nie naprawiał, ani nowych nie bu­
dow ał2). Musieli więc czy to na Litwie czy na Rusi pozostać
uporni schizmatycy, kiedy nie znikły schizmatyckie świątynie
i kiedy król znajdował się w potrzebie czy to napraw iania starych,
czy budowania nowych. Najwięcej dawał się uczuć wpływ schiz-
m atycki Moskwy na północy Rusi t. j. w Rzeczypospolitej N o w o ­
g r o d z k ie j i P s k o w s k ie j. Oba te księstwa ze wszystkich ziem
ruskich najbliżej z księstwem Moskiewskiem sąsiadowały i naj­
więcej z niem m iały stosunków politycznych i handlowych. Moskwa
um iała doskonale z tego korzystać; nietylko politycznie czyniła je
zwolna coraz zależniejszemi od siebie, lecz także pod względem
religijnym odszczepieństwem swojem je zarażała. Izydor jadąc do
Moskwy po soborze florenckim darem nie wzywał w ła d y k ę P s k ó w -

x) K a r a m z y n , 1. c. tom IX , str. 182— 188.


s) Ks. S k a r g a w Żywocie ś. K a zim ierza pod d .4 marca, S t e b e ls k i,
1. c. str. 45 w uwadze, i M iscellanea Kojalowicza, Wilno 1650, str. 46.
- 51 —

sk ie g o do przystąpienia do unii; również skłaniał się wówczas


a r c y b i s k u p N o w o g ro d z k i więcej ku Moskwie, aniżeli ku Ki-
jowu. W r. 1471 chciał się Nowogród otrząść z jarzm a moskiew­
skiego, oddaó pod opiekę Kazimierza Jagiellończyka i wrócić do
posłuszeństwa m etropolity kijowskiego, zjednoczonego z Rzymem.
Sławna M a r ta B o re c k a , wdowa po Izaku Boreckim, posadniku
t. j. najwyższym dygnitarzu Rzeczypospolitej dała pierwsze hasło,
a poparł ją w tem popularny zakonnik Nowogrodzki P irn e n . Naj­
znakomitsi dostojnicy Rzeczypospolitej podpisali i wręczyli Kazi­
mierzowi Jagiellończykowi akt wierności, i k r ó l K a z im ie r z ty­
tułow ał się już „ p a n e m N o w o g ro d u W i e l k i e g o 11; gdy naraz
Iw a n I I I , posiłkowany przez Pskowian, obiegł Nowogród, zm usił
Nowogrodzian do posłuszeństwa, część znaczniejszych bojarów
przesiedlił w głąb Moskwy, i pojm ał w niewolę M artę Borecką.
Gdzie i kiedy M arta um arła, niewiadomo. B yła podobno w jakim ś
klasztorze żeńskim zamkniętą do końca życia1). Od upadku Nowo­
grodu nie było co myśleć o powrocie rzeczypospolitej do unii.
Ale czy przynajmniej reszta Rusi trw ała rzeczywiście w unii po
śmierci m etropolity Grzegorza II , t. j. po r. 1479? Karamzyn
przeczy tem u, opierając się na fakcie, źe następca Grzegorza M i-
z a e l D ru c k i, były biskup Smoleński (od r. 1454) żądał zatwier­
dzenia swej godności u patryarchy carogrodzkiego i że w jego
ślady poszli późniejsi metropolici kijowscy. F ak t przez K aram -
zyna podany je st prawdziwym; lecz twierdzenie na nim oparte nie
ze wszystkiem słuszne! Unia florencka nie wymagała wcale od
Kościoła ruskiego zerwania z patryarchą carogrodzkim stósunków
hierarchicznych, ponieważ sam patryarcha do unii przystąpił.
Prawda, że po upadku Konstantynopola zdobywcy jego schizmę
protegowali, patryarchów unickich nie cierpieli, ich wypędzali
i stolicę patryarszą powierzali schizmatykom; mimo to zdarzali
się i potem jeszcze niekiedy patryarchowie usposobienia unickiego.
K tóry z narzuconych przez sułtana patryarchów był wrogiem unii,
o tem mogli Rusini przez czas niejaki nie wiedzieć, i w chwili
takiej niewiadomości do Carogrodu się odnieść. Samo więc uda­
wanie się nowo obranych metropolitów kijowskich do patryarchów
carogrodzkich po aprobacyą nie koniecznie dowodzi w pierwszych

1) Karamzyn napisał piękną powieść historyczną: M arta Borecka, czyli


Upadek Nowogrodu przełożoną przez Leona Rogalskiego na język polski.
— 52 —

czasach po soborze florenckim ich apostazyi od jedności Kościoła-,


zwłaszcza, że posiadamy dość wyraźne dowody łączności z Rzymem
tak m etropolity Mizaela Druckiego jak niektórych z pierwszych
jego następców: J o n a s z a H le z n y , M a k a re g o i J ó z e f a S o łta n a .
M iz a e l D r u c k i wysłał np. do Papieża Sykstusa IV r. 1476
świetne poselstwo z listem podpisanym przez kilku archim andry-
tów, książąt i dostojników księstwa Litewskiego, by oświadczyć
wierność Stolicy Apostolskiej, i prosić Papieża o pozwolenie ob­
chodzenia w Kościele ruskim odpustu jubileuszowego, który roku
poprzedniego w Kościele zachodnim się odprawił. Jakoż w roku
następnym Ruś z wielką uroczystością na dostąpienie tego od­
pustu się gotow ała1). O J o n a s z u H le z n ie wiemy, że w bardzo
zażyłych zostawał stosunkach z królem Kazimierzem Jagielloń­
czykiem, co samo dostatecznie świadczy, że nie mógł być wrogiem
u n ii2). M a k a ry należał do tych, którzy r. 1476 wespół z me­
tropolitą Mizaelem położyli imię swoje pod adres do Sykstusa IV
z oświadczeniem jedności z Kościołem rzym skim 3). W reszcie
J ó z e fo w i S o łta n o w i, potomkowi starej szlacheckiej litewskiej
rodziny dają świadectwo prowowierności sami wrogowie unii, na­
zywając go „Łacinnikiem“, dla tego że z łacinnikam i w zgodzie
żył i w jedności. Nie możemy jednak zamilczeć, że Sołtan obej­
mując stolicę m etropolitalną wahał się w pierwszej chwili, za
czem się m a oświadczyć: czy za unią, czy za schizmą, a to z przy­
czyny, że łacińscy biskupi lud unicki przeciągali do obrzędu ła ­
cińskiego, tłum acząc mu, że po soborze florenckim obojętną jest
rzeczą, do jakiego kto obrzędu należy. Pokazuje się to z odpo­
wiedzi, jaką przysłał Sołtanowi patryarcha carogrodzki N ifo n na
jego zapytanie, co ma sądzić o unii florenckiej.
Nifon upomina go, aby trw ał w unii, ponieważ sobór flo­
rencki jest prawdziwie ekumenicznym soborem, i tylko niektórzy

x) S te b e ls fe i, 1. o. str. 3o nastp ., K u lc z y ń s k i , 1. c. str. 124, n. 32,


i M iscellanea Kojałowicza, 1. c.
s) S t e b e l s k i , 1. c. str. 41. K u l c z y ń s k i , str. 124, n. 34, i M iscel­
lanea Kojałowicza str. 47.
•’ ) Makary został przez Tatarów perekopskich, jadąc do Kijowa, we wsi
Skryholowy zaskoczony i za wyznanie wiary ścięty. Ciało jego spoczywa
w Kijowie w grobie marmurowym w cerkwi m etropolitalnej, por. L e o n a
K re w z y Obronę jedności cerkiew nej, Wilno r. 1617, na str. 64; K u lc z y ń ­
s k i e g o , 1. c. str. 125, i S t e b e l s k i e g o , 1. c. str. 47 w uwadze.
- 53 —

niespokojni księża z nienawiści do łacinników uznać go nie chcą.


Odstępstwo od unii florenckiej, powiada, jest głównym powodem
nieszczęść, które na Kościół grecki spadły. Radzi mu przeto,
aby z łacinnikam i swej ojczyzny zachował zgodę i pokój, ażeby
w kościołach ich razem z nimi się m odlił, i nabożeństwo u nich
odprawiał, lecz w swoim obrzędzie, gdyż ojcowie ich nie prędzej
unię florencką podpisali, aż im zaręczono, że obrzędy wschodnie
nie będą naruszone1).
L ist patryarchy najlepszy odniósł skutek. M etropolita zgłosił
się niebawem do Papieża Aleksandra VI (r. 1500) z gotowością
przyjęcia unii florenckiej i uznania go głową całego Kościoła.
Papież zgromił go naprzód, że poważył się zostać m etropolitą
ruskim bez jego wiedzy i upoważnienia, i nie prędzej chciał go
w jego godności uznać, dopókiby poprzednio z nieprawnie po­
siadanej nie zrezygnował. Pojednawszy się z Kościołem rozwinął
Sołtan nadzwyczajną gorliwość około utwierdzenia i rozszerzenia
unii na Rusi. Jeździł od m iasta do m iasta skłaniać ducho­
wieństwo i książąt do jedności z Rzymem, dowodząc wszystkim,
że Papież je st głową całego chrześcijaństwa, że jedna powinna
być owczarnia i jeden pasterz. By zaś zreformować obyczaje du­
chowieństwa i usunąć szkodliwy wpływ osób świeckich z cerkwi,
zwołał r. 1510 s y n o d p r o w in c y o n a ln y do W i l n a 2).
3. Prawdziwem nieszczęściem dla Kościoła ruskiego było,
że A le k s a n d e r J a g i e l l o ń c z y k W. książę Litewski, a od roku
1501— 1506 król polski ożenił się z H e le n ą moskiewką i schizma-
tyczką, córką Iwana III. Aleksander sądził, że przez to m ał­
żeństwo okupi sobie spokój od strony Moskwy na Litwie, — tym ­
czasem chytry car znalazł właśnie w małżeństwie córki swej
z Aleksandrem nowe powody do zaczepki Litwy. W ydając córkę
za królewicza polskiego, zastrzegł sobie, że mąż nie będzie jej
zmuszał do zmiany religii, że pozwoli jej mieć na dworze własne
prawosławne duchowieństwo, że jej wystawi cerkiew prawosławną,

0 L eo n K r e w z a , 1. c. str. 64; S t e b e l s k i, 1, c. str. 48 i 49; K u ­


le s z a , W iara pra w o sła w n a , Wilno 1704, str. 186; K u lc z y ń s k i, 1. c. str.
125; T lie in e r , Neueste Zustaende, str. 62 w uwadze, w ostatniem miejscu
jest ten list in extenso w języku łacińskim przytoczony; i P rzegląd Po­
zn ań ski. r. 1863, pierwsze półrocze, str. 133.
2) S t e b e l s k i, 1. c.; K u lc z y ń s k i, 1. c ., a mianowicie T h e in e r ,
M onum enta Poloniae, tom U , str. 280 , 281, 283.
— 54 —

i źe w jej otoczeniu będą się mogły znajdować osoby prawosławnej


wiary1). Aleksander przystał na to wszystko i u Papieża wyjednał
sobie dyspensę na małżeństwo z Heleną. Jeden tylko warunek
postawił Papież, udzielając dyspensę, źe królewicz będzie się starał
zapoznać żonę swoją z prawdami wiary katolickie], ażeby oświe­
cona sama porzuciła swe błędy. Królewicz włożył ten trud na
biskupa wileńskiego i arcybiskupa Sołtana. Helena nie złe miała
serce i może, gdyby od siebie samej była zależała, nie byłaby
się opierała przyjęciu wiary katolickiej. Przez wzgląd na ojca
pozostała do końca życia zagorzałą schizmatyczką. Mąż też wi­
dząc, że wszystkie starania, aby ją od schizmy odwieść, na nic
się nie zdadzą, prosił Papieża, aby go od wyżej wspomnianego
warunku uwolnił2). Mimo to żalił i skarżył się wciąż Iwan, że
córkę jego zmuszają na dworze polskim do odstąpienia cerkwi
prawosławnej, i, mszcząc się za ten urojony gwałt, nachodził
kraje litewskie i po kawale je odrywał. Nic nie pomogło, że
własna córka jego, najmocniej temu przeczyła, jakoby ktokolwiek
na dworze polskim odbierał wolność jej sumieniu; napróżno zarę­
czała ojcu, że jest najswobodniejszą w wykonywaniu swych obo­
wiązków religijnych, źe może dowolnie służyć Bogu podług zwy­
czaju i ustaw greckiej cerkwi, że ci, co mu przeciwnie donoszą,
okłamują go, i napróżno błagała go, aby zaprzestał niesprawiedli­
wego krwi rozlewu; — car wciąż przy swojem się upierał i jeszcze
córkę łajał, że śmiała mu tak pisać i męża uniewinniać8). Równo­
cześnie, kiedy car takie skargi wywodził na rzekomy ucisk reli­
gijny córki swej, uwijały się w W ilnie, gdzie Helena z mężem
mieszkała, całe roje popów i dyaków z Moskwy przysłanych i ma­
jących tu kilka cerkwi do odprawiania swego nabożeństwa, przez
których Iwan pod osłoną córki prowadził na wielką skalę schizma-
tycką propagandę na Litwie i Rusi. Helena mając przytem
z łaski męża znaczne dochody, obracała je w wielkiej części na
budowanie cerkwi i monastyrów schizmatyckich. Co ważniejsza,
obsadzała parafie swoimi popami a dyecezye biskupami. Mąż po­
zwalał jej na wszystko, i równej pobłażliwości doznawała po
śmierci męża ze strony brata jego Z y g m u n t a I, czyli Starego.
3) H e r b e r s ta in , R erum Moscociticarum Comment a n i , str. 12.
2) R a y n a ld u s . A nnales, ad a. 1505, n. 31.
3) Przegląd Poznański, 1. c. str. 137 nastp. Są tu listy Iwana i He­
leny. S te b e ls k i, 1. e. str. 44 nastp.
Na uwieńczenie swej propagandy wyprosiła w końcu u Zygmunta
nominacyą na m etropolitę kijowskiego jednego ze swycli kapelanów
na imię J o n a s z a , zaciętego scliizm atyka1).
Rzecz n aturalna, że w tych warunkach unia na Rusi znowu
coraz więcej się zacierała, i że od Jonasza przeważa w Kościele
ruskim stanowczo prąd schizm atycki2). Jonasz, stanąwszy u szczytu
władzy, szczepił schizmę hez wszelkiej przeszkody, rozsełając po
parafiach popów, którzy z nim jednako myśleli. Nie lepsi hyli
następcy jego, już to najjawniejszą zagorzałością schizmatycką,
już też takiem nieuctwem się odznaczający: jak B ie lk ie w ic z
(od r. 1556), P r o ta s o w ic z (od r. 1568) i K u c z a (od r. 1577),
że ledwie czytaó umieli i sami, w co wierzyó, nie wiedzieli. Z na­
czelnych pasterzy łatw y wniosek na duchowieństwo niższe. Było
ono ciemne, o służbę Bożą niedbałe i albo wprost schizmatyekie,
albo na unią obojętne. Probostwa zaczęły przechodzió z ojca na
syna bez względu na to, jakim był ten Syn, czy zdolny do spra­
wowania powinności pasterskich czy nie. Biskupi zdziercy potwier­
dzali każdego, co im się dobrze opłacił. A nawet i to nadużycie
wkradło się w XYI wieku do cerkwi ruskiej przy ogólnym bez-
rządzie, że panowie i książęta ruscy nie pytając o biskupów sami
probostwa obsadzali i co gorsza m ajątki klasztorne, fundowane
kiedyś przez swych przodków, swoim dworakom, osobom świeckim,
rozdawali. Częstokroó zdarzało się, że dziedzic za długi osobiste
m ajątek kościelny swego patronatu u wierzycieli zastawiał. Doszło
do tego, że zamożniejsi książęta, jak książęta Ostrogscy dowolnie
szafowali b is k u p s tw a m i ruskiem i i rozdawali je , komu chcieli.
Ztąd wynikło, że nieraz istni zbrodniarze, ludzie gwałcący jawnie
prawa Boże i kościelne dostawali się na najwyższe cerkiewne god­
ności ruskie! Oto! do czego Ruś w krótkim czasie przyszła, po­
rzuciwszy unią i odstąpiwszy Stolicy Apostolskiej 3).
Do upadku unii na Rusi w XVI wieku przyczyniły się także
oprócz wpływów moskiewskich carówny Heleny, jej popów, bisku­
pów i archimandrytów, przez nią na Rusi osadzonych, w nie małym
stopniu w tenże czas przypadające rozdwojenia w Kościele zachod-

*) L e o n K r e w z a , 1. c. str. 65, K u l c z y ń s k i . 1. c. str. 125 i 126,


i Miscellanea Kojalowicza, str. 48.
-) E a y n a l d u s , Annales ad a. 1514, n. 68—87; i T h e i n e r , Neueste
Zustaende, str. 66 i 67.
s) Przegląd Poznański, r. 1863, półr. I I , str. 1—13.
~ 50 —

nim , herezye L u tra, Kalwina i Socyna mające w Polsce i na


Litwie od samego początku mnogich zwolenników, a wszędzie po­
wagę Stolicy Apostolskiej najmocniej podkopujące. Widok tego
smutnego stanu Kościoła zachodniego nie oddziaływał zaiste ko­
rzystnie na Kościół ruski. Do tego dodać trzeba, że królowie
polscy: Z y g m u n t I i Z y g m u n t A u g u s t obojętnie patrzali
na wzmagającą się schizmę na K usi1) i że Stolica Apostolska, aż
nazbyt walką ze świeżo powstałemi herezyami w Niemczech
i w Szwajcaryi zajęta, nie m iała czasu zwrócić uwagi na to, co
się w Kościele ruskim działo. Dopiero, gdy za rządów S t e ­
f a n a B a t o r e g o a jeszcze więcej Z y g m u n t a I I I Kościół łaciński
w Polsce zaczął pod wpływem świeżo sprowadzonego z a k o n u J e ­
z u i t ó w odradzać się i na zewnątrz wzmacniać przez powrót na
swoje łono większej części rodzin za Zygm unta A ugusta odpadłych;
tedy i Kościół ruski, pobudzony przykładem siostrzycy, pomyślał
0 powstaniu ze swego upadku.
4. R eakcja przeciw złem u w Kościele ruskim wyszła z in-
stytucyi na oko niepozornej t. j. z b r a c t w , urządzonych na wzór
tegoż rodzaju stowarzyszeń w Kościele łacińskim istniejących.
Z początku wytknęły sobie te bractw a, zawięzujące się przy cerk­
wiach osobliwie po m iastach, dosyć szczupły zakres działania: ra ­
dziły o potrzebach nabożeństwa i o m iłosiernych uczynkach chrze­
ścijańskich. Później król Zygm unt II I zatwierdzając je i nadając
im rozmaite przywileje już wymienia następujące zajęcia, wcho­
dzące w obręb ich czynności: „mają księży utrzymywać, zbierać
jałm użny, budować i naprawiać cerkwie, księgi wydawać, ludzi
uczonych żywić, o śpiewaków się starać, księgi po grecku, po
słowiańsku i po polsku drukować41. Jednem słowem całe życie
religijne i duchowne Rusi z czasem w tych bractwach się skupiło
1 przez nie Kościół ruski od poniżającego go jarzm a świeckich
uwolniony z o sta ł2). Odradzając się duchowo i moralnie przygo­
towywał się równocześnie Kościół n a Rusi do powrotu do unii.
Okoliczności zewnętrzne przyspieszyły ten zwrot. Car I w a n IY
udawał przed Stolicą Apostolską, jakeśm y wyżej o tern słyszeli,
że pragnie zwierzchnictwo jej uznać, i r. 1581 żądał poselstwa
papiezkiego tak dla pośrednictwa w zawarciu pokoju ze Stefanem

l) Miscellanea Kojalowicza, str. 48 i 49.


*) Przegląd Poznański, 1. c. str. 15 nastp
Batorym jak dla bliższego porozumienia się co do warunków, pod
jakiem iby zjednoczenie się jego Kościoła z Rzymskim miało na­
stąpić. Rzecz to była w całej Polce i Rusi znana. P o s s e w in ,
poseł papiezki do cara, bawił dłuższy czas w W ilnie, przypominał
Rusinom , że ojcowie ich kiedyś unią florencką przyjęli byli, za­
chęcał duchowieństwo łacińskie polskie na Litwie do wydawania
książek oświecających o unii, i radził z Moskwy Papieżowi G r z e ­
g o rz o w i X III, aby wydał do episkopatu ruskiego brewe wzywa­
jące go do porzucenia odszczepieństwax). „Bez nawrócenia się
R usi, pisał Possewin, nie da się przeprowadzić nawrócenie Moskwy11.
Pierwszym z pisarzy polskich, który na schizmę z całą siłą
wiary, rozumu i nauki uderzył i sta ł się przywódzcą wielu na-
śladowników, był nasz złotousty ks. P i o t r S k a rg a . W początku
r. 1577 wydał w W ilnie ważne dzieło: „O je d n o ś c i K o ś c io ła
B o ż e g o p o d je d n y m P a s t e r z e m i o G re c k ie m od t e j j e d ­
n o ś c i o d s t ą p i e n i u z p r z e s t r o g ą i u p o m in a n ie m do n a r o ­
dów R u s k ic h p rz y G re k a c h s to ją c y c h .1' W pierwszej części
wykłada Rusinom, że zbawienie tylko w kościelnej jedności byó
może i tłomaczy im znamiona prawdziwego Kościoła. W drugiej
części opowiada odszczepienie się Greków od jedności i wykazuje
przyczyny tego odszczepieństwa. W trzeciej części daje przestrogę
i upomnienie Rusinom, aby się z Kościołem ś. i Stolicą rzymską
zjednoczyli. Dzieło całe wymownie i przekonywająco napisane.
Dziwnie rzewny jest apostrof jeden ku końcowi trzeciej części
wprowadzający Greków z przemówieniem do Rusinów, aby ich do
unii pobudzić: „W y ostatki Kościoła Greckiego, którzyście uszli
ręki Turczyna okrutnego, nie naśladujcie grzechów naszych i od­
szczepieństwa naszego, dla którego nas dał Pan Bóg w taką nie­
wolę jako widzicie! Nie bądźcie tak uporni ani hardzi, jakośmy
b y li!... Lepiej Chrystusowego Nam iestnika na wolnej służbie
Bożej słuchać, aniżeli w tej niewoli pohańcowi się kłaniać.
P atrzcie, jako teraz u nas cześć Chrystusowa zdeptana jest: juź
teraz nie masz między nami ani króla, ani pana, ani proroka,
ani doktora, ani uczonego w zakonie: u Łacińńików na zachodzie
wszystko zostało. Tam oko swoje obracajcie, gdzie się chwała

’) A n t P o s s e v i n i, S. J.. Moscovia, str. 11: „ M axim i ponderis


futurum sit ad Moscoriani eon ertendam , si Episcopi sice Vladicae Regiae
R ussiae sese ad Catholicam eeclesiam aggregarent; p ro p ter ea etc.“ — por.
takie str. 10.
— 58 —

Boża przeniosła, gdzie nabożeństwo i nauka i królestwo C hrystu­


sowe kwitnie i gdzie głowa, tam niech będą członki; gdzie ciało,
tam jako orłowie lećcie. Idźcie, mówi stolica carogrodzka, sy­
nowie tam , gdzie się błogosławieństwo chrześcijańskie przeniosło,
gdzie zawżdy trw ało a nigdy się nie m ieniło; jam już m atka po­
rzucona, wzięłam za grzechy moje dwoje karanie, owdowiałość
i niepłodność; już uschły piersi moje, karm ić was i wychować
nauką zbawienną nie mogę111). Skarga dedykował dzieło swoje
księciu K onstantem u O strogskiem u, najpierwszemu magnatowi na
Rusi i opiekunowi cerkwi ruskiej. Książe własnym kosztem spro­
wadzał uczonych z G recji dla podniesienia oświaty między R u­
sinam i, utrzym ywał dla nich szkołę i drukarnią w Ostrogu i choć
był schizmatykiem, zdawał się przez niejaki czas szczerze pragnąć
zjednoczenia z Rzymem, widząc, jak zgubną była dla cerkwi ru ­
skiej łączność z Carogrodem. Kiedy więc zacieklej si schizmatycy
na Rusi dzieło Skargi wykupywali i tępili, książę Ostrogski cie­
szył się z jego ukazania, dla tego, że oświecało proste um ysły
i wywołało polemikę naukową, a tern samem przyczyniło się do
rozbudzenia uśpionego życia umysłowego w cerkwi i torowało drogę
do unii.
Opatrznem zrządzeniem Bożem zaszedł krótko potem na Rusi
wypadek, który ostatecznie zdecydował cerkiew ruską do wypo­
wiedzenia posłuszeństwa patryarsze carogrodzkiemu a poddania się
Papieżowi. Znany nam już patryarcha carogrodzki J e r e m ia s z ,
wracając z Moskwy, gdzie za grube pieniądze metropolicie mo­
skiewskiemu Jobowi dał godność patryarszą, wstąpił po drodze
na Ruś do Kijowa, żądając od biskupów niskich, aby mu się
także opłacili i przyłożyli do wybudowania nowej świątyni patry-
archalnej w Carogrodzie. Za pobytu swego w Kijowie świetnie
był podejmowany a jeszcze hojniej pieniędzmi opatrzony przez
króla Zygm unta II I , przez książąt i panów litewskich i ruskich.
Sam wojewoda Ja n Zamoyski dał mu 2000 czerwonych złotych,
co na owe czasy nie lada było sumą. Jednę przysługę wyświad­
czył Jerem iasz Kościołowi ruskiem u za pobytu swego w Kijowie,
że na przedstawienie Zygm unta I I I złożył z dostojności gorszącego
życia m etropolitę O n e z y fo ra D z i c w o c z k ę 2) i mianował w jego
’) Piotr Skarga i jego wiek, Kraków 1868, wyd. drugie, tom 1, str.
287 nastp.
3) Przegląd P oznański,1. c. str. 11; T h e i n e r , N eutste Zustdnde, str. 96-
— 59 —

miejsce zgodnie z życzeniem króla M ic h a ła R ahozę. Ale Ra-


hoza m iał mu za to i za podróż do Kijowa zapłacić 14,000 czer­
wonych złotych. W pierwszej chwili wymawiał się niemożnością.
Patryarcha zgodził się na poczekanie, gdy zaś miesiąc po mie­
siącu upływał a metropolita kijowski pieniędzy nie przysełał, po­
groził mu patryarcha, że go pozbawi godności. Metropolicie sprzy­
krzyła się ta natarczywość i nienasycone zdzierstwo; postanowił
przeto raz na zawsze zerwać z Carogrodem dbającym od wieków
nie o prawdziwe dobro cerkwi, lecz o kieszeń swoją. Wezwał r.
1590 wszystkich biskupów polskiej Rusi na synod do B rz e śc ia
L ite w s k ie g o , przedłożył im sprawę i zapytał ich, kogo Ruś,
mając na oku dobro swoje, nadal winna słuchać, czy patryarchę
carogrodzkiego, czy nowego patryaehę w Moskwie, czy też patry­
archę albo raczej Papieża rzymskiego? Zgromadzeni na synod
biskupi postanowili jednomyślnie wznowić unię florencką, złączyć
się z Kościołem rzymskim i wypowiedzieć posłuszeństwo patryarsze
carogrodzkiemu. Skutkiem tak pomyślnej deklaracyi episkopatu
przybrał sobie metropolita najznakomitszego z biskupów ruskich
H ip a c eg o P o c ie ja , biskupa włodzimierskiego, objeżdżał z nim
szlachtę ruską, aby stan świecki do zamierzonego dzieła przygo­
tować, zwoływał zjazdy do L u b lin a i Lwowa, zgromadzał niższe
duchowieństwo, w synodach udziału mieć nie mogące, i objaśniał
mu ustawy synodu florenckiego i tradycye cerkwi ruskiej. W tych
objazdach nie pominął naturalnie k s ię c ia K o n s ta n te g o O s tro g -
sk ie g o , znając potęgę jego wpływu między szlachtą i duchowień­
stwem. Książe z całej duszy pochwalił zamiary metropolity i bi­
skupa Pocieja i przyrzekł sam czynny wziąść udział w dokonaniu
dzieła1). Skoro o tem wieści doszły do patryarchy Jeremiasza
w Carogrodzie, rozesłał na Ruś listy potępiające synod Brzeski,
a Rahozę odsądził od metropolii i jedności cerkiewnej, i jako od­
ciętemu od owczarni kazał odmówić mu posłuszeństwa. Listy
patryarchy nie uczyniły na Rusinach wrażenia i przeciwnie to
sprawiły, że episkopat wyraził metropolicie w licznych adresach
zaręczenie wierności i prosił go o nowy synod do Brześcia dla
spełnienia tego, co poprzedzający postanowił był, a Z y g m u n t a

*) Por. List księcia do biskupa Hipacego Pocieja, znajdujący się w „Obro­


nie jedności ecrkicimej“ L eona Krewzy, str. 96 nastp., i por. w Dodatku
Dokument pod Kr. I,
— 60 —

I I I błag ał o poparcie powagą swą sprawy synodu i unii. Zyg­


m unt wyznaczył na synod duchownych i świeckich posłów. Z du­
chowieństwa reprezentowali go: prym as Karnkowski. arcybiskup
Solikowski ze Lwowa i biskupi łacińscy z Lucka i Chełmu.
W grudniu (2go) r. 1594 zaczął się sy n o d B rz e s k i. Wszyscy
biskupi ruscy, obecni na nim , oświadczyli się za wznowieniem
unii florenckiej i postanowili wysłaó w deputacyi do Rzymu dwóch
dwóch najświatlejszych z pośród siebie biskupów i najgorliwszych
promotorów unii: C y r y l a T e r l e c k i e g o , biskupa ostrogsko-łu-
ckiego i H i p a c e g o P o c i e j a , biskupa włodzimiersko-brzeskiego
z aktem poddania się Stolicy Apostolskiej i z prośbą o przyjęcie
do jedności kościelnej.
W arunki, pod którem i oświadczyli swą gotowość przystąpienia
do jedności z Kościołem rzymskim były datowane z dnia 1 czerwca
podług starego kalendarza i są następujące:
„W nauce o pochodzeniu Ducha ś. m a im być wolno trzym ać
się dawnego sposobu mówienia w Kościele greckim, mianowicie,
że Duch ś. pochodzi od jednego początku t. j. od Ojca jakoby ze
źródła przez Syna.
Całe nabożeństwo odbywać się będzie wedle wschodniego zwy­
czaju, a w szczególności zachowane będą trzy liturgie: ś. Bazy­
lego, ś. Chryzostoma i ś. Epifaniusza, i to nie w innym jak ru ­
skim języku.
Sakram ent Ciała i Krwi Pańskiej będzie nadal udzielany pod
dwiema postaciami.
Sakram ent chrztu i jego forma pozostaną niezmienione.
O czyśćcu nie chcą wszczynać żadnego sporu, lecz pragną
w tej mierze przez Kościół być pouczonymi.
Przyrzekają, jeśli inaczej być nie może. przyjąć nowy kalen­
darz (Gregoryański) z tern zastrzeżeniem , że nietkniętym będzie
ich sposób obchodzenia W ielkanocy i że inne właściwe im święta,
jak święto Bohozjawlenia (dnia 6 stycznia) naruszone nie zostaną.
W ym awiają sobie, aby ich nie zmuszano do procesyi Bożego
C iała, do poświęcania ognia w wielką sobotę i do innych cere­
monii, których dotąd nie praktykowali.
Małżeństwa kapłanów m ają pozostać z wyjątkiem dwu-
żeństwa.
M etropolia, biskupstwa i inne godności duchowne tylko R u­
sinom obrządku wschodniego dawane będą i to nie inaczej jak
przez wybór króla z pomiędzy czterech przez episkopat sobie przed­
stawionych kandydatów. Biskupi wyświęcani będą podług dawnego
zwyczaju przez metropolitę bez poprzedzającej prekonizacyi rzym­
skiej; jedynie m etropolita nowo obrany będzie obowiązanym udaó
się do Rzymu po otrzymanie sakry, a gdyby nowo obrany był już
biskupem, złoży tylko przysięgę wierności Papieżowi w obec arcy­
biskupa gnieźnieńskiego jako prymasa.
Dalej p r o s z ą , a ż e b y wraz z m etropolitą na równi z bisku­
pami łaeióskiem i p r z y p u s z c z a n i b y li do s e n a tu ; albowiem
jako zjednoczeni z Kościołem rzymskim mają tę samą godnośó
i charakter co oni; nadto gdy będą wykonywali przysięgę w se­
nacie, żaden z nich o rozdwojeniu i niezgodzie nie pomyśli.
Jeśliby jakie ekskomuniki lub tym podobne groźby od ludzi
burzliwych z Grecyi nadeszły, proszą, aby król tego nie dopuszczał.
Równie usilnie proszą, aby przeciwnym unii archim andrytom i bi­
skupom nie pozwalał funkeyi duchownych sprawo wad, ani mnichom
greckim w dyecezyach ruskich przebywać; inaczej unia skutku nie
osiągnie. Dodają przy tern, aby unitom nie było wolno przechodzić
na obrządek łaciński.
M ałżeństwa między wyznaniami obrządku wschodniego i za­
chodniego będą dozwolone.
Po śmierci m etropolity lub biskupa starostowie nie mają
prawa mięszać się do adm inistracyi dóbr biskupich, lecz kapituła
katedralna dobrami tem i zarządzać będzie.
Archim andryci, hegumeni i czerncy podlegać będą jurysdykcyi
biskupiej wedle dawnego zwyczaju.
Na trybunały koronne ma im służyć prawo dwóch depu­
tatów wysełać podobnie jak biskupom łacińskim.
Archim andryci, przełożeni klasztorów, presbyterzy i inni du­
chowni tego samego poszanowania będą używali i tych samych
wolności, co duchowieństwo łacińskie, mianowicie przysługiwać
im będą prerogatywy przyznane kiedyś Kościołowi ruskiem u przez
W ładysława W arneńczyka, i nie będą pociągani do podatków z be-
neficyów kościelnych.
Proszą, aby im nie broniono w W. piątek dzwonić ani też
wedle ich dawnego zwyczaju N. Sakram ent do chorych proce-
syonalnie nosić.
Kościoły i klasztory ich nie m ają być zamieniane na łacińskie,
a gdyby kto jaki kościół ruski zburzył, ma go odbudować.
— 62 —

Bractwa ustanowione kiedyś przez patryarchów a przez królów


polskich zatwierdzone zwłaszcza w W ilnie, Lwowie, Brześciu i na
innych miejscach i przynoszące nie m ały Kościołowi pożytek,
gdy przyjm ą unią, zależeó będą od m etropolity i biskupów swych
dyeeezyi.
Ma być wolno biskupom ruskim zakładać sem inarya i inne
szkoły dla języka greckiego i słowiańskiego, i mieć swoje dru­
karnie.
Gdyby kto należący do obrządku greckiego został przez swego
biskupa ekskomunikowanym, m a również przez biskupów łaciń­
skich za ekskomunikowanego być uważany i na obrządek łaciński
nie przyjmowany.
Gdyby reszta biskupów wschodnich z czasem do jedności
z Kościołem rzymskim przystąpiła i później cały Kościół wschodni
postanowił jakie zmiany w obrzędach, chcą w tych zmianach
mieć udział.
Ponieważ niektórzy Kusini udali się do Grecyi, aby tam
uzyskawszy jaki urząd duchowny przywłaszczać sobie po powrocie
do kraju jurysdykcyą nad episkopatem, proszą biskupi ruscy króla,
aby im do kraju powrotu nie dozwalał111).
W arunki te zostały tak Papieżowi Klemensowi V III jak kró­
lowi Zygmuntowi II I wręczone, ponieważ od jednego i drugiego
spełnienie ich zależało.
Do Papieża wysłali nadto akt poddania się, datowany z dnia
12 czerwca 1595.
Powiadają w nim między innem i, że zawsze pragnęli żyć
w zgodzie i jedności z Kościołem rzymskim i że spodziewali się
wciąż, iż przełożeni ich, t. j. patryarchowie carogrodzcy obmyślą
sposób odpowiedni do przywrócenia tej wszystkim pożądanej jed­
ności; gdy jednak ci nadzieję ich zawiedli, przeto uważają za
swój obowiązek pierwszy krok uczynić2). Na tym akcie podpisani
są nawet B a ła b a n , biskup lwowski i K o p y s te ń s k i, biskup prze­
myski, późniejsi przeciwnicy unii.
Między pierwszym a tym drugim zjazdem biskupów' ruskich
w Brześciu dość długi czas upłynął, gdyż m etropolita, człowiek

l) S te b e ls k i, 1. c. str. 106—109 w uwadze; T h e in e r , M onumentu


Poloniae, tom III, str. 232—237.
*) T lie in e r, Monumentu Poloniae, 1. c. str. 237.
— 63 —

słaby i bez wyższego wykształcenia, ulegając wpływowi księcia


Ostrogskiego, który po pierwszym zapale do unii prędko się do
niej zniechęcił i s ta ł się najzaciętszym jej wrogiem, zaczął się
wahać z przystąpieniem do niej, i trzeba było użyć Terleckiemu
i Pociejowi nie mało starania i wymowy, aby go wreszcie z jego
chwiejności wyrwać i do działania w myśl unii pobudzić. Księcia
Konstantego Ostrogskiego odwiedli od pierwotnych dobrych wzglę­
dem unii chęci Grek schizmatyk N ic e fo r (Nikifor) i Aryanin
B r o ń s k i, przebywający na dworze jego i używający u niego wiel­
kiego zaufania. Przyszło im zresztą tern łatwiej dumę księcia
przeciw promotorom unii podrażnić, że dzieło bez niego się doko­
nywało, a on pragnął sam mieć główną onegoż zasługę, i oso­
biście o warunki unii z Papieżem bez biskupów chciał się układać1).
Posłowie synodu Brzeskiego stanęli w Rzymie jeszcze w ciągu
r. 1595 za rządów Papieża Klem ensa V III. Z jaką radością przy­
jęci zostali w Rzymie, gdy się dowiedziano o celu ich poselstwa,
najlepiej to wypowiadają listy Papieża tak do biskupów ruskich
z powodu ich przystąpienia do unii jak do króla Zygm unta III
p isan e2). Papież żadnych trudności nie czynił w przyjęciu wa­
runków, jakie mu episkopat ruski przez Pocieja i Terleckiego po­
staw ił i najzupełniej pozwolił na odprawianie nabożeństwa i spra­
wowanie Sakramentów śś. wedle ich dawnych obrzędów, o ile się
takowe prawdom wiary nie sprzeciwiały. W skutek tego złożyli
Hipacy Pociej i Cyryl Terlecki w swojem i całego episkopatu
im ieniu w obec Papieża i całego ś. kollegium kardynalskiego
w pałacu W atykańskim dnia 23go grudnia r. 1595 wyznanie wiary,
dla Greków przez sobór florencki przepisane; a, spełniwszy to,
zostali uroczyście wraz z całym narodem ruskim przez Papieża
na łono Kościoła przyjęci3). W e wspomnianym wyżej liście do
biskupów ruskich zaleca im jeszcze Papież, aby się zebrali na
t r z e c i s y n o d do Brześcia i w przytomności posłów swoich po­
wtórzyli to samo wyznanie wiary, które ich bracia, Pociej i Ter­
lecki już złożyli w Rzymie.

S te b e łs k i. 1 c. str. 114 nastp.: P ia s e c k i . Chronica, Oracoviae.


r. 1645, str. 165.
a) T h e in e r , M onumentu Poloniae, 1. c. str. 250—253.
3) T h e in e r , M onumenta Poloniae, 1. c. str. 240—249, i List bi­
skupów ruskich do arcybiskupa gnieźnieńskiego w Dodatku pod Nr. II.
64

Oprócz listu do biskupów ruskich i ich m etropolity w ysłał


Papież list w dziejach unii nie małej wagi do króla Zygm unta
III. Papież błaga w nim króla, aby podniósł szczupłe bardzo
dochody biskupów i księży ruskich, aby im kazał zwrócić nie­
sprawiedliwie zagrabione dobra kościelne, aby ich pod każdym
względem zrównał w prawach i przywilejach z duchowieństwem
łacińskiem , a mianowicie aby e p i s k o p a t o w i r u s k i e m u u n i ­
c k i e m u d a ł k r z e s ł a s e n a t o r s k i e i jednem słowem wszystko
to spełnił, co w warunkach przez episkopat podanych od niego
zawisło. Zalecając biskupów ruskich do krzeseł senatorskich słusznie
i pięknie zarazem powiada: „O jedno przedewszystkiem Twą wspa­
niałomyślność błagam y, abyś ich między duchownych senatorów
królestwa Polskiego zaliczył, dopóki przynajmniej w jeduości. i po­
słuszeństwie z Kościołem rzymskim pozostaną i wiarę katolicką
nietykalnie zachowają. Z dostojności tego miejsca spłynie na
nich u ludu większa powaga, Kościołowi ich przybędzie większa
pomoc i opieka i unia św ięta głębsze zapuści korzenie...........
Zresztą, gdyśmy ich przyjęli do łaski i jedności tej świętej Sto­
licy i za braci ich uznaliśmy, najsłuszniejszą jest rzeczą, aby tak
samo byli poważani jak reszta biskupów katolickich i aby równych
z nim i zaszczytów doznawali."
N iestety ostatnia prośba papiezka bez skutku była, nie tyle
z winy króla, co z winy senatu! Cokolwiek na wytłomaczenie
tego niektórzy z historyków naszych podają, zbyt błahem jest,
aby warto było dłużej nad tern się zatrzymywać, i najwymowniej­
szemu nie uda się pewmo nigdy zwłaszcza biskupów łacińskich od
winy w tej mierze uwolnić.
Synod przez Papieża nakazany odbył się w B r z e ś c i u r o k u
1596, dnia 6 października, Z biskupów ruskich wzięli w nim
udział: m etropolita M i c h a ł R a k o z a ; H i p a c y P o c i e j , biskup
włodzimierski i brzeski; C y r y l T e r l e c k i , biskup łucki i ostrogski:
H e r m o h e n , arcybiskup połocki i witebski; J a n H o h o ł , biskup
piński i turowski; D y m i t r Z b i r u y s k i , biskup chełmski i bełski.
Jako posłowie papiezcy zjechali: J a n D y m i t r S o l i k o ws k i .
arcybiskup lwowski, B e r n a r d M a c i e j o w s k i , biskup łucki i S t a ­
n i s ł a w G o m o l i ń s k i , biskup chełmski. Ze strony króla Zyg­
m unta I I I wreszcie uczęstniczyli w synodzie jako posłowie jego:
M i k o ł a j K r z y s z t o f R a d z i w i ł ł , książę na Ołyce i Nieświeżu.
Le on Sapieha, kanclerz. Dymitr Chalecki. podskarbi
— 65 —

i k s ią d z P i o t r S k a r g a , kaznodzieja, historyk synodu i najgor­


liwszy apostoł unii.
Lecz teraz zaczęły się na dobre intrygi i kabały księcia
K o n s t a n t e g o O s tr o g s k ie g o przeciw unii. Gdy synod zwołany
przez metropolitę zebrał się w kościele ś. Mikołaja, gdy więc
m iał się ostatecznie dokonać sojusz dwóch wielkich Kościołów
i dwóch najznakomitszych szczepów słowiańskich; książę Ostrogski,
zawiązawszy stosunki ze wszystkimi dyssydentami Korony i Litwy,
nawet takim i, którzy bóstwa Chrystusa P ana nie wyznawali,
z dwoma ruskim i biskupam i: B a ł a b a n e m , lwowskim i K o p y -
s t e ń s k i m , przemyskim i w ogóle ze wszystkimi niechętnymi unii,
zjechał się także z nim i w Brześciu i otworzył antysobór w zborze
kalwińskim , stawiając na czele tego swego soboru N ic e -
f o r a , Greka, udającego exarchę, a w rzeczywistości tylko
dyakona, do tego zbiega z więzienia Chocimskiego, w którem
osadzony był dla podejrzenia o zdradę kraju i spisek z T u r­
kami przeciw Polsce. Posłowie królewscy po kilkakroć przed­
stawiali księciu, że w nie swoje wdaje się rzeczy, w trącając
się do spraw kościelnych i że sam sobie kłam zadaje, wystę­
pując przeciw unii, gdyż niezbyt dawno tem u nie tylko
u króla czynił kroki względem jej zawarcia, ale nadto przez Pos-
sewina z Papieżem Grzegorzem X III o nią się układał. Do u ra ­
żonego na biskupów księcia żaden argum ent nie przemawiał. Chciał
on tylko pod tym warunkiem swoje zborzysko rozwiązać, że do
udziału w synodzie przypuszczeni będą różnowiercy, i Grek Ni-
cefor, i że, gdyby synod zgody zamierzonej nie osięgnął, sprawę
unii wnieść będzie można na walny Sejm. Żądanie to zostało
oczywiście przez posłów królewskich w im ieniu króla odrzuconem.
Ale też równie darem nem było staranie posłów królewskich, aby
odwieść biskupów: B ałabana i Kopysteńskiego, którzy razem
z resztą biskupów ruskich adres do Papieża Klem ensa V III
z oświadczeniem gotowości przystąpienia do unii podpisali byli,
od sojuszu z księciem Ostrogskim, i aby pobudzić schizmatyków
do dysputy teologicznej z księdzem Skargą. Schizmatycy złożyli
radę i odpowiedzieli: „To są rzeczy głębokie a um ysły nasze m iałkie.
Już wielcy królowie o tem radzili, a do niczego przyjść nie mogli.
My przeto o tem dysputować nie będziemy i zadość wam nie
uczynimy."
Zwątpiwszy więc posłowie królewscy o dobrej woli przeciwników
— 66 —

unii, radzili biskupom, aby obrady synodalne rozpoczęli. Jakoż


za uderzeniem w dzwony m etropolita i biskupi, wszyscy ubrani
pontyfikalnie, wyruszyli z processyą przez m iasto do cerkwi ś.
Mikołaja. W cerkwi po jednej stronie zasiedli posłowie Ojca ś.
i królewscy, po drugiej m etropolita, biskupi i archim andryci. Od­
prawiono najprzód zwykłe soborowe nabożeństwo, a po skończonem
nabożeństwie w stąpił arcybiskup połocki na ambonę i odczytał
W' im ieniu zgromadzonych wyznanie wiary czyli raczej deklaracyą:
„że episkopat ruski pomny n a to, iż Jezus Chrystus Kościół swój
tak ufundował, aby na jednym Piotrze jako na opoce mocno stojąc
od jednego był rządzony, aby u jednego ciała jedna głowa, w jed­
nym domu jeden był gospodarz nad czeladką postawiony, któryby
rząd i dobro wszystkich obm yślał, aby wszystkie patryarchie do
jednego potomka P iotra ś., Papy rzymskiego w rzeczach wiary
i w braniu mocy duchownej się uciekały, wyznaje Papieża rzym ­
skiego ojcem i m istrzem wszystkiego chrześcijaństwa i prawym
ś. P iotra następcą; że nie chce byó dalej uczęstnikiem odszcze-
pieństwa carogrodzkiego; że zapobiegając zgubie dusz ludzkich
wyprawił do Ojca ś. poselstwo z prośbą, aby jako najwyższy pasterz
przyjął Kościół ruski do posłuszeństwa swego i uwolnił go od
zwierzchnictwa carogrodzkiego, i że Ojciec ś. łaskawie na to się
zgodził.11 W edle świadectwa ks. P iotra Skargi powstali wszyscy
biskupi łacińscy z miejsc swoich po odczytaniu tej deklaracyi
i rzucili się w objęcia biskupów ruskich; zaśpiewano pieśń ruską:
C h w a ła B o g u w T r ó j c y j e d y n e m u i w solennej processyi ru ­
szono do łacińskiego kościoła Panny M aryi, tam odśpiewano na
podziękowanie P anu Bogu: T e D e u m l a u d a m u s , a nazajutrz
w niedzielę znów biskupi łacińscy słuchali mszy ś. w cerkwi so-
bornej ś. Mikołaja. Ksiądz P io tr Skarga zakończył uroczystość
kazaniem: „O j e d n o ś c i K o ś c i o ł a B o ż e g o 141). Wymowne usta
jego ściągnęły do cerkwi nawet wielu dyzunitów.
Tymczasem strona przeciwna nie mogąc ani swem zborzy-
skiem ani sprowadzeniem do m iasta zbrojnej gawiedzi soboru
unickiego rozerwać i dziełu unii przeszkodzić, uczyniła, co jej
gniew i bezsilność doradzały. Założyła protestacyą przeciw

*) Ks. P i o t r S k a r g a , Synod B rzeski i Obrona Synodn Brzeskiego,


K raków r. 1GOO, wydano jako przydatek do kazań przygodnych od strony
uchwałom synodu, a Nicefor w yklął na mocy rzekomo udzielonej
sobie od patryarchy carogrodzkiego władzy metropolitę i biskupów
unickich, ogłosił ich za pozbawionych urzędu, uwolnił ducho­
wieństwo ruskie od należnego im posłuszeństwa; wszystkim,
coby synodu słuchaó chcieli, klątwą pogroził; nakoniec siebie
i w schizmie zatwardziałych biskupów: lwowskiego i przemy­
skiego jako jedynych prawowitych naczelników Kościoła ruskiego
obw ołał*).
Dobro unii i własna powaga nie pozwalały Rahozie i bisku­
pom unickim zbyć to milczeniem. D la tego, aby zapobiedz oba-
łam uceniu ludu i niższego duchowieństwa i nie pozostawić w ąt­
pliwości, gdzie je st prawa władza, wyklęto nawzajem Nicefor a,
B ałabana i Kopysteńskiego, odsądzono ich od dostojeństw, a wspól­
ników ich wykluczono z cerkwi, akt unii obwieszczono po dyece-
zyach i wyprawiono w poselstwie do Zygm unta I I I biskupów:
Pocieja i Terleckiego w celu zdania sprawy z odbytego synodu
i zapewnienia sobie opieki tak przeciw domowym jak zagranicznym
wichrzycielom jedności i wrogom unii. Uszczęśliwiony Zygm unt
I I I wydał dnia 15. Grudnia 1596 r. uniw ersał, obwieszczający
całem u narodowi dokonane w Brześciu dzieło, i ostrzegający
wszystkich a szczególnie obywateli ruskich, aby się nie wa­
żyli pod u tra tą Jego łaski królewskiej łączyć z Niceforem, Ba-
łabanem i Kopysteńskim ani w czemkolwiek naprzykrzać się
u n ito m 2).
Książe Ostrogski nie bardzo na przestrogi i groźby orędzia
królewskiego zważał. Nie mogąc u króla nowego synodu uzyskać,
m ścił się za to popieraniem wrogów unii, i jem u to głównie
przypisać należy, że unia brzeska mimo gorliwości m etropolity
i biskupów ruskich, zwłaszcza Pocieja i Terleckiego na całej
R usi się nie przyjęła. Mniej więcej jedna trzecia część Kościoła
ruskiego t. j. dyecezye: lw o w sk a i p r z e m y s k a i w innych
dyecezyach bądź większa bądź m niejsza liczba duchownych i świe­
ckich stanęły po stronie odszczepieńców. W alka nam iętna i za­
cięta wywiązała się wskutek tego między jedną a drugą stroną.
Schizmatycy w braku argumentów uciekali się do gwałtów,

*) S te b e ls k i, 1. c. str. 111—112 w uwadze; i H e jd e n sz te in , 1. c.


tom II, str. 388.
a) Miscellanea Kojalowicza od str. 50—53,
— 6S —

zniewag i morderstw obrońców unii. Ale, im dłużej trw ała


walka, tem więcej otwierały się zaślepionym oczy na prawdę.
Nawet tacy, którzy z początku przywodzili schizmie, zostali
później najgorętszym i jej zwolennikami. Tak się stało z rodziną
książąt Ostrogskick, tak z wielu inncm i rodzinam i.1)

*) Piotr Skarga i jego iviek, wydanie drugie, tom II, str. 130—147;
Przegląd Poznański, 1. c. od str. 41.
Kilka słó w na obroną synodu B rzeskiego i prześladow anie Unii po synodzie
aź do śm ierci m ęczeńskiej ś. Jo z a fa ta Kuncewicza r. l623go,

1. Z poprzedniego opowiadania poznać mogliśmy, że sy n o d


B rz e s k i i unia z Kościołem rzymskim na nim zawarta nie były
dziełem ani fanatyzm u Zygm unta II I ani in try g jezuickich, jak to
niektórzy z naszych historyków wespół z pisarzam i schizmatyckimi
zwykli utrzymywać; lecz że pierwszy popęd do unii brzeskiej wy­
szedł z samego Kościoła ruskiego, z jego episkopatu i znako­
mitszych osób świeckich, mianowicie księcia Konstantego Ostrog-
skiego, późniejszego jej wroga. Jeszcze w r. 1593 dnia 21 czerwca
pisał ksiąze K onstanty Ostrogski, jak o tern w przeszłym roz­
dziale nadm ieniliśmy, do Hipacego Pocieja, skoro tenże z kasz­
telana został biskupem brzesko-w łodzim ierskim , z zachętą do
wznowienia u n ii1). Ruś chciała po prostu przez unią powstać
z upadku swego, w jakim od początku XVI wieku zostawała;
chciała się odrodzić. A jak jej tego odrodzenia było potrzeba,
niech sam książę Ostrogski za świadka posłuży. „Ustały, są
słowa jego w liście wzmiankowanym, nauczyciele, ustały przepo-
wiadacze słowa Bożego, ustały nauki, u stały kazania: a za tern
nastąpiło zniszczenie i zmniejszenie chwały Bożej i cerkwi jego,
n astąp ił głód słuchania słowa Bożego, nastąpiło odstąpienie wiary •
i zakonu, przjszło na ostatek na nas to, iż już nam nie zostaje
najmniejszej rzeczy, z którejbyśmy cieszyć się w zakonie swym
mieli. Tak bowiem się ludzie naszej religii zgorszyli, i tak są

*) List księcia u L e o n a K r e w z y .,Obrona jedności c e r k ie w n e jstr.


96 i w Dodatku pod Nr. L
- 70 -

w nabożeństwach swych ospali, leniwi, niedbali, iż nie tylko,


aby mieli postrzegać powinności swe] chrześcijańskiej i zastawiać
się za cerkiew Bożą i za wiarę swą starożytną, ale jeszcze się
sami mnodzy naśmiewając z niej i odstępując do rozmaitych sekt
uciekają.11
Sama Ruś nie m iała w sobie dość siły do odrodzenia się;
bractwa niejedno dobre zrobiły, ale nie wystarczały; z Carogrodu
lub z Moskwy również nie mogła się spodziewać pomocy: przy­
pomniała sobie natenczas Rzym, widząc, jak pod wpływem Stolicy
Apostolskiej sąsiedni Kościół łaciński krzepił i odnawiał się.
Zygmunt I II z zadowoleniem przyjmował wiadomość o chęci
pojednania się Rusi ze Stolicą Apostolską, lecz gwałtu i nacisku
nie wywierał na Rusinów w tym celu (co i naturze jego było
wstrętnem i prawie niepodobnem, zważywszy na dość luźny sto­
sunek Rusi do Polski podonczas). Nawet inicyatywa z Zygmunta
nie wyszła, i bynajmniej też ówcześni Rusini, unii brzeskiej prze­
ciwni, na niego się nie skarżyli.
Jezuici zaś zaledwie dwa w owym czasie posiadali kollegia
w stronach, gdzie Kościół ruski m iał swoich wyznawców, t. j.
w W iln ie i P o ło c k u ; gdyż reszta klasztorów ich zakonu na
Litwie i w ziemiach ruskich powstała dopiero w kilkanaście lub
kilkadziesiąt lat po unii brzeskiej. Twierdzić więc, że garsztka
zakonników, do tego po części cudzoziemców, w przeciągu kilku
lat swego pobytu na Litwie tak opanowała episkopat ruski, źe
tenże jako ślepe ich narzędzie zrobił, co Jezuici chcieli, jest nie­
dorzecznością bezmyślną, tern większą, że Jezuici zwłaszcza
w pierwszych czasach swego istnienia w Polsce inne bliżej ich
obchodzące mieli zadanie przed sobą t. j. zwalczanie licznych sekt
w Koronie i na Litwie wśród Kościoła łacińskiego. Ze pragnęli
Unii na Rusi i źe, gdy im się sposobność nadarzała, nie zanied­
bywali oświecać umysłów o niej i uprzedzenia sehizmatyckie roz­
praszać; na chwilę nie wątpimy. Dowód tego złożyli, gdy ks.
S k a rg a ogłosił we W ilnie wspomniane już dzieło: „O jedności
Kościoła Bożego itd.“ roku 1577; ks. A n t. P o sse w in : „Capita,
quibus Graeci et Rutheni a Latinis in rebus fidei dissenserunt,
postquam ab Ecclesia catholica Graeci descivere,“ w Poznaniu r.
1585, a ks. H e r b e s t B e n e d y k t : „W iary Kościoła Rzymskiego
wywody i Greckiego niewolstwa historye," w Krakowie r. 1586.
Gdyby tak nie było, byliby złymi zakonnikami i kapłanami. Lecz
zakres ich działania w tym kierunku był z początku bardzo ciasny
i ograniczony, dopóki się z czasem w liczbę nie rozrośli. A i pó­
źniej , trudno im dowieśó, że innego środka używali jak oświecania
ciemnych umysłów, żyjących w niewiadomości, czem była schizma,
a czem unia! Chyba że i to za zbrodnią im się poczyta, i za
intrygę ogłosi! Cokolwiek zatem piszą nam o intrygach jezuickich
jako głównym czynniku w dokonaniu unii brzeskiej, jest to czcza
deklamacya, na rzetelnej historycznej podstawie nie oparta.
Kto bezstronnie śledzi przebieg wypadków poprzedzających
unię brzeską, ten nie może dojśó do innego przekonania, jak że
ona najzupełniej własnych ziemi ruskiej dzieci była dziełem i za­
sługą. In try g i i nieuczciwość po innej znajdowały się stronie:
po stronie Greka, przybłędy, znanego nam już N i c e f o r a , 1) po
stronie obałamuconego przezeń księcia Konstantego Ostrogskiego
i tych wszystkich, co bądź pod wpływem rzeczonego Greka bądź
pod wpływem księcia w oporze przeciw unii brzeskiej stanęli:
jak B a ł a b a n , biskup lwowski, K o p y s t e ń s k i , biskup przemyski
i ty lu innych, o których zaraz będzie mowa. Obrażona dum a
księcia Ostrogskiego zacięła go w schizmie, mimo że niedawno
sam jeszcze za nieszczęście Kościoła ruskiego ją uw ażał2), pod
przewodem księcia stanowiskiem, bogactwem i wpływem potężnego
rozdzieliła się Ruś po unii brzeskiej na dwie części. Po jednej
stronie stanęli unici, po drugiej schizmatycy z księciem na czele.
U n ic i byli liczniejsi, do nich należało przeszło dwie trzecie lud­
ności, m e t r o p o l i t a i pięciu biskupów: b r z e s k i, ł u c k i , c h e ł m ­
s k i, p iń s k i, p o ło c k i i należały wyjąwszy księcia Ostrogskiego
najpierwsze rodziny ruskie, między niem i: C z a r to r y s c y i M y ­
s z k o w ie 2’). S c h iz m a ty c y tworzyli ledwo j e d n ą t r z e c i ą c z ę ś ć
ludności, w ich gronie byli biskupi: lw o w sk i i p r z e m y s k i, była
Ł aw ra P ie c z a r s k a pod Kijowem, by ł k l a s z t o r W id u b is k i

*) N ic e fo r albo Nikifor, Grek, protosygiel t. j. kanclerz patryarcliy


carogrodzkiego przyszedł na dwór księcia Ostrogskiego jako zbieg z 'Wołosz­
czyzny. gdzie się przyczynił do zrzucenia z tronu J e r e m ia s z a , hospodara
wołoskiego. Na dworze księcia Ostrogskiego udawał esarchę, a był tylko
dyakonem, i przywłaszczał sobie jurysdykc-yą nad biskupami ruskimi. S te -
b e l s k i. Chronologia, str. 110 i 116.
-) P ia s e c k i . Chronica gestorum i t. d. str. 164.
3) Collooinm ŁtłbKnense Cypr. Zochowskiego, w Zamościu roku 1680,
w tem że m ieście, b y ł Kijów z m ałem i w yjątkam i, tudzież cała
N addnieprska okolica K ijow a, c ała K ozaczyzna Zaporoska i, co
nie m a łą d la schizm y m iało w agę, dwa najw iększe bractw a: lw o w ­
s k ie , zwane S tau ro p eg ją, używ ające w ielkich swobód, bo naw et
od b isk u p a niezależne n a m ocy przyw ileju udzielonego sobie przez
patry arch ę Jerem iasza I I , i b r a c t w o ł u c k i e . K rótko po synodzie
brzeskim obliczył nuncyusz papiezki, że było cerkwi unickich
2 1 6 9 , schizm atyckich 1 0 8 9 1). B y ła to więc mimo m niejszości
niepospolita fa la n g a , k tó ra zw artym szykiem , nie przebierając
w środkach, do boju z u n ita m i w y s tą p iła 2).
2. Zaraz w r. 1596 dnia 8 października oświadcza książę
O strogski ze swymi stro n n ik am i Z ygm untow i I I I , że się nie pod­
dadzą an i m etropolicie, an i tym biskupom , co z n im do u n ii p rzy ­
s tą p ili, i żąda od k ró la, ażeby w szystkie dobra, jak ie do biskupstw
ru sk ich b y ły przyw iązane, u n ito m odebrał a innym biskupom t. j.
schizm atykom oddał. Równocześnie donosi królow i, że rozpisał
lis ty do szlachty, aby p o p arła jego żądanie n a najbliższym sej­
m ik u 2). N ienaw iśó unitów ta k zaślepiała księcia Ostrogskiego,
że ja k w czasie odbywającego się synodu brzeskiego n ie srom ał
się łączyć z h erety k am i przeciw n im , ta k po synodzie brzeskim
po kilkakroó do tego ohydnego sojuszu w racał, zaw ierając z nim i
konfederacye.
T ak a k o n f e d e r a c y a m ię d z y s c h i z m a t y k a m i a p r o t e -

*) H e l l e n i u s z , W spom nienia narodow e, str. 50.


2) K o ja ło w ie z , M iscellanea, str. 53 i D okum enta do dziejów blog.
J o za fa ta K u n ceivicza , spisane przez ks. P a w ł a S z y m a ń s k ie g o , w P rze­
glądzie P o zn a ń skim r. 1862, półr. I I , str. 256. — Ks. Paw eł Szymański ka­
nonik chełmski za czasów bisknpa Szumborskicgo i profesor w byłej akademii
katolickiej w W arszawie zostawił oprócz przytoczonych dokumentów kilka
innych ważnych p rac tyczących się un ii, czekających na wydawcę. Po ukoń­
czeniu pracy naszej użyczono nam tych drogocennych manuskryptów, z któ­
rych jeden nosi ty tu ł: „Zaw stydzenie schizm y11 i bierze za p u n k t wyjścia
mowę S ie m a s z k i , m ianą w W ilnie, r. 1840 d. 20 w rześnia, d ru g i: „M ate-
r y a ly do dziejóie K ościoła ruskiego w Polsce“ rozbiera mem oryał biskupa
Konińskiego z r. 1765 i zawiera sum aryusz praw i przywilejów Kościoła ru ­
skiego, k ró tk ą informacyą o jedności religii greckiej z Kościołem rzymskim
z archiwum koronnego w yjętą, odpowiedź unitów na praw a drukiem nieunickim
ogłoszone r. 1767, sumaryusz dokumentów wyraźnie i specifice Kościołowi
greckiemu zjednoczonemu w generalności służących, reflesye na projekt religii
r. 1767, 10 listp. podany i na art. 9 tra k ta tu między Polską a Eossyą roku
1775, 19 lu t., i mowę Konińskiego do króla r. 1765, 27 lipca.
- 73

s t a n t a m i polskimi przeciw unitom stanęła w W i l n i e r. 1599 x).


Schizmatycy zobowiązali się w niej z protestantam i do wspólnej
obrony bądź słowem bądź czynem swej religii i własności kośc.
jużto przeciw jakimkolwiek możliwym gwałtom, już przeciw pra­
wnym uchwałom, mogącym im krzywdę przynieść, i jedni drugim
pozwolili brać udział w swych generalnych synodach. Brzmiało to
zobowiązanie się dość niewinnie, przedstawiało się jako środek
obronny, lecz w gruncie było ono buntem zorganizowanym przeciw
unii i przeciw rządowi zarazem. Nie o obronę zagrożonej religii,
której nikt nie ciem iężył, ani o obronę własności cerkiewnej,
której nikt nie naruszał, chodziło (gdyby tylko o to było cho­
dziło, nie wiele co przeciw owej konfederacyi możnaby powiedzieć);
ale o zgniecenie unii wspólnemi siłam i, albowiem, jak to z pism a
księcia Ostrogskiego do Zygm unta III wynika, schizmatycy uwa­
żali wszystkie cerkwie i wszystkie m ajątki kościelne w ręku uni­
tów znajdujące się za swoją własność. Wydrzeć to z ręki unitów,
nazywało się w ich pojęciu bronić religii swej, swych cerkwi i cer­
kiewnych majątków.
Niebawem skutki konfederacyi wileńskiej pokazały się. Na­
przód szlachta kijowska i wołyńska zostająca pod wpływem księcia
Ostrogskiego pozwała r. 1600 metropolitę i biskupów unickich na
sejm o wprowadzenie przez unią nowości do obrządku greckiego.
Wyrok sądu wypadł wprawdzie na korzyść biskupów, ale biskupi
m ieli tę nieprzyjemność, że się musieli tłumaczyć przed niepowo­
łanym i sędziam i2) Dalej na sejmie krakowskim r. 1603 nie chcieli
schizmatycy połączeni z protestantam i do obrady nad żadną sprawą
dotyczącą ojczyzny przystąpić, dopókiby ich religijnych spraw nie
załatwiono, skarżąc się na ucisk unitów, i sejm nic nie uradziwszy
rozejść się m u s ia ł3).

*) M iscellanea Kojałowicza str. 52: i D okum entu ks. Paw ła Szymań­


skiego, w P rzeglądzie P oznańskim , 1. c. str. 171 173.
-) O s tr o w s k i . D zieje i P r a n a K ościoła Polskiego, Poznań 1846 tom
I I I . str. 201. Do tego pozwu biskupów ruskich miał się także przyczynie
C y r y l L u k a r i s . archim andryta aleksandryjski przysłany r. 1600 do m etro­
polity Hipacego Pocieja przez swego patryarehę A le le c y u s z a , zarażonego
kalwińskiemi błędam i, z listem wzywającym go do odstąpienia od jedności
z Bzyinem. L ukaris bawił dłuższy czas u księcia Ostrogskiego. Później
został patryarehą konstantynopolitańskim , por. S t e b e l s k i e g o Chronologia
strona 116.
s) P i a s e c k i . C hronica, str. 246 i K o ja lo w ie z . M iscellanea, str. 53
— 74 —

Dwa lata później zaskarżyli m etropolitę Hipacego Pocieja


przed try b u n ał litewski. Trybunał złożony z większej części nie-
unitów odsądził go od metropolii zaocznym dekretem , dopiero
król wdawszy się w sprawę, obalił niesprawiedliwy wyrok.
Na walnym sejmie w r. 1607 wywalczyli sobie konstytucyę,
która konsekwentnie przeprowadzona 'zniszczyóby była m usiała
unią na całej R usi, oddając wszystkie g o d n o ś c i k o ś c ie ln e
w ręce sehizmatyckie. Sejm uchwalający tę konstytucyą nie po­
znał się na tym podstępie, bo konstytucyą mówi tylko, że „ d o ­
s t o j e ń s t w a d u c h o w n e m a j ą byó d a w a n e l u d z i o m s z l a ­
c h e c k i m n a r o d u r u s k i e g o i m e r e r e l i g i i G r e c k i e j ; " przecież
wyrażenie „i mere religii Greckiej" nie miało widocznie kogo
innego jeno schizmatyków oznaczać.
W reszcie r. 1609 wymogli konstytucyą warującą, aby ci prze­
łożeni duchowni, którzy z Kościołem rzymskim przyjęli unią, tym,
którzy jej nie przyjęli, żadnego przynaglenia nie czynili; aby
przeciwnie we władyetwach, m onasterach, cerkwiach i dobrach
duchownych w pokoju ich zostawiali, a więc aby biskupi po pa­
rafiach swych dyecezyi cierpieli księży schizmatyków a przełożeni
klasztorni w swych klasztorach zakonników schizmatyckich obok
u n itó w x).
Gdy unici przeciw tym gwałtom się bronili, apelacye zakła­
dali, i z praw i własności swych wyzuó się nie pozwalali; wtedy
ich wrogowie krzyk na całą Polskę podnosili, że to oni przez
unitów są prześladowani i ciemiężeni.
Ale to tylko m ała cząstka udręczeń, jakich unici po unii
brzeskiej za sprawą księcia Ostrogskiego doznawali! Książe
Ostrogski żywił nadto na dworze swoim cały zastęp uczonych
a sprzedajnych pisarzy, bądź zbiegłych Greków bądź księży ruskich
schizmatyków, puszczających w świat paszkwile i oszczerstwa na
przywódzców unii, by ich między ludem i niższem duchowieństwem
zohydzić i tak całe ich dzieło w pogardę podać. W arto poznać z na­
zwiska tych pamfleeistów. Należeli do nich; K r z y s z t o f B r o ń s k i 2),

*) Ks. P a w e ł S z y m a ń s k i, D okum enta, 1. c. str. 263—265.


5) K r z y s z t o f B r o ń s k i pisał pod imieniem Chrystofora F i l a l e t a
i jest autorem książki: „A pokrisis abo odpowiedź tui książki o synodzie
B rzeskim imieniem lu d zi starożytn ej rei tyj i G reckiej p rze; Ckrystofora P hi-
laleta w p oryw czą d a n a ,“ w W ilnie r. 1597. Toż samo wyszło po biało-
— 75 —

Aryanin nie wyznający Bóstwa Chrystusowego, jakiś bez­


imienny k l e r y k O s t r o g s k i 1), S t e f a n Z y z a n i 2), B a z y l i ,

rusku: „Apocrisis albo odpowied’ n a hm&M o soborje BerestejJcom im ieniem


L iu d ij sta ro h jtn o j religiej greczeskoj, czerez Chrysłofora F ila le ta Tcrychle
d a n a (w W iln ie 1597).“ Broński przypisał swą książkę Janow i Zamoyskiemu,
kanclerzowi, mimo wiedzy jego, jak się to pokazuje z listu kanclerza z dnia
31 paźdz. 1598, umieszczonego w A n tirrh isis, do Hipacogo Pocieja. Dla n a ­
dania większej powagi tej książce rozgłaszano, że ją napisał Melecy Smotrycki.
Lecz Melecy Smotrycki zaprzecza tem u najwyraźniej pisząc w swej A pologii:
„Któż był Krzysztof P łiilalet, który najpierwej przeciw tej starszych naszych
jedności p isał? K alw inista, który ni wiary naszej Greckiej nie zn ał, ni
p is m a R u s k ie g o n ie u m ia ł. Zaczym to p isał y tym nas bronił, czego
się z Instytucyi Kai winowych, a nie z naszych Cerkiowników nauczył, “ Tegoby
zaprawdę Smotrycki o sobie nic był powiedział, że p is m a r u s k i e g o n ie
u m ia ł! por. „Apologja^ P eregrinatiey do K ra jó w W schodnich“ przez Me-
letiusza Sm otryckiego, r. 1628 do przezacnego Narodu Ruskiego sporządzoną
i podaną, (posiadamy tylko m anuskrypt, dla tego nie cytujem y strony),
i W is z n ie w s k ie g o , historyą lite ratu ry polskiej, tom V III, str. 293—306.
Książe O strogski wypuścił Brońskiemu za napisanie tej książki w dożywocie
majętność W ilsk pod Żytomierzem.
*) K le r y k O s t r o g s k i je st to pseudonym nieznanego nam pisarza.
Kleryk był autorem „ O dpisu“ na list Hipacego Pocieja do K onstantego Ostrog-
skiego zalecający mu r. 1596 unią. Odpis ten znajduje się w „A pokrisis“,
w części czwartej. N iestety dziś należy Apokrisis do wielkich rzadkości bi­
bliograficznych, i bardzo mało komu je s t dostępna. Podobno biblioteka Sul-
gostowska posiada jeden egzemplarz. Prócz tego wydał r. 1601: „ S kryp t
o soborze F lorenckim “, w którym najbezczelniejsze poumieszczał kłam stwa
0 przebiegu soboru florenckiego, tw ierdząc, że sobór ten nie został w pokoju
ukończony, lecz że się rozerwał „tum ultem , gwałtem i m orderstwem , że
jedni Ojcowie greccy z niego pouciekali, drudzy do ciemnic zamknięci przez
Papieża i pętam i związani do podpisu ak tu unii przym uszeni zostali, że nawet
p atryarcha Józef, dla tego że unii był przeciwnym, przez trzech zakonników
na rozkaz Papieża uduszonym został, a cesarz Paleolog przez Papieża prze­
kupionym. (por. A pologią Smotryckiego). Przeciwko tem u skryptowi napisał
„Obronę Soboru Florenckiego“ P io tr Piederowicz R ektor kollegium ruskiego
w W ilnie r. 1603. Gełazy Ensow ski, archim andryta wileński przełożył ją na
język polski, por. W is z n ie w s k ie g o , 1. c. str. 314 nastp.
2) S t e f a n Z y z a n i był dydaskałem, parochem i dziekanem Koreckim
1 wydał: „ K azanie ś. C yrylla “, p atryarchy Jerozolim skiego, o antychryście
i znakach jego, z r o z s z e r z e n ie m n a u k i p r z e c iw k o h e re z y o m różnym od
stworzenia świata do r. 7014 c z y li r. 1596. w języku białoruskim , kirylicą
i polskim , obok drukiem greckim , które Z y z a n i księciu Bazylemu O strog-
skiemu K onstantynowieżowi, wojewodzie Kijowskiemu przypisał. Drukowano
w W ilnie in 8vo k a rt 107 r. 1596. — O Zyzanim tak i sąd wydaje Smotrycki
w swej Apologii: „Zyzani k to ? n ieuk, który rozum iejąc, że ta k łacna jest
_ - 76 —

A z a r y C h i r a i M a x y m 1). Biskupów unickich wystawiali oni


jako zdrajców cerkwi greckiej i wmawiali w publiczność, że celem
unitów jest ruski Kościół złacińszczyć, a udając obrońców starej
Kościoła greckiego wiary, rozsiewali błędy heretyckie. Katoliccy
pisarze jak S k a r g a 2), H i p a c y P o c i e j 3), L e o n K r e w z a , biskup
smoleński4), P i o t r A r k a d y u s z 5) i inni odpowiadali im na te
niegodne potwarze i odsłaniali fałsze przez nich rozsiewane. Co
rzecz, dobrze o wiary dogm atach wyprawować, jak nie je s t rzecz trudna lada-
jako kaznodziejeć, w te swoje nam podane błędy i herezyc wpadł y nas ohe-
retyczył.“ Przeciwko pism u Zyzaniego wyszła następująca książka: „ P lewy
S tep h a n k a Z iz a n ie y H ere tyk a , z C erkwi l a s k i e j ivyklątego.“ W ilno 1596.
N a końcu: Jakób P szenica do S tep h a n ka Z iza n ie y.
*) O B a z y l i m tylko tyłe doczytać się zdołaliśmy, że był dziekanem
surazkim , a o A z a r y m C h i r z e i M a x y m i e , że byli kapłanam i ruskim i. Co
napisali, niepodobna nam dociec! wydawali niezawodnie bezimienne pisma,
gdyż takich wiele w tym czasie ze strony sckizmatyckiej wychodziło, por.
W iszniew skiego, h isto ry ą literatu ry od str. 289 w tom ie V III.
2) Ks. P i o t r S k a r g a napisał history ą i obronę synodu brzeskiego
pod ty tu łem : „ Synod B rzeski i jego obronaP -Dziełko to wyszło po raz
pierwszy w Krakowie r. 1597.
3) M e t r o p o l i t a H i p a c y P o c i e j m iał podług świadectwa Stebelskiego
wydać ku obronie synodu brzeskiego książkę pod ty tu łem : „ S y n o p s i s która
do naszych czasów się nie zachowała. Prócz tego ogłosił kilka listów w tejże
sprawie to do księcia Ostrogskiego to do Melecyusza patryarchy, aleksandryj­
skiego. O statn i zwłaszcza list ważny je st pod względem dogmatycznym, ro­
zbierając obszernie arty k u ł o pochodzeniu Ducha ś. od Ojca i Syna i o p ry­
macie biskupa rzymskiego. L ist ten nosi ty tu ł: „ R espons H ip a cyu sza Po­
c ie ja , m etropolity całej R u s i . . . . n a list M elecyusza, p a try a rc h y A leksan-
dryjskiego.“ Datowany je st r. 1601 i znajduje się na końcu kazań Pocieja od
str. 528— 612, ogłoszonych przez m etr. Leona Kiszkę po polsku r. 1714
w Supraśln. Przed Responsem je st w temże dziele „ list M elecyusza p a tr y -
archy“ od str. 485—528.
4) L e o n K r e w z a R z e w u s k i , syn bardzo ubogich rodziców odznaczył
się jako nczony teolog i gorliwy obrońca unii. Z dyzunitam i odbył w W ilnie
publiczną dysputę, a r. 1617 wydał w W ilnie książkę nie wielkiej objętości
ale bardzo ważną: „Obrona jedności cerkieicnej,“ podaną do druku z rozkazu
W elamina Rutskiego. Po wyniesieniu ś. Jozafata Kuncewicza na godność
arcybiskupa połockiego został archim andrytą wileńskim , roku zaś 1621 proto-
a rch im an d ry tą, a r. 1626 arcybiskupem smoleńskim i czernichowskim. U m arł
r. 1639 w Smoleńsku.
s) P i o t r A r k a d y u s z , rodem Grek z wyspy Koreyry, równie w greckim
jak łacińskim biegły języku, przysłany- był przez Papieża K le m e n s a VTTT do
Polski w łaśnie wtenczas, kiedy się unia kojarzyła za spraw ą Pocieja i T er­
leckiego. Unitów gorliwie popierał, za co od Pocieja otrzym ał dziekanią
pińską. Przeciw Krzysztofowi Brońskiemu ogłosił „A n tirrh isis abo Apologia
ważniejsza, Papież P a w e ł V wydał ostro brewe 1615 r., odpy­
chając jako oszczerstwo podejrzenie, jakoby Stolica Apostolska
przez nnią chciała znieść obrządek ruski i łaciński wprowadzić1).
Mimo to dużo kwasu, przez owych potwarców rzuconego, między
ludnością pozostało, drażniąc mniej oświecone um ysły przeciw
unii. Atoli póki książę Ostrogski żył, t. j. do r. 1608 (podług
innych 1606) nie zdarzały się przynajmniej krwawe gwałty i mor­
derstwa ze strony schizmatyków. Co najwięcej, najeżdżali kozacy
Zaporozcy m ajątki szlachty unickiej i duchowieństwa unickiego,
mianowicie m etropolity kijowskiego. Po śmierci księcia Ostrog-
skiego nie wzdrygali się schizmatycy przed krwi rozlewem i mor­
derstwem unitów, o czem poniżej stosowniej mówić nam wypadnie.
Teraz zobaczymy, co u n i c i wśród tego ucisku czynią, jaka ich
postawa.
3. M etropolita K a h o z a jeszcze trzy lata po synodzie brze­
skim stoi na czele Kościoła ruskiego i z najwyższą gorliwością
poświęca się do ostatniego tchu życia wprowadzeniu unii. Po
nim obejmuje metropolią H ip a c y P o c ie j, biskup włodzimiersko-
brzeski r. 1 6 0 0 2). Hipacy wziął się energicznie do rządów. P rzy­
błędę N ic e f o r a staw ił przed sąd, dowiódł m u, że nie ma świę­
ceń kapłańskich i że jest szpiegiem tureckim : wskutek czego
zapadł na niego wyrok wskazujący go naprzód na więzienie w Mal-
borgu, potem na wygnanie z kraju. Zręcznością swoją i biegłością
w sprawach rządowych oswobodził episkopat od zaczepek sckizma-
tyckiej szlachty po sądach, i ocalił dobra kościelne zagrożone

■przeciw Krzysztofowi PJiildletówi.“ Wilno 1600. Arkadyusz napisał po ła­


cinie; jakiś unita przełożył na język polski. Powtóre wydał Arkadyusz: „Be
concordia ecclesiae occidentalis et orientalis in septem sacramentorum ad-
ministratione. Parisiis 1610.“ W r. 1613 wrócił z Polski do Kzymu. por.
Wiszniewskiego 1. c. str. 307.
b T h o in e r. Dokument e str. 32, w annexie do „Neueste Xustaende.“
*) H ip a c y P o c ie j urodził się r. 1541 w R ó ż a n c e z ojca L w a, pod­
skarbiego i Anny Łoszezanki. Na chrzcie odebrał imię A dam a. Nauki
wyższe pobierał w akademii Jagiellońskiej. Po ukończeniu nauk był dworza­
ninem Zygmunta Augusta aż do jego śmierci. Przez wpływ nuneyusza Com -
m e n d o n i’ego ze schizmatyka został unitą. Gdy ta zmiana w życiu jego
zaszła, był już pod on czas kasztelanem brzeskim i owdowiał przez śmierć
żony księżnej Anny Ostrogskiej. Przy trumnie żony postanowił złożyć godność
kasztelańską i wziąść habit Bazyliański, co też niebawem uczynił. W r. 1590
został mianowany b isk u p e m w ło d z im ie rs k im , (por. Żywot Pocieja przez
Leona Kiszkę.)
przez dyzunitów. Pod jego niebytność w W ilnie namówili schi-
zmatycy r. 1609 archim andrytę klasztoru ś. Trójcy, S ie ń c z y ł ę
i archipresbytera wileńskiego B a r t ł . Z a s z k o w s k i e g o , aby ze
swymi kapłanam i wypowiedzieli m u posłuszeństwo. Hipacy Pociej
uwiadomiony o tem na czas usunął na m iejscu jednego i drugiego
z urzędu a gorliwego unitę W elam ina Rutskiego mianował archi-
inandrytą klasztoru ś. Trójcy i swym wikaryuszem generalnym
na Wilno. Sieńczyło nie chciał i.stąpić, apelował do trybunału
i w ygrał proces przeciw metropolicie. Na tak jawnie niespra­
wiedliwy wyrok trybunału przedłożył Pociej całą sprawę królowi,
właśnie wówczas obecnemu w W ilnie. Król kazał ją jeszcze raz
kanclerzowi L w i e S a p i e ż e roztrząsnąó, Pociejowi słuszność przy­
znał, Sieńczyłę i Zaszkowskiego jako wichrzycieli z m iasta wy­
dalił. Mszcząc się przegranej postanowili schizmatycy metropolitę
Pocieja zgładzić ze świata, Podmówili do tego R usina, J a n a
T u p e k ę , pachołka pewnego senatora litewskiego. Kiedy blizko
siedmdziesięcioletni m etropolita przechodził (w miesiącu lipcu r.
1609) razu pewnego przez rynek wileński, zaszedł mu ów Tupeka
drogę i mieczem, który chował pod odzieniem, tak silnie uderzył go
w szyję, że za jednym zamachem odciął mu dwa palce wraz z ki­
jem , którym się zasłonił; nadto przeciął łańcuch złoty gruby
podwójny, na którym krzyż był zawieszony, i odzienie jego aż do
ciała przeszyj. M etropolita upadł z omdlenia na ziemię. Odcięte
palce zaniesionio do cerkwi ś. Trójcy i na ołtarzu je złożono jako
pierw iastki krwi za jedność świętą wylanej. Na pam iątkę tego
zamachu kazał Pociej zrobić srebrną tabliczkę z napisem z Psalm u
117: „Karząc pokarał mnie Pan Bóg, jednak mnie śmierci nie
podał“, i w cerkwi zawiesić1). Schodząc ze świata r. 1613 oddał
Pociej rządy m etropolitalne W e l a m i n o w i R u t s k i e m u , swemu
koadjutorowi od dwóch lat.
W e l a m i n R u t s k i był z pochodzenia Moskalem; rodzina
jego osiadła w Polsce za Zygm unta A ugusta, i otrzymawszy in-

3) „ K a za n ia i Hom ilje M ęża Bokego nieśmiertelnej sła w y H i p a -


c y u s z a P o c i e j a , M etropolity Kijowskiego Ud. z Listem M elecyusza P a-
trya rch y A lexandryjskiego a Responsem H ipaeyu sza p rzez L e o n a K i s z k ę ,
Prototroniego M ctropolji ca łej R u si z ruskiego na polski ję z y k p rzetłu m a ­
c zo n e j‘ r. 1714, w Supraślu. Na wstępie tego dzieła znajduje się ż y w o t
P o c ie j a przez Leona Kiszkę skreślony. — K u l c z y ń s k i , Specim en, str. 129,
i S t e b e l s k i , Chronologia, str. 116 nastp.
(lygenat polski, przyjęła od wsi R u t a , w województwie Nowo-
gfodzkiem położonej, nazwisko Rutskich. W elam in w młodośei
swej sprzyjał błędom kalwińskim jak ogół szlaolity litewskiej.
Dość wcześnie nawrócony przez Jezuitów wileńskich chciał przejść
na obrządek łaciński. Odwiedli go od tego Jezuici. W idząc
w nim wielkie zdolności, i przewidując wielki pożytek dla unii,
której na ludziach z głową i nauką zbywało, gdyby w obrządku
ruskim pozostał; radzili m u trzym ać się tego obrządku, iść do
Rzymu do kolegium Greckiego, założonego dla unitów przez P a­
pieża G r z e g o r z a X III i tam nauki teologiczne odbyć. U słuchał
W elam in roztropnej rady Jezuitów, a ukończywszy w Rzymie
nauki teologiczne, sprawował naprzód funkcye kapłańskie w N i e ­
św ieżu . W net uczuł w sobie powołanie do życia zakonnego
i zalecony metropolicie Pociejowi został przyjętym przez niego
do klasztoru Bazyliańskiego ś. Trójcy w W ilnie r. 1606. W kla­
sztorze ś. Trójcy zetknął się W elamin z ś. Jozafatem Kuncewi­
czem, pierwszym ś. męczennikiem Rusi.
K lasztór ś. Trójcy m iał imię. klasztoru unickiego, ponieważ
zależał od m etropolity unity, ale nie było w nim ducha unickiego.
Z wyjątkiem ś. Jozafata wszyscy starsi zakonnicy wraz ze swym
arcliim andrytą Sieńczyłą zarażeni byli schizmą i podburzani przez
schizmatyków m iasta W ilna spiskowali przeciw swemu m etro­
policie. W elam in Rutski wstąpiwszy do klasztoru, wziął się za
ręce ze ś. Józafatem , i nie mając nadziei nawrócenia starszych
zakonników cały oddał się wychowaniu młodszego pokolenia, no-
wicyuszów do zakonu wstępujących. Przykładny żywot i grun­
towna nauka imponowały młodzieży i przywiezywały jej sęrca do
niego. Nie podobało się to Sieńczyle. Postanowił więc pozbyć
się Rutskiego wraz z młodzieżą przezeń wychowywaną. Przecież
zamach nie udał m u się. mimo że podstępnie przystąpił do jego
wykonania. Ś. Jozafat dostrzegł zasadzki i Rutskiego o niej uprze­
dził; ten za- widząc niebezpieczeństwo swej osobie a więcej jeszcze
Kościołowi unickiemu w W ilnie grożące, doniósł o położeniu
rzeczy metropolicie Pociejowi. Pociej złożył, jakeśm y już powie­
dzieli, sckizmatyka z urzędu, z klasztoru wypędził i godność
archim andryty zlał na W elam ina Rutskiego. Karność zakonna
i unia kwitnąć teraz w klasztorze zaczęły. Niedługo wprawdzie
cieszył się klasztor ś. Trójcy m ądrym i gorliwym sterem W ela­
m ina Rutskiego, bo już r. 1613 po śmierci m etropolity Pocieja
80

przeszedł R utski z archim andryi na stolicę m etropolitalną. Lecz


duch przezeń w klasztorze zaszczepiony utrzym ywał się dalej.
Czuwał nad tern ś. Jozafat Kuncewicz, następca Rutskiego w god­
ności archim andryty i czuwał sam m etropolita mimo nowych
ciężkich obowiązków. Owszem uważał on za jedną z najgłówniej­
szych powinności swego nowego urzędu zająć się szczerze zrefor­
mowaniem wszystkich klasztorów ruskich. I słusznie. Bez tej
reformy, nie podobna było przeprowadzić gruntownej reformy ca­
łego Kościoła ruskiego. Klasztory w kościele wschodnim mają
daleko większe znaczenie w życiu kościelnem, aniżeli na zachodzie.
Z nich wychodzi cały episkopat Kościoła wschodniego: one są
sem inaryum duchowieństwa niższego; one prawie wyłącznie pie­
lęgnują życie naukowe i teologiczne. Do tego jeden tylko jest
zakon w całym Kościele^ wschodnim t. j. z a k o n B a z y lia ń s k i,
męzki i żeński. Upadek zatem życia zakonnego na wschodzie
pociąga za sobą daleko gorsze dla całego Kościoła następstwa,
aniżeli na zachodzie, gdzie zakony nie oddziaływają tak bezpo­
średnio na cały organizm kościelny, i gdzie przy tylu zakonach
obok zepsucia w jednym lub drugim może panować największa
karność w innym zakonie.
Gdy W elam in R utski na stolicę m etropolitalną ruską wstę­
pował, znajdował się zakon Bazyliański w sm utnym stanie: nie
było w nim ani nauki, ani pobożności, ani gorliwości o chwałę
Bożą. Wadliwość, w organizacyi zakonu przyczyniła się po części
do tego. Między pojedyńezemi klasztoram i nie było żadnej spójni
duchownej; każdy klasztor był sam sobie zostawiony. W elam in
Rutski postanowił to zmienić. Znał on dobrze życie zakonne na
zachodzie; podczas ośmioletniego pobytu w Rzymie m iał sposobność
przypatrzeć mu się z bliska. W ziął więc modłę z zakonów za­
chodnich i na wzór ich sta ra ł się wszystkie klasztory Bazyliańskie
pod zarząd jednego naczelnego przełożonego poddać. Szlachta ze
schizmy do unii nawrócona popierała czynnie te usiłowania me­
tropolity, oddając mu sehizmatyckie klasztory swego patronatu do
dyspozycyił ). Tak uczynił Lew S a p ie h a ze wszystkie mi kla­
sztorami swych dóbr; tak G rz e g o rz T r y z n a , marszałek Słonimski
z k la s z to r e m B y te ń s k im , i J a n M ie le s z k o , kasztelan smo­
leński ze sławnym k l a s z t o r e m Z y ro w ic k im * ). Pierwsze szczepy
1) K o j a ł o w i c z , Miscellanea, sfcr. ó i i 55.
2) K la sz to r Ż y r o w i c k i położony w województwie Nowogrodzkiem.
do tych klasztorów wzięto z wdzięcznego ogródka życia zakonnego
przy ś. Trójcy w W ilnie, wypielęgnowanego przez W elam ina
Rutskiego i Józafata. M etropolita zawiązał z nich k o n g r e g a c y ą
na której czele postawił archim andrytę klasztoru ś. Trójcy z na­
zwą p r o t o a r c l i i i n a n d r y t y . Zwoławszy r. 1617 do N o w o ­
g ró d k a archim andrytów zreformowanych klasztorów przerobił
wspólnie z nim i w wielu punktach dotychczasową regułę zakonną.
W przerobionej regule główny przycisk położył na to, aby obok
ówiczeń pobożnych i posług kapłańskich zakonnicy zajmowali się
pielęgnowaniem nauk, utrzymywaniem szkół i wychowaniem m ło­
dzieży. Stolica Apostolska zatwierdziła te zmiany r. 1624. Już
tym jednym czynem oddał R utski niezm ierną przysługę Kościołowi
ruskiemu.
W następnych latach coraz nowe klasztory przyjmowały re­
formę, przez Rutskiego wprowadzoną, i poddawały się. protoarchi-
mandrycie wileńskiemu. Do tych klasztorów posełał ś. Józafat
uczniów swoich, których ze wszystkiem 200 wypielęgnował, i przez
nich krzewił pobożność, szczepił ducha unii, podnosił karność za­
konną i tak bardzo zaniedbaną w Kościele ruskim oświatę. Aż
do pierwszego rozbioru Polski tak się rozrosła kongregacya re­
formy W elam ina Rutskiego, że w chwili pierwszego rozbioru
ojczyzny naszej liczyła 250 klasztorów męzkich i żeńskich. W ciągu
dalszego opowiadania przyjdzie nam nieraz jeszcze mówić o tern
zgromadzeniu i o jego nieocenionych około unii i Kościoła ruskiego
zasługach1).
Drugą nieśm iertelną zasługę około wzmocnienia i podniesienia
Kościoła unickiego na R usi położył Rutski w tym samym czasie,
kiedy przykładał rękę do reformy zakonu Bazyliańskiego, powo­
łując r. 1617 za zgodą Zygm unta III ś. J ó z a f a t a K u n c e w ic z a
na koadjutora arcybiskupa połuckiego, biskupa witepskiego i m ści-
sławskiego, G e d e o n a B r o ln ic k ie g o , starca 90cio letniego,
z którym schizmatycy robili, co chcieli. Nikt tyle odpowiednim

obwodzie Słonimskim sławny jest cudownym obrazem Matki Boskiej z Dzie­


ciątkiem Jezus, rzniętym na kamieniu, jak twierdzą niektórzy, jaspisowym.
Obraz ten jest dotąd celem pielgrzymek ludu litewskiego i podlaskiego. Miał
on być znaleziony w lesie przez pasterzy w drugiej połowic XV wieku. IV tym
też czasie kościół i klasztor Żyro wieki przez A le k s a n d r a S u łta n a fundo­
wany został, por. K o ja ło w ic z a Miscellanea, str. 28—30.
1) S te b e ls k i, Chronologia, =tr. 119.
nie. był na to ważne stanowisko, co ś, Jozafat. Dla niedołęztwa
biskupa Brolnickiego unia prawie nie istniała we wspomnianych
dyecezyach, obejmujących c a łą B i a ł ą R u ś ; schizma.tyey wszędzie
tu górę. brali. Potrzeba więc było nowemu zwierzchnikowi dyecezal-
nem u prawdziwie apostolskich przymiotów do skutecznego wyko­
rzenienia chwastów gęsto porosłych w tej cząstce winnicy pańskiej.
Ś, Jozafat posiadał te przymioty jak n ik t podonczas w Kościele
ruskim.
4. Pochodził on ze szlacheckiej ruskiej rodziny. Ojciec jego
był ławnikiem we W ł o d z i m i e r z u W o ły ń s k im , gdzie ś. Józafat,
r. 1580 na świat przyszedł i ua chrzcie ś. imię J a n a otrzym ał.
Rodzice, gdy podrósł, przeznaczyli go do zawodu kupieckiego i od­
dali w naukę do W ilna. Młody Ja n uczył się kupiectwa, bo taka
była wola rodziców; lecz dusza jego rw ała się do innego rodzaju
kupczenia. Ile m iał czasu wolnego w sklepie, poświęcał go czy­
taniu ksiąg duchownych i modlitwie albo, gdy oddalić się mógł,
biegł do cerkwi. Pau jego ła ja ł go, że nie dosyć był kupczy­
kiem. Ja n m ilczał i od praktyk swoich nie odstępował. Kilka
lat tak zeszło. Będąc bezdzietnym postanowił pan jego zrobić go
dziedzicem całego znacznego swego m ajątku. I to jest chwila,
w której Bóg ś. Józafatowi dał zrozumienie, że ma wzgardzić
doczesnemi dobrami, aby sobie na tern sowitsze dobra wiekuiste
zasłużyć. Porzucił wtenczas stanowczo zawód kupiecki i w stąpił
do klasztoru ś. Trójcy w W ilnie r. 1604. Obrał sobie ten właśnie
klasztór, ponieważ uchodził za unicki, chociaż w rzeczy samej,
jakeśm y to wyżej widzieli, nim nie był. W stępując do zakonu
zam ienił imię Jan a na imię Józafata. W klasztorze ciężkiego
doznał zawodu; między towarzyszami nie znalazł ani jednego,
któryby duchem był zakonnikiem, któryby mu w życiu duchownem
jeszcze niezaprawionemu, m ógł służyć za m istrza i doradzcę.
M usiał więc sam Duch ś. jak dotąd tak nadal być jego przewod­
nikiem. Obrał sobie najuboższą cele przytykającą do cerkwi
i w niej zakopał się jak pustelnik. Nie wychodził z niej jeno do
chóru i refektarza. U nikał wszelkich nawiedzili, a czas cały
obracał na modlitwę i czytanie bądź książek naukowych teolo­
gicznych, bądź duchownych. Nawet w t nocy wstawał na modlitwę,
którą zwykł boso i z odkrytą głową na cm entarzu i pod gołem
niebem odprawiać, przytem ostro do krwi się biczując. Przy bi­
czowaniu wołał: „Panie znieś schizmę daj unią świętą!" Tej
- 83 -

praktyki nocnego biczowania się pod gołem niebem nie zaprzestał,


biskupem zostawszy. Kiedy świątobliwość jego żywota zaczęła na
siebie zwracać uwagę nie tylko innych zakonników klasztoru, ale
także ludzi świeckich, i rozmaici dla zbudowania się jego roz­
mową nawiedzać go zaczęli; wyniósł się ze swej celi do kaplicy
ś. Łukasza i tam modlił się i uczył, raz ażeby uniknąć rozpro­
szenia wynikającego koniecznie z częstych nawiedzili, powtóre aby
nie rozpoczynać dzieła apostolstwa przed dośtatecznem przygoto­
waniem się do niego.
Schizmatykom zależało bardzo na tern, aby go na swoją
stronę przeciągnąć, osobliwie gdy od chwili wstąpienia W ela-
m ina Rutskiego do klasztoru ś. Trójcy ś. Józafat do pracy w jed­
nym duchu ściśle z nim się złączył. Naprzód odwodził go pod­
stępnie od związku z Rut skim archim andryta Sieńczyło, wysta­
wiając m u, że unia jest nowością i przyczynia się do zamieszek
cerkwi ruskiej, mogących za sobą pociągnąć odpadnięcie wielu
do sekt heretyckich. Namowa jego była, jak łatwo się domyślić,
darem na, i widząc to Sieńczyło, dał Ś w i ę t e m u policzek, który
on spokojnie przyjął. Później zwabili go pod jakim ś pozorem
schizmatycy do jednego domu na mieście, i tu zaklinali go przez
miłość narodu ruskiego, ażeby' do nich się przyłączył; że tym
krokiem wróci cerkwi ruskiej dawny pokój i świetność, że uszczę­
śliwi duchowieństwo ruskie, szlachtę i cały naród. Zaklinając go
tak , padli m u nawet z płaczem do nóg i puścić go nie chcieli,
dopókiby prośby ich nie spełnił, k gdy tern stałości jego złamać
nie mogli, wzięli się do gróźb. Jeden z nich stanął we drzwiach
m ieszkania, a drudzy7 oświadczyli mu, że, jeżeli ich prośbę od­
rzuci, gardło na miejscu położy. Ś. Józafat nie sądząc, by już
czas dla niego przyszedł na męczeństwo, odpowiedział spokojnie,
że w tak ważnej rzeczy nie może powziąść dorywczo postano­
wienia i żądał dnia jednego do nam ysłu i modlitwy. Dano mu
go, ale zagrożono zarazem, jeżeliby odpowiedź nie była przychylną,
aby się w ciągu tygodnia wyniósł z W ilna, inaczej śmierć go
czeka. K ilka jeszcze potem listów pełnych obietnic i gróźb przy­
słali mu sehizmatyrcy; lecz jak poprzednio tak i teraz nic nie
wskórali. On, co z dnia na dzień m odlił się o unią i zadaniem
życia sobie uczynił nawracać do unii dusze zbłąkane, jakże byłby
m ógł takie zgorszenie dać ze siebie!
Gzem był dla unii, gdy został naprzód a r c h i m a n d r y t ą
_ _ 84 —

klasztoru ś. Trójcy a później p r o t o a r c h i m a n d r y t ą całego za­


konu Bazyliańskiego na R usi, mieliśm y już sposobność powiedzieć.
Zupełność obrazu jego apostolskiej gorliwości wymaga, byśmy
jeszcze dodali, że od pierwszej chwili przyjęcia kapłaństw a nie­
zmordowany był w opowiadaniu słowa Bożego, w rozprawianiu ze
schizm atykam i, w katechizowaniu prostaczków i dzieci, w odwie­
dzaniu chorych po szpitalach i więźniów. Ze schizmatykami
zwłaszcza dysputo wał, gdziekolwiek sposobność do tego się nada­
rz y ła , i w tych dysputach był niezwyciężony1).
P an Bóg błogosław ił widocznie jego pracy. W iele osób za-
tw iardziałych w schizmie lub w herezyi po rozmowie z nim n a­
wracało się. Trudno tu wszystkie wyliczać, ograniczymy się na
wymienieniu najgłówniejszych konworsyi za jego wpływem
dokonanych, jak: wojewmdy nowogrodzkiego T e o d o r a S k u -
m i n a T y s z k i e w i c z a ; syna jego J a n u s z a ; J a n a Mi e l e s z k o ,
kasztelana, i S o ł t a n a . Raz wybrał się z m etropolitą do Kijowa,
prawie całkiem schizmą zatrutego i poszedł do Ł a w r y P i e ­
cz a r s k i e j upominać zakonników do powrotu do unii. W iedział,
że może łatwo tę swoją śmiałość życiem przypłacić; nie zważał
n a to. Schizmatycy przezwali go „ D u s z o c h w a t e m “ i w rzeczy
sam ej chlubniejszej nazwy i lepiej charakteryzującej jego działal­
ność nie mogli dla niego wymyślić! Prawdziwie chwytał on
dusze w grzechu lub błędzie żyjące i zarówno Kościołowi jak
Bogu je odzyskiwał! Oto, takiego pasterza dał m etropolita Białej
R usi, przeznaczając ś. Jozafata r. 1617 na koadjutora arcybiskupa
pełockiego z prawem następstwa!
Ś. Jozafat wzbraniał się wziąść na barki swoje tak wysoką
godność; ofiarował się, by się od niej wymówić, na prostego ro­
botnika w' tej zapuszczonej i zdziczałej winnicy; nic nie pomogło,
m usiał wykonać wolę swego zwierzchnika duchownego. Schizma­
tycy bardzo byli niezadowoleni z wyboru ś. J ó z a f a t a i lud
b iało -ru sk i n a j g o r z e j przeciw niem u usposobiali. Nie btTo to
tajnem władzom królewskim i ztąd dla podniesienia jego powagi,
starano się jak najświetniej urządzić jego wjazd do Połocka.
Przyjmował go wojewoda Połocki M i c h a ł S o k o l i ń s k i , z kal-

*) Zdaniem niektórych je st on autorem książki wyżej przytoczonej:


Obrona jedności cerkiew nej“ a wydanej przez L e o n a K re w z ę . O ile to
zdanie słuszne, trudno nam osądzić, por. Rocznik 1869go roku Tow arzystw a
historyczno-literackiego w P a r y ż u , str. 24 w uwadze.
— 85 -

winizmu nawrócony do Kościoła przez ś. Józafata i J a n u s z


T y s z k ie w ic z . Mnóstwo ludu zeszło się z ciekawości na przy­
jęcie jego; ale już wśród procesja prowadzącej go do cerkwi ka­
tedralnej wołano na głos; „W ładyko, krzepko się trzym aj ruskiej
wiary! Jeżeli z dobremi zamiarami przybywasz, wchodź w imię
Pańskie, inaczej dałby Bóg, abyś tu nigdy nie zajrzał!" To nie­
przychylne usposobienie ogółu dyecezyan nie zrażało go; przeciwnie
zagrzewało do tern większej gorliwości.
Do każdego, czy był unitą, czy schizm atykiem , czy kacerzem,
z równą zbliżał się uprzejmością, spraszał schizmatyków i kacerzy
do domu swego, sam ich odwiedzał, na ulicy chętnie z nim i roz-
mowę wszczynał zawsze ten jeden cel mając na oku, aby ich
dla unii pozyskać. (W ielką uprzejmością i pokorą u jął sobie
w krótkim czasie arcybiskupa Gedeona, z początku także nie mile
go widzącego. Gdy starzec jeszcze w ciągu r. 1618, w którym
ś. Jozafat jako jego koadjutor do Połocka przybył, na śm iertelnem
znajdował się łożu, ś. Jozafat na śmierć go dysponował.) Prawdę
w każde święto i w każdą niedzielę zwykł był wchodzić na am­
bonę, i mimo że w kazaniach swoich często dotykał punktów spor­
nych między unitam i a schizm atykami. obszerna cerkiew ś. Zofii
w Połoeku zawsze była napełniona ludem , gdy kazał. Również
nie uważał sobie za ubliżenie katechizować prostaczków' i dzieci:
ułożył nadto dla ułatw ienia katochizacyi księżom parafialnym
treściwy katechizm, który z polecenia jego co niedzielę ludowi
w' cerkwiach czytano1). Duchowieństwo dyecezalne bardzo ciemne
było a jeszcze więcej niemoralne. Ś. Jozafat dla zreformowania
jego obyczajów' zbiera co rok synody i układa ustawy regulujące
życie kapłańskie, a dla podniesienia oświaty między duchowień­
stwem stara się o tłum aczenie na język ruski książek teologicznych.
Synody odbywał w rozmaitych miejscach, raz w Połoeku, drugi
laz w W itebsku, trzeci raz w Mścisławiu. Jadąc do W itebska
i M ścisławia, po drodze, gdzie m ógł. nie zaniedbywał lud pouczać
lub słuchać spowiedzi! Świątynie katedralne w Połoeku i W i­
tebsku prawie w gruzach się znajdowały, gdy obejmował rządy
dyecezyi: w krótkim czasie jedne i drugą świetnie odnowił i kilka

’) Niektóre części tego katechizmu dochowały się do naszych czasów


i wj .=ki biograf ś. Józafata ks. C o n t i e r i umieścił je w apendyxie swego
żywota: Ytta di S. Giosafat. Koma 1867.

