You are on page 1of 70

Marian Oro

Jan Tyszkiewicz
Legendy i podania polskie
SPIS TRECI
Od autora......................................... 5
I. TROCH HISTORII, TROCH LEGENDY
O Lechu i biaym orle................................ 8
Ksi Popiel i myszy................................ 10
O Piacie Koodzieju i tajemniczych wdrowcach................. 14
O wawelskim smoku, krlu Kraku i szewcu Skubie ............... 17
O Wandzie, co nie chciaa Niemca......................... 20
Honorowy gest Jana Skarbimira z Gry - jak powsta herb Abdank ...... 24
Wiano witej Kingi................................. 27
Jak dzielna wjtwna Halina ocalia Sandomierz ................. 30
Ucieczka witej Kingi przed Tatarami ...................... 34
Przerwany hejna................................... 38
Opowie o Tackim Bagnie, czyli o tym jak Jagienka modego rybaka przed 41
Krzyakami uratowaa................................
Historia herbu Jelita................................. 45
Diabe Wenecki ................................... 48
Stopka krlowej Jadwigi............................... 51
Czarna ksiniczka z Szamotu........................... 54
Desperacki czyn Kacpra Karliskiego....................... 58
Zakad Staczyka................................... 61
O Sdziwoju - nowosdeckim alchemiku...................... 64
Dzielna starocianka z Goariczy .......................... 67
Sowo si rzeko, kobyka u potu"........................ 71
Lwy z gdaskiego ratusza.............................. 74
II. OD MORZA DO GR
Jurata - krlowa Batyku .............................. 78
Zatopione miasto Wineta .............................. 81
O piknej Egle i krlu jezior - altisie....................... 84
Krl Ryb....................................... 87
Przeklte jezioro................................... 90
Sromotna poraka diaba Boruty.......................... 93
Zota kaczka ..................................... 96
Bazyliszek....................................... 99
O okrutnym zbju Madeju i jego ou....................... 103
Ukarana chciwo i Jezioro wite......................... 107
O krlewnie w bia kaczk zakltej, czyli jak powstaa rzeka Ianka .....
111
Sabat czarownic ................................... 114
Diabe w trybunale ................................. 117
Diabe z workiem piasku - jak doszo do powstania Pustyni Bdowskiej . . .
120
Maczuga Herkulesa ................................. 123
Skarbnik - duch lskich kopal .......................... 126
Jak utopiec Opole uratowa............................. 129
O gralskim grajku i Krlu Ww ........................ 132
ywa woda...................................... 135

Za Kunegunda.................................... 138
Liczyrzepa ...................................... 142
Rycerz Mciwj i tajemnicza ksiniczka Dobrochna............... 145
Smutna historia Mnicha i Morskiego Oka..................... 148
Janosik ........................................ 151
picy rycerze ................................. 155
Kiedy zwierzta mwi ludzkim gosem...................... 158
Kwiat paproci .................................... 161
POSOWIE........................................ 165
PRAWDA HISTORYCZNA A LEGENDA ..................... 167
BIBLIOGRAFIA.................................... 191
OD AUTORA
S W tej ksice legendy i podania bardzo znane, mniej znane i mao znane.
Wytypowao je WyDAWNICtwo, majc gwnie na uwadze turystyczne szlaki, ktre mog
zaprowadzi CzyTELnika do miejscowoci zwizanej z zapisan tu opoWIeci.
Nikjqc zawartym w ksice legendom i podaniom wtamy ksztat jzykowy oraz
przetwarzaj niektre ich wtki, korzystaem z prac: Kornelii Dobkiewiczowej,
Franciszka Feniko-wski, A ndrzeja Jazowskiego, Jana Kasprowicza, Czesawa
Kdzierskiego, Jzefa Ignacego Kraawskiego, Artura Oppmana (Or-Ota), Lucjana
Siemieskiego, Stanisawa wirki, Stannwa Wasylewskiego, Bogny Wernichowskiej i
Macieja Kozowskiego, Kazimierza Wlokjiawa Wjcickiego, Romana Zmorskiego i innych.
Oapiscie zdaj sobie spraw z pominicia wielu legendipoda bliskich sercom
mieszkacw tych rionw kraju, z ktrymi s zwizani, i obiecuj, przy ewentualnym
wznowieniu ksiki, wih w tym wzgldzie sprawiedliwo.
Marian Orlo
' V

TROCH HISTORII, TROCH LEGENDY


*&w^jwb&&
O LECHU I BIAYM ORLE
trudzona bya druyna Lecha. Ile to ju dni wdrwki mieli poza sob? Ile
wykarczowanych drzew? Ile przebytych brodw rzecznych? Ile zwierzyny pado pod
strzaami z ukw i ostrzami oszczepw? Ile ognisk rozpalono po drodze? Kt to
zliczy? Szli tak, by znale miejsce na zaoenie grodu, by znale ziemi, na
ktr sprowadz ony i dzieci, aby osi tu na zawsze.
Odpoczywali wanie po kolejnym mczcym dniu wdrwki. Cz wojw lega w cieniu
rozoystych dbw, cz poia strudzone konie, cz przygotowywaa jado na
wieczerz. Od rozpalonych ognisk szed zapach dymu i pieczonego misiwa. Lech sta
na skraju puszczy, wodzi wzrokiem po rozcigajcej si przed nim rwninie i
zamyli si gboko. Moe wspomina braci: Czecha i Rusa, z ktrymi rozsta si
niedawno? Oni rwnie poszli szuka sposobnego miejsca na osiedlenie. A moe wraca
mylami do ziemi, z ktrej wyszli, w ktrej pozostawili swoich wspplemiecw? A
moe rozwaa, czy by nie osi wanie tu, na tej rwninie, na skraju puszczy?
Przecie puszcza w zwierzyn bogata, ziemia zda si urodzaj zapowiada, a jeziora
ryb wszelak obiecuj. Ale ziemi, na ktrej maj si rodzi ich dzieci i wnuki,
nie wybiera si pochopnie. To jest ziemia na zawsze. Moe wic s ziemie
pikniejsze, bogatsze, bezpieczniejsze?
Myla, by moe, nad tym Lech wodzc wzrokiem po rwninie i bezchmurnym niebie.
Nagle ptak nieznany pojawi si nad jego gow. Poyskiwa biel szeroko
rozpostartych skrzyde. Potem zatoczy uk nad wiekowym dbem, rosncym na skraju
puszczy, na niewielkim wzgrzu. Lech, zaciekawiony ptakiem i jego dziwnym lotem,
zbliy si do drzewa i ujrza na nim gniazdo wielkie i wychylajce si z niego
gwki biaych pisklt. Otwarte dziobki prosiy o pokarm. Biaopiry ptak przysiad
na skraju gniazda i troskliwie je karmi.
Oywi si nagle Lech, rozchmurzyo si jego czoo i gromkim gosem wojw do siebie
przywoa. A gdy przy nim stanli, powiedzia:
- Tu zostaniemy. Tu bdzie nasze gniazdo. A ten biay ptak, karmicy pisklta -
naszym znakiem. A grd, ktry tu zbudujemy, Gniezdnem nazwiemy.
Ucieszyli si wojowie, e zakoczya si ich uciliwa wdrwka, e miejsca swego
doszli i gonym hura!" postanowienie Lecha poparli.
I w ten sposb biay orze sta si ptakiem krlewskim na ziemi Lecha i tak doszo
do powstania pierwszego grodu, pniej Gnieznem zwanego.
Vv
M*m
KRL POPIEL I MYSZY
11
ozrasta si grd Gniezno, zaoony przez Lecha, zmieniali si jego wadcy, a na
tron wstpi ksi Popiel. Zy to by wadca. Do rzdzenia rk mia tward, a do
rozrzutnoci nader lekk. Dra, by wadzy nie straci i z nikim jej nie dzieli,
cho sam mdrze zarzdza nie potrafi. Gnbi poddanych, bezlitonie ciga
daniny, by je wnet przepuci na uczty i zabawy. Gardzi radami stryjw, ktrzy go
na tron powoali i w rzdach pomaga mieli, chepliwie goszc, e sam sobie
poradzi. Z wielkim niepokojem patrzano na poczynania modego wadcy. Wrono
najgorsze.
A tu naraz rozesza si wie, e ksi eni si zamierza. Nadzieja wstpia w
serca stryjw i poddanych.
- Mdra ona niejednego ze zej drogi sprowadzia - mwiono. - Moe i ta go
odmieni? Moe hulanki mu z gowy wybije i oczy na sprawy kraju otworzy? Moe mu
serce zmikczy i doli poddanych uly?
A on PopielA zosta miaa ksiniczka niemiecka, z ktr go od pewnego czasu
swatano.
I wkrtce te ni zostaa. Wyprawiono wesele wystawne i huczne, jak na zwyczaje
PopielA przystao. Przez kilka dni gnienieski grd rozbrzmiewa muzyk i piewem,
przez kilka dni oprniano beczki z winem i miodem oraz jedzono misa najrozmaitsze.
Jednake wnet si okazao, e przedwczesna bya nadzieja stryjw i poddanych. Nowa
ksiniczka okazaa si dla ma nie dobrym, ale zym duchem. Za jej to przyczyn na
dworze ksicym bawiono si jeszcze huczniej, za niedola poddanych wzrosa.
Bowiem chciwo ksinej nie miaa granic. Oszczdzaa ona na wszystkim z wyjtkiem
przepychu i zabaw.
Boleli nad tym stryjowie, upominali ksicia, wreszcie zagrozili mu pozbawieniem
wadzy, jeli swego postpowania nie zmieni. Przestraszy si Popiel tej groby,
wiedzia, e speni si ona moe. Od dawna ju zreszt stryjw o knowania
podejrzewa, poszed wic radzi si ony, co ma czyni. A miaa ksina serce nie
tylko chciwe, ale rwnie podstpne i okrutne. W tym to podstpnym sercu zrodzi
si plan, ktry Popielowi rycho podsuna.
W kilka dni pniej do kadego z Popielowych stryjw przycwaowa wysaniec z
posaniem, e ksi zaprasza krewniakw na uczt pojednawcz, jak w grodzie
zwanym Kruszwic, lecym nad jeziorem Gopem, zamierza wyprawi. Ucieszya stryjw
ta naga przemiana ksicia i cho na
12
dnie ich serc czaia si jeszcze nieufno, to jak jeden m do Kruszwicy zjechali.
Wprowadzono ich do okazaej komnaty, gdzie Popiel wraz z ksin czekali,
zapraszajc do stow obficie jadem zastawionych. Zaskoczeni przyjciem gocie,
nie zwrcili uwagi na faszyw uprzejmo ksicia i ze byski w oczach jego ony.
Zajmowali miejsca wedug starszestwa, a gdy to uczynili, Popiel przemwi w te
sowa:
- Raduj si, e przybylicie i jestecie gotowi na wycignit rk wycignit
rk odpowiedzie. Kady czowiek bdzi, ale przychodzi taki czas, kiedy z bdw
wyrasta. I na mnie taki czas przyszed. Pomogy mi w tym wasze rady i napomnienia.
eby ju wicej swarw midzy nami nie byo, podniemy puchary i wypijmy za zgod!
Powstali wszyscy z miejsc i ujmujc w donie puchary gromko odkrzyknli:
- Za zgod!
Trcono si cynowymi naczyniami i toast zosta speniony. I w tym momencie jakby
czym zowieszczym powiao po komnacie. Bolesny skurcz przebieg po twarzach goci.
Niewidzialne rce cisny im garda. Czarna zasona opada na oczy. Z bezsilnych
rk wypady puchary. Nogi ugiy si pod biesiadnikami i stryjowie, jeden po drugim,
zwalili si na podog. Sztywniejce jzyki mogy jedynie wyszepta:
- Zdrada! Otruto nas! Zdrada! Triumfalny miech PopielA wypeni komnat.
- Tak, trucizn pilicie, a nie wino! - woa. - To bya zapata za wasze
knowania. Za to, e czyhalicie na mj tron, jak dziki zwierz na atw zdobycz.
Przejrzaem was, ale wycie mnie nie przejrzeli i dlatego konacie teraz w mkach. A
gdy ostatni z was sczenie, ka wasze ciaa do Gopa wrzuci, bo nie zasuylicie
na inny pogrzeb!
Tak si te stao. Gdy ostatni ze stryjw ducha wyzion, suba wywloka ich ciaa
z komnaty i w wodach Gopa zatopia.
W grodzie za ucztowano. Wszak stoy byy ju zastawione, a uczta w peni
zasuona. Ksi radowa si, e osiad wreszcie mocno na tronie, a. ksina bya
dumna, e stao si to dziki jej pomysowi.
Ucztujc, nie zwrcili uwagi na czarne chmury, ktre skbiy si nagle nad
Kruszwic. I nie przeczuwali, e nadcigaj chmury stokro groniejsze od nich.
Mieli si o tym niebawem przekona.
Popiel i jego maonka spoywali wanie wieczerz i rozmawiali o rychym powrocie
do Gniezna, kiedy do komnaty wpad poblady giermek
13
krzyczc od progu:
- Myszy, panie!
- Jakie myszy? - zdumia si Popiel.
- Nadcigaj ze wszystkich stron - wyrzuca z siebie giermek. - Peno ich w
grodzie. S wszdzie. Rzucaj si na ludzi. Gryz.
Popiel przyjrza mu si uwanie i spyta:
- Nie chrzycie aby?
- Nie, panie. One naprawd...
I nie dokoczy, bo nagle przez uchylone drzwi wdara si do komnaty szara,
popiskujca masa maych zwierztek, wypenia komnat, otoczya ksic par i
rzucia si na ni. Zerwa si przestraszony ksi, wrzasna przeraona ksina i
oboje poczli odpdza natarczywe stworzenia, ale te - nie zraone - zaczy wspina
si na stoy, wdziera na ksice szaty, wbija ostre zby w odsonit skr.
-Suba! Strae!-krzykn Popiel. - Usun to szkaradziestwo! Wybi do nogi!
Rzucili si sudzy na szar, ruchliw mas, ale im wicej myszy gino pod ich
uderzeniami, tym wicej ich przybywao. Rosa ta mysia fala, kbia si, nie byo
przed ni ucieczki. Daremnie Popiel i ksina chronili si do kolejnych komnat,
daremnie szczelnie zamykali za sob drzwi. Zdawao si, e mysia chmara przenika
ciany, korzysta z tajemnych przej i s'ciga uciekajcych.
- Na wysp! Na jezioro!-zadecydowa w kocu Popiel, upatrujc w tym ostatecznego
ratunku.
Ale i to nie pomogo. Mysia nawanica dopada ich rwnie na wyspie. I wtedy Popiel
zrozumia, e nie ma ju ratunku. To nie zwyczajne myszy go cigaj, ale pomsta i
kara za otrutych podstpnie stryjw. A bya to kara rwnie okrutna, jak okrutna
bya zbrodnia dokonana przez ksicia i jego maonk. Zginli oboje, zagryzieni
przez setki, tysice maych, szarych stworzonek.
15
~l
O PIACIE KOODZIEJU v I TAJEMNICZYCH WDROWCACH
gwarno byo tego dnia w chacie oracza i koodzieja Piasta. Sproszono ssiadw i
krewnych, nie aowano pieczywa i misa, piwa i miodu, cho bieda bya w tym domu
czstszym gociem ni dostatek. Ale dzie
by uroczysty i wymaga wystawnoci. Oto najstarszy syn Piasta i jego ony
Rzepichy siedem lat ukoczy, a starym obyczajem naleao postrzyyn
dokona i imi modzikowi nada.
Wanie sposobiono si do tego obrzdu, gdy Rzepicha, wyjrzawszy na
dwr, zawoaa:
- Jeszcze jacy nieoczekiwani gocie ku nam zdaj. Rzeczywicie, od strony
Gniezna zbliao si dwch nieznanych
wdrowcw. Odziani w lune, pcienne szaty, wsparci na dugich laskach, okryci
kurzem, wygldali na wielce utrudzonych. Stanli w progu Piastowej chaty, yczyli
pokoju domownikom, a potem jeden z nich tak przemwi:
- Dalek mamy za sob drog i jeszcze dalsz przed sob. Pozwlcie tedy nam troch
odpocz i kubkiem zimnej wody pragnienie ugasi. Bylimy u bram ksicego dworu w
Gnienie o gocin prosi, ale ksi Popiel kaza nas subie z grodu wypdzi.
Pokoni si Piast przybyszom i gestem do rodka zaprosi.
- Moja chata przed wami otwarta - rzek. -A i dzie dzi niezwyczajny. Nasz
pierworodny syn siedem lat koczy, spod opieki matki pod ojcowsk przechodzi i jego
postrzyyny wnet si odbd. Radzi bdziemy, jeli razem z nami przy stole
zasidziecie i udzia w uroczystoci wemiecie.
- Dzikujemy za gocinno - odpowiedzieli - i chtnie razem z wami bdziemy si
radowa.
Zmywszy z siebie podrny kurz, wnet miejsce przy stole zajli. Gdy zaspokoili
pierwszy gd i pragnienie ugasili, nastpi obrzdek postrzyyn. Rzepicha
wprowadzia do izby ubranego w lnian koszul syna i przed Piastem z nim stana.
Jasne wosy opaday chopcu na ramiona i czoo, na twarzy malowao si wzruszenie.
Chopiec upad ojcu do stp, oddajc si w ten sposb pod jego piecz. Piast
podnis go, wod rdlan skropi i po noyce sign. Potem uj w palce pukiel
wosw nad czoem i z powag wielk go odci. Dokonawszy tego, zwrci si do
przybyszy:
- Niech i wasze rce uczyni to samo, a usta wypowiedz imi, jakie odtd syn mj
nosi bdzie.
Z powag, rwn ojcowskiej, obaj przybysze dokonali ceremonii
A
16
postrzyyn, a starszy z nich rzek przy tym:
_ Niech imi jego bdzie Siemowit i niech mu ono sawy przysporzy.
Nastpnie wykona nad gow chopca znak jaki nieznany, jakby chcc nim sowa
swoje potwierdzi.
Kolejno podchodzili teraz do Siemowita pozostali gocie i kady pasemko wosw
odcina. Po dokonaniu postrzyyn zaczy si pieni obrzdowe, a potem wszyscy udali
si na cmentarz lecy nie opodal, by duchy przodkw uczci.
Gdy powrcili znowu do Piastowej izby, tajemniczy przybysze zaczli si egna.
Podzikowali za gocin, uczynili nad chat Piasta i Rzepichy ten sam znak, jaki
nad gow chopca nakrelili, i podyli w dalsz
drog.
Kim byli, skd przyszli i dokd prowadzia ich dalsza droga-nie wiadomo. Na pewno
jednak nie byli zwykymi wdrowcami, skoro po ich odejciu okazao si, e jada
nic nie ubyo, cho przecie przez dugi czas ucztowano.
A tymczasem Siemowit rs w zdrowiu i powaaniu u ludu, ktry po mierci PopielA na
tron go powoa.
O WAWELSKIM SMOKU, KRLU KRAKU I SZEWCU SKUBIE
18
strach pad na Krakw i okolice. Nieszczcie zakoa-tao do niejednych drzwi,
smutek zagoci w wielu domostwach. Oto w pieczarze pod Wawelskim Wzgrzem
zamieszka potwr straszny, ogniem i dymem ziejcy, do ogromnego jaszczura podobny,
smokiem zwany. Nigdy nienasycony, rykiem potnym, od ktrego wawelska skaa draa
i ludzkie serca truchlay, pokarmu si domaga. Ludzie, chcc wasne ycie ratowa,
swj dobytek pod smocz jam podrzucali. Smok poera krowy i woy, owce i barany i
jeszcze potniejszym gosem o jedzenie woa. Wkrtce mao mu byo krw i wow,
owiec i baranw i ofiar z ludzi da zacz.
Dlatego strach pad wielkim cieniem na Krakw i jego mieszkacy coraz czciej
proby do krla Kraka zanosili, by grd od potwora uwolni. Przemyliwa nad tym od
dawna krl Krak, radzi si kapanw i wrbitw, nagrod sowit za zgadzenie smoka
obiecywa, ale wszystko nadaremnie. Smok dalej sia trwog i zbiera krwawe niwo.
Owszem, zjawiali si miakowie, nagrod skuszeni i sawy dni, ale ich wyprawy
pod smocz jam koczyy si ucieczk, a niekiedy te mier tam spotykali. Nawet
sam Krak zmierzy si trzykrotnie ze smokiem, ale i on musia potworowi pola
ustpi. Zdawao si, e adna ludzka sia bestii nie zmoe i grd wieczny haracz
skada jej bdzie. Jednake pewnego dnia stan przed obliczem krla Skuba,
krakowski szewc. Pokoni si kornie i powiedzia:
- Wybacz krlu, m zuchwao, ale chciabym i ja walki ze smokiem sprbowa. Nie
mieczem, a podstpem.
Poruszy si Krak na tronie, uwanie si Skubie przyjrza - cho go zna bo szewc
na dworze bywa - i spyta, c to za podstp wymyli.
- Smok to bestia wielce aroczna - wyjani Skuba-i tylko wasna aroczno moe
go zgubi. Umyliem wic sobie, e skr barana albo wou trzeba zdoby, siark i
smo j napeni, na powrt zaszy, tak by ywe zwierz przypominaa, i pod smocz
jam podrzuci. Smok si zakomi, barana albo wou poknie, a wtedy ywy ogie
zacznie mu trzewia pali.
Zdumiaa Kraka mdro i przebiego szewca, pochwali pomys i poleci wnet do
dziea przystpi.
Zabra si przeto Skuba do pracy. Postara si o barani skr, siark i smo j
wypeni i pod smocz jam zanis. Rankiem wygodniay smok z jamy wypez,
smakowitego barana ujrza i rzuciwszy si na niego

19
arocznie pokn.
Niedugo jednak cieszy si sytoci, bo oto ogie straszny pocz mu wntrznoci
trawi. Aby ten ar wewntrzny ugasi, podczoga si smok na brzeg Wisy i
zachannie zacz pi wilan wod. Pi i pcznia coraz bardziej, ogromnia, a
wreszcie pk z wielkim hukiem, uwalniajc Krakw od strachu.
Rado wielka zapanowaa na wie o tym zdarzeniu. Krak za uczt wystawn z tej
okazji wyda, misa i miodu nikomu nie aowa, a Skub szewcem osobistym mianowa.
Do dzi po smoku pozostaa tylko ta opowie i Smocza Jama na Wawelskim Wzgrzu.
I

O WANDZIE, CO NIE CHCIAA NIEMCA

21
smutek, jak czarna chmura, zawis nad Krakowem. Zdawao si, e nawet Wawelskie
Wzgrze ugio si pod jego brzemieniem. Bo oto okrutna mier zabraa Kraka-wadc
dzielnego i mdrego, sprawiedliwego i powszechnie szanowanego. Nie obeschy jeszcze
zy poddanych, gdy zgromadzia si starszyzna, by radzi nad przyszoci grodu.
Krl mskiego potomka nie zostawi, osieroci jedynie ksiniczk Wand i ona to-
zgodnie ze zwyczajem - winna przej wadz po ojcu. Wanda, cho moda, ju
zasyna roztropnoci i urod. Ale czy to kilkunastoletnie dziewcz podoa tak
powanym obowizkom? Z trosk mylaa o tym starszyzna, przekazujc w jej rce
rzdy. Wnet si jednak okazao, e obawy te byy przedwczesne. Wanda bya godn
nastpczyni Kraka, zdobya sobie serca poddanych, a wie o jej urodzie i mdroci
niosa si na poudnie i pnoc, na wschd i zachd. Dosza wreszcie do dalekiej
rzeki aby, do Niemiec, gdzie rzdzi mody ksi Rytgier.
Szuka on wanie dla siebie ony i pilnie nasuchiwa wiadomOci, jakie
nadchodziy z podwawelskiego grodu o piknej i mdrej crce Kraka. W kocu zapaa
do Wandy tak wielk mioci, i postanowi poj j za on. Posa wic do
odlegego Krakowa posw, zbrojnych w miecze i bogatych w dary, by w jego imieniu o
rk piknej ksiniczki prosili. A gdyby za z dobrej woli da jej nie chciaa,
grob mieli zgod na crce Kraka wymusi.
Wyruszyli tedy niemieccy posowie w dalek drog, przedzierali si przez
nieprzebyte puszcze, mijali jeziora i pokonywali rzeki, a wreszcie stanli u stp
wawelskiego grodu. Zdumieli si jego okazaoci. Nie spodziewali si, e za tymi
lasami, przez ktre si przedzierali, i za tymi rzekami, ktre pokonywali, zastan
tak potn warowni.
Zdumienie ich wzroso jeszcze bardziej, kiedy do biesiadnej izby na wieczerz
zostali zaproszeni. Wodzili wzrokiem po cianach z cisowego drewna, na ktrych
ozdobna bro wisiaa, podziwiali myliwskie trofea: rogi ubrw i turw, osi i
jeleni, dziwili si bogatym kobiercom i skrom, ktrymi awy byy nakryte, nie
spodziewali si te tak suto zastawionych stow...
Ale najbardziej zdumiaa ich uroda ksiniczki, kiedy nazajutrz rano przed ni
stanli. Otoczona dworkami i starszyzn, z wiankiem na gowie, sama do kwiatu bya
podobna. Gdy nieco ochonli, wystpi najstarszy z nich i w te sowa przemwi:
- Pani, przysya nas pan dalekiej krainy, dzielny ksi Rytgier,
22
ktrego serce poruszyo si na wie o twej mdroci i twojej urodzie. Przysya
nas, by zoy ci pokon, przekaza te oto dary i prosi, by zostaa jego on.
Powiedziawszy to, postpi krok naprzd, pokoni si nisko i zoy u stp
ksiniczki szkatu pen kosztownoci.
Zarumienia si najpierw ksiniczka Wanda, a potem gwatownie poblada. Dugo
waya sowa, zanim odrzeka:
- Powiedzcie swemu panu, e wysoko ceni sobie jego uczucia i jego hojno, ale
rki swej odda mu nie mog. Nie sposb bowiem opuci ziemi, na ktrej si
urodziam, i ludu, ktry tak kocham.
Nie takiej odpowiedzi spodziewali si posowie Rytgiera. Stwardziay im twarze.
Krtk narad w obcej mowie midzy sob odbyli, a potem znowu gos zabra
najstarszy pord nich.
- Gdy nasz pan czego prob nie zyska, si zdobdzie - rzek. - Biada twej ziemi
i twemu ludowi, jeli ksiciu rki odmwisz. Pani, jeeli kochasz ten lud, pomyl o
krwi, ktr zapaci za twj upr.
Groz powiao od tych sw. Zaniepokojona starszyzna wymienia midzy sob jakie
uwagi. Wanda jednak odpowiedziaa dumnie:
- S wiksze moce ni sia miecza.
I opucia komnat, a za ni podyy dworki, a take starszyzna.
Inaczej wygldaa tego dnia wieczerza na wawelskim grodzie. Co niepokojcego
wyczuwao si w ktach owietlonej uczywami komnaty. Smutek osiad na twarzach
biesiadnikw. Tylko Wanda zdawaa si by beztroska jak zawsze, cho i jej oczy
byway chwilami nieobecne przy biesiadnym stole. Wida byo, e dojrzewa w niej
jaki zamys wielki i bolesny zarazem. Na niemiae rady, by ratujc kraj przed
wojn, rk Rytgierowi oddaa, miaa jedn tylko odpowied:
- on Rytgiera nie zostan, ale grd przed najazdem wroga uchroni.
Dziwia si starszyzna, dziwili si wojowie, skd w tej mdce tyle pewnoci
siebie, ale pyta o to nie mieli.
Wreszcie nad Wawelem zapada noc niespokojna, wstrzsana dalekimi pomrukami burzy.
Pogasy uczywa w izbach i komnatach, posnli mieszkacy grodu, zdrzemny si
strae. Nikt nie zauway, jak Wanda opuszcza zamek i kieruje si w stron Wisy.
Nikt te nie widzia, jak stoi na stromym brzegu, ogarnia ostatnim spojrzeniem
ziemi, ktr ukochaa nade wszystko, jak wznosi rce ku grze i jak rzuca si w
spienione wody rzeki.
23
- Lepiej umrze ni narazi swj lud na cierpienie. Rytgier nie zdobdzie mnie
si!-to byy jej ostatnie myli.
Nazajutrz Wisa oddaa jej ciao. Gboki al wstrzsn Krakowem. Zapaka wierny
lud. Przejci byli nawet Rytgierowi posowie, ktrzy jeszcze w Krakowie przebywali,
a on sam, dowiedziawszy si o czynie Wandy, szczerze aowa swych twardych sw.
Lud za usypa na cze swej pani wysoki kopiec, ktry do dzi sawi bohaterstwo
dzielnej crki Kraka.

HONOROWY GEST
JANA SKARBIMIRA Z GRY-
JAK POWSTA HERB ABDANK
L^^
25
dziao si to za panowania Bolesawa Krzywoustego. Byy to lata bardzo niespokojne-
czasy wojen pol-sko-niemieckich oraz wewntrznych walk i sporw o wadz. Z tych
sporw skorzysta cesarz niemiecki Henryk V prbujc sobie Polsk podporzdkowa.
Zada dla siebie nie tylko rokrocznie paconej daniny, ale te podziau Polski
midzy Bolesawa i bdcego z nim w niezgodzie brata Zbigniewa. Nie mg si na to
zgodzi dumny i porywczy ksi Bolesaw.
- Bacz, komu grozisz - wyrzek pod adresem cesarza-bo jeli chcesz wojowa,
bdziesz mia wojn.
Sam jednak wojny nie pragn i wysa nawet do cesarza swoich posw, aby znale
pokojowe rozwizanie sporu. Na ich czele stan rycerz Jan Skarbimir z Gry.
Cesarz posw przyj, mowy Skarbimira wysucha, na cesarskim dworze ugoci, ale
odstpi od swych da nie zamierza ani na krok. I eby wysannikw polskiego
wadcy o swojej potdze ostatecznie przekona, otworzy przed nimi skarbiec
cesarski, gdzie bogactwa nieprzebrane si znajdoway.
- Oprcz walecznych rycerzy mam i t bro, ktra nieraz jest
skuteczniejsza od miecza - rzek, wskazujc na zgromadzone w skarbcu zoto.
Jan Skarbimir z trudem opanowa miotajce nim uczucie gniewu. Cesarska buta dotkna
go do ywego. Poczucie narodowej i rycerskiej dumy podsuno mu myl, jak ma
postpi. Spokojnie zdj z palca zoty piercie, way go przez chwil w rce,
jakby si egna z kim bliskim, a potem cisn go midzy cesarskie kosztownoci.
- Id zoto do zota-powiedzia.-My Polacy wolimy elazo. Zdumieli si wiadkowie
tego penego godnoci gestu. Zmiesza si
rwnie pewny siebie cesarz i zdoa wypowiedzie tylko jedno sowo:
- Habdank!
Oznaczao to podzikowanie. Za c to dzikowa niemiecki cesarz polskiemu posowi?
Czy za zoty piercie, ktry wzbogaci jego skarbiec? Czy za godn postaw Jana
Skarbimira z Gry, ktry swoim gestem pokaza, e zotem nie kadego mona olni,
kupi lub zastraszy? Nie wiadomo. W kadym razie pady wwczas z ust jednego z
cesarskich urzdnikw znamienne sowa:
- Prno tych mw zotem straszy, ktrych rka szabl, a serce mstwem uzbrojone.
26
Od sowa Habdank" za pochodzi herb wielkopolskiego rodu rycerskiego Awdacw,
potomkw Skarbimira, nazywany rwnie Abdank, Abdaniec, Awdaniec.
A cesarz niemiecki, poniewa chcia wojowa, to znalaz wojn", ktra skoczya
si sromotn klsk jego wojsk na Psim Polu pod Wrocawiem. elazo okazao si
skuteczniejsze od zota. A moe to nie elazo przyczynio si do chway polskiego
ora?

