You are on page 1of 6

Przedwiośnie

Cz.1 Szklane domy


Głównym bohaterem powieści jest Cezary Baryka, syn Seweryna Baryki i Jadwigi
Dąbrowskiej, „rodem z Siedlec”. Pani Barykowa, chociaż od wielu lat podróżowała z mężem i
synem po całej Rosji, nie nauczyła się dobrze mówić po rosyjsku, czym czasem przysparzała
mu kłopotów. Gdziekolwiek by się nie znajdowała, myślami zawsze była w Siedlcach. Istotne
było dla niej tylko to, co wiązało się z ukochanym miastem oraz najbliższymi – mężem i
synem. Seweryn Baryka nie posiadał specjalistycznego wykształcenia, parał się różnymi
zajęciami. Robił wszystko, co przynosiło odpowiedni dochód, a nie wymagało łamania zasad
przyzwoitości. W ten sposób pan Seweryn, pnąc się po szczeblach kariery osiągnął niezłą
pozycję. Nie roztrwaniał jednak pieniędzy, ale inwestował w kosztowności: dywany, meble,
książki, które nie zawsze służyły do czytania. Spośród tych ostatnich wyróżniała się jedna –
pamiętnik z wojny 1831 roku, w którym pojawiało się nazwisko jego pradziada – Kaliksta
Grzegorza Baryki. Książka zawierała informację, że w wyniku powstania protoplasta rodziny
Baryków stracił cały majątek.Z czasem Baryka i jego rodzina przenieśli się do Baku. Żona
tęskniła wciąż za krajem, chciała wracać. Mąż przychylał się do tego pomysłu, marząc o domu
na Wisłą, ale wciąż nie umiał opuścić świetnie płatnej posady i kraju, w którym dobrobyt był
w zasięgu ręki. Państwo Barykowie całą miłość i majątek inwestowali w jedynego syna –
Czarusia. Mimo iż rodzice pielęgnowali w chłopcu polskość, to wpływ szkoły spowodował, że
Czaruś o wiele lepiej mówił po rosyjsku niż po polsku. Ojciec Czarka został wysłany na wojnę.
Cezarek wraz z matką odprowadził ojca na statek do Astrachania. Tylko przez chwilę poczuł
jakiś przejmujący smutek z powodu odjazdu pana Seweryna, przede wszystkim cieszyła go
swoboda, jakiej teraz mógł zaznać. Całe wakacje włóczył się z kolegami po Baku i chuliganił.
Po powrocie do szkoły wciąż bojował z belframi, przeciwstawiał się uciskowi, wagarował.
Matka drżała o syna, nie umiała nad nim zapanować, nie wiedziała, jak go zatrzymać w
domu. Całe noce czuwała nad jego snem. W te bezsenne noce pani Jadwiga uciekała myślami
do Siedlec i do Szymona Gajowca – swojego dawnego ukochanego. Ich miłość była równie
pełna, wspaniała, jak niema. Nigdy nie usłyszała od Szymona wyznania, ale dobrze wiedziała
o uczuciu, jakie do niej żywił. Ich związek był z góry skazany na przegraną – Gajowiec był
biednym kancelistą, a Jadwiga panną z bogatego domu. Gdy jako konkurent pojawił się
Seweryn, wydano mu ją za mąż. Gajowiec wysłał do niej list, w którym błagał o rezygnację z
małżeństwa. Pani Jadwiga podarła go wtedy, ale słowa Gajowca wciąż były dla niej jak
wyrzut sumienia. Tymczasem pan Seweryn pisał z frontu dość często. Listy jego były
jednostajne, niemal urzędowe, suche i zawierające zawsze te same zwroty. Żona ukrywała
przed mężem złe zachowanie syna i chwaliła urwisa. Seweryn słał wtedy pochwały dla syna,
które powodowały w Czarku chwilową, ulotną skruchę. Raz tylko – śpiewając solo „starą,
pospolitą pieśń” w kościele - Cezary poczuł szczerą tęsknotę za ojcem, którą jednak szybko
zrównoważyła świadomość, że kiedy głowa rodziny powróci, skończy się słodka, chłopięca
swoboda. Seweryn nie zostawił rodziny bez zabezpieczenia finansowego, część pieniędzy
zakopał wraz z biżuterią w piwnicy „na wszelki wypadek”, część ulokował na koncie
bankowym. Cezary wiedział dobrze, jak wykorzystać te pieniądze: spełniał każdą swoją
