You are on page 1of 24

Ilustracje

Agnieszka Kamińska

01-240.Bajki_polskie.240.indd 1 2-02-12 20:50:06


Copyright © SBM Sp. z o.o., Warszawa 2013
© Copyright for the illustrations by SBM Sp. z o.o., Warszawa 2013

Tekst:
Marta Berowska (Kwiat paproci, Złota kaczka, O tym, jak króla Popiela
myszy zjadły, Wars i Sawa, Waligóra i Wyrwidąb, Świtezianka, Szewczyk Dratewka)
Elżbieta Safarzyńska (Jak to ze Smokiem Wawelskim było, Toruńskie pierniki,
Lajkonik, Poznańskie koziołki, Bazyliszek, Legenda o złej Kunegundzie, Przerwany
hejnał, Pan Twardowski, Żywa woda, Skarbnik, władca kopalni, O Liczyrzepie i pięknej
Ofce, Biała pani znad Dunajca, Iłża czy Jej Łza, Wineta – zatopione miasto, Jak pod
Bartkiem Jan III Sobieski odpoczywał, Kto zbudował Poznań?, Wisła, O rycerzach
śpiących pod Giewontem, Legenda o świętej Kindze, O Wandzie, co Niemca nie
chciała, O diable Borucie, Karzełki z groty króla Łokietka, O Piaście Kołodzieju
i postrzyżynach Ziemowita, Król kruków, Madejowe łoże, Baszta Siedmiu Płaszczy,
Dlaczego woda morska jest słona?)
Elżbieta Wójcik (O królewnie zaklętej w żabę)

Ilustracje, skład, okładka i przygotowanie do druku:


Agnieszka Kamińska, Zielone A

Redakcja: Elżbieta Wójcik


Korekta: Natalia Kawałko

Wydrukowano w Polsce

Wydawnictwo SBM Sp. z o.o.


Ul. Sułkowskiego 2/2
01-602 Warszawa

www.wydawnictwo-sbm.pl
ISBN 978-83-7845-607-0
awne dzieje Polski są bardziej tajemnicze, niż nam się wy-
daje. Zawarte w naszej książce bajki i legendy to bogaty
zbiór baśniowych opowieści nawiązujących do dawnych wy-
darzeń z historii Polski, jak i prezentujących fabuły zmyślone,
lecz głęboko zakorzenione w naszej świadomości.
Zaletą bajek i baśni jest ich uniwersalizm. Stanowią one
źródło wiedzy o kulturze danego społeczeństwa, jego historii,
bohaterach, symbolice narodowej. Ponadto ukazują system
wartości danej grupy ludzi. Bajki i legendy towarzyszą nam od
wczesnego dzieciństwa, identyfikujemy się z nimi, a przez to
utożsamiamy się z kulturą, która dała im początek.
Bohaterowie ukazani w opowieściach prezentują pewne
uniwersalne ideały. To patrioci, dzielni rycerze, założyciele
miast i buntownicy. Bajki i legendy ukazują również prostych,
mądrych i uczciwych ludzi, a także ich codzienne życie. Nie
brak tu również barwnych postaci negatywnych. Zło jednak
zostaje ukarane.
Bajki i baśnie polskie to również znakomity sposób na zapo-
znanie dziecka z historią Polski, podaną w ciekawy i przystępny
4

01-240.Bajki_polskie.240.indd 4 5/15/13 11:21:07 AM


sposób. Dzięki temu małemu czytelnikowi historia będzie się
kojarzyła z czymś wciągającym, interesującym i wartym zgłę-
bienia. Bo czyż legendy o powstaniu polskich stolic, panowa-
niu polskich królów, czy też podania o wojnach nie są właśnie
próbą przekazania ważnych informacji na temat przeszłości
naszej ojczyzny? Czytając o jeziorze Gopło i o Kruszwicy, po-
szerzamy geograficzną wiedzę dzieci, zaś pierwiastki fanta-
styczne poruszają ich wyobraźnię i sprawiają, że informacje te
pozostają głęboko w ich pamięci.
Czasem odwiedzamy polskie miasta, ale nie zdajemy sobie
sprawy z tego, że mają one bogatą historię, a także swoje ta-
jemnicze i cenne miejsca. Należą do nich Wawel, Smocza Jama
oraz kopce Kraka i Wandy w Krakowie, pomnik syrenki, ka-
mienica, w której żył bazyliszek, czy też Tamka ze złotą kaczką
w Warszawie, a także ratusz z koziołkami w Poznaniu. Czy do-
cenilibyśmy w pełni ich wartość, jeśli nie znalibyśmy wspania-
łych polskich bajek i legend?