“l i
innych kościołów grożących ruiną własnym kosztem zrestaurował.
Tak przez trzy lata niezmordowanie pracując naci dobrem powie­
rzonej sobie winnicy Pańskiej, nie dziw, że wielu dawniej w schi­
zmie zaciętych Panu Bogu pozyskał, że innych z początku
nienawiścią ku sobie pałających ułagodził. Za to zaślepieni na­
m iętnością i niepoprawni tern więcej go nienawidzili, im więcej
unia pod jego wpływem i za jego staraniem w dyeeezyi się pod­
nosiła; chociaż i z ich strony uśm ierzyło się już nieco prześla­
dowanie unii i unitów.
5. W tem przybywa r. 1620 do Kijowa, gdzie metropolici
od dość dawnego czasu, bądź dla przeważającej w łom mieście
i w okolicj’ schizmy, bądź z innych powodów, nie rezydowali, lecz
albo w W i l n i e , albo w N o w o g r ó d k u , jakiś Grek przybłęda, na
imię T e o f a n , m ianujący się kłam liwie patryarchą jerozolimskim,
(mówimy „kłamliwie”, gdyż stolica patryarchalna jerozolimska za­
jętą pod on czas była przez S o f r o n i n s z a ) , a w rzeczywistości
szpieg turecki, którego sułtan w czasie wojny Zygm unta III
z P ortą Ottom ańską był wysłał do Moskwy, dla podburzenia jej
przeciw Polsce. Gdy wracał z Moskwy, zaprosili go Koz a c y, aby
w stąpił do Kijowa. Na rękę. było mu to zaproszenie i zamieszkał
w Ławrze Pieczarskiej, Pobyt Teofana w Kijowie s ta ł się powo­
dem wielkiego zamieszania w Kościele ruskim i sprowadził nowe
straszne prześladowanie na unią i unitów. Teofan buntował na
wszystkie strony przeciw unii. Gdy P i o t r K o n a s z e w i c z wódz
naczelny Kozaków, przyszedł do niego prosić go o rozgrzeszenie
dla tego, że walczył z k r ó l e w i c z e m W ł a d y s ł a w e m przeciw
Moskwie; ła ja ł go za to łączenie się z Polakam i, nazywał go
świętokradzcą, bratobójcą i radził na przyszłość wszelkiemi spo­
sobami, by też gwałtownem i, znosić u n itó w 1). Nie dość na tern,
rozesłał jeszcze na całą Ruś wezwanie, aby, kto pragnie święcenia
biskupiego, do niego się zgłosił, bez względu na to, że wszystkie
stolice biskupie na Rusi m iały wówczas swoich pasterzy. Przy
zamkniętych drzwiach wyświęcił w cerkwi Ławry Pieczarskiej
J o b a B o r e c k i e g o , schizmatyka na metropolitę a kilku innych
schizmatyków na resztę biskupstw ruskich, między nim i M c l e -
c y u s z a S m o t r y c k i e g o na arcybiskupstwo połockie, zajęte przez
ś. J o z a f a t a 2).
*) S t e b e l s k i , Chronologia, str. 124 w uwadze.
s) K o j a ł o w i c z , M iscellan ea, str. 55 i 56, i S t e b e l s k ł , 1. c, str. 122 i 123.
— 87 -

Ci fałszywi pasterze gromadzą, koło siebie wszystkich dla


niemoralnego życia usuniętych księży; a gdy im ci nie starczyli,
święcą nieuków, byle schizmatyków, przez nich burzą lud przeciw
prawym pasterzom , i gdzie mogą, odbierają unitom cerkwie, znie­
ważają i pod osłoną kozactwa mordują księży, znanych z gorącego
przywiązania do unii. W Kijowie zajm ują, ufni w pomoc kozaków
wszystkie cerkwie, prócz cerkwi ś. Zofii. Oficyała m etropolity
Rutskiego, J e r z e g o H re k o w ic z a , wywłóczą w nocy jednej z łóżka,
wloką do Dniepru i wyrąbawszy siekierami w lodzie przerębel,
topią go w rzece. W chwili wrzucania go do wody, sami zdra-
dzają powód tej zbrodni, mówiąc do siebie: „brzydkiej sprawie
służył on, un ita jest i wiarę naszą wywracał.41 — O. B u to w ie k i,
Bazylianin, wizytator biskupi, przychodzi w podróży do kościoła
jednego, przy którym był ksiądz schizm atyk i chce ju trzn ią od­
prawie, ponieważ to był dzień wielkanocny; a miejscowy ksiądz
nietylko mu nabożeństwa odśpiewać nie pozwala, lecz rzuciwszy
się nań, wespół z bratem swoim morduje go. — W K ijo w ie
przyr cerkwi katedralnej czterech kapłanów unitów ustanowił me­
tropolita R utski; kozacyr -poduszczeni przez intruza Joba Boreckiego
napadają ich, wiążą, okuwają w dyby i tak związanych wysełają
do T r e c h ty m ir o w a , twierdzy swej nad D nieprem 1).
Ale zadaleko by mnie to zaprowadziło, gdybym chciał wy­
liczyć wszystkie gwałty, jakich od tego czasu schizmatycy na
unitach się dopuszczali. Dodam tylko, by dać dostateczne wy-
obrażenie o niebezpieeznem położeniu unitów od przybycia Teofana.
że nowo wyświeceni schizmatyccy biskupi dla skuteczniejszej
przeciw unii agitacyi potworzyli w Kijowie i w innych miejscach
bractwa na wzór unickich, złożone z duchownych i świeckich, że
te bractwa nieustanuie nad zgubą unii obradowały i postanowienia
swoje przekazywały do wykonania kozakom, po części do nich
zapisanym. U k r a i n a i W o ły ń najwięcej na tern ucierpiały.
Po Ukrainie i W ołyniu idzie zaraz B ia ła - R u ś . Tutaj dał
się unii we znaki M e le c i- S m o t r y e k i , najzdolniejszy i nąj-
wykształceńszy ze wszystkich przez Teofana wyświeconych fałszy­
wych biskupów. W Ostrogu, gdzie ojciec jego sprawował, przez

*) K o j a lo w ic z , M iscellanea, str. 54; Dokumentu do dziejów blog.


J o za fa ta , 1. c. str. 200 i nastp.: K u le s z a , W iara p ra w o sła w n a , str. 21G
i nastp. i S t e b e l s k i, Chronologia, str, 127 i nastp.
— 88 —

czas niejaki urząd rektora schizinatyekiej szkoły ruskiej, odbył


M e le c y pierwsze nauki w łacińskim i greckim języku; po śmierci
ojca wysłał go książę Ostrogski na akademią wileńską. Później
pełnił obowiązki nauczyciela domowego u księcia Ostrofikiego,
a po śmierci tegoż zwiedzał jako towarzysz młodego księcia S o ­
ło m e r e c k i ego miasta niemieckie: Lipsk, Norymbergę i inne.
Za powrotem do kraju siedział niejaki czas w M i ń s k u , dziedzi­
ctwie kniaziów Sołomereckich i tu już występował jako wróg unii.
Wpływem swoim oderwał Mińszczan od posłuszeństwa biskupowi
unickiemu. Krótko potem wstąpił do schizmatyckiego k l a s z t o r u
B a z y l j a n ó w ś. D u clia we Wilnie, i w czasie pobytu w tym
klasztorze zjednał sobie imię niepospolitego pisarza, ogłaszając liczne
dzieła różnej treści pod przybranem imieniem T e o f i l a O r t o l o g a ,
jak: S ł o w n i k i g r a m a t y k ę S ł o w i a ń s k ą , g r a m a t y k ę g re c k ą ,
p r z e k ł a d s ło w ia ń s k i P s a ł t e r z a i Nowego T e s ta m e n tu ,
L a m e n t c e r k w i w s c h o d n i e j , później W e r y f i k a c y ą , O b ro n ę
W e r y f i k a c y i i E l e n c l i u s 1).
Ostatnie cztery pisma były treści polemicznej i wymierzone
przeciw unitom. One też najwięcej imię jego na Rusi rozgłosiły.
W L a m e n c i e C e r k w i W s c h o d n i e j 2) żali się na rzekomy ucisk
prawosławia przez unitów, a w W e r y f i k a c y i 8) i Obronie W e -
') Elenclius wyszedł w Wilnie r. 16‘22 i nosi tytuł: „Elenclius pism
uszczypliwych przeciw Zakonnik* Zgromadzenia Wileńskiego ś. Trójce wy­
danych." — Ówczesny przełożony monasteru wileńskiego ś. Trójcy a późniejszy
metropolita kijowski, A n a s ta z y S ie la w a (f 1655) dał odprawę temu pismu
w książce: „ Antelenchus czyli odpis na skrypt uszczypliwy zakonników
cerkwie odstępney ś. D ucha, Elenclius nazw any.“ Wilno 1622.
’2) Cały tytuł dzieła brzmi: Qfrrpsov t. e. płucz wostocznoj cerkwi na
osłupienie niekotorych ot dricwnalto grcczeskaho ispowiedanja i ot poicino-
wienja patryarchu Konstantynopolskomu." Wilno r. 1596, drugie wyd. r.
1610. Toż samo wyszło po polsku w Wilnie r. 1610 pod tytułem: Op/jvoir
czyli lament jedynej ś. powszechnej apostolskiej -wschodniej cerkwi z obja­
śnieniem dogmatów wiary, pierwej : greckiego na słowiański, a teraz ze
słowiańskiego na polski przełożony przez T h e o p h ila O rth o lo y a ." Na
„Lament" odpowiedzieli Smotryckiemu ks. P i o t r S k a r g a książką: „N a
Threny -i Lam ent Theophila Ortlwloga do Iłu si greckiego nabożeństwa prze-
stroga“, w Krakowie r. 1610; i M o ro clio w s k i E lia s z , sekretarz J. K. M.
pismem: „Paregoria, albo utulenie uszczypliwego lamentu mniemaney
cerkwie ś. wschodniey, zmyślonego Theophila Ortlwloga.“ Wilno, Leon
Mamoniez r. 1612.
3) Weryfikacyi tytuł jest: „ Verifcatia niewinności, y omylnych i>o
wszystkiej Litwie i B ia łe j R u si rozsianych n o w in chrześeiańskie
* - 89 - •

r y f i k a c y i odpiera refutacye Lam entu, napisane przez autorów


katolickich. Sckizmatycy nie posiadali się z radości, źe tak wy­
mownego szermierza w nim znaleźli. Lam ent jego jak ołtarzyk
złoty z sobą nosili i grzebać się z nim kazali. Refutacye i od­
powiedzi łacinników i unitów za nic sobie mieli i szydzili z nich.
Daleko przecież więcej aniżeli przez pism a zaszkodził Smo-
trycki Kościołowi unickiem u, wziąwszy święcenie na arcybiskupa
połockiego z rąk Teofana. Osobiście nie udał on się do Połocka,
bojąc się groźnego edyktu Zygm unta II I , wydanego przeciw sobie
i swym towarzyszom; za to rozesłał po Białej Rusi mnichów
sohizmatyków z W ilna z listam i i odezwami do ludu, ażeby jego
nie Józafata pasterzem swoim uznawał. W P o ło e k u kilka ty ­
sięcy przystało do niego; więcej jeszcze w W i t e b s k u , jako poło­
żonym na pograniczu Moskwy scliizm atyckiej, i podobnie na wielu
innych miejscach: w M o h ilo w ie , O rsz y . W jednych miejscach
zabierali wysłańcy Smotryckiego kościoły unitom , w innych nie
mogąc tego uczynić, stawiali szałasy bądź wśród m iasta bądź za
m iastem , tam lud zbierali i przeciw prawym pasterzom zwłaszcza
przeciw naczelnemu pasterzowi ś. Jozafatowi podżegali.
Ś. Józafat był podonczas na sejmie w W a rsz a w ń e z m etro­
politą R utskim , gdzie obecność jego bardzo była potrzebną z przy­
czyny skarg wniesionych przez kozaczyznę, podburzoną przez
wichrzycieli krajowych i zagranicznych moskiewskich, o rzekome
„ o p r e s s y e c e rk w i B o ż y c h i s t a r o ż y t n e j r e l i g i i G r e c k ie j111).
Skoro się dowiedział o bałam uceniu swoich owieczek przez

u przątnienie.“ Wilno r. 1621. Mniemano uciski od unitów doznane są tu


szczegółowo opisane. Przeciw „W eryfikacji" w yszła: „ Próba w eryfikacyi
o m y lm y i dowód sw aw oleńsłw a m oloslychanego czernców y jed n o m yśln ych
B ractw a W ileńskiego“ przez Tymot. S y ra o n o w ie z a , Z. ś. B. Zamość r.
1621; i „Sow ita w ina to je s t odpis n a S c r i p t . . . n a zw a n y : Verificatia nie-
w in n o iciP Wilno r. 1621. Ks, Stebelski przypisuje „Sow itą winę" Welami-
nowi Rutskiemu. (Chronologia, str. 126 w uwadze.) — Z powodu ukazania
się ostatniego pisma ogłosił Smotrycki „Obroną >eryficacyi“ pod imieniem
zakonników monasteru bractw a wileńskiego cerkwi ś. Ducha w W ilnie roku
1621. Zakonnicy m onasteru ś. Trójcy nie zostali mu dłużni odpowiedzi i wy­
dali tego samego roku: ,.K xa m en obrony to je st odpńs na s k r y p t: obrona
ceryfieacyi.“
*) T h e i n e r , H o n u m e n ta P ołoniae, tom I I I , str. 370, i Czy Jezu ici
zgubili Polską? Lwów 1872, str. 367.
6*
najemników Smotryckiego i o odstępstwie wielu, pospieszył co
prędzej do dyeeezyi.
W P o ło c k u poszedł na ratusz i odczytał licznie zebranemu
Indowi królewski wyrok banicyi na Smotryckiego. W rzawa nie­
zm ierna się wszczęła, wołano ze wszech stron: „ z a b ić go, z d ra jc ę ,
p rz e n ie w ń e re ę w ia ry , d u sz o cli w a t a ! “ i przytem odgrażano mu
się kijam i i nożami. Ś. Józafat nie uląkł się pogróżek; spokojny
wśród nich, jedynie zajęty był uśm ierzaniem wzburzonych na­
miętności; a cierpliwą wytrwałością przeprowadził, ża szałas schi-
zmatycki w Połocku rozebrany został.
W M o h ilo w ie i innych miejscach nakazał zagrabione przez
wichrzycieli cerkwie odebrać i zamknąć na tak długo, dopókibj
lud obałamucony nie wrócił do unii. Nowy to byl powód dla
scliizmatyków do krzyku i skarg na ucisk unitów i tem i skargami
zdarzony L ew S a p ie h a , kanclerz litewski, napisał r. 1622 cierpki
list do ś. Józafata z wyrzutami na zbyteczną szorstkość i twardość
względem schizmatyków1). Ś. Józafat nie zaniedbał mu na ten
list odpisać i zarzuty sobie czynione z kolei zbić: „żebym kogo
gwałtem , pisze między innem i, na unią przym uszał, to się nie
pokaże nigdy. Zwykła moja przysięga episkopalna praw moich
cerkiewnych, gdy na nie gwałtem następują, przymusza mnie
bronić, co jednak skromnie i uważnie czynię, nie odstępując
przykładów ś. Ambrożego i ś. Chryzostoma. Ci święci na tak
wielką krzywdę Bożą patrzali, na jaką ja tu patrzę w Połocku,
gdzie chłopstwo grube, a tak wiele dziatek bez chrztu, wiele do­
rosłych bez spowiedzi i używania sakramentów ś. umierało. Było
ich wielu, co na żywy Bóg potrzebowali kapłana przy śm ierci:
buntownicy gromili ich z tego i strzegli, aby bez spowiedzi
um ierali Powiadają, wszystkie wnętrzne niezgody domowe,
cliałasy sejmowe z nas i unii pochodzą, czego dowieść nie mogą.
Skromność nasza wiadoma jest wszystkim Jeżeli się zda
komu, że te nawałności szumią dla jakich ekscesów naszych; niech
nas każą pozwać, prawem pokonać S c h iz m a ty c y b iją
i p ła c z ą ; na nas z krzykiem i wrzaskiem wszystkie winy

*) L ist ten znajdzie łaskawy czytelnik w D o datku pod Nr. I I I w po­


dwójnej w ersji: w s f a ł s z o w a n e j przez B a n t y s z a K a m e ń s k i e g o a prze­
pisanej w tłum aczeniu polskiem przez L i n d e g o i umieszczonej w książce
o „ Statucie L itew skim 11 na str. 159 i w w e rsji a u t e n t y c z n e j podanej
w Przeglądzie P o zn a ń skim r. 1862, pólr. I I , str. 25 i nastp.
k ład ą; katolicy niektórzy dla samych wrzasków tłum ió nas po­
m agają 1).“
Gruntowny rozbiór tak listu Lw a S a p ie h y , jak odpowiedzi
ś. J ó z a f a t a napisał ks. Paweł Szymański, unita i p ra ła t dyecezyi
chełm skiej, którą to pracę Przegląd Poznański w r. 1862 w łam ach
swoich oddrukował pod tytułem : „Dolcummta do Dziejów blog.
Jó m fa ta .“ Sam kanclerz potępił niejednokrotnie swój niespra­
wiedliwy do ś. Józafata list, gdy, ilekroó później sprawa cerkwi
przez schizmatyków unitom odebranych przedeń wytoczoną była,
zawsze ś. Jozafatowi słuszność przyznać był zmuszony. Napróżno
też Moskwa, gdy chodziło przed kilku laty o kanonizacyą ś. Jó ­
zafata, wywlokła list księcia Sapiehy jeszcze do tego sfałszowany
przez B a n ty s z a K o m e ń s k ie g o 2), chcąc ś. Józafata wystawić
jako okrutnika i fanatyka. Ś. k o n g r e g a c y a , zajmująca się pro­
cesem kanonizacyjnym, znalazła już w aktach beatyiikacyi należytą
odprawę zarzutów kanclerza.
Najtrudniej szło ś. Jozafatowi z nawróceniem W ite b s z c z ą n .
W szystkie kościoły prócz katedralnej cerkwi pozabierali i święto-
kradzkie w nich przez apostatów odprawiali nabożeństwa. Ś. Jó-
zafat postanawia osobiście udać się do W itebska i mimo prze­
ciwnych rad domowników swoich spełnia ów wielki apostół
postanowienie swoje, gotów za świętą sprawę życie położyć!
W itebszczauie starali się, gdy przybył do nich, znaleść jaki powód
do rozruchów. Długo nie udawało się to; bo ś. biskup przykazał
służbie swojej, aby w milczeniu znosiła wszystkie obelgi i zel-
żywośei jego osoby. Na tydzień przed śmiercią m iał w katedrze piękne
kazanie na słowa: „Przyjdzie czas, iż, ktokolwiek was zabije, sądzić
będzie, iż usługę oddaje Bogu“, i w tern kazaniu rzekł do W itebszcząn:
„I wy godzicie na życie moje, a ja wam powiadam, że byłbym
najszczęśliwszym, gdybym z rąk waszych za wiarę katolicką
i apostolską śmierć poniósł; wiedźcież o tem , żem gotów umrzeć
za prawdę !“
W rzeczy samej w niedzielę następną, 12 listopada 1623 r.
um yślili go zamordować. Biskup był zawiadomiony o wszystkiem.

Odpowiedź całkowita znajduje się w D odatku pod Nr. IV, wzięta


z Przeglądu Poznańskiego 1. c. str. 36 i nasip.
-) B a n ty s z K a m e ń sk i. Istoriczeskoje Izwiestie owoznikszej w Polszce
unii, Moskwa 1805, str. 75—84. (po polsku: „historyczna wiadomość jo zaszłej
w Polsce unii.**)
92 —

Nalegano na niego, aby się ucieczką ratow ał; 011 powtarzał, że


nie godzi się pasterzowi uciekać. Został więc; ale całą noc
z soboty na niedzielę spędził na m odlitwie, krzyżem leżąc. W nie­
dzielę jeszcze przed brzaskiem dnia poszedł na ju trzn ią do katedry.
Tymczasem jeden z popów schizm atyckicb, na imię E l i a s z , który
od dawna lżył arcybiskupa, przechodzi przed pałacem arcybiskupim
i powtarza zwykłe swe obelgi. Służba arcybiskupia przytrzym uje
go na rozkaz archidyakona aż do powrotu arcybiskupa ze świątyni.
Arcybiskup każe go wypuścić. Ale schizmatycy korzystają z tego
niby gw ałtu zadanego jednem u z ich hersztów i wielkim a zbroj­
nym tłum em nachodzą pałac arcybiskupi, siekieram i wyważają
bramy, biją i ranią służbę arcybiskupią i kapłanów do dworu
arcybiskupiego należących. Arcybiskup wyszedłszy na to ze swego
m ieszkania, odzywa się do zbójców: „Synaczkowie moi, jeżeli co
macie do mnie, otom w ręku wraszym, dla czego tak bijecie służbę
m oją?“ i złożywszy ręce na krzyż czeka w postawie ofiary na
razy. Siepacze osłupieli i nie śmieli się ruszyć z miejsca. Lecz
w tej chwili z bocznych izb wpada dwóch, i jeden potężnym
kijem uderza go w głowę, a drugi siekierą głęboką zadaje mu
ranę w czoło, i gdy jeszcze się zdawało opryszkom. że ś. mę­
czennik żyje, jeden z nich kulą przeszywa mu głowę. Następnie
rzuciła się dzicz rozbestwiona na ciało jego, k łu ła je, wyrywała
włosy z głowy i brody, przywiązała je do powwoza, wlokła po
całem m ieście i wreszcie ze strom ej skały zrzuciła ku D ź w in ie ,
rzece, gdzie już rybacy na nie czekali i na łodzi uwiózłszy o milę
jednę na największą głębię, zapełnili włosiennicę zamordowanego
kam ieniam i, do każdej nogi głaz jeden przyczepili i tak w nurty
rzeki spuścili. Nad miastem wr tym czasie, jak donosi biskup
S u s z a , biograf ś. Józafata. ciemność wielka zaległa i trw ała 6
dni, a ciało ś. męczennika, gdy je w głębi zanurzono, światłość
ogarnęła. W P o ło c k u dwuletnie dziecko (syn Doroteusza Achre-
mowicza, rajcy miejskiego) zabójstwo ś. Jozafata rozgłosiło.
Po spełnionem morderstwie nastąpiło u morderców przebu­
dzenie; przejrzeli dopiero wtenczas, jak ciężkiej dopuścili się zbrodni.
Grobowe milczenie panujące w mieście, po wrzaskach poprzedzają­
cych morderstwo i towarzyszących m u, najlepszym tego było
dowodem. Także i urzędnicy królewscy bezczynnie przypatrujący
się zbrodni spełnianej na niewinnym pasterzu ocknęli się teraz
i zabrali do odszukania zwłok zatopionych, wyznaczając 100 złp.
dla znalazcy. Cztery dni upłynęły na próżnem szukaniu; piątego
dnia dopiero znaleziono je i wśród płaczu tego samego ludu,
który co dopiero sprawcą był śmierci Świętego, zaniesiono je do
cerkwi i przez 9 dni ku publicznej czci w niej zostawiono. Po
dziewięciu dniach P o ło c z a n ie zażądali wydania sobie ciała
Ś w ię te g o i z niezrównaną okazałością do grodu swego je uwieźli.
Tak w Połocku jak W itebsku w czasie publicznego wystawienia,
ciała jego tłum y niezliczone pobożnie je odwiedzały i wielu za­
twardziałych schizmatyków przy zwłokach jego najgorliwszymi
zostawało unitam i. W i t e b s k u tracił za karę wyrokiem Zygm unta
I I I przywileje, jakie posiadał; a główni winowajcy m orderstwa po­
nieśli śmieró.
Dla okazania bezstronności polecił król prowadzenie śledztwa
przeciw winnym kanclerzowi L w ow i S a p ie ż e , znanemu z uprze­
dzenia względem ś. Jozafata, a ten przybrał sobie czterech innych
sędziów. Z oskarżonych ani jeden nie robił zarzutów Świętemu,
jeno chwalił jego łagodnośó i świątobliwość, a kiedy pierwsza
komisya Apostolska przesłuchiwała świadków w* celu rozpoczęcia
procesu kanonizacyjnego, 1000 W itebszczan dobrowolnie przed nią
się staw iło, oskarżając się ze łzam i za jakikolwiek udział w mor­
derstwie i pirosząc o rozgrzeszenie. To też słusznie i pięknie
powiada W e la m in R u t s k i z powodu męczeństwa ś. Jozafata
w swej pierwszej relaeyi do Stolicy Apostolskiej o życiu i cudach
jego: ..Rozweseliła się ziemia ruska. Gdy pierwej spiekła była
i bezpłodna, zrosiła ją krew. którą schizmatycy przez nienawiść
unii ś. i wiary katolickiej wytoczyli 1).“
Zaprawdę przy grobie męczennika wzięła schizma cios sta ­
nowczy! Najzaciętsze w niej m iasta Białej Rusi: P o ło c k i W i ­
te b s k w wielkiej części dounii wróciły.„Opuścili wiele schi­
zmatycy. powiada R utski we wspomnianej relaeyi, z dawnej pychy
swojej — u stały gwałtowne ich przeciw nam pisma. Gdzie
w jednem mieście z nami m ieszkają, odwiedzają nas i zapraszają
do siebie. N astała cisza w dysputach o artykułach wiary, wy­
jąwszy o zwierzchnictwie Papieża, ale io tem skromniej niż
kiedykolwiek przemawiają. Jest jakieś sprzykrzenie dyzunii, a pra­
gnienie jedności, którą nie tylko sami na swych zebraniach pro-

’j „Boczniki Tourarsmtfcu lnt,tormzno-literackiego“ wychodzące w Pa­


ryżu, rok 1869 str, S3.
ponują, ale i publicznie za tem mówią, aby się z nami połączyć
jakimkolwiek sposobem. W reszcie owe pożytki ja bez wahania
i stanowczo wylanej krwi sługi Bożego przypisuję. W iem o tem
(a nikt lepiej odemnie wiedzieć tego nie może), że nie nauką to
naszą, nie pracą albo pilnością naszą dzieje się teraz to, co się
dawniej nie działo; bo cboć i dawniej nie zbywało na pracy naszej
i sam sługa Boży więcej niż ktokolwiek pracował, to jednak nie
potrafiliśm y nigdy zmiękczyć twardego kam ienia schizmy. Krew
to jego zdziałała; jej to było pozostawione. Świadkiem Połock
i W itebsk; które tak pragnęły śmierci jego i w końcu go zabiły,
a dziś jakby powszechną zdjęte skruchą winę swą przyznają
i proszą o rozgrzeszenie !),“
Usłyszymy w przyszłym rozdziale, że i dla S m o tr y c k ie g o ,
głównego sprawcy wszystkich gwałtów schizmatyckich na Białej
Kusi i m orderstwa ś. Jozafata, krew ś. męczennika na próżno nie
popłynęła. Gzem ś. Szczepan dyakon, pod gradem kamieni um ie­
rający, był dla ś. P aw ła; tem ś. Józafat dla Smotryckiego.
Ze względu na ś. Jozafata dodamy tylko jeszcze, że na prośbę
króla i episkopatn ruskiego unickiego i łacińskiego, po rozważeniu
wszystkich świadectw o życiu, pracach apostolskich i cudach ś.
Józafata Kuncewicza Papież Urban V III r. 1643 go beatyfikował,
a Pius IX i'. 1867 w liczbę Świętych sług Bożych zapisał, dając
go Rusi i Polsee za P a tro n a 2).
Żywot ś. Józafata opisał w XVII wieku biskup chełmski,
J a k ó b S u s z a 8) po łacinie: „Cursus ritaie et certamen M artyr ii

l) „ R o czn iki T ow arzystw a historyczno-literackiego1' 1. o. str. 57.


*) A cta C anonisationis B . Jo sa p h a t, M a r ty ris, R om ae 1864: do
tego porównaj: „R elacyą o zam ordow aniu okrutnem y osobliicey św iątobli­
wości w B odze W . O. Josapkata K uncew icza, Archiepislcopa Potockiego,
krótko a p ra w d ziw ie o p i s a n ą K a r n o ś ć 1634: „Josaphatidos sire de nece
Josaphati K uncew icz, Archiepiscopi P ohcensis, ritu s graeci p ro unione et
s. Sede Apostolica R o m a n a caesi a schism aticis V itebsei, a F Josaphato
Isa ko w icz, Ord B . M . 1 6 3 3 ; i ks. F a b i a n a B i r k o w s k i e g o Z. K. „ Glos
krw ie b. Josaphata K u m e w ic z a “, kazanie. Kraków r. 1620.
3) J a k ó b S u s z a uczył naprzód po różnych klasztorach bazyliańskich
filozofii i teologii, potem był przełożonym klasztoru chełm skiego; od roku
1649 był adm inistratorem dyecezyi chełm skiej, a od r. 1652 aktualnym onejże
biskupem. Jako biskup został na trzeciej żyrowickiej kong reg acji obrany
p r o t o - a r c h i m a n d r y t ą zakonu Bazyliańskiego i sprawował tę godność przez
5 la t z wielką chwałą i pożytkiem zakonu. U m arł mając ła t 70 w r. 1685.
B . Josąphat K uncevicii,“ Romae 1645 (nova edit. Martinov. S. J.
P arisiis 1865). W roku kanonizacyi ogłosił po włosku nowy
żywot członek zakonu Bazyljańskiego O. C o n t i e r i z klasztoru
G ro tta -F e rra ta pod tytułem : „ Vita di San Giosafat,“ Roma 1867,
a obecnie drukuje obszeruą biografią naszego Świętego D on
G u e p i n , benedyktyn francuzki.
Ciało ś. Józafata spoczywało aż do roku 1705 w P o ł o c k u ;
w tym roku, gdy car P iotr W. odgrażał się, że je spalić każe,
Bazyljanie Połoccy wywieźli je i oddali pod straż księciu K a r o ­
l owi R a d z i w i ł ł o w i , kanclerzowi i hetmanowi litewskiemu. W oził
je hetm an z obozu do obozu przez cały ciąg wojny, a po skoń­
czonej wojnie um ieścił w dobrach swoich w B i a ł e j , na Podlasiu.
Bazyljanie połoccy żądali ciała na powrót, książę Radziwiłł wzbra­
n iał się zwrócić je; wreszcie ułożył sio z Bazyljanami połockimi,
źe otrzym ają j e d n o r a m i ę , a dla reszty ciała wystawi w Białej
okazałą cerkiew i klasztor dla ich zakonu. Protestowały jeszcze
przeciw tem u rodziny k s i ą ż ą t C z a r t o r y s k i c h i S a p i e h ó w.
Radziwiłłowie jednak utrzym ali się przy posiadaniu świętych zwłok.
Obecnie Moskwa wyniosła je ze świątyni, w której na ołtarzu
były wystawione, i podług jednych uwiozła je na niewiadome
miejsce, podług innych pogrzebać je kazała w sklepach kościoła,
aby usunąć z przed oczu wiernego ludu najwytrwalszego i najod­
ważniejszego obrońcę tej unii ś., którą ona do ostatniego śladu
z tak niesłychanem barbarzyństwem wytępić u siłu je !Ł)

Oprócz wyżej wspomnianego żywota napisał jeszcze: „ F enix tertiato redi-


ń ru s de thaumaturgo Icone B. V. Marine starożytnego obrazu Chełmskiego
P anny i M atki Przenajświętsze}) historyą z cudami 704 p rzy ternie obrazie
dognawanemi.“ Zamość 1684. i „Saidus et Paulus Ruthenae Unionis sive
rita Meletii Sm otriscii, Romae 1666.“ (drugie wyd. ostatniego dzieła wyszło
w Bruxeli r. 1864, staraniem ks. Martinoffa, T. J.)
') A kta męczeiiskie Unii w rocznikach Towarzystwa historyczno-lite­
rackiego, wychodzących w Paryżu, r. 1867 i 1869.
y.
S k u tk i śm ierci m ęczeńskiej ś. J o z a fa ta Kuncew icza. P rz y c zy n y buntów
kozackich. M eleey S m otrycki naw rócony. — Dokończenie pontyfikatu
R utskiego. — N a stę p stw a buntów kozack ich d la unii. — Zjazd Lubelski roku
1680. Unia dokonyw a się do końca XVII w ieku na c a łe j Rusi Polskiej.

1. Śmierć męczeńska ś. J ó z a f a t a K u n c e w i c z a wywarła,


jakeśm y powyżej nadm ienili, zbawienny wpływ na Białej Kusi.
W ielu zatw ardziałych przedtem schizmatyków przem ieniło się
przy męczeńskich zwłokach ś. Józafata w gorliwych unitów, tak
że teraz na B i a ł e j R u s i unia zwyciężyła schizmę. W innych
częściach Rusi zatrwożyli się i poskromnieli w pierwszej chwili
schizmatycy, lękając się surowej zemsty Z y g m u n t a II I . zwłaszcza
gdy król na przedstawienie metropolity W e l a m i n a R u t s k i e g o ,
Papieża U r b a n a V III i n n n e y u s z a j e g o w Polsce miasto
W i t e b s k przykładnie ukarał, a na T e o f a n a , pseudopatryarchę
jerozolimskiego wyrok banicyi w ydał1). Teofan opuścił kraj, a za
nim uszedł Me l e c y S m o t r y c k i . mający nie mniej od Teofana
powodów do obawy kary.
W net jednak schizma z pierwszego przestrachu ochłonęła,
a mianowicie na U k r a i n i e na nowo głowę podniosła. Nie po­
zwolił jej tu upaść fałszywy m etropolita J o b B o r e c k i , intrygu­
jący bezustannie wraz z k l a s z t o r e m P i e c z a r s k i m przeciwko
stronnikom unii. S traciła ona wprawdzie po śmierci księcia
Konstantego Ostrogskiego podporę i opiekę w możnych m agnatach
ruskich; bo ci, nie wyjmując potomków księcia Ostrogskiego,
wszyscy albo do unii się przyznali, albo do łacińskiego przeszli

*) K u l c z y ń s k i , Specim en, str. 281—243.


97

Kościoła, (jedyny wyjątek stanowiła rodzina książąt C z e t W e r ­


t y ń s k i c h ) ; lecz natom iast znalazł dla niej Job Borecki daleko
potężniejszych a dla unii niebezpieczniejszych patronów od poje­
dynczych rodzin m agnackich w K o z a k a c h Z a p o ro z k ic h .
Już przed męczeństwem ś. Jozafata mieliśmy sposobność
poznać, jak Teofan, przybywszy do Kijowa, duchem nienawiści
przeciw Polsce i unitom kozaków napawał, jak im tłum aczył, źe
ich zadaniem i misyą jest, schizmę orężem szerzyć a unią tępić,
i widzieliśmy niejednokrotnie, jakich gwałtów przed r. 1623
wskutek podżegań kijowskich kozacy na unickich księżach się
dopuszczali. Odtąd wszystkie krwawe uciski i prześladowania
unitów na U k r a i n ie i w L itw ie stale z ich pomocą i przez
nich się dokonują. Kozacy, którzy w gruncie żadnej religii nie
m ieli, i którym wszelka religia obojętną była, występują naraz
za poduszczeniem, z Kijowa idącem, jako zagorzali apostołowie
schiznry. Obyczaj przyjęty u nich, że każdy do ich grona wstę­
pujący czy katolik, czy żyd, czy mahometanin schizmatykiem
zostawać m usiał, nie obala wcale naszego sądu o ich przekonaniu
religijnem , gdy zważymy bądź na ich hultajski sposób życia bądź
na żywioły, z których się składali. Rzeczony obyczaj był raczej
ostatnim wyrazem zupełnego shultajenia się kozaczyzny, złożonej
po większej części ze szumowin społeczeństwa nieomal wszystkich
krajów E u ropy1). K atolika, żyda lub m ahom etanina zbiegającego
z własnego kraju na Zaporoże, by uniknąć zasłużonej za swe
zbrodnie kary, lub by ujść gniotącego go w ojczyźnie jarzm a,
mało niezawodnie obchodziła religia, którą na komendę przyjmował
i której zasad nie znał. Jeżeli więc czynił się jej fanatycznym
patronem a wrogiem unii, to zaprawdę nie z wewnętrznego prze­
konania, lecz z innych pobudek!
Pobudką dla kozaków do tępienia unii i unitów byli, powta­
rzamy, G re cy , przybłędy do Kijowa; byli s c h iz m a ty c c y m e t r o ­
p o lic i kijowscy; było dalej wyzuwanie kozaków z dawnych przy­
wilejów. tak zwany „ w y z u w ity z m ;11 c ie m ię ż e n ie lu d u r u s k ie g o
przez panów polskich albo raczej przez ich d z ie rż a w c ó w i rz ą d z -
ców na Ukrainie: było p o d u s z c z a n ie M o sk w y schizmatyckiej,
odkąd za Jan a Kazimierza kozacy zaporozcy n a niej się oparli,

T. M o r a w s k i, D zieje narodu Polskiego, Poznań, 1871, tom III,


str. 384.
7

m
— 98 —

a przedewszystkiem n a d z ie j a i w id o k łu p ó w s p o d z ie w a n y c h
na wyprawach, podejmowanych w głąb ziem ruskich i litew skich1).
Przypuszczamy, że niekiedy nieroztropność i za daleko po­
sunięta gorliwość unitów lub łaeinników drażniły schizmatycki
lud ukraiński i schizmatyckich kozaków, i dawały im mniej lub
więcej słuszny powód do skarg i narzekania; gorliwość ta nie szła
jednak nigdy tak daleko, ażeby była pociągała za sobą zakaz
publicznego odprawiania scliizmatyckiego nabożeństwa, zabór schi­
zmatyckich cerkwi, ucisk i prześladowanie schizmatyckich biskupów
lub niższego duchowieństwa, i aby m ogła usprawiedliwić bunty
kozackie.
Przypisywanie więc wojen kozackich z Polską przez niektórych
naszych historyków prześladowaniu schizmy przez Polskę i przez
unitów dowodzi albo niedostatecznej znajomości rzeczy, albo za­
ślepienia piszących. Scliizmatycy wedle słusznej uwagi ś. Józafata
w liście do kanclerza Lwa Sapiehy, b i l i u n itó w a k r z y c z e li,
że są b ic i, ażeby tym sposobem sw o je g w a łty na unitach
spełniane udać za niewinną obronę niesłusznie napadniętych.
Podobnie czynili kozacy, i dziwnie im się ta taktyka udawała.
M m jednak przystąpim y do szczegółowego opisu ucisków
i utrapień, jakich unici od schizmy doznali, trzeba nam poprzednio
zwrócić uwagę na M e le c y u s z a S m o tr y c k ie g o , o którym na
początku rozdziału napomknęliśmy, że wskutek ukarania W itebszczan
za zamordowanie świętego Józafata i wskutek wyroku banicyi na
Teofana z kraju za granicę wyszedł.
2. Już od dość dawnego czasu niepokoiły Smotryckiego w ątpli­
wości pod względem wiary, a wątpliwości te obudziły się w nim,
gdy polemizując z unitam i rozpatrywał się w pism ach Ojców
Kościoła. Między schizmatykami ruskim i nie znał nikogo, któ-
ryby był m ógł wątpliwości jego rozproszyć; całą nadzieję pokładał
we wschodnich patryarchach. Do nich więc postanowił się udać
w celu oświecenia się, i za najstósowniejszą do tego chwilę po­
czytał ów moment po śmierci męczeńskiej ś. Józafata, kiedy mógł
się lękać, że pozostając w kraju narazi życie swoje, jako podej­
rzany o współudział w zabójstwie świętego Pasterza. Powtóre
przed niejakim czasem ułożył k a te c h iz m s c h i z m a ty c k i w ję ­
zyku ruskim . Przed ogłoszeniem go drukiem pragnął go porównać

*) T. M o raw sk i, 1. c. str. 373 i 385


z katechizmami używanemi na wschodzie i podług nich go po­
prawić. Dwa więc nie małej wagi zeszły się powody do podjęcia
podróży na wschód.
W ybrał się tedy z początkiem r. 1624 najprzód do K o n ­
s ta n ty n o p o la . Z astał tu na stolicy patryarchalnej owego C y ­
r y l a L u k a r y s a , który przed laty posłował na Ruś do Hipacego
Pocieja od Melecego, patryarchy aleksandryjskiego i przez niejaki
czas był rektorem ruskiej szkoły w Ostrogu. K u swemu zdu­
mieniu znalazł patryarche z wiarą więcej protestancką aniżeli
grecką, a w katechizmie, który m u patryarcha jako najlepszy
wskazał, dostrzegł przeszło dwadzieścia błędów kalwińskich. Zm ar­
twiony u d ał się z Carogrodu do J e r o z o l im y i do A le k s a n d r y i.
Ale i tu podobne spotkało go rozczarowanie. Zam iast dawnej
świetności, pobożności i sławionej kiedyś nauki, widział szpetnośó
spustoszenia, sekciarstwo, nieuctwo i zabobonnośó. Ta sm utna
rzeczywistość otworzyła mu oczy; przejrzał, że schizma to fałsz,
i w Jerozolim ie będąc i miejsca święte zwiedzając, prosił gorąco
Boga o unią Kościołów wschodnich z Rzymem a w szczególności
o unią Kościoła ruskiego.
Pięknie opisuje sam Smotrycki główny powód swej podróży
na wschód na początku „ A p o lo g ii.“ Przytaczam y z niej od­
nośny ustęp:
„Już to rok idzie trzeci przezacny Narodzie Ruski, jakom się
z przedsięwziętej do wschodnich krajów, y uciesznie nie bez du­
sznego i cielesnego pożytku mego, za łaską Bożą przez dwa roki
obchodzoney peregrynaciey, do oyczyzny zaś wrócił: miawszy to
w umyśle moim dobrą pamięcią objęte, abym w tak dalekie, nie­
bezpieczne, a na moie podeszłe lata y płoche zdrowie w trudne
kraje zapuściwszy się, nie powietrze tyło odmienić szukał, y od­
ległość mieysca sobą zmierzył, ale o to w nich abym się postarał,
tak dla siebie jak więcej dla ciebie, coby mnie u Boga łaskę,
u ciebie miłość, a tobie przed Bogiem i wszystkim światem
chrześciańskim zbawienie i nieśm iertelną sławę zjednało. Po to
w kraje tam tejsze zapuszczałem się, po co m ądry syn Syrachów
poraniać się radzi nam i drzwi mężów rozumnych progi nogami
naszemi trzeć: „ B o g o w id z e M o jż e s z a w y s łu c h a w s z y c h o ­
d z iłe m o y c a m eg o y tw e g o p y ta ć ," aby mi oznajm ił, y star­
szych naszych, aby nam powiedzieli o słowie żywota przez Słowo
Boże przedwieczne z nieba przyniesionym, pismy Prorockimi,
— 100 —

Ewangielskimi i Apostolskimi ogłoszonym, trądycyam i z rąk


w ręce od oyców synom przepodawanymi, upewnionymi świętemi
bogonośnych ojców naszych soborowemi uchwałami obiaśnionym,
przodkom naszym podanym, od nich przyjętym y po wieki nasze
w prostocie serdeczney czysto y niepokolano trzym anym i cho­
wanym. Po to mówię do oyca naszego i do starszych naszych
cerkwie wschodniej chodziłem, abym się od nich dowiedział i na­
uczył o dogmatach pobożności, o wierze, nadzieje naszey, w którey
y doczesną szczęśliwość y wieczne błogosławieństwo nasze założone
y ufundowane bydź rozumiemy i wierzymy, to jest, o to pytać
chodziłem, jeżeli taż jest nasza teraz, która za przodków naszych
wiara była, która od nich z woley Bożey do nas była zawitała,
która nie odszedłszy od nich, nas była w przodkach naszych
doszła. J e ś l i m y z w y c ie k łe g o od n ic h do n a s E w a n g ie l-
s k ie g o z r z ó d ła d u s z e z b a w ie n n ą w odę p ije m y , k t ó r ą p i l i
O y c o w ie n a s i R u s k ie y c e rk w ie f u n d a to r o w ie i b u d o w n ic z e ?
T a k li c z y s tą , ś w i a t ł ą , p r z e z r o c z y s t ą ? T e g o ż li sm a k u ,
te y w d z ię c z n o ś c i i te y z d ro w o ś c i? Abym o tym od nich
prawdziwie uwiadomiony by wszy, ciebie o tymże, przezacny N a­
rodzie Ruski w niezayrzącym mi sum ieniu moiem uwiadomił.
N a wschód chodziłem do Konstantynopołskiey stolice Patryarchy,
od którey ty, Przezacny Narodzie R uski, wiarę i chrzest ś. przy­
jąłeś, tajem nic ś. obchód i używanie i wszystką cerkiewną
w obrządkach ozdobę itd.“ — A w dalszym ciągu opowiadania,
opisawszy miejsca ś., które nabożnie w Ziemi ś. zwiedził, powiada:
„na. wszystkich tych miejscach o sobie i o tobie, Przezacny Na­
rodzie R uski, do P ana naszego i Boga, Jezusa Chrystusa modlitwy
przynosiłem , aby nam to z łaski swey świętey darować raczył,
o co on sam za nam i do miłosiernego Boga Oyca swego prosił.
Prosiłem , aby ro z d w o jo n y n a r ó d n a s z R u s k i w s z y s te k b y ł
je d n o , jako on z Oycem swym niebieskim jedno jest.“
Do kraju wrócił w początkach r. 1 6 2 7 r) już na pół unitą.
Wróciwszy nie chciał się ubiegać o arcybiskupstwo połockie, na
które go Teofan wyświęcił; lecz prosił księcia na Ostrogu A l e ­
k s a n d r a Z a s ła w s k ie g o o arehim andryę D e r m a ń s k ą na W o -

*) Porównaj pierwsze słowa „Apologii“ przez Smotryckiego wydanej


we Lwowie roku 1628, gdzie powiada, że dwa lata spędził na podróży na
Wschodzie.
ł y n i u , jako należącą do jego patronatu. Bawił właśnie wtenczas
u księcia w Ostrogu m etropolita W e la m in R u t s k i , i ten po­
uczył księcia, że nie godzi się prędzej dawać Smotryckieinu ar-
chim andryi, dopókiby swycb błędów schizmatyckicli się nie wyrzekł.
Książe, gorący katolik, usłuchał rady, i napisał długi list do
Sino try ckiego z upomnieniem, aby się nie ociągał naprawić zgor­
szenia danego Kościołowi w latach ubiegłych i aby wrócił na łono
K ościoła1).
L ist serdecznie napisany odniósł najlepszy skutek. Smotrycki
nie opierał się i w ciągu r. 1627, zjechawszy się z m etropolitą
w D u b n ie u księcia, w ręce m etropolity w przytomności księcia
złożył katolickie wyznanie wiary, z zastrzeżeniem , że przez czas
niejaki m etropolita ze względów roztropności jego konwersyi pu­
blicznie nie wyjawi. Pojednany z Kościołem posiadł pożądano
opactwo Dermaóskie, doniósł o tern do Rzymu i prosił Stolicy
Apostolskiej o przebaczenie. Zachowując w tajem nicy swoje n a­
wrócenie m iał nadzieję, że tern' łatwiej użyje swego dawnego
wpływu i znaczenia u schizmatyków na korzyść unii. Jakoż po­
budził Joba Boreckiego do zjazdu do G ró d k a na W ołyniu ze
schizm atyckim i biskupami: I z a k ie m B o ry s k o w ic z e m , przemy­
skim i A t a n a z y m P u z y n ą , łuckim w celu naradzenia się nad
sposobem pogodzenia dyzunii z unią. Za poradą jego postanowiono
zwołać synod i polecono m u jako najbieglejszemu w piórze, aby
w osobnem piśmie w przystępny a przekonywający sposób w ytłu­
maczył ludowi przed rozpoczęciem synodu potrzebę onegoż, i aby
wyłożył różnicę między Kościołem wschodnim a zachodnim. Chętnie
podjął się Smotrycki tego zadania i uskutecznił je w piśmie
znanem pod nazwą „ A p o lo g ii1,2).

*) J. S u sz a , Vita Meletii Smotriscii, wydanie Bruxelskie, r. 1864,


str. 39—65.
2) Całkowity tytuł tego dziełka jest: „Apologia Peregrinatiey do
Krajów Wschodnich przez mię Meletiusza SmotrzysMego. . . do Przezacnego
N arodu Buskiego, to D erm aniu ic Monaster ze r. 1628, to Auguście spo­
rządzona y w ydana,“ w Lwowie w druk. Szeligi r. 1628. — Oryginalnie
napisana po rusku została przełożona na język polski przez K a s s y a n a S a ­
k o w ic z a , który z nieunity został naprzód unitą a potem łacinuikiem i Au-
gustyaninem. Był to człowiek uczony i zasłynął jako autor kilku poważnych
pism. Te które przeciw schizmie były wymierzone, należą do rzadkości bi­
bliograficznych. (Apologia jego przekładu mam pod ręką tylko w manu­
skrypcie.)
— 102

W Apologii nie tai już swych przekonań unickich i katolickich


lecz z całą siłą i wymową, na jaką go stało, zbija naprzód
wszystkich używających wziętości n a R usi sohizmatyckiej pisarzy:
Z y z a n ie g o , F i l a l e t a , K l e r y k a , O r to lo g a i innych, i błędność
ich nauk wykazuje, wyznaje, że ich błędy zm usiły go do podróży
na wschód dla poznania prawdziwej nauki Kościoła wschodniego
i że w tej podróży przekonał się, iż wschód zarażony je st kacer-
stwami L u t r a i K a lw in a ; powtóre dowodzi, że Grecy powinni
się zgodzić z Kościołem rzymskim i podaje sposoby do zgody;
wreszcie zachęca wszystkie stany, aby, odstąpiwszy swych błędów
i swego uporu, o tę świętą jedność całem sercem wspólnemi
siłam i się starały. W drugiej części otytułowanej „ K o n s y d e ra c y e
a lb o u w a ż a n ia s z e ś c iu r ó ż n ic m ię d z y C e rk w ią W s c h o d n ią
a Z a c h o d n ią 11 rozbiera główne sporne artykuły między Kościołem
wschodnim a zachodnim, przyznając Kościołowi zachodniemu
słuszność. Ukończywszy swą pracę, przesłał ją Jobowi Boreckiemu
z listam i do niego i do P i o t r a M o h iły , archim andryty Pieczar-
skiego, oznajmując im , że polecenie sobie dane spełnił i że na
śm iertelną narodu swego chorobę radykalne podał lekarstw o1).
Trzy tygodnie upłynęły, a odpowiedź żadna nie nadeszła.
W niósł ztąd, że im się podobała praca jego; dla tego posłał ją
do L w ow a do druku; a sam, ponieważ term in zapowiedzianego
synodu się zbliżał, wybrał się do K ijo w a na uroczystość Z a ­
ś n ię c ia N. M a r y i P a n n y roku 1628. Synod m iał się odbyć
w cerkwi Ław ry Pieezarskiej; do tej też Ławry wprost zajechał
Smotrycki. Lecz jakież było jego zdziwienie, gdy m u wzbroniono
wstępu do niej a kazano jechać do m onastyru ś. M ic h a ła Z ł o t o ­
wi e r z c h n e g o . Tu przyjęty odpowiednio do swej godności przez
archim andrytę zaledwo się rozgościł, został nawiedziony przez
czterech wysłańców J o b a B o re c k ie g o i P i o t r a M o h iły . Na
ich czele sta ł M u ż y ło w s k i, opat słucki, i on to zapytał
Smotryckiego w im ieniu s y n o d u p i e c z a r s k i e g o , czyby obstawał
przy tern, co w swej Apologii napisał. Smotrycki odrzekł, że na
synodzie zda z Apologii sprawę. Natenczas oświadczył mu Mu­
żyłowski, że do udziału w synodzie nie będzie przypuszczonym,
dopóki nie odwoła Apologii. Smotrycki odparł, że wyrzec jej się
nie może i że gotów bronić jej na synodzie.

ł) J. S us z a , Vita M. Smotriscii, str. 102 i nastp.


y ■-1 " . - '/ ą\

103

Przez zemstę obwołano go z jego towarzyszami za zdrajców


cerkwi, godnych śmierci. Służba jego spokojnie na ulicach Kijowa
pokazać się nie m ogła, i rozpowszechniano po mieście wieści, że
synod Smotryckiego wyklnie z cerkwi i że kozacy przeciwko życiu
jego się sprzysięgli, jeżeli synod się przekona, że w rzeczy samej
unitą został. Smotrycki skarżył się do Joba Boreckiego w dwóch
listach na niegodziwe obejście się z sobą i dom agał się usilnie
przypuszczenia do synodu, aby się m ógł sam tłumaczyć. Napróżno!
N adto, krótko po drugim liście zjawił się u niego kozak jeden
kijowski (S o le n ik ) i wśród ostrych wyrzutów o odstępstwo od
cerkwi prawosławnej dorzucił pogróżki śm ierci, a dnia następnego
nadjechał z nienacka do c e rk w i ś. M ic h a ła J o b B o re c k i
z trzem a schizmatyckimi biskupami. Smotrycki uprzedzony o tern,
zeszedł z klasztoru do cerkwi. Tu przy zamkniętych drzwiach
ła ja ł go Borecki za pychę i wyniosłość tchnącą z jego Apologii,
i za błędy kacerskie Manichejczyków', Sabeljanów i inne, mające
się w niej znajdować. Smotrycki bronił się przeciw jednem u
i drugiem u zarzutowi i żądał, aby m u te m niemane błędy w jego
Apologii wykazano. W ziął tedy Mużyłowrski apologią do ręki
i odczytawszy z niej napisy pojedyńczych rozdziałów: o s ą d z ie
szc zeg ó ło w y rm po ś m i e r c i , o s z c z ę ś liw o ś c i d u s z s p r a ­ |jr
w ie d liw y c h , o k a r a c h p i e k i e l n y c h , o c h le b ie niebw Ta s z o - (f/i
n y m , o ś. P io t r z e , g ło w ie K o ś c io ła i inne, zam knął książkę
i zawołał: czyż to nie dosyć herezyi? Smotrycki żądał znowu,
aby m u pozwolono o tern wszystkiem w obec synodu dysputować.
Odebrał tę samą co dawniej odpowiedź, że będzie m ógł w synodzie
uczęstniczyć, jeśli się pod przysięgą zobowiąże, nigdy na przyszłość
ani słowem, ani pismem w kościele ruskim zamieszania nie wy­
woływać, jeśli się Apologii wy rzecze, z ambony w obec ludu ją
potępi i do Derm ania nie wróci. Gdy na tak twarde i sumienie
jego gwałcące warunki przystać nie chciał, rozjechali się sędziowie
jego wśród gróźb, i po upływie godziny przysłali m u f o r m u łę
p o t ę p i e n i a A p o lo g ii.
SmotryGki skreślił z niej co grubsze błędy, przepisał ją
i zwrócił przez posła Boreckiemu, nie podpisawszy jej jednakże,
nie mogąc jej jeszcze ze sumieniem swem pogodzić. Za posłem
udał się niebawem sam do cerkwi Pieczarskiej, ażeby uczęstniczyć
w nabożeństwie poprzedzającem uroczystość Wniebowzięcia N.
Maryi Panny. Gdy się pokazał w świątyni, doręczają m u powtórnie
— 104 —

form ułę potęp ien ia A pologii i zobowiązania się, ze do D erm ania


nie powróci. D arem nie prosi S m otrycki, by takiego g w ałtu su ­
m ieniu jego n ie zadawano. M ohiła, arch im a n d ry ta pieczarski lży
go n a głos w śród nabożeństw a i grozi m u utopieniem w D nieprze,
gdyby żądanej n ie d ał obietnicy. E obi się zam ięszanie w cerkw i;
lu d podburzony przez fanatyków ju ż do pięści się bierze i ciśnie
się do p re sb y te riu m , by dad folgę swem u oburzeniu, a gdy się to
dzieje, fałsz}rwi przyjaciele Sm otryckiego n ale g ają n a niego b ła ­
g a ln ie , aby ra to w a ł życie swoje i swych tow arzyszy, i żądanie
sp e łn ił. U le g ł Sm otrycki w obec ty ch droźb i próśb, i form ułę
przedłożoną podpisał. Zaledwie to u czy n ił, odczytują z am bony
w śród nabożeństw a ak t jego apostazyi i każdy z przytom nych
biskupów i księży rozdziera publicznie w obec lu d u po jednej
k arcie z jego co dopiero wydrukowanej Apologii. W szystko to
było n a k ilk a tygodni przed synodem albo raczej zborzyskiem
kijow skiem uradzone i postanow ione przez B oreckiego, P io tra
M ohiłę, Zyzaniego, m n ich a klaszto ru koreckiego i przez M użyłow -
skiego, opata słuckiego.
P a n Bóg nie d a ł S m otryckiem u odwagi m ęczeńskiej, kiedy
nie u m ia ł śm ierci przenieść nad zaparcie się praw dy; d a ł m u
jed n ak ła sk ę żalu. Skoro się u czu ł n a wolnej stopie, w yjechał
z Kijowa do Lwowa i p o d ał do d ru k u „ P r o t e s t a c y ą 111) przeciw
doznanem u gw ałtow i. W tej „ P ro testac y i“ opisał niegodziwości
zborzyska kijowskiego i d ał odprawę p ism u przez toż zborzysko
pod ty tu łe m : „ P o h i b e l “ przeciw jego Apologii rozpow szechnia­
n e m u 2). W spom niany upadek s ta ł się zresztą dla Sm otryckiego
nowym bodźcem do tern gorliwszej pracy około w zm ocnienia i roz­
szerzenia u n ii n a R usi.
S to lica A postolska, do której się już r. 1627 b y ł zgłosił z prośbą
o zdjęcie z siebie ekskom uniki i o przyjęcie n a łono K ościoła,
dow iedziała się dość prędko o przebiegu zborzyska kijow skiego;
okazała się jed n ak w zględną i w yrozum iałą dla Sm otryckiego i,
p rzyjm ując go n a łono K ościoła, w yraziła przez kongregacyą de
p ropaganda fide nadzieję, że nadgrodzi swój nowy upadek podwojoną
gorliwością. K ie zawiódł też oczekiwania Stolicy A postolskiej.

1) P rotestacya przeciwko Soborowi w Kijowie obchodzonemu. Lwów.


w druk. Szeligi r. 1628.
a) J. S u s z a , V ita JUT. Sm o triscii, część I I , c. V i VI.
— 105 —

0 ile przedtem używał swoich wielkich zdolności na pognębienie


unii, o tyle teraz piórem i osobistym wpływem usiłow ał naprawić
złe w ubiegłych latach zrządzone, wykrywając na jaw przewrotność
naczelników schizmy ruskiej i wykazując, że ci, którzy udają
stróżów czystości wiary greckiej, wiarę tę kacerstwami L utra
1 Kalwina skazili.
Jeszcze w czasie zborzyska kijowskiego odebrał list od schi-
zmatyckiego b r a c t w a w ile ń s k ie g o i od schizmatyckiego k l a ­
s z t o r u ś. D u c h a tegoż m iasta z wyrzutam i, że Kościół ruski
swemi nowościami rozdziera i zasmuca. Smotrycki nie mogąc
zaraz z Kijowa obszerniej jna ten list odpisać, uczynił to po
powrocie do m onasteru swego w Dermaniu. Odpowiedzi swej
nadał ty tu ł „ P a r a e n e s i s 11 t. j. zachęta, i wystósował ją nie tylko
do bractwa ś. Ducha w W ilnie, lecz do całego narodu ruskiego1).
Zachęca bractwo ś. Ducha i cały naród ruski do odstąpienia pa-
tryarchy carogrodzkiego a uznania patryarchy rzymskiego; ukazuje
opłakany stan cerkwi schizmatyckiej, upadek nauk i karności
między duchowieństwem i ludem , rozprzężenie obyczajów po kla­
sztorach, zaniedbanie służby Bożej po parafiach i brak opieki
duchownej nad ludem. Zbija nadto zarzuty herezyi czynione przez
schizmatyków Kościołowi rzymskiemu i powiada, że dla tego
przywódzcy schizmy wymyślają takie zarzuty przeciw Kościołowi
łacińskiem u, ażeby zasłonić swój grzeszny upór w schizmie.
W końcu dodaje, że unia nie jest nową rzeczą na R usi, lecz
dawniejszą od schizmy, i że prędzej czy później ona jedna może
na Rusi zapanować®).
Zarzucali mu schizmatycy, że dopiero bogate opactwo Der-
mańskie oczy m u otworzyło, na unią. Na ten zarzut tak odpo­
wiada w „Parenezie11 str. 21: „Dziwuje się wszystek strony waszey
naród, że ja unią chwalę i do niey się garnę: i niektóre zacne
z pośrodka was osoby piszą do mnie, że się śmierci pierwey na
się spodziewałyby, niżeli po mnie tey odmiany. I jedni mi przy­
pisują łakomstwo, żem to uczynił dla Derm ania: drudzy zadają
pychę, żem to uczynił, abym się w narodzie moim nieco bydź

’} „Parctenesis abo napomnienie od v: B o ju Wielebnego Melecyusza


Smotrycfciego, rzeczonego Archiepi-skopa Potockiego. do przezacnego
Bractwa Witebskiego Cerkwic ś. P uchu a ,<• osobie jego do wszystkiego tey
strony narodu Buskiego uczynione, r. 1- . - . w Krakowie r. 1029.“
*) J. S us z a, Vita M . Sm otriscu, 1. c. cap. VI.
ukazał, inszy insze przyczyny wynajdują i przyraawiają, żem
cerkwie i wiary bez wstydu na starość odstąpił, a wszystko swoje
zganiwszy udałem się za światem. Przedtym , mówią, co wierzy i,
niewiedział, a te r a z go D e rm a ń w ie r z y ć n a u c z y ł. J a zaś
szczerze czystym przed P. Bogiem sercem widzę, sumnieniem
moiem mówię, że nic złego we mnie nie jest, ni łakomstwo za
łaską Bożą, ni pycha: y ani cerkwie ani wiary nie odstąpiłem .11
Potem na innem miejscu „Parenezy11 żałuje, że na zborzysku
kijowskiem życia nie położył: „na tym przeszłym w Kijowie Zbo­
rzysku duszę moją położyć należało m i. . . ufolgować mi żywotowi
memu przydało się, czego żałuję.11
Ledwo tę pracę ukończył, zajął się nową. Jeden z zakouników
kijowskich nazwiskiem G iz e l, wykształcony na uniwersytecie
wittenbergskim i zasadami protestanckiemu przesiąkły, nie kon-
tentując się zaczepką „ A p o lo g ii“ przez zborzysko kijowskie,
ogłosił przeciw niej pismo pod nazwą: „ A n ti d o t u m ,“ polemizując
głównie przeciw drugiej części Apologii t. j. przeciw „ K o n s y d e -
ra c y o m .“ Odpowiedź Smotryckiego na „A ntidotum 11 nosząca
grecki napis: „Exaetesis“ zjednała m u między współczesnymi przy­
domek: „ C y c e ro n a P o ls k ie g o .11 Nawet przeciwnicy wstydzili
się za „A ntidotum 11 po druzgocącej odpowiedzi Smotryckiego
i archim andryta P i o t r M o h iła publicznie spalić je kazał, a autora
jego surowo chciał skarcić, czem tenże urażony habit zakonny
zrzucił i z klasztoru w ystąpił1).
Lecz najbardziej zachodził Smotrycki około tego po nieudaniu
się zborzyska kijowskiego, aby dla jak najprędszego pojednania
J) J. S u s z a , V ita M. Sm otriscii, 1. c. cap. VII. — W is z n ie w s k i,
t. V III, str. 338, mianuje, niewiadomo na jakim fundamencie, autorem pisma
„A n tidotu m “ protopopa M u ż y ło w s k ie g o , podczas kiedy S u s z a , biograf
Smotryckiego i tak blizki czasów, o których traktuje, przypisuje je zakon­
nikowi G iz e lo w i. Nie wąchaliśmy się przeto dać pierwszeństwa doniesieniu
S u sz y . — Tytuł „Antidotum" jest następujący: „A ntidotum przezacnem u
narodow i ruskiem u albo warunek przeciw Apologiey jadem napełnioney,
która w yd a ł M ełety Sm otrycki, niesłusznie cerkiew Ruską praw osław ną
w niej pomauńając o herezyą i schizmę, dla niektórych Scribentów w p o ­
ryw czą przygotow an y i podan y.“ 1629. — Tytuł zaś ,.Exaetesis“ : „E xaetesis
albo E x p o stu la tia to jest rozpraw a m iędzy Apologia y A n tidotu m , o ostatek
błędów, herezyi i kłam stw Z yzan iow yćh , Philaletowych, Orłhołogowych
y K lerykow ych uczyniona p rzez w Bogu Wielebnego M eUcyusza Sm otry­
ckiego, rzeczonego Archiepiskopa Połockiego itd ., do oboiey strony narodu
Ruskiego.11 A. D. 1629 w Lwowie.
nieunitów z większością unicką, bałamuconych i oszukiwanych
przez kilku wichrzycieli, zwołano nowy synod czyli raczej zjazd
unitów z nieunitam i. Czynił w tym celu starania u księcia
A l e k s a n d r a n a O s tr o g u Z a s ła w s k ie g o i u m etropolity
R u ts k ie g o , i za ich wpływem nakazał w rzeczy samej Z y g m u n t
II I na 28-paźdz. 1629 r. z ja z d duchowieństwa unickiego i schi-
zmatyckiego, oraz szlachty jednej i drugiej cerkwi do Lw ow a.
Stawił się na zjazd lwowski w czasie naznaczonym m etro­
polita Józef R utski z arcybiskupem połockim, A n to n im S ie la w ą ,
arcybiskupem smoleńskim, L e o n e m K re w z ą i z czterem a bisku­
pam i: J o a c h im e m M o ro c h o w s k im , włodzimierskim, J e r e m .
P o e z a p o w s k im , łuckim ; A ta n a z y m K ru p e c k im , przemyskim
i R a f a łe m K o r s a k ie m , który był razem biskupem pińskim
i p r o t o a r c h i m a n d r y t ą zakonu bazyliańskiego. Prócz tego przy­
było wielu archimandrytów i przełożonych klasztorów unickich.
Przybył także M e le c y S m o tr y c k i, główny sprawca zjazdu.
Z nieunickich biskupów nie zjawił się ani jeden. Przysłali oni
tylko swych namiestników. Za to zjechało się dość wiele szlachty
nieunickiej. K róla reprezentował książę A l e k s a n d e r Z a s ła w s k i,
który niestety krótko po przyjeździe do Lwowa um arł. Narady
publicznie odbywały się w kościele katedralnym łacińskim . Na
otwarcie zjazdu m iał wymowne kazanie, wzywające lud ruski do
jedności, M a te u s z B e m b u s , jezuita. W następnych zebraniach
odzywali się najczęściej m etropolita i Smotrycki. Obaj zwracali
głównie na to uwagę nieunitów, że Kościół carogrodzki zarażony
jest herezyą kalwińską i że odstąpił od dawnej wiary greckiej.
Nie m ała liczba szlachty nieunickiej nawróciła się n a miejscu;
inni przyrzekli, że to samo uczynią, jeżeli patryarcha carogrodzki
C y ry l L u k a r is herezyi kalwińskiej nie porzuci, i postanowili
zaraz do niego pisać, grożąc m u, że, jeżeli nie przestanie dawać
zgorszenia, opuszczą go i uznają swym patryarchą biskupa rzym­
skiego. Najwięcej jednak wpłynął na nieunitów p r z y k ła d Smo-
tryckiego. Znali go kiedyś jako zagorzałego schizm atyka a przytem
światłego człowieka; teraz widzieli w nim najgorętszego pople­
cznika u n ii1).
Ostatnie chwile życia po zjeździe lwowskim spędził Smotrycki
w cichem a uroczem ustroniu dermańskiem, oddany cały służbie

*) J. S u sza , Vita M. Smotriscii, L c. cap. VII. str. 140 i nastp.


- 108 -

Bożej i powinnościom zakonnym. Dla siebie surowy, dla innych


był nad wyraz łagodnym i wyrozumiałym. Klasztor w którym
m ieszkał, w lichym znajdował się stanie, gdy go Smotrycki obej­
mował, i tylko z drzewa był zbudowany. Smotrycki, nie szczędząc
swego prywatnego m ajątku, wzniósł w jego miejsce nowy, m uro­
wany i okazały klasztor, i opatrzył bibliotekę klasztorną w rzadkie
i doborowe książki teologiczne Ojców Kościoła wschodniego i za­
chodniego. Literackiem i pracam i wcale się już teraz nie zajmował.
Jednę tylko dość obszerną expozycyą napisał w r. 1630 do Papieża
Urbana V III, w której dziękuje naprzód Papieżowi za łaskawe
przyjęcie na łono Kościoła mimo tylokrotnych upadków i tylo­
krotnego zgorszenia danego przez siebie Kościołowi i za nominacyą
na arcybiskupa hieropolitańskiego, i podaje Papieżowi dwa sposoby,
jakiem iby m ógł na podniesienie unii na Eusi wpłynąć. Pierwszy
z tych sposobów polega, zdaniem jego, n a tern, aby Papież nie
pozwolił nikogo z panów unickich rozgrzeszać w spowiedzi, który
w dobrach swoich schizmie daje opiekę, beneficya lub archim andrye
swego patronatu schizmatykom powierza, jednem słowem, który
schizmę popiera a unię krzywdzi. Drugi zaś sposób zawisł na
tern, aby Papież zabronił Z a k o n n i k o m T o w a r z y s t w a J e z u ­
s o we g o ruską młodzież szlachecką, pobierającą w ich kolegiach
naukę, n a m a w i a ć do obrządku łacińskiego, z czego wielka wy­
nikała szkoda dla Kościoła unickiego1),
W r. 1633 w grudniu zeszedł Smotrycki ze świata w swoim
klasztorze dermańskim. Podejrzywano schizmatyków, że go otruli.
Umierając prosił zakonników, by mu dali do ręki breve Urbana
V III, w którem otrzym ał zwolnienie od kar kościelnych, na jakie
dawniejszem występnem życiem sobie był zasłużył, i godność
arcybiskupa hieropolitańskiego. Dopiero w pięć godzin po śmierci
jego przypomnieli sobie zakonnicy prośbę wspomnianą. Donosi
biograf zmarłego biskup chełm ski, S u s z a , że gdy zakonnicy prośbę
jego spełnili, tak mocno ścisnął m artwem i palcami breve papiezkie,
że wyjąć go z ręki nie było można, i że dostrzegłszy tego, spró­
bowali, czy się to samo powtórzy, gdy mu podadzą list patryarcby
carogrodzkiego. Ku ich nie wymownemu zdziwieniu palce się
rozwrarły i listu przyjąć nie chciały. Na wieść o tern, wielkie

*) J. S u sza , Vita At. Smotriscii, str. 167—179. List wzmiankowany


znajduje się tu in eitenso.
■ '-1;
.1,1I I. « ... IH
. - i i i ' ■«

109

tłu m y ludu, szlachty i duchowieństwa ruskiego się zbiegały, ahy


się cudownemu zjawisku przypatrzyć. Nadjechał nawet m etropolita
i naocznie o prawdziwości relacyi zakonników się przekonał. Po­
modliwszy się jednakże, kazał m u mocą posłuszeństwa wypuścić
z ręki list papiezki, i natychm iast z lekka palce się rozwarły;
lecz gdy go na nowo do ręki zmarłego włożył, zwarły się palce
równie mocno jak poprzednio. W skutek tego liczne na W o ł y n i u
zdarzały się konwersye schizmatyków; w szczególności wielka
część m iasta O s t r o g a , zacięcie dotąd trwającego w schizmie,
przystąpiła do u n ii1).
3. Dla m etropolity Butskiego, podonezas już zgrzybiałego
starca, była śmierć Smotryckiego nie mniej dotkliwym ciosem
jak dziesięć la t pierwej śmierć ś. Józafata Kuncewicza. Ubytek
Smotryckiego tern mocniej dawał m u się uczuć, że krótko przedtem
odwołał Bóg z tego świata Z y g m u n t a I I I (r. 1632), wielkiego
zwolennika i opiekuna unii, i że po nim zasiadł na tronie polskim
W ł a d y s ł a w - IV, nie rozumiejący posłannictwa jej. Pod n a­
ciskiem stanów i na groźne żądanie kozaków udzielił W ładysław
IV r. 1633 n a s e j m i e k o r o n a c y j n y m schizmałykom ruskim
z krzywrdą unitów o b s z e r n e p r z y w i l e j e , byleby sobie przez to
okupić pokój ze strony kozaków zaporozkich, buntujących się za
podmuchem a n t i m e t r o p o l i t ó w k i j o w s k i c h , i grożących od­
padnięciem do M oskwy2). „Uznał ówczesnego a n t i m e t r o p o l i t ę
k i j o w s k i e g o , P i o t r a Mohi ł ę®), następcę Joba Boreckiego,

*) J. S u sz a , 1. c. cap. IX , str. 151, i nastp.


s) Encyklopedya powszechna Orgelbranda w artykule: „ J o b B o r e c k i" 'I I
(t. IY, str. 82 i nastp.) przez Jul. Bartoszewicza. I
3) P i o t r M o liiła , wojewodzie mołdawski, syn Symeona, odbywał nauki
w Paryżu i służył przez niejaki czas w wojsku polskiem. Walczył pod C ho-
M
cim em i odznaczył się. W r. 1625 postrzygł się na zakonnika w Kijowo-
Pieczarskiej Ławrze, po czterech latach został archimandrytą tejże Ławry,
a r. 1683, jakeśmy powiedzieli, metropolitą sehizmatyckim kijowskim. Eządy
metropolitalne sprawował z wielkim dla schizmy na Rusi pożytkiem aż do r.
1647 tj. do śmierci swojej. Zjednał sobie imię nietylko znakomitego i wielce
zaradnego biskupa, lecz takie niepospolitego pisarza, Z pióra jego wyszły
następujące dzieła: Liturgiarion, r. 1629: Triodion icelenjem i tszczanjem
Prepodobnijszaito Peira M ol'iły M il. B oi. A rchim andryta Peczerskoho K i-
leirskoho, Wojewodyci ze ml. Mołdawskich. W K ijo id j, 1631; W ielki
Irebuil: to jest wielkie greckie Euchologion, przełożone na język rusko-
słowiański. D ruk u: Ławrze Kijowskiej, r. 1646; Zebranie krótkiej nauki
o artykułach wiary, ja ko cerkiew wschodnia uczy, w Ławrze Pieczarskiej
110 —

m e tr o p o litą k ijo w sk im z w y k lu cz en iem j u r y s d y k c j i m e ­


t r o p o l i t y R u t s k i e g o w o b r ę b ie d y e c e z y i k i j o w s k i e j ; przyznał
schizmatykom trzy dyecezye: l w o w s k ą , p r z e m y s k ą i ł u c k ą ,
oddalając od przemyskiego i łuckiego biskupstwa biskupów unickich:
J e r e m ia s z a P oczapow skiego i A ta n a z e g o K ru p e ck ieg o ,
i oderwał od dyecezyi połockiej b i s k u p s t w o m ś c i s ł a w skie,
tworząc z niego schizmatycką d y e c e z y ą m o h i l e w s k ą , do której
wszyscy litewscy schizmatycy mieli należeć; dalej zatwierdził
schizmatykom prawo do m o n a s t e r u i c e r k w i ś. D u c h a w W i l n i e ,
i upoważnił metropolitę Mołiiłę do założenia a k a d e m i i s c h i z m a -
t y c k i e j w K i j o w i e .14
Biskupi uniccy i niektórzy świeccy senatorowie protestowali
przeciw temu postanowieniu; ani w i e l k i k a n c l e r z ani pod­
kanclerzy, T o m a s z Z a m o y s k i nie przyłożyli pieczęci na dyplomie
przez Władysława IV na akademią schizmatycką wystawionym,
a biskupi uniccy wysłali do Rzymu R a f a ł a K o r s a k a , biskupa
pińskiego z użaleniem do Stolicy Apostolskiej na krzywdę, jaka
im się stała.
M e zmieniło to w niczem postanowienia królewskiego. Schi­
zmatycy zapewnieni opieki monarchy organizowali się spiesznie

1645; toż samo po białoruska: Katychiz soczynennyi Kijewskim Metropolitom


Petrom M ogiloju, Kijew , 1645. — Katechizm ten był tylko skróceniem wy­
znania wiary wydanego przezeń dwa lata pierwej, za aprobacyą czterech
wschodnich patryarchów, w języku greckim i łacińskim pod ty t.: ’ Opd-ódnęo-
fyioXoyia trję rtiarzioz r ^ c xa&oAcxyę x a l d-naTO/.r/.rję Ł'/./.).rjrńa~ ryję
dvaxo'/iy.YjZ. (Confessio orthodoxae cathołicae et apostolieae Ecelesiae orien-
talis), Wyznanie wiary wytłaczane było na wielu miejscach, ostatni raz wy­
drukował je w J e n a r. 1843 ks. K im m el w dziele: „Libri sy mbolic i ecelesiae
orientalis.“ Wyszedł także ruski przekład w M o sk w ie r. 1685. (por. Wisz­
niewskiego historyą literatury t. V H I, str. 379 i 380, i H e fe le , Beitraege
zur Kirchengeschichte, t. I , str. 382.) — Przypisują jeszcze niektórzy pisarze
Piotrowi Mohile ważne, po polsku i po rusku wydane dzieło: „Litos albo
kamień z procy praw dy Cerkwie świetey prawosławney ruskiey, na skru­
szenie faleczno-ciem ney perspektywy, albo raczey paszkwilu, od Kassyana
Sakowicza r. 1642 wydanego, w Krakowie wypuszczony. D ru k w M onastyru
ś. i cudotworney Ł a w ry Peczarskiey Kijotcskiey r. 1644.“ Tymczasem
w ruskiem wydaniu dzieła podpisany jest jako autor: E u z e b i P im in , mnich
kijowo-peczarski; chybaby ów Pimin był tylko pseudonymem Mohiły. Kie
poważamy się, kwestyi tej rozstrzygać. — Akademia założona przez Mohilę
nosi nazwę: „Academia orthodoxa Kiovo-M ogilotna albo Kiorogiloenoza.“
(p. S t r a b l , D as gelehrte R ussland, str. 184—191.)
Ill —

i m ając na czele światłego i czynnego przewodnika w metropolicie


Mohile, rośli w równej mierze w potęgę jak w zuchwałość.
Patrząc n a to m etropolita R utski głęboko bolał i nie mogąc
unieważnić tego, co się stało, usiłow ał przynajmniej wespół
z unickim episkopatem zapobiedz dalszemu zaborowi biskupstw,
cerkwi i majątków unickich. J a k o ż n a s e jm ie r. 1635 u z y s k a ł
od k r ó l a „ d y p lo m g w a r a n t u j ą c y b is k u p o m to , co p o d o n -
cz a s w p o s i a d a n i u K o ś c io ła u n ic k ie g o s ię z n a jd o w a ło ,
i p o rę c z a ją c y , że w W ite b s k u , P o ło c k u i N o w o g ró d k u
n ig d y s c h iz m a ty c y ż a d n e j c e rk w i n ie b ę d ą m ie li.“ Przytem
dodał król, aby go nie posądzano, że gnębi unią a schlebia
schizmie, iż sehizmatykom nie udzielił powyżej wspomnianych
przywilejów z przychylności dla nich, lecz dla dobra publicznego1).
Chciał jeszcze R utski dwie inne łaski dla Kościoła unickiego
wyjednać u króla t. j. aby m o n a s ty r y : c z e rn ic h o w s k i, s i e ­
w ie r s k i, n o w o g ro d z k i i s m o le ń s k i, które m o c ą p o k o ju z a ­
w a rte g o r. 1634 z M o sk w ą razem z odnośnemi prowincyami
przyłączone były do Polski, wcielone zostały do unii i zależały
od unickiego protoarchim andryty, i ażeby król przy k a p lic y
k s i ą ż ą t S z u js k ic h w W a rs z a w ie zezwolił na fundacyą bazy-
liańską; lecz tymczasem śmierć go zaskoczyła r. 1637.
Rządził W ełam in R utski przez 24 lat Kościołem ruskim
wśród niewysłowionych trudności. Kto inny mniejszego kartu
i słabszego ducha byłby się złam ał wśród przeciwności, z jakiem i
R utski m iał dowalczenia. On stał niewzruszony wobec nich,
a w miarę wzmagającjuh się trudności, dokładał tein więcej gor­
liwości i pracy, aby w nich nie uledz. Że unia wskrzeszona przez
Rahozę, a przez Hipacego Pocieja na zewnątrz w prawnym bycie
zabezpieczona nie upadła na nowo i nie rozchwiała się całkiem
■wśród tylu przeciwieństw i ucisków, na iakie przez cały ciąg jego
rządów i z tylu stron wystawioną była, że owszem u staliła i roz­
winęła się; jem u to głównie jest do zawdzięczenia. Cokolwiek
dobrego przez innych w Kościele ruskim za jego czasów się.
działo: we wszystkieru ręka jego jest widoczna. Przez niego
Kościół i naród ruski podnosi się duchowo i moralnie. Jedną
ręką stwarza on seminarya duchowne dla księży, drugą powołuje

*) K u le s z a . W iara prawostaxcna, str. 261, gdzie dyplom wspomniany


się znajduje.
— 112 —

do życia szkoły dla świeckich, prowadzone przez Bazylianów,


I przy mozolnej adm inistracyi Kościoła znajduje jeszcze tyle czasu,
aby także na polu pisarskiem przysłużyć się Kościołowi. Dzieła
schizmatyckie Smotryckiego wcisnęły m u do ręki pióro. Napisał
trzy rzeczy przeciw niem u: „ S o w itą W i n ę , “ „ W z y w a n ie do
j e d n o ś c i k a t o l i c k i e j 11 i „ E x a m e n o b r o n y 11 tj. odpis na skrypt
„ O b ro n a W e r y f ik a c y i.11
W końcu trudno milczeniem pominąć, że R utski m arzył
o utworzeniu p a t r y a r c h a t u r u s k i e g o i już jakieś układy w tym
względzie z Rzymem zawiązał. O co projekt jego się rozbił, nie
wiadomo, a bierze pokusa żałować jego nieudania się; bo patry-
arcba unicki, słowiański byłby m ógł dla sprawy unii wśród obrzę­
dów wschodnich niezmiernego stać się znaczenia.
W Rzymie ceniono wysoko zasługi, osobiste przymioty i zdol­
ności Rutskiego. Zamierzano go mianować kardynałem . Prawa
krajowe polskie, niestety, przeszkadzały tem u! Papież Urban
V III zwykł był nazywać go w listach swoich: „ f il a r e m u n ii,
k o lu m n ą K o ś c io ła i A ta n a z y m R u s i.11 Zstępując do grobu,
liczył R utski 73 la t żjrc ia ł).
4. Po śmierci W elam ina Rutskiego nie zbywało wprawdzie
Kościołowi unickiemu na dzielnych przewodnikach. W śród ducho­
wieństwa wyższego i niższego napotykam y wielu mężów prawych,
o obyczajach nienagannych, z wyższem wykształceniem i z po-
śwńęceniem dla dobra cerkwi, którą reprezentowali. Metropolici
dzierżący po R utskim naczelny ster cerkwi unickiej, jak R a f a ł
K o r s a k ( f 1641), A n to n i S ie la w a ( f 1655), G a b ry e l K o ­
le n d a ( f 1674), C y p ry a n Z o c h o w s k i, i podobnie biskupi innych
stolic unickich zasługują na wszelkie pochwały jako pasterze
powierzonej sobie owczarni. Wszelako nie czyniła unia przez
długie lata żadnego postępu dla nieustannych prawie wojen, pro­
wadzonych przez W ł a d y s ł a w a IV i J a n a K a z i m i e r z a to

*) E ncyldopedya pow szechna O rgelbranda tom X X II str. 560—565;


S t o b e l s k i , Chronologia, str. 119 i nastp., i żywoty ś. J o za fa ta i Sm otry-
ckiego przez S u s z ę . — R u tsk i napisał także na łożu śm iertelnem t e s t a m e n t
d u c h o w n y dla swyćli następców i całego narodu ruskiego. Ponieważ
W is z n ie w s k i (I. c. t. V III. str. 368) tw ierdzi, iż R utski w tym testam encie
użala się na krzywdy, jakich biskupi i duchowieństwo ruskie od łacińskiego
doznawali, przytoczymy go w D odatku pod Kr. V, aby czytelnik sam się
przekonał, że w tym testam encie ani słowa podobnej skargi nie ma.
— 113 —

z Moskwą, to z Kozakami, to z T ataram i i Turkam i i dla nie


zawsze szczęśliwego ich końca dla Polski.
Głównym teatrem tych wojen były Z ie m ie R u s k ie i L itw a ,
i do tego, ilekroć Kozacy odnosili zwycięztwo nad polskim orężem
zwłaszcza od chwili, gdy na ich czele stan ął B o h d a n C h m ie l­
n ic k i przy końcu panowania W ładysława IV, jednym z głównych
warunków pokoju, przez nich stawianym, było z n is z c z e n ie u n ii
n a c a łe j U k r a i n ie i W o ły n iu i oddanie wszystkich cerkwi
tych ziem duchowieństwu prawosławnemu, a Polska ze wszech
stron szarpana, (bo za Jan a Kazimierza przyłączyli się jeszcze do
wyliczonych nieprzyjaciół Szwedzi), rada nie rada m usiała nieraz
na te warunki przystawać.
W ykazaliśmy na początku rozdziału, że ucisk religijny nie
m ógł być powodem do wojen i buntów kozackich; a jednak na
ucisk religijny zakrawa okładanie osobnemi podatkam i schizma-
tyekiego ludu na Ukrainie. Kto nie nosił t a b l i c z k i z napisem:
„ U n it a ,“ płacić m usiał pogłówne przy weselach, chrzcinach itp.
okolicznościach1).
Nie pochwalamy zapewne tego, ale też nie zapominamy, że
była to drobnostka w stósunku do tego, co unici od schizma-
tyków cierpieli, że na owe czasy można to nazwać niesłychaną
i nigdzie nie praktykowaną tolerancyą, i ze ów podatek przy
znanej żyzności i bogactwie ziemi ukraińskiej i przy niezaprze­
czonej zamożności ludu ukraińskiego, przewyższającej o wiele za­
możność ludu wiejskiego innych części Polski, nie był wcale tak
uciążliwym, jakby się na pierwszy rzu t oka zdawać mogło. Gdyby
lud ukraiński w inny sposób t. j. przez d z ie rż a w c ó w majątków
wielkich panów polskich, w swych dobrach ukraińskich nie mie­
szkających, i przez żydów , arendarzy, nie by ł wyzyskiwanym,
gdyby go w łaśni jego p o p i s c h iz m a ty c c y nie byli podżegali,
a mianowicie gdyby pokrzywdzony przez Polskę B o h d a n C h m ie l­
n i c k i nie był m u przyobiecywał złotej wolności w zamian za pod­
niesienie oręża przeciw Polsce, i gdyby Moskwa nie była słała
kozakom tak zwanych rocznych „ k o n t e n t a c y i “ dla utrzy­
m ania ich w nieprzyjaznem dla Polski usposobieniu; nie byłby
niezawodnie nigdy do buntu przeciw Polsce i do rzezi unitów
i łacinników się posunął.2)
l) T. M o r a w sk i, D zieje narodu polskiego, t. III, str. 873.
s) T. M o r a w sk i, L c. str. 374.
8
Na Kozaczyznie oparta schizma odnosiła w drugiej połowie
XYII wieku coraz nowe korzyści. Zaraz w początkach panowania
J a n a K a z i m i e r z a nie chciał Bohdan Chmielnicki zawierając
po kilku świetnych zwycięztwach pokój z Polską w P e r e a s ł a w i u
r. 1649, pod imiemi warunkami poddać się królowi, jak: „że
s c h iz m a ty c k i m e tr o p o lita k ijo w sk i, p o donczas S y lw e s te r
K ossow , b ę d z ie m i a ł k rz e s ło w s e n a c ie m ięd zy b i s k u ­
p a m i k a t o l i c k i m i ; że w o je w o d a i k a s z t e l a n k i j o w s k i b ę d ą
b r a n i ze s c h i z m a t y k ó w ; że w L i t w i e i U k r a i n i e z n i e s i o n a
b ę d z ie u n i a i że J e z u i c i u s t ą p i ą z U k r a i n y 1).11 Król
obiecał metropolitę schizmatyckiego uznać i religii schizmatyckiej
krzywdy nie czynić; lecz formalnego zobowiązania się na warunki
stawione przez Chmielnickiego wzbraniał się wziąść na siebie.
Przyszło do nowych kroków wojennych i Chmielnicki, zasilony
przez Tatarów, stoczył walną bitwę pod Z b o r o w e m z Janem
Kazimierzem, która groziła przynieść Polsce drugą klęskę Legnicką
lub W am eńską, gdyby się kanclerzowi Ossolińskiemu nie było
powiodło wśród walki odwieść chana tatarskiego od przymierza
z Kozakami. Ale i teraz nie pozostawało królowi nic innego jak
przyrzec przy zawieraniu układów z Chmielnickim: „że m e t r o ­
p o lita s c h iz m a ty c k i o trz y m a d z ie w ią te m ie jsc e w s e ­
n a c i e , i że b i s k u p s t w a : p r z e m y s k i e , c h e ł m s k i e , ł u c k i e
i m śc isła w sk ie (m o h ilew sk ie) w w y łąc zn em b ęd ą p o s ia ­
d a n i u d y z u n i t ó w . “ Sejm potwierdził r. 1650 układy, acz po
długiem i zaciętym uporze i zezwolił na erekcyą nowego biskupstwa
w i t e b s k i e g o dla schizm y2).
Świetne zwycięztwo odniesione nad Chmielnickim i Kozaczyzną
pod B e r e s t e c z k i e m nie ujęło nic schizmatykom ze wspomnianych
koncessyi, tylko arcybiskup ich nie mógł posieść krzesła senator­
skiego dla nie mądrego oporu biskupów katolickich. Za to w kilka
lat później t. j. r. 1658 uzyskali w u k ł a d a c h H a d z i a c k i c h
jeszcze obszerniejsze przywileje. „ Z a b e z p i e c z o n o im w oln o ść
w y zn an ia w c a łe j R z e c z y p o s p o lite j, w tr z e c h w o je­
w ó d z tw a c h : k i j o w s k i e m , b r a c ł a w s k i e m i c z e r n i c h o w s k i e m
m i a ł a sc h iz m a w y łą c z n ie być p a n u ją c ą , w s z y s tk ie cerk w ie
i m o n a s t e r y u n i c k i e m i a ł y w t y c h w o j e w ó d z t w a c h być

’) T. M o ra w sk i, 1. c. str. 448.
s) T. M o raw sk i, str. 455 i 457.
z n i e s i o n e ; o p ró c z m e t r o p o l i t y s c h i z m a t y c k i e g o m i e l i
o t r z y m a ó k r z e s ł a w s e n a c i e w ł a d y k o w i e : ł n c k i , lw ow ski,
p rz e m y sk i, c h e łm s k i i m ścisław sk i. W k ijo w sk ie m wo­
j e w ó d z t w i e m i e l i ś w ie c c y s e n a t o r o w i e b y ć s c h i z m a t y -
k a m i; a w b r a c ł a w s k i m i c z e r n i e c h o w s k i m n a p r z e m i a n
ł a c in n ik a m i i sch iz m a ty k a m i. D w ie no w e a k a d e m i e
s c h i z m a t y c k i e m i a ł y b y ć z a ło ż o n e , a k i j o w s k a z r ó w n a n a
w p r z y w i l e j a c h z k r a k o w s k ą ." Sejm roku 1659 przyjął i tę
ugodę mimo początkowej wrzawy i oporu tak świeckich jak du­
chowieństwa1). Eozpaczliwe położenie kraju nie pozwalało inaczej
postąpić. Jednakże w zupełności nie wykonano jej nigdy, raz dla
protestu prymasa, powtóre dla tego że wielu, między nimi Jezuici,
tak ją tłumaczyło, jakoby ona, mówiąc o Kościele greckim, miała
tylko na myśli K o ś c i ó ł g r e c k o - u n i c k i , a po części też dla
tego, że Kozacy na nowo przeciw Polsce to z Moskwą to z Ta­
taram i się łączyli2).
Tern cięższy cios zadany został unii przez r o z e j m A n d r u -
s z o w s k i , zawarty z Moskwą na 13 *4 lat r. 1667, w celu uzy­
skania od Moskali posiłków przeciw Kozakom spiskującym przeciw
Polsce. W rozejmie wspomnianym odstąpił Ja n Kazimierz carowi
moskiewskiemu: S m o l e ń s k a , S i e w i e r z a , U k r a i n y Z a d n i e p r -
sk iej i w ojew ó d ztw a cz ern iech o w sk ieg o . Nawet K ijó w
oddany był, jak się rozejm wyrażał, pod straż Moskwie aż do r.
1669, ażeby car czuwać mógł nad sprawowaniem się chana i Ko­
zaków. Tymczasem rok 1669 m inął i wiele innych lat po nim,
a Moskwa nie myślała zwrócić Kijowa Koronie Polskiej3). Zresztą
w s k u t e k z a m i a n y r o z e j m u A n d r u s z o w s k i e g o w r. 1686 n a
p o k ó j w i e c z y s t y , zatrzymała Moskwa prawnie nabytki rozejmu
na zawsze, i nadto jeszcze zyskała o k o lic ę K i j o w a p o d I r p i e ń
i Z a p o r o ż e do u j ś e i a T a ś m i n u . Stracone dla Polski, były zarazem
straconemi owe ziemie d l a u n i i , i nic nie pomogło, że G r z y -
m u ł t o w s k i , wojewoda poznański, zawierając pokój wieczysty,
położył w traktacie warunek wolności religijnej dla mieszkańców
ziem odstąpionych; przeciwnie pokój Grzymułtowskiego otworzył
wrota wpływom cara do cerkwi ruskiej w Polsce przez to, że

ł) T.M o ra w sk i, 1. c. str. 538—547.


