You are on page 1of 454

Fitzowi42

isty pisane przez Pastonów, piętnastowieczny ród ziemiański

z Norfolk, oraz ich przyjaciół i wspólników to archiwalny zbiór

złożony z ponad tysiąca listów i innych dokumentów. Ich

treścią są problemy rodzinne i domowe, procesy sądowe

i prowadzone interesy. Autorzy nie próbowali nawet nadawać im

kunsztownej formy epistolarnej, a sprawy polityczne odgrywają tam rolę

drugorzędną. O wartości historycznej listów przesądza właśnie typowość

rodziny Pastonów oraz związane z tym bogactwo informacji o sposobach

zachowań i zasadach moralnych, stylu życia i zapatrywaniach ludzi

z późnego średniowiecza. Sam fakt, że zostały napisane, dowodzi coraz

powszechniejszej wśród ówczesnej szlachty umiejętności pisania i czytania

oraz świadczy o tym, że czasy były niespokojne, a przymusowa rozłąka

członków tego rodu zmuszała ich do prowadzenia obfitej korespondencji.

Archiwum Pastonów po raz pierwszy wzbudziło zainteresowanie

w roku 1787, gdy pewien jegomość z Norfolk, niejaki John Fenn, członek

grupy entuzjastów zajmujących się z zamiłowania historią i archeologią –

zwanych podówczas „antykwariuszami” – opublikował dwutomowy zbiór

pod przydługim tytułem Prawdziwe listy za panowania Henryka VI,

Edwarda IV i Ryszarda III napisane przez osoby o pozycji i znaczeniu

rozmaitym. Ale tytuł ten był zwodniczy. Większość tej korespondencji

wyszła bowiem spod pióra nie „osób o rozmaitej pozycji i znaczeniu”, tylko

przedstawicieli trzech pokoleń rodziny Pastonów i ich rodaków – których

wpływy można określić jako niezbyt rozlegle.

Publikacja ta doczekała się słów uznania ze strony Horatia Walpole’a,

hrabiego Orford, który sam zasłynął jako autor listów, przez co księga

opracowana przez Fenna od razu zyskała pewien rozgłos. Walpole’owi

szczególnie się spodobały sporadyczne listy „osobistości”: „Hrabia Rivers,

baron Hastings, hrabia Warwick. […] Jakiż antykwariusz odpowiedziałby


na list od żyjącej hrabiny, skoro czytać może [list] Eleanor [de] Mowbray,

księżnej Norfolk?”[1]. Z kolei Hannah More, znana ówczesna

intelektualistka, ostro ganiła brak w tych listach elegancji i ich

„barbarzyński styl”. Uznała, że przydać się mogą jako źródło historyczne,

lecz „jako listy mają wartość znikomą”[2].


Jerzy III Hanowerski w szatach koronacyjnych. To właśnie ten monarcha,
panujący w drugiej połowie XVIII wieku, nadał tytuł szlachecki niejakiemu
Johnowi Fenn, entuzjaście historii, który przywrócił na światło dzienne
średniowieczne archiwum Pastonów.

Jednak tej (wyrażonej prywatnie) opinii pani More na ogół nie

podzielano, a wspomniana księga odniosła sukces na królewskim dworze

i w kręgach literackich, w rezultacie król Jerzy III nadał Fennowi tytuł

szlachecki. Po pierwszych dwóch tomach w 1789 roku ukazały się trzeci

i czwarty, a piąty, przygotowywany do wydania przez Fenna tuż przed

śmiercią w 1794 roku, ostatecznie został opublikowany przez jego

siostrzeńca, Williama Frere’a, w 1823 roku.

Edycja opracowana przez Fenna, podobnie jak kolejne późniejsze

wersje Paston Letters, ograniczała się do listownej korespondencji tego

rodu w XV wieku i jej kontynuacji, po przerwie, w XVII stuleciu. I właśnie

listy oraz dokumenty z XV wieku, będąc rodzajem spójnej kroniki życia

trzech pokoleń tej rodziny, stanowią niezrównane źródło w badaniach nad

ówczesną historią społeczną i zapis poczynań bardzo ważnej klasy

społecznej z okresu późnego średniowiecza. Sytuując się pomiędzy

arystokracją – nielicznymi rodami posiadaczy, w większości bardzo

majętnymi – a górną warstwą mas chłopskich (yeomanry), angielska

szlachta składała się wtedy z zaledwie około tysiąca rodzin. Jej

przedstawiciele pracowali często jako prawnicy i sędziowie, a mieli akurat

tyle ziemi, by zapewnić sobie życie na przyzwoitym poziomie.

Jednak Pastonowie byli kimś więcej niż tylko „mikrokosmosem” swojej

klasy społecznej: żywymi ludźmi, z osobowościami i historiami

życiowymi, z którymi możemy się zapoznać, jeśli tylko pokonamy barierę

językową. Poza nielicznymi listami po francusku lub łacinie większość

z nich została napisana stylem będącym połączeniem średnioangielskiego

języka Chaucera (zm. w 1400 roku) i wczesnego nowoangielskiego


Szekspira; w istocie poza tym, że stanowią one materiał do badań nad

historią społeczną, są też dokumentem ważnej fazy w dziejach rozwoju

języka angielskiego, czyli okresu wprowadzania druku. Pod względem

geograficznym idiolekt Pastonów przynależy do regionu East Midlands.

Angielszczyzna z północy, południa i ze środkowej Anglii (Midlands)

różniła się od siebie na tyle, że mowa Anglików z północy kraju była trudna

do zrozumienia dla ich rodaków z południa; z kolei mieszkańcy środkowej

Anglii rozumieli i jednych, i drugich[3]. Dialekt z East Midlands, używany

na dworze królewskim i w kręgach rządowych, a także w sądach Anglii

i Walii, przerodził się z czasem we współczesny język angielski[4].

W swojej przejściowej, piętnastowiecznej formie nastręcza dzisiejszemu

czytelnikowi pewne trudności leksykalne, gramatyczne i ortograficzne.

Niektóre ze słów od tego czasu wyszły z użycia, inne zmieniły znaczenie;

posługiwano się archaizmami, a szyk wyrazów w zdaniach bywał

nieuporządkowany*.

Główną trudność stanowi wszak ortografia; pisownia tych samych słów

bywała odmienna nie tyle w różnych listach, ile nawet w jednym zdaniu.

Najwyraźniej dla czytelników z czasów Johna Fenna średnioangielski był

bardziej zrozumiały niż dla dzisiejszych ludzi; niewielu współczesnych ma

cierpliwość, by czytać listy Pastonów w ich oryginalnej formie.

W niniejszej książce treść tych listów została poniekąd uwspółcześniona,

żeby uczynić je zrozumiałymi – w miarę możliwości pozostawiając ich

autentyczny „klimat” i charakter. Dla przykładu przedstawimy poniżej list

Margaret Paston do swojego męża, Johna, dotyczący możliwego

zamążpójścia jej siostry Elizabeth; w oryginale przedstawiał się tak:

Zacnyż mężu polecałabym się tobie ja pragnąc byś się rozeznawał, iże
przemawiałam dnia wczorajszego z siostrzycą mą i rzekła mi, że przykrość jej
zaprawdę się stała, iż zdołać nie stała rozmówić się z tobą, nimże uszedłeś; jako i że
pragnienie ma, jeśli jeno radować ciebie to będzie, abyś dał ci panoczkowi
jednemu, o którym tym wiesz, odpowiedź, co, jak ona tuszy, korzystna ci będzie dla
rzeczy, o której ci wiedzieć być musi; jako że wyjawiła mi, iż rzekła onegdaj, że on
ci mniema, iż przydajesz temuż nijakie znaczenie i ona zaś przebłaguje ciebie aby
bywał dla niej zacniejszym bratem i ażebyś w mocy był odpowiedź dać ci jej tym
razem czy to tak, czyliż nie. Jakoż i jej matka powiedzieć jej miała odkąd ciebie tu
zbrakło, że do kpiny to dowiedzie; i powiada jej także jaką to sztuką wielgachną jest
umalowanie lica; i przemawia do niej ci ona językiem co przedziwny się jej wydawa
ogromnie, tak iż niepokoi się nader od upłynięcia czasu tamtego i dlategoż
pragnęłaby doprowadzić tę historyję do końca. Powiada, że ufność pokłada w tobie
w całej pełni a cośkolwiek jeno ty postanowisz, ona takoż i uczyni[6].

A oto nieco uwspółcześniona, stylizowana wersja tego samego tekstu:

Zacny mężu, polecam się tobie, pragnąc, byś wiedział, iż rozmawiałam wczoraj
z siostrą mą [szwagierką], i rzekła mi, że przykro jej, iż nie zdołała rozmówić się
z tobą, nim wyjechałeś; i że pragnie, jeśli rad będziesz, abyś dał panu pewnemu,
o którym wiesz, odpowiedź, która, jak uważa, korzystna będzie dla rzeczy, o której
ci wiadomo; jako że wyjawiła mi, iż rzekła onegdaj, że on mniema, iż przydajesz
temu małe znaczenie i dlatego ona błaga cię, abyś był dla niej dobrym bratem
i ażebyś mógł odpowiedzieć jej tym razem, czy tak, czy nie. Jakoż jej matka
powiedziała jej, odkąd wyjechałeś, że kpiną się to skończy; i powiada jej, jaką to
sztuką wielką jest umalowanie twarzy; i przemawia do niej językiem, który dziwny
się jej wydaje wielce, tak iż niepokoi się nader od czasu tamtego i dlatego
pragnęłaby doprowadzić tę sprawę do końca. Powiada, że ufa ci w pełni,
a cokolwiek postanowisz, ona tak uczyni.

Cyfry w listach są niemal bez wyjątku rzymskie, choć notacja hindusko-

arabska przeniknęła do Europy już dużo wcześniej. (W książce dla jasności

użyto głównie zapisu słownego). Pastonowie prawdopodobnie posługiwali

się rodzajem prymitywnych liczydeł, prowadząc rachunki. Margaret

wspomina o „tablicy” Johna, która, wraz z jego kuframi, wymagała

miejsca, „by pójść i przysiąść obok”[7]. System monetarny, odziedziczony

po Rzymianach, obowiązywał w całej średniowiecznej Europie i przetrwał


w Anglii aż po lata siedemdziesiąte XX wieku: łacińskie libri, solidi

i denarii nazywano w angielskim funtami, szylingami i pensami; dwanaście

pensów równało się szylingowi, a dwadzieścia szylingów – funtowi.

Liczenie na tuziny i ich wielokrotności najwyraźniej wydawało się

w średniowieczu czymś naturalnym. W listach Pastonów funty są określane

skrótem li. (od libri; np. „xx li.”), choć w naszej książce posługujemy się

współczesnym określeniem „funt”; skrótowce na szylingi i pensy były takie

jak w Wielkiej Brytanii przed przejściem na system dziesiętny: s. na

szylingi i d. (denarii) na pensy. W dawnej Anglii inną jednostką monetarną

w powszechnym użyciu była marka, równa dwóm trzecim funta – co

wydawać się może współczesnemu czytelnikowi skomplikowane, acz nie

sprawiało kłopotu Pastonom, którzy nadzwyczaj sprawnie przeliczali funty

na marki i odwrotnie.

Zasadniczo monetą znajdującą się w obiegu w całej średniowiecznej

Europie był srebrny pens. W Anglii krążyło ich wiele, w tym monety

czteropensowe i dwupensowe (groszówki i półgroszówki), a także pół-

i ćwierćpensówki, choć te ostatnie już nie były srebrne. Funty i szylingi,

podobnie jak marki, były pieniędzmi obrachunkowymi, „wirtualnymi”;

posługiwano się nimi przy wielkich transakcjach, choć nie istniały

w postaci monet. Banknotów nie znano. Złotych monet znajdowało się

w Anglii niewiele: były to noble, warte jedną trzecią funta, oraz pół-

i ćwierćnoblówki. W 1464 roku stary nobel został przemianowany na

„anioła”, a nowy nobel, zwany też niekiedy ryalem bądź royalem, stał się

połową funta.

Listy Pastonów świadczą o rozwoju piśmiennictwa pod koniec

średniowiecza, a także o kształtowaniu się angielskiego jako języka

pisanego. Dowodzą również, że pisanie było zajęciem trudnym, nierzadko

powierzanym służącym, skrybom i sekretarzom. Zachowało się kilka


mniejszych angielskich zbiorów epistolarnych z tego samego okresu –

rodzin Cely, Plumptonów i Stonorów[8].

Wiele z listów Pastonów zostało napisanych ręką nadawcy; niektóre

podyktowano – lub wręcz zlecono ich napisanie – sekretarzom

i przeważnie, choć nie zawsze, są opatrzone podpisem nadawcy. Z kolei

większość tych wysłanych przez kobiety i do kobiet to listy podyktowane,

co świadczy o tym, że ówczesne kobiety umiały czytać, lecz nie były biegłe

w sztuce pisania albo przynajmniej sprawiało im to trudność.

Na zachowaną korespondencję pomiędzy członkami rodu Pastonów

składają się głównie listy oryginalne, autentyczne; owe wysłane do osób

spoza tej rodziny przetrwały w szkicach lub kopiach – jako „dublety”, jak

nazywał je sir John Fastolf, ważna postać w dziejach Pastonów, który

nakazywał swoim sekretarzom pisać je oraz przechowywać te otrzymane[9].

Fakt przetrwania wielkiego archiwum Pastonów zawdzięczamy po

trosze łutowi szczęścia. Jednakże treść tych listów częściowo wyjaśnia,

dlaczego rodzinie tak zależało na ich zachowaniu: znaczne ich fragmenty

dotyczą burzliwych sporów o majątki, co zresztą stanowiło nader ważną

część życia szlachty i ziemiaństwa w XV wieku. Pierwszy John Paston

(określany w tej książce jako John Paston I albo po prostu jako John

Paston) był prawnikiem, a przez kilka ostatnich lat życia uczestniczył

w najbardziej zaciekłej walce spośród zmagań toczonych przez Pastonów –

o majątek sir Johna Fastolfa.

Żona Johna Pastona, Margaret, jedna z centralnych postaci w tych

listach, wspominała o znaczeniu, jakie jej zmarły mąż przykładał do

spisanych dokumentów, i doradzała swojemu najstarszemu synowi:

„Przezornie zachowuj swe pisma, które są żywotne [ważne], aby nie trafiły

do rąk tych, co potem zaszkodzić ci mogą. Ojciec twój, któremu Bóg

darował, w ciężkiej porze żywota swego wagę większą do pism swoich


i dowodów przykładał, niźli do wszelkich innych dóbr. Pomnij, iż jeżeli ci

je odbiorą, nigdy już nie zdołasz zdobyć czego cenniejszego”[10].


Pochodzący z 1910 roku obraz Eduarda von Grütznera przedstawia Falstaffa –
rubasznego i nieco śmiesznego bohatera dramatów Williama Szekspira. Wieść
niesie, że pierwowzorem tej postaci był dla wielkiego pisarza sir John Fastolf,
rycerz angielski z czasów wojny stuletniej, a prywatnie osoba, która odegrała
znaczącą rolę w historii rodziny Pastonów.
Drugie miejsce, zaraz po sporach o majątki ziemskie, zajmują w listach

sprawy rodzinne: planowane i aranżowane małżeństwa, odwiedziny,

zdyscyplinowanie dzieci pobierających nauki z dala od rodzinnego domu,

ciąże, choroby, śmierć. Listy miały ogromne znaczenie, gdyż rody

szlacheckie żyły w miejscach oddalonych od siebie, córki przenosiły się do

poślubionych mężów, synowie opuszczali domy, by szkolić się na

prawników, wstępowali na służbę możnych panów lub też w poczet

duchowieństwa. Więzy rodzinne obejmowały wujów, kuzynów i teściów –

zwyczajowo nazywano ich po prostu „braćmi”, „siostrami”, „matkami”

i „ojcami”, pod wieloma względami traktując jak prawdziwych krewnych.

Zgodnie z tym zwyczajem przyjaciół często nazywano „kuzynami”, nawet

jeśli nie byli spokrewnieni. (Listy Johna do żony nierzadko było

zaadresowane „do mej kuzynki Margaret Paston”, choć przecież

z pewnością nie wywodziła się z jego kuzynostwa). Czasami naprawdę

trudno o odróżnienie prawdziwych kuzynów od „przyszywanych” – tak

złożone były relacje rodzinno-przyjacielskie, głównie z powodu

niewysokiej średniej długości życia i częstego zawierania powtórnych

małżeństw. Matka sir Johna Fastolfa wychodziła za mąż trzy razy, jego

żona dwukrotnie; nic dziwnego, że niemal w każdym widział swego

kuzyna. Jeden z historyków zauważył: „Jestem skłonny uważać, że każdy,

kto był »kimś« w Anglii u schyłku średniowiecza, a zwłaszcza ci »na

dworze«, w mniejszym bądź większym stopniu byli nawzajem skoligaceni

albo powiązani ze sobą sojuszami”[11].

Jednakże w rozległej i czasem sztucznej sieci takich stosunków więzi

rodzinne były prawdziwe i mocne. F.R.H. DuBoulay opisuje je jako

„pragnienie otrzymywania listów i nowin od odległych członków [rodziny]

równie gorliwe jak to okazywane przez wiktoriańskie rodziny”[12]. Wiele

listów zawiera zwrot: „Myślę, iż dawno nie miałem wieści od ciebie”. Dla
kobiet takich jak Margaret Paston przekazywanie różnych wiadomości

mężowi, dzieciom, krewniakom i przyjaciołom było czymś naturalnym.

Pozdrowienia umieszczano w listach nie w oddzielnej linijce, lecz

w pierwszym zdaniu; używano utartych zwrotów, które jednak

odzwierciedlały względne relacje nadawcy i adresata. Równi sobie pisali po

prostu: „Czcigodny panie”, „Wierna i umiłowana” albo niekiedy jedynie

„Panie”. Zwracając się do Margaret, swojej matki, synowie okazywali jej

szacunek, posługując się tak wyszukanymi zwrotami jak: „Wielce

czcigodna i jedyna ma dobra matko; pokornie, jak tylko mogę, polecam się

tobie, prosząc usilnie o twe błogosławieństwo”. Listy Margaret do męża

zaczynały się od: „Czcigodny mężu, polecam się tobie, serdecznie pragnąc

się dowiedzieć, jak się miewasz”. Listy od służących często rozpoczynały

się od sformułowania: „Niechaj czcigodny pan się dowie…” albo: „Mój

czcigodny i wielce szanowny panie, polecam się twej zacności” lub też, gdy

piszący prosił o wyjątkową przysługę: „Zacny i godny czci panie, polecam

się twej zwierzchności i dziękować pragnę, iż rad byłeś odpowiedź dać na

list mój”. Z kolei listy Johna do Margaret zaczynały się od krótkiego:

„Polecam się tobie”, a te do synów – od lakonicznego: „Panie”.

Margaret zazwyczaj udzielała swoim synom stosownego

błogosławieństwa, nawet wówczas, kiedy przychodziło jej to z trudem (co

zdarzało się często). Pewnego razu złajała najstarszego syna, że nie poprosił

o nie[13]. Zwroty o charakterze religijnym, regularnie zamieszczane na

końcu listów – „Błagam Boga Wszechmogącego, by miał cię w swojej

opiece”, „Modlę się do Najświętszej Marii Panny o wsparcie i do jej

błogosławionego Syna, aby roztoczył nad tobą swą świętą pieczę”; „Oby

Trójca Święta zachowała cię przy życiu” – pobrzmiewały cokolwiek

rytualnie, podobnie jak słowa „niech mu Bóg odpuści winy” lub podobne,

gdy wspominano o bliskim przyjacielu lub krewnym. A jednak o tym, że


takie zdania nie były pustosłowiem, świadczyły czyny: hojne dotacje na

kościoły i klasztory, pielgrzymki do Walsingham, Canterbury i Composteli,

wreszcie posłuszeństwo wobec nakazów władz kościelnych, nawet tych

sprzecznych z oczekiwaniami. Testamenty odzwierciedlały poważne

przejmowanie się kwestią życia pozagrobowego, choć zaniedbywanie

przekazywania datków na modlitwy za dusze zmarłych demonstrowało

konflikt między wierzeniami religijnymi a interesami materialnymi.

„Troska o umarłych nie skłaniała [Pastonów] do odwracania się od życia,

wręcz przeciwnie” – uznał Colin Richmond[14]**.

Poza sprawami majątkowymi i nowinami o rodzinie w listach często

zajmowano się kwestiami pomniejszymi, lecz czysto praktycznymi:

artykułami do kupienia w Londynie, dziecięcymi nakryciami głowy,

miarami sukna na kaptury, zegarem wymagającym napraw, znoszoną

żakowską koszulą nocną do „poprawy” (odświeżenia), płótnem wysyłanym

do Londynu dla przerobienia na koszule. Czasami te drobne sprawy do

załatwienia stanowią główną treść listów; częściej przeplatają ważniejsze

wieści. Zwłaszcza Margaret Paston nierzadko kończyła swoje listy,

zawierające doniesienia o zagrożeniu rodzinnej posiadłości czy

przypadkach zarazy, prośbą skierowaną do męża bądź syna o dzban

gorczycy lub miarę tkaniny na suknię. Pewien list, w którym ostrzegała

syna przed możliwym procesem sądowym, kończył się poleceniem

kupienia dla niej „głowy cukru i daktyli, i migdałów” za pieniądze

przekazane posłańcowi i dopiskiem, że jeżeli okaże się ich za mało, to

„kiedy powrócisz do domu, zapłacę tobie”[16].

Wreszcie listy zawierają „wieści” – nowiny, najczęściej przekazywane

z Londynu albo Norfolk, sporadycznie w przeciwnym kierunku. „Co się

tyczy wieści tutejszych […], to książę Burgundii wciąż oblega Neuss”[17].

„Wieści tu dochodzą, że Szkoci wkroczą do Anglii w ciągu siedmiu dni,


idąc na odsiecz owym trzem zamkom”[18]. „Jeśli chodzi o wieści tutaj, to

tuszę, że słyszeliście […], jak hrabia Oxford znalazł się […] w Essex

dwudziestego ósmego dnia maja, długo w miejscu nie zabawiwszy”[19].

W kilku przypadkach takie wiadomości to jedyne zachowane relacje –

naocznych świadków lub zasłyszane – z historycznych wydarzeń, jak

choćby ta w liście przyjaciela i agenta Pastona, Williama Lomnora, do

Johna Pastona z opisem mordu dokonanego na księciu Suffolk[20] albo

inna, z listu sługi sir Johna Fastolfa, Johna Payna, również do Johna

Pastona z opisem niezamierzonego udziału tegoż Payna w rebelii Jacka

Cade’a[21].

Nie tylko Hannah More, lecz także inni odnotowywali brak

stylistycznej elegancji w listach Pastonów. Jednak listy te miały charakter

informacyjny, a nie literacki; ich treść jest na ogół prosta i niezawoalowana,

a tu i ówdzie zdarzają się powtórzenia, niejasności i zwroty z żargonu

prawniczego („rzeczony pan Clarence”; „rzeczony hrabia Oxford”). Mimo

to język listów jest zazwyczaj dość jasny, często zapadający w pamięć

i barwny, czasami zgrabny, niekiedy ożywiony figurami retorycznymi.

Margaret pisała: „Nie szczędziliśmy potu i daliśmy tamtym do wiwatu za

straty nasze i pohańbienie”[22] oraz: „ludzie tutejsi spore połcie cudzego

sadła odcinają”[23]. Przytaczała słowa jednego ze swoich nieprzyjaciół,

który miał powiedzieć: „książę Suffolk może co dnia więcej ludzi w domu

swym utrzymać, aniżeli Daubeney ma włosów na łbie”[24]. Jej najstarszy

syn, sir John, uskarżał się na pewnego człeka, który porzucił służbę:

„trzymałem go wszystkie te lata, aby grał Świętego Jerzego i Robin Hooda,

i szeryfa z Nottingham”[25]. A o swoim drugim z synów tak pisała do sir

Johna w parlamencie: „Modlę się do Boga, ażeby zesłał wam

w parlamencie Ducha Świętego, a raczej diabła, jak powiadamy, abyście nie

uchwalali podatków nowych”[26]. Sporadycznie w korespondencji wtrącano


przysłowiowe powiedzonka: „Licho nie śpi”[27], „Kto pierwszy wchodzi do

młyna, młóckę musi zacząć”[28], „Złość piękności szkodzi”[29], „Pośpiech

wadzi”[30].

Znalazły się i plastyczne opisy scenek: tej przy łożu śmierci ojca Johna

Pastona, gdy matka tego ostatniego, Agnes, modliła się przy łóżku

konającego, a John, niezadowolony dziedzic, ze złością przechadzał się po

komnacie[31]; Agnes wyzywanej przez wrogich jej mieszkańców wsi

w kościele parafialnym[32]; konfrontacji u wrót do posiadłości Oxnead

pomiędzy pewnym człowiekiem, roszczącym prawa do tego majątku,

a bratem Johna, Edmundem[33]; ulicznej bójki w Norwich[34]; żałosnego

pochodu wieśniaków, którym odebrano bydło, za ich odprowadzanymi

zwierzętami[35].

Niekiedy listy te zawierają także kunsztowne literacko fragmenty. Jeden

z nich, od zarządcy posiadłości Pastona, Richarda Calle’a, do Margery

Paston, będący w istocie świadectwem zawartego potajemnie ślubu, jest

często cytowany w antologiach listów miłosnych[36].

Jednym z powodów, dla których listy Pastonów powstały i przetrwały, był

rozwój przemysłu papierniczego; dotarł on z Chin do rządzonej przez

Maurów Hiszpanii w wieku XII, a do XV stulecia upowszechnił się też

w Anglii. Wiele dokumentów prawnych nadal spisywano na pergaminie,

lecz wszystkie listy Pastonów są na papierze. Wytwarzany wyłącznie ze

szmat średniowieczny papier był znakomitej jakości, zdołał przetrwać

stulecia i był na tyle niedrogi, by szlachta mogła z niego swobodnie (choć

mimo wszystko oszczędnie) korzystać. Arkusze występowały w kilku

typowych rozmiarach, a najpopularniejszy miał mniej więcej siedemnaście

na jedenaście cali. Pastonowie i ich korespondenci zapisywali je w poprzek,

a po napisaniu listu odcinali pozostały kawałek arkusza. W efekcie zapisany

papier listowy miał zazwyczaj około jedenastu cali szerokości i od czterech


do pięciu cali długości, przypominając papierowy pasek. Stawiane litery

były drobne, a kolejne linijki – wyraźnie od siebie oddzielone i bardzo

równe. Inkaust miał barwę czerwonawo-brunatną, po wyschnięciu nabierał

koloru sepii. Każdy z listów składano na pół, czasem na dwa, czasami na

trzy, a następnie robiono z nich paczuszki, przewiązywane nicią lub cienką

papierową taśmą, i opieczętowywano woskiem. Adres był zapisywany na

wierzchu – „Mojemu czcigodnemu mężowi Johnowi Pastonowi, dla

doręczenia niezwłocznego”; „Dla czcigodnej matki mej, Agnes Paston”;

„Panu memu sir Johnowi Pastonowi na Fleet Street” – a potem powierzano

list posłańcowi.

Człowiek mógł przebyć konno odległość 114 mil z Norwich do

Londynu w cztery dni, o czym świadczy list z 16 kwietnia 1473 roku sir

Johna Pastona do jego brata Johna III: „Piszę do ciebie list [opatrzony datą

12 kwietnia], abyś zawitał w Norwich na ten dzień albo też na następny

ranek”[37]. Często wzmiankowano w liście, że posłaniec przekaże ustnie

pełniejsze wiadomości. „Racz panie kazać Simonowi, który list ten

przyniesie, aby opowiedział, co [lady Felbrigg] rzekła” – napisał James

Gloys, kapelan rodziny Pastonów, do Johna Pastona[38]; agent Pastona

pisał: „Pynchamour sam opowie wam więcej, niźli ja mam możność

opisania”[39], a Margaret poinformowała Johna: „Pecock przekaże ci ustnie

więcej spraw, aniżeli mogę teraz ci opisać”[40]. Niekiedy jednak kuriera

uznawano za niezdolnego lub nieodpowiedniego do słownego

przekazywania informacji. Agent Pastona William Barker napisał do

Margaret z prośbą o instrukcje w kwestii majątku ziemskiego, domagając

się odpowiedzi na piśmie, „jako że nie ufam doniesieniom tegoż

umyślnego, boć to prostak o umyśle tępym”[41].

Przeważnie posłańcami byli służący, ale niekiedy zatrudniano w tej roli

każdego, kto podróżował lub wybierał się w drogę. Zdarzali się


i „zawodowi” posłańcy. John Paston w Londynie posłał Margaret list przez

„zwykłego gońca, [który] bywał w Norwich w sobotę i listy mi przywiózł

od innych”, i zganił ją za to, że jej służący „nie wypytują mądrze

umyślnych przybywających”[42]. Pewnego razu przekazał Margaret list

przez pewnego złotnika[43], innym razem za pośrednictwem „księdza

parafii Świętego Grzegorza w Norwich”[44], a kiedy indziej przez „człeka

z parafii Świętego Michała”[45]. Z kolei Margaret powierzyła jeden z listów

„synowi Chitocka, który jest czeladnikiem w Londynie”[46].

O godnych zaufania kurierów nie zawsze było łatwo. Margaret

przepraszała za zwłokę w odpowiedzi Pastonowi: „znaleźć nie mogłam

posłańca do Londynu, chyba że wysłałabym ludzi szeryfa; a nie znam ani

ich pana, ani ich samych, i nie wiem, czyliż dobrze tobie życzą, a zatem

osądziłam, iż lepiej nie słać listu przez nich”[47].

Czasami listy nie docierały do adresatów albo ginęły po drodze. John

Paston III napisał do swojego ojca z wyjaśnieniem: „A więc, Bóg mi

świadkiem, list ci posłałem do Londynu wkrótce po Ofiarowaniu Pańskim,

przez człeka pana mego [księcia Norfolk], a on zapomniał doręczyć go

tobie i przywiózł mi ów list z powrotem i od tamtej pory aż do teraz znaleźć

nie mogłem posłańca żadnego”[48]. Jego starszy brat wysłał poufny list

zatrudnionemu u Pastona Williamowi Worcesterowi, który najwyraźniej

został napadnięty i obrabowany, co wprawiło sir Johna w zatroskanie o losy

tegoż listu: „Nie chcę, aby list ten ujrzeli pewni ludzie, dlatego więc

błagam, abyś zadbał, by znalazł się w rękach twoich, nienaruszony bądź ze

złamaną [pieczęcią]”[49].

Wyjątkowy problem stanowiło przesyłanie pieniędzy. Jednego razu

John Paston poprosił Margaret, żeby przysłała mu ich nieco do Londynu,

dając przy tym do zrozumienia, że pewną sumę w złotych monetach można

„powierzyć bezpiecznie” dwóm z ich agentów albo „zdać się na jakiego


zaufanego gońca”, dając mu je w „tłumoczku w szerokim pasie”, aby

posłaniec się nie zorientował, że to pieniądze, „lubo w innym odzieniu albo

szacie jedwabnej albo w czym cennym”[50]. Podobnie ich najmłodszy syn,

William III, przesłał „cztery złote noble” w szkatule, „jak gdyby były to

świadectwa [dokumenty]”, gdyż posłaniec opuszczał swego mocodawcę

i „nie zechciał słuchać za bardzo rad moich”[51]. Inna taktyka polegała na

posłużeniu się metodą rozpowszechnioną w średniowieczu, czyli

pożyczeniu pieniędzy w pewnym miejscu i spłaceniu ich w innym.

Margaret prosiła Johna III o kupienie dla niej w Londynie antałka małmazji,

lecz obawiała się powierzać pieniędzy kurierowi, sugerując, by John

pożyczył je „od Townshenda albo Playtera”, dwóch ludzi z Norfolk

przebywających w Londynie, „albo od jakiego inszego zacnego ziomka”,

a gdy ci powrócą do Norfolk, „zapłacę im”[52]. Ciotka Margaret, zmuszona

spłacić dwadzieścia marek pewnemu człowiekowi z Londynu, poprosiła

Johna, żeby pożyczył od kogoś tę kwotę i uregulował ten dług; sama miała

przekazać Margaret odpowiednią sumę w złocie: „i dostaniesz ją, kiedy

powrócisz do domu, boć ona [Margaret] nie odważy się wydać swych

pieniędzy, by je do Londynu zawieziono”[53].

Posłańcowi trzeba było zapłacić dodatkowo, jeżeli podejmował

wyprawę wyłącznie w celu przewiezienia listu lub jeżeli musiał na list

czekać. Richard Celle powiadomił Margaret o oczekiwaniu Johna, iż

„wynagrodzi temuż zwiastunowi jego wydatki, jako że przybywa tu w tej

sprawie i żadnej inszej”[54]. Brat Johna, Clement, napisał do niego

z Londynu i zakończył list tak: „Zapłacić musisz [posłańcowi] za jego trud,

gdyż zabawił noc całą w tym mieście za sprawą owego listu”[55].

Bywało, że proszono o przekazywanie listów osoby trzecie: pisząc do

swojego brata, który przypuszczalnie wyruszył do Calais, by dołączył do

tamtejszego angielskiego garnizonu, John Paston III zaadresował list


w sposób następujący: „Pismo to doręczyć trzeba Thomasowi Greenowi,

gospodarzowi [oberży] George’a koło Paul’s Wharf, albo żonie jego, do

przesłania sir Johnowi Pastonowi, gdziekolwiek jest, w Calais, Londynie

czy w inszym miejscu”[56]. A oto wyjątek z listu agenta Pastonów,

Thomasa Playtera, do Johna Pastona I: „Do Johna Pastona starszego, bez

zwłoki, a jeśli nie masz go w Londynie, tedy pośpiesznie doręczyć

Clementowi Pastonowi”[57]. I Margaret do Johna: „Do mojego

umiłowanego brata Clementa Pastona, aby przekazał niezwłocznie bratu

swemu, Johnowi”[58].

Listy opatrywano datą na ich końcu, a nie na początku. Czasami data

mówiła coś tylko adresatowi: „W piątek po tym, jakżem cię opuścił”.

Z rzadka określano dzień miesiąca – „Napisano xxii dnia stycznia” –

częściej wskazując na najbliższe święto kościelne – „Spisane w pośpiechu

w Norwich we środę zaraz po [dniu] Św. Szymona i Judy”. Rok często był

pomijany; kiedy już wymieniano rok, to w skrótowym odniesieniu do lat

panowania monarchy: „anno XXXIIII Regis Henrici VI” (trzydziesty

czwarty rok rządów Henryka VI); „anno E. IIII XVIII” (osiemnasty rok

panowania Edwarda IV).

Rozruchy i zamieszki z tego okresu – końcowych lat wojny stuletniej

i czasów wojny Dwóch Róż – znajdują swoje odzwierciedlenie w treści

listów. Nawiązania do pierwszej z tych wojen, mniej liczne, dotyczą lat

angielskich sukcesów militarnych z lat 1415–1429, którym kres położyło

pojawienie się na scenie historycznej Dziewicy Orleańskiej – Joanny d’Arc.

Wtedy nastąpił okres klęsk wojsk angielskich, utraty przez Anglików

ważnego sojusznika, Burgundii, i dziesięcioletniego rozejmu (1435–1445).

Po wznowieniu działań wojennych Anglicy znajdowali się w defensywie aż

do chwili ich ostatecznej klęski pod Castillon w 1453 roku. Ta katastrofa

wywołała w Anglii powszechne i głębokie niezadowolenie, które


w połączeniu z chorobą umysłową króla Henryka VI Lancastera

i rywalizacją czołowych angielskich możnych doprowadziło do serii

chaotycznych konfliktów zbrojnych, znanych właśnie jako wojna Dwóch

Róż.

Ta romantyczna nazwa została nadana owej wojnie trzysta lat później

przez sir Waltera Scotta, nawiązując do czerwonych i białych róż,

wykorzystywanych czasami jako insygnia przez stronników Lancasterów

i Yorków. W 1460 roku książę Yorku (Ryszard Plantagenet) zginął, gdy

usiłował sięgnąć po koronę, lecz jego syn Edward zdołał odnieść kilka

zwycięstw w bitwach nad ugrupowaniem Lancasterów – z pomocą

błyskotliwego i ambitnego hrabiego Warwick (Richarda Neville’a, zwanego

„Twórcą królów”). Już jako Edward IV nowy król przetrwał zmienne koleje

losu; wdał się w konflikt z Warwickiem, przeżył niewolę, wygnanie i zdołał

triumfalnie powrócić. Jego następcą był Ryszard III, który odebrał tron

swojemu bratankowi – jednemu z dwóch młodych książąt, którzy zniknęli

w londyńskiej Tower i których już więcej nikt nie widział. W 1485 roku

sam Ryszard został pokonany i zabity w bitwie z hrabią Richmond, który

następnie objął tron jako Henryk VII Tudor (zm. w 1509 roku). Ostatnie

z listów średniowiecznych Pastonów pochodzą z lat jego panowania.

Tak więc, choć sprawy polityczne odgrywają w tych listach ograniczoną

rolę, to pozwalają wczuć się w atmosferę tamtej burzliwej epoki. Opisy

prawnych i nieprawnych działań rodziny Pastonów zawierają jakże

mnóstwo cennych szczegółowych informacji o szorstkim charakterze

i chciwości ówczesnej angielskiej szlachty i ziemiaństwa, nieustannie

wdających się w spory o majątki i skorych do użycia przemocy, bardzo

rozpowszechnionej w latach wojny Dwóch Róż.

Sytuacja Pastonów podczas tej wojny pokrywała się z tą, w jakiej

znalazło się większość przedstawicieli ich klasy społecznej. Nie należeli,


tradycyjnie lub z przekonania, ani do stronników Lancasterów, ani do partii

Yorków, jednak trafili do jednego bądź drugiego z wojujących ze sobą

ugrupowań, kierując się osobistym interesem i postawą zajmowaną

w danym momencie przez któregoś z ich możnych patronów – księcia

Norfolk, hrabiego Oxford, barona Scales, barona Hastings – od których byli

uzależnieni. W czasie owej wojny Pastonów wzywano do służby po obu

stronach konfliktu; najwyraźniej uchylili się od walki w hufcach

Lancasterów Henryka VI w 1459 roku oraz Yorków Ryszarda III w 1485

roku, natomiast przystali do walczącego po stronie Lancasterów hrabiego

Oxford w 1471 roku i wojsk Yorków Edwarda IV w roku 1475. John

Paston III został zraniony strzałą w walce z Yorkami w bitwie pod Barnet

w 1471 roku i doczekał się nadania tytułu szlacheckiego po bitwie pod

Stoke w 1487 roku przez Henryka VII Tudora z obozu Lancasterów. Po

części Pastonom udało się przeżyć tę wojnę, ponieważ należeli do szlachty,

a nie możnowładztwa; gdy przedstawicieli arystokracji na ogół po bitwie

przegranej przez ich stronę ścigano i ścinano, to sir John Paston i John

Paston III wystarali się o łaskę, uczestnicząc w walce po stronie

pokonanych pod Barnet.

Nowsi historycy toczą spory, czy w piętnastowiecznej Anglii panowało

większe bezprawie niż we wcześniejszych stuleciach, niemniej wydaje się

jasne, że zaburzenia umysłowe Henryka VI i dominujące w Anglii

rozczarowanie i rozgoryczenie z powodu porażki w wojnie stuletniej

przyczyniły się do osłabienia rządów centralnych i groźnego wzmocnienia

pozycji prowincjonalnych magnatów. K.B. McFarlane wykazał, w jaki

sposób zasada dziedziczenia przez pierworodnych potomków w połączeniu

z wysoką śmiertelnością z przyczyn naturalnych doprowadziły do

wyginięcia wielu arystokratycznych angielskich rodów w XV wieku.

Ocalali stawali się niezwykle zamożnymi hrabiami i książętami, których sir


John Fortescue, współczesny autorytet w dziedzinie historii systemów

prawnych i politycznych, określił mianem „wszechpotężnych poddanych”

tamtej ery[59]. W zamieszkałych przez Pastonów regionach Anglii

Wschodniej dominowały trzy rody: Mowbray (późniejsi Howardowie –

książęta Norfolk), de la Pole (książęta Suffolk) oraz de Vere (hrabiowie

Oxford).

Instrumentem władzy możnowładcy była jego świta, złożona głównie

ze zbrojnych, którym pan zapewniał wyżywienie oraz dach nad głową

i którym płacił. Mogli do nich dołączyć liczni urzędnicy, dzierżawcy

pańskiej ziemi oraz rozmaici służący; wszyscy oni stanowili grono ludzi

z „orszaku” lorda. Młody John Paston III służył przez kilka lat w świcie

księcia Norfolk. Łączna liczba stronników pana, noszących jego barwy

i żywiących się w jego kuchni, była wyznacznikiem jego statusu. Niektórzy

historycy określili piętnastowieczny system polityczny mianem

„wypaczonego feudalizmu”, w którego ramach lord zawierał ze swoimi

stronnikami kontrakty terminowe, nie wynagradzając ich typowymi dla

feudalizmu nadaniami ziemskimi. Określenie to krytykowano, niemniej

uważano za cokolwiek trafne. W dawniejszym języku była mowa

o „odzieniu i utrzymaniu”, co odnosiło się do noszenia szat z emblematem

i barwami pana feudalnego oraz popierania mocodawcy w procesach

sądowych, co nierzadko polegało na przekupywaniu sędziów i urzędników.

Zasada „odzienia i utrzymania” wzbudzała powszechne protesty, lecz słaba

władza królewska nie była w stanie powściągnąć podobnych nadużyć[60].

Oprócz swoich stronników, których pan feudalny utrzymywał na

służbie, wypłacając im pobory lub zatrudniając terminowo, prowadził

wymianę wzajemnie korzystnych usług z przedstawicielami lokalnej

szlachty. Jako „dobrodziej” Pastona, książę Norfolk czy hrabia Oxford

mógł dopomóc swojemu klientowi w sądzie lub poza nim, natomiast tenże
klient mógł oddać wyświadczoną mu przysługę w pewnych sprawach, do

których jego pan nie chciał się mieszać osobiście. Hrabia Oxford zażądał,

aby John Paston I „popracował” nad przysięgłymi – to jest wpłynął na

nich – w sprawie pewnego dzierżawcy ziemi oskarżonego przez kupca

z Norwich; bezpośrednie wtrącanie się w takie sprawy było poniżej

godności rzeczonego hrabiego[61]. Z kolei w ważnej dlań kwestii zalotów

i małżeństwa Paston mógł poprosić hrabiego Oxford o wystawienie mu

dobrej opinii w rozmowie z wujem lub szlachetnie urodzonym rodzicem

wybranki; bywało, że w zamian za to hrabia ów prosił Johna Pastona I, by

ten uczynił to samo, gdy pewien ulubieniec hrabiego z jego świty zalecał

się do damy z Norfolk[62].

Takie powiązania łączące ważniejszych i mniej ważnych członków elit

miały ogromne znaczenie, co wielokrotnie znajdowało podkreślenie

w listach Pastonów, z których wynika, że Pastonowie co rusz liczyli na

„dobroć jego lordowskiej mości” – któremu w zamian służyli wieloma

drobniejszymi przysługami jako „dobroczyńcy”. „Dla tych, którzy chcieli

wybić się w tym świecie, pomocne zwierzchnictwo pana było czymś

nieodzownym”, stwierdził McFarlane[63].

Taki seniorat zasadzał się zarówno na strachu, jak i uwielbieniu.

Margaret Paston pewnego razu napisała do swojego syna Johna III: „Na

litość Boga, w tym świecie niepewnym starań usilnych dokładaj w swych

sprawach, ażeby po myśli się zakończyły, a to sprawi, iż nieprzyjaciele twoi

lękać się ciebie będą, inaczej zaś poniżą cię i wpędzą w kłopoty”[64]. Agent

Pastona John Russe zwracał się do Johna Pastona I w podobnym tonie:

„Panie, modlę się, aby Bóg dał ci władzę nad krajanami twymi, abyś miłość

ich wzbudzał i postrach wśród nich”[65]. Współczesny historyk

skomentował to następująco: „Jak sam Bóg, pan feudalny miał rządzić


swym ludem z władczą dobrocią, wzbudzającą lęk – podziw i respekt dla

prawowitej władzy – ale również uwielbienie”[66].

Słownictwo listów odzwierciedla ówczesne realia życia społecznego.

Pastonowie zwracali się do swoich patronów per „Wasza lordowska mość”;

ich słudzy nazywali Pastonów swoimi „panami i mistrzami” albo, gdy

chodziło o Margaret, „paniami”, co implikowało nie tylko zwierzchność,

lecz także zobowiązania i odpowiedzialność za poddanych. Wywieranie

wpływu na feudalnego seniora było nieustanną koniecznością – należało

nad nim „pracować”, „skłaniać” go, by podejmował działania; trzeba było

się z nim „zadawać” (tj. porozumiewać). Wspieranie własnych przyjaciół

stanowiło imperatyw – motor poczynań „dobroczyńców”, czyli ludzi

„dobrze usposobionych” wobec adresatów listów – podobnie jak respekt,

szacunek, „oddawanie czci”, będące przeciwieństwem „nieposzanowania”

i „dyshonoru”. Innym bardzo często powtarzanym określeniem,

odnoszącym się do życia ekonomicznego szlachty, której główne źródło

wpływów stanowiły czynsze, były „zasobności” (odpowiadające mniej

więcej dzisiejszym „środkom utrzymania”) – obejmujące zarówno

pobierane opłaty czynszowe, jak i posiadłości ziemskie, z których je

ściągano.

Niewiele wiadomo, co się działo ze zbiorem listów Pastonów od XV do

XVIII wieku. W tym okresie, prawdopodobnie u schyłku XVI stulecia,

anonimowy „antykwariusz” zapoznał się z owymi piętnastowiecznymi

dokumentami i opatrzył je krótkimi objaśnieniami: „List do sir Johna

Pastona od jego matki”; „Od brata jego, sir Johna Pastona, szlachcica”;

„Z listu tegoż wynikać się zdaje, iż sir John Fastolf spokrewniony był

z Johnem Pastonem”; „Lord Scales był natenczas przyjacielem sir J.

Pastona”. Pewna część tej kolekcji została sprzedana na początku XVIII

wieku, kiedy Pastonowie znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji finansowej.


W 1735 roku znaczna część tego zbioru znalazła się w rękach pewnego

duchownego, Francisa Blomefielda, który zajął się spisywaniem dziejów

hrabstwa Norfolk, i któremu pozwolono się zapoznać z papierami

przechowywanymi w składziku w siedzibie rodziny Pastonów w Oxnead.

Blomefield przeczytał dokumenty i gotów był, wedle jego własnych słów,

spalić te, które dotyczyły „wyłącznie spraw rodzinnych” – „acz przyznać

muszę, iż z żalem” – zachowując owe, które miały „duże znaczenie dla

historii”. W istocie zniszczył rachunki, wyciągi z ksiąg sądowych, relacje

z inspekcji majątku i inne dokumenty tego rodzaju, jednak na szczęście,

wbrew wcześniejszemu zamiarowi, postanowił ostatecznie pozostawić

wiele z tego, co odnosiło się do „spraw rodzinnych” i pozornie nie miało

większego znaczenia historycznego. Tak przesiany zbiór był następnie

wielokrotnie sprzedawany i kupowany, by wreszcie w 1775 roku znaleźć

się w posiadaniu Johna Fenna, który po raz pierwszy opublikował listy

i zwrócił na nie uwagę szerokich rzesz czytelników[67].

Po ich wydaniu oryginalne rękopisy czasowo zaginęły, aby pojawić się

ponownie, zgodnie ze słowami ich współczesnego edytora Normana

Davisa, „w dziwny, fragmentaryczny sposób”. Manuskrypty dwóch

pierwszych tomów wydanych przez Fenna zniknęły z biblioteki królewskiej

jakiś czas po sprezentowaniu ich królowi Jerzemu III, a trzech innych także

przepadły na ileś lat, nim odnaleziono je u krewnych Fenna. Królewski

zbiór oryginałów ostatecznie trafił w ręce pewnej rodziny, która

przechowywała je do roku 1933, kiedy to zostały nabyte przez Muzeum

Brytyjskie; z czasem instytucja ta skupiła większość ocalałych listów

Pastonów. Nieliczne znalazły się w Bibliotece Bodlejańskiej, inne

w Magdalen College w Oksfordzie; inne w Pierpont Morgan Library,

a także w Pembroke College w Cambridge[68].


W latach siedemdziesiątych XIX wieku James Gairdner wydał

trzytomową edycję listów, rozszerzoną do sześciu tomów w latach

dziewięćdziesiątych XIX stulecia, a opracowana przez Gairdnera reedycja,

uzupełniona nowo odkrytymi materiałami, ukazała się w roku 1904. Było to

wzorcowe wydanie aż po lata 1971–1976, gdy językoznawca Norman

Davis przygotował nową wersję w dwóch potężnych tomach, zawierając

w niej listy, których nie mógł wykorzystać Gairdner, i pomijając pewne

dokumenty o marginalnym znaczeniu. Intensywne badania przeprowadzone

przez Davisa nad manuskryptami zaowocowały skorygowaniem dat

i autorstwa kilku ważnych listów. Obecnie zbiór opracowany przez tego

uczonego uznawany jest wśród naukowców za edycję wzorcową.

Treść następnych rozdziałów powstała na podstawie tekstów listów

opublikowanych przez Davisa i Gairdnera oraz tych pochodzących z innych

poważnych źródeł. Są to dzieje rodu Pastonów, od jego skromnych

początków po czasy wywalczenia mocnej pozycji w gronie wpływowej

szlachty, opowiedziane w miarę możliwości ich własnymi słowami –

i zarazem wycinek dziejów średniowiecznej Anglii, zasługujący na miano

niefikcyjnej powieści historycznej.


Drzewo genealogiczne Pastonów w XV wieku

* W drukowanych edycjach tych listów, choć zachowano język i ortografię oryginałów,


dodano znaki interpunkcyjne. W oryginalnych listach znaków tych prawie nie ma, poza
sporadycznymi ukośnikami (/), podwójnymi ukośnikami, zaznaczającymi koniec danego
fragmentu, i jeszcze rzadziej stosowanymi kropkami. Kilkoro autorów listów dzieliło treść
na akapity, poprzedzając nowy fragment słowem „Item” (rzecz kolejna).

** W jednym przypadku współczesny wydawca wykorzystał brak takiej formuły –


wskazującej, że wzmiankowana osoba nadal żyła – do określenia daty pewnego listu.

[1] H. Walpole, Letters, (red.) P. Toynbee, Oxford 1905, s. 442–443.

[2] H. More, Memoirs, (red.) W. Roberts, London 1839, t. 2, s. 50.

[3] F.R.H. DuBoulay, An Age of Ambition: English Society in the Late Middle Ages,
New York 1970, s. 19.
[4] Ibid., s. 10.

[5] N. Davis (red.), The Paston Letters and Papers of the Fifteenth Century, t. I i II,
Oxford 1971, 1976 (dalej jako Davis I i II), t. 1, s. 247.

[6] Ibid., s. 153.

[7] A. Hanham (red.), The Cely Letters, 1472–1485, „Early English Text Society”, 273
(1975); T. Stapleton (red.), The Plumpton Correspondence, (Camden Society Original
Series) nr 4 (1839); C. Carpenter (red.), Kingsford’s Stonor Letters and Papers, 1290–
1483, Cambridge 1996.

[8] BL Add. MS 39848, f. 19, cyt. za: C. Richmond, The Paston Family in the Fifteenth
Century: The First Phase, Cambridge 1990 (dalej jako: Richmond, The Paston Family, I),
s. 228; por. także: J. Gairdner (red.), The Paston Letters, A.D. 1422–1509, t. I–VI, London
1904 (dalej jako: Gairdner), t. 2, s. 252.

[9] Davis I, s. 333.

[10] A.I. Doyle, English Books in and out of Court from Edward III to Henry VII, w:
W.J. Scattergood, J.W. Sherburne (red.), English Court Culture in the Late Middle Ages,
London 1983, s. 164.

[11] DuBoulay, op. cit., s. 125.

[12] Davis I, s. 380.

[13] C. Richmond, The Pastons Revisited: Marriage and the Family in Fifteenth-
Century England, „Bulletin in the Institute of Historical Research” 58 (1985), s. 30.

[14] Davis I, s. 364.

[15] Ibid., s. 482.

[16] Ibid., s. 523.

[17] Ibid., s. 464.

[18] Davis II, s. 35–36.

[19] Ibid., s. 313–315.

[20] Davis I, s. 364.

[21] Ibid., s. 315.

[22] Ibid., s. 296.

[23] Ibid., s. 461.

[24] Ibid., s. 590.


[25] Ibid., s. 343.

[26] Ibid., s. 593.

[27] Davis II, s. 453.

[28] Davis I, s. 370.

[29] Ibid., s. 47–49.

[30] Ibid., s. 36–37.

[31] Davis II, s. 521–522.

[32] Davis I, s. 223–225.

[33] Ibid., s. 301–302.

[34] Davis II, s. 498–500.

[35] Davis I, s. 460.

[36] Davis II, s. 68.

[37] Ibid., s. 42.

[38] Davis I, s. 293.

[39] Davis II, s. 345–346.

[40] Davis I, s. 139.

[41] Ibid., s. 274.

[42] Ibid., s. 282.

[43] Ibid., s. 276.

[44] Ibid., s. 316.

[45] Ibid., s. 276.

[46] Ibid., s. 525.

[47] Ibid., s. 449.

[48] Ibid., s. 126.

[49] Ibid., s. 654.

[50] Ibid., s. 360.

[51] Ibid., s. 262.

[52] Davis II, s. 345.

[53] Davis I, s. 198.


[54] Ibid., s. 606.

[55] Davis II, s. 262.

[56] Davis I, s. 260.

[57] K.B. McFarlane, The Nobility of Later Medieval England, Oxford 1973, s. 151.

[58] McFarlane przypisuje autorstwo tego określenia Charlesowi Plummerowi we


wprowadzeniu do edycji Governance of England sir Johna Fortescue’a z 1885 roku; por.
K.B. McFarlane, Bastard Feudalism, w: K.B. McFarlane, England in the Fifteenth
Century: Collected Essays, London 1981, s. 23–42.

[59] Davis II, s. 226–227.

[60] Ibid., s. 84.

[61] K.B. McFarlane, op. cit., s. 18.

[62] Davis I, s. 368.

[63] Ibid., s. 282.

[64] R. Horrox, Personalities and Politics, w: The Wars of the Roses, red. A.J. Pollard,
New York 1995, s. 90.

[65] Davis I, s. xxiv–xxviii.

[66] Ibid., s. xxviii–xxx.


42
rzetrwały dwie sprzeczne – w istocie skrajnie różne – wersje

wczesnych dziejów rodu Pastonów, niemniej jedna kwestia jest

bezsporna: pochodzą ze wsi Paston na wybrzeżu Morza

Północnego w północno-wschodniej części Norfolk.

W pierwszych dekadach XV stulecia zaczęli działać w głównym mieście

tego rejonu, czyli w Norwich, oraz pobliskim portowym Yarmouth.

W latach dwudziestych XV wieku w orbicie ich poczynań znalazł się także

zamożny, ludny Londyn – centrum władzy i bogactwa w Anglii.

Jedną z relacji dotyczących genealogii Pastonów, napisaną przez

nieprzyjaznego im żyjącego ówcześnie człowieka, najprawdopodobniej

między rokiem 1458 a rokiem 1460, jest dokument zatytułowany

Wspomnienie o czcigodnych Kyn i Auncetrye Paston, urodzonych w Paston

w Gemyngham Soken, którego oryginał niestety zaginął w XIX wieku[1].

Inna znalazła się w świadectwie wystawionym w 1466 roku w imieniu

króla Edwarda IV[2]. Wedle pierwszej z tych wersji najdawniejsi

Pastonowie byli dążącymi do awansu społecznego wieśniakami z Norfolk –

co najmniej jedna z gałęzi tego rodu składała się z niewolnych sług. Według

drugiego z tych przekazów w żyłach Pastonów płynęła krew normańskiej

arystokracji; od stuleci posiadali majątki ziemskie, zawierali małżeństwa

z przedstawicielami szlachty i byli spokrewnieni z „wieloma

najczcigodniejszymi” osobistościami Anglii.

We Wspomnieniu… opisano Clementa Pastona (zm. w 1419 roku) jako

„dobrego, prostego gospodarza, [który] żył na ziemi swej, jaką miał

w Paston, i orał ją we wszystkie pory roku, czasami także, w czasie siewu

jęczmienia, po dwakroć”; sam chodził za pługiem latem i zimą i jeździł do

młyna „na końskim grzbiecie, z ziarnem [zbożem] pod sobą, a potem

zwoził do dom pożywienie. Takoż jeździł wozem z ziarnem rozmaitym do

Winterton [oddalonego o piętnaście mil na południe, na wybrzeżu], ażeby


tam je sprzedać, jak na dobrego gospodarza przystało”. Miał w Paston

„najwyżej” od stu do stu dwudziestu akrów, a wiele z tego było „gruntem

poddanym [ziemią, którą obrabiać musieli chłopi pańszczyźniani], do

majątku Gimingham Hall przynależnym. […] Nie miał on więcej majątków

ani gruntów tam, ani nigdzie indziej”. Clement poślubił Beatrice, siostrę

Geoffreya Somertona, „co to po prawdzie zwał się Goneld”. Zgodnie ze

Wspomnieniem… zarówno Beatrice, jak i Geoffrey mieli status chłopów

pańszczyźnianych, mimo że Geoffrey został prawnikiem i zgromadził dość

„pensów i półpensówek”, by „kaplicę zacną w Somerton wybudować”

i posłać syna Clementa, Williama, do szkoły, a potem do Londynu na studia

prawnicze.

I tu dopiero stajemy na twardym gruncie; inne źródła potwierdzają, że

William Paston został wybitnym prawnikiem. Autor Wspomnienia…

przyznaje, że William był „zaiste przebiegłym człekiem” w swej profesji,

i stwierdza, że dosłużył się najpierw wysokiej rangi wśród znawców prawa,

a później został sędzią pokoju; ten ważny urząd sprawowano

z królewskiego nadania.

Wspomnienie… kończy się tak: „I nabył ziemi siła w Paston […] i objął

seniorat [władzę feudalną] w Paston, lecz dworu tam nie miał”. Jednak syn

Williama, John, jak skarżył się autor, „dwór sobie tam przywłaszczył, ku

szkodzie wielkiej księstwa Lancaster”. Majątek Gimingham należał do tego

księstwa, podległego z kolei koronie angielskiej. Ton Wspomnienia… jest

zmienny: od pochwał pod adresem Clementa Pastona ku krytyce jego

ambitnych potomków[3].

Z kolei królewski certyfikat z 1466 roku zawierał informację, że

„protoplasta [Pastonów], Wulstan, przybył z Francji, wraz z sir Williamem

Glanville, krewnym swoim, który później ufundował klasztor

w Bromholm” – w pobliżu Paston. W dokumencie tym znalazł się też opis


herbu syna Wulstana i zarazem jego imiennika („lazur z kwieciem

złotym”), a także synów tego ostatniego, Ralpha i Roberta, oraz synów

Roberta, z których najstarszy poślubił córkę Glanville’a. Ponadto

dowiadujemy się z tego źródła, że Pastonowie i ich przodkowie „od czasów

niepamiętnych” sprawowali władzę feudalną i sądowniczą w Paston oraz

mieli „poddanych mnóstwo” i wszelkie przywileje przysługujące panom

feudalnym: „hołd […] ulgi i prawo kurateli”. Byli zaufanymi wspólnikami

i zarządcami wielu innych panów: „przodkowie ichni, w czasach dawnych

i minionych, żenili się z czcigodnymi szlachciankami” i „w prostej linii

wywodzili się z zacnej szlachty i osób krwi zaszczytnej, i z panów

wielkich, w naszym angielskim kraju niegdyś zamieszkałych”. Przodkom

tymże „wolno było mieć kapelana i nabożeństwa odprawiane” w swoich

domach, a także „pieniądze dostawali na budowle religijne, aby modły tam

odmawiano”[4]. W siedemnastowiecznym opracowaniu cytowanego

dokumentu dano do zrozumienia, że to „protoplasta Wulstan” użyczył

swojego przydomka wsi Paston, a nie wziął nazwisko od niej[5].

Która z tych opowieści o Pastonach jest bliższa prawdy? Rody

szlacheckie miały wzloty i upadki (te ostatnie zdarzały się częściej; według

McFarlane’a łatwiej było wypaść z kręgów szlachty i przebić się do nich

z warstwy chłopskiej)[6]. W warunkach, w jakich przechowywano

dokumentację, dowody szlacheckiego pochodzenia były trudne do

zweryfikowania. W 1500 roku tylko mniej więcej jedna piąta angielskiej

szlachty była w stanie dowieść swego pochodzenia od rodów ziemiańskich,

zamieszkujących w ich hrabstwach dwieście lat wcześniej[8]. Kwestia ta

miała znaczenie nie tylko prestiżowe, choć snobizm odgrywał w niej pewną

rolę. Wiązały się z nią bowiem prawa własności i status prawny.

Dwukrotnie ziemie Pastonów zajmowano pod pretekstem, jakoby

członkowie tej rodziny byli „poddanymi” króla – przywiązanymi do


majątku Gimingham, czyli części królewszczyzny, którą było księstwo

Lancaster – a wnuk Clementa, John, został nawet z tego powodu uwięziony.

Dopiero wraz z ogłoszeniem królewskiego atestu, potwierdzającego status

Pastonów jako ludzi wolnych i szlachciców, mogli oni poczuć się pewnie

i utwierdzić swoją pozycję wśród szlacheckich kręgów.

Paradoksalnie do tego czasu straciło prawie całe znaczenie

wielowiekowe rozróżnienie na ludzi wolnych i niewolników wśród

angielskiego chłopstwa, którego przywódcy i najzamożniejsi

przedstawiciele byli niekiedy chłopami pańszczyźnianymi. Powinność

odrabiania pańszczyzny najostrzej wyznaczająca status chłopa niewolnego,

w tym okresie została prawie całkowicie zastąpiona opłatami czynszowymi.

Jednak w relacjach między światem szlachty a chłopami różnica ta wciąż

się liczyła i można się było na nią powołać w doraźnych celach,

w sprawach sądowych, gdyż nie zawsze była łatwa do ustalenia. Jako

świadectwo stanu niewolnego zazwyczaj służył jakiś zapis, dokument

służebnych zobowiązań, płaconych bądź odpracowywanych przez przodka

danego wieśniaka. Do takich powinności należał obowiązek udziału

w rozprawach sądu ziemskiego w majątku feudalnym. W zachowanych

księgach sądowych z Gimingham nie znajdujemy ani Pastonów, ani

Somertonów w spisie niewolnych dzierżawców gruntów. W XIII wieku

w spisach ludności pobliskiej wsi Bacton znaleźli się pewien William

Paston, chłop pańszczyźniany, oraz Edmund Paston, wolny rolnik; tego, czy

któryś z nich był przodkiem Clementa, dziś nie sposób ustalić. Podobnie

w pewnych dawnych aktach prawnych, na które powoływali się Pastonowie

na potwierdzenie swojego szlacheckiego pochodzenia, natrafiamy na „de

Pastonów”, którzy mogli, lecz nie musieli być przodkami znanego później

rodu[9].
W XV wieku Pastonowie działali w okolicach i w samym mieście Norwich. Na
fotografii widzimy dzisiejszą panoramę brukowanej alejki Elm Hill w Norwich,
najstarsze budynki pochodzą z późnego średniowiecza.

Pierwszy dokument niewątpliwie dotyczący Pastonów, datowany na rok

1341, to umowa zawarta przez Clementa de Pastona z jego synem

Williamem, która jednak nie mówi nam nic o ich statusie społecznym[10].

Kolejny Clement ze Wspomnienia…, zmarły w roku 1419, jest pierwszym

Pastonem, o którym wiemy nieco z nienależnego źródła – jego testamentu.

Poczynił w nim kilka skromnych zapisów: na rzecz proboszcza kościoła

parafialnego Świętej Małgorzaty w Paston, „tytułem dziesięciny i innych

rzeczy mu należnych, jeśli nie zostały spłacone”, siedem funtów wosku „na

świece przed obrazem Świętej Małgorzaty” w tymże kościele i niewielką

kwotę na naprawy owego kościoła; niewielki zapis na rzecz proboszcza

kościoła w Bacton i dwóch innych kościołów w okolicznych wioskach;

kwotę sześciu szylingów i ośmiu pensów zapisał klasztorowi i zakonowi

żeńskiemu w Bromholm. Reszta przypadła siostrze Clementa, Margery,

i jego synowi Williamowi, na „spłatę jego długów, zadośćuczynienie za

wszelkie rozboje i nieprawości, jeśli się takich dopuścił, na prawdziwą

rekompensatę. […] Jeśli jeszcze co pozostanie, niechaj pójdzie to na

jałmużnę i modły pobożne” za duszę Clementa, jego żony Beatrice, jego

zmarłych rodziców, dobroczyńców oraz „wszystkich umarłych wiernych”.

Clement miał być pochowany w kościele parafialnym w Paston, „między

południowymi drzwiami a grobem żony mej, Beatrice”[11].

Szwagier Clementa, Geoffrey Somerton (zm. w 1416 roku), to podobnie

pierwszy przedstawiciel rodziny Somertonów, o którym dysponujemy

w miarę pewnymi informacjami. Do lat siedemdziesiątych XIV wieku

Geoffrey rozszerzył już sferę swoich poczynań poza obręb swojej wsi

i wybił się na czołowego członka społeczności Norfolku. Jego nazwisko


występuje w publicznych dokumentach z lat siedemdziesiątych

i osiemdziesiątych owego stulecia, jako prawnika i sędziego pokoju

w Yarmouth. Dodatkowo wydaje się przeczyć pogłoskom o jego

skromnym, niewolnym pochodzeniu fakt, że czterokrotnie brał udział

w obradach angielskiego parlamentu. Osiągnąwszy sukcesy na polu

zawodowym, bezdzietny Geoffrey wspomagał karierę syna swojej siostry

Beatrice, Williama, z którego, co zrozumiałe, chciał zrobić prawnika[12].

Profesja ta, choć mniej prestiżowa od kariery wojskowej, zapewniała

jednak lepsze widoki na wspinanie się po kolejnych szczeblach drabiny

społecznej. „Trudno nie docenić faktu nieprzerwanego awansu społecznego

prawników i ich zdolności przebijania się do górnych warstw ludności” –

napisał Michael M. Postan[13]. Prawnicy zajmowali oficjalne stanowiska

państwowe, działali jako sędziowie, służyli jako doradcy hrabiów

i królewskiego skarbnika, wreszcie odgrywali instrumentalną rolę w handlu

majątkami, prowadzonym przez możnowładców i szlachtę. Prawnicy,

a w szerszym ujęciu kręgi szlacheckie, z których zazwyczaj się wywodzili,

byli podówczas głównym motorem życia społecznego, ekonomicznego

i politycznego w Anglii. Wedle słów Colina Richmonda, byli „ludźmi,

którzy zarządzali”, którzy „doradzali wielu panom, nie wyłączając królów”

i których „lojalność nie była ustalona z góry, ponieważ dotyczyła

wszystkich; byli wolni, ponieważ potrzebowali ich wszyscy inni[14]”.

Agnes Paston, jedna z głównych postaci w listach Pastonów, pisała

przekonująco do jednego ze swoich synów: „Doradzam tobie, abyś

przemyśliwał choćby raz na dzień radę ojca swego, byś prawa się uczył,

gdyż rzekł wielokrotnie, iż ktokolwiek zamieszka w Paston, wiedzieć

winien, jak się bronić należy”[15].

Tak więc, niezależnie od tego, kim Pastonowie byli wcześniej, wydaje

się, że małżeństwo Clementa Pastona z Beatrice Somerton przyczyniło się


do wzrostu znaczenia rodziny w XIV i XV wieku. Z górnych warstw

chłopstwa – z grupy, której przedstawicieli zaczynano już zwać yeomen

(średniorolnymi) – przeszli do kręgów szlacheckich: do grona rycerzy,

dziedziców i posiadaczy ziemskich, których odpowiednikami w miastach

byli kupcy. Z pewnością awans taki powiódł się innym przed Pastonami

i także na innych nuworyszów patrzono z tego powodu krzywo.

Zdolności i charakter Williama Pastona niewątpliwie przyczyniły się do

awansu jego rodziny. Status prawnika najwyższej rangi (serjeant-at-law),

odpowiadający statusowi rycerza, umożliwił mu prowadzenie praktyki

w Sądzie Spraw Pospolitych – sądzie powszechnym o jurysdykcji ogólnej,

czyli tej z londyńskich placówek sądowniczych, w której rozstrzygano

najwięcej spraw[16]. Z czasem został mianowany na sędziego tegoż sądu.

Przebiegły, ambitny, zapewne pozbawiony skrupułów, respektowany jako

prawnik oraz budzący grozę i szacunek jako sędzia, nawiązał znajomości

z takimi magnatami jak Mowbrayowie, książęta Norfolku, i bogaty sir John

Fastolf. William udzielał się jako wykonawca testamentu i „lennik” czy też

„powiernik” (feoffee) wielu wpływowych ziemian. Wspomniany urząd

powiernika był sprytnym wynalazkiem czternastowiecznych angielskich

prawników, umożliwiający posiadaczom ziemskim dożywotnie nadawanie

gruntów zaufanym przyjaciołom – czyli powiernikom – równocześnie

korzystanie z tych majątków i dysponowanie nimi po swojej śmierci

zgodnie z zapisanymi w testamencie instrukcjami. Taka praktyka, znana

niekiedy jako „użytek”, chroniła majątek ziemski przed skutkami

niejasnych praw o dziedziczeniu, przepadkiem mienia będącym karą za

zdradę, czy próbami roztoczenia przez osoby trzecie kurateli nad nieletnimi

spadkobiercami[17]. W różnych okresach William służył też jako zarządca

dóbr księcia Norfolk i biskupa Norwich[18]. Poza tym, co odziedziczył po

ojcu, nabywał również grunta w Paston i okolicach, a nawet


w odleglejszych częściach kraju. Często skupował je od wdów,

a zachowane dokumenty i zapiski dowodzą, że nierzadko płacił za nie

zaniżone ceny.

Dla szlachty, możnych i chłopów ziemia orna była głównym źródłem

utrzymania. „Nie tonęła jak zbłąkane statki i nie zalegała z należnościami

jak dłużnicy; łatwo było ją sprzedać, zastawić lub oddać w dzierżawę, gdy

potrzebne były pieniądze, a także przynosiła stały, a czasem i pokaźny

dochód” – pisał DeBoulay[19]. Pastonowie, tak jak wielu średniowiecznych

posiadaczy ziemskich, wydzierżawiali niektóre ze swoich gruntów

pośrednikom, którzy wnosili stałe opłaty, a sami czerpali zyski z działek

rolnych. Czynsze płacono w tym czasie już głównie w gotówce, choć

Pastonowie sami handlowali niektórymi produktami, zwłaszcza wełną oraz

słodem – bardzo ważnym składnikiem ale (piwa górnej fermentacji), pitego

powszechnie w Anglii.

Ziemia uprawna nie tylko stanowiła źródło dochodów, lecz także

podstawę prestiżu i realnej władzy. Dla ustanowienia swojego „panowania”

w Paston i zwierzchnictwa nad sąsiadami William starał się scalać swe

rozrzucone w różnych miejscach grunta i umocnić własną pozycję,

dokonując korzystnych dla siebie wymian: wymienił z książętami Lancaster

dwa wolne grunta w Paston na dwie inne działki lenne w tej samej wsi po to

tylko, żeby mieć zwierzchność nad chłopami dzierżawcami, co stanowiło

warunek władzy pańskiej w systemie senioratu[20]. Poczynił również

pierwsze przygotowania do wzniesienia „wiejskiej posiadłości”, której, jak

napisano we Wspomnieniu…, nie miał. Planował wybudowanie wielkiego

domu, z „salą i kaplicą”, i wystarał się o zgodę na ogrodzenie drogi

przebiegającej na południe od jego siedziby, pomiędzy nią a kościołem

parafialnym, wzniesienie na niej muru i wytyczenie nowej drogi na północ


od swojego domostwa. Przedsięwzięcie to okazało się źródłem poważnych

zadrażnień z sąsiadami[21].

Kościół św. Małgorzaty w miejscowości Paston. To tu pochowano Clementa


Pastona.

William podjął decyzję korzystniejszą w skutkach w 1420 roku, gdy

w wieku czterdziestu dwóch lat, rok po śmierci swego ojca Clementa,

poślubił Agnes Berry. Agnes była młodą (prawdopodobnie

osiemnastoletnią) córką sir Edmunda Berry’ego, przedstawiciela stanu

rycerskiego z Hertfordshire, który miał jeszcze jedną córkę, młodszą. W ten

sposób wszedł w posiadanie trzech cennych, choć oddalonych od siebie

majątków ziemskich: Marligford w Norfolk, na zachód od Norwich

(odziedziczonego przez Agnes po babce ze strony matki), Stanstead

w Suffolk oraz Horwellbury, siedziby jej ojca w Hertfordshire,

odziedziczonej po jego śmierci w 1433 roku. Ziemie te stanowiły cenny

nabytek dla stale powiększającego swe włości Pastona, choć jego prawo do
nich ograniczał fakt, że dożywotnio należały do Agnes, a ona, jak miało się

okazać, dożyła sędziwego wieku.

Co więcej, w późnym średniowieczu sytuację żony w umowie

małżeńskiej polepszyło wprowadzenie „dożywocia wdowy”, czyli ziemi

wniesionej do związku przez rodzinę męża i znajdującej się w posiadaniu

męża i żony do końca ich wspólnego życia, a potem tego z małżonków,

które pozostało. W wypadku Agnes taką posiadłością było Oxnead, na

południowy zachód od Paston – majątek nabyty przez Williama na rok

przed jego ślubem. Agnes przysługiwała też renta wdowia, czyli znacznie

starszy model uposażenia panny młodej przez pana młodego na stare,

wdowie lata. Agnes mogła liczyć na pokaźną rentę tego rodzaju, w tym

samo Paston i okoliczne grunta kupione przez Williama. Wszystkie te

posiadłości pozostały w rękach Agnes po śmierci Williama w 1444 roku aż

do czasu, gdy sama zmarła w 1479 roku, lecz wtedy stały się źródłem

ostrych konfliktów między jej spadkobiercami.

Jedyny zachowany list z korespondencji Agnes i Williama dotyczy

planowanego małżeństwa ich najstarszego syna i został napisany albo

podyktowany przez Agnes; jest utrzymany w rzeczowym, konkretnym tonie

i zawiera prośbę do Williama o to, by kupił dla niej nieco złotej nici do

wyszywania oraz wiadomość że „twoje bajora [stawy rybne] mają się

dobrze”[22]. Wzmianki o mężu w innych listach Agnes wskazują, że

darzyła Williama szacunkiem, a przede wszystkim świadczą, że tak jak on

była zachłanna i zadziorna. Do czasu śmierci Williama Agnes urodziła

sześcioro dzieci. Pięcioro z nich dożyło wieku dorosłego, a troje miało

odegrać ważną rolę w dziejach rodziny.

[1] Davis I, s. xli–xlii.


[2] Davis II, s. 551–552.

[3] Davis I, s. xli–xlii.

[4] Davis II, s. 551–552.

[5] F. Worship, Account of a MS Genealogy of the Paston Family in the Possession of


His Grace the Duke od Newcastle, „Norfolk Archaeology” 4 (1855), s. 4.

[6] McFarlane, The Nobility of Later Medieval England, s. 142.

[7] C. Dyer, Standards of Living in the Later Middle Ages: Social Change in England c.
1200–1500, Cambridge 1989, s. 47.

[8] C. Barron, Who Were the Pastons?, „Journal of the Society of Archivists”, 4 (1972),
s. 530–533; Richmond, The Paston Family, s. 19–20.

[9] Davis I, s. xi.

[10] Gairdner VI, s. 188–189 (streszczenie).

[11] Richmond, op. cit., I, s. 20–21.

[12] M.M. Postan, The Medieval Economy and Society, Berkeley 1972, s. 157.

[13] C. Richmond, After McFarlane, „History” 68 (1983), s. 59–60.

[14] Davis I, s. 27.

[15] J.A.F. Thomson, The Transformation of Medieval England, 1370–1529, London


1983, s. 293–295.

[16] McFarlane, op. cit., s. 68–76.

[17] Davis I, s. lii.

[18] DeBoulay, Age of Ambition, s. 52.

[19] Richmond, The Paston Family, I, s. 3–5.

[20] Ibid., s. 8.

[21] Davis I, s. 26.


2
zieci Williama i Agnes, które dożyły wieku dorosłego, przyszły

na świat w ciągu dwudziestu jeden lat: John w roku 1421, czyli

wówczas, gdy jego ojciec został prawnikiem wysokiej rangi;

Edmund w roku 1425, Elizabeth w 1429, gdy William

awansował na sędziego Sądu Spraw Pospolitych; William II w 1436

i wreszcie Clement w roku 1442. Fakt, że Agnes urodziła piątego syna,

Henry’ego, który zmarł jako niemowlę, znany jest tylko dzięki wzmiance

w jednym z listów Margaret do Johna o tym, że miała „brata” o imieniu

Henry (lub „Harry”).

W pierwszych dziesięciu latach małżeństwa, nim William został sędzią,

uczestniczył w kilku gwałtownych, naznaczonych przemocą konfliktach

prawnych, typowych dla życia ówczesnej szlachty. W liście z 1426 roku

wspominał, iż modli się, aby Trójca Święta wybawiła go od jego trzech

nieprzyjaciół[1]. Pierwszym z nich była jedna z wdów, zapewne

wyprowadzona w pole przez Williama – kobieta z Norwich, Juliane

Herberd, dziedziczka skromnej posiadłości w Little Plumstead na wschód

od Norwich, złożonej z domu i gospodarstwa, dziewiętnastu akrów gruntów

ornych oraz siedmiu akrów nieużytków. Około roku 1400 William

zaoferował jej zaniżoną cenę za jej ziemię i równocześnie, jak

utrzymywała, przejął wszystkie dokumenty i akty prawne będące w jej

posiadaniu. Kiedy wniosła protest, doprowadził do jej uwięzienia, wpierw

w więzieniu Fleet w Londynie, tuż za murami miasta, a następnie

w „lochu” w zamku Norwich. Tam, wedle jej skargi, została zakuta

w kajdany i dostawała tylko „pół kwarty mleka co dziesięć dni i bochen

lichy”, i „mało co zmysłów nie postradała”. Co więcej, William czerpał

dochody z jej posesji – „trzydzieści szylingów na rok, a może i więcej”[2].

W zapiskach sądowych zachowała się skarga Juliane, ale brak

odpowiedzi Williama ani też wydanego orzeczenia. W 1426 roku, gdy


nadal go „pomawiała”, napisał: „Niczym nie wykroczyłem przeciwko

[niej], Bóg mi świadkiem, a jednak ciągle i głośno mnie [ona] zadręcza,

[…] ku wielkiemu memu skrępowaniu”[3]. Być może wdowa przesadnie

przedstawiała niegodziwości Williama, lecz pewnie miała trochę racji.

Ostatecznie William nie zajął jej ziemi, a Juliane bezskutecznie

procesowała się z nim przez następnych czternaście lat[4].

Drugim z jego adwersarzy był „biskup przeklęty”, duchowny

o wątpliwej reputacji, niejaki John Wortes, który usiłował zająć stanowisko

przeora Bromholm, a nawet sam podawał się za jednego z Pastonów.

William, jako prawnik prawdziwego przeora, wystąpił sądownie przeciw

Wortesowi, który uciekł za granicę, podstępem zapewnił sobie poparcie

Rzymu i doczekał się tam werdyktu niekorzystnego dla Williama, na

którego nałożono grzywnę i ekskomunikę[5].

Trzecim z jego wrogów był Walter Aslak, weteran wojny stuletniej,

który miał wpływowych przyjaciół i domagał się „kolatorstwa” – prawa

obsadzania beneficjum – w kościele w Sprowston. Prawa własności Aslaka

do majątku Sprowston były niepodważalne, ale William Paston, działając

z upoważnienia przeora klasztoru przy katedrze w Norwich, twierdził, że to

wspomnianemu klasztorowi przysługiwało kolatorstwo w owym kościele

jeszcze trzydzieści lat przed tym, jak Aslakowie nabyli swoją posiadłość,

a przeor nigdy tego przywileju się nie zrzekł. Najwyraźniej William wygrał

tę sprawę, ale jej dalszy ciąg dowodził niedostatków średniowiecznego

prawa: trudności z wyegzekwowaniem wyroków sądowych i wynikającej

z tego konieczności arbitrażu. Walter Aslak zaatakował Williama oraz „jego

klerków i sługi”, rozwieszając obwieszczenia na bramach Norwich i dwóch

kościołów w tym mieście, grożąc tym, którzy uczestniczyli w tej rozprawie,

„śmiercią i poćwiartowaniem”. Niektóre z tych gróźb – napisanych

wierszem – zawierały łaciński zwrot „et cetera”, sugerujący, że ich autor


rozważał jeszcze straszliwszy odwet. William domagał się „poręczenia

pokoju” – obietnicy, że Aslak powstrzyma się od przemocy –

a równocześnie oskarżył go o naruszenie praw. Sir Thomas Erpingham,

sędzia pokoju, skłonił Aslaka do przyrzeczenia, iż ów nie ucieknie się do

użycia przemocy, i zaproponował ugodę w sprawie o złamanie prawa przez

Aslaka. William przyjął do wiadomości złożoną obietnicę, ale i wniósł

sprawę do sądu, według Aslaka przekupując przysięgłych, których wybrał

sam późną nocą, a ci przyznali mu tytułem odszkodowania okrągłą sumę

120 funtów. W podobnych sprawach winnego więziono aż do czasu, kiedy

zapłacił grzywnę królowi i rekompensatę stronie pozywającej; w ten sposób

Aslak znalazł się w więzieniu, a Williamowi pozostało tylko wydać ucztę

dla „swoich” przysięgłych.

Jednakże Aslak nie skapitulował. Zapewnił sobie bowiem poparcie

księcia Norfolk, wydostał się z więzienia i złożył skargę w parlamencie.

William domagał się od kanclerza, ażeby ten zmusił jego przeciwnika do

zapłaty wielkich odszkodowań, ale książę Norfolk stał się w tym czasie,

wedle Williama, „twardym panem dla mnie samego”, a słudzy Williama

„żyli w lęku i strachu nieznośnym, iż zostaną zgładzeni i zamordowani”

przez zbirów księcia. Trzy kolejne niepomyślne próby polubownego

rozwiązania sprawy ostatecznie doprowadziły do ugody narzuconej przez

księcia Norfolk w 1428 roku: Williamowi rozkazano zapłacić 50 funtów

w zamian za to, że Aslak wycofa wniesione skargi[6].

Wyniesienie do rangi sędziowskiej zapewniło Williamowi wpływy,

prestiż i względny spokój. W latach trzydziestych XV wieku zaangażował

się w poważniejszy, choć nienaznaczony przemocą spór prawny, który miał

się ciągnąć przez dziesiątki lat. Dotyczył on majątku East Beckham,

oddalonego o około dziesięć mil na północny zachód od Paston, nabytego

w 1379 roku przez Winterów – inną rodzinę parweniuszy, o historii bardzo


podobnej do dziejów Pastonów. William Winter był synem chłopskim,

który studiował prawo, wzbogacił się, służąc możnym i kupował ziemię.

Kiedy zmarł w 1409 roku, zgodnie z jego ostatnią wolą dochody z East

Beckham miano przeznaczyć na opłacanie modlitw za duszę jego samego

oraz jego żony w kościele miejskim w Barningham oraz na jałmużny. Jego

syn, John Winter, nie mógł odziedziczyć tej posiadłości, dopóki nie

wypełnił tych warunków[7]. Podobne darowizny na „msze” (śpiewane lub

recytowane modły) wymagały królewskiego zezwolenia, za które należało

zapłacić, a także stałego źródła dochodów. Częste w testamentach możnych

i wpływowej szlachty świadczyły o wzmożonej obawie przed czyśćcem

i chęci uniknięcia zapowiadanych tam cierpień za grzechy, a nierzadko

świadczyły również o statusie zmarłego[8].

I nie zawsze honorowano takie testamentowe zapisy. John Winter zmarł

w 1414 roku, nie wypełniwszy ostatniej woli ojca, a East Beckham zostało

sprzedane Williamowi Mariotowi, zarządcy flotylli rybackiej z pobliskiego

Cromer. Po śmierci Mariota, który utonął w 1434 roku, William Paston

starał się odkupić tę posiadłość od wdowy. Jedyny żyjący potomek Wintera

w odpowiedzi na to zajął rzeczony majątek. Rozpoczęło się procesowanie,

a po śmierci wspomnianej wdowy jej syn opowiedział się po stronie

Winterów i sam zajął East Beckham. Pociągnęło to za sobą kolejne procesy

sądowe, w których sędzia William brał, jak się wydawało, górę, jednak

sprawa ta miała się ciągnąć jeszcze bardzo długo[9].

Podczas gdy sędzia William odnosił sukcesy na polu prawa, a jego

ziemskie posiadłości stale się powiększały, jego najstarszy syn, John,

ukończył naukę, którą prawdopodobnie rozpoczął w szkole podstawowej

w Norwich, a potem, jako nastolatek, podjął kształcenie w Trinity Hall

w Cambridge, studiując prawo cywilne i kanoniczne. Jednak renomę

głównej uczelni w zakresie prawa świeckiego miała londyńska Inns of


Court. W XIV stuleciu prowincjonalni prawnicy chętnie się grupowali,

wynajmowali dom w pobliżu Sądów Królewskich w Westminsterze,

zatrudniali kucharzy i służbę, w ten sposób zapewniając sobie dach nad

głową i wyżywienie. Niektóre z tych domów zamieniły się z czasem

w „izby” czy też „gospody” – Lincoln’s Inn, Gray’s Inn – i w XV wieku

przekształciły w placówki uczelniane, gdyż ambitni młodzieńcy ściągali do

nich, chcąc poznawać arkana profesji prawniczej od starszych[10].

W czasie, kiedy John Paston przybył do Londynu, około czterystu

prawników trudniło się nauczaniem dwustu, trzystu słuchaczy, wpajając im

zasady i omawiając przykładowe sprawy toczące się w czterech

najważniejszych placówkach sądowych – Sądzie Ławy Królewskiej (King’s

Bench), Sądzie Spraw Pospolitych (Court of Common Pleas), Sądzie

Kanclerskim (Court of Chancery) i Sądzie Skarbowym (Court of

Exchequer). Ci „westminsterscy prawnicy” stanowili elitę w swojej

profesji, korzystając zarówno z wyłącznych przywilejów w centralnych

sądach królewskich, jak i ciesząc się wyjątkowym prestiżem w wielu

sądach prowincjonalnych[11].

Nauka w Inns of Court nie ograniczała się do zdobywania wiedzy

w zakresie prawa i poznawania odpowiednich metod prowadzenia spraw,

lecz obejmowała też zdobywanie ogłady towarzyskiej, niezbędnej

w zawodzie prawniczym. W rezultacie, jak się wyraził sir John Fortescue,

„rycerze, baronowie […] inni możni i szlachetni z kraju tego kierują synów

swych do owych zajazdów [inns]” nie tylko po to, aby ci poznawali prawo,

lecz także by nabywali „manier wszelkich przystojących szlachcicom” oraz

„dla zdobywania cnót i wyzbycia się wad”[12].

Kadencja sądu trwała niespełna pół roku, co czyniło z prawa zawód

szczególnie atrakcyjny dla młodych szlachciców, którym zależało na

bogactwie i prestiżu. Ale dla kogoś takiego jak John Paston ważne było, że
dzięki opanowaniu wiedzy prawniczej wiedział, „jak się bronić należy”

jako posiadacz ziemski. Poza zdobywaniem wykształcenia John, gdy miał

osiemnaście lat, służył przez pewien czas jako yeoman w stajniach

królewskich na dworze młodego Henryka VI.

Średniowieczny Londyn za czasów Pastonów

Sędzia William wyczekiwał ze ślubem do czasu, kiedy skończył

czterdzieści dwa lata; z kolei John, około 1440 roku, gdy jeszcze studiował

w Cambridge, znalazł wybrankę, albo mu ją wyszukano. Margaret Mautby,

która miała wówczas od dwunastu do osiemnastu lat, była, tak jak Agnes

Berry, dziedziczką – i jeszcze lepszą partią niż Agnes. Jako jedyne dziecko

Johna Mautby’ego – giermka, którego majątek znajdował się niedaleko

gruntów Pastonów – należała do starej, licznej i mającej dobre koneksje

rodziny z Norfolk. Jej ojciec, który zmarł w 1433 roku, był kuzynem sir
Johna Fastolfa, wielkiego okolicznego ziemianina. Jej matka, Margaret

Berney, także wywodziła się z rodu zajmującego ważną pozycję wśród

szlachty z Norfolk. Po śmierci Johna, wdowa po nim, wyszła za mąż za

Ralpha Garneysa, pochodzącego z anglo-normańskiej arystokracji. Związki

z rodziną Mautbych, Berneyami i Garneysami nie tylko przyczyniły się do

podniesienia pozycji społecznej Pastonów, lecz także pozwoliły na zawarcie

wielu znajomości z przedstawicielami elit Norfolku.

Nie zachowały się żadne informacje na temat przedślubnych

pertraktacji. Pastonowie i Mautby’owie byli już wówczas powiązani ze

sobą od kilku lat. Sędzia William służył jako powiernik ojca Johna

Mautby’ego, a zapewne i samego Johna Mautby’ego. Na przyszłe

wydarzenia większy wpływ miało to, że przez kilka lat działał jako radca

prawny sir Johna Fastolfa, którego szwagier, sir John Radcliff, sprawował

„kuratelę” – opiekę prawną – nad Margaret i przysługiwało mu

zaaranżowanie jej małżeństwa. O tym, że Margaret zeszła się z Johnem

Pastonem, zapewne zadecydowało porozumienie między sędzią Williamem

a Radcliffem, w czym miał udział Fastolf[13].

Do pierwszego spotkania owych dwóch pryncypałów doszło

w Reedham, siedzibie rodziny matki Margaret. W Paston Agnes tak opisała

sędziemu Williamowi tę okazję:

Bogu dzięki, przesyłam tobie wieści dobre o przyjeździe do domu szlachcianki,


o której ci wiadomo, z Reedham, jeszcze tej nocy. […] Co się zaś tyczy pierwszej
znajomości między Johnem Pastonem a szlachcianką rzeczoną, to ona przywitać się
z nim raczyła radośnie i mądrze i rzekła, że to zaiste syn twój. Takoż nadzieję żywię,
iż nie będzie wielkiej potrzeby paktowania [pertraktacji] między nimi. Pleban ze
Stockton rzekł mi, że jeśli sprawisz jej suknię, jej matka da jej futro zacne. Suknię tę
kupić trzeba; a barwę winna mieć błękitu pięknego albo jasnoczerwoną[14].
Ślub Johna i Margaret przyniósł Pastonom nową posiadłość ziemską,

z której dochody sędzia William szacował na 150 funtów rocznie*.

Podobnie jak rzecz się miała z dziedzictwem Agnes, to, co Margaret

wniosła do małżeństwa, było obciążone roszczeniami ze strony członków

rodziny oraz zobowiązaniami wobec matki i babki Margaret, a także jej

wujów. Mimo wszystko Johnowi poszczęściło się z małżeństwem nie tylko

w sensie materialnym, lecz także osobistym. Dwoje młodych przypadło

sobie do gustu, a dalsza ich znajomość przeobraziła wzajemne przyjazne

uczucia w miłość. Choć sporadyczne listy Johna do Margaret były zwięzłe

i rzeczowe w treści, to z listów od niej do niego, pisanych znacznie

częściej, przebijały przywiązanie, troskliwość i serdeczność. W grudniu

1441 roku, gdy po raz pierwszy zaszła w ciążę, napisał z Oxnead, gdzie

przebywała z Agnes, do Johna w Inner Temple w Londynie, „pragnąc

serdecznie usłyszeć, jak twe zdrowie” i dziękując za przysłany podarek.

Przede wszystkim jednak przypominała mu w tym liście o sukni,

„utkanej z musterdevillers [rodzaju szarej przędzy wełnianej]”, którą dla

niej zamówił, „jako że nie mam sukni do noszenia tej zimy, oprócz mej

czarnej i zielonej […], która jest tak ciężka, iż znużyło mnie chodzenie

w niej”. Przypominała mu również, że prosiła o „przepaskę” – pas do sukni,

odpowiedni do jej błogosławionego stanu:

gdyż powiększyłam się do takiej szczupłości [pisała z ironią], iż przepasać się nie
mogę wstęgą żadną, jeno taką. Elizabeth Peverel [prawdopodobnie akuszerka]
legła złożona ischiasem na piętnaście bądź szesnaście tygodni, lecz dała znać mej
matce [teściowej] poprzez Kate, że przybędzie tutaj, kiedy Bóg sprawi, iż mój czas
nadejdzie, acz trzeba będzie przywieźć ją w taczce.

John Damme [jeden ze wspólników Pastona] był tutaj, a matka ma odkryła


mnie przed nim, [ukazując ciążę] i rzekł on, iż mniema, że z niczego rad nie był
więcej w ostatnich dwunastu miesiącach niźli z tego.

Pewnikiem nie zdołam dłużej skrywać [brzemiennego stanu]; mężowie wszyscy


mogą to ujrzeć. […] Błagam cię, byś pierścień nosił z wizerunkiem Świętej
Małgorzaty [patronki ciężarnych], który posłałam tobie ku pamięci; jakoż i ty
pozostawiłeś mi pamiątkę, co to sprawia, iż myślę o tobie za dnia i nocą, gdy na
spoczynek się udaję[15].

Pierwsze dziecko, syn, urodziło się w 1442 roku – tym samym,

w którym przyszedł na świat najmłodszy z synów Agnes, Clement.

W następnym roku Margaret znowu zaszła w ciążę i ponownie pisała

z Oxnead do Johna w Londynie, bardzo zatroskana o jego zdrowie; zapadł

bowiem na „chorobę ciężką” – „bolesny wrzód”:

Matka moja [Agnes] przyobiecała wizerunek następny z wosku miary twojej na


ołtarz Najświętszej Panny Maryi w Walsingham, takoż i posłała cztery noble [złote
monety] czterem zakonom braci zakonnych w Norwich, aby modlili się za ciebie,
i do [klasztoru] Świętego Leonarda [w Norwich], także za ciebie. Słowo daję, pory
roku tak ciężkiej dla mnie nie było, odkąd o twej chorobie się zwiedziałam, i póki
się nie dowiem, żeś wydobrzał, w sercu mym wciąż tkwi niepokój i takoż będzie,
póki wiedziała nie będę, żeś zdrów całkiem.

Prosiła go usilnie, aby pisał i przyjechał do domu, kiedy tylko zdoła:

Wolałabym [ciebie] aniżeli suknię, nawet taką szkarłatną. […] Liczę, iż dobrze ci tu
będzie jako w Londynie. Pewnie czasu mi braknie, by napisać tobie choćby i ćwierć
tego, co bym rzec ci chciała, gdybym mogła z tobą pomówić. […] Niech Bóg
Wszechmogący ma cię w swej opiece i ześle ci zdrowie.

A w postscriptum dopisała: „Syn twój miewa się dobrze, Bogu

dzięki”[16].

Drugi syn przyszedł na świat w 1444 roku. Obydwaj chłopcy dostali na

imię John; była to osobliwość, której historycy nadal nie potrafią objaśnić.

Przypuszczalnie przynajmniej jeden z nich otrzymał imię po ojcu

chrzestnym. Jak u Pastonów rozróżniano, o które z dzieci chodzi? Barbara

Hanawalt, która odkryła, że w rodzinach londyńczyków w późnym

średniowieczu nierzadko nadawano dzieciom identyczne imiona,


przypuszcza, że zwracając się do imienników, zazwyczaj używano

przydomków – „Starszy” i „Młodszy”[17]. W listach braci Pastonów

zaczęto rozróżniać niedługo po tym, jak zaczęli figurować w rodzinnej

korespondencji, określając starszego Johna tytułem sir. Wprawdzie młodszy

John ostatecznie także otrzymał tytuł szlachecki, ale stało się to dopiero

kilka lat po śmierci jego brata. W adresach i podpisach w listach ojciec to

„John Paston, Esq.” albo „John Paston najstarszy”; pierwszy syn to „sir

John Paston”, a młodszy – „John Paston najmłodszy”, „John Paston

młodszy” albo po prostu „John Paston”. W jednym z listów Margaret mowa

o wszystkich trzech Johnach Pastonach, bez uściślenia, o którego akurat

chodziło: list ten został zaadresowany do jej męża, Johna Pastona, i zawiera

wiadomość o liście, który wcześniej dostała „od Johna Pastona” (czyli sir

Johna), a Margaret wspomniała, że „John Paston” (John młodszy)

poszukuje jakichś dokumentów[18]. Adresat mógł się w tym wszystkim

zorientować; wiedział, że jego najstarszy syn przebywał w Londynie,

a najmłodszy – w domu w Norwich. Można tylko spekulować, jak zwracali

się do siebie nawzajem, gdy wszyscy się spotykali. W tej książce określamy

ojca jako „Johna” albo „Johna I”, a synów jako „Johna II” lub „sir Johna”

oraz „Johna III”.

Zbiór imion, z którego korzystali piętnastowieczni rodzice z Norfolk,

był w każdym razie niewielki. Mężczyźni z czterech pokoleń Pastonów to

Williamowie, Johnowie, Clementowie, Edmundowie i Walterowie; córkom

nadawano imiona Margaret lub Margery, Anne i Elizabeth.