01-240.Bajki_polskie.240.indd 5 5/15/13 11:21:08 AM


6

01-240.Bajki_polskie.240.indd 6 5/15/13 11:21:09 AM


awno, dawno temu, w  czasach zamierzchłych, wśród
puszcz nieprzebytych, nad piękną i czystą rzeką Wisłą
rozrosło się wspaniałe miasto Kraków, gród piękny, bogaty.
Liczni handlarze chętnie wymieniali egzotyczne towary z miej-
scowymi kramarzami, a  wojny i  inne katastrofy szczęśliwie
omijały domostwa mieszczan. Jednak pewnego dnia wszystko
się zmieniło, a  stało się to w  dniu, w  którym to u  podnóża
krakowskiego Wawelu zamieszkał smok.
7

01-240.Bajki_polskie.240.indd 7 5/15/13 11:21:10 AM


8

01-240.Bajki_polskie.240.indd 8 5/15/13 11:21:15 AM


Strach padł na mieszkańców Krakowa i okolic, gdyż smo-
czysko latało nad miastem, ziało ogniem i głośnym rykiem
oznajmiało swoją obecność. Mieszkańcy masowo opuszczali
swoje ukochane miasto, próbując w okolicznych lasach od-
naleźć, choć na chwilkę, odrobinę spokoju i bezpieczeństwa.
A ci, co pozostali, nieustannie drżeli ze strachu.

01-240.Bajki_polskie.240.indd 9 5/15/13 11:21:20 AM


Król Krak posiwiał i  postarzał się okrutnie od czasu, gdy
smok za cel upatrzył sobie jego miasto. Władca wszelkimi spo-
sobami starał się lud swój uwolnić od potwora. Rozsyłał wia-
domości do pobliskich książąt, radził się doradców i kapłanów,
a i nagrodę za zgładzenie smoka sowitą obiecał – królewna
za żonę i pół królestwa! Tak, to było coś, co przyciągało licz-
nych śmiałków i zapaleńców przekonanych, że mogą położyć
kres cierpieniom króla i jego poddanych. Do grodu przyby-
wali tłumnie ochotnicy skuszeni nagrodą i sławą. Przybywali
licznie, ale i nadaremnie, bo jak dotąd nie udało się nikomu
smoka zgładzić ani wypędzić. I kiedy wszyscy stracili już na-
dzieję na to, że ktoś gród od potwora uwolni, a bestia prze-
stanie straszyć mieszkańców Krakowa, na dworze królewskim
zjawił się szewc Skuba.
Chłopak pokłonił się dwornie i wyszeptał nieśmiało:
– Wybacz, panie, śmiałość moją, ale przybywam tu, aby
o  błogosławieństwo cię prosić, bo smoka zgładzić zamie-
rzam.
Król przyjrzał się uważnie młodemu szewczykowi i zatro-
skany spytał:
– A jakże to, chłopcze drogi, zamierzasz pokonać bestię?
Gdzie twój oręż, zbroja, giermek, rumak rączy? Wiem, że
chwała i  złoto niejednemu namieszały już w  głowie, więc
oszczędź swoje życie młode, a rodzicom łez i bólu.
– Panie mój – szewczyk pokłonił się jeszcze niżej – wszystko
mam już obmyślone, a każdy ruch zaplanowany. Pobłogosław
mnie tylko, królu, a resztę pozostaw w moich rękach.

10

01-240.Bajki_polskie.240.indd 10 5/15/13 11:21:23 AM


Chcąc nie chcąc, król spełnił prośbę upartego
chłopca. Żałował jednocześnie, że nie może
go powstrzymać, ponieważ przekonany
był, że nie ujrzy już go więcej. A po wyj-
ściu szewczyka król Krak opadł ciężko
na tron, po czym ukrył siwą głowę
w dłoniach.

11

01-240.Bajki_polskie.240.indd 11 5/15/13 11:21:27 AM


12

01-240.Bajki_polskie.240.indd 12 5/15/13 11:21:31 AM


A tymczasem Skuba dziarsko maszerował do smoczej pie-
czary. Widział w mijanych po drodze chałupach przestraszone
twarze i słyszał prośby, aby zawrócił. Ale on dalej szedł z pod-
niesioną głową i wierzył, że się wszystko uda. Wierzył w swój
spryt, rozum i odrobinę szczęścia.
Pod wieczór dotarł na miejsce. Spojrzał na atramentowe
niebo, westchnął ciężko, przeżegnał się i sięgnął do wielkiego
wora przerzuconego przez ramię. Wyjął z niego odpowied-
nio przygotowanego barana, którego uprzednio doprawił na
tę okazję. Czarna skóra wypchana była siarką, smołą i dopra-
wiona wilczą jagodą oraz tojadem i tak starannie zszyta, że nikt
nie wykryłby podstępu. A już na pewno nie ten okropny smok.
Sprytny chłopak szybko i bezszelestnie zbliżył się do smoczej
jamy, podrzucając fałszywego barana, po czym skrył się za
pobliskimi skałami.