*) T.M o ra w sk i, 1. c. str. 576.
9) T.M o ra w sk i. 1. c. str. 596.
Grzymułtowski zgodził się na żądanie c a r y c y Z o fii, ówczesnej
samorządczyni: „że gdyby władykom polskim przyszło przyjąó
błogosławieństwo albo poświęcenie od m etropolity kijowskiego,
nie będzie im to w łasce królewskiej szkodziło.11 Innem i słowy
pokój Grzymułtowskiego z Moskwą zostawił pod jurysdykcyą
schizmatyckiego m etropolity kijowskiego władyków schizmatyckich
ruskich w granicach Polski, choó ten m etropolita przestał być
poddanym polskim, a tern samem, przy znanej nam zawisłości
Kościoła moskiewskiego od cara, oddał ruski sehizmatycki Kościół
w Polsce pod wpływy carskie1). Ja n II I , upoważniając Grzy­
mułtowskiego do zawarcia pokoju z Moskwą, liczył na to, że mu
się ten pokój wynadgrodzi odzyskaniem P o d o la z K a m ie ń c e m ,
zajętego od r. 1672 przez Turków. Wiadomo atoli, że dopiero za
A u g u s t a I I r. 1699 wrócił Kam ieniec do Polski.
5. W czasie rozejmu Andruszowskiego próbował Ja n II I
p r z y n a j m n ie j w ty c h z ie m ia c h , k t ó r e ro z e jm e m o b ję te
n ie b y ły , na drodze dobrowolnego porozumienia się ze schizma-
tykam i unię utrwalić i schizmie koniec położyć. Zapowiedział
więc n a rok 1680 Z ja z d czyli tak zwane C o llo q u iu m unitów
i schizmatyków do L u b lin a . Zjechał na dzień oznaczony m etro­
polita C y p ry a n Z o c h o w sk i, historyk zjazdu; przybyło za nim
pięciu biskupów unickich: b r z e s k i, s m o le ń s k i, p i ń s k i , c h e łm s k i,
p r z e m y s k i; przybył p r o t o a r c h i m a n d r y t a b a z y li a ń s k i, wielu
archim andrytów i teologów, oraz kaznodziei biskupich. Ze schi­
zmatyków staw ił się tylko biskup lwowski, J ó z e f S z u m la ń s k i
z archim andrytam i swej dyecezyi, drudzy dwaj biskupi schizma-
tyccy: łu c k i i p r z e m y s k i ani sami nie przybyli, ani pełno­
mocników swych nie przysłali; nadto przyjechało kilku archi­
mandrytów litewskich, i dosyć wielu świeckich dyzunitów.
Zjazd ten był bez skutku! Schizmatycy lękali się porażki,
tak ze względu na swą mniejszość jak niższość naukową; dla tego
odmawiali udziału. Schizmatyckie b ra c tw o ł u c k i e , używające
wielkiego m iru między schizm atykam i, przedstawiło królowi, że
nie może wziąść udziału bez odniesienia się do patryarchy caro­
grodzkiego, i prosiło o odłożenie go na inny czas. Król ustąpił
i proponował zgromadzonym W a rsz a w ę .

*) S t e b e l s k i , Chronologia, str. 248 i T. M o r a w s k i . 1. c. tom IV.


strona 94.
Gdyby to ze strony katolików było się stało, jakąż wrzawę
byliby podnieśli schizmatycy! Katolicy poddali się z rezygnacyą
decyzyi królewskiej; lecz obawiając się podobnego zawodu w W a r­
szawie, nie chcieli daremnie uciążliwej podróży do odległego od
Rusi m iasta podejmować.
Skończyło się więc w Lublinie na samych nabożeństwach
i kazaniach, wzywających do jedności. Do układów i wymiany
myśli między unitam i a schizmatykami wcale nie przyszło, gdyż
przytom ni schizmatycy zasłaniali się za przykładem bractwa
łuckiego to brakiem upoważnienia swego patryarchy, to odłożeniem
zjazdu do Warszawy. Ta jedna ze .zjazdu lubelskiego była korzyść,
że każdy łatwo m ógł był dostrzedz bijącej w oczy różnicy między
unickiem a schizmatyckiem duchowieństwem. Tam to jaśniało
poważnym zastępem uczonych i wymownych teologów; to uderzało
niem ile gminnością i zabobonnością. W unitach widne były
owoce pracy Rutskiego a zwłaszcza reformy bazyliańskiej przezeń
dokonanej1).
Jakkolwiek zjazd lubelski nie dopiął celu i zjazd warszawski
także nie doszedł, sprawa jednak unii w g r a n ic a c h P o ls k i
odtąd nad spodziewanie coraz lepsze rokowała nadzieje i obiecy­
wała w niedługim czasie najkorzystniejsze znaleść załatwienie.
Przyczyniło się do tego kilkadziesiąt la t pokoju ze strony Moskwy
od rozejmu Andruszowskiego, a jeszcze więcej odłączenie Kijowa,
tego głównego schizmy ogniska, i Kozaków zaporozkich od Polski.
W spomnieliśmy, że biskupi schizmatyccy polscy nie przestali
w moc p o k o ju G r z y m u łto w s k ie g o hierarchicznie zależeć od
m etropolity schizmatyckiego, i wyraziliśmy naszą z tego powodu
obawę, lecz na szczęście okazał się w praktyce ten związek
dość luźnym , a mniej jeszcze mogli teraz kozacy, oddzieleni pod
względem politycznym od reszty Polski, wichrzyć w U k r a in ie
P o ls k ie j, n a W o ły n iu i R u s i C z e rw o n e j, i nienawiść do unii
w ludzie ruskim rozniecać.
W r. 1692 p r z y s t ą p i ł a do u n i i d y e c e z y a p rz e m y s k a ,
w r. 1700 d y e c e z y a lw o w sk a , a r. 1702 d y e c e z y a łu c k a .

J) Historya zjazdu lubelskiego opisana jest przez metropolitę C y p ry a n a


Ż o ch o w sk ie g o w dziele: CoHoqium Lublinense, wydanem w Z a m o śc iu
jeszcze r. 1680. Por. nadto: S te b e ls k ie g o , Chronologią, str. 235 i nastp.
K u leszy , W iarą praw osławną, str. 231 i H e lle n iu s z a , W spomnienia
narodowe, Paryż 1861, str 67 i nastp.
Nawet S m o le ń s k , lubo od Andruszowskiego rozejmu należał do
Moskwy, miewał w tym czasie biskupów unickich, przemieszku­
jących na Litwie, gdzie była położona większa część dyecezyi
smoleńskiej. A tak do k o ń c a XVII w ie k u w s z y s tk ie d z i e ­
w ięć d y e c e z y i r u s k i c h w g r a n i c a c h P o ls k i do u n i i s ię
p rz y z n a w a ły , i tylko jedno dla Rusinów schizmatyków utrzy­
mało się biskupstwo w Polsce t. j. m o h ile w s k ie 1).
Pozostała gromadka schizmatyków krajowych a jeszcze więcej
schizmatycy moskiewscy patrzali bardzo nieehętnem i nienawistnem
okiem na te szczęśliwe a przed niedawnym jeszcze czasem nie­
spodziewane odmiany na Rusi. I raz po raz na pograniczu
Moskwy dawali dowody swej niechęci i nienawiści przez gwałty
na unitach i cerkwiach unickich. Osobliwie odznaczył się w tej
mierze c a r P i o t r W. r. 1705, wkroczywszy do P o ło c k a jako
sprzymierzeniec A u g u s t a I I przeciw K a ro lo w i X II, królowi
szwedzkiemu. O. A u g u s ty n T h e in e r , b. bibliotekarz waty­
kański i zasłużony około dziejów Kościoła polskiego pisarz, chciałby
wprawdzie przedstawić P iotra W . jako zwolennika katolicyzmu
i unii i stara się wszystkiemi siłam i barbarzyństwo P iotra W.,
spełnione w Połocku uniewinić, lecz darem nie2). W ystarczy przy­
toczyć sam fakt połocki i inne okrucieństwa, popełnione przez
cara na unitach w czasie pobytu jego w Polsce. Świadczą one
same przez się dość wymownie przeciw carowi!
Podburzony przez czernców schizmatyckich połockich prze­
ciwko Bazylianom unitom , osiedlonym przy cerkwi katedralnej
ś. Zofii na zamku, wszedł P iotr W. do cerkwi ś. Zofii, gdy B a­
zylianie odprawiali nieszpory, a widząc statuę ś. Jozafata z sym­
bolem jego męczeństwa t. j. z toporem w głowę godzącym, zapytał
się, kogoby ta statu a przedstawiać m iała? Kaznodzieja klasztoru
ks. T e o fa n K o lb ie c z y ń s k i odrzekł, że wyobraża ś. Jozafata,
umęczonego przez schizmatyków. ,.Więe to my, odparł car, tyra­
nam i jesteśm y? “ i, dobywszy szabli, starca na wskroś nią przeszył.
Nadto, przełożonego klasztoru, J a k ó b a K iz ik o w s k ie g o po to r­
turach całonocnych wskazał na szubienicę, a dwóch innych ks. Z a ­
ją c z k o w s k ie g o K o n s t a n t e g o i K r z y s z e w ie z a na umorzenie

*) Przegląd Poznański, r. 1858, str. 108 i 109, i r. 1883, półr.


II, str. 71.
a) Die mitesłen Zustaende der kathohschen Kirche beider S itm in
Polen und Russland. Augsburg, 1841, str. 126 i nastp.
— 119 —

głodem. I ażeby zwłokom tych męczenników czci przynależnej


nie oddawano, kazał ich ciała spalić. Resztę zakonników nie­
m iłosiernie na jego rozkaz zbito i ciężko poranionych do więzienia
wtrącono, cerkiew zaś i klasztor poszły na łup żołdactwa. M e
dość mając na tem , odgrażał się wobec panów litewskich, źe ze
wszystkimi unitam i tak postąpi. A u g u s t I I , by sobie nie na­
razić sprzymierzeńca, którego pomocy przeciw Szwedom potrze­
bował, nie śm iał m u naganie spełnionych okrucieństw; dopiero
gdy Papież K le m e n s XI upom niał się za pokrzywdzonymi,
uczynił przedstawienie carowi. M e wiele to skutkowało. W r.
1709 pojm ał car b is k u p a ł u c k i e g o , D y o n iz e g o Z a b o k r z y -
c k ie g o za to tylko, że przed siedmiu laty za unią się oświadczył
i w dyeeezyi swojej gorliwie ją szczepił, i związanego odesłał do
Moskwy, gdzie go, sześć la t w więzieniu przetrzymawszy, w końcu
głodem umorzył. O strzył prócz tego zęby dziki tyran na m etro­
politę L e o n a I Z a łę s k ie g o i S y lw e s t r a P ie s z k ie w ic z a ,
arcybiskupa połockiego, i gdyby obaj ucieczką nie byli się rato­
wali, byłby ich niezawodnie podobny los spotkał, co biskupa
łuckiego 0
Odzywają się nieraz głosy, że unia przemocę narzuconą była
Rusi. Otóż jeżeli przeciw swej woli Rusini zostali unitam i, cze­
muż szli dobrowolnie za tę unię na męczeństwo, mogąc uniknąć
śmierci i to rtu r przez powrót do schizmy? Zaprawdę, w obec
tego faktu nie potrzebuje Polska innej obrony i dowodu, że wpływ
jej na Rusi na korzyść nnii nie dokonywał się drogą gw ałtu
i zewnętrznego nacisku, lecz drogą przekonania i oświecenia!
Czyniąc zaś to nie tylko okazywała się wierną swej missyi katoli­
ckiej, lecz spełniała zarazem czyn wielce patryotyczny, gdyż tem
samem wyzwalała Ruś z pod wpływów moskiewskich. A jeśli co
zarzucićby można przodkom naszym w tej m ierze, to, że nie
zawsze równie gorliwie ten obowiązek względem Kościoła i ojczyzny
spełniali.
Skoro się skończyła wojna szwedzka, nieprzyjaciel z kraju
u stąpił, i gorszy od wroga Moskal, sprzymierzeniec w granice
swoje wrócił; wypadało biskupom unickim pomyśleć o wewnętrznej
naprawie stosunków kościelnych zwłaszcza w d y e c e z y a c h św ież o

l) K u l c z y ń s k i , Specimen, str. 136 i nastp.. i S t e b e l s k i . Chrono­


logia, str, 263 i nastp.
— 120 —

z u n ią z łą c z o n y c h . Było w tych dyecezyach do usunięcia dużo


nadużyć i nieporządków w służbie Bożej, w nauczaniu ludu,
w wychowaniu duchowieństwa, w życiu zakonnem Bazylianów,
którzy tu taj reform ą Wel am ina Rutskiego nie byli dotknięci
i w dawnem zostawali zaniedbaniu! Inne dyecezye w ostatnich
zaburzeniach krajowych także niemało ucierpiały. Zewsząd więc
odzywała się potrzeba reformy. Czuli to dobrze biskupi ruscy,
a w szczególności znakomity ich naczelnik L e o n K is z k a , m etro­
polita, i wszyscy poczytali za najodpowiedniejszy do naprawy
środek s y n o d p r o w in c y o n a ln y . S tarał się więc m etropolita
u Papieża K le m e n s a XI już w r. 1715 o pozwolenie odpra­
wienia takiego synodu i otrzym ał to pozwolenie roku następnego.
Dla rozm aitych przeszkód odbył się synod dopiero roku 1720
w Z a m o ś c iu , w parafialnym kościele O p ie k i M a tk i B o s k ie j.
Schizma za dni naszych najmocniej w synod Zamojski uderza,
dla tego trzeba nam się nad tym synodem, ustawami jego i za­
rzutam i m u czynionemi nieco dłużej zatrzymać.
VI.
Synod Z am ojski roku 1720 i ro z b ió r z arzu tó w mu czynionych. — Z atarg i
w łonie K ościoła unickiego. - Ucisk unitów ze stro n y łacinników . - G orszy
ucisk ze s tro n y schizm atyków az do pierw szego rozb io ru Polski czyli r. 1772

1. S y n o d Z a m o js k i m iał się odbyć podług pierwotnego


zam iaru we Lwowie; lecz dla grasującej tamże zarazy otwarty
został na zaproszenie o r d y n a ta lir. Z a m o y s k ie g o w Z a m o ś c iu
r. 1720. W im ieniu Papieża przewodniczył na nim nuncyusz
papiezki w Polsce H ie r o n im G r im a ld i, arcybiskup Edessy i.p .i.;
b is k u p ó w r u s k i c h oprócz m e t r o p o l i t y wzięło w nim udział
s z e ś c iu : p o ło c k i. ł u c k i , lw o w sk i, c h e łm s k i, p r z e m y s k i
i p iń s k i; opatów czyli archimandrytów ośmiu i 12G innych księży
bądź świeckich, bądź zakonnych. Sessyi publicznych odprawił
synod trzy.
P ie r w s z e d w ie zeszły na wstępnej przemowie nuncyusza,
objaśniającej cel synodu, na odczytaniu dekretów synodu tryden­
ckiego o obowiązku pasterzy rezydowania we własnych dyecezyach
i parafiach, na złożeniu wyznania wiary podług* form uły prze­
pisanej przez Papieża Urbana V III r. 1642 katolikom wschodnim
i na odczytaniu bulli Klemensa XI „U nigenitus“, potępiającej
błędy Janseniaóskiei).
Na t r z e c i e j s e s s y i zajął się synod ogłoszeniem ustaw dla
Kościoła ruskiego. tych ustawach nie pomija on żadnej ważnej
strony życia kościelnego, żadnego stopnia hierarchii kościelnej.

’) „Synodus prociy.cialis Buthenorum habita in C ir ita te Zamosciae


anno M D C C X X ,“ Iloma <--1724. od str. 1 - 4 1 ; i H. L a t mm e r. Animadier-
*’0,les *n decreta coneilii Buthenorum Zamosciensis, Friburgi, 1865, str. 10.
8*
— 122 -

Począwszy od m etropolity schodzi po coraz niższych szczeblach aż do


zakonników i powinności wszystkich bliżej określa. Wprowadza jedno­
litą adm inistraeyą sakramentów, potępia świętokupstwo w nabywaniu
beneficyów, i zakazuje surowo świętokradzkiego sprzedawania m a­
jątków kościelnych, co sobie czasem wielcy panowie ruscy po­
zwalali. Zaleca biskupom erekcye seminaryów duchownych dla
duchowieństwa świeckiego, i wydaje przepisy tyczące się postów,
świąt, czci Świętych, relikwii i t. p.
W szystkich bez wyjątku duchownych zobowięzuje przy obej­
mowaniu urzędów do składania wyznania wiary, do którego dodaje
w artykule o Duchu św., że pochodzi od Ojca i Syna, i poucza,
jak słowo Boże opowiadanem i katechizm wykładanym byó winien.
W kościele sehizmatyckim nie było zwyczaju, miewać kazania
lub hom ilie w czasie nabożeństwa, i ztąd popadł lud prosty
w najgrubszą niewiadomość najfundam entalniejszych prawd wiar}’.
Synod zamojski ustanawia kazania na wzór Kościoła łacińskiego,
a dla zapobieżenia skażeniu wiary zabrania pod karą ekskomuniki
czytać książki schizmatyckie i inne wierze przeciwne.
Ażeby w księgach liturgicznych nie pozostał jaki błąd, roz­
kazuje wszystkie na nowo przejrzeć, poprawić, poprawione drukiem
ogłosić i tylko tych do nabożeństwa używać z wykluczeniem
wszystkich innych 1).
Przy adm inistracyi sakramentów także niektóre zmiany i ule­
pszenia pod względem praktycznym zaprowadza. I tak bywało
w zwyczaju na R usi, że dzieciom zaraz po chrzcie św. dawano
komunią pod postacią wina. Synod zabrania tego na przyszłość
dla zapobieżenia nieuszanowaniu X. Sakram entu, jakie się często
przy tej sposobności wydarzało.
Powtóre jak u Greków tak też n a Rusi dolewano do najśw.
Sakram entu pod postacią wina przed komunią św. ciepłej wody.
I tego zwyczaju wystawiającego na niebezpieczeństwo ważność
sakram entu zakazuje synod, podobnie jak używania gąbki do wy­
cierania kielicha, przepisując w jej miejsce ręcznik, używany
w Kościele łacińskim .
W e mszy św. nie pozwala robić dowolnych dodatków, i n a­
kazuje w każdej mszy wymieniać imię Papieża na znak jedności
wiary z nim. Chleba kwaszonego pozwala i nadal do liturgii

l) „Synodus procineiaU s R u t h e i i o r u m wyd. przytoczone, str. 55—61.


używać i wiernym obrządku ruskiego pod dworna postaciami
komunikować1).
Przed spowiedzią zwykł był każdy na wschodzie i na Rusi
przez kilka dni pościć, i dla tej uciążliwości nie przystępowali
R usini z reguły częściej jak raz w rok w czasie wielkanocnym
do sakram entu pokuty. Ażeby ułatw ić częstszą spowiedź na wzór
łacińskiego Kościoła, znosi synod zamojski post, jako warunek
poprzedzający ją , i zachęca do jak najczęstszej spowiedzi2)
Sakram ent ołtarza mimo wiary w rzeczywistą obecność Chry­
stu sa P ana nie m iał, jak w ogóle na wschodzie tak też w Ko­
ściele ruskim czci należytej; w praktyce większą cześć oddawano
obrazom, aniżeli najśw. Sakramentowi; nie przechowywano go na
ołtarzach, lecz na jednym z bocznych stołów i to w proszku
suszonym. Synod zamojski zaradza większej czci najśw. Sakra­
m entu; każe go na ołtarzach w cymboryach umieszczać, jak to
już w pierwszych wiekach w całym Kościele było zwyczajem i za
przykładem Kościoła zachodniego ustanaw ia u r o c z y s t o ś ć B o ­
ż e g o C ia ła , do której później m etropolita dodał prosessye pu­
bliczne z najśw. Sakram entem 3).
Zwykle jeden tylko po cerkwiach ruskich bywał ołtarz i jedna
śpiewana odprawiała się msza święta nieczęściej jak w niedzielę
i święta. Ażeby i kapłanom ułatwić częstsze sprawowanie ofiary
mszy ś. i ludowi dać więcej sposobności do uczęstniczenia w niej,
pozwala synod na w ię k s z ą lic z b ę o ł t a r z y w każdej cerkwi i n a
m sz e c ic h e obok śpiewanych.
Przy udzielaniu ostatniego olejem ś. namaszczenia przestrze­
gano w greckim i ruskim obrządku, aby siedmiu kapłanów
w obrzędzie uczęstniczyło dla wyobrażenia siedmiu darów Ducha
świętego. Ponieważ przez to utrudniało się przyjmowanie sakra-

ł) Synodus provincialis, str. 67, 70 , 74 i 75. Wspominanie imienia


Papieża we mszy było zawsze uważane za znak jedności ze Stolicą Apostolską.
Zwyczaj ten poszedł był na Eusi przez wpływ schizmy w niepamięć, dla
tego żąda synod zamojski wznowienia go i to „ut fiat Claris, expressis
verbis, quibns alter quam romanus universalis episcopus designari non possit."
str. 57.
2) Synodus prorincialis, str. 76— 78.
s) Synodus pronncialis. str. 73 i 121. — Godząc się na synodzie
brzeskim z Kościołem rzymskim, protestowali biskupi ruscy przeciw wprowa­
dzeniu tej uroczystości, teraz sami ją postanowiają.
_ 124 —

m entu, postanawia synod zamojski, że jeden kapłan do namasz­


czenia w ystarcza1).
Do adm inistracyi sakram entu kapłaństw a wprowadził był
m etropolita schizm atycki, P i o t r M o h i ł a nową formułę. Synod
zamojski odrzuca ją i przywraca dawną, przez Kościół grecki
używaną. Oprócz tego zagradza na przyszłość ludziom niemo­
ralnym i nieukom drogę do święceń kapłańskich. Podczas kiedy
dawniej wystarczało u Rusinów, jak na całym wschodzie, że spo­
wiednik poświadczył komuś, iż może być święconym; synod za­
mojski ustanaw ia examinatorow zaprzysiężonych dla chcących się
poświęcić stanowi duchownemu i żąda, ażeby każdy kandydat
stanu duchownego rozpoczynał swoje przygotowanie do kapłaństwa
przez sześcio - tygodniowe rekolekcye pod okiem dyrektora bisku­
piego i ażeby święcenia kapłańskie stopniowo podług przepisu
soboru trydenckiego a nie jednego dnia wszystkie jak dotąd
udzielano2).
Nie przepom niał także wydać ustaw tyczących się nominacyi
biskupiej. Zdarzało się mianowicie w ostatnich czasach dosyć
często, że osoby świeckie wprost ze stanu świeckiego bez odpo­
wiedniego wykształcenia i usposobienia od razu do godności bisku­
piej bywały wynoszone. P ragnąc tak krzyczące nadużycie wyko­
rzenić, stanowi synod, że tylko ten będzie mógł na przyszłość
być święconym n a biskupa ruskiego, kto z ł o ż y ł p r o f e s s y ą
z a k o n n ą i przynajmniej przez rok i sześć niedziel probacyą za­
konną w klasztorze jakim odbył. Biskupowi każdemu do boku
dodaje teologa, któryby był jego doradzcą, i officyała, wziętego
z duchowieństwa świeckiego, i zaleca biskupom częstszą wizytacyą
dyecezyi i odprawianie synodów dyecezyalnych3).
Zarząd parafialny ulepsza przez poddanie proboszczów pod
bezpośredni dozór dziekanów. Dla podniesienia powagi niższego
duchowieństwa ruskiego zakazuje księżom ruskim niskich prac,
zachęcając ich natom iast do dalszego kształcenie się.
Klasztorom nakłada ścisłą klauzurę jako obowiązek, i zapo­
wiada rozszerzenie reformy, przez Rutskiego na Litwie wprowa­
dzonej, na resztę klasztorów. Żaden nowy klasztor nie m iał

’) Synodus protincialis, str. 79—81.


s) Synodus proń ncialis, str. 81—88.
*) Synodus proń ncialis, str. 94—101.
125

powstawać bez zezwolenia biskupa, a w którymby przynajmniej


dwunastu znajdowało się zakonników, m iał w mirrach swoich
urządzać sem inaryum tak dla zakonnego jak dla świeckiego du­
chowieństwa, z wyjątkiem przypadku wielkiego ubóstwa klasztoru.
Biskupi w swoich dyecezyach mieli się usilnie starać o za­
łożenie świeckich seminaryów, a dopókiby tego uczynić nie mogli,
mieli zdolniejszych uczniów posyłać do głównego papiezkiego
seminaryum we L w ow ie, Niektórzy a nich jak: b is k u p łu c k i,
c h e łm s k i, lw o w sk i, p rz e m y s k i i p iń s k i, idąc za przy­
kładem protoarchim andryty Bazylianów, który ofiarował 40,000
złp. na seminaryum lwowskie, ufundowali natychm iast dla m ło­
dzieży swych dyecezyi po kilka miejsc w papiezkiem seminaryum
Iwowskiem, prowadzonem przez Teatynów.
Akta synodu posłane do Rzymu i przez kongregacyą „d e
p r o p a g a n d a f id e “ przejrzane, zostały przez Stolicę Apostolską
r. 1724 przez breve Benedykta X III, „Apostolatus officium“ za­
twierdzone i Kościołowi ruskiem u jako jego kodeks prawny zalecone.
Przy tej sposobności nie omieszkał Papież powtórzyć Rusinom
zaręczenia, że ich obrządek ruski je st nietykalnym 1). Kongregacya

1) Brewe: „Apostolatus officmm“ i dekreta kongregacyi soboru try ­


denckiego z 5 grudnia 1722 r. i kongregacyi „de propaganda fide“ z 4 marca
r. 1724, potwierdzające postanowienia synodu zamojskiego znajdują się na
początku cytowanego przez nas wydania synodu. Moskalofile, biorąc pohop ze
słów papiezkiego brewe: „singula in ea (synodo) edita statuta, ordinationes
et decreta auctoritate Apostolica tenore praesentium confirmamus et appro-
bamus, illisque inviolabilis Apostolicae firmitatis robur adjicimus, ita tamen
quod per nostrum praedictae synodi confirmationem nihil derogatum esse
censeatur constitutionibus Jiomanontm Pontificum, Praedecessorum nostrorum
et decretis conciliorum generalium emancitis super ritibus Graecorum, quae
non obstante hujusmodi confirmatione semper in suo robore permanere
debeant,“ odmawiają powagi prawnej dekretom synodu zamojskiego. Lecz
cóżby znaczyły w takim razie, gdyby przeciwnicy synodu zamojskiego słuszność
mieli i dobrze tłumaczyli słowa przez nas podkreślone, słowa poprzedzające,
któremi Papież: singula in synodo statuta potwierdza, aprobuje i nietykalnemi
je mieni? Druga część przytoczonego peryodu nie może więc mieć innego
znaczenia, jak ie mimo zmian przez synod zamojski w obrzędach Kościoła
ruskiego zaprowadzonych, w swej mocy pozostają dawniejsze orzeczenia Stolicy
Apostolskiej warujące ogólnie całość obrzędu ruskiego. Obrządek ruski nie
przestał bowiem i po synodzie zamojskim istnieć i na łaciński obrządek za­
mieniony nie został; lecz doznał tylko w niejednym punkcie ulepszenia i na­
prawy. Zatem dawniejsze ogólne dekreta Stolicy Apostolskiej o nietykalności
obrzędu ruskiego dadzą się bardzo dobrze pogodzić z pojedyńczemi zmianami
— 126 —

„de propaganda fide1' wydrukowała akta synodu własnym nakładem


w Rzymie r. 1724. Potem były one jeszcze dwa razy odtłoczone
we W ilnie r. 1777 i 1785.
Czytając bez uprzedzenia ustawy synodu zamojskiego, odbiera
się wrażenie, że najlepszego powinny były doznać w Kościele
ruskim przyjęcia. Noszą one na sobie tak widoczną tendencyą
naprawy i podźwignienia Kościoła ruskiego, że każdy ru sin -u n ita
do obecnej chwili z uczuciem wdzięczności o synodzie tym po-
winienby wspominać. Gdzie tam! Ma on wśród samych unitów
nie mało przeciwników, osobliwie w G a lic y i.
Powiadają, że ustawy synodu zamojskiego Kościołowi ruskiemu
narzucone zostały. Ale zaprawdę, jeżeli który synod był wolnym
i jednom yślnym , to pewno synod zamojski! Prezydował wprawdzie
na nim nuncyusz apostolski, lecz żaden dekret inaczej nie stanął,
jak za zgodą wszystkich członków synodu; podczas kiedy nawet
na synodzie brzeskim nie było zupełnej jednomyślności, bo wia­
domo, że dwóch biskupów ruskich przeciw uchwałom jego pro­
testowało.
M e można też powiedzieć, że biskupi ruscy na synodzie
zamojskim zgromadzeni nie mieli prawa starych ustaw cerkiewnych
zmieniać i nowe wedle swego przekonania odpowiednio do potrzeb
czasu tworzyć; gdyż prawodawcami w Kościele i sędziami tego,
co potrzebne lub stosowne, są sami biskupi, których Chrystus
P an stróżam i i pasterzam i swego Kościoła uczynił. Gdy więc,
korzystając ze swej władzy, stare prawodawstwo pod niejednym
względem przekształcili, nie godzi się robić im zarzutu, że gwał­
tem i nieprawnie jakieś nowości do Kościoła ruskiego wprowa­
dzili, zwłaszcza że uchwały ich synodu sankcyą Stolicy Apostol­
skiej otrzym ały.
Powtóre utrzym ują przeciwnicy synodu zamojskiego: synod
zamojski złacińszczył cerkiew ruską, obyczaje Kościoła łacińskiego
przeniósł do obrządku ruskiego, przez to potwierdził obawy nie-
unitów, iż unia ma na celu zniesienie zupełne obrzędu ruskiego,
i przyczynił się do powiększenia przedziału istniejącego między

w obrzędzie przez synod zamojski dokonanemi. a ci, którzy powstają prze­


ciw tym zmianom i synodowi mają. jak doświadczenie poucza, nie czystość
obrzędu ruskiego na celu, lecz naprzód zbliżenie unii do prawosławia w obrzę­
dzie a potem nieznaczne przeciągnienie unii na schizmę.
— 127 —

unitam i a schizm atykami, zam iast podać rękę do połączenia


i zgody pozostałych schizmatyków z Kościołem unickim. Roz­
bierając treść głównych ustaw synodu zamojskiego nie zaniedba­
liśm y zwrócić uwagi na odmiany, jakie synod, biorąc wzór z Ko­
ścioła łacińskiego, do niektórych obrzędów ruskich wprowadził.
Z tego m ógł każdy łatwo poznać, że synod obrzędu ruskiego jako
takiego i języka jego nie naruszył, i że ustawy jego m ają wy­
łącznie na celu albo praktyczność albo podniesienie nabożeństwa
i ożywienie pobożności w ludzie wiernym. Tylko uprzedzenie
i niechęć do Kościoła łacińskiego a tajem na skłonność do schizmy
mogą je inaczej tłumaczyć. Jeżeli w pierwszych wiekach wolno
było zwierzchnikom Kościoła liturgie partykularne zmieniać i udo­
skonalać odpowiednio do potrzeb duchownych ludu wiernego; dla
czegóż za zezwoleniem Stolicy Apostolskiej nie m iało to prawo
przysługiwać episkopatowi ruskiem u? Obrzędy i karność kościelna,
to nie dogmata wiary, odmiany nie znoszące! W odmianie ich
ma Kościół przynajmniej do pewnego stopnia wolną rękę. Krytycy
synodu zamojskiego lepiejby zatem zrobili, gdyby, zamiast czepić
się lada pozoru, aby znaczenie i powagę jego poniżyć, zważali
raczej na zbawienne następstwa synodu dla Kościoła ruskiego,
mianowicie jak nabożeństwo i życie religijne wśród ludu ruskiego
w pierwszych latach po synodzie się podniosło, co przecież głó-
wnem jest zadaniem Kościoła i prawodawstwa jego. a nie prze­
chowywanie wszystkich dawnych choćby najbardziej skostniałych
u staw 1). Innym zbawiennym owocem synodu zamojskiego było.
że m etropolita Leon Kiszka założył krótko po synodzie s e m i-
n a r y u m r u s k i e we W ło d z im ie r z u dla duchowieństwa świe­
ckiego, które dla braku takich zakładów we wielkiej znajdowało
się ciemnocie.
Leon Kiszka um arł w kilka lat po synodzie, r. 1728 we
Włodzimierzu. M iał imię uczonego teologa, i był biegłym w kilku
językach. Odznaczył się także jako pisarz. Ogłosił w Połocku
w języku ruskim dzieło: „o S a k r a m e n t a c h '1 r. 1697; dalej
..M o rze ł a s k c z y li o c u d a c h X. P a n n y B o r u ń s k i e j 11 r. 1714,
i przełożył i wydał z rękopisu: „ K a z a n ia i H o m ilje M ęża B o ­
żeg o n i e ś m i e r t e l n e j s ła w y i p a m ię c i H ip a c y u s z a P o ­
c ie ja , m e t r o p o l i t y k ijo w s k ie g o i t. d.11 w Supraślu 1714.

1 H e l ł e n i u ś z , W spomnienia narodowe, str. 131 i nastp.


— 128 —

2. Następcą Leona był A t a n a z y S z e p t y c k i , dawniej


biskup lwowski a w końcu lcoadjutor Leona Kiszki. Bazylianie
intrygowali przeciw niem u, przedstawiali go w Rzymie jako męża
podejrzanej wiary, nie przeszli jednak; Szeptycki utrzym ał się
przy metropolii i pokazał się gorliwym pasterzem. Opór Bazy­
lianów przeciw Szeptyckiemu pochodził ztąd, że dezygnacyą jego
przez poprzedniego m etropolitę n a stolicę m etropolitalną uważali
za ujmę praw swoich, windykując sobie wyłączny przywilej wy­
boru biskupów ruskich. Mimo tego sporu z Bazylianami lubił
on zakon i dbał szczerze o dobro jego. Po kilkakroó zbierał
archim andrytów bazyliańskich na kapituły do N o w o g r ó d k a
(r. 1730), do B y t e n i a (r. 1736) i do L wo wa (r. 1739) w celu
przeprowadzenia reformy w klasztorach ruskich na wzór klasztorów
litewskich stósownie do ustawy synodu zamojskiego, i wreszcie
na kapitule lwowskiej uorganizował zakon na podobieństwo za­
konów łacińskich, dzieląc je na dwie prowincye: k o r o n n ą i l i ­
t e w s k ą , tak, aby jedna prowincya była niezależną od drugiej.
Gdy jednak tę reorganizacyą posłał do Rzymu do zatwierdzenia,
nie zgodziła się Stolica Apostolska na podział zakonu na dwie
odrębne kongregacye i żądała, ażeby tak prowincya koronna jak
litewska pod jednym zostawały protoarchim andrytą czyli generałem.
Dla tego zebrał m etropolita czwartą kapitułę bazyliańską r. 1743
do D u b n a i rozkaz Stolicy Apostolskiej wykonał. Zreorganizo­
wanie całego zakonu w myśl Stolicy Apostolskiej wlało weń nowe
życie. Zakw itła w klasztorach bazyliańskich r u s k i c h pobożność
i nauka. Przy klasztorach pomnożyły się szkoły dla młodzieży
świeckiej, z których kilka, jak n. p. szkoła w Humaniu
z czasem wielkiego nabrały rozgłosu i po kilkaset liczyły uczni.
Obok wychowania młodzieży mieli jeszcze Bazylianie zalecone
sobie missye wśród ludu ruskiego. Przez missye najwięcej ducha
pobożności w ludzie ruskim rozbudzili i w unii go utwierdzili.
Każdy klasztor m issyjny m iał obowiązek przynajmniej cztery
missye dorocznie odprawić. Na całej R usi było tych missyi bardzo
potrzeba ludowi ciemnemu i przez równie ciemnych pasterzy
prowadzonemu, lecz najniezbędniejsze były one na Ukrainie, której
opustoszałe buntam i kozackiemi i wojną szwedzką stepy za spo­
kojnych rządów A ugusta III na nowo się zaludniły ludnością
najróżnorodniejszą: Rusinam i z Rusi Czerwonej, M azuram i, Ser­
bam i, Mołdawianami, T artaram i a nawet zbiegami z Moskwy.
Zdarzały się wśród tej mozaiki różnorodnej ludności osady o tak
dzikich obyczajach, że mężowie m ieli kilka żon i odwrotnie żony
po kilka mężów; że mężowie sprzedawali żony jak towar a zło­
dziejstwa i zabójstwa bywały u nich na porządku dziennym. Dla
uobyczajenia tej dzikiej ludności sprowadził F r a n c is z e k S a le z y
P o to c k i, wojewoda kijowski, najobszerniejsze na Ukrainie posia­
dający włości, Bazylianów do Humania. Mieli oni kierować fundo­
waną przez niego szkołą i odprawiać missye. Na pierwszego zaraz
rektora klasztoru i missyi do H um ania przysłał zakon ks. H e -
r a k l j u s z a K o s te c k ie g o . Prawdziwy to był apostoł. Zapra­
wiony już do missyi w czasie pobytu swego w klasztorze Trem -
bowelskim dziwnie u m iał lud sobie ujmować i serca jego podbijać.
W towarzystwie dwóch zakonników z missyi na missyą chodził,
katechizował, oświecał, spowiedzi słuchał, do służby Bożej i życia
poczciwego napędzał. W pomoc przybył mu znakomity biskup
chełm ski, k s ią d z R y ł ło , który przez cały rok na Ukrainie bawiąc,
w missych ks. Kosteckiego uczęstniczył. Od r. 1766 do 1768
odprawił ks. Kostecki z najwidoczniejszym pożytkiem ośm missyi
dla ludu ukraińskiego. Lud czcił go i uwielbiał dla jego nie­
strudzonej pracy, dla cierpliwości anielskiej i świątobliwości nad­
ziemskiej jako zesłańca z nieba.
Gdy tak z jednej strony Kościół unicki na fundamencie
synodu zamojskiego i pod wpływem odrodzonego i zreformowanego
zakonu bazyliańskiego wewnętrznie się um acniał i coraz głębsze
w um ysłach zapuszczał korzenie; z drugiej strony dał synod za­
mojski mimowolnie powód do wewnętrznych w łonie jego rozsterek.
W rozdziale o biskupach powiada synod, że nikt nie może być
dogodności biskupiej wyniesiony, kto przynajmniej przez rok i sześć
niedziel probacyi zakonnej w klasztorze nie odbył i professyi za­
konnej nie zło ży ł1). Synod chciał przez to usunąć od najwyższego
pasterskiego urzędu ludzi świeckich, o teologii i pasterskich obo­
wiązkach nie mających wyobrażenia; lecz nie m yślał bynajmniej
zagrodzić drogi duchowieństwu świeckiemu. Bazylianie zaś polscy
wyprowadzili z tej ustawy wniosek, że im wyłącznie należą się
godności biskupie w cerkwi. Mieli prawda za sobą praktykę dość
d łu g ą, albowiem dotąd z reguły z pośród nich biskupi byli brani,
dla tego, że między duchowieństwem świeekiem zbywało na bez-

*) Synodus prorincialis, ł. c. str. 94.


— 130 —

żennych. Lecz ogólne prawo Kościoła wschodniego wcale nie


wykluczało duchowieństwa świeckiego od dostojeństw biskupich,
byle ksiądz świecki aspirujący do biskupstwa był bezżennym
i inne potrzebne posiadał przymioty. W ięc też i synod zamojski
nie m ógł mieć intencyi sprzecznej z ogólnem prawem, a Bazy­
lianie upierając się przy swojem zdaniu wywoływali niepotrzebnie
niezgody i gorszące swary z duchowieństwem świeekiem1).
W związku z tym punktem spornym między duchowieństwem
świeekiem a Bazylianami zostawały inne, które w jeszcze nieko-
rzystniejszem świetle stawiają Bazylianów, jeżeli skargi ducho­
wieństwa świeckiego nie były przesadzone. Otóż przez wiele lat
powtarzają się żale i utęskiwania księży świeckich, że Bazylianie
dzięrząc w ręku swoim prawie wyłącznie wychowanie duchowieństwa
ruskiego um yślnie je zaniedbują i w ciemnocie utrzym ują, ażeby
się nie znalazł nikt zdolny między księżmi świeckimi do zajmo­
wania wyższych w cerkwi urzędów lub dostojeństw, i ażeby
wszystkie ważniejsze miejsca cerkiewne w ich ręku pozostały.
Ówcześni biskupi ruscy jako wzięci z zakonu po części taktyce
bazyliańskiej schlebiali i po założeniu sem inaryum we W łodzi­
mierzu przez metropolitę Leona Kiszkę długo nie m yśleli o fun-
dacyi innych seminaryów w dyecezyach swoich, tak że Stolica
Apostolska powodowana skargam i duchowieństwa upominać ich
kilkakrotnie m usiała, aby tego ważnego pasterskiego obowiązku
nie zaniedbywali i świeckich księży na ważniejsze stanowiska du­
chowne w miejsce zakonników powoływali2).
Dalej zarzucano Bazylianom w X V III wieku, że zanadto dbali
0 pomnożenie dóbr doczesnych, że ze szkodą kościołów parafialnych
swoje klasztory zbogacali, że rosnąc w znaczenie coraz widoczniej
dążyli do zapanowania nad duchowieństwem świeekiem i niekiedy
przeciw własnym biskupom się buntow ali8).
Nie mniej jak na owych zatargach Bazylianów z duchowień­
stwem świeekiem cierpiała Kuś unicka na coraz liczniejszem
przechodzeniu szlachty na obrządek łaciński. Przyczyny do opusz­
czania przez szlachtę obrzędu ruskiego były wielorakie: brak
stósownego wykształcenia w niższem duchowieństwie ruskiem.

ł) H a r a s ie w ic z , Annales Ecclesiae Ruihencie, Leopoli 1802. str. 470.


2) B e n e d y k t XIV „Quae renerabiles fratres“ z 14 sierpnia r. 1753,
1 H a r a s ie w ic z , 1. c. str. 481 i 482.
H a r a s ie w ic z , 1. c. str. 520—537.
131 —

pewne upośledzenie szlachty ruskiej pod względem praw i przy­


wilejów obywatelskich, dopóki w obrzędzie ruskim trw ała, a z dru­
giej strony pewność udziału we wszystkich przywilejach szlachty
polskiej, koronnej po przyjęciu obrzędu łacińskiego; pewien rodzaj
pogardy okazywany nawet przez duchowieństwo łacińskie obrzędom
i duchowieństwu Kościoła ruskiego i otwarte przeciąganie do
obrzędu łacińskiego częścią młodzieży ruskiej w koliegiach Jezuitów
i innych łacińskich szkołach wychowanej, częścią ludzi dorosłych
po parafiach. Żalą się na to przechodzenie Rusinów-Unitów
i namawianie ich do obrzędu łacińskiego, jako też na poniżanie
obrządku ruskiego i księży ruskich biskupi ruscy przed Stolicą
Apostolską i na sejmach polskich po wielelcroó razy począwszy od
XVII wieku, od metropolity Rutskiego, aż do drugiej połowy
wieku X V III1). Trudno uwierzyć a jednak autentyczne dokumenta
wątpić o tein nie pozwalają, że duchowieństwo łacińskie, zamiast
przyciągać do siebie Unitów, w dziecinnem zaślepieniu drażniło
ich raczej i upokarzało; że biskupi łacińscy na s y n o d z ie p r o -
w in c y o n a ln y m w a rs z a w s k im r. 1643 z całą powagą wydawali
debreta oburzające się na to, iż biskupi ruscy używają tych
samych co oni tytułów, że biskupi krzyż noszą na złotych łań ­
cuchach; że najniższy co do władzy i stanowiska biskup łaciński,
a więc s u f r a g a n , nie chciał dać pierwszeństwa i precedencyi
przed sobą najpierwszym dostojnikom Kościoła ruskiego, i że
pogardliwie nazywali biskupów ruskich nie biskupami lecz wła­
dykam i2). Nawet m ateryalnie bywało niekiedy i tak już ubogie
duchowieństwo ruskie, pracujące ciężko w roli na wzór kmieci na
utrzym anie swoje, pokrzywdzanem przez księży łacińskich, wybie­
rających od ludu ruskiego, mającego swych własnych pasterzy,
dziesięciny. Na papierze m iało ono przyznany sobie niejeden
przywilej; w praktyce nie doznawało żadnego. M etropolita m iał
być przypuszczonym do senatu; biskupi łacińscy nie dopuścili go,
a tern mniej innych biskupów ruskich. Niższe duchowieństwo
wbrew przywileju W ładysława W arneńczyka po większej części
przed sądy świeckie było pociągane; podczas kiedy duchowieństwo
łacińskie bywało sądzone przez własne sądy. Zaiste trudno od­
mówić podziwu i uwielbienia tym bohaterom wiary, gdy się roz-

ł) H a r a s ie w ic z , L c. od str. 254—360 i od str. 487—492.


a) H a r a s ie w ic z , 1. c. str. 290 , 291 i 350.
— 132 —

waży, że zostając U nitam i docześnie nietylko nic nie zyskiwali,


lecz przeciwnie na najciernistszą wstępowali drogę. Swoi nimi
podarzali, pogardliwie ich traktow ali; a schizmatycy krew ich
toczyli!
Praw da, że Stolica Apostolska b rała Unitów szczerze w Obronę,
ilekroó słuszne ich żale i skargi uszu jej dochodziły; ale upłynęło
dużo czasu, nim upomnienia Rzymu, przesyłane do duchowieństwa
łacińskiego w Polsce, zupełny skutek odniosły. Od Urbana V III
t. j. od 1624 nie ustają zakazy Stolicy Apostolskiej przymuszania
lub przyjmowania Rusinów na obrządek łaciński, podając jako
powód tę słuszną okoliczność, że schizmatycy przechodzeniem
Unitów na obrządek łaciński utwierdzają się tylko w sweni fał-
szywem podejrzeniu, iż unia jest pomostem do obrzędu łacińskiego,
i tem samem w odszczepieństwie coraz bardziej się zatwardzają.
A jednak trwało przyjmowanie obrzędu łacińskiego przez szlachtę
ruską aż blizko do połowy X V III wieku. Dopiero obostrzone
zakazy Papieża B e n e d y k ta XIV powstrzymały je. Generał J e ­
zuitów zabronił wskutek tego zakonnikom swoim w Polsce prze­
ciągać młodzież ruską do Kościoła łacińskiego, i kilku biskupów
łacińskich jak lw o w sk i, łu c k i i w ile ń s k i wydało w tymże
duchu rozporządzenia do swego parafialnego duchowieństwa1).
Do tego przecież czasu prawie wszystka szlachta ruska i, co było
wykształceńszego między R usinam i, znajdowali się w Kościele
łacińskim , tak że religia ruska, jak u nas mówiono, stała się
r e l i g i ą c h ło p s k ą . Ja k wielkiem to było nieszczęściem dla
unii, pokazało się później po rozbiorze Polski, gdy biedny Kościół
ruski, zagrożony w bycie swoim przez potężną Moskwę, nie m iał
nikogo do swej obrony prócz ludu wiejskiego i duchowieństwa,
niestety obarczonego fam ilią i dla tego niezdolnego, odliczywszy
pojedyńcze jednostki, do wytrwałego oporu.
3. Poznaliśmy przykrości, które unia m iała do zniesienia
od swoich; przypatrzm y się teraz uciemiężeniu jej przez wrogów
t. j. schizmatyków.
W iem y że schizmatycy jedno tylko na początku X V III wieku
mieli -w Polsce biskupstwo t. j. b i s k u p s t w o m o h i l e w s k i e , do
którego należeli wszyscy dyzunici, nietylko biało-ruscy, ale także
po innych dyecezyach unickich Litwy i Rusi rozproszeni, j Liczba

‘) H a r a s i e w i c z , 1. c. str. 394— 414.


ich razem wzięta nie była wielka i wciąż się zmniejszała, gdyż
mieszkającym wśród unitów lub łacinników trudno było się oprzeó
wpływom katolickim. Nawet w Mobilewie i okolicy po najściu
i zniszczeniu miasta przez Szwedów (r. 1708) ostatnie szczątki
schizmy prawie się zatarły, i z tej przyczyny ówczesny biskup
schizmatycki S y lw e s te r K s i ą ż e C z e t w e r t y ń s k i nie mieszkał
w Mobilewie, lecz w C z e t we r t y n i , gniaździe swych przodków
na Wołyniu. Cała familia księcia Sylwestra, nie wyjmując ojca
jego i braci, przeszła już była p o d o n c z a s do Kościoła rzym­
skiego; on sarn, człowiek namiętny, niesłychanie chciwy władzy
i znaczenia, trw ał zagorzale w schizmie i sprzyjał Moskwie.
Polska nie chciała go długo uznaó biskupem inohilewskim, bo bez
jej zezwolenia wziął święcenie po za jej granicami w Ki j owi e,
od tamtejszego metropolity. Biskup Sylwester patrząc ze smutkiem
na zmniejszającą się z każdym rokiem liczbę swych dyecezyan,
postanawia z pomocą schizmatyckiej Moskwy wywołaó reakcyą na
korzyśó schizmy. Podmawia przełożonych kilku klasztorów schi-
zmatyckich na Litwie i B iałej-R usi do podania r. 1718 prośby
do Piotra W ., aby wybawił ich wyznanie od ucisku unitów i Po­
laków. Car, bawiący się przed Europą w rolę toleranta, a jeszcze
chętniej za lada pozorem wtrącający się do spraw Polski, zaczyna
z dworem Augusta II wymieniać noty dyplomatyczne, ujmując
się za rzekomo uciśnionymi schizmatykami w Polsce. August II
zbywał z początku lekko listy cara; na niektóre wcale podobno
nie odpisywał. Biskup Sylwester czekał i niecierpliwił się, źe
pierwsze jego intrygi skutku nie odnosiły, i wreszcie sam otwarcie
z prośbą do Piotra W. roku 1720 wystąpił. Car wręczył na tę
prośbę ówczesnemu posłowi polskiemu w Petersburgu nową notę,
i to, zdaje się, dosyó mocną, kiedy August II odpowiedział na
nią uznaniem Czetwertyńskiego biskupem mohilewskim. Od tego
czasu pisywał biskup Czetwertyński coraz gorętsze petycye i skargi
na gwałty unitów i łacinników, przekonawszy się, że ponawiane
skargi coś znaczą. Zdarzyło się gdzie jakie nadużycie ze strony
dziedzica katolickiego, zabrał gdzie biskup unicki w zbytniej gor­
liwości cerkiew jaką schizmatyeką w swej dyecezyi, dokuczyło
gdzie wojsko jakiemu schizmatykowi, które nie mniej dokuczało
unitom i łaeinnikom, nie otrzymując regularnie żołdu: natych­
miast wołał książę Czetwertyński w niebogłosy na systematyczny
ncisk schizmy.
Upominania się dyplomatyczne dworu petersburgskiego za
schizmą w Polsce przybierały z tej przyczyny coraz szersze roz­
miary. H rabia G o ło w in , m inister carski, pisał r. 1722 aż do
Rzymu do kardynała S p in o li o użaleniach biskupa Czetwertyń-
skiego, a ajent carski w W arszawie, R u d a k o w sk i zjechał
w im ieniu cara do Mohilewa dla rozpoznania rzeczy. Król polski
ze swej strony również nie zaniedbał dochodzić prawdy i prze­
konał się, że wszystkie skargi biskupa Sylwestra Czetwertyńskiego
były bez podstawy. W tym sensie odpisał carowi na jego ostatni
list r. 1724 ^
Krótko potem u m arł P io tr W. r. 1725, a synod petersburgski,
rządzący Kościołem moskiewskim w miejsce patryarchy od roku
1720, woła Rudakowskiego do P etersburga, ażeby zdał sprawę
ze śledztwa. Za Rudakowskim śle biskup mohilewski wciąż skargi
swoje do stolicy carów aż do swej śmierci t. j. do r. 1727, będąc
pewnym, że to niezmordowane użalanie i skarżenie się na ucisk
owoc swój dla schizmy przyniesie. Trzeba jeszcze wiedzieć, że
wojska carskie, co nie m ałej dla schizmy było wagi, z pogra­
nicznych ziem litewskich podonczas prawie nie wychodziły i że
k s ią ż ę M e n sz y k ó w w tym czasie nabjT na B iałej-R u si obszerne
dobra.
Po śm ierci biskupa Czetwertyńskiego przesyła synod P eters­
burgski, jak gdyby do niego należała jurysdykcya duchowna
nad schizmą polską, jako władykę mohilewskiego A r s e n ie g o
B e rłę . August II , w pierwszych czasach po zgonie cara
nieco odważniejszy, odrzuca wysłańca petersburgskiego, i synod
widzi się zmuszonym odwołać go z Polski za Dniepr, zkąd
przez kilka la t dyecezyą Mohilewską rządzi. Następuje potem
dwóch braci Rusinów na stolic}7 Mohilewskiej: J ó z e f W ó lc z a ń ­
s k i od r. 1734, przez A ugusta I I I za interwencyą dypłomacyi
uznany, i H ie r o n im W o ł c z a ń s k i od r. 1744. Obaj idą w ślady
Czetwertyńskiego, zasadzając gorliwość swoją na ustawicznych skar­
gach posyłanych to wprost do Synodu petersburgskiego, to do
ajenta moskiewskiego we Warszawie, G o łę b io w s k ie g o . Hieronim
W ołczański żądał zwrotu 61 cerkwi i 5 monastyrów w samej d a ­
w n e j d y e c e z y i M ś c is ła w s k ie j, i twierdził, że księża łacińscy

') Z u rn a l m inisterstwa oświecenia, r. 1848, miesiąc czerwiec, str.


279 i 281.
135 —

mieli już oko zwrócone na ostatnie jego cerkwie w ekonomjach


królewskich, czekając tylko, żeby zawakowały J).
Te skargi i przedstawienia biskupów Mokilewskick sprawiły,
że gdy się m iał zebraó s e jm G r o d z ie ń s k i r. 1744, Carowa
.E lż b ie ta dała polecenie B e s tu ż e w o w i, swemu posłowi na dwo­
rze polskim, „ażeby, mówiąc jej słowami, starał się o sprawiedli­
wość dla schizmatyków tj. o zwrot cerkwi, które kiedyś do schiz-
matyków należały11. ISTa tej podstawie można było wszystkie bez
wyjątku cerkwie Unitom odebrać, bo nie trudno było dowieść, że
kiedyś na całej Kusi schizma panowała. Sejm nie przyszedł do
skutku: lecz Bestużew wyjednał na radzie senatu komisyę śledczą
do przejrzenia skarg shizmatyckich (ad importunas preces subreptitie).
Instrukcya dana tej komisyi przez radę senatu nieoględnie była
ułożona; prosta większość głosów m iała rozstrzygać w najważniej­
szych sprawach. Składali ją trzej biskupi łacińscy według re­
skryptu królewskiego: prezes, biskup płocki, A n to n i D e m b o w sk i
biskup przem yski, W a c ła w S ie r a k o w s k i i koadjutor wileński
J ó z e f S a p ie h a . Nadto zasiadali w niej: poseł i rezydent mo­
skiewski, i kilku panów świeckich, dla sprawy wiary dosyć obo­
jętnych. Głównie wymogli ją na królu k s i ą ż ę t a C z a r to r y s c y ,
chcący zreformować Polskę przez Moskwę i łudzący się, że się po­
zyska Moskwę, gdy się odstąpi jedne i drugą cerkiew Unicką schizmie,
a sprawie Unii wiele przez to się nie zaszkodzi. Przez ich też wpływ
wybrany został na prezydenta komisyi biskup płocki, wspomniany
Antoni Dembowski, człowiek zacny, ale bez zdania własnego, po­
wodujący się zdaniem księcia podkanclerzego Czartoryskiego, i nie
widzący w komisyi żadnego niebezpieczeństwa dla sprawy Unii.
Jedyny, co rozum iał całą donośność komisyi i cel jej należycie
pojmował, był koadjutor wileński, b is k u p J ó z e f S a p ie h a , mąż
dzielny i mądry.
Przed tą tedy komisyą mieli się stawić: M etropolita i wszy­
scy biskupi ruscy, każdy z dowodami w ręku, że cerkwie, które
posiadają, prawnie do nich należą. Komisya powinna była rozpo­
cząć swoje funkc-ye w L is to p a d z ie . Biskupi zasłaniając się krót­
kością czasu, nie wystarczającego do zebrania wszystkich doku-

l) Żurnał ministerstwa oświecenia, r. 1848. czerniec, str. '283—285.


i Mohilewsiie guberniaine tciedomosti, 1846 r. nr. 33.
— 136 —

mentów, zwlekli ją; na co król chętnie się zgodził, ponieważ pod­


stępnie na nim wymuszoną była.
W tem , nim jeszcze do akcyi ze strony komisyi przyszło,
um iera r. 1745 m etropolita unicki A ta n a z y S z e p t y c k i 1). W ia­
domość o śm ierci m etropolity boleśnie dotknęła całą Euś unicką.
U m arł w chwili, kiedy go Kościół najbardziej potrzebował. Z dru­
giej strony przyniosła ta śmieró pewną korzyść dla sprawy Unii,
chociaż oczywiście tylko korzyść ujemną. W akans stolicy m etro­
politalnej pociągnął bowiem za sobą konieczność z a w i e s z e n i a
n a n i e o g r a n i c z o n y cz as komisyi śledczej z dwóch powodów:
raz, że bez m etropolity nie można było wyrokować o tak ważnej
sprawie jak zwrot cerkwi i monastyrów, a powtóre, że podług
praw Kościoła ruskiego podczas opróżnienia stolicy m etropolitalnej
akta m etropolii zostawały pod zamknięciem i nikomu nie było
wolno ich tykać. O tyle, powtarzamy, zyskał Kościół unicki na
śmierci Atanazego Szeptyckiego albo raczej na wakansie me­
tropolii.
Najważniejszą po usunięciu komisyi śledczej sprawą po
śmierci m etropolity Atanazego Szeptyckiego zajmującą wszystkie
um ysły na R usi, była sprawa wyboru następcy. M iała ona swoją
szczególniejszą ważność nietylko dla tego, ze w owym niebez­
piecznym dla unii momencie niezm iernie wiele zależało ua wy­
borze jak najdzielniejszego człowieka, ale że gwałtowny wszczął
się s p ó r o p r a w o n o m i n a c y i m e t r o p o l i t y między Bazylianami
i biskupami a królem czyli raczej rządem polskim. M inistrowie
a osobliwie podkanclerzy książę Czartoryski obstawali za prawem
króla, i nazywali dotychczasowy, przeciwny zwyczaj, uzurpacyą
zakonu bazyliańskiego. Na przedstawienie księcia został już nawet
r. 1747 przez króla dezygnowanym na stolicę m etropolitalną
T e o d o z y R u d n i c k i , biskup łucki. Rudnicki uchodził za czło­
wieka podejrzanej wiary; wykryto, że jeździł po kilkakroć pota­
jem nie do K i j o w a na zmowy ze schizmatykymi i bywał w schi-
zmatyckiej akademii P iotra Mohiły. Tern zaciętszy stawiali opór
nominacyi królewskiej Bazylianie i biskupi ruscy. Popierał ich
w tym sporze koadjutor wileński, b i s k u p J ó z e f S a p i e h a , częścią
przez brata swego kanclerza litewskiego, częścią przez inne osoby,
o których wiedział, że jakiś wpływ na dworze mają. Prócz tego,

') E ncyklopedya powszechna Orgelbranda sub voce.


— 13 7 —

pisał za nim i w tej sprawie do nuneyusza apostolskiego w W ar­


szawie i nakłaniał biskupa Dembowskiego, ażeby jako senator
i członek wspomnianej wyżej kom isji pracował u dworu dla dobra
wiary i przemawiał za mężem gorliwym i roztropnym, któryby
um iał słowem i przykładem bronić praw Kościoła ruskiego.
Ujmując się za Bazylianami i biskupami nie wysuwał biskup
koadjutor wileński z początku żadnego kandydata. W końcu
stycznia r. 1747 zalecał już w liście do b rata swego kanclerza:
arcybiskupa połockiego, adm inistratora metropolii podczas sedis-
wakancyi, F l o r y a n a H r e b n ic k ie g o , pisząc o nim , że zda mu
się zasługiwać na pierwszeństwo przed wszystkimi innym i, gdyż
nawet nienawiść (etiam ipsa invidia) przyznać m u m usi, że jest
uczciwym, pobożnym i rozumnym prałatem . Cieszyli się Bazy­
lianie, że znaleźli tak wpływowego i czynnego poplecznika swej
sprawy, i dostarczali mu skwapliwie coraz nowych dowodów na
jej poparcie. K oadjutor przyjmował dowody, ale zarazem wręcz
im oświadczał, że nie tyle chodzi m u o ich prawo jak raczej
o dobro cerkwi i o to , aby godność m etropolity w jak najlepsze
dostała się ręce, a lepszego między biskupami ruskim i nad H reb­
nickiego nie znał, i radził im , aby się zbytecznie przy p r a w i e
e łe k e y i nie upierali, lecz poprzestali na p r a w ie p o le c e n ia
królowi kandydata odpowiedniego.
K ról pod naciskiem księcia podkanclerza Czartoryskiego
wachał się, czy obstawać za R u d n ic k im , którego już był nom i­
nował, choć nomiuacyi jego jeszcze do Rzymu nie był posłał,
czy też przyjąć H r e b n ic k ie g o , proponowanego przez zakon bazy-
liański i biskupów ruskich. Rzecz oparła się o Rzym; i teraz
nabrał bisknp Sapieha otuchy, że H rebnicki, znany osobiście
Papieżowi B e n e d y k t o w i XIY, nie upadnie. Miesiące m ijały,
a do dyeeezyi żadnej nie przychodziło wiadomości. Podobno nuncyusz
papiezki na dworze warszawskim leniwie sprawę Hrebnickiego
popierał. Dopiero w styczniu r. 1748 otrzym ał w rzeczy samej
Hrebnicki nom inacją na metropolitę Kościoła ruskiego.
W ybór Hrebnickiego ocalił na chwilę Kościół unicki; ster
Kościoła dostał się w ręce roztropnego i prawdziwie pobożnego
człowieka. Za bezpośredni skutek wyboru Hrebnickiego trzeba
uważać, że kom isja śledcza, tyle razy przez Bestużewa poprzednio
zuchwale zapowiadana, poszła teraz w zapomnienie. Może i ta
okoliczność przyczyniła się do tego. że Hrebnicki jeszcze w ciągu
9*
_ 138 —

roku 1747 za radą biskupa Sapiehy zachęcał biskupów ruskich


do wyszukiwania dokumentów przeciw schizm atykom , ponieważ
kiedy rząd nasz ustępował Moskwie Smoleńskiego i innych ziem,
nie zaniedbał warowaó nietykalności wiary i kościołów katolickich,
a Moskwa nic z tego nie dotrzym ała; groziło jej więc ze strony
rządu polskiego ż ą d a n ie k o m is y i za k o m is y ą .
Jednę niekorzyść m iały rządy Hrebnickiego, że zbytecznie
ulegał Bazylianom, ubiegającym się za wszechwładztwem w cerkwi
ruskiej, przez co sobie zniechęcał światlejsze świeckie ducho­
wieństwo. Również nie był szczęśliwym w wyborze koadjutora dla
siebie z prawem następstw a w osobie biskupa chełm skiego, F e l i -
c y a n a W o ło d k o w ic z a ; za to udał m u się dokonany przed sam ą
śm iercią wybór J a z o n a S m o g o r z e w s k ie g o , uczonego i gor­
liwego, a do tego zakonnika bazyliańskiego w sile wieku, na
arcybiskupa połockiego. Hrebnicki u m arł r. 1 7 6 2 1).
Przez cały czas rządów m etropolity Atanazego Szeptyckiego
i Hrebnickiego, a panowania A ugusta I I I wisiały ciężkie gromy,
jak widzieliśmy, nad Kościołem unickim ; lecz na szczęście nie
dosięgły go. Tern silniej uderzyły one weń ze śm iercią A ugusta
III i rzeczonych metropolitów, i dały m u się tern boleśniej uczuć,
że na czele Kościoła stanął niedbały m etropolita F e l i c y a n
W o ło d k o w ic z , a nawę państwa słabą dłonią kierował S ta n i s ła w
A u g u s t. M etropolicie m usiała Stolica Apostolska już w drugim
roku jego rządów dać dwóch koadjutorów: L e o n a S z e p ty c k ie g o ,
biskupa lwowskiego i A n to n ie g o M ło d o c k ie g o , biskupa wło­
dzimierskiego. Obaj koadjutorowie do najgorliwszych i najzacniej­
szych należeli ludzi. Cóż, kiedy m etropolita we wszystkiem im
się sprzeciwiał, i zam iast bronić unii połączonemi siłam i przed
atakam i moskiewskiej schizmy, czas m arnow ał na kłótniach
z nimi. A przecież jeżeli kiedy, to [teraz największej potrzeba
było czujności pasterzy Kościoła unickiego!
Od roku 1755 sprawował godność schizmatyckiego biskupa
mohilewskiego J e r z y K o n iń s k i, były rektor schizmatyckiej
akademii kijowskiej. Synod petersburgski nominował go, a August
I I I potwierdził. Koniński, rodem R usin litewski i doskonale
mówiący po polsku, był ideałem fanatyzm u schizmatyckiego i przy
pomocy carycy K a ta r z y n y II (od r. 1762) niezrównanym orga-

*) E ncyklopedya powszechna Orgelbranda sub voce . . Hr eb n i ck i . '


— 139 —

nizatorem reakcji schizmatyckiej na Litwie i Rusi. Najwymo­


wniejszy pomnik swego fanatyzmu schizmatyckiego a nie przebła­
ganej nienawiści ku wszystkiemu, co unickie i polskie, zostawił
w swej po rusku napisanej „ H is to r y i R ussów ",1) gdzie zmyśla
nazwiska i fakta dla ubarwienia opowiadania i rozbudzenia na­
miętności, przedstawia Polaków przy każdej sposobności jako
tyranów i morderców, a tak długi szereg zbrodni najokropniejszych,
popełnionych rzekomo przez Polskę, wylicza, że gdyby choć setna
częśó tego była prawdą, co rozpowiada, jużby nam się za przodków
naszych ze wstydu rumienić trzeba. Nic to u niego udać za
prawdę, że za Stefana Batorego i Wazów w rozpalonych bykach
miedzianych palono u nas niewinne ofiary, że po każdem zwy-
cięztwie nad Kozakami tysiące jeńców albo wieszano albo wbijano
na pale! Z tego można utworzyć sobie wyobrażenie, jakie plany
zakreślił Koniński dla schizmy w Polsce, zostawszy biskupem
mohilewskim.
Aż do wstąpienia na tron K a ta r z y n y II nie odzywał się
jednak z niemi głośno; pora nie zdawała mu się dosyć sposobną.
Z objęciem rządów przez Katarzynę II, a osobliwie z osadzeniem
na tronie polskim S ta n is ła w a A u g u s ta i w k ro c z en ie m
w g r a n ic e p o ls k ie 60,000 -wojska m o sk ie w sk ie g o , ku rze­
komej obronie swobód Rzeczypospolitej rozpoczyna na dobre swoje
agitacye przeciw unii. Było to na rękę Katarzynie, która wraz
z Fryderykiem już r. 1764 ułożyła sobie była rozbiór Polski
i tylko szukała pozoru do wmięszania się do wewnętrznych spraw
krajowych. Za ten pozór miały służyć prawa religijne dyssydentów
t. j. protestantów i schizmatyków. Po nieudaniu się pierwszego
wniosku chodziło jej o to, aby protestanci i schizmatycy sami
zażądali interwencyi zagranicznej, i otóż doskonałem dla Kata­
rzyny narzędziem do wywołania takiej petycyi był K o n iń sk i,
władyka mohilewski!
Mimo, że w żadnym podonczas kraju europejskim takiej tole­
rancji religijnej dla poddanych, nie wyznających religii panującej,
nie było jak w Polsc-e, podnosi Katarzyna II. nie cierpiąca u siebie
żadnego unity i opierająca się długo budowie kościoła łacińskiego
dla rzymskich katolików w Moskwie, zaraz po sejmie elekcyjnym

ł) Po raz pierwszy ogłoszoną została druMem dopiero roku 1846


w Moskwie.
— 140 —

i na sejmie koronacyjnym wespół z Fryderykiem II. królem


pruskim skargi na ucisk dyssydentów, i d o m a g a się d la w ł a ­
d y k i m o h ile w s k ie g o m i e j s c a w s e n a c ie , którego unici dotąd
nie mieli. Sejm zręcznie usuwa jej wniosek; ale z odmowną
rezolucyą sejmową udaje się Koniński do W a rs z a w y i tam
w przytomności króla czyta w senacie mowę łacińską, podsuniętą
sobie przez K atarzynę, w której bezczelnie najfałszywszy obraz
mniemanych prześladowań doznanych przez dyzunitów od Polaków
przedstawia; wyliczając między innem i s to p i ę ć d z i e s i ą t c e rk w i
w y d a r ty c h d y z u n ito m p rz e z u n itó w . (Później przy pomocy
Kozaków, dodanych sobie przez Katarzjm ę, odkrywa ich jeszcze
dwa razy tyle). Caryca przepisuje nadto artykułam i Stanisławowi
Augustowi, co przez niego postanowionem mieć chce, i grozi, źe
do przeprowadzenia swej woli użyje wszystkich sposobów. Skutkiem
tego przyjeżdża w im ieniu schizinatyków Koniński r. 1766 do
P etersburga i wynurza carycy wdzięczność pokoleń za obronę
Kościoła greckiego, a w im ieniu protestantów K r a s i ń s k i , kal-
w ińista i G o łc z , lu te ra n in 1).
Stanisław A ugust zastraszony taką interwencyą odpowiada,
że nie widzi nic słuszniejszego nad prz}rznanie dyssydentom t. j.
protestantom i schizmatykom równych z katolikam i praw, i byłe
mu czas dano, obiecuje wyjednać im u narodu przypuszczenie do
starostw grodowych i poselstw.
Rozpoczynają się obrady sejmowe r. 1766. S o łty k , b is k u p
k r a k o w s k i, powstaje zaraz na początku sejmu z całą, właściwą
sobie, gwałtownością na zbrodnie dyssytentów, odwołujących się
do pomocy obcej i domaga się, aby ich żądania stanowczo ode­
pchnięte były. Wszyscy biskupi i za nim i ciżba posłów wykrzy­
kują na głos: zgoda! zgoda! Mimo to wnosi R e p n in z polecenia
K atarzyny sprawę dyssydentów i schizmatyków na sejm i równo­
cześnie przyzywa 6,000 żołnierza moskiewskiego pod Warszawę,
a m inister pruski zapowiada wkroczenie 12,000 żołnierza pruskiego,
jeżeli żądaniu carycy zadość się nie stanie. Kie dość na tem,
przy pomocy wojsk moskiewskich i pruskich zawięzują l u t e r a n i e
w T o r u n i u , a s c h iz m a ty c y z k a lw in a m i w S łu c k u w po­
czątkach roku 1767 k o n f e d e r a c j e dla przeprowadzenia wymagań
swoich.

’) T. M o ra w sk i, Dzieje narodu Polskiego, tom V, str. 43.


141 —

W czasie następnego sejmu r. 1768 najodważniejsi obrońcy


praw Kościoła i niezależności ojczyzny: biskupi S o łty k i Z a łu s k i,
i o b a j R z e w u s c y na rozkaz Repnina zostają w głąb Rosyi do
K aługi wywiezieni, a sejmowi narzucona uchwała: „że dyssydenci
i wyznawcy Kościoła greckiego t. j. schizmatycy zrównani są we
wszystkich prawach z katolikam i; że przy biskupie mohilewskim
i archim andrytach schizm atyckich w S łu c k u , W i l n i e , P iń s k u ,
M iń s k u , B r z e ś c iu , J a b ł o n i c y , B e ł z i e i D u h ic z y n ie wie-
cznemi czasy nietykalnie pozostają cerkwie, m onastyry i majętności,
jakie podonczas posiadali; że wszystkie cerkwie i m onastyry dyz-
unitów przez unitów po r. 1717 wzięte zwrócone im byó winny,
i że dla wyśledzenia tych własności schizmatyckich winna byó
złożona k o m is y a z 16 c z ło n k ó w (8 katolików, 4 protestantów
i 4 dyzunitów) pod prezydencyą biskupa mihilewskiego.“ Dwa
ostatnie artykuły dawały okazyą do niezliczonych zatargów między
unitam i a dyzunitam i. Unici nie chcieli z kościołów posiadanych
ustąpić; dyzunici wspierani przez wojska moskiewskie przemocą
ich z nich w yrzucali1). W obec tego niebezpieczeństwa grożącego
unii i ojczyźnie, szukali unici zgody i porozumienia ze schizma-
tykam i, a w szczególności z Konińskim. Oficyał i arcliidyakon
ostrogski ks. T u r k ie w ic z pisał w m aju r. 1768 dwa listy do
Konińskiego w tym celu. Koniński gładkiem i słowy odpowiedział,
a swoje ro b ił2).
A toli mało 'to jeszcze w stosunku do tego, co biedna Ruś,
wierna u n ii, wycierpiała gdy po zawiązaniu się k o n f e d e r a c y i
B a r s k ie j (r. 1768) przeciw gwałtom moskiewskim K atarzyna
wywołała przez swoje m anifesty do Kozaków Zaporoskich i do
ludu ukraińskiego tak zwaną rz e ź H u m a ń s k ą . Nowsze czasy
nie znają nic nadto okropniejszego! K atarzyna przedstawiała
w swoich odezwach konfederatów i wogóle Polaków jako wrogów
religii greckiej, i wzywała do niemiłosiernego tępienia wszystkiego,
en polskie. Na czele Kozaków stan ął Ż e le ź n ia k , a dla zbunto­
wanego ludu ukraińskiego święcił w k l a s z t o r z e m o t r e n i ń s k i m
nikczemny oprawca, archim andryta M e lc h iz e d e k J a w o r s k i
noże na tę niby świętą wojnę. Nadzieja łupów i zdobyczy a jeszcze

J) H arasiew iez, 1. c., str. 496 i 497 i T heiner, Neucste Zustaende,


str. 200 i nastp.
*) Przegląd Poznański, rok 1863, str. 424—433. Są tu listy odnośne
oddrukowane, i podamy je w Dodatku pod Nr. YL
— 142 —

więcej podżeganie popów schizmatyckich przybyłych z za Dniepru


popchnęły ten lud, co dopiero staraniem Bazylianów nieco uoby-
czajony, do łupieztwa i mordów pospołu z dziką kozaczyzną. Bez
względu na wiek nie szczędzono nikogo, co się za schizmą nie
oświadczył, najwięcej pastwiąc się nad szlachtą, księżmi i żydami.
Pięćdziesiąt kilka wsi i trzy m iasta, nie licząc mniejszych osad,
zamieniono w perzynę; a ludność, o ile się ucieczką nie ratowała,
w pień wycięto. Pozostał jeszcze w ręku konfederatów H u m a ń .
Przyszła i na niego kolej. Przez zdradę G o n ty dostał się w moc
Hajdamaczyzny. Szesnaście tysięcy osób padło ofiarą dziczy.
W spomniany wyżej ksiądz K o s te c k i przybył z missyi kilka dni
przed rzezią do Humania. Pozwolił zakonnikom klasztoru rozejść
się a sam postanowił wytrwać na miejscu do końca i oddać się
na posługi ludu. Pięciu innych zakonników zdecydowało się zostać
przy nim. Od rana do wieczora słuchał ks. Kostecki spowiedzi
aż do samej rzezi, i zachęcał lud do odwagi i cierpliwego zno­
szenia strasznej śmierci. Gdy się w mieście rzeź rozpoczęła, on
wszedł na ambonę. Ściągnęli go z niej Kozacy i dzidami dokłuli.
Ogółem poległo na Ukrainie w rzezi humańskiej około 200,000
ludzi, po większej części Rusinów-Unitów! Oprócz tego prze­
ciągnął archim andryta Melchizedek przy tej sposobności kilka­
dziesiąt parafii do schizmy. Ta rzekoma m issya udała mu się
tern łatw iej, że M oskal, K n ia ź P o te m k in kupił w tymże czasie
całą tak zwaną S m ila n s z c z y z n ę na Ukrainie. Nadszedł potem
p ie rw s z y r o z b ió r P o ls k i r. 1772 i Moskwie przypadła c a ła
B i a ł a R u ś w udziale, a więc oprócz schizmatyckiego biskupstwa
mohilewskiego unickie arcybiskupstwo połockie i sm oleńskie1).

ł) T h e in e r , Neueste Z m taende, str. 224 ł nastp., i 258 i nastp.;


Przegląd Poznański, rok 1863, str. 402 i nastp., i H o llc n iu s z , Wspo­
mnienia narodowe, str. 204 i nastp.
VII.
Koleje Unii od pierwszego rozbioru Polski aź do śmierci c a ra Paw ła I czyli
do roku 1800.

1. W skutek pierwszego rozbioru Polski dostała się jedna


część Kościoła ruskiego unickiego Moskwie, druga A u strji, a naj­
większa część pozostała przy Polsce. Na M oskw ę przypadła
a r c liid y e c e z y a p o ło c k a i s m o le ń s k a , właściwie już tylko
z nazwiska istniejąca, bo mało w niej było unitów; na A u s t r y ą
lw o w s k a i p r z e m y s k a , a do P o ls k i należały dyecezye: łu c k a ,
w ło d z im ie r s k a , p i ń s k a i c h e łm s k a ; nadto m iał podług traktatu,
zawartego z Moskwą i A u stry ą, m etropolita ruski nadal w Polsce
przebywać i jurysdykcyą duchowną nad wszystkiemi dyecezyami
unickiem i, jak dawniej, wykonywać1).
Nad położeniem dyecezyi w zaborze austryackim położonych
nie mamy potrzeby dłużej się zastanawiać. Rząd austryacki nie
przeszkadzał Rusinom trwać w unii i przy prawowitym m etro­
policie.
N atom iast wypada nam zwrócić uwagę na położenie unitów
tak w granicach Polski jak pod zaborem moskiewskim, i zaczy­
nam y opowiadanie nasze od p r z e d s t a w i e n i a s t a n u u n i i pod
rz ą d e m p o ls k im od p ie rw s z e g o aż do t r z e c i e g o r o z b io r u
P o ls k i czyli do r. 1795. Na czele Kościoła ruskiego w chwili
pierwszego rozbioru Polski sta ł niedbały i niedołężny m etropolita P e -
l ic y a n W o ło d k o w ic z , który nietylko sam nie troszczył się o dobro

*) T h e i n e r , Neueste Ziistaende, str. 280 i 281.