W 1442 roku sędzia William sporządził swój testament, po ślubie Johna

i przed narodzinami w tym samym roku pierwszego syna Johna, lecz

dokument ten opatrzył datą 21 stycznia 1444 roku. Szykując się do spisania

ostatniej woli, zetknął się z dylematem, który był udziałem wielu

średniowiecznych ojców. Obowiązująca podówczas zasada primogenitury


miała na celu zachowanie ciągłości głównej gałęzi rodziny i chronienie

przed rozdrobnieniem majątku przypadającego tejże gałęzi. Dwa czynniki

zagrażały tej zasadzie. Pierwszym z nich były posag i dożywocie wdowy,

zapewniające środki utrzymania w latach wdowieństwa, oraz część majątku

należna synowym; posiadłości te przypadały głównemu dziedzicowi

dopiero po śmierci tych kobiet. Drugim zaś – naturalne dla każdego ojca

pragnienie zapewnienie uposażenia swoim innym dzieciom: obdarowania

synów ziemią, a córek – posagami.

Sędzia William musiał też w swoim testamencie przeznaczyć coś dla

wdowy po nim, Agnes, oraz pięciorga dzieci, z których najstarszy John miał

już żonę i powiększającą się własną rodzinę. William zapisał więc Agnes

to, co wniosła do wspólnego majątku, czyli posiadłość Oxnead, a nadto

odziedziczone przez nią grunta i nieruchomości w Marlingford, Stanstead

i Horwellbury oraz Cromer, Paston i inne pobliskie ziemie, będące jej

posagiem. Głównemu spadkobiercy Johnowi pozostawił dwór w Gresham,

wcześniej kupiony przez Williama i przekazany Margaret dożywotnio

w chwili zawarcia małżeństwa. Poza tym William zastrzegł, że po śmierci

Agnes Oxnead miało przypaść Johnowi.

Młodszym braciom Johna – Edmundowi, wówczas osiemnastoletniemu,

siedmioletniemu Williamowi i dwuletniemu Clementowi – zostawił kilka

mniejszych majątków ziemskich, z których wpływy miały im zapewnić

środki na kształcenie – Edmundowi i Williamowi w zakresie prawa,

a Clementowi – w szkole powszechnej. Spadek przypadły temu ostatniemu

miał też wystarczyć na utrzymanie Elizabeth, która liczyła wtedy piętnaście

lat. W chwili zamążpójścia miała dostać dwa tysiące funtów, pod

warunkiem że wybrałaby męża w zgodzie z radami innych wykonawców

testamentu Williama. Jej przyszły mąż winien był być „równy wiekiem”,

zajmować „stosowną pozycję”, mieć „porządne pochodzenie” i wnieść do


wspólnego małżeńskiego majątku grunta i dochody równe „co najmniej

czterdziestu funtom na rok”. Pozostałe wpływy z majątków ziemskich

planowano przeznaczyć na msze i modły za duszę Williama[19].

Jednak po głębszym namyśle uznał takie rozporządzenia za

niezadowalające – tak przynajmniej twierdziła Agnes, pisząc o tym

dwadzieścia dwa lata później (we wrześniu 1466 roku), gdy sporządzała

własny testament; do tego czasu poróżniła się już z główną gałęzią rodu.

„Ostatnia niemoc” Williama „zabrała go” z tego świata w Londynie, gdzie

przebywał z Agnes i córką Elizabeth. Agnes opisała ostatnie chwile

Williama oraz wydarzenia przed jego śmiercią i po niej, nie szczędząc

wyrazistych szczegółów. Jak zapewniała, William „po wielokroć

powtarzał” jej: „pieniądze, które przeznaczył dla swych dwóch

najmłodszych [synów], Williama i Clementa, tak skromne były, że mogli

z nich nie wyżyć, a bez nich musieliby pług dzierżyć” – innymi słowy:

zająć się uprawianiem roli. W rezultacie już na łożu śmierci sędzia

przekazał im kilka posiadłości, o których wcześniej nie wspomniał, a które

w przeciwnym razie przypadłyby Johnowi Pastonowi, czyli głównemu

spadkobiercy; były to Sporle, Beckham i Swainsthorpe. Część dochodów ze

Swainsthorpe, jak zadecydował William, winna była pójść na stałe

opłacanie kaplic, dla „mnicha, który […] odśpiewuje mszę Ducha Świętego

w Kościele Najświętszej Panny Maryi w Norwich” – katedralnym

klasztorze, gdzie William „zamierzył swe zwłoki złożyć” – konkretnie

chodziło o „cztery pensy dziennie, ażeby śpiewy wznosić i modlitwy za

duszę jego i moją”, wspominała Agnes, „jako i za wszystkie dusze, które

jemu i mnie co dobrego wyrządziły albo którym modły są należne”.

W sierpniu 1444 roku, pisała dalej, „mąż mój legł w łożu złożony

chorobą, w przytomności Johna Pastona, swego i mego syna, Johna

Bactona, Johna Damme i mnie samej wolę swą oznajmił, co tyczyła się
dzieci jego niektórych oraz mnie”. Johnowi wyjaśnił: „Nie dam tak wiele

jednemu [tj. Johnowi], by reszta nie miała za mało, by z tego wyżyć”[20].

Takie postanowienie nie spodobało się zbytnio Johnowi; duża część

majątku, który uznał za własny, znalazła się na czas nieokreślony w rękach

innych osób. Kierował nim nie tylko egoizm; miał na utrzymaniu żonę

i dziecko – lub dzieci.

Ale William był stanowczy. Wyczuwając zbliżającą się śmierć i żałując

swego „grzechu lenistwa”, czyli tego, że wcześniej nie wprowadził zmian

w testamencie, powiedział Agnes (znów jeśli wierzyć jej słowom spisanym

po latach): „Cokolwiek stanie się ze mną, pani, pragnę, abyś wolę mą

poznała”. Następnie powtórzył swoje życzenie pozostawienia dość ziemi

Williamowi i Clementowi oraz pieniędzy na nieustannie odprawiane msze

za niego samego. Mówiąc krótko, według Agnes William wyraził ostatnią

wolę ustnie, odbierając niektóre posiadłości Johnowi i przekazując je

młodszym braciom Johna oraz Kościołowi[21].

William zmarł w czwartek, 14 sierpnia 1444 roku „pomiędzy godziną

jedenastą a dwunastą”. Nazajutrz Agnes posłała po Johna i wykonawców

testamentu, którzy znajdowali się w Norwich.

A we środę po tym przybyli John Paston etc. A w piątek John Paston, John Damme
i ja przeszliśmy do komnaty i zapragnęli, abym zapoznała ich z wolą [Williama].
Takoż i okazałam im ją. A John Damme odczytał ją, a gdy czytał [na głos], John
Paston chodził tam i z powrotem po komnacie. John Damme i ja uklękliśmy u stóp
łoża[22].

Po odczytaniu spisanego testamentu Williama Agnes „rzekła

i oznajmiła Johnowi Pastonowi i wszystkim innym egzekutorom [ostatniej

woli] męża”, że sędzia William powiedział jej na łożu śmierci o zapisach na

rzecz Williama i Clementa oraz na modlitwy w kaplicy, „pragnąc, aby tego

usłuchali. A ów John Paston zgody na to nie dał, powiadając, iż podług


prawa majątki rzeczone jemu winny się należeć, jakoż mąż mój nie

pozostawił [zmian w] swojej woli na piśmie i [John] odebrał mi rzeczony

dokument […] bez mej wiedzy”.

Co więcej, jak dodała Agnes, John usiłował skłonić ją do wprowadzenia

zmian w spisanym testamencie, żeby majątki Sporle i Swainsthorpe

przypadły właśnie jemu. John Damme, który mu sprzyjał, najwyraźniej

miał namawiać do tego Agnes, ona jednak powiedziała innemu ze

świadków, Williamowi Bactonowi: „nie potrafię zmusić serca mego do

uznania w woli tego, com wiedziała, iż sprzeczne [z życzeniami sędziego

Williama]. I rzekł tedy [John], iż rady mej od owej pory zasięgał nie

będzie”[23].

Cień wątpliwości na prawdziwość szczegółów tej relacji Agnes rzuca

świadectwo pozostawione przez jej córkę Elizabeth w liście z 1485 roku,

zaadresowanym do Johna Pastona III. W czasie śmiertelnej choroby ojca,

„póki nie skonał”, John III przebywał w Londynie. John I był wtedy

w Norfolk i nie zjawił się w Londynie, gdy William jeszcze żył. Innymi

słowy: do kłótni z synem, opisanej tak drobiazgowo przez Agnes, dojść

musiało nieco wcześniej – o ile w ogóle doszło. Jednakże wspomniany list

zachował się tylko w brudnopisie zapisanym ręką Johna III w okresie,

kiedy procesował się on ze swoim wujem Williamem II, a wówczas leżało

w jego interesie zdyskredytowanie wersji wydarzeń przedstawionej przez

Agnes[24].
W czasach Johna Pastona młodzieńcy aspirujący do elity prawników zapoznawali
się z kazusami z istniejących sądów. Jednym z nich był Sąd Kanclerski. Na XIX-
wiecznej ilustracji widzimy tzw. Westminster Hall – miejsce posiedzeń rzeczonego
Court of Chancery.

Najważniejsze fakty pozostają wszak niewątpliwe: sędzia William

wydał ostatnie tchnienie 14 sierpnia 1444 roku, wezwano wykonawców

jego woli i wybuchł konflikt w sprawie przekazanych Agnes ustnie przez

sędziego niekorzystnych dla Johna zmian w testamencie.

Oprócz majątków ziemskich było coś jeszcze, co mogło wywołać spór –

„skarb”, czyli pieniądze i cenna płyta, zdeponowana w klasztorze

katedralnym w Norwich przez sędziego Williama, przeznaczona na

opłacenie „wieczystych” modlitw za jego duszę. Według Agnes John

wkrótce udał się do owego opactwa i ten skarb przywłaszczył

bez wiedzy przeora albo kogokolwiek innego z opactwa rzeczonego, takoż i bez
wiedzy i zgody mej i egzekutorów woli uniósł ze sobą, trzyma wbrew woli mojej
i wszystkich wykonawców testamentu, ani nie przywracając rzeczonych Williama
i Clementa na wiadome grunta, ani nie płacąc im zadośćuczynienia ze skarbu męża
mego, ani nie zamawiając mszy wieczystej za duszę mojego męża, wedle woli
jego[25].

Relacja Agnes w perspektywicznym skrócie przedstawia to, co

naprawdę stało się ze wspomnianym skarbem. Zgodnie z tym, co w 1487

roku opowiedział przeor, skarb ów pozostawał przez pewien czas

w posiadaniu klasztoru, gdy Agnes i John kłócili się o finansowanie

modlitw w kaplicy. Kiedy Agnes twardo obstawała przy żądaniu, by

płacono za to z dochodów ze Swainsthorpe, John, nie oglądając się na nic,

zabrał skarb. „A po tym uczynku – użalał się przeor – już pieniędzy

żadnych nam nie dawano, ani na obit [coroczne upamiętnienie zmarłego],

ani na modły za duszę owego Williama” – poza tym, że Agnes płaciła co

roku nieco z własnej kiesy, „ku pamięci za jego duszę”. Po jej śmierci

„przez te liczne lata nic nam nie dano, pominąwszy [to, że] z pobożności
swojej wspominaliśmy imię jego w naszych modlitewnych recytacjach co

niedziela”[26].

John zatrzymał Sporle, Swainsthorpe, Beckham oraz skarb, a Agnes nie

darowała mu tego do końca życia.

Tak więc, mimo najlepszych zamiarów i dobrych chęci zapewnienia

utrzymania wszystkim swoim dzieciom, a także pragnienia zbawienia duszy

swojej i swej żony, sędzia William spowodował w rodzinie rozłam, który

trwał dziesięciolecia i wystawił na różne niebezpieczeństwa samych

Pastonów i ich majątki.

* Christopher Dyer w pracy Standards of Living in the Later Middle Ages (Cambridge
1989, s. 19) określa roczne dochody piętnastowiecznego angielskiego szlachcica na co
najmniej dziesięć funtów, „a nierzadko o wiele więcej” (przyp. aut.).

[1] Davis I, s. 7.

[2] Davis II, s. 509–515.

[3] Davis I, s. 7.

[4] Richmond, The Paston Family, I, s. 35–37.

[5] Davis II, s. 4–5, 507–508; Davis I, s. xliii.

[6] Davis I, s. 7–12; E. Powell, Arbitration and the Law in England in the Late Middle
Ages, Transactions of the Royal Histroical Society, nr 5, seria 33 (1963), s. 49–67; J.G.
Bellamy, Bastard Feudalism and the Law, London 1989, s. 71.

[7] Richmond, The Paston Family, I, s. 70–76.

[8] C. Carpenter, The Religion of the Gentry of Fifteenth-Century England, w: D.


Williams (red.), England in the Fifteenth Century, London 1987, s. 53–74.

[9] Richmond, op. cit., I, s. 81–103.

[10] P. Brand, Courtroom and Schoolroom: The Education of Lawyers in England


Prior to 1400, „Bulletin of the Institute of Historical Research”, 60 (1987), s. 147–165.
[11] E.W. Ives, The Common Lawyer in Pre-Reformation England, „Transactions of the
Royal Historical Society”, nr 5, seria 18 (1968), s. 146–147.

[12] J. Forescue, On the Laws and Governance of England, red. S. Lockwood,


Cambridge 1997, s. 69.

[13] Richmond, op. cit., I, s. 120–134.

[14] Davis I, s. 26.

[15] Ibid., s. 216–217. Gairdner przypisuje autorstwo tego listu żonie Johna III,
Margery Brews-Paston, i datuje go na rok 1477 (list ten jest zaadresowany do „mego
zacnego i szanownego męża Johna Pastona” i podpisany inicjałami „M.P.”).

[16] Davis I, s. 217–219.

[17] B.A. Hanawalt, Growing Up in Medieval London: The Experience of Childhood in


History, Oxford 1993, s. 47.

[18] Davis I, s. 260–261.

[19] Ibid., s. 21–25.

[20] Ibid., s. 44–45.

[21] Ibid., s. 45.

[22] Ibid., s. 47–49.

[23] Ibid., s. 46.

[24] Ibid., s. 627.

[25] Ibid., s. 46–47.

[26] Richmond, op. cit., I, s. 175; Davis II, s. 608–611.


mierć sędziego Williama, człowieka cieszącego się szacunkiem

i autorytetem, nieuchronnie osłabiła znaczenie rodu Pastonów.

Projekty, które William zapoczątkował, chwilowo się zawaliły

albo tempo ich realizacji osłabło, jednak nie zostały zarzucone.

Do przedsięwzięć kontynuowanych przez resztę rodziny należał podjęty

przez Williama plan rozbudowy domu w Paston i przekształcenia tej

siedziby w prawdziwą rezydencję ziemską, odpowiadającą aspiracjom rodu.

Sędzia William zdążył zaplanować to szczegółowo. W lutym 1445 roku,

sześć miesięcy po jego śmierci, Agnes napisała do swojego syna Edmunda,

działającego w Clifford’s Inn, innej z londyńskich izb prawniczych:

Wywiedz się od brata swego Johna, ile belek stropowych i legarów przyda się na
salę główną i kaplicę w Paston, jakiej winny być długości i jaką mieć szerokość
i grubość, […] gdyż życzeniem ojca twojego było […], aby miały dziewięć cali na
siedem. I zadbaj zatem, ażeby rozliczyć się za nie i wysłać je tutaj, jako że niczego
takiego dostać nie można w tej okolicy[1].

Sędzia William już wcześniej wystarał się o zezwolenie na zamknięcie

drogi przebiegającej na południe od swojego domu i zbudowanie nowej na

północ od tej siedziby. Nowy dom stanął nieco na północ od kościoła

parafialnego. W Wielki Post poprzedniego roku William porozumiał się

z proboszczem, Williamem Pope’em, w sprawie wytyczenia granicy

między obiema nieruchomościami i wbicia „słupów” dla ich oddzielenia.

Ale po śmierci Williama, jak pisała Agnes, proboszcz „wyciągnął te słupy

i powiada, iż nakaże wykopać rów od skraju swojego [stojącego już muru]

w samym pobliżu drogi ku nowemu rowowi”[2].

Spór dotyczył pół akra gruntu, lecz wynikł i inny problem. Zamknięcie

starej drogi wywołało silny sprzeciw wieśniaków z Paston. Wznosząc

przebiegający przez nią mur, Pastonowie przy okazji zablokowali ścieżkę

wokół kościoła, wykorzystywaną w czasie procesji podczas nabożeństw;


„procesje ustały”, poskarżył się Agnes jeden z mieszkańców Paston[3].

Proboszcz wynegocjował przebieg nowej granicy między gruntami w 1447

roku, lecz wieśniacy nadal się sprzeciwiali, i to nie tylko werbalnie[4].

Cztery lata później Agnes donosiła o konflikcie w sprawie nowego muru,

który nakazała zbudować:

We czwartek mur wzniesiono, na jard wysoki, na czas dobry nim wieczorem deszcz
spadł tak ulewny, iż gotowi byli mur zakryć i robotę porzucić. A wody spadło tyle,
że stoi pod murem na głębokość stopy ku ziemi Balla [sąsiada]. W piątek zaś, po
komunii, osoby pewne wyległy przed kościół i obaliły to, co stanęło wcześniej, mur
zdeptały, niszcząc część [jego] i przechodząc ponad nim; jeszcze mi nie wiadomo,
kto to był. A żona Warina Kinga, kiedy po słupku przelazła, przeklęła Balla [który
zgodził się na wzniesienie muru] i rzekła, iż oddał on drogę. […] Potem ludzie
[Warina] Kinga oraz inni przyszli i krzyczeli do Agnes Ball, powiadając jej to
samo. Wczoraj z wieczora, kiedym do snu się układała, proboszcz rzekł, iż Warin
King i Warin Herman pomiędzy mszą a jutrznią wzięli pana Roberta [proboszcza;
księży grzecznościowo tytułowano „panami”] do zakrystii i kazali mu powiedzieć
mi, że zaprawdę mur ten trzeba znowu obalić. A wtenczas, gdy proboszcz mi to
powiadał, nie wiedziałam o tym, ani też nic nie uczynił pan Robert, jako że mówi
on, iż nie chce żadnego sporu rozpętać[5].

Pomniejszy, choć ostry dramat rozegrał się pewnej niedzieli

w parafialnym kościele, kiedy mieszkańcy wsi napadli słownie na panią na

włościach. Agnes opisała ten epizod w liście do Johna, utrzymanym

w typowym dla niej barwnym stylu:

W niedzielę przed dniem Świętego Edmunda [Męczennika], po wieczornym


nabożeństwie, Agnes Ball podeszła do mej ławy [kościelnej] i dobrego wieczoru mi
życzyła, a Clement Spicer był wraz z nią. I spytałam go, czego chce. A on pytał
mnie, czemu drogę królewską [tj. publiczną] zamknęłam, i odrzekłam mu, iż
zamknęłam drogę nie żadną inną, jeno własną.

Ta wymiana zdań przyciągnęła uwagę innych obecnych:


Warin Herman nachylił się ponad barierką i nasłuchiwał, co mówimy, i rzekł, iż
zmiana to niedobra, gdyż od niej miejscowość podupadła i funtów sto straciła. A ja
odrzekłam mu na to, że niegrzecznie mieszać się w sprawy, póki o radę poproszony
nie zostanie; i […] rzekł zatem, iż drogi zamknięcie winno kosztować mnie
dwadzieścia nobli i że [mur] trzeba znowu znieść. Dodał jeszcze, iż przebiegle
posłałam ludzi trudzić się po ciemku [tj. pracować w nocy], gdym sama tutaj jest,
lecz w końcu koszta należne poniosę.

Następnie Warin Herman oskarżył Agnes o zabranie jego siana

w Walsham, a odpowiedziała mu tak: „To moja ziemia była i że zachowam

ją na własność, a on rzekł, abym zbierała jego z czterech akrów i nie więcej.

I wkrótce potem odszedł ode mnie i wyszedł na kościelny dziedziniec”[6].

Teren przed kościołem, gdzie pani na włościach nie mogła uniknąć

wieśniaków, stał się sceną kolejnych zatargów. Pewnego razu Agnes

donosiła Johnowi, że tenże Warin Herman

po wieczornym nabożeństwie rzekł otwarcie przed kościołem, iż wie dobrze, że mur


obalono, choć był [wtedy] sto mil ponad od Paston. […] Rzekłabym, iż tak było i że
na niego spaść powinna wina, jako że odezwał się w te słowa: „Powiedziałbym to
samo i teraz, a choćby kosztować mnie to miało nobli dwadzieścia, [mur] runąłby
znowu”. A żona Warina głosem donośnym się ozwała: „Wszystkie diabły piekielne
zaciągną jej duszę do piekła za tę [nową] drogę, co zbudowała”[7].

Protesty wieśniaków nie były tak zupełnie nieuzasadnione, co Agnes

sama niechętnie przyznawała. Napisała, że „człek pewien” zarzucił jej, że

ogrodziła więcej dogodnego miejsca, niż jej się należało na mocy

dokumentów, a pewna „zacna kobieta” oznajmić miała, iż „kiedyś ludzie

[ze wsi Paston] tego nie ścierpią”[8]. Gdy Warin Herman wniósł przeciwko

Agnes sprawę do sądu w Gimingham, ona nie wypierała się swoich

postępków. Została ukarana grzywną sześciu pensów – typową karą za

naruszenie cudzej własności. Jednak, winna czy nie, Agnes uparcie

odmawiała zapłaty tej grzywny i najwyraźniej nikt jej do tego nie zmusił;
jeszcze dziesięć lat później Warin Herman nadal na próżno apelował do

sądu w Gimingham, aby ściągnął tę należność poprzez zajęcie

nieruchomości dla wymuszenia spłaty długów.

Gdy tlił się konflikt z wieśniakami z Paston, sama rodzina Pastonów

równocześnie wojowała na innych frontach, kiedy Oxnead, East Beckham

i Gresham, trzy cenne posiadłości ziemskie, zostały zaatakowane przez

różnych rywali rodu.

Oxnead było wkładem Agnes w małżeński majątek, przysługującym jej

dożywotnio. Tamtejsza posiadłość, otoczona fosą, znajdowała się nad rzeką

Bure. Również tam William wytyczył na nowo przebieg lokalnej drogi,

choć obyło się bez skarg okolicznych mieszkańców. Konflikt o Oxnead był

dość typowy dla sporów o dobra ziemskie, toczonych przez Pastonów:

rodzina, która gospodarowała na danych gruntach, zwłaszcza przez wiele

lat, uważała, że ma do niej prawo, nawet po sprzedaży posiadłości i upływie

dłuższego czasu – i, jeśli nadarzała się okazja, ponownie zajmowała ów

ziemski majątek. I wcale nierzadko w XV wieku zgłaszano roszczenia do

takich spornych gruntów, przedstawiając niepełne albo pochodzące

z niepewnego źródła dokumenty traktowane jako akty własności[9].

Takiemu półlegalnemu zajmowaniu posiadłości sprzyjała sytuacja

polityczna w Anglii pod koniec lat czterdziestych XV wieku, gdy książę

Suffolk, William de la Pole, uzyskał wpływy na dworze królewskim i realną

władzę. De la Pole, ród handlarzy winem i wełną z Hull, wybił się do kręgu

nobili; jego przedstawiciele uzyskali tytuły hrabiów, markizów i książąt

i w swoim regionie kraju stali się prawdziwymi magnatami. Ówczesny

książę Suffolk, którego pozycja w krajowym rządzie odpowiadała

faktycznie funkcji premiera, tyranizował Anglię Wschodnią (Norfolk,

Suffolk i części sąsiednich hrabstw) za pośrednictwem trio swoich

zauszników, Johna Heydona, Thomasa Tuddenhama i Johna Ulvestona –


prawników, lokalnych urzędników, a w istocie zbirów, którzy zastraszali,

okradali i szantażowali miejscową ludność.

Heydon, sędzia pokoju z Norwich, był szczególnie przykrym sąsiadem,

którego Pastonowie oskarżali o wiele problemów ze swoimi

posiadłościami. Jego życie osobiste było tematem plotek. Margaret pisała

do swojego męża w 1444 roku: „Żona Heydona powiła dziecię w Dniu

Świętego Piotra. Powiadają, iż mąż jej nic wspólnego nie ma ani z nią, ni

z jej dziecięciem, które nie przeżyło. Słyszałam, jak ponoć rzekł on, że jeśli

ona stawi się przed nim, aby się tłumaczyć, obetnie jej nos i rozgłosi, co

z niej za jedna; a jeśli jej dziecię mu przyniesie, tedy je zabije. Nie da się

przebłagać i nie weźmie jej z powrotem do siebie za nic, jak mówią”[10].

Przyczyną kłopotów z Oxnead były roszczenia zgłoszone przez

pewnego karmelitę, niejakiego Johna Hauteyna, którego rodzina niegdyś

gospodarowała na tym majątku. Według Hauteyna miała do niego prawo

i dlatego majątek nie mógł zostać odsprzedany przez obcych. Mimo to

w 1361 roku doszło do sprzedaży tej posiadłości, nikt nie wniósł

oficjalnego sprzeciwu, a potem William Paston kupił to miejsce od

spadkobiercy nabywcy w 1420 roku za bardzo znaczną sumę siedmiuset

czterdziestu dziewięciu marek (około pięciuset funtów), w następnym roku

przekazując je Agnes jako wniesione do jej małżeństwa „dożywocie

wdowy”[11].

Brat zakonny Hauteyn, wnosząc skargę do Lorda Szambelana,

twierdził, że w sądzie nie mógł się swobodnie wypowiedzieć z powodu

nacisków wywieranych przez Williama Pastona jako sędziego oraz syna

Williama, Johna, „także człowieka z sądów”[12]. Zakonnik ten jednak miał

potężnego stronnika, jak zanotowała Margaret Paston, pisząc do Johna, że

ów (tj. Hauteyn) „rzekł bez ogródek […], iż przejmie Oxnead i że wesprze

go w tym jego dobry pan, władca Suffolk” – mógł liczyć na poparcie


księcia. Agnes z kolei przestrzeżono, „aby miała się na baczności”[13].

W marcu 1448 roku James Gresham, dawniej sekretarz sędziego Williama,

a w owym czasie agent Pastonów, napisał do Johna, że Agnes usłyszała od

„prawego i zaufanego człeka, którego imię zdradzę, kiedy się następnym

razem spotkamy, iż skrzyknięto wielu żeglarzy” – bezrobotnych marynarzy,

chętnie oferujących swoje usługi jako najemni zbóje – „koło Covehithe, aby

przybyli do Oxnead i wygnali mnie stamtąd”. Oxnead miało zostać

złupione, a następnie przejęte przez Hauteyna, „lecz zamiar taki się nie

powiódł, gdyż inne polecenie wydano, jeszcze mi nie wiadomo jakie.

Słuchy tutaj takie krążą, że chcieli się zjawić w Oxnead w połowie

Wielkiego Postu, a przyobiecano mi, że dobry druh uprzedzi mnie [o tym]

dwa dni wcześniej”. John miał baczyć, gdy Hauteyn zjawi się w okolicy,

i „zawiadomić o tym panią swą tak prędko, jak zdołasz”[14].

Hauteyn rzeczywiście przybył w towarzystwie trzech kompanów.

Powiadomieni o tym zawczasu Edmund Paston i przeor z Oxnead wyjechali

im naprzeciw. O tym, co się wydarzyło potem, wiadomo z niepodpisanego,

niedatowanego i niezaadresowanego dokumentu, który znalazł się w rękach

Jamesa Gloysa, kapelana Pastonów. „I Edmund Paston rzekł do Johna

Catesa [jednego z ludzi Hauteyna]: »Witajcie«, i zapytał go, po co

przybywają. Zakonnik odrzekł, iż przybył pomówić z dobrą panią [Agnes],

a Edmund odpowiedział na to, że będzie mógł się z nią rozmówić, lecz nie

teraz, jako że jest zajęta […], a [Hauteyn] rzekł, iż [mimo wszystko]

spróbuje”.

Grupa Hauteyna ruszyła dalej do Oxnead, a Edmund, przeor i Gloys

podążyli ich śladem. U wrót posesji zakonnik „zsiadł z konia i zakołatał

[…], a my starań dokładaliśmy, by słuchać, ile się dało”. Gdy pojawił się

służący, Hauteyn powiedział, że chce mówić z Agnes; spotkał się

z odmową. „A tedy nadeszli Edmund Paston z przeorem i zapytali go, jaka


jest przyczyna jego przybycia o takiej porze. A on odrzekł, iż wejście do

majątku Oxnead”, ponawiając swoje roszczenia. „A wtenczas Edmund

Paston odpowiedział mu, iż najlepiej, ażeby przedstawił swoje świadectwa

w Westminster Hall [sądzie królewskim]. A ów powtórzył, iż uczyni tak,

kiedy zdoła”.

Wtedy, zwracając się do swoich towarzyszy, Hauteyn powiedział:

„Panowie, biorę was na świadków, abyście spamiętali, jak wstrzymano

mnie tu przemocą, tego, co moje objąć w posiadanie wzbraniając”. Zaczął

się przepychać, by otworzyć bramę, ale stanął mu na drodze Edmund, który

powiedział: „Jeśliby nie szacunek dla pana twego i mego [tj. króla], gdybyś

tknął ręką tych wrót, upuściłbym krwi twojej albo i ty mojej”. Wówczas

Hauteyn uczynił symboliczny gest: podniósł grudkę ziemi i podał ją swoim

ludziom ze słowami: „Wzywam was wszystkich w imieniu króla na

świadków, iż obejmuję swe dziedzictwo w posiadanie”. Edmund odparł na

to, że „takie objęcie znaczenia nie ma. A wtenczas brat zakonny rzekł, iż

skoro nie może mieć tego teraz, przybędzie ponownie inszym razem. […]

Dowiedzieliśmy się owego popołudnia – kontynuował swoją relację

Gloys – iż trzech ludzi ze Skeyton przybyło i spotkało się z tym

zakonnikiem w polu i rozmawiali z nim przez czas długi, a potem odjechali

tam, skąd nadciągnęli”*.

Sprawa ta trafiła do sądu w 1449 roku. „Co się tyczy owego mnicha –

napisała podówczas Agnes – bywał on u Świętego Benedykta [w opactwie

benedyktyńskim], jako i w Norwich, i chełpił się wielce procesowaniem się

ze mną[16]”. Ale w 1450 roku upadek księcia Suffolk spowodował, że

Hauteyn stracił swojego najpotężniejszego stronnika.

Przepychanki w Oxnead były pierwszą z trzech toczących się równocześnie

batalii, które Pastonowie musieli prowadzić o prawo do swoich ziem. Po

śmierci sędziego Williama, John Mariot, syn właściciela flotylli rybackiej,


wszczął proces sądowy o East Beckham. Mariota popierał Edmund Winter,

żyjący jeszcze wtedy senior rodziny, która wcześniej dzierżyła tę

posiadłość. Mariot zajął ją, będąc w zmowie z niejakim Simonem

Gunnorem, który wydzierżawił te grunta od sędziego Williama. Spór jednak

nie doczekał się rozstrzygnięcia przez kolejne dwie dekady[17].

Nieco na południe od East Beckham leżało Gresham, wieś wniesiona do

małżeńskiego majątku przez Margaret Paston jako dożywocie wdowy.

W lutym 1448 roku ludzie najęci przez Roberta Hungerforda, awanturnika

z Wiltshire i samozwańczego lorda Moleynsa, nagle zjawili się w Gresham

i zaczęli ściągać czynsze od dzierżawców tamtejszych gruntów. Pretensje

Moleynsa do tej posiadłości miały podłoże o wiele bardziej skomplikowane

niż przedstawiony ciąg zdarzeń z udziałem zakonnika Hauteyna czy

Edmunda Wintera. Było to powiązane z dziejami czterech pokoleń rodziny

Moleynsów, przepadkiem mienia wynikającym z niewypełnienia warunków

testamentu, a także z tym, że nie doszło do planowanego przekazania tego

majątku jako dożywocia wdowiego córce burmistrza Londynu. W 1426

roku posiadłość ta została odsprzedana Williamowi Pastonowi przez

wykonawcę ostatniej woli zmarłego Moleynsa, Thomasa Chaucera, syna

sławnego poety. Jako opiekun ostatniej żyjącej dziedziczki Moleynsów

Thomas Chaucer zaaranżował jej zaślubiny z Robertem Hungerfordem,

który w ten sposób nabrał praw do sztucznie utworzonego tytułu lorda

Moleynsa; przystępując do grona ludzi powiązanych z księciem Suffolk,

Moleyns stał się sprzymierzeńcem niesławnego Johna Heydona.

Najwyraźniej rodzina Moleynsów nie miała praw do Gresham, jednak

kierowała się poczuciem, a właściwie przesądem, że ziemie niegdyś

użytkowane przez jej przodków nadal w pewnym stopniu do niej

należały[18]. Sam Robert Hungerford na dobrą sprawę nie mógł rościć

nawet takich pretensji, gdyż w istocie nie wywodził się z rodu Moleynsów.
Jeden z jego ludzi oskarżył Pastonów o sfabrykowanie dowodu własności –

„ich pieczęcie jeszcze nie zastygły” – na co Margaret odpowiedziała

stanowczo, że prawa własności jej męża były mocniejsze niż czyjekolwiek,

a „pieczęcie na nich były dwie setki lat starsze niźli on sam”[19].

Konfrontacja, do jakiej doszło w Norwich w maju 1448 roku pomiędzy

Jamesem Gloysem, kapelanem Pastonów, a Johnem Wyndhamem, wrogiem

Pastonów i sojusznikiem Heydona i lorda Moleynsa, została w dramatyczny

sposób opisana przez Margaret. Gloys, który „w mieście bywał”, wracał

właśnie do domu Agnes Paston w Norwich, kiedy napotkał Wyndhama,

stojącego w pobliskiej bramie, „a John Norwood, człowiek jego, stał obok,

a Thomas Hawes i jeszcze jeden na ulicy stali od strony kanału”. Gloys

musiał przejść między Wyndhamem i Norwoodem, a czyniąc to, nie zdjął

kapelusza. Wyndham wyzywał go za to, a cokolwiek popędliwy Gloys,

odpowiedział mu hardo. „A gdy Gloys ze trzy albo cztery kroki zrobił” –

relacjonowała Margaret:

Wyndham dobył sztylet i rzekł: „Takoż czynisz, niegodziwcze?”. A wtenczas Gloys


się obrócił i wyciągnął swój sztylet i bronił się, uciekając ku domostwu matki mej
[Agnes], a Wyndham i jego człowiek Hawes podążyli za nim do domu mojej matki
i cisnęli kamień wielki jak bochen chleba za Gloysem i wtedy zbiegli stamtąd.

A Gloys wyszedł za nimi i stanął przed bramą i wtenczas Wyndham złodziejem


Gloysa nazwał i rzekł, że ów zginąć winien, a Gloys rzekł na to, iż to kłamstwo,
i nazwał go prostakiem i kazał mu wystąpić samemu albo przysłać najlepszego
człeka swego, by Gloys mógł zmierzyć się z nim sam na sam. A wtedy Hawes
pobiegł do domu Wyndhama i włócznię i miecz przyniósł, a panu swemu podał
miecz jego. Na hałasy tej napaści i burdy matka moja i ja z kościoła wyszłyśmy, od
komunii odstępując, i nakazałam Gloysowi ponownie do domu matki mej odejść, co
też uczynił. I wtenczas Wyndham nazwał matkę moją i mnie ladacznicami wielkimi
i rzekł, iż Pastonowie i wszyscy ich krewniacy to [tu dwa lub trzy słowa zostały
wycięte z listu; być może brzmiały one „chamy z Gimingham”], a myśmy
odpowiedziały, że kłamie, iż sam jest łotrem i chamem. A on wyrażał się jeszcze
o wiele gorzej, o czym ci później opowiedzą.
Hrabstwa Norfolk i Suffolk w czasach Pastonów
Tego samego popołudnia Agnes i Margaret zwróciły się do przeora

katedry w Norwich, który posłał po Wyndhama. Tymczasem inna uliczna

burda doprowadziła do prawdziwego rozlewu krwi. Gloys został napadnięty

przez Hawesa, a „Thomas, człek matki mej”, został zraniony w rękę.

Margaret napisała dalej:

A w obliczu niebezpieczeństw, jakie w tej okolicy czyhają […] i za radą matki mojej
i innych wysyłam Gloysa, aby pobył u ciebie przez czas pewien dla spokoju serca
mego, jakoż zaprawdę nawet za funtów czterdzieści nowej takiej bójki przeżyć bym
nie chciała[20].

Podejmowano próby zawarcia ugody w sporze o Gresham bezpośrednio

z lordem Moleynsem, do którego John pojechał do Salisbury; ów jednak

najwyraźniej unikał spotkania. Wtedy John poprosił o interwencję Williama

Waynflete’a, biskupa Winchesteru, jednego z czołowych angielskich

prałatów i człowieka bliskiego królowi Henrykowi VI[21]. Arbitraż

z udziałem władz kościelnych był typowy dla ówczesnych konfliktów

o majątki ziemskie. Biskup napisał do Moleynsa, który odpowiedział

nieszczerze, iż zgodziłby się na mediację, „jeśli nie przyniesie mi ona

uszczerbku zbytniego”[22]. Tak więc znowu do porozumienia nie doszło.

W październiku 1448 roku John postanowił „osiąść w rezydencji

w rzeczonej miejscowości [Gresham]” w prostokątnym, ufortyfikowanym

dworze otoczonym fosą, z narożnymi wieżami[23]. A ponieważ Gresham

było dożywociem wdowim Margaret, to właśnie ona tam zamieszkała, tak

jak wcześniej Agnes zajęła Oxnead, zanim zjawił się tam zakonnik

Hauteyn.

Już wkrótce Margaret napisała do Johna, żeby przysłał jej kusze i „groty

[strzały], gdyż dom twój tutejszy jest tak niewysoki, iż człowiek żaden
z łuku strzelać nie może. […] I chciałabym także od ciebie ze dwa albo trzy

topory krótkie […] i tyle okuć [zbroi], ile przysłać możesz”. Człowiek lorda

Moleynsa, John Partridge wraz ze swoim „towarzystwem” zaszył się

w pobliskim budynku „i zgromadzili tam oręża mnóstwo – kłody do

tarasowania odrzwi na krzyż, i wybili strzelnice w każdej części domu, aby

strzelać przez nie, zarówno z łuków, jak i z ręcznych samopałów”.

Od opisu tej „zbrojowni” Margaret gładko przeszła do spraw

domowych:

Błagam cię, aby łaskawie zamówić dla mnie jeden funt migdałów i jeden funt cukru
i ażebyś nabył nieco harasu [szorstkiej tkaniny wełnianej] na suknie dla dzieci
twoich. Jak mi powiadają, najlepszą cenę i wybór najprzedniejszy znajdziesz u żony
Hayesa. I abyś kupił jard popeliny czarnej na kaptur dla mnie, za 44 d. [pensy]
albo 4 s. [szylingi] za jard, boć tu, w mieście dobrej materii ani tkaniny porządnej
nie znajdziesz. Co się tyczy sukni dziecięcych, to jeślibym tkaninę miała, dałabym je
do uszycia [obaj chłopcy Pastonów najwyraźniej chodzili wtedy do szkoły
w Norwich][24].

Obie strony konfliktu spędziły jesień blisko siebie, choć do otwartej

konfrontacji wtedy nie doszło. Pod koniec listopada John Damme napisał

do Johna Pastona w Londynie, donosząc o rozmowie z człowiekiem

Moleynsa – Partridge’em. „I zapamiętać mu nakazałem, iż pozostawać tu

nie może, jeżeli tego nie zechcesz. A on rzekł, iż wie to dobrze. Ale rzekł

też, że jeśli go wypędzisz, sam wkrótce potem wygnany zostaniesz”.

Damme odpowiedział rozmówcy, że w takim wypadku zostaną z kolei

usunięci ludzie Moleynsa. John Mariot, adwersarz Pastonów z East

Beckham, „stał obok i rzekł, iż nie dziwota, gdyż dwóch ich tylko” – dając

do zrozumienia, że szeregi przeciwników Pastonów niebawem się

powiększą, na co Danne odpowiedział, że John Paston i tak zwycięży,

„choćby zebrali oni wszelkie siły, jakie zebrać zdołają, […] i więcej jeszcze

wtedy powiedziano, za dużo, aby pisać o tym w tejże chwili swobodnej”.


Partridge urządził wtedy efektowny pokaz, wydając obiady i „uczty

wspaniałe”, podczas których przedstawił zamiary swojego mocodawcy:

„On jest ci tutaj panem i będzie nim, będzie”. Damme przestrzegł Johna

Pastona, żeby uważał na Johna Heydona, chronionego przez „barwy

sędziego pokoju, radcą pana mego [Moleynsa] będącym i twoim

nieprzyjacielem, co dobrze ci nie życzy”. Po jednej z uczt

u Partridge’a Simon Gunnor, dzierżawca, który przekazał East Beckham

w ręce wrogów Pastonów, podszedł do Margaret po wieczornym

nabożeństwie (scena znowu rozgrywała się przed kościołem) i ostrzegł ją,

że powinna polecić swoim ludziom pozostawić „topory swe i okucia”.

Margaret odrzekła mu na to, że jej ludzie nikogo nie zaatakują, lecz kiedy

jej samej ktoś otwarcie zagrozi, nie zniesie tego pokornie. W postscriptum

Damme zalecił, aby John Paston zamówił dla siebie „krzepkie okucie” [tj.

solidną zbroję][25].

W liście z grudnia James Gloys opisał Johnowi z pewnym

rozbawieniem wizytę, którą złożył Margaret w Gresham jej wuj, Philip

Berney. Kilka dni wcześniej Partridge ponowił swoje groźby, a „pani moja

nakazała nam przywdziać zbroje nasze i salady [hełmy]”. Na widok zbroi

Berney „pobladł jak wosk”, a po wieczerzy „w pośpiechu wielkim

wyjechać zechciał, a pani moja pragnęła i błagała, aby niebawem

powrócił”. Berney zareagował na to zaproszenie bez entuzjazmu, niemniej

obiecał przybyć ponownie, „jeśli zdoła”. Harry Collins, służący, który mu

towarzyszył, poskarżył się ludziom Margaret, że cała ta kłótnia Berneya nie

dotyczyła. „Cóż pan mój ma tutaj poczynać? Niech pan wasz pośle po

krewniaków jego w Mautby [tj. po krewnych Margaret ze strony jej ojca],

jako że ci nic do stracenia nie mają”.

W następnym tygodniu Berney wysłał do Margaret innego sługę,

Davy’ego, z prośbą, by wybaczyła mu, że Berney nie przybędzie, nakazując


przedstawić taki oto wyszukany pretekst: jego koń się ochwacił, więc

polecił Davy’emu osiodłać następnego, a kiedy Berney „stał obok i mocz

oddawał”, Davy osiodłał wierzchowca, który nagle się szarpnął „i tak

kopnął pana swego w biodro […], iż je mu złamał”. Margaret przyjęła to do

wiadomości i oznajmiła, że „zaprawdę jej przykro”. Jednakże Gloys

podważył prawdziwość tej historii: „Wiem dobrze, iż tak nie było”.

Nazajutrz po rzekomym wypadku Gloys pojechał bowiem do Norwich,

gdzie pleban z Oxnead powiadomił jego i Agnes, że – jak mu powiedział

Davy – Berney jest „zdrów i wesół”. Mimo wszystko Gloys uprzedzał

Johna, by ten nie zdradził Margaret prawdy o postępowaniu jej wuja: „gdyż

pani moja zwiedziałaby się, iż list taki ci posłałem, spojrzeć bym na nią nie

mógł ani też przebywać na jej widoku”[26].

I nagle, w styczniu 1449 roku, ten zbrojny impas przerodził się w otwartą

przemoc, gdy ludzie Moleynsa przeprowadzili szturm na forteczkę Pastona,

pokonali obrońców, spustoszyli siedzibę i wynieśli stamtąd Margaret (nie

czyniąc jej wszak krzywdy). Później John Paston tak opisał tę napaść

w skardze wniesionej do parlamentu:

Hałastra niesforna, z tysiąca osób złożona [z pewnością to przesada, choć


napastników rzeczywiście musiało być wielu] […] zebrała się jak na wojnę,
w karacenach, pancerzach i kolczugach, w saladach [hełmach], z glewiami [bronią
drzewcową], łukami, strzałami, tarczami, strzelbami i samopałami ogniem
ziejącymi […], paląc tam, bosakami długimi mury obalając; z drągami długimi,
którymi bramy i drzwi rozwalali, i tak weszli do dworu rzeczonego, gdzie żona sługi
waszego pokornego przebywała, a z nią osób dwanaście; ludzi tych wywlekli
z dworu owego, ściany komnaty podkopali, gdzie żona wnoszącego tę skargę była,
i wyprowadzili ją przez bramę, i porąbali słupy stropy podtrzymujące, aż się
zapadły, i porozbijali wszelkie pokoje i kufry w domu rzeczonym, plądrując [je],
i rabunek czyniąc, wynieśli wszystko, rzeczy wszelakie i pieniądze, które wnoszący
tę skargę i słudzy jego tam mieli, warte dwustu funtów, a część tego sprzedali
i część rozdali, resztą się podzielili między sobą, ku wielkiej i bolesnej ujmie słowa
te piszącego, powiadając otwarcie, iż jeśliby mogli znaleźć tam waszego pokornego
sługę i niejakiego Johna Damme, który jest jego doradcą, i rozmaitych inszych sług
moich, wtedy by ich pozabijali[27].

W innej petycji, złożonej na ręce arcybiskupa Yorku, John Paston

wprost obwinił o tę napaść „Johna Heydona, co podburzał i stręczył”[28].

Jak to często bywało w podobnych wypadkach, w konflikcie między

panami ucierpieli wieśniacy:

Rzeczeni niegodziwcy i buntownicy nieznani wbrew prawu waszemu codziennie


przemocą trzymali rzeczoną posiadłość i zalegli tam zaczajeni [na] przyjaciół,
dzierżawców i sługi wnoszącego tę pokorną skargę, okrutnie im dokuczając
i zadręczając ich […] i poszukiwali ich w ichnich domach, plądrując
i przetrząsając ich spichlerze i słomę w stodołach i innych miejscach, dźgając
włóczniami, mieczami i toporami, jako się zdaje, ażeby zabić ich, jeśliby ich
odkryli; a niektórych z owych pobito i porzucono, by skonali, takoż inni, z obawy
o własne życie, nie śmieli iść do domów swoich ani gospodarstw swych
zajmować[29].
Dzierżawcy i wieśniacy często padali ofiarą zatargów między właścicielami ziemi.
Również podczas konfliktów, jakie toczyła rodzina Pastonów, zdarzały się
sytuacje, w których Bogu ducha winni chłopi znajdowali się, chcąc nie chcąc, na
linii sporu.

Świta lorda Moleynsa z Wiltshire, której przewodził giermek Walter

Barrow, opanowała Gresham. Margaret Paston schroniła się w posiadłości

Johna Damme’a w Sustead, oddalonej o milę od Gresham, podczas gdy sam

Damme przebywał razem z jej mężem w Londynie. W lutym 1449 roku

donosiła, że ludzie Moleynsa namawiali neutralnych w tym sporze

dzierżawców gruntów, by wnosili do sądu skargi na tych, którzy sprzyjali

Pastonom (były to „fałszywe oskarżenia”, jak napisał John w swojej

petycji). Nie pozwolili też Harry’emu Goneldowi, chłopu Pastonów (który

dzierżawił ziemię w majątku), zapoznać się z owymi spisanymi skargami

i grozili nieprzekonanym dzierżawcom „pobiciem i odebraniem domów

i ziemi i wszystkich dóbr ichnich”. Równocześnie ludzie Moleynsa

„w pośpiechu pieniądze zbierali od wszystkich dzierżawców” oraz


czuwali zaczajeni w różne dnie i noce w domach Gonelda, Purry’ego i Becka,
a niektórzy z nich szli do domostw Becka i Purry’ego i pytali, gdzie są
[dzierżawcy], a wtedy odpowiadano im, iż poszli; a tamci pytali na nowo innym
razem, gdzie ich napotkać można. A z różnych rzeczy, o których się dowiedziałam,
jeśliby [tych chłopów] pojmano, wtenczas albo zginęliby oni, albo poważna
krzywda by się im stała.

Margaret wysłała do Waltera Barrowa służącą o imieniu Katherine, aby

ta zaprotestowała

jakoż nie było mężczyzny, który zechciałby to zrobić, lecz [ostatecznie] poszli z nią
James Haiman i Harry Holt; i domagała się odpowiedzi na jej przesłanie,
i [pytała], czyli ludzie owi mogliby żyć w spokoju […], a on [Barrow] uśmiał się
z niej setnie, jako i z tych, co z nią byli, i rzekł, iż pragnie rozmówić się ze mną,
gdyby przykrości mi to nie wyrządziło; a Katherine odrzekła, iż sądzi, że ja nie
pragnę z nim rozmawiać. A on powiedział, iż przybędzie w to miejsce [w czasie]
łowów po południu, a nikogo z nim nie będzie, jeno Hegon i jeden z ludzi jego; i że
przyniesie taką odpowiedź, która mnie ukontentuje.

Barrow zjawił się o zapowiedzianej porze

i posłał po mnie, by się zwiedzieć, czy mówić z nim mogę […], i stanęli spokojnie
u bramy; i wyszłam do nich, i błagałam ich, aby mi wybaczyli, że do domu ich nie
wpuściłam. Rzekłam im tyle, że nie życzą dobrze człekowi dobremu, do którego
miejsce to należy [Johnowi Damme’owi], zatem nie wezmę na siebie tego, by do tej
zacnej kobiety [żony Damme’a] ich wprowadzić.

Zaczęły się więc negocjacje. Barrow oznajmił, że

zawczasu porozumieli się z całym towarzystwem swoim w sprawach tych, z którymi


się do nich zwróciłam, i […] zadbali o to, ażeby żadnemu człekowi krzywda się nie
stała z tych, o których wspomniano, ani nikomu, kto do ciebie należy, ani żadnemu
z ich towarzystwa, i dali na to słowo swoje. Jednakowoż ja nie ufam ichniej
obietnicy, gdyż odkryłam, iż prawi nie byli w innych sprawach.
Uwierzyła im wszakże, kiedy zapewnili, że z przykrością wtargnęli do

Gresham, i woleliby, aby nie nakazano im tego zrobić. Sam Barrow został

wywłaszczony przez ludzi księcia Suffolk, o czym Margaret mu

przypomniała. I dlatego, jak pisała do Johna, Barrow „winien współczuć

tobie i innym ograbionym ze swych posiadłości”. Barrow przyznał jej rację,

mówiąc, że dochodził swoich praw u księcia Suffolk „razy wiele i uczyni to

ponownie, póki dóbr swoich nie odzyska”. Margaret zwróciła mu uwagę, że

sprawa Pastonów była podobna; John wielokrotnie procesował się z lordem

Moleynsem o majątek Gresham „i nigdy żadnej mądrej odpowiedzi uzyskać

odeń nie zdołał”, wobec czego John „wystąpił przeciwko niemu [tj. zajął tę

posiadłość]”.

Ton tej rozmowy zrobił się niemal serdeczny. Barrow wyjaśnił, że nie

obwinia księcia Suffolk za wywłaszczenie go; księcia oszukał bowiem

pewien „łajdak perfidny”, a Margaret dodała, że to samo było przyczyną

kłopotów Pastonów z lordem Moleynsem. Wprawdzie żadna ze stron nie

wskazała wprost na Johna Heydona, jednak ewidentnie to on był owym

„łajdakiem”, o którym mówiono. „Wiele inszego jeszcze powiedziano,

a opisanie tego dużo czasu swobodnego by zabrało”, dodała na koniec

Margaret.

Ta narada z Barrowem zakończyła się krótkim sporem o wartość rzeczy

skradzionych lub rozdanych w Gresham. John oceniał je na dwieście

funtów; Margaret oszacowała je wtedy na sto funtów, natomiast Barrow

i jego kompani oznajmili, że „dwadzieścia funtów ledwie warte były”.

Pomimo tego nieporozumienia Barrow utrzymywał pojednawczy ton,

obiecując, że jeśli wybierze się do Londynu, to napije się tam z Johnem.

Margaret przekazała tę wieść mężowi, lecz dodała:

Błagam cię usilnie, bacz, jak tam chodzisz, i wyruszaj z siedziby w zacnym
towarzystwie. Lord Moleyns ma u siebie kompanię andrusów [zbirów], która czyni,
co popadnie. […] Ludzie w Gresham powiadają, iż nie zaszkodzili tobie jeszcze tak
bardzo, jak nakazano im to uczynić.

Prosiła go, aby zapewnił ją listownie, że jest cały i zdrów, „gdyż

zaprawdę spokoju w sercu swoim zaznać nie mogę, ani też nie zaznam,

póki nie usłyszę wieści, iż miewasz się dobrze”[30].

Margaret pozostała w domu Johna Damme’a do lutego 1449 roku, kiedy

to dobiegły ją pogłoski o tym, że nieprzyjaciele knują jej uprowadzenie.

Mówiąc „zacnej gospodyni”, czyli pani John, że wyjeżdża do Norwich na

dwa lub trzy tygodnie na zakupy, w rzeczywistości uciekła do domu swojej

teściowej. 28 lutego powiadomiła Johna o tych przenosinach, „prosząc

usilnie, abyś niezadowolony nie był” z tego przejazdu i dodając coś, co

brzmiało jak zawoalowany przytyk. Otóż jej niedoszli porywacze podobno

„rzekli, iż nieco tylko serce cię zaboli” – co świadczyło o niejakim

powątpiewaniu z jej strony, czy John rzeczywiście przybyłby jej na ratunek,

gdyby została uprowadzona[31].

Miesiąc później lord Moleyns napisał z przekonaniem do dzierżawców

w Gresham, zapewniając ich, że czynsze, które zapłacili Partridge’owi,

zwolniły ich z innych zobowiązań finansowych i że będzie ich chronił

„przed tymi, którzy w smutek was wpędzają, najlepiej jak zdołam. I tak

serdecznie, jak mogę, dzięki wam składam za waszą dobrą wolę, na jaką

liczyć mogłem i mogę”. Dodał, że jego tytuł do majątku ziemskiego został

niebawem potwierdzony prawnie, „a wy radzi będziecie, iż wolę dobrą mi

okazaliście”[32].

Zatem perspektywy odzyskania Gresham przez Pastonów się nie

poprawiły. Skarga, którą w 1450 roku złożył w parlamencie, nie przyniosła

korzystnych dla niego skutków. Margaret zasugerowała nawet, aby John

postarał się może wkraść w łaski księcia Suffolk:


Rozmaicie ludzie powiadają mi, iż tuszą zaiste, że [jeśli] nie będziesz miał pańskiej
opieki naszego lorda Suffolk, to w świecie takim nie zaznasz przenigdy spokoju.
[…] Takoż błagam cię z całego serca swego, byś wystarał się zaskarbić sobie miłą
zwierzchność i przychylność jego lordowskiej mości we wszelakich sprawach,
jakich się imasz, co także sercu memu ulgę przyniesie[33].

Jednakże książę Suffolk miał właśnie zniknąć ze sceny politycznej,

a wielkie wydarzenia dziejowe na pewien czas przytłoczyły lokalne

konflikty drobnej szlachty. Dziesięcioletni rozejm w wojnie stuletniej

zakończył się w 1445 roku, a działania militarne wybuchły z nową

gwałtownością w roku 1448. Francuska ofensywa doprowadziła do

wyparcia Anglików z Maine i Normandii, powszechne nastroje w Anglii

były bardzo złe i poszukiwano tam kozła ofiarnego. Książę Suffolk został

oskarżony o korupcję, branie łapówek oraz zdradę i pozbawiony urzędu

przez parlament, który zaczął odgrywać ważną rolę w rządzeniu Anglią,

choć właściwie zakres jego władzy pozostawał niesprecyzowany. W marcu

1450 roku Margaret Paston dowiedziała się z wiarygodnego źródła, że

„księciu Suffolk darowano winy […] i wesół on i cieszy się spokojem”[34].

Wiadomość ta okazała się nieprawdziwa. W następnym miesiącu

wystawiono znacznym kosztem angielskie wojska ekspedycyjne, które

miały odzyskać utracone terytoria. Ale siły te poniosły klęskę w bitwie

o Formigny (15 kwietnia 1450 roku), gdzie Francuzi użyli kolubryn, które

zdziesiątkowały zastępy angielskich łuczników. W Londynie wzmogło się

jeszcze oburzenie na księcia Suffolk.

Nie chodziło wyłącznie o zranioną narodową dumę. Suffolk był winny

w oczach Izby Gmin – reprezentacji podatników spoza grona szlachty –

tego, że nakłonił króla do przekazania większości jego prywatnych

posiadłości księciu Suffolk i jego przyjaciołom, a tym samym przeniesienia


w większym stopniu na drobniejszą szlachtę brzemienia utrzymywania

rządu: „Wasza Izba Gmin z kraju tego takoż obciążona została, iż rychło

zniszczeniu zupełnemu ulegnie”[35].

Scena przedstawiająca bitwę pod Formigny (1450) stoczoną w ramach wojny


stuletniej. Francuzi odnieśli zdecydowane zwycięstwo nad Anglikami, a na
Wyspach gniew za porażkę spadł na księcia Suffolk. Upadek tego barona miał też
wpływ na toczone w tamtym czasie przez Pastonów spory o pomniejsze dobra
ziemskie.

Tyrania księcia Suffolk w jego lennach w Anglii Wschodniej także

przemawiała przeciwko niemu, a król Henryk niechętnie uległ naciskom

opinii publicznej. Uznał swojego faworyta za niewinnego zdrady stanu, za

co groziła kara śmierci, dopuszczając wszak do skazania go za pomniejsze

przestępstwa – korupcję i łapówkarstwo – na wygnanie z kraju. 5 maja


agent i przyjaciel Johna Pastona, William Lomnor, przekazał szokujące

wiadomości w liście, który pozostaje głównym źródłem szczegółowych

informacji na temat tego historycznego wydarzenia: „Takoż w poniedziałek

[4 maja] po święcie majowym napłynęły do Londynu wieści, iż ubiegłego

czwartku książę Suffolk przybył na wybrzeże Kentu w samej pobliskości

Dover ze swymi dwoma okrętami i małą pinasą [typ żaglowca]”. Gdy

książę wyczekiwał na okręcie, pinasę wysłano do Calais, by jej załoga się

zwiedziała, jak przyjmą tam księcia. Ale wkrótce po wyjściu w morze

pinasa napotkała flotyllę, której przewodził okręt o nazwie „Nicholas of the

Tower”, a załoga poinformowała szypra „Nicholasa” o obecności księcia

w pobliżu. Szyper wysłał łódź ku okrętowi księcia, a „książę sam

przemówił do załogi i rzekł, iż z rozkazu króla wyruszyć miał do Calais:

A oni odrzekli mu, iż musi pomówić z ich kapitanem. Takoż on, z dwoma albo
trzema ludźmi swymi, wyruszył z nimi łodzią ku „Nicholasowi”; a kiedy przybył,
kapitan ozwał się do niego: „Witaj, zdrajco” […] i wiedzieć zapragnął, czy [jego]
żeglarze za księciem się opowiedzą, a oni wieść mu przysłali, że bynajmniej nie,
i tak [książę Suffolk] pozostał na „Nicholasie” do soboty w dniu następnym [2
maja].

Niektórzy powiadają, iż wiele rzeczy napisał dla dostarczenia królowi, ale o tym
nie wiadomo naprawdę. Był przy nim spowiednik etc.

A niektórzy mówią jeszcze, iż oskarżano go na okręcie i winnym uznano etc.

Kiedy książę spytał o nazwę okrętu i dowiedział się, że to „Nicholas of

the Tower”, wpadł w przerażenie, gdyż przypomniał sobie, że jeden z jego

stronników rzekł niegdyś, iż jeśli uniknie niebezpieczeństw czyhających na

niego w Tower (of London), nic mu nie zagrozi – a jednak znalazł się na

innym „Tower” (okręcie).

A jego serce struchlało […] i na oczach wszystkich ludzi jego sprowadzono go


z wielkiego okrętu do łodzi; a był tam topór, i był pień [katowski], a jeden
z najniższych [rangą ludzi] na okręcie nakazał mu głowę położyć i [powiedział], iż
będzie potraktowany uczciwie i od miecza zginie; i ujął miecz rdzawy i odrąbał mu
głowę, pół tuzina ciosów zadając, i zdjął szatę jego rudobrunatną i kaftan
z podbitego aksamitu, i ułożył ciało jego na piaskach Dover; a niektórzy
powiadają, iż głowę jego zatknięto obok na żerdzi, a ludzi jego na ląd odesłano
bardzo przykładnie i pośród modłów. A szeryf Kentu ciała tego strzegł i posłał
pomocnika swego po sędziów, aby się zwiedzieć, co uczynić ma, i także do króla,
jak postąpić należało[36].

Choć John Paston niewątpliwie musiał być, tak jak wielu, wstrząśnięty

tym mordem, na pewno zdawał sobie sprawę z korzystnych skutków

upadku księcia Suffolk na toczone przez Pastonów lokalne wojny o majątki

ziemskie. Ostatecznie batalia o Gresham rozstrzygnęła się na korzyść

Pastonów za sprawą śmierci i wykruszania się sił ich przeciwników.

Podczas dwóch ostatnich lat owej burzliwej dekady ród Pastonów utracił

jednego członka, który zmarł, lecz zyskał dwóch, którzy się urodzili,

i podejmował bezskuteczne starania doprowadzenia do zamążpójścia jednej

ze swoich przedstawicielek.

W 1449 roku umarł młodszy brat Johna, Edmund, w wieku dwudziestu

czterech lat, z przyczyn, których nie znamy; pozostał po nim tylko

testament, opatrzony datą 21 marca, podyktowany na łożu śmierci

i zawierający życzenie pochowania zmarłego w Londynie albo w Temple,

albo w White Friars, klasztorze karmelitańskim, i przekazania „wszelkich

dóbr i majątku ruchomego” jego bratu, Johnowi Pastonowi „w pewności

wielkiej […], iż ów rozporządzi nimi dla dobra duszy [Edmunda]”[37].

Wkrótce potem Margaret napisała do Johna: „Matka moja [tj. teściowa]

błaga, abyś posłał bratu memu Williamowi w Cambridge nominał i księgę

mądrości brata mego Edmunda, którą temu ów przyobiecał […], iż

przekażesz bratu mojemu, Williamowi”[38].


W latach 1448–1450, w trakcie sporów o Gresham, Margaret urodziła

dwoje następnych dzieci – córkę Margery, prawdopodobnie w 1448 roku,

oraz syna, zapewne w roku 1450. Jedyna wzmianka o jej ciąży pojawiła się

w liście napisanym w Norwich do męża, najwyraźniej już po ucieczce

z domu Damme’a w Sustead: „Błagam, abyś, jeśli nowego syna miał

będziesz, zezwolił dać mu na imię Harry, ku pamięci brata twego

Harry’ego” – chodziło o jedno z dzieci Agnes, które młodo zmarło

i właściwie tylko tyle o nim wiadomo. „Upraszam cię także, abyś przysłał

mi daktyli i cynamonu tak prędko, jak możesz” – dopisała, najpewniej pod

wpływem zachcianek typowych dla kobiet oczekujących dziecka.

W końcowym fragmencie tego listu znalazło się jeszcze jedno aluzyjne

wspomnienie o brzemiennym stanie Margaret: „Twa postękująca żona,

M.P”. Ostatecznie urodzonego syna nazwano po wuju, lecz nie Harrym,

tylko nieco wcześniej zmarłym Edmundzie[39].

Pośród zgonów i narodzin odbywało się aranżowanie zaślubin.

W owym czasie do zamążpójścia szykowano siostrę Johna, Elizabeth,

licząca wtedy około dwudziestu lat i stanowiąca utrapienie dla swojej

matki. Kandydata na męża dla córki Agnes upatrywała w Stephenie

Scrope’em, pasierbie sir Johna, wdowcu oszpeconemu przez ospę, który

miał już wówczas prawie pięćdziesiąt lat i wyraźnie nie spełniał warunku

wiekowego, postawionego przez sędziego Williama. Przymykając oko na

oba minusy kandydata, Agnes napisała do Johna, że Elizabeth Clere,

bratanica Fastolfa i bliska przyjaciółka Pastonów, rozmawiała, i to

z powodzeniem, ze Scrope’em, o planowanym małżeństwie: „Ma kuzynka

Clere mniema, iż głupotą będzie pomijanie go, o ile znasz kogo równie

dobrego albo i lepszego, a ja badałam [tj. wypytywałam] siostrę twą

i przekonałam się, iż nieskora ona do nikogo inszego, tak jak do niego, jeśli

tylko okaże się, że ziemi jego nikt nie odbierze”. I dopisała przestrogę: „Sir
Harry Inglose [dawny towarzysz broni Fastolfa] już się obraca wokoło

Scrope’a w sprawie jednej ze swych cór”[40].

Samej Elizabeth pilno było wyjść za mąż. Agnes bowiem bardzo

uprzykrzała jej życie: „Nigdy nie była tak smutna, jak w dniach obecnych –

pisała do Johna Elizabeth Clere – jako że rozmawiać nie może z żadnym

mężczyzną, ktokolwiek przychodzi […] ani ze służącymi matki swojej” bez

wtrącania się matki, która

poznać daje, iż [Elizabeth] zamyśla co niecnego. A od Wielkiej Nocy [Agnes] bija


ją najczęściej raz bądź dwukrotnie na tydzień, a czasem i dwa razy w jednym dniu,
i głowę jej rozbiła we dwóch albo trzech miejscach. Dlatego, kuzynie, [Elizabeth]
przysłała do mnie brata zakonnego Newtona z prośbą wielką i zaklina mnie, abym
napisała ci w liście o jej niedoli, i błaga cię, abyś dla niej bratem dobrym był, gdyż
ona ufa tobie.

Poważniejszym problemem niż wiek Scrope’a i przebyta przez niego

ospa była kwestia roszczeń zgłaszanych przez jego córkę do jego majątku.

Kiedy Margaret naciskała go w tej sprawie, zapewnił ją, że jeśli się ożeni

i doczeka syna oraz dziedzica, wówczas jego córce przypadnie nie więcej

niż pięćdziesiąt marek z jego dochodu wynoszącego trzysta trzydzieści

marek rocznie. „A zatem, kuzynie – napisała Elizabeth Clere na

zakończenie – zdaje mi się, iż dobry byłby dla mej kuzynki, a twojej

siostry, o ile nie zdołasz znaleźć jej kogo lepszego”. Jednak należało działać

szybko. „[Twoja siostra] powiada, że jeśli jego dzieci i spadkobiercy

dziedziczyć mogą […], ona chce go […], mimo iż jej oznajmiono, że człek

to prosty [nieatrakcyjny fizycznie], bo też ona prawi, że ludzie więcej

szacunku znajdą dla niej, jeśli się z nim zwiąże, co też powinna uczynić”.

Autorka listu zastrzegła jednak przy tym: „Kuzynie, powiadają mi, iż

pewnego człeka zacnego masz w swoim obejściu, któremu ojciec odumarł

niedawno, więc jeśli sądzisz, że będzie lepszy dla niej niźli Scrope, rzecz da
się urządzić. […] Niechaj Scrope ładną odpowiedź od ciebie usłyszy, która

go nie odstręczy, aż pewien będziesz, iż [znajdzie się ktoś] lepszy”. Scrope

zaczynał się zniechęcać; nie pozwolono mu się widzieć z Elizabeth,

a Agnes najwyraźniej traktowała jego zaloty do córki coraz chłodniej.

Elizabeth Clere krępowało interweniowanie u Johna za plecami Agnes,

gdyż dodała wyjaśnienie: „Kuzynie, błagam usilnie, abyś list ten spalił […],

bo jeśli krewna moja, a twoja matka, dowie się, iż ci go wysłałam, to już

nigdy kochać mnie nie będzie”[41].

Z nieznanego powodu przedmałżeńskie negocjacje ze Scrope’em

utknęły w miejscu, a Elizabeth Paston pozostała niezamężna, wkraczając

w następne dziesięciolecie.

* Christopher Dyer w pracy Standards of Living in the Later Middle Ages (Cambridge
1989, s. 19) określa roczne dochody piętnastowiecznego angielskiego szlachcica na co
najmniej dziesięć funtów, „a nierzadko o wiele więcej” (przyp. aut.).

[1] Davis I, s. 28.

[2] Ibid., s. 27.

[3] Ibid., s. 33.

[4] Richmond, The Paston Family, I, s. 7; Gairdner II, s. 80 (streszczenie).

[5] Davis I, s. 34–35.

[6] Ibid., s. 36–37.

[7] Ibid., s. 35–36.

[8] Ibid., s. 36.

[9] Ibid., s. 42–43.

[10] Ibid., s. 220.

[11] Richmond, op. cit., I, s. 42–44.

[12] Davis II, s. 520–521.


[13] Davis I, s. 234.

[14] Davis II, s. 30–31.

[15] Ibid., s. 521–522.

[16] Davis I, s. 31.

[17] Richmond, op. cit., I, s. 103–109.

[18] Ibid., s. 47–53.

[19] Davis I, s. 233.

[20] Ibid., s. 223–225.

[21] Ibid., s. 51.

[22] Davis II, s. 519–520.

[23] Davis I, s. 51–52. Sir John opisał ogólnikowo zarysy tej budowli w liście z 28
września 1471 roku (por. Davis I, s. 442–444).

[24] Ibid., s. 226–227.

[25] Davis II, s. 29–30.

[26] Ibid., s. 27–29.

[27] Davis I, s. 51–52.

[28] Ibid., s. 53.

[29] Ibid., s. 52–53.

[30] Ibid., s. 227–230.

[31] Ibid., s. 230–233.

[32] Davis II, s. 521.

[33] Davis I, s. 236.

[34] Ibid., s. 237–238.

[35] J.R. Lander, The Wars of the Roses, Toronto 1986, s. 52–53.

[36] Davis II, s. 35–36.

[37] Davis I, s. 148.

[38] Ibid., s. 234.

[39] Ibid., s. 255.

[40] Ibid., s. 30–31.

[41] Ibid., s. 31–33.


lany zawarcia małżeństwa między Stephenem Scrope’em

a Elizabeth Paston stanowiły jedną z oznak coraz ściślejszych

powiązań Pastonów z sir Johnem Fastolfem, zadzierzgniętych

jeszcze w latach służby sędziego Williama jako radcy prawnego

Fastolfa w latach trzydziestych XV wieku. John Paston zastąpił swojego

ojca w tej roli w 1444 roku. W latach pięćdziesiątych XV stulecia wyrósł na

jednego z głównych doradców owego starego rycerza, a w końcu i na

najważniejszego z nich, udzielając Fastolfowi porad nie tylko w sprawach

prawnych, lecz także we wszystkich kwestiach dotyczących pieniędzy

i nieruchomości.

Inną ważną postacią w licznej świcie Fastolfa był William Worcester,

wykształcony w Oksfordzie sekretarz o różnorodnych zainteresowaniach

intelektualnych, który, mimo licznych i nieustannych obowiązków, jakich

wymagała praca dla Fastolfa, znajdował czas na studia antykwaryczne

i topograficzne, będąc w Anglii pionierem w badaniach w tym zakresie[1].

Wkrótce po śmierci Fastolfa Worcester przystąpił do pisania Acta domini

Johannis Fastolf, biografii swojego pana, która zaginęła. Przetrwał jednak

zbiór zatytułowany Itineraries [of William Worcestre]. W dziele tym, pośród

mnóstwa różnych informacji o rozmiarach kościołów i miejscach

pochówków notabli, opisów o charakterze geograficznym oraz spisu

rycerzy, którzy wzięli udział w bitwie pod Verneuil, Worcester przedstawił,

z nieskrywaną dumą, chronologiczną listę urzędów i tytułów nadanych jego

panu we Francji: „Gubernator Normandii, radca królewski, Wielki Mistrz

na dworze regenta Bedford, gubernator Andegawenii i Maine, […] kapitan

Bastylii w Paryżu, kapitan zamku w Calais, kapitan Caen, szeryf

Normandii, komendant Bordeaux”[2].

Podsumowana w taki sposób długa i wybitna kariera wojskowa

przyniosła Fastolfowi zaszczyty, władzę i bogactwo – choć dziś, poza


kręgami naukowymi, jest on znany tylko jako pierwowzór

skarykaturyzowanego Szekspirowskiego tchórzliwego i błazeńskiego

Falstaffa.

John Fastolf, urodzony w 1380 roku w rodzinnym majątku ziemskim

w Caister, w pobliżu wybrzeża morskiego na północ od Yarmouth,

pochodził z rodu zamożnych kupców i armatorów; jego ojciec wżenił się

w niższe kręgi szlachty. Po śmierci ojca matka Fastolfa wyszła za mąż za

John Farwella, który pełnił służbę w świcie babki księcia Norfolk,

i niewykluczone, że młody Fastolf mógł tam pobierać nauki: w 1398 roku

służył jako paź Thomasa Mowbraya, księcia Norfolk. Po osiągnięciu

pełnoletniości wstąpił na służbę jednego z synów Henryka IV, Tomasza

Lancastera, gubernatora Irlandii. W Irlandii poznał i poślubił Millicent

Tiptoft, bogatą wdowę z hrabiowskiego rodu, starszą od niego o dwanaście

lat[3].

Kiedy Henryk V wznowił działania militarne podczas wojny stuletniej,

najeżdżając w 1415 roku Francję, Fastolf, podówczas już dobrze sytuowany

dwudziestopięciolatek, lecz wciąż tylko giermek, zaciągnął się do służby

wojskowej jako kapitan, dowodzący dziesięcioma zbrojnymi

i trzydziestoma łucznikami. W krótkiej, ale naznaczonej sukcesami

kampanii brał udział w oblężeniu Harfleur, gdzie wylądowały angielskie

wojska ekspedycyjne, i wyróżnił się w wielkim zwycięstwie pod Azincourt.

Kiedy Henryk V po tej bitwie wycofał się do Anglii, Fastolf został

wyznaczony na jednego z komendantów garnizonu Harfleur[4].

Po ponownym podjęciu działań wojennych w roku 1417 Fastolf

uczestniczył w oblężeniach Caen i Rouen i w wieku trzydziestu siedmiu lat

został pasowany na rycerza[5]. W 1420 roku na mocy traktatu w Troyes

Henryk przejął koronę francuską i przekazał Paryż Anglikom, a Fastolf

został mianowany zarządcą wielkiej twierdzy w tym mieście – Bastylii.


Dwa lata później, po śmierci Henryka V na skutek dyzenterii, nieletni

Henryk VI Lancaster objął obydwa trony, angielski i francuski, a rządy jako

regent rozpoczął zdolny brat zmarłego Henryka, książę Bedford (Jan

Lancaster). Fastolf został wybrany na wielkiego mistrza dworu tego

regenta[6].

Nadal czynnie uczestniczył w kampaniach wojennych i w 1424 roku

dokonał sławnego wyczynu w bitwie pod Verneuil, gdzie, wraz z innym

kapitanem, lordem Willoughby, wziął do niewoli młodego księcia Alençon,

w którego żyłach płynęła królewska krew. Jeniec został przekazany

regentowi Bedford, a Fastolfowi przypadła w udziale część wyznaczonego

okupu – kolosalnej kwoty pięciu tysięcy marek (trzech tysięcy trzystu

funtów), której jednak nie otrzymał w całości[7]. W następnym roku Fastolf

zdobył Le Mans w Maine i uzyskał nominację na porucznika (zastępcę

komendanta) tego miasta, podwładnego Williama de la Pole, hrabiego

Suffolk, a także został udekorowany zaszczytnym Orderem Podwiązki[8].

Fastolf wykazał się równie dobrymi zdolnościami w sprawach

finansowych, jak i wojskowych. Dochody z wypłat, okupów, łupów

i majątków we Francji oraz wynagrodzeń z tytułu sprawowanych funkcji

zapobiegliwie przekazywał poprzez angielskich pośredników w Normandii

lub włoskich kupców w Paryżu swoim agentom w Londynie, którzy działali

jako jego bankierzy i brokerzy[9].

W marcu 1427 roku regent Bedford podjął wielką ofensywę

w centralnej Francji, a w październiku 1428 roku Anglicy rozpoczęli

zgubne dla siebie oblężenie Orleanu; ich armią dowodzili sir John Talbot

i Thomas, hrabia Scales. 12 lutego 1429 roku Fastolf przywiódł z Paryża

wielki konwój, przywożąc oblegającym Orlean wojskom „śledzie i towary

wielkopostne”. Kiedy napotkał nieprzyjacielskie siły, ustawił swój tabor

w krąg, z którego wnętrza łucznicy odpędzili napastników. Przeprowadzony


kontratak przeobraził się w tzw. bitwę o śledzie, zakończoną bezładną

ucieczką Francuzów z pola walki.

W rezultacie sława Fastolfa dobiegła uszu Joanny d’Arc, która dwa

miesiące później wyruszyła na odsiecz Orleanu. Wraz z towarzyszami

broni, wśród których znalazł się również książę Alençon, pochwycony

niegdyś przez Fastolfa, Joanna odrzuciła Anglików spod murów orleańskiej

twierdzy i przystąpiła do wypierania ich z innych fortec nad Loarą.

W czerwcu Fastolf przybył z Paryża na czele swoich oddziałów i na północ

od Orleanu połączył siły z wojskami sir Johna Talbota, dowodzącego

odwodami nadciągającymi z Anglii i Normandii. Podczas wojennej narady

Fastolf, który, co znamienne, pouczał młodych żołnierzy, aby „byli twardzi,

acz nie popędliwi”[10], proponował ostrożne działania: połączone siły

angielskie były zbyt słabe; należało zawrzeć rozejm i powrócić do swoich

„zamków i warowni”, by tam zewrzeć szyki. Ale niecierpliwy Talbot

opowiadał się za walką. Bitwa pod Patay, do której doszło 18 czerwca 1429

roku, potoczyła się zupełnie inaczej niż ta pod Azincourt, a armia angielska

poniosła druzgocącą klęskę. Talbot i hrabia Scales trafili do niewoli,

a Fastolf i jego kontyngent musieli się salwować ucieczką. Kiedy Talbot

odzyskał wolność, oskarżył Fastolfa o tchórzostwo, a choć zarzuty nie

zostały obalone (do przywrócenia swemu panu dobrego imienia przyczynił

się William Worcester)[11], to angielscy kronikarze podchwycili tę

nieprawdziwą historię. Szekspir przedstawił tę wersję w części pierwszej

swojego Henryka VI, choć przemianował w niej Fastolfa na Falstaffa*.

Nie zachował się żaden portret Fastolfa i nie wiadomo, czy był on tęgi czy

szczupły, ale niewątpliwie odznaczał się inteligencją i uzdolnieniami,

a długa i wybitna kariera wojskowa świadczyć musi o jego osobistej

odwadze. Jednakże Szekspir uwiecznił dla potomności wizerunek Falstaffa

jako korpulentnego, zapijaczonego i tchórzliwego błazna.


Tego, że regent Bedford nie uwierzył w oskarżenia rzucone przez

Talbota, dowodzi dalsza kariera Fastolfa: służył on bowiem jako gubernator

Caen oraz jako przedstawiciel Bedforda w rokowaniach w Arras, które

doprowadziły do zawarcia rozejmu w 1435 roku. Gdy Bedford umarł nagle

pięć dni po zawarciu traktatu w tym mieście, Fastolf został wyznaczony na

wykonawcę jego testamentu (a wierny Worcester dopomógł mu

w rozwikłaniu skomplikowanych kwestii majątkowych zmarłego)[12].

W czasie swojego pobytu w Arras Fastolf opracował sławne memorandum

dla rady Henryka VI w Rouen, zalecając zaniechanie oblegania twierdz na

rzecz strategii spalonej ziemi – w istocie był to prostoduszny i szczery opis

starej angielskiej taktyki chevauchée, czyli konnych najazdów, które w tym

okresie średniowieczna już przynosiły zamierzone skutki. W dokumencie

tym uderza niechęć Fastolfa do prochowej artylerii, która właśnie wtedy

wnosiła radykalne zmiany do zmagań oblężniczych[13].

W 1439 roku, w wieku pięćdziesięciu dziewięciu lat, Fastolf powrócił

na stałe do Anglii. Co najmniej dekadę wcześniej rozpoczął rozbudowę

wiejskiego dworu w Norfolk, gdzie przyszedł na świat, w zamek Caister,

stanowiący wspaniały przykład nowego stylu, znamionującego początki

rozkwitu rodzimej angielskiej architektury. Budowla ta, wznoszona z cegły,

co podówczas było czymś nowym, miała wielką salę główną, dwadzieścia

sześć komnat sypialnych oraz kaplicę. Choć okolona fosą i zwieńczona

pojedynczą, dziewięćdziesięcioośmiostopową (trzydziestometrową) wieżą,

oczywiście była rodzajem warowni przystosowanej do obrony, to jednak

bardziej zasługiwała na miano rezydencji mieszkalnej niż fortecy.

Zwiastując nadchodzące zmiany w budownictwie, różniła się wielce od

dwunastowiecznego zamczyska Framlingham księcia Norfolk, oddalonego

o trzydzieści mil na południe i składającego się głównie z potężnych,

zwieńczonych wieżami murów obronnych. W największej sali w Caister


znajdowała się tarcza herbowa Fastolfa, z wizerunkiem naręcza piór

podtrzymywanego przez dwa anioły, z których każdy miał po cztery

skrzydła, a wszystko to otoczone symbolicznym przedstawieniem Orderu

Podwiązki z mottem: Me faut faire (Czynić muszę)[14].


Współczesny widok na pozostałości zamku Caister – dawnej siedziby sir Johna
Fastolfa, o którą Pastonowie toczyli długotrwałe batalie prawne oraz rzeczywiste
potyczki z możnowładcami.

Tym, co rzeczywiście czynił od dawna, było gromadzenie posiadłości –

w Hellesdon, Cotton, Norwich, Dedham i Yarmouth. W końcu stał się

właścicielem dziewięćdziesięciu czterech majątków ziemskich, głównie

w Norfolk. Kontynuując kupieckie tradycje swojego dziada, kupił kilka

statków i sprzedawał produkty ze swoich majątków: wełnę i zboże.

Wpływy z jego angielskich posiadłości w 1445 roku przekroczyły tysiąc

funtów, a pochodziły przede wszystkim z majątków nabytych za dochody

wojenne. W tym samym czasie jego posiadłości ziemskie we Francji,

kurczące się wraz z kolejnymi klęskami ponoszonymi tam przez Anglików,

nadal przynosiły roczny dochód równy czterystu funtom[15]. Tylko garstka

angielskich magnatów uzyskiwała wtedy większe wpływy.

Drugą pod względem ważności i przepychu siedzibą Fastolfa był dom,

który Fastolf wybudował dla siebie w Southwark, na południe od London

Bridge, i tam w latach 1439–1454 spędzał większość czasu, chcąc

przebywać blisko monarszego dworu i rady królewskiej, zasięgającej jego

opinii w sprawach wojennych. Oprócz rezydencji w Southwark miał też

w jej pobliżu liczne domy z zabudowaniami gospodarczymi – gospody

Boar’s Head i Hart’s Head, dwa młyny wodne oraz różne ogrody, pola, łąki

i przystanie[16].

W swoim zamku i majątkach zatrudniał małą armię prawników,

agentów i służących. Na początku lat pięćdziesiątych XV wieku John

Paston wybrał na swoją siedzibę miejsce dogodnie położone na drugim

brzegu Tamizy, z którego można się było dostać do rezydencji Fastolfa,

przepływając łodzią przez rzekę, w Inner Inn w Temple, i stamtąd pracował

dla Fastolfa, równocześnie prowadząc własne boje o Gresham,


korespondując z Margaret i swoimi agentami w Norwich. Najważniejszą

osobą wśród pracowników Fastolfa był niestrudzony William Worcester,

który – w roli sekretarza, człowieka wyszukującego dokumenty prawne,

badającego uprawnienia do noszenia tytułów i władania ziemiami, nadzorcy

leżących w różnych okolicach majątków oraz zbieracza ziół leczniczych –

nieustannie podróżował w sprawach swojego zwierzchnika. Pomiędzy tymi

wyprawami dotrzymywał towarzystwa starzejącemu się Fastolfowi, pisał

dyktowane przez niego listy, opracowywał tablice astronomiczne, a nawet

pewnego razu ułożył wiersz po łacinie – Laudes Millicente Scrope –

upamiętniający żonę Fastolfa, zmarłą w 1446 roku[17]. W odróżnieniu od

wielu ówczesnych zarządców majątków ziemskich i domostw bogaczy był

człowiekiem świeckim, żonatym i miał co najmniej jedno dziecko – co, jak

wyjawił pół żartem, pół serio Johnowi Pastonowi, niezbyt odpowiadało

Fastolfowi; gdyby Worcester był duchownym, Fastolf płaciłby mu mniej

w ramach beneficjum[18]. Dwaj inni główni służący Fastolfa chodzili

z wygoloną tonsurą: byli to Thomas Howes, wuj żony Worcestera i kapelan

Fastolfa, oraz zakonnik John Brackley, jego franciszkański spowiednik.

Żaden z tej trójki – ani Worcester, ani Howes i Brackley – nie mieli

wykształcenia prawniczego. Tocząc sądowe batalie, Fastolf zdawał się nie

tylko na Johna Pastona, lecz także na Williama Jenney’a i Williama

Yelvertona, przy czym ten ostatni był sędzią w Sądzie Ławy Królewskiej

(King’s Bench). Każdy piętnastowieczny angielski ziemianin starał się

trzymać na swojej liście płac przynajmniej jednego prawnika

z Westminsteru, zarówno jako doradcę w kwestiach prawnych, jak

i specjalistę w sprawach fiskalnych[19]. Jeden z więźniów Fastolfa został

przejęty przez Bedforda jako zakładnik, a potem uwolniony; Fastolf nie

doczekał się za to wynagrodzenia. Tymczasem jego wpływy z francuskich

majątków, coraz mniejsze, do roku 1450 ustały, natomiast z jego nowymi


angielskimi posiadłościami problemy się piętrzyły. Zarządzanie nimi

z oddali, przez pośredników było trudne i nieefektywne. Niełatwo ściągało

się czynsze; zarządcy byli nieudolni albo nieuczciwi.

27 maja 1450 roku Fastolf napisał z Londynu do Thomasa Howesa

w Norfolk, domagając się wieści o tych, którzy dopuścili się wobec niego

różnych wykroczeń:

Proszę usilnie, abyś powiadomił mnie, kto waży się hardo ci się przeciwstawiać
[w kwestii] mych praw. I rzeknij im w mym imieniu, iż jeżeli nie spotulnieją
i posłuszni się nie staną, wtenczas do czynienia będą mieli z Białobrodym albo
Czarnobrodym, to jest z Bogiem lub z diabłem. […] Częstokroć dochodzą mnie
wieści osobliwe o zarządzie majątkami mymi w Caister i innych miejscach […]
o winach moich, o przechowywaniu moich strojów i odzienia, o ubijaniu mych
królików w Hellesdon i korzystaniu z mych gruntów[21].

Pół roku później tak napisał do Howesa oraz Johna Bockinga, jednego

ze swoich agentów:

Chodzi o rzecz taką: sir John Buck, pleban ze Stratford, odławiał moje [stawy
rybne] w Dedham i do zniszczenia tamy mojej się przyczynił, rujnując takoż mój
młyn nowy […] [i] czyniąc strat na funtów dwadzieścia. […] On sam i John Cole
siłą w tym roku, jako i w innych latach polowali na mych wodach w Dedham,
złowiwszy tam dwadzieścia cztery stare i młode łabędzie[22].

Tak jak Pastonowie, Fastolf padł ofiarą grabieży dokonywanych przez

księcia Suffolk i jego zauszników. Zasadnicze źródło niesnasek i zatargów

między tymi dwoma ludźmi, którzy przecież walczyli ramię w ramię we

Francji, pozostaje nieznane, niemniej od końca lat trzydziestych XV wieku

byli nieprzyjaciółmi. Dzielący ich konflikt dotyczył głównie trzech

majątków ziemskich w Norfolk i Suffolk – Drayton, Hellesdon i Cotton –

a także Dedham, posiadłości w Essex. Wszystkie one zostały prawnie


nabyte przez Fastolfa i wszystkie w latach czterdziestych przejęli agenci

księcia Suffolk.

Cotton, leżące około trzydziestu mil na południe od Norwich, to

miejscowość, w której książę Suffolk przyszedł na świat. W 1434 roku

odsprzedał ten majątek Fastolfowi, zbierając pieniądze na okup po tym, jak

trafił do niewoli podczas kampanii nad Loarą. Jednak po odzyskaniu

wolności książę nie chciał się pogodzić z utratą tej rodowej posiadłości.

Oskarżywszy Fastolfa o niewywiązywanie się z należnych zapłat, wysłał

swoich ludzi, żeby zajęli ten majątek ziemski. Fastolf nigdy nie odzyskał

tamtejszych gruntów[23].

Dedham dawniej należało do dziadka księcia, który utracił je w 1388

roku. Fastolf odkupił Dedham od późniejszych właścicieli i zapłacił za ten

majątek, lecz w roku 1447 wtargnęli tam ludzie księcia. Z kolei do Drayton

i Hellesdon, położonych nieco na północny wschód od Norwich, w pobliżu

książęcych włości w Costessey, książę Suffolk zaczął zgłaszać pretensje

w latach czterdziestych XV wieku – do Hellesdon pod pretekstem, że

posiadłość ta należała niegdyś do niejakiego Pole’a, a nazwisko to

wskazywać miało na pokrewieństwo z rodem księcia (de la Pole)[24].

Co najmniej w jednym przypadku prawa Fastolfa do pewnego majątku

nie były zupełnie jasne. Nabył on posiadłość Titchwell w 1431 roku od

pewnego wdowca, którego bezdzietna zmarła żona, Margery Lovel,

najwyraźniej okazała się ostatnią przedstawicielką swojego rodu.

Siedemnaście lat później sir Edward Hull, rycerz powiązany zarówno

z dworem królewskim, jak i pomocnikiem księcia Suffolk, Johna Heydona,

wystąpił z roszczeniami do tego majątku. Hull utrzymywał, że jego żona

oraz siostra tejże były spadkobierczyniami Margery Lovel na mocy

majoratu, i, co ważniejsze, że posiadłość ta należała do gruntów

nadawanych bezpośrednio przez króla, a rzeczona Margery odziedziczyła ją


bez dopełnienia niezbędnych formalności. Odsprzedanie tych gruntów

Fastolfowi, który zapłacił za nie całą należną kwotę, było więc rzekomo

nieprawne. W 1448 roku dochodzenie przeprowadzone na polecenie

monarchy doprowadziło do uznania praw sir Edwarda Hulla, któremu król

nadał za niewielką opłatą gospodarstwo na terenie tego majątku. Wkrótce

po Bożym Narodzeniu roku 1448 ludzie Hulla zajęli ową posiadłość.

Fastolf wyznaczył kilku ludzi do sprawdzenia rodowodu Lovel oraz

statusu prawnego rzeczonego majątku ziemskiego. Ci wpierw zapoznali się

z dokumentami w królewskich archiwach: tymi u kanclerza skarbu,

w londyńskiej Tower oraz zapiskami w Domesday Book (katastrze

gruntowym spisanym po łacinie) i Wydziale Kanclerskim – za każdym

razem wnosząc za to stosowną opłatę. Kopie odszukanych dokumentów,

starannie zapakowane, przywieziono do siedziby Fastolfa w Southwark.

Potem jego agenci zasięgali na miejscu informacji o rodzinie Lovelów.

William Worcester został w maju 1449 roku wysłany do Somerset, „aby

przebadać prawdziwe genealogie panów Lovel, jako i zbadać rodowód

żony pana Edwarda Hulla”. Po powrocie Worcestera do Londynu jego

przyjaciel z Bristol, John Crop, kontynuował to śledztwo, objeżdżając

południowo-zachodnie tereny Anglii, skąd wywodzili się Lovelowie,

i wypytując tam starszych ludzi: wuja żony Edwarda Hulla, mnichów

z opactwa Glastonbury, grawera tamtejszego opata, piekarza zamieszkałego

w Glastonbury i wielu innych. „A wszędy tak było – Crop poskarżył się

Worcesterowi – iż znaleźć nie mogłem trzech albo i dwóch ludzi [którzy]

powiadali to samo, lecz opowieść każdego była inna, takoż zatem wcale się

nie zwiedziałem, komu mówienie szczere prawdy przypisać”. Inni agenci

Fastolfa też powrócili z mnóstwem sprzecznych informacji o Lovelach.

Starali się ustalić kwestię herbu pradziada Margery Lovel, ale rezultaty tego

dochodzenia tylko dodatkowo zagmatwały sprawę.


W końcu zarzucono te badania genealogiczne na rzecz prób podważenia

sądowego orzeczenia, korzystnego dla sir Edwarda Hulla. W 1450 roku

Fastolf wyekspediował Nicholasa Bockinga, innego ze swoich sług, aby

objechał całe Norfolk, odnalazł przysięgłych i ławników i zmusił ich do

„wyjawienia prawdy” o „spisku perfidnym”, uknutym przez sir Edwarda

Hulla. Bockingowi udało się nakłonić sędziów przysięgłych do wyznania,

że nie opatrzyli swoimi uwierzytelniającymi pieczęciami dokumentu

z wynikami śledztwa. Fastolf powiedział Thomasowi Howesowi, aby John

Dalling, urzędnik odpowiedzialny za wspomniany dokument, został „siłą

sprowadzony do Caister, bez czynienia mu szkody na ciele, i tam trzymany

w zamknięciu, ażeby prawdę mógł wyznać o fałszywym świadectwie, jakie

wystawił o mym majątku w Titchwell”. Ale Dalling uniknął pojmania,

a sprawa pozostała otwarta, przy czym Hull nadal zajmował posiadłość

będącą przedmiotem sporu[25].

To, że książę Suffolk popadł w niełaskę i zginął w 1450 roku, wydawało się

początkowo okolicznością sprzyjającą zarówno Fastolfowi, jak i Pastonom.

Fastolf uzyskał zaproszenie do wstąpienia w skład rady królewskiej,

a agenci księcia Suffolk zostali na pewien czas przepędzeni z Dedham. Ale

wspomniane wydarzenie wywołało pewien nieoczekiwany skutek. Oto

rozeszły się pogłoski, że król zaplanował odwetową wyprawę na obszary

południowo-wschodniego wybrzeża kraju, gdzie Suffolk został

zamordowany, a to z kolei sprowokowało wybuch rebelii w hrabstwie Kent

pod przywództwem człowieka, który przedstawiał się jako Jack Cade. Bunt

ten zaczął się od marszu protestacyjnego w Londynie, którego uczestnicy

domagali się reform. Króla Henryka VI wzywano do anulowania hojnych

nadań przyznanych wcześniej księciu Suffolk i jego przyjaciołom, te

bowiem tak zubożyły dobra koronne, że wedle buntowników długi


królewskie sięgnęły kwoty czterdziestu tysięcy marek (w istocie były one

jeszcze większe).

Król zebrał armię w Blackheath, na południowy wschód od Londynu,

a kilku lojalnych wobec niego panów feudalnych najechało Kent wraz ze

swoimi wojskami (18 czerwca 1450 roku). Dokonywane przez nich

grabieże tylko zaogniły tlący się bunt, a bardziej roztropni ludzie

z otoczenia króla przyznawali, że niektóre ze skarg zgłaszanych przez

rebeliantów nie są bezpodstawne. Pod wpływem pogłosek o zbliżaniu się

kohorty Cade’a do Londynu, podniesiono zwodzony London Bridge,

zamykając tym samym wstęp do tego miasta[26].

Sir John Fastolf, którego dom w Southwark znajdował się po drugiej

stronie Tamizy, wezwał do siebie służącego, niejakiego Johna Payna, który

mieszkał w hrabstwie Kent, i polecił mu wziąć jednego człowieka i „dwa

z najlepszych koni, jakie są w stajni” i wyruszyć naprzeciwko przywódcy

buntowników, by poznać zgłaszane przez niego żądania. Piętnaście lat

później Payn opisał dalsze wydarzenia ze swoim udziałem w liście do

Johna Pastona. Napotkawszy rebeliantów pod Blackheath, wysłał swojego

towarzysza

naprzód z parą koni; i stanąłem niezwłocznie przez kapitanem Kentu [Jackiem


Cade’em]. A kapitan ów zapytał mnie o powód mego przybycia i czemu kazałem
kompanowi swemu odjechać wraz z końmi. I odrzekłem, iż przybyłem, aby
odwiedzić żony mej braci, jako i innych sprzymierzeńców swoich i przyjaciół tamże
obecnych.

Ktoś jednak rozpoznał go jako jednego z ludzi sir Johna Fastolfa

i powiedział, że konie te należały do Fastolfa, „a wtenczas kapitan

okrzyknął mnie zdrajcą na całe pole”. Cade rozkazał heroldowi ogłosić, że

Payna
przysłano tu, aby wywiedział się o ich sile i strojach wojennych na rzecz zdrajcy
największego z całej Anglii albo i Francji […] niejakiego sir Johna Fastolfa,
rycerza, który pomniejszył garnizony wszelkie w Normandii, Le Mans i Maine, co
przyczyną było straty wszystkich królewskich tytułów i praw dziedzicznych, jakie
miał za morzem. I więcej jeszcze obwieścił, iż ów sir John Cade w siedzibie swej
[w Southwark] starych żołnierzy z Normandii zgromadził oraz rynsztunki wojenne,
ażeby zgnieść gmin z Kentu, kiedy ów przybędzie do Southwark, a zatem rzekł
jasno, iż głowę swą powinienem stracić.

Payn został zabrany do namiotu wodza buntowników i „topór i blok

przyniesiono, iżby głowę moją odrąbać”, lecz w ostatniej chwili

zainterweniował Robert Poynings, znajomy Pastona, który był miecznikiem

Cade’a. „A wtedy poprzysiągłem kapitanowi i czeladzi wszelkiej, iż do

Southwark pojadę i postaram się najlepiej, jak zdołam, i przybędę do nich

znowuż, aby im dopomóc”.

Payn wrócił do Southwark z kopią petycji rebeliantów. W dokumencie

tym, rozsądnym w treści (i napisanym uderzająco zgrabnym językiem),

stwierdzono, że źli doradcy króla rujnują go, „jakoż ziemie jego utracone,

towary także, gmin jego stłamszony, morze utracone, tak jak i Francja, a on

sam tak ubogi, że zapłacić nie może za mięsiwo i napoje; zadłużony on

więcej, aniżeli był kiedykolwiek król Anglii”.

