You are on page 1of 155

STANISAW GRZESIUK

NA MARGINESIE YCIA

*** Nie jestem lekarzem, lecz od pitnastu lat chorym na grulic. Byem dziesi razy w sanatorium i przeszedem dwie operacje. Dlatego opisa chc ycie grulikw obserwowane z pozycji jednego z nich, z pozycji chorego. W opowiadaniach swych bd chcia pokaza codzienne ycie chorych - tych sabych psychicznie i tych silnych. 1 JAK SI ZACZO? Umiera na rozkaz nie miaem chci. W obozie regu byo umiercanie winiw chorych na grulic. Czsty i silny kaszel nasuwa mi myl, e dostaem mo e choroby puc. Tote gdy w 1944 roku w Mauthausen-Gusen przeprowadzono masowe przewietlenie winiw poszed za mnie do rentgena inny wizie - zdrowy - ktremu oddaem za to dzienn porcj chleba. Po wyjciu na wolno zacza si zabawa. Cieszc si powrotem do ycia wiele ludzi zatracio hamulce. Dewiz byo: Bawi si i u ywa ycia. Mimo e podejrzewaem u siebie chorob, zastosowaem strusi polityk. Prba zdrowia polegaa na tym, e pdziem biegiem na czwarte pitro. Zmczony jestem? Nie. No to jestem zdrowy, bo przecie czowiek chory tego nie dokona. Pierwszy raz musiaem si obowizkowo przewietli jesieni 1947 roku. - Silne zaciemnienie lewego szczytu i pod lewym obojczykiem - brzmiao orzeczenie lekarskie. - Czy to co powa nego? - zapytaem. - To da si jeszcze zaleczy - odpowiedzia lekarz takim tonem, jakby chodzio o katar lub upie . - Powinien pan jedzi ka dego roku na dwa-trzy miesice do sanatorium, przesta pi, nie pali, prowadzi uregulowany tryb ycia... Nie pi, nie pali i z ,,tych rzeczy te mo e nie- to po co y? Czeka na zgon? Jak mnie Niemcy nie wykoczyli, to grulica tez nie da rady - dodaj sobie ducha. - Panie doktorze - brawuruje - miaem brata: nie pi, nie pali, nie lata za dziewczynkami i... cztery lata mia, jak umar. A ja yj dwadziecia dziewi lat nie odmawiajc sobie tego i owego. I nie mam zamiaru umiera. - Te rzeczy szkodz - zapewnia doktor, nie powiedzia jednak ani sowa, eby zapisa si do poradni przeciwgruliczej, nie wspomnia te nic o wystawieniu wniosku sanatoryjnego - a wic nie jest jeszcze ze mn tak le! Jaki tam naciek? Gupstwo. Bd y z naciekiem. Nie pierwszy, nie ostatni.

I nadal jedynym sprawdzianem zdrowia by bieg po dwa stopnie na trzecie czy czwarte pitro. Niczego sobie nie aowaem z tych rzeczy, ktre szkodziy zdrowiu. A przysza wiosna 1951 roku. Nasz omiomiesiczny syn zachorowa na zapalenie puc. Zapalenie wyleczone, ale chopak wci kaszle. Co mu jest? - zastanawiaem si. - Mo e koklusz? Koklusz si nie zwiksza, ale i si nie koczy. - Musimy maego przebada powiadam do ony, Po badaniach orzeczenie brzmi: naciek gruliczy prawego puca. Stan powa ny. Nale y wysa dziecko do sanatorium. Rodzina i najbli sze otoczenie ma si przewietli, kto musi mie otwart grulic. Tego samego dnia kilkakrotnie przeprowadzaem swoje ,,schodowe badanie. Jak zwykle nie wykazao odchyle od stanu normalnego, a wic jestem zdrowy. Kto wobec tego zarazi mi dziecko? Mo e babcia? Bywa tak, e stara babcia ma przewlek grulic, bawi wnuki, wnuki kolejno umieraj na puca, a babcia wci ,,zdrowa. Posyam babci na przewietlenie. Nie jej nie brakuje. ona? Tak samo. Musze pogna na przewietlenie kilku kolegw, ktrzy czsto odwiedzali mnie w domu. Okazuje si, e wszyscy zdrowi. Kt wic, u licha, zarazi? - Pana jeszcze nie przewietlalimy - przypomina doktor. - Mnie? Po co? Przecie jestem zdrw. - Chod pan, chod pan. Nie bdziemy si targowa. Tylko dla formalnoci, ebymy byli pewni. Przewietli. Powiedzia, e co jest. Zrobi zdjcie. Rzeczywicie jest. Dziury wielkoci wini w obydwu pucach. A wic ,,schodowe badanie mnie zwiodo. Byem oszukany przez siln kondycj fizyczn, ktr utrzymywaem mimo przepitej nieraz lub czciej przepracowanej nocy. Oszukany wskutek tego, e nie miaem stanw zmczenia, nie pociem si, nie pluem krwi. A tu raptem: dziury w obydwu pucach. Jedynym objawem by kaszel, ale miaem go ju w latach 1943-1945 w obozie i miaem go bez przerwy na wolnoci. - To od papierosw - wmawiaem sobie i wszyscy mi przytakiwali. No to, syneczku - pomylaem - zaczynamy wsplny start w leczeniu. Tylko e ja ju du o prze yem, a ciebie trafio to na samym progu ycia. Jeli bdziesz

cierpia z tego powodu w przyszoci, to przez nierozsdek i niewiadomo ojca. Tak e wskutek powierzchownego potraktowania przez lekarza, ktry w 1947 roku po wykryciu nacieku nie zatroszczy si, o pacjenta, nie pouczy, nie pokierowa, nie nastraszy. Tym razem inny lekarz podszed do przypadku z ca powag i odpowiedzialnoci. Po tygodniu synek byt ju w sanatorium w Otwocku, a w tydzie po nim ja w sanatorium w Prabutach. Tak si zaczo. 2 WEJCIE W YCIE Z Warszawy wyjechaem nocnym pocigiem. Mimo e na dworzec przyszedem na godzin przed odejciem, wagon by ju podstawiony i wszystkie siedzce miejsca zajte. Czerwiec, okres wyjazdw na urlop nad morze. Zajem siedzce miejsce w korytarzu, niewiele jednak z niego skorzystaem, bo cisk i obok stoj dwie stare zakonnice oraz jaki starszy facet; wybauszy na mnie oczy, dajc mi zna w ten sposb, e nie wypada aby mody facet siedzia, a zakonnice stay. Ustpiem miejsca, ale powiedziaem, e jak mnie nogi zabol, to zamienimy si. Zakonnice jechay do Gdaska, miay przed sob du sz podr , doszedem wic do wniosku, e trzeba da im posiedzie. Nie znaem tej trasy, wic zapytaem o Prabuty i prosiem, eby mi kto obeznany z t lini powiedzia wczeniej, gdzie mam wysi. - Pan do Prabut na urlop? - zapytaa jedna z zakonnic. - Nie. Do sanatorium gruliczego - odpowiedziaem, Nie zni aem gosu do szeptu, stojcy w pobli u mogli mnie sysze. - O, to przykre. Pan dawno choruje? - Dowiedziaem si o chorobie dopiero przed paru tygodniami. - To co powa nego? - Nie bardzo. Jeli si gorzej nie rozchoruj, bdzie mi ci ko w tym stanie umrze. - Niech pan nie artuje. Czy pan prtkuje? - Chyba tak, zaraziem swojego maego. - Z bo pomoc wyleczy si pan, i dziecko... - Szkopu w tym, prosz siostry, e ja w bo pomoc nie wierz Gdybym wierzy, nie jechabym do sanatorium, lecz zaatwibym spraw z proboszczem swojej parafii.

- Oj niech pan nie bluni! - upomniaa mnie zakonnica. Od kilku chwil zaobserwowaem ruch obok siebie. Pomaleku, nieznacznie zaczo si robi luniej. Zrozumiaem. Ludzie odsuwali si z obawy, aby stojc przy mnie, nie zarazi si... Trudno. Przynajmniej stoj swobodnie a nawet mam mo no usi na walizce. Wtedy to zjawia si myl, e choroba stanie si dla mnie przyczyn niejednej przykroci; e tak jak obcy ludzie w pocigu, odsun si te i ci, ktrych uwa am za przyjaci... Bd odsuwa si nieznacznie i powoli, jak ci tutaj, a niektrzy mo e uczyni to nawet szybko. Ale ja jestem twardy zawodnik. Znajomoci przesiej si przez sito. Bojcy odpadn, a zostan wierni przyjaciele. Postanowiem wtedy nigdy i przed nikim nie ukrywa swojej choroby. Nareszcie Prabuty. Jest dopiero godzina pita rano. Nie pieszc si wszedem do budynku stacji. Z miejsca przywita mnie du y napis na przeciwlegych drzwiach: ,,Poczekalnia dla chorych z sanatorium w Prabutach. Bytem ju uczulony. ,,Izolacja - zaklem w myli. Zajrzaem do ,,poczekalni. Siedz dwie osoby. - Pastwo tez do sanatorium? -Tak. - Podobno do sanatorium jest trzy kilometry. Ciekaw jestem, jak si tam dostaniemy? Wyszedem poinformowa si w kasie kolejowej. - Prosz zadzwoni do sanatorium, to przyl bryczk. Czekajc, skracalimy sobie czas rozmow na wsplny, interesujcy nas wszystkich temat: TBC. Moimi rozmwcami byli: m czyzna lat okoo trzydziestu piciu i kobieta, ktrej na oko mo na byo da trzydziestk. Facet mizerny i wida, e schorowany. Babka - przy koci, dobrze wygldajca. - Dawno pan choruje? - zwrcia si do mnie. - Dawno, ale si nie leczyem. - Pierwszy raz do sanatorium? - Pierwszy. - Pewno bd chcieli zao y panu odm. Ja ju lecz si sze lat i nie daam sobie zao y odmy. - Dlaczego? - spytaem. - Jeli lekarze w ten sposb chc leczy, to przecie wiedz, co robi? - Gdzie tam. Jak tylko zobacz dziurk, zaraz odma - tumaczya mi fachowo. - Co dwa tygodnie trzeba chodzi dopenia, i to przez trzy lata. eby i na dopenienie, musi si pan na ten dzie zwalnia z pracy, a gdy w pracy dowiedz si,

e pan jest chory na grulic, mo e pan mie trudnoci ze strony kierownictwa i wsppracownikw. Widzi pan, mieszne to, ale prawdziwe: jak kto idzie raz na dwa lata do sanatorium, to mniejsz na niego zwracaj uwag, choby ten czowiek nawet prtkowa. Ale jeli zwalnia si raz na dwa tygodnie, bo musi i do lekarza na dopenienie, uwa aj, e jest bardzo chory, i od takiego si odsuwaj. Mimo e chory z odm nie prtkuje, bo ma unieruchomione puco i proces jest zatrzymany. - To znaczy jednak, e odma pomaga? - Jeli si uda. Czsto okazuje si, e bya nieskuteczna i dziura wyazi z powrotem. Ale najgorsza jest przepalanka. - Musi mi pani zrobi wykad, co to jest, bo ja ze sowem ,,przepalanka kojarz tylko gatunek wdki - bagatelizowaem mimo przykrych perspektyw na najbli sz przyszo - Wkuwaj si do klatki piersiowej i przepalaj zrosty, miejsca, w ktrych puco przyronite jest do opucnej. - Teraz ju jestem mdry, ale czy ja musz mie zrosty? - Ka dy czowiek dorosy ma zrosty. A komplikacje? Po odmie albo po przepalance zrobi si pyn. Pyn po pewnym czasie zamieni si w rop, a jak ju jest ropa, robi si przetoka, to jest dziura w oskrzelach. Przetoka si nie zlikwiduje, bo w komorze jest ropa, a ropy si nie zlikwiduje, bo przez przetok nastpuje w komorze infekcja. Jeszcze nie dojechaem do sanatorium, a ju wiem, co mnie czeka! Nie dam zrobi odmy - klops. Dam zrobi - to woda, ropa, przetoka i... klops Wic w zasadzie wszystko jedno. Zobaczymy, co bdzie dalej. W tym punkcie instrukta u przyszed furman od bryczki. Kaza nam si zaadowa i klip, klap, klip, klap - truchcikiem, pomaleku, szos przez liciaste lasy, gdzieniegdzie przetykane sosnami... Wreszcie bryczka zatrzymaa si przed budynkiem administracji. Przydzielono mnie do pokoju, w ktrym ju byo dwch pacjentw. Jeden by szewcem z Bydgoszczy, drugi studentem z Wocawka. Po trzech dniach mwilimy ju sobie z Wadkiem i Hekiem po imieniu. Ordynator zapowiedzia, e do czasu ukoczenia bada zaleca mi cise ko. To znaczy zakaz wychodzenia na korytarz, do stowki, wietlicy i parku w godzinach wolnych od le akowania...

Trudno. Piekielnie nie lubi le e, lecz postanowiem cile stosowa si do zalece lekarzy. To wbrew wasnej naturze, ktra buntuje si przeciw wszelkim rygorom krpujcym moj swobod. Po trzech dniach lekarz owiadcza: - Dziury po obydwu stronach. Na stron praw proponuj odm boczn opucnow, o stronie lewej pomwimy pniej. - Dobrze, niech pan doktor robi odm - odpowiedziaem zdecydowanie. Wyszed i po kilku minutach wrci z pielgniark, ktra pchaa przed sob wzek lekarski z aparatem do zakadania odmy. - Doktorze, a czy to boli? - zapytaem. - Tak jak ka dy zastrzyk, tyle tylko, e iga jest troch grubsza. - A co bdzie z lewym pucem? - Tam s du e zrosty, ktrych nie da si przepali, wic bdzie pan musia i do innego sanatorium, gdzie maj chirurgi, i zrobi odm chirurgiczn, tak zwan ,,extr. - To mo e mi pan wyjani, co to jest ,,extra? - Wycina si na plecach kawaek ebra. W ten sposb robi si okienko, przez ktre doktor dostaje si do rodka i odrywa opucn od eber... - Dzikuj. Znam lepsze rozkosze od wycinania eber i odrywania opucnych. Zaczekam. Dziura wielkoci wini. Zd to zrobi, jak bdzie wiksza. - A jak pan nie zd y? - No to wysiadka... Ale myl, e pochodz jeszcze po tym gupim wiecie. - Mo emy zrobi odm boczna i prbowa przepali zrosty. - A ile procent szansy, e si da przepali? - Nie daj adnej szansy. - No to si nie zgodz. Pidziesit procent dla pana i pidziesit procent dla mnie, to jeszcze mgbym ryzykowa. Tymczasem pielgniarka przygotowaa aparat, ig, wacik, doktor uo y mnie na boku, pomaca, ponaciska i... - Wkuwam si - powiedzia. Po chwili ju iga przesza przez ciao do rodka. - Doktorze, nic nie boli - powiedziaem zadowolony i troch zdziwiony. - Pniej mo e troch bole, bd cigny zrosty, bo puco cinite, a zrosty trzymaj.

- Czy mam dalej cise ko? - zapytaem. - Nie. Ale niech pan jeszcze pole y trzy, cztery dni, eby si odma dobrze uo ya. - Lekarz opuci pokj, a w chwile po nim wysza pielgniarka z wzkiem. - No, to odm ju mam. Teraz czekam na bl zrostw, wod, rop, przetok i koniec. Pierwszy ma by bl zrostw. Le i czekam, kiedy si zacznie, a blu nie ma. Odm zrobiono o godzinie dziesitej, a tu ju poudnie, popoudniowe le akowanie, a blu wci nie ma. Gdy do koca le akowania nic nie zabolao, doszedem do wniosku, e wszyscy mnie oszukuj i postanowiem wyj do parku na spacer. Ubraem si i spacerkiem, powoli chodziem alejkami zwiedzajc teren. Oto weranda. - No, no - zdziwiem si gono. - Ja bym to nazwa stajni. Tylko porobi przegrody, eby si konie nie pokopay. - To prowizoryczne - powiedzia chory, przy ktrym si zatrzymaem. - Maj budowa nowe, ale przedtem musz wykoczy pawilony. Le e mo na i w pokoju. Chorych jest znacznie wicej ni miejsc w sanatoriach. Ja p roku czekaem na miejsce... A pan? - Dwa tygodnie. - To chyba po znajomoci. Zrobio mi si troch gupio. Odpowiedziaem jednak zgodnie z prawd e jestem pracownikiem szpitala, w ktrym leczono grulic, e ordynator zaj si moj spraw i po kilku dniach zawiadomiono mnie o miejscu w sanatorium... Ale czy to byo po znajomoci, czy nie, nad tym si nie zastanawiaem. - Co to? - spytaem. - Kto gra na akordeonie? - A tak. Jest tu jeden mody chopak, ktry przywiz ze sob akordeon. - Chodmy tam, posuchamy. W drugiej le alni, na polowych kach zastpujcych le aki, siedziaa grupa modzie y. Jeden z modych gra na akordeonie. - Mo e zagramy razem? - zapytaem po przesuchaniu kilku melodii. - Jaki pan ma instrument? - Band ol - odpowiedziaem. - Jest w pawilonie, w pokoju. Pobiegem do pokoju i po chwili wrciem z band ol. Gdy dostrajaem si do akordeonu, wszyscy niecierpliwie czekali, jak to nam wyjdzie w duecie.

Zaproponowaem kilka melodii, ale okazao si, e mj kolega dopiero si uczy gra i zna jeszcze mao piosenek. - To graj pan, co si panu podoba. Ja bd cign za panem. Zagra. Pocignem za nim i wyszo dobrze. Ju zebraa si wok nas du a grupa chorych, gdy odezwa si dzwon wzywajcy na kolacj. Zauwa yem, e prawie wszyscy mwi sobie po imieniu. Tego samego dnia i ja z kilkoma najbardziej sympatycznymi chopakami byem na ,,ty, a po kilku dniach znaem ju prawie wszystkich. Najwa niejsze znajomoci zawarte tego dnia to: Henio-akordeonista, Marian i Roman. Marian jest pracownikiem sanatorium. Ma lat dwadziecia sze - od szeciu lat chory na grulic. Dwie odmy boczne. Wyglda le. Oddech szybki i krotki. - Szykuje si powoli do wysiadki - powiedzia pewnego dnia. - Dwie odmy i nowe dziury wyskakuj. Gdyby jedno puco tylko, to mogliby zrobi plastyk, ale jak oba dziurawe, to... - Jaka plastyka? - zapytaem. - Bo sowo plastyka kojarzy mi si tylko ze sztuk. - O, patrz! Ci dwaj to plastycy - rzek pokazujc idcych przed nami m czyzn. - Trzech ich przyjechao z Instytutu Grulicy w Gdasku. Przypatrz si, e jedno ramie maja wy sze. Wycili im po siedem eber. - Czy usypiaj przy takich operacjach? - Nie. Znieczulaj tylko i robi na ywca. Jak siedem eber, to na dwie raty, a jak wicej, to na trzy raty. - Tu wda si w szczegy. - Troch to dla mnie za mdre - odpowiedziaem - ale niech i tak bdzie. Mnie jeszcze plastyki nie proponuj. Dopiero zaproponowali odm zewntrz-opucnow. - Pod wzgldem operacji to taka sama cholera, jak plastyka, tyle tylko, e nie deformuje. - Na to mam jeszcze czas - dodaem. - Nie wiadomo - odpowiedzia Marian, Ja te bytem taki mdry jak ty, a dzisiaj jest za pno. ,,Co oni tam wiedz, mwiem. Lubi pywa, a lekarze zabraniaj. Kpaem si raz i drugi w jeziorze i nic mi nie byo. Poszedem znw kpa si i opala na socu. Zazibienie, silna gorczka, przewietlenie i ju s dziury w drugim pucu. A teraz, jak widzisz zakoczy. Po kilku dniach wsadzono go na cise ko i do koca swego pobytu

odwiedzaem go w pokoju. Nastpnego dnia lekarz dopeni mi odm, a wieczorem po kolacji znw wyszedem na spacer. - Przepustk dosta ci ko - opowiada Roman - i musi by wa ny powd, a jak zapi bez przepustki, to nagana z ostrze eniem ogoszona przez miejscowy radiowze, a drugie zapanie to karne zwolnienie. Karne zwolnienie poczone jest z powiadomieniem instytucji, w ktrej kuracjusz pracuje, oraz Centralnej Poradni, ktra przydzielia miejsce, i wtedy taki facet dwa lata nie otrzymuje skierowania do sanatorium, chyba e dostanie krwotoku i potrzebna natychmiastowa pomoc. - Racja - odpowiedziaem. - Sam lubi wypi. Ale jak czowiek idzie si leczy, to niech chocia w tym czasie nie pije. Tyle ludzi czeka na miejsca w sanatoriach. - Siedzisz tu dopiero tydzie. Zaczekaj, zobaczymy, co bdziesz mwi, jak pole ysz p roku. Jak bdziesz chorowa kilka lat i nie bdziesz widzia adnej poprawy, a przeciwnie, z ka dym rokiem stan bdzie si pogarsza. Jak bdziesz y i nie bdziesz widzia przed sob mo liwoci wyleczenia i mo liwoci dalszego ycia. Mam rodzin i jestem sam - mwi Roman. - Rodzina si odsuna. Grulica. W domu mae dzieci. Odesali mi ubranie i napisali, ebym si u nich nie pokazywa wicej. Le ju p roku. Z pracy zwolnili. Dostaj zasiek chorobowy. A co bdzie dalej? Gdzie pjd, jak mnie wypisz z sanatorium i skoczy si zasiek? Kto mi da je? Kto przyjmie do pracy? Gdzie bd mieszka? Czy czowiek nie mo e si w takiej sytuacji zaama i mimo choroby zacz pi? Po tygodniu, zaraz po rannym le akowaniu, przyszed do mnie Roman By bardzo przybity. - Jutro wyje d am - powiedzia krtko. - Karnie. - Za co? - zapytaem zdziwiony. Jest nas trzech w pokoju, zsunlimy ka i gralimy w karty, w tysica. Wpad do nas dyrektor i zaatwi krtko: ,,O, karty? Pan, pan i pan - jutro karnie do domu. Mo e chce was tylko nastraszy? Nie. Byem ju u niego i prosiem, eby mnie zostawi. Nie zgodzi si. Wiecie, e nie wolno gra w karty - powiedzia. -I za to bd wyrzuca. Pan nie mo e by wyjtkiem. - Czy naprawd nie wolno gra w karty? - zapytaem.

- Nie wolno gra hazardowo, na pienidze. Taki jeden z drugim gra pokera, denerwuje si, a to nie idzie na zdrowie. Bywa tak, e potrafi w jeden wieczr przegra miesiczne pobory przesane im do sanatorium. Ale my z nudw gralimy w tysica, i to le c w kach. - Wicej go prosi nie bd - doda Roman wychodzc z pokoju. - Przed kolacj poszedem na le alnie pawilonu pierwszego. W r nych miejscach na zsunitych polowych kach, zastpujcych le aki, grupy grajcych. Wszdzie gry hazardowe - gwnie poker. Zamiast pienidzy - zapaki. Ka da zapaka przedstawia umown warto pienidzy. Zapaki to asekuracja na wypadek zapania przez lekarzy. Wszdzie napite, rozgorczkowane z emocji twarze. Rano przyszed do pokoju Marian. - Wiesz, co zrobi Roman? - zapyta. - Wczoraj wieczorem chlasn sobie yy na rku. - I co z nim? - yje. Tylko ca noc go pilnowali. Szybko zauwa yli, bo kilka chwil potem, jak pocign yletk, jeden z jego kumpli wrci do pokoju. Gdyby przyszed troch pniej, ju byoby po nim. - I co temu bawanowi strzelio do gowy? - mwiem gono. - Myli, ze jak musi wyjecha, to ju si na tym ycie koczy? Mielimy rozmawia dzisiaj z dyrektorem. - Dyrektor jest uparty - odpowiedzia Marian. - Jak raz co postanowi, to nie ustpi. - Zobaczymy. Jak nie zechce ustpi, to bdziemy szukali innej drogi. Po niadaniu odwiedziem Romana. Le a blady, z zabanda owan rk, Przy ku siedziaa pielgniarka. - Co narobie, baranie gupi? - Ano, jak widzisz. Sam nie wiem, co mi do ba strzelio. Nie wiedziaem co robi. - To widz, e nie wiedziae, co robisz. Gdyby wiedzia, urzdziby si mdrzej. Kto to widzia, eby robi takie rzeczy w pokoju? W lesie, w najwikszych krzakach, to rozumiem. Za tydzie mo e by kto przypadkiem ciebie znalaz. A ty tak, eby odratowali. Drugi raz jak bdziesz, ajzo chcia sobie odebra ycie, to zrb tak: postaraj si o pistolet, trucizn i mocny sznur. Wyszukaj drzewo rosnce nad gboka woda. Usid na gazi, do ktrej przywi esz sznur, a ptl za na szyj.

Wtedy wypij trucizn i strzel sobie w eb. Jak spadniesz z gazi, to si dodatkowo powiesisz. A gdy przypadkiem sznur si zerwie, to jeszcze na dole jest gboka woda. Jak by nie byo, w takim ustawieniu nie masz prawie adnej szansy na uratowanie. A ty co? W pokoju sobie yy przecina. Oj, ty baranie, baranie... - Pijany bye? - zapytaem cicho, gdy pielgniarka na chwil odesza od ka. - Troch na cyku. - Po obchodzie idziemy do dyrektora. - Ma przyjecha karetka pogotowia i przewioz mnie do szpitala - powiedzia Roman, gdy ju wychodziem z pokoju. Po godzinie przyszed kolega, z ktrym miaem i do dyrektora. - Wiecie, co z Romanem? - zapyta kolega. - Byem u niego po niadaniu - powiedziaem. - Mwi, ze maj go przesa do szpitala. - Tak. Ju go zabrali. Do szpitala... wariatw - doda po chwili. - Fiuuu! - gwizdnem. - To takie buty? - Chod, idziemy do telefonu i dzwonimy do MO i partii. eby MO przeprowadzia dochodzenie, kto tu jest winien. Czy bya przyczyna do natychmiastowego karnego wypisania z sanatorium, i to chorego w takim ci kim stanie, i czy jest podstawa do przesania Romana do domu wariatw. A parti zawiadomimy, eby wiedzieli, co si tu dzieje, i eby interweniowali o zatrzymanie tych dwch sanatorium. Po godzinie pielgniarka zawiadomia tych, ktrzy ju ,,siedzieli na walizkach, e wypis zosta wstrzymany. Po piciu dniach Roman wrci - z tym, e przeniesiony zostanie do innego sanatorium. - Wiecie, to jest tak - powiedziaa do nas pani Zosia, kole anka, ktr poznaem w poczekalni dworcowej. - Grulik odbiera sobie ycie w dwch wypadkach: gdy dowie si pierwszy raz, e jest chory, i gdy si dowiaduje, e w jego stanie zdrowia nastpio raptowne pogorszenie. Jak przetrzyma wiadomo kilka dni, to ch odebrania sobie ycia przechodzi. Czowiek godzi si z sytuacja i walczy o to, eby to gupie ycie grulika przedu y. - O, patrzcie - powiedziaa, pokazujc rce. -Gdy dowiedziaam si, e mam dziury w pucach, przeciam brzytw yy obu rk. Uratowali. Sze lat ju mino. yj i jak wida po mnie, chyba jeszcze kilka lat po yj. Do wszystkiego mo na si

przyzwyczai. - No, powiedzmy... A wiecie, co sobie pomylaem? e nasza choroba to choroba arystokratyczna. - Dlaczego? - Bo patrzcie, jakie ma wymagania: nie pracowa, nie przemcza si, dobrze si od ywia, jak najwicej siedzie w grach. Kto mo e sobie pozwoli na taki luksus? Tylko arystokrata. Jeli po trzech miesicach nie zgosz si do pracy, to mnie zwolni i wtedy nie tylko ja, ale i rodzina nie bdzie miaa co do ust wo y. Jaki czas jeszcze bd dostawa zasiek chorobowy. P roku, ale co dalej? Kto przyjmie do pracy takiego z dziurami? Nawet si temu nie dziwi. Ka dy czowiek odpowiedzialny za instytucje chce mie u siebie ludzi zdrowych. Jak przyjmie chorego, mo e by pewien, e ten po kilku miesicach pracy wyskoczy mu na dugi czas do sanatorium. A zwolni go nie mo e do czasu, a przekroczy ustawowy okres prawa do chorowania, trzy miesice. I nie wiadomo, co tu gorsze. Czy przedu enie czasu leczenia, eby pacjent mia mo no wrci do zdrowia, czy ucieczka chorych nie wyleczonych przed upywem trzech miesicy, eby si stawi do pracy - z tym, e ludzie ci wkrtce musz wrci do sanatorium... - Najlepiej byoby gdybymy wcale nie chorowali - odpowiedziaa Zosia. Mo e wreszcie uczeni wynajd jaki lek, ktry radykalnie potrafi nas wyleczy? Takich lekw ju wiele byo i jeszcze wiele bdzie. Ludzie rzucaj si na nowy lek, wyprzedaj si i pac olbrzymie sumy, eby go tylko zdoby, A potem okazuje si, e lek, owszem, troch pomaga, ale nie wyleczy kogo, kto ju stoi nad grobem, a wanie tacy chwytaj si nowych lekw jak toncy brzytwy. Trzeciego dnia po zao eniu odmy lekarz przewietli mnie i powiedzia: - Wysik, woda w komorze odmowej. - No i co? - zapytaem. - Bdziemy wypompowywa? - Zaczekamy kilka dni. Jak si nie wessie, to spunktujemy. - A jak nie zniknie, to co bdzie? - zapytaem. - Ropa, przetoka i co? Koniec? - Niech pan nie myli od razu takimi kategoriami, u wielu osb powstaje pyn. Czy le a pan po zao eniu odmy? - zapyta doktor. - Nie. aziem. Powiedzia pan, eby le e, bo bdzie bolao, a e nie bolao, to chodziem po parku. - Niepotrzebnie. Trzeba byo le e, eby si odma uo ya, eby organizm przyzwyczai si do nowej sytuacji.

- Trzeba byo mi to wyranie zaleci - odpowiedziaem zdenerwowany - Pan mi to powiedzia tak, jakby pan tylko radzi. Doktor wyszed. ,,Powinien by ostrzec, czym grozi chodzenie w takiej sytuacji - mylaem. - Skd i od kogo miaem o tym wiedzie? Nikt mi nie zwrci uwagi. Po kilku dniach, gdy miaem ju pynu po pach, doktor zdecydowa si zrobi punkcj. Wzi pod rentgen. Owkiem zaznaczy doln linie pynu. Posadzi na stoku. Przygotowa strzykawk o pojemnoci 50 cm3 oraz ig o rednicy chyba 2 mm. - Znieczulic? - zapyta. - Nie warto - odpowiedziaem. Po co ma mnie bole dwa razy? Raz przy znieczulaniu i drugi przy punkcji? Z gupi min popatrzyem na ig, bo pierwszy raz miaem dosta tak ig midzy ebra,- ale nie taki bl ju przechodziem i wytrzymywaem to i ten wytrzymam. Postanowiem nie drgn i nie skrzywi si, gdy bdzie wbija ig. Doktor wymaca miejsce midzy ebrami i ju pcha ig. Ta nie chce wchodzi, wic dociska mocniej. Opieram si o porcz krzesa, eby mnie nie zepchn, i patrz, jak iga wchodzi mi midzy ebra. Doktor zakada strzykawk, wciga w ni pyn i wylewa do soika. Znw zakada, wylewa i wreszcie koniec. - Teraz niech pan le y cile przez dwa dni - powiedzia. - Jeli pyn nie najdzie, to znaczy, e mamy szczcie. Jeszcze musz dopeni odm, bo w boku pusto. Po dwch dniach przewietlenie wykazao, e pynu w boku jest jeszcze wicej. - Nie udao si - powiedzia doktor. - Bdziemy starali si osuszy inaczej. Przepisz panu wapno, do ylnie. - Panie doktorze - zapytaem - koledzy mwili mi, e podobno pyn schodzi, gdy si bok naciera szarym mydem. Czy to prawda? - Czasem pomaga, ale to nie jest pewny rodek. Powiem pielgniarce, eby panu przyniosa szarego myda, i niech pan naciera. Jeli nie pomo e, to i nie zaszkodzi. Od tego dnia le aem codziennie a do kolacji. Po kolacji wychodziem do parku na spacer, lecz unikaem wysikw i przemczenia. Bez przerwy czytaem ksi ki, eby si czym zaj. I tak wytrwaem prawie do koca pobytu w sanatorium.

Przez cay czas nie przyjem adnego zaproszenia na wdk. Wieczorami zbieralimy si w wietlicy i wprawialimy si w zespoowym graniu. Pielgniarka oddziaowa powiadomia wszystkich, e: ,,W dniu dzisiejszym o godzinie dziewitnastej w wietlicy dyrektor wygosi pogadank dla chorych. Poszedem. Na sali zebrao si kilkadziesit osb. Dyrektor mwi o mo liwociach zaka enia grulic. Jak postpowa w domu, eby nie zarazi domownikw. Co nale y robi, eby nie pogbia choroby, a przeciwnie, przyspieszy wyleczenie. Wynikao z tego, e nic waciwie nie wolno robi z tych rzeczy, ktre normalnemu czowiekowi sprawiaj przyjemno. Nie wolno opala si, u ywa kpieli rzecznych, stawowych, sadzawkowych itp. Jedyna dozwolona kpiel to w wannie, lecz woda nie mo e by za chodna, ale i nie za gorca. Wreszcie wytacza ,,ci k artyleri: - Nie wolno pi wdki. Nie wolno pali. Palenie nie jest zabronione, bo to byaby wojna z wiatrakami, ale trzeba odzwyczaja si lub ograniczy do minimum. - A jak ta reszta? - zapytaem. - Wie pan, ,,wzgldem tego, co i owszem? Czy te nic z tych rzeczy? To ju byoby za przykre. Przecie ju tylko dla tego samego warto y... I czego si miejecie? - zwrciem si do zebranych. - Przecie mwi cakiem powa nie. - I koczc zdanie dodaem: - A podobno chorzy na grulic s wybitnie pobudliwi. - Moim zdaniem - mwi doktor - to mit, ktry powsta w wyniku obserwacji ycia sanatoryjnego. A dlaczego, to nie musz nawet dub,, mwi. Lecz si tu chorzy z maymi zmianami. Przebywaj w sanatorium trzy, pi, sze miesicy. Od godziny dziewitej do dwunastej le enie, o czternastej do szesnastej le enie, od dwudziestej pierwszej trzydzieci do sidmej rano spanie, czyli wypoczynek, pi razy dziennie treciwe posiki. Do tego wasne produkty, kupione lub przysane z domu. Ot, i cali tajemnica. Jak kto naprawd chory, z temperatur, brakiem apetytu, takiemu nic si nie chce. Ludzie je d na wczasy tylko na dwa tygodnie koczy doktor - i nie wiem, dlaczego nie mwi si o wyjtkowej pobudliwoci wczasowiczw. Gdy doktor skoczy, znw zabraem gos: - A teraz mam drugie, nie mniej wa ne pytanie: Jak to jest waciwie z tym piciem wdki? Ka dy doktor mwi: Nie wolno pi. Zgoda. Ale ja lubi wypi i chciabym zna prawd, bo obserwujc chorych, widz, e wielu pije, a niektrzy nawet pij du o i nie wida, eby im to szkodzio. Rozmawiaem z takimi, ktrzy twierdz, e niektrym wdka pomoga w wyleczeniu. W to nie wierz, ale boj si,

e mog popija wtedy, kiedy to bdzie jak najbardziej niewskazane. - Ustawiamy spraw tak - odpowiedzia doktor - e wdki pi nie wolno. Ale mwic szczerze, wypicie od czasu do czasu 100-150 gramw nie zaszkodzi. Nie wolno natomiast wypi nawet piwa, jeli w plwocinie poka si najmniejsze chocia by yki krwi. Alkohol rozszerza naczynia krwionone i wtedy mo e nastpi krwotok. - O, tak postawiona sprawa to mi si podoba-zawoaem z uznaniem. Teraz wiem, czego si trzyma. Ju przebywam w sanatorium dwa i p miesica. Le , czytam, od ywiam si po kolacji spacer i lulu. Oto moje codzienne ycie. Mimo takiego cnotliwego ycia pyn w boku utrzymuje si. Koledzy doradzaj streptomycyn, ale jest jej mao i nie ka dy mo e otrzyma. - Jak bd brali plwocin do analizy - namawia Marian - to przyjd do mnie, napluj, bdziesz mia wtedy prtkw do cholery i przydziel strepto. - A po co mi strepto, jak za dwa tygodnie koniec kuracji? Du ej nie bd siedzia, bo mog zwolni z pracy. Nie wiem tylko, co robi na ten pyn. Widzisz, jaki jestem grzeczny - i... nic. - Znaem wypadek - mwi Marian - e facet, ktry mia ju rok pyn w boku, musia pojecha siedem kilometrw w czasie mrozu na rowerze. Jecha, zmczy si, spoci i poczu, e go boli w boku. Nastpnego dnia poszed na przewietlenie, eby sprawdzi, co mu jest. Okazao si, e komora sucha, a puco trze po ebrach i dlatego boli. I zgadnij teraz, jak nale y postpowa. Nastpnego dnia postanowilimy wypi w czterech buteleczk wina. Po Wypiciu kupilimy jeszcze cztery i pilimy w krzakach, ka dy ze swojej butelki. - Idziemy do knajpy - da haso jeden z nas. Po wypiciu wina nikomu nie musiao si powtarza tego dwa razy. Wyszlimy przez dziur w ogrodzeniu i unikajc spotkania z pracownikami sanatorium znalelimy si wreszcie w knajpie. Okazao si, e personel jest wyszkolony i zna swoj klientel. Gdy po wejciu na sal gwn rozgldalimy si, czy nie ma kogo tryfnego, podszed kelner. - Panowie z sanatorium? - zapyta po cichu. - To prosz za mn, tu jest taki may pokoik, nikt was nie bdzie widzia. W pokoiku byy dwa stoliki, a przy jednym siedziao piciu goci z

sanatorium, - ktrych z widzenia znaem. Byli ju dobrze na gazie. Posiedzieli jeszcze p godziny, wyszli . i w pokoju zostaa tylko nasza czwrka. Na stole literek i zagrycha. Wypilimy. Zapacilimy. Poprosilimy jeszcze wiarteczk. Staa ju na stole, gdy wpad kelner woajc: - Dyrektor na sali. Sprawdza, kto jest z sanatorium. Skaczcie przez okno. Szybko wypilimy nalan ju w kieliszki wdk i kolejno, przez okno, ktre wychodzio na tyy budynku, wydostalimy si na podwrze, a std chykiem w pole i cie kami wzdu szosy do sanatorium. Odetchnlimy z ulg, gdy ju znalelimy si w parku. - To nam popdzi kota - powiedziaem. - Ktry jutro idzie do knajpy? Trzeba zapaci za ostatni wiartk i da kelnerowi kilka zotych za ostrze enie. Okazao si, e tych piciu, ktrzy wyszli wczeniej, zapa dyrektor na drodze i nastpnego dnia przez miejscowy radiowze ogoszono ich nazwiska, e za samowolne opuszczenie sanatorium i picie wdki otrzymuj nagan z ostrze eniem. Nastpna wpadka to wyjazd do domu. Nam si udao. Miaem rozmow z ordynatorem. Zapytaem, czy mog si wypisa. - Nie, stan pana zdrowia jest taki, e powinien pan jeszcze kilka miesicy przebywa w sanatorium. - Jak dugo? - To si nie da przewidzie. Powinien pan zgodzi si na operacj. - I co dalej? - zapytaem. - Kocz mi si trzy miesice leczenia Instytucja mo e mnie zwolni. Kto da je rodzinie? Dwoje dzieciakw stara matka, ona i ja... Popracuj troch i znw pjd do sanatorium. za jednym zamachem nie mog. Niech mnie pan wypisze - dodaem. - Wypisz pana - odpowiedzia doktor - ale dalszego zwolnienia nie dam, bo to panu nic nie pomo e. Powinien pan tu le e. Kilka osb wypisanych tego dnia odwieziono wozem na stacj. Miaem. dwie godziny czasu do odjazdu pocigu, wic walizk oddaem do przechowalni, a sam poszedem do knajpy. W Warszawie, zamiast do domu, poszedem do knajpy, w ktrej grali koledzy w orkiestrze, i do domu trafiem ju dobrze pijany. Nastpnego dnia jedziem du o po miecie. Gniotem i trzsem si w tramwajach i trolejbusach i tylko suchaem, jak mi pyn chlupie w boku. Wieczorem znw popiem. I tak przez cztery dni. Jak desperat, ktremu ju wszystko jedno.

Pitego dnia zgosiem si do poradni. Ciekawe, jak te sobie dogodziem... Lekarz wezwa na przewietlenie kilka osb rwnoczenie. - Ma pan na dnie komory troszk pynu, tak z kieliszek - powiedzia do pacjenta stojcego pod rentgenem. - To niewiele, doktorze - odezwaem si. - Za chwil zobaczy pan jezioro... - Nie ma pan ani kropli pynu - owiadczy mi lekarz po przewietleniu. Dopenimy, eby puco nie podrastao. Zamilkem z wra enia. Wic jak to jest? Le aem trzy miesice i adna sia lekarska nie umiaa zlikwidowa pynu w pucach: A teraz, po czterech dniach intensywnego ycia, po pijatykach - nie mam pynu? Sekret tego procesu poznaem znacznie pniej. Teraz jednak z owej niespodzianki wysnuem tego rodzaju wnioski, e niewiele brakowao, abym nieznajomo zagadnienia przypaci yciem. Podjem wic normalny tryb ycia. I oto jestem znw jak gdyby tamtym z pocigu, w drodze do sanatorium. Nie ukrywam swojej choroby, a ludzie odsuwaj si. Jedni nieznacznie, pomaleku, inni szybko i zdecydowanie. Robi si koo mnie luno. Oto dwie rodziny, z ktrymi yem w przyjani. Odwiedzalimy si czsto nawzajem. Po powrocie z sanatorium byem u nich kilkakrotnie. I oni przyjmowali moje zaproszenia, lecz - nie przychodzili..: Zrozumiaem. Przestaem tam chodzi. Oni te nie dali wicej znaku ycia. Kiedy kolega poprosi, eby zaj w odwiedziny. Gdy zbli aem si, spostrzegem w jego mieszkaniu kogo w otwartym oknie - znik na mj widok. Dzwoniem kilka razy, lecz drzwi nie otworzono. Inny kolega zaprosi mnie do siebie na niedziel z ca rodzin. Gdy przyszlimy o umwionej porze, nie byo nikogo. To nie koledzy odsuwali si. Decydoway ich ony, w obawie, e obecno moja mo e spowodowa zara enie grulic rodziny. Gdy jad tramwajem, a w pobli u znajduje si kto z maym dzieckiem przesuwam si, eby by jak najdalej. Mam wiadomo swojego stanu zdrowia i postpuj tak, by unika zaka enia otoczenia. wiadomo, niestety, nie osabia przykrego prze ywania takich sytuacji. Nieraz te przesadza si w ostro noci i izoluje chorych ujawniajcych si, ktrzy racjonalnie postpujc nie nara aj zdrowia otocznia. Nie ulegaj natomiast izolacji ci, ktrzy ukrywaj swoj chorob. To fakt

pospolity, e w otoczeniu znajduje si wielu chorych, o ktrych chorobie koledzy dowiaduj si dopiero wtedy, gdy ju sami id do poradni ;,G. Jednym sowem sytuacja grulikw w spoeczestwie to nie byle jaki problem. Ale ja jestem twardy zawodnik... Od powrotu z sanatorium wiele lat bd chodzi do poradni dopenia odmy. Nieraz jeszcze bd w sanatorium. Jeli utraciem te i owe znajomoci, to wiem, e odpadli ludzie sabi charakterem. Przy mnie pozostali tylko wyprbowani przyjaciele. Wkrtce liczba ich si powikszy o nowych, poznanych w sanatoriach. czy nas bdzie wsplna dola. Wsplna droga. Tak to jeszcze raz wszedem w ycie. Nie jestem ju nowicjuszem, fachowy grulik ze mnie. 3 FACHOWY GRULIK P roku byem w domu. Pracowaem normalnie, bez zwolnie. Ju si przyzwyczaiem do swojej choroby, nie wyprowadza mnie z rwnowagi. Wiem, e picie szkodzi, ale w ascetyzm nie popadem. Regularnie chodz do poradni dopenia odm. Syn jeszcze w sanatorium, to ju dziewi miesicy. Na mnie kolej do Zakopanego. Do wyjazdu zdopingowao mnie krwioplucie. Kilku kolegw przyszo po egna mnie i yczy zdrowia. Po kole esku. z alkoholem... Zakopane. Dwa dni w sanatorium przejciowym, tu rozdzielano przybyych po innych sanatoriach. W du ej sali byo nas dwunastu. Niektrzy ju czekali na miejsce kilka dni. cise le enie nie obowizywao. Po kolacji zacza si rozmowa. Chorzy, jak zwykle, zajci sob. Czytajc gazet, przysuchuj si. - Co panu jest? - May naciek w prawym szczycie - ale to nic wielkiego, to si szybko zlikwiduje. - A pan bardzo chory? - Nic mi waciwie nie jest, przysali mnie tylko na przebadanie. Z drugiej strony sali dochodzi podobna rozmowa: - Pan od dawna choruje? - Sze lat. Ale ju wszystko w porzdku. Przyjechaem tylko troch wypocz. - A co u pana? - Jamka wielkoci pestki wini, ale ju si likwiduje... pomylaem: Gdyby was przewietli, okazaoby si, e to dziury, przez ktre przejdzie kot z

podniesionym ogonem... Czego si wstydzicie, kogo si wstydzicie? Widz, e ukrywanie faktycznego stanu zdrowia tak im weszo w krew, e zaczynaj sami wierzy w to, co mwi innym. Nastpnego dnia rano zadzwoniem do swojego przyjaciela jeszcze z obozu, ktry by wicedyrektorem w Dyrekcji Zespou Sanatoriw: - Jestem w sanatorium przejciowym. Zabierz mnie std, gdzie chcesz, ale ju chciabym si gdzie na stae ulokowa. Jestem tu od wczoraj i mam do. - Zaatwi ci skierowanie do ,,Akademickiego - powiedzia kolega. - Z modzie bdziesz si czu dobrze. - Niech bdzie Akademickie. Sanitarka zabraa trzy osoby, wrd nas jedn mod kobiet. Wysadzili nas na drodze, musielimy draowa z walizkami piechot. Dojazd zawali nieg, nie mo na byo jecha dalej, bo na drodze ugrzz wz ci arowy, nie daoby si go omin ani zawrci. Bya jeszcze pora rannego le akowania, gdy zbli alimy si do budynku sanatoryjnego. Kto wyjrza przez porcz werandy, krzykn i po chwili. przy balustradach na czterech pitrach ukazao si mnstwo postaci machajcych kocami, poduszkami i gazetami. Wszyscy woaj co, pozdrawiaj i zapraszaj do siebie. Wesoe towarzystwo - pomylaem. - Witaj jak starych znajomych. Po zaatwieniu formalnoci otrzymaem miejsce na oddziale na czwartym pitrze. Pielgniarka zaprowadzia mnie do pokoju i pokazaa, na ktrym ku mam le e. Z czterech ek tylko jedno byo zajte. Jako ,;stary wyjadacz przywitaem si z ssiadem jak ze znajomym. - A trzy ka wolne? - Nie, dwch jest na werandzie. Dochodzi dwunasta, wic za kilka minut bd. - Czy rygory s ostre? Wolno wychodzi na miasto? - Wolno wychodzi, ale w stron miasta tylko do mostku. Jak zapi W miecie, robi awantur, ale kto tam bdzie apa... eby tylko si nie Spni, to nikogo nie obchodzi, gdzie kto idzie w czasie wolnym od le akowania. Do pokoju weszo dwch modych chopakw. Rozemiani, z zar owionymi od mronego powietrza twarzami. Przywitalimy si, a po chwili, gdy kilku innych weszo obejrze nowego, przedstawili mnie: Nasz nowy kolega. Mwili sobie ty i tytko ja jeden byem pan. Przypuszczajc, e przyczyn tego mo e by r nica wieku, wieczorem zaproponowaem, kolegom z pokoju, ebymy sobie mwili po

imieniu. - O, nie! - zaprotestowali. - Nie mo na. Dopiero po chrzcie. Postaramy si szybko zrobi chrzest. - Jaki chrzest? - Sanatoryjny. Kto si nie pozwoli ochrzci, z tym jestemy na pan. Ka dy z nas ma sanatoryjne imi. Po poudniu przyszed na oddzia jeszcze jeden nowy. Pojutrze chrzciny. Przez ten czas musimy si z sob bli ej pozna. Trzeciego dnia po niadaniu zapowiedziano chrzest. Na oddziale brak byo piworw, wic dla mnie i drugiego nowego po yczono od tych, ktrzy mieli podwy szon temperatur i doktor zabroni im wychodzi na werand. Nasze le aki ustawiono na rodku werandy, przodem do wszystkich werandujcych. - Kogo wybieramy na przewodniczcego? Na sekretarza? Odbyo si gosowanie. Przewodniczcy zacz uroczysto przemwieniem: - Ka dy nowo przybyy na Czwart Wysok Werand na wasne yczenie mo e zosta ochrzczony i sta si czonkiem rzeczywistym Werandy. Do chwili chrztu nowo przybyy jest Struclem lub inaczej Noworodkiem. Czonkowie Werandy nazywaj nowego tym mianem, natomiast nowi pacjent obowizany jest zwraca si per: Wysoka Werando. Obrzd chrztu ma dwa zasadnicze cele: sprawdzi poziom intelektualny Noworodka oraz jego poczucie humoru. Dlatego chrzest skada sil z dwch czci: powa nej i humorystycznej. Kto podda si ceremonii chrztu, ma prawo mwi ty wszystkim kolegom i kole ankom w sanatorium. Wolno usugiwa ci ko chorym kolegom: goli, poda basen, umy itp. Za chwil zaczynamy. Sekretarz przygotuje papier, owek i bdzie zapisywa odpowiedzi. - Dodam jeszcze - mwi przewodniczcy - e w razie zej oceny Noworodek obowizany jest podcign si w nauce w czasie pobytu w sanatorium. Noworodku, prosz powiedzie yciorys. - Urodziem si dnia...-zaczem, ale przewodniczcy przerwa mi. Przepraszam! Chwileczk! - A czy Noworodek wie, po co si urodzi? - Urodziem si po to, eby doczeka tej chwili, kiedy przyjad do Zakopanego i poznam Wysok Werand... Z yciorysu kolegi dowiedziaem si, e jest studentem trzeciego roku

politechniki i jest to jego pierwszy pobyt w sanatorium. Po omwieniu yciorysw zadawano pytania. Pytania byy r ne. Na przykad: Dlaczego nieg jest biay? Co to jest triangulacja? Pytano z geografii, polityki, historii i co tylko kto potrafi wymyli. - Co to jest pindyrynda? - Nie wiem - odpowiedzia kolega. - Ubli ajce przezwisko! - rzuciem, pewny, e zgadem. - Pindyrynda jest zioem leczniczym. Jeden z kolegw otrzyma pseudonim Pindyrynda, bo dotychczas tylko jemu udao si na to pytanie odpowiedzie prawidowo - wyjani egzaminator. Przewodniczcy pyta jednego i drugiego kandydata, czym interesujemy si szczeglnie: sportem, muzyk, geografi czy mo e jak inn dziedzin ycia? Kolega odrzek: Poezj. Ja - polityk. Teraz maglowali nas tylko z tych dziedzin. Potem przeszli do czci humorystycznej. Chrzest zbli a si do koca. - Prosz proponowa imiona dla kandydatw! - Przegosowano dla mnie pseudonim Piekutoszczak. Kolega dosta imi Roleta z powodu adnej falujcej czupryny. - Czym chce by chrzczony Piekutoszczak? - zapyta przewodniczcy. Winem czy wod? - Spirytusem - odpowiedziaem machinalnie. - A Roleta czym chce by chrzczony? Winem czy wod? Wod odpowiedzia poeta. - Jeli winem - to po butelce wina funduje nam kandydat, a jeli wod, to wiadro wady do ka dla kandydata - rozstrzygn po Salomonowemu przewodniczcy. Wybrano wino. Teraz sekretarz przeprowadzi kandydatw przez ca werand i ka dy przy podaniu rki przedstawi si nadanym mu na chrzcie imieniem, a Wic: Raczek, Pindyrynda itp. Gdy prezentacja zostaa zakoczona, bya godzina dwunasta, koniec le akowania, poszlimy na oddzia kobiecy i przedstawiono nas w kolejnych pokojach. A wic jestem ochrzczony i przyjty do spoecznoci sanatoryjnej. Przeprowadzono mi ju badania. Raz na dwa tygodnie dopeniam odmy po prawej stronie. Po lewej ordynator proponuje odm chirurgiczn.