— 144

cerkwi ruskiej, lecz nadto przeszkadzał swym koadjutorom Leonowi


S z e p ty c k ie m u , biskupowi lwowskiemu iA n to n ie m u M ło d o c k ie m u ,
biskupowi włodzimierskiemu w ich najlepszych usiłow aniach1).
Moskwa skorzystała z tego niedbalstwa m etropolity i nie mniejszej
słabości rządu polskiego, i przy pomocy rozstawionych na Ukrainie
wojsk dopuszczała się oburzających na ukraińskich unitach gwałtów.
Nie mogąc się doczekad owej komisyi, którą narzucona przez
Eepnina konstytueya sejmowa r. 1768 zapowiadała, a która m iała
mied na celu wyśledzenie kościołów, monastyrów i majątków
schizmie po r. 1717 zabranych, zaczęli schizmatyccy popi, bądź
z Kijowa i z Zadniepru pochodzący, bądź ukraińscy apostaci prze­
mocą kościoły i klasztory unickie, nim się jeszcze pierwszy roz­
biór Polski dokonał, zabierad, a księży unickich, wiernych unii
i nie chcących im wydać swych cerkwi, znieważać i więzid. W B e r ­
d y c z o w ie , B i a ł e j c e r k w i i H u m a n iu po kilkudziesięciu księży
unickich r. 1772 za sprawą Moskwy do więzienia się dostało,
a kościoły ich przez schizmatyckich popów zajęte zostały.
Posiadamy korespondencyą uwięzionych w B e r d y c z o w i e
księży unickich z nuncyuszem w Polsce, arcybiskupem J ó z e f e m
G a r a m p i . Skarżą się oni w listach swoich do nuncyusza, że
cierpią głód, zimno i inne dokuczliwości; że rodziny ich w nędzy
największej zostają, a kościoły parafialne na łup schizmy wydane,
i proszą nuncyusza, ażeby swym wpływem wyjednał im uwolnienie.
Powtóre dowiadujemy się z listów więźniów berdyczowskich, że
wielu z ich braci w urzędzie duchownym, by ujść tego samego
losu, odpadło do schizmy, a inni nie chcąc się sprzeniewierzyć
Kościołowi, ukrywali się po dworach szlacheckich. Nuncyusz
papiezki zajął się szczerze uwięzionymi; pocieszał ich, odwagi do
wytrwałości im dodawał i po kilkakroć wstawiał się za nim i do
Stackelberga, moskiewskiego posła na dworze polskim. Podobnie
cesarzowa M arya Teresa przemawiała za nim i do carycy K ata­
rzyny II , i skutkiem tych in terwencyi wreszcie po roku więzienia
wypuszczono ich na wolność. Nawet po przywróceniu im wol­
ności nie przestaw ał nuncyusz otaczać ich swą opieką. Polecał
ich w listach prywatnych szlachcie mającej patronaty duchowne,
aby przy prezentowaniu na wakujące w swych dobrach cerkiewne
beneficya ich przedewszystkiem uwzględniała; albowiem do dawnych

*) T h e in e r , Dokumente, od str. 258—267, i Ncuesie Zttsłaende, str. 262


beneficyów, zajętych przez schizmatyków, niepodobna bjrło im
wrócić. W jednym z listów swoicli z d. 1 m arca 1773 r. donoszą
więźniowie berdyczowscy nuncyuszowi, że do chwili ich uwięzienia
znajdowały się w d y e e e z y i k ijo w s k ie j 32 dekanaty unickie,
każdy dekanat o przeszło GO kościołach parafialnych. Z tych
pozostało do 1 m arca r. 1773 w ręku unitów tylko dziewięó;
a zatem straciła unia 23 dekanaty w przeciągu m niej więcej
jednego roku. Daje to m iarę, z jaką gwałtownością owe mnie­
mane nawracania do schizmy na Ukrainie się odbywały1).
Przecież nie dosyć było Moskwie na tej obławie ukraińskiej;
jej chciało się koniecznie całą unią zgnieść. I kiedy B iała Ruś
przy pierwszym rozbiorze Polski do moskiewskiego im perium przy­
łączoną została, a tern samem znany nam intrygant i propagator
schizmy -w Polsce, biskup mohilewski, K o n iń s k i z granic Polski
wyszedł; nie zaniedbała Moskwa innego intryganta i propagatora
schizmy do Polski nadesłać w osobie ks. W i k t o r a S a d k o w ­
s k i e g o 2). Sadkowski był wychowancem Konińskiego; przez 17
lat przy boku jego zostaw ał8) ; duchem też i tendencyam i jego
na wskroś się przejął, kto wie naw et, czy m istrza swego nie
przewyższył? Caryca um ieściła go naprzód, niezawodnie za po­
radą Konińskiego, przy poselstwie swojem we Warszawie jako
kapelana a raczej ajenta. M iał on tu nietylko łatwość protegowania
schizmatyków w granicach Polski znajdujących się i zachęcania
ich do szerzenia propagandy schizmatyckiej, lecz także sposobność
wydoskonalenia się wT swem nikczemnem rzemiośle przy Repninacli
i Stackelbergach. Na tem stanowisku m usiał się dobrze carycy
i synodowi petersburgskiem u zapisać, kiedy po kilku latach t. j.
r. 1783 przyozdobił go synod petersburgski wielką w greckim
Kościele oznaką, pozwalając m u nosić krzyż złoty na piersiach

J) H a r a s ie w ic z , Annales EcclesiaeRuthenae, str. 500— 520 i T h e in e r,


Neueste Zustaende, str. 263 i nastp.
2) Konińskiego, mistrza Sadkowskiego tak charakteryzuje „Relcicya
D eputacyi do examinowania sprawy o bunty oskarżonych, na Sejmie 1796
roku uczyniona/•' Część I , w drukarni P. Zawadzkiego w Warszawie, str. 41:
„Biskup mohilewski, Koniński, był polskiego rządu poddanym, ale będąc
synodu petersbnrgskiego niewolnikiem, byl moskiewskich widoków sprężyną
i stał się polskiej ojczyzny zdrajcą: uczył, jak umiał, a umiał jak był uczony.
Szkołą jego był duch moskiewski. Zdrady dla Polski były zasługi dla Moskwy.
On był mistrzem ks. Sadkowskiego, teraz archimandryty słuckiego.“
3) lielacija D eputacyi, str. 63 i A nnexa do Itelacyi str. 40.
— 146 —

i, co ważniejsza, m ianując go a r c h i m a n d r y t ą s ł u c k i m , po
zawakowaniu tejże archim andryi przez śmierć Wólczańskiego.
Archim andrya słucka była wprawdzie położona w Polsce, nadto
należała do prezenty księcia Karola R adziwiłła, nieprzychylnego
Sadkowskiemu; synod więc petersburgski nie m iał cienia prawa
do obsadzania jej samowładnie; ale licząc na słabość rządu pol­
skiego i zamieszania w Polsce pozwalał sobie wszystko; podzielił
schizmatyków polskich między dwóch swoich biskupów: m o h i -
l e w s k i e g o i k i j o w s k i e g o ; popów schizmatyckich dla Polski
święcić im kazał; od nich odbierał przysięgę na wierność carycy;
za dwór petersburgski modlić się im kazał i nie zważając na
protestacyą księcia Radziwiłła osadził Sadkowskiego w Słucku,
jako miejscu najdogodniejszem do apostołowania na korzyść schizmy
w L itw ie1).
Jako archim andryta sprawował Sadkowski w im ieniu biskupa
mohilewskiego jurysdykcyą duchowną nad scliizmatykami litewskimi
w Polsce; obsadzał cerkwie scliizmatyckie albo popami przysyła­
nym i sobie z Moskwy, albo takim i, których uległości względem
synodu petersburgskiego czyli Moskwy był pewien. Inne przy­
mioty nie tyle ważyły: ten jeden m u wystarczał.
Niebawem okazało się niepraktycznem już to sprowadzanie
popów z Moskwy, już też posyłanie m łodych lewitów do Kijowa
lub Mohiłewa po święcenia; i przez wpływ Konińskiego -wystarał
się Sadkowski u synodu petersburgskiego o godność biskupią dla
siebie, przedstawiając korzyści, jakieby ztąd dla schizmy w Polsce
urosły. W r. 1785 d. 31 m arca -wyszedł ukaz carycy następu­
jącej treści:
„Dla pożytku prawosławnej naszej cerkwi Grecko-Rossyjskiej
i dla łatwiejszego zasłaniania wyznających religią naszą prawo­
wierną w Polsce najłaskawiej rozkazujemy:
1) Aby był osobny biskup wikaryjny czyli koadjutor m etro­
polii kijowskiej.
2) Będzie się mianował biskupem perejesławskim i borys-
polskim, mieć rezydencyą swoją w słuckim prawowiernym
m onastyrze, którego będzie i archim andrytą.
3) Pensye dla niego -wyliczać po 1200 rubli, na stół i inne
potrzeby po 1000 rubli. Nadto na utrzym anie zadyspo-

') R ela cya D e p u ta c yi, str. 88 i 89 i A nn-exa, str. 4 6 , 47, i 4 9 —69.


_ 147 —

nowanych przy domu biskupim i przy konsystorzu niższych


urzędów i sług po 3700 rubli. In sum m a po 5900 rubli
na rok.
4) H a tę godność poświęcić w Kijowie teraźniejszego archi-
m andrytę słuckiego m onastyru, W iktora, na podróż zaś
jego do miejsca i na założenie domu wyznaczamy 3000
rubli.
5) Synod nasz nie zaniedba odpowiednie do jego urzędu
w adm inistrowaniu wszystkiemi w Polsce znajdującemi
się m onastyram i i cerkwiami ułożyć potrzebne rozrzą­
dzenie rem onstrując, co przechodzić będzie pod naszą
aprobacyą*).
Jakież to sm utne świadectwo dla naszego rządu w owych
czasach ten ukaz carycy! Obca m onarchini poważa się bez znie­
sienia się z odpowiednim monarchą ustanawiać w kraju jego
biskupstwo i cały szereg innych urzędników, i traktować ich jako
swych własnych poddanych.
Dopiero 18 m aja rozkazała swemu posłowi w Polsce, Stackel-
bergowi uwiadomić o tym ukazie króla Stanisława A ugusta i jego
m inisteryum , i żądać od nich, aby dopuścili Sadkowskiogo do
sprawowania władzy w całej wolności i bezpieczeństwie, gdyż
jurysdykcya jego nad m onastyram i, cerkwiami, mieszkańcami
religii grecko-rossyjskiej w państwach Rzeczypospolitej, nie­
odzownie je st postanowiona. Gdyby nadto W iktor Sadkowski
staw iał jakie prawne żądania, m iała mu być wymierzona przez
rząd krajowy dostateczna i prędka satysfakcya2).
Król ociągał się z uznaniem biskupa W iktora, wprost od­
mówić uznania w obec potężnej carycy nie śm iał. Do ociągania
się znalazł pozór, żądał przysięgi wierności od Sadkowskiego;
tymczasem Sadkowski już był przysięgą wierności względem ca­
rycy związany t. j. przysięgą, że wiernie zdradzać będzie Polskę
na jej korzyść3), i bez pozwolenia carycy nie chciał się odważyć

*) A nnexa do B elacyi, str. 115—118. Jest- tu wspomniany ukaz


carycy w całości.
®) A nnexa do Belacyi, str. 155 i 156.
3) Formułę przysięgi, którą Sadkowski jako biskup carycy złożył,
znajdzie czytelnik w A nnexach na str. 118— 134. Przytaczam z niej ustęp,
odnoszący się do obowiązku wierności względem carycy: „Jeszcze obiecuję
i przysięgam, iż powinienem i przez obowiązek chcę i wszelkiemi sposobami
— 148 -

uczynić zadość słusznem u żądaniu króla. Caryca zaś nam yślała


się, czy może przystać na przysięgę dla króla polskiego obok
przysięgi dla siebie. W reszcie prosiła o rotę przysięgi, i, o hańbo
niepojęta, król poniża się do tyła, że rotę posyła do P etersburga 1).
Na szczęście teolodzy carycy osądzili, że przysięga na wierność
królowi polskiemu nie sprzeciwia się w niczem obowiązkom Sad­
kowskiego względem Moskwy; zgodziła się więc na żądaną przez
Stanisław a A ugusta przysięgę. W ten sposób zeszło półtrzecia
roku aż do złożenia przysięgi przez Sadkowskiego królowi pol­
skiem u, w którym to czasie jednak nie zaniedbywał Sadkowski
wykonywać swej władzy biskupiej, a jeszcze więcej zdradzać swego
monarchy. W jednym liście jego do K atarzyny z dnia 7 lipca
1785 r. czytamy, „Ogłoszę owczarni m ojej, jako ty jedna po Bogu,
jej i moja obrona, protekcya i ucieczka, jako twoją mądrością
średnia ściana rozdzielająca cerkiew zachodnią od wschodniej
(t. j. unia) obali się i te obiedwie będą jedno 2).“
Aby zaś zdołał to, co carycy po objęciu swego urzędu zapo­
w iadał, jak najprędzej przeprowadzić opatrywał go synod peters-
burgski w odpowiednie in s tru k c je 3) i nie szczędziła m u K atarzyna
potrzebnych do tego środków. Naprzód ustanow ił synod peters-
burgski w dyecezyi jego taką sam ą komisyą śledczą, jaka r. 1744

starać się będę Jey Im peratorskiej Mci. Moiey Najmiłośeiwszej W ielkiey P a n i


Im peratorowy K atarzynie Aleksieiewnie Samowładczynie C ało-E os. i Jey Im -
peratorskiey Mci Naymilszemu Synowi P anu Cesarzewicz. i W ielkiem u Xią-
żęcin Pawłowi Piotrowiczowi Legalnem u T ronu Eos. N astępcy wiernie i nie-
obłudnie służyć i we w szystkiem bydź posłusznym , nie oszczędzając życia
mojego do ostatniey kropli krw i, i wszystkie do W ysokiego Jey Im perator-
skiey Mci Samowdadztwa siły i zwierzchności przynależące, Praw a i prero­
gatyw y ustanowione, i n a potym ustanowić się m ające, p odług istotnego
rozum ienia mocy, i sposobności zastrzegać i bronić będę, a przytym secundum
exigentiam sta ra ć się dopomagać do tego wszystkiego, co się Jey Im perator-
skiey Mci wierney służby i aw antażu kraiowego we wszystkich przypadkach
tykać może, o danonifikacyi zaś In teresu Jey Im peratorskiey Mci, stracie
i upadku, iak tylko o tym dowiem się, nie tylko wcześnie oznajmię, lecz
i wszelkiemi sposobami odwracać i nicdopuszczać starać się będę." (str. 117).
Takie zobowiązania względem carycy b rał Sadkowski n a siebie, będąc pod­
danym polskim!
1) A nnexa do E elacyi, str. 321—328. Znajduje się tu ro ta przysięgi,
złożonej królowi polskiemu.
2) A n n exa do E elacyi, str. 168.
3) A n n exa do E elacyi, str. 157 i nasłp.
— 149 —

i później r. 1768 postanowioną została, a nigdy w życie nie


weszła. „Dla przecięcia unickich gwałtów,“ jak się synod wyrażał,
miał Sadkowski z pomocą tej komisyi samowładnie odbierać
unitom cerkwie, któreby ona uznała za należące dawniej do schi-
zmatyków. Powtóre miał się często znosić ze Stackelbergiem
i o najdrobniejszych szczegółach sprawy schizmatyckiej w Polsce
dotyczących do Petersburga donosić. Prócz togo założyła caryca
seminaryum duchowne w Słucku, przeznaczając na nie rocznie
2000 rubli, i zaleciła biskupowi niniejsze szkoły przy cerkwiach
i monastyrach zakładać. O pieniądze kłopotać się nie potrzebował
Sadkowski, caryca ich dostarczała, byle celu dopiąć1).
Jak pomyślnie szła propaganda Sadkowskiego, pokazują naj­
lepiej urzędowe raporta jego do synodu petersburgskiego. Kiedy
obejmował władzę pasterską, miał pod sobą tylko 94 cerkwie na
Litwie i to we większej połowie świeżo nawróconych przez Ko­
nińskiego do schizmy; w roku 1787 należało już do niego 300
cerkwi2).
Po drugim rozbiorze Polski spotkamy się raz jeszcze ze Sad­
kowskim, jako zagorzałym prześladowcą unii i fanatycznym krze­
wicielem schizmy; tymczasem zobaczmy, co z w ie rz c h n ic y
K o ś c io ła u n ic k ie g o pod rządem polskim dla obrony i zachowania
unii w owym czasie czynią!
2. Z wyjątkiem metropolity F e lic y a n a W o ło d k o w ic z a
ogół biskupów ruskich rozumie swoje zadanie i spełnia sumiennie
obowiązki pasterskie, mianowicie zaś dwaj biskupi: L eon S z e p ­
ty c k i, biskup lwowski ikoadjutor metropolity z prawem następstwa,
i M a x y m ilia n R y łło , biskup chełmski.
Wielką część rządów biskupich Leona Szeptyckiego zajmuje
walka z Bazylianami, których wygórowaną władzę starał się ukrócić.
Usunął ich od kościoła katedralnego we Lwowie i złożył kapitułę
katedralną z duchowieństwa świeckiego. Duchowieństwo świeckie
w poważaniu podnosił, na wykształcenie jego baczne miał oko;
duchownem seminaryum troskliwie się opiekował; na budowy
cerkwi nie żałował grosza. Kościół katedralny ruski ś. Jura we
Lwowie jego jest dziełem. Dyzunitom, gdzie się sposobność na­
darzała, zaporę stawiał.

*) Annexa, str. 143 i 178—178.


2) Przegląd Poznański, r. 1863, str. 420.
— 150 —

Maxymilian R yłło, naprzód biskup chełm ski, potem biskup


przemyski, sławny missyonarz na Ukrainie za A ugusta II I , mąż
wielce świątobliwego życia głównie m iał uwagę zwróconą na
wykształcenie duchowieństwa; założył w Chełmie sem inaryum
duchowne i bogato je uposażył. Sam ze swej szkatuły dał na
nie 100,000 złp., co podonczas znaczną było sumą. Fundował
nadto kilka kościołów i zjednał sobie imię jako p isarz1)
Po śmierci Wołodkowicza objął L e o n S z e p ty c k i z początkiem
roku 1778 zarząd metropolii. N iestety zbyt krótko trw ały jego
rządy, bo zaledwo piętnaście miesięcy. Kiedy się wybrał na wi-
zytacyą pasterską Ukrainy, po większej części przez moskiewską
schizmę, jakeśm y słyszeli, rozdrapanej; w drodze zaskoczyła go
choroba, która po kilku godzinach przecięła wątek jego życia2).
Po nim dostała się godność m etropolitalna w ręce J a z o n a
S m o g o rz e w s k ie g o , arcybiskupa połockiego. Smogorzewski m iał
w całem postępowaniu swojem dużo podobieństwa do Leona Szep­
tyckiego. Ja k tam ten dawał duchowieństwu świeckiemu pierw­
szeństwo przed Bazylianam i; jem u powierzał najpierwsze i naj­
ważniejsze urzędy i dla obudzenia w niern szlachetnej emulacyi,
postarał się u Stolicy Apostolskiej o szczególniejsze odznaki dla
zasłużonych księży świeckich: złoty krzyż na złotym łańcuchu.
W okolicach, gdzie schizm atycy największe szkody unii wyrządzili:
utrzym yw ał stałych missyonarzy, aby lud ciemny oświecali,
i sam ze swych funduszów wydał na utrzym anie tych missyi
200,000 złp.»)
Nie mało także nadziei przywięzywano do wyboru następcy
Smogorzewskiego, T e o d o z e g o R o s t o c k i e g o r. 1788. Rostocki
w m łodym wieku w stąpił do Bazylianów; nauki teologiczne odbył
w Rzymie w kolegium greekiem. Wróciwszy do ojczyzny spra-

0 Jest autorem następujących dzieł: a. Commentarius de B a ro n ii


historica relatione de Rutlienorum origine eorumąue m iraculosa coniersione,
Supraśl r. 1755; b. M edytacye d la oczyszczenia i popraw ienia życia k a p ła ń ­
skiego, p rze k ła d z w łoskiego, Kalisz, r. 1763; c. A n tiq u ita tes Ecclesiae
Ruthenicae s. R om anae u n ita e, Supraśl, r. 1760; d. H istory a cudownego
obrazu N . M a r y i P a n n y w chełmskiej katedrze obrządku Greckiego, Ber-
dyczew 1780.
s) E n cyklopedya W arszaicska Orgelbranda pod wyrazem: „ L e o n
S z e p ty c k i."
3) T h e in e r , N eueste Z u staen de, str. 282 i 283, i D okum ente, str-
276—280.
151

wował w pierwszych latach urząd profesora filozofii i teologii


w zakonie, potem przez 8 lat godność prowincyała w kongregacyi
litewskiej; a kiedy biskup chełm ski E yłło przenosił się r. 1784
na biskupstwo przemyskie spotkała Bostockiego nom inacja na
biskupstwo chełm skie i zarazem na koadjutorstwo metropolity
Smogorzewskiego. Jako koadjutor m etropolity gorliwie wizytował
w jego im ieniu dyecezye unickie i przy tej sposobności pokazał
wysokie zalety pasterskie. W roku 1788 um arł Smogorzewski
i zaraz po nim zasiadł ku wielkiej radości unitów na stolicy
m etropolitalnej Teodozy Kostocki. Już poprzednik jego czynił
kroki przy schyłku życia o k r z e s ł o s e n a t o r s k i e . Rostocki
podjął te starania na nowo i przy poparciu S tę p k o w s k ie g o ,
wojewody kijowskiego i przychylności króla Stanisław a A ugusta
zabiegi jego szczęśliwy wzięły koniec. S e jm k o n s t y t u c y j n y
przyznał dnia 29 lipca r. 1790 jem u i następcom jego jedno­
myślnie g o d n o ś ć s e n a to r a , naprawiając w ten sposób przynaj­
mniej w części to, w czem wieki ubiegłe ciężko względem unii
zawiniły. Sejm motywując swoje postanowienie, powiada: „że
król uskuteczniał tylko dawne poprzedników swoich przyrzeczenia,
i że robił to z potrzeby okazania przychylności dla obrządku
ruskiego, jednością świętą z Kościołem rzymskim złączonego,
i w celu okazania względów dla duchowieństwa tegoż obrządku,
wiernością nieskazitelną dla króla i ojczyzny dystyngwującego się.“
W ogóle trzeba oddać sejmowi konstytucyjnem u, że zajął się
szczerze położeniem Kościoła unickiego. M etropolitę upoważnił
do w ystarania się w Rzymie o erekcją n o w e g o b is k u p s tw a
u n i c k i e g o w M iń s k u dla tej części dyecezyi połockiej, która po
pierwszym zaborze w granicach Polski pozostała. W każdej
ruskiej dyecezyi postanowił ufundować s e m in a r y u m dla ducho­
wieństwa świeckiego, a przy kościołach katedralnych ruskich
utworzyć k a p i t u ł y złożone z duchowieństwa świeckiego (sześciu
kanoników) i wyznaczył stałe pensye dla biskupów ruskich. Na
czele kom isji sejmowej obradującej nad potrzebami Kościoła
ruskiego postawił m etropolitę Rostockiegox).
N iestety było to wszystko na próżno, bo zapóźno! Kiedy
naród na sejmie konstytucyjnym na drogę ładu i życia orga-

ł) EncyHopedya powszech nu Orgelbranda, pod wyrazem: „ R o s t o c k i


T. M o ra w s k i, 1. c. tom Y , sir. 283; i T h e i n e r , Xeueste Zustaende, str. 285.
— 152 —

nicznego zaczął wstępować, drapieżni sąsiedzi, pragnący jego


śm ierci, nie życia, układają nowy przeciw niem u spisek m or­
derczy. K atarzyna nazywa konstytucyą 3 m aja ultram ontańską,
rewolucyjną, jakobińską; podburza przeciw niej w k raju wszystkich
wrogów publicznego porządku, wywołuje zbrodniczą konfederacyą
ta r g o w ie k ą (14 m aja 1792 r.) do której samego króla Stanisław a
A ugusta przystąpić zmusza, i tak przysposabia d r u g i r o z b ió r
Polski r. 1793 dnia 11 lipca, zagarniając w niem pod swoje pa­
nowanie trzy najbogatsze województwa: k i jo w s k ie , b r a c ł a w s k i e
i p o d o ls k ie , po większej części przez Rusinów Unitów zamieszkałe,
a zaledwie dwa la ta m ijają, następuje tr z e c i r o z b ió r r. 1795
dnia 14 października i ostateczny upadek naszej narodowej nie­
zależności. Granice Moskwy posuwają się n a zachód aż do Bugu
i N iem na; A ustrya obwarowuje się. Bugiem i Pilicą, a król pruski
otrzymuje to, co za trzem a dopiero wspomnionemi rzekam i pozo­
stawało. Każde z drapieżnych mocarstw zaręczało, że nie użyje
swych praw zwierzckniczych na niekorzyść Kościoła katolickiego
obu obrzędów. Co warte były te zaręczenia pokaże się niebaw em !1)
Część dawnej d y e c e z y i b r z e s k i e j dostała się w trzecim
zaborze P r u s a k o m . N a prośby Rusinów wyjednał Pryderyk
W ilhelm II I u Stolicy Apostolskiej erekcyą osobnego dla nich
biskupstwa. Erekcya została zatwierdzona przez Papieża Piusa VI
r. 1798 dnia 4 m arca, a roku następnego mianowany biskupem

*) Zobowiązanie się Rossyi w tej mierze brzmi podług YIII a r t y k u łu


t r a k t a t u p o k o jo w e g o , zawartego w G r o d n ie r. 1793, dnia 13 lipca:
„Les catholiques Bomains, utriusque B itu s, qui en vertu du second Article
du present Traite, passent sous la domination do Sa Majcste Imperiale do
toutes les B ussies, jouiront non seulement par tout 1’Empire do Eussie du
plein et librę exercice de leur Religion, conformement au systeme de Tole­
rance y introduit; mais ils seront maintenus dans les Provinces, cedees par
le susdit Article II , dans l ’etat strict de possessions hereditaires actuel. S a
M ajeste V Em peratrice de toutes les B ussies prom et en consequence, d ’une
maniere irrevocable, p o u r E lle, ses H eritiers et Successeurs, de m aintenir
a perpetu ite les d its Catholiques - B om ains de deux B its dan s la possession
im perturbable des Prerogatives, Proprietes et E glises, d u libre exercire de
leur Culte et D isciplin e, et tons droits attaches a u Culte de leur B elig io n ;
declarant p o u r E lle et ses successeurs de ne rouloir ja m a is cxercer les
D ro its du Souverain, au preju dice de la B eligion Catholique Bom aine de
deux rits dans les P a y s passes sous sa D om ination p a r le present Traite.“
(por. M a r te n s , Becueil des T ra ites, tom V, sir. 166 i T lie in e r , Doku-
m ente, str. ‘208.)
153 -

tej nowo utworzonej dyecezyi ówczesny opat sławnego klasztoru


bazyliańskiego w S upraślu, T e o d o z y W is ło c k i. Eezydencya
biskupa m iała pozostać w S u p r a ś l u , a kościół klasztorny służyć
za kościół katedralny. Król pruski zobowiązał się tak biskupa
jak dodaną do boku jego kapitułę katedralną stosownie wyposażyć.
Biskup supraślski m iał bezpośrednio Stolicy Apostolskiej podlegaćŁ).
Przejdźmy teraz do dziejów Kościoła ruskiego pod p a n o ­
w a n ie m m o s k ie w s k ie m .
3. Z dotychczasowego opowiadania m ieliśmy niejednokrotną
sposobność poznać usposobienie K atarzyny II względem unitów.
Jeżeli już pod panowaniem polskiem znieść ich nie m ogła, łatwo
nam się domyślić, źe zagarnąwszy ich pod swoje rządy nie za­
niedbała niczego, aby ich do szczętu wytępić. Jakoż wbrew zobo­
wiązaniom, jakie wzięła na siebie przy pierwszym rozbiorze kraju
naszego względem wszystkich katolików, wydawała po r. 1772
ukaz po ukazie, co jeden to bardziej dla unii zabójczy. Uważając
wszystkich unitów jako zbłąkane od cerkwi prawosławnej
owieczki oświadczyła im zaraz po okupacyi Białej Rusi, że albo
do g r e c k o - r o s s j 'j s k i e j t. j. do schizmatyckiej muszą przejść
cerkwi, albo zostać ł a c i n n i k a m i 2). Do kościołów parafialnych,
które czy to przez śmierć proboszczów swych, czy też przez wy­
wiezienie ich na Sybir zawakowały, nie dopuszczała w żaden
sposób księży unickich; lecz zostawiała je tak długo w osieroceniu
i parafie bez opieki duchownej, dopóki parafianom to osierocenie
się nie sprzykrzyło i sam i nie zażądali popa schizmatyckiego.
Ponieważ jednak w obec Europy za wolnomyślną tolerantkę chciała
uchodzić, więc dla jej oszukania ogłosiła w ciągu roku 1779
następującej osnowy ukaz: „ilekroć w parafii unickiej zabraknie
księdza unickiego lub ksiądz unicki um rze, winna być gmina
zapytaną, jakiego i jakiej wiary księdza sobie życzy, ażeby rząd
tego pasterzem m ógł postanowić, którego sam a pragnie 3).“

*) T h e in e r , Dolcumente, str. 282—300, Neueste Z ustaende, str. 200


i 201, i H a r a s i e w i e z , A nnales Ecclesiae R uthenae, str. 500—543.
2) Journal historique et littera ire, Decemb. 1779, tom IV, str. 506:
„La cour do Russie ne vent pas, dit-on, souffrir dans ses nouveaux etats
ceux qu’on appelle U nis, et pretend sans ti rgiverser qu'ils retournent a l’Eglise
catholique romaine ou a l'eglise greeque-russe (sehismatique), qni est leur
mere.'1 — por. także T h e in e r a , Neueste Z u staen de, str. 204.
s) T h e in or, D okum ente. str. "204.
10 *
154 —

Trudno o większy podstęp! Europie nieświadomej stósunków


mogło się podług tego ukazu zdawać, ile razy jaka parafia z unii
do schizmy przechodziła, że to uczyniła z własnej i dobrej woli;
a tymczasem wybór księży w każdej parafii był złożony po m ia­
stach w ręce m agistratu, a po wsiach w ręce rad gminnych,
które zależały od rządu i składały się ze samych schizmatyków;
gdyż K atarzyna wykluczała z góry wszystkich unitów i katolików
nawet od najpodrzędniejszych urzędów. Rzecz przeto jasn a, że
tak m agistraty jak wiejskie rady gm inne nie w ybierały księży
unickich lecz schizmatyckich; i tylko tu i owdzie we większych
m iastach, gdzie ludność unicka była zamożna i szlachta dość
liczna, lękały się w początkach schizmatyckie m agistraty w im ieniu
gm iny obierać popa schizmatycbiego, i z tej przyczyny przechodził
we większych m iastach czasem wyjątkowo ksiądz unicki. Na
wsiach zaś zwyczajnie nie licznych, mających najwięcej 150— 200
mieszkańców, do tego ciemnych, bojaźliwych i lękających się
w miejsce obrzędu ruskiego obrzędu łacińskiego, prawie zawsze po
zawakowaniu probostwa przychodził pop schizmatycki-1).
Atoli dopóki na stolicy arcybiskupiej p o ł o c k i e j siedział
arcybiskup J a z o n S m o g o r z e w s k i , m ieli jeszcze w nim unici
jakąś obronę, i K atarzyna ze swymi oprawcami pewną oględność
w tępieniu unii zachować była zmuszona. O wiele pogorszył się
ich stan, gdy r. 1779 m e t r o p o l i t a L e o n S z e p t y c k i zeszedł
ze świata i w miejsce jego powołał Stanisław A ugust J a z o n a
Smogorzewskiego. Smogorzewski opuścił Połock i przeniósł
się na rezydencyą do W a r s z a w y . Arcybiskupstwo połockie po­
zostało teraz przez cztery lata osieroconem. K atarzyna sprze­
ciwiała się jego obsadzeniu, spodziewając się, że bez pasterza uda
jej się tein łatw iej w krótkim czasie całą dyecezyą do schizmy
przeciągnąć. N iestety biskup łaciński katolicki podawał jej po­
mocną rękę do tego ohydnego dzieła. Owym biskupem był
S t a n i s ł a w B o h u s z S i e s t r z e n c e w i c z , biskup mohilewski, albo,
jak się sam zwykł tytułow ać, b i s k u p B i a ł e j Rus i .
S i e s t r z e n c e w i c z rodem kalwin z Królewca, człowiek bez
wiary i gotów dla pieniędzy, władzy i zaszczytów każdej chwili
duszę zaprzedać, wychowany w gniaździe kalwinizinu, w Genewie,
służył w młodości wojskowo; potem gdy m u się wojskowość sprzy-

’) T h e i n e r . N eueste Zusłae>tde. sir. 295.


— 155 —

krzyła, przyjął miejsce domowego nauczyciela u książąt Radzi­


wiłłów w Zyrm untach i został katolikiem nie z przekonania lecz
w nadziei, że przez to otrzym a rękę pewnej wysokiej rodem
i majętnej osoby. Nadzieja go zawiodła i już chciał dom książąt
Radziwiłłów porzucić, gdy wileński biskup, k s ią ż ę M a s s a ls k i,
widząc w nim niepospolite zdolności i sądząc, iżby m ógł stać się
pożytecznym dla Kościoła w stanie duchownym, namówił go do
zostania księdzem. W kilka miesięcy wyświęcił go, łaskam i
hojnie opatrzył, kanonikiem katedry wileńskiej m ianował, do tego
donośne dodał probostwa i przybocznym radzcą swoim uczynił.
Gdy po pierwszym rozbiorze Polski wielka część dyecezyi wileńskiej
dostała się pod berło moskiewskie i K atarzyna niezadowolona
z tego, że biskup zagraniczny w jej kraju jurysdykcyą duchowną
wykonywał, pragnęła dla rzym skich łacińskich katolików osobną
w kraju swoim dyecezyą mohilewską utworzyć; tedy biskup Mas­
salski wyświęcił za pozwoleniem Stolicy Apostolskiej Siestrzen-
cewicza na biskupa i. p. i., i jako swego sufragana albo raczej
pełnomocnika i zastępcę w ysiał do Mohilewa. Lecz zaledwie
Siestrzencewicz do Mohilewa przybył, zdradzając zaufanie swego
dobroczyńcy, wystąpił zaraz w pierwszym liście pasterskim jako
niezależny od niego biskup białoruski r. 1774 (12 maja.) Było
to zupełnie w myśl K atarzyny II, której plany Siestrzencewicz
od razu przejrzał i której chętnie chciał służyć za narzędzie, byle
na tej drodze wygórowaną am bicyą swoją zaspokoić. Katolicy
białoruscy wiedząc, w jakim charakterze Siestrzencewicz do nich
był przysłany, zaniepokoili się głęboko jego l i s t e m p a s t e r s k im ,
a jeszcze więcej zasm ucił się biskup wileński, dowiedziawszy się,
jak przez swego najzaufańszego powiernika oszukanym został. Nie
pozostawało przecież nic innego, jak wystarać się w interesie
spokojności sumień katolików białoruskich u Stolicy Apostolskiej
przez nuncyusza we W arszawie o uznanie dokonanej przez Sie-
strzencewicza uzurpacyi, nie mając widoków, aby sam Siestrzen­
cewicz pierwszy krok uczynił do ułegalizowania przywłaszczonej
sobie władzy i godności. Stolica Apostolska nie tak łatwo n a to
przystała z powodów nie trudnych do odgadnienia; a Siestrzen­
cewicz stosownie do nowego ukazu carycy, która więcej aniżeli
Papież u niogo znaczyła, od r. 1782 już się tytułow ał a r c y ­
b is k u p e m mohilewskim, nie pytając wcale o to, co Stolica Apo­
stolska powie. Dopiero na groźby Katarzyny, że odejmie Kościołowi
— 15G —

katolickiemu w państwie swojem wszelką opiekę prawa, jeśliby


Papież jej erekcyi nie uznał, potwierdził Pius VI r. 1784 arcy-
biskupstwo mohilewskie i Siestrzencewicza uznał w godności
m etropolity z władzą nad katolikam i całej Moskwy i Białej Rusi.
Nie dość, że Siestrzencewicz przez 10 la t przywłaszczał sobie
nieprawnie władzę nad łacińskim Kościołem na Białej R usi;
sądził on nadto by ć uprawnionym do władzy nad Kościołem ruskim
unickim w granicach Białej Rusi. Zgodnie z ukazem carycy
żądającym od unitów, aby albo do schizmy w racali, albo na
obrządek przechodzili łaciński, zmuszał Siestrzencewicz księży
biało-ruskich w sposób oburzający do obrzędu łacińskiego, a gdy
wielu z tych księży nie znało wcale języka łacińskiego, pozwolił
im nadal, podług obrzędu słowiańskiego ofiarę mszy się sprawować,
byleby tylko słowa konsekracyjne po łacinie wymawiali. Dla
tych, którzy cokolwiek po łacinie um ieli, kazał m ały mszał
z dwoma mszami: jedną o N. Sakramencie, drugą żałobną, w ję­
zyku łacińskim i polskim wydrukować; ale i z tego ułatw ienia
nie korzystali obałamuceni przez niego księża i dalej po słowiańsku
odprawiali msze ś., chociaż się liczyli do Kościoła łacińskiego,
i tem tylko we mszy ś. pokazywali się łacinnikam i, że zam iast
chleba kwaszonego używali do ofiary mszy św. chleba niekwa-
szonego1).
Arcybiskup Jazon Smogorzewski protestował u carycy i u Stolicy
Apostolskiej przeciw wdzierstwu Siestrzencewicza i potwornościom
przezeń do cerkwi ruskiej wprowadzonym. Nic to nie pomogło;
Siestrzencewicz m ając po swej stronie łaski i względy carycy, nic
sobie nie robił z gróźb Papieża i protestów arcybiskupa Smogo­
rzewskiego. Gdy protesty i upomnienia nic nie skutkowały,
zawiesił arcybiskup wszystkich księży, którzy do obrzędu łaciń­
skiego przeszli, w urzędzie i wiernym zakazał uczestniczyć
w nabożeństwie przez nich odprawianem. Księża protegowani przez
rząd K atarzyny trw ali w uporze, a lud wierny sprzykrzywszy
sobie tak nieznośny stan rzeczy rzucił się w objęcia schizmy,

*) O Sicst zcncewiczu znajdzie łaskawy czytelnik dużo pouczających


szczegółów w ,. W iadom ościach do D ziejów i R eligii katolickiej w krajach
pan ow an iu R ossyjskiem u p o d l e g ł y c h przez X. Szantyr, druk. w Poznaniu
1843, część I , od str. 9; nadto u T h e in e r a , R eu este Z ustaende, str.
303 i nastp.
— 157 -

przenosząc ją nad obrządek łaciński. Podobnie uczyniło wielu


księży unickich, woląc schizmę aniżeli obrządek łaciński.
Gładziej jeszcze szła propaganda Siestrzencewiczowi, gdy r.
1779 Smogorzewski przeniósł się jako m etropolita po Warszawy
i przez cztery lata s t o l ic a p o ło c k a opróżnioną była. Nie m iał
wtedy Siestrzencewicz nikogo, coby mu był przeszkadzał. K ata­
rzyna zakazała unitom białoruskim znosió się z m etropolitą jako
zwierzchnikiem zagranicznym i metropolicie na prośbę jego, aby
m ógł aż do obsadzenia arcybiskupstwa połockiego nadal niem
zarządzać, do czego zresztą podług traktatów rozbiorowych m iał
prawo, kazała przez hr. C z e r n y s z e w a 2go lipca 1780 roku
oświadczyć, że żadną m iarą na to przystać nie może, aby zagra­
niczny p ra ła t jakąkolwiek władzę duchowną w jej krajach wyko­
nyw ał; że natom iast postara się o to, ażeby dyecezya połocka
była rządzona przez ustanowiony z jej ram ienia k o n s y s t o r z
z trzech lub czterech duchownych grecko-unickich się składający.
Ówczesny archim andryta klasztoru bazyliańskiego w Połocku
O. N o w ic k i donosi, że w tym czasie czteroletniego osierocenia
dyecezyi połockiej odpadło pod naciskiem Siestrzencewicza i ukazów
K atarzyny do schizmy 800 kościołów parafialnych i przeszło
100,000 ludu unickiego. Do obrzędu łacińskiego przeciągnął
Siestrzencewicz 24 parafie i 8000 wiernych; a i ci niebawem
przeszli do schizmy, nie m ając możliwości wrócenia do u n ii1).
Papież Pius VI uwiadomiony o tych wszystkich niegodzi-
wościach i gw ałtach, aczkolwiek sam wnajprzykrzejszem znajdował
się położeniu, nie omieszkał po kilkakroć, począwszy od r. 1780,
przemawiać do uczucia sprawiedliwości K atarzyny II względem
unitów i upominać się o obsadzenie stósownyin księdzem opróżnionej
stolicy połockiej2). K atarzyna odpowiadała z początku, że zara­
dziła dostatecznie potrzebom unitów, ustanowiwszy konsystorz
z kilku zacnych księży unickich, że ze strony unitów żadne skargi
do Jej tronu nie dochodzą, i że unici żadnych w jej państwie

*) T h e in e r , Neueste Zustaende, str. 296. Theiner przytacza w tem


miejscu ustęp z listu O. Nowickiego, pisany dnia 7 czerwca 1782 do rektora
grecko-unickiego konwiktu w Wiedniu: „Sede vacante Polocensi Unitos octin-
gentas prope ecclesias amisisse pro certo habetur. Homines autem ab nnitate
unacum ipsis defecisse plusquam centies rnille non inverisimiliter nostris
narratur in partibus.“
s) T h e i n e r . L c. str. 297.
— 158 —

nie doznawali i nie doznają prześladowań, gdyż jej staraniem


było zawsze, równą dawać opiekę wszystkim poddanym, jakiej­
kolwiek są religii. W końcu prosi Papieża, ażeby w interesie
rzymskich katolików, mieszkających w jej państwie zezwolił na
erekcyą łacińskiego arcybiskupstwa w Mohilewie i aby Siestrzen-
cewicza jako pierwszego m etropolitę potwierdził. Być może, że,
aby sobie ująć Papieża, na końcu czwartego roku wakansu stolicy
połockiej zgodziła się wreszcie na H e r a k l j u s z a L is o w s k ie g o ,
kapłana ze wszech m iar godnego a zaleconego przez m etropolitę1).
Zgadzając się na obsadzenie arcybiskupstwa połockiego nie
wyrzekała się K atarzyna bynajmniej ułożonego od dawna planu
zupełnego wytępienia unii. Do takiej szlachetności nie była zdolna!
Zaledwie przeto Lisowski objął zarząd dyecezyi połockiej, wydała
w listopadzie r. 1783 do gubernatora Białej R usi, br. C z e r n y -
sz e w a ukaz nie pozwalający żadnemu unicie, ani księdzu ani
świeckiemu w rzeczach duchownych znosić się ani z m etropolitą
ani z Papieżem, lecz jedynie z arcybiskupem Lisowskim. K ata­
rzyna liczyła widocznie na słabość nowego arcybiskupa lub na
ambicyą jego, i chciała go popchnąń na te same tory, na których
Siestrzencewicz się znajdował. Szczęściem zawiodła się w rachu­
bach swoich.
W tymże ukazie żądała, aby księża uniccy w czasie publi­
cznego nabożeństwa modlili się nie tylko za nią i za następcę
tronu, lecz także za s c h iz m a ty c k i s y n o d p e t e r s b u r g s k i .
Przeciwko modlitwie za carycę i następcę tronu nic nie m iał
arcybiskup, i duchowieństwu swemu ją nakazał; tern stanowczej
oparł się modlitwie za synod petersburgski, i owszem dom agał
się, aby wolno było duchowieństwu unickiemu modlić się za
Papieża. H r. Czernyszew człowiek rozsądny i umiarkowany zro­
zum iał opór i żądanie arcybiskupa, i jedno i drugie pochw alił2).
Z wiadomości, jakie o położeniu unitów biało-ruskich mamy
od w stąpienia Herakljusza Lisowskiego na stolicę połocką, wnieśćby
można, że prześladowanie i przeciąganie unitów na schizmę na
chwilę cokolwiek zwolniało. Było to zasługą hr. Czernyszewa,
nie K atarzyny!

*) T h ein er, Neueste Zustaende, str. 296 i 297, i Dokumente str.


203—208.
a) T h e in e r , Neueste Zustaende, str. 302 i 303.
— 159 —

Za to zawrzało ono na nowo z większą jeszcze, aniżeli dotąd


gwałtownością po d r u g i m r o z b i o r z e P o l s k i i po przyłączeniu
do Moskwy województwa kijowskiego i podolskiego, mimo że
w a r t y k u l e YIIX t r a k t a t u z a w a r t e g o w G r o d n i e 13 lipca
1793 czytamy: „że Jej Cesarska Mość, Im peratorowa wszystkich.
Rossyan, zobowięzuje się sposobem nieodwołalnym dla siebie
i wszystkich następców swoich katolikom obu obrzędów dochować
nietykalnie na wieczne czasy posiadanie wszystkich przywilejów,
posiadłości i kościołów; wolne wykonywanie ich nabożeństwa
i karności, jak nie mniej wszystkich praw, z ich religią połą­
czonych, i oświadcza za siebie i swych następców nigdy nie nad­
używać swych praw zwierzchniczych na niekorzyść rzymsko­
katolickiej religii obu obrzędów w prowincyach przez obecny
tra k ta t swemu panowaniu poddanych.11
Ale K atarzyna posiadała szczególniejszy talen t zrywania
traktatów niem al w tej chwili, w której je zawierała! Jeszcze
w tym samym roku, w którym ów tra k ta t stan ął, zwołała do
Petersburga t a j n ą r a d ę p a ń s t w o w ą , pociągając do niej kilku
najznakomitszych schizmatyckich prałatów i przedłożyła im przez
swego m inistra P u s z k i n a pytanie: „ j a k b y m o ż n a n a j l e p i e j
i n a j z r ę c z n i e j u n i t ó w d a w n e j P o l s k i n a w r ó c i ć do p r a w o ­
s ł a w n e j g r e c k i e j c e r k w i? 11
Najwięcej zadowolniła m inistra i carycę rada Greka awan­
turnika, E u g e n i u s z a B u ł g a r a , poleconego K atarzynie przed
kilkunastu laty przez F r y d e r y k a II i przez nią wyniesionego do
wysokich dostojeństw w cerkwi prawosławnej moskiewskiej. Z łaski
carycy piastow ał on od r. 1775 godność arcybiskupa chersońskiego.
W r. 1787 złożył urząd arcybiskupa i jako zaufany doradzca
K atarzyny stale aż do swej śmierci ( f 1806) przemieszkiwał
w Petersburgu. B ył zresztą człowiekiem utalentowanym , lecz
najnikczemniejszego charakteru. B ułgar zachęcał utworzenie m i s -
s y j n e j k o n g r e g a c y i k s i ę ż y s c h i z m a t y c k i c h , oddanej pod
zarząd jednego z biskupów schizm y1).
Projekt przyjęto, kongregacją m issyjną utworzono i na czele
jej postawiono zaprawionego w tem rzemiośle biskupa W i k t o r a
S a d k o w s k i e g o , archim andrytę słuckiego, wyznaczając mu rocznie

') S t r a h l , D as gelehrte R ussland. str. 444—457, i T h e i n e r , Neueste


Zustaende, 307 i 308.
20,000 rubli na utrzym anie missyonarzy, i dając tyle wojska do
dyspozycyi, ileby na skuteczne poparcie propagandy było potrzeba.
Sadkowski rozpoczął swoją działalność od ognistego m anifestu
wydanego w Słucku 26 m aja 1794 do duchowieństwa i narodu
ruskiego. Co tytko ciemny fanatyzm i zaślepiona nienawiść przeciw
Kościołowi katolickiemu i unii do pióra podać m u mogły, to
w tym manifeście zgromadził. Unią przedstawił jako owoc fana­
tycznego prześladowania Polaków, aby ją tym sposobem zohydzić
w oczach ludu ruskiego, i równocześnie przyrzekał Rusinom
wszystkie możliwe przywileje i prawa doczesne i duchowne, gdyby
do prawosławia, religii swych ojców, wrócili.
Przeznaczeni na missyonarzy popi rozeszli się z tym m ani­
festem , m ając w odwodzie żołnierzy i cywilnych urzędników mo­
skiewskich, po nowo nabyłych prowiucyach, a nawet nie pominęli
dyecezyi wołyńskich: ł u c k i e j , w ło d z i m i e r s k i e j i c h e łm s k ie j.
Gdzie namowy i przekupstwo nie skutkowały, tam uciekali się do
podstępu, gw ałtu i przemocy. Jeśli w której parafii chociaż kilka
tylko osób podstępem, przekupstwem lub gw ałtem do schizmy
uwiedli, natychm iast towarzyszący im urzęduicy i żołnierze carycy
zabierali cerkiew parafialną i deklarowali ją schizmatycką, a gdy
proboszcz o schizmie wiedzieć nie chciał, wypędzali go z rodziną
z probostwa i osadzali miejsce jego popem sehizmatyckim. W y­
pędzonego albo zamykano w więzieniu albo wysyłano na Sybir.
W idząc dobry skutek missyi Sadkowskiego utworzyła K atarzyna
niebawem kilka innych stacyi missyjnych na Litwie: w P o ło c k u ,
M iń s k u i Ł u c k u , ustanaw iając w tych m iastach, uważanych za
centralne punkta unii, tak zwanych pomocniczych biskupów schi-
zm atyckich, m ających, każdy w swym obwodzie, m issyam i na
wzór Sadkowskiego kierować. I tego nie dosyć; w roku następnym
wydała kilka ukazów do gubernatorów zabranych prowincyi
z wezwaniem, ażeby w7s z y s t k i m u n ito m p r z y k a z a li w r ó c ić
do p r a w o s ła w ia , k t ó r z y po r. 1595 do u n i i p r z e s z li,
i a ż e b y p i l n i e d o c h o d z ili f u n d a c y i p o je d y ń c z y c h k o śc io łó w 7
u n ic k ic h . Jeśli się okaże, że kościół jaki kiedyś był fundowTany
przez schizm atyka, później do unii nawróconego, m iał być bez­
względnie schizmie oddanym i cała parafia ogłoszoną za schi­
zmatycką. Nadto w ym agała, ażeby parafie liczące mniej aniżeli
sto dymów do najbliższej parafii były przyłączone bez względu
na to , czy sąsiednia parafia była unicką czy schizmatycką:
a ponieważ w ogóle wsie ruskie nie liczną m iały ludność, upadła
wskutek ostatniego rozporządzenia prawie połowa parafii unickich.
Księży zniesionych parafii, którzy Kościoła zdradzić nie chcieli,
bez litości kazała pozbawiać chleba, tak że jeśli im się nie udało
otrzymać gdzie na dworze szlacheckim prywatnej kapelanii, byli
wskazani z rodzinami swemi na największą nędzę. Lękając się,
ażeby tu i owdzie gubernatorzy lub niżsi urzędnicy ludzkim
uczuciom nie dawali przystępu w wykonywaniu swych ukazów,
przypom niała im jeszcze osobno K atarzyna, ażeby bezwzględnie
i z całą surowością przepisy sobie dane spełniali.
Trudno też wypowiedzieć, z jakiem okrucieństwem znęcali się
wysłańcy K atarzyny zwłaszcza na Ukrainie nad duchowieństwem,
wiernie przy unii stojącem. Zwyczajnie zaczynano nawracanie od
chłosty księdza opór stawiającego i kontynuowano chłostę tak
długo, dopóki biczowany z omdlenia i bólu się nie poddał. Jeśli
w ten sposób celu nie dopięto, zabierano mu skromny do­
bytek, jak i posiadał, wybijano nieszczęśliwemu zęby, wyrywano
włosy z głowy, nieraz obrzynano nosy i uszy. Nie dziw, że
w p r z e c ią g u d w ó ch l a t takich missyi przeszło p ó ł t o r a
m i li o n a u n itó w n a L itw ie , U k r a i n ie i W o ły n iu oderwano do
schizm y1).
Na P o d o lu nie tak łatwo szła niegodziwa robota missyo-
narzom moskiewskim. Czujność biskupa kamienieckiego, P i o t r a
B i e l a ń s k i e g o , który zarazem był biskupem lwowskim a wynie­
siony został na tę godność mimo oporu Bazylianów jako ksiądz
świecki, przeszkadzała im , a unitom pewnym opieki swego pasterza
dodawała odwagi do wytrwałości. Nie tylko osobiście wizytował
on swą dyecezyą podolską, duchowieństwo i lud wierny na duchu
podnosząc; lecz ustanowił w K a m ie ń c u i w B a r z e dwa konsy-
storze z najzacniejszych i najświatlejszych księży, które m iały
obowiązek od czasu do czasu odprawiać z duchowieństwem para-
flalnem konferencye o potrzebach kościelnych, przypomiuać mu
jego wzniosłe obowiązki w tak trudnych czasach i urządzać nabo­
żeństwo po domach prywatnych ta m , gdzie popy moskiewskie
z pomocą wojska Katarzyny kościoły unickie pozabierali i księży
unickich z probostw wypędzili.

ł) T h e i n e r , Xeiiecte Zustaende, str. 308—311 i T o ls to y . L e catho-


licisme romain en E nsste, tom I I , str. 83.
11
— 162 —

Missyonarzom moskiewskim nie podobała się oczywiście ta


czujność pasterza i słali skargi na Bielańskiego do K atarzyny.
Na te skargi wydała K atarzyna natychm iast rozkaz do generała-
gubernatora Podola, S z e r n m e t e w a , ażeby wszystkiemi siłam i
opór staw iał biskupowi Bielańskiemu. Jakoż Szernmetew dnia
21 m arca 1795 r. surowo zakazał biskupowi rezydującemu we
Lwowie wykonywać jurysdykcyą duchowną w dyecezyi kamienieckiej,
0 ile była pod panowaniem moskiewskiem, i żądał od niego, ażeby
zabronił swemu duchowieństwu sprzeciwiać się rozporządzeniom
swej m onarchini a mianowicie odprawiać nabożeństwo i w ogóle
funkcye duchowne po domach prywatnych. Biskup odpowiedział (pod
d. 8 kwietnia) na to wezwanie jen erał-g u b ern ato ra w godny sposób.
Naprzód oświadczył m u, że nie widzi nic zbrodniczego, iż jego
duchowieństwo prywatnie odprawia nabożeństwo dla ludu unickiego
1 że nie odmawia pociechy religijnej tym , którzy jej pragną, że
przeciwnie czyniąc to, spełnia ono tylko jeden ze swych naj­
świętszych obowiązków. Powtóre, że nie może nawet w tern do­
patrzeć się nic przeciwnego rozporządzeniom K atarzyny I I , żąda­
jącym , aby tym Rusinom nie stawiano żadnych trudności, którzy
dobrowolnie, z własnej woli przechodzą do schizmy, ale nie za­
braniającym duchowieństwu unickiem u nieść religijnej pociechy
ludowi, chcącemu pozostać we wierze ojców swoich t. j. w unii.
Zakaz taki byłby zresztą tern mniej możliwym, że imperatorowa
w traktacie grodzieńskim uroczyście pod przysięgą zaręczyła wol­
ność sum ienia i nietykalność Kościoła unickiego. Na dowód, jak
niesłusznie gubernator na księży unickich się skarżył, przytoczył
dalej biskup tę okoliczność, że wszędzie, gdzie missyonarze schi-
zmatyccy, posiłkowani pomocą władzy doczesnej, przyszli wyrzucić
ich z ich własnych kościołów i probostw, spokojnie z nich ustąpili,
przyjm ując cierpliwie nędzę i głód, jakie ich wskutek tego z ca-
łem i rodzinami spotkały. W końcu zaklinał gubernatora w imię
ludzkości i sprawiedliwości, aby co prędzej koniec położył okru­
tnem u uciskowi i prześladowaniu unitów i nie pozwolił na przy­
szłość nikogo zmuszać barbarzyńskiemi środkami do sprzeniewie­
rzenia się religii, za którą gotów je s t każdej chwili życie położyć,
i której nietykalność prawem publicznem je st zagw arantow ana1).
Równocześnie zawiadomił biskup Stolicę Apostolską o niebez-

*) T h e in e r , Neueste Zustacnde, sir. S i l —313.


— 163 —

pieczeństwie grożącem unii ze strony rządu moskiewskiego i błagał


ją o protekcyą i wstawienie się. Papież wezwał w kilku listach
pośrednictwa cesarza niemieckiego L e o p o ld a I I , wystawiając mu
rzewnie sm utne położenie unitów, zagrożonych zupełnem wytępie­
niem pod panowaniem moskiewskiem, a gorliwość Bielańskiego
osobno pochwalił.
Bielański u m arł na stolicy przemyskiej r. 1797. Dowodem
jego gorliwości pasterskiej są także następujące pism a, pochodzące
z jego pióra: „ O b o w ią z k i p a r o c h ó w i r o z p o r z ą d z e n i a 11,
Lwów, 1781; „ L is t o k ó ln y z a le c a ją c y d u c h o w ie ń s tw u d y e -
c e z y i k a m i e n i e c k ie j p i l n e n a u c z a n ie l u d u 11, r. 1790 in fol.;
„ L i s t p a s t o r a l n y do d u c h o w ie ń s tw a i l u d u d y e c e z y i
lw o w s k ie j i p r z e m y s k i e j 11, Lwów 1795 in 4 °.x)
Cesarz niemiecki u jął się za uciśnionymi, ale bezskutecznie;
K atarzyna szła niezmordowanie naprzód. N a domiar nieszczęścia
dokonał się jeszcze w tym samym roku t r z e c i r o z b ió r P o ls k i.
K atarzyna zagarnęła w nim resztę dyecezyi unickich, z wyjątkiem
d y e c e z y i lw o w s k ie j i p r z e m y s k ie j , i owego kawałka, z któ­
rego P r u s a c y dyecezyą s u p r a ś l s k ą utworzyli. W kilka dni po
ostatnim rozbiorze zniosła ukazem w s z y s tk ie b i s k u p s tw a
u n ic k ie o p ró c z b i s k u p s tw a p o ło c k ie g o , i skonfiskowała ich
dobra, wcielając je częścią do korony, częścią rozdając generałom
i innym czynownikom, zasłużonym w nawracaniu unitów do schizmy.
Biskupów zaś unickich, pozbawionych jednym pociągiem pióra
swych stolic i owczarni osadziła na pensyach dożywotnich, zaka­
zując im najsurowiej wtrącać się do zarządu dyecezyi. M etropolita
T e o d o z y R o s to c k i otrzym ał 6000 rubli rocznej pensyi z wa­
runkiem , że usunąwszy się od rządów Kościoła ruskiego osiądzie
albo w Rzymie albo w Petersburgu. W ybrał P etersburg i tam
w bezczynności do końca życia t. j. do r. 1805 przemieszkał.
R eszta biskupów unickich; M ło c k i, biskup W łodzim ierza; L e ­
w i ń s k i , biskup Łucka; H o r b a c k i, biskup Pińska i B u t r y -
m o w ic z , sufragan m etropolii kijowskiej otrzym ali po 3000 rubli
rocznej pensyi, z rozkazem wyniesienia się za granicę lub pozo­
stania w Rossyi poza obrębem swych dotychczasowych dyecezyi.
Na ruinach zburzonych unickich dyecezyi utworzyła K atarzyna
e z te r y s c h i z m a ty c k ie e p a r c h ie : P o d o ls k ą , W o ły ń s k ą ,

*) E n cyklopedya powszechna Orgelbranda pod wyrazem „ B i e l a ń s k i . ’


— 164 —

L i t e w s k ą 1) i B i a ł o - R u s k o - U k r a iń s k ą . Tem u samemu losowi,


co biskupstwa, uległy także po większej części k l a s z t o r y b a z y -
lia ń s k ie . K atarzyna zamknęła wszystkie z wyjątkiem niektórych
utrzym ujących szkoły i zabrała dobra ieh. Jedni zakonnicy poszli
do Galicyi i do tam tejszych powstępowali klasztorów, inni pry­
watnie żyjąc w kraju zostali. Pozostałe klasztory oddała pod
jurysdykcyą arcybiskupa połockiego.
W zniesionych dyecezyach utrzym ała się jeszcze pewna choó
nie wielka liczba unitów. Ze i tych ostatnich szczątków księży
i parafii unickich nie szczędzono, nie potrzeba pewno osobno do­
dawać. Księży zmuszano albo do apostazyi albo do rezygnacyi na
urząd pasterski. Apostazye należały do wyjątków. W oleli oni
albo ograniczyć się na mizernej pensyi 50-—100 rubli rocznie albo
wyjść do Galicyi, gdzie znajdowali gościnne przyjęcie, aniżeli
zostawać zdrajcami Kościoła, sum ienia i dusz swej pieczy powie­
rzonych 2).
Tylko d y e c e z y a p o ło c k a na której czele sta ł a r c y b is k u p
L is o w s k i jako tako była oszczędzana, i d a w n ie js z a d y e c e z y a
b r z e s k a , z powodu, że gubernator Litwy hr. Czernyszew nie
spełniał z taką bezwzględnością ukazów carycy jak inni jego ko­
ledzy. Ale i arcybiskup połocki nie m ógł się oprzeć wydaniu na
rozkaz K atarzyny d. 3 listopada 1795 r. o k ó ln ik a do c a łe g o
d u c h o w ie ń s tw a u n i c k i e g o , zalecając m u, a b y n i e p r z e ­
s z k a d z a ł o o w ie c z k o m sw o im p r z e c h o d z ić do s c h iz m y , a n i
te ż n ik o m u z t e j p r z y c z y n y n ie r o b i ł o w y rz u tó w i p r z y -
m ów ek, narażając się w przeciwnym razie na zbrodnię przeciw
państw u3).
Obliczono, że z 5000 parafii unickich wr dyecezyach k ijo w ­
s k i e j , k a m ie n i e c k ie j , ł u c k i e j , w ło d z i m i e r s k i e j do r. 1796
zaledwie 200 pozostało. Ze wszystkiem zaś strac ił Kościół unicki
od pierwszego rozbioru Polski do r. 1796 ośm m ilio n ó w w i e r ­
n y c h w 9316 parafiach, i 145 klasztorów bazy Hańskich4). Na
szczęście dla pozostałych zabrał Bóg okrutną K atarzynę r. 1796 ze

0 Litewską otrzymał Sadkowski.


2) T h e in e r , Neueste Zustaende, str. 314 i T o lsto y , L e cathóli-
cisme romain en R ussie, 1. c. str. 84.
s) T h e in e r , Neueste Zustaende, str. 315.
*) T h e in e r , Neueste Zustaende, str. 334 i 335, i H a ra s ie w ic z ,
Annales Ecclesiae R uthenae, str. 830—868.
- 165

świata. Gdyby była dłużej żyła, byłaby niezawodnie postarała się


0 to, aby po jej śmierci śladu unii w jej państwie nie zostało.
Syn jej i następca, P a w e ł I, który podobnie nieszczęśliwie
skończył, jak ojciec jeg o , P i o t r I I I , był usposobienia więcej
ludzkiego, i bez porównania szlachetniejszym od swej nieludzkiej
matki. Z nał on osobiście Papieża P iusa VI i żywił dla niego
uczucia przyjaźni. Skoro -wstąpił na tron, zakazał dalszego prze­
śladowania unitów i zawiązał układy z Papieżem. P rosił o przy­
słanie nuncyusza na swą koronacyą i wyraził pragnienie oparcia
stósunków Kościoła katolickiego w swym kraju na sprawiedliwszych
podstawach. Papież uradowany wysłał do Petersburga arcybiskupa
i. p. i. L i t t a , w godności legata a latere. W m iesiącu maju
w ciągu r. 1797 przybył nuncyusz do stolicy cara; wręczył mu
obszerny m em oryał, poparty niezbitem i dowodami, o krzywdach
wyrządzonych przez Katarzynę I I Kościołowi unickiem u, i żądał
w szczególności: a ż e b y c e s a r z p r z y w r ó c ił m e t r o p o l i ą k i ­
jo w s k ą i r e s z t ę z n ie s io n y c h biskupstA V r u s k i c h ; a ż e b y
m e t r o p o l i c i e K o s to c k ie m u i in n y m b is k u p o m u n ic k im
p o z w o lił n a ic h s t o l ic e w ró c ió ; a b y k o ś c io ły i k l a s z t o r y
w ra z z m a j ą t k i e m k o ś c ie ln y m , z a g r a b io n y m p rz e m o c ą ,
u n i t o m o d d a ł i s e m i n a r y a d u c h o w n e u n i c k i e w s k r z e s ił,
1 jednem słowem spełnił ową po trzykroć uroczyście w obliczu
całej Europy przez K atarzynę II zaprzysiężoną wolność religijną
dla katolików obu obrzędów.
Gdyby nie Siestrzencewicz i schizmatycki synod petersburgski,
byłby może car przynajmniej do większej części żądań papiezkich
się przychylił; okazywał bowiem dużo dobrej woli. Dwaj rzeczeni
wrogowie unii przeszkodzili temu. Schizmatykom zależało dawno
na tern, aby najstarsza ruska metropolia kijowska do nich nale­
żała; posiadłszy ją , nie chcieli jej się za żadną cenę pozbyć.
Siestrzencewicz zaś p ragnął sam być m etropolitą obu obrzędów
w Kossyi i wiemy, że jako taki od samego początku przybycia do
Mohilewa występował.
Po dość długich układach między nuncyuszem a carem sta­
nęło na tern, że obok a r c y b i s k u p s tw a p o ło c k ie g o dwa jeszcze
biskupstwa unickie zostały wznowione; b is k u p s tw o ł u c k i e
i b r z e s k ie . P o ło c k ie m iało obejmować unitów zamieszkałych
w województwach: połockiem, Smoleńskiem, m ścisławskiem i w gu­
berniach: mohilewskiej i witebskiej; ł u c k i e : gubernie wołyńską,
— 166 —

podolską i województwo ukraińskie; b r z e s k i e zaś: gubernie: li­


tewską, grodzką, m ińską i K urlandyą. Ł u c k ie b is k u p s tw o
otrzym ał biskup S te f a n L e w iń s k i, jeden z wypędzonych przez
K atarzynę, a b r z e s k ie J o z a f a t B u łh a k , uczeń propagandy
rzymskiej. Biskupi łucki i brzeski mieli by<5 sufraganam i arcy­
biskupa połockiego. Każda z przywróconych dyecezyi otrzym ała
pewną liczbę kościołów parafialnych z odpowiedniemi parafiami.
B yły to zwyczajnie takie parafie, które mimo narzuconego popa
schizmatyckiego trw ały w unii, i w nabożeństwie schizmatyckiem
nie uczęstniczyły. Również niektóre klasztory wraz z m ajątkam i,
0 ile nie były rozdane prywatnym rodzinom zwrócono Bazylianom,
między niem i b o g a te o p a c tw a : ż y d y c z y ń s k ie , d e r m a ń s k ie ,
o w ru c k ie , p o c z a jo w s k ie , ż y r o w ic k ie , b a r s k i e , d u b i e ń s k i e
1 w ł o d z im ie r s k ie . Nuncyusz apostolski zatw ierdził w im ieniu
Papieża układy i opatów przez cara na wspomniane opactwa przed­
stawionych.
Po długoletnich klęskach zaczęli teraz nieszczęśliwi unici na
nowo cokolwiek swobodniej oddychać, a liczono ich jeszcze ogółem
podług urzędowych obrachunków pod rządam i Paw ła I: 1,398,478
dusz w 1388 parafiach, i 91 klasztorów 1). U ratowała ich od
zguby odwaga, wytrwałość przy obowiązku i siła moralna. Te
cnoty zmusiły w nie mniejszym stopniu wroga do ustępstwa aniżeli
zręczność dyplomatyczna posła papiezkiego.

*) X. S z a n ty r , Wiadomości do dziejów itd ., części, str. 12(3 i nastp.;


H a r a s ie w ic z , Annales Ecclesiae Rutlienae, str. 841; T h e i a e r , Neueste
Zustaende, str. 335 i T o ls to y , Le catholicisme romain en Russie, tom II,
str. 134—140.
VIII.
Położenie unitów za carów Aleksandra I i Mikołaja.

1. Nie mniej przychylności od Paw ła I okazał dla unickiego


Kościoła następca jego A le k s a n d e r I. W miejsce nuncyusza
arcybiskupa L i t t a , który przez wpływ Siestrzencewicza popadł
w końcu w niełaskę u cesarza Paw ła i otrzym ał rozkaz opuszczenia
P etersburga, zażądał Aleksander I nowego nuncyusza. W roku
1803 zjechał T o m a s z Ar e z z o , arcybiskup Selencyi i. p, i. i do­
kończył organizacyi wskrzeszonych przed kilku laty dyecezyi unickich.
Nawet Bazylianie, oddani ukazem K atarzyny pod bezpośrednią
władzę biskupią odzyskali na kapitule zakonnej r. 1802 w T o r o -
k a n i a c h własnego proto- archim andrytę — prawda, że na krótki
tylko czas, przecież nie z winy rządu. Opór niektórych archi-
mandrytów, mianowicie archim andryty N o w i c k i e g o z Połocka
spraw ił, że już r. 1803 godność protoarchim andrycka upadła.
Uderzającą je st rzeczą, że właśnie wtenczas, kiedy stosunki
Kościoła unickiego pomyślniejszy zwrot brały, wielu Kusinów
opuszczało swój obrządek narodowy i przechodziło do obrządku
łacińskiego. Kusini i schizmatycy przedstawiają rzecz tak, jakoby
łacinnicy postrach między Rusinów byli puścili, że będą zmuszeni
schizmatykami zostać, jeżeli się zawczasu obrządku ruskiego nie
wyrzekną, i że łacińscy patronowie ruskich beneficyów grozili
księżom ruskim wypędzeniem z probostw, gdyby obrządku łaciń ­
skiego nie przyjęli. Łacinnicy zaś, odpierając ten zarzut, utrzy­
m ują, że żadnego w tej mierze nacisku na Rusinów nie wywierano.
Jakbądź, nie byli ówcześni łacinnicy a zwłaszcza Siestrzencewicz
bez winy w obec rozporządzeń papiezkich, zabraniających przyj­
mowania wyznawców obrządku ruskiego do łacińskiego.
— 168

Siestrzencewicz (rzecz to nie zaprzeczona), nie chciał dobra


unii, był wrogiem je j, i byłby ją chętnie, jeżeli nie na korzyść
schizmy, to na korzyść łacińskiego Kościoła wytępił, nie dla tego,
iżby był chciał unitów przez obrządek łaciński uchronić od schizmy,
lecz aby być samowładnym panem Kościoła katolickiego w Rossyi.
W r. 1801 nakłonił cesarza Aleksandra I do utworzenia tak zwa­
nego „ R z y m s k o - k a to lic k ie g o K o lle g iu m w P e t e r s b u r g u 11,
do którego w najwyższej instancyi wszystkie sprawy duchowne
w państwie m iały się odnosić, i które m iało wyrokować tak
w sprawach Kościoła łacińskiego, jak ruskiego-unickiego. Sam
ułożył statu ta dla tego kollegium, sobie i swoim następcom prze­
znaczając stałą w niem prezydencyą. Obok prezydenta m iał jeszcze
jeden biskup i p ra ła t infułat w niem zasiadać, i z każdej dye-
cezyi łacińskiej państwa po dwóch na trzy la ta przez kapituły
katedralne wybieranych delegatów w godności assessorów.
Na to kollegium rzym sko-katolickie skarżył się bardzo arcy­
biskup połocki H e r y k l iu s z L is o w s k i, że niesprawiedliwe wyda­
wało wyroki, niezgodne z prawem kościelnem ruskiem , że często
godności jego biskupiej w swych rozporządzeniach ubliżało i du­
chowieństwo niższe podburzało przeciw niem u, i prosił, aby się
z pod jarzm a jego uwolnić, o osobne kollegium dla obrzędu
ruskiego-unickiego. Cesarz Aleksander uznał o tyle słuszność
żądań arcybiskupa, że ukazem z dnia 4/15 lipca r. 1804 mianował
H erakliusza Lisowskiego i trzech innych księży ruskich członkami
rzym sko-katolickiego kollegium, przyznając każdemu z nich przy
obradach po 2 głosy, aby wyrównali liczbą łacinnikom . Nie usu­
nęło to ze wszystkiem powodu do skarg unitów na ucisk rzymsko­
katolickiego kollegium. W czerwcu r. 1805 prosił arcybiskup
połocki ponownie cesarza, ażeby zupełnie oddzielne dla spraw
unickich utworzył kollegium , i już miesiąc później przychylił się
cesarz do tej prośby, rozdzielając k o l l e g i u m p e t e r s b u r g s k i e na
dw ie s e k c y e : dla spraw kościelnych łacińskich i ruskich. Prezy­
dentem sekcyi ruskiej został arcybiskup Lisowski. Jednej i drugiej
sekcyi zalecił cesarz, aby nie zm uszała wiernych innego obrzędu
do swojego obrzędu1). Do powyższej prośby dołączył arcybiskup

>) H a r a s ie w ic z , Annales Eiclesiae JRuthenae, str. 842—846; S z a n ty r,


Wiadomości do dziejów Kościoła, części, str. 184— 189, 197 i 198, 224—226
T lie in e r , D ie neuesten Zustaende, str. 320—325; T o łsto j", L e Catholi-
cisme Domain en Russie, tom I I, str. 342—346, i A nnexa 23 i 24.
inną, aby mu cesarz przywrócił godność m e t r o p o l i t y , chociaż
nie z ty tu łem kijowskiego i halickiego arcybiskupa, to przynaj­
mniej z ty tu łem m e t r o p o l i t y ru s k ie g o . Nawet ta prośba po
śmierci m etropolity Kostockiego (25 stycznia 1805) w roku 1806
uwzględnioną została; jednakże na przyszłość nie m iała godność
m etropolitalna ruska do pewnej stolicy być przywiązaną, lecz raz
na tego, drugi raz na owego biskupa przechodzić stósownie do
woli cesarza.
W śród tych pomyślnych wypadków m iał Kościół unicki i sm utek
nie m ały. W spomniany wyżej archim andryta N o w ic k i odpadł
około r. 1804 do schizmy i pociągnął za sobą dwa liczne klasztory
bazyliańskie: p o ło c k i i w i t e b s k i 1).
M etropolita czując się blizkim śm ierci, pragnął aby godność
jego w pewne dostała się ręce. U patrzył sobie przeto zawczasu
następcę w osobie księdza G r z e g o r z a K o c h a n o w ic z a , biskupa
łuckiego. W początkach roku 1809 przedstawił go cesarzowi
i uzyskał jeszcze przed śm iercią ( f 30 sierpnia 1809) zapewnienie,
że jego życzeniu zadość się stanie. Cesarz dotrzym ał słowa,
nadto mianował zgodnie z propozycyą Lissowskiego arcybiskupem
połockim J a n a K ra s s o w s k ie g o i pomnożył dyecezye unickie. *
W skutek t r a k t a t u ty l ż y c k ie g o (z r. 1807) dostała się
bowiem Rossyi wielka część d y e c e z y i s u p r a ś l s k i e j i wcieloną
została do dyecezyi brzeskiej, ponieważ stolica biskupia supraślska
właśnie wtenczas znajdowała się w osieroceniu. Dyecezya brzeska
i tak już rozległa zyskała przez to nadzwyczajnie na rozciągłości
i na liczbie wiernych. Arcybiskup Lissowski upom inał się o nowy
podział dyecezyi i doczekał się jeszcze przed samym zgonem
ukazu cesarskiego, dozwalającego na ich pomnożenie. Z jeduej
części dyecezyi brzeskiej powstała dyecezya w ile ń s k a jako m etro­
politalna ze stolicą biskupią we W ilnie, przeznaczoną dla sufra-
gana metropolity, ks. A n d r z e ja H o ło w n i, tytularnego biskupa
orszańskiego; z innej części dyecezyi brzeskiej utworzono dye-
cezyą w ło d z i m i e r s k ą , którą otrzym ał dotychczasowy opat
supTaślski, L e o n J a w o ro w s k i. Równocześnie odbudowano w świeżo
utworzonem Księstwie W arszawskiem d y e c e z y ą c h e łm s k ą i po­
wierzono jej ster r. 1810 zacnemu ks. F e r d y n a n d o w i C ie c h a ­
n o w s k ie m u , który od r. 1807 czyli od nowych zmian teryto-
— 170 —

ryalnych jako zwyczajny ksiądz wśród niewypowiedzianych tru ­


dności ją adm inistrował. Rząd księstwa Warszawskiego opatrzył
go przyzwoitą dotacyą (32,000 złp.) i n a równi z biskupam i łaciń­
skimi do senatu go przypuścił. Zasługi Ciechanowskiego w nowo
utworzonej dyecezyi były wielkie. Trzeba było prawie wszystko
na nowo tworzyć. Ciechanowski wywiązał się znakomicie ze swego
zadania, pomijając już to, źe podczas wojny napoleońskiej r. 1813
jako u n ita nie m ało od Moskali w ycierpiał1).
Świeżo mianowani przez A l e k s a n d r a I biskupi ruscy zebrali
się r. 1810 w P e t e r s b u r g u w miesiącu styczniu i ułożyli do
Stolicy Apostolskiej deklaracyą, zwaną „ E p ik ia ,“ w której prze­
praszali Papieża, źe się odważyli przystąpić do konsekracyi nowego
metropolity, bez poprzedniego upoważnienia Stolicy ś. i w której
się tłum aczyli, że nie uczynili tego z nieuszanowania dla Stolicy
Apostolskiej, lecz dla utrudnionej z powodu niespokojnych czasów
komunikacyi i dla naglącej potrzeby Kościoła ruskiego. W końcu
prosili o uznanie czynu dokonanego i wyrazili swoje przywiązanie
do Głowy Kościoła. Cesarz potwierdził Epikię. Następnie odbyła
się uroczystakonsekracya we W i l n i e wszystkich nowo mianowanych
biskupów po odczytaniu w obec ludu zgromadzonego powyżej
wspomnianej E p ik ii2). Biskup brzeski J ó z a f a t B u ł h a k posłał
potem Epikią do Rzymu przez nuncyusza papiezkiego we W iedniu.
M etropolita Kochanowicz zeszedł ze świata r. 1814. Ponieważ
cesarz Aleksander I znajdował się podonczas za granicą n a kon­
gresie wiedeńskim, wakowała godność m etropolitalna przez trzy
lata, i dopiero po ukończeniu kongresu wiedeńskiego i powrocie
cesarza do kraju został mianowany m etropolitą biskup brzeski,
J ó z a f a t B u ł h a k r. 1817, stolicę zaś brzeską otrzym ał ks. J a k ó b
M a t u s z e w i c z . Kongres wiedeński w cielił, jak wiadomo, księstwo
W arszawskie pod imieniem królestwa kongresowego do moskiew­
skiego imperium. Stósunek biskupa chełmskiego do m etropolity
ożywił się wskutek tego; z przywilejów zaś za księstwa Warszawskiego
uzyskanych nic nie strac ił biskup Ciechanowski; cesarz dał mu
miejsce w senacie jak je m iał za księstwa Warszawskiego.

*) Dyecezya chełmska liczyła w r. 1810: 317 parafii, 227,658 dusz,


400 księży świeckich, 3 klasztory męzkie z 20 zakonnikami i 1 żeński z 6
zakonnicami, seminaryum duchowne z 15 alumnami. ( H a r a s ie w ic z , Annales,
str. 877— 881.)
*) H a r a s ie w ic z , A n n ales, str 872 i nastp.
— 171 —

Biskup Bułhak po wyniesieniu swojem na godność metropolity


Kościoła ruskiego czuł dobrze, że dwaj jego poprzednicy: K o c h a ­
now icz i L iso w sk i nie ze wszystkiem podług przepisów prawnych
kościelnych władzę swoją dzierżyli, że władzy ich zbywało na
formalnem zatwierdzeniu Stolicy Apostolskiej, i powtóre, że brak
stałej stolicy i stałego biskupstwa nadawał godności metropolitalnej
charakter bardzo przechodni. Z tych dwóch powodów udał się do
Papieża P iu s a VII i do prefekta propagandy rzymskiej, k a rd y ­
n a ła L i tt a , z prośbą, aby go Stolica Apostolska nietylko w no­
wym urzędzie zatwierdziła, lecz na dworze petersburgskim wyjednała
ustanowienie s ta łe j s to lic y m e tr o p o lita ln e j. Zatwierdzenie
w godności nadeszło niebawem; ale ustalenia stolicy nie mógł
Papież dla oporu synodu petersburgskiego i metropolity Siestrzen-
cewicza na dworze Aleksandra otrzymać; zastrzegł sobie tylko na
później inne uporządkowanie stosunków metropolitalnych1). Aż
do roku 1825 t. j. aż do śmierci cesarza Aleksandra I rządził
metropolita pod opieką wspaniałomyślnego monarchy najspokojniej
Kościołem ruskim, nie doznając ze strony rządu ani przeszkód
ani ucisku. Liczba wiernych i duchowieństwa świeckiego cokolwiek
się wzmogła w tym czasie i rosła odtąd wciąż aż do wybuchu
prześladowania za Mikołaja. Bazyliańskie klasztory miały jeszcze
w swojem ręku 14 szkół gimnazyalnych dla młodzieży świeckiej,
zwiedzanych przez 4384 młodzieńców2).
2. Postać rzeczy zmienia się ze wstąpieniem na tron c e ­
s a rz a M ik o ła ja . Mikołaj objął rządy z temi samemi względem
unitów intencyami, co Katarzyna II. Postanowił ich do szczętu
wytępić, i za jakąbądź cenę w schizmę wcielić. Prześladowanie,
którego unici pod nim ofiarą się stali, równa się najzupełniej pod
względem okrucieństwa prześladowania Katarzyny II, i owszem,
przewyższa je, a w każdym razie godne zajmuje miejsce obok
krwawych prześladowań pogańskich w pierwszych trzech wiekach
chrześciańskich. Najfałszywszem zaś jest mniemanie, jakoby
Mikołaj dopiero wskutek p o w s ta n ia 1830 r oku, mszcząc się na
Rusinach za ich udział w niem, był powziął postanowienie wytę­
pienia unii, łączącej Rusinów zbyt ściśle z Polakami i Kościołem

0 T h ein er, Neueste Zustaende, str. 330—334.


s) T h ein e r, Dokumente, Nr. 135 i 136, i T o lsto y , Le Catholicisme
Bomain en Bussie, tom U , str. 355 i 356 w uwadze.
— 172 —

rzymskim. Rusini z wyjątkiem k l a s z t o r u p o o z a jo w s k ie g o


prawie żadnego udziału w powstaniu nie brali, a jeżeli, to w tak
nieznacznej liczbie, że krzyczącą niesprawiedliwością byłoby, chcieć
cały naród i Kościół za udział kilkudziesięciu najsroższą, jaką
sobie wyobrazić można, karą dotykać. Zaprawdę też nie powstanie
30go roku dało powód do prześladowania unitów na Litwie i Rusi,
zakończonego ich zupełnem wytępieniem; lecz barbarzyńska n atura
M ikołaja i stary system carów moskiewskich, nie cierpiących
w państwie swojem religii, wyłamującej się z pod ich naczelnego
zwierzchnictwa. Zdaje się, że Mikołaj dawno przed wstąpieniem
na tron ułożył sobie cały plau exstyrpacyi unii; albowiem śledząc
uważnie prześladowanie unitów za jego rządów nie można nie do-
strzedz obmyślanego spokojnie systemu. Powstanie 30go roku
posłużyło mu tylko za pożądany pozór do odrzucenia ostatnich
skrupułów i do dobicia na pół już zarżniętej ofiary. Opowiemy
w porządku chronologicznym cały bieg tego prześladowania.
Zaraz w pierwszych tygodniach swych rządów wydał Mikołaj
w miesiącu lutym (d. 9) r. 1826 u k a z w z b r a n ia j ą c y kupcom
ruskim i polskim s p r z e d a w a n ia u n i c k i c h r u s k i c h k s ią ż e k
do n a b o ż e ń s tw a i innych duchownej treści na jarm arkach, przy
sposobności odpustów i w ogóle z okazyi większego zbiegowiska
ludu. Chciał przez ten zakaz zamknąć drogę unitom do oświe­
cania się w rzeczach Kościoła i wiary dotyczących, a jeszcze
więcej utrudnić schizmatykom możność dokładniejszego poznania
unii. B ył to tylko słaby wstęp do dalszych ukazów.
Dwa lata później obalił n o w y m u k a z e m cały wewnętrzny
ustrój Kościoła unickiego (22 kwietnia 1828); skruszył władzę
biskupów a osobliwie m etropolity; uniemożebnił wpływ Stolicy
Apostolskiej na duchowieństwo unickie i poddał cały Kościół
unicki w zupełną zawisłość od rządzącego senatu czyli raczej od
siebie. Godność m etropolity ruskiego zepchnął do godności hono­
rowej, a całą dawną władzę m etropolitalną i owszem więcej nad to
złożył w ręce g r e c k o - u n ic k ie g o k o lle g iu m , odłączonego od
kollegium łacińskiego i urządzonego na wzór schizmatyckiego
synodu ś., zależnego bezpośrednio od m inistra kościelnych spraw
zagranicznych religii. Dla osłodzenia metropolicie tej gorzkiej
pigułki mianował go prezydentem kollegium , oczywiście prezy­
dentem czysto honorowym, bez znaczenia i wpływu. Rzeczywistą
władzę w kollegium posiadał bowiem sam m inister oświecenia.
Obok m etropolity miało się kollegium grecko-unickie składać
z jednego biskupa unickiego i jednego archim andryty, dowolnie
przez cesarza wybranych, i z czterech dziekanów przedstawionych
cesarzowi przez odpowiednich biskupów i konsystorze. Bez obłudy
nic Moskwa uczynić nie może; więc też i ten ukaz obłudnie po­
zorem wielkiej troskliwości cara o dobro unii osłonionym został.
Zaczyna się od słów następujących: „Pragnąc nadać naczelnemu
zarządowi spraw kościelnych unickiego Kościoła taką organizacyą,
któraby zupełnie odpowiadała jego potrzebom i prawdziwemu
pożytkowi naszych poddanych, religią unicką wyznających, i któraby
się zgadzała z pierwotnemi urządzeniam i tego Kościoła, i pragnąc
dać dowód naszej przychylności tak duchowieństwu unickiem u
w ogóle, jak jego zacnemu metropolicie Jozafatowi Bułhakowi
w szczególności, postanawiamy, co następuje itd.“
P odług tego ukazu, wszystkie sprawy kościelne unickie m iały
w najwyższej instancyi podlegać rozporządzeniom petersburgskiego
kollegium; na przyszłość t. j. po śmierci Bułhaka m iał Kościół
unicki na dwie eparchie być podzielonym: na eparckią b i a ł o ­
r u s k ą w P o ło c k u i l i te w s k ą w Z y ro w ic a c h , a tern samem
m iało upaść biskupstwo łuckie i wileńskie. Wybór biskupów m iał
przejść na kollegium grecko-unickie, lecz tak iż od m inistra
spraw religijnych zależało potwierdzenie lub odrzucenie wybranego
przez kollegium biskupa. W każdern biskupstwie czyli eparchii
m iało być seminaryum duchowne i niższa szkoła duchowna,
a w P o ło c k u ustanaw iał ukaz akademią duchowną.
Ja k hierarchia kościelna tak też zakon Bazylianów wspomnia­
nym ukazem do głębi wstrząśnionym i przekształconym został.
W ładza prowincyałów zakonnych m iała ustać, wszystkie klasztory
jurysdykcyi biskupiej miał} być poddane, a prawo nominacyi
archim andrytów i przełożonych wszystkich bez wyjątku klasztorów
otrzymało kollegium grecko-unickie. Oprócz tego znosił ukaz od
razu 52 klasztory, zamieniając 28 n a kościoły parafialne, a 24ech
m ajątki i dochody między inne parafialne kościoły rozdzielając.
Sześć klasztorów oddanych wychowaniu młodzieży tylko do czasu
zostawił, dopóki się rząd nie postarał o urządzenie innych szkół;
tak że ogółem tylko 24 klasztory pozostały z widokiem, że trochę
dłużej się utrzym ają.
Kie mniej ważnem dla przyszłych losów Kościoła unickiego
było zalecenie dane w ukazie grecko-unickiem u kollegium , aby
— 1 72 —

rzymskim. Rusini z wyjątkiem k l a s z t o r u p o c z a jo w s k ie g o


prawie żadnego udziału w powstaniu nie brali, a jeżeli, to w tak
nieznacznej liczbie, że krzyczącą niesprawiedliwością byłoby, chcieć
cały naród i Kościół za udział kilkudziesięciu najsroższą, jaką
sobie wyobrazić można, karą dotykać. Zaprawdę też nie powstanie
30go roku dało powód do prześladowania unitów na Litwie i Rusi,
zakończonego ich zupełnem wytępieniem; lecz barbarzyńska natura
M ikołaja i stary system carów moskiewskich, nie cierpiących
w państwie swojem religii, wyłamującej się z pod ich naczelnego
zwierzchnictwa. Zdaje się, ie Mikołaj dawno przed wstąpieniem
na tron ułożył sobie cały plan exstyrpacyi unii; albowiem śledząc
uważnie prześladowanie unitów za jego rządów nie można nie do-
strzedz obmyślanego spokojnie systemu. Powstanie 30go roku
posłużyło m u tylko za pożądany pozór do odrzucenia ostatnich
skrupułów i do dobicia na pół już zarżniętej ofiary. Opowiemy
w porządku chronologicznym cały bieg tego prześladowania.
Zaraz w pierwszych tygodniach swych rządów wydał Mikołaj
w miesiącu lutym (d. 9) r. 1826 u k a z w z b r a n ia ją c y kupcom
ruskim i polskim s p r z e d a w a n ia u n i c k i c h r u s k i c h k s ią ż e k
do n a b o ż e ń s tw a i innych duchownej treści na jarm arkach, przy
sposobności odpustów i w ogóle z okazyi większego zbiegowiska
ludu. Chciał przez ten zakaz zamknąć drogę unitom do oświe­
cania się w rzeczach Kościoła i wiary dotyczących, a jeszcze
więcej utrudnić schizmatykom możność dokładniejszego poznania
unii. B ył to tylko słaby wstęp do dalszych ukazów.
Dwa la ta później obalił n o w y m u k a z e m cały wewnętrzny
ustrój Kościoła unickiego (22 kwietnia 1828); skruszył władzę
biskupów a osobliwie m etropolity; uniemożebnił wpływ Stolicy
Apostolskiej na duchowieństwo unickie i poddał cały Kościół
unicki w zupełną zawisłość od rządzącego senatu czyli raczej od
siebie. Godność m etropolity ruskiego zepchnął do godności hono­
rowej, a całą dawną władzę m etropolitalną i owszem więcej nad to
złożył w ręce g r e c k o - u n ic k ie g o k o lle g iu m , odłączonego od
kollegium łacińskiego i urządzonego na wzór schizmatyckiego
synodu ś., zależnego bezpośrednio od m inistra kościelnych spraw
zagranicznych religii. Dla osłodzenia metropolicie tej gorzkiej
pigułki mianował go prezydentem kollegium, oczywiście prezy­
dentem czysto honorowym, bez znaczenia i wpływu. Rzeczywistą
władzę w kollegium posiadał bowiem sam m inister oświecenia.
— 173 —

Obok m etropolity miało się kolłegium grecko-unickie składać


z jednego biskupa unickiego i jednego archim andryty, dowolnie
przez cesarza wybranych, i z czterech dziekanów przedstawionych
cesarzowi przez odpowiednich biskupów i konsystorze. Bez obłudy
nic Moskwa uczynić nie może; więc też i ten ukaz obłudnie po­
zorem wielkiej troskliwości cara o dobro unii osłonionym został.
Zaczyna się od słów następujących: „Pragnąc nadać naczelnemu
zarządowi spraw kościelnych unickiego Kościoła taką organizacyą,
któraby zupełnie odpowiadała jego potrzebom i prawdziwemu
pożytkowi naszych poddanych, religią unicką wyznających, i któraby
się zgadzała z pierwotnemi urządzeniami tego Kościoła, i pragnąc
dać dowód naszej przychylności tak duchowieństwu unickiemu
w ogóle, jak jego zacnemu metropolicie Jozafatowi Bułhakowi
w szczególności, postanawiamy, co następuje itd.“
Podług tego ukazu, wszystkie sprawy kościelne unickie m iały
w najwyższej instancyi podlegać rozporządzeniom petersburgskiego
kolłegium; na przyszłość t. j. po śmierci Bułhaka m iał Kościół
unicki na dwie eparchie być podzielonym: na eparchią b i a ł o ­
r u s k ą w P o ło e k u i l i t e w s k ą w Z y ro w ic a c h , a tern samem
m iało upaść biskupstwo łuckie i wileńskie. Wybór biskupów m iał
przejść na kolłegium grecko-unickie, lecz tak iż od m inistra
spraw religijnych zależało potwierdzenie lub odrzucenie wybranego
przez kolłegium biskupa. W każdem biskupstwie czyli eparchii
m iało być seminaryum duchowne i niższa szkoła duchowna,
a w P o ło e k u ustanaw iał ukaz akademią duchowną.
Ja k hierarchia kościelna tak też zakon Bazylianów wspomnia­
nym ukazem do głębi wstrząśnionym i przekształconym został.
W ładza prowineyałów zakonnych m iała ustać, wszystkie klasztory
jurysdykcyi biskupiej m iałj być poddane, a prawo nominacyi
archimandrytów i przełożonych wszystkich bez wyjątku klasztorów
otrzym ało kolłegium grecko-unickie. Oprócz tego znosił ukaz od
razu 52 klasztory, zamieniając 28 na kościoły parafialne, a 24ech
m ajątki i dochody między inne parafialne kościoły rozdzielając.
Sześć klasztorów oddanych wychowaniu młodzieży tylko do czasu
zostawił, dopóki się rząd nie postarał o urządzenie innych szkół;
tak że ogółem tylko 24 klasztory pozostały z widokiem, że trochę
dłużej się utrzymają.
Nie mniej ważnem dla przyszłych losów Kościoła unickiego
było zalecenie dane w ukazie grecko-unickiem u kolłegium , aby
— 174 —

pilnie czuwało nad c z y s to ś c ią o b rz ą d k u r u s k i e g o , i akuratnem


przestrzeganiem karności Kościoła ruskiego, i nie dopuszczało wpro­
wadzenia żadnych innowacyi przeciwnych postanowieniom synodu
brzeskiego. J e s t to zalecenie z dwóch względów ważnem: raz że
umyślnie milczy o synodzie zamojskim z r. 1720, który oczyścił
obrządek ruski z rozmaitych schizmatyckich naleciałości i uczynił
wobrzędach zmiany nie naruszające istoty litu rg ii wschodniej, am ające
na celu podniesienie nabożeństwa, ozdobę ołtarzy, ubiorów inaczyń ś.1) ;
powtóre, że odtąd kollegium grecko-unickie pozwalało sobie pod
pozorem oczyszczania obrządku ruskiego ze zwyczajów łacińskich
wszystko to z niego wydalać, co synod zamojski postanowił, zbli­
żając coraz więcej unicki obrządek do schizmatyckiego, ażeby w ten
sposób zwolna lud przygotować do schizmy. Tą taktyką dużo
umysłów obałamucono i Kościołowi unickiem u niezm ierne wyrzą­
dzono szkody.
Od razu nie mogły oczywiście wszystkie rozporządzenia ukazu
wejść w życie. Wprowadzano je zwolna, aby uniknąć zbytniego
wzburzenia umysłów, ale wprowadzano stanowczo, energicznie i kon­
sekwentnie. Nim jeszcze ukaz w całości wykonano, wybuchło
powstanie 30 roku i wojenne wypadki w strzym ały n a niejaki czas
dalsze zmiany w m yśl ukazu. Lecz zaledwie powstanie przytłu-
mionem zostało, wzięto się spiesznie na nowo do rzekomej reor-
ganizacyi Kościoła unickiego czyli raczej do jego wytępienia.
Pism a urzędowe ogłaszały skwapliwie wszystko, co teraz rząd
przeciw unitom przedsiębrał, jako skutek ich udziału w powstaniu,
jak gdyby ukaz r. 1828 nie był powstania poprzedził2).