Sir John Fastolf pozostawił Paynowi pod opieką dom w Southwark

i przeprawił się przez rzekę, nim przybyli buntownicy, którzy wkroczyli do

Southwark 1 i 2 lipca, rozlokowując się wygodnie w miejscowych

gospodach i oberżach. Johnowi Paynowi udało się powstrzymać

rebeliantów przed spaleniem domostwa Fastolfa, lecz nieco później został

pojmany w zajeździe White Hart i ograbiony z „szat” – „sukni pięknej

z tkaniny wełnianej futrem podbitym z borsuka świetnego i dwóch par

brygantyn [zbroi skórzano-metalowych], pokrytych atłasem błękitnym

i pozłacanymi ćwiekami, z pasami do nóg, a suknia ta i brygantyny warte


były osiem funtów”. Następnie ludzie Cade’a weszli do jego izby w oberży,

gdzie „pierś mu pogruchotali” i okradli z pieniędzy oraz innych

kosztowności, a także ze zbroi i odzienia, i ponownie zagrozili mu śmiercią;

raz jeszcze Robert Poynings ocalił mu życie[27].

Czyniąc pojednawczy gest wobec buntowników, król wyznaczył

komisję wyższej instancji (oyer and terminer – dosł. mającą „wysłuchać

i ustalić”) do zbadania stawianych zarzutów. Jednak tego samego dnia (3

lipca) rebelianci uciekli się do aktów przemocy. Do walk doszło na London

Bridge, którego przęsło wcześniej opuszczono. Cade przeciął liny

mechanizmu zwodzonego, co uniemożliwiło ponowne podniesienia przęsła,

a motłoch wtargnął do miasta. Cade wydał rozkaz zakazujący grabieży

i plądrowania, który miał uspokoić londyńczyków; ci jednak bynajmniej nie

byli spokojni. Jak napisał potem Szekspir: „Jan [Jack] Cade z Ashfordu,

zuchwały Kentyjczyk / Wywoła rozruch, na pole wystąpi” [William

Szekspir, Henryk VI, część II, akt III, przeł. Leon Ulrich, Kraków 1895].

Lord Say, który dla ludności Kentu był tym, kim książę Suffolk dla

mieszkańców Anglii Wschodniej, został wywleczony z londyńskiej Tower,

gdzie go wcześniej uwięziono, i ścięty. Jeszcze bardziej niepopularnego

Williama Crowmera, byłego szeryfa Kentu i przyrodniego brata Roberta

Poyningsa, zabrano z więzienia Fleet i również ścięto. Mniej znani

więźniowie zostali uwolnieni z więzienia Marshalsea i zaproponowano im

przyłączenie się do buntowników[28].

W niedzielę wieczorem, 5 lipca, wybuchły starcia na London Bridge

i trwały przez całą noc. John Payn znalazł się w samym środku tej bijatyki:

„raniony byłem, rażony prawie śmiertelnie, i tam sześć godzin w bitwie

udział brałem i ledwiem z tego wyszedł cało”. Przeżył, tak jak jego rodzina

w hrabstwie Kent, choć rebelianci „zabrali całe me dobra ruchome


i powiesić chcieli żonę moją i dziatek mych pięcioro, a pozostawili ją jeno

w sukience [bieliźnie] i bluzie luźnej”[29].

Ta batalia na London Bridge stanowiła szczytowy moment insurekcji;

w ciągu kilku następnych dni buntownicy wyruszyli do domów. Cade został

schwytany w Sussex i zmarł od ran w drodze do Londynu, gdzie został

ścięty, a jego głowę wystawiono na pokaz na London Bridge. Zwłoki,

rytualnie poćwiartowane, rozwieziono do czterech miast, którymi miały

ponoć zawładnąć wywrotowe nastroje; jednym z tych miast było

Norwich[30].

Pechowego Johna Payna aresztowano jako buntownika i wrzucono do

więzienia Marshalsea. Tam przymuszano go, by „oskarżył pana mego

Fastolfa o zdradę” – to jest o sprzymierzenie się z rebeliantami. Payn nie

złożył takich obciążających zeznań, a dzięki pomocy krewnych doczekał

się wkrótce amnestionowania przez króla[31].

Zamieszki trwały przez całe lato w hrabstwach Kent, Sussex oraz całej

południowej i południowo-wschodniej Anglii. James Gresham nadesłał

Johnowi Pastonowi (19 sierpnia 1450 roku) zawierający przesadne

wiadomości raport o tym, że dziewięć albo dziesięć tysięcy ludzi wznieciło

powstanie w Wiltshire[32]. Z tymi antyrządowymi nastrojami mieszały się

liczne lokalne spory i zadawnione konflikty[33]. Gdy bunt Cade’a się

zakończył, ogłoszono rodzaj powszechnej amnestii, polegającej na

zbieraniu podpisów tych wszystkich, którzy prosili króla o łaskę; na listę

ową trafiło również wielu, którzy wprawdzie nie wzięli udziału w rebelii,

ale uważali, że nie zaszkodzi im ułaskawienie za różne działania podjęte

z osobistych pobudek.

Lord Moleyns najwyraźniej nie zabiegał o oficjalne przebaczenie, choć

John Paston zapewne uważał, że miał on sporo na sumieniu. W lipcu


Moleyns podał Johna do sądu za naruszenie praw osobistych; z kolei Paston

zwrócił się do ówczesnego Lorda Kanclerza, kardynała Kempa, z prośbą,

aby udzielono mu specjalnego posłuchania sądowego w sprawie przeciwko

Moleynsowi, jego żonie Eleanor oraz Johnowi Heydonowi, a także

naznaczono komisję wyższej instancji „dla zbadania, wysłuchania

i ustalenia występków wszelkich, wymuszeń, bijatyk i wkroczeń

przemocą”, a także innych niecnych czynów, popełnionych przez

wspomnianą trójkę[34]. Kanclerz zareagował na to, pisząc do Moleynsa, by

ten „rozkazał ludziom swoim, co w Gresham przebywają, iżby stamtąd

odeszli”, oraz zlecił zarządzanie dochodami z tego majątku komuś

nieuczestniczącemu w tym sporze („człekowi bezstronnemu”), aż do czasu

rozstrzygnięcia owego zatargu. Moleyns odpowiedział, że akurat zajął się

sprawami króla w Wiltshire, pomagając „pokój zaprowadzić tam pośród

ludzi i powstrzymać ich od powstania”, więc nie może przybyć do Norfolk

na rozprawę. Poza tym był on pewien swoich praw do Gresham i ufał, że

Lord Kanclerz nie zmusi go do odwołania stamtąd swych pomocników;

było to wiano jego żony i na niedorzeczność zakrawało namawianie go do

„zupełnego porzucenia swojej posiadłości”[35].

John Paston podejrzewał, że Moleyns stosuje taktyczny wybieg

w nadziei na przeobrażenie rozprawy sądowej w pertraktacje, a obie

skłócone strony przywiodą „swoich” sędziów, „targując się, jak, po

mojemu, ludzie, co konie kupują […], o coś, co jemu nie należy się wcale”.

John był zdecydowany nie dopuścić to takiej procedury, choć przy tym

uważał, że Moleyns mógłby okazać dobrą wolę, płacąc za rzeczy warte

około dwustu funtów, a zrabowane przez jego ludzi[36]. Ku rozgoryczeniu

Johna Moleyns nie tylko nie zdobył się na taki gest, lecz także

z powodzeniem zainterweniował u wyższych instancji na swoją korzyść. 18

września John otrzymał list od samego króla, w którym monarcha


informował swego „zaufanego i wielbionego” Johna Pastona, iż jego

„zaufany i wielbiony lord Moleyns” doprowadził do zwołania królewskiej

komisji: „Pragniemy zatem i upraszamy, abyś […] oszczędził nam

występowania wszelakiego przeciwko niemu […] bądź też któremu ze sług

jego, pomocników albo najemców aż po czas, kiedy on sam stawić się

zdoła i odpowiedzi udzielić” – innymi słowy: chodziło o odroczenie

przesłuchań do chwili powrotu Moleynsa z jego pokojowej misji

w Wiltshire[37].

W październiku 1450 roku w wydarzeniach politycznych nastąpił kolejny

zwrot, gdy Ryszard, książę Yorku, nagle powrócił z Irlandii, gdzie od 1447

roku służył jako gubernator. Był on prawnukiem Lionela, księcia Clarence

i starszego brata Jana z Gandawy, przodka panującego podówczas Henryka

VI: Ryszard mógł więc rościć prawa do objęcia angielskiego tronu.

Wszyscy królowie z rodu Lancasterów – Henryk IV, Henryk V i Henryk

VI – byli w zasadzie uzurpatorami, lecz Henryk V odniósł zwycięstwo

w bitwie pod Azincourt, a Henryk VI zasiadał już na tronie od dwudziestu

sześciu lat, i do tego czasu nikt nie podważał ich praw do korony. Sam

książę Yorku usilnie próbował dowieść swej lojalności wobec Henryka VI.

Mimo wszystko jego rodowód, a także popularność, jaką się cieszył wśród

przeciwników króla, czyniły zeń w umysłach ówczesnych Anglików postać

wyjątkową.

Kiedy wkrótce po powrocie do Anglii książę Yorku odwiedził Norfolk

i odbył długą naradę w Bury St Edmunds z księciem Norfolku, Pastonowie

śledzili te wydarzenia w napięciu. Nieco wcześniej w Londynie John Paston

odebrał list od Williama Wayte’a, sekretarza sędziego Yelvertona,

zawierający namowy, aby Paston postarał się wejść do parlamentu jako

jeden z dwóch rycerzy reprezentujących Norfolk i zamożniejszych

mieszkańców tego hrabstwa – wolnych posiadaczy ziemskich, których


grunta przynosiły rocznie co najmniej czterdzieści szylingów[38].

Cokolwiek John myślał o tej propozycji, jego nadzieje związane ze sprawą

przygasły, gdy dostał utrzymany w dużo surowszym tonie krótki list od

księcia Norfolku: „Jako że wuj nasz z Yorku i my sami uzgodniliśmy

i mianowaliśmy dwie osoby na rycerzy [reprezentantów] hrabstwa Norfolk

[…] prosimy ciebie zatem […], abyś nie działał wbrew naszym zamiarom.

I niechaj Bóg zachowa cię w swej opiece”[39]. Dwa dni później hrabia

Oxford powiadomił Johna, że owi dwaj kandydaci naznaczeni przez obu

książąt to sir William Chamberlain i Henry Grey[40].


Koronacja Henryka VI, króla Anglii, na władcę Francji. Henryk przejawiał
znamiona choroby umysłowej i oceniany jest jako słaby władca. Sytuację tę
próbowali wyzyskać jego przeciwnicy polityczni, co ostatecznie doprowadziło
w Anglii do wojny Dwóch Róż – konfliktu, który dla przedstawicieli warstw
średnich, takich jak Pastonowie, oznaczał ciągłe „balansowanie na linie”
w świecie możnowładców, układów feudalnych i skomplikowanej, zmiennej
sytuacji politycznej. Od skuteczności owego „balansowania” często zależała
pomyślność rodziny, a nawet życie jej członków.

Tak więc dwóch bardzo wpływowych możnych zdołało zniechęcić

potencjalnego kandydata do parlamentu i zarazem udzielić poważnego

poparcia własnym protegowanym. Jednak nie byli w stanie zapewnić, że


elekcja przebiegnie całkowicie po ich myśli. Ostatecznie ze wspomnianych

kandydatów wybrany został tylko Henry Grey, a drugim okazał się sir

Miles Stapleton. John Paston zapewne śledził z zainteresowaniem przebieg

i rezultaty tej politycznej kampanii.

Ale jeszcze bardziej intrygująca od spotkania i narady dwóch książąt

była ich zgoda na ściganie sądowne tych stronników nieżyjącego księcia

Suffolk, którzy dopuścili się bezprawnych występków. Kilku tych ludzi

niebawem postawiono w stan oskarżenia, wśród nich Johna Heydona.

Agent Pastona, James Gresham, donosił o rozmowie Heydona z sędzią

Yelvertonem, w której Heydon zapytał, czy zarzuca mu się poważnie

przestępstwo, a Yelverton odpowiedział, że tak. Heydon odparł na to:

„Panie, pomnij zatem, żem nigdy złodziejem nie był” i dodał, że „zna

dobrze sprawcę” rzeczonych przestępstw, „a pan mój, Y. [Yelverton], sądzi,

iż H. [Heydon] wspominał o tobie, panie”[41].

Gdy komisja sądowa szykowała się do posiedzenia w Lynn w styczniu

1451 roku, sir John Fastolf napisał długi list do swojego pomocnika

Thomasa Howesa, wyrażając zaniepokojenie obecnością w tej komisji jego

dawnego przeciwnika, jeszcze z czasów wojen we Francji – Thomasa de

Scales. Prawdopodobne było, że lord Scales „wybroni rzeczonych

Tuddenhama i Heydona, jak tylko zdoła”, a ludzie tacy jak on sam, Fastolf,

którzy ucierpieli z powodu rozbojów i grabieży, będą musieli szukać

sprawiedliwości gdzie indziej. A jeśli nie „połączą sił dobrze i mocno […]

biedni ludzie i wielkie części obu hrabstw Norfolk i Suffolk zniszczeją. […]

Większa część gminu ma niewiele lub też nic, aby przeżyć i domy swe

utrzymać, płacić daniny królewskie i czynsze swoje, tudzież usługi

świadczyć panom, u których są dzierżawcami”. A wraz z biedotą „panom

szlachetnym, którzy żywot nędzny wiodą, podzieje się jeszcze gorzej

i zmarnieją ich profity i życie całe”.


Przechodząc od kwestii moralnych do spraw czysto praktycznych,

poinstruował Howesa, by ten porozmawiał z przyszłymi przysięgłymi,

których można było nakłonić, ażeby zostali „przyjaciółmi dobrymi […]

i powesel ich należycie, i nie poskąp na nich wydatków, jakich sprawa

wymagać będzie”[42].

Heydon i Tuddenham w odpowiedzi na te zabiegi doprowadzili do

odroczenia posiedzenia komisji i przeniesienia tej sesji do Walsingham,

mniej więcej w połowie drogi między Lynn a Norwich, gdzie mieli licznych

popleczników.

Na początku 1451 roku John Paston ponownie zajął Gresham, nie

napotykając czynnego oporu ze strony lorda Moleynsa, choć kwestie praw

do tego majątku oraz odszkodowań pozostały nierozwiązane, a tamtejszy

„dwór” nie tylko został złupiony, lecz także popadł w ruinę. Pastonowie

nadal nie mogli się tam poczuć pewnie.

W marcu Margaret, przebywająca w Norwich, posłyszała nowe

pogłoski o tym, że Tuddenham i Heydon zagrozili odzyskaniem swoich

wpływów, mając poparcie króla. „Powiadają, iż zdobędą takie rządy w tej

krainie, jakich jeszcze nie mieli, a ludzie nieprzeliczeni smucą się [tym]

bardziej, aniżeli radują”. Dzierżawcy z Gresham, sprzyjający Johnowi,

niepokoili się, że ów wyśle tam „pewnych ludzi twoich, aby zamieszkali

pomiędzy nimi” i ich chronili. Jej list kończył się na kwestiach

praktycznych: „Błagam, abyś znać mi dał prędko, czyliż materię krasną

dostaniesz na swe szaty, jak ci radzono. […] Takoż proszę usilnie, byś kupił

dla swych synów dwie czapki dobre, jako że dostać żadnych nie mogę

w tym mieście”[43].

Dwa tygodnie później napisała: „Głośno w Gresham i całej tutejszej

okolicy, że lord Moleyns wkrótce tu przybędzie”. Jej wuj Philip Berney


bywał wcześniej w Lynn, a jeden z jego ludzi podsłuchał rozmowę między

Partridge’em a zarządcą Lynn; żaden z tych ostatnich nie zdawał sobie

sprawy, że Berney to ktoś spokrewniony z Pastonami. Partridge i zarządca

byli „dobrymi znajomkami”. Jak rzekł ten drugi, lord Moleyns pisał, że

przybędzie do Lynn „w tym tygodniu”, a on (tj. zarządca) „rad jest, iż

[Moleyns] zawita w tej krainie”[44].

Tymczasem William Jenney doniósł Johnowi, że człowiek

zaproponowany na nowego szeryfa Norfolk, John Jermyn, będzie sprzyjał

Pastonom; „on rządził będzie dobrze”[45]. Ale w maju rozeszła się wieść, że

tenże szeryf „nie jest całkiem [godny zaufania], tak jak dawniej, gdyż teraz

przyjaźń okazuje ledwie po trosze”. W Walsingham „roiło się od ludzi”,

a tylko nieliczni z nich odnosili się przyjaźnie do Fastolfa i Pastonów.

„Nadto szeryf powiadomił nas, iż pismo ma od króla, że ów sprawi, by

ława [przysięgłych] oczyściła pana Moleynsa z zarzutów […] takoż jak

i ludzi jego”[46][47].

Na posiedzeniu komisji sądowej, które ostatecznie odbyło się

w Walsingham 4 maja 1451 roku, John Paston reprezentował zarówno

Fastolfa, jak i samego siebie. Thomas Howes wysłał Fastolfowi

rozbudowany raport o przebiegu tej sesji, naznaczonym ledwie skrywanymi

uprzedzeniami, zwłaszcza ze strony sędziego Sądu Spraw Pospolitych,

Johna Prisota. Tak jak można było przewidzieć, w mieście stłoczyli się

przyjaciele Heydona i Tuddenhama, a obecność tej ciżby zastraszała

podsądnych i świadków: „Byłoby zaiste niebezpieczne i przerażające

znaleźć się na miejscu podsądnego. […] Żadnego [z nich] nie było, poza

waszym wiernym i zaufania godnym Johnem Pastonem”. Prisot „ścierpieć

nie mógł, aby ktoś [uczony w prawie] do podsądnych przemawiał, tylko

krzywił się i za nos ich wodził [tj. przerywał im] co trzecie słowo”. Howes

mówił z goryczą o lordzie Scales, wrogu Fastolfa, i „pewnych waszych


przyjaciołach słabych”, między innymi krewnym Fastolfa, sir Johnie

Heveninghamie, który „w czasie, gdy mój pan Norfolk zasiadał w Norwich

w oyer and terminer [komisji nadzwyczajnej], zdobyć się nie potrafił na to,

by przebyć furlongi ze cztery [niecały kilometr] z siedziby swej do domu

rozpraw [i przemówić w imieniu swojego przyjaciela], lecz teraz mógł

przejechać konno z Norwich do Walsingham, aby zasiąść jako jeden

z ławników”. Howes doradzał Fastolfowi, by w następnej rozprawie

sądowej „postarać się sprowadzić tym razem sędziego Yelvertona”,

a przede wszystkim przestrzegał, że jeśli „Prisot będzie miał cokolwiek

wspólnego [z kolejną rozprawą], wtenczas nic z tego nie wyniknie”[48].

Lord Moleyns został oczyszczony z zarzutów, jednak John Paston i sir

John Fastolf nadal działali przeciwko jego ludziom. Sługa Pastona, John

Osbern, dyskretnie napomknął Johnowi Jermynowi, że ów powinien wziąć

to, „co pozostało po zastępcy szeryfa” – najwyraźniej chodziło o łapówkę –

ale Jermyn nie zgodził się z pobudek etycznych, powiadając, że nie uczynił

nic, by na to zasłużyć. Osbern przypomniał mu „o obietnicach złożonych

panu [Johnowi Pastonowi] w Londynie, kiedy przysięgę składał i urząd

obejmował”. Jermyn odparł na to, że uczyniłby dla Johna Pastona wszystko

z wyjątkiem czegoś takiego, gdyż „król napisał doń, okazując łaskawość

panu Moleynsowi i ludziom jego”, a to od króla, a nie Johna Pastona,

zależało ich ewentualne postawienie w stan oskarżenia. Ponadto „lord

Moleyns to wielki pan”, a jeśli Jermyn nie wyświadczy mu przysługi,

wtedy szeryf mógłby stracić dużo więcej niż sto funtów zaoferowanych mu

przez Pastona. Osbern odrzekł, że gdyby to było powszechne, to „człek

każdy musiałby wyżyć [tylko] ze swego”. Doradził Johnowi Pastonowi, by

ów skłonił króla do napisania listu do szeryfa we własnym imieniu, „aby

okazał wam łaskawość” – podobnie jak postąpił wcześniej Moleyns. Taki

list, jak przypuszczał, nie kosztowałby zbyt dużo – „nobla” – dopisał


cynicznie. Osbern dodał również, że szeryf najwidoczniej „ze swej strony

obietnicę złożył, iż ludzie owi uniewinnieni zostaną, lecz, jak mniemam,

żadnej innej obietnicy przeciwko wam nie poczynił […] jeno czeka na

wielkie przekupstwo” – choć o łapówkach napomyka się często w listach

Pastonów, to słowo takie pojawia się w nich zaledwie dwukrotnie.

Jednakże, ostrzegł Osbern, szeryfowi nie można było ufać[49].

Pewnego kwietniowego poranka w 1452 roku John Paston został nagle

zaatakowany u wrót katedry w Norwich przez grupę sześciu ludzi,

„z mieczami, puklerzami i sztyletami dobytymi”. Bez trudu rozpoznał

herszta tej bandy, otoczonego złą sławą członka kręgu księcia Norfolk,

Charlesa Nowella. W skardze skierowanej do szeryfa Norfolk John napisał:

„On z pięcioma swoimi kompanami napadli na mnie, […] obili mnie tęgo,

podczas gdy jeden skrępował mi ramiona za plecami mymi”. Jeden

z służących Johna został „w obnażoną głowę uderzony mieczem i zbrukał

święte miejsce [tj. katedrę]” krwią swoją. Napastników w końcu

przepędzono, jednak John był tym incydentem wstrząśnięty i zdumiony.

Dlaczego zaatakowali go ludzie księcia Norfolk? Było to „dla mnie sprawą

niepojętą. […] Pan mój był dobrym panem i […] przebywałem wraz

z panem moim w Londynie przez dni osiem w Wielki Post, a w czasie

owym zaszczycał mnie swoją łaską, przez co skłonił, abym służył mu

wiernie, z całą mocą. Sądziłem także, iż nigdy nie dałem powodu nikomu

z domu [domowników] pana mego, by krzywdę jaką mi wyrządził”[50].


Wejście do katedry w Norwich. To właśnie u wrót świątyni zaatakowano Johna
Pastona w czasie jednej z wielu toczonych przez niego polityczno-ekonomicznych
rywalizacji.

Tego samego dnia (zgodnie ze skargą złożoną w parlamencie) inni

z bandy Nowella urządzili zasadzkę na wuja Margaret Paston Philipa

Berneya i jednego z jego sług; Nowell „mierzył do nich i koni ichnich ze

strzał, a potem dopędził go i rozbił łuk na głowie rzeczonego Philipa

i pojmał go do niewoli, zdrajcą nazywając”[51]. Oba te napady i kilka

innych dokonanych przez tę samą bandę, wyraźnie nie zostały

przeprowadzone z polecenia księcia Norfolk, lecz w interesie innego

z klientów Nowella. Jak zwykle, ich główną przyczyną były spory o ziemię,

a John Paston został zaatakowany, ponieważ jeden z uczestników tych

konfliktów był krewniakiem Margaret.

John Osbern odbył długą rozmowę z biskupem Norfolk o tym napadzie

w katedrze, a biskup wyraził żal, że nie miał okazji pomówić z Johnem

Pastonem bezpośrednio przed jego powrotem do Londynu i zapytać go

o zdrowie. „Rzekłem [że miewasz się] dobrze, gdyż sądzę, iż [książę

Norfolk] […] dopilnuje, ażeby Charlesowi [Norwellowi] surowo się dostało

za te przewiny i niesforność”. Biskup był pewien, że sprawiedliwości stanie

się zadość, i „wielce uradował” Osberna, zabrawszy go do biskupiej

piwnicy, „aby wina się napić, jako i piwa”[52]. Później biskup doprowadził

do zaaresztowania jednego z przywódców tamtej bandy, Rogera Churcha,

i do konfiskaty jego dóbr – „za to, co winien był biskupowi”, jak donosiła

Margaret[53].

W odróżnieniu od Johna Pastona Philip Berney nie powrócił do zdrowia

po opisanej napaści. Niedomagał już od pewnego czasu, a Margaret

w poprzednim roku przekazała mu garniec melasy przysłany przez Johna

z Londynu[54]. Melasa, czyli odtrutka, nie była wtedy słodkim gęstym

syropem, tylko leczniczą miksturą stosowaną od bardzo dawna i wielce


cenioną, choć, w sensie czysto medycznym, niewiele wartą. Zawierała

ponad sześćdziesiąt składników, w tym upieczone mięso żmii; jej

sporządzanie trwało czterdzieści dni, a dojrzewanie – do dwunastu lat.

Pastonowie stosowali ją przy wielu okazjach, zapewne zgodnie z ówczesną

recepturą, dozując ją dwa razy na dzień, z młodym, fermentującym jeszcze

winem, piwem lub wodą różaną. Melasie przypisywano nie tylko usuwanie

zatoru jelitowego, lecz także leczenie gorączki i dolegliwości serca,

wywoływanie menstruacji, zwalczanie bezsenności, przeciwdziałanie

truciznom i wiele innych zalet[55].

Ale środek ten nie uleczył wuja Philipa. Jesienią Margaret odwiedziła

chorego, informując o tym Johna:

Był on tak niezdrów, kiedym przybyła do Reedham, iż lękam się, że nigdy już z tego
nie wyjdzie i nie stanie się tak, jeśli ktoś mu prędko nie dopomoże; dlatego wyruszę
do Suffolk w tygodniu nadchodzącym do ciotki swojej, gdyż jest [tam] pewien zacny
medyk, aby [dopilnować, żeby] go obadał[56].

Philip zmarł następnego lata „w cierpieniach największych, jakiem

tylko widziała” – jak napisała Agnes do Johna. Zawiadomiła go także

o śmierci sir Johna Heveninghama, krewnego Fastolfa i jego „przyjaciela

słabego”, który był ławnikiem na wspomnianym posiedzeniu komisji

w Walsingham:

We wtorek pan John Heveningham udał się do kościoła i wysłuchał mszy trojga,
i powrócił do dom rad jak nigdy, i rzekł do swej żony, iż pójdzie zmówić modlitwę
krótką w swoim ogrodzie, a potem wieczerzał będzie; a wtenczas słabości w nogach
zaznał i usiąść musiał. To było o dziewiątej godzinie, a przed południem umarł[57].

O śmierci swojego wuja Margaret napisała tak: „Bóg zabrał go, zgodnie

z wolą Jego”[58].
* W każdym razie uczynił tak w pierwszej wersji tej sztuki; później zdecydował się na
„Fastolfe’a”. Gdy jeszcze później pisał Henryka IV, najpierw uwiecznił cieszącego się złą
sławą starego rycerza, przyjaciela Henryka V z czasów hulaszczej młodości, sir Johna
Oldcastle’a, lecz potomkowie Oldcastle’a skłonili Szekspira do powrotu do „Falstaffa”.
Postać ta okazała się tak barwna, że na polecenie Elżbiety I pojawiła się ponownie
w Wesołych kumoszkach z Windsoru (przyp. aut.).

[1] K.B. McFarlane, William Worcester: A Preliminary Survey, w: K.B. McFarlane,


England in the Fifteenth Century: Collected Essays, London 1981, s. 199–224.

[2] W. Worcester, Itineraries, (red.) J.H. Harvey, Oxford 1969, s. 352–355.

[3] Ibid., s. 183.

[4] McFarlane, The Nobility of Later Medieval England, s. 44–45 oraz „The Investment
of Sir John Fastolf’s Profits of War”, w: K.B. McFarlane, England in the Fifteenth
Century, s. 178, 186 i 195.

[5] Dictionary of National Biography (oprac. zbiorowe), Oxford 1967–1968, t. 6, s.


1099.

[6] McFarlane, The Investment…, s. 175.

[7] Ibid., s. 178 i 179 (przypis).

[8] Ibid., s. 186.

[9] Ibid., s. 177–184.

[10] P.S. Lewis, Sir John Fastolf ’s Lawsuit over Titchwell, 1448–55, w: Essays in Later
French History, London 1988, s. 232.

[11] McFarlane, William Worcester…, s. 253.

[12] Ibid., s. 203.

[13] J. Stevenson (red.), Letters and Papers Illustrative of the Wars of the English in
France During the Reign of Henry VI, King of England, London 1864, t. 2, s. 579–591.

[14] H.D. Barnes, W.D. Simpson, The Builing Accounts of Caister Castle, A.D. 1432–
1435, „Norfolk Archaeology”, nr 30 (1952), s. 178–188.

[15] McFarlane, Investment…, s. 185–188.

[16] Ibid., s. 187 i 195–196.

[17] McFarlane, William Worcester…, s. 217.


[18] Davis II, s. 101–102.

[19] Ives, op. cit., s. 149.

[20] Gairdner II, s. 55–65.

[21] C.A.J. Armstrong, Sir John Fastolf and the Law of Arms, w: War, Literature, and
Politics in the Late Middle Ages, red. C.T. Allmand, Liverpool 1976, s. 46–56.

[22] Gairdner II, s. 152.

[23] Ibid., s. 194.

[24] Richmond, The Paston Family, I, s. 235–250; A. Smith, Litigation and Politics:
Sir John Fastolf ’s Defence of His English Property, w: Property and Politics: Essays in
Later Medieval English History, red. T. Pollard, London 1984, s. 59–75.

[25] Lewis, op. cit., s. 215–234.

[26] I.M.W. Harvey, Jack Cade’s Rebellion of 1450, Oxford 1991, s. 83–88.

[27] Davis II, s. 313–315.

[28] Harvey, op. cit., s. 89–95; R. Jeffs, The Poynings-Percy Dispute: An Example of
the Interplay of Open Strife and Legal Action in the Fifteenth Century, „Bulletin of the
Institute of Historical Research” 34 (1961), s. 152.

[29] Davis II, s. 314–315.

[30] Harvey, op. cit., s. 98–100.

[31] Davis II, s. 315.

[32] Ibid., s. 42.

[33] Harvey, op. cit., s. 133.

[34] Davis I, s. 55–56.

[35] Ibid., s. 40–41.

[36] Ibid., s. 56–58.

[37] Davis II, s. 45.

[38] Ibid., s. 48–49.

[39] Ibid., s. 54.

[40] Ibid., s. 54–55.

[41] Ibid., s. 50–51.

[42] Gairdner II, s. 195–200.


[43] Davis I, s. 239–240.

[44] Ibid., s. 240–241.

[45] Davis II, s. 52.

[46] Ibid., s. 71.

[47] Ibid., s. 72.

[48] Gairdner II, s. 238–240.

[49] Davis II, s. 72–74.

[50] Davis I, s. 66–67.

[51] Ibid., s. 58–62.

[52] Davis II, s. 80–81.

[53] Davis I, s. 243–244.

[54] Ibid., s. 243.

[55] C. Rawcliffe, Medicine and Society in Later Medieval England, Stroud,


Gloucestershire 1995, s. 152–155.

[56] Davis I, s. 246–247.

[57] Ibid., s. 39–41.

[58] Ibid., s. 249.


pierwszych miesiącach 1453 roku Pastonowie zajęli się

wznoszeniem nowej budowli, prawdopodobnie w Mautby;

chociaż Margaret szczegółowo opisała proces budowy, to nie

wspomniała o lokalizacji. Mniej więcej w tym czasie

Pastonowie dorobili się domu na Elm Hill w Norwich, ale najwyraźniej go

kupili, a nie wybudowali, poza tym siedziba ta wydaje się za mała jak na

budowlę, którą Margaret opisała swojemu mężowi (30 stycznia 1453 roku):

Pan Thomas Howes nabył cztery dźwigary [belki nośne] na bawialnię, słodownię
i browar, z których przywiózł trzy, czwartą zaś, najdłuższą i największą ze
wszystkich, dostaniemy z Hellesdon; tę, jak powiada, pan mój Fastolf mi podaruje,
gdyż komnata moja będzie z niej wykonana. […] Będą na miejscu w tygodniu
przyszłym, na czas budowy słodowni, co się zaś tyczy reszty, jak sądzę, poczeka się
z owym, póki do dom nie wrócisz, ponieważ nabyć jeszcze nie zdołałam ni słupów,
ni desek.

I zamieściła takie szczegóły dotyczące wyposażenia tego domu:

Pomiary zrobić nakazałam w komnacie bawialnej, gdzie staną twe kufry i biurko.
[…] Miejsca nie ma koło łoża, nawet gdy łoże przestawią ku drzwiom, aby ustawić
twe liczydło i kufry, by miejsce jeszcze pozostało, by chodzić i siadać koło nich.
Dlatego też postanowiłam, ażebyś miał komnatę gościnną, jaką i uprzednio miałeś,
gdzie mógłbyś samotnie spocząć; a gdy sprzęty twoje wyniosą z twego domu
małego, drzwi się zarygluje, a torby twe ułożą w jednym z wielkich kufrów, gdzie
bezpieczne będą, jak mniemam.

W tym samym liście Margaret przekazała wiadomość od Agnes

o siostrze Johna, Elizabeth, podówczas dwudziestoczteroletniej i nadal

niezamężnej:

Matka moja uprasza cię, abyś pamiętał o mej siostrze, uczynił, co do ciebie należy,
i przybył tutaj, aby dopomóc w dobrym wydaniu jej za mąż. Ze słów matki wnosić
można, że nigdy tak pilno nie próbowała pozbyć się jej [Elizabeth] [z domu] jako
teraz. Powiadają, iż tamże [William] Knyvett, dziedzic, na męża się nada, skoro
i żona jego, i dzieci nie żyją. […] Dlatego [Agnes] pragnie, aby dowiedział się
o tym, czy tak jest zaiste, i jakie są jego dochody, i czy zgodzisz się, aby z nim
o tymże się rozmówić[1].

W kwietniu 1453 roku Małgorzata Andegaweńska, królowa i żona

Henryka VI, odwiedziła Norwich po drodze do sanktuarium w Walsingham,

do którego Margaret sama wybrała się co najmniej raz i gdzie dziesięć lat

wcześniej Agnes ofiarowała woskową figurę za modlitwy o uzdrowienie

chorego Johna. Margaret tak opisała Johnowi wizytę królowej:

Królowa przybyła do miasta tego we wtorek ostatni, popołudniem, i zabawiła tutaj


do czwartku o trzeciej po południu; i posłała po kuzynkę mą Elizabeth Clere przez
[Thomasa] Sharburne’a, aby do niej przyszła. […] A kiedy ona stawiła się
u królowej, królowa rzekła jej o wielu sprawach słusznych i zapragnęła dla niej
męża, o czym dowiesz się później. […] Królowa rada była z jej odpowiedzi i […]
powiedział, iż zaiste nie widziała się z żadną inszą niewiastą szlachetną, odkąd do
Norfolk przybyła, i że lubi ją wielce.

Pod koniec listu znalazła się prośba:

Błagam, abyś kupił mi coś na szyję. Kiedy królowa tu bawiła, pożyczyłam naszyjnik
od mej kuzynki Elizabeth Clere, bom się powstydziła iść z koralikami moimi pośród
tak liczne świeże [tj. wystrojone] szlachcianki, jakie zebrały się tam naonczas[2].

Choć Margaret nie wspomniała o tym w liście, zasadniczym celem

wizyty królowej w sanktuarium było uproszenie Dziewicy Maryi o to, aby

Małgorzata doczekała się wydania na świat następcy tronu. Przywiozła

w darze złotą tabliczkę inkrustowaną klejnotami, co przyniosło

nadspodziewanie prędkie skutki; królowa zapewne już wtedy była w ciąży,

gdyż w październiku następnego roku urodziła syna, któremu nadano imię

Edward i tytuł księcia Walii.


Żona Henryka VI, królowa Małgorzata Andegaweńska (tu ukazana na XV-
wiecznej rycinie w sytuacji, gdy przyjmuje dzieło z rąk Jeana de Meun) okazała
się nadzwyczaj aktywnym graczem politycznym. W obliczu choroby męża przez
jakiś czas odgrywała jedną z czołowych ról podczas toczonych w XV-wiecznej
Anglii konfliktów o władzę. Małgorzata jest też postacią, która pojawia się
w korespondencji Pastonów.

Narodziny te stanowiły wydarzenie o nader doniosłym znaczeniu

politycznym, lecz w miesiącach, które je poprzedzały, jeszcze ważniejsze

wypadki rozegrały się we Francji. Gaskonia, od stuleci należąca do korony

angielskiej, została wcześniej utracona na rzecz Francji, lecz mieszkańcy tej

prowincji zbuntowali się przeciwko wielkim podatkom nałożonym przez

francuskiego króla i zwrócili się o pomoc do Anglii. Sir Johnowi Talbotowi,

temu samemu dowódcy, którego porywczość przyczyniła się do porażki

pod Patay dwadzieścia lat wcześniej, powierzono komendę nad wojskami

ekspedycyjnymi. Pośród notabli, którzy zgłosili się do służby w jego armii,

był też lord Moleyns. Ponownie niecierpliwość Talbota okazała się zgubna;

pod Castillon w pobliżu Bordeaux Anglicy ponieśli (17 lipca 1453 roku)

ostateczną klęskę w tej długotrwałej wojnie. Talbot zginął, a lord Moleyns

znalazł się w niewoli. Nie podpisano traktatu pokojowego, niemniej wojna

stuletnia dobiegła końca, a w rękach angielskich pozostało na kontynencie

tylko Calais.

Bitwa pod Castillon – i jej rezultat – zdyskredytowały księcia Somerset,

który zastąpił księcia Suffolk w roli głównego doradcy Henryka VI.

Wydarzenie to wywarło jeszcze większy wpływ na samego króla Henryka.

Już wcześniej był chwiejny psychicznie, lecz w tym czasie wpadł w stan

całkowitego obłędu, a kierowanie aparatem państwowym wymknęło mu się

zupełnie spod kontroli i znalazło się w rękach niepopularnego Somerseta.

Do Bożego Narodzenia głosy protestu przeciwko Somersetowi

osiągnęły takie natężenie, że rada królewska postanowiła pozbawić go

urzędu i uwięzić w Tower of London, oskarżając mniej więcej o te same

występki, które wcześniej wytykano księciu Suffolk: skorumpowanie oraz

utratę „dwóch księstw tak wspaniałych jak Normandia i Guienne


[Gaskonia]”. Jednak żadnego wyroku nie wydano, a książę, więziony we

względnie komfortowych warunkach w Tower, wciąż oddziaływał – choć

nie bezpośrednio – na angielską scenę polityczną.

W pamflecie napisanym w połowie stycznia 1454 roku najwyraźniej

przez jednego z informatorów księcia Norfolk znajdujemy dość żałosny

portret króla Henryka, niepocieszonego w zamku Windsor, gdy

przywieziono do niego po raz pierwszy jego trzymiesięcznego syna. Książę

Buckingham

wziął [niemowlę] na ręce i okazał go należycie królowi, błagając króla, aby udzielił
synowi błogosławieństwa. […] Król nie odrzekł ani słowa. Mimo to książę pozostał
wraz z księciem [następcą tronu] w obecności króla; a gdy odpowiedzi nie uzyskał,
przystąpiła doń królowa i wzięła księcia na ręce i okazała go tak, jak to uczynił
wcześniej diuk [Buckingham], pragnąc, ażeby [król] pobłogosławił [dziecko], lecz
wszelkie ich starania były po próżnicy, gdyż odeszli stamtąd, ani słowa, ani gestu
od króla się nie doczekawszy, poza tym jeno, iż raz spojrzał na księcia i spuścił
ponownie wzrok, nie czyniąc nic więcej.

W raporcie tym opisano dalej niepokojące wypadki w stolicy. Kardynał

Kemp, kanclerz i jeden z głównych stronników Somerseta, „rozkazał

wszystkim sługom swoim, aby naszykowali łuki i strzały, miecze

i puklerze, kusze i wszelkie inne przybory i stroje wojenne”. Inni

możnowładcy też mobilizowali swoje prywatne hufce i zawierali sojusze.

Ludzie księcia Somerseta wykupili wszystkie budynki mieszkalne

w pobliżu Tower, gdzie przetrzymywano ich przywódcę. Rada królewska

miała się zebrać w lutym, a królowa Małgorzata zamierzała wtedy wystąpić

z żądaniem powierzenia jej faktycznej władzy regencyjnej, z prawem

wyznaczania kanclerza i innych wysokich urzędników państwowych.

Przyjazdu wielkiego rywala Somerseta, księcia Yorku, spodziewano się

w ciągu tygodnia, „wraz z orszakiem, dobrze przyodzianym [tj.

uzbrojonym]”, a wkrótce potem mieli się zjawić hrabia Salisbury i jego syn,
hrabia Warwick – potężni stronnicy księcia Yorku. Anonimowy autor tego

raportu ostrzegał księcia Norfolk, aby przybył do Londynu tylko z silną

świtą i uważał na zasadzki; książę Somerset miał bowiem szpiegów

wszędzie, „jednych wśród mnichów, innych pośród żeglarzy […], jeszcze

innych gdzie indziej”[3].

Plany Somerseta i królowej Małgorzaty nagle legły w gruzach

z powodu nieoczekiwanej śmierci kardynała Kempa (22 marca 1454 roku).

Rada od razu wyznaczyła księcia Yorku na lorda protektora, w ten sposób

otwarcie przeciwstawiając się królowej. Skutek był taki, że możni podzielili

się na dwie wrogie, zbrojne frakcje, popierające albo księcia Yorku, albo

królową Małgorzatę – „Yorków” i „Lancasterów”, jak to przyjęto określać

w późniejszych okresach.

W lipcu brat Johna Pastona, William, pisał do niego:

Co się tyczy wieści najnowszych, to książę Somerset nadal przebywa w uwięzieniu


i gorzej mu, niźli wcześniej bywało. Pan John Fastolf poleca się twej pamięci etc.
Wyruszy do Norfolku we czwartek i zamieszka w Caister wraz ze [Stephenem]
Scrope’em. Powiada on, żeś najserdeczniejszym pobratymcem i druhem, jakiego
zna. Chciałby on, ażebyś zabawił w Mautby[4].

W istocie sir John Fastolf już wcześniej opuścił siedzibę w Southwark,

by spędzić resztę swoich dni w zamku Caister. To właśnie tam zamieszkał

ten stary wojak, pośród wszelkich wygód i luksusów, jakie znano

w piętnastowiecznej Anglii. Spis rzeczy, sporządzony w 1448 roku, po

śmierci jego żony, zawierał szaty ze złota, atłasu i delikatnej wełny, niektóre

podszyte jedwabiem albo obrębione futrem; jedwabne baldachimy,

poduszki z jedwabiu i aksamitu, pościel wyszywaną złotą nicią i około

czterdziestu kosztownych gobelinów, a także rulony tkanin

adamaszkowych, płóciennych, aksamitnych, atłasowych i złoconych oraz


tych z przędzy czesankowej. Większość złotej i srebrnej zastawy, wartej co

najmniej dwa i pół tysiąca funtów, znajdowała się na przechowaniu

w opactwie benedyktyńskim niedaleko Caister; naczynia te były misternie

zdobione, pozłacane i emaliowane, upiększone wizerunkami

i heraldycznymi symbolami. Gotówka – w kwocie dwóch tysięcy sześciuset

czterdziestu trzech funtów – również została złożona we wspomnianym

opactwie[5]. Powiadano, że Fastolf „nosi co dnia na szyi” złoty krzyż

i łańcuch, o wartości szacowanej na dwieście funtów[6]. Jego

najkosztowniejszym klejnotem był „wspaniały diament szpiczasty, w białej

emaliowanej róży osadzony” i wszyty w „kołnierz pyszny, »białą różą«

w Anglii zwany”. Ozdoba ta, będąca zapewne najwartościowszym

klejnotem w Anglii poza tymi w skarbcu królewskim, została uprzednio

nabyta przez księcia Yorku za kolosalną sumę czterech tysięcy marek

i przekazana Fastolfowi przez tegoż księcia, częściowo w ramach spłaty

zaciągniętej pożyczki, a po części jako nagroda za „trudy wielkie i udręki”,

które Fastolf znosił jako „pomocnik króla we Francji, a potem w Anglii”[7].

(McFarlane zauważył: „Miło pomyśleć, że Fastolf nosił na szyi ozdobny

kołnierz wart tyle, co dziewięć jego majątków ziemskich w Suffolk”)[8].

W innym spisie z 1450 roku znalazła się między innymi jego kolekcja

manuskryptów, po łacinie, francusku i angielsku: kilka ksiąg o dziejach

Anglii, traktat Opowieść o róży, historia króla Artura oraz traktaty naukowe

i moralizatorskie[9].

Zgodnie z życzeniem Fastolfa John Paston podążył za swoim

protektorem do Norfolk, gdzie część czasu spędzał w domu Pastonów

w Norwich, a część w wiejskiej posiadłości w Mautby, sporadycznie

odwiedzając Londyn, i tam zazwyczaj zajmował się sprawami Fastolfa.

Z tego okresu brak listów Margaret i Agnes do Johna oraz tych pisanych

przez niego do obu kobiet, za to ożywiła się wtedy korespondencja listowna


Fastolfa z Johnem, mimo że obydwaj mieszkali zaledwie o kilka mil od

siebie i często konferowali.

W tamtym czasie sprawą, która zajmowała Fastolfa i wszystkich jego

radców – Johna Pastona, Williama Yelvertona i Williama Jenneya – była

kwestia opieki nad jego młodym krewnym, Thomasem Fastolfem. Taka

kuratela stanowiła dochodowe zajęcie, zapewniając opiekunom nadzór nad

spadkami oraz prawo aranżowania spraw finansowych, związanych

z małżeństwem zawieranym przez podopiecznych. Ojciec rzeczonego

chłopca, John Fastolf z Cowhaw, wybrał sir Johna na opiekuna syna, jednak

sir Philip Wentworth, należący do świty królowej, skłonił króla Henryka do

powierzenia tego przywileju szwagrowi Wentwortha. Procesy sądowe

Fastolfa przebiegały zmiennie, bardziej lub mniej pomyślnie dla niego,

zależnie od sytuacji politycznej; po tym, jak w 1453 roku król Henryk

popadł w obłęd, a do władzy doszedł książę Yorku, prawnicy tego

ostatniego zdołali przekazać opiekę nad młodym Thomasem w ręce

przyjaciół, a Fastolf następnie odkupił do tego prawo. Wprawdzie

Wentworth podjął próbę uprowadzenia chłopca, lecz przypadkowo porwał

„inne dziecko, podobne do niego”, które wywiózł „dwie mile za

Colchester” i tam, zorientowawszy się w popełnionej pomyłce, odesłał

młodzika z powrotem[10].

Fastolf dziękował Johnowi Pastonowi za jego starania w sprawie opieki:

„prawe zaiste. […] Proszę, abyś wytrwał w swej pracy zacnej […] choć

i pieniędzy więcej mnie to kosztuje”. Dalej dał wyraz swojemu poważaniu

dla Johna: „Człek pewien z dobrze tobie życzących” zasugerował, że

„związek powinien zostać zawarty między córką twoją a rzeczonym

podopiecznym dla powodu, który rad byłem wysłuchać, i słuszny będzie

jako i dopomoże rodowi temu i memu wzrosnąć w owym związku” – choć

więź między obydwoma rodzinami już istniała za sprawą Margaret


Paston[11]. Wspomnianą córką Pastona mogła być tylko Margery,

podówczas sześcioletnia. Thomas Howes wyraził podobną opinię: „Mój

pan rad był, gdy wysłuchał tej propozycji, powiadając, iż córka wasza od

niego pochodzi, od strony matki”. Uprzedził Johna, że „Geoffrey Boleyn

starania wielkie czyni ku małżeństwu dziecka rzeczonego z jedną z cór

jego. Życzę mu dobrze, jednak tobie lepiej”[12].

Propozycja ta nie doczekała się realizacji. Tymczasem jednak podjęto

kilka prób zaaranżowania małżeństwa siostry Johna, Elizabeth, mającej

wtedy około dwudziestu sześciu lat – co wówczas oznaczało już prawie

staropanieństwo. Jej stosunki z Agnes były gorsze niż kiedykolwiek, więc

poprosiła Margaret o zwrócenie się o pomoc do Johna. „Rzekła mi, iż

przykro jej, że rozmówić się z tobą nie zdołała, nim wyjechałeś – pisała

Margaret do męża – i pragnie ona, abyś dał znać panu, o którym ci

wiadomo – niewspomnianemu z imienia w liście – iż czuć możesz, że

skłonisz się chętnie ku temu […] jakoż rzekła mi ona, iż ów powiedział

[…], żeś ty niewiele uczynił w tejże sprawie. Dlatego i błaga cię, abyś był

dla niej bratem dobrym i jasno rzekł tym razem, czy tak, czy też nie”.

Nieszczęśliwej Elizabeth nie pomagało też nastawienie jej matki. Agnes

wyrażała się pogardliwie o perspektywach córki, mówiąc, że „nie wierzy

w to [w projekt małżeństwa], jeno iż w żart się to obróci”, i doradzała

biednej Elizabeth zastosowanie „zacnej sztuki przystrajania” – to jest

noszenie makijażu. Agnes używała takiego języka, że „Elizabeth lęka się

go. […] Powiada, że ufa ci w zupełności, a cokolwiek postanowisz, ona na

to przystanie”[13].

Niezależnie od realnych perspektyw z planów małżeństwa nic nie

wyszło, a pomimo gotowości Elizabeth do okazywania przychylności

pretendentom do jej ręki kolejni kandydaci odpadali. Jednym z nich był sir

William Oldhall, szambelan księcia Yorku, człowiek dystyngowany, lecz


równie stary jak Scrope. I znów Elizabeth wyraziła swą gotowość do

zamążpójścia, a Agnes napisała: „Jeśli sądzisz, że ziemia jego otworem stoi

[…] wtenczas rada będę”[14]. Do ślubu nie doszło. W wypadku Johna

Cloptona, młodego prawnika, pertraktacje dotyczyły nawet ślubnej umowy

zawartej przez Agnes i ojca kandydata na pana młodego, Williama

Cloptona z Long Melford; ponownie wszystko skończyło się fiaskiem[15].

W lipcu 1454 roku przedstawiciel utytułowanej szlachty, lord Grey

z Ruthin, podsunął Johnowi Pastonowi następną propozycję: „świetnego

szlachcica rodowitego, krwi dobrej”, który okazał się podopiecznym jego

lordowskiej mości, a ów ostatni chciał za niego uzyskać możliwie

najwięcej. Jednakże ów młodzik okazał się krnąbrny i chciał sam

zadecydować o swoim ślubie[16].

Scrope nadal pozostawał nieżonaty, sześć lat po pierwszych

oświadczynach. William Paston napisał do Londynu, że sir John Fastolf

chce „do ślubów zawarcia doprowadzić, pomiędzy Scrope’em a siostrą

moją. […] Wielu wolałoby, ażeby do tego nie doszło, gdyż powiadają, iż

takie małżeństwo to rzecz niepodobna”. W tym czasie Londyn został

nawiedzony przez jedną z powtarzających się co pewien czas epidemii.

William zakończył swój list słowami: „Tutaj zaraza wielka. Lepiej na wieś

umykać”[17].

W grudniu 1454 roku król Henryk nagle odzyskał rozum. 9 stycznia

następnego roku Edmund Clere, człowiek ze świty monarchy, napisał do

Johna:

Bogu dzięki, król wydobrzał, i po Bożym Narodzeniu i Dniu Świętego Jana [27
grudnia] nakazał jałmużnikowi swemu do Canterbury jechać z ofiarą, takoż polecił
sekretarzowi ofiarę złożyć [w sanktuarium] Świętego Edwarda.

A w poniedziałek w popołudnie królowa przyszła do niego i przywiodła ze sobą


mego pana księcia [syna]. I wtenczas król zapytał, jak księciu na imię, a królowa
odrzekła, że Edward, a potem on [król] ręce uniósł i jął Bogu dziękować. I rzekł, iż
nic nie wiedział [o dziecku] aż do czasu tego, jako i nie pojmował, co doń
mówiono, ani nie wiedział, gdzie jest, gdy chorzał, aż do teraz. Zapytał również,
kim ojcowie chrzestni byli, i królowa mu powiedziała, a on był z tego rad wielce.

W liście Edmunda Clere’a czytamy dalej:

A mój pan z Winchester [biskup Waynflete] i pan mój od Świętego Jana [przeor
Orderu Świętego Jana Jerozolimskiego] byli z nim nazajutrz po Święcie Trzech
Króli i mówił z nimi tak dobrze, jako zawsze; a gdy odeszli, zapłakali z radości[18].

Ozdrowienie króla niektórym ludziom wyciskało łzy z oczu, lecz dla

innych było mniej dogodne. Oznaczało zakończenie protektoratu księcia

Yorku i nasiliło kryzys polityczny. Książę Somerset został uwolniony

z Tower i powrócił na swój dawny urząd, a miesiąc później (4 marca 1455

roku) król odwołał wszystkie zarządzenia lorda protektora. Parlament

zwołano na maj, ale bez nowych wyborów, a stronników księcia Yorku

wykluczono z tego zgromadzenia, podczas gdy książę Somerset

poinstruował swoich zwolenników, aby przywiedli zbrojne orszaki.

Tymczasem książę Yorku zawarł sojusz z potężnym rodem Neville’ów, na

którego czele stali hrabia Salisbury i jego syn, hrabia Warwick, który chciał,

aby York poparł go przeciwko ich rywalom na północy kraju – rodzinie

Percych z Northumberland.

W ten sposób lokalne waśnie zaczęły rozpalać konflikt polityczny

obejmujący całą Anglię, stwarzając realne niebezpieczeństwo wybuchu

wojny domowej. Jak to ujął pewien współczesny historyk: „O ile

szaleństwo Henryka VI było tragedią, o tyle jego powrót do zdrowia okazał

się katastrofą narodową”[19]. Książę Yorku domagał się dymisji Somerseta,

a kiedy król się na to nie zgodził, zebrał swoich stronników i ich

sprzymierzeńców z północnych i zachodnich części kraju i wyruszył na

Londyn, na czele około trzech tysięcy ludzi. 22 maja starli się z wojskami
Somerseta w pierwszej bitwie pod St Albans – pierwszej batalii w wojnie

Dwóch Róż. Na ulicach miasteczka doszło do starć, ale nie potrwały one

długo; niewielu zbrojnych, którzy wzięli udział w tej potyczce, zginęło lub

odniosło rany, niemniej jej znaczenie okazało się doniosłe: książę Yorku

zwyciężył, a książę Somerset poległ. Król Henryk, bierny uczestnik tej

konfrontacji, został lekko raniony strzałą w szyję.

Trzy dni po owej bitwie John Crane, inny krewniak Pastonów, przysłał

Johnowi Pastonowi listowną relację z Lambeth:

Owych trzech panów życie postradało: książę Somerset, hrabia Northumberland


i pan Clifford. […] Wielu [innych możnych] ucierpiało. […] Co się zaś tyczy tych
panów, co z królem byli, ich samych i ludzi, którzy byli z nimi, ogołocono z całej
uprzęży i koni wszystkich; kto teraz rządy sprawuje, tego nie wiem, poza tym tylko,
iż powołano pewnych nowych dygnitarzy:

Pan mój z Yorku [został] konetablem Anglii, mój pan z Warwick jest kapitanem
Calais; mojego pana Bourchiera skarbnikiem Anglii uczyniono. […]

A co się tyczy panującego nam miłościwie króla, to, Bogu dzięki, większa
krzywda mu się nie stała[20].

Król powrócił do Londynu w towarzystwie zwycięskich Yorków, którzy

podkreślali na każdym kroku, że nie wystąpili przeciwko władcy, tylko

przeciw Somesetowi i jego pachołkom. Miesiąc później William Barker,

jeden z ludzi Fastolfa, opisał wszystko bardziej szczegółowo Williamowi

Worcesterowi, wspominając między innymi, że sir Philip Wentworth, czyli

adwersarz Fastolfa w sporze o prawo do sprawowania kurateli nad młodym

krewniakiem tego ostatniego, „stanął tam w polu i dzierżył sztandar

królewski i porzucił go, i zbiegł. Mój pan Norfolk powiada, iż winni go

powiesić, bo na to zasłużył. Teraz w Suffolk przebywa. Nie śmie się do

króla zbliżyć”[21].

Choć wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że starcie pod St Albans

oznaczało początek długotrwałego, chwilami przygasającego, innym znów


razem wybuchającego z nową siłą konfliktu zbrojnego, to wspomniana

bitwa miała cechy typowe dla działań militarnych w wojnie Dwóch Róż:

udział prywatnych armii, mobilizowanych doraźnie i rozformowywanych

po bardzo niedługich kampaniach.

Książę Yorku nakazał, aby wybrany na nowo parlament zebrał się

w lipcu (1455 roku). John Paston ponownie myślał o wysunięciu własnej

kandydatury jako reprezentanta rycerstwa ze swojego hrabstwa, lecz znów

musiał z tego zrezygnować pod wpływem zalecenia zawartego w liście od

księżnej Norfolk: „Jako że pokładamy w was ufność wyjątkową, [liczymy]

iż głos swój oddasz na naszych uwielbionych kuzynów i sługi, Johna

Howarda i pana Rogera Chamberlaina”[22]. John Jenney, przyjaciel Johna

Pastona, poinformował go, co powiedział księciu Norfolk. Otóż niektórzy

z elektorów przeciwstawiają się kandydaturze Howarda, uważając go za

kogoś obcego, bez majątku ziemskiego w Norfolk, i woleliby właśnie Johna

Pastona. Z kolei książę wyraził swe obawy, że w wyborach mógłby wygrać

sir Thomas Tuddenham lub ktoś inny ze stronnictwa księcia Suffolk. Jenney

opatrzył to dalekowzrocznym spostrzeżeniem: „Co poniektórzy za osobliwe

uważają bycie w owym parlamencie i zdaje mi się, iż mądrość w tym

wykazują”[23].

Potwierdziło się to, gdy król Henryk znowu popadł w depresję,

a konflikt między królową a księciem Yorku się zaognił. „Królowa jest

wielką i stanowczą panią – pisał do swojego pana agent Fastolfa, John

Bocking (w lutym 1456 roku) – jako że trudów nie szczędzi dla spełnienia

zamysłów swoich i władzy swej umocnienia”[24].

Fastolf wykazywał wielkie zainteresowanie wydarzeniami na dworze

królewskim oraz w parlamencie, co miało związek z tym, że sam

występował przeciw koronie. McFarlane zauważył: „Mimo że zawdzięczał

wiele dynastii Lancasterów, to aż po grób swój i kres tego rodu wolał


pamiętać tylko o długach, których mu nie spłacono”[25]. W istocie miał

jednak pewne uzasadnione pretensje. Jako jego prawnik zajmował się nimi

John Paston, a dotyczyły one szkód wyrządzonych w jego majątkach przez

księcia Suffolk, tego, co utracił we Francji, niezwróconych pożyczek

udzielonych królowi oraz roszczeń majątkowych przeciwko byłemu

regentowi, księciu Bedford. Fastolf chciał, by parlament wydał zgodę na

wyprzedaż gruntów, które Bedford kupił wcześniej, gdyż posiadłości te nie

były obciążone roszczeniami rodzinnymi[26]. Usługi świadczone przez

Johna Pastona liczyły się coraz bardziej, co znalazło potwierdzenie w serii

listów Williama Worcestera, w których błahe (choć „uczone”) komentarze

przeplatają się z poważniejszymi informacjami.


Wojna Dwóch Róż w Anglii
Troski Fastolfa nie ograniczały się do kwestii natury prawnej

i finansowej; niepokoiła go własna niepopularność. Do pomówień

o rzekome tchórzostwo pod Patay doszły w tym czasie zarzuty o chciwość

i zachłanność. Pewnego razu posłyszał „słowa pogardliwe o mnie”,

wypowiedziane przy wieczerzy w Norwich, w której wziął udział także

John Paston: „Gdzież pójdziemy ucztować? Do pana Johna Fastolfa – tyle

że on każe nam zapłacić!”. Fastolf nakłaniał Pastona:

powiadom mnie w piśmie […], którzy panowie byli tam obecni. […] A ja zachowam
tę wieść od ciebie […] w tajemnicy i z Bożą pomocą tak im się odwdzięczę, iż nie
do śmiechu im będzie. W takich czasach człek znać winien dokładnie, kto taki
przyjacielem jego, a kto mu wrogiem[27].

A William Worcester tak pisał do Johna:

Przybądź tak rychło, jak możesz, do pana mego, aby na duchu go podnieść. Spiera
się tutaj i dysputy toczy ze sługami swymi, a odpowiedź żadna go nie zadowoli […],
gdyż nie wystarczy naszych umysłów prostych, by ukoić duszę jego; lecz gdy mówi
z panem Yelvertonem, z tobą albo z Williamem Jenneyem i innymi takimi osobami,
w prawach uświadomionymi […], kontent jest i rad z odpowiedzi waszych
i pomysłów. […] W imię Jezusa, niechaj jeden z was trzech […] bywa tu co dnia,
aby na pytania jego odpowiedzi udzielać.

Na zakończenie dopisał cierpko: „Nic tu po mnie, gdy kreślę te

słowa”[28].

Dla Williama było jasne, że John Paston wyrósł na głównego

powiernika i doradcę Fastolfa. „Śmiałość ma pisać do ciebie, gdyż wielbi

ciebie wielce i ufność pokłada w tobie, iż lepiej niż inni przyspieszysz

sprawy jego” – pisał William 27 stycznia 1456 roku[29]. W maju Fastolf

wyraził to samo w niemal identycznych słowach: „Choć pisma moje liczne

wielkich trudów i kłopotów ci dodają, błagam, abyś pojął, iż czynię to

z afektu szczerego i ufności niezłomnej, jaką mam do ciebie”[30]. Przy innej


okazji dziękował Johnowi: „za trudy znaczne i znój, jakie co dnia na ciebie

spadają, dla nadania pośpiechu mym sprawom sądowym, o czym wiadomo

mi dobrze i czego jestem świadom. I czuję mocno, iż nigdy tyle nie

zawdzięczałem krewnemu memu żadnemu, ile tobie, który tyle czynisz dla

dobra i zysku mego”[31].

Takich pochwał nie słyszeli inni członkowie świty Fastolfa, którzy czuli

się z tego powodu niezadowoleni i niedocenieni. Henry Windsor, jeden

z wielu jego agentów, prosił usilnie Johna Pastona, żeby ów nie dopuścił,

by Fastolf dowiedział się o pomyłce, jaką Windsor popełnił w sprawie

opieki nad Thomasem Fastolfem. Cytując słowa Pisma Świętego (po

łacinie), aby przypomnieć Johnowi o chrześcijańskiej zasadzie

przebaczania, Windsor pisał: „Wiadomym jest, iż okrutny i mściwy bywał

[Fastolf], a częstokroć i bez litości i zmiłowania”. Jednak „sługą będę jego

i twoim aż po czas taki, kiedy rozkażesz mi zaprzestać i odejść”[32].

Thomas Howes również się skarżył, pisząc do Johna Pastona gniewny,

niespójny list o niekonsekwentnym postępowaniu swojego pana w sprawie

kurateli, lecz na koniec wyjaśnił: „Nie opuszczę tegoż pana, iżby służyć

wrogowi najgorszemu, jakiego ma w Anglii. Nie chcę niczego z jego

bogactw. Niechaj inni, nie zaś ja, zstąpią do diabła po majątek jego”[33].

Nawet William Worcester, bezwzględnie lojalny i pracowity, był

nieszczęśliwy. Jak informował Johna, kiedy coś szło nie tak, to on,

Worcester, był temu winny; gdy zaś sprawy układały się pomyślnie, była to

zasługa kogo innego.

Nigdy nie noszę kiesy swego pana, ni prowadzić mi nie dane sprawy jego ważnej
w sądzie – narzekał – mimo roztropności swej i pracy, rzeczy takich nie znam.
Nigdym w sądach wyższych nie bywał ani dokumentów ważnych nie odczytywałem,
choć pan mój rzeczy podobnych nie umie, a kiedy pisał o swych żalach do
przyjaciół swoich, polecał, by nikogo nie obwiniać, gdyż nie wie, co do spraw
takich należało, jako i pleban [Howes] nie wie, lecz powierzał to radcom swym
uczonym.

Wspominał przypadek, kiedy Fastolf stracił grunta lub pieniądze

z powodu swojej nieznajomości kruczków prawnych. Czyż nie inni, wśród

nich Thomas Howes, wtedy zawinili? Zakończył list takimi słowami: „Lżej

mi teraz na duszy, jakom dał upust słowom swym rubasznym [tj.

niemądrym], ponieważ druh mój [William] Barker [agent Fastolfa] z tych,

co wyją do księżyca, sprawia, iż mądrzy ludzie głupotę swą wyśmiewają”

(z listu z 12 października 1456 roku)[34].

Z biegiem czasu Worcestera bardziej zaczęło niepokoić niezaradne

kierowanie majątkiem i domostwem Fastolfa, o czym pisał do Johna (20

kwietnia 1457 roku):

Nakłaniałeś pilnie plebana [Howesa], takoż i mnie w czasie ostatniej swej bytności
w Caister, aby pana mego powiadomić, ile gospodarstwo jego rocznie kosztuje […],
i następnie wedle przychodów swoich [mógł] środki wyznaczyć i wyłożyć na
gospodarstwa owego utrzymanie i, ponadto [wiedział], ile można wydzielić [na
procesy sądowe, jałmużnę i inne wydatki]. […] Pan mój zwiedzieć się nie zdoła, czy
traci, czy też się bogaci, póki to uczynione nie zostanie[35].

Tydzień później poruszył ten temat ponownie. Napisał między innymi,

że rewidenci powinni „wiernie i uczciwie pana mego powiadamiać […]

w prawdzie o stratach wielkich corocznych, jakie ponosi, wypłacając

pieniądze swoje na okręty i łodzie, i utrzymanie domu w Yarmouth kosztem

wielkim”, a także na handlu zbożem i wełną. Jeżeli wcześniej „pan mój

zwyczaj miał pieniądze gromadzić co roku w Londynie i Caister […], teraz

wprost przeciwnie: de malo in peius [od złego do gorszego; tj. jest z tym

coraz gorzej]”. I zakończył list tak: „Błagam i żądam, abyś nikomu nie

mówił o tej sprawie”[36].


Ale myśli Worcestera zajmowała przede wszystkim inna kwestia:

testament Fastolfa. Stary Fastolf nie miał bowiem bezpośredniego

dziedzica, któremu mógł pozostawić swój wielki majątek. Jego żona

Millicent zmarła, nie urodziwszy mu dzieci, a jej syn z pierwszego

małżeństwa, Stephen Scrope, sam miał fortunę, ponadto nie był

w najlepszych stosunkach ze swoim ojczymem. Nieślubny syn Fastolfa,

William, benedyktyński mnich, umarł wcześniej w Normandii, poświęcając

życie dla Kościoła.

Sprawa ta od pewnego czasu nurtowała też samego Fastolfa. W styczniu

1456 roku Worcester napisał do Johna: „Pan mój zapytuje mnie po

wielokroć, kiedy tu zawitasz. […] Prosiłem o to, by zezwolił, aby do kraju

swego pojechał, lecz pan mój zgody nie dał; rzekł, iż wolę jego ostatnią

spisać trzeba. Niech Bóg sprawi, by usłuchał rad zacnych, i niechaj

zdrowiem go dobrym obdarzy; non est opus unius diei, nec unius

septimanae [to zadanie nie na dzień ani nie na tydzień]”. Wspomniał, że

testament księcia Bedforda został spisany pospiesznie i ujęty „w słowach

tak krótkich i ogólnych, iż po dziś dzień, po latach dwudziestu, sprawy

owej do końca doprowadzić nie można, lecz wciąż jest ona otwarta na nowe

odczytanie i zrozumienie”. Jak wyznał na zakończenie Worcester: „nie

rzekłem ani słowa [w tej kwestii], gdyż wtrącać się nie mogę w sprawy

wysokie, co to ponad mój rozum sięgają; a zatem jeśli z W. [Williamem]

Jenneyem się zejdziecie, tedy wiedzieć będziecie i osądzić zdołacie, co

uczynić należy”[37].

Fastolf – nieskrępowany rodzinnymi zobowiązaniami, które tak

zadręczały sędziego Williama Pastona w analogicznej sytuacji –

zdecydował się zatroszczyć przede wszystkim o własne zbawienie,

podobnie jak to uczynił sędzia William, który przeznaczył pieniądze na

stałe modły za swą duszę – lecz Fastolf zrobił to z dużo większym


rozmachem: postanowił ufundować w Caister „kolegium” (college) – nie

placówkę uczelnianą, tylko taką o charakterze filantropijnym i religijnym –

utrzymywaną z dochodów z niektórych jego majątków ziemskich. Miano

w niej odmawiać nieustanne modlitwy za jego duszę oraz dusze jego

rodziców, krewnych i dobroczyńców.

Realizacja tego planu nastręczała poważne problemy. Najistotniejszym

z nich był fakt, że na wydzielenie gruntów na instytucję religijną potrzebna

była oficjalna zgoda króla. Uzyskanie takiego zezwolenia wymagało

sporych „zabiegów” nawet w spokojniejszych czasach, a wobec stanu

psychicznego i umysłowego ówczesnego monarchy musiało być wyjątkowo

trudne. Fastolf napisał do Johna Pastona (w listopadzie 1456 roku): „Zamiar

swój podjąłem i dlatego piszę teraz, ażeby przypomnieć znowu [o] zgodzie

do zdobycia, jaką dostać bym chciał bez opłaty wielkiej,

w zadośćuczynieniu za służbę mą długą […] dla króla i jego szlachetnego

ojca, którego niechaj Bóg zbawi”. Wzywał Johna, aby „zapoznać siebie

i mnie z kapelanem pana mego [arcybiskupa] z Canterbury – jakoż

i z lordem kanclerzem [biskupem Waynflete]”[38].

Kiedy John Paston zajmował się problemami Fastolfa, jego żona Margaret

i matka Agnes poświęcały energię sprawom swojej rodziny, wśród których

nadal najistotniejsza była kwestia wydania za mąż Elizabeth. Została ona

wysłana do Londynu, aby zamieszkała u „pani Pole”, zapewne żony sir

Thomasa de la Pole’a, młodego przedstawiciela książęcego rodu de la

Pole’ów z Suffolk. Sporządzona w styczniu 1458 roku przez Agnes Paston

lista rzeczy do zrobienia w Londynie (zapewne przez Williama Pastona II)

obejmowała polecenie zapłacenia lady Pole dwudziestu sześciu szylingów

i ośmiu pensów za utrzymanie Elizabeth i zawierała podszytą

zniecierpliwieniem instrukcję: „Rzeknijcie Elizabeth Paston, iż musi trudzić


się ochoczo, tak jak inne szlachcianki, przez co i sobie nieco

dopomoże”[39].

Elizabeth najwyraźniej usłuchała rad matki, gdyż jeszcze w tym samym

roku wyszła za Roberta Poyningsa, miecznika Jacka Cade’a, który

dwukrotnie ocalił sługę Fastolfa, Johna Payna podczas rebelii w 1450 roku.

Poynings, młodszy syn szlacheckiego małżeństwa, uwikłał się

w długotrwały spór o ziemię z potężnym rodem Percych z Northumberland,

a konflikt ten mógł mieć związek z tym, że Poynings przystąpił do

buntowników. Po zdławieniu rebelii był przez pewien czas więziony

w londyńskiej Tower i zamku Kenilworth, lecz po tym, jak bitwa pod St

Albans zmieniła klimat polityczny na korzystniejszy dla uczestników buntu,

odzyskał wolność[40].

Zawarcie małżeństwa nie oznaczało końca trudności, z jakimi borykała

się Elizabeth. W styczniu 1459 roku napisała do matki list utrzymany w tak

uniżonym tonie, że chwilami wydaje się wręcz kpiarski, niemniej

najwyraźniej Elizabeth starała się nakłonić Agnes do wypełnienia

warunków określonych w umowie ślubnej:

Wielce czcigodna i najbardziej umiłowana matko, najpokorniej polecam się twej


matczynej opiece, błagając ciebie dniami i nocami o matczyne błogosławieństwo
twoje, zawsze pragnąc słyszeć o twym dobrym zdrowiu i pomyślności, które, o to
modlę się do Boga, niechaj ci dopisują wedle twoich pragnień. […] Co się zaś tyczy
mojego pana, umiłowanego mego, jak go zwiesz i jak samej przyjdzie mi zwać go
teraz […], to bardzo on dobry dla mnie i stara się, jak tylko może, o moje
dożywocie wdowie.

Poynings już wcześniej przekazał w formie gwarancji tysiąc funtów

Agnes, Johnowi i Williamowi II jako rękojmię swojego wkładu we wspólny

małżeński majątek. Z kolei rodzina Pastonów nie wypłaciła Elizabeth


obiecanego posagu, co Poyningsowi bardzo utrudniało spłacanie należnych

rat.

Dlatego też błagam cię, matko dobra, najmocniej ufając w twą dobroć matczyną,
aby pan mój umiłowany, marek sto dostał na początku tego terminu, co mu
przyobiecałaś, kiedy ślub braliśmy, z reszty pieniędzy z ojcowego testamentu.

Lady Pole również nie zapłacono za „koszty wszelkie poniesione na

mnie przed mym małżeństwem”, więc Elizabeth błagała, ażeby Agnes „tak

troskliwą i dobrą matką była, aby móc spłacić [to, co należało się lady

Pole]”[41].

Pośród trosk Agnes drugą pod względem ważności, po sprawie ślubu

Elizabeth, była kwestia edukacji jej najmłodszego syna, Clementa, który

w 1458 roku miał szesnaście lat i po okresie nauki w Cambridge studiował

prawo w Londynie, w Inn of Chancery. Z oddali, z Norwich, jego postępy

w nauce śledziła Agnes. We wspomnianym spisie zleceń, w którym

znalazło się polecenie zapłacenia lady Pole za utrzymanie Elizabeth,

zwracała się do Williama:

Niechże Greenfield prześle mi słowo na piśmie, jak Clement Paston z powinności


swych w nauce się wywiązuje. A jeśli nie stara się dobrze albo się nie poprawi,
niechaj obiją go dobrze, póki poprawy z nim nie będzie; tak właśnie uczynił ostatni
mistrz jego i najlepszy, jakiego miał, w Cambridge. I rzeknij to Greenfieldowi, iż
jeśli na siebie weźmie, by go przywołać [tj. Clementa] do porządku i nauki, co, jak
tuszę, jawi się jego powinnością, dam mu dziesięć marek za ten trud, bo wolałabym
już, aby [Clement] pochówku godnego się doczekał, aniżeli przepadł z braku
[zdyscyplinowania].

Troskała się też o odzienie żaka:

Takoż: zobacz, ile szat ma Clement, a owe, co znajdziesz wystrzępione, niechaj


zaciągnięte [pocerowane] zostaną. Ma on krótką zieloną szatę i kusą szatę
wełnianą, które zaciągane nie były; takoż jeszcze kusą błękitną szatę naprawianą
i z długiej sukni przerobioną, gdym ostatnio bywała w Londynie, i inną, długą,
rudobrunatną, futrem z bobra podszytą, dwa lata temu sprawioną; i nadto długi
płaszcz krwisty [tj. ciemnoczerwony], o tej porze zszyty przed dwunastoma
miesiącami. A jeśli Greenfield dobrze się sprawuje z pieczy nad Clementem albo
sprawi się należycie, dam mu nobla[42].

Gdy król na zmianę odzyskiwał zmysły i pogrążał się w chorobie

psychicznej, popadając w przygnębienie i stroniąc od ludzi, w Anglii

zarysowywał się coraz wyraźniejszy podział na stronnictwo Lancasterów,

kierowane przez ambitną królową Małgorzatę Andegaweńską, oraz partię

Yorków, pod przywództwem Ryszarda Plantageneta, księcia Yorku.

W grudniu 1458 roku rozeszły się pogłoski o tym, że partia królowej się

zbroi, a w kwietniu 1459 roku zwołano posiedzenie rady królewskiej, które

miało się odbyć w twierdzy Lancasterów w Coventry w czerwcu. Księcia

Yorku ostentacyjnie na posiedzenie nie zaproszono.

Zaalarmowany tym książę zaczął pospiesznie mobilizować swoich

stronników, przede wszystkim hrabiego Warwick [Richarda Neville’a],

dowódcę garnizonu w Calais, czyli jedynej utrzymywanej w stałym

pogotowiu angielskiej formacji zbrojnej. Warwick zdołał zebrać i ściągnąć

hufiec złożony z sześciuset zawodowych żołnierzy pod dowództwem

Andrew Trollope’a, doświadczonego oficera. Ale najwidoczniej Warwick

nieodpowiednio przedstawił Trollope’owi sytuację polityczną w kraju:

kiedy w październiku dwie wrogie armie starły się koło mostu w Ludlow,

na zachodzie Anglii, Trollope wraz ze swoim wojskiem przeszedł na stronę

przeciwnika. Obwieszczając cokolwiek pokrętnie, że spodziewał się

walczyć tylko ze szlachtą, a nie przeciwko królowi, ogłosił zamiar

dołączenia do wojsk monarchy. Reszta armii Yorków od razu poszła

w rozsypkę, a wszyscy powrócili w te pędy do domów podczas tej


„ucieczki spod Ludlow” (12 października 1459 roku). Sam York zbiegł do

Irlandii, gdzie miał majątki ziemskie i przyjaciół.

Mnich Brackley, spowiednik Fastolfa i przyjaciel Johna Pastona,

wkrótce potem opisał w liście do Johna to fiasko Yorków: „Sprośny [tj.

niemądry] doktor z Ludgate wygłosił dwie niedziele temu u Świętego

Pawła” kazanie, w którym zaatakował Yorków, „i mało mu podziękowano,

jako na to zasłużył”. Wszyscy ludzie z dawnego otoczenia księcia Suffolk

zostali wyznaczeni na komisarzy pokoju, z prawem aresztowania i ukarania

członków stronnictwa Yorków i zajęcia ich gruntów. Pośród nich byli John

Wyndham, John Heydon, Thomas Tuddenham i Philip Wentworth – bez

wyjątku przeciwnicy Pastonów i Fastolfa, upoważnieni do „pochwycenia

zdrajców i odesłania do najbliższego więzienia wszelkich osób

przychylnych i życzliwych” księciu Yorkowi. John Paston nie znalazł się

w gronie tych komisarzy „jako […] przychylny” Yorkom. Ponadto „pan

Scales [pojechał] do mego księcia pana [Edwarda, księcia Walii], aby

wyczekiwać na niego etc. […] Zaprawdę, ciasno się na świecie porobiło”.

Zakonnik ów zakończył swój list serią łacińskich cytatów z Pisma

Świętego, mających chyba podnieść Johna na duchu: „Nie unoś się

gniewem z powodu złoczyńców ani nie zazdrość niesprawiedliwym / bo

znikną tak prędko jak trawa i znikną jak świeża zieleń” [Psalm 37; 1–2;

Biblia Tysiąclecia] – słowa te okazały się zaskakująco prorocze[43].

1 czerwca 1459 roku William Worcester informował, że Fastolf zachorował

na astmę i „gorączkę hektyczną”[44], a 14 czerwca stary wojak w końcu

sporządził swój testament. W tym długim dokumencie wyznaczył

dziesięciu wykonawców swej ostatniej woli, w tym wybitne osobistości –

biskupa Waynflete, lorda Beauchamp i opata Langley – a także swojego

bratanka Henry’ego Filongleya, duchownego Johna Stokesa oraz zaufanych


ludzi z własnego otoczenia: Johna Pastona, mnicha Brackleya, Williama

Yelvertona, Williama Worcestera i Thomasa Howesa.

Do najważniejszych postanowień zawartych w tym testamencie

należało polecenie ufundowania kolegium w Caister przez przeora opactwa

Świętego Benedykta i sześciu benedyktynów z udziałem „siedmiu

biedaków”, którzy mieli „się modlić za mą duszę i za dusze mego ojca,

i matki mojej, i wszystkich mych krewnych oraz dobroczyńców, i za dusze

świętej pamięci królów Henryka Czwartego, Henryka Piątego

i szlachetnego księcia [Bedford]”, a także za ówczesnego króla: „za życie

jego i za duszę jego, jako i za wszystkie chrześcijańskie dusze” w czasie

codziennych nabożeństw i nieustannych pacierzy.

Pieniądze zostały przeznaczone także na inne cele: modły za duszę ojca

Fastolfa w kościele parafialnym pod wezwaniem Świętego Mikołaja

w Yarmouth, gdzie ów został pochowany; dziesięcina z rocznych dochodów

wszystkich „włości, majątków, gruntów, parceli dzierżawnych i czynszów”

Fastolfa miała iść na kościoły i biedaków w takich miejscach; na modlitwy

za dusze Fastolfa i jego żony Millicent w opactwie Langley, ufundowanym

przez przodków Millicent; za jego matkę Mary w kościele w Attleborough;

za zmarłych służących, przyjaciół i krewnych – jego siostrę Margaret

Branch i jej męża sir Philipa, który „zginął, we Francji uśmiercony”; za

ojczyma Fastolfa, Johna Farwella; za jego starych druhów i towarzyszy

broni: sir Harry’ego Inglose’a, sir Hugh Fastolfa, który „poległ w Caen,

w Normandii”, za bratanka Fastolfa, sir Roberta Harlinga, „który ubity

został podczas oblężenia St Denis we Francji”; za Johna Kirtlinga, „mego

wiernego kapelana i sługę domowego przez więcej niż trzydzieści zim –

i jeszcze za innych.

Zatrudnionych domowników miano zatrzymać na ich dotychczasowych

stanowiskach na pół roku po śmierci ich pana (co było typową praktyką),
a służącym wypłacić za sześć miesięcy pracy. Ornaty i ozdoby z jego

kaplicy, „szaty jedwabne albo aksamitne, stroje i płaszcze moje” winny

były trafić do „klasztornego kościoła St Benet’s [benedyktynów], gdzie

pochowany zostanę”, a „rozsądną i znaczną część rzeczonych relikwii

i ornamentów [miano] zachować i wydać kolegium rzeczonemu, co

powstać ma w Caister”. „Należyty głaz marmurowy [z wyrzeźbioną] figurą

płaską, zbrojnego męża przedstawiającą” – chodziło o jeden z nagrobnych

wizerunków – miał się znaleźć na grobie ojca Fastolfa, „z tarczami

herbowymi jego i przodków […], z inskrypcją na kamieniu dzień i rok jego

śmierci wzmiankującą”; grób matki Fastolfa w kościele parafialnym

w Attleborough należało osłonić podobną kamienną płytą, z równie

konwencjonalną w owych czasach figurą „szlachcianki w jej opończy,

z inskrypcją po łacinie” oraz herbami trzech jej mężów.

W celu wykonania postanowień tego testamentu na egzekutorów

ostatniej woli Fastolfa spadło zadanie sprzedaży wszystkich jego majątków

ziemskich, z wyjątkiem tych przewidzianych dla kolegium. Mieli oni

spłacić jego długi, zadośćuczynić za wszelkie złe jego postępki (co także

było typową klauzulą w testamentach) i ulżyć niedoli „takich mych

krewnych, którzy są ubodzy i ledwie mają z czego żyć”. Szczególną troską

trzeba było otoczyć kuzyna Fastolfa, Roberta Fitzralpha, „za dobrą, szczerą

i długotrwałą służbę jego dla mnie”, lecz żadnych konkretnych zapisów na

rzecz żyjących osób nie poczyniono. To, co pozostanie, miało zostać

przeznaczone na modły „za duszę mą i dusze powyżej wspomnianych, tak

jak [wykonawcy testamentu] uznają za najlepsze dla przypodobania się

Bogu”[45]. Tak więc rozporządzanie pokaźną częścią majątku przypadło

w udziale dziesięciu egzekutorom ostatniej woli Fastolfa.

3 lipca 1459 roku Fastolf napisał ostatni, jak się okazało, swój list do

Johna Pastona, przypominając mu o kilku naglących sprawach i polecając


na koniec: „Przemyśl wszelkie inne sprawy, o których pisać mi teraz

niełatwo”[46].

Dwa miesiące później, 2 października, Fastolf uczynił coś dość

zaskakującego. Zapisał wszystkie swoje dobra ruchome Johnowi Pastonowi

Thomasowi Howesowi, spodziewając się, jak się zdaje, „targów na łożu

śmierci” z Johnem Pastonem[47].

John Paston objaśniał później tę decyzję umierającego Fastolfa tym, że

ów znalazł się pod presją wywieraną przez trio możnych – „wicehrabiego

Beaumont, księcia Somerset i hrabiego Warwick” – którzy zaoferowali

odkupienie Caister. Obawiając się, że wykonawcy testamentu raczej

sprzedadzą tę posiadłość miast założyć tam college, a ponieważ Fastolf

jeszcze nie uzyskał od króla formalnego pozwolenia na uruchomienie tej

placówki, to uważał, według Johna, że „cała sprawa kolegium ufundowania

zawisła w niepewności”, a zatem „zapragnął zawrzeć porozumienie

rzeczone z Johnem Pastonem w nadziei, iż ów okaże pragnienie szczere,

ażeby wspomniane kolegium otworzyć i nie dopuścić, aby wpadło w ręce

owych panów”[48].

Pod koniec października lub w pierwszych dniach listopada mnich

Brackley napisał pilny list do Johna, który najprawdopodobniej przebywał

wtedy w Londynie:

Zacny panie szanowny, tak prędko, jak tylko zdołasz, przybądź do Caister
i [Williama] Yelvertona przywiedź ze sobą […], a z pomocą Bożą i waszym
rozumem politycznym rozstrzygniecie bardziej łacno w sprawach ważnych wielce,
z materią pana mego i waszych mości jako i dochodów powiązanych. Czas
najwyższy; on [Fastolf] zmierza prędko ku niebu i zległ teraz, osłabieniem
i niemocą złożony.

John miał przywieźć pisemną prośbę do króla o nieodzowne pozwolenie

na budowę college’u, którą naszkicował w Londynie „pan R. Popy” –


Robert Popy, sekretarz, który wcześniej asystował w spisaniu testamentu

Fastolfa.

Niechaj Bóg przywiedzie was tutaj prędzej [pisał Brackley], bom niespokojny
wielce, póki nie przyjedziecie. […] Co dnia przez pięć dni owych [pan mój]
powiadał: „Sprowadź mi, Boże, rychlej mego zacnego kuzyna Pastona, bo mam go
za człeka wiernego i jedynego [niezawodnego]”. Cui ego [na co ja odpowiadam
mu:] „Prawda to” etc., et ille [a on:] „Mięsiwa mi nie przynoś, jeno sprowadź mi
jego”[49].

To, co wydarzyło się w dniach bezpośrednio poprzedzających śmierć

Fastolfa, stanowiło przedmiot kilku „pośmiertnych dochodzeń”,

przeprowadzonych w następnych latach. Z zapisanych świadectw wyłania

się plastyczny obraz codziennej krzątaniny domowników w siedzibie

bogacza, gdy on sam leżał umierający: oto przybyli ludzie po pieniądze,

które Fastolf był im winien za jęczmień; weszli o ósmej rano do sali

głównej i tam zastali służbę przy śniadaniu; odźwierny stał przy wrotach,

cyrulik zjawił się, by ogolić chorego. Dwaj ze sług wyruszyli do Yarmouth

wozem, z ładunkiem słodu; praczka przysłała swojego syna z czystą

pościelą; młody agricutor (rolnik) został wyekspediowany po kapłony do

dostawcy zaopatrującego dwór w wiktuały. Daleki krewny, krawiec Richard

Fastolf, przyjechał z Londynu i zastał chorego stąpającego chwiejnym

krokiem po swojej komnacie, podtrzymywanego przez dwóch służących.

Krawiec ten prosił o pieniądze, które pozwoliłyby mu się ożenić, ale „pan

John odrzekł, iż za kilka [dni] wolę swą sporządzi, a tej nie zmieni”:

w testamencie „zapisu nie przewidziano” na rzecz kuzyna-krawca.

Kowal, niejaki John Monk, który bywał „częstokroć w komnacie pana

Johna” w piątek i sobotę (2 i 3 listopada) przed śmiercią Fastolfa,

wspominał, że
tak był słaby, iż z tchu braku mówić nie mógł wyraźnie; owi koło niego dosłyszeć
nie mogli, co rzekł, bez zbliżania uszu do ust jego, a i wtenczas ledwie go
pojmowali. Gdy ludzie powiadali coś do niego, aby go pocieszyć w chorobie, jeno
wzdychał na to. […] Nadto pan John miał zwyczaj, kiedy w zdrowiu był jeszcze,
codziennie pewne modlitwy odmawiać ze swym kapelanem, lecz owego dnia
kapelan sam odprawiał modły, a pan Fastolf w łożu spoczywał i nic nie mówił[50].

Ten pozostawiony przez kowala Monka opis stanu, w jakim znajdował

się Fastolf, był ważny, ponieważ świadczył, że ów nie był już na siłach

wprowadzić zmian w testamencie. A wedle Johna Pastona wprowadził je

i w dodatku miały one radykalny charakter. 3 listopada Fastolf podyktował

nowy testament, w którym wyznaczył Johna na głównego wykonawcę swej

ostatniej woli i zarazem jednego z tylko dwóch, oprócz Thomasa Howesa.

W zamian za wypłacenie pozostałym egzekutorom czterech tysięcy marek,

w ratach po osiemset marek co dwa lata, Johnowi przypaść miały wszystkie

majątki ziemskie, grunta i parcele dzierżawne w Norfolk i Suffolk, „do

zamieszkania, przebywania i utrzymania gospodarstwa”. Spadek ten był

pomniejszony jedynie o zapis na rzecz kolegium w Caister, zredukowanego

wszak do siedmiu księży lub mnichów i siedmiu ubogich, oraz o to, co

Fastolf przeznaczył dla swoich służących i na cele dobroczynne. Jeśliby

Johnowi nie udało się założyć college’u w zamku Caister, to, jak zapisano

w zmienionym testamencie, powinien „rzeczoną posiadłość rozebrać do

każdej belki i kamienia każdego, a [z] owych siedmiu księży albo mnichów

trzech umieścić w St Benet’s, jednego w Yarmouth, jednego w Attleborough

i jednego w St Olav [kościele Świętego Olafa] w Southwark”*. Fastolf

„rzekł i oświadczył, iż John Paston był dla niego najlepszym przyjacielem

i pomocnikiem i stronnikiem”. Pozostała szóstka wykonawców ostatniej

woli została „zdegradowana” do roli doradców egzekutorów testamentu

Fastolfa[51].

Dwa dni później (5 listopada) stary rycerz umarł.


Czy wspomnianego kowala przekupiono, aby podkreślił w swojej

relacji bezradność Fastolfa? Wprowadzenie zmian w testamencie znalazło

potwierdzenie w świadectwie złożonym 24 listopada przez kuzyna Fastolfa,

Roberta Fitzralpha. Fitzralph oznajmił, że był obecny w komnacie Fastolfa,

„nad łożem wielkim się pochylając”, i słyszał, jak umierający

postanowił i polecił, ażeby rzeczony John Paston przejął po nim zarząd domostwa
pana mego [tj. Fastolfa] i wszystkich jego majątków w Norfolk i Suffolk [jeszcze]
za jego życia; a po śmierci jego rzeczony John Paston winien doprowadził do
ufundowania kolegium w Caister dla siedmiu mnichów lub księży […] i ówże John
Paston winien przejąć sam i dla dziedziców swoich wszelkie dobra mego pana
w Norfolk i Suffolk. […] A po ustaleniu sprawy tejże pan mój wyrzekł takie słowa:
„Kuzynie, zaklinam cię i błagam, aby tak stało się bez zwłoki, gdyż taka jest moja
ostatnia wola”.

Fitzralph dodał: „I niechaj znają ludzie wszyscy, iż o tych

postanowieniach wiadomo mi było wielokrotnie w minionym półroczu,

[i o tym, że] ów pan Fastolf i tenże John Paston domówili się w sprawach

rzeczonych ćwierć roku przed tym, jak ten ostatni zapis poczyniono”[52].

Pomimo tego zeznania Fitzralpha okoliczności sporządzenia nowej

wersji testamentu wywołały gwałtowną reakcję, głównie ze strony Williama

Yelvertona i Williama Jenneya, którym nagle odebrane zostały uprawnienia

przysługujące wykonawcom testamentu. Pytali, kto spisał ostatnie życzenia

Fastolfa. Czy zapisano je na papierze, gdy ów wciąż żył? Kim byli

świadkowie? Jak ten dokument opieczętowano? Czy został spisany po

angielsku, czy po łacinie? Jak sporządzono kopie i gdzie się znalazły?

W czasie dochodzenia prowadzonego w tej sprawie od 1464 do 1466 roku

John Paston oświadczył, że on oraz zakonnik Brackley przepisali poprawki

wprowadzone przez Fastolfa do testamentu 14 czerwca, a inkaust na

zapisanych ostatnich wersach osuszono, posypując je popiołem,

w obecności Thomasa Howesa. John nie posługiwał się sygnetem Fastolfa


do opieczętowywania żadnego z dokumentów; pierścień ten pozostał na

palcu umierającego, a następnie został zamknięty w kufrze w obecności

świadków. Mnich Brackley przechowywał kopie testamentu z 14 czerwca

z naniesionymi poprawkami, dopóki Fastolf żył „i rok po tym”; sam John

również miał kopie tego dokumentu.

Opactwo St. Benet’s Abbey, gdzie pochowano sir Johna Fastolfa. Fotografia
współczesna

Wieczorem w dniu śmierci Fastolfa John Paston i Thomas Howes

siedzieli przy stole w sali zamkowej w Caister, kiedy zjawił się tam William

Worcester, nieobecny przy łożu konającego Fastolfa. „Powstawszy od

wieczerzy”, obydwaj, Paston i Howes, omówili sprawę z Worcesterem

i następnie powierzyli mu kopię nowego testamentu. Wkrótce potem treść

tego dokumentu przepisano na papirusie[53].


Prawdy o ostatniej woli Fastolfa nie sposób wyłowić z potoku gniewnych

oskarżeń i kontroskarżeń o przekupstwo i krzywoprzysięstwo, jakie później

padały. Jednakże niektóre fakty przemawiają na korzyść Johna Pastona: jak

później wyszło na jaw, wielu ludzi mających chrapkę na Caister, zagrażało

planom Fastolfa chcącego otworzyć tam college; sprawa ufundowania

takiej placówki była bliska sercu starego rycerza, a John Paston uczynił

potem wszystko, co w swojej mocy, by to życzenie Fastolfa spełnić. Colin

Richmond stwierdził w 1990 roku: „wbrew memu instynktowi i niemal

w sprzeczności z chłodną analizą wątpliwości w tej sprawie przemawiają na

korzyść [Johna Pastona]”[54].

Pewne jest, że ostatnia wersja testamentu Fastolfa zapewniła rodzinie

Pastonów bogactwo i wpływy, lecz wespół z nimi także kłopoty, które

trwały jeszcze długo po śmierci Johna.

* To razem sześciu – Fastolf najwyraźniej „przeoczył” jednego duchownego (przyp.


aut.).

[1] Davis I, s. 253–254.

[2] Ibid., s. 248–252.

[3] Gairdner II, s. 295–299.

[4] Davis I, s. 154.

[5] Gairdner III, s. 166–189; McFarlane, Investment…, s. 189–190.

[6] McFarlane, op. cit., s. 190–191.

[7] Davis II, s. 574–575.

[8] McFarlane, op. cit., s. 190.

[9] H.S. Bennett, The Pastons and Their England: Studies in an Age of Transition,
Cambridge 1970 (książka po raz pierwszy wydana w 1922), s. 111.
[10] Richmond, The Paston Family, I, s. 241–243; Smith, Litigation and Politics, s. 64
i 69–70; Davis II, s. 93–94.

[11] Ibid., s. 104–105.

[12] Ibid., s. 100.

[13] Davis I, s. 247–248.

[14] Ibid., s. 31–32.

[15] Davis II, s. 89–90; Davis I, s. 40–41.

[16] Davis II, s. 96; Davis I, s. 81 i 155.

[17] Davis I, s. 155–156.

[18] Davis II, s. 108.

[19] R.L. Storey, The End of the House of Lancaster, Gloucester, wyd. II, 1986
(książka po raz pierwszy wydana w 1966 r.), s. 159.

[20] Davis II, s. 115–116.

[21] Gairdner III, s. 32–33.

[22] Davis II, s. 117.

[23] Ibid., s. 119–120.

[24] Gairdner III, s. 75.

[25] McFarlane, op. cit., s. 177.

[26] Davis II, s. 132–133.

[27] Ibid., s. 109–110.

[28] Ibid., s. 156–157.

[29] Ibid., s. 133–134.

[30] Ibid., s. 140–141.

[31] Ibid., s. 128–129.

[32] Ibid., s. 144–145.

[33] Ibid., s. 159–160.

[34] Ibid., s. 162–164.

[35] Ibid., s. 170–171.

[36] Ibid., s. 171–172.

[37] Ibid., s. 129–130.


[38] Ibid., s. 168–169.

[39] Davis I, s. 41–42.

[40] Jeffs, The Poynings-Percy Dispute, s. 151–156.

[41] Davis I, s. 206–207.

[42] Ibid., s. 41–42.

[43] Davis II, s. 184–185.

[44] Richmond, The Paston Family, I, s. 254–255.

[45] Gairdner III, s. 147–160.

[46] Davis II, s. 180–181.

[47] Richmond, The Paston Family, I, s. 257.

[48] Davis I, s. 103–104.

[49] Davis II, s. 186.

[50] Gairdner IV, s. 237–245.

[51] Davis I, s. 87–91; Gairdner III, s. 160–163.

[52] Davis II, s. 534–535.

[53] Gairdner IV, s. 181–185.

[54] Richmond, The Paston Family, I, s. 258.


ohn Paston energicznie przystąpił do dochodzenia swoich praw

i zapewniania sobie pomocy w roszczeniach. Fastolf nie żył od

niespełna tygodnia i jeszcze nie został pochowany, kiedy John

zaczął działać w Norfolk, podczas gdy jego brat William zajął się

poszukiwaniem w Londynie wpływowych przyjaciół, którzy mogli ułatwić

różne sprawy.

