You are on page 1of 22

Przedwiośnie Stefan Żeromski

Streszczenie szczegółowe
Rodowód
Pani Jadwiga Barykowa z domu Dąbrowska pochodziła z Siedlec. W młodości -
wbrew swoim skłonnościom ku innemu młodzieńcowi i wewnętrznym oporom z tego
faktu wynikającym - została wydana za mąż za będącego już w sile wieku, ale
posiadającego dobrą posadę urzędniczą w carskiej administracji, Seweryna Barykę.
Nie potrafiła się nigdy przystosować do otaczającego ją świata rosyjskich „wyższych
sfer”. Przez długie lata pobytu w Rosji nie potrafiła nawet dobrze opanować
miejscowego języka.

Pan Seweryn Baryka, syn Grzegorza, był wnukiem jednego z nielicznych obywateli


Rusi, którzy w roku 1831 udzielili poparcia generałowi Dwernickiemu, który przybył
na te ziemie ze zbrojnym oddziałem, aby wzniecić powstanie przeciw rządom
carskim. Po klęsce Dwernickiego posiadłość Kaliksta Baryki, Sołowiówka, została
skonfiskowana, zaś jej właściciel musiał ratować się ucieczką. Seweryn nie był
człowiekiem zbyt wykształconym i nie posiadał żadnego konkretnego zawodu. Przez
długi czas zmieniał zajęcia i posady, szukając najbardziej zyskownych źródeł
utrzymania. W końcu, między innymi dzięki protekcji rodaków zajmujących już
posady w carskim aparacie administracyjnym, zaczął się wspinać po szczeblach
kariery urzędniczej. Z biegiem czasu gromadził też coraz większy majątek. W
końcu osiadł w Baku, gdzie zyskał sobie wysoką pozycję w „światku polskim” i mógł
cieszyć się w spokoju rodziną oraz rozkoszami wypływającymi z posiadania dużego i
wciąż rosnącego majątku. Marzył co prawda od czasu do czasu o powrocie do
Polski, do czego zresztą coraz usilniej namawiała go też żona, ale dobrobyt i wygody
skutecznie zapobiegały podjęciu przez niego tego kroku.

Cezary wyrastał w atmosferze miłości i w dostatku, rozpieszczany przez


rodziców. Chodząc do rosyjskiej szkoły i obracając się w takim środowisku, nie
uniknął zewnętrznych wpływów i wyrastał bardziej na Rosjanina niż na
Polaka, choć rodzice - a szczególnie matka - dbali, aby nie zapomniał języka
polskiego.

Część pierwsza Szklane domy


W momencie wybuchu wojny Seweryn zostaje powołany do rosyjskiego wojska i
wyrusza na front, żegnany przez zrozpaczoną żonę i po raz pierwszy
przeżywającego chwilę rozłąki z ojcem - czternastoletniego Cezarego.

Dla pani Jadwigi nadchodzi ciężki czas, sytuacja zmusza ją do samodzielności:


przewidywania i podejmowania decyzji w sprawach dotyczących prowadzenia domu,
do czego będąc dotychczas „cieniem” swego męża, nie była przyzwyczajona.
Największą jej troską staje się ukochany syn, który wyrwawszy się spod silnego
wpływu ojca, zaczyna - rozpierany młodzieńczą energią i żywotnością -
rozsmakowywać się w swobodzie i samowoli. Początkowo posłuszny wobec matki,
szybko jednak zmienia się na gorsze, przestaje się z nią liczyć, a w końcu już bez
żadnych hamulców oddaje się chuligaństwu, staje się coraz bardziej nieznośny dla
swych profesorów domowych i szkolnych, całymi dniami, a często i nocami, ugania
się z kolegami po mieście i okolicach. Jedną z ulubionych rozrywek chłopców jest
wybijanie szyb w oknach domów tatarskich i ormiańskich oraz podobne ekscesy
mające za cel zatrucie życia mieszkańcom. Pani Barykowa najchętniej zabrałaby
syna i wróciła do rodzinnych Siedlec. Nie robi tego przez wgląd na swego męża,
który mógłby podejrzewać ją o chęć spotkania się z Szymonem Gajowcem,
człowiekiem będącym jej jedyną miłością. Pani Jadwiga często powraca myślą do
szczęśliwych chwil, kiedy mogła w oczach ukochanego dostrzec wyraźnie uczucie,
które ona odwzajemniała. Niestety ich miłość została skazana na niespełnienie, gdyż
był on tylko ubogim kancelistą nie mogącym się szczycić wysokim urodzeniem, ona
zaś była panną, której rodzice należeli do miejscowej „śmietanki towarzyskiej”. Pani
Jadwiga wciąż wspomina też z bólem moment rozstania z człowiekiem, którego nie
miała nigdy zapomnieć.

Początkowo listy od Seweryna przychodziły regularnie, znajdował się wtedy w


Prusach Wschodnich. Po klęsce w tych rejonach oddziały rosyjskie zostały
przerzucone na Węgry, skąd po pewnym czasie zaczęły nadchodzić wieści od pana
Baryki. Każdy list zawierał pytanie o zdrowie i zachowanie syna oraz pochwały za
jego posłuszeństwo wobec matki i cnoty, które pani Jadwiga - obawiając się pisać
prawdę - wychwalała w swych listach do męża.

Matka i syn mieli zabezpieczony byt materialny, gdyż oprócz pensji oficerskiej


Seweryna mogli bez ograniczeń korzystać z zasobnego konta w banku, w piwnicy
domu zaś zakopana była część majątku w złocie i gotówce, pozostawiona tam przez
zapobiegliwego i przewidującego pana domu. Cezary miał swobodny dostęp do
rzeczonego konta i korzystał z niego z młodzieńczą fantazją, nie omijając żadnej
prawie okazji urozmaicenia sobie życia. Przez okres kolejnych trzech lat
nieobecności ojca stał się on faktycznym panem domu i gospodarzem, zyskując
równocześnie wielki wpływ na matkę.

Tymczasem wiadomości od Seweryna nadchodziły coraz rzadziej, w jednym z


ostatnich listów ojciec i mąż donosił o swym pobycie w szpitalu gdzieś „na granicy
rdzennej Polski”. Następny list został już wysłany jako „nieoficjalny skrypt” z innego
miejsca pobytu. W trzecim roku wojny nie nadeszły już żadne wieści, zaś urzędnik
wypytywany natarczywie przez zrozpaczoną małżonkę oznajmił w końcu, iż
Seweryn „przepadł w otchłaniach wojny” i „wieść o nim zaginęła”.

Natomiast w Baku wybuchła rewolucja, która bardzo szybko przerodziła się w


krwawą rzeź byłych „burżujów” i istne polowanie na wszystkich choćby podejrzanych
o sprzyjanie dawnej władzy. Rozpoczął się też okres grabieży określanych mianem
„konfiskat” i głodu. Od nadejścia pierwszych wieści o rewolucji Cezary podchodził
do niej z entuzjazmem, utożsamiał się z nią i pochwalał bezprawie. Jego
buńczuczne zachowanie wyraziło się między innymi w bójce z dyrektorem
gimnazjum, do którego uczęszczał, czego rezultatem było usunięcie krnąbrnego
wychowanka ze szkoły z „wilczym biletem” - urzędową adnotacją zamykającą przed
nim bramy wszystkich szkół w państwie. Jedynie narastające rozruchy zapobiegły
postawieniu go przed sądem i uwięzieniu. Młodzieniec jednak niczym się nie
przejmował, z zapartym tchem obserwował krwawe widowiska urządzane przez
rozwścieczony tłum i z aprobatą przyjął słowa komunistycznych agitatorów.
Pani Jadwiga od początku nie podzielała entuzjazmu syna i z niepokojem
obserwowała jego zachowanie. Usiłowała mu wytłumaczyć, iż przemiany, które
wynoszą jednych z piwnic do salonów, innych zaś wyrzucają z salonów, nie są
niczym pozytywnym, podobnie jak siła nienawiści tłumu, która nie jest w stanie nic
stworzyć, a może siać jedynie śmierć i zniszczenie. Cezary niecierpliwie, a nawet ze
złością, reagował na te napomnienia i nie zmienił swego sposobu postępowania.

W tej sytuacji pani Barykowa podjęła heroiczny wysiłek, aby jak najbardziej ochronić
nierozważnego syna przed skutkami zwiększającego się chaosu. Przede wszystkim
przeniosła większą część ukrytego skarbu do jedynie sobie znanej kryjówki i
urządzała długie wyprawy na prowincję, gdzie w zamian za złoto i kosztowności
udawało się jej zdobyć nieco pożywienia, które z narażeniem zdrowia i życia
przemycała do domu. W niedługi czas po ukryciu części skarbu Cezary w odpowiedzi
na apel aktualnego rządu, wskazał „dla idei” miejsce ukrycia
kosztowności. Mieszkanie Baryków również zajęto, pozostawiając matce i
synowi jedynie małą komórkę. Niewygody, jednostajne pożywienie oraz brak
luksusów, do których był przyzwyczajony, otrzeźwiło nieco młodzieńca i
spowodowało jego zbliżenie do matki. Zaczął dostrzegać, iż w wielu swych
przewidywaniach miała rację i wreszcie dostrzegł jej wysiłki, mające na celu
utrzymanie ich obojga przy życiu. Wstyd skłonił go do stopniowej zmiany swego
nastawienia do matki i postępowania względem niej.

Oboje z nadzieją oczekiwali na powrót pana Seweryna. Za każdym razem, gdy do


portu przybywał statek z Astrachania, matka z synem stali na nadbrzeżu wypatrując
znajomej sylwetki, która jednak się nie pojawiała. Pewnego razu pani Jadwiga
zwróciła uwagę na grupę pięciu wynędzniałych kobiet pozostających na
opustoszałym brzegu i, litując się nad ich stanem, zaprosiła je do siebie. Okazało się,
że jest to księżna Szczerbatow-Mamajew wraz z córkami, którym po długim
więzieniu i wielu cierpieniach udało się wyrwać prześladowcom i uciec. W nocy w
mieszkaniu Baryków dokonano rewizji i znaleziono resztki kosztowności cudem
prawie ocalonych przez księżnę, która znalazła tu schronienie. Księżna z córkami
powędrowała z powrotem do więzienia, pani Jadwiga i Cezary zostali ukarani za
przechowywanie złota i drogich kamieni. Tylko dobra opinia, jaką cieszył się młody
Baryka u władz bolszewickich, spowodowała zmniejszenie kary.