- Mam jeszcze czas - odpowiadam jak zwykle. - Ma pan dzieci? - pyta doktor. - Mam dwoje. - Pan prtkuje, zaka a pan otoczenie. Ja nie obawiam si kontaktu z panem, ale nie zgodzibym si na przykad, aby przebywa pan z moimi dziemi. Czy pan myli, e pana dzieci s inne ni moje? Nie zgodzi si pan, to trudno. Potrzymamy dwa miesice, bo na taki okres ma pan skierowanie. i wrci pan z chorob do rodziny i otoczenia. Pniej pan bdzie aowa, e mnie nie posucha. Mam ju du o dowiadcze i wiem, jak si przewa nie takie sprawy kocz. Nastpuj przerzuty na inne czci puca oraz na drugie puco i wtedy ju pacjent nie nadaje si do adnego zabiegu. Powtarzam z uporem: - Zaczekam jeszcze z operacj. Przez dwa miesice pobytu w sanatorium przechodziem kuracj tylko klimatyczn, bez adnych lekw. Werandowanie przed poudniem i po poudniu. Le c patrzylimy: krzy na szczycie Giewontu, du a i maa skocznia, kolejka linowa widoczna w pogodne dni. Z tej odlegoci ludzie na skoczniach wygldali jak robaczki: czarne punkciki na biaym tle niegu. Oto jaki facet powoli wspina si do gary. Ju jest na grze-zjazd. Wida punkt byskawicznie suncy w d. - Prg! - woaj wszyscy na werandzie. - Przewrci si - dodaj po chwili. Wida, jak si podnosi, pnie do gry i znw... - Uparty go! - mwimy. - Jak on si musi czu po tylu upadkach, a jednak... Zarzdzeniem wewntrznym zabroniono w sanatorium prowadzenia rozmw na tematy chorb i leczenia. Gdy tylko ktry co powie na tery temat, podnosi si krzyk: - Odsumy, si od niego, bo on chory na grulic, mo e nas zarazi -i wszyscy uciekaj ze miechem. Wprowadzilimy te zakaz przeklinania. Kto posu y si zagranicznym sowem, paci zotwk kary. Recydywista, ktry ju wpaci dziesi zotych, raz sobie mo e ul y gratis... Pewnego dnia wpad do naszego pokoju kolega mwic: - Chopaki, w naszym pokoju mamy noworodka. Przyszed dzisiaj. Pierwszy raz w sanatorium. Bdziemy bada? - zapyta, zwracajc si do kolegi Toto. - Dowiedzielicie si ju , co mu jest?

- Ma dziur wielkoci wini z prawej strony. - Zapytaj Pomidorka. Je eli pjdzie ze mn, to mo emy bada. Toto by-po studiach medycznych, lecz jeszcze bez dyplomu. Pomidorek to studentka medycyny. - Kiedy badamy? - pyta kolega. - Po kolacji. - Musz zobaczy, jak bdziesz bada - mwi. - Czsto tak badacie? - Tylko nowych. Ciebie te mielimy ochot bada, ale poapalimy si, e jeste ju stary wyjadacz sanatoryjny i e z tob ten numer nie przejdzie. Po dziesiciu minutach do pokoju, bez pukania, weszli lekarz i pielgniarka. Szybko zgasiem papierosa, a Toto powa nie powiedzia: - Prosz pana, ja ju chyba trzeci raz widz pana z papierosem w pokoju. Jeli jeszcze raz zapi pana z papierosem, zamelduj dyrektorowi. - Ju wicej nie bd, panie doktorze - odpowiedziaem z powag. Obejrza karty przy kach i popatrzy na obecnych. - Pan si rozbierze, zbadam pana - powiedzia, zwracajc si do jednego ze starych mieszkacw pokoju. Ten si szybko rozebra, Toto go zbada, osucha i poleci przyj do gabinetu za p godziny na dopenienie odmy. - Pan jest nowym pacjentem, prawda? - zwrci si teraz do nowego, gdy poprzedni ju si ubiera. - Prosz si rozebra, pana te zbadam. - Ma pan dziur w prawym pucu, prawda? W szczycie. - Tak, panie doktorze. - To prosz teraz oddycha tylko prawym pucem. - Jak to, panie doktorze? - Zwyczajnie. Prosz zamkn usta, zacisn palcem lew dziurk nosa i teraz gboko oddycha. Go popatrzy zdziwiony, ale zatka nos i mczy si oddychaniem tylko jedn stron nosa, a Toto osuchuje go z powag. - Panie doktorze, mnie co boli w boku. - Zaraz zbadamy. Prosz opuci spodnie i poo y si na ku. Pacjent opuci spodnie poni ej ppka. - Ni ej, prosz, ni ej... Teraz lekarz powiedzia co po acinie do pielgniarki. Ta znw co zapisaa w notesie, wysza i wrcia niosc buteleczk z lekarstwem i pudeeczko, w

ktrym, jak si okazao, byy czopki. Lekarstwo to stary tran, ktry sta na werandzie w du ej butelce, a czopki koledzy zrobili z chleba i posypali proszkiem do czyszczenia zbw. - Siostra zaraz natrze paru bok - mwi doktor - a czopki bdzie pan zakada przez ca noc co dwie gadziny jeden! Po u yciu czopka prosz le e przez p godziny na brzuchu, nie rusza si i nie kasa... - Mwic to pisa w bloku pielgniarki recept, a ona w tym czasie smarowaa tranem bok chorego: Badanie skoczone, doktor i pielgniarka wyszli z pokoju. My omawiamy zalety naszego doktora: jaki to dobry chop, chocia mody, ale dobrze leczy, chorzy maj do niego zaufanie... - Tak - wtrci si do rozmowy ten nowy - od razu to zauwa yem. Badali mnie, leczyli i nic nie mogli znale, a ten tylko posucha i zaraz si pozna. Koledzy z jego pokoju mwili, e syszeli, jak si w nocy krci, sapa, a rano czopkw nie byo, pudeko byo puste. W czasie rannego le akowania wszed na werand ordynator w asycie oddziaowej pielgniarki, by przeprowadzi codzienny obchd. Rozmawiajc z chorymi zbli y si do nowego. - Ten pan, jest nowy - informuje pielgniarka - wczoraj przyjecha. - Po obiedzie przyjdzie pan do mnie do gabinetu na badanie - poleci ordynator. - Ju wczoraj wieczorem byem badany, panie doktorze! Doktor popatrzy na nas, ka dego przewierci wzrokiem i powiedzia: - Te obuzy pana badali. Czy nie zrobili panu przykroci? - Nie, panie doktorze, adnej przykroci nie byo. - No, to dobrze. - Zwracajc si do wszystkich, doda: - Skoczcie te kaway, bo kto mo e za to wylecie z sanatorium. Badanie chorych stao si raz przyczyn innego wesoego incydentu. Przyjecha nowy chory. Ju wiemy, e pierwszy raz w sanatorium, wiemy, jakie ma zmiany, oraz znamy wszystkie inne potrzebne dane. Okazao si jednak, e jest dawnym koleg naszej pielgniarki oddziaowej i ta ostrzega go przed badaniem. - Uwa aj, bo te obuzy bd chcieli ci bada! - I pouczya go, jak si taka zabawa odbywa. Musieli chopaki z badania zrezygnowa. Nastpnego dnia na, obchd przyszed doktor sam, bez pielgniarki, i to zmylio nowego. Doktor nie mia wiele czasu, wic szybko poszed w drugi koniec werandy i

wracajc rozmawia krtko z pacjentami: - Jak si pan czuje? Dobrze, panie doktorze. - A pan? - W porzdku. - Przyjdzie pan do mnie po obchodzie, dopeni panu odm. Wreszcie zatrzyma si przy nowym. - Pan jest nowy, prawda? Pan te przyjdzie do mnie po obchodzie, zbadam pana. A na to nowy odpowiedzia powa nie i ostro: - Odczep si, kolego, znam si na takich kawaach. Na caej werandzie buchn miech. Doktor patrzy na pacjenta, a ten gapi si na doktora. Wreszcie nowy zrozumia, co si stao. - Bardzo pana doktora przepraszam - wykrztusi - ale pielgniarka ostrzegaa mnie... Mylaem, e robi mi kawa. - Wy jednak jestecie dranie - powiedzia doktor z umiechem. - Nie udao si bada, to macie rado z innego powodu. Zawsze musicie co urzdzi! - A czy pan wolaby, ebymy si na mier zamartwiali swoj chorob, doktorze? Rozrywek kulturalnych mamy mao. Jedyn rozrywk organizowan przez dyrekcj s filmy, przewa nie stare, wywietlane raz na dwa tygodnie przez kino objazdowe. Raz tylko przyjecha zesp artystyczny z Krakowa do sanatorium Nauczycielskiego, poo onego w naszym najbli szym ssiedztwie, i da Jeden wystp dla obu sanatoriw. Sami wic organizowalimy rozrywki dla chorych. Postanowilimy organizowa wystpy wietlicowe. Na pierwszym wieczorku byy chiskie cienie. Za owietlonym pciennym ekranem przeprowadzono operacj odka. Na cieniach wida byo, jak przyniesiono pacjenta. Doktor rozcina mu brzuch olbrzymim no em, pacjent podrywa si, a wtedy stojcy przy gowie uderza go w czoo olbrzymim motem. Narkoza dziaa, pacjent pi. Po rozciciu brzucha du ymi szczypcami odciga si na boki skr i doktor wyciga z odka, r ne przedmioty: y ki, no e, szelki, po czym dugo, dugo cignie jaki pas. To banda , ktry inny kolega rozwija stopniowo w sposb niewidoczny z sali. Na koniec szydem i grubym sznurem zszywa si chorego i koniec operacji...

Po pierwszym wieczorku nabylimy pewnego dowiadczenia i ka dy nastpny by lepiej zorganizowany: Ambicj ka dego pitra byo da jak najlepszy program. Drug rozrywk dla wszystkich byy koncerty ycze nadawane przez sanatoryjny radiowze obsugiwany przez kuracjuszy. Tematw dostarczao ycie sanatoryjne. Przyjecha do sanatorium nowy pacjent. Mia bzika na punkcie zdrowia. Blad, gdy kto powiedzia, e jest chory, a ucieka jak oparzony, gdy kto w pobli u kasa. Szybko wszyscy si o tym dowiedzieli i kto tylko mija go na klatce schodowej, lub korytarzu, dostawa raptownego kaszlu, a inni podpatrywali, jak ten kusem ucieka. Na chrzcie otrzyma imi Paluszek. W pewnym koncercie ycze odczytano dedykacj: - Dla mojego podopiecznego Paluszka poszukuj skafandra lub maski gazowej, ktra ochroni go przed zara eniem grulic - Mruk. W nastpnym koncercie odpowiedziaem: - Mruku, skafandrw i masek gazowych dla twojego Paluszka na skadzie nie posiadamy, ale mog odstpi swoj siatk na wosy, ktra nie jest mi ju potrzebna, a jemu pomo e tak samo jak skafander albo maska gazowa Piekutoszczak. W kocu chop zrozumia, e nie mo e zarazi si grulic, gdy ju ma swoj wasn... Zbli a si termin wyjazdu. Wypada to na trzeci dzie po witach wielkanocnych. Gupio. Ka dy chory chce by na wita w domu. Ci, ktrym lekarze nie chc daj przepustki, przerywaj kuracj, eby tylko spdzi wita wrd rodziny Inni, gdy daj im wyjazd do sanatorium przed witami - rezygnuj z miejsca, a po witach znw zaczynaj stara si o przydzia. Skd ten pd? Kiedy rozmawiaem na ten temat, syszaem od kolegw Jestem powa nie chory i zawsze mam uczucie, e bd to moje ostatni wita. Dlatego chc by razem z rodzin. Chorzy za przebywajcy W domu urzdzaj wita wystawne. I oni myl: Mo e to moje ostatnie wita... Lekarze daj przepustki niechtnie. Duga podr , wypadnicie Z regularnego trybu ycia marnuj wyniki leczenia. S wypadki, e pacjent po powrocie z przepustki dostaje krwotoku. Albo te przesya z domu zawiadczenie pogotowia, e nie mo e wrci na czas, bo ma krwotok lub wysok temperatur.

Ja nie szykuj si do wyjazdu na wita. Szkoda ka dego dnia. Chorzy urzdzali po egnania kolegw odje d ajcych. Jeden z pocigw odje d a z dworca w czasie le akowania. Gdy ju wyoni si zza zakrtu, du y odcinek drogi jecha przez odkryty teren w odlegoci kilometra od naszego gmachu. Wtedy zaczyna si ruch. Wszyscy stawali na le akach i machali tym, co mieli pod rk: poduszkami, zasonami, kocami, a z okien pocigu powieway rczniki. To wyje d ajcy egnali kolegw z sanatorium... Gdy saniami jechaem w stron dworca i przez krtki odcinek drogi wida byo sanatorium od strony werand, widziaem, jak na wszystkich pitrach, na werandach i w oknach siali chory i egnali mnie, machajc poduszkami, przecieradami i rcznikami. 4 DROGA DO NIEBA I Z POWROTEM Padziernik 1952. Mino zaledwie p roku i znw jestem w sanatorium. Tym razem jest to Otwock, z ktrym ju si nie rozstaj. Po powrocie z Zakopanego wpadem w intensywny wir ycia. Praca zawodowa od rana do wieczora, po dziesi - dwanacie godzin dziennie. Praca spoeczna w czasie wolnym od zaj su bowych, a gdy zostawao dla siebie troch czasu - knajpy i alkohol. Lekarz w poradni zaleci ykanie PAS-u. I tak byo wszystko razem: krwioplucie, leki i wdka. W prywatnym handlu pokaza si nowy lek zagraniczny: rimifon. Podobno cudowny lek, ktry umierajcych stawia na nogi. Zaproponowano mi kupno rimifonu od kogo, komu ten lek przysano z zagranicy. Domoroli lekarze, inaczej mwic - prywatni handlarze i porednicy twierdz, e kuracja to trzysta tabletek. - Ile to ma kosztowa? - zapytaem. - Trzysta tabletek - cztery tysice zotych. Hieny. Na obuzw i zodziei nie bd si wyprzedawa. eruj na ludziach chorych, liczc, e rodziny, chcc ratowa chorego, zrobi wszystko, eby im nasypa forsy do kieszeni. Syn ju jest w domu od kwietnia. Le a w sanatorium dziesi i p miesica. Pewnego dnia chopak zachorowa. Mtne spojrzenie, na nic nie reaguje, leci przez rce, torsje. Nastpnego dnia, po badaniach przeprowadzonych w szpitalu, diagnoza brzmiaa: - Zapalenie opon mzgowych na tle gruliczym. - Jaka jest szansa na uratowanie dziecka? - zapytaem ordynatora. - To dopiero pocztek choroby, wic szansa jest du a.

Po miesicu dziecko przesali do sanatorium w Otwocku i tym razem pobyt jego trwa szesnacie miesicy. Wtedy postanowiem leczy si a do skutku. Zgodz si na ka dy zabieg i bd le a tak dugo, a mnie wypisz sami. Jest przecie jeszcze drugie dziecko, zdrowe, wic nie mog dopuci do tego, eby i ano nabawio si grulicy. Wyrobiem sobie wniosek sanatoryjny. W tym czasie zaczem gorczkowa i w plwocinie pokazaa si krew. Wtedy zaatwiem przyspieszenie wyjazdu i po kilku dniach ju byem w Otwocku - by po dziesiciu miesicach kuracji znw wrci do domu. Przydzia dostaem do pokoju siedmioosobowego. Na korytarzu spotkaem pacjenta, ktrego ko stao obok mojego. Wyglda na rwnego chopaka. - Drogi kolego i ssiedzie - zagadaem do niego - jestem nietutejszy, pierwszy raz w tym sanatorium, a wic mam prob: - Bdcie mi askawie przez kilka minut informatorem. - Prosz bardzo! - odpowiedzia z typowym warszawskim akcentem. - Pan, widz, autochton z Warszawy? - Mowa! Wiadomo! Jestem z Targwka. A tutaj ju le pi miesicy. Wic co chcesz wiedzie? - zapyta przechodzc z miejsca na ty. Przyjem to jako rzecz naturaln i zaczem zadawa pytania. - Czy mo na urwa si do Warszawy? Czy atwo dostaje si przepustki? W ktrych miejscach znajduj si dziury w potach... Jak z alkoholem? I jakie s rygory? Rysiek - mj rozmwca - wysucha, pomyla i powiedzia: - Widz, e z ciebie stary sanatoryjny wyga. Chod, to ci wszystko poka . Szlimy przez olbrzymi park sanatoryjny. - Obserwuj teraz dobrze - powiedzia Rysiek. - Idzie si tdy i tu si skrca, a tu, widzisz, w krzakach jest zamaskowana dziura w ogrodzeniu. Uwa aj tylko, eby nie wadowa si w pobli e dyrektorwki... O, to ten dom - doda, pokazujc murowany budynek stojcy wrd drzew. - Mieszka tu dyrektor i kilku lekarzy. Staraj si, eby ci nie poznali, bo jak ci zobacz za ogrodzeniem, w drodze na stacj kolejow czy te w knajpie, bdzie bieda. - A w tym pokoju le rwne chopaki? - Nieciekawe towarzystwo - odpowiedzia, - Mo liwy jest ten, co le y obok ciebie, ksigowy z Warszawy, i ten mody, po przeciwnej stronie przy drzwiach chopak wsiowy, ale z humorem. Wczoraj mia krwotok, wic dzisiaj musi le e

spokojnie, a normalnie to baznuje i mamy z nim wesoo. Ksigowy ma na imi Bogdan, a ten z prowincji - Ignac, w pokoju wszyscy mwi sobie po imieniu. Jest na oddziale kilku rwnych chopakw, ale w innych pokojach - doda jeszcze Rysiek. - Jutro poznasz si z nimi. Po trzech dniach znaem ju tych rwnych z oddziau, a w naszym pokoju te ze wszystkimi byem po imieniu. Nastpnego dnia - analizy, badania i przewietlenie. - Kiedy wytworzono panu odm? - spyta po przewietleniu lekarz. - W czerwcu ubiegego roku, rok i cztery miesice. - Ma tendencj do podrastania, a trzeba utrzyma j przez trzy lata. Dzisiaj j dopeni. Postaram si utrzyma j za wszelk cen. Niewiele brakowao, aby cena ta okazaa si za wysoka... To przecie nie byo podrastanie odmy, lecz przylep powstay w wyniku raptownej likwidacji pynu po powrocie z Prabut, i od tego czasu odma utrzymywaa si w tym samym wymiarze. Gdy prbowaem to wytumaczy, doktor wsiad na mnie: - Co mi pan tu chce wmwi! Tego jeszcze dnia dopeni mi odm i....byo to ostatnie dopenienie, bo nastpnego dnia ju by w komorze odmowej pyn. Ropa... przetoka... i do koca brakowao niewiele. Po dopenieniu omawialimy spraw lewego puca, w ktrym dziura ju w moim pojciu - dojrzaa do operacji. Bya to ju dziura wielkoci jabka choinkowego. - To jak, operacja? - zapytaem prowokujco. - Chyba zrobimy ma plastyk. Pi eber wystarczy... Postanowiem nie targowa si i zgodzi na ka d propozycj.. - Ale na to mamy jeszcze czas - mwi doktor. - Na pocztek zrobimy odm i bdziemy prbowali przepali. Po co mamy pcha si na du chirurgi, nie prbujc przedtem maej. - To prosz, niech pan robi odm. - Jutro - odpowiedzia doktor. - Dzisiaj nie mo na. Nastpnego dnia zostaa wytworzona odma po stronie lewej i dopeniano j przez sze tygodni. - Niech si pan przygotuje psychicznie do przepalanki - powiedzia doktor,

gdy pewnego dnia, jeszcze przed niadaniem, spotkalimy si na ` korytarzu. Poprosimy pana na godzin jedenast. Nie wiedziaem, co si robi, eby si przygotowa psychicznie, wic nie robiem nic i wcale nie mylaem o czekajcym mnie zabiegu. Psychicznie byem ju przygotowany do du ej, nawet siedmio ebrowej plastyki, wic nie byo powodu martwi si gupim i drobnym zabiegiem, za ,, jaki uwa aem przepalank w porwnaniu z plastyk. Przed godzin jedenast pielgniarka zrobia mi zastrzyk z morfiny, a po, p godzinie zaprowadzia mnie na parter, na oddzia chirurgiczny. Le aem na stole i z ciekawoci rozgldaem si po pomieszczeniu. To tu bd mnie krajali, jeli nie da si ,przepali zrostw... Oto mj doktor. Krtkie przygotowanie. Znieczulenie i ju skalpelem, przecina mi ciao po lewej stronie w grnej czci piersi. Czuem, ale nie bolao. Znw przygotowanie. Staram si zobaczy, co tam szykuj, i widz, jak doktor bierze metalow rurk gruboci chyba 8 mm i wkada do niej prt metalowy zaostrzony na kocu w czworoboczny sto ek. Niezy szpikulec... - Niech pan nie podglda - radzi doktor - bo mo e si pan zdenerwowa. - Doktorze, nie ma obawy... - Prosz ju nie mwi, bo bd si wkuwa. Poczuem napr, trzeszczenie i bl rozsuwanych szpikulcem eber, a gdy doktor wci nie wydawa polecenia wypuszczenia oddechu, zapytaem: - Wlazo ju do rodka? Mo na oddycha? - Prosz nic nie mwi teraz! - krzykn doktor. Miaem ochot gada jeszcze, ale ju zeszo si kilku lekarzy, zagldali w tur, radzili i krcili rur tak, e miaem uczucie, jakby mi chcieli ebra wyrwa. Trwao to kilkanacie minut. Wreszcie koniec. Gdy odpoczywaem, le c na kozetce, doktor zwrci si do mnie: - Niestety, zrosty takie, e nawet nie zaczlimy. przepala, wic musi pan przygotowa si do operacji. Teraz powinni zawie pana na oddzia, ale winda popsuta, a noszowych w tej chwili nie ma... - Nie szkodzi - odpowiedziaem. - Czuj si dobrze, mog i sam. - O nie. Jeli chce pan i, to jednak z salow. Niech pan pole y jeszcze kilka minut. - Rozmowie przysuchiwaa si doktor - naczelny chirurg. Po chwili zwrcia si do mnie:

- No i co, nie ucieknie pan przede mn. trafi pan jeszcze w moje rczki. Podesza i pokazaa mi donie z szeroko rozo onymi palcami. - Pani doktor - odpowiedziaem - niczego tak nie pragn. Umowa stoi: wpadam wanie w pani rce. Tylko ebym dugo nie czeka, bo nie mam czasu! Po kilku minutach przysza salowa. Wstaem z kozetki i razem poszlimy po schodach na gr. Bya to starsza kobieta. Sza trzymajc mnie pod rk, ebym si nie przewrci. Krcio mi si w gowie jak po dobrym pijastwie, ale to na pewno nie byo osabienie; lecz dziaanie morfin. Na pierwszym pitrze salowa stana: - Bardzo pana przepraszam, ale jestem chora na serce i musz odpocz. - Prosz bardzo - odpowiedziaem. - A teraz bdziemy szli inaczej owiadczyem po chwili. - Ja bd pani prowadzi - i trzymajc j pod pach pomaleku zaprowadziem j na trzecie pitro. Po chwili pielgniarka przyniosa pcienn rur napenion piaskiem i poo ya mi j na piersiach, w miejscu, gdzie plastrem zalepiony by otwr po wkuciu. - A to po co? - eby powietrze nie weszo pod skr, bo to bolid nie mo na yka. Gardo wyglda potem jak balon. Wkrtce miaem si przekona, jakie to uczucie, gdy powietrze wejdzie pod skr. Ucisk na krtani i skra na szyi nadta jak balon. Naciskaem zgrubienia palcami i czuem, jak z jakim dziwnym trzeszczeniem powietrze przesuwa si w inne miejsce. Po kilku dniach byem znw na chodzie -tylko po stronie prawej by wci pyn powstay z powodu utrzymania odmy za wszelk cen. W pokoju wsp ycie chorych ukada si dobrze. Nie ma star, chocia ka dy, jak to mwi, z innej wsi. Rysiek i ja trzymamy sztam razem. Ksigowy, dobry chop, ale do nas nie pasuje, bo to starszy, spokojny czowiek. Z Ignacem mamy wesoo. Opowiada nam r ne historie, przewa nie o nieudanych zalotach na wsi, z ktrych zawsze wychodzi przegrany. Albo go panna wykiwaa, albo dosta od jej matki pomiotem po gowie. W pokoju jest jeszcze jeden interesujcy facet. Nazywamy go W. Mrukliwy i zoliwy. Narzeka na wszystko. Wszystko jest ze i nic mu si nie podoba. Radziem mu, eby zo y skarg do dyrekcji, e przed oknami brak widokw gr i e ostatnio niepotrzebnie pada deszcz. W najlepszy fiest wtedy, kiedy wszyscy

musimy si wa y. Bo ka dy oddzia ma swoj wag i wyznaczony dzie na wa enie. Wa yem si zawsze tylko w cienkiej pi amie bez kapci. Nasz W natomiast zakada pantofle, serdak, jaki sweter i na to wszystko gruby szlafrok sanatoryjny. Metoda oszukiwania samego siebie. Pewnego dnia po powrocie z filmu, ktry wywietlano w du ej stowce, stojc w trzech pod drzwiami naszego pokoju, rozmawialimy z dy urn pielgniark. Podszed do nas W, posta chwil, posucha i wszed do pokoju. Po minucie usyszelimy terkot dzwonka, ktrym ci ko chorzy w nagych przypadkach wzywaj kogo z personelu. Dzwonek terkota bez przerwy. - Kto to tak alarmuje? - To z naszego pokoju - poinformowaem kolegw - ale u nas nikt nie jest ci ko chory. - Niech pani zaczeka, ja wejd i zapytam - powiedziaem, widzc, e pielgniarka chce wej do pokoju. Kto dzwoni? - zapytaem. - Ja - odpowiedzia zaczepnym tonem W. - Co chciae? - Proszek od blu gowy. - To nie moge, taki owaki, poprosi o proszek przed chwil, kiedy z nami stae? Nie wiedziae przed minut, e ci gowa boli? - A od czego jest pielgniarka? - Ach, ty achmyto. Jedna pielgniarka na czterdziestu chorych i mylisz, e bdzie tylko przy tobie skaka? W zbarania i nawet ju nie odpowiada - a ja po przesaniu mu wizanki wyszedem na korytarz i powiedziaem kolegom, kto dzwoni, po co i co otrzyma. Pielgniarka wesza do dy urki i po chwili zaniosa do pokoju proszek. - Nie dabym bydlakowi - mwiem z zacietrzewieniem. - Gdyby le a, nie chodzi, gdyby by ci ko chory - to co innego. - Wiecie - powiedziaa pielgniarka. - Czowiek przez tyle lat pracy przyzwyczai si do r nych wybrykw chorych. Przed tygodniem, na drugim pitrze, chcia doktor wypisa chor za niepotrzebne dzwonki. Chodzia na spacery do parku, chodzia po korytarzu, do kina, wietlicy, a pniej kada si do ka i co pi minut dzwonia: a to co poda, a to poprawi ko, a to przynie kawy i takie tam r ne

wymagania. To ju zale y od czowieka, szanuje drugiego czy nie szanuje. - Pan ma wyjtkowe szczcie! - ju od drzwi krzykn ordynator. - Co takiego? - Nie bdziemy robili plastyki. Wystarczy odma chirurgiczna. - O-o-oo - powiedziaem zawiedziony - tak pan radonie krzykn o tym szczciu! Pomylaem, e wystarczy, jak pole kilka miesicy, poykam troch r nych proszkw i bd zdrw. - Niech pan nie narzeka. Po odmie chirurgicznej mo na robi jeszcze inne zabiegi, a plastyka to ju ostatni zabieg. - Kiedy? - zapytaem krtko. - W kocu stycznia. Dokadnie dwudziestego czwartego. W drugiej poowie grudnia dostanie pan przepustk na trzy dni, eby zaatwi wszystkie sprawy osobiste... - I po egna si z rodzin - dodaem. - Tak le nie jest. miertelnych przypadkw pooperacyjnych mamy mao. Chodzi o to, e dugi czas bdzie pan mia cise ko: miesic przed operacj i sze tygodni po operacji. To i tak dobrze, bo po plastyce trzeba le e cile dwanacie tygodni. - A po co to cise ko przed operacj? - zapytaem. - W tym czasie robi si wszystkie badania przedoperacyjne - informowa doktor. - Wzmacnia si organizm, rozluniaj si minie i chory uczy si le e cile w ku, co jest konieczne po zabiegu. - To bdziecie musieli mnie zwiza - odpowiedziaem - bo znam siebie i wiem e nie ule . - Damy sobie z panem rad. Na pocztek wpucimy midzy opucne glukoz z talkiem, eby wywoa zapalenie opucnej... - A po co to potrzebne? - zapytaem. - eby przylepi puco do opucnej ebrowej. - Wobec tego czekam na zapalenie opucnej - odpowiedziaem i w ten Sposb zakoczylimy t ciekaw dla mnie rozmow. Tak wic termin operacji ju znam. Le i myl o tym, jak dugo bdzie trwa mj pobyt w sanatorium. Zwolni mnie z pracy, a jeli zwolni, gdzie znajd inn prac i za ile... Wreszcie zgniewao mnie to mylenie, wic wylazem z ka i poszedem do ustpu, w nadziei, e tam kogo zastan i bd mg porozmawia i w ten sposb oderwa myli od spraw

operacyjnych. Nie pomyliem si. Byo tam dwch kolegw, ktrzy przyszli wypali papierosy. Po chwili wszed jeszcze jeden, byo wic nas ju czterech. Rozmawiamy gono, posugujc si czsto brzydkim sowem. W ferworze rozmowy zapomnielimy, e to przecie czas ciszy. Przypomniaa nam o tym pielgniarka, ktra wsadzia gow w otwarte drzwi i zapytaa: - Co to si robi? - Siusiu! - odpowiedziaem. Pielgniarka wysza, a za chwil wpad jak bomba doktor z zaczerwienion ze zoci twarz i sykn przez zby: - Siusiu robi si nie tak gono, bez takich wyrazw i nie o tej porze. - Zawin si na picie, trzasn drzwiami i znik jak zjawa. Dowiedziaem si, e wypisuje si chory le cy w dwuosobowym pokoiku. Pokj ten znajdowa si w bocznym korytarzu, w ktrym byy pomieszczenia: kuchnia, azienka, magazyn oddziaowy i ustp. Poprosiem doktora o przeniesienie mnie do tego pokoju. Z dotychczasowym pokojem rozstawaem si bez alu, bo jedynie z Rykiem yem w przyjani. Dobre wspomnienie, ktre wyniosem z tego pokoju, to fakt, e przestaem pali. miali si wszyscy, e nie zdoam przerwa palenia, nie wytrzymam dugo. Uparem si i wygraem. Teraz jestem w nowym pokoju. Mj wsplokator to robotnik w Pastwowym Gospodarstwie Rolnym. Ma w pucu dziur wielkoci spodeczka, a mimo to ka dego tygodnia urywa si do domu bez przepustki. Musz jecha do ony - mwi - eby sobie w tym czasie innego nie poszukaa. Wracajc, przywozi zawsze du o jaj, maso i wdliny. Pierwszego zaraz dnia zaproponowaem, ebymy mwili sobie po imieniu. Mia na imi Stasiek. Zwracaem si do niego per ty, a on do mnie... nijak. - Zjemy na kolacj kilka jajek? - pyta raz wieczorem tu przed spaniem. - Mo emy - odpowiadam. - To niech ugotuje. - Ugotuj - mwi. - Ile zjemy? - Niech wemie sze. Innego znw dnia; gdy widzi, e wychodz z pokoju, prosi: - Czy mo e idzie do dy urki? - Nie idzie, ale mo e i specjalnie. Co potrzebujesz? - pytam. - Proszek przeciw kaszlowi. - Dobrze, przynios. Zbli aj si wita Bo ego Narodzenia 1952 roku. uwiadomiono chorych, e

na wita przepustki s wstrzymane. Moje przedoperacyjne cise ko zaczyna si dwudziestego czwartego grudnia, wic przed witami dostaj przepustk i jad do Warszawy. Pouczyli mnie inni chorzy, eby sobie kupi ma lampk, bo przy cisym ku, gdy nawet si nie chce, to czowiek w dzie pi i czsto w nocy nie mo e usn. Wtedy przy maej lampce mo na czyta i wiato nie razi w oczy innych chorych. Poprosiem ordynatora o pozwolenie przywiezienia maej lampki i uzyskaem zgod. wita spdziem w sanatorium. Odwiedza mnie tylko ona. Przyje d a w ka d niedziel bez wzgldu na pogod. Deszcz, nieg czy plucha nie s dla niej przeszkod. Prcz tego raz w miesicu odwiedza syna. Ma z nami kup zajcia, kopotu i zmartwienia. S i inne ony: Na oddziale jest pewien pacjent, ktry ju le y dziesi miesicy. Jest po dwch operacjach. Wkrtce ma by wypisany i ju czsto otrzymuje przepustki do domu. Tylko e jego rodzina si rozpada. ona odwiedzia go na dwa dni przed pierwsz operacj, by odebra przysane do sanatorium pobory i zegarek. Wicej nie przyjechaa i nie odpowiadaa na listy. Pewnego dnia otrzyma wiadomo, e ona ma przyjecha do niego na niedziel. Widziaem, jak to prze ywa. Zdenerwowany chodzi po korytarzach, co p godziny wychodzi do bramy, wyglda przez okno i bez przerwy pali papierosy. Nie przyjechaa, a on nastpnego dnia mwi do mnie: - Patrz, jakie s baby. Nic jej nigdy nie brakowao. Jedno dziecko, ona nie pracowaa, w domu bya gosposia. Na rkach j nosiem. Nie pozwoliem nic robi w domu, a teraz widzisz, jak mi za to zapacia. Teraz jeli bd chcia si kiedy o eni, to bior kobiet brzydk. Wtedy bd wiedzia, e mam on dla siebie. Jestem z nim w du ej za yoci, wic po ka dym pobycie w domu opowiada, co zasta. Ma swoje klucze od mieszkania, lecz jeszcze nigdy nie zasta ony w domu. Za to s lady libacji, a nie ma wielu rzeczy wsplnych i osobistych, ktre ona wyprzedaje. Wkrtce, wyleczony fizycznie, lecz zaamany psychicznie, wrci na stae do domu, ktry ju waciwie nie by jego domem. Kto winien? - zastanawiaem si po jego wyjedzie. - ona, choroba czy dugie rozstanie spowodowane kuracj? Min Nowy Rok 1953. Od wit mam cise ko. Nie wolno wychodzi

nawet na korytarz. Z dnia na dzie odwleka si termin zrobienia zapalenia opucnej. W budynku gwnym popsua si aparatura do sterylizacji, tzw. autoklawy. To stao si przyczyn awantury z pielgniark oddziaow. Ile razy spotykam si z lekarzem, powtarzam jak pknita pyta: Kiedy wreszcie bdzie ten talk i zapalenie? Wreszcie lekarz poleci pielgniarce, eby zaniosa talk do sterylizacji na inny pawilon. - Czy zaniosa pani talk na pawilon A? - zapytaem pielgniark nastpnego dnia przed poudniem. - Zanios po poudniu, to jutro ju bdzie. - Czy ma pani ju ten talk? - pytam nastpnego dnia. - Nie miaam wczoraj czasu, ale dzisiaj zanios. - Talk ju jest? - pytam znw nazajutrz. - A pana co to obchodzi? - krzykna. -To ju jest moja sprawa, a nie pana. Od kiedy to chorzy interesuj si takimi sprawami? - Zawsze - jeli te sprawy ich dotycz - odpowiedziaem ostro. - Nie mam zamiaru przez pani niedbalstwo czeka jeszcze dwa tygodnie na wlewk, a pniej oka e si, e w wyznaczonym terminie nie mog by operowany i wyznacz nowy termin za dwa lub trzy miesice. Nie mam czasu na czekanie i niepotrzebne le enie. Wreszcie lekarka z naszego oddziau przysza do mnie, by wykona zabieg. Wbia ig do rodka i wpucia pyn znajdujcy si w strzykawce. - Teraz niech pan le y-powiedziaa po zabiegu-bo wkrtce zacznie bole. Po kolacji mj wsplokator zdecydowa urwa si do domu. - Jak bdzie si kto o mnie pyta, to niech pan powie, e jestem na spacerze. - Dobrze, dobrze, urywaj si, ja ju bd wiedzia, co mam mwi. Pnym wieczorem ju czuem si le. Ci ki oddech i podwy szona temperatura. Po zgaszeniu wiate, kiedy ju obowizuje nocna cisza, przyszo kilku kolegw na pogawdk, tak jak przychodzili ka dego dnia i niejeden raz siedzieli do pnocy. Tego dnia wyprosiem ich szybko. Czuem si le i obawiaem si, e jeli lekarz dy urny posyszy rozmow, wejdzie do pokoju, a wtedy wpadnie mj wsplokator. W czasie normalnej kontroli lekarz nigdy naszego pokoju nie sprawdza, bo znajdowa si on w bocznym korytarzu i tam kontrola nie docieraa. Usnem szybko. W nocy obudziem si: nie wiem, czy to jeszcze sen mnie mczy, czy dzieje si ze mn co niedobrego. Dusz si. Chc zmieni pozycj i nie mog si ruszy. Bl i duszno, jakby poo ono na mnie olbrzymi ci ar, pod

ktrym nie mog zrobi najmniejszego ruchu. Wreszcie pomaleku, z olbrzymim wysikiem udao mi si usi, a po chwili opuciem nogi na podog. Wci si dusz. Oddech mj przypomina oddech zziajanego, zmczonego gonitw psa. Trzy oddechy na sekund. W pozycji siedzcej jest mi troch l ej oddycha. Zastanawiam si, co robi. Mo e to jest normalna reakcja przy takim zapaleniu opucnej? - myl sobie. - Nie miaem nigdy zapalenia opucnej, a tym bardziej wywoanego sztucznie. Lekarka powiedziaa, e bdzie bolao, i boli. Opowiadaa mi chora z oddziau chirurgicznego, e gdy jej zrobiono zapalenie, to po obudzeniu si w nocy usiada na pododze i histerycznie krzyczaa, bo miaa uczucie, e umiera. Nie. Nie bd wzywa lekarza - bo jak przyjdzie, to si mo e zainteresowa, dlaczego drugie ko jest wolne, a szkoda, eby chopaka wyrzucili karnie. Siedz na brzegu ka i dysz. Wreszcie po godzinie takiego siedzenia nie wytrzymuj i naciskam dzwonek. Po kilku minutach przysza salowa pytajc, co mi potrzeba. - Doktora - odpowiedziaem z przerwami, bo w tym czasie musiaem zrobi cztery oddechy. - Dusz si - dodaem. Po p godzinie przysza pielgniarka. - Nigdzie nie mog znale lekarza-owiadczya. -Szukaam wszdzie, mamy krwotok na drugim pitrze... Cisno mi si na usta du o dosadnych i niecenzuralnych sw pod adresem doktora i panujcych stosunkw, e lekarz, odchodzc mo e nawet do powa nego przypadku, nie powiedzia pielgniarce, dokd idzie. Z przerwami, wolno, powiedziaem: - Jak si doktor znajdzie, niech przyjdzie do mnie. Bd czeka, a zadzwoni dopiero wtedy, gdy ju bdzie ze mn naprawd le. Wtedy nie zdawaem sobie sprawy, e ze mn naprawd byo ju bardzo le. - A gdzie jest pacjent z tego ka? - zapytaa pielgniarka. - Na przepustce, do poniedziaku. - Dam panu jego poduszki i niech si pan poo y - uo ya koce i poduszki w du piramid, na ktrej oparem si tak, by by praw e w pozycji siedzcej. Do rana ju nie usnem. Dusiem si wci , ale nie byo pogorszenia. Rano, o godzinie smej, znw nacisnem dzwonek. Teraz ju nie obawiaem si o koleg, bo w niedziel nie ma obowizkowego le akowania, wic do wieczornej ciszy by kryty.

Przyszed lekarz dy urny, popatrzy, zapyta, co czuj, jaka temperatura, i poszed, a po kilku minutach pielgniarka przyniosa proszki, ktre poo ya na stoliku, a dwa kazaa pokn natychmiast. Gdy wysza, obejrzaem proszki i okazao si, e dostaem pabialgin i piramidon. Taki mdry to ja jestem i bez lekarza pomylaem. Po niadaniu odwiedzili mnie koledzy. Gdy powiedziaem im, co si ze mn dzieje, jeden - stary grulik - popatrzy i postawi diagnoz: - Odma samoistna. Musiaa si zatrzyma, bo bez pomocy lekarskiej ju by wykorkowa. -. Co to za cholera, ta odma samoistna? - zapytaem. - Pka jeden pcherzyk pucny - informowa kolega. - Przy wdechu powietrze wchodzi do niego, ale przy wydechu przez pknicie wychodzi midzy opucne i tak za ka dym oddechem. W ten sposb miedzy opucnymi robi si odma, powietrza jest coraz wicej, uciska puco i wreszcie pacjent albo si udusi, albo pka puco. - Co trzeba robi w takim przypadku? - zapytaem. - Lekarz wbija ig i gumowym przewodem, przez bak z wod, powietrze zostaje wydalone na zewntrz. Znam przypadki - mwi dalej , kolega - e odma si nie zatrzymaa. Go kilka tygodni zaczony by do butelki z wod i wreszcie wykorkowa. Masz szczcie, bo u ciebie na pewno si zatrzymaa. Wiesz, co ci powiem -rbn w dy urce ig odmow. Gdyby byo z tob gorzej, a nie bdzie lekarza, to wbijaj sam, w bok, pod pach, bo inaczej wysiadka murowana. Po kilku minutach przynis ig, ktr schowaem na stoliku pod serwetk. W poudnie przyjechaa ona i jeszcze dwie osoby. Nie chciaem martwi ony, wic powiedziaem o wlewce i e to jest normalny stan po takim zabiegu. W poniedziaek, po niadaniu, zawieziono mnie wzkiem na przewietlenie. - Och! Jak pan ma potworn odm - zawoaa doktor. - Jak ona potwornie cinie! Ale nie w tym miejscu, gdzie trzeba- dodaa. - I pyn te jest... Przerwaem jej wywody pytajc: - To co, pani doktor, odma samoistna, prawda? - Tak. Wida, musiaam zawadzi ig o puco - odpowiedziaa takim tonem, jakby chodzio o zadranicie palca. - Przyjd do pana i troch upuszcz powietrza. - To z operacji nici? - zapytaem wcieky. - A tak, nici - odpowiedziaa bez zoci. - Musimy teraz czeka, a si odma rozpuci, a zniknie powietrze, no i pyn musi si zlikwidowa. Jeli pan chce, eby

byo szybciej, musi pan jak najcilej le e w ku, na lewym boku. - Niele mnie pani urzdzia! Odm rozpuci ordynator, ktremu te powiedziaem; e jego asystentki z ig w rku do siebie nie dopuszcz. Pyn cofa si powoli, a odma te si utrzymuje. Nudy na pudy. W dzie musz le e, bo pilnuje mnie cay personel oddziaowy. Wieczorem co pewien czas zaglda lekarz dy urny. A ja nie mog ule e. Wic znalazem sposb. Wychodz z pokoju, gdy ju nie ma na oddziale pracownikw, w czasie nocnej ciszy. Chorzy pi w czasie dnia, wic wieczorem przewa nie rozmawiaj jeszcze dugo po zgaszeniu wiate, a ja chodz i robi kolegom r ne kaway. Wsplokatorowi zaproponowano plastyk. Nie zgodzi si, wic po dwch tygodniach zosta wypisany. Do mojego pokoju przywieziono ci ko chorego. Ma dwadziecia sze lat, nazywa si Heniek. Przywieli go rodzice i prosili, eby zaj si nim i pomaga w razie potrzeby. - Co ci jest? - zadaem zwyke pytanie, gdy zostalimy sami. - T.B.C.: tobie-bracie-cmentarz - odpowiedzia z ironi: - Dugo ty ze mn nie bdziesz mia kopotu. Kilka dni, to wszystko, co mi zostao. Starym nic nie mwi. Jeszcze zd si namartwi. - Tak ju z tob le? Kto mwi, e le? To ju jest koniec. Ju tylko ramki od puc zostay. Po trzech dniach przeniesiono mnie do innego pokoju, bo moje miejsce zaja ciotka Heka, ktra go nie odstpowaa. Po dziesiciu dniach ju pokj by wolny, Heniek umar. Ja za tymczasem przeniosem si do pokoju, w ktrym mieszka Andrzej, Olek, Jurek i Kuba. Przyszedem na miejsce Wacka, ktry zosta wypisany. Po wprowadzeniu przypad mi w udziale najgorszy sprzt - najgorsza szafka, poduszki, koje... Zwyka rzecz. Gdy chory opuszcza sanatorium, ci, co zostaj, wymieniaj gorszy sprzt na lepszy, ktry by w u ytkowaniu wyje d ajcego. Po pewnym czasie znw kto wyje d a: wtedy ten, ktry przyjecha ostatni, wymienia swoje graty na lepsze. Gdy zobaczyem, e zrobili mnie tak jak nowego kuracjusza z ssiedniego pokoju, w ktrym przebywaem tylko kilka dni, zabraem to, co byo lepsze. Przyniosem zwinite w tob materac, pociel, koce i poduszki, rzuciem na ko i... wszystko razem z siatk znalazo si na pododze. Popatrzyem i musiaem mie

gupi min, bo wszyscy parsknli miechem. - Co urzdzilicie, wy tacy owacy? - pytam ze miechem. - Czekaj, odegramy si za wszystkie twoje kaway. Przekonasz si, e i my potrafimy. Zao yem siatk, ktr poprzednio odpili i przywizali cienkim sznurkiem, posaem ko i poszedem przynie swoje osobiste rzeczy. Gdy wrciem; usiadem na ku i... gony trzask, ko zachwiao si i opucio ni ej. Poderwaem si, spojrzaem w d i ju wiedziaem-, co to strzela. Te dranie pod nogi ka podo yli na sztorc pudeka od zapaek. - Dwa zero na wasz korzy - powiedziaem - ale odegram si. Tego jeszcze dnia narwaem w parku owocw gogu, pokruszyem i zawinite w papier wo yem midzy eberka kaloryfera. Nastpnego dnia wykruszyem i oddzieliem woski od ziarna. Gdy wszyscy poszli na obiad, woskami gogu posypaem od wewntrz marynark i pid am Kuby, a na wszystkie przecierada posypaem po szczypcie cukru. - Oj, ciao mnie swdzi - skrzywi si Kuba po wo eniu pid amy, a po chwili ju si drapa na dobre wtykajc rce pod marynark i w spodnie. - Mo e uczulenie? pyta Andrzej. - Czy nie jeste uczulony na jajka? Jajka byy na obiad - dodaje dla wyjanienia. - Mo e ci si mole zalgy w pid amie? - pytam. - On mi czego nasypa - mwi Kuba i patrzy na mnie przenikliwie jak aba na piorun. - A mo e to jest taka choroba, na ktr pomaga woda i mydo-kpiem. Musisz si czciej kpa. - Czekaj ty, ju ja ciebie wykpi. Gadaj, co to jest - denerwuje si Kuba. - Dwa do jednego na wasz korzy - odpowiadam. - Was jest piciu, ja sam, ale wychodzicie, a ja siedz w pokoju i mam wicej okazji do robienia kawaw... - Zobaczysz, jak my ciebie urzdzimy - odgra aj si chopaki. - Rbcie - tylko ostrzegam przed robieniem gupich i przykrych kawaw. Jeli mi wstawicie na przykad pod przecierado misk z wod, to ja wam do ek podcz prd elektryczny i bdzie was trzso od ka do sufitu. Rano, le c w ku, drapaem si namitnie po nogach i zastanawiaem si, dlaczego tak swdz. popatrzyem: moje nogi prawie do kolan obsypane s maymi r owymi kropkami. Wycignem si na ca dugo ciaa i tym razem zakuo mnie

w nogi. Pomacaem przecierado: pod przecieradem le aa ga jaowca. Zabawa w robienie kawaw trwa. Wyjecha Kuba, a na jego miejsce przyszed facet starszy i mocno guchy. Guchy mato do siebie, e albo mwi cicho, tak e nie mo na go zrozumie, albo gono, eby sam siebie sysza. Nasz mwi gono i bez przerwy. Gdy opowiada co po zgaszeniu wiate, aden z nas w tym czasie nie mg usn: sycha go byo w kocu korytarza i niejeden raz sprowadzi nam swoim gonym gadaniem kontrol do pokoju. Przywiz ze sob aparat fotograficzny, robi zdjcia innym chorym i w ten sposb dorabia do niewielkiej renty inwalidzkiej. - Dawno chorujesz? - pytam, krzyczc gono. - Kup lat - odpowiada - ale teraz ju mi nic nie robi. Nadaj si tylko na mydo. Ale tym si nie przejmuj. Dla mnie ka dy prze yty dzie to dzie darowany i z tego si ciesz. Czsto mamy wesoo dziki naszej pani doktor. Sympatyczna osoba, tylko ma zagrania, ktre tego i owego wyprowadzaj z rwnowagi, ale inni si miej. - Pani doktor - mwi nasz guchy tubalnym gosem - mam wasny rimifon, czy mog go u ywa? - Porozmawiam z ordynatorem i jutro panu powiem - odpowiada pani doktor. - Pani doktor, czy mog u ywa ten mj rimifon? - pyta guchy nastpnego dnia. - Nie, niech pan nie u ywa. - Dlaczego? - pyta zdziwiony. - Przecie ja go od was nie chc, mam swj. - O, pan myli, e rimifon tak zaraz panu pomo e. Mam kole ank, te lekark, ktra swojego m a leczya rimifonem. Dawaa mu, dawaa i on zacz poprawia si i ty. Wic ona dalej mu dawaa, dawaa, a on zacz chudn. - A ona wci dawaa, dawaa... I pewnie ju go nie ma - przerwa guchy swoim tubalnym gosem. - A tak - odpowiedziaa - ju go nie ma. Pani doktor zatrzyma kiedy na korytarzu Ignac, mwic: - Pani doktor, dzisiaj rano miaem krwioplucie. - A co pan chce - to nic nowego, przecie pan ma grulic. Co ja panu mog poradzi... Kiedy poprosi Olek: - Pani doktor, ju zu yem 300 sztuk rimifonu. .Niech pani mnie wyznaczy na

analiz plwociny. Ciekaw jestem, czy jeszcze prtkuj. - Pan prtkowa, prtkuje i bdzie pan prtkowa - odpowiedziaa beztrosko pani doktor. - To po co ja si lecz, jeli... - Pan si niepotrzebnie denerwuje - spokojnie odpowiada doktor. -Po co zaraz taki krzyk, to te szkodzi. Olek machn rk z rezygnacj i nie ju nie odpowiada. - To jest tak zwane dziaanie dla wywoania dobrego samopoczucia u chorego - skomentowaem. - Nowe metody... Chyba po tym zastrzyku czujesz si lepiej, Oleczku? - Ona ma zagrania - mwi Olek, zdenerwowany. Pyn w boku znika powoli, a pozostao powietrza po odmie samoistnej jeszcze wolniej. Gdy nikt z personelu nie widzi, przemykam si do pokoju obok, w ktrym le y mody chopak, zdemobilizowany oficer. Ma akordeon, na ktrym adnie gra. Ten bez przerwy mnie namawia, ebym nie rezygnowa z operacji. - Nie zrb przypadkiem takiego gupstwa jak ja - mwi. - Przed dwoma laty zaproponowali mi zwyk odm boczn. Nie zgodziem si. Po co maj nadmucha mnie jak balon. W domu komfortowe warunki, nie musz pracowa, finansowo stoimy bardzo dobrze, wic mog kupi ka dy zagraniczny, nawet najdro szy lek. Teraz przyjechaem i ciotka - tak w sanatorium nazywaj naczelnego chirurga zaproponowaa mi cztero ebrow plastyk. Zgodziem si. Przed operacj nowa zmiana. Puco si rozwalio i mo e by, tylko plastyka siedmio ebrowa. Te si zgodziem, mimo e taka plastyka ju deformuje. Wczoraj byy badania i konsultacja i wiesz, co mi-powiedzieli? e w obecnym stanie nie mog mnie operowa, bo nastpuje przerzut na drugie puco. ,;Za sze tygodni bdziemy rozmawia. A teraz jak ja mog mie pewno, czy, za sze tygodni nie usysz: Do operacji ju pan si nie nadaje? Nie targuj si z lekarzami - radzi. - Bo jak ju czujesz si le, to przewa nie na zabieg za pno i wtedy - wysiadka do nieba. Potem jedzi kilkakrotnie do Warszawy. Wystara si, aby go operowali w Instytucie. Wyjecha i wicej o nim nie syszaem... O pitro ni ej le y Basia: Moda, adna, przy koci dziewczyna. Krci si przy niej Rysiek i kilka razy odwiedzili mnie w czasie cisego ka. - Proponowali mi zabieg - powiedziaa pewnego dnia.