13

01-240.Bajki_polskie.240.indd 13 5/15/13 11:21:34 AM


A tymczasem wygłodniały
smok wyczuł już swoją kolację
i jednym kłapnięciem olbrzymiej
paszczy pożarł barana. Nie zdążył
jednak przełknąć go do końca, a  już
siarka tak zaczęła go palić w gardle, że smok, nie
bacząc na nic, rzucił się do Wisły i pić chciwie zaczął.
Jednak żar nie dawał się za nic ugasić, a łapczywy
smok pęczniał coraz bardziej i  bardziej, aż w  końcu
pękł z wielkim hukiem, uwalniając od siebie mieszkańców
Krakowa. Radość i zabawa wielka zapanowały w mieście i nic
nie mogło się równać ze szczęściem oswobodzonych miesz­
czan. Bardziej szczęśliwy był tylko Skuba, który zgodnie z przy­
rzeczeniem króla pojął za żonę królewnę i połową królestwa
zaczął rządzić.

14

01-240.Bajki_polskie.240.indd 14 5/15/13 2:05:30 PM


awno, dawno temu, u stóp Babiej Góry, była sobie nie­
du­ża wieś. W wiosce żył Jacek z matką i dwoma starszymi
braćmi. Mieli małą, skromną chatę i małe gospodarstwo. Wszy­
scy zgodnie w nim pracowali. Starsi bracia Jacka wykonywali
najcięższą pracę w polu. On sam, jako najmłodszy, pomagał
matce w domu i w obejściu.
Pewnej wiosny do chaty Jacka zastukała biedna staruszka.
Wszyscy znali ją we wsi i w sąsiednich osadach. Wędrowała
od domu do domu i wszędzie opowiadała, co też widziała
15

01-240.Bajki_polskie.240.indd 15 5/15/13 2:05:32 PM


16

01-240.Bajki_polskie.240.indd 16 5/15/13 2:05:35 PM


w ­dalekim świecie. Nazywano ją Babką, zapraszano do stołu
i chętnie słuchano jej opowieści. Matka Jacka ugościła Babkę
tym, czym mogła. Kiedy byli po kolacji, Babka siadła przy cie­
płym kominie, a Jacek przycupnął u jej kolan.
– Opowiedzcie, Babko, gdzie to ostatnio byliście? Może
u króla na Wawelu, może w Częstochowie – poprosił chłopiec.
– Byłam daleko, na Wawelu też. Sam król jałmużnę rozda­
wał. A pod górą Ślężą niewiele widziałam, bo mgła oczy prze­
słoniła. Ale ludzie powiadali, że w puszczy pod Ślężą, w noc
świętojańską, zakwita kwiat paproci. Byli nawet tacy, co go wi­
dzieli, ale nikt nie miał odwagi zerwać go dla siebie – zaczęła
Babka swoją opowieść.
– A dlaczego pod Ślężą? A dlaczego się bali? A co by się
stało? – dopytywał chopiec, nie dając Babce dojść do słowa.
Kiedy się wreszcie zmęczył pytaniami i umilkł, Babka opo­
wiedziała o tym, jak to kwiat paproci może przynieść szczęś­
cie. Może dać bogactwo i spełnić wszystkie marzenia.
– To dlaczego nikt tego kwiatu nie chce? Ja bym chciał!
– Bo tym szczęściem nie wolno podzielić się z nikim. Nawet
z rodziną czy z sąsiadami. Żebrakowi ani grosika, ubogiemu
ani kawałka chleba. Trzeba mieć serce z kamienia. A kto z pro­
stych ludzi ma takie serce? Kto by tak umiał nie słyszeć próśb,
nie widzieć ludzkiej potrzeby? – zapytała Babka.
– Ja! Ja może bym umiał! – zawołał Jacek.
Wszyscy popatrzyli na niego ze strachem. Nawet stary
Burek drzemiący pod ławą warknął cicho przez sen i skulił się
w sobie. Tylko matka się roześmiała i machnęła ręką:
– Głupstwa gadasz, Jacusiu – powiedziała i dołożyła polan
do komina.
17