Matka Cezarego była jednak odtąd śledzona i przyłapano ją w chwili, gdy próbowała
wydobyć nieco złota ze swej skrytki. Ciężko pobita wskazała schowek. Nie skończyło
się na konfiskacie - Barykowa została skierowana do ciężkich robót w porcie i na
skutek wycieńczenia i złego traktowania - zmarła. Cezaremu ledwie udało się
wyżebrać, aby jego matka została pochowana w osobnej mogile na katolickim
cmentarzu. Kolejnym ciosem dla niego było spostrzeżenie, że ktoś zdarł zmarłej z
palca ślubną obrączkę.

Po śmierci matki Cezary czuł się bardzo osamotniony. Podjął jeszcze jedną próbę


uzyskania wiadomości o losach zaginionego ojca. Dowiedział się, że pan Seweryn
wstąpił do Legionów Polskich Piłsudskiego, ale później - według informacji wywiadu -
zaginął i według wszelkiego prawdopodobieństwa, a ku zadowoleniu urzędników
radzieckich, nie żyje. Młodzieniec w miarę wzrostu poczucia samotności coraz
wyraźniej uświadamiał sobie, jaki skarb utracił w chwili śmierci matki. Często
odwiedzał jej grób i prowadził z nią w głębi duszy długie
dialogi. Zrozumiał wreszcie prawdziwe znaczenie rewolucji i jej rzeczywiste
oblicze. Mimo to wciąż jeszcze utożsamiał rewolucję z nieuniknionym i
„sprawiedliwym” procesem poprawy doli rzeszy wyzyskiwanych do tej pory nędzarzy.

Korzystając z pomocy oddziałów angielskich, w marcu 1918 roku kontrolę nad


miastem przejęli Ormianie i prawie natychmiast jako odwet za rzeź
z 1905 roku dokonali masowych mordów na ludności tatarskiej. Tatarzy zwrócili
się z prośbą o pomoc do sułtana tureckiego, aby dopomógł uciśnionym
współwyznawcom mahometanizmu. Oddziały tureckie obległy Baku. Wszyscy
miejscowi mężczyźni - od starców do wyrostków - zostali zmuszeni do wzięcia
udziału w obronie miasta. Sytuacja stawała się coraz cięższa, gdyż w mieście
brakowało żywności, co spowodowało olbrzymią falę grabieży, morderstw i
okrucieństwa. Cezary, na wpół otępiały w wyniku nędznej egzystencji i zwierzęcej
wręcz walki o przetrwanie, przyglądał się prawie obojętnie krwawym scenom, od
czasu do czasu jednak uciekał od rzeczywistości i ludzi na grób matki.

Zmęczony życiem zaczął szukać śmierci, narażając się na niebezpieczeństwa. Po


pewnym czasie został wcielony do oddziałów broniących miasta i walczył aż do
klęski, która nastąpiła we wrześniu 1918 roku. Zdobywcy urządzili z kolei wielką rzeź
Ormian i wszystkich podejrzanych o sprzyjanie im. Cezary unika śmierci dzięki
legitymacji, którą otrzymał przypadkiem „od konsula jakiegoś »Państwa Polskiego«",
a do którego to dokumentu nie przywiązywał najmniejszej wagi. Zostaje jednak przez
zwycięzców zapędzony do pracy przy grzebaniu zwłok zalegających miasto.

Z powodu głodu młody Baryka był coraz bardziej osłabiony. Nędzne, ale regularnie
wydawane posiłki, które były zapłatą za pracę, smakowały mu jak smakołyki.
Przywykł też już do widoku zmasakrowanych ciał, które każdego dnia zbierał po
ulicach i zwoził na miejsce, gdzie miały być zakopane. Pewnego dnia jednak jego
uwagę przykuły ciało młodej, pięknej dziewczyny, która jakby wzywała go do
pomszczenia jej krzywdy i stała się dla niego symbolem zepsucia i zezwierzęcenia
ludzi mu współczesnych.

Młodzieniec pracujący już bezpośrednio przy zasypywaniu rowu wypełnionego


zwłokami coraz dotkliwiej odczuwał wycieńczenie spowodowane ciężką pracą i
zmniejszającymi się racjami żywnościowymi. Pewnego dnia, włócząc się razem z
tłumem żebraków poszukujących pożywienia w „robotniczych koszarach” i obozie
zwycięskich oddziałów, chłopak rozpoznał ojca. Obaj bardzo się ucieszyli. Seweryn
ukrywał swą tożsamość przed ludźmi, gdyż obawiał się, że mógłby zostać wydany
Turkom lub zamordowany. Ojciec zaproponował wspólną ucieczkę, na którą
uradowany syn chętnie się zgodził.

Po odejściu Turków obaj Barykowie próbowali zarobić pieniądze potrzebne na


odbycie wymarzonej i zaplanowanej podróży. Jednym z utrudnień był ciężki stan
ojca, poranionego i wycieńczonego długą i pełną przeciwieństw drogą do rodziny,
którą musiał przebyć w przebraniu, częściowo pieszo. Sił dodawała mu jedynie myśl
o ukochanej żonie i synu. Pierwszym celem podróży miało być odzyskanie
wysłużonej walizki Seweryna, która przebyła z nim wojnę, a w której znajdowały się
takie skarby jak bielizna, lekarstwa i trochę innych drobiazgów przypominających
lepsze czasy. Skarb ten był przechowywany przez polskiego emisariusza
politycznego przebywającego w Moskwie - Bogusława Jastruna.
Wyruszyli w swą podróż w zimie, przebrani za radzieckich robotników
powracających do rodziny, początkowo statkiem do Carycyna, a następnie
pociągiem (ogrzewanym wagonem towarowym) do Moskwy. W czasie jazdy koleją, a
właściwie długich odcinków drogi i dłuższych nieraz jeszcze postojów, spędzali wiele
czasu na rozmowach. Cezary dowiedział się, iż po zdobyciu walizki podążą dalej
- do Polski. Podczas jednej z rozmów Seweryn opisał synowi wprost bajeczny,
oglądany rzekomo przez pana Barykę na własne oczy, świat domów chłopskich i
robotniczych, budowanych ze szkła, czystych, zdrowych i tanich, których
konstruktorem jest genialny wynalazca, noszący również
nazwisko Baryka. Terenem działania wielkiego filantropa jest odradzająca się
właśnie Polska. Ten wspaniały świat opiera się na dwóch czynnikach: szkle i
elektryczności, jedynym zaś a zarazem największym kapitałem jest w
nim zdrowie. Dzięki postawie wynalazcy, który wraz ze swymi współpracownikami -
tworzy swe cudowne budowle wyłącznie dla klas najniższych, w świecie tym nie ma
miejsca dla wyzyskiwaczy i „burżujów”. Wszystko to jest częścią powstającej
wspaniałej cywilizacji opartej na równości i braterstwie wszystkich, którzy żyją z
pracy własnych rąk, a w której nie ma niesprawiedliwości i przemocy.

Ta arkadyjska wizja spowodowała wywiązanie się między ojcem i synem żywej


dyskusji, w której Cezary nie bardzo wierząc słowom ojca stanął na stanowisku
obrony interesów dokonującej się w Rosji rewolucji, która ma doprowadzić do
zbudowania równie pięknego świata. Seweryn jednak stwierdził, podobnie jak
niegdyś jego zmarła małżonka, iż przemiany, które dokonują się kosztem setek i
tysięcy istnień ludzkich nigdy nie doprowadzą do powstania „lepszego” świata.
Wykazał też, że wbrew deklaracjom przywódców rewolucji w życiu najniższych, ale
zarazem najliczniejszych warstw społeczeństwa rosyjskiego, nie zachodzą żadne
przemiany na lepsze, gdyż miejsce dawnych tyranów zajmują nowi, którzy mieszkają
już nawet w tych samych pałacach, z których wyrzucono poprzednich mieszkańców.

W Moskwie Barykowie zmienili przebranie: stali się teraz polskimi inteligentami


powracającymi do ojczyzny. W „przemianie” dopomogła im walizka ojca. Tak szybko,
jak tylko się dało, otrzymali przydział do pociągu wiozącego powracających do Polski
emigrantów. Pociąg zdążał do Charkowa często w drodze przystając, w czasie
postojów zaś, trwających nieraz i kilkanaście godzin, podróżni dowiadywali się, iż
maszynista musi przeprowadzić „remontik” i zmuszeni byli przeprowadzać składki
zadowalające apetyty rzeczonego maszynisty (zbierano pieniądze, złoto, biżuterię,
„rzetelny” kolejarz nie gardził nawet częściami garderoby), aby owe postoje trwały jak
najkrócej. Wreszcie pociąg zatrzymał się definitywnie „dziesięć wiorst przed
Charkowem”, pasażerowie zaś zmuszeni byli pozostały odcinek drogi przebyć
pieszo.

W mieście Seweryn i Cezary oddali walizkę do przechowalni, sami zaś udali się do


urzędu, aby dowiedzieć się, kiedy przybędzie pociąg jadący do granic Polski.
Okazało się jednak, iż wypadnie długo czekać i nie ma na dodatek gwarancji, że
będzie można znaleźć w nim miejsce. Wrócili więc do przechowalni, gdzie czekała
ich przykra niespodzianka: walizka zniknęła bez śladu. Ojciec z synem próbowali
przetrwać jakoś okres oczekiwania i chwytali się najróżniejszych zajęć, dających
możliwość przeżycia. Jednak stan Seweryna pogarszał się i troska o los obydwóch
mężczyzn spadła na barki Cezarego.
W czasie oczekiwania na pociąg Cezary wiele czasu spędzał na wiecach
wysłuchując wypowiedzi rozmaitych mówców rewolucyjnych. Słowa tam padające
porywały go, ale równocześnie wprowadzały zamęt w duszy, gdyż zachwyt
dokonującymi się „nowymi porządkami” konkurował z miłością do ojca, którego
chętnie wyekspediowałby do tej wymarzonej Polski, aby samemu przyłączyć się do
rewolucjonistów. Wewnętrzne rozdarcie pogłębiał też fakt, że ojciec sam opowiadał
się za „nowym porządkiem” i znał rewolucyjną Rosję aż do najgłębszych
zakamarków, a jednak nie był zwolennikiem używanych tu metod „ulepszania
świata”. Poza tym był chory i wymagał opieki, ale przejawiał wciąż niezłomną wolę
dotarcia do celu, co miało niebagatelny wpływ na Cezarego i choć ten wiedziony
młodzieńczym pragnieniem wolności i swobody walczył z uczuciami do ojca, jednak
w głębi serca czuł, iż jest z góry skazany na przegraną.