WIANO WITEJ KINGI


28
Zaledwie trzynacie lat mia ksi Bolesaw, zwany pniej Wstydliwym, gdy panowie
w jego imieniu rzdy sprawujcy, postanowili mu on znale. Rozejrzeli si po
ssiednich dworach i ich wybr pad na King, crk krla wgierskiego. Posali
przeto posw na Wgry, do Siedmiogrodu, by ojca o rk crki dla polskiego ksicia
prosi.
Krl wgierski Polakw za ich dzielno szanowa, wiedzia, e niewiasty ciesz si
u nich wielkim powaaniem i chtnie na oenek si zgodzi. A chcc swoj dobr wol
hojnoci poprze, bogate wiano crce przygotowa. Nie chciaa ona jednak ani
srebra, ani zota.
- Ojcze!-powiedziaa.-Srebra i zota w Polsce nie brakuje. Kraj to przecie
niebiedny. Oni potrzebuj innego skarbu - soli. Wszak od nas j kupuj. Daj im tyle
soli, eby na dugie lata jej starczyo.
Rozbawia ta proba wgierskiego krla.
- Jake to? - spyta zdziwiony. - Tysic tysicy beczek musiabym im posa, eby
na wiele lat wystarczyo. Jak to uczyni?
- Wiem, co mwi - odrzeka Kinga.-Wska mi miejsce, gdzie sl pod ziemi zalega,
a ja j przenios do swej nowej ojczyzny.
Jeszcze wiksza wesoo ogarna krla. Dzieci maj prawo do marze - pomyla.
Gono za doda:
- Wszystko, co moje, jest twoim. Bierz to, czego pragniesz! Wwczas Kinga kazaa
si prowadzi tam, gdzie sl wydobywano,
stana nad ciemnym szybem i piercie zarczynowy do niego wrzucia.
Niebawem oblubienica polskiego ksicia znalaza si w Krakowie, gdzie - po
polubieniu Bolesawa - wyznaa mu, i piercie zarczynowy zagubia, ale wie,
gdzie go odnale.
Potem udaa si z modym maonkiem do Wieliczki i tam poprosia grnikw, eby
gbok studni we wskazanym miejscu wykopali. Zabrali si grnicy do pracy,
zagbiali si coraz bardziej w ziemi, a na tward
ska natrafili.
- Dalej nie mona, miociwa pani - rozkadali bezradnie rce. - Kamie dostpu
broni.
- Odupcie kawa tego kamienia i przyniecie go tu!-polecia Kinga.
A kiedy grnicy wydobyli na zewntrz odupan bry, wykrzyknli
zdumieni:
- To to nie kamie! To sl! Prawdziwa sl!
29
Poczli oglda szar bry, wodzi palcami po jej chropawej powierzchni i nie
przestawali si dziwi nieoczekiwanemu odkryciu.
- Rozkruszcie j!-rzeka Kinga.
Gdy to uczyniono, z solnej bryy wypad byszczcy piercie zarczynowy, ktry w
swej dawnej ojczynie do szybu wrzucia.
- Mnie przynis on szczcie - powiedziaa do ma. - A tej ziemi sl, ktrej
starczy na wieki cae.
JAK DZIELNA WJTWNA HALINA OCALIA SANDOMIERZ
31
Sandomierz znowu strwoony. Tatarska orda otoczya miasto. Jego mieszkacy znaj
bezwzgldno i okruciestwo wroga, bo to przecie nie pierwszy najazd skonookich
wojownikw. Sandomierzanie s gotowi do walki, ale czy wytrzymaj oblenie? W
miecie znalaza schronienie okoliczna ludno, lecz nie byo czasu na zgromadzenie
dodatkowych iloci poywienia i wody. A gd rwnie gronym jest jak tatarska
strzaa. Zaspia si starszyzna miejska, marsem pokryo si oblicze wjta Krem-pa.
- Trzeba Tatara zaskoczy, to nasza jedyna szansa - owiadczy na ktrym z
posiedze rady sandomierski wjt.
- Zaskoczy Tatara, to trudniejsze ni przechytrzy lisa - odezway si liczne
gosy.
- A zosta w miejskich murach, to czeka na mier - odparowa wjt.
Stano tedy na tym, e wjt na czele zbrojnych mieszczan dokona wypadu na wroga,
uderzy na znienacka, stoczy potyczk i wycofa si poza mury. Takimi wypadami mona
wroga nka wielekro.
I jak zamierza, tak te wjt Krempa uczyni. O zmroku, na czele oddziau
ochotnikw, podszed pod najmniejsze tatarskie zgrupowanie i zaatakowa je.
Wywizaa si walka. Przeliczyli jednak swoje siy sandomierscy obrocy. Wkrtce
ich szeregi przerzedziy tatarskie strzay, pociy zakrzywione szable. W rozsypce
wracali do miasta, cho nikt nie mg odmwi im walecznoci. Wielu nie wrcio,
pozostajc na placu boju. Pord tych znalaz si wjt Krempa, trafiony kilkoma
strzaami i posieczony szablami.
Zaamali si mieszkacy Sandomierza. Zabrako najlepszych obrocw, nie stao
dzielnego dowdcy. Pozostao tylko jedno, jedyne wyjcie -podda si na
najdogodniejszych warunkach. Do takiego wniosku dosza miejska starszyzna.
Sprzeciwia si temu jednake crka polegego wjta - Halina.
- Tatarzy adnych warunkw nie dotrzymaj - powiedziaa. - S podstpni i mciwi.
Walczmy wic ich wasn broni!
- My do tej broni nie przywykli - odparli radni miejscy.
- Ja si ni posu - owiadczya Halina, w ktrej mier ojca obudzia ch
odwetu.
- Jake to uczynisz?-pytali.
- Wnet si dowiecie - odrzeka. - Zawierzcie mi!
32
Powtpiewali radni w jej sowa, ale eby do aoby przykroci nie dodawa, dziaa
jej pozwolili.
Halina za, po naradzie z nowym dowdc obrony, odczekaa wieczoru i gdy mrok
spowi miasto, ukradkiem, nie zatrzymywana przez uprzedzone strae, opucia miasto
i skierowaa si w stron tatarskiego obozu. Raz tylko obejrzaa si poza siebie i
chocia wwczas gboki smutek pojawi si w jej oczach, szybko jednak ruszya
dalej.
Ledwie postpia kilka krokw, gdy z zaroli wyskoczyo kilku skonookich
wojownikw z napitymi ukami, osaczajc j ze wszystkich stron. Struchlaa ze
strachu, dawaa im znaki, aby zaprowadzili j do swego wodza. Naradzali si przez
chwil, a nastpnie powiedli j w stron byskajcych w oddali ognisk.
Niebawem stana przed wodzem Tatarw. Siedzia on w ozdobnym namiocie, popijajc
co z maej czarki. Niezwocznie te przywoano czowieka, przekupionego zdrajc,
ktry rol tumacza mia peni.
- Czego tu szukasz, o nieroztropna? - spyta wdz tatarski. - Czy nie wiesz, e
takie jak ty w jasyr bierzemy?
- Wiem, panie-odpowiedziaa Halina.-Ale przywioda mnie tu ch zemsty, a ona
silniejsza ni strach przed niewol. Panowie polscy cze moj obrazili i chc im
si za to odpaci.
- A jak to zapat im gotujesz?-docieka Tatar.
- Godn ich postpku - odpara Halina.-Znam podziemne przejcie prowadzce do
miasta. Wejcie znajduje si niedaleko std, wyjcie za w rodku twierdzy.
Poprowadz was t drog i po waszym zwycistwie wska tych, na ktrych chciaam
si pomci. ywych lub martwych. Jeli bd ywi, powinni sta si martwi!
Podobay si te mocne sowa tatarskiemu wodzowi. Nie wyczu w nich faszu, nie
wyczyta go rwnie w twarzy dziewczyny, cho jego chytre, zmruone oczy dugo jej
si przyglday. Wsta i kaza wojownikom do wyprawy si gotowa.
Skuszeni szybkim i podstpnym zdobyciem miasta Tatarzy ochoczo dosiadali swoich
koni i wkrtce oddzia, zachowujc ostrono, wyruszy za Halin ku ukrytemu
wejciu, prowadzcemu do podziemnych korytarzy.
Wok panowaa niczym niezmcona cisza, co utwierdzao Tatarw w przekonaniu, e
aden podstp im nie grozi. Zatrzymawszy si przed ciemnym wazem, nasuchiwali
jeszcze czas jaki, penetrowali wzrokiem okolic, a gdy dalej nic podejrzanego si
nie dziao, ruszyli za Halin w gb
33
podziemi. Tu zapalili pochodnie i coraz bardziej oddalali si od wejcia.
Gdy ju byli gdzie w poowie drogi do miasta, ukryci wczeniej w pobliu wejcia
do lochw sandomierzanie zatarasowali gazami wejcie, zamykajc Tatarom drog
odwrotu. Ci za szli dalej, wyobraajc sobie upy, z jakimi wkrtce, zniszczywszy
miasto, wraca bd.
Jaka wic bya ich wcieko, gdy zamiast znale wyjcie w rodku miasta
natrafili na mur nieprzebyty.
- Zdrada! - wrzasnli i ich krzywe szable zawisy nad gow Haliny. - Tak, zdrada!
- krzykna. - Zginiecie tu jak szczury, bo drugie wyjcie te zamknite. Tak paci
crka za mier swego ojca. Ojca ju nie wskrzesz, ale ocal miasto. A teraz
moecie mnie zabi.
I tak zgina dzielna wjtwna Halina, ale wraz z ni Tatarzy, ktrych podstpem do
podziemi zawioda.
35
UCIECZKA WITEJ KINGI PRZED TATARAMI
Tumnie, gwarno i niespokojnie byo na dziedzicu starosdeckiego klasztoru sistr
klarysek. Lamentoway niewiasty, pakay dzieci, alili si ludzie starsi chorzy.
Przygna ich tu z okolicznych wsi strach przed tatarsk nawa, ktra sza w
kierunku Scza. Kto mia siy do dwigania ora, poszed na mury, sabsi budoWali
mocne way, gromadzili kamienie i warzyli smo. Kobiety, dzieci i starsi by za
schronienia u ksieni klasztoru, ksinej Kingi, ktra klasztor zaoya i sama do
niego po mierci ma wstpiwszy, staa si jego przeoon. Ksina pochylaa si
nad chorymi, karmia godnych i pocieszaa strapionych.
Ale budynki klasztorne nie byy bezpiecznym miejscem. Wiedziano, e
wpadnie miasto, w rce Tatarw dostanie si rwnie i klasztor. Dlatego
Mi /niejsi rycerze i mieszczanie, radzcy nad obron miasta, namawiali
King, by zabrawszy ze sob zakonne siostry, kobiety i dzieci opucia
klasztor i szukaa schronienia w pieniskim zamku, dla tatarskiej ordy
trudno dostpnym.
- Nie opucimy klasztoru - odpowiadaa stanowczo ksina. -Nie Idziemy szuka
ocalenia w ucieczce. Tu jest nasze miejsce.
- To nie bdzie ucieczka - odpowiadano jej.-To bdzie ratowanie mki. Twego pani,
twoich sistr, licznej rzeszy niewiast i dzieci. Jeli
I 11 arzyn zdobdzie miasto, czeka was pohabienie, s'mier albo jasyr. Czy Ilie
lepiej zatem szuka ratunku poza klasztorem?
Daa si w kocu Kinga przekona i zabrawszy ze sob cay skarbiec Iasztorny, w
otoczeniu sistr, kobiet i dzieci opus'cia klasztor. W mies'cie lali tylko zdolni
do walki oraz ukryci w klasztorze chorzy i starcy. Droga na pieniskie szczyty bya
niezmiernie uciliwa. Kamienie raniy stopy, niesione na plecach toboy
przygniatay do ziemi, z kady!*1 l nikiem topniay siy...
A tymczasem Tatarzy zwiedziawszy si, e najcenniejsze upy mkny im si z rk,
ruszyli jak najrychlej w pos'cig. Nierwny to by pojedynek. Z jednej strony
wycieczone kobiety, ledwie nogami pow" I zace dzieci, z drugiej Tatarzy na
rczych koniach, doskonale znajcy drg1 i cieki, Tote nie mino wiele czasu,
jak peen trwogi okrzyk unis siC nad uciekajcymi:
- Tatarzy! Tatarzy nas cigaj! Nie ujdziemy im! Pani, ratuj!-dzie" Mijtki rk
wycigny si w kierunki Kingi.
Obejrzaa si ksina poza siebie. Rzeczywicie, niewielka odlego
36
dzielia rozpdzon watah od znieruchomiaych kobiet. Strach przyku je do ziemi.
Dzieci podniosy gony pacz.
- Uciekajcie!-nakazaa Kinga. - Zbierzcie w sobie wszystkie siy i uciekajcie!
Poderway si kobiety, wykrzesay resztki sil i rzuciy si przed siebie. Kinga za
wniosa oczy ku niebu i trwaa tak przez chwil, a nastpnie wzia do rki grzebie
i cisna go w kierunku skd zbliali si Tatarzy. I oto staa si rzecz niesychana
- z grzebienia wyrs gsty las, peen gadw i dzikich zwierzt, nieprzebyt cian
oddzielajcy cigajcych od ciganych.
Straszna wcieko ogarna Tatarw. upy, ktre byy ju tak blisko, naraz wymkny
im si z rk. Wiele czasu mino i wilu tatarskich wojownikw zgino, zanim
wykarczowano przejcia i poradzono sobie z dzikim zwierzem.
Daleko uszy w tym czasie sdeckie kobiety. Ale cel ucieczki - pieniski zamek-
wci by jeszcze niewidoczny. Tatarzy za, uporawszy si z przeszkod,
przyspieszyli pogo. Na nic zdao si mylenie przeciwnika, krycie po lasach,
ucieczka trudno dostpnymi drkami. Tatarska horda bya znowu coraz bliej.
I ponownie jk przeraonych i zrozpaczonych kobiet uderzy w niebo:
- Tatarzy! Pani, w tobie nasze ocalenie!
- Nie lkajcie si! - uspokoia je Kinga. - Podajcie naprzd, a ja ich
zatrzymam.
Powiedziawszy to, odpia raniec i rzucia go naprzeciw tatarskiej ordy. I oto sta
si dziw drugi: paciorki raca przemieniy si nagle w pasmo grskie, ktre
zagrodzio drog pocigowi. I zanim Tatarzy pokonali now przeszkod, przedarli si
przez trudno dostpne skay i szczyty, odlego midzy nimi a uciekajcymi
ponownie staa si bezpieczna.
Ale zagroenie nie mino. Tatarski upr rs w miar mnoenia si przeszkd.
Zacieko podwajaa ich siy. I po raz trzeci niebezpieczestwo zawiso nad
uciekajcymi. I po raz trzeci Kinga je oddalia. Tym razem rozbia przed
nadcigajc pogoni zwierciado, ktre rozpryso si na sto kawakw, a z kadego
kawaka trysn strumie wody i strumienie te poczyy si w jeden wartki nurt i
uderzyy w tatarsk jazd. A sia uderzenia bya tak wielka, e zrzucia jedcw z
koni i miotaa nimi o wystajce z wody gazy i pnie. Ratowa si kto mg, ale
wielu porway wezbrane wody, ktre potem Dunajcem nazwano.
37
Nie zrezygnowali jednake Tatarzy z dalszego pocigu mimo nowej przeszkody. Teraz
ju nie tysice, a jedynie setki wojownikw ruszyy za /biegami. Nie doszli jednak
uciekajcych. Pieniski zamek udzieli im bezpiecznego schronienia. Na nic zday
si przypuszczane na szturmy. Za .praw Kingi bowiem, czarna chmura spowia zamek,
sprawiajc, e tatarskie strzay miast razi obrocw, trafiay w nich samych. Tak
to zdziesitkowani, bez upw, wracali Tatarzy do swych stepowych siedzib.
39

PRZERWANY HEJNA
eszcze wit nie zarowi nieba i gwiazdy migotay nad Krakowem, gdy stary trbacz z
Mariackiej wiey byl ju na krakowskim Rynku. Zwykle o tej porze spa sobie w
najlepsze, ale tej nocy drczyy go sny l.ikie niespokojne i ze przeczucia kazay
mu tak wczenie opuci iom.
Bo te niepokj panowa w miecie. Ludzie z trwog mwili o Tatarach, ktrzy
spldrowali Sandomierz i podobno w stron Krakowa podaj. A grony to byl wrg i
bezlitosny! Sia mier i rabowa. Zostawia za sob spalone wsie i miasta,
niszczy dobytek. Nic wic dziwnego, e niespokojne sny i ze przeczucia drczyy
trbacza z Mariackiej wiey.
- Z wiey atwiej wroga dostrzec, wzrok dalej siga ni z miejskich murw -myla
wspinajc si po skrzypicych schodach. Musia odpoczywa co kilka chwil, bo serce
uderzao mu coraz szybciej i ze zmczenia, i z niepokoju.
Stan wreszcie na szczycie, odsapn i rozejrza si uwanie wok. Miasto spao
jeszcze, a i poza jego murami panowa spokj. Stary trbacz odetchn z ulg.
- Sen mara, Bg wiara!-mrukn i przysiad na swej aweczce. Wkrtce sen go
zmorzy i przespa moe kilkadziesit minut. Nagle
zerwa si z przeczuciem, e nieszczcie stano u bram miasta. Dopad do okienka i
zdrtwia. Do miejskich murw zbliaa si tatarska nawaa. Zaczynao wita, noc
ustpowaa i w bladym brzasku wida byo wyranie niezliczon liczb niewielkich
konikw, jak gdyby z przyronitymi do nich jedcami. Wnet dopadn miejskich
murw, nie powstrzymaj ich nieliczne strae i niechybnie jak lawina spadn na
miasto. Trzeba obudzi mieszkacw, niech chwyc za bro, obsadz mury...
Stary trbacz uj drc rk trbk, do ust j przycisn i zagra pen piersi
Mariacki hejna. Podnis si jego gos nad dachami domw, nad wieami kociow,
dotar do mieszka, krakowian ze snu powyrywa.-C to?-dziwili si, przecierajc
oczy. - Przecie to noc jeszcze. Czyby si trbaczowi na staro dzie z noc
pomyli?
A tymczasem hejna brzmia dalej, ale jako inaczej ni zwykle -goniej,
natarczywiej, alarmujco... I ludzie zrozumieli: on zwiastuje nieszczcie! A
nieszczcie mogo by tylko jedno-pod bramy miasta podeszli Tatarzy!
Obudzio si miasto. Trzaskay okiennice i bramy. Przeraone gosy wykrzykiway:
40
- Tatarzy pod murami! Ratujmy si! Kto moe, niech chwyta za bro!
Zatupotay setki ng. Mczyni biegli w kierunku murw, do ktrych dobijali si ju
Tatarzy. Kobiety z dziemi schroniy si do kociow.
Rozptaa si walka. migay tatarskie strzay, na gowy napastnikw sypay si
kamienie i laa wrzca woda. Kwik koni miesza si z okrzykami ludzi.
A hejna dalej wzywa, dalej zagrzewa do boju. Tatarzy wiedzieli, e to on zerwa
obrocw na nogi. Tote kierowali w stron Mariackiej wiey nienawistne spojrzenia.
W kocu wroga rka nacigna ciciw uku. Dugo mierzy Tatarzyn do majaczcej na
wiey postaci. Wreszcie wypuci strza. Bya celna. Urwa si nagle hejna, jakby
zdumiony tym, co si stao. Wypada trbka z rki trbacza, a on sam osun si na
twarde deski i dziwna cisza zalega nad Krakowem. Kto pobieg na Mariack wie.
Ale na pomoc byo ju za pno. Stary trbacz nie y.
Do dzi yje jednak w urwanym hejnale, ktry codziennie rozbrzmiewa z Mariackiej
wiey.

OPOWIE O TACKIM BAGNIE, CZYLI


O TYM, JAK JAGIENKA MODEGO RYBAKA
PRZED KRZYAKAMI URATOWAA
42
gbi Puszczy Piskiej staa sobie uboga chata. Mieszka w niej stary wglarz z
crk, ktrej na chrzcie dano imi Jagienka. Kiedy ludniej w chacie byo, ale
onie wglarza zmaro si nagle, a syna Krzyacy zasiekli mieczami. I tak zostali
wic we dwoje. Wglarz, jak dawniej, wypala wgiel drzewny z omszaych pni, za
Jagienka dogldaa gospodarstwa. yli spokojnie, z dala od ludzi, ywic si tym,
co las im dawa.
Ktrego' wieczoru, kiedy przy wieczerzy siedzieli, kto niemiao zapuka w
okiennice. Rzadko zjawia si go u wglarza, wic ta wieczorna wizyta niepokj w
nich obudzia. Swj czy wrg? - zdaway si pyta ich oczy. Pukanie powtrzyo si.
Tym razem byo goniejsze i jakby bardziej niecierpliwe.
- Zobacz, kto to - powiedzia wglarz i podszed do okna. Uchyliwszy okiennicy
rzuci w mrok pytanie-A kog tam po nocy nosi?
Odpowiedzia mu mody, zadyszany gos:
- Na imi mi Jako. Przed Krzyakami uciekam. O nocleg i schronienie prosz.
Sowa brzmiay tak szczerze, e trudno by w nich szuka podstpu.
- Podejd do drzwi, zaraz otworz - rzek stary wglarz, kierujc si ku wejciu
do chaty.
Po chwili do izby wkroczy chopak wysoki, o twarzy wiatrami wysmaganej, wosach
rozjanionych przez soce i pokoni si gospodarzowi.
- Pewnie godny, siadaj z nami - powiedzia stary wglarz. - Najpierw si posil,
odpocznij, a potem opowiesz, jak tu trafie. Jagu! - zwrci si do crki.-Podaj
gociowi misk!
Jagienka zakrcia si na picie, hyo misk przed gociem postawia i wcale nie
skrywaa, e jest wielce tym niespodziewanym odwiedzinom rada. Jako te nie tai,
e mu si gospodyni podoba.
Szybko misk oprni, usta wierzchem doni wytar i swoj opowie zacz.
- owiem w taeckim jeziorze ryby - powiada. - Miaem dobry dzie, same si do
mnie garny. Zapomniaem o Boym wiecie. A najgorzej, e zapomniaem o ludziach
komtura, ktrzy przyjedali tu czsto apa nie ryby, a rybakw. Dojrzaem ich w
ostatniej chwili. Byo ich chyba z dziesiciu. Biae paszcze, nadte gby,
uzbrojeni jak na wojenn wypraw. O ucieczce nie byo nawet co myle. Do
najbliszych drzew daleko, a tylko
43
w lenym gszczu mogem szuka ocalenia. Podjechali, otoczyli mnie i przez chwil
ogldali, jakbym to by jakim straszydem wylazym z wody, a nie rybakiem. Potem
najstarszy z nich zapyta, co tu robi. Powiedziaem, e owi ryby. Chcia
wiedzie, czyje to ryby. Powiedziaem: nie wiem, ja je bior z jeziora. A czyje
jezioro? Chyba Pana Boga - mwi - bo je stworzy. Krzyak poruszy gb jak ryba
wyrzucona na brzeg i jak nie wrzanie! To jezioro naley do komtura, te ryby
nale do komtura, caa ta ziemia wokoo naley do komtura! I ty, zuchwalcze,
wkrtce przed nim staniesz, bo jego prawo zama! Po jego wasno signe! Do
lochu za to pjdziesz!"
- No i wzili mnie midzy siebie-mwi dalej Jako-i pognali w stron zamku. Przez
cay czas przemyliwaem, jakby si z ich rk uwolni i ratunek przyszed cakiem
nieoczekiwanie. Jechalimy drog wsk, z obu stron gstwin zamknit. I naraz
jaki zwierz z tej gstwiny wyskoczy i przed koskimi pyskami przemkn. Sposzyy
si konie, dba stany. Krzyacy stracili na chwil gowy i to mi
wystarczyo. Zanim si spostrzegli, ju byem w lenej gstwie.
- I tak tu trafiem - koczy swoj opowie Jako. - Ale oni mi nie daruj. Bd
tak dugo szuka, dopki mnie nie znajd.
- Dzielny! - pochwali go krtko stary wglarz. -1 miae szczcie, ktrego
zabrako memu synowi. -Zamyli si i dokoczy swobodniej: - A Krzyakw si nie
lkaj! Znajdziemy ci tak kryjwk, ktrej adne oko nie wypatrzy.
Jagienka si przez ten czas nie odezwaa ani razu, ale jej oczy mwiy wszystko.
Coraz bardziej podoba si jej niespodziewany go.
I tak mody rybak zosta w chacie wglarza i Jagienki. W cigu dnia pomaga przy
wypalaniu drzewa, a wieczorami siadywa obok Jagienki przed chat i sucha z ni
gosw puszczy, szuka gwiazd zapltanych w koronach drzew lub opowiada o swoim
yciu nad Tatami. A stary wglarz, patrzc na nich, umiecha si dobrotliwie...
Mino kilka dni. Ktrego ranka Jagienka wysza do puszczy, by na obiad troch
grzybw zebra. Niedugo tam jednak zabawia. Przybiega wkrtce, zdyszana, z
przeraeniem w oczach.
- Krzyacy!-wyrzucia z siebie. -Jad ku nam. Jako, chowaj si! Chopak nie
namyla si ani chwili. Kryjwka - niewielka ziemianka,
starannie mchem i gaziami zakryta - bya przecie przygotowana. Znalaz si w
niej niebawem, a wglarz schowa tam rwnie narzdzia, ktrymi si Jako
posugiwa.
Wkrtce te u wylotu cieki, prowadzcej do chatki, pokazay si biae
44
paszcze z czarnymi krzyami. Truchtem zbliay si krzyackie konie do stojcej
przed chat Jagienki. Wszelkimi siami staraa si zachowa spokj.
- Mieszkasz tu? - spyta najstarszy z Krzyakw, gdy stanli przed
ni.
- Tak, panie-odpowiedziaa pokornie.
- Sama?
- Z ojcem, panie.
- Obcych tu nie ma?
Nagle w gowie Jagienki zrodzia si myl, ktra przerazia j, a jednoczenie nie
moga si ju od niej uwolni. Wiedziaa, e musi tak postpi, jak pomylaa.
Uratuje Jaka, a i brata pomci!
- By tu jeden wczoraj - odrzeka. - Gociny szuka, ale my obcych nie
przyjmujemy, wic poszed dalej.
Krzyackie gowy pochyliy si nad ni.
- Jak wyglda? - spyta znowu najstarszy. Jagienka udawaa, e si zastanawia.
- Mody-mwia powoli - wysoki, mia jasne wosy...
- Dokd poszed? - niecierpliwi si Krzyak.
- Nie mwi, dokd idzie, ale poszed t ciek - wskazaa na traw zarosa
drk, biegnc w bok od tej, ktr przybyli.
- Za nim! - rozkaza najstarszy z rycerzy i ruszyli kusem. Jagienka za podbiega
do ziemianki, gazie odgarna i zawoaa:
- Jaku, moesz ju wyj! Odjechali!
- Ale mog tdy wraca - odrzek chopak.
Nagle stwardniay rysy Jagienki, znika rado z jej oczu.
- Oni ju nigdy nie wrc - powiedziaa. - Droga, ktr pojechali, prowadzi do
bagien. Kto jej nie zna, nie wraca. To za mier brata i za to, e ciebie chcieli
skrzywdzi.
I nie wrcili rycerze w biaych paszczach z czarnymi krzyami. Pochona ich na
zawsze botnista otcha.
A Jagienka i Jako wkrtce si pobrali, obdarzajc starego wglarza gromadk
udanych wnuczt.

HISTORIA HERBU JELITA


46
rwawa bitwa pod Plowcami miaa si ku kocowi. Jeszcze szczkay miecze, kruszyy
si kopie, ray konie i spadali z nich ranni i zabici rycerze, ale wiadomo ju
byo, e krzyacka sia zostaa zamana i polskie zwycistwo pewne.
Do najdzielniejszych polskich rycerzy nalea Florian Szary. Zapamitale szczerbi
swj miecz na krzyackich zbrojach, niejeden zakonny rycerz leg pod jego ciosem. I
was'nie wtedy, gdy bitwa dogasaa, a Krzyacy w popochu opuszczali pole, cios
dosign Floriana. Krzyacka kopia trafia go w brzuch i zwalia z konia. Ju na
lecego spady dwa nastpne ciosy. Florian Szary zacisn na rozprutym brzuchu
donie, by podtrzyma wntrznoci, i zagryz wargi, by nie krzycze z blu.
Tymczasem pole bitwy opustoszao. Resztki wojsk krzyackich ratoway si ucieczk,
polskie rycerstwo ruszyo w pocig. Na pobojowisku zostali jedynie ranni i zabici.
Jki ludzi mieszay si z kwikiem poranionych koni. Obok polskich pancerzy bieliy
si paszcze wroga z czarnym krzyem.
Po niedugim czasie powrcili polscy wojownicy z krlem Wadysawem okietkiem na
czele. Zabrano si do opatrywania rannych i grzebania polegych. Krl w otoczeniu
najprzedniejszych rycerzy, objeda pole bitwy. Triumf zwycistwa przymia cena,
jak trzeba byo za nie zapaci.
- Ile wdw opakiwa bdzie swoich mw, ile sierot swoich ojcw!-
rzek krl, patrzc na polegych.
Jedc midzy rannymi, natrafi okietek rwnie na Floriana Szarego. Wstrzsn
nim widok rany, jak lecy rycerz otrzyma w boju. Wstrzyma konia, zsiad i
pochyli si ku rannemu.
- Widz, e srodze cierpisz, rycerzu - powiedzia. - Widziaem ci w boju. Drogo
zapacie za swoj dzielno!
- Nie to cierpienie najsrosze - odpowiedzia Florian Szary. - Stokro bardziej
boli to, e zy ssiad spokoju nie daje, po ziemie nasze siga, domy nasze pali...
- Najgorszego ssiada przepdzimy, jeli bdziemy mie rycerzy tak dzielnych jak
ty - rzek krl i spyta Floriana o imi.
- Zowi mnie Florian Szary, herbu Kolerogi, miociwy panie. Kr spojrza na rce
przytrzymujce wntrznoci, na widoczne w
rozpatanym brzuchu jelita i rzek:
- Odtd, dla upamitnienia mstwa, z jakim znosisz swoje cierpienia,
47
/etowa si bdziesz herbem Jelita.
- Dzikuj ci, panie - odrzek rycerz i mocniej zacisn donie. I tak doszo do
powstania herbu Jelita, ktrym piecztowao si wiele n.imienitych rodw
szlacheckich.
49
DIABE WENECKI
iabe Wenecki mieszka nie w dalekich Woszech, a w Polsce. Wenecja za nigdy nie
bya - i nie jest - miastem na wodzie", a jedynie niewielk wsi, lec midzy
jeziorami Weneckim i Biskupiskim. Skd wic wzia si nazwa Wenecja? Dokadnie nie
wiadomo. Jedni mwi, e wzgldu na blisko obu jezior, inni za tumacz to
bardziej romantycznie. Ot jeden z tutejszych wacicieli poj za on pann,
ktrej zamarzyo si zamieszka wanie w Wenecji. Waciciel w, ktry ani myla
opuszcza rodzinnych stron i woci, przywiz nowo polubion maonk do swego
zamku i pokazawszy jej dobra, powiedzia: Oto twoja Wenecja!" I w ten sposb
skromna polska wie przyja nazw sawnego woskiego miasta. Kilkaset lat temu
panem Wenecji zosta Mikoaj Chwaowic, herbu Nacz, i jego to wanie nazwano
Diabem Weneckim. A zasuy sobie na to miano w peni. Dla poddanych by okrutny i
prcz daniny zapewne zdzieraby z nich skr, gdyby to tylko byo moliwe. Wobec
opornych nie zna litoci. Dla nich przeznaczone byy zamkowe lochy i stojce na
podwrzu szubienice. Mwiono w okolicy, e dusz diabu zapisa, eby w ten sposb
sobie czartowsk pomoc zapewni. Opowiadano rwnie, e na nocnych ucztach, czsto
na zamku urzdzanych, nie tylko ludzie, ale i wysannicy piekie bywali. Gdy pianie
kogutw obwieszczao zblianie si witu, diaby jako czarne kruki zamczysko
opuszczay.
Pyszni si wic wenecki pan, a zarazem sdzia poznaski i kaliski, rosy skarby w
podziemiach. Rwnoczanie rs strach wrd poddanych.
A nadszed dzie, w ktrym hardy waciciel zamku musia podzieli los tych,
ktrych dotd bez umiaru przeladowa. Oto do Wenecji zjecha krl Wadysaw
Jagieo, by roki krlewskie, czyli coroczne sdy odby. Przed obliczem krlewskim
ludzie nabrali odwagi i posypay si skargi na okrutnego pana.
- Miociwy Panie!-mwili pokrzywdzeni, ktrzy przeszli przez weneckie
lochy. - To diabe nie czowiek. Dajemy wszystko, co naley, a on chce coraz
wicej. Oszukuje. Grabi. Cho sam sdzi, prawa nie szanuje. Lochy cigle pene, a
i szubienice czsto uywane. Ratuj nas, Najjaniejszy Panie!
Sucha krl tych skarg, oblicze mu coraz bardziej pospniao, a gdy wreszcie
lament i skargi ustay, w te sowa zwrci si do waciciela Wenecji:
- I c, moci grabio, kami twoi ludzie czy prawd mwi?
50
Nad si grabi i odpar butnie:
- Czy to nie wszystko jedno? Ja tu rzdy sprawuj i prawd jest to, co ja za
prawd uwaam.
Gboka zmarszczka przecia krlewskie czoo, rozwaa co przez chwil, a potem
rzek dobitnym, cho spokojnym gosem:
- Prawda jest zawsze jedna, a kamstw moe by nawet i sto. Ale masz racj. Ja te
w tym kraju rzdz i prawd bdzie to, co za prawd uznam. A uznaj za ni to, co
twoi poddani mwili. Tym, ktrzy byli trzymani w , lochach, zwracam wolno.
Wszystkie krzywdy naprawi ka. A ciebie, grabio, rozkazuj zaku w acuchy i do
lochu wtrci. Nie moe sprawiedliwie rzdzi ten, kto bezprawie stawia ponad
prawem.
I poszed Diabe Wenecki do lochu pokutowa za swoje okruciestwo.
W jaki czas po wizycie krla straszna burza rozptaa si nad zamkiem. Pioruny
biy we jeden po drugim. Wybuch gwatowny poar. Zamczysko spono, grzebic w
swych ruinach nieprzebrane skarby i waciciela. Jednak nadal o pnocy pojawiay
si w zamkowych ruinach stada czarnych krukw, a rumowisko rozbrzmiewao gwarem
czarciej zabawy.
Ze duchy pilnuj te w lochach weneckich skarbw, tote niewielu byo miakw,
ktrzy odwayli si zej do podziemi. Wracali stamtd zawsze z pustymi rkami i
niesychanym przeraeniem w oczach.
A e skarby si tam znajduj, przekona si o tym pewien chopiec pascy kozy w
pobliu ruin. W pewnej chwili wiatr zerwa mu z gowy czapk i wrzuci przez otwr
do lochu. Nie zdy jeszcze pastuszek poaowa straty, gdy czapka wyfruna z
powrotem pena zotych dukatw. Niestety, inne wrzucane do podziemi czapki nie
wracay do swoich wacicieli...

STOPKA KRLOWEJ JADWIGI


52
53
osy mury krakowskiego kocioa za Szewsk Bram. Dzwoniy kielnie, stukay motki,
wdroway ku grze kamienie i cegy. Spieszyli si murarze, by budow jak
najszybciej skoczy, bo przecie sama miociwa pani, krlowa Jadwiga, koci
fundowaa. A poddani kochali swoj pani. Cho przybya do Polski z dalekich
Wgier, od razu staa si bliska sercom Polakw. Uja ich dobroci i
sprawiedliwoci, zdobya hojnoci. Nie aowaa grosza dla biednych i krlewskich
skarbw na rzeczy wielkie.
Nic przeto dziwnego, e budowniczowie kocioa za Szewsk Bram dokadali stara,
by krlowa bya z ich pracy jak najbardziej rada. Zreszt ona sama zjawiaa si
czsto przy wznoszonych murach, by swoj obecnoci zachty do pracy dodawa.
Ktrego dnia, gdy z dworkami mury obchodzia, pokrzykiwa murarzy suchaa, oczy
rosncymi murami cieszya zatrzymaa si nagle przy kamieniarzu, ktrego twarz
wyranie rnia si od innych - dziarskich i rozemianych. Smutek pooy si na
niej gbokim cieniem, a przygase oczy zdaway si nie dostrzega niczego poza
motkiem i kamiennym blokiem, ktry obrabia. Pochylia si nad nim krlowa i o
przyczyn zmartwienia spytaa. Zawstydzi si kamieniarz swego smutku, pot z czoa
otar i westchnwszy ciko, odpowiedzia:
- Krzy Paski mnie dotkn, miociwa pani. on choroba zmoga, dzieci bez
opieki, gd do domu zaglda. Nieatwo biednemu chorowa...
Zasmucia si krlowa niepomiernie. Zapomniaa o kocielnych murach, ktre jeszcze
przed chwil tak j cieszyy, nog na kamieniu postawia, zot klamr od trzewika
odpia i wrczya j zdumionemu kamieniarzowi.
- Bd o was i o waszym nieszczciu pamita - powiedziaa. - A teraz wecie t
spink i kupcie za ni to, czego wam w tej chwili najbardziej potrzeba.
I odesza, zostawiajc przejtego do gbi kamieniarza. Krlowa Jadwiga wrcia na
zamek, a on pobieg do domu, by podzieli si z domownikami radosn nowin.
W innym nastroju wraca do pracy. Zela smutek, w sercu obudzia si nadzieja.
Ochoczo chwyci za motek. Podnis go w gr i nagle zastyg w bezruchu. Na
kamieniu, ktry od kilku dni wygadza, widnia zarys ludzkiej stopy! Drobnej,
ksztatnej ludzkiej stopy! Zaskoczony, zawoa
murarzy, zawoa kamieniarzy, pokaza w dziw i zapyta, skd on mg si (u wzi.
Ogldali go murarze i kamieniarze, dziwowali si gono, a potem-jakby owieceni
tajemniczym wiatem - zaczli mwi jed'en przez drugiego:
- Przecie to jej stopa - Miociwej Pani! To ona tu nog postawia, gdy klamr od
trzewika odpinaa! Cud, cud! Trzeba kamie jak najszybciej w murze umieci, niech
sawi nasz pani!
I tak w murze kocioa, ktry po dzi dzie stoi na przedmieciu Krakowa-na Piasku-
tkwi kamie z odcinit drobn stop. Czsto wida pod nim wiee kwiaty. Tak
wiee i tak ywe jak pami o dobrej krlowej Jadwidze, ktr ludzie od dawna
nazywaj wit.
55
CZARNA KSINICZKA Z SZAMOTU
krutny los spotka Halszk, crk wojewody Grki, pana na szamotulskim zamku. Cho
pikna bya nad podziw, a zociste wosy, zdobice gow niby korona, miano
ksiniczki jej naday, urod swoj musiaa pod elazn mask ukrywa, zamknita w
zamkowej baszcie. A wszystko llitcgo, e zwykego dworzanina omielia si
pokocha. Nie o takim przecie ziciu marzy dumny ojciec. ni mu si prawdziwy
ksi, a nie skromny dworski pisarz, bo tak prac wykonywa wybrany Halszki. A
zasuy sobie na jej wzgldy nie urod, cho i tej mu nie brakowao, a I /ynem,
ktry mg yciem przepaci.
Ot pewnego dnia wojewoda szamotulski urzdzi wielkie polowanie, /.jechaa na nie
okoliczna szlachta, wzia w nim rwnie udzia Halszka. Otoczona licznym gronem
modziey z uwag obserwowaa owy. Lasy i ozbrzmieway hukiem wystrzaw,
dwikami myliwskich rogw, pokrzykiwaniami naganiaczy. Gsto paday zajce, dziki
i niedwiedzie. I oto jeden z nich, raniony niegronie, ale rozjuszony blem rzuci
si na najbliej stojcych, ws'rd ktrych bya i Halszka. miertelne
niebezpieczestwo zawiso nad jej gow. I wtedy w dworzanin, bdcy pisarzem na
dworze, nie baczc na niebezpieczestwo, drog niedwiedziowi zagrodzi. W starciu
ze zwierzciem sam odnis cikie rany, ale /ycie ksiniczki Halszki ocali.
Obudzi tym czynem w jej sercu uczucie wielkie, ktre rwnie odwzajemnia.
Nie godzi si jednak na t mio dumny magnat. I cho zadba o cyrulika, ktry
opiek nad rannym sprawowa, i gotw by sowicie dworzanina wynagrodzi, o trwaym
zwizku midzy modymi sysze nawet nie chcia. Pisarz dworski szybko wraca do
zdrowia, ale bardziej cieszyaby go ustpliwo wojewody ni gojce si rany.
Cho modzi spotykali si rzadko i przypadkowo, ich przywizanie roso i wkrtce
wojewoda uzna, e naley nawet te rzadkie i przypadkowe spotkania ukrci. Wezwa
wic do siebie crk i w stanowczych sowach zakaza jej widywania si z ukochanym.
Ciko przeya Halszka ojcowski zakaz. Posmutniaa wielce i zamylona snua si po
zamkowych komnatach, unikajc uczt i hucznych zabaw. A smutek ten tym bardziej si
potgowa, gdy jej oczy napotykay na oczy ukochanego, przemierzajcego zamkowe
podwrze czy mijajcego j na zamkowym korytarzu. Dostrzega to surowy ojciec i
przemyliwa nad tym, jakby tych dwoje na zawsze rozdzieli. W kocu uzna, e
jedynym wyjciem jest wydali z dworu niepoprawnego pisarczyka, cho on przecie w
niczym nie zawini. I jak postanowi, tak te
56
uczyni. Odwany dworzanin musia odej.
Daremnie wypatrywaa jego powrotu pikna Halszka, daremnie nucia tskne piosenki,
jakby chciaa nimi ukochanego przywoa.
Mijay miesice i nasta czas karnawau. Wojewoda Grka wyda wielki bal maskowy na
zamku, by cho w ten sosb nastrj crki poprawi i od smutnych myli j oderwa.
Rozdzwoni si zamkowy podjazd, bo gocie saniami przyjedali, zaroio si w zamku
od magnackiej i szlacheckiej modziey, w przemylne stroje poprzebieranej,
zachcaa do taca dworska kapela. Na balowej sali znajdowaa si rwnie
wojewodzianka Halszka, cho niewielu mogo j rozpozna, bo czarna maseczka
zakrywaa cz jej twarzy. Nie ch zabawy jednak j tu przywioda, a obowizek
gospodyni i dziwne przeczucie, e ten wieczr przyniesie spenienie jej marze.
Wicej te czasu spdzaa przy oknie wpatrujc si w wysrebrzon ksiycem drog
prowadzc do zamku, ni w tanecznych korowodach.
W pewnej chwili serce jej zadrao. W oddali zamajaczyy sanie z zadziwiajc
szybkoci zbliajce si do zamku. Nie dopuszczaa myli najradoniejszej, by si
potem nie rozczarowa.
A tymczasem sanie zatrzymay si przed zamkow bram. Wyskoczy z nich smuky
modzieniec i jakby obawiajc si, e nie zostanie wpuszczony, szybko wszed do
zamku. W kilka chwil pniej by ju na balowej sali. W korsarskim stroju, z mask
na twarzy, niecierpliwie rozglda si wok. Wreszcie dostrzeg samotnie stojc
Halszk i podszed ku niej. Nie powiedzia co prawda ani sowa, ale od tego momentu
zacz jej szczeglne wzgldy okazywa. Jednak pierwsza odezwaa si Halszka.
- Tye to? - spytaa.
- Jam - usyszaa znajomy gos, na dwik ktrego serce zabio jej ywiej.
Odtd starali si by jak najbliej siebie, a w rodku nocy, nie zauwaeni
opucili sal.
Dopiero nad ranem zauwaono brak piknej wojewodzianki. Przeszukano komnaty, ale
nie byo jej w zamku. Straszna zo ogarna wojewod Grk, domyli si bowiem
prawdy. Zwoa sub, nakaza jej zbiegw odnale i si do zamku sprowadzi.
Szukano ich dugo, zarwno po okolicznych dworach, jak te w chopskich chatach.
Daremnie. Dopiero po wielu dniach odnaleziono Halszk w maym domku myliwskim,
ukrytym wrd lasw, i przywieziono do zamku przed oblicze wojewody. Jej ukochany
polowa akurat, std unikn kary. Dowiedziawszy si, co stao si podczas jego
nieobecnoci,
57
ju do domku nie wrci i wszelki lad po nim zagin.
Halszk spotkaa za straszliwa kara. Bezlitosny i dotknity w swej dumie ojciec
kaza wojewodziank zamkn w zamkowej baszcie i na twarz, ktr w chwili ucieczki
balowa maseczka zakrywaa, elazn mask naoy. Tak przeya lat kilkanacie.
Dopiero kiedy dotkna j cika choroba, zmiko ojcowskie serce. Kaza crk
uwolni, zdj elazn mask, pokaja si przed ni, ale niestety jej ycie gaso.
Niewiele ju dni cieszya si Halszka wolnoci, powietrzem i socem. Moe dlatego
teraz, w niektre noce, kry wok szamotulskiej baszty, nazwanej jej imieniem, by
cieszy si utracon wwczas wolnoci.
DESPERACKI CZYN KACPRA KARLISKIEGO
59
cz wypeni dwr Karliriskich w Karlinie. Zaamywaa rce nieszczsna matka,
rozpaczaa suba poraona nagym nieszczciem. Oto syn Kacpra Karliskiego,
kilkunastomiesiczny zaledwie dziedzic kar-liskich posiados'ci, uprowadzony
zosta przez austriacki podjazd. Zjawili si austriaccy onierze niespodziewanie i
gardzc bogactwem, ktrego we dworze nie brakowao, jedynie po niewinne dziecko
wycignli rce. Daremnie szuka byo chtnych do pocigu. Kto mody i do noszenia
broni zdolny, potyka si z wojskami arcyksicia austriackiego Maksymiliana. Wielu
z nich pod dowdztwem Kacpra Karliskiego olsztyskiej twierdzy pod Czstochow
bronio, skutecznie opr Austriakom stawiajc.
Wanie nadszed kolejny dzie oblenia. Dopiero wit niebo rowi, gdy pod murami
olsztyskiego zamku rozwin si barwny szereg austriackich onierzy uzbrojonych w
muszkiety. Ale na razie nie strzelano. Milczay muszkiety i armaty. Zdawao si, e
jeszcze na co czekano, gotowano obrocom jak niespodziank.
- Co knuj - szeptano z niepokojem na murach.-Zowrbna to cisza.
I nie pomylono si w przewidywaniach. Nie mino wiele czasu, kiedy przed front
Austriakw wystpio dwch nieprzyjacielskich onierzy, prowadzc midzy sob
dziecko, ledwo od ziemi odrole. Stanli w rodku i jak wodzowie powiedli za sob
reszt ku zamkowym murom. Obrocy Olsztyna nic z tego nie rozumieli, tylko ich
dowdca jkn nieprzytomnie:
- Moje dziecko! Mj syn! To jest mj syn!...
Na te sowa opady gotowe do strzau muszkiety. Poblady twarze zahartowanych w
bojach onierzy. Wszystkie oczy spoczy na bladej twarzy Kacpra Karliskiego. Sta
bez ruchu, jak poraony gromem. Widzia tylko jedno: swego syna, prowadzonego przed
frontem Austriakw. May chopiec tymczasem niewiadom by tego co si dzieje.
Szereg miarowym krokiem zblia si do murw. Plczce si nogi dziecka wyznaczay
tempo. Oczy Kacpra nie odryway si od tej nieporadnie kroczcej postaci. Nie
wypowiedzia ani jednego sowa. O wszystkim mwiy dwie zy, ktre wolno potoczyy
si po policzku.
Nagle ockn si. Mina chwila saboci. Energicznym ruchem wyrwa! muszkiet z rk
najbliej stojcego onierza. Opar go na podprce, zapali lont i odda pierwszy
strza. Potem opuci gow, nie chcc patrze na to, co si bdzie dziao.
60
Gona palba uniosa si nad zamkiem i atakujcymi. Rozgorzaa bitwa. Walczono bez
pardonu i do zatracenia. Walka trwaa dugo, kruszyy si mury olsztyskiego zamku,
ale nieprzyjaciel musia ustpi.
May chopczyk mia przynies' wrogowi zwycistwo, przynis mu klsk, pacc za
to jednak wasnym yciem.

