You are on page 1of 406

R.

Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009


ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

Wydawca: Ewa Skuza


Redaktor merytoryczny: Agata Miazek
Projekt okładki, stron tytułowych
i opracowanie typograficzne serii: Jacek Staszewski
Indeks nazwisk i tytułów: Agata Miazek

ISBN 978-83-60807-50-7

© Copyright by Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne


Warszawa 2009

Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne Spółka z o.o.


Grupa Kapitałowa WSiP S.A.
00-696 Warszawa, ul J. Pankiewicza 3

www.waip.com.pl
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

SPIS TREŚCI 5

Spis treści

Wstęp 9

ROZDZIAŁ 1. Lata 1900–1918 13


W zaborze rosyjskim 13
W zaborze austriackim 21
W zaborze pruskim – Śląsk 26
Wojna 1914–1918 28

ROZDZIAŁ 2. Prasa polityczna 1918–1926 36


Warunki ogólne, statystyka 36
Prawica i centrum 38
Centrum. Prasa piłsudczyków 42
Lewica 44
Prasa sensacyjna 46

ROZDZIAŁ 3. Polityka prasowa: prasa jako instrument polityki 50


Prawo prasowe 51
Polityka prasowa: cele i instrumenty 52
Prasa a życie polityczne 56
Polemiki, napaści, pojedynki 60
Maj 1926 65

ROZDZIAŁ 4. Prasa polityczna 1926–1939 68


Warunki ogólne: statystyka 68
Prasa obozu władzy 71
Opozycja 76
Prasa sensacyjna 81
Prasa a preferencje polityczne 84
Nowa generacja. Młoda prasa 86

ROZDZIAŁ 5. Czasopisma i polityka 88


R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

6 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 6. Radio 95

ROZDZIAŁ 7. Polityka wobec prasy i radiofonii 104


Prasa a scena polityczna 104
Cele polityki prasowej. System prasowy władz 105
Instrumenty polityki prasowej 113
Prawo prasowe 114
Cenzura, represje 120
Korupcja i kupowanie przychylności 132
Przemoc i ograniczenie wolności. Styl polemik 133
Kampanie prasowe 140

ROZDZIAŁ 8. II wojna światowa 145


Okupacyjne systemy prasowe 147
Generalne Gubernatorstwo 147
Okupacja sowiecka 1939–1941 151
Prasa konspiracyjna 152
Powstanie warszawskie 157
Poza krajem 158
Paryż i Londyn 158
Polityka medialna 163

ROZDZIAŁ 9. Lata 1944–1947 171


Polityka prasowa 172
Instytucje propagandowe władz 178
Ministerstwo Informacji i Propagandy 178
Polpress. Polska Agencja Prasowa 179
Cenzura 179
Polska Partia Robotnicza (PPR) 182
Prasa partii współdziałających z komunistami 184
„Czytelnik” 185
Radio 186
Polska Kronika Filmowa 187
Dziennikarze 187

ROZDZIAŁ 10. Reglamentacja, represje, mistyfikacje 189


Łagodna rewolucja 195
Prasa podziemia niepodległościowego 198
Referendum ludowe i wybory 199
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

SPIS TREŚCI 7

ROZDZIAŁ 11. Stalinizm (1948–1956) 203


Cele i zadania mediów 203
Dziennikarze, cenzura 210
Zjednoczenie PPR i PPS. Nowy rynek prasy 213
Koniec prasy „czytelnikowskiej” 217
Radio 219
Rozprawa z „Tygodnikiem Warszawskim” i „Tygodnikiem Powszechnym”.
Koncern prasowy PAX 220
Odwilż, Poznań, destalinizacja 224

ROZDZIAŁ 12. W Polsce Gomułki (1956–1970) 232


Odwrót od Października 232
Nowe czasy, stare metody 247
List 34 257
Sprawy Wańkowicza, Mackiewicza, Grzędzińskiego i Millera 259
Agentura 261
Kampanie (Milenium, Marzec) 261
Milenium 262
Syjoniści, Marzec ’68 264
„Ruchy kadrowe” (1968–1970) 270
Ruch 274
Grudzień 1970 274
Media w statystyce 276

ROZDZIAŁ 13. Dekada pomyślności (1970–1980) 277


Idzie nowe? 277
Propaganda sukcesu 288
Czerwiec 1976 294
Opozycja 297
Czarna księga, czyli Ministerstwo Prawdy 303
Jan Paweł II w Polsce 306
Statystyka lat 70. i 80. 307

ROZDZIAŁ 14. Finał (1980–1989) 308


Sierpień ’80 308
SDP, dziennikarze 311
Cenzura 314
„Tygodnik Solidarność” 315
Spór o dostęp do mediów. Ofensywa medialna władz 317
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

8 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Stan wojenny i powojenny 320


Oblicza normalizacji 322
Media niezależne i podziemne 333
Finał (1986–1989) 338
Okrągły Stół 341
Ostatnia bitwa. Kampania wyborcza czerwiec 1989 342

ROZDZIAŁ 15. Polska poza Polską 346


Polski Londyn i okolice 346
Reguły zaangażowania – Giedroyc i „Kultura” 358
Nowe inicjatywy – lata 70. i 80. 365
Radio 368
BBC, „Głos Ameryki”, Radio „Madryt” 368
Rozgłośnia Polska Radia „Wolna Europa” 369

Bibliografia 380

Indes osobowy 393

Indeks tytułów 403


R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

SŁOWO WSTĘPNE 9

Słowo wstępne

Polityczna historia mediów nie jest terminem często stosowanym. Wśród powodów
tego stanu rzeczy można z pewnością wymienić wieloznaczność i złożoność zjawiska,
którego dotyczy. Mimo że uprawnione jest identyfikowanie jej z prowadzoną w prze-
szłości polityką medialną, nie znaczy to, że między obydwoma pojęciami można
stawiać znak równości.
Polityka medialna – w ujęciu historycznym – także nie jest praktyką całkiem
oczywistą ze względu na różnorodne kwestie składające się na jej materię. Mamy tu
do czynienia z takimi przenikającymi się wzajemnie zjawiskami, jak prawo prasowe
i karne, stosowana w różnych formach cenzura oraz reakcje na jej uciążliwość, wyzna-
wane przez państwo wartości (rzeczywiste lub fikcyjne) stanowiące podstawę do defi-
niowania wolności słowa i mediów, praktyka koncesyjna, limitowanie nakładów i liczby
tytułów związane z interesami dysponenta, propaganda, związki między mediami
a światem polityki, instytucje powołane do kierowania mediami oraz ich wpływ na
środowisko dziennikarskie, organizowanie obiegu informacji oraz dystrybucji prasy,
sterowanie dostępem do subwencji, reklam i ogłoszeń, a także innymi działaniami,
często bezprawnymi bądź lokującymi się na krawędzi prawa, podejmowanymi w celu
wpływania na zawartość mediów.
Mając to wszystko na uwadze, należy pamiętać o charakterze państwa pro-
wadzącego politykę medialną oraz stawianych sobie przez nie celach – innymi słowy
o oczekiwaniach formułowanych pod adresem prasy, radia i telewizji. Rzecz będzie
wyglądała inaczej w warunkach liberalnej demokracji, w której prawo stanowione
jest podstawą zasad życia społecznego, inaczej – mimo podobieństwa niektórych
instrumentów – w ramach państwa autorytarnego, jeszcze inaczej zaś – w ustroju
totalitarnym.
Polityczna historia mediów to zatem polityka medialna, ale nie tylko. To dzieje
poszczególnych tytułów, stacji radiowych i telewizyjnych nakłanianych do wpływania
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

10 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

na polityczne poglądy i postawy odbiorcy bądź czyniących to z własnej woli, co nie


znaczy, że we wszystkich wypadkach były one wyrazicielami przekonań władzy pań-
stwowej lub stronnictw politycznych.
Polityczna historia mediów to ich zawartość, wyrażana w różnych formach.
Głównie poprzez opinie, komentarze, polemiki i klasyczną publicystykę, ale również
przywoływane przez nie dokumenty politycznej proweniencji – przemówienia, dekla-
racje, uchwały lub oświadczenia. Na uwagę zasługują tu zarówno wypowiedzi o doraź-
nym charakterze powoływane na potrzeby projektów kampanii wyborczych, walki
z przeciwnikami bądź ich deprecjacji, ale oczywiście także te wysokiego lotu, przekra-
czające granice gatunku dziennikarskiego i przybierające postać myśli politycznej
– zakorzenionej lub nie – w tradycji, do której odwoływali się ich autorzy.
Polityczną historię mediów współtworzą wzajemne relacje pomiędzy mediami,
które, zwłaszcza w warunkach wolnej gry politycznej i swobody wypowiedzi, stanowią
niebagatelny element życia zbiorowego. Istotne są zarówno różnice natury świato-
poglądowej, jak i obyczaj określający zasady odnoszenia się wobec siebie, które mani-
festowano nie tylko przy użyciu słowa lub pióra, ale także pięści lub pojedynkowego
pistoletu. Kwestią niewymagającą uzasadnienia są reakcje, jakie wypowiedzi prasowe
(medialne) budziły zarówno wśród odbiorców, z myślą o których były formułowane,
jak i czynników oficjalnych. Ten aspekt skłania do postawienia kwestii politycznego
znaczenia mediów, innymi słowy dość trudnego do jednoznacznego określenia wpływu,
jaki wywierały.
Nie bez znaczenia dla objaśniania sensu politycznej historii mediów jest kon-
tekst, w jakimi funkcjonowały. Wprawdzie zagadnieniami kluczowymi zdają się być
kwestie ustrojowe, kultura polityczna oraz klimat życia publicznego, ważną rolę grają
obowiązujące normy zachowań i wypowiedzi oraz przyporządkowane im standardy
językowe.
Rozważając sens interesującego nas pojęcia, trzeba pamiętać o składzie spo-
łecznym, przekonaniach i warunkach działania ludzi mediów oraz ich związkach
z instytucjonalną polityką, mieć na uwadze ich ewentualną przynależność do partii
politycznych bądź pełnienie funkcji publicznych.
Sprawą, której nie należy pomijać, są dzieje organizacji dziennikarskich – ich
status, stopień politycznej samodzielności, przypisywane im i zawodowi zadania oraz
ich wpływ na środowisko.
Z pewnością niełatwo wszystkie te kwestie ze sobą powiązać, jeszcze trudniej
– puentować. Jeśli już jednak uznać taki zabieg za wskazany, można powiedzieć,
że polityczna historia mediów to sposób traktowania ich przez czynniki polityczne,
sytuacje, w jakich działały, wzajemne relacje oraz rola, jaką odgrywały w życiu spo-
łecznym.
Pora teraz powiedzieć o czym traktuje niniejsza książka. Zgodnie z tytułem, jest
opisem i analizą najważniejszych wydarzeń składających się na zjawisko, do którego
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

SŁOWO WSTĘPNE 11

się odnosi w obrębie XX wieku. Jej układ odpowiada przyjętej periodyzacji politycz-
nej historii Polski i w związku z tym nie wymaga szerszego uzasadnienia. Narrację
otwiera okres poprzedzający wybuch I wojny światowej (rok 1900 traktowany jest
umownie) z odniesieniami do wydarzeń XIX wieku przywołanymi wówczas, gdy
wpływały one na sytuację późniejszą, zamykają zaś lata 1989–1990. Cezura taka ozna-
cza, że w Polsce wiek XX trwał krócej niż wynika to z rachuby kalendarza. Propozy-
cję tego rodzaju daje się jednak usprawiedliwić i zaakceptować, pamiętając, że rozpad
systemu komunistycznego w Polsce otwiera nowy etap, zarówno w dziejach państwa,
społeczeństwa, jak i mediów, dla którego to procesu koniec XX wieku nie stanowił
merytorycznego zamknięcia. Wydarzenia 1989 roku były początkiem działania mediów
w warunkach gwarantowanej prawnie i na ogół przestrzeganej wolności, stanowiły
zatem koniec ich historii, naturalnie wówczas, gdy rozumieć ją jako dopominanie się
i zmaganie o wolność.
Na specyfikę politycznej historii mediów składa się wiele czynników. W Polsce
w latach 1900–1989, występowały one w różnych proporcjach, kombinacjach i natężeniu.
Autor uznał więc za naturalne, że sytuacja ta znajdzie wyraz w narracji, co tłumaczy
pewną jej niekonsekwencję. Część poświęcona dwudziestoleciu międzywojennemu
różni się konstrukcyjnie od tej dotyczącej Polski Ludowej. W pierwszym wypadku
została wyodrębniona polityczna geografia prasy lat 1918–1926 i po przewrocie majo-
wym, w drugim nie jest to zaznaczone tak wyraźnie.
Uzasadnieniem takiego zabiegu jest różnorodność tytułów ukazujących się
w dwudziestoleciu oraz ich konfiguracja zmieniająca się pod wpływem tempa życia
politycznego. Ze zjawiskiem tego rodzaju nie mamy w zasadzie do czynienia po 1945
roku. O pewnej różnorodności można mówić tuż po wojnie, zaraz potem media (poza
wydawnictwami Kościoła katolickiego i z nim związanymi, niewolnymi zresztą od
ingerencji cenzury) straciły cechy indywidualne i zlały się w jednolity, zarządzany
odgórnie, a tym samym jednakowo zachowujący się system. Sytuacja zmieniła się
dopiero po 1976 roku, kiedy powstał niezależny obieg wydawniczy, którego konty-
nuacją – w pewnym sensie – była prasa „Solidarności”.
Liczba i rozległość zagadnień, jakie na ogół obejmuje termin „polityczna historia
mediów”, stoi w dramatycznej sprzeczności z możliwościami, nazwijmy je objętoś-
ciowymi, jakimi dysponuje autor – zwłaszcza poruszający się w szerszym spektrum
czasu. Nie wszystkie zatem zasługujące na uwagę kwestie zostały wyłożone z taką
dokładnością, na jaką zasługują, co przecież nie znaczy, że pomiędzy ilością a jakością
trzeba stawiać znak równości.
Autor ma nadzieję, że rekompensatą, jeśli w ogóle konieczną, okaże się to, iż
niniejsza książka jest pierwszym całościowym wykładem poświęconym związkom
polskich mediów z polityką na przestrzeni XX wieku.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 13

ROZDZIAŁ 1

Lata 1900–1918

Jeśli przyjmiemy, że w nowy, XX wiek, polscy dziennikarze, publicyści i wydawcy


wchodzili z nadziejami na to, że przyniesie on wydarzenia, które zmienią status
sprawy polskiej, a tym samym położenie prasy, to marzenia te stały się rzeczywisto-
ścią. W 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, do czego przyczyniło się także sło-
wo drukowane. Wypada to podkreślić, gdyż przez pierwsze kilkanaście lat XX wieku
prasa polska, zwłaszcza ta zajmująca się polityką, nie działała w warunkach sprzy-
jających celom, które sobie stawiała i wartościom, jakie wyznawała. Wychodziła na
terenie państw rozbiorowych zależna od obowiązującego w nich prawa, prowadzonej
przez nie polityki wewnętrznej i zagranicznej oraz stosunku do polskich aspiracji.

W zaborze rosyjskim
W początku XX wieku w Królestwie Polskim tytuły, zwłaszcza te usiłujące zaj-
mować się polityką, nie miały łatwego życia. Od lat 70. XIX wieku trwał tu co prawda
nieprzerwany rozwój prasy, zarówno ilościowy, jak i jakościowy, okoliczności polity-
czne były jednak skrajnie niesprzyjające. Władze rosyjskie stosowały cenzurę prewen-
cyjną, przez co cała prasa – zarówno dzienniki jak i czasopisma – nie mogła poruszać
kwestii politycznych uznanych za sprzeczne z interesem Petersburga. Materiał prze-
znaczony do druku przesyłano do kontroli. Po zaakceptowaniu do druku w tekście
nie wolno było niczego zmieniać. De facto pisma redagował więc cenzor.
Warszawski Komitet Cenzury działający od roku 1890 na mocy Ustawy o cen-
zurze i prasie na szeroką skalę kontrolował słowo drukowane. W jego kompetencji
znajdowała się nie tylko cenzura czasopism i druków zwartych, ale także tytułów spro-
wadzanych z zagranicy oraz nadzór nad drukarniami. Kontrola tekstów przeznaczo-
nych do publikacji odbywała się na odbitkach korektowych. Na porządku dziennym
stało korumpowanie cenzorów – proceder ten prowadzony w imię przekonania, że
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

14 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

w Rosji łapówka zastępuje konstytucję, przynosił niekiedy rezultaty, trudno go jednak


uznać za instrument uwalniania się prasy z gorsetu ograniczeń.
Koncesjonowanie działalności prasowej leżało w gestii ministerstwa spraw za-
granicznych, a zgodę na wydawanie tytułu można było uzyskać po przedstawieniu
dokładnego programu pisma. W sytuacji, gdy w praktyce odbiegał on od zadeklaro-
wanego, władzom przysługiwało prawo zamknięcia gazety. Osoba redaktora naczel-
nego oraz wszystkie zmiany na tym stanowisku musiały być akceptowane przez
stojący ponad komitetem warszawskim Główny Zarząd Prasy. Decyzje koncesyjne
wydawano po sprawdzeniu postawy politycznej osoby wskazanej na stanowisko
kierującego pismem.
Do zagadnień, które cenzura traktowała ze szczególną uwagą, należały mate-
riały dotyczące historii Polski (zwłaszcza dziejów porozbiorowych), kultury polskiej,
stosunków polsko-rosyjskich i polityki rosyjskiej w Królestwie Polskim, a także ustroju
Rosji, jej polityki wewnętrznej i zagranicznej, konfliktów narodowościowych, porząd-
ku społecznego oraz kwestii religijnych. Na mocy instrukcji cenzury z lipca 1905 roku,
wydanej pod wpływem wydarzeń rewolucyjnych w Rosji i Królestwie, prasie nie wolno
było agitować przeciw rządowi, podsycać konfliktów społecznych, wspierać „separa-
tyzmu narodowego” oraz kwestionować „zasad własności prywatnej”.
Obok tematów, których poruszanie było całkowicie zakazane, istniały takie, które
można uznać za „postulowane”, np. osoba monarchy i relacje z podejmowanych prze-
zeń wojaży. Cenzura pełniła zatem nie tylko funkcje reglamentacyjne, ale do pewnego
stopnia wpływała także na treść materiałów prasowych.
Mimo znacznych ograniczeń wolności wypowiedzi dzięki sprzyjającym czyn-
nikom pozapolitycznym prasa Królestwa – skoncentrowana głównie w Warszawie
– zdołała rozwinąć się w system mający cechy prawdziwie nowoczesne. W 1864 roku
w Królestwie wychodziło jedynie 20 tytułów. Dwadzieścia lat później było ich 80,
a w roku 1904 – 140. Adekwatną dynamikę wykazywały dzienniki: w 1864 roku było
ich 5, w 1885 roku – 9, a w 1904 roku – 14.
Powodem tych zmian był dość szybki rozwój przemysłu i idące za tym prze-
miany społeczne oraz cywilizacyjne. W latach 60. XIX wieku można mówić o wy-
kształconej już i mającej właściwe sobie cechy inteligencji. Przybywało robotników,
którzy w większości nie byli jeszcze przygotowani do korzystania z prasy, tym niemniej
stawali się grupą coraz bardziej aktywną politycznie, to zaś skłaniało do korzystania
z gazet i czasopism.
W Królestwie do 1905 roku nie działały stronnictwa polityczne sensu stricte
zatem prasa nie prezentowała poglądów politycznych w rozumieniu partyjnym.
W miarę możliwości pisała o polityce, usiłując na różne sposoby aktywizować spo-
łeczeństwo. 2 maja 1883 roku w warszawskim „Słowie” ukazał się pierwszy odcinek
Ogniem i mieczem, powieści pisanej przez Sienkiewicza tak jak pozostałe części Try-
logii nie po to tylko, by przypomnieć heroiczny wiek XVII, ale i „pokrzepiać serca”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 15

Oficjalny zakaz prowadzenia działalności politycznej nie oznaczał, że w Króle-


stwie nie toczyło się życie polityczne. Od 1893 roku nielegalnie działała Polska Partia
Socjalistyczna (PPS), która przystąpiła do działalności gospodarczej. W 1894 roku
wyszedł pierwszy numer „Robotnika” będącego odtąd znakiem rozpoznawczym partii.
Wśród jego pomysłodawców i autorów był Józef Piłsudski, de facto redagujący pis-
mo w pierwszym okresie z pomocą m.in. Stanisława Wojciechowskiego. „Robotnik”
(potocznie „Rob”) ukazywał się z przerwami, był drukowany w niedużym nakładzie
(1200–1600 egzemplarzy), jednak szybko zdobył popularność. Edukował politycznie
i formował etos ludzi podziemnych, który rozwinie się w pełni w okresie rewolucji
1905 roku, kiedy Józef Piłsudski będzie przewodził Organizacji Bojowej PPS.
Początkowo pismo drukowano na Litwie i nielegalnie wwożono na teren Kró-
lestwa. Później drukarnię przeniesiono do Łodzi. Tam, w lutym 1900 roku, żandar-
meria rosyjska w mieszkaniu Piłsudskiego odkryła drukarnię i przygotowany kolejny
numer „Robotnika” (36) z artykułem wstępnym o symbolicznym tytule Triumf swo-
body słowa. Aresztowanie redaktora nie spowodowało przerwy w ukazywaniu się pisma,
szybko wznowiono druk (redakcja i drukarnia mieściły się m.in. w Kijowie).
W 1903 roku Jan Baudoiun de Courtenay opublikował w krakowskiej „Krytyce”
(nr 5) artykuł Kaprysy tłumicieli myśli ludzkiej będący proroczą diagnozą efektów
działania cenzury. Autor pisał, że stanowi ona – zwłaszcza w rękach ludzi nieświa-
domych siły broni, którą władają – czynnik sprzyjający rosnącemu niezadowoleniu.
Puentował przewrotnie:

Ukrócić samowolę cenzury jest to jeden z najniezbędniejszych warunków podtrzy-


mania istniejącego ustroju państwowego i społecznego.

O tym, że wybitny językoznawca miał rację przekonano się już niedługo.


Od 1905 roku sytuacja polityczna w Królestwie zaczęła się zmieniać. W opra-
wie strajków, zamachów i ataków na władze rosyjskie dokonywała się liberalizacja
życia publicznego będąca następstwem zmian w Rosji wywołanych przegraną wojną
z Japonią. Carat, przybierający formułę monarchii konstytucyjnej, przystał na legalną
działalność partii politycznych – pod warunkiem, że nie będą one występować przeciw
państwu. Skorzystała z tego Narodowa Demokracja, lokując w Królestwie Polskim
swoją główną aktywność i zakładając gazety. Zorganizowali się także zachowawcy,
natomiast nadal nielegalnie działała PPS stawiająca sobie za cel walkę o niepodległość.
Tworzenie się stronnictw politycznych musiało wpłynąć na prasę, zarówno na
jej zawartość, jak i postawy. Kiedy w końcu 1904 roku powstał Związek Postępowo-
-Demokratyczny pod prezesurą Aleksandra Świętochowskiego, redagowane przezeń
pismo – tygodnik „Prawda” – włączyło się w coraz gorętsze polemiki, stając się wy-
kładnikiem poglądów organizacji. Ten i inne, coraz liczniejsze, przypadki tego rodzaju
oznaczały ewolucję charakteru prasy. Zaczęła angażować się politycznie; niebawem
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

16 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

(1906 rok) stanie się trybuną, z której będzie się wychwalać zalety ubiegających się o man-
dat do Dumy (wśród których znaleźli się publicyści i wydawcy m.in. Świętochowski).
Przyszły za tym i zmiany warunków wydawniczych. W reakcji na przygotowania
do liberalizacji prawa prasowego w Rosji w lutym 1905 roku dziesięciu redaktorów
najważniejszych dzienników warszawskich wystosowało do Petersburga monit, w któ-
rym domagali się udziału strony polskiej w pracach komisji prasowej. W ślad za tym
wysunięto postulat zniesienia cenzury prewencyjnej w Królestwie oraz zależności
prasy od czynników administracyjnych. Tylko wtedy – zwracano uwagę – prasa zyska
swobodę, która „stanowi najistotniejszy warunek jego użyteczności społecznej”. W lis-
topadzie 1905 roku Konrad Olchowicz wyjechał do Petersburga w charakterze repre-
zentanta wydawców i redaktorów prasy warszawskiej domagających się liberalizacji
praktyk cenzuralnych.
Oczekiwania te stały się faktem. W listopadzie 1905 roku wszedł życie ukaz
(dekret carski) O tymczasowych przepisach o wydawnictwach periodycznych, który
wprowadzał nowe, lepsze z punktu widzenia prasy regulacje. Zniesiono cenzurę pre-
wencyjną, a system koncesyjny zastąpiono zgłoszeniowym. Pismo było teraz przed-
stawiane do kontroli nie w formie materiałów korektorskich, ale zamkniętego numeru
gotowego do kolportażu. Werdykt cenzora musiał zatwierdzić prokurator, a osta-
teczna decyzja należała do sądu. Jeśli władze uznały, że treść koliduje z przepisami
kodeksu karnego, zarządzały konfiskatę pisma, uruchamiając procedurę przeciw
redaktorowi odpowiedzialnemu. Takie działania podejmowano wówczas, gdy sąd,
mający również prawo do zawieszania poszczególnych tytułów, uznał, że treść pisma
podburza do strajków, świadomie rozpowszechnia fałszywe wiadomości, propaguje
nielegalne zgromadzenia i manifestacje oraz informuje o ruchach wojsk.
Za wymienione przestępstwa groziła kara grzywny lub więzienia do roku i czterech
miesięcy. W nieodległej przyszłości (czerwiec 1907) rozporządzenie to zostało zaost-
rzone poprzez wprowadzenie zakazu ogłaszania materiałów „wrogo usposabiających
do rządu”, pochwalania „działań występnych” oraz rozpowszechniania wiadomości
kłamliwych „wzbudzających wrogi stosunek do instytucji rządowych, urzędników
państwowych i wojska”.
Nowe prawodawstwo wprowadziło ułatwienia w procesie zakładania pism.
Osoby ubiegające się o ich otwarcie były zobowiązane do przedłożenia danych doty-
czących charakteru tytułu i jego tematyki, sylwetki redaktora odpowiedzialnego oraz
drukarni. Czas oczekiwania na decyzję nie przekraczał dwóch miesięcy.
Dzięki wejściu w życie nowego prawa twórcy prasy zyskali więcej pewności siebie,
mieli większą swobodę wypowiedzi co nie pozostawało bez wpływu na liczbę tytułów.
Przed wejściem ustawy w życie w Rosji (a więc nie tylko w Królestwie) ukazywało się ponad
190 pism polskich, w roku 1906 było ich ponad 310. Rozwój rynku prasowego był
widoczny zwłaszcza w Warszawie. Według oficjalnych danych, w Królestwie w 1906
roku powstało 137 tytułów (w tym w języku rosyjskim), z czego 100 w Warszawie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 17

Znaczący przyrost zanotowała Łódź. W późniejszym okresie, głównie na skutek


represji, liczba tytułów spadła. W 1909 roku na terenie Królestwa najwięcej pism
wychodziło w guberni warszawskiej – 124; ich łączny nakład wynosił ponad 600
tysięcy egzemplarzy.
Na nowym prawie zyskały Ziemie Wschodnie (niewchodzące w skład Królestwa),
gdzie po powstaniu styczniowym szczególnie zajadle tępiono słowo polskie. W Wilnie,
w którym w 1904 roku nie wychodziło ani jedno polskie pismo, dwa lata później było
ich 14. Przybyło tytułów w Kijowie (6 w 1906 roku), polska prasa pojawiła się w Miń-
sku Litewskim.
Wydarzenia polityczne w Królestwie Polskim skłoniły władze do wprowadze-
nia od grudnia 1905 roku do listopada 1908 roku stanu wojennego, później zaś
różnych odmian stanu wyjątkowego obowiązującego do wybuchu I wojny światowej.
Sprzyjało to ograniczeniu wolności wypowiedzi oraz zaostrzeniu kar. Gdy zabroniono
ulicznej sprzedaży prasy (poza kioskami), wydawcy napotkali na trudności w kol-
portażu. Przystąpiono do zamykania pism, których charakter i przesłanie uznano za
sprzeczne z interesem władz. Za likwidacjami pism (w latach 1906–1907 – 60 tytułów)
szły konfiskaty (publikacji i całych numerów) oraz sprawy karne wytaczane redak-
cjom (400).
Wydawcy ratowali się, wznawiając zamknięte pisma pod nowymi tytułami.
W niektórych wypadkach taką procedurę stosowano wielokrotnie, co nie dezorien-
towało świadomych okoliczności czytelników. Kiedy w 1907 roku zamknięto tygod-
nik Władysława Studnickiego „Naród a Państwo”, redaktor wznowił pismo jako
„Sprawę Polską”, a po ponownej likwidacji – pod tytułem „Myśl Polityczna”. Gdy i ono
nie spotkało się z przychylnością założył w Petersburgu – korzystając z przychyl-
niejszego dla polskich pism klimatu poza Królestwem – „Votum Separatum”. Prak-
tyka pseudonimowania tytułów dotyczyła także prasy codziennej. „Kurier Poranny”
ukazywał się jako „Nasze Życie”, „Dzień Dobry”, „Z dnia na dzień”, „Poranek”, „Złoty
Róg” oraz „Przegląd Poranny”.
Zarówno przed wydarzeniami 1905 roku, jak i po nich, władze rosyjskie starały
się nie dopuszczać na teren Królestwa druków publikowanych poza jego granicami.
Chodziło głównie o Galicję, skąd swoje wydawnictwa przesyłali narodowi demokraci
i socjaliści. Kontrolowano zatem granicę rosyjsko-austriacką, odnosząc niekiedy sukcesy.
W 1898 roku za przemyt „Polaka” aresztowano i skazano na dwadzieścia dziewięć mie-
sięcy więzienia Jana Załuskę. Karano nie tylko za przewóz przez granicę, ale również za
kolportaż, a nawet za czytanie pism, które na terenie Królestwa miały status nielegalnych.
Przyjrzyjmy się teraz rynkowi prasy codziennej w Królestwie. W początku wieku
w Warszawie ukazywało się kilka dzienników cieszących się dużą sympatią czytelników.
Przegląd należy rozpocząć od najstarszej, założonej w 1774 roku „Gazety Warszaw-
skiej” – dziennika skierowanego do środowiska ziemiańsko-przemysłowego, które
już niebawem zmieni swoje polityczne oblicze.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

18 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Drugim pod względem metrykalnym, pierwszym natomiast, jeśli idzie o poczyt-


ność, był ukazujący się od 1821 roku „Kurier Warszawski”. Dziennik adresowany do
zasobniejszego mieszczaństwa był stonowany, bliski Kościoła katolickiego. Pod koniec
pierwszej dekady XX wieku „Kurier” wychodził w nakładzie 33 tysięcy egzemplarzy,
najwyższym osiąganym wówczas w grupie prasy codziennej; od początku 1906 roku
kierował nim Konrad Olchowicz.
Grupę gazet informacyjno-publicystycznych uzupełniały „Kurier Poranny” oraz
„Kurier Polski”. Oba pisma powstały w drugiej połowie XIX wieku. Pierwszy, założony
w 1877 roku, stanowił novum na rynku prasy warszawskiej z powodu zaznaczonej
w tytule pory ukazywania się. Jego wydawca i redaktor – Feliks Fryze – stworzył lekki
dziennik informacyjny, czerpiący z dziennikarstwa amerykańskiego i nastawiony na
zysk (nakład w 1903 roku – 25 tysięcy egzemplarzy). Założyciel zmarł w 1907 roku,
a pismo objął Ludwik Feliks Fryze.
Popularną formułę prezentował też bliski konserwatystom „Kurier Polski” reda-
gowany przez Ludwika Straszewicza; w 1904 roku nakład dziennika wynosił 25 tysięcy
egzemplarzy. Mniejszy krąg odbiorców miało natomiast bliskie środowiskom zie-
miańsko-zachowawczym wspomniane już „Słowo”. Dziennik założony w 1882 roku
redagował Henryk Sienkiewicz. W początku XX wieku gazeta nie cieszyła się już
dawnym znaczeniem i poczytnością; ukazywała się nakładzie 3 tysięcy egzemplarzy.
Spośród pism, które powstały na skutek liberalizacji z lat 1905–1906, na uwagę
zasługuje „Nowa Gazeta” – dziennik o orientacji demokratyczno-liberalnej redagowany
przez Stanisława Kempnera.
W pierwszej dekadzie XX wieku w Królestwie, głównie w Warszawie, ukazy-
wało się około 50 tygodników o różnym charakterze. Wśród społeczno-kulturalnych
dawną pozycję zachował „Tygodnik Ilustrowany” (rok założenia 1859), który wycho-
dził w nakładzie 20 tysięcy egzemplarzy; czasy pozytywizmu pamiętała przywoływana
już „Prawda” założona w 1881 roku przez Świętochowskiego. Uwagę przyciągał spo-
łeczno-polityczny „Głos”. Pismo ukazujące się od 1886 roku zostało zawieszone w roku
1894 za udział przedstawicieli redakcji w obchodach setnej rocznicy insurekcji war-
szawskiej („kilińszczyzna”); jego redaktor – Józef Potocki – został skazany na zesłanie,
a główny publicysta, Jan Ludwik Popławski, na ponad rok trafił do X pawilonu Cyta-
deli. W tym czasie „Głos” wyrażał przekonania Ligi Narodowej. Pismo wznowiono
w 1895 roku pod redakcją Zygmunta Wasilewskiego; w końcu wieku (1899) ponownie
zmieniło redaktora i tym razem również program. Jan Władysław Dawid nadał mu
lewicowy charakter i w takim kształcie „Głos” przetrwał do 1905 roku, kiedy został
zlikwidowany z powodów politycznych; wznawiano go pod innymi tytułami („Przegląd
Społeczny”, „Społeczeństwo”).
Gdy przywołane zostały nazwiska Wasilewskiego i Popławskiego, należy dodać,
że w końcu lat 90. przenieśli się oni do Galicji i redagowali tamtejsze gazety narodowe;
powrócili do Królestwa około 1905 roku.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 19

Sytuacja w Królestwie wpłynęła nie tylko na ożywienie rynku, to jest jego zasob-
ność, ale także na upolitycznienie prasy. Największą energią wykazywali się narodowcy,
dysponujący większymi możliwościami finansowymi. W 1905 roku Narodowa Demo-
kracja (ND) kupiła jeden z najpoczytniejszych dzienników warszawskich „Goniec
Poranny i Wieczorny” (25 tysięcy egzemplarzy). Dziennik wchodził w kolizję z cenzurą,
która reagowała decyzjami o zawieszeniu, stąd ukazywał się po różnymi tytułami,
m.in. jako „Dzwon Polski” „Goniec Mazowiecki” i „Goniec”. Po rozstaniu się ze stronni-
ctwem – z przyczyn politycznych – redaktora „Gońca” i tym samym utracie wpływów
w piśmie, kupiono inny dziennik warszawski – „Gazetę Polską” (1906), której redakcję
objął Roman Dmowski.
Dziennik ten, po zmianach tytułów, został zawieszony w marcu 1908 roku,
wobec czego narodowcy zdecydowali się na otworzenie kolejnego pisma – „Głosu
Warszawskiego”. W grudniu 1909 roku po przejęciu praw do „Gazety Warszawskiej”
(nieukazującej się od jakiegoś czasu) endecy zdecydowali się wznowić dziennik i wy-
dawać go w miejsce „Głosu Warszawskiego”. „Gazeta Warszawska” była odtąd naj-
ważniejszym tytułem stronnictwa. Redakcję objął Roman Dmowski, zdając ją po
jakimś czasie na rzecz Stefana Kozickiego. W „Gazecie” pisywali ideolodzy i działacze
ND – oprócz Dmowskiego m.in. Zygmunt Balicki, Bohdan Wasiutyński, Franciszek
Nowodworski i Jan Stecki. Zabrakło zmarłego w 1906 roku Popławskiego. Dziennik
ukazywał się w nakładzie około 6 tysięcy egzemplarzy, co nie zapewniało mu ren-
towności. Stałą pomoc finansową świadczył Władysław Zamoyski oraz zamożniejsi
członkowie i sympatycy stronnictwa.
We wrześniu 1912 roku narodowcy rozpoczęli wydawać dziennik przeznaczony
dla szerszego odbiorcy. Nosił on tytuł „Gazeta Poranna 2 grosze” (redaktor Antoni Sa-
dzewicz) i był przykładem sensacyjnego pisma o charakterze partyjnym. „Gazeta”
posługiwała się retoryką antysemicką, usiłowała docierać do sfer drobnomieszczańskich.
Pod wpływem sytuacji politycznej w Królestwie zaczęły powstawać pisma nie
tylko agitacyjne, ale również teoretyczno-programowe. Z myślą o takich właśnie funk-
cjach endecja założyła w Warszawie miesięcznik „Przegląd Narodowy”. W tym samym
czasie (1912) i z podobnych powodów zaczęła wydawać periodyk dla chłopów zaty-
tułowany „Ognisko”; początkowo redagował je Stefan Kozicki, później Jan Załuska.
Możliwości wydawnicze w połączeniu z liberalizacją polityki wewnętrznej w Ro-
sji spowodowały, że nowe pisma powstały nie tylko w Królestwie, ale i na Kresach
Wschodnich. W lutym 1906 roku z inicjatywy hrabiego Włodzimierza Grocholskiego
oraz grona ziemian z Podola i Wołynia uruchomiono „Dziennik Kijowski”. Redaktorem
pisma był m.in. Joachim Bartoszewicz, gazeta stawiała sobie za cel walkę o polskość
Kresów, przetrwała do końca 1919 roku (została zlikwidowana przez bolszewików).
W 1906 roku narodowcy założyli „Dziennik Wileński”, co oznaczało, że w Wilnie wy-
chodziły dwa codzienne polskie pisma – od września 1905 roku ukazywał się tam kon-
serwatywny „Kurier Litewski”, pierwsza polska gazeta od czasów powstania styczniowego.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

20 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Ugrupowaniem, które prowadziło działalność prasową w znacznie mniej korzy-


stnych warunkach niż narodowcy, była PPS. Wsparciem dla wydawnictw socjalis-
tycznych łączących idee lewicy z walką o niepodległość była ekspozytura polityczna
i wydawnicza PPS w Londynie. Ośrodek zaczął działać w 1893 roku. Wyposażony
w drukarnię umożliwiał produkcję prasy („Przedświt”, „Światło”) oraz innych druków
(jednodniówki) przeznaczonych do kolportażu w Królestwie i Galicji. Londyn kilka-
krotnie odwiedzał Piłsudski, różnego rodzaju prace redakcyjne i wydawnicze prowadzili
tam Stanisław Wojciechowski, Ignacy Mościcki i Leon Wasilewski. Po aresztowaniu
Piłsudskiego właśnie w Londynie przygotowano kolejny numer „Robotnika”.
Od sierpnia do grudnia 1903 roku w krakowskim „Naprzodzie” Piłsudski pub-
likował w odcinkach wspomnienia Walka rewolucyjna pod zaborem rosyjskim. Z pla-
nowanych trzech części ukazała się tylko pierwsza – Bibuła*, będąca opowieścią
o „Robotniku”, jego powstawaniu, cyrkulacji, dystrybucji i znaczeniu.

Brak bibuły dla organizacji politycznej pod caratem – pisał Piłsudski – to brak krwi,
anemia, skazująca organizację na suchotniczy żywot, na niemożność wywierania szer-
szego wpływu na ludzi, na powolne wymieranie.

Słuszność tych słów potwierdziła rola, jaką pismo odegrało w okresie rewolucji
1905 roku. Po rozłamie w PPS, w rezultacie którego partia rozpadła się na dwie części:
PPS-Lewicę i PPS-Frakcję Rewolucyjną, „Robotnik” stał się pismem Frakcji. W 1906
roku jego drukarnia została ulokowana w Warszawie, w podziemiach domu handlo-
wego na rogu Nowego Światu i ulicy Foksal; żandarmeria rosyjska odkryła ją w 1908
roku. Druga poważna wsypa „Robotnika”, podobnie jak poprzednia, nie spowodowała
likwidacji pisma – jego druk przeniesiono pod Warszawę. Pismo redagowali m.in.
Witold Jodko-Narkiewicz, Leon Wasilewski oraz Feliks Perl.
Oprócz „Robotnika” PPS (Frakcja) podjęła próbę wydawania w Warszawie
codziennej „Gazety Ludowej”, rzecz upadła jednak po dwóch numerach. Inne par-
tyjne pisma były adresowane bądź do środowisk robotniczych, bądź miały charakter
programowy. Największy rozwój prasy socjalistycznej przypadł na 1905 rok i pozos-
tawał w związku z wydarzeniami w Królestwie. W marcu tego samego roku socja-
liści przejęli – nieformalnie – warszawski „Kurier Codzienny”, ale w grudniu władze
go zlikwidowały. PPS usiłowała docierać nie tylko do środowisk polskich, ale również
do stacjonujących w Warszawie oddziałów rosyjskich. Z myślą o nich wydawano dwa
czasopisma w języku rosyjskim.
Ze względów politycznych niektóre wydawnictwa ukazywały się poza Królestwem.
Takim pismem była krakowska „Trybuna” oraz programowy miesięcznik „Przedświt”,

* W terminologii podziemnej – prasa tajna.


R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 21

którego pierwszy numer ukazał się w Warszawie, kolejne natomiast we Lwowie i Kra-
kowie.
Różnego rodzaju inicjatywom krajowym towarzyszył eksport do Królestwa prasy
i innej literatury politycznej (druków okazjonalnych, odezw, ulotek) produkowanych
poza zaborem rosyjskim. O ile w latach 1894–1901 PPS wydrukowała „w kraju” ponad
210 tysięcy egzemplarzy druków, w tym samym czasie z zagranicy sprowadzono ich
ponad 300 tysięcy.
Prasę socjalistyczną tworzyły przed 1914 roku wydawnictwa PPS (po 1906 roku
– jej dwóch frakcji) oraz Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL).
W końcu 1905 roku socjaldemokraci jawnie wydawali „Trybunę Ludową”, szybko jed-
nak zamkniętą przez władze.
Nie wszystkie swobody, które prasa zdobyła w 1905 roku, udało się później
zachować. Tym niemniej sytuacja, w jakiej funkcjonowała przed wybuchem I wojny
światowej, była nieporównanie lepsza niż na początku wieku. Warszawa stała się cen-
trum różnego rodzaju inicjatywy prasowych. O ich zakresie świadczy fakt, że w 1914
roku wychodziło w mieście 14 dzienników w języku polskim.