W towarzystwie Williama Worcestera William Paston złożył wizytę

kanclerzowi Waynflete’owi, biskupowi Winchesteru i jednemu

z wykonawców testamentu Fastolfa, informując Johna (12 listopada 1459

roku): „Zastałem go przychylnego rzeczom wszelkim”. Waynflete doradził

Williamowi, aby ten polecił Johnowi „zebrać dobra [Fastolfa] do kupy […]

i złożyć je potajemnie tam, gdzie uznasz za stosowne” – do czasu, aż biskup

sam porozmawia z Johnem, „i rzekł tobie, iż prawo winno ci sprzyjać”.

Richard Southwell, kaduk Norfolk i Suffolk – urzędnik królewski

zajmujący się prowadzeniem dochodzeń w sprawie dziedziczeń – także

sprzyjał Johnowi, podobnie jak arcybiskup Canterbury, a sąd kościelny

kierowany przez tego ostatniego mógł podważyć ostatnią wolę Fastolfa.

Ale były i niepokojące sygnały. Williamowi poradzono, żeby „ufności

nie pokładał” w lordzie wielkim skarbniku, hrabim Wiltshire, którego

urzędnicy pilnie szukali prawnego „haczyka”, aby tylko przejąć majątek

Fastolfa na rzecz korony. Inny możny nieprzyjaciel, książę Exeter, miał

chrapkę na dom po Fastolfie w Southwark[1].

Źródło innego rodzaju kłopotów stanowili byli urzędnicy i słudzy

Fastolfa – przede wszystkim William Worcester, który nie bez powodu

oczekiwał, że zostanie wynagrodzony za swą wieloletnią i mozolną pracę

dla Worcestera.

Nie wątpię [pisał William Paston do Johna o Worcesterze], iż jeśli zdoła on zaiste
i po prawdzie pojąć, żeś doń [dobrze] nastawiony, takoż i on okaże ci wierność.
Zrozumiałem ze słów jego, iż nigdy nie będzie miał innego pana po swym dawnym
panu, a po mojemu ze szkodą by było, jeśliby nie został potraktowany tak, iżby
służby pełnić już nie musiał, sądząc po tym, jak pan mój mu ufał, i po latach
długich, jakie u niego spędził, jako i wielu znojnych wyprawach w sprawach
jego[2].

Niestety, John uznał za stosowne usłuchać tej rady. Worcester nie krył

rozgoryczenia, w tym czasie użalając się głównie na to, że wydawał

pieniądze z własnej kiesy po śmierci Fastolfa, a „prawnicy” (to jest John

Paston) nie chcieli mu ich zwrócić. „Odwrócili się ode mnie – pisał do

przyjaciela – i darzą mnie nieufnością”. A przecież był „jednym

z głównych, co to sprawiali, iż obydwaj […] Paston i wuj mój [Thomas

Howes] względami i zaufaniem pana mego się cieszyli”. Fastolf „żywot mi

zapewniał godny z mej pozycji, a ja sam, żona moja i dziatki moje powód

mamy, by modlić się za niego. A skoro praw mi należnych od pana Pastona

zażądałem, nie jest on rad temu wcale”. Jeżeli sytuacja w tym względzie się

nie zmieni, „świat cały się dowie” o wielkiej niegodziwości, która jego,

Worcestera, spotkała[3].

John spędził Boże Narodzenie w Londynie, zajmując się kwestiami

prawnymi, natomiast Margaret w domu w Norwich martwiła się krytyką,

jaka mogła spaść na jej rodzinę w związku z naruszaniem norm

postępowania obowiązujących w czasach żałoby. Wysłała najstarszego

syna, aby wypytał lady Morley, zamożną owdowiałą szlachciankę, „czymże

się zajmowano w jej domu w Narodzenie Pańskie po śmierci pana mego,

a jej męża”. Lady Morley odpowiedziała, że „nie było przebierania [tj.

występów teatralnych] ani grania na harfie, ani też zabaw hałaśliwych, lecz

tylko gra na tablicy [w tryktraka], jako i w szachy oraz karty. W gry takie

zezwoliła ludziom swym grywać i w żadne inne”. Margaret odnotowała, że

siedemnastoletni John II dobrze się wywiązywał ze swoich zadań

i zachowywał się należycie. Nieco później posłała swojego drugiego syna,


Johna III, do lady Stapleton, której rady brzmiały podobnie do tych

udzielonych przez lady Morley. Margaret zakończyła list tak: „Żal mi, iż

w domu ciebie nie będzie na Boże Narodzenie. Błagam, abyś przybył

najrychlej, jak możesz. Myślę o sobie, żem na poły wdowa. […] Niechaj

Bóg ma cię w swej opiece”[4].

Na początku kwietnia 1460 roku mnich Brackley, który pozostawał

z Pastonami w przyjaznych stosunkach, powiadomił ich o innym źle

usposobionym wobec nich człowieku. Oto sędzia William Yelverton i jego

żona wezwali tegoż zakonnika i Yelverton, „zjadłszy i wypiwszy dość” na

obiad, wygłosił wiele skarg pod adresem Johna, zarzucając mnichowi, że

zbytnio sprzyja Pastonowi: „Onegdaj wielbiłeś mnie bardziej niźli jego,

gdyż on nigdy nie dał ci takiego powodu do lubości jako ja”. Brackley

odrzekł: „Panie, sprawił on dla mnie tyle, iż zobowiązany mu jestem”.

Wtedy padły następne gniewne słowa, a Yelverton posunął się do tego, że

oznajmił zakonnikowi: „panowie w Londynie wiedzą o tobie i potratują cię

już, jak należy”, na co Brackley odparł (wedle jego własnej relacji): „I ja się

nie zlęknę opowiedzieć tego, o czym wiem, każdemu panu w tej krainie”.

Przeor klasztoru Brackleya, obecny przy tej rozmowie, wyraził żal

z powodu kłótni pomiędzy dwoma byłymi przyjaciółmi i wspólnikami,

Yelvertonem i Pastonem, na co Yelverton powiedział: „Nikt nie stara się nas

pojednać, mniemam zatem, iż niewiele to ważne” – co być może miało

oznaczać zawoalowaną gotowość do kompromisu. Ale ani Brackley, ani

przeor nic na to nie odrzekli. Jak Brackley poinformował Johna, Yelverton

nadal codziennie go oczerniał.

Miesiąc później grono przeciwników Pastonów powiększyło się

o następną osobę. „Mówiłem dzisiaj z Johnem Bockingiem [agentem

Fastolfa]” – napisał William Paston do Johna w Caister.


Rzekł ledwie słów kilka, lecz wyczułem w nim, iż nader źle usposobiony on jest ku
tej osobie [Howesowi], jako i ku tobie, acz mowa jego pokrętnie brzmiała. […] Jak
pojmuję, tenże Bocking i Worcester ufność mają wielką w swej próżności obleśnej.
[…] Bocking rzekł do mnie dnia owego, iż łaskami się wielkimi cieszył u pana mego
Fastolfa, jeszcze na trzy dni przed śmiercią tegoż, tak wielkimi, jako nikt w Anglii.
Rzekłem mu, iż wiary temu nie daję; nie przez lata trzy, nim [Fastolf] umarł.
Mówiłem doń, że doniesienia rozmaite słyszałem o słowach jego […] i że
poprzysiągł nie mówić przenigdy z nikim w sprawie żadnej przeciwko tobie. On to
sprawia, iż William Worcester tak śmiało występuje.

William pisał dalej, że Robert Inglose, syn dawnego towarzysza broni

Fastolfa sir Harry’ego Inglose’a, byłby dobrym świadkiem w dochodzeniu

w sprawie testamentu: „widział nie więcej ponad to, iż [Fastolf] był przy

[zdrowych] zmysłach”. Przyjaciel Pastonów James Alabaster także był

„wielce dobrze usposobiony ku” Johnowi i „sprawi dobrego dużo, jeśli do

Londynu pojedzie, jako że działać potrafi on zgrabnie pośród panów. […]

Potrzebne wielce, abyś mocno stał u wielmożów i w inszych sprawach”. Co

miał na myśli, wspominając o „inszych sprawach”, wyjaśnił w łacińskim

postscriptum: Omnia pro pecunia facta sunt – „Wszystko się robi dla

pieniędzy”[5].

W kolejnym roku po śmierci Fastolfa (1460) John i Margaret dali

świadectwo swego nowego statusu materialnego, finansując wielką

renowację St Peter Hungate (kościoła Świętego Piotra Apostoła) – świątyni

w Norwich w pobliżu ich domu przy Elm Hill, zgodnie ze słowami Francisa

Blomefielda, odnawiając go „jako zgrabny budynek z czarnego

kamienia”[6]. Datę tej rekonstrukcji uwieczniono na przyporze koło

północnych odrzwi. Wizerunek ogołoconego z gałęzi pnia symbolizuje

zrujnowany stan starego kościoła, a konar wyrastający z korzenia – nową

budowlę[7].
*

Latem 1460 roku dokonał się kolejny nagły zwrot na arenie politycznej

w Anglii i miał on pewne korzystne skutki dla Pastonów. Od czasu niemal

bezkrwawej „ucieczki spod Ludlow” w październiku poprzedniego roku

znowu rozgorzała walka o władzę w kraju. 26 czerwca hrabia Warwick

ponownie przebył kanał La Manche i wylądował pod Sandwich z częścią

garnizonu Calais. Wzmocniony przez siły ochotników z Kentu 2 lipca

wkroczył do Londynu. Kilka dni później wojska Lancasterów i Yorków

starły się znowu na polu bitwy pod Northampton; tym razem to część armii

Lancasterów przeszła na stronę przeciwnika, a zwycięstwo Yorków

przeobraziło się w pogrom wojsk nieprzyjaciela. Warwick polecił swoim

żołnierzom oszczędzać przedstawicieli pospólstwa w szeregach wroga, lecz

przy tym wycinać „każdego w zbroi” – szlachtę i możnych ze stronnictwa

Lancasterów – co znamionowało początek krwawej strategii, która

radykalnie odróżniała wojnę Dwóch Róż od wojny stuletniej, gdy

arystokratów z reguły brano do niewoli, by następnie uzyskiwać za nich

okup.

W październiku wysłannicy Yorków, szykując powrót księcia Yorku

z Irlandii, poszukiwali w Londynie odpowiedniej siedziby dla jego żony,

wyswobodzonej z niewoli w Wallingford, podczas gdy ona sama

wyczekiwała przybycia męża i dzieci. Stosowny dom znaleziono

w Southwark: dawną siedzibę sir Johna Fastolfa, a w tym czasie posiadłość

Johna Pastona. Christopher Hansson, agent Pastona, w imieniu Johna

zapewnił księżną, że może ona wraz z dziećmi pozostać tam „aż po dzień

Świętego Michała” – czyli do września następnego roku. Niebawem

księżna została wezwana przez swojego męża do Hereford, ale dwaj ich

synowie, Ryszard i Jerzy, oraz córka Małgorzata pozostali w Londynie,


a Hansson informował, że najstarszy syn księcia, hrabia Marchii,

„codziennie ich nawiedza”[8].

Książę Yorku ostatecznie sam przybył do Londynu, a był to triumfalny

wjazd, przy dźwiękach trąb i z rozpostartymi proporcami. Owe sztandary

i chorągwie wzbudziły sensację. Zamiast herbu Yorków książę prezentował

godła Anglii, zgłaszając pretensje do objęcia tronu – na podstawie swojego

królewskiego rodowodu oraz zwycięstwa odniesionego przez jego

stronników na polu bitwy.

Choć Pastonowie nigdy otwarcie nie ogłosili się zwolennikami Yorków,

to za takich byli powszechnie uważani ze względu na zatargi z księciem

Suffolk, „opoką” dynastii Lancasterów. W tym czasie John ostatecznie

wystąpił jako kandydat do parlamentu i został wybrany na zlocie szlachty

swojego hrabstwa.

Na początku października 1460 roku mnich Brackley powinszował

Johnowi w liście i życzył mu dalszych sukcesów:

Wiele masz, panie, do uczynienia; niechaj Bóg ci sprzyja. Wspierają cię modlitwy
zgromadzenia, miasta i krainy naszej. Niech Bóg ma w opiece naszych zacnych
panów, hrabiego Warwick, wszystkich braci jego, Salisbury’ego etc. […] i niech ich
ustrzeże od zdrady i trucizny […] jako iż jeśli coś innego się przydarzy memu panu,
hrabiemu Warwick, poza rzeczami dobrymi, tedy kres przyjdzie na ciebie, panie,
i na mnie, i na przyjaciół naszych wszystkich![9]

Z Hellesdon, gdzie w tym czasie mieszkała, Margaret napisała do Johna

długi list o postępach w egzekwowaniu jego praw do ziem Fastolfa.

Zastępcy miejscowego szeryfa i kaduka mieli „wielki dzień” –

przesłuchanie – w Acle, gdzie zjawił się jej kuzyn John Berney z Reedham,

„jako i wielu rozmaitych panów innych i ludzi zapobiegliwych [zacnych]

z naszej krainy; a sprawa dobrze ruszyła, wedle twych intencji (Bogu niech

będą dzięki)”. Całą wełnę Johna udało się sprzedać, i to po dobrej cenie.
Trzy konie zostały dla niego kupione na targu w St Faith’s, „a wszystkie to

kłusaki przednie”. Młyny Johna w Hellesdon wynajęto za dwanaście marek,

młynarzowi miano zapłacić za ich naprawę, „a Richard Calle wydzierżawił

wszystkie grunta twoje w Caister”. Jeśli chodzi o sprawy polityczne, to

miejscowi ludzie byli przychylni księciu Yorkowi i hrabiemu Warwick:

„Tutaj się nie lękają, jeno sądzą, iż [Warwick] i inni okażą im łaski wielkie

i szczęśliwość zapanuje w tej krainie na czas długi”.

Kościół St. Peter Hungate w Norwich, którego renowację w XV wieku


sfinansowali Pastonowie. Tego typu wydatki świadczyły o statusie społecznym
i materialnym fundatorów.

Na koniec Margaret napisała, że burmistrz Norwich i jego żona wprosili

się na obiad w Hellesdon, co świadczyło o wzroście prestiżu Pastonów. Aby

nie sprawiać większych kłopotów gospodyni, zawczasu przysyłali wiktuały


na tę ucztę. „Wdzięczna im jestem” – pisała Margaret – gdyż nadsyłali mi

rzeczy różne wielokrotnie, odkąd stąd wyjechałeś. Burmistrz powiada, iż

nie ma takiego pana w Norfolk, dla którego uczyni więcej aniżeli dla ciebie,

jeśli tylko będzie to w jego mocy”[10].

Kiedy parlament zebrał się w październiku, zawarto kruchy kompromis

między królem a księciem Yorku: Henryk miał zachować tron, lecz książę

Yorku ponownie został lordem protektorem, z szerokimi uprawnieniami,

włącznie z prawem sukcesji po panującym monarsze. Rozwiązanie takie

oznaczało wydziedziczenie sześcioletniego księcia Edwarda, syna

Henryka VI i Małgorzaty. Król Henryk, który liczył się coraz mniej, nie

oponował, ale królowa Małgorzata, mająca coraz więcej władzy, czynnie

się temu przeciwstawiła. Przed końcem roku 1460 wystawiła armię,

a właściwie dwie – jedną na północy, a drugą na zachodzie kraju. Armia

północna odniosła dość przypadkowy sukces, z rodzaju tych, które zdarzały

się wcale nie tak rzadko w czasie działań wojennych w średniowieczu, gdy

dowódcy wojsk wdali się w bijatykę w samym centrum toczonej walki. Pod

Wakefield (30 grudnia 1460 roku) wojska królowej Małgorzaty nie tylko

pokonały siły dowodzone przez księcia Yorku, lecz także zabiły jego

samego. I nagle szala całego konfliktu w Anglii przechyliła się na stronę

Małgorzaty Andegaweńskiej i Lancasterów.

Jednak Yorkowie mieli jeszcze jeden atut w osobie syna poległego

księcia Yorku, dziewiętnastoletniego hrabiego Marchii, Edwarda, który

pobił wojska Lancasterów na zachodzie kraju i pomaszerował na Londyn.

W mieście wybuchła panika; północna armia królowej Małgorzaty, w której

szeregach było wielu Szkotów znanych z waleczności i skłonności do

grabieży, też podążała na południe, a wieści o jej zbliżaniu się wszędzie

wzbudzały popłoch.
Clement Paston, przebywający w Londynie, napisał do Johna

w Norwich (23 stycznia 1461 roku), nakłaniając go do zmobilizowania

zbrojnych w Norfolk, „zarówno pieszych, jak i konnych”. John winien

„przybyć z ludźmi wieloma i lepiej wyszykowanymi aniżeli inni”, gdyż

chodziło o jego reputację i utrzymanie stan posiadania. Ochotnicy

nadciągali zewsząd, by bronić Londynu, jak informował Clement – „gdyż

ludy z północy rabują i kradną, gotowi są złupić cały ten kraj i odebrać

ludziom dobra i majętności w całej południowej krainie”. Na zakończenie

dopisał: „Proszę, aby polecił mnie matce mojej i [przekazał jej, że] się

modlę o jej łaskawość. Objaśnij jej ode mnie, dlaczego listu do niej nie

napisałem, gdyż ten [list – do Johna] dosyć trudu mnie kosztował”[11].

Nie wiadomo, czy John Paston zareagował na to wezwanie (zapewne

nie), uczynił tak jednak mąż Elizabeth Paston, Robert Poynings,

przyłączając się do wojsk hrabiego Warwick, dowódcy sił Yorków

w stolicy. 17 lutego hrabia Warwick napotkał armię królowej pod St

Albans, a miejsce to po raz drugi w czasie tej wojny stało się areną bitwy.

Tym razem Warwick został pokonany, a wśród poległych był i Robert

Poynings. Jego śmierć postawiła Elizabeth w niepewnej i trudnej sytuacji,

gdyż jej posiadłościom zagroziło zagarnięcie przez Percych

z Northumberland. Najwyraźniej przez pewien czas utrzymywała wieść

o losie męża w tajemnicy, a może nie miała pewności, że zginął; „ona

postępuje, jak gdyby nie wiedziała, gdzież on jest” – napisał do Johna

Thomas Playter, były agent Fastolfa[12].

Ale kiedy w Londynie znowu zapanowała panika, a nadzieje Pastonów,

jak się wydawało, legły w gruzach, doszło do kolejnych dziwnych,

typowych dla tej wojny wypadków. Królowa Małgorzata oszczędziła

stolicę, rozmieszczając swoje wojsko pod murami Londynu, a w ciągu

kilku dni jej armia poszła w rozsypkę; żołnierze wymykali się do własnych
domów, obładowani łupami. Hrabia Marchii po swoim zwycięstwie na

zachodzie kraju wkroczył do Londynu, nie napotkawszy oporu (26 lutego

1461 roku), i obwołał się królem – Edwardem IV.

Londyn radośnie powitał tego młodego i przystojnego monarchę,

a mieszkańcy stolicy zdobyli się na coś więcej; odpowiedzieli na jego

prośbę o pieniądze, udzielając mu pożyczki w wysokości dwunastu tysięcy

funtów, co umożliwiło Edwardowi utworzenie nowej, potężnej armii,

w skład której wszedł kontyngent najemników z Burgundii, a ta wyruszyła

w pościg za królową Małgorzatą, która wycofała się na ziemie Lancasterów

na północy kraju. Pod Towton koło Yorku w Niedzielę Palmową 29 marca

1461 roku doszło do największej i najbardziej krwawej bitwy w całej

wojnie Dwóch Róż, a Edward IV i siły Yorków wyszły z niej zwycięsko.

Ważną rolę odegrał w tej batalii książę Norfolk, który w rozstrzygającej

fazie walki stanął na czele wojsk stronnictwa Yorków.


Pochodząca z XIX wieku ilustracja pokazuje spotkanie Edwarda IV z francuskim
królem Ludwikiem XI. W 1461 roku młody Edward York wkroczył do Londynu
i obwołał się władcą Anglii, co rozpoczęło całkiem nowy etap w wojnie Dwóch
Róż.

Wieści o bitwie dotarły do Johna Pastona w Norfolk okrężną drogą:

oficjalna wiadomość Edwarda do ludności Londynu została odczytana

przez Williama Pastona 4 kwietnia, a stosowną informację przekazał on

Johnowi w liście – podpisanym przez siebie i Thomasa Playtera – który


stanowi oryginalne, choć niezupełne wiarygodne źródło szczegółowych

wiadomości o przebiegu owej batalii:

Wpierw król i pan nasz [Edward] pole zdobył, a w poniedziałek po Niedzieli


Palmowej powitano go w Yorku uroczyście bardzo i procesjami. […] Co się tyczy
króla Henryka, królowej, księcia Somerset, księcia Exeter, pana Roosa, do Szkocji
umknęli i pościg za nim wyruszył.

Na arkuszu papieru, załączonym do listu, znalazły się imiona i nazwiska

szlachciców i rycerzy poległych w bitwie i znacznie przesadzona

informacja o dwudziestu ośmiu tysiącach zabitych żołnierzach,

wywodzących się z pospólstwa i „zliczonych przez heroldów”. Pośród

rycerzy, którzy zginęli, znalazł się sir Andrew Trollope, którego przejście

na stronę przeciwnika doprowadziło niegdyś do „ucieczki spod

Ludlow”[13].

Elizabeth Poynings zyskała na tej krwawej bitwie tyle, że pozbyła się

dwóch wrogów swojego męża z rodu Percych: nowego hrabiego

Northumberland, zasieczonego na polu walki, i hrabiego Wiltshire, także

uznawanego za przeciwnika Pastonów; był on wśród wziętych do niewoli

i następnie ściętych, a „głowę jego zatknięto na moście w Londynie”, jak

Thomas Playter donosił Johnowi[14]. Jednak kłopoty Elizabeth bynajmniej

się nie skończyły; wdowa po hrabim Northumberland szybko zajęła ziemie

Poyningsów[15].

Pozycja Pastonów umocniła się za sprawą zwycięstwa Yorków; niestety,

równocześnie urósł w siłę książę Norfolk, który od dawna miał ochotę na

zagarnięcie zamku Caister. Gdy tylko książę ów powrócił z kampanii

wojennej, zaaranżował „nabycie” tego zamku od grupy wykonawców

testamentu Fastolfa, z sędzią Williamem Yelvertonem na czele. John Paston

od razu odwołał się w tej sprawie do króla i uzyskał od niego list


zaadresowany do księcia. Richard Calle, zarządca majątku Pastona, zawiózł

ten list do zamku księcia w Framlingham, przy samej granicy hrabstwa

Suffolk. Calle doskonale się nadawał do roli emisariusza; wywodził się

z rodziny sklepikarzy z Framlingham i to właśnie ówczesny książę Norfolk

zarekomendował go do służby u Pastonów. Wprawdzie Calle nie zdołał

porozmawiać z księciem, ale przekazał mu list. Książę udzielił mu

wymijającej odpowiedzi, mówiąc, że kilkoro niedoszłych spadkobierców

zwróciło się do niego o sprawiedliwe rozstrzygnięcie tej sprawy. Odprawił

Calle’a, jak ów powiadomił Johna Pastona, „gdyż odpowiedzi żadnej innej

nie dostałem”[16]. Książę wyekspediował posłańca do króla i chwilowo dał

za wygraną, zastrzegając sobie prawo do podważenia roszczeń Johna

Pastona do Caister w sądzie, ale zamek ten oddał. John Paston znowu objął

w posiadanie tę budowlę i okoliczny majątek[17].

Koronacja króla, zaplanowana na maj, uległa opóźnieniu z powodu

pomniejszych działań zbrojnych przeciwko ogniskom oporu Lancasterów

na północy; tymczasem John Paston dowiedział się, że ma się znaleźć

wśród wyniesionych do stanu szlacheckiego podczas koronacji. Thomas

Playter napisał do niego list gratulacyjny; jeśliby John zdecydował się na

dostąpienie takiego zaszczytu, „ku radości i zadowoleniu wszystkich, co

dobrze tobie życzą, pora zebrać sprzęty konieczne […], a nadto powinieneś,

panie, do Londynu pospieszyć, jako że, jak sądzę, na rycerzy będą pasowali

w sobotę przed koronacją”[18]. Jednak podobny formalny awans wiązał się

bardziej z powinnościami aniżeli korzyściami – wymagał wniesienia

specjalnej opłaty i narzucał obowiązek służby wojskowej, więc John

roztropnie z tego zrezygnował.

Tej samej wiosny postarał się o to, żeby jego najstarszy syn, John II,

znalazł się na królewskim dworze. W czerwcu on sam został ponownie

wybrany do parlamentu, który miał się zebrać w listopadzie. Jednak elekcję


Pastona oprotestowali jego przeciwnicy, w tym nowy szeryf, sir John

Howard, kuzyn księcia Norfolk. Odbyły się nowe wybory, a kiedy John

Paston zjawił się w siedzibie zarządu hrabstwa, wdał się w gwałtowną

sprzeczkę z Howardem, a jeden z podwładnych tego ostatniego usiłował

pchnąć Pastona nożem. Wieści o tej konfrontacji dotarły do Johna II, który

akurat odbywał podróż wraz ze świtą króla. „Opowiadają tutaj o tym” –

pisał do ojca z Lewes (23 sierpnia) – jak ty i Howard zmagaliście się w dniu

elekcyjnym i jak jeden z ludzi Howarda dźgnął ciebie dwukrotnie

sztyletem, i że zostałbyś zraniony, gdyby nie solidny kaftan [rodzaj

skórzanego pancerza]. […] Bogu dzięki, żeś miał go na sobie”[19].

Młodzieniec nie radził sobie najlepiej w kręgu dworaków, przynajmniej

po części z tego powodu, że ojciec nie podsyłał mu zbyt dużo pieniędzy.

Tego samego dnia, w którym John II napisał w Lewes cytowany list, John

Russe, inny z byłych agentów Fastolfa, poinformował listownie Johna

I o tym, że pytał kanclerza Waynflete’a o postępy młodego Pastona,

a kanclerz wypowiedział się o nim nieźle: „Dobrze go znano i lubiano

pośród panów ze świty króla”. Kanclerz dodał wszakże: „Nie zaszkodzi mu

nic, jeno szczupłość jego kiesy, bo dopóki pieniędzy w niej miał nie będzie,

uznania nie wzbudzi; a są tam synowcy panów mniej sławnych, co

pieniądza mają więcej dziesięciokrotnie niźli on, i […] pan Waynflete rzekł

jeszcze, iż powinieneś o tym pamiętać”[20].

John odebrał podobną w treści wiadomość od samego syna:

Tuszę, iż pojmujesz, że pieniędzy, jakie mam od ciebie w Londynie, może mi nie


nastarczyć, jeśli król wyprawi się do Walii i w drogę powrotną. Dlatego też
posłałem do Londynu, do wuja mego Clementa, aby ów wziął sto szylingów od
Christophera Hanssona, sługi twego, i przesłał mi je poprzez mojego służącego,
wraz z uprzężą [zbroją] moją, co ją w Londynie pozostawiłem dla wyszykowania.
I dopisał: „Błagam, abyś nie był nierad […] gdyż inaczej tej sprawy

załatwić nie mogę, jeno poza pożyczaniem od kogo obcego [albo] jednego

z kompanów moich, o czym, jak sądzę, wolałbyś potem nie usłyszeć”.

John II zapewnił ojca, że niestrudzenie zajmuje się rodzinnymi

interesami. „Wstawiam się codziennie u pana mego Essexa [lorda

Bourchier]” – królewskiego skarbnika, aby ten interweniował u monarchy

w sprawie Dedham, jednego z majątków Fastolfa, o który toczył się spór,

i rozmawiał z nim

ranka każdego, nim ów do króla się udaje, i częstokroć wypytuję go, czyliż poruszył
przy królu te sprawy. […] Prosiłem usilnie Baronnersa, człeka jego, aby
przypomniał mu o tym. […] I dopiero co zapytywałem, czy wspomniał o tym
Królewskiej Mości; a on odrzekł mi, iż uczynił to […], błagając go, aby był dla
ciebie panem dobrym, twą służbę jemu i wierność na względzie mając. […] [Król]
rzekł, iż panem dobrym będzie, i dla ciebie, i dla najuboższego człeka w Anglii.
Zatroszczy się o prawa twoje; a co się względów tyczy, to nie pragnie okazywać ich
bardziej jednemu aniżeli komu innemu, żadnemu [człowiekowi] w Anglii.

W tym liście młodego dworzanina znalazła się też wzmianka o innej

kwestii, która niepokoiła jego ojca, a która pozostaje małą, niemniej

intrygującą zagadką. Otóż John się dowiedział, że kopia jednej z kart

sądowej księgi majątku Gimingham wpadła w ręce jednego z wrogów

Pastonów, sir Milesa Stapletona – „tego rycerza niegodziwego”, jak go

określał John – a na podstawie tego dokumentu najwidoczniej można było

wnosić o skromnym pochodzeniu Pastona; Gimingham to posiadłość,

w której jego przodkowie rzekomo byli niewolnymi chłopami. John napisał

do Margaret, że Stapleton i jego żona, spokrewniona z de la Pole’ami,

a także ich przyjaciele „napletli tutaj o mych krewniakach”, i zjadliwie

dodał, że jego własne pochodzenie „zacniejsze się okaże od jego

[Stapletona] czy żony jego”. Sprawa ta nieoczekiwanie nabrała znaczenia

niebezpiecznego dla Pastonów, kiedy ktoś podsunął królowi Edwardowi


„arkusz [kopię] księgi sądowej” – przypuszczalnie dokumentu z majątku

ziemskiego Gimingham. Może Stapleton nabył podobny „arkusz”?

Występując w imieniu Pastonów, hrabia Essex oficjalnie poruszył tę

kwestię i przekazał Johnowi II, że w odpowiedzi na to król „uśmiechnął się

i rzekł, iż taki papier widział w rzeczy samej i stało w nim, iż uciskać

chciałeś ziomków swoich rozmaitych, wobec czego biegu sprawie nie

nadaje”. To dość enigmatyczne wyjaśnienie zdaje się sugerować, że

dokument, który trafił do króla, odnosił się wyłącznie do sporów o prawo

własności do posiadłości ziemskich. John II pisał dalej: „Nadto rzekł, iż

zapozna się z tym prędko i przekaże [dokument] tobie”. Młodszy Paston

kilkakrotnie próbował zdobyć rzeczony papier: „dwukrotnie bądź

trzykrotnie” Baronners obiecywał, że będzie go miał „za dwa lub trzy dni”,

jednak „częstokroć opuszcza [dwór] i dlatego nic jeszcze nie uzyskałem;

gdy to dostanę, prześlę tobie, a z ust króla dowiem się imienia człowieka,

który jemu [królowi] to przyniósł”. Potem na pewien czas sprawa

Gimingham przycichła. Ale widmo ujawnienia rzekomego gminnego

pochodzenia Pastonów dręczyło ich przez następnych pięć lat.

Młody Paston napisał również, że odesłał do domu Williama Pecocka,

służącego, który z polecenia ojca miał mu dotrzymywać towarzystwa. „On

nie dla mnie – pisał John II. – Jak Bóg da, może dobrze służy tobie, lecz,

jak oceniam, rzecz to mało podobna. Dowiesz się później, jak on poczynał

tutaj, przy mnie. Pragnąłbym, choć ci to niemiłe, abyś go odprawił, jako że

nigdy zysków ani chwały ci on nie przysporzy”[21].

Niezależnie od tych skarg Johna II, Pecock pozostał na usługach

Pastonów przez wiele następnych lat. Młody Paston wyraźnie się złościł,

gdyż sługa ten, starszy i bardziej doświadczony, krytykował jego

poczynania. Pecock regularnie informował Clementa Pastona,


najmłodszego brata Johna I, o stosunkowo mizernych sukcesach jego

bratanka na dworze.

Zwiedziałem się od W. [Williama] Pecocka [pisał Clement do Johna I], iż bratanek


mój do tej pory nie zadomowił się na dobre w królewskim domostwie; jakoż
kucharze nie gotują mu jadła ani słudzy nie podają mu potraw, gdyż nie czynią
tego, póki ich nadzorca im tego nie rozkaże. Nadto nie zapoznał się jeszcze z nikim
oprócz Wykesa [odźwiernym królewskich komnaty i przyjacielem Johna I], a Wykes
przyobiecał mu, iż do króla go zaprowadzi, lecz tego nie uczynił. Może najlepiej
będzie dlań, jeśli wyjedzie i do domu wróci, póki nie pomówisz z kimś, by dopomógł
go tam [na dworze] przedstawić, boć on śmiały nie dość, aby wystąpić samemu.
Lecz myślę także, iż jeśliby miał on teraz do domu powrócić, król pomyśleć raczy,
żeś sprowadził go [syna] do siebie, kiedy potrzebny był gdzie indziej, co chwały nie
przyda; a nadto ludzie pomyślą, iż wypadł on ze świty [króla].

Jednak w jednej istotnej sprawie Pecock popierał Johna II: młodzieniec

ten rzeczywiście potrzebował więcej pieniędzy – co przyznawali również

kanclerz Waynflete i Clement Paston.

W. Pecock powiada mi [pisał Clement], iż gotowiznę swą [John II] wydaje wcale
nie rozrzutnie, tylko mądrze i roztropnie, jako że wydatki większe są w domu
królewskim, gdy ów podróżuje, niźli ty uważasz, o czym William Pecock
zaświadczyć ci może, i trzeba wydać mu ze sto szylingów co najmniej. […] Chętny
będę użyczyć mu ich ze swego srebra własnego. […] Takoż upraszam cię, abyś
wysłał mi tak prędko, jak zdołasz, pięć marek, a resztę, jak tuszę, od Christophera
Hanssona i Luketa zdobędę. Błagam, wyślij mi je prędko, bo [inaczej] całkiem się
z grosza ogołocę[22].

W połowie października 1461 roku pilny list od Clementa w Londynie

doszedł do jego brata Johna w Norwich. Oto nowiny o kłótni Johna

z szeryfem Howardem w siedzibie tego ostatniego dotarły na dwór

królewski w wersji Howarda, uzupełnione skargami zgłoszonymi przez

księcia Norfolk, i wzbudziły nieprzychylną dla Pastonów reakcję króla

Edwarda. Clement się dowiedział, że król ze złością obwieścił


o dwukrotnym wezwaniu do siebie Johna, a John te wezwania zignorował.

Król ostrzegał: „Ale poślemy mu następne nazajutrz i, na Boga, jeśli wtedy

[John Paston] nie przybędzie, życiem za to zapłaci. Damy ludziom

wszystkim innym przykład, [co pociąga za sobą] nieposłuszeństwo dla

naszych nakazów”. Król wyjaśnił też: „Pewien sługa nasz skargę złożył na

niego. Sądzić nie mogę, iż [sługa ten] prawdę nam rzekł, lecz mimo to

cierpieć nie będziemy nieposłuszeństwa [Johna] dla poleceń naszych; lecz

skoro taki on krnąbrny, uwierzyć skłonni będziemy w skargę usłyszaną”.

Anonimowy informator Clementa doradzał Johnowi przybyć „tak

prędko, jako tylko można” i przedstawić „wytłumaczenie dobre”. Clement

dopisał: „Przybądź z ludźmi siła, gdyż Howarda żona się chełpi, iż jeśli jaki

z ludzi jej męża dopaść cię zdoła, życie twe warte ani pensa nie będzie;

a Howard wielkie ma towarzystwo [tj. wielu stronników]”. Howard miał

także cennego sojusznika w osobie młodego syna zamordowanego księcia

Suffolk, który poślubił siostrę króla Edwarda, Elizabeth. „Pan mój, lord

Suffolk, i Howard […] codziennie skargi do króla przeciwko tobie

wnoszą”[23].

John pojechał do Londynu niezwłocznie, ale i tak za późno – po

przybyciu do stolicy został aresztowany i doprowadzony do więzienia

Fleet. Musiało to być dla niego wstrząsające przeżycie, niemniej nie trafił

aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Fleet nie było lochem zapchanym

przez rzezimieszków, tylko względnie lepszym więzieniem dla osób

z wyższych klas społecznych, które dopuściły się pomniejszych

wykroczeń – głównie dłużników (w Tower osadzano tylko czołowych

przeciwników panujących władców). We Fleet więźniowie korzystali

z pewnych wygód. Pozwalano im przyjmować gości, a jedzenie i pościel

mogli kupować od strażników albo też zamawiać z zewnątrz. Johna


obsługiwał tam niejaki Spring, a agenci Pastona swobodnie się z nim

kontaktowali[24].

Podobne aresztowania nie były niczym niecodziennym, nawet jeśli

w sprawę nie był bezpośrednio zaangażowany król. Wenecki dyplomata

w Londynie uznał „za najłatwiejszą rzecz na świecie, by zostać wtrąconym

do więzienia w tym kraju; jako że każdy urzędnik bądź sędzia od spraw

cywilnych i zbrodni ma prawo aresztować kogokolwiek na żądanie osoby

prywatnej, a oskarżonego nie można wypuścić na wolność bez dania

zastawu […] ani też kar żadnych nie ma za składanie oszczerczych

oskarżeń”[25].

Po upływie dwóch tygodni przyjaciele Johna nie tylko zdołali

doprowadzić do jego uwolnienia, lecz nawet w jakiś sposób sprawili, że

w kłopoty wpadł tym razem szeryf Howard. Margaret napisała 2 listopada

1461 roku, przypuszczalnie z Caister, dając wyraz swej radości z dobrych

nowin:

Radości nie zaznałam od ostatniego listu aż po ów dzień, kiedy burmistrz znać mi


dał, iż wie naprawdę, że z [więzienia] Fleet cię wypuszczono, i że Howarda tam
zamknięto za skargi wielkie i rozmaite, które składał przed królem przeciwko tobie.

Margaret zauważyła, że uwięzienie Johna wzbudziło współczucie

okolicznych mieszkańców:

Ludziom żal było zaiste, takoż w Norwich, jako i na wsi. Bogu musisz dziękować
wielce i tym wszystkim, co cię kochają, iż lud tak bardzo ciebie wielbi. […] Błagam,
abyś znać mi dał, czyliż pragniesz, bym stąd wyjechała, gdyż tutaj ziąb zapanował.
[…] Brat mój [William Paston] i Playter winni być przy tobie wcześniej, lecz
zaczekać chcieli, aż dzień ów przeminie, z powodu sądu w hrabstwie[26].

Ponownie John spędził święta bożonarodzeniowe z dala od domu.

Margaret napisała do niego 29 grudnia:


Co się zaś tyczy spraw, o jakich John Jenney i James Gresham mi mówili,
przyspieszam ich bieg tak bardzo, jak tylko mogę; a obaj oni rzekli mi, iż zaprawdę
powinieneś być w domu przed Narodzeniem Pańskim, a przez to odpowiedzi tobie
nie napisałam. […] Myślę sobie, iż dawno od ciebie wieści nie miałam. Lęk mnie
ogarnia, iż dobrze się nie miewasz, przez co z daleka od domu jestem o tej porze.
I wielu krajan twoich duma tak samo[27].

W grudniu król wyznaczył nowego szeryfa, rycerza z dworu

królewskiego sir Thomasa Montgomery’ego, aby ten zaprowadził porządek

w Norfolk, gdzie robiło się coraz niespokojniej. Jego działania przyniosły

jednak niewielki skutek. W styczniu 1462 roku Margaret pisała, że ludzie

z Norfolk zaczynają „się burzyć wielce” pod wpływem pogłosek, że

młodszy brat króla, Jerzy, książę Clarence, w towarzystwie młodego księcia

Suffolk „i pewnych sędziów z nimi”, mieli nawiedzić to hrabstwo

i zlikwidować „ludzi takowych, których za zbuntowanych uznają”. Mówiło

się o planach wysłania do Londynu delegacji ze skargą na „obłudnych

kłótników” – Tuddenhama i Heydona – którzy zwodzili króla, zamiast

samemu stawić czoła zarzutom „i zawisnąć na odrzwiach własnych”. Lud

„uwielbienia nie ma dla księcia Suffolk, ani dla matki jego” – Alicji,

wnuczki Geoffreya Chaucera i bardzo wpływowej wdowy po zabitym

księciu. „Ludzie wiedzą, iż jeżeli książę Suffolk nastanie, surowe rządy

zapanują. […] Lud tym więcej lęka się niedoli, gdyż ty i kuzyn mój Berney

do dom nie powracacie”. W takiej niespokojnej atmosferze Richard Celle

miał problemy ze ściąganiem czynszowych opłat. Zdołał zebrać „jeno mało

[…] z tego, co należne, z twej ziemi i owej pana Fastolfa” – informowała

Margaret, a jej drugi syn, John III, donosił kąśliwie, że „owi, co zapłacić

mogą najwięcej, najgorzej płacą”[28].

Pod koniec stycznia 1462 roku został potwierdzony wybór Johna

Pastona do parlamentu, a Margaret napisała Johnowi, że ludność hrabstwa

Norfolk „wielce rada dnia wygląda, kiedy przybędziesz. […] Nigdy tako
cię nie powitają w Norfolku, jak tedy, gdy do domu zjedziesz, jak

tuszę”[29].

Pomimo tych namów żony John pozostał w Londynie, starając się

wprawić w ruch ociężałą machinę systemu sądowego w obronie swojego

spadku po Fastolfie. W marcu John II, wciąż przebywający na dworze

monarchy, podróżował wraz z orszakiem króla, i, nadal potrzebując

pieniędzy, pisał do ojca ze Stamford:

Proszę, abyś pojął, jak wielkie wydatki mam co dnia, podróżując z królem, o czym
ów, co pismo to dostarczy, może cię powiadomić; jako i [o tym], jak długo
pewnikiem zabawię w krainie tutejszej, i zdołam pomówić z tobą znowu, i jak muszę
konia swego z uprzężą gotowić, w pośpiechu wielkim, i upraszam cię, ażebyś te
wszystkie sprawy wziął pod rozwagę i pamiętał o mnie, ażeby mógł takie rzeczy
mieć i panu swemu służyć, i to z radością. […] A zwłaszcza błagam ciebie o to,
abym mógł być pewien, iż pieniądze dostanę kiedy przed Wielkanocą, lubo od
ciebie, lubo od wuja mego Clementa, gdy będę ich potrzebował[30].

Jesienią 1462 roku sędzia Yelverton, podówczas już sir William Yelverton,

i inny z wykonawców testamentu Fastolfa, William Jenney, podjęli na nowo

otwartą wojnę o majątki po Fastolfie. Posiadłość Cotton w hrabstwie

Suffolk, odległa od większości innych gruntów Fastolfa, została

odsprzedana przez starego księcia Suffolk Fastolfowi w 1434 roku, ale ród

de la Pole’ów nadal zgłaszał do niej pretensje, a w drugiej połowie 1462

roku Yelverton i Jenney postanowili ją zająć. John Pampyng, zaufany sługa

Pastona, odwiedził Cotton we wrześniu i dowiedział się, że owi dwaj

kontregzekutorzy zjawili się tam dwa dni wcześniej i skonfiskowali

„dwadzieścia sześć albo więcej” byków należących do Edwarda Dale’a,

człowieka, który gospodarował w tym majątku w imieniu Pastonów.

Legalne konfiskaty przeprowadzano z upoważnienia sądowego, ściągając


zobowiązania pieniężne – najczęściej długi; chętnie zabierano w takich

przypadkach zwierzęta hodowlane, ponieważ były zarówno cenne, jak

i stosunkowo łatwe do zabrania. W danym wypadku dość łatwo uzyskano

stosowny nakaz, gdyż Jenney był sędzią pokoju w Suffolk i polecił

Dale’owi zapłacić należny czynsz Yelvertonowi i Jenneyowi w dniu

Świętego Michała (29 września). Pampyng donosił, że Yelverton owego

dnia ucztował w Cotton i powiedział dzierżawcom ziemi o konieczności

płacenia czynszu wyłącznie jemu, a także „schlebiał im”, dodając, że

„naprawi wszelkie krzywdy wyrządzone”.

Dowiedziawszy się, że Yelverton i Jenney będą 6 września w Nacton,

innej wiejskiej posiadłości Fastolfa koło Ipswich, Pampyng postanowił się

tam udać i podjąć z nimi pertraktacje. W jednej z oberży w Ipswich,

zajeździe o nazwie The Sun, zastał ich, wraz z Thomasem Fastolfem, byłym

podopiecznym sir Johna Fastolfa. Kiedy dowiedzieli się, z kim mają do

czynienia, postanowili zaaresztować go jako „porękę [zachowania]

pokoju”. Jenny posłał po strażnika, by ten zabrał Pampynga do więzienia,

ale zaręczył za niego właściciel gospody, a sam Pampyng ostatecznie

przenocował w oberży.

Następnego dnia spotkał swoich trzech adwersarzy na mszy w kościele

Świętego Wawrzyńca i znowu doszło do kłótni. Yelverton upominał się

o swoje prawa, mówiąc, że

lennikiem jest, jako i ty, panie, a na to jam mu odrzekł, iż wiem co innego […]
i powiedziałem doń, że powinien dostać, co mu należne, za dni kilka. A on rzekł, iż
wie to dobrze, że prawa nie masz do ziemi jego, a jeżeli ją przywłaszczysz i kłopoty
jakie sprawisz na jego gruntach, tedy pożałujesz. I powiedział także, iż uczyni tak
samo w majątkach wszystkich, jakie do pana Johna Fastolfa w Norfolk należały
[…] i jeszcze inaczej się wyrażał, o czym ci opowiem [później]. I takoż znalazłem
się u dozorcy więziennego, z sabotami [kajdanami] na stopach mych, za spokoju
zaburzanie; dlatego i proszę ciebie, panie mój, o poradę jakąś.
Byli tam obecni również inni dawni wrogowie Pastona; Pampyng

przekazał wiadomość, że John Wyndham, z którym James Gloys starł się

niegdyś na jednej z uliczek w Norwich, i Gilbert Debenham, służący księcia

Norfolk, podszedł do Yelvertona w czasie mszy i rozmawiał z nim[31].

John nakazał swojemu najstarszemu synowi opuścić sąd i wrócić do

Norfolk, aby przeciwstawić się zagrożeniu, które zawisło nad Cotton.

W październiku John II i Richard Calle pojechali tam na czele małego

oddziału zbrojnych, a Calle niebawem opisał rezultaty tego wyjazdu

w liście do Johna I w Londynie: „Pan John i ja, pospołu z ludźmi inszymi,

bywaliśmy w Cotton w piątek ubiegły, a tamże Jenney zwołał [lokalny]

trybunał” – co oznaczać miało, że objął ten majątek w posiadanie –

„w tenże sam piątek. […] I szczęściem wkroczyliśmy tam, gdy on przybył;

wysłuchaliśmy wszystkiego i zawróciliśmy do Hoxne”, aby odszukać

biskupa Norwich i poprosić go o mediację w tej sprawie. Następnego dnia

biskup posłał do Cotton emisariusza, żeby ów spróbował porozmawiać

z Johnem I „i ułożyć sprawę waszą w traktat”, jak się wyraził Calle – czyli

osiągnąć kompromis. Wysłannika poinformowano, że Johna nie ma na

miejscu. Wtedy grupa Pastona udała się na rozprawę zwołaną przez

Jenneya. Calle raportował:

Obradowano w waszym imieniu, panie mój, a dzierżawcy wielce byli temu radzi
i nikt oporu nie stawiał. A pan John był tam w piątek przez dzień cały i w sobotę do
południa; a wtedy wziął konia i trzydziestu ludzi ze sobą i pojechał do majątku
Jenneya i tam zabrał [w odwecie] bydła 36 sztuk i przywiódł je do Norfolk; a jam
pozostał w Cotton z ludźmi dwunastoma ze mną, gdyż powiadano, iż jeśli
pobędziemy tam dni dwa, nasza sprawa tam przeważyć powinna. Tak zatem
przebywaliśmy tam pięć dni i chodziłem wszędy z panami wszystkimi i mówiłem
z chłopami i dzierżawcami wszystkimi z majątku tamtego, ażeby ich nastawienie
poznać i zebrać od nich pieniądze; i przekonałem się, iż bardzo dobrze są ku tobie
usposobieni, mój panie.
Edward Dale, rolnik, któremu Yelverton i Jenney odebrali bydło, uiścił

należną gotówkę.

Calle dopisał, że chłopi dzierżawiący ziemię obawiają się ponownych

konfiskat, gdy jego grupa opuści majątek, a arcybiskup Canterbury i inni

możni oddadzą tę posiadłość Yelvertonowi i Jenneyowi. Zaproponował, aby

John domagał się od arcybiskupa i jego wspólników napisania listu do

dzierżawców z oświadczeniem, że „wolą ich jest i intencją, ażeby tobie,

panie, przypadły rządy i władanie, i pieniędzy zbieranie z majątku tego,

a także innych, które do pana Johna Fastolfa należały […] jako że nie

wątpię, iż jeśliby list takowy do dzierżawców nadszedł, tedy żaden z nich

źle by tego nie przyjął”[32].

Rada ta była rozsądna, ale John nie mógł z niej skorzystać. Yelverton

i Jenney wystarali się akt oskarżenia przeciwko Johnowi Pastonowi II,

Richardowi Calle’owi i kilku innym sługom Pastona za wtargnięcie na

cudzą posiadłość, a Jenney, po ponownym zajęciu Cotton, sprzedał tę wieś

Gilbertowi Debenhamowi. Reagując na to dość opieszale, John zwrócił się

oficjalnie do kanclerza Waynflete’a i księcia Suffolk, na próżno utrzymując,

że ma prawa do Cotton na podstawie tego, że Fastolf przekazał mu tę

posiadłość ziemską na mocy „daru i układu”[33]. Calle, uwięziony

i postraszony procesem w Londynie, wkrótce odzyskał wolność, lecz

Cotton pozostało w rękach Gilberta Debenhama.

Johnowi powiodło się natomiast umieszczenie swojego drugiego syna,

Johna III, na dworze nowego księcia Norfolk, który objął ten tytuł w roku

1461 w wieku lat siedemnastu – tyle samo miał wtedy John III. Pomimo

sporów o Caister Pastonowie od dawna pozostawali w przyjaznych

stosunkach z książętami Mowbray; sędzia William służył jako zarządca

u drugiego księcia z tego rodu, a Richard Calle znalazł się u Pastonów


z polecenia trzeciego z kolei księcia, który zmarł na krótko przed tym, jak

John III znalazł się na dworze Mowbrayów.

Podróżując w świcie czwartego księcia, John Paston III udał się

w grudniu 1462 roku do Walii, lecz wtedy jego nowy pan otrzymał od króla

Edwarda rozkazy pilnego wyruszenia do Newcastle. Coraz częstsze

pogłoski o wylądowaniu tam sił stronników Lancasterów się

zmaterializowały; królowa Małgorzata i jej zwolennicy opanowali trzy

zamki na wybrzeżu w hrabstwie Northumberland, w pobliżu szkockiej

granicy, a król wysłał tam wojsko pod wodzą hrabiego Warwick, aby ten je

odzyskał. Książę Norfolk zorganizował swoją kwaterę w Newcastle,

natomiast „król zaległ w Durham”, nieco dalej na południu. John III tak

pisał do ojca (4 grudnia 1462 roku):

Pan mój, książę Warwick, jeździ codziennie do owych zamków, oblężenia


doglądając, a jeśli chcą oni [tj. oblegający] wiktuałów albo inszych jakich rzeczy,
rychło im owych dostarcza. Król polecił memu panu, księciu Norfolk, jadło dowozić
i oręż z Newcastle do zamku Warkworth dla pana mojego, hrabiego Warwick […],
i tak byliśmy z nim i orężem i wiktuałami dnia wczorajszego. […] W razie gdyby
przyszło nam tu [dłużej] przebywać, błagam, abyś więcej pieniędzy mi nadesłał,
najpóźniej do wigilii Narodzenia Bożego, jako że być może nie zdołam posłać
żadnego ze swych ludzi zaciężnych do domu; nikt nie może do dom odjechać, chyba
że się chyłkiem wymknie. […] Raduj się, jako możesz, bo na razie
niebezpieczeństwa nie ma. Jeśli coś mi zagrozi, rychło dam ci znać, jak Bóg da.

Dopisał z satysfakcją, że Yelverton i Jenney zapewne zostaną „ukarani

wielce”, ponieważ nie stawili się na wezwanie króla. Dwaj druhowie

Pastona, Thomas Playter i John Billingford, postąpili tak samo, jak dwaj

wspomniani jego przeciwnicy, „przez co przykro mi zaprawdę”. John III

zaoferował pomoc w usprawiedliwieniu ich nieobecności, „gdyż dobrze

jestem zaznajomiony z baronem Hastings i panem Dacresem, którzy teraz

najważniejsi obok osoby króla; takoż znam się dobrze z młodym


Mortimerem, Ferrersem, Haute’em, Harperem, Crowmerem i Boswellem,

a wszyscy oni z domu [tj. dworu] królewskiego”[34]. Jak widać, młodszy

syn Pastona nie miał większych trudności ze zdobywaniem wpływowych

przyjaciół, albo dlatego, że łatwiej było podczas kampanii wojennej „zaiste

z dworem króla się zapoznać”, albo też dlatego, że umiał się zachowywać

w towarzystwie.

Zagrożenie ze strony Lancasterów zostało niebawem wyeliminowane,

a królowa Małgorzata i jej syn, książę Edward Westminster, ledwie uszli

z życiem, gdy ich okręty rozbiły się na szkockim wybrzeżu. John III wrócił

do Norfolk razem z orszakiem króla.

Gdy John II osiągnął pełnoletniość w następnym roku (1463),

wyróżniono go zaszczytem, którego jego ojciec tak przezornie się

wystrzegał: otrzymał tytuł szlachecki. Nie wiadomo, ile ojciec Johna II

zapłacił za takie uhonorowanie syna, a ów przez pewien czas nie musiał

ponownie podejmować służby wojskowej. Młody Paston nie pozostał nawet

na monarszym dworze. Przed końcem kwietnia wrócił do domu,

najwyraźniej na polecenie ojca, ale mierził go pobyt na prowincji. Ludność

Norfolk miała wtedy okazję oglądać, jak syn Pastona otwarcie wyrażał

niezadowolenie z roli narzuconej mu przez rodzica. Proboszcz z Caister,

niewątpliwie występując w imieniu młodzieńca, pisał do Johna I:

Niektóry powiadają, iż obydwaj z łask króla wypadliście, a co poniektórzy mówią,


że trzymasz go [syna] w domu ze sknerstwa i nic na niego nie wydasz. Z szacunku
dla Boga i ażeby takich plotek nie było, postaraj się, panie, zaopatrzyć go zacnie,
albo dla służby królowi, albo do małżeństwa[35].

Sześć miesięcy później John II (w tym czasie już sir John) chyłkiem,

bez słowa wymknął się na dwór królewski, który wtedy bawił w Yorkshire.

John zatrzymał się w Lynn, by wyekspediować w drogę posłańca z listem

do Margaret w Caister. Margaret była rozgoryczona i zła na sytuację,


w jakiej się przez niego znalazła. „Strasznie mi się dostało za ciebie” –

strofowała go, odpisując mu (15 listopada 1463 roku). „Ojciec twój sądził,

i nadal tak mniema, iż zgodę dałam na twój wyjazd, co też sprawiło, żem

wielce przybita”. Dowiedziała się wcześniej, że napisał list do ojca,

i namawiała go, aby napisał ponownie, „tak pokornie, jak potrafisz,

błagając go, ażeby był dla ciebie dobrym rodzicem. […] Zechciałabym,

abyś znać mi dał, przez jakiegoś człeka zaufanego i tak, aby ojciec twój się

o tym nie wywiedział, jak się miewasz i jak ci się wiedzie, odkąd stąd

wyjechałeś. Nie ośmielałam się mówić jemu o liście ostatnim, jaki do mnie

napisałeś, gdyż wielce był na mnie rozeźlony naonczas”. Dalej wspomniała

o pomniejszych sprawach, dotyczących konia i sprzętów młodego Johna,

które pozostały w domu, kończąc list tak: „Babka twoja chętnie

wysłuchałaby wieści jakichś od ciebie. Byłoby dobrze, jeślibyś wysłał jej

tak prędko, jak zdołasz, list o tym, jak ci się powodzi”[36].

Przez kilka miesięcy sir John pozostawał na dworze monarszym na

północy kraju, gdzie król zajmował się dławieniem insurekcji, jednak

w marcu 1464 roku, z końcem tej kampanii, powrócił do Norfolk.

Na początku maja Margaret napisała „w pośpiechu” do męża, że

nadeszły do Norwich rozkazy od lorda tajnej pieczęci (jednego

z królewskich ministrów), z wezwaniem skierowanym do tamtejszej

arystokracji i szlachty, aby chwyciła za broń i stawiła się do odbycia służby

wojskowej. „Jeden z nich do ciebie skierowano […] i [do innych] pięciu

albo sześciu panów; inny wysłano do syna twego [sir Johna], do niego

wyłącznie zaadresowany i podpisany własną ręką króla […] a nadto więcej

warunków zawarto w wezwaniu dla niego, aniżeli w innych”. Ludzie,

którzy otrzymali takie rozkazy, mieli się stawić przed królem w Leicester

10 maja, „wraz z osobami licznymi, obronnie uzbrojonymi tak silnie, jak to


możebne, odpowiednio do ich rangi, i […] wziąć ze sobą [pieniądze] na ich

wydatki na dwa miesiące”. Margaret prosiła Johna o powiadomienie,

jak pragniesz, aby syn twój od teraz poczynał. Ludzie tutejsi, co dobrze życzą tobie,
sądzą, iż posłać go tam musisz. A co się tyczy jego postępków, odkąd wyjechałeś, to
zacne były one i pokorne, i pilne. Nadzieję żywię, iż rad będziesz z jego czynów
i później […] i błagam cię usilnie, abyś był łaskawie dobrym ojcem dla niego, bo
liczę, że spokorniał i odtąd więcej będzie z niego pożytku[37].

W czerwcu napisała: „Wszyscy panowie z tej krainy, co do króla

pojechali, inny rozkaz dostali i do domów powrócili”[38]; mobilizację

mającą na celu zdławienie nowego powstania na niespokojnej północy

Anglii odwołano. Nie wiadomo, czy sir John znalazł się wśród owych

„panów”, jednak do domu nie wrócił – najwyraźniej ojciec zakazał mu

pokazywać się w rodowej siedzibie.

John miał na głowie coraz więcej kłopotów. Jego wrogowie –

Yelverton, Jenney i Worcester – rozpoczęli przeciwko niemu dwie odrębne

sądowe ofensywy. Podczas gdy William Jenney doprowadził do procesu

przed sądem hrabstwa Suffolk, Yelverton i Worcester podali się do sądu

kościelnego w Canterbury, dążąc do podważenia praw Johna jako głównego

egzekutora testamentu Fastolfa.

Przesłuchania przed sądem arcybiskupim zaczęły się w kwietniu 1464

roku, a Clement Paston donosił, że Thomas Howes, niegdysiejszy sojusznik

Pastonów, przybył do Londynu, by zeznawać na korzyść ich przeciwników.

Clement chciał go odwiedzić, ale Howes „kazał umyślnemu powiedzieć, iż

nie ma go [w domu], i polecił jeszcze [mu] rzec powtórnie, że przybyłem

z własnej woli i na życzenie swoje i przykrość odczuwał, żem wybrał się

tak daleko do niego; a potem, że posłał po mnie, lecz odnaleźć mnie nie

zdołał, jak później słyszałem”.


Następnie Clement napisał list, przypominając w nim Howesowi, że ów

poprzysiągł „prawdę mówić w sprawach wszelkich, pana Johna Fastolfa się

tyczących” i że jeśli zeznał inaczej w oświadczeniu przed sądem, które już

złożył, to John „prawdy dowiedzie […] i krzywoprzysięstwo mu

[Howesowi] udowodni”. Howes miał również pamiętać, z „jakimi ludźmi

[tj. Yelvertonem i Jenneyem] się zadaje i […] jak niesfornie owi wcześniej

postępowali”.

Później Clement spotkał Howesa na ulicy, a tenże, będąc osobą

duchowną, stwierdził, że „wielce dręczy go sumienie” z tego tytułu, że John

Paston zamierzał założyć w Caister kolegium utrzymywane za „sto marek

zaledwie”. Clement zauważył z ironią, że sumienia Howesa najwyraźniej

nie poruszał plan Yelvertona, Jenneya i Worcestera, by ufundować taką

placówkę gdzie indziej, zasilaną stumarkową dotacją, a „resztę sprzedać,

iżby mógł do własnej kiesy włożyć [nieco z uzyskanych] pieniędzy”.

Clement napisał na koniec, że spór Howesa z Johnem wynikł wyłącznie

z pragnienia zysku. „Wyczułem po nim, że odsunął się od ciebie, gdyż

uważa, iż ty nie podzieliłbyś się [z nim] niczym; rzekłem mu” w rzeczy

samej jest inaczej”.

Mimo wszystko Clement przewidywał, że zeznania złożone przez

Howesa „dobre nie będą”. Nieprzyjaciele Johna byli przekonani, że on

„licencji nie dostanie na ufundowanie [college’u w Caister], im zaś

powiedzie się ufundować go wedle prawa w miejscu inszym” i sprzedaż

Caister[39]. Przesłuchania rozpoczęły się od składania zeznań przez

służących i agentów obecnych w siedzibie Fastolfa w chwili jego śmierci.

Rozprawa ta miała się toczyć przez kilka lat i nie doczekała się

rozstrzygnięcia.

John nigdy nie zaniechał starań o zgodę na otwarcie kolegium

w Caister, a we wrześniu 1464 roku ostatecznie ją uzyskał – kosztem


trzystu marek przekazanych królowi[40].

Do tego czasu stan zdrowia Johna się pogorszył. Margaret ostrzegała

go: „Na litość boską, bacz, jakie medykamenty bierzesz od każdego

medyka w Londynie; nigdy bym im nie zaufała przez wzgląd na ojca twego

i mego wuja, niech ich Bóg ma w swej opiece”[41]. Tymczasem Johna

wezwano do stawienia się przed sądem hrabstwa Suffolk w Ipswich na

czterech kolejnych posiedzeniach, czego nie usłuchał, zapewne z powodu

chorób lub spraw związanych z prowadzonymi interesami. Taka absencja

była wówczas czymś rozpowszechnionym i zwykle za nią nie karano,

jednak przeciwnicy Johna wystarali się o urzędowy nakaz, będący wstępem

do ogłoszenia Johna osobą wyjętą spod prawa i zagrożoną konfiskatą dóbr.

On z kolei uzyskał zawieszenie tej konfiskaty, a cała sprawa trafiła przed

Sąd Ławy Królewskiej (King’s Bench). 3 listopada 1464 roku John po raz

drugi trafił do więzienia Fleet.

Ponownie jego pobyt w więzieniu nie potrwał długo, ale oczywiście nie

poprawił mu nastroju. W styczniu 1465 roku napisał zaadresowany do

Margaret, Richarda Calle’a i służącego Johna Daubeneya długi, gniewny,

pełny krytycznych uwag list. Uznał, że jego dom nie jest prowadzony

należycie i wymaga staranniejszego nadzoru

dla [lepszego] zaopatrzenia w rzeczy dla gospodarstwa mego i przychodów


zbierania z dzierżaw moich i zbóż, wyznaczania sług mych do pracy i dla
sprawniejszej sprzedaży i transportu słodu mego […], abym, gdy do domu
powrócę, wymówki nie usłyszał, iż ze sługami mówiłaś, i że Daubeney i Calle
wymawiają się, iż zajęci tak wielce byli i doglądać tych spraw nie mogli; chcę
bowiem, iżby sprawy moje tak ułożono, że jak który zadbać o coś nie może,
wtenczas należy kazać to uczynić innemu; a jeśli służący moi zawiodą, tedy raczej
jakiegoś innego człeka najmę, na dzień albo i na [całą] porę roku[42].

Wśród niedociągnięć, za które krytykował swoich domowników,

znalazło się i to, że „księża moi i biedacy zapłaty nie dostają”. Wskazuje to,
że wybrano już beneficjentów college’u, choć z listu Johna nie wynika, czy

zamieszkiwali oni w Caister, czy też gdzie indziej. Najostrzejsze słowa

krytyki były skierowane pod adresem sir Johna, któremu w dalszym ciągu

zabraniano powrotu do domu – z przyczyn wymienionych przez jego

rozeźlonego ojca:

Zachowaniem swym, bezczelnym i nieroztropnym, dał on i mnie, i tobie powód do


niezadowolenia, a sługom mym złym przykładem świecił. […] Każdemu dał pojąć,
iż nuży go pobyt w domu mym, choć i nie pomagał w miejscu innym; lecz nie to
martwi mnie najwięcej, gdyż nigdym go nie miał za mądrego bądź pilnego
w zajęciach swoich, a jeno za trutnia pośród pszczół, co trudzą się, by miód zbierać
na polach, a truteń nie czyni nic, tylko z tego korzysta. A jeśli sam pojmie to łacniej
i wspomni sobie, ileż czasu zmarnował i jak żył w próżnowaniu, to może odrzuci
takie postępowanie, a fortuna będzie mu sprzyjała. Jednak nie słyszę znikąd, iżby
zmądrzał on w postępkach albo zajęciach swoich. A w domu króla mógłby pozyskać
łaskawość albo ufność jakichś ludzi ważniejszych, co mogliby mu dopomóc w tym,
by wyżej zaszedł; tak czy owak, co się domu mego i twego tyczy, proponuję, aby tam
nie bywał, ani z mojej woli, ani z niczyjej, chyba że czynić zacznie więcej niźli tylko
rozglądać się wokoło i miny stroić.

Na koniec John poruszył kwestię ogólnego stanu rodzinnych finansów.

Zdumiewał się, że

nim cokolwiek miał wspólnego z włościami pana Fastolfa, kiedym sam przezornie
gospodarował w majątku własnym, starczało na me wydatki w domu i w Londynie
oraz na wszelkie inne opłaty, a tyś składała pieniądze w kufrach moich co roku, jak
ci samej wiadomo. Ja zaś wiem to dobrze, iż zapłaty dla mych księży, jako i inne
wydatki, jakie mam w majątku pana Fastolfa, nie są tak wielkie jak włości jego, acz
cześć z nich jest w kłopotach. A wtenczas uznałem, iż nic nie dostałem ze swego
majątku na rozchody moje w Londynie w tych dwóch miesiącach; zaprawdę pojąć
można, że nie jest on [majątek ziemski] ni mądrze, ni roztropnie doglądany, a zatem
upraszam cię wielce, abyś po rozum do głowy poszła i dopilnowała naprawienia
tego.
Dalej w liście zostały poruszone inne kwestie: siana, które się

zmarnowało w Hellesdon, kogoś, kto zapłaci gospodarstwu za trzcinę

i sitowie z bagnisk w Mautby, zakupu owsa, zebrania chrustu na opał

w Caister i Mautby, popytu na słód z posiadłości Pastonów. Ponadto John

chciał „odpowiedzi na wszystkie listy moje i każde sprawy w tychże

zawarte”.

Dowiedział się od Richarda Calle’a, „iż pan Thomas Howes zachorzał

i pewnie nie wydobrzeje, a Barney mówił mi co innego; dlatego proszę

ciebie, byś przezornie wywiedziała się o tym, bo chociaż wdzięczności dlań

nie mam, to śmierci nie życzyłbym mu za nic”.

I dopisał przestrogę: „Rzecz pewna: pamiętaj dobrze, by strzec wrót

nocą i za dnia przed złodziejami, bo jeżdżą oni po krajach rozmaitych

w kompaniach wielkich niczym panowie z jednego hrabstwa do inszego”.

A na koniec: „Rzecz jeszcze jedna: aby Richard Calle pieniądze mi

przywiózł na spłatę długów moich i aby wyruszył bezpiecznie, w kompanii

innych ludzi i znawców prawa”.

W ciągu naznaczonych walkami i konfliktami sześciu lat od chwili

śmieci Fastolfa John Paston odpierał swoich wrogów, w sądach i w bójkach

na sztylety, został wybrany do parlamentu oraz dwukrotnie trafił do

więzienia Fleet. Doprowadził do tego, że jednego z jego synów pasowano

na rycerza, a drugiego ulokował na dworze króla – a wszystko to w czasie,

gdy pomówienia o niewolniczy rodowód Pastonów zagroziły poważnie

jego rodzinie.

Takie przeżycia nie złagodziły jego charakteru ani nie odwiodły od

skrupulatnego nadzoru nad względnie niewielkimi włościami. W Caister,

Norwich czy Londynie, w więzieniu i na wolności John Paston twardą ręką

rządził żoną, dziećmi i służącymi, mając w swym majątku władzę większą

niż ta, którą Henryk VI sprawował w swoim królestwie.


Jean Bourdichon na początku XVI stulecia umieścił na swojej miniaturze
„bogatego człowieka”. Ów zamożny obywatel sportretowany został w otoczeniu
swojej rodziny jako jej „głowa”. Pozycja mężczyzny w średniowiecznym
i nowożytnym stadle małżeńskim była co najmniej (formalnie) dominująca, co
wyczytać możemy też z listów Pastonów.

[1] Davis I, s. 157–158.

[2] Ibid., s. 158.

[3] Davis II, s. 203–205.

[4] Davis I, s. 257–258. Gairdner przypisuje autorstwo tego listu Margery Brews-
Paston i opatruje go datą „1484(?)”; jednakże charakter pisma wskazuje, że list ten został
zapisany ręką sługi Pastonów, Johna Daubeneya, który zginął w 1469.

[5] Davis II, s. 332–335.

[6] Davis I, s. 163–164.

[7] N. Spencer i A. Kent, The Old Churches of Norwich, red. A. Court, Norwich 1990,
s. 52.

[8] Davis II, s. 216–217.

[9] Ibid., s. 209–210.

[10] Davis I, s. 258–260.

[11] Ibid., s. 197–198.

[12] Davis II, s. 233.

[13] Davis I, s. 165–166.

[14] Davis II, s. 233.

[15] Jeffs, The Poynings-Percy Dispute, s. 157–160.

[16] Davis II, s. 236–237.

[17] Gairdner I, s. 202–203.

[18] Davis II, s. 235–236.

[19] Davis I, s. 392.

[20] Davis II, s. 240–247.

[21] Davis I, s. 390–392.


[22] Ibid., s. 199–200.

[23] Ibid., s. 200–202.

[24] Ibid., s. 470.

[25] Lander, War of the Roses, s. 301–302.

[26] Davis I, s. 270–272.

[27] Ibid., s. 276–278.

[28] Ibid., s. 278–280.

[29] Ibid., s. 281.

[30] Ibid., s. 392–393.

[31] Davis II, s. 247–249. Zarówno Davis, jak i Gairdner datują ten konflikt wokół
Cotton na 1461 rok, z kolei Roger Virgoe w swoim opracowaniu Illustrated Letters of the
Paston Family: Private Life in the Fifteenth Century, New York 1989, sytuuje ten epizod
w roku 1462.

[32] Davis II, s. 253–255.

[33] Davis I, s. 98–102.

[34] Ibid., s. 523–524.

[35] Davis II, s. 292–294.

[36] Davis I, s. 287–288.

[37] Ibid., s. 289–290; Davis datuje ten list na 1464 rok, a Gairdner – na rok 1459.

[38] Ibid., s. 291.

[39] Ibid., s. 203–204.

[40] Davis II, s. 300–302.

[41] Davis I, s. 291.

[42] Ibid., s. 126–131.


a wiosnę 1465 roku trapiony licznymi kłopotami John Paston

dowiedział się o nowym zagrożeniu dla spadku po Fastolfie.

Śmierć księcia Suffolk położyła kres jego roszczeniom do

Hellesdon i Drayton, dwóch posiadłości ziemskich leżących na

północny zachód od Norwich i graniczących z dwóch stron z włościami

książąt Suffolk w Costessey. Z kolei śmierć Fastolfa skłoniła nowego

księcia Suffolk do wznowienia starań o przejęcie wspomnianych dwóch

majątków, zapewne za radą sędziego Yelvertona, którego syn był zarządcą

w książęcych dobrach. Pastonowie podejrzewali, że w sprawę tę wmieszany

był również John Heydon. I znów powołano się na dawne posiadanie tych

ziem przez „Pole’a”, czyli rodu de la Pole, z którego rzekomo wywodzili

się książęta Suffolk. Były to roszczenia bezpodstawne – Margaret Paston

oglądała dokumenty prawne dotyczące majątku Drayton i pieczęć, którą

były opatrzone, i napisała, że „nie ma w nich nic o przodkach księcia

Suffolk” – a w każdym razie Fastolf legalnie nabył obie te posiadłości.

W kwietniu Margaret posłała Johnowi duplikat rzeczonej pieczęci oraz

przestrogę Johna Russe’a o tym, że „wszyscy lennicy [Fastolfa] do księcia

przejdą i dopomogą mu tak, jako zdołają, aby znaleźć się pod jego dobrym

panowaniem”. Dalej w liście omawiała kwestię sprzedaży słodu Johna,

który należało „upłynnić”, nim nastaną upały, jednak „ceny spadły

strasznie”. Poza tym niektóre z domów dzierżawców w Mautby wymagały

pilnych renowacji, ale „dzierżawcy są tak biedni, iż nie w ich mocy ich

naprawa”. Margaret zaproponowała, żeby zamiast zebrania sitowia

z bagien, jak to planował John, pozwolić chłopom dzierżawiącym ziemię

wykorzystać je do położenia nowych strzech, a „zrzucone przez wiatr

gałęzie suche w majątku, co niewielką mają wartość”, również użyć do

naprawy ich domostw.


Zakończyła kolejnym wstawiennictwem w imieniu młodego sir Johna,

wciąż pozostającego u swego ojca w niełasce:

Dowiedziałam się od Johna Pampynga, iż nie dopuścisz syna swego do twojego


domu, ani [mu] nie dopomożesz, aż przez rok cały, odkąd go tu nie masz, który
upłynie około dnia Świętego Tomasza [prawdopodobnie chodziło o 7 lipca]. Na
litość boską, umiłuj się nad nim; pamiętam, iż długa pora minęła, odkąd on pomocy
twej potrzebował, a posłuszny był on tobie i będzie przez czas cały, i uczyni, co
w jego mocy, aby twą ojcowską dobroć uzyskać. […] Tuszę, iż po tym ze strony
lepszej da się poznać i lepiej wiedzieć będzie, jak odrzucić to, co tobie niemiłe, i jak
poczynić to, z czegoś rad[1].

W maju Margaret przeniosła się do Hellesdon, aby doprowadzić do

uznania roszczeń Johna do tego miejsca, najpierw zatrzymując się

w Drayton, „ażeby pomówić z rozmaitymi dzierżawcami ziemi twojej […]

i pocieszyć ich, że potem wszystko będzie dobrze z łaski Boga”.

Dowiedziała się, że Philip Lipgate, zarządca księcia Suffolk, zabrał konia

pociągowego, należącego do niejakiego Dorleta, zaprzyjaźnionego

z Pastonami; akt ten rozpętał akcję wzajemnego zajmowania gruntów

i majątku ruchomego.

Margaret dopisała: „Syn twój [tj. sir John] przybędzie tutaj nazajutrz,

jak sądzę, i dam ci znać, jak sobie tu poczyna, i błagam, abyś nie myślał, iż

wspieram go albo pochwalam go w próżniactwie, gdyż tak nie uczynię”[2].

Tydzień później wysłała zaufanego służącego z czterema ludźmi do

Drayton, gdzie zastali Piersa Waryna, „człeka drżącego [tj. chwiejnego]”,

lojalnego wobec księcia, przy orce z użyciem pary kobył. Po wyprzężeniu

tych koni przeprowadzili je do Hellesdon, „i tamże od tej pory przebywają”.

Następnego poranka Philip Lipgate i zarządca majątku Costessey przybyli

do Hellesdon „z ludzi masą wielką, to jest z ośmiu, których żeśmy naliczyli,

i innymi w zbrojach, i tamże plebanowi odebrali dwa konie od pługa, cztery

marki warte, i dwa konie orne Thomasa Stermyna, warte czterdzieści


szylingów” – i następnie powiedli je do Drayton, a stamtąd do posiadłości

księcia w Costessey.

Owego popołudnia obrabowany pleban posłał Thomasa Stermyna

i jednego ze sług do Drayton na pertraktacje z Lipgate’em. Usłyszeli tam,

że dostaną swoje konie z powrotem, jeżeli Piersowi Warynowi zostaną

zwrócone jego kobyły, „a inaczej nie”; co więcej, jeśli któryś ze służących

Pastona „cośkolwiek odbierze [w odwecie]” z Drayton, „nawet kury jednej

warte, tedy przybędą do Hellesdon i wezmą za to coś wołu warte; a jeśli nic

wartego nie znajdą, wkroczą do domów chłopów waszych w Hellesdon

i tyle wezmą, ile odnaleźć tam zdołają. A jeżeli ich powstrzymają – co, jak

rzekł, nijak nie w waszej mocy, jako że książę Suffolk może co dnia więcej

ludzi w domu swym utrzymać, aniżeli Daubeney ma włosów na łbie –

wtenczas wkroczą do majątku każdego, jakie macie w Norfolk albo

w Suffolk” i „odbiorą przymusem”, tak jak to zrobili w Hellesdon.

Richard Calle zapytał plebana i Stermyna, czy gotowi są procesować się

o zwrot swoich koni, ale pleban odparł, że jest „wiekowy i schorzały i że

kłopotany być nie chce”; wolał się raczej pogodzić z utratą swoich

zwierząt, gdyż jeśliby poszedł do sądu, byłby tak „nękany [przez ludzi

księcia Suffolk], iż nigdy pokoju by nie zaznał”.

W towarzystwie Skipwitha, miejscowego prawnika, Margaret udała się

do biskupa Norwich, aby zaprotestować przeciw „niesfornemu i złemu

postępkowi pana Philipa [Lipgate’a]. […] Pan mój [tj. biskup] rzekł do

mnie, iż rad byłby wielce uwieńczeniu dobremu spraw twoich, i mówił też,

iż mniema, żeś dobrą wolę mu okazywał, i uradowałby się, gdybyś w domu

zabawił, i że pobyt twój pośród nich [chłopów z majątku] więcej sprawi

niźli setka ludzi twoich”. Poza tym jednak niczego nie obiecał.

Margaret czuła się w Hellesdon coraz bardziej zagrożona. Książę

Suffolk mobilizował swych ludzi w Drayton, a Hellesdon: „stanie


pewnikiem w obliczu niebezpieczeństw wielkich wkrótce, które i tam

[w Drayton] nastały”. Thomas Elys, nowy burmistrz Norwich, popierał

księcia, już wcześniej obiecując mu „ludzi stu”; ponadto zadeklarował:

„Jeżeli człek jakowyś z miasta tego pójdzie do Pastonów [aby im pomóc],

on prędko w więzieniu go zamknie”.

Margaret nie dała się zastraszyć. Pozostawiła w Caister sir Johna,

„ażeby trzymał to miejsce”, a sama pozostała w Hellesdon, „by tutaj

dowodzić”, bez względu na niebezpieczeństwa.

Niepokoił ją również wewnątrzrodzinny spór między Johnem a jego

matką o pewne grunta, które dawniej należały do krewnych Fastolfa,

Clere’ów. „Matka moja [tj. teściowa] mówiła mi, iż za osobliwe uważa, że

przez ciebie spokojnie dochodów czerpać nie może z ziemi Clere’ów;

powiada, iż to jej ziemia i że do tej pory spłaciła jej większość”. Skoro John

nie pozwalał Agnes ściągać czynszów, to ona zamierzała narobić wokół tej

sprawy dużo wrzawy. „Zaprawdę słyszałam wiele zniewag między tobą

a nią. Rada byłabym wielce, i tak samo liczni z przyjaciół twoich, ażeby

inaczej było pomiędzy wami, aniżeli jest”[3].

Raz jeszcze nakłaniała go, aby doprowadził do końca swoje „rzeczy”

w Londynie; trzy dni później upominała go znowu:

Zakończ to albo płacąc, co należne, albo ich poniechaj, jako że zbytnie koszty
i kłopoty znosić musisz [przez nie] czas cały, a ciężar to wielki na przyjaciół twych
i owych, co ci dobrze życzą, a radość i pociecha dla wrogów twoich. Pan mój
z Norwich rzekł do mnie, iż smutków by nie zniósł i kłopotania, jakieś sam
przeszedł, aby dobra wszelkie pana Johna Fastolfa zdobyć[4].

Do tego czasu do prawdziwych aktów przemocy jeszcze nie doszło;

były tylko konfiskaty i pogróżki. W ówczesnej Anglii spory o ziemie na

ogół toczyły się w ramach pewnych przestrzeganych norm, bez rozlewu

krwi, która mogła sprowokować interwencję sądów i króla.


Typowe było również to, że najbardziej cierpieli w takich przypadkach

chłopi dzierżawiący grunta, mimowolnie wciągani w wir takich konfliktów.

W jedną z sobót w połowie maja słudzy Pastona zjawili się w Drayton

„i tam okup wzięli za czynsz i gospodarstwo, co dłużne było, w liczbie

siedemdziesięciu siedmiu sztuk [bydła], i do Hellesdon je sprowadzili –

donosiła Margaret Johnowi – i w zagrodzie [dla zwierząt] je umieścili,

a tam trzymali je wciąż od sobotniego ranka po poniedziałek do trzeciej po

południu. […] Chłopi [do nich] przybieżeli i chcieli bydło swe z powrotem;

a ja im odrzekłam, iż jeśli należne zapłacą, co winni są tobie, odbiorą

znowu swoje bydło”, ewentualnie przyniosą jakiś zastaw za długi, „a oni

mówili, iż zniewolić się nie dadzą [za długi], a skoro pieniędzy żadnych do

spłaty nie mieli w owym czasie, dlatego nadal trzymam zwierzęta owe”.

Tego samego sobotniego popołudnia William Harleston, pomocnik

zarządcy księcia, zwołał nieszczęsnych wieśniaków i zagroził im

odebraniem gruntów, jeśli zapłacą czynsz Pastonom. Następnego poranka

uzyskał nakaz warunkowej desekwestracji – czyli polecenie zwrotu

nieprawnie zajętych dóbr – i przedstawił go Margaret, utrzymując, że bydło

zostało zabrane z posiadłości księcia. Margaret posłała dwóch agentów, aby

ci wypytali dzierżawców ziemi, którzy powiedzieli, że żadna z krów nie

znajdowała się na książęcych gruntach, poza tymi obrabianymi przez Piersa

Waryna, „a zatem nie usłuchaliśmy nakazu tego, a oni odeszli” – tylko po

to, aby wrócić jeszcze tego popołudnia z nowym nakazem, tym razem

wystawionym przez szeryfa. „A tedy ja, nakaz od szeryfa widząc i po nim

pieczęć jego, ludziom mym poleciłam je [bydło] oddać, co takoż

uczyniono”[5]. Margaret nadal żywiła przekonanie, że większość

dzierżawiących grunta rolne w Drayton wolała zwierzchnictwo Pastonów

od rządów księcia Suffolk. „Prawie równie dobrze woleliby służyć diabłu

aniżeli księciu”[6].
Konflikt trwał. Pewnego ranka na początku czerwca dwaj ludzie księcia

zjawili się w Drayton przed świtem, zabrali stado owiec należących do

Pastonów i odprowadzili je do Cosetssey. Zaalarmowana tym Margaret

zaproponowała wzmocnienie załogi majątku Hellesdon ludźmi

ściągniętymi z Caister; „pięciu albo sześciu ludzi twoich […] starczy do

utrzymania” Caister, gdzie najwyraźniej zamieszkali już do tego czasu

księża i ubodzy, będący beneficjentami testamentu Fastolfa[7].


Wspaniała rycina ukazująca prace polowe charakterystyczne dla miesiąca lipca
pochodzi z XV-wiecznego dzieła o nazwie Bardzo bogate godzinki księcia de
Berry. Na pierwszym planie widzimy strzyżenie owiec. W średniowieczu wełna
była prawdziwym majątkiem – konflikty między przedstawicielami szlachty
polegały czasem też na zajmowaniu żywego inwentarza takiego właśnie jak owce.
Również w listach Pastonów mamy echa tego typu działań.

Margaret starała się uzyskać nakaz zwrotu zabranych owiec, lecz szeryf

odmówił wystawienia takiego dokumentu: „rzekł on wprost, iż nie uczyni

tego, i śmiałości nie ma tego wydać, choć chciałam dać mu funtów

dwadzieścia za to […] i takoż nic nie uzyskałam”[8].

John, przebywający w Londynie, nakłaniał Margaret do pozostania

w Hellesdon i „pocieszania mych chłopów i wspomagania owych, póki do

domu nie powrócę”. Była „szlachcianką, a przystoi tobie pociechy udzielać

wieśniakom”. Pociechę miało stanowić zapewnienie, że roszczenia księcia

były bezpodstawne; ród jego „nie wywodzi się z kręgu” danych właścicieli

tych ziem, a poza tym majątki te zostały „prawowicie nabyte

i odsprzedane”. Margaret miała „pojechać do Hellesdon i Drayton,

i Sparham i zabawić w Drayton i pomówić z nimi, i nakazać im przy

dawnym panu wytrwać, póki nie przybędę”.

Żadnej roli do odegrania nie powierzył natomiast w tym sporze

najstarszemu synowi, który pozostawał w niełasce:

Pragnąłbym, aby czynił dobrze, jeno nie widzę w nim ciągot żadnych ku mądrości
lubo do zapanowania nad sobą, jako człowiekowi światowemu przystoi. […] Sądzić
tylko mogę, iż zamieszka on ponownie w domu twoim i moim, gdzie jadał będzie, pił
i spał. […] Każdy nędzarz, który dzieci wychował do lat dwunastu, spodziewa się
po nich, iż pomocne mu będą i zysku przysporzą, a pan każdy skłonny jest
oczekiwać, że krewni i słudzy żyć będą u niego na koszt jego, za co pomagać mu
winni. Co się zaś tyczy syna twego, wiesz dobrze sama, iż nigdy ni tobie, ni mnie
pożytku nie przyniósł, nie ułatwił czego i nie wspomógł, choćby ledwie za grosz.
[…] Dlatego zatem łaski mu nie udzielę, póki nie uznasz, iż [inny] on jest
i będzie[9].

Takie nieznaczne ustępstwo ze strony męża zachęciło Margaret by

zaangażować młodego sir Johna do działania w lipcu, kiedy książę Suffolk

podbił stawkę, co nie wróżyło Pastonom nic dobrego. Margaret usłyszała,

że książę zebrał „luda siła [tj. znaczne siły] zarówno w Norfolk, jak

i Suffolk, ażeby wraz z nim nadeszli i złajali nas surowo”. Zaproponowała,

aby John III pojechał do księżnej Norfolk, „a tam zdziałać może wiele

dobrego”. Margaret dowiedziała się też, że ponad dwustu ludzi zgromadziło

się w Costessey, „a jeszcze nadciąga [ich] tam, jak powiadają, z górą

tysiąc”[10].

Siły, które Philip Lipgate i zarządca Costessey przywiedli do Hellesdon

tydzień później, liczyły, wedle Richarda Calle’a, trzystu ludzi. Ostrzeżeni

zawczasu Pastonowie uzbroili sześćdziesiąt osób – dzierżawców, służących,

może i pewną liczbę najemników – w „strzelby i oręż taki, iż [oddział

Lipgate’a] pobity by został, jeśliby na nas napadł”.

Ludzie księcia obwieścili, że mają nakaz aresztowania kilku sług

Pastonów, w tym Richarda Calle’a i Johna Daubeneya. „A pan mój, sir

John, odrzekł im, powiadając, iż owych nie ma”, Calle pisał do Johna I,

„a nawet jeślibyśmy [tam] byli, tedy nie wydaliby nas; wtenczas chcieli

jednego z naszych”. William Naunton, jeden ze służących Pastonów,

„u boku mej pani stanął i pytał ich, kogo by chcieli, i rzekł im, iż jeśli go

wezmą, pójdzie z nimi, co też uczynił. A nazajutrz odprowadzili go do pana

mego, księcia Suffolk, do Claxton przez Norwich”. W Norwich „sposób

znaleźliśmy”, by uwolnić Nauntona, „lecz on nie chciał i musiał iść z nimi,

jednakowoż traktowali go u siebie niczym pana szlachetnego”.

Wtedy William Harleston zasugerował, aby sir John udał się do księcia

Suffolk w Costessey – „miał z nim pojechać i do pana mego


zaprowadzić” – lecz sir John odpowiedział na to, że spotka się z nim

dopiero wówczas, gdy książę będzie postępował niczym dobry pan jego

ojca. Rozjemcy, przysłani na miejsce przez biskupa Norwich, ostatecznie

zdołali zapobiec zbrojnemu starciu, a ludzie księcia Suffolk odstąpili, choć

pozostali w okolicy i nadal nękali miejscowych ludzi. Tuzin podwładnych

księcia, w tym ośmiu w zbrojach, urządziło zasadzkę na Calle’a i „byliby

mnie skrzywdzili, jeno szeryf im zakazał, i chełpili się, iż jeżeli pochwycą

mnie [znowu], tedy zginę […] i takoż nie poważyłem się wyjeżdżać konno

samemu”.

Usłyszał ponadto, że szykowała się rozprawa sądu wyższej instancji

(oyer and terminer) „dla zbadania zamieszek wszelkich”, a w roli

komisarzy mieli wystąpić książę Suffolk i Yelverton:

i rzekli oni, iż tylu z nas, ilu zdołają, oskarżą i obwieszą potem. Dlatego
pragnąłbym powiadomić ciebie, panie, co pani moja uczyni w Hellesdon i co
[zrobimy] we wszelkich innych sprawach; i [zapytać], czy zechciałbyś, abyśmy
przywiedli z powrotem stado [owiec] z Hellesdon, jako że teraz zapędzili je do
Cawston i na nieużytki tamtejsze; a pan Suffolk będzie w Drayton w dniu dożynek
[1 sierpnia] i orszak swój tam przywiedzie; z tej przyczyny zapobiec temu musimy,
bo inaczej krucho będzie.

Calle zaproponował pewne rozwiązanie: należało poprosić o nadejście

z pomocą księcia Norwich, płacąc mu za dochody z Hellesdon i Drayton

„i jeszcze nieco pieniędzy oprócz tego”, a także dojść do jakiegoś

porozumienia z Yelvertonem. Calle prosił o wybaczenie, że pozwala sobie

zgłosić taką propozycję, ale „żałość mnie ogarnia, gdy widzę, jakie udręki

pani moja tutaj przeżywa, jako też i wszyscy przyjaciele twoi”[11].

Margaret sama obiecała Johnowi: „uczynię, jako doradzisz mi

postąpić”, choć „z powodu choroby i kłopotów, jakie przeszłam, wielce

jestem smutna i słaba”. Księcia Suffolk i obu księżnych – jego żony


i matki – spodziewano się niebawem w posiadłości księcia w Claxton, na

południowy wschód od Norwich, a Margaret radzono spróbować się z nimi

porozumieć.

Odrzekłam, iż jeślibym jakiegoś pojednania szukała, to nie powinnam na tym


poprzestać, i króla i panów wszystkich w tej krainie powiadomić, co nam
wyrządzono. […] Proszę, abyś znać mi dał, czyliż pragniesz, ażebym skargę jaką
złożyła u księcia albo księżnej, jakoż powiadano mi, iż nie wiedzą oni całkiem, co
w ich imieniu uczyniono[12].

List Margaret minął się w drodze z napisanym przez Johna następnego

dnia, z gratulacjami za opór, który stawiła „owemu towarzystwu

niesfornemu, jakie stanęło przed […] [nią]”, oraz poradą, by aż tak bardzo

nie przejmowała się problemami Pastonów, „znosząc przez to najgorsze”.

Obiecywał, że „majątek ów więcej mój będzie, aniżeli ów, który książę ma

w Costessey”, i odniósł się z irytacją do rzekomego rodowodu księcia:

Majątek Drayton do pewnego kupca z Londynu należał, zwanego Johnem


Hellesdonem, na długo przed tym, jak który z Pole’ów, co to nich książę ów ma się
niby to wywodzić, ziemię miał jakąś w Norwich albo Suffolk; a skoro ziemi nie
dziedziczyli nijakiej, tedy jak książę prawo rodowodowe do Drayton rościć może?
A co się tyczy owego Johna Hellesdona, urodził się on w biedzie, a od niego
posiadłość rzeczona przeszła na Alice, córkę jego.

Prześledził genealogię rodu de la Pole’ów, w tym czasie książąt,

a wcześniej hrabiów Suffolk, od Williama Pole’a, kupca z Hull, „co zacnym

człekiem był, fortuną obdarzonym na tym świecie”, awansując do stanu

rycerskiego, który potem dowodził własną chorągwią. Nikt z tej rodziny nie

miał żadnych powiązań z majątkiem ziemskim w Drayton. Wszystko to

John polecił „rzec starej pani Suffolk [księżnej wdowie Alice Chaucer]”.

Na propozycję biskupa Norwich, żeby John przedstawił księciu swój

„tytuł i świadectwa”, John zareagował świętym oburzeniem, wykazując


szlachecką świadomość klasową i przeciwstawiając jej zachłanności

możnych:

Fragment nagrobka Alice Chaucer, wnuczki słynnego poety Geoffreya Chaucera,


księżnej Suffolk. Dama ta przez pewien czas reprezentowała rodzinę, z którą
Pastonowie toczyli spory o majątki ziemskie.

Rzecz pewna: niechaj pan mój z Norwich [biskup] wie, iż nie przystoi ani dobra nie
przynosi szlachcicowi żadnemu, iżby musiał na żądanie pana świadectwo albo tytuł
do ziemi swej okazywać, ani też ja takiej niewoli dla szlachciców nie wprowadzę.
[…] Dobrze, aby pan każdy rady smutnej [tj. dobrej] zasięgnął, nim sprawę taką
podejmie.

A co się Pole’ów tyczy, co [rzekomo] Drayton mieli, to nawet jeśliby setka ich
żyła – a nie ma żadnego – tytułu mieć nie powinni do rzeczonej posiadłości[13].

W Hellesdon Margaret martwiła się o zdrowie Johna przebywającego

w Londynie i postępy w jego „sprawach niepewnych”, radząc mu, aby

zadbał o „wygody dobre i sprawami nie zajmował się za ciężko”. Pomimo


nieporozumień o ziemię Clere’ów, jego matka (Agnes), „dobrą matką jest”,

jak Margaret zapewniała Johna, „i sprawy twe nader poważnie traktuje.

A jeśli sądzisz, iż dobrze będzie dla spraw twych, jeślibym do ciebie

przybyła […], to rychło przy tobie będę, jak Bóg da”. I dopisała:

„Przekazałam synowi twemu starszemu dwadzieścia marek, jakiem od

Richarda Calle’a dostała”, kończąc list postscriptum: „Rzecz jedna:

wzięłam dla syna twego dziesięć marek z pieniędzy ojca twego dawnych,

co w zamkniętym kufrze były, boć brat mój Clement powiada, iż marek

dwadzieścia mu nie wystarczy”[14].

W dożynki Margaret wysłała kapelana Pastonów, Jamesa Gloysa,

i sługę, Thomasa Bonda, aby doglądali posiadłości wiejskiej Drayton

w imieniu Johna. Zastali tam ludzi księcia, około sześćdziesięciu, którzy,

jak się tego obawiali Pastonowie, już się tam usadowili. Przewodzili im

Harleston, Philip Lipgate i młody William Yelverton, zarządca książęcych

włości. Niektórzy z nich byli uzbrojeni w „topory i tasaki pordzewiałe”.

Harleston, kiedy agenci Pastona przedstawili mu swoją misję, „bez słów

wszelkich i powodu danego przez ludzi naszych” zaaresztował Bonda

i przekazał go nowemu zarządcy Drayton, „i powiedli Thomasa Bonda do

Costessey i ramiona mu skrępowali rzemieniem niczym złodziejowi”,

zabierając go do księcia Suffolk. Jednakże Margaret uprzedziła ich

i zawczasu porozmawiała z wędrownymi sędziami, którzy zebrali się

w Norwich:

i powiadomiłam ich o owych zamieszkach i napadach na mnie i ludzi moich,


a zarządca Costessey i wszyscy radcy księcia Suffolk obecni byli, i uczeni wszyscy
z Norfolk, i William Jenney, i wielu jeszcze ludzi z tej krainy. Sędzia przyzwał
zarządcę Costessey przed nich wszystkich i ganił go wielce, szeryfowi rozkazując
zobaczyć, jacy ludzie zebrali się w Drayton.
Szeryf usłuchał tego polecenia i wyruszył do Hellesdon, gdzie się

zorientował, że Pastonowie nie zmobilizowali tam znaczniejszych sił; „rad

był wielce” po rozmowie z miejscowymi. Nakazał uwolnić Thomasa

Bonda, „a tamci wymówki czynili i rzekli, iż wysłali go już do księcia

Suffolk”. Później przewieziono Bonda do Norwich, przymuszając go do

zapłaty grzywny, ale Margaret interweniowała w jego imieniu i ostatecznie

został zwolniony z wniesienia opłaty karnej. „I w dobrej wierze znalazłam

sędziów szlachetnych i przychylnych mi w sprawach moich” – napisała

Margaret.

Mimo że John polecił Margaret zorganizowanie rozprawy sądowej

w Drayton, postanowiła tego nie robić, usłyszawszy pogłoski, że książę

miał tam w tym czasie pięciuset swoich ludzi; zamiast tego uczyniła, jak jej

doradzono: „Towarzystwo zebrałam, iżby strzegło siedziby mej

w Hellesdon, jako że powiedziano mi, iż tamci nadejdą i wywloką mnie

stamtąd, co sprawiło, żem trzymała tam straż silniejszą w owym czasie”.

W końcu nakaz desekwestracji owiec i innych zwierząt uprowadzonych

z Hellesdon został dostarczony przez szeryfa, który wysłał po te stworzenia

trzech swoich podwładnych i dwóch pasterzy. Jednak „oznajmiono im, iż to

własność Yelvertonowi przysługująca, i takoż usłyszeli we wszystkich

inszych miejscach, gdzie bydło było”, więc ludzie szeryfa wrócili z pustymi

rękami. Margaret powiedziała szeryfowi, że Yelverton nie może sobie

rościć prawa do tej własności, o ile nie stawi się „we własnej osobie. […]

Cóż [szeryf] pocznie, tego nie wiem”[15].