*) Porównaj list metropolity Leona Kiszki do Papieża Benedykta XIII,


znajdujący się na wstępie do statutów synodu zamojskiego w wydaniu rzym-
skiem z r. 1724. Metropolita żaląc się z jednej strony na skażenie niektórych
obrzędów przed synodem zamojskim, tak z drugiej strony charakteryzuje ten-
dencyą postanowień synodu: „Hoc in opere plurim orum conciliorum acta,
fides et canones reserantur a d repellendos abusus, a d conformandos mores,
et p raesertim a d collabentes nonnullos reparandos ritu s, ceremonias, disci-
p lin a s, quae sacram entorum mundiciem , altariu m decus, ac sacrarum so-
lem nitatum concernunt h iera rc h ia m i
*) Zresztą ukaz roku 1828 był przysposobionym przez raport wypraco­
wany dawno przedtem przez apostatę ks. S ie m a s z k ę a przedsta-wiony carowi
r. 1827 przez ministra Szyszkowa i przez cara przyjęty. Podajemy ten ważny
i ciekawy dokument w D odatku pod Nr. VII. Po raz pierwszy ogłosił go
drukiem w „W iestn ik u E u ro p y“ r. 1872 w poszytach k w ie t n ia , c z e r w c a ,
— 175

Naprzód zwróciły się na nowo pociski cara przeciw bazylia­


nom. Już d. 16 lutego r. 1832 z w in ą ł Mikołaj u r z ą d p ro w in -
c y a łó w b a z y lia ń s k ic li, jako niezgodny z regułą ś. Bazylego;
ale znaó mało m u to było i nie długo potem rozkazał zamknąó
wszystkie nowicyaty klasztorne i nowicyuszów rozpuścić, a 17 lipca
r. 1832 r o z w i ą z a ł c a ły z a k o n b a z y l i a ń s k i i dobra jego za­
garnął, wcielając je częścią do dóbr korony, częścią obracając na
cele schizmatyckie. Sm utny zaiste koniec zasłużonego niegdyś
w Kościele zakonu, który choć m iał swoje usterki, jak wszystko,
co ludzkie, i w chwilach powodzenia zbytnią grzeszył wyniosłością,
krzywdzącą duchowieństwo świeckie, trudno m u odmówić uznania,
że był solą chroniącą od zwietrzenia Kościół ruski.
Na tych bolesnych dla kościoła unickiego ciosach nie skoń­
czył się r. 1832. W ten sam rok bowiem przypada ukaz „o m a ł ­
ż e ń s tw a c h m ię s z a n y c h “, nakazujący wszystkie dzieci zrodzone
z m ałżeństw unitów ze schizmatykami wychowywać w religii
schizmatyckiej. Po tym ukazie wyszedł inny, zabraniający najsu­
rowiej księżom łacińskim udzielać unitom sakramentów śś., co
dotąd w razie nagłej potrzeby zwykło się było dziać. Trzeci ukaz
wzbraniał wszelkiej wspólności nabożeństwa między unitam i a ła -
cinnikam i; inny jeszcze nakazywał zamknięcie seminaryów i szkół
unickich, także akademii połockiej, której uczniowie mieli pójść
do schizmatyckiej akademii w Petersburgu.
O statni z rzędu ukaz wcielił utworzone r. 1828 grecko-unickie
kollegium do synodu schizmatyckiego petersburgskiego jako osobny
wydział, na którego czele Mikołaj postawił J ó z e f a S ie m a s z k ę ,
młodego i ambitnego księdza, okazującego od dawna skłonność do
schizmy w nadziei zrobienia przez to karyery. W dalszym ciągu
prześladowania unitów odgrywa Siemaszko rolę podobną do roli
Konińskiego, Sadkowskiego i Siestrzencewicza. Cesarz m ianując
Józefa Siemaszkę prezydentem sekcyi unickiej w synodze schiz-
m atyckim , żądał równocześnie od M etropolity Bułhaka, aby go
sobie przybrał jako biskupa pomocnika do eparchii litewskiej
i ażeby m u d ał święcenie biskupie. M etropolita znał dobrze uspo­
sobienie i przewrotność Siemaszki i wzbraniał się niejaki czas

lip c a , sie r p n ia i w rz eśn ia pop M oro szk in , ztąd przełożył go na język


francuzki i ogłosił O. M artinów , T. J. w „Etudes religieuses“ r. 1873
w styczniu, a z „Etudes religieuses“ ja go przełożyłem na język polski.
— 176 —

zadość uczynić woli carskiej, m usiał jednak w końcu rozkazowi


M ikołaja ustąpić.
O blizkiej zgubie unii już teraz na chwilę wątpić nie było
można; życie jej mogło się chyba z łaski carskiej na kilka la t
przedłużyć. M etropolita stary i zniedołężniały człowiek, choć sam
żadnym pokusom schizmatyckim uwieść się nie dał, dla zbyt po­
deszłego wieku nie zdołał takiej energii rozwinąć, jakiej groźny
stan kościoła mu powierzonego wymagał. Wrogowie zaś unii,
podli najem nicy carscy, niezmordowanie i mądrze pracowali nad
jej doszczętnem podkopaniem i wywróceniem. Od wcielenia kolle-
gium grecko - unickiego do schizmatyckiego synodu traktowano
urzędownie kościół unicki już tylko jako część panującego Kościoła
schizmatyckiego, jako osobny w tym kościele wydział. M e kolle-
gium unickie, lecz synod schizmatycki przez owo sobie najzu­
pełniej podległe kollegium rządził nim i wydawał dla niego
rozporządzenia i przepisy. Józef Siemaszko, prezydent sekcja
unickiej w synodzie petersburgskim , w ścisłych zostawał stosun­
kach z członkami synodu i z nim i już przed kilku l a t y 1) tajem nie
ułożył plan na wzór podanego kiedyś przez B ułgara K atarzynie II.,
wytępienia reszty unitów na Litwie i Rusi. Za jego radą Judzie
uajprzewrotniejsi,przedajni, bez wiary i niem oralni zajęli w Kościele
unickim najważniejsze posady. Exprow iueyałbazylianin ks. Ż a r s k i,
i podły ks. Z u b k o 2) weszli jako prezydenci do konsystorza epar-
chii litewskiej; podobni im ks. W i l h e l m L u s i ń s k i i były bazy­
lianin, O. A n t o n i zostali biskupami sufraganam i, jeden w Or szy,
drugi w Ż y t o w i c a c h , bez wiedzy i pozwolenia Stolicy Apostol­
skiej. Tych pięciu wyrzutków Kościoła i duchowieństwa ruskiego
ujęło się za ręce, ażeby rząd w jego zamiarach zniszczenia unii
wszystkiemi siłam i popierać. Naprzód starali się wciągnąć do swej
ohydnej spółki członków konsystorzy, na których czele stali, i in-
njTch dostojników Kościoła unickiego, wywierających stanowiskiem
swojem szerszy wpływ na duchowieństwo ruskie. Przekupstwem,
ohietnicam i i podstępem wielu w sidła swoje ułowili. Z biskupów
sam jeden m etropolita Bułhak najwytrwalszy opór im staw iał

>) Porównaj uwagę poprzedzającą i w D odatku Nr. VII.


4) Z ubko został potem scliizmatyekim. biskupem i jemu przypisują
wypracowany dla rządu plan wytępienia Kościoła łacińskiego po wytępieniu
unii. Plan ten ogłosił O. M a r tin ó w T. J. w Paryżu r. 1873 pod tytułem:
„ U h noureau p la n d ’abolition de 1’eglise Rom aine en R ussie.“
— 177 —

i owszem nie przestawał ich upominać, aby się upam iętali i zeszli
ze zgubnej drogi, na którą wstąpili.
Na drugiem miejscu wchodziło w plan Siemaszki urządzenie
biskupstw schizmatyckich wśród dyecezyi unickich, ażeby od razu
dla większej skuteczności z dwóch stron atak na unią przypuścić:
zewnątrz i wewnątrz niej przez Judaszów w owczem odzieniu.
Takie biskupstwa ustanowiono ukazami z roku 1833 i 1834
w P o ło c k u , w W a r s z a w ie , dla W ołynia w P o c z a jo w ie , Sła­
wnem z pielgrzymek ludu unickiego miejscu, i we W iln ie . D la
nowo improwizowanych biskupstw pozabierano kościoły częścią
łacińskie częścią unickie. Zabór kościoła P o c z a j o w s k i e g o z cu­
downym obrazem M atki Boskiej, motywował ukaz cesarski tem,
że klasztór kiedyś przez schizm atyka był fundowany. Do tego
pozoru uciekano się potem często, zamieniając przemocą kościoły
i parafie unickie na schizmatyckie 1).
Z początkiem r. 1834 przesłał Siemaszko w im ieniu grecko-
unickiego kollegium do wszystkich biskupów unickich rozkaz, ażeby
księżom sobie podwładnym odebrali stare mszały, brewiarze, mo­
dlitewniki i nakazali im w to miejsce, używać schizmatyckich
mszałów, brewiarzy i modlitewników w Moskwie r. 1831 wydru­
kowanych, i ażeby niczego nie zaniedbali do przeprowadzenia tego
rozkazu. Równocześnie wzięto się n a rozkaz jego do przekształce­
nia cerkwi unickich na wzór schizmatyckich i nabożeństwa unic­
kiego na wzór schizmatyckiego. Pousuwano boczne ołtarze, przy­
wrócono carskie wrota z ikonostazami, wyrzucono z cerkwi organy,
zakazano dzwonienia wśród nabożeństwa i na pacierze, zakazano
mszy cichych, śpiewania litan ii, różańca, klęczenia w kościele,
zniesiono processye i niektóre uroczystości, mianowicie uroczystość
Bożego Ciała, zniszczono dotychczasowe ornaty i naczynia ś. a za­
stąpiono je nadesłanem i przez cesarza takiej samej formy orna­
tam i i naczyniam i ś., jakie w cerkwiach schizmatyckich były uży­
wane. W reszcie zabroniono księżom unickim miewać kazania pod­
czas nabożeństwa, i w ogóle jakiekolwiek dla ludu nauki. I ażeby
złam ać przewidywany opór duchowieństwa, wyszedł krótko przed­
tem t. j. ku końcowi r. 1833 ukaz, oddający władzę mianowania
pasterzy po parafiach wyłącznie w moc gubernatorów.
Księży z żywą wiarą i gorącem przywiązaniem do kościoła

*) T h ein e r, Dokumente, Kr. 122.


12
— 178 —

czekało teraz wyrzucenie z posady i zdegradowanie, aby miejsca


ich zająć mogli nikczemnicy, o których rząd m iał przekonanie, że ich
do celów swoich będzie m ógł użyó. A przecież na chlubę ówcze­
snego unickiego duchowieństwa niższego na Litwie i Białej Rusi
powiedzmy, że jakkolwiek wszyscy biskupi, naczelnicy i przewo­
dnicy jego, z wyjątkiem jedynego B ułhaka zdradzili kościół, większa
częśó duchowieństwa nie tak łatwo pokusom uległa! Ogół ducho­
wieństwa oparł się innowacyom przez biskupów zalecanym, rem on-
strował przeciw nim, wykazując ich niezgodność z n atu rą Kościoła
unickiego; przedstaw iał biskupom, że nie mieli prawa do takich
zmian bez upoważnienia Stolicy Apostolskiej, i że mniej jeszcze
uprawnionym do nich był rząd, który począwszy od K atarzyny II.
przy każdym rozbiorze Polski tylokrotnie pod przysięgą się zobo­
wiązał pozostawić Kościół katolicki obu obrzędów w stanie, w ja ­
kim go zastał.
Osobliwie odznaczyło się w tej opozycyi 54 księży z o b wo d u
N o w o g r ó d k a , którzy 2 kwietnia r. 1834 gorącą i wymowną
apologię dotychczasowych obrzędów Kościoła unickiego do Sie­
maszki zanieśli. W tej apologii powołują się naprzód na to, że
już na s y n o d z i e f l o r e n c k i m reforma obrzędu wschodniego po­
stanowioną i do Kościoła unickiego wprowadzoną została, i że
z tej reformy tylko schizmatycy się wyłamali. Powtóre przypo­
m inają, że Papież K l e m e n s V III. przyjm ując Ruś do jedności
z Kościołem rzymskim jako nietykalną norm ę w obrzędach prze­
pisał reformę obrzędu na synodzie florenckim dokonaną. Już więc
z tego podwójnego względu nie godzi się, piszą, R usi unickiej od
swego zreformowanego obrzędu odstępować. Po trzecie zwracają
słusznie uwagę na tę okoliczność, że gdy m etropolita L e o n
K i s z k a r. 1720 w Z a m o ś c i u synod prowincyonalny odbywał,
nie tylko pod w z g l ę d e m w i a r y unią brzeską potwierdził, lecz
nadto wspólnie z biskupam i z nim obradującymi niektóre obrzędy
przez niedozór biskupów i wpływ schizmy po synodzie brze­
skim ze szkodą wiary zeszpecone napraw ił, i że przy tej na­
prawie obrzędów słusznie nie tyle zważał na zwyczaje konstanty­
nopolitańskie, jak raczej na potrzeby pobożności ludu i na dawne
obyczaje krajowe. W dalszym ciągu wykazują dowodnie, że synod
zamojski litu rg ii jako takiej wcale nie naruszył i jej nie zła-
eińszczył, gdyż m s z a ł L e o n a K i s z k i z r. 1727 porównany
z m szałem wydanym r. 1659 przez m etropolitę C y p r y a n a Żo -
179

c h o w s k ie g o najzupełniej z nim się zgadza i żadnej odmiany


w sobie nie m ieści; podobnie później wydane m s z a ły p rz e z
L e o n a S z e p ty c k ie g o r. 1780 i przez J o z a f a t a B u ł h a k a r.
1790. To samo trzeba powiedzieć o reszcie ksiąg liturgicznych,
które, jeśli w czem od siebie się różnią, to odmiany te dotyczą
bardzo drobnych rzeczy; przeciwnie zaś m s z a ł w M o sk w ie r. 1831
wydrukowany w bardzo wielu ważnych dogmatycznych punktach
z unickiemi m szałam i się nie zgadza, jak: w artykule o pocho­
dzeniu Ducha ś., w modlitwie za papieża, która w nim opuszczona,
a która Kościół unicki zobowięzuję i we wielu innych modlitwach
wcale nie znanych mszałom unickim. W końcu powiadają: lud
unicki od 200 blisko la t zanadto jest przyzwyczajony do adoraeyi
Najświętszego Sakramentu, do processyi, do śpiewania litanii i Ró­
żańca i do klęczenia w kościele, aby sobie te wszystkie pobożne
zwyczaje pozwolił spokojnie i bez oporu wziąść. Proszą więc Sie­
m aszki, aby im zostawił odrębność obrzędu i sumieniowi ich i ludu
gw ałtu nie zadaw ał1).
Siemaszko odebrawszy tę protestacyą, zaniepokojony tak nie-
spodziewanem wystąpieniem tylu księży, pospieszył natychm iast
do Nowogródka, zwołał księży protestujących,’ i użył wszystkiej
wymowy swojej, aby ich do cofnięcia podpisów skłonić. Namawia­
jąc na przyjęcie mszałów i ceremonii, Siemaszko przeklinał się
mówiąc: „nazwiecie mnie psem, nazwiecie mnie łotrem , nazwiecie
mnie siakim tak im , jeżeli z tego cokolwiek złego wyniknie; to
tylko dawne ceremonie greckie, które upadły, odnawiają się, żadna
krzywda przez to Religii rzymsko-katolickiej się nie stanie“ 2).
Tem i i podobnemu szatańskiemi sposobami omamił niektórych
i do cofnięcia podpisu spowodował; większa jednak część oświad­
czyła się gotową raczej wszystko wycierpieć, aniżeli przystać na
czyn przeciwny sumieniu. W im ieniu cara wskazał ich Siemaszko
na rok pokuty do klasztoru i nałożył im po końcu roku egzamin
z prawd wiary i moralności podług schizmatyckiej książki „K o r m c z e j
K n i h i “ , zaprowadzonej pod onezas po seminaryach duchownych.
Jeden z uwięzionych ks. P ła w s k i napisał w czasie pokuty
w klasztorze refutacyą owej książki, i stawiając się po roku razem

B T h e in e r , Dokum-ente, Nr. 108.


s) Pamiętnik bezimiennego we „ Wspomnieniach n a r o d o w y c h H e lle -
n iu s z a , str. 174.
— 180 —

z drugim i towarzyszami więzienia na egzamin wręczył ją Sie-


maszce. Ten odesłał ją do Synodu do Petersburga, a gdy Mikołaj
0 niej się dowiedział, kazał jej autora wywieść do W i a t k i i zde­
gradować go na dzwonnika przy tam tejszym kościele schizmatyc-
kim, a żonę jego i dzieci poumieszczać w instytutach schizma-
tyckich i do schizmy przymusić.
W jeszcze nikczemniejszy sposób sta ra ł się b is k u p p o ło c k i,
L u s i ń s k i duchowieństwo swej dyecezyi nakłonić do przyjęcia
moskiewskich książek liturgicznych. Rozesławszy te księgi do
wszystkich proboszczów żądał ob nich, aby m u wystawili kwit
z ich odebrania i aby złożyli za nie synodowi petersburgskiem u
podziękowanie. Gdy zmiarkował, że nie łatwo dobrowolnie na to
przystaną, użył podstępu. Zgrom adził ich w P o ło c k u pod pozo­
rem ważnych spraw kościelnych, po krótkiej o obojętnych rzeczach
rozmowie wziął ich ze sobą na sutą ucztę do arcybiskupa schiz-
matyckiego i tu taj spoiwszy ich podsunął im do podpisu kwit
rzeczony i wspomniane podziękowanie. Księża podpisali, nie wie­
dząc sami co, z wyjątkiem proboszcza z L e p e la . Donosząc o tern
konsystorz połocki do synodu petersburgskiego, zapewniał synod,
że dołoży wszystkich starań, aby podług nowych ksiąg litu rg i­
cznych nabożeństwo wszędzie jak najakuratniej odprawiane było.
Proboszcza lepelskiego i fam ilią jego spotkał ten sam los, co
księdza Pławskiego.
Konsystorz połocki dotrzym ał przyrzeczenia danego synodowi
1 natychm iast urządził w unickiej katedrze połockiej nabożeństwo
schizmatyckie; a biskup Lusiński dla tern wyraźniejszego dowodu
jedności unii ze schizmą, chodził odtąd po ukończeniu swego n a­
bożeństwa na nabożeństwo schizmatyckie.
Nie tak łatwo powiodło się przekształcenie unii na schizmę
w dyecezyi, mimo wytężeń biskupa i konsystorza. Duchowieństwo
trzech dekanatów: d z is z n e ń s k ie g o , l e p e l s k i e g o i g r o d z ie ń ­
s k ie g o odrzuciło nowości i oświadczyło, że n a krok nie odstąpi
od dawnych obrzędów. M usiał Siemaszko zjechać na pomoc Lu-
sińskiem u i do zwykłych środków się uciec, aby złam ać opór du­
chowieństwa. Z pewną częścią udało im się, ale dekanaty: dzi-
szneński i lepelski niezachwianie stały przy swej deklaracyi. Zde­
gradowano ich księży, z posad ich wyrzucono i zaczęto przeglądać
fundacye kościołów, a gdy się pokazało, że ten lub ów kościół
kiedyś schizmatyk założył, zabierano go bez ceremonii i oddawano
— 181 —

popowi schizmatyckiemu. M e mało kościołów znajdowało się


w tern położeniu, ponieważ przed synodem brzeskim schizma na
Litwie przeważała. Na mocy ostatniej zasady zabrali schizinatycy
w d y e c e z y i k a m ie n ie c k e j wszystkie bez wyjątku cerkwie unic­
kie i wiele Kościołów łacińskich, tak że księża uniccy i łacińscy
do prywatnych domów z Najśw. Sakramentem i nabożeństwem
chronió się musieli.
W m iarę wzrastającego ucisku burzył się coraz głośniej lud
przeciw swoim ciemiężycielom, pozbawiającym go świątyń, kapła­
nów i pociech religijnych; bo gdy z każdym prawie miesiącem
liczba duchowieństwa unickiego i łacińskiego się zmniejszała,
trzeba było kilka mil przebyó, aby dostaó księdza katolickiego,
i wielu bez sakramentów schodziło ze świata, nie chcąc schizma-
tyckiego popa do swego łoża przypuśció. Miejscami nawet czynny
opór staw iał lud sckizmatykom, gdy m u zabierali świątynie i na­
rzucali nabożeństwo schizmatyckie.
K atarzyna pozwalała przynajmniej do łacińskiego obrzędu
unitom przechodzić; Mikołaj najsurowiej tego zabraniał, owszem,
ukazem z r. 1833 kazał każdego jako jawnego buntownika karać,
któryby w jakikolwiek sposób religii panującej się sprzeciwiał
i tam ę jej staw iał; a za takie buntownicze sprzeciwianie się re­
ligii schizmatyckiej już poczytywano, gdy kto rozesłanym na
wszystkie strony schizmatyckim missyonarzom nie dawał posłuchu
i na ich wezwanie unii nie odstępow-ał, zwłaszcza gdy im się
udało w jakiej unickiej parafii kilku wyrzutków przekupić, do
schizmy namówić i nakłonić do napisania w im ieniu całej parafii
do cara petycyi, aby ją do prawosławnego panującego kościoła
wcielić raczył. Gdy potem komisarz rządowy zjechał, najłaskawsze
przychylenie się carskie do prośby podanej, o której parafia nic
nie wiedziała, oznajm iał i na opór parafian napotkał; prześlado­
wano ich najwymyślniejszemi sposobami stósownie do powyższego
ukazu.
Jeśli tam , gdzie silny ze strony ludu był opór, łacinnik był
dziedzicem, przypisywano naturalnie jem u winę oporu, konfiskowano
m u m ajątek i wywożono go n a Sybir, bądź na zawsze, bądź na
tak długo, dopóki wszyscy parafianie schizmy nie przyjęli1).
W dobrach należących dawniej do księży m is s y o n a r z y

J) Th ei n e r, Neueste Zusłuende, str. 375 i nastp.


__ 182 —

w ite b s k ic h włościanie uniccy zostali za K atarzyny łacinnikam i.


Mikołaj nakazuje wszystkim przejść do schizmy. W łościanie
oświadczają, że nie pragną zmiany. Nachodzi ich rządowa ko-
m issya z wojskiem , namawia, złote góry obiecuje, a gdy namowy
nic nie skutkują, nahajkam i do prawosławia napędza.
W ielu z tych nieszczęśliwych pod razam i ducha wyzionęło,
inni ratowali się ucieczką i uciekając schronili się na jezioro
zamarznięte, którego lód już tajać zaczął, tak że mogli się spo­
dziewać, iż siepacze nie odważą się do nich się zbliżyć. Cóż
czyni wojsko moskiewskie? Obrębuje na okół jezioro i 22 ludzi
w głębiach jego zatapia.
Podobne gw ałty na wielu innych miejscach się powtarzały,
gdyż ludność prawie nigdzie dobrowolnie od swej wiary odstąpić
nie chciała! Ale o tern wszystkiem mało wie świat, mało wie
Europa; Bogu samemu wiadome to morze łez i cierpień połą­
czonych z najwznioślejszem poświęceniem! Bez przesady powiedzieć
wolno, wczytawszy się w pojedyńcze szczegóły dziejów męczeństwa
Kusi w owych czasach, że porównane one tylko być mogą tak
pod względem okrucieństwa prześladowców, jak pod względem
bohatyrstw a ofiar prześladowanych z męczeństwem Kościoła
w pierwszych trzech wiekach chrześciaństwa! Po kiłkakroć zano­
szono do cesarza zbiorowe petycye, pochodzące już to od szlachty
łacińskiej, już wprost od ludu uciśnionego, ażeby kazał zaprzestać
ucisku; car nie odpowiadał na nie i aby nie m iłych sobie rzeczy
nie. czytać, zakazał na przyszłość trudnić się takiem i p ety cy a m ix).
Razem z podawaniem petycyi do cara z a b ro n io n o w y m ie n ia ć
w c z a s i e n a b o ż e ń s tw a i m ie n ia P a p ie ż a , co mimo odjęcia
unickich mszałów i wprowadzenia sehizmatyckich duchowieństwo
wierne unii dotąd czyniło, stwierdzając tern swój niezachwiany
unicki charakter.
Ze po ty lu gromach ponawiających się od kilku ła t z coraz
większą siłą i gwałtownością w r. 1837 podług urzędowego refe­
ra tu m inistra spraw wewnętrznych, M ik o ła je w ic z a B łu d o w a
z 1369 parafii unickich w e p a r c h ia c h b i a ł o r u s k i e j i l i t e w ­
s k ie j pozostało przy unii tylko 543 parafii a -więc mniejsza
połowa, nikogo dziwić nie m oże!2)
') T h e in e r , Neueste Zustaende. str. 387 i Dokumente, Nr. 109,
110 i 111.
a) T h e in e r , Dokumente, Nr. 128,
Siemaszko i Lusiński zachęceni takim owocem swej pracy,
szli jeszcze natarczywiej naprzód. Przecież każdą nową zasługę
na tern polu car sowicie rublam i i zaszczytami im płacił! Aby
co prędzej dojść do celu, odważyli się zażądać od duchowieństwa
p r z y s ię g i, zwanej „ a k te m u n i i ze s c h iz m ą :11 „że n ie b ę d z ie
s ię s p r z e c iw ia ło w ie r n e m u lu d o w i, p o w ie r z o n e m u sw ej
p ie c z y , g d y te n ż e z e c h c e p r z y ją ć s c h iz m ę .11
Wyższe duchowieństwo z m ałem i wyjątkami żądaną przysięgę
złożyło; większość niższego duchowieństwa i lud znowu wspaniałą
przybrali postawę. M ałą tylko cząstkę zdołano najsroższemi ka­
tuszam i od Kościoła oderwać; u ogółu zadane męczarnie nic nie
skutkowały; przeciwnie zapalały do tern większej gorliwości i go­
towości do ofiar! Nad księżm i, mianowicie, gdy stanowczo przy­
zwolenia na przysięgę odmawiali, bez m iłosierdzia się pastwiono;
nie dość, że ich degradowano, do żebranego przyprowadzano clileba,
w końcu jeszcze wywożono ich na Sybir, oddzielając ich od żon
i dzieci, często niemowląt, które zabierano i wpisywano przemocą
do schizmy. Przeszło 160 księży przy tej sposobności poszło na
Sybir, aby tam najm arniejszy wieść żywot. W ielkiej części z nich
nie znamy nazwisk; miejmy nadzieję, że za to złotemi głoskam i
nazwiska ich w księdze wieczności są zapisane.
Między kuszonymi przez Siemaszkę do a k t u u n i i ze s c h iz m ą
był także własny ojciec jego. M iał on za odmówienie przysięgi
dzielić z resztą oponentów wygnanie na Sybirze; przez wzgląd na
syna zdrajcę i na podeszły wiek starca pozwolił m u cesarz w kraju
pozostać, pozbawiwszy go jednakże urzędu.
Główmi sprawcy tych wszystkich gwałtów: Józef Siemaszko
i godny jego kolega Bazyli Lusiński zostali przez cara wysokiemi
orderami i innem i łaskam i wynagrodzeni. Łaski carskie w kładały
na nich nowy obowiązek dalszego zasługiwania się około schizmy.
I oto na jesień r. 1838 osądzili J ó z e f S ie m a s z k o , B a z y li
L u s i ń s k i i A n to n i, b is k u p b r z e s k i , zjechawszy się do P o -
ł o c k a , że nadszedł czas krok ostatni uczynić do zagłady unii
i s p e łn ić u r o c z y s t y a k t p o łą c z e n ia w s z y s t k i c h d y e c e z y i
l i te w s k i c h i b i a ł o - r u s k i c h z K o ś c io łe m s c h iz m a ty c k im .
Po wspólnej naradzie spisali taki akt, a Siemaszko podjął się
m etropolitę B ułhaka namówić do przystąpienia do niego, wiedząc
dobrze, że bez udziału m etropolity próba w obec duchowieństwa
i ludu by się nie powiodła. Krótko przedtem w ystarał się u cesarza
— 184 —

0 najwyższy order dla sędziwego starca i tegoż dnia, którego


m etropolita odznakę orderową otrzym ał, udał się do niego w prze­
konaniu, że w chwili doznanej łaski od cara nie będzie m iał
odwagi wymówić m u się od podpisu.
Zawiódł się! Szlachetny starzec nie dał się orderem prze-
przekupić, i złajawszy zwodziciela, za drzwi m u wyjść kazał.
Siemaszko doniósł o nieudaniu się swej m issyi cesarzowi, a ten
rozkazał m inistrowi M ik o ła j ew ic zo w i B łu d o w o północy najść
metropolitę z aktem Siemaszki, Lusińskiego i biskupa Antoniego,
1 w swojem im ieniu zażądać od niego podpisu. Błudow spełnił
rozkaz M ikołaja, lecz także nic nie wskórał. M etropolita odprawił
go krótko słowami: „ E x c e lle n c y o , ż a d n a s i ł a lu d z k a n i e
z d o ła m n ie z m u s ić do p o d p i s a n i a te g o a k t u , a j e ż e l i to
i n n i b i s k u p i u c z y n ią , j a z m ej s t r o n y n i e z a n ie d b a m
o g ło s ić p rz e c iw n ie m u p r o t e s t u 1).
Nie uzyskawszy podpisu m etropolity trzeba było zaniechać
dalszego starania się o inne podpisy i ogłoszenia jawnie swej
apostazyi, czekając na śm ierć starca, która podług wszelkiego
prawdopodobieństwa w niedługim czasie nastąpić była powinna.
Jakoż jeszcze r. 1838 odwołał go Bóg ze świata!
Na zm arłym strasznie się zemszczono! Sprawiono mu oka­
zały pogrzeb wedle obrzędu schizmatyekiego i między papiery jego
p o d r z u c o n o p is m o ś w ia d c z y ć m a ją c e o je g o o d s tę p s tw ie ,
aby tern łatwiej wmówić w lu d , że i jem u nic innego nie po­
zostaje.
Gdy Bułhak zam knął oczy i z jego śm iercią niem iłej pozbyto
się przeszkody, postanowił Siemaszko nie ociągać się dłużej
z publicznym aktem apostazyi. W miesiącu lutym (d. 12) roku
1839 zwołał powtórnie biskupa Lusińskiego i biskupa Antoniego
do P o ło c k a ; razem z nim i i z 21 księżmi ułożył nową deklaracyą
odstępstwa, prosząc w niej cesarza, aby ich wraz z ich dyecezyami
do prawosławia przyjął. Nadto wygotował w tym że dniu drugą
petycyą do cesarza, podpisaną przez tych samych, co poprzednio
i przez 1305 innych księży, których grozą katuszy w roku ubie­
głym do znanej nam przysięgi przynaglił. Uradowany tak po­
myślnym rezultatem swych zabiegów zawiózł sam oba akty do
P etersburga i przedłożył je schizmatyckiemu synodowi i carowi.

*) T h e i n e r , Neueste Z u staen de, str. 395.


— 185 —

Car raczył naturalnie z łaskawością przychylić się do pokornej prośby


episkopatu i duchowieństwa ruskiego, polecił synodowi wcielić
urzędownie unitów do prawosławia i na wykonującym wolę jego
dekrecie synodu raczył świętokradzkie dopisać słowa: „ S k ła d a m
d z ię k i B o g u i p r z y j m u j ę 11 [d. 25 m arca]1).
Równocześnie polecono najem nym piórom po pismach publi­
cznych wystawiać dawniejsze połączenie się Rusinów z Kościołem
rzymskim na s y n o d z ie b rz e s k im i z a m o js k im jako dzieło
gw ałtu ze strony Polski, a teraźniejsze odstępstwo od unii jako
akt dobrej i wolnej woli duchowieństwa i ludu. W akcie urzę­
dowym synodu, wcielającym unitów litewskich i białoruskich do
prawosławia, mimowolnie jednak zdradzono się jednem i drugiem
wyrażeniem, źe to wrzekomo z dobrej woli pochodzące nawrócenie
się zbłąkanych owieczek było n a s tę p s tw e m m ą d r y c h u s t a w
i o p ie k i c e s a r s k i e j , j a k n ie m n ie j p a s t e r s k i e j g o r liw o ś c i
S ie m a s z k i. Kto uważnie postępował za naszem opowiadaniem,
ten wie, co o tych mądrych ustawach carskich i o pasterskiej
gorliwości Siemaszki sądzić i jak je rozumieć! A zaprawdę nie
przesadziliśmy opowiadania naszego; może raczej w intencyi za­
chowania bezstronności wypowiedzieliśmy niejedno słabiej jak
n ależ ało 2).
Dla ukazania wprawdziwem świetle mniemanej jednomyślności
duchowieństwa i ludu ruskiego w opisanej powyżej apostazyi przy­
pominamy, że na akcie odstępstwa wręczonym przez Siemaszkę
synodowi było podpisów 1305 księży, a podług urzędowych obliczeń
liczył podonczas Kościół unicki razem ze sekularyzowanymi za­
konnikami 2348 księży! Powtóre jeśli tak chętnie i dobrowolnie
Rusini w r. 1839 od unii do schizmy odpadli, czemuż jeszcze
w r. 1840 potrzeba było nowego ukazu carskiego p rz e c iw k o
o d w o d z e n iu od r e l i g i i p a n u j ą c e j , rozumiejąc przez odwodzenie
o p ó r p rz e c iw n i e j ? W rzeczy samej wielu duchownych i świe­
ckich unitów nie m ając możności służenia Bogu wedle swego
przekonania opuszczało kraj i wynosiło się do Galicyi pod rząd
austryacki, gdzie gościnniejszego wtenczas jak obecnie doznawali
przyjęcia. In n i zmuszeni pozostać w kraju choć na zewnątrz
uchodzili za schizmatyków, tajem nie i w głębi duszy nie przestali

*) T h e in e r, Neueste Zustaende, str. 398—411.


*) L e s e o e u r, L ’eglisecatkoHgueen Tologne, P aris I860, str. 37 inastp.
12 *
— 186 —

być katolikam i. Około tego czasu przypada znane w całej E uropie


m ęczeństwo 35 zakonnic B a z y l i a n e k m i ń s k i c h , przepędzanych
w okowach z jednego k laszto ru c z e r-n ic s c h i z m a t y c k i c h do
d rugiego, ja k do W i t e b s k a , P o ł o c k a i M i e d z i o ł , i dręczonych
ta k przez czernice ja k przez Siem aszkę i jego wysłańców, w celu
w ym uszenia n a n ic h odstępstw a od unii. W szystkie do końca
w ytrw ały we w ierze i z w yjątkiem m a t k i M a k r y n y M ie c z y -
s ł a w s k i e j śm iercią m ęczeńską żywot swój zakończyły. A le nic
n ie bylibyśm y o ich m ęczeństw ie w iedzieli, gdyby M a k r y 11 a
M i e c z y s ł a w s k a r. 1845 szczęśliwie nie b y ła u sz ła ze strasznego
w ięzienia i nie b y ła opow iedziała przed św iatem katuszy, jak ie
z tow arzyszkam i przez 7 la t w ytrzym ała. Moskwa bowiem s ta ­
ra n n ie w szystkie okrucieństw a swoje przed E uropą ukryw ała i sta ­
r a ła się naw et opow iadaniu M akryny M ieezysław skiej k łam zadać!
In try g a m oskiew ska n ie w strząsła zaufania Ojca ś. Grzegorza XVI
w praw dziw ość słów m atk i M akryny; d a ł jej do użytku jeden
z klasztorów rzym skich i pozw olił życie zakonne po d łu g reg u ły
ś. Bazylego w n im u rz ą d z ić1).
Gdy Moskwa szeregiem co dopiero opow iedzianych barbarzyństw ,
podstępów i nikczem ności, jak ich w całej histo ry i kościelnej nie
znajdzie, resztę unitów białoruskich i litew skich, razem około 3
milionów, od jedności kościelnej oderw ała, podnieśli Polacy głos
sk a rg i do S tolicy A postolskiej, inform ując ją o rzeczyw istym
stan ie rzeczy, i po p ism ach zagranicznych francuzkich i niem ieckich
zaczęli prostow ać fałsze rozsiew ane rozm yślnie przez Moskwę
o dobrowolnym powrocie unitów do w iary swych ojców. Zaraz
też dnia 22 listo p ad a 1839 powiedział Papież Grzegorz X V I n a
konsystorzu k ard y n alsk im allokucyą z w ielkim bólem serca uża­
lającą się n a przew rotność biskupów apostatów zdradzających niższe
duchowieństwo i lu d , o p łakującą s tra tę ty lu przyw iązanych synów
K ościoła i polecającą ich m odlitw ie w iernych. K ilkanaście m ie­
sięcy później w ydał lwowski ru sk i arcybiskup i k a rd y n ał L e ­
w ic k i z powodu apostazyi unitów b iałoruskich i litew skich list
p a ste rsk i d. 10 m arca 1841 do swego duchow ieństw a, broniący
wymownie u n ii z Rzym em i odpychający zarzuty u ciśn ien ia
obrzędu ruskiego przez Polaków. L is t ten w ielki m ia ł w swoim

*) M artyre de soeur Iren a -N a c rin a Mieczyslaska et de ses compagnes


en Pologne. Paris 1846.
187 —

czasie rozgłos i dużo dobrego między Rusinam i galicyjskimi


sp raw ił1).
3. D y e c e z y a c h e łm s k a położona w tak zwanem królestwie
kongresowem, jedyna pod rządem moskiewskim po zniesieniu dye-
cezyi biało-ruskich i litewskich, i licząca około 250,000 unitów
nie była bezpośrednio dotknięta ukazami i prześladowaniami cara
Mikołaja. Lecz na wiadomość o tern, co z jej braćmi za Bugiem
się działo, w śm iertelnej żyła obawie o swoją przyszłość. W ielu
z rusinów podlaskich zaczęło przechodzić na obrządek łaciński, aby
ujść losu braci litewskich i biało-ruskich, zwłaszcza że na rozkaz
cara już się na Podlasiu i w innych częściach królestwa kongre­
sowego mnożyły cerkwie schizmatyckie i b is k u p S z u m b o rs k i
w Chełmie otrzym ał r. 1838 wrezwanie od S z y p o w a , dyrektora
komisyi spraw wewnętrznych i wyznań, aby zam ienił m s z a ł p r z e ­
p i s a n y p rz e z s y n o d z a m o js k i n a m s z a ł d ru k o w a n y r. 1 8 3 1
w M o sk w ie. Biskup po naradzie ze swym konsystorzem propo-
zycyą odrzucił. N atom iast m usiał na życzenie rządu powołać do
konsystorza na oficyała człowieka niepewnego, ks. C h ry n ie w ie c -
k ie g o , zgodzić się na narzuconego Bazylianom przez rząd na
prowincyała ks. B ile w ic z a , zakonnika niemoralnego, znaj­
dującego się od kilku la t za różne nadużycia w s u s p e n s ie ,
i zezwolić na wprowadzenie do cerkwi unickich tak zwanych c a r ­
s k ic h w ro t.
Lud po parafiach opierał się tem u; rząd złam ał opór grozą.
Żądano jeszcze od biskupa, aby posłał czterech alumnów ze
sem inaryum chełmskiego do schizmatyckiej akademii kijowskiej
i aby oddał schizmatykom kościół bazyliański w Z a m o ś c iu ,
w którym się synod zamojski odbył, w celu zniszczenia ważnej
dla unitów pam iątki kościelno-historycznej. Biskup odmówił i przez
to zapęd schizmy nieco powstrzymał.
Jeszcze więcej odwagi nabrał biskup Szumborski, oddający
się przez niejaki czas złudzeniom co do zamiarów rządu, gdy rok
1839 przyniósł sm utną wiadomość o zniesieniu dyecezyi unickich
za Bugiem, i gdy Papież G r z e g ó r z XVI. odezwał się na konsy-
storzu 22 listopada z rzewnem dla uciśnionych i zagrożonych
współczuciem. Postanowił oczyścić swój konsystorz z figur rządo-

*) Vicissitudes de 1’eglise cathóliąue de deux rites en Pologne et en


Russie. Paris 1343, tom U , str. 465—484.
— 188 —

wych i w miejsce ks. Bilewicza kazał Bazylianom obrać innego


prowincyała. Obór padł na ks. D ą b ro w s k ie g o .
Dla pokonania oporu biskupa wezwano go r. 1840 do P eters­
burga. Biskup wziąwszy ze sobą ks. P a w ł a S z y m a ń s k ie g o ,
naówczas dziekana akademii duchownej we Warszawie, pojechał.
W drodze odebrał list z 23 Maja od Papieża, zachęcający go do
wierności i wytrwałości. Gdy stanął w Petersburgu, użyto wszel­
kich środków, aby go nakłonić do przejścia na schizmę z dyecezyą.
Biskup pokazał się mężnym i niewzruszonym w obec próśb, n a­
mów, obietnic i gróźb. Zaręczają, że prokuratorowi synodu schiz-
matyckiego, panu Protaszow na jego namowy odpowiedział: „ Z n a j­
d z ie c ie we m n ie J o z a f a t a n ie J ó z e f a ," (odstępcy Siemaszce
na imię było Józef).
Po powrocie z P etersburga do dyecezyi dokuczano mu ze
strony rządu na wszystkie strony, i te dokuczliwości tłom aczą
jego dwa słabe kroki: p rz y w r ó c e n ie w r. 1841 ks. B ile w ic z a
w miejsce ks. Dąbrowskiego do godności prowincyała Bazylianów,
choć zaraz potem ogłosił list pasterski oznajmujący wiernym, że
jakkolwiek przemocy uległ, nie zaniedba czuwać nad tem, aby
z tej zmiany szkoda sum ień nie wynikła, i powtóre z e z w o le n ie
(d. 12 sierpnia) n a n i e k t ó r e z m ia n y w o b rz ę d a c h m s z y ś.
Drugie zwłaszcza ustępstwo sprawiło tryum f schizmatykom a n a­
pełniło niewypowiedzianym sm utkiem unitów.
Papież napom niał listem z 28 lutego 1842 biskupa Szum-
borskiego, aby swoje rozporządzenie odwołał, i tu dał biskup ze
siebie piękny i budujący przykład. Zrozumiawszy po upomnieniu
Ojca ś. i sm utku swych owieczek, że zbłądził, przyznał się bez
ogródki do winy i d. 1 m arca napisał list pasterski odwołujący
wydane 12 sierpnia przepisy x).
W spomnieliśmy, że biskup był zmuszony usunąć ks. Dąbrow­
skiego z prowincyalstwa bazylianów. Usuniętego O. Dąbrowskiego
posłano z rozkazu rządu do klasztoru w L u b l i n ie i znęcano się
tu nad nim, dla tego że nie chciał mszy ś. podług m szału mo­
skiewskiego odprawiać.
Lękając się, aby go nie spotkał los Bazylianów zabużańskich,
uszedł O. Dąbrowski za granicę r. 1842. Przybył do Wielkopolski,
bawił niejaki czas w dyecezyi poznańskiej, potem na Szląsku,

1) P rzegląd P ozn ań ski, rok 1858, str. 137 i D odatek pod Nr. VIII.
a w r. 1847 powołał go Ojciec ś. do Rzymu i przeznaczył m u na
mieszkanie klasztór S. M aria del Pascolo, który był dawniej sie­
dzibą generalnego prokuratora zakonu bazyliańskiego w Polsce.
Kiedy się toczyła przed kilku laty sprawa kanonizacyi ś. Józafata,
O. Dąbrowski był jednym z jej promotorów.
Na biskupa Szumborskiego spadały aż do schyłku życia stra­
pienia po strapieniach. Podmówiono m u trzy parafie do przejścia
na schizmę i w nich kościoły parafialne gwałtem zabrano, a ks.
kanonika i proboszcza F e l i k s a T r u s z c z y ń s k ie g o wywieziono
r. 1849 w głąb Rossyi. Nie zachwiał się jednak zacny biskup,
gdyż, jak mawiał, chciał z dobrem sumieniem przed Sędzią N aj­
wyższym stanąć. U m arł w pierwszych miesiącach r. 1851.
Po jego śmierci obrała kapituła adm inistratorem dyecezyi
ks. J a n a T e r a s z k ie w ic z a , biskupa sufragana nieboszczyka. Ad­
m inistrator m iał nie łatw e zadanie; coraz nowemi rozporządze­
niam i trudnem i lub niepodobnemi do wykonania n asyłał go wy­
dział unicki w koinissyi rządowej spraw wewnętrznych w W ar­
szawie, w której jako assessor zasiadał przewrotny ks. k a n o n ik
J a n P o c ie j. Między innem i nakazano mu naprzód dwóch, potem
czterech rocznie alumnów ze seminaryum posyłać na scliizmatycką
akademią do Kijowa (r. 1852 i 1858). Nie wszyscy alum ni prze­
znaczeni na to, chcieli jechać do Kijowa, niektórzy uszli za gra­
nicę aby uniknąć zguby duszy; a gdy w r. 1855 rząd znowu trzech
w ybrał do akademii kijowskiej i biskup Teraszkiewicz oświadczył,
że nie może ich posłać, ponieważ m a brak księży, a ci którzy są
w sem inaryum nie są zdolni do słuchania wykładów akademickich,
odpisano m u: „kiedy nie macie zdatnych do akademii, znak że
wasz kler próżnuje; więc odejmują się przywileje służące dyecezyi
chełm skiej i alum ni nie będą wolni od poboru wojskowego, z tern
jeszcze nadmienieniem, że nie ma im służyć ani wybór ani jedy-
nactwo J).
N a szczęście skończyło się chwilowo na groźbie. W ojna
krym ska zwróciła um ysły rządowe na mom ent w inną stronę.
W reszcie w końcu roku 1855 poszedł M ik o ła j na sąd Boży.

*) Przegląd Poznański, r. 1S58, str. 142.


IX.
S p ra w a D ziernow icka i położenie unitów w C hełm skiem od w stąp ien ia na tro n
c a r a A le k sa n d ra I I az do r. 1874.

1. Do A l e k s a n d r a I I , syna i następcy M ikołaja przywię-


zywano zrazu wielkie nadzieje. Liczono na jego łagodność i szla­
chetność, i łudzono się, że pod nim wrócą czasy Aleksandra I.
Ale już przemowa nowego cara do szlachty w W arszawie r. 1856,
w której radził nie oddawać się marzeniom, w której pochwalił
wszystko, co ojciec jego zrobił, i w której zapowiedział, że rządy
jego będą dalszym ciągiem rządów ojca, powinna była rozproszyć
sangwiniczne illuzye tych, którzy im się na pierwszą wiadomość
o śmierci M ikołaja zbytnie oddali.
Z fałszywego wyobrażenia o uczciwszym kierunku nowych
rządów urosła głośna w początkach panowania Aleksandra II
s p ra w a d z ie rn o w ic k a .
Dziernowice, parafia położona w gubernii witebskiej, przeszły
za K atarzyny I I do obrzędu łacińskiego stosownie do znanego
nam ukazu carycy. Car Mikołaj odjął Dziernowiczanom r. 1842
kościół i zam ienił na schizm atycki, wypędził ich księdza z parafii
a parafian kazał zapisać do księgi ludności schizmatyckiej. Dzier-
nowiczanie, przywiązani do swej wiary, postanowili nie uczęszczać
na nabożeństwo scbizmatyckie i przenieśli się ze swem katolickiem
nabożeństwem do kaplicy cmentarnej w S io d ło w ie . Na rozkaz
uwiadomionego o tem rządu zjechał do Dziernowic biskup apostata
L u s i ń s k i z wojskiem, spędził Dziernowiczan nahajkam i kozackiemi
do cerkwi schizmatyckiej i otwierając im przemocą u sta kładł
w nie komunią n a dowód, że są schizmatykami. Skutek tego
— 191 —

nie był inny, jak że Dziernowiczanie tem większą zapalili się


nienawiścią do prawosławnej wiary. Od cerkwi tem pilniej nadal
stronili, a dla zamknięcia u st popowi schizmatyckiemu, rzekomemu
pasterzowi swemu, wykupywali sobie od niego świadectwa odbytej
wielkanocnej spowiedzi, chociaż ją w sąsiednich katolickich kościo­
łach pokryjomu odbywali.
Taki stan trw ał do roku 1857. W tym roku proszą Dzier­
nowiczanie rząd, nasłuchawszy się wiele o dobroci cara Aleksandra
II, rozgłaszanej na wszystkie strony przez czynowników, o pozwo­
lenie odprawiania publicznie nabożeństwa katolickiego, ponieważ
nie przestali uważać się za katolików, pomimo że ich przemocą
do schizmy wcielono. W ładza miejscowa odpowiedziała im , że
ich petycya je st zbyt nierozsądną, ażeby m ogła być uwzględnioną.
Nie zaspokojeni tą odpowiedzią ponowili prośbę swoją roku
1858, zanosząc ją wprost do cara. Obruszył się na to miejscowy
Prawosławny pop, i oskarżył swych m niemanych parafian przed
apostatą Lusińskim , że chcą od prawosławia odpaść.
Lusiński zjechał znowu z całym zastępem żandarmów,
Urzędników cywilnych i popów schizmatyckich, aby odbyć w Dzier-
nowicach missyą na podobieństwo znanych nam missyi biskupa
Sadkowskiego. Rozpoczął ją od indagacyi Dziernowiczan, kto ich
podburzał, kto petycyą do cara pisał i kto podpisy zbierał? Na
pierwsze pytanie odpowiedzieli, że nikt ich' nie podburzał i że
Wszyscy w równym stopniu są winni, gdyż wszyscy równie do­
brymi są katolikami. Na drugie i trzecie pytanie wysunął się
balbierz parafii i całą odpowiedzialność wziął na siebie. W rzeczy
samej, duszą ruchu dziernowickiego był on! N atychm iast okuto
go w dyby, poraniwszy go i wyłamawszy m u zęby, i na pół ży­
wego odesłano do więzienia do W itebska, przeznaczając go do
ciężkich robót.
Następnie chciał Lusiński koniecznie dowiedzieć się, dokąd
Dziernowiczanie w ostatnich czasach chodzili na nabożeństwo
a osobliwie do spowiedzi. Badania jego w tym względzie były
daremne. Podejrzywał sąsiednich D o m in ik a n ó w w Z a b ia ła c h
i podpytywał, czy by do ich kościoła nie uczęszczali; posłał nawet
półkownika żandarmów, Łosiewa do Zabiał dla indagacyi tam tej­
szego ludu, ale i na tej drodze nie dopiął celu.
Polecił tedy towarzyszącym sobie popom, aby duchownym
Wpływem starali się Dziernowiczanom wytłumaczyć konieczną po-
— 192 —

trzebę powrotu do prawosławia. Popi, biorąc do siebie każdego


wieśniaka z osobna, nie um ieli inaczej nawracać jak policzkowa­
niem, targaniem za włosy i wołaniem: „ p r z y m j i ż e p r a w o s ł a ­
wi e “ ! Lud, uwolniwszy się z rąk tych nowożytnych apostołów,
żegnał się, jak gdyby z rąk szatanów był się wydobył.
Gdy więc m issya popów owocu nie przyniosła, wziął się sam
Łosiew do nawracania Dziernowiczan, dręcząc biednych ludzi przez
sześó tygodni, aby ich skłonić do apostazyi.
Po sześciu tygodniach próżnych wysileń Posiewa, przybył na
rozkaz cara s e n a t o r S z c z e r b i n i n do Dziernowic w tym samym,
co poprzedni wysłańcy, celu. Szczerbinin mądrze sobie począł.
M m do Dziernowic zjechał, wyprawił do Zabiał do przeora do­
minikańskiego półkownika Posiewa, ażeby otrzymać jakiegokolwiek
zakonnika, któryby przed jego przybyciem lud oświecił o nieu­
chronnej potrzebie zastosowania się do woli cesarskiej. Na szczęście
znalazł tu stosowną odprawę, tak źe mu nic innego nie pozosta­
wało, jak podjąć się osobiście exekucyi m andatu carskiego.
Zgromadziwszy na około siebie parafian wykładał im łago­
dnie, że wolę cara, zastępującego miejsce Boga, trzeba koniecznie
spełnić, że inaczej sprzeciwią się woli Bożej i będą poczytani za
buntowników. Gdy ta perora poczciwych wieśniaków nie przekonała,
wpadł jeden z niższych urzędników, znajdujących się w otoczeniu
senatora, na następujący podstęp. K azał im się pokłonić senato­
rowi aż do ziemi i w rękę go ucałować, aby w ten sposób uczcili
cara. W ieśniacy, nie podejrzywając w tern żadnej zdrady, uczynili
zadość rozkazowi, z wyjątkiem óśmiu ostrożniejszych. Lecz jakież
było zdumienie tych, którzy przed Szczerbininem pokłony wybijali,
gdy ich potem ogłoszono za dobrowolnie nawróconych do schizmy,
i gdy im kazano dnia następnego pójść do komunii w prawosła­
wnej cerkwi! Spostrzegłszy za późno zdradę, postanowili przynaj­
mniej w cerkwi się nie pokazać.
I teraz to rozpoczęły się straszliwe sceny. Łosiew z pomocą
niejakiego Z a r n o w s k i e g o , pełnomocnika właściciela Dziernowic,
pana K o r s a k a , męczyli, jeden w im ieniu cara, drugi w im ieniu
dziedzica, biednych ludzi tak długo, dopóki ich nie przywiedli do
zwątpienia o możności dłuższego utrzym ania się przy wierze ka­
tolickiej. Do upadku na duchu ciężko próbowanej ludności przy­
czyniła się jeszcze ta okoliczność, że wspomniany wyżej balbierz,
dawniejszy przywódzca Dziernowiczan w oporze przeciw schizmie,
— 103 —

po trzechmicsięcznym więzieniu i katowaniu, osłabiony na ciolo


i duchu, uległ szatańskim namowom apostaty Łosińskiego, odpadł
od wiary i jako odstępca wróciwszy do Dziernowic przekonywał lud,
ze nie m a innej rady jak poddaó się rządowi.
Atoli choó opowiedziane co dopiero udręczenia a zwłaszcza n a­
mowy odstępcy balbierza na duchu znacznie ich osłabiły, nie zdo­
łało ich jednak nic skłonić do oddania o t w a r t e j d e k l a r a c y i , żo
od wiary swej odstępują, i trzeba było najemnikom carskim uciec
się w końcu do tego samego środka, którego użyto r. 1842 za Mi­
kołaja, tj. trzeba było spędzić całą ludność do cerkwi i przemocą
dać jej komunią. Po tym świętokradzkim akcie, zdał Szczerbinin
raport do cara, że D z ie r n o w ic z a n ie p r z e s z l i d o b r o w o ln ie n a
p r a w o s ł a w i e 1).
W raporcie do cara podaje Szczerbinin środki, jakichby na
przyszłość użyć trzeba, aby podobne zachcianki apostazyi od urzędo­
wego kościoła na nowo się nie objawity. Kadzi znieść klasztor ojców
Dominikanów w Zabiałach, podejrzywając ich o przyjmowanie włościan
dziernowickich do spowiedzi ś. i o podsycanie w nich ducha nie­
przyjaznego prawosławiu. Powtóre radzi odnowić ukaz względem
słuchania spowiedzi samych znajomych osób, należących do obrządku
łacińskiego, i wiele innych tym podobnych doradza środków. Cesarz
własnoręcznie te zaradcze środki zatwierdził i wykonać je polecił.
Cesarska wola znalazła wnet zastosowanie. W miesiąc po sprawie
dziernowickiej odbyła biurokracya moskiewska krwawą missyą
schizmatycką w P o z o ro w ie , gubernii grodzieńskiej. W roku 1860
powtórzono sceny podobne we wsi K le s z c z e le , gubernii grodzień­
skiej, i we wsiach S w ie tliło w d e , W a r n a w in ie , P u z y r e w ie ,
S ie l is z c z a c h i T y k a lin ie , gubernii Mohilewskiej.
Ojciec ś. Pius IX, narzekając w alokucyi z 1847, dodanej do
konkordatu, że nie m ógł nic zrobić dla unitów, pokłada ufność
swoją w duchowieństwie łacińskiem , że dołoży wszelkich starań,
jakie m u wskaże rozwaga, aby „ ty c h synów r u k o c h a n y c h 11 nie
zostawić bez duchownej pomocy. A tymczasem w ła d z a d u c h o w n a
ł a c i ń s k a w M o h i l e w i e wydaje pod naciskiem rządu zalecenie
do wszystkich proboszczów', ażeby nie udzielali żadnej posługi reli­
gijnej ludziom nie należącym do ich wyznania. To samo uczynił

*) L. L e s c o e u r , L ’eglise catholique en Pologne sous le gourem em ent


R u sse, P a ris . I8 6 0 , str. 148— 169.
13
ks. Kalińskiego nie równie trudniejszem było aniżeli poprzednika.
Nieszczęśliwe powstanie 1863go roku przyczyniło się nie pom ału
do tego, chociaż ruskie duchowieństwo prawie żadnego w niem
nie m iało udziało, i ks. Kaliński zganił Bazylianom warszawskim
zamknięcie cerkwi za przykładem kościołów łacińskich, otworzyó
ją kazał i nabożeństwo z dawną okazałością odbywaó1). Dla rządu
było powstanie pożądanym pozorem, ażeby za udział w niem
jednego lub drugiego E usina i za sym patyą okazywaną mu przez
pewną część duchowieństwa wszystek lud ruski ukarać. Dyrektorem
wydziału unickiego w W arszawie był podonczas książę C z e rk a s k i,
człowiek zdolny a unii w najwyższym stopniu nienawistny. Środki
przedsięwzięte przeciw niej przez Muchanowa wydawały mu się
połowiczncmi i niedostatecznemi. Tak w duchowieństwie jak
w ludzie ruskim chełmskim znalazł przy objęciu rządów po Mu-
cbanowie jeszcze za wiele żywiołu polskiego i katolickiego, a oso­
bliwie nie odpowiadał wcale zamiarom jego naczelnik dyecezyi
ks. Kaliński. Nie zadowolony też z Kalińskiego nie dopuszczał
jego konsekracyi przez cały czas jego rządów, chociaż go Papież
zaraz po śmierci Teraszkiewicza biskupem chełm skim prekonizował.
Co gorsza wymógł na carze u k a z , datowany z dnia 18/30 czerwca
roku 18G4, mający niby to regulować stosunki Kościoła ruskiego,
a w gruncie niweczący jurysdykcyą biskupią nad podwładnem
duchowieństwem, ażeby toż duchowieństwo tem zależniejszem od
rządu t. j. od komissyi spraw wewnętrznych i duchownych uczynić.
Podług tego ukazu nie może żaden proboszcz za żadne wy­
kroczenie z posady być usuniętym bez pozwolenia rzeczonej komissyi;
również żaden ksiądz nie może otrzymać prebendy bez takiego
pozwolenia; prezenty prywatne są zniesione; wszystkie fundusze
kościelne przechodzą na własność skarbu państw a a duchowieństwo
otrzym uje rządowe pensye od 300— 500 rubli; proboszcze wybierają
dziekana.
Przewidując prędkie owoce nowych ustaw wydała komissya
spraw duchownych rozkaz budowania 30 cerkwi scliizmatyckich
w L u b e ls k ie m i P o d l a s k i e m 1).
W końcu r. 1864 z pięciu pozostałych klasztorów bazyliań-
skich cztery zostały zniesione, t. j. klasztory w C h e łm ie ,
w Z a m o ś c iu , w B i a ł y i L u b l i n ie , dając zakonnikom do woli,

ł) Tygodnik K a to lick i, ł. c. sir. -liii.


albo się przenieść do jedynego nie zniesionego klasztoru w W a r ­
s z a w ie , albo wyjść za granicę1).
Jeden z profesorów chełmskiego gimnazyum, ks. D e o d a t
S m o le n ie c nie podobał się rządowi jako nie chcący się dać użyć
za narzędzie do niecnych celów, został więc z dniem 1 stycznia
r. 1865 z urzędu usunięty. Ks. Kaliński przedstawił w jego m iej­
sce komissyi rządowej spraw duchownych kilku innych kandyda­
tów. Rząd wszystkich odrzucił jako niepewnych. Ażeby katedra
ze szkodą młodzieży zbyt długo opróżnioną nie była, prosił ks.
Kaliński księcia Czerkaskiego o zezwolenie zniesienia się z m etro­
politą lwowskim, arcybiskupem L i t w in o w ież o m , w celu uzyska­
nia od niego kapłanów zdatnych na profesorów seminaryjnych.
Na to odebrał biskup-nom inat od księcia Czerkaskiego wezwanie,
ażeby się staw ił przed nim w W arszawie. Jeszcze w ciągu mie­
siąca stycznia uczynił ks. K aliński zadość wezwaniu i dowiedział
się, że m u nie wolno wybierać sobie profesora do sem inarium
z rekomendacyi m etropolity Litwinowicza, że takiego profesora
sam książę już mu w ybrał w osobie ks. H i p o l i t a K r y n ic k ie g o ,
proboszcza parafii P o la n y S u ro w ic z n e w dyecezyi przemyskiej,
i że potrzeba tylko, aby napisał list do biskupa przemyskiego
z prośbą o zwolnienie ks. Krynickiego z dyecezyi przemyskiej
i o pozwolenie m u przeniesienia się do C h e łm u . Nic nie pomo­
gło, że ks. K aliński zasłaniał się nieznajomością osoby K rynic­
kiego, jego zdolności i obyczajów; książę żądał, aby biskup-nom inat
natychm iast list żądany napisał, i starzec żądaniu tyrana uległ.
Obok listu do biskupa przemyskiego napisał jednak list do m e­
tropolity. W pierwszym liście wyraźnie oświadczył, że ks. K rynic­
kiego przyjmie tylko wtenczas do dyecezyi, jeżeli tenże mu złoży
littcras dimissoriales i ś w ia d e c tw o de moribus et vita.
Pobyt biskupa-nom inata w Warszawie trw ał dwa miesiące
i był ciężkim dla niego krzyżem. Po dwóch m iesiącach wróciwszy
do dyecezyi sta ra ł się zasięgnąć dokładniejszych wiadomości o ks.
Krynickim . Jakoż niezadługo dowiedział się, że ks. Krynicki nie
m iał stopni naukowych, że nigdy nie był proboszczem, lecz tylko
adm inistratorem kaplicy w Polanach, że był burzliwego charakteru,
nieuległym swej władzy duchownej, przeciwnikiem unii i przytem
podejrzanym w obyczajach.

ł) Expositio documentorum, 1. c. str. 202, Dokum. 87.


— 198 —

Te wiadomości prywatnie zasiągnięte, potwierdzone tal;ze zo­


stały przez nuncyusza apostolskiego z Wiednia, który w liście do
biskupa Kalińskiego tak o ks. Krynickim się wyraża; „Prosił
mnie N., abym dla dobra kościoła dał swoje zdanie o ks. Hipoli­
cie Krynickim, kapłanie dyecezyi przemyskiej, na teraz kapelanie
w Polanach, który przez rząd moskiewski wezwany został na pro­
fesora do seminaryum chełmskiego. Z zebranych wiadomości od
ludzi godnych zaufania, zdaje mi się, że rząd moskiewski troskli­
wie się stara umieścić go na posadzie rektora seminaryum; lecz
ta zachętka rządu moskiewskiego przez was odrzuconą została
jako dobijająca się o c z ło w ie k a n a j g o r s z e g o i sz kodliwego
r e l i g i i k a t o l i c k i e j x).“
Równocześnie zakazał n u n e y u s z a p o s t o l s k i biskupowi prze­
myskiemu wydawać Krynickiemu dimmissoriales, do czego też bi­
skup przemyski wiernie się zastósował. Mimo to jednakże wyszedł
Krynicki z dyecezyi przemyskiej i na wezwanie księcia Czerka-
skiego objął tymczasowo miejsce nauczyciela religii w gimnazyum
rusko-unickiem w Chełmie, nie mogąc bez dimmissoriales swego
biskupa dostać się od razu do seminaryum duchownego.
Biskup-nominat odmówił mu oczywiście missyi do uczenia
religii w gimnazyum unickiem, gdy mu się nie mógł wylegitymo­
wać, że jest kapłanem, a nawet nie pozwolił mu mszy ś. odpra­
wiać i sakramentów sprawować, i na zawiadomienie ks. Czerka-
skiego z dnia 4 stycznia r. 1866 o nominacyi Krynickiego na
nauczyciela rzeczonego gimnazyum odpisał mu w tym samym
duchu. Jak się spodziewać należało, otrzymał suchą i krótką od­
powiedź od księcia Czerkaskiego, że protestacya jego jest bezpod­
stawną i że rząd postanowienia swego co do ks. Krynickiego nie
zmieni. Ks. Czerkaski pisze do biskupa-nomiuata: „JW. lir. na­
miestnik raczył uznać przedstawienie J. W. pana co do ks. Kry­
nickiego za pozbawione wszelkiej prawnej zasady a przytem raczył
rozkazać, objawić J. W. panu, że ks. Krynicki ma i nadal wypeł­
niać obowiązki nauczyciela religii w gimnazyum chełmskiem ru-
skiem dla ludności greeko-uniekiej. Komunikując J. W. panu takie
postanowienie J. W. hr. namiestnika, nie wątpię, że J. W. pan
przyjmiesz one dla ścisłego i niezmiennego wypełnienia 2)“.

1) Tygodnik K atolicki, 1. c. str. 117 i 118.


2) Tygodnik K atolicki, 1. c. str. 118.
— 199

Biskup-nominat, nie omieszkał przy nadarzonej sposobności


uwiadomić Stolicy Apostolskiej o swem nad wyraz trudnem stano­
wisku i o niebezpieczeństwie grożącem powierzonej sobie dyecezyi
ze strony schizmatyckiego rządu. Jeden z listów jego tej treści
znajdujemy we wspomnianych wyżej po kilkalcroó dokumentach
na rozkaz Ojca ś. Piusa IX r. 1866 ogłoszonych 1).
Skargi biskupa i inne prywatnie dochodzące Stolicę Apost.
wiadomości o sm utnem i groźnem położeniu unitów chełmskich
wywołały n o tę u rz ę d o w ą Stolicy Apostolskiej do rządu mo­
skiewskiego datowaną z dnia 10 lutego r. 1865. Sekretarz stanu,
k a r d y n a ł A n t o n e l l i użala się w niej, że rząd nie pozwala ks.
K alińskiem u przyjąć konsekracyi biskupiej, że władzę jego bisku­
pią ogranicza tak ze względu na obsadzanie prebend duchownych
jak posad profesorskich przy sem inaryum duchownem i że igno­
ruje konkordat roku 1847 zawarty ze Stolicą Apostolską, i prosi
aby konsekracyi biskupa-nom inata chełmskiego nadal trudności
nie stawiano 2).
W ołania i zaklinania Stolicy Apostolskiej były oczywiście
daremne. Kząd nie m yślał na chwilę cofnąć się. W ytępienie unii
było u niego nieodwołalnie postanowionem. W tej pracy był
m u jednak niewygodnym naczelnik dyecezyi, i gdy ks. K a­
liński poważył się nawet otwarcie zapytać, jakiby cel m iał rząd
w moskwiczeniu unitów chełmskich, został d. 3 października r.
1866 aresztowanym i z większą częścią kapituły katedralnej chełm ­
skiej wywiezionym na wygnanie do W ij a t k i, gdzie w kilka dni
po przybyciu tknięty paraliżem w 68 roku życia żywot doczesny
jako wyznawca zakończył3).
W allokueyi mianej d. 29 października tego samego roku
obwieścił Papież światu katolickiemu ten nowy gw ałt rządu mo­
skiewskiego -1).
4. Z wywiezieniem ks. biskupa Kalińskiego i aresztowaniem
większej części kanoników katedralnych chełmskich u stała opozy-
cya z góry. Naczelny zarząd dyecezyi powierzył książę Czerkaski
księdzu kanonikowi W ó jc ic k ie m u , otwartem u zwolennikowi
schizmy, który już za biskupa Teraszkiewicza szedł ręka wr rękę

9 Expositio documentorum, 1. c.str. 204, Dokum.89.


9 Expositio documentorum, 1. c.str. 205—209, Dokum. 90.
3) Tygodnik Katolicki, 1. c. str. 428, 435 i 452.
*) Expositio documentorum, 1. c.str. 226, Dokum.100.
— 200 —

z Muchanowem i przez swe donuncyacyo na Kalińskiego do wstrzy­


m ania przez rząd jego konsekracyi się przyczynił1). Pozostali
członkowie kapituły i niższe duchowieństwo nie chcieli, jak słu ­
sznie, uznać narzuconego sobie adm inistratora, zasłaniając się tem,
że póki wywieziony biskup żyje, prawym dyecezyi pasterzem być
nie przestaje. Ztąd w pierwszych tygodniach co chwilę jakiegoś
księdza unickiego za opór aresztowano. Dopiero gdy się rozeszła
wiadomość o śm ierci biskupa i kapituła, aczkolwiek pod naciskiem
Czerkaskiego, w ybrała intruza swym w ik a r y u s z e m k a p i t u l n y m ,
poddano m u się jako swemu zwierzchnikowi. Atoli Stolica Apo­
stolska nie uznawała nigdy Wójcickiego prawnym adm inistratorem
dyecezyi. Papież Pius IX, w encyklice wysłanej do wszystkich bi­
skupów dnia 17 października r. 1867 tak się o nim wyraża: „Lecz
najboleśniejszem je s t to, że znalazł się jakiś ks. Wójcicki, czło­
wiek podejrzanej wiary, który wzgardziwszy karam i i cenzurami
kościelnemi, i nie zważając na straszny sąd boży nie lękał się
przyjąć zarząd tej (chełmskiej) dyecezyi z rąk władzy świeckiej
i wydać różne rozporządzenia, które jako przeciwne karności ko­
ścielnej sprzyjają nieszczęsnej schizmie 2).
Zaledwie ks. W ójcicki objął ster dyecezyi, przystąpił od razu
do wykonania intencyi rządu. Zaraz w pierwszym okólniku wy­
danym do duchowieństwa, by mu zwiastoAvać swe wyniesienie do
godności adm inistratora, lży swego poprzednika, biskupa K aliń­
skiego i nowy system moskwiczenia Kościoła ruskiego zapowiada.
Ks. K r y n ic k ie m u , pokrewnemu sobie duchem, powierza bez­
zwłocznie urząd rektora seminaryum duchownego. Jak i kierunek
sem inaryum chełm skie pod sterem ks. Krynickiego m iało otrzymać,
wypowiedział to jawnie w mowie wstępnej do alumnów seminaryum,
mianej dnia 12 października r. 1866. „Jako zakład naukowy
ruski, są słowa jego, sem inaryum nasze powinno odznaczać się
także charakterem ruskim — i w samej sprawie wychowania
i w życiu i wr prowadzeniu uczniów. Dziwnem byłoby w obecnym
czasie widzieć w głębokiej Polsce polski zakład naukowy, którego
wychowańcy odznaczaliby się szczególnem przywiązaniem do ruskich
religijnych obrzędów, do ruskiej mowy i literatury, a niechęcią do
swego wyznania, do swej rodzinnej mowy. Ale czyż nie będzie

l) Tygodnik Katolicki, 1. c. str. 428, 435.


a) Expositio documentorum, 1. c. str. 230.
— 201 —

dziwnem podobne zjawisko w ruskim kraju, w ruskim zakładzie


naukowym, kiedy jego wycliowańcy z lekceważeniem postępują
względem swych obrzędów, swego języka, i przekładają nadeń
język polski i literatu rę innego n a r o d u — p o ls k ie g o — k tó ry ,
j a k t e r a z c a łe m u ś w i a t u w ia d o m o , z a w sz e s t a r a ł się
w y k o rz e n ić r u s k i e o b rz ę d y i język i wszystkie inne odrębności
życia ludu ruskiego, ażeby zniweczyć sam lud.
„Takie postępowanie wychowańców względem swego rodzinnego
narodowego języka — czy nie będzie zdradą naszego ś. Kościoła,
naszego ludu i ojczyzny?.........
„I tak , i wola rządu i obowiązki nasze względem ludu wy­
m agają, żebyście się wychowywali w ruskim duchu i charakterze,
żeby w was było widać sym patyą dla naszych ruskich obrzędów,
ruskiego języka i literatu ry , i w ogóle dla życia ruskiego ludu
a nie dla cywilizacyi i życia polsko-katolickiego.
„ W rozmowach z zwierzchnikami i nauczycielami wa­
szymi i innemi obccmi osobami nie będziecie używali innego
języka prócz ruskiego. Mowa polska, stale przez was używana,
cechuje was i nasze seminaryum jako nie ruskie, a taka anomalia
nie może być cierpiana *).“
Dla lepszego zrozumienia tej mowy, trzeba wszędzie, gdzie
ks. Krynicki mówi o ruskim charakterze zakładu, o sympatyi
dla języka ruskiego i lite ratu ry ruskiej i t. p., zmienić wyraz
„ r u s k i 11 na -wyraz „ r o s s y j s k i .“ Nie ducha bowiem ruskiego
położył sobie nowy rektor za zadanie szczepić w młodych lewitach
oddanego sobie sem inaryum , — ten duch żył tam przedtem silnem
tętnem — lecz ducha moskiewskiego, ażeby za jego pomocą
ułatw ić wstęp schizmie moskiewskiej naprzód do duchowieństwa,
a potem do ludu ruskiego!
Sam adm inistrator dyeeezyi popierany przez k o n s y s to r z ,
składający się po większej części z księży zbiegłych z Galicyi
i całą duszą rządowi oddanych, przez cały czas rządów swoich
najgoriiwiej nad tern pracował. W kilku okólnikach wydanych
do dziekanów i całego duchowieństwa dyeeezyi chełm skiej, jak
w okólniku z dnia 11 23 września roku 1866, Nr. 1402, z 31
stycznia, Nr. 90, 11 m arca, Nr. 200, 14 czerwca, Nr. 528 i 8
września, Nr. 720 roku 1867 najgwałtowniej powstaje przeciw

Ł) Tygodnik Katolicki. 1. e. d r. 503 i 504.


— 202 —

ta k zwanemu „ ł a c i n iz m o w i 11 w cerkwi ruskiej, datującem u się


od synodu zamojskiego; ustawy tego synodu jako nieobowięzujące
nicuje i zasłania się oświadczeniem Papieża Benedykta X III, że
tylko o tyle dekreta tego synodu zatw ierdził, o ile się nie sprze­
ciwiały dawnym ustawom bądź Stolicy Apostolskiej bądź soborów
ekumenicznych o obrządku ruskim , zabrania kazań polskich
w cerkwiach, poleca wyrzucić z cerkwi organy, znieść godzinki,
koronki, różańce, szkaplerze, gorzkie żale, kolędy i tym podobne
zwyczaje przyjęte z Kościoła łacińskiego do cerkwi dla rozbudzenia
w ludzie ruskim ducha pobożności; wszystkie polskie nabożeństwa
do N. M aryi Panny rozkazuje zastąpić tak zwanym „ a k a f is te m ,“
i nawet w prywatnych stosunkach z ludem nie pozwala używać
języka polskiego, przytem nie zaniedbuje Polaków oskarżać, że
przez podstęp powyższe zwyczaje cerkwi ruskiej narzucili i przeciw
rozporządzeniom Stolicy Apostolskiej obrządek jej skoszlawili1).
Mniejszą byłoby rzeczą ogólne wprowadzenie języka ruskiego
do cerkwi ruskich i usunięcie z nich wszystkich nabożeństw przy­
jętych z Kościoła łacińskiego, gdyby ta m niem ana reform a obrzę­
dów i nabożeństwa ruskiego nie była m iała innego ukrytego celu
t. j. zmoskwiczenia i zschizmatyczenia cerkwi ruskiej. Usuwając
te wszystkie nabożeństwa i pobożne zwyczaje z Kościoła ruskiego
równał ks. W ójcicki zewnętrznie cerkiew ruską z prawosławiem
i w ten sposób torował drogę do zlania w jedno cerkwi unickiej
z prawosławną. Pogardliwe traktowanie postanowień synodu za­
mojskiego i zapoznawanie ich mocy obowięzującej tern wyraźniej
podawało go w podejrzenie, że nie o c z y s to ś ć obrządku ruskiego
m u chodziło, lecz o co innego. Tak też rozum iał tendencyą jego
rozporządzeń ogół duchowieństwa chełmskiego, i rozkazów jego
z m ałem i wyjątkami spełnić nie chciał, mimo że na usługi jego
były wszystkie władze świeckie począwszy od gubernatora aż do
najniższego m ilicyanta i kozaka. Cała czereda szpiegów rozlała
się po dyecezyi, podpytująe lud, który ksiądz nie spełnia akuratnie
rozporządzeń ks. adm inistratora, i burząc go przeciw własnym pa­
sterzom. Za lada denuncyacyą cytowano oskarżonego do adm ini­
strato ra na „upomnienie pasterskie.11 Jeśli który ksiądz zasługiwał

') Tygodnik K atolicki, rok 1867, str. 848 i 442. — Okólniki z dnia
14 czerwca i 8 września r. 1807 znajdzie czytelnik w Dodatku między doku­
mentami pod Nr. IX i X.
zdaniem jego na większą k arę, aniżeli na obelżywe słowa, zatrzym ywał
go u siebie w areszcie, nie dając m u jeść; a jeśli się obawiał
obecności jakiego odważniejszego księdza, przyzwanego naadm onicyą,
odsyłał go do gubernatora, polecając tem uż, aby go osadził w więzie­
niu najostrzejszem. Gdy dcnuncyacya brzm iała troclię groźniej, tedy
można było być pewnym, że sotnie kozaków popędzą na miejsce inkry­
minowane a otoczywszy je skatują biedny lud, wierny swej wierze, i kon­
tryb u cjam i obedrą go z jego lichego mienia. Kontrybucye bywały
nieraz tak wysokie, że na jednego gospodarza naznaczano po 100
rubli. Tak czyniono na pierwszy raz. Gdy zaś lud okazał się
upartym , i żadną m iarą wiary swej zaprzeć się nie chciał, napa­
dano wieś czy miasto uporne, indagowano pod grozą nahajek i p a­
łek, i nową nałożywszy na wszystkich kontrybucyą, winniejszych
uprowadzono w daleki jassyr. Cały szereg miejscowości doznał
tych barbarzyństw. Wyliczę tylko niektóre, a już ich liczba
da poznać, ile w tym czasie dyecezya chełm ska od swych
prześladowców cierpiała. Do tych miejscowości należą m iasta:
W ło d a w a , K o d n ia , P e rc z e w , S o s n o w ic a , M ię d z y rz e c z , H o-
ro d y s z c z e , W is z n ic e , B ia ł a , J a n ó w , Ł o s ic e , S o k o łó w , Ł o ­
m azy, i w sie : O rc h ó w e k , R ó ż a n k a , H a n n a , K o r n ic a , D o ł-
h o b r o d y , H o ło w n o , G ro d z is k , G ęś, D re ló w , D o b ry ń , H ró d ,
R u d n o , K o s t o m ł o ty i inne
Trudno wiedzieć wszystkich, którzy dla oporu przeciw rozpo­
rządzeniom adm inistratora poszli do więzienia. Podam y przynaj­
mniej dla wiecznej pam iątki tych, których nazwisk mogliśmy się
doczytać z pism czasowych. W m arach więzienia S ie d le c k ie g o
byli zamknięci: ks. Leon Czerlikiewicz, proboszcz z Czołomyji, ks.
W ładysław Zatkalik, proboszcz z Sokołowa, pani Wasilewska,
wdowa po ks. z ILołowna wraz z trzem a córkami. W C h e łm ie :
ks. Welinowiez, proboszcz z Drelowa z żoną i córką, ks. L. E usta-
chiewicz, proboszcz z Parczewa i ks. Grzegorz Wasilewski, proboszcz
z Gęsi.
Zupełność obrazu rządów ks. Wójcickiego wymaga jeszcze
abyśmy ukazali resztę osobistości biorących podonczas udział
w ad m in istracji dyecezyi chełmskiej.
Pierwsze miejsce obok ks. Wójcickiego zajmował ks. M ic h a ł
W ła s ie w ic z , który nie chciał wprawdzie otwarcie uchodzić za
apostatę, lecz wespół z ks. Wojcickiem uk u ł cały system nowości
przez Wójcickiego wprowadzonych.
— 204 —

Zaraz po W łasiewiczu idzie lis. P o p ie l, autor „ L i t u r g i k i 11, ■


przybysz i wyrzutek duchowieństwa galicyjskiego. Teu już otwar­
cie odgrywał rolę apostoła schizmy między ludnością ruską. Pod
osłoną żołdactwa wybrał się na objazd dyecezyi, zaczynając swą
wrzekomo pasterską wizytacyą od powiatu bialskiego. Lecz zawiódł
się straszliwie. Lud odepchnął heroicznie pokusy jego, i nie zwa­
żając na assystę bagnetów drzwi kościołów przed nim za­
mykał. Skończyło się więc na odwiedzeniu cerkwi unickich we
wsiach: H r u d , K o s to ło m c y i D o b ry ń , i w mieście B ia ła .
Oprócz tego był w w ię z ie n ia c h B i a l s k ie m i S ie d le c k ie m ,
gdzie oprócz księży unickich siedzieli poczciwi z okolicy kmiotkowie
za swą stałość w wierze. Gdy który wieśniak przez szacunek dla
kapłana, nie wiedząc, co on za jeden, ukłon mu oddał, kazał go
natychm iast uwolnić. Lecz ci, co go znali, pluli m u w oczy i mó­
wili: „Aha, to ten, co i siebie zaprzedał Moskalom i nas chce
zgubić!11
Naczelnicy powiatowi nakazywali proboszczom na mocy roz­
porządzenia nam iestnika królestwa przyjmować Popiela jak biskupa.
M iał podobno zresztą przyrzeczone biskupstwo, jeśli dopnie celu.
W reszcie należał do głównych w owym czasie działaczy na
rzecz schizmy ks. D ja c z a n , przybyły z Galicyi i zatrudniony nie
tylko w konsystorzu ks. Wójcickiego lecz zarazem w sem inaryum
duchownem i w gimnazyum chełmskiemu Pod względem nikezem-
ności charakteru w niczem nie ustępował dwom poprzednim ko­
legom 1).
5. Bządy ks. Wójcickiego trw ały nie spełna siedm kwartałów.
W pierwszej połowie roku 1868 porozumiało się m inisteryum pe-
tersburgskie ze Stolicą Apostolską względem opatrzenia dyecezyi
chełmskiej prawowitym pasterzem. Uwaga rządu moskiewskiego
zwróciła się na ks. M ic h a ła K u z i e m s k i e g o , oficyała i kanonika
ruskiej katedry lwowskiej. Ks. M ichał Kuziemski znany był jako
wróg narodowości polskiej, i to było dla Moskwywystarczającą
rękojm ią, że znajdzie w nim odpowiedniego swym zamiarom
biskupa. Stolica zaś Apostolska nie mogąc prawowierności ks.
Kuziemskiego żadnego uczynić zarzutu nie w zbraniała się przyjąć
przedstawionego sobie przez rząd kandydata. Papież prekonizował
go biskupem chełm skim na tajnym konsystorzu d. ‘2 2 czerwca8).
ł) Tygodnik Katolicki, r. 1867, str. 538—540.
2) Tygodnik Katolicki, r. 1868, etr. 285.
— 205 —

Duchowieństwo chełmskie, o ile nie pochodziło z Galicyi,


przeciwne rozporządzeniom liturgicznym ks. Wójcickiego, pokładało
z początku mocną nadzieję w nowym biskupie, że je wyswobodzi
od zmian przez administratora wprowadzonych. Pierwszy list
pasterski ks. biskupa Kuziemskiego, zwiastujący dyecezanom
objęcie katedry chełmskiej, utwierdził duchowieństwo i lud wierny
dyccezyi chełmskiej w dobrem o swym zwierzchniku duchownym
wyobrażeniu. List ten daje świadectwo żywego poczucia obo­
wiązków biskupich i rzetelnego przywiązania do Stolicy Apostol­
skiej. Biskup odzywa się w nim między innemi w te słowa:
„ P r z y c h o d z i m y do was z c a ł ą i s z c z e r ą n a d z i e j ą , że n a u k
p a s t e r z a i o jc a w a s z e g o s ł u c h a ć i z u p e ł n ą a n i e u d a n ą
u f n o ś ć w n i m p o k ł a d a ć b ę d z ie c i e . N i e t a i m y p r z e d so b ą
c i ę ż a r u o b o w ią z k ó w p a s t e r s k i c h a n i n i e u d o l n o ś c i s i ł
n a s z y c h ; j e d n a k ż e u l ż y w a n a m one po c z ę ś c i u r o c z y s t e
p r y r z e c z e n i e w y s o k ie g o r z ą d u , że w n i c z e m n i e b ę d z ie
ś c i e ś n i a ć s u m i e n i a n a s z e g o , a n i te ż w n i c z e m p r z e s z k a ­
d za ć j e d n o ś c i w i a r y n a s z e j z K o ś c i o ł e m r z y m s k o - k a t o ­
l i c k i m ; n a j b a r d z i e j za ś w s p i e r a n a s i z a c h ę c a m o c n a
n a d z ie ja w B ogu, w J eg o św iętej p o m o cy i m o d litw ie
w i e r n y c h 1).1*
Lecz niebawem nie małego doznali wszyscy dobrzy katolicy
rozczarowania. Okólnik wydany przez ks. Kuziemskiego dnia 23
października tegoż roku, w którym na stolicę biskupią chełmską
wstąpił, potwierdził wszystkie rozporządzenia ks. Wójcickiego,
tyczące się zmian w obrzędach; zganił ostro księży, że do nich
ogólnie się nie zastósowali, i zobowiązał dziekanów pod osobistą
odpowiedzialnością, ażeby czuwali nad ich sumiennem wykonaniem
przez duchowieństwo sobie podwładne, a więc ażeby język ruski
w miejsce polskiego do nauki i pieśni pobożnych był używany,
i ażeby godzinki, różańce, kolendy i organy z cerkwi ruskiej po-
usuwauo2).
Jeszcze lepiej charakteryzuje usposobienie ks. biskupa K u­
ziemskiego w poruszonej przez niego w co dopiero wspomnianym
okólniku sprawie obrzędów Kościoła ruskiego r a p o r t przez niego

’) Tygodnik K atolicki, r. 1868, str. 536. +


2) Tygodnik K atolicki, r. 1868, str. 561—563 i Dodatek pod Nr. XI,
gdzie ten ważny okólnik w całości się znajduje.
— 206 —

może równocześnie z okólnikiem powyższym posłany do P eters­


burga o stanie dyecezyi. Raport ten długo był nieznany i dopiero
roku bieżącego (1874) wyszedł na jaw przez artykuł ogłoszony
w „ G o ń c u u rz ę d o w y m 11 Petersburgskim z powodu nowego
prześladowania unitów chełmskich. Ks. biskup Kuziemski przeciw
tem u artykułowi nie protestow ał, więc m usimy przyjąć, że wspo­
mnianego w nim raportu się nie wypiera.
Oto, co ks. biskup Kuziemski w tym raporcie podług tłu m a­
czenia krakowskiego „ C z a s u “ powiada: „W spólnemi siłam i łaciń ­
skiego duchowieństwa i szlachty obrządek ruski po części zniszczono
i zastąpiono przez łaciński (?), przyczem ludność ruska zamieniona
na polską; po części zaś obrządek ruski skażono do tego stopnia,
że trudno już odróżnić cerkiew ruską od łacińskiego Kościoła
i obrządek grecki od łacińskiego (co za przesada!). Obrządkowi
greckiemu i cerkwiom ruskim groziło niebezpieczeństwo wyrzucenia
w niedługim czasie za rzekę Bug, a ludności ruskiej zniknięcia
zupełnie w królestwie polskiem, podobnie jak przedtem Ruś wy­
ciśniętą została z za W isły i z za W ieprza przez stałe i usilne
staranie missyonarstwa łacińskiego i szlacheckiego. Niewątpliwie
cel tego wspólnego missyonarstwa był więcej polityczny aniżeli
religijny; z religijnych względów nie było potrzeby przemieniać
na łacinników unitów, należących do jednego z łacinnikam i rzym ­
skiego Kościoła. Chodziło tu o narodowość. Za najlepszy środek
tej propagandy było uważane poniżanie obrządku greckiego w obec
łacińskiego i języka ruskiego w obec polskiego. Prostaczek widział
wszędzie i we wszystkiem kwitnięcie obrządku łacińskiego, pogardę
swej wiary (?) i języka i natrząsanie się z nich i zaczął wzdychać
do łacinizm u i do polonizmu, jakby do czegoś lepszego. W tych
miejscowościach, gdzie obok jednej cerkwi s ta ł w spaniały łaciński
kościół, grzmiący muzyką i śpiewaniem wszelkiego rodzaju, ludność
ruska patrzyła na kościół i obrządek jego z podziwem i zazdrością
(cóż tem u winien Kościół łaciński?). Podbita tern, co widziała
w kościele, ludność ta albo zaprowadzała podobieństwo kościoła
w cerkwie, albo też opuszczała ostatnie i przechodziła na łacinizm
(ks. biskup Kuziemski potrącił tu niezawodnie o jeden z prawdzi­
wych powodów przyjęcia do nabożeństwa ruskiego niektórych zwy­
czajów Kościoła łacińskiego, ale jakaż w tern zbrodnia Kościoła
łacińskiego lub cfucliowieństwa ruskiego, które w ten sposób chciało
obrządek swój wzbogacić?). Dopomagało do tego i samo ducho-
wieństwo unickie, po części rozmyślnie i dobrowolnie, po części
przymusowo '(jala dowód?); w ostatnim wypadku szło ono tam ,
kędy je prowadziła łacińsko polska ręka patrona. Nacisk łacinizm u,
polonizmu i patronatu wydał najszkodliwsze dla obrządku wscho­
dniego owoce, albowiem wprowadził do niego wszelkiego rodzaju
łacińskie dodatki. Zewnętrzna postać cerkwi straciła swój pier­
wotny charakter; wnętrze ich przybrało podobieństwo kościołów
łacińskich; uchylono ikonostazy i carskie wrota; postawiono
mnóstwo ołtarzy, zbudowanych w ten sposób, iż przy nich nie
podobna było odprawiać nabożeństwa według obrzędów wschodnich;
wystawiono obrazy świętych, których nie znał Kościół ruski (jak
to! nie miało się godzić wywieszać obrazów Świętych przez Kościół
rzymski kanonizowanych; czy to Kościół ruski-unicki nie jest
jednym z rzymskim Kościołem?); umieszczono organy (niesłychana
zbrodnia!) wprowadzono polskie modlitwy (godzinki, różańce)
i polskie w kościele kazania. Posłuszny swemu patronowi du­
chowny ruski wykonywał litu rg ią na sposób łaciński, albo też
prowadził swych parafian do łacińskich klasztorów i kościołów
pod pozorem, że w unii wszystko jedno, czy kościół czy cerkiew
(czy ks. biskup sądzi że nie tak?) i nakoniec rzecz doszła tak
daleko, że ruska cerkiew została opuszczoną, a kościół przepełnił
się wiernymi grecko-unickiego obrządku.......
„Skażenie obrządku greckiego dochodzące do ostateczności,
nie mogło być dłużej cierpiane. Uznali to i sami biskupi chełmscy.
W nowszych czasach (1841 r.) biskup Szumborski wszczął przy­
wracać obrządek grecki (powiedzieliśmy wyżej, jak się rzecz m iała
z tern mniemanem przywracaniem obrządku greckiego), ale próba
ta wzbudziła tak powszechne oburzenie polskich patronów i pod­
burzanego (?) przez nich ludu, że biskup zmuszony był od swego
zamiaru odstąpić. Potem nie pozostawało żadnych przeszkód do
każenia obrzędu greckiego; napływ łacinizm u i polonizmu przybrał
najobszerniejsze rozmiary i nawet biskupi chełmscy dozwalali
wprowadzania po cerkwiach bractw różańcowych, szkaplerzy i wszel­
kich polskich modlitw, organów, pieśni i t. p., mowa polska sta ­
nowczo zapanowała.
„Ostatnie powstanie w królestwie Polskiem otworzyło oczy
n a ostateczne niebezpieczeństwo zagrażające tam ludności ruskiej.
Wniknąwszy w biedne położenie ludu ruskiego i samego grecko-
unickiego wyznania postanowił rząd silną ręką podtrzymać i ochronić
ruską narodowość i wyznanie, używając do tego o d p o w ie d n ic h
i r z e c z y w is ty c h ś r o d k ó w 1).11
Zaprawdę czytając ten ra p o rt, zdaje się, źe to nie pismo
biskupa katolickiego, dbającego o dobro owieczek sobie powierzo­
nych, lecz nota polityczna dyplomaty! Jakiż zresztą cel m iał
raport? Prawdopodobnie nie inny, jak zyskanie od rządu schi-
zmatyckiego poparcia i pomocy do zagłady w dyecezyi chełmskiej
tego wszystkiego, co na zewnątrz Ruś unicką odróżniało od schizmy
moskiewskiej, co żywo przypominało ludowi prostem u jedność
Kościoła jego z Kościołem łacińskim i co w wysokim stopniu
utrzymywało w nim ducha pobożnego! Czy pisząc ten raport,
nie był sobie ks. biskup świadom, że pracuje dla schizmy? Trudno
nam to przypuścić, a jednak nie chcielibyśmy wprost posądzić
ks. biskupa Kuziemskiego o tendeucye schizmatyckie i podać
w podejrzenie jego ortodoxya? Jeśli w rzeczy samej ks. biskup
nie sądził, że potwierdzając postanowienia ks. Wójcickiego i na­
ganiając w obec rządu schizmatyckiego wprowadzenie do cerkwi
ruskiej przez swych poprzedników niektórych pobożnych praktyk
Kościoła łacińskiego, przysposabia grunt dla schizmy w swej
dyecezyi, natenczas dziwnie m usiał być zaślepionym nienawiścią
do łacinizm u i polonizmu.
Po przytoczonym powyżej okólniku z dnia 23 października
r. 1868 długo nie wiele co o ks. biskupie było słychać, i ponieważ
także gazety moskiewskie coraz skępsze były w pochwałach biskupa
M ichała, zaczęto już głosić, że biskup chełm ski widząc, co Moskale
dokazują w Polsce, ostygł nieco w swej do nich m iłości i zarazem
w antyłacińskim i antypolskim fanatyzmie. Było to złudzenie.
Ks. biskup przyczaił się po prostu przez niejaki czas, ponieważ
po śmierci m etropolity lwowskiego, arcybiskupa L itw in o w ic z a
( f 1869 w maju) stara ł się o m etropolią. Gdy go nadzieja m i­
n ęła, w ystąpił na nowo jawnie z dążeniami moskiewskiemi.
W ciągu roku 1870 ogłosił następujący list pasterski do
duchowieństwa:
„W granicach obecnej chełmskiej Rusi niegdyś mieszkała
ludność czysto ruska, wyznająca grecko unicki obrządek. Ale n a sta ł
czas zamięszania dla naszej cerkwi i narodowości. Ruś podpadła
pod władzę Polski. Od tego czasu liczba ruskich coraz to się
zmniejszała. Zrazu odstępowała od swego Kościoła szlachta, za
') „Czas,“ Nr. 62, r. 1874, dnia 17 marca, str. 2.
209

nią poszło mieszczaństwo, a na koniec włościanie. Od przyjęcia


przez przodków naszych złączenia ze świętym rzym sko-katolickim
Kościołem, rzymscy Papieże w różnych czasach i wielokroó razy
podnosili swój głos w obronie naszej grecko-unickiej cerkwi, lecz
zawsze napróżno: Polska propaganda działała i działa nad znisz­
czeniem Kusi i jej Kościoła (jakaż to złośliwa ironia — polska
propaganda pod knutem moskiewskim działa nad' zniszczeniem
Rusi i jej Kościoła!!! czy sam biskup w ierzył w to, co pisał?
Zaiste słowa takie uchodziłyby może w ustach czynownika mo­
skiewskiego, ale nie uchodzą żadną m iarą w ustach b is k u p a
k a to lic k ie g o ! ) . Za dowód służą prawie wszędzie zniszczone
nasze domy boże i znaczna ilośó w każdej parafii tych, co od­
stąpili od swej wiary i narodowości. Ponieważ takie przejścia na
i n n ą w ia rę (więc to wiara rzym sko-katolicka inną jest wiarą
aniżeli wiara ruska unicka?) odbywały się samowolnie i bez
uznania Stolicy rzym skiej, należy je uważaó za bezprawne i nie
rzeczywiste; w s k u te k te g o w s z y s c y o s o b iś c ie p r z y łą c z e n i
do ł a c i ń s k i e g o K o ś c io ła i z n i c h z r o d z e n i w in n i w ró c ió
n a ło n o sw eg o n a t u r a l n e g o g r e c k o - u n i c k i e g o K o ś c io ła .
Pytanie to należy do najtrudniejszych. Gdy zaś jego rozwiązanie
wiele zależy od poznania miejscowych okoliczności, postanowiliśmy
uprzednio przedłożyć takowe do wszechstronnego obejrzenia naszemu
duchowieństwu.
„W powyższym celu nakazujemy każdemu proboszczowi wy­
gotować:
„1. prawdziwy, wierny spis wszystkich, którzy sami przyjęli
łaciński obrządek;
„2. takiż spis wszystkich zrodzonych z bezprawnie przeszłych
na łaciństwo, a przy układaniu spisów nie trzeba ogra­
niczać się żadnym term inem ;
„3. po utworzeniu spisów i zbadaniu wszystkich miejscowych
okoliczności, mogących dobroczynnie wpłynąć na od-
stępców (sic), każdy proboszcz ma podać dokładny raport,
w którym wyrazi, jakich środków dotychczas używał dla
osiągnięcia podobnego rezultatu.
„Tak raport jak spisy w przeciągu czterech miesięcy
należy wygotować dla możności przejrzenia ich na na­
stępnym dyecezyalnym zjeździe1).44
*) Tygodnik Katolicki, r. 1870, str. 384.
14
— 210 —