zachciankę, bez problemu przekonując matkę do swoich pomysłów. Właściwie to Cezary
teraz rządził w domu. Jego beztroskę przerwał dopiero brak wieści z frontu. W pewnym
momencie listy ojca stały się coraz rzadsze, aż w końcu zupełnie przestały przychodzić. Nikt
nie wiedział, gdzie się znajduje major „Siewierian Griegoriewicz Baryka”. Rozpacz żony
żołnierza była ogromna. Rok 1917 przyniósł rewolucję – choć nikt jeszcze nie wiedział do
końca co to znaczy. Największym rewolucjonistą czuł się Cezary, który wsławił się tym, że
złoił szpicrutą po uszach dyrektora gimnazjum, za co otrzymał „wilczy bilet” do wszystkich
szkół w państwie. Cezary był coraz bardziej zafascynowany rozgrywającymi się na jego
oczach przemianami - chodził na wiece i publiczne egzekucje, Potem dzielił się wrażeniami z
matką, która starała się uzmysłowić synowi niegodziwość rewolucji. Młodego zapaleńca
napawało to gniewem. W niedługim czasie władze wydały dekret o konfiskacie ukrytych
skarbów oraz mieszkań. Cezary „w imię idei” oddał skarb zakopany przez ojca w piwnicy, nie
wiedział jednak, że przezorna matka wcześniej wykopała jego większą część i umieściła w
nowej kryjówce. Kobieta co jakiś czas jeździła na wieś i za bajońskie sumy kupowała trochę
mąki, by upiec synowi chleb (na rynku dostępne były tylko ryby i kawior). Po tym jak obcy
ludzie zamieszkali w domu Baryków, pozostawiając im tylko najmniejszy pokój, Cezary
powoli zaczął zmieniać myślenie. Dostrzegł w końcu poświęcenie i wyczerpanie matki, odkrył
jej potajemne wyprawy na wieś. Postanowił poprawę, zaczął pomagać matce, mówiąc przy
tym, że tak teraz trzeba, bo w nowych czasach wszyscy muszą pracować. Oboje zbliżyli się
wtedy do siebie, chodzili razem do portu szukać wśród podróżnych Seweryna. Cezary nie
wyjawił matce, że urzędnicy zawiadomili go o śmierci ojca. Pewnego razu Barykowa
dostrzegła w tłumie uciekinierów pięć obdartych i wyniszczonych kobiet. Z wrodzonej litości
podeszła do nich i zaczęła rozmowę. Okazało się, że były to księżna i księżniczki Szczerbatow-
Mamajew. Kobietom odebrano cały majątek i przez długi czas przetrzymywano je w
więzieniu. Pani Jadwiga zaprosiła emigrantki do swojego pokoju. Kiedy księżniczki już spały,
księżna zwierzyła się Barykowej, że ma przy sobie ukryte wokół nóg cenne bransolety, które
nieustannie ją ranią. Pani Jadwiga pomogła księżnej zdjąć biżuterię i ułożyła ją na
piecu.Niestety w nocy wpadli z rewizją rewolucjoniści (emigrantki musiały być śledzone),
zabrano skarby, kobiety wysłano do więzienia, a panią Barykową skazano na ciężkie roboty,
które ostatecznie doprowadziły do jej zgonu. Cezary próbował pomóc chorej matce, ale
jedyne, co udało mu się wyjednać to krótki pobyt w szpitalu oraz pochówek w pojedynczej
mogile na katolickim cmentarzu. Było to i tak dużo, bo matka miała zostać pochowana we
wspólnym grobie dla kontrrewolucjonistów. Po śmierci matki Cezary po raz pierwszy w życiu
poczuł się samotny. W urzędzie dowiedział się, że ojciec dawno przeszedł na stronę wroga,
wstępując do polskiego oddziału, a tam na pewno już dawno zaginął. Chłopakowi odebrano
też ostatni pokój w starym mieszkaniu. Cezary tęsknił za matką, chodził często na cmentarz i
tłumaczył umarłej z miłością i cierpliwością zawiłości rewolucyjnej ideologii. Rewolucja
upadła, za to rozpętała się wojna Ormian z Tatarami. Młody Baryka mieszkał teraz w piwnicy
swego starego domu wraz z kilkoma towarzyszami. Przymierał głodem, chodził prawie nagi i