W zaborze austriackim
Sytuacja i geografia prasy w Galicji była rezultatem liberalnej polityki Wiednia
i specyfiki c.k. monarchii. Od lat 90. XIX wieku legalnie działały tam partie, a życie
polityczne toczyło się rytmem wyborczym. Oznaczało to, że oprócz prasy informa-
cyjno-publicystycznej ukazywały się tytuły polityczne, to znaczy reprezentujące inte-
resy stronnictw.
Rozwojowi prasy i jej względnej niezależności sprzyjało prawo prasowe. Ustawa
z 1862 roku nie przewidywała cenzury prewencyjnej, a Konstytucja (1867) głosiła
wolność prasy. O przestępstwach popełnionych w druku decydowały sądy. Procedura
karna w sprawach prasowych zakładała, że zatwierdzenie przez sąd decyzji prokura-
tora o konfiskacie nakładu musiało nastąpić w ciągu ośmiu dni. Korzystali z tego
wydawcy, którym z reguły do czasu wydania potwierdzenia wyroku udawało się roz-
prowadzić część lub nawet cały wydrukowany nakład.
Niską skuteczność konfiskat władze rekompensowały sobie karami finansowymi.
Każda osoba zakładająca dziennik lub czasopismo musiała wpłacić kaucję, która prze-
padała w momencie stwierdzenia popełnienia przestępstwa w druku. Kaucje nie obo-
wiązywały dla dwutygodników i miesięczników, stąd wydawcy tygodników stosowali
wybieg w postaci wydawania jednego czasopisma pod dwoma tytułami, co stwarzało
pozór edycji co dwa tygodnie. Instrumentem limitowania nakładu był progresywny
podatek płacony od jego wysokości, przez co wydawnictwa wysokonakładowe stawały
się nieopłacalne. Ograniczenia te, w tym zasadę obowiązkowej kaucji, zniesiono na
przełomie XIX i XX wieku.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

22 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Stosunkowo liberalna cenzura nie oznaczała, że władze tolerowały działania


niezgodne ze swoim interesem politycznym. Wobec pogarszających się stosunków
austriacko-rosyjskich władze nie sprzeciwiały się antyrosyjskiemu programowi niektó-
rych wydawnictw, konfiskowały natomiast fragmenty uznawane za obelżywe wobec
cara oraz prawosławia.
W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej prasa polska funkcjo-
nowała więc w stosunkowo dobrych warunkach prawnych i politycznych, co nie
znaczy, że sprzyjających pod innymi względami. Galicja była obszarem bardzo słabo
rozwiniętym cywilizacyjnie. Większość ludności mieszkała na wsi (w 1880 roku na
6 milionów obywateli milion stanowili mieszkańcy miast). Najważniejszymi ośrod-
kami życia politycznego i kulturalnego, a tym samym centrami wydawniczymi, były
Lwów (w którym mieściły się instytucje autonomii krajowej) oraz Kraków. W obu
miastach ukazywała się większość tytułów wydawanych w zaborze austriackim. Kraj
nie był rozwinięty pod względem przemysłowym, miał słabą infrastrukturę. Plagą był
zastraszający poziom analfabetyzmu wynoszący w końcu XIX wieku około 75 procent.
W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej odsetek ten był już mniejszy
(50 procent), ale nadal wysoki.
Mimo to od końca XIX wieku rosły nakłady prasy oraz liczba tytułów. W 1881
roku jednorazowy nakład dzienników wydawanych w języku polskim wynosił około
9 tysięcy egzemplarzy; w 1900 było to ponad 56 tysięcy, a przed wybuchem wojny
– 116 tysięcy egzemplarzy. W 1900 roku ukazywało się 179 pism (w języku polskim)
– w roku 1910 było ich już ponad 310.
Nie najstarszym, tym niemniej z pewnością najbardziej znaczącym z dzienni-
ków galicyjskich był ukazujący się w Krakowie „Czas”. Pismo wychodziło od listopada
1848 roku, zyskując sobie opinię gazety rzetelnej, a przy tym dysponującej dobrymi
piórami. W początku XX wieku „Czas” był nieformalnym organem galicyjskich kon-
serwatystów, posiadającym silne wsparcie publicystyczne ze strony sprzyjających
zachowawcom profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1900 roku redaktorem
politycznym dziennika ukazującego się w nakładzie około 4 tysięcy egzemplarzy był
profesor Władysław Leopold Jaworski. Po powstaniu (1907) Stronnictwa Prawicy
Narodowej reprezentującego część galicyjskich zachowawców ugrupowanie to zyskało
wpływy w „Czasie”, choć trudno uznać dziennik za pismo stricte partyjne. W latach
1905–1920 redaktorem gazety był Rudolf Starzewski, sportretowany pod postacią
dziennikarza w Weselu Stanisława Wyspiańskiego.
W sukurs „Czasowi” przychodził „Przegląd Polski”, czasopismo, które w począt-
kach XX wieku najlepsze lata miało już za sobą (1868–1869 ukazywał się tu słynny
pamflet Teka Stańczyka), tym niemniej nadal stanowiło trybunę dla pisarstwa poli-
tycznego najwyższego gatunku. W „Przeglądzie” krakowscy konserwatyści wykładali
swoje poglądy na zagadnienia wewnętrzne i międzynarodowe, polemizowali z ideo-
logią socjalistyczną i nacjonalizmem, traktując pismo jako miejsce formowania myśli
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 23

o współczesności. „Przegląd” ukazywał się do 1914 roku, a jego ostatnim redaktorem


był Józef Mycielski (od 1885).
Polityczną i prasową konkurencę dla zachowawców stanowiło środowisko demo-
kratyczno-liberalne, którego pismem był dziennik „Reforma” od 1882 roku ukazujący
się jako „Nowa Reforma”. Duszą pisma i jego głównym publicystą był zmarły w 1904
roku Tadeusz Romanowicz. To jego piórem wychodząca w nakładzie 8 tysięcy egzem-
plarzy gazeta toczyła polemiki z zachowawcami (Stanisławem Koźmianem i Sta-
nisławem Tarnowskim), a na początku XX wieku z Romanem Dmowskim. Pismem kie-
rowali Michał Konopiński oraz Konstanty Srokowski.
Sytuacja na rynku prasy uległa zmianie, gdy na początku XX wieku do aktywnej
działalności politycznej, a tym samym prasowej, przystąpiło Stronnictwo Demokra-
tyczno-Narodowe, formalnie działające na terenie Galicji od 1905 roku. Wcześniej,
w 1902 roku, endecy przejęli wydawane we Lwowie „Słowo Polskie”, czyniąc pisma
pierwszy, w nowoczesnym rozumieniu, dziennik partyjny. Gazetą kierował Zygmunt
Wasilewski (do 1915 roku); dwie codzienne edycje ukazywały się w nakładzie około
12 tysięcy egzemplarzy. Tego rodzaju uzależnienie dziennika nie zostało zaakceptowane
przez część zespołu, która opuściła redakcję i założyła „Nowe Słowo Polskie”, gazeta
nie zdołała jednak dłużej się utrzymać.
Od 1893 roku w Krakowie ukazywał się „Głos Narodu”. Dziennik pozostawał
w bliskich stosunkach z Kościołem, służąc, w sensie politycznym, środowisku chrześ-
cijańsko-społecznemu (nakład około 4 tysięcy egzemplarzy).
W Galicji bez przeszkód mógł się rozwijać ruch socjalistyczny. Pierwsze pisma
przeznaczone dla robotników zaczęły się ukazywać we Lwowie w latach 70. XIX
wieku. Przybyło ich, gdy na terenie Galicji zaczęła legalnie działać Polska Partia So-
cjalno-Demokratyczna. Założona w 1892 roku, w tym samym roku powołała do życia
dwutygodnik „Naprzód”, który od 1900 roku ukazywał się codziennie w nakładzie około
3 tysięcy egzemplarzy, stając się tym samym pierwszym polskim dziennikiem socjalis-
tycznym. Redaktorem gazety był Emil Haecker, a współpracował z nią m.in. Ignacy
Daszyński, poseł do parlamentu wiedeńskiego, ówcześnie jeden z pierwszych gali-
cyjskich działaczy socjalistycznych.
Galicja okazała się miejscem sposobnym do zakładania nie tylko pism o chara-
kterze politycznym. We Lwowie w 1900 roku ruszył „Wiek XX”, nowatorski jak na
polskie warunki dziennik popularno-sensacyjny, którego współzałożycielem był Bro-
nisław Laskownicki. Jakiś czas później (grudzień 1910 roku) wyszedł w Krakowie
pierwszy numer „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, dziennika pomyślanego jako
„organ dla najszerszych warstw”. Jego pomysłodawcą i założycielem był Marian Dą-
browski związany dotychczas z „Głosem Narodu”. W nowej roli Dąbrowski okazał
się rzutkim przedsiębiorcą prasowym. „Ikac” – jak powszechnie nazywano dziennik
– miał zaspokajać gusty mniej wybrednej publiczności, takiej która owszem, intere-
suje się polityką, ale nie ma zamiaru sięgać po takie dzienniki, jak „Czas” bądź „Nowa
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

24 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Reforma”. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Pismo niestroniące od polityki,


ale mówiące o niej w sposób dostosowany do oczekiwań czytelników, zaspokajające
głód sensacji w ówczesnym rozumieniu tego pojęcia, z miejsca zyskało aprobatę, czego
wyrazem był nakład 30–40 tysięcy egzemplarzy, o jakim inni wydawcy mogli tylko
marzyć. Dziennik był związany z ludowcami, jego redaktor dbał jednak o to, by nie
krępować sobie rąk – zwracał uwagę przede wszystkim na zyski. Taki był główny cel
przedsięwzięcia, od którego na dobre zaczęła się historia polskiej prasy sensacyjnej.
Ruch ludowy działający w Galicji od 1895 roku nie zdołał stworzyć sieci wydaw-
nictw zasługujących na miano rozwiniętego partyjnego systemu prasowego. Powo-
dem był przede wszystkim profil odbiorcy – wieś galicyjska była synonimem biedy
i analfabetyzmu. Tym bardziej przydawał się „IKC”, którego współwłaścicielem był
przez pewien czas działacz ludowy Jan Stapiński.
W 1913 roku zaczął się ukazywać tygodnik „Piast” redagowany przez Jakuba
Bojkę. Ruch ludowy wspierał „Kurier Lwowski”, którego współzałożycielem i redak-
torem naczelnym był Bolesław Wysłouch, wydawca ukazującego się przez kilka lat
na przełomie XIX i XX wieku tygodnika „Przyjaciel Ludu”.
Coraz bardziej intensywne życie polityczne w Galicji powodowało wzrost zain-
teresowania kwestiami politycznymi nie tylko prasy codziennej, ale i czasopism.
Możliwości wydawnicze powodowały natomiast, że Galicja stała się miejscem pro-
dukcji pism przeznaczonych dla odbiorców w Królestwie Polskim. Działania takie
zainicjowali narodowi demokraci, którzy w 1895 roku przejęli „Przegląd Wszechpol-
ski”. Od tego czasu to niskonakładowe czasopismo (1800 egzemplarzy) wydawane
początkowo we Lwowie pod redakcją Romana Dmowskiego, a w 1902 roku przenie-
sione do Krakowa, stało się tytułem, do którego narodowcy przywiązywali dużą wagę.
Pełniło rolę programową (Dmowski drukował tu Myśli nowoczesnego Polaka),
a odbiorcą oprócz galicyjskiej była też inteligencja w Królestwie. Pisywali tu obok
Dmowskiego Jan Ludwik Popławski i Zygmunt Balicki, tak jak on publicyści oraz ideo-
lodzy prawicy narodowej. W 1905 roku zdecydowano się zawiesić „Przegląd” w związku
ze zmianą programu (porzucenie koncepcji antyrosyjskiej) i przeniesieniem działalności
politycznej do Królestwa.
Pismem o podobnym charakterze, choć innym poziomie i adresowanym do
innego audytorium, był wydawany od października 1896 roku „Polak”. I w tym wypadku
Kraków służył jako miejsce druku, ale większość nakładu starano się przesyłać do
zaboru rosyjskiego, usiłując docierać także do Wielkopolski. Wydawane w nakładzie
około 3,5 tysiąca egzemplarzy pismo było skierowane do odbiorcy wiejskiego, drob-
nego mieszczaństwa oraz robotników i miało stanowić uzupełnienie „Przeglądu
Wszechpolskiego”. Narodowi Demokraci chcieli docierać do wszystkich warstw
społecznych – tych jako tako już wyedukowanych politycznie oraz tych, których po-
ziom edukacji, nie tylko politycznej, był niski, bądź zgoła żaden. „Polaka” redagowali
Jan Załuska i Jan Ludwik Popławski, który w piśmie sporo publikował.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 25

Oba pisma, „Przegląd” i „Polaka”, przewożono nielegalnie przez granicę austria-


cko-rosyjską. Korzystano z pomocy kolejarzy, ale również usług zawodowych przemyt-
ników, wypracowano technikę przewozu w ubraniach osób, które oficjalnie przekraczały
granicę, podróżując koleją z Krakowa do Warszawy.
Nie tylko narodowi demokraci traktowali Galicję jako miejsce druku czasopism
przeznaczonych dla Królestwa. W listopadzie 1906 roku w Krakowie zaczął wychodzić
dwutygodnik „Trybuna” wydawany przez socjalistów. Pismo ukazywało się niecały
rok, ale nie przestało istnieć; wznowiono je w Warszawie („Witeź”).
Spośród galicyjskich pism o orientacji niepodległościowej wyróżniał się lewi-
cowy miesięcznik „Krytyka” założony w Krakowie w 1899 roku. Od początku wieku
kierował nim Wilhelm Feldman, a wśród autorów znaleźli się także pisarze i krytycy
mieszkający w zaborze rosyjskim. Dzięki nim miesięcznik osiągnął poziom sytuujący
go wśród najlepszych pism społeczno-politycznych tamtych czasów. Siedziba redakcji
„Krytyki” stała się miejscem zebrań poświęconych aktualnym wydarzeniom i debat
o kondycji sprawy polskiej.
Przed wybuchem I wojny światowej na terenie Galicji zaczęły się ukazywać pisma
środowiska uznającego konieczność zbrojnego udziału w zbliżającym się konflikcie.
Jednym z nich był miesięcznik „Strzelec”, którego założycielem, redaktorem i wydawcą
był Edward Rydz-Śmigły (komendant Okręgu Związku Strzeleckiego we Lwowie).
Pismo miało charakter militarno-instruktażowy, służyło uczestnikom organizacji
strzeleckich, z których powstały Legiony. Publikował w nim wydawca, rozprawy
ogłaszał Józef Piłsudski. Po ukazaniu się czterech numerów edycję zawieszono ze
względu na wybuch wojny.
Życie polityczne Polaków w Galicji toczące się od połowy lat 60. XIX wieku
w coraz bardziej sprzyjających okolicznościach przyczyniło się do rozwoju myśli poli-
tycznej. Instrumentem, przy pomocy którego ją popularyzowano, była prasa. Kon-
cepcje „stańczyków” i ich poglądy na postawę polskiego społeczeństwa po 1863 roku,
przybierająca coraz bardziej na znaczeniu sprawa stosunków polsko-ukraińskich,
kwestia rolna i polityczne prawa wsi – takie tematy podejmowano i dyskutowano w dzien-
nikach oraz czasopismach. Dyskurs ten sprzyjał procesowi kształtowania się sceny
politycznej. Po jej uformowaniu prasa stała się wyrazicielem poglądów ugrupowań.
Spory między konserwatystami a narodowcami, próba dotarcia do społeczeństwa
z hasłami lewicy, myśl ruchu ludowego, diagnozowanie sytuacji międzynarodowej
w okresie poprzedzającym wybuch I wojny, koncepcje orientacyjne – wszystko to
zajmowało prasę, czyniąc z niej istotny element życia publicznego. Przed 1914 rokiem
zdecydowana większość dzienników krakowskich i lwowskich służyła kierunkom bądź
ugrupowaniom politycznym; dotyczyło to także prasy sensacyjnej. Dla przywódców
stronnictw, ale i mających ambicje polityczne właścicieli gazet były one narzędziem
walki o fotel poselski. To zjawisko jak na tamte czasy normalne – podobnie było
w Królestwie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

26 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Z roli, jaką odgrywała prasa, zdawały sobie sprawę nie tylko środowiska polity-
czne. W czerwcu 1908 roku odbył się w Krakowie zjazd prasy polskiej, w którym wzięli
udział przedstawiciele Towarzystwa Dziennikarzy Polskich działającego w Galicji,
Warszawskiej Kasy Przezorności i Pomocy Literatów oraz poznańskiego Towarzy-
stwa Dziennikarzy i Literatów. Spotkanie okazało się pożyteczne dla uzgodnienia
form współpracy; pojawił się postulat powołania do życia Związku Prasy Polskiej.
W rezultacie we wrześniu 1908 roku powstał Związek Dziennikarzy Polskich (ZDP)
pojmowany jako stowarzyszenie trójzaborowe. Wśród celów, jakie stawiała sobie orga-
nizacja, była dbałość – w miarę możliwości – o kondycję prasy pojmowanej przez
Franciszka Rawitę-Gawrońskiego, prezesa Związku, jako instytucja „powołana do
strzeżenia interesów narodowych”, a nawet pełniąca niektóre funkcje państwa.

W zaborze pruskim i na Śląsku


Warunki, w jakich funkcjonowała prasa polska na terenach zaboru niemieckiego,
były różne od tych, które można uznać za charakterystyczne dla Galicji i Królestwa
Polskiego.
Poznań nie był ośrodkiem kultury i życia umysłowego porównywalnym z War-
szawą, Krakowem czy Lwowem. Mniej liczna była warstwa inteligencji, na terenie
zaboru nie istniała ani jedna wyższa uczelnia, rozwoju prasy z pewnością nie ułat-
wiała polityka germanizacyjna. Słabiej rozwinięte było życie polityczne. Endecja roz-
poczęła tu zorganizowaną działalność w 1909 roku, wcześniej istniała Polska Partia
Socjalistyczna Zaboru Pruskiego (od 1893 roku), ale poza Śląskiem nie odnosiła więk-
szych sukcesów. Wszystko to wpływało na liczbę tytułów prasowych, ich nakłady oraz
charakter.
Centrum wydawniczym Wielkopolski był Poznań, gdzie ukazywały się dwa naj-
większe dzienniki regionu. Najstarszy był „Dziennik Poznański” założony w 1859 roku
z inicjatywy m.in. Hipolita Cegielskiego i Władysława Bentkowskiego.
We wrześniu 1906 roku po nieudanych próbach przejęcia „Dziennika” powstał
„Kurier Poznański”, którego redakcją kierował Marian Seyda. Dziennik został pomyślany
jako trybuna myśli narodowej, a przy tym oręż walki z „germanizacyjnym systemem
pruskim” (jego redaktor od 1907 roku był członkiem Komitetu Centralnego Ligi Naro-
dowej). Orędował za obroną polskości, popierając strajki i wystąpienia skierowane
przeciw antypolskiej polityce władz pruskich. Ta walka wiele go kosztowała, gdyż ciągle
był obarczany orzekanymi przez sądy karami finansowymi.
Z wydawnictw pozapoznańskich wspomnieć trzeba o wydawanej od paździer-
nika 1894 roku „Gazecie Grudziądzkiej”. Jej założyciel Wiktor Kulerski zdołał stworzyć
popularny dziennik informacyjny, który odegrał dużą rolę w obronie praw polskich
w zaborze pruskim. Pismo wchodziło z tego powodu w częste konflikty z admini-
stracją niemiecką, doznając nie tylko konfiskat. Kulerski blisko 80 razy stawał przed
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 27

sądem, który oprócz grzywien orzekał więzienie lub areszt; wydawca „Gazety” za
kratkami spędził łącznie osiem miesięcy. Represje nie zdołały naruszyć podstaw finan-
sowych pisma i przyczyniły się do wzrostu popularności jego wydawcy – „Gazeta”
szeroko informowała o szykanach władz. Kiedy w 1901 roku Kulerski skończył odby-
wać karę w twierdzy Ploentzensee koło Berlina, abonenci dziennika otrzymali jego
portret. Redaktor zdołał oprzeć się represjom i przekuć je w polityczny sukces. „Het-
man ludu”, jak określali go najbliżsi współpracownicy, w 1903 roku (i cztery lata póź-
niej) wygrał walkę o fotel poselski w Sejmie Rzeszy, poszerzając zarazem zasięg swego
pisma, które stało się podstawą budowy koncernu prasowego (m.in. „Dziennik Gru-
dziądzki”, „Głos Ludu” w Poznaniu). W 1914 roku nakład „Gazety” wynosił 128 tysięcy
egzemplarzy, co oznaczało, że należał do najwyższych z osiąganych w tym czasie przez
polskie pisma, nie tylko na terenie zaboru pruskiego. Oprócz dzienników i czasopism
Kulerski wydawał kalendarze, śpiewniki, reprodukcje obrazów historycznych oraz
książki popularyzujące przeszłość (Dzieje narodu Polskiego, 1906).
Na początku XX wieku obszarem coraz aktywniejszej cyrkulacji prasy stawał
się Górny Śląsk. W 1901 roku zaczęło wychodzić pismo „Górnoślązak” pod redakcją
Wojciecha Korfantego, współpracującego także z innymi tytułami. W 1902 roku
redaktor trafił na cztery miesiące do więzienia za artykuł opublikowany w poznań-
skim tygodniku „Praca”, co nie wpłynęło jednak ani na jego poglądy, ani animusz pub-
licystyczny. „Górnoślązak”, którego redaktor naczelny był związany z Ligą Narodową,
angażował się w walkę z katolicką Partią Centrum i popierał bliskich sobie kandydatów
do sejmu w Berlinie. W 1903 roku zostały uruchomione mutacje pisma pod drażnią-
cymi władze niemieckie tytułami (m.in. „Straż nad Odrą”, „Dzwon Polski”). Praktyka
ta oraz zaangażowanie polityczne „Górnoślązaka” sprowadziły na pismo represje.
Oprócz rewizji w drukarni, redakcji i mieszkaniach redaktorów, chętnie orzekano
wyroki więzienia. W 1904 roku skazano dwunastu dziennikarzy pisma. Kłopoty finan-
sowe wywołane m.in. kosztami procesów doprowadziły do przejęcia pisma przez
Adama Napieralskiego i zmianę linii politycznej gazety. Nie oznaczały jednak kresu
aktywności Korfantego. W 1906 roku zaczął wydawać „Polaka”, a następnie lżejszy
„Kurier Śląski”. I te pisma oraz ich redaktorzy stali się przedmiotem represji, a Kor-
fanty stanął na skraju bankructwa. W 1910 roku oba tytuły przejęła spółka Napie-
ralskiego, który przed wybuchem wojny zyskał miano „króla prasy śląskiej”. Był
wydawcą, ale i działaczem politycznym – podobnie jak Korfanty posłem do parla-
mentu Rzeszy oraz do sejmu pruskiego.
Niemieckie prawo prasowe nie było nadmiernie restrykcyjne, co nie znaczy, że władze
nie dysponowały narzędziami reglamentacji i represji i że ich nie używały. Od 1848
roku nie istniała cenzura prewencyjna. Zgodnie z ustawą prasową z 1874 roku prasa
podlegała takim samym ograniczeniom jak obywatele państwa. Prawo dopuszczało
możliwość konfiskaty pism oraz pociągania do odpowiedzialności karnej redaktorów,
gdy wzywały one do „zbrodni stanu”, popełnienia przestępstwa, zagrażały spokojowi
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

28 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

publicznemu przez podburzanie do wystąpień jednych klas ludności przeciw innym


oraz ujawniały tajemnicę wojskową. Dla wydawnictw polskich problem stanowił
zwłaszcza zapis dotyczący „zbrodni stanu”. Kodeks karny tłumaczył to pojęcie, jako
działanie zmierzające do zmiany przemocą ustroju państwa bądź oderwania części
jego terytorium. Oznaczało to, że w wypadku prasy polskiej „zbrodnią stanu” mogło
być upominanie się o niepodległość, który to postulat prowadzić musiał do prze-
kształceń terytorialnych. Z tego powodu wypowiedzią niecenzuralną był np. Mazurek
Dąbrowskiego oraz pieśń Boże coś Polskę.
Częstszą praktyką niż konfiskaty było pociąganie redaktorów do odpowie-
dzialności sądowej oraz orzekanie kar finansowych. Tylko redaktorom „Gazety Gru-
dziądzkiej” od 1894 do wybuchu wojny wytoczono ponad 90 procesów. Polską prasę
spotykały uciążliwości ze strony urzędników niższego szczebla – nie dopuszczano jej
do sprzedaży na dworcach kolejowych, szykanowano właścicieli restauracji i kawiarń,
które ją udostępniały, skłaniano do jej nieabonowania, utrudniano przesyłanie jej
pocztą oraz blokowano dostęp do niej Polakom powołanym do armii. Na Górnym
Śląsku, Warmii i Mazurach ukazywały się wydawnictwa prorządowe w języku polskim,
które miały za zadanie wpłynąć na postawy polityczne czytających, a jednocześnie
zerwać ich kontakt z prasą polską.
Praktyki te na ogół nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Z karami finansowymi
radzono sobie przez odwoływanie się do ofiarności czytelników, z odpowiedzialnoś-
cią sądową przez zatrudnianie fikcyjnych redaktorów (rekrutowanych najczęściej
spośród pracowników drukarń), których obowiązkiem było poddawanie się karze.
Określano ich mianem „słomianych” redaktorów bądź redaktorów „od kozy”. Z tą
praktyką administracja niemiecka usiłowała walczyć, uciekając się niekiedy do karania
wydawców za przyjmowanie do pracy osób uznawane za „niezdatne” bądź, innymi
słowy, zdatne tylko do odbywania kary.

Wojna (1914–1918)
Wybuch I wojny światowej i prowadzone na ziemiach polskich działania wojen-
ne nie spowodowały pogromu prasy, ale warunki, w jakich przyszło jej funkcjono-
wać, nie pozostały bez wpływu na jej kondycję. Najgorzej było w pierwszym okresie
wojny. O ile w Warszawie w połowie 1914 roku, ukazywało się około 170 tytułów
(w tym 14 dzienników i ponad 60 tygodników), o tyle rok później ogólna liczba wszy-
stkich pism wynosiła mniej niż 60, a liczba dzienników spadła o połowę. Podobna
tendencja wystąpiła na terenie wszystkich ziem polskich. Według szacunkowych
danych, w początku 1915 roku ukazywało się około 25 procent tytułów w stosunku
do stanu z sierpnia 1914 roku.
Przyczyny nie we wszystkich wypadkach były politycznej natury, gdyż prasa nie
stała się celem represji ze strony władz. Już w pierwszym roku wojny dał się odczuć
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 29

brak papieru gazetowego, poprzerywane zostały połączenia komunikacyjne, co unie-


możliwiło szerszy kolportaż, spadła podaż ogłoszeń, na terenie Królestwa Polskiego
doszło do migracji ludności.
Wybuch wojny oznaczał zaostrzenie kontroli treści gazet i czasopism. Cenzura
polityczna została uzupełniona wojskową, baczącą by nie pojawiały się informacje
mogące ułatwić przeciwnikowi prowadzenie działań wojennych. Na terenie Galicji
wprowadzono prewencyjne zasady kontrolowania prasy na mocy ustawy o stanie
wyjątkowym z 1869 roku. Władze wojskowe informowały, o czym nie należy pisać,
co redaktorzy gazet i czasopism musieli potwierdzić własnoręcznym podpisem. Ze
względu na wielonarodowy charakter Austro-Węgier na mocy rozporządzenia Mini-
sterstwa Spraw Wewnętrznych wprowadzono zakaz publikowania materiałów mo-
gących podżegać do waśni narodowościowych. Za nieprzestrzeganie tego rodzaju
zaleceń groziły okresowe zawieszenia, których doświadczyło kilka pism m.in. „Ilu-
strowany Kurier Codzienny”, „Głos Narodu” i „Słowo Polskie”.
Podobnie było na terenie Królestwa Polskiego. Wojenną cenzurę prewencyjną
obowiązującą od 6 sierpnia 1914 roku uzupełniało prawo do czasowego zawieszania.
Władze korzystały jednak z uprawnień reglamentacyjnych jeszcze przed wprowa-
dzeniem rozporządzeń trybu wojennego. 1 sierpnia po publikacji artykułu Wincentego
Rzymowskiego został zawieszony tygodnik „Prawda”, który ponownie zaczął wychodzić
dopiero w grudniu.
Również w zaborze pruskim władze wojskowe dysponowały możliwością sto-
sowania kontroli prewencyjnej. Zaraz po rozpoczęciu działań wojennych z polece-
nia władz wojskowych zamykano polskie pisma; na Górnym Śląsku z 15 tytułów
zawieszono 12.
W 1915 roku Poznań opuścił Marian Seyda, do tego czasu redaktor tamtejszego
„Kuriera”. W Lozannie pełnił funkcję dyrektora Centralnej Agencji Polskiej. Za niesta-
wienie się do wojska został przez sąd pruski skazany na więzienie, konfiskatę mienia
i utratę obywatelstwa.
Ze względów politycznych władze Rosji, Austro-Węgier i Niemiec wprowadziły
na terenie poszczególnych zaborów ograniczenia kolportażu druków wydawanych
poza ich granicami. Po podziale ziem dawnego zaboru rosyjskiego na części stanowiące
okupację niemiecką oraz austriacką oba kraje porozumiały się w sprawie wspólnej
kontroli prasy oraz jej obiegu. Administracja niemiecka ściśle weryfikowała druki
wwożone na okupowany przez siebie teren, dotyczyło to także tych wydanych na terenie
okupacji austriackiej.
Sukcesy militarne Niemiec na obszarach centralnej Polski oznaczały zmianę sytua-
cji politycznej w Królestwie. W sierpniu 1915 roku zajęta została Warszawa, w następ-
nych miesiącach front przesunął się dalej na wschód. Zwycięstwa Niemiec i koniec
panowania rosyjskiego zmusiło ugrupowania polityczne oraz prasę do zajęcia stano-
wiska wobec tego stanu rzeczy. Oznaczało także nową, niemiecką politykę prasową.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

30 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Jeszcze w grudniu 1914 roku, po zajęciu zachodniej części Królestwa Polskiego,


powstał Zarząd Prasowy kierowany przez Georga von Cleinowa. Wprowadzono cen-
zurę prewencyjną oraz koncesjonowanie prasy, nadzorem objęto drukarnie. Decyzje
w sprawach prasowych, tak politycznych, jak koncesyjnych podejmował szef Zarządu.
Celem władz niemieckich była nie tylko kontrola polskich tytułów, ale i takie wpływanie
na treść gazet i czasopism, by co najmniej nie kolidowała ona z interesami Berlina.
Zabiegi takie wzmacniały podział polskiego społeczeństwa w Królestwie, któ-
rego istotą było pytanie, w oparciu o które mocarstwa prowadzić sprawę polską?
Po zajęciu Królestwa przez państwa centralne tzw. aktywiści byli przekonani, że szans
na zasadniczą zmianę politycznego położenia Polski trzeba szukać u boku Niemiec
i Austro-Węgier. Pasywiści natomiast byli zwolennikami biernego oporu wobec Nie-
miec i ograniczonej współpracy z władzami niemieckimi na ziemiach polskich. Po-
czątkowo skłaniali się ku orientacji rosyjskiej, później, na skutek słabnięcia Rosji,
nadzieje na powstanie niepodległej Polski widzieli w polityce mocarstw zachodnich
– Francji i Wielkiej Brytanii.
Orientacje stanowiły kryterium podziału ugrupowań politycznych i prasy, nie tylko
partyjnej, ale niekoniecznie nakładały się na podziały ideowe. Orientację aktywisty-
czną przyjęli zachowawcy, ludowcy i PPS. Prawica narodowa wyznawała pasywizm.
Po ogłoszeniu w sierpniu 1914 roku Manifestu do Polaków naczelnego dowód-
cy armii rosyjskiej, a zarazem stryja cara, zapowiadającego „godzinę zmartwych-
wstania”, zjednoczenie ziem polskich i „odrodzenie się Polski w swej wierze, języku
i samorządzie” dzienniki z nadzieją przyjmujące te obietnice zyskały większy margi-
nes swobody. „Gazeta Warszawska” przekonywała, że Manifest, do którego odniosła
się entuzjastycznie, był możliwy dzięki „rozumnej polityce polskiej w ciągu ostat-
niego okresu”. Równo rok później, po zajęciu Warszawy przez Niemców, kilka pism
przeszło metamorfozę, przechodząc na orientację aktywistyczną. Zdumiewało to
uczestników życia publicznego (np. Zofię Nałkowską), określających te zmiany postaw
mianem „umysłowej sensacji”. Rzecz miała w sobie coś z konformizmu, uznawano,
że bezpieczniej będzie dostosować się do oczekiwań władz okupacyjnych, ale nie
tylko. Coraz powszechniejsze prawo obecności znajdowało przekonanie, że pokonana
Rosja nic dać Polsce nie będzie w stanie, zaś zwycięska nic dać nie zechce, choć pra-
widłowość tę odnieść można było i do Niemiec.
W początkowej fazie niemieckiej okupacji Królestwa wydawało się, że środo-
wiska aktywistyczne, a tym samym i prasa tego kierunku, zyskają poparcie władz.
Nadzieje te okazały się płonne. Kierujący cenzurą i prasą Georg Cleinow nie zgodził
się na uruchomienie nowych tytułów w Łodzi i Warszawie, konfiskowano wydawnictwa
traktujące o idei legionowej i Piłsudskim. Niektórzy obserwatorzy polityki niemiec-
kiej w początkowym okresie wojny zauważali, że szef cenzury usiłował prowadzić
własną grę, by udowodnić, że Polacy odnoszą się z sympatią do Rosji i w związku
z tym należy ich traktować z odpowiednią surowością. Służyć temu miało, co zakrawało
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 31

na paradoks, restrykcyjne odnoszenie się do inicjatyw aktywistycznych i tolerowanie


wystąpień prorosyjskich.
Bez względu na cele stawiane sobie przez administrację niemiecką od początku
wojny toczono, w miarę możliwości cenzuralnych, ostre spory orientacyjne. Przeciw
Niemcom, a więc i aktywistom, wystąpił senior polskiej publicystyki Aleksander Świę-
tochowski, co spotkało się z ostrymi głosami polemicznymi. W rezultacie tej dyskusji
redakcję „Prawdy” opuścił (marzec 1915) Wincenty Rzymowski oraz podobnie jak on
myślący, zorientowani antyrosyjsko orędownicy niepodległości (Tadeusz Hołówko,
Juliusz Łukasiewicz). Stało się to początkiem końca zasłużonego tygodnika, który nie-
bawem przestał wychodzić, a skonfundowany Świętochowski po zajęciu Warszawy
przez wojska niemieckie uznał za stosowne unikanie wystąpień na tematy polityczne.
Grupa, która opuściła „Prawdę”, przeniosła się do tygodnika „Widnokrąg”. W sierp-
niu 1915 roku zostali aresztowani Wincenty Rzymowski i Tadeusz Hołówko, redaktor
naczelny i publicysta „Widnokręgu”. Pismo drukowało teksty nieprzedstawiane do
akceptacji cenzury, propagowało ideę niepodległości i czynu legionowego. Obaj aresz-
towani spędzili w niemieckich obozach jenieckich dziewięć miesięcy, a „Widnokrąg”
nie ukazywał się przez prawie rok.
Od lata 1916 roku tygodnik był związany z Klubem Państwowców Polskich
i Władysławem Studnickim, który po wybuchu wojny łączył działalność publicy-
styczną i polityczną. Był założycielem Klubu Państwowców Polskich (lipiec 1916),
aktywnie przyczyniając się do aktu 5 listopada (1916), na mocy którego Niemcy
i Austro-Węgry proklamowały utworzenie quasi-suwerennego Królestwa Polskiego.
Studnicki był wydawcą oraz publicystą ukazującego się w latach 1917–1918 dwuty-
godnika „Naród i Państwo”.
Do grupy pism, które ukazywały się w Warszawie przed wybuchem wojny
i hołdowały orientacji aktywistycznej, należały „Kurier Polski” oraz „Goniec”; oba
tytuły wydawano niewielkich nakładach. Gazetą o postawie aktywistycznej był również
„Kurier Poranny”. W początkowej fazie wojny dziennik nie orientował się na państwa
centralne, lecz po zmianie tytułu (od lata 1915 ukazywał się jako „Przegląd Poranny
i Wieczorny”) i składu redakcji przeszedł na pozycje aktywistyczne. Gazeta wychodziła
dwa razy dziennie w łącznym nakładzie 35 tysięcy egzemplarzy; do grona współpra-
cowników należał m.in. Adolf Nowaczyński.
Sytuacja polityczna wywołana przez zajęcie Królestwa przez państwa centralne
wpłynęła na sytuację prasy, która przed wybuchem wojny prezentowała stanowisko
prorosyjskie. W lipcu 1915 roku w głąb Rosji ewakuowali się redaktorzy „Gazety War-
szawskiej”, a dziennik przestał się ukazywać. Narodowa Demokracja dysponowała
więc „Gazetą Poranną”, miała też pewne wpływy w bliskim jej ideowo „Kurierze War-
szawskim”, który ukazywał się w nakładzie 10 tysięcy egzemplarzy. „Gazeta Poranna”
w początku wojny wychodziła w nakładzie przekraczającym 20 tysięcy, ale szykany władz
niemieckich przyczyniły się nie tylko do jego zmniejszenia, ale i zmiany częstotliwości
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

32 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ukazywania się. Złą sytuację w Warszawie narodowcy usiłowali rekompensować podtrzy-


mywaniem wydawnictw prowincjonalnych. Na prezentowany przez nich krytyczny
stosunek do państw centralnych, głównie Niemiec, Zarząd Prasowy reagował konfiska-
tami. W tej sytuacji uciekano się do przytaczania głosów prasy zagranicznej, a nawet
gazet i czasopism niemieckich, wybierając komentarze mieszczące się w spektrum
poglądów bliskich narodowym demokratom.
Położenie, w jakim znalazła się Narodowa Demokracja i utrudnienia czynione
wydawanej przez nią prasie, skłoniły stronnictwo do publikacji czasopism nielegalnych.
Ukazywały się one nie tylko w Warszawie (np. „Wiadomości Polityczne”), a organizato-
rem tego przedsięwzięcia był Tadeusz Kobylański, według którego nakład nielegalnych
pism i broszur Stronnictwa sięgnął miliona egzemplarzy.
Po wybuchu wojny na terenie Królestwa ukazywała się prasa socjalistyczna.
Wydawnictwa PPS przyjęły orientację aktywistyczną i korzystały z możliwości jawnej
działalności wydawniczej, nie rezygnując z publikowania tytułów podziemnych. Pół-
legalny żywot wiódł „Robotnik”, w Warszawie kolportowany niemal jawnie. Pod redakcją
Tomasza Arciszewskiego ukazywała się „Jedność Robotnicza”.
Od początku 1916 roku władze niemieckie zaczęły zmieniać politykę, nieco łas-
kawszym okiem patrząc na inicjatywy zbieżne z ich własnymi celami, co nie znaczy,
że tolerowały otwarte propagowanie idei niepodległości. Z mocy instrukcji kanclerza
Theobalda von Bethmanna-Hollwega cenzura miała ulec złagodzeniu, przystano na
obchodzenie w Warszawie antyrosyjskich w duchu rocznic powstań oraz uchwalenia
Konstytucji 3 Maja. W lecie 1916 roku został odwołany von Cleinow, a jego następca
nie przejawiał skłonności do uprawiania polityki na własną rękę. Zachowywał jed-
nak szczególny wpływ na tytuły, za pomocą których władze niemieckie usiłowały
oddziaływać na postawy społeczeństwa polskiego. Służyć temu miał głównie dzien-
nik „Godzina Polski”. Redaktorem pisma ukazującego się początkowo w Łodzi (od
stycznia 1915), a później przeniesionego do Warszawy, był Adam Napieralski, który
firmował większość niemieckich tytułów wydawanych w Królestwie. Ze względu na
nakład (około 20 tysięcy egzemplarzy) i miejsce ukazywania się „Godzina” uchodziła
wśród nich za pismo najważniejsze. Intencje, jakie towarzyszyły założeniu dziennika,
nie były tajemnicą. Jeszcze przed przeniesieniem „Godziny” do Warszawy (koniec
grudnia 1915) w mieście kursowała ulotka zniekształcająca tytuł dziennika na
„Godzina”. Jakiś czas później Warszawę obiegł pamflet rozprawiający się z Polakami
służącymi interesom Niemiec i pisującym w „ich” gazecie. Rzecz jasna nie pozosta-
wało to bez wpływu na stosunek opinii polskiej do Adama Napieralskiego uznawa-
nego za osobę politycznie skompromitowaną. Bojkot „Godziny” nie powiódł się, tym
niemniej spora część opinii uznawała pismo za niewiarygodne, mimo że jesienią 1918
roku „Godzina” zdawała się wyrażać polskie, a nie niemieckie racje. Po odzyskaniu
niepodległości wydawcom i współpracownikom postawiono zarzut kolaboracji.
W siedzibie gazety znaleziono dokumenty dowodzące finansowania pisma przez
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 33

Niemców; niektóre opublikował „Robotnik” (nr 297, 15 listopada 1918). Dotknięty za-
rzutami Czesław Jankowski, pisujący do dziennika, odpowiedział broszurą Na ostrzu
sprawiedliwości (1918).
O swoje interesy w Królestwie dbał także Wiedeń, usiłujący podtrzymywać
orientację na Austrię. Po zajęciu Warszawy przez wojska niemieckie do miasta przyje-
chał Ignacy Rosner starający się wpływać na sympatie prasy. Według niektórych prze-
kazów, „Kurier Polski” (i nie tylko ten dziennik) był pismem, którego przychylność
Rosner pozyskiwał przy pomocy środków finansowych.
Jesienią 1916 roku piłsudczycy, dla których orientacja na państwa centralne
zaczęła przechodzić do przeszłości, rozpoczęli wydawanie konspiracyjnego, a więc
całkowicie niezależnego od władz pisma „Rząd i Wojsko”. Jego redaktorem był Adam
Skwarczyński, a wśród czołowych współpracowników znaleźli się oprócz Hołówki,
Walery Sławek, Janusz Jędrzejewicz i Tadeusz Święcicki. Orientację propiłsudczy-
kowską przyjęła ukazująca się jawnie „Nowa Gazeta”, którą we wrześniu 1917 roku
kupił Bohdan Straszewicz, walcząc w niej o zniesienie cenzury.
Aczkolwiek centrum życia politycznego stanowiła Warszawa, obszarem aktyw-
ności i nowych inicjatyw wydawniczych była Galicja. W 1914 roku w Krakowie
powstał Naczelny Komitet Narodowy (NKN), który skupiał stronnictwa polityczne
orientujące się na Austrię i formalnie powołał do życia Legiony. W strukturze komi-
tetu powołano dwa biura prasowe. Jedno funkcjonowało w Wiedniu pod formalnym
kierownictwem Konstantego Srokowskiego, rzeczywistym zaś Mieczysława Szerera,
a jego zadaniem było informowanie prasy polskiej i austriackiej oraz docieranie
do opinii austriackiej (służył temu tygodnik „Polen”). Drugie usytuowane zostało
w Departamencie Wojskowym. Jego zadaniem było propagowanie idei legionowej oraz
informowanie o stanie spraw polskich w wymiarze wewnętrznym i międzynarodo-
wym. Biuro, którego siedzibą stał się Piotrków (tam też mieściła się jego drukarnia),
prowadziło działalność informacyjną za pośrednictwem własnych wydawnictw pra-
sowych (m.in. „Wiadomości Polskie” redagowane przez Stanisława Kota, „Dziennik
Narodowy”; oba pisma wychodziły w nakładzie 10 tysięcy egzemplarzy) oraz biule-
tynów, broszur i druków ulotnych. Opracowywało materiały wykorzystywane do
użytku własnego oraz całego aparatu politycznego NKN w zakresie jego działalności
krajowej i zagranicznej.
Trudno w sposób precyzyjny porównywać wpływ prasy obu orientacji – aktywi-
stycznej i pasywistycznej. Jej znaczenie mierzyć można przy pomocy kwalifikatorów
ilościowych, nie bez znaczenia dla recepcji były jednak nastroje ogółu społeczeństwa
wynikające z bieżącej sytuacji militarnej i politycznej. W początkowej fazie wojny
stosunkowo silne były nastroje prorosyjskie, które osłabły po 1915 roku, a wobec
słabnącej Rosji i jej sytuacji wewnętrznej stały się bezzasadne.
W wymiarze ilościowym przewagę miała prasa aktywistyczna (11 dzienników),
pasywiści dysponowali 6 dziennikami, ale to ich wydawnictwa (nie tylko dzienniki)
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

34 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ukazywały się w większej liczbie egzemplarzy. Relacja nakładów wynosiła około 180
tysięcy do ponad 50 tysięcy na korzyść wydawnictw o orientacji pasywistycznej.
Podział według kryterium geopolitycznego (orientacyjnego) różnicował prasę
głównie w latach 1915–1917. Po aresztowaniu w lipcu 1917 roku Józefa Piłsudskiego
oraz internowaniu legionistów orientacja na państwa centralne utraciła swój dotych-
czasowy charakter. Nie oznaczało to jednak, że władze niemieckie zrezygnowały
z propagowania oparcia sprawy polskiej o Berlin – wysiłki w tym kierunku czyniła
nadal „Godzina Polski”.
Kolejnego ciosu słabnąca orientacja aktywistyczna doznała w lutym 1918 roku,
kiedy to państwa centralne zawarły pokój z Ukrainą, do której przyłączono wschodnie
części Królestwa Polskiego (chełmszczyna). Reakcja na kolejny „rozbiór Polski”, gdyż
tak oceniano decyzję Berlina i Wiednia, była testem nie tylko dla wytrzymałości zwo-
lenników współpracy z Niemcami (do końca wojny los Polski wiązał z nimi Władysław
Studnicki, dając temu wyraz w swojej publicystyce), ale przede wszystkim dla wiary-
godności prasy i stopnia jej niezależności. Okazało się, że mimo dokuczliwości cenzury,
prasa jest w stanie wyartykułować, choć może nie w takiej formie jak tego chciała,
stanowisko wyrażające interes Polski i odczucia społeczne. „Godzina” informowała
początkowo, że porozumienie brzeskie przyjęto spokojnie, a nawet „z zadowoleniem”.
Powodem miało być spodziewane polepszenie zaopatrzenia w żywność dostarczaną
z Ukrainy. Dziennik wydrukował jednak orędzie Rady Regencyjnej do narodu polskiego,
protestujące przeciw przekształceniom terytorialnym i poinformował o dymisji powo-
łanego przez Radę rządu Jana Kucharzewskiego.
W lepszej sytuacji były inne tytuły. „Kurier Warszawski” w miarę możliwości
dawał wyraz prawdziwym nastrojom, pisząc o „ciężkim nieszczęściu narodowym”
oraz „ciosie strasznym i nieoczekiwanym” (13 i 15 lutego), apelował jednak o „jedność
i spokój”. 14 lutego „polskie” dzienniki, co podkreślono, na znak protestu ukazały się
tylko w edycjach porannych, podając jedynie odezwę Rady Regencyjnej i powody
ustąpienia gabinetu.
Stabilizacja sytuacji w Królestwie po zakończeniu działań wojennych, mimo
kryzysu gospodarczego, pozwoliła na poprawę kondycji prasy. Jesienią 1917 roku zare-
jestrowanych było 90 tytułów (z czego 76 wychodziło w Warszawie). Z inicjatywy
władz niemieckich ukazywało się ponad 30 tytułów, głównie czasopism urzędowych
wydawanych w języku polskim i niemieckim. Dane te dotyczą Generał-Gubernator-
stwa Warszawskiego, czyli mniej więcej połowy obszaru Królestwa Polskiego
W latach 1914–1918 prasa w Galicji znajdowała się w nieco lepszej sytuacji niż
w Królestwie, choć i tu dały o sobie znać skutki działań wojennych oraz wojennej
polityki prasowej. Ukazywały się wszystkie największe dzienniki krakowskie, z któ-
rych jeden – „IKC” – zwiększał nawet nakład oraz zasięg oddziaływania. Podobnie
było we Lwowie, choć miasto znalazło się w obszarze działań wojennych – zajęte we
wrześniu 1914 roku przez Rosjan zostało odbite przez wojska austro-węgierskie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1900–1918 35

Niektóre z tytułów galicyjskich docierały na ziemie centralnej Polski wraz


z żołnierzami Legionów. Na linię frontu dosyłane były „Nowa Reforma”, którą od 1915
roku podpisywał Konstanty Srokowski oraz „IKC”.
Stanowisko polityczne prasy było w Galicji podobne do tych prezentowanych
w Królestwie. Większość tytułów orientowała się na państwa centralne, przyjmując
stanowisko proaustriackie. Wobec Wiednia lojalnie zachował się konserwatywny
„Czas” oraz inne tytuły. Sympatie prorosyjskie (do 1917) starała się demonstrować
prasa endecka, mając w tym wypadku utrudnione zadanie ze względu na czujność
cenzury.
Jej ofiarą padł także „IKC”, który w połowie wojny stał się najpopularniejszym
pismem wydawanym na terenie Galicji. Po zakazach rozpowszechniania pisma wśród
żołnierzy, co nie zawsze było przestrzegane, zdecydowano o zakazie kolportażu w części
Królestwa okupowanej przez Austrię. W październiku 1916 roku dziennik zawieszono
na dwa miesiące, do ponownego zawieszenia, tym razem na trzy miesiące, doszło
w marcu 1918 roku na skutek wyraźnie proniepodległościowych enuncjacji i protes-
tów przeciw postanowieniom brzeskim.
Na terenie zaboru pruskiego usiłowano wymuszać na prasie zachowania zgodne
z interesem władz. Żądano, by „na stosownym miejscu”, zamieszczać komunikaty
wojenne, nie eksponować komunikatów pochodzących ze źródeł alianckich, nie obni-
żać rangi sukcesów Niemiec i nie okazywać współczucia „cierpieniom wroga” oraz nie
pisać o politycznych celach wojny w kontekście niepodległości Polski. Zakazywano
przypominania o polityce pruskiej wobec Polaków w przeszłości oraz usiłowano chro-
nić przed atakami tytuły orientujące się na Niemcy (wydawnictwa Napieralskiego).
Nie oznaczało to, że prasa została pozbawiona możliwości wyrażania własnych opi-
nii. Niektórzy wydawcy (Wiktor Kulerski) uznali orientację „na Niemcy” za zgodną
z ich przekonaniami, nie rezygnując, w miarę możliwości, z obrony spraw polskich.
Wszystkie większe dzienniki 8 października 1918 roku doniosły o odezwie Rady
Regencyjnej deklarującej, że „zbliża się pokój, a wraz z nim ziszczenie się nigdy nie-
przedawnionych dążeń narodu polskiego do zupełnej niepodległości”. „Czas” (nr 446)
pisał o „ogłoszeniu niepodległego państwa polskiego”, „Kurier Warszawski” (nr 278)
uzupełnił treść odezwy o 14 punktów Wilsona, które ogłaszał już wcześniej, „Kurier
Polski” (nr 245) drukował na pierwszej stronie apel o uwolnienie Józefa Piłsudskiego
i innych więźniów politycznych.
Niepodległość i spodziewana wraz z nią wolność prasy wydawały się być w za-
sięgu ręki.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

36 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 2

Prasa polityczna
1918–1926

Warunki ogólne, statystyka


Rok 1918 stanowił cezurę zarówno w dziejach Polski, jak i polskiej prasy. Odzys-
kanie niepodległości spowodowało, że gazety mogły mówić swobodniejszym głosem
niż w czasach rozbiorów i mogły się rozwijać. Nie oznaczało to jednak, że przez cały
okres dwudziestolecia międzywojennego prasa funkcjonowała w sprzyjających oko-
licznościach. Niekiedy na przeszkodzie stawała polityka, nie bez wpływu na kondy-
cję prasy była też sytuacja gospodarcza Polski, struktura społeczna oraz ogólne warunki
kulturowe i cywilizacyjne. W momencie odzyskania niepodległości Polska była wynisz-
czonym wojną krajem o anachronicznej strukturze społecznej. W początku lat 20.
mieszkańcy wsi stanowili ponad 64 procent społeczeństwa, zaś odsetek robotników
zatrudnionych poza rolnictwem przekraczał 16 procent. Nieliczne były warstwy inte-
ligencka i pracowników umysłowych (około 5 procent) oraz drobnomieszczańska
(około 11 procent). Taka struktura społeczna nie pozostała bez wpływu na czytel-
nictwo. Gazeta bądź czasopismo nadal stanowiły przede wszystkim, choć nie wyłącznie,
atrybut świata inteligenckiego, miejskiego, a spora część społeczeństwa nie miała
nawyku lektury prasy. Sytuacja ta była widoczna zwłaszcza w początkowym okresie
niepodległości.
Czynnikiem w oczywisty sposób ograniczającym czytelnictwo był niski poziom
ogólnego wykształcenia. Wprowadzenie obowiązku szkolnego, popularyzowanie
oświaty oraz walka z analfabetyzmem (plagą zwłaszcza na Kresach Wschodnich) spo-
wodowało zwiększanie się liczby potencjalnych czytelników i nabywców prasy, ale
spory odsetek społeczeństwa nadal nie był przygotowany do jej odbioru. Nie bez zna-
czenia było to, że analfabetyzm rozpowszechniony był wśród osób w średnim wieku,
a więc tych, które teoretycznie mogły powiększać grono czytelników.
Po zakończeniu I wojny światowej społeczeństwo polskie było w złej sytuacji
materialnej, w podobnym stanie była też gospodarka. Wskaźniki ekonomiczne zaczęły
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1918–1926 37

zmieniać się na lepsze dopiero w latach 1924–1925. W 1923 roku, kiedy w tragicznej
sytuacji znalazły się finanse państwowe (hiperinflacja), doszło do dużego spadku
popytu na prasę, czego konsekwencją była bądź likwidacja wielu tytułów, bądź w lepszym
wypadku kłopoty finansowe, które odbijały się na wysokości nakładów i objętości
gazet. Aczkolwiek walka z inflacją zakończyła się sukcesem (reforma walutowa 1924),
nie było to jednak równoznaczne z dynamicznym wzrostem wynagrodzeń, które na
ogół utrzymywały się na poziomie niższym niż przed wojną. Bieda społeczeństwa
stanowiła jedną z barier, na którą natrafiały zarówno pisma codzienne jak i czaso-
pisma. Wątły system prenumerat wiążący się najczęściej z jednorazowym większym
wydatkiem skazywał gazety na uzależnienie od doraźnych preferencji nabywców i nie
wpływał na stabilizowanie sytuacji finansowej większości wydawnictw.
Przeszkodą w dystrybucji prasy była słabo rozbudowana sieć połączeń komu-
nikacyjnych – zarówno kolejowych jak i drogowych oraz zła jakość przemysłu poli-
graficznego. Dotyczyło to głównie wschodniej części kraju, znacznie lepiej było na
terenach byłego zaboru pruskiego.
Rozwojowi prasy nie sprzyjała geografia prasowa odziedziczona po czasach roz-
biorowych. W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości dawały o sobie znać
negatywne skutki regionalizacji, które utrudniały wszelkie próby tworzenia gazet
o charakterze ogólnokrajowym, a zarazem wpływały na wysokość nakładów. Więk-
szość pism ukazujących się w Warszawie właśnie w stolicy sprzedawało od 30 do 50
procent nakładu, pozostała część rozchodziła się przede wszystkim na terenie byłego
Królestwa Polskiego. O bardziej zdecydowanym przekraczaniu przez prasę granic
rozbiorowych oraz o istnieniu tytułów o zasięgu ogólnopolskim będzie można mówić
dopiero w latach 30.
Trudności te do pewnego stopnia równoważyły czynniki działające stymulująco
na prasę, przyczyniając się do jej rozwoju – rozumianego zarówno w sensie ilościo-
wym, jak i odgrywanej przez nią roli (sprowadzała się one przede wszystkim do pro-
cesu budowy państwa i jego demokratycznego charakteru, czyli czynników natury
politycznej).
W chwili odzyskania niepodległości na terenie ziem, które znalazły się w gra-
nicach państwa polskiego, ukazywało się około 600 tytułów. Centrum wydawnicze
stanowiła Warszawa, gdzie w początku lat 20. wychodziła blisko połowa wyda-
wanych w Polsce pism. Dużymi ośrodkami, ale znacznie ustępującymi stolicy, były
województwo poznańskie (przede wszystkim Poznań), gdzie wychodziło ponad 160
tytułów, następnie lwowskie, krakowskie i łódzkie, w których także dominowały
stolice województw.
Polska dwudziestolecia międzywojennego nie była państwem jednolitym naro-
dowościowo. Co trzeci jej obywatel był przedstawicielem mniejszości narodowych,
które po 1918 roku zyskały możliwość wydawania prasy we własnych językach i z pra-
wa tego korzystały. Nie oznaczało to, że czytelnikami prasy polskiej byli wyłącznie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

38 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Polacy (w sensie narodowym), jednak przedstawiciele mniejszości kierowali zainte-


resowanie przede wszystkim ku własnym dziennikom i czasopismom. Miały one
z założenia ograniczony zakres oddziaływania oraz niższe nakłady. Nie ulega jednak
wątpliwości, że stanowiły ważny element prasy ukazującej się w Polsce.
Pamiętając o wszystkich czynnikach, zarówno tych działających na rzecz prasy,
jak i przysparzających jej kłopotów, można bronić tezy, że po roku 1918 gazety stały
się bardziej obecne w życiu społecznym. Było to spowodowane zwiększającym się
mimo wszystko czytelnictwem, wzrostem nakładów i liczby tytułów. Najwymowniej
świadczą o tym liczby. O ile w 1918 roku ukazywało się blisko 600 tytułów, o tyle
w 1926 roku wychodziło ich o tysiąc więcej. Podobnie dynamiczny był przyrost na-
kładów. Te jednak, mimo zauważalnego wzrostu, nie były wysokie w porównaniu do
liczby mieszkańców Polski. Na przykład w 1924 roku na 107 ukazujących się wówczas
dzienników, tylko jeden wychodził w nakładzie wyższym niż 50 tysięcy egzemplarzy,
cztery w przedziale 25–50 tysięcy i aż 30 w przedziale zdecydowanie niskim dla tej
grupy pism – od 2,5 do 5 tysięcy egzemplarzy.