- Jaki? - zapytaem. - Wcale si nie pytaam. Powiedziaam, e na aden zabieg si nie zgodz. - I co dalej? - pytam. - Za dwa tygodnie mnie wypisuj. Taki przepis, e jak chory nie zgadza si na zabieg proponowany po konsultacji caego zespou lekarskiego, to go wypisuj. Uwa aj, e inna metoda leczenia nie pomo e. - Tak - powiedziaem. - Przyjdzie inny, ktry bdzie si leczy. Tysice chorych czeka na miejsce w sanatoriach. Ale Basiu... - i powtrzyem jej rozmow z koleg, ktry nie zgodzi si na proponowany zabieg. Nie daa si przekona. Spotkalimy si w tym samym sanatorium po dwch latach. Idc po schodach minem kobiet, ktra kogo mi przypominaa. Sza powoli trzymajc si porczy. Obejrzaem si i staraem przypomnie sobie, skd j znam. Bya chuda jak szczapa i mier wyziraa jej z oczu. Po godzinie inna znajoma zapytaa mnie z wyrzutem: - Dlaczego nie ukonie si Bace? Ona teraz rozpacza w pokoju. - Jakiej Bace? - Nie wiesz jakiej? Ona mwi, e si dobrze znacie. Przed dwoma laty bylicie tu razem. Mijalicie si na schodach i nie ukonie si. - I to jest powd do rozpaczy? - Bo ona zdaje sobie spraw, e ju hak wyglda, e jej znajomi nie poznaj. Id do niej; pogadaj. Poszedem. Le aa w ku zapakana. Teraz, gdy ju wiedziaem, z kim si mijaem na schodach, spostrzegem troch podobiestwa z tamt, korpulentn, adn i energiczn Bak. - Nie poznae mnie? - zapytaa po powitaniu. - Poznaem, ale jak ju mnie mina - odpowiedziaem swobodnie. - Szedem zamylony i na nikogo nie zwracaem uwagi, dopiero jak si minlimy, zauwa yem, e min mnie kto znajomy. Obejrzaem si, ale ju posza. Poznaem ciebie, dlatego jestem. - Powiedz prawd. Nie poznae mnie? - pyta uparcie. - Nie gadaj gupstw, co sobie ubzduraa. - Patrz, jak ja teraz wygldam! - mwi Bak. - Zeszczuplaa troch. Proponuj mo e zabieg?

- Jaki dla mnie mo e by teraz zabieg, chyba tylko sekcja zwok. Ju za pno. - Jeszcze bdzie dobrze. Zobaczysz. Jeszcze razem pjdziemy na Metan. Metanem nazywalimy du e tereny lene poo one za ogrodzeniem sanatorium, na ktre wychodzi si przez kawerny - tak wszyscy chorzy w sanatorium nazywaj dziury w ogrodzeniu. Nie chciaem robi Bace przykroci, wic ju nie przypominaem rozmowy sprzed dwch lat o: willi, su bie, pienidzach i lekach; ktre miaa, a ktre nil pomogy. Co jest ze mn kiepsko. Od kilkunastu dni temperatura. Rano 38,2 , wieczorem 38,8. Denerwuj si coraz bardzie j, bo wiem, e w tym stanie nie bd chcieli operowa. W dodatku nie mam apetytu i chudn. eby o tym wszystkim nie myle, codziennie prosz o luminal. Do tego otrzymuj wariack mieszank, jak nazywamy lekarstwa na uspokojenie, ale to ju mi nie wystarcza. Czuj, jakby mzg mi przygniata jaki ci ar. Nie jestem zdolny do mylenia. Tygodniki ilustrowane, ktre przywo mi z domu ka dej niedzieli, le nie tknite. Czuj, e staj si niebezpieczny dla otoczenia i dla samego siebie. Albo kogo skrzywdz, albo sam wyskocz przez okno. Pewnego dnia zaprowadzono mnie na oddzia chirurgiczny na konsultacj. - Jeszcze operowa nie mo emy - zapada decyzja. - Po lewej stronie jeszcze utrzymuje si pyn i powietrze, a po prawej pyn. - To kiedy wreszcie? - Jak ju po stronie operacyjnej nie bdzie pynu i powietrza. - To zrbcie co, eby si zlikwidowao. - Pan sam jest winien. Zamiast le e kamieniem, pan bez przerwy chodzi i dlatego to du ej trwa. - Mylicie, e tak atwo le e bez przerwy. Nie wytrzymuj, przyzwyczajony jestem do cigego ruchu. Termin operacji ju mi uciek, teraz ucieknie drugi, a ja nie mam czasu le e... Nie mam mo liwoci yciowych. - Niech mi pan poka e lekarza, ktry zechce pana operowa w takim stanie. Daj panu sowo, e jeli pana lekarz oddziaowy powie, e jest pan gotw do operacji, to wystawiam pana w najbli szy termin. A teraz prosz, niech pan le y! Postanowiem le e twardo, chobym si nawet mia wciec. Le i mimo dziaania luminalu i wariackiej mieszanki czuj, e naprawd jestem boski obdu. -

I do czego to doprowadzi? - zadaj sobie pytanie. - Trzymaj si, nie zaamuj si mwi sam do siebie. - Twierdzisz, e jeste twardy zawodnik, a teraz co... Zachowujesz si jak histeryczka. Wstaem z ka, zabraem w kiesze cay zapas kradzionego w apteczce luminalu, wariackiej mieszanki i wrzuciem do ustpu. postanowiem nie u ywa wicej adnego ogupiajcego rodka. Po czterech dniach ju czytaem odo one i dotychczas nie ruszane tygodniki. Po kilku dniach po przewietleniu nasza pani doktor powiedziaa z zadowoleniem: - licznie si likwiduje pyn i powietrze. Niech pan tak le y dalej, a za kilka dni ju bdzie dobrze. - A kiedy operacja? - Nie wiem. Po drugiej stronie widz jaki nowy obraz i nie wiem, czy W tym stanie doktor bdzie chcia pana operowa. - A co to mo e by? - To mo e by wszystko. - Ale chyba nie warszawski drapacz chmur - rzuciem z irytacj. - A, nie. Co to, to nie. To odpada - odpowiedziaa pogodnie i z umiechem wysza z pokoju. - Bdziemy robili punkcj po prawej stronie - powiedzia ordynator. Podejrzewamy, e tam zebraa si ropa. Przenosimy pana na oddzia chirurgiczny i tam zrobi punkcj. Strona lewa gotowa ju do operacji. Jestem w omioosobowym pokoju. Z tych omiu trzech to pacjenci ju po operacji. Piciu czeka na zabiegi. Najgorsi s ci, ktrzy ju s po operacji i robi z siebie bohaterw. Chodz, opowiadaj i strasz. Jeden taki, Wadek, przychodzi i opowiada: - opatk wycigaj i na hak. Taaaka iga - mwi, pokazujc rkami dugo igy: - Jak ci tak wsadz, to... zreszt sam si przekonasz. - Id, ty idioto - powiedziaem wreszcie. - Przecie wytrzymae. Nie martw si o mnie, ja te wytrzymam. Znam wypadki, e nastraszony pacjent rezygnowa z zabiegu, a jeden uciek z oddziau chirurgicznego ju w dniu operacji. Ci straszcy to prawdziwa zaraza sanatoryjna. Na oddzia przyszed nowy pacjent. Przy nim stoi drugi i pyta: - Pan pierwszy raz w sanatorium?

- Pierwszy. - Mia pan krwotok? Nie, nie miaem. - To bdzie pan mia - odpowiada ten drugi. - A w mord dostae kiedy? - pytam podchodzc do nich. - Jeli nie, to za chwil mo esz dosta. Czego, idioto, straszysz czowieka? - Co si stao? - pyta pielgniarka, ktra wysza z dy urki syszc na korytarzu podniesione gosy. - Ten niemyty dure prosi, eby go zamalowa. Za straszenie si jeop bierze. Starego grulika nie nastraszy, ale pocztkujcy mo e ci ko prze y tak rozmow. Jeden pooperacyjny to Koreaczyk, chopiec lat trzynacie. Drugi, Edek. chopak lat dwadziecia jeden. Po siedmio ebrowej plastyce. Ciotka nie chciaa operowa. Chory i jego rodzina prosili, wic ulega, ale nie dawao adnej gwarancji. Pierwszy etap, wycicie czterech eber, przetrzymaj dobrze. Po kilku tygodniach drugi etap - trzy ebra. Po operacji, w nocy, chopak umiera. Lekarz dy urny robi, co mo e. Dzwoni po ;,ciotk. Ta przyje d a z Warszawy w balowej sukni. Wprost z balu sylwestrowego, cignli jeszcze lekarza, ktry mieszka na terenie sanatorium. Trzech lekarzy walczyo ca noc o ycie tego chopaka i... wygrali walk. Chopak ju na chodzie. Dobrze wyglda. Z werw opowiada o tamtych wypadkach. Trzeci to Czesaw. Le y ju prawie rok. Robiony mia politen. Jest to zabieg polegajcy na tym, e przez przecite ebra wkada si woreczek nylonowy, napeniony nylonowymi paskami i woreczek ten uciska cz puca, w ktrej bya dziura. U Czeka wdaa si ropa. Dwa razy w tygodniu punkcja. Wreszcie zrobiono plastyk - siedem eber. Po kilku dniach Czesiek ju czu si dobrze, ale chodzi z butelk, w ktr gumow rurk ciekaa ropa. Po kilku miesicach opuci sanatorium zdolny do dalszego ycia. Opacio mu si by twardym. Le a ptora roku, wycierpia du o, lecz walk o ycie wygra. To byli wanie ci operowani koledzy w moim pokoju: Wszyscy inni to kandydaci do zabiegw. Ka dy wypytuje o przebieg operacji i szczegy. Tylko Jurek niczym si nie przejmuje. Chodzi, piewa i mieje si z innych. Jak si pniej okazao, bya to tylko poza, on jeden zbani si w czasie operacji: Zaraz po przeniesieniu na oddzia chirurgiczny doktor zrobi mi punkcj po prawej stronie. - Ropa - powiedzia po obejrzeniu zawartoci w strzykawce.

Wic sprawdza si przepowiednia pani Zosi z Prabut - pomylaem. - Odma bya, pyn by, ropa jest. Teraz ju tylko czekam na przetok i koniec... Po punkcji temperatura spada, po czterech dniach zacza znowu si podnosi, a po siedmiu ju bya taka jak przed punkcj. Znowu zrobili punkcj. Temperatura natychmiast opada i... wszystko powtarza si jak poprzednio i tak jest przez kilka tygodni a ... ale nie ubiegajmy faktw. Na oddziale podniecenie. Jutro, w pitek, pierwsze operacje. Z naszego pokoju idzie dwch. Pan Jzef - urzdnik - i Jurek, ten, co si nie boi operacji. Mnie zawiadomiono, e bd ,.,robiony w najbli szy wtorek. Zjedli jeszcze obiad, a podwieczorku i kolacji ju nie dostali. Zamiast kolacji gorzka sl i midzymiastowa, jak nazywamy lewatyw. Wieczorem jodynowanie plecw, rozmowa z lekarzem, a nastpnego dnia na st operacyjny, Pierwszy pan Jzef. Odma chirurgiczna. Po przywiezieniu z operacyjnej, gdy go ukadano do ka, wyszepta pgosem: Koledzy, w czycu byem. Wszystkich ogarn strach. - Nastpny, prosz, na operacyjn. Teraz wywo Jurka. Te odma chirurgiczna. Po pewnym czasie sycha krzyk. - Syszycie? - mwi. - To Jurek. Po chwili znw przeraliwy krzyk. Sycha, mimo e od sali operacyjnej oddziela nas kilka pokoi. Wkrtce przywo Jurka. Okazao si, e wrzeszcza, rzuca si, wic lekarze zaszyli go, nie koczc operacji. - Tak bardzo bolao? - pytam, gdy ju wyszed lekarz i pielgniarka. - Nie moge wytrzyma? - Mogem. Ale mnie boli, a oni tymczasem rozmawiaj, jak trzeba sma y pieczarki, co w ktrym teatrze graj... - Przecie to ciebie bolao - mwi - wic dlaczego oni mieli jcze? Niech ka dy robi swoje. Ty mo esz stka z blu, a oni niech operuj i gadaj, o czyi chc. - Ale mnie to zgniewao i zaczem wrzeszcze. Ciotka mwi, e jak nie przestan, to nie bdzie operowa. Wrzasnem znw. Odo ya narzdzia i wysza. Jak wrcia, to ju wrzeszczaem bez przerwy, jak tylko si do mnie zbli ya i... zaszyli. - A tak piewae jeszcze rano: Jestem rad, jestem bardzo rad, a teraz narobie innym strachu. Ten-mwi, pokazujc na Jzefa - by w czycu, ty

wrzeszczae... Do licha, wyglda, e to bdzie co potwornego. No nic. Nastpny id ja - we wtorek. Przekonam si sam. Gdy przyszed doktor, zapytaem., czy s przypadki, e kto nie jczy i nie krzyczy przy operacji. - Tak. Miaem kilka takich przypadkw. - I wymieni nazwiska trzech czy czterech, ktrzy nie krzyczeli. - Postaram si by nastpnym, ktry nie krzyknie przy zabiegu. Wstyd by mi byo. - To byoby dla nas bardzo przyjemne - odpowiedzia doktor z umiechem. Nam te nie jest mio, kiedy pacjent krzyczy, a poza tym taki krzyczcy utrudnia przeprowadzenie operacji. Ju jest niedziela. - Dzisiaj przyje d a ona - mwi. - Chopcy, jak ktry si wygada, e we wtorek id na operacj, to... Nic jej nie bd mwi. Zobaczy sama, jak przyjedzie w nastpn niedziel. Wtedy ju bd si mo liwie czu. Nic mi ona nie pomo e, a bdzie si denerwowaa. - Ju operuj? - zapytaa ona widzc dwch pooperacyjnych. - Mo e i tobie ju wyznaczyli termin? - Wyznaczyli. W nastpnym tygodniu. W niedziel przywie mi kilka cytryn. Nic wicej nie bd potrzebowa. Do pokoju wszed Andrzej i woa ju od drzwi: - To we wtorek na operacj? - W nastpny wtorek - odpowiadam. Po godzinie przysza odwiedzi mnie salowa z trzeciego pitra. - To ju we wtorek operacja? - mwi niby pytajc, a przecie dobrze wie. - W nastpny wtorek - mwi uparcie. - O, a ja mylaam, e ju w ten najbli szy. Chyba uparli .si wszyscy, eby zdradzi onie termin. Odetchnem z ulg, gdy wreszcie po egnaa si i wysza z pokoju. - Dobra, chopaki - krzyknem. - Udao si. Bdzie spokojnie spaa cay tydzie. A ju mylaem, e si poapie. Poniedziakowy wieczr bardzo nieprzyjemny, ale nastrj mam dobry. Gwna nieprzyjemno to skutki gorzkiej soli. Ju jestem zajodynowany i obanda owany. Jutro id na st jako drugi - okoo godziny 11.30.

Najpierw idzie Kazia - na pierwszy etap plastyki. Umwiem si z ni, e po yczy mi kilka cytryn, przywieli jej z domu kilka kilogramw. Koledzy ju kupili mi trzy butelki oran ady i dwie butelki piwa. Teraz czekam na rozmow z lekarzem, ktry poucza, jak nale y zachowywa si w czasie operacji i po operacji. Pielgniarka zaprosia mnie do pokoju lekarskiego. - Jutro bdzie pan operowany - zacz doktor. - Pacjent przez cay czas musi wsppracowa z zespoem operujcym. Przy wytwarzaniu odmy musi pan jak najl ej oddycha, eby si puco zbyt nie ruszao, bo to przeszkadza. - Kiedy jest najwikszy bl? - zapytaem. - Wanie przy wytwarzaniu odmy. - Dobrze. Postaram si zastosowa do wszystkich zalece pana doktora. Gdy dowiedziaem si, e ju doktor poszed do domu, odwiedziem Bazi, by wzi te obiecane cytryny. Teraz siedz w kobiecym pokoju i rozmawiamy o jutrzejszej operacji. - Niech si pan obejrzy - mwi do mnie w pewnej chwili Kazia. Obejrzaem si, a za oknem stoi doktor. Po co on jeszcze przyszed? -pomylaem, ale natychmiast wyszedem i wrciem do swojego pokoju. Gdy wszedem, doktor ju by. Popatrzy na mnie jak rzenik na jagni i przemwi: - Pan ma cise ko i jutro ma by operacja. Dlaczego pan chodzi? - Bo chciaem po yczy od Kazi cytryny - odpowiadam spokojnie. - Kazia te ma cise ko i operacj jutro, wic nie mogem wymaga, eby ona przysza do mnie. - A czy pan wie - mwi doktor - e mog teraz pj na sal operacyjn i skreli z tablicy pana nazwisko? - Co pan zrobi, doktorze, to ju pana sprawa. Bd mia dosy czasu na le enie po operacji. Sze tygodni cisego ka- jak pjdzie dobrze, a ca wieczno - jak pjdzie le. - Jestem gotw zao y si z panem, e zapi pana na chodzeniu najpniej w tydzie po, operacji. - To pan przegra zakad - nie dam si wicej zapa. Gdy ju doktor wyszed, pielgniarka przyniosa mi jaki proszek. - Co to jest? - pytam. - Luminal. eby pan dobrze spa, bo noc przed operacj chorzy przewa nie

nie pi. - Nie potrzeba - odpowiedziaem - i bez luminalu bd spa. Ca noc spaem jak suse. Postanowiem ogoli si tu przed zabraniem mnie na sal operacyjn, bo nie wiem; kiedy bd mg si znw ogoli, a ciotka nie lubi nie ogolonych m czyzn. Z tego powodu mamy czsto kup miechu. Gdy kto jest zaronity, w czasie obchodu rozmowa jest krtka: Dlaczego nie ogolony? Natychmiast ma si pan ogoli - i ciotka przechodzi do nastpnego chorego. Gdy facet chce mwi, jak si czuje, co go boli czy o innej sprawie, ciotka odpowiada: -;,Z nie ogolonym nie rozmawiam. Zastanawiaem si, dlaczego tak uparcie goni chorych do golenia i chyba susznie wyrozumowaem, e jest to walka z zaamywaniem si psychicznym, ktrego pierwszym objawem jest niedbanie o swj wygld zewntrzny. Chodzi taki jak ajza, nie umyty, nie ogolony, nie uczesany, a podobno dobre samopoczucie psychiczne to pidziesit procent wygranej w leczeniu. W tej chwili na operacji jest Kazia. Wiem, e po mnie przyjd o jedenastej trzydzieci. Jest godzina dziesita, jestem ju ogolony, nudno, wic warto jeszcze pospa kilka minut. Obudzia mnie pielgniarka, ktra przysza zrobi zastrzyk z morfiny. Teraz ju nie staram si usn, bo .za dwadziecia - trzydzieci minut przesiadka na operacyjn. W bogim nastroju spowodowanym dziaaniem morfiny patrzyem na dalsze przygotowania. Przyniesiono do pokoju kuchenk elektryczn i garnek z roztworem terpentyny i bd gotowali, eby wytworzy w pokoju lene powietrze, ktrym podobno chorym po operacji l ej oddycha. Przyniesiono te trzy wskie i twarde poduszki, ktre ukada si w specjalny sposb: dwie wzdu i trzecia u gry w poprzek. Na poprzecznej le y gowa, a na bocznych ramiona, w ten sposb, e miejsce operowane znajduje si midzy poduszkami. Niech pan siada na wzek, jedziemy - powiedziaa pielgniarka z miym umiechem, zapraszajc do zajcia miejsca. - Po co? A sam nie dojd? - Nie wolno. Od tej chwili ju nie wolno samemu chodzi. Jest pan po morfinie. Uo ony na stole chirurgicznym w pokoju przygotowawczym obserwowaem

doktora, jak ustawia igy, strzykawki, rodki znieczulajce i dezynfekujce. Na owietlonej matowej szybie przypi klisz rentgenowsk z moj dziur w pucu, a po chwili kontroluje kart z temperatur i dane personalne: Imi, nazwisko, waga: 62 kilogramy - mwi pgosem sam do siebie. Akurat prawda - pomylaem - tylko 58 kilogramw. Podawaem wy sz wag z obawy, e-przy mniejszej mo e nie zechc operowa, a nie mam czasu du ej czeka. Le ju pi i, p miesica. Wesza ciotka. Podesza szybkim, energicznym krokiem, klepna tanie po goym boku, usiada przy mnie na maym stoeczki; pomylaa chwil i Powiedziaa: - No, musimy porozmawia powa nie. Przewiduj, e nie uda si Wytworzenie odmy. Co wtedy robi? Zaszywa? - Plastyk - odpowiedziaem zdecydowanie. - Jak si ma takie dziurzysko; nie ma si co namyla. - To niech pan znieczula do pierwszego etapu plastyki - powiedziaa, wstajc do doktora i po chwili ju jej nie byo. Chyba ebra polec - pomylaem. -Najgorsze, e to dwie operacje, bo po trzech tygodniach, kiedy ju chorzy niele si czuj, robi nastpne ebra. Doktor napdzlowa mi plecy, ku, zmienia igy i strzykawki, przez cay czas prowadzilimy rozmow. Po chwili sanitariusz przenis mnie do waciwej sali i uo y na stole operacyjnym. Ju jestem przywizany do stou, le na prawym boku, a prawa rka, ktr trzymam w worku z wat, przeo ona jest midzy czciami stou. Przed sob mam podprk, przez ktr przeo ona jest rka lewa. - Ostrzegam uczciwie - odezwaem si - e od tej chwili nie bior odpowiedzialnoci za sowa, ktre mog wypowiedzie, boj si, e mog posu y si acin. - Prosz bardzo, mo e pan sobie pozwoli - odpowiedziaa ciotka - ja te potrafi. - A gdybym krzykn lub jcza, to niech pani bije. Tymczasem na ramk nad gow zarzucono zielone przecierado. Przy gowie, na niskim stoku usiad doktor, zao y na moj rk aparat da mierzenia cinienia i sprawdzi ttno. Na plecach czuem ostre szczypanie. Pomylaem, e przyczepiono przecierado. - Zaczynamy - usyszaem nad sob gos ciotki. I zaczo si.

Sycha szczk narzdzi chirurgicznych. Ciotka rzuca nazwy r nych narzdzi. ju nie czul szczypania. Czuj si tak, jakby poo ono na mnie olbrzymi ci ar. - Patyk! - woam spod przecierada. - Jaki petyk? - pyta ciotka. - Nie wiem, ale doktor wczoraj poucza, ebym wsppracowa z zespoem, a koledzy po operacjach mwili, e pani czsto w czasie operacji woa: patyk! A teraz jeszcze tego sowa nie syszaem. - Pan podpowiada mi, co mam robi? - Wanie staram si wsppracowa. Wszyscy si miej. - Pomagam tak, jak potrafi - mwi niby powa nie, Raptem czuj silny nacisk na podprk. ebra mi poami! Wstrzymaem oddech i napr yem minie lewej rki. - O, teraz niech pan wsppracuje z nami. Prosz lekko oddycha i zwolni minie, bo nie mo emy wyj opatki. - Dla was zrobi wszystko - odpowiadam - ju rozluniam. - Znw nacisk na podprk, a po chwili ju le swobodnie. - Wysza? - pytam. - Wysza. Ale niech pan stara si nie napr a mini, bo saba kobieta trzyma opatk, a to jest bardzo mczce - najci sza funkcja w czasie operacji. - Pani doktor, przykro mi, e si pani mczy, gdyby to byo mo liwe, chtnie bym drug rk pomg trzyma. - Och! Zaraz ebro leci - odezwaem si po chwili. - A skd pan wie? - Ma si to muzykalne ucho. Sysz szczk grubego elaza. - Patrzcie pozna si - mieje si doktor. Po chwili trzask przecitego ebra. Mwi: - No, to ju ebro diabli wzili. - A wzili -.sysz z gry odpowied - i teraz zaczyna si wytwarzanie odmy. Nie wolno kasa, krzycze, mwi. Je eli zechce pan kaszln czy chwil odpocz, prosz powiedzie lekarzowi, ja wyjm narzdzia i wtedy bdzie mo na kasa lub krzycze. Bl, coraz wikszy bl, a po chwili znw si zmniejsza. Po kilku takich cyklach zorientowaem si. Gdy boli, doktor odrywa opucn, gdy bl si zmniejsza, jest przerwa, wtedy rozmawiaem z lekarzem siedzcym przy gowie, ktry co kilka minut zwil a mi wod usta oraz sprawdza ttno i cinienie.

- Doktorze - poprosiem - niech pan uniesie troch wy ej t szmat nad moj gow. Nie mam czym oddycha. Doktor unis przecierado i po chwili poczuem si lepiej. Przez cay czas oddychaem spokojnie i lekko, tak jak kazano. Ale sysz, jak si ciotka zoci: - Co za cholerny przyrost. We wszystkich kierunkach. Bd musiaa robi elektrycznym no em. - Tasakiem go, siekier, armat - podpowiedziaem. Wytrzyma pan? - Wytrzymam. - To niech si pan trzyma, bo bdzie du y bl i prd mo e uderzy. Sysz szum elektrycznego no a i... bl, bl, coraz wikszy bl, ciemno w oczach i myl: eby chocia wstrzyma oddech. Ale nic. Wytrzymam. Oddech wci krtki i lekki i... bl coraz mniejszy. - No i macie - znw sysz gos - druga taka sama cholera. Armat go, wytrzymam - mwi jeszcze. - Niech si pan trzyma. I znw taki sam bl. Po kilku razach, gdy chciaem co powiedzie, usyszaem jaki nieartykuowany dwik, cichy i bekotliwy. Niedobrze, nie mam siy wydoby z siebie gosu. Chwil pomylaem, pokrciem gow, eby mi si w oczach rozwidnio, nasiliem si i znw odezwaem si, gono i wyranie: - Sak tam idzie, pani doktor, obejdzie si bez plastyki? - Jeli bdzie si pan do koca operacji zachowywa tak jak teraz, to plastyki nie bdziemy robili. - Wobec tego zachowuj si dalej - odpowiedziaem, mimo e ju mwienie przychodzio z trudem. Teraz le aem, nic nie mwiem i na nic ju nie reagowaem, dopiero gdy otrzymaem silne uderzenie w plecy, zapytaem zy: - Kto tam do licha pici bije? - Czym? - No, kto mnie pici trzasn. - Patrzcie, poczu... - A jak mia nie poczu - odpowiadam. - Musielimy opatk wstawi na miejsce - mwi doktor. - To co innego, sia wy sza. Byoby mi niewygodnie nosi opatk w rku. - Widzicie - mieje si doktor - humor go nie opuszcza. Wreszcie operacja skoczona. Siedz na stole operacyjnym podtrzymywany przez sanitariusza. Czekamy na wzek, ktrym zawioz mnie do pokoju. Patrz na

obecnych i krc gow, bo widz wszystko potrjnie. Po chwili mwi: - Ale nie musz si wstydzi, nie krzyknem. Lekarz, ktry poprzedniego dnia mia ze mn rozmow przygotowawcz, powiedzia powa nie: - Uratowa pan ebra. Bylimy przygotowani do robienia plastyki, gdyby pan krzykn jeden tylko raz. Doktor operowaa w rodku ostrymi narzdziami, przy krzyku puco porusza si raptownie i jeli nie zd y wyj narzdzia, mo e skrzywdzi pacjenta. Lekarz operujcy nie bdzie w takiej sytuacji ryzykowa. Wzek wtoczono do pokoju. - Chopaki, nic strasznego - mwiem - nie bjcie si,: mo na wytrzyma. Mwili pniej, e to powiedzenie poprawio nastrj po operacjach pana Jzefa i Jurka. Teraz zaczo si kucie: codziennie streptomycyna, dopenianie odmy i punkcja krwistego pynu z komory pooperacyjnej, cztery razy na dob pantopon i ka dego tygodnia punkcja ropy. Pantopon to dobry wynalazek. Czowiek usypia na danie. Zamknie oczy i pi. Sycha rozmowy, lecz eby co powiedzie, trzeba otworzy oczy. Mwi kilka sw, zamykam oczy i ju jestem wyczony. W czwartek ju si sam ogoliem i umyem. Jedn rk. Siedz na ku; a miska z wod przede mn. W pierwsz niedziel po operacji przyjechaa ona. Wesza do pokoju, spojrzaa, e le w kaftaniku zapinanym z przodu i... strzyk, strzyk - z oczu tryska fontanna. - Czego paczesz? - pytam. - Ju po kopocie. Dzisiaj pity dzie po operacji i ju si dobrze czuj. - Dlaczego nie powiedziae prawdy? Czuam, e mnie oszukujesz! Codziennie przychodz w odwiedziny znajomi z innych oddziaw. Wciec si mo na. Przychodz teraz, w pierwsze dni po operacji. Wtedy, kiedy czuj si le, boli i potrzebuj du o spokoju. Ale pniej, gdy ju jest dobrze i chtnie przyjm ka de odwiedziny- przez cae tygodnie nie zajrzy aden kolega, aden znajomy. - Zrobimy punkcj po prawej stronie - powiedzia doktor w czasie obchodu. Niech pan przyjdzie za p godziny do gabinetu. Mimo e jestem dopiero trzy tygodnie po zabiegu; do gabinetu pozwala doktor przyj.

Ju po obchodzie. Siadam na stoku, a za moimi plecami stoi pielgniarka. Doktor szykuje grub ig, strzykawk, podnosz praw rk i kad do na gowie. Doktor wbija ig, cignie tok strzykawki, lecz nic nie wychodzi. Nie trafiem ig do komory ropnej - mwi doktor pgosem, jakby sam do siebie. - Zrobimy jeszcze raz. Iga wci siedzi w skrze, ale teraz wbija j w ciao, nadajc jej troch inny kierunek. Cignie strzykawk i znowu nic. Teraz zaczyna si zabawa. Doktor wbija ig, a ja licz, ile razy. Dwanacie, pitnacie - ju robi mi si ciemno w oczach i jestem zmczony - szesnacie, siedemnacie i... - Nic pana nie boli? - pyta doktor. Nie, ale robi si ciemno w oczach i... Prawa rka drgna silnie, doktor byskawicznie wyrwa ig, pchn mnie do tyu, usyszaem jeszcze tylko, jak krzykn: Chorego gow na d!, i zemdlaem. Gdy oprzytomniaem, le aem na kanapce lekarskiej. W gowie myn, a przed oczami - czerwone ognie. Czuem bezwad w caym ciele. Po kilku minutach odpoczynku usiadem i zastanowiem si, dlaczego byska mi w oczach. Po chwili zapytaem doktora, ktry siedzc obok bez przerwy sprawdza mi ttno - Doktorze, co to byo, czy ja tak prawidowo zemdlaem? Co takiego zdarzyo mi si pierwszy raz w yciu. - Skd, jakie zemdlenie - odpar doktor pogodnie. - Pan zupenie prawidowo umiera. Zator. Powietrze dostao si do naczynia krwiononego. Gdyby zamiast mnie bya tu saba kobieta, to ju z panem byby koniec. Nie daaby rady poderwa pana za nogi do gary. - Jeli tak wyglda mier - powiedziaem takim samym tonem - to nie jest to takie straszne. - Ale nieprzyjemne. - Nie zauwa yem. - Dla lekarza nieprzyjemne, e pacjent umar mu w rkach - odpowiedzia doktor. A po chwili namysu zapyta: - No co? Przeo ymy punkcj do jutra? - A jaka jest szansa jutro? - Taka sama jak dzi. - No, to niech pan robi dalej - odpowiedziaem, rwnoczenie kadc rk na gowie - nie umr. Takich jak ja trzeba zabija-sami nie umieraj. Doktor wzi ig i teraz wbi w miejsce odlege o dwa centymetry od poprzedniego wkucia. Trzymajc ig w skrze wbija j jeszcze siedem razy - a ja siedziaem spokojnie i podgldaem, jak wbija ig, zakada strzykawk, cignie tok i... nic nie

wyciga. W oczach wci jeszcze widziaem ognie, ale ju mniejsze i nie tak czsto, jak zaraz po oprzytomnieniu. Po sidmym wbiciu igy, gdy znw nie trafi na komor, wyj igy cakowicie, odrzuci ze zoci i powiedzia: - Wolno nam chorego mczy, lecz nie wolno zamczy. Odkadamy punkcj. Nastpnego dnia dopeniono odm po stronie lewej operacyjnej, wic; dopiero po dwch dniach znw doktor przypuci atak na komor ropn. Tym razem wedug planu strategicznego. Wszystkie manele potrzebne do punkcji zabra do rentgena. Staem za ekranem, a doktor maca, gnit palcem, zaznacza owkiem, zapali wiato, przypasowa ig, zgasi wiato i... wbija ig. Po chwili zapala wiato, zakada strzykawk, cignie... - Doktorze, stawiam litra! - wrzasnem, gdy zobaczyem, e ropa wchodzi do strzykawki. Tego dnia wieczorem przysza na obchd ordynator - ciotka. Gdy podesza do mojego ka, wydaa rozkaz: Usi! Podnie rce do gry! Gdy podniosem w gr swoje piszczele, powiedziaa: - O... jakie to chude. - No bo czowiek inteligentny nie tyje - odrzekem powa nie. Ju odchodzi, lecz zatrzymaa si. Popatrzya rozemianymi oczami i odpowiedziaa: - No tak, grunt to dobre mniemanie o sobie. - Niech pan zdejmie koszul, bdziemy zdejmowa szwy - powiedzia; doktor do nastpnego pacjenta. Wychyliem si z ka, eby zobaczy, jaki jest szew i czy nie ropieje. To pierwsza czynno wszystkich chorych w pokoju, gdy ktremu zdejmuje si szwy, bo ropiejcy szew to duga i przykra komplikacja. - O, jak to patrzy - powiedziaa doktor przekornie. - A mo e chciaby pan mi pomc? - Dlaczego nie? Widziaem ju , jak to si robi, i potrafi poda to, co trzeba. -. To dlaczego przedwczoraj sobie pan nie pomg? - To ju tak jest, e fryzjera strzyc musi inny fryzjer, dlatego i mnie musieli inni pomaga. Po trzech dniach w miejscu ostatniej punkcji zrobi si du y bolcy guz, na ktry dekarz kaza przyo y ma. Przy zmianie opatrunkw wida byo lad ropy. Doktor chcc sprawdzi, co to za guz, wbi w niego ig, lecz nie wycign adnego

pynu: Poniewa miejsce punktowania zaj guz, wic przy nastpnej punkcji doktor wkuwa si wbijajc ig w grn cz klatki piersiowej. Po wycigniciu ropy doktor przepukiwa komor. Teraz te nabra w strzykawk pynu, zao y na tkwic w piersiach ig, docisn tok i... poczuem spywajcy spod pachy pyn. - Doktorze, niech pan spojrzy pod pach- powiedziaem spokojnie. - O-o-o-o-o! - zdziwi si doktor. - Przetoczka si zrobia. - Dzikuj za tak przetoczk - powiedziaem. -Teraz, wedug przepowiedni pewnej chorej, nale y oczekiwa na zgon. - To jeszcze nie tak prdko - odpowiedzia doktor. - Bdzie si pan musia dugo pomczy. Dzisiejsza medycyna ju nie pozwala tak szybko umrze. Czsto beznadziejne stany stawia si na nogi i yj jeszcze du o lat. Wic nie ma pan czego si cieszy. - Od czego to si zrobio? - zapytaem. - Miejscowe zaka enie rop. Teraz doktor wzi laseczk lapisu i zad j wkrca w miejsce, z ktrego wycieka pyn. Mimo e palio to jak ogie, zacisnem zby i nawet nie sapnem. Po wyjciu lapisu zobaczyem, e mam dziurk rednicy czterech milimetrw. Po kilku dniach zrobia si druga dziurka w miejscu, w ktre doktor wbija ig siedem razy. Teraz ju byem wolny od punkcji, w zamian przysza robota ze zmian opatrunkw na przetokach, z ktrych bez przerwy sczya si ropa. Opatrunki zmieniaem kilka razy dziennie i ju wkrtce porobiy si odparzenia od plastrw. - Ty si tym nie martwisz? - pytali koledzy. - Martwi si? Po co - odpowiedziaem jak zawsze. - Czy jak bd si martwi, to mi co pomo e? Niech si .doktorzy martwi - im za to pac. Martwienie si to ci ka praca, ktra nikomu jeszcze nie pomoga, ale niejednemu zaszkodzi. Powoli wracam do zdrowia i gdyby nie przetoka, to... Nic mnie ju nie potrafi zmartwi. Nie martwi mnie nawet to, e zostaem zwolniony z pracy, Paragraf 32 b z powodu choroby trwajcej du ej ni trzy miesice. Wiem, e po powrocie z sanatorium bd musia stara si o prac i e znalezienie nie bdzie atwe, bo instytucje broni si przed przyjmowaniem grulikw. eby tylko wypisali z sanatorium przed zakoczeniem pobierania zasiku chorobowego, bo w domu rodzina... Mimo to postanowiem nie wypisywa si na wasne danie. Bd siedzia tak dugo, a wypisz mnie sami. W pokoju naszym le rekonwalescenci i kandydaci do operacji. Personel oddziaowy nie ma z nami kopotu, bo wprowadzilimy system wzajemnej pomocy, i

salow lub pielgniark wzywa si tylko w razie koniecznej potrzeby. Pielgniarki te s r ne. S dwie, ktre mo na nazwa anioami. Nigdy si nie denerwuj, zawsze z miym umiechem speniaj ka d prob chorych, a czsto przychodz nawet nie proszone, by poprawi ko, poduszki lub poda co, co mogli przecie zrobi koledzy z pokoju. Jest te jedna osa, pielgniarka, ktra wyr nia si beztrosk i obojtnoci na potrzeby i cierpienia chorych. Obok mojego ka poo ono dwunastoletniego chopca przywiezionego z sanatorium dla dzieci. Po trzech dniach zrobiono mu odm chirurgiczn. Chopak cay dzie trzyma si twardo, nie paka, nie jcza. Widziaem, jak tylko co pewien czas zaciska z blu zby. W nocy obudzi mnie pacz. To paka i jcza Zygmu - nasz Karaluch - jak go nazywali wszyscy z naszego pokoju. Obudzili si i inni. - Co mu jest? - zastanawialimy si wszyscy. - Co w tym by musi, bo dotychczas przecie trzyma si. Nocny dy ur miaa nasza beztroska pielgniarka. Nacisnem dzwonek. - Niech pani poprosi do nas pielgniark - zwrciem si do salowej, ktra przysza zobaczy, kto i dlaczego dzwoni. Po chwili przysza pielgniarka i pyta, co si stao. - Z ,;Karaluchem jest niedobrze - odpowiedziaem. - Pacze i jczy. Niech pani poprosi lekarza dy urnego. - Nic mu nie jest, a pacze, bo go boli - odpowiedziaa pielgniarka. - Przecie wczoraj by operowany i musi go bole. - A jednak... niech pani poprosi lekarza (w dnie operacyjne oddzia chirurgiczny mia swojego lekarza dy urnego). - Lekarz dy urny pi i nie bd jej budzia z powodu drobiazgu - a jemu nic nie jest, tylko go boli. - Nie pani jest do stawiania diagnozy, a jeli zna pani regulamin, to musi pani wiedzie, e lekarz ma obowizek przyj na ka de wezwanie chorego, a pani rzecz jest go o tym powiadomi. - Pan mnie nie bdzie uczy. Nie dokoczya. Garnczek, ktrym rzuciem, rozbi si o cian tu przy niej. Pielgniarka byskawicznie znikna za drzwiami. Po piciu minutach przysza doktor. Popatrzya na mnie, nastpnie dopiero na Karalucha. Zmierzya mu ttno i

cinienie. Wysza i po chwili wrcia z pielgniark i wzkiem. Karalucha zabray do rentgena i ju po kilku minutach rozpocz si na korytarzu ruch i bieganina. cignito telefonicznie ordynatora oraz lekarza z naszego oddziau, mieszkajcego na terenie sanatorium, i zrobiono Karaluchowi specjalny zabieg. Nie wiem, co by byo, gdyby z zabiegiem czekano do rana. Nie znam si na tych sprawach. lecz nastpnego dnia pielgniarki mwiy, e Karaluch bez tej pomocy mgby do rana nie do y. Wkrtce nastpi podobny wypadek. Do naszego pokoju przyszed nowy pacjent. Na imi mia Olek. By przystojny, dobrze zbudowany. Mia niewielk dziur w pucu i czeka na zabieg wytworzenia odmy chirurgicznej. Przy jego kondycji fizycznej taki zabieg to drobiazg. By wesoy, kole eski, spokojnie czeka na termin zabiegu. W dniu, w ktrym mia by operowany, poprosiem dyrektora o przepustk do domu. Wyjazd w pitek, po ciszy, to jest po godzinie szesnastej. powrt w sobot wieczorem. - eby pan wczeniej nie uciek, prosz przyj do mnie z przepustk do podpisu po ciszy. Gdy o czwartej po poudniu szedem ju ubrany do wyjazdu z przepustk do dyrektora, Olka przewo ono wzkiem z sali operacyjnej do pokoju. Spojrzelimy na siebie, Olek umiechn si, a ja powiedziaem swobodnie: - Trzymaj si, Ole, wszystko drobiazg., Mam przepustk do jutra wieczorem, ale wrc dopiero w niedziel rano. W niedziel przyjechaem wczenie, eby przed godzin sm by ju w sanatorium. W pobli u sanatorium spotkaem pielgniark wracajc z nocnego dy uru na oddziale chirurgicznym. - Z przepustki pan wraca? - zapytaa. - Tak. Miaem wrci wczoraj wieczorem, ale wracam dopiero teraz. - To pan na pewno nie wie o tym, e Olek umar. - Kiedy? - zapytaem zaszokowany t wiadomoci. - Przecie mia tak dobr kondycj! Prdzej bym si wasnej mierci spodziewa. - Umar wczoraj rano. Dy ur miaa ta pielgniarka, w ktr pan rzuci garnuszkiem, i byo dokadnie tak samo, jak wtedy. Olek czu si le, a ona nie wezwaa lekarz. Mwia, e to normalny stan po operacji., Gdy wezwaa, ju byo za

pno, po p godzinie umar. Mimo przeprowadzonej sekcji chorzy nie dowiedzieli si, co byo przyczyn zgonu. Wiedzielimy tylko, e pielgniarka od razu przeniesiona zostaa na inny pawilon, a wkrtce zwolniona z pracy. Gdy w pokoju koledzy komentowali wypadek Olka, nie mwiem nic, dopiero gdy skoczyli, powiedziaem wychodzc z pokoju: - Och, wy barany. Zabrako jednego odwa nego do rzucenia garnczkiem... Dni na oddziale chirurgicznym przebiegaj monotonnie. Wszyscy chorzy maj cise ko. Jedyn rozrywk s suchawki sanatoryjnego radiowza oraz biblioteka. Trzeba czeka na przyniesienie ksi ek na oddzia. e bibliotekarka nie mo e przynie du o, wic i wybr jest gorszy. Co pewien czas zdarzy si sensacja i tym yje oddzia, podajc i komentujc dany przypadek. Tak sensacj bya mier Kazi - tej, ktr operowano przede mn. Po trzech tygodniach robiono jej drugi etap plastyki. Przy pierwszym etapie usunito cztery ebra, przy drugim trzy. Po drugim etapie Kazia zacza wyczynia cuda. Trzeba byo wykona dodatkowe konieczne zabiegi, a ona nie pozwolia podej do siebie adnemu lekarzowi. Gdy ktrego zobaczya, ubli aa w najbardziej ordynarny sposb. Pacjent po wyjciu eber przez sze dni otrzymuje pantopon. Grozi to niebezpieczestwem, e chory przyzwyczai si do narkotyku. Tak byo i z Kozi. Gdy po szeciu dniach nie otrzymaa pantoponu, bez przerwy wya przeraliwie, wprowadzajc wszystkich chorych w stan podniecenia nerwowego. Wujo najstarszy chory w naszym pokoju - trzy dni po pierwszym etapie plastyki - nie wytrzyma nerwowo. - Udusz! - Wrzasn w nocy pod dresem wyjcej Kazi. Poderwa si z ka i sunie do drzwi. Zapalimy Wuja i si wtoczylimy do ka. Kazia ju le y pod tlenem, ale nikogo do siebie nie dopuszcza. Po dwch dniach zmara mierci... samobjcz, bo ego tak nazwa mo na jej mier. Zdobya si na dwa etapy plastyki, a zabrako jej odwagi na mae, lecz troch bolesne zabiegi. Chorzy po plastyce maj bardziej przykry okres pooperacyjny od tych, ktrzy przechodzili odm chirurgiczn. Ich cise ko po operacji trwa dwanacie tygodni, podczas gdy po odmie tylko sze. Musz si kilka razy dziennie gimnastykowa przed du ym lustrem, eby przywrci sprawno w rce po stronie operacyjnej. Dodatkowa udrka to le enie trzy razy dziennie pod kilkukilowym workiem napenionym rutem poo onym na operowanym boku. By jeden chory, ktry nie

chcia gimnastykowa si i le e pod workiem, mwic, e go boli. Rezultat pochylony na bok tuw i bezwad rki. Od kilku dni jestem ju na chodzie. Skoczyo si cise ko i musz le akowa na werandzie. Poruszam si coraz mielej. Mcz si z nudw i monotonii sanatoryjnego ycia. Coraz czciej, podpadam za nieprzestrzeganie regulaminu. - Co pan tu robi? - pytaa ciotka, zastajc mnie w innym pokoju. -Przecie ma pan cise ko. - No tak, ale ju dzisiaj ostatni dzie. Od jutra koniec ze cisym kiem. - To dopiero od futra - a dzisiaj musi pan jeszcze le e. Taka bya pierwsza wpadka. Po kilku dniach zdarzya si nastpna. Byo kilka minut po godzinie czternastej. Szedem na werand, a gdy mijaem otwarte drzwi pokoju, w ktrym le ay kobiety, te zawoay mnie i poprosiy, eby zaatwi w bibliotece spraw dostarczenia ksi ek na oddzia. Zauwa yem wystraszone oczy jednej chorej wpatrzone w drzwi. Obejrzaem si. W drzwiach stoi ciotka i patrzy na mnie zym wzrokiem. ..Wpadka -pomylaem. - M czyzna w pokoju kobiecym, i to w godzinach ciszy. Doktor spojrzaa na wyjty z kieszeni fartucha zegarek i wycedzia przez zby: To to cholery mo na dosta. To tylko wzi i wyrzuci. -Podniosem si z krzesa, bokiem wysuwam si na korytarz, mijam stojc w drzwiach ciotk i rwnoczenie mwi: - Wyrzuci jest atwo i ka dy to potrafi, ale pani przecie nie pjdzie na tak atwe zwycistwo... Wyszedem na korytarz, a ciotka za mn. Id na werand, lecz sysz, e ona za mn. Doszedem do le aka, poo yem si, przykryem kocem, a ciotka cay czas stoi tu przy mnie, prawie dotykajc le aka. Gdy ju si uo yem, postaa jeszcze kilka sekund, potem zrobia w ty zwrot i wysza. Wszyscy j lubili i wszyscy si jej bali. Ja si nie baem, ale nie chciaem podpa. Wyczuwaem, mimo jej surowoci, e mnie lubi i otacza opiek. Nie myliem si, nastpne lata wykazay, e miaem racj. W ka dej sprawie mogem uda si do niej po pomoc i porad. Nie tylko wtedy, gdy le aem w sanatorium, ale i wtedy, gdy specjalnie jechaem do Otwocka na kontrol stanu zdrowia lub konsultacj. Wczoraj zrobiem du szy spacer. Odwiedzia mnie rodzina. Po godzinie poszli odwiedzi mojego chopaka, ktry wci jeszcze le a w sanatorium dla dzieci.