W połowie sierpnia Margaret znowu myślała o wyjeździe do Londynu,

żeby zobaczyć się z mężem, ale równocześnie przekonywała go:

„Z dopuszczenia boskiego, jeżeli uznasz, iż sam możesz do domu powrócić,

wtenczas przyniesie ci to korzyść największą, jako że ludzie tutejsi spore

połcie cudzego sadła odcinają”. Zarówno Agnes, jak i bratanica Fastolfa,


Elizabeth Clere, opuszczały miasto; Agnes wybierała się do Caister, „gdyż

pomór [zaraza] taki w Norwich szaleje, iż nie śmieją dłużej tam przebywać,

więc niechaj Bóg im dopomoże”. Margaret dopisała kilka słów otuchy:

„Zdaje mi się, iż matka moja rada wielce, że miewasz się dobrze i możesz

powodzenie osiągnąć w sprawie twojej”. Tymczasem szeryf oznajmił jej, że

„co się zwierzyny gospodarskiej odzyskania tyczy, rady zasięgnie ludzi

uczonych, co uczynić powinien, i […] [że] zrobi dla ciebie i spraw twych,

co tylko w jego mocy będzie”[16].

Dochodzenie w sprawie testamentu Fastolfa, które Yelverton i Worcester

wnieśli przed sąd kościelny – a sądy takie urządzały przesłuchania

dotyczące testamentów – rozpoczęło się od badania Johna Pastona w lipcu

1465 roku; wypytywano go o okoliczności, w jakich została sporządzona

finalna wersja ostatniej woli Fastolfa i w jaki sposób ją zapisywano[17].

Przesłuchania kontynuowano w więzieniu Fleet, gdzie John został

uwięziony po raz trzeci pod koniec sierpnia. W listach Pastonów nie

wspomina się o powodach tego aresztowania, jeśli nie liczyć późniejszych

niejasnych wzmianek o tym, że trafił do więzienia „za przyczyną

poddaństwa”. W archiwach miejskich w Norwich znajdujemy jednakże spis

zajętych nieruchomości w tym mieście, należących do „Johna Pastona,

którego król pan nasz uwięził jako poddanego swego”[18]. Najwyraźniej

„Wspomnienie o czcigodnych Kyn i Auncetrye Paston” znowu zostało

przedstawione, niewątpliwie przez Yelvertona i jego przyjaciół; zarzut

pochodzenia adwersarzy z kręgów ludzi niewolnych był prawnym trickiem

stosowanym niekiedy jako pretekst do zajęcia czyjejś ziemi.

Tym razem pobyt Johna w więzieniu, niezależnie od przyczyn, okazał

się dłuższy. We wrześniu Margaret wybrała się do niego do Londynu,

pozostawiając sir Johna na straży Hellesdon i Johna III w Norwich, lecz

biorąc ze sobą najstarszą córkę, piętnastoletnią Margery. Do tego czasu


pojawiło się w rodzinie troje młodszych dzieci: Anne, urodzona około 1455

roku, Walter (1456) i William (1459). Czekając, aż matka dotrze do

Londynu, John III wysłał do niej list, prosząc, żeby przypominała ojcu

o konieczności podjęcia decyzji w sprawie majątku ziemskiego w Cotton.

I zamieścił pewną prośbę:

Nadto, matko, upraszam ciebie, abyś […] mogła wysłać do dom przez tegoż samego
posłańca nogawic dwie pary, jedną parę czarnych, a drugą parę rdzawej barwy,
jakie już sporządzono dla mnie u pończosznika w zaułku koło Blackfriars Gate
w Ludgate; John Pampyng zna go dobrze dosyć, jak mniemam. […] Błagam cię,
abyś o rzeczach tych nie zapomniała, jako że nie mam całych nogawic do
założenia; tuszę, iż obie pary po osiem szylingów kosztują. […] Proszę usilnie,
ażebyś krucyfiks nawiedziła u północnych odrzwi [katedry Świętego Pawła]
i [kościół] Najświętszego Zbawiciela w Bermondsey, kiedy w Londynie bywać
będziesz, i niechaj siostra moja Margery pójdzie tam z tobą modlić się, iżby męża
dobrego znalazła, kiedy powróci tu do domu[19].

Wizyta Margaret wyraźnie rozweseliła uwięzionego Johna. Nieco

późniejszy list, podyktowany Johnowi Pampyngowi (20 września 1465

roku), zamiast typowego chłodnego pozdrowienia: „Polecam się tobie”,

zaczynał się od słów: „Droga ma wspaniała pani”. Dziękował jej za „radość

wielką, jaką mi tutaj sprawiłaś”, dodając kąśliwie „ku mym wielkim

kosztom, wydatkom i trudom”. Dalej znalazła się lista życzeń i instrukcji;

najpierw polecił, aby przysłała mu „dwa łokcie worsted [materiału z wełny

czesankowej, którego nazwa pochodzi od miasteczka Worstead w Norfolk]

na kaftany, co by przydały mi się tej chłodnej zimy, i abyś Williama Pastona

wypytała, gdzież nabył swą etolę z wełny delikatnej, takiej niemal jak

jedwab, a jeśli delikatniejsza jest od takiej, co kupić mi możesz za siedem

albo osiem szylingów, tedy kup mi jej kwartę, z ćwiekiem [tj. cienkim

paskiem] na kołnierz, nawet jeśli droższy niźli inne tkaniny, jako że

zamówię mój kaftan wełniany ku czci Norfolku”.


Potem zamieścił instrukcje, odnoszące się do jednej z posiadłości

Fastolfa, o którą walczyła wdowa po księciu Bedford, proponując, by

Thomas Howes skłonił Williama Worcestera do szukania odpowiednich

świadectw – iż majątek ten powinien przypaść jemu, Johnowi – a zakończył

list nietypową dla siebie, nieskładną rymowanką:

Kolejna rzecz: coś ci jeszcze rzeknę.

Wespół z Pampyngiem twój kufer wzięliśmy

I pięć sztuk srebra także zabraliśmy.

Boć jeśli wierzyć, co Calle rozpowiada wszędzie,

Wkrótce marnie u nas będzie.

A kiedy funtów dwadzieścia tu przywiezie,

Srebro swe z powrotem dostaniesz niemałe,

Jeśli zaś wartości nie wypłaci ci całej,

Do słupa każ go przybić za ucho,

Bo tak czy owak będzie z nim krucho.

Więcej już z winy jego nie pożyczę;

Jeśli pieniędzy z majątków mych sprawnie nie zbierze,

Klątwa Chrystusa nań spadnie w mej wierze.

Wesel się i nie frasuj się tym,

Bom dla uciechy ułożył ten rym.

Mój pan Percy [syn hrabiego Northumberland, który zginął w bitwie pod Towton
w 1461 roku i najwyraźniej również był więziony] i cały jego wielki ród

Polecają go tobie, psu, kotu i myszom, co ich w bród.

Szkoda, że nadal tu ciebie nie ma,

Boć połowica z ciebie nie lada.

I niech Bóg ma w opiece tego, co wiersze układa.

Własną ręką John podpisał się u dołu: „Twój prawdziwy i wierny mąż,

J.P.”[20].

Margaret odpisała tydzień później, „dziękując za radość wielką, jakąś

mi sprawił, i wydatki, jakie na mnie poniosłeś. Uczyniłeś więcej, niźli


pragnęłam, lecz jeśli cię to uraduje, z łaski Boga zrobię to, co cię

zadowoli”. Informowała, że w drodze do domu najwyraźniej na polecenie

Johna zajrzała do Cotton, majątku ziemskiego, który od trzech lat

znajdował się w rękach Gilberta Debenhama; „wkroczyła” tam, formalnie

przejmując tamtejsze grunta. Jak to wcześniej umówiono, John III spotkał

się z nią tam, przywiódłszy ze sobą tuzin ludzi, „iżby zebrali dochody

z majątku” w dniu Świętego Michała, w którym tradycyjnie ściągano opłaty

czynszowe; do dnia tego pozostał jeszcze niecały tydzień. Do tego czasu

„liczę, iż będzie więcej [ludzi], którzy ich wspomogą, w razie potrzeby”.

John III udał się tymczasem do księcia Norfolk, aby zapewnić sobie

wsparcie „jego lordowskiej mości”, a książę ów obiecał przysłanie

zbrojnego oddziału[21].

Nastał dzień Świętego Michała, a John III zwołał posiedzenie sądu

lennego i „jął pobierać [opłaty] od dzierżawców, i zebrał srebra nieco – co

nastarczy, jak sądzę, do spłaty kosztów naszych”. Zaskoczony tym

początkowo Debenham szybko zebrał znaczne siły – trzystu ludzi, wedle

Johna III – aby przepędzić Pastonów z posiadłości.

John III musiał uciec się do fortelu. Pewien członek świty księcia

Norfolk, „który winien mi dobrej woli okazanie”, został wysłany do księcia

z ostrzeżeniem, że dojdzie do zbrojnego starcia między ludźmi Debenhama

a pozostającą na usługach Pastonów

kompanią wielką, siłę jakiej przedstawił o sto i pięćdziesiąt ludzi liczniejszą od tej,
co była. I rzekł on do pana mego [księcia] i pani mej i radców ichnich, iż jeśli pan
mój w sprawę ową się nie wtrąci, tedy krzywda wielka się stanie partiom naszym
obu, co szkodę ogromną panu memu wyrządzi, jako iż my ludźmi jego jesteśmy
i dobrze znanymi jako tacy.

Podobny konflikt zbrojny, „w bliskości jego i wbrew pokojowi

[zaprowadzonemu przez] króla”, skompromitowałby jego książęcą mość.


Książę pospiesznie wezwał Johna III i Debenhama do Framlingham,

gdzie „zapragnął, abyśmy więcej towarzystwa nie zbierali, jeno owych już

zgromadzonych z powrotem do domów odesłali”, a także zażądał

odroczenia posiedzenia sądu lennego do czasu, aż książę lub jego

przedstawiciel „zarówno z tobą, jak i z Yelvertonem, i Jenneyem się

rozmówi”. Tymczasem „człek obojętny [tj. bezstronny], przez obie strony

wybrany, naznaczony winien zostać do pokoju zachowania, póki z tobą

i z nimi się nie porozmawia”.

John III odparł na to, że musi się naradzić z „panią majątku Cotton,

którą matka moja była”, a Margaret szczęśliwym trafem przybyła „nawet

nie pół godziny przed” tym, jak posłaniec księcia wezwał Johna III.

Umyślnego posłano po Margaret, która obiecała odroczyć rozprawę sądu

lennego pod wpływem „mego pana i pani mej nalegań” i nie ściągać opłat

na dzierżawione grunta, dopóki nie dojdzie do rozstrzygnięcia kwestii praw

do tej posiadłości między księciem a Johnem I. John III zauważył, że już

zebrali „pełno prawie srebra”, które, zgodnie z zapiskami w księgach

Richarda Calle’a byli im dłużni dzierżawcy, „a co się tyczy miejsca owego

posiadania, rzekliśmy jemu, iż je obejmiemy, a pan Gilbert [Debenham]

zgodę swoją dał, jeśli Yelverton i Jenney to samo uczynią”. Debenham

zgodził się niechętnie – John III donosił, że książę „powiedział

[Debenhamowi], iż inaczej stopy mu w łańcuchy zakuje, aby pewność

mieć, iż buntu żadnego nie wzniecił, dopóki pan mój z Londynu ponownie

nie przybędzie”[22].

Radość Pastonów z powodu zwycięstwa w sporze o Cotton była

krótkotrwała. Książę Suffolk snuł plany kontrakcji wraz ze swym

stronnikiem, burmistrzem Norwich Thomasem Elysem. Przypadkiem lub

celowo wybrali na jej przeprowadzenie dzień (15 października 1465 roku),

w którym John Paston III został wezwany do Londynu, aby wziąć udział
w oficjalnej inwestyturze młodego księcia Norfolk, czyli formalnym

nadaniu mu praw do jego ziem i tytułu[23].

Zmobilizowawszy siły, które Margaret oceniła na pięciuset ludzi, książę

Suffolk dosłownie opanował Norwich, równocześnie podejmując szturm na

odległe o dwie mile Hellesdon. Niewielka załoga Hellesdon przezornie nie

podjęła walki, czego książę zapewne się spodziewał, a umożliwiło to

zastosowanie ulubionej podówczas taktyki w sporach o grunta – użycie

przemocy bez rozlewu krwi. Angażując do pomocy chłopów

dzierżawiących ziemię, intruzi zniszczyli dworek, pobliski dom mieszkalny

i inne budynki oraz splądrowali kościół, wynosząc wizerunki świętych

z głównego ołtarza. Kilku służących Pastona, w tym kucharza, zabrano jako

jeńca do Costessey.

Trzy dni później Margaret napisała do Johna, że książę próbował ukarać

„tylu, ilu mógł z ludzi twych i dzierżawców, którym dobrą wolę okazywałeś

albo oni tobie sprzyjali”, grożąc im zniewoleniem lub uwięzieniem. Książę

Suffolk zjawił się osobiście w Norfolk w dniu tej napaści, jak informowała

Margaret, i wezwał do siebie burmistrza, radnych miejskich i szeryfa

„w imieniu króla”, polecając im nakazać strażnikom ze wszystkich

posterunków w mieście wypytywać, „jacy ludzie wyruszyli na pomoc bądź

w sukurs ludziom twoim”, a tychże należało zaaresztować i „do porządku

przywołać”. Co też, jak dopisała Margaret:

burmistrz uczynił i uczyni jeszcze, co tylko w jego mocy. Powiedziano mi, iż stara
pani [księżna wdowa] i książę bardzo przeciwnie nam nastawieni przez wieści od
Harlestona i zarządcy Costessey. […] Dnia owego, o północy, Thomas Sleyforth
[…] i inni wóz wzięli i zabrali pierzyny i wszelkie rzeczy nasze, jakie w plebanii
pozostały i w domu Thomasa Watersa[24].

W następnym tygodniu Margaret udała się do Hellesdon i przeraziło ją

to, co tam zobaczyła:


Zaprawdę stworzenie żadne pomyśleć nie zdoła, jak szpetnie i strasznie tam, jeśli
samo nie obaczy. Ludzi wielu przybywa [tam] co dnia, aby się nadziwić, takoż
z Norwich, jak i z miejsc innych, i mówią, że to hańba. Książę tysiąc funtów by
zyskał, jeśliby tego wyrządził, a ludzie dobrze tobie życzą z powodu owych rzeczy
okropnych. Ludzie księcia […] plebana z kościoła przegnali, póki [plądrować] nie
zakończyli, i złupili dom każdego w miasteczku [tj. majątku] po pięć albo i sześć
razy. […] Co się tyczy [rzeczy z] ołowiu, mosiądzu, cynołowiu [oraz] drzwi i furtek
w domostwach, to ludzie z Costessey i Cawston je zabrali, a czego unieść nie
zdołali, na kawałki porąbali złośliwie nadzwyczaj. Jeśliby się dało, pragnęłabym,
aby ludzie jacyś zacni od króla przybyli i ujrzeli, jak tu jest […], nim śnieg spadnie,
iżby mogli prawdę przedstawić, gdyż najlepiej wszystko teraz obaczyć.

Ponownie nakłaniała męża, żeby szybko załatwił swoje „sprawy”

w Londynie:

jakoż koszty straszliwe i kłopoty znosimy tu teraz codziennie, i znosić musimy, póki
zmiana nie nastąpi; a ludzie twoi śmiałości nie mają, iżby zbierać pieniądz twój,
a trzymamy tu [w Norwich] co dnia osób ponad trzy dziesiątki, aby chroniły nas
i miejsce nasze, gdyż zaprawdę, jeśliby miejsca tego nie strzec silnie, książę
nadciągnąłby tutaj[25].

Pastonowie starali się o odzyskanie Hellesdon i Drayton na drodze

sądowej lub przynajmniej o uzyskanie za te posiadłości rekompensaty,

jednak nieodwracalnie utracili oba te majątki ziemskie na rzecz potężnego

księcia. Podobnie było z Cotton, choć jego dzieje wydają się na podstawie

dokumentów bardziej zagmatwane; ostatecznie majątek ów stał się

własnością Alice Chaucer, księżnej wdowy Suffolk, której klika Yelvertona

przekazała Cotton w 1469 roku i która wspomniała o tej posiadłości

w swoim testamencie w 1475 roku[26].

Straty Pastonów mogły być jeszcze większe. Poza przejęciem

nieruchomości Pastonów w Norwich, odnotowanym w miejskich księgach,

przez pewien czas okupowano także Caister, o czym William Worcester

pisał w swoich Itineraries, „z powodu pogłosek rozpowszechnianych,


a z prawdą niezgodnych, jakoby wielmożny pan John Paston, był […]

niewolnym poddanym króla”. Worcester uważał, że zajęcie Caister było

sprawką Yelvertona[27].

John został wypuszczony z więzienia Fleet w styczniu albo lutym i od razu

podjął na nowo swoje boje prawne. W lutym sługa Pastona, John Wykes,

napisał do sir Johna, że „Jenney [zawarcia] paktu z panem mym pragnie

i sam mówił z moim panem w Westminster Hall”[28].

I nagle, pod koniec maja 1466 roku, John Paston umarł. Miał zaledwie

czterdzieści cztery lata; przyczyna jego śmierci jest nieznana. W liście do

Johna III, napisanym cztery lata później, Margaret przypisywała to

problemom prawnym, z którymi się borykał: walka o majątek po Fastolfie

„zabiła ojca twego”[29]. Gairdner zgadza się z tym, uważając, że Johna

wyczerpały lata zmagań z „intrygami prawników i wrogością

możnych”[30]. Może tak było, ale padł on też ofiarą własnego

bezkompromisowego charakteru. Będąc pracowitym, skutecznym

i niezawodnym w służbie sir Johna Fastolfa i w walce o interesy własnej

rodziny, okazał się zawzięty i nieprzejednany w bronieniu swojego spadku

po Fastolfie, i dlatego pozostawił swoim dziedzicom oprócz wielkiego

majątku jeszcze większe problemy.

John najwyraźniej zmarł w jednej z izb adwokackich, być może w tej,

do której należał w londyńskiej Inner Temple; w dokumentach z wydatkami

na jego pogrzeb znalazła się poczyniona przez Margaret zapłata

„gospodarzowi zajazdu [inn], gdzie mąż mój pomarł”[31]. Jego ciało zostało

sprowadzone z Londynu do Norwich, w kondukcie, na którego czele

podążał ksiądz, a za nim „ubogich dwunastu” niosących pochodnie, po

sześciu po obu stronach trumny. W Norwich orszak żałobny powitano

biciem w dzwony w kościele Świętego Piotra Apostoła (St Peter Hungate);

tamże zwłoki zostały złożone na noc, a msza pogrzebowa odbyła się


z udziałem wielkiego zgromadzenia duchownych, w tym przedstawicieli

„czterech zakonów mnisich”, trzydziestu ośmiu księży, trzydziestu

dziewięciu „chłopców w komżach” oraz siostry przełożonej i zakonnic

z Norman’s Hospital w Norwich. Pośród obecnych miejscowych luminarzy

była też przeorysza z Carrow.

Nazajutrz ciało przeniesiono na pochówek do klasztoru Bromholm,

opodal Paston, słynącego z relikwii – drzazgi z Krzyża Pańskiego

i specjalnych powiązań z rodziną Pastonów, której przedstawiciele

utrzymywali, że jeden z ich przodków był fundatorem tej placówki.

W spisie wydatków poniesionych w Bromholm figuruje wielu służących,

dzwonników oraz „dwóch ludzi, co grób zasypali”.

Na stypie uraczono gości między innymi osiemnastoma beczkami piwa

(w tym jedną z piwem „renomy najwyższej”) i piętnastoma galonami

czerwonego wina, a także wielką ilością ryb, jaj, chleba, gęsiny, kapłonów,

kurcząt, cielęciny, jagnięciny i baraniny, mleka, masła i śmietany. W czasie

ceremonii pogrzebowych zniknęło osiem klasztornych wyrobów

z cynołowiu i trzeba było za nie zapłacić. Dodatkowej opłaty zażądał

szklarz „za szyb dwóch wyjęcie w kościele, aby woń przykrą pochodni

podczas pieśni żałobnych wypuścić, a potem za zalutowanie ich na

nowo”[32].

John nie dożył swojego najważniejszego zwycięstwa. Dwa miesiące po

jego śmierci i prawie rok po uwięzieniu pod zarzutem, że pochodzi

z niewolnych chłopów, w królewskim oświadczeniu raz i na zawsze

zaprzeczono wszelkim imputacjom zawartym we Wspomnieniu…, uznano

stawiane mu zarzuty za fałszywe i przywrócono Pastonom dobre imię.

Zaadresowana do zarządców z Yarmouth i opatrzona podpisem króla

Edwarda proklamacja głosiła:


Nasz wierny i umiłowany rycerz, pan John Paston, nasz umiłowany William Paston
i Clement Paston, jako i inni, przez nas i radę naszą czcigodnie oczyszczeni zostali
z oskarżeń, jakie wniesiono w naszym imieniu przeciwko zmarłemu Johnowi
Pastonowi i pozostałym […], a wobec powyższego uznajemy ich wszystkich
i każdego z osobna za panów szlachetnych rodowodu zacnego i krwi czcigodnej od
czasów podboju [Anglii przez Normanów]; a nadto rozkazujemy, aby […] majątek
Caister i wszystkie inne ziemie oraz budowle z dobrami i rzeczami wszelkimi, jakie
rzeczony zmarły John Paston w darze otrzymał i nabył od pana Johna Fastolfa,
rycerza, w całości zwrócone zostały naszemu rzeczonemu rycerzowi, panu Johnowi
Pastonowi. […] Z powodu owego, skoro rzeczony nasz rycerz zamieszkać zamierza
w Caister, pragnienie wyrażamy i z dobroci was prosimy, abyście przyjaźni
i życzliwi dlań byli i dla praw jego[33].
XV-wieczna rycina przedstawiająca orszak żałobny podczas pogrzebu
francuskiego króla Flipa VI Walezjusza w 1350 roku. Średniowieczny pogrzeb był
okazją do manifestacji statusu zmarłego, ale także ostatnią szansą na pobożny
uczynek grzebanego właśnie chrześcijanina. Oczywiście John Paston nie mógł
poszczycić się tak okazałym orszakiem jak widoczny na ilustracji, ale i jego stać
było na dość wystawny pogrzeb.

XIV-wieczna miniatura przedstawiająca sceny z życia Wilhelma Zdobywcy.


Pastonowie, niejako „wymyślając” szlachetnego przodka żyjącego jakoby
w czasach właśnie tego władcy, ewidentnie chcieli zaznaczyć przynależność do
warstw rządzących Anglią od stuleci i dodać sobie szlachetności.

Do listu tego załączono certyfikat potwierdzający w imieniu króla

wersję rodowodu Pastonów przedstawioną przez nich samych. Na jej

poparcie „okazali rozmaite świadectwa wspaniałe i księgi sądowe”. Te

wskazywały, że rodzina Pastonów od dawna korzystała z dobrodziejstw

uprawnień należnych właścicielom ziemskim: od pokoleń mieli władzę nad

niewolnymi chłopami; mieli „zgodę na [posiadanie] kapelana dla

nabożeństw odprawiania” i fundowanie placówek religijnych; cieszyli się

przywilejami „hołdów […] kurateli, ślubów i [udzielania] zapomóg” oraz

wstępowania w związki z przedstawicielami stanu szlacheckiego.

W dokumencie tym po raz pierwszy pojawił się, fikcyjny zapewne, przodek

Pastonów, Wulstan de Paston, towarzysz Wilhelma Zdobywcy, którego

potomstwo szczegółowo, krok po kroku wyliczono. „A to okazano nam na


piśmie dawną ręką zapisanym i obok dawnych testamentów

i świadectw”[34].

Jeżeli nawet Pastonowie „upichcili” sobie taki szlachecki rodowód, to

w istocie nie zrobili niczego nowego. Od XII wieku możne rody

europejskie wypełniały nieuchronne luki w swojej genealogii, wymyślały

mitycznych, arystokratycznych protoplastów, którymi niezmiennie byli

bohaterscy wojownicy, właśnie tacy jak „Wulstan de Paston”. Niezależnie

od prawdziwego pochodzenia Pastonów ród ten na dobre pozbył się

swojego wstydliwego sekretu. Oswobodzeni od tego zagrożenia, od dawna

wykorzystywanego przez ich przeciwników, i wzmocnieni mogli stawić

czoło innym, nowym niebezpieczeństwom.

[1] Davis I, s. 292–293.

[2] Ibid., s. 293–295.

[3] Ibid., s. 295–299.

[4] Ibid., s. 299–300.

[5] Ibid., s. 301–302.

[6] Ibid., s. 303.

[7] Ibid., s. 304–306.

[8] Ibid., s. 306–308.

[9] Ibid., s. 131–134.

[10] Ibid., s. 309.

[11] Davis II, s. 310–312.

[12] Davis I, s. 310–312.

[13] Ibid., s. 134–135.

[14] Ibid., s. 317.

[15] Ibid., s. 311–314.


[16] Ibid., s. 314–316.

[17] Gairdner IV, s. 181–185.

[18] Gairdner I, s. 339.

[19] Davis I, s. 528–529.

[20] Ibid., s. 140–145.

[21] Ibid., s. 318–322.

[22] Ibid., s. 529–531.

[23] Davis II, s. 430.

[24] Davis I, s. 323–324.

[25] Ibid., s. 329–332.

[26] Richmond, The Paston Family, I, s. 217, 240–241.

[27] Worcester, Itineraries, s. 189.

[28] Davis II, s. 374–375.

[29] Davis I, s. 361.

[30] Gairdner I, s. 233.

[31] Gairdner IV, s. 230.

[32] Ibid., s. 226–231.

[33] Davis II, s. 549–551.

[34] Ibid., s. 551–552.


ir John, który stanął na czele rodziny w wieku dwudziestu

czterech lat, różnił się zdecydowanie od swojego ojca. O ile

zmarły John Paston był upartym realistą, człowiekiem

zachłannym i nieprzejednanym w bronieniu rodowych

posiadłości, o tyle sir John odznaczał się rozrzutnością; kolekcjonował

książki, uwielbiał rycerskie przyjemności (w tym kobiety), a czasem

cokolwiek lekkomyślnie odnosił się do strzeżenia swoich majętności. Jeśli

jego ojciec był, jak już wspominaliśmy, dość typowym angielskim

szlachcicem z XV wieku, to syn zapewne bardziej przypominał

klasycznego angielskiego dżentelmena z późniejszych epok.

Pomimo dość beztroskiego nastawienia do problemów rodziny sir John

na dłuższą metę radził sobie z nimi zaskakująco dobrze. Jednak w 1466

roku sytuacja Pastonów wydawała się niestabilna, a pieniędzy brakowało.

Pomni niedawnego krótkotrwałego zajęcia Caister przez ich adwersarzy,

a także faktu, że wrogowie wciąż zerkali łasym okiem na tę posiadłość,

Pastonowie wprowadzili się do tamtejszego zamku: Margaret zamieszkała

w nim właśnie w 1466 roku. Było to miejsce, gdzie „nie przebywałabym

w czasie takowym, jeśliby nie dla dobra twego” – napisała do sir Johna[1].

W styczniu 1467 roku John III zajął tam miejsce matki i przystąpił do

zbierania opłat z okolicznego majątku. Napotkał na opór; jeden

z wieśniaków, niejaki Hugh Austen, „słów groźby wiele wykrakał”, kiedy

ludzie Johna III zabierali jęczmień, który byli im winni chłopi dzierżawiący

ziemię. Austen najwyraźniej czynił to samo dla Yelvertona; nieco wcześniej

załadował wóz jęczmieniem, aby sprzedać zboże w Yarmouth. „A gdym

o tym usłyszał – napisał John III – sforę szczeniąt wypuściłem, co tak

wozem z jęczmieniem owym zakręciły, iż musiano je schronić w wody

zbiorniku w twej piekarni w Caister, gdzie zamokło w godzinę […]


i gotowe prawie, aby dobry słód z niego był, ho, ho!” [końcowy fragment

był zapewne urywkiem jakiejś ówczesnej przyśpiewki].

Yelverton nie próżnował, siejąc zamieszanie też gdzie indziej.

Odwiedził starą posiadłość Fastolfa w Guton, dziesięć mil na północny

zachód od Norwich, i „nowego zarządcę tam ustanowił, odbierał [zapasy]

chłopom ziemię dzierżawiącym i dał im [czas] do [święta] Ofiarowania

Pańskiego, aby pieniądze zapłacili, które od nich chce”. Widziano go także

w Saxthorpe, innym pobliskim byłym majątku Fastolfa, i „zabrał własność

tamtejszego gospodarza jako porękę”. Yelverton miał ze sobą ośmiu ludzi,

uzbrojonych i „do jazdy gotowych”, a jeden z nich powiedział świadkowi

tego zdarzenia, że „zamiar mają zebrać to, co dłużne z pewnych włości,

jakie do pana Johna Fastolfa należały”. John III planował wysłanie sługi,

Johna Daubeneya, aby ten polecił dzierżawcom płacić czynsze tylko

Pastonom. Pachołkowie Yelvertona przyjeżdżali konno codziennie,

prezentując samopały i zbroje i chcąc w ten sposób zastraszyć okoliczną

ludność. John III zaproponował, żeby sir John wystarał się o królewski

nakaz zaprzestania podobnych praktyk[2].

Ale ewidentnie sir John nie miał aż takich możliwości. Jednakże jako

dworzanin radził sobie coraz lepiej. Odkrył talent do konnych potyczek na

kopie, co było ulubionym sportem króla Edwarda, a także nowego szwagra

monarchy, Anthony’ego Woodville’a. Ten młodzieniec wżenił się w rodzinę

Thomasa, lorda Scales, dawnego wroga Fastolfa, a sam nabył tytuł lorda

Scales po śmierci swojego teścia. To właśnie on miał chrapkę na zamek

Caister, który na krótko zajął, wraz z innymi majątkami Pastonów, kiedy

John I przebywał w więzieniu w 1465 roku. Ale te dawne niesnaski poszły

w zapomnienie, a Woodville i sir John staczali konne potyczki już tylko dla

rozrywki. Podczas jednego z takich turniejów rycerskich, w Eltham, sir

John został ranny w rękę, niemniej entuzjastycznie napisał do swojego


brata: „Szkoda, iż cię tu nie było i nie widziałeś tego, jako że turniej był

najwspanialszy ze wszystkich w Anglii oglądanych w tych latach

czterdziestu. […] Po jednej stronie, wewnątrz, król, mój pan, lord Scales, ja

sam i St Leger; po drugiej, z dala, pan mój lord szambelan [lord Hastings],

pan John Woodville, pan Thomas Montgomery i John Aparre etc.”[3].

Turnieje takie odbywały się od dawna, ale właśnie wtedy osiągnęły

największą popularność i wyrafinowanie, będąc dyscypliną sportową,

w której obowiązywały ścisłe zasady, ceremoniały i pokazy, przez co

stanowiły, w oczach sir Johna i innych, „najwspanialszą” atrakcję.

Na Johnie III w Caister nie zrobiło to wrażenia. Odpisał cierpko: „Choć

chciałbyś widzieć mnie w Eltham, na turnieju, jako że pokazy świetne tam

były, zaprawdę wolałbym, abyś do Caister Hall powrócił bez zwłoki, aniżeli

oglądać cię w wielu turniejach królewskich, co je między Eltham

a Londynem urządzają”. Doszły go bowiem wieści, które uznał za

ważniejsze od tych o pojedynkach na kopie, staczanych przez brata.

Zakonnik Brackley, który zmarł w poprzednim roku, na krótko przed

śmiercią Johna Pastona, pozostał wierny do końca; jego spowiednik, mnich

Mowght, poinformował Johna III i Margaret, że „wola, jaką [John Paston]

przed sąd zaniósł, prawdziwie wolą pana Johna Fastolfa była, gdy wiedział,

iż zemrzeć mu przyjdzie”. Po spowiedzi Brackley na krótko wydobrzał,

potem znowu poczuł się gorzej, ponownie wezwał do siebie Mowghta

i powtórzył to wyznanie. „Pragnę, abyś przekazał po mej śmierci, iż na

duszę swą biorę, konając, że wola, którą John Paston spisał, zaiste wolą

pana Johna Fastolfa była”[4]. Takie oświadczenie znacznie wspomogło

zabiegi Pastonów o potwierdzenie ich praw do Caister.

W owym czasie John III zaangażował się w pertraktacje dotyczące

ewentualnego zawarcia małżeństwa z Alice Boleyn, najmłodszą córką

zmarłego już wtedy sir Goeffreya Boleyna – a był to pierwszy z całej serii
projektów małżeńskich zainicjowanych przez Johna III i sir Johna

w tamtym roku i w ciągu kilku następnych lat. W sprawie takich planów sir

John pisał do niego w marcu 1467 roku:

Nie mogę nijak sprawić, iżby [lady Boleyn, owdowiała matka Alice Boleyn] zgodę
dała, abyś córkę jej za żonę pojął, mimo wszelkich sposobów tajemnych, jakiem
wykorzystał. […] Tak mnie to martwi […], iż odrazę budzi we mnie rozmowa z nią
o tymże. Jednakowoż pojmuję, iż powiada ona: „Jeśli on i ona [Alice] zgodzić się
mogą, nie zakażę tego, lecz przenigdy nie doradzę jej, aby tak uczyniła”. A we
wtorek zeszły odjechała do dom do Norfolk. Dlatego ty powinieneś sposoby znaleźć
na rozmówienie się z nią samemu, jako że bez tego, jak mniemam, nic ze sprawy
owej nie wyniknie.

Sir John dodał jedną z nielicznych wskazówek zawartych w listach na

temat fizjonomii któregoś z Pastonów: „Powierzchowność masz ujmującą,

zatem pewnikiem gdy panna cię ujrzy i przekona się trochę, żeś dobrze ku

niej usposobiony, a umówisz ją, by sekretu dotrzymała”, a sprawa jeszcze

nie będzie przegrana. „Dotrzymywanie sekretu” było fortelem

piętnastowiecznych kochanków. Sir John doradzał jeszcze: „Bądź uniżony

wobec [jej] matki, lecz z panną śmielej postępuj, abyś rad był, żeś poczynał

w pośpiechu, a nieudaczności nie pożałował”[5].


Sir John Paston, podobnie jak wielu innych rycerzy XV-wiecznych, rozsmakował
się w turniejach. W swojej późnośredniowiecznej formie przyjęły one postać
klasycznej walki na kopie. Na ilustracji scena turniejowa z tzw. Codexu Manesse
pochodzącego z czternastego stulecia.

Ale Johnowi III nie udało się zaaranżować spotkania z Alice Boleyn,

kiedy ta przebywała w Norwich; wraz z matką były tam obie tydzień po

Wielkanocy, jak napisał John III do brata, „od soboty po środę […], a jam

bywał w Caister i niczego o tym [wtedy] nie wiedziałem”[6]. Widocznie

Alice Boleyn i jej matka nie zamierzały ułatwiać mu starań o względy tej

pierwszej. Więcej o tych zalotach nie ma w listach już ani słowa.

W lipcu 1467 roku Margaret donosiła o bardzo niepokojących pogłoskach:

John Fastolf z Cowhaw, ojciec Thomasa Fastolfa, podobno szykował się do

szturmu na Caister wraz z setką ludzi i „szpiegów swych śle codziennie”,

aby ocenili siły tamtejszej załogi. „Z czyjego poruczenia, dla kogo

i z czyim wsparciem to czyni, tego nie wiem”. Margaret prawdopodobnie

wolała nie wspominać wprost o księciu Norfolk, lecz sir John wyczytał

między wierszami, kto za tym stoi. John III i siedemnastoletni Edmund

Paston znajdowali się akurat w Londynie, a Margaret usilnie prosiła sir

Johna, by przysłał jej pomoc:

Wiadomo ci dobrze, iż już przedtem lękałam się przebywać tutaj, gdym inne wygody
miała niźli teraz, i sprawnie nie umiem zbrojnymi władać i dowodzić, a owi nie
usłuchają tak kobiety, jak [usłuchaliby] męża. Dlatego chciałabym, ażebyś do dom
wysłał braci swoich albo Daubeneya, dla dowództwa objęcia. […] Wrogowie twoi
jęli śmiało siły zbierać, co u przyjaciół twych wielki strach i zwątpienie rodzi.
Spraw zatem, iżby pociechy jakiej zaznali i lęku się wyzbyli; bo jeśli utracimy
przyjaciół naszych, ciężko będzie w tym świecie niespokojnym znaleźć ich na
nowo[7].

Sir John zareagował na to wysłaniem Johna III, aby ten objął komendę

zamku i zwerbował ludzi do wzmocnienia słabej załogi Caister.


Równocześnie starał się o ostateczne rozstrzygnięcie całej spornej kwestii

spadku po Fastolfie. Rezygnując z nieprzejednanej postawy, jaką

prezentował jego ojciec, doszedł do porozumienia z innymi wykonawcami

testamentu Fastolfa, którym przewodził biskup Waynflete, a wśród których

byli William Yelverton i William Jenney, dzięki czemu Pastonom przypadły

na mocy osiągniętej ugody niektóre grunta Fastolfa w Caister i gdzie indziej

(nie obejmowała ona jednak majątków Hellesdon i Drayton)[8].

We wspomnianym porozumieniu usiłowano również załatwić problem

kolegium (college’u) Fastolfa dla księży i ubogich. Większość egzekutorów

testamentu zgodziła się wreszcie na założenie takiej placówki, jednak spory

wzbudzała kwestia jej lokalizacji. Pomimo faktu, że Johnowi Pastonowi

I udało się uzyskać oficjalną zgodę na college w Caister, to wielu

z wykonawców testamentu Fastolfa wolało jakieś inne miejsce. Biskup

Waynflete proponował Oksford; William Worcester, choć sam był

oksfordczykiem, rekomendował Cambridge, bliżej Norfolk i Suffolk,

i zasugerował wybudowanie zamiast college’u „jakiegoś innego

upamiętnienia […] być może z dwoma sekretarzami albo trzema bądź

czterema uczonymi”, utrzymywanego „kosztem dużo mniejszym”, co

zarazem oznaczało, że więcej dochodów z majątków po Fastolfie

pozostałoby na wynagrodzenie dla egzekutorów jego testamentu

i długoletnich sług. Placówkę taką można było zasilać wpływami

z „beneficjów dobrych i plebanii zamożnych”, możliwych do nabycia

„taniej niźli lenna czy majątki ziemskie”. Ale na razie nic w tym kierunku

nie zrobiono[9].

Na Boże Narodzenie biskup Waynflete skorzystał z okazji do

pogodzenia Worcestera z Pastonami. „Sprawił Jezus – napisał Worcester do

Margaret – iż pan mój zacny był zarazem mężem waszym […] i w sercu

swym ufał mi i kochał, jakoż i pan mój Fastolf, i wiary nie dałby w złośliwe
zmyślone bajania, co to mnich Brackley, William Barker i inni

nieprawdziwie o mnie rozpowiadali”.

Wyparł się współudziału w nieprzyjaznych Pastonom poczynaniach

Yelvertona i Jenneya. „Rozgłaszam światu całemu, iż nigdy w majątkach

ani na rolach pana mego Fastolfa kłopotu nie czyniłem ani też nie

upoważniłem nikogo do [zajęcia] miejsca żadnego”. Co się tyczyło Caister,

był „rad prawdziwie”, że posiadłość ta trafiła w ręce Pastonów. „Piękny to

klejnot [zamek], potrzebny krajowi całemu w czasie wojennym; a lepiej,

aby pan mój Fastolf nigdy go nie wzniósł, niżby [zamek Caister] znalazł się

we władaniu pana jakiego, który krainę ową by uciskał”[10].

Doprowadzając do tego porozumienia, sir John przypuszczalnie korzystał

z pomocy dwóch patronów, a których łaski wcześniej z powodzeniem

zabiegał. Pierwszym z nich był John de Vere, hrabia Oxford, trzeci, po

książętach Norfolk i Suffolk, z największych ziemian z Anglii Wschodniej.

W okresie tuż po śmierci sędziego Williama John Paston I poznał się

z ojcem wspomnianego hrabiego, straconym za zdradę w początkach

panowania Edwarda IV Yorka. Sir John podtrzymywał kontakty z jego

synem.

Drugim z możnych, którzy zapewne dopomogli w zawarciu

wspomnianego porozumienia, był szwagier hrabiego Oxford, Richard

Neville, wszechpotężny hrabia Warwick, który przeszedł do historii jako

„Warwick Królotwórca”. Przez kilka lat Warwick był najważniejszą figurą

w rządzie Edwarda IV, lecz w owym czasie zaszły w tym względzie pewne

„podskórne” zmiany. Błyskotliwy i zarozumiały hrabia przypuszczalnie nie

docenił młodego Edwarda, który poczuł się zdolny do samodzielnego

podejmowania najważniejszych decyzji.


W tamtych latach o dominującą pozycję w Europie Zachodniej

rywalizowały trzy potęgi – Anglia, Francja i Burgundia; ostatni z tych

krajów był silnym i bogatym konglomeratem państewek, rozciągającym się

od wschodniej Francji po Morze Północne, a w jego granicach znalazły się

Flandria i Niderlandy. Na początku lat sześćdziesiątych XV wieku, gdy sir

John, podówczas jeszcze niepasowany na rycerza, starał się znaleźć dla

siebie miejsce na królewskim dworze, a Pastonowie walczyli o majątek

ziemski Cotton, Warwick obmyślił angielsko-francuski sojusz, który

przypieczętować miało małżeństwo między młodym królem Edwardem IV

i księżniczką z francuskiego rodu królewskiego. Z kolei Edward preferował

plan odrodzenia angielsko-burgundzkiego przymierza z czasów wojny

stuletniej, korzystny dla perspektyw handlu wełną, bardzo dochodowego

dla angielskiej korony. Pertraktacje hrabiego Warwick z Francuzami

dobiegały już niemal pomyślnego końca, gdy pewnego wrześniowego dnia

w 1464 roku Edward wyjaśnił przerażonej radzie królewskiej, że nie

poślubi francuskiej księżniczki, ponieważ w maju poprzedniego roku

potajemnie się ożenił z Elizabeth Woodville (albo Wydeville) Grey,

angielską damą z mało znanego rodu szlacheckiego, niegdyś popierającego

stronnictwo Lancasterów. Edward, sławny kobieciarz, który rzadko

napotykał sprzeciw lub odmowę ze strony szlachcianek, a także ich mężów

i ojców, zakochał się w Elizabeth, ta bowiem nie wpuściła go do swego

łoża – tak przynajmniej plotkowano w Londynie – i dał się namówić na

zawarcie małżeństwa.

To oświadczenie Edwarda zdumiało i rozwścieczyło hrabiego Warwick.

Beztroskie utrącenie jego wielkiego planu politycznego z błahego,

alkowianego powodu stanowiło dla niego cios, lecz potem nastąpiła rzecz

jeszcze gorsza, gdy Edward przedstawił własną inicjatywę dyplomatyczną:

sojusz z Burgundią miał zostać scementowany za sprawą małżeństwa jego


siostry Małgorzaty – która w dzieciństwie, w roku 1461, przebywała krótko

w rezydencji Fastolfa w Southwark – z synem księcia Burgundii,

wojowniczym młodzianem, zapamiętanym przez historię jako Karol

Zuchwały*.

W ramach zbliżenia politycznego z Burgundią, które wówczas

nastąpiło, lord Scales wyzwał na „sportowy” pojedynek na kopie Bastarda

von Burgund, syna księcia i zapalonego uczestnika turniejów rycerskich.

Wydarzenie to, któremu miały towarzyszyć odpowiednie uroczystości,

planowano zorganizować w Londynie, lecz trzeba było wszystko odwołać

z powodu wieści o śmierci księcia Burgundii (w czerwcu 1467 roku).

Śmierć księcia i objęcie władzy w państwie burgundzkim przez Karola

Zuchwałego sprawiły, że wspomniany projekt małżeństwa stał się jeszcze

pilniejszy; zaplanowano je na czerwiec 1468 roku, a ceremonia ślubna

miała się odbyć w Brugii, bogatej stolicy flamandzkich terytoriów Karola.

Tuż przed tym, jak zmarł burgundzki książę, sir John założył się z pewnym

londyńskim kupcem, co zostało starannie zapisane ręką Johna Pampynga

i opatrzone pieczęciami przez obie strony, że do planowanego ślubu nie

dojdzie w ciągu najbliższych dwóch lat – a stawką tego zakładu było

obniżenie o dwa funty ceny konia nabytego przez Johna od tegoż kupca[11].

Więcej niż rekompensatą za przegrany zakład musiało być w oczach sir

Johna formalne zaproszenie, które otrzymał od króla, do uczestniczenia

w orszaku zwerbowanego do odprowadzenia księżnej Małgorzaty do

ołtarza[12]. Główne miejsce w weselnej świcie panny młodej zajmowała

księżna Norfolk, a w jej otoczeniu znalazł się także John Paston III, tak

więc obaj bracia Pastonowie mieli wziąć udział w ślubnym przyjęciu.

John III przesłał matce entuzjastyczny opis całej tej ceremonii oraz

towarzyszących jej turniejów i spektakli, a wszystko to wyznaczyło nowe

standardy dla podobnych hucznych gal w ówczesnej Europie.


Moja pani Małgorzata wyszła za mąż zeszłej niedzieli, w mieście o nazwie Damme,
co trzy mile odległe jest od Brugii, o godzinie piątej rano; tegoż dnia sprowadzono
ją do Brugii na jej [weselną] ucztę, a tamże ugoszczono ją tak zacnie, jako tylko
świat widywał, z procesjami panów i dam, ludzi najświetniejszych, jakich widziano
i o jakich słyszano. Widowisk wiele wystawiono w jej drodze do Brugii, na jej
powitanie, a niczego wspanialszego nigdy nie widywałem.

Tejże niedzieli pan mój Bastard [Antoni, zwany Wielkim Bastardem] wyzwanie
przyjął od dwudziestu czterech rycerzy i panów na osiem dni potyczek pokojowych
[pojedynków na stępioną broń]; a po tych potyczkach, owych dwudziestu czterech,
jakoż i on sam, mieli w turnieju się zetrzeć z innymi dwudziestoma pięcioma, co
w następny poniedziałek wydarzyć się miało. A owi, co pojedynkować się z nimi
mieli aż po ten dzień, bogato przystrojeni byli, jako i on sam także, w tkaniny złote
i jedwabne i srebrne, przez złotników ozdobione; a ozdób takich, ni złota, ni pereł,
ni kamieni [szlachetnych], owym z dworu księcia, szlachcicom i szlachciankom,
takoż nie zbrakło. […]
Portret Karola Śmiałego (zwanego też Zuchwałym) pędzla Rogiera van der
Weydena datowany na około połowę XV wieku. Burgundzki dwór tego władcy
uchodził za szczytowe osiągnięcie kultury i sztuki rycerskiej późnego
średniowiecza. John Paston III opisał w liście zwyczaje panujące wśród
arystokracji burgundzkiej przy okazji wesela, w którym miał okazję uczestniczyć.

Owego dnia pan mój lord Scales potykał się z panem pewnym z kraju tego, lecz
nie z Bastardem; jako że [wcześniej] w Londynie przyobiecali, iż żaden z nich nie
zetrze się z drugim zbrojnie; lecz Bastard jednym z tych panów był, co lorda Scales
na pole wyzwali i nieszczęściem koń kopnął pana mego Bastarda w nogę, a uraził
go tak, iż, jak sądzę, walczyć już [w tym turnieju] nie zdoła; wielka to szkoda, gdyż
zaiste Bóg nigdy wspanialszego rycerza nie stworzył.

Co się zaś tyczy dworu księcia, panów, dam i niewiast szlachetnych, rycerzy,
giermków i szlachciców, to nigdy nie słyszałem o czym podobnym, poza dworem
Króla Artura. I zaprawdę rozumu nie mam ani pamięci, iżby opisać tobie choćby
połowę rzeczy wspaniałych, jakie są tutaj; lecz o czym teraz nie wspomnę, to, kiedy
na myśl przyjdzie, opowiem ci, gdy do domu powrócę, co, jak ufam Bogu,
niebawem nastąpi; jakoż wyruszamy do dom z Brugii we wtorek następny, wespół
z ludźmi wszelakimi, co przybyli z panią moją [nową księżną] burgundzką z Anglii,
poza owymi, co z nią zamieszkają, a wiem to dobrze, iż tychże niewielu będzie[13].

Inni świadkowie tych uroczystości opisali je bardziej szczegółowo.

Podobnie jak wiele innych średniowiecznych turniejów, teatralną osnową

tegoż był romans rycerski: w danym wypadku zmyślona historia

o pojmanym olbrzymie i księżniczce z nieznanej wyspy; zwycięzcy, który

oswobodzi olbrzyma, miała przypaść w udziale ręka tej księżniczki.

Pierwszego dnia karzeł wystrojony w karmazynowo-biały atłasowy strój

przywiódł skutego łańcuchami giganta na szranki, przywiązał go do

pozłacanego drzewa i zadął w trąbę, przywołując „rycerzy złotego drzewa”,

wystrojonych w aksamity i gronostaje. Różnego rodzaju potyczki staczano

w kolejne dni, a na koniec odbyła się grupowa utarczka, z udziałem

dwudziestu pięciu rycerzy po każdej stronie. W czasie pierwszego

z bankietów karlica w złocistej szacie wjechała do zamkowej sali na


mechanicznym lwie, aby sprezentować księżnej Małgorzacie jastrun

(margerytkę); atrakcją uczty wydanej ostatniego dnia były

dwudziestometrowy mechaniczny wieloryb – z ruchomymi płetwami;

z jego paszczy dobiegały dźwięki muzyki – oraz zainscenizowana bitwa

pomiędzy dwunastoma „morskimi rycerzami” a tuzinem olbrzymów[14].

John III tak zakończył swoją relację:

Wyruszamy rychlej, albowiem książę zwiedział się, iż francuski król [Ludwik XI]
zamierza wkrótce wojnę z nim wywołać, i że jest on o cztery albo pięć dni drogi od
Brugii, a książę podążył naprzód, aby spotkać go we wtorek następny. Niech Bóg
mu sprzyja i ludziom jego wszystkim, bo powiadam ci, iż najzacniejsze to
towarzystwo, jakiem kiedykolwiek napotkał[15].

Powróciwszy do Anglii, sir John osiadł w zamku Caister, spodziewając

się, że będzie tam wiódł przyjemny żywot zamożnego ziemianina. Jednakże

układ zawarty z udziałem biskupa Waynflete’a spowodował, iż Paston

stracił tyle dochodowych majątków ziemskich, że na życie w luksusie

szybko zaczęło brakować gotówki. Jednym z jego pierwszych działań było

zamówienie „Wielkiej księgi” – traktatów na temat stanu rycerskiego,

wojny i innych spraw godnych rycerza, które miał spisywać skryba William

Ebesham. Owej jesieni Ebesham napisał żałosny, błagalny list do swego

„najzacniejszego i najczcigodniejszego pana” z prośbą o „zapłatę jakąś” za

jego pracę nad „Wielką księgą” oraz kilkoma innymi zleceniami , które

wykonał jako kopista. Już wcześniej bezskutecznie pisał w tej sprawie do

Johna Pampynga, a teraz błagał:

A szczególnie proszę uniżenie, ażebyś przysłał mi, panie, jako jałmużnę kilka
starych szat swoich, co, o czym wiem dobrze, pokryją wiele zapłaty mi należnej,
a twój będę, pókim żyw, i na rozkazy twoje; wielce mi one potrzebne, Bóg mi
świadkiem, a błagam Jego, aby uchronił ciebie, panie, od przeciwności wszelakich,
bom ja z nimi zaznajomiony blisko[16].
*

Wraz z nastaniem jesieni nad Caister nieoczekiwanie zawisło nowe

niebezpieczeństwo. Mimo że krewniak Thomasa Howesa, William

Worcester, zawarł pokój z Pastonami, to on sam, niegdysiejszy przyjaciel

i sojusznik Johna Pastona, przeszedł na stronę jego przeciwników, czego

zresztą brat Johna, Clement, obawiał się już cztery lata wcześniej, gdy

zaczęły się przesłuchania przed sądem kościelnym. Latem 1467 roku

Howes wydał oświadczenie, skierowane „do ludzi wszystkich”,

podważające zarzuty Pastonów, że Yelverton przekupił świadków, i wyraził

swój „żal wielki ze sporządzenia nieprawdziwego i podrobienia”

testamentu „w imieniu rzeczonego pana mego Fastolfa po tym, jak ów

pomarł”[17]. Wreszcie w 1468 roku zdecydował się szczegółowo

przedstawić wydarzenia z ostatnich dni w życiu Fastolfa.

W feralny poniedziałek, 5 listopada, jak utrzymywał Howes, wszedł on

do sali dolnej w zamku „około godziny szóstej po południu”, gdy Fastolf

leżał już martwy na wyższym piętrze, i ujrzał tam Pastona ze „skrawkiem

małym papieru w ręku, zapisanym pismem jego po angielsku, a część

papieru owego zapisana była później i jeszcze mokra od inkaustu; popiół

wziął z komina, aby go osuszyć”.

Nazajutrz, jak oznajmił Howes, John wezwał jego, mnicha Brackleya,

Williama Worcestera, augustianina Clementa Felmynghama oraz kilku

służących i poprosił dwóch wspomnianych zakonników, żeby opatrzyli

swoimi pieczęciami nowy testament. Następnie John sam opieczętował

dokument, otworzył go i polecił braciom zakonnym odczytać jego treść.

Poinformowali oni Howesa, że testament zawiera klauzulę przekazującą

majątki Fastolfa „w Norfolk, Suffolk i Norwich” Johnowi Pastonowi za

cztery tysiące marek i wyznaczającą Pastona i Howesa na jedynych

wykonawców tego testamentu. Ale, jak oświadczył Howes, „rzeczony pan


John Fastolf nie sporządził owego testamentu, rozporządzenia ani

[ostatniej] woli”. Na rok przed śmiercią Fastolfa, jak twierdził Howes,

„trudził się”, aby nakłonić Fastolfa do sprzedaży swoich ziem Johnowi

Pastonowi, pod warunkiem że Paston ufunduje college w Caister, lecz

Fastolf „zgody na to nie wydał”. Wręcz przeciwnie, poprzysiągł „na rany

Chrystusa: »Jeślibym wiedział, iż wykupi jakieś z ziem moich lub dóbr

mych, za nic nie uczyniłbym go lennikiem swoim ani egzekutorem

[testamentu]«. Jednakowoż rzekł on, iż ścierpi rzeczonego Pastona na czas

życia swego, aby ów siedzibę miał dogodną do zamieszkania w rzeczonym

majątku Caister”. Choć Fastolf rzeczywiście bywał chimeryczny

i porywczy, to słowa przypisywane mu przez Howesa brzmią mało

wiarygodnie w świetle wielu zanotowanych wypowiedzi samego Fastolfa

i innych osób o jego zaufaniu i przywiązaniu do Johna Pastona.

Według Howesa, osoby obecne u łoża boleści Fastolfa – jego kapelan,

medyk, cyrulik i inni – „nie słyszeli ani nie wiedzieli wcale o zarządzeniu

takowym, testamencie spisanym albo ustnym, sporządzonym, oznajmionym

lubo zapisanym na rozkazy rzeczonego Fastolfa”[18]. Jednakże w gronie

wspomnianych świadków był jeszcze kuzyn Fastolfa, Robert Fitzralph,

który wcześniej złożył jasne zeznanie, całkowicie sprzeczne z tym, co

twierdził Howes; zgodnie ze złożonym 26 listopada 1459 roku pod

przysięgą oświadczeniem Fitzralpha Fastolf miał na łożu śmierci wyraźnie

określić warunki swojego „kowenantu”, ale Fitzralph znał je już „na pół

roku owego uprzednio”[19].

Howes stwierdził dalej, że zakonnicy Brackley i Clement mieli udział

w sfałszowaniu wyniku „przetargu” Fastolfa z Johnem Pastonem. Służący

John Russe miał usunąć pieczęć Fastolfa i zabrać sygnet z opieczętowanej

sakwy, aby nadać podrobionemu dokumentowi pozory autentyczności.

„Rzeczy owe tak sprokurowane”, jak mówił Howes, skłoniły go „do


nieufnego uwierzenia, iż wszelkie te pisma i sprawy w nich zawarte

nieprawdziwe były” – choć w istocie wyartykułowanie tych wątpliwości

zajęło mu kilka lat.

Do takich oskarżeń o fałszerstwo Howes dorzucił jeszcze inne,

o „marnotrawienie”, w rzeczywistości mając na myśli łapówkarstwo: John

Paston rzekomo przekupił dwóch mnichów i innych „świadków

podejrzanych” w Londynie, by zeznawali na jego korzyść, jednak sędzia

„przyjąć i wysłuchać ich nie zechciał”, przez co „czas ów roztrwonili

w Londynie na mięsiwa, napitki, nagrody i wydatki inne z rzeczonego

Fastolfa majątku […] więcej niż stu marek sięgające”[20].

W październiku 1468 roku Howes, już po rzuceniu tych oskarżeń,

wysłał do arcybiskupa Canterbury służalczy list, w którym można się

doszukać motywów jego przejścia do obozu nieprzyjaciół Pastonów.

Według Howesa, „rada pana mego z Norfolku” rozmawiała z Yelvertonem

i samym Howesem o ewentualnym nabyciu Caister „i pewnych innych

włości, jakie do pana mego Fastolfa należały, niechaj Bóg ma go w opiece”.

Do kwestii kolegium, na którego założeniu Fastolfowi tak zależało, Howes

odniósł się niefrasobliwie: „Pospołu z innymi egzekutorami [u] pana mego

Fastolfa” obiecał zadbać o inne placówki dobroczynne, gdzie miano się

modlić „za jego [Fastolfa] duszę”[21].

Snute przez Howesa plany sprzedania Caister księciu Norfolk nie

zyskały powszechnej aprobaty. Jeden z przyjaciół Pastona –

w niepodpisanym liście z 28 października 1468 roku – opisał sir Johnowi

Pastonowi wymianę zdań, do której doszło w królewskiej komnacie między

George’em Neville’em, arcybiskupem Yorku, i jego bratem hrabią Warwick

z jednej strony a księciem Norfolk z drugiej. O sprzeczce tej „opowiadał

otwarcie każdy człek w tym kraju”. Arcybiskup powiedział, że prędzej niż

dopuści do tego, by książę Norfolk zajął Caister, „sam przybędzie tam


zamieszkać”. Arcybiskup Neville nieco wcześniej był kanclerzem króla

Anglii i liczył na ponowne objęcie tego stanowiska; z kolei przeciwnicy

Pastonów poprzysięgli, że „nigdy kanclerzem nie zostanie, póki sprawy

owej się nie załatwi” – czyli dopóty nie zgodzi się on na przejęcie Caister

przez księcia Norfolk.

Anonimowy informator sir Johna przypomniał mu, że „są świadkowie

[gotowi] przysięgać przeciwko tobie”, w tym i tacy, którzy „o sprawie całej

nic nie wiedzą i słów żadnych z ust pana Johna Fastolfa nie słyszeli”.

Każdy wiedział, „jacy ławnicy są w tej krainie [tj. w Norfolk] w kwestiach

forsowanych” przez wrogów Pastonów. „Co poniektórzy z owych, co za

niewolnika cię uważali” za życia ojca sir Johna „świadczyć przeciw tobie

będą”.

Autor tego listu dodawał jeszcze, że Thomas Howes ma przyjechać do

Londynu, i zasugerował, aby zaprzyjaźniony biskup Ely razem

z arcybiskupem Yorku mogliby nakłonić go do „powrotu do domu

i wszystkich jego kompanów porzucenia”. Nadmienił też sarkastycznie,

że – jak sądzi – Howesa da się przekupić lub nastraszyć. Trzeba go tylko

przekonać, że „papieżem stać się winien” albo postraszyć odebraniem

„wszelkich beneficjów kościelnych [za karę] za symonię, rozpustę,

krzywoprzysięstwo i zrzędliwość nadzwyczajną. […] To pewnie odejdzie

[od swoich sprzymierzeńców], jako że on i Yelverton teraz są w niezgodzie

niejakiej”[22].

Sprzeciw ze strony arcybiskupa Neville’a i jego brata – hrabiego Warwick –

zapewne zapobiegły zajęciu Caister przez księcia Norfolk. W istocie agenci

tego ostatniego odwiedzali zależne włości i ostrzegali chłopów

dzierżawiących tam grunta, aby nie przekazywali należnych opłat sir

Johnowi Pastonowi. Niebezpieczeństwo było tak poważne, że skłoniło sir

Johna do podjęcia nadzwyczajnych kroków. Pozostawiwszy Caister pod


opieką Johna III i Daubeneya, wrócił do Londynu, by tam ponownie

werbować ludzi do zamkowego garnizonu. I już wkrótce napisał do

Johna III, powiadamiając go, że najął „czterech zaufania godnych

i prawdziwych”, to jest zawodowych, żołnierzy

w wojnach przebiegłych i we władaniu orężem, [którzy] umieją strzelać


z samopałów, a także kusz, i naprawiać je i naciągać, jako i obmyślać szańce albo
wszelkie inne umocnienia; a jeśli trzeba będzie, wartę i straż będą trzymali. Mądrzy
to i rozumni ludzie, poza jednym, który łysy jest i zwie się William Penny, a człek to
dobry, jako mało takich na ziemi spotkać można, jak pojmujesz, skłonny on nieco
do napitków, ale [pijany] burd nie wszczyna, a uprzejmy bardzo. Inni trzej to Peryn
Sale, John Chapman i Robert Jackson. Jak dotąd oporządzenia [zbroi] nie mają,
lecz gdy nadejdzie, zostanie tobie wysłane, a tymczasem proszę usilnie, abyście
z Daubeneyem zaopatrzyli ich w jakieś [zbroje]. Takoż będzie dla nich potrzebnych
łóżek parę, proszę zatem, abyś z pomocą matki mej nabył je dla nich, póki do dom
nie wrócę do was. Przekonasz się, iż to szlachetni, zacni ludzie, i dopełnią tego, co
uzgodnione; i […] posyłam ich do ciebie, gdyż ludność okolicy naszej utraty dóbr
swych się obawia[23].

Sir John wspominał, iż niebawem przyjedzie do domu, jednak pozostał

na królewskim dworze, a Margaret i John III musieli radzić sobie

w niebezpiecznej sytuacji w Norfolk. W marcu Margaret donosiła, że

Yelverton, wraz ze swoim synem i stronnikami, uzbrojonymi we włócznie

i kopie „niczym ludzie wojenni”, wtargnęli do majątku Guton, by zebrać

„daniny”. Podobnie jak wcześniej w Cotton, Drayton i Hellesdon, zabrali

zwierzęta pociągowe, przez co dzierżawcy nie mogli przystąpić do

wiosennej orki. Jeśli czegoś się nie zrobi w ciągu tygodnia, „aby w spokoju

bronować mogli ziemię swoją bez napaści i nękania przez Yelvertona

i ludzi jego […]. Ich zasiewy na polach przepadną na ten rok i zmarnieją”.

Ponadto sir John miał stracić w tymże roku czynsze za dzierżawę, „jako że

zapłacić nie mogą, jeśli pracować na roli nie zdołają; jak tylko pługi swoje

wyprowadzają za bramy, towarzystwo [tj. napastnicy] gotowe im je


odebrać”. W dodatku „serca [przychylność] chłopów utracisz i […] szkody

zaznasz; gdyż przykrość to wielka słuchać żałosne skargi dzierżawców

biednych, co do mnie przybywają po pociechę i wsparcie, czasami po

sześciu albo siedmiu naraz”.

Testament Johna jeszcze się nie doczekał oficjalnego zatwierdzenia,

więc Margaret ponaglała sir Johna, by poruszył tę sprawę u arcybiskupa

Canterbury, „póki żyw jeszcze, boć to starzec” – a jeśli ów umrze, jego

następca może się okazać „chciwcem”, z którym będzie trudniej – to jest

drożej – się dogadać. I doradzała konkretniej: sir John powinien „działać

szybko i mądrze […] i nie zwlekać, jak naówczas, gdyś u pana mego

z Yorku [George’a Neville’a] kanclerzem był, bo gdybyś w owym czasie

tako się starał jak potem, sprawy swe miałbyś już załatwione […] [i]

niechaj lenistwo nie ogarnia cię znowu w takiej mierze”[24].

W rzeczywistości sir John bynajmniej nie wykazywał gnuśności.

W czasie zimy zaznajomił się na dworze króla z pewną damą, Anną Haute,

która była bliską kuzynką królowej oraz lorda Scales, z którym sir John

staczał turniejowe konne potyczki. I tak wytrwale zalecał się do panny

Haute, że oboje złożyli sobie śluby, co na ówczesnym etapie uznawanej

przez Kościół – a nieustannie ewoluującej – definicji ważnego małżeństwa

było wiążącą przysięgą, mimo że faktyczna ceremonia zaślubin się nie

odbyła. Śluby małżeńskie zazwyczaj składano u kościelnych odrzwi, gdzie

uwieczniona przez Chaucera dama z Bath, zgodnie z jej przechwałkami,

stawała aż pięciokrotnie, lecz samo to miejsce nie miało większego

znaczenia, o ile tylko wypowiedziane zostały właściwe słowa (czyli

formuła: „Pojmuję ciebie za żonę/męża”, odnosząca się do stanu obecnego,

a nie przyszłości: „Pojmę ciebie…”). Angielskie sądy rejestrowały

zaślubiny zawierane pod jesionem, w łożu, ogrodzie, warsztacie

kowalskim, kuchni, karczmie oraz na królewskim trakcie[25]. Często trudno


było o ustalenie, czy wypowiedziane słowa oznaczały tylko zaręczyny, czy

też rzeczywiste zawarcie małżeństwa; czasami, tak w jak w wypadku sir

Johna i Anne Haute, nawet sami główni uczestnicy tych zaślubin nie byli

tego pewni.

Podobnie jak Margaret, która w kwietniu napisała do syna: „Nie wiem

nic więcej o twych zrękowinach [zaślubinach], lecz jeśli po słowie

jesteście, modlę się do Boga, aby zesłał wam wspólnie radość i życie dobre,

i udam, iż tak będzie, jeśli ona [Anne] tak zacna, jak powiadają; a w oczach

Boga tak z nią związany jesteś jako ślubami małżeńskimi, zatem mego

błogosławieństwa wam udzielam, abyś wierny jej był tak, jako byłaby ci

w pełni poślubiona”. Jednakże: „Chcę, abyś pośpiechu zbytniego do ożenku

nie wykazywał, póki pewniejszy nie będziesz majątku swego, gdyż

pamiętać musisz, jakie masz wydatki, a jeśli ich nie dotrzymasz, na naganę

surową zasłużysz; postaraj się zatem uwolnić [tj. w pełni odzyskać] ziemie

swoje i pewniejszy być ich posiadania, nim się ożenisz”. Nakłaniała go też,

by „sprawy swe załatwił prędko”, i można było zredukować załogę Caister,

„gdyż wydatki i koszty na to [są] wielkie”.

Cytowany list zawierał też aluzyjną wzmiankę o innych, wyłaniających

się dopiero, kłopotach rodzinnych:

Zechciałabym, abyś zatroszczył się o to, iżby siostra twoja [Margery] u mej pani
z Oksfordu się znalazła albo u pani mojej Bedford, lubo w inszym jakimś
czcigodnym miejscu, jakie za najlepsze uznasz, a ja zasilę ją pieniądzem, jako iż
obie już strudzone sobą jesteśmy. Opowiem ci więcej o tym, gdy rozmawiać
będziemy. Błagam, abyś uczynił, co należy, jeżeli wygody i dostatku mi życzysz,
a sobie zacności, dla przyczyn rozmaitych, jakie pojmiesz później.

Na razie nie wspominała więcej o Margery, tylko poprosiła

o przekazanie słów wdzięczności lordowi Scales za obietnicę udzielenia

pomocy wobec ucisku, który stosował książę Norfolk w sporze o Caister,


gdzie konfiskował dobytek niektórym z dzierżawców ziemi, kazał swoim

ludziom ścinać drzewa i czynił inne „rzeczy podobne”[26]. Lord Scales

dotrzymał danego słowa. Pisząc do rady księcia z protestem w sprawie

dokonywanych rabunków, wyjaśnił też, dlaczego sam wykazywał żywe

zainteresowanie tą sprawą:

A zważywszy na to, że ślub jest prawdziwie zawarty pomiędzy rzeczonym panem


Johnem Pastonem a jedną z mych krewniaczek najbliższych, nie wątpię, iż rozum
wam podpowie, że rzeczy natura skłaniać mnie musi […] do okazania dobrej woli,
pomocy i przychylności swej rzeczonemu panu Johnowi w sprawach jego
dziedzictwa się tyczących.

Niejednoznaczności kościelnych praw dotyczących zawierania małżeństw

odegrały także pewną rolę w jednym z najbardziej dramatycznych

epizodów w historii Pastonów. W maju 1469 roku problemy z córką,

Margery, o których Margaret napomknęła w kwietniu, nagle z całą mocą

doszły do głosu. W którymś momencie w ciągu poprzednich dwóch czy

trzech lat dziewczyna ta zakochała się w zarządcy posiadłości Pastonów,

Richardzie Calle’u, i oboje złożyli sobie potajemne śluby, które, jak

uważali, były równoznaczne z niejawnym zawarciem małżeństwa. Matką

i braćmi Margery wieści o tym wstrząsnęły i doprowadziły do wściekłości.

Margery miała wtedy około dwudziestu lat – dokładna data jej narodzin jest

nieznana – a więc weszła w wiek uznawany za najbardziej odpowiedni do

ślubu i już od kilku lat chciano wydać ją za mąż. Pierwsza wzmianka

o negocjacjach w sprawach jej ewentualnego małżeństwa pojawiła się

w listach Pastonów pięć lat wcześniej; być może późniejsze pertraktacje

tego rodzaju zmusiły ją do ujawnienia faktu złożenia sekretnej obietnicy

małżeńskiej Calle’owi. (Najwyraźniej to właśnie Calle powiedział o tym

Margaret).
List Johna III do sir Johna ujawnia skalę oburzenia rodziny z tego

powodu i wyjaśnia jego konkretne przyczyny:

Wnoszę z listu twego […], iż już słyszałeś o uczynkach R.C. [Richarda Calle’a], na
jakie się poważył za przyzwoleniem naszej siostry niewdzięcznej; lecz skoro piszą
oni, iż mają me przyzwolenie na to […], tedy łżą całkiem, jako że nigdy nie mówili
ze mną o owej sprawie ani też z nikim innym[27].

Jednak w istocie jeden z przyjaciół Calle’a próbował wysondować

stanowisko Johna w tej sprawie: „Myślę, iż była to propozycja Calle’a, bo

kiedym go spytał, czyliż to C. pragnie, aby zadał mi to pytanie,

odpowiedział, pomrukując i powiekami mrugając, przez co niczego się nie

wywiedziałem”. Ów przyjaciel udawał też, że ma na względzie przyszłe

perspektywy małżeńskie Margery

lecz wiedziałem, iż kłamie, gdyż on i R. Calle wspólnie działają w tej sprawie.


Dlatego też ani on, ani oni pociechy ode mnie żadnej nie uzyskali, a odrzekłem
jemu, iż nawet jeśliby ojciec mój, którego niechaj Bóg ma w opiece, żył
i przyzwolenie dał na to, jako i matka moja i ty także, [Calle] przenigdy zgody mej
by nie miał, iżby siostra moja świecami i gorczycą we Framlingham handlowała;
takoż, choć stało się więcej, o czym pisać byłoby za długo, się rozeszliśmy[28].

Świecami i gorczycą we Framlingham… otóż i w tym tkwiła istota

problemu. Chociaż mężczyźni z rodu Pastonów brali pod uwagę jako

kandydatki na swoje żony wdowy i córki bogatych kupców handlujących

wełną, to Calle wywodził się z rodziny sklepikarzy. Richard Calle był od

piętnastu lat zdolnym, lojalnym pomocnikiem, stojącym wysoko

w hierarchii sług, któremu Pastonowie powierzali najważniejsze misje;

udało mu się na przykład, po dwóch latach usilnych starań, doprowadzić do

pomyślnego zakończenia walkę tego rodu o oficjalne zalegalizowanie

nabycia East Beckham przez sędziego Williama. Pastonowie doceniali

pracowitość Calle’a, jego inteligencję i doświadczenie, ale z ich punktu


widzenia związek ich siostry z nim był poważnym krokiem wstecz,

niedopuszczalnym mezaliansem. W średniowiecznych małżeństwach nie

chodziło o coś znacznie więcej niż konwenanse; liczyły się interesy

rodzinne, zarówno materialne, jak i społeczne: ziemie i pieniądze, status

i zawierane przymierza (które, na najwyższym szczeblu, wpływały

poważnie na krajową i międzynarodową politykę). I choć w tym wszystkim

miłość odgrywała jakąś rolę, to miała drugoplanowe znaczenie, ważne

głównie dlatego, że harmonizowała małżeńskie związki. Często, tak jak

w wypadku Johna Pastona i Margaret Mautby, małżonkowie od razu się

w sobie zakochiwali albo też miłość przychodziła dopiero z czasem; była

ona pożądana, ale nie najistotniejsza.


XV-wieczna miniatura ilustrująca treść średniowiecznego romansu o Tristanie
i Izoldzie, który podkreślał siłę miłości. Ówcześni mieszkańcy Europy niezależnie
od swojej pozycji w społeczeństwie przeżywali wszystkie znane nam uczucia,
chociaż instytucjonalny aspekt miłości mógł się nieco różnić. Przykładowo
zdarzało się, że małżeństwo uważano za formalnie zawarte już po wymianie
przyrzeczeń między narzeczonymi, niezależnie od tego, gdzie sobie ślubowali.
Widzimy to wyraźnie w zaprezentowanych listach Pastonów w odniesieniu do
Margery Paston.

W sprawie Richarda Calle’a i Margery Paston gniew rodziny

spotęgowała potajemność romansu tej pary. Przypuszczalnie

„skonsumowali” swój związek, choć silny niepokój w rodzinie

i z perspektywy Kościoła wzbudzał raczej fakt wypowiedzianej przysięgi

małżeńskiej aniżeli ewentualnego zbliżenia cielesnego kochanków. Calle

był o kilka lat starszy od Margery, zapewne zbliżał się do czterdziestki,

Pastonowie mogli więc uznać, że wykorzystał młode dziewczę. John III był

rozzłoszczony do tego stopnia, że, powiadamiając sir Johna o potrzebie

pieniędzy, dodał, że mimo to – „na Boga” – nie poprosi Calle’a o przesłanie

części z dochodu zebranego majątków ziemskich[29].

Choć parze kochanków przyszło stawić czoło przykrościom i bolesnym

przeżyciom, to oboje znosili te przeciwności dzielnie i z godnością.

Najpewniej mniej więcej w tym samym czasie, gdy John III napisał swój

podszyty oburzeniem list o handlowaniu świecami i gorczycą, Margery

dostała od Calle’a inny, bardzo ujmujący i serdeczny – jeden z najbardziej

znanych w całym zbiorze listów rodziny Pastonów. Margery, podobnie jak

przed laty jej ciotka Elizabeth, znalazła się pod ścisłą kuratelą. Calle pisał

do niej tak:

Pani moja i damo, żono jedyna przed Bogiem, z sercem smutku pełnym polecam się
tobie, jako że On radować się nie może i rad nie będzie, póki inaczej nie stanie się
z nami, aniżeli to, co teraz nas spotyka; życie, które wiedziemy teraz, nie sprawia
radości ani Bogu, ani światu, na mocne więzy małżeńskie, jakie nas połączyły,
a takoż na miłość wielką, która była i, jak ufam, wciąż jest między nami, a z mej
strony nigdy większą nie była.

Takoż błagam Wszechmogącego Boga, aby zesłać nam pocieszenie zechciał,


gdyż my, którzy winniśmy być najwięcej razem, najbardziej jesteśmy rozłączeni;
zdaje mi się, iż tysiąc lat upłynęło, odkąd ostatnio z tobą rozmawiałem. Oddałbym
więcej, niż wszystko dobre na świecie, aby móc być z tobą. Lecz, niestety! Pani
moja, trzymają nas w rozłące, i pojmują niewiele, co czynią.

Pojmuję, pani moja, żeś smuciła się o mnie, jak [smuciłaby się] każda kobieta
szlachetna na tym świecie, i zechciałbym, aby Bóg smutek ten cały, który jest twym
udziałem, na mnie zesłał i uwolnił ciebie od niego, gdyż wiem, pani moja, iż dla
mnie od śmierci gorsze słyszeć, że inaczej ciebie traktują, niż należy. Pełne bólu to
życie, jakie wiedziemy. I żyć nie mogę tako, aby się Bogu przypodobać.

Pragnę też, abyś wiedziała, iż list tobie posłałem do Londynu przez chłopca
pewnego, a ów rzekł mi, iż pomówić z tobą nie zdołał i że czuwali nad nim bacznie,
jako i nad tobą. Powiedział mi, iż John Thresher przyszedł do niego od ciebie
i rzekł, iż po list go przysłałaś albo po znak jaki ode mnie, lecz chłopak mój wiary
mu nie dał. […] Niestety, cóż oni pojmują! Sądzą ci oni, jak mniemam, iż nie
jesteśmy sobie zaprzysiężeni, a jeśli tak, tedy się zdumiewam, iż rad nie słuchają,
jeśli pomni tego, iż [sprawę] przedstawiłem pani mej [Margaret] na początku, jako
i ty, jak mniemam, jako iż tak uczynić powinnaś; a jeśli postąpiłaś inaczej, jak mi
powiadają, tedy sumienia nie usłuchałaś i Bogu się nie przypodobałaś, chyba iż
uczyniłaś tak ze strachu, aby na chwilę krótką dogodzić owym, co są wokół ciebie;
a jeśli postąpiłaś tak z rozmysłem, roztropnością się wykazałaś, wobec nacisków
przemożnych i dokuczliwych, jakie znosić musisz, i wielu rzeczy nieprawdziwych,
jakie ci o mnie opowiadają, których, Bóg mi świadkiem, nigdy winien nie byłem.

Mój chłopak rzekł mi, że pani moja [a] twoja matka wypytywała go, czy list mój
przyniósł do ciebie, i wiele innych rzeczy jeszcze imputowała. […] Nie wiem, o co
jejmość pani chodzi, gdyż zaprawdę nie ma szlachetniej niewiasty pośród żywych,
dla jakiej serce me czulej usposobione albom bardziej nierad nie zadowolić, poza
tobą jedynie. […] Mniemam, iż jeśli prawdę im rzec otwarcie, tedy przez nas dusz
swych na potępienie nie skażą; jako że kiedy ja rzeknę im prawdę, wiary mi nie
dadzą takiej, jak [daliby] tobie; a zatem, moja dobra pani, z szacunku dla Boga
bądź wobec nich szczera i prawdę im wyznaj, a jeśli jej nie uznają, tedy między
Bogiem a Diabłem niechaj się to rozstrzygnie. […]

Zdumiewa mnie wielce, iż sprawę tę tak hardo traktują, co, jak pojmuję, czynią,
pomny tego, że sprawy takowej naprawić się nie zdoła, a zasługi me wszelkie takie
są, iż przeszkód stawiać mi nie powinni. […] Pani, lękam się pisać do ciebie, bo
wiem, iż listy moje okazywałaś, co je przedtem do ciebie słałem; lecz błagam, abyś
nikomu żywemu listu owego nie pokazała. Gdy go przeczytasz, niechaj spłonie, jako
że człek żaden ujrzeć go nie powinien; pism żadnych ode mnie nie miałaś przez dwa
lata owe i więcej ci ich nie wyślę; niech Jezus w zdrowiu cię uchowa i pragnienia
największe serca twego spełni, którym, jak wiem, Bóg rad będzie.

List ów w bólu wielkim spisany został, większym niźli cokolwiek, co w życiu


zapisałem, jako iż zaprawdę chorym był i jeszcze nie wydobrzałem całkiem,
i niechaj Bóg mi zdrowia użyczy[30].
Płomienny list Richarda Calle’a jest pięknym świadectwem tego, że
w zhierarchizowanym i sformalizowanym społeczeństwie feudalnym również
kwitła miłość. I choć niejednokrotnie małżonkowie dobierani byli w ramach
szerszych rodowych interesów, to jednak ideał czystego uczucia wyraźnie
występował zwłaszcza w kulturze warstwy szlacheckiej. Dowodem na to jest
przykładowo ta XIV-wieczna rycina z Codexu Manesse ukazująca zakochaną
parę.

* Charles le Téméraire, znany także jako Karol Śmiały – przyp. aut.

[1] Davis I, s. 334.

[2] Ibid., s. 531–533.

[3] Ibid., s. 346.

[4] Ibid., s. 534–535.

[5] Ibid., s. 396–397.

[6] Ibid., s. 535.

[7] Ibid., s. 334–335.

[8] Gairdner IV, s. 289, 290 i 292.

[9] Davis II, s. 350–356.

[10] Ibid., s. 356.

[11] Davis I, s. 397–398.

[12] Davis II, s. 385–386.

[13] Davis I, s. 535–540.

[14] R. Barber, J. Barker, Tournaments: Jousts, Chivalry, and Pageants in the Middle
Ages, New York 1989, s. 121–124; R.C. Clephan, The Tournament: Its Periods and
Phases, London 1919, s. 78–82.

[15] Davis I, s. 540.

[16] Davis II, s. 386–387 i 391–392.

[17] Ibid., s. 561–564.

[18] Ibid., s. 564–567.


[19] Ibid., s. 534–535.

[20] Ibid., s. 567–569.

[21] Ibid., s. 569–570.

[22] Ibid., s. 388–389.

[23] Davis I, s. 398–399.

[24] Ibid., s. 336–338.

[25] R.H. Helmholtz, Marriage Litigation in Medieval England, Cambridge 1974, s.


29.

[26] Davis I, s. 338–339.

[27] Davis II, s. 571–572.

[28] Davis I, s. 541–543.

[29] Ibid., s. 542.

[30] Davis II, s. 498–500.


oza romansem Margery i zagrożeniem, które wisiało nad Caister,

wiosną 1469 roku Pastonowie borykali się też z problemem

bardziej ogólnej natury: brakiem pieniędzy. Richard Calle

wymownie przedstawił sir Johnowi stan rzeczy w korespondencji

napisanej na krótko przed cytowanym listem do Margery lub niedługo po

nim: „Nie uzyskałem ani pensa z włości twych w całym Suffolk i Flegge –

relacjonował – ani z Boyton, ni z Haynsford. […] W Guton gotów sam

jestem zbierać [opłaty], jako że zarządca tam nie wyruszy” – z obawy przed

nieprzyjaciółmi Pastonów. Łącznie Calle zdołał zebrać „sześć albo siedem

marek”, dzięki czemu Daubeney, odpowiedzialny za wydatki domowe,

mógł jakoś wiązać koniec z końcem przez kilka następnych tygodni, jednak

zalegano z wszystkimi zapłatami dla służby, w tym Calle’owi za cały rok.

„Ludzie skarżą się bardzo” – a wśród nich także przełożony kolegium,

działającego już w Caister. Calle proponował przystąpić do sprzedaży słodu

trzymanego w oczekiwaniu na wzrost jego cen – w przeciwnym razie

„pewnikiem się wzmogą […] złe głosy”. Główne źródła gotówki

wysychały – nie dało się „nic pożyczyć od pana Williama”, wuja sir Johna,

który sam miał kłopoty finansowe.

List ten kończył się przypomnieniem o groźbie wiszącej nad Caister.

Jacksonowi popsuła się kusza; „znać mu daj, czy znasz człeka jakiego

w Londynie, co naprawić ją może”[1].

W następnym miesiącu (w czerwcu 1469 roku) pojawił się promyk

nadziei, gdy król Edward wyruszył na pielgrzymkę do sanktuarium

w Walsingham, a jej szlak prowadził przez Norwich. John III informował,

że króla „przyjęto godnie”. Monarsze towarzyszyła wielka świta, w której

skład wchodzili między innymi jego brat Ryszard, książę Gloucester; hrabia

Rivers, ojciec królowej, a także przyjaciel sir Johna, lord Scales. Zarówno

John III, jak i sir Paston „zajmowali się” nimi i innymi członkami
królewskiego orszaku, opowiadając im o problemach Pastonów

z potężnymi sąsiadami i na ogół uzyskując zachęcające zapewnienia.

Hrabia Rivers obiecał, że „króla nakłoni do pomówienia z książętami

dwoma, z Norfolk i Suffolk, aby swoich starań poniechali o ziemie owe, co

do pana Johna Fastolfa należały”. Gdyby to nie przyniosło skutku, jak

John III pisał do swojego starszego brata, „jeżeli [obaj książęta] nie

postąpią wcale w zgodzie z króla życzeniem, wtenczas król winien im

rozkazać, aby [przynajmniej] niczego nie niszczyli albo od napaści na

chłopów naszych się powstrzymali i bójek aż po czas, gdy prawo przesądzi

sprawę na twą korzyść albo niekorzyść”. Czy hrabia Rivers rzeczywiście

porozmawiał z królem, tak jak obiecywał, „tego rzec nie umiem; wuj mój,

William, sądzi, iż nie”. Sam lord Scales nie był pewien, czy jego ojciec to

uczynił, ale, tak czy owak, „sprawa winna dobrze się potoczyć”.

W drodze do Walsingham król przejeżdżał przez Hellesdon. Jeden

z dworzan, rycerz z Suffolk Thomas Wingfield, przyjacielsko nastawiony

do Pastonów, postarał się z pomocą Ryszarda, księcia Gloucester, o to, aby

cały orszak przejechał koło domku myśliwskiego zniszczonego przez

napastników nasłanych przez księcia Suffolk. Króla ten widok specjalnie

nie poruszył, powiedział bowiem do Williama Pastona – „ustami

własnymi” – że budynek ów pewnie sam się zawalił. John III zacytował

swego wuja Williama: król uważał, że jeśli naprawdę Pastonom stała się

krzywda, wówczas powinni podać sprawę do sądu wyższej instancji

w Norwich i rozstrzygnąć ją tam w jego obecności. Jak wyjaśnił William,

Pastonowie liczyli, iż władca dopomoże im w wynegocjowaniu ugody,

jednak „król odrzekł, że ani paktował nie będzie, ani mówił za was, jeno

sprawę sądom odda, i na słowach tych się rozstali”.

Mimo to, jak informował John III, ugościł kilka osób z królewskiego

orszaku ucztą w domu jego matki w Norwich, kiedy jej tam nie było; wśród
gości byli, między innymi, lord Scales, dawny wróg Johna I sir John

Howard oraz sir John Woodville. „Setnie ich rozweseliłem, tak iż radzi

byli”.

Choć sam John III od sześciu czy siedmiu lat służył księciu Norfolk, to

w owym roku książę ten nie wydał mu swoich szat, tym samym zwalniając

go ze służby. Młody Paston zwrócił się więc do księżnej, u której niegdyś

służył w roku przed ślubem księżnej Małgorzaty. „[…] usługi swe

poleciłem […], lecz przyjęte nie zostały, jak podejrzewam za radą czyjąś;

dlatego propozycji takowej już więcej nie przedłożę”. Inni byli członkowie

świty księcia Norfolk dołączyli do otoczenia Ryszarda z Gloucester, ale, jak

John wyjaśnił swojemu starszemu bratu, „jam natenczas wolny; chociaż

pan Scales mówił mi, abym przy królu się znalazł, nie przyobiecałem tego,

gdyż odrzekłem mu, żem grosza nie wart bez ciebie, zatem posług swych

nikomu nie obiecam, dopóty wpierw ty dobrej woli swej nie okażesz;

i takoż się rozstaliśmy”. Doszły go słuchy, że wydano sir Johnowi rozkaz

„towarzyszenia królowi [w drodze] na północ”, lecz przypuszczał, że to

wybieg – „ażeby wywabić cię z Londynu podstępnie, byś starać się nie

mógł sprawy swe zakończyć w porze obecnej”[2].

Zaplanowana przez króla wyprawa „na północ” poprzedziła kolejny

dramatyczny zwrot w wojnie Dwóch Róż. Wspomniana ekspedycja miała

na celu stłumienie rebelii w Yorkshire; przewodził jej człowiek znany jako

Robin z Redesdale, a w jego manifeście znalazły się oskarżenia, że

monarcha odwrócił się od starej szlachty na rzecz popierania

nowobogackich krewnych swej żony – Woodville’ów. Za tą insurekcją stał

hrabia Warwick, do którego świty należał Robin z Redesdale.


Po przybyciu do swojego zamku w Fotheringhay koło Peterborough

(w Northamptonshire) król Edward dowiedział się, że 11 lipca hrabia

Warwick dokonał w istocie zamachu stanu. Młodszy brat króla, Jerzy,

książę Clarence, przeprawił się przez kanał La Manche do Calais – gdzie

hrabia Warwick nadal sprawował dowództwo – aby poślubić córkę

hrabiego, Izabelę – wbrew wyraźnemu zakazowi króla. George Neville,

arcybiskup Yorku i zarazem brat hrabiego Warwick, udzielił ślubu młodej

parze, a w przyjęciu weselnym uczestniczył między innymi John de Vere,

czyli hrabia Oxford.

Zawarty w ten sposób nowy sojusz doprowadził do inwazji na Anglię,

a wierna hrabiemu Warwick załoga Calais stanowiła rdzeń armii, która

połączyła siły z wojskami Robina z Redesdale i odniosła zwycięstwo

w bitwie na Edgecote Field (Edgecote Moor, 16 lipca 1469 roku).

Przeprowadzona następnie egzekucja kilku stronników króla Edwarda,

w tym ojca królowej hrabiego Rivers oraz jego brata sir Johna

Woodville’a (nieco wcześniej ugoszczonego przez Johna III w Norwich),

świadczyła o skali i zaciętości konfliktu między Neville’ami

a Woodville’ami. Ale kiedy wojska hrabiego Warwick wkrótce potem

schwytały w pobliżu Coventry samego króla Edwarda, nie bardzo

wiedziały, co z nim począć. Ujęty monarcha sam podsunął rozwiązanie,

oddając się w niewolę arcybiskupa Neville’a, a tym samym zapewniając

sobie ochronę osobistą ze strony Kościoła.

W rezultacie na szczytach władzy w Anglii nagle wytworzyła się

polityczna próżnia. Poprzedni król, Henryk VI, został pojmany

w Lancashire cztery lata wcześniej i umieszczony przez Edwarda w Tower

of London – już nie jako władca, tylko „zwyczajny” Henryk Windsor. Póki

hrabia Warwick nie zdecydował, na czyjej głowie miała się znaleźć korona,
kraj pozostawał bez króla, a prowincjonalni możnowładcy mogli na swoich

włościach poczynać sobie zupełnie bezkarnie.

Książę Norfolk nie zmarnował takiej okazji. W swoich Itineraries

William Worcester opisał, co się wydarzyło: książę najpierw wysłał

emisariusza, sir Johna Heveninghama, syna dawnego towarzysza broni

Fastolfa (nagła śmierć starego Heveninghama została odnotowana przez

Agnes Paston w 1453 roku), ze skierowanym do Johna Pastona III

żądaniem oddania zamku Caister, w związku z tym, że książę legalnie nabył

ten zamek od Williama Yelvertona. John odmówił, odpowiadając, że „nie

przejął go od księcia, jeno od Johna Pastona, brata swego”. Dziesięć dni

później „sam książę z wojskiem swoim trzy tysiące zbrojnych liczącym

oblężenie zamku rozpoczął. Trzy części jego [zamku] ze strzelb i kolubryn

ostrzelano i oręża innego, bombardy, łuczników etc.”. Worcester wymienił

też imiona obrońców – dwudziestu siedmiu, włącznie z Johnem III. Jednym

z nich, wspomnianym przez Worcestera, był „Thomas Stumps, bezręki”,

który, mimo swego kalectwa, „strzelać pragnął” – a konkretnie „strzały

miotać” (Worcester użył łacińskiego słowa sagittare)[3].

Worcester przypuszczalnie zawyżył liczbę żołnierzy księcia, choć

oblegających musiało być wielu, aby skutecznie otoczyć zamczysko. A to,

że dwudziestu siedmiu ludzi mogło utrzymać obronę, świadczy o solidności

zamku Caister. Jego załoga była uzbrojona w stalowe kusze[4] i pewną

liczbę broni prochowej – jej dokładny spis znalazł się w inwentarzu

sporządzonym w następnym roku[5].

Oblężenie zaczęło się 21 sierpnia 1469 roku. Dziesięć dni później

Margaret poinformowała, że sir John Heveningham przybył do Norwich

i rozmawiał z nią w domu Agnes; książę Norfolk mianował go „jednym

z kapitanów pod Caister”. Heveningham, jako stary znajomy Pastonów,

powiedział Margaret, że jeżeli jej synowie się zgodzą, by książę przejął


Caister, wtedy książę „za wszelkie straty zadośćuczyni”. Rozsądniejsza

propozycja została przedstawiona przez innego mediatora, który

zaproponował, żeby osoby niezaangażowane w ten konflikt – „ludzie

bezstronni” – pobierali opłaty czynszowe i administrowali spornym

majątkiem ziemskim do czasu, aż sąd rozstrzygnie, czy powinien on

przypaść księciu, czy też Pastonom.

Margaret przekazała te oferty sir Johnowi w Londynie i dopisała, że

garnizon Caister „cierpi wielce i pomocy znikąd nie ma. Jeśli wsparcie

uzyskaliby niebawem, tedy ty zasługę zdobyłbyś wspaniałą, jeżeli zaś ich

nie wspomożesz, niesławą się okryjesz bezmierną, a łaskawości od

sąsiadów swych i przyjaciół nie oczekuj, póki prędko czegoś sprawnie nie

poczniesz”[6].

Oblężenie Caister tylko częściowo zepchnęło na drugi plan troski Margaret

związane z nierozstrzygniętym problemem niestosownego romansu jej

córki Margery. Mimo wzmożonych wysiłków rodziny, by doprowadzić do

trwałej rozłąki z Richardem Calle’em, Margery wytrwała w uczuciach.

Calle dopraszał się o interwencję biskupa Norwich i w końcu dopiął swego.

Margaret, popierana przez Agnes, niezwłocznie pospieszyła do

wspomnianego biskupa, aby go przekonać do niepodejmowania żadnych

działań, póki nie zbiorą się mężczyźni z rodziny Pastonów. Jednak niewiele

wskórała, o czym napisała do sir Johna:

Rzekł otwarcie, iż tak często [Calle i jego przyjaciele] żądali od niego, aby ją
[Margery] wypytał, że zwlekać z tym już nie może i nie będzie zwlekał, i zarzucił mi,
pod groźbą klątwy [ekskomunikowania], ażeby jej [Margery] nie wstrzymywać,
jeno aby stanęła przed nim nazajutrz; a ja odrzekłam bez ogródek, iż ani jej nie
przywiodę, ani nie poślę po nią; a tedy on rzekł, iż sam pośle po nią i oznajmił, iż
wolno jej było przybyć.

Mimo wszystko sympatie biskupa były po stronie rodziny:


Rzekł też zaprawdę, iż żal by jej było, jeśliby słusznie nie postąpiła i ze swymi
bliskimi się nie pojednała, przez wzgląd na matkę moją, jako i na mnie i innych z jej
przyjaciół, gdyż wiadomo mu dobrze, iż jej uczynki zraniły serca nasze. […]
Wtenczas rzekł jeszcze, iż pomówi z nią także, zanim ją przepyta.

Następnego dnia biskup, dotrzymując danego słowa, poprzedził

przesłuchanie prelekcją, przypominając Margery, „kim się narodziła, jakich

krewnych i przyjaciół miała, i że więcej by zyskała, jeśliby była im

posłuszna i uległa; a jeśli nie [postąpi tak], jaką niesławę, hańbę i stratę na

siebie ściągnie […] i sprawi, iż utraci wszystko dobre i pomoc, i wygody,

jakie mieć powinna”. A potem dodał, że słyszał

iż pokochała takiego, który przyjaciołom jej stosowny się nie wydaje, a zatem
chciałby się zwiedzieć, jakie słowa do owego wyrzekła i czy poślubieni są
wzajemnie, czy nie.

A ona obmyśliła zawczasu, co powiedziała, i rzekła śmiało, [że] jeśli słowa


takie ślubów nie oznaczały, tedy pewniejsze jeszcze wypowie, zanim odejdzie, gdyż
wyznała, iż sądzi, że w sumieniu jest poślubiona, jakie by tam słowa nie padły. Owe
słowa sprośne [harde] smucą mnie, jako i jej babkę, takoż jak i innych. A wtenczas
biskup i kanclerz obaj odrzekli, iż ni ja, ni żaden z jej przyjaciół jej nie odzyska.

Potem zaś Calle wypytany został osobno dla sprawdzenia, czy słowa jej i jego
zgodne były.

Ustaliwszy, że tak, „biskup rzekł, iż wnosi, że mogły być i insze rzeczy

[…] mogące zapobiec [małżeństwu] i z owej przyczyny spieszył nie będzie

dać wyroku w tej sprawie, i dodał, iż wstrzyma się z tym do środy albo

wtorku po dniu Świętego Michała, więc rzecz się odroczyła”.

Margaret pozostawała w domu Agnes w czasie tego przesłuchania,

a gdy doniesiono jej, jak zachowywała się Margery, „przykazałam sługom

swoim, ażeby w domu mym jej nie przyjmowali. I przestrogi jej udzieliłam

[…], i posłałam [umyślnego] do jednego jeszcze albo dwóch [ludzi], by jej

nie przyjęli, jeśli ona przyjdzie”. Służący biskupa odprowadzili Margery


z powrotem do Margaret, ale tam kapelan Pastonów, James Gloys, stanął

w drzwiach i kazał Margery odejść, więc biskup polecił znaleźć dla niej

kwaterę w domu niejakiego Rogera Besta aż do czasu zakończenia

przesłuchań. „Bóg całe zło ześle na niego [Besta] i żonę jego, jeśli

sprzeciwić się ośmielą”, napisała Margaret. „Żal mi, iż są nią obciążeni”;

mimo wszystko znano Bestów jako osoby trzeźwe i rozsądne, więc

i nic jej nie da, gdy próżniaczkę udawać tam spróbuje […]. Błagam cię i proszę
[Margaret pisała dalej do sir Johna], abyś nie przejmował się zanadto, jakoż wiem,
iż sprawa owa bliska sercu twemu, jako i mojemu i innych; ale pomnij, jako i ja
pamiętam, że nicponia w niej utraciliśmy, i weź to mniej do serca, gdyż jeśliby ona
dobra była, wtenczas nie stałoby się to wcale, gdzie tylko by nie przebywała. […]
Nawet gdyby on [Calle] pomarł w tej godzinie, ona przenigdy na nowo w sercu
mym nie zagości.