01-240.Bajki_polskie.240.indd 17 5/15/13 2:05:36 PM


Przez następne dni Jacek o niczym innym nie myślał, jak
o  kwiecie paproci. Gdyby tak mógł pójść pod Ślężę w noc
świętojańską i odnaleźć to szczęście, już on by się z kwiatem
dogadał. Może to wcale nie jest takie trudne?
– Już ja tak sobie myślę – szeptał chłopiec – że może wystar­
czy mądrze ukryć przed takim kwiatem to, co by się chciało
komuś dać?
Babka, słysząc te szepty, uśmiechała się tylko i nic nie
­mówiła.
– No, a jeśli nie, to cóż takiego – szeptał Jacek ­jeszcze. – Co
by to komu szkodziło, gdybym sam się cieszył swoim szczęś­
ciem? Najpierw jednak trzeba znaleźć kwiat paproci, potem
zaś martwić się o resztę.
Zbliżała się noc świętego Jana. W tę noc wszyscy, zgod­
nie z dawnym obyczajem, palą ognie nad wodą i puszczają
wianki na rzeczne fale. Młodzież z całej wsi chodziła do lasu
po chrust na ogniska i układała go w wysokie stosy. Łąka
nad rzeką przystrojona już była świeżą zielenią, a dziewczęta
spacerowały w swoich wianuszkach, żeby się chłopcom podo­
bać. Potem będą te wianki rzucać do rzeki, chłopcy zaś będą
je łowić i swoim pannom oddawać.
Jacek nie miał jeszcze swojej panny i nic go wianki nie ob­
chodziły. Miał zamiar pójść do puszczy po zmroku, gdy tylko
zapłoną ogniska i zacznie się zabawa. Miał nadzieję, że nikt nie
zauważy jego zniknięcia, a on sam dojdzie przynajmniej pod
szczyt Babiej Góry, gdzie rośnie gaj paproci. I tam także kwiat
paproci zdarzyć się może.
Kiedy nadszedł wieczór świętego Jana, Jacek z matką i star­
szymi braćmi poszedł nad rzekę. Najpierw pokręcił się to tu,
18

01-240.Bajki_polskie.240.indd 18 5/15/13 2:05:36 PM


to tam, poskakał przez ogień i pojadł pieczonej kiełbasy. Kiedy
nikt już na niego nie zwracał uwagi, oddalił się od ognisk
i czmychnął w las.
Ogarnęła go ciemność, jakby mu kto zakrył głowę kaptu­
rem. Im dalej szedł, tym bardziej błądził i ani ścieżki nie widział,
ani kierunku nie poznawał. Ale dobrze znał ten las i przypo­
mniał sobie kamienistą ścieżkę wiodącą ku szczytowi. Wystar­
czyło iść w górę, nie w dół.
Rozglądał się Jacek za światłem bijącym od kwiatu
paproci. Światła jednak nie było, tylko tu i ówdzie błyszczały
wśród drzew ślepia dzikich zwierząt. Chłopiec bał się trochę.
Nie chciał napotkać wilka, rysia lub innego dzikiego zwierzę­
cia. Postanowił poszukać jeszcze chwilę, a potem wracać.
19

01-240.Bajki_polskie.240.indd 19 5/15/13 2:05:37 PM


– A może gdzieś tu prześpię się do rana? – pomyślał. I gdy
tak szukał sobie bezpiecznej kryjówki, nagle z daleka ujrzał
niezwykły blask, jakby ktoś rozpalił ognisko na leśnej polanie.
Był pewien, że błądząc po puszczy, trafił z powrotem nad rzekę
i właśnie widzi dogasające ognie świętojańskie. Ale im bar­
dziej zbliżał się do światła, tym bardziej przekonywał się, że to
nie jest łąka nad rzeką, lecz rozległa polana w sercu puszczy.
Oświetlona teraz, wabiła Jacka nieruchomym dywanem wy­
sokich paproci. To spomiędzy nich wydobywał się tajemniczy
blask i chłopiec nabierał pewności, że właśnie tego szukał.
Śmiało wszedł między paprocie, pochylił się nad świecącym
przy ziemi kwiatem wielkości fiołka i bez chwili zastanowienia
zerwał cienką łodyżkę.
– Och – westchnął, zachwycony widokiem zło­
tego kwiatuszka. Potem uniósł kwiat paproci do
twarzy i poczuł słoneczne ciepło. Prędko ukrył
go za koszulą i już chciał odejść, gdy nagle
straszny ból przeszył jego serce. Zabo­
lało go całe ciało, jakby wbijano w nie
setki rozpalonych szpileczek.