Po kilku tygodniach oczekiwania Cezary dowiedział się o mającym nadejść pociągu.


Dzięki pomocy życzliwych ludzi udało mu się z ojcem trafić na stację w odpowiednim
czasie. Jednak przewodnik grupy reemigrantów, a
równocześnie człowiek sprawujący główny nadzór nad transportem - skądinąd stary
znajomy Seweryna, inżynier Białynia - odmówił przyjęcia dwóch pasażerów,
tłumacząc się odgórnym nakazem, którego przekroczenie może go kosztować życie.
Nie pomogły żadne argumenty, prośby i błagania. Do rozmowy wmieszał się jakiś
nieznajomy, pasażer tego pociągu, który oznajmił, że weźmie tych dwóch mężczyzn
na własną odpowiedzialność i ukrył ich w ostatnim z wagonów.

Tajemniczy nieznajomy nie zapomniał w czasie podróży o „gościach” i co jakiś czas


przynosił im coś do jedzenia, ostrzegając ich również w odpowiednim czasie o
mających nastąpić rewizjach. Stan Seweryna coraz bardziej się
pogarsza. Pewnego razu nieznajomy przyprowadził ze sobą drugiego mężczyznę,
który jak się okazało był lekarzem. Dla starszego Baryki nie istniała już jednak żadna
nadzieja. Tuż przed śmiercią, na pół majacząc, nakazał Cezaremu, aby nie
pozostawał w Rosji, tylko jechał dalej, do Polski i tam odszukał w Warszawie
starego znajomego rodziców - Szymona Gajowca. Po śmierci Seweryna
młodzieńcem pogrążonym w rozpaczy i zobojętniałym z bólu na wszystko, troskliwie
opiekował się tajemniczy samarytanin. Na jednym z postojów dwóch ludzi zabrało
ciało Baryki. Cezary stwierdził też wówczas z rozczarowaniem i odrazą, iż człowiek,
który tak bardzo im dopomógł jest kapłanem. Chłopiec nie wiedział, co ze sobą
począć, jednak pod wpływem swego dobroczyńcy wyruszył w dalszą drogę.

W końcu pociąg dotarł do granicy. Jeszcze przed ostatecznym pożegnaniem z


krajem swej tułaczki uchodźcy przeszli po raz kolejny chwile udręki, kiedy to
żołnierze i urzędnicy zatrzymali ich w zamkniętych wagonach, w niepewności, nie
pozwalając jeszcze odejść. Cezary wreszcie ujrzał i poczuł tyranię i okrucieństwo
żołdactwa i urzędników, pastwiących się do ostatniej chwili nad bezbronnymi,
powracającymi do ojczyzny wygnańcami. Pierwsze chwile pobytu na polskiej
ziemi rozczarowały go: nie było tu nigdzie szklanych domów, o których wspominał i
marzył jego zmarły ojciec, siedziby zwykłych, szarych ludzi były za to jeszcze
bardziej obskurne niż tam, gdzie do tej pory chłopiec przebywał.
Część druga Nawłoć
Cezary dotarł do Warszawy, gdzie odnalazł Szymona Gajowca, wysokiego
urzędnika Ministerstwa Skarbu. Szymon przez wzgląd na pamięć zmarłej pani
Jadwigi przyjął młodzieńca życzliwie i chętnie udzielił mu wszelkiej możliwej pomocy.
Wywiązała się między nimi głęboka przyjaźń. Młody Baryka podjął studia
medyczne, które jednak przerwał wybuch wojny polsko-radzieckiej. Przez jakiś
czas wahał się, czy pójść za przykładem swych kolegów z uczelni i innych młodych
ludzi z zapałem podążających na front, gdyż wojna ta była dla niego walką przeciwko
zdobyczom ruchu robotniczo-chłopskiego, ale widząc entuzjazm Polaków
szykujących się do obrony stolicy oraz nie chcąc pozostać jedynie biernym
obserwatorem wydarzeń, dał się porwać powszechnie głoszonym hasłom. Jego
opiekun, pan Gajowiec, nie sprzeciwiał się tej decyzji, choć wyjazd młodego
przyjaciela, z którym spędził wiele godzin snując wspomnienia o „pannie Jadwidze”,
był dla niego prawie klęską.

Wraz ze swym oddziałem, prowadzonym przez dwudziestokilkuletniego


dowódcę, Cezary odbył pierwszy etap wojennej wędrówki, obejmujący drogę z
Warszawy do Radzymina. Oddział polski minął w drodze podążającą w kierunku
przeciwnym kolumnę wygłodzonych i obdartych jeńców radzieckich.

Baryka wyróżniał się często wśród kolegów swą sprawnością i


odwagą. Przechodząc przez zniszczone wojną pola i osady nie widział „szklanych
domów” i powoli o nich zapominał, zapominając jednocześnie o ideologii głoszonej
przez najeźdźców. Wciągnęła go i pochłonęła bez reszty sama wojaczka. Pewnego
razu uratował od śmierci Hipolita Wielosławskiego, również studenta
Uniwersytetu Warszawskiego, o którym mówiono, iż pochodzi z jakiejś zamożnej
rodziny i że w jego żyłach płynie „błękitna krew”. Obu młodzieńców połączyło od tej
pory coś więcej niż zwykłe braterstwo broni. Na jesieni, kiedy działania wojenne miały
się już ku końcowi, obaj opuścili szeregi armii. Hipolit zaproponował
przyjacielowi odpoczynek w swojej rodzinnej Nawłoci, leżącej w okolicach
Częstochowy.

Cezary przyjął zaproszenie i obaj młodzieńcy pojechali do nawłockiego dworku,


gdzie Hipolit został gorąco powitany przez wszystkich domowników (wśród których
byli: matka Hipolita, jego brat przyrodni - ksiądz Anastazy, siostra cioteczna - panna
Karolina Szarłatowiczówna oraz jego wuj - pan Skalnicki). Z powrotu młodego
dziedzica cieszyła się też niezmiernie cała służba. Równie serdeczne przyjęcie
spotkało jego gościa. Radości, opowieściom i zabawom tego wieczoru nie było
końca. Gościnność gospodarzy wywołała u młodego Baryki wrażenie, jakby znał tych
ludzi od bardzo dawna. Rozradowane i rozkrzyczane towarzystwo udało się tej nocy
na spoczynek o dość późnej porze.

Następnego ranka Cezary zbudzi się wcześniej niż gospodarze i pozostali goście.
Spacerował po ogrodzie i delektował się jego jesiennie wyzłoconym wyglądem.
Spokój poranka zmąciła mu zabawna scena, której jest świadkiem: jakaś młoda
miejska panna, będąca również gościem w tym domu wybrała się na poranny spacer
po ogrodzie i została tu zaatakowana przez perliczkę. Ptak wystraszył dziewczynę
tak bardzo, iż ta z krzykiem uciekła do domu i zabarykadowała się w swoim pokoju, a
Cezary poszedł do pokoju stołowego, gdzie przypatrywał się igrającym w kominku
płomieniom. Po chwili do pokoju wpadła w nocnym stroju siostra cioteczna Hipolita,
Karolina, i myśląc, że jej nikt nie widzi, przybierała różne pozy. Kiedy Cezary odezwał
się żartując, zawstydziła się i uciekła.

Po śniadaniu Baryka przyjął zaproszenie Hipolita i obaj wyprawili się na przejażdżkę.


W drodze spotkali panią Laurę Kościeniecką, sąsiadkę, właścicielkę położonego
nieopodal majątku Leniec, która również odbywała spacer w
towarzystwie swego narzeczonego, Władysława Barwickiego. Dwaj przyjaciele
zostali zaproszeni przez Laurę na śniadanie i podążyli za nią do Leńca.

Panna Wanda, bohaterka przygody z perliczką, dzięki staraniom Karoliny uzyskała


dostęp do fortepianu stojącego bezużytecznie w dworku. Jak co dzień, tak i dziś
wygrywała piękne melodie. Hipolit z Cezarym po powrocie z przejażdżki zapragnęli
poznać pianistkę, która onieśmielona ich przybyciem nie potrafiła powrócić do
przerwanego zajęcia. Dopomógł jej w tym Baryka, który jeszcze z dawnych czasów
pamiętając grę na fortepianie zasiadł razem z nią do instrumentu. Wspaniały koncert
przerwało zaproszenie do stołu.

Po obiedzie ksiądz Anastazy, Cezary, Hipolit i panna Karolina udali się na kolejną
przejażdżkę. Tym razem Hipolit jechał konno, reszta towarzystwa zaś bryczką.
Karolina, pamiętając jeszcze o swej żenującej przygodzie, traktowała Barykę nieco „z
góry”. Gwałtowny skok pary koni sprowadził jednak na nią drugie tego
dnia „nieprzyzwoicie śmieszne nieszczęście”, gdyż razem z Anastazym straciła
równowagę i upadła na tył bryczki, ukazując widzom swe pończochy. W czasie jazdy
Cezary rozmyślał o mijanych chłopach.

Pojazd zatrzymał się przy dworku sąsiadującego z Nawłocią gospodarstwa


Chłodek. Cezary z Karoliną udali się nad pobliski staw, gdzie
wzajemnie opowiedzieli sobie swe dzieje. Karolina wylała swoje żale, a nawet
swą nienawiść do bolszewików, którzy zabrali jej wszystko, co posiadała: rodziców,
spokój, szczęście, majątek, Baryka zaś podzielił się swym pragnieniem poznawania
życia polskich chłopów i robotników, ich problemów i trosk. Cezary miał zamiar
objęcia posady pisarczyka lub innej, która mogłaby mu pomóc zbliżyć się do ludu, ale
odwodził go od tego uparcie Hipolit.

Tymczasem czas upływał domownikom i gościom na zabawach, dyskusjach,


spacerach i przejażdżkach. Spotkania przeciągały się do późnej nocy, co Hipolit,
Cezary i Anastazy „odbijali” sobie w łóżkach rankiem i wczesnym przedpołudniem.
Karolina często zmuszona była kamieniami dobijać się do drzwi, aby przywołać ich
na śniadanie. Pani Kościeniecka zorganizowała w salonach pałacu w
Odolanach, należącego do sparaliżowanego pana Storzana, bal, z którego dochód
miał być przeznaczony na fundusz pomocy żołnierzom okaleczonym w czasie wojny.
Pomagali jej w tym Hipolit ze swym przyjacielem. W międzyczasie rozwinął
się romans Baryki z Karoliną.