Po ich odejciu doszedem do wniosku, e ja te mog tam pj i zobaczy si z dzieckiem, ktrego nie widziaem ju p roku. Namwiem koleg i bez przepustki, przez kawern w pocie, poszlimy do sanatorium dziecicego. Kolega te dopiero od kilku dni by na chodzie po przeszo procznym cisym ku. Ruszylimy rano przez park. Po przejciu 200 metrw w tempie, jakim zwykle chodz ludzie zdrowi, spojrzelimy na siebie i stanlimy rwnoczenie, ci ko oddychajc. - Wic to tak wyglda nasze nowe zdrowie - powiedziaem spokojnie. Niby czowiek zdrowy, ale ju nie ten sam. Koczy si, Tadziu, nasze ycie. Teraz bdzie tylko istnienie. To ju bdzie ycie na marginesie. Mo esz si cieszy, smuci, paka, kocha, bo jeste czowiekiem ywym - ale to ju nie bdzie ycie normalnego czowieka. A jeli oka e si, e nie nadajemy si ju do pracy, wtedy renta pastwowa i... wysiadka-na margines ycia... - No, idziemy dalej - tylko wolniej. W sanatorium dziecicym okazao si, e u syna zacz si nawrt zapalenia opon mzgowych. Chopak, przytrzymywany przez pielgniark. siedzia przy oknie. cignite mocno brwi - od blu gowy - apatyczny, na nic nie reagowa: Patrzyem na dzieci po przebytym zapaleniu opon. Niektre byy nienormalne. Inne miay pora enie rk i ng. Od tego dnia wci obserwowaem dzieciaka. Chocia by jeszcze jeden nawrt, szczliwie go wyleczono. Choroba nie zostawia ladw. Znw zmiana w pokoju, dwch odesano na inne oddziay, a na ich miejsce przyszo dwch pitnastoletnich chopcw z sanatorium dla dzieci, Zygmunt i Bolek. Dwa kracowo r ne typy i charaktery. Dwa kracowe r ne yciorysy. Zygmunt mia sze lat, gdy umar mu ojciec, a dziewi lat, gdy umara matka - oboje na grulic. Nie ma adnej rodziny i wychowuje si w Domu Dziecka, z ktrego otrzymuje ka dego miesica niewielk sum pienidzy na zaspokojenie osobistych potrzeb - na mydo, past do zbw, na fryzjera. Nikt go nie odwiedza. Le y w bielinie sanatoryjnej, bo swoj wasn pra i prasowa sam, a obecnie gdy ju ma cise ko, nie wolno mu tego robi. Twardy charakter. Chopak doskonale rozumie swoj sytuacj. To, e jest bez rodziny, i to, e jest chory, i to, e w nikim nie ma oparcia moralnego i materialnego. Swoj przyszo widzi czarno, lecz to go nie zaamuje. Jeli nie zdechn to jako ycie musi si uo y - mwi. Bolek to chopiec wychowany w cieplarnianych warunkach. Rodzice przyje d aj wasnym samochodem, przywo kwiaty, ciastka, czekoladki, wdliny.

Ma pikn wasn bielizn i pid amy. Egoista i samolub. Nikogo niczym nie poczstuje. Nie poczstuje nawet Zygmunta, z ktrym dobrze si znaj, bo le eli w poprzednim sanatorium na jednym oddziale. Gdy zwrcilimy mu na to uwag, odpowiedzia ze zoci: - A co, musz? Czy to moja wina, e jemu nikt nic nie przyniesie? Jest nieznony, i zoliwy. Ma swoje wymagania i chimery. da od personelu r nych nie przysugujcych choremu usug. Gdy poskar y si lekarzowi na salow, wzilimy si do niego ostro. Zygmunt cieszy si sympati caej sali. Bolka nie cierpiano. Operowani byli jednego dnia. Pierwszy operowany by Zygmunt. Nie jcza i nie skar y si. Le a spokojnie i tylko co pewien czas zaciska zby i po twarzy przebiega mu skurcz blu. Bolek bez przerwy stka i pojkiwa... Poniedziaki czsto s urozmaicone przekazywaniem wiadomoci, ktrzy chorzy zostali w niedziel przyapani na pijastwie i wyje d aj na walizkach, to znaczy karnie. Karne usunicie to czsto decyzja podejmowana z ci kim sercem przez lekarzy. Pacjenta przywieziono do sanatorium w stanie ci kim, lekarze wo yli du o wysiku, eby mg odzyska zdrowie, a taki, gdy ju poczuje si lepiej, wychodzi przez kawern w ogrodzeniu, zachla si w trupa, wraca do sanatorium i rozrabia tak dugo, a wpadnie na pielgniark lub lekarza dy urnego; oczywicie na drugi dzie wysiadka. Tak przewiduje regulamin. W wyjtkowych przypadkach, gdy chory przez cay czas pobytu by wzorowym pacjentem, jego stan zdrowia szybko si poprawia, a przerwanie leczenia mo e grozi mierci - chorego przenosi si karnie do innego sanatorium, a tam jut zwracaj na niego szczegln uwag. Wykroczenie si powtrzy-nieodwoalna wysiadka. Mimo takich konsekwencji wypadki pijastwa zdarzaj si. Czsto win ponosi najbli sza rodzina. Przyje d aj ca gromad z wdk i zagrych. Zabieraj kochanego chorego kuzynka i id goci si za ogrodzenie do lasu. Pniej wszyscy wracaj do domu, a kochany kuzynek ponosi konsekwencje. Niedziela. Do Wadka z naszej sali przyjechaa rodzina. Cztery osoby. Posiedzieli godzin i namawiaj Wadzia, eby ich odprowadzi na stacj w Otwocku. Wadzio jest po operacji i dopiero przed tygodniem skoczy cise ko. Miga si, jak mo e, mwi, e jest jeszcze mikki w nogach, a do stacji prawie cztery kilometry;

e boi si wychodzi bez przepustki - ale rodzinka jest nieustpliwa. Na ka dy argument maj kontrargument, wreszcie prawie si zabrali Wadzia z sob. Wyszli o czwartej -po poudniu, a o dziewitej jeszcze Wadzia nie ma. - Pewnie si zachla - mwi do kolegi - a jeli wpadnie, to szkoda chopaka. Zakrc si w pobli u dziury. Jak bdzie wraca, to go przeprowadz przez taras. P godziny krciem si w pobli u przejcia w ogrodzeniu, ktrym wedug mojego .rozumowania powinien wraca Wadzio. Jeli nie wrci do godziny dziesitej, to le y przy wieczornej kontroli obecnoci. Musz wraca, bo za kilka minut zacznie si cisza i nocna kontrola w salach chorych. Idc do budynku od strony tarasu, ju z daleka widz, e kto gramoli si na nasyp i zje d a w d zelizgujc si z pokrytej traw grki - a o pi metrw dalej s przecie schodki. Jedna, druga, trzecia prba - wreszcie wlaz. Podszed i chwyci rkoma porcz tarasu. Teraz stoi, buja si w lewo, v prawo i boi si puci porczy. Podszedem bli ej, patrz: Wadzio. Chwyciem go wp i wcignem szybko do pokoju, zamknem drzwi od tarasu i zasunem zason. - Pilnuj przy drzwiach, czy kto nie idzie-powiedziaem do kolegi-a wy zwrciem si do innych -.pom cie go rozebra. Po chwili rozebranego wrzucilimy do ka i prawie z gow przykrylimy kocami. Po piciu minutach przysza pielgniarka. Popatrzya, czy wszyscy s w kach, zgasia wiato i posza kontrolowa inne pokoje. Po dwch godzinach obudzi si, rozejrza po pokoju i pyta niemiao: - Chopaki, jak ja si znalazem! Nic nie pamitam. yciorys mi si skoczy w Otwocku, w knajpie. Opowiedzielimy, jakim sposobem znalaz si w ku. - A widzieli mnie? - Chyba nie - ale przekonamy si jutro. Jeli widzieli i zakapowali, to jutro wysiadka. Tym razem skoczyo si dobrze, tylko lekarz w czasie obchodu zapyta, gdzie on tak twarz podrapa. - Byem wieczorem w parku - odpowiedzia Wadzio. - Byo ciemno, zgubiem cie k i wpadem twarz na zwisajc ga. Rano Wadzio mia podwy szon temperatur, a wieczorem jeszcze wy sz. - Czy zameldowa doktorowi? - pyta Wadzio. - Zapisa w karcie gorczkowej?

- Nie pytae nas, czy pi wdk, to teraz nie pytaj, czy meldowa o temperaturze - odpowiedzia le cy obok kolega. Wtrciem si do rozmowy, mwic: - Nie melduj, bo przecie nie powiesz doktorowi tego, e uchlae si jak winia. Doktor nie bdzie zna przyczyny i mo e zastosowa now kuracj, a to przecie tylko z przepicia. Zaczekaj trzy dni, jak temperatura nie opadnie, wtedy melduj. Trzeciego dnia Wadzio mia ju normaln temperatur. Udao si. Nie zosta zapany i nie byo pogorszenia stanu zdrowia. Ale byy wypadki, e nastpnego dnia facet dostawa krwotoku, a doktor nie zna przyczyny. Ju jestem w domu. Po dziewiciomiesicznym pobycie, po operacji i z przetok. Gdy wrc, otrzymam ostatni zasiek chorobowy, a nie wiem, kiedy i gdzie zaczn pracowa. Mam jeszcze dwa tygodnie zwolnienia - na aklimatyzacj w nowych warunkach. Nie jest mi ono potrzebne, bo ju nikt nie bdzie paci. Poszedem do swojej byej zwierzchniej .wadzy zapyta, czy dostani u nich prac. - Owszem. Ale jak przedstawia si pana obecny stan zdrowia?. - Teraz ju jest dobrze, ale byo i bardzo le. Jedn nog ju byem niebie. - I jak tam byo? - Nie podobao mi si. Rozejrzaem si, ale widz, e knajp nie ma... wici z brodami tak jako dziwnie wygldaj.... duchy te jako do niczego... uciekem. Uwa am, e ,warto jeszcze jaki czas pochodzi po ziemi. 5 BYEM SOL W OKU Co drugi tydzie je d do Otwocka na dopenienie odmy po stronie operacyjnej. Mog pozwoli sobie na taki luksus, bo przy zajmowaniu nowej funkcji uzgodniem z dyrektorem spraw wyjazdw. Dziki temu jestem pod dalsz kontrol sanatoryjn i w przypadku pogorszenia stanu zdrowia mog by zaraz przyjty na oddzia. Natomiast zaatwienie miejsca w sanatorium przez poradnie trwa czsto dwa, trzy miesice. Mo e wtedy by i tak, e otrzymuje si zawiadomienie o przyznaniu miejsca, lecz pacjent ju go nie potrzebuje, ma ju dobre miejsce na cmentarzu. Dokuczliwe s przetoki. Nie boli, ale jest kopot z czst zmian opatrunkw, szczeglnie latem: ciao si poci i plastry nie trzymaj. Od czasu do czasu, dla rozrywki przytrzymuj bok rk, drug porusz i... przetokami gwi d na wszystko.

Tym razem odm dopenia mi ciotka - naczelny chirurg, ktra tego dnia miaa dy ur na oddziale chirurgicznym. Po dopenieniu, w rozmowie u alaem si nad swoim losem z powodu przetok, z ktrych bez przerwy wycieka ropa. - Dugo mo e trwa ta zabawa? - zapytaem. - Dugo, nawet kilka lat. - A nie ma sposobu, eby dziury czym zaata? Mo e jaka operacja? Wyci, zaszy, skrci i wyrzuci. Mogabym sprbowa. Szansa maa, ale kto wie. - Jak si nie powiedzie, nie bd mia alu. Ale gdybym mia i po trzech latach na operacj, a zabieg. by si uda; to miabym al, e nie zrobiem tego wczeniej i tyle czasu si mczyem. - Dobrze. Kiedy pan chce przyj do sanatorium? - Zaraz po Nowym Roku. Ju jestem w sanatorium. Na chirurgii: Przechodz badania przedoperacyjne. Czekam tydzie i nie wzywaj mnie na operacj. Od kilku dni nie widz ciotki. Nie wytrzymaem i w czasie obchodu pytam: - Panie doktorze, trzeciego dnia po przyjciu miaem by operowany, ju mino dziesi dni i nikt si tym nie interesuje. Dugo tak mo na czeka? - Czeka to mo na i rok - odpowiedzia doktor spokojnie - a pana nie operuje si dlatego, e ciotka jest chora, a odchodzc zastrzega, eby nic nie robi do jej powrotu, bo chce sama pana operowa. To mog czeka nawet miesic - odpowiedziaem zadowolony. Obawiaem si ju , e lekarze doszli do wniosku, i operacja nie pomo e. Jeszcze bardziej ucieszyem si, gdy usyszaem, e jutro ciotka - wraca do pracy. Nastpnego dnia w czasie obchodu Ciotka zatrzymaa si przy moim ku i powiedziaa krtko: - Niech si pan przygotuje duchowo na jutro - robimy zabieg. - Duchowo to ja ju jestem przygotowany od miesica - odpowiedziaem - ale nie lubi przygotowania cielesnego. - Jakiego? - Cielesnego - powtrzyem. - Sl gorzka, midzymiastowa itp. - A dlaczego midzymiastowa? - miejc si pyta doktor. - Bo cay interes odbywa si w kabinie, na ktrej jest napis 00 a dwa zera to przecie numer midzymiastowej centrali telefonicznej...

Zabieg nie trwa du ej ni godzin. Operowaa ciotka w asycie innych lekarzy. Tym razem st operacyjny nie by ju dla mnie nowoci. Sam si uo yem, zapytaem, jak mam przybra pozycj i obserwowaem przygotowania do operacji. Miaem dobre samopoczucie, bo ju dziaaa morfina. Miejscowe znieczulenie - i zaczo si operowanie. Lekarze rozmawiali, wczaem si do ich rozmowy. - Pani doktor - pytam - Jak pani myli, czy zabieg bdzie skuteczny? - A czy ja jestem wr bit? Zobaczymy. - S r ni wr bici - odpowiadam. - Nie pamitacie pastwo ogosze w prasie przedwojennej: Mody przystojny chiromanta-wr y z rk, ng i piersi. - I z piersi? - Tak, ale to mniej wa ne. Najwa niejsze to, e mody, przystojny. Operacja trwa. Lekarze rozmawiaj - a ja od kilku minut milcz. - Pan nic nie mwi. Boli? -pyta ciotka. - No tak, teraz na pewno boli. - A jak boli, to mam paka? - zdobywam si na pytanie. Kochany chop z niego - mwi ciotka. - Z nim mo na robi, co si tylko chce. Wreszcie operacja skoczona. Kilka dni le enia. Gdy zostan zdjte szwy, bdzie ju mo na chodzi. Ju jestem na chodzie. Teraz co drugi dzie ordynator robi punkcj. Wdao si jeszcze podejrzane ropienie, ale po kilku tygodniach i to si w klarowao, Wojna z przetokami ostatecznie skoczya si zwycistwem. Sanatorium to me tylko leczenie chorych. To rwnie zbiorowisko ludzi, yjcych odrbnym yciem maego spoeczestwa. Ludzie r ni pod wzgldem wieku, wyksztacenia i przekona znajduj si w warunkach przymusowych, skazani na wielomiesiczne wsplne przebywanie. To zr nicowanie powoduje nieraz konflikty. Z chwil przyjcia do sanatorium chory traci cz swojej osobowoci. Przestaje by autorytetem dla otoczenia, jakim mg by w swoim miejscu racy. Personel sanatoryjny nieraz stara si zrobi z chorego kuk, ktra nie ma nic do gadania. Nastpuje wite oburzenie, jeli chory ma jakie yczenia, czego chce czy co mu si nie podoba. Ale jest te kategoria chorych, ktrym Wydaje si, e s ppkiem wiata! S to

ludzie, ktrzy me potrafi y w kolektywie. Cisza ma by w pokoju wtedy, kiedy on chce: Zachowuje si gono, kiedy jemu si podoba. Jeli znajdzie si kto, kto nie pozwala si sterroryzowa takiemu egoicie lub jeli wymaga od personelu tego, co si nale y pacjentowi - nieraz staje si sol w oku personelu. I ja sobie zarobiem na tak opini po kilkunastu incydentach. - Kto teraz jest dyrektorem: - spytaem kolegw. - Jeszcze go nie widziaem. - To nowy dyrektor - mwili koledzy. -Jest dopiero dwa miesice, a ju wrzuci karnie kilkunastu chorych, Wyrzuca za byle gupstwo. Bardzo ostry. Po dwch tygodniach, gdy ju byem na chodzie, po operacji, prze miejscowy radiowze ogoszono, e po kolacji, w stowce, odbdzie sil oglne zebranie kuracjuszy, na ktrym wybiera bdziemy rad kuracjuszy i delegatw oddziaowych. Kuracjusze gremialnie przyszli na zebranie. Bya okazja wypowiedzenia wszystkich alw, jakie kto mia, bo Wiadomo byo, e na zebraniu bdzie caa dyrekcja. Chorzy zbieraj si w grupki i umawiaj si, kogo wybra do nowej rady, Oto ju otwarto zebranie. Za stoem prezydialnym dyrektor, przeo ona pielgniarek, przewodniczcy rady miejscowej zwizku zawodowego, sekretarz POP oraz kilku chorych, wrd nich przewodniczcy Rady Kuracjuszy, ktry wygosi referat sprawozdawczy z dziaalnoci rady. Do dugi referat mia na celu wykaza aktywn prac rady, lecz gdy si posuchao uwa nie, wida byo, e praca ta bya bardzo saba. Po referacie gos oddawano przewodniczcym r nych komisji, na jakie podzielony by samorzd kuracjuszy: komisji wy ywienia, komisji kulturalnej i innych, Najbardziej zdziwio mnie sprawozdanie komisji wychowawczej, w ktrym omawiano r ne przekroczenia regulaminu przez chorych; ka dy omawiany przypadek koczy si sowami: Zosta karnie wypisany z sanatorium. Zacza si dyskusja. Pewien chory marudzi, e koce od lat s nie trzepane. Przy saniu ek taki kurz, e nie ma czym oddycha... - No to nie oddycha!.., - zawoaem pgosem. Siedzcy w pobli u rozemiali si. - ...robaki wa do ucha,- koczy dyskutant - a podogi zamiataj na sucho i znw wznosz si tumany kurzu. Wszdzie pil papierosy, Na korytarzu, w ustpie, a azience, na schodach. Ten, stan powinno si natychmiast zlikwidowa, a za palenie papierosw powinno si zwalnia karnie - zakoczy. Teraz mwi drugi. Ten dla odmiany narzeka na wy ywienie. Z tego, co

powiedzia, mo na wnioskowa, e wszystko jest niedobre, nie do jedzenia, z popsutych produktw, i e: winie by tego nie chciay je. Poprosiem o gos. Jestem nie pierwszy raz w sanatorium - zaczem - i wszdzie chorzy ostro stawiaj spraw wy ywienia. Gdy spotkaem si z tym zagadnieniem pierwszy raz postanowiem zaobserwowa, jak to waciwie jest. Dzisiaj ju mog si na ten temat wypowiedzie. Obserwuj jednego takiego, ktry bez przerwy psioczy na ze jedzenie. Potrafi z grymasem wstrtu odsun talerz ze sma onym dorszem mwic: Jak ludzie mog je takie wistwo, przecie to wstrtne. Opatyczyem go wtedy solidnie. Nie chce, niech nie je, ale niech nie robi z tego manifestacji, e to niby on tylko taki arystokrata, a reszta jak winie - zjedz wszystko. Gdybym mg - mwiem dalej -chciabym zobaczy, co jedz w domu ci, ktrzy tak grymasz. Rcz, e mao kto jada codziennie na obiad miso. A tu mamy pi razy w tygodniu miso, raz jajka i raz ryb. Ciekawi mnie, kto w domu spo ywa posiki pi razy dziennie. Myl, e niewielu jest takich. Bywa, e obiad nie jest smaczny, ale u siebie w domu te nie zawsze uda si ugotowa dobry obiad. Jeli chodzi o zestaw posikw - czsto planuje si obiad, a potem okazuje si, e magazyn nie ma odpowiednich produktw i trzeba gotowa z tego, co znajduje si w podrcznym magazynie. Mwi to na podstawie dugiej, osobistej obserwacji. Ja na przykad nie lubi rannej mlecznej, sodkiej zupy. Ale to, e ja nie lubi, nie znaczy, e zupa nie jest dobra i e winie tego nie chc re, jak mwi niektrzy. Z obserwacji wiem, e chorzy opychaj si wasnymi, przysanymi z domu produktami. Jak taki zje przed obiadem kawa szynki czy poldwicy, do tego buk z masem, to gdy po godzinie przyjdzie na obiad, krci nosem i mwi, e to arcie dla wi. Niejeden nie zdaje sobie sprawy, e dziaa na szkod wasnego domu, wasnej rodziny, wasnych dzieci. Ojciec czy matka chorzy na grulic. Rodzina sama nie zje, nie kupi ubrania, sprzedaj co z domu, eby tylko posa temu choremu - a on nie chce je tego, co mu daj w sanatorium, tylko pisze do domu: Przysyajcie, bo inaczej zdechn z godu. A jego jedzenie sanatoryjne, jedzenie stuprocentowej jakoci oddaje si winiom. Dodatkowe, wasne jedzenie powinno by po to aby jeli kto ma dobry apetyt i racja sanatoryjna jest dla niego za maa - po oficjalnym posiku zjad co swojego. Ale nie wierz w to, e racja jest za maa. Ka dy mo e zje zupy, chleba, jarzyn i kartofli tyle, ile potrafi. cile wydzielane s tylko porcje misa, masa, jajek. Ka dy, kto chce, zawsze otrzyma dokadk do obiadu, a jeli

poczeka do koca obiadu, to dostanie nawet drug i trzeci porcj misa. Sam to robi, wic wtem na pewno. Nie trzeba tylko wstydzi si prosi kelnerk o drug porcj, Dotychczas nie zdarzyo si, eby mi odmwiono. Gdy skoczyem mwi o jedzeniu, poruszyem temat palenia papierosw. - Pewien kolega mwi o kurzu z kocw i smugach dymu na korytarzu. eby by w zgodzie z prawd, trzeba powiedzie, e salowe trzepi koce przy ka dej zmianie pacjenta na ku. Mo e to jest za mao, nie przecz, ale gdyby tylko od trzepania kocw zale ao nasze zdrowie, to ju nie byoby ludzi chorych na grulic. Smugi dymu. Obecnie jestem niepalcy, ale znam ten bl. Jeli zabroni si pali papierosy na korytarzu, w ustpie, w umywalni, no to gdzie wreszcie ten chory ma pali? - Niech w ogle nie pali- przerwa dyrektor ostrym tonem zwracajc si do mnie... Chce mnie zgasi - pomylaem. Obrciem si w stron stou prezydialnego i odpowiedziaem dyrektorowi: - O ile znam regulamin sanatoryjny, to palenie nie jest wzbronione, a jeli nie jest wzbronione; dyrekcja obowizana jest stworzy odpowiednie warunki, a wic palarnie. Skoro jednak liczymy si z tym, e palarnia na oddziale to zmniejszona ilo ek dla chorych, musimy pali na korytarzach... - A skd pan tak dokadnie zna regulaminy? - zapyta dyrektor kpico. Przypadkowo, dyrektorze, przypadkowo - odpowiedziaem takim samym tonem. Lubi wiedzie, czego ode mnie daj i co mnie si nale y. Ja mam inne pretensje do dyrekcji - zaczem powa niej. - Nie wiem, dlaczego dotychczas nie zlikwidowano na terenie sanatorium prywatnych usug i handlu. Sklep przysanatoryjny jest sabo zaopatrzony, baby ze wsi przynosz wdliny, sery, jajka i bior ceny o wiele wy sze ni w sklepach uspoecznionych. a po terenie r ni handlarze, Wczoraj w parku przegnaem handlark, ktra chciaa kupi oryginalne buteleczki od rimifonu i proponowaa dziesi zotych za buteleczk. Chyba nikt nie zechce przekona mnie, e buteleczki s jej potrzebne po to, by na Wielkanoc sprzedawa w nich wod wicon... Mo e naadowa je byle czym i sprzedawa chorym za drogie pienidze jako rimifon. Ale tymi sprawami dyrekcja i rada kuracjuszy si nie zajmuj. Jad dalej. Komisja kulturalna daa wykaz imprez artystycznych i wywietlanych filmw.

Ale czy kto zainteresowa si stanem suchawek radiowza na oddziale chirurgicznym? Na ka dym oddziale jest du o uszkodzonych suchawek, ale szczeglnie chodzi mi o chirurgi. Ci ludzie nie korzystaj z biblioteki, nie chodz na filmy i imprezy artystyczne, bo maj cise ko. Jedynym kontaktem z yciem kulturalnym s suchawki radiowe, ktre pidziesiciu procentach s popsute. Potrzebna maa reperacja lub wymiana sznurw. Kupcie sznury, a chorzy sami je wymieni. Za mao jest te prasy codziennej, wanie na chirurgii. Chory chodzcy mo e czyta w wietlicy, mo e kupi w kiosku, ci z chirurgii nie. Nie wiem, czy wolno mi o to zapyta, ale chciabym wiedzie, kto kontroluje sumy bud etowe przeznaczone na prace kulturalno-owiatowe dla chorych? Nastpna na sprawa to pokoje dla chorych uprzywilejowanych. Na ka dym oddziale s dwa pokoje dwuosobowe, dwa czteroosobowe, reszta to omioosobowe. Kto w nich le y? W dwuosobowych jak nie mecenas, to pan doktor, jak nie pan in ynier, to pan profesor. A motoch w pokojach omioosobowych. Zgadzam si, e w maych pokojach powinny znajdowa si szczeglne przypadki. Dwch ci ko chorych, tak. W du ym pokoju ci ko chorzy czuj si le i inni pacjenci przy nich te le si czuj. Dwch lekko chorych - tak. Czowieka z niewielkimi zmianami chorobowymi lepiej nie umieszcza z ci ko chorymi. Ale nie ustawia wedug profesji, tak eby w jednym pokoju by ci ko chory pan in ynier i lekko chory pan redaktor. Zaraz dyrektorze; jeszcze nie skoczyem - powiedziaem szybko, widzc jak dyrektor si poderwa. - Mam jeszcze jedn spraw. Suchaem, tu sprawozdania komisji wychowawczej. Zastanawiam si, co to za ciekawy stwr organizacyjny. Jak zrozumiaem ze sprawozdania, praca tej komisji polega na pomaganiu dyrekcji w karnym wyrzucaniu pacjentw za najbahsze przewinienia. Jeli na tym polega ma praca komisji, to myl, e nie jest ona wcale potrzebna, bo dyrektor potrafi to sam pierwszorzdnie robi... Po skoczonym zebraniu w grupie kolegw wracaem na oddzia. Dzikowali mi za przemwienie i dziwili si, e miaem odwag tak miao wystpi. - A dlaczego miaem nie wystpi -zapytaem. -Dlaczego miabym si ba? Wkrtce zmieniono dyrektora. Zanim to si stao, mielimy z nim sporo r nych sensacji. Po godzinie dziesitej wieczorem zaczaja si w parku i polowa na tych, ktrzy spniali si ze spaceru. Gania za nimi po parku i naokoo budynku. Pacjenci nie pozostawali du ni i robili mu przykre kaway w ciemnociach.

Wtedy wpada jak bomba do budynku, kaza zamyka wszystkie drzwi i robi w pokojach kontrol, eby sprawdzi, kogo nie ma w ku. Lecz winowajcy byli zrczniejsi, ju dawno udawali, e pi. Mam pecha do swojego ordynatora. Ile razy spni si na ranne lub popoudniowe le akowanie, zawsze na schodach lub na korytarzu musimy si spotyka, Czy spni si dwie minuty, czy dziesi, to ju niewa ne. Doktor zawsze jednakowo pyta: - Gdzie pan by do tej pory? Odpowiadajc, za ka dym razem wymieniam inny powd. - Byem w kociele.., Byem na ksi ycu... Byem na rybach... Ogldaem zamienie soca.., Taka gra. Doktor pyta i ciekawy by, co nowego posyszy, a ja ju naprzd obmylaem odpowied. Po ka dym takim spotkaniu musiaem pniej wysucha napomnie pielgniarki oddziaowej, ktrej doktor wmawia, e chorzy robi, co chc, i e to jej wina. Wreszcie znalaza na mnie sposb. Pogniewaa si. Nie zwracaa mi ju uwagi, ale i nie odzywaa si do mnie wcale. - Pani si na mnie gniewa? - zapytaem. - Przecie nigdy nie obraziem pani... Dlaczego gniewa si pani na mnie? - Tak, gniewam si, Bo prawie ka dego dnia musz wysuchiwa wyrzutw, e nie potrafi sobie z panem poradzi. - Ale to przecie nie pani wina, Ze mn mao kto mo e da sobie rad.,. Tu tylko ja jestem winien... Ju nie bd si wicej spnia. Niech pani si na mnie nie gniewa. Co ja mog na to poradzi, e leczenie jest dla mnie tak mk? Bezczynno mnie zabija. - Przecie to dla pana zdrowia. - Wiem, zale y mi na leczeniu, ale to bardzo ci ka konieczno, ja naprawd wariuj z bezczynnoci. Od tego dnia staraem si przychodzi na czas, Pewnego dnia w czasie popoudniowego werandowania wezwaa mnie pielgniarka oddziaowa na opatrunek, Do gabinetu wszed jaki m czyzna szukajcy doktora. - Nie wiem, gdzie teraz jest doktor - mwi pielgniarka-nie widziaam go ju cztery godziny. Wtrciem swko:

- Niech pan chwil poczeka, doktor zaraz przyjdzie. - Skd pan wie, e przyjdzie? - dziwi si pielgniarka. - Przyjdzie bo ja tu jestem w czasie le akowania, wic doktor mnie na pewno przyapie! Interesant ju odszed, gdy do pokoju wpad doktor. Co pan tu robi o tej porze? - zapyta mnie ostro. Nie mogem si powstrzyma od umiechu. - No i z czego pan si mieje? - W tej chwili oddziaowa skoczya robienie mi opatrunku - tumacz - a miej si. poniewa ... - i tu opowiedziaem moje przewidywania sprzed chwili. - Gdzie jest ten interesant? - pyta doktor. - Na pewno czeka jeszcze na korytarzu albo w hallu. Gwarantowaem przecie , e pan za chwil bdzie. W ka dy wtorek i pitek po kolacji w stowce dla chorych wywietlane s filmy, na ktre przychodz chorzy i pracownicy. Co pewien czas organizuje si imprezy estradowe, a nawet teatralne. Gdy ma by ciekawy wystp lub film, wicej jest chtnych ni miejsc na sali. Przyjechali do nas z ambasady wgierskiej z filmem nakrconym na Olimpiadzie, na ktrej Wgrzy zajli du o pierwszych miejsc. Publiczno przysza masowo, bo zapowiedziano pokazanie caego meczu pikarskiego Wgry-Anglia tzw. meczu stulecia wygranego zreszt przez Wgry. Gdy wszedem na sal, wszystkie krzesa byy zajte. Nie byo ju wolnych miejsc, ale zauwa yem modego chopaka siedzcego na stole. Pod stoem stoi krzeso, ktre on zasania nogami. Wygodnicki. Jak zganie wiato, wysunie krzeso i oprze na nim nogi. By to cwaniaczek, znany z tego, e robi, co chcia i jak chcia, a inni chorzy, grzeczni i spokojni, bali si zaczyna z nim, bo wiedzieli, e jest skonny do awantur. Podszedem i wycigam krzeso spod stou. Ten rozemia si, uchwyci krzeso za porcz i mwi: - Nie rusz, frajerze, nie twoje. - Ale bdzie mole - odpowiadam takim samym lekkim tonem. - A poza tym, od kiedy ja z tob, g...rzu, jestem na ty? Zgupia. Po chwili ju siedziaem na krzele. Nygusiak draki nie podj, tylko przez kilka minut dziamgota za moim plecami:

- Czekaj, frajerze, oszukae si, Zapiemy si jeszcze. Ja jestem z Otwocka, a ty nie wiesz, jak tu w Otwocku bij. Nie odzywaem si wcale, dopiero przy ostatnich sowach odpowie. dziaem; - Gwniarz jeste, jeli ferajn straszysz. Kiedy tylko zechcesz, zawsze mog si z tob spotka, a twoj ferajn mam gdzie. Po kilku podobnych drakach doszo do tego, e przestaem chodzi na filmy. Chc si leczy, a taka awantura mo e kiedy zakoczy si karnym wyjazdem do domu, Od kilku dni znw zaczem pali, ale strach wyj, bo z moim pechem na pewno wpadn na ordynatora. Po obchodzie mog i spokojnie do ustpu i tam wypali, ale obchd si spnia. Wreszcie wyszedem z ka i wpakowaem si midzy drzwi: w pokojach byy drzwi podwjne, a m jdzy nimi jednometrowa sionka. Drzwi od strony pokoju zamknem, a od strony korytarza uchyliem i palc papierosa obserwuj przez szpar korytarz, eby mnie nikt nie przyapa. Wtem otwieraj si drzwi ssiedniego pokoju, a z nich wypada ordynator z pielgniark i szybkim krokiem id do nas. Szybko wbiegem do pokoju, wyrzuciem papierosa przez okno i gdy doktor wchodzi, ju przykryty kocami le aem w ku. Doktor stan na rodku pokoju, gow zadar do gry, pocign nosem raz, drugi i pyta: - Kto pali papierosa? - Przenikliwym wzrokiem spoglda na twarze. - No kto pali w pokoju, niech si przyzna - zapyta drugi raz, a gdy nikt si nie odezwa, doda: - No co, zabrako odwa nego? - Odwa ny si znajdzie - musiaem ju zabra gos - ale ja paliem nie w pokoju, tylko midzy drzwiami, i ledwie zd yem do ka przed panem uciec Bo ja naprawd mam. do pana jakiego pecha. Chobym przez tydzie by idealnym, zdyscyplinowanym kuracjuszem, to jak po tygodniu cokolwiek zrobi nie tak, jak trzeba, zawsze nadziej si na pana... Od rana nie paliem, a jak si sztachnem dwa razy, ju pan jest i nawet czowiek nie zd y dylowa do wasnego ka... Ale pan te si na mnie nasadzi. Gdzie kto co drobi, pan zawsze tylko mnie widzi. Ka przywie sobie inny sweter, bo ten biaogranatowy na kilometr wpada w oczy! Doktor si nie odzywa podczas mojej perory, tylko patrzy mi w oczy i umiecha si. Po obchodzie niech pan przyjdzie na przewietlenie, tam sobie pogadamy. Wieczorem odbyem z ordynatorem dug rozmow. Opowiedziaem przebieg

poprzednich zaj. Poruszyem inne jeszcze sprawy, ktre czyy si z tymi incydentami. - Dowiedziaem si - mwiem - e lekarze na oddziale kobiecym wydali wewntrzne, oddziaowe zarzdzenie, e kobiety i m czyni mog przebywa razem tylko w stowce w czasie posikw i w wietlicy. Ze stowki i razem mo na, ale nie wolno zatrzymywa si i rozmawia nie tylko na korytarzach, ale nawet przy schodach czy przy oknie. Jaki cel ma to zarzdzenie? - Ja nic o nim nie wiem - odpowiedzia doktor- ale tu chyba chodzi o to, e teraz, na wiosn, gdy ludzie poczuj mit, mamy z tym du o kopotu. To zarzdzenie ma na celu oddzieli ludzi od siebie. Id parami w krzaki, ,a pniej dostaje taki krwotoku, temperatury... - Zgadzam si z panem - odpowiedziaem. - Wobec tego bardziej celowe byoby wycicie krzakw... Ale jeli dwoje ludzi stoi na korytarzu, to chyba taka sytuacja jest najmniej niebezpieczna? A co maj robi chorzy w wolnym od le akowania czasie, gdy pada deszcz? Do pokoju wej nie wolno, w wietlicy mao miejsc, na korytarzu sta nie wolno. Ale mo na chodzi po schodach, wic czy mamy chodzi godzinami po schodach, bo nie wolno sta i rozmawia? Dojdzie do tego, e ludzie wzorem japoskim, stojc w miejscu, bd porusza nogami udajc marsz. I jeszcze jedna sprawa, panie doktorze, Gotw jestem stosowa si do najbardziej ostrego regulaminu pod warunkiem, e bdzie on obowizywa wszystkich. Jeli natomiast chocia jedna osoba bdzie poza regulaminem, to ja bd drugi! Pielgniarka chciaa usun mnie z korytarza, podczas gdy rwnoczenie w uprzywilejowanym dwuosobowym pokoju siedz m czyni i kobiety, graj w karty i robi przyjcia towarzyskie przy czarnej kawie. Dlaczego mam by inaczej traktowany? My te na szstce tworzymy grup bliskich kolegw i kole anek, wic chc pana prosi, aby wolno nam byo usi przy stole stojcym na korytarzu i wypi ma kaw przygotowan przez nas w kuchence oddziaowej. - Dobrze - odpowiedzia doktor - wydam pielgniarkom odpowiednie zarzdzenie. Jeli chodzi o incydenty z pielgniarkami - mwi dalej doktor-to trzeba te mie troch wyrozumiaoci. To s mode dziewczta. Wiele z nich jest ze wsi i przyszy pracowa po procznym kursie Czerwonego Krzy a, Mamy du o etatw,

ale brak wyszkolonych dyplomowanych pielgniarek. Musimy zadowoli si takimi, jakie nam przysyaj. Niektrym ta odrobina wadzy, jak otrzymay, uderza do gowy i nie zawsze potrafi postpowa zgodnie z logik. A chorzy te czsto ponosz win, bo pozwalaj sobie na daleko idc poufao wobec personelu. Ludzie s zdenerwowani, Wpywa na to stan zdrowia. Niektrzy le miesicami i mimo kuracji stan ich cigle si pogarsza. Sytuacja staje si ci ka, bez perspektywy poprawy, Konieczne leki nieraz te bardzo ujemnie wpywaj na system nerwowy pacjenta. Podczas takiej kuracji czowiek doznaje uczucia, e nie mieci si w sobie! U niejednego choroba staje si przyczyn komplikacji yciowych, zwizanych z prac i yciem rodzinnym, Nic dziwnego, e w tych warunkach rodz si konflikty. Gdy na miejsce wypisanego przychodzi nowy pacjent, starzy obserwuj go od pierwsze j chwili, Czy to dorzeczny czowiek, czy bd z nim kopoty? Oto mamy nowego pacjenta. Przyjecha w towarzystwie trzech osb, ktre odprowadziy go do sanatorium. Dwie skrzane walizy, z ktrych wyjmuje jedwabne pid amy i bielizn. Do szafki loduje mas prowiantu. Poldwica, szynka, jajka, maso, czekolada, pomaracze, puszki z sokiem cytrynowym i wiele innych produktw, Z nikim si nie przywita. Nie powiedzia nawet dzie dobry. Gdy wyszed na korytarz porozmawia i po egna si z odprowadzajcymi, w pokoju nastpia wymiana zda: - Co o nim powiecie? - To facet z typu: hrabiowskie dziecko. Rozpocz popis ju w czasie popoudniowego le akowania. Gdy ju wszyscy byli w kach, lecz jeszcze rozmawiali, po piciu minutach nasz Szpagat po raz pierwszy przemwi; - Prosz przesta rozmawia, teraz obowizuje cisza i ja chc spa. Regulaminowo mia racj, ale zawsze chorzy rozmawiaj jeszcze kilka chwil, zanim nastpi cakowita cisza. aden nie odpowiedzia, ale rozmowa trwaa jeszcze kilka minut. Ca noc okna w pokoju s otwarte. Ten, kto rano pierwszy wstaje, Zamyka okno i idzie si my. Gdy wstaj inni, w pokoju ju jest ciepo. chodzi o to, eby nie wychodzi z ciepego ka, gdy jeszcze jest zimno. Wielu chorych otrzymuje posiki w pokoju. Gdy okno jest otwarte, niadanie szybko stygnie. W czasie obowizujcego le enia i w nocy okna s otwarte, nawet gdy jest mrz,