ZAKAD STANCZYKA
62
63
ieli krlowie, ksita i inni wielcy panowie swoich baznw. Przebywali oni na ich
dworach, zabawiali uczestnikw biesiad i rozchmurzali czoa rzdzcych. Pozwalano
im na wiele, bo przecie byli tylko baznami. Oni za korzystali z tego przywileju
i czsto pod pozorem facecji i dowcipw objawiali gorzk prawd, zwracali rzdzcym
uwag na ich wady, niesprawiedliwo, niewaciwe postpowanie, ostrzegali...
Takim wanie by nadworny bazen krla Zygmunta Starego, Stari-czyk. Potrafi
bawi biesiadnikw, rozjania dowcipem krlewskie oblicze, ale nierzadko bywao,
e zamylone oczy patrzce gdzie przed siebie, jakby widziay to, czego inni nie
dostrzegaj, a uwagi, padajce z jego ust, byy cierpkie i wiele do mylenia
dajce. Niejeden dworski urzdnik chtnie by go z zamku jak najrychlej przepdzi,
aby tylko jego zamiarw nie odkry, a tym bardziej myli nie odczyta.
Ale w tym przypadku o mniej powanych sprawach bdzie tutaj mowa. Kiedy pomidzy
Staczykiem a pewnym szlachcicem stan zakad o to, jaki zawd mona zaliczy do
najliczniejszych w Polsce. Szlachcic wymienia rne profesje: szewcw i kowali,
urzdnikw i kupcw, ale Staczyk przeczco krci gow.
~ Najwicej w Polsce jest lekarzy - powiedzia wreszcie Staczyk, by zbytnio nie
nadwera umysu szlachcica.
- Lekarzy?!-wykrzykn szlachcic. - artowa sobie wa pozwala. Gdy niedawno temu
zachorowaem, to kilkanacie wiorst do lekarza jecha musiaem. A wa mwisz, e
ich najwicej. O zakad id, e nie masz racji.
- Kto ma racj, przekonamy si niebawem - rzek Staczyk, robic bazerisk min.-
A zakad przyjmuj.
Nastpnie przewizawszy sobie twarz chustk i skrzywiwszy bolenie usta, wyruszy z
nie przekonanym szlachcicem na ulice Krakowa.
I okazao si, e rzeczywicie co drugi przechodzie to lekarz. Podchodzili do
nieszczliwie wygldajcego Staczyka i ze wspczuciem pytali, co te mu dolega.
Zby! - jcza Stariczyk. - Bl widruje, e wytrzyma trudno, gowa pka...
Lekarza szukam.
Dam waszmoci dobr rad - powiedzia pierwszy przechodzie. -
Trzeba zimne okady stosowa. Kilka zimnych okadw i zapomnisz wa, e masz w
ogle zby.
- Najlepszy jest rumianek - doradza inny. - Puka sze razy dzien-
nie o nieparzystej godzinie. Ju po trzecim pukaniu odczujesz ulg.
- Znam taki sposb, e lepszego nie znajdziesz: zajcze sado-przekonywa kolejny
lekarz". - Przyoy na noc plaster zajczego sada do obolaego policzka i rano
bdziesz wa zdrw jak rydz.
- Z zbami to trzeba tak - szepta zaywny jegomo o czerwonej twarzy.-Zrobi
mocn nalewk, wzi tgi yczek, w ustach go chwil potrzyma, przekn i
powtrzy to kilka razy. Bl przejdzie, a przyjemno zostanie.
- Nie wiesz, waszmo, co dobre na bl zbw? - dziwi si nastpny znawca
medycyny. - Koci z abich udek! Naley je w modzierzu utrze, potem odwarem z
pokrzywy zala i o pnocy wypi. Bl mija, jak rk odj.
I tak paday kolejne rady, wszystkie pono nad wyraz skuteczne. Siaczyk obiecywa,
e z nich skorzysta, a szlachcic, z ktrym zakad stan, wybausza coraz bardziej
oczy, bo nie przypuszcza, e w Krakowie tylu lekarzy. No i oczywicie zakad
przegra!

O SDZIWOJU-NOWOSDECKIM ALCHEMIKU
65
hocia to wszystko dziao si bardzo dawno temu, bo przecie ponad trzysta lat
mino od s'mierci Michaa Sdziwoja, to podobno nie zapomina on o swoich rodzinnych
stronach i nieraz ciemn noc na ulicach Nowego Scza si pojawia. Szczeglnie zas'
upodoba sobie noce sylwestrowe, stary rok koczce i nowy rozpoczynajce. Wlas'nie
wwczas najatwiej mona spotka go na nowosdeckim rynku.
A rozpozna Michaa nie jest trudno. Chadza bowiem po miecie nie w zwyczajnym
stroju, a w todze obszernej, jak kiedy uczeni nosili. Idzie zadumany, spoziera na
wiee kociow, ktre jak ongi nad miastem gruj, szuka odlegych wspomnie,
ktre go z tym miastem zwizay. I moe z wdzicznoci za lata spdzone w Nowym
Sczu rozrzuca wok siebie zote monety. Padaj one bezdwicznie na miejski bruk i
przynosz szczcie tym, ktrzy Sdziwoja na swojej drodze spotkaj.
Zaczo si za wszystko dokadnie w Roku Paskim 1566, gdy Sdziwj w okolicach
Nowego Scza na wiat przyszed. Od najmodszych ju lat zdradza niebywae
zdolnoci, tote-po krtkim okresie nauki w nowosdeckej szkole - na uniwersytet
krakowski wstpi. Tu ustpowa co prawda innym studentom wzrostem, ale dorwnywa
im za to wiedz. Ju wtedy jedna myl zaprztaa mu bez reszty gow: jak zwyky
metal w czyste zoto zamieni? Nie on jeden zreszt tego docieka, ale niewielu
mogo mu uporem dorwna.
Po ukoczeniu uniwersytetu, przez ojca w mieszek pienidze zaopatrzony, wyruszy
Micha Sdziwj w wiat. Odwiedza sawne uniwersytety, przesiadywa w
bibliotekach, bywa w pracowniach synnych alchemikw, a wszystko po to, by zgbi
tajemnic przemiany metali nieszlachetnych w dukatowe zoto.
W kocu natrafi na to, czego poszukiwa. Podczas pobytu w Saksonii dowiedzia si,
e w wizieniu przebywa znany alchemik woski, Sethon, ktrego ksi saksoski
ukara lochem za to tylko, e poznawszy tajemnice przemiany oowiu w zoto, nie
chcia jej ksiciu zdradzi. Dziki zabiegom Sdziwoja Sethon zosta uwolniony i,
chcc okaza wdziczno swemu wybawcy, wrczy mu szczypt cudownego proszku,
majcego moc przemieniania oowiu w zoto. A kiedy zmar, zostawi mu wszystkie
uczone ksigi i ca pracowni wraz z reszt swego wynalazku.
Wdrowa potem Sdziwj, z aciska Sendwogiusem zwany, po rnych krajach i
dworach, przyjmowany wszdzie z honorami, bo kady wadca chcia swj skarbiec
zotem, z oowiu wytopionym, podreperowa.
66
Ale nie tylko zaszczyty towarzyszyy mu w tych wdrwkach. Spotyka si te
wielokro z zazdroci tych, ktrym nie udao si dokona tego, czego on dokona,
zdoby takiego uznania, jakie on wanie zdoby.
Najbardziej pognbi go jednake zazdrosny rywal, alchemik Miihlen-fels, ktry
podczas pobytu Sdziwoja na dworze w Wirtembergii zniszczy mu nie tylko wszystkie
urzdzenia, ale na dodatek przywaszczy sobie cudowny proszek przez Sethona
darowany. I chocia wynagrodzono mu t krzywd i sprawc ukazano, zaamany Sdziwj
nie chcia tam duej pozosta i powrci do kraju. Jaki czas przebywa w Nowym
Sczu, skd przed laty w wiat wyruszy, potem goci na dworze Zygmunta III Wazy w
Warszawie, by w kocu osi w niewielkim majtku na lsku i tu ywota dokona.
Zostaa po nim sawa ksicia alchemikw i zote krki, rozrzucane w noc
sylwestrow na nowosdeckim rynku...
DZIELNA STAROCIANKA Z GOACZY
68
69
rwone wieci od wielu ju dni dochodziy do zamku w Golaczy. Szwedzki potop coraz
szerzej rozlewa si po polskiej ziemi i zagraa zamkowi. Wprawdzie pewn oson
przed wrogiem dawao jezioro Smola-ry, ale c ono mogo znaczy, kiedy brakowao
obrocw? Tych za zaledwie kilkudziesiciu w zamku byo, reszta to kobiety, dzieci
i starcy. Na pomoc z zewntrz nie mona byo liczy, skoro wojewodowie poznaski i
kaliski przed Szwedem skapitulowali. Frasowa si wic starosta goanie-cki i z
trosk myla o przyszoci zamku, jego mieszkacw i swej crki Anny, syncej z
wielkiej urody. Mimo wszystko gotowano si do obrony. Umacniano mury, naprawiano
most zwodzony, gromadzono ywno... Tlia si jeszcze nadzieja, e moe Szwedzi
Goacz omin, ale w gbi serca nikt w to nie wierzy.
I stao si to, co przewidywano. Ktrego czerwcowego dnia 1656 roku z wysuszonego
socem gocica wzbiy si tumany kurzu, a z obronnych baszt pady okrzyki:
- Szwedzi pod zamkiem! Na mury i do modzierzy! Pokaemy psubratom, emy nie
tchrze!
Powstrzymywa musia starosta co bardziej krewkich obrocw, ktrym si zdawao, e
rozgrzani bojowym duchem i osonici murem stawi czoo kilkakro liczniejszemu
wrogowi. A byli to gwnie ludzie modzi i w walce niedowiadczeni.
- Oprcz odwagi trzeba mie rwnie rozwag - hamowa ich starosta. - Nie
zaczniemy pierwsi. Moe paktowa bdzie mona.
- Paktuj nasi wodzowie i ustpuj pola, a my chcemy si bi! - odpowiadali
najbardziej zapalczywi. - Mamy par modzierzy, a oni s bez armat. Koskimi bami
murw nie rozbij!
- Ale armaty mog sprowadzi - nie ustpowa starosta. - A my moemy
liczy jedynie na pomoc Bosk. Jak zaczn, odpowiemy godnie.
Ledwie zdy wypowiedzie te sowa, a rozleg si gos trbki i od szwedzkich
oddziaw ruszy w stron zamkowych murw posaniec dowdcy. Moe bdzie
zwiastunem pokoju?"-przemkno przez myl starocie.
Jednak nie z pokojem przybywa szwedzki pose, a z daniem poddania
zamku.
- Nie w swoim imieniu tego dam, ale w imieniu mego dowdcy i
naszego krla-doda butnie.
Gniew targn obrocami Goaczy. Nawet starosta poczerwienia z
oburzenia.
- Przeka swemu dowdcy - odpowiedzia dumnie-e ani on, ani wasz krl nie bdzie
mi na tej ziemi rozkazw wydawa. Jam tu dowdc, a naszym krlem Jan Kazimierz.
Zamku bez walki nie oddam.
- Krl, nawet z koron na gowie, ale bez wadzy nie jest krlem - odpar
pogardliwie Szwed i zawrciwszy konia pocwaowa do swoich.
Teraz stao si jasne, e o adnej ugodzie mowy by nie moe. Zaczy si ostatnie
przygotowania do walki. Wynoszono z podziemi kule i proch, nastawiano na cel
modzierze, sposobiono do strzau garacze...
I wkrtce te rozptaa si bitwa. Szwedzi przypucili atak, ale szybko musieli
odstpi od murw, bo grad kul pomiesza ich szyki i znacznie przerzedzi szeregi.
Rado zapanowaa w zamku, ale na krtko. Gorzka i krwawa lekcja, dana Szwedom przy
pierwszym szturmie, nie posza na marne. Zrozumieli, e nie brawurowym atakiem
zdobd twierdz. Ostroniej planowali teraz swoje posunicia, pojawiy si
niebawem dziaa, ktrych susznie obawia si starosta, a wwczas coraz wicej
ofiar byo pord obrocw. Wrd nich znalaz si jeden z najwaleczniejszych i
najbliszych sercu starocianki. Wiele godzin opakiwaa jego mier. To nie tylko
zgin jeden z obrocw Goaczy - dla niej zgaso soce. Nie szukaa pomsty, ale
oczekiwaa wikszego mstwa pozostaych przy yciu.
Pooenie zamku z kadym dniem pogarszao si coraz bardziej. Mala zapas kul i
prochu, topniaa ywnos', rosa za zawzito wroga. A tymczasem wieci
dochodzce z kraju te nie podnosiy obrocw na duchu. Wielcy panowie szli na
ugod z najedc. W tej sytuacji byo tylko jedno wyjcie: podda si za cen
ratowania yjcych. I tak te decyzj podj goaniecki starosta, cho nieatwo mu
to przyszo. W milczeniu godzia si z ni wikszo obrocw.
Tylko starocianka Anna nie moga zrozumie decyzji ojca.
- Ojcze, czy mier twoich najdzielniejszych wojownikw ma i na marne?-pytaa,
majc zapewne przed oczyma mier tego, ktry by jej najbliszy. - Czy ich krew
polaa si po to, by teraz haniebnie odda zamek?.
Milcza starosta goaniecki, bo przecie myla tak samo jak crka. Jednake
staros'cianka mylaa o polegych, on za przede wszystkim o yjcych, ktrych mg
jeszcze ocali.
- Musisz wiedzie, e niejednokrotnie wicej odwagi wymaga od dowdcy poddanie si
ni walka-rzek po chwili zadumy.
70
- Ja znarminny wybr - odpara Anna. - ycie w habie, upokorzeniu, niewoli lub
mier. I wybieram to drugie.
Spojrzaa z rozpacz w ojcowskie oczy i odwrcia si gwatownie. Zanim zdoano j
powstrzyma, wspia si na zamjsow baszt i rzucia stamtd w gbokie wody
smolarskiego jeziora.
Tylko przez chwil starosta i obrocy trwali w odrtwieniu i podziwie dla dzielnej
starocianki. A potem z niebywa zapalczywoci rzucili si do walki.
Jednake nawet najwikszym zapaem nie pokona si armat i muszkietw. Zamek wkrtce
pad. Szwedzi zapacili wysok cen za jego zdobycie, ale ich zemsta bya okrutna.
Nikt w zamku nie ocala.
Po dzi dzie zostay po nim tylko ruiny. Ale nie opuszcza ich starocianka Anna.
Kadego roku, 23 czerwca- w rocznic sWojej mierci - wylania si z jeziora, chodzi
po starych murach przypominajc o tamtych, odlegych zdarzeniach.
w#m$&&&&tw?
SOWO SI RZEKO, KOBYKA U POTU"
72
73
mbicja rozpieraa im pana Jakuba Zaleskiego, szlachcica spod ukowa. Marzyy mu
si urzdy i honory. Umyli sobie, midzy innymi, i u samego krla Jana III
Sobieskiego, o wjtowski urzd bdzie zabiega. W tym te celu wybra si w podr
do Warszawy, by sw prob osobicie krlowi przedstawi.
W drodze do stolicy zatrzyma si w przydronym zajedzie, aby si posili i przed
dalsz podr- wypocz. Gwarno byo w marymonckiej karczmie, bo jaki znaczniejszy
pan z licznym dworem rwnie w owym zajedzie stan. Im pan Jakub Zaleski ze
swoj skromn wit zaj miejsce obok i na pocztek garniec syconego miodu dla
siebie zamwi. Kiedy zmczenie przeszo i humor si poprawi, pocz si chepi,
i do samego krla jegomoci jedzie, by urzd wjta dla siebie wyprosi.
- Nie opuszcz krlewskich progw, nim godnoci jakiej znaczniejszej dla siebie
nie zyskam - zapala si w miar, jak mid i piwo coraz bardziej szumiay mu w
gowie. - Nie po to tyle wiorst przemierzam, by z pustymi rkami do ukowa wraca.
Po to przecie ma krl jegomo uszy, by poddanego wysucha, a i askawe serce,
aby jego prob speni.
Pan, wit liczn otoczony, wysucha tych sw, wsa sumiastego podkrcajc, a
potem rzek:
- Co innego prob wysucha, a co innego j speni. Nawet krl wszystkich prb
speni nie moe. Co ma na przykad uczyni, jeli dwch o ten sam urzd zabiega?
Jednemu musi odmwi. Co zatem, waszmo, uczynisz, jeli krl ci urzdu nie da?
- Co? - zerwa si znad garnca z miodem im pan Jakub Zaleski. - Niech
wwczas moj kobyk w ogon pocauje! Niechaj cho ona zaszczytu dostpi, jeli jam
urzdu niegodny.
Gromki miech wypeni wntrze zajazdu, a najgoniej mia si wielmoa z
sumiastym wsem.
- Bacz tedy-zanosi si miechem-by kobyki zbyt daleko od krlewskiego paacu
nie zostawi. Krl nie modzik i do biegania nieskory.
- Jeli krl jegomo pozwoli, to j przed sam tron przyprowadz - o-wiadczy
chepliwy szlachcic, budzc nowy wybuch wesooci.
Nazajutrz zbudzi si szlachcic pno, co zawdzicza przede wszystkim oprnionym
garncom miodu i piwa. Niebawem te wyruszy w dalsz podr. Po drodze zatrzyma si
jeszcze w kilku zajazdach, by animuszu nie straci i zmczone ciao pokrzepi, a w
kocu dotar do Warszawy.
Przed krlewskim obliczem mia stan dnia nastpnego midzy niadaniem a obiadem.
Od wczesnego ranka sposobi si na to spotkanie. Subie kaza buty wypucowa,
strj najlepszy przysposobi, a sam mow, jak przed krlewskim majestatem mia
wygosi, wielokrotnie powtarza.
Wreszcie chwila najwaniejsza: stan przed drzwiami prowadzcymi do sali, gdzie
krl przyjmowa i czeka, a zostanie wywoany. Trwao to do dugo, bo i
oczekujcych byo niemao, a kadego krl musia wysucha i jego spraw
sprawiedliwie rozsdzi.
W kocu usysza:
- Im Jakub Zaleski, Najjaniejszy Pan prosi waszmocia.
Zerwa si z ozdobnej awy, z gowy uleciaa mu mowa tak starannie przygotowana i
zdjty lkiem przekroczy prg.
I nagle oczy rozszerzyy mu si niepomiernie, a na obliczu pojawio ogromne
zdumienie.
- Ja... ja do krla jegomoci...-wyjka, nie rozpoznajc wasnego gosu.
Mia bowiem oto przed sob owego wielmoe z zajazdu, przed ktrym chepi si, e
wjtostwo otrzyma musi, a jeli krl mu laski odmwi, niech jego kobyk w
podogonie pocauje.
Pan na bogato zdobionym, do tronu podobnym fotelu siedzcy, spoglda na niego z
udawan surowoci.
- Jeden jest krl w Najjaniejszej Rzeczypospolitej-rzek.-I ja nim jestem. A
pros'by swojej nie musisz mi, waszmo, przedstawia, bo ju o niej w zajedzie
mwie. Tylko co to bdzie, jeli jej nie speni?
Raz kozie mier!" - pomyla im pan Jakub Zaleski, otrzsn si z lku, a
dojrzawszy w krlewskich oczach wesoe ogniki - wypali:
- Sowo si rzeko, Wasza Krlewska Mo. Kobyka u potu. Trudno byo jego
krlewskiej moci utrzyma powag. Rozemia si
gromko, jak wwczas w zajedzie, ale sowa, ktre wypowiedzia,
zabrzmiay powanie.
- Jeli kto nie zapiera si swoich sw, cho mogoby go nawet na krlewski gniew
narazi - mwi - nie sprzeniewierzy si te sowu, e swoje obowizki godnie
peni bdzie. Zostaniesz wjtem.
W taki oto sposb im pan Jakub Zaleski urzd wjtowski otrzyma, a nasz rodzinny
jzyk wzbogaci si o jeszcze jedno porzekado, ktre od trzech stuleci powtarzane
jest przy najrozmaitszych okazjach.
^^
LWY Z GDASKIEGO RATUSZA
75
nany by talent gdaskiego kamieniarza Daniela Eggerta. Jego duto i motek
wykuway w kamieniu kwiaty, ktre zdaway si pachnie, zwierzta, ktre zdaway
si oddycha, a take ludzi ktrzy zdawali si cieszy i cierpie.
Najchtniej jednak Daniel rzebi lwy. Moe wzio si to std, e jego biblijny
imiennik, wtrcony do lwiej jamy, zamiast by rozszarpanym przez godne
drapieniki, zdoby sobie ich przyja i ocali ycie.
Nic przeto dziwnego, e kiedy rada miejska postanowia gdaski ratusz nowym
portalem przyozdobi i na nim herb miasta wyku, wykonanie tej pracy zlecono
was'nie Danielowi. Widniej bowiem w herbie - oprcz dwch krzyy i korony - dwa
lwy, ktre korony i krzyy strzeg.
Zabra si kamieniarz do pracy, cho czasy byy niespokojne i twrczemu skupieniu
niezbyt sprzyjajce. Miastu zagraa krl pruski, Fryderyk, ktrego od dawna nci
bogaty Gdask i planowa jego przyczenie do Prus.
Wiedzia o tym Daniel i nieraz o tym rozmyla, wykuwajc w kamieniu miejski herb.
Przecie lwy, ktre rodziy si pod jego dutem, broniy polskiej, krlewskiej
korony.
Wreszcie nadszed dzie, kiedy praca zostaa zakoczona i nowy portal mia by w
ratuszowym murze umieszczony. Tumnie przybyli na t uroczysto gdanszczanie, w
uroczystych strojach stawili si rajcy miejscy z burmistrzem na czele, za strae
miejskie pilnoway porzdku. Duma rozpieraa wszystkich. Miasto przecie wzbogacio
si o nowe dzieo, wiadczce o zamonoci i hojnoci jego mieszkacw. A dzieo
rzeczywicie byo kunsztowne i radowao oko. W tym podniosym nastroju zapomniano
nawet o pruskim zagroeniu, jakie skradao si ku bramom Gdaska.
Nagle wrd zebranych powstao jakie niebywale zamieszanie. Najpierw rozlegy si
szepty, ktre wnet przerodziy si w gone uwagi. Ludzie wskazywali na portal z
herbem, czemu si ogromnie dziwili, na co oburzali...
- Popatrzcie na lwy! - mwili. - Jak mona popeni tak pomyk? Czyby Daniel nie
zna herbu swego miasta? A moe zakpi sobie z nas? Co na to rajcy?
Rzeczywicie. Herb, wykuty przez Daniela Eggerta, rni si znacEnie od tego, do
jakiego przywykli, jaki widnia na miejskiej pieczci i na cechowych chorgwiach.
Tam lwy patrz na siebie, ich wzrok spotyka si
76
nad koron, a tu zwrciy gow w jedn stron i spogldaj ku Zotej Bramie, ku
Krlewskiej Drodze. Jakby na cos' czekay, kogo' wypatrywa-y...
- Nie pomyli si mistrz Daniel - odezwa si w tumie jaki starczy glos. -
Wiedzia, co robi. Te lwy patrz w stron Polski. Patrz na drog, ktr polscy
krlowie do miasta wjedali. Czekaj na pomoc, mogc miasto przed pruskim zaborc
uchroni, ktra tylko t drog nadej powinna.
Zamilky zdziwione i oburzone gosy. Setki oczu skieroway si ku Zotej Bramie i
wpatryway w ulic Dug, ktra do niej wioda, z takim samym oczekiwaniem, jak lwy
z gdaskiego ratusza.
Ale pomoc nie nadesza. Wkrtce natomiast pojawiy si wojska pruskiego krla i
zawadny Gdaskiem. Ptora wieku czekay ratuszowe lwy na polski mundur w Zotej
Bramie. I doczekay si.

OD MOR Z A DO G R
JURATA-KRLOWA BATYKU

79
gbinach Batyku znajdowa si kiedy wspaniay paac, zbudowany z bursztynu, w
ktrym zamieszkiwaa krlowa morza-pikna Jurata. Otoczona boginkami, panowaa nad
wszystkimi morskimi stworzeniami. A poniewa serce miaa dobre, krzywdy
najmniejszej zrobi im nie pozwolia. Tote suyy jej wiernie nie tylko dworki-
boginki, ale ososie i wgorze, szproty i ledzie, dorsze i makrele -jednym sowem
cay podwodny wiat.
Nic te dziwnego, e wzburzya i poruszya ni do gbi wiadomos' o jakim modym
rybaku, co to sieci zarzuca i jej rybom zagraa.
- Ta zuchwao musi by ukarana - powiedziaa do swoich boginek. - Nawet ja,
krlowa podmorskiego pastwa, na ycie najmniejszego szprota bym si nie targna,
przeto nie pozwol, aby uczyni to czowiek. Zwabimy zuchwalca w morskie odmty i
tu go srodze ukarzemy. Pymy wic na spotkanie z tym, ktry moje prawa naruszy!
Wsiada pikna Jurata do bursztynowej odzi, boginki za do odzi z wielkich muszli
zrobionych, i skieroway si ku brzegowi.
Jake zdziwi si mody rybak, gdy najpierw usysza s'piew tkliwy dochodzcy z
oddali, a potem dojrza wynurzajce si z morza odzie. Siedziay w nich dziewczta
tak urodziwe, e o sieciach zapomnia i oczu od nich oderwa nie mg. A
szczeglnie od tej, ktra w bursztynowej siedziaa odzi i saa mu obiecujce
umiechy.
Mody rybak nie pozosta na nie obojtny i rwnie szczerym umiechem odpowiedzia.
Uroda modzieca zrobia tak wielkie wraenie na Juracie, e ch zemsty zgasa
momentalnie w jej sercu i zakochaa si w rybaku.
- Jestem Jurata, krlowa Batyku - rzeka do. - Przybywam tu, eby ci ukara za
to, e spokj mego krlestwa naruszye i po moj wasno signe. Ale podbie
moje serce i zamiast kary ofiaruj ci swoj mio. Musisz j jednake odwzajemni.
Jeli staoby si inaczej, to nie unikniesz kary.
Rybak olniony urod wadczyni morza i ujty wspaniaomylnoci, bez chwili
wahania odrzek:
- Twj jestem i wierny ci bd do koca moich dni. Spodobaa si ta odpowied
Juracie i odpowiedziaa:
- Odtd kadego wieczoru przypyn tu na spotkanie z tob, a w cigu dnia tsknie
bd o tobie rozmyla. A teraz egnaj! Musz ju wraca do swego podmorskiego
paacu.
80
I zanurzyy si w Batyku odzie Juraty i jej boginek, zamkna nad nimi gadka to
wody, a mody rybak dugo sta nieporuszony i wpatrywa si w spokojne morze,
mylc o przygodzie, jaka go spotkaa.
Jurata za dotrzymaa sowa i odtd co wieczr modzi spotykali si nad morskim
brzegiem i spdzali razem dugie, szczliwe godziny.
Ale ich mio nie podobaa si wadcy burz i piorunw, Perunowi. Nie mg wybaczy
piknej Juracie, e pokochaa zwykego miertelnika i postanowi j srodze za to
ukara. Ktrej nocy, gdy wrcia ze spotkania ze swym ukochanym, rozgniewany bg
cisn piorunem w bursztynowy paac, ktry rozsypa si na tysice kawakw,
grzebic pod swoimi szcztkami poraon gromem Jurat.
Rwnie modego rybaka spotkaa okrutna kara. Za spraw Peruna fale roztrzaskay
jego d, gdy na pow wyruszy, a on sam na dno morskie poszed. Tam mciwy bg
kaza go przyku do skay, gdzie - byc moe - do
tej pory cierpi.
Do dzi te morze wyrzuca kawaki bursztynu, jakie pozostay po
wspaniaym paacu Juraty, krlowej Batyku.
*
ZATOPIONE MIASTO WINETA
82
ogate, pikne i potne byo to miasto. Pooone na wyspie Wolin, nad wodami
Batyku, przycigao statki z odlegych portw i wasne na dalekie wody wysyao.
Port w zatoce nad rzek Dziwn cigle bieli si od agli. Cignli do miasta kupcy
z rnych stron wiata, kwit handel, bogacili si jego mieszkacy i w coraz wiksz
popadali pych. Sdzili, e za pienidze mona kupi wszystko - nawet wasne
bezpieczestwo. Tote w razie potrzeby miasta broni mieli najemnicy: sowicie
opacani wikingowie, morscy rozbjnicy.
A niebezpieczestwo zagraao miastu nieustannie. Wojowniczy Nor-manowie od dawna
ostrzyli sobie apetyty na bogactwa Winety. A w kocu postanowili je zdoby.
Pewnego razu od wysp duskich oderwao si kilkaset statkw i skierowao w stron
Wolina. Daremnie staray si zatrzyma t nawa statki wineckie. W nierwnej walce
wiele z nich poszo na dno, tylko zaledwie kilka powrcio do portu. W morskiej
bitwie zgin wdz Winety i jego syn. Zadreli o swoje skarby bogaci kupcy. Teraz
caa nadzieja w wikingach. By moe walcz jeszcze z najedc, bo ich okrty nie
zawiny dotd do portu. Przysigali przecie wierno Winecie, po to byli
utrzymywani przez miasto i wynagradzani, by je broni.
Ale okazao si, e wierno jest rwnie atwo zama jak sprchnia wczni.
Wikingowie zdradzili. Teraz zbliali si do portu wsplnie z Normanami, jako ich
sojusznicy, a ich zdradziecki wdz, podpynwszy bliej, w bezczelnych sowach
zada poddania miasta.
- Jeli tego nie uczynicie - grozi - wemiemy miasto si, a wtedy nikt ywy z
niego nie wyjdzie.
- Lepsza mier w walce ni poddanie si zdrajcy - odpowiedziano
mu.
mier wodza Winety i jego syna, zdrada wikingw i butne zachowanie si tego co im
przewodzi rozpalio zapa bojowy obrocw Winety. Setki poncych strza
przeszywao ze wistem powietrze. Paliy si nieprzyjacielskie okrty na Dziwnie.
Zwycistwo zdawao si by ju bardzo
bliskie.
Ale zadufani i nieskorzy do walki bogaci mieszkacy Winety jeszcze raz uwierzyli w
si pienidza. Po co przelewa wasn krew - myleli - skoro mona wroga
przekupi? Weszli wic w porozumienie ze zdradzieckimi wikingami, noc do miasta
wpucili, by za ich porednictwem okup Normanom przekaza. I jeszcze raz
dowiadczyli wiaroomstwa niedaw-
83
nych sprzymierzecw. Wikingowie nie chcieli darowanych pienidzy, sami zapragnli
je wzi. Speniy si groby ich butnego przywdcy. Rozpocza si grabie miasta.
una poarw rozjania noc, wszdzie sycha byo okrzyki trwogi i przeraenia
mordowanych mieszkacw. Tak to srodze ukarani zostali pewni siebie bogaci Wineci.
Nieliczni, co pozostali przy yciu, rwnie nie uniknli kary, podobnie zreszt jak
upojeni zwycistwem wikingowie i Normanowie. Bo oto ywio straszny rozszala si
nad Winet. Byskawice rozdzieray niebo, grzmoty przetaczay si nad miastem,
potny huragan uderzy w stojce w porcie i w zatoce nieprzyjacielskie statki,
miotajc nimi jak skorupkami orzecha, amic maszty jak suche badyle. Wydawao si,
e Batyk wystpi z brzegw, ciskajc rozgniewane fale na miasto i jego wrogw.
Ca noc trwao to pieko. Gry wody spaday na miasto, a pochony je cakowicie.
Kiedy nadszed ranek nastpnego dnia, po Winecie i jej wrogach nie pozosta nawet
s'lad. Tam, gdzie jeszcze wczoraj widniao wspaniae, bogate miasto, teraz
srebrzyy si w socu spokojne wody zatoki.
O zatopionej Winecie przypomina czasami jedynie guche bicie dzwonw, dochodzce z
gbi wd. Niekiedy zdaje si, e mona dojrze w gbinach rozjanione wiatem
okna bogatych domw. Innym razem zwabi Wineta w swoje podwodne mury nieostronego
eglarza, ktry ju stamtd nie powraca.
85
O PIKNEJ EGLE I KRLU JEZIOR - ALTISIE
stotnie, pikna bya Egle i niejeden modzieniec okiem za ni wodzi. Ona jednake
oddaa swoje serce krlowi jezior, altisowi, ktry si przed ni z
surpilskiego jeziora wynurzy. A byo to tak.
Pewnego dnia Egle, cho pochodzca z domu zamonego wadcy, udaa si nad jezioro,
by swe barwne chusty upra. Zajta prac i nuceniem rzewnych piosenek, nie zwrcia
uwagi na gony plusk wody, ktry towarzyszy pojawieniu si altisa. Spostrzega
go dopiero wwczas, gdy stan przed ni i tak przemwi:
- Witaj, pikna Egle! Jestem altis, krl jezior. Ju nieraz cieszya moje oczy
swoj urod, cho ty mnie nie widziaa', gdy dzielia nas ciana wody. Dzi
przychodz do ciebie, by prosi o tw rk. Tam, na dnie jeziora, czeka na twoje
przybycie mj paac. Zamieszkaj w nim razem ze mn, bo samotno cisza jest od
tych wd, ktre nad nim stoj.
ywiej drgno serce Egle, bo miaa przed sob modzieca, o jakim nieraz nia, ale
nie od razu ulega jego probom. Wszak miaa rodzicw, siostry, braci i al byo
ich opuszcza. Jednake proby altisa byy tak arliwe, sowa tak czue, za
obietnice tak ncce, e w kocu zgodzia si zosta jego on.
I otwary si przed nimi wody jeziora, a potem bramy bogatego paacu. I zamieszkali
w nim.
I yliby tam zapewne dugo i szczliwie, gdyby altis ktrego razu nie wyjawi
Egle swej tajemnicy.
- Tu jestemy szczliwi i bezpieczni - powiedzia pewnego dnia. -
Ale istnieje pewne zaklcie, ktre znaj jedynie bogowie i ja. Gdyby wypowiedzia
je zy czowiek, wtedy musiabym opuci podwodny paac, wyj z jeziora na ziemi,
a tam stabym si bezbronnym i kady mgby mnie zabi.
Zatrwoya si Egle i rce z przeraenia na piersiach splota.
- A jakie to zaklcie? - wyszeptaa.
I altis niebacznie wypowiedzia sowa zaklcia, ktrych dotychczas adne ludzkie
ucho nie syszao. I okazao si, i za wielki ciar woy na barki umiowanej
ony. Tajemnica, ktr jej powierzy, nie dawaa Egle spokoju. Mylaa o niej
dniami i nocami. Chciaa si ni koniecznie z kim podzieli. I wwczas zrodzia
si w niej myl, aby odwiedzi rodzicw, braci i siostry.
- Kochany! - rzeka pewnego dnia do altisa. - Ogarnia mnie tsknota
86
za najbliszymi. Pozwl mi si do nich uda. Wrc do ciebie, bo tu jest moje
szczs'cie. Ale niech o nim wiedz rwnie ci, ktrych opuciam, a przecie nie
przestaam ich kocha.
Posmutnia altis, przygas blask w jego oczach, ale si zgodzi. Od dawna
zauway, e co trapi pikn Egle, jednake nie mia odwagi spyta jej co si
stao i teraz odpowied przysza sama.
- Id! - powiedzia. - Spotkaj si z najbliszymi, ukj swoj tsknot, ale
powracaj do mnie jak najszybciej.
I opucia Egle podwodny paac, udajc si do rodzicielskiego domu.
W domu zapanowaa wielka rado, ale szybko przygasa, gdy Egle oznajmia, e
zamierza wrci do swego ukochanego. Rozpakaa si matka, rozpakay siostry,
zamilk zgnbiony ojciec. Jedynie bracia nie kryli nienawici do tego, ktry
siostr im zabra. Egle pocieszaa ich, opowiadaa o dobroci altisa, o jego
czuoci, mioci... I tak dugo rozprawiaa o ukochanym, a w kocu zdradzia jego
tajemnic. Bracia wysuchali sw zaklcia w napiciu, wymienili spojrzenia, z
ktrych mona si byo domyli, e wydali wyrok na krla jezior.
Wieczorem, kiedy gwiazdy przeglday si w jeziorze, bracia piknej Egle przyszli
na brzeg i wypowiedzieli zowieszcze zaklcie. altis, przekonany, e to Egle go
przyzywa, ponaglany tsknot, stan niebawem na ziemi. Ujrzawszy przed sob braci
ukochanej z obnaonymi mieczami, zrozumia, e nadszed jego koniec. Wkrtce te
leg pod ich ciosami, kierujc gasnce oczy tam, skd miaa nadej pikna Egle.
Ale tym razem nie nadesza.
Przysza znacznie pniej, kiedy oczy krla jezior zgasy ju na zawsze. Straszna
rozpacz wdara si do jej serca. Szlochajc przylgna do ciaa ukochanego, a krzyk
blu, jaki wydar si z jej piersi, polecia z wiatrem na drugi brzeg jeziora.
Ulitowali si nad jej rozpacz bogowie i w wierk przemienili. altisa za
zamienili w wa, by pezajc wok drzewa, przypomina wraz z nim, e tajemnicy
nawet najbliszym bezkarnie zdradza nie wolno. A czasami lepiej jej po prostu nie
zna, bo moe si zdarzy, e ciar ten przekracza nasze siy.
88
a dnie jeziora niardwy y sobie Krl Ryb i nad caym podwodnym wiatem panowa.
Suchay go szczupaki i sumy, leszcze i sandacze, karasie i liny. A on dba o nie i
czsto przed rybackimi sieciami chroni. Bywao, e d wywrci, innym razem sie
podziurawi, albo te ryby od miejsc zagroonych poowem odwodzi. Pomstowali na
niego rybacy i kar grozili. Wreszcie postanowili sie elazn zarzuci i w ni
rybiego krla zowi.
I tak te uczynili. Ktrego dnia sie z mocnych, elaznych prtw sporzdzon na
dno prawie opucili i wadc ryb, podstpu nie przeczuwajcego, zagarnli. Daremnie
si w niej miota, na prno prbowa uwolni. Prty nie ustpiy, Krla Ryb
wycignito na brzeg i wkrtce postawiono przed sdem.
- Oskaramy ci o to - powiedzia pierwszy sdzia - e nam poowy utrudniasz i na
gd skazujesz, bo ryba to nasz chleb powszedni.
- Oskaramy ci o to - powiedzia drugi - e niszczysz nasze odzie i
nasze sieci.
- I o to jeszcze - doda trzeci z sdziw - e za swoje uwaasz to, co do
wszystkich naley.
Krl Ryb, do olbrzymiego suma podobny, z dugimi, posiwiaymi
wsami, nie okazywa skruchy.
- Ani ja, ani moi poddani waszej ziemi nie depcz - odrzek. - Nie wkraczajcie i
wy na nasze wody.
Nawet wyrok, jaki zapad, nie zdoa go zaama. A by to wyrok nader
surowy.
- Za zo, jakie naszej rybackiej braci na swoim jeziorze wyrzdzie - o-
gosili sdziowie-skazujemy ci na mier.
Podnis Krl Ryb hardo gow, wsami poruszy i tak odpowiedzia:
- Wasz wyrok odczuj tylko raz, ale wy przez dugie lata odczuwa go bdziecie.
Mam wiernych poddanych. Ani jedna ryba do waszych sieci nie trafi. Ja zgin od
miecza, wy przymiera bdziecie godem.
Ulkli si tej groby sdziowie i powtrnie na narad udali. Tym razem duej ni
nad pierwszym wyrokiem radzili i kar mierci na inn, wcale nie agodn,
zamienili.
- Darujemy ci ycie - oznajmi najstarszy z sdziw - ale eby rybiego wiata
przeciw nam nie buntowa, a za popenione winy mg odpokutowa, elaznym acuchem
do podpory mostu przykuty zostaniesz i tak do
89
koca dni swoich y bdziesz.
Uczyniono tak, jak wyrok nakazywa. I by moe, do dzi' pod mostem, przerzuconym
nad przesmykiem czcym jeziora Taty i Mikoajskie, potrzsa acuchami wadca
ryb, ktrego taka surowa kara spotkaa.
Chocia mwi te inaczej. Krla Ryb puszczono wolno, a pod mostem umieszczono z
drewna wyciosanego ku przestrodze prawdziwemu. Dzi nikt ju nie dojdzie prawdy,
jak rzeczywicie byo.
91
PRZEKLTE JEZIORO
iedy tego jeziora nie byo na kaszubskiej ziemi. Sta tu natomiast dwr okazay,
obok niego znajdowaa si skromna kapliczka, a wok rozcigay si pola urodzajne.
W kapliczce tej miecia si studzienka z cudown wod, leczc rne choroby.
Przychodzili tu ludzie rnymi dolegliwociami trapieni i ulgi w cierpieniach
doznawali... Waciciel posiadoci nie broni dostpu do cudownej studzienki, nie
biorc w zamian adnej zapaty i zaskarbiajc sobie tym wdziczno ludu.
Byo tak przez wiele, wiele lat, ale kiedy ziemie wraz z kapliczk przeszy w inne
rce i nowy waciciel, dowiedziawszy si o cudownej wodzie, drogo kaza sobie za
ni paci. Nawet najwikszy biedak, chcc swoje zdrowie ratowa, musia ostatni
grosz zostawi, by ze studzienki skorzysta. Rosa fortuna nowego waciciela, ale
zarazem rosa te nienawi do tego, ktrego dobra wbrew swojej woli pomnaali.
Rosa rwnie crka dziedzica, a nadszed dzie, kiedy miano j za m wyda i
huczne wesele wyprawi. Biedacy, ktrzy z braku pienidzy nie mieli dostpu do
uzdrawiajcej wody, mieli nadziej, e w tak uroczystym dniu zmiknie serce
dziedzica i pozwoli im bez zapaty z wody skorzysta.
Dziedzic by jednake nieustpliwy.
- Nic za darmo-powiedzia.-Wesele to uroczysto mila, ale kosztowna.
Wanie opata za wod zwrci mi cz wydatkw.
Nawet proby kierowane do panny modej nie odniosy adnego skutku. Bya rwnie
stanowcza jak ojciec. Wwczas z tumu biedakw wystpi dostojny starzec i rzek:
- Ja tych biedakw tu sprowadziem i ja im nadziei nie odbior. Zapac za twoj
wod, panie, kad cen, ale pod jednym wszake warunkiem: przez ca noc
studzienka bdzie w moim posiadaniu i bd mg z wod robi to, co zechc. Ile za
to dasz?
Dziedzic rozemia si i przypuszczajc, e ma przed sob czowieka niespena
rozumu odpowiedzia:
- Wystarczy mi pidziesit talarw.
Cena bya wysoka, nawet bardzo wysoka, ale nie zrazia starca. Rozerwa swoj ubog
kapot, wydoby spod podszewki wyznaczon kwot i rzuci j dziedzicowi. Ten,
zaskoczony nieoczekiwanym obrotem sprawy, wrczy mu klucz od kapliczki.
I powid starzec gromad biedakw do studzienki, napi cudownej wody im si kaza,
naczynia, ktre mieli, ni napeni, a potem - odpra-
92
wiwszy ich - sam w kapliczce zosta.
Tymczasem nocne ciemnoci otoczyy dwr, gdzie w najlepsze trway weselne tace i
nikt nie zauway, e woda pynie wartk strug od kapliczki ku dworowi, zalewajc
wszystko, co po drodze napotyka. Wdara si wreszcie do paacu chciwego dziedzica,
ktry wraz ze sub i weselnymi gomi prbowa si ratowa ucieczk, ale na
ratunek byo ju za pno. Wielkie rozlewisko zamkno si nad dworem, tworzc
jezioro, zwane przez okoliczn ludno Przekltym. I cho woda w nim czysta,
stroni od niego ludzie i zwierzta. Ptak w nim skrzyda nie zamoczy i ryba nie
zapluska.
y^^^y^i^^^
SROMOTNA PORAKA DIABA BORUTY
94
ne opowieci o diable Borucie kryy po czyckiej ziemi. Najczciej
przedstawiony by w tych opowieciach jako wsaty szlachcic, w bogatym upanie lub
kontuszu, z szabl przypasan do boku i rogatywce na gowie. Nieatwo byo w nim
rozpozna diaba, bo czapka ukrywaa rogi, a czarne rkawiczki diabelskie pazury.
Cae dnie, miesice i lata spdza Boruta na pilnowaniu skarbw czyckiego zamku.
Siedzia na jednej beczce, popija z drugiej i spoglda na skrzynie pene zotych
dukatw, sztab srebra i zota. Przyzna trzeba, e nudne to byo zajcie, nic
przeto dziwnego, e co jaki czas opuszcza Boruta zamkowe podziemia i pojawia si
wrd ludzi. Najczciej po to, by im jakiego prawdziwie diabelskiego figla
spata. Chichota, kiedy udao mu si most zarwa, koa poama, powz w bagna
wcign czy chociaby na bezdroa wywie.
Niejednej nocy widywano go te na budowie czyckiej kolegiaty. Diabe robi
wszystko, co w jego mocy, by ludzi od budowy odstraszy i do jej zakoczenia nie
dopuci. Jego wysiki okazay si jednak daremne i witynia stana. Wwczas
postanowi pomci swoje niepowodzenie i zburzy jedn z dwu granitowych wie
kocioa. Zjawi si noc pod jego murami, wycign ramiona i z granitow wie
mocowa si pocz. Ale i tu czartowska moc okazaa si za maa. Jedynie pi
diabelskich palcw odcisno si w granicie, jako znak tego mocowania.
Nie wiadomo, ile to jeszcze razy opuszczaby Boruta zamkowe lochy, gdyby nie
sromotny koniec jednej z wypraw.
A byo to tak. Pewien czycki szlachcic, mieszkajcy w pobliu zamku, crk za m
wydawa. Wesele byo huczne, kapel sycha byo w caej okolicy, a piewy
rozbawionej szlachty docieray do uszu Boruty, ktremu wanie doskwieraa
samotno i nuda. W pewnej chwili zdenerwowa si, uderzy pici w beczk i
krzykn penym gosem:
- Do diabla z takim yciem! Mam ochot si zabawi! I, nie namylajc si, upan
karmazynowy woy, rogatywk zawadiacko na gow wcisn, buty z ostrogami
przywdzia, szabl do pasa przytroczy, wsa podkrci i tak wystrojony prg
weselnej izby przekroczy.
Dom by gocinny, wic gocia - cho nieznanego, ale przecie szlachcica - do stou
poproszono i miodem poczstowano. A Boruta chcia si tego dnia zabawi za
wszystkie czasy. Oprni wic w okamgnieniu pokany gsior, a potem beczk w obie
rce uj i na oczach zdumionych weselnikw
95
ca jej zawarto do garda przela. Ale beczka miodu nawet na diabelsk gow
troch bya za dua. Zaszumiao wic Borucie w czerepie i coraz swobodniej
zachowywa si zacz. W pewnej chwili upodoba sobie pann mod i pocz j do
taca zmusza. W obronie wieo polubionej ony stan pan mody, a e krewki by,
nieokrzesanego gocia na pojedynek wyzwa. Boruta nie pali si do bitki, bo to i
szabl dawno nie macha, i po wypitym miodzie niepewnie na nogach si trzyma.
Honor jednak nakazywa wyzwanie przyj i z modym czowiekiem si zmierzy.
Wyszli tedy na podwrze, gocie weselni wylegli za nimi, uczywami mrok rozjaniono
i zacza si potyczka. Poszy w ruch szable, zadwiczay klingi, umilkli
weselnicy. Boruta rzadko przegrywa, stay przecie za nim diabelskie moce, ale tym
razem musia uzna przewag modszego przeciwnika. Przy ktrym starciu pan mody
dosign! szabl diabelskiej rki. Zawy Boruta, szabla z brzkiem spada na
kamienne podwrze, a wraz z ni trzy odcite palce. W tym momencie rozlego si
pianie koguta. Boruta skuli si, jakby oczekujc nowego ciosu, skurczy si i cho
by susznego wzrostu pomkn przed siebie zostawiajc szabl i odcite palce.
Dopiero teraz dostrzeono lece obok niej diabelskie pazury, ukryte przedtem w
rkawiczkach.
- To by Boruta! - wyszeptali strwoeni weselnicy. A tymczasem Boruta gna,
pojkujc z blu, do swych czyckich lochw, by zdy przed witem. Kl si po
drodze na diabelskie rogi, e ju wicej swojej kryjwki nie opuci. I pewnie
dotrzyma sowa, bo od tamtej pory wrd ludzi go nie widziano.
ZOTA KACZKA