Pewnego razu Cezary zaprosił dziewczynę do swego pokoju i tu „za karę”, iż


„wtrącała się ona do jego strojów” dbając o czystość i elegancję kołnierzyków,
mankietów i innych części jego garderoby, obdarzył ją kilkoma długimi pocałunkami,
przed którymi dziewczyna broniła się tylko „pro forma”. Scenę tę zobaczyła
przypadkiem panna Wanda, również zakochana skrycie w Cezarym. Wydarzenie
to było dla niej wielkim wstrząsem.

Pewnego wieczoru przywiózłszy do odolańskiego dworu jakiś sprawunek, którego


zakup zleciła mu Laura w związku z urządzanym balem - Cezary został tu uwięziony
przez ulewę. Po długim samotnym oczekiwaniu został znaleziony przez
Kościeniecką, która zaproponowała, iż odwiezie go do domu. W powozie ogarnął
młodzieńca miłosny szał sprowokowany przez piękną wdowę, a podsycany
jeszcze jej uległością.

Kilka dni przed terminem urządzanej zabawy pani Laura przybyła do Nawłoci celem
załatwienia jakiejś pilnej sprawy. Tego wieczoru Cezary wcześniej opuścił
towarzystwo wymawiając się migreną i - niezauważony przez nikogo - wyprawił się
pieszo do dworku w Leńcu. Tutaj został potajemnie przyjęty przez
Kościeniecką, która zaprosiła go do swej sypialni, gdzie spędzili wspólnie noc.

Na bal przybyła cała okoliczna śmietanka towarzyska. Nie kończące się tańce,
towarzyskie rozmowy i żartobliwe spory wiedzione przez dystyngowane towarzystwo
i rozbawioną młodzież tworzyły wspaniałą atmosferę. Jednak nie wszyscy byli w
stanie dobrze się bawić. Swoją osobistą tragedię przeżyła tu Karolina, ufna do tej
pory w uczucie Cezarego. Nie tylko zaobserwowała zachowanie Czarusia wobec
Laury, ale udało się jej podpatrzyć miłosną schadzkę Laury i Baryki. Potem
odtańczyła z nim ognistego kozaka, ale wiedziała już wtedy, że Cezary jej nie kocha.
Podobne nieszczęście przeżyła Wanda, ale ta z kolei mylnie sądziła, że właśnie ów
kozak jest wyrazem miłości Cezarego do Karoliny.

Tymczasem Cezary w ogóle nie zwracał uwagi na dziewczęta, śledząc tylko każdy
ruch Kościenieckiej i obserwując z nienawiścią umizgi Barwickiego. Cezary tańczył
jeszcze z wieloma innymi damami i pannami, ale tylko Laura zaprzątała jego uwagę.
Wreszcie mógł bezpiecznie zatańczyć z wybranką swego serca, która w odpowiedzi
na zarzuty związane z osobą pana Władysława wyjawiła, iż wychodzi za niego dla
pieniędzy dających jej upragnioną niezależność. Kiedy całe towarzystwo słuchało
wspaniałego koncertu, który zagrała na fortepianie zachęcona przez panią
Wielosławską Wanda, wyrażając zresztą w ten sposób swą zranioną miłość oraz
nienawiść do rywalki, Karoliny, Baryka wymknął się niepostrzeżenie podążając w
ślad za Laurą. Wtedy to właśnie podpatrzyła ich nie spuszczająca z Cezarego oka
Karolina. W jakiś czas później Szarłatowiczówna, proszona przez towarzystwo,
przelała swój żal w pełen ekspresji taniec kozacki. Jako partnera dobrała sobie
właśnie Cezarego, który świetnie się ze swego zadania wywiązał.

Potem Cezary wraz z Hipolitem i Anastazym spędzali czas przy kieliszku aż do


kompletnego zamroczenia. Następnego ranka bohater obudził się i ze zdziwieniem
stwierdził, iż znajduje się w odolańskim dworku, ale szybko doszedł do siebie,
powracając wraz księdzem Anastazym do Nawłoci.

Po emocjonujących przeżyciach balu dla Cezarego nastały szare dni wypełnione


tylko jedną tęsknotą i celem, którym były spotkania z Laurą. Stronił od wszystkich,
polując na okazję zobaczenia ukochanej lub wymykając się do niej nocami. W
Nawłoci nikt nie dostrzegł jego kombinacji i nocnych wycieczek prócz jednej Karoliny,
która coraz boleśniej przeżywała jego oziębłość i pilnowała wręcz każdego jego
kroku. Pewnego popołudnia Baryka, jak to już nieraz miało miejsce, grał w salonie
nawłockiego dworku na fortepianie wspólnie z panną Wandą. W chwili przerwy
egzaltowana panna położyła swą dłoń na ręce Cezarego. Ów - wciąż rozmyślając o
Laurze - oznajmił Okszyńskiej z okrutnym uśmiechem, iż był swego czasu świadkiem
jej żenującej przygody z perliczką. Oświadczenie to wywołało u pełnej kompleksów
młodej panienki gwałtowny i niepohamowany wybuch histerii.

Pewnego razu, po powrocie z całodziennej wyprawy z Hipolitem, Cezary został nagle


wezwany przez księdza Anastazego do pokoju Karoliny. Okazało się, iż biedna
dziewczyna umiera - jak twierdzi lekarz - na skutek zatrucia i chciałaby jeszcze raz
zobaczyć swego ukochanego. Na łożu śmierci Karolina nadal marzyła o Cezarym, by
więc ulżyć jej cierpieniom Anastazy połączył stułą ich dłonie na znak, że są
małżeństwem. W chwilę potem Karolina zmarła. Kapłan, który wysłuchał jej ostatniej
spowiedzi, oświadczył zebranym, że nie popełniła ona samobójstwa. Zostało
wszczęte śledztwo, które prowadził pan Skalnicki. Ślad zwiódł do domu rządcy i do
osoby panny Wandy, która jako ostatnia częstowała zmarłą wodą z sokiem. Tutaj
jednak ślad się urwał, gdyż sok okazuje się być pierwszorzędnej jakości, a szklanka
została już dawno umyta. O incydencie, który miał miejsce w salonie wiedział zaś
tylko Cezary.

Aresztowano pannę Wandę, gdyż sekcja zwłok wykazała w ciele zmarłej obecność


strychniny, której cały słój znajdował się w szafie rządcy Turzyckiego, ale z braku
innych dowodów oraz motywu, podejrzaną szybko zwolniono. Cezary zaś ani
słowem nie wspomniał nikomu o swym romansie z Karoliną oraz o wydarzeniu w
salonie. W ogóle zachowywał się tak, jakby cała ta sprawa wcale go nie dotyczyła:
wciąż odwiedzał Laurę - w dzień jawnie, a nocami po kryjomu - i donosił jej tylko o
kolejnych wydarzeniach związanych z toczącym się śledztwem.

Pewnej grudniowej nocy idylla kochanków skończyła się. Okazało się bowiem, iż


w bibliotece dworku pani Kościenieckiej zaczaił się na niego narzeczony wdowy,
Barwicki. Bolesne uderzenia szpicrutą wywołały u Cezarego wybuch wściekłości i ta
sama szpicruta w chwilę później spadała raz po raz na głowę pana Władysława. Na
leżącego już na ziemi narzeczonego Laury również posypał się grad ciosów. W tym
momencie do kłótni włączyła się Laura, będąca powodem zajścia. Zasłoniła sobą
Barwickiego, udała święte oburzenie i nakazała Cezaremu natychmiast opuścić jej
dom. Po burzliwej wymianie zdań Cezary uderzył Laurę i odszedł oburzony.

Jednak już po chwili opadły go wyrzuty sumienia, żal i wstyd wywołany zachowaniem
niegodnym mężczyzny. Po odjeździe Barwickiego z Leńca Cezary usiłował dostać
się do Laury, jednak drzwi, którymi tak często do niej wchodził, były zamknięte, a na
jego wołanie nikt nie odpowiadał. Błąkał się więc na pół przytomny, osamotniony po
polach i lasach, pragnąc jak najszybciej uciec z tej miejscowości, aż wreszcie
rankiem dotarł na nawłocki cmentarz. Przypomniał sobie, iż tutaj spoczywa Karolina.
Na jej grobie spotkał księdza Anastazego, który zarzucił mu lekkomyślność w
postępowaniu. Doprowadziła ona do śmierci biednej i pozbawionej własnego domu
dziewczyny - ksiądz usiłował nakłonić go do spowiedzi. Cezary jednak - choć może
bardziej z przekory i uporu niż z prawdziwego przekonania - zadeklarował tylko
wobec kapłana swą niezależność od jakichkolwiek praw moralnych.
Baryka powrócił do dworu w Nawłoci, zamknął się w pokoju i spał przez cały dzień i
dużą część nocy, aż w końcu obudził go zaniepokojony o przyjaciela Hipolit. Cezary
poprosił go o pozwolenie na samotny kilkudniowy pobyt w Chłodku. Chciał wyleczyć
rany na twarzy i przemyśleć wszystko. Przyjaciel zgodził się, a przy okazji wyjaśnił,
że planował wraz z rodziną małżeństwo Karoliny z Baryką, ale jego fatalne
postępowanie, o którym krążą już po okolicy liczne plotki, udaremniło te zamiary.

W chłodkowskim folwarku, który stanowił część majątku Wielosławskich, Cezary był


podejmowany przez tamtejszego ekonoma Gruboszewskiego i jego małżonkę.
Zarządca, który już ponad 35 lat zajmował się tym gospodarstwem, podejrzewał, iż
młodzieniec został przysłany przez właściciela celem wykrycia nadużyć, a może
nawet, aby zająć posadę ekonoma. To podejrzenie podsycał fakt, iż gość - faktycznie
pragnący oderwać się od wspomnień - energicznie zaglądał w każdy kąt i
interesował się wszystkim, co dotyczyło gospodarstwa.