Prawica i centrum
Endecja, największe ugrupowanie prawicowe początków niepodległości, dyspo-
nowała najzasobniejszym, partyjnym systemem prasowym. Jego podstawę stanowiły
dzienniki informacyjne, które w gestii stronnictwa znalazły się przed 1914 rokiem.
W listopadzie 1918 roku wznowiono zamkniętą w czasie wojny „Gazetę Warszawską”
(pod redakcją Zygmunta Wasilewskiego). Jej uzupełnienie, w sensie politycznym,
stanowiła warszawska „Gazeta Poranna 2 grosze”.
Do połowy lat 30. „Gazeta Warszawska” pełniła funkcję nieoficjalnego periodyku
stronnictwa. Z pismem mającym charakter poważnego, utrzymanego w tradycyjnej
konwencji dziennika politycznego współpracowali najwybitniejsi publicyści naro-
dowi, a zarazem prominentni działacze Narodowej Demokracji (Bohdan Wasiutyński,
Józef Hłasko, Marian Seyda), pisywał doń także senior polskiej publicystyki Aleksan-
der Świętochowski.
„Gazeta Poranna 2 grosze” redagowana przez Antoniego Sadzewicza była podob-
nie jak przed I wojną światową utrzymana w lżejszym tonie niż „Gazeta Warszawska”
i przeznaczona dla szerszego kręgu odbiorców. Tytuł tego agresywnego dziennika
posłużył przeciwnikom politycznym endecji do ukucia deprecjonującej ugrupowanie
nazwy „obozu dwóch groszy”.
Mimo że obszar dawnego Królestwa, w tym Warszawa, był terenem wpływów
politycznych Narodowej Demokracji, czego dowodziły wyniki wyborów, w połowie
lat 20. warszawskie dzienniki narodowe zaczęły popadać w kłopoty finansowe. W 1925
roku oba pisma połączono w „Gazetę Warszawską Poranną”, której redakcję objął
Mieczysław Trajdos. Niedługo potem dziennik wrócił do pierwotnej nazwy.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1918–1926 39

Regionem, w którym endecja miała spore wpływy były Wielkopolska i Pomo-


rze. W Poznaniu ukazywał się „Kurier Poznański”, którego redaktorem naczelnym
(od 1915) był Bolesław Marchlewski. Po jego zabójstwie, o czym będzie mowa, redak-
cję prowadził Stanisław Kozicki, później zaś, w 1926 roku, Marian Seyda. W Toruniu
endecja wydawała od 1920 roku „Słowo Pomorskie”, a w Bydgoszczy – „Gazetę Byd-
goską” (od 1922).
W 1922 roku narodowcy przystąpili do wydawania swego pisma w Krakowie.
Ich stan posiadania w Małopolsce Zachodniej nigdy nie był znaczący, uruchomili
więc „Gońca Krakowskiego”, który jednak nie odegrał większej roli. Stronnictwo nie
zanotowało również sukcesu na Śląsku, natomiast dwoma poważnymi tytułami dys-
ponowało na Kresach Wschodnich.
We Lwowie było to „Słowo Polskie” – najbardziej wpływowa gazeta w mieście,
pozostająca w rękach narodowych demokratów od czasów poprzedzających wybuch
I wojny światowej. W latach 1920–1922 dziennik prowadził Wacław Mejbaum, od
początku 1923 roku redaktorem był Stanisław Grabski, a w 1925 roku gazetę przejął
Władysław Świrski. W Wilnie narodowcy mieli „Dziennik Wileński” redagowany
przez Aleksandra Zwierzyńskiego.
Wymienione tytuły współtworzyły dobrze rozwinięty partyjny system prasowy
oparty o codzienne pisma informacyjne wydawane zwłaszcza w tych ośrodkach,
w których Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne cieszyło się poważniejszymi
wpływami politycznymi. W okresie poprzedzającym zamach majowy endecja dys-
ponowała na terenie całego kraju ponad 20 tytułami (dziennikami i czasopismami),
których łączny roczny nakład wynosił ponad 44 miliony egzemplarzy. Stanowiło to
blisko 20 procent nakładu wszystkich ukazujących się wówczas pism politycznych
i czyniło z Narodowej Demokracji największego partyjnego wydawcę w Polsce.
Ugrupowaniem bliskim Narodowej Demokracji, niedysponującym jednak tak
dużą liczbą tytułów, było Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe. W 1920 roku roz-
poczęło ono wydawać w Warszawie dziennik „Rzeczpospolita”, który miał zwiększyć
wpływy polityczne ugrupowania i zrekompensować brak poważnych pism w innych
rejonach kraju. „Rzeczpospolita” okazała się jednym z niewielu pism codziennych
założonych po 1918 roku, które chociaż ukazywało się krótko, odegrało, zwłaszcza
w początku lat 20., dużą rolę. Dziennik zaczął wychodzić w czerwcu 1920 roku, a więc
w gorącym okresie wojny polsko-bolszewickiej, i został pomyślany jako prawicowa
gazeta opiniotwórcza, związana co prawda z określonym środowiskiem politycznym,
ale niesprawiająca wrażenia pisma partyjnego. Intencją wydawców, do grona których
należał posiadający ponad połowę udziałów Ignacy Paderewski, było stworzenie
pierwszego dziennika ogólnokrajowego o nakładzie oscylującym wokół 100 tysięcy
egzemplarzy. Redaktorem został Stanisław Stroński, a pismo skupiło szereg wybit-
nych publicystów. W skład redakcji wchodzili m.in. Adolf Nowaczyński, Kornel Maku-
szyński, Włodzimierz Perzyński, Edward Dubanowicz, Ignacy Chrzanowski, Edward
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

40 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Taylor, Adama Grzymała Siedlecki i Adam Skałkowski, a więc znani już wówczas
ludzie pióra i naukowcy.
Ambicje i nadzieje, jakie przyświecały inicjatorom i redaktorowi dziennika, oka-
zały się mocno na wyrost. Gazeta co prawda szybko znalazła się w gronie najpo-
ważniejszych dzienników politycznych, głównie na skutek ciętego pióra redaktora
naczelnego, lecz nie zdołała zdobyć pozycji dziennika ogólnokrajowego. W 1924 roku
nakład spadł do 20 tysięcy egzemplarzy, a jesienią tego samego roku właściciele zde-
cydowali się sprzedać dziennik Wojciechowi Korfantemu. W efekcie dotychczasowy
redaktor naczelny opuścił redakcję wraz z większością zespołu, by w październiku 1924
roku założyć nowy dziennik – „Warszawiankę” (który również korzystał z materialnej
pomocy Ignacego Paderewskiego). Jednakże ani „Rzeczpospolita” pod nową redakcją,
ani nowe pismo Strońskiego nie odegrały takiej roli, na jaką liczono w 1920 roku.
„Warszawianka” miała te same przymioty, co poprzednie pismo Strońskiego, to
znaczy dobrą publicystykę redaktora naczelnego. Nie okazało się to jednak wystar-
czającym atutem i po niespełna czterech latach dziennik przestał wychodzić.
Redaktor obu dzienników był profesorem romanistyki, zarazem pierwszym
w Polsce nowoczesnym publicystą politycznym. Niesłychanie sugestywnym i potra-
fiącym w krótkiej formule ni to artykułu wstępnego, ni komentarza, zamknąć istotę
każdorazowego wystąpienia. Od początku lat 20. uchodził za jednego z najwybit-
niejszych publicystów, choć już wówczas zwracano uwagę, że dysponował talentem
przede wszystkim negatywnym. Był znakomity w krytyce i depopularyzowaniu kon-
cepcji bądź wydarzeń, które uważał za błędne. Jeśli dodać do tego zjadliwość i sty-
listyczną biegłość, zrozumiała okaże się niechęć, jaką okazywali Strońskiemu jego
przeciwnicy.
Środowiskiem politycznym, które weszło w dwudziestolecie z dużym bagażem
doświadczeń prasowych, byli konserwatyści. Po odzyskaniu niepodległości w Kra-
kowie nadal ukazywał się wydawany przez nich „Czas”, który po śmierci Rudolfa
Starzewskiego od 1920 roku redagował Antoni Beaupré. Z dziennikiem blisko współpra-
cował profesor Stanisław Estreicher, który w pierwszym okresie niepodległości był
jego głównym publicystą. Spod jego ręki wychodziła większość artykułów wstępnych
(na ogół niepodpisanych). To Estreicher był autorem głośnego tekstu Rokosz komen-
tującego zamach majowy. Po zwycięstwie piłsudczyków w maju 1926 roku miał ogra-
niczyć swoje wystąpienia, ale pozostał redaktorem politycznym dziennika.
„Czas” nadal uchodził za dziennik opiniotwórczy i elitarny, swego rodzaju insty-
tucję polityczną. Ksawery Pruszyński zwykł określać gazetę jako „owoc sojuszu pro-
fesorów z hrabiami”, czyli profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i bogatych
ziemian z Galicji Zachodniej. Ten mariaż oznaczał ponadpartyjną troskę o państwo,
u której podstaw leżała niezależność natury politycznej i materialnej. Estreicher,
Michał Bobrzyński i Władysław Leopold Jaworski, mając zawsze na względzie dobro
kraju, komentowali i interpretowali rzeczywistość społeczno-polityczną, Konstytucję
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1918–1926 41

marcową, koncepcje reformy rolnej, prawodawstwo, politykę zagraniczną, przerosty


władzy ustawodawczej nad wykonawczą.
Po 1918 roku „Czas” uchodził „za trybunę i kuźnię doktryny konserwatywnej”,
wzbraniając się przed dostosowywaniem swojej linii do bieżących wymogów stron-
nictwa konserwatywnego. Jeden z młodych współpracowników gazety, obserwując
z podziwem pisujących do dziennika tuzów Uniwersytetu Jagiellońskiego, zauważył,
że „Czas” był wartością samą w sobie „ponad zwykły padół ziemski”, uznając pozostałe
pisma konserwatywne „za mutacje prowincjonalne stołecznego dziennika”.
Z powyższą oceną można polemizować, a powód do tego dawał poziom dzien-
ników zachowawczych ukazujących poza „stołecznym” Krakowem. Periodyki o podob-
nym charakterze, czyli poważne dzienniki informacyjne przeznaczone dla stosunkowo
wąskiego kręgu odbiorców konserwatyści wydawali bowiem i w innych miastach.
W Poznaniu wychodził „Dziennik Poznański”, w Warszawie zaś „Dziennik Powszechny”.
Gazeta, którą redagował Witold Noskowski, była wedle terminującego w niej Stani-
sława Mackiewicza „niezbyt udana” i wkrótce zostało po niej tylko wspomnienie.
Zachowawcy jednak nie rezygnowali. W 1924 roku zdecydowali o założeniu w War-
szawie „Dnia Polskiego” – gazety codziennej, która przez dziesięć lat była głównym
pismem konserwatystów w centralnej Polsce. Kuratelę na dziennikiem sprawowała
grupa prominentnych działaczy konserwatywnych, w której skład wchodzili m.in.
Janusz Radziwiłł, Wojciech Rostworowski (przez pewien czas redaktor naczelny „Dnia”)
oraz Roger Raczyński. W 1927 roku w „Dniu” ukazał się pierwszy odcinek rubryki
redagowanej przez młodzież neokonserwatywną, z której rozwinęło się czasopismo
„Bunt Młodych” kierowane przez Jerzego Giedroycia.
Zachowawcy przystąpili też do wydawania dziennika w Wilnie – w sierpniu 1922
roku ukazało się „Słowo”, którego redaktorem naczelnym został Stanisław „Cat” Mac-
kiewicz, już niebawem zaliczany do grupy najwybitniejszych publicystów politycznych
młodszego pokolenia. „Słowo” założone z inicjatywy Aleksandra Meysztowicza i Mariana
Zdziechowskiego jako przeciwwaga dla narodowego „Dziennika Wileńskiego” było
początkowo pismem oddziału Stronnictwa Prawicy Narodowej. Związki dziennika z kon-
serwatyzmem nie uległy zmianie do końca dwudziestolecia, ale już w pół roku od uka-
zania się pierwszego numeru poinformowano czytelników, że „Słowo” jest niezależne
od „organów partyjnych”. Dziennik szybko zdobył silną pozycję. Gazeta zawdzięczała to
przede wszystkim talentom swego redaktora i pierwszego publicysty w jednej osobie.
Prasa konserwatywna, choć obecna na terenie całej Polski, nie odgrywała znaczącej
roli, jeśli mierzyć ją wysokością nakładów i zasięgiem odbioru („Czas” w latach 20.
ukazywał się w nakładzie około 10 tysięcy egzemplarzy, „Słowo” w jeszcze mniejszym
– 2–3 tysięcy). Jednocześnie cechowała je wyważona na ogół ocena wydarzeń poli-
tycznych i znakomita publicystyka. Przykładem służy nie tylko „Czas”, ale również
dziennik Mackiewicza, w którym pisywali Władysław Studnicki, Marian Zdziechowski
i Czesław Jankowski.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

42 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Do grupy liczących pism prawicowych początku niepodległości zaliczyć można


kilka tytułów niezwiązanych formalnie z żadnym ugrupowaniem politycznym. W War-
szawie takim dziennikiem był „Kurier Warszawski” redagowany przez Konrada Olcho-
wicza, który w 1920 roku przejął tytuł po swoim ojcu (także Konradzie). „Kurier”, wycho-
dzący w nakładzie około 50 tysięcy egzemplarzy, był jednym z najpopularniejszych
stołecznych pism codziennych, trafiającym do osób o przekonaniach prawicowych
i centrowych, stroniących od periodyków partyjnych. Gazeta podkreślała swój kato-
licki charakter i dobre kontakty z hierarchią kościelną. Mocną stroną pisma była pub-
licystyka. Po odzyskaniu niepodległości głównym piórem politycznym dziennika był
Bolesław Koskowski, związany z obozem narodowym (senator Narodowej Demokracji
w latach 1922–1928). Oprócz Koskowskiego w „Kurierze” na tematy polityczne pisywał
m.in. Władysław Rabski. Dziennik zwracał uwagę bogatym w porównaniu z innymi
gazetami działem korespondencji zagranicznych. „Kurier” był jednym z pierwszych
polskich dzienników, które drukowały nekrologi (jego właściciele wpadli na ten pomysł
jeszcze w XIX wieku). Stanowiło to niezłe źródło dochodu i było powodem wielu
nieustających żartów, mimo że gazeta przestała być monopolistą w tym zakresie.

Centrum. Prasa piłsudczyków


Chadecja (ChD) była ugrupowaniem, które nie odgrywało dużej roli w życiu
politycznym, miało jednak kilka liczących się dzienników, w tym jeden, który ukazy-
wał się przez całe dwudziestolecie. Był nim krakowski „Głos Narodu” redagowany
od 1921 roku przez Jana Matyasika. Pismo nie osiągnęło nigdy wymiaru ogólnokra-
jowego, niemniej liczyło się na terenie południowej Polski. Drugim dziennikiem
o podobnym rezonansie i wpływach była założona w Katowicach we wrześniu 1924
roku „Polonia” wychodząca pod redakcją Władysława Zabawskiego. Oba pisma łączyła
osoba właściciela większości udziałów, a w przypadku „Polonii” także publicysty, Woj-
ciecha Korfantego. Aktywność prasowa (założenie „Polonii” wyprzedziło o miesiąc
przejęcie „Rzeczpospolitej”) miała wzmocnić jego wpływy polityczne i służyć jako
skuteczne narzędzie polityczne. W wypadku obu tytułów subwencją służył ich właści-
cielowi śląski Związek Przemysłowców Górniczo-Hutniczych, co stało się już po
zamachu majowym, powodem zarzutów stawianych Korfantemu.
W centralnej Polsce ChD mogła liczyć na „Kurier Łódzki”, na Pomorzu na „Dzien-
nik Bydgoski”, a we Lwowie na „Kurier Codzienny”.
Podobnie do innych ugrupowań sieć swoich wydawnictw usiłowała zorganizo-
wać Narodowa Partia Robotnicza (NPR). Natrafiła jednak na konkurencję skierowa-
nej do podobnego odbiorcy prasy endeckiej, a po części wydawnictw chadeckich oraz
utrudniające działalność wydawniczą przyzwyczajenia czytelnicze. Z tego ostatniego
powodu nie powiodło się utrzymanie przy życiu założonego w Toruniu (1921) „Kuriera
Narodowego”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1918–1926 43

Okazało się – wspominał Karol Popiel – że publiczność zachodniej Polski była


zupełnie nieprzygotowana do odbioru prasy codziennej porannej.

Nieco lepiej powiodło się w Warszawie, gdzie w styczniu 1926 roku NPR zaczął
wydawać utrzymany w popularnej konwencji „Głos Codzienny”. Pismo spotkało się
początkowo z bardzo dobrym przyjęciem, nakład dochodził do 100 tysięcy egzem-
plarzy, w czym swój udział miała niska cena.
W 1919 roku NPR kupił od Adama Napieralskiego „Polaka”, wydawanego w Kato-
wicach. Zasłużona gazeta nie sprzedawała się dobrze – w połowie lat 20. nakład spadł
z ponad 20 do kilku tysięcy egzemplarzy.
Po odzyskaniu niepodległości interesy polityczne PSL „Piast”, podobnie jak przed
1914 rokiem, reprezentował krakowski „IKC”. Wydawało się, że to dużo, tym bardziej,
że ugrupowaniu sprzyjała przez pewien czas również „Gazeta Grudziądzka” Wikto-
ra Kulerskiego. Dziennik ten był wówczas największym pismem ludowym w Polsce,
ukazywał się w nakładzie do 80 tysięcy egzemplarzy
PSL „Piast” nie dysponowało jednak silną prasą partyjną. Działo się tak z powodu
kulturowej specyfiki sympatyków tego ugrupowania. Głównym partyjnym pismem
ludowców w latach dwudziestych pozostawał wydawany w Krakowie tygodnik „Piast”,
również w innych rejonach Polski stronnictwo dysponowało przeważnie czasopis-
mami. Inicjatywy zmierzające do zakorzenienia się w stolicy dały nikłe efekty. Urucho-
miony w 1924 roku dziennik „Echo Warszawskie” miał kilkunastotysięczny nakład
i przestał wychodzić w końcu 1926 roku.
Bardziej w centrum niż na lewicy sytuowało się kilka większych niepartyjnych
dzienników o inaczej sprecyzowanych sympatiach politycznych. W Warszawie takim
pismem był „Kurier Poranny” należący do Ludwika Feliksa Fryze. Kierownikiem poli-
tycznym i czołowym publicystą był związany z gazetą od 1904 roku Kazimierz Ehren-
berg. Dziennik nie ukrywał swych sympatii propiłsudczykowskich. „Kurier Poranny”
był jedynym pismem, w którym Komendant wypowiadał się w czasie, gdy nie brał
udziału w życiu politycznym, to jest od 1923 roku do maja 1926 roku. „Kurier” miał
pewien udział w przygotowaniu zamachu majowego. W styczniu i lutym 1926 roku
opublikował sześć wywiadów z marszałkiem Piłsudskim, kolejne zaś w kwietniu, co
uznawano za ewenement nie tylko z powodu ich treści, ale także dlatego, że Piłsudski nie
przepadał za kontaktami z prasą.
12 maja 1926 roku w „Kurierze” miał się ukazać skonfiskowany wywiad z Mar-
szałkiem, co tylko podgrzało atmosferę, podobnie jak ogłoszona dzień wcześniej
w wydaniu wieczornym dziennika („Przegląd Wieczorny”) informacja o napadzie na
dom Piłsudskiego w Sulejówku. Obie sprawy były ze sobą związane, potraktowano
je jako kolejne argumenty tłumaczące zbrojne wystąpienie Marszałka.
Pewną konkurencję dla „Kuriera Porannego” stanowił w Warszawie „Kurier Pol-
ski”. Liberalno-demokratyczny dziennik był postrzegany przez prawicę jako lewicowy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

44 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

i skłaniający się ku obozowi politycznemu Piłsudskiego. Pismo redagowali po 1918


roku kolejno Stefan Krzywoszewski, Witold Giełżyński oraz od początku lat 20.
(do 1926) Ignacy Rosner, autor większości zamieszczanych w dzienniku artykułów
wstępnych (sygnowanych „zm”). Na początku 1926 roku z powodu politycznego rozłamu
w redakcji obawiano się, że dziennik przejmie generał Władysław Sikorski i jego oto-
czenie polityczne. W takiej sytuacji Rosner wraz z 16 dziennikarzami opuścił pismo
i założył „Nowy Kurier Polski” – gazetę o jednoznacznie propiłsudczykowskiej orien-
tacji. Redaktorem naczelnym dziennika został on sam, a w redakcji znaleźli się m.in.
Józef Wasowski, Konrad Wrzos i Adam Uziembło.
Luźny w istocie rzeczy związek pomiędzy obozem piłsudczykowskim a „Kurie-
rami” sprawiał, że środowisko Marszałka od momentu odzyskania niepodległości
czyniło zabiegi, by założyć własny dziennik warszawski. Próby te nie przyniosły jed-
nak spodziewanych rezultatów, co nie znaczy, że zakończyły się całkowitym fiaskiem.
Od stycznia do listopada 1919 roku ukazywała się „Gazeta Polska”, którą przez pewien
czas kierował Adam Skwarczyński. Dziennik powstał z przekształcenia „Nowej Gazety”
Bohdana Straszewicza; nie zdołał się utrzymać z powodów ekonomicznych. Po upadku
„Gazety” piłsudczycy podjęli ponowną próbę i tym razem zakończoną niepowodzeniem
– dziennik „Naród” ukazywał się od kwietnia do końca sierpnia 1920 roku.
Warszawa nie była jedynym ośrodkiem, w którym ukazywały się dzienniki for-
malnie niepartyjne. Można choćby wspomnieć o założonym w 1924 roku i sympaty-
zującym z Piłsudskim „Kurierze Wileńskim” pomyślanym jako przeciwwaga dla gazety
narodowców.

Lewica
Wśród ugrupowań lewicowych najbardziej rozbudowanym, co nie znaczy, że
składającym się dużej liczby tytułów, systemem prasowym dysponowała PPS. Jej
głównym pismem był przez cały okres dwudziestolecia „Robotnik”. W listopadzie 1918
roku socjaliści przejęli, a właściwie zajęli siłą, warszawską redakcję i drukarnię „Godziny
Polski”. 12 listopada 1918 roku ukazał się pierwszy numer codziennego już „Robotnika”,
zachowującego ciągłość numeracji (292) liczonej od początku istnienia pisma.
„Robotnik” stanowił typowy przykład dziennika partyjnego o cechach gazety
ogólnoinformacyjnej. Podobnie jak w wypadku innych pism partyjnych, współpracow-
nikami gazety byli prominentni działacze wydającej je partii, a więc Kazimierz Pużak,
Zygmunt Zaremba, Tadeusz Hołówko, co nie znaczy, że w redakcji nie było dzienni-
karzy-polityków (Mieczysław Niedziałkowski) bądź „zwykłych” dziennikarzy (Jan
Maurycy Borski, szef działu zagranicznego). Dziennik, którym od listopada 1918 roku
do śmierci w 1927 roku kierował Feliks Perl, ukazywał się w niewielkim nakładzie (około
10–15 tysięcy egzemplarzy), jednak ze względu na pozycję polityczną PPS uchodził
na jeden z najpoważniejszych dzienników politycznych w kraju.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1918–1926 45

Wysokość nakładu wskazuje na to, że nie powiodła się próba uczynienia gazety
pismem ogólnokrajowym. Około połowy nakładu rozchodziło się poza Warszawą
(m.in. w formie mutacji), co nie wystarczało, by dziennik odgrywał tam taką rolę, jak
na rynku stołecznym.
Problem stanowił nie tylko nakład, którego mimo wysiłków nie udawało się pod-
wyższyć, ale i charakter gazety. „Robotnik” był tylko z nazwy dziennikiem kojarzącym
się ze środowiskami robotniczymi – czytali go głównie aktywiści partyjni i lewicująca
inteligencja. Zwrócono na to uwagę w połowie lat 20., zarzucając pismu, że jest „nudne,
jałowe, czcze i bezbarwne”. Jan Nepomucen Miller, autor tych słów i współpracownik
gazety, dodawał, że jeśli zdarzyło mu się „widzieć robotnika czytającego gazetę, to
był to z pewnością nie «Robotnik», a «Kurier Czerwony» lub «Express Poranny»”, czyli
dzienniki sensacyjne.
Drugim ważnym dziennikiem PPS był wydawany w Krakowie „Naprzód” reda-
gowany przez Emila Haeckera. I ta gazeta, podobnie jak „Robotnik”, nie dysponowała
wysokim nakładem (do 10 tysięcy egzemplarzy), ale podobnie do swego warszaw-
skiego odpowiednika liczyła się w mieście i regionie, w którym się ukazywała.
W grudniu 1918 roku socjaliści uruchomili we Lwowie „Dziennik Ludowy”,
który stał się oficjalną gazetą PPS w Małopolsce Wschodniej. Pismo redagował Artur
Hausner, a po nim Jan Szczyrek. Na Śląsku socjaliści mieli „Gazetę Robotniczą”.
Polityka prasowa socjalistów oparta była na pomyśle zakładania pism przede
wszystkim w większych skupiskach robotniczych oraz na tych terenach, gdzie PPS
cieszył się wpływami politycznymi. Nie wszystkie te inicjatywy przyniosły oczekiwany
skutek. W początku lat 20. PPS miała do dyspozycji łącznie 49 tytułów, a w roku 1926
– 51, licząc wraz z pismami organizacji afiliowanych. Tytułów wydawanych przez
partię było dużo mniej (8–10). Starano się docierać do środowisk wiejskich (m.in. tygod-
nik „Chłopska Droga”), wydawano pismo dla kobiet („Głos Kobiet”). Problemem była
niewielka liczba wpływowych dzienników oraz trudności w rozwoju tego typu wydaw-
nictw. Pod względem nakładów prasa ściśle związana z partią o łącznym rocznym
nakładzie około 5,5 miliona egzemplarzy (1924) znacznie ustępowała wydawnictwom
prawicy (ponad 61 milionów egzemplarzy) Nie było to spowodowane indolencją
w dziedzinie polityki prasowej, głównie niewielkimi możliwościami nabywczymi tych,
do których była adresowana prasa stronnictwa.
Drugie obok PPS ugrupowanie lewicowe, PSL „Wyzwolenie”, napotykało podobne
jak „Piast” trudności w dotarciu do swego zaplecza politycznego. Pismem pełniącym
funkcję centralną był tygodnik „Wyzwolenie” ukazujący się w nakładzie około 12 tysię-
cy egzemplarzy. Redagował je Maksymilian Malinowski przy współudziale innych
działaczy partii m.in. Juliusza Poniatowskiego. Stronnictwo wydawało kilka tytułów
o charakterze lokalnym.
Kłopoty, z jakimi borykała się prasa ludowa, brały się z rozdrobnienia ruchu. Włas-
ne pisma wydawała secesyjna Niezależna Partia Chłopska. Periodykami dysponowały
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

46 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

również mniej znaczące ugrupowania ludowe oraz partia komunistyczna. Jej wydaw-
nictwa zasługują na uwagę nie tyle ze względu na treść, schematyczną i ściśle przy-
legającą do aktualnej polityki Moskwy, ile na nielegalny charakter – przykładem może
być centralne pismo partii „Czerwony Sztandar”. Oprócz niego ukazywało się kilka
pism legalnych, przede wszystkim tygodników, z reguły efemerycznych i nisko-
nakładowych, niewydawanych pod szyldem KPRP a później KPP.
Prasa polityczna pierwszych lat niepodległości była odwzorowaniem życia poli-
tycznego, jednak hierarchia i znaczenie ugrupowań nie we wszystkich wypadkach
przesądzały o roli ich periodyków. Dzienniki dużych stronnictw, silnie obecnych w par-
lamencie liczyły się z tego właśnie powodu, co nie znaczy, że należy jednocześnie nisko
oceniać ich publicystykę. Liczyły się również, niekiedy niewspółmiernie do nakładu,
pisma mniejszych ugrupowań, skromnie, bądź zgoła wcale niereprezentowanych
w sejmie. Wymienić tu można periodyki konserwatystów – przede wszystkim zacho-
wawczy „Czas” oraz chadecką „Polonię”.

Prasa sensacyjna
Lata 1918–1926 były okresem dość dynamicznego rozwoju prasy, jej stymulato-
rem nie było jednak wyłącznie życie polityczne. W początku lat 20. coraz liczniejsza
stawała się grupa nowych czytelników. Nie dość dobrze przygotowanych do lektury
tradycyjnych periodyków politycznych, pracujących, a więc nie dysponujących dużą
ilością czasu na lekturę, wreszcie mniej zainteresowanych polityką w wydaniu partyj-
nym. Słowem – odbiorców traktujących prasę nie tylko i nie wyłącznie jako nośnik
informacji o najważniejszych wydarzeniach, ale i o sprawach, o których poważnie
dzienniki donosiły na marginesie: sensacjach politycznych, aferach kryminalnych
i obyczajowych. Czytelników oczekujących, że gazeta bądź czasopismo będzie nie
tylko informować o bieżących wydarzeniach, ale przede wszystkim będzie dostar-
czać im rozrywki.
Tu i ówdzie można spotkać się z opinią, że czytelnik prasy masowej nie lubi myś-
leć, a nawet taką, że nie lubi czytać. Stąd periodyki tego typu operują skomprymo-
waną, ułatwioną informacją i dużą liczbą ilustracji. Prasa przeznaczona dla takiego
odbiorcy jest określana mianem brukowej, rewolwerowej, sensacyjnej albo masowej.
Pisma, które można zaliczyć do tej kategorii, różnią się niekiedy od siebie pod względem
formalnym oraz sympatiami politycznymi, poziomem oraz intencjami wydawcy, mając
zarazem wiele cech wspólnych.
Pierwsza i najistotniejsza to maksymalna atrakcyjność, następstwem której jest
duży nakład, a co za tym idzie jak największy zysk wydawcy. Niekiedy – tak było w przy-
padku dwudziestolecia – prasie brukowej szło przede wszystkim o zaciekawienie
odbiorcy, w innych wypadkach także o przekazanie mu pewnego, z reguły dość upro-
szczonego obrazu świata. W Polsce lat 20. nie funkcjonował typ prasy sensacyjnej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1918–1926 47

najniższego poziomu, obliczonej wyłącznie na epatowanie czytelnika. W zasadzie


wszystkie tytuły, które można kwalifikować jako sensacyjne nie rezygnowały z funkcji
objaśnienia rzeczywistości, choć oczywiście, we właściwy dla siebie sposób. Prasa ta
nie przynosiła treści zasadniczo odmiennych od dzienników – nazwijmy je – poważnych.
Mówiła natomiast innym językiem i przynosiła informacje niejako w odwrotnej pro-
porcji. Tutaj relacja z katastrofy bądź innego wydarzenia uznanego za godne uwagi
podawana była na pierwszej stronie z drobiazgowością, którą dzienniki polityczne
rezerwowały dla pierwszoplanowych zagadnień politycznych lub gospodarczych.
Informacje stanowiące podstawę serwisu pism tradycyjnych były zaś podane w tele-
graficznym skrócie – w formie not bądź niewyszukanego komentarza.
Zgodnie z nazwą stosowaną dla tego typu prasy, jednym z jej podstawowych
celów było dostarczenie odbiorcy sensacji. Nie wszystkie przejawy rzeczywistości
były podatne na takie zabiegi, stąd też prasa tego rodzaju koncentrowała uwagę
na takich, które stanowiły dla niej pożywkę.
Cechy prasy sensacyjnej nie wykluczały zainteresowania rzeczywistością poli-
tyczną. Starała się ona jednak szczegółowo informować tylko o pewnych, odpowia-
dających jej charakterowi aspektach polityki. Z pewnością jednak była użyteczna
w czasie wyborów, kiedy wskazywała kandydatów i toczyła boje z przeciwnikami.
Pisma określane jako sensacyjne od dzienników informacyjno-publicystycznych
różnił uprawiany w nich typ dziennikarstwa. Zostało ono dostosowane do potrzeb
i możliwości ich czytelnika. Teksty uległy skróceniu i znacznemu uproszczeniu zarówno
pod względem merytorycznym jak językowym. Zmienił się styl wypowiedzi. Język lite-
racki zaczęły zastępować proste, niekiedy dosadne wyrażenia z mowy potocznej. Do
tych potrzeb zostały dostosowane gatunki dziennikarskie. Pojawił się krótki komentarz
oraz wywiad, dający czytelnikowi możliwość bliskiego kontaktu z interesującą go osobą.
Większą niż dotąd rolę (informacyjną i ilustracyjną) zaczęła odgrywać fotografia.
Nowego czytelnika prasy, który wpłynął na jej oblicze, określa się mianem od-
biorcy masowego, albo produktem kultury wielkomiejskiej. Biorąc pod uwagę polską
rzeczywistość lat 20., nie są to pojęcia precyzyjnie oddające istotę rzeczy. Masowy,
to znaczy bardzo liczny, zaś w przypadku dwudziestolecia trudno mówić o powszech-
nym zainteresowaniu prasą. Wielkomiejski, to znaczy zamieszkujący miasto o dużej
w porównaniu z miastami europejskimi liczbie mieszkańców. W Polsce natomiast przez
cały okres międzywojnia jedynym takim miastem była Warszawa – pozostałe ośrodki
np. Kraków, Łódź, Poznań oraz Lwów liczyły mniej niż 500 tysięcy mieszkańców.
Na miano pierwszego pisma o charakterze sensacyjnym, a na warunki polskie
także masowego, zasługiwał wspomniany już „Ilustrowany Kurier Codzienny”, czyli
„IKC”. Jego fenomen, a o takim można mówić w wypadku tego dziennika, był oparty
właśnie na umiejętności dotarcia do czytelnika mniej wyrobionego i mniej ambitnego.
Po 1918 roku „IKC”, o czym już była mowa, był politycznie związany z PSL „Piast”,
Dąbrowski zwracał jednak uwagę na to, by pismo postrzegane było jako niezależne
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

48 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

oraz na to, by koneksje polityczne wychodziły mu na dobre. Dziennik już w czasie


I wojny światowej zdobył sobie popularność na obszarze Galicji, gdzie nie miał w zasa-
dzie poważniejszej konkurencji. Po 1918 roku rozszerzył swoją obecność na Polskę
centralną i zachodnią. Trudno dokładnie powiedzieć kiedy, tym niemniej nie ulega
wątpliwości, że w latach 20., „IKC” stał się pierwszą gazetą zasługującą na miano
dziennika ogólnokrajowego. Stało się tak z powodu talentów jego wydawcy, który,
nie dysponując początkowo zespołem znanych dziennikarzy, zdecydował się robić
pismo przystępne, żywo redagowane, adresowane do odbiorców niezbyt wymaga-
jących, ale nie przekraczające granic złego smaku. W polityce wewnętrznej Dąbro-
wski starał się dobrze żyć z władzą, natomiast w sprawach zagranicznych dostarczać
odbiorcom to, czego oczekiwali. Dziennik był antysowiecki, co i raz przynosząc
szokujące informacje z ZSRS, ilustrujące tezę o zbrodniczym charakterze komuni-
zmu. Schlebiał postawom antyczeskim, wyróżniając się w tym wypadku na tle innych
pism. W marcu 1922 roku ukazał się specjalny numer poświęcony stosunkom
polsko-czeskim dedykowany ofiarom antypolskiego terroru w Czechosłowacji. Podo
bnie było w przypadku Niemiec przedstawianych jako kraj nieprzychylny państwu
polskiemu i Polakom.
Dziennik ilustrowany był fotografiami, co w początku dwudziestolecia nie było
w polskiej prasie normą. Gazeta rozbudowywała dodatki (było ich kilkanaście) prze-
znaczone dla bardziej wybrednego czytelnika, co było dowodem, że wydawca nie traci
z pola widzenia żadnej z potencjalnych grup odbiorców.
Powodem sukcesu „IKC” były talenty menedżerskie Dąbrowskiego, rzecz wów-
czas rzadko spotykana w polskiej prasie. „IKC” zwracał jednak uwagę nie tylko dobrą
reklamą i dystrybucją, ale także profesjonalizmem formalnym. U podstaw sukcesu
dziennika leżało wyczucie rynku oraz zdolności organizacyjne. W Polsce lat dwudzie-
stych czytelnika należało nie tylko znaleźć, ale i do niego dotrzeć. Dąbrowski zdołał
to zrozumieć i podołać temu wyzwaniu szybciej niż potencjalni konkurenci.
„IKC” stał się wzorem dla innych pomysłów tego typu. W okresie, kiedy dziennik
Mariana Dąbrowskiego zaczynał pretendować do miana pisma ogólnopolskiego,
w Warszawie powstała gazeta, która usiłowała mu dorównać. „Kurier Informacyjny
i Telegraficzny” (założony w 1922 roku, od 1925 roku wychodzący pod tytułem „Kurier
Czerwony”), którego twórcami i redaktorami byli Henryk Butkiewicz i Antoni Lewan-
dowski, szybko zdobył poczytność w Warszawie i Polsce centralnej. Wykorzystali to
wydawcy, a zarazem twórcy koncernu „Prasa Polska” SA, uruchamiając niebawem
drugie pismo, o niemal identycznym charakterze – był nim „Express Poranny”. Oba
dzienniki ukazywały się w nakładzie około 50 tysięcy egzemplarzy. Czerwony kolor
winiet tytułowych, zabieg mający na celu przyciągnąć uwagę odbiorcy przyzwycza-
jonego do tradycyjnej czerni, zyskał im miano „czerwoniaków”. Nazwa ta odnosiła
się wyłącznie do ich popularnego charakteru, nie zaś sympatii politycznych.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1918–1926 49

W styczniu 1923 roku w Łodzi zaczęła się ukazywać „Republika”. I to pismo


dało początek koncernowi prasy popularnej – mniejszemu niż „IKC” i „czerwoniaki”,
liczącemu się głównie w regionie łódzkim, do którego stosując dosłownie wszystkie
dostępne metody, starało się nie dopuścić konkurencji.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

50 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 3

Polityka prasowa:
prasa jako instrument
polityki

Ustrój polityczny Rzeczpospolitej, charakter życia politycznego w latach


1918–1926 oraz panujące wówczas warunki prawne okazały się czynnikami sprzy-
jającymi prasie, biorąc pod uwagę zwłaszcza możliwość wyrażania przekonań oraz
opisu i interpretacji rzeczywistości. Establishment polityczny tworzącego się po 1918
roku państwa składał się z ludzi, którzy w większości wypadków mieli przed odzys-
kaniem niepodległości związki z prasą, traktując ją bądź jako przynoszące zyski przed-
siębiorstwo, bądź jako oręż działania politycznego, a nierzadko jako jedno i drugie.
Józef Piłsudski, Naczelnik Państwa w latach 1919–1922, był przed wybuchem I wojny
światowej publicystą, wydawcą, drukarzem i kolporterem prasy powstającej głównie
w warunkach nielegalnych. Działalnością wydawniczą zajmowali się dwaj przyszli pre-
zydenci Rzeczpospolitej – Stanisław Wojciechowski i Ignacy Mościcki, czołowi działacze
w zasadzie wszystkich partii politycznych od lewa do prawa oraz osoby, które po 1918
roku pełniły kluczowe stanowiska w wojsku. W parlamentach wyłonionych w wybo-
rach 1919 i 1922 roku duży odsetek posłów i senatorów (od 1922) stanowiły osoby, dla
których przed kilkoma laty prasa stanowiła istotny, choć nie zawsze jedyny instrument
działania politycznego. W wielu wypadkach sytuacja ta nie uległa zmianie po odzys-
kaniu niepodległości; zjawisko łączenia działalności prasowej z polityczną było cechą
charakterystyczną lat 1918–1926 oraz okresu późniejszego.
Klasa polityczna powstającego państwa doskonale zdawała sobie zatem sprawę
z tego, czym jest prasa, jakie pełni funkcje i jaką rolę może odgrywać w życiu polity-
cznym. Nie znaczy to jednak, że z wiedzy tej zawsze korzystano zgodnie z interesem
państwa, ani też, że wolność prasy, kategoria pożądana w warunkach braku nie-
podległego państwa, po 1918 roku przez wszystkich była traktowana jako kategoria
bezdyskusyjna.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 51

Prawo prasowe
Jednym z głównych zadań, jakie w sferze informacyjnej stanęły przez państwem
jesienią 1918 roku, było uporządkowanie prawa prasowego. Władze nie zdecydowały
się na jego ujednolicenie – postanowiono, że na terenie byłych zaborów będą obo-
wiązywały zmodyfikowane przepisy obowiązujące tam przed rokiem 1918. W lutym
1919 roku w byłym zaborze rosyjskim zaczął obowiązywać Dekret w przedmiocie
tymczasowych przepisów prasowych. Artykuł 1. stanowił, że „Prasa jest wolna. Wol-
ność prasy podlega tylko ograniczeniom, które są przewidziane w Kodeksie Karnym
lub określone w ustawach”. Artykuł 26. mówił, że „obraza przepisów prasowych” oraz
„przestępstwa za pomocą druku spełnione należą do właściwości sądów”. Dekret pod-
pisali Ignacy Paderewski (premier), Józef Piłsudski (Naczelnik Państwa) i Stanisław
Wojciechowski (minister spraw wewnętrznych).
W czasie trwania wojny polsko-bolszewickiej na terenie byłego zaboru rosyjskie-
go wprowadzono prawo wyjątkowe (sierpień 1919–maj 1921), które dawało władzom
uprawnienia w materii kontroli prasy i podejmowanych wobec niej sankcji.
Istotnym uzupełnieniem obowiązujących przepisów była uchwalona w marcu
1921 roku Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Gwarantowała ona obywatelom
prawo do nieskrępowanego głoszenia poglądów oraz wolność prasy. Artykuł 104.
Ustawy traktował o prawie do swobodnego wyrażania „myśli i przekonań” – o ile nie
naruszają one przepisów prawa. Artykuł 105., poręczając wolność prasy, zakazywał
jej cenzurowania oraz koncesjonowania druków o charakterze informacyjnym. Unie-
możliwiał także odbieranie periodykom debitu pocztowego, innymi słowy gwaran-
tował swobodę w ich rozpowszechnianiu na terenie całego kraju. Jeśli dodać do tego
gwarantowaną ustawowo swobodę w informowaniu o pracach sejmu (sprawozdania
z jawnych posiedzeń plenarnych i prac komisji, artykuł 31.), nie ulega wątpliwości,
że w początkach Drugiej Rzeczpospolitej prasa zyskała prawną podstawę działania,
która zapewniała jej dużą niezależność. Nie wydawał się ograniczać jej artykuł 124.,
dający rządowi, za zezwoleniem prezydenta, prawo do czasowego zawieszania wolności
prasy w warunkach wojny, zagrożenia wojną, w czasie rozruchów wewnętrznych bądź
„rozległych knowań o charakterze zdrady Państwa”.
Tryb polityki prasowej rozumianej represyjnie regulowały postanowienia kode-
ksu karnego. Po 1918 roku prawo karne nie zostało ujednolicone (do 1932), odwoływano
się zatem do przepisów dawnych państw zaborczych. Na ich podstawie ścigano prze-
stępstwa przeciw państwu, ustrojowi, władzom i polityce zagranicznej, porządkowi
publicznemu, religii, moralności oraz czci i godności osobistej. Na skalę represyjności
wobec prasy wpływały także sytuacja w kraju i temperatura życia politycznego. W 1923
roku liczba konfiskat była około trzykrotnie wyższa niż przed czterema laty.
Po uregulowaniu przepisów prawa prasowego zaczęto rozważać wprowadzenie
rozporządzeń pojmowanych jako oręż przeciw działaniom antypaństwowym, głównie
komunistycznym. Projekt jednego z takich aktów, z 1921 roku, zakładał kary ciężkiego
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

52 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

więzienia (od 2 do 10 lat) m.in. za szerzenie poglądów zmierzających do wprowa-


dzenia „ustroju rad”, wzywanie do nienawiści klasowej, szerzenie niechęci do służby
wojskowej. Propozycja spotkała się w sejmie z krytyką ze strony posłów lewicy, nie
bez racji podnoszących, że w obrębie działania ustawy mogą się znaleźć nie tylko
komuniści, ale również przedstawiciele ugrupowań socjalistycznych. Mimo akcep-
tacji ustaw wyjątkowych przez sejm w pierwszym czytaniu, nie stały się one prawem
obowiązującym.
Nie oznaczało to zaprzestania prac nad rozwiązaniami dającymi państwu instru-
menty służące ograniczaniu wolności prasy. Asumpt dawało zwłaszcza zabójstwo
prezydenta Gabriela Narutowicza w grudniu 1922 roku. Projekt nowej Ustawy o stanie
wyjątkowym (obowiązującym w Warszawie od 16 grudnia 1922 do 4 stycznia 1923)
opracował rząd Władysława Sikorskiego, który uznał za niezbędne zunifikowanie
prawodawstwa prasowego oraz zaostrzenie sankcji w wypadkach szczególnych. Zakła-
dano możliwość stosowania cenzury prewencyjnej, orzekanie konfiskat, zawieszanie
pism oraz zamykanie drukarń. Propozycja ta nie przyoblekła się w kształt ustawy,
powrócono do niej później, również bezskutecznie.
Problem ustawodawstwa prasowego podjął rząd Wincentego Witosa utworzony
w czerwcu 1923 roku po dymisji gabinetu Sikorskiego. Projekt ujednolicał prawo
prasowe i wprowadzał korektę wobec przepisów obowiązujących. Wydawcy zawie-
szonego pisma nie wolno było wznawiać pisma pod innym tytułem. Dodatkowo, przez
okres pół roku od zawieszenia wydawca nie mógł wydawać żadnego pisma. Chociaż
gabinet „Chjeno-Piasta” miał większość w sejmie, nie zdołał uchwalić nowej ustawy
– na przeszkodzie stanął rozpad koalicji. Kolejny szef rządu, Władysław Grabski, wy-
cofał projekt z Komisji Konstytucyjnej i sprawa upadła.
Do maja 1926 roku nie udało się ani ujednolicić przepisów prasowych, ani wpro-
wadzić ustawodawstwa ograniczającego swobody, jakimi cieszyła się prasa.