97
y moe w chopiec mia na imi Kuba, moe Szymek, a moe jeszcze inaczej. To
niewane Nie wiemy tez w jakim zawodzie terminowa, ale to te by biedny, a takim
by nie
gllllP
marzy, a potem postanowi je zdoby. I po to tez zszed do podziemi zamczyska.
Dugo bdzi krtymi korytarzami w ktry h jedyne nietoperze straszyy, odpala
wieczk od wieczki, ale-po a wilgotnymi murami - niczego ciekawego dostrzec nie
zdoa
- Zota kaczka!-omal nie wykrzykn. - A wic to prawda! Podszed do brzegu i
zdumionymi oczami wpatrywa si w zocistego
- Czego tu szukasz, pikny modziecze?
cb a namyslu
C;P,r
- Tylko tyle?-zdziwia si zota kaczka
-Och, miabym wiele ycze -odrzek chopiec. -Biedny jestem ale ujrzawszy ciebie
zapomniaem o biedzie. '
s,lJh^eWTne'CZy 'eSteS' biCdny' CZy b^aty- Najwaniejsze, e jeste 1 chtny I
twoja szlachetno przywraca mi moj dawn post -rzeM tota kaczka i w jednej
chwili przemienia si w pikn k^lTczke A teraz wypowiedz jakie yczeme, a
speni je natych ?'
warunkiem. Musisz je wyda jutro i tylko na wasne po' 2e Z moesz si nimi z
nikim dzieli. Jeeli mj warunek spenisz, staniesz s Panem bogactw
nieprzebranych. Stracisz t szans, jeli komukolwiek
98
grosza uyczysz.
Wzi chopiec worek z dukatami, przyrzek umowy dotrzyma i szcz*liwy do domu
powrci.
Nazajutrz od wczesnego ranka do miasta wyruszy, by warunek umowy zawartej z
ksiniczk wypeni. Ale to nie byo wcale takie atwe. Okazao si, e nieraz
atwiej pienidze zdoby ni je wyda. Chonjec najad si do syta, ubra niebywale
elegancko, nawet piers'cie zoty kupi, miasto powozem objecha, a z woreczka
niewiele ubyo. Jak wyda reszt?" - przemys'liwa, syty i peen wrae.
A tymczasem wieczr nadcign nad Warszaw i czasu zostao mao. I wtedy spotka
chopiec staruszka biednie odzianego i wygldajcego mizernie. Wida, e bieda bya
jego towarzyszk, a gd nieodcznym towarzyszem.
- Panie!-przemwi widzc bogato ubranego modzieca. - Godny jestem, si mi
brak, grosika przy duszy nie mam, poratuj biedaka! Bg ci za to sowicie odpaci.
Drgno serce chopca. W uszach dwiczay mu sowa ksiniczki: Me moesz si z
nikim dzieli. Jeli mj warunek spenisz, staniesz si panem bogactw
nieprzebranych. Stracisz t szans, jeli komukolwiek grosza uyczysz. Dwiczay
mu te sowa w uszach, ale przed sob mia wycignit, wychudzon rk starca,
ktra dawno nie trzymaa kromki chleba. Nie namyla si dugo. Wycign worek z
reszt dukatw i na t wycignit rk go pooy.
I stao si. Jaki wicher przelecia nad jego gow i przynis mu sowa
ksiniczki:
- Nie dotrzymae sowa. Tracisz wszystko. Wracasz do wczorajszej biedy.
Musia usysze te sowa rwnie starzec, bo powiedzia:
- Nie martw si, chopcze. Biedny jest nie ten, kto nic nie posiada, ale ten, kto
ma duo i z drugim si nie dzieli. Podzielie si z ubogim starcem i bdzie ci to
zwrcone.
I speniy si sowa staruszka. Niebawem odmieni si los chopca. Wnet
czeladnikiem, a potem majstrem zosta. Chwalono jego prac, chleba odtd w jego
domu nie brakowao, on mia gospodarn, a dzieci nadzwyczaj udane.
A zota kaczka? Znika. Moe pochony j wody podziemnego jeziora, a moe zgubiy
nieludzkie dania, jakie stawiaa tym, ktrzy do podziemi zamczyska dotarli?
100
101
otwr by to niebywale szkaradny. Do krokodyla lub wa podobny, ale z koguci
gow. Nie peza, tylko na dwch nogach, zakoczonych spimi szponami, chodzi.
lepia mia abie, wyupiaste i tymi lepiami ludzi miertelnie poraa.
Zamieszkiwa ruiny spalonej kamieniczki przy Starym Rynku w Warszawie i biada temu,
kto si w jej podziemiach znalaz. Nikt nigdy ywy stamtd nie wychodzi.
Wystarczyo jedno spojrzenie bazyliszkowych lepi, by czowiek ycie postrada.
Omijano wic spalon kamieniczk i jedynie dzieci, niewiadome niebezpieczestwa i
dne przygd, do podziemnych czeluci zaglday. One te najczciej paday ofiar
potwora. Nie pomagay przestrogi rodzicw-ciekawo okazywaa si silniejsza od
strachu.
Przemyliwano wielokrotnie, jak potwora zgadzi, jak uwolni od niego Stare
Miasto, ale nikt nie potrafi znale odpowiedniego sposobu. Mona si zmierzy z
niedwiedziem, choby najsilniejszym, mona nawet tura pokona, ale jak walczy z
besti, ktra na odlego wzrokiem poraa, do ktrej podej nie mona?
Kiedy jednak ofiar stwora pada dwjka dzieci szanowanego w miecie rajcy, zebraa
si rada miejska i postanowia tak dugo radzi, dopki sposobu na zniszczenie
bazyliszka nie znajdzie. Radzono dugo, wytali swoje umysy warszawscy rajcy,
podawano najrniejsze pomysy, ale aden nie zyska uznania wikszoci.
Wreszcie postanowiono prosi o pomoc czowieka wielkiej mdroci. Nie nalea on
wprawdzie do rady, ale nieraz j swoimi pomysami wspiera. By to m wielce
uczony, w rnych naukach biegy, w wiecie byway, nazywany przez niektrych
Fabu, ktry na najtrudniejsze nawet pytania znajdowa zawsze odpowied. Do niego
to udali si przedstawiciele rady po pomoc. Z uwag wysucha ich uczony m,
przewertowa kilka ksig, skubic siw brod, wreszcie rzek:
- Jest sposb na bazyliszka.
Oywili si rajcy i suchali. Uczony za mwi dalej:
- Bazyliszka mona zabi tylko jego wasn broni.
- Jake to? - zdumieli si.
- Jeli jego wzrok zabija innych - wyjania cierpliwie mistrz Fabua - niech
zabije i jego.
- Ale przecie sam sobie w oczy nie spojrzy-zdumiewali si coraz bardziej miejscy
radni. - Mona spojrze w swoje serce, w swoj dusz, ale w swoje oczy?.
- I to jest moliwe - tumaczy spokojnie uczony m.-Ale do tego potrzebne jest
zwierciado.
Zrozumieli rajcy, na czym pomys mistrza wszech nauk polega, ale nie opuciy ich
jednake wtpliwoci.
- Zwierciado trzeba przed bazyliszkiem postawi - mwili. - Kto tego dokona?
Zanim to uczyni, bazyliszkowy wzrok go ycia pozbawi.
- Tote ten, ktry si tego zadania podejmie, musi woy na siebie zwierciadlan
zbroj", ktra od stp do gw go pokryje - cign uczony. - Wzrok
bazyliszka nie moe dotrze ani do jego oczu, ani do jego skry. Musi mie przed
sob tylko zwierciada. Spojrzenie w nie bdzie zarazem ostatnim spojrzeniem
potwora.
Zafrasowali si miejscy rajcy. Pomys uczonego wydawa im si mdry i skuteczny.
Tylko jak znale miaka, ktry podejmie si tego zadania? Kto uwierzy, e
bazyliszek zginie, zabity wasnym wzrokiem? Podzielili si swoimi mylami z Fabu.
- Nawet pienidze go nie skusz-mwili.-ycie od nich przecie cenniejsze.
- Chyba eby to ycie i tak wkrtce skoczy si miao - podsun zagadkowo
uczony.-Moe wtedy by si taki miaek znalaz?
Znowu nie dotara do nich myl uczonego, znowu ich oczy pytajco zawisy na jego
twarzy. Umiechn si mistrz wyrozumiale i powiedzia:
- Macie zapewne w ratuszowych lochach jakiego skazaca, ktremu katowski topr
grozi. Przyobiecajcie mu darowanie kary, jeli do podziemi zejdzie i naprzeciw
bazyliszka stanie, a na pewno podejmie si tego zadania. Ma przecie szans ycie
ocali.
Podzikowali uradowani rajcy za rad i w popiechu opucili pracowni uczonego,
pen ksig w skr oprawnych i tajemniczymi przyrzdami zastawion, by burmistrza
o wynikach swojej misji zawiadomi.
Zdziwi si burmistrz, e dotd nikt na taki prosty sposb zgadzenia bazyliszka
nie wpad. Widocznie za mao wrd rajcw uczonych! Poleci te od razu do aresztu
si uda, wol rady oznajmi i, oprcz darowania ycia, nagrod miakowi
przyobieca.
W tym czasie w miejskim areszcie byo dwch przestpcw na s'cicie toporem
skazanych, na ktrych wyrok miano lada dzie wykona. Kiedy im przedstawiono
propozycj rady i burmistrza, najpierw zapado guche milczenie, a potem pierwszy
powiedzia:
- Dzikuj za ask, ale wol katowski miecz lub szubieniczny sznur
102
anieli mier straszliw przez gada zadan. Nie zgadzam si!
Oczy rajcw spoczy na drugim nieszczniku.Ten wyprostowa si, podnis gow,
spojrza na rajcw i rzek krtko:
- Jestem gotw!
Gdy wie o tym dotara do mieszkacw Warszawy, rado wielka zapanowaa na
ulicach. U najlepszego mistrza zamwiono zbroj" lustrzan, a gdy ta bya ju
gotowa, ubrano w ni odwanego skazaca i tumnie, wrd wiwatw, pod spalon
kamieniczk, siedzib bazyliszka, zaprowadzono.
Przeegna si skazaniec, jakby na szafocie sta, tum westchn w jego intencji i
miaek, byskajc zwierciadami, stpa zacz do podziemi, gdzie potwr
przebywa.
Cisza rozdzwonia si nad gowami zebranych, oczy wszystkich z napiciem wbijay
si w ciemn czelu, niemale wstrzymywano oddech w piersiach... Nadzieja walczya
z niewiar. Jak dugo to trwao? Nie wiadomo. Czas si jakby zatrzyma. Nagle z
ciemnego otworu odgos dziwny dotar do uszu zebranych. Czego takiego dotychczas
nie syszano. By to niby jk, niby skowyt, niby pisk, ale co mg oznacza? Czy to
jcza poraony wzrokiem bazyliszka skazaniec, czy skowycza poraony wasnym
spojrzeniem bazyliszek?
Napicie roso z kad chwil. I naraz okrzyk potny wzbi si ponad dachy starych
kamieniczek, poszc siedzce tam gobie.
- Jest! Idzie! Niesie martw besti! Niech yje! Wiwat!
Istotnie. Z mrocznej czeluci ruin kamieniczki wynurzy si niedawny skazaniec.
Szed powoli niosc na rkach martwego bazyliszka. Stanwszy przed burmistrzem
pokoni si, martwego gada u jego stp zoy i wypowiedzia tylko te sowa:
- Zamiast mnie, jego grzebcie!
- Wolny-odpowiedzia wzruszony burmistrz i Stary Rynek znw rozbrzmiewa
okrzykami na cze bohatera.
Tak to nieszczsny skazaniec ryzykujc wasne ycie ocali, a Warszaw od
niepokonanego - zdawaoby si - gada uwolni.
Dzi na Starym Rynku istnieje restauracja, noszca nazw Bazyliszek, ale tam wej
nikt si ju nie obawia.
O OKRUTNYM ZBJU MADEJU I JEGO OU
104
y to zbj rzeczywicie okrutny. Nie znane mu byo uczucie litoci. Serce mia
nieczue. Domem jego bya jaskinia znajdujca si w mazowieckich lasach, a jedyn
towarzyszk matka. Tylko na ni jedn nie omieli si podnie swej zbrodniczej
rki. Biada jednake miakowi, ktry znalaz si w pobliu jaskini, biada
podrnemu, ktrego droga wioda koo zbjeckiej kryjwki! Nikt, kto w te strony
zabdzi, nie uchodzi z yciem. Nawet wasnego ojca Madej nie oszczdzi.
Pewnego dnia do jaskini trafi chopiec, ktry szed-jak wyzna-do samego pieka,
by wydosta stamtd cyrograf podpisany przed laty przez jego ojca. Zlitowaa si
nad chopcem Madejowa matka i ukrya, chcc go ratowa przed synem-zbjem. Ale
Madej, wrciwszy ze zbjeckiej wyprawy, szybko zorientowa si, e w jaskini jest
kto obcy i wnet chopca z kryjwki wycign.
- Ha!-potrzsn zbjeck maczug. - Zanim si jednak z tob rozprawi, powiedz
mi, co ty za jeden i dokd idziesz!
Strach zmrozi chopca, skuli si pod gronym wzrokiem zbja i drcym gosem
odpowiedzia:
- Duga jest moja historia, cho krtko yj na tym wiecie. I los nieszczliwy.
Mj ojciec jest kupcem. Przed laty, kiedy wraca z towarem do domu, zabdzi i wz
ugrzz w bagnach. Ojciec rozpaczliwie rozglda si wokoo szukajc pomocy. I
nagle zjawi si przed nim diabe w ludzkiej postaci. Przyobieca pomoc, ale da
w zamian zapaty. Pomog ci, ale to, co masz w domu, a o czym nie wiesz, bdzie
moje" -powiedzia i podsun ojcu cyrograf do podpisania. Ojciec, nie majc innego
wyjcia, cyrograf podpisa i peen niepokoju wraca do domu. Tym, co go oczekiwao,
a o czym nie wiedzia, byem ja. Urodziem si w czasie jego nieobecnoci. Ojciec
wpad wwczas w rozpacz i rozpacza tak do dzi. Dlatego id do pieka, eby w
nieszczsny cyrograf wydosta.
Madej sucha tej niecodziennej opowieci z coraz wikszym zaciekawieniem. Wida
byo, e jaka wana myl tucze mu si w zbjeckiej gowie. Gdy chopiec skoczy,
milcza chwil, a potem rzeki:
- Wic idziesz do pieka? Hmmm... Mwi, e ja te tam kiedy trafi. Ciekaw
jestem, jak kar czarty dla mnie obmylaj. Posuchaj! Jeli si tego dowiesz,
daruj ci ycie. Bdziesz mg zdrw i cay wrci do domu. A jeli nie, nie
zobaczysz wicej ani ojca, ani matki. Kln si na t oto
maczug
Chopiec, szczliwy, e Madej puszcza go wolno, przyobieca speni
105
jego yczenie i wawo ruszy w dalsz drog.
A duga to bya droga. Nieatwo bowiem zwykemu miertelnikowi trafi do
piekielnych bram. Chopiec uparty by jednak. Pokonawszy rozliczne przeszkody,
stan wreszcie przed samym Belzebubem, czarto-wskim ksiciem. Przedstawi mu swoj
prob i baga o zwrot cyrografu. Nie wiadomo, czym si Belzebub kierowa, bo
czynienie dobra nie ley przecie w diabelskiej naturze, ale prob chopca
postanowi speni. Napotka jednak na nieprzewidzian przeszkod. Oto diabe,
ktry pomg ongi ojcu chopca i w ktrego posiadaniu cyrograf si znajdowa, nie
chcia go wyda. Gniew targn Belzebubem. Nieposuszestwo wrd ludzi byo tu
mile widziane, ale wrd diabw-nie!
- Jeli natychmiast nie zwrcisz cyrografu - zagrzmia Belzebub na cae pieko-to
pjdziesz za kar na madejowe oe!
Chopiec drgn. Nie dowierza wasnym uszom. Nieposuszny diabe zas' skuli si
ze strachu, zerkn w kt czartowskiej komnaty i bez ocigania odda cyrograf.
Chopiec spojrza te tam, gdzie zerkn diabe, i dreszcz przenikn jego ciao. W
kcie bowiem stao oe, na ktrym Madej mia pokutowa za swoje zbrodnie. A
straszne ono byo! Przypominao elazn krat, najeon wyostrzonymi kolcami,
gwodziami i noami. Z gry za kapaa na ni rozpalona smoa. Belzebub wymyli
okrutn kar dla zbja Madeja. Niebywale okrutn.
Widok tego oa towarzyszy chopcu w drodze powrotnej. Dra na mys'l, e bdzie
je musia opisa Madejowi.
A zbj zdawa si na niego czeka. Oto sta przed wejciem do jaskini, oparty na
nieodcznej maczudze i ponuro patrzy przed siebie. Ujrzawszy chopca oywi si.
- A, jeste wreszcie! - wykrzykn. -1 co, dowiedziae si? - spyta, a w tym
pytaniu czuo si lk i ciekawos'.
- Dowiedziaem si - odrzek chopiec i opowiedzia o tym, co sysza i co
widzia.
W miar jak sucha opowiadania zmieniaa si twarz Madeja. Strach rs w jego
zimnych oczach. Jakie postanowienia rodziy si w jego twardym sercu. A gdy
chopiec skoczy, dugo milcza wpatrzony w spltane gazie stuletnich dbw.
Potem ockn si, postpi kilka krokw przed siebie, zatrzyma si na niewielkiej
polance, z rozmachem wbi maczug w ziemi i patrzc chopcu w oczy, powiedzia:
- Odtd nie rusz tej maczugi. Bd przy niej oczekiwa dnia, w ktrym powtrnie
si tu zjawisz. A zjawisz si na pewno. I nie w tej ubogiej
106
siermidze, a w szatach bogatych - doda proroczo.
Miny lata. Ktrej' jesieni biskupi orszak w te strony zawita. Przybyszy zdumia
niespotykany zapach dojrzaych jabek, unoszcy si w powietrzu. Sudzy biskupa
poszli szuka jaboni, ktra tak ncce owoce rodzi. Po chwili wrcili i mwi, e
dorodne drzewo ronie w pobliu, ale przy niej starzec siwowosy klczy i dostpu
broni.
- Prowadcie!-poleci biskup i uda si za sugami.
Przystan na skraju niewielkiej polanki, spojrza na starca, ktry podnis na
niego gasnce oczy, i biskup rozpozna w starcu Madeja, a Madej w biskupie chopca,
ktry tak odmieni jego ycie.
- A wic jeste! - westchn z ulg Madej.-Czekaem na ciebie. Wiedziaem,
e przyjdziesz. A teraz wysuchaj moich grzechw.
W cieniu jaboni, ktra ze zbjeckiej maczugi wyrosa, pocz spowiada si ze
swoich zbjeckich wystpkw. A byo ich tyle, ile jabek na drzewie. Po kadej za
wyznanej zbrodni jedno z jabek zamieniao si w biaego gobia, ktry zrywa si
z gazi i szybowa ku niebu. W kocu na drzewie zostao jabko ostatnie. Dugo
trwa Madej z pochylon gow, zanim wyzna ostatni zbrodni. Bya to bowiem
zbrodnia najcisza - oj-cobjstwo. A gdy i ten grzech wreszcie wyszepta, gdy
ostatni gob znikn w przestworzach, Madej osun si na ziemi i zakoczy
ycie.
A w piekielnej komnacie daremnie czekao na niego okrutne oe.
Tj^^^i^^^^
UKARANA CHCIWO I JEZIORO WITE
108
ieczule serca mieli mieszkacy niewielkiej wsi w pobliu Wolsztyna, w Wielkopolsce.
Dbali tylko o siebie, potrzeb innych zupenie nie dostrzegali. Dwik pienidza
rozjania im twarze, proba biedaka nie docieraa do ich uszu. Zamykali si w
swoim samolubstwie, jak w w skorupie. Dla strudzonego wdrowca nie byo kubka
wody i kromki czarnego chleba.
A zjawi si kiedy we wsi staruszek drog zmczony. Chodzi od domu do domu,
koata do drzwi, o kcik na noc prosi, o straw najskromniejsz, ale jego proby
nie trafiay do twardych serc. Tu go krzykiem odpdzono, tam psem poszczuto, a
jeszcze gdzie indziej kijem groono... A tu noc zstpowaa na ziemi, gd
dokucza, chd przenika przez mizerne odzienie...
Opuci staruszek niegocinn wie, w stron lasu ruszy, aby wrd drzew szuka
osony przed nocnym chodem. Po drodze napotka jednak na biedn chaupink,
stojc z dala od wsi, jakby przez ni odepchnit. Zapuka do drzwi. Biedny
biednego zrozumie - pomyla z nadziej.
I nie omyli si. W chatce mieszkaa wdowa z trojgiem dzieci, drzwi gocinnie
otworzya i do ubogo zastawionego stou zaprosia. Zawaha si staruszek, zanim
wzi drewnian yk do rki. Przecie zabiera tym biedakom cz skromnego
posiku. Wdowa, jakby domylajc si powodu tego wahania, powiedziaa:
- Nie krpujcie si. Gdzie starczy dla czterech, tam i pity si naje. Posili si
staruszek, w komrce si przespa, nazajutrz za dobre serce
podzikowa i rzek:
- Pienidzmi za gocin nie zapac, bo ich nie mam. Ale jedno mog ci przyobieca
- praca, ktr po moim odejciu rozpoczniesz, pomylnie si skoczy.
- Praca to zwyczajna-odpowiedziaa.-Koszulki dla swoich dzieci szyj. Martwi si
tylko, czy mi ptna wystarczy.
- Nie martw si!-umiechn si dobrotliwie staruszek. -Starczy dla nich i dla
ciebie.
Potem poegna si, jeszcze raz za gocin podzikowa, dzieci po powych gwkach
pogaska i ruszy w dalsz drog.
Wdowa za zabraa si do szycia. I, o dziwo! Uszya jedn koszulk, a ptna
zamiast ubywa przybywao. Przy drugiej bya nim zasana caa podoga. Przy
trzeciej w izbie wyrosa wielka pcienna gra. Cud! Prawdziwy cud!
109
Wie o tym dziwnym zdarzeniu szybko dotara do wsi. Nie mogli sobie darowa jej
mieszkacy, e tak nieludzko obeszli si ze starcem. Gdyby wiedzieli!...
Najbardziej za przeywaa to najbogatsza gospodyni we wsi, ktra pierwsza
przepdzia staruszka. Zazdro, e biedna wdowa tyle zyskaa, i nienasycona
chciwo podsuny jej myl, eby staruszka dogoni, do siebie zaprosi i w nagrod
pomnoenie swego majtku uzyska.
Jak pomyla, tak te uczynia. Dopadszy starca w drodze, pocza przeprasza za
wczorajsz niegocinno i zapewnia, e dzi przyjmie go z otwartymi rkami i po
krlewsku ugoci. Starzec sucha, zapatrzony gdzie przed siebie, a gdy skoczya,
rzek:
- Z drogi zawraca nie bd, bom za daleko uszed. Ale dobre chci licz si u
mnie tak samo jak dobre uczynki. Jeeli naprawd aujesz tego, co si wczoraj
stao, i szczerze mnie do siebie zapraszasz, spotka ci podobna nagroda, jak t
biedn wdow, ktra mnie wczoraj do stou zaprosia i kt do spania daa. Ale
jeeli faszem zatrute s twoje sowa, biada ci!
- Szczerze mwi - zapewniaa arliwie bogaczka. - Faszu w sercu nie kryj.
- A wic i tobie pomnoy si do rana to, co bdziesz robi, gdy pierwsza gwiazda
na niebie zabynie - odpar starzec.
Chciwa kobieta nawet nie podzikowaa za t obietnic, tylko szybko pobiega do
domu, by przygotowa si do wieczornego zajcia.
- Wszystkie pienidze ze schowkw wyjm i gdy pierwsza gwiazda na niebie si
zjawi, liczy je poczn - planowaa sobie. - Rano moje pienidze rozmno si jak
ptno tej ndzarki spod lasu.
Wrciwszy do domu, oprnia wszystkie schowki i skrytki, pienidze w nich ukryte do
jednego koszyka zsypaa i niecierpliwie czekaa wieczoru.
Ale pienidze nie byy lnice, kurz i brud odebray im zocisty blask, trzeba je
byo na cudowne pomnoenie oczyci. Wzia wic zachanna bogaczka wiadro, wody do
niego nalaa i zacza napeniony pienidzmi koszyk przepukiwa. Tak j to zajcie
pochono, e nie zauwaya pierwszej gwiazdki, ktra zapalia si nad jej gow.
I speniy si sowa starca. Woda pocza strumieniami spywa do koszyka, wiadro
napeniao si ni w tajemniczy sposb. Zamiast jej ubywa, byo jej coraz wicej.
Pocza rozlewa si wokoo, znikn pod ni koszyk z pienidzmi, signa kolan
bogaczki, wtargna do domu, drog
110
zamienia w rwc rzek i dalej tryskaa z wiadra, ktre przemienio si w
tajemnicze, niewyczerpane rdo. Przeraenie rozszerzyo oczy chciwej kobiety.
Dopiero teraz poja przestrog starca, ale na ratunek byo ju za pno. Dosiga j
zapowiedziana kara.
Ale nie tylko j. Woda zalewaa rwnie domy pozostaych, chciwych i nieludzkich
gospodarzy. Coraz goniejszy lament unosi si nad wsi. Ale ywio by rwnie
bezlitosny, jak jeszcze niedawno temu mieszkacy wioski. Dom za domem pogra si
w odmtach, a wreszcie woda pochona wie cakowicie i wszystko znikno w
gbokim rozlewisku. Ocalaa jedynie chatka biednej wdowy, pooona z dala od wsi,
i jak arka Noego staa nad wod.
Dzi na miejscu zatopionej wsi znajduje si jezioro nazwane kiedy witym.
Wierzono bowiem, e ten, kto wynagrodzi litoci wdow, a pokara bezdusznych i
chciwych, na pewno zosta przez Niebo zesany.
O KRLEWNIE W BIA KACZK
ZAKLTEJ, CZYLI JAK POWSTAA
RZEKA IANKA