Pierwszy dzień Cezary spędził we młynie na rozmowie z chłopami i zwiedzaniu


obejścia. Przez dwa tygodnie Cezary gościł u państwa Gruboszewskich wstając
o świcie, a kładąc się o zmierzchu i wciąż oddając się jakiemuś zajęciu. Między
innymi bacznie obserwował nędzę bezrolnych chłopów oraz ubóstwo tych, którzy
mają kawałek własnej ziemi. Wigilię również spędził u swych mimowolnych
gospodarzy, w otoczeniu ich rodziny. Niedługo później dowiedział się od Hipolita,
że Laura wyszła w Krakowie za mąż za Barwickiego. Był to dla Baryki, który mimo
wszystko żywił jeszcze jakąś nadzieję, duży cios. Wreszcie - nie mogąc dłużej
wytrzymać - poprosił Hipolita o odwiezienie na stację i żegnany przez
Gruboszewskich z ulgą, a nawet radością, wyjechał. Próbował nad sobą panować,
jednak w chwili, gdy mijali dworek w Leńcu, nie potrafił powstrzymać cisnących się do
oczu łez.

Część trzecia Wiatr od wschodu

Po powrocie do Warszawy Cezary podjął przerwane studia medyczne. Ze


względu na skąpość swych funduszy zamieszkał razem z kolegą ze studiów,
niejakim Buławnikiem, który nie był zbyt miłym współlokatorem. Ich pokój lub raczej
wstrętna i śmierdząca nora, nie bardzo zasługująca na miano pokoju, mieściła się na
ostatnim piętrze kamienicy przy ulicy Miłej. Po pewnym czasie Cezary spieniężył
prezent otrzymany niegdyś od Hipolita - elegancki frak szyty na miarę, który
rozsiewał jeszcze nikły zapach perfum używanych przez Laurę. Jednak uzyskana
kwota wyczerpała się szybko i młodzieniec zmuszony był udać się do starego
znajomego, pana Gajowca, aby poprosić o jakieś zajęcie.

Pan Szymon przyjął go z otwartymi ramionami. W czasie wizyty u niego Baryka,


zaciekawiony portretami wiszącymi na ścianie, sprowokował dyskusję o Polsce i
panujących w niej stosunkach. Urzędnik ministerialny wyjaśnił, iż trzej
sportretowani mężczyźni, których nazwiska nie są Cezaremu znane, to trzej
nauczyciele Gajowca, którzy dali mu przykład, jak ma wcielać w życie swą „polskość”
i patriotyzm. Marian Bohusz, Stanisław Krzemiński i Edward Abramowski byli to
wybitni ludzie obdarzeni błyskotliwymi umysłami, którzy „rozmienili się na
drobne” utożsamiając się z „szarym tłumem” w zaborze rosyjskim i poświęcili swe
zdolności i siły inteligentnej walce z wynarodowieniem jako publicyści, felietoniści,
tłumacze wielkich osiągnięć filozoficznej myśli Zachodu oraz socjologowie, wcielający
w życie swe teorie, mające uchronić Polaków przed utratą tożsamości. Na zarzut
młodzieńca, iż ta „nowa” Polska nie jest wcale tak doskonała, jak być powinna, gdyż
ciągle najbiedniejsi chłopi i robotnicy żyją w nędzy i ich stan w niczym nie ulega
poprawie, Gajowiec odpowiedział, iż jest to dopiero początek drogi i czas, w którym
do polskich spraw wtrącają się niepotrzebnie rozmaici obcy „dobrodzieje”
przeszkadzając w zajęciu się sprawą poprawy losów ludzi żyjących z własnej,
ciężkiej pracy. Okres ten to dopiero „przedwiośnie”, podczas którego Polacy uczą się
na nowo, jak mają dbać sami o swoje interesy.

Ponieważ Baryka mieszkał w dzielnicy żydowskiej, wracając z wykładów


często obserwował toczące się tu w niezwykle nędznych warunkach
życie. Widoki często były odrażające, ale po pewnym czasie stały się dla niego na
tyle interesujące, że spędzał wiele czasu włócząc się wśród tego obdartego tłumu i
przyglądając się, jak niektórzy handlują miernej jakości towarem w ubogich
sklepikach i na straganach, inni zaś snują się całymi dniami oddając się
bezczynności lub zajmując się zbieraniem i gromadzeniem różnego rodzaju staroci i
złomu, kłócąc się i wyrywając sobie wzajemnie z rąk rozmaite odpadki.

Pan Szymon poza swą pracą w ministerstwie podjął się jeszcze jednego dzieła:
pragnął napisać książkę o Polsce takiej, jaka ona jest w rzeczywistości,
przedstawiając wszystkie wady i usterki polityczne, społeczne i gospodarcze, będące
pozostałością rządów zaborczych. Ponieważ praca ta wymagała przetworzenia
wielkiej liczby materiałów i danych zgromadzonych i wciąż na bieżąco zbieranych,
zatrudnił u siebie swego młodego przyjaciela, opłacając go z własnych dochodów.
Cezaremu zajęcie to, jakkolwiek pochłaniające wiele czasu, dawało na dłuższy okres
stały zarobek. Dlatego też chętnie przesiadywał wieczorami w mieszkaniu pana
Szymona przy owej pracy. Podczas tych wieczornych spotkań starszy pan często
oddawał się wspomnieniom o minionych czasach i żyjących jeszcze lub dawno
zmarłych osobistościach. Rozwodził się też nad dwoma „cudami” zaistniałymi w
najbliższej przeszłości: wskrzeszeniem Polski oraz zwycięstwem nad bolszewikami.

Cezary często pozornie tylko słuchał wspomnień i refleksji swego pracodawcy,


rozmyślając nad własnym życiem. Wspominał przede wszystkim utraconą na zawsze
Laurę, myśli te zaś wzbudzają w nim na przemian to wielki gniew, to znów
nieprzepartą tęsknotę i żal.

Buławnika i Barykę odwiedzał od czasu do czasu ich starszy kolega z wydziału


prawniczego, Antoni Lulek. Do pierwszego z nich zwracał się często z prośbą o
pożyczkę, z drugim zaś lubił dyskutować. Cezary opowiadał mu zwykle o swoich
przeżyciach z czasów pobytu w Baku. Zwierzał się też ze swych nawłockich przygód.
Antoni wykorzystał uzyskane informacje do manipulacji stanami psychicznymi i
przekonaniami Baryki, jednak - pomimo coraz większego wpływu - nie był w stanie
zarazić go całkowicie swoimi antyburżuazyjnymi ideami. Cezary zdobył w czasie
wojny z bolszewikami wiele doświadczeń wzmacniających jego patriotyzm, a jego
przeżycia nie pozwalają mu patrzeć na komunistów jak w czasach bakińskich. Lulek
dodatkowo nie darzył sympatią młodego państwa polskiego (jak zresztą nie darzył
sympatią państwa w ogóle jako narzędzia służącego umacnianiu władzy warstwy
posiadaczy nad proletariatem) i każda klęska polityczna czy gospodarcza owego
państwa była przez niego witana z zadowoleniem.
Pewnego ranka do Cezarego przybiegł Antoni i oznajmił mu w tajemnicy, iż
następnego dnia zabierze go ze sobą na partyjną „konferencję organizacyjno-
informacyjną”. Zgodnie z obietnicą Lulek zabrał młodszego kolegę ze sobą. Na
zebraniu Cezary wysłuchał mów agitacyjnych, które były pełne akcentów
antypolskich akcentami antypolskimi. Mówcy twierdzili między innymi, iż w Polsce
panuje ucisk mniejszości narodowych, policja zaś stosuje względem działaczy
robotniczych okrutne tortury. Barykę - początkowo dość rozbawionego widokiem
całego tego „towarzystwa” wysłuchującego przemów z namaszczeniem i
znajdującego się w dość podniosłym nastroju - ogarnął duch przekory i w pewnym
momencie poprosił o głos. Wyraził swe wątpliwości i celnie zbijał niektóre z
głoszonych tez. Jednak zebrani traktowali go od razu jak świętokradcę, który ośmielił
się podać w wątpliwość i znieważyć nie twierdzenia, ale dogmaty ich wiary. Wszyscy
- łącznie z Antonim - manifestowali nienawiść wobec gościa na ich zebraniu.
Wzburzony ich atakami Cezary opuścił towarzystwo.

Przygnębiony młodzieniec wędrował samotnie po ulicy, wreszcie wstąpił do jakiejś


kawiarni, gdzie zajął miejsce przy oknie i spojrzał na spacerującego w chłodzie i
śniegu policjanta oraz podążających w różnych kierunkach, biednych i bogatych
ludzi. Męczyło go wspomnienie oskarżeń, które grono komunistów cisnęło mu w
twarz, jakby to on za wszystko był odpowiedzialny. Znów toczyła się w nim
wewnętrzna walka pomiędzy wiernością pamięci rodziców, w imię której
przewędrował taki kawał świata w poszukiwaniu szklanych domów oraz w imię której
walczył o wolność Polski, a wiernością - bliżej już w tej chwili nieokreślonej - walce
rewolucyjnej o polepszenie bytu najuboższych. Przez chwilę Cezary miał ochotę
wrócić na zebranie i odwołać swe zarzuty, jednak czuł, iż walka proponowana przez
tych ludzi jest prowadzącą donikąd krwawą drogą.

Baryka udał się do domu Gajowca z nadzieją, iż nie zastanie gospodarza. Jednak


było inaczej. Od progu już zaczął gwałtownie atakować gospodarza, zarzucając
mu, a w jego osobie wszystkim tym, którzy mają jakikolwiek bezpośredni wpływ na
losy Polski, iż nie podejmują żadnych konkretnych działań zmierzających do poprawy
losu prostego ludu, zniesienia ucisku mniejszości narodowych, wreszcie uzdrowienia
całego społeczeństwa. Cisnął mu też w oczy zarzuty usłyszane na spotkaniu
komunistów, wcale się zresztą nie kryjąc, iż bezpośrednio od nich one pochodzą.
Starszy pan bronił się, wysuwając liczne argumenty przeciwko posądzeniom o
tchórzostwo przed jakimś radykalnym procesem przemian, opieszałość i brak
skuteczności w działaniu. Stwierdził, iż przemiany na lepsze zachodzą rzeczywiście
powoli, ale ciągle, że niektóre brutalne metody są stosowane jako nieodzowny
środek zwalczenia prób rozsadzenia od wewnątrz odradzającego się państwa; próby
te są podsycane przez zewnętrznych wrogów Polski. W przyszłości zapanują
wolność, równość i dobrobyt wszystkich polskich obywateli, ale należy zacząć od
rozsądnego zbudowania solidnych podstaw jedności narodowej i ustabilizowania
gospodarki.