Nastpnego rana wstaem pierwszy, zamknem okno i poszedem do umywalni. Gdy wrciem, wszyscy byli ju ubrani, niadanie stoi na stole, a w pokoju zimno jak w psiarni. Spojrzaem - okno otwarte na ca szeroko. - Kto otworzy okno? - Ja - odpowiada Szpagat. Siedzi na ku pod kocami, na sobie ma ko uszek, na gowie wenian czapk i zajada swoje produkty. - Na czas niadania zawsze zamykamy okna - informuj. - No, to nie bdziemy teraz zamykali. Musz mie wie e powietrze. - le pan zacz swj pobyt w tym pokoju - mwi. - Wczoraj wrzasn pan, eby nie rozmawia, bo to panu przeszkadza. Dzisiaj podskakuje pan przeciwko wszystkim i otwiera okno, bo panu tak wygodnie. Nie umyty, w ko uchu i czapce opycha pan w ku niadanie. My musimy wsta, umy si, przebra i usi do niadania, a w pokoju zimno i aden nie ma zamiaru zazibi si dla pana przyjemnoci. Zamykam okno, a panu nie radz otwiera. - Co? Straszy mnie pan? Takich jak pan to ja si jeszcze nie boj. W tym momencie przestaem nad sob panowa. - Nie myl, e potrafisz nas sterroryzowa! Tak bdzie, jak chce wikszo, a jeli si to nie podoba, to pro szybko o przeniesienie do innego pokoju! Szpagat wicej si nie odezwa, Zastosowa si jednak do naszego ukadu kolektywnego ycia w pokoju. Po kilku dniach ju rozkrci si, rozmawia, ale bez wzgldu na to, jaki by temat rozmowy, zawsze znalaz okazj, eby psioczy na komunistw i na ustrj. Pomaga mu w tym inny chory, Edek, ktry od kilku dni mieszka z nami. Przeniesiony zosta do nas z innego pokoju z powodu awantur i ktni z chorymi. Gdy tak w duecie zaczynali psioczenie, nie wytrzymywaem i podejmowaem z nimi dyskusj. Ale jak mo na dyskutowa z ludmi zalepionym nienawici do wszystkiego, co nie jest przedwojenne, zagraniczne? Do wszystkiego, co nazywamy obecn rzeczywistoci? Za moje czerwone stanowisko Edek mnie ochrzci w odwecie: czerwon bur uazj. Niech si cieszy. Edek ma swj aparat radiowy. Gdy nadawano piosenki rosyjskie, Szpagat wrzasn: - Zga radio, nie mog sucha tych dzikich melodii! - To wsad pan wat w uszy - bo my chtnie suchamy i nam si podobaj -

powiedziaem. Gdy za chwil zapiewano czastuszki, Szpagat kwikn, podskoczy na ku i zasoni uszy rkami: - Wyje, jakby j kto zarzyna. Syszycie? Nienawidz ich... - Panie, uspokj si pan do cholery! - powiedziaem. - Wolno panu nienawidzi, ale nie musi pan narzuca nam bez przerwy tego, co pan lubi i czego pan nie lubi! Ka dy z nas ma swoje zdanie. Skd si u pana bierze tyle nienawici? Mo e jaki Ruski niechccy nadepn panu na odcisk?... Ja patrz na te sprawy inaczej. Gdyby nie oni, mo e by dawno nas nie byo. Niemcy zniszczyliby nas tak jak ydw. Nie wiem, co pan robi w czasie okupacji. Ja siedziaem ca wojn w obozie koncentracyjnym i na pewno, gdyby nie Waki, ju by mnie nie byo wrd yjcych. Chciabym wiedzie, kto pan jest, co pan robi w czasie wojny i co pan robi teraz? Po arciu i ubraniu widz, e powodzi si panu lepiej ni ka demu z nas. A czy przed wojn, chorujc na grulic, moglibymy leczy si tak jak teraz? A kto stwarza panu warunki do leczenia? Ta znienawidzona przez pana wadza komunistyczna! - Gdybym mia teraz to, co miaem przed wojn i w czasie okupacji odpowiedzia Szpagat - to mgbym si leczy prywatnie tam; gdzie bym chcia i na pewno lepiej, ni mnie teraz lecz. - Ach tak, arystokrata! ycie wedug zasady: Wszystko dla mnie. reszta niech zdycha... Co do mnie, przed wojn nic nie miaem. W czasie okupacji, gdy pan robi majtek, ja z godu jadem surowe zielsko i upiny od kartofli. Pan chtnie by si zgodzi, eby okupacja trwaa wiecznie... Ile to mo liwoci dla ludzi bez charakteru. auje pan, e okupacja si skoczya, prawda? A wszystkiemu winni komunici? Dyskusja zakoczya si w najmniej oczekiwany sposb. Do rozmowy wtrci si Edek, mwic z zacietrzewieniem: - Zrozumiae, e wolabym okupacj niemieck, ni ... - Ach ty!!! - Wrzasnem i poderwaem si z ka. Nerwy gray, bo byem wanie po nowej porcji antybiotykw. W pasji przestaem liczy si ze sowami. Wszyscy umilkli, a dwch kolegw przykryo gowy kocami, nie chcc patrze na to, co za chwil nastpi. Jestem starym obozowcem i na pewne rzeczy mam nieobliczalne reakcje... Edek skuli si w ku i nie odzywa si. Byem pprzytomny, przed oczami migay mi czerwone paty, czekaem tylko na jaki jego

ruch czy sowo, ktre pozwolioby na rozegranie partii do koca. Ale to nie nastpio. Usiadem na ku. Dalsze godziny le enia w naszym pokoju upyny w kompletnej ciszy. Nikt nie wypowiedzia sowa. Nastpnego dnia postanowiem dowiedzie si, kim s Edek i Szpagat. Chodziem, pytaem i dowiedziaem si. Szpagat posiada prywatny sklep odzie owy. W czasie okupacji mia kilka du ych sklepw. Ojciec Edka by pukownikiem w Korpusie Ochrony Pogranicza na granicy polsko-rosyjskiej. W 1939 roku, gdy wybucha wojna, Edek mia osiemnacie lat. Przeszed to i owo. By w armii Andersa do koca wojny Wieczorem, gdy wszyscy byli w pokoju, Edek przeprosi mnie. Mwi, e to, co wczoraj powiedzia, wymkno mu si, e co innego mia na myli, a wyszo inaczej. - Przecie ja nic o Niemcach nie mog powiedzie - mwi. -Przez ca wojn z bliska widziaem tylko trzech Niemcw, ktrych we Woszech na patrolu wzilimy do niewoli. Gdybym by w kraju; gdybym widzia i prze y to, co ty prze ye, pewno bym tak myla, jak ty, i tak samo reagowa... Ale od tego dnia ochrzciem go biaogwardzist. I tak w jednym pokoju, jednakowo chorzy, le eli czerwony bur uj i biaogwardzista. Pan Zbysio to student medycyny. Ju po dyplomie, ale jeszcze bez praktyki. Spokojny, przeraliwie powa ny, z nikim nie rozmawia. Staym tematem rozmw w pokoju, a do znudzenia, s sprawy choroby i leczenia. To te swoista psychoza sanatoryjna. Ka dy opowiada przebieg swojej choroby i leczenia. Ka dy radzi innym. Gdy doktor proponuje choremu operacj, od razu znajdzie si kupa doradcw. Jedni namawiaj, inni odradzaj. - Lekarze, jak tylko zobacz dziurk w pucu, zaraz proponuj operacj zabiera gos ktry. - A wiecie, dlaczego? Bo im pac osobno premi za ka d operacj! Pan Zbysio zabra gos i wyjani, e to s plotki. Chirurdzy maj pensj tak jak inni lekarze i za operacje nikt im dodatkowo nie paci. - Napisz do lekarza - radzi inny chory - ktry leczy wasn metod i lekami wasnej produkcji. Podam ci adres, a on przyle zioa i zastrzyki. To do drogo

kosztuje, ale daje dobre wyniki. Ja te si u niego lecz - mwi i czuj si dobrze po tych lekach... - To po co przyszede do sanatorium? - pytam. - Do sanatorium przyszedem odpocz - wykrca si tamten. - Chopie! - mwi. - Gdyby te leki faktycznie byy takie skuteczne, ludzko by takiego faceta ozocia, zrobiby majtek bez potrzeby sprzedawania lekw indywidualnym gupcom takim jak ty! No c , przysowie- mwi: Toncy brzytwy si chwyta. Jak ktremu medycyna nie pomaga, to idzie do znachorw i szarlatanw, przez pewien czas yje zudzeniem, a jak kiepsko z miechami, wtedy znw do sanatorium... Niejeden w ten sposb przyspieszy swj koniec. Kobiety w sanatorium to wieczny konflikt. Jest ich mniej ni m czyzn, wic... bardzo si ceni. Urzdzaj rewie mody. S takie, ktre przebieraj si kilka razy dziennie. Przed pawilonem awantura. Przyjecha m pacjentki. Znalaz w jej torebce piknie podpisan fotografi m czyzny. Przyjechali z koleg, by, sprawi wycisk facetowi, a on zabra do domu. Owa ona, moda, przystojna kobieta, nie chce wyj z pokoju, a inne chore tumacz przybyym, e to pomyka... Podchmielony m zacz si u ala na swj los. - Patrzcie, panowie, co ona wyprawia. Chora jest. Wszystkiego sobie odmawiam, eby tylko dla niej byo. Ubrana chodzi jak lalka. To ja po to j ubieram, eby moga sobie atwiej kogo poszuka! Dziecko jest w domu, opiekuj si dzieckiem. Ja ci ko pracuj - mwi, pokazujc spracowane rce - nie ubior si, nie pij... Dzisiaj wypiem z alu, ale daj wam sowo, wcale nie pij. A wszystko po to, eby ona... - A mo e pan si myli? - zapyta kolega. - Nie myl si. Dostaem listy od chorych z sanatorium. W jej torbie Znalazem t fotografi. Patrzcie - mwi, pokazujc fotografi znanego nam kuracjusza - co on napisa. Starczy... Po kilku minutach przyszed wezwany telefonicznie milicjant i zabra obydwch na przechowanie do wytrzewienia. - Widzisz, jakie s baby - mwi kolega. - Nie tylko baby - odpowiedziaem - chopy te ponosz du win spjrz na t spraw. On robotnik, mo e nawet dobry m i ojciec. Ona niczego babka, i te w

domu moga by dobr on. Przychodzi do sanatorium, a tu zaczynaj wok niej kr y podskakiwacze. Jaki pan in ynier czy pan doktor chce mie babk do rozrywki i mioci. Gada babie niestworzone rzeczy, jaka to ona pikna, jaka mdra, jak to ona mogaby zrobi karier - i kobiecie wkrtce si wydaje, e zmarnowaa los, yjc tyle lat z robotnikiem. Zaczyna wierzy, e stworzona zostaa, aby y we wasnej willi, z samochodem, otoczona rojem wielbicieli z lepszych sfer... Byszcze jak gwiazda... A pniej przychodzi rozczarowanie gwiazda spada na ziemi i bolenie si rozbija. Kocz si marzenia, a zaczyna rzeczywisto. M si ju dowiedzia i baba bdzie miaa pieko w domu. Bynie taki facet kobiecie w oczy jak magnezj, olepi wizj piknego ycia, a pniej wyje d a i tyle go widziaa. Sanatorium byo widowni niejednej awantury ma eskiej. Byo i tak, e ona tuka parasolk kuracjuszk, ktra uwodzia jej chorego m a. Parka si dogadaa i zamierzaa po skoczonej kuracji wyjecha razem. On chcia zostawi on z dzieckiem, a ona m a z dzieckiem. Interwencja ony pomoga. Oboje zostali wypisani, a e nie mieli mieszkania, ka de wrcio do swojego domu... - Czterech nie bd rwaa, mo e by krwotok - upieraa si dentystka. I, - To ja pani nie zejd przez tydzie z fotela - odpowiadam. - Nie bd rwaa czterech. Najwy ej dwa. Przychodziem dwa razy w tygodniu. Na jednej wizycie rwaa, na nastpne j plombowaa inne zby - i tak na zmian. Umowa przewidywaa, e zanim usiadem na fotelu, opowiadaem kilka kawaw. Wesoo byo. Wesoo byo te , gdy czekaem w kolejce na wizyt, a kto pcha si poza kolejk. Po kilku konfliktach, gdy dentystka widziaa, e czekam na korytarzu, nikogo nie przyjmowaa poza kolejnoci. - Danusia! Nie wa bez kolejki! -zawoaem, widzc kole ank, ktra nie zwa ajc na to, e za drzwiami czekaj trzy osoby, wchodzi do gabinetu. - Ja nie po porad, chc si tylko co zapyta - odpowiedziaa i ju wchodzi do rodka. Po piciu minutach zajrzaem, eby zobaczy, jak to ona si pyta, e tak dugo to trwa. Przecie si nie jka. Danusia siedzi na fotelu dentystycznym - Mwia pani, e idzie zapyta tylko o co - powiedziaem gono, przechodzc na form pani, mimo e mwilimy sobie po imieniu. Dokd tak spieszno, e nie mo e pani zaczeka tak jak inni? A pani dlaczego przyja bez

kolejnoci? - pytam dentystk. - Mwiam, eby zaczeka albo przyj pniej - mwi dentystka do Danusi bo on - pokazuje na mnie - siedzi na korytarzu i zrobi dzik awantur. - Czy pani uwa a, e nie mam racji? - zapytaem. - Gdzie toto si pieszy, e nie mo e zaczeka? Na ryby? Jeli komu si spieszy, niech poprosi tych, ktrzy czekaj. Czasu mamy do, mog czeka, ale niech ona zobaczy, e tam czekaj ludzie, a nie przedmioty, z ktrymi nie musi si liczy. Jestem zwolennikiem porzdku, ale jeli jest baagan, to potrafi sam narobi baaganu za kilka osb! Zy wyszedem na korytarz i czekam na przyjcie. Staem pierwszy do wejcia, gdy znw m czyzna; mijajc nas, chce wej do rodka. - Pan do kogo? - zapytaem zagradzajc sob drzwi. - Do dentystki! - A my to pan myli, e stoimy w kolejce po dorsze? - Mam prawo, jestem lekarzem - odpowiada i znw si pcha. - A ja jestem wonym z awansu spoecznego, a e stoj pierwszy, to pierwszy wejd. Lekarzem jest pan u siebie w pracy, a w sanatorium jest pan takim samym pacjentem jak ja. Moim zdaniem, prawie wszystkie moje przygody i przypadki to przewa nie wynik tego, e nie pozwalam si lekcewa y, zepchn na gorsz pozycj. I tak zbli a si dzie wypisu. Gdy po zwolnieniu chorobowym przyszedem do pracy, dyrektor wezwa mnie do siebie. Dugo patrzy, myla, zastanawia si, zanim zapyta: - Czy pan jest grony dla otoczenia? - Czasem tak, jak kto wazi mocno na odciski... - odpowiedziaem, udajc, e nie wiem, o co chodzi. - Nie o to pytam - prostuje dyrektor - chodzi mi o pana stan zdrowia. Czy pan nie prtkuje, czy nie bdzie pan zara a pracownikw?... Pracownicy przychodzili do mnie w tej sprawie. Mwi, e boj si pracowa razem Z panem. Mia pan by w sanatorium dwa miesice, by pan du ej, wic uwa aj, e musi by z pana zdrowiem le, no i boj si. Przecie mo e pan przynie od lekarza zawiadczenie, e pan nie prtkuje! - Nie przynios. - Ale dla witego spokoju mgby pan przynie - radzi dyrektor. - A jeli doktor napisze, e jestem prtkujcy, to co - zwolnicie mnie z pracy?

Niech ,zwalniaj si ci, ktrzy si boj, znajd prac w innej instytucji. Lecz jeli ja odejd, to ju pracy nigdzie nie znajd... Ci bojcy si nie maj pojcia, ilu ich znajomych choruje na grulic. hardziej powinni obawia si tych ukrytych, nie leczcych si grulikw. Taki, ktry wraca z sanatorium, to wyleczony luli zaleczony. Z siedliskami prtkw najczciej zetkn si mo na w zatoczonym tramwaju, w kinie lub w natoczonej knajpie. Tych miejsc niech si boj i unikaj. Dyrektor przerwa mi: - To przyniesie pan takie zawiadczenie? - Nie!... 6 SPRAWA AMBICJI! Gdzie jestem? - zastanowiem si, gdy otworzyem oczy. Usiadem na ku, rozejrzaem si i mimo nocy poznaem, e jestem w swoim mieszkaniu. Strasznie mnie eb boli. Ale to nie bl po wdce. Jaki inny. Chce mi si pi. Jak przyszedem do domu?... Trzeba sprawdzi, czy mam teczk. Dobra, su bowa teczka. Wasn zgubiem po pijanemu. Wychodz z ka i id do kuchni. Zatoczyem si, wic przytrzymaem si stou. Zapalio si wiato. To ona zapalia lampk, przy swoim ku. Patrzy na mnie i nie mwi nic. Przechodzc przez przedpokj zauwa yem, e teczka jest. To ju dobrze. Wypiem w kuchni kubek zimnej wody, spojrzaem w lusterko i... co to? Twarz umazana krwi, a gowa rozbita. Ale jak to byo, kiedy i z kim? Nic nie pamitam. Heniek powie mi rano. Wrciem do ka. Zakrwawion poduszk przeo yem na drug stron. Rano bez niadania poszedem do pracy z postanowieniem, e dzisiaj robi przerw w piciu. O godzinie jedenastej pod oknem biura zjawia si Heniek. - Kto mi eb rozwali? - aden z nas nic nie pamita - odpowiedzia. - Przyszed Edek. Pytaem, lecz on te nic sobie nie przypomina. Czeka na nas w knajpie. Chod, zaprawimy si. - Nie! -,odpowiedziaem szybko. - Dzisiaj nie pij. - Dlaczego? - pyta Heniek. - Bo ju ledwie yj. - Bo pijesz za wiele. Po pijastwie trzeba si tylko zaprawi, a nie pi na cay regulator. - A ty robisz inaczej? - wrzasnem. - Chod, idziemy, bo Edek czeka - woa znw Heniek. - Dobrze, ale wdki nie bd pi. Mo e wypij tylko porter, eby czu si

lepiej. - Oho, stae klienty si schodz- przywitaa nas bufetowa, gdy weszlimy do knajpy. - No wic - zapyta Heniek - pijesz wdk czy porter? - Porteru nie ma - odpowiedziaa bufetowa, syszc pytanie. - Krzepkiego nie ma, penego nie ma, jest tylko oran ada - wyrecytowaa jak wyuczon lekcj. - Wypij wdk - radzi Edek. - Co, chory jeste? , - Daj wdk, niech j szlag trafi, wypij. Bufetowa nalaa i teraz powtrzyo si wszystko tak, jak poprzedniego dnia. Wstrt do wdki. Torsje na myl o wypiciu. Gdy trzsc si rk niosem szklank do ust, usyszaem ironiczn uwag bufetowej: - Widz, e ju si panu od tej wdki rce trzs. - To nie od wdki, a do wdki - odpowiedziaem. - Zobaczy pani, e za chwil ju si nie bd trzsy. Cae szczcie, e jak sobie wypij, to zachowuj si tak, jak wity Pawe kaza. - A jak wity Pawe kaza? - pyta z ciekawoci bufetowa. - Mo na wypi po kubeczku, spokj w gowie, w porzdeczku wyrecytowaem. - Bo strasznie nie lubi, jak kto wypije dwa kieliszki, a szumu robi za cay antaek. - To co, jeszcze po jednym? -proponuje Edek. - Wicej nie pij. Starczy dla mnie. Ju czuj si dobrze i teraz musz popracowa, bo przez kilka dni tylko piem i ju zebrao si du o zalegoci. Wrciem do pracy i zajem si zaatwianiem su bowych spraw. Po trzech godzinach, gdy ju prawie wszystkie byy zaatwione, wszed Mietek. Dobry kolega i pijak. Spojrzaem. Wida, e jest ju po kilku wdkach. - Przyjechaem, bo postanowiem sobie, e musz wypi dzisiaj z tob jedn wdk. Ju prawie tydzie, jak nie pilimy razem. - Cztery dni - sprostowaem spokojnie. - Ale mwie, e przez miesic nie bdziesz pi, a widz, e jeste na cyku. - Cholernie mi si kalendarz skurczy - odpowiedzia powa nie. Gdy po kilku minutach wyszedem, tu za progiem spotkaem nowego gocia. Kazik - kolega poznany w sanatorium. A kolega dlatego, bo lubi wypi. Nie musimy umawia si, dokd idziemy, bo wiadomo, e ile razy spotkamy si, to rozmowa

odbywa si zawsze w tym samym miejscu - w knajpie. Mietek ju czeka przy dwch setkach wdki. Kazik z Mietkiem znaj si dobrze, wic zamawiamy jeszcze jedn wdk. - No to cyk! - pada haso do picia. - Zaczekajcie - mwi - przypomniaem sobie, e nie poknem obiadowej porcji proszkw. - Co to za proszki? - pyta Mietek. - Przeciwgrulicze -odpowiedziaem, wkadajc proszki do ust i popijajc wdk. - Jak to jest - zapytaa bufetowa - proszki i wdka? Oj, pijaki, pijaki szkoda pienidzy na te lekarstwa, sanatoria... . - W ubiegym tygodniu widziaem ci wieczorem na Nowym wiecie mwi Kazik. - Jechaem autobusem. Wysiadem na przystanku, ale ciebie ju nie znalazem. - A trzewy byem? - zapytaem. - Trzewy. - Wic to nie byem ja. Co ja bym robi trzewy wieczorem na Nowym wiecie? Musiao ci si co pod czuprynk pokrci albo bye na dobrych obrotach. - Taki zupenie trzewy to nie byem. - No widzisz - mam racj! Ale uciekam, chopaki. Id do domu, bo minie ju prawie tydzie dzieciaki nie widziay albo ja ich nie widziaem po pijanemu. W domu przywitay mnie oczy ony i dzieci obserwujce, w jakim jestem stanie. Po chwili ona zacza: - No, przyszede trzewy. Ju mi si ycie przykrzy. Dzieci niedugo zapomn, jak ojciec wyglda. Szacunek bdziesz u nich mia! - Pienidzy nie przepijam. Wiesz przecie , e z wypaty zostawiam sobie tylko kilkadziesit zotych. Koledzy czstuj... - Czy tobie si zdaje, e pienidze to wszystko? Wolaabym, eby zarobi mniej, a nie pi. Jak ju wieczr, a ciebie nie ma, to tylko myl o tym, w jakim stanie przyjdziesz, a gada nie mog, bo si boj awantury. Po co jeszcze maj ssiedzi wiedzie. Nie mam kiedy porozmawia z tob, poradzi si. Ile ju czasu nie bylimy w kinie! Nie zainteresujesz si, jak dzieci si ucz. Do kuchni wesza matka. - Nie pij, synku, tyle - prosia - przecie jeste chory na puca. Jak umrzesz,

kto te dzieci wychowa... Przychodzisz pijany, one si boj.... Wpdzisz je w chorob nerwow. - To mo e nawet lepiej bdzie, jak prdzej zdechn-odpowiedziaem. Wy si mczycie i ja si mcz! Ci, co pij wdk, nie powinni si eni. Zawizuj tylko ycie sobie i innym. - Tatusiu! - krzykna creczka. - Ja nie chc, eby tatu umar. Ja nie chc by sierot. Niech tatu yje. - Nie umr, kochana, nie umr - pocieszaem paczce dziecko, przytulajc je do siebie. - To przez tych kolegw pijakw. Zawsze ich diabli przynios, a ja nie mam siy odmwi. Jutro nie id do pracy, pole , odpoczn, bdzie przerwa w piciu, to mo e pojutrze nie dam si adnemu namwi na wdk. Nastpnego dnia nie wychodziem z ka. Czy naprawd jestem naogowym pijakiem? Chyba jeszcze nie. Sam przecie nigdy wdki nie pij, a naogowcy to tacy, ktrzy ju pij bez towarzystwa - staraem si wmwi w siebie. - A kto niedawno pi sam? nasuwa si inna myl. Wszede do knajpy w nadziei, e spotkasz kolegw, a e nie zastae, wypie pi setek pod jeden serek i butelk piwa. Ale nie, nie jestem naogowcem. Naogowcy przepijaj wypaty i jeszcze wynosz z domu r ne rzeczy, ktre sprzedaj, eby mie pienidze na wdk, a tego przecie nie robi. Dzisiaj nie pij i czuj si dobrze. Tak za dobrze zreszt to si znw nie czuj. Pi si chce, ale nie mog prosi ony, eby kupia wiartk. A mo e poprosi? Na lekarstwo. Nie, nie poprosz. Do jutra wytrzymam, a rano wypij tylko setk i... koniec. Do domu wrc wczeniej i trzewy. Wic jednak nie jestem naogowcem - zakoczyem swoje rozumowanie. Nastpnego dnia wrciem do domu pijany i tak byo .jeszcze przez wiele nastpnych dni. Drtwymi rkami pakuj walizk. Dzisiaj jad do sanatorium w Otwocku. Czuj pustk w gowie, ci ar w odku i... wind. Cztery dni picia bez przerwy. Nie mog si zaprawi, bo bd badany, a jak lekarz poczuje wdk, mo e odesa do domu. Musz si pomczy. Wyje d a te Kazik. Mamy si spotka na dworcu. W Otwocku Kazik zaproponowa wstpienie do restauracji. - Nie chc - odpowiedziaem. - Bd mdry. Wiedz, e jestemy pijaki, tylko nas nigdy nie zapali. Nie bd jak idiota wsadza ba pod gilotyn. O godzinie czwartej po ciszy, jak ju nie bdzie lekarzy, wyskocz do rdborowa, przynios

wdk, wtedy dopiero bdziemy mogli si zaprawi. Przydzia dostaem na oddzia, na ktrym le aem w czasie poprzednich pobytw. Personel przywita mnie jak dobrego znajomego. W gabinecie lekarskim po wstpnym badaniu ordynator przyjrza mi si uwa nie i zapyta: - Wdk pan wci pije? Ostrzegam, e jak zapi na gazie, z miejsca wyrzuc karnie. - Nie dam si zapa. - Z pana jest jednak kawa nygusa! Ostrzegam - zakoczy ordynator, a pan niech robi, jak pan uwa a. Skrzywdzi pan tylko siebie. Z niecierpliwoci oczekiwaem koca le akowania. W pokoju le ao omiu chorych. Patrzyem po twarzach, eby odgadn, ktry z nich bdzie dobrym kumplem do picia. Jest jeden. Le y po drugiej stronie pokoju. Wida po nosie, e czystej wody i roztrzepaca nie uznaje. Ten na pewno bdzie dobry. Po zakoczeniu le akowania zwrciem si do niego: - le si czuj. Przechlany jestem. Musz si zaprawi. Napije si pan? Skocz, przynios p literka. - Nie - odpowiedzia cwaniackim akcentem zagadnity facet o sprytnym obliczu - ju sze lat nie pij. Ju i pijaki si ode mnie odczepili. Niejeden raz, jak z nimi jestem, to nawet dowal si do doli, ale nie pij. Dugo mi nie wierzyli, ale si przekonali. - No, chopcy - zwrciem si teraz do wszystkich - ktry ma ch si zaprawi? Ja ju cztery lata nie pij - odezwa si inny pacjent. Spojrzaem - zupenie zwyczajna twarz czowieka ze wsi, na ktrej nie zna stara o rozwijanie swojego umysu. - Dwa i p roku nie pij - pochwali si jeszcze trzeci. Ten znw wyglda nieco gupkowato. Popatrzyem jeszcze raz: cwaniak, ciemniak i gupek. Poczuem w gowie zamieszanie. Co tu jest, czego nie mog zrozumie swoim przepitym bem. Ale o co chodzi? Co mnie tak zaskoczyo? Wygld i owiadczenia: Sze lat nie pij, Ja ju cztery lata, Dwa i p roku wcale nie pij... Och, barany - przecie chyba nie jestem lichszy od was? Wy mo ecie nie pi? Cholera...

W rozmowie dowiedziaem si, e sze lat to handlarz uliczny, cztery lata - gospodarz ze wsi, a dwa i p roku - wartownik w fabryce. Wtedy pomylaem: Czekajcie no, ja te co poka ! Do pokoju wszed Kazik i zapyta: - Idziesz do rdborowa? - Nie chce mi si. Jestem zmczony. - Chod. Zd ysz jeszcze odpocz. Dopiero przyjechalimy, a mamy przed sob najmniej dwa miesice le enia. - Jeli nas wczeniej nie wyrzuc. - Nas? A kto nas zapie? Jestemy starzy pacjenci. Znamy wszystkie chody. Wiemy, na czyim dy urze mo na wypi, a na czyim nie. Chod, przejdziemy si. - Nie - uparem si. - Nie id. Jeste tchrz - pomylaem o sobie. - Boisz si powiedzie Kazkowi, e postanowie nie pi. Po co si omiesza - odpowiada druga myl - nie wiadomo, czy dam rad. Bdzie si ze mnie mia. Wiele razy postanawiaem nie pi i nie udawao si. Sze lat, cztery lata, dwa i p roku - widruje w gowie. Handlarz, ciemniak i gupek. - Sze lat... Nie dam si! Dzisiaj jest dzie wypisw i przyj. Znw przyszed Kazek. - Przyjecha Zygmunt! - zawoa od progu. - Chod, pogadamy z nim. Pojedziemy na wdk. Wtedy powiedziaem Kazkowi, e postanowiem zrobi przerw w piciu na cay okres pobytu w Otwocku: Zygmunt to kolega z poprzedniego pobytu w sanatorium. Kazek cieszy si, bo bdzie mia koleg do wdki. Ze mnie mieje si mwic: - Po co si mczysz? Kto pi, a nie pije, ten bdzie pi. - No, ju nie kocz, znam to na pami-przerwaem mu. -Uparem si i nie bd pi. - Zobaczymy - odpowiedzia. - Jed z nami - zaproponowa Zygmunt. - Dobrze, pojad, ale wdki pi nie bd. - Syszysz, co on mwi? - mia si Kazek. - On nie bdzie wdki pi? Nie ka

si z siebie mia. Do kogo ta mowa? Zdecydowaem si jecha, eby udowodni, e nawet tam nie wypij, i to mo e wreszcie spowoduje, e pijaki przestan mnie namawia. Spotkalimy w knajpie dwch kolegw, wic przy stoliku usiado nas piciu. Na st wjecha litr wdki, a kelner ju ustawia kieliszki. Zamwiem du kaw i oran ad. - Od kiedy ty pijesz czarn kaw? - artowali koledzy. -To dobry napj dla kobiet i dzieci. Odpowiedziaem spokojnie, e jeszcze przed tygodniem wolabym p setki wdki - ale teraz przecie co musza pi. Kazek ju nalewa i odwraca mj kieliszek. - Nie nalejesz - powiedziaem ze zoci. - Jak nie przestaniesz, to wychodz i podniosem si. - No, ju sied. Nie bd nalewa. Jak zechcesz wypi, sam sobie nalejesz. Ju litr wypity. Podano jeszcze p litra. Przygldam si kolegom i widz, jak po ka dym kieliszku zmienia si ich wyraz twarzy, coraz goniej mwi, coraz bardziej plcz si jzyki. Nowe p litra na stole. Wszyscy ju pijani, a ja wrd nich trzewy jak idiota. Pierwszy raz trzewy w towarzystwie pijanych. Przygldam im si z ciekawoci. A wic to tak wyglda. To ja codziennie te tak wygldaem i takiego ogldali mnie ludzie na ulicy, w tramwaju... Dziwne, e nie czuj do mnie wstrtu. Obserwuj ich zachowanie. lini si, bekoczc niezrozumiae zdania, ale zdaje si im, e si doskonale porozumiewaj. Kazek rozczuli si, e jestem dla niego rwnym kumplem i przyjacielem. Chce mnie caowa. - Daj spokj - powiedziaem z odraz... i w tym momencie dopiero zapada stanowcza decyzja: Nie bd wicej pi. Nastpnego dnia po poudniu odwiedziem Kazka. - Chyba jest w pokoju obok, u Zygmunta - odpowiedziano mi, gdy o niego zapytaem. W pokoju by Zygmunt, Kazek i jeszcze jeden kuracjusz. - Dlaczego siedzicie w pokoju - zapytaem. - Czy nie lepiej przej si po parku?. - Kolega wyskoczy kupi co na zaprawk po wczorajszym - odpowiedzia Kazek. - Chory jestem, a Zygmunt te si le czuje. - Ja te jeszcze nie czuj si najlepiej, ale to jeszcze po mojej czterodniwce -

odpowiedziaem. - Za dwa dni ju bd dobry. - Jeli dzisiaj nie popijesz z nami - za artowa Zygmunt. Na pewno nie. - Nie wygupiaj si, przecie i tak bdziesz pi, wic po co ta mowa? Ano, zobaczymy. Kaktus mi na nosie uronie, jeli tu, w Otwocku, Wypij kropl alkoholu. - Ale bdzie draka - wrzasn Kazek. - Staszek z kaktusem na nosie! Do pokoju wszed nowy kuracjusz. Spojrza na tamtych trzech, na mnie i znw na nich. - To bawcie si dobrze. Ja id do parku. Spacerowaem samotnie. Jeszcze nie znalazem dla siebie towarzystwa niepijcego. Za du o gadaem o tym, e nie bd pi, a nie lubi robi z siebie bazna. W pokoju nie chciaem zosta z obawy, e mogem si zama i wypi. Koledzy potrafi namawia. W dodatku poczuem pragnienie alkoholu, lecz staraem si nie myle o tym. Chyba wrc i wypij jeden gbszy - widruje w gowie myl. - A gdzie twoje sowo? przychodzi myl inna. - Tylko jeden gbszy. Jeli dzisiaj nie bd pi, to ju bd dwie doby bez alkoholu podpowiada druga - a takiego przypadku dawno nie byo. Musz wytrzyma do niedzieli. Przyjedzie ona. Bd cay dzie zajty. Postanowiem wrci do pokoju i napisa kilka listw. Gdy mijaem oddzia, na ktrym koledzy odbywali swoje zebranie, znw przysza ch, by wstpi na chwil. Walczc z sob szedem dalej na gr, a u siebie natychmiast zajem si pisaniem i to oderwao moje myli od Zygmunta, Kazka i taty z mam, ktr popijali. Sobota bya jeszcze gorsza. Cay dzie nie wychodziem z ka; a eby mniej odczuwa pragnienie, czytaem po yczon od ssiada ksi k. Po poudniu poprosiem pielgniark o luminal, wic spaem mocno cay wieczr i noc. Niedziela - chopaki umawiaj si na wdk. Zapraszaj i mnie. Odmwiem. Od rana przyjechaa ona. Gdy przyjechaa, powiedziaem o swoim postanowieniu. - Czy potrafisz? - zapytaa z obaw. - Masz tylu kolegw, ktrzy umiej namwi i wycign na wdk. - Poszukam sobie innych ludzi do towarzystwa. - To byoby najwiksze dla mnie szczcie - powiedziaa. - Wolaabym je nie kraszone kartofle z sol, eby tylko nie pi. - Jeli tylko tyle potrzebujesz do szczcia, to obiecuj ci to - ale skoczmy na ten temat rozmow. - Nie gniewaj si, chc zada tylko jedno pytanie: Czy czujesz pragnienie wdki?

- Cholerne - odpowiedziaem -zgodnie z prawd - ale tym razem uparem si. Powiedzia mi kiedy kolega, e najwiksze zwycistwo to zwyci y samego siebie a w tej chwili mylaem Sze lat, cztery lata, dwa i p roku. Czekajcie - nie jestem od was gorszy. Cztery doby ju nie pij, dwa tygodnie, miesic... Wreszcie po trzech miesicach kuracji wracam do domu z wiadomoci, e w tym czasie nie wypiem kropli wdki. Wracam z obaw, czy w wirze codziennych spraw, do ktrych wracam, a ktre czsto byy okazj do picia, nie dam si skusi. Teraz zdaj sobie spraw, co to jest alkoholizm. Miaem czas przemyle wszystko. Przypomniay mi si wiksze i mniejsze awantury powstae po pijanemu. Wymysy lokatorw, gdy z braku pienidzy kupowao si wdk w sklepie, a wypijao w bramie lub na klatce schodowej w dowolnie wybranej kamienicy. Przyjd tu chla, cholery pijaki, pniej zapaskudz korytarz, a mnie mierdzi pod drzwiami. Jazda, bo milicjanta zawoam! - krzyczaa taka lokatorka, a inni wychodzili na korytarz, eby zobaczy, co si dzieje, i te popyskowa. Ile to razy wynosio si z knajpy kieliszki, no e, widelce, ktre pniej oddaje si znajomym, lecz czciej wyrzuca. Nie brao si przecie tego dla korzyci, lecz z pijackiej fantazji. A wiele to razy, gdy wrciem do domu bez przytomnoci, nastpnego dnia dzwoniem do ludzi, u ktrych byem w gocinie, pytajc z obaw, czy przypadkiem nie narozrabiaem po pijanemu. Wszystko w porzdku odpowiadano - tylko pod koniec troch mantyczye. Nie warto o tym gada, bye przecie mocno pijany. Wybaczali ludzie popeniane bdy tylko dlatego, e byem bardzo pijany. Ale jak spojrze im w oczy? atwo to zrobi, gdy si jest znw pijanym. Trzy miesice to mao, ale jeszcze trzy i ju wypis. Wszedem do gabinetu lekarskiego po egna ordynatora i podzikowa za opiek lekarsk. Gdy zakoczylimy oficjaln rozmow, zapytaem z umiechem: - No i co, panie doktorze, nie zapa mnie pan jednak na piciu wdki? - Mia pan szczcie. - A czy uwierzy mi pan, doktorze, gdy powiem, e przez cay czas nie Wypiem kropli alkoholu? - Znajc pana, przyznam, e trudno mi uwierzy. - Tak. Mam pod tym wzgldem opini wyrobion. Obawiam si, e wiele osb mi nie uwierzy...

Pod oknem biura stan Heniek, dajc znak, ebym wyszed. - Chod, wpijemy po jednym na przywitanie - zaprasza zawracajc w kierunku knajpy. - Nie pij - odpowiedziaem. - Od kiedy? Jednego mo esz wypi, przecie nie zaszkodzi. - Nie pij nawet wierci. Cze, Heniu, mam du o zalegoci w pracy dodaem i wrciem do biura. Henio z zaskoczon min patrzy w okno, a odchodzc wzruszy ramionami, co prawdopodobnie miao by aluzj do mojego wariactwa. Pewnego dnia Mietek zjawi si w biurze. - Nie pij - powiedziaem. - C-o-o-o? Czego nie pijesz? Mleka, wody, roztrzepaca? - Wdki nie pij, rozumiesz? Ju pi miesicy. - Zawsze mwiem, e jeste wariat, i nie myliem si - odpowiedzia podajc mi rk na po egnanie i wyszed majestatycznie nie ogldajc si za, siebie. Spotkaem Heka. Lekko pijany, ju od rana zd y si zaprawi. - Nie zapraszam ci do knajpy - mwi - bo przecie ty nie pijesz. - Ale wej, porozmawia ju teraz mog. Chod, wypij fruktowit. Za bufetem urzdowaa ta sama gruba bufetowa. Popatrzya na mnie z ciekawoci. Znaa mnie dobrze. Dugi czas byem staym gociem. - Patrz - zwrcia si do Heka - a ty nie mgby przesta pi? Ka dego dnia morda zalana. Nie wiem, jak twoja Tona z tob wytrzymuje. - Nie zagldam teraz do ciebie - zacz mwi Heniek - no bo i po co. Jak nie pijesz wdki, to o czym mo emy rozmawia? Na trzewo nie jestem zdolny do rozmowy, a gdy si zaprawi, to co dla ciebie za przyjemno sucha bekotu. Edka wyrzucili z pracy. Mwi mi za co, ale dokadnie nie pamitam. Wiem tylko, e za wdk. Mino p roku od czasu, jak przestaem pi. Ju mnie w zasadzie nie cignie. S jednak chwile, w ktrych czuj niesamowit potrzeb wypicia. Idc ulic mijam otwarte drzwi restauracji. Czu zapach knajpy: jedzenia, wdki, dymu papierosowego, potu. Ci ki zaduch, wytworzony w maym pomieszczeniu przez du ilo ludzi. Zawidrowaa myl: Wejd, wypij jedn setk... - i ju nogi same skrcaj w stron otwartych drzwi. Nie. Nie pij - przeciwstawia si myl inna. - Nie pij dlatego wanie, e masz

ochot. Oddalaem si od zapraszajco otwartych drzwi knajpy i przyszo przypomnienie: sze lat, cztery lata... Odesza ch wypicia setki. Miaem wa n spraw do Mietka. Powiedziano mi, e poszed z kolegami do restauracji. Gdy wszedem, przy stoliku siedziao szeciu m czyzn, wszyscy zalani w trupa. Wiedziaem ju , e swojej sprawy nie zaatwi. - Siadaj - zaprasza Mietek - podsuwajc wolne krzeso od innego stolika. Napijesz si kawy. - Prosz bardzo. Mietek zamwi kaw. Tymczasem ktry podsuwa mi p szklanki wdki. - Dzikuj, nie pij - mwi lakonicznie: - Co, kolega Mietka i nie pije? Mieciu, jakich ty masz kolegw? Mietek spojrza pijanym wzrokiem na koleg, na wdk, na mnie, zabra do siebie szklank z wdk mwic z pijackim grymasem na twarzy: - Jemu nie nalewajcie. Jak ktry bdzie go namawia, dostanie w mord - a jak on wypije, to te dam mu w mord. Dwa lata nie pije-powiedzia jakby sam do siebie. - Czy pan nie by wczoraj troch po wdce? - zapytaa kole anka w pracy. - Skd pani to przyszo do gowy? - Bo tak niewyranie pan wyglda. Pomylaam, e znw zaczyna si picie. Zaprzeczyem, wyjaniajc, e le si czuem i miaem podwy szon temperatur. Wiedziaem, e mi nie wierzy. - Niech pan mi szczerze powie - pyta kierownik kadr w Centrali - pije pan wdk? - Nie. Trzy lata mija, jak nie pij wcale. - Tak mi mwiono, ale powiem panu otwarcie: nie wierz. Pan za du o pi na to. eby przerwa. A jednak. Trzy lata nie pij. Na pijanych patrz z litoci, jak na ludzi chorych i nieszczliwych. Ka dy przypomina mi o tym, e tak niejeden raz Wygldaem. S jeszcze tacy, ktrzy namawiaj do picia, inni nie namawiaj i nie pozwalaj namawia. Wikszo natomiast nie daje wiary zapewnieniom o abstynencji. Kiedy wreszcie uwierz? Po czterech, po szeciu latach? Kiedy wreszcie uwierz, e ptla nie musi si zacign, jeli jest w czowieku ambicja?!

7 KTO WINIEN? - Kiedy pan nabra wody? - zapyta doktor po przewietleniu, nastpnego dnia po przyjciu do sanatorium, w styczniu 1956 roku. - Jest pyn? - zapytaem zdziwiony. - Nic o tym nie wiedziaem. W ostatnich dniach przed przyjciem gorczkowaem troch, ale nie mylaem, e to pyn... - Bdziemy si starali wysuszy - mwi doktor. - A jak si nie uda? Potrafibym sam zlikwidowa... - W jaki sposb? - Wdk. Ju trzy razy tym sposobem likwidowaem pyn. - Jeli pan ju dobrze wie, mo emy pogada. Tak. Alkohol ma to do siebie, e pochania pyny - mwi doktor. - Ale - dodaje po krtkiej przerwie: - tej metody lekarz nie ma prawa pacjentowi radzi. Potrzebna koska dawka. Pacjent napije si wdki, dostanie krwotoku i wysiadka. Kto wtedy bdzie ponosi win? Doktor, bo zaleci tak kuracj. W pokoje le na dodatkowym ku, tzw. przystawce. Pacjent, ktry tego dnia mia by wypisany, pozosta, poniewa nastpio raptowne pogorszenie w jego stanie zdrowia. Wobec tego do pokoju wstawiono dla mnie dodatkowe ko. Byo ono ni sze i mniejsze ni normalne. Siatka bya rozluniona, spaem w nim jak w hamaku. Nie otrzymaem te szafki przy kowej, bo ju nie byo na ni miejsca. ko stao przy szafkach z ubraniami, wic gdy ktry chcia dosta si do szafy, musia odsuwa moje ko. Tym razem trafiem w pokoju na drtwe towarzystwo. O kilka godzin wczeniej przyszed do tego pokoju inny nowy chory, z zawodu kierowca samochodowy. Rozmawialimy tylko ze sob, bo reszta ya swoim yciem. Tamci le eli razem ju kilka miesicy. Nieraz dobr, innym razem z stron ycia w sanatorium jest to, e chorzy w pokoju si zmieniaj. Jedni wychodz, a na ich miejsce przychodz inni. W pokoju zasta mo na samych rwnych i zgranych ze sob chopakw, a w cigu miesica piciu mo e wyjecha i na ich miejsce przyjd ciumoki, grzy i zgryzoy. Tym razem trafiem do ciumokw. Rozmawiali tylko ze sob, a Janka-szofera i mnie nie dostrzegali. Prosz, niech pan si poczstuje ciasteczkiem. Czy pan czyta dzisiejsz gazetk? Wci tylko zdrobniae sowa i tytuowania. Ale przecie z ludmi trzeba y. Zaczem wcza si do rozmw. Gdy pytaem o co, odpowiadano mi zdawkowo w kilku sowach. Gdy wczaem si do prowadzonej rozmowy, udawali, e nie sysz. Czekajcie - pomylaem jak wy mnie nie widzicie, to ju postaram si, ebycie

mnie poczuli. Ka dy otrzymywa do wasnego u ytku n , widelec i y k, ktre zabieralimy do stowki. Do ich przechowywania otrzymalimy mae pcienne woreczki. Od czasu do czasu braem co do zjedzenia i sigaem na przykad po n , lecz woreczek braem za dno i sztuce wysypyway si na podog robic du y haas. Wtedy zbieraem je i znw n lub y ka wylatyway mi z rki. Gdy raz podnosiem celowo upuszczon y k-y ka robia najwicej szumu-zwrciem si grzecznie do ciumokw pytajc: - Przepraszam, czy mo na zakl? - Nie, nie, nie, nie! - zawoali rwnoczenie. - Szkoda. Mylaem, e chocia bd mg sobie powiedzie to i to, i to odrzekem tak samo grzecznie, akcentujc tylko ostatnie sowa... Zaczem si zastanawia, dlaczego wikszo drak mam z ludmi utytuowanymi. Czy by jaki kompleks antyinteligencki? Myl, e chodzi tu o co innego. Utytuowani, w specjalnych warunkach ycia w gromadzie: obz, sanatorium, trzymaj si razem tworzc zwart, solidarn grup przeciw obcym. Obydwie strony patrz na siebie nieufnie. Ale kiedy znikn podstawy nieporozumie, dopasowuj si do siebie i poprzednia niech czsto zamienia si w przyja. Mnie samemu, ze wzgldu na impulsywny charakter, najczciej zdarzao si zaczyna dzisiejsze przyjanie z utytuowanymi od drak i rozrbek... Powoli ycie w pokoju zaczo si stabilizowa. Pan redaktor po trzech dniach zacz ze mn rozmawia, pan in ynier zacz by nawet serdeczny. Tylko pan major cigle mnie nie widzia. Czsto le a na wznak z rkami zo onymi na piersiach i godzinami nie rusza si, tylko nieruchomym wzrokiem patrzy w sufit. Gdy jednego dnia tak patrzy, w sufit, al mi si go zrobio, wic eby przerwa ten stan, zapytaem grzecznie: - Co pan taki smutny, panie majorze? - Major poderwa si, usiad na ku i wrzasn z wciekoci: - A co to pana mo e obchodzi! Nie do, e haaliwie si zachowuje, to jeszcze pyta: Co pan taki smutny. Zgupiaem na moment, ale ju po chwili odpowiedziaem pytaniem: - Czy zna pan warszawsk przerbk bajki o myszce i wiu? - i nie czekajc na odpowied zacytowaem: - aowaa myszka wia,, e w skorupce siedzia. Mam ci w d..., ajzo gupia, w jej odpowiedzia. Teraz to samo - mwiem dalej. - Ja do niego z sercem, a on do mnie z twarz. Po auj takiego - to ci jeszcze

opatyczy. Wieczorem pan redaktor powiedzia, e chciaby ze mn porozmawia. Wyszlimy na korytarz i pan redaktor prosi mnie, ebym si nie gniewa na pana majora. Jest to czowiek, ktry przeszed tragedi yciow, ma zszarpane nerwy. Bardzo dobry czowiek, lecz le y ju p roku i zamiast poprawy okazao si w ostatnich dniach, e jest pogorszenie. Dlatego taki zdenerwowany. - Nie mam zamiaru odgrywa si - odpowiedziaem - ale te wicej si do niego nie odezw. Po dwch dniach, gdy byem na badaniu, doktor zapyta, jak mi si yje w moim pokoju. - Nie bardzo - odpowiedziaem zgodnie z prawd. - Sztywne towarzystwo. W pokoju jestem tylko wtedy, gdy musz. A najgorszy major. Opowiedziaem doktorowi przedwczorajsze nieporozumienie z majorem. - Miaem zamiar odegra si za ten wyskok, ale rozmawiaem z redaktorem i zrezygnowaem, chocia wcale mnie nie przekona. e on nerwowy, bo chory! C z tego! Tu nie ma ludzi zdrowych. Ka dy jest chory. Ka dy ma swoje prze ycia i ka dy ma podstaw do tego, eby by nerwowym. - Nie miaby pan racji, gdyby mu pan dokucza-odpowiedzia doktor. Czy zna pan chocia troch jego ycie? Jeli nie, niech pan posucha: W 1940 roku dosta si do Anglii i przez ca wojn by na stacji bombowcw. Przed powrotem do kraju obiecano mu, e bdzie pracowa w lotnictwie. Pan rozumie chyba, czym dla lotnika jest samolot, latanie. Wrci do kraju, za ktrym tskni, i do starej matki, ktra potrzebowaa lego opieki. Wrci w najgorszym okresie. Mg nie wrci, tak jak wielu innych, a matce mg pomaga winny sposb. Po powrocie do kraju nie otrzyma pracy w lotnictwie. Matka wkrtce umara. On zachorowa na grulic i jest powa nie chory. Leczymy go- lecz czynnikiem, ktry pomaga w leczeniu, jest dobry stan psychiczny i samopoczucie chorego. Jemu brak jest dobrego samopoczucia. No bo: pracuje w wielobran owej spdzielni Za 1200 zotych miesicznie. Nie ma adnej rodziny. Zajmuje pokj w lokalu wielorodzinnym - haaliwym, gdzie nie licz si z jego osob. W mieszkaniu s dzieci, wic z obawy przed zaka eniem grulic staraj si szykanami wygna go z tego domu. Wkrtce skoczy si okres chorobowy, wic obawia si, e mog go zwolni z pracy, a stan zdrowia uleg znacznemu pogorszeniu. Czy to panu co mwi? - i nie czekajc na odpowied doktor mwi dalej:

- A teraz druga sprawa. Czyta pan zapewne, e lotnik, ktry rzuci bomb atomow na Hirosim, zwariowa. Nie mg wytrzyma wiadomoci, e sta si przyczyn mierci tylu ludzi. Major te lata i rzuca bomby na otwarte miasta, i wiedzia, e ka da bomba zabija ludzi, ktrzy jemu bezporednio nie zagra aj kobiety, dzieci, starcw. onierz na froncie strzela i zabija w bezporedniej walce tych, ktrzy jego chc zabi - a ten rzuca bomby i widzi walce si domy, w ktrych mieszka cywilna ludno. Nienawi do wroga to jedna sprawa - a psychika czowieka to ju inna sprawa i r ne s reakcje ludzi na t sam spraw. Skd pan mo e wiedzie - zapyta doktor - czy wtedy, gdy on tak le y i patrzy w jeden punkt na suficie, nie myli wanie o tych, na ktrych rzuca bomby? A mo e on swj obecny los i chorob uwa a za kar bo . Co my mo emy o tym wiedzie? Czy nic nie powiedziaa panu jego odpowied: A co to pana mo e obchodzi? Jego mcz sprawy, o ktrych z nikim nie chce mwi- a to na pewno nie s tylko sprawy choroby; mieszkania, pracy... - Przekona mnie pan, doktorze - odpowiedziaem - zmieni swj stosunek do niego. To, co mi pan przedstawi, nie przyszo mi do gowy. - Widzi pan - doda doktor - my mamy za mao czasu dla pacjentw. Doktor powinien nie tylko rozpozna chorob i dawa leki. Powinien rozmawia z chorymi. Chciabym mie chocia dwie godziny w Tygodniu na rozmow z ka dym chorym, ale brak asystentw, a sam jestem zawalony r n papierkow, administracyjn, biurokratyczni robot. S problemy yciowe chorych, ktre mdry lekarz w rozmowie z chorym pozna, odpowiedni argumentacj potrafi stpi ostrze problemu, poprawi samopoczucie chorego i w ten sposb przyczyni si do szybszej poprawy jego zdrowia. Co si pan tak zamyli? - spojrza na mnie uwa nie doktor. - Zastanawiam si: kto winien? - odpowiedziaem. Z majorem stosunki ukadaj si coraz lepiej. Przez pewien czas unikaem bezporednich rozmw, eby nie doprowadzi do nowych zadra nie. Przekona si do mnie z okazji drobiazgu. Zauwa yem, e major ma kilka angielskich ksi ek, ktre czyta na okrgo. Czyta ksi ki z biblioteki sanatoryjne j, ale ka dego dnia czyta te ksi ki angielskie, eby, jak mwi, nie zapomnie jzyka. Wtedy wpadem na pomys: napisaem do znajomej, ktra jest tumaczem jzykw obcych, eby przysaa kilka dobrych, jej ju niepotrzebnych angielskich ksi ek, zaznaczajc, e zwrotu nie bdzie. Po tygodniu

przysza paczka z czterema ksi kami. - Czyta pan to? - zapytaem podajc majorowi ksi ki. - Nie czytaem - odpowiedzia uradowany, przegldajc tytuy. -To s bardzo dobre ksi ki. W jaki sposb pan je zdoby? Patrzc na jego zadowolenie, pomylaem, e dla tego widoku warto byo ponie du o wikszy trud, eby te ksi ki zdoby. Po kilku dniach major zwraca mi ksi ki z podzikowaniem. - Niech pan je zatrzyma. Ja w te ksi ki mgbym pi lat patrze i te nic bym nie zrozumia. Od tego czasu z majorem ytem w idealnej zgodzie. Wkrtce zosta wypisany, eby w swojej instytucji nie straci prawa do dalszego leczenia sanatoryjnego. Rano wezwano mnie na przewietlenie. W gabinecie rentgenowskim caa grupa lekarzy z innych oddziaw. . - Jest pyn? - zapytaem, gdy ju mnie ogldali pod rentgenem. - Sucho odpowiedzia doktor. Zapytaem ordynatora, co mogo by przyczyn powstania pynu. Nie zmokem, nie zazibiem si, wic skd pyn? - Rozpuszczamy odm. Ju trzy miesice nie dopenialimy. Przez trzy lata puco przyzwyczaio si do odmy. Teraz, gdy nie dopeniamy, puco si rozpr a, nastpuje podra nienie tkanek .i... pyn. Ale-pynu ju nie ma, wic wszystko skoczyo si dobrze. Dzisiaj wyjecha pan redaktor. Nareszcie skoczyo si niewygodne le enie na przystawce. Przystawka jest zem koniecznym, wic gdy zwalnia si ko, przystawk si likwiduje. Redaktor wyjecha po poudniu, w czasie gdy ju na oddziale nie byo lekarzy. Po powrocie z kolacji spostrzegem, e na zwolnionym ku jest ju czysty pociel. - Kto poo y pociel? - zapytaem. - Przecie ja si przenosz na to ko, a pociel moja jest jeszcze czysta - przedwczoraj zmieniana. - Bya siostra oddziaowa - informuje Janek - i powiedziaa, e ty zostajesz na przystawce, a na to ko przyjdzie inny, nowy pacjent. - Niech sobie mwi - odpowiedziaem - ja si przenosz. Od kiedy to tak jest, e nowy idzie na normalne ko, a stary zostaje na przystawce! Swoj pociel przeo yem na wolne ko, a wie pociel posaem adnie przystawk.