Polityka prasowa: cele i instrumenty


Sprzyjające, w sensie ustrojowym, warunki funkcjonowania prasy po 1918 roku
nie oznaczały, że władze nie prowadziły polityki prasowej, to znaczy nie podejmo-
wały żadnych działań na tym polu, nie posługiwały się prasą i nie starały się na nią
wpływać. Trudno na ogół działania te traktować jako restrykcyjne. Cenzura prewen-
cyjna na terenie tej części Królestwa Polskiego, która pozostawała w zasięgu władzy
Rady Regencyjnej, została formalnie zniesiona 7 października 1918 roku.
Wolność prasy jeszcze przed ujęciem ustawowym proklamował rząd Jędrzeja
Moraczewskiego, potwierdzając decyzję regentów. Krok ten spotkał się z powszechnym
uznaniem, przyczyni się do żywiołowego korzystania z możliwości ataków na gabinet,
zwłaszcza w prasie prawicowej. Na początku grudnia 1918 roku rząd oznajmił w zwią-
zku z tym, że niczym nie krępując wolności słowa, będzie podejmował stanowcze
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 53

kroki wobec redaktorów, wydawców i mówców wiecowych „podburzających ludność


do zdrady stanu i anarchii przez podrywanie w masach autorytetu władzy państwo-
wej”. Przeciwnicy rządu uznali odezwę za zapowiedź ograniczenia wolności słowa i dru-
ku, nie omieszkano zauważyć, że „żywo przypomina czasy Mikołaja II”. Oświadczenie
protestacyjne w tej sprawie wystosowało grono znanych publicystów i dziennikarzy
m.in. Piotr Choynowski, Kazimierz Ehrenberg, Kornel Makuszyński, Adolf Nowa-
czyński, Włodzimierz Perzyński, Władysław Reymont, Aleksander Świętochowski,
Józef Weyssenhoff, Zygmunt Wasilewski („Gazeta Warszawska” nr 22, 7 grudnia 1918).
Władze przystąpiły zarazem do działań mających na celu przeciwdziałanie pro-
pagandzie komunistycznej kolidującej z interesem państwa i jego niepodległości. Na
początku 1919 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zwracało uwagę czynnikom
administracyjnym, że zasada wolności prasy powinna być ograniczana w przypadku
prasy „o zabarwieniu antypaństwowym”, czyli komunistycznym. Uznawano przy tym,
że należy ostro reagować na poważne przestępstwa popełniane w druku nie tylko przez
komunistów. W styczniu 1919 roku na dwa tygodnie aresztu skazano Andrzeja Nie-
mojewskiego za artykuł w „Myśli Niepodległej” uznany za zniewagę sejmu (Sejm nie-
wczesny); numer pisma uległ konfiskacie. W rok później za dość podobne przestęp-
stwo karę pięciu dni aresztu domowego orzeczono wobec Bohdana Straszewicza
i Adama Skwarczyńskiego za opublikowany w „Gazecie Polskiej” artykuł Sejm i Armia
(nr 249, 1919).
W czasie wojny polsko-sowieckiej uznano za konieczną zmianę trybu kontroli
treści prasy. W lipcu 1920 roku Rada Obrony Państwa przyjęła rezolucję w sprawie
ogłaszania informacji na tematy wojskowe. Na jej podstawie dopuszczono cenzurę
prewencyjną w tym zakresie.
W latach 1918–1926 władze nie uprawiały propagandy w pełnym tego pojęcia
znaczeniu. Ministerstwo o takiej nazwie powołano w strukturze rządu lubelskie-
go. Kierował nim Wacław Sieroszewski, przy aktywnej pomocy Hołówki i Andrzeja
Struga. Resort ten, podobnie jak i cały gabinet, zakończył działalność, zanim ją na
dobre rozpoczął.
W sytuacji poważnego zagrożenia niepodległości 5 sierpnia 1920 roku przy Pre-
zydium Rady Ministrów powstało Biuro Propagandy Wewnętrznej kierowane przez
Antoniego Anusza, działacza PSL „Wyzwolenie” pod nadzorem wicepremiera Igna-
cego Daszyńskiego. Do zadań biura należało „budzenie ducha patriotycznego”, prze-
ciwdziałanie defetyzmowi i uświadamianie konieczności niesienia pomocy państwu
znajdującemu się w stanie zagrożenia. W strukturze Biura wydzielono sekcje do spraw
cywilnych oraz wojskowych, które, współpracując ze sobą, zachęcały ochotników
do wstępowania do wojska oraz do finansowego wspierania państwa. Biuro pozosta-
wało w kontakcie z prasą, lecz posługiwało się głównie broszurami; opublikowano
ich ponad 40 tytułów o łącznym nakładzie 2,2 miliona egzemplarzy.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

54 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Działalność zbieżną z celami Biura prowadziły inne instytucje i organizacje,


w tym Obywatelski Komitet Wykonawczy Obrony Państwa. Wydział Propagandy
Komitetu zajmował się opracowywaniem, drukiem oraz kolportażem odezw i ulotek,
a także zbiórką prasy przeznaczonej dla żołnierzy frontowych. Od lipca do paździer-
nika 1920 roku komitet wysłał na front blisko 900 tysięcy egzemplarzy gazet i czaso-
pism oraz ponad 19 tysięcy książek. Nakładem komitetu od 23 sierpnia 1920 roku
ukazywał się dziennik „Strażnica” (pismo wychodziło do końca roku).
Przy Prezydium Rady Ministrów 25 sierpnia 1920 roku powołano Biuro Propa-
gandy Zagranicznej kierowane przez Władysława Baranowskiego. Do obowiązków
Biura należało informowanie władz i opinii publicznej krajów europejskich o sytuacji
w Polsce oraz przeciwdziałanie szerzeniu opinii niezgodnych z jej interesami. Zadanie
to powierzono delegatom zagranicznym. Biuro miało także zapewnić obsługę kores-
pondentów prasy zagranicznej w Polsce poprzez dostarczanie im odpowiednich infor-
macji i materiałów.
Powstanie i działalność obu Biur pozostawały w związku z sytuacją militarną
oraz z działalnością propagandową bolszewików – wojna 1920 roku miała bowiem
i ten wymiar. Wszystkie wielkie jednostki sowieckie biorące udział w działaniach prze-
ciw Polsce prowadziły działalność propagandową pozostającą w gestii pionów poli-
tycznych. Publikowano ulotki, odezwy i plakaty, wydawano specjalne kartki pocztowe,
uruchomiono kilka tytułów m.in. tygodnik „Żołnierz Polski. Pismo poświęcone niedoli
żołnierza polskiego”, którego pierwszy numer ukazał się czerwcu 1920 roku. Zwracano
się głównie do mieszkańców terenów zajętych przez Armię Czerwoną i do żołnierzy
polskich, przygotowano Odezwę do proletariatu Warszawy. Usiłowania te nie miały
większego znaczenia, skutecznie niweczone przez postępowanie bolszewików na
zajętych terenach. Po zakończeniu wojny Biuro Propagandy Wewnętrznej uznano za
zbędne i zlikwidowano je w grudniu 1920 roku.
Do służby wojskowej w 1920 roku zgłosiło się wielu ludzi pióra, w tym dzienni-
karzy. Nie wszyscy wrócili do swoich redakcji. W sierpniu nieopodal Warszawy zginął
Bohdan Straszewicz.
Działalność o charakterze bardziej agitacyjnym niż propagandowym prowadził
w czasie drugiego i trzeciego powstania śląskiego Polski Komisariat Plebiscytowy
powołany w lutym 1920 roku i kierowany przez Wojciecha Korfantego. Wydziały pra-
sowy i wydawnictw usiłowały dotrzeć do ludności polskiej i niemieckiej. Z myślą o tej
drugiej zakupiono dwie gazety – „Oberschlesische Grenzzeitung” oraz „Kreuzburger
Zeitung”. Komisariat nadzorował większość wychodzącej na Górnym Śląsku prasy
polskiej, w tym „Gazetę Ludową” należącą do Korfantego. Sześć tytułów ukazujących
się w języku polskim miało łączny nakład bliski 100 tysięcy egzemplarzy.
Oddalenie niebezpieczeństw zewnętrznych oraz zakończenie procesu budowy pań-
stwa i jego granic nie oznaczało, że władze państwowe całkowicie zrezygnowały z kon-
troli prasy. Instrumenty, przy pomocy których można było wpływać na wydawnictwa
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 55

prasowe, pozostawały w ręku szefów rządów i były przez nich stosowane zarówno
w interesie państwa, jak i bliskich im ugrupowań. Premierzy decydowali o stopniu
i zasadach działań reglamentacyjnych, formach i zasadach finansowego wspierania
pism oraz o inspirowaniu ich treści. Oznaczało to, że władze prowadziły politykę pra-
sową, przy czym z pewnością trudno ją uznać za restrykcyjną, co nie znaczy, że bez-
interesowną.
W pierwszym okresie niepodległości rozporządzenia w tej sprawie nie wychodziły
jedynie od władz centralnych. Rządząca Wielkopolską Naczelna Rada Ludowa wpro-
wadziła zakaz rozpowszechniania „Robotnika” na terenie swojej jurysdykcji, w związku
z czym pismo nie docierało tam do marca 1919 roku. Powód był natury ewidentnie
politycznej – Naczelna Rada uznała dziennik za „bolszewicki i żydowski”.
Biorąc pod uwagę niskie nakłady oraz zazwyczaj nieduże przychody z reklam,
kwestią o ogromnym znaczeniu było pozyskiwanie przez prasę różnego rodzaju
ogłoszeń (np. sądowych i skarbowych), które okazywały się formą wsparcia mate-
rialnego. Aczkolwiek po listopadzie 1918 roku nie było to praktyką, w okresie później-
szym, poprzedzającym zamach majowy, władze sterowały przyznawaniem ogłoszeń
poszczególnym gazetom, faworyzując rzecz jasna te, które im sprzyjały.
Kiedy po przewrocie 1926 roku przeprowadzono kontrolę Biura Ogłoszeń i Reklam
PAT, za którego pośrednictwem dystrybuowano ogłoszenia państwowe, okazało się, że
sumy uzyskane z tytułu publikowania inseratów sądowniczych przez dzienniki sprzy-
jające władzy były wielokrotnie wyższe niż np. te, które zyskał propiłsudczykowskie
„Kurier Poranny” lub „Nowy Kurier Polski”. Zastosowano w tym wypadku ewidentny
klucz polityczny, ignorując – podkreślmy to – wysokość nakładów. „Kurier Poranny”
rozchodził się w większej liczbie egzemplarzy niż np. „Kurier Warszawski”, który
dzięki publikowaniu inseratów zyskał prawie pięciokrotnie większe wpływy.
Po 1918 roku w gestii rządu pozostawał przydział papieru gazetowego. Nie był to
towar reglamentowany, ale dostępny w ograniczonej ilości, w związku z tym przywilej
ten miał swoją wagę.
Podobnie rzecz się miała z inspirowaniem treści prasy. Z pewnością nie było to
zjawisko powszechne, to znaczy stosowane wobec dużej grupy tytułów przez wszyst-
kich kolejnych premierów. W kilku wypadkach można jednak mówić o ewidentnej
korupcji, to znaczy kupowaniu przez władze dyspozycyjności tytułów.
O początku istnienia niepodległego państwa władze z coraz większą wnikli-
wością gromadziły informacje o prasie. Początkowo działalność ta (wywiad prasowy)
pozostawała w gestii Policji Państwowej, później przeszła do Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych (MSW). Pewną rolę odgrywało również wojsko (II Oddział Sztabu
Generalnego), które metodami operacyjnymi gromadziło informacje dotyczące
wydawnictw istniejących i tych planowanych. Na trzy miesiące przed ukazaniem się
pierwszego numeru „Rzeczpospolitej” będący w fazie projektowania dziennik stał się
obiektem zainteresowania wywiadu. W materiałach na ten temat, oznaczonych jako
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

56 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

„ściśle tajne”, znalazły się informacje dotyczące sposobów finansowania pisma i udziału
w przedsięwzięciu czynników zewnętrznych oraz opinie o profilu politycznym gazety.
Zwracano uwagę, że głównym powodem założenia dziennika była, oprócz spodzie-
wanych profitów finansowych, „niechęć lub nienawiść do Naczelnika Państwa”, czyli
Józefa Piłsudskiego oraz ambicje polityczne założycieli pisma. W odnośnym rapor-
cie działania na rzecz założenia pisma określono mianem „skandalu”, a cel powołania
sprowadzony do chęci obalenia Naczelnika „jako ostatniego filaru liberalizmu i postępu
w Rzeczypospolitej”. Nie ulega wątpliwości, że ton raportu mógł skłaniać do podjęcia
odpowiednich działań wobec pisma.
Na mocy rozporządzenia z czerwca 1925 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
zleciło wojewodom dość skrupulatne ewidencjonowanie prasy i jej pracowników.
Robiono to za pomocą kartotek, w których zbierano dokładne informacje o właścicielu
wydawnictwa, rzeczywistym kierownictwie redakcji, kierunku politycznym pisma
i jego treści, nakładzie, zasięgu i oddziaływaniu tytułu oraz podstawach finansowych.
Interesowano się kwestiami technicznymi (drukarnie), ale i osobami związanymi z pis-
mem – ich poglądami politycznymi, wykształceniem, stopniem fachowości, a nawet
stanem majątkowym i „poziomem moralnym”.
Nie ograniczano się przy tym wyłącznie do zbierania informacji o prasie – sta-
rano się na nią wpływać. Biuro Prasowe Oddziału II zgodnie z wytycznymi z 1919 roku
miało gromadzić wszystkie dane dotyczące kwestii militarnych oraz „inspirować prasę
w kierunku pożądanym dla wojskowości”. Zadanie to sprowadzało się do zamiesz-
czania w wybranych tytułach materiałów publicystycznych.
II Oddział pełnił funkcje cenzorskie, co można uznać za zrozumiałe w okresie pro-
wadzenia działań wojennych (1919–1920). Referaty prasowe działające w okręgach woj-
skowych (m.in. Kraków, Lwów, Lublin) kontrolowały informacje przesyłane prasie przez
Polską Agencję Telegraficzną (PAT). W 1919 roku w Biurze Prasowym służyli ludzie
pióra m.in. – Kazimierz Wierzyński, Emil Breiter oraz Juliusz Kaden-Bandrowski.

Prasa a życie polityczne


Wolności i niezależności prasy sprzyjało prawo oraz ówczesne życie polityczne,
tak w wymiarze ustrojowym, jak i praktycznym. Parlamentarno-gabinetowy model
rządów oraz system wielopartyjny, w ramach którego nie wykształciło się ugrupo-
wanie dominujące dające się określić mianem partii rządzącej (w długim okresie
czasu), spowodowało, że wszystkie siły polityczne nolens volens tolerowały konsty-
tucyjną wolność prasy i utrzymanie jej praw. Stronnictwa zdawały sobie sprawę, że
jakiekolwiek próby ograniczenia jej mogą się obrócić przeciwko inicjatorowi takiego
pomysłu. Projekty, o których mowa była wyżej, mimo iż dotyczyły na ogół sytuacji
wyjątkowych, nie spotykały się z powszechnym uznaniem.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 57

Polityka reglamentacyjna dotyczyła tylko tych wypadków, które kolidowały


z obowiązującym porządkiem prawnym i ustrojowym oraz racją stanu. Konfiskaty,
ale i areszty dla redaktorów, orzekano wyłącznie wówczas, gdy treść publikowanych
materiałów stała w sprzeczności z obowiązującymi normami. Władze nie skorzystały
z możliwości podporządkowania sobie prasy bądź z daleko idącego ograniczenia
jej wolności, mimo że miały do tego uzasadnione podstawy. Polska była w latach
1919–1920 krajem zbrojnie wytyczającym swoje granice, na którego terenie obowią-
zywał stan wyjątkowy. Nie okazało się to jednak pretekstem do dławienia niezależności
prasy, tym niemniej wzrosła liczba orzekanych wówczas konfiskat zarówno wobec
prasy lewicy („Robotnik”) jak i prawicy.
Krytyka wojny z sowiecką Rosją oraz sposób jej relacjonowania sprowadziła
sankcje administracyjne m.in. na „Rzeczpospolitą” i jej redaktora. W lipcu 1920 roku
dziennik został na tydzień zawieszony. Nie zmieniło to bojowego impetu pisma, które
ukazywało się nadal (dwa wydania dzienne), tyle że pod innymi tytułami – jako „Res
Publica”, „Rzecz Powszechna”, „Rzecz Ogólna” „Rzecz Społeczna”, „Rzecz Polska” itp.
Przeciw restrykcjom orzeczonym przez Komisariat Rządu zaprotestowali wydawcy
największych dzienników warszawskich, zwracając władzom uwagę, że taka polityka
„stworzy stan zupełnej niepewności w pracy dziennikarskiej”. Nie odniosło to specjal-
nego skutku, „Rzeczpospolita” została ponownie zawieszona w początkach sierpnia
1920 roku, tym razem za ujawnienie tajemnicy wojskowej i krytykę dowództwa armii.
Represje dotknęły również samego Strońskiego, który został na dwa tygodnie inter-
nowany. Już wówczas zwracano uwagę, że zdolnościom publicystycznym redaktora
„Rzeczpospolitej” towarzyszy brak odpowiedzialności za słowo.
Po zakończeniu działań wojennych krytyczny zapał dziennika nie osłabł. W lecie
1922 roku „Rzeczpospolita” została skonfiskowana za artykuł Strońskiego atakujący
ideę powołania rządu Artura Śliwińskiego. Niedługo później redaktor dziennika został
skazany na karę grzywny za atak na Marszałka Piłsudskiego.
Mimo przykładów tego rodzaju uprawniona jest teza, że w sferze politycznej do
przewrotu majowego 1926 roku prasa miała dużą swobodę wypowiedzi. Ograniczenia,
w tym cenzuralne, dotyczyły tych tytułów, które bez względu na sympatie polityczne
wyraźnie występowały przeciw podstawowym interesom państwa bądź porządkowi
prawnemu (dotyczyło to przede wszystkim wydawnictw komunistycznych).
Jedna z pierwszych wielkich batalii publicystycznych wywołana wyborem Gab-
riela Narutowicza na stanowisko prezydenta toczyła się w warunkach niemal nie-
skrępowanej wolności wypowiedzi. Konfiskaty były nieliczne, a wszystkie zarzuty
oraz brutalne niekiedy ataki kierowane pod adresem Narutowicza zostały ogłoszone
drukiem. Dopiero po zabójstwie prezydenta na mocy obowiązującego w Warszawie
stanu wyjątkowego minister spraw wewnętrznych miał prawo w trybie rozporządzenia
konfiskować i zawieszać wydawnictwa oraz czasopisma „zagrażające bezpieczeństwu
państwa lub porządkowi publicznemu”. 19 grudnia 1922 roku tenże minister spraw
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

58 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

wewnętrznych wydał okólnik zwracający uwagę, że w razie stwierdzenia w druku


wystąpień, które obniżają powagę, autorytet i godność organów państwa, czynniki
administracyjne winny się kierować postanowieniami zawartymi w prawie karnym.
Było to przypomnienie kompetencji i możliwości mające zapobiec agresywności prasy
obserwowanej po wyborze Narutowicza. Na podstawie przepisów zakazujących
pochwalania przestępstwa i solidaryzowania się z jego sprawcą, po wykonaniu wyroku
śmierci na Eligiuszu Niewiadomskim konfiskowano artykuły mogące sprawiać wrażenie
identyfikowania się z zabójcą prezydenta Narutowicza. Pomocne było w tym wypadku
wprowadzenie w Warszawie stanu wyjątkowego. Po publikacji w „Myśli Narodowej”
Testamentu, artykułu Adolfa Nowaczyńskiego komentującego mowę wygłoszoną
w sądzie przez Eligiusza Niewiadomskiego, który nosił – jak uznano – cechy przestęp-
stwa, Komisariat Rządu zawiesił tygodnik i wydał nakaz aresztowania autora. Nowa-
czyński spędził w styczniu 1923 roku tydzień w mokotowskim więzieniu . Sprawa
pisma, w którym ukazał się inkryminowany tekst, była również rozpatrywana przez
sąd. Ten uchylił jednak postanowienie o zawieszeniu „Myśli”, uznając, że zastosowano
„zbyt rozciągliwą interpretację” postanowień odnośnego artykułu kodeksu karnego.
Podobnie było w wypadku Mieczysława Trajdosa, redaktora odpowiedzialnego „Gazety
Porannej”, który został skazany na areszt za zorganizowanie zbiórki na pomnik Nie-
wiadomskiego i informowanie o tym w swoim piśmie .
Po odzyskaniu niepodległości na rzecz prasy działała swoistość ówczesnego życia
politycznego. W stosunku do sytuacji sprzed 1914 roku rozbudowie – w sensie par-
tyjnym – uległa scena polityczna. Składały się na nią ugrupowania, które przejawiały
aktywność przed I wojną światową (Narodowa Demokracja, zachowawcy, chadecy,
ruch ludowy, socjaliści) oraz takie, które spoistości i wyrazistości nabrały po 1918
roku (obóz piłsudczykowski, komuniści). Powstawaniu nowych partii towarzyszyły
już istniejące podziały i brak skłonności do konsolidacji. W efekcie wykształcił się silnie
zróżnicowany system wielopartyjny. Podział na prawicę, centrum i lewicę uzupełniały
podziały we wszystkich tych segmentach. Z pewnością sprzyjało to rozwojowi iloś-
ciowemu prasy. W ówczesnej sytuacji informacyjnej każde ugrupowanie musiało dys-
ponować gazetą lub czasopismem. Mimo że nie były to jedyne instrumenty, dzięki
którym można było trafić do opinii publicznej, uznawano je za najskuteczniejsze.
Stąd naturalny proces budowania, a w niektórych wypadkach rozbudowywania par-
tyjnych systemów prasowych. Rzecz jasna w najlepszej sytuacji były te ugrupowania,
które dysponowały tytułami prasowymi przed rokiem 1914, np. narodowi demokraci
i konserwatyści. Inne partie tworzenie swoich wydawnictw rozpoczęły w listopadzie
1918 roku.
Oznaczało to upolitycznienie prasy, to jest związanie poszczególnych pism z mniej
lub bardziej zorganizowanymi środowiskami politycznymi. Wśród tytułów o stosunkowo
dużym znaczeniu trudno znaleźć takie, które nie kierowały się sympatiami partyjnymi,
nawet wówczas, gdy formalnie nie były powiązane ze środowiskami politycznymi.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 59

Zwraca uwagę, że większość poważniejszych wydawanych w większych miastach


dzienników założonych po odzyskaniu niepodległości miała charakter wydawnictw
partyjnych. Antagonizmy pomiędzy poszczególnymi tytułami odpowiadały konflik-
tom na scenie politycznej, a zajadłe polemiki prasowe powodowały, że animozje par-
tyjne okazywały się jeszcze trudniejsze do przezwyciężenia. Powiązanie prasy z życiem
politycznym wpłynęło na jej zainteresowania, sposób interpretowania rzeczywistości,
horyzonty i język, jakim się posługiwała oraz na nakłady i zakres oddziaływania.
Klucz polityczno-partyjny nie był jedynym kryterium, za pomocą którego można
opisać topografię prasy po 1918 roku. Charakterystyczną cechą ówczesnego życia
politycznego była jego regionalizacja, wykształcona w okresie rozbiorowym. Oznaczało
to nierównomierną lokalizację dzienników i czasopism wynikającą z wpływów, jakimi
stronnictwa dysponowały w poszczególnych regionach kraju. Narodowa Demokracja
była silna w centralnej Polsce (dawna Kongresówka), w Wielkopolsce i na Pomorzu,
a słabsza w województwach wschodnich, zwłaszcza na Kresach północno-wschodnich,
nie dysponując większymi wpływami w zachodniej Małopolsce i na Śląsku. Socjaliści
cieszyli się poparciem w Warszawie i okręgach przemysłowych, chadecja i NPR na
Śląsku i Pomorzu. Większość ugrupowań starała się lokalizować wydawnictwa w War-
szawie, biorąc pod uwagę nie tylko liczbę potencjalnych nabywców, ale i polityczne
znaczenie stolicy.
Na prasową zasobność partii miała wpływ nie tylko pozycja polityczna mierzona
liczbą zdobytych głosów – liczyły się również możliwości materialne, istotne nie tylko
w wypadku zakładania nowych tytułów, ale i utrzymywania istniejących. Sposobny
przykład stanowią zachowawcy – ich wydawnictwa nie były liczne, tym niemniej ich
liczba i ranga przewyższały formalne znaczenie środowiska mierzone wielkością par-
lamentarnej reprezentacji.
Czynnikiem wpływającym po 1918 roku na prasę było tempo i treść życia poli-
tycznego. Dzienniki stanowiły podstawowe źródło informacji, a liczba wydarzeń o klu-
czowym dla kraju znaczeniu sprzyjała popytowi na informację. Wypadki listopada
1918 roku rozpoczęły bogaty w wydarzenia kilkuletni okres konstytuowania się pań-
stwa i budowania jego ustroju oraz wykształcania się granic. W ciągu najbliższych
czterech lat Polacy dwukrotnie uczestniczyli w wyborach parlamentarnych (styczeń
1919, listopad 1922), byli świadkami podwójnych wyborów prezydenckich (grudzień
1922) i zabójstwa Gabriela Narutowicza, a także szeregu znaczących wydarzeń, takich
choćby jak przyjęcie Małej Konstytucji (1919) i uchwalenie pełnej ustawy zasadni-
czej (1921), formowania, najczęściej drogą zbrojną, granic państwa (powstania śląskie,
powstanie wielkopolskie, konflikt z Czechosłowacją, plebiscyty) oraz zatargu z Ukra-
ińcami o Lwów i wojny z Rosją sowiecką (kwiecień–październik 1920). Wszystko to
sprzyjało zainteresowaniu polityką, a tym samym prasą.
Kalendarz polityczny oraz oczywista uwaga, jaką kierowano ku sprawom pub-
licznym, były czynnikami działającymi na rzecz wzmocnienia kondycji prasy, zarówno
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

60 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

jej rangi, jak nakładów i liczby tytułów oraz ich ogólnego poziomu. Odzyskanie nie-
podległości nie oznaczało jednak, że prasa natrafiała wyłącznie na zjawiska ułat-
wiające jej rozwój. Paradoksalnie jedną z barier była polityka. Związki między prasą
a ugrupowaniami politycznymi powodowały stabilizowanie nakładów, których wiel-
kość limitowała liczba odbiorców, do których były adresowane poszczególne tytuły.
To zaś z kolei wpływało na finansową kondycję pism, których większość była zmuszona
bazować na subsydiach partyjnych wydawców. Trudno mówić o szerokim oddziaływa-
niu ideowym poszczególnych tytułów – były one czytane przez sympatyków partii – mamy
tu więc na ogół do czynienia ze zjawiskiem przekonywania przekonanych.
Podziałom na scenie politycznej, których odbiciem były rywalizacje wśród dzien-
ników i czasopism politycznych, odpowiadało, wzmagając je, czynne uczestnictwo
redaktorów naczelnych i publicystów w życiu politycznym. Oczywiste było to, że sym-
patie polityczne pism kierowały się ku listom wyborczym partii, z których do sejmu
wchodzili redaktorzy lub wydawcy gazet. Tak było z Marianem Dąbrowskim, który
w 1921 roku wszedł do sejmu z listy PSL „Piast”. Nie był to przypadek wyjątkowy.
Czynny udział w życiu politycznym brało wielu ludzi prasy, zarówno prawico-
wej jak lewicowej. O przykłady nietrudno – Ignacy Paderewski, posłowie do sejmów
wyłonionych w 1919 roku i/lub w 1922 roku: Zygmunt Berezowski, Józef Chaciński,
Wojciech Korfanty, Aleksander Zwierzyński, Władysław Rabski, Antoni Sadzewicz,
Marian Seyda, Stanisław Stroński, Marian Dąbrowski, Bogusław Miedziński, Tomasz
Arciszewski, Kazimierz Czapiński, Mieczysław Niedziałkowski, Zygmunt Zaremba,
Bolesław Koskowski (senat).
Praktyka ta kłóciła się nieco z normą konstytucyjną. Ustawa stanowiła bowiem
w artykule 23., że poseł „nie może być redaktorem odpowiedzialnym”, omijano ją jed-
nak, przybierając miano „redaktora” lub „dziennikarza”, ukrywając tym samym swój
rzeczywisty wpływ na pismo.

Polemiki, napaści, pojedynki


Połączenie polityki z dziennikarstwem czyniło – nawet dzienniki bezpartyjne
– jeśli nie organami, to wyrazicielami interesów partii politycznych, a także, co oczy-
wiste, trybunami wypowiedzi polityków. Temperatura polemik prasowych rosła
w miarę tworzenia się i rozwarstwiania sceny politycznej, sprzyjały jej, co oczywiste,
wybory do sejmu oraz ogniskujące uwagę wydarzenia, takie jak prace nad konsty-
tucją lub wojna 1920 roku. Efektem było zaostrzenie i postępująca brutalizacja wypo-
wiedzi oraz pobicia i czynne zniewagi, które chociaż nie były wynalazkiem Drugiej
Rzeczpospolitej, po 1918 roku weszły do obyczaju życia prasowo-politycznego.
Ofiarą tego typu działań, po części zapewne sterowanych, ale w niektórych
wypadkach całkowicie spontanicznych, byli przeważnie cięci w piórze publicyści,
którzy zdaniem przeciwników zasługiwali na coś więcej niż odpowiedź w druku.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 61

W grę wchodziły tu kwestie ideowe oraz obraza honorowa. Odwoływanie się do kode-
ksu Boziewicza w przypadku kontrowersji tego typu było co prawda zakazane, ale
mimo to stanowił on zbiór zasad postępowania. Trudno powiedzieć, że pojedynki
pomiędzy zwaśnionymi publicystami, których punktem wyjścia była obraza słowem
drukowanym lub znieważenie w miejscu publicznym wywołane obelgą w druku, stały
na porządku dziennym, były jednak dość powszechnie praktykowaną metodą załat-
wiania spraw. W październiku 1924 roku strzelali do siebie Władysław Rabski i obrażony
przezeń podejrzeniem o tchórzostwo wojewoda Stanisław Downarowicz. W tym czasie
pojedynkowali się również Adolf Nowaczyński i pułkownik Zygmunt Dzwonkowski.
W listopadzie 1924 roku pojedynek z generałem Stanisławem Szeptyckim stoczył
wielokrotnie brutalnie go atakujący Wojciech Stpiczyński, za co orzeczono wobec niego
karę więzienia.
Żaden ze znanych dziennikarzy bądź publicystów, którzy uznali za stosowne
bronić swego honoru bądź dochodzić praw szablą lub pistoletem, nie stracił życia.
Tym większym wstrząsem było zabójstwo redaktora „Kuriera Poznańskiego” Bolesława
Marchlewskiego. W sierpniu 1922 roku został on zamordowany w redakcji swojej
gazety przez Polaka germanofila, skazanego za oszczerstwa na tle politycznym z oskar-
żenia m.in. „Kuriera Poznańskiego”. Zabójstwo Marchlewskiego było pierwszym i jedy-
nym w okresie międzywojennym przypadkiem zbrodni popełnionej na dziennikarzu
z pobudek politycznych.
Niemal od momentu odzyskania niepodległości prasa stała się ważnym elemen-
tem życia publicznego, pełniąc poza swoją główną funkcją – informacyjną – szereg innych.
Będąc orężem partii politycznych, stawała się forum kształtowania programów ugru-
powań, była więc instrumentem formowania myśli politycznej, a tym samym kultury
politycznej społeczeństwa.
Czy wywiązywała się z tych ról odpowiedzialnie? Zdania są podzielone. W styczniu
1919 roku Józef Piłsudski dobrze rozumiejący znaczenie prasy, zwłaszcza politycznej,
wystawiał jej dość surową ocenę. Uznawał, że nie stanęła na wysokości zadania.

U nas – zauważał – ludzie nie są przyzwyczajeni do ponoszenia konsekwencji swych


czynów i słów. Z tego względu prasa nie zawsze zasługiwałby na korzystanie z wolności.

Jednocześnie deklarował się jako przeciwnik ograniczenia wolności wypowiedzi,


w tym takich, które chroniłyby w trybie ustawowym jego osobę.
Opinie te można odnieść zwłaszcza do przywołanych już wypadków z końca 1922
roku, kiedy to po ostrej kampanii wyborczej do sejmu i senatu prasa stała się polem
zmagań o urząd prezydenta Rzeczpospolitej. Wśród publicystów politycznych, którzy
w znaczący sposób zapisali się w dziejach ówczesnego życia politycznego, był redak-
tor „Rzeczpospolitej” Stanisław Stroński. W obu kierowanych przez siebie dzienni-
kach (również w „Warszawiance”) uprawiał nieprzebierającą w środkach publicystykę,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

62 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

obierając za cel ataków przede wszystkim Piłsudskiego i jego politykę zagraniczną


oraz lewicę. Trafność ocen, ale i orzeczeń sądowych zarzucających Strońskiemu prze-
kraczanie granic krytyki i obyczajów polemicznych potwierdziły jego wypowiedzi
z grudnia 1922 roku. Po wyborze Gabriela Narutowicza na urząd Prezydenta RP
„Rzeczpospolita” atakowała go przy użyciu najmniej wybrednych środków. Stroński,
choć nie wprost, wzywał do odsunięcia prezydenta od władzy, odwołując się do emocji
czytelników. Wprost podważał fundamenty konstytucji, odmawiając równoprawnego
udziału w życiu politycznym mniejszościom narodowym i przypisując im wrogi
stosunek do Polski, czym tworzył klimat sprzyjający potęgowaniu się waśni narodo-
wościowych. W serii komentarzy, które opublikował po elekcji, zwracał uwagę, że
Narutowicz został wybrany głosami mniejszości (Ich prezydent nr 337, 10 grudnia),
natomiast większość głosów polskich padła na kandydaturę Maurycego Zamoyskiego.
Po zabójstwie prezydenta, które mimo wszystko trudno uznać za rezultat rozważań
Strońskiego, redaktor „Rzeczpospolitej” opublikował komentarz Ciszej nad tą trumną
(nr 341, 17 grudnia), który, pomijając fakt interpretacji tytułu, składał winę za mor-
derstwo na partie, których głosami wybrany został Narutowicz.
W grudniu 1922 roku nie tylko „Rzeczpospolita” piórem Strońskiego przyczy-
niła się do wyjątkowego zaostrzenia sytuacji w Polsce. Przy użyciu podobnych argu-
mentów przeciw Narutowiczowi wystąpiły dzienniki narodowej demokracji oraz
„Kurier Warszawski”. Bolesław Koskowski pisał (Pan Narutowicz, nr 342, 13 grudnia)
o wyborze „zgodnym z dyktatem żydowskim”. „Gazeta Warszawska” zwracała uwagę,
że prezydent został wybrany głosami „krajowych cudzoziemców”, „z łaski obcych,
wrogich państwu elementów” (Zapora, nr 342, 15 grudnia). Cała przeciwna prezyden-
towi prasa starała się skłonić Narutowicza do rezygnacji, mniej lub bardziej otwarcie
sugerując swoim czytelnikiem, że wybór ten będzie skutkował licznymi niebezpie-
czeństwami wewnętrznymi, wynikającymi z zależności elekta od tych, dzięki którym
został wybrany. Dawano jednocześnie do zrozumienia, że wybór Narutowicza to nie-
dające się znieść upokorzenie narodu.
Rola, jaką „Rzeczpospolita” odegrała w 1922 roku, ale przede wszystkim ataki
wymierzone w Piłsudskiego, spowodowały, że Stroński stał się obiektem szczególnego
zainteresowania sympatyków Marszałka. Według niektórych, był moralnym sprawcą
zbrodni – jakiś czas ukrywał się nawet, obawiając się akcji odwetowej. Jego pisarstwo
przyczyniało się do zaostrzania temperatury obrad sejmowych. Jeszcze przed zabój-
stwem prezydenta Narutowicza, poseł PPS Zygmunt Żuławski po przemówieniu
redaktora „Rzeczpospolitej” krzyczał do jego adresem: „Pan łże, jesteś pan bandyta,
kłamca i tchórz!”
Ani zarzuty stawiane przed zabójstwem, ani po zbrodni, nie przyczyniły się do
utemperowania pióra Strońskiego. Nadal atakował usuwającego się ze sceny politycznej
Piłsudskiego. W czerwcu 1923 roku został za to czynnie znieważony przez porucznika
Jerzego Radomskiego (legionistę), który motywował napaść „kampanią oszczerstw” pod
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 63

adresem Marszałka. W listopadzie 1925 roku już jako redaktor „Warszawianki” Stroński
został ponownie znieważony, tym razem przez grupę oficerów. Jego dziennik zareagował
komentarzem pt. Chamy i bandyci, czym poczuli się obrażeni… napastnicy. Do poje-
dynku nie doszło, a oficerów skazano za napaść na kary kilkutygodniowego aresztu.
Ostrość i brutalizowanie języka wypowiedzi były udziałem większości publi-
cystów politycznych zwłaszcza tych, którzy stawiali sobie za cel deprecjonowanie
niektórych pism bądź osób. Prym wiódł Adolf Nowaczyński, znakomity stylista balan-
sujący na krawędzi publicystyki kalumniatorskiej. W początku lat 20. ze szczególną
determinacją atakował „Kurier Poranny”, określając dziennik mianem „sutenera pra-
sowego”, „Kanału Porannego” i „Kirkuta Porannego”, dowodząc, że jest pismem „najo-
hydniejszym, plugawym, brudnym, prowadzonym jako przedsiębiorstwo wielko-
kapitalistyczne mające na celu wyciskanie pieniędzy z analfabetycznego motłochu
stołecznego”.
Zajadłość, która cechowała pisarstwo Strońskiego oraz Nowaczyńskiego, nie
oznaczała, że patent na agresywne dziennikarstwo miała wyłącznie prawica. Wśród
jej przeciwników nie brakowało publicystów, których pióro łączyło emocje splecione
z agresją. Od końca 1922 roku kampanię przeciw prawicy, a szczególnie przeciw prze-
ciwnikom Marszałka Piłsudskiego, prowadził Wojciech Stpiczyński. Po zabójstwie
prezydenta Narutowicza ostro atakował w „Głosie” prawicę narodową (Szał zbrod-
niarzy), nieustępliwie krytykując powstałą w maju 1923 roku koalicję endecji i PSL
„Piast”. Na efekty nie trzeba było długo czekać – w czerwcu tego samego roku sąd
zawiesił pismo i pociągnął Stpiczyńskiego do odpowiedzialności karnej. Represje te
nie tylko sympatycy Stpiczyńskiego oceniali jako surowe i powodowane względami
politycznymi – biorąc pod uwagę, że wobec prasy i publicystów prawicy ponoszących
odpowiedzialność za atmosferę towarzyszącą wyborom prezydenckim nie podjęto
w zasadzie jakichkolwiek działań.
Trudno jednak uznać, że Stpiczyński padł ofiarą poważnych restrykcji. Szybko
zdołał wznowić pismo (pod nazwą „Głos Opozycji”) i kontynuować krytykę władz.
We wrześniu 1923 roku „Głos” został ponownie zawieszony, tym razem za „niepo-
szanowanie władzy” (ponownie wznowiony jako „Głos Prawdy”). Władze nie rezyg-
nowały jednak z prób okiełznania krewkiego publicysty. W maju 1924 roku Stpi-
czyński stanął przed sądem i został skazany na trzy miesiące więzienia. Swoich praw
starały się dochodzić również osoby poszkodowane piórem redaktora „Głosu Prawdy”.
W 1925 roku Stpiczyński został skazany za obrazę generała Władysława Sikorskiego,
natomiast w marcu 1926 roku odpowiadał za zniesławienie generała Włodzimierza
Zagórskiego.
Publicystyka polityczna Stpiczyńskiego z lat 1922–1926 dowodzi tyleż ostrości
obyczaju polemicznego, co prób regulowania kwestii wolności wypowiedzi przez prawo.
Odpowiedzią na pytanie o ich skuteczność niech będzie informacja, że Stpiczyński
mimo kilku wyroków orzekających karę więzienia, nie spędził w nim ani jednego dnia.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

64 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Niektóre spory i napaści o cechach zniesławienia przekraczały wymiar rozpraw


sądowych. Tak było w przypadku starcia Zygmunta Wasilewskiego i Aleksandra Led-
nickiego, któremu redaktor „Gazety Warszawskiej” zarzucił (styczeń 1920) zdradę
główną. Jedna z najgłośniejszych spraw tego typu, a zarazem najdłużej roztrząsana
(od wniesienia oskarżenia przez Lednickiego do rozpoczęcia procesu minęło cztery
lata), której przedmiotem był zarzut Wasilewskiego, ale i ocena orientacji politycznych
z czasów I wojny światowej, zakończyła się wyrokiem uniewinniającym w pierwszej
instancji, a skazującym (dwa miesiące aresztu plus grzywna) w drugiej. Poza emocjami,
które budziła, efektem starcia był opracowany przez Wasilewskiego stenogram z roz-
prawy Proces Lednickiego (1924).
Zaostrzający się ton polemik, ale i obyczaj dochodzenia racji przy użyciu siły
fizycznej, niepokoiły opinię publiczną i świat ludzi pióra. W listopadzie 1924 roku
pod wrażeniem bójki w sejmie (z użyciem broni) między Bogusławem Miedzińskim
a Władysławem Rabskim, Zarząd Towarzystwa Dziennikarzy i Literatów podjął
uchwałę, w której zaprotestował przeciw „niedopuszczalnym usiłowaniom krępo-
wania wolności słowa drukowanego” poprzez „przenoszenie na grunt obrazy oso-
bistej wypowiedzianych (...) poglądów w sprawach osobistych”. Pod uchwałą podpisy
złożyli prezes i wiceprezes zarządu – Władysław Reymont i Leopold Staff. Uznanie
dla akcji podjętej przez towarzystwo nie uspokoiło jednak emocji.
Gwałtowność sporów, jakie wiodła prasa, skłaniała do sięgania po oręż cięższy
niż pięść, broń pojedynkowa bądź kalumnia. Siedziby redakcji i drukarnie stawały
się obiektem zamachów bombowych. Do serii eksplozji doszło w maju 1923 roku.
Zaczęło się od Krakowa, gdzie wybuchł ładunek podłożony na piętrze kamienicy,
w której mieściła się redakcja żydowskiego „Naszego Dziennika”. Eksplozja była tak
silna, że spowodowała zawalenie się części budynku. Niedługo później (także w maju)
do eksplozji doszło w budynku przy ul. Szpitalnej 12 w Warszawie, gdzie mieściły się
redakcje „Rzeczpospolitej”, „Kuriera Polskiego” oraz „Świata”. Policja miała kłopot
z ustaleniem, które z pism było celem zamachowców – skłaniała się do tezy, że cho-
dziło prawdopodobnie o „Rzeczpospolitą”. W tym samym czasie udało się rozbroić
bombę podłożoną obok redakcji „Gazety Porannej” mieszczącej się przy ul. Zgoda.
Z powodu sympatii politycznych „Gazety” i „Rzeczpospolitej” popierających ówczesny
rząd, w prasie lewicowej pojawiły się komentarze, że policja energicznie „weźmie się
do śledztwa”. Nie przyniosło ono jednak rezultatów, co sprzyjało psychozie zagrożenia.
W kwietniu 1924 roku w drukarni „Kuriera Porannego” znaleziono granat. 1 maja
1925 roku bomba eksplodowała w siedzibie komunistycznej „Walki Ludu”, co ucięło
spekulacje, że zamachy są dziełem komunistów. Tak więc, redaktorzy i dziennikarze
mieli sposobność wąchania prochu jeszcze przed wypadkami majowymi.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 65

Maj 1926
Prasa z pewnością nie odegrała kluczowej roli w czasie zamachu majowego, tym
niemniej w pewien sposób wpływała na bieg wypadków – zarówno przed walkami
w Warszawie, jak i w czasie ich trwania. Niekiedy stawał się wręcz ich ofiarą. 10 maja
na wiadomość, że funkcję premiera obejmie Wincenty Witos, Marszałek Piłsudski
podzielił się swoimi refleksjami na ten temat z „Kurierem Porannym” – numer z wywia-
dem miał ukazać się nazajutrz, a więc w dniu objęcia stanowiska przez Witosa. Komi-
sariat Rządu zdecydował o konfiskacie materiału na podstawie artykułu 154. kodeksu
karnego dotyczącego nieposzanowania i znieważania władzy. Sprawa przybrała sen-
sacyjny obrót, nie tyle ze względu na osobę udzielającą wywiadu, co z powodu trybu
procedowania. Inkryminowany numer „Kuriera Porannego” został skierowany do
rozpowszechniania po godz. 6 rano. O 11.30 w siedzibie redakcji zjawił się policjant
z ustnym oświadczeniem o konfiskacie. Oznaczało to, że konfiskata, orzekana na
wniosek Ministra Spraw Wewnętrznych przez Komisarza Rządu, była bezprawna,
bowiem wydający dyspozycję poseł Stefan Smólski nie był jeszcze zaprzysiężonym
ministrem, podobnie zresztą jak jego szef – Wincenty Witos. Formalne ukonstytuo-
wanie rządu nastąpiło po decyzji o zajęciu „Kuriera”. W proteście przeciw trybowi
wydania decyzji o konfiskacie do dymisji podał się szef Biura Prasowego MSW Mel-
chior Wańkowicz.
Sprawa wzbudziła oburzenie zwolenników Marszałka oraz zdziwienie postron-
nych obserwatorów. Okazało się, że wywiad zdecydowały się opublikować również
inne dzienniki, nie tylko warszawskie. Ukazał się on w „Kurierze Czerwonym”, „IKC”
i „Kurierze Wileńskim” oraz w „Republice” i „Głosie Polskim” w Łodzi. Każde z tych
pism było kolportowane bez przeszkód, natomiast „Kurier Poranny” skwapliwie
tropiono, dochodziło nawet do odbierania przez policję egzemplarzy czytanych na
ulicy. Podobnie było w Wilnie, gdzie poranny pociąg z Warszawy, którym dostarczano
gazetę, został obstawiony przez policję, w mieście natomiast bez przeszkód sprze-
dawano „Kurier Wileński”, w którym opublikowano wywiad. Co było powodem takiej
polityki, trudno dociec, nie można jednak wykluczyć niekompetencji, czy też braku
rozeznania władz niezdających sobie sprawy, że wywiad oprócz „Kuriera” wydrukowało
jeszcze pięć innych dzienników.
Mimo że treść wywiadu była publiczną tajemnicą, prasa trzymająca stronę
Marszałka podniosła larum, uznając konfiskatę za działanie bezprawne, noszące zna-
miona brutalnego naruszenia wolności słowa i prasy. Zwracano uwagę, że zajęto mate-
riał, w którym Piłsudski wykładał swoje opinie („Kurier Poranny” informował 12 maja,
że powodem konfiskaty było ogłoszenie „opinii Pierwszego Marszałka Polski o wyniku
przesilenia rządowego”) oraz to, że gabinet, który wydał nakaz konfiskaty, formalnie
jeszcze nie urzędował. Nagłaśniający sprawę „Robotnik” przypominał, że władze nie
interweniowały w nieodległej przeszłości, kiedy to prasa prawicowa „szargała – jak
pisał dziennik – Piłsudskiego w najnikczemniejszy sposób, w sposób wprost występny
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