Pewnego marcowego dnia Cezary otrzymał list z prośbą o spotkanie, które miało się
odbyć w Ogrodzie Saskim. List był podpisany imieniem Laury. Początkowo Baryka
podejrzewał, iż to Barwicki zastawił na niego pułapkę, lecz szybko odrzucił to
podejrzenie i udał się na miejsce spotkania. Laura przybyła punktualnie, a
młodzieniec był zachwycony jej widokiem. Wyznał jej swoją miłość i żal z powodu
pamiętnego uderzenia, które jej wymierzył. Zarzuciła jej jednak, że wyszła za
człowieka, którego nie kochała, raniąc mu tym serce i pozbawiając go możliwości
połączenia się z nią na zawsze. Ona odpowiedziała zarzutem, iż jest to jego wina,
gdyż po owej nocy musiała niezwłocznie wyjść za mąż dla ratowania swej reputacji i
w ten sposób również nigdy już nie będzie mogła się cieszyć z obecności przy sobie
Baryki, którego ukochała całym sercem i ponad wszystko. Zazdrość ponownie wzięła
w sercu młodzieńca górę nad miłością i odszedł bez słowa, nie zważając na wołanie
zrozpaczonej i cierpiącej kobiety.

Pierwszego dnia przedwiośnia na ulice Warszawy wyszedł tłum bezrobotnych i


- niezadowolonych ze swych głodowych pensji - robotników, wspieranych przez
„awangardę Sowietów” - komunistów. Powodem demonstracji były wydarzenia w
jednej z fabryk. Robotnicy zażądali tam pięćdziesięcioprocentowej podwyżki płac.
Odmowa dyrekcji spowodowała wyrzucenie za bramę dyrektora i ogłoszenie
przejęcia fabryki na własność przez radę robotniczą. Właściciel ogłosił zwolnienie
wszystkich robotników, policja zaś otoczyła zakład grożąc użyciem siły.
Demonstracja miała za cel poparcie żądań robotników owej fabryki. Na czele tłumu
kroczyli jego ideowi przywódcy, wśród których znalazł się Lulek. Baryka szedł
oddzielnie "wprost na (...) szary mur żołnierzy - na czele zbiedzonego tłumu".

Czas i miejsce akcji


Przedwiośnie jest powieścią realistyczną, obyczajową, polityczną, dlatego czas i
przestrzeń są w niej ukształtowane w taki sposób, że przystają do czasu
historycznego i rzeczywistych miejsc. W kolejnych częściach wygląda to jednak
różnie:

Szklane domy - w tej części czas powieściowy wyznaczają wydarzenia historyczne.

Czas akcji: 1914 r. - wybuch I wojny światowej. Cezary ma wtedy 14 lat (a


więc urodził się w 1900 r.). Kolejne wydarzenia z życia bohatera są związane z
faktami historycznymi: 1917 r. - wybuch rewolucji w Rosji, 1918 r. - odzyskanie przez
Polskę niepodległości. Zakończeniem tej części jest powrót Cezarego do wolnej
Polski - 1919 r.

Miejsca akcji: także są konkretne - Baku, Moskwa, Charków.

Nawłoć - wydarzenia tej części nie są porządkowane przez czas, ale przez
namiętności, dramaty przeżywane przez bohatera. Autor nie relacjonuje wszystkich
dni, miesięcy z życia Baryki. Jedno zdarzenie opisane jest szczegółowo, potem
następuje kilkudniowa przerwa, poprzedzająca następne wydarzenie i tak dalej.

Czas akcji: jest na początku ograniczony przez historię - wojna polsko-


bolszewicka 1920 r., ale w dalszej części nie jest już tak wyraźny. Wiemy, że Cezary
przybył do Nawłoci bezpośrednio z frontu, jesienią 1920 r. i przebywał w niej do
Bożego Narodzenia. Święta spędził w Chłodku z rodziną rządcy Gruboszewskiego i
w styczniu 1921 r. wrócił do Warszawy.
Miejsca akcji: w tej części akcja toczy się w Warszawie, Nawłoci, Leńcu,
Odolanach, Chłodku. O wymienionych wsiach wiemy tylko, że leżały w pobliżu
Częstochowy, próżno by ich szukać na mapie.

Wiatr od wschodu - tu najwyraźniej widać zatarcie realiów czasowych i


przestrzennych .

Czas akcji: Cezary wrócił do Warszawy w styczniu 1921 r., z Laurą spotkał się w


marcu, ale nie tego samego roku. Na zebraniu komunistów Baryka wspomina o
wysadzeniu prochowni w warszawskiej Cytadeli, a to wydarzyło się w
październiku 1923 r., a więc akcja tej części trwa od stycznia 1921 r. do marca 1924
r., co jednak pozostaje w sprzeczności z czytelniczym odczuciem i dowodzi, iż nie
czas i miejsce oraz konkretne wydarzenia z życia bohatera są tu ważne, a dość
abstrakcyjne dyskusje ideowe.

Miejsce akcji: akcja trzeciej części toczy się w Warszawie, ale miasto właściwie w


niej nie występuje. Pisarz opisuje tylko dzielnicę żydowską, wspomina Ogród Saski,
gdzie Cezary spotkał się po raz ostatni z Laurą. Innych ulic, placów, lokali miasta nie
ma w powieści. Nie wiemy, gdzie Cezary bywał, gdzie się spotykał z przyjaciółmi.

GENEZA: Przedwiośnie zostało ukończone we wrześniu 1924 r. i jeszcze pod koniec


tego roku wydane nakładem wydawnictwa Jakuba Monkowicza. Tematyka powieści
okazała się bardzo aktualna. Sytuacja polityczno-gospodarcza kraju wciąż nie
ulegała poprawie. Program stabilizacji ekonomicznej nie przyniósł zadowalających
rezultatów, podobnie było z reformą walutową Władysława Grabskiego - wartość
polskiego złotego wciąż nie była stała. Trwały strajki, raz po raz wybuchały
manifestacje robotnicze. Zamiast uchwalać reformy w sejmie prowadzono
wyniszczające młode państwo walki polityczne. Kraj był wstrząsany konfliktami
narodowościowymi. Ponadto na mapie politycznej nowej powojennej (I wojna
światowa) Europy Polska była usytuowana między dwoma niebezpiecznymi
przeciwnikami: Niemcami i Związkiem Radzieckim.

Stanowiska polityczne w kraju ulegały polaryzacji (skupieniu w dwu przeciwnych


obozach). Politycy prawicowi zwalczali przede wszystkim komunistów upatrując w
nich siły najbardziej zagrażające Polsce (podczas wojny polsko-
bolszewickiej komuniści polscy opowiedzieli się po stronie Armii Czerwonej).
Odbywały się więc liczne aresztowania i procesy komunistów.

W takich okolicznościach Żeromski spróbował dać obraz sytuacji kraju,


przedstawić siły polityczne i wizerunek warstw społecznych Polski, wreszcie
sformułować propozycje programów społeczno-politycznych. Opisał także
zagrożenia i niebezpieczeństwa, przed którymi stoi młode państwo polskie
(rewolucja). W ciągu tygodnia sprzedano pięciotysięczny nakład powieści, co
świadczy o jej znaczeniu i adekwatności wobec oczekiwań czytelników.

PRZEDWIOŚNIE JAKO POWIEŚĆ POLITYCZNA: Polska powieść polityczna


jako autonomiczny gatunek literacki ukształtowała się na początku lat
dwudziestych XX wieku. Tworzenie takiej a nie innej literatury wynikało z
konieczności, jaką stała się sytuacja polityczna Polski tego okresu. Odzyskanie
niepodległości nie zakończyło burzliwych sporów o kształt odrodzonego państwa;
wprost przeciwnie, pojawiać się zaczęły coraz to nowe koncepcje polityczne, podziały
wewnątrz kraju stały się bardzo wyraźne. Taki rozwój sytuacji postawił przed
twórcami bardzo istotne pytania: jaka jest ta świeżo odzyskana niepodległość i co
dalej należy z nią zrobić? Przedwiośnie jako powieść polityczna jest właśnie
postawieniem takich pytań i próbą udzielenia na nie odpowiedzi. Powieść Stefana
Żeromskiego można więc traktować jako wskazanie różnych możliwości rozwoju
Polski pierwszej połowy lat dwudziestych.

Najważniejsze utwory należące do gatunku powieści politycznej to: Generał


Barcz Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Pokolenie Marka Świdy Andrzeja
Struga, Romans Teresy Hennert Zofii Nałkowskiej oraz
właśnie Przedwiośnie Stefana Żeromskiego.

Przedwiośnie składa się z trzech części, poprzedzonych Rodowodem; pierwsza


zatytułowana jest Szklane domy, druga - Nawłoć, trzecia zaś Wiatr od Wschodu.

Wszystkie części łączy postać głównego bohatera - Cezarego Baryki. Wszystkie


części składają się na jego życiorys, każda z części dopełnia pozostałe. W części
pierwszej, która jest opisem życia w Baku, Żeromski ustosunkowuje się do problemu
rewolucji. W części drugiej następuje rozliczenie z mitem szklanych domów, tu
Żeromski ukazuje polską rzeczywistość, polskie stosunki społeczne panujące w kraju
na początku lat dwudziestych. Część trzecia to pytanie o drogi rozwojowe Polski, o
kierunek, w jakim powinno podążyć młode państwo.

Charakterystyka bohaterów
Cezary Grzegorz Baryka - syn Seweryna i Jadwigi. Akcja powieści rozpoczyna się,
kiedy Cezary jest czternastoletnim chłopcem, kończy, gdy bohater jest dorosłym,
samodzielnym, odpowiedzialnym i doświadczonym młodym mężczyzną. Żeromski
opisuje lata dorastania i dojrzewania bohatera. Watro pamiętać, że Baryka to postać
współczesna pierwszym czytelnikom powieści. Pisarz przedstawił sytuację
reprezentanta pokolenia, które w chwili odzyskania przez Polskę niepodległości
miało około dwudziestu lat i musiało podejmować ważne życiowe wybory dotyczące
nie tylko swojego losu ale także przyszłości i oblicza młodego państwa.
Jednocześnie Cezary Baryka jest indywidualnością i wśród kreacji Żeromskiego ma
swe własne miejsce.

Dzieciństwo: Cezary przeżywa sielskie dzieciństwo, otoczony miłością i troską


rodziców. Jest rozpieszczony, rodzice poświęcają mu wiele czasu. Zapewniają
synowi doskonałych nauczycieli, dobrobyt i bezpieczeństwo. Dbają także, by
chłopiec miał świadomość, że jest Polakiem.