112
j, za to bya krlowa, za! W borach, gdzie dzi miasteczko Ia si znajduje, na
wysokiej grze zamek budowa kazaa, skarby w nim nieprzebrane zgromadzia, a czas
na ucztach i zabawach spdzaa. Mimo warownej siedziby, piknie urzdzonej, na
szczycie skay wzniesionej, jak te nieprzebranego bogactwa, krlowa szczliw
jednak nie bya. W jej sercu, jak drzazga, tkwia myl o piknej synowej, ktr
krlewicz wbrew jej woli za on poj. Przemyliwaa wic cae dnie, a czsto i
bezsenne noce jak si jej pozby i od drczcych myli zarazem uwolni.
Zastanawiaa si dugo i wreszcie sposb na to znalaza.
Postanowia na pewien czas opuci swj bogaty paac, do lenej pustelni si
schroni i tam, udajc wielce bogobojn, za synem i synow stsknion, do siebie
ich zaprosi. I tak te uczynia.
Modzi, nie przeczuwajc niczego zego, niebawem w jej pustelniczym domku si
zjawili. Wwczas, na ich usilne proby, przeniosa si ponownie do paacu, w ktrym
na jej polecenie zamilk gwar uczt i biesiad. Tymczasem upiwszy czujno
najbliszych swj podstpny plan usunicia synowej przeprowadzaa.
Wkrtce po przeniesieniu si do paacu syn jej w wanych sprawach wezwany zosta do
stolicy, dokd te niezwocznie si uda. on zostawi pod opiek matki, wierzc
jej zapewnieniom, e otoczy j czu opiek.
Ledwie krlewicz wraz z rycerzami wyruszy w drog, ledwie ucich ttent koskich
kopyt, a ju za krlowa okrutny los piknej synowej zgotowaa. Przy pomocy
czarnoksinika przemienia j w bia kaczk i do gbokiego jak studnia lochu
wtrcia. I aby ksiniczka w ptaka przemieniona nie moga si stamtd wydosta,
wejcie do lochu zamurowa kazaa.
liczna i moda ksiniczka w kaczk zaklta bez przerwy pakaa, zalewajc si
zami. Ale mury zamku byy tak grube, loch tak gboki, e nikt tego paczu
usysze nie mg. A ez byo tyle, e strumyk utworzyy, ktry ujcia szukajc,
skal zamkow rozmy i na zewntrz wypyn. T drog wydostaa si na wolno i
biaa kaczka, ktrej anio dawn posta piknej, modej krlewnie przywrci.
Odczarowana krlewna wnet odzyskaa ma, a za matka, dowiedziawszy si o tym
wszystkim, wpada w tak wielk zo, e przemienia si w kaczk czarn.
Znienawidzia te zamek, ktry by wiadkiem jej upokorzenia, opucia jego mury i
wszelki lad po niej zagin.
A sam zamek te dugo si nie osta. Ktrego dnia rozptaa si nad nir
113
straszliwa burza. Biy we pioruny okrutne, a wichry z tak ogromn si uderzay w
mury, e budowla szybko zamienia si w wielkie rumowisko.
Po dzi dzie jedynym ladem po tych odlegych zdarzeniach jest rzeka Ianka, w
ktr przeksztaci si strumyk, powstay z ez wizionej przed wiekami w lochu
krlewny. Kiedy dawno, dawno temu, dla upamitnienia tamtych wydarze nazywano
rzek Jej za" i dopiero po latach przybraa ona obecn nazw.
115
Vi?^^
SABAT CZAROWNIC
zadko udaje si zwykemu s'miertelnikowi dojs' na ys Gr podczas sabatu
czarownic. Strzeg jej ze moce i czary nie do pokonania. Zdarza si jednake e
czasem i ludzkie oczy mog si diabelskim harcom przyglda.
Zdarzyo si co takiego pewnemu parobkowi, ktrego gospodyni bya czarownic.
Parobek wiedzia o tym i pilnie podpatrywa jej przygotowania do odlotu na sabat.
Widzia, jak czarodziejsk maci ciao smaruje, jak mioty dosiada i kominem na
diabelsk zabaw odlatuje. Pomyla i zdecydowa si naladowa swoj gospodyni.
Podpatrzy to raz, podpatrzy drugi i w kocu sam postanowi na wasnej skrze
czarodziejskiej maci wyprbowa i za gospodyni na ys Gr polecie.
Jak postanowi, tak te uczyni. Tylko e zamiast na miotle, bo tylko jedna w domu
bya, poszybowa na opacie. Poniosa go opata na ys Gr i tu oczom jego ukaza
si sabat w caej okazaoci. Czarownic byo tu tyle,\ e zliczy nie sposb, a
biesw chyba jeszcze wicej. Bawiono si w najlepsze nie baczc wok, jako e
sabatnicy" pewni byli zych mocy, ktre piln piecz nad nimi sprawowa miay.
Blade widma na piszczelach do taca przygryway, ze zotych kielichw wino si
lao, czarownice z diabami huubce wywijay. A piewano przy tym, pokrzykiwano,
diabelskim miechem co chwil wybuchano.
Szeroko otwiera parobek oczy, do swego miejsca strachem i zdumieniem przykuty. A
przy tym zupenie o ostronoci zapomnia i ani si spostrzeg, jak g wiedma
gospodyni wypatrzya.
Nie moga mu darowa zuchwaoci takiej. Czary nad nim przeto odprawia, w sen
gboki wprawia i tak upionego do Gdaska przeniosa. W Gdasku za zoya w
piwnicy, z ktrej teje nocy zodzieje baryki wina wynieli.
Rankiem, zamiast wina, znaleziono w piwnicy zaspanego parobka, o udzia w kradziey
go posdzono i na szubienic skazano. Na nic zday si przysigi i zapewnienia, e
nigdy cudzej wasnoci nie rusza, e nie wie, jak si w piwnicy znalaz. Sd by
nieubagany.
Zdawao si, e ju ostatnie chwile parobek na tym wiecie przeywa, stryczek ju
mu szyj askota, kiedy nagle przypomnia sobie, e reszta czarodziejskiej maci
przy nim zostaa. Nie zwlekajc, maci ow ciao posmarowa i nagle wicher jakowy
spod szubienicy go porwa, stryczek z szyi strci i do domu ponis.
116
Poprzysig sobie tego dnia cudem ocalony parobek, e stokro lepiej gospodarstwem
si zaj ni czarownice na ysej Grze podglda. Zyl po tym zdarzeniu dugo i
szczliwie. Pracujc ciko, dorobi si wasnego gospodarstwa, polubi liczn
dziewczyn. Z czasem doczekali si dzieci, a potem i gromadki wnuczt powowosych.
I przysigi dotrzyma, a o tym, co przey ku przestrodze innym opowiedzia. Swoje
opowies'ci chtnie zwaszcza snu w zimowe wieczory, kiedy za oknem nieg i mrz
panoway, a w kominie wesoo trzaska ogie. ,
DIABE W TRYBUNALE
118
rzywda wielka spotkaa pewn wdow. Oto knia woyski woci jej najecha, dwr
spali i dobytek zagrabi. Nie mogc sama sprawiedliwoci wymierzy, zwrcia si
do trybunau w Lublinie, by ten
spraw rozsdzi i nakaza kniaziowi krzywdy naprawi. Odradzano jej tego
kroku, przed nowymi kopotami przestrzegano.
- Biedny z bogatym nie wygra-mwiono.-Pienidz waniejszy od prawa.
Wdowa trwaa jednak przy swoim.
- Ale od pienidza waniejsze sumienie - odpowiadaa i sprawa przed lubelskim
trybunaem stana.
Zjechali si do Lublina sdziowie, ze sprawami si zapoznali, ale do ich sdzenia
nie byo im pilno. Zabawi si naleao, niejeden antaek wina oprni, po
lubelskich knajpach pohula...
Wreszcie pozew dla kniazia przygotowano i przez trybunalskiego wonego mu
przekazano. Knia przej si pozwem jak zeszorocznym niegiem na woyskich
polach, pozew podar, jego kawaki kaza wonemu na oczach rozbawionej kompanii
pokn i oznajmi trybunaowi, e nie po to ma jzyk w gbie, by go z jakimi
wdowami przed sdem strzpi. Zaraz te postara si o faszywych wiadkw, ktrzy
za kilka kwart wina podjli si o jego niewinnoci wiadczy.
Zebra si w kocu trybuna, skargi wdowy wysucha, udzieli gosu wiadkom
kniazia, ktrzy pod niebiosy zalety woyskiego pana wynosili i solennie o jego
niewinnoci zapewniali. Nastpnie udali si sdziowie na narad i ogosili wyrok:
knia jest niewinny, skarga wdowy zostaje oddalona, a ona sama-jako e faszywe
oskarenie wniosa-poniesie koszty procesu.
Wyczerpaa si cierpliwo bezradnej wdowy, ktra si udzia, e sprawiedliwoci
dojdzie. Gorycz i oburzenie zabrzmiay w jej gosie.
- A wic taka jest wasza sprawiedliwo! - rzucaa twarde sowa w twarz sdziom. -
Sumienia nie macie! Wasna korzy dla was waniejsza ni moja krzywda! Nawet gdyby
diabe za tym sdziowskim stoem siedzia, sprawiedliwiej by spraw rozsdzi!
Ledwo wypowiedziaa te sowa, gdy jaki gwizd-wist przelecia nad sal, zapach
siarki w nozdrza uderzy i w trybunale pojawi si najprawdziwszy czart.
- Jestem-powiedzia w stron wdowy. - Takiej niesprawiedliwoci nawet diabe
znie nie moe. Rozpatrzmy spraw jeszcze raz. Zacznijcie,
119
panowie sdziowie, od pocztku, a poczynajcie sprawiedliwie i pamitajcie, e w
moim krlestwie na niesprawiedliwych i przekupnych sdziw dugie czekaj stoy. A
i dla faszywych wiadkw miejsca tam pod dostatkiem.
Zrzedy miny sdziom, marszaek trybunau zmala za stoem, a wiadkowie skradali
si ku drzwiom, ktre okazay si na trzy spusty zamknite.
I odby si proces drugi, jake od pierwszego inny. Sdziowie cierpliwiej wdowiej
skargi wysuchali, wiadkowie zapomnieli o zasugach i cnotach swego fundatora, a
diabelskie pytania tak ich pognbiy, e ca prawd o swojej obecnoci w sdzie
wyznali.
I wyrok by od pierwszego inny.
- Knia winien wszystkie krzywdy wdowie wynagrodzi - ogosi w imieniu trybunau
diabe. - Sam za swoje bezecestwa w wiey odpokutowa. Faszywych wiadkw
publicznie wychosta naley, by wicej przeciw prawdzie nie wiadczyli.
Pod wyrokiem marszaek trybunalsk piecz pooy, a diabe przypiecztowa go
wasn ap. A zrobi to z tak pasj, e lad czarciej apy odcisn si na
sdziowskim stole i nadal jest widocznym wiadectwem tego niezwykego procesu. St
w bowiem do dzi oglda mona w lubelskim muzeum.
Gdy knia dowiedzia si o tym niekorzystnym dla siebie wyroku, wpad we wcieko
i warkn:
- A niech to diabli!
I szybko ugryz si w jzyk.
121
DIABE Z WORKIEM PIASKU -
JAK DOSZO DO POWSTANIA
PUSTYNI BDOWSKIEJ
ie wiadomo dokadnie, gdzie znajduje si pieko, ale zapewne jakie' diabelskie
siedlisko znajdowao si w okolicach Olkusza. Byo to przed wiekami, wwczas, gdy w
tych stronach powstaway pierwsze kopalnie oowiu i srebra. Was'nie te kopalnie
stay si powodem wielkiej, czarciej narady, ktra gdzie' tam gboko pod ziemi
si odbya.
- To zuchwaos' ze strony ludzi, e omielaj si nas niepokoi - wykrzykiwa
najznaczniejszy z diabw, szarpic nerwowo kozi brdk. - Nawet zdrzemn si
po obiedzie nie mona, bo cigle jakie' haasy, jakie' stuki-puki, turkoty...
Cigle kopi, czego szukaj, jak im w tym nie przeszkodzimy, to do samego pieka
dotr!
- Nie daj, Boe!-wyrwao si najmodszemu z czartw, ale na szczcie to
pobone yczenie zgino w oglnym rozgardiaszu i nikt nie zwrci na nie uwagi.
Inaczej nie uszoby mu to na sucho, a raczej na zimno.
- Trzeba ich stamtd przepdzi i pouczy, e co ziemskie to ziemskie, a co
piekielne to piekielne - rzek odkrywczo diabe, majcy min mdrca i mocno
wyliniay ogon.
- Ale jak to zrobi?-zastanawiali si zafrasowani czarci.
- Mam pomys - odezwa si wreszcie najsprytniejszy z diabw. -
Trzeba po prostu zasypa dziury, ktre ci zuchwalcy wykopali, zniszczy ich prac i
bdziemy mieli wieczny spokj.
- Zasypa!-wzruszyy ramionami diaby. - atwo powiedzie, trudniej wykona.
Diabe moe wiele, ale nie wszystko. Ktry z nas si tego podejmie?
- Ja! - rzek jeden z modszych podwadnych Belzebuba.
Stare, dowiadczone diaby spojrzay na niego z politowaniem. ,,My amiemy sobie
nad tym rogi - zdaway si mwi ich spojrzenia - a ty wiesz, jak to uczyni?"
- Ja to zrobi!-powtrzy modszy diabe z uporem i wyjani, jak zamierza tego
dokona. - Daleko std - mwi - nad morzem nieprzebrane piaski le. Wystarczy tam
polecie z ogromnym workiem, piaskiem go napeni i tym piaskiem dziury zasypa.
Stare, dowiadczone czarty nie kryy uznania.
- A wic le, kamracie, nad to morze - rzeky - a worek we olbrzymi, by za
jednym razem par dziur zasypa.
- Ju si robi!-zapali si diabe, w worek piekielnie wielki si zaopatrzy i nad
morze wyruszy.
J
122
Zjawi si na nadmorskiej play o pnocy, gdy tylko plusk fal cisz zakca, a
ksiyc niemiao ciemnoci rozjania i pocz worek sypkim piaskiem napenia. Gdy
ju by peen, zarzuci go sobie na plecy i odbiwszy si czartowsk moc od ziemi,
z powrotem do Olkusza poszybowa.
Nie dotar jednak do celu. Moe na skutek nieostronoci, a moe z powodu
zadziaania innych mocy, diabe o wie kocioa pod Olkuszem zahaczy i piasek
niesiony w worku wysypa si na okoliczne pola.
I tak wanie powstaa Pustynia Bdowska do dzi wiadczca o diabelskiej wyprawie
nad Batyk. Z kopalni olkuskich za przez dugie jeszcze lata wydobywano ow i
srebro, czemu wcale nie przeszkadzao wcieke zgrzytanie czartowskich zbw.
MACZUGA HERKULESA
124
dolinie Prdnika, niedaleko Ojcowa, znajduje si skaa o dziwnym ksztacie,
olbrzymi maczug przypominajca. Std te Maczug Herkuesa j nazwano. A poniewa
sokoy sobie jej szczyt upodobay, mwi si o niej rwnie Sokolica albo Sokola
Skaa.
Hen, przed laty, w pobliu Sokolicy sta zamek tamtejszego starosty, czowieka
niezwykle surowego, ktry zapragn pewnego razu zdoby sokole piskl, by je-gdy w
dorosego ptaka si przemieni-do oww uywa. A dorodna para sokow was'nie
mode na Sokolicy karmia. Ale jak si dosta na szczyt skay? Strome ciany
skutecznie do niego dostpu broniy.
Myl o zdobyciu pisklcia spokoju jednak starocie nie dawaa. A e do rezygnowania
ze swoich zamiarw nie przywyk, tote ogosi, e daje hojn nagrod temu, kto si
na szczyt skay wedrze i jedno piskl stamtd przyniesie. Ale nawet hojna nagroda
nikogo nie skusia.
Wwczas przypomnia sobie starosta, e w zamkowych lochach przebywa pewien wizie,
o zbrodni oskarony, ktry uparcie przysiga, e jest niewinny i kar niezasuon
ponis. Kaza tedy owego winia przed swoje oblicze wezwa i tak do niego
przemwi:
- Ty uwaasz, e niewinny, ja - e winien. Niech los rozstrzygnie, po czyjej
stronie prawda. - Podprowadzi go do okna i wskaza na Sokolic mwic: - Na tej
skale znajduje si sokole gniazdo, a w nim sokole pisklta. Jeli na szczyt skay
wspi si potrafisz i jedno piskl mi przyniesiesz, w twoj niewinno uwierz i
wolnym ci uczyni.
- Jeli Bg wesprze niewinnego, to wejd panie-rzek wizie i pod stra uda si
do stp skay.
Tu jednak ogarno go zwtpienie. Olbrzymi, rozszerzajc si ku grze Maczug
Herkuesa tylko ptak albo czowiek cudown si uniesiony mg zdoby. Innego
sposobu dotarcia do gniazda wizie nie widzia. Usiad wic u podna Sokolicy,
czoo rkami obj i zamyli si. Stra tymczasem, nie chcc mu przeszkadza,
oddalia si i w pewnej odlegoci obsadzia wszystkie cieki wiodce od Sokolej
Skay, by czasem wizie nie umkn, spostrzegszy, e nikt go nie pilnuje.
Soce i wiee powietrze, ktrych skazaniec od dawna nie zazna, znuyy go tak
dalece, e zasn. A wtedy ze szczytu Maczugi Herkuesa para okazaych sokow si
zerwaa i mikko obok picego winia na ziemi opada. Nastpnie delikatnie
dziobami i szponami sobie pomagajc, uniosa go w gr i na szczycie Sokolicy, obok
swego gniazda, zoya. W
125
chwil pniej ockn si wizie i oczom wasnym nie dowierza. Oto znajdowa si w
miejscu dla czowieka niedostpnym, obok nie sposzone jego obecnoci sokoy, w
gniedzie popiskujce pisklta... Jak si tu znalaz? Kto go wynis na t
wysoko? - Sokoy dzielne, czy to wy? - spyta.
Daremnie szuka odpowiedzi w nieruchomych, ptasich oczach. Zreszt to w tej chwili
niewane! Wane, e bdzie mg swoj niewinno wykaza! Spojrza na pisklta,
szyje ufnie ku niemu wycigajce. Czy ma prawo, ktre z nich zabra? Chyba ma,
skoro nieznana sia go do ich gniazda przeniosa. Rk wycign, delikatnie
pierwsze z brzegu piskl uj, do piersi je przytuli, potem ze pazuch schowa i w
stron rodzicw jedno bagalne sowo posa: - Wybaczcie!
Nastpnie na skraj szczytu podszed i spojrza w d. Jak wrci na ziemi? Droga
powrotna atwiejsza, ale wcale nieatwa. I wtedy para sokow, jakby odgadujc jego
myli, do niego podesza. I wwczas zrozumia: to one, sokoy, wniosy go na szczyt
Sokolicy i one z pomoc mu teraz przychodz!
Opuci nog i na pierwszym skalnym wystpie j opar. A wtedy para sokow,
chwyciwszy dziobami jego odzienie, kadego nastpnego kroku pilnowaa. I tak,
ptasimi dziobami i skrzydami podtrzymywany, powoli zblia si do ziemi. Wreszcie
stan na niej pewnie. Nawet sokoom, ktre wzbiy si ku niebu, podzikowa nie
zdy.
Trzymajc piskl na doni, uda si na poszukiwanie stray. Ta, ujrzawszy go,
zaniemwia z wraenia.
- Prowadcie na zamek! - rozkaza.
Jeszcze wiksze byo zdumienie starosty, ktry raczej wiadomoci o mierci winia
oczekiwa ni jego powrotu z pisklciem. Wizie za stan przed nim i podajc mu
na doni skulonego ptaka rzek:
- Oto dowd mojej niewinnos'ci, panie!
- Jak tego dokonae? - spyta osupiay starosta.
- Bg rozsdzi spraw - odpar krtko wizie. - Reszta naley do ciebie.
Starosta piskl przej i po raz pierwszy od lat w jego oczach pojawio si
wzruszenie. Gosem dziwnie agodnym powiedzia:
- Odtd jeste wolny. Jak te sokoy na Sokolicy.
I w ten sposb odmieni si los niewinnie skazanego winia i zmienio surowe serce
starosty.
, SKARBNIK-DUCH LSKICH KOPAL
127
karbnik yje sobie gdzie w opuszczonych chodnikach lskich kopal i od czasu do
czasu ukazuje si grnikom. Czasami niczym si od nich nie rni: zjawia si ubrany
jak oni, z grnicz lamp i kilofem w rku. Niekiedy przybiera posta starca z
dug, siw brod. A bywa te i tak, e wciela si na przykad w mysz lub inne
yjce w kopalni stworzenie.
Rnie go grnicy przedstawiaj i rnie o nim powiadaj. Podobno nieraz drugie
s'niadanie grnikowi podbierze, nieraz poowy zarobku zada, by si za to baryk
zota odwdziczy, nieraz te pokad najlepszego wgla wskae i przed
niebezpieczestwem ostrzee.
Tak te byo z tym grnikiem, co to maymi wagonikami wgiel z przodka do szybu
przewozi. Toczyy si te wagoniki po szynach, toczyy, pogwizdywa sobie grnik
rano, a tu nagle widzi przed sob wiato od grniczej lampki bijc. Kto mu
na drodze stan i dalej jecha zabrania. Zatrzyma grnik parowozik, ktry wagony
popycha, biegnie do przodu, a tu nikogo. Ani ywej duszy, ani s'wiata. Obejrza
wagonik po wagoniku, zajrza do wszystkich zaomw i zakamarkw - i nic.
- By i go nie ma - drapa si po gowie wzkarz. - A moe mi si przywidziao?
Moem si na chwil zdrzemn?
Nie znalazszy na te pytania odpowiedzi, ruszy dalej. Nie ujecha jednak daleko,
bo oto znowu jasne wiato porazio mu oczy.
- Teraz nie s'ni - powiedzia gono, eby nie mie co do tego wtpliwoci, i
krzykn przed siebie:-Hej, co ty za jeden? Dosy tych figli, bo za trzecim razem
wzkw nie zatrzymam i za to, co si stanie, nie odpowiadam.
Poniewa nikt mu nie odpowiedzia, a wiato zgaso, grnik ponownie uruchomi
parowozik, co nieco do samowara podobny.
Ledwo ruszy, a lampa po raz trzeci olepia go jaskrawym wiatem. Tym razem nie
zdy jednak zahamowa. Tajemnicza lampka z brzkiem uderzya w wyrobisko i
zgasa, a jednoczenie nieludzki krzyk wypeni korytarz.
- O, Boe!-wyszepta grnik. - Zabiem czowieka... A moe on jeszcze yje?
- doda z nadziej w gosie.
Chcia biec z pomoc, ale nogi odmwiy mu posuszestwa. Dopiero po chwili
odzyska w nich wadz i rozjas'niajc sobie drog wasn lampk, ruszy ku
pierwszemu wzkowi.
I po raz trzeci zdumienie wypenio jego oczy. Znowu ani ladu lampy,
128

ani s'ladu ofiary.


- Na pewno mam gorczk - stwierdzi grnik i dotkn czoa, na ktrym
rzeczywicie pojawiy si kropelki potu. - Podepchn wzki do przodka - pomyla -
i poprosz sztygara o wolne.
Parowz jeszcze raz sapn, stukny wagoniki i potoczyy si naprzd... I nagle
rumor straszny zagrodzi im drog. Ze stropu posypay si zway wgla, z trzaskiem
pkay stemple, czarna chmura pyu uderzya w przeraonego wzkarza.
- Przecie mogem si tam znale!...-wykrztusi.-Gdyby nie to wiato na drodze,
miabym tam swj grb!... -1 po chwili doda: - To on mnie uratowa - Skarbnik!
Szybko wycofa wzki, by sprowadzi pomoc dla tych, co na przodku pracowali. Nie
zapomnia jednak, by w podzice Skarbnikowi swoje drugie niadanie zostawi.
JAK UTOPIEC OPOLE URATOWA
130
iedaleko Opola, tam gdzie Odra gbokie toczy wody, y sobie na jej dnie utopiec.
Wosy mia dugie, rozwiane, do wodorostw podobne, a odzienie z rybich usek
sporzdzone, muszelkami rozmaitymi zdobione. Twarz utopca bya do ludzkiej podobna,
tyle tylko e od rzecznej wody i podwodnej rolinnoci pozieleniaa. Cho jego
domostwo znajdowao si na dnie rzeki, czsto je opuszcza, z wody si wyania, do
brzegu podpywa, ludziom przyglda i nieraz rne figle im pata. A szczeglnie
tym, ktrych postpki mu si nie bardzo podobay. A to czasem pijaka na moczary
wywid. Czasem leniwca za byle jak robot ukara. Czasem kradzione zboe lub
drewno Odr spawiane zatopi. Dobremu czowiekowi jednak krzywdy nijakiej nie
zrobi.
Niezmiernie lubi utopiec Opole. Czsto, rzeczn mg osonity i przez ludzi
niewidoczny, zjawia si w miecie, by przyjrze si jego mieszkacom, krztajcym
si wok swoich codziennych zaj. Lubi gwar, ruch, pokrzykiwania straganiarzy i
wdrownych kupcw.
Ale lubi te miasto upione, gdy tylko kroki nocnej stray poszyy cisz, a
nieliczne okna, w ktrych chybotay kaganki, rozpraszay gsty mrok.
Wanie ktrej nocy, gdy utopiec zblia si do Opola, burza grona nadcigna nad
miasto. Ale nawet najgroniejsza burza nie jest grona dla utopca. Tote nie
zraony ywioem pyn wytrwale przed siebie.
Tymczasem byskawice ciy niebo, grzmoty przetaczay si ponad chmurami, wiatr
przybiera na sile. I dopiero teraz uwiadomi sobie utopiec, e te grzmoty dudni
nad Opolem! e te pioruny bij w to miasto! Ludzie s w niebezpieczestwie! Musi im
przyj z pomoc!
Sia jaka wielka pchna go naprzd. Szybciej, szybciej!
I gdy ju by u granic miasta, nagle zobaczy nad nim czerwon un. wietlista
smuga pooya si na rzece, jakby mu chciaa wskaza drog.
- Miasto plonie!-wykrzykn zrozpaczony utopiec.-Pal si domy, pomienie trawi
ludzki dobytek!
Wznis rce i oczy ku niebu, ku chmurze i zawoa:
- Chmury, siostry moje! Otwrzcie si, spucie strugi deszczu, zalejcie
ogie, ratujcie miasto!
I posuchay chmury utopcowej proby. Gwatowna ulewa spada na szalejcy w miecie
ywio.
Teraz utopiec zwrci si do rzeki, do Odry.
- Siostro Odro!-baga.-Wystp z brzegw, rozlej si po miecie
131
pokryj swoimi wodami pomienie!
I podniosy si wody Odry i rozpezy po ulicach miasta, w ktrych sycha ,uz
tylko byo syk dogorywajcego ognia. Miasto byo uratowane.
A dokona tego utopiec, podwodny mieszkaniec Odry, ktry to miasto tak bardzo
pokocha.
133

O GRALSKIM GRAJKU I KRLU WW


odobno byo mu na imi Miecek, a jego granie znane byo w caych Beskidach, a nawet
jeszcze dalej. Skrzypki mia proste, zwyczajne, po dziadach odziedziczone, ale gdy
bra je do rki, zdaway si w
czarodziejskie przemienia. Potrafiy z wycisn i do taca poderwa,
grskie poszumy przekaza i piew ptasi wyrazi. Suchali wic tego
Mieckowego grania dostojni gazdowie i panny o zams'ciu marzce, nioso
si ono po odpustach, jarmarkach i halach.
A kiedy nawet zasucha si w tym graniu sam Krl Ww, zwabiony
ze swojej kryjwki pod Babi Gr Mieckowymi nutkami.
A byo to tak. Przysiad sobie ktrego dnia Miecek na hali, twarz ku
socu wychyli, skrzypeczki zza pazuchy wyj i tak sobie, grom i
chmurom gra pocz. Byo to granie z najgbszego serca wypywajce i tak
pikne, e pikniejszym ju by nie mogo.
Zatopiony w tym graniu, nie spostrzeg, e nie jest sam i nie dosysza
szelestu trawy u swoich stp. Ockn si dopiero wwczas, gdy usysza
gos, gdzie od ziemi do niego dochodzcy.
- Piknie grasz, chopcze - powiedzia w gos. - Gry mgby tym graniem
wzruszy!
Oderwa Miecek smyczek od strun i gow ku ziemi pochyli.
- Krl Ww! - wykrzykn przejty.
Sysza o nim nieraz, wiedzia, e mieszka pod Babi Gr, a po tym go pozna
mona, e zot koron na gowie nosi. I teraz mia go przed sob. Przyby tu, by
posucha jego grania. Miecek nie odczuwa lku. Wiedzia z opowiada, e Krl Ww
krzywdy ludziom nie czyni.
- Graj dalej!-zachca go wadca ww.-Po tom przyszed, by twego grania
posucha. Ale przedtem powiedz, skd ci si to pikne granie bierze.
- Z duszy-odpowiedzia po prostu Miecek.-Z duszy i z tego szczcia, co
mam w sobie. A to szczcie z umiowania gr si rodzi.
- Nie tylko piknie grasz, ale i piknie mwisz - pochwali go Krl Ww.
Zwin si w kbek i czeka na Mieckowe nutki, a Miecek zagra najrzewniej, jak
potrafi.
Jeszcze wiele razy przybywa Krl Ww na hal, by posucha Mieckowego
muzykowania.
ktrego dnia zasta chopca bardzo zasmuconego. Bo oto cesarz ausijriacki
dowiedziawszy si, e w grach yje wielce utalentowany
134
skrzypek, chcia go na swj dwr do Wiednia sprowadzi, by tam wadc i cay dwr
graniem swoim bawi i wzrusza. W tym celu wysa ju nawet swoich onierzy w
Beskidy. Czyme jednak cesarskie paace w porwnaniu z grami? Tam stroje jedwabne,
myli ukadne, sowa gadkie, a w grach oddech szeroki i wolno niczym nie
ograniczona. Jak jednak odmwi cesarzowi? Wszak jego proba rozkazowi rwna, a
odmowa za bunt moe by uznan. Rka cesarska za dosignie kadego, choby w
najbardziej niedostpne beskidzkie schowki si zaszy.
Tak myla Miecek i z tymi mylami poszed na hal, gdzie najlepiej mu si grao i
najlepiej mylao. Przysiad na zwalonym pniu, skrzypki do piersi przycisn i
pocz si na nich na swj los ali. aliy si skrzypki, ali si Miecek, a tego
alenia sucha Krl Ww.
- Skd dzi tyle smutku w twoim graniu? - spyta.
I opowiedzia Miecek swoje zmartwienie. Cesarscy onierze ju po niego jad,
cesarski dwr na niego czeka, a on serce grom odda. Co ma teraz pocz?
- Serca suchaj, a nie cesarza - rzek Wowy Krl. - Gos tej ziemi waniejszy od
gosu jej wadcw.
- Ale cesarscy onierze mnie si do Wiednia powiod - ali si Miecek. - Nie
umkn przed nimi.
- Umkniesz - powiedzia z moc Krl Ww. -Ja ci w tym pomog. We z mojej korony
jeden zoty listek. Ten listek uczyni ci niewidzialnym. Widzie ci bd tylko ci,
dla ktrych jeste najbliszy. Dla innych znikniesz.
Wzi Miecek listek z wowej korony, za dar cudowny podzikowa i skoczn melodi
ze skrzypek wykrzesa.
W jaki czas pniej we wsi zjawili si cesarscy onierze i zaczli rozpytywa o
uzdolnionego grajka. Ale nikt nie potrafi powiedzie, co si z nim stao. Ktrego
dnia wyszed w gry i nie wrci. Rwnie matka i najblisi, ktrzy znali jego
tajemnic, bezradnie rozkadali rce.
- Jakby si pod ziemi zapad - mwili.
Szukali Austriacy Miecka po grach, szukali po lasach, ale do Wiednia wrcili z
pustymi rkami.
We wsi za dziwi si, e nieraz na hali sycha dobrze znane granie, a nijak nie
mona dojrze muzykanta.
YWA WODA

136
ieszczcie spado na dom biednej wdowy, w ktrym mieszkaa z najmodszym synem. Oto
naga choroba powalia j z ng i ustpi nie chciaa. Nie pomagay zioa,
zamawianie i okadzanie. Gaso powoli wdowie ycie, rs smutek siedzcego przy jej
ou syna.
- Tylko ywa woda mogaby jej pomc - powiedziaa sprowadzona z lenego pustkowia
znachorka. - Ona nie tylko zdrowie, ale i ycie potrafi przywrci.
- A gdzie tej ywej wody szuka? - spyta zrozpaczony syn.
- Daleko - odpowiedziaa znachorka.-Za trzema borami i trzema rzekami, na
szczycie Sobotniej Gry, u stp mwicego drzewa.
- Pjd choby za siedem rzek-oywi si chopiec-i yw wod przynios!
- Wielu poszo - rzeka znachorka - ale aden nie wrci. Sto strachw strzee do
niej dostpu, sto pokus broni do niej drogi. I biada temu, kto si zlknie lub
pokusie ulegnie! W kamie go ze moce przemienia i na stoku po wsze czasy zostawi.
Nie ulk si tych niebezpieczestw zrozpaczony syn i poszedby po yw wod, gdyby
go w izbie pros'by matki nie trzymay.
- Ja ju mam swoje ycie za sob - mwia. - Ty przed sob. Lepiej mnie umrze ni
tobie zgin.
Wkrtce umara biedna wdowa, osierocajc syna. Teraz ju nic nie byo w stanie
chopca powstrzyma. Wszak ywa woda przywraca nie tylko zdrowie, ale i ycie!
Pjdzie, nie powstrzyma go adna sia, wrci z cudown wod, przywrci matk do
ycia!
Jak postanowi, tak uczyni. Wzi wzeek z jedzeniem i rdlan wod, kij podrny
w garci cisn i za trzeci rzek i trzeci br wyruszy.
Przeby trzy rzeki i trzy bory i przed Sobotni Gr stan. Stroma to bya gra,
lasem gstym porosa, w ktrym czaio si peno mij i ww jadowitych. Nic jednak
nie mogo odstraszy chopca, ktry pragn ycie matce przywrci. Poszed przed
siebie. Pi si coraz wyej, nie zwaajc na gosy tajemne, ktre go z drogi
zwie pragny. A brzmiay te gosy yczliwie, pomocne zdaway si by.
- Dlaczego przez ten gszcz si przedzierasz, skoro obok droga prostsza i do
celu blisza? - woa kto za nim.
- Poczekaj! Razem pjdziemy. Bezpieczn ciek ci wska - kusi gos inny.
137
Ncco brzmiay te sowa, ale chopiec pamita to, co mwia znachorka: Biada
temu, kto pokusie ulegnie - i uszy mia na nie zamknite.
A potem strachy przyszy. A to ujadanie wilcze za sob usyszy, a to miech
szataski nad uchem zabrzmi, a to las pomieniem przed nim wybuchnie i ognist
cian drog przetnie, a to smok wielogowy paszcz przed nim otworzy.
- Nie lkaj si!-powtarza sobie dzielny chopiec. - Wszak idziesz przywrci
ycie matce, wasnego wic straci nie moesz.
I szed dalej, a strachy stajce na jego drodze rozpraszay si jak mga, bo
synowska mio bya silniejsza od nich.
A potem przyszy pokusy. Bogactwo, ktre mamio, plsajce dziewice wabice urod,
ale i te puapki chopiec szczliwie pokona.
- Matk mam tylko jedn-powtarza sobie-a bogactwa i przyjemnoci zdoby mona
wszdzie.
Szczyt Sobotniej Gry by coraz bliej i wreszcie chopiec na dotar. I zasta tam
wszystko, jak znachorka zapowiedziaa: rdo ywej wody, mwice drzewo i
zaczarowanego sokoa, co na drzewie siedzia. I kamienie ujrza niezliczone, na
stokach gry w ziemi wrose, w ktre zamienili si ci, co odwagi mieli za mao lub
pokusom nie sprostali.
Sok zerwa si na jego widok, ku niebu poszybowa i po krtkim czasie wrci ze
zocistym dzbanem w dziobie. A wtedy mwice drzewo tak przemwio:
- We ten dzban i napenij go yw wod. Potem uam jedn z moich gazek i umocz
j w wodzie z cudownego rda. Gdy to uczynisz, wracaj do domu. Po drodze jednak
skrapiaj yw wod kamienie, ktre na stoku gry napotkasz. One dugo na ciebie
czekay.
I uczyni chopiec, jak mu mwice drzewo nakazao: dzban wod yw napeni,
gazk uama, podzikowa drzewu, wodzie i sokoowi ruszajc w powrotn drog.
Przy kadym napotkanym kamieniu przystawa, yw wod go skrapia, a kamie w
okamgnieniu ludzk posta przybiera. Wkrtce tum odczarowanych nieszcznikw,
ktrzy do szczytu Sobotniej Gry nie dotarli, poda za nim, dzikujc za
uwolnienie z zaklcia.
I tak chopiec wrci do swej wioski, do chatki, gdzie na miertelnym ou leaa
martwa matka. Skropi j natychmiast wod z cudownego rda i matka w penym
zdrowiu z ka powstaa. I znowu szczcie zagocio w chacie biednej wdowy.
Dzi nie ma ju ladu po wdowiej chatce, ale nad okolic gruje jak dawniej
Sobotnia Gra, zwana dzi l albo Sobtk.
139
mmsm
ZA KUNEGUNDA
a stromej grze sta ongi' okazay, warowny zamek Chojnik, panujcy nad okolic.
Roztaczay si stamtd pikne widoki, hen a po odlege Karkonosze. Panem Chojnika
by ksi Bolko, a jego yw ozdob crka ksicia, urodziwa Kunegunda. Cieszya
ksicia uroda crki, ale martwio go jej ze serce. Kunegunda bya kapryna,
nieczua, samolubna... Nieszczcie innych nie budzio w niej wspczucia, za
szczs'cie - radoci.
Jeszcze jedna troska trapia srodze ksicia. Bolko nie mia syna i pragn, by jego
dziedzictwo przej ten, kto pikn Kunegund polubi. Ta jednak odtrcaa
wszystkich starajcych si o jej rk. A wielu dzielnych rycerzy przybywao w
konkury na zamek. Brali udzia w zabawach i turniejach, w polowaniach i gonitwach.
Zdobyte za trofea skadali u stp ksiniczki, liczc na to, e w ten sposb
pozyskaj jej wzgldy. Kunegunda przyjmowaa te wyrazy hodu chtnie, cho jedynym
uczuciem, jakie w niej budziy, bya prno.
Martwi si tym postpowaniem ojciec, radzi by wreszcie spord starajcych si o
jej rk ma wybraa, ale na te rady Kunegunda miaa tylko jedn odpowied.
- Ojcze-mwia-taki, ktry by sobie na moj rk zasuy, jeszcze si w zamku nie
zjawi.
A gdy nalegania ojca nie ustaway, gdy jego zatroskanie o losy crki i ksistwa
roso, pewnego dnia powiedziaa:
- Dobrze, ojcze. Wyjd za m za tego, kto odwag niepospolit si popisze i w
penej zbroi, po koronie murw, dookoa zamku na koniu przejedzie.
By to warunek okrutny. Mury byy wysokie, ich zwieczenie wskie, a poza nimi
przepa skalista. Jecha konno po takim murze, to jecha na spotkanie ze mierci.
Wiedziaa o tym za Kunegunda, a jednak od dania za nic odstpi nie chciaa.
Znaleli si jednake miakowie, ktrych niebezpieczestwo nie odstraszyo. Ale
aden z nich do koca murw nie dojecha. Jednych strach z poowy drogi zawraca,
inni w przepa spadali, pacc yciem za ch zdobycia rki bezdusznej ksiniczki.
Z potpieniem patrzyo na jej poczynania otoczenie ksicia, martwiy one ojca,
tumaczono jej, e wysya na pewn mier tych, ktrych serca s jej oddane -
wszystko na nic. Kunegunda wzruszaa ramionami i odpowiadaa beztrosko:
140
- Przecie nikt ich do tego nie zmusza. Jeli chc dla mnie umiera, niech
umieraj.
A ktrego dnia zjawi si w zamku rycerz pikny i miody, silny i szlachetny, na
widok ktrego ywo zabio serce Kunegundy. Im duej przebywa na zamku, im wicej
zwycistw odnosi w turniejach, tym ywiej uderzao serce ksiniczki. ,,Na niego
czekaam" - mylaa. I cho lk ciska jej serce, on rwnie musia podda si
okrutnej prbie.
Cay dwr z ksiciem i Kunegund na czele zebra si na zamkowym podwrcu. Wjecha
na niego rwnie dorodny rycerz. Pokoni si ksiciu, schyli gow przed
Kunegund i ruszy ku murom. Wkrtce wspi si na nie i rozpocz karkoomn
jazd. Prowadziy go oczy zebranych, towarzyszyy najlepsze yczenia. Ile razy
koskie kopyta strciy kamie, ile razy polizgny si na wygadzonej skale, tyle
razy jk grozy unosi si nad zamkowym podwrzem. Rycerz jednak radzi sobie
doskonale. Uspokaja konia i prowadzi go nieomylnie do celu.
Wreszcie cel osign. Ko rczo zeskoczy! z muru i kierowany rk rycerza, ponis
go przed oblicze ksicia i Kunegundy. Rycerz ponownie si ukoni i rzek:
- Speniem twoje yczenie, ksiniczko, i czyn swj skadam u twoich stp.
Pokras'niala Kunegund, rozjania si twarz ksicia, na zamku zapachniao weselem.
Ksiniczka wycigna rk w stron rycerskiego modzieca i powiedziaa:
- Wiedz, panie, e i ja sowa dotrzymam. Oto moja rka, ktra odtd naley do
ciebie.
Nie zdyy si odezwa triumfalne fanfary, nie zdyy si wyrwa z piersi radosne
okrzyki. Stao si co, czego si nikt nie spodziewa. Rycerz po raz trzeci zoy
peen szacunku ukon i odpowiedzia:
- Nie przyjm twojej rki, pani. Nie przyjm, bo midzy nami stoj ci, ktrych
twoje zachcianki i kaprysy w przepa strciy. Szczcia jednych nie mona budowa
na nieszczciu drugich. za blu nie zrodzi umiechu radoci. egnaj!
I odjecha odwany rycerz, zostawiajc pogron w zdumieniu, zoci i blu z
ksiniczk Kunegund.
Z czasem zo wygasa, a bl coraz bardziej narasta, rosa te tsknota za tym,
ktry udzieli jej takiej gorzkiej nauki. W kocu te dwa uczucia tak ni zawadny,
e zrozpaczona Kunegund rzucia si ktrej nocy w przepa. W t sam przepa, w
ktr jej nieczue serce zepchno tylu
141
modych i dzielnych rycerzy.
A ten, ktry prb zwycisko przeszed i jej rk wzgardzi? Moe znalaz sobie
wybrank o twarzy mniej powabnej, ale oddanym sercu. A oddane serce znaczy wicej
od urody, ktr bezlitosny czas przygasi. Ten sam czas zniszczy rwnie okazay
zamek Chojnik, po ktrym zostay dzi jedynie ruiny.
LICZYRZEPA
143
y to stwr w niczym do czowieka niepodobny i rnie przez mieszkacw podny
Karkonoszy opisywany. I chocia we wszystkich tych opisach przedstawiany bywa jako
stworzenie szkaradne, mg w gnom, czyli karze, przybiera posta tak powabn, e
niejedna mdka gotowa o nim ni po nocach. W jednym tylko wszyscy byli zgodni:
charakter mia zawistny, podstpny i ludziom zawsze na zo czyni.
Pewnego dnia wczy si w szkaradny karze po lesie i tu napotka na ksiniczk
Ofk, crk Piasta ze widnicy, ktra w otoczeniu dworek na wycieczk si wybraa.
A bya Ofka urody tak wielkiej, e gnom oczu od niej oderwa nie mg i o jej rk
stara si postanowi. Przybra wic posta urodziwego rycerza i podstpnie zwabi
Ofk do wyczarowanego paacu, gdzie pocz si o jej wzgldy zabiega. Na nic zday
si jednake te starania. Serce Ofki pozostao chodne, a oczy wypenione gbokim
smutkiem. Jej myli byy bowiem w paacu ojca, serce przy Mieszku z Raciborza,
ktry ju wczeniej je podbi, a wspomnienia przy dworkach, z ktrymi beztrosko
czas w widnickim zamku spdzaa.
- Co mam uczyni pani, by rozwia smutek, ktry osiad na twym czole?-pyta
przymilnie gnom. - Uczyni wszystko, czego zapragniesz.
- Sprowad mi tu moje dworki - odpowiedziaa Ofka. - Czuj si bez nich bardzo
samotnie.
- Stanie si tak, jak sobie yczysz -rzek gnom i uda si na pobliskie pole. Tam
wyrwa z ziemi dwanacie rzepek, tyle bowiem dworek miaa Ofka, przynis je do
zaczarowanego paacu i pooy przed ksinicz-k.
- Oto dwanacie rzepek-powiedzia.-A oto czarodziejska rdka. Dotknij ni kolejno
kad z rzepek, a stanie przed tob dwanacie twoich dworek.
Uczynia Ofka tak, jak jej gnom poleci, i po chwili stao przed ni dwanacie jej
ulubionych towarzyszek. Rado wypenia jej serce, bo nie czua si ju taka
osamotniona, i nawet askawiej spojrzaa na gnoma, w ktrym te obudzia si
nadzieja na zdobycie rki piknej Ofki.
Zabiega o to coraz wytrwaej, a Ofka coraz usilniej przemyliwaa, jakby si od
tych zalotw i zalotnika uwolni. O ucieczce nie byo mowy, bo podejrzliwy gnom
prawie nie opuszcza paacu. Wreszcie w gowie Ofki zrodzi si pewien pomys.
Gdy gnom po raz ktry z rzdu poprosi o rk, Ofka - ku jego najwyszemu
zdziwieniu i wielkiej radoci - wyrazia zgod na wesele.
144
- Chc jednak-powiedziaa-eby jak najwicej goci bawio si z nami. Id zatem na
pole i policz wszystkie rzepki, ebym wiedziaa, jak liczne bdzie grono
weselnikw. Licz jednak dokadnie, eby nie byo
pomyki.
I poszed uradowany gnom liczy rzepki na polu, ale jako mu to liczenie nie
wychodzio. Myli si albo z przejcia, albo ze zbyt maej w liczeniu biegoci.
Wreszcie, gdy wynik liczenia zgodzi si trzykrotnie, popdzi uradowany do paacu.
Ale tu spotka go sromotny zawd: Ofki nie byo! Korzystajc z nieobecnoci
natarczywego zalotnika, wyczarowaa z ukrytej rzepy rczego rumaka i pocwaowaa na
nim do ojcowskiego
paacu.
Dworki za, czarodziejsk moc nie zasilane, powidy wkrtce jak
widnie wyrwana z ziemi rzepa.
Wesele jednak si odbyo. Panem modym by ksi Mieszko z Raciborza, pann mod
Ofka, uczestnikami oba dwory i prawdziwe dworki piknej ksiniczki, szczliwe, e
znw maj przy sobie swoj
pani.
Zoliwy gnom za otrzyma pogardliwe miano Liczyrzepy, ktre do dzi towarzyszy mu
w opowiadaniach ludowych znanych u podny Karkonoszy.