66 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

niemający nic wspólnego z wolnością słowa. A jednak tych wyziewów kloaki prasowej
nie konfiskowano.” Dziennik informował, że na najbliższym posiedzeniu sejmu klub
PPS złoży interpelację w tej sprawie.
Wedle informacji podanych przez prasę, Piłsudski podszedł do konfiskaty w sposób
daleko spokojniejszy. Przyjął ją „wybuchem serdecznej wesołości” i komentarzem, że
to pierwsza od czasów rewolucji 1905 roku dotykająca go represja prasowa.
Na tym nie skończyła się rola prasy w przygotowaniach do zamachu. Popołudniowa
edycja „Kuriera” – „Przegląd Wieczorny” – przyniosła informację o zamachu doko-
nanym na dom Piłsudskiego w Sulejówku, co w połączeniu z konfiskatą sprawiało
wrażenie zorganizowanej akcji przeciw Komendantowi.
W czasie pierwszych dni walk w Warszawie żadna ze stron konfliktu nie miała
możliwości ani wpływania na opinie prasy, ani ich kontrolowania. 12 maja PAT rozesłała
do prasy oświadczenie rządu informujące, że „kilka oddziałów dało się pociągnąć do
złamania dyscypliny i wypowiedziało posłuszeństwo rządowi”. Prasa w ocenie wypad-
ków kierowała się własnymi sympatiami. PAT miała jednak pewne znaczenie, mogła
bowiem informować prasę europejską o sytuacji w Polsce, stąd zapewne przekona-
nie o konieczności jej opanowania. Według Wacława A. Zbyszewskiego, pełniącego
funkcję delegata MSZ w agencji, 13 maja PAT zajął półwojskowy oddział „Strzelca”
dowodzony przez Stefana Starzyńskiego, który nakazał przesłanie do wszystkich stolic
i redakcji, z którymi kontakt utrzymywała PAT, depeszy informującej o objęciu władzy
przez Marszałka Piłsudskiego.
Dowodem swobody zachowywanej w maju przez większość dzienników były
oceny „Robotnika” (i jego dodatków nadzwyczajnych), odnoszącego się entuzjastycznie
do inicjatywy Piłsudskiego i sukcesów jego oddziałów. Opinie te formułowane były
bez zachęt ze strony zamachowców, zajętych ważniejszymi sprawami.
Czynne zainteresowanie obu walczących stron poszczególnymi tytułami nie
należało – mimo to – do rzadkości. „Rzeczpospolita”, której redaktor (Stanisław Stroń-
ski zapamiętały przeciwnik Marszałka Piłsudskiego), 14 maja wyjechał do Poznania,
nie ukazywała się przez kilka dni, a siedzibę redakcji zajęli żołnierze Marszałka. Podob-
nie było z „Gazetą Warszawską”, która nie wychodziła 14 i 15 maja – i tu powodem
było zbrojne zajęcie redakcji przez oddziały wojskowe. Dziennik poinformował o tym
16 maja (nr 132).
Trudno wszelako twierdzić, że celem zamachowców było uzyskanie w czasie trwa-
nia walk kontroli nad prasą – było to niemożliwe choćby z powodu przebiegu „frontu”.
Formalnie sprawami prasowymi zajmował się w Komendzie Miasta Wojciech Stpiczyń-
ski, co nie znaczy, że był w stanie wywierać określony wpływ na oceny dzienników.
Z prasy pozawarszawskiej zwolennicy Marszałka bliżej zainteresowali się endeckim
„Dziennikiem Wileńskim”, który wystąpił przeciw zamachowi (Tragiczny obłęd, 13 maja).
W nocy z 14 na 15 oddział żandarmerii wojskowej i policji dokonał rewizji w redakcji
i drukarni pisma. Aresztowano redaktora naczelnego – Aleksandra Zwierzyńskiego
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA PRASOWA: PRASA JAKO INSTRUMENT POLITYKI 67

(posła na sejm) oraz pracownika drukarni. Z rozkazu generała Rydza-Śmigłego, nie


mającego takich uprawnień, obaj zostali osadzeni w więzieniu na Antokolu, a „Dzien-
nik Wileński” nie ukazywał się przez trzy dni. Powodem represji miał być dodatek nad-
zwyczajny z 14 maja, który relacjonował przebieg walk w Warszawie. 18 maja „Dziennik”
poinformował czytelników o przyczynach przerwy w ukazywaniu się, dodając, że
„dopiero dziś możemy z trudem wznowić przerwaną naszą tak gwałtownie pracę”.
Stosunek do zamachu objawiony przez poszczególne pisma był funkcją ich odnie-
sienia do Piłsudskiego i sytuacji politycznej przez 12 maja; dotyczyło to oczywiście
także pism partyjnych. „Czas” 16 maja opublikował niepodpisany komentarz Rokosz,
w którym podtrzymywał krytyczny stosunek do zamachu prezentowany od pierw-
szych dni walk. Jego autor, Stanisław Estreicher, określał działanie Piłsudskiego jako
pozbawione elementu twórczego i propaństwowego, widząc w nim jedynie prywatę
przypominającą zachowania polityczne, które zgubiły Polskę w XVIII wieku. W podob-
nym tonie, choć bez tak ostrej krytyki Marszałka, w „Kurierze Warszawskim” pisał
Bolesław Koskowski. Jego dziennik sprawiał jednak wrażenie, jakby usiłował zachować
dystans wobec stron konfliktu. Zamach poparły „Robotnik” i pisma propiłsudczykowskie
(„Głos Prawdy” i „Kurier Poranny”) oraz mówiące zupełnie innym tonem niż „Czas”,
choć pokrewne mu ideowo, wileńskie „Słowo”.
Niekiedy próbowano, jeszcze na gorąco, diagnozować sytuację i oprócz opisu
wypadków odpowiadać na pytanie o ich powody. Według „IKC” (W Polsce dokonał
się zamach stanu, 15 maja) głównymi przyczynami był bezwład ciał ustawodawczych,
brak inicjatywy władz oraz ogólne zniechęcenie. W kilka dni później dziennik powta-
rzał tę diagnozę, uzupełniając ją o sytuację polityczną w Polsce po 1918 roku, która
skłaniała do przeprowadzenia zmian „bez względu na to, jaką drogą ma być ta zmiana
osiągnięta” (Dziś i jutro, 18 maja).
15 maja, już po zwycięstwie nad siłami rządowymi, nowy Komisarz Rządu na
m.st. Warszawę – generał Felicjan Sławoj Składkowski – wydał rozporządzenie, na
mocy którego redakcje zostały zobowiązane do przesyłania Wydziałowi Prasowemu
Komisariatu dwunastu egzemplarzy pism. Po sprawdzeniu treści i ostemplowaniu
jednego egzemplarza, co oznaczało akceptację treści numeru, nakład mógł być kie-
rowany do kolportażu. Zasada ta miała również dotyczyć dodatków nadzwyczajnych.
Obyczaj ten został zniesiony po uspokojeniu sytuacji, stanowił jednak zapowiedź
nowych stosunków między władzą a prasą.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

68 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 4

Prasa polityczna
1926–1939

Warunki ogólne: statystyka


W latach 1926–1939 prasa nie miała lepszych warunków rozwoju niż w okresie
poprzednim. Struktura społeczna kraju uległa jedynie niewielkim zmianom, choć
można mówić o pewnym jej unowocześnieniu. Nieznacznie zmniejszył się odsetek
osób żyjących z rolnictwa, zwiększyła natomiast, co sprzyjało czytelnictwu, liczba
mieszkańców miast. Nadal jednak około 60 procent ludności utrzymywało się z rol-
nictwa, a wieś nadal, głównie na wschodzie, pozostawała w stanie cywilizacyjnego
zacofania. Bardzo wolno rosła warstwa inteligencji; o ile w 1921 roku odsetek praco-
wników umysłowych wynosił 5,1 procent, o tyle w 1938 roku – 5,7 procent.
W początku lat 30. czytelnikami prasy, stałymi i przypadkowymi, było około
3 miliona osób, czyli zaledwie 25 procent obywateli umiejących czytać. Do wybuchu
II wojny światowej Polska pozostawała krajem, którego struktura społeczno-zawodowa
i ogólny poziom cywilizacyjny stanowiły najistotniejsze bariery w rozwoju i czytelnic-
twie prasy. Aczkolwiek wzrost zainteresowania prasą był bezdyskusyjny, polskie wskaź-
niki czytelnictwa wyraźnie odbiegały od norm zachodnioeuropejskich. W 1939 roku
w Wielkiej Brytanii na 100 osób przypadało 38 egzemplarzy jednorazowego nakładu
dzienników, we Francji – 27. W Polsce wskaźnik ten wynosił 9 egzemplarzy.
Wprawdzie zarówno prasa, jak i jej odbiorcy odczuli skutki światowego kryzysu
ekonomicznego, który dotarł do Polski w początku lat 30., jednak nie okazały się one
bardzo groźne. Kryzys uderzył głównie w grupy niewykształcone i ubogie, a więc i tak
na ogół nieczytające prasy. Inteligencja zapłaciła niższą cenę za skutki załamania
gospodarczego niż pracownicy fizyczni. Mimo kryzysu gospodarczego, poziom czy-
telnictwa nie uległ załamaniu, podobnie było w przypadku liczby tytułów. Prasa utrzy-
mała więc swoje audytorium, co było spowodowane upowszechnieniem się nawyku
czytania stającym się normą kulturową. Pewną rolę odegrało i to, że zainteresowa-
nie sytuacją w kraju i za granicą upowszechniło się w grupie lepiej wykształconej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 69

i sytuowanej materialnie na tyle, że temperatura życia politycznego nie stanowiła już


tak ważnego jak dawnej czynnika stymulującego popyt na informację.
Kryzys gospodarczy, choć wydaje się to paradoksalne, okazał się zjawiskiem
do pewnego stopnia pozytywnym. Spadek siły nabywczej wymusił na wydawcach
obniżkę cen i ostrzejszą konkurencję. Ceny prasy codziennej spadły dwukrotnie w sto-
sunku do połowy lat 20.
Zainteresowaniu prasą sprzyjały zachodzące w niej zmiany. Zarówno dzienniki
informacyjne, jak czasopisma poprawiały wygląd zewnętrzny. Lepsze były papier i druk,
standardem stały się fotografie, w czasopismach pojawiły się zdjęcia w kolorze. Prasa
zwiększała objętość, przynosiła więcej informacji i komentarzy, dbała o ich aktualność,
mając świadomość, że informacja staje się towarem.
Dobry czas przeżywały agencje prasowe. PAT zatrudniała w połowie lat 30. około
1000 pracowników i nie była jedyną agencją – przed wybuchem wojny funkcjonowało
ich ponad 20.
Po załamaniu się w 1923 roku wskaźników ilościowych (tytuły i nakłady), co było
spowodowane głównie fatalną sytuacją ekonomiczną, później można dostrzec ten-
dencję wzrostową. W 1928 roku ukazywało się w Polsce trzykrotnie więcej tytułów
niż bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości, czyli około dwóch tysięcy. W następ-
nych latach dynamika wzrostu została zahamowana przez kryzys gospodarczy. Jego
skutki nie okazały się jednak dewastujące. W latach 1928–1931 liczba tytułów nie tylko
nie spadła, ale nawet nieznacznie wzrosła. W 1930 roku ukazywało się 2300 pism,
a tuż przed wojną – ponad 3500 (według niektórych szacunków, nawet około 3700),
przy czym najwięcej nowych tytułów pojawiło się w połowie lat 30., czyli w końco-
wej fazie kryzysu. Rosła liczba tak dzienników, jak czasopism, choć tych pierwszych
nie przybywało wiele. O ile w 1926 roku w Polsce ukazywało się około 110 gazet i dzien-
ników, to w 1937 roku było ich około 120.
Wyraźnie wzrosły nakłady prasy informacyjnej. W 1924 roku ukazywał się tylko
jeden dziennik o nakładzie przekraczającym 50 tysięcy egzemplarzy, najwięcej zaś
lokowało się w przedziale 2,5–5 tysięcy egzemplarzy. W 1936 roku dzienników o nakła-
dzie powyżej 50 tysięcy było powyżej 10, a najwięcej ukazywało się w przedziale od
10 do 25 tysięcy egzemplarzy. W połowie lat 20. dzienniki w języku polskim ukazy-
wały się w łącznym jednorazowym nakładzie około 700 tysięcy egzemplarzy; w 1936
roku wielkość ta (obejmująca dzienniki i gazety ukazujące się nie tylko po polsku)
wynosiła 3,3 miliona egzemplarzy.
Podobnie było w grupie czasopism. W 1936 roku ukazywały się 22 periodyki
powyżej 50 tysięcy egzemplarzy, przy jedynie dwóch mających taki nakład w 1924
roku. W tym segmencie dominowały jednak wydawnictwa niskonakładowe. Na około
1200 tytułów ponad 500 wychodziło w nakładzie od 500 do 2,5 tysięcy egzemplarzy
Cechą charakterystyczną dzienników i czasopism pozostała ich efemeryczność
– nowo powstającym tytułom towarzyszyła wysoka liczba likwidowanych, głównie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

70 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

z powodów ekonomicznych. Prasa polska, poza pewnymi wyjątkami (koncerny), nie


była zamożna. W latach 30. wykształciły się trzy kategorie cen dzienników: 20-, 10-
i 5-groszowe. Najdrożej kosztowały pisma partyjne i opiniotwórcze dzienniki rządowe
np. „Gazeta Polska”, „Robotnik”, „Polska Zbrojna”. Grupę pism 10-groszowych two-
rzyły tytuły sensacyjne oraz pisma polityczne niezwiązane z partiami („czerwoniaki”,
„ABC”). Najsłynniejszym przedstawicielem grupy trzeciej był „Mały Dziennik”.
Według szacunkowych danych, najdroższe dzienniki musiały dla pokrycia wydat-
ków drukować około 30 tysięcy egzemplarzy. W przypadku pism najtańszych wyso-
kość ta wynosiła około 100 tysięcy egzemplarzy. Te, które wychodziły w nakładach
niegwarantujących opłacalności, jeśli mogły, korzystały z różnego rodzaju dotacji.
Charakter prasy codziennej zmienił się po 1926 roku – z powodu zwiększenia się
liczby tytułów prasy sensacyjnej oraz kryzysu prasy patryjnej. Prasa nie odwracała
się od polityki, jednak w mniejszym stopniu reprezentowała interesy poszczegól-
nych ugrupowań. Starała się docierać do czytelników o określonych przekonaniach
światopoglądowych, lokujących się ponad preferencjami partyjnymi. W 1938 roku
łączny nakład wychodzących w Warszawie dzienników politycznych stanowił 26 pro-
cent nakładu wszystkich pism codziennych, podczas gdy pięć, sześć lat wcześniej
oscylował wokół 50 procent. Dowodzi to, że wzrost liczby tytułów prasy masowej
przyczynił się do „odpolitycznienia”, a mówiąc precyzyjniej, „odpartyjnienia” prasy
codziennej.
W latach 30. nie zmieniła się geografia wydawnicza. Nadal centrum pozosta-
wała Warszawa, wyraźnie dystansująca inne miasta. W stolicy ukazywała się blisko
połowa (około 40 procent) wszystkich tytułów (około 1500) i 50 procent jednorazo-
wego nakładu wszystkich krajowych dzienników informacyjnych. Oznaczało to, że
w Warszawie wychodziło tyle pism, ile łącznie w sześciu innych dużych miastach
Polski. Na drugim miejscu plasowało się województwo poznańskie (ponad 400 tytułów),
następnie lwowskie (ponad 370), śląskie i krakowskie, przy czym we wszystkich wypad-
kach centrum stanowiły stolice województw. W województwie lwowskim na 28 powia-
tów tylko na terenie siedmiu prowadzono działalność wydawniczą. Tak jak przed
1926 rokiem najwięcej tytułów ukazywało się w samym Lwowie: w 1926–169, w 1937
– około 230 (prasa polska, żydowska, ukraińska). W latach 30. wychodziło tam sześć
polskich dzienników, łącznie w latach 1918–1939–31 tytułów prasy codziennej.
Następne były Poznań, Kraków, Katowice i Wilno. Czynnikiem wpływającym na liczbę
gazet na danym obszarze nie była liczba mieszkańców, a raczej aktywność życia spo-
łecznego i politycznego. Potwierdza to przypadek Łodzi, gdzie mimo większej liczby
mieszkańców niż np. we Lwowie ukazywało się czterokrotnie mniej tytułów.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 71

Prasa obozu władzy


Opisując geografię polityczną okresu pomajowego, trudno stosowac pojęcie
prawica i lewica. Problem polega na tym, że gazety o takich sympatiach zarówno
popierały władze, jak i były wobec niej w opozycji. Powyższe kryterium nie przestało
dzielić sceny politycznej, a zatem i prasy, ale trzeba uzupełniać je kryterium stosunku
do obozu piłsudczykowskiego. Dopiero stosowanie ich obu daje możliwość klarownej
klasyfikacji.
W 1926 roku piłsudczycy mieli wpływy w zaledwie kilku pismach o większym
znaczeniu. W Warszawie był to obok „Kuriera Porannego” „Nowy Kurier Polski” oraz
tygodnik „Głos Prawdy”. Z obozem pomajowym sympatyzował „Kurier Wileński”.
Łącznie prasę prorządową można szacować na kilkanaście tytułów, w tym większość
o niewielkim, lokalnym znaczeniu. Na niektórych terenach (w Wielkopolsce, Śląsku
oraz na Pomorzu) prasa wyrażająca stanowisko nowych władz w zasadzie nie istniała.
Pierwsze kroki mające na celu poszerzenie możliwości oddziaływania poczy-
niono już w lipcu 1926 roku. Powstał wówczas dziennik „Głos Prawdy”, którego redak-
torem i głównym publicystą został Wojciech Stpiczyński. Przez następne trzy lata
gazeta uchodziła za miarodajną wykładnię polityki sanacji. Władze nadal nie dyspo-
nowały jednak pismem, które byłoby jej oficjalnym periodykiem. Na utworzenie dzien-
nika o takim charakterze zdecydowano się dopiero w końcu 1929 roku. Do tego czasu
drugim warszawskim dziennikiem wspierającym władze był „Nowy Kurier Polski”,
który w 1927 roku zmienił tytuł na „Epoka”. O ile „Kurier” uchodził za pismo Partii
Pracy, niewielkiego prorządowego ugrupowania, „Epoka” była związana ze środowi-
skiem Związku Naprawy Rzeczpospolitej, wpływowego stronnictwa w obozie władzy,
w którego skład weszła Partia Pracy.
Jesienią 1929 roku piłsudczycy zdecydowali się na zreformowanie swojej prasy.
„Głos Prawdy” i „Epoka” uległy likwidacji, a w październiku na ich miejsce pojawiła się
„Gazeta Polska”. Był to pierwszy od 1918 roku, a tym samym pierwszy w historii pol-
skiej prasy, dziennik prezentujący stanowisko obozu rządzącego. O programie „Gazety”
świadczył artykuł wstępny opublikowany w pierwszym numerze (30 października
1929) – Wszystko dla Państwa. Redakcję pisma objął Adam Koc, jeden z inicjatorów
powołania go do życia. W grudniu 1937 roku „Gazeta” stała się dziennikiem Obozu
Zjednoczenia Narodowego, reprezentując nadal interesy całego ośrodka władzy.
Dziennik nie zyskał wielkiego znaczenia, jeśli mierzyć go nakładem (około
30 tysięcy egzemplarzy). W połowie 1930 roku jego redaktorem naczelnym został
Bogusław Miedziński, którego następcą był Ignacy Matuszewski (do 1936), również
prominentny polityk piłsudczykowski. W listopadzie 1938 roku redakcję objął Mie-
czysław Starzyński, brat prezydenta Warszawy, a jego zastępcą został – Zdzisław Stahl.
Zadbano, by w dzienniku pisywali najwybitniejsi publicyści sanacyjni, do współ-
pracy zostali zaproszeni popularni pisarze i poeci (Juliusz Kaden-Bandrowski i Kazi-
mierz Wierzyński). „Gazeta” dysponowała gronem korespondentów zagranicznych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

72 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

we wszystkich liczących się stolicach. W maju 1931 roku stanowisko korespondenta


„Gazety Polskiej” w Genewie i Paryżu objął Kazimierz Ehrenberg. Zmarł w Genewie
w lutym 1932 roku, jego następcą w Paryżu został Henryk Korab-Kucharski. W Ber-
linie korespondentem był Kazimierz Smogorzewski (w styczniu 1935 roku rozma-
wiał z Hitlerem, to jedyny wywiad, jakiego kanclerz III Rzeszy udzielił polskiemu
dziennikarzowi; druk 25 stycznia), w Londynie – Florian Sokołów, w Rzymie – Feliks
Chrzanowski, w Moskwie zaś Jan Berson (Otmar) współpracujący z PAT-em. W sierpniu
1935 roku władze sowieckie nakazały Bersonowi opuszczenie ZSRS, niezadowolone
z tonu jego sprawozdań. W odpowiedzi władze polskie nakazały powrót do ZSRS
korespondentowi warszawskiemu TASS Józefowi Kowalskiemu.
Szczególną rolę w systemie prasy prorządowej po 1926 roku zajmował dzien-
nik „Polska Zbrojna”. Wydawany już wcześniej i przeznaczony dla armii (oficerów
i podoficerów) po zamachu majowym stał się niemal oficjalnym pismem sanacji. Siłą
dziennika nie był wysoki nakład (do 10 tysięcy) lecz to, że z racji dyslokacji jednostek
wojskowych, rozchodził się na terenie całej Polski. Po 1926 roku pismem kierował
Władysław L. Evert; w styczniu 1934 roku funkcję redaktora naczelnego objął Karol
Koźmiński, dotychczasowy szef referatu prasowego Gabinetu Ministra Spraw Woj-
skowych.
Sanację popierał, tak jak dawniej, „Kurier Poranny”, władze zdecydowały tym
niemniej by ściślej kontrolować gazetę. We wrześniu 1932 roku sąd ogłosił upadłość
spółki wydającej „Kuriera”, a kuratorzy wydzierżawili ją nowej spółce, w efekcie czego
stanowisko redaktora naczelnego objął Wojciech Stpiczyński. Pismo w pierwszej
połowie lat 30. pełniło, wedle opinii niektórych, funkcję wewnętrznej, radykalnej
opozycji w obozie belwederskim i było nastawione pojednawczo wobec lewicowej
opozycji. Czytali je inteligenci, a jednym z jego znaków firmowych były felietony teat-
ralne Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Dziennik zaczął zmieniać profil po śmierci Stpiczyńskiego (sierpień 1936).
Stanowisko redaktora naczelnego objął wtedy pisarz Ferdynand Goetel, niemający
tego rodzaju doświadczenia. W kwietniu 1937 roku zastąpił go Ryszard Piestrzyński,
dawniej działacz Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Wielkiej Polski, redaktor naro-
dowego „Kuriera Poznańskiego”. Jego prawą ręką został Klaudiusz Hrabyk, postać
o podobnej biografii politycznej. W czerwcu tego samego roku Hrabyk objął funkcję
redaktora politycznego. Z gazetą współpracowało wielu dobrych publicystów m.in.
Jan Emil Skiwski. „Kurier”, który dotychczas – głównie za sprawą przekonań Stpi-
czyńskiego – reprezentował radykalnych, lewicujących piłsudczyków pod wodzą
Piestrzyńskiego i Hrabyka przesunął się na prawo, łącząc uznanie dla marszałka
Rydza-Śmigłego z ideologią państwowo-narodową i stał się eksponentem prawico-
wego skrzydła sanacji. Spowodowało to odejście z redakcji kilku dziennikarzy, nie
zaszkodziło jednak pozycji dziennika.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 73

W zasięgu wpływów obozu rządzącego pozostawał nadal „Kurier Polski”, który


chociaż wspierał sanację nie był z nią tak blisko związany jak „Kurier Poranny”.
Władze nie koncentrowały uwagi wyłącznie na rynku warszawskim. Decydowały
się na zakładanie pism tam, gdzie jej dotychczasowe wpływy nie były duże. W końcu
1926 roku w Katowicach ukazał się pierwszy numer „Polski Zachodniej” stanowiącej
odtąd przeciwwagę dla opozycyjnej katowickiej „Polonii”. Dziennik pozostawał w orbicie
wpływów Michała Grażyńskiego, wojewody śląskiego i jednego z przywódców Związku
Naprawy Rzeczpospolitej.
W 1927 roku w Grudziądzu uruchomiono pomorską mutację „Głosu Prawdy”.
Po likwidacji warszawskiego „Głosu Prawdy” dziennik wychodził w Toruniu jako
„Dzień Pomorski”. Oba tytuły były pomyślane jako przeciwwaga dla endeckiego „Słowa
Pomorskiego”, głównego dziennika stronnictwa w regionie, redagowanego (do 1933)
przez Stefana Sachę, działacza Obozu Wielkiej Polski, a w późniejszym okresie członka
naczelnych władz SN.
W tym samym czasie (1927) powstał też prorządowy „Dziennik Lwowski” (redak-
tor Olgierd Górka), pismo nie przetrwało długo – mimo subwencji rządowych prze-
stało wychodzić w 1930 roku. Władze nie ustępowały jednak, stawiając sobie za cel
zdobycie przewagi we Lwowie. W końcu 1927 roku połowę udziałów w spółce wydającej
lwowskie „Słowo Polskie” przejęli przedstawiciele tamtejszej frondy ze Stronnictwa
Narodowego (tzw. Grupa Stu), w efekcie czego gazeta przestała pełnić rolę pisma
partii i zmieniła front na prorządowy. Lwowska endecja ogłosiła bojkot dziennika,
który doprowadził do spadku poczytności, a w rezultacie do likwidacji pisma w lutym
1934 roku.
Podobnemu problemowi endecja musiała stawić czoła również w Warszawie.
W lutym 1928 roku Antoni Sadzewicz zdecydował się na przejście do obozu władzy
(czym w opinii Romana Dmowskiego zasłużył na miano „zdrajcy”) i reaktywowanie
„Gazety Porannej 2 grosze”. Inicjatywa nie chwyciła i pismo padło w 1929 roku.
Pozostawała walka o Lwów. Po stracie „Słowa Polskiego” narodowcy założyli tam
„Lwowski Kurier Poranny”. Dziennik ukazywał się od maja 1928 roku, nie udało mu
się jednak zbudować takiej pozycji, jaką przed zamachem majowym miało „Słowo”.
W grudniu 1930 roku gazeta zmieniła tytuł na „Kurier Lwowski”. Dziennikiem, któ-
rego nakład wynosił około 5 tysięcy egzemplarzy, kierował Klaudiusz Hrabyk. W maju
1935 roku tytuł przejęły władze, powtórzyła się więc historia ze „Słowem Polskim”.
„Kurier” stał się przedmiotem bojkotu, a endecja prowadziła na rynek mutację swego
głównego, warszawskiego dziennika, pt. „Lwowski Dziennik Narodowy”. W listopadzie
1937 roku narodowcy zaczęli wydawać „Słowo Narodowe”, początkowo redagowane
przez Jana Matysika, a później Jerzego Pańciewicza; gazeta ukazywała się w 10 tysiącach
egzemplarzy.
Stabilnej pozycji nie udało się utrzymać „Kurierowi Lwowskiemu”, który przy-
nosił coraz większe straty. Dziennik został zamknięty, a w jego miejsce w grudniu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

74 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

1935 roku powstał „Dziennik Polski”. Podobnie jak w „Kurierze” dominującą rolę
odgrywali w nim działacze narodowi, którzy zdecydowali się przejść na stronę sanacji.
Z gazetą, którą do maja 1937 roku kierował Klaudiusz Hrabyk (później Stanisław
Starzewski), głównym publicystą politycznym był Zdzisław Stahl.
Większym sukcesem zakończyły się działania podjęte w Wilnie. Wykupienie
„Kuriera Wileńskiego” spowodowało, że władze mogły tratować pismo jako zależne
od siebie. Nakład dziennika nie był wysoki (około 4 tysięcy), ale gazeta liczyła się na
terenie północno-wschodniej Polski.
W efekcie zabiegów politycznych podjętych przez Marszałka Piłsudskiego, po
zamachu obóz rządowy zdecydowały się poprzeć środowiska konserwatywne. Sanacja
zyskała tym samym przychylność ich prasy, choć trudno mówić o akceptacji wszystkich
poczynań politycznych władz. „Czas” krytycznie odniósł się od aresztowań brzeskich,
nie był także zachwycony reformą oświaty, ograniczającą autonomię wyższych uczelni.
Z tych i nie tylko tych powodów prasa zachowawców stawała się obiektem krytyki ze
strony sanacyjnych radykałów. Pierwsze skrzypce wiodły w tych praktykach „Głos
Prawdy” i „Kurier Poranny” Wojciecha Stpiczyńskiego. Niechęć Stpiczyńskiego do
zachowawców prowadziła do konfliktów wykraczających poza spory prasowe – kon-
serwatyści grozili nawet wystąpieniem z BBWR. Po jednym z kolejnych ataków zdecy-
dowano o odsunięciu Stpiczyńskiego od kierowania „Głosem” – w styczniu 1929 roku
zastąpił go Adam Koc.
W pierwszych latach niepodległości prasa zachowawców nie dysponowała
szerokimi wpływami, stanowiła jednak oręż w walce z prawicą narodową oraz lewicą.
Jednak z biegiem czasu traciła cechy cennego sojusznika. Podobnie do innych tytułów
o charakterze partyjnym, również dzienniki konserwatywne zaczęły w latach 30.
przeżywać kłopoty. Dotyczyło to nie tylko „Czasu”, który niezmiennie przejawiał
ambicje bycia pismem elitarnym. Dziennik, tak jak dawniej, nie był wprost związany
ze stronnictwem konserwatywnym, choć osoby mające wpływ na program gazety
były działaczami Stronnictwa Prawicy Narodowej (Stanisław Estreicher i Konstanty
Grzybowski).
O ile po 1926 roku „Czas” utrzymywał jeszcze pozycję stojącego na wysokim
poziomie dziennika opinii i gazety, której siłą nie była liczba informacji i szybkość
ich podawania, ale jakość publicystyki, od początku lat 30. stopniowo tracił na zna-
czeniu. Procesu tego nie udało się zatrzymać mimo zmian personalnych (w 1930 roku
zastępcą redaktora naczelnego został Grzybowski) i prób uatrakcyjnienia pisma.
W 1933 roku powstał oddział warszawski dziennika, z którym współpracowali pub-
licyści młodszej generacji (m.in. Wacław A. Zbyszewski). Kłopoty finansowe (skutek
niewielkiego nakładu,) których nie udało się rozwiązać, przesądziły o przeniesieniu
pisma, od 1 stycznia 1935 roku do Warszawy. Operacja ta miała wymiar nie tylko
geograficzny – przenosinom „Czasu” towarzyszyło połączenie z kulejącym finansowo
„Dniem Polski”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 75

W listopadzie 1938 roku w dziewięćdziesięciolecie powstania „Czasu” przypo-


minano zasługi dziennika, zauważając jednak, że gazeta jest już w zasadzie cieniem
dawnej wielkości. „Czas” podtrzymywały przy życiu subwencje organizacji zachowaw-
czych oraz Janusza Radziwiłła. Redaktorem naczelnym dziennika w latach 1937–1939
był Jan Moszyński. W październiku 1938 roku nakład pisma wynosił 4,8 tysięcy egzem-
plarzy (50 procent zwrotów).
Środowisko zachowawcze nie było jednolite pod względem politycznym, wobec
czego nie wszystkie dzienniki konserwatywne bez zastrzeżeń popierały władze. Sta-
nisław Mackiewicz, redaktor naczelny „Słowa”, zaakceptował zamach majowy, wspie-
rał politykę kolejnych rządów, wziął udział w opracowaniu Konstytucji kwietniowej.
Po śmierci Marszałka „Cat” przestał być admiratorem polityki piłsudczyków bez
Piłsudskiego. Atakował zarówno niektóre aspekty polityki wewnętrznej (wobec mniej-
szości), jak i zagranicznej, stojąc nieugięcie na stanowisku proniemieckim, czemu
dawał wyraz, entuzjazmując jeszcze w początku 1939 roku sukcesami Hitlera. Efektem
były liczne konfiskaty, zaś zwieńczeniem konfliktu między redaktorem dziennika
a władzą osadzenie go (marzec 1939) w obozie w Berezie Kartuskiej.
„Słowo” zachowało przy tym pozycję gazety wpływowej, czytanej w regionie
(z pismem „Cata” były powiązane dzienniki ukazujące się w m.in. Grodnie, Słonimiu
i Nowogródku), ale i przez warszawski establishment. Mackiewicz nadal drukował
seniorów (Mariana Zdziechowskiego i Władysława Studnickiego), ale zapraszał też
młodych, którym bliskie były wartości zachowawcze. W gazecie publikowali Adolf
i Aleksander Bocheńscy, Ksawery Pruszyński i Wacław A. Zbyszewski.
W latach 30. stanowisko zachowawców nadal prezentował „Dziennik Poznań-
ski”, którym od 1930 roku kierował Józef Winiewicz, przedstawiciel młodej generacji
dziennikarzy, działacz uchodzącej za neokonserwatywną organizacji Myśl Mocar-
stwowa.
Polityka przejmowania tytułów podjęta po maju 1926 spowodowała, że piłsud-
czycy zdołali w dość krótkim czasie zbudować system prasowy różniący się znacz-
nie od struktur podobnego typu funkcjonujących po 1918 roku. W jego skład wcho-
dziły pisma identyfikowane z władzą („Gazeta Polska”, Kurier Poranny”) oraz popie-
rające obóz sanacyjny. Tak było w wypadku dzienników zachowawczych oraz sensa-
cyjnych (np. „IKC”).
Prasowy system sanacji nie był zunifikowany. Współtworzyły go pisma różnych
orientacji, stojące na różnym poziomie, adresowane do różnych środowisk i grup spo-
łecznych. Ich zróżnicowanie, zasięg i łączny nakład powodowały, że sanacja domi-
nowała na rynku prasy, docierając praktycznie do wszystkich grup społecznych na
terenie całego kraju. Wzmocnieniem działalności medialnej było zdobycie wpływów
w Polskim Radio oraz aktywność propagandowa przejawiana przez Obóz Zjedno-
czenia Narodowego (OZN).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

76 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Opozycja
Do sytuacji politycznej zaistniałej po maju 1926 roku musiały dostosować się
partie opozycyjne. Niektóre z nich ze względu na wzrost liczby tytułów i nakładów
pism prorządowych, a także na to, że ich prasa stawała się obiektem coraz częstszych
interwencji cenzuralnych, zdecydowały się na działania, które miały zapobiec mini-
malizacji ich wpływów. Jeszcze przed zamachem podjęto wysiłki zmierzające do
uatrakcyjnienia „Gazety Warszawskiej”, która po połączeniu z „Gazetą Poranną 2 gro-
sze” („Gazeta Poranna Warszawska”), stała się pismem nieco lżej redagowanym, ale
wciąż typu partyjnego. Do połowy lat 30. jednym z głównych publicystów dziennika
był Adolf Nowaczyński, mistrz pamfletu i geniusz paszkwilu politycznego, rozdzie-
lający ciosy na lewo i prawo. W „Gazecie” podobnie jak po 1918 roku pisywali czołowi
działacze polityczni Narodowej Demokracji. Od 1925 roku dziennikiem kierował
Stefan Olszewski, a funkcję redaktora politycznego pełnił Stanisław Kozicki. Po śmierci
Olszewskiego we wrześniu 1935 roku i po zmianie nazwy (na „Warszawski Dziennik
Narodowy”) gazetę objął Stefan Sacha, należący do czołówki młodych działaczy SN.
Rola „Gazety” nie sprowadzała się wyłącznie do reprezentowania interesów
narodowej demokracji. Dziennik był miejscem edukacji dziennikarsko-publicystycznej
młodej generacji narodowców. Współpracowali z nim m.in. Stanisław Piasecki i Woj-
ciech Wasiutyński, którzy wkrótce rozstaną się nie tylko z „Gazetą” , ale także z właś-
ciwym starszej generacji narodowców sposobem myślenia.
Spadający nakład „Gazety Warszawskiej” (w 1933 roku 15 tysięcy, 30 procent zwro-
tów) i towarzyszące temu przekonanie, że model klasycznej prasy partyjnej wyczerpał
swoje możliwości, przyczyniły się do założenia kilku nowych dzienników bliskich
orientacji narodowej, ale nieodwołujących się do formuły pism w tradycyjny sposób
reprezentujących interesy Stronnictwa.
We wrześniu 1926 roku ukazał się w Warszawie pierwszy numer dziennika
„ABC”, który oznajmiał w podtytule, że „informuje wszystkich o wszystkim”. Pismo
było reklamowane za pomocą rozszyfrowanego tytułu („Aktualne, Bezpartyjne, Cie-
kawe”) jako atrakcyjne i żywo reagujące na rzeczywistość. Jego apartyjność była wybie-
giem podwójnym, „ABC” (redaktor Stanisław Strzelecki) było bowiem nieoficjalnym
pismem Obozu Wielkiej Polski, przybierając maskę tytułu oferowanego rozczaro-
wanym konwencją gazet otwarcie partyjnych. Historia dziennika była konsekwencją
związków między prasą a polityką. Po rozwiązaniu OWP sympatyzował on z jedną
z frakcji Obozu Narodowo Radykalnego, która wzięła nazwę od jego tytułu (ONR-ABC);
nie odchodząc od formuły pisma lżejszego kalibru.
„ABC” stanowiło przykład politycznego dziennika informacyjnego, sięgającego
niekiedy do metod stosowanych przez prasę sensacyjną. Celem wydawców było zrów-
noważenie przewagi osiąganej przez prasę brukową oraz przyciągnięcie czytelnika
mniej wybrednego. Zadanie to początkowo udało się zrealizować. Chodziło przy tym
nie tylko o wywalczenie mocnej pozycji w Warszawie. Do końca 1926 roku wydawcy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 77

„ABC” uruchomili kilkanaście mutacji regionalnych, mając ambicję zdobycia zasięgu


ogólnokrajowego. Planów tych nie udało się w pełni zrealizować – dziennik najlepiej
sprzedawał się w centralnej Polsce, można było jednak mówić o sukcesie.
Idąc za ciosem zdecydowano o założeniu nowego tytułu o bardziej popularnej
formule – pomyślanego jako gazeta miejska. W kwietniu 1928 roku pojawił się „Wie-
czór Warszawski” redagowany początkowo przez Stanisława Piaseckiego, później
przez Stanisława Strzetelskiego. Zgodnie z intencjami pomysłodawców obu gazet,
miały one wzmocnić tytuły opozycji narodowej w Warszawie i stanowić przeciwwagę
dla popierającej władze prasy „czerwonej”. Z biegiem czasu „ABC” i „Wieczór” przeszły
ewolucję, lokując się, nie bez zabiegów ze strony władz, w gronie dzienników o mocno
stępionym ostrzu antyrządowym. Było to o tyle zrozumiałe, że sanacja po 1935 roku
przyjęła kurs nacjonalistyczny, możliwy do zaakceptowania przez oba tytuły.
W maju 1935 roku w Warszawie zaczął się ukazywać jeszcze jeden dziennik
bliski orientacji narodowej. Był to „Goniec Warszawski” założony z inicjatywy Tadeusza
Kobylańskiego, który wskutek zatargu z współwydawcą „ABC” i „Wieczoru” stracił w nich
na pewien czas wpływy. „Goniec”, redagowany przez Stanisława Majewskiego, odwoływał
się do dziennikarstwa sensacyjnego, dbając przy tym o to, by nie zasługiwać na miano
pisma brukowego. Dziennik zdobył spore powodzenie (ukazywał się w nakładzie około
60 tysięcy egzemplarzy).
Powstanie „ABC”, „Wieczoru” i „Gońca” zmieniło nieco układ sił na warszawskim
rynku dzienników politycznych. Łączny nakład tych trzech tytułów oscylował wokół
150 tysięcy egzemplarzy, stanowiąc konkurencję dla „czerwoniaków” i dowodząc zapo-
trzebowania na wydawnictwa o orientacji narodowej.
Po maju 1926 roku do największych pism endecji poza Warszawą nadal należał
„Kurier Poznański” (nakład około 35 tysięcy egzemplarzy). Redakcję dziennika ponownie
objął wówczas Marian Seyda, główny publicysta pisma oraz członek władz Stronnictwa
Narodowego. Formował program gazety oraz patronował rozbudowie wydawnictw
narodowych w Wielkopolsce („Ilustracja Polska”, „Wielkopolanin”). Poznań został tym
samym drugim po Warszawie ośrodkiem wydawniczym endecji. W innych większych
miastach Stronnictwo nie notowało ogromnym sukcesów. „Dziennik Wileński” miał
poważnych przeciwników („Kurier” oraz „Słowo”), inicjatywy w Krakowie nie przynio-
sły spodziewanych efektów, nie inaczej było we wspomnianym już Lwowie.
Po zamachu majowym dawną pozycję zachował „Kurier Warszawski”. Dziennik
cieszył się poczytnością, choć zmienił nieco sympatie polityczne. Nadal prawicowy,
nie był jednak skłonny do narażania się władzom i nie w smak mu było utożsamianie
go z prawicą narodową. W okresie przedwojennym z sympatią odnosił się do Frontu
Morges. Jednym z powodów pewnej reorientacji pisma była zmiana na stanowisku
redaktora politycznego. Po śmierci Bolesława Koskowskiego (1938) został nim bliski
Frontowi Stanisław Stroński, pisujący do „Kuriera” już wcześniej, po likwidacji „War-
szawianki”. W latach 30. stałym współpracownikiem dziennika był generał Władysław
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

78 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Sikorski, jeden z filarów Frontu Mores, który co tydzień publikował w „Kurierze” artykuł
na ogół poświęcony sytuacji międzynarodowej w Europie.
Działania sanacji dały się we znaki także prasie chadeckiej, której najpoważniejszym
dziennikiem pozostała katowicka „Polonia”. Dziennik zyskał konkurenta w postaci
„Polski Zachodniej”, na dodatek był obiektem częstych ingerencji cenzuralnych. Mimo
to zdołał zachować swoją pozycję, ukazując się w nakładzie około 30 tysięcy egzempla-
rzy. Znaczącym zmianom nie uległa pozycja „Głosu Narodu”. Krakowski dziennik
pozostał wierny swoim chadeckim sympatiom politycznym i dość bliskim związkom
z Kościołem. W latach 1936–1939 polityczną linię pisma wyznaczały poglądy ks. Jana
Piwowarczyka, jego redaktora naczelnego; w lipcu 1939 roku redakcję objął Jerzy
Turowicz.
Trudności podobne do tych z początków niepodległości przeżywała centrowa
NPR. Stronnictwo pozostawało czynne na rynku prasy codziennej, co nie oznaczało,
że notowało sukcesy. W 1927 roku w Toruniu trzy razy w tygodniu zaczęła wycho-
dzić „Obrona Ludu”, którą kierował i w której pisywał Karol Popiel. Pismo to stało się
głównym tytułem NPR, osiągając nakład do 20 tysięcy egzemplarzy. Ugrupowanie
straciło natomiast „Polaka”, który przestał się ukazywać w tym samym roku. Kolejne
próby zakładania pism kończyły się niepowodzeniem bądź z powodów politycznych,
bądź niewielkiego zainteresowania.
Po maju 1926 roku niewiele zmieniło się na lewicy – dawną pozycję utrzymało
czołowe pismo PPS, czyli „Robotnik”. Po śmierci Feliksa Perla (1927) redakcję objął
Mieczysław Niedziałkowski, członek kierownictwa partii. Nie oznaczało to ani znaczącej
ewolucji charakteru pisma, ani zmiany najbliższych współpracowników.
Po okresie pewnego ożywienia prasy socjalistycznej, o jakim można mówić
w drugiej połowie lat 20., w latach 30. nasiliły się objawy kryzysu. Z jednej strony było
to spowodowane sytuacją gospodarczą, kryzys ekonomiczny poważnie dał się we
znaki robotnikom, do których były adresowane pisma partii, z drugiej – z wyczer-
pywaniem się formuły wydawnictw partyjnych. „Robotnik” tak jak dawniej zbierał
dużo krytycznych ocen. Zwracano uwagę, że pismo jest nieatrakcyjne, uznawano jed-
nak za wskazane podtrzymanie funkcji „Robotnika” jako dziennika informującego
szerszą liczbę odbiorców o poglądach kierownictwa partii. Gazeta drukowała prze-
mówienia sejmowe posłów PPS oraz artykuły wstępne o cechach programowych.
Zbyt niskiemu w stosunku do oczekiwań nakładowi (myślano nawet o 100 tysiącach
egzemplarzy) starano się zaradzić poprzez organizowanie Miesiąca Propagandy
„Robotnika”; w 1936 roku o połowę obniżono cenę dziennika. Nie przyniosło to jednak
specjalnych efektów – w drugiej połowie lat 30. nakład oscylował wokół 25 tysięcy
egzemplarzy.
Próbą wyjścia poza krąg dotychczasowych odbiorców prasy PPS-owskiej był
założony w 1932 roku „Głos Stolicy”, dziennik popołudniowy, redagowany według
jego pomysłodawców w sposób „żywy i barwny”. Inicjatywa ta nie przyniosła jednak
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 79

oczekiwanych efektów, pismo padło po kilku miesiącach. Inną próbą zrealizowania


pomysłu była uruchomiona w styczniu 1937 roku „Walka Ludu” (pod redakcją Zbig-
niewa Mitznera). Gazeta szybko zmieniła nazwę na „Dziennik Ludowy”, przy czym pod
pierwotnym tytułem ukazywała się na prowincji, starając się tam konkurować z prasą
endecką. Zabiegi, którym patronował Zygmunt Zaremba, szefujący Zespołowi Cza-
sopism PPS, ożywiły nieco prasę codzienną partii, poszerzyły audytorium, lecz nie
spowodowały zdobycia takiej rzeszy czytelników, jakiej oczekiwano.
W 1936 roku z inicjatywy działaczy lewego skrzydła PPS, uznających za możli-
wą współpracę z komunistami, powstał „Dziennik Popularny” (redagowany przez
Norberta Barlickiego), obliczony na dotarcie do sympatyków partii nieczytających
prasy partyjnej. PPS nie firmowała gazety, co stało się przyczyną konfliktu w partii
– w czasie XXIV Kongresu PPS uchwalono zakaz angażowania się członków partii
w wydawnictwa pozapartyjne. „Dziennik” spotkał się z dość życzliwym przyjęciem
czytelników, o czym świadczył nakład dochodzący do 50 tysięcy egzemplarzy. Opo-
zycyjność pisma nie przypadła jednak do gustu rządowi. Dziennik zamknięto w marcu
1937 roku.
W drugiej połowie lat 30. polityka wydawnicza PPS była na tyle ekspansywna,
na ile pozwalały warunki. Wraz z czasopismami organizacji afiliowanych partia dys-
ponowała około 40 tytułami, co odpowiadało wielkości z 1919 roku, przy czym nie-
zmiennie najbardziej znanym tytułem był „Robotnik”.
Nękane przez cenzurę pisma PPS musiały sprostać nie tylko polityce władz, ale
także docierającej do jej odbiorców prasie sensacyjnej. Dla „Robotnika” były to „czer-
woniaki”, dla krakowskiego „Naprzodu” – tamtejszy „IKC”. Wyzwaniom tym kierujący
prasą partii nie umieli w pełni zaradzić, mimo że z nienajlepszej kondycji wydaw-
nictw zdawano siebie sprawę. W 1933 roku władze PPS upowszechniały hasło „Prasa
partyjna w niebezpieczeństwie”, apelując do członków partii dysponującymi większymi
możliwościami finansowymi, by prenumerowali gazety, m.in. „Robotnika”.
Mimo podjęcia działań mających zapobiec trudnościom (powołano Zespół Cza-
sopism PPS), nie osiągnięto specjalnych sukcesów. Z protestami w partii spotkało się
przekształcenie „Naprzodu” – najstarszego polskiego dziennika socjalistycznego
– w krakowską mutację „Robotnika”. Wcześniej, w 1932 roku, podobny los spotkał
lwowski „Dziennik Ludowy”. Pismo traciło czytelników, nakład spadł do 3 tysięcy
egzemplarzy, a do popularyzacji „Dziennika” nie przyczyniły się różnego rodzaju
akcje służące zwiększeniu czytelnictwa. W lutym 1932 roku PPS zorganizowała we
Lwowie „akademię prasową” z okazji setnej konfiskaty „Dziennika”, traktując wiec
jako kolejny środek mający służyć popularyzacji prasy partyjnej. Nie przyniosło to
rezultatów. „Dziennik Ludowy” przekształcono w mutację „Naprzodu”, a druk gazety
przeniesiono do Krakowa. W 1934 roku pismo przestało wychodzić. Pewną rekom-
pensatę stanowiło założenie w październiku 1934 roku tygodnika „Trybuna Robot-
nicza” (redaktor Jan Szczyrek), będącego oficjalnym periodykiem PPS w regionie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