Wybuch I wojny światowej: To wydarzenie w biografii Cezarego oznacza przede


wszystkim rozstanie z ojcem. Początkowo jest to przyczyną radości - chłopiec
przeczuwa nieograniczoną swobodę i wolność. Staje się arogancki, zbyt pewny
siebie. Sprawia typowe w jego wieku problemy wychowawcze - nie chce się uczyć,
buntuje się przeciw nauczycielom, coraz więcej czasu spędza poza domem. W tym
czasie Baryka przeżywa pierwsze „wtajemniczenia” erotyczne, bierze też udział w
rozbojach skierowanych przeciw „burżujom”. Wobec matki, cichej i zawsze pełnej
aprobaty dla jego poczynań, Cezary staje się „impertynencki, drwiący, uszczypliwy,
kłótliwy i napastliwy”. Coraz bardziej się od niej oddala.

Wybuch rewolucji 1917 r.: Rewolucja to według Cezarego bunt przeciw starym


porządkom, anarchia, która ma przynieść ład, harmonię, poprawę. Bohater
rozpoczyna udział w niej od publicznego znieważenia dyrektora szkoły, do której
uczęszcza. Jak dla wielu chłopców w jego wieku (ma 17 lat) największym atutem jest
dla niego siła. Czuje się silny, niepokonany (jego wybryki pozostają bezkarne, policja
nie reaguje na nieporządek panujący w mieście) i staje po stronie silnych.
Przynajmniej tak mu się wydaje podczas ludowych zgromadzeń, samowolnych
egzekucji, które obserwuje. W miarę pogarszania się sytuacji materialnej rodziny w
ogarniętym rewolucją mieście poglądy Cezarego ulegają zmianie. Chłopiec dojrzewa,
zaczyna inaczej postrzegać świat: „Jakoś spoważniał, zesmutniał. Począł
spostrzegać rzeczy i zjawiska, które dawniej nie wpadały mu w oczy”. Zbliża się
także do matki, odczuwa wstyd na myśl, że dotąd nie zauważył jej wysiłków, aby mu
zapewnić jak najwygodniejszy byt.

Śmierć matki: Cezary przeżywa dwa nie znane dotąd uczucia: samotność i żal -
„stan podobny do wszechwładnej gorączki, która poraża organizm zdrowy”.
Młodzieniec spędza długie godziny na grobie matki. Doznaje oczyszczenia i głębokiej
wewnętrznej przemiany.

Wciąż jeszcze znajduje moralne uzasadnienie dla zjawiska społecznego, jakim jest
rewolucja: „Precz nareszcie z krzywdą! Precz z przemocą człowieka nad
człowiekiem! Twój syn nie może stać w szeregu ciemiężycieli”.

Nad zwłokami młodej Ormianki: Cezary traci ostatnie złudzenia co do wszelkich


przewrotów społecznych dokonywanych przemocą. Dostrzega głęboko tragiczny
wymiar rewolucji (bestialstwo, okrucieństwo, cierpienie i śmierć bezbronnych,
niewinnych, zakłócenie odwiecznego, naturalnego porządku świata). Młody Baryka
wyraża swoje przeżycia znamiennymi słowami: „Uczono mię imion tyranów
przeszłości... Było kiedyż pokolenie podlejsze niż moje...?”.

Spotkanie z ojcem: Staje się ono powodem kolejnych przełomów uczuciowych u


obydwu bohaterów. Przeżycia Cezarego to: „zdumienie, wątpliwość, niepewność,
trwoga, radość, szczęście, obłęd z rozkoszy”. Cezary zaczyna odczuwać gorącą
synowską miłość. Ojciec budzi w nim także pamięć o Polsce, która dla Cezarego jest
odległym, obcym krajem. Opowiada synowi o „nowej cywilizacji”, „szklanych
domach”. Cezary odnosi się do ojcowskich relacji nieco ironicznie, ale w jego
podświadomości pozostaje idylliczny obraz - przybywszy do Polski instynktownie
szuka owych szklanych domów, a nie znalazłszy ich przeżywa rozczarowanie.

Pod opieką Szymona Gajowca. Wojna polsko-rosyjska 1920 r.: Cezary przybywa


do Polski w porze przedwiośnia. Jest przerażony realiami ubogiego, przygranicznego
miasteczka polsko-żydowskiego. Dociera do Warszawy i zatrzymuje się u Gajowca.
Jest sam - nie ma rodziców, przyjaciół, znajomych. Zdany tylko na siebie musi być
silny, samodzielny i, co ważne, musi sprecyzować swoje życiowe plany. Rozpoczyna
studia, które przerywa z powodu wojny. Bierze udział w walkach przede wszystkim
dlatego, by nie „zmniejszyć, a nawet zniweczyć już uzyskane zwycięstwo
robotników”.

Nawłoć. Kobiety w życiu Cezarego: Wraz z poznanym w wojsku Hipolitem


Wielosławskim Baryka przyjeżdża do Nawłoci - majątku przyjaciela. Tu poznaje świat
bogatych ziemian i ubogich chłopów. Odkrywa głęboką przepaść między nimi i brak
nadziei na poprawę sytuacji. Jednocześnie Cezary ma szansę ponownie
zakosztować rodzinnego ciepła i serdeczności. Wspomnienia rewolucyjnych
okrucieństw ciągle jednak dają o sobie znać.

Podczas pobytu w Nawłoci Cezary poznaje trzy bohaterki: Wandę Okszyńską


młodziutką pensjonarkę o niepospolitym talencie muzycznym, bardzo nieśmiałą;
Karolinę Szarłatowiczównę - krewną Hipolita, starszą od Wandy, pełną wdzięku,
która zakochuje się w bohaterze i chętnie nawiązałaby z nim romans oraz Laurę
Kościeniecką - dojrzałą kobietę, wdowę, klasyczną piękność. Cezary jest
zafascynowany damą, która umiejętnie podsyca jego uczucia. Przeżywa wielkie
porywy uczuć ale i rozczarowanie i upokorzenie. Ujawnia się indywidualizm
i wrażliwość Cezarego, a także jego porywczość, skłonności do buntu przeciw
ograniczeniom, zasadom, konwenansom.

Warszawa. Poszukiwania dróg rozwoju młodego państwa: Cezary powraca do


Warszawy bogatszy o nowe doświadczenia, ale zmęczony, załamany, upokorzony.
Sprawy uczuć i miłosnych fascynacji porzuca na rzecz polityki i zagadnień
społecznych. Chce wobec nich zająć własne stanowisko. Szuka dróg rozwoju,
poznaje różne programy polityczne - żadnego w pełni nie akceptuje. Przeżywa
rozterki, wahania. Mimo usilnych prób i poszukiwań nie udaje mu się sformułować
własnego zdania na temat sytuacji politycznej. Ostatecznie w naturalnym, ludzkim
odruchu Baryka staje po stronie krzywdzonych, ciemiężonych, „na czele
zbiedzonego tłumu” bohater kroczy w stronę szeregu żołnierzy. Jest przedwiośnie -
Cezary wciąż stoi przed wielkimi życiowymi wyborami.

Seweryn Baryka - uparty, niezłomny, odważny, pracowity, mieszka i pracuje w


Rosji, ale pamięta o ojczyźnie, bierze Polkę za żonę, stara się wpoić synowi
przekonanie, że jest Polakiem. Często wspomina powstanie listopadowe i swego
przodka Kaliksta Grzegorza Barykę, który poparł powstanie i walczył pod
dowództwem gen. Józefa Dwernickiego. Z powodu represji popowstaniowych
majątek Kaliksta został skonfiskowany, a on sam stał się ubogim człowiekiem.
Seweryn za wszelką cenę chce wrócić do Polski. Jego ostatnią wolą jest, aby Cezary
zamieszkał w kraju.

Jadwiga Barykowa - kobieta bardzo spokojna, uległa wobec męża i bezgranicznie


mu wierna, patriotka, bardzo tęskniąca za rodzinnymi stronami, początkowo zupełnie
zależna od małżonka i niesamodzielna, w okresie późniejszym jednak (powodowana
między innymi wielką miłością do syna) okazuje niezwykłą siłę woli i odwagę, jej
młodzieńczą miłością, o której nigdy nie zapomniała, był Szymon Gajowiec.

Szymon Gajowiec - w młodości ubogi urzędnik w Siedlcach, zakochany w pannie


Jadwidze, człowiek uczciwy i szlachetny, w czasach późniejszych wysoki urzędnik
ministerialny w Warszawie, formułuje program stabilizacji sytuacji w kraju na drodze
powolnych ale dokładnych reform.
Hipolit Wielosławski - młody dziedzic Nawłoci, student Uniwersytetu
Warszawskiego, energiczny i pełen fantazji, przyjaciel Cezarego. Jest typowym
przedstawicielem polskiego ziemiaństwa. Bierze udział w wojnie polsko-
bolszewickiej, bo tak nakazują rodowe tradycje i podpowiada szlachecka fantazja. W
rzeczywistości sytuacja polityczna niewiele go interesuje. Jego pasją są konie,
szybka jazda, wymyślne potrawy i dobre wino. Darzy Cezarego, który uratował mu
życie, serdeczną przyjaźnią. Rozumie jego uczucie do Laury i szczerze mu
współczuje.

Ksiądz Anastazy - przyrodni brat Hipolita, młody, korpulentny i bardzo wesoły.

Karolina Szarłatowiczówna - siostra cioteczna Hipolita, młoda dziewczyna, przed


rewolucją dziedziczka majątku na Ukrainie, przebywająca wówczas na pensji w
Warszawie, znalazła po śmierci rodziców schronienie w dworku Wielosławskich,
gdzie pomagała w prowadzeniu domu, pracowita, wesoła. Jest dowcipną, świadomą
swych wdzięków młodą kobietą. Uczucie do Cezarego to w życiu Karoliny pierwsza
miłość. Dlatego tak bardzo rani ją „zdrada” ukochanego. Cezary tymczasem jedynie
z nią flirtuje.

Laura Kościeniecka - młoda wdowa po bogatym literacie, dziedziczka Leńca,


piękna, energiczna, pełna życia i temperamentu. Typowa arystokratka. Jest egoistką,
kobietą amoralną. Wychodzi za mąż dla pieniędzy, więc oprócz kandydata na męża
szuka młodego, przystojnego kochanka, a Cezary doskonale spełnia jej oczekiwania.
Nie jest zdolna do prawdziwej miłości. Małżeństwo z Barwickim argumentuje
potrzebą bezpieczeństwa finansowego i ocalenia swej reputacji. W rzeczywistości nie
kocha ani męża, ani Cezarego.