RYCERZ MCIWJ
I TAJEMNICZA KSINICZKA DOBROCHNA
146
ziao si to w czasach Bolesawa Chrobrego, w Kotlinie Kodzkiej, gdzie mia swe
wos'ci rycerz imieniem Mciwj. Pewnego razu rycerz w wybra si samotnie na
polowanie do trudno dostpnej kniei. Szumiay wok niego wiekowe drzewa, przemykay
sposzone ludzk obecnoci zwierzta, czasem jastrzb zatrzepota skrzydami nad
jego gow, czasem migna midzy gaziami wiewirka. A on zagbia si coraz
bardziej w lene ostpy.
W ten sposb dotar do niewielkiej polanki. I nagle gwatownie cign lejce, a
ko zary si kopytami w lene runo. Oto na rodku czki sta wspaniay jele i
wcale nie okazywa lku przed nieoczekiwanym przybyszem.
Mciwj zdj z plecw uk, wyj z koczanu strza i naoy j na ciciw.
Mierzy chwil i ju mia strza z uku wypuci, gdy pomidzy nim a jeleniem
pojawia si, nie wiadomo skd, pikna dziewczyna i ruchem rki powstrzymaa zamys
rycerza.
- Oszczd go, prosz!-powiedziaa bagalnie wskazujc na jelenia.-Jest zbyt
pikny, by od strzay zgin.
- Kim jeste?-spyta zaskoczony rycerz. -1 skd si tu wzia?
- Jestem ksiniczk. Pani tych drzew i zwierzt. Na imi mi Dobrochna.
A zjawiam si zawsze tam, gdzie moi poddani potrzebuj
pomocy.
-Ja jestem panem tych lasw!-wykrzykn Mciwj.-To moje
woci!
- Wiem, wiem - odrzeka. - Ty moesz cina drzewa i strzela do zwierzt. Ale ja
si tym wszystkim opiekuj. Dlatego prosz ci, nie zabijaj jelenia!
- A jeli ci nie posucham?
- Wtedy bdzie mi smutno. Gdyby jednak zechcia posucha, wynagrodz ci.
Widzisz ten woreczek u moich stp? Jest peen zota. To zoto bdzie twoje, jeli
tylko odoysz strza do koczanu.
Mciwj spojrza w oczy Dobrochny, bez sowa zama strza i cisn j daleko od
siebie. Pikna ksiniczka za rzucia mu mieszek ze zotem, ktry Mciwj zrcznie
zapa i rzek:
- Bior go, ale to za mao.
- Czego jeszcze dasz? - spytaa zdziwiona.
- Ciebie, ksiniczko. Zosta moj on! Dobrochna rozemiaa si zalotnie i
odpowiedziaa:

147
- To mnie bierz! -1 zacza ucieka.
Mciwj spi konia ostrogami i ruszy za ni. I chocia ko galopowa co si,
odlego midzy nimi zamiast si zmniejsza, coraz bardziej si powikszaa.
Rycerz, zapatrzony w uciekajc ksiniczk, nawet nie zauway, e zgubi mieszek
ze zotem, tylko par konia ostrogami, by zmusi go do jeszcze wikszego galopu.
Nagle osadzi konia i przetar zdumione oczy. Ksiniczka znikna, rozwiaa si jak
mga uderzona silnym wiatrem. Daremnie rozglda si na wszystkie strony. Daremnie
wykrzykiwa jej imi. Odpowiadao mu jedynie echo. Dobrochna znikna tak samo
tajemniczo, jak si pojawia. Dotkliwa pustka powstaa w sercu Mciwoja.
- Lepiej mi byo mnichem zosta - powiedzia do siebie - ni spotka tak pikne
zjawisko i zaraz je straci.
Ledwie wypowiedzia te sowa, a jakie nieziemskie siy zamieniy go w Mnisie
Skay, ktre do dzi przypominaj, w Bialskich Grach, o spotkaniu tajemniczej
ksiniczki Dobrochny i rycerza Mciwoja.
149
SMUTNA HISTORIA MNICHA I MORSKIEGO OKA
yo to bardzo dawno, dawno temu. Wtedy, gdy tam, gdzie dzi strzelaj ku niebu
skaliste, tatrzaskie szczyty, rozcigay si pola uprawne i faloway dorodne any
zboa. Naleao to wszystko do monego pana, ktry nazywa si Morski.
Mia on nie tylko rozlege woci, ale rwnie pikn crk, ktra miaa przej po
nim cay majtek. Kocha w wielmoa swoj crk, ona kochaa jego i dobrze im byo
razem.
Ale przyszed czas, e w jej sercu zrodzio si nowe uczucie. skierowao si ono
ku ksiciu wgierskiemu, ktry o jej rk pocz czyni starania. Ich mio jednak
napotkaa na przeszkod nie do przebycia. Pan Morski gotw by bowiem zrobi dla
crki wszystko, ale nigdy nie wydaby jej za czowieka obcego pochodzenia i obcej
mowy, nawet jeli imi to wizao si z ksicym czy krlewskim tytuem.
Sa wgierski ksi swoich posw, prosi wielmo o rk crki, ale wszystko
daremnie. Wzdychali wic modzi ku sobie, tsknota ich poeraa, ale ojciec
pozostawa nieugity.
- Swj tylko ze swoim czy si winien - mawia.
Ale oto wrg napad na ojczyst ziemi, pustoszy j zacz i trzeba byo w jej
obronie stan. Wysoko stawia swoj powinno wobec ojczyzny pan Morski i na
wypraw wojenn sposobi si pocz. Zanim jednak ze sw druyn na wojn wyruszy,
crce pod kar wyklcia zagrozi, aby w tym czasie przypadkiem za Wgra nie wysza.
eby za mg spokojnie wojowa i o los crki si nie martwi, kaza j na czas
niespokojny w klasztorze zamkn.
Dzielnie walczy wielmoa Morski, wroga mieczem trzebi, a tymczasem crka coraz
tskniej wzdychaa w klasztornej celi do swego ukochanego. Tajemnymi drogami
docieray do niej jego kuszce sowa, sodki niepokj budziy jego obietnice, a
gotowa bya ojcowsk wol podepta i z wgierskim ksiciem uciec.
- Pewnego wieczoru on sam po ni w mnisim przebraniu do klasztoru przyby, o
nocleg przy furcie poprosi, a gdy noc zawadna wiatem, porwa swoj wybrank i
do przygotowanego wczeniej paacu uwiz.
yli tam szczliwie, dzieci si doczekali, o ojcowskim przeklestwie zapomnieli. A
udao im si to tym atwiej, e rodzic z wojny nie wraca. Mwiono nawet, e nie
powrci ju nigdy, bo dosiga go strzaa wrog wypuszczona rk.
Wielmoa y jednak i wkrtce, saw okryty, w rodowe progi powrci.
150
Dowiedziawszy si za o postpku crki, w gniew straszny popad. Na nic zday si
jej pros'by o przebaczenie, nie docieray do jego serca proby wnukw. Stao si
ono twarde jak kamienie, jak skay, w ktre -za spraw przeklestwa - zamieniy si
uprawne pola.
Wgierski ksi, przeraony gniewem tecia, znowu przybra mnisie szaty i ucieczki
prbowa. Ale nie uszed przeznaczeniu. Dosigo go przeklestwo nieprzejednanego
wielmoy i uciekajcego w kamie zamienio. Tak powstaa turnia Mnichem zwana. A z
ez, ktre wylaa zrozpaczona crka pana Morskiego, utworzyo si jezioro nazwane
Morskim Okiem. Tu bowiem po stracie ukochanego ma swoje oczy wypakaa.

JANOSIK
152
szyscy wiedz, e by Janosik harnasiem nad harna-siami, ale co robi, zanim do
zbjnikw przysta, dokadnie nie wiadomo. Jedni mwi, e do szk chodzi i do
duchownego stanu si sposobi. Inni powiadaj, e w modoci ojcowe owce pasa. A
jeszcze inni, e leniw mia dusz, pracy adnej si nie ima, tylko na piecu lea
i o zbjeckich przygodach marzy. Pono nawet strj zbjnicki pod poduszk trzyma.
Pocztek zbjnickiej drogi by zas' podobno taki. Pewnego dnia ojciec Janosika do
Liptowa na jarmark si wybiera, by par wow tam zakupi. Trzysta zotych
reskich wzi ze sob i z rodzin egna si pocz.
- A niech ojciec na zbjnikw zwaa - ostrzeg go Janosik - bo moe si zdarzy,
e zamiast z woami z pust kieszeni ojciec do domu wrci.
- Ty mnie zbjnikami nie strasz - odpar ojciec.-Jako sobie z nimi poradz. Nie
taki diabe straszny, jak go maluj.
I wyruszy w drog. Krt ciek dotar do lasu, gstniay wok niego drzewa i
krzewy, a zbjnikw nie byo jako' wida. Umiechn si na myl o Janosikowych
przestrogach.
I zaraz poaowa tego umiechu. Bo oto zza wielkiego gazu, co przy ciece lea,
wyskoczy zbjnik w szykownym mundurze i drog mu zagrodzi.
- Oddajcie, gospodarzu, wszystkie pienidze, ktre przy sobie macie, bo inaczej je
z waszym yciem zabior!-hukn gronie.
Przelk si gospodarz, wola straci pienidze ni ycie i szybko je zbjnikowi
wrczy. Ten wsadzi woreczek za pas i znikn rwnie prdko, jak si zjawi. A
markotny i ograbiony gospodarz powlk si z powrotem do domu.
- Oj, miae racj, synu!-westchn przekroczywszy prg. - Zbjnik mnie po drodze
napad, pienidze zabra, ledwiem z yciem uszed.
- A mwilicie, e zbjnicy dla was nie straszni pokpiwa z ojca Janosik,
chowajc si w najciemniejszy kt na zapiecku.
- Takiego zwyczajnego to bym si nie ba i pienidzy nie odda - tumaczy si
ojciec. - Ale to by zbjnik, e hej! Wysoki jak smrek i mocarny jak niedwied. A
mundur mia jak sam harna!
- Co takiego! - dziwowa si Janosik.-To niby troch do mnie podobny.
- Gdzie ci tam, chopcze, do niego - rzek ojciec. Z zapiecka doszed cichy
chichot.
- A moe jednak? Popatrzcie!
153
I Janosik zeskoczy z pieca w ten sam mundur, co w lesie, ubrany.
- Teraz to troch do niego podobny - zdumia si ojciec.
- Nie podobny, tylko ten sam - rozemia si Janosik. - To ja was w lesie
napadem. Oto wasze pienidze! -1 rzuci oniemiaemu ojcu zrabowany woreczek.
- Wygldasz jak prawdziwy zbjnik! - nie mg si nadziwi ojciec.
- I wkrtce nim zostan!-odpowiedzia Janosik.
I zosta. W kilka dni pniej wyruszy w gry, by ze zbjnikami si spotka.
Niejeden dzie grskie cieki przemierza, niejedn noc w skalnym zaomie
przespa, zanim do nich dotar.
Podczas jednej z takich nocy sen dziwny mu si przys'ni. Oto zjawiy si przed nim
trzy boginki grskie i tak midzy sob mwiy:
- Stanie si on zbjnikiem, ktry u jednych wdziczno, u innych strach budzi
bdzie. Dajmy mu przeto to, co mu si najbardziej przyda.
- Ja mu dam ciupag - powiedziaa pierwsza. - Jak si na niej odbije, to trzy mile
przeskoczy.
- Ja mu dam koszul, ktrej nawet kula nie przebije-powiedziaa druga.
- Ode mnie dostanie pas -rzeka trzecia. - Gdy go zaoy, nikt go nie pokona.
Obudzi si Janosik, oczy przetar i nadziwi si nie moe. Zniky wprawdzie
grskie boginki, ale ich dary zostay. Obok ciupaga poyskuje srebrzystym
toporkiem, ciao okrywa koszula biaa, haftem zdobiona, a nad biodrami lni pas
zocistymi wiekami nabijany.
- Hej!-zerwa si Janosik, twarz w potoku przemy i w dalsz drog pody.
Wkrtce te na zbjnikw natrafi i o przyjcie do nich poprosi. Obejrza go
harna od stp do gw, obejrzeli zbjnicy i zbjnickiemu sprawdzianowi poddali.
- Poka, e silny!-powiedzieli.-Najpierw musisz si z harnasiem zmierzy i na
ziemi go powali.
Odrzuci Janosik ciupag, rce rozwarte jak niedwied wycign i ze zbjnickim
hersztem mocowa si pocz. Silny by harna, oj silny, ale Janosikowego pasa nie
mia i wnet go Janosik na ziemi pooy.
Zdumieli si zbjnicy, bo nikt jeszcze tego nie dokona, i drugie zadanie mu
wyznaczyli.
- Teraz musisz najwyszego z nas przeskoczy-rzekli-ale tak, by
154
)ira przy jego czapce nie poruszy.
Umiechn si Janosik, ciupaga od ziemi odbi i jak grski orze nad
w najwyszego zbjnika przelecia.
- Dobry! - orzek harna. - Moesz do nas przysta. Dobrze mwi,
-Hej!-odkrzyknli zgodnie zbjnicy i beczk z miodem wytoczyli. I tak zaczo si
zbjnickie ycie Janosika. A e odwag si i charakterem si odznacza, wkrtce
harnasiem zosta i imi swoje daleko >oza Tatry rozsawi. Syn za z tego, e
biednego nie skrzywdzi, tylko rogatych rabowa i czsto to, co im odebra, biednym
rozdawa. Sawili go Ja to ubodzy, zemst poprzysigali zamoni.
I dosiga go w kocu ta zemsta. Zjawi si kiedy Janosik w rodzinnych stronach,
do karczmy wstpi, w tany ze swoj Maryk si puci i zupenie a wiecie
zapomnia. Tacowa bez opamitania, pot mu na czoo wystpi, zdj wic pas i
koszul, ciupag w kt cisn i dalej houbce wybija.
A bya we wsi dziewczyna zazdroci trawiona, e Maryk, a me , Janosik sobie
upodoba, i zemci si na nim postanowia. Zawiadomia przeto onierzy
austriackich, gdzie harna przebywa. Ci karczm otoczyli, do rodka si wdarli i
bezbronnego Janosika pojmali. Nie zdy bowiem pasem, moc dajcym, si przewiza,
po ciupag sign, koszuli przed kul chronicej woy. Zwizanego powiedli do
Liptowa gdzie na powieszenie na ostatnim ebrze skazany zosta. Skona palc swo,
ulubion fajk. yje jednak dalej w legendach i pieniach gralskiego ludu, jako
jego obroca.

PICY RYCERZE
^
m
156
ono pi w ogromnej jaskini w Dolinie Kocieliskiej, do ktrej tylko z rzadka
zwyky miertelnik wej moe. Przywid ich tu podobno przed wiekami Bolesaw
Chrobry. pi zakuci w zocist zbroj, siedzc na swoich rumakach i czekaj. Jedni
mwi, e zbudz si wtedy, gdy ojczyzn wielkie nieszczcie nawiedzi. Inni, e
wtedy, gdy ludzie stan si dobrzy i szlachetni, ale zo dalej panoszy si bdzie
na wiecie i trzeba z nim walczy, by ludzkimi sercami znowu nie zawadno. pi
wic i tylko co jaki czas budzi si ktry z nich i pyta:
- Pora ju?
Na co rycerz czuwajcy odpowiada:
- Nie. Jeszcze nie pora. pijcie dalej.
I pi dalej, jedynie konie nogami przebieraj i dlatego trzeba im co ile lat
podkowy zmienia.
Dziki temu, jak powiadaj, znalaz si kiedy w podziemnej grocie pewien czeladnik
kowalski, ktry z obczyzny w rodzinne strony powraca. Szed, pogwizdujc sobie
wesoo, i nagle stan, oczom nie wierzc. Oto wyrosa przed nim brama wielka, na
ocie otwarta i do wntrza zapraszajca. Czeladnik, ciekawoci wiedziony,
przekroczy prg i zaraz za nim natkn si na rycerza w cikiej zbroi, z mieczem w
rku, ktry zdawa si na niego czeka.
Przestraszy si kowalczyk, ju zamierza zawrci, ale powstrzymay go sowa
rycerza.
- Nie bj si - powiedzia. - Krzywda ci tu adna nie spotka. Ale potrzebny nam
jeste. Pjd ze mn!
Lk opuci czeladnika i posusznie za rycerzem poszed. Szli dugim, wskim
korytarzem, ktry prowadzi wprost do ogromnej, agodnym wiatem rozjanionej
komnaty, wypenionej picym wojskiem.
Kowalczykowi a dech zaparo. Tyle wojska! Tyle koni! A wojsko nieruchome, jakby
skamieniae jak te ciany.
- Zbudz si, jak przyjdzie ich czas - wyjani rycerz przewodnik. - Im niczego
nie trzeba, tylko koniom naley podkowy zmieni. I ty to uczynisz.
Zakasa mody kowal rkawy, sign po narzdzia i podkowy, ktre w kcie komnaty
leay, i do roboty si zabra.
Jak dugo pracowa - nie wiadomo. Bo czas tam inaczej si liczy- ni na zewntrz.
Prac jednak wykona, godziw zapat otrzyma, wysz ni za swoj harwk na
obczynie i do swoich ruszy.
157
P0Wiedzia SW0*e' Padzie, ale niewielu
Przynio ci si po drodze -pokpiwali jedni. Poka nam t bram, to uwierzymy -
mwili inni
d k adCn SPSb "^ mg d
w grocie byl' s'picych
mu
trafi.
KIEDY ZWIERZTA MWI LUDZKIM GOSEM
159
est taka jedna, jedyna noc w roku, kiedy dziej si rzeczy przedziwne. Jest ni noc
wigilijna. Kiedy w izbie pachnie wierkiem i sianem, gdy ludzie ami si opatkiem
i zasiadaj do wigilijnej wieczerzy, w domach rozbrzmiewaj koldy - wwczas w
oborach i stajniach, w chlewi-kach i psich budach, w lasach i gajach zaczynaj
mwi ludzkim gosem zwierzta.
O czym mwi? Moe chwal swoich gospodarzy za ich trosk o nie? Moe al si na
ich twarde serca? Moe wspominaj dziecistwo i beztroskie harce na zielonych
kach? Moe opowiadaj o przygodach, jakie przeyy? Moe dziel si swoimi
zwierzcymi marzeniami?
Nie wiadomo. Bo tylko ten te wigilijne rozmowy usysze moe, kto rok cay
szlachetnie i uczciwie przey, kto duszy zym czynem nie splami. A poniewa ludzi
takich nawet z najjaniejsz wiec znale trudno, wic niewielu poznao tres'
tych zwierzcych rozmw. W kadym razie czciej zdarza si to dzieciom ni
dorosym, bo ich serc zo jeszcze nie zatruo.
Biada jednak temu, kto by chcia wigilijn rozmow zwierzt podstpnie podsucha!
Kara wwczas spadnie na niego sroga.
Opowiadaj o pewnym chopie, ktry zakrad si na stryszek nad obrk, by si na
wasne uszy przekona, o czym jego trzdka w Wigili gawdzi bdzie.
Czeka cierpliwie, cho mrz mu si do skry dobiera, wiatr niegiem w mae
okienko sypa, a si doczeka. Gdy sygnaturka na wiey wiejskiego kocika na
pasterk wzywa pocza, poruszyy si dwa woy staruszki i dwie wybiedniae krwki.
- Nadszed nasz czas - powiedzia pierwszy w.-Chwaa Panu, e nam t noc darowa!
- Cho smutna bdzie dzi' nasza rozmowa - pokiwa bem drugi. - Oj, smutna!
- Dlaczego? - zdziwiy si wybiedniae krwki. - Wszyscy si dzi ciesz.
- Ale nam si smuci trzeba - rzek w pierwszy. - Pogrzeb nas wkrtce czeka.
- Pogrzeb?!-Krowie oczy, i tak due, stay si jeszcze wiksze. - Czyj?
- Naszego gospodarza na cmentarz powieziemy-odpowiedzia w drugi. - wit nie
przeyje.
- Przecie on zdrw!...-wykrzykny jednoczenie obie krowinki.
160
- Zdrw - przyzna w. - Tote nie choroba przyniesie t mier, ale kara. Kara za
to, e zama stary zwyczaj i chcia podstpnie nasz rozmow podsucha.
- Biedny gospodarz! - westchny posmutniae krwki. - Nie moemy
mu pomc?
- Nie moemy - odpar w pierwszy. - Zwyczaju nie zmienimy. Cisza nastaa w
obrce, a przeraony gospodarz czym prdzej uciek ze
stryszku. Ale nic mu to nie pomogo. Zmar nazajutrz.
W trzy dni pniej po wyboistej drodze, prowadzcej na wiejski cmentarz, wolno
toczy si wz z prost trumn. Cigny go dwa stare woy z opuszczonymi bami.

KWIAT PAPROCI

? (f^ j(^i^iCfj(i^fi
162
est taki kwiat, ktry zakwita tylko raz w roku, w noc witojask, i przynosi
szczcie temu, kto go odnajdzie. I marzenia jego si speni, i skarby ukryte
odnale moe, i przyszo si przed nim odsoni... Ale znale ten kwiat
niezwykle trudno, bo tylko jedna papro w lesie zakwita i to w gstwinie ukryta. A
jeli nawet jaki szczliwiec do niej dotrze, ze moce staraj si go do kwiatu nie
dopuci. Burza si naga rozpta, wicher zakoysze drzewami, diabelski chichot
przeleci nad gow i niejednego miaka od paproci odstraszy.
Bywa jednak i tak, e cudowny kwiat zda si czeka na rk, ktra go zerwie. Tak
si zdarzyo pewnemu chopcu, ktry przez kilka witojaskich nocy kwiatu szuka i
wreszcie go znalaz, przez adne ze siy nie nkany.
Stan jak urzeczony przed paproci, oblan ksiycowym wiatem i wpatrywa si w
kwiat, o ktrym od kilku lat marzy. Potem wycign rk, eby go zerwa, ale
powstrzyma go glos, ktry nagle usysza:
- Zdobye mnie nareszcie.. Obdarz ci szczciem. Bdziesz mia wszystko, czego
zapragniesz. Ale, pamitaj, tym szczciem z nikim dzieli si nie moesz. Jeli
postpisz inaczej, stracisz wszystko.
Chopiec niefrasobliwie wzruszy ramionami.
- Po co mi si dzieli? Co moje, to moje - powiedzia i zerwa kwiat
paproci.
Schowa go za pazuch i ruszy przed siebie. Nie zamierza wraca do swojej wsi i
starych rodzicw. Chcia by bogaty. I wkrtce nim zosta. Mia paac, sub,
dorodne konie, bogactwa wszelkie... yjc wrd tych bogactw, zupenie zapomnia o
swojej wioszczynie, starej matce i zapracowanym ojcu.
Po jakim czasie jednak zaczy go trapi wyrzuty sumienia, doskwiera tsknota i
postanowi dom rodzinny odwiedzi. Ale rodzice nie uwierzyli, e ten bogaty pan to
ich zaginiony syn. Gdyby by ich synem, podzieliby si z nimi swoim bogactwem,
poratowa w biedzie... Mia przecie dobre serce.
Zawstydzi si chopiec, gow spuci i cho w kieszeniach dwiczao mu zoto,
nie mg matce garci pienidzy rzuci, bo straciby wszystko. Odjecha, trapiony
jeszcze wikszymi wyrzutami sumienia, bo nie zagusz go nawet najwiksze skarby.
Po roku tsknota znowu pognaa go w rodzinne strony. Ale i tym razem strach przed
utrat bogactw okaza si silniejszy ni ch pomocy
163
najbliszym.
Sumienie jednak coraz natarczywiej przypominao o synowskich obowizkach. Przymio
blask zota. Zatruwao huczne zabawy. Wreszcie zwyciyo.
- Wol nie mie nic i ludzkie serce ni bogactwa i serce nimi zatrute - postanowi
chopiec.
Zabra tyle zota, ile mg udwign, i kaza si wie do rodzinnej wsi, by si
tym zotem z najbliszymi podzieli.
Przyjecha jednak za pno. Swoich bliskich znalaz nie w ubogiej chatce, ale na
cmentarzu.
Kwiat paproci przynis mu zudne szczcie.
Chopiec szuka cudownego kwiatu par lat, ale zdarza si czasem, e trafi on do
czowieka zupenie przypadkowo. Tak jak trafi do pewnego wieniaka, ktremu w noc
witojask zgina krowa. Martwi si w wieniak, e sw ywicielk straci i
postanowi za wszelk cen j odnale.
Ruszy! wic na poszukiwanie. Szuka jej po okolicznych polach i pastwiskach,
zaglda do zagrd, nawoywa - i nic. Tak doszed do lasu. Moe tu zabdzia? -
pomyla i wkroczy w len gstwin.
Przedziera si przez zarola, rozglda, nasuchiwa, zagbia coraz bardziej w
las, a natrafi na kwiat paproci. Nie zauway go, oczywicie, w ogle zapomnia,
e to noc witojaska, bo tylko o zaginionej krowie myla. Butem jednak o papro
zaczepi i kwiat znalaz si za cholew.
I w tej samej chwili zaczy si dzia rzeczy przedziwne. Niemal nad uchem
zdumionego wieniaka zaryczala poszukiwana krowa. Przed oczyma stany ukryte w
lesie skarby i prowadzca do nich droga. A ca przyszo ujrza tak wyranie,
jakby ju j kiedy przey. Dopiero teraz uprzytomni sobie, e to noc
witojaska i e te dziwy dziej si zapewne za spraw kwiatu paproci. Rozejrza
si wokoo i w ksiycowej powiacie ujrza u swoich stp rozoyst papro. Kwiatu
jednak na niej nie byo. Nie przej si tym. Krow odnalazem - myla. - Drog do
skarbw znam. Po co mi kwiat? Odprowadz krasul do domu i po skarby wyrusz.
Tak te uczyni. W domu jednak postanowi troch odpocz, bo wdrwka w
poszukiwaniu krowy mocno go utrudzia. Posili si nieco, zdj buty, by si na
ku wycign, i wwczas to kwiat paproci, znajdujcy si za cholew, spad na
podog, moc swoj bezpowrotnie tracc.
W jednej chwili wszystko si odmienio. Umys spowia gsta, nieprze-
164
mkmona mga, zatara si w niej droga do skarbw, tak wyranie widziana przyszo
i tylko porykiwania krowy w obrce wiadczyo o tym, ze to, co przey nie byo
snem. Nie zmartwi si jednak wieniak, bo to, czego szuka, znalaz. Krowa
ywicielka wrcia do swego obu! A skarbw
przecie nie szuka. -
, , .
Podobno i dzisiaj, w noc witojask, kwiat paproci zakwita. Kto jest odwany,
burzy i szataskiego chichotu si me boi - niech go szuka. Moe znajdzie?
165
POSOWIE
Kade zjawisko jzykowe moe by rdem wiodcym do poznania kultury i dziejw
rodzimej spoecznos'ci. Sownictwo (zasb okres'lonych poj, zapoyczenia z innych
jzykw), formy gramatyczne, sposb wymowy (fonetyka), nazewnictwo wasne (imiona
osobowe, nazwy miejscowe, topograficzne i wodne), wyrazy i zwroty regionalne (tzw.
gwara) oto najwaniejsze typy zjawisk, ktre daj wiadectwo o yciu i przeszoci
naszego narodu. Mowa jest zjawiskiem psychobiologicznym bez ktrego adna kultura
ludzka istnie ani rozwija si nie moe. ycie i byt codzienny, dziaalno
produkcyjna (kultura materialna), ustalone normy stosunkw midzyludzkich (stosunki
spoeczne) oraz wiat wyobrae, wiedzy i przekona (kultura duchowa) mona
poznawa dziki wielu rdom historycznym. Naley do nich zaliczy - rda
pisane, rda archeologiczne (wykopaliska), zabytki sztuki czy architektury oraz
wanie rda jzykowe a take tradycj ustn, ktra trwa i rozwija si dziki
kolejnym pokoleniom mwicych i suchajcych. W spoeczestwach niepis'miennych
pierwociny dorobku literackiego i historycznego, jak bajki, anegdoty, pieni,
opowiadania o przygodach i czynach, pieni historyczne, przekazywane s w formie
opowiadania, recytacji czy piewu.
Archaiczne utwory literackie o tematyce historycznej byy szeroko znane ws'rd
Germanw (sagi), Batw (dainy) i Sowian, szczeglnie wschodnich i poudniowych
(byliny). Z Rusi wczesnoredniowiecznej znamy niezwykle charakterystyczny epos
sawicy czyny ksicia Igora w walce z najazdami stepowych Polowcw (Stwo o
wyprawie Igora, ok. 1190 r.). Najstarszy kronikarz polski Gali Anonim opisujc
czyny Bolesawa Krzywoustego (pocz. XII w.) powoywa si nie tylko na znajomo
rde pisanych ale rwnie opowiadania ludzi starych, a nawet tekst pieni
piewanej przez rycerzy o dokonaniach swego wodza. W pniejszych czasach rola
przekazywanej ustnie tradycji wzrastaa w wyjtkowych okolicznociach, gdy
nowoytne spoeczestwo pozbawione zostao moliwoci swobodnego rozwoju, tracio
pastwowo i wasne instytucje kulturalne. W takiej sytuacji znalazy si np. po
podboju tureckim ludy bakaskie oraz Polska po rozbiorach w kocu XVIII w. Rozwj
polskiej nauki i kultury zosta wwczas powanie ograniczony, nastpowa gwnie
dziki inicjatywie rnych towarzystw i fundacjom prywatnym, jak np. Zakad Narodowy
im. Ossoliskich. Owiata i wiadomo historyczna ludnoci polskiej byy celowo
ograniczane i kontrolowane przez zaborcw, a czciowa poprawa nastpia w zaborze
rosyjskim dopiero po rewolucji 1905 r. Dlatego w dobie romantyzmu i caym wieku XIX
stosunkowo du wag przypisywano ,,wies'ci gminnej", ktra miaa by Ark
przymierza" midzy dawnymi a nowymi czasy (Adam Mickiewicz), a dziesitki
entuzjastw wdrowao po wsiach i opisujc, kultur wieniacz duo trudu
powicio utrwaleniu rnych form ludowej twrczoci literackiej (bajka, legenda,
piosenka, przysowie, zagadka).
Bajka ludowa odbija ogromny zakres zjawisk, jest historycznym produktem wielu
wiekw rozwoju i krzyowania rnych kultur. Midzynarodowa klasyfikacja bajek (A.
Aarne, S. Thompson) dzieli cay materia na 4 grupy:
1) bajki zwierzce, alegoryczne opowiadania moralizujce (ang. fable, niem. -
Fabel, ros. -basnja);
2) banie, legendy i nowele tzn. banie magiczne, bajki religijne (legendy), bajki
o niezwykych przygodach;