Mimowolnie nasuwa się pytanie, dla czego ks. biskup Ku-


ziemski, jeżeli tak dbałym był o unię, nie upom inał się u rządu
moskiewskiego o pozwolenie powrotu do unii wszystkim dawniej­
szym unitom , którzy za poprzedzających rządów oderwani zostali
nie tylko od o b r z ą d k u g r e c k o - u n i c k i e g o lecz od K o ś c i o ł a
k a to lic k ie g o i g w a łte m p r z y m u s z e n i b y li do s c h iz m y ? Nie
byłożby to wdzięczniejszem i pełniejszem zasługi zadaniem biskupa
katolickiego, ruskiego, unickiego, na przyjaznej stopie żyjącego
z rządem moskiewskim, aniżeli wyszukiwanie po księgach m etry­
cznych przodków tych Rusinów, którzy obrządek ruski zamienili
na łaciński, zwłaszcza że zataić przed sobą nie m ógł biskup
Kuziemski, iż w stosunkach obecnych dla dusz ludu m u powie­
rzonego daleko bezpieczniej by było, gdyby wszystek należał do
Kościoła łacińskiego, bo nie byłby tyle narażony na niebezpie­
czeństwo schizmy, co w cerkwi ruskiej pod panowaniem moskiew­
skim! Nie możemy zatem powstrzymać się od uwagi, że biskup
Kuziemski wydając ostatni list pasterski działał znowu, wiedząc
czy nie wiedząc, jako narzędzie schizmy!
Mimo tylu przysług oddanych schizmie, mimo nakazu języka
ruskiego do nauk w cerkwiach, mimo pousuwania z cerkwi bocznych
ołtarzy, mimo zniesienia godziuków, różańca, śpiewów polskich,
organ i dzwonków podczas mszy ś., mimo niezliczonych oszczerstw
w każdym nieomal liście pasterskim rzucanych na łacinników
i Polaków, co tak bardzo po myśli Moskwy schizmatyckiej było,
popadł ks. biskup nagle i niespodzianie w niełaskę u rządu.
W początkach roku 1871 został u w o ln io n y od o b o w iąz k ó w
a zarząd dyecezyi oddany księdzu k a n o n ik o w i P o p ie lo w i. F ak t
ten wywołał powszechne zdumienie. Każdy się pytał, jaka tego
przyczyna? Korespondent z Podlasia do „ T y g o d n ik a K a to -
l i c k i e g o “ tak opisuje przyczynę upadku biskupa Kuziemskiego,
scharakteryzowawszy pierwej po krótce jego rządy: „Biskup K u­
ziemski dotąd działał w myśl rządu; kłócił swych Rusinów z Po­
lakam i na jednej żyjących ziemi, czynnie dopominał się znoszenia
parafii łacińskich, usuwania kapłanów nienawistnego sobie obrządku;
zabierał kościoły duchowieństwa łacińskiego; targ n ą ł się na su­
m ienia ludzi, i by pomnożyć liczbę swych dyecezyan, wymógł na
rządzie gwałtowne środki przyprowadzenia do unii tych, których
rodziny od dwóch wieków przeszły do łacinizm u; pozwalał swym
księżom zapuszczać brody, przywdziewać się w ryxy z szeroJdemi
— 211

rękawami, głowy stroić kołpakiem ; sam wreszcie gorszył lud


swój, wzywając schizmatyckich diaków (śpiewaków) do usługiw ania
sobie przy uroczystych celebrach; wszędzie stronił od katolickich
kościołów i biskupów; nawet w razach koniecznych nie korespon­
dował z nim i, ale wprost z naczelnikami powiatów, lub z w ła­
dzami wojskowemi, a te dopiero odnosiły się do katolickich
konsystorzy; wreszcie wyraźnie oświadczył, że wszystkie przywileje
prawosławia jego obrządkowi służą, a więc w m ałżeństwach mię-
szanych wszyscy na ry t rusiński ochrzceni być winni. Te i tysiąc
innych posług, jakie ten biskup oddał rządowi i schizmie, zdawały
się stawiać go na granitowym piedestału potęgi i niezachwianego
zaufania. Tymczasem inaczej się stało. Spadł ze swej wysokości
i przekonał się, że ludzi jem u podobnych nie zabraknie nigdy.
W dalszem więc pchaniu ś. unii na zgubę wyręczy go odtąd kan.
Popiel, który zdawna już pod swym biskupem m iał kopać dołki,
nie mogąc m u zapomnieć, że ks. Kuziemski uprzedził go do
m itry, która właśnie jem u m iała się dostać. Pierwotnie bowiem
(jak tu utrzym ują) było zamiarem rządu zrobić biskupem chełm ­
skim ks. Popiela, który, jeszcze we Lwowie zostając, dał się
poznać ze swego przewrotnego charakteru. Tymczasem podobno
p. Lebiediew podsunął ks. Kuziemskiego, sądząc go zdolniejszym
do przeprowadzenia jedności unii z prawosławiem. Ks. Popiel
więc za pastorał dostał tylko kanonią chełm ską; ale będąc za­
pewne wtajemniczony w pacta conventa, jakie niewątpliwie rząd
podał biskupowi Kuziemskiemu, sta ra ł się na każdym kroku
okazywać, iż prędzej i skuteczniejby działał. Zatem tworzył sobie
partyę. A nie trudno mu było, gdyż nie brakło żywiołu z licznych
księży, w celach rządu sprowadzonych z Galicyi, mianowicie ze
lwowskich świętojurców, którzy na wszystko będąc gotowi, wnowem
zjednoczeniu się z schizmą widzieli m ateryaine swe korzyści.
I sam ks. Kuziemski nie wstydził się odezwać, że unia świetnie
może stanąć, g d y o p rz e s ię n a p ra w m sła w iu . Tak też działał,
ale ostrożnie i podstępnie, zrywając wpierw wszelkie związki
i miłość z Kościołem łacińskim , oburzając przeciwko niem u swych
dyecezyan. Ż y w io ł r u s i ń s k i staw iał w miejsce unii ś., i pod
pozorem nienawiści rodowych, o których Bogn dzięki w naszych
stronach nigdy się Rusinom nie śniło t chciał wieść walkę z kato­
licyzmem, w którego pozory do czasu się przyodział. Zręczny ten
machiawelizm nie odnosił pożądanych skutków, gdyż raczej lud
14 *
stanął w opozycyi przeciw swoim pasterzom , zwłaszcza z Galicyi
powołanym, i okazał się godnym m iana chrześcian pierwszych
wieków przez swą stałość w wierze, a nawet cierpienia. Ks. Po-
pielowi jednak spieszno było, i bądź co bądź postanowił przybrać
na siebie charakter niegodnego Siemaszki i tę sm utną sławę
odebrać, między Scyllą a Charybdą wahającemu się biskupowi
Kuziemskiemu. Mówią, że udał się do P etersburga z oskarżeniem
swego biskupa o powolne działanie. A gdy ks. Kuziemski upo­
m niał się u m inistra, iż nie chce być m a l o w a n y m biskupem,
i nie może znieść, aby podwładny m u kapłan bez jego pozwolenia
oddalał się na długi przeciąg czasu od swych obowiązków, iż raczej
wolałby postradać władzę, niż pozwolić na takie jej sponiewieranie,
korzystając z tego, a m ając większe obietnice od ks. Popiela,
rząd oddał m u tymczasowo kierunek dyecezyi, a ks. Kuziemskiego
usunął
To przedstawienie upadku biskupa Kuziemskiego ma za sobą
dużo prawdopodobieństwa.
Zwyczajnie wystawiają ustąpienie biskupa Kuziemskiego jako
akt zupełnie dobrowolny, z jego inicyatywy pochodzący, gdy wi­
dział, źo rząd nie zadowolili się tak zwanem oczyszczeniem obrządku
ruskiego z naleciałości łacinizm u, lecz że zażąda jawnej apostazyi.
Tak daleko nie chciał iść biskup Kuziemski, więc wołał ustąpić.
Jedno zdanie z drugiem da się bardzo dobrze pogodzić.
Dość, że biskup Kuziemski po oświadczeniu rządu z Chełmu
wyjechał i prywatnie osiadł w Galicyi, gdzie do obeenej chwili
przebywa.
Ustąpieniem swojem nie pokazał się zaprawdę dobrym paste­
rzem, który wedle słów Zbawicielowych daje duszę swoją za owce
swoje, ale najem nikiem , który opuszcza owce, gdy widzi wilka
nadchodzącego!
Co wreszcie najwięcej potępia ks. biskupa Kuziemskiego, to że
nie protestował przeciw powierzeniu adm inistracyi dyecezyi ks.
Popielowi przez rząd, ani gdy dyeeezyą opuszczał ani też gdy już
w Galicyi osiadł, mimo że go Stolica Apostolska wyraźnie do tego
wzywała 2).
6. Po ustąpieniu ks. biskupa Kuziemskiego objął więc w imie­
niu rządu adm inistracyą dyecezyi chełmskiej znany nam już ks.
J) Tygodnik Katolicki, r. 1871, str. 801 ł 302.
4) Przegląd Lwowski, r. 1873, poszyt XIII, str. 63.
k an . P o p ie l, Galicyanin, niegdyś katecheta w Tarnopolu, który,
gdy go konsystorz lwowski postanowił osadzić na rekolekcyach,
unikając tego, uszedł przed kilku laty do Chełmu. Ks. Popiel
wraz z całym konsystorzem chełmskim, złożonym z księży gali­
cyjskich, oddany je st najzupełniej widokom i zamiarom rządowym,
uprzedza nawet zamiary rządu i znagla natarczywie podwładne
sobie duchowieństwo do zaprowadzenia zmian schizmatyckich
w nabożeństwie. Zniósł prawie wszystko co stanowiło różnicę
obrzędu unickiego od schizmy; zaprowadził głośne wyznawanie,
że Duch ś. pochodzi tylko od Ojca (ot otca pohodieszczaho);
wprowadził nowy kalendarz i polecił odezwami z dnia 16 grudnia
r. 1871 N. 30 i N. 32 nie uznawać uroczystości Niepokalanego
Poczęcia N. M aryi Panny, Bożego Ciała i ś. Jozafata, natom iast
zaprowadził nowe święta cerkwi schizm atyckiej: ś. Jan a Ewangie-
listy, ś. M ikołaja, ś. Jan a Chrzciciela; usunął dzwonki, ławki, or­
gany i użycie m onstrancyi tam , gdzie jeszcze dla oporu ducho­
wieństwa parafialnego za biskupa Kuziemskiego usunięte nie były;
przy mszy ś. nie tylko kazał sposobem schizmatyckim za przy­
kładem biskupa Kuziemskiego wymieniać familią cesarską, lecz
zabronił wspominać papieża, polecając natom iast wspominać synod
petersburgski i zam iast dotychczasowego m szału unickiego uży­
wać m szału schizmatyckiego, który sam rozsyłał do księży; pro-
cessyom nakazał wedle modły schizmatyckiej udawać się na lewo a nie
na prawo przy wyjściu z cerkwi; wreszcie polecił w m ałżeństwach
mięszanych unitów z łacinnikam i wszystkie dzieci wychowywać
w obrządku unickim. Katechizm u uczą dzieci unickie nauczyciele
schizmatyccy z podręczników schizmatyckich, ks. Popiel nie ma
nic przeciw tem u do nadmienienia. Pieśni polskie po cerkwiach
najsurowiej są zakazane, podobnie polskie kazania, w których
miejsce prawią się albo kazania ruskie albo rossyjskie. Nawet
zewnętrznie w ubiorze chce ks. Popiel, aby się duchowieństwo
ruskie zbliżało do popów schizmatyckich, i sam wraz z galicyj­
skimi księżmi nosi się wedle zwyczaju schizmatyckiego: zapuścił
brodę i wąsy i zaczesuje włosy jak pop schizm atycki1).
To wszystko działo się i dzieje naturalnie pod pozorem oczyszcze­
nia obrządku ruskiego z naleciałości łacińskich, wprowadzonych bądź
przez synod zamojski bądź później przez duchowieństwo ruskie
pod wrzekomym naciskiem łacinizm u i polonizmu.
*) Przegląd Polski, w Krakowie, r. 1873, miesiąc lipiec, str. 128—129.
214

Duchowieństwo miejscowe w trzech czwartych częściach prze­


ciwne było wszystkim innowacyom ks. Popiela i tylko przemocy
ustępowało; natom iast duchowieństwo z Galicyi przybyłe najskwa-
pliwiej spełniało ukazy Popielowe i owszem denuncyowało kon-
fratrów swoich, którzy się ociągali z wykonaniem schizmatyckieh
rozporządzeń pseudo-adm inistrator a. Ztąd jedni z księży, wiernych
unii i jjej obrzędom, wywiezieni w głąb Eossyi, inni wydaleni do
Galicyi, gdzie niestety nie bardzo gościnne przyjęcie znaleźli,
inni po:
pozbawieni beneficyów, we wsi R a d e c z n ic y , w dawnym po­
wiecie 5zamojskim, za karę osadzeni zostali w zniesionym klaszto­
bernadyńskim 1).
rze beri
Lud, w ogóle szczerze do unii przywiązany, zajmował z p o ­
c z ą t k u b ie r n e s ta n o w is k o ; rozm aitem i wpływami starano się
weń wmówió, że wierze żadne niebezpieczeństwo nie zagraża. Lecz
wnet, gdy zmiany w obrzędach mnożyó się zaczęły i podobieństwo
do schizmy coraz więcej się uwydatniało, zrozumiał, na co się
zanosi, i w niektórych parafiach jawnie swoje oburzenie przeciw
nowatorom okazał, bądź drzwi cerkiewne przed nim i zamykając,
bądź wstrzymując się zupełnie od udziału w ich nabożeństwie.
Naprzód zaprzestał lud chodzić na nabożeństwo i do sakra­
mentów ś. we wsi S z p ik iło ś , gdzie był proboszczem ks. M ic h a ­
s k i.
ło w sk i, dziekan, niegdyś łacinnik a dzisiaj sługa schizmy, z wielką
gorliwością przepisy ks. Popiela w kościele swoim wykonujący.
Gdy ks. Michałowski widział się całkiem przez swych parafian
opuszczonym i najmocniej znienawidzonym, uznał za stosowne
przenieść się do innej parafii, do C z e r n ic z y n a , ale jego miejsce
zajął niestety
ni jeszcze wyraźniejszy apostata, wyświęcony przez ks.
biskupa J ó z e f a S o k u ls k ie g o , znanego apostatę bółgarskiego,
który od o< objęcia rządów dyecezyi przez ks. Popiela co rok zjeżdza
z Kijowa do Chełmu i kleryków sem inaryum chełmskiego święci.
Skoro ssię lud dowiedział o przybyciu następcy ks. Michałowskiego,
wzięły :kobiety klucze cerkwi do siebie i postanowiły nowego pro-
boszcza do cerkwi nie wpuszczać. Przez kilka tygodni nikt ich
o klucze nie p ytał; wreszcie zjechali urzędnicy z m ilicyą i koza­
kami, poodbijano kłódki cerkiewne i polecono nowemu probosz­
czowi mszą odprawić, a spędzony lud zmuszano wejść do cerkwi.
Na to kobiety w płacz, odciągały swoich mężów od progu cerkie-

*) P rze g lą d P o ls k i, 1. c.
wnego, wyrywały ich kozakom, a wieczorem, gdy naczelnik po­
wiatu odjechał, przyniosły nowe kłódki i cerkiew powtórnie zam­
knęły. W skutek tego przybył zastępca gubernatora lubelskiego 24
m aja (r. 1873) do wsi Szpikołoś z sotnią kozaków, milicyą i żan­
darmami, wypytywał grzecznie o przyczynę gw ałtu i prosił, aby
mu klucze oddano. Gdy prośby nie skutkowały, kazał ślusarzowi
drzwi otworzyó. a kilkunastu starszych gospodarzy zabrał z sobą
do H r u b i e s z o w a , gdzie przy pomocy sprowadzonego z C h e ł m u
księdza tłum aczył im, źe nie ma żadnej różnicy między wiarą
rossyjską a unicką. Wonczas chłopi dotąd niem al milczący, skło­
niwszy się nisko rzekli: „Jaśnie Oświecony Panie! już tam co do
wiary, jeźli nie ma żadnej różnicy, jak nam Jaśnie Oświecony Pan
mówi, to w takim razie po co nas turbujecie, a księżom zmieniaó
pozwalacie nabożeństwo, dla spokoju zostawcie nas przy dawniej-
szem, jak skoro wszystko jedno Najjaśniejszemu rządowi, my od
niej nie odstąpimy, dopóki żyjemy.11 Po tej odpowiedzi puszczono
ich na wolnośó, ale posłano im na kwaterę sotnię kozaków z obo­
wiązkiem żywienia każdego i płacenia mu kontrybucyi trzech zło­
tych polskich. Za kozakami, których po czterech w każdej chacie
stało, zjechała komisya śledcza z księdzem Michałowskim i delega­
tem ks. Popiela z Chełmu. Lud zwołano na cm entarz przed cerkwią,
a ks. Michałowski ją ł go gromić za zuchwalstwo i bunt przeciwko
rządowi. Na te jego słowa powstał jęk i płacz ludu niewypowie­
dziany — w obec sotni kozaków, kilku urzędników i naczelnika
żandarmów szlochając zaczęły wołać kobiety: „Zdradziłeś nas ju ­
daszu, sam nas nauczałeś dawniej, abyśmy pozostali wiernymi ka­
tolikami a w budowaniu cerkwi rossyjskiej w Hrubieszowie żadnego
nie brali udziału, a dzisiaj zaprzedajesz nasze dusze djabłu i chcesz,
abyśmy to chętnie zrobili •— wziąłeś pieniądze, kupili cię zdrajco,
k u p ili!“ Gdyby nie sotnia kozaków, kto wie, jak z całej tej sprawy
wyszedłby był ks. Michałowski — otoczony m ilicyantam i wśród
przekleństw i obelg wsiadł czemprędzej na bryczkę i odjechał do
Hrubieszowa. Po jego odjeździe opieczętował naczelnik żandarmów cer­
kiew i dalej prowadziły się indagacye naprzód w samej wsi a potem
w Hrubieszowie. W skutek tej indagacyi kilku chłopów uwięziono.
Gdy jednak na drugi dzień zebrały się licznie kobiety, i płacząc
i lam entując obiegły mieszkanie naczelnika powiatu, wypuszczono
ich na wolność1). Przecież n a tern sprawa się nie skończyła*
*) Przegląd Licowski, r. 1873, miesiąc lipiec, str. 62—65.
— 216 —

Indagacje, namowy, groźby, kontrybucye i rozm aite inne dokuezli-


wości na nowo rozpoczęto, by wreszcie do celu dojść. K ontry-
bucyami przyprowadzono ludność do ostatniej nędzy. Przez podstęp
skłoniono kilku włościan do podpisania prośby o otworzenie cerkwi
i przypuszczenie do spowiedzi, wmawiając wr nich, że prośba żąda
odwołania kozaków i zapłaty za ich żywienie. Naczelnik powiatu
otrzymawszy to pismo, zaraz pojechał do Chełmu i wyjednał u ks.
Popiela otworzenie cerkwi i wznowienie nabożeństwa w niej.
W dzień oznaczony zapowiedziano solenne nabożeństwo, i spę­
dziwszy do cerkwi lud zdziwiony, gdy m u mówiono, że sam o to
prosił, zmuszano go do spowiedzi. Lud oparł się mimo to, i nie
zachwiał się naw et, gdy nową na niego nałożono kontrybucyą
1000 ru b li1). Koniec tego był, że znaczniejszych gospodarzy
powtórnie uwięziono. Uwięzieni śpiewali pobożne pieśni i odwie­
dzającym siebie zabraniali wstawiać się za sobą o uwol­
nienie. Po sześciu miesiącach więzienia skazano ich na wygnanie
w odległe gubernie i po dwóch skutych z sobą okowami wysłano
na miejsce deportacyi. W chwili wysełki sprowadzono ich żony
i dzieci, i próbowano, czy za pomocą ich wpływu nie uda im
się uwięzionych złam ać; ale zaledwie ujrzeli oni rodziny swoje,
zaczęli wołać: „czyście przyszli pożegnać się z nam i, czy nas do
schizmy nam aw iać?“ — „nie, nigdy, zawołały chórem niewiasty,
umrzemy raczej, a naszej nie zaprzemy się w iary!11 Tedy skazani
w te przemówili do nich słowa: „Patrzcież więc, czem nas za
naszą cesarzowi wierność obdarzają, patrzcież n a nasze ręce i nogi
okute — to wszystko dla P ana Jezusa ponosimy — ale nie
płaczcie nad nam i, nie odbierajcie nam zasługi przed Panem
Bogiem, pam iętajcie nie słuchać żadnych namów a po śmierci
zobaczymy się w niebie!11 I z czołem pełnem pogody i wesela,
po rozłączeniu się z żonami poszli ci istn i wyznawcy chrześciańscy
na dalekie w ygnanie2).
W pierwszych dniach sierpnia r. 1873 zwołał ks. Popiel do
Chełmu kilku proboszczy i oświadczył im , że koniecznie do wy­
m agań rządu zastósować się powinni, godząc się na przyjęcie
pewnych nowych zmian w cerkwi. Księża wymawiali się z początku;
w końcu prosili o zwłokę, aby mogli zastanowić się, nim się na

ł) P rzegląd L w ow ski, r. 1878, miesiąc wrzesień, str. 430—431.


a) P rzegląd L w ow ski, r. 1874, miesiąc luty, str. 256.
— 217 —

ten krok odważą. Popiel udzielił im tej zwłoki z zastrzeżeniom,


aby się nie ważyli odprawiać nabożeństwa w dzień Bożego Ciała,
pod karą u traty probostw i zamknięcia w Radecznicy. Rozkaz
adm inistratora skutkował; nawet ci księża, którzy do roku 1872go
uroczystość Bożego Ciała regularnie obchodzili, nie zważając na
zakazy Wójcickiego i Kuziemskiego, w r. 1873 tylko ciche msze
bez śpiewów i procesyi w swych cerkwiach odprawiali, co widząc
lud unicki tłum am i napełnił w tym dniu kościoły łacińskie, chociaż
u łacinników był to dzień roboczy1).
W p a ź d z ie r n ik u (20go) rozesłał ks. Popiel do wszystkich
dziekanów o k ó ln ik polecający, ażeby z dniem 1 stycznia r. 1874
we wszystkich kościołach „ p rz y w ró c o n o n a b o ż e ń s tw o w e d le
u s ta w K o ś c io ła w s c h o d n ie g o .11 Dla przysposobienia zaś ludu
na tę zmianę mieli księża po parafiach ciągle i niezmordowanie
pouczać, „że o b rz ę d y z a p o ż y c z o n e d o b ro w o ln ie od ł a c i -
n iz m u s p r z e c iw ia ją s ię r u s k i e j k o ś c ie ln e j u s ta w ie , że
z a k a z a n e są p o s t a n o w i e n i a m i so b o ró w i b u l a m i r z y m s k ic h
P a p ie ż y , że są p r z e c iw n e d u c h o w i ś w ię te g o w s c h o d n ie g o
K o ś c io ła i d la te g o z n ie s io n e b y ć m u s z ą 2).“ Każdy ksiądz
otrzym ał prócz tego szczegółowy regulam in tyczący się odprawiania
j u t r z n i , m szy ś. i n ie s z p ó r , w którym następujące ze schizmy
wzięte przepisy się znajdowały: kilkunastorazowe kadzenie w czasie
mszy, pięciorazowe w czasie mszy zamykanie i otwieranie wrot
carskich, zasłanianie i odsłanianie carskich w rot kortyną, odwra­
canie się do ludu na słowa: m ir w s im , nie przenoszenie m szału,
nie dzwonienie m ałem i dzwonkami w czasie mszy, chowanie się
księdza za ołtarz w czasie śpiewania epistoły, wlewanie ciepłej
wody do kielicha i wreszcie przenoszenie, po podniesieniu i po
ostatniem obróceniu się do ludu z kielichem , wszystkich m szal­
nych aparatów na tak zwany ż e r tw e n n ik [stół obok o łta rz a ]3).
Równocześnie wydał m inister oświecenia hr. T o l s t o y rozpo­
rządzenie do gubernatorów lubelskiego i siedleckiego i do naczel­
ników korpusów wojsk stojących po powiatach, w których osiedleni
są unici, ażeby podwładnym sobie urzędnikom polecili czuwać nad

J) Przegląd Lwowski, r. 1873, str. 430, miesiąc wrzesień.


2) K u ry er Poznański, r. 1874, Kr. 20 i Nr. 9. W tych dniach napisał
ks. B o j a r s k i , unita, broszurę pod tytułem: „Odpowiedź na Okólnik pseudo.
administratora Popiela;1' w Lwowie, w której okólnik powyższy rozbiera,
s) K uryer Poznański, r. 1874, Nr. 11,
— 218 —

wiernem wykonaniem zawartych w okólniku adm inistratora dyecezyi


chełmskiej przepisów. W razie napotkania jakiegokolwiek w tym
względzie oporu czy to ze strony duchowieństwa czy ze strony
ludu unickiego otrzym ali upoważnienie naczelnicy powiatowi, n a­
czelnicy straży ziemskiej, żandarmeryi i pojedyńczych oddziałów
wojsk aresztować przywódzców zaburzeń i pod sądy wojenne od­
dawać, a w razie potrzeby używać przeciw ludowi broni siecznej
i palnej. Osobliwie zaś kazał m inister szczególniejszą uwagę
zwrócić na gubernią siedlecką, gdzie duchowieństwo zacne i lud
religijniejszy jak w innych częściach dyecezyi chełm skiej1).
Ks. Popiel chcąc sobie najzupełniej zapewnić wykonanie swych
rozporządzeń wezwał jeszcze w miesiącu grudniu r. 1873 wszyst­
kich dziekanów do Chełmu, zalecił im dokładne wyuczenie się
nowych obrzędów i wprowadzenie ich w życie jak nie mniej agi­
towanie między podwładnem sobie duchowieństwiem na rzecz
a d r e s u do c a r a z prośbą o przyjęcie do prawosławia.
Dziekani wróciwszy do domów rozpoczęli nacisk na księży
dekanalnych, ażeby się oświadczyli, czy wprowadzą zmiany obrzę­
dowe, czy nie?
Świętojurcy galicyjscy nie czynili żadnego oporu. Między du­
chowieństwem miejscowem pewna część ze strachu się poddała;
inni w dość znacznej liczbie nie chcieli przystać na uczynione
sobie przełożenia, i tych zmuszali dziekani z pomocą władz poli­
cyjnych do podróży do Chełmu, aby się ze swego oporu w ytłu­
maczyli. Jeżeli się zdecydowali iść do Chełmu, zadawano im cztery
następujące pytania: czy otrzymali cyrkularz i jakie przedsięwzięli
środki do jego wykonania, czy zaczną od nowego roku odprawiać
nabożeństwo podług ustawy, czy m ają co dodać lub ująć od po­
wyższego?" Przecząca na te pytania odpowiedź narażała ich na
złożenie z urzędu i osadzenie w więzieniu do dalszego rozporzą­
dzenia. Jeżeli zaś ani oświadczenia nie chcieli podpisać ani do
ks. Popiela do Chełm u jechać, zostali natychm iast aresztowani
i w więzieniu osadzeni, albo do Galicyi w ydaleni2).
W kraju uwięziono do pierwszych dni m arca r. b. 43
kapłanów po rozmaitych więzieniach; wydalono do Galicyi

*) K u r y er P ozn ań ski, r. 1874, Nr. 23.


a) K u ry e r P ozn ań ski, r. 1874, Nr. 23.
22 wraz z rodzinami. Prócz tego została nie m ała liczba wywie­
ziona w głąb Eossyi lub na Sybir l)
Osierocone przez uwięzienie lub wywiezienie swych pasterzy
parafie, powierzał ks. Popiel niezwłocznie, o ile się dało, powol­
nym sobie narzędziom.
Ale teraz lud ruski mianowicie w gubernii siedleckiej m urem
stan ął przeciw nowym pasterzom — intruzom — i albo niedbając
0 nich, wcale na ich nabożeństwo nie chodził, albo jeżeli do cerkwi
poszedł, to na to, aby intruza, przekonawszy się, źe nie po da­
wnemu nabożeństwo odprawia, z cerkwi wyrzucić, albo cerkiew
zamknął, i klucze przy sobie zatrzymawszy wpuścić go do niej
nie chciał.
Kząd użył gwałtu, ażeby opór ludu przełamać, lecz celu nie
dopiął. W niektórych miejscowościach dali wieśniacy dowody
odwagi i poświęcenia za wiarę, jakie tylko w m artyrologiach
pierwszych wieków chrześciańskieh napotykamy.
Gubernator siedlecki G r o m e k a rozkazał naczelnikowi powiatu
bialskiego Kutaninowi udać się do wsi P r a t u l i n a, leżącej nad
samym Bugiem, odebrać klucze cerkiewne włościanom i oddać je
przysłanem u przez Popiela świętojurcy. K utanin, człowiek dość
uczciwy, chcąc uniknąć gwałtu, przedstawił łagodnie ludowi, że
winien się poddać woli carskiej i wydać klucze od cerkwi nowemu
proboszczwi. W łościanie, kłaniając się naczelnikowi, odpowiedzieli,
że, gdzie chodzi o wiarę, usłuchać go nie mogą. Zdał więc
naczelnik raport gubernatorowi, że nic nie wskórał. Na to przy­
sła ł gubernator trzy roty wojska do P ratulina, które przybywszy
zastały lud zgromadzony" w wielkiej liczbie naokoło cerkwi.
Dowódzca wojska sta ra ł się nakłonić zgromadzonych, aby się rozeszli
1 klucze m u dali. Tedy zapytali go włościanie:
— A jak się nazywacie?
— Stein — była jego odpowiedź.
— A jakiej wy wiary?
— Luterskiej.
— Ha! — to wy pierwsi przyjmijcie schizmę, a my zoba­
czymy, jak to wygląda odstępca wiary!
— Kozkażę żołnierzom strzelać do was, rzekł dowódzca.
— Jeżeli macie taki rozkaz, to strzelajcie, my gotowi wszyscy
zginąć, a wiary nie odstąpimy.
ł) K u ry e r P o zn ań ski, r. 1874, Nr. 65.
Po tej odpowiedzi godnej pierwszych męczenników chrześciań-
stwa, dowódzca kazał daó ognia i posłuszni sołdaci moskiewscy
odwiedli kurki.
I to nie zastraszyło ludu, starzy gospodarze rozpięli swe
sierm ięgi i obnażywszy piersi zawołali: „ s t r z e l a j c i e , za w ia rę
s ło d k o u m ie r a ó ! “
Posypał się ogień roto wy a na placu zostało 15 zabitych
i 40 rannych. Gdy potem przysłano do wsi lekarza, ażeby ra n ­
nych opatrzył, odpychały go niewiasty od siebie, mówiąc: „lepiej
nam umrzeó, jak przyjąó schizmę x).“ A później, gdy jeszcze nie
przestawano z perswazyami do nich przyjeżdżać, odpowiadali kusi­
cielom: „Krew naszych męczenników woła na nas, abyśmy zginęli
za wiarę, a nie odstępowali jej 2).“ O jednym włościaninie K o n ­
r a d z i e W e r e ń c z u k u z tejże parafii ze wsi Z a c z o p k i opowia­
dają, źe dowiedziawszy się o wypadku pratulińskiem przybył
w następną niedzielę do cerkwi z kilku parobkami i przypa­
trzywszy się nowemu obrządkowi, gdy ksiądz zam knął wrota car­
skie, zawołał: „a cóż ty tam z czartem zawodzisz, że się zamy­
kasz i wstydzisz ludu? otwieraj popie zaraz!“ Gdy się jednak
wrota nie otwierały, zawołał: „hej chłopcy do mnie, wrota wyła­
miemy a popa wyrzucim y!“ Ksiądz przerażony uciekł przez zakry-
styą, ścigany złorzeczeniami. Oczywiście. nastąpiło nowe śledztwo
i nowe kontrybucye. Pierwszy W ereńczuk zapytany, czy on stanął
na czele buntu, odpowiedział: „Ja powołałem lud, ażeby wyrzucić
popa, który zbezczeszczą świętą cerkiew naszą; a kiedy wy łam iecie
wiarę, cóż dziwnego, że ja łam ię w rota?“ Okuty w kajdany został
wtrącony do więzienia 3).
W innej wsi gubernii siedleckiej, w D r e l o w i e spostrzegłszy
parafianie w dzień Nowego roku (r. 1874), że pleban ich wedle
nowych zmian mszą odprawiał, wyprowadzili go z cerkwi, drzwi
zamknęli, klucze wzięli do siebie, i stanęli n a straży cerkwi. Na
wezwanie kapłana-apostaty nadeszło wojsko. Po przybyciu wojska
gdy napróżno wzywano lud do poddania się nowym zmianom
w obrzędach i zwrócenia kluczy, rozkazano naprzód kozakom okła­
dać go batam i, potem wydobyto pałasze i rąbać niem i poczęto, a gdy

l) Kuryer Poznański, r. 1874, Nr. 29, Nr. 50 i Nr. 56.


*) Kuryer Poznański, r. 1874, Nr. 48.
s) Kuryer Poznański, r. 1874, Nr. 66.
— 221 —

i to żadnego nie odniosło slcutku i lud krwią własną zbryzgany


odstąpić od cerkwi nie chciał, kazano strzelać do niego. Padło
pięciu: C zw e d o r B o c ia n , J ę d r z e j W a z y to n iu k , Iw a n R o m a ­
n iu k , P a w e ł K o z a k , S e m e n P a ł u k ; dwudziestu ośmiu ciężko
zraniono; uchodzących nawet chwytano i bez różnicy wieku i płci
bito rózgami; sześćdziesięciu okutych w kajdany uprowadzono do
w ięzienia1). Podobne sceny, okrucieństwa z jednej a bohatyrstwa
z drugiej strony, powtarzały się w ciągu stycznia i lutego r. b. prawie
we wszystkich parafiach gubernii siedleckiej na P o d la siu 2).
Spokojniej przeprowadzały się zmiany Popielowe w gubernii lubel­
skiej i augustowskiej. Zachowanie się ludu było tu więcej bierne.
Obawa, iżby krwawe zajścia groźniejszych nie przybrały roz­
miarów i aby wiadomości o nich roznoszone po zagranicznych
dziennikach nie drażniły i niepokoiły opinii publicznej w Europie,
powstrzymała rząd z początkiem m arca (r. 1874) od dalszych
gwałtownych kroków, od mordów i więzienia. N atom iast obrał
rząd drogę perswazyi od przybycia do Warszawy, po śm ierci na­
m iestnika hr. Berga, następcy jego jenerał-gubernatora K o tz e b u e .
Naprzód ogłoszono w „ G o ń c u u rz ę d o w y m ‘ przytoczony przez
nas wyżej a r ty k u ł3) starający się w publiczność wmówić, że nie
chodzi wcale o przymuszenie unitów do schizmy lecz o oczysz­
czenie obrządku w myśl ustaw Papieży Klem ensa V III, Paw ła V,
Benedykta XIV, Grzegorza XVI itd. Następnie wywołał jenerał-
gubernator swemi insynuacyam i deputacyą włościan unickich do
siebie, ażeby, wysłuchawszy ich żalów, m ógł osobiście w ytłum a­
czyć im, jak niepotrzebnie narażają się przez swój opór. Depu-
tacya przybyła do W arszawy dnia 17 m arca; do niej pozwolono
przyłączyć się uwięzionemu W e re ń c z u k o w i, którego na tę chwilę
um yślnie z więzienia wypuszczono. Jen erał Kotzebue usiłował
przekonać deputacyą zgodnie ze wspomnianym artjdrułem „G o ń ca“,
że zmiany, tak bardzo ich oburzające, są tylko oczyszczeniem
i zwróceniem do pierwotnego obrządku wschodniego, że nikt nie
m a nawet na m yśli odrywać ich od Rzymu, i że z Stolicą Apo­
stolską zostają i zostawać będą w tej samej łączności, jak po­
przednio. Na tę przemowę kilku włościan z kolei głos zabierało

*) Przegląd Lwowski, r. 1874, miesiąc luty, str. 255.


*) Euryer Poznański, r. 1874, Nr. 55.
s) Czas, r. 1874, Nr. 62.
_ 222 —

a wszyscy mówili odważnie w obronie kościoła swego i dawnych


jego zwyczajów; najlepiej m iał się odozwaó Wereńczuk. Treść
wszystkich przemówień włościan deputacyi m iała podług korespon-
dencyi dzienników być następująca: „Nie wiemy wprawdzie, kiedy
i przez kogo były wprowadzone do cerkwi unickiej obrzędy, które
dziś rząd postanowił znieść tak gwałtownie, ale one od najdawniej­
szych czasów istnieją i w naszem przekonaniu stanowią całość
naszego obrządku; na ich zniesienie nie przystaniemy, choćbyśmy
mieli ponieść największe ofiary i wolimy całkiem cerkwi się wyrzec,
bo w tych warunkach uważamy ją za sprofanowaną, Prosimy
o wydalenie adm inistratora Popiela a o powrót biskupa Kuziem-
skiego, on jeden może być naszym biskupem, bo je st namaszczony
z postanowienia Ojca ś.“ Kotzebue odpowiedział, że obiecuje im,
iż uzyska od cesarza przysłanie na miejsce Popiela innego biskupa,
ale Kuziemski powrócić nie może, bo zdrowie mu nie pozwala. Na
to włościanie: „Nie, nie chcemy biskupa od cesarza, tylko od
Stolicy Apostolskiej, a w końcu prosimy, pozwólcie nam udać się
do cesarza a potem do Rzymu, my wszystko wypowiemy, on (cesarz)
nas łaskawie wysłucha i do prośby się przychyli, a w Rzymie
dowiemy się, czy Ojciec ś. zezwala na te zmiany, i jeżeli nam
powie, że one wiary nie łam ią, to tylko wtenczas i pod tym wa­
runkiem je przyjm iem y.11
Tedy odrzekł im Kotzebue, że bez wyraźnego upoważnienia
cesarza nie może im pozwolić podróży do P etersburga, a w żadnym
razie nie zezwoli na podróż do Rzymu; że jednak to, co z u st ich
usłyszał, poda do wiadomości cesarza. Na tern skończyła się
audyencya deputacyi.x)
Ponieważ wszyscy mniemani reform atorzy obrządku unickiego
w duchu schizm atyckim , począwszy od ks. Wójcickiego aż do
obecnego pseudo-adm inistratora ks. Popiela i rząd moskiewski
tem zasłaniać się zwykli, ilekroć jakie nowe zmiany przepisywali,
że tylko oczyszczają obrządek ruski z nie właściwych m u nale­
ciałości i występują w obronie ustaw i rozporządzeń Stolicy Apo­
stolskiej; widziała się wreszcie Stolica Apostolska zniewoloną, ażeby
dłuższem milczeniem nie zdawała się potwierdzać argumentów
moskiewskich, odezwać się publicznie. . Uczyniła to ku wielkiej
pociesze dusz katolickich w encyklice, adresowanej do m etropolity

*) K u ry e r P oznański, r. 1874, Nr. 67, Nr. 69 i Nr. 73.


— 223 —

lwowskiego i reszty biskupów ruskich w jedności z Głową Kościoła


zostających, datowanej z dnia 13 m aja r. 1874.
Ojciec ś. potępia w niej najmocniej pseudo-adm inistratora
ks. Popiela jako intruza, który bez wiedzy Stolicy ś. wszedł do
owczarni nie przez drzwi, który nie będąc biskupem poważa się
się zmiany w obrzędach zaprowadzać, i potępia okólnik jego z d.
20 pażdz. r. 1873 nakazujący duchowieństwu rzeczone zmiany, a wy­
sławia boliatyrski opór ludu i duchowieństwa unickiego w dyecezyi
chełmskiej przeciw niegodziwym rozporządzeniom Popiela (iniqua
pseudoadm inistratoris decreta). Następnie potwierdza wszystko,
co synod zamojski pod względem obrzędów postanowił i co, bądź
z wyrażnem bądź z milczącem przyzwoleniem Stolicy świętej,
z czasem do obrzędów unickich wprowadzonem zostało, dla tego
żeto miało na celu zabezpieczyć czystość wiary i podnieść pobożność;
podczas kiedy teraźniejsze zmiany dążą do schizmy i do oderwania
ludności chełmskiej od jedności Kościoła katolickiego1).
W yrok Stolicy Apostolskiej nie upam iętał nieszczęśliwego
ks. Popiela ani jego popleczników galicyjskich, choć im nieza­
wodnie szyki pomięszał. Trudno im się teraz na powagę Stolicy
ś. powoływać. Nie wstrzymuje ich to jednak od dalszego prze­
prowadzania niecnych zamiarów rządowych. Po usunięciu z posad
księży gorliwszych, a oddaniu ich parafii pasterzom sprzedajnym,
nie m ają już do zwalczenia oporu w duchowieństwie niższem; lecz
postawa ludu wiernego pozostała po dziś dzień ta sam a, co przed
rokiem, mimo że exekucye i rozmaite inne udręczenia nie ustają.
Zacny ten i nieoceniony lud łudzący się wciąż w prostocie
swojej przekonaniem, że gw ałty na niem spełniane działy się
i dzieją bez wiedzy i przeciw woli carskiej, kiedy car tego lata
przejeżdżał przez W arszawę, podał m u przez pośrednictwo jakiejś

„Et si quae variationes temporis lapsu in eadcm L iturgia occurrerunt,


eao profocto non inconsultis Rom anis Fontificibus et potissimum ea mento
invoctae sunt, ut huiusmodi ritus a quavis haeretica et schismatica lako
eximerentur, atque ita catholica dogmata ad incolumitatem fidei tuendam et
bonum animarum promovendum rcctius et clarius exprimercntur. Quocirca
sub dolosa specie ritns expurgandi, eosque in integrum restituendi nihil
aliud intenditur nisi parare insidias fidei Rutkenorum Chelmensium, quos ab
Ecclesiae catkolieae gremio distralicre, et haereń ac sckismati devovere per-
ditissimi homines adnituntur." A cta Sanctae Sedis in Compendium redacta,
Romae, volumen VII, str. 597, i por. Dodatek pod Nr. XII.
— 224

kobiety adres z prośbą, ażeby ich uwolnił od ks. Popiela i zabronił


dalszego ucisku. Adres ten brzmi:
„My niżej podpisani włościanie obrządku unickiego zawsze
byliśmy, jesteśm y i będziemy najwierniejszymi poddanymi W aszej
Cesarskiej Mości, W ielkiego naszego Monarchy i Oswobodziciela,
i czujemy najżywszą wdzięczność za wszystko, co dla nas w swej
mądrości dobrego uczynił. Ale ufamy też w Twoją sprawiedliwość,
miłościwy Monarcho, i dla tego śmiało udajemy się do podnóżka
Twego tronu.
„My unici dyecezyi chełm skiej, jako stanowiący jedność z Ko­
ściołem rzym sko-katolickim , a tylko różniący się obrządkiem,
m ieliśm y zawsze biskupów zatwierdzonych przez Jego Świątobliwość
Papieża. Obecnie dyecezya nasza jest osieroconą a dzisiejszy jej
adm inistrator wydał postanowienia zupełnie przeciwne obrządkowi
naszem u, skutkiem czego w kilku miejscach przyszło do nieszczę­
śliwego krwi rozlewu. Do obrządku naszego przywiązani jesteśm y,
i jak go od ojców naszych przejęliśmy, tak go chcemy nie­
naruszonym przekazać dzieciom, choćby nam przyszło przez naj­
krwawsze próby przechodzić. Podnosimy przeto prośby nasze do
Twego, Najjaśniejszy P anie, tronu, aby dyecezya chełm ska m ogła
być obsadzoną przez biskupa zatwierdzonego przez Stolicę Apo­
stolską, aby nikt obrządku naszego naruszyć nie śm iał. To, co
było złego dotąd, działo się zapewne bez Twojej wiedzy, N. Panie,
bo kto m a w swojem obszernem państwie tylu nieclirześcian
i pozwala, aby każdy chwalił P ana Boga podług swego przeko­
nania, Ten nie pozwoliłby na ucisk nas chrześcian obrządku
unickiego. W to wierzymy i dla tego niniejszą prośbę do stóp
Twoich składam y1)."
Adres był opatrzony kilkutysiącznem i podpisami.
Car, jak można było się spodziewać, odpowiedział nań sucho
przez jenerała Kotzebue, że m ają słuchać narzuconych sobie
zdrajców Kościoła. Nadto wydał Kotzebue nakaz do duchowieństwa
łacińskiego, aby pod najsurowszcmi karam i nie ważyło się udzielać
unitom sakramentówś., i, przykro wyznać, ks. biskup B a r a n o w s k i
z Lublina rozporządzenie to zakomunikował swemu duchowieństwu
do zastósowania się*).
’) P rzegląd L w ow ski, r. 1874, miesiąc sierpień, str. 366, i C za s, r.
1874, Nr. 189.
*) P rzegląd L w o w sk i, 1. c. str. 367.
225 —

N a tem kończymy opowiadanie nasze. Po ludzku sądząc,


zdaje się, że chwile unii w Chełmskiem są policzone, i że lada
dzień przynieść nam może bolesną wiadomość, że car Aleksander
II raczył miłościwie na „prośbę do siebie zaniesioną11 przyjąć unitów
chełm skich jako nawrócone owieczki na łono prawosławia. Atoli
gdzie tak silną jest wiara, tak głębokie przywiązanie do Kościoła
i taka gotowość do poświęcenia i ofiar największych, jakich dowody
w ostatnim roku dał i dawać nie przestaje lud chełm ski; tam
ufamy mocno w M iłosierdziu Bożena, że nie pozwoli tej wierze
zginąć, i Kościoła w gruzy obrócić i że Bóg w chwili ostatniej przy­
śle pomoc Uciśnionym i pociechę: bo dzieje uczą, że „kiedy Kościół
wyczerpał wszystkie środki, tedy Pan wstaje sam, aby sądzić w swojej
sprawie, i słychać wówczas pogrzmiewającą zapowiedź owych stra­
sznych k ar, które spadają z nieba na narody i nie oszczędzają
głów ukoronowanych 1).“

*) Słowa kardynała P a c ca powiedziano przy otwarciu akademii religii


katolickiej w Kzymie r. 1843. Porównaj Vicissitudes de Veglise cathóliąue,
tom I I , str. 513.

A . M. E>. G.

15
DODATEK
ZAWIERAJĄCY

DOKUMENTA
ODNOSZĄCE SIĘ DO

HISTORYI UNII.
--- --------------------------------------

mm .w 4 < ,'

s
Wf. ;
i W

L ist X ią ią c ia Jego Mości K onstantyna O stro źsk ieg o , W ojewody Kiiewskiego, i 11


d a ta z L ublina Junii 21. Roku 1593


( w z i ę ty z L e o n a K r e w z y : „ O b r o n y j e d n o ś c i c e r k i e w n e j , “ str. 9 6 — 99).

„W Bodze Wielebny a Miłościwy Oycze Władyko Włodzimirski, Panie


„y przyjacielu mnie wielce łaskawy! Wszelki człowiek po wszystek czas ży-
„wotaswego, pozbawieniu swym, winien jest starać się o tym, aby mógł być
„rozmnożycielem y miłośnikiem chwały Bożey: A jeśliby kto do końca tym
„być nie mógł, tedy chocia aby uczestnikiem abo przyczyńcą iey iakim kol-
„wiek mógł być. Ja iż za wielkiemi trudnościami memi, maiąc na sobie brzemie
„zwierzchnych rzeczy, chociaż nie mogę być doskonałym miłośnikiem abo za-
„bawcą około pomnożenia chwały Bożey, iednakże z powinności moiey krze-
„ściańskiey, od dawnych czasów była u mnie chęć takowa, która y do tych
„czasów ieszcze nie ustawa, y owszem się rospala, aby w takowym upadku
„y opuszczeniu Matki naszey Cerkwie Świętey powszechney Apostolskiey Wscho-
„dniey, upatrywał y rozważał y rozmyślał, npatruiąc y wynayduiąc takowy
„sposób, początek y przystęp, przez któryby Cerkiew Krystusowa wszystkich
„Cerkwi naycelnieysza,, do pierwszego swego punktu, celu y kluby przyść y
„wstawić się mogła. Ale iako baczę, że wszelka rzecz godna, przez godnych
„buduie się, y sławna sławnymi wykonywa się, także y mnie, albo nieszczęście
„w tym zagrodziło, albo też niegodziwość w tak wysoce chwalebnych rzeczach
„nie dopuściła do tego przyść, iżbym ku początku iakiemu dobremu, tey rze-
„czy, powod słuszny wziąć mógł. A wszakże przed się poczuwałem ia w sobie
„załóg pisma świętego mówiącego, moc Boża y w niemocnych wykonywa się,
„i zasz co u ludzi niepodobna, to u Boga wszystko iest podobno: Na które
„słowa iako naypewnieyszv cel poglądaiąc niedawno przeszłych czasów, nie dla
„chwały tego świata, Bog widzi, tylko żałuiąe upadku Cerkwie Krystusowey,
„także y dla urągania Heretyków, i tychże samych którzy się oderwali Rzy-
„mian, którzy niegdy byli nam bracia. Umyśliłem abo ważyłem się był z Posse-
„winem Papieża Rzymskiego o niektórych potrzebnych rzeczach pisma świętego,
„nie sam ale z swoimi starszymi y presbiterami radzić y disputować. Lecz
„iż tego Bóg nie chciał, ieśli dla naszego złegoli albo dobrego nie wiem, czy
„tak się to stało, iako się Panu Bogu podobało.

* Do strony 59 i 69.
„ Ja tedy y teraz nie mogąc ustać od takowego staran ia któro iost o
„C erkw i Bożey, i m aiąc ten umysł przedsięwzięcia swogo, abym do tam tych
„leraiów, w których n ie p o d a le k u też iest y P apież B z y m s k i, dla uloczonia
„zdrowia swego cielesnego, n a czas iaki odiaćhać m ógł. Tamże ieśliby była
„nato naprzód wola Boża, do tego też y wola WM. naszych Duchownych,
„żebyście WM. teraz n a tym Synodzie waszym Duchownym wszyscy iedno-
„staynio o tym przemyślali, radzili y namawiali, aby się mógł ta k i przystęp
„wynaleść do takowego powodu, przez któryby się mogły skłaniać początki do
„zgody y u łacnienia, y pomiarkowania, ta k wielkich niezgod y zaiątrzenia,
„a praw ie wnętrzney walki w Kościele Bożym, gdziebym i ia w ta m tych kra-
„iach będąc, za pom ocą B o żą , y za początkiem a błogosław ieństw em W M .
„iako D uchow nych, n ie za n iech a ł z szczyrości y chęci m oiey przeciw Cerkwi
„Bożey, sta ra n ia z n a iw ię k szym u siłow aniem m ym takowego czynić, ja kżeby
„możność y godność m oia znosić m ogła, iżb y się do ja k ie y słu szn ey zgody
„y ziednoczenia schylić mogło. Jakoż zda mi się rzecz słuszna, żebyś WM.
„M iłościwy Oycze Episkopie W łodzimierski, namówiwszy się w tym z JM.
„Oświeconym Oycem Archiepiskopem , y Jc h M. W ielebnymi E piskopy, sam
„osobą swą do W ielkiego K niazia Moskiewskiego, za dozwoleniem y listem
„JKM, iachać pracey nieżałował, y tam z Kniaziem W ielkim Moskiewskim,
„y z Duchownemi ziemie tam eczney porozumiawszy się, y dostatecznie namo-
„wiwszy y skazawszy, a doniosszy im wszystko, iakie prześladow ania y u rą ­
b a n i e a naśmiewisko y ubliżenie naród tuteyszy R uski w porządkach, Kano-
„nicch, y Ceremoniach Cerkiewnych cierpi y ponosi. Prosząc y używaiąc ich
,,aby o tym staranie uczyniwszy, iako członki iedney głowy K ry stu sa Pana,
„ieden iednem u pomagaiąc, zgodnie y iednostaynie z nam i tak tem u zabiegali,
„y w to potrafiali, żeby iuż więcey Cerkiew K rystusowa takowego rozerwania
„y w nętrznego zam ieszania, y naród Ruskiego rodzaiu prześladowania y u r ą ­
b a n i a nie cierpiał p iln ie o to W M . iako wielce łaskawego P an a y przyiaciela,
„do tego y wielkiego m iłośnika w iary Krystusowey, proszę ab yś W M . chęt-
„liwie do tego w ło żyć i w szelką mocą za to się w ziąć, y ta m n a ty m S yn o ­
d z i e z p iln o ścią sta ra ć się w espół z Jch M . ra c z y ł, iżb y ia k i słu szn y p o ­
c z ą t e k y zastanow ienie, ieślib y iu ż nie do ia kiey zg o d y, co iest rzecz
„ n a yp rzed n ieysza , abowiem mowi, oto ia k dobra y iako w dzięczna rzecz iest
„m ieszkać braciey społem, ted y y to potem nie podleysza do polepszenia ży-
„wotów ludzkich, za sta rn iem y początkiem W M . w ynaleść się mógł, gdyż
„to iest iawno WM. w szystkich, iako się ludzie naszey religiey zgorszyli, y tak
„są w nabożeństwach swych ospali, leniw i, n iedbali, iż nietylko aby mieli
„postrzegać powinności swey C hrześciańskiey, y zastawiać się za Cerkiew
„Bożą, y za wiarę swą starożytną: ale ieszcze się sam i mnodzy naśmiewaiąe
,.z niey, y odstępuiąc do rozm aitych sekt nciekaią się, czemu ieśliżeW M . za­
b ie g a ć y dbać o tym nie będziecie, sam i to WM. dobrze w iecie, kto za to
„liczbę y odkaź dać powinien, albowiem mowi, krwie ich z rąk waszych będę
„ p a trz ał, wy bowiem iesteście wodzowie, dozorcę, y pasterze trzody K rystuso-
„wey. A nie dla czego innego rozmnożyło się między ludźm i tak ie lenistwo,
„ospalstw o, odstąpienie, iako naiwięcey dla tego, iż ustali nauczyciele, u stali
„przepowiadacze słowa Bożego, ustały nauki, u stały kazania: a za tjm n a s tą -
'.pilo zniszczenie y um niejszenie chw ały Bożey, y Cerkwie iego, n astąp ił głod
231

„słuchania słowa Bożego, nastąpiło zatym odstąpienie od wiary y zakonu,


„przyszło naostatek na nas to, iż iuż nie zostaie nam naymnioyszey rzeczy
„z któreybysmy cieszyć się w zakonie swym mieli, y słuszniebyśmy teraz mogli
„słowa Prorockie wspominaiąc mówić, któż da głowie naszey wodę, y oczom
„naszym zrzodło łez, abyśmy mogli opłakiwać upadki y zniszczenie wiary
„y zakonu swego we dnie y w nocy. Wszystko się przewróciło y upadło, zo
„wszech stron ucisk, frasunek y biada, y iośli się daley poczuwać w tym nie
„będziemy, Bog wio iaki koniec z nami będzie. Ja z strony moiey powtore,
„y potrzecie proszę, y dla Boga, tak WM. dla powinności swey Pasterskiey,
„iako więcey dla boiaźni y pomsty Bożey w to potrafiaycio, żebyścio tam co
„dobrego sprawić y zastanowić, y początek iaki dobry udziałać mogli. Życzę
„przytom WM. dusznego y cielesnego zdrowia od Pana Boga na wiele lat
„zażywać."

W yjątek z listu p rz y sła n e g o z Rzymu od biskupów ru sk ic h do a rc y b isk u p a


gnieźnieńskiego:
(wzięty z Ks. Bulińskiego „Historyi kościoła polskiego“ tom I I I , str. 565,
wyd. w Krakowie r. 1874).

„Przyjechaliśmy do Rzymu dnia 15 Novembr., trzeciego dnia całowa­


liśmy nogi ojca świętego, który nas wdzięcznie jako ojciec łaskawy przyjął.
Zastaliśmy tu wszystko jako doma, i lepiej, gdzie i do tych czasów na koszcie
Jego świątobliwości żyjemy. Po dwóch tylko kongregacjach i namowach z kar­
dynałem Sewerym, wszystkośmy z łaski bożej spokojnie skończyli, a potem
die 27 decembr. w sobotę, oddalimy posłuszeństwo cum professione fidei ojcowi
świętemu na sali Constantini publice, gdzie wszyscy ichmość kardynali znaj­
dowali się z wielką uczciwością z całowaniem nóg. Po przeczytaniu listów
poselstwa naszego, któro po rusku czytał ksiądz Ostafiej Wołowicz, a po ła­
cinie toż przetłumaczone camerier ojca świętego. Tenże camerier uczynił do
nas rzecz od ojca świętego, acz króciuchną, ale tak cudną i żałosną, że wszyst­
kich niemal do płaczu pobudził. Potem szliśmy zarazem oddać posłuszeństwo,
też u nóg ojca świętego, którą cum professione fidei oddaliśmy Jego świąto­
bliwości, ja po łacinie a ksiądz Piński po rusku, którą potem po łacinie czy­
tano, i także obedieneya tak imieniem naszem jako metropolity i wszystkich
władyków, owiec nam od Boga powierzonych stała się; po której ojciec święty
kazał nam na majestat wstąpić, i tam usty swemi facie ad faciem, sicut amicus
ad amicum, święte a prawie ojcowskie napomnienie, jako ojciec miły z dzia­
tkami króciuchno uczynił, które słowa jego świątobliwości pełne są ducha
świętego i godne pamięci wszystkim wiernym, waszej miłości, swemu miłości­
wemu panu posyłam. Nazajutrz w niedzielę Jego świątobliwość sam nieszpór
w ubiorze papieskim odprawował, przy którym i my w naszych habitach bi­
skupich zasiedliśmy, tu i po arcybiskupach, i między biskupami, i zarazem
starszy nad obrzędami z rozkazania jego świątobliwości przyszedł po nas, i
— 232 —

odprowadził do ojca świętego, gdzie byliśmy assystentam i między drugim i


biskupam i praw ie tu ż u nóg jego świątobliwości. Ale nazajutrz w dzień Bo­
żego Narodzenia, nie m ógł mieć sacra, bo był na podagrę zachorował. Co się
dotyczy spraw naszych, to z łask i Bożej lepiej odprawiono, aniżeliśmy się
sam i spodziewali, bo nietylko przy wszystkich ceremonijach i sakram entach,
ale i simbolum fidei zostawiono, nie przydając onej p artykuły filioque, jedno
abyśmy wierzyli i ta k nauczali owieczek naszych, żo D uch święty pochodzi
tak od Syna jako i od Ojca. K rótko mówiąc, najmniejszej nam rzeczy nio od­
mieniono i kalendarza starego nam dozwolił, mówiąc jeśli macie swoje pro-
wincye albo m iasta takie, gdzieby rzym ian nio było, tedy możecie sobie po
starem u św ięta święcić; albo gdzieśmy powiedzieli, że nietylko prowincye albo
m iasta, ale i dom rzadki, w którym by nie byli pomięszani B uś i rzym ianie,
toż samo tedy ukazało słuszną przyczynę że kalendarz po nowemu ma być,
boby powiada wielka m ieszanina i trudność na samychże was była, gdziebyście
oboje święta św ięcili; a tak lepiej jednego św ięta święcić, jeden drugiem u nie
urągając się. A tu już niechaj obaczą adwersarze nasi, którzy się tem u prze-
ciwiają, że to nie je s t tak m agni momenti, żeby nam i tego nie mogli po­
zwolić, gdzieby tam sam i tylko oprócz rzym ian byli; ale kiedyśmy się ta k
bardzo pomięszali, a zaś nie lepiej dla zgody uporu odstąpić ze wszystkiem
chrześcijaństwem zgadzać się, ponieważ to nie je s t członek wiary. A ponieważ
ju ż wszystko swoje marny oprócz tego kalendarza, a cóż tu ju ż mają narzekać
adworsarze nasi na tę św iętą zgodę. Ale rzeką, żeśmy patryarchów odstąpili;
o dla Boga! a zaś nie lepiej być pod posłuszeństwem pasterza powszechnego
kościoła P a n a Chrystusowego, którego sam P a n B óg przez elekcyą w iernych
chrześeian obiera i na tej świętej stolicy sadza, aniżeli pod tym i, których Ma­
hom et sprośny podaje, a kiedy chce zrzuca. Za nic tam elekcya, kto więcej
da, ten elektem poty, póki go kto nie podkupi, a więcej nie da turczynow i;
bośmy tego doświadczyli, że niedawno jednym razem trzej patryarchow io kon-
stantynopolscy byli. N iechajże mi. to moja m iła Kuś uporna zgadnie, który
z ty ch trzech był prawdziwym pasterzem naszym ? A ta k dla Boga proszę
W aszej Miłości racz się W asza Miłość u Jego Królewskiej Mości starać, jakoby
kró l jegomość uspokoił tę różnicę, a niczem innem jedno listam i swojemi uni-
wersalnemi, oznajmując im , że wszystko swoje wcale m ają, aby tern chętniej
do tej świętej zgody przystąpili, żebyśmy na uspokojniejsze serca ich z tąż
uniją przyjechali. A iż snąć niektórzy starają się u jego królewskiej mości
o połockiego, pińskiego władyków, którzy za miłościwą łaską waszej miłości
te władyetwa z łaski jego królewskiej mości otrzym ali, chcąc ich zrzucić, pro­
simy waszej miłości, żeby to staranie ich miejsca nie miało, gdyżeśmy owdzie
ojcowi świętemu przysięgę oddali, i imiona ich w te n ak t wpisane są. Teraz
nam nic więcej nie zostało, jedno starać się o odprawę, i o listy na te wszystkie
sprawy. A wasza miłość, naszy miłościwi panowie, nie raezcie też tam zanie-
chywać staran ia swego o nas sługach swoich czynić, jakobyśmy upośledzeni
nie byli, gdyż Bóg świadek, nie idzie nam o powagę, ale żebyśmy w podej­
rzeniu u swoich nie byli, a zwłaszcza za tern zajątrzenicm ich ku nam. P rzy
tern służby nasze zalecamy łasce waszej miłości naszego pana. D an w Rzymie
dnia 13 ju n ii anno 1596, w ładym irski i łucki władykowie.
233

III*
a) List kanclerza Lwa Sapiechy do ś. Jozafata Kuncewicza z r, 1622,
podług w ersy i sfałszow an ej B antysza Kameńskiego
(wzięty z dzieła Lindego: „o statucie Litewskim•“ str. 159).

„Nie radbym, (tak zaczyna się odpis Sapiehy Arcybiskupowi Potockiemu),


z Waszą Przewielebnośeią wdawać się w listowanie i spory; lecz widząc, jak
upornie trwacie w zdaniu swojem i żo żadne uwagi odprowadzić Was od niego
nic potrafią, znajduję się mimowoinio zmuszonym na bezzasadne pismo Wasze
odpowiedzieć. Nie zaprzeczam, że ja przykładałem starania koło Unii i porzu­
cić go byłoby rzeczą nierozumną; lecz nigdy mi na myśl nie przyszło, żeby
Wasza Przewielebność miała zamyślić ludzi do niej przywodzić tak gwałto-
wnemi sposobami. N ajw yższy przywołuje do siebie wszystkich łagodnie: „Przy­
chodźcie do mnie wszyscy i t. d.“, lecz niewolników gwałtem przywleczonych
mieć nie chce i nio przyjmuje. Wyście tą nieprzezorną gwałtownością po-
duszczyli, i że tak rzekę, przymusili naród Euski do opierania się, i do od­
rzucenia uczynionej jego Królewskiej Mości przysięgi (ściąga się to do odpa-
dnienia Moskwy od obranego przez siebie na króla W ła d y sła w ą ). Trudno
Wam zaprzeć się tego, bo Was przekonywają podane od nich na piśmie naj­
wyższym urzędnikom Polskim i Litewskim skargi. Chyba Wam niewiadomćm
iest mruczenie ludu nierozważnego, który się daje słyszeć z tern, iż wolą być
w poddaństwie Tureckiem, niż cierpieć taki ucisk wiary i nabożeństwa swego.
Podług Waszych wyrazów są to tylko niektóre mnichy z eparchii B o re c k ie g o
(Metropolity Kijowskiego) i S m o tr y c k ie g o (Arcybiskupa Połockiego), i kilku
z Szlachty Kijowskiej, co się Unii sprzeciwiają. Lecz prośba Królowi podana
nie jest od kilku czemców, ale od całego wojska Z apo r o z k ie g o ! z żądaniem
żeby B o re c k ie g o i S m o try c k ie g o w ich eparchijach potwierdzić, a Was
wraz z drugimi oddalić. Biada temu, kto jest lekkowiemym; okoliczności te
wcale inaczej się pokazują w wyżej wspomnionych skargach. Na sejmach zaś,
mało odbieramy w tej mierze skarg od całej ukrainy i od całej Eusi, nie od
niektórych tylko czernców? Niedosyć na tem, że Kozacy oczekują w Kijowie
rozstrzygmenia w tej rzeczy naznaczonej od Króla Komisyi; lecz o to idzie,
czy ta się też i uda pomyślnie! Skutki rozstrzygnięcia tej Komisyi pokazują
nam tylko nadzieję nieznanego dotąd jeszcze dobra; nierozsądkiem zatem jest
przerywać zgubnym gwałtem tyle pożądaną zgodę, a tem samem i należące
się królowi posłuszeństwo. Wy, nadużyciem swojej władzy i swojemi postęp­
kami, powodowani raczej próżnością i prywatną nienawiścią aniżeli miłością
ku bliźniemu, w brew świętej woli a nawet w brew zakazu Ezpltej, byliście
przyczyną i podżogą tych niebezpiecznych iskier, które wszystkim nam zagra­
żają pożarem bądź bardzo zgubnym, bądź też wszystko trawiącym; Wy p i­
szecie, że i polityka ma ku nim obróconą uwagą; a ja dodaję, że nie tylko
polityka, lecz i rząd; bo z ich posłuszeństwa większe dla kraju wynikają po*
żytki. aniżeli z Waszej UniL Zaezem powinniście Wy władzę swoję i po­
winność swoję pasterską stosować do woli Królewskiej i do zamiarów Kzą-

J>o strony 90.


— 234 —

dowych, wiedząc żo władza AVasza. je s t ograniczoną, i żo pokuszenio sięAYaszc


n a to, co spokojności i pożytkowi społeczeństwa je s t przeciwnóm, sprawiedli­
wie może być poczytanem za naruszenie M ajestatu. Gdybyście W y się odważyli
n a co podobnego w Rzymio abo w W enecyi, zapewneby W as tam nauczyli, ile
trzeba baczności mieć na położenie lub zam iary polityczno rządu. — Piszecie
0 n a w ra c a n iu do ivia ry odszczepieńców i t . d .; w samej rzeczy trzeba po­
myśleć o ich naw racaniu, starając się o to, żeby b y ła je d n a ow czarnia i je ­
den p a ste rz; lecz w tern trzeb a postępować rozsądnie, stosując się do oko­
liczności czasu, ile w rzeczy zawisłej od swobodnego przyzwolenia, zwłaszcza
w ojczyznio naszej, gdzie bynajm niej nio służy owa scntencya: „przymuszaj
ich wchodzić, coge in tra re “. Trzoba żeby ta nasza gorliwość i żądanie po­
wszechnego zjednoczenia, zasadzały się na praw idłach miłości, podług wyrazów
Św. P aw ła; lecz widać, żeście się W y oddalili od nauki tego apostoła: zaczem
też i nie dziw, żo pod władzą W aszą zostający wyszli z należącego się W am
posłuszeństwa. — Co się tyczy niebezpieczeństwa ży c ia W aszego, można po­
wiedzieć: każdy sam przyczyną biedy swojej. Trzeba korzystać z pomyślnych
okoliczności, lecz nie poddać się nierozsądnem u uniesieniu; osobliwie kiedy
idzie o wyznanie wiary, w tedy naczelnicy wystaw ieni bywają n a niezliczone nie­
bezpieczeństwa. — J a obow iązany jestem , mówicie, naśladow ać biskupów i t . d .;
naśladować świętych biskupów w cierpieniu, w chwale Bożej, np. Z ł o t o u s t e g o
(Chryzostoma), i innych wielkich pasterzów, je s t rzeczą chwalebną; lecz na­
śladować ich także trzeba i w pobożności w nauce, w cierpliwości i w dawaniu
dobrych przykładów. Przeczytajcież żywoty w szystkich pobożnych biskupów,
przeczytajcież wszystkie dzieła Z ł o t o u s t e g o , nie znajdziecie w nich ani skarg,
an i protestacyi, ani jednej wzmianki procesów, zatargów albo świadectw sądo­
wych, ani pozwów do sądu Antyocheńskiego lub Carogrodzkiego, o prześla­
dowanie, o osobiste (z urzędu) zrzucenie, o pozbawienie życia pobożnych du­
chownych; znajdziecie tam tylko to, co pomnaża chwałę Bożą, zbudowanie
dusz ludzkich, i ułaskawienie Eudoksii rozgniewanej na służebników cerkwi.
Obróćmyż się teraz do czynów W aszej Przewielebności: u W as pełne ziemskie
sądy, pełne m ag istraty , pełno trybunały, pełno ratusze, pełne biskupie kan-
cellarye pozwów, procesów, pro testacy j; czem nietylko U nii utw ierdzić niepo­
dobna; lecz naw et i o statn i w społeczeństwie związek miłości się roztarga,
1 sejmy i wszelkie urzędy napełniają się niezgodą i kłótniam i. —• Piszecie:
Je o n i (apostołowie i gorliwcy bozi) nie u w a ża li a n i n a K ró la , a n i n a Ce­
sa rza i t. d. I owszem! uważać ich trzeba podług W szechmocnego Boga:
„kto się sprzeciwia władzy sprzeciw ia się Bożemu rozkazowi: bo wszelka wła­
dza od B oga je s t“ . D la tego i C hrystus powiedział; „D ajcie Cesarzowi co
je s t Cesarza, Bogu, co je s t B oga“ . P rzytem tak Wy, ja k i każdy pam iętać
powinniście, że każdy naród zachowując zakon Boży, w inien posłuszeństwo
woli Panującego. — „Lecz jeżeli, piszecie, niepraw ow ierni n a m nie zuchw ale
n a stęp u ją , to j a m im owolnie p rzy m u szo n y jestem bronić się i t. d.“, zaiste
nie ta k uczył nas C hrystus; on prowadzony jak owca n a zabicie, m ając do
obrony swojej orszak aniołów m odlił się za swoich prześladowców; tak i W a­
szej Przewielebności należy postępować. Pow innością mądrego je s t wprzód
używać w szystkich sposobów rostropności, niż chwycić się oręża: nie pisać
uszczypliwych listów do naczelnictw a jego Król. Mości, nie odpowiedzieć z g ro-
— 235 —

źbami, tak jak Wy czynicie; apostołowie i inni święci nigdy tak nio postę­
powali.— Dodajecie: „że wam wolno Uniatów topić, głowy im rąbać i t. d.“
nio tak z nimi postępować należy się, dla togo, że ewanielija Pańska srogi
daje wszystkim mścicielom zakaz, który i do was się ściąga: „Moja jest zem­
sta, mówi Pan, ja będę nagradzał". Iluż apostołów, iluż nauezycielów Pańskich,
iluż clirześcian, co życiem swojem zapieczętowali cześć Ukrzyżowanego Pana,
co za nią najokropniejsze męki ueierpieli! jednak ani na Neronów, ani na
Tyberyuszów, ani na Dyoklecyanów, nio masz w świętych pismach ani jodnej
z ich strony skargi lub sądowych protestacyj; tylko jest: „odszedłem radując
się od oblicza sądu, jako godnym uznany niecześć przyjąć za P ana Jezusa".—
Jeszcze piszecie: „na sejmach podnoszą glosy szkodliwe nie tylko Unii, ale
całemu praivowiernemu Rzym skiem u duchowieństwu i t. d.“ ; któż temu wi­
nien? jedna Unia przyczyną jest wszystkich tych nieszczęść. Kiedy gwałt
czynicie sumieniom ludzkim, kiedy zamykacie cerkwie, żeby ludzie bez nabo­
żeństwa, bez obrządków ehrześeiańskich, bez świętości zginęli jak niewierni,
kiedy samowolnie na złe używacie miłości i poważania Króla Jmci, to w tem
obchodzi się bez nas; lecz kiedy z powodu nieforemności powstaje w narodzie
niespokojność, którą uśmierzyć trzeba, wtedy nami dobrze drzwi zatkać. Dla
tego też i przeciwna strona mniema nawet, jakobyśmy z Wami zmowę uczy­
nili ku uciśnieniu sumienia ludzkiego, i ku naruszeniu powszechnego pokoju:
czego nigdy nie było! Dosyć na tem, że Wasza Przewielebność z nami w Unii,
tej strzeżcie dla siebie, i w powołaniu, którem jesteście powołani, trwajcie
spokojnie, a nie wystawiajcież nas na powszechną nienawiść, siebie zaś samego
na niebezpieczeństwa i tak wielki przed całym narodem upadek. — „ N a nie-
przyjm ującyćh Unii, piszecie dalej, wydać rozkaz, i tcygnać ich z państw a
i t. d.“ Broń Boże! niechaj się nie dzieje w ojczyźnie naszej tak okropne
bezprawie! Dawno w tych państwach zaprowadzoną została święta Rzymsko­
katolicka wiara, i póki nie miała naśladowniczki nabożeństwa swego i posłu­
szeństwa dla Ojca świętego, poty wsławiała się miłością pokoju i potężnością
wewnątrz i zewnątrz państwa; teraz zaś, przyjąwszy w społeczność swoję nie­
jaką swarliwą i niespokojną przyjaciółkę, cierpi z jej przyczyny na każdym
sejmie, w każdem narodowem zebraniu, w każdem powiatowem posiedzeniu,
mnogie rosterki i spotwarzania. Zdawałoby się lepiej i pożyteczniej dla spo­
łeczeństwa uczynić rozbrat z tak kłótliwą towarzyszką, bośmy nigdy w ojczy­
źnie naszej takich nie mieli rozsterek, jakie nam zrządziła ta pięknobarwa
Unia. -— Chrystus nie zapieczętował i nie zamykał cerkwi M ając oni,
mówicie, należytych księży i t . d.; daj Boże żeby ich było dosyć, żeW y sami
ich chwalicie: własna chwała zawsze podęjźrzaną. Trzeba żeby innowiercy
widzieli dobre dzieła ich, i sławiąc Ojca, który je st na niebiesiech, naślado­
wali w śeieszkach ich. Atoli ja słyszę, jałdeh to Wy księży poświęcacie, to
jest takich, od których cerkwi więcej upadku, niż zbudowania zdarzyć się
może. Powszechnie Wam zarzucają, że u Was niemasz należytych księży,
a raczej pełno ślepych: a tak Wasze popy nieuki pociągają naród w pogu­
bienie.. . . Oddawać, piszecie, cerkwie na urąganie i t. d ; lecz zapieczętować
i zamykać cerkwie i urągać się z kogokolwiek, jest to zgubne wzruszenie bra­
terskiej jednomyślności i wzajemnej zgody. Z tem wszystkiem niechaj mi
Wasza Przewielebność pokaże, kogoście Wy pozyskali, kogoście zjednali tą
— 236 —

swoją surowością, tą srogością, tem pieczętowaniem i zamykaniem cerkiew?


I owszem pokaże się, żeście u tracili naw et i tych, którzy w Połocku u W as
w posłuszeństwie zostaw ali: z owiec poczyniliście ich kozłam i: wprowadziliście
niebezpieczeństwo na kraj, a może i zgubę na nas w szystkich katolików. Za­
m iast wesela przyczyniła nam W asza tyle św ietna U nia kłopotu, niespokojnośei,
niezgody, i tyle nam się sta ła gorzką, żebyśmy woleli być bez niej, ile z jej
to przyczyny cierpim y niepokoje, gorycze i dokuczania. Otoż te to są płody
W aszej zachwalonej Unii. Znakomitą zaiste ona je s t przyczyną ty lu między
ludźm i i w kraju rosterk i i niezgodności! Bo gdyby, niech Bóg broni, ojczyzna
się w strzęsła (do czego W y swoją surowością ta k dogodną drogę otwieracie),
nie wiem coby wtenczas z W aszą U n ią było! P rzyn a jm n iej, piszecie d a l m i
w tej mierze przep is P asterz n a jw y ższy czyli jego n a m ie stn ik i t. d .; sprze­
ciwić się Najwyższemu Pasterzow i byłoby przeklętem pokuszeniem; lecz ja śmiem
utrzym ać, że jeśliby Ojciec święty wiedział, jakie z powodu Waszej U nii w oj­
czyźnie naszej pow stają rosterki, bez w ątpienia pozwoliłby n a to, czemu Wy
upornie się sprzeciwiacie. Mamy przykład względności tego Ojca świętego,
rozważającego ta k mądrze w niektórych państw ach cerkiew Chrystusową, której
on je s t ojcem, nie ojczymem, że dla powszechnego ich dobra bardzo wiele tam
pozwolił, co u nas pod grzechem śm iertelnym zakazano. — A po tem wszyst-
kiem K ról każe cerkiew ich w Moskwie lozpieczętować i otworzyć, o czem ja
z Jego rozkazu W aszej Przewielebności piszę, a jeśli W y po tem mojem na­
pom nieniu tego nie uczynicie, to ja za rozkazem Jego Królewskiej Mości sam
każę rozpieczętować i im oddać, ażeby oni podług swego nabożeństwa w cer­
kwiach ty ch swoje obrządki sprawowali. Żydom i T atarom nie zabrania się
w państw ach Królewskich mieć swoje synagogi i meczety, a W y chrześeiań-
skie pieczętujecie cerkwie! Z tego powodu rozchodzi się już wszędzie pogłoska,
że oni wolą być u niew iernych Turków w poddaństwie, aniżeli cierpieć takie
sum ienia swego uciśnienie. L ecz, odpowiadacie, czyżb y b yło spraiciedliwem ,
okazyw ać ta k ą względność d la niepew nej p r z y s z łe j spokojności? nie tylko
sprawiedliwóm, lecz i koniecznem; ponieważ nieuchybnie stan ą się w społe­
czeństwie rosterki, jeśli jeszcze większe w nabożeństwie ich wyrządzać im bę­
dziemy uciśnienia. Już się odzywają słuchy zewsząd, że chcą n a zawsze
z nam i wszelki związek rozerwać. — Co się tyczy Połoczan i innych przeciw
Wam buntow ników , to to może być, że oni są tak im i; ale W yście sami ich
do bu n tu podniecili; byli oni Warn we wszystkiem posłuszni, cerkwi W aszej nie
porzucali; lecz W yście sam i ich od siebie odrzucali! N ow ogrod Siew ierski,
także S ta ro d u b , Kozielec, i mnogie inne tw ierdze, U nia od nas oderw ała;
naw et i teraz ona je s t głów ną przyczyną, że naród Moskiewski od Królewicza
stro n i ja k się to oczywiście pokazuje z Rosyjskich listów do Panów R ad i in­
szych naczelników W ielkiego Księstw a Litewskiego. I dla tego nie chcemy
więcej, żeby ta tyle dla nas zgubna Unia, do końca nas zniszczyła. — T e są
objaśnienia, które daję na lis t W asz. Życzę sobie n a przyszłość być wolnym
od sporów z W ami. Proszę tylko Najwyższego o wszelkie dla W as pomyśl­
ności, a razem o ducha łagodności i miłości bliźniego, zostając z poważaniem—
W W arszawie dnia 12 M arca lt>22. r.“
— 237 —

b) List kanclerza Lwa Sapiehy do s. Jo zafata Kuncewicza z r. 1622,


podług w ersyi autentycznej.
(wzięty z Przeglądu Poznańskiego, r. 1862, półr. II, str. 25 i nastp.)

„Przewielebny w Bogu Oycze Archi Episcopie Połocki.


1) Nieradbym się zW aścią wdawał w pisma y kontencye jakie, a widzę
że Wść tenax jesteś Opinii swóy, y naywiększemi racyami nie dasz się od
niey odwieść, ale żebyś Wść przecie nie tryumfował, ąui tacet consentire
ridetur; rad nierad muszę na nieuważny L ist Wści odpisać, prawda to żem
sam Autorem tey Unij, bo y opuścić nie godzi się y nigdy mi to na myśl
nie przychodziło, abyście Wść takiemi gwałtownemi postępkami ludzi do Unij
przywodzić mieli, bo y sam Pan Bóg wzywa do siebie wszystkich: Venite ad
me omnes ale gwałtem przymuszonych sług niepotrzebuie, y nie przyimuie.
Atoście W ść już Naród Moskiewski do pertynacyi y odstępstwa przysięgi
Królewiczowi Jmci uczynioney przywiedli y przymusili. Trudno tego negować,
bo listy od nich do Panów y Bad Koronnych W. X. L. pisane to świadczą.
Pod czas Tatarskiey expedycyi, żem przestrzegał pisaniem mym do Wści
pokoju pospolitego, svadebat Ula sententia: frustra sunt arm a foris, nisi
sit Concordia domi, którey res prosperae poscunt, adversae exigunt, Qua
praesente res parvae crescunt, dbsente maximae dilabuntur. A z warcholonia
się Wści z Sysmatykami czego inszego się spodziewać (zwłaszcza pod ton
czas, kiedy Oyczyzna większą część mocy y siły swey extra limites przeciwko
nieprzyjacielowi Bożemu wyprowadziła), tylko wewnętrzney niezgody, domo­
wego niepokoju, konfuzyi pułków przy Królewiczu JMci w obozie będących,
a potym (uchoway Boże) przystępu do nas poganinowi, Qui tot calamitatibus
et discordiis Graecorum et Ghristianorum formidabilis Im perij sui firmavit
et d ila ta n t solium. Alboż nie były y nie są to głosy pospólstwa nierozsą­
dnego, że wolą się Turkowi poddać, niż taką oppressyę w religij y nabożeń­
stwie swoim ponosić? I teraz niezmyślone pogróżki Kozackie przywiodły
mnie do proźby y napomnienia Wści, aby Wść akkomodując się czasowi pa­
miętał na ono festina lente, bo listy są od Kozaków pełne m inarum , pełne,
dla zbytney skrętności Wści, Maiestatu y Bożego y Pańskiego zniewagi, któ­
rym ia wierzę bardziey, y wszystcy quibus interest mieć pieczą o Bzeczy-
pospolitey, niż tym trzem powinnym Wści bo im a hirundo non facit ter.
Przy Wści mogą to mówić co Wści ad palatum , a w towarzystwie u lu la
cum lupis, si socius esse cupis. Boreckiego y Smotrzyckiego że kilku Czem-
ców y Kijowskiey Szlachty*) nie przyimuie, ieszcze to nie conclusio contra
Manichaeos ieszcze nie dokument na przekonanie Syzmatyków. A to y teraz
ta proźba ich była do Króla Jmci, nie od kilku Czemców Kijowskich, jako
Wść piszesz, ale od Wszystkiego Woyska Zaporowskiego, aby Boreckiego
y Smotrzyckiego na tych Władyctwach zachowano, a Wści y drugich odrzu­
cono. O deklaracji Sahaydacznego mogę rzec: Yerba sunt p a m p h ila , y o
tych co to Wści twierdzą: ero in ore ipsorum Spiritu s m en d a x, y o Wści

•) Eror manifestos, e t ©orrigendtes ant delete s i e ani is se rtis to c & , utrzymać


hs c Łc e ,
— 238 —

levis est qui facile credit: bo rzeczą samą się inaczey z listów pomienionych,*)
którycli Wści kopie posyłam. Azaż y na Seymach nie miewamy trudności
oto od wszystkiey Ukrainy, od wszystkiey Eusi, nie od kilku ieno Czernców?
2) Nie dosyć na tym , na Komissyę od Króla Jmci złożoną Kozacy
w Kijowie czekają, ale hoc opus, hic labor est, ieśli co dobrego na niey sprawią.
A iż ieszcze erentus teyKommissyi in sp e które zowią incerti boni nomen-,**)
szkoda przed niewodem ryby łowić, a per conseąuens przykrym na nie nastę­
powaniem od pożądanoy zgody y po winnego Króla.***) Śmiesz y to Wść pisać.
chybaby kopie listów moich do W ści niećhcącyćh m iały pobudzić do tego.
O Pater! nie Wści rzecz być censorem pisania moiego, którym za pomocą
Bożą dotąd tak szafowałem, żeby nieprzyjaciel miał się z czego obaczyć y po­
prawić, y luboby te kopie listów moićh do Syzmatyków dostały się, iestem
tego pewien, że te same wyświadczyłyby, że ani Kroi Jmść, ani Senatorowie,
ani Ezeczplta daią przyczyny do takowego które są od Syzmatyków na po-
mienione Stany narzekania, ale Wści abusus Zwierzchności, Wści postępki
bardziey ambicyą et privato odio, niż fraterna ćharitate rządzące się , im ita
Sacra Begia M aiestate, invita , imo prohibente Bepublica, powodem są
y podnietą niezgodnych iskierek, które m inantwr nobis omnibus velsum m um
vel extremum incendium.
3) I to Wść piszesz, że na nie polityka respektuie, a ja przydam
y Ezplta, bo z ich posłuszeństwa więcey Ezeczypltoy, niż z Unij Wści, zaczym
interes,****) aby tu Wść władzę y powinność swoią Pasterską z wolą Króla Jmci,
z wolą Ezeczypltey znosił, którą władza Wści tak jest lim itata, że iey rezo-
lucya na to co się z pokoiem y pożytkiem Ezpltey niezgadza Crimine laesae
M aiestatis może być śmiele notowana. Dobrze ieden napisał, ne quid nimis,
a drugi, dano kurowi grzędę a on ieszcze ivytiey chce. Kiedybyś Wść tak
wEzymie albo wWenecyi postępował, zda mi się, żeby Wści pokazano jaki
ma być respectus politicus Beipublicae.
4) J a Syzm atyków do w iary &. Trzeba nawracać y starać się o to,
aby był un-us pastor et unum ocile, ale servatis et prudentiae et temporis
terminis, iako w sprawie która a libero arbitrio dependet, zwłaszcza wnaszey
Ezpltey, gdzie nie służy ono z Ewangelii: compelle intrare. Trzeba do tego.
aby ten zelus Wści y desiderium spólnego zgromadzenia fundowało się super
praeceptis charitatis, która iako Paweł Sty mowi, iest patiens, benigna, non
aem ulatur, non agit perperam, non inflatur, non est ambitiosa, non quaerit,
quae sua su n t, non irrita t, non cogitat m alum , omnia sustinet &. Ale
podobno pochybiło się toru tey nauki Pawła Sgo, dla tego nie dziw, że y ci,
którzy byli pod posłuszeństwem Wści, z władzy Wści odstępuią, wszak tak
mówią, non minor est virtus, quam quarere p a rta tueri, U lic casus inest,
hic erit artis opus, która w takiej sprawie naypewnieysza iest, iak Seneka
mówi: Qui vult regnare languida regnet m anu a nasze przysłowie: iedno
m inąć, drugie zwii%ąi, bo violenta imperia nemo retinuit diu.

*) Omissum u t videtur o k a z u i e .
**) Forte o m e n .
***) Omissum u t videtur p o s ł u s z e ń s t w a o d w o d z ić .
****) Forte i n t e r e s t .
‘ MM

5) I o tym niebespieczeństwie zdrowia W ści może się mówić: nemo


laeditur nisi a se ipso. Trzeba się okkazyi wystrzegać, y iemere nie wdawać
w niebezpieczeństwo. Qui am at periculum peribit in eo, osobliwie gdzie
o Eeligię chodzi, Przełożeni mille expositi sunt fulm inibus, że słusznie o ich
niebezpieczeństwie Horaeyuszów wiersz służy: Saepius rentis agitatur ingens
p in u s et celsae graviore casu decidunt turres, feliuntąue*) summos fulm ina
•monies: a złego nie chronić się razu, iest umyślnie szukać zguby samego siebio.
6) A cz powinienbym Biskupów &. Naśladować Biskupów Świętych
w cierpieniu, prześladowaniu o chwałę Bożą, jako Chryzostoma y innych,
iest rzecz godna pochwały: ale y to nie mnieysza naśladować ich w świąto­
bliwości, w nauce, w cierpliwości, w przykładzie dobrym. Przoczytay Wmść
wszystkich Biskupów S. żywoty, przeczytay wszystkie Chryzostoma S. księgi,
nie znaydziesz Wmść o persekucyą, o exilium iego, o zamordowanie Kapłanów
pobożnych, żadney protestacyi: obdukcyi, intromissyi, expulsyi, pozycyi na
Seymikach, na Seymach, ani w Antyochyi, ani w Konstantynopolu, tylko to.
co na rozmnożenie chwały Bożey, na pozyskanie dusz ludzkich, na ubłaganie
ku sługom Bożym rozgniewaney Eudoxyi należy. Secus vero WMść: pełne
ziemstwa, pełne Grody, pełne Trybunały, pełne Eatusze, pełne Kancellarye....**)
pozwów, skarg, narzekania, czym podobnieysza nie Unię stwierdzić, ale dis-
kordię, y naywiększy związek charitatis rozerwać. Pełno kłopotów i poswar-
ków na Seymach y w każdym kącie.
7) I z Stanisławem Świątyni &. Kiedy kto może swą śmiercią chwały
Boga Wszechmogącego przyczynić, nie żal gardło y zdrowie odważyć: ale bez
pożytku lepiey być Konfessorem, niż Męczennikiem. Tak Apostołowie Święci,
P iotr y Paweł y inni Święci czynili, nie chcieli przy nauce Chrystusowey
bez pożytku w duszach ludzkich zdrowia swego łożyć. Nawet Chrystus Pan
przed tłuszczą, która go ukamienować chciała, nim byłieszczo czas przyszedł
redemptionis nostrae, schronił się. Tu quoque fac simile, et recordare, no
sit Discipulus supra Magistrum. Proste przysłowie ale prawdziwe: Vir fu -
giens iterum pugnabit.
8) K ie respektowali na Cesarze, na Króle &. I na tych respektować
Bóg Wszechmogący każe, nam qui potestati resistit, D ei ordinationi resistit:
omnis enim potestas a I)eo est. I dla tego sam Chrystus mówi: redditequae
su n t Caesaris, Caesari; et quae sunt D ei, Deo. Trzeba tedy y Wmści
y każdemu pamiętać, salvo ju re D ei, u t Regis ad arbitrium totus compo-
n a tu r orbis.
9) W iara dar Bohy, ale K atolicka nie Syzm atycka &. Nie bez przy­
czyny Paweł Święty do tych słów: fides donum Dei, nie przypisał katolicka,
bo któż wie, a n amore rei odio dignus sit? Gdyż jako Pismo Święte mówi:
m u lti sunt vocati, pauci electi. Nie bez przyczyny y to , że nie eskludował
Syzmatyków, bo Spiritus D om ini, qui est donum D ei altissim i, ubi vult
spirat. Co to przeciwko woli Jego przyniewalać do wiary zgromadzenie

*) Ferinntqns.
**) Toeem in mso MSS omisssm Yexsio Eamansdi reddidit Wł a dieżo c z e s k i & non»
biskupie ut plaeait Dno Linde, sod r z ą d o w e , z a d wo r n e , e n r i a l e s , p e s t e n r i a l e s .
— 240 —

iakie, iest podobieństwo onego który rzekł: Ponam sedem meam in aquilone,
et similis ero Altissimo. Zowie się y dla tego wiara darem Bożym: do niey
bowiem nieprzystępnie żaden, iako sam Chrystus powiada: nemo aceedit ad
me, nisi Pater meus traxerit eum. Taka tractio, est fides, bo accedentem
ad JDeum opus est credere. Nazwałem ja tedy tę wiarę darem Bożym, do
którey Bóg sam Duchem Świętym potarga kogo, a nie heretycką ani schizma-
tycką, bo Ecclesiam extra , jako non acceditur ad Deum, tak nulla datur
fides i dla tego że ludzkie w tey mierze staranie próżne. Sam Pan Zbawiciel
rzekł: oportet fieri haereses, y na drugim m iejscu: sinite crescere usque ad
messem; toć iey podobno Jmć X. Archi Epp. Połocki nie wykorzeni, ta
sprawa, to dzieło, jako Psalmista mowi, haec mutatio dexterae Excelsi.
Przydzie on sam choć o godzinie dziesiątey, y rzecze, ite et vos in vineam meam.
10) Naukę S. Pawła, jaki ma bydź Episeop, niedosyć mieć na pamięci,
trzeba y naukę Chrystusa samego, który nam zaleca pokov, gdy mówi: pacem
relinquo vobis: diligite vos ad invicem: który mówi: discite a me, nie cudów
czynić, nie uzdrawiać chorych, nie wskrzeszać umarłych, ale czego Panie?
quia m itis sum, ac humilis corde. Bo Przełożony, który tych trzech powin­
ności nie postrzega, etiamsi linguis hominum et angelorum loąuatur, etiamsi
noverit m ysteria, et seiat omnem scientiam, etiamsi habuerit fidem, ita u t
montes transferat, etiamsi in cibos pauperum distribuat omnes facultates
suas, insuper etiam si eorpus 3uum tradiderit ad variatorm entorum genera;
nihilominus factus est sicut aes sonans, aut cymbału/m tinniens.
11) Acz gdy na mnie Sclm m a następnie gwałtownie, rad nierad
bronić się muszę <&. Zaprawdę nie tak nas Chryytus nauczył, który dum
esset ductus tanąuam agnus ad mctmiam, maiąc zastępy Aniołów na obronę
zdrowia swego gotowych, orabat pro persecutoribus: P om inę ignosce illis,
quia nesciunt, quid faciunt. Tak y Wmć masz czynić: nam omnia prius
experiri consilio, ąuam armis, sapientem decet. Consilium autem in tribu-
lationibus et persecutionibus iest upokorzenie się przed Bogiem, iako Psal­
mista mowi: Ego autem cum mihi molesti essent, induebam*) cilicio et hu-
miUabam unim am meam jejunio ; nie tak ostre pisząc listy do miast Króla
Jmci, grożąc, odpowiadając, iako Wmć czynisz, nie czynili tego Apostołowie
i inui Święci.
12) Więc im wolno Unitów, topić, ścinać I onym czynić tego nie
godzi się, bo przykazanie Pańskie surowy na taki excess wydało wyrok, a te
y Wści rzeczono: vos autem non sic, mihi vindicta, et ego retribuam. Jak
wiele Apostołów, jak wiele uczniów Pańskich, jak wiele Chrześcian różnym
śmierci rodzaiem naukę y wyznawanie Boga ukrzyżowanego gardłem zapie­
czętowało y potwierdziło: a przecież ani na Nerony, ani na Tyberyusze, ani
na Dyoklecyany żadna skarga y protostaeya w Piśmie Świętym nie nayduie
się, y owszem ibant gaudentes a conspectu Concilii, quia digni fa cti sunt
contumeliam pro nomine Cliristi pati.
13) N a Seymie nie tylko hałasy czyniono na Unię, ale y na wszystkie
Duchowne naboieństwa Rzymskiego &. Któż temu przyczyną? iedno Unia.