- Chciabym zobaczy tego proteganta, koo ktrego tak wszyscy skacz! Po poudniu przyszed nowy kuracjusz. Mody, sympatycznie wygldajcy chop. Z pocztku, w zwizku ze spraw ka, odnosilimy si do niego z pewn rezerw, lecz po kilku dniach ju si z ylimy i okazao si, e jest to rwny, charakterny chopak. By sekretarzem Komitetu Powiatowego partii. Gdy powiedziaem o historii z przystawk, wybuchn oburzony: - Kto ich o to prosi! Co oni wyprawiaj! Ja nie chc adnych przywilejw. Chc by traktowany tak jak inni chorzy. Ludzie mwi nieraz, e partyjni maj r ne przywileje. To inni stwarzaj nam przywileje, tak jak w tym przypadku, czsto wbrew naszej woli. W najbli szy czwartek jeden pacjent z naszego pokoju wyjecha do domu. Zenek - ten nowy z przystawki - przenis si na wolne ko, a przystawka zostaa zlikwidowana. Zenek czsto wychodzi na miasto bez przepustki. Le y pierwszy raz, wic jeszcze nie zna chodw. Pokazaem mu, ktrdy ma wychodzi i jakimi drogami chodzi, eby nie nadzia si na naszych lekarzy lub pielgniarki. Pewnej niedzieli Zenek wyszed rano i nie wrci na popoudniowe le akowanie. Denerwowalimy si, e go nie ma, ho dy ur mia lekarz, ktry zawsze kontrolowa, czy wszyscy chorzy s w kach. Tego dnia te nie wyama si z zasady. Gdy wszed do naszego pokoju -brakowao tylko Zenka. - A ten gdzie jest? - zapyta, zdejmujc z porczy ka ramk z kart gorczkow. - Przed chwil gdzie wyszed - odpowiedziaem spokojnie. - W pid amie dodaem, bo ju przedtem na krzele przy jego ku zawiesiem swj drugi garnitur, a pod kiem stay pantofle innego kolegi. Gdy doktor zapisa nazwisko Zenka i wyszed z pokoju, nastpia szybka narada. - Trzeba go ratowa - mwi. - Jeli nie wrci do czwartej, kto z nas musi si odmeldowa za Zenka. Ale kto to mo e zrobi? Ja nie mog, bo z tym doktorem miaem kiedy drak na zebraniu kuracjuszy i on mnie dobrze zna, a poza tym ja odpowiedziaem, e wyszed. - Edek! - mwi do modego wysokiego chopaka, ktry w naszym pokoju mieszka dopiero od dwch tygodni. - Jeli si nie boisz, to id ty. Ciebie on nie zna i

Zenka nie zna, przecie nie bdzie legitymowa. Jak by w pokoju, to ciebie nie widzia, bo le ae przykryty, nosem do okna. Po skoczeniu le akowania Edek poszed do pokoju lekarza dy urnego. Po kilku minutach wrci i opowiedzia, jak zaatwi spraw. - Podobno pan doktor mnie zapisa? - zapyta. - Tak, zapisaem pana - odpowiedzia doktor - bo nie byo pana w pokoju. - Wyszedem na chwil do ustpu. - To dlaczego nie zameldowa si pan u mnie zaraz po powrocie? - Koledzy mi mwili, ale mylaem, e wariata chc ze mnie zrobi, bo tylko chwil nie byo mnie w pokoju. No i nie wierzyem im, bo przecie pan doktor nigdy przy niedzieli nie kontroluje. Dopiero teraz zapytaem kolegw z innych pokoi i potwierdzili, e bya kontrola, dlatego przyszedem. - Dobrze - odpowiedzia doktor. - Jak pana nazwisko? - Podaem imi i nazwisko Zenka - mwi Edek - a doktor wykreli je z listy, na ktrej byo kilkanacie nazwisk. - Nic by mu nie zrobili - dodaem od siebie - powiedziaby, e przyjechaa rodzina i siedzia z nimi w wietlicy, a nasz doktor nie przeprowadzaby dochodzenia. Ale po co ma si tumaczy. Dobrze jest, jak jest. Ostatki. Wiadomo, e od podwieczorku ju bdzie wesoo. Chorzy przebieraj si i spaceruj po caym terenie sanatorium. Przebieranie si to ju domena kobiet. Wida z tego, e maj wiksze poczucie humoru. Oto ju idzie pierwsza grupa. .lubna para. On - mody, szczupy, w czarnym garniturze, ona, ubrana na biao, z mas wst ek i kokard przypitych do sukni, niesie bukiet sztucznych kwiatw. Za nimi idzie caa gromada chorych. Wszyscy rozemiani, staraj si rozpozna przebieracw. Modzi z przeraliw powag chodn po oddziaach i wstpuj do ka dego pokoju. Druga grupa przebraa si za Cyganw. Ci te chodz po pokojach. Jeden gra ,.na nosie, drugi taczy, a stara Cyganicha, z dzieckiem w chustce, trzyma karty w rku i podchodzc do ka dego mwi: Powr y, panoczku, ka sobie. Wr ka kabalarka karty stawia. Karta nie kamie - karta prawd powie. Czeka ci wielkie szczcie z blondynk, wieczorow por. Tylko nie daj si zapa na m a, panoczku. Na kolacj do stowki przysza starsza dystyngowana dama. Siwa, w

dziwnym kapeluszu na gowie, jaskrawo ubrana. W uszach olbrzymie kolczyki w ksztacie koa, na szyi korale, a na ka dym palcu po dwa piercienie. Z powag siedzi przy stole i z ciekawoci rozglda si po sali, tak jakby bya tu pierwszy raz. Ma wygld bogatej ciotki z Ameryki, ekstrawaganckiej starej panny z maym kotem w gowie. Wiele osb zapomniao, e to ostatki, i z ciekawoci obserwuje starsz pani. Ludzie rzucaj sobie ukradkiem porozumiewawcze spojrzenia. Podchodz do innych stolikw i pytaj, kto to jest. - Ciotka z Ameryki tej chorej, ktra siedzi obok - padaj odpowiedzi. Przyjechaa odwiedzi j w sanatorium, bo; za kilka dni z powrotem wraca do Ameryki. Sprawa wyjania si po kolacji, gdy ,,starsza pani w towarzystwie modej, chorej kuzynki i jej kole anek zwiedzaa sanatorium. Piercionki, ktre miaa na palcach zebrane zostay od chorych z caego oddziau i one najbardziej wprowadzay w bd, bo wida byo, e to nie sztuczna bi uteria, lecz szlachetne kamienie oprawione w zoto. Tu przed dzwonkiem na nocn cisz na nasz oddzia wchodzi jaka koszmarna procesja. Ciemne pasiaste stroje, pomalowane twarze, wosy upite na fantastyczne sposoby. Jedna z kobiet ma du o cienkich warkoczy opadajcych na twarz. Druga zwizaa tam wosy na czubku gowy i teraz stercz do gry na wysokoci 20 centymetrw, a na kocu pdzel. Inna uczesana na topielic. Jeszcze innej twarzy wcale spod wosw nie wida. I tak wszystkie jednakowo ubrane, a ka da z inn fryzur; id milczco, gsiego, jedna za drug i ka da co niesie w rkach. Jedna szczotk, inna basen, nastpna wiadro, cierk, kwiatek w doniczce, poduszk, a idca na przedzie niesie transparent, na ktrym du ymi literami wypisano: Tworki maj urlop. Gdy dochodziy do koca oddziau, zza zakrtu ukaza si lekarz dy urny. Kobiety zatrzymay si. Stoj milczc przytulone do ciany. - Co si dzieje? - pyta doktor. - Co panie tu robi? A ta pierwsza nic nie odpowiada, tylko podsuwa doktorowi transparent do przeczytania. - Prosz i do siebie na oddzia - rozkazuje doktor. - Za chwil dziesita, czas do ek. Milczc, wolno ruszyy z powrotem. Doktor szed obok, a ta z przodu wci

podsuwaa doktorowi transparent z napisem Tworki maj urlop. Bya to milczca manifestacja przeciw otrzymanym tego dnia nowym pid amom. Wszystkie pid amy byy jednakowe: w czarne, brzowe, ciemnozielone i granatowe paski. Manifestacja pomoga. Po kilku dniach pid amy wymieniono na jasne, a te czarne, cmentarne, rozdzielono po wszystkich oddziaach, jako rezerw. Nie na tym jednak zakoczyy si wystpy ostatkowe. Spaem ju , gdy kto krzykn gono: - Chopaki! Patrzcie! Obudzony, spojrzaem - a na rodku pokoju jaki potwr w sukni, o ludzkich, lecz przesadnych ksztatach odstawia taniec duchw. - apcie j! - krzyknem i ju wyskakuj z ka. Ale duch by szybszy i znikn w otwartych drzwiach. W pokoju oglna wesoo. Zgadujemy, ktra to taka odwa na. Wreszcie umawiamy si, e czas spa, ale gdy tylko nastpia cisza, znw zjawi si duch, by wyprawia swoje piekielne harce. Przychodzi jeszcze dwa razy, lecz nie da nam si zapa. Nastpnego dnia kole anka przyznaa si, e to ona chciaa nas nastraszy. - Miaaby lepszego stracha, gdyby si nam udao ci zapa - mwilimy. - Tak mo liwo przewidywaam, dlatego miaam na sobie kilka sukienek, spdnic i sze par majtek, ka da para przypita agrafkami do innej sukienki. Trzy dni przebywa w naszym pokoju szesnastoletni Anto. Cichy, Spokojny, prawie melancholik, bardzo chudy. Stan zdrowia - ci ki. Czsto przychodzi do niego ojciec. Rozmawia z nami, proszc, eby otoczy chopca opiek, bo Antek jest w okresie silnej depresji i on boi si, e syn mo e prbowa popeni samobjstwo. Przez te trzy dni chopcu byo u nas dobrze. Staralimy si, eby w pokoju zawsze by ruch i humor, eby nie mia czasu myle o gupich sprawach... Czwartego dnia przeniesiony zosta do pokoju dwuosobowego. Stao si to dlatego, e w naszym pokoju nie byo umywalki i kranw. Po badaniach zdecydowano, e trzeba Antosiowi zao y dren, ktry czy si specjaln aparatur z kranem. Tak wic Anto pozosta teraz z drugim, rwnie ci ko chorym i ze swoimi mylami. Odwiedzaem go czsto, a dwa, trzy razy w tygodniu ze Zbyszkiemgitarzyst chodzilimy zabawia ich muzyk i piewem. Anto na swoje lata by bardzo powa ny i ta powaga bya gwnym niebezpieczestwem. Chorowa ju dziesi lat i zdawa sobie spraw, e nie. zdoa si ju wyleczy.

- Powiedzcie mi - mwi - na co takie ycie? Pi lat spdziem w sanatoriach, a nic si nie polepsza, przeciwnie, jest coraz gorzej. Przecie ja i tak nie bd y, a tylko niepotrzebnie si mcz... Nie wiem, dlaczego ludzie maj takie przywizanie do ycia. Mczy si taki, ale chce y, wiedzc, e ju nic go nie uratuje. Kosztem wielkich cierpie stara si przedu y ycie chocia o kilka tygodni, kilka dni, a nawet kilka godzin. Wierz w cuda. Warto byoby pocierpie, gdybym wiedzia, e czekam chwili wynalezienia leku, ktry potrafi cakowicie wyleczy grulic. Ja ju mam dosy wszystkiego. Nastpnym razem urzdz tak, e mnie nie odratuj. - Niemdry, co ci chodzi po gowie! - mwiem. - Widziaem ju ci ej chorych. Leczyli si, wyszli z sanatorium, pracuj... - Opowiedziaem przypadki, z ktrymi zetknem si na oddziale chirurgicznym. Ale Anto nie da si przekona. Tamci mieli szanse. Jak w grze w karty. Cignli ostatni-kart, ktra miaa zdecydowa o wygranej lub przegranej. Dla mnie tej ostatniej karty zabrako. Ja ju si na operacj nie nadaj... Tak, dowiadczenie dugiego leczenia dziaa przeciw nam. Czowiek zna dokadnie swj stan zdrowia i w przybli eniu mo e przewidzie, ile mu jeszcze pozostao ycia. Dla wielu pacjentw lepiej byoby, eby tych rzeczy dokadnie nie znali. Mnie ta wiadomo nie przera a. Oswoiem si i czekam spokojnie na to, co bdzie dalej. - Przecie u pana jest stabilizacja - pociesza mnie doktor. To si dopiero oka e. Rozpuszczam odm, a w plwocinie stwierdzony prtki. Dziura w pucu bya du a, stara i z otoczk. Nie bybym zdziwiony gdyby si nie zrosa. Wtedy operacja i trzy lata odmy poszyby na marne. C ... I tak dobrze, bo gdyby nie operacja, ju bym od dawna kwiatki od spodu wcha! Maj mi roni bronchoskopi. Doktor przewiduje zmiany w oskrzelach. Musz si zgodzi, chocia podobno ykanie rury nie jest zbyt przyjemne. Odwiedziem Antosia. Jest w depresji i wci mwi o samobjstwie. W poprzedniej rozmowie zbi moj argumentacj: Tym razem daem inny przykad: - Mam koleg; ktry jak ty od dziesiciu lat choruje na grulic. Te ma rop i dreny, a jednak nie rezygnuje z walki o ycie. Przed trzema laty ju umiera. Lekarze stwierdzili, e to konanie, i zrezygnowali z ratunku. Jeden tylko dla spokoju sumienia nie zrezygnowa. Poda jakie leki, zastrzyki i zrobi transfuzj krwi. Chopak yje. Z rop, z drenem - ale yje i nie ma zamiaru w najbli szym czasie umiera.

- Pan to nazywa yciem? - mwi Anto. - Z rop, z drenem, przykuty do ka, przywizany rur da kranu - to jest ycie? To nie jest ycie... Po kilku dniach, rano, zdenerwowani chorzy podawali sobie wiadomo, e Anto z separatki nie yje. W nocy przeci sobie yy. Gdy nad ranem zaalarmowano personel dy urny, Anto ju nie y. Speni obietnic, e: Teraz zrobi tak, eby mnie nie odratowali. Zdecydowano. Mam yka rur, a fachowo po lekarsku taki zabieg nazywaj bronchoskopi. W plwocinie wykryto prtki, Z miejsca zalecono PAS., hydrazyt i streptomycyn. W czasie swojej choroby poknem ju kilka tysicy tabletek PAS-u... Doszedem w tym do wielkiej wprawy. Inni do porcji lekw musz wypi p wiadra herbaty - mnie wystarczy yk pynu. Gorzej ze streptomycyn wywouje u mnie zaburzenia pamici i systemu nerwowego. Znam ju to uczucie z poprzednich kuracji. Dopiero w jaki czas po zakoczeniu kuracji wracam do normalnego stanu. - Chopaki! - powiadam. - Dzisiaj ykam rur. - Uwa aj, eby si nie udawi - mwi Tadzio - i eby ci nie wyamali Zbw, bo potrafi tak nacisn na szczk, e a zby trzaskaj. Mnie w ten Sposb wyamali ten zb - doda,, pokazujc puste miejsce po zbie. - Brak mi ju tylu zbw - odpowiedziaem - e jeden mniej czy wicej tnie stanowi wielkiej r nicy... - Teraz jeste taki wesoy, ale chciabym zobaczy ci po zabiegu! - Dobrze - odpowiadam. - Po rurze zamelduj si u ciebie na werandzie. Wkrtce pielgniarka zawiadomia mnie, e wzywaj mnie na sal chirurgiczn. Usiadem na stoiku. Pielgniarka trzymaa mnie za gow, a lekarka znieczulaa krta. Krztusiem si. Potem coraz mniej. Wreszcie ju jestem znieczulony. Teraz bierze strzykawk, lekarz naciska na tok, a mnie strasznie chce si mia - bo wlany w oskrzela pyn pobudza do kaszlu, ktry mo na porwna do histerycznego miechu. Uczucie podobne do zachynicia. Teraz ju jestem znieczulony na dobre i mog yka rur. Poprosiem, eby mi j pokazano. Rura jak rura. Duga, metalowa, z arwk na kocu. Na oko - 8 milimetrw rednicy. Poo yem si na wznak, na kozetce, w ten sposb, e gowa bya ni ej.

Zgaszono wiato i zaczo si. Lekarka nie mo e trafi rur w tchawic. Klnie pod nosem, napiera rury na grn szczk, wyjmuje, znw wkada. Wydaje mi si, ze pknie szczka albo wylec grne zby. Zmczya si doktor, zmczyem si ja. Staraem si le e nieruchomo i nie napina mini, ale wci nie idzie. Posyszaem otwieranie drzwi i gos chirurga. Lekarka robica zabieg poprosia: - Panie doktorze, mo e pan zobaczy, nie mog wej do tchawicy, pacjent ma bardzo uminione gardo i struny gosowe. Doktor spojrza, wzi rur do rki, pokrci, porusza i czuj j na szczce w miejscu, w ktrym brak zbw. Jeszcze chwila i ju rura siedzi W rodku. Teraz je d rur od oskrzela do oskrzela i kolejno patrz przez wizjer. Dugo to ju trwa. Brak mi oddechu. Czuj rz enie w pucach. Chc da znak rk, e si dusz, ale w ciemnym pokoju nikt na moje rce nie zwraca uwagi. Przychodzi myl, eby sign rkami i wyrwa rur-wtedy sysz, jak lekarz mwi: - Zaczy odsysacz, zebrao si du o plwociny. Szum motoru - i ulga. Znw ,mog spokojnie le e. Najgorzej, gdy wsadz rur do oskrzela, ktre nie zostao dobrze znieczulone. Nastpuje podra nienie i kaszel - ale jak kasa, gdy jest si unieruchomionym rur, ktrej jeden koniec siedzi w klatce piersiowej, a drugi wystaje ustami. - Nie ma nic, oskrzela czyste -zgodnie stwierdzaj lekarze. Koczymy - mwi doktor i wolno wyciga rur. - O - tu z brzegu widz jakie zaczerwienienie - mwi raptem. - Panie doktorze, niech pan zobaczy. Czy to nie jest naciek? - Mo e i naciek, ale to nie jest pewne - odpowiedzia jego kolega spogldajc w wizjer. - Obejrzeli jeszcze raz i zabieg skoczony. Zapalono wiato. Pomogli mi si poo y na innej kozetce i polecili le e p godziny. Tym czasem doktor za parawanem znieczula pacjentce gardo. Szykowano nastpnego pasa era do ykania rury. - Pani doktor! - zawoaem gono. - Mog ju i na oddzia. - Niech pan nie gada, bo bdzie chrypka - odpowiada doker. Korzystajc z nieuwagi lekarza, zszedem z kozetki i po cichu na palcach, zasuwam do drzwi. - Gdzie pan idzie! Z powrotem na kozetk! Ma pan jeszcze le e! - woa doktor, ktra zauwa ya moj ucieczk. Niechtnie wrciem na kozetk, ale teraz dla

odmiany co p minuty, jak zegarynka, powtarzaem: - Pani doktor, ju ? - Niech pan ju idzie, bo nie wytrzymam du ej tego. Pielgniarka pana odprowadzi. Wrciem do pokoju. Pielgniarka poprawia poduszk, przykrya mnie kocami, a gdy tylko znikna za drzwiami, poszedem na werand odmeldowa si Tadziowi i kolegom, ktrzy wtpili w mj humor i kondycj po zabiegu. - Chcielicie mnie zobaczy, to patrzcie. Jestem na chodzie, czy nie jestem? Nadrabiaem min, a naprawd czuem si bardzo zmczony i senny. Po powrocie do pokoju natychmiast zasnem. Po kilku godzinach czuem si lepiej, ale... zaniemwiem. Kilka tygodni mino, zanim znw mogem dobrze mwi i piewa. W wyniku bronchoskopii zalecono robienie wlewek doskrzelowych. Pierwsz i drug wlewk dostaem do przewodu pokarmowego. Lekarz kl na moje gardo i uminione struny gosowe, ktre utrudniay zapuszczanie leku do tchawicy. - Doktorze, jeli trudno wla do oskrzeli przez usta, to niech pan robi ig przez krta. - Zgodzi si pan? - Przecie chodzi o leczenie, a nie o to, czy zabieg bdzie wicej czy mniej przykry. Od tego dnia wzywano mnie na wlewk wtedy, gdy ju lekarz skoczy robienie doustnych. Jednego dnia doktor napiera tak silnie, e iga wesza, ale si zgia. - Do diaba - zakl - jak wesza, to musiaa si zgi i nic z tego. - Niech pan robi zgit. Wytrzymam. Doktor nacisn tok, poczuem podra nienie, lecz staraem si jak najdu ej powstrzyma atak kaszlu. Wreszcie zabrako oddechu i zaczem kasa. Doktor wyrwa ig, a ja miaem si duszc si w ataku kaszlu. Wreszcie odpluem krwi. - Co to jest? - pytam - zakasa pan za wczenie i przeciwlega cianka krtani zawadzia o ig, zanim zd yem wyrwa. Co teraz? - zastanawia si lekarz. - Igy si gn, a musimy zrobi jeszcze kilka wlewek. Nie mamy dobrych igie. - Niech pan mi da przepustk, to przywioz z domu kilka dobrych, stalowych igie.

- Przepustki panu nie dam, ale mo e pan zadzwoni na koszt sanatorium, eby panu przywieli w niedziel. Gdy nastpnego dnia dawaem doktorowi igy, ten popatrzy na mnie: - No i urwa si pan wczoraj do domu - powiedzia tonem pewnoci. Z nowymi, dobrymi igami, ju bez kopotw, doktor wykona dalsze wlewki. Urywaem si bez przepustki, a raz na trzy tygodnie lub raz na miesic prosiem doktora o przepustk i wyje d aem legalnie. O przepustk prosiem, eby doktorowi nie wydao si podejrzane, e pacjent na chodzie nie ma w domu adnych spraw do zaatwienia. S lekarze, u ktrych atwo otrzyma przepustk. Inny daje tylko w wa nym przypadku. S jednak lekarze rygoryci, ktrzy nie chc da przepustki nawet w wa nych yciowo przypadkach. Sanatorium to nie szpital, w ktrym chory le y kilka dni lub tygodni. Tu pobyt liczy si na miesice, a niejeden raz na lata. Chory jest zwizany z yciem wieloma sprawami. Ci ko chory wypisuje si na wasne danie, bo lekarz nie chce da przepustki w wa nej yciowej sprawie - na przykad na pogrzeb dziecka. - Nic pan dziecku nie pomo e, a pogrzeb mo e odby si bez pana odpowiedzia lekarz na prob o przepustk. - Jest pan powa nie chory i taki wyjazd mo e panu zaszkodzi. - Wobec tego niech pan mi zrobi natychmiastowy wypis - prosi chory. Lekarz ze spokojnym sumieniem robi wypis, nie martwic si ju stanem zdrowia chorego, ktry od tej chwili przesta by jego pacjentem. Inny mieszkajcy z on i trojgiem maych dzieci w wilgotnej suterenie otrzyma przydzia na nowe mieszkanie. Prosi o przepustk. Doktor odmwi. Nie pomoga argumentacja, e trzeba w zwizku z przydziaem zaatwi du o r nych formalnoci, e ona pracuje, e troje malekich dzieci. Nie pomogo przyrzeczenie, e sam nic przy przeprowadzce nie bdzie robi, lecz wynajmie robotnikw. Doktor by nieugity. Wobec tego niech mnie pan wypisze. Wypisa. Na tym tle mj ordynator to t-a-a-a-k-i chop. Przepustki daje niechtnie, ale i nie dopuszcza do sytuacji, eby pacjent zaprzepaci ca kuracj, ktra daje wyniki, tylko dlatego, e nie otrzyma przepustki na zaatwienie wa nej yciowej sprawy. Wczuwa si w psychik chorego. Z dwojga zego zawsze wybiera to mniejsze zo. W czasie obchodu wchodzi do pokoju z umiechem, czsto artuje. Przeprowadza krtk ogln rozmow, utrzyman w pogodnym tonie. Wprowadza

chorych w dobry nastrj, dopiero wtedy przystpuje do czynnoci urzdowych. Dla ka dego ma yczliwo i dobr rad. - Panie doktorze - pytam raz w czasie obchodu - da mi pan na jutro przepustk do Warszawy? Jutro pierwszy, chc jecha po wypat. - A onie nie mo e pan da upowa nienia? - Mog, ale nie chc. A czy pan daby onie upowa nienie? Pole kilka miesicy i wrc, a przez takie jedno upowa nienie ona dowie si dokadnie, ile zarabiam, i ju nic nie bd mg skrci dla siebie. - Tak. Tu mnie pan przekona - miejc si odpowiedzia doktor. - Nie tylko e ju by pan nic nie skrci dla siebie, ale mogaby za da zwrotu wszystkiego, co pan przez kilka lat ukrywa. Przepustk otrzymaem. Terapia zajciowa - tak lekarze nazywaj potrzeb zainteresowania chorych lekk, nie wyczerpujc prac, ktra ma na celu odcignicie myli pacjentw od ich spraw chorobowych i w ten sposb staje si czynnikiem uatwiajcym leczenie. Zdarzaj si tacy chorzy, ktrzy dostaj kota, jak termometr poka e wiksz o kilka kresek temperatur. Myl o tym bez przerwy, gadaj i co dwie godziny wkadaj termometr pod pach. Ojej, co to bdzie, stan ci ki, jest 37,2. Prosi taki chory o inny termometr sprawdza-nie ma temperatury. Nie wierzy. Teraz wkada dwa termometry. Takim chorym potrzebne jest jakie zajcie, eby nie prze ywali bez przerwy ka dej najdrobniejszej zmiany temperatury czy zwikszonego opadu krwi. W sanatorium jest specjalny pracownik, ktry przychodzi do chorych, zachca do zajcia si robtkami, uczy, jak nale y robi, dostarcza materiay i wzory. Ale wykonany przedmiot staje si wasnoci sanatorium. Gdy chory ju si nauczy co wykonywa, wtedy kupuje potrzebne materiay i pracuje dla siebie, dla znajomych lub sprzedaje. W ten sposb zarabia na papierosy czy wod kolosk i inne drobne wydatki. By taki okres, kiedy wszyscy robili zabawki. Ceratowe zwierztka wypchane wat. Psy, krliki, gsi, konie, sonie i co tylko kto potrafi wymyli. Kiedy indziej znw modne byy siatki do noszenia produktw. Pacjentki robi pikne obrusy niciane. Ta praca wymaga jednak du ych umiejtnoci. Inna dziedzina to wyroby z klisz rentgenowskich. Samoloty, pudeka o r nych ksztatach i przeznaczeniu, zakadki do ksi ek, albumiki do zdj wszystko precyzyjnie wykonane. Okrt lub albumik robi si caymi tygodniami.

Wszystko to malowane lub wydrapywane w pikne wzory. Tylko skd bra klisze? Dyrekcja zabronia wykonywania robt z klisz. Z laboratorium rentgenowskiego mo na otrzyma klisze przewietlone lub z popsutych zdj. Ale zapotrzebowanie jest wiksze! Chorzy czsto w ramach terapii zajciowej pracuj przy porzdkowaniu archiwum lekarskiego, z ktrego ukradkiem wynosz stare klisze rentgenowskie. Niewyczerpane rdo. Jeden, uczciwszy, zabierze klisze po sprawdzeniu, e chory zmar. Inny nie sprawdza, lecz bierze czsto aktualne jeszcze zdjcia. Nie wszyscy jednak maj mo no dotrze do archiwum. Co wtedy robi? Czsto korzystaj z okazji, e nikogo nie ma w gabinecie lekarskim, a na wierzchu le klisze. Chowa taki kilka nowych zdj, dotyczcych le cych chorych, zamyka si w azience, a po pitnastu minutach wychodzi niosc w rku czyste klisze bez emulsji. Poniewa takie wypadki zdarzay si dyrekcja zabronia korzystania z klisz. Poznaem bli ej chopakw z innego oddziau; po kilku rozmowach bylimy ju kolegami. To Jziek z Czerniakowa, Czesiek z Woli i Roman z Otwocka. Le w jednym pokoju. - Masz ch ykn kielicha?- zagadn mnie Czesiek na korytarzu. - Nie, nie pij. Maj p literka. Jeden, nachylony przy szafce, nalewa w szklank, z ktrej kolejno pij. Po wypiciu pust butelk Jziek chowa do szafy. - Czesiek! - woa Jziek. -Trzeba gdzie te flaszki upynni. Jak znajd, bdzie draka. Tu ju pod ciuchami le y chyba z pitnacie butelek. - To wy tak mocno pijecie? - pytam. - Pije si. - Przydaoby si jeszcze p literka dzisiaj przecign - jakby od niechcenia proponuje Jziek i woa patrzc w swoj gorczkow kart: Czekajcie! Ju mi si wczoraj rimifon skoczy. Id do oddziaowej, niech daje nastpn porcj. Ty, Czesiek, mwie, e masz kupca. Opdzluj i forsa bdzie. - Ja bior dopiero w przyszym tygodniu - powiada Czesiek po przestudiowaniu swojej karty gorczkowej, na ktrej wpisuje si ilo codziennie przyjtych lekw. Za sto tabletek rimifonu dosta Czesiek 80 zotych, wzi rwnoczenie zadatek na swj lek, ktry ma otrzyma w przyszym tygodniu, i teraz z ca fors poszed do sklepu po wdk. Staraem si przemwi im do rozumu. - To gupota sprzedawa lekarstwo na wdk. Nie rbcie tego. Mo na wypi

od czasu do czasu, ale nie codziennie, tak jak wy to robicie. A ju w adnym przypadku nie mo na sprzedawa lekw, po to tylko, eby kupi wdk. - Daj spokj, nie bd gupi - mwi prawie rwnoczenie. - Ty wierzysz, e to ci pomo e? S tacy, co r lekarstwa na kilogramy, i diabli ich bior. Inni nic nie bior i yj. Jak masz y, to i tak bdziesz y. Wieczorem, p godziny po zgaszeniu wiate, usyszelimy uderzenia spadajcych z gry na ziemi przedmiotw:.. up, up, up, up, up!!!. - Czym to rzucaj z gry? - zapyta kto w pokoju. - Jakby kto wyrzuca butelki? Stanlimy w otwartym oknie. W wielu oknach pozapalay si wiata i ludzie patrzyli na trawniki przed pawilonem, eby zobaczy, co to spada: Rano zobaczylimy rozrzucone wachlarzem puste butelki od wdki. Wachlarzem - eby nie mo na byo rozpozna, z ktrej linii okien wyrzucono. - Nie boicie si, e wreszcie was nakryj? -zapytaem nastpnego dnia. - Za frajerzy na to, eby nas nakry. aden nie upije si tak, eby co narozrabia. A jak nawet zapi, to co? Przecie nie zabij. Najwy ej wypisz karnie. Te wielkie zmartwienie. Jziek wkrtce umar. Roman te . Czesiek yje. Sabo - ale yje. Pije jak poprzednio i twierdzi, e wdka nie szkodzi. Dwch chorych, ktrzy w okresie ostatnich lat przechodzili leczenie v sanatorium, znaj wszyscy. Znaj ich dlatego, e przebywaj oni w sanatorium od kilku lat. Jeden to Stasio zwany Niemowa. Drugi - nazw go Mietek. Stasio chodzi w mundurze wojskowym. Podobno byy onierz. Po gruliczym zapaleniu opon mzgowych pora on mia praw stron ciaa i straci mow. Syszy dobrze, rozumie, co si do niego mwi, ale nic nie mwi. wleje na praw nog, a prawa rka jest bezwadna. Przebywa w sanatorium chyba cztery lata. Wyleczonego z grulicy nie mo na byo wypisa, bo niezdolny by do pracy zarobkowej, a w kraju nie mia adnej rodziny, ktra mogaby go przyj. Stasio w warunkach sanatoryjnych si rozleniwi. Denerwowa si, gdy chcia co powiedzie i nikt nie mg zrozumie, o co mu chodzi. - Co chcesz? - pytaj. - U-u-u-u - mwi z odpowiednim grymasem twarzy, pokazujc na szafy. - O ubranie ci chodzi?

- Y-y-y-y - krci przeczco gow. Teraz padaj r ne pytania, na ktre odpowiada du szym lub krtszym u-uu lub y-y-y-y. Wreszcie domylilimy si, co chcia powiedzie. Jeden chory schowa drugiemu do szafy ranne kapcie - ten szuka i kl, a Stasio chcia powiedzie, gdzie kapcie s schowane. , - Stasiu, baranie - tumaczyem grzecznie - siedzisz tu tyle czasu, lenisz si, morda ca ronie, a nie wemiesz si do nauki. Lew rk masz zdrow. Pisa umiesz. - U-u-u-u - odpowiada. Kiwa gow, e tak, i pokazuje bezwadn praw rk. - Mgby uczy si pisa lew rk. Znam ludzi, ktrzy stracili praw rk, a pracuj zawodowo jako urzdnicy piszc lew rk. I oni mwi, a ty nie. Zamiast zoci si, gdy kto nie rozumie, o co ci chodzi, mgby lew rk napisa i ju wiadomo. Pisz jedn liter dziennie. Po. pewnym czasie nauczysz si pisa biegle. - U-u-u-u - znw mwi Stasio z grymasem twarzy, ktry ma oznacza, e to wcale nie jest atwa sprawa. Gdy przyje d aem dopeni odm, ile razy spotkaem Stasia, zawsze pytaem, czy uczy si pisa. Umiecha si radonie, ale bem krci, e nie. Teraz Stasio wyje d a. Sanatorium wyszukao dla niego miejsce w jakim zakadzie dla inwalidw. Byo to mo liwe dopiero po cakowitym wyleczeniu z grulicy, bo aden zakad dla inwalidw nie chce przyj chorego w obawie przed zaka eniem otoczenia, a nie maj warunkw do izolacji i leczenia. Mietek. Ten jest ci ko chory. Byy uczestnik walk w Hiszpanii i walk armii polskiej. Le y ju prawie cztery lata. Mimo wysikw lekarzy stan jego zdrowia pogarsza si. Mietek sta si zoliwy w stosunku do innych chorych i wymaga od personelu wszelkich przysugujcych i nie przysugujcych mu usug. Skar y lekarzom na chorych i na pracownikw. Z tego powodu nie cieszy si niczyj sympati. Potrafiem znale z nim wsplny jzyk. Czsto prosi, eby przyj do niego na pogawdk. ali si wtedy na swj garbaty los. Ca rodzin wymordowali Niemcy. Nie ma absolutnie nikogo. Raz na jaki czas odwiedzi go jaki kolega z wojska - to wszystko. - Ja ju nie mam puc - mwi - zostay ju tylko ramki. Sam si dziwi, jakim sposobem jeszcze yj, czym oddycham. Wiem, e mnie nie lubi, e jestem zoliwy. A jaki mam by po czterech latach pobytu w sanatorium? Dokuczaj mi. Denerwujco dziaa na nich mj ci ki stan. Niejeden widzi we mnie obraz swojej

przyszoci. To ich denerwuje, a ja chciabym, ale ju nie potrafi by inny. Wiesz, ja naprawd ju chciabym umrze. Pragn tego i czekam mierci jak zbawienia. Std innego ju wyjcia nie mam. Gdyby mnie wypisano, to tylko do innego sanatorium. Nigdzie i do niczego ju si nie nadaj. Kilka miesicy pniej spenio si pragnienie Mietka. Umar. Inwentarz ywy, zwierzta na naszym utrzymaniu, to zajcie, rozrywka i obowizek chorych. Nasz inwentarz to okoliczne psy, ktre przychodz na teren sanatorium w poszukiwaniu dobrego arcia, koty, ktre potrafi wy y same. Po grubych gaziach winoroli wchodz na pitra, przechodz po gzymsach, przez otwarte okna lub drzwi balkonowe dostaj si do sal chorych i kradn miso lub wdliny le ce na oknie lub na pce szafki przy kowej. Psy chodz po ebraninie. Chodzi taki ebrak przed pawilonami i patrzy w okna, czekajc na jamu n. Ale to nie jest zwyczajny ebrak. To ebrak-arystokrata. Stanie, popatrzy po oknach - czeka dwie, trzy minuty, a gdy nie dostanie nic, przechodzi dwadziecia metrw dalej - znw stoi i z zadartym do gry bem czeka, kto mu rzuci co dobrego do jedzenia. Kto rzuci sodk buk. Pies podchodzi majestatycznym krokiem, wcha i powoli odchodzi. - Ach, ty cholero - woa ofiarodawca ze zoci - to ty sodkie j buki nie chcesz re. Wont! Uciekaj!!! Ale pies si tym krzykiem nie przejmuje. Stoi w pobli u budki i patrzy na okna. Znw co wyrzucono. Pies podchodzi, wcha i zjada powoli. Tym razem wyrzuci kto wczorajsz obiadow porcj misa. Inny wyrzuca kiebas, ktra jeszcze nie mierdzi, ale ju jest niewie a, z kolorkiem. Po co pies ma je sodkie buki, jak dostaje wdliny i miso. Przy kocu pawilonu stoi inny pies. Czeka, a ten pierwszy odejdzie. Jeli przyjdzie wczeniej, wtedy awantura murowana. Silniejszy odpdzi sabszego, a ten drugi jest o wiele mniejszy. Wreszcie ebrak-arystokrata odchodzi. Po chwili jest ju ten drugi. Stoi i patrzy na okna. Wyrzucona buka te si nie zmarnuje. Ju j wrble obrabiaj, ptasie chuligany. Jeden porwa kawaek buki, ale ju trzy inne atakuj i zabieraj. Buka le y, a wrble si bij. Korzysta z tego inny wrbel. Porywa buk i ucieka. Z samego rana eruj kawki. Podchodz do okien tylko wtedy, gdy chorzy jeszcze pi. arcie dla ptakw wykadamy na parapetach okien, na balkonach, a zim do balkonowych skrzynek na kwiaty. Raz kawka ukrada koledze skarpet. Wieczorem upra skarpety i poo y na parapecie okna, eby szybciej wyschy. Jedna

wyscha dokadnie! - Zodziejka, psiakrew! - wrzasn kolega, gdy zobaczy, jak kawka w locie, nie siadajc na oknie, porwaa skarpet. Salowe i sprztacze niechtnie patrz na dokarmianie ptakw. Maj dodatkow robot z zamiataniem balkonw, a sprztacze z zamiataniem dolnego tarasu i trawnikw. Osobno do ywia si sikorki, s one dla nas najmilszymi ptaszkami. Do winoroli lub do grnego balkonu przywizuje si sznurek, do ktrego uczepiamy kawa soniny lub kawa urasta zawinity w gaz lub w wydr onej skrce chleba. Sikorki jedz, hutajc si na zawieszonym tuszczu. Dwie, trzy, a nawet cztery rwnoczenie. Odwa niejsze wlatuj przez otwarte okno do pokoju, przewa nie z rana, gdy jeszcze wszyscy le w kach, ale s i takie, ktre wchodz o ka dej porze. Usidzie na stoliku, skubnie masa, popatrzy na siedzcego tu obok waciciela. Przefrunie na inny stolik, poszuka, popatrzy, a gdy stwierdzi, e dla niej nic nie ma, przenosi si w inne miejsce. My tymczasem rozmawiamy i chodzimy po pokoju. Wreszcie, gdy ju jest najedzona lub wystraszona, siada na poprzeczce otwartego okna, podzikuje po ptasiemu i leci do parku. Po pewnym czasie znw przylatuje i rzdzi si w pokoju jak u siebie w domu. Sikorki ciesz si najwiksz sympati chorych, ktrzy twierdz, e to jedyne stworzenia, ktre nie uciekaj przed ludmi chorymi na grulic. - Chopaki! - krzyknem, wchodzc na werand. - Patrzcie, co stoi na korytarzu. - Co takiego? Co stoi? - pytaj zaciekawieni. - Cudo stoi, mwi wam, cudo. Takiej babki dawno aden z was nie widzia. Co eleganckiego! - Nie bujaj - mwi koledzy, ale ju dwch wyazi z le akw, eby zobaczy cudo. Wrcili i rwnie pochwalili, a Tadzio krzyczy z zachwytem: - Oddabym si jej bezinteresownie - na czczo, z rana, o pnocy. - To nie dla ciebie - odpowiedziaem Tadziowi. - Zobacz, jak ona ubrana. Gdybym j rozebra, to za to, co ma na sobie, mgbym, nie pracujc, y pi lat. Widziae te piercienie? Jak mylisz, ile za to mo na dosta? - Cztery lata - odpowiada Tadek. - Piercieni lepiej nie dotykaj - Kto to jest? - pytaj koledzy.

- Nowa pacjentka. Dopiero przysza na oddzia. - Bd miay baby z ni los - powiedziaem gono. - Personel te . Zobaczycie, jakie ona bdzie miaa wymagania: Osobny pokj, prosz, z widokiem na gry. - Ale tu nie ma gr - przerywa mi kobiecy gos. - Nie szkodzi - odpowiadam. - Musz wybudowa, bo lala da. Mska obsuga - cign dalej - i nieograniczone w iloci i w godzinach wizyty braci i kuzynw - bo na pewno ma du rodzin. - Dlaczego pan tak sdzi? - zapytaa jedna z le cych na werandzie kobiet. - Ma si ten wch, moja pani. - Czy pan myli, e jak adna i dobrze ubrana, to musi by taka? - A jeli nie bdzie taka, niech mi kaktus na nosie wyronie! - Ju ja pana widz z kaktusem na nosie! - Wkrtce si przekonamy. Po skoczonym werandowaniu w trzech weszlimy do dy urki pielgniarek. - W ktrym pokoju umiecia pani t liczn? - W adnym. Ju wyjechaa. Zrezygnowaa z leczenia. Spojrzaem ironicznie na kolegw, ale ci jeszcze nie rezygnuj z kaktusa na nosie. Dlaczego? - pytaj. - daa dla siebie osobnego pokoju, twierdzc, e jeli sama za siebie zapaci, to jej si to nale y. Doktor mwi jej, e dla sanatorium to obojtne, kto paci: sam chory czy ubezpieczalnia. Chorych traktuje si tu jednakowo, a jedynym kryterium otrzymania lepszych warunkw jest tylko ci ki stan zdrowia pacjenta. To ona znw mwia, e musi zarabia na utrzymanie rodziny, a niemo liwe bdzie wykonywanie robtek w omioosobowym pokoju... - A nie mwia, o jakie robtki jej chodzi? To ciekawe! Samopacca, rodzina na utrzymaniu, brylanty na palcach - i chce dorabia! Pielgniarka spojrzaa do karty i czyta gono dane personalne. W rubryce- zawd napisano: - nie pracujca. Na oddziale wida du o nowych twarzy. W ka dy czwartek opuszcza oddzia kilku wypisanych, a na-ich miejsce przychodz nowi. W naszym pokoju pozosta tylko Janek - szoferak i ja. Na miejscach sztywniakw ju le inni chorzy. Krtko w naszej sali le a mody chopak - Heniek, ktry mia w pucach niewielkie zmiany, ale umiera dwa razy na dob - raz w czasie dnia, drugi raz w nocy - na duszno. Mia jakie schorzenia oskrzeli. Gdy dostawa ataku dusznoci,

natychmiast wzywalimy lekarza, a w nocy lekarza dy urnego. Lekarz robi zastrzyk i atak mija. Heniek zdawa sobie spraw z tego, e ka da wizyta lekarza w nocy wszystkich nas wybija ze snu. Przeprasza nas za to i stara si przetrzyma atak bez wzywania lekarza. Gdy oddech jego stawa si gwi d cy, kto z nas budzi si i naciska przycisk dzwonka, eby wezwa lekarza. Moje ko stao obok ka Heka. Jedne j nocy obudzi mnie gwi d cy oddech Heka. Popatrzyem na sal - wszyscy pi. Zdziwio mnie, dlaczego Heniek le y, a nie siedzi, jak zawsze gdy dostawa ataku dusznoci. - Zawoa doktora? zapytaem. Nie odpowiada. Poruszyem jego rk i pytam jeszcze raz. Nie odpowiada. Zapaliem wiato. Patrz, a Heniek siny i nieprzytomny. Nacisnem dzwonek, raz, drugi, trzeci. Po chwili znw kilkakrotnie alarmuj. Rwnoczenie obudziem kolegw. Jeden zapali grne wiato, a inny pobieg po lekarza. Po chwili przyszed lekarz dy urny ,ju z ampuk i strzykawk. Wiedzia, e jeli alarm z naszego pokoju, to tylko do Heka. W kilka minut po zastrzyku oddech wyrwna si, a wkrtce Heniek odzyska przytomno. Dosta od nas dobry wygawor, gdy powiedzia, e nie wzywa lekarza, bo widzia, e wszyscy smacznie pi, wic nie chcia nas budzi. Przeciwstawilimy si wszyscy, gdy doktor chcia przenie Heka do pokoju dwuosobowego - ebymy mieli spokj. Owiadczylimy, e w sanatorium nie mo na myle tylko o wasnej wygodzie. Mo e i nam kiedy inni chorzy pomog. Jeli Heniek pjdzie do maego pokoju, to gdy dostanie ataku, a drugi chory w pokoju si nie obudzi, mo e do rana wykorkowa. Po kilku dniach Heka przesano do Instytutu w Warszawie. Nastpnym, ktry krtko le a w naszym pokoju, by Edek. Typ chuligaski, ktry wszystko i wszystkich lekcewa y. Mody, le wychowany chopak. Na ka d grzecznie zwrcon uwag mia zawsze obel yw odpowied. Gdy ordynator przychodzi na obchd, ka dy chory siada lub le a na wznak z rkami wyo onymi na koce. Tylko Edek przybiera najdziwniejsze pozycje i na pytania doktora odpowiada burkliwie. Pewnego dnia w czasie obchodu Edek le a na boku, z podcignitymi pod siebie nogami, przykryty kocami tak, e wida byo tylko czoo i oczy. Gdy doktor stan przy jego ku, nie zmieni pozycji, a na pytania nie odpowiada wcale. Kiedy doktor powtarza pytanie, odpowiada krtko i burkliwie. Gdy doktor wyszed,

wszyscy zaczli mwi Edkowi kazanie. - Widzisz, Edziu, w yciu obowizuje czowieka grzeczno wzgldem innych ludzi, z ktrymi musi si styka. Doktor jest tym czowiekiem, ktry chce ci przywrci zdrowie. Za to nale y mu si szacunek. Szczeglnie wtedy, gdy jest na obchodzie. S tu ludzie starsi od ciebie, na stanowiskach, a popatrz: kiedy wchodzi doktor, ka dy odkada na bok gazet, ksi k czy robtk, siada lub le y z rkami na wierzchu. Tylko ty postpujesz inaczej. Zachowujesz si tak, jakby doktorowi robi ask. Edzio dugo le a cicho, wreszcie wybuchn niecenzuralnymi sowami. - Ty, g...rzu - odezwaem si ostro - jak my do ciebie grzecznie, to i ty bd grzeczny! Koczc powiedziaem, e jeli jeszcze raz tak si do nas odezwie, to dostanie w dzib. - Tylko nie w dzib - odci si Edzio. - Pan jeszcze nie wie, jak ja bij..: Wyskoczyem z ka i ju byem przy nim. - Ty, chuligan, no poka , jak ty bijesz. No, rusz si, poka prdzej! Gdy mimo mojej proby Edek nie chcia wsta, klnc wrciem do swojego ka. W poudnie oddziaowa powiedziaa mi poufnie, e Edek by u ordynatora. Skar y si i prosi o przeniesienie do innego pokoju. Taki wielki cwaniak, a skar y si poszed! Wieczorem Edek przenis si do innego pokoju, a na jego miejsce przyszed inny chory. Po dwch tygodniach, w niedziel, Edek wyszed do miasta i wrci na gazie. Staem na korytarzu, gdy on wraca z azienki. Stan i patrzy na mnie. Nie uchylam si i te patrz spod przymru onych powiek prosto w jego oczy. Bdzie draka - pomylaem. - Edek na gazie, bdzie si chcia odegra za poprzedni pora k. Nie szkodzi, niech zacznie, zobaczymy. - Edek podchodzi do mnie wolnym krokiem. Napr ony w sobie obserwuj. Edek zatrzyma si, popatrzy chwil i umiechn si. - Gniewa si pan na mnie? - zapyta grzecznie. - Przepraszam. To wtedy tak gupio wyszo, ale ja nikogo nie chciaem obrazi. Niech si pan nie gniewa - doda i wyciga do mnie rk. - Nie gniewam si i nie gniewaem. Podskoczye, to ja te , i nie musisz mnie przeprasza. To doktora nale ao przeprosi. - Zrozumiaem, e mielicie racj - mwi Edek. -Teraz tylko auj, e

odszedem z pokoju. - Mo esz do nas przychodzi. aden z nas nic ci zego nie powie. W sanatorium jest oddzia wewntrzny. Le tam chorzy, ktrzy prcz grulicy maj inne choroby - przewa nie cukrzyc. Chorzy na cukrzyc maj dla siebie wydzielon cz stowki i osobne kelnerki, bo otrzymuj oni inne wy ywienie, konieczne przy cukrzycy. W naszym pokoju le y jeden ci ko chory. W dniach odwiedzin przychodz do niego dwie szesnastoletnie dziewczynki z oddziau cukrzykw - Krysia i Marysia. Krysia jest z prowincji, wic rodzina nieczsto j odwiedza. Marysia nie ma bliskiej rodziny, a dalsza zapomniaa o niej. C -grulica. Boj si. Odstraszajco dziaa na nich przykad Marysi. Rodzice - grulicy, zmarli w odstpie procznym, gdy Marysia miaa 6 lat. Od mierci rodzicw wychowuje si w Pastwowym Domu Dziecka, na zmian z Sanatorium Przeciwgruliczym, bo okazao si, e miaa pocztki grulicy. Dom Dziecka co pewien czas przysya jej kilkadziesit zotych na drobne potrzeby. Jeli dziewczynki nie pokazuj si u nas przez kilka dni, wszyscy o nie pytaj. One te chtnie do nas przychodz, widzc nasz serdeczno. Ka dy z nas przy tym ma zawsze co dobrego do zjedzenia. Czstujemy je cukierkami, czekolad, owocami - a i jeszcze co do torby, do zabrania. Szczegln troskliwoci otaczamy Marysi. Jest przez wszystkich lubiana mia, grzeczna, bardzo dziecinna. Marysia przywodzi na myl wasne dzieci, ktre w przyszoci mo e spotka podobny los. W rozmowach midzy sob nazywamy j Sierotka Marysia. - Kiedy pan bdzie jecha do Warszawy? - zapytaa mnie Marysia, gdy spotkalimy si na korytarzu. - A dlaczego pytasz, Marysiu? - Mam do sprzedania cykloseryn. Chc sobie kupi sukienk, a nie mam pienidzy. W Warszawie podobno jest taka apteka, ktra kupuje zagraniczne leki, ale ja nie znam Warszawy i boj si, e ode mnie nie kupi, bo jestem za moda. - Nie sprzedawaj, Marysiu. Lekarstwo mo e ci si przyda. Zdrowie wa niejsze ni sukienka. Czy kole anki w pokoju nie odradzaj ci sprzeda y? - Prosz pana, to wyglda zupenie inaczej, ni pan myli - odpowiedziaa Marysia z dziecicym zachwytem. - Jeden pan z naszego oddziau, jak wyje d a, da mi to lekarstwo i powiedzia, ebym sprzedaa, jeli oka e si, e nie bdzie mi

potrzebne. Wtedy doktor nie kaza u ywa, a teraz zdecydowa, e bd braa, wystawi wniosek i sanatorium przyznao mi potrzebn ilo tej cykloseryny. Wczoraj ju dostaam. Doktor te radzi sprzeda, bo jeli pniej bd potrzebowaa znw, to ta moja mo e by ju przeterminowana. Uzgodniem z Marysi dzie wyjazdu. Przed wyjazdem rozmawiaem z lekarzem leczcym Marysi: potwierdzi to, co mi Marysia mwia. Lekarstwo sprzedalimy szybko, a e do powrotu pozostao nam jeszcze du o czasu, pojechalimy do mojego domu. W czasie gdy rozmawiaem z on w jednym pokoju, w drugim Marysia baraszkowaa na tapczanie z naszymi dziemi. Krtko opowiedziaem onie yciorys Sierotki Marysi. ona uronia ezk nad losem, Marysi. Gdy szykowalimy si do wyjazdu, wygrzebaa z szafy komplet bielizny, jakie bluzeczki, sukienki. Prawie nie noszone, bo dla mnie za ciasne -powiedziaa, eby usprawiedliwi decyzj oddania tych rzeczy. Chocia wiedziaem, e to nieprawda, zadowolony byem, e ona tak serdecznie potraktowaa ten ci ki przypadek yciowy, jakim bya Sierotka Marysia. Po kilku dniach miaem z Marysi nowy kopot. Kupia sukienk na bazarze, w budce. Gdy przyniosa i wo ya, okazao si, e materia by zle ay, miejscami przewieca i sukienka le na niej le aa. Przysza z prob, bym poszed z ni na bazar w charakterze tatusia, bo jak pjdzie sama, to handlarka nie zechce wymieni. Poszedem. Handlarka dugo ogldaa sukienk. Twierdzia, e bya ju u ywana i e mo e wymieni na inn, ale z tej odliczy 30 z na nasz strat za u ywanie. Wyjechaem na ni z buzi. Wyjaniem, e sukienka bya kupiona wczoraj, e nie nadaje si do noszenia, a ona niech nie prbuje zarabia na tym, e wtrynia dzieciakowi tandet. Postraszyem bab, a Marysia wybraa sobie inn, adn sukienk, do ktrej nawet niedu o dopacia. Z tej sukienki bya zadowolona. Wkrtce znalaz si inny przypadek, ktry nale ao otoczy opiek. Kolega z naszego oddziau powiedzia mi, e na chirurgii le y moja znajoma z poprzednich pobytw w sanatorium i prosi, ebym j odwiedzi. - Jak wyglda? - zapytaem, bo nazwisko jej nic mi nie mwio. - Starsza kobieta, wysoka, blondynka - tumaczy. - Nie pamitam. Jak pjd, to zobacz. - Id - radzi kolega - to poznasz inn, mod, t, ktr ja odwiedzam.