166
3) anegdoty i kaway;
4) bajki tumaczce powstanie wiata i zjawisk przyrodniczych, nazw miejscowych,
pochodzenie poszczeglnych gatunkw wiata zwierzcego czy czowieka.
Wybitny znawca polskiego folkloru Julian Krzyanowski dokonujc klasyfikacji
polskiej bajki ludowej, wyrni kategori poda" jako relacj o zdarzeniu
rzeczywistym ale opierajcym si na wierzeniach. Do tej kategorii zaliczone zostay
przez tego wybitnego uczonego opowiadania o czarownicach, czarach, strachach,
duchach rzek, jezior, gr, jak te podania lokalne.
W naszym zbiorze zamiecilimy wybr poda i legend rnego pochodzenia i
najrozmaitszego typu. S to: najstarsze podania historyczne zaczerpnite z kronik
redniowiecznych (O Lechu, Smok wawelski, Krl Popiel, itd.), przykady legend
herbowych (herb Awdaniec, herb Jelita) i opowiada anegdotycznych (Sowo si
rzeko..., Zakad Staczyka), przetworzone legendy o witych (Piercie witej
Kingi, Stopka krlowej Jadwigi, Ucieczka Kingi) oraz najliczniejsze podania
miejscowe (Gdask, Goaricza, Ia, Krakw, Olsztyn, Sandomierz, Szamotuy,
Warszawa), albo banie i wtki fantastyczno-przygodowe. Kilka opowiada
reprezentuje stare wtki oglnoeuropejskie, spotykane od redniowiecza take poza
Polsk (O Popielu, Zbj Madej, Sabat czarownic itd.). Niektre z poda s
kombinacj schematycznej fabuy z realiami historycznymi (np. Ucieczka Kingi, Za
Kunegunda), najczciej jednak mamy do czynienia z bani ludow, w ktrej dominuje
element wierzeniowy i magiczny (Liczyrzepa, Kwiat paproci, Zatopiona wie, Krlewna
zaklta w kaczk, Utopiec, Krl Ww, Gadajce zwierzta). Nasza zwiza
interpretacja oczywicie nie wyczerpuje w peni wystpujcych tutaj problemw i
std nie moe by uznawana za dostateczn. W zamierzeniu powinna tylko zachci
czytelnika, jak rwnie przewodnikw i nauczycieli do samodzielnej refleksji oraz
poszukiwa. Zainteresowanych odsyamy do waniejszej literatury, zamieszczonej przy
historycznej interpretacji kadej z bani lub legendy, a take bibliografii
zamieszczonej na kocu ksiki.
Jan Tyszkiewicz
167
O Lechu i biaym orle
Elementy legendy: wdrwka, Lech, orze, nazwa Gniezno. Okres wdrwek plemion
sowiaskich przypada na IIVII w. n.e. Pami o nich i pierwotnej ojczynie,
lecej midzy Odr i rodkowym biegiem Dniepru, utrzymywaa si do IX-XI w.
Kroniki Sowian z Pwyspu Bakaskiego (Bugarzy, Serbowie) mylnie mwiy o
wdrwce znad rzeki Dunaj ku pnocy. Legendarny ksi polski Leszek wystpi w
Kromce Wincentego Kadubka (koniec XII w.), u czeskiego kronikarza Dalemila (ok.
1315 r.) a pniej w Kronice Wielkopolskiej (ok. 1382 r.) po raz pierwszy znajdujemy
wzmiank o braciach: Lechu i Czechu. Jan Dugosz (przed 1480 r.) pisze o przybyciu
Lecha z Chorwacji do Polski, za modszego od niego, Czecha - do Czech (Roczniki
Krlestwa Polskiego, ksiga I).
Orze w Europie, a take na wielu terenach Azji i Ameryki, poczynajc od
staroytnoci, byl symbolem siy, wadzy i szlachetnoci. Wystpuje on w licznych
mitach, bajkach i legendach. Ptak ten by te znakiem godnoci cesarskiej w Rzymie
i w cesarstwie frankosko-niemieckim. Orze, jako godo Piastw ustalio si do
po. XIII w.
Z nazw miejscowoci czsto wi si liczne podania. Gniezdno" (pniej:
Gniezno) - moe pochodzi od: imienia czowieka, gniazd ptaskich, pooenia
topograficznego itd.
Literatura:
Lowmaski H., Pocztki Polski, t. II, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1963,
s. 387-419
Dzieje Gniezna, pod redakcj J. Topolskiego, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1965, s. 24-30
Ksi Popiel i myszy
W treci uchwytne s nastpujce elementy: zy wadca, imi Popiel, ksiniczka
Niemka, otrucie stryjw na uczcie, myszy wykonujce wyrok". Wtek ukarania zego i
podstpnego wadcy przez myszy, przejty zosta z Europy Zachodniej. O Popielu w
Gnienie i jego wygnaniu z kraju pierwszy pisze Gali Anonim (Kronika, pocz. XII
w.). Jan Dugosz (Roczniki, ksiga I) jeszcze bardziej rozwin opowies' lokujc
siedzib Popiel w Kruszwicy, co naley sdzi jest osobist interpretacj autora
Rocznikw. Imi Popiel" jest nazw pogask i symboliczn zarazem. Ucisk
poddanych, niesprawiedliwo, okruciestwo, zdrada, zabjstwo najbliszych
krewnych, obarstwo i gnuno, to katalog przestpstw w zupenoci wystarczajcych
- w powszechnym przekonaniu - do obalenia wadcy. Pozytywnym przeciwstawieniem
Popiel jest Piast. Zbrodnia polityczna przez otrucie wystpowaa w redniowieczu
najczciej w Bizancjum, w Polsce rzadko, czego najlepszym dowodem s Roczniki Jana
Dugosza. W spoeczestwie o silnych zwizkach rodowych zabjstwo krewnych byo
godne szczeglnego potpienia.
Literatura:
Adamus J., O monarchii Gallowej, Towarzystwo Naukowe Warszawskie, Warszawa 1952, s.
127-150
Lowmaski H., Pocztki Polski, t. V, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1973,
s. 433-441
168
O Piacie Koodzieju i tajemniczych wdrowcach
Podanie o rodowodzie dynastii Piastw zapisane zostao w pocztkach XII w. w
Kronice Galia Anonima, kronikarza Bolesawa Krzywoustego. Jest ono rnie
interpretowane, niewtpliwie jednak czy wtek europejski z rodzimym. W pierwszym
przeciwstawiono chciwego i niesprawiedliwego wadc modziecowi, ktrego ojciec
reprezentuje walory moralne i cieszy si spoecznym uznaniem (sprawiedliwo,
gocinno, hojno), za on sam znajduje si pod opiek Boga lub bogw.
Gali Anonim uwypukli tu jednak rodzim wielkopolsko-polsk tradycj (Piast
chopem, ratajem ksicym z Gniezna, zmiana dynastii, imiona: Popiel, Piast,
Rzepka, Siemowit) z cechami oglnoslowiaskimi. wiadcz o tym - pochodzenie
dynastii z ludu oraz rytua postrzyyn chopca poczony z nadaniem imienia. Ju
Wincenty Kadubek (Kronika, pocz. XIII w.) przenis akcj opowiadania z Gniezna do
Kruszwicy, a dalszych zmian dokona Jan Dugosz. Trudno orzec czy dwaj wdrowcy
wystpujcy w legendzie, domniemani misjonarze chrzecijascy, byli wymysem
kronikarza czy te czci dynastycznej tradycji. W poi. XIX w. Joachim Lelewel
uzna ich za wysannikw od w. Metodego, arcybiskupa Moraw w kocu IX w.
Literatura:
Anonim tzw. Gali, Kronika polska, ksiga I, roz. 1-3, Wydawnictwo Ossolineum,
Wrocaw 1965, s. 11-16
owmiariski H., Dynastia Piastw we wczesnym redniowieczu (w:) Pocztki pastwa
polskiego, t. I, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Pozna 1962, s. 111-122
O wawelskim smoku, krlu Kraku i szewcu Skubie
Mona wskaza trzy gwne elementy legendy: w-smok, krl Krak, pokonanie
zagroenia. W wystpuje w mitach i pogaskich wyobraeniach indoeuropejczykw
oraz staroytnych ludw basenu Morza rdziemnego. U Germanw jest symbolem
zagroenia, za u Sowian i Baltw zwierzciem czczonym (kult ziemi i wody).
Chrzecijastwo natomiast utosamiao tego gada z pojciem pogastwa i zla.
wiadcz o tym sposoby przedstawiania zych duchw, np. redniowieczne wizerunki
diabw. Wincenty Kadubek (Kronika, koniec XII w.) pierwszy pisze o Kraku
(Grakkus) zaoycielu dynastii (imi krla utworzono zapewne od nazwy: Krakw) i
zgadzeniu przez jego synw potwora zamieszkujcego jaskini. Jan Dugosz (Roczniki
Krlestwa Polskiego) podaje ju zmienion wersj smoka zabito wedug pomysu
Kraka, wypeniajc przynt siark, smo i ywic. Krakw wczenie by wan osad
i grodem o czym wiadcz wykopaliska i tzw. Kopiec Krakusa (VII w.). Ten bardzo
stary i bardzo popularny wtek podania, pniej kojarzono na og z postaci w.
Jerzego.
Literatura:
Potkaski K., Krakw przed Piastami, Krakw 1897, s. 11-23
Briickner A., Dzieje kultury polskiej, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
1957,
t. I, s. 156-157