*) Indufcbar.
— ‘M l —

Vobis haec d a b itu r scena. Kiedy na surnnienie. ludzkie,następować gwałtem ,


kiedy Cerkwie zam ykać, aby ludzie bez nabożeństwa, bez C hrztu, bez Sakra­
mentów, iako poganie jacy, byli, kiedy licentiosius pomknąć łaski y Przywileju
K róla Jm ci, to boz nas: kiedy za pómionionym postępkiem zamieszanie w lu­
dziach m itygować, to nami dziurę z atk ać:' zaczyni rozutni strona przeciwna,
że y iny z wami konspiruiemy się na sum ienia ludzkie y n a poruszenie po­
koju pospolitego, co nigdy nie iost, dosyć na ty m , że Wść z nam i w Unij.
Mielibyście też Wmść sam przez się S p a rta m , quam n a cti estis, ornare,
a nic podawać nas na p u b liczn ą'in widyę, a samych siebie w niebezpieczeństwo,
y wielką zniewagę u ludzi.
14) Toćby y tę opuścić y g P aństw a wyproioadgić &. A bsit tanquam
scelus a P a tria nostra! Dawno w tych Państw ach zasiedziała S. wiara
Kzymska K atolicka, y poki aem ulam nabożeństwa y posłuszeństwa Oycu
Świętemu nie miała, sławna była, y domowa y u postronnych narodów zgoda
y potęga. Teraz jakąś litigiośam et contentiosam .consortem prżyięła do
siebie w tow arzystw o, dla którey na. każdym Seymie, na każdym publicznym
zgrom adzeniu, na każdym posiedzeniu pryw atnym , m ultas calumnias ct de-
tractiones pątitu r. Eaczey bym tedy rozum iał ox re Eeipublicae, z tą war-
chowliwą towarzyszką d iro rtiu m uczynić, bo y my nigdy takich warchołów
nie mieli in Eepublica, iako nam ta m iła U nia przyniosła.

15) N ie d ziw , 'ze n a słu g Jego na&tępuią, bo y C hrystus sam prze-


ślhdowanie cierpiał &. Praw da niedziw! y owszem ta iest sług Boskich
powinność, aby ad im itationem C apitis su i iako mówi A ugustyn Święty:
su stin ea n t flagella, p ro b ra , irrisiones, n u llu m rite n t p ericu lu m , n u llu m
abhorreant śupplicium . Ale te n , co cierpi, iako Ambroży Święty mówi, ma
bydź ąui n ih il ra p u e rit, n u llu m violentus opresserit, n u ttiu s sanguinem
fuderit, ąui legibus n ih il debeat: żeby-m ógł rzec bezpiecznie: cum loąuebar
illis, im p u gnabant mc g ratis. Bo kiedy kto choć Chrystusowym zowio się
sługą a w pomicuioney nauce znaydzie się winnym, lubo co cierpi, nie może
tego rzec, aby iako Chrystusów sługa cierpiał, którem u sprawiedliwość od-
daie według zasług iego nagrodę.
16) M ohilewcy m a ią Cerkwie odemknione, niech się io nich m odlą &.
A dla Boga! co to za prerogatyw a! W iększa iak Chrystusowa! Chrystus
mówi! N em o re n it ad me, n is i p a te r meus tra x e rit eum : a Wmć chce, aby
na słowa Wmć lapides isti Sćhism aticorum panes f a n t . Może to bydź za
łaską B ożą, że y w tych Cerkwiach in im ici ejus terrain lin g en t, y dadzą
powinną chwałę imieniowi iego, kiedy P a n Bóg będzie chciał, ale Chrystus
P an nie zapieczętował, nie zamykał Cerkwie, jak Wmc czynisz.

17) M a ią kapła n ó w dobrych &. Day Boże, by ich było dosyć! Ale
nie dosyć, że Wmć sam o nich powiedasz, ho p ro p ria laus u ludzi nie ma
m ieysca, może czasem affekt człowieka uwieść, ho am or et odium nesciunt
disccrnere rerum. Trzeba żeby obcy widząc bona opera ipsorum glorificent
P a trem , ąui in Coelis est, u t seą u a n tu r vestigia illorum . Aleć ja słyszę,
jakie Popy Wść święcisz, z których większe zgorszenie, niż zbudowanie Wści.
I owszem ten iest defekt wielki, że Wść Popów dobrych nie wiele macie.
16
— 242 —

więcej ślepych. Jako Pism o Święte mówi, (gdy) ślepy ślepego wiedzie, obydwa
w dół w padają; ta k wasi Popi nieukowie w dół ludzi prowadzą.
18) Cerkwie postępować n a bluźniętstw o &. Y Cerkwie pieczętować
y zamykać, y kontum elią bluźnierstwo*) kogo obrazić, iest to wielkie od trą­
cenie od miłości braterskiey y zobopółnej społeczności. Y dla togo Paw eł S.
do Ephezów tak pisze: Olsecro itaąue ros ego vinctus iu D om ino, u t digne
am buletis vocatione, qua vocati estis, cum om ni h um ilitate, et m ansvetudine
supportantes im ic e m in eharitate, solliciti serrare u n ita tem sp iritu s in vin ­
culo p a d s : y do Galatów: n a m si im ic e m mordetis et com editis, ridete, ne
im ic e m consum am ini. Toż pisze do IColossenów: et ilonantes robismet ipsis,
si quis adversus aliąuem habet quaerclam, sicu t et D o m in u s donavit vobis,
super om nia charitatem habete, quod est vincu lu m perfectionis. A takaż to
charitas objicere fra trib u s contum eliam blaspliemiae? Podobna oney, si
dixeris fr a tr i suo Dacha,**) fa tu e : z których iednę sądem , drugą, podług
słów Chrystusow ych, ogniem każe. Osądźże W mć, ieśli na tak ą Przyczynę
C hrystus rzekł Piotrow i, a w osobie iego innym Przełożonym : fa cia m ros
piscatores hom inum . Ukaż Wmć kogoś pozyskał, kogoś ułowił, tą swoią su­
rowością, ostrością, pieczętowaniem, zamakaniem Cerkwi? Y owszem tych,
którzy byli iuż pod posłuszeństwem W ści w Połocku, odraziłeś od siebie,
z owieczek poczyniłeś kozły, a na E zp ltą prowadzisz niebespieczeństw o, boday
nie zgubę, nam Katolikom, miasto pociechy, ż a l, kłopoty, trudności. Ju ż się
tu nam ta wasza Unia m iła dała znać, y naprzykrzyła, żebyśmy woleli bydź
bez niey, bo ustawiczne, kłopoty, frasunki, trudności ponosim z strony tdy
miłey Unij. Piękna zaiste U nia, co ustawicznie warchoły w ludziach
i Kzplitoj czyni.
19) W ła d z a m oia czynić m i tego n ie • po zw a la &. W iększa była
władza P aw ła S. a przecie, jako pisze do K orynlli. in captiritatem ipsam
redigebatur propter obsequium Christi, et atnorem fra tern u m , k tó ry in liu n c
sensum mówi: licet gloriatus fuero de potestate, ąuam dedit m ih i D om inus,
hac tam en u to r n o n in destructionem, sed in aedificationem, ne videar vobis
gravis, et n o n existim er ta n ą u a m terrere vos. N ie wadzi tedy czasem
y z władzą na stronę. Tem poribus mores sapiens sine crim ine m u tg t: a
Seneka powiada: hoc facęre, laus est, quod e'xpedit, non quod licet: y Święty
Paw eł: om nia licent, sed non om nia exp ed iu n t' Trzeba tedy to uczynić,
quod tcm pus, quod occasio, quod res exposcit Ecclesiae et D eipublicae: bo
strzeż Boże E zp ltą zgubić, do czego Wść tą swoią ostrością drogę barzo
kieruiecie, y U nia wasza nie wiem gdzie będzie.
20) A czb y m i N a y ic y zszy P asterz albo L e g a t Jego ro ska za ł &.
Przeciwić się Naywyższcmu Pasterzow i iest Anathema, ale to mówić śmiem,
że y Oyciec Święty gdyby wiedział o takim dla Unij Wmciow w Oyczyznic
naszey zamieszaniu, pewnie a nieodmiennie tego, czego się Wść zbrania, po­
zwoliłby W ści uczynić. Mamy exemplar Klemencvi Ojca św. zgadzaiący się
z Kościołem, który iest m atką nic m acochą, gdzie dla dobrego pospolitego

*) Forte b l u ź n i e r s k o aut- b l u ź n i e r s t w a .
**) Raca.
— 243 —

Państw niektórych wiele rzeczy, któro u nas sub peccato m ortali prohibentur,
dyspensować raczył.
21) Że M oslm icin wojewoda K a lisk i &. Że tak piszo, nie dziw, bo
tra h it su a ąuemąue, jako voluntas, tak y Religio, a rozum sam nie radzi
warcholić się o to, y bronić tego, co się może in m ajorem a m tw m eliam W ści
choćby się też W ść y bronili, y nie chcieli przenieść do nich, kiedy się na to
u p rą, obrócić. Atoż y tych cerkwi w Moliilewie każe K roi Jm ć odemknąć,
odpieczętować y ustąpić, co ja z roskazania JKMci do W ści piszę, czego jeśli
W ść napomniony uczynić nie chcesz,*) ja z rozkazania JKMci roskażę odpie-
czętować y ustąpić, aby oni to swoie nabożeństwo, choć syzmatyckio, w Cerk­
wiach odprawowali. Żydom, T atarom , nie bronią w Państw ach Króla JMci
bóżnic, a Wmć Chrześeianom pieczętuiesz Cerkwie, zkąd już takie słowa do
mów id ą, że się wolą Turkowi poganinowi poddać, niż tak ą oppressyę na
sum ieniach swoich cierpieć.
22) L ecz słu szn a li to dla niepewnego p o ko ju &. Słuszna, ba y po­
trzebna, bo pewnieyszy niepokoy będzie, kiedy im w ich nabożeństwie prze­
szkody czynić będziemy. Jakoż już nowiny zalatują, że tą przyczyną chcą
z nami P ak ta y pokóy poruszyć. Pisze piękny przykład P lu ta rch u s in Apo-
phfegm ate o xintyochu in haec verba. C um urbem obsideret A ntiochus H ie-
rosolym am, Ju d a eis ad m a xim u m illu d festu m celebrandum septern dies pe-
ten tib u s, non solum eos concessit, verum etiam tauros a u ra tis cornibus
adornatos, m agnam que th ym ia m a tu m et arom atum vim usque ad portas
u r lis cum pom pa solenni deduci ju s s it, tr a d it ague illorum Sacerdotibus
hostia, ipse in contra redit, J u d a ei rero R egis benignitatem a d m ira ti, pro-
tin u s festo peracto, in fidem illiu s se dederunt. Y ja rozumiem, że pod ten
czas tak z Moskwą y Syzmatykami postępować potrzeba. Dobrze ieden: feras,
n on culpes, quod m u ta ri neąuit.
23) R yza n o m nie ustępowano kościołów, bo pierwey niż się Krolowi
Jinci Augustowi poddała K yga, kościoły były na swe nabożeństwo heretyckie
obrócili, a inaczey nic poddaliby się Krolowi JMci, kiedyby chciał był te
kościoły pieczętować, zamykać, y z mocy y dyspozycyi ich odeymować.
•24) Z poblażenia Katolickiego albo polityckiego &. B o n a rerba
quaeso, cokolwiek w tey sprawie czyni się Wmciom, napom nienia y przestrogi
tak odemnie jak y od kogo inszego, niepochodzi z żadney p a r ti adrersae
kommunikacyi, ale praecepto Boga sam ego: si erra rerit fr a te r tu u s, corripe
eum in ter te ip su m : fin is autem , jako Paw eł S. mówi ad Tim otheum , prae-
cepti est charitas de corde p u ro , et conscientia bona, et fide n o n ficta pro-
reniens, contra eos, ąu i su n t con tersi in ra n ilo ą u iu m , volentes esse scriptu-
rae Doctores, non intelligentes autem neque de quibus lo quuntur, neqae de
quibus affirm ant.
25) 0 1'oloczanach y inszych przeciwko 'VYmci buntow nikach, może
bydi że są buntownikami. Aleś Wmć sam dał im przyczynę, y buntowni­
kam i ich uczynił. W szak byli W m ci posłuszni, do cerkwi W ści chodzili.
Czemużeś Wmsć ich od siebie odraził? Nowogród W ielki, Psków, Starodub,

*) Potins z e c h c e s z .
16*
244 —

Czernihow, Kozielsk, y wiole inszyćh Zamków takoż U nia oderwała nam :


y teraz ta Unia wielką przyczyną do odtrącenia N arodu Moskiewskiego od
Królewicza Jmci, jako to z listów Moskiewskich do JcłiMć Panów B ad Ko­
ronnych y W. X. L. znać. Otóż nie chcemy aby ta U nia niepożyteczna
szkody B zpltey przynosić y czynić miała.
To ta k W aści na list odpowiedziawszy, nie radbym się więcey wdawał
z W aścią w kontrowersye: ale żyęząc W aści memu Mci P anu od P an a Boga
zdrowia dobrego, ducha zgody y miłości B raterskiey, zalecam się łasce W aści.
Z W arszawy dnia 12 M artij Anno Domini 1622. Winci mego P an a sługa
y przyiaciel życzliwy. Leon Sapieha Kanclerz W. X. L itt. Brzoski, Mohilo-
w ski & S tarosta Bęką swą.“

U w a g a ks. S z y m a ń s k ie g o : List ten przepisałem z ręko-


pism u, charakterem krągłym i czytelnym, atram entem czarnym,
lecz z wielu om yłkami (które ile bydź mogło, wyiąwszy wyraźne
uchybienia piorą, zachowały się) pisanego, pozwolonego mi od
JW . JX. Woyciecha Szweykowskiego R ektora Uniwersytetu W ar­
szawskiego. Rękopism rzeczony iest in 8vo w formie kantyczek,
i przed listem m a następuiący pozostały z k art wydartych urywek
piosnki ruskiey:
Da lubiż mienio żołnirońku choc Ja ncbohata.
W ohorodi m iata m iata, za .horodom tyczka
D a lubiż mienie żołnirońku choc J a newetyczka.
jedneyźe ręki i atram entu.

IV.*)
Odpowiedź Bł. J o z a fa ta K uncew icza A rc y b isk u p a Potockiego na lis t poprze'
d z ając y Lwa S apiehy K an clerza W. X. L.
(w zięty z Przeglądu, P oznańskiego r. 1862, p ó lr. I I . , str. 36 i następ.)

„Jaśnie W ielmożny Mści Panie Kanclerzu Moy wielce Mści


Panie y zwykły Dobrodzieiu:
„ L ist albo raczey E sh o rtatią oddano mi od Wm. M. M. P an a : która
iakom zrozum iał po większey części, z wdania ludzi różnych, tak iest szyroce
napisana o mnie, Swieszczonuikach m oich, y tey sprawie chw alebnej Uniey
S. Cerkiewncy (wespół z W iarą Św iętą K atholicką Rzym ską, w te kraie przed
sześciąset la t y coś zawitałey, a przed dw udziestą y kilką la t odnowioney),

*) Do strony 91.
- 245 —

z uszanow aniem te d y o n o'przyjąw szy, iustificow ać m i się n a opaczne udanie


W m . M. M. P a n u godzi. W przód co się ty cze osoby m oiey, B ogiem moim
św iadczę, letóry n a serce y spraw y m oie p a trz y , żem żadnym n ieprzykładem
żyw ota, a n i iak im o stry m p o stę p k ie m , odrażał od siebie P o ło c za n , y inszych
P a ra fia n m oich, pogotow iu naym nieyszy się znak surow ości m oiey n ie ukaże,
k tó ry m b y się p rzy k ład d a ł, do z aiątrz en ia anim uszów ludzi w ichrow atych,
R zeczypospolitoy szkodzących, y owszem w ładzę y pow olność m oię P a s te rs k ą
z wolą B ożą, z wolą JK M ści, y dobrym K zeczypospolitey zn o sić, y stosować,
zawsze usiłow ałem y usiłuię. W yśw iadczą m ię wiele P e r s o n , niety lk o K a-
th o liek ich , ale y H a crety ck ich , dobrych O byw atelów D ioecesiey m oiey, że ta k
ie s t a nie in aczey: n a Schizm atyków referow ać się n ie m ogę: bo ci za po­
w staniem przek lęteg o Sm otrzyckiego, praw dę S. sobie ohydziw szy, N as k tó rz y
iey pom nożeniu usiłuiem y, za arcy złych lu d zi m a ią , y u daią. Toż się y o
Sw icszennikach P o słu sze ń stw a m ego rozum ieć m a, ty m ź li zaś, y nieu m ieiętn i,
że m ię słu c h a ią : kiedyby by li po woli S c h ism aty k ó m , ciżby byli dobrzy y
uczeni. A ieżeli niek tó rzy są g ru b i, ty c h Schyzm a n a ro d z iła , a n ie U nia.
N iechże n a Schj^zmę n a rz e k a ią , a n ie n a m ię. Do U niey żebym kiedy kogo
g w ałtem p rz y m u sza ł, to się n ig d y nie pokaże. P r a w m oich C erkiew nych,
zw ykła p rz y sięg a m oia E p iskopska P raw em bronić (gdy n a n ie gw ałtow nie
n a stęp u ią) przy m u sza m ię. Y to iednak skrom nie y uw ażnie czynię, nie
odstępuiąc p rz y k ła d u S. A m brozyusza y S. C h rizo sto m a, k tó rzy (lubo z P ro -
te s ta c y ą albo nie) czynili ied n ak potężnie o praw dę Bożą. A m brozyusz z Ce­
sarzem Theodozyuszem , iż C erkw ie abo Bożnice H aeretykom , w M ieście C atho-
lickim M odiclanie, m ieć pozw alał. A C hryzostom z C esarzow ą E u d o sy ą o
odięeie W innice w dow ie, z C esarzem C arogrodzkim A rkadiuszem , aby odszcze-
pieńce do iedności Cerkiew ney przyw iódł, albo ie z M ia sta w ypędzić kazał,
iakoż to C esarz zaraz u czynił. B y ciż Święci, n a ta k w ielką krzyw dę B ożą
za żyw ota sw ych t u n a św iecie p a trz a li, n a iak ą ia t u te ra z p a trz am w P o -
ło ck u , że chłopstw o g ru b e ,, ta k w iele dziatek bez k rz tu , ta k w iele dorosłych
bez Spow iedzi i używ ania S a k ra m e n tu S. do p iek ła p o sła li y posyłają. B yło
ich w iele, co n a żyw y B ó g potrzebow ali k a p ła n a p rz y śm ierc i, buntow nicy
g ro m ili ic h z te g o . y strz e g li aż do śm ierc i, aby bez Spow iedzi zdychali,
w ięcey by oto c zy n ili, niżeli ia. P rz e d U rzędem byśm y, za czasów N erona,
D iocleciana & tożby c z y n i l i c o n a on czas w ierni B oży czynili. Ale że
m ieszkam y pod P a n e m Św iątobliw ym , C atholikiem go rący m (którem u day
B oże w niezam ierzone la ta szczęśliw e P anow anie), ogrodzone ie s t zdrow ie y
w olność n a sz a P raw em p o sp o lity m , t a k iako w szystkich in szy ch O byw atelów
O yczyzny te y . D la czegóż n ie m am y zażyw ać p ra w n y ch D obrodzieystw
(zw łaszcza g d y inaczej bydź n ie m oże) k u obronie zdrow ia i w olności naszych,
iako in si zażyw aią? W ięcey ie s t P ro te sta e y i S chizm atyckich, po T ry b u n ałac h ,
Z iem stw ach , G rodach, R a tu sz a c h , n a n a s im n i w czym n ie w in n y c h : przecię
im te g o nie g a n ią , y owszem ta k im fo rtu n a służy, że ich om ylnym h ała so m
wszędzie w ierzaią. A n as. U n ią Ś w iętą S ta ro ż y tn ą , bez Pozw u, bez Sądu,
y P ra w a , n a sam o bez dow odu, za*) szczyre oskarżenie, opprim ow ae y rugo­
wać n s iłu ią , p o w iad aiąc, że w szystkie w n ętrzn e niezgody dom ow e, h a ła sy

*} Furie ua~
— 246 —

Seymowe, z n as, y Unioy pochodzą: czego dowieść nie mogą. Skromność


nasza wiadoma iest wszystkim. S chyzm a-tobroi, nie maią praw starożytnych,
iakie my mamy, hałasam i ie wystraszyć chcą, a tym bardziey że im pobła-
żaią. W iem od P erson w iary godnjmh, żo Kozacy po skończoney expediciey
z T urkiem , nie m iślili popierać Schizmy. Lecz Pseudo W ładykowie ich
zwłaszcza Sm otrzycki; w idząc'znaczny respekt na niektórych JchMości, P P .
Senatorów, pobudza ich (będąc Pisarzem u nich), aby tę P e titią względem
Schizmy JKM. podaw ali, iakoby tern prędzey Am bitia ich do skutku przy­
szła. M e znaydzie się tedy żadna przyczyna na nas do zaiątrzenia ich,
tylko ta , żeśmy są w łódce Chrystusowcy, pod Sprawowaniem Naywyższego
Żeglarza, N am iestnika Chrystusowego. Bez szturm u nigdy ta łódka nie była,
y być nie może, przy nas y bez nas. Jeśli się zda kom u, że te nawałności
dla ialtich excessow naszych szum ią, niechże nas każą pozwać, prawem prze­
konać, potym z Jonaszem z tey łódki wyrzucą. Bo y oni żeglarze do Tarsu,
nie wprzód Jonasza z łódki w yrzucili, aż tego losami doszli, że one naw ał­
ności morskie, dla niego samego były. Schyzmatycy y biią y płaczą, a na nas
z krzykiem , wrzaskiem wszystkie winy kład ą, Katholicy też niektórzy dla
samych wrzasków ich , nas tłum ić pomagaią. A nie iestże to przeciw m i­
łości bliźnich od C hrystusa przykazaney? Dobry iest pokoy pospolity, wszakże
tak i, o którym C hrystus P an powiedział: Pokoy moy zostawuią w am , a nie
ta k i, na który on woła: nie przyszedłem , M aść p okoiu (takiego politycznego)
n a ziem ią, ale miecz &. Co za towarzystwo św iatłości z ciemnościami?
Jak a zgoda Chrystusowi z Belialem , Catholikom z Schizm atykam i, albo
H aeretykam i, Cerkwiom Catholickim z bluźnierstw em Schizm atyckim? Co za
pokoy będzie, gdy z obrazą Bożą uczyniony bywa: gdy Przywileia Boskie
Piotrowu S. y następcom iego na Stolice B piskopskie, y na Cerkwie w szyst­
kiego Św iata dane, łam ać, one z Jurisdictiey Naywyższego P a sterza (od
C hrystusa postanowione*) odeymować, a Schizmatykom ie przywłaszczać będą?
W ołać będzie P io tr S. y wszyscy Potomkowie iego Episkopowie Rzymscy. na
takie bezpraw ia, o pomstę do Boga. Nie będą milczeć oni Włodzimierzowie,
Jarosław owie, Jagiełow ie, S kirhayłow ie, y insi Fundatorow ie Mctropoliey
y W ładyctw, że In te n tia ich zgwałcona będzie: bo oni będąc dobremi K atho-
lik am i, nie dla Schizmatyków pewnie, ale dla Katholickich Episkopów, stolice
te Nabożeństw a Ruskiego nadali, y ufundowali. Marny wszak niektórych
Jch same O ryginały funduszów. Je st y to, że ieden z tychże Fundatorów,
Swidrygayło, takiegoż Pseudo M etropolitę Schyzmatyka (iaki na te n czas iest
Borecki) na Jm ie H erasim a, ułapiwszy go w W itepsku, kazał go spalić,
oświadczając gniew swóy n a Schyzmę. Jnstygow ać będą y ci, którzy w tymże
N abożeństw ie, będąc przeszłych y terainieyszych czasów w W ierze S. K atho-
lickiey, y w pokucie z tego św iata zszedłszy, ciała swoie kazali położyć przy
Cerkwiach C atholickich. albo Uniackich, na oświadczenie tego, że oni w teyże
W ierze S. aż do końca Żywota swego statecznie trwali. A niemaź się tu za
co P an Bóg gniewać? y maż takiem u pokoiowi, który się z zagniewaniem iego
kleci, błogosławić? W ięc y Ojczyzna ta, iakie sobie biespieczeństwo obiecywać
m a; gdy nad wszelką Sprawiedliwość Kozakom, y Pseudo W ładykom, to po-

Forte p o a t a n o w i o n e y aut p o s t a n o w i o n e g o .
zwalają, czego się oni doraagaią: to ie s t żeby Stolice nasze bezprawnie osiedli,
żeby Pastuchow i Carogrodzkiemu podlegali, a zatym żeby z Państwom tak
potężnym nieprzyiacielskim związek m ieli? Co iako bespiccznio będzie Oyczy-
znie, y sama Polityka łacno u waży. Otworzą się wrota wszystkim Szpiegom
y Zdraycom z P aństw a Tureckiego do Państw JKM. P ana Naszego Miłości­
wego: wolno będzie P atryarszc, Metropolicie, W ładyce, Grekowi, ba y samemu
Baszy po czernieeku się ubrawszy, y E sarch ą się nazwawszy, z tysiącem albo
z kilką Janczarów przyiecliać, y pod praetextem visitacyi duchownych szpie­
gować, zdrady knować. Zabronić im tego nie Iza, bo Kozacy będą się gnie­
wać, &. Na przymierze nic masz się na co spuszczać, wśzakośmy świeżo do­
znali łatwej odmiany iego. Uważali to dobrze oni Świątobliwi Krolowio Polscy,
Kazimierz y Alexander, że skoro opanował Turek Carogród, nie chcieli mieć
M etropolity inakszego, tylko żeby Papieżowi podlegał. Jakoż tak i był [Metro­
polita, H rehory, którego Pius S. Papież na M etropolią święcił: takiż był po
nim Mizael Czoreyski, potym Makary, Joseph Sołtan, aż Helena Krolowa Mo­
skiewska, wdową już będąc, wymogła to była u ś pamięci Króla Zy­
gm unta Starego, że iey pozwolił słać po Sacrę do Carogrodu Metropolicie od
nioy praesentowanemu Jonie: od tam tego czasu aż do odnowienia Jedności
przez Starszych naszych, ten zwyczay trw ał. Wszakże te n król Świątobliwy,
y Syn iego A ugust, na pilnym oku mieli Schyzmatyków Duchownych y Świec­
kich, sam i Duchownych sądzili Starszych, a żadnemu Grekowi przychodniowi,
sądzić y wizytować ich niedopuszczali, nawet Cerkwie nowey budować, y sta-
rey poprawiać, nie wolno było Schyzmatykom, aż za osobliwemi przywileiami
Krolewskiemi, któro y do tych czasów w ręku mamy. Znał to y sam Hos­
podar Moskietrski, że ten związek Duchowieństwa iego z Carogrodem nie je s t
pożyteczny Państw u iego, y dla tego przed trzydziestą y kilką lat, groźbą
y proźbą wymógł na Patryarsze Jerem iaszu, żc mu P atryarchę na Moskwie
uczynił, któryby już, na- wszystkie potomne czasy, bez poselstwTa do Ca­
rogrodu m ógł być stawiony na Moskwie, jakoż się y tak dzieie.
Aż do tego czasu.*) po Confederatiey nieszczęsney Schyzmatyckiey
y H aeretyekiey z sobą się bratać, y swey woli cugle pomału puszczaiąc,
niepokoy w tey Oyezyznie wzniecać poczęli, y teraz go pomnażaią, do czego
y Graekowie przychodniowie im pomagali, v teraz pomagaią, y jeszcze więcey
pomagać mogą, ieśli się Rzeczpospolita nie obaczy. W spomni ieno WM. M. M.
P an, co on N ikiphor Czerniec Greezyn, ieszcze przed odnowieniem Jedności
zrobił był we Wołoszech, co y tu w Państw ie JKM. broił przyiachawszy, do
jakich confederatij Heretyków z Sehyzmatykami zwodził, jakie ziazdy zawsze
bywały w Ostrogu, w Łucku, w Brześciu, za powodem iego y drugich Panów,
którzy go za P roroka mieli, tegoż m u pomagali y drudzy Graekowie, którzy
od Confederatiey wolny tu przyiazd y wyiazd mieć poczęli, aż Kroi JMć
postrzegszy się kazał rozsyłać U niwersały, aby ich nie puszczono do Państw
JKM: mamy te U niw ersały y do ty ch czasów. Z tey tedy kuźnie ich prze­
klęty,**) y Nalewayko powstawszy z grom adą swoią, iak wielką szkodę uczynił

*) Potins interpungendm n: dzieie u do tego czasu. Po Confederatiey etc.


**) Forte p r z e k l ę t e j .
Rzeczypospolitej’, iest to przy d obrej pamięci W. M. M. P. y nas wszystkich.
Przyszło do tego, że H acretycy z Scliizmatykami się spisawszy, przysięgą się
obowiązali, ieden przy drugim, stać. W ysłali H acretycy (z pewnemi condytiami)
do tegoż P atryarcliy Jerem iasza Carogrodzkiego, y z oddaniom posłuszeństwa,
chcąc tym Ruś do ściśleyszego związku z sobą przywieść. Ale to wszystko
było pewnie, nie ku dobremu Rzoczypospolitey, lubo to jeszcze y Jedność nie
odnowiona była, ani obwołana. Unia tody napotym to iest Roku 1596 obwo­
łana, tem u wszystkiemu zabiegła: Unia uspokoiła tę C onfederatią przeklętą,
y Tyraństwo Nalowaykowskie. Pobłogosławił Bog' początkom iey, bo skoro
n asi Starsi z Rzymu się z tą Unią wrócili, wszystko się uspokoiło. Kozacy
się Uniey iako dzieła Bożego ustraszywszy, z Nalcwaykiem swoim do Ord Ta­
tarskich uchodzili, gdzie nim się przeprawili pod Lubniam i, od naszych cu­
downie są na głowę porażeni, Nalewayka żywcem wzięto, potem y onego
N icephora A utliora wszystkich Seditiy ułapiono, y obydwóch według zasług
skarano. Pobłogosław ił y postępkom toy S. Uniey, w kilka bowiem la t po
odnowieniu iey, za pobudką (iako n a on czas pewne głosy były) Stephana
Zyzania M inistra Sehizmatyckiogo, M ichał w W ołoszech powstał był przeciwko
Oyczyznio,- lecz prętko marnie zginął. Powstało też było nie mało Potentatów
Schizmatyckich y Haerotyckich (WM. M. M. P a n u dobrze znaiomyck y wia­
domych) przeciwko tego D zieła Bożego sprawie, które Bog uczynił za dni ich,
ale nic nie dokazawszy, porw ani są- do Sądu Bożego. Chcieli się gromadą
Rokoszową insi kusić o potłum ienie toy sprawy Swiątobliwey, przecie te n zamysł
ich z hańbą się ich skończył. Powiliśmy, że tenże Bog mocny y do końca tem u
D ziełu Swemu pobłogosławi, y wszelaką przeszkodę nietylko Kozacką, ale
y diabelską zniesie, y zwalczy bez żadney szkody, y ow’szem z przymnożeniem
uciech iey duchownych'. Jeśli by też tego wszystkiego nie uważano, a kozacką
posługę, (którey dzielność nie dawno przeszłą, nie , im, ale wierze Swiętey,
y Nabożności, y szczęściu Króla Jm c P ana Naszego Miłościwego ma się słu­
sznie przypisać) nad U nią S. przełożono, y onych woli (mimo wolą Bożą) dosyć
uczyniono będzie, obawiać się, aby tenże B óg Sprawiedliwym Sądem swoim
nie skarał tey Oyczyzny miłey, a to przez tychże Kozaków, iako niegdy lud
Boży przez Philistyńczyków, że im pobłażył był y ufolgował. Y teraźniejszego
ciężaru y nawalności od Turka, aza nie swawola Kozacka nabaw iła Rzecz­
pospolitą? N adto wskrzesić się znowu mogą one pierwsze przed U nią zaczęte
Konfederatie Schyzmy z Sektam i różnemi, a zatym obawiać się, żeby toż się
nie działo w Oyczyznie naszey, co się dzieie w Śląsku, y indziey. Kozacka
też Swawola tym się nie zwiąże, ale rozwiąże, którzy napotym. nie maiąc
względu na Boga, Pom azańca iego. y sumnienio swoie, większych się rzeczy
ważyć będą niżeli się ważył Nalewayko. P a trz ieno W . M. M. M. P a n ieszcze
nie m aiąc takiey wolności odięli cztyry M onastyry główne z Czerncami się
zmówiwszy, ieszcze przed odnowieniem iedności. w Kiiowie, z podania Kró­
lewskiego, mianowicie M onastyr Michała S. Złotowierzchego, S. Nikoły P u -
styńskiego, y Świętego K iryła, y M ieżyhorski M onastyr, y przywłaszczyli ie
wilczym prawem, podawane, A rchim andryty tamecznego Pieezarskiego. Teraz
świeżo Pseudo P atryarchę sobie z Graeciey przyprowadzili, nad wiadomość
y pozwolenie Króla Jm ci y w szystkiej R zeczypospolitej Władyków nad wszelką
słuszność mimo żywych od JKM. uprzywileiowanych, każą mu sobie stawić,
— 249 —

odeyifiuiąc iawnio y znacznie Jus Patronatus Królowi Jmść. A czegóż potym


nio uczynią, gdy doznaią, że ąffektaciey ich wo wszystkim wygądzaią. Głosów
toż onych, co mówi grubiańśtwo, wolomi pod Turkami żyć, zniesieniem Jedności,
nietylko nie zatłumią, ale pomnożą. Z natury to Schizma ma, iż woli się
bratać z Haeretykami y z Turkami, niżeli z Katholikami. Cesarz Carogrodzki
Em manuel Conmenus*) z początku Schyzmy uczyniwszy przymierze z Turkami
woyska Katholickie, Francuskie, które mu chciały dopomoc do odzyskania
Ziemie Swiętey, mąkę mięszając z wapnem potruł, y z ktoremi się był zgoła
zmówił na Łacinniki, chcąc ie wyniszczyć, zayrząc im, żeby iaką potęgą swoią
nie odzyskali Palestyny, na on czas pod Turkiem, o czym pisząc Niceta
Chroniata**J Graeczyn, wielce się skarży na tego Emmanuola. Co za dziw
żo y ow motłoch Schyzmatycki, z większą się przyiaźnią ożywa Turkom, niżeli
Panu Świątobliwemu Katholickiemu Krolowi Jmć. Karnością by tedy to
Chłopstwo od takich głosów odstraszyć, a nie wolnością iako ***) Moskwici-
nowie, ieśli to kładą na nas, przez listy swoje pisane do Jch Mośeiów PP.
Rad Koronnych y W. X Litewskiego, abyśmy ich mieli do odstąpienia przy­
sięgi Krolowi Jego Mości Panu Naszemu Miłościwemu przywieść y przymusić,
wielką a nieznośną krzywdę nam czynią. Nigdy się to na nas naymnieyszym
znakiem nie pokaże. Schyzmatykom by raczey miano zadawać, a nie nam.
Moliilewcom,****) przykładem Plutarcha, po odzierżeniu Dekretu od JKM. nie­
mal puł roku dopuściłem był w Cerkwiach bezbożeństwo swoie odprawować,
chcąc ich ludzkością tą ku dobremu przywieść, ale gdym obaczył, że się tym
postępkiem moim barziey ich upor korzeni, odebrałem ie, y podałem Swie-
szczennikom, Catholikom dobrym: niechże się w nich modlą przy tych Swie-
szczennikach, nie są zapieczentowane, bywaią y odmykane podczas Nabożeństwa,
n ie ch ' tylko chcą być nabożnemi. Pozwalać zaś im na bluźnienie Boga
tych Cerkwi, sumnienie mi nie dopuszcza. Zechcąli mi ich gwałtownie bez­
prawnie odbierać, bronić nie przemogę, do Sądu Straszliwego Bożego appellować
muszę. To wszystko iako sługa Boży niegodny, y syn Oyczyzny moiey wierny
WM. MM. Panu przełożywszy, pilno uważeniu zalecam; prosząc abyś WM. MM.
Pan postaremu mnie Miłościwym Panem y Patronem bydź raczył, którego się
ia oney zdawna zwykłey łasce iako naypilniey oddaie. Z Połocka 22 Aprillis
Anno 1622. W Mego Miłościwego Pana y Dobrodzieia Sługa y Bogomodlca
Josaphat Kunczewicz Archiepiskop Połocki &. &.
U w a g a: Po raz pierwszy oddrukowaną została odpowiedź ś. Jozafata
in Colloquio Lublinensi, str. 91—95.

*) C o m n e n n s potińs.
**) Nieetas CŁomates.
***) inką.
»**») Wydawca tego listu Żoehowski dodał na b o ta : J e s t o c z y w i s t y d e k r e t , z e C e r k w ie
M o h ilo w s k ie do U n ie y n a le ż ą .
— 250

T estam en tu m s iv e P r o te s ta tio S e r v i Dei Joseph! Velam in Rucki IHetropolitae


K iiovien sis, H a licen sis, to tiu sq u e Russiee, in ultim a infirm itate f a c ta , & m anus
propriaj su b serip tio n e sigiloq u e con sign ata.
(O ryginał znajduje się w bibliotece Kórnickiej bez oznaczenia roku
i miejsca druku).

Ego Josephus Velamin Rucki, indignus M etropolita Ifijovicnsis, Ha­


licensis, & to tiu s Russiao. Ad D E I Tribunal voeor rationem rcdditurus, do
dietis, faetis, cogitatis, 63 annorum vitae meae, & D eeretum auditurus, heu
horreo, quia horrondum est sistere se in judicio coram DEO. Confido tam en
immensae m isericordiae ejus, quod non repellet me licet peccatorem a se. Offero
sacratissim am passionem ipsius, c-ujus valorem credo esse infinitum. Sporo
auxilium a Beatissim a Virgino, M atre Judicis mei, quam licet vilibus obsequiis
in v ita inea colui, & a SANCTIS DEI, potisiminum autem ab Angelo Custode
meo, & ab illis Sanctis quos in Patronos mihi assumpsi, & singulis diebus
nom inatim invocavi. Hos omnos, u t in illo ultimo certam ine me juvent, eorde,
& ore invoco. P ro testo r autem coram universo mundo, me omnia ea credere,
qua credenda proponit S. Ecclesia Catholica, & quod sine hac fide, & specia-
tim sine Communione Sanctae Ecclesiae Romanae, nemo salvus esse potest, pro
qua paratu s eram m ori semper praesertim tunc, dum occasioncs moriendi so
offercbant. Obodions Pontifici Romano, & ejus in hoc Regno Yicario fui,
& nunc in hac obedientia morior.
Quoscunque oflendi verbo & exemplo, hum iliter deprecor, & ob amorem
D E I rogo, u t mihi ignoscant, in posterum autem non meos, sed aliorum Ser-
vorum D EI, qui supersunt, mores, & vitam im itentur. Ego otiam omnibus,
qui me offenderunt ex animo ignosco, illis etiam qui persecuti sunt me, & alios
P atres & F ra tre s meos propter ju stitiam ; & a Domino DEO humillime peto,
ne sta tu a t hoc ipsis in peccatum, sed dot u t covertantur & vivant. Reveren-
dissimum Episcopum Pinscensem F ratrem mcum, quern de Consensu gloriosae
M emoriae Sigism undi III. R egis Domini mei confirmante U rbano V III. P onti-
fice maximo in Coadiutorem Metropoliae meae, cum futura successione assumpsi,
rogo u t prim a quaque occasione Serenissimum Regem, & Dominum meum feli-
citer nunc nobis regnantem adeat, & a me fideli S. M ajestatis subdito, ultim o
hie in T erris dicat Vale. Meas apud Regem Regum, si dignus judicabor frui
visione ipsius bealifica, pro Incolum itate Suae M ajestatis & fclici Regnorum
sibi a DEO concessorum, & concedendorum regim ine, supplicationes offerat,
prom otionem Sanctae Unionis Suae M ajestati commendet, in particulari autem
hum illim e p etat, u t beneficia R uthenorum Ecclesiastics. his conferat, quos
Succesor meus M etropolita S. M ajestati commendabit, quis enim illo melius
nosse poterit, si apti, vel inepti sint, pro Regim ine Ecclesiae R uthenae? prae­
sertim cum secundum usum antiquissim um Ecclesiae O rientalis, a prim is illius
incunabulis usque ad haec tem pora, non assum antur alii ad Episcopatus, nisi

* Do strony 112.
— 251 —

ex E elig io sis. Q ui voro p e r favoros D om inornm S aecularium procuraro Iioc


c o n te n d erin t, tan q u a m in d ig n i re iic ia n tu r, & tu n c c o n scien tia M otropolitao onc-
r a ta e rit, & Suae M ajestatis exoncrata, si in d ig n i prom ovebuntur. B evoren-
dissim os D om inos & P a tre s moos C oepiscopos E u ssia e, hoc unico rogo, s in t
in te r so u n iti in c h a rita te C liristi, & cum suo M etropolita, agnoscentos eum
sibi in P a tro m , verbo, & opere, & si in quo offendisse .eum ju d ic a b u n t, pro-
p o n a n t, & in c h a rita te fra te rn a p ra em issa m a tu ra a p u d so deliberationo, v erane
s it is ta Offensa. Q uod si non c o rre x e rit se, est, qui eum c o r ig a t'e x delatione
ipsorum . C lerum E e g u la re m m hoc m oneo u t C lerum Saocularem am ent,
& h o n o rc n t, tan q u a m C om m inistros & F r a tre s suos. E t si ox Com m issiono
M otropolitao h a b e b n n t p o te s ta te m visitan d i, vel ju d ic a n d i eos, p e ra g a n t hoc
in le n ita to S p iritu s & C h a rita te , non contem nendo, m ulto m inus depriinendo
F r a tre s suos. C lerum vero saecularem plurim um h o rto r, & ea qua possum
anim i c o ntentione ip sis inculco, u t a tte n d a n t sibi in iis, quae m uneris ip so ­
ru m su n t, & g re g i quisquo suo, u t sa lv en tu r ipsi, & q u i ipsis com m issi su n t,
doceant ea, sine quorum explicita. fide salvi esse n o n possunt, nec co n q u o ran tu r
do E p isco p is sm s, quod B e g u la rib u s ea, quae su n t Ju risd ic tio n is quandoquo
co m m ittan t. A s ta tu P olitico, tarn E q u e s tris O rdinis, quam In co lis C ivitatum ,
peto, in sp iritu a lib u s p e r m itta t se re g i a P ra e p o sitis su is sp iritu a lib u s, scientes
hanc esse ord in atio n em D E I, in re g im en ipsorum non se in g e ra n t, vitam &
m ores ipsorum non exam inent, sed su perioribus illorum exam inandum re liq u a n t
& ubi necesse ob m ajorem gloriam I )E I vid eb itu r, illis deferant, ip si autem
p e r se id non facian t, nec bonas in te n tio n e s eorum , quas solus D EU S sibi
ju d ic a n d as re liq u it, in te rp re te n tu r pro a rb itra tu suo. B everendissim um Succes-
sorem m eum h o rto r in D om ino a t que ob am orem D ei rogo, u t ta m augendo
bono sp iritu a li, quam te m p o rali A rchidioeciesis snae, to tiu sq u e P ro v in ciae Me-
tro p o lita n a e in te n d a t, tan q u a m DEO do h is om nibus ratio n em re d d itu ru s.
O rdinationem porró E cclesiae P a trim o n ii olim m ei, D om us m eae, in alia
c h a rta Id io m a te B u th en ic o sc rip ta m , & m anu m ea p ro p ria sub sc rip ta m eidem
relinquo. Quod reliquum e st om nes in universum . q u o tq u o t su p e restis, am ici,
& in im ici m ei salvete, m eque suo quisque o rdine se c u tu ri Y alete. S crip tu m
in M onasterio D erm an en si D ioecesis L uceoriensis E itu s G raeci. A nno a N a-
tiv ita te C h risti M illesim o Sexcentesim o T rigesim o Septim o, M ense Ja n u a r,
V igesim a o ctava die.

VI.*
(Dokumenta tego N um eru icsięta s JPrzeglądu Poznańskiego r. 1863,
pólr. 1, str. 424 — 433).
a) Uwagi IX. Turkiewicza O ficyała protunc a teraz Archydyakona Ostrogskiego
in Materia Unionis 1768 napisane w W arszawie.

U w a g a p i e r w s z a n a d pierw szym krokiem żądanej rozm ow y U nitów


z N ie n n ita m i w g ra n ic a c h p a ń stw a teg o m ieszkającym i w zględem porozum ienia

* do stro n y 141.
— 252 —

się i gdy można bęclzic pogodzenia w punktach R eligii, która uwaga sposób
traktow ania bespieezny i nie podejrzliwy radzi.
Dwojaka niezgoda między U nitam i i N ieunitam i względem Religii uwa­
żać się może, p ierw sza eo się tyezy samego obrządku, karności, zwyczaju cerkwi
wschodniej, rządu i zwierzchności Ł ctropolitańskiej i Patryarszój, d ru g a co
się ściąga do Artykułów wiary i ta zdaje się szczególną i istn ą między niemi
czynie różnicę, pierwsza zaś tylko przypadkową i od drugiej zawisłą mniej
trudności w sobie do pogodzenia zawierającą, co do pierwszej pozwólmy żo
może sam i Unici, za wiadomością monarchy i Stolicy Rzymskiej wchodzić
w rozmowę i podług dawnych obrządków praw i zwyczajów godzić się z sobą,
co do drugiej nie należy i niegodzi się samym Unitom bez łacinników w żadne
nowe de D ogmate spory i nowe roztrząsania udawać się z N ieunitam i a to
dla przyczyn następujących:
Pierwsza. Za takowym krokiem powstałoby niechybnie złe o U nitach
porozumienie i gorszące prościcjszych po całej Polsce rozsiałyby się wieści,
że się Unici do dawnego oderwania wracają.
D ruga. N astąpiłoby nowe między samymi U nitam i rozróżnienie, któ-
rzyby tym krokom byli przeciwni, jakoż pewnie że tak ich wieleby się znalazło
spodziewać się.
"Trzecia. Tern samem zdaliby się Unici te artykuły, które uznali, w w ąt­
pliwość podawać.
Czwarta. Porozumienie się Unitów z N ieunitam i, luboby sumienie onych
uspokoiło, nie usprawiedliwiłoby jednak obydwóch stron przed innem katolickiem
Chrześcijaństwem, jeżeli nie o błędy w wierze, bo najmniej obłędne, o prawo-
wierstwie Łacinników, pomówienie, dosyć zaś błędu w Chrześcijaninie o błędy
kacerstw a potępiać prawowiernych.
P iąta. Koniec tej rozmowy podług sprawiedliwych niepodstępnych in-
tencyj stron obydwóch, nie inszy je st tylko dobra nadzieja, żo wszedłszy w na­
leżyte roztrząśnienie i pilne w zgodzio serc i pokorze ducha prawdy szukanie,
te spory, które nas różnią i które między Łacinnikam i a Grekami pycha
i własnolubstwo zrodziło, a nienawiść i zawaśnienie rozkrzewiło, okazałyby się
inaksze w rzeczy samej, jak są w przeświadczeniu sumień naszych, bo je st albo
na słowach tylko, albo na szkolnych mniemaniach, albo nakoniec na ludzkich
doczesnych a nie na Boskich wiecznych wyrokach osadzone, co jakby za oświe­
ceniem D ucha prawdy nastąpiło, nietylko my jedni drugich, ale i cały świat
prawowierny, uznałby nas za prawowiernych, co mogłoby przy pomocy łaski
Boskiej być nietylko Greckiego z Łacińskim katolickim, ale i innych rozróż­
nionych kościołów chrześciańskich do powszechnej z Sobą zgody i jedności
pobudką i powabem, na ten zaś koniec i tą intencyą przystojniej i godziwiej,
daleko je s t wraz z przełożonemi Łacińskiemi, albo przynajmniej za ich wiedzą
i w ich oczach żądane zaczynać dzieło a to jeszcze z wielorakich uwag samej
roboty tyczących się, ra z że byliby sprawiedliwych kroków naszych przed ca­
łym światem Chrześcijańskim świadkami i od złośliwych potwarzy zastępcami,
powtóre wspierali by nas radą, powagą i książek potrzebnych użyczeniem,
potrzecie zapobiegłoby się tym sposobem zgorszeniu prościcjszych i podejrzli­
wości, któraby nietylko u swoich ale i u obcych narodów uznaną opaczną po-
— 253

wieścią niewinnie i przed czasom o wiarołomstwo i apostazyą potępiała, po-


czwarte iż jeżeliby dla skrytych sądów Boskich albo raczej jawnych naszych
zbrodni, które nas w większą coraz w wierze i cnocie oziembłość a gorszą
Chrześcijańskich obyczajów skazitelność powoli i pod różnym pretekstom wcią­
gają, zaczęte dzieło rozmowy do żądanego nio przyszło skutku, my bez pomowy
niestateczności w wierze i w przysięgłem posłuszeństwie nio bez słusznie nam
należącej za dobre usiłowania i kroki nasze od potomności dostaniemy po­
chwały, w tym statku i w tej gorliwości o jedność wiary Śtej, Ijtórą niedawno
przodkowie nasi nietylko wiola przykrości ucierpieniem, s tra tą fortun, uci-
śnioniem zewsząd, że rzekę zgubą narodu ale i krw ią własną przypłacili.
U w a g a d r u g a nad tym że krokiem żądanej rozmowy Unitów z N ieuni-
tam i względem porozum ienia się w punktach R eligii Cerkwi Wschodniej, której
wyznaniem Unici i Niounici zaszczycają się, w której uwadze m inuta albo pro­
jek t memoryału do N. M ajestatu, zdaniu Pasterzów Unitów przekłada się.
Już blisko tysiąca la t jak między Łacińskim i Greckim kościołem
wszczęte spory dla nienawiści narodu, przeciwko narodowi z czasem coraz
pomnażane powoli i niezm iernie jedność katolicką osłabiły, aż nakoniec z nie­
m ałą imienia Chrześciańskiego hańbą i od nieprzyjaciela Krzyża Śgo. narąga-
niem żałośnie po dziś dzień zerwały, przez nio były tylu cesarzów i Panów
Chrześcijańskich zabiegi daremne, tyle krwi zbierane synody, trudno było też
świętą jedność wszczepić znowu w serca te, które dla zadawnionych waśni
i nienawiści prawdziwą pierwszych Chrześcijan m iłością w przedsię złączyć
nie dały.
Daleki był od czasu przyjęcia wiary Śtej nasz naród Ruski od tego
zawaśnienia, nie wchodził w żadne z Łacińskim kościołem o Religię spory,
owszem onych unikał i w tych tylko sobie słodził, Greków kłótnią i wynio­
słością brzydząc się, przez co nieraz ich od siebie odrzucał i Carogrodzkiej
władzy nieraz pychą i łakomstwem narodowi ciężkiej cierpieć nad sobą nie-
chciał, owszem iż pod przyzwoitymi warunkami w jedności z Kościołem Ł a­
cińskim zostawać sobie życzył, nieraz się oświadczał.
Zdało się za czasem gorliwości Pasterzów naszych ile w tern państwie
wspólnie z łacinnikam i mieszkających upór Greków sobie zbrzydziwszy, którego
nigdy nie naśladowali, ze Stolicą Rzymską jako między wszystkiemi pierwszą
Apostolską i jedności katolickiej C entrum złączyć się. Ta gorliwość, lubo
była z Siebie święta, nie od w szystkich jednak z narodu Ruskiego za tak ą
uznana, ale raczej za skwapliwą i nieostrożną najbardziej względem ubespie-
czenia dla siebie wolności i przywilejów wielu praw am i warowanych cerkwi
W schodniej, której od przyjęcia chrztu synam i się nazywali.
Dopomogło do tej niejednomyśłności i to, że naród Ruski nie cały pod
jednego panowaniem zostawał a ta k jednej części w tern państwie R uśi ści­
ślejsze owe z kościołem Łacińskim złączenie, urodziło się między tąż R usią
straszne rozerwanie, k łótnie, potwarzłiwe opisy, niesnaski, b u n ty i całego
kraju- nie bez wielorakiego krwi wylania' zamieszanie, co i Ruś pierwszemi
przed tern zamieszaniem imionami w tym państw ie kw itnącą zgubiło i postron­
nych zgorszyło i od takiej jako m niem ali narodowi szkodliwej jedności dale-
kieini uczyniło a pozostałą w granicach tego państw a rozróżnioną resztę R usi
254

Unitów i Nieunitów wzajemnym na się zawaśnioniu i żalu zostawiło, pospól­


stw a sum ienia zawikłało i do niesnasek między sobą i rokoszów przeciw P a ­
nom i pasterzom swym, jakośm y nieraz doświadczyli, skłonnymi uczyniło.
Dałby to Bóg, aby do poznania i przezorności w rzeczach tego wieku
dawna owa (która czasem z prostoty serca aż nader zbytnia i ślepa była)
0 R eligią gorliwość się wróciła, to owe by się znalazły środki do pogodzenia
rozróżnionych kościołów Chrześcijańskich, wziąwszy na prawdziwą Chrześci­
jańską uwagę wspólne między rozróżnionem Chrześcijaństwem sprzeczki i nie­
zgody, że n a 'ty m jedynie środku zbywa, nietylko Grecy i Łacinnicy ale i sami
Dyssydenci żalą się i ubolewają i słusznie, bo gdyby ile tego wieku, który
z niewiadomości cienia i dzikości grubiaństw a jako słońce ze mgły grubej
wybił, dotkliwe opisy uchylono, potwarze zakazane, szkolne Theologiczne no­
wości i w słowach i w bezgruntownych opiniach zniesione, nastąpiłoby szczere
prawdy szukanie, poufalszy prawdzie kredyt i tak taż praw dą rozumu przeko­
nanie, a zatem jasne mniemanej od prawdziwej różnicy rozeznanie, jako i sła­
wny ów i rozumem i uporem Marek E pheski na soborze Floreńskim przyznał:
ludzie (prawi) chęciami rozerwani jeżeli wspólne rozprawy nie wnijdą, różności
wielkość obu stronom większa niż je st zdaje się, ale gdzie raz dopuszczą ro­
zmowy i jedna strona drugiej zdania przełożone pilnie rozważy, ledwie piasku
kupka teraz się widzi, któ ra dopiero górą bydź się pokazywała. Toż samo
wielu z Greków uznawało i różnicę między Greckim a Łacińskim kościołem
od słów tylko i m niemań zawisłą a nie od rzeczy isto ty być sądzili.
Ale nad czem każdemu Chrześcijaninowi boleć trzeba, że kościół Chrze­
ścijański do tej powoli przez swoje rozterki niepowagi przychodzi, iż którego
pierwszym w Chrześcijaństwie niemylność w rzeczach R eligii równio z Boską
szacowana, teraz wielu tą niezgodą zgorszonych pryw atny rozsądek i zdanie
swoje wyżej staw ią i więcej zatem niż za kościoła nauką idą.
Tego nieszczęśliwego kresu, do którego teraz przyszedł kościół Chrze­
ścijański największą i najwidoczniejszą zdaje się być przyczyną kościoła Gre­
ckiego z Łacińskim rozerwanie, które świeższym mentykom stało się kam ie­
niem obrażenia, iż g ru n t i tw ierdzą najpewniejszą prawdy, to je s t powagę
kościoła w sprawach R eligii nas rozsądzającą odrzucili, najwięcej jako mniemam
zgorszeni takiem i ty ch kościołów sprzeczkami, któro praw ie umyślną złością
na zerwanie tej świętej jedności wynajdowano i artykułam i chrzczono wiary,
jak o to ze strony Greków przeciw Łacinnikom, praśne Hostye, post sobotni
1 tym podobno, jak i wzajemnie Łacinników przeciw Grekom. N ie naszych
wprawdzie sił o zjednoczeniu tych kościołów wiekami żądanym czynić jakoweby
najmniejsze kroki, ale co się tyczy tej garści pod polskim panowaniem Rusi,
tkw i nam w pamięci ty lu Najjaśniejszycli monarchów naszych mianowicie
Zygm unta III, W ładysław a IV, Jan a Kazimierza (który i do Patryarchów
Alexandryjskiego i Jerozolimskiego w tym pisał), Ja n a I I I gorliwe ta k o zba­
wienie jako i o spokojność poddanych swoich, a tern samem o bezpieczeństwo
kraju godne kroków chrześcijańskich chęci, którem i wielokrotnie usiłowali roz­
różniony w R eligii naród R uski przywieść do zgody ile że między Łacińskim i
a Greckimi kościołami nie widzieli krom odszczepieństwa i niezgody żadnych
innych błędów powszechną kościoła ustaw ą potępionych, ani bowiem Stolica
Rzymska żadnym uroczystym wyrokiem kościoła Greckiego dotąd nie potępiła;
— 255 —

ztąd urasta w nas dobra w miłosierdziu Boskiom ufność, że po ukaranych


sprawiedliwie grzechach naszych kiedyż tedyź zlituje się Bóg nad prawowier­
nym kościołem i wybawi go od tego zasromocenia i naśmięwiska Haeretyków
i Krzyża Śgo nieprzyjaciół, byleśmy sposobnej pory i prawdziwych Chrześci­
jańskich środków nie zaniedbywali. A kto zgadnie, jeżeli i w tym Ojczyzny
razie litościwy Bóg nie czeka nas, aż zakołatamy i skuteczną łaską swoją,
która te kroki, które kościół katolicki poniżać nam się zdają, może obrócić
na podwyższenie onego a wiary nieprzyjaciół pohańbienie, może i w tym, któ­
rego się boimy złego losu stanie nas tak uszczęśliwić, iżby się o nas iściło:
wiele królów widzieć pragnęli, (co wy widzicie) a nie widzieli. D ał nam
łaskawy Bóg tak mądrego króla, szczęśliwie nam teraz panującego, którego
mądrości naw et mu nie przyjaźni nie tylko się dziwują ale i ztąd strasznym
go dla siebie jawnie z zawstydzeniem swem wyznają. Zdarzyła taż Opatrzność
Boska pomyślnym losem uproszone od*Stanów Najaśniejszej Rzeczypospolitej
w swych publicznych teraźniejszych obradach pośrednictwo Najjaśniejszej i Nie-
' zwyciężonej prawdziwie mądrej, Wielkiej i łaskawej K atarzyny W tórej Całej
Rosyi Imperatorowęj, N ieunitów R usi protektorki, nie opuszczając zatem tój
sposobnej pory za słuszną rzecz uznaje pokorną suplikę zanieść do No M ajestatu
Jego Król. Mość i P. No. M ttu by nam łaskawie raczył pozwolić i N ieunitom
0 dozwolenie u Najjaśniejszej ich P rotektorki łatwość uczynić do rozmowy
1 porozumienia się między nam i względem różnicy w R eligii, której wyzna­
niem to je st cerkwi dawnej W schodniej N ieunici i my Unici zaszczycać się
nie przestajem y a to końcem tym , aby niedostatecznie wyrozumianej ś. ś. Ojców
naszych nauce to wyznanie nasze pogodzić mogliśmy.
To małe między tą garścią R usi rozniecono od Ducha prawdy świa­
tełko mogłoby swym przykładem cały kościół Chrześciański rozróżniony oświecić,
mogłoby się to na naszym Najjaśniejszym szczęśliwie teraz panującym'królu, jako
na drugim Salomonie sprawdzić, iż zbudowanie kościoła prawowierno kato­
lickiego na dni panowania Jego z przedwiecznych wyroków Boskich jest za­
chowane.
Kroki zaś te zdają m i się w Bogu być najpewniejsze, naprzód po otrzy­
manym od Nszych M ajestatów (jeżeli prośby nasze znajdą miejsce) pozwolenie
sześć Theologów, dwóch Łacińskich, dwóch Nieunitów i dwóch Unitów obrać,
którzyby spór pod artykuły wiary podciąganym osobliwie o pochodzeniu Ducha
Śgo z Pism a, z Synodów, z Ojców świętych rozważyli i porozumieli. Powtóre,
jeżeli z tego Theologów pryw atnego rozważenia nadzieja jakowa zgody okaże
się konwokacyą Biskupów, ażeby przykładem przodków swoich W ładysława IV
i Jana I I I Najjaśniejszy król P an hasz Miłościwy tu w W arszawie naznaczył,
majestatowi Jego o to suplikować; po trzecie na tej zebranej konwokacyi po
wyrozumianej z pism, Theologów nadziei zgody, solennie do Stolicy Apostol­
skiej Rzymskiej, do Najjaśniejszej Im peratorowej naszej i Synodu Wiełko-
'rosyjskiego nagłosie się: Środki dalszego o żądaną zgodę traktow ania obmy­
ślając rozmowy, publiczne pod prezydencyą dwóch U nita i N ieunita Biskupów
naznaczyć, sposoby potrzebnych na to nakładów opatrzyć i jak najprzyzwoiciej
dzieło tego traktow ania ubezpieczając m ateryą i regułę • wyznaczonym na te
rozmowy opisać; po czw arte: Po znpełnem na ty ch rozmowach porozumieniu
się i projektów ułożeniu Synod narodowy czyli nacyonałny złożyć.
Te kroki sądzę w P an u ża przyzwoite i godziwo, które jeżeli Bóg łaską
swoją a Najjaśniejszy P an nam szczęśliwie panujący swoją protekcyą-w esprze,
I1 do żądanego pewnie dobrych chęci naszych skutku przyjść mogą.
To więc dzieło jako z siebie święte z żadnymi by najznakomitszymi
czynami Chrześcijańskimi nieporów nane, od kościoła katolickiego wiekami
upragnione, od tylu monarchów usiłowane, ty lu w pierwiastkowym kościele
N ajpotężniejszych cesarzów Chrześcijańskich, K onstantyna, Teodozyusza, Ju sty ­
niana i innych staraniem zostawione, tyle’ milijonów dusz zbawienie ubespie-
czające i nasz kraj Wielorako uszczęśliwić mogące widzimy, ta k godnym myśli
i troskliwości monarchy katolickiego być rozumiemy i w tern przeświadczeniu
i tą ufnością one łasce, opiece i gorliwym o wiarę św iętą chęciom i czynności
Najjaśniejszego P an a naszego Najmiłościwszego z upadnieniem przed Tron
polecić za rzecz dobrą, zbawienną i w tym razie i czasie potrzebną w iniałkiem
mem zdaniu sądzę i radzę.
U w a g a t r z e c i a nad środkami zgody Unitów z N ieunitam i, w której
na początku nadm ienia się tak długiego między Greckim a łacińskim kościo­
łem rozerwania największa przyczyna wzajemnego w miłości prawdziwej Chrze­
ścijańskiej między sobą się porozumienia.
MMM ?

W szelka niezgoda je st prawdy nicprzyjaciółką ale największą między


temi, gdzie zawaśnienie ipa gwałtowne początki, upór swe przyczyny, nienawiść
pozory, gdzie potwarz wchodzi za obronę, zawziętość wdziewa gorliwości po­
stawę, punkt honoru własnego za obstawanie przy Boskim bierze, znakomitość
tych, od których przykładu, powagi, wyroku i skinienia tyle części świata, tyle
stanów ludzi ślepo lub z musu wiszą a im taż niezgoda dłuższym czasu prze­
ciągiem wzmaga się, tym bardziej strony w zawziętości utw ierdza i otuchę
pokoju jako długa choroba życia nadzieję odejmuje.
Żo takowa między Greckim a Łacińskim kościołem zostawuje sądzić tym,
którzy z rozumnej dziejów kościelnych krytyki rzeczy rozumować i chcą i umieją,
niemniej się dziwując jako i ubolewając na to, że gdy obydwa te kościoły na
jednym gruncie, to jest na Piśm ie, Synodach i Ojcach świętych mniemania
swoje zasadzają, w tych przez tyle wieków i na tylu zborach zgodzić się nie
mogły, ztąd gdy większe osobliwie ze szkoły urósłe sporów rodzaje zagęściły
się, potwarzliwe pism a pomnożyły nienawiści, okazye, aż też za czasem gdy
jednej strony przewaga, drugiej upór znacznie się zamógł, wszelkie o środkach
pokoju szczere m yśli, częścią umowa i nabicie o różnicy do pogodzenia nie­
podobnej uprzątnęły tak dalece, że nietylko o tem szczerze od tylu już wie­
ków nie myślano, ale i rozmów publicznych do zgody prowadzących albo uni­
kano, albo też i zabraniano; tak zostały te dwa kościoły mojem domniemaniem,
że przez jedno zawaśnienie i nienawiść od nieprzyjaciela narodu ludzkiego
wsianą po dziś dzień rozerwane, bez zupełnego w miłości prawdziwej Chrześci­
jańskiej wzajemnego się porozumienia,
Ze na tem dotychczas najwięcej zbywało opuściwszy rzetelniejsze o jakie
by teraz nie trudno historyę, dosyć rozumiem obie strony, ztąd by powinny
być dostatecznie oświecone i u siebie pomiarkowane, że wielo punktów, o które
zawaśnieni Grecy z Łacinnikami jak o artykuły wiary rozpierali, gruntowniejsza
tych czasów Theologija i doskonalsza w Kzeczach B eligii przezorność juz
ułatw iła, tak iż mem zdaniem jeden tylko zostaje spór przytrudny, który
~ - 257 —

jednak na nauce Ojców Świętych n a słowie Bożem ugruntowany do pogodzenia


nio jost niepodobny, to je st o pochodzeniu Ducha Sgo, który jak tylkoby za
oświeceniom tegoż Ducha Przenajświętszego w miłości i pokorze Chrześcijańskiej
(który niedostatek największą był podobno dotąd tam ą) został ułatwiony, re­
sztę sama Stolica Rzymska dla wywyższenia Śgo kościoła katolickiego, dla
zawstydzenia wiary nieprzyjaciół, dla utw ierdzenia wiernych tą niezgodą albo
zgorszonych albo w wątpliwość zawiedzionych, a tale dla ubcspicczenia tyło
milionów dusz zbawienia, przez konkordaty z monarchami ustępując nieco
swojego dla tych, którzy są inszym pierwiastkowym prawem podlegli władzy
Patryarszój, snadnieby pogodziła, ani bowiem pomyśleć mogę, aby ta pierwsza
z Apostolskich stolica Śta, co u siebie sądzi jej własnego, nadto, co je st Chry­
stusowego, przekładając to co do szczególnych prowincyi, albo osób w czasie
powszechnego rozerwania z sobą jednoczących się do całego kościoła wscho­
dniego ściągać chciała koniecznie, wszakże w ty lu wyrokach przez powszechne
zbory stanowionych, kościół zachodni oświadcza się, że od Greków nic więcej
tylko zgody w wierze i nauce prawowierno katolickiej co do obyczajów Chrze­
ścijańskich żąda. Co jeżeli Greków daleko bardziej przozacny naród Rosyjski,
który jakem w drugiej uwadze nadm ienił wlanego na się chrztom prawowier-
stwa zawsze był pilny i przestrzegający, nie powinnoby w nieufaniu zastana­
wiać, żeby prawdziwą dawną Cerkwi Śtej W schodniej wiarę, o której dobrze
u siebie je st przeświadczony, iż nienaruszenie Chara, przed całym światem
katolickim okazał i o przyznanie sobie nienakazanego prawowierstwa od wszyst­
kich prawowiernych dopominał się a zatem do społeczności Prawowiernego
kościoła katolickiego, od którego żadną uroczystą ustaw ą oddalony nie był,
że równie z innym i katolikam i należeć chcę i powinien, oświadczył i to uro­
czyście dla siebie na zawsze warował.
Cale niowidzę ze strony tego przezacnego narodu pierwiastkową cerkwi
wschodniej wiarę uprzejmie kochającego, do Boga Rodziey i Śtych Pańskich
osobliwie nabożnego przezornością w rzeczach i wszelkich naukach polorem,
równie jako i męstwem przed całym światem wsławionego, nie widzę mówię,
za co by honor Boski, gorliwość by czystej religii, nie komu na sławę narodu,
przykład i wzór dla wszystkich Chrześcijan, przyjaźń z katolickiego wyznania
Potencyam i, pokój z tą naszą R p ltą o wiarę tak heroicznie gorliwą, natenczas
dopiero prawdziwie przyjacielski, miły i od wszystkich kochany, uszczęśliwie­
nie poniżonego najwięcej przez niezgodę w R eligii zostającego w tym państwie
swego wyznania ludu Ruskiego, za którym teraz się szczególnie wstawia
i uszczęśliwić go usiłuje, pobudzić nio miały i to w tym najzacniejszym na­
rodzie sprawić, któren któż wio iżali Bóg nic jedynie na wywyższenie cerkwi
wschodniej, tak wysoko wyniósł, ażeby wszelkie szczero myśli, chęci i kroki
na to żądane przed Bogiem i przed światem areysławne dzieło obrócić wzbra­
niał się i pracy lub kosztu żałował, który na uszczęśliwienie nietyłko swoje
ale i sąsiedzkie doczesne w w łasną krew nawet je s t hoyny.
Nic widzę i z strony nas, zaeobyśray przy protekeyi Nszego M ajestatu
przy dozwoleniu Stolicy Apostolskiej Rzym skiej.-przy wiedzy, radzie i powadze
przełożonych Łacińskich w rozmowy i porozumienie się z N icunitam i wchodzić
i jak wierzymy z Pism a z Synodów i Ojców Świętych pokazać obawiać się
mieli nio gw ałtu jakiego, bo te n na serca i sumienia o które tu obu stronom
— 258 —

chodzi paść nio możo, nie żaden występek naganny, bo od tćj czyste sumienie
przed Bogiem a sprawiedliwe kroki jawnie czynione przed całym światem
chrześcijańskim nas zastąpią, niepomowy i niesławy przed potomnością, jeżeliby
dla skrytych sądów Boskich te dobre chęci nasze do żądanego nie przyszły
końca, bo w wielkich rzeczach i chcieć dosyć, dopieroż prawym zamysłem
począć i do podobnej po sobie staranności przykład zostawić, jeżeli w której
to najbardziej w tej materyi ze wszech miar chwalebna.
Zostaje więc cała trudność na tern jakimby krokiem do tej zbawiennej
i świętej roboty zaczęcia przystąpić, gdzie mojem miałkiem zdaniom sądzę za
rzecz najprzyzwoitszą, naprzód jeżeliby imieniem Nszego Majestatu, którego
opiece i czynności to dzieło jako obrońcy wiary należy, minister lub senator
na stopniu Biskupim będący, do synodu Wielkorosyjskiego napisał, wyrażając
zbawienne chęci Unitów przed Nszym Majestatem Polskim wynurzone, iż dla
wnętrznego pokoju i zgody z Nieunitami osobliwie w tem państwie zostającymi
dla utwierdzenia chwiejących się w wierze i zbawienia środku tom rozróżnie­
niem zgorszonych prostych owieczek, dla ubespieczenia karbów każdemu bez
wdzierania się w cudzą owczarnią, należnej a nadewszystko dla dobrego ro­
zerwanym (z czego deizmy i atcizuiy jak ze skry zły pożar wraz w chrześci­
jaństwie szerzy się) kościołom przykładu, tyle o prawowierstwic Nieunitów
upewnieni zostali, żądają szczerze z nimi zgody i cerkiewnej społeczności oraz
co do obrządku i karności do dawnych reguł Ojców Świętych (jako i ś. p. Be­
nedykt XIY biskupom naszym zalecał i na to Euchologia Greckie w Rzymie
wydrukować kazał) stosować się obiecują i na ton koniec i pierwej prywatnego
przez wyznaczonych tu do Warszawy po dwóch z obu stron (między którymiby
dwóch także Łacińskich dobranych znajdowali się) Theologów między sobą się
porozumienia, po tem publicznej rozmowy, na ostatek synodu Narodowego
(jako o tóm obszernie w drugiej uwadze) dopraSzają się. Powtóre. Jeżeliby
Najjaśniejszy Pan nasz szczęśliwie nam panujący przykładom przodków swoich
i dawnych monarchów Chrześcijańskich ten zbawienny interes na siebie
wziąwszy Najwyższemu Majestatowi Rosyjskiemu z wszystkiomi temi oko­
licznościami wysoką mądrością swoją i powagą przełożył to moje proste zdanie,
któro woli i rozsądkowi tych do których należy w głębokiej pokorze poddaję.

b) Kopija listu JX. Oficyała do iX . Biskupa Mohyiewskiego


in M ateria Unionis.
Illustristrissimc Beferendissimc Domine Patronc Gratiosissime!
Nio bez przyczyny w milczeniu dotąd żadnej do JWMP. Dobrodz. nie
czyniąc odezwy utrzymałem się, zamieszanie bowiem krajowe wszystkich myśli
zaprzątnęło, przeciwnych w dumę inszą i nadzieję cudów wprowadziło, naszych
tchórzem podszyło a mnie więcej tylko do domu jechać hreczkę siać zostawiło,
lecz ja uparty będąc w prostem mcm zdaniu Rusin, że lepiej Bóg o swoim
interesie myśli jak ludzie i to z większą jego chwałą być może, gdybyśmy po­
kazali światu, że my takoż lioha lude i że między nami nio wiary, ale serc
dotąd była różnica, nad tom usilnie zastanowiwszy się, nim Opera S. Basilii
editionis bencdictionis z oprawy wyszły ułożyłem trzecią uwagę (którą tu łączę)
i wraz z pierwszemi dwoma JWM Panu Dobrodz. już komuuikowanemi w prze­
szłym tygodniu JMci JX. Kanclerzwi Koronnemn oddałem, który mówił sam
— 259 —

na sam ze mną w naszym zamyśle, gdzie wyrażony w tej uwadze mój krok
m ądremu tem u P anu podobał się, alo niewprzód zażywać, aż się krajowa kłótnia
uspokoi radził, prywatno przygotowania chw alił i wszelką z śiobie pomoc przy­
rzekł, do JM ci P. Dobr, pisać o radę jakby się lepiej w Bogu zdawało do togo
wiekami żądanego dzieła przystąpić upraszać dozwolił i ostrzegał, aby pierwej
dobrze namyślić się, niż krok publiczny zaczynać. Wiadomo JMci P . Dobr.
mojo serco i nieinteressow ana tylko w Bogu clięć i pragnienie przynajmniej
um ierając widzieć nasz naród jednem i usty i jodnem sercom wielbiący wielkie
Im ię Boga naszego, raczysz tedy JM ci P. Dobr. do sługi swego kilka liter
napisać w takowych podług wrodzonej sobie roztropności wyrazach, któreby
naszych zachęcić i szczerą w nich ochotę do myślenia o tóm i staranności
wzbudzić mogły, ją, zaś lubo z prywatnej, osoby mowy, ale z pewnej wiadomości
JM ci P . Dobr. upew niam , że byleśmy sercem zgodzili się a rozum jako
po ten tia necessaria do praw dy,sam przystanie, pójdzie na stronę Dyalektyka
i z niej urodzona nowa Theologia, ze trzem a tylko będziemy mieli do czynienia:
z Pism em , Synodami i Świętymi Ojcami a tych powaga zgodliwe i pokorno
serca snadniusienko pogodzi, jeszcze i jeszcze Suplikacyą do podnóżka swojego
napisać, którymbym pismem Jaś. W ielmożnych Pryncypałów moich, i protelccyą,
którćjśm y się oddali i która obu stronom żądana i potrzebna, m ógł ukonten­
tować, która proźba moja jeżeli znajdzie miejsce w łasce JW P . Dobr. upraszam
pod kopertą wiadomego swego przyjaciela J. P. Sekretarza pisać a ja czekać
będę z niecierpliwem upragnieniem , by najprędzej ucałować tę rękę, z której
życzę sobie wraz z innym i publiczne pasterskie błogosławieństwo odbierać
a teraz z nieskończonym obowiązkiem i głęboką czcią zostajom.

c) Kopija listu J. W. X. K o niń sk ieg o B is k u p a B i a ł o r u s k i e g o ,


Nieunita do JX. G fic y a ła .
W ielmożny w Bogu Najprzewielebniejszy mnie serdecznie kochany Bracio ‘
w X tusie i Dobrodzieju!
Zabawiłem z Responsem na lis t W M P. Dobr. z W arszawy w przeszłym
maju dnia 5go pisany a to dla trudności różnych, które tu mnie ledwo nie
uduszą. Praca WMP. Dobr. bardzo mnie cieszy, alo kogóż ona cieszyć nie
powinna, chyba którym podług słów Zbawiciela bardziej się podobają ciemności
niż światłości. Bogu dzięka, że JW X. Kanclerz Dobr. nasze wspólne zamysły
akceptuje. Mądrość tego wielkiego m inistra ze sprawiedliwą pobożnością złączona,
każe nam i dalszych w tej zbawiennej robocie spodziewać się JMości posiłków.
Raczże kochany Dobrodziej i drugich Prałatów rozumnych do tegoż nakłaniać,
podobno dzień Nawiedzenia Pańskiego zbliżył się, często mnie uważającemu
teraźniejszo okoliczności przychodzi zgadywać jeżeli dzieło dla Dysydentów
uczynione nie je st początkiem i Okazyą tylko znakomitej niejakiej w kościele
Bożym nastąpić mającej odmiany. Co jeżelibym zgadnął Bóg Wszechmocny
przedsięwzięcia swojego i bez naszej kooperacyi dokaże ale w takim razie
musimy mu ciężko odpowiadać, że z łaski Jego do roboty zażywani sam i siebie
niegodnem czynimy naczyniem. Co do mnie całą duszą pragnę ile sił stanie
pracować i pracy mojej niowidziee innej nagrody, jak tylko to, co i Wielmożny
P a n Dobr. wyrażasz, i czohy je d y n y m i u sty i je d y n y m sercem sła w iły W e-
łykolipoje im ia B oha naszeho. P isałem już z Mohylewa do swoich, aby
17*
i P an a modlili i sami się przykładali, ażeby wysłani byli żeńce na żniwo,
jaka rozolucya n a stą p i, uwiadomić Wielmożnego P an a Dobr. nie zaniedbam,
od tej to rozolucyi zawisi moje zdanie, jakieby lepsze mogły być kroki do
zaczęcia pożądanej roboty. Z Brzyścia wyjeżdżając zostawiłem Historiami
Zguropuli dla odesłania Wielmożnemu P an u Dobr. podług jego żądania.
O Zernikanio jeżeli już z pod prasy wyszedł, żadnej dotąd nie mam wiadomości,
piszę do J. X. K apelana, żeby z Escmplarzów jeżeli onycli tyle dostanie
udzielił, jako W. P . Dobr. potrzebujesz dla J. W. Biskupa Brzyskiego Dobr.
mojego Osobliwego i dla W. J. X. Ważyńskiego. Tu w jakowej oprosyi zostaję,
możesz W. J. P. Dobr. wziąść relacyą z listów moich do J. X. Kapelana
pisanych. Wielmożny P a n Dobr. kiedy da Bóg będziesz ze swoimi J. X. Bi­
skupam i Dobrodz., proszę oświadczyć i moiem imieniem jak najuniżeńszą
submissyą i affekt szczerego przyw iązania, z którem i też jestem .
WW. P an a Dobr. na wszelkie rozkazy
gotowym Sługą
Ju n ii 9. 1768 r. z Moliilewa.
Jerzy K oniński
B . B iałoru ski.

VII*
Raport w y p ra c o w a n y prz ez S iem aszkę a p rz ed sta w io ny c aro w i Mikołajowi
r. 1827 przez m in istra A le k sa n d ra Sz ypo w a w imieniu kollegium grecko-
unickiego o sposobie wytępienia Unii na Rusi.
(Jestto loierny p rzek ła d z francuskiego tłu m a czen ia , umieszczonego przez
ks. M artin o w a , 2 . J . w ,,EUides religieuses11 w ydaw anych w P a ry żu w po­
szycie S tyczniow ym r. 1873 od str. 78 — 98).