Niedawno miaa amputacj puca. Czy znae Jacka? - zapyta raptem. Le a tu w ubiegym roku. Nie yje. Umar w ubiegym miesicu w Instytucie, po amputacji wdaa si ropa. Zazibi si i wysiadka. Szkoda chopaka. Zostawi dwoje maych dzieci. Nie wiem, czy wiedziae-mwi kolega- e on ju dwa lata sam chowa dzieci, miay wtedy dwa i cztery lata. ona ucieka z innym, a dzieci zostawia jemu. Ewa, wiesz, ta z chirurgii -to Jacka sympatia sanatoryjna, a ja byem jego najlepszym kumplem. Dowiedziaem si, e Jacek nie yje - wiadomo przywiz chory przesany do nas z Instytutu. Poszedem zawiadomi Ew i... strzeliem byka. Chciaem wyczu, czy ona ju o tym wie, wic zapytaem ogldnie: - Syszaa pani o Jacku? - Syszaam... Niech pan powie, jakie to nieszczcie! - Kto teraz bdzie chowa te dzieciaki... - dodaem. - A co si stao? Jacek nie yje? - krzykna Ewa. Ju nie mogem si wycofa i powiedziaem, jak jest. Dla niej byo to szokujce, bo bya dopiero dwa tygodnie po amputacji. Okazao si, e Jacek pisa do niej, e ma rop. Po kilku dniach umar - a ona mwic o nieszczciu miaa na myli pooperacyjne komplikacje u Jacka. Wieczorem poszedem na oddzia chirurgiczny odwiedzi znajom, ktrej nie mogem sobie przypomnie. Gdy zobaczyem, przypomniaem sobie. Trzy razy bylimy rwnoczenie w sanatorium. Obecnie szykuje si do operacji. Resekcja pata. Do naszej rozmowy wczya si moda dziewczyna, le ca na drugim ku. Wiedziaem, e to jest Ewa, o ktrej mwi kolega. Kurczak - pomylaem - gdy zobaczyem, jak w szlafroku wychodzi na korytarz. Maleka, drobna, z dziecinn buzi. Gdy rozmowa - jak zwykle przy pierwszych spotkaniach - zesza na tematy chorobowe - Ewa alia si, e jest roztrzsiona. To wpyw antybiotykw oraz mierci Jacka, ktr prze ywaa bardzo ci ko nie tylko z powodu osobistej sympatii, ale jako przypadek chorobowy. Przesza podobn operacj i teraz martwia si, czy jej co podobnego nie czeka. - Jak dugo pani po operacji? - zapytaem. - Dwa miesice. - Nie ma obawy o komplikacje. Najgorszy jest okres tu pooperacyjny. Organizm wycieczony atwo chwyta ka d infekcj. Czy rozmawiaa pani z lekarzem na temat swoich obaw? - Nie. - To niedobrze. Trzeba mie do lekarza zaufanie. Doktor wytumaczy pani fachowo i ju bdzie mniej o jedn przyczyn zdenerwowania. Niech pani

porozmawia jutro! Przy nastpnych odwiedzinach ju bya umiechnita, gdy powtarzaa rozmow z lekarzem. Doktor wymia jej obawy i nawymyla za to, e zamiast zapyta i poradzi si, tak dugo si zamartwiaa. Odwiedzam Ew coraz czciej. Prowadzimy dugie rozmowy, w ktrych opowiada swj yciorys. Potrafi zawsze wyrwa j z apatii lub odpowiedni argumentacj usun przyczyn zdenerwowania. - Wiem, dlaczego pani taka teraz czsto zamylona - powiedziaem raz w czasie odwiedzin. - No, ciekawa jestem, czy pan zgadnie? - Wiem, wiem. Le y pani ju ptora roku w sanatorium. W pierwszym okresie martwia si pani swoj chorob, czy da si wyleczy. Pniej denerwowaa si pani czekajc powa n operacj. Po operacji - czy wszystko si skoczy dobrze. Teraz, jak ju jest dobrze, przychodzi inne zmartwienie. Jak uo y si dalsze ycie? Czy nie zwolni z pracy? Czy podoam normalnej pracy? Jak uo si stosunki z ludmi? Gdzie bd mieszka? - i wiele innych problemw zwizanych z przyszym yciem pozasanatoryjnym. - Tak. Jakby czyta pan w moich mylach... - Przechodziem to samo. Mam to ju za sob. Prosz Ewy, niech si Ewa nie martwi. wiat nie torba - i ycie jako si uo y. Ludzie nie dadz pani zgin. Niech pani wierzy w ludzi. Jest du o zych, ale wicej dobrych, ktrzy w ci kich chwilach potrafi przyj z pomoc. Bd tacy, ktrzy si odsun od pani. To z pocztku szokuje, ale mo na si przyzwyczai. Z umiechem patrz na tych, ktrzy si odsuwaj. To mnie ju nie przygnbia. Jest na wiecie tyle ludzi, e wrd nich nawet przy takim stanie zdrowia jak nasze - te znajdziemy yczliwych i przyjaci! Ostrzegam pani przed tymi, ktrzy bd szykanowa. eby to nie byo dla pani niespodziank. To jest pierwszy pani pobyt w sanatorium i nie ma pani jeszcze wolnociowego dowiadczenia. Niech pani popatrzy, ilu nas, grulikw - i ka dy ma jako uo one ycie. Najwa niejsze nie przejmowa si i nie bra powa nie wyskokw gupich lub niewiadomych ludzi. Ewa jest nauczycielk. Ma dwadziecia jeden lat. Pochodzi z rodziny redniorolnych chopw. Na nauczycielk wyksztacia si wasnym wysikiem. - Ojciec jest bardziej wyrozumiay, ale ulega matce - mwia, opowiadajc

histori swojego modego, ale bogatego w dowiadczenia ycia, a matka nienawidzi nauki i szkoy. W domu byo nas szecioro. Zawsze chciaam si uczy. Matka uwa aa, e wystarczy, jak bd umiaa si podpisa. W naszej wsi bya szkoa czterooddziaowa. Musiaam pomaga w domu. Pasc gsi odrabiaam lekcje. Po ukoczeniu czterech klas, wbrew woli matki, zapisaam si do szkoy siedmiooddziaowej, o sze kilometrw odlegej od naszej wsi. Zim i latem, w deszcz, mrz czy niepogod, z ksi kami w plecaku draowaam codziennie 12 kilometrw w obydwie strony. W domu matka robia awantury, e mao pomagam w pracy. Gdy ukoczyam sidmy oddzia z nagrod, jako najlepsza uczennica, powiedziaam w domu, e bd uczya si dalej. Zwariowaa - woaa matka. - Po co jej ta, nauka? To, co umiesz, to te dla ciebie ju za du o. Za mdra bdziesz! Powiedziaam, e uciekn z domu. Matka schowaa mi ubrania i buty. Cae wakacje chodziam do lasu zbiera grzyby i jagody, ktre sprzedawaam, a pienidze odkadaam na buty i podr . Kole anka, ktra przyjechaa ze szkoy na wakacje, daa mi adres swojej szkoy. Wreszcie pojechaam, ale nie przyjli mnie, bo ju byo po egzaminach i mieli komplet uczniw. Po powrocie poszam po porad do kierownika szkoy, ktry by za tym, ebym uczya si dalej, i namawia rodzicw, eby mi nie bronili jecha do miasta. Kierownik poradzi mi, ebym napisaa do Liceum Nauczycielskiego, czy maj wolne miejsca i czy mnie przyjm. Napisaam i z niecierpliwoci czekaam na odpowied. Wreszcie przysza. Kierownik po yczy mi pienidzy na podr i pojechaam. Ewa dopiero po dwch miesicach napisaa do domu i podaa swj adres. W licie przepraszaa rodzicw za swoj ucieczk i prosia, eby jej nie przeszkadzali w nauce. Do listu zaczya opini szkoy, e jest piln i dobr uczennic. Liceum ukoczya z nagrod. Dyrekcja liceum postanowia wysa j na dalsz nauk do Zwizku Radzieckiego. Gdy zawiadomia rodzicw o wyjedzie, przyjechaa matka, zrobia dzik awantur i Ewa musiaa zrezygnowa z dalszej nauki. Po rocznej pracy przyjechaa do domu na urlop i... zachorowaa. Do lekarzy matka odnosia si z tak niechci, jak do nauki. Dziewczyna chora? Nic jej nie bdzie - mwia. Dopiero gdy Ewa bya umierajca, zawieziono j wozem do miasta. Doktor stwierdzi stan beznadziejny. Gdy ojciec prosi o recepty na dobre, zagraniczne leki - doktor odpowiedzia, e szkoda ka dej zotwki, bo jej ju nic nie pomo e. Przyjechaa do sanatorium. Lekarze nie ukrywali przed ni jej ci kiego stanu

zdrowia. Du ej jak rok trwaa kuracja, zanim Ewa dosza do stanu fizycznego, w ktrym lekarze zdecydowali si na zabieg wycicia puca. Teraz ju jest po operacji, na najlepszej drodze do wyzdrowienia. W Warszawie zacz si sezon wycigw konnych. W naszym pokoju wycigowcem ,jest Janek-szoferak. Z domu przywiz plik zeszorocznych programw wycigowych, ktre bez przerwy studiuje. lczy nad nimi, mwi co do siebie, zapisuje na kartce i zanudza wszystkich pytaniami, co ma powiedzie doktorowi, eby w sobot otrzyma przepustk. - Mam murowane typy - mwi Janek. - Musz pojecha. Nie mog im zostawi tych pienidzy! - Uwa aj, eby nie musia piechot wraca do Otwocka - artowaem. Widziaem ju takich, co chcieli zniszczy wycigi. Koczyli w kryminale. Przywioz peny kapelusz forsy. - Zobaczymy t fors! Janek ma rozklekotane serce. Doktor powiedzia mu, jak ma si zachowywa i co robi, eby doprowadzi serce do lepszego stanu. Midzy innymi wskazaniami byo te takie, e nie wolno si denerwowa, bo mo e si to dla niego le skoczy. W sobot Janek czarowa doktora, jakie to on ma wa ne sprawy w Warszawie. Doktor dugo klarowa - e jeszcze kilka tygodni nie wolno mu jedzi do Warszawy, bo to bdzie z du szkod dla jego zdrowia, ale Janek by nieustpliwy i wreszcie lekarz zgodzi si da przepustk. - Gdzie ten kapelusz pienidzy? - woamy, gdy Janek w poniedziaek rano wrci z przepustki. - Po twojej minie doskonale wida, ile wygrae. - Przegraem, cholera. Gdybym postawi tak, jak zaplanowaem, to bym wygra... Spotkaem koleg i ten tak mi gow zbajerowa, e postawiem tak, jak mi radzi, i przegraem. Ale to nic. W sobot odbij wszystko i dobra wdka jeszcze bdzie. Przy obchodzie doktor sprawdzi Jankowi ttno, pokiwa gow i powiedzia: - Widzi .pan, znw z sercem le. A ju tak adnie bio. Zadowolony byem z poprawy i wszystko na nic. Niech mnie pan wicej o przepustk nie prosi, bo nie dam. Jak przyjdzie czas, to przyjd na obchd i sam wrcz panu przepustk na dwa dni. Przez cay tydzie Janek ,.modli si nad programami. W pitek chodzi podniecony. Postanowi urwa si bez przepustki. Nie jad obiadu. Wyjecha

wczenie, eby zd y na pierwsz gonitw, po ktrej obiecywa sobie zgarnicie du ej gotwki. Po poudniu przysza oddziaowa. - A ten gdzie jest? - zapytaa, pokazujc na ko Janka. - Poszed do dentystki - pada spokojna odpowied. Uwierzya. Wieczorem wrci zgnbiony Janek. - Gdzie forsa? - pytamy. - Bdzie forsa. To jest tak, e kilka razy si przegrywa, ale jak zachapi to za wszystkie czasy. Janek wyszuka wsplnika od wycigw. Taki sam wariat na tym punkcie jak Janek. W niedziel urywa si ten drugi, ktremu Janek daje fors i karteczk z typami. Znw przegra. W poniedziaek doktor dziwi si, e serce telepie. - Co pan w niedziel robi, e w poniedziaek z sercem jest zawsze gorzej? Obserwuj to od kilku tygodni. Czwartek, pitek, sobota - ttno z ka dym dniem rwniejsze i spokojniejsze, a w poniedziaek wysiada. - Nic nie robi -odpowiada Janek z min niewinitka. - Wszystko robi tak samo, jak w ka dym innym dniu. Gdy doktor wyszed, wszyscy wsiedlimy na Janka. - Wicej na tor nie pojedziesz. Dorosy chop, a taki gupi. Ktrego dnia mo e si to skoczy katastrof. Przejmiesz si przegran i serce klapnie. Tyle ludzi yje bez wycigw, to i ty te jeden sezon mo esz prze y. Nie bdziemy ukrywali twoich ucieczek. Nie chcemy bra udziau w twoim samobjstwie. Chcesz, uciekaj, ale nas. nie pro o pomoc. Waciwie to powinnimy powiedzie doktorowi o twoim koskim naogu. Wtedy ci przypilnuj tak, e wicej na tor nie pojedziesz. W tym tygodniu Janek nie by na torze, da tylko wsplnikowi pienidze, eby ten za niego postawi. W nastpnym tygodniu ju od rody Janek chodzi zdenerwowany. Studiowa programy wycigowe, mwi do siebie; zapisywa i jak zwykle zastanawia si gono, czy prosi o przepustk, czy te jecha na dziko. - Jak poprosz o przepustk - mwi- a doktor odmwi, wtedy nie bd mg si urwa, bo doktor ka e pielgniarce pilnowa mnie. Jak wyjad bez przepustki, to mog wpa. Musz by na torze w sobot i niedziel. Bd takie gonitwy, na ktrych wygram worek pienidzy. Nikomu nie mog da pienidzy, bo dopiero na

miejscu bd decydowa, na jakie konie postawi. Wymienia imiona r nych koni i tumaczy ich zalety i wiele innych rzeczy, ktre nas wcale nie interesuj. Wyjecha w sobot przed obiadem. Wieczorem nie byo kontroli obecnoci. W niedziel te nikt nie zauwa y nieobecnoci Janka. Wieczorem Janka nie ma. W poniedziaek rano Janka nie ma. O godzinie jedenastej w czasie obchodu doktor zapyta o Janka. Umwilimy si, e tym razem nie bdziemy ukrywa i powiemy doktorowi prawd o koskiej chorobie Janka. Nie mo na ukrywa, bo nie wiemy, co si stao. Mo e w sobot umar, a my w poniedziaek bdziemy mwi doktorowi, e poszed do ustpu albo do dentystki. Okazao si, e doktor zna jego chorob, tylko nic nie mwi, eby nie byo koniecznoci karnego wypisu, ktry zrobiby wicej szkody ni okresowe ucieczki na wycigi konne. W cigu tygodnia przyjechaa ona Janka zaatwi formalnoci wypisowe i zabra jego rzeczy osobiste. Powiedziaa, e w sobot przywieziono go z wycigw do domu karetk pogotowia. Dosta ataku serca. Musi le e w ku, a wyjecha bez przepustki, wic chyba zostanie wypisany karnie... Doktor okaza si wyrozumiay. Zrobi normalny wypis, eby pacjent mg w krtkim czasie stara si o powtrny wyjazd do sanatorium. Przy wypisie karnym s trudnoci z otrzymaniem skierowania. Bez przerwy mamy urozmaicone ycie. Na miejsce Janka przyszed Kazio. Kazio to chopak ze wsi, ma lat dwadziecia sze, jest sabo rozwinity umysowo i zoliwy. Chocia gupi, ale o eni si potrafi. Opowiada, e w dwa tygodnie po lubie ona ucieka od niego, bo dowiedziaa si, e on ma gruliczk. Chorob swoj zawsze nazywa zdrobniale gruliczk. Mimo e zwracamy mu uwag, pali papierosy le c w ku, a popi i niedopaki rzuca na podog. - Kaziu, dlaczego palisz w pokoju? - pyta pielgniarka. - A nie do e palisz, to jeszcze brudzisz podog? Kazio spojrza na niedopaki i popi tak, jakby dopiero w tej chwili zobaczy, e przy ku jest brudno, i powiedzia: - To nie ja namieciem. To oni - mwi, wskazujc na obecnych w pokoju nasypali tutaj, eby byo na mnie. - Okazuje si, e ty, Kaziu, wcale nie jeste taki gupi-powiedziaem. Przyszedby ktremu z was taki pomys do gowy? - zapytaem zwracajc si do wszystkich. - Samemu namieci, a zwali na innych!

Kazio pluje te na podog i za to wysuchuje naszych wymyla. Ale nie przejmuje si tym. Na zwrcon uwag, e ma plu do swojej spluwaczki, ktr dostaje ka dy chory; odpowiada: - E-e-e, a to mo na? Ona taka czysta. Codziennie wypdzamy go do mycia, a on stara si nas wykiwa. Pielgniarki wiedz o niechci Kazia do wody i myda, wic goni go do umywalni. Jednego dnia sysz na korytarzu awantur. To Kazio wymyla pielgniarce. Do przedszkola niech idzie pracowa! - krzycza. - Dzieciakom nosy wyciera, a nie dorosego chopa pdzi do mycia! Przy obchodzie poskar y si doktorowi, e pielgniarki mu dokuczaj, bo codziennie goni do mycia. - Dobrze, Kaziu - odpowiedzia doktor pojednawczo - pielgniarkom zwrc uwag, eby ciebie nie napdzay, ale ty musisz da sowo, e codziennie bdziesz sam chodzi si my. - Dobrze - bez przekonania odpowiedzia Kazio. Pewnego dnia gol si w umywalni. Obok stoi starszy facet i pod kranem szoruje szczoteczk trzyman w rku sztuczn szczk. Obok niego stoi Kazio i zastanawia si, czy warto si umy. Spojrzaem na Kazia i widz, jak nienaturalnie, szeroko otwiera oczy wpatrzony w sztuczn szczk. Wreszcie pokazujc palcem pyta: - Co to? - Nil widzisz - odpowiadam - zby ten pan czyci. To pana tylko na mietnik wyrzuci, jak pana mo na rozbiera na czci! - Gupi jeste - mwi - to ty nie wiesz, e ka dy czowiek mo e w ten sposb wyj zby? Kazio patrzy niedowierzajco. - Nie wierzysz? W tym momencie do umywalni wszed kolega, o ktrym wiedziaem, e ma dwie sztuczne szczki. Powtrzyem histori o wyjmowaniu zbw, proszc, eby wyj swoje. Ten chtnie wyj grn szczk. Wo y na miejsce i dla odmiany po chwili pokaza szczk doln. Kazio wsadzi w usta du e palce i si cignie szczk do przodu. - Mocniej! Mocniej! - woaj wszyscy, ktrzy z ciekawoci przygldaj si

hecy. - Nieprawda - mwi Kazio - nie wyjmuj si. Ale gdy jeszcze dwch wyjo, Kazio jest przekonany, e si jednak: wyjmuj. W czasie le akowania Kazio le a na ku kocami przykryty po gow. Nikt na to nie zwrci uwagi. Dopiero Fredek zauwa y. Wsta, cicho podchodzi do ka, odkrywa koce - a Kazio le y z rkami w ustach i stara si wyj szczk... W tym dniu, kiedy w kaplicy sanatoryjnej odbywa si spowied, podszed do mnie Kazio i po chwili namysu powiedzia wprost: - Niech pan idzie dzisiaj do spowiedzi! - Po co? - zapytaem krtko. - Grzechw pan nie bdzie mia, jak si pan wyspowiada. - Mylisz, e ja mam grzechy? Jakie? Czy skrzywdziem kogo, okradem, zabiem? - Ka dy czowiek ma grzechy - przekonuje Kazio. - A jak si pan bdzie spowiada, to po mierci pjdzie pan do nieba. - Kiedy ja nie mam zamiaru w najbli szym czasie umiera... Widzisz, Kaziu zaczem powa nie - ja jestem niewierzcy, wic w niebo nie wierz. - Wiem. Pan wierzy w Marksa! - Tego nie mo na nazwa wiar. Wiem, e y taki czowiek, e to by mdry czowiek, walczy o lepsze ycie dla biednych ludzi. Wskaza, co nale y robi, eby ludziom byo lepiej... - Jak pan tak mwi - przerwa mi Kazio - to po mierci bdzie si pan w piekle sma y! - Za co, Kaziu? Za co? - e pan nie chodzi do kocioa, nie nosi medalika i nie chce pan i do spowiedzi. - To zaraz Pan Bg tak bardzo mnie ukarze? - zapytaem. - No - potwierdzi Kazio. - U nas we wsi jedna bya taka jak pan. W niedziel wbijaa gwd w drzwi, to Pan Bg j skara tego samego dnia. Spada z drabiny i nog zamaa. - To ten twj Pan Bg jest bardzo niedobry, jak za taki drobiazg tak mocno karze - odpowiedziaem i nie czekajc, co on odpowie, zadaem pytanie: - Czy syszae, Kaziu, kiedy, e piorun strzeli w koci? Dlaczego? Przecie tam mieszka Pan Bg.

- Tak, syszaem, ale piorun strzeli w koci, eby zabi jednego takiego, co sta w kociele i nie mia medalika na szyi. - Gupi jeste, Kaziu. Piorun strzeli dlatego, e na wie y nie byo piorunochronu. - Pjdzie pan do pieka! - krzykn Kazio i uciek, zatykajc sobie rkami uszy. Do czsto spotykany typ kuracjusza to podskakaniec. Taki podskakuje do ka dej modej, adnej kobiety. To typ, ktry uwa a siebie za idea m czyzny, obiekt po da wszystkich kobiet i niektrych m czyzn. Za obraz uwa a, jeli kobieta nie chce skorzysta z propozycji pjcia z nim na spacer do lasu. Przez du szy czas siedziaem z takim podskakacem przy stoliku w stowce. Chyba w yciu od nikogo nie usysza tyle prawdy, ile ja mu nagadaem. Genek - bo takie mia imi mj podskakaniec - wchodzi do stowki. Nie sam - idzie z mod kobiet, ktr spotka przed stowk. Zatrzyma si, porozmawia jeszcze chwil i ju siedzi przy stoliku obok innej modej kobiety, ktra dopiero kilka dni jest w sanatorium. Wiem, e Genek jej jeszcze osobicie nie zna. Ale od czego tupet! Pewien jest, e zostanie przychylnie przyjty. Czy ktra mo e nie ulec jego czarowi? Po kilku minutach podchodzi do swojego stolika, bierze talerz i idzie szuka wazy z zup. Z pustym talerzem zatrzymuje si przy dwch stolikach, z penym przy jednym, wreszcie wraca i jedzc rozglda si i rzuca czarujce umiechy do znajomych kobiet. - Nie kr bem jak papuga, tylko jedz, co masz przed nosem. Nie rb z siebie bazna. Niech ci si nie zdaje, e taki jeste czarodziej. Baby miej si z ciebie i z twoich min. Genek zjad zup i teraz trzeba poczeka na podanie drugiego dania. Przy jego stoliku nudno, nie ma modych kobiet, wic Genek tasuje si do innego stolika. Gdy przynosz .jedzenie, wraca, by znw po skoczonym posiku przysi si tam, gdzie jeszcze jedz, o ile tam siedzi cho jedna kobieta. I tak wci , a do znudzenia. - Suchaj - mwi do Genka - jeli jeste taki bohater na babki, wyszukaj sobie jedn, dojd z ni do porozumienia, ale nie wygupiaj si i nie zachowuj si tak, jakby by jedynym m czyzn w sanatorium. - Nie mog - odpowiada Genek. - Mnie naprawd podobaj si wszystkie! Genek nie potrafi by inny.

Inny typ podskakiwacza to taki, ktry po zawarciu znajomoci z kobiet mwi: Mam niedobr on. I opowiada, jaka ta jego ona jest megiera i zgaga. Ju zdecydowa, e po powrocie przeprowadzi formalny rozwd, bo faktycznie to on ju dwa lata z on nie yje. S takie gupie, co w to wierz... A podskakaniec wychodzi z sanatorium i wraca do kochajcej i kochanej ony i dzieci. Bywa i tak, e kawaler asystuje pannie, a pocztkowy flirt dla sportu i dla zabicia wolnego czasu koczy si... ma estwem. Czsto ma estwem koczy si flirt pacjenta z pielgniark. W regulaminie stoi napisane, e pracownikom nie wolno zawiera bli szych, osobistych znajomoci z pacjentami. ycie jednak nie zawsze mo na wcisn w regulamin. Gdy z naszego pokoju przeniesiono gdzie indziej Kazia, na jego miejsce przyszed nowy pacjent imieniem Rysio, z zawodu technik budowlany, lat dwadziecia osiem. Od pierwszego dnia zdoby sympati kolegw w pokoju. Przystojny, inteligentny, a przy tym skromny. Rysio nie mg wieczorem spa, ja te . Siadalimy w kocu korytarza i palc papierosy prowadzilimy dugie rozmowy. Rysio wczenie straci rodzicw, wic od dziecka chowa si u ciotek. Zameldowany by u jednej, a mieszka u kilku. Wszdzie po kilka dni i u ka dej mia cz swoich rzeczy. Nigdy nie zazna rodzinnego ciepa. Nikt si nim nil opiekowa. Wiele razy byo tak, e godny chodzi spa, gdy pno wrci do ktrej ciotki na nocleg. Rysio mia powodzenie. Wiele modych i adnych kobiet kokietowao go. Ale jego te rzeczy nie interesoway. Wreszcie znalaza si jedna uparta pielgniarka z naszego oddziau. Chodzia koo niego jak niaka. Jeli Rysio wyszed na korytarz ta zjawiaa si natychmiast, bawia rozmow, prawia komplementy. Po takiej rozmowie Rysio mwi do mnie: - Znw mnie zapraszaa. Mwi, e ma w domu dobre wino i ciasteczka... - A ty co na to? - Skamaem, e nie mog si anga owa w takie historie, bo mam narzeczon, ktr kocham, i wkrtce mamy si pobra. Wiesz, co mi odpowiedziaa? e to jej nie przeszkadza, ona nie ma zamiaru rozbija mojego narzeczestwa. i wiesz, co mi jeszcze powiedziaa? - powiedzia z za enowaniem. - e jak przyjd, to na pewno nie bd aowa: Powiedz, jak si od niej odczepi? - Dlaczego masz si odczepi? - A co bdzie, jak pjd, a pniej ona przyczepi si do mnie? - No, to j odczepisz.

- Ale ona mi si nie podoba. - To ju inna sprawa! Na korytarzu zadzwoni telefon. Podniosa salowa i po chwili: - Panie Rysiu, telefon do pana. Gdy wrci od telefonu, popatrzy na mnie, umiechn si i wstydliwie powiedzia: - Ona dzwonia... ale nie pjd. - Wyszukaj sobie jak babk, ktra ci si podoba ,- radziem po przyjacielsku. - Ja nie chc tak... tylko dla rozrywki. Jeli, to tylko wtedy, gdy mam wzgldem kobiety powa ne zamiary. Jest tu jedna taka babka, ktra mi si podoba doda po chwili - ale to pracownica. Z t bym si chtnie zapozna. - Ktra? Okreli, jak wyglda i gdzie pracuje. - Wiem, Hania,- zawoaem. - To moja kole anka, mog was zapozna ze sob. Po kilku dniach Rysio znowu zapyta o Hani. - Dowiem si, kiedy bdzie jechaa do Warszawy. Tego dnia poprosz o przepustk, ty te - i pojedziemy razem. Niby przypadkowo. W Warszawie zaproponuj kawiarni, po pewnym czasie, jak si poznacie lepiej, ja urw si do domu, a ty dalej bdziesz musia radzi sobie sam. Obawiam si tylko, e jak mnie nie bdzie, to ty nic nie bdziesz mwi, tylko bdziesz patrzy na ni jak aba na piorun. Tego samego dnia zapytaem Hani, kiedy wybiera si do Warszawy. - Jutro, bo mam zaatwi jedn spraw. - Kiedy jedziesz? - Po pracy. - To jedmy razem - zaproponowaem. - Jutro mam dosta przepustk. Zawioz ci na dworzec taryf, bdziesz. miaa cztery kilometry oszczdnoci w nogach. - Dobrze - zgodzia si Hania - tylko zawiadom mnie, kiedy bdzie zamwiona takswka, wtedy pierwsza wyjd przed bram. Nastpnego dnia spotkalimy si wszyscy przed bram. Zapoznaem Rysia z Hani, informujc, e on te jedzie do Warszawy. W pocigu doszlimy do porozumienia i prosto z dworca pojechalimy do kawiarni. Hania wymawiaa si brakiem czasu, ale od czego dobry bajer. Po godzinie po egnaem si z nimi, twierdzc, e musz pomieszka kilka godzin w domu, a Rysio podj si towarzyszy Hani w zaatwieniu jej spraw. Polubili si wzajemnie i teraz spotykali si ju i sami. Niedugo Rysio zaprosi

mnie do miasta na kaw. W kawiarni ju czekaa Hania. W czasie powa nej rozmowy zadaem znienacka pytanie: - Kiedy si enicie? Hania rozemiaa si gono, a Rysio wstydliwie spuci oczy i wykrztusi: - Ja to bym chcia nawet zaraz, ale nie wiem, jak ona... - Co ty, Haniu, na to? - A ciebie co to obchodzi? - umiechna si Hania. - Czy przy tobie musz o tych sprawach rozmawia? - Masz racj. Wobec tego ja uciekam, a ty, Rysiu, powiesz mi wieczorem, na kiedy ustalilicie termin lubu. Ustalili. Nie tylko termin lubu, ale tak e ile goci, kto bdzie na weselu i kto bdzie wiadkiem na lubie: Jednym wiadkiem bd ja, drugim - kole anka Hani. Wkrtce opuciem sanatorium, a Rysio zaraz po mnie zakoczy kuracj. Rycho otrzymaem oficjalne zaproszenie na lub. By to najdziwniejszy lub, a my najdziwniejsi wiadkowie. Ju zjechali si zaproszeni gocie, rodziny, koledzy i kole anki modych. Przyjecha zamwiony samochd, ktrym modzi ze wiadkami pojechali do Urzdu Stanu Cywilnego. - Niech pan podjedzie pod kawiarni - poleci Rysio, gdy ju dojechalimy do miasta. Gdy spojrzaem na niego zdziwiony, odpowiedzia, e jest jeszcze troch czasu, a on musi z nami spokojnie porozmawia. - lubu dzisiaj nie bdzie - powiedzia, gdy usiedlimy przy stoliku. - Ciotka tak mnie urzdzia. Nie przysaa mojej metryki urodzenia. Rodzina jest przeciwko mojemu ma estwu. Nale y mi si po rodzicach troch majtku. Ciotki licz na to, e ja niedugo umr, a moj cz one zagarn. A jak si o eni, to bd miay wsplnika. Jutro jeszcze bdzie u nas rodzina, wic dopiero pojutrze pojad po metryk. Wrc w rod, a we czwartek robimy normalny lub. Tylko rodzina nie ma prawa o tym wiedzie. Gocie s, zastawione stoy s, tylko metryki zabrako. Po wypiciu kawy wrcilimy do domu. Rodzina, paczc, skadaa yczenia na nowej drodze ycia. Nastpiy toasty. Wszyscy bawili si, a tylko cztery osoby wiedziay o tym, e lubu nie byo. We czwartek odby si formalny lub i malekie przyjcie dla czterech osb dla modych i wiadkw lubu. Po kilku miesicach w zdrowiu Rysia nastpio pogorszenie. Przerwa prac,

przez pewien czas le a w domu, pniej w sanatorium. Hania bya dla niego wiernym przyjacielem i opiekunk. Rysio pierwszy raz od mierci rodzicw wiedzia, e jest przy nim kto, kto si o niego troszczy i komu nie jest obojtny stan jego zdrowia. Po du szym pobycie wypisany zosta z sanatorium, z popraw zdrowia, lecz do pracy ju nie wrci. Poszed na rent inwalidzk. Mino kilka miesicy. Rysio chorowa na gryp, po ktrej znw nastpio pogorszenie, lecz nie chcia i na leczenie do sanatorium. Pewnego dnia wybraem si do nich z wizyt. Rysio wyglda blado i umiecha si tylko, gdy Hania skar ya si, e nie chce si leczy. -. Nagadaj mu - prosia - mo e ciebie posucha. Zaczem gadk w powa nym tonie: - Albo si lecz, albo umieraj prdzej, bo kobiet w lata wpdzasz. Nie miej si, tylko suchaj, co ci mwi. Jak nie bdziesz si leczy, to bdziesz klops nie chop, a kobieta moda potrzebuje chopa. Po tygodniu dzwoni Hania i zawiadamia, e Rysio wczoraj umar. - Jak to si stao? - pytam i poczuem si gupio, bo pomylaem o naszej rozmowie. - Krwotok. Jak przyszam z pracy, ju nie y, a by sam w mieszkaniu. Nie byo nikogo, kto by da pierwsz pomoc lub wezwa pogotowie. Jutro pogrzeb. Przyjed. Dugi czas unikaem Hani. Baem si spotkania z ni, z obawy, e z alu po stracie m a mo e przywizywa wag do gupich sw, ktre w artach wypowiedziaem. Moja sytuacja ,ju si wyjania. Wkrtce wypis do domu. Puco si rozpr yo i... ukazaa si dziura w pucu. Dawna, stara. Operacja i wszystkie z ni zwizane przyjemnoci nie speniy pokadanych nadziei. W fachowym lekarskim jzyku mwi si: Operacja nieskuteczna. Od tego czasu ciotka, gdy si spotkamy, a jeszcze kto jest z nami, pokazujc na mnie, mwi: - Oto jeden z moich nielicznych nieudanych przypadkw... Myl wtedy, e to nie jej, a mj nieudany przypadek. Gdybym zgodzi si na zabieg wtedy, gdy mi pierwszy raz proponowano, kiedy dziura bya wie a i maa wynik pewno byby inny. Na kilka dni przed moim wypisem przyby do pokoju nowy pacjent w ci kim

stanie. - Marian - tak mia na imi nowy lokator - to nowa stronica tragedii ludzkiej. By spokojny i cichy. z ka wychodzi tylko wtedy, gdy musia. Wystarczyo, e chodzi dziesi minut po pokoju, ju mia podwy szon temperatur. Marian ma chyba wszystkie mo liwe schorzenia puc; marsko, zgrubienie opucnej, nieruchoma przepona, dziury w pucach, przetoka oskrzelowa i przetoka zewntrzna z zaczonym na stae drenem. Szybko znalazem z Marianem wsplny jzyk. Obaj mielimy za sob lata prze yte w obozach koncentracyjnych. Marian, aresztowany w pierwszych dniach wojny, przesiedzia w Sachsenhausen do 1945 roku. Historia jego ycia jest krtka, lecz treciwa. Gdy go Niemcy aresztowali, brakowao mu kilka miesicy do ukoczenia siedemnastu lat. W obozie przesiedzia prawie sze lat. Jednym z pierwszych transportw wrci do kraju i wstpi do podchor wki; ukoczy j w stopniu podporucznika i obj su b w jednostce wojskowej. Wkrtce zachorowa na grulic. Wojsko wykazao, e Marian wstpi do podchor wki z pocztkowymi objawami grulicy, dlatego nie otrzyma odszkodowania, tylko niewielk rent. Po dugim pobycie w sanatorium zosta zdemobilizowany i natychmiast stan do pracy w charakterze magazyniera. Nie mia przecie adnego wyuczonego zawodu. Pracowa dwa miesice, gdy nastpio pogorszenie stanu zdrowia. Po czterech miesicach chorowania zosta zwolniony z pracy z powodu choroby trwajcej du ej ni trzy miesice. Tak w owym czasie gosi odpowiedni paragraf przepisw pastwowych. Marian wicej do pracy nie wrci. ycie dzieli midzy dom i sanatorium. Jak p roku w domu - to osiem miesicy w sanatorium. Jak cztery miesice w domu - to znw kilka miesicy w szpitalu i tak bez przerwy do chwili obecnej. O eni si po ukoczeniu podchor wki. Marian twierdzi, e tylko ona jest przyjacielem, ktry go nie opuszcza przez cay czas choroby. Nie ma kolegw, nie ma przyjaci, nie ma rodziny. Wszyscy odsunli si lub zapomnieli o nim. - Mam dobrze sytuowanych braci - mwi Marian do mnie. - Wiesz, jak mi pomogli? Radzili, ebym na lato wynaj si do chopa na wie krowy pa. Bdziesz mia czyste powietrze, nabia - mwili - to prdzej odzyskasz zdrowie. Od tej chwili nie znamy si. Przychodzi do nas prawie codziennie kolega ony. Razem chodzili do szkoy. Gdy le w szpitalu - razem mnie odwiedzaj. Dobry chopak... przecie ja ju tyle lat choruj... dbaj o mnie... ona naprawd jest oddanym mi przyjacielem. Wiesz, jak pomyl, to mam ju tego wszystkiego dosy. Chyba trzeba

bdzie z tym skoczy... Gdybym wiedzia, e doczekam czasu, gdy wynajd lek, ktry mi pomo e... ale ja ju jestem w takim stanie, e nawet cudowny lek nie bdzie w stanie przywrci mi zdrowia. Gdyby taki lek wynaleziono, w najlepszym przypadku utrzymabym si w obecnym stanie, a w takim stanie to ju nie jest ycie. Innego dnia Marian poruszy w rozmowie nowy temat: - Dostaj piset zotych renty inwalidzkiej. Wiesz dlaczego? Bo nie mam ustawowo przewidzianych lat pracy. A kiedy ja miaem pracowa? Zrobiem matur i wybucha wojna. Po miesicu ju byem aresztowany i siedziaem ca wojn w obozach koncentracyjnych. Do kraju wrciem w lipcu 1945 roku i z miejsca wstpiem do podchor wki. Pniej wojsko, choroba i demobilizacja, a po dwch tygodniach ju pracowaem. Z chorob zaliczono mi p roku pracy, bo okresu w wojsku mi nie zaliczono. Tak mwi ustawy i tak musi by. Pracy w obozie koncentracyjnym te nie wlicza si do renty. Wyszo na to, e cae ycie byem paso ytem. Nie miabym alu, gdybym w czasie wojny i po wojnie trudni si handlem, kombinatorstwem, waluciarstwem... Piset zotych miesicznie - mwi z ironi. Na co to i za co to. Chyba ycie swoje prze yem uczciwie. A wic za co ta kara? Nie pracowae mwi - wic tylko tyle ci si nale y. Ja nie chc wysokiej renty - mwi Marian - niech mi dadz tak, jak mo e otrzyma urzdnik redniej kategorii. Niech dadz osiemset - dziewiset zotych miesicznie, tak jak powinni da czowiekowi, ktry przez cae ycie uczciwie y, pracowa. Mam przetoki i dreny. Do tego potrzebuj du e j iloci materiaw opatrunkowych. I tu znw wtrca si ustawa: Materiaw opatrunkowych nie wydaje si na recepty lekarskie. Musz kupowa sam, z mojej renty. Zirytowao mnie to i napisaem do prasy. Napisaem midzy innymi: Piszecie wci o dalszych, kolejnych ofiarach bomby atomowej na Hirosim, ale sowa nigdy nie napiszecie o dalszych, kolejnych ofiarach hitlerowskich obozw koncentracyjnych. To ich poruszyo. Przyjechao do mnie trzech. Caa komisja. Jeden z prasy, drugi z Rady Narodowej, trzeci z Wydziau Zdrowia. Naradzili si i przyznali mi pewn ilo materiaw opatrunkowych miesicznie - bezpatnie. Przydzia nie pokrywa zapotrzebowania, ale to ju jest du a ulga w moim rentowym bud ecie. - Tak, to nie jest wesoa sytuacja-powiedziaem, gdy Marian skoczy i- swoje ale - ale jeli si dobrze zastanowi... to kto tu jest waciwie winien? - Kto winien? Na pewno nie ja! - odpowiedzia z gniewem.

- Wic kto? Kto winien? Przy tym pytaniu pomylaem o wielu ludziach, z ktrymi mnie los zetkn w sanatorium. Pomylaem o majorze, Antosiu, Sierotce Marysi, Ewie, Mietku, Stasiu - Niemowie - i znw nasuno si pytanie: Kto winien? 8 PSYCHOTERAPIA Szaleje epidemia grypy, ktra w tym roku jest wyjtkowo zoliwa. Ale jak si jej ustrzec? Codziennie trzeba i do pracy, styka si z ludmi chorymi na gryp. aden lekarz nie da zwolnienia z pracy czowiekowi choremu na grulic tylko dlatego, e ten si boi grypy! Grypa to czsto rozbudzenie procesu gruliczego u czowieka zaleczonego. Grypa - to w wielu przypadkach nowe zmiany chorobowe, a nawet przesiadka na drugi wiat w przyspieszonym tempie. Mo na wystrzega si zazibie, zapalenia puc, lecz jak ustrzec si grypy? Istnieje jednak jeszcze ludzki rozsdek! Tym razem zabrako mi rozsdku. Zapaem temperatur. Trzy dni le enia w ku i temperatura mina. A wic jestem zdrowy i - zamiast do lekarza po dalsze zwolnienie, ktre bym na pewno otrzyma, poszedem do pracy. Po dwch dniach znw temperatura, wysoka, z utrat przytomnoci. Nastpne cztery dni ju mniejsza, jeszcze tydzie le enia w ku i... czuj si le. Po dwch tygodniach przewietlenie. Diagnoza: Rozwalio dziur w pucu i s jakie nowe zmiany. W poradni wystawiono wniosek i wkrtce jechaem na stare miecie - do Otwocka. Na terenie sanatorium, zanim doszedem do pawilonu, przypadkowo spotkani pracownicy witali mnie jak dobrego znajomego. Spotkaem te kilku znajomych z poprzednich pobytw. Zawodowi pacjenci. Po zaatwieniu formalnoci w kancelarii poszedem na oddzia. Oddziaowa, stara znajoma, przywitaa mnie artobliwie: - Kogo nam tu przysali? To ju nie mogli da pana na inny oddzia? - Mogli, ale nie chciaem. Powiedziaem w kancelarii, e mog i tylko na pani oddzia albo wracam do domu. Czy mo e by gdzie lepiej ni u pani? Wiem ju co mo na, a czego nie mo na. Wiem, e pani du o krzyczy, ale nie skar y lekarzom, a najwa niejsze to, e pani mnie ciut-ciut lubi. Mo e nie? - No, ju dobrze, niech pan zostanie. Ale do ktrego pokoju ja pana dam? Gdyby pan przyjecha wczeniej - byo miejsce w pokoju dwuosobowym, ale ten -

pokazaa przechodzcego m czyzn - prosi ordynatora o przeniesienie z du ego pokoju. - Bolek, stary, zaje moje miejsce! - powiedziaem, gdy podszed, eby si przywita. - To wy si znacie? - zapytaa oddziaowa. - Musowo - odpowiedzia Bolek. - Jestemy z jednej parafii - Czerniakw. Miaem w pobli u sklep z misem. - To pogadajcie sobie, a ja za chwil przyjd - powiedziaa oddziaowa i wesza do dy urki. - Co teraz robisz? - zapytaem. - Teraz to choruj i lecz si, a jak wyjd, wydzier awi od pastwa ze dwiecie metrw szosy w dobrym punkcie i... wiesz, jak jest: Oddaj, frajer, fors, bo zgubisz; a tam dalej stoi drugi, gorszy, mo e uderzy. - Dlaczego? - Jak to dlaczego? -zdziwi si Bolek. - Cae ycie byem rzenikiem, teraz mi nie pozwol pracowa przy misie, a za stary jestem, eby zmienia zawd. Nie mam dzieci, eby day je. Wic co mam robi? - Jeste stary nygus, to dasz sobie rad. - Musowo, przecie z godu nie zdechn, wyrabiam rent inwalidzk. Dalsz rozmow przerwaa oddziaowa. Wszedem z walizk do pokoju. - Cze, panowie wczasowicze!!! - zawoaem od progu, - Le w tym pokoju chorzy? Jeli tak, to ja wysiadam. - Nie baznuj, przywitaj si - z zadowoleniem zawoa jeden, ktry schylony szuka czego w szafce i teraz podnis si, eby zobaczy, kto to tak si przedstawia. - Jak si masz, Jurek! - zawoaem. - Znw le ysz? - Nie znw, tylko jeszcze. Jak widzisz. Ju przeszo rok i... coraz gorzej.. Ju tylko skra i koci. - Nie przejmuj si. Teraz ju lekarze nie pozwalaj tak szybko umiera. A ty, jeli si gorzej nie rozchorujesz, to bdzie ci ci ko umrze. Trzymaj si. Kichaj na grulic, grunt to serce i charakter. A teraz zapoznaj mnie z kolegami... - Adam - przedstawi si obuz le cy na trzecim ku. - Wadek. - Anto. Genek. - Janek - przedstawiali si kolejno. - Wczoraj mwiem chopakom o tobie, e przyje d a tu jeden taki, przy

ktrym nigdy nie mo e by smutno i nudno - powiada Jurek. Tym razem wszedem w nowe otoczenie z miejsca, bez okresu obserwacji, ktrej dokonuj starzy kuracjusze, zanim ustal swj stosunek do nowego. Poniewa wszyscy lokatorzy przebywali ju du szy czas w sanatorium i mwili sobie po imieniu, wic bez adnych wstpw powiedziaem, e wczam si do tego. - A teraz, chopaki, druga wa na sprawa. Ka d drak, ka de wykroczenie czy te nieporozumienie bdziemy rozsdza sami i ka dy musi si podporzdkowa decyzji wikszoci. Zgoda? - Zgoda! - odpowiedzieli chopaki z zapaem. Przerwalimy rozmow, bo wesza, salowa, eby zrobi poranne porzdki. Czyje to paczki le na oknie? - zawoaa podniesionym gosem. - Zabra to std! Wiecie, e na oknie nic nie ma prawa le e. - A gdzie mamy trzyma jedzenie? - pyta Janek. - W szafce si nie mieci, a w pokoju gorco, wdlina szybko si psuje. Wszdzie trzymaj na oknach. - Nic mnie nie obchodzi, gdzie bdziecie trzyma, ale na oknie nie wolno! Suchaem krzyku salowe j, tumacze kolegw i wzbieraa we mnie zo. Wreszcie nie wytrzymaem i mimo e nic mojego na oknie nie le ao, zapytaem spokojnie: - Czy pani si przypadkiem nie zapomina? Pani jest do robienia porzdkw, a nie do krzyczenia na chorych. Wszyscy by tylko chcieli krzycze i rzdzi. . Salowa wysza, a po chwili wrcia z oddziaow. - Co si tu dzieje? zapytaa oddziaowa. - Nic - odpowiedziaem lakonicznie. -Jak pani widzi, wszyscy grzecznie le ymy i leczymy si wie ym powietrzem. - Dopiero pan przyjecha i ju si zaczyna. - Co si zaczyna? Nie lubi, jak na mnie krzycz i zawsze jestem gotowy odpaci tak sam miark, a mimo to tym razem ja wanie byem grzeczny. - Ale te paczki moglibycie pochowa. Przecie to wyglda bardzo nieestetycznie. - Chopaki, chowamy paczki - krzyknem. - Oddziaowa prosi. Wyskoczyem z ka, moje ko stao tu przy oknie, i biorc paczki zapytywaem, do kogo co nale y. - Poldwica. Czyja? - Moja! - woa Jurek. - Zabieraj.