169
O Wandzie, co nie chciaa Niemca
Elementy skadowe legendy: osoby Kraka i Wandy, dynastyczne maestwo,
niebezpieczestwo niemieckie, idea dobra spoecznego. Legenda sformuowana przez
Wincentego Kadubka (Kronika, koniec XII w.) podaje wersj o samobjstwie zalotnika
z powodu buntu wasnego wojska pod Krakowem, a nie Wandy.
W Kronice Wielkopolskiej (XIV w.) opowiadanie koczy si tragicznie, mierci
obojga. Jan Dugosz (Roczniki) wprowadzi do historii imi Rytogara, podkrelajc
wrogo wobec Niemcw i dobrowolno ofiary Wandy. Badacze wykazali podobiestwo
legendy do mitw germaskich (dziewicze bstwo wojenne, ofiary z krlewskich
dzieci), zwizki z prastarym kultem wody i wpyw kultury antycznej. Dziejopisowie
kojarzyli: Kraka z Krakowem i Wand z acisk nazw Wisy (Vandalus).
Nad Wis pod Krakowem s take wielkie kopce-mogiy. W staroytnoci i
redniowieczu maestwo byo form dziaa polityczno-prawnych, czsto spotykan w
stosunkach polsko-niemieckich.
Literatura:
Potkaski K., Krakw przed Piastami, Krakw 1897
Tymieniecki K., Polska w redniowieczu, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
1961, s. 20-33.
Honorowy gest Jana Skarbimira z Gry, czyli jak powsta herb Abdank?
Jest to jedna z najpopularniejszych legend herbowych, czciowo historyczne
opowiadanie majce tumaczy genez znaku herbowego i zawoania. Rne wzmianki
kronikarskie (np. Roczniki Jana Dugosza) oraz tradycja ustna zostay wykorzystane
przez Bartosza Paprockiego do skrelenia wielu opowieci herbowych (Gniazdo cnoty,
Krakw 1578 i Herby rycerstwa polskiego, Krakw 1584). O poselstwie wojewody
Skarbka do Henryka V - za czasw Bolesawa Krzywoustego - i rzuceniu piercienia w
skarbcu cesarskim, napisa ju Jan Dugosz. Opowie powtarzali kronikarze,
heraldycy i historycy. Legenda ta wielk popularno od 150 lat zawdzicza przede
wszystkim wprowadzeniu do czytanek i podrcznikw szkolnych.
Postacie akcji s historyczne, sytuacja wydaje si prawdopodobna: zoto czsto
suyo do przekupstwa i uzyskania stronnikw, piercie w stosunkach feudalnych
mia swoj symbolik prawn i mg by uywany jako znak tosamoci (np.
piecztowanie dokumentw sygnetem). Tylko posugiwanie si szabl w XII w. w Polsce
jest wtpliwe. Ten szczeg dodali zapewne heraldycy w XVI w.
Literatura:
Dugosz J., Roczniki (pod r. 1109)
Briickner A., Dzieje kultury polskiej, t. I, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa
1958, s. 322, 329-332
Niemcewicz J. U., piewy historyczne, Warszawa 1816, s. 60
170
Wiano witej Kingi
Jest to legenda zapisana ju w ywocie i opisie cudw ksinej Kingi, powstaa za
zapewne pod koniec XIII w., kiedy ywo rozwija si (Krakw, Stary Scz) kult
witobliwej ksinej. Sojusz z Wgrami przeciw cesarstwu, Rusi i Tatarom, wczesne
maestwo dynastyczne (midzy 12-14-letnimi dziemi) Bolesawa Wstydliwego z
King, due znaczenie handlu sol w XI-XII w. tworz prawdziwe to historyczne
opowiadania.
Pnocna i rodkowa Polska pozostawaa zawsze uboga w szlachetne kopaliny natomiast
w XII w. i pocz. XIII w. na lsku wydobywano rzeczywicie stosunkowo duo srebra i
zota (np. midzy innymi Zloty Stok, Bytom). Polska korzystaa z solanek ruskich,
koobrzeskich, kujawskich i maopolskich. Zoa soli kamiennej odkryto w Wieliczce
i Bochni w latach 1251-1252, kiedy Kinga miaa 18 lat. Przebywaa ona w Polsce
odok. 1240 r. Przy wydobyciu soli mogli odegra wan rol grnicy sprowadzeni z
Wgier. Wiano Kingi, wielkie dochody z soli, tumaczy wolno take faktem, e
Bolesaw Wstydliwy w latach ok. 1273-1278 uniewani wszystkie uprzednie przywileje
dla klasztorw i osb prywatnych, wprowadzajc solny monopol pastwowy.
Literatura:
ywot i cuda Kingi, (w:) Monumenta Poloniae Historica" t. IV, Pastwowe
Wydawnictwo
Naukowe, Warszawa 1960, s. 662-744
Keckowa A., Saliny ziemi krakowskiej do koca XIII wieku, Wydawnictwo Ossolineum,
Wrocaw 1965, s. 77-88
Szajnocha K., w. Kinga, (w:) Szkice historyczne", t. I, Lww 1858, s. 163
Dzielna wjtwna Halina
Opowiadanie mogo powsta w dobie pniejszego renesansu, najprawdopodobniej jednak
pniej. Imienia Halina (od - Helena) zaczto uywa w pocztkach XVII w. Tre
podania wydaje si mao wiarygodna.
Przez cay XIII w. Sandomierz rywalizowa z Krakowem na polu politycznym,
kulturalnym i gospodarczym (liczne fundacje kocielne, pooenie na szlakach
handlowych, okres bliskich zwizkw z Rusi). Miasto zostao lokowane na prawie
niemieckim dopiero w 1286 r. (odtd urzd wjta). Szlak wypraw tatarskich na Polsk
w latach 1241, 1259-1260, 1278 wid przez Lublin i Sandomierz. Drugi najazd wie
si z mczestwem 48 Dominikanw, a wrd nich opata Sadoka, za dopiero przy
trzecim (1278) miasto obronio si dziki waom i ostrokoom. Podziemne przejcia i
piwnice sandomierskie s znacznie pniejsze (XV-XVII w.).
Z najazdami tatarskimi czy si w Sandomierzu take inna zupenie opowie o
wwozie zwanym Piszczele".
Literatura:
Sandomierz, Sownik Geograficzny Krlestwa Polskiego, t. X, 1889, s. 268-292 Studia
sandomierskie. Materiay do dziejw miasta Sandomierza i regionu sandomierskiego",
pod redakcj T. Wsowicz, J. Pazdura, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1967
171
Ucieczka w. Kingi przed Tatarami
Elementy historyczne podane zostay tutaj w formie bajkowej. Ziemia Sdecka jest
malowniczym regionem o ciekawej historii. Jako grskie pogranicze z Wgrami i
Rusi, w redniowieczu bya terenem mniej zasiedlonym. Grd w Starym Sczu istnia
przed 1189 r. Poniewa tdy przebiegay drogi handlowe powstaway wic tutaj miasta
lokowane na prawie niemieckim: Stary Scz (przed 1273), Nowy Scz (1292),
Krocienko (1348), a take szukano kruszcw (XIII-XV w.). Rozkwit regionu nastpi
w kocu XIII w. (ostatni najazd Tatarw w 1287 r.) dziki sojuszowi polsko-
wgierskiemu potwierdzonemu maestwem Kingi z Bolesawem Wstydliwym.
Klasztor Klarysek w Starym Sczu zaoya Kinga w 1280 r. i mieszkaa w nim a do
mierci (1297). Opis s'witobliwego ycia Kingi (ywot bogosawionej Kingi)
powsta ok. 1312 r., za opowiadanie o jej ucieczce do pieniskiego zamku poda ju
Jan Dugosz. Nowe badania archeologiczne (19761978) potwierdzaj fakt zaoenia i
uytkowania zamku na Grze Zamkowej w Pieninach w 2 po. XIII i pocz. XIV w.
Ucieczka przedstawiona jako ba magiczna (rzucanie grzebienia, wstki itp.)
spotykana jest czsto w Europie Zachodniej, rzadziej w Polsce.
Literatura:
Historia Starego Scza od czasw najdawniejszych, pod red. H. Barycz, Wydawnictwo
Literackie, Krakw 1979
Koodziejski S., Pieniny (w:) Z Otchani Wiekw", 1980, nr 1, s. 48-53
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa w ukadzie systematycznym, t. 1-2, Wydawnictwo
Ossolineum, Wrocaw 1961 -temat 310
Przerwany hejna
W podaniu wiernie zarysowano obraz redniowiecznego miasta: rynek z kocioem
parafialnym (tzw. farnym), zwarta zabudowa otoczona obronnymi murami, nocne strae,
odmierzanie godzin uderzeniem kocielnych dzwonw i trbieniem z wiey.
Maopolska i Krakw ulegy najwikszemu zniszczeniu podczas najazdw tatarskich w
1241 r. oraz w latach 1259-1260. W pniejszych latach Tatarzy ju nigdy nie
pustoszyli Ziemi Krakowskiej. Przedlokacyjny Krakw, dzielnica zwana Okoem,
otoczony waami wraz z kamiennym kocioem w. Andrzeja nie zosta zdobyty przez
wroga w 1241 r. Natomiast w kronikach zgodnie potwierdzano, e podczas drugiego
najazdu Tatarzy nie zdobyli jedynie Wawelu, reszta za miasta zostaa spldrowana.
Ostrzegawczy sygna trbacza mg by dany z zamku, z wiey kocioa w. Andrzeja
lub z wiey obronnej. Koci Mariacki stojcy na Rynku, w centrum miasta lokowanego
na prawie niemieckim w 1257 r., zaczto wznosi dopiero po 1288 r. Trudno co
bliszego powiedzie o wczeniejszym budynku wityni stojcej w tym wanie
miejscu. Dodajmy, e zasig raenia z tatarskiego luku wynosi 100-150 m. Wwczas
mury otaczajce miasto przebiegay inaczej.
Literatura:
Krakowski S., Polska w walce z najazdami tatarskimi w XIII w. Wiedza Powszechna,
Warszawa 1956
172
Radwaski K., Krakw przedlokacyjny, Muzeum Archeologiczne w Krakowie, Krakw
1975, s. 79-150
Hernas C, Hejnay polskie, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocaw 1961
Opowie o Tackim Bagnie
Nad najwikszym jeziorem mazurskim - niardwy mieszkao niegdy pruskie plemi
Galindw. Ksita polscy walczyli z napadami Prusw wyprawiajc si take do
pogranicznej Galindii, dzi - Rwnina Mazurska. Krzyacy podbili j w 2 pot. XIII
w. i nad rzek Pis (ok. 1344 r.) wznieli grd Johannisburg (dzisiaj Pisz). Przez
tzw. Zagajnic (Puszcz Kurpiowsk) i Puszcz Piska biega odwieczna granica Prus i
Mazowsza (a do 1945 r.).
Wie Taty nad pnocno-zachodni odnog Jeziora niardwy powstaa w kocu XV w.
Krzyacy zamek w Rynie zbudowali w 1377 r., zas' pierwsza wzmianka o wsi Mikoajki
pochodzi z 1444 r. Opowie o Talckim Bagnie mona umieci w XIV-XV w. Po
wytpieniu Prusw krain t zamieszkiwaa ludno pochodzca z Mazowsza. W 1539 r.
wikszo mieszkacw Mikoajek stanowili Polacy.
Mao realne wydaj si biae paszcze krzyackich rycerzy nad jeziorem czy w lesie,
gdy pocig za chopem nalea do obowizkw knechtw i pachokw. Optymistyczne
zakoczenie legendy mija si z prawd - ziemie nad niardwami pozostaway
nieprzerwanie pod panowaniem pastwa zakonnego a pniej Prus.
Literatura:
Tyszkiewicz J., Puszcze mazowieckie Ponarwia do poi. XIX w., (w:) Badania z dziejw
osadnictwa i toponimii, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocaw 1978, s. 63-104.
Historia herbu ,Jelita"
Kronikarze i pniejsi historycy polscy przedstawiaj bitw pod Powcami (1331 r.).
jako wielkie zwycistwo okietka. Ten krwawy bj mia trzy fazy, bo walczono
kolejno z trzema oddziaami wojsk krzyackich: pierwszy rozbito, drugie starcie
przynioso wielkie straty obu stronom i nie byo rozstrzygnite, przed trzeci
kolumn krzyack Polacy musieli si wycofa. Po utracie Pomorza (1309 r.) bya to
pierwsza zbrojna odprawa dana Zakonowi i miaa ona due znaczenie psychologiczne
oraz propagandowe.
Opowie o Florianie Szarym zapisa Jan Dugosz, jako tradycj o pocztkach rodu i
jego herbu Jelita. Historycy ustalili, e odnosi si ona dopiero do 1 po. XV w.
Objedanie pobojowiska przez krla i opatrywanie rannych mogo mie miejsce tylko
po pierwszej fazie bitwy, rankiem. wczeni medycy istotnie potrafili zeszy jam
brzuszn. Zabrano go stamtd i cakowicie wyleczono napisa Dugosz. Walczono w
tamtym okresie gwnie mieczami i toporami, osaniano si tarczami trzymanymi na
lewym przedramieniu, a poniewa noszono lekkie zbroje, std urazy odnoszone podczas
bitwy mogy by powane.
W XIV-XV w. zaczy powstawa herby, ktrymi piecztowali si polscy rycerze. Herb
Jelita"-byy to trzy skrzyowane kopie zote umieszczone na czerwonym polu, w tzw.
klejnocie (cz ponad tarcz), ze z hemu wydobywa si ku grze rogaty kozio.
Najstarszy znak piecztny Jelita" pochodzi ju z 1316 roku, opowie jest zatem
wtrn.
173
Literatura:
Dugosz J., Roczniki czyli Kroniki...ks. IX, pod. r. 1331
Biskup M., Analiza bitwy pod Powcami, (w;) Ziemia Kujawska", t. I, 1963, s. 84-
103
Diabe wenecki
W XIV w. miejscowo Wanacja" stanowia cz Chomiy koo nina i Gsawy. Dziwna
nazwa przycigaa uwag i pobudzaa wyobrani, a sprzyjao temu pooenie
topograficzne pomidzy trzema jeziorami. Motyw okrutnego pana, ktry zawar pakt z
czartem, ale zosta sprawiedliwie ukarany czsto pojawia si w podaniach ludowych.
Atrybuty towarzyszce - ukryte skarby, zaklte kruki, diabelskie uczty - uzna
mona za do typowe dla tego rodzaju opowieci.
U podstaw tradycji o diable weneckim" le wydarzenia z koca XIV w. (zatarg
arcybiskupa Bodzty z Mikoajem z Chomiy, sdzi kaliskim i zacite walki podczas
bezkrlewia po mierci Ludwika Wgierskiego) spltane zreszt z innymi (wyczyny
Jana Nacza z Czarnkowa, sdziego poznaskiego) przez Jana Dugosza. W roli
obrocy ucinionych wystpi tutaj Wadysaw Jagieo (zapewne w 1400 r.), co czy
si zapewne ze zbieraniem materiaw o yciu i witobliwych poczynaniach krlowej
Jadwigi przez kler krakowski, z myl o jej kanonizacji.
Literatura:
Przyborowski W., Wiadomo historyczna o Krwawym Diable, (w:) Pismo Zbiorowe
Wileskie na rok 1859"
Dugosz J., Roczniki czyli Kroniki Sawetnego Krlestwa Polskiego, Ks. X, pod r.
1386, s. 208
Stopka Krlowej Jadwigi
Elementy legendy: fundacja kocioa, krlowa Jadwiga crka Ludwika Wgierskiego
ona Wadysawa Jagiey, cudowny lad w kamieniu, biedota miejska. Mamy tu do
czynienia z typow legend o witej w poczeniu z realiami historycznymi. Dotyczy
ona fundacji kocioa Karmelitw w Krakowie, ok. 1390 r. O witobliwoci i opiece
nad ubogimi krlowej Jadwigi mwi rda kocielne i kroniki.
Fundacje kociow w redniowieczu zapewniay rozwj kultury i opieki spoecznej
(kult, dziaalno cechw rzemielniczych i bractw religijnych, rozwj rzemios
artystycznych, muzyka, szpitale, przytuki). Budowa wityni dawaa prac wielu
fachowcom i biedocie najczciej przez kilka dziesicioleci. Wiele chorb byo
wwczas nieuleczalnych. Ndza powodowaa wic du miertelno ws'rd ubogich.
Kamienie z zagbieniami rnych ksztatw czone byy u wszystkich Sowian zarwno
z wierzeniami pogaskimi, jak i chrzecijaskimi.
Literatura:
Stabiska J., Krlowa Jadwiga, Wydawnictwo Znak", Krakw 1969
Wjcicki K. W., Klechdy, staroytne podania i powieci ludu polskiego i Rusi,
Pastwowy
Instytut Wydawniczy, Warszawa 1974, s. 345-6, 402
174
Czarna ksiniczka z Szamotu
Romantyczna fabua opowies'ci przeinacza jednak fakty historyczne. Szamotuy
otrzymay prawa miejskie przed 1383 r. W XVI w. byy wasnos'ci Grkw, ktrzy
wznies'li tu zamek. Halszka (Elbieta) z Ostroga (ur. 1539), crka Eliasza kniazia
Ostrogskiego zostaa dziedziczk wielkich dbr na Woyniu i Ukrainie. Gdy
rywalizowano o jej rk, dc do zagarnicia fortuny, wbrew woli matki polubia
(1553 r.) kniazia Dymitra Sanguszk a pniej ukasza Grk, wojewod poznaskiego
(od 1565 r.). Matka zamkna j w klasztorze (Lww) i wydaa za Symeona ksicia
suckiego, ale krl Zygmunt August bdc opiekunem Halszki po mierci ojca nakaza
jej powrt do ukasza Grki. Odtd Halszka przebywaa w Szamotuach. Owdowiaa w
1573 r., a zmara w 1582 r. Polowania dworskie, przedstawienia i zabawy kostiumowe
upowszechniaj si wraz z przybyciem Bony Sforzy do Polski (1518 r.).
Niechtny ton opowiadania krytykuje bogactwo zrodzone z kariery politycznej a
porednio dziaalno ukasza Grki, przywdcy rnowiercw wielkopolskich
(protekcja tzw. braci czeskich).
Literatura:
Dzieje Wielkopolskie, t. I, Wydawnictwo Poznaskie, Pozna 1969, s. 522-530,
547,
557-558
Wernichowska B., Kozowski M., Duchy polskie, Wydawnictwo PTTK Kraj", Warszawa
1983, s. 52-55
Desperacki czyn Kacpra Karliskiego
Zamek w Olsztynie pod Czstochow wzniesiono w 1 poi. XIV w., za czasw Wadysawa
okietka lub Kazimierza Wielkiego. Mia on broni Maopolski od najazdw czeskich.
W 1396 r. Wadysaw Jagieo odebra zamek Wadysawowi Opolczykowi, byemu
lennikowi Ludwika Wgierskiego. Umocnienia rozbudowano w poi. XVI w. std twierdza
moga stawi skuteczny opr najazdowi arcyksicia austriackiego Maksymiliana, gdy
ten obwoany przez cz szlachty polskiej krlem w padzierniku 1587 r, wkroczy
zbrojnie na ziemie polskie. W drodze pod Krakw najemne wojska austriackie
(onierze z Czech i lska) prboway zdoby Olsztyn.
Podanie o Kacprze Karliriskim przypomina gorce nastroje i ostre spory, ktre
wwczas doprowadziy do wojny domowej, zanim na tronie zasiad Zygmunt III Waza.
Maksymilian pokonany w bitwie pod Byczyn (24 stycznia 1588 r.) i wzity do
niewoli, po rezygnacji z pretensji do polskiej korony zosta uwolniony. Imi Kacper
typowe byo dla mieszczastwa, nie dla szlachty. Mamy tu zapewne do czynienia z
zawodowym onierzem pochodzenia plebejskiego, nobilitowanym za zasugi wojenne.
Wie Karlin, od ktrej mg Kacper wzi swoje nazwisko, istniaa ju w XV w. i
znajduje si nie opodal Ogrodzieca.
Literatura:
Wimmer J., Odparcie najazdu arcyksicia Maksymiliana w 15871588 roku, Wydawnictwo
MON, Warszawa 1955
Wernichowska B., Koztowski M., Duchy polskie, Wydawnictwo PTTK Kraj", Warszawa
1983, s. 7-10
175 Zakad Staczyka
Staczyk (zapewne Wyszota z Sulkowa) y w latach 1480-1560 i byl nadwornym blaznem
trzech kolejnych krlw z dynastii Jegiellonw: Aleksandra, Zygmunta Starego i
Zygmunta Augusta. Znat on wietnie tradycj dworsk (przekazywan ustnie) i
historie kraju, utrzymujc bliskie kontakty ze sawnym dziejopisem Marcinem
Kromerem. Znani pisarze renesansowi - Marcin Bielski i ukasz Grnicki - zapisali
duo anegdot o Staczyku, z ktrych czci dotyczy jego krytycznych uwag o polityce.
Pisa o nim rwnie Jan Kochanowski (fraszki o Jaku Gsce), a pniej przedstawia
w swoich obrazach Jan Matejko.
Koncept o powszechnym zainteresowaniu lecznictwem stanowi krytyk wczesnej mody
leczenia si, poziomu wiedzy spoeczestwa, a przede wszystkim wymiewa moliwoci
doktorw i medykw uniwersyteckich w stolicy.
Literatura:
Krzyanowski J., W wieku Reja i Staczyka, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
1958
Dzieje Uniwersytetu Jagielloskiego w latach 13641764, t. I, pod redakcj K.
Lepszego, Uniwersytet Jagielloski, Krakw 1964, s. 221-265
O Sdziwoju, nowosdeckim alchemiku
Micha Sdziwj herbu Ostoja, Sendivogius (1566-1623), uczony, filozof i dyplomata
(pseud. Cosmopolita), ur. w Lukowicy koo Nowego Scza, koczy szko i
uniwersytet w Krakowie. Od modoci interesowa si naukami cisymi: astronomi,
geometri; alchemiczne badania pocztkowo finansowa mu Mikoaj Wolski. W latach
1590-1595 Sdziwj studiowa w uniwersytetach niemieckich (Lipsk, Wiede, Altdorf),
a nastpnie zosta dworzaninem cesarza Rudolfa II w Pradze. Wtedy zasyn jako
alchemik i filozof piszcy traktaty. Kilkakrotnie dal pokaz tzw. transmutacji,
dowiadczenia chemicznego prowadzcego do otrzymania metalicznego zota. Wedle
wczesnych przekona transmutacja miaa by czarnoksiskim zabiegiem przeobraenia
w zoto innego, dowolnego metalu. W latach 1600-1608 Sdziwj nosi tytu
sekretarza Zygmunta III Wazy i peni zlecane mu misje polityczne (sprawa Modawii
i Dymitra Samozwaca). Nastpnie za w latach 16081616 uczestniczy w rozbudowie
duych zakadw metalurgicznych marszaka wielkiego koronnego Mikoaja Wolskiego w
Krzepicach koo Czstochowy. Pniej duo podrowa po Europie. Od cesarza
Ferdynanda II dosta dobra ziemskie koo Opawy, gdzie te zmar. Z kilku prac
najsynniejszy jest Traktat o kamieniu filozoficznym... (1604 r.), przetumaczony
na wiele jzykw i wydawany drukiem 51 razy a do XIX stulecia.
Literatura:
Bugaj R., Micha Sdziwj (15661636). ycie i pisma, Ossolineum, Wrocaw 1968
Micha Sdziwj, Traktat o kamieniu filozoficznym, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1971
Dzielna starocianka z Goaczy
Wszystko tu jest prawdopodobne. Zamek w Goaczy koo Wgrowca (dzisiaj woj.
pilskie) od XIV w. stanowi siedzib rycersk. W pocztkach XVII w. zamek nalea
do Mikoaja Smoguleckiego, ktry w 1629 r. uczestniczy w zawarciu pokoju midzy
krlem Zygmuntem III Waz a Gustawem II Adolfem. Pniej mg tu mieszka starosta,
a przed mniejszym podjazdem szwedzkim mona si byo tutaj z powodzeniem broni.
Trzeba te doda, e Szwedzi zdobyte zamki najczciej palili. Doczono do
opowiadania pogaski (ludowy) wtek wita Sobtki (23 czerwca, woda, ofiara ycia
dziewczyny).
Tradycja o obronie Goiaczy odya w dobie romantyzmu w pocztkach XIX w. kiedy
napisano na ten temat osobn opowie.
Literatura:
Sownik Geograficzny Krlestwa Polskiego i innych krajw sowiaskich, t. II,
Warszawa 1881, s. 662
Dzieje Wielkopolski, pod redakcj J. Topolskiego, t. I, Wydawnictwo Poznaskie,
Pozna 1969, s. 683-690
Sowo si rzeko, kobyka u potu"
W przysowiach staropolskich ko" to wierzchowiec i przyjaciel, zas' kobya" z
reguy oznacza ndzn szkapin albo gupiego konia. Opowiadanie oddaje obyczajowo
czasw doby krlw elekcyjnych, np. Jana III Sobieskiego (krl z sumiastym wsem).
W Polsce panuje wwczas zota wolno", a szlachta gosi haso: szlachcic na
zagrodzie rwny wojewodzie". Nawet biedny szlachcic majcy tylko kawaek ziemi z
wasn chat ma wielkie ambicje i z racji samego swego pochodzenia czuje si
powoany do sprawowania urzdw pastwowych.
ukowskie leao na pograniczu z Wielkim Ksistwem Litewskim i od XIV w. zasiedlone
byo stosunkowo licznym rycerstwem, ktre z upywem lat biedniao i stao si
szlacht zagrodow czyli tzw. szaraczkow, yjc z pracy wasnych rk. Dla
bohatera opowieci urzd wjta, tzn. naczelnika miasta, w peni zadowala ambicje
dalszej kariery i zapewnia dostatek. Mora tego zdarzenia brzmi: w subie
pastwowej obowizuje - odwaga, prawdomwno i sprawiedliwo.
Mid pitny i piwo od redniowiecza byy tradycyjnym trunkiem. Gorzaka pojawia si
w XVI w., jako napj warstw niszych. Przysowie zapisano ok. 1850 r., za
opowiadanie z nim zwizane wydrukowano po raz pierwszy w 1865 r.
Literatura:
Adalberg S., Ksiga przysw, przypowieci i wyrae przysowiowych polskich,
Warszawa 1889-1894, s. 212, 218-225, 506
oziski W., ycie polskie w dawnych wiekach, Wydawnictwo Literackie, Krakw 1964,
s. 153-234
Lwy z gdaskiego ratusza
Dzieje duego i bogatego miasta, jakim by Gdask, yjcego z midzynarodowego
handlu, przypominaj raczej histori kupieckiej republiki woskiej (np. Genua)
anieli
177
fragment naszych, polskich dziejw. Wszechstronny rozwj Gdaska rozpocz si po
przyczeniu Pomorza do Polski, po wygraniu z Zakonem Krzyackim wojny
trzynastoletniej (1454-1466).
Zloty wiek renesansowej rozbudowy architektonicznej przypada w Gdasku na 2 poi.
XVI w. Po poarze Ratusza Gwnego Miasta (1556 r.) rozbudowywano go przez kilka
dziesicioleci. Na renesansowej balustradzie wiey umieszczono herby z orami, za
na jej hemie osadzono statu krla Zygmunta Augusta. Wkrtce i na cianie ratusza
od strony Dugiego Targu, na attyce, wykuto herby: Prus Krlewskich, Polski i
Gdaska. Szeroko zakrojonymi pracami fortyfikacyjnymi (Brama Zielona lata 1564-68;
Brama Wyynna lata 1574-76) i wznoszeniem paacw w miecie kierowa Jan Kramer z
Drezna.
Podanie sugeruje, e akcja toczy si w XVIII w., co kryje pewne sprzecznoci. W
Gdasku byo zreszt duo miejsca, ktre symbolik heraldyczn podkrelay zwizek
z Koron. Oto niedawno dowiedziono, e rezydencj krlw polskich podczas ich
pobytu w Gdasku stanowi! Ratusz Gwny (lata 1457, 1468, 1504, 1526) i kamienice
przy Dugim Targu (1552 r. i wielokrotnie do 1734 r.). W tym wanie sensie podanie
to czy si z Ratuszem Gwnym.
Literatura:
Fabiani-Madeyska I., Gdzie rezydowali w Gdasku krlowie polscy?, Wydawnictwo
Ossolineum, Wrocaw 1976
Historia Gdaska, t. II, pod redakcj E. Cielaka, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe,
Gdask 1982, s. 400-101, 740-751
Jurata - krlowa Batyku
Folklor kaszubski wielokrotnie nawizuje do starych odrbnoci plemiennych. Surowe
warunki ycia i walka z ywioami - szczeglnie morzem - sprzyjay dugiemu trwaniu
wierze przedchrzecijaskich. Std wystpuj tutaj duchy morza. Midzy innymi
wiadomo, e misjonarze chrzecijascy na Pomorzu w pocztkach XI w. dokonali
uroczystego powicenia morza, aby wytpi dawne wierzenia. Jednake cao
opowieci, wraz z imieniem Jurata" (porwnajmy rzek Jur, dopyw dolnego Niemna),
przeniesiona zostaa z folkloru mudzkiego, gdzie wystpuj liczne wodnice, rusaki
i morskie czetlice". Perun - Perkunas by w wierzeniach wszystkich Sowian i
Baltw wadc burz, nawanic i piorunw. Bursztyn, stanowicy odwieczny skarb
wybrzey Batyku, by wymieniany i sprzedawany od III tysiclecia przed nasze er.
Literatura:
Wjcicki K. W., Klechdy, staroytne podania i powieci ludu polskiego i Rusi,
Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1974, s. 277-279
Zatopione miasto Wineta
Podanie o zagadzie miasta Winety stanowi ciekawy przekaz o wczesnoredniowiecznych
dziejach Pomorza Zachodniego. Najstarsza wersja podania zapisana zostaa w kronice
Adama Bremeskiego, ok. 1075 r. Czytamy tam, e miasto Jumne" lece przy ujciu
Odry, na
178
pograniczu Pomorza i Wieletw, byo potnym i bogatym portem prowadzcym handel z
Nowogrodem Wielkim (Ru), Sambi (Prusy), Szlezwikiem (Jutlandia) i Hamburgiem.
Mieszkali tu Sowianie, Grecy, Sasi i inni przybysze.
Ta pierwotna tradycja o wanym orodku gospodarczym i politycznym Sowian
nadodrzaskich bya przez dugie wieki rozbudowywana przez kronikarzy i historykw
(do XIX w.). Od XVI w. pojawiy si rne wersje bas'niowe, popularne wrd ludu,
mwice o zatopieniu Winety i yciu" podwodnego miasta (wiata, bijce dzwony,
zjawy). Zatopione miasto w opowiadaniach nazywano: Jumne, Julin (Wolin), Wineta
(od: Winedi-Sowianie) i czono z sagami o grodzie skandynawskich rozbjnikw
morskich (Jomsborg).
Legenda Winety stanowi dobrze zbadany przykad dugotrwaoci (XXIX w.) i rozwoju
wtku, biorcego swj pocztek z realiw historycznych a pniej yjcego
niezalenie w ustnej tradycji ludowej (sowiaskiej i niemieckiej) przekazywanej z
pokolenia na pokolenie, a take na kartach rozpraw historycznych, wzbogacanego o
najrozmaitsze szczegy historycz-
Literatura:
Kiersnowski R., Legenda Winety. Studium historyczne, Wydawnictwo Ossolineum, Krakw
1950
Blahij K., Ostatnia tejetnnica zatopionych bogw, Wydawnictwo Iskry", Warszawa
1971, s. 169-210
O pikne; Egle i krlu Jezior altisie
Suwalskie to przepikny zaktek kraju, niegdy serce pruskiego plemienia walecznych
Jawingw. Nad jeziorem Szurpiy znajdowa si grd i osady, ktre broniy si
przed najazdami krzyackimi najduej, do koca XIII w. Po wyludnieniu tych okolic
- ucieczce niedobitkw na Litw i przesiedleniu reszty na Pwysep Sambijski (1283
r.), przetrway tylko dawne nazwy rzek, jezior i niektrych miejscowoci. W XVXVI
stuleciu ziemie te zasiedla zacza ludno litewska, mieszkajca do dnia
dzisiejszego. Suwalskie naleao od XIV w. do Wielkiego Ksistwa Litewskiego,
pniej Ksistwa Warszawskiego i Krlestwa Polskiego.
Podanie o Egle jest pochodzenia litewskiego, chocia moe i Jawingowie mieli
podobne, brakuje jednak rde pisanych aby mona byo to stwierdzi. Bas'
nawizuje do mitologii pogaskiej Batw wykorzystujc charakterystyczny motyw o
witym wu. Krl wd ma tutaj bliski zwizek z kultem ziemi bo na ldzie
przemienia si w wa. Przemiana, zaklcie, wcielenie osb w drzewa moc najwyszego
boga Perkuna jest reminiscencj kultu, gdzie s'wite gaje i pewne drzewa odgryway
rol miejsc witych. I tak db, dziki swym cechom witalnym, by wyrniany przez
wszystkie ludy indoeuropejskie (Celtowie, Germanie, Sowianie, Baitowie ) za
jesion przez Germanw.
Opowiadanie o Egle zapisano po raz pierwszy nad Czarn Hacz w 1867 r. Oskar
Kolberg widzi w tym mora - koniecznos' zachowania tajemnicy nawet przed on.
Literatura:
Krzyanowski J.,Polska bajka Ludowa, temat 555 A
Kolberg O., Litwa, (w:) Dziea wszystkie, t. 53, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocaw
1966
179
Briickner A., Staroytna Litwa. Ludy i bogi, Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn
1979, s. 151-180
Krl ryb
Pojezierze Mazurskie byo ojczyzn wymarych w XIV-XV w. plemion pruskich. W
pogaskich wierzeniach Prusw, szczeglnie tych mieszkajcych nad morzem, wan
rol odegray obrzdy zwizane z rybowstwem i ofiary z ryb. W Europie od
staroytnoci znana jest bajka o rybaku i zotej rybce, ktra przypadkowo zapana w
sie i wypuszczona speniaa trzy dowolne yczenia swego dobroczycy.
Podanie o krlu ryb (porwnaj opowiadanie o krlu ww) jest znacznie rzadziej
spotykane. Najstarszy jego zapis pochodzi z 1 po. XIX w. z Polesia (Jzef Ignacy
Kraszewski, 1840). Na Mazurach podanie zanotowano nad jeziorem niardwy (Mikoajki)
i jeziorem Omulew (Jabonka) ale mogo by take przeniesione przez repatriantw
zza Bugu. Sumy (Silurus glanis) syn z dugowiecznoci, duych rozmiarw (do 5 m)
i wagi jak osigaj (do 300 kg). Zdarzaj si niekiedy okazy - albinosy, budzce
szczeglne zainteresowanie.
Charakter pracy rybakw, bliska obserwacja ycia zwierzt wodnych, czsto dosowne
zmagania si z pochwyconymi rybami, tumacz tego rodzaju wyobraenia, stajc si
okazj do przyznawania im ludzkiej inteligencji.
Literatura:
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 555 A
Kraszewski J. I., Wspomnienia Polesia, Woynia i Litwy, cz. 1, Wilno 1840, s. 131-
132
Klinger W., Dzisiejsza ba o rybaku i zotej rybce i jej starogreckie korzenie czy
rda, (w:)
Eos", t. 51, 1961, nr 2, s. 217-227
Frank S., Wielki atlas ryb, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
1982, s.
230-232
Przeklte jezioro
Pomorzanie przez cae redniowiecze wykazywali swoj odrbno plemienn w jzyku i
kulturze, co znalazo odbicie w folklorze. Opowiadania o zatopionych za kar
miastach czy wsiach zdarzaj si wrd Sowian i cz nauk moraln (pitnowanie
chciwoci, bezwzgldnoci) z pamici o zaginionych osiedlach, cmentarzach lub
grodach. rdo czy studzienka z lecznicz wod i tajemniczy czarodziej
wymierzajcy sprawiedliwo nale do wiata wyobrae pogaskich, chocia szczegy
(pienidze: talary) pochodz z XVII-XIX w. i mog by zmienne. Wieniak bardzo
zyty z przyrod, pospne ustronie bez zwierzt tumaczy sobie irracjonalnie -
rzuceniem przeklestwa" - nie za warunkami ekologicznymi, nie sprzyjajcymi
gniedeniu si ptakw czy obfitoci ryb.
Literatura:
Roppel L., Dykteryjki i historyjki z Kaszub, Wydawnictwo Morskie, Gdask 1977
Moszyriski K., Kultura ludowa Sowian, Wydawnictwo Wiedza Powszechna", Warszawa
1967, cz. II, z. 1, s. 506-509 i inne Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat
750 F i 3145
[80
Sromotna poraka diaba Boruty
Podanie uksztatowane zostao w XIX w., gwnie dziki popularnym Klechdom K.
Pjcickicgo (I wyd., Warszawa 1837). Mwi ono o diable z zamku czyckiego w stroju
zlachcica. Jest to mocno zmieniona wersja ludowego demona Boruty-Rokity,
przybierajcego htnie posta zwierzt (np. czarnego psa), straszcego po lasach,
botach i groblach.
Kostium szlachecki, huczne wesele i pojedynek reprezentuj echo szlacheckiego
folkloru obyczajowoci panujcych w dawnej Rzeczypospolitej. Realia - zamek w
czycy, skarby, naki na kamieniach wiey kolegiaty - cz podanie z klechd
ludow. Otwory na cianie olegiaty w Tumie powstay zapewne w XV-XVII w., podczas
rytualnego rozpalania ognia rzy pomocy tzw. widra ogniowego dla chrzecijaskiego
obrzdu wicenia ognia w Wielk obot. W ten sposb pogaskie obrzdy wiosenne
dostaway si pod kontrol Kocioa.
iteratura:
.olberg O., Lud jego zwyczaje, sposb ycia, t. 22, Warszawa 1889, s. 257-267
rloger Z., Encyklopedia Staropolska, t. II, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
372, s. 189
rzyzanowski J., Polska bajka ludowa, temat 8086
ota kaczka
Podanie siga do wiata bani ludowych. Pierwszy zapis pochodzcy z poi. XIX w.
niejscawia akcj na Dynasowej Grze (skarpa wilana midzy Obon i Tamk). Palc
iit Ostrogskich w Warszawie zbudowano po 1609 r. na fundamentach starszej
budowli. Kziemne jezioro rozumie wolno jako olbrzymi pojemnik-cystern wypenion
wod, ichpdzc by moe ze rde pyncych niegdy ulic Tamka. Warto nabywcza
100 lkatw, obraz miasta, ebracy i trudna droga do tytuu majstra w rzemiole
pozwala odnosi iowiadanie do XVII-XVIII stulecia. Charakterystyczny jest tu motyw
umowy" - za cen zekrelenia wszelkich norm etycznych mona zyska bogactwo, nie
dajce jednake czci.
W podaniu skrytykowano stosunki spoeczne w pnofeudalnym miecie.
iteratura:
3pman A., Legendy warszawskie, Gebethner i Wolf, Warszawa 1947, s. 77-85
icykopedia Warszawy, PWN, Warszawa 1975, s. 441, 455^56 rzyzanowski J., Polska
bajka ludowa, temat 464, por. te temat 8050
azyliszek
Miasto z regularnym rynkiem, siedzib wjta, ulicami i kocioem farnym wybudowano
Warszawie dopiero w pocz. XIV w. Wczeniej znajdowa si tutaj grd ksicy i
osada niesione wok kocioa w. Jerzego (dzi ul. witojerska).
Opowiadanie dotyczy pnego redniowiecza. wiadcz o tym - rada miejska, burmistrz,
:winicte rzemioso patnerskie, murowane kamienice ze sklepionymi piwnicami itd.
5wczas to miasto miao ju wasne sdy, wizienie i kata. W zbiorach Muzeum
storycznego miasta Warszawy znajduje si miecz warszawskiego kata pochodzcy z XVI
w.
181
Straszydo (w na apach) zabijajce spojrzeniem i jego nazwa wywodzi si z krgu
wierze greckich. Jego pojawienie si" w Warszawie tumaczy mona najstarszym
ksztatem herbu miasta (dziwotwr z korpusem kobiety i wa na apach). Oglny
charakter i szczegy podania kojarz si z pnorenesansow alchemi i
czarnoksistwem (mdrzec, zwierciada itd.).
Literatura:
Oppman A., Legendy warszawskie, Gebethner i Wolf, Warszawa 1947, s. 3656
Sownik folkloru polskiego, pod redakcj J. Krzyanowskiego, Wiedza Powszechna,
Warszawa
1965, s. 39-40
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 6510
O okrutnym zbju Madeju i jego ou
W podaniu mowa jest o zbjeckiej jaskini, wdrujcym kupcu, mitycznym drzewie.
Przeciwstawia si w nim wzorce moralnego postpowania. W redniowieczu Mazowsze
istotnie sigao a po Gry witokrzyskie, std mowa o jaskini. Rabunek kupieckich
taborw by czstym zjawiskiem w okresie rozdrobnienia dzielnicowego, osabienia
wadzy centralnej w pastwie, w czasie wojen a do XVIII w. Wtki - cyrografu i
pieka, zbrodni i pokuty, pustelnika, konfrontacji mioci synowskiej -
ojcobjstwu, akceptacja ideau moralnego i spoecznego w postaci biskupa-przenosz
nas w pene redniowiecze, w XIV-XV lub najpniej w XVI stulecie. oz Madejowe"
przypomina urzdzenia do tortur stosowane w pnym redniowieczu gwnie w
Niemczech.
Opowie ta znana w caej Europie powstaa zapewne we Francji. Najstarszym,
przedchrzecijaskim elementem legendy jest niewtpliwie drzewo ycia".
Literatura:
Karlowicz J., Podanie o Madeju, Wista" rocz. 1888-1891
Krzyanowski J., Paralele, Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1961, s. 400-406
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 756 B
Ukarana chciwo i Jezioro wite
Podanie o zatopieniu caego osiedla chciwych mieszkacw (wie, miasto) wystpuje u
rnych ludw. W Europie najsawniejsze jest podanie z greckiej mitologii o
gocinnych staruszkach Filemonie i Baucis, nagrodzonych przez Zeusa (cudowne
pomnoenie ywnoci), a ukaraniu ich nielitociwych chocia zamonych ssiadw.
Ptno w czasach pierwotnych - jako produkt wymagajcy duo pracy - miao znaczn
warto. Chustki peniy nawet rol pienidza" (Czechy, 2 po. X w.). W Polsce ta
forma pienidza przedmiotowego nie wystpowaa.
Podanie mogto powsta nawet w nowoytnoci ale zawiera wiele archaicznych elementw
sowiaskiej kultury przedpimiennej. Nieprzypadkowy jest zapewne zwizek opowieci
z jeziorem, mogcym peni rol witego miejsca w czasach pogaskich.
Literatura:
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 750 F, 3145
182
Udziela S., O miastach zapadych, kocioach, dzwonach i karczmach, Lud", t. 5,
1899, s. 220-225
O krlewnie w kaczk zaklte; czyli jak powstaa rzeka Ianka
Jak wiadomo z Rocznikw Jana Dugosza Ia bya miastem biskupw krakowskich ju w
XIII w. W 1342 r. biskup Jan Grot wybudowa tutaj zamek, ktry zawsze pozostawa
rezydencj biskupi. Z krlw bywa w nim najczciej Wadysaw Jagieo.
W podaniu popularne elementy bajkowe (sowiaskie i oglnoeuropejskie, np. Krlewna
nieka) zmodyfikowano i poczono z tradycyjn form refleksji polskiego chopa.
Chodzi tu u typowe zjawisko tzw. etymologii ludowej, a wic wymylanie objanie
dla nazwy miejscowoci przez dowoln interpretacj okolicznoci powstania nazwy. W
tym wypadku wystarczyo skojarzenie suchowe: Il-a" ze sowami ,,Jej-za".
Nienawi macochy do pasierbicy, ktra zdradziecko utopiona zamienia si w zot
kaczk jest motywem spotykanym w bajkach na Kaszubach, w sieradzkim, krakowskim i
rzeszowskim. W 1900 r. zanotowano w Iy trzy wersje tej opowieci. Wedug jednej z
nich zl krlow identyfikowano z Bon Sforz.
Literatura:
Kucz M., Jej za, Wisa", t. 14, 1900, s. 299-303, 455^57
Sownik Geograficzny Krlestwa Polskiego, t. III, Warszawa 1882, s. 271-274
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 403
Sabat czarownic
W wierzeniach ludowych, zwaszcza od czasw renesansu (XV-XVI w.), obok przygd i
utrapie z diabem duo miejsca zajmowa zacza czarownica, za i przewrotna
kobieta znajca magiczne sposoby opanowania przyrody i szkodzenia ludziom. Wyprawa
na sabat" od pnego redniowiecza bya popularnym opowiadaniem na terenie caego
kraju (szczeglnie Pomorze, Wielkopolska, Maopolska, lsk Opolski). Jego
literacka geneza siga jeszcze antycznej powieci Apulejusza Metamorfozy czyli
zoty osio (II w. n.e.). Sabaty i loty czarownic rysowa m.in. wybitny artysta
niemieckiego renesansu Albrecht Diirer (1471-1528).
Wtek bajkowy bywa jake czsto urozmaicany. Tutaj przedstawiono wersj zapisan
przez Lucjana Siemieriskiego (1845 r.). Z ciekawszych elementw akcji zwrci
trzeba uwag na czarodziejskie akcesoria: mioty, skry pokryte sierci, maci i
wywary z zi. Wywary przyrzdzane przez znachorki i kobiety uprawiajce magi,
powodoway miejscowe znieczulenie i halucynacje, co wiadomo z zachowanych zezna
sdowych XVII-XVIII w. Byy to roliny do dzi znane i stosowane w lecznictwie
ludowym, takie jak lulek czarny, bielu i jaskcze ziele. Sabat przewidywa uczt,
tace i orgie.
ysymi Grami lud nazywa nie tylko gry, ale i mniejsze pagrki, lece
szczeglnie na pustkowiach, wzniesienia morenowe, a nawet wysze wydmy. Gdask,
jako punkt docelowy dalekiej podry datuje opowiadanie oglnie na XVI-XVIII
stulecie.
Literatura:
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 3045
183
Tuwim J., Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksiskie, Wydawnictwo
Czytelnik", Warszawa 1960
Sownik folkloru polskiego, pod red. J. Krzyanowskiego, Wydawnictwo Wiedza
Powszechna", Warszawa 1965, s. 356-357
Diabe w Trybunale
Od 1578 r. Trybuna by najwyszym sdem apelacyjnym, od wyrokw sdw ziemskich,
grodzkich i podkomorskich, a wic wycznie dla spraw spornych toczcych si
pomidzy szlacht. Sprawy z ziem Wielkopolski rozpatrywa Trybuna w Piotrkowie,
dla Maopolski w Lublinie, a dla Litwy w Wilnie.
Podanie o diabelskim sdzie, przed zespoem sdziowskim zoonym z diabw,
naprawiajcym niesprawiedliwy wyrok utrwali! Henryk Rzewuski w Pamitnikach Soplicy
(1839 r.). Dotyczyo ono przede wszystkim cudownego krucyfiksu, ktry wisia w
sdzie. Krzywda wdowy i diabelski proces miaiy spowodowa odwrcenie twarzy
Chrystusa na krucyfiksie. Spisano wwczas protok wydarzenia (9 maja 1727 r.) i
przeniesiono krzy do lubelskiej kolegiaty w. Michaa, gdzie dotd si znajduje.
Chocia wadze kocielne nie uznay tego cudu tradycja ludowa nadal o nim gosi.
Henryk Rzewuski wydarzenie to poczy z procesem Glinkowej przeciw gen. Kajetanowi
Kurdwanowskiemu, uczestnikowi konferencji targowickiej i stronnikowi hetmana
Franciszka Ksawerego Branickiego. Krzywdzicielem byby wic nie knia kresowy a
magnat maopolski.
Literatura:
Kitowicz J., Opis obyczajw i zwyczajw za panowania Augusta III, Wydawnictwo
Ossolineum, Wrocaw 1951
Rawicz R., Cudowny Krzy Trybunalski w katedrze lubelskiej, Przegld Powszechny",
t. 11,
1894, s. 251-261
Sownik folkloru polskiego, pod redakcj J. Krzyanowskiego, Wydawnictwo Wiedza
Powszechna", Warszawa 1965, s. 403-404
Diabe z workiem piasku czyli jak powstaa Pustynia Bdowska
Podanie nawizuje do starszego i powszechniejszego typu opowiada o olbrzymim
gazie upuszczonym przez diaba. Dla zniszczenia osady, kocioa czy budynku diabe
przenosi olbrzymi gaz ale gubi go w momencie gdy o wicie pieje pierwszy kogut.
Kogut odgrywa w wierzeniach ludowych - podobnie jak w pogaskich - szczegln rol,
wykazujc zwizek z kultem solarnym. W podniebnych lotach czarownic, diabw i
zaczarowanych ludzi wiea kocielna stanowi miejsce obezwadniajce ze moce.
Tumaczenie, jak moga powsta Pustynia Bdowska naley do folkloru ludowego nie
za grniczego, chocia sprawa pozornie dotyczy kopalni. Kopalnie oowiu i srebra w
Olkuszu dziaay od ok. 1257 r. (dokument Bolesawa Wstydliwego), gwnie za w
XIV-XVII w. W starym kociele parafialnym wzniesionym w czasach panowania
Wadysawa okietka, znajduje si wiele pamitek i zabytkw sztuki fundowanych
przez gwarkw (grnikw).
184
Literatura:
Fischer A., Diabe w wierzeniach ludu polskiego, (w:) Studia staropolskie. Ksiga
ku czci
A. Brucknera", Krakw 1928, s. 198-209
Sownik folkloru polskiego, pod redakcj J. Krzyanowskicgo, Wydawnictwo
Wiedza
Powszechna", 1965, s. 82-83
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat: 1098, 5011
Maczuga Herkulesa
Dolin rzeki Prdnik, malownicz, pen rzadkich gatunkw zwierzt i rolin,
zwiedzano od XVIII w. (m.in. krl Stanisaw August). Jaskinie nad Prdnikiem kryj
najstarsze lady pobytu czowieka w Polsce. Patka (Maczuga) Herkulesa jest
sterczc skal u wylotu do doliny i ze wzgldu na nicdostpno okrelano j
take: Sokolec, miejsce gniazdowania sokow.
Ksita w XI-XIII w. polowali z tresowanymi sokoami a w XIII w. kazano specjalnie
ledzi i chroni gniazda sokole. Mogli to nakaza kasztelanowie czy naczelnicy
grodowi z Ojcowa, Grodziska (pniej: Pustelnia w. Salomei) lub Ogrodzieca. Urzd
starosty wprowadzono po 1300 r. (przez krla Wacawa). Do okresu XIII-XIV w.
odnie mona te zwyczaj prawny tzw. sdu boego (prba fizyczna obwinionego),
ktry polega czsto na prbie ognia" albo pojedynku.
Do krainy bani ludowej naley przypisywanie ptakom cech ludzkich takich jak pomoc,
sprawiedliwo, wspczucie.
Literatura:
Buczek K., Ksica ludno suebna w Polsce wczesnoredniowiecznej, Wydawnictwo
Ossolineum, Wrocaw 1958, s. 38-41
Skarbnik-duch lskich kopal
Praca grnika wymaga staego wytenia uwagi i obserwacji otoczenia. Czasami
wystpuj zjawiska, ktrych nawet dowiadczeni grnicy nie potrafi wyjani.
Folklor grniczy rozwijajcy si od redniowiecza ma zwizki z folklorem ludowym; w
tym przypadku porwnajmy z motywem diabla Rokity.
Skarbnik - duch kopalni - ma by strem podziemnym skarbw i panem dusz grnikw
zmarych nagle w kopalni. Wyobraany jest jako starzec z dug, bia brod,
odziany w dtug, pcienn siermig, niekiedy wystpuje pod postaci myszy,
czarnego kota czy psa. Przed nieszczciem (poar, zawalenie) ostrzega (trzaski,
dzwonienie, sypanie si odamkw cian) ale czciej bywa grony i mciwy. Nie znosi
znaku krzya i haasowania pod ziemi. Skarbnik wyjtkowo obdarza grnika, ale
wwczas z reguy stawia warunki trudne do przyjcia. W tym miejscu nasuwa si
porwnanie z motywem zakltych skarbw, zotej kaczki itp. Pniej powstae
opowiadania, tumacz, e Skarbnik jest pokutujcym duchem bogatego skpca.
Literatura:
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 6500, por. 535, 690-691, 8011-8016
Wasylewski S., Legendy i banie lskie, Wydawnictwo lsk", Katowice 1957, s. 88-
90
185
Sownik folkloru polskiego, pod redakcj J. Krzyanowskiego, Wydawnictwo Wiedza
Powszechna", Warszawa 1965, s. 378-379
Jak utopiec Opole uratowa
Istota demoniczna zamieszkujca bagna, rzeki i mae jeziorka wystpuje w tradycji
ludowej wielu europejskich ludw, czsto te u Sowian zachodnich (Poabie, Polska,
Czechy, Morawy), z tym, e u nas gwnie na lsku i w Maopolsce. Nazywa si j
wodnikiem, utopcem czy topielcem.
Utopiec ma niewielki wzrost, odzie ociekajc wod i wodorostami oraz jaskrawy
ubir gowy. Jako botny demon siedzcy w zarolach olszynowych znany jest od
redniowiecza. Utopiec zwykle wciga do wody, powoduje tonicie kpicych si przed
witem Sobtki (w. Jana, Kupaa u Sowian wschodnich). Czasami w opowiadaniach
wystpuje jako posta samotnego sowizdrzaa, czy ojca rodziny nie pozwalajcego
crce na spotkanie z parobkiem albo synowi na tace w karczmie. W wielu
opowieciach utopiec ostrzega i pomaga ludziom. W Odrze utopiec byl zawsze dobrze
zadomowiony, std i powizanie bajki z Opolem ze wszech miar naturalne.
Interesujce, e utopiec wystpuje rwnie w twrczoci malarskiej samouka Teofila
Ociepki, chtnie nawizujcego do lskich motyww ludowych. Zostaje on tu
przedstawiony, jako dugowosy i dlugobrody mczyzna ociekajcy wod, wynurzajcy
si ze stawu lub rzeki.
Litera tur-e:
Ligza J., Ludowa literatura grnicza, Wydawnictwo lsk",
Katowice 1959,
s. 69-70, 121
Moszyski K., Kultura ludowa Sowian, cz. II z. 1, Wydawnictwo Ksika i Wiedza",
Warszawa 1967, s. 685-688
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 4060
O gralskim grajku i Krlu Ww
W tym opowiadaniu, jak w zwierciadle odbija si umiowanie gr i gralski folklor.
Starzy gazdowie czsto prawili i nadal opowiadaj fantastyczne podania o
poszczeglnych szczytach czy masywach grskich. Na Litwie, Biaorusi i u Bugarw
zaskroniec by wcieleniem dobrego domowego" (skrzata) opiekuna domowego ogniska i
caego gospodarstwa. Zaklte we wystpuj szczeglnie w bajkach i opowieciach
ludnoci mieszkajcej w Karpatach.
Pasterska kultura polskich grali (Beskidy, Tatry) wywodzi si z Bakanw, skd
przybywali osadnicy od XIII w., ale najliczniej w XV w. (tzw. kolonizacja wooska).
W Maopolsce i niszych partiach Karpat wystpowa te dawniej gatunek duego wa
nadrzewnego (w Eskulapa), dochodzcego do 1,5 m dugoci. Opowiadanie o grajku i
wu zanotowano w poowie XIX w.
Literatura:
Tetmajer K., Bajeczny wiat Tatr, Krakw 1905
Moszyriski K., Kultura ludowa Sowian, t. II, cz. 1, Wydawnictwo Ksika i
Wiedza",
Warszawa 1967, s. 468, 562-564
186
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, tematy: 672-674, 678
ywa woda
Zesp czarodziejskich obiektw i przedmiotw - np. rdo, drzewo, sok, dzbanek,
gazka - wystpuje w wielu polskich baniach ludowych. rdo i czczone drzewo
mog by nawet uznane za dalekie echo wierze pogaskich. Wedug wyobrae
sowiaskich woda daje ycie, oczyszcza, leczy, sprowadza podno, a jako ywio
wymaga ofiar.
Motyw ywa woda-woda ycia" znany jest gwnie z Kaszub, okolic Krakowa i
Mazowsza. R. Zmorski (1852 r.) przytacza z Mazowsza Ba o Sobotniej Grze.
Umiejscowienie opowiadania na Sobtce (ly) nie jest przpadkiem. Jej wyniosy
szczyt wrd Rwniny Wrocawskiej od pradziejw stanowi miejsce pogaskich
obrzdw religijnych, o czym pisa jeszcze w pocz. XI w. biskup merseburski
Thietmar.
W opowieci gwny nacisk pooono na mora - pochwa odwagi oraz mioci
rodzicielskiej i synowskiej. Zawiera on pozytywne uzupenienie pouczenia zawartego
w podaniu o kwiecie paproci".
Literatura:
Semkowicz W., Gra Sobtka i jej zabytki polskie, Instytut Zachodni, Pozna 1949
Moszyriski K., Kultura ludowa Sowian, t. II, cz. 1, Wydawnictwo Ksika i
Wiedza", Warszawa 1967, s. 506-509 Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, tematy 550
i 551
Za Kunegunda
Bajka o dumnej ksiniczce odrzucajcej i wymiewajcej konkurentw zdaniem J.
Krzyanowskiego moga by w Polsce znana ju w XVI w. Na og zniecierpliwiony
ojciec wydaje j za ebraka i wypdza z domu, eby musiaa ciko pracowa i moga
oceni utracony dobrobyt. Opowie z Chojnika jest nieco odmienna i stara si by
nawizaniem do zdarze historycznych, ale najprawdopodobniej powstaa niedawno.
Kunegunda i Bolko (Bolesaw) to rzeczywicie imiona ksit lskich, natomiast
zamek Chojnik nigdy nie by siedzib ksic. Bezdzietny Bolko II przekaza zamek
(od 1393 r.) rycerzowi B. Schofowi, zaoycielowi jednej z najmoniejszych rodzin
lskich Schaffgots-chw. Opowiadanie oddaje zwyczaje i nastrj pnego
redniowiecza. wiadcz o tym kopoty dynastyczne Piastw gdy zabrako syna, huczne
zabawy i turnieje przy dworach, obyczaj i kodeks rycerski, podre wdrownych
rycerzy.
Literatura:
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 900
Maleczyriska E., Wrocawskie panie piastowskie i ich partnerzy, Wydawnictwo
Ossolineum,
Wrocaw 1966
Wernichowska B., Kozlowski K., Duchy polskie, Wydawnictwo PTTK Kraj", Warszawa
1983, s. 14-15
187
Liczyrzepa
W wiecie wyobrae ponadzmystowych ludw sowiaskich, a take w ich opowiadaniach
i bajkach, wystpuj liczne skrzaty i dziwotwory obojga pici. Wikszo z nich ma
rzekomo mie inne, wszechstronniejsze od ludzi moliwoci dziaania. Istoty te,
wedug powszechnych wyobrae, strzeg zazdronie swoich uprawnie, najczciej
pilnuj jakiego okrelonego miejsca. Przy naleytym zachowaniu" - reguy
magiczne, skadanie symbolicznych darw itp. - te same skrzaty pomagaj ludziom.
Wierzenia tego rodzaju s rwnie typowe dla folkloru grniczego poczynajc od
redniowiecza, a koczc na przeomie XIX i XX w.
W opowiadaniu o Liczyrzepie poczono kilka bajkowych motyww - skarbnik, karze,
nadludzkie zadania, gupi potwr kd. Gry Sudety i pobliski masyw Jesionika od XII
w. byy miejscem wydobywania kruszcw i kamieni szlachetnych. Wspomniana rzepa,
podobnie jak groch, stanowiy poywienie ubogich od X do XVIII w. Mieszko i
Bolesaw to rodowe imiona piastowskie uywane na lsku do XV w. Spord wielu
ksit lskich jedynie Bolko widnicki najduej pozosta sprzymierzecem
Kazimierza Wielkiego przeciw krlowi Czech (do 1368 r.) w walce o niezaleno i
utrzymanie zwizkw lska z Polsk. Dynastia piastowska wygasa na lsku dopiero
w 1647 r.
Literatura:
Historia lska, t. I, cz. 1, pod redakcj W. Holubowicza, K. Maleczyskiego,
Wydawnictwo Ossolineum, Wrocaw 1960, s. 520-564
Boras Z., Ksita piastowscy lska, Wydawnictwo lsk", Katowice 1978, s. 215-29
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, tematy 651, 6500 i inne
Rycerz Mciwj i tajemnicza ksiniczka Dobrochna
Stary, dolnolski folklor wygas w XVIII-XIX w. Przesiedlecy zza Buga i przybysze
z rnych czci Polski po 1945 r. przynieli do tego rejonu swoje tradycje
kulturowe. Z istniejcymi zabytkami przyrody, zamkami czy nazwami miejscowymi,
nieuywanymi przez kilkaset lat, powizano nowe podania.
Polowanie monego Mciwoja przypomina starogermask legend o w. Hubercie. Bogini
lasw czy zwierzt bardziej te pasuje do mitologii germaskiej ni sowiaskiej. W
tradycji Sowian mowa jest o licznych boginkach, rusakach, dziwoonach, wiach,
mamunach, eskich duchach lenych czy wodnych ale wszystkie one miay ograniczone
pole swojej wadzy i dziaania.
Nie jest pewne czy Kotlina Kodzka przyczona zostaa przez Mieszka I (ok. 990 r.)
do pastwa Polan wraz z caym lskiem. Oba imiona wystpujce w opowieci s
starosowiaskie i spotyka si je w dokumentach do XV w. Jedynie tylko niektre
sowiaskie imiona mskie utrzymuj si duej. Co do Mciwoja-Mciwuja" imi to
najpopularniejsze byo na Pomorzu.
Literatura:
Bartkiewicz K., Dzieje ziemi kodzkiej w wiekach rednich, Wydawnictwo Ossolineum,
Wrocaw 1977
Por. wtki: Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, tematy: 150-199, 5085
188
Smutna historia Mnicha i Morskiego Oka
Wedug gralskiego podania, bezdenne jezioro w Dolinie Rybiego Potoku, noszce te
nazw Jezioro Rybie, ma poczenie z Morzem Adriatyckim i std pniej powstaa jego
nazwa. Grale i dawni poszukiwacze kruszcw wcignli do swych opowieci bdzce
zjawy grskie, okrelane jako mnich", co zapewne naley czy z istnieniem w tym
rejonie od poi. XIII w. klasztoru Cystersw w Czerwonym Klasztorze nad Dunajcem.
Prawd jest dugowieczno granicy z Wgrami (od redniowiecza) wododziaem Dunajca
i rzek Biaka. Wyrok midzynarodowego sdu rozjemczego w sporze o Dolin Rybiego
Potoku w 1902 r. zapad na korzy Galicji, tj. praw Polski do tego terenu. Reszta
rzewnego opowiadania pochodzi z XIX w., kiedy uksztatowa si turystyczny ruch nad
Morskim Okiem. Nazwisko Morskiego, tyrana ojca, jego udzia w wojnach i niech do
obcych nosz cechy prawdopodobiestwa i ka umiejscowi akcj opowieci w czasach
staropolskich, bez bliszego okrelenia chronologii.
Literatura:
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 424
Encyklopedia Tatrzaska, Z. Radwaska-Paryska, W. H. Paryski, Wydawnictwo Sport i
Turystyka", Warszawa 1973, s. 306-307, 311
Balzer O., O Morskie Oko. Wywd praw polskich... Przewodnik Naukowy i Literacki",
Lww 1904, t. 32
Janosik
Juraj Janoszik zbjnik sowacki, stracony zosta w 1713 r. w Liptowskim Mikulaszu.
Wok dziaalnoci jego duej bandy w Sowacji i na Wgrzech powstaa legenda
idealnego zbjnika" - obrocy biednych, przeladowcy monych, mnego, zrcznego i
nadzwyczaj sprawnego fizycznie. Jego niezwyke moliwoci tumaczono trzema darami
czarownic (koszula, pas, ciupaga). Wanym elementem dowodzcym o przynalenoci do
bractwa zbjnickiego" by wieloczciowy strj: portki sukienne z parzenicami, pas
nabijany, wysoka czapa, ciupaga i pistolety. Dugie wosy, zaplecione czasem w
warkocz, uwaano za symbol osobistej wolnoci.
Dzieje Janosika petne s pojedynkw, niezwykych wyczynw i romansw. Popularno
zbjnikw w ogle i tych najsawniejszych-Janosika i Ondraszka - wynika z
gralskich tradycji oporu przed wyzyskiem feudalnym. Opowiadanie o Janosiku czy
si z wtkiem Narzeczona zbjnika" i innymi. Najstarsze zapisy opowiadania w
Polsce (Tatry) posuguj si jeszcze form sowack imienia: Januszko (K. W.
Wjcicki, 1829 r.), Janoszyk (S. Goszczyski, 1832 r.).
Janosik jest bohaterem przedstawie graficznych (obrazy na szkle, jarmarczne
drzeworyty).
Literatura:
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 8252 (por. 82538255)
Kurek J., Janosik, t. IIII, Ksigarnia St. Kamiski, Krakw 1945-1948
Sownik folkloru polskiego, pod redakcj J. Krzyanowskiego, Wydawnictwo
Wiedza
Powszechna", Warszawa 1967, s. 147-148, 269-270, 464-465
189
picy rycerze
Dolina Kocieliska koo Zakopanego to uczszczany szlak wycieczkowy od pocz. XIX w.
Wwczas powstao opowiadanie wykorzystujce rne wtki: wdrowny (czsty w
Niemczech) o picych rycerzach, miejscowy zwizany z Jaskini Lodow (dugie
korytarze z bogatymi utworami krasowymi) i utrzymujc si pami o hutnictwie na
Polanie Kocieli-skiej (XVII - pocz. XIX w.). W masywie Ornaku od XV w., gwnie
za w XVIII w. wydobywano rud miedzi, ktr poddawano przerbce na Polanie (wytop
i przekuwanie). Std w opowiadaniu posta wdrujcego czeladnika kowalskiego na
Polanie Kocieliskiej i jego przygody w pobliskiej jaskini.
Dzi po grnikach i hutnikach ornackich pozostaa kapliczka i stare drzewo lipowe
rosnce niegdy obok zabudowa. Wtek europejski czsto spotykany u narodw
walczcych o wolno.
Literatura:
Weryho W., picy rycerze, Wisa", t. 3, 1889, s. 845-859
Jost H., O grnictwie i hutnictwie w Tatrach Polskich, Pastwowe Wydawnictwo
Naukowe,
Warszawa 1962, s. 7-42
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 8256
Kiedy zwierzta mwi ludzkim gosem
W wyobraeniach, wierzeniach czy bajkach ludowych indoeuropejskich (Germanie,
Sowianie, Batowie itd.) zwierztom przypisuje si cechy ludzkie takie, jak
mylenie, mwienie, przyja, lito. Czsto zwierz jest przemienionym przez
zaklcie czy czary czowiekiem, cierpicym kar za ze czyny i oczekujcym
wybawienia.
Noc wigilijna, najdusza noc w roku, podobnie jak Sobtka najduszy dzie, s
momentami przeomu w cyklu wegetacyjnym i astronomicznym, cz si z najstarszymi
wierzeniami solarnymi. Noc wigilijna jest noc dziww i cudw w przyrodzie, kiedy
jej odwieczne prawa zdaj si zanika. Nie godzi si podsuchiwa mwicych
zwierzt, nie godzi si poznawa przyszoci i witych tajemnic ycia. miaek,
podobnie jak kiedy gdy obraano pogaskich bogw, z pewnoci bdzie ukarany
rych mierci. Wierzenia te wi si u Sowian z kultur przedchrzecijask.
Woy stanowiy do redniowiecza, a w Polsce poudniowej i u licznych narodowoci
sowiaskich do niedawna, podstawow sil pocigow uywan w gospodarstwie rolnym,
jak te przy prostych urzdzeniach technicznych (kieraty) oraz transporcie
budowlanym.
Literatura:
Moszyski K., Kultura ludowa Sowian, t. II, cz. 1, Wydawnictwo Ksika i Wiedza",
Warszawa 1967, s. 537-580.
Baranowski B., Podstawowa sita pocigowa dawnego rolnictwa w Polsce, Wydawnictwo
Ossolineum Wrocaw 1966
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat 8200
Kwiat paproci
Podanie to wystpuje u Sowian wschodnich i w strefie granicznej (Podlasie,
Lubelskie,
190
Rzeszowskie). Najkrtsza noc w roku wizaa si z wanym witem u pierwotnych
Sowian (rolniczy kult Soca), kiedy dziay si rne dziwy w przyrodzie. Zbierane
wwczas zioa miay mie szczegln moc dziaania.
Zachowanie magicznych warunkw (noc Sobtki, ksiyc, samotno itp.) oraz zaparcie
si rodziny, przyjaci i podstawowych zasad moralnych miao dawa szczcie,
bogactwo i awans spoeczny. Mora z tego podania jest nastpujcy - nie mona by
szczliwym poza swoj grup spoeczn i etniczn, poza swoj kultur.
Literatura:
Moszyski K., Kultura ludowa Sowian, t. II cz. 1, Wydawnictwo Ksika i Wiedza",
Warszawa 1967, s. 306-310, 325-327, 727 Krzyanowski J., Polska bajka ludowa, temat
3100
191
Bibliografia:
Adalberg S., Ksiga przysw, przypowieci i wyrae przysowiowych polskich,
Warszawa 1894
Antologia bajki polskiej, pod redakcj W. Wonowskiego, Wydawnictwo Ossolineum,
Wrocaw 1983
Briickner A., Dzieje kultury polskiej, t. III, Pastwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1958
Briickner A., Mitologia sowiaska i polska, opr. S. Urbaczyk, Pastwowe
Wydawnictwo Naukowe 1980
Bystrori J.,Dzieje obyczajw w dawnej Polsce, Warszawa 1933 Bystro J., Historia w
pieni ludu polskiego, Instytut lski, Warszawa 1925 Bystro J., Ksiga imion w
Polsce uywanych, Gebethner i Wolf, Warszawa 1938 Bystrori J., Kultura ludowa,
Trzaska-Evert-Michalski, Warszawa 1947 Fros H., Sowa F., Twoje imi. Przewodnik
onomastyczno-hagiograficzny, Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, Krakw 1982
Gloger Z., Encyklopedia staropolska, t. IIV. Pastwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1972
Krzyanowski J., ukowska-Billip K., Dawna facecja polska: XVI-XVHI w., Pastwowy
Instytut Wydawniczy, Warszawa 1960
Krzyanowski J., Mdrej gowie do dwie sowie, t. IIII, Pastwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1975
Krzyanowski J., Paralele. Studia porwnawcze z literatury i folkloru, Pastwowy
Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977
Krzyanowski J., Polska bajka ludowa w ukadzie systematycznym, t, 1-2, Wydawnictwo
Ossolineum, Wrocaw 1962-1963
Labuda G., rda, sagi i legendy do najdawniejszych dziejw Polski, Pastwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1961
Moszyski K., Kultura ludowa Sowian, cz. III, Wydawnictwo Ksika i Wiedza",
Warszawa 1967
Polska w bani, podaniu i legendzie. Poradnik bibliograficzny, pod redakcj I.
Szczepariskiej-Golbek, Instytut Bibliograficzny, Warszawa 1981
Rospond S., Mwi nazwy, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1976 Rospond
S., Sownik etymologiczny miast i gmin PRL, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocaw 1984
Siemieriski L., Podania i legendy polskie, ruskie ilitewskie, pod redakcj J.
Krzyanowskiego, Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1975
Sownik folkloru polskiego, pod redakcj J. Krzyanowskiego, Wydawnictwo Wiedza
Powszechna", Warszawa 1965
piewajca lipka. Bajki Sowian zachodnich, opr. H. Kapeu, Wydawnictwo lsk",
Katowice 1976
Wjcicki K. W., Klechdy, staroytne podania i powieci ludu polskiego i Rusi, pod
redakcj J. Krzyanowskiego, Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1974

Okadka, karta przcdtytutowa i tytuowa ora/ uktad graficzny - Mikoaj Portus


Rysunki - Ronieni S:ala.s Korektor- Krwstyuti Okonicwska
Copyright by Wydawnictwo PTTK Kraj", Warszawa 1986
ISBN 83-7008-118-9
Wydawnictwo PTTK Kraj"
Warszawa 1988
Wydanie pierwsze dodruk
Nakad 80000 egz.
Ark. wyd. 14,0; ark. druk. 12,0
Drukarnia im. Rewolucji Padziernikowej w Warszawie
Zam. 4061 11/87 K-30
Cena A 480.

You might also like