Władysław Barwicki - młody, zdrowy i silny mężczyzna, egoista, dorobkiewicz,


właściciel majątku Suchołustek, przemysłowiec, handlarz, człowiek bardzo sprytny,
narzeczony Laury.

Wanda Okszyńska - bardzo szczupła szesnastoletnia panna, córka urzędnika


bankowego, a siostrzenica żony zarządcy majątku w Nawłoci, Turzyckiego,
utalentowana muzycznie i muzyką bezgranicznie zafascynowana, nie przejawiająca
ponadto żadnych innych talentów.

Antoni Lulek - anemiczny i chorowity mężczyzna, student wydziału prawa


Uniwersytetu Warszawskiego, obdarzony świetną pamięcią, oczytany, lubiący
polemiki, przeciwnik ruchów narodowowyzwoleńczych, gorący zwolennik jednego
tylko podziału: na burżuazję i lud pracujący, fanatyczny ideowiec komunistyczny,
wiele czasu spędził w więzieniach, miał duży wpływ na psychikę i przekonania
Cezarego.

Problematyka
Żeromski wobec rewolucji: Jako młody chłopiec Cezary Baryka mieszka wraz z
rodzicami w Baku. Gdy wybucha pierwsza wojna światowa ojciec Cezarego bierce
udział w walkach. Cezary zostaje sam z matką, W roku 1917 do Baku
dociera rewolucja komunistyczna. Początkowo siedemnastoletni Cezary jest
entuzjastycznie nastawiony do haseł, jakie przynosi ze sobą rewolucyjna,
komunistyczna propaganda. Ochotniczo uczestniczy w wiecach, zgromadzeniach,
publicznym paleniu kukieł (między innymi Józefa Piłsudskiego, o którym Baryka nic
nie wie). Młody Baryka jest wobec rewolucji bezkrytyczny, oburza go własna matka,
która nie podziela entuzjazmu syna, a nawet krytykuje przewrót komunistyczny.
Cezary decyduje się nawet na przekazanie resztek majątku ojca komunistom. Żyją w
coraz gorszych warunkach (głód, utrata mieszkania), stopniowo Cezary zaczyna
dostrzegać również ciemne strony rewolty. Matka zostaje skazana na ciężkie roboty i
wkrótce umiera. Prawdziwym szokiem dla Cezarego jest stwierdzenie faktu, że
zmarłej zdarto z palca obrączkę, co w wymiarze niemal symbolicznym pokazuje
mu zło rewolucji komunistycznej. Tymczasem w Baku dochodzi do krwawych
zamieszek na tle narodowościowym. Rzeź Tatarów, pomoc Turków, wymordowanie
ośmiuset żołnierzy brytyjskich, oblężenie Baku, w końcu rzeź Ormian (ginie ich
ponad 70 tysięcy). Cezary zostaje zagoniony do grzebania trupów zamordowanych
Ormian. Moment, kiedy wiezie na wózku zwłoki pięknej ormiańskiej dziewczyny, staje
się chwilą przełomową, młody Baryka zaczyna rozumieć, czym jest każda bez
wyjątku rewolucja: grabieżą, gwałtem i mordowaniem niewinnych ludzi. Ten epizod
już na zawsze określi jego stosunek do wszelkiego rodzaju rewolt, rebelii i
zamieszek.

Kolejnym ciosem pozbawiającym Cezarego złudzeń odnośnie do rewolucji jest


incydent z Charkowa. Gdy Cezary, odnaleziony w Baku przez ojca, Seweryna
Barykę, wraca wraz z nim do kraju, w przechowalni bagażu w Charkowie zostają
okradzeni z całego skromnego dobytku; ginie walizka wraz z rodzinną relikwią -
książeczką o powstaniu listopadowym.

Stefan Żeromski był zdecydowanie przeciwny rewolucji. Bał się jej, uważał, że


niesie ona ze sobą jedynie grabieże i mordy, niszczenie wszelkich wartości.
Rewolucja według Żeromskiego, niczego nie tworzy, ale wszystko niszczy.
Szczególnie obawiał się rewolucji ze Wschodu, ze strony komunistycznej Rosji.

Mit szklanych domów: Pierwszy raz Cezary spotyka się z idealistyczną wizją Polski
w czasie powrotu wraz z ojcem do kraju. Seweryn Baryka opowiada synowi
o szklanych domach, rysuje przed Cezarym utopijny obraz kraju, w którym
wszyscy są sobie równi i żyją w dobrobycie. Według tego mitu, dzięki wynalazkowi
inżyniera Baryki (ich krewnego), zaczęto w Polsce budować domy ze szkła, piękne,
czyste, zimą ciepłe, przytulne. Rozwój techniki zaowocuje wkrótce rozwojem całego
kraju, po zbudowaniu szklanych domów przyjdzie czas na kolejne dziedziny życia i
gałęzie przemysłu, elektryfikację, rolnictwo. Nie minie wiele czasu, a Polska stanie
się krajem powszechnego szczęścia.

Rzeczywistość okazuje się jednak inna, stanowi to dla Cezarego ogromny wstrząs.
Po śmierci ojca i wkroczeniu do Polski, Cezary orientuje się, że żadnych szklanych
domów nie ma, że były to tylko mrzonki Seweryna Baryki. Już sama stacja
graniczna i przygraniczne miasteczko, na które składają się nędzne, brudne i
rozpadające się chałupiny, wszechobecne błoto i pleśń, biedni ludzie, bose dzieci,
pozbawiają głównego bohatera Przedwiośnia wszelkich złudzeń.

Kolejne rozczarowanie następuje w czasie pobytu Cezarego w Nawłoci, majątku


rodziców przyjaciela z wojny polsko-bolszewickiej. Jedyną rozrywką szlachty jest
zabawa, polegająca głównie na bezustannym jedzeniu i piciu. Nawłoć jest symbolem
upadku klasy szlacheckiej, zaniku kulturotwórczej roli dworu polskiego, ambicji
politycznych i patriotycznych szlachty. Naród polski utracił swą dawną elitę, która
stała się jedynie gromadą bezużytecznych dla kraju pasożytów. Również chłopi nie
są warstwą, która mogłaby oczyścić krew narodu. Cezary poznaje w Chłodku życie
najuboższych chłopów i komorników. Spostrzega, że ludzie tu są bezwzględni:
chorych i niedołężnych starców wyciąga się na mróz, aby szybciej zmarli. Taka jest
bezlitosna „ekonomia życia”, prawo doboru naturalnego, prawo silniejszego.

Również w Warszawie nie ma mowy o żadnych ideałach. Ludzie żyją w strasznych


warunkach ciągle chorują, właściwie wegetują. Każdy myśli jedynie o zdobyciu
środków pozwalających na przetrwanie kolejnego dnia. Robotnicy powszechnie
chorują, śmiertelność jest ogromna. Nie ma mowy o żadnej równości,
sprawiedliwości, dobrobycie. I nie buduje się tu żadnych szklanych domów.

Według Stefana Żeromskiego wolna, niepodległa Polska jest krajem, w którym dzieje
się wiele nieszczęść i wiele jest krzywdy ludzkiej oraz niesprawiedliwości. Jest to
kraj, w którym wiele jeszcze pozostało do zrobienia.

Pytanie o drogi rozwoju Polski: Po odrzuceniu mitu szklanych domów, główny


bohater utworu czuje się zagubiony. Cezary Baryka staje bowiem między Gajowcem
a Lulkiem; dwoma przeciwnikami politycznymi głoszącymi dwie zupełnie odmienne
koncepcje rozwoju kraju. Pierwsza polega na wprowadzeniu stopniowych
reform na drodze ewolucji. Jej wyrazicielem jest ówczesny wiceminister, Szymon
Gajowiec. Głosi on program pozytywistyczny, postuluje powolne, ale gruntownie i
dokładnie przeprowadzane reformy, rozwój struktur państwowości, oświaty,
spółdzielczości, wzmocnienie obronności ojczyzny, poszanowanie prawa... Gajowiec
uważa, że najpierw należy wzmocnić gospodarkę, zbudować mocne fundamenty
kraju.

Przeciwnikiem Gajowca jest Lulek, głoszący konieczność doprowadzenia w Polsce


do komunistycznej rewolucji. Lulek jest fanatykiem, radość czerpie przede
wszystkim z wszelkich potknięć i porażek młodego polskiego rządu. Głównym
punktem jego programu jest zakwestionowanie faktu niepodległości Polski
(polscy komuniści opowiedzieli się w czasie wojny polsko-bolszewickiej po stronie
Armii Czerwonej). Lulek uważa, że jedyne granice, jakie powinny istnieć w Europie,
to granice klasowe, a nie państwowe, dostrzega konieczność przeprowadzenia
komunistycznej rewolucji robotniczej.

Główny bohater, a tym samym autor powieści, jest sceptyczny wobec obu tych
koncepcji. Baryka zarzuca Gajowcowi zbyt wolne i bojaźliwe wprowadzanie reform
w życie („macie wy odwagę Lenina?”), ich małą skuteczność (brak reformy rolnej)
oraz, przede wszystkim, pozorność. Proponowane przez rząd reformy nie zmienią,
według Cezarego, warunków życia najuboższych. Jednak Baryka zdecydowanie
odrzuca drogę proponowanego przez Lulka przewrotu komunistycznego. Po
pierwsze, zna prawdziwe oblicze rewolucji, wie, że niesie ona z sobą tylko
morderstwa i grabieże. Po drugie, zdaje sobie sprawę, że klasa robotnicza nie może
sięgnąć po władzę w Polsce, ponieważ sama jest zdegenerowana, zwyrodniała i
nieprzygotowana do rządzenia. Zarzuca też komunistom brak patriotyzmu,
odwrócenie się od będącej w potrzebie ojczyzny.
W ostatniej scenie powieści Baryka staje na czele manifestacji robotników, ale idzie
osobno. Oznacza to, że Żeromski dostrzega potrzebę gruntownych zmian, ale
wskazuje Polakom na konieczność zastanowienia się nad własną przyszłością.
Najważniejsze jest nieuleganie żadnym doktrynom politycznym, kierowanie się
polską racją stanu, dobrem wszystkich Polaków, a nie tylko wybranych grup
społecznych.

You might also like