- Czyj ser? - Mj! - woa Genek. - Wyrzu, bo ju zalatuje. - Czyj baleron? - Dawaj! - woa Wadek. - Ale ja nie mam go gdzie poo y. - Dawaj nam! Zjemy! - woa Adam. - To podzielcie si. Kto chce, niech rbie. Baleron, pokrojony na kawaki, natychmiast zosta zjedzony. - A teraz oznajmiam - powiedziaem, gdy ju nic nie byo na oknie - e arcie, ktre bdzie le ao na oknie lub na oglnym stole, jest dla wszystkich. Kto bdzie chcia da do jedzenia dla ogu, niech poo y na stole lub na oknie. Jeli ktry przez zapomnienie zostawi co na stole, niech nie ma pretensji, jeli inni to zjedz. Nastpnego dnia ju byo wesoo. Na stole le aa poldwica. Ka dy oder n dla siebie spory kawaek, gdy Jurek wrzasn: - O rany! Moja poldwica. Chopaki, zostawcie chocia kawaek dla mnie. Nie zjadajcie wszystkiego. Zapomniaem... - Wsta i we sobie - zakpi Wadek. - Jak teraz ci zjemy, to nastpnym razem nie zapomnisz po jedzeniu sprztn. Niejeden raz jedlimy dobre rzeczy, ktre kto z nas przez zapomnienie zostawi na stole, ale odbywao si to zawsze z humorem i na wesoo. W czwartek wyjechali do domu Anto i Janek. Zobaczymy, kogo teraz umieszcz w naszym pokoju. eby tylko nie starych prykw, co to potrafi zatru atmosfer swoj chorob i wymaganiami. Co kilka minut kto wychodzi na korytarz, eby zobaczy, czy przyszli nowi, eby dobra odpowiednich dla nas kolegw. Gdy z rozpoznania wrci Adam, powiedzia, e na korytarzu czeka jaki nowy. Wyszedem i... spotkaem Bronka, ktrego dobrze znaem, bo ju trzy razy bylimy razem w sanatorium. - Chod do nas - namawiaem Bronka - taaaka ferajna. - Oddziaowo kochana - zwrciem si z umiechem do oddziaowej, ktra wysza z dy urki - niech pani go da do nas. - ebycie jeszcze bardziej rozrabiali? - Nie bdziemy rozrabiali. -Bdzie tylko wesoo na oddziale, bo w niedziel wyskoczymy do Warszawy po graty. Bronek przywiezie swj akordeon, a ja swoje

drewno, czyli band ol. - No dobrze, niech idzie do was - zdecydowaa oddziaowa - tylko eby by spokj. - Bdzie spokj, tylko nasz pokj ma prob do pani. Jest u nas jeszcze jedno wolne ko, prosimy o rwnego chopaka. - Nie wiem, kto jeszcze przyjdzie na oddzia - odpowiedziaa oddziaowa - ale postaram si przydzieli wam kogo odpowiedniego. Dopiero o godzinie trzeciej przyszed nowy pacjent, ktremu przydzielono ko tu obok mnie. Nie robic haasu rozpakowa walizk, drobne rzeczy umieci w szafce, a widzc, e nie pi, zapyta, do ktrej szafy ma wo y swoje ubranie. Odpowiedziaem i dalej obserwuj. Rwny czy mtniak? - zastanawiam si w myli. Porusza si na pewniaka, a wic nie pierwszy raz w sanatorium. Zobaczymy... Bronek to swj chop. Kelner. Po operacji otrzyma zezwolenie na dalsze wykonywanie swojego zawodu. Teraz przyjecha profilaktycznie, odpocz i podcign zdrowie. Gra niele na akordeonie. Wreszcie koniec ciszy. Chopaki wstaj i witaj si z nowym, stwarzajc atmosfer serdecznoci. Co robicie wieczorami? - zapyta nowy. - Co kto chce - odpowiedziaem. - Jedni graj w karty w wietlicy, inni ogldaj telewizj, kto ma babk, idzie na Meran w krzaki albo spaceruj po parku. Dwa razy w tygodniu kino. Biblioteka, suchawki radiowe i... nudy. - A mo e wyskoczymy do Otwocka na kaw? - zaproponowa nowy. Dobry jeste - pomylaem - wychodzc bez przepustki mo na wpa na kogo z personelu i jutro draka murowana, ale jak ty taki, to ja te nie gorszy. Wic gono odpowiadam: - Mo emy. - Na kolacj wrcimy? - Nie zd ymy. Zostawmy kartki kolacyjne, to chopaki odbior i przynios do pokoju - i zwracajc si do wszystkich zapytaem: - Kto przyniesie kolacj? - Jeden numerek ja bior - odezwa si Adam. - To ja bior drugi - rzek Genek i odebra numerek od nowego. W kawiarni zaproponowaem, eby mwi sobie po imieniu. po co gimnastykowa si z panem, jeli i tak po kilku dniach bdziemy si tyka.

- Mo emy, Jacek mam na imi - odpowiedzia krtko. - Wypijmy na to konto po kieliszku wina. - Po co? - zapytaem. - Ja nie pij, a ty? - Ja te nie, ale przy takiej okazji kieliszek mgbym wypi. - Nie warto. Wystarczy kawa. - Czy chopaki z naszego pokoju pij? - zapyta Jacek. - Nie. Patrz, jak si ciekawie dobralimy. Kupa rwnych chopakw, a aden nie pije. Adam mwi, e bardzo pi, ale ju od p roku, to znaczy przez. cay okres pobytu w sanatorium, nie wypi kropli alkoholu. Bronek, v ten, co przyszed dzisiaj, chyba pije, ale przy nas te pi nie bdzie. Nie pozwolimy. Patrz, Jacek, tam pod cian siedz pielgniarki. Ju mnie poznay. eby ktra jutro nie wypaplaa naszej oddziaowej. - Nie przyznamy si - odpowiedzia Jacek - powiemy, e im si przywidziao, a chopaki stwierdz, e przez cay wieczr nie wychodzilimy z pokoju. Nastpnego dnia znw wybralimy si do kawiarni i tak byo a do niedzieli. - Robimy jutro skok do Warszawy? - zapytaem Jacka w sobot. - Mo emy. - To wyrywamy przed niadaniem, jak tylko ranna zmiana przyjdzie do pracy. Pewno, e nikogo po drodze nie spotkamy. Jadc do Warszawy uzgodnilimy, ktrym pocigiem wracamy. O godzinie dziewitej wieczr ju bylimy u siebie w pokoju. Po chwili przyszed Genek. Okazao si, e te by w Warszawie. Po kilku minutach wazi do pokoju Bronek taszczc akordeon. Genek przywiz szarotk, a ja swoje band o: - Bronek! Gramy! - zawoaem i ju po chwili pokj rozbrzmiewa wesoymi melodiami i piewem. Do pokoju przyszo kilkanacie osb z innych sal, by posucha muzyki. Adam skoczy do kolegi na gr i po kilku minutach wrci z gitar. Teraz ju gramy we trzech. Inni piewaj z nami. Wesoo, humor, muzyka i piew; przerwalimy na polecenie pielgniarki, ktra, zawiadomia oficjalnie, e ju pno i czas spa! W rozmowie z Jackiem doszlimy do wniosku, e nie ma sensu codzienne chodzenie na kaw do Otwocka. Bdziemy kupowali kaw i pili w pokoju. Taniej i bezpieczniej. W nastpn niedziel przywielimy z Warszawy mynek i elektryczne grzaki. Oddziaowa zaproponowaa mi przeniesienie si do pokoju dwuosobowego. - Dzikuj, nie tacz - odpowiedziaem. - Co ja pani zrobiem zego, e tak

mnie pani chce ukara? Wiem, e Bolek wyjecha karnie za pijastwo, ale ja tam wcale nie chc i. Tryfne ko. Ju kolejno drugi z tego ka wyje d a karnie, a ja chc i musz si leczy. Dzikuj, ale z wyr nienia nie skorzystam.. Bolek dugi czas nie pi wcale. Tego dnia poprosi doktora o przepustk do fryzjera. Poszed i wrci pno, pijany w sztok. Po powrocie narozrabia. Straszy swojego ci ko chorego wsplokatora. Wr y mu szybk mier, widzia ducha kr cego nad kiem, wydawa z siebie grobowy gos. Wystraszy faceta tak, e ten dosta ataku nerwowego, zadzwoni po lekarza i Bolek wpad. Na drugi dzie wyjecha karnie i wanie to miejsce po nim proponowaa mi oddziaowa. Odmwiem. Nie chciaem miejsca z widokiem na jednego i w dodatku ci ko chorego czowieka. W naszym pokoju by humor. Towarzystwo zgrane, bez ktni i zatargw. I ja miabym si przenie do innego pokoju? Nigdy. Rozpoczem kuracj: streptomycyna, cykloseryna i Th-13-14. Wszystko antybiotyki o silnym dziaaniu. Jestem bez przerwy podminowany i ka dej chwili grozi wybuch, ktry jednak nie nastpuje, a to z tej przyczyny, e atmosfera w naszym pokoju nie stwarza warunkw do tego, a przeciwnie, dziaa uspokajajco. W tym klimacie nie mam czasu myle o swoim stanie zdrowia. Tu panuje humor i wzajemna serdeczno. W stowce siedzimy we czterech przy jednym stoliku: Adam, Jacek, Waka i ja. Adamowi w ostatnim czasie poprawi si apetyt. Mo e du o je, przybiera na wadze, a doktor twierdzi, e w stanie jego zdrowia nastpuje szybka poprawa. Na obiad zjada trzy talerze zupy, do tego kilka kromek chleba, drugie danie i kompot. miejemy si z niego i namawiamy, eby jeszcze jad. W pokoju chopaki daj mu swoje produkty, a on zjada wszystko i woa, eby mu da jeszcze, bo jest godny. To dobrze, bo do normalnej wagi brak mu jeszcze kilku kilogramw, ktre przy takim jedzeniu szybko wyrwna. W pokoju nastpiy zmiany. Wyjecha Wadek i Waka. Od jutra ju wszyscy bd chodzili je do stowki. Jurek jako ostatni z naszej grupy dosta od doktora zezwolenie na jadanie posikw w stowce. Cieszy si z tego, bo to mwi o poprawie zdrowia. Dotychczas, przez rok, by stanem ci kim w cisym ku. Obecnie nastpi koniec cisego ka i ju bdzie mg chodzi na spacery. W stowce Jurek zaj miejsce przy naszym stoliku - po Wace. Dwa ka wolne, wic znw zmartwienie, kogo wyznacz do naszego

pokoju. Umwilimy si, e jeli trafi nieodpowiedni, to tak urzdzimy, e szybko sam poprosi ordynatora o przeniesienie do innego pokoju. - Wiecie, co zrobimy? Przez dzisiejszy dzie bdziemy odstawia sztywniakw. Dobierzemy sobie tytuy i wszyscy do siebie mwimy oficjalnie prosz pana. Zgadzacie si? - zapytaem. - Zgadzamy si! - odpowiedzieli, zadowoleni z propozycji. - Ty, Jurek, jaki wybierzesz tytu? Jeste technikiem, wic awansujemy ci na in yniera. - Jacek te technik - mwi - ale dwch in ynierw to za du o. Ty bd panem mecenasem. - Jak ochrzcimy Genka? Genek jest z zawodu lusarzem narzdziowym, ale ma postaw bur uja. Genek bdzie prezesem spdzielni -zaproponowa Jacek. Zgoda? - Zgoda. Najstarszy, siwy, dystyngowany. Na prezesa si nadaje. - Ty co sobie obierasz? - zapytaem Bronka. Czort wie, ju nic nie zostao. - Brak jeszcze doktora. Wic bd panem doktorem. - A ty? - zapytali mnie koledzy. - Bd dyrektorem. - Nie chc. Mam lepszy pomys. W ka dej wikszej grupie powinien by jeden gupi. Ja bd tym gupim. Wiecie, jak to jest: Czyci innym buta, posa ka, przynie wod do zaparzenia kawy, podlali kwiatki, to wanie bd robi ja. Myl, e odstawiajc gupiego nie bd musia nawet wiele udawa. - I bdziesz to robi? - wrzasn Adam z zachwytem. - Bd, ale tylko do godziny dziesitej wieczr. Wtedy koniec maskarady. Ale suchaj, Adam, ty jeszcze nie masz tytuu. - Adam najmodszy, jaki da mu mdry tytu? - zastanawiali si wszyscy. - Zrobimy go studentem politechniki - zaproponowa Jurek. - Tylko nic si nie odzywaj; bo mo esz si skompromitowa. - A czy on wytrzyma tyle czasu bez przeklinania? - z powtpiewaniem powiedzia Genek. - Dobrze, bd studentem - zgodzi si Adam - i nic nie bd gada. Raz tylko si odezw, wtedy, jak ka mu posa swoje ko - powiedzia pokazujc na mnie. - O rany! On mi ko pociele! Ale draka! - woa z zachwytem. Tego dnia doktor wygna nas wszystkich na werand, a w pokoju pozosta

tylko Genek, ktremu w czasie dnia robiono r ne badania, wic gdy przyszli nowi, nas nie byo w pokoju. Co pewien czas jeden z nas wychodzi z werandy, eby sprawdzi, czy ju s nowi. - Jeden ju jest - powiedzia Adam wracajc na werand. - Kitajec, mody, z tym kopotu mie nie bdziemy. - Jest i drugi - informuje Jacek, ktry po godzinie poszed i zajrza do pokoju. - Niestary, mo e ma trzydzieci pi lat i chyba nie pierwszy raz w sanatorium, bo porusza si z du pewnoci siebie. Ju go tam Genek egzaminuje. Wkrtce z kocami i poduszkami wrcilimy z werandy. Ka dy utrzymuje powag, tylko ja wci si miej, patrzc na ich sztuczne miny. Adam rzuci koce na ko i z trudnoci powstrzymujc miech wyszed z pokoju. - A ja si mog mia! - powiedziaem raptem gono. Dla nie wtajemniczonego mogo to wyglda gupio, jak mwi: ni w pit, ni w oko, tu za nisko, tam za wysoko, do niczego nie pasuje. - Panie prezesie - zapyta grzecznie Jacek - napijemy si kawki? - To ju mo e dopiero po kolacji, panie mecenasie? - Ja mam ochot teraz. - A pan si napije; panie in ynierze? - Owszem - odpowiedzia Jurek. A zwracajc si do mnie powiedzia: - Skocz do azienki, przyniesiesz trzy garnuszki wody i zaparz nam kawy. - Panie mecenasie - zapytaem z gupi min - a dla siebie mog przynie wody? - Dla ciebie szkoda kawy i tak si na niej nie znasz, ale niech ju bdzie, przynie i dla siebie. Tylko pospiesz si. Zapaem cztery garnuszki i szybko pobiegem do azienki, a po chwili ju wrciem z wod. Gdy kawa bya zaparzona, mecenas, in ynier i prezes wiedli przy stole, a ja piem swoj kaw siedzc na swoim ku. - Patrz, pan Adam nie posa ka - zwrci si do mnie Genek. - Zaraz pociel, prosz pana, tylko mo e wpierw wypij kaw powiedziaem. Po wypiciu kawy posaem Adamowi ko i dodatkowo jeszcze poprawiem dko prezesa, mwic, e nierwno rozo y koce. - A kwiatki na balkonie podlae? - zapyta Jurek. Nie, ale zaraz podlej. Wypadem z pokoju i po chwili wrciem z wiadrem wody.

Gdy nowy wyszed z pokoju, wtedy wszyscy ul yli sobie, bo mogli si serdecznie mia z miny nowego, ktry obserwowa nas w milczeniu i na pewno zastanawia si, w jakie to wpad drtwe towarzystwo. Genek szybko informowa nas, e nowy ma na imi Wacek, jest trzeci raz w sanatorium, mieszka w Skierniewicach, z zawodu krawiec. - Mwiem mu powa nie - powiedzia Genek - e w naszym pokoju jest dobrane towarzystwo, sami kulturalni ludzie. Nikt tu nie zaklnie, nikt nikomu zego sowa nie powie, tylko z jednym mamy troch kopotu, bo gupi. Ale nieszkodliwy. ka nam ciele, jak trzeba, to zrobi porzdek w pokoju, a jak go poprosi, to nawet buty oczyci. Nie wolno go tylko zdenerwowa, bo jak wpadnie w zo, to mgby bi... . - Damy sobie chyba z nim rad - odpowiedzia Genkowi nowy. - Gdy wyszede po wod na kaw - mwi dalej Genek -zapyta mnie, ktry to jest ten gupi. To pan nie zauwa y? - zapytaem. - Chyba ten gruby. - No widzi pan, przecie jemu wystarczy spojrze w oczy, ju wida w nich wariata. - A nie mwiem wam, e ja nawet wiele nie musz udawa - odpowiedziaem zadowolony, e ze mnie taki dobry wariat. Po kolacji Adam z powa n min poda mi swoje sztuce proszc, ebym mu je umy. Wziem bez sowa, wyszedem z pokoju, a po chwili wrciem i oddaem Adamowi. Ten popatrzy na sztuce, a potem na mnie, lecz nic nie powiedzia, e otrzyma... takie same brudne, jak da. Kitajec patrzy na nasze baznowanie obojtnie. Nie orientowa si w sytuacji i uwa a j za normaln. Tak nam pniej mwi. , Kitajec to koreaski student, studiujcy w Warszawie. Na imi mia Kim, a my nazywalimy go zdrobniale: Kimek. Po godzinie dziesitej, gdy ju zgaszono wiata, Adam zwrci si do mnie tonem rozkazu, eby mu przynie herbaty, ktr wieczorem, w bace, wystawiono na korytarz, przy kuchence. - Przynie sobie sam - odpowiedziaem ostro. - Co ty sobie mylisz? zapytaem. - Jak dugo mo na by gupim? Ju po dziesitej. Adam przesa mi wizank. Nastpnego dnia powiedzielimy Wackowi o wczorajszym kawale z tytuami i gupim. Najwicej uciechy byo z tego, e on tak szybko rozpozna, ktry jest gupi. Tego jednak wieczora Adam opowiada nam-w swoim stylu-o Bitwie pod

Grunwaldem i Jurandzie wrd Krzy akw. Mia dar opowiadania, lecz opowieci jego do niemo liwoci przesycone byy acin. - Wiecie, chopaki, co mam ochot zrobi? - zapytaem, gdy Adam skoczy opowiada. - Gdy Adam zacznie co opowiada, wczy magnetofon, ale tak, eby on o tym nie wiedzia. Przecie to byby taki folklor, niewiele ludzi miao mo no usysze co podobnego. Wyobra am sobie, jaka byaby heca, gdyby tak tam puci przez nasz radiowze lub przez radio. Adama poznalimy dobrze. Wyrs w rodowisku przestpczym. Mimo modego wieku odsiedzia ju kilka lat w wizieniu. Ma kompleks ni szoci. Wydaje mu si, e otoczenie nim gardzi, e si wszyscy od niego odsuwaj tylko dlatego, e siedzia w wizieniu. Swoj urojon ni szo stara si rekompensowa sposobem bycia mwicym: Lepiej nie wchodcie mi w drog. Ostatnim wyrokiem skazany zosta na 7 lat wizienia. Pracowa w kopalni, wic odsiedzia tylko poow kary. Wyrok otrzyma za modziecz gupot i brawur. A oto relacja Adama, z pominiciem wyrazw obcych: Wzili mnie do wojska. Su yem przy granicy. Po przysidze przyjechalimy su bowo do Warszawy. Porucznik i dwch szeregowych. Razem ze mn przyjecha Tadek - mj kumpel z Warszawy. Wiedzielimy, o ktrej godzinie bdzie wyjazd z powrotem. Mielimy dla siebie dwie godziny. Prosilimy porucznika, eby nas puci do domu, to od starych podapiemy troch forsy. Nie chcia nas puci dlatego, e bylimy pod broni. Mielimy automaty i po dwa zapasowe bbny z amunicj. Spojrzaem na Tadka, Tadek na mnie i ju si zrozumielimy. Panie poruczniku, napijmy si piwa -zaproponowa Tadek. Gdy porucznik zaj si piwem, my dalimy dyla w bok i ju nas nie byo. Teraz w taryf i szybko do domu. Po p godzinie spotkalimy si na rogu ulicy. Ile masz? -pytam Tadka. - Tysic dwiecie zotych. - A ja ma dziewiset zotych. - To wstpmy do knajpy, wypijemy po jednym. W knajpie wypilimy po trzy. Pniej zmienilimy knajp. Jak nam si przypomniao, e mamy wraca do jednostki, ju miny cztery godziny. I tak ju mamy wyrok za dezercj, wic nie musimy si spieszy - mwi Tadek. W Warszawie pilimy dwa dni. Tadek zaproponowa, eby ,jecha do wojewdztwa opolskiego, do kumpli. Pojechalimy. Tam pilimy trzy dni i ju mielimy wraca do jednostki, ale nastpiy komplikacje. W czasie dnia po pijanemu, na rynku, strzelalimy z automatw do gobi. Wieczorem przysza po nas milicja i chc nas bra. To Tadek apie szajb i ka e milicjantom ucieka. Tej nocy spalimy u innego kumpla, a raniutko zasuwamy na

stacj. Po drodze zastawili nas ormowcy i jeden glina. Oni wystawili na nas szajby, a my na nich. Rwno obok siebie idziemy wszyscy na stacj. Pocig stoi. Wykrciem si raptownie i krzycz Sta!, Tadek, skacz do wagonu! Tadek skoczy, opuci szyb i mierzy z szajby. Teraz ja skoczyem i ju mierzymy razem. Pocig ruszy. My w jednym wagonie, a oni z przodu i z tyu. Wystawili lufy przez okna i pilnuj, ebymy nie uciekli. Pocig doje d a do stacji. Gdy zwolni, wyskoczyem i schowaem si pod wagonem pocigu towarowego stojcego na drugim torze. Za mn wyskoczy Tadek i wtedy pady pierwsze strzay. Jak oni strzelaj, to ja te pocignem za spust. Posza seria. Strzelaem w gr, bo przecie nie bd strzela do ludzi, ktrzy peni swoj su b, a do Tadka krzyknem: Odskakuj i zastaw. Tak jak mnie uczono w wojsku. Tadek odskoczy pidziesit metrw i teraz on strzela, a ja odskakuj za niego. Teraz ja strzelam, a on przesuwa si do tyu i w ten sposb dotarlimy do lasu. Schwytano ich po dwch miesicach. Adam opowiada wszystkie swoje przygody a do chwili schwytania. Przemierzyli piechot p kraju. Wrcili do Warszawy, a gdy zamierzali wdrowa dalej i siedzieli przy szosie pod Warszaw pijc wdk, chcia ich wylegitymowa patrol MO. Uciekli, lecz zostali rozpoznani. Wojsko i MO zrobili obaw i zostali zapani. Pni j sd i, wyrok: 7 lat wizienia. Staramy si oddziaywa na Adama. Wycign go z kompleksu. Namawiamy, eby zerwa z dotychczasowym rodowiskiem. Rysujemy przed nim mo liwoci innego ycia. Gdy si wyleczy, powinien i do uczciwej pracy, wejdzie w inne rodowisko; pozna jak uczciw dziewczyn, mo e si jeszcze uczy. - Dajcie spokj - mwi Adam. - Ka dy tylko potrafi mwi: Zerwij, pracuj, yj uczciwie, ale jak si spotkamy w innym miejscu, to bdziecie wstydzili si znajomoci ze mn. Raz ju chciaem zerwa, ale podkopa taki jak wy kolega... Poznaem dziewczyn. Spotykalimy si z ni. Poszedem do pracy, przestaem pi wdk. Chopaki miali si, gdy piem i mietank, a ja przecie nie chciaem i na spotkanie po wdce. Nie mogem doczeka si wieczora, kiedy si z ni zobacz. Pewnego dnia nie wysza na spotkanie. Gdy spotkaem j przypadkowo i zapytaem, dlaczego nie wysza, powiedziaa, e nie mo e si ze mn spotyka, bo kolega powiedzia, e siedziaem w wizieniu... Obrciem si i uciekem biegiem... Pakaem... Wrciem do swojej ferajny. Przyjli. Wy mwicie: zerwij. Jak zerwa? Do nowego rodowiska kilometr i bez przerwy odpychaj, do starego jeden krok i przyjm zawsze.

Adam odczuwa bardzo brak kobiecego towarzystwa. To rwnie na tle swojego kompleksu. Uwa a, e dziewczyna nie z jego rodowiska nie bdzie chciaa z nim rozmawia. Swoj obsesj wyrwnywa lekcewa eniem kobiet, ale bya to tylko poza. Jurek da mu adres swojej znajomej. Adam napisa do niej list. Odczyta go nam, pytajc, czy napisa dobrze i czy taki list mo e wysa. Udzielilimy mu kilku rad, co i jak wypada pisa do nieznajomej. Radzilimy z powag, i z powag podchodzilimy do sprawy reedukacji Adama, by zrobi z niego solidnego i uczciwego czowieka. Z niecierpliwoci oczekiwa odpowiedzi na swj list. Wreszcie otrzyma odpowied. Utrzymana bya w formie grzecznej, ale penej rezerwy. Znw musielimy mu tumaczy, e nie powinien spodziewa si innej na razie. Po trzech listach korespondencja si urwaa. Chopak znowu by sam. W cigu omiu miesicy tylko dwa razy odwiedzia go matka. Adam, ktry poprzednio by alkoholikiem, nie wypi w sanatorium kropli wdki - pomimo e wiele razy namawiano go do tego. Zacht do abstynencji byo to, e w naszym pokoju cakowicie wykluczono picie wdki i wina. Dotrzymywalimy cile umowy: Kto wypije, odpada z towarzystwa. Hasem naszego pokoju byo: Leczymy si humorem, piewem - bez alkoholu. Po cichu komentujemy fakt, e od dwch dni Adam chodzi na spacery z El biet. Nie chcielimy zapeszy. Gdybymy mwili o tym gono, zaraz by pomyla, e si z niego miejemy, i koniec ze spacerami. Ju trzeciego dnia znajomo si skoczya. El bietka, urzdniczka z prowincji, powiedziaa Adamowi, e nienawidzi warszawiakw. Koniec. Gdyby dosta od niej w twarz, nie byby taki wcieky, jak po tym powiedzeniu. Zachowa si grzecznie, lecz El bietki nie chcia zna wicej. ali si w czasie wieczornego spaceru i pyta, czy on naprawd nie nadaje si do ycia wrd normalnych ludzi. Analizowa rozmowy z El biet i stara si przekona mnie, e zachowywa si waciwie, a wina jest po jej stronie. Po opuszczeniu sanatorium Adam spotka si z nami kilkakrotnie, lecz wiedzielimy ju , e cay nasz wysiek poszed na marne. Wrci do swoich i ju odsiedzia kilka miesicy, na ktre skazany zosta wyrokiem sdu. Godzina sidma rano. Czas wstawa. Jedni ju umyci, ogoleni i ubrani czekaj na niadanie. Inni jeszcze chc spa. Raptem jeden wrzeszczy, ile si w chorych pucach: - Wstawa! Ktry z le cych przykrywa gow kocem.

- Wstawa! - woaj wszyscy, ktrzy s ju na nogach. cigaj koce z le cych. - Wstawaj, zgniku - woam, cigajc koc z Jurka. - Za chwil niadanie. Nie dostaniesz je tak dugo, a si umyjesz, ubierzesz i pocielesz ko. Wya, bo ci zlej wod. Jacek! Dawaj wod! Jacek ju mi podaje soik z wod, z ktrego przed chwil wyj kwiaty. Jurek klnie, lecz zazi z ka. Teraz cigamy nastpnego i wreszcie wstali wszyscy. Ziewaj, przecigaj si, ale zaczynaj si ubiera. Gdy ju czas na niadanie, wchodzimy ca grup do stowki idc gsiego, ustawieni wedug wzrostu. W ten sam sposb wychodzimy. Baznujemy, ale nikt nie patrzy na nas ze zgorszon min, myl: Stare chopy, a zachowuj si jak dzieci! Jacek i Genek zao yli spdzielni koralow. Jacek zwija z papieru korale, a Genek wykacza i naciga paciorki na yk nylonow. Ka dy otrzymuje sznur piknych korali. adniejsze od sprzedawanych w sklepach. Jacek zapala papierosa. Pocign i odo y, by skoczy nawija korale. Po chwili siga rk po papierosa, lecz miejsce jest puste. To ja, pal jego papierosa. Przy trzecim papierosie Jacek klnie, a Jurek podaje mu szklank z wod. Obla mnie. Teraz ja kln i ostrzegam, e si odegram. Jurek za plecami Jacka podaje mi t sam szklank. Oblaem Jacka, a Jurek si mieje, e tak nas na siebie napuci. Godzina czwarta - koniec le akowania. - Co robimy? - pada pytanie. - Wybierzmy si na spacer - proponuje Bronek. - Ale bdziemy chodzili wolno, bo mnie bol nogi. Bronek ma dodatkow chorob Burgera. Lekarz kaza mu rzuci palenie papierosw. Bronek codziennie walczy z naogiem jak lew i... przegrywaj jak mucha. Wychodzimy wszyscy do parku i wracamy dopiero na kolacj. Po kolacji czas wolny, ka dy mo e robi, co mu si podoba. Godzina dziesita. - Mam pieczarki! - woa Genek. - Salowa mi kupia. Sma ymy? - A maso mamy? - pyta Bronek. - Starczy do sma enia. Z kuchni oddziaowej przynosimy do pokoju kuchenk elektryczn, garnek, talerze i buki. Bronek, Adam i ja gramy i piewamy. Genek sma y pieczarki.

Jacek parzy kaw dla wszystkich. Jurek wrci z laboratorium fotograficznego, ktre urzdzi w malekim pomieszczeniu w suterenach pawilonu i przynis wywoane zdjcia zrobione w czasie popoudniowego spaceru. Teraz Jurek odpoczywa, a Kim i Wacek susz zdjcia na maej, przyniesionej do pokoju suszarce. Ka dy ma pene .rce roboty. Zbli a si godzina dziesita. Pieczarki gotowe, kawa te , wic koczymy granie i siadamy wszyscy do stou. Nastpnego dnia wieczorem po dziesitej mielimy nalot lekarza dy urnego. Kontrolowa tylko nasz oddzia. W dwa nastpne wieczory te . Zastanawialimy si, skd im si tak raptem zebrao na kontrol. Doszlimy, e to salowa z naszego oddziau, wychodzc z pracy, prosi lekarza dy urnego, eby zwraca uwag na nasz oddzia, a szczeglnie na nasz pokj, w ktrym po zgaszeniu wiate dziej si r ne cuda... Wykorzystujemy ka d mo liwo uatwiajc i uprzyjemniajc ycie w sanatorium, lecz zachowanie nasze nie stoi w ra cej sprzecznoci z regulaminami. Jedynym du ym wykroczeniem s niedzielne wyjazdy do domu. Jeden lub dwch wyje d a ju w sobot wieczorem. W niedziel wyje d ali inni. Bya raz tylko maa heca z salow. Wieczorem powiedziaa Genkowi: Widz, e was jest co za mao w pokoju, wieczorem sprawdz. - Co robi? - zastanawia si Genek. Pomyla i wymyli. Chopaki wczeniej zgasili wiato, a Genek, tylko w nocnej koszuli, sta na ku i... czeka na salow. Gdy po dziesiciu minutach wesza, on przez gow zacz ciga koszul. Salowa wrzasna i... byskawicznie si ulotnia. Ju by spokj. Szykujemy si do wypisu. Wyjecha mamy w dwa kolejne czwartki. Pierwsi wyje d aj: Adam, Bronek i Genek. W nastpny czwartek: Jacek, Jurek i ja. Pozostaj: Kitajec i Wacek, ale oni najkrcej le . Odwo do domu swoje manele. O godzinie sidmej rano jestem ju z powrotem. Wchodz do hallu, trzymajc w rku pust teczk i....wpadam na swojego ordynatora. - Kaniam si panu doktorowi - powiadam grzecznie i id dalej. - Prosz pana! - woa za mn doktor. Zatrzymaem si, a doktor podszed do mnie i pyta: - Pan... co... wyje d a pan? - Nie - odpowiedziaem swobodnie, krcc mynka pust teczk. - A co pan tu

robi o tej porze? - Byem w pawilonie A odebra swoj teczk, bo pojutrze wyje d am. - Ach, tak... no... dobrze... - odpowiedzia doktor, prawdopodobnie mylc co innego. W pokoju opowiedziaem o swoim spotkaniu z doktorem. - Czy mylisz, e on nie domyla si, e bye w Warszawie? - mwili koledzy. - To mdry chop. - Wiecie, chopaki - powiedziaem powa nie - ten nasz doktor to jednak ciekawy facet. Z jednej strony rygorysta, z drugiej znw strony okazuje du tolerancj. Nie wierz, e on nie domyla si, kto robi te wszystkie kaway. Nigdy te nie gasi nas z powodu instrumentw i piewu. - A wiecie dlaczego? - zapyta Genek. - Bo widzia wyniki leczenia i szybk popraw zdrowia, nawet u ci ko chorych. Jurek le a rok i nie byo poprawy, a teraz ju go wypisuj. Adam le a p roku i bez przerwy si denerwowa - te ju wypisany. Jestem pewien, e doktor wiedzia, co robi, patrzc przez palce na nasze baznowanie. Nie przeszkadza nam w naszych ucieczkach do domu, bo wiedzia, e aden nie nawali i nie wrci pijany. Na pewno orientuje si, e w naszym pokoju nigdy nie byo alkoholu: Jedn myl objem Gay mj ostatni, dziesity i najprzyjemniejszy pobyt w sanatorium. Rozemiaem si i z przekonaniem powiedziaem: - Z tego wynika, e zastosowalimy dodatkow metod leczenia, ktr mo na by nazwa: psychoterapi... 9 NA MARGINESIE YCIA Min rok. Od ostatniego pobytu w sanatorium wiele si zmienio w yciu kolegw i moim. Z Jackiem i Genkiem utrzymuj stay kontakt. Spotykam si te z Bronkiem i Kitajcem. Jurek mieszka na prowincji daleko od Warszawy, wic utrzymujemy z nim kontakt korespondencyjny. Pewnego dnia dzwoni do mnie Jacek i zawiadamia, e do Warszawy przyje d a Jurek i chce si z nami widzie. - Genka ju zawiadomiem - mwi Jacek - i za dwie godziny wszyscy bd u mnie. - Przyje d ajcie do mnie - odpowiedziaem. - Nie mog wyj, bo ma przyj Wadek z on, a przed godzin dzwonia z Otwocka maa Ewa, e te do mnie przyje d a. Wic czekam na was.

Pierwsza przyjechaa Ewka, a kilka minut po niej przyszed Wadek z Krysi. Po p godzinie zwalia si caa paczka: Jacek, Jurek, Genek i Kim, ktrego Genek zawiadomi o spotkaniu. - Jak si czujesz? - zapytaem Jurka, a gdy ten spojrza na Wadka i Krysi, bo Ew zna ju z sanatorium, powiedziaem: - Mo esz gada spokojnie: oni te z naszej rodziny. Ma estwo sanatoryjne od szeciu lat. - To same gruliki si zeszli - za artowa Genek. - To ju tak jest po kilku latach choroby. Utrzymuje si kontakty z r nymi ludmi, ale serdecznie i towarzysko gruliki yj wrd rodziny. Ta zmiana nastpuje powoli. Gdy czowiek du ej choruje, stopniowo odsuwaj si od niego ludzie zdrowi, a przez czste kontakty z innymi chorymi rodz si nowe przyjanie. - Co z tob, Kim? -zapytaem. - Dawno u mnie nie bye. Zapomniae, gdzie mieszkam? - Nie zapomniaem, tylko nie miaem czasu. Pobyt w sanatorium rozwali mi plany yciowe. Chcieli, ebym jeszcze rok studiowa, ale zaatwiem tak, e dopucili mnie do egzaminw. Musiaem si uczy, eby nadrobi zalegoci za czas, kiedy byem w Otwocku. Ju jestem po egzaminach. Teraz odbywam praktyk, a na jesieni wracam do Korei. - A jak twoje zdrowie? - zapytaem. - Lekarze powiedzieli, e jestem zdrowy, lecz musz na siebie uwa a i czsto si kontrolowa: . - Jak wrcisz do Korei, nikomu nie mw, e chorowae. - Powiem tylko swojej siostrze - odpowiedzia Kim - ona jest lekarzem. Studiowaa w Polsce - doda. - Bd mg z ni rozmawia po polsku o swojej chorobie i nikt si nigdy nie dowie. - .Mgby mie takie same kopoty jak ja - wtrcia Ewa. - Ale, ale, powiedz, Ewa, jak tobie po powrocie do domu uo yo si ycie? Pracowaa? Nie szykanowali? Ewa, nic nie mwic, rozpakaa si. - C to, czemu paczesz? - zapytaem. - Czy byo tak, jak przewidywaem w sanatorium? Mwiem, bd twarda! A ty co? Poddajesz si? - Niejeden si podda, jeli zwali si na niego tyle co na mnie. Wyje d ajc z sanatorium dostaam zawiadczenie, e jestem po amputacji puca, e jestem zdrowa i wolno mi wykonywa zawd nauczycielki, tylko eby zmniejszono mi ilo pracy do

piciu godzin dziennie. Nauczycielka, po ktrej objam klas, rozpowiedziaa rodzicom, e jestem chora na grulic. Zaczy si szykany: Rodzice pisali do szkoy listy, wreszcie przysza delegacja z daniem, eby mnie zwolniono z pracy. Szkoa nie miaa prawa mnie zwolni, bronio mnie komisyjne zawiadczenie o stanie zdrowia, ale rwnie nie chcieli narazi si rodzicom zajmujcym wa ne stanowiska. Uradzili wic, eby mi da roczny urlop zdrowotny. W ten sposb wilk syty i owca caa. Nie zwolnili i nie ma mnie w szkole: Ale to nie wszystko. Kole anka, u ktrej mieszkaam, jak si dowiedziaa, e otrzymaam urlop zdrowotny, wywnioskowaa, e jestem chora, i kazaa mi si wyprowadzi. Zacza szykanowa. Sprowadzia jak komisj, ktra jakoby stwierdzia, e nie mo emy razem mieszka... -. Jak komisj? - zapyta Jacek. - adna komisja nie ma prawa dawa takiego orzeczenia. - Nie wiem. Byam cay czas pprzytomna ze zdenerwowania i rozpaczy. Dobrze, e napisae wtedy - powiedziaa zwracajc si do mnie. -Ten list podtrzyma mnie na duchu, bo ju byam bliska samobjstwa. Otrzymaam go wanie wtedy, gdy ju byam cakowicie zaamana. Opuciam mieszkanie i pojechaam na wie do rodzicw. Tam zaczo si wszystko od pocztku. aden ssiad nie zajrzy do naszego mieszkania. Nawet bliska rodzina nie przychodzi... Gdy na ulicy spotkaam ciotk, ucieka na drug stron, eby ze mn nie rozmawia. To przysu ya mi si kole anka pracujca na poczcie. Gdy w stanie ci kim le aam i wydawao mi si, e sprawa jest beznadziejna, do domu wysyaam listy, w ktrych pisaam o swoim zdrowiu i stanie psychicznym. Kole anka otwieraa listy i o wszystkim opowiadaa innym. - A mo e rodzice mwili komu o tym? - zapytaem. - Rodzice nie mwili. Ona sama w rozmowie ze mn zdradzia si, . pytajc o takie sprawy, o ktrych nikt nie wiedzia, ale ja o nich pisaam w licie. - Przecie to jest karalne. - Kto j tam bdzie kara! - odpowiedziaa Ewa z rezygnacj. Byam sama jak koek, adnego towarzystwa, adnych znajomoci. Zazibiam si, miaam temperatur. Baam si, e jedyne puco nawalio. Przyjechaam do ciotki na kontrol. Opowiedziaam o swoich kopotach. Puco zdrowe, ale ciotka zdecydowaa, e musz odpocz nerwowo i podcign si fizycznie. Poo ya mnie do ka i le ju dwa miesice.

- Czy od nowego roku szkolnego wracasz do pracy? - zapytaem. - Nie. Bo zacznie si to samo. Zo yam wniosek o przyznanie mi renty inwalidzkiej. Niedu o tego bdzie, ale potrafi robi serwety. Zrobi dwie, trzy w miesicu, to par zotych bd miaa i jako musz z tego y. - A gdzie wrcisz? - Nie wiem. Boj si wsi, a w miecie nie mam mieszkania. - To ty jeste w gorszych warunkach ni my - odezwa si Genek. W du ym miecie jest nas du o i ,jeli si nawet niektrzy ludzie odsuwaj, to jednak znajduj si i tacy, ktrzy si nie boj, a w najgorszym przypadku istniej jeszcze kumple z rodziny. - Ja te ju od trzech miesicy na rencie inwalidzkiej - doda Genek. Wystarcza ci renta? - zapytaem. - Nie wystarcza, ale co mam robi? Z pracy mnie zwolnili, drugiej nie mog dosta, wic wystpiem o rent. Dostaem drug grup, niewiele tego jest, a przy grulicy trzeba od ywia i siebie, i rodzin, eby nie zachorowali. - Ja mam trzeci grup inwalidzk - odezwaa si Krysia - i co z tego? Wolno mi pracowa, ale adna instytucja nie chce przyj grulika do pracy, a Wadek - pokazaa na m a-pracuje dopiero od kilku dni. Oblecia kop instytucji. Mechanik potrzebny. Sprawdzaj papiery. Dlaczego mia pan przerw w pracy? pytaj. - Byem na zwolnieniu. - A na co pan choruje? - Grulica. - Niech pan przyjdzie jutro. A jutro mwi, e ju nie potrzeba, bo przyjli innego, ktry mieszka w pobli u, wic to bdzie wygodniej dla niego i instytucji. I ju Wadzio zaatwiony. I tak wszdzie koczy Krysia. - Mj stan zdrowia jest taki - wczy si Wadek- e renty inwalidzkiej mi nie przyznaj, a do roboty przyj nie chc. Miaem zamiar i do milicji, prosi, eby mnie zamknli, bo pjd kra, jeli nie dostan pracy. W ostatniej instytucji kamaem i nie przyznaem si, e jestem chory. Lekarza zakadowego prosiem, eby mnie nie ujawnia i powiedziaem, w jakich jestem warunkach. ona chora, w domu mae dziecko, czsto nie mamy co je i yjemy z tego, czym koledzy poczstuj. Lekarz napisa zdolny do pracy, a mnie kaza si kontrolowa co sze tygodni. - Mwi pani o szykanach - odezwaa si znw Krysia, zwracajc si do Ewy. A czy pani wie, jak mnie zwolniono z pracy? Gdy wykryto u mnie grulic, lekarz wystawi wniosek sanatoryjny. Pracowaam w takim dziale, e kierownik mj, porzdny czowiek, sam nie daby sobie rady. Powiedziaam mu o chorobie, w tym

celu, eby, gdy pjd do sanatorium, przygotowa kogo na moje zastpstwo. Powiedziaam o tym w poowie miesica, a w kocu miesica otrzymaam wymwienie z pracy z powodu kompresji etatw administracyjnych. Po kilku dniach otrzymaam skierowanie do sanatorium, lecz wypowiedzenie pracy byo ju wa ne. Po powrocie z sanatorium dowiedziaam si, e wiadomo o mojej chorobie jakim cudem dotara do pracownikw i u dyrektora bya delegacja dajca zwolnienia mnie z pracy. Zwolnili. - Ja ju tych kopotw nie mam - powiedzia Jurek. - Od dwch lat ju jestem na rencie. domagam matce hodowa kurczaki i jako si yje. Teraz wczy si do rozmowy Jacek, mwic: - Wy mielicie kopoty w pracy, ale za to spokj w domu. A ja odkd przeszedem na rent, to ju p roku mam kopoty w domu. Rent oddawaem onie, a ona mi nie dawaa je. Sama jada obiad w pracy, dzieci w szkole, a ja suche niadanie i such kolacj, bo nie miaem na obiad. Gdy prosiem, eby mi daa pi zotych na papierosy, odpowiedziaa zdziwiona: - Co? Na papierosy? Zarb sobie, to bdziesz pali. A przecie ona dobrze zarabia. Dobry byem wtedy, jak przynosiem do domu tysice, a teraz, jak jestem chory, to zarb sobie. Gdy powiedziaem, e od miesica nie jadem gotowanego obiadu, odpowiedziaa z przeksem: - Chciaby je codziennie obiad? Czy zarabiasz na to? Wciekem si - mwi dalej Jacek - i ostatniej renty nie oddaem. Nie yjemy z sob. Zajcem jeden pokj, ona z dziemi drugi. Pac tylko poow wiadcze i za telefon. Stouj si u matki i nie musz ju prosi o pi zotych na papierosy. Mam wreszcie troch spokoju. - Ja te w drace rozstaem si z ostatni swoj prac, zanim poszedem na rent - powiedziaem, mimo e prawie wszyscy znali moj histori. - Po powrocie z sanatorium dyrektor za da zawiadczenia, e wolno mi pracowa. -Miaem takie zawiadczenie wydane w sanatorium, lecz to mu nie wystarczao. Chcia si mnie pozby, by zostawi tego, ktry zastpowa mnie w okresie mojego pobytu w Otwocku. Musiaem podda si dodatkowym badaniom. Lekarze stwierdzili, e mog pracowa przy pracy lekkiej przez pi godzin dziennie. Radzili mi przejcie na rent. Uprosiem, eby dali mi zezwolenie na prac, obiecujc, e po trzech miesicach przyjd i poka zawiadczenie wypowiedzenia pracy na wasne danie. Te p roku potrzebne mi na zaatwienie renty. Sowa dotrzymaem. - Gupie to nasze ycie grulika - zauwa y Wadek. - Rozwa cie tak rzecz.

Obecnie pracuj. Nie wiedz o tym, e mam grulic. Ale jeli zachoruj, to z temperatur musz chodzi do pracy. Kto nie ma grulicy, mo e chorowa. Mnie nie wolno, bo jeli lekarz da kilka dni zwolnienia, to personalny dowie, si, e jestem chory, bo na zwolnieniu jest numer statystyczny choroby. A na tym oni si znaj, no i jak byk stoi na pieczci: Poradnia przeciwgrulicza. Ustawy chroni ludzi chorych na grulic, ale ustawy to bro obosieczna, w zale noci, jak kto do niej podchodzi. Przez rok choroby nie wolno zwolni z pracy i... nie mo na dosta si do pracy. - Mamy du e osignicia w leczeniu grulicy - powiedziaem, gdy Wadek skoczy swoje rozwa ania. - Masowe kontrole, bezpatne, dla wszystkich dostpne leczenie w poradniach i sanatoriach, wczasy dla rekonwalescentw, sanatoria rehabilitacyjne, gdzie modzi ozdrowiecy mog si uczy nowych zawodw. C , postp medycyny produkuje takich jak my inwalidw, ludzi wyrzuconych na margines ycia... Mo e to paradoks, ale tak jest. Gdyby nie osignicia medycyny i mo liwoci leczenia, ju dawno by nas diabli wzili i nie mielibymy kopotw z prac, rent, ludmi, ktrzy nas unikaj... nie byoby kompleksw ni szoci u modych inwalidw chorych na grulic. Poniewa jednak istniejemy, powinny by jakie dodatkowe formy pomocy dla takich ludzi. Mo e to powinien by jaki zwizek, ktry by dba o interesy chorych na grulic? - Ka da instytucja powinna obowizkowo zatrudnia - tak jak inwalidw pewn ilo grulikw zdolnych do pracy, ktrzy jeszcze nie mog otrzyma renty inwalidzkiej - odpowiedzia Jacek. -Bo dotychczas istnie je tylko solidarno i wzajemna pomoc wrd samych chorych. - To dobre w miecie - wtrcia Ewa - a co ja mam na wsi robi, gdzie jestem sama jedna? - Piekielnie nieprzyjemne uczucie - powiedziaem po namyle - gdy mody czowiek, ktry mgby jeszcze co da z siebie spoeczestwu, musi korzysta z jamu ny tego spoeczestwa, z renty inwalidzkiej. Czuje si jak wyrzucony wrak, nikomu niepotrzebny. Widzc i czujc wok siebie intensywno ycia, sam znajduje si ju tylko na jego marginesie. Czy tak by musi?

You might also like