wciąż czekał, aż jakiś pocisk trafi właśnie w niego. Codziennie patrzył na śmierć – egzekucje,
mordy i napaści. Śmierć stała mu się zupełnie obojętna, włóczył się po
najniebezpieczniejszych zakątkach miasta. Latem 1918 roku Cezary trafił do broniącej Baku
armii ormiańskiej. Jesienią kazano mu już wracać „do domu”, Tatarzy zwyciężali. Cezary
ocalał cudem, dzięki polskiej legitymacji. Turcy zabrali go ze sobą i zatrudnili do pracy przy
uprzątaniu trupów z pobojowiska. Po ormiańskiej rzezi miasto spływało krwią. Cezary
przyzwyczaił się do widoku trupów, ale pewnego dnia coś go poruszyło. Zobaczył ciało
młodej, pięknej Ormianki i wtedy, w cichej rozmowie z umarłą, pojął w pełni okrucieństwo
rewolucji i wojny. Baku było teraz pełne żebraków i głodujących, którzy szukali
jakiegokolwiek jedzenia w pobliżu obozowiska tureckiego. Wśród nich Cezary dostrzegł
dziwnego brodatego i kudłatego chłopa. Nie wiedział dlaczego właśnie na niego zwrócił
uwagę. Łachmaniarz śpiewał dziwną piosenkę brzmiącą jakby: „Czaruś, Czaruś...”. Cezary
podszedł i rozpoznał w brodaczu ojca. Okazało się, że Seweryn Baryka przybył odnaleźć
rodzinę. Wcześniej walczył w legionach polskich, a teraz ukrywał się. Mężczyźni umówili się
na nocną schadzkę i wyprawę na grób matki Cezarego. Turcy na mocy postanowień traktatu
wersalskiego zostali zmuszeni do opuszczenia Baku. Spokój jednak nie trwał długo, bo
wkrótce w mieście pojawili się bolszewicy. Tymczasem syn i ojciec gotowali się do wyjazdu.
Zbierali pieniądze, ubrania. Seweryn marzył o walizce, słynnym pakunku wojennym
(znajdowała się tam między innymi ukochana książka Baryki), który zostawił w Moskwie u
przyjaciela. Ojciec Cezarego nie czuł się najlepiej, na ciele miał wiele blizn po odniesionych
ranach. Najbardziej doskwierała mu rana głowy. Gdy wysiedli ze statku, przez długi czas
jechali pociągiem towarowym. Podróż była ciężka i długa, przerywana wieloma postojami.
Młody Baryka wiedział, że jadą z ojcem po walizkę. Zastanawiał się, co zrobią potem. Okazało
się, że celem podróży jest Polska. Seweryn opowiedział synowi o swoim kuzynie, lekarzu,
który porzucił praktykę, by budować nad Bałtykiem nową cywilizację – cywilizację „szklanych
domów”. Czystą, tanią, zelektryfikowaną, bez chorób i biedy. W Polsce nawet „burżuje” wolą
mieszkać w szklanych robotniczych domach niż w swoich dawnych, pełnych przepychu
kamienicach czy willach. Cezary odnosił się do nowej cywilizacji z lekkim niedowierzaniem,
zdaniem młodego rewolucjonisty najpierw trzeba zniszczyć źródło zła (burżujstwo), a dopiero
potem budować nowy, lepszy świat. W Moskwie panowie przeobrazili się w „prawdziwych
ludzi”. Walizka zawierająca bieliznę, leki, mydło i pamiątkę po dziadku Kalikście okazała
bezcennym skarbem. Z Moskwy syn i ojciec wyruszyli pociągiem do Charkowa. Ten odcinek
sprawiał wrażenie jeszcze trudniejszego niż poprzedni. Pociąg wyładowany był Polakami
udającymi się do ojczyzny z różnych zakątków Rosji. W Charkowie nie dość, że musieli długo
czekać na pociąg do Polski, to jeszcze ukradziono im walizkę z cennym dobytkiem. Obaj
znowu imali się najróżniejszych prac, żeby nie umrzeć z głodu. W końcu, po kilku tygodniach
oczekiwania, rozeszła się wiadomość o przybyciu pociągu jadącego do Polski. Okazało się
jednak, że pociąg jest już przeładowany i nikogo z Charkowa nie zabierze. Barykowie się nie
poddawali, wyczekiwali na stacji dzień i noc, dopóki nie udało im się wsiąść do pociągu.