WS T Ę P .
P o ostatnim rozbiorze Polski zwróciła cesarzowa K atarzyna I I uwagę
swoją, pragnąc ludność ruską w prowincyacli nowo nabytych, z pomocą odpo­
wiednich środków nawrócić do Kościoła wsclioduiego, szczególnie n a guber­
nie: Mińską, .Podolską i Bracławską, gdzie wielka liczba ludu porzuciła była
ITnią i przeszła do Kościoła grecko-ruskiego (schizmatyckiego). Jej Cesarska
Mość zniosła istniejące podonczas biskupstwa, zostawiając jedno jedyne, któ­
rego zarząd powierzyła grecko-uniokiemu arcybiskupowi Łissowskicmu, usu­
nąwszy pierwej z niego m etropolitę tego samego obrzędu, arcybiskupa Rostoc-
kiego; zniosła zwierzchność zakonną, poddała klasztory jurysdykcyi Lissow-
sldego, zabroniła przyjmować do nich nowieyuszów i rozkazała zamknąć kla­
sztory, któro uważała za zbyteczne. Oto, jak się w yrażała (w tym względzie)
w ukazie wydanym do gubernatora Tutolmiua d. 6 września r. 1795!
„A rt. 5. — Zważywszy raport uczyniony nam, a z którego wynika, żo
liczba klasztorów obrzędu grecko-unickiego nie stoi w proporcyi do kościołów,
wiernych dotąd Unii, zobowięzuję P ana do zrobienia dokładnego spisu kla­
sztorów wzmiankowanych, i po porozumieniu się z arcybiskupem Łissowskim,
do zniesienia tych, które dla społeczeństwa są niepożyteczne, tj. któ re się
nie zajmują ani wychowaniem młodzieży ani uczynkami miłosiernem i około

* Do strony 174.
— 261 -

ubogich lub chorych. Co do pojedynczych członków 'klasztorów zniesionych,


wcieli ich się do innych klasztorów tegoż samego zakonu, któro się joszczo
znajdują na Białej Kusi, lecz które na przyszłość nie będą mogły przyjmować
nowicyuszów bez naszego wyraźnego pozwolenia.*'
To rozporządzenie zostało potwierdzone przez iuny ukaz z 30 grudnia
r. 1797. Tymczasem, dzięki układom zawartym między rządom a lir. L itta,
nuneyuszem papieskim, dawny porządek rzeczy przynajmniej w części wrócił;
gdyż lo. oprócz dyocezyi biało-ruskiej utworzono dwie inno w Łucku i w Brze­
ściu; *2o. pozwolono zakonnikom grocko-unickim mieć osobny zarząd na wzór
zakonów obrzędu łacińskiego. Mimo to, ponieważ ukaz z r. 1797 nie został
odwołany a gubernatorowie prowincyi żądali od senatu zniesienia klasztorów
bazyliańskicli, zgodziło się kołlegium kościelne na zamknięcie większej ich
połowy.
By zapobiedz tem u rozporządzeniu, udali się Bazylianie do pośrednictwa
komissyi naukowej wileńskiej. Komissya ta zaproponowała zmianę zakonu
bazyliańskiego na kościelne zgromadzenie oddane wychowaniu młodzieży świec­
kiej. P odług tego planu zachował zakon wszystkie swoje fundacye, osobny
zarząd, niezależny od władzy biskupiej, wzmocnił węzły łączące go z katoli­
kami łacińskimi, i zachowując w te n sposób swój dawny wpływ, bez innego
współzawodnictwa, tak na unią jak na duchowieństwo grecko-unickio, dostar­
czał sam jeden kandydatów do biskupich godności. W ykonanie tej nowej re­
formy, już przez rząd potwierdzonej, zostało wkrótce powstrzymano, ażeby
ustąpić dawnemu porządkowi rzeczy: ukaz, datowany dnia 2 października r.
1810, oznajmił, że i dyecezye grccko-unickie i zakon bazyliański, będą tak
jak dawniej administrowane, i wskazywał zarazem miejsca, w których zako­
nowi bazyłiańskiemu wolno być miało utrzymjwvac szkoły dla młodzieży świec­
kiej; co zaś do klasztorów zbyteczoych, zdano sąd o tem , które do tej kate-
goryi miały być zaliczone, na dyrektora wydziału religii zagranicznych.
R ozporządzenie M in isterstw a spraio zagranicznych z r. 1823, odno­
szące się do zniesienia klasztorów bazyliańskicli. — W r. 1822 wezwał książę
A. Gallicyn (m inister spraw religijnych i oświaty) sekcyą grec-ko-unicką koś­
cielnego kołlegium, ażeby się tą kwestyą zajęło zgodnie z programem, któ­
rego podstawę jej zakreślił. Galicyn proponował: 1. zamknąć klasztory bazy-
liańskie mianowicie w tych w siach, których mieszkańcy odpadli od unii do
prawosławia; 2. zamienić na kościoły parafialne klasztory, które kiedyś słu­
żyły za parafialne kościoły i m iały podwładnych sobie parafian; 3. założyć
trzy sem inarya duchowne dla trzech dyeeezyi, które ich jeszcze nie mają
i umieścić je w klasztorach obszernych i dostatecznie udotowanych, zobowię-
zując je (klasztory) do wychowania synów księży niezamożnych, odpowiednio
do ich wokacyi i do utrzymywania onychże przez cały czas ich nauk; 4. jeżeli
klasztorom pozostawionym zbywa na dochodach wystarczających do zorgani­
zowania szkół świeckich, któ re zobowiązane są utrzymywać, wyznaczyć im
jako wsparcie część dochodów klasztorów zniesionych; 5. rozdzielić resztę
tychże dochodów w ten sposób, ażeby jedna część była użyta na utrzym anie
uczniów greeko-unickieh centralnego seminaryum, ustanowionego w W ilnie,
w miejsce składek, które na ten ceł robiono po klasztorach zakonu; druga
zaś część ma tworzyć k ap itał przeznaczony, w moc ukazu z 18 stycznia 1820
r., na utrzymywanie ubogich kościołów, któro dotychczas wspierali majętniejsi
parafianie dobrowolnemi i współnemi ofiarami.
Bównocześnie zalccouo sekcyi greckó-uriickiej kollegium kościelnego,j
ażeby niezwłocznie zdała sprawę z rzeczywistego stanu całego m ajątku rucho­
mego i ^nieruchomego, należącego do Bazylianów. N adto nakazano jej zabronić
tymże zakonnikom przyjmować do swego zakonu katolików obrzędu łacińskiego,
a to w celu zbliżenia zakonu do świeckiego duchowieństwa, a oddaleno go
(zakonu) na przyszłość od łacinników.
P la n ten został wręczony grecko-unickiemu kollegium.
Postanow ienie grecko-uńickiego kollegium. — Sekcya grecko-unicka
zakommunikowała mi o kwestyi w mowie będącej szczegółowy raport, z na-
stępującem i postanow ieniam i:
I. Na 83 klasztory, które zakon posiada w trzech prowincyach, zo­
staną 23, które będą m iały ty tu ł sta łych klasztorów obrządku słowiańskiego,
tj. w prowincja Białej Kusi 8 zam iast 18; w prowincyi litewskiej zam iast 42,
położonych w dyeeezyach brzeskiej i Wileńskiej, tylko 12, z których 4 przy­
padną na gubernią mińską, 5 na gubernią grodzieńską, 2 na gubernią wi­
leńską i 1 na prowincyą białostocką; wreszcie południowa prowineya bazy-
liańska w dyecezyi łuckiej zatrzym a tylko 3 klasztory, położone na W ołyniu
w Poczajowie, w Krzemieńcu i Mielcach. ,
I I . K la szto ry za trzym a n e prow izorycznie. — W tej samej gubernii
wołyńskiej pięć klasztorów, utrzymujących szkoły świeckie, pozostanie tak
długo, dopóki nie będą innem i zastąpione. Z tych klasztorów dwa położone
są na W ołyniu, dwa w gubernii kijowskiej a jeden na Podolu. Do nich trzeba
dodać trzeci w dyecezyi wileńskiej, który pozostaje z tych samych powodów
i wśród tyeh samych okoliczności, co poprzedzające.
I I I . K la szto ry zam ienione n a parafie. — Do klasztorów mających
znaczne dochody należą: 8 w dyecezyi Białej K usi; 3 w dyecezyi łuckiej; 12
w dyecezyi brzeskiej; 5 w dyecezyi wileńskiej, — razem 28 klasztorów. To
klasztory przyniosą duchowieństwu świeckiemu na własność 14,000 hektarów
ziemi, zamieszkałych przez blisko 600 poddanych.
I V . K la szto ry przeznaczone n a rezydeneye biskupie i sem inarya. —
Biskup Białej-Kusi m a swą stolicę w Połocku, i posiada w ystarczającą fun-
dacyą na utrzym anie arcybiskupa, biskupa-sufragana, konsystorza i (ducho­
wnego) seminaryum. Posiada on trzy tysiące pięć set poddanych i 120,000
franków' kapitału. Oprócz erek cji nowych dyecezyi łuckiej i litewskiej (r. 1798)
i podziału ostatniej na dwie w r. 1809 tj. na dyecezyą w ileńską z tytułem
metropolii i na dyecezyą brzeską, nie ustanowił rząd żadnych nowych rezy-
dencyi biskupich.
Pod panowaniem polskiem m iał biskup wileński stolicę swoją w temże
mieście. Lecz w r. 1806, w którym dyecezyą do godności metropolii wynie­
sioną została, już nie istniał kościół katedralny, ponieważ go był odstąpił
ówczesny biskup brzeski a teraźniejszy m etropolita Bułhak. W te n sposób
je st dyecezyą wileńska bez stolicy biskupiej. Biskup Hołownia, sufragan me­
tropolity B ułhaka zmuszony je st mieścić konsystorz swój komornem u Bazy­
lianów w mieście. P osiada on wraz z konsystorzem swoim obszar ziemi, ma-
jący przeszło pięć set poddanych, do czego trzeba dodać domy gospodarczo
(nazwane jurisdica), znajdujące się nawot w W ilnie i Nowogródku.
Biskup brzeski otrzym ał r. 1809 na rczydoncyą swoją żyrowieki kla­
sztor Bazylianów. Dochody jego składają się ze ziem, na których przeszło
500 poddanych się znajduje, i z 3000 rubli rocznej pensyi. Konsystorz i su-
fragan otrzymują każdy po 2000 talarów, co dla obu razem czyni 19,152 rubli
w assygnatach. Dyecezya jegt rządzoną przez m etropolitę Bułhaka.
Biskup łucki rezydował od utworzenia dyecezyi w r. 1789, jużto w kla­
sztorze poezajowskim już w klasztorze żydyczyńskim. O statni klasztor posiada
ośmset poddanych i kapitał 10,777 rubli w srebrze; dochody jogo zostały
w latach 1804 i 1825 przeznaczono przez ukazy na utrzym anie sufragana,
konsystorza i duchowieństwa katedralnego (kapituły katedr.) K apituła posiada
oprócz tego obszar ziemi o 70 poddanych i k ap itał 8,798 rubli w assygnatach.
Co do samego biskupa, pobiera on tylko 6,000 rubli pensyi.
Tym trzem dyecczyom zbywa zupełnie na scminaryacli dla duchowień­
stw a świeckiego.
Sekcya grecko-unicka kościelnego kollogium ustanaw ia stolice, biskupio
w następujący sposob: 1. Biskup łucki będzie m iał swoją stolicę w opróżnio­
nym klasztorze Bazylianów owruckich, których ziemio (mające 1328 podda­
nych,) i obszerne posiadłości służyć będą na utrzym anie dyecezalnego semi-
naryum ; 2. klasztor żyrowicki pozostanie siedzibą biskupa brzeskiego i kon­
systorza jego; będzie tam także seminaryum umieszczone. N a utrzym anie
ostatniego i kapituły weźmie się ziemie i kapitały rzeczonego klasztoru z do ­
datkiem dochodów klasztoru byteńskiego, co uczyni razem więcej aniżeli
42,000 rubli srebrem ; 3. seminaryum dyeeezalno wileńskie umieszczone w kla­
sztorze bereznieckim, który posiada 313 poddanych i 21,050 rubli srebrem
kapitału. K apituła będzie opłacana przez generalną kassę kościelną, o której
zaraz będzie mowa.
V. K la szto ry zniesione. — Klasztorów* zniesionych jest 23, z których
, dwa w dyecezyi B iałej Rusi, jedenaście w dyecezyi łuckiej, cztery w dyecezyi
brzeskiej a sześć w dyecezyi wileńskiej.
V I. K assa generalna. — Sekcya grecko-unicka kolłegiiun (kościelnego)
żąda, ażeby dochody tych zniesionych klasztorów podobnie jak klasztorów od­
danych świeckiemu duchowieństwu z ty tu łu parafii (art. IV), które razem
dochodzą do 2,000 poddanych, i do więcej aniżeli 240,000 rubli srebrem w ka­
pitale, złączone były z ogólnym funduszem Kościoła grecko-unickiego. F u n ­
dusz ten będzie użyty na wsparcie ubogich i chorych księży, na wspomożenie
wdów i sierot, na wydawnictwo książek religijnych, na ozdobę i budowę
cerkwi. N adto brać się będzie z -tego samego funduszu roczną sumę 4,000
rubli w srebrze na opłacenie kosztów utrzym ania uczniów, umieszczonych
w centralnem sem inaryum wileńskim.
Kollegium żąda prócz tego: 1. ażeby wycofnięto kapitały klasztorów
z rąk pryw atnych, n a których m ajątkach po większej części ulokowane zo­
stały, i ażeby je dla większego bezpieczeństwa umieszczono w rentach pań­
stwowych; 2. ażeby dobra nieruchome przywiązane do ogólnego funduszu
kościelnego wydzierżawione zostały na wzór dóbr dominialnych; 3. ażeby, po­
nieważ część jedna dóbr należących do siedmiu głównych klasztorów zamie-
— 264 —

nionych na parafie, a liczących przeszło S85 poddanych — na 18,000 hektarach,


ina również stanowić część tego samego ogólnego funduszu, te dobra były
administrowane przez księży, przełożonych nad rzeczonemi kościołami, dopó-
kiby podział i demarkaCya gruntów stanowczo uskuteczniono nie zostały,
i dopókiby domy zniesionych zgromadzeń zakonnych nie były zamienione na
zakłady dobroczynno, albo sprzedano na lic y ta c ji na korzyść funduszu gene­
ralnego.
V I I . S zk o ły duchowne. — Sekcya grecko-unicka sądzi: a) żo dobra
nieruchomo i k apitały przeznaczone na utrzym anie seminaryów i k apituł
winny być powierzono osobnej adm inistracyi, odłączonej od adm inistracyi bis­
kupiej, i że ta sama zasada winna się rozciągnąć na biskupstwo połockie,
gdzie utrzym anie ordynaryusza i sem inaryum obecnie czerpie się z funduszu
wspólnego, składającego się z 3,500 poddanych i 120,000 franków kapitału. —
b) Trzy projektowane sem inarya winny być postawione w tych samych wa­
runkach, co sem inaryum połockie i poddane tem u samemu regulaminowi. —
c) Seminarya te będą darmo przyjmowały dzieci ubogich księży, i to pięć­
dziesiąt w Połoekn, tyleż w Brześciu, trzydzieści w W ilnie, tyleż w Łucku.
— d) Ustanowi się przy każdem seminaryum szkołę elem entarną dla dwu­
dziestu biednych dzieci. — e) Tak samo niektóre klasztory bazyliańskie będą
zobowiązane mieć podobno szkoły i wychowywać w nich darm o po dziesięć do
l!;:
dwudziestu biednych dzieci. Szkół tych będzie trzynaście. — f) W tych

Ill w szystkich elem entarnych szkołach trzeba uczyć w moc ukazu z 9 paźdz.
1827 r. języka słowiańskiego, śpiewu kościelnego, obrzędów i wiadomości
przygotowawczych do kursów- scm inaryjskich.
Ustanowienie szkoły duchownej w klasztorze pociąga za sobą zniesienie
szkoły świeckiej, k tó rą zakonnicy utrzymywali. U staw a ta stosuje się do kla­
sztorów wileńskiego i tadulińskiego w Białej Rusi, do klasztoru poczajow-
skiego w W ołyniu i do dwóch klasztorów bazyliańsldeh na Litwie.
Takie są główne propozycye sekcyi grecko-unickiej. Mam szczęście
przedłożyć je W aszej Cesarskiej Mości, uczyniwszy wyciąg z długiego memo­
randum , które mi doręczyła; dodałem do tego notę, wygotowaną w kancela-
ry i m inisterstw a oświecenia i dającą ogólny pogląd n a dyspozycye, jakie po-
wziąść wypada ze względu na klasztory bazyliańskie i ich majątki. Obecni
członkowie grecko-unickiego kolleginm ożywieni wespół ze swym godnym
przewodnikiem, arcybiskupem Bułhakiem, najszczorszcm poświęceniem dla
prawdziwych interesów kościoła i państwa, spełnili to zadanie z zupełną
jednomyślnością. Jedyny cz&nek stanowi wyjątek: jest nim archim andryta
klasztoru meleckiego, świeżo do koilegium powołany, ksiądz B ystry, który nie
bywszy przytomnym początkowi sprawy odmówił udziału w deliberacyach
i wypowiedzenia swej opinii.
Główne rozporządzenia podane przez sekcyą grceko-unicką są tak
słuszno i ta k odpowiadają duchowi ukazu Waszej Cesarskiej Mości z dnia 9
paźdz. r. 1827, którego celem było zapobiedz wszelkiemu zboczeniu od p ier­
wotnej orgam zacyi Kościoła grecko-unickiego, że nie pozostaje m i nic innego
jak wyłożyć środki najodpowiedniejsze do dopięcia tego celu i sposób wyko­
nania propozyeyi kolleginm grecko-unickiego, o ezem koilegium nie mogło
zdania swego wypowiedzieć.
— 265

Uwagi. — Cesarzowa K atarzyna I I nio wachała się głośno oświadczyć,


żc jej intencyą było w ytępić U nią w prow incyach zabranych. W tej myśli
1. nio znosząc władzy kościelnej grcko-unitów, osłabiła jej działalność, jak
się co dopiero powiedziało; 2. przoszkodziła duchowieństwu i szlachcie ob­
rzędu łacińskiego wywierać jakikolwiek wpływ na sumienie katolików obrzędu
słowiańskiego. Gdy w r. 1794 synod otrzym ał rozkaz wydania odezwy do
ludu *) w prowincyach nowo nabytych (z wyjątkiem Litwy), ażeby go zachę­
cić do przyjęcia prawosławia, Jej Cesarska Mość zo swej strony zobowiązała
głównego gubernatora T utolm ina, ażeby swą czynność połączył z czynnością
synodu. Poleciła mu czuwać pilnie nad tem , ażeby żaden właściciel, żaden
urzędnik, czy to duchowny czy cywilny, religii katolickiej jednego i drugiego
obrzędu, nie ważył się czynić w tej mierze najmniejszej opozycyi, lub uprzy­
krzać się tym, którzyby chcieli przyjąć prawosławie, a tem mniej używać
iczględem nich jakiegokolwiek gw ałtu. Najmniejsze usiłowanie w tym sensie,
dodała, jako przeciwne panującej religii i naszej wyraźnej woli, byłoby im a -
żane za zbrodnię ka p ita ln ą , należącą przed tr y b u n a ły i pociągającą za
sobą konfiskatę' dóbr a ż do d ecyzyi sędziów.
Kozporządzenie to w połączeniu ze stanem stolicy biskupiej, której
prowineye (nowo nabjde) wtenczas poddane były, wydało swój owoc; niebawem
widziano powstające dyecezye prawosławne w gubernii Mińskiej, a osobliwie
na W ołyniu i Podolu. Lecz po śm ierci cesarzowej, gdy zwolniała czujność
władz miejscowych, n astąpiła gwałtowna reakeya. Co więcej, w r. 1797 jene-
rał-guberuator Mińska, M . K orneyew przedstaw ił P aw łow i I , że nawracania
do Kościoła prawosławnego odbywały się sposobem równie nierozsądnym jak
okrutnym , i że niezdolność (1’incapacite) księży ruskich raczej lud oddalała
aniżeli przyciągała do (Kościoła prawosławnego). „Kościoły stoją próżne,
p isał; nie tylko nic są ozdobno i w porządku utrzym ane, lecz często zbywa
księżom na przyborach potrzebnych do sprawowania świętych tajem nic." Do­
dał, że przykazał arcybiskupowi mińskiemu, ażeby nie przeszkadzał ludowi
udawać się do duchowieństwa grecko-unickiego, i mniemał, że sprawa kon-
wersyi postąpi daleko spieszniej, gdy się uda zapewnić współudział samychże
pasterzy. Ukaz tego samego roku zobowięzywał gubernatora do wykonania
tego, co sam cesarzowi przedstaw ił był.
N ie długo potem (było to na początku r. 1798) przywrócono dyecezye
unickie na Litw ie w prowincyach południowych i postawiono je fpod zarząd
katolickiego kollegium, w którem ani jednego członka grecko-unickiego nie
było. „U nici są albo z katolikam i albo z nami, lecz osobno dla siebie nie
istnieją; więc nie mogą mieć członków w łonie kollegium ," Tak mówił ukaz
z r. 1800. Owoce starań i zabiegów K atarzyny I I zm arniały; konwersye uni­
tów7 do Kościoła panującego ustały, podczas gdy w najlepsze rozpoczęło się

ł). Odezwa ta była tkaniną najstraszliwszych oszczerstw, które tylko ślepa nienawiść
i szalony &naiyzm ' przeciw Kościołowi katolickiemu i przeciw Unii wymyśleć mogły. Unia była
w niej przedstawioną jako dzieło bezbożne, a unitom daw ała do zrozumienia, że przyjmując pra­
wosławie, otwierają sobie drogę do różnych przywilejów Popi obiegali w ślady za tą odezwą
w towarzystwie band żołdackich U krainę i zmuszali Ind ukraiński do apestazyi, jak to opowiadanie
T U rozdziału wykazało. (Przypisek autora.}
— 266 —

na nowo przechodzenie do obrzędu łacińskiego 1). Przyczyny tego były na­


stępujące: 1
1. Zależność u n itó w od duchoicieństica łacińskiego je s t najpierw szą
tego p rzy c zyn ą . — Do unitów należy praw ie sam lud prosty. Otóż wieśniacy,
będąc poddanymi panów lub też dzierżawców, najzupełniej' od nich zależą
i mogą pod rozm aitemi pozorami być przez nich prześladowanymi z powodu
swego przywiązania do praw osławia lub swej awersyi do kościoła łacińskiego.
Duchowieństwo grecko-unlckie podobnie zależy od panów, ponieważ nie jest
tak udotowanc jak duchowieństwo łacińskie i żyje z dobrowolnych ofiar wier­
nego ludu. Jeżeli tedy ksiądz działa zgodnie z widokami pana, wsparcia
spływają na niego obficie; w razie przeciwnym je s t pozbawionym wszelkiej
pomocy.
2. D ru g ą p rzy c zy n ą je s t niebezpieczny w p ły w księży bez miejsca. —
Skutkiem pow rotu niektórych parafii i kościołów grecko-unickich pod zarząd
duchowieństwa prawosławnego wielka liczba księży grecko-unickich została
bez miejsca i bez środków utrzym ania; pozostali więc w swych dawnych pa­
rafiach, a lepsi z nich przyjęci przez panów miejscowych wykonywali urząd
pasterski nad wiernym ludem, który wprawdzie już nie należał do unii, ale 1
który sta ra li się do niej napow rót przeciągnąć.
3. Z w y cza j p rz y ję ty przez p anów p o słu g iw a n ia się p r z y swych k a ­
plicach i kościołach ła ciń skich księżm i grecko-unickim i, któ rzy się zbliżają
do obrządku łacińskiego. — W ielu właścicieli wybudowawszy kaplice, rze­
komo dla siebie samych, a w których nabożeństwo z zupełną wolnością po­
dług obrządku rzymskiego się odprawia, zażądali i otrzym ali od władz grecko-
unickich pozwolenie utrzym yw ania przy nich księży grecko-unickich, którzy
w rzeczy samej odprawiają mszę św. i sprawują inne funkeye religijne
częścią podług obrządku greckiego częścią podług obrządku łacińskiego.
P odług najświeższych wiadomości znajdują się i tacy, którzy są przywiązani
do kościołów łacińskich jako wikaryusze. I ta k 'w jednej dyecezyi łuckiej jest
182 takich księży, przydanych do kościołów łub kaplic łacińskich, czego nie-
unikniohem następstw em m usi być pomięszanie obu obrządków.
4. Powrót p a ra fii p ra w o sła w n ych do u n ii. — Od czasu do czasu
przechodzą całe gminy do u n ii1), zostawiając duchowieństwu grecko-ruskiemu,
próżno kościoły. N adto widzieć można grekc-unitów tworzących assocyacyc
przy kaplicach dworskich i kościołach łacińskich. Synod święty zażądał już
i żąda usilnie na nowo, ażeby zniesiono kaplice dworskie istniejące wśród
parafii grecko-unickich albo w ich sąsiedztw ie, i ażeby oddalono od nich
księży grecko-unickich. — N a pierwsze żądanie odpowiada kollegium kościelne,
że słuszność i tolerancya, uświęcone przez prawo, sprzeciwiają się tem u, ażeby
katolikom zabroniono modlić się w ich pryw atnych kaplicach.
5. S k u tk i p rzejścia u n itó w do obrządku łacińskiego. — Z drugiej
strony w Białej R usi i na Litw ie całe parafie przeszły do obrządku łacin-

Od tego czasu nie ma przykładu, aby parafie bądź częściowo bądź w całości do Koś­
cioła ruskiego były przechodziły, odwrotnie zdarzało się nieraz.
Uwaga m inistra raportującego.
2) W powiatach południowych mińskiej gubem ii dochodzi ich liczba do 44. To samo po­
w tarza się na Wołyniu. Uwaga ministra raportującego.
267 —

skiego, nio mówiąc o fam iliach i osobach pojedyńczych, których liczba je st


znaczna. Praw da, że niektórzy z nich już powrócili do obrządku grecko-ru-
skiego; mimo to obrządek łaciński spotyka się jeszcze w 8 kościołach i 28
kaplicach, do których należy 12,000 dusz, i to w samej Białej Rusi.
Zmarły arcybiskup Krasowski przypisywał te fakta wpływowi ducho­
wieństwa i szlachty katolickiej (łacińskiej) i niedołęstwu władz miejscowych;
inaczej unici nigdyby nio byli przeszli do Kościoła łacińskiego, którego nie
rozumieją ani języka ani obrzędow, albo byliby dawno wrócili do unii.
W szystkie te uw agi stosują się także do naszego prawosławnego du­
chowieństwa w prowincyach polskich i są potwierdzono przez raporta bisku­
pów mińskiego, wołyńskiego i podolskiego, jak tego dowodzą ich różne do­
niesienia przesyłane ś. Synodowi.
6. W spólne wychowanie m łodzieży ka tolickiej obu obrządków. —
Oprócz przyczyn wyżej wskazanych wychowanie, które młodzież duchowna
odbiera razem z Rzymianami bądź u łacinników i Bazylianów bądź w cen-
tralnem seminaryuni, ustanowionem przy uniwersytecie w W ilnie, zbliża du­
chowieństwo grecko-unickie do łacinników. — P u n k t ten był już przeżeranie
z kuratorem Nowosilcowem i ze zmarłym arcybiskupem K rasow skim rozbie­
ran y ; obaj uznali za rzecz konieczną odłączyć seminarzystów grecko-unickieh
od seminarzystów łacińskiego obrządku.
7. W p lyiv duchow ieństw a łacińskiego n a duchoicnych grecko-unickich
naw et w łonie kollegium . — Pomimo rozdziału kościelnego kollegium na
dwie sekcye, katolicką i grecko-unicką, przewaga duchowieństwa łacińskiego
daje się czuć przy niezliczonych sposobnościach, dzięki jego bogactwu i sto­
sunkom socyalnym. I ta k ażeby podać przykład: gdy w r. 1807 i 1810 prze­
chodzenie katolików z jednego obrządku na drugi zostało wzbronionem, sek-
cya grecko-unicka zakazała Bazylianom przyjmować do zakonu członków ob­
rządku łacińskiego; lecz na sessyi generalnej, na której obie sekcye połą­
czone były, postanowiono inaczej, i upoważniono łacinników z całą swobodą
wstępować do Bazylianów. Ilekroć więc będzie chodziło o środki zaradcze,
mające pow-strzymać szkodliwy wpływ duchowieństwa łacińskiego albo po­
przeć zbliżenie się unii do religii panującej, członkowie grecko-unickiego
Kollegium będą mieli ręce związane, tak długo dopóki kollegium taki będzie
miały skład jak obecnie.
S. Obrządek. — K atarzyna I I nie podała żadnej reguły postępowania
względem Kościoła ruskiego; widocznie dla tego że sobie zamierzyła po osta­
tnim rozbiorze Polski zniszczyć go całkiem. Z tego też powodu zostawiła
długo dyccezyą Białej R usi bez pasterza, ograniczając się na powierzeniu jej
zarządu konsystorzowi, przez siebie ustanowionemu ’j . Później postaw iła na
czele dyecczyi ks. Lissowskiego, z tytułem arcybiskupa. P ra ła t te n odniósł
się r. 1785 do papieża, prosząc go o odwołanie zmian przez synod zamojski
r. 1720 w obrządku Kościoła ruskiego wprowadzonych; następnie za zgodą
Papieża kazał ułożyć Euchologium (S łu że b n ik ) i posłał go do Rzymu wraz
z textem słowiańskim litu rg ii ś. Jan a Chryzostoma i z tłomaczeniem łaciń-

5) T en k o nsystorz n ie is tn ia ł w rzeczjT cistośei; co za ś do arcybiskupie* stolicy, to K ata -


iz } Ea cbcialn j ą scłuzm atykow i oddać. —
— 268 —

skiem, ażeby jo poddać cxaminowi Stolicy Apostolskiej. Dalej sprawa ta nic postą­
piła; pokazuje się jednak z korespondencji między Lissowskim a kardynałam i
rzymskimi podonczas prowadzonej, że przed synodem zamojskim greko-unici nie
m ieli zwyczaju kommemorować Papieża we mszy ś., jak to zresztą poświadcza
Euchologium potwierdzone przez Benedykta X IV; i dla tego też Lissowski
opuścił imię Papieża w swoim euchologium. Korcspondencya wzmiankowana
dowodzi nadto, że przez długi czas katolicy ruscy odmawiali „Credo“ bez
wszelkiej odmiany tj. bez dodatku: Pilioque, i że kurya rzym ska domagała
się od Lissowskiego zatrzym ania tego dodatku, jako uświęconego przez zwy­
czaj i dającego świadectwo unii ruskiej z kościołem rzymskim 1).
Jeżeli przed czterdziestu la ty Lissowski już znajdował, że duchowień­
stwo ruskie czyniło w obrządku swego kościoła coraz znaczniejsze odmiany,
że nawet wprowadzało samowolnie nowe uroczystości, i że było konieczną
rzeczą przywrócić dawny k sz ta łt obrządku; konieczność ta oparcia nabożeń­
stw a publicznego na trw ałych podstawach daje się dziś daleko więcej czuć,
gdy duchowieństwo ta k otwarcie skłania się do katolicyzm u (łacinizmu).
K o n klu zye. — Uwagi co dopiero przedstaw ione naprow adzają mnie
na następujące środki zaradcze, które wypadałoby dodać do tych, które doty­
czą zmniejszenia i reformy zakonu Bazylianów, a które zresztą znajduję zgod-
nemi z intencyam i W. C. M., wyrażonemi w ukazie z 9 paźdz. r. 1827.
I . Stw orzyć Tcollegi'Mn grećko-unickie. — Odłączyć zupełnie sekcyą
grecko-unicką od seltcyi obrządku katolicko-rzym skiego; nazwać ją greclco-
u nićkiem TcoTlegiwm, wyznaczyć jej oddzielny lokal n a miejsce posiedzeń i m ia­
nować dla niej osobnego prokuratora. Ażeby jej nadać pewnego znaczenia,
należałoby uzupełnić jej personał na równi z kollegium łacińskiem, ta k iżby
się składała z m etropolity, z jednego biskupa, z jednego archim andryty i czte­
rech assessorów, a to na koszt skarbu, jak niżej się wyłoży. To kollegium
m iałoby za zadanie: 1. czuwać troskliwie nad tem , ażeby do nabożeństwa nie
wprowadzano żadnego nowego obrzędu i aby ściśle przestrzegano dawnych
obrzędow, które ludność ruska w takiem ma poważaniu. Żadne euchologium,

*) Modlitwa za Papieża podczas inszy ś. zawsze była uważana w kościele wschodnim


i zachodnim za dowód, jedności z Kościołem rzymskim. W sławnej bulli ,,E x q.no p r im u m 44
mającej za przedmiot nową edycyę „ S ł u ż e b n i k a 44 dowodzi Benedykt XTV niezbitemi świa­
dectwami, że zwyczaj ten sięga najdawniejszych czasów, i dodaje że ilekroć chodziło o przyjęcie
do jedności katol. któregokolwiek odszczepionego Kościoła, Stolica Apost. wymagała przedewszyst-
kiem, aby ten dawny zwyczaj odnowiono, ja k to po soborze florenckim się stało. Benedykt XIV
nie mówi we wspomnianej bulli o unii r . 1596, której unia florencka służyła za podstaw ę; ograni­
cza on się na cytacyi synidu zamojskiego, odbytego r. 1720, jako tego, który był bliższym jego cza­
sów ( f 1756), i ażeby skonstatować, że ojcowie tego synodu utrzym ali zwyczaj rzeczony. Słowa,
których przy tej sposobności użyli, dowodzą dostatecznie, że nadużycia wkradły się do Rusinów
i że było konieczną rzeczą surowo zalecić księżom, ażeby koinmemoracyi Papieża podczas mszy ś.
nie zaniedbywali, czyniąc ją w sposób jasny i wyraźny, ażeby zamiast Papieża, następcy ś. Piotra,
jedynej widzialnej i prawdziwej głowy Kościoła nikogo innego nie rozumiano. Z tychże po-
w’odow żądał synod, ażeby w sy mbolu Apostolskim dodano słowro F i l i o ę u e , pod gx-ozą podejrze­
nia o schizmę. Ten sam Papież dowiódł w bulli „ E t s i p a s t o r a ł i s 44 z r. 1742, doty.zącej dog­
matów i obrzędów greków włoskich, że co do tego punktu karność kościoła była zmienną i że
grecy nie są zobowiązani dodawać Filioąne w swych publicznych modlitwach, ehyfca żeby tego wy­
magało niebezpieczeństwo schizmy, herezyi i zgorszenia. (por. Laemmera Animadversiones in
decreta Concilii Ruthen. ŻSamose. §. 12, 13 i 14). Uwaga ks. Martinowa. T. J .
— 269 —

żaden rytuał, żaden mszał i żadna inna książka liturgiczna lub nabożna nio
będzie publikowaną bez poprzedniej cenzury rzeczonego kollcgium i bez apro­
b aty piśmiennej m etropolity grccko-unickiego, jego prezydenta; 2. ażeby forma
rządu i karność kościelna były w zgodzie z obrządkiem greckim i aby były
wolno od wszelkiego pom ięsżania z instytucyam i obcemi.
I I . B a ć lepszą organizacyą zew nętrzną dyecezyom. — Podczas więcej
jak dziesięciu la t była na Litw ie jedna tylko dyecezya. Akwizycya prowincyi
białostockiej, gdzie kościoły nie były liczne, spowodowała podział tej dyece-
zyi na dwio i utworzenie czwartej stolicy biskupiej w W ilnie z ty tu łem me­
tropolii, tytułem zupełnie czczym, ponieważ w całej gubernii wileńskiej nie
m a ani katedry ani dość wielkiej liczby kościołów. Stąd i kollogium nie wie
jeszcze samo, gdzie umieścić stolicę tej archidyecezyi; a co do seminaryum,
któreby powinno być pod dozorem miejscowego biskupa, osadza je na krańcu
dyecozyi, nie daleko Połocka, gdzie już istnieje sem inaryum doskonale zorga­
nizowane. Arcybiskup nie może także wywierać wpływu bezpośredniego na
swój tak zwany m etropolitalny kościół, ponieważ adm inistracya jego je st po­
wierzona jego sufraganowi, biskupowi Hołownia. Biskup te n nie odpowiedział
zresztą swej missyi, i z pomiędzy wszystkich prałatów grecko-unickich uwa­
żany jest za najmniej pewnego. W każdym razie skutkiem złój adm inistracyi
dyecezya ta niedom aga i m ajątek katedry je s t w nieładzie.
Z drugiej strony dyecezya łucka rozciąga się: 1. na Podole, gdzie już
nie ma ani jednego kościoła grecko-unickiego i gdzie tylko je st jeden klasztor
bazyliański w B a rze, który zresztą tylko ta k długo ma istnieć, aż szkoła
utrzymywana przez zakonników zastąpiona będzie przez inną; 2. na gubernią
kijowską, która ma tylko sześć parafii i trzy klasztory ruskie, przeznaczone
także na zamknięcie; 3. na W ołyń, składający się z dw unastu powiatów,
z których trzy tylko posiadają pewną liczbę kościołów obrządku grecko-unic­
kiego, tj. powiat kowelski, graniczący z Kijowem, i pow iat lu b ie ń sk i, gdzie
jest ze wszystkiem 28 kościołów, następnie pow iat ow rucki, graniczący
z L itw ą a mający 16 kościołów. Co do innych powiatów mają one tylko m ałą
liczbę kościołów parafialnych, podczas kiedy liczba kościołów, które w tych po­
w iatach posiada relig ia panująca, dochodzi od stu do stu pięćdziesięciu.
Istnienie adm inistracyi dyccezalnej w takiej zupełności, jak ą znajdu­
jem y w Łucku, gdzie je s t biskup miejscowy, biskup-sufragan, konsystorz i ka­
pituła, powinno było przyczynić się do rozwoju unii w trzech rzeczonych g u ­
berniach. N ie inaczej się stało. Nigdzie, w rzeczy samej, duchowieństwo
grecko-unickic nie zbliża się tyle do duchowieństwa łacińskiego ilo tam ;
nigdzie także liczba księży ruskich nie je s t w takiej dysproporcyi z kościo­
łam i, które jeszcze przy unii zostają! W tej obszernej dyecozyi, powiedzie­
liśm y to już, znajduje się nie mniej jak 182 księży (ruskich) przywiązanych
do kościołów łacińskich lub do kaplic należących do szlachty. W takiem po­
łożeniu rzeczy dochodzi się łatw o do wniosku, że trzeba znieść dyecezye: wi­
leńską i łucką i kościoły ich rozdzielić między dwie inne pozostałe dyecezye
tj. między dyeeezyą połocka czyli biało-ruską i między dyecezyą brzeską czyli
litewską.
Ta redukeya dyecezyi przedstaw ia jeszcze inne korzyści, jak : a) Będzie
rzeczą daleko łatw iejszą znaleść osobistości całkiem pewne dla dwóch stolic
— 270

biskupich i dla dwóch konsystorzy aniżeli dla czterech. — b) Wystarczy urzą­


dzić jedno dyecezalne seminaryum dla Litwy, w miejsce trzech, któreby były
wymagały większej liczby profesorów, aniżeliby ich od razu dostać można,
i to dających wystarczające gwarancye. — c) Wreszcie w ten sposób fundusz
wzrośnie bardzo znacznie, dzięki majątkom, które mu będą przyznano a któro
służyć będą na utrzymanie władz dyeeozalnych Łucka i Wilna; i będzie się
bliższym osiągnięcia owego pożytecznego i potrzebnego celu, dla którego fun­
dusz utworzonym został.
Jeżeli Wasza Cesarska Mość raczy projektowaną redukcyą dyecezyi za­
twierdzić, w tym przypadku proponowałbym, co następuje:
1. Przyłączyć do dyecezyi Białej Busi powiaty graniczące z gubernią
mińską (tj, powiaty: dyszneński, borysowski, igumeński, bobrzyski, ręczy clii
i mozyrski); powiat owrucki na Wołyniu, i radomyślski w Kijowskiem, gra­
niczące z mozyrskim i reczyckim a mające sześć parafii grecko-unickich;
nadto powiat celburgski w Kurlandyi, również graniczący z Białą Busią,
a gdzie jest tyle kościołów obrządku greckiego.
2. Dyecezya litewska będzie obejmowała dwie gubernie prowincji togo
samego nazwiska (wileńską i kowneńską). prowincyą białostocką, resztę gu-
bernii mińskiej i dwa powiaty: kowelski i dubneński na Wołyniu. Co do
reszty powiatow Wołynia oznaczy się liczbę parafii, które będą wchodziły
w skład dyecezyi litewskiej, a gdy się w ten sposób uczyni nową cyrkum-
skrypcyą dwóch dyecezyi, będzie całe Południe dla unii zamkniętem.
Przez tę kombinacyą dwie dyecczye: litewska i białoruska otrzymają
prawie równy przyrost, tj. każda po 200 kościołów. Jedna i druga będą po-
sołały do kollegium greeko-unickiego deputowanych z tytułem assessorów
pod warunkiem, że kandydaci będą naprzód przedstawieni do zatwierdzenia
dyrektorowi rełigii zagranicznych i że dwóch z tych delegatów będzie wy­
bieranych przez biskupów, a druga połowa przez dwa konsystorze.
Po zniesieniu dyecezyi łuckiej, będzie można przywołać tu sufragana,
biskupa Sierocińskiego, aby go pomieścić w kościelnem kollegium. Dzisiaj
pobiera on tysiąc rubli srebrem rocznej pensyi, pochodzących z dochodów
klasztoru żytyczyńskiego. Jeśli później okaże się gorliwym w służbie kolle­
gium, będzie można pensyą jego powiększyć o jednę część summy pobieranej
przez biskupa łuckiego (6000 fr.): podczas gdy reszta będzie przeznaczoną
dla czterech assessorów kollegium, którzy mu będą przydani.
I I I . W ładze dyecezalne. — Sposób widzenia wyłożony co dopiero
wymaga jak największej oględności w wyborze osób, które mają być posta­
wione na czele dyecezyi powiększonych w ten sposób. Otóż tak fakta jak
wiadomości prywatne poświadczają, że biskup połocki. Martuszewicz jest cał­
kiem oddany interesom katolickim (rzymskim). Trzeba więc będzie dać mu
na biskupa-sufragana człowieka pewnego, któryby zarazem był prezydentem
konsystorza.
Dyecezya brzeska jest rządzona w nieobecności metropolity Bułhaka,
przez prałata Tupalskiego, prezydenta konsystorza. Duchowieństwo żąda,
ażeby on zachował prezydeneyą aż do śmierci, a metropolita prosi dla niego
o krzyż ś. Anny drugiej klassy. Byłoby dobrze wezwać go do Petersburga
aby go wtajemniczyć w widoki rządu, i korzystać z jego światła w sprawie
— 271 —

sominaryum, mającego się założyć w Żyrowicach. Ze względu na ważność sta­


nowiska zajmowanego przez Tupalslciego wypada na przypadek, iżby na niem
był zatwierdzony, dać mu jakąś dystynkcyą w stosunku do jego godności,
podobną do tej, którą się daje w kościele rossyjskim dygnitarzom ożenionym,
np. prawo noszenia mitry.
I V . D uchowieństw o katedralne i leonsystorz. ■
— W miejsce k apituł
biskupich, zaprowadzonych w niektórych dyecezyach grecko-unickich, na wzór
Kościoła łacińskiego, byłoby stosowniej ustanowić duchowieństwo katedralne,
i zastąpić insygnia zapożyczone u łacinników *) przez pektorały (croix pecto-
rales), będące w używaniu u prawosławnych. Lecz aby ta godność nio była
pozbawiona realnego interesu, ażeby także podniecić gorliwość duchowieństwa
ruskiego w sprawie obrządku słowiańskiego i dać mu zasłużyć sobie na
względy rządu, byłoby dobrze wyznaczyć archipresbyterom katedralnym małe
pensye, wzięte z dochodów odnośnych katedr, od 50—100 rubli w srebrze.
Pierwsze dane będą archipresbyterom pierwszej klassy, których będzie sześciu
na dyeeezyą: drugie archipresbyterom drugiej klassy, których będzie dwuna­
stu. Te ty tu ły (archipresbyterów) będą czysto lionorowemi, i nie będą prze­
szkadzały ich posiedzicielom pozostawać na swych parafiach.
Jedna część benefieyów utworzy się za pomocą dochodów klasztorów
Zamienionych na parafio, do których się doda ogólny dochód aktualnej dye-
cezyi łuckiej. W tych samych widokach powiększy się budżet konsystorzy.
W dyecezyi brzeskiej przeznacza się na ten cel 2000 talarów czyli 9500 rubli
w assygnatach. Ponieważ powiększenie dyecezyi pociąga za sobą wzrost pracy,
słuszną je s t rzeczą dodać do budżetu konsystorskiego 3000 rubli srebrem,
rozciągając tenże fawor na konsystorz połocki, którego wynadgrodzenia (za
pracę) dotąd bardzo były skromne i zależały od dobrej woli biskupa.
Konsystorze grecko-unickie poddane są tem u samemu regulaminowi, co
łacińskie, w tem znaczeniu, że jedne i drugie tworzą trybunały sprawiedli­
wości i są pozbawione wszelkiego udziału w adm inistracyi dyeeezalnej. Po­
nieważ większa część biskupów wyszła z zakonu Bazylianów i reszta nie oka­
zuje wcale większej gorliwości o utrzym anie obrządkn słowiańskiego, podczas
kiedy spodziewać się należy, że duchowieństwo świeckie, z którego się skła­
dają konsystorze, będzie pod tym względem użyteczniejszem rządowi, trzeba
będzie przyznać tym konsystorzom niektóre przywileje, których nie mają kon­
systorze łacińskie. Te przywileje mogą być następujące: — a) Konsystorze
będą mogły odnosić się do kollegium grecko unickiego i do dyrekcyi religii

!) J e s t tu niezawodnie mowa o dekoracji przyznanej przez Piusa VI (w r. 1784) na proźby


metropolity unity, Smogorzewskiego, p rałata dosyć zresztą smutnej pamięci. Składa się ona z łań­
cucha i krzyża złotego, który miało prawo nosić tylko 30 świeckich księży. Krzyż ten był ośmio-
kańciasty na tle niebieskim ja k krzyż kawalerów m altańskich: z jednej strony był na nim w yra­
żony ś. Kościół rzymski* z drugiej strony figury ś. apostołów P io tra i Paw ła; nad obrazem Koś­
cioła rzymskiego były wyryte herby królewskie. Sam metropolita rozdaw ał tę dekoracyą. Ponieważ
to nie była ani prosta dystynkcja honoruwa ani też nadgroda czysto świecka, winni byli biskupi
zobowiązywać księży, którzy j ą otrzymali, do wiernego wypełniania obowiązków swego urzędu
i do p o ś w i ę c a n i a s i ę i n t e r e s o m ś. u n iL Papież przyznał im także łaskę „ołtarza uprzy-
W'ilejowanegoił na dwa dni w tygodniu i odpust zupełny w uroczystość ś. apostołów P iotra i P aw ła
w oktawę uroczystości i w godzinę śmierci. Te kilka szczegółów iłomaezy, dla czego Siemaszko
spieszył się z żądaniem zniesienia „ i n s y g n i ó w p o ż y c z o n y c h u ł a c i n n i k ó w . 44
— 272 —

zagranicznych na korzyść duchowieństwa świeckiego, gdy ich supliki do


przełożonych były bezskuteczne: — b) będą także mogły odnosić się w prost
do powyższych trybunałów , ilekroć będzie chodziło o przywrócenie obrządku
w jego dawnej czystości zgodnie z ukazem r. 1827; — c) będą miały prawo
obierać i wysełać co rok jednego z arcliipresbyterów katedralnych obeznanego
najlepiej z obrzędami słowiańskiemu, do wizytowania pewnego obwodu dycce-
zyi i zbierania wiadomości odnośnych do stanu kościołów pod względem
obrządku.
V. A d m in istra c je podrzędne. — W ielka rozciągłość dyccozyi wymaga
ustanowienia adm inistracyi podrzędnych, zależnych od konsystorzy, tam gdzie
się uzna potrzebę tego w interesie porządku i obrzędu. Kollcgium wypowie
za każdą razą zdanie swoje „Dyrokcyi religii zagranicznych*', któ ra się po­
sta ra o sankcyą senatu.
V I. D uchoioieństwo świecicie. — Aby rozbudzić w duchowieństwio
świeckim zapał do obrządku słowiańskiego, będzie można 'przyznać księżom
najbardziej zasłużonym łaskę, przysługującą już księżom prawosławnym i mi­
nistrom protestanckim , że ich synowie będą mogli obrać sobie karyerę woj­
skową lub cywilną. Prośba o tę łaskę stanowi przedm iot osobnego memoryału.
V I I . S z k o ły duchowne. ■ — Dwa sem inarya połockie i żyrowickie
(świeżo na L itw ie założone) otrzym ają sumy potrzebne" na utrzym anie stu
sem inarystów i dwudziestu uczniów' niższej szkoły. Co do reszty szkół niż­
szych, ustanowi je Kollegium tam , gdzie to uzna za stosowno i z tą sam ą
liczbą uczniów. D la ich utrzym ania, nie trzeba jedynie liczyć na dochody
klasztorów, lecz trzeba także czerpać z ogólnej kassy Kościoła ruskiego, bo,
pomijając to , że niektóre klasztory Bazylianów nie cieszą się wielkiemi do­
chodam i, są'o n o nadto zobowiązane przyjmować i darmo utrzymywać znaczną
liczbę współbraci przybywających ze zniesionych klasztorów zakonu. Zdaje
się rzeczą prawdopodobną, że będzie naw et potrzeba uciec się do kassy ge­
neralnej, by przyjść w pomoc niektórym z nich. K lasztor o w ru ck i, wakujący
wskutek zniesienia dyccezyi pińskiej, będzie mógł pomieścić szkołę niższą na
dwudziestu uczniów, którzy będą utrzymywani z części dochodów klasztoru,
biorąc rosztę z kassy generalnej Kościoła grecko-uniekiego.
Ponieważ młodzi klerycy pow inni nadto wc w szystkich dyecczyaeh
otrzymywać naukę odpowiedniejszą duchowi swego stan u i przeciwną wszel­
kiem u zetknięciu się z uczniami łacińskim i (co inaczej dotąd się praktyko­
wało), nie tylko nie będzie ich się nadal posełało do łacińskiego sem inaryum
w" W ilnie, lecz odwoła się do swych dyccezyi ty c h , którzy się tam już
znajdują, i to odwołanie powinno się uskutecznić jeszcze przed końcem przy­
szłych w akacji latowycli.
Otworzy się w Połocku kursa teologiczne i literatu ry kościelnej w miejsce
w ileńskich, i da się sem inaryum (duchownemu) ty tu ł a ka d em ji duchownej.
W tym celu będzie można z korzyścią użyć p ra ła ta Borowskiego, księdza
grecko-unickiego i profesora teologji w uniw ersytecie w ileńskim , człowieka
szczególnie poleconego przez m etropolitę arcybiskupa B ułhaka i przez pana
Nowosilcowa, rzeczywistego tajnego radzcę. Trzeba Go tu (do P etersb u rg a)
będzie sprowadzić z obowiązkiem uli żenią planu nauk dla akadem ji i semi­
naryum w Zyrowicach. Jego stały pobyt w akademji i w sem inaryum cen-
tralnom umożebnia mu znajomość księży najzdolniejszych do zajęcia katedr
połockich. Będzie można włożyć na niego obowiązek inspekcyi nad semina-
ryum tego m iasta, dla lepszego poznania rzeczywistych potrzeb i dla zara­
dzenia im najskuteczniejszego. Oprócz Borowskiego można, sprowadzić rektora
sem inaryum połockiego.
V I I I . Środki przeciw konwersyom do katolicyzm u. — Zależy n a tern
w wysokim stopniu, aby z jednej strony zapobiedz przechodzeniom z prawo­
sławia do unii i z unii do obrządku łacińskiego; a z drugiej strony, aby fawo­
ryzować powrót do prawosławia ludności przeciągnionej do unii bądź podstę­
pem bądź gwałtem. N a ten cel mogą służyć podług mego zdania, następująco
środki: a) Zakaz budowania, kaplic z wyjątkiem przypadku, gdyby szlachcic
chciał mieć kaplicę w własnym domu dla użytku swej rodziny; — b) Ci
wszyscy, którzy przeszli do obrządku łacińskiego, albo których rodzice i przod­
kowie wyznawali obrządek słowiański, m ają wolność powrócenia do niego bez
najmniejszej przeszkody ze strony duchowieństwa grecko-unickiego. — c) Księża
łacińscy obsługujący parafie wiejskie, których ludność je s t pochodzenia ru ­
skiego, nie mogą należeć do żadnego zgromadzenia zakonnego. Gdyby się to
jednak zdarzało, adm inistracya departam entalna winnaby nalegać n a konsy-
storz łaciński, ażeby w to miejsce posłał księdza świeckiego zam iast zakon­
nego; ażeby, gdyby z końcem roku ta zmiana nie n astąpiła czy to przez brak
księdza łacińskiego czy z innego powodu, adm inistracya zgłosiła się do kon-
systorza grecko-unickiego, aby parafia nie pozostała bez pasterza. Je st to
jedyny środek nadania duchowieństwu świeckiemu kierunku zgodniejszego
z widokami rządu.
I X . D uchoicieństw o zakonne grecko-unickie. — Co do duchowieństwa
zakonnego, które w ogólności o wiele więcej aniżeli duchowieństwo świeckie
się oddaliło od obrządku słowiańskiego, uważam za konieczne: 1. poddać zakon
ś. Bazylego miejscowym biskupom i ich konsystorzom, jak się to praktykuje
w kościele panującym, i jak się praktykowało (u unitów) dosyć długo po
annexyi Białej B usi pod K atarzyną I I i Pawłem I. Sekcya grecko-unicka
kolłegium przedstaw iła mi o tern mem oryał specyalny. Z drugiej strony, po­
nieważ Bazylianie aż dotąd pr.awie niezależnymi byli od episcopatu, trudno
będzie od razu obalić rządy ich zakonne. Lepiej je st zostawić im n a niejaki
czas prowincyałów; (i) wystarczy zobowiązać ostatnich do rezydencyi tam,
gdzie się znajdują konsystorze, i t ik postawić ich pod dozór biskupów i kon-
systorzy. 2. Poniew aż liczba łacinników, którzy do Bazylianów w stąpili, je st
dość znaczną, trzeba ich przedewszystkiem mieć na oku w dziesiątkowaniu
zakonu, aby ci członkowie, którzy zresztą są mu niepożyteczni, nie pozostali
ciężarem Kościoła grecko-unickiego. Katolicy obrządku łacińskiego, którzy
w stąpili do zakonu Bazylianów, będą mogli opuścić go i obrać sobie inny
D yrekcya religijna wie dobrze, że środek ten nie je s t nowym, i że już był
zastosowanym mianowicie w epoee, kiedy klasztory bazyliańskie zostały po­
stawione pod jurysdykcyą biskupią a zwierzchnie władze zakonne zostały oba­
lone. Ci z pomiędzy zakonników, którychby żaden zakon obrządku łacińskiego
przyjąć nie chciał, pow inni w każdym przypadku być oddzieleni od swych
spółbraei obrządku greckiego. 3. Kolłegium grecko-unickie obmyśli środek
nadania duchowieństwu zakonnemu kierunku i wychowania odpowiedniejszego
— 274 —

interesom państw a i kościoła, i pomyśli także o udzielaniu pochwał księżom,


którzy się odznaczą gorliwością około obrządku i pomyślności swego kościoła.
4. K lasztory istniejące. — Pomiędzy pozostąłem i klasztoram i je st klasztor
witebski, dawniejsza własność Jezuitów, który dany został Bazylianom (r. 1822)
z warunkiem, że będą w nim utrzym yw ali gim nazyum (obok gimnazyów de­
partam entowych); dla tego też przeznaczył mu skarb roczną summę 12,000
rubli srebrem, w ziętych z dochodów dawnych dóbr jezuickich. Kollegium ma
zam iar urządzić tam szkołę duchowną w miejsce gimnazyum.
Są jeszcze cztery inne klasztory, utrzym ujące gimnazya. Kollegium ma
również zam iar zamienić te gim nazya na szkoły duchowne. W ogólności chęt-
niebym się porozum iał w tym przedmiocie z uniw ersytetam i, od których
szkoły utrzymywane przez Bazylianów zależą, ażeby wiedzieć, jakby tę za­
mianę można uskutecznić.
W obwodzie krzemienieckim na W ołyniu, gdzie nie m a wcale kościo­
łów ruskich, zostawi się dwa klasztory zakonu: klasztor poczajowski i krze­
mieniecki. Co do ostatniego już dość dawno tem u zapytał mnie synod przez
pośrednictwo swego generalnego prokuratora, czyby nie było sposobu zamie­
nić kościół tego klasztoru na św iątynię grecko-ruską (sobór), ponieważ bu­
dowa, nowego gm achu wymagałaby dosyć znacznych kosztów. Podobne zapy­
tyw ania ze strony rządu mogą się w przyszłości dosyć często powtórzyć, dla
tego trzeba będzie poradzić się miejscowych urzędów cywilnych, ażeby się
dowiedzieć o ich zdania co do korzyści, jakąby odnieść można z budynków
klasztorów, przeznaczonych na zamknięcie, i co do wynadgrodzenia, do jakie-
goby w tym przypadku ogólna kassa K ościoła grecko-unickiego m iała prawo.
5. Zabór possessyi i adm inistracya ty ch klasztorów przedstaw iają nie małe
trudności. Z jednej strony duchowieństwo świeckie będąc praw ie całkiem po­
zbawione dóbr nieruchom ych nie umie niem i Tządzić, a gdyby naw et umiało,
obowiązki duchowne tyle mu czasu zabierają, że mu niepodobna zarządzać
tak wielkim obszarem ziem, z których niejedne bardzo są znaczne i w różnych
okolicach porozrzucane, szczególnie na W ołyniu, w kraju, w którym nie ma
naw et rządu biskupiego. Z drugiej strony zarząd tych dóbr, trzeba to wyznać,
nie odpowiada wcale tak im korporacyom jak seminarya, konsystorze, lub ka­
pitu ły . T rudności te byłyby usunięte, gdy się skarb zgodził na nabycie dóbr
zabranych klasztorom przez kupno, dając duchowieństwu unickiemu obligacye
równające się cenie kupna i zobowięzując się płacić mu akuratnie procent od
kapitału.
To samo trzebaby zrobić z dobrami biskupa połockiego (składającemi
się mniej więcej z 3500 poddanych), tern bardziej że je s t niezm iernie trudno
oznaczyć wysokość jego dochodów i powiedzieć dokładnie, ileby b y ł w stanie
dawać na utrzym anie dyecezalnego sem inaryum , konsystorza i kapituły (jeśliby
dwa ostatnio nie były zdane na łask ę biskupa), i ileby mu zostało na jego
własno utrzym anie, na utrzym anie klasztoru i kościoła katedralnego. Bez tego
środka nie będzie także możliwem powiedzieć, jak ą dodatkową sumę wypada
przeznaczyć dla sem inaryum , które obecnie jest n a drodze reorganizacyi i któ ­
rego liczba uczniów widocznie się zwiększa.
To samo trudności przedstaw iają się w kwestyi dóbr katedralnych me­
tropolii wileńskiej, któ ra podług projektu m a być zniesioną. Aż dotąd dobra
2 75 —

te były administrowane przez biskupa-sufragana (Hołownia) i przez jego kon-


systorz, który między siebie dzielił połowę dochodów.
Trzeba będzie naprzód dalej radzić o utrzym aniu biskupa-sufragana,
dając mu pensyą dożywotnią, tem więcej że opactwo jego bracławskie ma
także być zniesionem; potem o utrzym aniu prezydenta konsystorza wileń­
skiego i jego kancelaryi, dopóki prowadzenie interesów nie będzie przeniesiono
na konsystorze, od których kościoły dyecezalne wileńskie będą nadal zależne^
Na przypadek że skarb nie zgodzi się na kupno dóbr greko-unitów,
nie pozostanie nic innego jak wydzierżawić je, n ak ształt dóbr państwowych,
wyjąwszy w każdym razie te ziemie, które mogą służyć za beneficya ducho­
wieństwu katedralnem u. W jednym i w drugim przypadku, zabór ty ch dóbr
tak jak wszystkie akty i wszystkie sprawy tyczące się tego przedm iotu
powinny być powierzone specyalnym komissyom, któife się w trzech prowin-
cyach zakonu bazyliańskiego utworzy i które będą złożone z członków świec­
kich i duchownych. W ydanie dóbr winno się uskuteczniać w każdym domu
zakonu w przytomności prowincyała, mającego przy sobie swego konsultora,
w przytom ności przełożonego klasztoru i jego poprzednika, którzy będą odpo­
wiedzialni za wszystko, coby błędnego lub niedokładnego ich deklaracya za­
w ierała. Ta ostrożność jest tem niezbędniejsza, że wiadomości tyczące się
stanu dóbr bazyliańskich n ie dają dostatecznej rękojmi i nie budzą żadnego
zaufania. Kołlegium wie o tem tylko ty le ,. ile zakonnikom spodobało się po­
wiedzieć m u; co do konsystorzy, to nie ma żadnej wiadomości (o ich majątku).
Zresztą przykłady z przeszłości przekonują dostatecznie g e n e r a l n ą d y r o k -
c y ą w y z n a ń , na jak mało wiary zasługują podobne deklaracye uczyniono
przez władze zakonne.
Poddaję najpokorniej te uw agi sądowi W aszej Cesarskiej Mości.
podp: A leksa n d er Szyszlcow.

VIII.*
List ks. biskupa Szam borskiego odw ołujący dawniejsze jego rozporządzenia
niezgodne z ustawami K ościoła ruskiego
(w zięty z P rzeglądu Poznańskiego roku 1858, str. 137—139).

Filip Felicjan Szumborski, z miłosierdzia Bożego biskup


dyecezyi chełmskiej, kawaler orderu św. Włodzimierza, przewie­
lebnym i wielebnym w Chrystusie braciom naszym, prałatom,
kanonikom, dziekanom, parochom, administratorom i całemu du­
chowieństwu świeckiemu i zakonnemu dyecezyi chełmskiej, pokój
w Panu i nasze braterskie błogosławieństwo.
„Między różnem i dolegliwościami które obecnie przejmują duszę naszą,
i niedają nam chwilę w starości kosztować spokojnego odetchnienia, przy

* Do strony 188.
18 *
276 —

poruczonym od Boga zarządzie dyecezyi, nadewszystko droczy sum ienie nasze


list, który wydaliśmy pod dniem 12/24 sierpnia 1841 r. względem niektórych
odmian małych we Mszy św. Ledwo on dostał się do rą k w aszych, naj-
miłościwsi w C hrystusie bracia, natychm iast ze wszystkich stron ; zaczęły się
obijać o uszy nasze w yrzekania, iż ta zmiana wstępnym je st krokiem do
zerwania z kościołem rzymskim zjednoczenia, i do odwołania unii świętej.
Dowiedzieliśmy się zaraz", iż wielu obywateli i kollatorów z tego powodu
zaprzestali uczęszczać do naszych kościołów na nabożeństwo, poczęli odmawiać
swoim parochom potrzebnego w sparcia i pomocy w restauracyi zabudowań
plebańskich, zaprzeczać pewnych służebności, i t . d. B racia te ż « ia si w Chry­
stusie obrządku łacińskiego, pogardzać zaczęli nam i, lud naw et, parafianie,
dostrzegłszy zmian w ceremoniach i obrządkach przy Mszy św iętej, szemrać ze
zgorszeniem zaczął, w yrzekać, a naw et uchylać się od uczęszczania na nabo­
żeństwo, okazywać niechęć i zaufanie tracić ku kapłanom. Dostrzegliśmy
naw et sam i, zwiedzając niektóre dekanata, złych skutków, jakich przewidzieć
niemogliśmy i niespodziewali. Żałość przejęła z tego powodu serca hasze;
powzięliśmy natychm iast chęć odwołać rozporządzenia nasze niebaczne, lecz
nadzieja, że naw ykną w pewnym przeciągu czasu do tego i uznają to za rzecz
niew inną, w strzym ała chęć zbawienną; skutek okazał przeciwnie i sumienie
nasze bojaźnią sądów bożych przepełnił. I zaiste,'pow ażyliśm y się pogardzać
ustaw am i, które nam pobożni poprzednicy nasi zostawili, bobór czyli synod
Zamojski 1720 roku pod prezydencyą posłannika czyli nuncyusza apostolskiego
odprawiony, a przez Ojca św. Benedykta X III potwierdzony, przyjęty przez
poprzedników naszych, m etropolitów, arcybiskupów , biskupów, prałatów
świeckich i zakonnych, którzy za siebie i za nas ich następców, Bogu po­
przysięgli na utrzym anie i zachowanie bez naruszenia w czemkolwiek poinic-
mionych ustaw, wszystko to mówię zniweczyliśmy i za nic poczytali. Nie
mieliśmy, wyznaję, tyle mocy i powagi, byśmy popraw ili to , co -zebrani
w Bogu ojcowie w Zamościu ustanowili W ła d z a którą n a m zo sta w ił Bóg,
je s t n a zbudow anie a nie n a zepsowanie: tak św. Paw eł ap. naucza I cor.
10—8. Do Stolicy apostolskiej raczej a nie do nas należy zmieniać i popra­
wiać obrzędy kościelne. Zbłądziliśm y przeto, pogorszyli was najm ilsi w C hry­
stusie bracia i owieczki nasze, i lękamy się pogróżki C hrystusa P a n a : B ia d a
tem u p rze z kogo zgorszenia przychodzą. Mat. 18. B łagam w as, moi naj­
m ilsi w C hrystusie b racia, przebaczcie błąd mój, do którego przyznaję się
i odwołuję rozporządzenie niebaczne pod dniem 1,2/2ł sierpnia 1841 r. wydane.
W róćcie się do dawnych zwykłych i przez czas d łu g i • upraw nionych ceremo­
nii przy Mszy św. Niechaj wam za prawidło służy książka pod ty tu łem :
P orządek nabożeństw a cerkiewnego, przez śp. Ferdynanda, poprzednika na­
szego, któ rą on z mszałów po synodoie Zamojskim drukowanych ułożył, wy­
drukować kazał i trzym ać się jej polecił. M szał niechaj się tak przenosi jak
daw niej, żegnanie i błogosławieństwo ludu śpiewając lub wymawiając: Mir
wam (Pokój wam) niechaj zostanie przy biskupach i infułatach. Trzymajcie
się wszystkich zwyczajów, jakie zastaliście po waszych poprzednich kapłanach,
a tym sposobem pojednamy się z Bogiem, z bracią naszą w C hrystusie obrządku
łacińskiego i wszystkimi których obraziliśmy i pogorszyli; przywołamy napo-
w rót odstręczonyeh od naszych kościołów i nabożeństw ludzi pobożnych obojga
obrządków. Udowodnimy przed św iatem , że opinia powzięta o nas perekidny-
ków (renegatów) była bezzasadną i fałszywą; zabezpioczym sumienie nasze
położywszy tam ę pogorszeniom dalszym i ujdziemy odpowiedzialności za nie
przed Bogiem. Dowiedzieni stałości naszej, a tern samem zapewnimy wysoki
rząd krajowy, żo równie stałym i i wytrwałym i w przywiązaniu i wierności ku
najłaskawszem u Ojcu naszemu monarsze być możemy i jesteśm y. Pam iętajm y
zawsze bracia w C hrystusie najm ilsi n a upomnienie Paw ła św. apostoła:
C zyńm y prośby i m o d ły za króla i w szystkich k tó rzy są n a w yśsźem
miejscu. Bądźmy ulegli i posłuszni we wszystkiem wysokiemu rządowi.
Oddawajmy w edług rozkazu C hrystusa: Go je s t cesarskiego cesarzow i, a co
Boskiego B o g u , a doznamy w każdym względzie łask szczodrobliwych równie
jak wszystkie narody, ludy, w yznania, pod berłem wszechwładnem naszego
monarchy znajdujące się. Załączam y wam kochani w C hrystusie bracia, nasze
pasterskie błogosławieństwo, które niechaj was wzm acnia, dodaje łaski Bożej
w nauczaniu i prostow aniu trzodki wam od Boga powierzonej. Czuwajcie,
stójcie w wierze m ężnie i w zm acniajcie się, a ■w szystko niech się dzieje
w m iłości braterskiej (kor. 16. 13). L ist niniejszy rozeszlą dziekani do wia­
domości parochów w dekanatach ich znajdujących się.“

IX*
Okólnik Ks. W ójcickiego z dnia 14 C zerw ca r. 1867,
(w zięty z Tyg o d n ika Katolickiego tegoż roku, str. 348).

Gubernatorowie lubelski i siedlecki i niektórzy z naszych dziekanów,


nieraz już zawiadamiali konsystorz dyjecezainy, że mnodzy z podwładnego
mu duchowieństwa, nie zupełnie poczuwają obowiązki pasterzy którzy za przy­
kładem Zbawiciela powinni „duszę swoją kłaść za owce swoje'1 (św. Jan, X. 15).
Zważywszy na dobro samych pasterzy i pragnąc nie spełniających swych
obowiązków uchronić od złych następstw , konsystorz uważa za swój obowiązek,
zwrócić się do nich z ojcowskiem napomnieniem i mocą swej władzy rozkazuje
im spełnienie takowego bez żadnego zboczenia.
„Pasterze pow inni być czujnymi i uważnymi na trzodę Chrystusa,
albowiem oni są: „stróże domu Izraelskiego i P a n B óg będzie szukał trzody
swej z rąk ich." (Ezechiel, 111, 17, XXXIV, 10), które zginą przez ich nie­
dbalstwo i nieostrożność.. Jakąż odpowiedź damy my, ukochani w C hrystusie
bracia, niebieskiemu zwierzchnikowi pasterzy Chrystusowi, kiedy przyjdzie
czas zdania sprawy, jeżeli nie znamy naszej owczarni, jeżeli nie staram y się
o jej powrot do jej rodzinnej wiary, jeżeli sam i pomagamy do jej naw racania
na łacinizm ? Zam iast żeby . głębiej przenikać znaczenie pism a św. mnodzy
z pasterzy widać zapomnieli napom nienie A postoła narodów: ..Ale w kościele
wolę pięć słów rozumieniem inojem (w zrozumiałym, rodzinnym języku) mówić
abym i drugie nauczył; niżeli dziesięć tysięcy słów językiem " (w niezrozu-
278 —

miałym, obcym języku) (I, do Korynthów, XIV, 19), Będąc pasterzam i ludu
ruskiego, rozm awiają z nim , nauczają go i miewają kazania w języku polskim.
Zam iast togo żeby podług slow apostoła „wszystkim stać się wszystko’* (I, do
Korynthów, IX , 22), p rag n ą żeby wszyscy do nich się stosowali. Zamiast
tego aby owczarnię swą nauczać praw d zbawienia, żeby głosić jej słowo Boże
w każdym czasie, niektórzy z pasterzy pozbawiają swą owczarnię wszelkiej
duchownej nauki i wmawiają w lud, że teraz zabronione je st miewać kazania,
a tym sposobem nową robią manifestacyję.
„P asterze kościelni powinni wszystkie swe odmawiane modlitwy i obrzędy
kościelne obracać na zbudowanie i pożytek powierzonej im owczarni; powinni
zawsze odprawiać nabożeństwa w swych cerkwiach, i pod żadnym pozorem nie
pozbawiać swej trzody duchownego pokarm u. Ale czy spełniają tę powinność
ci ojcowie duchowni, którzy porzucają swą owczarnię na wolę losu, sami zaś
uczęszczają do łacińskich kościołów i tam odprawiają nabożeństwa i zaspakajają
różne potrzeby duchowne? Pasterzom cerkwi ruskiej i kierownikom ludu ru ­
skiego, powinno być znane staranie łacińsko-polskiej propagandy, k tó ra przez
swą podstępność, nasz obrządek, ustanowiony przez ojców świętych a przez
tro n rzymski przyznany, zupełnie skoszlawiła. D la tego-: G odzinki, K oronki,
B óźańce, Szkaplerze, Gorzkie żale, K olędy, O rgany i t. p., nie są przynale-
żytościam i naszego obrządku, lecz samowołnemi reformami, a jako takie po­
winny być zastąpione przez odprawianie nabożeństwa w edług przepisów wscho­
dniego Kościoła, które, pomiędzy innemi, papież Klemens V III w bulli „Magnus
Dominus et laudabilis** zatw ierdził i rozkazał nam wykonywać niezmiennie.
W szelkie powoływania się na synod zamojski są tu niewłaściwe albowiem
papież Benedykt X III, przez wyrazy: „Synodum approbam us ita tam en, quod
per nostram praedictae Synodi eonfirmationem nihil derogatum esse conseatur
C onstitutionibus Eom anorum P o n tificu m . . . . et decretis Conciliorum Gene-
ralium em anatis super ritib u s Graecorum q u a e . . . . in suo robore perm anere
debeant,** zatw ierdził w nim tylko to, co się nie sprzeciwia soborom powszech­
nym i pomiędzy innem i wspomnionej bulli. W szystkie te i tym podobno
obowiązki, ukochani w C hrystusie bracia, wyłożone wam były w okólnikowem
poleceniu b. głównego D yrektora spraw wewnętrznych i duchownych z 11 (2-3)
maja 1866 r. Nr. 74. w naszej pierwszej odezwie z 11 (23) w rześnia 1866 r.
N r. 1402, w naszem poleceniu z 31 stycznia r. b. N r. 90, i w naszym okól­
niku z 11 m arca r. b. N r. 200.
„W yznajemy, że z boleścią serca musimy dowiadywać się o waszej, uko­
chani w C hrystusie bracia, nieuwadze na błogie zamiary rządu i nasze pole­
cenia, tym bardziej, że znane wam są słowa apostoła P aw ła: „Kto się sprze-
ciwa zwierzchności, sprzeciwia się postanowieniu Bożemu.*• (Do Bzymian, X IU , 2).
Lecz z drugiej strony, pam iętając słowa Zbawiciela: „ A jedliby zgrzeszył
przeciw ko tobie b rat tw ój, id ź a ka rz go m iędzy tobą i onym sa m ym ; je śli
cię usłucha, pozyszczesz brata twego. A jeśli cię nie usłucha, weź miej z sobą
jeszcze jednego albo dw u, aby ic uście d w u albo trzech św iadków stanęło
w szelkie słowo. A je ślib y ich nie u słu ch a ł, pow iedz kościołowi. A jeślib y
kościoła nie u słu c h a ł, niech ci będzie ja k o poganin i celnik.11 (św. Mateusz,
X V III, 15 — 18), sta ra ł się konsystorz w osobie swego prezydującego lub do
siebio przywoływać winnego i ustnie go napomnieć lub napomnieć go piśmieu-
— 2 79 —

nio; kar nłctylko sam dotąd na nikogo nio wymierzył, lecz jeszczo zawsze
wstawiał się do rządu o ułaskawienie winnnych. Lecz ponieważ mnodzy z pod­
władnego mu duchowieństwa, uporczywie trwają w nieposłuszeństwie rządowi
i władzy konsystorskiej, w przedmiocie wykonania wyż wspomnionych rozporzą­
dzeń, to konsystorz zmuszony jest je ponowić i najsurowiej polecić całemu
duchowieństwu bezwłoczne i ścisłe wykonanie wszystkich wyżej przytoczonych
rozporządzeń; w przeciwnym razie nie posłuszni będą karceni karami, i według
okoliczności usuwani od parafiji, a miejsca ich będą oddane godniejszym pra­
cownikom winnicy Chrystusowej.
„Niniejszą odezwę dziekani rozeszlą najprędszą drogą po dokanataeh;
o otrzymaniu jej przez każdego podwładnego księdza nadeszła kónsystorzowi
raporta i sumiennie będą czuwali nad ścisłem jej spełnieniem. Przy tym kon­
systorz dodaje, iż jednocześnie zawiadomił zarząd grecko-unicki i gubernatorów
o wysłaniu niniejszej odezwy."

X.*
Okólnik Ks. W ójcickiego z dnia 8. W rześnia r. 1867,
(wzięty z Tygodnilca Katolickiego tegoż roJcu, str. 442).

j.Cholmski dyjecezalny konsystorz.“ Do całego grecko-unickiego du­


chowieństwa i wszystkich w Chrystusie Zbawicielu wiernych podwładnej nam
dyjecezyji.
Łaska wam i pokój od Boga Ojca naszego
i Pana Jezusa Chrystusa (do Efez. I, 2).
M. Chołm, 8 września 1867 r. Ner 720.
W odezwie naszej z 11 -września 1866 r. Ner 1402, w naszym okólniku
z 31go stycznia 1867 r. Ner 90, szczególniej zaś w naszych odezwach z lig o
marca 1867 r. Ner 200 i z 14go czerwca 1867 r. Ner 528, polecaliśmy wam,
ukochani tr Chrystusie bracia, żeby z naszych ruskich cerkwi usunięty był
język polski, a miejsce jego, w stosunkach z parafijanami i nauczaniu ich,
zajął nasz rodowity język ruski. Wszystkie nowości w publicznem odprawianiu
nabożeństw, przeciwne duchowi naszego św. Kościoła, przepisom apostolskim,
postanowieniom ojców świętych i bullom rzymśkich papieży, na zasadzie wyżej
przytoczonych rozporządzeń i okólników, powinny być zastąpione odprawianiem
nabożeństw według rytuału wschodniego Kościoła. Za pomocą tych poleceń
i odezw, chcieliśmy i chcemy, ukochani w Chrystusie bracia, ocalić nasz Ko­
ściół od porywających go wilków i sieci łowczych, zabezpieczyć naszą ruską
narodowość od obcych na nią zamachów i wprowadzić w wykonanie bulle
i postanowienia papieży rzymskich.
Wielu z podwładnego nam duchowieństwa, przejętych słońcami wiary
i nauki dobrej (L do Tymot. IT, 6), zrozumiało nasze szczere dążenie, za­
częło nauczać powierzoną ich opiece gromadę prawd, dotyczących naszego
świętego wschodniego Kościoła i ruskiej narodowości, i mową, obcowaniem,
miłością, wiarą, czystością (L do Tymot. IT, 12), zdołało ile możności po-
— 280 —

magać do oczyszczenia naszych Świętych wschodnich lecz do ostateczności


skażonych obrzędów i do odrodzenia naszej tu od najdawniejszych czasów
ruskiej narodowości. N a tych współtowarzyszy naszych zwrócimy szczególną
naszą uwagę; historyja odrodzenia naszego, napisze ich imiona ha swe stron­
nice, a P a n odłoży im wieniec sprawiedliwości (II, do Tymot. IV, 8).
Ale, n a sm utek nasz, je st jeszcze kilku i takich pasterzy, którzy nio
gorliwie starają się przyjść do poznania prawdy i zapomniawszy o słowach
apostoła Paw ła, a nikczem nych i babskich b aśni strzeż. się (I, do Tymot.
IV, 7), dają -wprowadzać się w błąd i wierzą różnym przestraszającym pogło­
skom, rozpuszczanym przez ludzi złośliwych pomiędzy wiernym i pobożnym
naszym ludem : jakoby rozporządzenia i odezwy nasze dążyły do tego, aby
zła m a ć wiarę wyznawaną przez grecko-uńicką ludność. Takie usposobienie
pasterza nie może nie przelać się w gromadę i rzeczywiście doszło do naszej
wiadomości, że w niektórych parafiach podwładnej nam dyecezyi, g d y ludzie
spali, p rzy sze d ł nieprzyjaciel jego i n a sia ł kąko lu m iędzy pszenicą (Mat.
X III, 25). P rzy obojętności pasterza, nieprzyjaciele naszego kościoła i naszego
ruskiego plemienia, przez rozsiewanie podobnego rodzaju fałszywych pogłosek,
wzburzyli re lig ijn e . uczucie niektórych parafian i podziałali na nich, 'szczegól­
nie na kobiety tak. że to ostatnie, przyjmując usunięcie organów i polskich
pieśni za pogwałcenie wiary, zawiniły miejscami nieuszanowaniem dla Domu
Bożego, który dom m odlitw y je s t (Łuk. X IX, 46), a nawet zrobiły wrzawę
i nieporządki. W takiej niespokojnośei utw ierdzają się biedne kobiety przez
to, że gubernatorzy miejscowi, na prośbę naszą i z obowiązku włożonego na
nich przez art. 2 najwyższego ukazu o zarządach gubernialnych i powiato­
wych w Królestwie Polskim , z 10 grudnia 1866 roku, zaczęli także ze swej
strony, z Najwyższej woli Najjaśniejszego naszego Monarchy, ochraniać wol­
ność naszej wiary i czuwać aby mieszkańcy powierzonych im gubernii w wy­
znawaniu swej wiary nie podlegali bezprawnym ograniczeniom i krępowaniom,
zaczęli zabezpieczać nasze grecko-unickie wyznanie od przeciw-prawnyeh za­
machów ze strony Polaków.
Punieważ nasza m owa w ierna i godna p rzy ję c ia (I, do Tymot. IV, 9),
uważamy za obowiązek oznajmić wam, ukochani w C hrystusie bracia, jawnie
i publicznie, że nam i nie kierowały i nie kierują żadne tajne myśli, lecz tylko
ocalenie dusz zarządzanej przez nas dyecezyi, tylko ochronienie naszego świę­
tego wschodniego Kościoła od niewłaściwych mu nowości i usunięcie tychże,
tylko ocalenie naszej drogiej ruskiej narodowości od polskiego pochwycenia.
Grzech n a d nam i, ukochani w C hrystusie bracia, p anow ać n ie będzie
(do Kzym. VI, 14), tym bardziej, że znane są wam słowa apostoła P aw ła:
p rzeciw ko kapła n o ici nie p r z y jm u j skargi, chyba za dwiem a, trzem a św iad­
k a m i (I, do Tymot. V, 19). W razie ukazania się fałszywych pogłosek i g a­
danin, przekonywajcie się o ich prawdzie, wykorzeniajcie błędy, przekonywaj­
cie zabłąkanych, wykazujcie cały fałsz rozpuszczonych pogłosek, szczególnie
zaś nauczajcie kobiety słowami apostola narodów: N iew ia sta niech się uczy
w m ilczeniu, z w szelkim poddańst wem ; a nauczać niewieście nie dopuszczam ,
albo panow ać n a d m ężem: ale być w m ilczeniu: bo A d a m p ierw szy stworzon
jest, p o ty m E w a ; i A d a m nie je s t zw iedzion: lecz n iew iasta zw iedziona
w przestępst wie b y ła (I, do Tymot. II, 11— 15),
Oprócz tego dla objaśnienia i dopełnienia wszystkich poprzednich na­
szych rozporządzeń i odezw, polecamy wam, ukochani w Chrystusie bracia:
1) Odtąd niech mowa polska wcalo nie będzie słyszana w cerkwiach
naszych. Gdyby zaś miejscami parafianie związani byli ślubem śpiewania pol­
skich różańców i innych jakichkolwiek polskich pieśni, takim pobożnym pa­
rafianom zamieniamy różańce i inno polskie pieśni nabożeństwem do Najświęt­
szej Bogarodzicy czyli akafistem. Duchowieństwu zaś w tych miejscach pole­
camy, bez poprzedniego żądania ze strony parafian i bezpłatnie w niedziele
i święto odprawiać to przykładne publiczne nabożeństwo.
2) Ponieważ przez dwa ostatnie okólniki nasze granie na organach
bezwarunkowo zostało zabronione, pozostawienie zaś organów w cerkwiach dla
źle myślących służy za broń, i często daje powód dla parafian, szczególniej
dla kobiet, do zgorszenia, rozkazujemy niniejszem duchowieństwu: wraz zo
starostą cerkiewnym i wójtem gminy lub sołtysem, organy rozebrać lub sprze­
dać przez licytacyę publiczuą, pieniądze zaś pochodzące z tej sprzedaży użyć
na korzyść miejscowej cerkwi.
W końcu nie obawiajcie się ukochani w Chrystusie bracia żadnych,
nieprzyjacielskich namów, stójcie we wierze, mężnijcie i wzmagajcie się, wy­
jaśniajcie i nauczajcie, albowiem w tym pracujemy i złorzeczeni bywamy,
ze nadzieją pokładam y w B ogu żywym, który jest zbawicielem wszystkich
ludzi, a najwięcej wiernych (I. do Tymot. IV, 10).
Obecną odezwę dziekani roześlą jak najspieszniej po dziekaniach; o otrzy­
maniu jej przez każdego podwładnego księdza, nadeślą raport do konsystorza
i będą sumiennie czuwać nad ścisłem jej wykonywaniem.
Przyczem konsystorz dodaje, że jednocześnie zawiadomił o wysłaniu
niniejszej odezwy Zarządzającego sprawami grecko-uniekiego i Gubernatorów.
Prezes konsystorza, arcypresbyter (podp.) J. Wójcicki-, surogot (podp.)
jerej M ichał W łasiewicz; surogot (podp.) Ławrowski; assessor (podp.) F ilip
B ja cza n ; sekretarz (podp.) Bańkow ski

XI.*
Okólnik ks. b iskupa Kuziemskiego z dnia 23go paźd ziern ik a roku 1868.
(wzięty z Tygodnika Katol. tegoż roku, str. 562 i 563).

Michał Kuziemski z Bożego miłosierdzia i św. Stolicy Apo­


stolskiej łaski, biskup chełmski, kawaler orderu św. Anny II kl.
z koroną, komandor C. K. Austr. Ord. Franciszka Józefa. —
Wszystkiemu wielebnemu duchowieństwu chełmskiej dyecezyi
pokój w Panu i Nasze Biskupie błogosławieństwo.
— 282 —

„Doszło do naszej wiadomości, żo chcący nie podług praw a ale według


swojej własnej woli chodzić, poważają się na kary i rozporządzenia naszego
konsystorza w sprawach obrządkowych i o stosunku grecko-uniackich księży
do dtichowieństwa łacińskiego obrządku przekraczać, a nibyto na uspraw iedli­
wienie swoje powołują się na biskupi list nasz z d, 25 sierpnia tego r. —•
Ju ż samowolne przekraczanie nakazów konsystorskich czyni przekraczających
kapłanów winnymi srogiej kary, i powoływaniem się na biskupi list nasz dla
usprawiedliwienia nieprawości swojej, powiększa ich winę tym więcej, że w rze­
czonym liście naszym nietylko się nioznajduje nic takiego, coby na osłabienie
dawniejszych rozporządzeń konsystorskich wskazywało, ale nadto stanowczo
i jasno skazano, żeby dusz pasterze byli wiernemu narodowi przykładem we
w szystkich dobrych uczynkach, a między terni główniejszym je st: posłuszeń­
stwo prawom. Lekceważenie i przekraczanie nakazów duchownej władzy przez
pojedyńczych kapłanów nierostropnych ściąga jeszcze i niekorzystne światło
n a wszystek kler grecko-uniackiego wyznania, a tern samem zwiększa winę
wykraczających. Jednakże niechcemy przypisywać to nieposłuszeństwo względem
nakazów konsystorskich złej woli, albo jakiemu bądź wkorzenionemu uporowi,
bo nie przypuszczamy, żeby kapłan przysięgłszy na posłuszeństwo przy świę­
ceniu, ta k grubo zapoznawał swoje powinności, ale przypisujem y to więcej
skrzywionemu pojęciu unii. Zdaje nam się albowiem, że tacy kapłani, którzy
nie chronią czystości obrządku naszego, pokładają całą wagę naszego zjedno­
czenia z Ezymem nie w jednym i tym samym wyznaniu w iary z rzymsko­
katolicką cerkwią, ale w większym przypodobaniu rodzinnego obrządku grec­
kiego obrządkowi łacińskiem u, myśląc, że czem bardziej oddalają się od grecko­
katolickiego obrządku i skrzywiają go, i wprowadzą doń cokolwiek z łaciń­
skiego i spowodują do tego także i powierzonych sobie parafian, tym tw ard­
szymi i prawdziwszymi stan ą się unitam i. — Niebaczni! wszak tym sposobem
odstępują od ducha prawdziwej unii, która w jedności wierzenia (wiary),
zaś wr różnicy obrządku istnieje; zacierają swój rodzinny obrządek, stają się
odstępnymi od obrządku unitam i a nie zupełnem i łacinnikam i, i tern samem
sprzeciw iają się postanowieniom św. Stolicy Apostolskiej. Przywiedziemy tu
tylko bullę śp. Ojca św. Benedykta XIV z dnia 25 m arca 1755 roku „A llatae
sunt,“ w której powiedziano, że Stolica A postolska chce, aby obrządki stale
zachowane były, dodając: że Ojciec św. z duszy sobie życzy, aby wszyscy
byli katolikam i a nie, żeby wszyscy łacinnikam i byli. Nie dziw jednak, że po
tak im przykładzie pasterza, skłania się ku tem u i powierzone jego pieczy
a należycie niepomne stado, które nauczywszy się pieśni nie znachodzących
się w naszym obrządku i przywykłszy do obrządku nie swojskiego, dąży tam ,
gdzie wzięło fałszywy kierunek, gdzie po nawyknieniu odstępuje coraz dalej
od swojego rodzinnego obrządku i języka, a w końcu rozmiłowawszy się w cu­
dzym obrządku, zostawia swoją cerkiew i pasterza swegor i szuka dnehownej
paszy nie w cerkwiach ale w kościołach, a już nie od swoich ale od łaciń­
skich kapłanów. Dowodem tego są przedewszystkiem nasze niegdyś ze wszyst-
kiem czysto ruskie m iasta i m iasteczka dyecezyi chełmskiej, w których teraz
omal że zupełnie się nie z a ta rł i ślad narodowego życia ruskiego i greckiego
obrządku, a kapłan ruski został w mieście bez parafian, i szuka ich po dale­
kich przedmieściach, albo wsiach i przysiółkach. Do tej to ostateczności do-
— 283 —

prowadziło nas na naszej z dawien dawna ruskiej ziemi nierozważne skrzy­


wienie obrządku naszego. — N ie dziwno nam, że przodkowie nasi w minio­
nych nieszczęsnych wiekach niewoli, pogardy i poniżenia ruskiego imienia)
ruskiej mowy, i obrządku ruskiego, czy to samowiednio; dobrowolnie albo
z przekonania i poniewolnie dopuszczali się skrzywienia oblządkti sWojcgO*
ale to nam je s t dziwno, żo niektórzy Z naszych współbraci i dziś jeszcze
kiedy wszelki przymus i hegemonia obconarodowa i obcoobrządkowa ustały,
nie radzi odstępują od dawnej nawyczki, i chociaż w swobodzie, jeszcze zawsze
oglądają się za dawnymi przewodnikami.
W idząc w tein dążeniu zgubę dla naszej jedności z rzymską cerkwią,
i przeciwieństwo woli św. Stolicy Apostolskiej, uznaliśm y za św iętą powinność
naszą, jak z jednej strony zjednoczenie z rzymską cerkwią w wierze i z jej
widomą głową święcie i starannie zachować, tak z drugiej strony utrzym ać
grecki nasz obrządek we wszelkiej czystości możliwej. W tym więc celu, i aby
wszelkiemu i niewłaściwemu tłum aczeniu zapobiedz, a nieprawnym sposobność
uniewinienia się odjąć, postanowiliśmy zatwierdzić odnoszące się ku tem u
dawniejsze rozporządzenia naszego konsystorza, i toż zatwierdzenie do wiado­
mości wszystkiego W. W. duchowieństwa naszego dyecezalnego podać:
Eozporządzenia te są:
1. K urenda konsystorska z dnia 11 stycznia 1867 r. za liczbą 90, którą
konsystorz rozesłał cyrkularz z dnia 11 (28) maja 1866 roku L. 74
Jego Excellencyi głównego dyrektora prezydującego w rządowej ko-
m issyi wewnętrznych i duchownych spraw potwierdzony przez Jego
E scell: Grafa Nam iestnika, którym to cyrkularzem zabroniono łaciń­
skiemu duchowieństwu odprawiać w cerkwiach naszych swoją mszę, zaś
greko-unickim kapłanom odprawiać nabożeństwo w łacińskich kościo­
łach krom za pozwoleniem konsystorza.
2. Odezwa konsystorza naszego z dnia 11 m arca 1867 L.; 200. i
3. Odezwa konsystorza z dnia 14 lipca 1867 L. 528, którem i nakazano
używać w cerkiewnych naukach ruskiego języka, godzinki, różańce
i wszystkie kolędy zastąpić zupełnym odprawianiem służby Bożej podług
praw ideł i ustaw naszej świętej cerkwi wschodniej, a organy zastąpić
żywem i zrozumiałem śpiewaniem.
4. Odezwa naszego konsystorza z dnia 8 września 1867 L. 720, k tó rą się
odnawiają poprzednie odezwy. I my w naszem wyż wspomnionym bis-
kupiem posłaniu z dnia 25 sierpnia t. r, (6 września) wzywaliśmy
wszystkich W . Vł. dusz pasterzy, ażeby chronili czystości1 naszego
świętego przez ojców nam przekazanego obrządku.
Spodziewamy się i jesteśm y pewni, że W . W . i ukochani bracia i dusz
pasterze po tych jasnych i stanowczych oświadczeniach naszych nie
będą nas więcej zatrudniać jakim ikolw iek niewłaściwemi wybrykami
przeciwko przywiedzionym rozporządzeniom i nie zechcą nas zmuszać
do chw ytania się kanonów cerkiewnych n a nieposłusznych; bowiem tak
jak my chcemy i będziemy w edług naszej powinności zawsze i wszędzie
kler nasz zastępywać i starać się o jego dobro, ta k znowu nie dopuś­
cimy, ażeby który z kapłanów bezkarnie przestępował rozporządzenia
i nakazy nasze lub konsystorza naszego, i nierozsądnem postępowaniem
- 284 —

swojem, nietylko świętemu obrządkowi naszemu szkodę przynosił i kaził go,


ale nadto jeszcze na wszystek W.W. kler grecko-uniaeki ściągał podejrzenie
o nieposłuszeństwo prawom i władzom. Polecamy W. W dziekanom
niniejsze rozporządzenie nasze wszystkim kapłanom okręgu swego świec­
kim i zakonnym jak najspieszniej podać do wiadomości, nad dokładnem
dopełnieniom jego pod osobistą czuwać odpowiedzialnością, a o każdem
uchybieniu nam niezwłocznie donosić.
Pisano w mieście Chełmie przy naszej archikatedralnej cerkwi dnia
23 października 1868 roku.
M ichał m. p.
Biskup.

XII.*
Encyklika Papieża Piusa IX do biskupów ruskich
(wzięta z A cta Sae. Sedis, tom V II , str. 593— 598).

Pius Papa IX. Venerabiles fratres salutem et apostolicam


benedictionem.
Omnem sollicitudinem veł a primis diuturni Pontificatus Nostri annis
adhibuimus atque operam dedimus ad spirituale Orientalium Ecclesiarum
bonum procurandum et fovendum, solemniter, inter cetera, declarantes sartas
ac tectas religiose servandas et custodiendas peculiares catholicas Liturgias, Q
quas pariter Praedecessores Nostri masimo in pretio semper habuerunt. Qua
porro in re luculentissima sunt quae Clemens V III tradidit in sua Consti-
tutione M agnus D om inus an. 1595, Paulus V in suo Brevi diei 10 Deeem-
bris 1615, ac potissimum, reliquis omissis, Eenedictns XIV in suis encyclicis
L itteris D emandatam an. 1743, et A llatae sunt an. 1755.
Cum autom arctissimus existat nexus quo cum dogmaticis doctrinis
(lisciplina praesertim liturgica eoniungitur et consociatur, hinc Apostolica
Sedes, infallibilis Fidei Magistra ac sapientissima Veritatis Custos, vix ac
deprehendit „periculosum et indecorum aliquem ritum in Orientalem Eccle-
siam irrepsisse, ilium damnavit, improbavit eiusque usum ipsi prohibuit “'2)
Bursus memorata cura illibatas servandi reteres Liturgias impedi-
mento non fuit quominus inter orientates ritus adsciscerentnr etiam nnn-
nulli ex alliis Ecclesiis accepti, quos, uti ad catholicos Armenos Gregorius
XVI fel. record, scribebat: „Maiores vestri au t, quia rectiores visi fuerant,
adamarunt, aut tamquam notam ab haereticis schismaticisque eos discernen-

* Do strony 223.
3) Litter&e Apostolicae a d O r i e n t a l e s , qnarnm icitinm I n s u p r e m a die 6 Jannar. IS4S.
2) Eenedictns XIY. in snis L itteris A l l a t a e s u n t f, 27. die! 26 Julii 1735.
285 -

tem aliquo abhinc tem pore assum pserunt.“ *) Q uapropter, eeu tra d it idem
Summus Pontifex, „ea regula omnino servanda est qua sta tu itu r, inconsulta
Sede A postolica, in saerae L itu rg iae ritib u s nihil esse innovandum etiam
nomine instaurandi caerim onias, quae L itu rg iis ab eadem Sede probatis
m agis conformes esse v ideantur, nisi ex gravissim is causis et accedento
Sedis Apostolicae aucto ritate.“ a)
Hisee porro iuris p rin cip iis, quae pro universis orientalis ritu s Eccle-
siis sapienti consilio fuerunt sancita, re g itu r quoque, u ti pluries data occa-
sione declaratum est praesertim in suporius memorato Brevi P auli V, litu r-
giea disciplina B uthenorum , quos non d estiteru n t Bomani Pontifices sin g u lari
benevolentiae affectu ao peculiaribus favoribus prosequi; et vix ac aliquod
perieulum im minere et eorum fidem in diserim en adduci perspectum est,
Apostolica Sedes ad tan tu m malum avertendum vocem suam absque ulla mora
attollere non praeterm isit. Solemnia adhue su n t verba quibus usus est De-
cessor N oster Gregorius X YI fel. me3), cum scilicet B uthenorum n atio , u t
cuique exploratum, e st, in asperrim a versaretu r rerum conditione qua ipsos
ad usque tricies centena m illia ex Catholicae Ecclesiae gremio miserrim e
avulsos et h o d ie. lam entam ur.
Nec p a rite r B uthenorum nationi defuit eiusdem Apostolicae Sedis au-
xilium , cum graves e t diuturnae controversiae in ecclesiastica P rovincia
Leopoliensi ob disciplinae et ritu s varietatem , atque ob m utuas relationes,
quae in ter ecclesiasticos viros latin i et graeci ritu s ibi in terced eb an t, non
absque christianae ch aritatis detrim ento agitabantur, quae per conventionem
seu concordiam ab Episcopis utriusque ritu s propositam, et die 6 Octobris
1863 sancitam decreto S. C ongregationis de Propaganda P ide pro negotiis
orientalis ritus, feliciter fuerunt compositae ac direm ptae.
Verum m iserrim a rerum adiuncta in quibus eadem ecclesiastica P ro ­
vincia, et potissimum finitim a Chelmensis Dioecesis in -praesentiarum versan-
tu r, omnem nostram vigilantiam et sollicitudinem iure ac m erito ru rsu s ex­
postulant. Nuperrim e siquidem ad Nos relatum est -inter istos Catholicos
G raeco-Eutheni ritu s vel acrem controversiam de re litu rg ica tem erario ausu
excitatam esse, ac quosdam existere, licet in clericali ordine eonstitutos, qui
rebus novis studentes sacras caerimonias alias immemorabili usu laudabiliter
receptas, alias quoque Zamoscenae Synodi, quam Apostolica Sedes p ro b av it4),
sanctione solem niter confirmatas, proprio lub itu iuim utarc ac reform are per-
tentant.
Sed quod m agis Nos angit, et intim a aegritudine Cor N ostrum afficit,
est quod recenter aecepiinus dc m iserrim o rerum sta tu quo affligitur Chel­
mensis Dioecesis. Siquidem. recendeute eiusdem Episcopo paucis abhinc annis
per nos ipsos institu to , e t spiritnali vinculo cum eadem Dioecesi adhue

3) Gregorius XYI in sa ls L itteris S t a d i u m p a i e r n a e b e c e v o l e n t i a e die 2 Mali 1S36.


2) Gregorius XYI ia sm s L itteris l a t e r g r a v i s s i m a s die 3 Febrnarii IS32.
3} AlWcotio habita ia Cousistorio die 22 Xovt-iab. 1S39.
4) Benedietas XIII ia sue Brevi A p o s t o l a t u s O f f i c i n a l d ie 19 JaBI 1724.
— 280

illigato, quidam pseudo-administrator, quera nos episcopali munere indignum


iam pridem iudicavimus, minime dubitavit ecclesiastic.am iurisdictionem usur-
pare, cunota in memorata Ecolesia pessumdare, ac potissimum rem liturgicam
canonico sancitam proprio marte confundore ac perturbare.
Moerentes adhuc prae oculis habemus circulares litteras die 20 Octobris
anni 1873 editas, quibus infelix illo pseudo-administrator divini cultus exer-
citium sacramque liturgiam innovare audet, ea plane mente u t in catholica
Chelmensi Dioeeesi Schismaticorum liturgia indueatur; et ad rudes ac sim-
plices docipiendos, eosque facilius ad schisma impellendos ipse non erubescit
in medium proferre nonnullas Apostolicae Sedis Constitutiones, earumque
sanctionibus in suum sensum detortis fraudulenter abuti.
Porro quae in praecitatis litteris de re liturgica disponuntur nulla
prorsus ac irrita existere nemo est qui non videat, eademquo Nos nulla et
prorsus irrita Apostolica Nostra Auctoritat.e declaramus. Imprimis enim me-
moratus pseudo-administrator quavis ecclesiastica iurisdictiońo penitus desti-
tuitus, quam scilicet nec legitimus Episcopus in suo discessu, nec postea
Apostolica Sedes eidem umquam demandarunt, ac proinde ipsum per ostium
non intrasse in ovile ovium, sed ascendisse aliunde *) ac veluti intrusum
habendum cuique perspeetum et exploratum est.
Ad haec Sacri Ecclesiae Canones antiquos orientales ritus legitime
inductos religiose utique servandos praecipiunt, cum Praedecessores Nostri
Romani Pontifices satius consultiusque duxerint ritus huiusmodi, qua in parte
nec Fidei catholicae adversantur, nec periculum generant animarum, aut
ecclesiasticae dorogant honestati, approbare seu p erm ittere^: at simul ipsi
solemniter indicunt nemini prorsus, hac Sancta Sede inconsulta, fas esse in
re liturgica vel leviores innovationes peragere, quemadmodum satis abunde
commonstrant Apostolicae Constitutiones, quas initio retulimus.
Nec ullius momenti est quod ad fucum faciendum adiicitur, nimirum
liturgicas huiusmodi innovationes proponi u t orientalis ritus expurgetur et
ad tiaiivam integritatem restituatur. Quandoquidem Rnthenorum liturgia
nulla alia esse potest nisi quae vel a sanctis Ecclesiae Patribus fuit insti-
tuta, vel Synodorum canonibus sancita, vel legitimo usu inducta, Apostolica
Sede sive expresse sive tacite semper adprobante: et siquae variationes tem-
poris lapsu in eadem Liturgia occurrerunt, eae profecto non inconsultis Ro­
manis Pontificibus et potissimum ea mente invectae sunt, u t huiusmodi ritus
a quavis haeretica et schismatica labe eximerentur, atque ita catholica dog­
mata ad incolumitatem fidei tuendam, et bonum animarum promovendum
rectius et clarius exprimerentur. Quocirca sub dolosa specie ritus expurgandi,
eosque in integrum restituendi nihil aliud intenditur nisi parare insidias
fidei Ruthenorum Chclmensium, quos ab Ecclesiae Catholicae gremio distra-
here, et haerosi ac schismati devovero perditissimi homines adnituntur.

*) Beiiedicfcus XIV su a Constitution® E t s i p a s t o r a l i s ed ita d ie 2G i l a i i 1742.


a) J o . Cap. X. v. I.
- 287 —

Sed acerbissimas inter, quibus undique premimur, angustias Nos reficit


ac reoreat praeelarissimum et plane heroicum fortis et constantis animi
spectaculum nuperrime Deo, Angelis et hominibus oblatnm a Chelmensis
Dioeceseos Buthenis, qui iniqua pseudo-administratoris mandata reiicientes,
mala quaeque perpeti atque ipsam vitam in extremum discrimen maluerunt
adduci quam avitae fidei iacturam facere et catholicos dimittero ritus quos
ipsi ab eoruni maioribus receperunt et incorruptos ae illibatos so perpetuo
servaturos conclamarunt.
Nos autem Deum omnibus precibus orare non intermittimus, u t dives
in misericordia lumen gratiao suae in corda eorum, qui omno contra fas
Chelmensem Dioecesim divexant, clomenter effundat, ac simul miseris illis
fidelibus omni prorsus auxilio et spirituali regimine destitutis potentem suam
opem afferat, et optatae tranquillitatis solatium acceleret.
Post haee Yos Venerabiles P ratres qui tanto studio ac singulari zelo
demandatam Butbenorum curam suscfepistis, etiam atque etiam in Domino horta-
mur, ut liturgicam disciplinam ad Apostolica Sede protatam, v e l. eadem
sciente et non contradieente invectam religiose tueamini, quavis innovatione
penitus interdicta, et accuratam Sacrorum Canonum hac in re editorum, ac
potissimum Zamoscenae Synodi custodiam Parochis atque Sacerdotibus vel
per severissimas, si opus fuerit, poenarum sanctiones praecipiendam curetis.
Agitur enim de re gravissima, videlicet de salute animarum, cum illegitimae
innovationes catholicam Pidem et sanctam Buthenorum unionem in summum
discrimen adducant. Quamobrem nulli curae, nulli labori parcendum est,
nihilque intentatum relinqui debet quo universae in re liturgica perturbatio-
nes istic a pravis hominibus excitatae vel ab earum primordiis penitus com-
primantur: quibus muneribus fortiter et suaviter obeundis Yos Venerabiles
Pratres, Dei opitulante gratia, minime defuturos confidimus.
Quod ut feliciter contingat Apostolicam Bencdictionem Vobis, Venera­
biles Pratres, et gregibus cuiusque Vestrum curae concreditis peramanter in
Domino impertimus.
Datum Bornae apud S. Petrum die decima tertia Maii MDCCCLXXIV.
Pontificatus Nostri anno vicesimo octavo.

P I U S P P . I X.
U

■y& ifi) ri::o


-
.

Biblioteka Narodowa
Warszawa

30001019932116
iSiSSiSiSiSiS
>, w hł& ó^i-.V -S
' • " '• . . '. •
*—- - ->
: * . ■> - i . -
*5
:- •

You might also like