Professional Documents
Culture Documents
NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI
DONALDA TUSKA
WSR
Warszawa 2018
Copyright © Wojciech Sumliński 2018
Projekt okładki: Wojciech Sumliński
Wydanie l
ISBN 978-83-945829-9-9
*
Siedzieliśmy z Jarkiem w małej przydrożnej knajpce przy
drodze z Warszawy na Lublin, układając sobie wszystko
kawałek po kawałku i po kilku godzinach mieliśmy już całą
układankę. Wciąż była to tylko teoria, ale jeżeli kie-
dykolwiek czuliśmy w naszej pracy pewność, to właśnie
teraz - że była to teoria cholernie pasująca do faktów. Chyba
nawet bardziej, niż się tego spodziewaliśmy. Na przełomie
lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wywiad niemiecki
za pośrednictwem CDU finansował rozwój kilku partii na
polskiej scenie politycznej. O niektórych z nich pamiętają
już nieliczni, bo dawno temu zniknęły ze sceny. W polityce
pozostali jednak wywodzący się z nich ludzie, zwłaszcza
przedstawiciele jednego, sprzyjającego niemieckim
interesom ugrupowania: Kongresu Liberalno-
Demokratycznego, utworzonego siłami działaczy gdańskiej
opozycji Jana Krzysztofa Bieleckiego, Donalda Tuska,
Janusza Lewandowskiego, Jacka Merkla, a także kilku
znaczących TW Służby Bezpieczeństwa z Michałem Bonim
na czele, którzy „godnie" reprezentują dziś Polskę w
strukturach Unii Europejskiej. KLD zniknął tak szybko, jak
się pojawił, wchodząc w międzyczasie w skład Unii
Wolności, za to jego czołowi przedstawiciele zdążyli
doprowadzić do zapaści polską gospodarkę i sprywatyzować
dużą część państwowych zakładów. Mechanizm był prosty:
doprowadzić przedsiębiorstwo do upadłości decyzjami
administracyjnymi i oddać za bezcen. W tamtych czasach w
KLD nie było jednej ważnej postaci - jej czas dopiero miał
nadejść. Przyszły rzecznik rządu PO i PSL, minister
koordynator do spraw służb specjalnych Paweł Graś
działalność opozycyjną rozpoczął podczas studiów na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Studiował prawo i
dziennikarstwo. Jeszcze w czasie studiów został
dyrektorem w polsko-niemieckiej spółce informatycznej
Pro-Holding GmbH, należącej do Paula Roglera, którego
poznał w Republice Federalnej Niemiec w 1989. Do 1987
Rogler prowadził skromny punkt ksero w bawarskiej
mieścinie Selb, położonej na pograniczu Czechosłowacji,
NRD i RFN, by nagle pojawić się w Polsce, już jako właściciel
prężnej informatycznej firmy Rotronik EDV-Entwicklungen
i założyć jej filię: Pro-Holding. Rogler i Graś prowadzili
wspólnie szereg interesów, ale bez szczęścia. Firmy Roglera
notorycznie notowały straty i wydawało się, że zgodnie ze
zdrowym rozsądkiem niemiecki biznesmen powinien
wycofać się z tak nierokującego dla niego rynku. Najwy-
raźniej jednak za nic miał zdrowy rozsądek i po sprzedaży
jednej firmy notującej straty, lokował pieniądze w kolejne
przedsiębiorstwo notujące straty. I tak nieomal bez końca.
W 1998 Paweł Graś zniechęcił się do biznesu, co jednak nie
zraziło go do pogłębiania znajomości z niemieckim
biznesmenem. Szybko znalazł też nowy pomysł na życie.