80 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Machina prasowa PPS w drugiej połowie lat 30. opierała się na pomyśle funkcjo-
nowania „Robotnika” – pisma centralnego z mutacjami w kilku większych miastach.
Chociaż nie sprzyjało to różnorodności, pozwoliło uchronić system od erozji i zwiększyć,
choć niewiele, jego oddziaływanie.
Swoją ofertę PPS wzbogacał wydawnictwami książkowymi i broszurowymi pub-
likowanymi nakładem Księgarni Robotniczej. Seria książkowa istniała przy miesię-
czniku „Światło”, działalność wydawniczą prowadziło Towarzystwo Uniwersytetów
Robotniczych.
Prasa PPS została wystawiona na próbę w październiku 1928 roku, kiedy to
w Warszawie zaczął wychodzić dziennik „Przedświt” nie mający stempla oficjalności,
to znaczy nie wyrażający stanowiska PPS. Gazetę założyły Jędrzej Moraczewski, który
po zamachu majowym swoje sympatie polityczne ulokował po stronie Józefa Piłsud-
skiego. Innymi słowy dziennik stał się organem środowiska występującego przeciw
opozycyjnej polityce PPS. Partia zareagowała ekspulsowaniem Moraczewskiego i roz-
wiązaniem popierającej go warszawskiej organizacji PPS, co doprowadziło do powstania
PPS-dawnej Frakcji Rewolucyjnej, o czym informował „Przedświt”.
Dziennik, nawiązujący tytułem do jednego z pierwszych polskich pism socja-
listycznych, nie stanowił konkurencji dla „Robotnika” – ukazywał się w kilkuty-
sięcznym nakładzie i był pozbawiony indywidualności publicystycznych, jakich nie
brakowało gazecie Niedziałkowskiego. Zachodziło jednak podejrzenie, że rozłamowa
frakcja zechce przejąć „Robotnika”. Lokal redakcji i drukarnia były przez pewien czas
ochraniane przez uzbrojoną bojówkę.
Moraczewski starał się nadać „Przedświtowi” atrakcyjny charakter, sam zresztą
sporo w dzienniku publikował, nie wystarczyło to jednak ani dla zdobycia przez pismo
szerszych wpływów, ani dla dłuższego utrzymania się na rynku. „Przedświt” przestał
wychodzić w początku 1931 roku.
W latach 30. tylko niewielkim zmianom uległa prasa ruchu ludowego. Po zjed-
noczeniu ugrupowań chłopskich, do którego doszło w 1930 roku, powstał „Zielony
Sztandar” – centralny tygodnik Stronnictwa Ludowego. Ze względu na swoją funkcję
pismo cieszyło się popularnością wśród działaczy ugrupowania, nie wyszło jednak
poza jego obręb, mimo starań podejmowanych przez Macieja Rataja, który kierował
tygodnikiem. Świadczył o tym nakład oscylujący w granicach 6 tysięcy egzemplarzy
Dawne znaczenie zachował tygodniowy „Piast”.
Podobnie jak w pierwszych latach niepodległości, pismem związanym z ludowcami
była „Gazeta Grudziądzka”. Nie oznaczało to, że stronnictwo mogło na nią w pełni liczyć.
Kulerski od początku lat 30. ostro stawał przeciw sanacji, ale jego dziennik najlepsze
lata miał już za sobą (nakład w 1938 roku wynosił około 13 tysięcy egzemplarzy). W tym
czasie założyciel „gazety” już nie żył (zmarł w 1935 roku), a pismo przejęło poznańskie SL,
przeniosło dziennik do Poznania i zmieniło jego tytuł na „Gazeta Ludowa”. Wpływ na jego
linię polityczną zyskał przywódca wielkopolskich ludowców Stanisław Mikołajczyk.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 81

Prasa sensacyjna
Lata 30. przyniosły rozwój prasy sensacyjnej i zdecydowany wzrost zaintereso-
wania tego typu tytułami zarówno czytelników, jak i obozu rządzącego.
Warszawskie wydawnictwo prasy „czerwonej” rozwinęło się ze skromnego przed-
siębiorstwa działającego w dwóch pokojach i dysponującego jedną maszyną do pisania
w koncern „Prasa Polska” SA, wydający w latach 30. całą gamę wysokonakładowych
dzienników i czasopism. Przybyły dwa nowe dzienniki informacyjne – „Dzień Dobry”
i „Dobry Wieczór”, łączna liczba mutacji wzrosła do czternastu. Koncern przystąpił
do wydawania tygodników. „Cyrulik Warszawski” zyskał opinię jednego z najlepszych
pism satyrycznych w kraju, chętnie czytano „Panoramę 7 dni” oraz tygodnik „Kino”.
Dwa razy w tygodniu ukazywał się „Przegląd Sportowy”, który przez pewien czas
redagował Kazimierz Wierzyński. Nakład dzienników koncernu wraz z mutacjami
sięgał przed 1939 rokiem około 240 tysięcy egzemplarzy, co wyjaśnia zainteresowanie
okazywane „czerwoniakom” przez władzę.
Dzienniki koncernu zbudowane były na podobnej zasadzie. Przyciągały uwagę
atrakcyjną pierwszą stroną, na której ważne miejsce zajmowały ilustracje, oraz krzy-
kliwymi tyłami – miały zatem cechy typowych pism sensacyjnych. Normą „Kuriera
Czerwonego” było pomieszczenie na sześciokolumnowej stronie tytułowej średnio
20 not opatrzonych sensacyjnie brzmiącymi tytułami (każdy złożony czcionką o innym
kroju).
„Czerwoniaki” nie dysponowały zespołem dziennikarzy o szczególnej renomie,
wyróżniali się natomiast ich felietoniści: Stanisław Ćwierciakiewicz (autor felietonu
sądowego) oraz popularny „Wiech”, czyli Stefan Wiechecki. Redakcja pielęgnowała
jednocześnie współpracę, nawet okazjonalną, ze znanymi osobami. Była to praktyka
stosowana także przez inne pisma masowe obliczona na dotarcie do czytelnika ambit-
niejszego, ale zarazem wzmacniania prestiżu i poniekąd wiarygodności gazety. W „Ku-
rierze” pojawiały się nazwiska Zofii Nałkowskiej, Wilama Horzycy, Wincentego Rzy-
mowskiego oraz profesora Tadeusza Zielińskiego.
Właściciele koncernu zdecydowali się na wybudowanie w Warszawie nowoczes-
nego gmachu redakcji oraz drukarni. Do wybuchu wojny „Prasa Polska” dysponowała
zapleczem technicznym, z którym mógł konkurować tylko krakowski potentat Marian
Dąbrowski, właściciel „IKC”.
Nic też dziwnego, że dla władz warszawski koncern stanowił łakomy kąsek.
Sposobność do przejęcia stworzyły nienajlepsze wyniki finansowe „Prasy Polskiej”,
spowodowane nie tyle brakiem popytu na ofiarowywany towar, ile nie do końca prze-
myślaną polityką finansową. W efekcie koncern został przejęty przez spółkę, w której
kluczową rolę odgrywał Bogusław Miedziński należący do ścisłej elity obozu sana-
cyjnego.
Na podobnych zasadach co prasa „czerwona” funkcjonował „IKC”. I on był flagowym
pismem koncernu, którego siedziba dla podkreślenia dominacji nad „czerwoniakami”,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

82 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ale i wyższości Krakowa nad Warszawą, nosiła nazwę Pałacu Prasy. Kierujący przed-
siębiorstwem Marian Dąbrowski wydawał w latach 30. siedem pism, w tym dwa dzien-
niki (drugim obok „IKC” była popołudniówka „Tempo Dnia”, która ukazywała się od
1933 roku). Pozostałe pisma to m.in. satyryczne „Wróble na Dachu”, podróżniczy maga-
zyn „Na Szerokim Świecie” oraz sportowe „Tempo”. Na przełomie lat 20. i 30. nakład
„IKC” sięgał 200 tysięcy egzemplarzy, by przed wybuchem wojny spaść do 100 tysięcy.
Było to w dużym stopniu spowodowane skuteczną konkurencją prasy z podobnego
segmentu np. warszawskiej. Do 1939 roku dziennik Dąbrowskiego pozostał pismem
ogólnopolskim, lecz najlepiej rozchodził się na terenie Polski południowej.
Koncern zatrudniał w 1935 roku około 1400 osób, w tym blisko 200 w redakcjach
dzienników i czasopism. Dysponował jedną z najnowocześniejszych i najwydajniej-
szych drukarni w Polsce oraz oddziałami w największych miastach w kraju. Warszaw-
skim kierował popularny reportażysta Konrad Wrzos. „IKC” docierał za granicę m.in.
do Polaków osiadłych we Francji.
W początku lat 20. „IKC” nie mógł pochwalić się gwiazdorskim zespołem redak-
cyjnym, jednak przed końcem dekady sytuacja ta uległa zmianie. Ludwik Rubel, redak-
tor polityczny pisma, dbał o przyciągnięcie do dziennika osób o znanych nazwiskach,
niekoniecznie mających wcześniej związki z prasą. W „IKC” pojawił się znany ze scen
krakowskich teatrów aktor i reżyser Zygmunt Nowakowski. Jego felieton stał się nie-
bawem dla czytelników dziennika „artykułem pierwszej potrzeby”. Z pismem współpra-
cowali Witold Giełżyński oraz Ksawery Pruszyński, a na tematy niemieckie pisywał
Juliusz Mieroszewski. Wysokimi zarobkami Dąbrowski zachęcił do współpracy dobre
i znane pióra, co w takim stopniu nie udało się „czerwoniakom”. Odbiło się to na
zawartości „IKC”, który bez wątpienia może uchodzić za dziennik o najwyższym
poziomie wśród polskich tytułów sensacyjnych.
Nie oznaczało to, że „IKC” przechodził obojętnie obok wydarzeń stanowiących
sens istnienia prasy brukowej. Przykładem może być tzw. sprawa Gorgonowej, czyli
budzący niezwykłe namiętności i zainteresowanie poszlakowy proces o morderstwo
toczący się w początku lat 30. Dziennik Dąbrowskiego nie tylko eksploatował to wyda-
rzenie w celu zwiększenia nakładu, co przyniosło spodziewany efekt, ale występował
także w roli strony, zręcznie sterując emocjami nie bez odwoływania się do ksenofo-
bicznych nastrojów części swoich czytelników.
Koncernem o nieco mniejszych wpływach była łódzka Republika, która po 1926
roku przeszła na pozycje prorządowe, zarazem poszerzając zasięg swoich wydawnictw.
Czołowym pismem koncernu pozostała „Republika” przedstawiana jako dziennik
bezpartyjny, „organ gospodarczy, polityczny, społeczny i literacki”. Oprócz niego kon-
cern wydawał tytuły bardziej nastawione na pozyskanie masowego odbiorcy: „Express
Ilustrowany” (popularny dziennik poranny o 20 mutacjach regionalnych) oraz „Express
Wieczorny Ilustrowany” (według zapewnień reklamowych „czytany przez wszyst-
kich”). W 1931 roku Republika zaczęła wydawać nowy dziennik pod wiele mówiącym
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 83

tytułem „Gazeta 5 Groszy dla Wszystkich” i adresowany do „najszerszych warstw


robotniczych”.
Dzięki licznym mutacjom wydawnictwa Republiki były obecne niemal w całej
Polsce, nie wyparły jednak ani „czerwoniaków”, ani „IKC”, choć nie ulega wątpliwości,
że obu wydawnictwom odbierały czytelników. Przed wybuchem wojny nakład dzien-
ników koncernu oscylował w granicach 160 tysięcy egzemplarzy. Ubocznym pro-
duktem były wydawane przez Republikę komiksy dla dzieci oraz zeszyty powieściowe,
których zawartość satysfakcjonowała przed wszystkim mało wybrednych odbiorców.
Właściciele Republiki z całą bezwzględnością chronili rynek łódzki przed kon-
kurencją z zewnątrz. Kiedy w Łodzi próbowano kolportować jeden z popularnych
dzienników warszawskich („Ostatnie Wiadomości”), okazało się, że paczki z gazetami
giną z pociągów, a kolporterzy związani z Republiką chętnie posługują się argumen-
tem pięści i noża.
Zainteresowanie władz kontrolą bądź uzyskaniem wpływów w prasie popular-
nej odbiło się na jej cechach gatunkowych. Stała się bardziej polityczna, zarówno na
poziomie zainteresowań i sympatii, choć nadal starała się przekonać potencjalnego
czytelnika o swoim obiektywizmie. Takie upolitycznienie największych koncernów
prasowych wpłynęło na swoistość innych tytułów, które łączyły elementy stanowiące
wyznacznik prasy sensacyjnej z wyraźnym obliczem ideowym. Prasie opozycyjnej
pozwalało to przeciwstawić się rosnącym wpływom pism rządowych bądź prorzą-
dowych. Skorzystali z niej wydawcy jednego z najstarszym pism na terenie Wielko-
polski – „Orędownika”, od 1922 roku wydawanego pt. „Orędownik Wielkopolski”.
W latach 30. dziennik został przekształcony w pismo mające cechy gazet popular-
nych, ale zachowujące oblicze polityczne jednoznacznie wskazujące na jego związki
z Narodową Demokracją. Przed wojną „Orędownik” osiągnął nakład przekraczający
50 tysięcy egzemplarzy i zyskał silną pozycję w regionie.
Z podobnego konceptu skorzystali oo. Franciszkanie z Niepokalanowa, którzy
z maju 1935 roku zaczęli wydawać „Mały Dziennik”. Pomysłodawcą gazety, która nie-
mal od pierwszego numeru zyskała miano fenomenu na polskim rynku prasowym,
był o. Maksymilian Kolbe. Formuła „Małego Dziennika” została oparta na połącze-
niu cech dziennika sensacyjnego z katolicko-narodową orientacją polityczną. Nie
ukrywali tego zresztą wydawcy, reklamując dziennik jako ponadpartyjny, katolicki
i „używający zdrowej sensacji”. Oznaczało to atrakcyjność, lekkość i odpowiedni dobór
informacji, dobitnie akcentowany antykomunizm, antylewicowość i antyliberalizm
oraz nieskrywany antysemityzm. Wszystko to razem składało się na dość uproszczoną,
opartą na antynomiach wizję sytuacji w Polsce i na świecie. Atutem „Małego Dziennika”
było poparcie Episkopatu. Przed wyborami 1938 roku prymas August Hlond udzielił
pismu wywiadu, w którym zachęcał do wzięcia przez katolików udziału w głosowaniu,
a także do przyjęcia przez bliskich Kościołowi działaczy katolickich mandatów sena-
torskich z rąk prezydenta.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

84 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Założenia definiujące formułę „Małego Dziennika”, niewielkie koszty produkcji,


które pozwoliły na niską cenę gazety (5 gr; prenumerata miesięczna – 1 zł) i dystry-
bucja oparta o sieć parafii, przyniosły znakomite efekty rynkowe. Pismo wystartowało
z poziomu 15 tysięcy egzemplarzy, by po kilku miesiącach osiągnąć nakład przekra-
czający 100 tysięcy egzemplarzy, co lokowało je wśród potentatów na polskim rynku.
Nakład dziennika nie był jednak ewenementem, jeśli pamiętać o tym, że popularne
wydawnictwa Kościoła katolickiego na ogół rozchodziły się w dużej liczbie egzem-
plarzy. Dość powiedzieć, że wydawany co miesiąc przez oo. Franciszkanów „Rycerz
Niepokalanej” ukazywał się w nakładzie blisko 700 tysięcy, a „Kalendarz Rycerza Nie-
pokalanej” osiągał milion egzemplarzy.
Sukces „Małego Dziennika” poważnie zaniepokoił wydawców gazet codzien-
nych, którzy nie mogli liczyć na tak niskie koszty produkcji oraz praktycznie bezpłatną
reklamę. Protesty Związku Wydawców Dzienników i Czasopism nie przyniosły jed-
nak rezultatu. „Mały Dziennik”, który ukazywał się do wybuchu wojny, stanowił prze-
jaw następstw upolityczniania i ideologizowania prasy masowej w latach 30.

Prasa a preferencje polityczne


Przegląd najważniejszych wydawnictw politycznych dwudziestolecia należy
uzupełnić refleksją poświęconą ich znaczeniu. Zjawisko to jest tyleż frapujące, co
trudne do opisu, nie tylko z powodu niedostatku materiałów źródłowych, ale także
specyfiki ówczesnego życia politycznego. W odniesieniu do lat 1918–1926 wspom-
niano już, że nakład centralnego dziennika partyjnego PPS nie pozostawał w związku
z poparciem udzielanym partii, którą reprezentował. Liczba wyborców PPS była
znacznie większa niż nakłady wszystkich pism wydawanych przez partię. Oznacza
to, że decyzje wyborcze podejmowano nie tylko pod wpływem prasy, nawet przy za-
łożeniu, że jeden egzemplarz czytany był przez więcej niż jedną osobę. Wpływ na
decyzje wyborców miały z pewnością inne instrumenty oddziaływania, takie jak
ulotki, plakaty i wiece, a więc nie tylko lektura gazet.
Podobny brak korelacji pomiędzy nakładami wydawnictw politycznych a decy-
zjami wyborczymi obserwujemy w latach 1926–1939, przy czym i w tym okresie odpo-
wiedź na pytanie o związek między prasą a wynikami wyborów napotyka na trudności.
Po zamachu majowym wybory do parlamentu odbyły się czterokrotnie: w roku 1928,
1930, 1935 oraz 1938. W zasadzie tylko w jednym wypadku (1928) można mówić
o w miarę standardowych okolicznościach głosowania. W 1930 roku wybory odbywały
się w warunkach nacisków administracyjnych, w 1935 roku zostały zbojkotowane przez
ugrupowania opozycyjne, zaś w 1938 roku władze dysponowały w zasadzie monopo-
lem politycznym, nie mówiąc o szerokim instrumentarium kontrolowania prasy.
Przyjrzyjmy się zatem wynikom wyborów parlamentarnych w 1928 roku i związkom
prasy z tymi wskaźnikami. W Warszawie (okręg wyborczy nr 1, miasto stołeczne
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 85

Warszawa) zwyciężyła lista BBWR, na którą padło ponad 166 tysięcy głosów. Biorąc
pod uwagę liczbę dzienników ukazujących się w stolicy, które bądź pozostawały
w pełnej dyspozycji od władz, bądź z innych powodów zdecydowały się poprzeć BBWR,
wynik ten można uznać za zrozumiały, co nie znaczy, że sumaryczna liczba nakładów
odpowiadała liczbie oddanych głosów – tych ostatnich było z pewnością więcej. Ina-
czej ma się już sprawa w wypadku endecji (Związek Ludowo Narodowy). Zajęła ona
w Warszawie drugie miejsce, zdobywając 98 tysięcy głosów. Biorąc pod uwagę liczbę
tytułów i nakłady prasy bezpośrednio związanej ze Stronnictwem, bądź stojącej na
stanowisku mu bliskim („ABC”) wynik ten można uznać za nienajlepszy. Zarazem
jednak bardziej proporcjonalny niż w wypadku BBWR wydaje się związek między nakła-
dami prasy związanej ze Stronnictwem a liczbą oddanych głosów.
O wiele większe zdziwienie może budzić wynik, jaki osiągnęli komuniści (trze-
cie miejsce), startujący jako Jedność Robotniczo-Chłopska. Na listę tę oddano blisko
65 tysięcy głosów. Pomijając fakt, że w Warszawie trudno było spotkać wyborców wiej-
skich, partia nie dysponowała w zasadzie oficjalnymi pismami, te zaś, które wydawała,
ukazywały się w niewysokich nakładach i były dystrybuowane nie tylko w stolicy.
Na czwartym miejscu uplasował się w Warszawie Blok Mniejszości Narodowych
(Żydzi), który uzyskał niemal 43 tysiące głosów. Na listę padło o sto głosów więcej niż
na listę PPS. O ile w pierwszym wypadku można uznać, że prasowe wpływy syjonis-
tów – oni bowiem głównie startowali z listy Bloku – odpowiadały liczbie głosów,
o tyle inaczej było w wypadku socjalistów. Nakład wydawnictw PPS kolportowanych
w stolicy był z pewnością mniejszy niż liczba głosów, jaką oddano na partię, choć
różnica nie była znacząca.
Sytuacja w Warszawie nie była niczym wyjątkowym. Brak prostej korelacji pomię-
dzy nakładami wydawnictw partyjnych a wynikami osiąganymi w wyborach można
zaobserwować w wypadku partii ludowych. W 1928 roku w centralnej Polsce na
PSL-Piast głosowało 305 tysięcy osób, zaś nakład pism, którymi dysponowało stron-
nictwo, nie przekraczał 60 tysięcy egzemplarzy. Jeszcze wyraźniejsza dysproporcja
wystąpiła w przypadku PSL-Wyzwolenie. Prasa Stronnictwa ukazywała się w nakła-
dzie około 40 tysięcy egzemplarzy, a zdobyło ono (również centrum kraju) 725 tysięcy
głosów.
Nie wchodząc w głębszą analizę zjawiska, można pokusić się o następujące wnio-
ski. Wysokość nakładów prasy poszczególnych stronnictw nie zawsze odpowiadała
liczbie głosujących na te partie, a tym samym trudno bronić tezy, że w skali ogólno-
krajowej prasowa zasobność ugrupowań politycznych stanowiła gwarancję sukcesu
wyborczego.
Dobrym przykładem są rezultaty osiągnięte przez PPS poza stolicą, na terenach,
gdzie nie można mówić o znaczącej obecności prasy socjalistycznej. Na przykład w okrę-
gu wyborczym nr 10 obejmującym powiaty Włocławek, Nieszawa i Lipno (woje-
wództwo warszawskie) na socjalistów padło ponad 50 tysięcy głosów na 188 tysięcy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

86 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

uprawnionych do głosowania. W Warszawie relacja ta wynosiła 42,8 tysięcy na 665


tysięcy uprawnionych.
O wyniku wyborów nie decydowała więc wyłącznie agitacja prasowa. Oprócz
innych, wspomnianych już narzędzi oddziaływania, duże znaczenie miał regionalizm
polityczny. W wyborach 1928 roku w Poznaniu zwyciężyła endecja (zdobywając 37 ty-
sięcy głosów na 161 tysięcy uprawnionych), co można uznać za wyraz popularności
Stronnictwa w zachodniej Polsce, jak i siły jej prasy. Na drugim miejscu uplasowała
się w Poznaniu NPR-Lewica (26 tysięcy głosów), czego nie można tłumaczyć jedynie
rezonansem wydawnictw tego ugrupowania.

Nowa generacja. Młoda prasa


Na przełomie lat 20. i 30. aktywność polityczną, a tym samym i prasową, roz-
poczęło młode pokolenie – generacja urodzona przed wybuchem I wojny światowej.
Zgodnie z prawidłowością konfliktu pokoleń młodzi uznali za stosowne szukanie
własnych dróg politycznych oraz, w przypadku prasy, nadawania im odpowiednich
form. Nie oznacza to, że można mówić o wykształceniu się w drugiej połowie dwu-
dziestolecia grupy tytułów całkowicie odrębnych od prasy „starej”. Tym niemniej
zmiany w geografii wydawniczej, jeśli patrzeć na nią pod kątem generacyjnym, były
zauważalne. Młodzi wchodzili na teren stopniowo opuszczany przez pokolenie pamię-
tające czasy zaborów, które w latach 30. schodziło ze sceny – dotyczyło to zarówno
redaktorów, jak i wybitnych publicystów (w latach 1932–1938 zmarli Ehrenberg,
Koskowski, Skwarczyński, Srokowski i Świętochowski).
Za paradoks można uznać, że niektóre inicjatywy młodych powstawały przy
wydatnej pomocy „starych” i „starej” prasy. W 1927 roku w zachowawczym „Dniu Pol-
ski” ukazał się pierwszy odcinek rubryki redagowanej przez młodzież neokonserwa-
tywną, z której rozwinęło się czasopismo „Bunt Młodych” kierowane przez Jerzego
Giedroycia. Podobnie było w wypadku „Czasu” i „Słowa”, do którego młodych wpuścił
Stanisław Mackiewicz (dodatki „Żagary”, „Wilcze Zęby”).
Związki te nie trwały długo, a powody ich rozpadu były zazwyczaj natury świato-
poglądowej. Młoda generacja uważała, że kresu dobiega byt myśli politycznej, której
„kolebką była niewola”, zatem bunt przeciw zmurszałym ideologiom staje się nakazem
chwili. Oznaczało to przekraczanie granic starych szkół geopolitycznych i doktryn
politycznych, zarówno przez młodych admiratorów Piłsudskiego, jak i Dmowskiego.
Prasa stawała się do tych zabiegów wprost wymarzonym środkiem.
Spore znaczenie dla aktywności młodego pokolenia miała prasa akademicka,
która zaczęła formować się w drugiej połowie lat 20. Na ogół pisma te były naznaczone
ideowo, ich wydawcami były bowiem organizacje polityczne działające w środowis-
kach akademickich. Aczkolwiek tytuły te nie odgrywały ważniejszej roli informacyjnej,
głównie ze względu na ograniczony zasięg i nakład oraz najczęściej niedługi okres
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

PRASA POLITYCZNA 1926–1939 87

ukazywania się, ich znaczenia nie sposób pomijać. Stały się miejscem edukacji pisar-
skiej i politycznej generacji wchodzącej w życie publiczne na przełomie lat 20 i 30.
Ich redaktorzy i autorzy nawykli do niezależności od starszych uznali za oczywiste
chodzenie własnymi ścieżkami, co prowadziło do szeregu inicjatyw całkiem już doj-
rzałych. Pisma akademickie były początkiem obecności na rynku prasowym nowego
pokolenia pragnącego iść własną drogą i z reguły dość sceptycznie odnoszącego się do
istniejących periodyków.
„Bunt Młodych”, pismo organizacji akademickiej Myśl Mocarstwowa, którym
kierował Giedroyc, emancypowało się od środowiska akademickiego oraz zachowa-
wców, choć wiązano je z nim do końca dwudziestolecia. Organizacja prowadziła aktywną
działalność prasową, oprócz „Buntu” wydawała jeszcze kilka pism skierowanych do
różnych środowisk młodzieżowych.
Tym, czym dla młodych neokonserwatystów był „Bunt”, dla młodych naro-
dowców było czasopismo „Akademik Polski”. Wychodziło od 1927 roku, a jego re-
daktorami byli Bolesław Piasecki, Wojciech Wasiutyński, Wojciech Kwasieborski
i Włodzimierz Sznarbachowski. Kiedy w 1934 roku powstał ONR, w którym znalazło
się grono związane z „Akademikiem”, jego przywódcy uznali działalność prasową za
jedno z pierwszoplanowych zadań. Liczba tytułów, które zakładał ONR, pozostawała
w odwrotnej proporcji do ich trwałości. Oprócz „Szczerbca”, który de facto przejęty
został od Obozu Wielkiej Polski, młodzi wydawali „Nowy Ład” i „Sztafetę (październik
1933), która stała się organem ONR. Pismo próbowano przekształcić w dziennik
(nakład do 8 tysięcy egzemplarzy), ale skończyło się to uderzeniem władz w ONR.
Wszystkie późniejsze inicjatywy również nie okazały się trwałe – „Ruch Młodych”
i jego sprofilowane tematycznie odmiany „Ruch Kulturalny” (redaktor Onufry Bro-
nisław Kopczyński) oraz „Ruch Gospodarczy”. Niewiele dłużej utrzymał się dziennik
„Jutro” pod redakcją Wasiutyńskiego (1936–1937).
Narodowcy poznańscy wydawali „Awangardę”, która po ich aliansie z władzami
zmieniła tytuł na „Awangarda Państwa Narodowego”. Współpracownikiem pisma,
zanim nie odszedł do „Kuriera Porannego”, był Ryszard Piestrzyński. W końcu lat 30.
„Awangardę” redagował historyk Tadeusz Wojciechowski.
Przedsięwzięcia, o których wyżej, miały głównie charakter prawicowy. Wpraw-
dzie swoje organizacje akademickie (i pisma) miała młodzież lewicowa (Związek
Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej, tytuły „Głos Niezależny”, „Życie”) i ludowa, ale
projekty te nie rozwinęły się tak żywiołowo jak prawicowe.
W listopadzie 1936 roku zawiązał się Komitet Prasy Młodych. Z inicjatywą wy-
stąpili narodowi radykałowie i młodzi katolicy (grupa „Pro Christo”). Rzecz nie miała
istotniejszych następstw choćby dlatego, że trwano w sporach, które okazywały się
nierozwiązywalne. Nawoływania o wspólny front podejmowane m.in. przez „Bunt
Młodych” natrafiły na różnice nie do pokonania. Ich zapisem były polemiki toczone
przez „Bunt”, „Ruch Młodych” oraz poznański „Głos” (pismo Sekcji Młodych SN).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

88 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 5

Czasopisma i polityka

Druga połowa dwudziestolecia to dobry czas tygodników społeczno-kultural-


nych. Ton nadawały tu tytuły kierujące uwagę ku kulturze i literaturze, co nie znaczy,
że były one wolne od przesłania ideowego, innymi słowy, że nie pełniły funkcji poli-
tycznych, choć z pewnością nie to było ich głównym celem. Pism politycznych sensu
stricto było mniej. Szukając przyczyn tego stanu rzeczy, trzeba pamiętać o codziennej
prasie typu partyjnego, która co prawda nie pełniła funkcji programowych w dosłownym
tego słowa znaczeniu, niemniej od takiej problematyki nie abstrahowała. Niektóre
z ugrupowań nie mogły sobie pozwolić na wydawanie periodyków programowych
z powodów finansowych, bowiem wydawnictwa takie były z reguły deficytowe. W rezul-
tacie grupa czasopism partyjnych była stosunkowo nieduża, pisma te cechowały niskie
nakłady i na ogół znaczna efemeryczność.
Wśród tygodników kulturalnych, niepolitycznych, lecz niepozbawionych wymiaru
ideowego dominowały „Wiadomości Literackie” (założone w 1924), które w końcu
lat 20. potwierdziły swoją pozycję najpopularniejszego periodyku tego typu, zyskując
rangę swego rodzaju instytucji. Stało się tak za sprawą tematyki poruszanej przez
pismo, znacznie wykraczającej poza ramy zainteresowań pozostałych tygodników,
oraz grona współpracowników gazety.
W końcu lat 20. redaktorowi Mieczysławowi Grydzewskiemu udało się nakłonić
do współpracy większość znanych i cenionych pisarzy, publicystów i krytyków, w tym
także z obozu będącego w zasadniczym konflikcie z założeniami przyświecającym
tygodnikowi (np. Adolf Nowaczyński). Taktyce wprowadzania do pisma młodych
autorów towarzyszyło ornamentowanie tygodnika nazwiskami pierwszej wielkości.
Obok Skamandrytów w tygodniku pojawiali się Maria Pawlikowska-Jasnorzewska,
Ksawery Pruszyński, Tadeusz Boy-Żeleński, Karol Irzykowski.
W 1927 roku w „Wiadomościach” Antoni Słonimski rozpoczął druk swego felie-
tonu (Kronika tygodniowa), który niebawem stał się jednym z najpopularniejszych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

CZASOPISMA I POLITYKA 89

działów tygodnika. Piórem Tadeusza Boya-Żeleńskiego „Wiadomości” podjęły batalię


o prawa kobiet (świadome macierzyństwo, rozwody), dotykając tym samym spraw,
o których w taki sposób nie rozprawiano dotąd publicznie. Wypowiedzi Boya wywołały
batalię publicystyczną, największą z tych, które nie dotyczyły zagadnień politycznych
bądź historycznych, i ściągnęły na tygodnik gromy oskarżeń ze strony prasy katolickiej
i narodowej.
Od początku ukazywania się „Wiadomości” do ich specjalności należały numery
monograficzne będące przykładem eklektyzmu tygodnika. Grydzewski chciał, by były
one poświęcane różnorodnym zagadnieniom m.in. literaturze radzieckiej, ale także
Japonii, twórczości pisarzy i poetów polskich oraz obcych. Ze szczególnym zainte-
resowaniem przyjęty został numer „sowiecki” (nr 518, 1933), wypełniony tekstami
tamtejszych pisarzy i poetów, ale również działaczy politycznych. Dało to asumpt do
oskarżeń o „komunizm” tygodnika i zdecydowało o podtrzymaniu tego typu ocen ze
strony prawicy. Uwagi zaciekłych przeciwników pisma uchodził jego krytycyzm wobec
rzeczywistości sowieckiej (relacja Antoniego Słonimskiego z ZSRS) oraz to, że
w rewanżu za numer „sowiecki” w sowieckiej Rosji ukazać się miał „polski” numer
„Litieraturnoj Gaziety” (numer taki ujrzał światło dzienne, całość nakładu została
jednak przysłana do Polski).
Po zamachu majowym „Wiadomości” okazywały dyskretną sympatię obozowi
piłsudczykowskiemu, ale niektóre z działań podjętych przez władze zostały przyjęte
przez pismo krytycznie (aresztowania i proces brzeski). Grydzewski dbał przy tym, by
zachowywać niezależność wobec polityki kulturalnej władz. Od 1934 roku „Wiado-
mości” przyznawały nagrodę literacką, pomyślaną jako przejaw swego rodzaju opozycji
wobec postępującego procesu upaństwowienia życia literackiego i hierarchizowania
piśmiennictwa przez werdykty Polskiej Akademii Literatury.
Tygodnik Grydzewskiego zyskał w połowie lat 30. poważną konkurencję. Powstało
wówczas kilka stojących na dobrym poziomie pism kulturalnych o wyraźnym przesłaniu
politycznym. Było to spowodowane wyczerpywaniem się formuły dodatków kultural-
nych większych dzienników oraz przekonaniem o potrzebie oceny oraz interpretowa-
nia kultury i literatury przy użyciu innych kryteriów niż liberalne i demokratyczne, czyli
takie, jakimi posługiwały się „Wiadomości”. Z pewnością zaważyły również zmiany
społeczne – w latach 30. w dorosłe życie weszło pokolenie inteligencji wykształconej
w niepodległej Polsce. Niemałą rolę odgrywała wreszcie polityka. Kultura coraz częściej
była postrzegana jeśli nie jako instrument polityczny, to na pewno dogodny obszar
do uprawiania polityki. Jest rzeczą znamienną, że wszystkie tygodniki, które powstały
w latach 30., dystansowały się od otwartości i tolerancji, które stanowiły specyfikę
„Wiadomości Literackich”.
Zanim jednak powstały, w 1927 roku w Poznaniu zaczął wychodzić tygodnik
„Tęcza”. Wolno sądzić, że jego twórcy założyli, iż czasopismo kulturalne odmienne od
formuły tygodnika Grydzewskiego, bliskie prawicy i katolicyzmu, spotka się z odzewem
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

90 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ze strony czytelników. Te przewidywania nie okazały się trafne. „Tęcza” nie zdobyła tylu
czytelników, na ilu liczono i została przekształcona w miesięcznik który był popu-
larny jedynie na terenie Wielkopolski.
Dużo szersze oddziaływanie zapewnił sobie tygodnik „Pion” założony z inicja-
tywy władz w październiku 1933 roku. Redaktorem pisma formalnie podobnego do
„Wiadomości Literackich”, został Tadeusz Święcicki (naczelnik Wydziału Prasowego
Prezydium Rady Ministrów), którego po pewnym czasie zastąpił Roman Kołoniecki.
Przed wybuchem wojny pismo sygnowali Wilam Horzyca i Józef Czechowicz. W „Pio-
nie” pisywali autorzy rozmaitych przekonań, lecz ton nadawali ci z sympatią odnoszący
się do obozu władzy. Ferdynand Goetel drukował tu teksty, które złożą się na mocno
dyskutowaną książkę Pod znakiem faszyzmu (1938) oraz Jan Emil Skiwski, mający
objąć jesienią 1939 roku redakcję tygodnika. „Pion” nie był organem politycznym, a ra-
czej, szczególnie tuż przed wojną, trybuną pewnego stylu myślenia. Nie zmienia to
faktu, że jego celem było wyrażenie poglądów obozu rządzącego na kulturę oraz chęć
umocnienia wpływów władz w środowisku literackim.
Bardziej wyrazistą niż „Pion” przeciwwagą dla „Wiadomości” był wydawany od
stycznia 1935 roku tygodnik „Prosto z Mostu” – powstały z przekształcenia przez redak-
tora, publicystę i krytyka literackiego Stanisława Piaseckiego dodatku kulturalnego
dziennika „ABC”. „Prosto z mostu”, które wzięło nazwę od tytułu książki swego twórcy
i redaktora, było pismem o orientacji narodowej. Według nieodosobnionych opinii,
Piasecki zdecydował się na założenie tygodnika, by ograniczyć, jeśli nie wręcz przełamać,
pozycję Grydzewskiego. Jeśli tak było rzeczywiście, udało mu się to do pewnego stop-
nia. „Prosto z Mostu” zyskało poczytność, Piasecki uruchomił przy tygodniku serię
książkową, w 1938 roku ustanowił nagrodę literacką, pismo nie zagroziło jednak pozycji
„Wiadomości”.
„Prosto z Mostu” było pismem autorskim, zmieniającym się w miarę ewoluo-
wania zainteresowań jego redaktora. Tymczasem Piaseckiego coraz bardziej niż
literatura interesowała polityka, co nie znaczy, że tygodnik z konwencji społeczno-
-literackiej przeistoczył się w czysto polityczny. Kultura i literatura narodowa będące
wyrazem ideowego zaangażowania pisarza, a tym samym walka z kulturą niesłużącą
aksjologii narodowej, były wartościami uznawanymi w piśmie za priorytet i temu
przesłaniu oraz wynikającym z niego nacjonalizmowi i antysemityzmowi tygodnik
pozostał wierny do 1939 roku. Intencją redaktora „Prosto z mostu” było promowanie
młodej generacji pisarzy i publicystów związanych z szeroko pojętą ideą narodową
(sekretarzem pisma był Bronisław Świderski, w 1934 roku osadzony w Berezie Kar-
tuskiej z nr 2). Autorami tekstów politycznych był m.in. Jan Mosdorf, w piśmie pub-
likowali Konstanty Ildefons Gałczyński, Bolesław Miciński, Jerzy Pietrkiewicz, Jerzy
Andrzejewski, Zdzisław Broncel, Innocenty Maria Bocheński, ze starszej zaś gene-
racji – Adolf Nowaczyński. Wyrazem światopoglądu pisma były felietony Wojciecha
Wasiutyńskiego (Z biegiem czasu) oraz Karola Zbyszewskiego (Ryżowa szczotka).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

CZASOPISMA I POLITYKA 91

Ewolucja tygodnika w kierunku skrajnie nacjonalistycznym spowodowała rozej-


ście się dróg Piaseckiego i niektórych autorów, w piśmie przestał publikować Jerzy
Andrzejewski.
W latach 30. „Wiadomości Literackie”, „Pion” i „Prosto z Mostu” były najpoczyt-
niejszymi tygodnikami, uchodzącymi za najbardziej wpływowe. Miarą tego, bardziej
niż nakłady (oscylujące w granicach 10–15 tysięcy egzemplarzy), była publikowana
przez nie publicystyka, proza i poezja oraz toczone z nimi oraz między nimi dyskusje.
W ich cieniu lokowały się czasopisma starsze, pamiętające XIX wiek – nobliwy „Tygod-
nik Ilustrowany” i przeznaczony dla kobiet magazyn kulturalny „Bluszcz”.
Tytułem zasługującym na uwagę był wspominany już „Bunt Młodych”. Pismem
kierował Jerzy Giedroyc, co nie znaczy, że przez cały okres jego ukazywania się figu-
rował w stopce redakcyjnej. W 1937 roku dwutygodnik zmienił nazwę na „Polityka”,
przechodząc jakiś czas później na cykl tygodniowy. Oba pisma Giedroycia stawiały
sobie za cel analizowanie rzeczywistości politycznej i poszukiwanie rozwiązań zagad-
nień szczególnie istotnych. Za takie uważano kwestię żydowską i łączony z nią problem
antysemityzmu, kwestię ukraińską, zagadnienie wsi (reforma rolna).
Za sprawą pasji swoich czołowych współpracowników „Bunt” i „Polityka” poświę-
cały sporo uwagi geopolityce. Opowiadały się za sojuszem z Niemcami skierowanemu
przeciw ZSRS i skłaniały ku prometeizmowi, widząc pomyślność Polski w przewi-
dywanym rozpadzie sowieckiej Rosji. Zagadnienia te analizowali publicyści młodszej
generacji z Adolfem Bocheńskim na czele, który w końcu lat 30. uchodził za wybitnego
pisarza politycznego młodego pokolenia. Oprócz niego trzon „Buntu” i „Polityki”
tworzyli Aleksander i Józef Bocheńscy, Ksawery i Mieczysław Pruszyńscy oraz Kazi-
mierz Studentowicz. Przy redakcji „Polityki” działał klub dyskusyjny; w 1935 roku
Giedroyc rozpoczął edycję książek, upowszechniając w ten sposób poglądy i program
grupy (Polska idea imperialna, 1937). Mentorem grupy był uznawany w środowisku
„Buntu” za autorytet Władysław Studnicki.
Przez pewien czas pod redakcją Ksawerego Pruszyńskiego ukazywał się tygodnik
„Problemy” uchodzący za filię „Buntu”, pismo nie utrzymało się z powodów finansowych.
W podobnym segmencie co pisma Giedroycia, sytuowały się tygodnik młodych
piłsudczyków „Myśl Polska” oraz „Biuletyn Polsko-Ukraiński”. To drugie pismo uka-
zywało się od 1932 roku (najpierw jako miesięcznik, później tygodnik), zajmując
się, zgodnie z tytułem, problematyką ukraińską, ale także sytuacją w ZSRS. Ideał mo-
carstwowej Polski łączyło z romantycznym hasłem wolności narodów. Redaktorem
„Biuletynu” i jego pierwszym piórem był Włodzimierz Bączkowski.
Pisma sygnowane przez przedstawicieli młodszej generacji, zarówno narodowe
(„Prosto z Mostu”), jak neokonserwatywne oraz te zafascynowane prometeizmem
okazały się miejscem krystalizowania szeregu indywidualności. Świadectwem tego
są książki składane z tekstów opublikowanych w czasopismach, bądź wypowiedzi
stanowiące wstęp do szerszych analiz, dla których publicystyka prasowa była tylko
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

92 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

punktem wyjścia. Z grona ich autorów wymieńmy przywołanych już Adolfa Bocheń-
skiego (Między Niemcami a Rosją, 1937), Włodzimierza Bączkowskiego (Grunwald
czy Pilawce, 1938), Stanisława Piaseckiego (Prawo do twórczości, 1936), Ksawerego
Pruszyńskiego (Podróż po Polsce, 1937) i Wojciecha Wasiutyńskiego (Między Trzecią
Rzeszą a Trzecią Rusią, 1939).
Wielkość incjatyw na prawicy (także w segmencie młodej prasy, o której była już
mowa), mógł sprawiać uzasadnione wrażenie, że na lewicy nie dzieje się zbyt wiele.
Lata 30. z pewnością nie były tu czasem ożywienia. W 1936 roku we Lwowie ruszyły
„Sygnały” (początkowo jako miesięcznik, później tygodnik). Redaktor Karol Kuryluk,
którego pismo zyskało opinię najlepszego periodyku lewicowego w okresie przed-
wojennym, stworzył zespół autorów, spośród których wypada wspomnieć o Jerzym
Putramencie, Jerzym Borejszy i Henryku Dembińskim.
Własne pismo w 1937 roku założył January Grzędziński, piłsudczyk krytycznie
odnoszący się do polityki sanacji, zwłaszcza po śmierci Marszałka Piłsudskiego.
„Czarno na Białem” stało się trybuną wypowiedzi dla przedstawicieli lewicowej inte-
ligencji, bliskim formującemu się Stronnictwu Demokratycznemu.
„Sygnały” i „Czarno na Białem”, choć ocierały się o politykę, były inicjatywami
niepolitycznymi, w tym znaczeniu, że ich wydawcami nie były organizacje polityczne.
Inaczej niż w wypadku „Miesięcznika Literackiego” Aleksandra Wata. Pismo było
wydawane z inspiracji Komunistycznej Partii Polski, która próby tego rodzaju podej-
mowała od lat 20. („Kultura Robotnicza”, „Nowa Kultura” 1922–1924). Mimo nie-
wielkiego nakładu (do 4 tysięcy egzemplarzy) i trudności cenzuralnych, ukazujący
się w latach 1929–1931 „Miesięcznik” został zauważony poza środowiskiem lewicy,
co nie znaczy, że zewsząd zbierał dobre oceny. Z popularyzowanego przez pismo
modelu literatury ideologicznie zaangażowanej kpił w „Wiadomościach Literackich”
Antoni Słonimski. „Miesięcznik” stał się forum wypowiedzi dla pisarzy, publicystów
i krytyków związanych z partią komunistyczną. Drukowali w nim Władysław Bro-
niewski, Andrzej Stawar, Izaak Deutcher. Likwidacja pisma oraz aresztowanie jego
redaktora i współpracowników stało się wydarzeniem komentowanym nie tylko
w świecie literackim.
Zamach majowy, którzy zmienił układ sił w prasie codziennej, wpłynął na grupę
czasopism politycznych powiązanych ze stronnictwami politycznymi. Uaktywnił nie
tylko środowisko piłsudczyków, które podobnie do innych zostało postawione przed
koniecznością sprecyzowania i zunifikowania swego programu. Służyć miał temu
wydawany już od czterech lat miesięcznik „Droga”, który po 1926 roku przybrał kształt
platformy formowania programu politycznego ugrupowania rządzącego. Pismo istot-
nie pełniło taką funkcję, co nie oznacza, że drukowali w nim wyłącznie politycy i że
poruszano w nim wyłącznie tematykę polityczną. W pierwszej fazie ukazywania się
„Drogi” styl nadawał jej Adam Skwarczyński, ideolog obozu piłsudczykowskiego,
a pismo stawiało przed sobą zadanie łączenia na płaszczyźnie ideowej sympatyków
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