Dostali się do wagonu tylko dzięki pomocy nieznajomego, który ulitował się nad nimi.
Ukrywali się pod kożuchami. Niestety z ojcem było coraz gorzej, był bardzo chory i
wyczerpany. Tuż przed śmiercią nakazał synowi, by nie oglądał się na niego i podążał
konsekwentnie do Polski, a tam odnalazł Szymona Gajowca, dawnego przyjaciela matki,
który z pewnością mu pomoże. W końcu ukazała się granica, wypuszczono podróżnych z
wagonów. Pierwsze, co ujrzał młody Baryka po przekroczeniu granicy, to zrujnowane, brudne
miasteczko. Zaczynało się przedwiośnie i wszędzie było pełno grząskiego błota. Czarek był
bardzo zawiedziony takim widokiem Polski, która miała być przecież, zgodnie z tym, co mówił
ojciec, krajem dobrobytu.
Cz.2 Nawłoć
Cezary dotarł do Warszawy, postanowił wstąpić na medycynę w Warszawie ani po drodzę
ani w stolicy nie znalazł szklanych domów. Gajowiec znalazł dla Baryki odpowiednią posadę,
poza tym obdarzył go przyjaźnią. Przyznał się młodzieńcowi, że niegdyś kochał jego matkę i
chętnie słuchał opowieści o nieboszczce. Niestety, niebawem wybuchła wojna polsko-
bolszewicka i Baryka podobnie jak inni jego koledzy poszedł walczyć, choć nie do końca
pragnął bić się z Sowietami. Do wstąpienia do wojska zachęcił go powszechny entuzjazm
Polaków, którzy z wielkim zapałem i poświęceniem szli bić się z najeźdźcą. Cezary okazał się
świetnym żołnierzem, szybko zyskał szacunek kolegów. W pewnej przygodzie w okolicach
Łysowa pod Łosicami Cezary wyratował tego Wielosławskiego z opresji. W potyczce
Wielosławski wpadł między bolszewików, został poźgany bagnetami, potłuczony kolbami i
porzucony w lesie zwanym Rogacz. Cezary, nie znalazłszy go w kompanii, wrócił się co tchu
do lasu, wyszukał kolegę, wziął go na ramię i odniósł między swoich. Hipolit nie zapomniał
przysługi przyjaciela. Kiedy w niedługim czasie wojna się skończyła i obaj zostali zwolnieni ze
służby, zaprosił go do swojego rodzinnego domu, który znajdował się w Nawłoci niedaleko
Częstochowy. Został tam bardzo miło przyjęty. Gdy wieczorna zabawa już się zakończyła,
Cezary został odprowadzony do „Arianki” przez pannę Karolinę. Młodzieniec czarował
piękną, ale nieugiętą dziewczynę. Następnego ranka, wychodząc na dziedziniec, ujrzał inną
pannę, uciekającą przed rozwścieczoną perliczką. Rozbawiony Czaruś poszedł do dworu,
licząc na spotkanie z Karoliną. Spotkała go miła przygoda – ujrzał pannę w negliżu, pląsającą
przy kominku. Jak Mickiewiczowska Zosia, tak panna Karolina czmychnęła wystraszona przez
zachwyconego obserwatora. Potem do obiadu chorowała. Tymczasem Czaruś i Hipolit
wybrali się na poranną przejażdżkę, podczas której spotkali wdowę Laurę Kościeniecką z
narzeczonym. Sąsiadka zaprosiła młodzieńców na śniadanie. Niezwykłej urody kobieta
zrobiła na Baryce ogromne wrażenie. Po powrocie do Nawłoci panowie usłyszeli muzykę – to
panna Wanda Okszyńska grała na fortepianie. Ofiara perliczki została wysłana na wieś przez
matkę, po tym jak nie zdała do szóstej klasy, narażając się tym bardzo ojcu. Wanda mieszkała
teraz u ciotki, która pracowała u Wieloslawskich. Młodzieńcy, gdy tylko usłyszeli jej grę,
postanowili poznać młodą wirtuozkę. Speszona, przestała grać, ale zachęcona przez
Cezarego, który zaproponował grę na cztery ręce, ośmieliła się zupełnie. Po skończeniu
utworu uciekła. Tymczasem pani Laura, by zebrać pieniądze na protezy dla ofiar wojny,
urządzała wielki piknik charytatywny. Oczywiście do pomocy w pracach organizacyjnych