W którymś z poprzednich listów sir John najwyraźniej napomknął

o możliwości unieważnienia małżeństwa, lecz Margaret taką ewentualność

odrzucała:

Modlę się o błogosławieństwo dla ciebie, abyś sam nie uczynił nic i nikogo innego
nie skłonił do czegoś, co Boga urazi i zrani sumienie twoje. […] Wiedz to dobrze, iż
ona pożałuje teraz swej sprośności, a Boga błagam, by prędko się tak stało. Modlę
się z serca szczerego, abyś wygody dobre zaznawał we wszystkim[7].

Tymczasem w Caister sytuacja coraz bardziej się pogarszała. O ile

poprzednio konflikty z udziałem Pastonów polegały na pogróżkach,

pustoszeniu i niszczeniu posiadłości oraz konfiskatach zwierząt

hodowlanych i pługów, to tym razem padły strzały: z łuków i kusz,

z samopałów i rusznic, a nawet z nielicznych armat. Jednak taki wzajemny

ostrzał zazwyczaj nie wyrządzał obu stronom większej krzywdy i zapewne

nie to było jego celem; dla obleganych i oblegających w podobnej sytuacji


im mniej rozlano krwi, tym lepiej[8]. Niestety, tym razem nie obyło się bez

ofiar śmiertelnych – zginął jeden człowiek garnizonu Pastonów oraz dwóch

ludzi z tych, którzy oblegali Caister, przy czym ich śmierć miała przynieść

poważne kłopoty Pastonom w następnych latach.


Na miniaturze w plastyczny sposób ukazano średniowieczne oblężenie.
Pastonowie, tocząc długotrwałe batalie prawne i utarczki zbrojne o zamek
Caister, również musieli przetrwać oblężenie wrogich sił.

Na początku września Pastonowie zwrócili się do brata króla, Jerzego,

księcia Clarence, popieranego przez arcybiskupa Neville’a i hrabiego


Oxford, w próbie wynegocjowania traktatu, którego warunki byłyby

zbliżone do tych zaproponowanych Margaret przez sir Johna

Heveninghama w sierpniu. Ale książę Norfolk, rozzłoszczony oporem

stawianym przez załogę zamku, zareagował na to rozkazem przystąpienia

do energiczniejszych szturmów przez siły oblężnicze.

Margaret napisała do sir Johna gorączkowy list, nalegając, aby podjął

niezwłoczne działania. „Brat twój i jego towarzysze w wielkim są

niebezpieczeństwie w Caister i brak im wiktuałów” – donosiła.

Dowiedziała się wcześniej, że John Daubeney i Osbert Berney, nieślubny

syn jej wuja Johna Berneya z Reedham, zginęli

a różni inni ciężko poranieni; brakuje im prochu i strzał, a miejsce to jest


zniszczone nader przez bombardy przeciwnika, zatem jeżeli rychło pomocy nie
zapewnisz, najpewniej i polegną, i zamek utracą, co zniesławiłoby cię tak wielce jak
każdego pana szlachetnego, jako że każdy w tej krainie nadziwić się nie może, iż
dopuszczasz, aby cierpieli tak długo w zagrożeniu wielkim, bez pomocy albo
wsparcia jakiegoś.

Wizyta człowieka od księcia Clarence, Writtle’a, tylko pogorszyła

sprawy.

Książę [Norfolk] częstokroć rozeźlony i okrutniejszy […] aniżeli wcześniej bywał,


i zawezwał wszystkich dzierżawców swych ziem zewsząd i innych, aby byli pod
Caister we czwartek następny, […] i zamierzają szturm wielki, jako że posłali po
bombardy do Lynn i innych miast nadmorskich.

Ponaglała sir Johna, żeby zaapelował do księcia Clarence lub

arcybiskupa Yorku, by ci wystarali się o list żelazny dla załogi Caister.

Gdyby książę Norfolk nie wyraził zgody na udzielenie takiej gwarancji

nietykalności, sir John miał poprosić zaprzyjaźnionych lordów oraz

hrabiego Oxford, aby nadeszli z odsieczą oblężonemu garnizonowi, za co

miał zaproponować temu hrabiemu dożywotnie odstąpienie zamku Caister;


„wolę, abyś majątek ziemski utracił, aniżeli oni [obrońcy zamku] życie

swoje”[9].

W odpowiedzi na to sir John tłumaczył się ze swoich poczynań

i zarzucał Margaret, że przesadnie przedstawia złe wieści. Uważał, że jeśli

znajdą się pieniądze i żołnierze, to uda się utrzymać Caister. „W sobotę

zeszłą Daubeney i Berney cali i zdrowi byli, a mniemam, iż od tamtej pory

nikt z miejsca owego do ciebie nie przybył, aby móc tobie o ich śmierci

opowiedzieć” – napisał. W rzeczywistości zginął tylko Daubeney,

ugodzony strzałą z kuszy.

A co się tyczyło „gwałtowności księcia [Norfolk] albo ludzi jego”, to

właśnie wynegocjowano dwutygodniowy rozejm, podczas którego, jak

liczył sir John, „sprawy w dobrym kierunku się potoczą”. Nie mógł

odwołać się do księcia Clarence albo arcybiskupa Yorku, gdyż nie było ich

w Londynie, a zresztą ich listy do księcia Norfolk niewiele zdziałały.

Nadejście ze zbrojną odsieczą garnizonowi zamku byłoby kosztowne,

ale ocaleni zostaną, jeżeli [ludzie] z ziem wszystkich i przyjaciele, jakich mam
w Anglii, w sukurs przybyć zdołają […] i to tak rychło, jak to możebne. A tego,
czego najbardziej nam brakuje na tej ziemi, to pieniądz i druhowie, i sąsiedzi do
pomocy; dlatego upraszam cię, abyś pieniędzmi mnie wspomogła, jakie zdobyć się
uda albo pożyczyć na procent znośny albo pod zastaw lubo z gruntów sprzedaży,
i powiadomiła mnie pilnie, jakie siły przyjaciele twoi i moi wystawić mogą w czasie
nieodległym.

Jednak, matko, z pisma twego wnoszę, iż sądzisz, że swej powinności nie czynię,
boś pewne nowiny niewesołe mi nadesłała, a jeślim, matko, musiał być za sprawą
listu pobudzany, wtenczas zaiste opieszały byłby człek ze mnie; ale, matko, ręczę ci,
iż dziesięciokrotnie gorsze wieści mnie dobiegały, odkąd to oblężenie nastało, niźli
te w liście każdym od ciebie, a niekiedy słyszałem też i dobre nowiny. Zapewnić cię
pragnę, iż owi [w Caister] mniej odpoczynku mieli ode mnie i większym groźbom
czoło stawiali; lecz czy to dobre wieści miałem, czy złe, Boga na świadka biorę, żem
uczynił, com powinien, co uczyniłbym w wypadku podobnym i co czynił będę po
kres dni swoich.
Jak wyjaśnił, napisał do króla „i do panów wielkich”, choć z pewnością

z nikłymi nadziejami na uzyskanie pomocy. Zapewniał Margaret:

„[wolałbym] rychlej majątek Caister stracić aniżeli życie najskromniejszego

człeka w tym zamku poświęcić, gdybym jeno mógł owego ocalić”. Sir John

najwyraźniej niezupełnie pojmował to, że w istocie już utracił Caister;

nadal żywił przekonanie, że jeśli tylko zdoła zebrać odpowiednie fundusze

i zwerbować zbrojnych, to utrzyma ten zamek.

Z tego względu upraszam cię, abyś dać mi znała, ile pieniędzy i ludzi wedle ciebie
z krainy tej [Norfolk] zyskam zapewne. […] Pisałaś mi, iż do domu wracać nie
powinienem, chyba że na czele zbrojnych; ale jeślibym miał inną twierdzę
w Norfolk, gdzie przybyć mógłbym, [to] choć nielicznych ludzi bym ze sobą
przywiódł, z Bożą pomocą ocaliłbym [Caister] do czasu tego. […] Ale, matko,
zaklinam cię, abyś pieniądze mi przysłała, gdyż zaprawdę mam ledwie szylingów
dziesięć. Wiedzieć nie wiem, gdzie więcej zdobyć, a nadto razy dziesięć w podobnej
albo gorszej opresji się znajdowałem w owych tygodniach dziesięciu. Posłałem do
Richarda Calle’a po pieniądze, lecz nie przysłał mi żadnych[10].

Calle został wcześniej zwolniony ze służby u Pastonów, lecz już

wkrótce przekonali się, że nie mogą sobie bez niego poradzić; prowadził

zapiski i „ewidencję” – akta i inne dokumenty – i wiedział, jak te ostatnie

interpretować, a ponadto zbierał opłaty czynszowe od dzierżawców ziemi

i rolników. Calle dał do zrozumienia, że chciałby powrócić na służbę;

Margaret napisała do sir John pod koniec września, że „[Calle] rad byłby

[…], abyś [znowu] był jego panem dobrym, jak mi powiadają, i ewidencję

z [East] Beckham i wszelkie inne rzeczy do ciebie należące. […] I mówi, że

nowego pana sobie nie weźmie, chyba że jego usługi odrzucisz”.

Przypomniała synowi, że „na włościach twoich ład musi zapanować

takowy, ażebyś wiedzieć mógł, jako jest i co tobie należne; słowo daję, iż

pomagałam, jak tylko mogłam […], a zatem weź [to] pod rozwagę, nim

gorzej jeszcze nastanie”[11].


W związku z tym Calle został przywrócony do służby i zaakceptowany jako

pracownik, choć nie jako członek rodziny. Zazwyczaj małżeństwa

zadzierzgały tak bliskie związki między powinowatymi, że te nie różniły się

dostrzegalnie od związków łączących krewnych, jednak Calle nigdy nie

został uznany przez Margaret za syna, a przez sir Johna i Johna III za brata.

List Margaret z radą, aby ponownie zatrudnić Calle’a, powstał

w odpowiedzi na list skruszonego sir Johna z 15 września:

Sądzisz, że wypisuję ci bajki i zmyślenia, lecz tak nie czynię. Napisałam to, o czym
się wywiedziałam, i nadal o tym pisać będę. Powiadano mi, iż tak Daubeney, jak
i Berney zginęli; na pewno Daubeney nieżyw, niechaj Bóg zbawi duszę jego; takoż
smutno mi wielce i pragnęłabym, aby Bogu spodobało się bardziej, iżby żył dalej.

A dalej uderzyła znowu w krytyczny ton:

Pomnij, iż dwie wielkie straty poniosłeś w ciągu owych dwunastu miesięcy, [tracąc]
jego [Daubeneya] i pana Thomasa [Howesa – co zdaje się wskazywać, że Howes,
który zmarł nieco wcześniej, pojednał się przed śmiercią z Pastonami]. Bóg człeka
doświadcza rozmaicie, jako mu się podoba; chce, abyś Jego poznał i służył Mu
lepiej, aniżeli do czasu tego, a wtedy ześle ci większą łaskę, aby powodziło ci się we
wszelkich innych rzeczach. I, na miłość Boga, pomnij to dobrze i przyjmuj
cierpliwie […], a jeśli cokolwiek inaczej będzie, niźli być powinno, albo z powodu
dumy, albo z rozrzutności niezmiernej, albo z innej jeszcze przyczyny, co Boga
obraziła, tedy napraw to i módl się o Jego łaskę i pomoc[12].

Zanim Margaret dokończyła pisanie tego listu, z Caister dotarły nowiny:

załoga zamku skapitulowała na ustalonych warunkach (26 września 1469

roku). Apel sir Johna do księcia Clarence i innych lordów spowodował, że

książę Norfolk udzielił garnizonowi Caister listu żelaznego. Na jego mocy

John III i jego ludzie wyszli z własnym dobytkiem, końmi i uprzężą, ale

musieli pozostawić, poza bronią i amunicją, całe wyposażenie: kosztowne


meble, zgromadzone przez sir Johna Fastolfa, a także szaty, księgi i inne

rzeczy osobiste sir Johna Pastona[13].

Wydawało się, że Pastonom przestał sprzyjać pomyślny los. Margaret

zakończyła swój list w minorowym nastroju:

Co się tyczy pieniędzy, zaledwie dziesięć funtów wybłagałam, a te wydane będą na


sprawy twoje tutaj, na zapłatę dla ludzi, którzy w Caister byli, i na rzeczy inne,
a nie wiem, gdzie zdobyć więcej [pieniędzy], albo na procent, albo pod zastaw; jeśli
o moje włości chodzi, to tak marne dochody mi przynoszą […], iż lękam się, że będę
musiała pożyczać dla siebie albo służbę domową odprawić, albo i jedno, i drugie.

Lamentowała, że załoga Caister nie poddała się wcześniej, „a wtedy

szkód by takich nie było […], jakoż wielu owych, co nam dobrze życzą,

poginęło, sprawy naszej broniąc”. Jednak przekonywała go przy tym:

„Ziemi żadnej pod zastaw nie dawaj, a jeżeli niektórzy inaczej ci doradzają,

tedy nie są przyjaciółmi twoimi”[14].

John III skrótowo opisał bratu przebieg kapitulacji: „John Chapman

opowiedzieć ci może, takoż jak i ja, czemu postąpić tak musieliśmy”.

Wypłacił każdemu z członków załogi zamku czterdzieści szylingów, co

„wraz z pieniędzmi, które od ciebie i Daubeneya dostali, wystarczy za czas

ów, co w służbie twojej byli. […] [Coraz] bardziej brakło nam jadła, prochu

i serca [do walki], a niepewność ratunku do paktowania nas skłoniła”[15].

Tydzień później opisał bardziej szczegółowo kwestie rozliczeń

finansowych z ludźmi z garnizonu Caister, zapytując, czy sir John mógłby

ich zatrzymać w swojej służbie, czy też powinni szukać nowych

chlebodawców. Wcześniej Margaret zgodziła się zaopatrzyć ich

w „mięsiwo i napitki” do dnia Wszystkich Świętych (1 listopada).

Gdybyś zdołał tymczasem przyjąć [Osberta] Berneya albo kogoś z owych, których
zatrzymać nie zamierzasz, zasługi by ci to więcej przydało niźli odpędzenie ich
niczym psów bezpańskich, gdyż zaprawdę ludzie to dobrzy spośród tych, co żywi,
zwłaszcza sir John Stylle i John Pampyng. A gdybym miał noc zatrzymać ich
i wszystkich drugich, to zaiste nie rozstałbym się z nimi do końca życia swego.

Ponadto należało uregulować dług wobec Daubeneya; biskup ponaglał

wykonawców jego testamentu do wywiązania się z ich powinności.

„Daubeney rzekł, iż winien mu byłeś funtów dwanaście i szylingów

dziesięć. Prawda to, czy nie, rachunki ręką jego wypisane nie kłamią, jako

że sporządził je, nim oblężenie się zaczęło”.

Mimo żelaznego listu ludzie księcia Norfolk grozili Johnowi i jego

ludziom; sam John i osoby z jego „domostwa” w rzeczywistości zrzekli się

takiego glejtu – „hańbą było jego przyjęcie”[16].

W październiku w Anglii dobiegło końca osobliwe bezkrólewie. Niepokoje

na prowincji, a oblężenie Caister było ich wymownym przykładem,

skłoniły hrabiego Warwick do rezygnacji z planów zwołania parlamentu,

a nieprzerwana popularność Edwarda sprawiała, iż dalsze przetrzymywanie

tego monarchy w niewoli stawało się dla rządzących niezręczne. W zamian

za zaaprobowanie przez króla kampanii przeciwko Lancasterom na północy

kraju, Warwick warunkowo uwolnił Edwarda. Król rychło wykorzystał fakt

odzyskania wolności. Zebrał swoich najważniejszych stronników w zamku

Pontefract i wyruszył na południe, do Londynu. W stolicy zgotowano mu

triumfalne powitanie. Sir John Paston pisał, że George Neville, arcybiskup

Yorku i brat hrabiego Warwick, przybył wraz z królem z Yorku i zatrzymał

się w Moor Inn razem z hrabią Oxford, ale ci

nie wjechali do miasta wraz z królem. Niektórzy powiadają […], że król wysłał do
nich posłańca [z poleceniem], iż przybyć powinni, kiedy on po nich przyśle. Nie
wiem, co sądzić o tym; sam król ma dobry język [tj. dobrze się wypowiada]
o panach z Clarence i z Warwick, i o panach mych z Yorku i Oksfordu, mówiąc, że
to najlepsi przyjaciele jego, lecz ludzie z jego świty innych słów używają, zatem
powiedzieć nie umiem, co się niebawem wydarzy[17].
Kiedy hrabia Warwick i książę Clarence w końcu powrócili z kampanii

na północy kraju, zajęli swoje miejsca w radzie królewskiej, jak gdyby

nigdy nic. Zapanował nietrwały i pozorny spokój.

Nie przyniósł on korzyści Pastonom. Wraz z utratą Caister oraz innych

posiadłości, których sir John zrzekł się na mocy ugody z biskupem

Waynflete’em, dochody Pastonów raptownie się skurczyły, natomiast,

w związku z oblężeniem Caister, wzrosły wydatki, a wierzyciele domagali

się zwrotu należności.

Tymczasem biskup Norwich podjął ostateczną decyzję na korzyść

Margery Paston i Richarda Calle’a, którzy w końcu zostali formalnie

zaślubieni, a w październiku zamieszkali w klasztorze benedyktyńskim

w Blackburgh koło Lynn. Sir John liczył na to, że uda mu się odwlec

w czasie ten ślub „dla przyczyn rozmaitych”, i prosił Margaret „w imieniu

moim i twoim z biskupem pomówić, by przeciągnąć sprawę tę do Bożego

Narodzenia. […] A jeśli pożenią się w pośpiechu, daj mi znać o owym […]

i [o tym], jak on zamierza z nią postępować, i jak ją poprowadzić, i gdzie

zamieszkają”.
Richard Neville, hrabia Warwick, rozpalał wyobraźnię artystów również
w późniejszych epokach. Na ilustracji z XIX wieku ukazano moment, gdy Warwick
przechodzi na służbę do królowej Małgorzaty. Możnowładca, jedna
z najpotężniejszych postaci w Anglii w XV wieku, był kluczową postacią w trakcie
wojny Dwóch Róż, przez długi czas rozdając karty w tym konflikcie.

W tym samym liście sir John po raz pierwszy wyraził zaniepokojenie

z powodu zagrażającego rodzinie rozłamu – wynikającego

z niezadowolenia okazywanego przez jego wuja Williama Pastona: „On i ja

posprzeczaliśmy się naprawdę, gdyż on wyraźnie mi rzekł, iż przejmie

wszystkie włości mej babki ze spadku jej i dożywocia wdowiego także.

[…] Mówić o tym na razie nie będę i błagam, byś ty też tego nie

rozpowiadała”[18].
W listopadzie, pomimo rozpaczliwych przestróg jego matki, musiał

zastawić nieco wcześniej odzyskany majątek East Beckham pewnemu

prawnikowi i lichwiarzowi z Norfolk, niejakiemu Rogerowi

Townshendowi, za sto marek[19]. W następnym miesiącu John III przesłał

swemu bratu jeszcze gorsze wieści: „Pan pewien z rady Norfolku nakłonił

wdowy dwie, których mężów ubito w czasie oblegania Caister […], ażeby

do sądu podały mnie, jako i tych, co ze mną w miejscu owym przebywali”.

Celem tego procesu było powstrzymanie sir Johna od prób odzyskania

Caister na drodze sądowej; „dla tejże przyczyny niecnie ze mną postępują

z twego powodu” – wyjaśnił John. W przeciwieństwie do matki John nie

odpowiadał oskarżeniami na zarzuty pod swoim adresem. „Rzecz kolejna:

co do mego przybycia do Londynu, nie masz mnie tam, gdyż argent me faut

[brak mi pieniędzy]”. Sir John musiał znaleźć nowego reprezentanta

w Norfolk. „A jeśli o mnie chodzi, skoro sprawy nasze i niedole są tak

wielkie, a w sakwach naszych i rozumach pusto, tak długo, jak zdołam,

w samotności się ostanę”[20].

[1] Davis II, s. 395–396.

[2] Davis I, s. 543–545.

[3] Worcester, Itineraries, s. 191.

[4] Davis I, s. 543.

[5] Ibid., s. 435–436.

[6] Ibid., s. 340–341.

[7] Ibid., s. 341–344.

[8] Bellamy, Bastard Feudalism, s. 47.

[9] Davis I, s. 344–345.

[10] Ibid., s. 405–407.


[11] Ibid., s. 347.

[12] Ibid., s. 345–347.

[13] Davis II, s. 431–432.

[14] Davis I, s. 346–347.

[15] Ibid., s. 546.

[16] Ibid., s. 547–548.

[17] Ibid., s. 408–410.

[18] Ibid., s. 409.

[19] Ibid., s. 410–411.

[20] Ibid., s. 550–551.


od koniec lutego 1470 roku sir John napisał z Londynu do

swojego brata w Norwich, przekazując mu ważne wieści: biskup

Waynflete został wyznaczony do zarządzania majątkami Fastolfa.

Zarówno sir John, jak i sir William Yelverton zgodzili się na

arbitraż tego biskupa i uznanie jego decyzji za wiążące. „Dlategóż to liczę,

iż tym razem sprawa z miejsca ruszy i do końca dojdzie; i pewność mam

i wyniku jej się nie obawiam”.

Biskup stał się teraz głównym wykonawcą ostatniej woli Fastolfa,

„a pana Yelvertona wykluczono”. Yelverton najwidoczniej nie całkiem się

połapał, co się wydarzyło, „i, jak sądzę, mówić mu nie powinieneś. Ale tyle

rzec możesz […], iż pojmujesz, że pakt taki zawarto pomiędzy nim a mną,

a Boga upraszasz, aby [konflikt] między nami zakończył, a wtenczas

dobrymi kompanami wszyscy będziemy na nowo”. John III miał również

oznajmić Yelvertonowi, że John Heydon stanowczo sprzeciwił się temu

porozumieniu, „jako że pana Williama Yelvertona miłością on nie darzy

[…] ani także mnie i od dawna z nami obydwoma się procesuje; a […] my

obaj [powinniśmy] uzgodnić, iż żaden z nas pertraktował z nim nie będzie,

gdyż ze złości dawnej nie miłuje nas, lecz nienawidzi”. Chwilowo całą

sprawę należało utrzymać w tajemnicy, nie mówiąc o niej „nikomu, jeno

matce mej i tobie; ani panu Jamesowi [Gloysowi], ani nikomu innemu”.

W liście tym zostało poruszonych wiele innych kwestii, w tym czynione

przez sir Johna w imieniu brata starania, by zdobyć przychylność pani

Katherine Dudley:

Po wielokroć polecałem jej ciebie, a ona wcale rada z tego powodu. Nie dba ona
o to, ilu panów ją miłuje; sama bowiem całkiem zakochana. Podjąłem sprawę tę
dla ciebie, bez wiedzy twojej, i przedstawiłem jej [niezupełnie zgodnie z prawdą].
Odrzekła mi, iż nikogo nie przyjmie przez te dwa lata, a ja jej wierzę; sądzę
bowiem, iż żywot wiedzie, który wielce ją raduje.
Udało mu się przedstawić w korzystnym świetle własne zaloty do pani

Anne Haute – „przyobiecano mi [ją], co mnie kontentuje” – w istocie

jednak sprawa bynajmniej nie była przesądzona, a wobec niedawnych

niepowodzeń Pastonów jego akcje u Anne wcale nie stały wysoko. Sir

Johnowi brakowało pieniędzy nawet na wielkopostną wyprawę do domu.

Pytał Johna III, czy Margaret dopomoże mu z wydatkami, „markami

dziesięcioma albo sumą podobną; proszę, abyś jej nastawienie wybadał

i znać mi dał”.

Długi list sir Johna zawierał także trzy charakterystyczne elementy – po

pierwsze, spis rzeczy do zrobienia w Londynie i Norwich: zegar odesłany

do domu w celu naprawy i pomarańcze do wysłania „przewozem

następnym”; po drugie, plotki z królewskiego dworu: o wizycie „Turczynka

nowego […], urodnego człeka lat czterdziestu”, niskiego wzrostem, lecz:

„nogi ma dobre i powiadają, iż przyrodzenie ma tak długie jako i nogę”;

i wreszcie „nowiny”: „Król zaprawdę zamierzył wyruszyć do

Lincolnshire”, gdzie tliła się insurekcja, i donoszono, że „pan mój z Norfolk

poprowadzi ludzi dziesięć tysięcy. […] Pan mój Warwick, jak tu mniemają,

wyprawi się wraz z królem. […] Niektórzy powiadają, iż dobrze będzie, jak

wyruszy, inni zaś, że ze szkodą tak się stanie”.

Na zakończenie dopisał: „Proszę, ażebyś okazał albo odczytał matce

mej rzeczy takowe, które uznasz, iż wiedzieć powinna, o czym sam

przesądzisz, i powiadomił ją […] o ugodzie pomiędzy panem Williamem

Yelvertonem a mną”. I jeszcze: „Błagam, abyś stale miał baczenie na

Caister, by wiedzieć, któż tam panuje, i napisał mi o tym; i czy mój pan

dobry i pani moja wciąż tak zauroczeni [tym miejscem], jako dawniej

bywało, i czyliż rzeczony pan mój bywa tam często, czy nie, i o nastrojach

w krainie”[1].
John III odpisał szybko, jednak nie zachęcał brata do zaplanowanej

wizyty w Norwich – „Nie zdaje mi się, aby [nasza matka] skłonna była

wydać srebra [pieniędzy] trochę na twe rozchody”; ponadto wspomniany

zegar miał nie być gotowy przed Wielkanocą, ponieważ zegarmistrzowi

skradziono niektóre narzędzia. John miał nadzieję, że pomarańcze wkrótce

dotrą na miejsce, bo kuzynka Elizabeth Calthorp „to pani piękna

i pomarańcze wielbiąca, choć dziecięcia nie oczekuje”. Poza tymi sprawami

John naciskał starszego brata, by ten umożliwił załatwienie kwestii majątku

po Johnie Daubeneyu poprzez przedstawienie „pokwitowania”

dowodzącego, że Daubeney, zabity podczas oblężenia Caister, nie był

zadłużony u Pastonów – a z pewnością nie był ich dłużnikiem; jeśli ktoś był

winien pieniądze, to sir Johnowi Daubeneyowi, gdyż przyjaciele tego

ostatniego utyskiwali na fakt, że „nic dlań nie uczyniono, powiadając, iż dla

nas życie swe oddał w służbie twojej i mojej; a myśmy o nim na poły

zapomnieli. Dlatego upraszam cię, aby rzecz tę rozstrzygnąć prędko”.

John w dopisku dał wyraz problemom osobistym: „Proszę, abyś

wyszukał nam gdzieś żonę, gdyż melius est nubere in Domino quam urere –

przeinaczając nieco słowa Św. Pawła o tym, że „lepiej się ożenić niż

spłonąć”. Finalna refleksja Johna przedstawiała się tak: sir John powinien

jakoś zaradzić niebezpiecznej sytuacji, w jakiej znaleźli się on i jego

przyjaciele.

Co się tyczy naszych sprawek tutejszych, jak John Pampyng powiedzieć ci może,
poprzysięgli, iż kiedy mnie dopadną, brata utracisz. […] Póki książę nasz w takich
łaskach u króla, ni ty, ni ja człeka żadnego w tej krainie przed mordem albo
pobiciem nie uchronimy, co tyczy i nas samych, ciebie jako i mnie. […] Książę
[Norfolk], księżna i rana ichnia gniewem pałają, iż kroku pierwszego nie czynisz,
by ugodzić się z nimi[2].

*
Niepokoje sir Johna, dotyczące króla Edwarda, hrabiego Warwick oraz

powstania w Lincolnshire, już wkrótce znalazły potwierdzenie w serii

gwałtownych wydarzeń. Potężny i wpływowy hrabia Warwick, który nigdy

nie był zdolny do pozostawienia spraw ich własnemu biegowi, w istocie

sam doprowadził do rozniecenia tej rebelii, którą król zgniótł w batalii

znanej jako „bitwa na Losecoat Field” (13 marca 1470 roku). Nazwa ta

nawiązywała do wcześniejszej bitwy na Edgecote Field oraz do niesławnej

ucieczki z pola walki pokonanych rebeliantów, którzy pierzchając,

porzucali swoje opończe. Warwick i jego wspólnik w tym spisku, książę

Clarence, uciekli przez kanał La Manche, by się schronić na dworze

Ludwika XI w Paryżu. Warwick, zwolennik planów sojuszu angielsko-

francuskiego i wróg Burgundii, został tam powitany gorąco i szybko

przystąpił do planowania nowej inwazji na Anglię.

Dla Pastonów taki obrót spraw bynajmniej nie był korzystny. Ich

patron, młody John de Vere, trzynasty hrabia Oxford, zbiegł za granicę

wraz ze swoim szwagrem z Warwick, pozostawiając Pastonów bez

„dobrego pana”, a w dodatku kojarzono ich jako powiązanych

z człowiekiem w tym czasie napiętnowanym oficjalnie jako zdrajca.

Jeszcze bardziej zaniepokoił ich następny ruch księcia Norfolk,

przewidziany przez Johna III: wdowy dwóch sług, zabitych w czasie

oblężenia Caister, podjęły przeciwko Pastonom ofensywę sądową. Pod

koniec czerwca John nadesłał swojemu bratu w Londynie pełny raport: „We

środę zeszłą ciebie i mnie, Pampynga i Edmunda Brooma o występek

oskarżono na posiedzeniu tutejszym w Norwich, za strzelanie w Caister

w sierpniu ubiegłym, przez co ludzi dwóch uśmierconych zostało: mnie

samego, Pampynga i Brooma jako sprawców głównych, ciebie zaś jako

współwinnego”. Proces ten dowodził postępów, dokonanych w Anglii na

polu prawa: wcześniej nikt nie zwróciłby się do sądu z powodu czyjejś
śmierci w prywatnej wojnie. Prawnicy Pastonów słusznie uważali

wspomniane oskarżenie za nieprawidłowe, ponieważ dwaj członkowie rady

sędziowskiej nie zgadzali się z jego treścią, niemniej John III podejrzewał,

że radcy księcia Norwich uciekną się do wszelkich sposobów, aby

przeprowadzić prywatny proces, po wyjęciu sprawy spod jurysdykcji Sądu

Ławy Królewskiej.

John ostrzegał, że sprawa ta „zwłoki nie cierpi”. Ale miał też pewne

dobre wieści. Oto Richard Southwell, kaduk z 1459 roku, którego William

Paston uznał wtedy za „nastawionego dobrze”, a w opisywanym czasie

członek rady księcia Norwich, poinformował Johna, że księżna obiecała

Johnowi swoją „przychylność” i była gotowa puścić w niepamięć

„nieprzyjemności wielkie” wynikłe podczas oblężenia i pamiętać tylko

jego, Johna, „dawną służbę”. Southwell optymistycznie przewidywał, że sir

John ostatecznie odzyska „zarówno łaskawość ich książęcych mości albo

pieniądze lub ziemię bądź i jedno, i drugie”, przypuszczalnie jako

rekompensatę za utratę Caister, choć John dopisał: „Cóż on ma na myśli,

rzec nie umiem”[3]. To, że Pastonowie mogli liczyć na wykorzystanie

księżnej Norwich jako sprzymierzeńca w sporze z jej mężem, wydaje się

zaskakujące, jednak taktyka ta okazała się skuteczna, co wykazały

późniejsze wypadki.

Trzy dni później John III napisał ponownie, wyrażając niepokój

z innego jeszcze powodu. Groźba, skierowana przez Williama Pastona pod

adresem sir Johna w październiku poprzedniego roku, iż „przejmie

wszystkie włości mej babki ze spadku jej i dożywocia wdowiego także”,

miała się zmaterializować.

William zaplanował bowiem zawarcie pomysłowego małżeństwa. Jego

wybranka, lady Anne Beaufort, była jedną z pięciu córek księcia Somerset,

wszechpotężnego ministra króla Henryka VI, który zginął w pierwszej


bitwie pod St Albans. W marcu lady Anne został „przyjęta na łono

Kościoła”, w trakcie rytualnej ceremonii przeprowadzanej po urodzeniu

dziecka, w tym przypadku córki. Wraz ze świtą i domownikami Anne

przenosiła się akurat do Londynu, by zamieszkać tam w Warwick Inn,

byłym pałacu hrabiego Warwick, a do stolicy zabrała ze sobą z Norwich

także Agnes.

John III i sir John uderzyli na alarm. Póki żył jeszcze sędzia William,

Agnes zgadzała się na utrzymanie swoich dziedzicznych posiadłości

w ramach majątku głównej gałęzi rodu Pastonów. John III przypomniał

swemu bratu, że ma jej spisane oświadczenie, złożone pod przysięgą przed

sędzią Williamem Goodrede’em „w czasach dziada mojego”. Sir John

uczyniłby właściwie, gdyby niezwłocznie odszukał ten dokument wśród

rzeczy ich ojca, aby okazać go w razie potrzeby, a „jeśli [tego] nie masz,

postaraj się wydatków nie szczędzić dla odnalezienia go”. Po ucieczce

hrabiego Warwick, sir John przebywał gdzieś poza Londynem; według

Johna III, który miał akurat wyruszyć na pieszą pielgrzymkę do Canterbury,

wuj William oraz Agnes liczyli na to, że sir John nie odważy udać się do

Londynu czy Westminsteru, aby pokrzyżować ich plany. John III

spodziewał się dotrzeć do Canterbury „dnia dzisiejszego o siódmej wieczór,

a jak nadejdzie siódma wieczorem w sobotę, ufam Bogu, iż w Londynie się

znajdę; z owej przyczyny proszę, abyś wiadomość ostawił w domu twym

przy Fleet Street, gdzie zastać cię zdołam, jako że nie chcę, aby widziano

mnie w Londynie, póki z tobą nie pomówię”[4].

W lipcu sir John doczekał się pomyślnego dla siebie formalnego

zawarcia ugody w sprawie majątku Fastolfa na podstawie arbitrażu biskupa

Waynflete’a, na co już wcześniej przystał sędzia Yelverton. W ramach tego

oficjalnego porozumienia sir John zrzekł się roszczeń do wszystkich

gruntów i majątku ruchomego Fastolfa z wyjątkiem Caister, Hellesdon,


Drayton i kilku pomniejszych majątków ziemskich, w zamian za

unieważnienie zobowiązania do zapłaty czterech tysięcy marek, podjętego

przez ojca Johna wobec wykonawców testamentu Fastolfa. Sprawę

college’u rozstrzygnięto zgodnie z propozycjami, o których dyskutowano

w 1467 roku; instytucja ta działać miała w ramach oksfordzkiego kolegium

Magdalen, ufundowanego przez Waynflete’a około dwudziestu lat

wcześniej. Biskup uzyskał od papieża oficjalne zezwolenie na ten transfer

oraz zmianę dotyczącą utrzymywanych z datków beneficjentów owej

instytucji: zamiast siedmiu duchownych i siedmiu nędzarzy miało żyć tam

siedmiu księży oraz siedmiu ubogich uczonych. Sir John zrzekł się też praw

do wszystkich rzeczy po Fastolfie pozostawionych w zamku Caister.

I wreszcie biskup obiecał sir Johnowi swoje poparcie w próbach odzyskania

Caister od księcia Norwich, a także Drayton i Hellesdon, zajętych przez

księcia Suffolk[5].

Porozumienie to było względnym sukcesem sir Johna, choć nie od razu

poprawiło sytuację Pastonów. Długi wciąż nad nimi wisiały. Sir Johnowi

udało się zebrać pieniądze na opłacenie ludzi, którzy bronili Caister, a John

Pampyng zdołał znaleźć nowe miejsca i zajęcia dla większości z nich.

Niektórzy już wcześniej powrócili do domów. Thomas Stumps, którego

William Worcester opisał jako „bezrękiego”, znalazł dla siebie miejsce

u opata w klasztorze benedyktyńskim, który przyjął go serdecznie i wyraził

gotowość, „aby wszystko uczynić dla ciebie [tj. sir Johna] i wszelkich sług

twoich”. „Co się zaś mnie samego tyczy – pisał Pampyng – to pani moja

[Margaret] powiada, iż wyda mi mięso i napoje na jedną porę roku”; przy

tym jednak niepokoił się procesem sądowym wszczętym przez wdowy,

w którym miał być jednym z oskarżonych. Przypomniał także sir Johnowi

o kilku poważnych zobowiązaniach finansowych: plebanowi z pobliskiej

parafii St Edmond’s Pastonowie byli dłużni dziesięć szylingów za słód


i pszenicę, wypalaczowi wapna – czternaście szylingów i cztery pensy za

wapno, a kowalowi dziesięć szylingów za podkuwanie koni[6].

Tego samego dnia (15 lipca 1470 roku) Pampyng napisał również list do

sir Johna podyktowany przez Margaret, w którym jak zwykle dała ona

upust irytacji – tym razem z powodu dużych kosztów napraw odliczonych

przez niektórych dzierżawców od opłat czynszowych; mówili oni, że sir

John zaakceptował takie rozwiązanie.

Chciałabym, abyś zaopatrzył się tak prędko, jak zdołasz, i do domu wrócił, i zadbał
o włości własne i moje inaczej aniżeli dotychczas, o dochód mój, jako i swój, gdyż
inaczej będę zmuszona zatroszczyć się sama o siebie pospiesznie. […] Mierną mam
pomoc albo pociechę, od którego z was do pory owej; niech Bóg sprawi łaskawie,
iż zmieni się to odtąd. […] Sił nie mam takich, jakie bym pragnęła [mieć] […],
gdybym je miała, groźby wszelkie bym zażegnała[7].

Późnym latem 1470 roku nową burzę polityczną zwiastowało kolejne

powstanie na niespokojnej północy Anglii. Sir John napisał ostrożnie do

Johna III, że Henry Percy, czołowy magnat z północnej części kraju, nie

zdołał zdławić tej rebelii, a król wezwał na pomoc miejscowych lordów,

„gdyż wyruszy, aby pobić [powstańców]”. Sir John słyszał też pogłoski –

nieprawdziwe – że lord Courtenay wylądował w Devonshire, oraz inne –

zgodne z prawdą – „iż panowie Clarence i Warwick wylądować w Anglii

spróbują lada dzień, czego lud się boi”.

Niestrudzony intrygant Warwick obmyślił do tego czasu nową

polityczną kombinację. Przypieczętował sojusz królowej Małgorzaty

i wiernych jej wygnańców ze stronnictwa Lancasterów, doprowadzając do

zaręczyn swojej córki Anne z synem królowej, księciem Edwardem, w ten

sposób zapewniając sobie wsparcie Lancasterów i pomoc francuskiego

króla Ludwika XI w planach kolejnej inwazji na Anglię. Na czele armii


zaopatrzonej i uzbrojonej przez Francuzów wylądował na południowo-

zachodnim wybrzeżu Anglii, w Plymouth i Dartmouth. Zaskoczony tą akcją

król Edward nie zdołał stawić skutecznego oporu. Opuszczony przez brata

hrabiego Warwick, markiza Montagu, którego cokolwiek pochopnie zaufał,

monarcha musiał salwować się ucieczką za morze i znalazł się w Brugii,

stolicy Flamandii, gdzie dwa lata wcześniej odbył się jakże huczny ślub

jego siostry z Karolem Zuchwałym.

6 października 1470 roku hrabia Warwick i książę Clarence znowu

wkroczyli do Londynu, by uwolnić stolicę od strachu przed bandami

najemników grasujących na przedmieściach. Tydzień później hrabia

Warwick wypuścił Henryka VI z Tower i ponownie włożył koronę na jego

głowę.

W drodze z Francji towarzyszył hrabiemu Warwick hrabia Oxford,

a jego powrót do władzy był czymś najlepszym, co mogło się przydarzyć

Pastonom. Przed upływem tygodnia John III pisał do matki o świetnych

perspektywach, które otwierały się przed nim oraz jego bratem:

Tuszę, iż sprawy nasze niebawem dobrze się potoczą; jako że pani moja z Norfolk
przyobiecała usłuchać się panu Oxfordowi w rzeczach wszelakich brata mego
i mnie się tyczących, a jeśli zaś chodzi o pana Oxforda, lepszym on jest panem dla
mnie w sprawach wielu, niźli zaiste był tego pragnął. […] Książę i księżna
[Norfolk] tak pokornie się do mnie zwracają, jako ja niegdyś do nich.

Ufam, iż rychło […] służbę godną dostaniemy, gdyż pan mój już mi ją
proponował. Sądzę, iż brat mój sir John konstablem będzie w zamku Norwich,
z zapłatą dwudziestu funtów – a panowie wszyscy zgodę dali na to.

I podzielił się nowymi wiadomościami z pierwszych dni po restauracji

Lancasterów:

Wieści nowe: hrabia Worcester pewnikiem zemrze dzisiaj albo nazajutrz najpóźniej.
[…] Królowa była [Elżbieta Woodville] i księżna Bedford [jej matka]
w sanktuarium w Westminsterze przebywają. […] Kiedy dowiem się więcej, wyślę ci
list nowy.

Dobre perspektywy nie oznaczały jeszcze natychmiastowego dopływu

gotówki; John zamieścił więc postscriptum: „Matko, błagam ciebie,

z Broomem się rozmów, aby zebrał me srebro w Guton, jako że pieniądza

nie mam”. A także, zapewne spodziewając się powołania do służby

wojskowej:

Niechże Johnowi Milsentowi powiedzą, ażeby o mego konia siwego dbał, jeśli żyw
jeszcze, i paszy mu nie szczędził, a niechaj pachołek sprytny go dogląda.

Co się mego przyjazdu do domu tyczy, to nie wiem nic na pewno, gdyż zwlekam,
póki moja pani Norfolk nie przybędzie dla spraw przeprowadzenia, a nie zawita
ona tu do soboty[8].

Sukces ich „dobrego pana”, czyli hrabiego Oxford, błyskawicznie

rozwiał przygnębienie Pastonów, wprawił ich w zachwyt i sprawił, że ze

stronników Yorków szybko stali się zwolennikami Lancasterów. Margaret

zadośćuczyniła prośbom Johna III o pieniądze, posyłając mu własne

„naczynia srebrne”, stanowiące część rodzinnego skarbu, wraz z dołączoną

notą: „Półmisy dwie, sześć talerzy i spodków sześć” i dopiskiem, ile rzeczy

te ważą. „Dziwowała się”, że John nie poinformował jej zawczasu o cenie

srebra w Londynie, gdyż, skoro różnica między tą ceną w stolicy i poza nią

nie była duża, mniej ryzykowna była sprzedaż sreber w Norwich i wysłanie

pieniędzy za nie uzyskanych. W Norwich srebro sprzedawano po trzy

szylingi za uncję, wobec czego przesyłka nadana przez Margaret miała

wartość, jak sama obliczyła, „koło 20 funtów, 4 s. [szylingów] i 3 d.

[pensów]”. Margaret roztropnie doradziła obu braciom, aby nie przesadzali

z wydatkami, jeśli nie chcą, spodziewając się przyszłych bogactw, pogrążyć

w biedzie siebie i swoich przyjaciół. Obydwaj Johnowie byli bowiem nadal

„w niebezpieczeństwie wielkim i potrzebie”. Jej samej tak bardzo


brakowało pieniędzy, że bliska była odesłania domowników „na pobyt

gdzieś chwilowy, czego bardzo nie chciałabym uczynić”, gdyż jej kłopoty

finansowe już stały się tematem plotek w Norwich.

Martwiła ją również sprawa zaniedbanego grobu zmarłego męża:

Zacny pochówek mu wyprawiono […], tak mało dla niego czyniąc od pory owej.
A teraz, choć uczyniłabym to dla niego, nie mam nic, poza swym majątkiem
ziemskim, pod którego zastaw pożyczać mogę […], a majątek mój wzrósł niewiele,
gdyż rada jestem wziąć Mautby w ręce swoje i gospodarstwo tam ustanowić. […]
Gospodarz tamtejszy winien mi 80 funtów i więcej. Kiedy je dostanę, to wiem: […]
nigdy.

Pomimo braku gotówki wysłała synom materiał na dwie koszule

po trzy jardy tkanin najprzedniejszych z miasta tego. Mogłam dać je [koszule] do


zszycia tutaj, lecz zbyt długo by potrwało, nim byście je mieli. Ciotka twoja albo
inna dobra kobieta zapłaci za ich uszycie. Dzięki ci składam za szatę, którą mi
darowałeś. […] Niechaj brat twój list ów odczyta. Co tyczy siostry twej [Margery],
dobrych wieści ci o niej przesłać nie mogę. Oby Bóg zacną kobietę z niej uczynił[9].

W listopadzie John III wrócił do Norfolk, by tam oczekiwać na wizytę

hrabiego Oxford, natomiast sir John pozostał w Londynie, aby

wynegocjować ewentualne odzyskanie Caister. Sir John napisał do brata,

radząc mu zabrać ze sobą grupę przyjaciół, gdy wybierze się na spotkanie

ze swoim patronem, „wszyscy jak jeden mąż […], aby pan Oxford pojąć

mógł, iż siłę pewną tu mamy”. Wzmiankując, że ich dawny nieprzyjaciel

John Heydon wciąż aktywnie działa przeciwko nim, sir John przewidywał,

iż Heydon może wprowadzić stronników do otoczenia Pastonów

i spowodować zamieszanie. Najlepiej, aby John III doradził swoim

pozostawienie broni w domach dla okazania, że nie są „ludźmi

niesfornymi”, tylko „mężami ważnymi”. Jeżeli ich wrogowie spróbują

ściągnąć na siebie uwagę hrabiego, wówczas ci ze świty Johna powinni


osłonić ciasno pana mego przed nimi. […] Jeśli […] sposób znaleźć zdołasz, aby
burmistrz rzekł panu memu na ucho […], iż miłość krainy tej i miasta ku nam się
skłania, a inni nie tak wielbieni są i nigdy nie byli, nie zawadzi to.

O sobie napisał, że dałby tysiąc funtów, by znaleźć się w Norwich i tam

czekać na hrabiego, lecz „sprawy owe, o jakich panu memu mówiłem, iż,

jak mniemam, zapobiec mogły [przyjazdowi tam], końca nie dobiegły aż do

wczoraj”. Poza tym John chorował:

dzień co wtóry głowy swej unieść nie mogłem i jeszcze nie mogę, tyle jeno, żem […]
do Westminster Hall i w inne miejsca ze świtą poszedł, jako zjawa, ludzie
powiadają, że jakbym z ziemi [grobu] powstał niźli z łoża jakiej damy pięknej […],
i ciągle w stanie takowym jestem, lecz dobre mam nadzieje na ozdrowienie[10].

Ozdrowiał rzeczywiście, sam lub z pomocą ówczesnej medycyny.

Tymczasem Margaret martwiła się o swoją młodszą córkę Anne,

podówczas mniej więcej piętnastoletnią. Przez kilka lat dziewczyna ta

mieszkała w Burnham Thorpe wśród domowników kuzynów Margaret,

Calthorpów. Teraz sir William Calthorp niespodziewanie napisał do

Margaret, że ma kłopoty ze ściąganiem opłat czynszowych od swoich

dzierżawców i dlatego postanowił „domostwo swe pomniejszyć i żyć

skromniej”. „Z owej przyczyny pragnie, abym siostrę twą Anne

zaopatrywała” – pisała do Johna III. „Powiada także, iż wysoka urosła

i czas wydać ją za mąż”. Margaret mogła jedynie snuć domysły, co

w istocie skłoniło sir Williama do wysłania jej takiego listu; „albo [Anne]

rozeźliła go, albo na przewinie jakiejś ją przydybał”. Margaret prosiła

Johna, żeby pomówił w Londynie z jej kuzynem Robertem Clere’em

i wybadał, czy nie jest źle nastawiony do Anne – „w przeciwnym razie rada

będę posłać po nią” – a w domu Anne będzie tylko trwoniła czas,

denerwując matkę „i wielki niepokój we mnie zasieje. Pomnę, jak ciężko


mi było z siostrą twoją – pisała Margaret – a zatem uczyń, coś powinien, by

jej dopomóc, dla dobra swego i mego”.

W grudniu, w okresie zimowej restauracji Lancasterów, pomyślny los

sprzyjał Pastonom tak jak prawie nigdy. Książę Norfolk dał się przekonać

do oddania sir Johnowi zamku Caister wraz z okolicznym majątkiem

ziemskim zgodnie z porozumieniem zawartym przez sir Johna z biskupem

Waynflete’em. W zamian za pięćset marek zapłaconych przez sir Johna,

który wziął na siebie także koszty naprawy tego zamku i inne wydatki,

książę przekazał mu Caister i pewne inne posiadłości, przejęte od

Yelvertona i Howesa. Jedyne źródło wiadomości o tej transakcji to petycja,

którą sir John skierował do króla pięć lat później[11].

Być może sir John zasiadł w zdominowanym przez Lancasterów

parlamencie pod koniec 1470 roku, które to zgromadzenie ogłosiło

Edwarda IV bastardem na podstawie dawnych oszczerstw na temat jego

matki, a tym samym czyniąc formalnie nieważnym fakt wydania na świat

dziedzica przez żonę Edwarda, królową Elizabeth Woodville. Decyzja ta

wydawała się wyjątkowo korzystna dla „szczęśliwej gwiazdy” Pastonów,

hrabiego Warwick.

Ale skutki machinacji politycznych hrabiego Warwick we Francji

niebawem miały obrócić się przeciwko niemu. Wcześniej obiecał

Ludwikowi XI pomoc w planowanej przez króla Francji wojnie

z Burgundią i w lutym 1471 roku dotrzymał słowa, wypowiadając wojnę

Karolowi Zuchwałemu (Śmiałemu). Ludwik uległ pokusie, aby wprowadzić

wojska do zagrożonej przez Burgundów Flandrii. Z kolei ten krok

sprowokował Karola do mobilizacji swojej armii i przygotowań do obrony

kraju, a także skłonił go do udzielenia pomocy finansowej Edwardowi IV

w Brugii, co umożliwiło Edwardowi najmowanie flamandzkich żołnierzy,

z którymi zamierzał powrócić do Anglii. 14 marca 1471 roku wylądował


w Ravenspur u ujścia rzeki Humber w północnowschodniej części kraju, po

raz kolejny rozpalając wojenną pożogę[12].


Sytuacja międzynarodowa również wpływała na wewnętrzne rozgrywki w Anglii.
Przedstawiony na XV-wiecznym portrecie król Francji Ludwik XI, atakując
Burgundczyków, „skłonił” ich do pomocy Edwardowi IV w 1471 roku. Wszystko
to na nowo rozpaliło wojnę Dwóch Róż, a dla Pastonów oznaczało konieczność
wyboru między Yorkami a Lancasterami – tego typu decyzje w niesprzyjających
okolicznościach mogły się skończyć ruiną dla średniej szlachty.

Hrabia Oxford pospieszenie rozesłał wezwania do wszystkich, którzy

zobowiązani byli mu służyć. Te, które dotarły do braci Pastonów, nie

zachowały się, ale niewątpliwie ich treść musiała przypominać inny

podobny dokument, który przetrwał – zaadresowany do kilku innych

szlachciców z Norfolk i opatrzony datą 19 marca 1471 roku:

Wierni i umiłowani, polecam wam siebie, powiadamiając was, iż mam wieści


wiarygodne, że króla wrogowie wielcy i buntownicy, wespół z nieprzyjaciółmi
zagranicznymi, przybyli teraz i wylądowali w północnej części kraju tego, aby jego
królewską mość zgładzić i zniszczenia siać w jego państwie. […] [Król] powierzył
mi, w rozkazie z pieczęcią jego, władzę dostateczną, aby skrzyknąć i pod broń
powołać, zebrać i zgromadzić w czasie stosownym wszystkich jego lenników,
z hrabstwa Norfolk i miejsc innych, ażeby wsparli mnie, wspomogli i wzmocnili
w tymże celu.

Dlatego też w imieniu króla i na mocy władzy rzeczonej niniejszym wzywam


was i nakazuję, a od siebie samego błagam was serdecznie, aby wszelkie wymówki
odłożywszy, każdy z was w osobie własnej i uzbrojony należycie, z tyloma ludźmi,
ilu zebrać zdoła, stawił się w piątek następny w Lynn, a stamtąd wyruszył do
Newark, gdzie, jak Bóg da, i mnie samego nie zbraknie[13].

Raz jeszcze Pastonowie zostali wezwani do udziału w wojnie

i ponownie musieli dokonać wyboru – między Yorkami a Lancasterami,

pomiędzy walką a uchyleniem się od niej. Chociaż dawniej popierali

Yorków i mimo poważnych kroków podjętych w Anglii, by zbrojnie

przeciwstawić się Edwardowi IV, którego wcześniej uznali za króla i służyli

mu jako monarsze, Pastonowie najwyraźniej się nie wahali, po czyjej


stronie się opowiedzieć. Sir John i John III znaleźli się pod sztandarami ich

„dobrego pana”, hrabiego Oxford.

Przypadkiem właśnie ta kampania, w której, jak wiadomo, walczyli

obaj bracia Pastonowie, należy też do owych nielicznych dobrze opisanych

przez ówczesnych w pewnym dokumencie historycznym, przedstawiającym

dokładniej aspekt militarny wojny Dwóch Róż. The Arrivall [sic!] of King

Edward IV (Przybycie króla Edwarda IV) to anonimowa, ale i oficjalna

relacja (sporządzona przez kogoś ze stronnictwa Yorków), częściowo

spisana przez naocznego świadka wydarzeń, po części zaś na podstawie

„relacji prawdziwej owych, którzy obecni byli”.

Gdy mobilizowali się sojusznicy hrabiego Oxford i hrabiego Warwick,

wśród nich Pastonowie, Edward IV na czele stosunkowo niewielkiej, ale

silnej i sprawnej armii inwazyjnej ruszył na południe i przemaszerował

wprost przez tereny, gdzie zbierali się jego przeciwnicy. Zatrzymał się na

krótko, aby wyzwać hrabiego Warwick na bitwę, lecz on uchylił się od tego

starcia, woląc zaczekać, aż zgromadzą się jego sprzymierzeńcy i stronnicy.

Najważniejszym z tych ostatnich był książę Clarence. Ten rozpieszczony

brat Edwarda IV, a w tym czasie również szwagier hrabiego Warwick,

nadciągał z południa z czterema tysiącami ludzi. Ale znowu w tej dziwnej,

nieprzewidywalnej wojnie doszło do radykalnej zmiany sojuszy. Otóż

Clarence, po pertraktacjach z Edwardem w Banbury, przeszedł wraz

z całym swoim wojskiem na stronę Yorków. Edward, wzmocniony przez

ten nowy kontyngent, podjął marsz na Londyn, wkroczył do stolicy 11

kwietnia 1471 roku i bezceremonialnie wepchnął Henryka VI z powrotem

do jego komnat w więzieniu Tower.

Zdesperowany hrabia Warwick podążył na południe w ślad za

Edwardem. Edward wyruszył mu naprzeciw i obie armie starły się pod

Barnet, około dziesięciu mil na północny zachód od Londynu, w mglisty


wielkanocny poranek (14 kwietnia 1471 roku). Hrabia Oxford dowodził

strażą przednią wojsk hrabiego Warwick, a na polu bitwy jego oddziały

znalazły się na prawym skrzydle. Naprzeciwko niego stanęło lewe skrzydło

armii Edwarda, dowodzone przez barona Hastings. Obydwaj Pastonowie

wraz z sześcioma zbrojnymi sługami znaleźli się w zgrupowaniu, które

powstrzymało żołnierzy Lancasterów, dysponujących kilkoma armatami.

Konnica, wrażliwa na ostrzał łuczników i kuszników, znajdowała się

w odwodzie. Trzy ugrupowania wojsk, zwane ówcześnie „bataliami”,

rozmieszczone na lewej i prawej flance oraz w centrum, nie były

podzielone na mniejsze formacje; nie było pułków, batalionów czy

kompanii, a tylko gromady zbrojnych. Manewrowanie, w dzisiejszym

pojęciu, nie wchodziło w rachubę. Dowodzenie sprowadzało się w zasadzie

jedynie do dawania sygnału do ataku, którym zwykle było wysunięcie

naprzód chorągwi. Z reguły po początkowym ostrzale z łuków i dział

„batalie” obu stron ścierały się ze sobą i rozpoczynała się walka na miecze,

topory, buzdygany, piki i żelazne cepy.

Pod Barnet, wedle autora The Arrivall of King Edward IV, król Edward

w nocy przed bitwą biwakował wraz ze swoją armią blisko obozu hrabiego

Warwick i „trzymał ich [żołnierzy] w ciszy, bez gestów [ruchów] żadnych,

rozmów i hałasów. […] Strony obie armaty miały i [inny] oręż, lecz

u hrabiego Warwicka o wiele więcej ludzi było aniżeli u króla i dlatego […]

nękali wielce armię królewską i jej wodza palbą” – hrabia Warwick nakazał

swojej artylerii prowadzić ostrzał przez całą noc. „Jednak, Bogu niechaj

będą dzięki! – tak się przydarzyło, że kule przelatywały zawsze nad

namiotem króla i szkody żadnej nie wyrządziły, a było tak z powodu tego,

iż stanowisko króla dużo bliżej się znajdowało, aniżeli sądzili”.

Król Edward wczesnym rankiem poderwał swoją armię do

niespodziewanego ataku „pomiędzy godziną czwartą a piątą, chociaż mgła


wielka zalegała, [która przesłaniała] widok obu [armiom], ale poświęcił

sprawę swą i walkę Bogu Wszechmogącemu, chorągwie wysunął i zadąć

w trąby nakazał, i ruszył na nich, wpierw strzelając, a niebawem [wojska

obu stron] się złączyły i bój wręcz nastał”.

Ale za sprawą gęstej mgły przeciwne armie nie starły się frontalnie:

„Jeden skraj batalii [hrabiego Warwick] dosięgł skraju królewskiej batalii,

a wobec tego na flance owej dużo potężniejszy był [tam] od batalii króla

[…] [której główne siły] na zachodnim skraju były”, a wielu żołnierzy

armii monarchy „umknęło ku Barnet i dalej do Londynu”[14].

Zwycięskie prawe skrzydło wojsk hrabiego Warwick było właśnie

strażą przednią pod dowództwem hrabiego Oxford, w której składzie

walczyli bracia Pastonowie. Ucieczka nieprzyjacielskiego lewego skrzydła,

dowodzonego przez barona Hastings, doprowadziła też do zamieszania

w formacji Oxforda, która podjęła pościg; tylko z największym trudem

dowódcom udało się częściowo przegrupować siły i pokierować swoich

żołnierzy z powrotem na pole bitwy. Tam, wśród gęstej mgły, która nadal

zalegała, popełnili katastrofalną pomyłkę. Spostrzegłszy nagle oddziały

z centralnego ugrupowania hrabiego Warwick, pod dowództwem lorda

Montagu, uznali je za wrogie, a sami również zostali wzięci przez nie za

nieprzyjacielskie. Chorągiew Oxforda z wizerunkiem promienistej gwiazdy

bardzo przypominała sztandar króla Edwarda z symbolicznym

przedstawieniem słońca w pełnym blasku, a różnorakie barwy rycerskich

szat nie przyczyniły się do właściwego rozpoznania hufców. Na oddziały

Oxforda spadła chmura strzał, a zdezorganizowana masa żołnierzy poszła

w rozsypkę i uciekła z pola walki.

Autor dzieła pobieżnie tylko napomknął o tej fazie bitwy, skupiając się

natomiast na opisaniu zdolności króla Edwarda prowadzącego bój

z przeważającym przeciwnikiem w środkowej strefie i na prawej flance,


jednak inny ówczesny kronikarz, John Warkworth, uznał ów pomyłkowy

ostrzał za przełomowe wydarzenie tamtego dnia, z czym zgadza się

większość dzisiejszych historyków[15]. Panika, która zapanowała

w szeregach wojsk Oxforda, błyskawicznie rozprzestrzeniła się na resztę

armii hrabiego Warwick, co szybko zadecydowało o wyniku tej bitwy.

Dowódca został zabity, kiedy usiłował uciec; hrabiemu Oxford poszczęściło

się bardziej – zdołał umknąć.


Listy Pastonów wyraźnie pokazują, że i oni mieli osobisty udział w wielkich
wydarzeniach swojej epoki. Zarówno sir John, jak i John III brali udział
w kluczowej dla wojny Dwóch Róż bitwie pod Barnet. Ilustracja z 1864 roku
ukazująca moment śmierci hrabiego Warwick podczas tego starcia.

Podobnie jak bracia Pastonowie, chociaż John III został boleśnie

zraniony w przedramię przez strzałę, zapewne w czasie wspomnianego

pomyłkowego starcia. Bez wątpienia uciekł na koniu dzięki pomocy

służących. Także sir John ocalał z pogromu i zbiegł, a cztery dni później,

bezpieczny w swojej siedzibie przy Fleet Street, napisał do Margaret, na


pewno nadzwyczaj zaniepokojonej wczesnymi doniesieniami z przebiegu

bitwy:

Matko, polecam się tobie i chcę cię zawiadomić, iż, Bogu niech będą dzięki, brat
mój John żyw jest i ma się dobrze, a śmierć mu nie zagraża. Jednakowoż strzałą
został raniony w prawe ramię poniżej łokcia; i posłałem mu medyka, który opatrzył
[ranę], a ów powiada mi, iż ufa, że [John] ozdrowieje całkiem w czasie niedługim.
Prawda to, iż John Milsent nie żyje, niech Bóg zmiłuje się nad duszą jego! –
a William Milsent żyw i sługi jego wszystkie uciekły, jak się zdaje.

Bracia Milsentowie służyli u Pastonów od kilku lat; William wchodził

w skład załogi Caister.

Rzecz kolejna: co się mnie tyczy [pisał dalej sir John], to w dobrej kondycji jestem,
Bogu dzięki, i nic życiu memu nie grozi, jak sądzę. […]

Rzecz następna: pan mój arcybiskup [Yorku] w Tower przebywa; jednakowoż


ufam Bogu, iż dobrze z nim będzie; obietnicę ocalenia uzyskał, dla siebie samego
i dla mnie. Choć ostatnimi czasy nękano nas obu, pojmuję, iż przebaczono mu,
i z tej przyczyny nadzieję mamy dobrą.

Podejmując temat samej bitwy, napisał:

Polegli na polu [walki], o pół mili od Barnet, w Dzień Wielkanocny, hrabia


Warwick, markiz Montagu, pan William Terrell, pan Lewis Johns i rozmaici inni
rycerze z krainy naszej. […] A z partii [tj. stronnictwa] króla Edwarda [zginęli]
pan Cromwell, pan Say, pan Humphrey Bourchier z naszego kraju [tj. hrabstwa],
którego wielce tu opłakują, i inni ludzie z partii obu w liczbie ponad tysiąca.

Co się zaś tyczy nowin inszych, pojmują tutaj, iż królowa Małgorzata zaprawdę
przybyła wraz z synem swym [księciem Edwardem] do Kraju Zachodniego [tj.
Anglii Zachodniej], i wierzę, iż jutro albo dnia następnego król Edward wyruszy
stąd ku niej, aby wygnać ją ponownie.

John starał się wyraźnie zachować powściągliwy ton, pisząc o powrocie

królowej Małgorzaty, a w liście do matki zamieścił przestrogę do

przekazania ich przyjacielowi, Williamowi Lomnorowi w Norwich: „Świat,


zapewniam ciebie, nader teraz niespokojny”, więc Lomnor powinien „mieć

natenczas baczenie wielkie, czyniąc coś lub powiadając”.

Pomimo nagłego zwrotu w rozwoju wypadków sir John zachował

stoicką postawę, a nawet wykazywał ostrożny optymizm. „Bóg wspaniałość

swą okazał, jako że On stwórcą jest wszystkiego i może wszystko wniwecz

obrócić, jeśli taka wola Jego; i myślę tak, iż najpewniej On znów

wspaniałość okaże, i to w czasie krótkim”.

Wreszcie wspomniał, że jego brat potrzebuje pieniędzy –

„Wspomogłem go, co w mocy mej i więcej nawet” – i zakończył list

zagadkowym dopiskiem: „Ufam, iż wszystko dobrze będzie. Jeśli tam dalej

potrwa, tedy nie całkiem będę pogrążony ani też nikt z nas; a jeśli stanie się

inaczej, wtedy etc., etc.”[16].

Również John III pisał z nadzieją (30 kwietnia 1471 roku) – „Z Bożą

łaską już niebawem błędy moje i inne sprawy naprawione będą, a świat

nigdy tak nam nie sprzyjał jako teraz” – ale upraszał Margaret o pieniądze,

„gdyż zaiste, medykamenty i balwierstwo, i zapłata tym, co zatroszczyli się

o mnie i do Londynu powieźli, kosztowały mnie od Wielkiej Nocy więcej

niż pięć funtów, a teraz nie mam ni mięsiwa, napojów, odzienia,

medykamentów, ni pieniądza, poza tym, co pożyczę; a prosiłem

u przyjaciół mych, lecz ci zawodzą mnie w potrzebie największej, w jakiej

się znalazłem”.

Troskała go także sprawa opieki nad jego koniem, któremu również

aplikowano „medykamenty”, gdyż najpewniej też odniósł ranę w boju.

„Matko, błagam ciebie, aby […] nie zabrano [tego konia] dla królewskich

jastrzębi” – czyli nie zabito na koninę – tylko „do domu go sprowadzono

i trzymano w siedzibie twojej […] a wrota pozamykano […] i paszy tyle

mu dano, ile zjeść zdoła; mam dodatek siana mego, a co się tyczy owsa
[…], kto mu je dostarczy, temu zapłacę. I upraszam cię, ażeby co tydzień

dostawał trzy buszle owsa, a codziennie chleba za pensa”.

Prosił o przysłanie odzieży: dwóch koszul „co w mej skrzyni były”,

trzech długich szat sukiennych i dwóch kaftanów, żakietu oraz kapelusza ze

wspomnianego kufra, do którego klucz miał James Gloys. „Rzecz następna:

aby pisma i rzeczy inne ze skrzyni mej pod twą pieczą się znalazły, iżby

nikt pism moich nie widział”. Zakończył list typową dla siebie, zawadiacką

nutą: „Jeśli zapragniesz zwiedzieć się czego więcej o naszej królewskiej

mości, to, dzięki Bogu, choroby swej już się wyzbyłem i ufam, iż rany me

wszelkie się wygoją najdalej za tydzień”[17].

Królowa Małgorzata rzeczywiście wylądowała na zachodzie Anglii

z oddziałem francuskich najemników, do których szybko dołączyli

stronnicy Lancasterów z tego regionu oraz ocalali z pogromu pod Barnet.

Nic nie zwojowali. Król Edward błyskawicznie ponownie zebrał swoich

żołnierzy już rozpuszczonych do domów i wyruszył na zachód przeciwko

nieprzyjacielowi. Do nowej bitwy doszło pod Tewkesbury (14 maja 1471

roku). Ani John Paston III, ani sir John nie wzięli w niej udziału, za to

w batalii tej uczestniczyli dwaj z powinowatych ich wuja Williama Pastona,

bracia jego żony Anne: byli to książę Somerset, który dowodził armią

królowej, oraz jego młodszy brat John Beaufort. Obaj zginęli. John

Beaufort został zabity w walce, a księcia schwytano i nazajutrz ścięto.

Syn królowej Małgorzaty, siedemnastoletni książę Edward, który

urodził się po wizycie jego matki w Walsingham w 1453 roku, także zginął

w tej bitwie i w ten sposób wygasła królewska linia Lancasterów. Królową

Małgorzatę sprowadzono do Londynu jako jeńca. W noc jej przybycia do

stolicy jej mąż, król Henryk VI, został po cichu zgładzony w londyńskiej

Tower.
Pojmanie królowej oraz śmierć księcia Edwarda i króla Henryka

w praktyce położyła kres wszelkim nadziejom Lancasterów. Sir John i jego

brat przystąpili do grona pokonanej szlachty ze stronnictwa Lancasterów,

które zwróciło się o łaskę do króla Edwarda. Ten powrócił do władzy i na

razie nie miał rywali. Podobne ułaskawienia były udzielane dość często

podczas wojny Dwóch Róż, lecz to, czy uzyskiwano je szybciej, czy

z opóźnieniem, zależało od czyichś koneksji na królewskim dworze.

Pastonowie pomyśleli najpierw o wstawiennictwie ich przyjaciela

z ugrupowania Yorków, Anthony’ego Woodville’a, lorda Scales, który

odziedziczył tytuł hrabiego Rivers po egzekucji jego ojca w Edgecote.

Obiecał on Pastonom być dla nich „dobrym panem i wystarać się dla mnie

o łaskę”, jak napisał John III swojej matce na początku lipca, choć John

miał pewne wątpliwości w tej sprawie; pozycja młodego hrabiego Rivers na

dworze wyraźnie osłabła. Ten marzycielski młodzieniec, lubujący się

w pisaniu poezji, był uważany przez swego królewskiego szwagra za

człowieka niepewnego i dopiero co został zwolniony z funkcji komendanta

garnizonu Calais. „Co się ułaskawienia tyczy – zakończył John – nigdy go

nie dostanę bez zapłaty wielkich pieniędzy, których nie mam”[18].

W tym wypadku, jak się okazało, zapatrywał się na sprawę nazbyt

pesymistycznie. Choć jego prośbę rozpatrywano bardziej opieszale niż tę

wniesioną przez jego brata, która szybko została przyjęta, to John III

ostatecznie także doczekał się ułaskawienia, częściowo dzięki zabiegom

jego starego znajomego, sir Thomasa Wingfielda, w tym czasie

wchodzącego w skład rady księcia Norfolk. John pisał do matki w połowie

lipca:

Tej środy pan Thomas Wingfield posłał po mnie i powiadomił mnie, iż król podpisał
akt mego ułaskawienia, który rzeczony pan Thomas mi przekazał, a zatem ufam, iż
najdalej do piątku me ułaskawienie będzie opatrzone pieczęcią kanclerza,
a wkrótce potem […] pewnie zdołam zobaczyć się z tobą.

Gdyby sir Thomas przybył do Norwich, John gorąco prosił swoją

matkę, aby powitała go jako „człowieka, któremu najwięcej zobowiązany

jestem za dobroć wielką i dobrą wolę, jako że całkiem po mej stronie stanął

przeciwko mym wrogom największym”. Do tych nieprzyjaciół należeli sir

William Brandon, będący głównym doradcą księcia, a także syn Brandona

oraz brat Wingfielda William, który otwarcie groził Johnowi. Matce John

oznajmił, że nie boi się Williama Wingfielda, dopóki „może ona stawać ze

mną na gruncie równym”. Jednakże kwestia ułaskawień była nadzwyczaj

drażliwa i John przestrzegł Margaret, by mówiła „jeno słów niewiele” na

ten temat innym ludziom, poza jej kuzynką i bliską przyjaciółką lady

Calthorp[19]. Formalne opatrzenie obu aktów łaski pieczęciami wlokło się

niemiłosiernie – w wypadku sir Johna do grudnia, a Johna III aż do lutego

1472 roku[20].

William Paston także uznał za konieczne wystaranie się o akt łaski.

Wprawdzie najwyraźniej sam nie wystąpił zbrojnie, niemniej zaszkodziły

mu powiązania jego żony z Lancasterami: jej ojciec zginął w 1455 roku

w bitwie pod St Albans, jej najstarszy brat dowodził wojskami Lancasterów

na północy kraju w 1464 roku i został stracony po bitwie pod Hexham,

wreszcie w 1471 roku dwaj pozostali bracia polegli pod Tewkesbury.

Ponadto wuj William mógł ściągać na siebie podejrzenia jako wasal hrabiny

Oxford[21].

Na korzyść trzech Pastonów przemawiało rozróżnienie, często czynione

przez całą wojnę Dwóch Róż, między szlachtą a arystokracją z pokonanego

obozu; po bitwach pod Barnet i Tewkesbury Pastonowie cierpliwie, choć

i niespokojnie oczekiwali na ułaskawienie, podczas gdy ich patron, hrabia


Oxford, musiał uciekać, aby ocalić życie. Zachował się pewien list tego

hrabiego, podpisany celowo nieczytelnym zawijasem i zaadresowany

niejasno do „wielce szanownej i zacnej pani”, najprawdopodobniej jego

żony, i zawierający prośbę o przysłanie mu „wszelkiej gotowizny

[pieniędzy], jaką zdobyć możesz, i tylu ludzi moich, ilu konno przybyć

zdoła”[22]. Oxford pozostał na dłużej na obczyźnie, gdzie spędził kilka

następnych lat. Tymczasem najgorsze, co przydarzyło się Pastonom, to

pewien incydent w Norwich, gdy ktoś nazwał Johna III zdrajcą[23].

Choć być może dopiekło im bardziej co innego. Oto książę Norfolk,

awansowany na lorda marszałka za swą dzielną służbę dla Yorków, uznał

ten moment za sprzyjający dla odzyskania zamku Caister. Jak opisał to

William Worcester w swoich Itineraries:

[Zamek] Caister Fastolfa zajęty został po raz wtóry za sprawą pewnego sługi
księcia Norfolk, a mianowicie Johna Colby’ego, stajennego księcia, kiedy służba
rycerza Johna Pastona spała popołudniem, a było to w niedzielę, 23 czerwca, ku
szkodzie wielkiej dla dóbr rycerza J. [Johna] Fastolfa we władaniu rzeczonego
Pastona będących [w 1471 roku][24].

Obecni na miejscu nieliczni służący Pastona nie stawili oporu,

a Pastonowie nie ośmielili się protestować, gdy zamek znowu przeszedł

w cudze ręce.

[1] Davis I, s. 412–415.

[2] Ibid., s. 554–556.

[3] Ibid., s. 559–560.

[4] Ibid., s. 561.

[5] Ibid., s. 419–420.

[6] Davis II, s. 401–402.


[7] Davis I, s. 349.

[8] Ibid., s. 563–564.

[9] Ibid., s. 350–351.

[10] Ibid., s. 432–434.

[11] Ibid., s. 348.

[12] Ibid., s. 487–489.

[13] Gairdner V, s. 95.

[14] Lander, War of the Roses, s. 175–185.

[15] C. Ross, The Wars of the Roses: A Concise History, New York 1977, s. 125.

[16] Davis I, s. 437–438.

[17] Ibid., s. 565–566.

[18] Ibid., s. 566–567.

[19] Ibid., s. 567–568.

[20] Ibid., s. 445; Gairdner I, s. 265.

[21] Richmond, The Paston Family, I, s. 191; Davis I, s. lvii.

[22] Davis II, s. 591–592.

[23] Davis I, s. 439.

[24] Worcester, Itineraries, s. 253.


ir John nie pogodził się pokornie z perspektywą utraty Caister

za zawsze. Już wcześniej dwukrotnie tracił ten zamek i dwa

razy go odzyskał. Chwilowo ograniczył się do zaproponowania,

żeby John III pomówił z księżną Norfolk i ustalił „nastawienie

jej samej i świty jej do mnie i ciebie, i czy możliwym jest przejęcie Caister

na nowo i za ich dobrą wolą; nadto proszę, abyś się wywiedział, jaki

garnizon i zarząd jest w Caister, i wysłał szpiega tam i z powrotem, co

mógłby ich sekrety poznać”. Dodał przestrogę dotyczącą panującej

atmosfery politycznej:

Wielkie niepokoje na północy [Anglii] panują, jak powiadają; bacz zatem na swe
poczynania, a zwłaszcza na mowę swoją, iżby […] nikt nie uznał, iż popierasz
kogoś wbrew króla upodobaniu.

Ale list ten sir Johna, napisany z siedziby biskupa

Waynflete’a w Winchester do Johna III w Norwich, dotyczył bardziej

gwałtownego wybuchu zarazy w Norwich, aniżeli faktu zajęcia Caister

przez księcia:

Proszę, abyś mi napisał, czy jacyś z przyjaciół naszych i dobrze nam życzących
ludzi pomarli, jako że lękam się, iż pomór wielki w Norwich i innych miastach
gminnych w Norfolk [zapanował]. Na miłość Boga, niech matka ma zatroszczy się,
iżby moi bracia młodsi w żadnym miejscu nie przebywali, gdzie choroba panuje,
albo aby nie zabawiali się z inną młodzieżą, co żyje tam, gdzie zaraza nastała;
a jeśli jacyś martwi albo zarażeni są […] w Norwich, tedy, na Boga, niechaj odeśle
[dzieci] do jakichś przyjaciół swoich na wsi, a ty uczyń tak samo. […] Niech matka
moja lepiej z domostwem całym na wieś wyjedzie.

Jego związek z Anne Haute, po trzech latach „bycia po słowie”, miał

bardzo luźny charakter; mimo że nadal byli sobie „przeznaczeni” – czyli

zaręczeni – to widywali się rzadko. „Nieomalże pomówiłem z panią Anną

Haute – napisał – lecz tak się nie stało. Jednakowoż w czasie


nadchodzącym mam nadzieję ułożyć z nią sprawy tak czy owak; teraz

rozmawiać ze mną się zgodziła i liczy, iż rad jej będę, jak powiada”. W tym

samym czasie John III zalecał się do lady Elizabeth Bourchier, wdowy po

sir Humphreyu Bourchier zabitym pod Barnet, a sir John dopytywał się

o postępy, jakie jego brat czynił na tym polu. „Uczynić coś zdołałeś, ale nie

wiem jak; znać mi daj, czy sprawy ku dobremu idą, czy gorszemu”[1].

W którymś momencie w lecie 1471 roku sir Johnowi udało się

„wydębić” od matki sto marek, ona z kolei pożyczyła tę kwotę od swojej

kuzynki Elizabeth Clere. Nim nastał listopad, Elizabeth prosiła o pieniądze,

rozpaczliwie potrzebne jednemu z jej przyjaciół. Margaret wolała napisać

do Johna III, przebywającego akurat chwilowo w stolicy, aniżeli zwrócić się

z tym wprost do jego brata.

Co mam czynić, nie wiem, jako że zaprawdę nic nie mam ani zdobyć nie mogę,
choćbym do lochu poszła; rozmów się zatem z bratem swym i znać mi daj, jak
prędko je [pieniądze] zdobędzie. W przeciwnym razie muszę sprzedać całe drewno
swoje, a przez to straci więcej niż sto marek, kiedy zemrę; [bo] gdybym sprzedała je
teraz, każdy da mi o sto marek mniej, niźli jest warte, gdyż o tej porze wiele drewna
się sprzedaje w Norfolku.

Znów zamartwiała się tym, że ludzie zaczęli plotkować o jej tarapatach

finansowych; a to, że o jej problemach z brakiem pieniędzy powszechnie

wiedziano, było „dla serca mego niczym grot włóczni”, zwłaszcza wobec

zobojętnienia sir Johna na kłopoty matki i jego rozrzutne gospodarowanie

„pieniądzem wszelkim, jakie dostał”.


Pochodzący z 1562 roku obraz Pietera Bruegla starszego „Triumf śmierci”
pokazuje, jak często ludzie średniowiecza i wczesnej nowożytności stykali się
z ostatecznym – wypadki, wojny, choroby, kary oraz zarazy poniekąd wpisywały
się w codzienność. Echa tych sytuacji pobrzmiewają też w listach Pastonów.

W Norwich nadal szalała epidemia. „Kuzyn twój [John] Berney

z Witchingham odszedł do Boga. […] Żona Veyly’a i żona Lodona i Picard,

piekarz z Tombland [starego targowiska w Norwich] pomarli takoż;

wszyscy domownicy i cała parafia nasza tako się mają, jak [wtedy, gdy]

wyjeżdżałeś, Bogu dzięki; żyjemy w strachu, ale nie wiemy, czyliż

uciekając, bezpieczniejsi będziemy aniżeli tutaj”. Nie zważając na zarazę,

na końcu listu zamieściła tradycyjną listę sprawunków do załatwienia

i wysłała pieniądze, mimo deklarowanego ich braku, na zakup cukru

i daktyli, zapytując również o ceny pieprzu, goździków, macisu

(muszkatołowca), imbiru i cynamonu oraz migdałów, ryżu, szafranu

i rodzynek z Coruny, które mogły być tańsze w Londynie niż w Norwich[2].


Mniej więcej w tym samym czasie trzeci syn Margaret, Edmund,

napisał do Johna III list dotyczący głównie zakupów w Londynie. Edmund

chciał stamtąd „trzy jardy purpurowego kamlotu [delikatnej wełny] po 4 s.

[szylingi] za jard; czepek ciemnopurpurowy, za cenę 2 s. i 4 d. [pensów];

belę żółtego kersey [zgrzebnej tkaniny wełnianej] – jak sądzę, kosztowała

będzie 2 s.; gorset z błękitno-szarej materii, cena 6 d.; trzy tuziny koronek

czerwonych i żółtych, za cenę 6 d.; trzy pary chodaków [codziennych

butów]. […] Niech niewysokie będą; długie na tyle i szerokie, by piętę

okryć”. Przekazał pozdrowienia od Margaret i jej błogosławieństwo oraz

życzenie, żeby John „nabył dla niej antałek [beczułkę] małmazji. […]

A jeśli wyślesz go do domu, prosi ona [Margaret], iżby w płótno owinąć,

aby woźnice go nie napoczęli, ponieważ – jak powiada – zdarzało się tak

przedtem”. Edmund, który nieco wcześniej ukończył studia prawnicze

w Staple Inn, jednej z Inns of Chancery [Hospidia Cancellarie], szukał

zatrudnienia i poprosił Johna, by ów znalazł mu „jakąś służbę zyskowną.

[…] Służbę chciałbym całkiem łatwą, póki z długów nie wyjdę”[3].

Jak można było się spodziewać, sir John nie zwrócił Elizabeth Clere stu

marek, a Margaret użalała się z tego powodu w liście do Johna III:

Pomnę, co przedtem mieliśmy i jak lekko to wydane zostało, z zyskiem nieznacznym


dla wszystkich nas, a teraz tako nam się dzieje, iż wspomagać się wzajemnie nie
możemy, bez ujmy szczególnej dla nas – albo drewno wyprzedając, albo ziemię,
albo rzeczy takowe, co potrzebne są koniecznie w domach naszych. […]
Zamartwiam się, gdy o tym dumam […]. [Sir John] pisze mi, iż wydał funtów
czterdzieści w tym okresie. Suma to wielka, a sądzić mi wolno, że wiele z tego
zaoszczędzić by się dało. Ojciec twój, niech Bóg duszę jego pobłogosławi,
sprawami wielkimi się trudnił, tak jak uważam [że sir John] czyni to w czasie
obecnym, a i połowy [tylu] pieniędzy nie wydał na nie w czasie tak krótkim, i zaiste
uczynił słusznie.
Pamięć o zapobiegliwym mężu skłoniła Margaret do wspomnienia

o jeszcze jednej sprawie, której jej najstarszy syn nie dopatrzył: pięć lat po

śmierci Johna I jego miejsce pochówku w klasztorze Bromholm nadal nie

miało nagrobka. „Wstyd to i rzecz, o jakiej mówi się dużo w tej krainie”.

W istocie sir John dwa miesiące wcześniej poprosił swego brata o dokładne

wymiary miejsca na nagrobek w Bromholm, ale działał w tej sprawie

opieszale. „Myślę o brata twego podejściu – pisała dalej Margaret – iż pisać

do mnie nie skory, a zatem i ja nie obarczę go listem ode mnie”. A jeśli

chodziło o wspomniany antałek wina

posłałabym ci pieniądze na niego, lecz nie poważę się wystawiać ich na rabunek,
gdyż złodziei tu wielu w okolicy. Człeka pewnego od Johna Lovedaya z koszuli
obdarto, gdy do domu wracał. Mniemam, że jeśli uprosisz Townshenda albo
Playtera, albo jakiegoś innego krajana naszego dobrego, aby użyczył ci ich dla
mnie, gdy do domów powrócą, uczynią to dla mnie, a ja im zapłacę.

Na koniec poinformowała, że jej dawny sojusznik i agent James

Gresham „zachorzał i wciąż chory”. Słyszała, że sir Johnowi doradzano

wytoczenie mu sprawy sądowej. „Na litość boską, niechaj nieprzychylności

nie zazna, gdyż to rychło kres by jego życiu położyło. Pomnij, jakiż dobry

był on i serdeczny dla nas w sił swych pełni. […] Pamiętaj o tym, gdyż

inaczej nieprzyjaciele nasi radować się będą”[4].

Krytyczne słowa matki nie zrobiły zauważalnego wrażenia na sir

Johnie, który na początku 1472 roku napisał do niej beztrosko, że nadeszło

jego ułaskawienie, a święta Bożego Narodzenia spędził miło na wizytach

u swej ciotki Elizabeth (Paston-Poynings), w tym czasie poślubionej sir

George’owi Browne’owi, oraz u arcybiskupa Yorku. U tego ostatniego

powitano go „radośnie bardzo i tak ciepło, jak tylko życzyć bym sobie

mógł; a jeślibym pewność miał, iż Caister znowu nasze, tedy przybyłbym

do domu [jeszcze] dziś”. Troskała go kwestia jego osobistego dobytku


w Caister, więc ponaglił Johna III, który wrócił do domu na Boże

Narodzenie: „Uczyń, co w mocy twej, abym odzyskał rzeczy swoje, księgi

me i szaty odświętne jako i pościel”, nawet jeśliby, co John III uznał za

konieczne, należało zapłacić lady Brandon, żonie sir Williama Brandona.

Przekazał też nowiny: król „wydał ucztę wspaniałą na Narodzenie

Pańskie”[5].

W Norwich John III usiłował bez powodzenia „pokój zawrzeć z panem

mym z Norfolk albo panią moją, lecz każdy powiada mi, iż pani ma dobrze

o mnie mówi pomimo wszystko”. Proces sądowy dwóch wdów poległych

podczas oblężenia Caister nadal wisiał w powietrzu; poprzedniej jesieni sir

John zasugerował, żeby jego brat sprawdził, czy „za mąż wyszły od pory

owej, czy też nie, gdyż zdaje mi się, że ladacznice te już [ponownie]

zaślubione; jeśli to tak, tedy ich apelację unieważnią”[6]. Prywatne

śledztwo, przeprowadzone przez Johna w tej sprawie, przynajmniej

częściowo potwierdziło słuszność obranej taktyki. Pewien sługa, który

przezornie podpisał się tylko inicjałami „R.L.”, donosił, że rozmawiał

z „kobietą, co żoną była folusznika z South Walsham, a teraz poślubiła

niejakiego Toma Stewarda, w parafii Świętego Idziego w Norwich

zamieszkującego, a rzekła mi kobieta owa, iż wcale apelacji nie wniosła,

jeno podstępnie sprowadzono ją do New Inn w Norwich, a tamże był pan

Southwell [człowiek księcia] i nakłaniał ją, iżby za wdowę pana owego się

przedstawiła” – innymi słowy: żeby skierowała sprawę do sądu. Jednak

„wyznała, iż nic już więcej czynić nie będzie w tej kwestii i dlatego

[nowego] męża sobie wzięła”[7]. Druga z wdów przyjęła pieniądze, by

wszcząć rozprawę w sądzie, ale ostatecznie całą tę sprawę umorzono.

W styczniu 1472 roku John III został wezwany do obrony majątku

ziemskiego Fastolfa w Saxthorpe. William Gurney, przedstawiciel rodziny,

która utraciła tę posiadłość w początkach XV wieku, nieoczekiwanie „do


Saxthorpe wkroczył” i zwołał dzierżawców tamtejszych gruntów na sąd

ziemski, by w ten sposób demonstracyjnie przejąć tę nieruchomość.

John III przejrzał jego zamiary: „przybyłem tam z człekiem twym [sir

Johna] i nikim więcej, a tamże przed [Gurneyem] i całym towarzystwem

jego […] dzierżawom nakazałem, iżby rozprawy nie kontynuowali”. Gdy

zlekceważyli to polecenie, „siadłem wraz […] z zarządcą [majątku]

i poplamiłem księgę jego [z zapiskami dotyczącymi nieruchomości] palcem

swym, kiedy pisał, ażeby dzierżawcy wszyscy potwierdzili, iż posiedzenie

zakłóciłem w twoim [sir Johna] imieniu i żądać jąłem od nich, aby

pokojowa rozprawa się nie odbyła, czego usłuchali”[8].

Owej zimy w relacjach sir Johna z panią Haute nastąpił niespodziewany

zwrot. W połowie lutego napisał on do Johna III, że rozmawiał z tą damą

„w chwili swobodnej” i, „Bogu dzięki, tak daleko zaszliśmy, jak

dotychczas, liczę zatem, iż utrzymamy [znajomość]; a obiecałem jej, iż

w następnym czasie wolnym, jaki znajdę, ponownie przybędę się z nią

zobaczyć”[9]. Ale bynajmniej nie po to, by omówić zawarcie małżeństwa.

Wprost przeciwnie – para ta postanowiła się rozstać. W listach Pastonów

nie ma ani śladu wzmianki o powodach zerwania tych zaręczyn. Zapewne

wpłynęły na tę decyzję wydarzenia z trzech poprzednich lat, które sprawiły,

że oboje znaleźli się w przeciwnych obozach politycznych. Być może też

ówczesne niepowodzenia Pastonów ostudziły uczucia damy; sir John

Paston, zamieszkały w swojej siedzibie przy Fleet Street, nie wydawał się

tak atrakcyjną partią jak sir John Paston rezydujący w zamku Caister.

Tak czy owak, do rozstania dążyły obie strony i odbyło się przyjaźnie,

choć niezupełnie było łatwe i tanie. Pani Haute, podobnie jak Margaret

Paston w sprawie Margery i Richarda Calle’a, traktowała zasady Kościoła

w sferze małżeństw bardzo poważnie, a najwyraźniej ona sama i sir John

mogli, wedle tych reguł, uchodzić za oficjalnie poślubionych. Jest


prawdopodobne, że doszło między nimi do cielesnego zbliżenia, co również

mogło zaważyć na tym, że pani Haute domagała się unieważnienia ich

związku[10]. Jeśli chodzi o sir Johna, to ten długotrwały romans przyniósł

mu przejściowo przychylność Woodville’ów, ale z drugiej strony

uniemożliwił mu na lata poszukiwania innej żony i spłodzenie prawowitego

dziedzica.

Na wiosnę 1472 roku Pastonowie utracili kolejną posiadłość.

Dowiedziawszy się, że biskup Waynflete odsprzedał dwa z obciążonych

roszczeniami majątków ziemskich po Fastolfie, Saxthorpe i Titchwell,

młodemu Henry’emu Heydonowi, synowi dawnego przeciwnika Pastonów,

Margaret skomentowała to z rozgoryczeniem:

Drepczemy w miejscu, ponosimy straty i spada na nas niesława, a inni na tym


zyskują. Pan mój [biskup Waynflete] radców ma przewrotnych i prostych [tj.
głupich], jeśli mu to doradzili; a, jak mi powiadają, niebawem i z Guton stanie się
pewnie to samo. Cóż będzie z innymi, Bóg jeden to wie – sądzę, iż coś równie złego
albo jeszcze gorszego. Ponosimy straty sami. […] Oznajmiono mi niedawno, że ci,
co w Caister przebywają, powiadają, iż mało dobrego uzyskam z Mautby, jeżeli
książę Norfolk nadal zatrzyma Caister; a tracąc to [Mautby], najpiękniejszy kwiat
z girlandy naszej utracimy[11].

Poza tymi poważnymi problemami Pastonowie musieli się zmagać ze

swarami w swoich siedzibach. John III i jego brat Edmund mieszkali wraz

z matką na przemian w Mautby i w Norwich, a w obu tych miejscach coraz

dokuczliwsza okazywała się obecność rodzinnego kapelana, sir Jamesa

Gloysa. Ten zapalczywy młody duchowny, który niegdyś, w 1448 roku,

wdał się w bijatykę na ulicy w Norwich z ludźmi Johna Wyndhama,

przeobraził się z czasem, zdaniem Johna III, w „butnego, złośliwego

i uprzykrzonego nam wszystkim księdza”. Jednak Margaret nadal uważała

Gloysa za zaufanego doradcę, który pisał wiele z dyktowanych przez nią

listów i był jej najbliższym powiernikiem.


W maju Edmund napisał z Mautby do Johna w Norwich, relacjonując

mu sprawę zwolnienia sługi Edmunda, Gregory’ego, a za cały ten incydent

obwiniał Gloysa:

[Gregorym] nagłe żądze męskie zawładnęły – by prosto rzec, zapragnął


z ladacznicą się parzyć [spółkować z prostytutką] – i uczynił to w Coningsclose.
Traf chciał, iż podpatrzyli go oracze dwaj od matki mojej, takoż jak i on ochoczy do
poczynań takowych, i zapragnęli, by ich do dziewki owej dopuścił, jak na kompana
dobrego przystało, lecz on im odmówił; w końcu jednak oracze owi parzyli się nią
w stajni swojej przez noc całą. Gregory precz ją odgonił i przysięga, że nie zszedł
się z nią w domu mej matki. Jednakowoż matka moja mniema, iż wszystko to przez
niego; z powodu owego rady nie ma i [Gregory] odejść musi. A skoro razem
ostatnim, gdy bywałeś tutaj, pytałeś, czy do siebie wziąć go możesz, jeśli ode mnie
odejdzie, przyczynę jego odejścia ci opisuję, przez matkę moją przedstawioną;
jednakowoż […] pewien jestem, iż po prawdzie rzecz tak wygląda, że [Gregory]
przypodobać się wszystkim nie umie. Pan ów [James Gloys] […] rzekł, iż pozbędzie
się każdego, kogo tylko chce. […] Jeżeli my sami [Gloysa] się nie pozbędziemy,
tedy, na Boga, może nigdy dostatku nie zaznamy[12].

Jeśli John III przyjąłby Gregory’ego do swojej służby, „lepszym panem

będziesz dla niego i przysługę mi wyświadczysz, gdyż smutno mi

rozstawać się z tym sługą, jako z żadnym innym człekiem żywym by nie

było, i zaprawdę sądzę, że szczery on jest jako nikt spośród żywych”[13].

Tamtego lata, kiedy zarówno John, jak i Edmund przebywali z Margaret

w Norwich, tarcia i niesnaski jeszcze się nasiliły. „Kłótni wiele się

wszczyna, ażeby brata mego i mnie z domu jej przegnać”, donosił John III

(w lipcu 1472 roku):

Do snu się nie układamy, zanim nas po trosze nie złajają; wszystko, czego się
tkniemy, źle jest uczynione, a wszystko, co robią pan James [Gloys] i Pecock jest
dobrze zrobione; między sir Johnem a mną niezgoda panuje. Spieramy się przed
matki mej obliczem, [mówiąc] „ty księże pyszałkowaty” i „ty rycerzu dumny”,
matka moja jego stronę bierze, tak więc chyba nic po mnie w domu mej matki;
jednak lato przeminie, nim jakiegoś pana sobie znajdę.

Poza tym Margaret planowała inaczej rozdzielić majątki ziemskie

w swoim testamencie, częściowo po to, aby zapewnić dochody swym

najmłodszym dzieciom oraz wiano dla córki Anne, a częściowo dlatego,

żeby zbudować nową nawę w kościele parafialnym w Mautby, gdzie

chciała być pochowana. „A z powodu tego gniewu między sir Jamesem

a mną – pisał John – słowo mi dała, iż mnie nie przypadnie nic; co twoje

będzie, powiedzieć nie umiem. Niechaj Bóg ci sprzyja; zaprawdę skłonić

musisz brata mego E. [Edmunda], aby wyruszył z tobą [do Calais], albo nic

dobrego go nie spotka. […] Moja matka odtąd nie da wam, ni nie użyczy

ani pensa”[14].
Dzisiejszy widok kościoła Świętych Piotra i Pawła w Mautby – to tam chciała
zostać pochowana Margaret Paston.

Wobec rozczarowania postawą najstarszego syna Margaret zapewne

zaskoczyło, że owego lata sir John wykazał się zdolnościami dworzanina.

Udało mu się bowiem zaskarbić sobie zwierzchnictwo „dobrego pana” –

jednego z najpotężniejszych ludzi w angielskim królestwie, barona

Hastings, który sprawował podwójną funkcję szambelana na dworze

Edwarda IV oraz komendanta garnizonu Calais (stąd też wzmianka w liście

do sir Johna o „wyruszeniu” do Calais). Z poparciem barona Hastings sir

John zaczął się ubiegać o jedno z dwóch przysługujących Norfolk miejsc

w parlamencie, a John III działał na miejscu jako jego agent. Ale kiedy

książęta Norfolk i Suffolk uzgodnili kandydatury dwóch innych ludzi,

John III szybko wycofał brata z tej rywalizacji, wyjaśniając tym, których
zaprosił do Norwich na wybory, że sir Johna raczej nie będzie w Anglii

w czasie posiedzenia parlamentu. Zapłacił za ich wydatki – dziewięć

szylingów, jednego pensa i jednego obola (pół pensa), w tym koszty

śniadania. „Podziękowałem im w tym imieniu – jak napisał do brata –

i zatem nie przyszli do ratusza; jeśliby to uczynili, tedy, jak przyjaciele twoi

sądzili, przeciwnicy twoi orzekliby, że starałeś się [o wybór], doprowadzić

do tego nie zdołałeś”. John zaproponował raczej wejście w skład władz

lokalnych: każda gmina (i miasto) miała miejsce w parlamencie, a kilka

z nich zwykle świeciło pustkami, ponieważ niektóre miasta nie zadawały

sobie trudu wyłonienia swoich reprezentantów. Wuj William Paston

kilkukrotnie korzystał z tej drogi.