CZASOPISMA I POLITYKA 93

Marszałka. Podtrzymywało etos kombatancki, skłaniało się ku radykalizmowi społecz-


nemu, kwestionowało praktykę demokracji parlamentarnej („sejmokracji”). Po zamachu
majowym „Droga” przystąpiła do budowania założeń ideologii propaństwowej oraz
wskazywania kierunków i metod uzdrawiania sytuacji politycznej w państwie. Mimo
że redakcja „Drogi” przeszła w 1927 roku w inne ręce (Stanisław Vincenz, Wilam Ho-
rzyca), Skwarczyński zachowywał wpływ na ideowy charakter pisma, zyskując wśród
piłsudczyków wymiar autorytetu moralnego. Z myślą o nim przy piśmie powstała
seria książkowa Biblioteka „Drogi”.
W połowie lat 30. w miesięczniku coraz częściej pojawiały się diagnozy anty-
demokratyczne, zbieżne z ewolucją polityczną obozu władzy. Rozważano ideę „nowej
elity” i związków między zasługami jednostek a ich obecnością w życiu publicznym,
kwestii korespondującej z koncepcjami głoszonymi w tym zakresie przez establish-
ment obozu na użytek bieżącej polityki. W 1937 roku zdecydowano o zaprzestaniu
wydawania „Drogi”. Powodem było dyskusyjne przekonanie, że debata ideowa po
osiągnięciu stanu konsolidacji, której wyrazem miał być OZN, nie jest już potrzebna.
Również narodowi demokraci nie musieli w 1926 roku zakładać periodyku spo-
łeczno-politycznego, od 1921 roku ukazywała się bowiem „Myśl Narodowa”, którą
w lipcu 1926 roku połączono, bez zmiany tytułu, z „Przeglądem Wszechpolskim”. Od
1925 roku do wybuchu wojny pismem kierował Zygmunt Wasilewski, któremu pomocą
służył Jan Rembieliński. „Myśl” nie była, tak jak „Przegląd”, pismem o charakterze pro-
gramowym i teoretycznym, a raczej płaszczyzną wyrażania poglądów na istotne dla
stronnictwa sprawy. Nie sprowadzały się one wyłączne do kwestii politycznych, choć
te znajdowały w piśmie poczesne miejsce. Aleksander Świętochowski pisał o zama-
chu majowym (Rokosz i jego bohater, 1926, nr 25); recenzowano politykę sanacji,
kierowano uwagę ku stosunkom narodowościowym, zajmowano się sytuacją mię-
dzynarodową, ze szczególną uwagą śledząc przeobrażenia ustrojowe we Włoszech
i Niemczech. „Myśl” interesowała się kulturą i literaturą, sporo na te tematy pisywał
Adolf Nowaczyński, wystawiając oceny współczesnemu życiu intelektualnemu. Zaj-
mował się tym również Wasilewski w felietonie Na widowni oraz w recenzjach. Naj-
istotniejsze teksty publikowane w „Myśli” ogłaszano ponownie w formie broszurowej.
W latach 30. w piśmie pojawili się następcy generacji redaktora naczelnego, tym nie-
mniej na młodej prawicy nienarodowej („Polityka”) pismo robiło wrażenie „zamarłej
w bezruchu staruszki”.
Jan Rembieliński poszukując pola współpracy endecji i obozu piłsudczykowskiego
uznał w listopadzie 1936 roku, że najlepszym do tego miejscem będzie czasopismo.
Dwutygodnik „Podbipięta” ukazywał się tylko rok i częściowo spełnił oczekiwania swego
redaktora; w 1938 roku Rembieliński za przyzwoleniem władz został senatorem, żeg-
nając się ostatecznie z endecją.
W latach 30. na założenie kilku tytułów zdecydowała się opozycja centrowa. Po
ukonstytuowaniu się Frontu Morges rolę oficjalnego pisma tej formacji pełniła założona
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

94 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

w 1936 roku „Odnowa” kierowana przez Ryszarda Świętochowskiego. W 1937 roku


tygodnik został zawieszony przez władze, a w jego miejsce powstał „Zwrot”, który
podobnie do swego poprzednika nieprzypadkowo nosił aluzyjny tytuł. W maju 1939
roku redaktorem pisma został Karol Popiel.
Tradycję wydawania periodyków politycznych kontynuowała, nie bez trudności,
PPS. W październiku 1926 roku zdecydowano o uruchomieniu „Pobudki”, tygodnika
politycznego z zacięciem teoretycznym. Jego redakcję objął Ignacy Daszyński, ale
pod jego ręką pismo nie zdołało zdobyć szerszego uznania, głównie za sprawą zbyt
poważnej formuły. Zmienić to miał Zygmunt Zaremba, który objął pismo w lipcu
1928 roku. Nowy redaktor uznał za stosowne zrobić z „Pobudki” popularny i nie-
stroniący od sensacji tygodnik ilustrowany, dla zwiększenia nakładu posuwając się
nawet do usunięcia z podtytułu słowa „socjalistyczny”. Zabieg udał się połowicznie,
pismo przetrwało do połowy 1931 roku. Z inicjatywy Zaremby w 1935 roku zaczął
się ukazywać utrzymany w popularnej konwencji „Tydzień Robotnika” (w 1936 roku
pismo osiągnęło nakład 100 tysięcy egzemplarzy, ale nie dało się go utrzymać na
dłuższą metę). W latach 30. wrócono do koncepcji periodyków programowych.
W 1936 roku Zaremba zaczął wydawać (w pracach redakcyjnych pomagał mu Adam
Ciołkosz) miesięcznik „Światło”, który przetrwał do wybuchu wojny.
Próby oceniania czasopism społeczno-kulturalnych i politycznych są zabiegiem
ciekawym, ale i niebezpiecznym, gdyż sprowadzają się w zasadzie do analiz postaw
inteligencji oraz życia umysłowego i politycznego dwudziestolecia. Problem stanowi
także liczba tytułów; te których wspomniano wyżej, nie powinny skłaniać do margi-
nalizowania innych, zasługujących na pamięć. Można tu wymienić pisma o różnych
profilach ideowych: „Myśl Niepodległą”, katolickie „Kulturę” i „Verbum”, „Zet”, „Kro-
nikę Polski i Świata” oraz dwutygodnik „Marchołt”.
Czasopisma wzięły na siebie w latach 1918–1939 zadanie penetrowania tych
zjawisk, które wynikały z ich zainteresowań światopoglądowych, ale i tych uznawanych
za istotne z punktu widzenia racji nadrzędnych. Były, w swojej wielości, inspiratorami
myślenia politycznego i forum jego kształtowania, stanowiły miernik jakości i tempera-
tury życia publicznego, przyczyniały się do rozkwitu publicystyki i pisarstwa politycz-
nego. Sprawy, którymi się zajmowały, znajdowały kontynuację w literaturze broszurowej
– równie jak czasopisma fascynującym, a daleko mniej znanym obszarze piśmiennictwa
dwudziestolecia.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

RADIO 95

ROZDZIAŁ 6

Radio

Polska radiofonia, podobnie do radiofonii innych krajów europejskich, powstała


i rozwinęła się po I wojnie światowej. Pierwsze próbne audycje od października 1924
roku emitowała stacja nadawcza Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego. W sierp-
niu 1925 roku koncesję na emitowanie programów przyznano spółce Polskie Radio,
która została zobowiązana do budowy dwóch radiostacji nadawczych oraz kolejnych,
w miarę wzrostu liczby abonentów. Rozgłośnia pod kierownictwem Zygmunta Chamca
zainaugurowała działalność w kwietniu 1926 roku. W momencie przyznania Pol-
skiemu Radiu koncesji w Polsce było zarejestrowanych około 4 tysięcy odbiorników,
z czego połowa w Warszawie.
Niewielki w skali kraju zasięg radia spowodował, że podczas walk w Warszawie
w maju 1926 roku ani strona rządowa, ani oddziały Marszałka Piłsudskiego nie zain-
teresowały się przejęciem radiostacji. Niewykluczone, że powodem było również
zachowanie przez nią neutralności. Uważano wprawdzie, że urządzenia nadawcze
mogą stać się celem ataku, ale nie doszło do tego i radio wyszło z walk bez szwanku.
Nie oznaczało to jednak, że zmianie nie uległ program radiowy. Zawieszono kon-
certy muzyki rozrywkowej, a także emisję odczytów, których treść – jak wyjaśniono
– „wobec doniosłości rozgrywających się na około wydarzeń była nie licująca”. Zde-
cydowano się więc na zabieg, który dowodził zrozumienia rangi wypadków, sytuując
radio poza nimi.
Zmiany, jakie zaszły w Polsce po maju 1926 roku, początkowo zdawały się nie
dotyczyć radia. Władze nie przejawiały ochoty do kontroli radiofonii, choć program
polityczny sanacji wywierał pewien wpływ na charakter emitowanych audycji. Zaczęło
się pojawiać coraz więcej programów związanych z bieżącymi, oficjalnymi wyda-
rzeniami. W 1927 roku transmitowano uroczystości z okazji zwycięstwa w wojnie pol-
sko-bolszewickiej, uroczystości przy Grobie Nieznanego Żołnierza oraz obchody
rocznicy 11 listopada. Audycje te były w zasadzie apolityczne, lecz poprzez związek
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

96 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

z osobą Marszałka Piłsudskiego afirmowały państwo i tym samym działały na rzecz


władz.
Przed mikrofonem pojawił się zresztą sam Marszałek. Po raz pierwszy 11 listopada
1926 roku, następnie w czerwcu 1927 roku, kiedy wygłosił przemówienie do Zjazdu
Oficerów Rezerwy. Rozpoczął je od wielokrotnie przywoływanych później słów:

Przemawiając do Was czuję się dziwnie, bo nie jestem przyzwyczajony przemawiać


do maszyn, a do ludzi.

Kolejny raz Marszałek wystąpił przez mikrofonem miesiąc później i był to jego
ostatni bezpośredni kontakt z radiem.
Z mocy koncesji radio stało do dyspozycji rządu w tym sensie, że premier bądź
szefowie resortów mieli prawo do codziennego przekazywania za jego pośrednic-
twem komunikatów urzędowych. Z możliwości tych nie korzystali jednak często.
W lutym 1928 roku wicepremier Kazimierz Bartel wygłosił odczyt pt. Działalność
rządu, w którym zapewniał, że rozpoczyna „stałe porozumiewanie się rządu ze spo-
łeczeństwem za pośrednictwem radia”. Deklaracja ta pozostała niespełnioną obietnicą.
Zamach majowy i zmiany polityczne w Polsce nie wpłynęły na obsadę perso-
nalną radia, w którym znalazło nawet zatrudnienie kilka osób związanych z esta-
blishmentem przedmajowym. Władze nie starały się uzależnić radia, ani tworzyć zeń
aparatu propagandowego, skłaniały natomiast do jego rozbudowy, pojmując jaką funk-
cję może pełnić stając się medium o zasięgu ogólnospołecznym. Przyrost abonentów
następował co prawda dość szybko (po wypadkach majowych było ich 23 tysiące,
w 1927 roku – 117 tysięcy), w Polsce nie działały jednak rozgłośnie regionalne, a pod
względem upowszechnienia radiofonii (liczba abonentów na 1000 mieszkańców) Polska
pozostawała daleko w tyle poza czołówką europejską. Budowa stacji regionalnych była
koniecznością, ale nie pozostawała bez związku z polityką. Na terenie Polski kończył
się zasięg stacji niemieckich zainstalowanych w Królewcu, Wrocławiu i Gliwicach, sta-
cji litewskiej (Kowno) oraz sowieckiej (Mińsk). W 1926 roku pokrywały one ponad
połowę terytorium kraju. Oba ościenne państwa (z ZSRS nadawano w języku polskim)
miały więc dostęp informacyjny do znacznej części polskiego społeczeństwa.
W 1927 roku zostały uruchomione rozgłośnie w Krakowie, Poznaniu i Katowicach,
w 1928 – w Wilnie, w 1930 – we Lwowie i w Łodzi. Poszedł za tym dalszy wzrost liczby
abonentów: w końcu 1930 roku było ich 245 tysięcy (w tym w Warszawie – 43 tysiąca).
Nie jest dziełem przypadku, że pierwsze stacje uruchomiono na południu i za-
chodzie, czyli tam gdzie docierał sygnał rozgłośni niemieckich. Po rozpoczęciu emisji
przez stację katowicką okazało się, że zagłusza ona rozgłośnię gliwicką, co wywołało
protesty władz niemieckich.
Inwestycją, która znacznie zwiększyła oddziaływanie radia, a zarazem – przez swoją
wyjątkowość – spopularyzowała je, była budowa ośrodka nadawczego w Raszynie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

RADIO 97

pod Warszawą. W lutym 1931 roku zaczął on nadawać pełną mocą, stając się najsil-
niejszą stacją w Europie. Emitowany przez Raszyn program odbierano na 80 procen-
tach terytorium kraju.
Z podobną dynamiką radio rozwijało się w następnych latach. Choć w 1933 roku
z powodu kryzysu ekonomicznego tempo przyrostu abonentów spadło, już od następ-
nego roku ich liczba rosła. W 1935 roku wynosiła 374 tysiące osób, a w 1936 roku
– 491 tysięcy (70 tysięcy w Warszawie). Czynnikami mającymi wpływ na wzrost liczby
słuchaczy był koszt odbiornika (w 1930 roku rozpoczęto masową produkcję taniego
Detefonu) oraz opłata abonencka. Chociaż była ona stosunkowo wysoka (jedna z wyż-
szych w Europie), na rzecz radia przemawiała towarzysząca każdej nowince technicz-
nej moda. Nie bez znaczenia była też poprawa sytuacji gospodarczej kraju, stopniowo
wychodzącego z kryzysu.
W miarę wzrostu znaczenia radia, to znaczy jego zasięgu, władze przystąpiły
do działań mających na celu dokładniejsze niż dotąd opisanie jego zadań i funkcji.
W lipcu 1929 roku Ministerstwo Poczt i Telegrafu przydzieliło spółce nową koncesję
uprawniającą do eksploatacji urządzeń radiofonicznych oraz ich budowy. Rozpo-
rządzenie w sposób precyzyjny formułowało oczekiwania władz. Radio zostało zobo-
wiązane do nadawania bezpłatnie przez dwie godzinny dziennie „wiadomości lub
odczytów nadsyłanych przez instytucje państwowe”. Nie mogło rozpowszechniać
informacji, które „sprzeciwiały się” prawu, bezpieczeństwu publicznemu, porządkowi
społecznemu”, ale również „przemówień politycznych, partyjno-agitacyjnych i odezw
wyborczych”. Na mocy koncesji władze zyskiwały prawo do kontroli „materiału prze-
znaczonego do nadawania”, a kompetencja ta została scedowana na Ministerstwo
Spraw Wewnętrznych.
Nowej regulacji prawnej towarzyszyła polityka personalna mająca na celu uła-
twienie wpływania na program radia. Akt koncesyjny przewidywał powołanie Głów-
nej Rady Programowej, do której zadań należało kontrolowanie programów oraz ich
zatwierdzanie. Rada była ciałem mającym za zadanie kontrolować jakość programów
(komisje odczytowa, literacka, muzyczna, rolna), a nie ich zgodność z polityką władz,
mogła tym niemniej wpływać na ich treść (z mocy koncesji władzom przysługiwało
obsadzenie 5 z 9 miejsc w Radzie, z którego to prawa korzystały). Funkcję pierwszego
prezesa rady objął generał Julian Stachiewicz, należący do elity piłsudczykowskiej,
znaleźli się w niej także sympatyzujący z władzami pisarze – Juliusz Kaden-Band-
rowski oraz Wacław Sieroszewski.
Politykę uzależniania radia władze rozpoczęły w 1933 roku. Powodów z pew-
nością nie brakowało. Pierwszym było oddziaływanie – w końcu tego roku radio
miało ponad 300 tysięcy abonentów (prywatnych i instytucjonalnych), co oznaczało,
że w zasięgu jego wpływów pozostawało co najmniej milion ludzi, do których można
było dotrzeć niemal natychmiast. Współgrała z tym coraz większa informacyjna rola
radia, które przestawało być traktowane jako medium oferujące odbiorcy muzykę
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

98 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

i popularyzatorskie odczyty, ale także informację. Dowodem niech będzie rola, jaką
radio odegrało w Niemczech, stając się jednym z głównych instrumentów, z których
pomocą docierał do społeczeństwa Adolf Hitler – przed objęciem władzy w 1933
roku i później. Trudno mówić o inspiracji wzorcami niemieckimi, nie ulega jednak
wątpliwości, że pod ich wpływem polskie władze zdały sobie sprawę z politycznych
możliwości radiofonii.
Kolejnym powodem była państwowa ideologia sanacji. Skoro radio odgrywało
trudną do przecenienia rolę kulturalną, oświatową i informacyjną, powinno być insty-
tucją, na którą władze mają wpływ.
Rozgrywka o całkowite przejęcie radia rozpoczęła się w grudniu 1933 roku,
kiedy to po wcześniejszych zmianach personalnych, Minister Poczt i Telegrafów Emil
Kaliński wystąpił w sejmie z szeregiem zarzutów pod adresem dotychczasowego kie-
rownictwa Polskiego Radia. Dotyczyły one nieodpowiedzialnej polityki finansowej
oraz zbyt małej troski o rozwój radiofonii. Uważano, że radio z mniejszościowym
udziałem Skarbu Państwa rozwija się zbyt wolno i nie odpowiada „stanowisku Rzecz-
pospolitej w świecie”. W czerwcu 1935 roku minister Kaliński informował premiera,
że Polska pod względem liczby abonentów zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Euro-
pie, natomiast wysokość opłat za korzystanie z radia należy do najwyższych w świecie.
Miało to być spowodowane „egoistycznym” interesem prywatnych udziałowców
troszczących się bardziej o interes własny niż rozwój radiofonii w Polsce. Minister
nie omieszkał zaznaczyć, że mimo stałego wzrostu liczby posiadaczy radioodbiorni-
ków na tle innych państw europejskich Polska wypada źle. Pod względem liczby abo-
nentów (10 ma 1000 mieszkańców) nasz kraj znajdował się na 17 miejscu w Europie,
pozostając daleko w tyle np. za Danią i Wielką Brytanią (odpowiednio 140 i 120 na
1000 mieszkańców). Intencja wystąpienia nie budziła wątpliwości: tylko dominująca
pozycja państwa w radiofonii stanowi gwarancję jej prawidłowego rozwoju.
Problemem, który utrudniał władzom objęcie kontroli na Polskim Radiem, była
struktura portfela akcji spółki. Rząd posiadał 40 procent udziałów, co wobec dyspo-
nowania przez akcjonariuszy prywatnych akcjami uprzywilejowanymi przekładało
się na 33 procent głosów w Radzie Nadzorczej. Starania władz o zapewnienie sobie
pakietu większościowego rozpoczęły się w marcu 1933 roku, kiedy to wiceprzewod-
niczącym Rady Nadzorczej spółki został Roman Starzyński, pełniący jednocześnie
funkcję dyrektora gabinetu politycznego Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Oprócz
niego w radiu zaczęło się pojawiać coraz więcej osób o sympatiach prorządowych.
Przejęcie pakietu akcji, co czyniło skarb państwa akcjonariuszem większościo-
wym, operacja przeprowadzona przy użyciu szeregu nacisków, nastąpiło w lipcu 1935
roku i oznaczało, że państwo stało się dysponentem Polskiego Radia, mając około
90 procent głosów w Radzie Nadzorczej. Pierwszym efektem były zmiany personalne.
W sierpniu 1935 roku podczas zebrania akcjonariuszy zdecydowano o powierze-
niu stanowiska Prezesa Rady Nadzorczej Arturowi Śliwińskiemu (po Leopoldzie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

RADIO 99

Skulskim). Dyrektorem naczelnym Radia (po Zygmuncie Chamcu) został Roman


Starzyński.
Zmiany, jakie zaszły w polskiej radiofonii, nie były jedynie rezultatem zyskania
kontroli nad spółką. W maju 1935 roku radio wzięło aktywny udział w relacjonowaniu
uroczystości pogrzebowych Marszałka Piłsudskiego. Była to najpoważniejsza opera-
cja techniczna w jego dotychczasowej działalności, która po raz kolejny dowiodła
jego wpływu. Śmierć Marszałka wpłynęła również na zmiany programowe. W czer-
wcu 1935 roku sygnałem Polskiego Radia stały się pierwsze takty Pierwszej Brygady
(dotychczas był nim Polonez A-dur Chopina), do programu wprowadzono Myśli Mar-
szałka Piłsudskiego.
Ostatnie lata dwudziestolecia (1935–1939) stały pod znakiem dynamicznego
rozwoju radia. Większą moc nadawczą zyskały stacje w Katowicach, Krakowie, Pozna-
niu i Wilnie, powstawały nowe rozgłośnie. W styczniu 1935 roku działalność rozpoczęła
stacja w Toruniu, w marcu 1937 roku – Warszawa II, a w lipcu 1938 roku – bardzo mocna
stacja w Baranowiczach. Jesienią przystąpiono do budowy rozgłośni w Łucku, której
uruchomienie zaplanowano na listopad 1939 roku. I w tym wypadku powodem była
konieczność reagowania na propagandę zewnętrzną. Na terenie Wołynia można było
odbierać audycje emitowane po ukraińsku m.in. z Kijowa i Charkowa. Pojawiały się głosy
w sprawie budowy rozgłośni w Pińsku – postulat taki wysuwał „Mały Dziennik”, uza-
sadniając to koniecznością przeciwdziałania sowieckiej „propagandzie bezbożniczej”.
Większa liczba rozgłośni o większej mocy nadawczej przyczyniła się do wzrostu
liczby abonentów. W końcu 1936 roku było ich 677 tysięcy, w końcu 1937 roku – 861
tysięcy, a w końcu 1938 roku – 1 016 000. Według ostatniego spisu, przeprowadzo-
nego przed wybuchem wojny (31 marca 1939 roku) liczba abonentów wynosiła
1 070 165 (osoby fizyczne i instytucje). Oznaczało to, że radio miało około 5 milio-
nów słuchaczy. Nadal było to niewiele w porównaniu z najbardziej zradiofonizowanymi
państwami europejskimi. W 1939 roku w Polsce na 1000 osób przypadało 29 radio-
odbiorników, gdy w Niemczech wielkość ta wynosiła 154, w Wielkiej Brytanii – 187,
a w Stanach Zjednoczonych – 215.
Radio wciąż stanowiło medium, z którego korzystali mieszkańcy miast. W 1935
roku na 100 radioabonentów 90 mieszkało w mieście, a tylko dziesięciu na wsi.
Parametry oddziaływania, jakimi legitymowało się radio w okresie przedwojennym,
oznaczały, że pełniło ono funkcję istotnego, jeśli nie wręcz najistotniejszego przekaź-
nika informacji. Do najbardziej zradiofonizowanych województw należały śląskie,
pomorskie i warszawskie, listę zamykały (podobnie jak w wypadku czytelnictwa prasy)
regiony wschodnie. W końcu lat 30. najwięcej radioodbiorników było zarejestrowa-
nych (w przeliczeniu na 1000 mieszkańców) we Lwowie (127), Katowicach (123),
Chorzowie (94) i Warszawie (92). Stosunkowo duża liczba radioabonentów we Lwo-
wie nie oznaczała wysokiej radiofonizacji województwa lwowskiego, lokującego się
na szóstym miejscu w kraju.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

100 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Obok wzrostu liczby abonentów na rzecz siły radia działały jego zwiększające
się możliwości techniczne. Realizowano coraz więcej transmisji na żywo (w 1935 roku
było ich 120, w 1938 roku – około 500), dzięki czemu radio było bardziej sugestywne
niż prasa. Zwiększał się czas emitowanego programu (w 1929 roku było to 13,2 tysiąca
godzin rocznie, w 1935 – 29,3 tysiąca godzin).
Coraz większe możliwości radia już w początku lat 30. niepokoiły wydawców
prasy, głównie codziennej. Obawiano się, że rosnąca liczba odbiorników, a także
zmiany programowe – zwiększanie liczby serwisów informacyjnych oraz możliwość
słuchania stacji zagranicznych – spowodują spadek popytu na prasę informacyjną.
Niepokój ten można uznać za usprawiedliwiony, gdy pamiętać o tym, że radio było
de facto medium miejskim, a więc tym bardziej konkurującym z prasą codzienną,
której czytelnikami byli głównie mieszkańcy miast. Do sprawy wrócono w 1936 roku
– Związek Wydawców Dzienników i Czasopism zwrócił się wówczas do Ministra
Poczt o sprowadzenie działalności informacyjnej radia do granic wytyczanych przez
wymogi i interesy państwa oraz „wykluczenie z niej wszystkiego, co wpływa w spo-
sób niepożądany na rozwój czytelnictwa dzienników i czasopism”. Postulowano m.in.
ograniczenie liczby serwisów i czasu ich trwania do 15 minut dziennie oraz poro-
zumienie ze Związkiem Wydawców w sprawie czasu ich emisji, zmniejszenie nada-
wania wiadomości sportowych, nadawanie bez ograniczeń wyłącznie informacji, których
podanie do publicznej wiadomości leży w interesie państwa, nienadawanie natomiast
wiadomości niepolitycznych (kryminalnych, obyczajowych, lokalnych).
Były to propozycje nie do zaakceptowania nie tyle dla radia, ile dla władz. Związek
Wydawców zrzeszał kilkanaście podmiotów, które łącznie publikowały 77 dzienni-
ków i ponad 200 czasopism. Były wśród nich, obok prorządowych, dzienniki opozy-
cyjne – ograniczenie informacyjnej funkcji radia mogło zwiększyć na nie popyt, czym
władze nie były zainteresowane. Przeciw propozycjom prasy oficjalnie wystąpił
Roman Starzyński, uznając je za dyskryminujące. Negocjacje skończyły się w marcu
1937 roku podpisaniem porozumienia, które wydawcom prasy niewiele dało. Usta-
lono, że Polskie Radio zrezygnuje z nadawania reklam, swoje zadania informacyjne
realizować będzie w sposób możliwie mało szkodzący prasie oraz że będzie promować
jej czytelnictwo.
Radio stawało się coraz ważniejszym źródłem informacji dla obywateli, więc coraz
intensywniej wykorzystywano je do celów politycznych. Przed mikrofonami częściej
stawali przedstawiciele establishmentu. W 1936 roku przemówienia Marszałka Rydza-
-Śmigłego transmitowano sześciokrotnie, w 1937 roku – siedmiokrotnie. Radio prze-
prowadzało transmisje z wszystkich ważnych uroczystości państwowych, w tym
nominacji Rydza-Śmigłego na stanowisko marszałka – kierowało uwagę słuchaczy
na wydarzenia, których recepcja leżała w interesie władz.
Wraz ze wzrostem popularności i słuchalności radia władze stawały się coraz bar-
dziej wyczulone na treść programu. Premier Marian Zyndram-Kościałkowski oburzył
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

RADIO 101

się, kiedy w satyrycznym programie Lwowska Fala usłyszał słowa „Kościałkowski bez
troski”, uznając widocznie, że troska jest organicznie i niezbywalnie przypisana do
stanowiska szefa rządu. Interweniował, domagając się zwolnienia szefa rozgłośni we
Lwowie i likwidacji audycji, bijącej – nie tylko za sprawą politycznych złośliwości
– rekordy popularności. Przeciw zdjęciu Lwowskiej Fali protestowali zwykli słuchacze,
przedstawiciele instytucji państwowych i sfery kościelne. Premier ugiął się w marcu
1937 roku. Fala została jednak zdjęta z anteny. Powodem był dowcip o holenderskiej
krowie, który zbiegł się z wizytą w Polsce następczyni holenderskiego tronu. W tym
wypadku również protestowano – tym razem jednak przeciw przekroczeniu progu
dobrego smaku.
Dowodem politycznego znaczenia radia było przekazanie właśnie tą drogą
pierwszej informacji o powstaniu nowego sanacyjnego ruchu politycznego. W lutym
1937 roku deklarację powołującą Obóz Zjednoczenia Narodowego odczytał przed
mikrofonem jego przywódca pułkownik Adam Koc. Fakt, że o powstaniu OZN po-
informowano przez radio, zanim o wydarzeniu doniosła prasa, był powszechnie
komentowany – oto władze sięgnęły po nowoczesny, w zasadzie już masowy, środek
komunikowania. Nie ulegało tym samym wątpliwości, że rządzący traktują radiofonię
jako jeden z instrumentów władzy.
We wrześniu 1938 roku stanowisko dyrektora naczelnego Polskiego Radia objął
Konrad Libicki. Zmiana ta została wymuszona śmiercią Romana Starzyńskiego.
Libicki należał do pomajowej elity, przed objęciem kierowniczego stanowiska w radiu
prezesował Radzie Nadzorczej Radia, a od 1933 roku pełnił funkcję szefa PAT. Według
ludzi radia, Libicki był laikiem w sprawach zarówno programowych, jak technicz-
nych, a stanowisko zawdzięczał swojej pozycji w obozie władzy. Nawiasem mówiąc,
podobne zastrzeżenia wysuwano pod adresem poprzedniego dyrektora – Romana
Starzyńskiego, zarzucając mu niedocenianie wagi problemów technicznych.
Nominacja Libickiego zbiegła się z zaostrzeniem kursu w polityce wewnętrznej
oraz pogarszaniem się sytuacji międzynarodowej. Tuż przed wojną władze coraz chęt-
niej wykorzystywały radio, mając świadomość, że stało się już ono medium o pow-
szechnym oddziaływaniu. Na mocy porozumienia między Libickim a szefem OZN
generałem Stanisławem Skwarczyńskim radio nakłaniało do wzięcia udziału w wybo-
rach 1938 roku, udostępniając antenę działaczom obozu.

W sprawach politycznych – relacjonował Libicki – kierunek działania Polskiego


Radia był związany z OZN.

Zwracano przy tym uwagę, by agitację na rzecz obozu prowadziły osoby z ze-
wnątrz. Ewidentnie związane z władzą radio, realizujące jej interesy, dbało tym samym
o zachowanie wizerunku instytucji zachowującej pewną niezależność i wiarygodność.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

102 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

W drugiej połowie lat 30. kierownictwo rozgłośni zaczęło przywiązywać zna-


czenie do nadania Polskiemu Radiu charakteru instytucji narodowej. Przejawiało się
to w ewolucji programu, ale także w odsuwaniu od mikrofonu osób pochodzenia
żydowskiego. W wyniku tej akcji zwolniono Janusza Korczaka, współpracującego
z redakcją dziecięcą, autora cieszących się dużą popularnością Gadaninek starego
doktora. Libicki zdecydował się także na odsunięcie Grzegorza Fitelberga, dyrygu-
jącego orkiestrą radiową. Polityce tej towarzyszył obyczaj obsadzania według klucza
politycznego większości ważnych stanowisk. Dotyczyło to warszawskiej centrali oraz
rozgłośni regionalnych.
W miarę komplikowania się sytuacji międzynarodowej, a zwłaszcza stosunków
polsko-niemieckich, radio było w coraz większym stopniu angażowane w sferę poli-
tyki zagranicznej. Kiedy we wrześniu 1938 roku doszło do zaostrzenia stosunków
polsko-czeskich w związku ze sprawą Śląska Zaolziańskiego, radiofonia wzięła na
siebie funkcje instrumentu informującego, ale przede wszystkim konsolidującego
opinię społeczną w tej sprawie i włączona została do kampanii medialnej na skalę
dotąd niespotykaną.
Zdecydowano się także na uruchomienie fikcyjnych, to znaczy działających jako-
by na terenie Czechosłowacji, w istocie zaś ulokowanych po polskiej stronie granicy,
„tajnych” radiostacji. Powstały trzy takie stacje, z zadaniem przekonywania opinii pol-
skiej o skali antyczeskiego oporu Polaków za Olzą oraz wymierzonych w polskość
Zaolzia represjach. Stanowiły one przykład tzw. czarnej propagandy, praktyki nie-
stosowanej dotychczas w dziejach polskiej radiofonii.
W rozgrywaniu sprawy Zaolzia radio brało udział od początku do końca. Służyło
budowaniu nastrojów, a po przyjęciu przez Pragę polskiego ultimatum na bieżąco
informowało o zajmowaniu Zaolzia. Rozkaz do wymarszu wojsk dał 2 października
1938 roku marszałek Rydz-Śmigły, kończąc słowem „Maszerować” transmitowane
w programie ogólnopolskim przemówienie wygłaszane podczas Zjazdu Legionistów.
Oddziałom polskim towarzyszył specjalny wódz transmisyjny Polskiego Radia.
W latach 1935–1939 radio stało się przekaźnikiem wszystkich wydarzeń poli-
tycznych, ważnych zarówno z punktu widzenia władz, jak i społeczeństwa. Jeśli szukać
kulminacji tej roli można z pewnością przywołać przemówienie sejmowe Ministra
Spraw Zagranicznych Józefa Becka (5 maja 1939), w którym odpowiedział on na
wypowiedzenie przez Hitlera paktu o nieagresji z Polską. Mowa była transmitowana
przez radio, a na ulicach Warszawy przekazywano ją przez megafony. Tego samego
dnia przemówienie retransmitowano w programie ogólnopolskim, nadano także jego
angielski, francuski i niemiecki przekład.
Zaostrzenie stosunków polsko-niemieckich nie pozostało bez wpływu na pro-
gram. W czerwcu 1939 roku rozgłośnia katowicka rozpoczęła nadawanie codziennych
audycji w języku niemieckim, odpowiadając tym na antypolską propagandę. W lipcu
wojna radiowa uległa zaostrzeniu, radiostacje niemieckie rozpoczęły zagłuszanie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

RADIO 103

rozgłośni katowickiej. Od 30 sierpnia 1939 roku rozgłośnie w Katowicach, Poznaniu,


Toruniu wraz z Warszawą I trzy razy dziennie nadawały audycję w języku niemiec-
kim. 31 sierpnia z Katowic, w programie ogólnopolskim, transmitowano słuchowi-
sko Larum w obozie.
W tym czasie w Berlinie trwały ostatnie przygotowania do prowokacyjnego zaję-
cia budynku radiostacji w leżących po niemieckiej stronie Gliwicach. W nocy z 31 sierp-
nia na 1 września przebrani w polskie mundury SS-mani zajęli budynek rozgłośni i nadali
komunikat w języku polskim. Posłużyło to Hitlerowi za pretekst do rozpoczęcia wojny.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

104 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 7

Polityka wobec prasy


i radiofonii
Lecz przede wszystkim trzeba zmusić politykierów, by zaprzestali pyskować
lub rozbić ich w puch, złamać, zniszczyć, czy z lewa czy z prawa.
Józef Piłsudski (1926)

Prasa a scena polityczna


Dojście do władzy obozu piłsudczykowskiego w maju 1926 roku zmieniło sytuację
polityczną w Polsce, zmieniło również warunki funkcjonowania prasy. W sferze poli-
tycznej po przewrocie wykształcił się układ dwubiegunowy, którego logikę stanowił
konflikt pomiędzy trwałym, to znaczy niepodlegającym fluktuacjom wyborczym
ośrodkiem władzy potocznie nazywanym sanacją, a pozostającymi wobec niej w opo-
zycji stronnictwami politycznymi, przede wszystkim Narodową Demokracją, PPS
i ruchem ludowym. Nie była to jedyna zmiana topografii sceny politycznej mająca
związek z prasą. Drugą były rozłamy będące skutkiem stosunku do zamachu majowego.
Kryzys wewnętrzny nie ominął PPS, w rezultacie czego powstała PPS-dawna Frakcja
Rewolucyjna oraz centrowa NPR, z której wyodrębnia się NPR-Lewica. Po 1926 roku
spoistość zaczęła tracić endecja. W 1927 roku we Lwowie ukonstytuował się Zespół
Stu, w 1934 roku rozpoczął działalność Związek Młodych Narodowców, w tym samym
roku powstał Obóz Narodowo-Radykalny.
Zjawiska te były po części spowodowane działaniami na rzecz pozyskania dla
obozu władzy działaczy średniego pokolenia, po części zaś sprzeciwem wobec metod
działania politycznego najstarszej generacji. Niemal we wszystkich wypadkach we-
wnętrznym podziałom ugrupowań towarzyszyło powstawanie nowych tytułów
prasowych.
Nie wszystkie ruchy na scenie politycznej miały charakter odśrodkowy. W począt-
ku lat 30. skonsolidował się ruch ludowy – z połączenia PSL „Piast”, PSL „Wyzwolenie”
oraz Niezależnej Partii Chłopskiej powstało Stronnictwo Ludowe. Nie oznaczało to
jednak ani skupienia polityki ludowców w jednym ośrodku, ani, tym samym, unifi-
kacji prasy.
Pewien wpływ na geografię polityczno-prasową Polski pomajowej miała po-
lityczna niejednorodność obozu sanacyjnego, widoczna zarówno przed śmiercią
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 105

Marszałka Piłsudskiego, jak i po jego odejściu. W sanacji można wyróżnić środowiska


zorientowane na lewo i na prawo, które stanowiąc element systemu władzy, zazna-
czały swoją odmienność. Konglomerat ten znalazł wyraz w założonym w 1928 roku
Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem (BBWR), w którego skład wchodziły przy
zachowaniu autonomii m.in. Partia Pracy, Związek Naprawy Rzeczypospolitej, Stron-
nictwo Prawicy Narodowej, Chrześcijańskie Stronnictwo Rolnicze, Stronnictwo Kato-
licko-Ludowe, środowiska bliskie ideowo PPS, NPR oraz działacze, który odeszli
z ugrupowań ludowych – PSL „Piast” i PSL „Wyzwolenie”. Nie znaczy to, że wszyst-
kie one przejawiały ambicje prowadzenia działalności prasowej i miały do tego możli-
wości, tym niemniej niektóre np. Związek Naprawy Rzeczpospolitej stworzyły coś
przypominającego własny system prasowy.
Mimo zasadniczych zmian, jakie zaszły w układzie sił po maju 1926 roku, geo-
grafię i swoistość polityczną prasy, podobnie jak w latach 1918–1926, określała liczba,
znaczenie oraz wzajemne relacje partii i stronnictw politycznych.

Cele polityki prasowej. System prasowy władz


Powstanie stabilnego ośrodka władzy nieistniejącego praktycznie w latach
1918–1926 wymuszało prowadzenie przezeń polityki prasowej polegającej na kon-
trolowaniu i stopniowym ograniczaniu wpływów tytułów opozycyjnych oraz rozbu-
dowywaniu własnego systemu prasowego. Założenia te można traktować jako zupełnie
oczywiste, jeśli pamiętać o tym, że niezorganizowany w sensie partyjnym obóz Piłsud-
skiego dysponował w chwili przejęcia władzy nie tyle systemem prasowym, ile jego
namiastką – kilkoma stosunkowo popularnymi pismami ukazującymi się głównie
w Warszawie, których liczba, zasięg i łączny nakład ustępowały traktowanej jako całość
prasie opozycji.
Pod pojęciem polityki medialnej władz (nie tylko prasowej, coraz większego
znaczenia nabierać zaczęło radio) trzeba rozumieć dyktowane politycznymi względami
przekonanie o konieczności zyskania przewagi nad opozycją, a następnie sprawowanie
kontroli nad mediami bez ambicji ich pełnego podporządkowania. Porządek działań
narzucały więc zadania natury politycznej. Piłsudczycy nie chcieli likwidacji pluralizmu,
chcieli natomiast zagwarantować sobie dominującą pozycję, by kontrolować sytuację.
Założenia te śmiało odnieść można do prasy i radia.
Trzeba wszelako pamiętać, że u podstaw polityki medialnej sanacji nie leżały
wyłącznie względy taktyczne, ale również te o charakterze ideowym. W programie
piłsudczyków zasadniczą rolę odgrywało państwo i jego dobro, traktowane jako war-
tości najwyższe, a więc takie, którym musiały zostać podporządkowane interesy jed-
nostkowe. Można zatem powiedzieć, że polityka prasowa sanacji opierała się na dwóch
zasadniczych fundamentach – kwestiach czysto pragmatycznych (prasa była w tym wy-
padku pojmowana jako instrument polityki), ale również do pewnego stopnia ideowych.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

106 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Założenia, o jakich mowa, nie mogły być zrealizowane w krótkim czasie. Odpo-
wiedź na pytanie o początek wdrażania ich w życie nie przysparza trudności, natomiast
pytanie o to, kiedy stawiane sobie przez władze cele zostały zrealizowane jest daleko
trudniejsza. Nie oznacza to jednak, że wskazanie połowy lat 30. jako okresu, w którym
władze dysponowały własnym systemem medialnym oraz kontrolowały prasę opozycji,
byłoby grubym błędem.
W sensie administracyjnym zarządzanie polityką medialną po maju 1926 roku
nie uległo zasadniczym zmianom w stosunku do okresu wcześniejszego. Decyzje
w sprawach prasowych i informacyjnych podejmowali premier, minister spraw we-
wnętrznych i wojewodowie.
Podobnie jak w latach 1918–1926 nie zdecydowano się na powołanie resortu
zajmującego się zagadnieniami prasowo-informacyjnymi (ministerstwo informacji
bądź propagandy), choć taki pomysł był rozważany. W 1936 roku premier Felicjan
Sławoj Składkowski powierzył Wojciechowi Stpiczyńskiemu funkcję koordynatora
propagandy rządowej. Redaktor „Kuriera Porannego” miał ministerialne kompetencje,
tak też był tytułowany, choć formalnie resort nie powstał. Do pomysłu stworzenia urzędu
zarządzającego polityką informacyjną wrócono tuż przed wojną. W marcu 1938 roku
rząd powołał Komitety i Biura Koordynacji Planowania i Propagandy, których prio-
rytetem była przede wszystkim obronność państwa. Pełnomocnikiem rządu, a więc
osobą wpływającą na bieg prac Komitetów i Biur, był minister spraw wojskowych
generał Tadeusz Kasprzycki, a w skład gremium kierowniczego wchodzili reprezen-
tanci wicepremiera, ministerstwa spraw wojskowych i wewnętrznych oraz szefowie
sekcji prasowej (Tadeusz Żenczykowski), radiowej (Piotr Górecki), teatralnej, wydaw-
nictw książkowych oraz wystąpień publicznych (Melchior Wańkowicz). Powstanie tego
ciała było związane z sytuacją międzynarodową i coraz bardziej prawdopodobnym
konfliktem z Niemcami. Stanowiło przy tym dowód możliwości ingerowania czynni-
ków wojskowych w życie publiczne, a tym samym dowód roli, jaką ogrywała armia
(dotychczas nieformalnie) w polityce informacyjnej.
Scentralizowanie aparatu państwowego po 1926 roku niewątpliwie ułatwiało
podejmowanie decyzji. Przeszkodę w nadaniu klarowności polityce prasowej stanowił
złożony charakter obozu władzy i jego polityczna, a więc i personalna niejednolitość.
Zjawisko to istniało od 1926 roku, a z całą swoją mocą ujawniło się po śmierci Mar-
szałka Piłsudskiego, kiedy to system pomajowy wszedł w stan dekompozycji. Mimo
że po pewnym czasie obóz władzy uległ rekonsolidacji, do września 1939 roku składały
się nań dwa główne segmenty – firmowane przez prezydenta Mościckiego oraz gene-
rała, a od 1936 roku marszałka Rydza-Śmigłego. Zarówno walka polityczna po śmierci
Piłsudskiego, jak i konfiguracja, jaka wytworzyła się po jej zakończeniu, miały pewien
wpływ na decyzje podejmowane w stosunku do prasy.
Jeśli szukać różnic w stosunku do sytuacji sprzed maja 1926 roku, trzeba wspom-
nieć o jeszcze jednej kwestii. Były nią wpływy o charakterze w zasadzie nieformalnym.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 107

Nie wynikały one z kompetencji administracyjnej, to znaczy z faktu zajmowania okre-


ślonego stanowiska, tym niemniej dawały, jeśli nie wszystkie, to z pewnością bardzo
znaczące możliwości. Od końca lat 20. osobą o takich możliwościach był Bogusław
Miedziński, najpierw zastępca redaktora, a później redaktor naczelny „Gazety Pol-
skiej”, faktycznie obdarzony znacznie większymi kompetencjami. Polityk, którego
wpływy sięgały dalej niż wynikało to z pełnienia funkcji szefa rządowego dziennika.
Politykę medialną Miedziński prowadził w sposób zróżnicowany. Był redaktorem
najważniejszej gazety w kraju, a przy tym liczącym się publicystą, którego teksty,
często korespondujące z wystąpieniami prominentnych przedstawicieli władz, m.in.
Józefa Becka, definiowały kierunki i cele polityki państwa, zarówno zagranicznej jak
i wewnętrznej.
Zabiegi administracyjne Miedzińskiego, jeśli można tak je nazwać, skoncentro-
wały się od początku lat 30. na budowaniu nieformalnego koncernu medialnego. Miał
on stanowić, i w rezultacie stanowił, siłę obozu władzy, ale przesądzał również o pozy-
cji politycznej jego zarządcy. W skład grupy pism objętej wpływami Miedzińskiego
obok „Gazety Polskiej”, która w grudniu 1937 roku stała się oficjalnym przedsta-
wicielem OZN, wchodziły dzienniki „Polska Zbrojna” oraz lwowski „Dziennik Polski”,
a także, co okazało się największym sukcesem, grupa pism koncernu prasy czerwo-
nej. Po zamachu majowym szefowie tego przedsiębiorstwa zdecydowali się przejść
na stronę sanacji, kierując się, jak wolno sądzić, nie tylko poglądami politycznymi,
ale i troską o finansową pomyślność kierowanego przez siebie przedsiębiorstwa.
W początku lat 30. koncern, mimo sporych przychodów, miał poważne kłopoty finan-
sowe, co Miedziński wykorzystał do jego przejęcia. Bank, w którym koncern był
zadłużony, wystawił jego aktywa na licytację, do której usiłował przystąpić Marian
Dąbrowski wraz z firmą zaopatrującą prasę w papier gazetowy. Po serii szantażów
konkurenci odstąpili od licytacji, a Miedziński przejął wydawnictwo prasy czerwonej
za dług wobec Banku Gospodarstwa Krajowego, który na spłatę należności udzielił
mu pożyczki. W ten sposób firma o wartości 20 milionów złotych stała się własnością
spółki Miedzińskiego za 1,8 miliona złotych kredytu zaciągniętego w banku, w którym
zadłużone były „czerwoniaki”.
Sukces był bezwzględny, tak w sferze finansowej, co prasowej i politycznej. Przypo-
mnijmy, że koncern wydawał w połowie lat 30. cztery dzienniki o nakładzie 40–50
tysięcy egzemplarzy i trzy tygodniki. W drugiej połowie lat 30. łączne nakłady gazet
wydawanych przez koncern rosły z około 130 tysięcy w 1936 roku do 240 tysięcy w 1938
roku. Przejmując prasę „czerwoną”, piłsudczycy dopełnili zwycięstwa nad wydawni-
ctwami opozycji w wymiarze ilościowym i zyskali, po szybkim spłaceniu należności
i oddłużeniu spółki, przedsiębiorstwo przynoszące spore zyski.
Trudno powiedzieć, czy wszystkie posunięcia w sferze medialnej dokonane
w pierwszej połowie lat 30. i wcześniej były autorstwa Miedzińskiego. Wydaje się jed-
nak, że jego znacząca, podwójna rola – głównego publicysty politycznego oraz szefa
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

108 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

polityki informacyjnej – jest oczywista. Nie znaczy to jednak, że redaktor „Gazety