Znał elitę polityczną Krakowa z czasów w NZS-ie i
postanowił to wykorzystać. Należał do Unii Polityki Realnej,
Ruchu Stu i Akcji Wyborczej Solidarność, z której dostał się
do Sejmu. Karierę polityczną kontynuował w Stronnictwie
Konserwatywno-Ludowym, a następnie w powstałej z
inspiracji generała Gromosława Czempińskiego Platformie
Obywatelskiej. Jego działalność polityczną wyróżniała
pewna ciekawa cecha: interesowały go przede wszystkim
służby specjalne i zagadnienia szeroko rozumianego
bezpieczeństwa narodowego. Był uczestnikiem szkoleń z
dziedziny bezpieczeństwa i obronności w Stanach
Zjednoczonych, Kanadzie i w Niemczech doradzał w
sprawach bezpieczeństwa premierowi Jerzemu Buzkowi,
zasiadał w Komisji Obrony Narodowej oraz Komisji
Nadzwyczajnej do spraw Rządowego Projektu Ustawy o
ABW i AW. Przewodniczył stałej Podkomisji do spraw
Współpracy z Zagranicą i NATO, Komisji do spraw Służb
Specjalnych, a od listopada 2007 do stycznia 2008 pełnił
funkcję pełnomocnika rządu do spraw bezpieczeństwa i był
nieformalnym koordynatorem do spraw służb specjalnych
w randze sekretarza stanu. Z ostatniej funkcji został
odwołany w 2008 i został rzecznikiem rządu. Niektórzy z
obserwatorów sceny politycznej domniemywali, że za tą
zmianą stała utrata zaufania ze strony premiera Tuska. Ja
uważałem przeciwnie: że to, co zrobił Tusk, było ochroną
Grasia przed nagłośnieniem jego, koordynatora do spraw
służb specjalnych, kontaktów z niemieckim biznesmenem,
co mogło zaszkodzić także rządowi. Myliłem się jednak i ja, i
inni obserwatorzy, bo prawda była inna. Zupełnie inna, ale
tego dowiedziałem się dopiero przed chwilą, podczas
rozmowy z Jarkiem... Wtedy, w 2008, nie było już dla mnie
tajemnicą, kim może być Paul Rogler. „Wychodził" w
czynnościach operacyjnych, którym przez wzgląd na Grasia
ukręcano łeb. Krakowski kontrwywiad „monitorował"
działalność Roglera, jedynie od czasu do czasu zlecając
źródłom mało zresztą aktywne działania operacyjne i
realizując jedynie obserwację. Niewiele z tego wynikało, bo
w tamtych uwarunkowaniach politycznych wiele wyniknąć
nie mogło. Przy okazji jednak wyszło na jaw, że tak napraw-
dę Roglerem kontrwywiad interesował się aktywnie już w
łatach dziewięćdziesiątych, a nawet wcześniej. Punktem
wyjścia były jego kontakty z personelem konsulatu
niemieckiego w Krakowie - kontrwywiad szybko wyłapuje
takie osoby poprzez obserwację prowadzoną ze Stałych
Punktów Zakrytych oraz przez Osobowe Źródła Informacji,
werbowane pod kątem operacyjnego zabezpieczenia
personelu placówek dyplomatycznych. I w tym miejscu
okazało się, że jednostki kontrwywiadu weszły w posiadanie
więcej niż ciekawej informacji: że Paul Rogler, wspólnik w
interesach Pawła Grasia, kontaktował się w Polsce
wielokrotnie z jednym z obywateli Niemiec przechodzących
w sprawie Ryszarda Tomaszka. To z kolei w kontekście
potwierdzonych informacji o szpiegostwie Tomaszka i
budowaniu przez niego szpiegowskiej siatki było co
najmniej zastanawiające. Wagę tej informacji zwiększał
fakt, że wiele danych zdawało się potwierdzać związki
Roglera z BND. Wszystkie te wątki układały się w logiczną
całość, wystarczyło tylko połączyć kropeczki. Kto miał to
jednak zrobić, skoro najwyższe kręgi w służbach
specjalnych roztoczyły nad Grasiem parasol ochronny?
W latach 2005-2007, gdy układ na chwilę osłabł, parasol
został zwinięty i sprawa z miejsca nabrała tempa.