W tym samym liście (z 21 września 1472 roku) John III przedstawił

zaskakująco optymistyczne zapatrywania na perspektywy odzyskania

Caister. Wcześniej odwiedził księżną Norfolk we Framlingham, po liście

napisanym przez sir Johna do rady księcia. Rada przedłożyła ten list –

wedle Johna III, „lepiej niż dobrze napisany” – nie księciu, lecz księżnej,

a John uzupełnił go obietnicą pieniężnego daru dla księcia „i jego lepszej”

połowicy. Księżna odniosła się do sprawy przychylnie, lecz wolała nie

rozmawiać o niej z księciem, dopóki najpierw nie zrobi tego rada. John

zwrócił się więc do rady i zaoferował usługi swojego brata plus czterdzieści

funtów „za objęcie na nowo zamku waszego i ziem w Caister. […] Odrzekli

mi, iż propozycja twa jest więcej niż roztropna, a jeśliby zadecydować

mogli, tedy, jak mówili, wiedzą, co sumienie by im wskazało”.

Rada przedstawiła wspomnianą ofertę księciu, „ale wtenczas burza się

rozpętała, a on taką im odpowiedź dał, iż żaden z nich mi jej nie

powtórzył”. Jednakże radcy dali do zrozumienia, że „jeśli panowie jacyś

albo ludzie potężniejsi poruszą pana mego [księcia] w sprawie owej,

kwestia na korzyść twą się rozstrzygnie (co w sekrecie zachowaj),


i z odpowiedzią takową odszedłem. […] Jeśli pan mój Lord Szambelan

[Hastings] przysłałby pani mej [księżnej] list z jakimś sekretnym dowodem

ugody pomiędzy nimi, a takoż poruszy pana mego [księcia] Norfolk, gdy

ów do parlamentu przybędzie, wtenczas pewnikiem Caister twe będzie”.

Oprócz księżnej ktoś jeszcze uczestniczył w tej intrydze. John

przypomniał bratu: „Weź pierścień jaki zacny, za cenę 20 s. […], a nie

mniejszą”, by dać go Jane Rodon, służącej księżnej, „jako że natrudziła się

ona wybitnie w sprawie twojej i przyobiecała dobrą wolę swą okazywać od

czasu owego, a panią swoją do wszystkiego nakłonić może”.

Najwyraźniej księżna napomknęła, że czterdzieści funtów

zaproponowane przez sir Johna to za mało, zarówno dla niej, jak i jej męża.

John III zastanawiał się, czy lord Hastings mógłby dopomóc i w tej materii,

zauważając: „Pani moja musi za coś kupować chusty swoje, poza tym [co

dostaje] od pana mego”. John III miał własne wydatki, w tym na wieczerzę

dla rady książęcej we Framlingham, za które poprosił brata o

jeno gołębiarza [jastrzębia] […] jak jastrzębia miał nie będę, tłuszczem obrosnę
z braku ruchu i zmarnieję z towarzystwa braku. […] Nie chcę więcej, jeno błagam
Boga, ażeby wszelkie twe pragnienia spełnił, a mi gołębiarza zesłał prędko albo
[…] jastrzębia młodego. Sklepikarz pewien mieszka tuż koło studni z wiadrami
dwoma, opodal [klasztoru] Świętej Heleny, i zawsze jastrzębie ma na handel.
[A w postscriptum John dopisał:] Miast próżnowania jastrząb dobry czas mi
wypełni, póki do Calais nie wyruszę[15].

W połowie października John III napisał do starszego brata, że Margaret

dowiedziała się przez pewnego sługę, „co lata z gębą otwartą w sposób

najgorszy”, iż sir John oddał w zastaw East Beckham Rogerowi

Townshendowi.

Matka moja rozpacza i wyrzeka wielce, gdyż powiada, iż wie, że [majątek] nigdy
odzyskany nie będzie. Mówi także, iż ziemie swe zatrzyma, abyś żadnej z nich nie
sprzedał, sądzi bowiem, że uczyniłbyś tak, jeśliby [ziemia] znalazła się w twych
rękach. Co się zaś tyczy jej woli i wszelkich spraw omówionych, gdyś był tu
ostatnio […] mocy nie mamy, aby w czymś ją powstrzymać.

John III nadal miał problemy z Jamesem Gloysem. „Sir James stale

naskakuje na mnie w obecności mej matki, w słowach, które, jak myśli,

rozgniewają mnie, a także sprawiają, iż matka ze mnie nie rada, niby to

powiadając, że nic dobrego z nas nie ma”. Jednakże John nie dawał się

wciągać w takie utarczki. „Gdy wypowiada słowa najgorsze do mnie,

uśmiecham się trochę i mówię mu, iż dobrze słyszeć takowe bajki stare. Sir

James plebanem jest w Stokesby za sprawą Johna Berneya. Zdaje mi się, że

pycha go zbytnia rozpiera”.

Prosił o „wieści jakieś, co się we świecie dzieje” i czy sir John wysłał

którego ze sług do Calais oraz „czy słyszałeś jakieś słowa wypowiedziane

o mym wyjeździe do Calais”. I wreszcie napomknął, że sir John jeszcze nie

przysłał mu jastrzębia:

Myślałem o tym, aby jednego z twych przejąć pod swą pieczę już przedtem, ale „co
z dala od oka, to daleko od serca” [czego się nie widzi, o tym się nie myśli];
zaprawdę, marnieję z braku zajęcia. Jeśli jakkolwiek to możebne, tedy, na Boga,
każ jednego przysłać mi bez zwłoki; gdyż jeśli przed Wszystkimi Świętymi go nie
dostanę, pora [łowów] przeminie prędko. Memento mei [pamiętaj o mnie] i wierz,
że ujmy ci to nie przyniesie. Choć i wiele na tym nie zyskałeś, na Boga, który
niechaj ma cię w opiece[16].

Kilka miesięcy wcześniej John III usłyszał intrygującą pogłoskę:

księżna Norfolk w końcu zaszła w ciążę, po dziesięciu latach małżeństwa.

„Kobiety jej bliskie […] oczekują, iż [dziecko] wzrośnie [tj. urodzi się]

najpóźniej w tych tygodniach sześciu”[17]. W lipcu księżna „pewna była

całkiem [narodzin] dziecięcia”[18].


Do tego czasu John III działał jako pośrednik w kontaktach Pastonów

z tą damą, która wcześniej odniosła się pozytywnie do pomysłów oddania

Pastonom Caister (choć nie za darmo), a w październiku, przy okazji wizyty

księcia i księżnej w Yarmouth, sir John próbował ją zauroczyć. Usiłowania

takie, polegające na dość niezręcznych żartach słownych wypowiedzianych

w jej kwaterze, przyniosły fiasko. 4 listopada sir John napisał do Johna III,

prosząc go, żeby wybadał jej „nastawienie do mnie, i czy nie były jej

niemiłe słowa moje albo czy drwiła bądź gardziła słowami moimi”.

Sir William i lady Brandon przekazali mu bowiem, że księżna w istocie

poskarżyła się na jego wypowiedzi; wyznał, iż „pani moja godna jest syna

lorda nosić w swym łonie, gdyż pielęgnowała go będzie i troszczyła się

o nie; zaprawdę takie słowa rzekłem albo inne podobne całkiem, szczerze je

wypowiadając”. Ale przy okazji przyznał też, że mówił wtedy, iż „pani

moja zacnej jest postury i długie nogi ma i boki okazałe, zatem

[powiedziałem], iż liczę, że dziecię piękne powije; spętane nie było, ani

z bólu się nie wiło, lecz miejsca miało dużo do zabawy [w jej łonie]. A oni

mówili, iż rzekłem, że pani moja wielka i tuczna, i [dziecko] winno miejsca

mieć dość do wyjścia [na świat]”. Sir John protestował, że przekręcono jego

słowa, i prosił Johna III, aby ten się dowiedział, „czy pani moja urazę nosi,

czy też nie albo czy sądzi, żem drwił z niej i czy mą rubaszność [głupotę]

o wszystko to obwiniała. Błagam, abyś znać mi dał, bo nie wiem, czy ufać

mogę owej pani Brandon, czy nie”[19]. W tych zarzutach chodziło nie tyle

o to, że sir John był grubiański, lecz o to, że zachował się niestosownie.

Niezależnie od tego, co naprawdę wtedy powiedział, jasne jest, że

w piętnastowiecznej Anglii pozwalano sobie w sferze werbalnej na wiele,

nawet w rozmowach z księżnymi.

Pod koniec listopada 1472 roku sir John podjął następną próbę

odzyskania Caister. Udało mu się doprowadzić do tego, że król zgodził się


wysłać w jego sprawie listy do księcia, księżnej i ich rady, powierzając ich

napisanie jednemu z dworskich sekretarzy, Williamowi Slyfeldowi,

„człekowi zacnemu i wielkimi łaskami się cieszącemu” u króla. Sir John

przykładał duże znaczenie tej interwencji monarchy, szczodrze dając

Slyfeldowi pięć funtów na niezbędne wydatki, równocześnie oszczędzając

na podarkach zaoferowanych księciu i księżnej. W pewnym momencie był

nawet gotów wydać aż sto marek, najwyraźniej w nadziei na to, że dołoży

coś do tej kwoty biskup Waynflete, jednak książę i księżna uważali, że to za

mało za Caister, a wkrótce sir John uznał z kolei tę sumę za zbyt

wygórowaną.

„Zważywszy jednak, iż niełatwo zwabić ludziom jastrzębia pustymi

rękoma – przyznał – skłonny byłbym wydać pani mojej funtów dwadzieścia

na kupno konia i siodła, jeśli powrócę do zamku mego, a pan mój nakaże

szaty me i księgi zwrócić”. A ponieważ ciężarna księżna nie opuszczała

w tym czasie swojej komnaty, gdzie nie miał wstępu żaden mężczyzna aż

do chwili narodzin jej dziecka, uznał, że rozsądniej będzie wciągnąć w ten

projekt jego matkę. Margaret byłaby lepszą jego reprezentantką niż Slyfeld,

„kimś […], kto moc ma uwieńczenia sprawy owej dla mnie”. Podkreślił

swą gotowość służenia księciu i księżnej, acz przy okazji zaznaczył, że nie

stanie się „zaprzysiężonym człekiem” księcia; „nigdym dotąd panu

żadnemu wierności nie przysięgał, choć służyłem dobrze i pana żadnego nie

porzuciłem w potrzebie albo ze strachu” – mówiąc krótko, był lojalny

i godny zaufania. Księżna w istocie „służbę mą winna cenić bardziej niżej

każdej ziemskiej pani, o czym wiedzieć dobrze powinna”, tyle tylko, że

„wszelkie zabiegi [u księcia i księżnej] pojmowano za starania o Caister, co

niemile widziane było”, w związku z czym „gorzej witano” go na

książęcym dworze[20].
Wizytę, którą złożył we Framlingham biskup Waynflete w celu

ochrzczenia niemowlęcia księżnej, roznieciła nowy promyk nadziei. Biskup

zdołał znaleźć czas pomiędzy swym przybyciem późnym wieczorem we

środę a wyjazdem w południe nazajutrz na rozmowę z księżną o Caister

i oznajmił potem Johnowi III, że uzyskał „wielce miłą odpowiedź” od jej

książęcej mości. Jednak znowu skończyło się na rozczarowaniu.

Wprawdzie księżna była usposobiona przychylnie, lecz książę odniósł się

do całej kwestii chłodno. W rzeczywistości Johna relacje z księciem stały

się do tego stopnia złe, że dawni przeciwnicy Pastona ze świty księcia,

którzy poprzednio tylko „miny ponure stroili” do Johna, teraz się z niego

„naśmiewają”[21]. Ich zachowanie okazało się czulszym barometrem niż

zapewnienia biskupa.

W następnym roku, 1473, kwestia odzyskania Caister pozostawała na

dalszym planie, gdy Pastonowie zajęli się sprawami rodzinnymi. Margaret

szczególnie miała na uwadze edukację Waltera, którego wysłała do

Oksfordu, gdy miał siedemnaście lat. Liczyła na to, że wpoją mu tam

„zacne i przykre [trzeźwe] reguły. […] Wielce bym nie chciała go utracić,

gdyż ufam, iż więcej pociechy mam z niego, niźli z tych, co są starsi”.

Walter miał wyjechać do Oksfordu wraz z synem Thomasa Hollera,

wspólnika Pastonów z Norwich, lecz kiedy Holler się nie odzywał, wysłała

chłopca w towarzystwie kogoś dorosłego, zapewne Jamesa Gloysa.

Hollerowie stali na drabinie społecznej niżej od Pastonów, a Margaret

wolała, żeby Walter „z lepszą osobą niźli syn Hollera w parze się znalazł,

lecz [Walter] poniżać go nie powinien, bo to krajan i sąsiad”. Chciała, żeby

Walter został duchownym, ale przezornie doradzała mu, by „ślubów nie

przyjmował wiążących”, póki nie ukończy dwudziestego czwartego roku

życia, „jako iż częstokroć »pośpiechu się żałuje«. Pragnęłabym bardziej,

iżby dobrym człekiem świeckim był, aniżeli rubasznym [głupim]


księdzem”. W tym okresie Margaret spędzała większość czasu w Mautby.

„Lubię siedzibę swą wiejską tutaj bardzo – napisała – i ufam, że gdy lat

nadejdzie i pogoda piękna, jeszcze bardziej polubię”[22].

W kwietniu sir John wyruszył do Calais, pozostawiając w zawieszeniu

sprawę unieważnienia swojego małżeństwa z Anne Haute. „Jeślibym miał

dni sześć więcej – napisał do Johna III – nadzieję bym żywił od pani Anne

Haute uwolnienia. Przyjaciele jej, królowa i [William] Attcliffe rozmawiać

i pertraktować ze mną się zgodzili, jeśli sposoby wynajdę na ukojenie jej

sumienia, co, jak ufam Bogu, uczynię”[23].

Tymczasem miał kłopoty ze swoimi służącymi – jak sądził z powodu

tego, że wcześniej wynagradzał ich zbyt hojnie. Czterech z nich odeszło od

niego; jeden z nich, William Wood, obiecał, pozostawszy w służbie sir

Johna po oblężeniu Caister, że „nigdy mnie nie porzuci, a trzymałem go

wszystkie te lata, aby grał Świętego Jerzego i Robin Hooda, szeryfa

z Nottingham, a teraz, kiedy mi dobry jeździec potrzebny, odszedł do

Barnedale”. Najwyraźniej sir John zabawiał swoich gości amatorskimi

przedstawieniami teatralnymi – popularną formą rozrywki wśród ówczesnej

angielskiej szlachty.

Dopisał, że na drodze do Dover napotkał tłumy żołnierzy

powracających z kontynentu, w rezultacie nieco wcześniej podpisanego

porozumienia rozejmowego. „Powóz mój pozostał za mną o dwie godziny

opóźniony”. John bał się, że „wszystkie moje ozdoby i rzeczy świetne”

zostaną rozkradzione, „lecz wszystko się ostało”[24].

W czerwcu 1473 roku sir John wrócił do Londynu, nadal usiłując nająć

nowych służących; jeden z jego ludzi zachorował, a Pampyng postanowił

przejść na służbę księżnej Norfolk. „Dlatego jeśli znasz jakichś ludzi

odpowiednich – pisał John – i sprawnych dość, i łuczników dobrych, wyślij

ich do mnie […], a ja ich przyjmę, i dostaną cztery funty na rok i szaty
moje”. Liczył, że „ubawi się setnie” w Calais w Zielone Świątki, jednak

zajmowały go problemy ze sługami, pertraktacje z biskupem Waynflete’em

i Anne Haute, zmuszając do kursowania między Londynem a Calais[25].

Tam Edmund przystąpił do miejscowego garnizonu; John III pozostał

w Norwich, w lipcu wyruszając z Yarmouth na pokładzie statku na

pielgrzymkę na szlaku Świętego Jakuba do Santiago de Compostela

w Hiszpanii, zatrzymując się w Calais w drodze powrotnej[26].

Źródłem nieustannych tarć między sir Johnem a Margaret był w tym

okresie majątek ziemski Sporle, leżący na zachód od Norwich – najpierw

dlatego, że John sprzedawał drewno z tej posiadłości, a później z obawy

Margaret o to, że wierzyciele Johna zajmą tę nieruchomość. Sporle, będące

jednym z nabytków sędziego Williama, przypadło po jego śmierci Johnowi

I, a następnie zostało odziedziczone przez sir Johna. Sędzia William

zamierzał przekazać tę posiadłość (tak przynajmniej twierdziła Agnes)

jednemu ze swoich dwóch młodszych synów, Clementowi (który już nie

żył) albo Williamowi. Jednakże Margaret zapragnęła jej dla swojego

najmłodszego syna, również Williama, mającego wtedy czternaście lat. Sir

John zaprotestował; chciał inaczej zabezpieczyć brata finansowo, a Sporle

było potrzebne jemu samemu. Czuł się pokrzywdzony i nie bez powodu;

póki żyły Margaret i Agnes, sprawowały kontrolę nad większością

rodzinnych nieruchomości, a on ledwie miał z czego żyć – w każdym razie

żyć na poziomie. „Ojciec mój, niech Bóg o pokój jego duszy się zatroszczy,

pozostawił mi ledwie czterdzieści funtów ziemi [tj. dochodów z gruntów],

ty zaś [pisał do Margaret] zostawiasz mi, co wola twoja, a babka moja tyle,

ile jej się spodoba; przez to mało dla mnie nadziei na tym świecie. […]

A co się Sporle tyczy, nie wyzbędę się go, jeśli zdołam, nie z woli własnej;

a jeślibym dostawał pieniądz tak hojnie, jak mi przyobiecano […] pewność

miałbym, że [Sporle w naszych rękach] pozostanie”[27].


Ale i obawy Margaret były uzasadnione: w pewnym momencie

w owym roku sir John pożyczył pieniądze od Rogera Townshenda,

zastawiając u niego Sporle. A kiedy się rozmyślił i chciał pożyczyć od niej

sto funtów jako część pieniędzy potrzebnych na odzyskanie tej posiadłości,

aby wydzierżawić ją chłopom, Margaret odmówiła[28].

Mimo wszystko kilka miesięcy później zdołał spłacić część tego

kredytu, zdobywając z różnych źródeł czterysta marek: sto od biskupa

Waynflete’a, kolejne sto od pewnego londyńskiego kupca, trzecie sto

w ramach pożyczki podżyrowanej przez Margaret, a ostatnie sto

najwidoczniej od samej Margaret. Odrzucił ofertę wuja Williama, który

zaproponował wyłożyć kosztowną zastawę stołową (której połowa należała

do Agnes) w ramach zabezpieczenia pożyczki. Sir John odnosił się

podejrzliwie do zainteresowania swojego wuja tą transakcją; ten ostatni był

„natrętnie dociekliwy” w sprawie tej pożyczki i, jak stwierdził jego

siostrzeniec, „gdybym mógł inaczej postąpić, wolałbym nie pożyczać

pieniędzy żadnych w sposób takowy”[29].

Jedną z przyczyn nagłej wolty Margaret w kwestii Sporle mogła być

śmierć jej zaufanego kapelana, Jamesa Gloysa, na początku października

1473 roku. Strata ta, poważna dla Margaret, przez jej synów została

potraktowana obojętnie lub wręcz z zadowoleniem. „Wielce rad jestem, że

[nasza matka] uczyni teraz coś za poradą naszą – pisał sir John do

Johna III. – Bacz od tej pory, aby żaden taki jegomość nie wkradł się

pomiędzy nią a ciebie. […] Jeśliś gotów postarać się trochę, żyć możesz

dobrze całkiem, a ona [Margaret] ukontentowana będzie”. Zasugerował, że

John III mógł działać w imieniu matki równie dobrze jak czynili to Gloys

czy Richard Calle, i „dosiąść koni paru jej kosztem”[30].

Pod koniec 1437 roku testament Johna Pastona I doczekał się w końcu

oficjalnego zatwierdzenia. Okazało się to przykrą niespodzianką dla wuja


Williama, który liczył, że zostanie wyznaczony na jednego z wykonawców

tego testamentu. Ale, jak pisał sir John do Johna III, „[Mój ojciec] nigdy nie

nazwał innych [wykonawców testamentu] poza matką moją i mną,

a następnie tobą […], powiadają, iż sądzi, żeś dobry i szczery”. I dodał:

„W tajemnicy rzecz tę zachowaj. Skoro wuj mój egzekutorem [testamentu]

nie jest, tedy być może zwiezie z powrotem szkatułę obwiązaną

z dwustoma starymi noblami, co odebrał mi je jako egzekutor”[31].

Wygląda na to, że wspomniana szkatuła należał raczej do sędziego

Williama, a John Paston I zabrał go z klasztoru po śmierci tego sędziego.

Podobno znajdowała się w tej skrzynce bardzo znaczna suma pięciu tysięcy

marek, przekazanych klasztorowi na nieustające msze za duszę sędziego

Williama. Po śmierci Johna I wuj William położył rękę na tej szkatule „jako

egzekutor” i przekazał ją trzeciej osobie – agentowi i przyjacielowi

Pastonów, Williamowi Lomnorowi. Z rąk Lomnora trafiła z kolei,

najwyraźniej na przechowanie, do Henry’ego Coletta, zamożnego kupca,

a później burmistrza Londynu.

Pewnego dnia wuj William zaprosił sir Johna do domu Coletta na

świadka otwarcia szkatuły. Zgodnie z relacją Johna III, dołączoną do

późniejszej listy skarg pod adresem jego wuja, po otwarciu wieka nie

ujrzano w środku pięciu tysięcy marek, rzekomo umieszczonych tam przez

sędziego Williama, a tylko dwieście „starych nobli” – złotych monet,

wartych ogółem około stu marek.

William Paston pospiesznie zabrał te noble i trzymał je u siebie[32].

Teraz sir John rachował na to, że niedopuszczenie jego wuja do roli

wykonawcy testamentu może go skłonić do zwrotu szkatuły. Nadzieje te

okazały się wszak płonne: wuj William zatrzymał i szkatułę, i noble.

Pytanie, czy zatrzymał także różnicę między pięcioma tysiącami marek

a dwoma setkami „starych nobli”.


Jak się okazało, uspokojenie sumienia panny Anne Haute wymagało

interwencji papieża. W listopadzie 1471 roku sir John został powiadomiony

przez swojego agenta w Rzymie, że unieważnienie małżeństwa będzie

kosztowało kolosalną sumę tysiąca dukatów. Jednak inny „rzymski goniec”

(przedstawiciel dworu papieskiego) powiedział, że da się to załatwić za sto,

maksimum dwieście dukatów, komentując sprawę po łacinie: quod Papa

hoc facit hodiernis diebus multociens (gdyż papież czyni tak często

obecnie).

Jako głowa rodu sir John był tak samo jak jego matka zaniepokojony

panieńskim stanem jego siostry Anne. Margaret udało się doprowadzić do

wynalezienia dla córki kandydatury młodego Williama Yelvertona, wnuka

dawnego przeciwnika Pastonów – dawne kłótnie, jakkolwiek zawzięte,

niewiele wpływały na aranżowanie małżeństw, a w tym wypadku

zakończyły się trzy lata wcześniej – ale pertraktacje utknęły na kwestiach

finansowych. Młody Yelverton powiedział sir Johnowi, że „wziąłby ją,

jeśliby pieniądze miała, a w przeciwnym razie nie”, co skłoniło sir Johna do

konkluzji, że „pewni siebie nie są. Ale przede wszystkim – dodał

pospiesznie – błagam, by baczyć, ażeby dawna miłość Pampynga nie

odżyła”[33]. Wcześniej bowiem Anne okazała gotowość pójścia w ślady

swojej siostry Margery, zakochując się w słudze. Pampyng, podobnie jak

Richard Calle, był zaufanym agentem Pastonów; miał za sobą piętnaście lat

wiernej służby u nich i był weteranem oblężenia Caister, gdzie zasłużył za

specjalne wyróżnienie ze strony Johna III. Ale przy tym był sługą. Lęk

wywołany faktem zadurzenia się Anne w osobie służebnego zelżał nieco po

przejściu Pampynga na służbę u księżnej Norfolk.

*
Przez cały rok 1473 docierały do sir Johna pogłoski o nowej wojnie,

pomimo rozejmu zawartego w kwietniu przez Anglię, Francję i Burgundię.

Inne wieści dotyczyły hrabiego Oxford, który dowodził dwoma desantami

na angielskim wybrzeżu, wytrzymał oblężenie jednego z zamków opodal

Penzance, a gdy wreszcie skapitulował, został uwięziony w zamku koło

Calais. Od czasu do czasu przekazywał wiadomości o tym wojowniczym

lordzie do Norwich, pozostawiając je bez komentarzy. Wydawał się

bardziej zaabsorbowany serią małżeńskich projektów z myślą o Johnie III.

W Londynie żyła córka sukiennika, niejaka Elizabeth Eberton, do której,

jak sir John informował matkę, John III „tak zapałał”, że wolał ją od pewnej

londyńskiej damy, za którą zaoferowano mu „600 marek, a to i więcej”.

Inną kandydatką była „wdowa bogata z Blackfriars”; tak się złożyło, że

wykonawca testamentu jej zmarłego męża był aptekarzem sir Johna

(a także hrabiego Warwick). John III poprosił brata, żeby pomówił z tym

człowiekiem i dowiedział się, „ile [ona] jest warta i jak mąż jej się

nazywał”[34]. Ostatecznie nie pojął za żonę żadnej z nich.

Inna potencjalna partia, lady Walgrave, odmówiła przyjęcia pierścienia,

który sir John chciał jej podarować w imieniu brata, choć zapewniał ją przy

tym, że „winna nie czuć się związana w żadnej mierze” przez ten dar,

dodając, iż wie dobrze, że brat jego rad byłby sprezentować jej

najcenniejszą rzecz, by ta codziennie znajdowała się w jej bliskości

i przypominała mu o nim. Sir John figlarnie zwędził tej damie piżmową

kulę (pachnidło) i przyznał się jej do kradzieży, powiadając, że nie posłał

tego swemu bratu z obawy, że ów nie będzie mógł spać. „Lecz teraz

powiadam jej […], iż wyślę rzecz tę tobie, a radę ci swoją dam, abyś w niej

[tj. w pani Walgrave] nadziei wielkich nie pokładał, nazbyt zimne serce ma

bowiem owa dama, by człek młody mógł jej zaufać”. Lady Walgrave

„niemiła nie była, ani nie wzbroniła mi, byś mógł jej kulę piżmową
zatrzymać”. Sir John odesłał pierścień wraz z „nieszczęsną piżma kulą”,

doradzając Johnowi: „zrób z nią, co tylko ci się podoba”. Nie szczędził

starań, bez efektu, i chciał zakończyć tę sprawę. „Nierad jestem umizgi

czynić, ani dla siebie, ani za nikogo innego”[35].

Na początku 1475 roku Pastonowie znowu poszli na wojnę, ponownie

krótkotrwałą i tym razem bezkrwawą. Sir John i Edmund (podówczas

dwudziestoczteroletni) dochodzili do siebie po febrze i gorączce, niemniej

wyruszyli wraz z Johnem III i dwoma młodymi członkami rodziny,

Walterem i Williamem, mającymi odpowiednio osiemnaście i piętnaście lat.

Tym razem wróg był zagraniczny, a nie wewnętrzny, a Pastonowie znaleźli

się w wojskach króla, z którym sir John i John III walczyli wcześniej pod

Barnet. Nieustanne perturbacje dyplomatyczne w polityce Anglii, Francji

i Burgundii groziły ponownym wybuchem konfliktu na miarę wojny

stuletniej, a Edward IV znów sprzymierzył się z burgundzkim księciem

Karolem Zuchwałym przeciwko Francuzom. Król wystawił wyjątkowo

silną armię, złożoną z dwunastu tysięcy łuczników oraz pewnej liczby

innych zbrojnych. Mobilizacja takich sił wymagała wprowadzenia

specjalnego podatku, który skłonił Margaret do płynących z głębi serca

narzekań:

Nie wiem, co czynić [by zdobyć pieniądze]; król przechodzi [z wojskiem] tak blisko
nas [że ciężko nam] w tej krainie, takoż biednym, jak i bogatym, i nie wiem, jak żyć
nam przyjdzie, jak się na świecie nie poprawi. Sprzedawać nie możemy ni ziarna, ni
bydła za godną cenę. […] William Pecock rachunki ci wyśle za to, co w podatkach
zapłacił tym razem za ciebie i za mnie.

Martwiła się również o dwóch młodszych synów, dopisując:

Na miłość boską, jeśli bracia twoi za morze wyruszą, doradź im najlepiej, jak
umiesz, jak strzec się powinni. Jako że niektórzy z owych to jeno żołnierze młodzi
i mało co wiedzą o wojaczce albo jak znosić to, co żołnierzowi znieść wypadnie.
Niech Bóg ma was wszystkich w swej opiece, przysyłaj mi wieści dobre[36].

Troską napawała ją ponadto stara Agnes, nadal mieszkająca w Londynie

z Williamem. „Poleć mnie babce swojej – napisała do Johna III, który

jeszcze nie wyruszył do Calais. – Wolałabym, aby tutaj, w Norfolk

przebywała, w spokoju i mało przez syna swego poganiana, jako zawsze

bywało, a tedy liczę, iż wszystkim nam lepiej by z nią było”. Prosiła Johna,

by porozmawiał z biskupem Norwich w jej imieniu i uzyskał od niego

pozwolenie na odprawienie mszy w kaplicy w Mautby, „gdyż daleko stąd

do kościoła, jam schorowana, a plebana często na miejscu nie ma”[37].

John pozostawał jeszcze w Anglii głównie po to, aby zorganizować

orszak dla siebie i sir Johna na „owe wojny we Francji”. Sir John planował

pojechać do Flandrii, aby „w konia i uprząż się zaopatrzyć”, zamierzając

odwiedzić Neuss nad Renem, gdzie książę Karol prowadził oblężenie.

Najwyraźniej oglądanie tej akcji militarnej stanowiło popularną „atrakcję

turystyczną”; ambasadorowie króla właśnie stamtąd wrócili, „a ja, jak

sądzę, niezdrów będę, jeśli tego nie zobaczę”[38].

Zachowała się umowa Edmunda Pastona z 7 kwietnia 1475 roku,

ilustrująca system rekrutacji szlachciców do armii w owym czasie. Edmund

zobowiązywał się do służby pod rozkazami księcia Gloucester (brata króla

Edwarda, przyszłego króla Ryszarda III) przez jeden rok jako rycerz

wspierany przez trzech konnych łuczników, w zamian za wynagrodzenie 18

pensów dziennie dla siebie i 6 pensów na dzień dla każdego z łuczników,

a służbę tę miał rozpocząć 24 maja. Obiecywał podporządkowywać się

rozporządzeniom i odezwom króla, wykonywać rozkazy księcia oraz

zobowiązywał się do udziału w patrolach konnych i służby wartowniczej.

Księciu przypadała w udziale „trzecia część” łupów Edmunda oraz „trzecia

część trzeciej części” tego, co zdobędą ludzie z jego orszaku. Książę miał
być też informowany o imionach, rangach, stanie zdrowia, liczbie i wartości

jeńców wziętych do niewoli, lecz Edmund mógł zatrzymać cały okup, o ile

tylko jego jeniec nie był szczególnie ważnym dostojnikiem – w takim

wypadku więzień należał do króla bądź księcia, a któryś z tych ostatnich

miał wypłacić Edmundowi odpowiednią rekompensatę[39].

W ostatniej chwili udało się zapobiec wojnie. Na rychłe zakończenie

oblężenia Neuss przez wojska księcia Burgundii się nie zanosiło, a król

Edward, porzuciwszy nadzieję na uzyskanie pomocy od swojego

sojusznika, zadowolił się okupem złożonym przez Ludwika XI. We

wrześniu sir John donosił, że większość armii znalazła się z powrotem

w Anglii, w tym „pan mój z Norfolk i bracia moi”, a reszta wojsk stłoczyła

się w Calais w oczekiwaniu na przeprawę przez kanał La Manche[40].

Owej jesieni 1475 roku znowu odżyły nadzieje Pastonów na odzyskanie

Caister. Przed zaokrętowaniem w Calais król pomówił z księciem Norfolk

o Caister, a sir Johna powiadomiono, że monarcha ponaglał księcia do

dogadania się z Pastonami. John III w Norwich rozmawiał z odnoszącymi

się do niego przyjaźniej członkami książęcej świty, którzy doradzali, aby sir

John „potrudził się nakłonić” króla do napisania listów skierowanych

bezpośrednio do wszystkich członków rady księcia, z poleceniem

niezwłocznego „rozmówienia się z panem moim [księciem Norfolk]

w rzeczonej sprawie”. Księżna przebywała w Norwich, ponownie

oczekując narodzin dziecka, ale Johnowi nie udało się z nią zobaczyć.

Chorował, odkąd wrócił z Calais – na przeziębienie, z którym, jak oznajmił

sir Johnowi, walczył, nosząc na sobie kilka warstw odzieży – „Nigdy nie

byłem tak przyodziany na wojnę jako teraz, gdy katar zwalczam”. Na

koniec zamieścił pojednawcze słowa od Margaret: „Matka moja śle ci Boże

błogosławieństwo i jej własne i rada byłaby, abyś w domu z nią się znalazł;
a gdy raz się spotkacie, tedy, jak ona mi powiada, tak łacno się nie

rozejdziecie, póki śmierć was nie rozłączy”[41].

Jednak kiedy John w końcu zdołał dwa tygodnie później porozmawiać

z księżną, rezultatem tego spotkania okazało się kolejne rozczarowanie,

o czym bez zwłoki poinformował brata. Sir John opuścił na dobre swoją

siedzibę przy Fleet Street, gdyż najwidoczniej spodziewał się długotrwałej

służby w wojsku, a gdy wkrótce potem wrócił do Londynu, wynajął pokoje

w George Inn koło Paul’s Wharf. Sir William Brandon, który był obecny

przy wspomnianej rozmowie króla Edwarda z księciem, powiedział

księżnej, że monarcha „żadnych słów takich panu mojemu o Caister nie

wypowiedział”, jakie rzekomo słyszał sir John. Król miał po prostu spytać

księcia, gdy opuszczał Calais, „cóż z Caister pocznie, a pan mój na to ani

słowa nie odrzekł”. Następnie władca zapytał sir Williama Brandona, co

książę zamierza zrobić, mówiąc, że dopytywał się o to uprzednio, by

„poruszyć” księcia w tej sprawie. „Pan W. Brandon odpowiedział królowi,

iż sam to uczynił […], a od pana mego usłyszał na to, że król mógłby

wkrótce w miejscu owym życie wieść; w wtenczas król spytał pana mego,

czy rzekł to, czy też nie, a pan mój odrzekł, że tak. A król ani słowa już nie

mówił, lecz obrócił się i w swoją drogę wyruszył”.

John III udzielił księżnej „przestrogi, iż panu memu służyć już dłużej

nie będę; ale nim się rozstaliśmy, do obietnicy mnie skłoniła, iż dać jej

znam, nim na inną służbę wstąpię”.

Zakończył swój list tak:

Prośbę mam, abyś do domu przywiózł ze sobą kapeluszy kilka, a jeśli rychło tu nie
zawitasz, przyślij mi jakiś etc., a ja zapłacę ci za to cetnarami dwoma [czterema
buszlami] owsa, gdy do domu zjedziesz.

Matka moja wielce rada ujrzeć cię w Mautby; wyjechała tam z Norwich
w sobotę poprzednią, aby siedzibę tamtejszą na twe przybycie wyszykować.
Zachorzałem ponownie, odkąd ostatnio pisałem do ciebie, a dnia jeszcze
tamtego niemoc mnie dopadła; nie wyjadę stąd nijak za sprawą brzucha mego.
Złożony boleścią jestem. I połowy jadła nie spożywam, gdym głodny najbardziej;
poszczę zaprawdę, a [choroba] nie przechodzi. Niech Bóg da ci zdrowie, gdyż ja go
nie mam w tych dniach trzech, choć i czynię, co tylko mogę[42].

[1] Davis I, s. 439–441.

[2] Ibid., s. 351–355.

[3] Ibid., s. 633–645.

[4] Ibid., s. 358–360.

[5] Ibid., s. 445–446.

[6] Ibid., s. 442–444.

[7] Davis II, s. 433–434.

[8] Davis I, s. 551–554.

[9] Ibid., s. 449.

[10] C. Richmond, The Pastons Revisited: Marriage and the Family in Fifteenth-
Century England, „Bulletin in the Institute of Historical Research” 58 (1985), s. 28.

[11] Davis I, s. 364–365.

[12] Ibid., s. 576.

[13] Ibid., s. 635–636. Gairdner datuje ten list na rok „1475(?)”, Davis na
„prawdopodobnie 1472”.

[14] Ibid., s. 575–577.

[15] Ibid., s. 577–580.

[16] Ibid., s. 581–582.

[17] Ibid., s. 574.

[18] Ibid., s. 577.

[19] Ibid., s. 449–450.

[20] Ibid., s. 453–455.

[21] Ibid., s. 585–586.


[22] Ibid., s. 369–371.

[23] Ibid., s. 458.

[24] Ibid., s. 460–461. J.C. Holt w tekście The Origins and Audience of the Ballads of
Robin Hood, w: R.H. Hilton (red.), Peasants, Knights, and Heretics: Studies in Medieval
English History, Cambridge 1981, na s. 247 pisze: „W jednym z listów z 1473 roku
zachowało się niezbite świadectwo, że sir John Paston miał służącego, który grał Świętego
Jerzego, Robin Hooda i szeryfa z Nottingham”.

[25] Ibid., s. 463–464.

[26] Ibid., s. 465.

[27] Ibid., s. 466–467.

[28] Ibid., s. 470–472.

[29] Ibid., s. 475–478.

[30] Ibid., s. 470.

[31] Ibid., s. 467–468. Gairdner datuje ten list na rok „1466(?)”, a Davis – na „koniec
1473 roku”, gdy testament Johna I został ostatecznie zatwierdzony.

[32] Ibid., s. 622–625.

[33] Ibid., s. 470–472.

[34] Ibid., s. 591–592.

[35] Ibid., s. 480–481.

[36] Ibid., s. 375–376.

[37] Ibid., s. 373–374.

[38] Ibid., s. 481–482.

[39] Ibid., s. 636–638.

[40] Ibid., s. 486.

[41] Ibid., s. 594–595.

[42] Ibid., s. 595–596.


ekwencja wydarzeń, które nastąpiły po rozczarowującej

rozmowie Johna III z księżną, sprawiła, że słowa księcia

okazały się, jak donosił sir William Brandon, zadziwiająco

prorocze.

Po powrocie z Calais na początku października 1475 roku sir John zajął

się pisaniem obszernej petycji do króla, opisując całą historię sporu

o Caister, od roszczenia sobie praw do zamku przez księcia Norfolk

i oblężenia, jakie potem nastąpiło poczynając. Wyliczył poniesione przez

siebie straty, takie jak „sześć owiec i trzydzieści sztuk bydła oraz inne

rzeczy i uzbrojenie […] sto funtów warte”, zabrane po oblężeniu, a także

zniszczenia, „nie do naprawy za dwieście marek nawet”, jak również

„przychody ze wspomnianych posiadłości za okres trzech lat, siedem razy

po dwadzieścia funtów warte [viixx li] […] i odsetki z tychże, które

zapłacone nie zostały”. Opisał szczegółowo arbitraż przeprowadzony przez

biskupa Waynflete’a, zalecający zwrot zamku sir Johnowi w zamian za

pięćset marek plus sto na konieczne naprawy i tytułem rekompensaty za

ponowne przejęcie zamku przez księcia „pod wpływem niecnych intencji

i rad” po zaledwie sześciu miesiącach.

Książę władał wtedy tym zamkiem od ponad pięciu lat, a „przez czas

ów cały [książę] nie znosił obecności [sir Johna], nie chciał o nim słyszeć

i […] żalu [nie pozwalał mu] okazywać”. Paston próbował zwrócić się do

rady książęcej, ale „odrzekli, iż okazali rzeczonemu panu [moją] prośbę,

a był on, jako i jest, tak poruszony i niemiły dla nich, że więcej nie ośmielili

się nagabywać go w owej sprawie. I tak wasz rzeczony suplikant poniósł

straty i na darmo się trudził […], a teraz nie ma już na to rady bez okazania

mu waszej wielkiej łaski”. Prawo było bezskuteczne w kwestii „potężnych

i możnych majątków”. Gdyby król interweniował i namówił księcia do

oddania zajętych posiadłości, sir John był gotów puścić w niepamięć


„wszelkie opisane powyżej szkody na sumę funtów 1340, 6 s. [szylingów],

7 d. [pensów]”. Jeśliby monarcha coś zdziałał w tej sprawie, sir John byłby

„bardziej skłonny [mu] służyć, a także modlić się do Boga za ochronę jego

szlachetnej osoby i królewskich włości”[1].

Nie wiadomo, jaki skutek przyniosła petycja sir Johna. Ważne jednak,

że trzy miesiące później, w styczniu 1476 roku, sir John złożył wizytę

księciu i księżnej we Framlingham. Najwyraźniej książę wycofał się ze

swoich pogróżek, że nie zamierza tolerować obecności sir Johna i nie chce

o nim słyszeć. Bez względu na to, jaki przebieg miały teraz ich rozmowy,

pod presją króla, słabszą lub silniejszą, podczas wizyty sir Johna doszło do

zgoła nieoczekiwanego wypadku. Oto nieustępliwy książę, który przyrzekał

oddać zamek Caister jedynie za cenę własnego życia, zmarł nagle bez

ostrzeżenia.

Sir John, niekiedy powolny w działaniu, nie tracił czasu przy tej okazji,

którą mógł uznać za dar z niebios. Natychmiast wysłał zaufanego sługę do

Caister, by przedstawić formalne roszczenia – i podjąć niezbędne kroki

prawne – zawiadamiając jednocześnie radę księcia o swoich zamiarach i nie

zapominając o przekazaniu odpowiedniego datku na pogrzeb zmarłego.

Zdecydował się między innymi na wypożyczenie cennej złotej tkaniny,

nabytej wcześniej na grób własnego ojca, by użyto jej teraz do „przykrycia

ciała [księcia] i karawanu […]. Spodziewam się niniejszym odebrać

podzięki wielkie i wsparcie w nadchodzącym czasie” – napisał do

Margaret[2], która później zezwoliła mu odsprzedać tę tkaninę członkom

świty księcia, jeśli cena, jaką zaoferują, będzie odpowiednia[3].

Po krótkiej wizycie w Norwich sir John pospieszył do Londynu, by

oficjalnie zgłosić roszczenia do Caister. Tymczasem John III stwarzał mu

trudności. Działania sir Johna, polegające na wysłaniu swoich

przedstawicieli do Caister tuż po śmierci księcia i bez konsultowania się


z jego radą, uznał za „zło wprowadzone pośród lud mego pana”, jako wyraz

braku szacunku dla księcia. Gdyby dziecko, którego oczekiwała księżna,

okazało się chłopcem, lub odbyły się zapowiadane zaręczyny czteroletniej

córki Anne z młodszym synem króla, trzyletnim księciem Yorku, „mogłaby

Caister zajmować […] i zaskarżyć twe nietaktowne spieszne zapędy do

wkroczenia [tam] bez jej zgody”[4].

Sir John odpowiedział natychmiast długim listem, tłumacząc się często

i gęsto. Nawet jeśli książę traktował go tak dobrze, jak powinien, zważając

na usługi, jakie świadczyli jemu oraz jego poprzednikom ich dziadowie,

ojciec oraz sami bracia, i „nawet gdybym poślubił córkę jego, tedy i tak

musiałbym postąpić tak, jako postąpiłem”. A co do księżnej, to „myślę, że

nazbyt jest roztropna”, by się na niego gniewać, „gdyż nie postąpiłem bez

wiedzy jej rady [i] nikt nie myślał, że powinienem inaczej uczynić”. Poza

tym w Londynie „wszyscy panowie z [królewskiej] rady” przyznali, że nie

„zachował się niegrzecznie ani niestosownie; dlatego pozwólmy ludziom

sądzić, co zechcą”. Bardziej zaniepokoiła go perspektywa ewentualnych

zaręczyn dwojga dzieci, o których wspomniał John III: „Jeśli syn króla

poślubi córkę mego pana, król będzie chciał, iżby syn jego miał należne

miejsce w Norfolk” – innymi słowy: zamek Caister. Zatem „módlmy się

wszyscy do Boga, aby zesłał syna mojej pani z Norfolku”[5].

Pod koniec marca 1476 roku, gdy zbliżała się chwila przyjścia

książęcego dziecka na świat, John III nakłaniał Margaret do asystowania

księżnej przy porodzie: „Wiem, że moja pani byłaby rada, mając cię przy

sobie podczas rozwiązania. Twoja tutaj obecność przysłuży się sprawom

brata mego”. Jednakże dojście do porozumienia z Margaret nie było łatwe:

„Na miłość boską, każ konia przysposobić i rzeczy wszelkie, gdziekolwiek

przebywasz, w domu czy poza nim. […] Wiedzieć muszę, gdzie cię

znaleźć, bo inaczej zacznę cię szukać w Mautby, podczas gdy ty będziesz


we Fritton [posiadłość w Suffolk, należąca do schedy Margaret] […],

a moja pani może wtedy już bliska być rozwiązania, nim przybędziesz, jeśli

tak się pospieszy, jako ty niegdyś w Wielki Piątek”[6] – było to

najwyraźniej nawiązanie do przebiegu i okoliczności jednego z porodów

Margaret.

Nie wiadomo, czy Margaret udało się uczestniczyć przy porodzie,

niemowlę jednak nie przeżyło, co sprawiło, że pierwsze dziecko księżnej,

mała Anne Mowbray, pozostała dziedziczką posiadłości księcia. Dwa lata

później Anne rzeczywiście poślubiła księcia Yorku, niemniej obawy sir

Johna, że król może zapragnąć zamku Caister dla syna, okazały się

bezpodstawne.

W marcu 1476 roku sir John wybrał się statkiem z hrabią Hastings do

Calais, skąd przysłał Margaret i Johnowi III wstrząsające wieści:

buńczuczny sojusznik Anglii, Karol Zuchwały, książę Burgundii, po

podbiciu Lotaryngii napadł na Szwajcarię i poniósł tam dotkliwą klęskę.

Stawili mu opór silny w miejscu o nieznanej nazwie [Grandson, tuż za granicą


szwajcarską] […] i uśmiercili znaczną część jego przedniej straży, zdobyli całe
uzbrojenie, a ponadto wszystkie rzeczy, jakie miał w posiadaniu […] wspaniałe
salady oraz inne hełmy, podwiązki, pozłacane klamry, wszystko przepadło, namioty
i reszta cała, a ludzie uważają, iż jego duma uszczerbku doznała. Rzekli mu, że
[Szwajcarzy] są gburami krnąbrnymi, lecz wiary im nie dał, a wszędy powiadają, iż
weźmie ich [tj. zaatakuje] ponownie[7].

Po powrocie sir Johna w maju 1476 roku John napisał, że Caister ma

tak słaby garnizon, iż „gęś mogłaby go zająć”, odradzał jednak próbę

zajęcia tego zamku siłą, gdyż blisko było do pozyskania go w sposób

legalny. Poprosił brata o pomoc w kolejnym planie znalezienia małżonki

dla siebie. „Wiem, iż pani Fitzwalter siostrę ma, pannę na wydaniu. Tuszę,

iż gdybyś uprosił [pana Fitzwaltera], mogłaby ona przypaść jakiemuś


mężowi pobożnemu”[8]. Tak się jednak nie stało i nic więcej o tej sprawie

nie wiadomo.

Przepowiednia Johna dotycząca Caister spełniła się w miesiącu,

w którym, mimo sprzeciwu Richarda Southwella i sir Williama Brandona,

rada królewska orzekła, że tytuł do zamku Caister i tamtejszego majątku

ziemskiego należy się sir Johnowi Pastonowi. Procedura ta – a raczej „trud

znojny” – była kosztowna, a sir John się uskarżał: „Musiałem się natrudzić

wielce, ażeby dostać [pożyczyć] dość pieniędzy”[9].

Dokumenty, opatrzone prywatnymi pieczęciami króla, zostały wysłane

księżnej. Zawierały polecenie oddania zamku, a dochodzenie w tej sprawie,

przeprowadzone w październiku 1477 roku, postawiło w tej kwestii kropkę

nad i. Taki „cywilizowany” przebieg procesu odzyskiwania majątku Caister

mógł się wydać niezbyt spektakularny, niemniej odniesiony sukces był

niewątpliwy. Już nigdy więcej nie podważano prawa Pastonów do tej

najcenniejszej z posiadłości sir Johna Fastolfa.

Poza mezaliansem Richarda Calle’a z Margery Paston w listach napisanych

do tego czasu przedstawiano małżeństwo jako konkretną umowę dotyczącą

pieniędzy, posiadłości ziemskich oraz pozycji społecznej nowożeńców,

a ten materialistyczny aspekt ukrywano niekiedy pod maską swawolnych

żartów i sentymentalnych zapewnień. Listy z roku 1477, zawierające

szczegółowe i rzadko spotykane opisy późnośredniowiecznych zalotów,

prezentują historię pewnego związku, najwyraźniej opartego na wzajemnej

atrakcyjności: Johna Pastona III z Margery Brews, córką sir Thomasa

Brewsa. Mimo że ich zaręczyny spotkały się z powszechną aprobatą, a obie

strony okazywały dobrą wolą, to i tak wynikły pewne problemy ukazujące

zawiłości procedury oficjalnych zalotów przedmałżeńskich w środowisku

angielskiej szlachty ziemiańskiej.


Po wielu nieudanych próbach (co najmniej dziesięciu) znalezienia

odpowiedniej partnerki życiowej, John zaczął tracić cierpliwość i wyznał

sir Johnowi, że pojąłby za żonę nawet „jakąś starszą karczmarkę

zapobiegliwą”, gdyby tylko miała przyzwoity majątek. I wreszcie poznał

Margery. Miała kilkoro rodzeństwa, a jej posag ze zrozumiałych względów

był niewielki, lecz jej rodzina cieszyła się pewnym szacunkiem. Ojciec

Margery dwukrotnie zajmował stanowisko szeryfa Norfolk i Suffolk, był

sędzią pokoju i kilka razy wybierano go do parlamentu. Matka była córką

dawnego wroga Pastonów, Gilberta Debenhama, i dziedziczką jego brata,

sir Gilberta Debenhama. Natomiast John był jedynie drugim synem, miał

nieliczne posiadłości i niewiele mógł zaoferować poza urokiem osobistym

oraz faktem, że jego starszy brat wciąż pozostawał kawalerem. Tak jak przy

wszystkich ówczesnych umowach małżeńskich problem stanowiła kwestia

wspomożenia finansowego młodej pary i nowego gniazda rodzinnego, jakie

stworzyli. John mieszkał do tego czasu z matką lub w domostwie księcia

Norfolk albo też służył w wojsku. Skoro zamierzał się ożenić, potrzebne mu

były nieruchomości i dochody.

Na pierwszym spotkaniu Margery zrobiła na nim duże wrażenie,

odwzajemniając żarliwie jego uczucia. Jej matka, pani Elizabeth Brews,

także zapałała do niego sympatią i zaprosiła go do Topcroft, ich domu

w Norfolk, znajdującego się dziesięć mil na południe od Norwich, aby

omówić z mężem warunki umowy ślubnej.

W rzeczywistości pani Elizabeth okazała się nieocenioną sojuszniczką

Johna w długotrwałych pertraktacjach, jakie potem nastąpiły. W kilku

zachęcających listach do Johna, zarówno matka, jak i córka wydają się

niezmiennie radosne i pełne optymizmu, a także zachwycone perspektywą

małżeństwa (listy Johna do Margery się nie zachowały). Styl pisarski pani

Elizabeth był niezwykle ekspresyjny, pełen takich zwrotów jak „&c.”


(oznaczających et cetera – i tak dalej): „Daj mi znać znowu […], co

będziesz poczynał, &c”[10]. „Jeśli ów list nie spełnia oczekiwań twoich,

proszę, byś go spalił, &c.”; „Niechaj Wszechmogący Jezus ma cię w swojej

opiece &c.”[11].

Przez cały okres zalotów Elizabeth stała mocno po stronie zakochanych,

pisząc Johnowi, że Margery „znalazła we mnie taką popleczniczkę, iż nie

spocznę w dzień, ni w nocy, na jej płacze i wezwania odpowiadając, póki

nie doprowadzę tej sprawy do skutku, &c.”. Przypominała mu, że:

W piątek Dzień Świętego Walentego mamy, wszystkie ptaki pary szukają, a gdybyś
chciał przybyć we czwartek wieczór, tedy pewność miej, że możesz pozostać do
poniedziałku. Ufam Bogu, że zdołasz porozmawiać z mym mężem; i będę się
modliła, abyśmy doprowadzili sprawę ową do końca, &c., jako że, kuzynie,

„Taka oto ma prosta rada:

Nawet dąb zwykły pod pierwszym ciosem nie pada”[12].

Pokrzepiający na duchu ton tej sentencji nawiązuje do sprzeciwów

wnoszonych przez trzeźwo myślące osoby z obu rodzin. Pobyt Waltera

Pastona w Oksfordzie sporo Margaret kosztował. William miał się kształcić

w Eton, gdzie również trzeba było pokrywać jego wydatki, a należało też

brać pod uwagę ewentualne zamążpójście Anne, wciąż znajdujące się

w fazie negocjacji. Z kolei sir Thomas Brews miał młodsze córki, które

potrzebowały posagów. Obie strony zdecydowanie nie chciały wyjść źle na

tych przetargach, a pertraktacje, jakkolwiek przyjazne, wyraźnie się

przedłużały.

Margaret Paston uznała, że wykazała się przesadną szczodrością,

obiecując synowi oddany w zastaw majątek ziemski Swainsthorpe oraz

część dochodów ze Sparham. John sądził początkowo, że dostanie Sparham

bezwarunkowo, ale sir John delikatnie mu wyjaśnił, że będzie otrzymywał

„dziesięć marek rocznie, aż czterdzieści funtów spłacone zostanie, czyli


przez sześć lat tylko, a po śmierci [matki] […] powinieneś przejąć włości te

dożywotnio z żoną twą, obyście oboje żyli najdłużej”[13]. Swainsthorpe był

majątkiem nabytym przez sędziego Williama Pastona w latach

trzydziestych XV wieku od jednej z wdów, które cynicznie wyzyskiwał.

Wprowadzając na łożu śmierci ustnie poprawki do spisanego wcześniej

testamentu, przeznaczył dochody z tej posiadłości dla jednego z młodszych

synów oraz na modlitwy za własną duszę. John I zignorował nakazy ojca;

potem Margaret i sir John podążyli jego śladami. Z kolei Sparham

stanowiło część schedy Margaret z majątku Mautby.

Sir Thomas był gotów ze swojej strony zapewnić posag w wysokości

stu funtów, a pani Elizabeth obiecała, że jej ojciec da Margery pięćdziesiąt

marek „w dniu ślubu”, i dodała: „Jeśli do porozumienia dojdziemy, dam ci

większy skarb, a mianowicie bystrą kobietę dobrze urodzoną, zarówno

porządną, jak i cnotliwą, bo gdybym miała wziąć za nią pieniądze, i za

funtów tysiąc bym jej nie oddała”[14].

Wkrótce potem sama Margery, dyktując list jednemu z pełnomocników

ojca, napisała do swojego „umiłowanego oblubieńca, zacnego Pana

Wielmożnego Johna Pastona”, informując go:

Ciało me ani serce nie zaznają zdrowia, póki nie dostanę wieści od ciebie. […]
Matka zmyślnie ojcu sprawę przedstawiła, lecz nie uzyskała więcej ponad to,
o czym ci wiadomo, i Bóg jedyny wie, jak mnie to zasmuca. Jeśli jednak mnie
wielbisz, a doprawdy w to wierzę, nie porzucisz mnie z powodu owego; bo gdybyś
nie miał połowy tego, co masz, a mnie przyszłoby natrudzić się najbardziej pośród
kobiet żywych, nie opuszczę cię.

I ułożyła taki oto wierszyk:

Gdy na mej szczerości zależy ci wielce,

Będę cię kochać mocno, jak każe mi serce.

A gdy przyjaciele mówią, żem obrała złą drogę,


Wtedy jeszcze bardziej ciebie kochać mogę

Ponad wszystkie rzeczy.

Jako gdyby nie byli na mnie oburzeni,

Boć ufam, że przyszłość na dobre się odmieni.

Margery, która wykazywała podobne upodobanie do „&c. (et cetera)”

jak jej matka, zakończyła list następująco:

Błagam, by tego listu nie ujrzała żadna istota poza tobą &c. List ten został
napisany w Topcroft, z żalem ciężkim w sercu &c. Twoja Margery Brews[15].

Listy Margery i pani Elizabeth nie mają dat, ale najwyraźniej Margery

napisała znowu już kilka dni później, przekazując złe wieści:

Powiadamiam cię otwarcie, że ojciec mój nie da więcej w tej sprawie niż 100
funtów i 50 marek, co dalekie od tego, co byś zapragnął dostać.

Dlatego, gdybyś zadowolił się ową sumą i moją osobą skromną, byłabym
najszczęśliwszą panną na ziemi. A jeśli nie jesteś rad albo [myślisz], że mógłbyś
więcej uzyskać, jak pojęłam z tego, co mówiłeś wcześniej, oblubieńcze mój
prawdziwy, [proszę], abyś więcej trudów nie podejmował, lecz ich poniechał,
i nigdy więcej o sprawie owej nie mówił, gdyż mogę być oblubienicą twoją i służką
modlącą się za ciebie przez życie całe. Nic więcej nie mam na razie do dodania,
jeno niechaj Wszechmocny Jezus ma w swojej opiece twe ciało i duszę &c. Twoja
oblubienica, Margery Brews[16].

Po tym uczuciowym liście nadeszły inne, które przekazał niejaki

Thomas Kela, sługa rodziny Brewsów, który pisał listy dyktowane przez

Margery; przyniósł on pomyślniejsze wiadomości: sir Thomas był skłonny

podwyższyć posag do dwustu marek, dokładając wyprawę panny młodej

wartą sto marek. „Słyszałem, jak moja pani rzekła, że jeśli będzie trzeba,

zarówno tobie, panie, jak i jej wikt zapewniony zostanie na trzy lata”[17].

8 marca 1477 roku John III napisał do matki, że „sprawa na dosyć

dobrej drodze i wierzę, iż dzięki łasce Boga i twej łaskawej pomocy


przyniesie lepszy skutek na moją korzyść, niż ci mówiłem w Mautby.

Uważam bowiem, iż nie ma życzliwszej kobiety, jaką mógłbym mieć za

teściową, ni teścia zacniejszego, jeśli sprawa się powiedzie, choć bywa on

dla mnie surowy”.

Poprosił Margaret, żeby spotkała się z panią Elizabeth w Norwich.

Elizabeth mogła „skłamać w Johna Cooka sprawie”, ale też „mogłaby

obiadować w domu tym we czwartek, gdzie rozmówiłybyście się

w sekrecie”. Proponowane spotkanie miało się najpierw odbyć w Langley,

na południowy wschód od Norwich, mniej więcej w połowie drogi między

Mautby a Topcroft, ale doniesiono Johnowi, że powódź tak zalała przejazd

na grobli, tuż koło przystani promowej w Buckenham, iż „przebyć jej nie

sposób”. Napominał: „Matko, z szacunku dla Boga postaraj się

odpowiednio zaopatrzyć, by się nie zaziębić w drodze do Norwich”[18].

Tego samego dnia sir Thomas Brews wciągnął w toczące się

pertraktacje swojego odpowiednika ze strony kandydata na męża jego

córki, sir Johna Pastona, głowę rodu Pastonów. Sir John nadal znajdował

się w Londynie, chociaż oczekiwał na rozkaz powrotu do Calais z lordem

Hastings i „towarzystwem świetnym”. W styczniu książę Karol Zuchwały

został zabity w drugiej bitwie ze Szwajcarami pod Nancy, co pociągnęło za

sobą poważne skutki polityczne. Rozwiały się perspektywy angielsko-

burgundzkiego najazdu na Francję, pojawiło się natomiast zagrożenie

związane z możliwym atakiem Francuzów na Calais. „Zdaje się, że cały

świat drży – napisał sir John do brata – uważam zatem, że młodzianów

trzeba hołubić”.

Poza groźbą wojny uwagę sir Johna zajmował przebieg

przeprowadzanego przez niego unieważnienia ślubu: „Sprawa między panią

Anne Haute a mną kardynałowi [Bourchierowi], mojemu panu lordowi

szambelanowi [lordowi Hastings], jako i mnie doskwiera, jednakowoż


jestem dobrej myśli”, niemniej z wielkim zainteresowaniem śledził

matrymonialne pertraktacje brata. Z jednej strony naprawdę życzył mu

szczęścia, a z drugiej nie miał zamiaru rezygnować z żadnych swych

dochodowych posiadłości ziemskich, by doprowadzić do

przypieczętowania małżeńskiej umowy[19].


Wydarzenia międzynarodowe nie przechodziły niezauważone w listach Pastonów.
Na zdjęciu monument upamiętniający bitwę pod Nancy z 1477 roku. W starciu
zginął Karol Śmiały, co ostatecznie doprowadziło do skasowania niezależności
Burgundii.

List z 8 marca 1477 roku umocnił sir Thomasa w przeświadczeniu, że

nie dojdzie do pomyślnego zwieńczenia tej sprawy, „póki ponownie nie

dostanę odpowiedzi, dobrą wolę potwierdzającej i przyzwolenie”. Byłoby

mu „przykro widzieć, czy to mego kuzyna [w sensie grzecznościowym],

a brata twego, czy też mą córkę do życia skromnego przymuszonych”,

gdyby planowane małżeństwo zostało oparte na niedostatecznych

podstawach finansowych. Godząc się na ryzyko pozbawienia przyszłego

wiana jednej z młodszych córek, dla której przeznaczył uprzednio sto

funtów w posagu, sir Thomas postanowił pożyczyć przyszłemu panu

młodemu na dogodnych warunkach sto dwadzieścia funtów na spłatę długu,

pod jaki zastawiono Swainsthorpe. Prosił teraz sir Johna o „dobrą wolę

i [poniesienie] kosztów pewnych, gdyż już więcej wniosłem aniżeli to, co

dla dwóch sióstr jej [Margery] się ostało”[20].

Niemal w tym samym czasie sir John napisał do brata (9 marca), życząc

mu powodzenia w zalotach („Bickerson powiada, iż ona wielce cię kocha”)

i jednocześnie sugerując, że byłoby roztropnie mieć też inne kandydatki na

widoku. Wspomniał o niejakiej pannie Barley, przyznając, że pomysł taki to

„czczy” plan. Posag nie był dostatecznie duży, ale i panna niewielka:

„Młódką jest, choć kobietą niebawem będzie. […] Wygląda na lat

trzynaście, lecz ponoć ma osiemnaście”. Do końca nie poniechał

i wcześniejszych własnych zamiarów matrymonialnych, ale skonkludował:

„Wolałbym, aby [Margery Brews] ci się dostała, aniżeli pani Walgrave;

jednakowoż [lady Walgrave] śpiewa ładnie przy harfie”[21].

Ten list minął się z innym, od Johna III, przekazanym Thomasowi

Greenowi, „człekowi poczciwemu” (oberżyście) z gospody George’a przy


Paul’s Wharf „lub żonie jego, do wysłania panu Johnowi Pastonowi,

gdziekolwiek ów przebywa, w Calais, Londynie lub miejscu inszym”. John

donosił, że był znowu w Topcroft, ale „wciąż pewności nie mam, a ojciec

jej twardy jest; tuszę jednak, że matka mej pani mi przychylna, jako i ona

sama”[22].

W pewnym momencie sir Thomas Brews podyktował treść dokumentu,

w którym przedstawił kompromisową ofertę: dwieście marek w gotówce

i darmowy wikt dla młodej pary „przez lata dwa lub trzy” albo trzysta

marek bez zapewnienia jej utrzymania, a ponadto proponował pożyczenie

Johnowi stu dwudziestu funtów na odzyskanie Swainsthorpe, pod

warunkiem, że John znajdzie „przyjaciela”, który spłaci pożyczkę

w rocznych ratach po dwadzieścia marek, „ażeby nie była spłacana

z pieniędzy małżeńskich ani też dóbr rzeczonego kuzyna Johna”. Oferta ta

była obwarowania klauzulą wniesienia do majątku młodożeńców przez

Margaret posiadłości Swainsthorpe oraz dziesięciu marek rocznie

z dochodów ze Sparham, pozyskiwanych w ramach wdowiego

dożywocia[23].

Jednakże sir John, który akurat był w Calais lub też tam właśnie się

wybierał, odpisał do Johna, że powiadomił ich matkę o „wszystkim, co

począć zdołałem w sprawie owej”. Nie zrobił zbyt wiele, mimo zapewnień:

„Uczynię dla ciebie wszystko, co w mocy mojej, i zatroszczę się o twój

dobrobyt” oraz: „Gdyby ktoś podarował ci dwór wart dwadzieścia funtów

rocznie, byłbym tak rad, jak gdyby ofiarowano go mnie samemu,

zaręczam”.

Objaśniał szczegółowo trudności związane z pozyskiwaniem pieniędzy

z różnych swoich posiadłości ziemskich: Snailwell zostało powiązane przez

sędziego Williama „ze sprawą ciała ojca mego”, a Sporle znowu było

obciążone długami; Winterton, przekazane przez sędziego najmłodszemu


bratu Johna I, Clementowi, a przypadłe Johnowi po śmierci Clementa,

i następnie sir Johnowi, nie przynosiło nawet dwudziestu marek rocznie,

„co warte nie jest [dochodów z] włości w Sparham”. Caister natomiast nie

należało naruszać ze względów „politycznych”.

Nie musiał koniecznie wyjaśniać przyczyn swojej odmowy, jednak, jak

uważał, „umysł twój niepokojem przepojony”. John nie powinien

oczekiwać, że jego bliscy i przyjaciele wiele dla niego zrobią. „Gdyby moja

matka była skłonna dać mnie i kobiecie jakiejś z Anglii dwór najlepszy, jaki

ma, podarować go mnie i mojej żonie oraz dziedzicom spłodzonym z ciał

naszych, nie przyjąłbym tego od niej, na Boga”. Najwyraźniej coraz

bardziej rozgniewany w trakcie pisania zakończył ten list stwierdzeniem, że

gdyby porozumiano się z nim na samym wstępie: „liczyłbym na pomyślne

zakończenie […], a tak sprawa owa zaszła daleko bez porady mojej. Jeśli

potoczy się dobrze, rad będę; a jeśli okaże się inaczej, to szkoda się stanie.

Modlę się, abyś nie musiał się już więcej kłopotać w owej sprawie”[24].

Wymiana tych cierpkich uwag, jakże nietypowa dla beztroskiego

i przyjaznego tonu listownej korespondencji obu braci, sprowokowała do

reakcji nie Johna III, lecz Margaret. Jej list wprawdzie nie przetrwał, lecz

do jego treści nawiązuje odpowiedź sir Johna, wysłana z Calais (i opatrzona

datą 28 marca):

Pragnę, abyś wiedział, iż list twój dostałem, a wywiaduję się z niego o urazie
wielkiej, jaka pewnikiem na brata mego spadnie [tj. samego Johna], jeżeli sprawa
ta między nim a córką pana Thomasa Brewsa pomyślnego kresu nie znajdzie –
i z tego powodu przykrości zaznam takiej samej jak i on, w rozumu granicach.

Wyliczył też drobiazgowo cechy dobrego doboru małżonków:

zamożne i zgodne małżeństwo [z tego wyniknie], jeśli ona [jest] i z rodu zasobnego
się wywodzi; wzajemna miłość; przychylność masz ze strony ojca jej i matki; ichnia
dla niej życzliwość […], ichnia łaskawość i uznanie dla mego brata; pełne
szacunku i prawe usposobienie jej ojca i matki, co zapowiada, że i panna zapewne
dobra jest i cnotliwa.

Wynika z tego, że sir John rozumiał, dlaczego jego matka była tak

szczodra w ofiarowaniu części dochodów ze Sparham w ramach dożywocia

wdowy. Wolał jednak, żeby przekazała tę część majątku jako „fee simple

land” (czyli bez nałożonych obwarowań), nie wiążąc tego z losami

Johna III, Margery oraz ich spadkobierców. Co stałoby się, gdyby urodziły

im się córki, Margery zmarłaby następnie, a John miałby syna z drugiego

małżeństwa; wtedy ów syn nie dostałby tej ziemi, chociaż byłby dziedzicem

ojca. „Słyszałem o pewnym jegomościu z Kentu i siostrze jego oraz

niedogodnościach, z jakimi się wciąż stykają, i chciałbym, abyś poradziła

się swej rady w owej sprawie”. Nie sprzeciwiał się zdecydowanie

przekazaniu młodym małżonkom Sparham, chociaż niezupełnie podobał

mu się pomysł. „Papież rzeczy podobne toleruje, choć zgody oficjalnej na

tę darowiznę nie da, co i mnie się tyczy. Brat mój John zna już dobrze me

zamiary w tej sprawie; znajdzie we mnie tak życzliwego brata, jakim tylko

być mogę”. Jeśli sir Thomas i jego żona obawiali się, że sir John będzie

stwarzał problemy w sprawie Sparham, to jednak nie musieli się martwić:

„Mniemam, iż nie powinni robić przeszkód, jeśli [oficjalnej zgody] nie

udzielę, ponieważ nigdy nie miałem praw do tych ziem ani też ich nie

rościłem”[25].

O ile sir John Paston wyrażał umiarkowane zadowolenie z takiego

rozwiązania, o tyle sir Thomas Brews nie był rad. Nalegał, aby jego córka

otrzymała więcej ziemi w ramach dożywocia wdowy niż tylko

Swainsthorpe oraz dziesięć marek z dochodów ze Sparham lub żeby „jakiś

przyjaciel [Johna III] wydał funtów sześć razy dwadzieścia [vixx li]” na

wykup Swainsthorpe. W sporządzonym dokumencie John III zapisał, że

poprzysiągł sir Thomasowi na Biblię, iż:


nigdy nie zaszkodzę swymi czynami matce ani bratu więcej, niźli niegdyś to bywało;
jako że matka zrobiła dla mnie wiele, włości w Sparham mi ofiarowując na
warunkach swoich. Jednakże pan Brews zgody nie da [na ślub], póki moja pani,
a jego córka i ja pewni [Sparham] posiadania nie będziemy, pełne dochody [z tego
majątku] czerpać mogąc.

Margaret musiała usłyszeć o propozycji sir Thomasa, że gdyby

otrzymali „majątek ów ziemski cały za życia nas obojga i [życia] najdłużej

żyjącej [osoby do niego uprawnionej]”, sir Thomas dałby im czterysta

marek: pięćdziesiąt funtów natychmiast i tyle samo co roku. Gdyby tak się

stało, sir Thomas pożyczyłby też sto dwadzieścia funtów na wykupienie

Swainsthorpe. Ale John jednak nie mógł się zdobyć na zarekomendowanie

matce takiego rozwiązania. Dopisał na zakończenie: „Rzecz kolejna:

doradzić mojej matce trzeba, ażeby dochodu rocznego ze Sparham powyżej

dziesięciu marek nie zabierała w ciągu jej życia”[26].

Negocjacje nadal tkwiły więc w martwym punkcie. W kwietniu sir John

napisał do brata z Calais, wyrażając nadzieję, że „Bóg przyspieszy sprawę

ową podług życzeń moich, liczę zatem, iż ten list dotrze do ciebie w porę.

Modlę się, aby Bóg ugodę wam przyniósł tak uczciwą jak owe, co je twoi

i ich przodkowie zawierali”. Obiecywał być „zięciem prawym” sir

Thomasa i pani Elizabeth[27].

Załoga Calais wciąż znajdowała się w pogotowiu. Król Francji Ludwik XI

po przejęciu kilku miast księcia Burgundii w pobliskiej Pikardii teraz

oblegał Boulogne. Ale na razie zagrożenie z tej strony nie było zbyt

wielkie. John Pympe, przyjaciel sir Johna i kuzyn Anne Haute, napisał do

sir Johna utrzymany w żartobliwym tonie list przestrzegający przed

kolejnym niebezpieczeństwem zawisłym nad garnizonem Calais. Nie tylko

jego „druhowie i słudzy” w kraju byli „w wielkim strachu, iżby król


francuski napaściami swoimi nie wyrwał cię, panie, z drzemki miłej, dobrej

i głębokiej”, ale inną groźbę stwarzali:

niegodziwcy z Brugii, [którzy] w czapach swych wysokich co poniektórym z was do


wiwatu nieźle dali […], po gębach waląc i po zadach; ale zaiste nie martwimy się
bardzo o ciebie, panie, wiemy bowiem, żeś nader sprawny w ataków odpieraniu.
Słyszeliśmy wszak, że tamci są tak śmiali, iż zadają więcej razów, niż dostają,
a także atakują zacieklej aniżeli wy.

Po kilku kolejnych ciężkawych żartach w podobnym stylu, w kolejnym

fragmencie listu Pympe filuternie nawiązał do pewnej kobiety o nazwisku

Barley (z pewnością nie tej pani Barley, którą sir John podsuwał Johnowi

jako kandydatkę na żonę). „A jeśli chodzi o jęczmień [ang. barley], to cena

jego taka jak zazwyczaj. […] I, panie, tam, gdzie niegdyś była mała dziura

w murze, teraz drzwi są dość duże i łatwe przejście, któreś sam zamyśliłeś

i za co zewsząd liczni ci dziękują” – i dalej w zbliżonym tonie. Pympe

zakończył na tym, co było prawdopodobnie zasadniczym celem napisania

tego listu: prośbą do sir Johna, aby ten znalazł mu dobrego konia w Calais.

Proszę usilnie, napisz mi, panie, o jego maści, wyczynach i dzielności, a takoż
i cenie, a przy tym udawaj, iż chcesz go kupić dla siebie. […] Zdaje mi się, że
Francuzi wszystkie dobre wierzchowce w Pikardii zabrali, a poza tym mają tam
głównie mocne konie do pracy, a takowych nie wielbię. Wolę raczej rumaki o silnym
ciele i duchu lekkim, gdyż takich nie lubię, co zawsze chude są i smukłe jak
charty[28].

W czerwcu przeciągającym się pertraktacjom w sprawie ożenku groziło

zupełne zerwanie. Margaret Paston pilnie prosiła w liście panią Elizabeth

i sir Thomasa o spotkanie się z nią w Norwich, w drodze do ich posiadłości

w Salle, znajdującego się na północny zachód od tego miasta, nalegając, by

koniecznie znaleźli jakiś sposób na rozwiązanie problemów, „gdyż jeśli


[porozumienie] zostanie zerwane, nie przyniesie to chluby żadnej ze stron

[…], zważywszy na to, jak wiele się o tym mówi. […] Syn mój zamiary ma

szczere wobec kuzynki mej Margery, nie tak dobrze mu samemu [bez niej],

a [zwlekanie ze ślubem] wielkiej radości mi nie przynosi, a pewnie i wam”.

Polecała się „memu kuzynowi, a mężowi twemu, i mej kuzynce Margery,

która, jak sądzę, teraz już inne nazwisko nosić powinna”. List został

wysłany przez „mojego syna Yelvertona”, co wskazuje na to, że długie

i niezbyt płomienne zaloty Williama, wnuka sędziego Yelvertona, wreszcie

przyniosły owoce[29].

Dwa tygodnie po liście Margaret nadeszła warta odnotowania

wiadomość od Johna, składająca się z zasadniczego listu oraz trzech

załączników (opatrzonych datą 29 czerwca 1477 roku). John wyjaśniał, że

pani Elizabeth chorowała od chwili przybycia do Salle, co nastąpiło

najwyraźniej po niepomyślnym spotkaniu w Norwich. „Dziś z wielkim

bólem” omawiała problem z sir Thomasem, „lecz od męża uzyskać nie

zdołała innej odpowiedzi niż owa w liście jej, tu dołączonym”.

List Elizabeth, który się nie zachował, prawdopodobnie zawierał

powtórzenie warunków ostatniej oferty Brewsów. Interesujące są natomiast

pozostałe dwa załączniki. Są to listy, które John napisał w imieniu

Margaret, dając jej je do przepisania i podpisania. Pierwszy był

zaadresowany do Elizabeth. Znajdowało się w nim oświadczenie, że

Margaret rozumie, co oferuje sir Thomas: „funtów sto zaledwie […], co

sumą nie jest odpowiednią na dożywocie wdowie, upragnione przez syna

mego”. Kiedy powiadomiła wcześniej sir Thomasa o „nadaniu hojnym

włości w Sparham”, przekazanych parze narzeczonych, została

poinformowana, że sir Thomas obiecał zwiększyć swój wkład. Teraz jednak

zdawał się wycofywać ze złożonego przyrzeczenia. Przybierając krytyczny

ton wobec syna (tak jak zalecił jej John), oznajmiła, że jeśli John
wprowadził ją w błąd co do zamiarów państwa Brews, aby „zwieść mnie

w sprawie Sparham, to zaprawdę, choć to [tj. ten majątek ziemski] dostał,

utraci go tak samo, co powiem mu wprost razem następnym, gdy go ujrzę”.

A co się tyczyło odwołań skierowanych do sir Johna, to Margaret pisała do

Elizabeth:

Błagam, abyś darowała mi, iż więcej po niego nie posyłam, gdyż, pani, on jest
synem moim, a serca nie mam, by co dnia zwracać się ku niemu, jako że odrzucił
razu jednego prośbę mą. […] Jednakowoż ty, pani, matką jesteś jako i ja, dlatego
proszę, abyś pojęła dobrze, żem nie w mocy od Johna Pastona uzyskać, co
chciałabyś ode mnie; i choć, pani, dobrze mu życzę, to dbać muszę i o inne swe
dzieci, niektóre wzrosłe już całkiem, aby mi nie wytknęły, iż nie traktuję ich
sprawiedliwie, dając Johnowi Pastonowi tak dużo, a im tak niewiele.

Drugi, krótszy list – „inny list, do mnie, który mogę okazać”, jak

napisał John – był zaadresowany do niego samego i zawierał przestrogę:

„Bacz na myśli swoje, chyba że żyć masz z czego, bo przykro będzie, gdy

wieść się rozejdzie, iż nieszczęście jakieś cię spotkało. Jeśli tak się stanie,

tedy w niedoli swej nie szukaj u mnie pomocy”[30].

W taki właśnie sposób John prowadził i reżyserował trwające cztery

miesiące pertraktacje. Mimo jego pomysłowości przez dwa miesiące, do

sierpnia, sprawy niewiele posunęły się do przodu. Nowy apel Margaret do

sir Johna w Londynie sprowokował tego ostatniego do szczegółowego

opisu jego własnych problemów finansowych. Chciałby pomóc bratu, ale

musiał sam się utrzymywać, mając pokaźne długi u londyńskiego kupca

Henry’ego Colleta, za które zresztą poręczyła Margaret. Najważniejsze były

dla niego dwie kwestie: po pierwsze, „bezpieczeństwo dworu Caister”, a po

drugie, „sprawa między Anne Haute a mną”, która wkrótce powinna zostać

„wielce pomyślnie zwieńczona, co będzie mnie kosztowało pieniędzy


więcej niż ich mam albo może miał będę do czasu owego […] a, Bóg mi

świadkiem, nie wiem już, gdzie je pożyczać”.

Był winien czterysta marek Townshendowi na poczet majątku

ziemskiego Sporle, które miał spłacić w ciągu trzech lat, gdyż inaczej

utraciłby posiadłość, a gdyby tak się stało, to „pewnie już nigdy nie

ujrzałabyś mnie radosnego”. Margaret dała mu pewnego razu na ten cel

dwadzieścia funtów i obiecała więcej. Teraz nalegał, by dotrzymała słowa.

Tymczasem jednak „w sprawie małżeństwa mego brata Johna, przesłałem

mu swą radę i powiadomiłem, czemu może zaufać, a także przyznałem mu

tyle, ile mogę”. Jeśli chodzi o Sporle i Coletta, nie było potrzeby, aby

Margaret wywierała na niego presję: „nie trzeba spinać ani straszyć konia

dzikiego. Uczynię, co w mocy mojej”[31].

Margaret odpowiedziała (11 sierpnia) z surowością przywołującą

wspomnienie dni poprzedzających śmierć sir Jamesa Gloysa. Jeśli chodzi

o Coletta:

Nie zapłacę mu ni pensa z długu owego, jakiś mu winien, nawet gdy mnie za to
zaskarży; nie z kiesy swojej; przymusić się nie dam do spłacania długów twoich
wbrew swej woli, a nawet gdybym skłaniała się ku temu, i tak tego nie uczynię.

Sir John powinien dopilnować, aby dług zaciągnięty u Coletta nie

sprawił jej samej problemów

dla twego dobra własnego w czasie nadchodzącym, jako że jeśli go spłacę, ty


w rzeczy samej na tym postradasz. Dziwi mnie wielce, iż znowu tak niemądrze
w sprawie Sporle postąpiłeś, zważywszy na to, iż ty i przyjaciele twoi niegdyś tyle
się o odzyskanie tych gruntów wystaraliście. […] Wątpię głęboko wobec tego, czy
poczniesz należycie z włościami owymi, które dotąd gotowam pozostawić tobie po
śmierci mojej. Sądzę zaprawdę, że zechcesz kiedyś sprzedać albo w zastaw oddać
ziemię, jaką powinieneś po mnie, swej matce, odziedziczyć, ochoczo i jeszcze
łacniej, jak owe majątki, co je po ojcu wziąłeś. Zasmucają mnie postępki twe, gdy
rozmyślam o gruntach rozległych pod twoją pieczą po śmierci ojca, którego Bóg
niech rozgrzeszy, i jak niemądrze [niektóre z nich] roztrwoniłeś. Niechaj Bóg da ci
łaskę, byś trzeźwo dumał, i od teraz postąpisz tak jak Jemu miłe, a i dla mnie
pociechą będziesz, i dla wszystkich przyjaciół swoich, i dla dobra oraz zysku
własnego od pory obecnej.

Martwiła ją jeszcze jedna sprawa: wydatki na Williama, młodszego

brata sir Johna, przebywającego wtedy w Eton, które, jak uważała, powinny

zostać przeniesione na sir Johna jako głowę rodziny:

Jak mówiłam ci ostatnim razem, gdy bywałeś w domu, więcej już nie znajdę u siebie
[pieniędzy] dla niego na opłaty. Za jego wikt i szkolną wyprawę dłużni jesteśmy od
Dnia Świętego Tomasza przed Narodzeniem Pańskim, a pilnie potrzebne mu szaty
i rzeczy inne. Wolałabym, abyś pamiętał o tym i zaopatrzył go w nie, bo ja tego nie
uczynię. Mniemam, iż błogosławieństwo moje poruszy cię niewiele, bo jeśliby
inaczej było, zapragnąłbyś go jako w ostatnim twym piśmie do mnie. Niech Bóg ma
w tobie człowieka zacnego, ku Jego radości[32].

Zatem do i tak już bardzo złożonych problemów z uzgodnieniem

posagu i kwestii dożywocia wdowy dołączyły kłopoty finansowe krewnych

młodej pary.

Choć okoliczności towarzyszące zawieraniu małżeństw w XV wieku

wydawały się nadzwyczaj skomplikowane, to jednak Johnowi Pastonowi III

i Margery Brews udało się pomyślnie doprowadzić do zakończenia

przedślubnych pertraktacji jesienią 1477 roku. W listach nie ma więcej

szczegółów na ten temat; w każdym razie w połowie grudnia para ta wzięła

ślub.

Pod koniec tego samego roku (1477) sir John miał tę satysfakcję, że

ponownie został wysłany do parlamentu – nie przez gminę, która

w przeciwnym wypadku nie byłaby reprezentowana, lecz w wyniku

wolnych wyborów w mieście Yarmouth, w jego rodzinnym hrabstwie

Norfolk, co było wyraźnym potwierdzeniem jego awansu społecznego oraz


wpływów towarzyszących odzyskaniu Caister, a także znaczenia jego

patrona, barona Hastings. Parlament, który zebrał się w styczniu 1478 roku,

zasłynął z tego, że głosował nad następstwami prawnymi wyroku za zdradę,

o jaką oskarżono księcia Clarence – winnego jeśli nie zdrady, to na pewno

tego, że był utrapieniem dla swojego brata, króla Edwarda. Stracenie

księcia według krążących pogłosek, uwiecznionych u Szekspira, odbyło się

poprzez utopienie go w „beczce małmazji” – słodkiego wina – w Tower.

Książę ten niegdyś pomagał Pastonom, zwłaszcza w negocjacjach

w sprawie kapitulacji zamku Caister podczas oblężenia, niemniej w listach

Pastonów jego śmierć została pominięta milczeniem.


W XV wieku członkowie rodziny Pastonów zaczęli uczestniczyć w spotkaniach
parlamentu, co było oznaką awansu społecznego. Na ilustracji Parlament
z czasów Henryka VIII, zebrany w 1523 roku.

Wobec matczynej odmowy przekazania mu pieniędzy, sir John dostał

wiadomości od swojego człowieka w Caister, zasłużonego sługi Williama

Pecocka, na temat kilku istotnych spraw. Jedna z nich dotyczyła łabędzi

w Caister, hodowanych nie z uwagi na ich urodę, lecz przeznaczonych na

handel – na mięso. Nie było „nikogo, kto by się nimi zajął”. Śledzie

Pastona miały zostać wysłane kanałami i rzekami, a „śledź drogi będzie

przed Wielkim Postem”. Konie sir Johna nie miały odpowiedniej opieki

i należało zatrudnić innego stajennego. Cena jęczmienia spadła. Były też

jednak i pewne dobre wieści: „Wielki okręt rozbił się opodal Winterton i na

waszej ziemi bogaty [ładunek] się znalazł, [między innymi] drzewce na

łuki, [drewno] na ścian obicie i deski na beczki. Wozy wziąłem i zawiozłem

do miasta to, co znaleziono na ziemi waszej”. Pani Clere, kuzynka

Margaret, wysłała własnych ludzi do zdobycia materiałów z tego wraku,

przejmując deski, które były „dobre na okiennice i drzwi”, choć Pecock

uważał, że nie miała ona prawa do „wraku ni kotwicowiska”. Poza tym

„ludzie ze Scrowby” zabrali „od czterech do sześciu beczek smoły”. Pecock

wymienił ich nazwiska, aby sir John mógł ich pozwać za wtargnięcie na

swoje tereny. Zaproponował, żeby sir John naradził się z wujem,

Williamem Pastonem, który „ma wspólne z tobą, panie, prawa do wraku,

jako i kotwiczenia w Caister”. Jeszcze jednym powodem trudności

z gładkim przejęciem ładunku było „pięciu żywych ludzi na pokładzie”[33].

Sir John rozpoczął już w styczniu 1478 roku postępowanie prawne

przeciwko księciu Suffolk w sprawie odzyskania Hellesdon i Drayton,

kiedy to John III, działając jako pełnomocnik brata, napisał, że „rozmawiał


z ludźmi rozmaitymi księcia Suffolk” w czasie świąt Bożego Narodzenia,

a ci powiadomili go, że książę nie ma pieniędzy. „Dlatego też, panie, na

Boga, nie zwlekaj, jeno działaj teraz, kiedy on w Londynie przebywa,

a pani moja, żona jego, takoż. Zapewnić cię pragnę, iż sto marek zdziała

więcej teraz, gdy [oni] są w potrzebie, niźli pewnie ze dwieście w czasie

późniejszym”. Sir John powinien zwrócić się w tej sprawie do księżnej;

„a jeśli chodzi o pana mego [księcia], kłopotać go nie wypada w owej

materii, aż [transakcja] przypieczętowana będzie”.

Dodał z lekką dumą: „I, panie, jeśli chodzi o moją gospodynię [tj.

żonę], rad byłbym zabrać ją, aby ujrzała ojca swego i przyjaciół teraz, owej

zimy, gdyż latem kształtów odmiennych nabierze”[34] – innymi słowy:

Margery była już w ciąży.

Pomimo fiaska zamiaru pojęcia za żonę Anne Haute, które wykluczyło na

pewien czas ewentualne inne plany matrymonialne sir Johna, bynajmniej

nie miał on ochoty rezygnować z damskiego towarzystwa. Oprócz częstych

aluzji w listach – uwag na temat swojego wzięcia u kobiet w Calais czy też

spostrzeżenia jakiegoś przyjaciela, że stanowi „partię najwyborniejszą dla

dobrze urodzonych niewiast, jaką znam”[35] – oraz faktu, iż miał córkę

z nieprawego łoża, zachowały się dwa listy od jego kochanek. W jednym

z nich, z 21 marca 1478 roku, od Constance Reynforth (prawdopodobnie

matki jego nieślubnej córki), w zawoalowany sposób umawiano się na

schadzkę: „Jeśli moja przysługa prosta przyjemność ci sprawi”[36]. Drugi

list, którego data jest niepewna, nadszedł od Cecily Dawne. Pani Dawne

dowiedziała się, że sir John zamierza poślubić „córkę księżnej Somerset” –

choć nie wiadomo, czy było to przed zaręczynami z Anne Haute, czy już po

ich unieważnieniu. Zapewniała go, że codziennie będzie się modliła do

Boga, by zesłał mu kogoś, kto „wiernie i szczerze pokocha ciebie bardziej

niźli wszelkie inne ziemskie stworzenia”, co byłoby „darem


najwspanialszym na świecie. […] Doczesne dobra przemijają, ale

małżeństwo trwa życie całe, a u niektórych całkiem długie bywa”. Zatem

ożenek wymagał starannego namysłu. Tymczasem jednak:

Zechciej, panie mój dobry, pojąć, iż zima i mrozy tęgie nadciągają, a ja odzienia
mam niewiele, poza tym, co w darze od ciebie dostałam. […] Dlatego, panie, jeśli
ci się spodoba, racz łaskawie użyczyć mi, słudze swojej, szat jakichś, podług
uznania swego, na zimę, abym z nich mogła suknię zszyć, od chłodu chroniącą[37].

W maju 1478 roku książę Suffolk odwiedził majątek Hellesdon, będący

przedmiotem sporu, spustoszony w 1459 roku przez jego ludzi. John

Whetley, służący Pastonów, donosił sir Johnowi, że książę „bywał tam

w Zielone Świątki i biesiadował, po czym złowił ryb mnóstwo w stawie, ale

zostawił szczupaka albo dwa na pański przyjazd”. Książę oznajmił wszem

wobec, że zamierza utrzymać w swoich rękach zarówno Hellesdon, jak

i Drayton, a Whetley meldował, że słudzy księcia „codziennie grożą, iż

uśmiercą mego pana, a brata waszego, jako i mnie samego, za wkraczanie

na ziemie ich pana”. Później książę zezwolił porąbać i sprzedać drewno

z obu tych majątków. Jednym z nabywców tego drewna był Richard Ferror,

burmistrz Norwich, który twierdził, że nie wiedział o „tytule czy też

udziale” sir Johna w Drayton i gorąco przepraszał, ale dalej prowadził

wycinkę, aż do Bożego Ciała (20 maja), niemal całkiem ogołociwszy ten

majątek z drzew.

Whetley informował także, że Margaret zachorowała „tak bardzo, iż

myślała, że zemrze, i wolę ostatnią spisała, którą poznasz lepiej, kiedy

przyjadę, gdyż lepiej [przekazać] wszystko samemu [tj. osobiście]”[38].

John III, który osiadł w Swainsthorpe z ciężarną żoną, szukał

odpowiedniej partii dla swojego brata Edmunda. Usłyszał w Londynie

o pewnej
miłej, młodej pannie na wydaniu, córce niejakiego Seffa, kupca bławatnego
[najwidoczniej zmarłego], która będzie miała funtów dwieście na małżeństwo, jako
i dwadzieścia marek rocznie z ziemi po śmierci macochy, około
pięćdziesięcioletniej. Przed wyjazdem z Londynu rozmawiałem z przyjaciółmi
pewnymi panny owej, a zapewnili mnie, że poprą pomysł jej ślubu z bratem moim
Edmundem.

Poradzono mu również, aby wystarał się w tej sprawie o poparcie ze

strony jednego z wykonawców testamentu Seffa, do czego przystąpił „i jak

dotąd do tego miejsca owa sprawa zaszła”[39]. Na tym stanęło i znowu

z planów ożenku jednego z Pastonów nic nie wyszło.

Tymczasem sir John obiecał Margaret przynajmniej doprowadzić do

porządku grób ojca. Zapewniał, że jedynie kłopoty z księciem Suffolk

powstrzymywały go przed zajęciem się tym wcześniej. Aby zapłacić za

roboty nad nagrobkiem, zaproponował, że sprzeda złotą tkaninę wziętą

z grobu, najpierw na pogrzeb księcia Norfolk, a potem służącą jako

zabezpieczenie pożyczki, następnie spłaconej kwotą dwudziestu marek

przez Margaret. Gdyby mu ją przysłała i mógłby tę cenną rzecz odsprzedać:

przyjmuję, iż przed Dniem Świętego Michała grobowiec stanie i coś nadto jeszcze
na mogile ojca mego, niech Bóg ma w opiece jego duszę, a drugiego takiego
[nagrobka] w całym Norfolk nie będzie. […] Może Bóg da mi nieco czasu
swobodnego i zawitam do domu, a jeśli nie, to pieniędzy nie przeznaczać należy na
nic innego, jeno niech przechowa je ktoś zaufany, aż wykorzystane będą, jak to
opisałem, bo inaczej powodu nie będziesz miała, ażeby mi zawierzyć, póki oboje
wśród żywych jesteśmy.

Zapewniał, że nawet gdyby przyszło mu zapłacić kolejne dwadzieścia

marek z własnej kiesy, „grobowiec taki powstanie, z którego rada

będziesz”, dodając: „niechaj jeno do tego przystąpię”[40].

Margaret odpowiedziała w ostatnim ze swoich listów, jakie się

zachowały (z 27 maja 1478 roku), choć żyła jeszcze sześć lat. Posłała mu
złotą tkaninę przez Whetleya, ale zastrzegła:

nakazuję tobie, abyś nie sprzedawał [złotej tkaniny] w żadnym innym celu, a tylko
grobowiec twego ojca, jako przyrzekłeś mi w piśmie. Jeśli zaś inaczej postąpisz,
zaprawdę nigdy już ufnością cię nie obdarzę. Pomny bądź, iż wykupienie jej
kosztowało mnie marek dwadzieścia. I pomnij też, jakie miałam ostatnio wydatki na
ciebie, przez co niełatwo mi przez dwa lata owe. […] Jeśliby nic nie zostało
uczynione dla [upamiętnienia] ojca twego, wielką niesławą okryłoby to nas
wszystkich, jako i patrzenie, jak spoczywa on teraz [tj. bez porządnego nagrobka].

Niepokoiła się również z powodu sporu sir Johna z jej kuzynem

Robertem Clere’em o jakieś pastwiska. Sir John przekazał je Clere’owi,

a William Pecock „innym je pozostawił” i zagroził konfiskatą bydła

należącego do Clere’a.

Podług mnie poczynać w spawie owej inaczej należy. Wolałabym, abyście odnosili
się do siebie [dobrze] i żyli jak krewni i przyjaciele, jako że słudzy takowi mogą
niesnaski pomiędzy wami zasiać, co z grzecznością sprzeczne – dla takich sąsiadów
jak wy odpowiednią – a on [Clere] człowiekiem jest ważnym i zacnym, takim go
widzą w tej krainie, takoż przykre by mi było, gdybyś dobrą wolę takich [osób]
utracił.

Unieważnienie zaślubin sir Johna zostało w końcu zatwierdzone

w Rzymie, za nieznaną cenę, a Margaret posłyszała, że rozważa on

małżeństwo z inną kobietą „niemalże krwi królewskiej”. Gdyby to

dopomogło mu w odzyskaniu innych utraconych ziem, zalecała mu

„z szacunku na Boga [sprawy tej] nie poniechać, jeżeli potrafisz w sercu

swoim miłość znaleźć”, a jeśliby „takową się okazała, z jaką zadać się

zechcesz”. W przeciwnym razie, jak dodała na końcu, „wolałabym już,

żebyś wcale się nie żenił”[41].

W sierpniu sir John dowiedział się o narodzinach syna Johna III

i Margery i napisał do brata z gratulacjami, lecz przy okazji zbeształ go za


niepowiadomienie o tym wydarzeniu „kuzyna mego zacnego Christophera,

którego przecież masz, z czego rad jestem, a modlę się do Boga, by zesłał ci

wielu [potomków], jeśli taka wola Jego”. Przekazał i pewną bardziej

przyziemną wiadomość: książę Suffolk zagrażał kolatorstwu babki Agnes

w Oxnead. Powinni obronić ją przed napaścią, „dla dobra babki naszej

zacnej”. Był zdziwiony, że John III nie napisał do niego i o tej sprawie, ale,

jak sam stwierdził: „Żonę masz teraz i dziecię, i rzeczy tyle, o jakie musisz

się troszczyć, że pewnikiem o mnie zapomniałeś”[42].

W listopadzie, mimo „żony i dziecięcia”, John III najwyraźniej znalazł

się w Londynie, kiedy to najmłodszy brat, William, napisał do niego z Eton,

przypominając o dwudziestu szylingach zaległych „za stół mój wspólny”

(wyżywienie). „Proszę cię także o przysłanie mi pończoch, jednych

odświętnych i barwionych, a drugich na dni zwyczajne, choćby i szorstkich,

i gorsu, koszul dwóch i pary łapci”. Zaproponował, że mógłby przybyć

„wodą [rzeką] i zabawić wraz z tobą w Londynie dzień lub dwa, a mógłbyś

ostawić rzeczy owe wszystkie rzeczy do pory przyjazdu mego, a znać ci

dam, gdy będę gotów z Eton wyruszyć”[43].

[1] Davis I, s. 487–489.

[2] Ibid., s. 489–490.

[3] Ibid., s. 596.

[4] Ibid., s. 597–598.

[5] Ibid., s. 490–492.

[6] Ibid., s. 601–602.

[7] Ibid., s. 493–494.

[8] Ibid., s. 603.

[9] Ibid., s. 494–495.


[10] Davis II, s. 434.

[11] Ibid., s. 435.

[12] Ibid., s. 435–436.

[13] Davis I, s. 496.

[14] Davis II, s. 435.

[15] Davis I, s. 605–606.

[16] Ibid., s. 663.

[17] Davis II, s. 436–437.

[18] Davis I, s. 605–606.

[19] Ibid., s. 498–499.

[20] Davis II, s. 413.

[21] Davis I, s. 499.

[22] Ibid., s. 606–607.