zatrudniła również młodego Barykę, który, w związku ze zbliżającym się balem, miał jeden
podstawowy problem – nie posiadał niezbędnego na taką okazję fraka. Wiedział o tym
wspaniałomyślny Hipolit, który potajemnie zafundował przyjacielowi strój, zamawiając go u
częstochowskiego „mistrza Poola”. Kiedy Cezary, odkrywszy podarek, przymierzył frak i z
upodobaniem przeglądał się w lustrze, dostrzegł pannę Karolinę. Uchylił drzwi i zwabił ją do
swego pokoju, gdzie obdarował ją namiętnymi pocałunkami. Dziewczyna początkowo
opierała się, ale potem uległa. Całą scenę oglądała z ukrycia panna Wanda, która od czasu
wspólnej gry na fortepianie potajemnie kochała się w Czarku. To była istna choroba, która z
jednej strony odbierała jej zdolność rozumnego myślenia. Któregoś razu Cezary znalazł się
sam na sam z Laurą w Odolanach. Młodzieniec nie miał jak wrócić do Nawłoci, więc pani
Laura zaproponowała mu, ze go podwiezie. Zanim wsiedli do bryczki, Czarek zapewnił swoją
wybawicielkę, że z nią będzie najwięcej tańczył w czasie balu, nie bacząc na zazdrość jej
narzeczonego. W bryczce niewinny flirt przerodził się w płomienny romans. Cezary nie mógł
zrozumieć, czemu Laura wychodzi za człowieka, którego nie kocha. Kochanka obiecała mu to
później wyjaśnić. Rozstali się. Ale w kilka dni później Cezary odwiedził Laurę w jej domu,
kiedy akurat był tam również Barwicki. Zuchwały kochanek przeczekał jego wizytę i spędził
noc z Laurą. Baryka wciąż szukał pretekstu, by odwiedzić Laurę, by wymknąć się do niej choć
na chwilę. Nudę i zniecierpliwienie zabijał między innymi grą na cztery ręce z Wandą, która
podczas jednego z ich wspólnych koncertów wyznała mu miłość, jednak została odrzucona.
To zdarzenie jeszcze podsyciło szaleńczą zazdrość o Karolinę. Karolina umarła. Ksiądz
Anastazy, który spowiadał Karolinę przed śmiercią, oświadczył, że to nie było samobójstwo.
Truciznę podała Wanda, ale nie było na to dowodów. Cezary mógł właściwie ujawnić motyw,
który pogrążyłby morderczynię, ale był zbyt zajęty romansem z Laurą. Poza tym nie chciał
ujawniać swoich zalotów do Karoliny. Baryka zachowywał się, jakby zupełnie nie był
poruszony śmiercią Karusi. Pewnej nocy, tuż przed Bożym Narodzeniem, młody amant jak
zwykle biegł przez pola do domu swej kochanki, tym razem jednak czekał tam na niego
wściekły narzeczony – Barwicki. Doszło do awantury, Cezary zranił Barwickiego, za co
kochanka wyrzuciła zdezorientowanego młokosa z domu. Po tym wszystkim zrozpaczony i
oszołomiony Baryka włóczył się po polach, rozmyślając chaotycznie o ostatnich wypadkach.
Nieświadomie dotarł na grób Karoliny, gdzie spotkał księdza Anatazego. Mężczyźni starli się.
Ksiądz zrzucił na Cezarego winę za śmierć panny Szarłatowiczówny. Cezary nie pozwolił mu
rozporządzać swoim sumieniem. Udał się do swego pokoju w domu Wieloslawskich. Tam
naszedł go Hipolit, chcący pomóc przyjacielowi. Ten jednak nie chciał zdradzić, co się z nim
dzieje. Hipolit pozwala mu wyjechać na jakiś czas do Chłodka. Następnego dnia Cezary
wyjechał do Chłodka, odprowadzany tylko przez Hipolita, bo reszta domowników od czasu
śmierci Karusi nie była mu zbyt przychylna. We wsi zamieszkał u ekonoma Gruboszewskiego,
zapoznawał się tam z pracą i życiem chłopów. Najbardziej zadziwiało go to, że mimo swej
sytuacji chłopi nigdy się nie buntują. Któregoś dnia przybył Hipolit z wiadomością o ślubie
Laury. Zaraz po tym Cezary postanowił powrócić do Warszawy.