Funkcjonariusze kontrwywiadu uzyskali sporo danych
dotyczących związków Grasia z niemieckim biznesmenem
podejrzewanym o współpracę z BND. Najbardziej
interesująco wyglądały wątki dotyczące wątpliwości w
sprawie bezinteresowności działalności Paula Roglera w
Polsce w kontekście Grasia. Potwierdzały je niepokojące
informacje odnoszące się zwłaszcza do początków tej
znajomości, sięgającej lat osiemdziesiątych. Sprawa
rozwijała się dynamicznie, ale ostatecznie nie znalazła
operacyjnego epilogu z jednej prostej przyczyny: po kryzysie
rządowym w 2007 wybory wygrała Platforma Obywatelska i
pełniącym obowiązki szefa ABW został Krzysztof Bondaryk,
zaufany doradca premiera Donalda Tuska. Ostatecznie
sprawa kontaktów Pawła Grasia z obywatelem Niemiec
podejrzewanym o związki z BND została zamieciona pod
dywan, co było o tyle łatwe, że była to sprawa operacyjna.
Wydawało się, że ostatnią nadzieję na powrót do tej historii
stanowił Ryszard Tomaszek, ale on milczał jak grób.
Rozumiałem go dobrze - a przy okazji rozumiałem coś
jeszcze: że jest pozamiatane.
Byłem o tym święcie przekonany nie tylko jadąc na dzi-
siejsze spotkanie z Jarkiem, ale jeszcze nawet kilkanaście
minut temu. Zaledwie przed kwadransem sądziłem też na
przykład, że, chroniąc Grasia, zręczny PR-owiec Tusk
wytrącił argumenty z rąk przeciwników i że zrobił to, by
ocalić swojego najbliższego współpracownika. Podobnie
zakładałem, że Tomaszka aresztowano tylko po to, by
przeciąć nici łączące go z Roglerem, a tym samym z
Grasiem. Ale wtedy nie wiedziałem jeszcze, że mogło się za
tym kryć coś znacznie większego. Coś jeszcze bardziej
poważnego niż potencjalne zarzuty, że mający „pod sobą"
wszystkie możliwe służby specjalne Paweł Graś ma
jednocześnie niejasne związki biznesowo-towarzyskie
z przedstawicielem Bundesnachrichtendienst. To
niespodziewane „coś" - zupełnie nowa okoliczność -
zmieniało absolutnie wszystko to, co dotąd o tych i o wielu
innych sprawach myślałem. Była to okoliczność tak nagła i
zaskakująca, a do tego szokująca, że w pierwszym
momencie nie dowierzałem, iż to dzieje się naprawdę. Ale to
działo się naprawdę... Wszystko rozegrało się
błyskawicznie. Zaledwie przed kilkoma minutami
kończyliśmy już naszą układankę, gdy nagle rozmowa
skręciła w zupełnie nieoczekiwanym kierunku.
- Myślisz, że Tomaszek naprawdę aż tak bardzo przestraszył
się Niemców? - zapytał Jarek. Zastanowiłem się na moment,
po czym odparłem krótko:
- Tak. Ale jestem pewien, że nie tylko Niemców. Nie
wiedzieć czemu, w tym właśnie momencie odniosłem
wrażenie, jakby od pewnego czasu Jarek zupełnie mnie nie
słuchał, a ostatnie pytanie zadał tylko machinalnie.
Wyraźnie nad czymś rozmyślał, coś w sobie ważył.
W pewnym momencie, gdy wydawało się już, że zachowa
dla siebie przedmiot swojej troski, przełamał się. Widziałem
to w jego oczach, ale o nic nie pytałem. Intuicyjnie czułem,
że za chwilę sam powie, co go trapi, że jest to coś naprawdę
ważnego. I nie pomyliłem się.
- Jest jeszcze coś...
- Tak?
- W tej historii wcale nie najważniejsze jest to, że Toma-
szek miał kontakty z Roglerem, a ten z kolei z Grasiem.
- Tak? - powtórzyłem z narastającym zaskoczeniem.
- Rzecz w tym, że od końca 1990 Paul Rogler utrzymywał
kontakty z Detlefem Ruserem.
KONIEC
DOKUMENTY