[23] Ibid., s. 607.

[24] Ibid., s. 502–503.

[25] Ibid., s. 500–501.

[26] Ibid., s. 608.

[27] Ibid., s. 501–502.

[28] Davis II, s. 414–415.

[29] Davis I, s. 378.

[30] Ibid., s. 608–611.

[31] Ibid., s. 504–505.

[32] Ibid., s. 374–380.

[33] Davis II, s. 420–422.

[34] Davis I, s. 611–612.

[35] Davis II, s. 379.

[36] Ibid., s. 425.

[37] Ibid., s. 389–390.

[38] Ibid., s. 426–427.


[39] Davis II, s. 612–614.

[40] Ibid., s. 510–511.

[41] Ibid., s. 380–381.

[42] Ibid., s. 511–512.

[43] Ibid., s. 649.


roku 1479 Anglię nawiedziła największa zaraza od czasów

epidemii dżumy w latach 1347–1348. Rodzina Pastonów

utraciła kilku swoich członków (prawdopodobnie nie tylko

z powodu zarazy; jednak znamy niewiele szczegółów

medycznych). Christopher, pierwsze dziecko Johna III i jego żony Margery,

zmarł już rok wcześniej, najwyraźniej krótko po narodzinach.

Śmierć dwudziestotrzyletniego Waltera Pastona w sierpniu 1479 roku

okazała się szczególnie bolesnym ciosem dla Margaret. Był bowiem jej

ulubieńcem. „Mam z niego więcej radości niźli ze starszych” – pisała sześć

lat wcześniej[1]. Na początku kształcił się w Oksfordzie na duchownego,

a w lutym Margaret zaproponowała, że nada mu beneficjum, jakim

dysponowała. Jednakże list z zapytaniem skierowany do Williama

Pykenhama, głowę diecezji, spotkał się z odmową. Walter był zbyt młody

(nie skończył dwudziestu czterech lat), nie miał jeszcze tonsury ani

dyplomu. Pykenham odpisał lekceważąco, że nie przekazał prośby

Margaret biskupowi Norwich, „ażeby jego niezadowolenia nie wzbudzać”

i by nie uznał jej za ignorantkę. „Proszę się wszak nie gniewać, iż tak

otwarcie przedstawiam tę sprawę; jako że życzę wam najlepszego, jak

i każdej inszej kobiecie z Norfolk – zaszczytów, bogactw i przychylności

Boga”. Do wspomnianej prośby dołączony był podarunek, który Pykenham

zwrócił Margaret „w szkatule”.

Taka reprymenda ze strony Pykenhama najwyraźniej skłoniła Margaret

i Waltera do zmiany planów dotyczących jego kariery; z niedoszłego

duchownego miał się przekwalifikować na prawnika. W marcu nauczyciel

Waltera, Edmund Alyard, napisał do Margaret, że jego podopieczny jest

„pilny i do nauki skory […] w sztukach wyższych i zostać może

bakałarzem w czasie, który was zadowoli, potem zaś prawom się poświęcić.

Zdaje mi się to dla niego drogą odpowiednią”. Mógł otrzymać wspomniany


tytuł w środku lata „i do domu na kanikuły pojechać, a studiowanie praw na

jesieni podjąć”[2].

Walter zamierzał wykształcić się wraz z Lionelem Woodvillem,

młodszym bratem królowej, licząc na to, że to ów zapłaci za ucztę, którą

zwyczajowo wydawali świeżo upieczeni absolwenci. Kiedy termin

ukończenia studiów przez młodego Woodville’a został przełożony na

później, na Dzień Świętego Michała, Walter musiał zapłacić za to sam.

Wyjaśnił sir Johnowi: „Prosiłem [matkę], iżby przysłała mi trochę

pieniędzy, bo będzie to dla mnie wydatek pewien, ale nieduży”[3].

W czerwcu donosił Johnowi III o udanym przyjęciu. John planował

w nim uczestniczyć, ale jego list, w którym prosił Waltera o podanie daty

uroczystości, gdzieś się zapodział. Goniec przyniósł go w sakwie, w której

było „dużo pieniędzy” i zapomniał wyjąć list, jak wyjaśniał później Walter,

„zatem nie moja to przewina”[4]. Walter otrzymał tytuł bakałarza w piątek,

siódmego, a wydał ucztę w następny poniedziałek. Dwaj ludzie „obiecali

mi sarninę […], ale mnie oszukali, zaproszeni wszak radzi byli z takiego

mięsiwa, jakie im podano, dzięki Bogu”[5].

Wkrótce po ukończeniu studiów Walter zachorował. Zdołał dotrzeć do

domu, ale stan jego zdrowia szybko się pogarszał. Przygotował testament,

prosząc, by pochowano go w kościele Świętego Piotra Apostoła „koło

wizerunku Świętego Jana Chrzciciela”, i przekazano jego pieniądze na

odnowę świątyni. Główny majątek Waltera składał się z posiadłości

ziemskiej Cressingham oraz stada owiec. Nieruchomość tę pozostawił sir

Johnowi, a owce rozdzielił pomiędzy brata Edmunda, siostrę Anne Paston-

Yelverton oraz szwagierkę Margery Brews-Paston. Ubrania i sprzęty

pozostawione w Oksfordzie zapisał w spadku swemu nauczycielowi

i przebywającym tam przyjaciołom[6].


Wuj William był w drodze na pogrzeb Waltera, kiedy przekazano mu

przez posłańca wiadomość, że jego matka, Agnes, umiera. Natychmiast

zawrócił, lecz nie do Londynu, by ujrzeć ją na łożu śmierci, tylko do

Marlingford, jednego z jej majątków, by powiadomić tamtejszych

najemców, że rości sobie pretensje do tej posiadłości. Wieści o śmierci

Agnes dotarły do rodziny przebywającej akurat w kościele w Norwich na

mszy pogrzebowej za Waltera.

Młody Walter i stara Agnes ledwie wyzionęli ducha, kiedy to Edmund

przyniósł wiadomość o kolejnym nieszczęściu: „Moja siostra [Anne]

urodziła dziecko i wezwał je do siebie Bóg, łaską swą obdarzający”[7].

Mimo szczerego żalu, jaki mogły odczuwać dzieci i wnuki Agnes

Paston, jej śmierć nieuchronnie doprowadziła do sporów o pozostawiony

przez nią majątek. Zarówno sir John, jak i jego wuj William od lat czekali

na odziedziczenie dochodowych posiadłości, które, jak uważali, należały

się właśnie im. Teraz ten od dawna tlący się spór przerodził się w otwarty

konflikt.

Wuj William miał potężne wsparcie księżnej wdowy Norfolk, dawnej

sojuszniczki braci Pastonów i pani, której William służył od lat. Pożądane

przez niego posiadłości ziemskie należały do trzech kategorii: Oxnead,

wchodzący w skład dożywocia wdowiego zmarłej Agnes; jej posag, w tym

majątek Paston i pobliskie ziemie, wreszcie scheda po jej własnej rodzinie:

Marlingford w Norfolk, Stanstead w Suffolk i Horwellbury

w Hertfordshire, czyli dom jej ojca. Tytułem praw Williama do przejęcia

wszystkich tych majątków było zlekceważenie przez Johna I ustnych

postanowień w testamencie ojca, jak twierdziła Agnes. Żadnej części

dwóch pierwszych wymienionych kategorii Agnes nie miała prawa nikomu

przyznawać, gdyż majątki te należały do niej tylko dożywotnio. Posiadłości


z trzeciej grupy przeznaczyła, jeszcze za życia męża, na piśmie

najstarszemu synowi (Johnowi I) i głównej gałęzi rodu Pastonów.

Bracia Pastonowie, podobnie jak ich wuj, nie pozwolili na to, by żałoba

zakłóciła im starania o „należne” im majątki. W Londynie sir John

postanowił się sprzeciwić posunięciom Williama w sprawie kaduka (tzw.

puścizny, bezpańskiego spadku, pozostawionego bez naznaczonego

dziedzica), zjednując sobie poparcie Johna Mortona, biskupa Ely, jednego

z doradców króla, który wydawał mu się „dobry i czcigodny i powiedział,

iż powiadomi wuja mego, że nie powinien czynić żadnych dalszych kroków

w tej sprawie, zanim z nim się nie rozmówi, a nadto dodał, że rychło

wezwie go do siebie”. Tymczasem pobyt sir Johna w Londynie stał się

kłopotliwy z powodu szalejącej tam zarazy; „przez cztery pierwsze dni

bardzo się choroby obawiałem, a takoż obaczyłem, że komnata moja

i rzeczy nie są tak czyste, jak sądziłem, co wielce mnie zatroskało”[8].

Edmund i John III porozumiewali się z najemcami gruntów w Norfolk.

„Twoi dzierżawcy w Cromer powiadają, że nie wiedzą, kto ma być ich

panem” – napisał John III do starszego brata. „Dziwują się, że ani ty sam,

ani żaden człowiek od ciebie tam nie zawitał”. Okazało się, że Agnes na

kilka miesięcy przed śmiercią przekazała tę posiadłość Pastonów

Williamowi. Nie miała do tego prawa i sir John wysłał teraz Williama

Pecocka, by polecił najemcom, aby odmówili płacenia czynszu jego

wujowi.

Z kolei zdaniem wuja Williama rozjemcy wyznaczeni przez biskupa

Morton zarządzili, że powinien te opłaty pobierać. Przewidywał (a John III

przytoczył słowa wuja), że jeśli pieniądze te nie zostaną zebrane, „niektórzy

pouciekają, a inni [pieniądze] roztrwonią, zatem pewnie wcale zebrane nie

zostaną, tylko przepadną”. Pomimo zajadłości spór ten przebiegał raczej

pokojowo. Sam John III nie był pewien, czy mimo wszystko prawo nie stoi
po stronie wuja. Skoro bowiem był on wykonawcą testamentu Agnes lub

też sędziowie rozjemczy orzekli na jego korzyść, jak twierdził, to miał

prawo do pobierania opłat. „Mówię jak ślepiec – przekazał swemu bratu. –

Czyń, jak uważasz”.

Epidemia wciąż szalała. John III poprosił sir Johna, by ów przysłał mu

poprzez człowieka następnego, który z Londynu przybędzie, dwa słoje melasy


z Genui […] kosztować będą 16 d. [szylingów] – bom zużył już wszystko, co
miałem, pospołu z młodą żoną i dziatkami. Zapłacę mu, gdy mi to przyniesie, i za
fatygę również. […] Ludzie gromadnie umierają w Norwich, zwłaszcza koło domu
mego, ale żona ma i inne niewiasty umknęły, a dalej uciec nie sposób, bo
w Swainsthorpe od czasu mego stamtąd wyjazdu umierają i chorują niemal
w każdym domu w miejscu owym[9].

Mimo zarazy i kłótni z wujem Williamem Pastonowie nie porzucili

planów małżeńskich. W lutym, przed śmiercią Waltera, młody William III

napisał z Eton do swojego brata Johna, dziękując mu za opłacenie

utrzymania, trzynaście szylingów i cztery pensy, „któreś przekazał przez

człeka zacnego” i informując go o pewnej „młodej kobiecie z dobrego

domu, siostrze panny młodej”, która mu się spodobała na weselu w Eton.

„Jej ojciec nie żyw; są dwie siostry, starsza właśnie za mąż poszła. […] Nie

mieszka tam, gdzie teraz się znajduje; siedziba jej w Londynie”, choć ona

i jej matka przebywają w „ich miejscu” pięć mil od Eton, aby być blisko

„jegomościa owego, co poślubił jej córkę”. Matka i córka miały powrócić

do Londynu za tydzień

a gdybyś chciał zwiedzieć się [o nich] więcej, to matka zwie się pani Alborow,
a córka – Margaret Alborow; ma najwyżej lat osiemnaście lub dziewiętnaście. Co
się pieniądze i zastawy tyczy, to dostanie je, kiedy tylko za mąż pójdzie; a co do
środków utrzymania, jak sądzę, dopiero po śmierci jej matki je dostanie. […] Gdy
zaś chodzi o jej urodę, to osądzisz sam, gdy ją ujrzysz, jeśli się postarasz. Zwłaszcza
bacz na jej dłonie, bo jeśli jest tak, jak powiadają, to może w tłuszcz obrastać[10].
Jak wiele innych planów ożenku Pastonów, tak i to przedsięwzięcie nie

doszło do skutku. Jednak już niebawem brat Williama III, Edmund, miał dla

niego kolejną propozycję:

Wdowa z Worstead, dawniej żona jednego z Boltów, kupca handlującego wełną


czesankową, [który miał] tysiąc funtów i połowicy pozostawił sto marek, sprzęty
domowe i zastawę stu marek warte, jako i dziesięć funtów na rok z ziemi. Nazywają
ją szlachcianką urodziwą. Dla dobra swego obacz ją. Harry Inglose to brat jej
rodzony, z tego samego ojca i matki. Doradzam ci z nim się rozmówić, aby mieć
jego poparcie. Ta dobrze urodzona pani lat ma około trzydziestu i dzieci dwoje
[utrzymywane ze spadku zmarłego]; była jego [tj. kupca] żoną lat pięć[11].

William III miał zaledwie dwadzieścia jeden lat i prawdopodobnie

perspektywa ożenku dla pieniędzy z trzydziestoletnią kobietą, obarczoną

dziećmi, niezbyt przypadła mu do gustu. Zdaje się, że pozostał kawalerem

przez całe życie.

Ożenił się za to Edmund. W tym czasie starał się przejąć kuratelę nad

młodym Johnem Clippesbym, co stanowiłoby krok naprzód w jego

pertraktacjach w sprawie poślubienia „młodej matki” chłopca, wdowy

Catherine Clippesby[12], niebawem uwieńczonych powodzeniem. W liście

napisanym przypuszczalnie w 1481 roku Edmund prosił Margaret:

„Wybacz mi i żonie mej nasz postępek niecny, iż z powinności naszej się

nie wywiązaliśmy, by poczekać na ciebie i zobaczyć się z tobą. Moja żona

liczy, iż pojmiesz, że sprawy gospodarstwa domowego ją zajęły”, chociaż

Edmund przypisał raczej rzecz całą problemom, jakie Catherine miała

z „uprawą swej ziemi”. Pisał dalej: „Zwiedziałem się od posłańca, że

zamiar masz jechać do Walsingham. Gdybyś łaskawie powiadomiła mnie,

kiedy przybędziesz, to posłusznie gotów byłbym czekać na ciebie”.

Tymczasem Catherine „ośmiela się przesłać ci podarunek”[13].


15 listopada 1479 roku sir John Paston zmarł nagle, najprawdopodobniej

jako kolejna ofiara epidemii. Żył krótko – trzydzieści siedem lat – nawet jak

na średniowieczne standardy, ale był w miarę szczęśliwy i odnosił sukcesy,

pomimo nieustannych problemów z Caister i Anne Haute. Jego wady, tak

często poddawane krytyce, najpierw przez ojca, a następnie przez matkę,

nie przeszkodziły mu w ocaleniu sporej części odziedziczonego majątku

Fastolfa. Faktycznie jego metody radzenia sobie z kwestiami spornymi – za

pomocą dyplomacji i kompromisu – wcale nie były dużo mniej skuteczne

od konfrontacyjnego i pociągającego za sobą procesy sądowe sposobu

działania ojca. Mimo pewnych strat pozostawił bratu całkiem pokaźny

spadek.

John III, jako nowa głowa rodu, musiał najpierw zająć się

zorganizowaniem pochówku brata, a następnie formalnie przejąć rodzinne

posiadłości. Po przyjeździe do Londynu dowiedział się, że sir John został

już pogrzebany w White Friars, klasztorze karmelitów, między Fleet Street

a Tamizą, zgodnie z wyrażonym przez siebie przedśmiertnym życzeniem.

„Myślałem, iż spocznie w ziemi w Bromholm” – napisał John do matki –

„[i] chciałem przywieźć do domu babkę swoją i jego razem; ale teraz to już

niemożliwe”. Nie wiadomo, czy później sprowadził z Londynu zwłoki

babki. Agnes została w końcu pochowana w Kaplicy Mariackiej klasztoru

karmelitów w Norwich u boku swych rodziców, Berrych, i dziadków ze

strony matki, Gerbridge’ów, oraz swojego najmłodszego syna Clementa.

Spełniwszy pierwszą powinność, John zajął się następną. Naradził się

z lordem Hastings, próbując

pozyskać za jego sprawą przychylność mojego pana [biskupa] Ely, jeśli zdołam,
a gdybym mógł króla jakoś przekonać, iżby służbę mą przyjął i skargi [rozpatrzył],
uczynię tak […] matko, gdybyś jeno mogła poprzez posłańców wysłać mi radę swą
i kuzyna mego Lomnora do domu Johna Lee, krawca, w Ludgate. Dużo więcej bym
napisał, ale pustkę mam w głowie, przez co pamięć mnie zawodzi.
Pustka w głowie wkrótce ustąpiła na tyle, że dodał jeszcze kilka

ważnych instrukcji:

Matko, modlę się też, by mój brat Edmund mógł do Marlingford, Oxnead, Paston,
Cromer i Caister wyjechać i wkroczyć do wszystkich tych majątków w mym imieniu,
a także powiadomić dzierżawców z Oxnead i Marlingford, że nie kazałem […]
pieniędzy od nich zbierać żadnych, lecz tylko ich przyznanie [tj. formalne uznanie
nowego właściciela] uzyskać. […] Jeno każ mu im polecić, by nie płacili sługom
wuja mego […] pod karą, iż płacić będą musieli znowu i mnie także.

Uzasadnił też powody takiego umiarkowania:

Zdaje mi się, iż jeśliby zbierano pieniądze jakieś w moim imieniu, mogłoby to


usposobić moją panią z Norfolk przeciwko mnie. […] Wkroczyć nakazałem do
Stanstead i Horwellbury i napisałem list do Anne Montgomery oraz Jane Rodon,
aby zyskać łaskawość mojej pani z Norfolk, o ile to możebne[14].

Kilka dni później William Lomnor powiadomił Johna, że zgodnie z jego

poleceniem „moja pani, a wasza matka” wysłała Edmunda do Marlingford,

gdzie „przed obliczem dzierżawców wszystkich przesłuchał niejakiego

Jamesa, tamtejszego nadzorcę od Williama Pastona”, pytając go, gdzie

przebywał w tygodniu, w którym zmarł sir John. James przyznał, że był

nieobecny „od poniedziałku do czwartku wieczorem, a gdy umierał, nikogo

tam nie było, jeno człowiek twego brata, zatem twój brat zmarł

uprawniony” – to jest jako prawowity właściciel swoich dóbr – „a brat twój

E. kazał twemu człekowi własność jego zatrzymać w twoim imieniu

i ostrzegł dzierżawców, by nie płacili nikomu, nim się z nimi nie rozmówi”.

Tego samego popołudnia Edmund udał się do Oxnead, gdzie służący

o imieniu Piers „doglądał dobytku twego brata w czasie owym”. Człowieka

od wuja Williama nie było tam, kiedy zmarł sir John. Jednakże po śmierci

sir Johna William wysłał swojego przedstawiciela, żeby „majątku

doglądał”. Lomnor poradził Johnowi, żeby poczekać na właściwy moment


w tej sprawie; a tymczasem „gdyby dało się przychylność i zwierzchność

lorda szambelana pozyskać, korzyść by z tego wynikła”. Biskupowi Ely

Lomnor nie ufał: „Lepiej nie mieć z nim do czynienia, taka nasza rada, bo

pójdzie na układy” – innymi słowy: na kompromis. Margaret wysłała

wiadomość: „Ucieknij od tego powietrza” – londyńskiego pomoru, który

prawdopodobnie zabił jego brata. Edmund zabrał Margery do swoich

rodziców w Topcroft „i dobrze im się tam powodziło”[15].

W grudniu John odpisał, wyjaśniając Margaret, że nie mógł spełnić jej

życzenia, aby „z powietrza się wydostał, jakim dyszę teraz”. Pozostawało

mu zdać się na opiekę Boga, „gdyż muszę tu pozostać porę roku całą,

a zaprawdę nigdy, skoro Bóg życiem mnie obdarzył, śmierci bał się nie

będę bardziej niźli wstydu [tj. utraty twarzy]; a, Bogu dzięki, zaraza tutaj

szybko ustępuje, jako i postępuje wykonanie woli wuja, dlatego do sprawy

owej nic mnie nie zniechęca, a ufam Bogu, iż [wujowi mojemu] nic

wskórać się nie uda”.

Rozmawiał kilkakrotnie z biskupem Ely i uzyskał od niego

zapewnienie, że

stanie po mej stronie przeciwko wujowi memu w każdej sprawie, w której wykazać
zdołam, że zaszkodzić mnie zamierza. Gotów doprowadzić do rozumnego sporów
rozstrzygnięcia pomiędzy nami […] i pewne jest, że mój brat, niech Bóg czuwa nad
jego duszą, przyobiecał posłuszeństwo panu memu lordowi szambelanowi i panu
memu [biskupowi] Ely. Nie doszedłem wszakże [w tej sprawie] jeszcze tak daleko
i nie zajdę, póki lorda szambelana nie poznam zamiarów, a planuję to uczynić
jutro[16].

Podczas kolejnych miesięcy John najwyraźniej próbował zastraszyć

niektórych ludzi swojego wuja. William II w liście do swego zarządcy

w Horwellbury dziękował mu za przeciwstawienie się „wielu groźbom

poważnym i obiecał wsparcie [nawet] gdyby miało mnie to kosztować tyle,


ile warta posiadłość owa”[17]. Z kolei wysłannicy Williama nachodzili ludzi

Johna w innych majątkach, co jeszcze podsycało te waśnie. W ciągu

następnych kilku lat William sporadycznie zajmował Oxnead, Marlingford,

Stanstead i Horwellbury, a także Paston[18]. Robert Browne, sługa Johna

Pastona, w swoim liście (bez daty, wysłanym gdzieś między rokiem 1479

a rokiem 1483), czyni wyrzuty Johnowi za nieodpowiednie wspieranie

„życzliwych mu ludzi” w „sprawie owej z wujem waszym. […] Pragnę,

iżby przyjaciele twoi z tej krainy pojęli […], panie mój, żeś politycznie być

może pewne rzeczy uczynił przedwcześnie, a jeśliby jeszcze były one do

zrobienia, innej rady byś usłuchał. Więcej nic nie rzeknę, jeno sapienti

pauca [mądremu niewiele słów wystarczy]”[19].

List Browne’a był zaadresowany „do czcigodnego Johna Pastona,

Wielmożnego Pana, u Lorda Szambelana”. John III, idąc za przykładem sir

Johna, wstąpił na służbę u barona Hastings, którego potężne wpływy

pomogły zneutralizować poparcie okazywane wujowi Williamowi przez

księżną Norfolk.

W liście napisanym prawdopodobnie w listopadzie 1481 roku Margery,

żona Johna, proponowała pogodzić się z księżną. Margery opisywała

grabież dokonaną przez kilku pachołków Williama, którzy „zabrali

z Marlingford […] dwanaście twoich desek wielkich, które na wóz razy

sześć załadowali, nosząc łuki i miecze wokół wozu ichniego”, aby nikt ich

nie powstrzymał. Poza tym w Marlingford konflikt między wujem

Williamem a Johnem doprowadził do przerwania orki, z „wielką szkodą

i stratą” dla dzierżawców, „bo nie mogli obsiać ziemi pszenicą ozimą;

błagam cię usilnie, na miłość boską, ażeby pamiętać o jakimś dla nich

zadośćuczynieniu”. Jednakże „moja pani Calthorp w Ipswich na

pielgrzymce była, a do domu powracając, u mej pani [księżnej] Norfolk

zawitała i wiele rozmawiały o sprawie między tobą a mym wujem,


a [księżna] do pani Calthorp rzekła, żeś niepotrzebnie do Londynu

wyjechał, gdyż w domu mogłeś się ostać”. Wuj William „nie radował się”

z powodu rozłąki z księżną i „bardzo pragnie zawrzeć z tobą pokój, jak ona

twierdzi, ale nie ufaj mu zbytnio, bo on nie jest dobry”.

Margery przeszła następnie do bardziej osobistych kwestii: „Teściowa

ma powiada, iż już od dawna wieści nie miała od ciebie. Bogu dzięki,

dobrym zdrowiem się cieszy, jako i wszystkie dzieci twoje. Dziwuję się i ja,

że do mnie nie piszesz”. List ten został napisany ręką Richarda Calle’a,

nadal zatrudnianego przez Pastonów, choć Margery podpisała go sama,

niewprawną dłonią: „Modląca się za ciebie sługa twoja, Margery Paston”.

Podyktowała też postscriptum: „Panie, jeśli zabawisz długo w Londynie,

tedy proszę, poślij po mnie, gdyż dawno w twych ramionach nie

spoczywałam”[20].

W liście najwyraźniej napisanym kilka dni później Margery

zaproponowała, że sama zwróci się do księżnej. Opisując kolejny rabunek –

trzech ludzi Williama wywiozło dwa ładunki mieszanki zbóż i samej

pszenicy z młyna w Marlingford – przytoczyła radę swojego kuzyna

Williama Gurneya, dotyczącą tego, że gdyby miała odwiedzić księżną

i błagać jej książęcą mość, iżby dobrą i łaskawą dla mnie panią była, niechaj tak
się stanie, i rzekł, iż jedno słowo kobiety zdziałać może więcej niźli słowa mężów
dwudziestu, jeśli tylko zdołam język swój okiełznać i nic złego o wuju moim nie
mówić. […] A jeśli nakażesz mi to uczynić, sądzę, iż nie powiem nic, co sprawiłoby
przykrość mojej pani, lecz to tylko, co przyniesie ci korzyść. […] Wiem od mego
kuzyna Gurneya, że moja pani strudzona już prawie [popieraniem Williama];
i powiada on [Gurney] jeszcze, iż pana ma wyruszy na pielgrzymkę do miasta tego
[Norwich]. A jeślibym mogła iść do pani mej wraz z panią Calthrop, moją teściową
oraz matką, to on myśli, iż sprawa ta końca by dobiegła.

Spostrzegawcza Margery zauważyła na zakończenie, że księżna

wyrażała dwa życzenia: pragnęła „uwolnić się od sprawy owej, honor


nietknięty zachowując, a także pieniądze, jakie by z tego miała”.

Szlachectwo zobowiązuje, ale nic za darmo. Margery znowu podpisała list

własnoręcznie: „Twoja sługa i modląca się za ciebie Margery Paston”[21].

W czasie, kiedy Margery pisała zacytowane listy, przebywała

najprawdopodobniej razem z teściową w Norwich. Gdy dołączyła

ponownie do męża, John wysłał do matki pełną wyrzutów epistołę.

Margaret, zmieniając testament, który sporządziła trzy lata wcześniej,

poprosiła Margery, by dopilnowała, żeby John spełnił jej życzenia.

Matko, rad jestem, żeś słowa pewne do żony mej rzekła, kiedy wyjeżdżała,
wspominając przelotnie, iż może niewiele życia ci już zostało, i o swoich zamiarach
wobec moich braci i siostry [Anne] oraz służących twoich, prosząc ją, aby mi je
powtórzyła, iżbym przyjął je jak twoje i usłuchał ich. Matko, rad jestem ci odrzec, iż
żadnych pośredników ni posłów nie potrzeba pomiędzy tobą a mną, gdyż ni żona, ni
przyjaciel nie skłoni mnie lepiej do uczynienia tego, co ty sama mi nakażesz, jeśli
jeno sam się o tym dowiem. […]

Wątpić nie powinnaś we mnie w sprawie wszystkiego, czego zgodnie z twą wolą
mam dokonać, jeżeli cię przeżyję, gdyż wiem dobrze, że nikt nie nawiedzał cię tak
często jak ja, aby twą wolę ostatnią spisać i dopilnować, ażeby wszystko tak było,
jako chciałaś dla siebie oraz twoich dzieci i służących. Nadto gdyś wolę swoją
wyrażała i w żadnej naszej rozmowie o tym nigdy nie sprzeciwiłem się niczemu, co
chciałaś, by uczynione zostało, a wżdy przyrzekałem tego dotrzymywać.

Matko, wielce mnie raduje, iż żona ma cieszy się twoją łaską i zaufaniem, lecz
smuciłoby mnie, gdyby to ona lubo inne dzieci albo służący mieli u ciebie więcej
przychylności i wiary niźli ja; wyrzeknę się wszystkiego, co w spadku zapisałaś
innym dzieciom swoim, sługom, księżom, robotnikom i przyjaciołom. […] Tak
postąpiłem i będę gotów to czynić, pókim żyw […], więc niechaj wesprze mnie Bóg,
którego proszę, by cię zachował i dał ci długie, pomyślne życie, choćby i po śmierci
mojej. Klątwę rzucam na serca tych, przez których mi nie dowierzasz albo dobroci
nie okazujesz mnie albo przyjaciołom moim.
Podpisał się sam: „Syn twój i najwierniejszy sługa, John Paston”[22].

Mimo ciągłego uskarżania się Margaret Paston na niedostatki i straty

finansowe, jej testament stanowi niewątpliwe świadectwo względnie

dostatniego życia ówczesnej angielskiej szlachty. Podobnie jak większość

tego rodzaju piętnastowiecznych dokumentów, został on sporządzony

z wielką dbałością o szczegóły, uwzględniając przede wszystkim kwestie

miejsca pochówku oraz mszy pogrzebowej, a także modlitw za jej duszę

i dusze ojca, matki, męża oraz ich przodków „przez lat siedem po śmierci

mojej”. W testamencie tym znalazł się również długi spis datków na cele

dobroczynne, a na koniec osobne zapisy na rzecz dzieci, wnuków

i służących.

Margaret, podobnie jak Agnes, zarządziła, by pochować ją przy

zmarłych z jej rodziny, a nie obok męża. Jej ciało miało zostać „pogrzebane

w nawie kościoła w Mautby, przed wizerunkiem Najświętszej Marii Panny,

gdzie ciała różnych mych przodków spoczywają, których dusze Bóg

zbawił”. Nawa miała być „na nowo przystrojona, odnowiona i oszklona,

ściany jej należycie i umiejętnie podwyższone”, a „kamień marmurowy

położyć należy na grobie w ciągu roku po mej śmierci”. Na owej płycie

miały widnieć herby rodowe jej męża oraz krewnych z rodzin Mautbych

i Berney’ów z Reedham, a „w środku płyty rzeczonej tarczę herbową rodu

Mautby, a pod nią słowa wypisane: »Ufam Bogu«”. Na „obrzeżach”

poleciła wyryć taką sentencję: „Tu leży Margaret Paston, zmarła żona Johna

Pastona, córka i dziedziczka Wielmożnego Johna Mautby”, wraz z „dniem

miesiąca i rokiem, w którym zemrę [oraz] słowami: »nad której duszą Bóg

się ulitował«”.

Dwunastu ubogich ludzi, wybranych spośród jej najemców „lub innych,

jeśli owych nie nastarczy”, miało trzymać pochodnie wokół katafalku na jej

pogrzebie. Kazała opłacić tychże nędzarzy oraz duchownych


odprawiających nabożeństwo. Jałmużnę poleciła dać „wszystkim

domownikom” dzierżawców ziemskich w jej majątkach, a kościołom

w parafii dostarczyć meble i przeprowadzić w nich odpowiednie naprawy.

Kościoły i szpitale w Norwich i Yarmouth również miały zostać

obdarowane, podobnie jak „wszyscy trędowaci przy pięciu bramach

Norwich […] jako i owi opodal bramy północnej w Yarmouth”. Dwie

świątynie w Norwich zostały obdarowane szczególnie hojnie: kościół

Świętego Michała Archanioła oraz kościół Świętego Piotra Apostoła. Ten

ostatni, odbudowany przez Pastonów w 1460 roku, otrzymać miał pieniądze

przeznaczone dla „domostw wszystkich w parafii […], co jałmużnę biorą”.

Swoim dzieciom Margaret postanowiła pozostawić meble i inne sprzęty

domowe: pierzyny, gobeliny, zasłony, koce, „pościel delikatną”, podgłówki,

ozdoby i zastawę stołową zawierającą dwanaście srebrnych łyżek, dwie

srebrne solniczki, sześć srebrnych kielichów oraz „puchar stojący,

z pozłacaną pokrywą i płaską gałką”. W zapisie znalazły się też różne

niewyszukane przedmioty: miednice i dzbany z pewteru (cynołowiu),

mosiężne garnki i patelnie, „mosiężny podgrzewacz na kominek”, takiż

moździerz z żelaznym tłuczkiem oraz moździerz kamienny. Wymieniono

też nieco odzieży: kilka gorsetów, w tym „purpurowy, zdobiony srebrem

i złoceniami”, kilka srebrnych paciorków, a „dla Agnes Swan, mojej

służącej, suknię z szarej wełny, obszytą czarnym futrem”.

Anne Paston-Yelverton i jej mężowi Margaret pozostawiła „pieniądze,

które im dłużna jestem z małżeńskich funduszy, należnych im po śmierci

mojej”, a synowi Williamowi, wciąż naonczas nieżonatemu – sto marek na

kupno ziemi lub wydatki związane ze ślubem. Były też zapisy dla wnuków;

największa suma stu marek miała zostać rozdzielona równo pomiędzy syna

Johna III, Williama, a córkę Elizabeth, „gdy osiągną wiek dorosły”.


Dwa godne uwagi podarunki przypadły Constance, „nieślubnej córce

Johna Pastona, rycerza” i Johnowi Calle’owi, „synowi Margery, mej córki”

lub, gdyby ten umarł przed osiągnięciem pełnoletniości, jego braciom,

Williamowi i Richardowi – dziesięć marek dla Constance i trzy razy tyle,

czyli dwadzieścia funtów, dla potomstwa Margery. Służący Margaret

otrzymali przedmioty domowego użytku, takie jak pierzyny, parę koców

i prześcieradeł oraz „poduszkę z pierza”. Domowników miano utrzymywać

przez pół roku po jej śmierci, wypłacając im pensje i dodatkowo dając im

w dniu jej śmierci kwotę w wysokości jednej czwartej ich zarobków.

Pozostałe sprzęty domowe miały zostać rozdzielone między Edmunda,

Williama i Anne.

John III był głównym wykonawcą testamentu Margaret, a większość

dziedziczonych „dworów, ziem, posiadłości, czynszów i usług” przypadła

właśnie jemu, „wedle ostatniej woli Wielmożnego Roberta Mautby’ego,

dziada mego”.

Na kopii testamentu, która się zachowała, widnieje na marginesie

adnotacja Johna III. Troska Margaret o to, by jej życzenia zostały spełnione,

wydaje się zrozumiała, ale nie musiała się martwić. John skrupulatnie

odhaczał krzyżykiem każdy punkt, z którym już się uporał[23].

W 1483 roku Margaret wciąż jeszcze żyła, kiedy król Edward IV zmarł

w Pałacu Westminsterskim 9 kwietnia, w wieku czterdziestu jeden lat. Ciąg

zdarzeń, jakie potem nastąpiły, złożył się na ostatni rozdział w wojnie

Dwóch Róż i miał wielki wpływ na losy majątków rodu Pastonów.

Wkrótce potem John Paston III został wysłany do Calais, aby wspomóc

niedomagającego brata barona Hastings, Ralpha, w dowodzeniu pomniejszą

twierdzą w Guisnes. 26 kwietnia Hastings napisał do Johna, dziękując mu

za zadania, jakie wykonał „w sposób pilny i rzetelny […] na rzecz brata


mego”, i powiadamiając, że poprosił w liście sir Ralpha, aby ów „zezwolił

wam ponownie do mnie przybyć”[24].


Kolejny etap wojny Dwóch Róż, która mocno wpłynęła na Pastonów, wiązał się
z niespodziewanym objęciem tronu przez Ryszarda III. XVII-wieczna rycina
przedstawiająca wizerunek tego władcy, który ostatecznie panował jedynie przez
dwa lata (1483–1485).

Jednakże dni, w których Pastonowie uważali barona Hastings za

dobrego pana, były policzone. Jeszcze przed śmiercią króla wynikły tarcia

między stronnictwem Woodville’a a bratem króla, Ryszardem z Gloucester.

Edward wyznaczył Ryszarda na opiekuna dwunastoletniego Edwarda V,

natomiast Woodville’owie zamierzali powierzyć regencję królowej. Walka

o władzę zakończyła się objęciem tronu przez Ryszarda, który koronował

się na króla jako Ryszard III. Baron Hastings, jego wieloletni sojusznik

w sporach z Woodville’ami, przeciwstawił się temu posunięciu,

a w czerwcu na posiedzeniu rady królewskiej został obezwładniony,

oskarżony o zdradę, po czym szybko go ścięto. Stracono również kilku

innych możnych z rodu Woodville’ów, w tym hrabiego Riversa, byłego

lorda Scales, który był kiedyś rywalem sir Johna Pastona w turniach

rycerskich, a także jego przyjacielem i nieomal krewniakiem. Młody

Edward V i jego brat, dziewięcioletni książę Yorku, znaleźli się w Tower

i już nigdy stamtąd nie wyszli.

W październiku 1483 roku książę Buckingham wzniecił bunt przeciwko

królowi Ryszardowi. Nowy książę Norfolk zwołał szlachtę ze swojego

hrabstwa, aby pomogli zdusić rebelię. Między innymi wezwał Johna

Pastona, by ten przybył do Londynu i przywiódł ze sobą „sześciu

postawnych ludzi w uprzęży” (tj. w zbrojach)[25]. Owym nowym księciem

był nikt inny jak John Howard, który dwadzieścia dwa lata wcześniej,

jeszcze jako szeryf Norfolk, wdał się w bójkę w dniu wyborczym z ojcem

Johna Pastona. Odziedziczył ziemie Mowbray’ów, kiedy pięcioletnia Anne

Mowbray zmarła w 1481 roku, ale nie mógł korzystać z tego spadku ze
względu na przejęcie majątku Anne przez Edwarda IV dla przyrzeczonego

jej w dzieciństwie męża, księcia Yorku, w opisywanym czasie uwięzionego

w Tower. Wstąpienie Ryszarda III na tron spowodowało, że Howardowi

wreszcie przypadły wspomniane włości i tytuł książęcy, a on sam stał się

wiernym sojusznikiem nowego władcy.

John Paston roztropnie uchylił się od przybycia na wezwanie księcia,

jednak nie przyłączył się również do buntowników. Przystąpili natomiast do

nich sir George Browne, mąż jego ciotki Elizabeth, wraz z jej synem,

Edwardem Poyningsem. Sir George został pojmany i stracony. Edward

Poynings uciekł, i, skazany zaocznie, zbiegł za granicę, by przyłączyć się

do Henryka Tudora, hrabiego Richmond z rodu Lancasterów, który

przebywał w Bretanii, gdzie czekał na odpowiednią porę, by postarać się

wywalczyć dla siebie angielski tron[26].

Książę Norfolk najwyraźniej nie żywił urazy do Johna III za to, że ów

nie stawił się na jego wezwanie. Na początku 1484 roku, wraz ze

współdziedzicem majątków Mowbray’ów, hrabią Nottingham, zrzekł się

formalnie wszelkich praw do Caister, „którego sir John niesłusznie

pozbawiony został przez zmarłego księcia”; zakończył się tym samym

dwudziestopięcioletni konflikt o posiadłości sir Johna Fastolfa[27].

4 listopada 1484 roku Margaret Paston zmarła[28]. Wraz z jej śmiercią

zeszła ze sceny dziejowej centralna postać w historii rodu Pastonów,

nieustraszona dama, którą wyprowadzono przemocą z majątku Gresham,

która dowodziła jako „kapitanowa” w osaczonym Hellesdon, niestrudzenie

wspierała męża w walce z wrogami i lojalnie wspierała synów, choć często

dostrzegała w nich wady. Wraz ze śmiercią sir Johna zanikły w listach

Pastonów tkliwość i poufałość, charakterystyczne dla korespondencji

z Johnem. Śmierć Margaret przyniosła jeszcze większą stratę: odeszła jedna

z najciekawszych i sympatycznych osobowości, a także jedna z najbardziej


płodnych i pełnych wigoru autorek listów. Wyłaniający się z listów obraz

epoki powoli się zaciera; korespondencja staje się coraz rzadsza

i pozbawiona pewnego ducha serdeczności, skupia się na interesach,

omijając sprawy osobiste i tracąc ducha rodzinnej zażyłości.

[1] Davis I, s. 369.

[2] Davis II, s. 365–366.

[3] Ibid., s. 366–367.

[4] Davis I, s. 645–646.

[5] Ibid., s. 646–647.

[6] Ibid., s. 647.

[7] Ibid., s. 638–639.

[8] Ibid., s. 515.

[9] Ibid., s. 614–616.

[10] Ibid., s. 650–651.

[11] Ibid., s. 638–640.

[12] Ibid., s. 614–616.

[13] Ibid., s. 640–641.

[14] Ibid., s. 617–618.

[15] Davis II, s. 437–438.

[16] Davis I, s. 618–619.

[17] Ibid., s. 192.

[18] Ibid., s. 622–623.

[19] Davis II, s. 400.

[20] Davis I, s. 664–665.

[21] Ibid., s. 665–666.

[22] Ibid., s. 621–622.

[23] Ibid., s. 382–389.


[24] Davis II, s. 440–441 i 439.

[25] Ibid., s. 442–443.

[26] Jeffs, The Poynings-Percy Dispute, s. 161–162.

[27] Gairdner VI, s. 74 (streszczenie).

[28] Ibid., s. 78 (przypis).


tym czasie źródła średniowiecznych listów Pastonów

zaczynają wysychać. Nie żyje już troje z najbardziej płodnych

korespondentów: John I, sir John i Margaret. Johnowi III

pozostało niewielu krewnych, z którymi mógłby wymieniać

listy, a z żoną najwyraźniej rozstawał się rzadko. Większość informacji,

jakie się zachowały, jest fragmentaryczna, a o ślubach, narodzinach,

zgonach oraz innych sprawach rodzinnych dowiadujemy się raczej

z dokumentów prawnych oraz innych źródeł, nie zaś z listów.

W osobie Johna Pastona III skupiło się dziedzictwo matki z rodu

Mautbych, scheda Pastonów po ojcu i bracie oraz przypadło mu wszystko

to, co ocalało z majątku Fastolfa. Długi oraz ciągnące się spory sprawiły

jednak, że Johnowi stale brakowało pieniędzy.

Do tego momentu Pastonowie zyskiwali lub tracili tymczasowo

w rezultacie politycznych wstrząsów w czasie wojny Dwóch Róż. Ta

sytuacja miała się zmienić. Podczas panowania Ryszarda III John

dyskretnie trzymał się w cieniu. Pozostając w niełasce u monarchy, nie

wikłał się w kolejne spiski przeciwko królowi, który czuł się coraz bardziej

odizolowany i zagrożony.

W 1484 roku Ryszard namówił księcia Bretanii, aby podjął się misji

ujęcia jego rywala z rodu Lancasterów, Henryka Tudora, który jednak

uciekł przez Loarę do królestwa Francji. Tam uzyskał u nowego króla

francuskiego, Karola VIII, nie tylko azyl, lecz także wsparcie – żołnierzy,

pieniądze i okręty – podczas przygotowań do inwazji na Anglię. Dawny

patron Pastonów, hrabia Oxford, więziony w forcie niedaleko Calais od

czasu pojmania go osiem lat wcześniej, namówił komendanta owego fortu

do przyłączenia się do planowanej wyprawy wojennej. Jeniec i jego

strażnik razem wstąpili więc w poczet armii, składającej się głównie

z francuskich najemników, która wylądowała (7 sierpnia 1485 roku)


w Milford Haven, na południowym wybrzeżu Walii, a ludność tego

regionu, podobnie jak mieszkańcy Kentu, była od dawna gotowa do

powstania. Henryk, kusząc Walijczyków raczej walijskim pochodzeniem

swego arystokratycznego rodu niż wątpliwymi prawami do tronu, szybko

zebrał wojsko i przekroczył granicę Anglii.

Po raz kolejny John Howard, książę Norfolk, wezwał szlachtę z całego

hrabstwa do broni w celu obrony królestwa. Napisał do Johna Pastona:

„Liczę, iż napotkasz mnie w Bury [kościele Świętego Edmunda w Suffolk]

[…] i przywiedziesz ze sobą kompanię ludzi postawnych, co uczynić

możesz na koszt mój i z mego rozkazu […], a proszę usilnie, abyś odział

ich w kaftany z barwami moimi, a odwdzięczę się tobie, gdy się

obaczymy”[1].

John miał zatem trzy opcje do wyboru: walczyć za swojego protektora,

hrabiego Oxford, stając po jednej ze stron; walczyć za księcia Norfolk,

opowiadając się po drugiej stronie, albo też zachować bierność. Był to

kolejny trudny, ryzykowny moment w długiej historii przenikniętych

przezornością relacji rodu Pastonów z walczącymi ze sobą arystokratami.

John postanowił nie ruszać się z domu.

Nie trwało to długo. Dwie armie starły się pod Bosworth 22 sierpnia

1485 roku. Książę Norfolk dowodził strażą przednią hufca Ryszarda III,

a hrabia Oxford służył w podobnej roli w wojskach Henryka Tudora.

Osobliwością tej bitwy, cokolwiek charakterystyczną jednak dla przebiegu

wojny Dwóch Róż, była obecność na polu walki i trzeciego zgrupowania:

wielkiego orszaku zbrojnego lorda Stanleya, czołowego magnata

z Lancashire, zajmującego w tym konflikcie militarnym neutralną

postawę – choć był ojczymem Henryka Tudora. Wojska Stanleya

obozowały w pobliżu pola bitwy, w zasięgu wzroku przeciwników, a kiedy

desperacka szarża oddziału Ryszarda III i próba zabicia Henryka się nie
powiodły, a sam Ryszard został bez konia (i według Szekspira zaoferował

za niego całe swoje królestwo), Stanley dołączył galopem do strony, która

wzięła górę w tej batalii. Został mianowany hrabią Derby nad ciałem

martwego Ryszarda i wkrótce potem uroczyście poniósł ceremonialny

miecz podczas koronacji Henryka.


Decydującą bitwą wojny Dwóch Róż była bitwa pod Bosworth z sierpnia 1485
roku. Śmierć poniósł w niej Ryszard III, a zwycięstwo ostatecznie przypadło
Tudorom. John III Paston zachował się na tyle przezornie, że po prostu pozostał
w domu, nie opowiadając się wyraźnie po żadnej ze stron starcia, co
prawdopodobnie uratowało mu życie i majątek rodowy. Ilustracja z końca XIX
wieku przedstawiająca wyobrażenie momentu koronacji Henryka VII Tudora
zaraz po bitwie.

Pośród zabitych pod Bosworth był też John Howard, książę Norfolk,

natomiast po stronie zwycięzców ocalał hrabia Oxford, który niebawem stał

się podporą nowego władcy, z wielką korzyścią dla Johna Pastona.

Roztropność Johna doczekała się nagrody, został bowiem szeryfem Norfolk

i Suffolk[2], a niebawem również zarządcą rozległych posiadłości hrabiego

Oxford. William, młodszy brat Johna, został natomiast jednym z sekretarzy

tegoż hrabiego.

Kuzyn Johna, Edward Poynings, walczył we wspomnianej bitwie po

zwycięskiej stronie i przeżył, by odzyskać większość ziem odebranych jego

matce Elizabeth przez ród Percych. Elizabeth korzystała z tych posiadłości

do swojej śmierci w roku 1488, a Edward Poynings do chwili własnego

zgonu w 1531 roku. Wtedy nastąpił kolejny zwrot w paradoksalnym ciągu

wydarzeń: Edward zmarł bezpotomnie, a ziemie te przypadły potomkowi

jego kuzynki Eleanor Poynings – piątemu hrabiemu Northumberland, który

okazał się jedynym żywym potomkiem rodu Percych[3].

W styczniu 1486 roku Henryk Richmond, a podówczas już król Henryk

VII, urzeczywistnił zamierzenie od dawna planowane przez jego

zwolenników: ślub z córką Edwarda IV, Elżbietą York, dziedziczką dynastii

Yorków, w ten sposób jednocząc w końcu rody Yorków i Lancasterów.


XIX-wieczna rycina przedstawiająca Henyka VII Tudora i jego żonę Elżbietę
York. Małżeństwo niejako symbolicznie skończyło wojnę Dwóch Róż, łącząc krew
Lancasterów i Yorków. Synem tej pary był słynny Henryk VIII, który
zapoczątkował reformację w Anglii.

W marcu 1487 roku Henryk VII złożył wizytę w Norfolk. Brat Johna,

William Paston III, przesłał plan podróży władcy, a w liście napisanym

w duchu szczęśliwych dni Pastonów zalecił następujące przygotowania:

W poniedziałek za dwie niedziele [król] będzie w opactwie Stratford i uda się do


Chelmsford, potem do pana Thomasa Montgomery’ego [w Faulkham], do
Hedingham [zamku hrabiego Oxford], później zaś do Colchester, do Ipswich, potem
znów do Bury, stamtąd do pani Anne Wingfield [w East Harling w Norfolk] i do
Norwich. Tam przybędzie w przeddzień Niedzieli Palmowej i zabawi przez całą
Wielkanoc, a potem do Walsingham wyruszy.

Goszczący króla gospodarze w Norwich muszą koniecznie „w wino

dostatnio się zaopatrzyć, jako że wszyscy powiadają, iż całe miasto musi się
upoić całkiem, tak jak w Yorku, gdy król tam bywał”. John powinien

również zadbać o to, aby nie zabrakło wielu kobiet – „siostra moja

[Margery Brews-Paston] ze wszystkimi osobami znacznymi z okolicy

winna pani Elizabeth Calthorp towarzyszyć, ponieważ nie ma żadnej

wielkiej damy tamże na przyjazd króla, a mój pan [hrabia Oxford] wielce

się szczycił urodziwymi niewiastami z dobrego domu w hrabstwie swoim

i król rzekł, że koniecznie obaczyć je musi”. Hrabia wezwał większość

szlachty z Essex, by oczekiwała na niego w Chelmsford, gdzie zamierzał

spotkać się z królem, i nakazał, żeby byli „odziani dostatnio, aby owi

z Lancashire zobaczyli, że tamtejsi panowie tak zamożni, iż mogliby całe

Lancashire kupić. Ludzie sądzą, że powinniście u siebie uczynić to samo.

Wasze hrabstwo ma się czym poszczycić, podobnie jak jego

mieszkańcy”[4].

W czerwcu tamtego roku (1487) John Paston III został sir Johnem. Oszust

o imieniu Lambert Simnel, podający się za syna hrabiego Warwick, stanął

na czele powstania, które zostało stłumione przez króla Henryka i hrabiego

Oxford w bitwie pod Stoke. John Paston, walcząc w orszaku hrabiego

Oxford, znalazł się pośród nagrodzonych tytułem szlacheckim po tym

starciu[5]. Simnelowi wymierzono zaś zaskakująco łagodną karę: został

służącym od obracania rożna w królewskiej kuchni.

Nim nastał rok 1489, nowy sir John dostał kolejne ważne stanowisko

zastępcy hrabiego Oxford sprawującego urząd lorda wysokiego admirała.

Z okresu jego kadencji zachowało się kilka dokumentów. Jeden z nich to

relacja ze złowienia „wieloryba”, którego uśmiercili i wyciągnęli na ląd

koło Thornham na północno-zachodnim wybrzeżu hrabstwa Norfolk

„ludzie z Thornham, całą noc się trudzący”. Wieloryb wraz z jesiotrem,

morświnem i delfinem szarym uważany był za „królewską rybę”, do której

odławiania król i jego czołowy urzędnik, lord wysoki admirał, mieli


wyłączne prawa. Przedstawiciel hrabiego przybył na miejsce, by domagać

się połowy zdobyczy, a reprezentant króla żądał jednej drugiej części

należnej hrabiemu. Była to „ryba wielka i wspaniała […] długości ponad

jedenastu sążni [ponad dwudziestu metrów] i szerokości dwóch sążni

[czterech metrów] w najszerszym miejscu w poprzek mierzonym”[6]. Kiedy

brat Johna William III wspomniał hrabiemu o całej tej sprawie, ten zrzekł

się swojej części wieloryba. Następnie hrabia wraz z królem polecili, aby

żuchwę zwierzęcia zanieść do króla, i zgodzili się, żeby „resztę ryby pośród

ludzi z owej krainy rozdzielić”[7].

Edmund Paston został także zatrudniony przez hrabiego Oxford co

najmniej przy jednej okazji w roli wskazującej na uznanie dla jego

umiejętności i solidności. Ziemie należące wcześniej do lorda Scales

przeszły na hrabiego i jego kuzyna, Williama Tyndale’a, a w 1489 roku,

jeszcze przed ostatecznym rozstrzygnięciem tytułu prawnego do tej

posiadłości, hrabia poprosił Edmunda („szczególnie panu ufając”), aby

zbierał przychody z majątku i przekazywał je po połowie każdemu

z kuzynów.

W tym okresie Johnowi udało się w końcu dojść do porozumienia

z wujem Williamem, lecz niemałym kosztem, za cenę utraty części

dochodów, konieczności wniesienia opłat sądowych i przekazania pieniędzy

bezpośrednio wujowi w rozrachunku. Musiał pożyczyć gotówkę, co

wpędziło go na kilka lat w kłopoty finansowe, jednak skutecznie

zakończyło długotrwały spór zapoczątkowany przez niejasny testament

sędziego Williama. Efektem rozłamu były nie tylko wydane pieniądze, lecz

także niemożność zjednoczenia się rodziny Pastonów w walce o schedę po

Fastolfie.

Johnowi najwyraźniej wciąż brakowało pieniędzy, kiedy brat Edmund

napisał do niego około roku 1490 z ofertą małżeńską dla najstarszego syna
Johna, Wiliama IV, wówczas dziesięcio- albo jedenastoletniego. Na

przyszłą pannę młodą upatrzył Bridget Heydon, córkę sir Henry’ego

Heydona i wnuczkę dawnego wroga Pastonów Johna Heydona.

Heydonowie byliby „więcej radzi z możności ułożenia się w tej sprawie,

niźli sądzisz” – napisał Edmund. Proponowali posag w wysokości pięciuset

marek i w przeciwieństwie do innej kandydatki, mającej płacić

wierzycielom Johna, sir Rogerowi Townshendowi i Henry’emu Colettowi,

„a [Heydon] wie, że tego nie chcesz”, daliby pieniądze bezpośrednio

Johnowi, aby ów „miał je do swej dyspozycji”. Heydon dopilnowałby, aby

pieniądze te poszły „na odzyskanie ziem twych i spłatę długów. […] Wiem

dobrze, iż człowiek ten tak dobrze ku tobie usposobiony, jak ku

komukolwiek żywemu, podobnie jak pani moja, a jego matka, i moja pani,

jego żona, i zdaje mi się, nie będzie ci on przeszkód stawiał w pieniędzy

dostarczaniu, jako czynią to inni”[8].

Edmund miał świadomość, że John rozważa pomysł wyprawy do

Londynu, by rozejrzeć się tam za żoną dla swojego syna, ale uważał to za

daremny wysiłek. „Kupcy i szlachcice nowi” – napisał – mogą oferować

kuszące posagi, ale „znasz rodowód człowieka owego [tj. Heydona] i z kim

jest sprzymierzony. […] Radzę dobrze, poczekaj dni trzy albo cztery, zdaje

mi się bowiem, iż nie mówili jeszcze ze mną nazbyt otwarcie, acz mają

zamiar wkrótce o tym z tobą porozmawiać”[9]. Pochodzenie Heydonów

było podobne do rodowodu Pastonów, a członkowie tych dwóch familii,

niegdyś zwaśnionych, przynajmniej dobrze poznali się nawzajem, a także

znali swoich przodków i sojuszników.

Sir Henry Heydon okazał się tak spolegliwy i uczynny, jak to

zapowiadał Edmund, wyraźnie przyczyniając się do ostatecznej ugody

z Williamem Pastonem II. Sir Henry napisał Johnowi, że rozmawiał

z księżną Norfolk oraz wujem Williamem, „i zgodzono się, abyś wkroczył


do Marlingford oraz wszystkich innych [spornych] majątków w imieniu

swoim, grunta swe objął, sprzedawał drewno i obchodził się z [tym

miejscem] jak z własnością swoją. Dalej radzę, abyś tak szybko, jak

zdołasz, wysłał jakiegoś zaufanego człeka, by dopilnował włości twoich,

gospodarstwa wydzierżawił i sprzedawał drewno z największym zyskiem

dla ciebie. Twój pobyt kosztowny będzie”. Dzierżawców ziemi i chłopów

Johna należało „uprzedzić grzecznie”, że muszą zapłacić to, co nie zostało

pobrane od ostatniego razu, ale Heydon poradził Johnowi, żeby „nie grozić

żadnemu poborcy ani dzierżawcy poczynaniami żadnymi przed czasem

owym”, a jedynie dać im znać, iż „z moją panią [księżną Norfolk] ustalone

zostało, że pokojowo przejmiesz posiadłość ową”.

Zakończył list prośbą o zachowanie dyskrecji: „Na osobności się

wypowiadaj i przy nikim innym” na takie tematy jak: „W jakich jedwabiach

albo innych tkaninach pożenisz owych dwoje niewinnych młodych i czy

trzeba się w nie zaopatrzyć w Londynie, o czym znać mi daj, czy też

w Norwich? […] Gdyż należy rzeczy te zamówić w imieniu pana młodego.

O pokucie twej w sprawie wuja powiem ci, kiedy do domu powrócę. Nie

masz innego sposobu, jeno sprzedać drewno ze wszystkich twych majątków

ziemskich z najlepszym zyskiem”[10].

W 1491 roku zmarła Catherine, żona Edmunda Pastona, a on wkrótce

ożenił się ponownie, z Margaret Lomnor – wdową po wieloletnim

pełnomocniku i przyjacielu Pastona Williamie Lomnorze – która stała się

w ten sposób kolejną Margaret Paston[11].

Żona Johna, Margery, najwyraźniej zasłynęła ze swoich medycznych

zdolności i umiejętności. W liście napisanym prawdopodobnie na początku

lat dziewięćdziesiątych XV wieku John nalegał, aby „pani Margery”

wysłała „tak szybko, jak się da […] przez posłańca najpewniejszego,


jakiego tylko ma, okład duży flos unguentorum [maści przedniej]

prawnikowi królewskiemu Jamesowi Hobartowi” – staremu znajomemu,

który podobnie jak John służył u księcia Norfolk – „jakoż ból mu w kolanie

doskwiera. To człowiek, który połączył ciebie i mnie, a dałbym funtów

czterdzieści, gdybyś mogła okładem tym od boleści go uwolnić. Wyślij lek,

a napisz, ile na kolano go stosować i jak długo się nie zepsuje, a także czy

trzeba [kolano] czymś owijać, aby trzymać go w cieple, czy też nie”[12].

Maść Margery była prawdopodobnie wersją popularnego

w średniowieczu lekarstwa wyrabianego z łoju wieprzowego,

wymieszanego z tłuszczem z „dzika wytrzebionego”, woskiem,

sproszkowanym kadzidłem, zmieloną pszenicą oraz ziarnem żyta,

a wszystko to ubijano w moździerzu do chwili, aż zaczynało konsystencją

przypominać miód i nadawało się do przechowywania w garncu. Taką

miksturę rozprowadzono na kawałku tkaniny lub skóry i przykładano dwa

razy dziennie do chorego miejsca. Wykształceni medycy wyśmiewali się ze

stosowania tej „papki z ziół, świńskiego łoju, wody i mąki pszennej”[13],

lecz balsam ów, w odróżnieniu od bardziej radykalnych kuracji

stosowanych przez ówczesnych lekarzy, przynajmniej niezbyt szkodził.

Z jego pomocą lub też bez niej James Hobart przeżył jeszcze trzydzieści lat.

John Paston w tamtych latach prawdopodobnie zasiadał w parlamencie,

jednak znamy z nazwiska niewielu ówczesnych parlamentarzystów,

a w skąpej korespondencji nie ma żadnych wzmianek o jego wyborze na

posła. Pośród różnych szczegółów znanych z ostatnich dwóch dekad jego

życia znajduje się informacja o nabyciu około roku 1487 pięknego

kamiennego domu przy King Street w Norwich. Budynek ten, wybudowany

w XII wieku przez Isaaca Jurneta, żydowskiego lichwiarza, i znany obecnie


jako Music House (Dom Muzyczny), został odkupiony od Yelvertonów.

John przebudował górne piętro i wzmocnił dach tej posesji[14].

W lipcu 1495 roku zarząd miasta Yarmouth powiadomił Johna,

zajmującego podówczas stanowisko zastępcy lorda wysokiego admirała,

o groźbie inwazji ze strony kolejnego samozwańca, Perkina Warbecka,

który głosił, że jest księciem Yorku, młodszym z dwóch książąt

uwięzionych w Tower. Warbeck miał poparcie ciotki książąt, księżnej

Burgundii, majętnej wdowy, a John Paston uczestniczył wraz z bratem

w uroczystościach jej zaślubin w Brugii w 1468 roku. Flota Warbecka

doprowadziła do zaalarmowania hrabstwa Norfolk. Kiedy jeden z jego

okrętów został przejęty niedaleko Dover, pewien człowiek z Yarmouth

donosił, że – jak przechwalali się niektórzy z oficerów – „Yarmouth

zdobędą albo zginą”. Zarząd miejski poprosił Johna o „silne wsparcie

i odsiecz” oraz o „nakłonienie” burmistrza Norwich do udzielenia pomocy,

„ale zwłaszcza abyśmy mieli waszą mość pośród nas” – by ich pokrzepiał

i służył radą[15]. Jednak już nazajutrz nadeszła wiadomość, że flotylla

buntownika odpłynęła i zagrożenie znikło[16]. Warbeck wkrótce został

pojmany, a później stracony.

Margery Brews-Paston, „walentynkowa ukochana” i „prawdziwa miłość”

Johna, zmarła w 1495 roku. John niedługo potem ożenił się z Agnes Hervy,

wdową z kilkorgiem dzieci, lecz małżeństwo to okazało się bezpotomne[17].

W pewnym momencie John przeprowadził się z rodziną z zamku Caister do

wygodniejszej siedziby w Oxnead, która to posiadłość była główną

rezydencją rodu Pastonów w następnych pokoleniach.

W marcu 1500 roku John otrzymał zaszczytne zaproszenie na dwór

królewski, aby uczestniczyć w powitaniu „wspaniałej księżniczki”,

piętnastoletniej Katarzyny Aragońskiej, córki „naszych najdroższych

kuzynów, króla i królowej Hiszpanii”, która przybywała do Anglii, by


poślubić Artura Tudora, najstarszego syna Henryka VII[18]. Przyjazd

Katarzyny został przełożony na październik, a jej małżeństwo z Arturem

zakończyło się nagle z powodu jego śmierci w 1502 roku. Katarzyna

została potem pierwszą żoną brata Artura, który wstąpił na tron w 1509

roku jako Henryk VIII.

William Paston III służył u hrabiego Oxford jako sekretarz przez szesnaście

lat, do momentu, kiedy dotknęła go choroba psychiczna, co skłoniło

hrabiego do napisania listu do Johna:

Wasz brat William, a mój sługa, na straszną chorobę umysłu i obłąkanie cierpi i nie
mogę go już u siebie trzymać, z tego powodu przykro mi wielce i tym razem
odsyłam go do was, modląc się, aby mógł on przebywać w miejscu bezpiecznym
a spokojnym, póki z Bożą pomocą przytomności i rozumu nie odzyska, a do Boga
modły kieruję, iżby to niebawem nastąpiło[19].
Współczesny widok Oxnead Hall – siedziby, do której w XVI wieku przeniósł się
ród Pastonów.

W 1503 roku, czyli prawdopodobnie w tym samym czasie, John wreszcie

odzyskał East Beckham, majątek oddany w zastaw Rogerowi

Townshendowi jeszcze w 1469 roku[20].

John Paston III zmarł 28 sierpnia 1504 roku. Wuj William (zm. w 1496 r.),

brat Edmund (zm. ok. 1503 r.), siostry Margery (zm. ok. 1482 r.) i Anne

(zm. w 1495 r.) – wszyscy oni odeszli z tego świata przed nim. Daty śmierci

jego brata Williama nie znamy[21].

Męska linia rodu przetrwała dzięki najstarszemu synowi Johna,

Williamowi IV, który otrzymał tytuł szlachecki jakiś czas przed rokiem

1520, kiedy uczestniczył w angielsko-francuskiej królewskiej fecie, znanej

w historii jako Pole Złotogłowia[22]. William dożył ponad siedemdziesięciu


lat i pozostawił po sobie potomków, wśród których nie brało tych z tytułami

szlacheckimi. Rodzinie Pastonów powodziło się dobrze aż do XVII wieku,

kiedy to wojna domowa w Anglii i restauracja dynastii Stuartów przyniosły

jej chwilowy wzlot, po którym nastąpił upadek. Pastonowie, jako zagorzali

rojaliści w hrabstwie zdominowanym przez stronników władzy

parlamentarnej, doznali poważnego uszczerbku z powodu nałożonych na

nich grzywien i konfiskat. Sir William Paston, ówczesna głowa rodu,

podczas angielskiej wojny domowej znalazł schronienie w Holandii, ale

potem powrócił, aby osiąść w Oxnead, gdzie w miejscu starej, otoczonej

fosą siedziby stanął „wspaniały dom” na wzgórzu. W 1659 roku William,

aby spłacić długi, sprzedał zamek Caister, który w przeciwnym wypadku

mógł być odpowiednią rezydencją dla jego syna, sir Roberta. Gorliwe

poparcie dla sprawy rojalistów zapewniło sir Robertowi tytuł hrabiego

Yarmouth oraz zaszczyt w postaci ożenku jego najstarszego syna z jedną

z nieślubnych córek Karola II. Pewnego razu sir Robert podejmował

samego króla w Oxnead i na tę okazję dobudował odpowiednią salę

bankietową.

Owe zaszczyty jednak niespecjalnie się przyczyniły do wzrostu

dochodów sir Roberta, a raczej naraziły go na większe wydatki. Zgodnie

z tradycją, podtrzymywaną przez wielu mężczyzn będących głową rodu

Pastonów, poczynając od Johna II, sir Robert ochoczo korzystał

z życiowych wygód i przyjemności, a jego rozrzutność doprowadziła

w końcu do zubożenia rodziny[23]. Jego syn, kolejny William Paston, dożył

sędziwego wieku, lecz w zmaganiach ze stale narastającymi kłopotami

finansowymi – w 1708 roku opisano go jako „tak zgnębionego, jak tylko

przedstawić sobie można; ma ogromne długi i okrutnych cierpień

rozmaitych zaznaje”[24]. Śmierć Williama w 1732 roku doprowadziła do

sprzedania jego posiadłości i zlicytowania mienia ruchomego. W roku 1736


Edward Paston, głowa młodszego pokolenia rodziny, odsprzedał ostatni

majątek ziemski Pastonów w Barningham, co znamionowało ostateczny

upadek rodu[25].

Obecnie zaledwie kilka śladów po średniowiecznych Pastonach zachowało

się w Norfolk lub Londynie: wieża i ruiny zamku Caister, zarośnięte

krzakami fundamenty dworu w Gresham, przebudowane kościoły

parafialne w Oxnead, Gresham, Mautby i Paston oraz kościół Świętego

Piotra Apostoła, ufundowany niegdyś przez Johna i Margaret.

Przepadły nawet grobowce, którym poświęcano tyle uwagi i troski.

Kaplica Mariacka katedry w Norwich, gdzie pochowano sędziego

Williama, już nie istnieje. Klasztor w Bromholm, miejsce spoczynku Johna

I, padł ofiarą przeprowadzanej przez króla Henryka VIII likwidacji

klasztorów w Anglii, podobnie jak siedziba zakonu karmelitów w Norwich,

gdzie zostali pochowani Agnes, jej syn Clement i jej dziadkowie oraz

Margery Brews-Paston. Ten sam los spotkał klasztor karmelitów

w Londynie (White Friars), gdzie spoczęło ciało sir Johna.

Opactwo benedyktyńskie, miejsce pochówku sir Johna Fastolfa,

przetrwało wprawdzie okres panowania Henryka VIII, ale zostało

opuszczone w 1545 roku, a potem rozebrane; kamienny budulec

i drewniane wykładziny wykorzystano w innych budowlach. Grób Fastolfa

również nie przetrwał. Nieco inny los spotkał grobowiec jego ojca

z „płaskim wizerunkiem męża w zbroi”: kościół parafialny Świętego

Mikołaja w Yarmouth został zniszczony przez niemieckie bomby podczas

drugiej wojny światowej. Nie ma też choćby śladu grobu Margaret Paston

w jej nawie kościoła w Mautby ani też Clementa I oraz Beatrice Somerton

w kościele Świętej Małgorzaty w Paston.


Papier okazał się trwalszy od kamienia. Rodzina, która przywiązywała

taką wagę do modlitw, nabożeństw i pomników dla zmarłych, nie szczędząc

na to wydatków i innych starań, byłaby zdumiona, gdyby mogła się

dowiedzieć, co ocaliło pamięć o niej dla potomności – o tym, że pięćset lat

później jej prywatna korespondencja stanie się przedmiotem badań i analiz,

a ludzie wciąż będą czytać o pertraktacjach w sprawie zawierania

małżeństw, różnych sprawach do załatwienia i rodzinnych kłótniach,

a także przeglądać ich listy miłosne. Co powiedziałaby Margaret Paston,

gdyby się dowiedziała, że potomni będą z upodobaniem czytali

napominania, których nie szczędziła rozrzutnemu synowi, jej prośby

o migdały, miód i przyprawy korzenne z Londynu mające trafić na jej stół,

i poznawali jej obawy dotyczące plotek powtarzanych przez sąsiadów

z Norfolk? Z pewnością bardzo by się „dziwowała”.

Owe listy, cenione przez uczonych z uwagi na zawarte w nich

informacje o ważnym okresie historycznym i życiu równie ważnej

podówczas grupy społecznej, stanowią trwałą pamiątkę po Pastonach,

zapewniając temu angielskiemu rodowi z zamożniejszej klasy średniej

wyjątkowe miejsce w historii.


Pochodzący z końca XVI stulecia obraz autorstwa Rowlanda Lockey’a jest kopią
słynnego portretu rodziny Tomasza More’a namalowanego pierwotnie przez
Hansa Holbeina Młodszego w trzeciej dekadzie XVI wieku. Dzieło jest
niesamowitym studium angielskiej rodziny z klasy wyższej. More, kanclerz
królewski, twórca „Utopii” oraz święty Kościoła katolickiego, choć wpisuje się
już intelektualnie w renesans, to jednak zamawiając tego typu portret, wpisuje się
w tradycje angielskiej szlachty, gdzie duma ze swojej rodziny grała niepoślednią
rolę.

[1] Davis II, s. 443–444.

[2] Ibid., s. 445.

[3] Jeffs, The Poynings-Percy Dispute, s. 162–163.

[4] Davis I, s. 652–654.

[5] Gairdner VI, s. 101–102.

[6] Davis II, s. 457–458.


[7] Davis I, s. 667–669.

[8] Davis II, s. 491.

[9] Davis I, s. 641–643.

[10] Davis II, s. 469–470.

[11] Davis I, s. lxii.

[12] Ibid., s. 628.

[13] Rawcliffe, Medicine and Society, s. 185.

[14] B. Davis, The Story of a House, Wensum Lodge, Norwich (bez daty wydania);
R.W. Ketton-Cremer, The Story of the Pastons (przewodnik po wystawie o Pastonach
w Castle Museum), Norwich 1953, s. 19.

[15] Davis II, s. 472–473.

[16] Ibid., s. 473–474.

[17] Davis I, s. lxi.

[18] Davis II, s. 478.

[19] Ibid., s. 486.

[20] Ibid., s. 612–613.

[21] Davis I, s. l–li.

[22] Ibid., s. li.

[23] Ketton-Cremer, op. cit., s. 6–10.

[24] Davis I, s. xxv.

[25] Ketton-Cremer, op. cit., s. 10.


PODZIĘKOWANIA

W pracy nad tą książką korzystano głównie ze zbiorów archiwalnych

Biblioteki Harlan Hatcher Uniwersytetu Michigan.

Autorzy chcieliby wyrazić serdeczne podziękowania dr Patricii McCune

z tejże uczelni, która zapoznała się z rękopisem i podzieliła swoimi

cennymi sugestiami. Pragnęlibyśmy także podziękować Wydziałowi

Manuskryptów Biblioteki Brytyjskiej (British Library) oraz pracownikom

placówek muzealnych w Norfolk, zwłaszcza Billowi Milliganowi i świętej

pamięci dr Sue Margeson z Norwich Castle Museum.


BIBLIOGRAFIA

Archer R., Rich Old Ladies: The Problem of Late Medieval Dowagers, w:

Property and Politics, red. T. Pollard, s. 15–35, London 1954.

Armstrong C.A.J., Sir John Fastolf and the Law of Arms, w: War,

Literature, and Politics in the Late Middle Ages, red. C.T. Allmand, s.

46–56, Liverpool 1976.

Ashley M., Great Britain to 1688, Ann Arbor 1961.

Aston T.H., Oxford Medieval Alumni, „Past and Present” 74 (1977), s. 3–

40.

Aston T.H., Duncan G.D., Evans T.A.R., The Medieval Alumni of the

University of Cambridge, „Past and Present” 86 (1980), s. 19–27.

Barber R., Barker J., Tournaments: Jousts, Chivalry, and Pageants in the

Middle Ages, New York 1989.

Barron C., Who Were the Pastons?, „Journal of the Society of Archivists”, 4

(1972), s. 530–535.

Bean J.M.W., From Lord to Patron: Lordship in Late Medieval England,

Philadelphia 1989.

Bellamy J.G., Bastard Feudalism and the Law, London 1989.

Bennett H.S., The Pastons and Their England: Studies in an Age of

Transition, Cambridge 1970 (książka po raz pierwszy wydana w 1922).

Brand P., Courtroom and Schoolroom: The Education of Lawyers in

England Prior to 1400, „Bulletin of the Institute of Historical


Research”, 60 (1987), s. 147–165.

Carpenter C. (red.), Kingsford’s Stonor Letters and Papers, 1290–1483,

Cambridge 1996.

Clephan R.C., The Tournament: Its Periods and Phases, London 1919.

Cobhan A.B., The Medieval Cambridge Colleges: A Quantitative Study of

Higher Degrees to c.1500, „History of Education” 9 (1980), s. 1–12.

Contamine P., War in the Middle Ages, przeł. M. Jones, Oxford 1984

(publikacja wydana po raz pierwszy w języku francuskim w 1980 roku).

Crowder C.M.D., Peace and Justice Around 1400: A Sketch, w: Aspects of

Late Medieval Government and Society: Essays Presented to J.R.

Lander, red. J.G. Rowe, s. 53–81, Toronto 1986.

Davis N. (red.), The Paston Letters and Papers of the Fifteenth Century, t.

I i II, Oxford 1971, 1976.

DuBoulay F.R.H., An Age of Ambition: English Society in the Late Middle

Ages, New York 1970.

Dyer C., A Redistribution of Incomes in Fifteenth-Century England, „Past

and Present” 39 (1968), s. 11–33.

Dyer C., Standards of Living in the Later Middle Ages: Social Change in

England c. 1200–1500, Cambridge 1989.

Fleming F.W., The Hautes and Their Circle: Culture and the English

Gentry, w: England in the Fifteenth Century, red. D. Williams, s. 85–

102, London 1987.

Fortescue J., On the Laws and Governance of England, red. S. Lockwood,

Cambridge 1997.

Gairdner J. (red.), The Paston Letters, A.D. 1422–1509, t. I-VI, London

1904.

Gies F., The Knight in History, New York 1984.


Gies F., Gies J., Marriage and the Family in the Middle Ages, New York

1987.

Gies F., Gies J., Women in the Middle Ages, New York 1978; wyd. polskie

pt. Życie średniowiecznej kobiety, tłum. G. Siwek, Kraków, Znak

Horyzont 2019.

Hanawalt B.A., Growing Up in Medieval London: The Experience of

Childhood in History, Oxford 1993.

Hanham A., The Celys and Their World, Cambridge 1985.

Hanham A. (red.), The Cely Letters, 1472–1485, „Early English Text

Society” 273 (1975).

Harvey I.M.W., Jack Cade’s Rebellion of 1450, Oxford 1991.

Haskell A.S., The Paston Women on Marriage in Fifteenth-Century

England, „Viator” 8 (1973), s. 459–471.

Haward W.J., Gilbert Debenham, a Medieval Rascal in Real Life, „History”

13 (1928–29), s. 300–314.

Helmholtz R.H., Marriage Litigation in Medieval England, Cambridge

1974.

Hicks M.A., The Last Days of Elizabeth Countess of Oxford, „English

History Review” 103 (1988), s. 76–95.

Holmes G., The Later Middle Ages, 1272–1485, New York 1966.

Horrox R., „Personalities and Politics”, w: The Wars of the Roses, red. A.J.

Pollard, s. 89–109, New York 1995.

Ives E.W., The Common Lawyer in Pre-Reformation England,

„Transactions of the Royal Historical Society”, nr 5, seria 18 (1968), s.

145–173.

Jacob E.F., The Fifteenth Century, 1399–1485, wyd. II, Oxford 1993.
Jeffs R., The Poynings-Percy Dispute: An Example of the Interplay of Open

Strife and Legal Action in the Fifteenth Century, „Bulletin of the

Institute of Historical Research” 34 (1961), s. 148–164.

Ketton-Cremer R.W., The Story of the Pastons, Norwich 1953.

Lander J.R., Crown and Nobility, 1450–1509, Montreal 1976.

Lander J.R., The Wars of the Roses, Toronto 1986.

McFarlane K.B., Bastard Feudalism, w: K.B. McFarlane, England in the

Fifteenth Century: Collected Essays, s. 23–43, London 1981.

McFarlane K.B., The Investment of Sir John Fastolf ’s Profits of War, w:

K.B. McFarlane, England in the Fifteenth Century: Collected Essays, s.

175–198, London 1981.

McFarlane K.B., The Nobility of Later Medieval England, Oxford 1973.

McFarlane K.B., Parliament and Bastard Feudalism, w: K.B. McFarlane,

England in the Fifteenth Century: Collected Essays, s. 1–21, London

1981.

McFarlane K.B., William Worcester: A Preliminary Survey, w: K.B.

McFarlane, England in the Fifteenth Century: Collected Essays, s. 199–

224, London 1981.

Morgan D.A.L., The House of Policy: The Political Role of the Late

Plantagenet Household 1422–1485, w: The English Court from the

Wars of the Roses to the Civil War, red. D. Starkey, s. 25–70, London

1987.

Myers A.R. (red.), The Household of Edward IV: The Black Book and the

Ordinance of 1478, Manchester 1959.

Neillands R., The Wars of Roses, London 1992.

Postan M.M., The Medieval Economy and Society, Berkeley 1972.


Powell E., Arbitration and the Law in England in the Late Middle Ages,

Transactions of the Royal Histroical Society, nr 5, seria 33 (1963), s.

49–67.

Rawcliffe C., Medicine and Society in Later Medieval England, Stroud

1995.

Richmond C., After McFarlane, „History” 68 (1983), s. 46–60.

Richmond C., The Paston Family in the Fifteenth Century: The First Phase,

Cambridge 1990.

Richmond C., The Paston Family in the Fifteenth Century: Fastolf ’s Will,

Cambridge 1996.

Richmond C., The Pastons Revisited: Marriage and the Family in

Fifteenth-Century England, w: „Bulletin in the Institute of Historical

Research” 58 (1985), s. 26–36.

Ridder-Symoens H. de (red.), A History of the Univeristies in Europe, t. 1,

Universities in the Middle Ages, Cambridge 1991.

Robertson D.W., Chaucer’s London, London 1968.

Roskell J.S., Parliament and Politics in Late Medieval England, London

1983.

Ross C., The Wars of the Roses: A Concise History, New York 1977.

Sayer M.J., Norfolk Visitation Families: A Short Social Structure, „Norfolk

Archaeology” 36 (1975), s. 176–182.

Smith A., Litigation and Politics: Sir John Fastolf ’s Defence of His English

Property, w: Property and Politics: Essays in Later Medieval English

History, red. T. Pollard, s. 59–75, London 1984.

Southern R.W., The Changing Role of Universities in Medieval Europe,

„Bulletin of the Institute of Historical Research” 60 (1987), s. 134–140.


Stapleton T. (red.), The Plumpton Correspondence, „Camden Society

Original Series” nr 4 (1839).

Storey R.L., The End of the House of Lancaster, Gloucester, wyd. II, 1986.

Storey R.L., The Univeristies During the Wars of the Roses, w: England in

the Fifteenth Century, red. D. Williams, s. 315–327, London 1987.

Thomson J.A.F., The Transformation of Medieval England, 1370–1529,

London 1983.

Virgoe R., An Election Dispute of 1483, „Bulletin of the Institute of

Historical Research” 60 (1987), s. 24–44.

Virgoe R. (red.), Illustrated Letters of the Paston Family: Private Life in the

Fifteenth Century, New York 1989.

Worcester W., Itineraries, red. J.H. Harvey, Oxford 1969.

Worship F., Account of a MS Genealogy of the Paston Family in the

Possession of His Grace the Duke od Newcastle, „Norfolk

Archaeology” 4 (1855), s. 1–55.


LISTA POSTACI

RÓD PASTONÓW

William Paston (1378–1444), syn Clementa Pastona (zm. 1419 r.) drobnego

właściciela ziemskiego, i Beatrice Somerton, siostry i dziedziczki

Geoffreya Somertona, sędziego Sądu Spraw Pospolitych.

Agnes (Berry) Paston, (ok. 1405–1479), córka sir Edmunda Berry’ego,

poślubiła Williama Pastona I w 1420 roku.

DZIECI WILLIAMA I I AGNES PASTON

John Paston I (1421–1466), prawnik, radca prawny sir Johna Fastolfa

i główny spadkobierca jego pokaźnego majątku, ożeniony z Margaret

Mautby (zm. 1484 r.), dziedziczką posiadłości Mautbych, ok. 1440

roku.

Edmund Paston I (1425–1449), prawnik.

Elizabeth Paston (1429–1488), wyszła za mąż za Roberta Poyningsa

w 1458 roku, a następnie za sir George’a Pastona w 1471 roku.

William Paston II (1436–1496), prawnik, ożeniony z lady Anne Beaufort

(ok. 1470), miał dwie córki.

Clement Paston (1442 – ok. 1468), prawnik.

DZIECI JOHNA I I MARGARET MAUTBY-PASTON


John Paston II (sir John) (1442–1479), dworzanin, zmarł w stanie

bezżennym, pozostawiając po sobie nieślubną córkę Constance.

John Paston III (1444–1503), służył u księcia Norfolk, a później u swego

brata sir Johna; w 1477 roku ożenił się z Margery Brews (zm. 1495 r.).

Margery Paston (przed 1450 – ok. 1482), wyszła za zarządcę Pastonów,

Richarda Calle’a w 1469 roku.

Edmund Paston II (ok. 1450 – ok. 1503), prawnik, dwukrotnie żonaty,

żadne jego dzieci nie dożyły wieku dorosłego.

Anne Paston (1455 – ok. 1495), wyszła za Williama Yelvertona (1477).

Walter Paston (ok. 1456 – 1479), zmarł dwa miesiące po ukończeniu

studiów w Oksfordzie.

William Paston III (1459 – po 1503), kształcił się w Eton; w służbie

hrabiego Oxford do 1503 roku, kiedy to zapadł na chorobę psychiczną.

DZIECI JOHNA III I MARGERY BREWS-PASTON

Christopher Paston (ur. 1478), zmarł w niemowlęctwie.

William Paston IV (ok. 1479 – 1554), ożeniony z Bridget, córką sir

Henry’ego Heydona (ok. 1490); przodek wszystkich późniejszych

Pastonów.

PRZYJACIELE, SŁUŻĄCY I WSPÓŁPRACOWNICY


PASTONÓW

Richard Calle, zarządca Pastonów, syn sklepikarzy z Framlingham, poślubił

Margery Paston w 1469 roku.

John Damme, przyjaciel, u którego Margaret Paston znalazła schronienie po

tym, jak została wypędzona z Gresham w 1450 roku.


John Daubeney, zaufany sługa i pomocnik, zabity podczas oblężenia zamku

Caister w 1469.

Sir John Fastolf, zamożny weteran wojny stuletniej.

Brat zakonny John Brackley, spowiednik Fastolfa.

Thomas Howes, kapelan Fastolfa.

William Worcester, sekretarz Fastolfa; antykwariusz i genealog, ożeniony

z krewną Thomasa Howesa.

James Gloys, kapelan Pastonów od ok. 1448 roku do śmierci w roku 1473.

James Gresham, jeden z sekretarzy Williama Pastona I i przez wiele lat

pełnomocnik Pastonów.

John Pampyng, długoletni sługa Pastonów, który brał udział w oblężeniu

Caister w 1469 roku.

William Pecock, służący Pastonów.

William Lomnor, bliski współpracownik, najwyraźniej powiązany

z Pastonami.

Elizabeth Clere, kuzynka i bliska przyjaciółka Margaret Paston; bratanica

Fastolfa.

Lady Elizabeth Calthorp, żona krewniaka Margaret Paston, sir Williama

Calthorpa.

Anne Haute, kuzynka Elizabeth Woodville, zaręczona z sir Johnem

Pastonem.

INNE POSTACIE

John Heydon, prawnik, pełnomocnik księcia Suffolk w latach

czterdziestych XV wieku, długoletni wróg Pastonów, którego wnuczka

wyszła jednak za syna Johna Pastona III.


William Yelverton, członek rady Fastolfa, sędzia Sądu Ławy Królewskiej

(King’s Bench), adwersarz Pastonów w konflikcie wokół testamentu

Fastolfa.

William Jenney, kolejny z prawników Fastolfa, który połączył siły

z Yelvertonem po śmierci Fastolfa.

Robert Hungerford, lord Moleyns, wróg Pastonów, który przejął dwór

w Gresham w 1450 roku.

INNE POSTACIE HISTORYCZNE

Król Henryk VI (panował w latach 1422–1461).

Król Edward III (panował w latach 1461–1483).

Król Ryszard III (panował w latach 1483–1485).

Król Henryk VII (panował w latach 1485–1509).

Małgorzata Andegaweńska, królowa, żona Henryka VI.

Elżbieta Woodville (lub Wydeville), królowa, żona Edwarda IV.

Anthony Woodeville, lord Scales, później hrabia Rivers, brat królowej

Elżbiety.

William, lord (baron) Hastings, protektor Pastonów.

William Waynflete, biskup Winchester, patron Pastonów.

Richard Neville, hrabia Warwick, zwany „Królotwórcą”.

George Neville, arcybiskup Yorku, brat hrabiego Warwick.

John de Vere, hrabia Oxford, protektor Pastonów.

Książęta Norfolk: John Mowbray III (zm. 1461 r.), John Mowbray IV (zm.

1476 r.), John Howard (zm. 1485 r.).

Książęta Suffolk: William de la Pole (zm. 1450), ożeniony z Alice Chaucer,

wnuczką poety; John de la Pole (zm. 1491/1492).


KALENDARIUM WYDARZEŃ
POLITYCZNYCH I WYPADKÓW
Z HISTORII RODU PASTONÓW,
1415–1504
1415 Bitwa pod Azincourt

Śmierć Clementa Pastona 1419

Ślub Williama Pastona z Agnes Berry 1420 Traktat w Troyes, będący


znacznym sukcesem
Anglików w wojnie stuletniej

Narodziny Johna Pastona I 1421

1422 Wstąpienie na tron Henryka


VI

William Paston objął stanowisko sędziego 1429 Joanna d’Arc, Dziewica


Sądu Spraw Pospolitych (Court of Common Orleańska; bitwa pod Patay
Pleas)

Ślub Johna Pastona I z Margaret Mautby ok.


1440

Narodziny Johna Pastona II 1442

Narodziny Johna Pastona III; śmierć Williama 1444


Pastona I

Spór o Gresham 1448–


1451

1450 Bitwa pod Formigny; zdrada


i śmierć księcia Suffolk;
rebelia Jacka Cade’a; powrót
księcia Yorku z Irlandii

Wizyta królowej Małgorzaty w Norwich 1453 Bitwa pod Castillon;


w drodze do Walsingham szaleństwo Henryka VI;
narodziny księcia Edwarda;
powstanie stronnictw
Yorkistów i Lancasterów

Przeprowadzka sir Johna Fastolfa do zamku 1454 Książę Yorku wyznaczony na


Caister lorda protektora; król
zdrowieje: koniec
protektoratu Yorka

1455 Początek wojny Dwóch Róż,


pierwsza bitwa pod St
Albans; książę Yorku
ponownie przejmuje
faktyczną władzę

Ślub Elizabeth Paston z Robertem 1458


Poyningsem

Śmierć Fastolfa i początek sporu sądowego 1459 „Ucieczka spod Ludlow”;


o jego spadek okres niepowodzeń Yorków

Wybór Johna Pastona I do parlamentu 1460 Bitwa pod Northampton;


książę Yorku aspiruje do
objęcia tronu; bitwa pod
Wakefield, śmierć Yorka

Robert Poynings ginie w bitwie pod St 1461 Druga bitwa pod St Albans;
Albans; książę Norfolk domaga się Caister, Edward IV koronowany na
John Paston skutecznie broni zamku; John króla; śmierć trzeciego
ponownie zostaje wybrany do parlamentu księcia Norfolk, przejęcie
pomimo awantury z burmistrzem Howard jego schedy przez czwartego
księcia Norfolk

w siedzibie władz hrabstwa; John II przebywa


na dworze królewskim; John I trafia na krótko
do więzienia Fleet

Yelverton i Jenney zajmują majątek ziemski 1462


Cotton dla księcia Suffolk; John III w służbie
u księcia Norfolk

John Paston II otrzymuje tytuł szlachecki 1463

John Paston I ponownie uwięziony 1464 Edward IV żeni się z Elżbietą


Woodville, doprowadzając
tym samym do zerwania
z hrabią Warwick
i wznowienia wojny Dwóch
Róż

Helleson i Drayton przejęte przez księcia 1465


Suffolk; John I trafia do więzienia po raz
trzeci

Śmierć Johna Pastona I; oficjalne 1466


potwierdzenie szlacheckiego rodowodu
Pastonów

Sir John Paston zostaje wybrany do 1467


parlamentu; tymczasowa ugoda w sprawie
podziału majątku Fastolfa

Thomas Howes składa oświadczenie 1468 Ślub Małgorzaty York


podważające roszczenia i tytuł Pastonów do z Karolem Zuchwałym
majątku Fastolfa; sir John i John III (Śmiałym), księciem
uczestniczą w ślubie księżniczki Małgorzaty Burgundii
w Brugii; zaręczyny sir Johna z Anne Haute

Oblężenie Caister; ujawnienie romansu 1469 Wizyta Edwarda IV


Richarda Calle’a z Margery Paston i ich ślub w Norfolk; bitwa na Edgecote
Moor, zwycięstwo hrabiego
Warwick, odzyskanie
wpływów przez Edwarda IV,
ucieczka hrabiego Warwick

Biskup Waynflete wyznaczony na 1470 Hrabia Warwick ponownie


tymczasowego zarządcę majątku Fastolfa; napada na Anglię; bitwa na
nowa ugoda; sir John odzyskuje Caister Losecoat Field; wojska
Lancasterów lądują
w zachodniej Anglii; Edward
IV ucieka za granicę

John III ranny pod Barnet; książę Norfolk 1471 Bitwa pod Barnet, śmierć
ponownie zajmuje Caister; bracia Pastonowie hrabiego Warwick; bitwa pod
uzyskują ułaskawienie Tewkesbury, porażka wojsk
królowej Małgorzaty; śmierć
Henryka VI

Pięciu braci Pastonów wyrusza do Calais, aby 1475 Edward IV wyrusza na czele
tam wstąpić w szeregi armii zbrojnej ekspedycji do Calais;
traktat w Picquigny zapobiega
wojnie

Śmierć księcia Norfolk; Pastonowie 1476


odzyskują Caister

Ślub Johna Pastona III z Margery Brews oraz 1477 Porażka i śmierć Karola
Anne Paston z Williamem Yelvertonem Śmiałego

Śmierć Agnes Paston, Waltera Pastona i sir 1479


Johna Pastona; narodziny Williama Pastona
IV

1483 Śmierć Edwarda IV; do


władzy dochodzi Ryszard III

Śmierć Margaret Paston 1484

1485 Bitwa pod Bosworth; śmierć


Ryszarda III; wstąpienie na
tron Henryka VII

John Paston III szeryfem Norfolk i Suffolk 1485–


1486

John Paston III uzyskuje tytuł szlachecki 1487 Bitwa pod Stoke

Śmierć Margery Brews-Paston 1495

Śmierć Johna Pastona III 1504


GLOSARIUSZ WYBRANYCH
TERMINÓW

Desekwestracja warunkowa – działania prawne mające na celu odebranie

nieprawnie zajętych dóbr

Dożywocie wdowy – umowa zawierana przez małżeństwo w chwili ślubu,

dotycząca użytkowana wspólnego majątku, dożywotnio przez tego

z małżonków, który żył dłużej

Dyspensa – uchylenie przepisu obowiązującego prawa kościelnego

Ekskomunika – oficjalne potępienie nałożone przez władze kościelne

Jałmużnik – dostojnik duchowieństwa na dworze królewskim lub

książęcym

Kaduk – urzędnik królewski (w Anglii), obarczony zadaniem strzeżenia

praw feudalnego suwerena w jego włościach

Kolatorstwo – prawo obsadzania beneficjów

Konfiskata – zabór dóbr, najczęściej w celu wymuszenia spłaty zaległych

opłat czynszowych

Kuratela – prawo opieki, powierzane panu feudalnemu nad osobą nieletnią

Majątek ziemski – posiadłość, składająca się z ziemi należącej

bezpośrednio do pana feudalnego oraz gruntów uprawianych przez

dzierżawców ziemskich

Majorat – ordynacja rodowa, określająca zasady dziedziczenia majątku


Nadanie lenna – nadanie tytułu prawnego do użytkowania nieruchomości

wasalowi („lennikowi”) w imieniu właściciela, formalnie nadal

„korzystającego” z danej nieruchomości

Obejście – dom wiejski wraz zabudowaniami gospodarskimi

Oyer & terminer – (w Anglii) sąd karny wyższej instancji

Poborca – człowiek zajmujący się zbieraniem czynszów i przekazywaniem

ustalonej sumy pieniężnej właścicielowi majątku ziemskiego

Poddany – niewolnik lub chłop pańszczyźniany; wieśniak zobowiązany do

wnoszenia opłat w pieniądzu lub w płodach rolnych

Posag – pieniądze lub majątek nieruchomy, przekazywane panu młodemu

przez rodzinę panny młodej

Renta wdowia – zabezpieczenie finansowe, przekazywane przez męża

żonie na jej utrzymanie na wypadek owdowienia

Sąd ziemski – trybunał zwoływany pod nadzorem pana feudalnego,

zajmujący się rozpatrywaniem wykroczeń cywilnych oraz przestępstw

pospolitych i mogący orzekać grzywny i kary pieniężne oraz konfiskaty

Szeryf – (w średniowiecznej Anglii) urzędnik królewski w hrabstwie

Średniorolny (Yeoman) – drobny właściciel ziemski

Testament ustny – ostatnia wola zmarłego, przekazana ustnie przed

śmiercią

Władanie – prawo do posiadania (lub dzierżawienia) majątku ziemskiego

Zarządca – lokalny pełnomocnik pana feudalnego


ŹRÓDŁA ILUSTRACJI

Domena publiczna

Rys. Anna Pietrzyk na podstawie badań Josepha i Francesa Giesa

Fot. MrsEllacott (Lic. CC BY-SA 4.0)

Fot. David (Lic. CC BY-SA 2.0)

Fot. Paul Reynolds (Lic. CC BY-SA 2.0)

Fot. Jeff Buck (Lic. CC BY-SA 2.0)

Fot. JohnArmagh (Lic. CC BY-SA 3.0)

Fot. Chris Downer (Lic. CC BY-SA 2.0)

Fot. Alastair Rae (Lic. CC BY-SA 3.0)

Fot. Evelyn Simak (Lic. CC BY-SA 2.0)

Fot. Axel41 (Lic. CC BY-SA 2.5)

Fot. Glen Denny(Lic. CC BY-SA 2.0)

Ilustracje na stronach tytułowych rozdziałów – Monika Drobnik-Słocińska

na podstawie ilustracji z Codexu Manesse


Spis treści:

Okładka

Karta tytułowa

1. Listy

2. Rodzina

3. Sędzia William i jego dzieci (1421–1444)

4. Spory o majątki ziemskie i batalia o Gresham (1444–1450)

5. John Fastolf – rycerz w stanie spoczynku (1450–1452)

6. Sir John Fastolf i ohn Paston (1453–1459)

7. Próby podważenia testamentu Fastolfa (1459–1465)

8. Złupienie Hellesdon i śmierć Johna Pastona (1465–1466)

9. Królewskie małżeństwa i mezalianse (1466–1469)

10. Oblężenie Caister (1469)

11. Bitwa pod Barnet (1470–1471)

12. Niezgoda w rodzinie, zagraniczna wojna i inne perypetie (1471–1475)

13. Odzyskanie Caister i pertraktacje przedmałżeńskie (1475–1478)

14. Śmierć czołowych przedstawicieli rodu (1479–1484)

15. Ostatni ze średniowiecznych pastonów

Podziękowania

Bibliografia

Lista postaci

Kalendarium wydarzeń politycznych i wypadków z historii rodu Pastonów,

1415–1504

Glosariusz wybranych terminów

Źródła ilustracji

Karta redakcyjna
Tytuł oryginału

A Medieval Family

Copyright © 1998, 2018 by Frances and Joseph Gies

All rights reserved.

Projekt okładki

Oksana Shmygol

Ilustracje na okładce pochodzą z Alamy

Opieka redakcyjna

Natalia Gawron-Hońca

Wybór ilustracji

Jakub Janik

Adiustacja

Witold Kowalczyk

Korekta

Grażyna Rompel

Agnieszka Mańko

Indeks

Tomasz Babnis

Copyright © for this edition by SIW Znak Sp. z o.o., 2020

© Copyright for the translation by SIW Znak Sp. z o.o., 2020


ISBN 978-83-240-5677-4

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek

You might also like