Cz.3 Wiatr od wschodu
Po powrocie do Warszawy Cezary na nowo rozpoczął studia medyczne. Zamieszkał razem z
kolegą Buławnikiem w nędznym pokoju przy ulicy Miłej. Przez jakiś czas utrzymywał się z
pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży fraka. Potem, gdy nastąpił finansowy kryzys, postanowił
odnowić znajomość z Gajowcem. W pokoju, w którym został przyjęty przez starego
przyjaciela, dostrzegł trzy portrety wielkich „warszawiaków”: Mariana Bohusza, Stanisława
Krzemińskiego oraz Edwarda Abramowskiego. Ponieważ młodzik nie miał pojęcia, kim oni są,
Gajowiec rozpoczął opowieść o bohaterach. Każdy z nich oddał życie w imię krzewienia
takich ideałów, jak patriotyzm czy rozwój oświaty. W tych czasach mieszkanie Baryki i
Buławnika zaczął odwiedzać Antoni Lulek – student prawa, osobnik niezwykle chorowity i
anemiczny, ale obdarzony nieprzeciętną umysłowością. Lulek nie lubił rozmawiać z
Buławnikiem, bo jego zbyt prosty, racjonalny umysł był mu zbyt odległy, za to dobrze
dogadywał się Baryką podatnym na mgliste, komunistyczne idee. Ufny Cezary zwierzył się
owemu koledze ze swych niedawnych przejść z Nawłocia i Leńca, Lulek wykorzystał te
informacje, by wzbudzić i pogłębić w młodym zapaleńcu nienawiść wobec „klasy
uprzywilejowanej” i państwa polskiego. Po pewnym czasie Lulek wpadł do mieszkania
Cezarego i „dla jego dobra” zaprosił studenta na konferencję „organizacyjno-informacyjną”
komunistów. Nakazał przy tym całkowitą dyskrecję, a następnego dnia przybył po Barykę
dorożką (komunista został wyśmiany za burżuazyjny pojazd), by ukryć się przed ewentualną
demaskacją. Na miejscu Baryka został usadzony na krześle i czekał. Weszło siedem ważnych
osób i zebranie się rozpoczęło. Jego głównym celem był atak na polskie władze i burżuazję.
Mówiono o przejęciu władzy, o wojnie polsko-bolszewickiej, w końcu o nędzy klasy
robotników, która miała pełnić rolę odrodzicielki społeczeństwa. Zaczęto na koniec mówić o
torturach, jakie stosuje polska policja wobec klasy robotniczej. Zdenerwowany Baryka
wyszedł. Chodził długo po ulicach Warszawy i rozmyślał o wydarzeniach, które chwilę
wcześniej miały miejsce. W końcu doszedł do przekonania, że trzeba się wsłuchać w siebie, w
jakiś „wewnętrzny głos”. Musiał jeszcze iść do pracy, do Gajowca. Już w wejściu
zakomunikował, gdzie był, po czym przystąpił do ataku na idee urzędnika. Rozpętała się ostra
dysputa światopoglądowa. Baryka krytykował program naprawczy Gajowca, ten zaś zacięcie
bronił potrzeby utrzymania granic Polski. W marcu Cezary dostał list od Laury. Była kochanka
chciała się z nim spotkać „w Ogrodzie Saskim obok fontanny o godzinie drugiej po południu”.
Nastąpiły tłumaczenia i wyjaśnienia. Uczucia odżyły, kochankowie wyznawali sobie miłość,
ale sprawa była już przegrana. Laura nie chciała kontynuować romansu, a wzburzony Baryka
odszedł. Nastał pierwszy dzień przedwiośnia. Tego dnia właśnie od Nowego Światu, przez
plac Trzech Krzyżów ciągnęła wielka manifestacja robotnicza w stronę Belwederu.
Bezrobotni wskutek fabrykanckiego lokautu, strajkujący wskutek drożyzny i niemożności
wyżycia z płacy zarobkowej tak nędznej, jaka była ich udziałem – i uświadomieni komuniści.
Ci trzymali prym, młoda gwardia, a raczej awangarda Sowietów. Na czele pochodu
robotników szli między innymi Cezary i Lulek. Kiedy przed robotnikami ukazał się kordon
policji, Cezary odłączył się od manifestacji.

You might also like