20

01-240.Bajki_polskie.240.indd 20 5/15/13 2:05:40 PM


01-240.Bajki_polskie.240.indd 21 5/15/13 2:05:44 PM
Jacek rozerwał koszulę i zobaczył, jak maleńkie korzenie
kwiatu, niby ciernie, wbijają się w jego ciało.
– Jestem twoim kwiatem paproci, twoim na zawsze… –
szeptała roślina i jednocześnie traciła światło. Z każdym sło-
wem blask stawał się bledszy, aż w końcu zgasł. Jednak kwiat
tkwił mocno w sercu chłopca i wciąż przypominał o sobie do-
tkliwym bólem.

22

01-240.Bajki_polskie.240.indd 22 5/15/13 2:07:25 PM


Jacek był tak obolały i zaskoczony nową sytuacją, że nie
próbował wyrwać korzeni z serca.
– Moim, moim kwiatem – powtórzył bezwiednie.
I wtedy ból ustał. Chłopiec wyprostował się i już chciał iść
do domu, gdy znów usłyszał szept:
– Nie musisz się już trudzić drogą przez las. Możesz poje-
chać karetą. Ja spełnię każde twoje życzenie.
– Każde moje życzenie? – spytał Jacek, nie ­dowierzając.
Wtedy przypomniał sobie opowieść Babki o spełnieniu ma-
rzeń i bogactwach, którymi nie można się podzielić. Pokiwał
głową i ogromnie uradowany zawołał:
– Dobrze, niech będzie kareta!
W jednej chwili stanęła przed nim wygodna kareta zaprzę-
żona w dwa białe konie. Wśród lasu zajaśniała droga, której tu
wcześniej nie było. Zza drzew wyjrzał księżyc i oświetlił cały
trakt. Jacek chciał wsiąść do pojazdu, gdy nagle uzmysłowił
sobie, że odziany jak prostak, w swoich wiejskich łachach, nie
będzie pasował do całej reszty.
– Niechbym jeszcze był ubrany jak król! – zawołał.
W tej chwili strojny w królewskie szaty, oparty wygodnie na
aksamitnych poduszkach, jechał Jacek jasną drogą przez las.
Potem jechał traktem przez rodzinną wieś, której mieszkańcy
kłaniali się nisko, podziwiając nieznajomego pana. Kiedy wy-
jechali w pola, kwiat paproci zapytał:
– Dokąd rozkażesz, Jacusiu? Do pałacu czy do zamku?
A może od razu na Wawel?
– Nie, nie – powiedział chłopiec. – Ja chcę być panem u sie-
bie. Niech będzie pałac z wysoką wieżą i kogutkiem na dachu,
takim jak na wieży ratusza.
23

01-240.Bajki_polskie.240.indd 23 5/15/13 2:07:25 PM


Kiedy stanęli przy podjeździe pałacu, był już dzień. Pa-
łacowa służba krzątała się w obejściu. Lokaj w białej ­liberii
podbiegł do karety i, kłaniając się nisko, poprowadził Jacka
na pokoje. Było tam puchowe łoże dla jaśnie pana, stół zasta-
wiony pysznościami i panny służące, gotowe usługiwać panu
o każdej porze dnia i nocy.
Jacek mógł teraz używać do woli wszystkiego tego, o czym
do niedawna nawet nie marzył. Na każdy jego rozkaz odby-
wały się konne gonitwy i polowania, bale i parady wojskowe.
Kąpano go w pachnących wodach, perfumowano zamorskimi
pachnidłami i przebierano w miękkie jedwabie, które specjal-
nie dla niego sprowadzano z dalekich Chin.
Jacek zapraszał słynnych malarzy, by go uwieczniali na płót-
nach, i wielkich poetów, by mu opowiadali baśnie o  królach
i czarownicach. Gdy chciał, wielki balon zabierał go w pod-
niebną podróż, a kiedy sobie zamarzył, przyjeżdżał do niego
teatr z Krakowa i umilał mu życie przedstawieniami.
Wieść o nowym panu i nowym pałacu szybko rozeszła się
po okolicy. Dotarła także do wioski, gdzie matka Jacka od wielu
dni martwiła się o synka. Czekała, że wróci z lasu, do którego
odszedł, nic nie mówiąc nikomu. Kazała też starszym braciom
szukać go wszędzie.
Bracia jeździli po wsiach i miasteczkach, ale nigdzie Jacka
ani śladu. Wreszcie poszli do nowego pałacu, myśląc, że
może brat zabłądził i przystał tam na służbę.
Kiedy się znaleźli na dziedzińcu,
­ujrzeli młodego pana w bogatym
stroju, jak na srebrzystym
koniku wjeżdżał w tłum
24

01-240.Bajki_polskie.240.indd 24 5/15/13 2:07:28 PM

You might also like