Polskiej”, a od 1938 roku marszałek senatu, zdołał skupić w ręku wszystkie instru-
menty polityki medialnej (oprócz tytułów prasowych zachowywał wpływ na „Ruch”).
Sytuacja ta dawałaby mu zbyt znaczące miejsce w obozie władzy, w którym ścierały
się różnice przekonań i interesów.
Wspomniane wyżej metody wymagają kilu słów komentarza. Na przejmowanie
tytułów (głównie dzienników) zdecydowano się wówczas, gdy umożliwiała to albo
zła sytuacja finansowa wydawnictwa, albo rozłam w środowisku politycznym, które
firmowało godne uwagi pismo. Rzecz nie była jednak prosta; przejęcie musiało nie-
kiedy oznaczać mniejszą bądź większą zmianę programu politycznego pisma, to zaś
stawiało pytanie, czy znajdzie ono akceptację wśród dotychczasowych czytelników,
bądź też czy zyska nowych. Zabiegiem prostszym było powoływanie do życia nowych
tytułów. Stosowano w tym wypadku dwie metody. Po pierwsze, wprowadzania na
rynek pism, które miały stanowić trwałą przeciwwagę dla wydawnictw opozycyjnych,
zwłaszcza na terenach, na których prasa prorządowa była dość słabo reprezentowana.
Po drugie, uruchamiania pism z założenia tymczasowych, czyli efemeryd powoływanych
do życia dla wypełnienia określonych celów. Były nimi głównie zadania polityczne
w okresach wyborczych.
W okresie poprzedzającym wybory parlamentarne 1928 roku władze przeka-
zywały wojewodom środki na prowadzenie kampanii w prasie oraz zakładanie pism
o zasięgu lokalnym. Akcja ta objęła w zasadzie cały kraj i zmieniła mapę prasy pro-
wincjonalnej. Od listopada 1927 roku do lutego 1928 roku (wybory odbyły się w marcu
1928) powstało 18 nowych dzienników i 20 tygodników. Wśród ich wydawców
figurowały terenowe przedstawicielstwa BBWR i wspierające obóz władzy partie po-
lityczne, osoby fizyczne oraz zakładane z inicjatywy władz spółki wydawnicze. Przy-
kładem może być „Opinia”. Dziennik ten zaczął wychodzić w 1927 roku w Kielcach
w nakładzie do 2,5 tysiąca egzemplarzy, był kolportowany na terenie województwa.
Pismo utrzymywało się z subwencji wojewody pochodzących ze środków MSW i mimo
niewysokiego nakładu odniosło skutek w postaci czasowego zawieszenia (z powodów
finansowych) konkurencyjnej „Gazety Kieleckiej”.
Podobnie było przed wyborami 1930 roku, kiedy to powstało 14 dzienników
i 9 czasopism. Tak jak poprzednio utrzymały się tylko te pisma, które nie wymagały
bieżącego wsparcia finansowego. Inną taktykę zastosowano w wyborach 1935 roku
bojkotowanych przez opozycję. Wówczas nacisk położono na pomoc informacyjną
i publicystyczną prorządowym pismom prowincjonalnym oraz ułatwienia kolpor-
tażowe.
Z powodu braku precyzyjnych danych oraz wspomnianej wyżej efemeryczności
niektórych tytułów, trudno przedstawić zasobność prasową władz. Według szacun-
kowych danych, na początku lat 30. BBWR miał do dyspozycji około 150 tytułów,
które ukazywały się w łącznym nakładzie blisko 714 tysięcy egzemplarzy. Oprócz
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 109

pism informacyjnych wydawanych w miastach, Blok dysponował prasą regionalną


oraz skierowaną do określonych grup społecznych. Przed wyborami w 1928 roku
BBWR finansował bądź wpływał na oblicze dziewięciu tytułów przeznaczonych dla
odbiorcy wiejskiego.
Przewyższało to stan posiadania opozycji. W gestii Stronnictwa Narodowego
pozostawało ponad 80 tytułów, pozostałe ugrupowania miały ich mniej: PPS – około 20,
chrześcijańscy demokraci – 16, ugrupowania chłopskie (przed konsolidacją) 11.
Łącznie opozycja dysponowała 135 pismami, których nakład wynosił ponad 575
tysięcy egzemplarzy.
Od końca lat 20. władze z coraz większym zainteresowaniem przyglądały się
Polskiemu Radiu. Zdawano sobie sprawę, że szybki przyrost abonentów czyni z radio-
fonii instrument informacyjny o pierwszorzędnym znaczeniu. Żeby ją kontrolować,
trzeba było mieć większościowy pakiet akcji, których część pozostawała w prywatnych
rękach. Zabiegi wokół ich pozyskania trwały przeszło rok. Stosowano w tej sprawie
różnego rodzaju metody mające na celu skłonienie właścicieli do ich sprzedaży i to
po dogodnej dla kupującego cenie. Dyrektor Polskiego Radia Zygmunt Chamiec miał
być podobno namawiany do zbycia papierów sugestiami o zesłaniu go, w razie odmowy,
do obozu w Berezie Kartuskiej. Postarano się, to już informacja pewna, o wstrzyma-
nie przekazywania na konto radia wpływów z abonamentu, za co odpowiedzialne
było Ministerstwo Poczt i Telegrafów. Sytuacja stała się w związku z tym tak poważna,
że radio było zmuszone myśleć o finansowaniu swojej bieżącej działalności z kredytu
bankowego, przy czym okazało się, że jego uzyskanie nie jest sprawą łatwą. Było oczy-
wiste, że wstrzemięźliwość banków spowodowały naciski polityczne. Akcja musiała
zakończyć się sukcesem i tak się stało. W czerwcu 1935 roku rząd został poinformo-
wany o zgodzie udziałowców prywatnych na sprzedaż akcji Skarbowi Państwa.
Bez względu na to, jakimi względami kierowały się władze, czy to wyłącznie infor-
macyjno-propagandowymi, czy też dobrem instytucji niemającej wyłącznie charakteru
politycznego, Polskie Radio stało się instrumentem rządzących.
Zainteresowanie kierowano nie tylko ku mediom, ale i reprezentującym je orga-
nizacjom. Uważano, że powinny być kierowane przez osoby zaufane bądź, najlepiej,
należące do establishmentu sanacyjnego. Na czele Związku Dziennikarzy Rzeczpos-
politej w latach 1934–1939 stał należący do elity legionowej Mieczysław Wyżeł-Ście-
żyński, który po odejściu z wojska (początek lat 30.) kierował półoficjalną Agencją
Prasową „Iskra”. Operacja personalna nie spowodowała jednak całkowitego ubezwłas-
nowolnienia Związku, innymi słowy nie wyrażał on wyłącznie interesów prasy pro-
rządowej (wiceprezesami Związku byli Witold Giełżyński oraz Hieronim Wierzyński).
Podobnie było z syndykatami lokalnymi, w których władzach zasiadali dziennikarze
prasy opozycyjnej. Mimo prób obsadzania ich swoimi ludźmi, zabiegi takie niekiedy
kończyły się nie po myśli władz. W Warszawie w wyborach przepadli na przykład Adam
Koc (wówczas redaktor „Gazety Polskiej”) oraz w 1938 roku Tadeusz Boy-Żeleński.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

110 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Kontrowersje związane z obsadą personalną lokalnych syndykatów nie zawsze


zresztą miały podtekst polityczny. W Krakowie niezadowolenie budziła dominacja
we władzach związku dziennikarzy koncernu „IKC”, wynikająca z wielkości przed-
siębiorstwa, a tym samym liczby zatrudnionych w nim dziennikarzy. Biorąc pod uwagę
przekonania polityczne, jakie manifestowały pisma Dąbrowskiego, sytuacja taka nie
przeszkadzała jednak władzom. Od 1933 roku prezesem syndykatu krakowskiego
był Józef Flach, którego w początku 1938 roku zmienił Józef Lanka – obaj zatrudnieni
w przedsiębiorstwie Dąbrowskiego. We Lwowie od 1932 roku tamtejszemu syndy-
katowi przewodniczył Bronisław Laskownicki, który po 1926 roku opowiedział się
po stronie sanacji. Nie inaczej było w Wilnie, gdzie syndykatem kierował Walerian
Charkiewicz. Natomiast w Wielkopolsce dominowali narodowcy (na czele tamtej-
szego syndykatu stał Czesław Kędzierski).
Władze obsadziły swoimi ludźmi kluczowe stanowiska w Polskim Związku
Wydawców Dzienników i Czasopism (prezesi Feliks Mrozowski, później Stanisław
Kauzik), którego członkami byli przedstawiciele zarówno prasy prorządowej, jak
i opozycyjnej.
Instytucją, która po zamachu majowym znalazła się w gestii piłsudczyków, był
PAT. W latach 1926–1939 agencją kierowały wyłącznie osoby należące do elity władzy
– do 1929 roku Piotr Górecki, później zaś (do 1933 ) Roman Starzyński, Konrad
Libicki (1933–1938), a do wybuchu wojny Mieczysław Obarski. PAT nie był mono-
polistą – w dwudziestoleciu funkcjonowały bowiem inne agencje prasowe, niektóre
zresztą prorządowe – ale był agencją największą. Według statutu agencji przyjętego
w marcu 1932 roku podstawowym zadaniem PAT było „informowanie społeczeństwa
polskiego o wszelkiego rodzaju przejawach życia politycznego, społecznego, gospo-
darczego, kulturalnego i sportowego, zarówno w kraju, jak i zagranicą...”. Te zgoła
oczywiste zadania agencji nie były jedyne. PAT zajmował się zamieszczaniem płat-
nych ogłoszeń we własnych wydawnictwach oraz pośredniczył w zamieszczaniu
ogłoszeń „w prasie lub innych środkach reklamy”.
Oficjalny charakter PAT i ulokowanie jej w systemie informacyjnym władzy nie
sprzyjało obiektywizmowi przekazywanych prasie komunikatów. Miały one prorządowy
charakter, choćby z mocy praktyki, a później specjalnego rozporządzenia premiera
(lipiec 1936 ), które ustalało, że PAT otrzymywał informacje od referentów prasowych
poszczególnych ministerstw.
W skład instrumentarium agencji wchodziło nie tylko słowo drukowane. Od
1928 roku co tydzień przygotowywała ona Kronikę filmową PAT, a dwa lata później
zaczęła zaopatrywać prasę w zdjęcia, stosując się w tym wypadku również do poli-
tycznego zapotrzebowania władz. Mocą przywilejów, w jakie wyposażono agencję,
zyskała ona prawo pośredniczenia (a więc i decydowania) w sprawie wykonywania
zdjęć w gmachach i lokalach państwowych, a nawet na terenie przedsiębiorstw i „dóbr”
państwowych.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 111

Poza kompetencją informacyjną PAT zyskała niesłychanie istotną możliwość


oddziaływania za sprawą „polityki ogłoszeniowej”. Agencja działała na zasadzie prawnej
wyłączności, będąc dysponentem tego, jakie ogłoszenia i reklamy (urzędów, instytucji
i przedsiębiorstw państwowych oraz niepaństwowych) zostaną przekazane określonym
tytułom. Niemal natychmiast po zamachu majowym zweryfikowano listę gazet otrzy-
mujących ogłoszenia państwowe, preferując tytuły prorządowe.
Do podobnych co PAT celów wykorzystywano przedsiębiorstwo „Ruch” zajmujące
się kolportażem prasy i mające w zasadzie monopol w tej dziedzinie. Stosowana po
1926 roku, ale rzadko, praktyka nieprzyjmowania niektórych tytułów do dystrybucji,
przynosiła efekt w postaci ich marginalizacji. Sankcje takie stosowano wobec pism
opozycyjnych, ale nie tylko. W październiku 1935 roku restrykcje ze strony „Ruchu”
spotkały „Bunt Młodych”, pismo krytyczne wobec niektórych posunięć obozu władzy,
z pewnością jednak nie opozycyjne. Mimo protestów i apeli, w tym kierowanych do
szefa rządu, bojkot „Ruchu” trwał ponad dwa lata, w którym to czasie dwutygodnik
Giedroycia był rozprowadzany środkami redakcji, głównie w większych miastach.
Trudno w tym wypadku rozpoznać intencje władz, które, na co zresztą Giedroyc
zwracał uwagę, nie czyniły przeszkód w dystrybucji pism ewidentnie opozycyjnych, tak
narodowych, jak oskarżanych o komunizm. Być może (jest to bardzo prawdopodobne)
restrykcje wobec „Buntu” były efektem rozgrywek w obrębie obozu rządowego.
Czynnikiem, który bez wątpienia wzmocnił politykę informacyjną władz, było
prowadzenie działalności propagandowej przez OZN. Obóz zdecydował się na dużo
aktywniejsze przedsięwzięcia w tym zakresie niż BBWR, sprawy te pozostawały
w gestii Oddziału Propagandy kierowanego przez Tadeusza Żenczykowskiego. Obóz
nie zbudował co prawda spójnego systemu prasowego, tym niemniej wykorzystywał
kilkanaście tytułów na terenie całej Polski adresowanych do różnych środowisk. Więk-
szość pism wyrażających oficjalnie lub półoficjalnie stanowisko OZN ukazywała się
w Warszawie („Gazeta Polska”, „Kurier Poranny”, prasa czerwona), ale obóz miał swoje
dzienniki także we Lwowie i Poznaniu oraz mniejszych miastach – Sosnowcu, Piotr-
kowie oraz Pińsku. Specjalne wydawnictwa kierowano do młodzieży („Młoda Polska”,
„Akademik”, „Żołnierz Pracy”), środowisk wiejskich („Robotnik Wiejski”, „Wieś Pol-
ska”) oraz robotniczych. Tytuły OZN nie były ani jednorodne w sensie poziomu, ani
szczególnie liczne poza Warszawą. Nie ulega jednak wątpliwości, że stanowiły ważny
fragment wydawnictw wyrażających racje i interesy władz. Nie inaczej było w przy-
padku pism Związku Naprawy Rzeczpospolitej. Oprócz programowych „Przełomu”,
później „Państwa i Narodu” oraz „Polski Zachodniej” stronnictwo dysponowało
kilkunastoma tytułami regionalnymi.
Przez pewien czas OZN wspierało środowisko czasopisma „Jutro Pracy” kiero-
wanego przez Jana Hoppe. Ta działająca od 1933 roku grupa w latach 1935–1938 dys-
ponowała liczącą się reprezentacją parlamentarną. W wyborach 1938 roku nie zyskała
mandatu, co nie znaczy, że główne założenia obozu stały się jej obce.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

112 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Spośród pism, którymi posługiwały się władze w latach 30., niewątpliwe znacze-
nie polityczne miała „Gazeta Polska”. Dziennikowi nadano styl rzeczowego wyraziciela
polityki władz i z tej roli, mimo niewysokiego nakładu, wywiązywał się całkiem dobrze.
Korzystał z tego, że był pierwszym od 1918 roku pismem mającym stempel oficjalności.
„Gazeta” stała się nie jedynym, lecz głównym instrumentem w walce z opozycją.
W wywiadach z czołowymi przedstawicielami obozu (Piłsudski, Sławek) przedsta-
wiano cele polityki władz i usiłowano wykazać bezpodstawność krytyki ze strony
oponentów. Za sprawą „Gazety” władze demonstrowały swoją determinację i siłę,
niejednokrotnie dając do zrozumienia, że wysiłki opozycji skazane są na niepowodze-
nie. Tak było w 1930 roku w czasie walki z Centrolewem, w 1934 roku, gdy uzasad-
niano konieczność utworzenia obozu w Berezie Kartuskiej, oraz w 1935 roku, kiedy
przekonywano co do zasadności przyjęcia nowej konstytucji w proponowanym przez
piłsudczyków kształcie. Publicyści „Gazety” dowodzili, że rządy powstałe po zama-
chu 1926 roku są jedyną alternatywą dla Polski. W początku lat 30. „Gazeta” kwes-
tionowała demokrację parlamentarną i „sejmokrację”, pytając Brześć – czy Polska?,
a po 1935 roku namawiała do narodowej konsolidacji i skupienia się wokół marszałka
Rydza-Śmigłego.
Od 1936 roku marszałek stał się politykiem, którego kompetencje wykraczały
poza zakres, jakie dawały mu funkcja Głównego Inspektora Sił Zbrojnych oraz naj-
wyższy stopień wojskowy w państwie. Pomagały mu w tym niektóre tytuły – obok
„Kuriera Porannego” również „Polska Zbrojna”, dziennik, którego znaczenie rosło
w miarę coraz większego wpływu armii i jej wodza na sytuację wewnętrzną.
Wsparciem dla władzy była sprzyjająca mu prasa sensacyjna. Właściciele trzech
największych koncernów przeszli po maju 1926 roku na stronę rządową. Nie ozna-
czało to, że we wszystkich wypadkach można mówić o konformizmie, u którego pod-
staw leżały kwestie natury materialnej. Natychmiastowe poparcie, jakiego zarówno
warszawskie, jak i łódzkie dzienniki udzieliły w maju 1926 roku Piłsudskiemu, nie
wiedząc przecież, jaki będzie ostateczny rezultat zamachu, świadczą o tym, że kie-
rowano się nie wyrachowaniem a przekonaniami.
Nieco inaczej było w wypadku „IKC”. Dziennik bliski przed zamachem PSL
„Piast”, jesienią 1926 roku przeszedł na stronę sanacji, choć już w czasie wypadków
majowych nie trudno było odnieść wrażenie, że pod pozorem obiektywizmu gazeta
subtelnie sympatyzowała z Marszałkiem Piłsudskim. Można w tym wypadku mówić
nie tylko o sympatiach politycznych wynikających z diagnozy sytuacji w kraju i nie tylko
o efekcie nacisków politycznych. Należało unikać sytuacji, w których dochody przed-
siębiorstwa bądź szanse jego rozwoju mogłyby zostać narażone na szwank. Nie uszło
to uwadze obserwatorów i prześmiewców sceny politycznej. Marian Dąbrowski stał
się bohaterem jednej z krakowskich szopek, w której to na melodię Pierwszej brygady
śpiewał tak:
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 113

Legiony to dziś moja nuta,


Śpiewałem już na dziesięć nut,
Gdy Konstituta prostituta,
Niech żyje generalski but,
Jam jest „pajac prasy”,
Węch mam pierwszej klasy,
Skąd wiatr zawieje w nos,
Tam pędzę wprost po trzos, po trzos.

Opowiedzenie się wydawców prasy sensacyjnej po stronie władz nie oznaczało,


że we wszystkich wypadkach mogły one liczyć na jej bezwzględne poparcie. Tak było
w zasadzie jedynie w wypadku prasy czerwonej, jeszcze przed jej przejęciem, w której
pracowało wielu dziennikarzy o poglądach propiłsudczykowskich. „IKC” natomiast
prowadził w pewnych wypadkach własną politykę (np. sprawy międzynarodowe),
niekiedy sprzeczną z intencjami rządu. Jego poparcie miało mimo to ogromne zna-
czenie, biorąc pod uwagę ogólnokrajowy zasięg dziennika i jego nakład. Przed wybo-
rami 1928 roku jeden z urzędników władz lokalnych monitował Warszawę, pytając,
czy nie można „bardziej rozpowszechniać” „IKC” na jego terenie.
Tytuły, które po 1926 roku z różnych powodów tworzyły grupę pism prorzą-
dowych, nie składały się w spójny system. Cóż łączyć mogło dostojny „Czas” i goniące
za podwyższającą sprzedaż sensacją warszawskie „czerwoniaki” oraz „radykalny”
„Kurier Poranny”? Niektóre z pism popierających władze pozostawały w permanen-
tnym sporze, pamiętającym jeszcze czasy przedmajowe. Trwał konflikt pomiędzy
Wojciechem Stpiczyńskim a zachowawcami. Publicysta ostro atakował konserwa-
tystów w „Kurierze Porannym”, tak jak robił to w „Głosie Prawdy”. W 1936 roku po
kolejnym takim wypadku sprawę rozpatrywał Wydział Wykonawczy Zarządu Związku
Dziennikarzy.

Instrumenty polityki prasowej


Przyjrzyjmy się teraz temu, co składało się na środki, jakimi prowadzono poli-
tykę prasową. Władze posługiwały się tutaj kilkoma nienowymi, uzupełniającymi się
instrumentami, niekiedy stosowanymi przemiennie. Można do nich zaliczyć regulacje
prawne, cenzurę, różnego rodzaju aktywność na rynku prasy, wykorzystywanie do
celów politycznych agencji prasowych i firm kolportażowych, budowanie wpływów
w organizacjach dziennikarzy i wydawców, a także działania pozaprawne, bądź
lokujące się na granicy prawa – korumpowanie pism i dziennikarzy, represje finansowe,
a nawet, choć trudno mówić w tym wypadku o normie, stosowanie przemocy fizycznej
wobec szczególnie uciążliwych przeciwników.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

114 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Prawo prasowe
Podobnie jak w latach 1918–1926, po zamachu majowym prawną podsta-
wę decyzji o konfiskatach stanowiły obowiązujące przepisy państw zaborczych. Na
ich podstawie prawo chroniło państwo, jego ustrój i władze, porządek publiczny,
zewnętrzne interesy państwa, religię i moralność publiczną oraz cześć i godność
osobistą obywateli. Naruszanie którejś z tych wartości traktowano jako przestępstwo
prasowe.
Przepisy prawa stanowiły dla władz instrument kontroli prasy, tym lepszy
w użyciu, że mogący podlegać interpretacji zgodnej z ich bieżącym interesem. Spo-
sobne okazywały się zwłaszcza przepisy o rozpowszechnianiu nieprawdziwych
wiadomości. W tym wypadku zachodziła możliwość konfiskowania materiałów rze-
czywiście nieodpowiadających prawdzie, ale również uznawania za takowe opinii
krytycznych. Na mocy tego przepisu władze skrupulatnie zajmowały materiały
dotyczące tajemniczego zniknięcia generała Włodzimierza Zagórskiego (1927).
W 1931 roku sąd skazał na miesiąc aresztu redaktora odpowiedzialnego „Robotnika”
za opublikowanie rezolucji, w której stwierdzano, że rząd jest „zamaskowaną dykta-
turą kapitalistyczno-obszarniczą”.
Nie były to wszelako jedyne, mające umocowanie w prawie powody konfiskat.
Ścigano wypowiedzi będące w świetle prawa, tak jak przed 1926 rokiem, pochwałą
przestępstwa, skłaniające do waśni narodowościowych bądź szkodzące prowadzonej
przez państwo polityce zagranicznej.
Mimo że po maju władze miały do dyspozycji środki dyscyplinowania prasy,
uznano za konieczne zamianę prawodawstwa. W listopadzie 1926 roku ogłoszono
Dekret prasowy Prezydenta RP, który zaostrzał kary za zniesławianie władz i ich przed-
stawicieli oraz rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości. Treść rozporządzenia
stała się przedmiotem krytyki dziennikarzy i opozycji. Syndykat Dziennikarzy War-
szawskich uznał, że Dekret jest sprzeczny z artykułami Konstytucji poręczającymi
wolność prasy oraz „tradycjami wolnościowymi narodu polskiego”, uważając przy
tym za rzecz niedopuszczalną przekazanie wykroczeń prasy z jurysdykcji sądów wła-
dzom administracyjnym. Zaniepokojenie dziennikarzy wzbudziło wydane w cztery
dni po ogłoszeniu Dekretu rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych, który
upoważnił Komisarza Rządu na m.st. Warszawę do orzekania o przestępstwach prze-
widzianych w Dekrecie. Z związku z tym syndykat warszawski wraz z wydawcami
i redakcjami szeregu dzienników, m.in. „ABC”, „Dnia Polskiego”, „Piasta”, „Epoki”,
„Expressu Porannego”, „Głosu Prawdy”, „Kuriera Polskiego”, „Kuriera Porannego”,
„Kuriera Warszawskiego”, „Robotnika”, „Rzeczpospolitej” i „Warszawianki” zwrócił
się do sejmu o jego uchylenie. Jeszcze w listopadzie sprawę tę wniósł pod obrady izby
klub PPS.
Znamienne, że krytycznego zdania o rozporządzeniu prezydenta byli reprezen-
tanci niemal całej prasy, w tym sympatyzującej z rządem. W „Głosie Prawdy” (nr 116,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 115

8 listopada 1926) ukazał się komentarz Toporna robota, jednoznacznie krytyczny


wobec dekretu. Według prasy endeckiej, Dekret cofał Polskę w czasy poprzedzające
przywilej Neminem captivabimus. Rozporządzenie poparło natomiast wileńskie
„Słowo”. Stanisław Mackiewicz zdecydował się wystąpić w obronie dekretu, wychodząc
z założenia, że „nam monarchistom, gdy gadatliwej polskości przeciwstawiamy ideę
polskiego majestatu siły, żadna nie zaszkodzi cenzura”.
W czasie sejmowych obrad nad wnioskiem o uchylenie Dekretu przemówienie
wygłosił Herman Lieberman.

W państwie – mówił – w którym swoboda i wolność prasy zostały podporządko-


wane woli organów administracyjnych, w państwie, w którym przestępstwa polityczne
ma sądzić nie sędzia niezawisły, lecz podporządkowany organ administracyjny – w takim
państwie cała wolność obywatelska jest zakwestionowana.

Przeforsowane przez sejm uchylenie Dekretu nie oznaczało, że władze złożyły


broń. W maju 1927 roku prezydent wydał dwa nowe rozporządzenia: o prawie praso-
wym oraz zmieniające niektóre postanowienia o rozpowszechnianiu nieprawdziwych
wiadomości i o zniewagach, które, podobnie jak poprzednie, sprzyjały ograniczaniu
wolności wypowiedzi oraz zaostrzały kary. Drugie rozporządzenie znacznie posze-
rzało pojęcie, którego dotyczyło. Przewidywało kary za rozpowszechnianie w druku
oraz przemówieniach publicznych wiadomości nieprawdziwych, nawet podawanych
jako pogłoski (Artykuł 1.) oraz chroniło cześć i powagę głowy państwa – za ubliżanie
mu groziła kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Dyskusja sejmowa nad uchyleniem i tego Dekretu (wrzesień 1927) odbyła się
w gorącej atmosferze, a przeciwny rozporządzeniu był nawet popierający rząd Klub
Pracy z przyszłym premierem Marianem Zyndramem-Kościałkowskim. Według pro-
wadzącego obrady marszałka Macieja Rataja, władze zgromadziły na galerii sejmu
swoich zwolenników, którzy w momencie podjęcia przez izbę uchwały zawieszającej
Dekret, mieli w spektakularny sposób wyrażać „niezadowolenie ludu”. Przewidywana
była obecność w sejmie oficerów, manifestujących oburzenie armii. Do zamieszek nie
doszło, tym niemniej władze dawały znać, że są zdeterminowane. Przed posiedzeniem
marszałek Rataj został poinformowany, że uchylenie dekretu będzie uważane za otwar-
cie konfliktu politycznego oraz „zniewagę dla prezydenta i rządu”.
Ponownie wystąpił Lieberman, który poddał ostrej krytyce istotę i treść obu roz-
porządzeń, proponując, by regulacje w przedmiocie prawa prasowego nazwać „kodek-
sem karnym dla dziennikarzy, wydawców i drukarzy”. W podobnym duchu mówił
Ignacy Daszyński:

Sens owych dekretów, pokrótce, po chłopsku powiedziawszy, jest taki: będziemy mieli
w Polsce tyle wolności, ile Rządowi będzie się podobało i władzom jemu podległym.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

116 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Sejm, podobnie jak w poprzednim wypadku, uchylił rozporządzenia, co otworzyło


spór dotyczący prawomocności tego orzeczenia. W sprawie wypowiedział się Sąd Naj-
wyższy, uznając, że sejm ma prawo uchylać rozporządzenia prezydenta w dowolnej
formie. Władze postawiły jednak na swoim. Odraczając sesje sejmu oraz zwlekając
z ogłoszeniem decyzji o uchyleniu w „Dzienniku Ustaw”, przez co nie nabierało ono
mocy prawnej, rozporządzenia prezydenta stanowiły normę postępowania. Taki stan
rzeczy trwał do lutego 1930 roku, kiedy to po publikacji w „Dzienniku Ustaw” sytuacja
wróciła do stanu poprzedniego.
Zanim do tego doszło, działania przeciw Dekretowi podjęło środowisko dzien-
nikarskie. W końcu września 1927 roku opublikowano uchwałę Syndykatu Dzienni-
karzy Warszawskich, w której domagano się ogłoszenia uchylenia rozporządzeń,
uznając, że „w przeciwnym razie w praktyce administracyjnej zasada wolności prasy
stałaby się ku ciężkiej szkodzie normalnego życia jedynie martwą literą”.
Zwraca uwagę, że po 1926 roku ustawodawstwo prasowe miało charakter poza-
parlamentarny, przybierając formę rozporządzeń prezydenckich z mocą ustawy. Tak
było po przewrocie majowym i w 1938 roku, kiedy w życie weszło nowe prawo prasowe,
również w formie Dekretu prezydenta.
W politykę wobec prasy zaangażował się nieinteresujący się szerzej tym proble-
mem Marszałek Piłsudski. Swojemu przedstawicielowi w kontaktach z Syndykatem
Dziennikarzy Warszawskich powiedział, że w jego imieniu ma wyrazić niezadowolenie
z roli, jaką odgrywa prasa, głównie codzienna.

Powie im Pan – rozkazał Marszałek – że swoim brakiem odpowiedzialności za


podawaną treść, swoim bezceremonialnym przeinaczaniem rzeczywistości, swoim bez-
karnym szarganiem cudzego imienia wytworzyła prasa stan rzeczy, który nie może być
tolerowany i nie będzie.

Słowa te znalazły odbicie w Kodeksie karnym obowiązującym od 1932 roku,


który unifikował prawo na terenie całego kraju. Kilka jego artykułów odnosiło się do
prasy i stanowiło podstawę reakcji władz. Artykuł 155. dotyczył sporządzania i roz-
powszechniania druków nawołujących do popełnienia przestępstwa lub zawierających
pochwałę przestępstwa. Natomiast Artykuł 170. stanowiący podstawę większości
konfiskat przewidywał kary za „publiczne rozpowszechnianie fałszywych wiadomości,
mogących wywołać niepokój publiczny”.
Praktyki, o których wspomniano wyżej, oraz postępowanie wobec prasy nie budziły
zrozumienia w środowiskach dziennikarskich. W styczniu 1934 roku Syndykat Dzienni-
karzy Krakowskich podjął uchwałę, w której oponował przeciw tendencjom do ograni-
czania roli prasy, co „(…) musi ujemnie wpłynąć na interesy narodowe i społeczne (…)”.
Refleksje tego rodzaju nie robiły na władzach większego wrażenia. Kardynal-
nym dowodem na to, że sanacja nie uważała wolności prasy za jedną z podstaw ładu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 117

państwowego, było pominięcie tej kwestii w konstytucji uchwalonej w 1935 roku.


Ustawa mówiła o wolności sumienia, słowa i zrzeszeń z zastrzeżeniem, że ich granicą
jest „dobro powszechne”, ustawodawca nie użył jednak terminu „wolność prasy”. Kate-
goria ta przestała mieć zatem, w przeciwieństwie do ustawy zasadniczej z 1921 roku,
charakter normy konstytucyjnej.
Niedługo po wejściu w życie konstytucji władze rozpoczęły prace nad nowym
prawem prasowym. Towarzyszyło temu zainteresowanie wydawców i dziennikarzy,
czego wyrazem szereg zebrań i dyskusji poświęconych tej sprawie. Jedno z zebrań
zwołanych przez Koło Adwokatów odbyło się w Warszawie w lutym 1937 roku. Zda-
niem Stanisława Kauzika, dyrektora Związku Wydawców Dzienników i Czasopism refe-
rującego oczekiwania środowiska, prawo prasowe powinno zawierać trzy zasadnicze
gwarancje wolności: swobodę zakładania pism, cenzurę represyjną, a nie prewencyjną
oraz brak ograniczeń dystrybucyjnych. Dyskutowano również kwestię konfiskat,
zwracając uwagę na konieczność wyraźnego określenia przestępstw, które powodo-
wałyby zajęcia.
Jesienią 1938 roku, kiedy zarys nowego prawa prasowego był już stosunkowo
dobrze znany, w sprawie wypowiedział się Zarząd Główny Związku Dziennikarzy.
Wyrażono zaniepokojenie projektowanym trybem zawieszania pism, zasadą ogłasza-
nia przez prasę komunikatów urzędowych oraz niejawnością rozpraw w procesach
prasowych. O swoich zastrzeżeniach związek poinformował szefa rządu i ministra
sprawiedliwości Witolda Grabowskiego, nie przyniosło to jednak żadnego rezultatu.
Na przyjęciu dla prasy wydanym przez premiera 19 listopada 1938 roku minister
omówił zasady nowego prawa, stawiając wydawców przed faktem dokonanym.
Zaczęło ono obowiązywać zgodnie z założeniami władz w formie Dekretu pre-
zydenta RP odwołującego się do założeń Konstytucji 1935 roku. Artykuł 1. stanowił,
że Granicą wolności prasy jest dobro powszechne. Według wykładni prawnej, istota
wolności prasy polegała na braku uprawnień władz państwowych do wywierania
wpływu na treść wydawnictw oraz ograniczeniu ingerencji do tych przypadków, kiedy
opublikowany już materiał prasowy zawierał znamiona przestępstwa bądź naru-
szał przepisy porządkowe. Wolność prasy rozumiano jako brak cenzury prewencyj-
nej. Dość niejednoznaczną kategorię „dobra powszechnego”, która – nawiasem
mówiąc – wzbudzała zastrzeżenia nie tylko środowiska dziennikarskiego, rozumiano
jako tożsamą z interesem państwa. Przeciwne dobru powszechnemu było to, co
godziło w jego racje. Według jednej z interpretacji, Artykuł 1. był wyrazem nowo-
czesnej tendencji prawodawczej stawiającej dobro ogółu na pierwszym miejscu.
Dowodem ustępowania liberalnego indywidualizmu „naczelnego hasła doby wczo-
rajszej” pojęciu dobra wspólnego, zakładającego prymat ogółu nad ambicjami jed-
nostki.
Na mocy Dekretu prawo zajęcia tekstów przysługiwało odtąd nie sądom, a władzom
administracyjnym. Dekret zobowiązywał redaktorów do zamieszczania komunikatów
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

118 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

urzędowych (Artykuł 30.), które miały być publikowane w miejscu przeznaczonym


na ważne wiadomości, nie mogły być zmieniane, i których znacznie nie mogło być
pomniejszane komentarzami ogłoszonymi w tym numerze, w którym został zmie-
szczony. Dekret stanowił, że komunikat w jednym numerze pisma nie może prze-
kraczać 250 wierszy druku. Artykuł ten w pewnym sensie dawał władzom wpływ na
zawartość czasopism.
Za sprawą Dekretu władze zyskały możliwość dyscyplinowania wydawnictw,
które mimo orzekanych konfiskat, nie chciałyby zrezygnować z prezentowania swojego
stanowiska. Artykuł 39. przewidywał, że jeżeli treść czasopisma zawiera „znamiona
zbrodni lub szczególnej wagi występku, ściganego z urzędu” sąd orzec może zawie-
szenie czasopisma od 6 miesięcy do 5 lat, bądź na zawsze, wówczas, gdy „z wielokrot-
nych konfiskat wynika, że jego wydawanie zagrażałoby porządkowi publicznemu”.
Od momentu wejścia w życie postanowień Dekretu najwyższa jednorazowa kara
pieniężna wynosiła 200 tysięcy złotych. Jej wymierzenie oznaczało upadek, bądź
w najlepszym wypadku poważne kłopoty materialne, nawet najpopularniejszych,
a więc najzasobniejszych tytułów.
Istotną zmianę w stosunku do praktyki stosowanej od XIX wieku wnosił zakaz
wznawiania zawieszonych pism pod nowym tytułem (Art. 41, ust. 6). W takim wy-
padku władze miały prawo odmówić zgody na reedycję, przy czym procedura kon-
cesyjna nie została potraktowana w ustawie w sposób restrykcyjny. Zgoda na założenie
pisma miała być udzielana w ciągu 14 dni od czasu złożenia odpowiedniego wniosku,
pod warunkiem, że zgłoszenie nie budziło zastrzeżeń – mogły one dotyczyć kwestii,
o której wspomniano wyżej bądź osoby redaktora naczelnego.
Dekret znosił pojęcie redaktora odpowiedzialnego (Art. 16), sitzredaktora, czyli
„redaktora od siedzenia”, który nie kierując faktycznie pismem, ponosił odpowiedzial-
ność za popełnione w druku przestępstwa. Ustawodawca uznał w tym wypadku, że
poprzednia norma prowadziła do iluzoryczności egzekwowania prawa, to znaczy pociąga-
nia do odpowiedzialności osoby, która nie popełniła przestępstwa. Wyrok nie godził
w winowajcę, a rzeczywisty sprawca, czyli faktycznie kierujący pismem, nie ponosił kary.
Odtąd za redaktora odpowiedzialnego uchodziła osoba naprawdę prowadząca pismo.
Równocześnie z prawem prasowym w listopadzie 1938 roku weszło w życie roz-
porządzenie o ochronie interesów państwa. I ono mogło służyć władzom do dyscy-
plinowania prasy. Artykuł 10. (rozdz. II) Dekretu stanowił, że karze więzienia i grzywny
podlega ten, kto „publicznie rozpowszechnia fałszywe wiadomości, mogące wyrządzić
dotkliwą szkodę interesom Państwa, bądź osłabić ducha obronnego społeczeństwa,
bądź też obniżyć powagę naczelnych organów Państwa”.
Przed regulacjami z jesieni 1938 roku, w kwietniu tego roku, weszła w życie
ustawa o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego. Stanowiła, że „pamięć [jego] czynu
i zasługi (…) należy do skarbnicy ducha narodowego i pozostaje pod szczególną
ochroną prawną”. Uwłaczanie pamięci Marszałka zagrożone było karą do pięciu lat
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 119

więzienia, a uchwalenie ustawy miało związek z „przestępstwem” prasowym, czyli


tzw. sprawą Cywińskiego.
Za pomocą tych regulacji władze zyskiwały instrumentarium umożliwiające
daleko idącą kontrolę prasy. Tak zresztą rozporządzenia odebrała opozycja. Ustawa
o ochronie pamięci Marszałka nie wzbudziła większych protestów, co nie znaczy, że
podobnie było w przypadku Dekretu prasowego. Nie tylko w środowiskach niechęt-
nych sanacji był on dość powszechnie określany mianem „kagańcowego”. Zwracano
nawet uwagę, że rozporządzenie stworzyło prasie trudniejsze warunki działania niż
te, w ramach których funkcjonowała przed odzyskaniem niepodległości. „Robotnik”
ubolewał, że w wolnej Polsce trzeba utrzymywać:

prawomyślność polskich obywateli wobec własnego Rządu większymi karami niż te,
które wystarczały obcemu rządowi do zapewnienia prawomyślności polskich poddanych.

Zastrzeżenia prezentował Związek Dziennikarzy RP, uznając, że władze zigno-


rowały uwagi środowiska formułowane przed wejściem Dekretu w życie i dopomi-
nając się (choć nie in gremio) o taką nowelizację prawa, która zagwarantowałaby
prasie „pełną wolność w spełnianiu służby dobra publicznego, jako informatorki
i rzeczniczki opinii publicznej”. W środowiskach dziennikarskich zwracano uwagę,
że spośród 72 artykułów Dekretu aż 41 dotyczyło przestępstw prasowych, sposobów
ich ścigania i sankcji karnych.
Syndykat krakowski przyjął rezolucję o zwołaniu nadzwyczajnego zjazdu, który
zająłby się sytuacją zaistniałą po wejściu w życie Dekretu. Zjazd nie doszedł do skutku,
ale w Krakowie w styczniu 1939 roku zawiązał się Komitet Wolności Prasy.
W grudniu 1938 roku Związek Dziennikarzy opracował memoriał dotyczący
przepisów wykonawczych do Dekretu. W ślad za tym Zarząd Główny Związku zade-
klarował w specjalnej uchwale, że „trwa przy zasadzie wolności prasy w granicach
najogólniej pojętego dobra powszechnego” i uznał za konieczne prowadzenie działań
mających na celu zmianę tych postanowień Dekretu, które „nie odpowiadają temu
stanowisku”.
Co najmniej nieusatysfakcjonowany był Związek Wydawców. Tu dano wyraz
przekonaniu, że niektóre z przepisów Dekretu sformułowane są w sposób nieprecyzyjny
i wysunięto szereg zastrzeżeń szczegółowych.
Zauważmy przy tym, że nie przez przypadek powyższe rozporządzenia wcho-
dziły w życie w drugiej połowie lat 30. Były one przejawem polityki wobec prasy i obja-
wem porządkowania prawa prasowego, ale i reakcją na pogarszającą się, z perspektywy
Polski, sytuację międzynarodową. Stanowiły z pewnością przygotowania na wypadek
wojny, choć były również dowodem coraz ostrzejszego kursu w polityce wewnętrznej,
nie we wszystkich wypadkach pozostającego w bezpośrednim związku z położeniem
Polski.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

120 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Polityka zagraniczna na wolność prasy wpływała nie tylko pośrednio. W lutym


1934 roku po podpisaniu przez Polskę i Niemcy paktu o nieagresji oba państwa
zawarły, na życzenie Berlina, porozumienie prasowe. Na jego mocy strony zobo-
wiązywały się do wzajemnego wpływania na media w celu eliminowania wypowiedzi
mogących szkodzić wzajemnym kontaktom, budzenia natomiast zrozumienia „dla
pokojowego i dobrosąsiedzkiego współżycia”. Polska zobowiązała się przede wszystkim
do ochrony osoby Adolfa Hitlera oraz, w miarę możności, innych czołowych polityków
III Rzeszy. Do obiegu dopuszczono programową książkę Hitlera Mein Kampf, dotych-
czas w Polsce konfiskowaną. Władze polskie deklarowały również, że będą w miarę
możliwości wpływały na prasę, by przedstawiała sytuację wewnętrzną Niemiec w spo-
sób obiektywny. Szczególną kontrolą objęto gazety i czasopisma żydowskie ultra
niechętne III Rzeszy. W wypadku tytułów, które naruszały zasady porozumienia,
orzekano konfiskaty. Od października 1934 roku do lipca 1935 roku zajęciu uległo
86 numerów polskich dzienników. Na terenie Polski zakazano rozpowszechniania
niemieckich wydawnictw antyhitlerowskich.
Zalecenia wynikające z polsko-niemieckiego porozumienia prasowego obo-
wiązywały niemal do wybuchu wojny. W czasie wyraźnie już złych stosunków polsko-
-niemieckich, czyli od marca 1939 roku, budziły one protesty prasy i dziennikarzy, nie
przybrały jednak form krępowania opinii i interpretacji dotyczących polityki wewnętrz-
nej i zagranicznej III Rzeszy oraz stosunków polsko-niemieckich. W tym ostatnim
wypadku władze zalecały umiar. Po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow (23 sierp-
nia 1939) polecano prasie informować o wydarzeniu za komunikatem PAT, nie na
pierwszej stronie i bez użycia krzykliwych tytułów. W przypadku podjęcia przez pub-
licystykę analiz paktu sugerowano, że przedwczesne jest wysuwanie zbyt daleko idących
wniosków, zalecano „spokojny sceptycyzm”, zwracając – mylnie – uwagę, że Moskwa
i Berlin „traktują sprawę jako posunięcie czysto taktyczne” w celu zaskoczenia opinii
międzynarodowej. Nie sposób stwierdzić, czy treść wszystkich komentarzy poświęco-
nych tej sprawie była rezultatem powyższych zaleceń, czy po prostu błędnych diagnoz.

Cenzura, represje
Prawo nie było jedynym narzędziem, jakie stosowano wobec prasy. Większe niż
dotąd konfiskaty notowały dzienniki partii opozycyjnych: w latach 1926–1935 „Robot-
nik” został skonfiskowany 570 razy, w tym w 1933 roku – 120 razy, a w 1934 – 104,
z czego wynika, że zajmowany był średnio co trzeci numer. W tym samym czasie
endecka „Gazeta Warszawska” konfiskowana była blisko 260 razy; w 1934 roku „Słowo
Pomorskie” zajęto 32 razy; ostro traktowana była prasa ukraińska (dziennik „Diło”)
oraz pisma narodowego radykalizmu. Według szacunkowych danych, w latach 30,
roczna liczba konfiskat przekraczała dwa tysiące.
Pisma opozycji z nadrukami „Po konfiskacie nakład drugi” bądź z białymi plama-
mi na pierwszej stronie stały się znakiem czasu. Ze szczególną gorliwością instrument
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 121

reglamentacyjny stosowano w czasie kryzysów politycznych oraz w okresach wybor-


czych, zwłaszcza latem i jesienią 1930 roku w związku z działalnością sojuszu partii
centrolewicowych (Centrolewu), decyzji o rozwiązaniu sejmu i aresztowaniu byłych
posłów opozycji. Istny grad konfiskat spadł na prasę po tajemniczym zniknięciu ge-
nerała Zagórskiego. Sprawa stała się sensacją, którą usiłowała rozwiązać zwłaszcza,
chociaż nie wyłącznie, prasa opozycji. W drugiej połowie sierpnia 1927 roku z tego
powodu w samej Warszawie skonfiskowano 15 tytułów, podobnie było na prowincji.
Komisariat Rządu uzasadniał tę praktykę koniecznością walki z rozpowszechnianiem
nieprawdziwych informacji, wydawcy zwracali natomiast uwagę na konieczność
dociekania powodów i okoliczności zniknięcia generała w sytuacji, kiedy władze
wstrzymywały się z oficjalną informacją w sprawie.
Statystyka zajęć „Robotnika” dowodzi, że od końca lat 20. liczba konfiskat rosła.
W 1929 roku było ich 22, a w 1933 – 120. Później wielkości te spadają i dla lat 1935–1936
wynoszą odpowiednio 68 i 40. Według danych Komisariatu Rządu, w październiku
1932 roku zajęto 69 tytułów, w tym sześć żydowskich. W listopadzie 1933 roku – 63
tytuły. W końcu lat 30. wielkości te kształtowały się następująco, w listopadzie 1937 roku
– 51, w październiku 1938 – 106; w obu wypadkach dane obejmują dzienniki, cza-
sopisma, ulotki i druki zwarte. Nie inaczej było w innych miastach. W Krakowie w 1926
roku przeprowadzono 113 konfiskat, w 1930 roku – 123, w 1933 roku – 271, a w latach
1935–1936 odpowiednio 122 i 123.
Aktywność cenzury skłaniała do protestów. W listopadzie 1929 roku zorgani-
zowano w Warszawie zgromadzenie w obronie wolności słowa. Wzięło w nim udział
ponad dwa tysiące osób, w tym redaktorzy dzienników różnych kierunków politycz-
nych, od lewa do prawa; głos zabrali prawnicy. Obok Stanisława Dubois i Andrzeja
Struga z PPS obecni byli ludowcy (Stanisław Thugutt), z prawej strony – Stanisław
Stroński i Konrad Olchowicz oraz narodowcy: Stanisław Piasecki, Jan Rembieliński
i Stanisław Strzetelski. W przyjętej rezolucji stwierdzano, że:

ucisk wolnego słowa jest nie tylko niezgodny z ustawami, ale przede wszystkim
sprzeczny z interesem narodu i państwa polskiego.

Oprócz prasy konsekwentnie zajmowano wszystkie druki, które zawierały


treści kolidujące z przepisami prawa. W grudniu 1928 roku konfiskacie uległ plakat
„Kupując u żyda, zdradzasz Ojczyznę”. Zajmowano odezwy partii politycznych (w tym
pierwszomajowe odezwy PPS) oraz organizacji związkowych, jednodniówki, ulotki,
niekiedy klepsydry, tak było w listopadzie 1932 roku po zabójstwie w Wilnie studenta
Stanisława Wacławskiego, co wywołało zamieszki antysemickie na wyższych uczelniach.
Jeśli mierzyć natężenie represji białymi plamami, można odnieść wrażenie, że
w połowie lat 30. aktywność reglamentacyjna była znacznie mniejsza. Powodem nie
była z pewnością liberalizacja polityki wewnętrznej, bardziej wzmocnienie poczucia
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

122 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

siły obozu rządzącego, zwłaszcza po wejściu w życie nowej konstytucji, oraz doś-
wiadczenie wydawców, mających świadomość tego, co dla władz jest bezwzględnie
niecenzuralne i o co, w związku z tym, walka jest z góry przegrana. Potwierdzeniem
powyższego może być fragment exposé premiera Składkowskiego (czerwiec 1936),
w którym zaznaczył, że:

gdy się masowo konfiskuje to znaczy, że rząd boi się wszystkiego, co o nim piszą.
Mocny rząd nie potrzebuje się bać tego, co piszą. Mocny rząd nie potrzebuje masowych
konfiskat.

Biorąc te wynurzenia za dobrą monetę można dojść do wniosku, że rząd słabł


z roku na rok. W Krakowie w 1935 roku liczba konfiskat (tylko prasowych) wynosiła
95 i była mniejsza w porównaniu z rokiem 1934 (188), ale później rosła i to bardzo.
W 1936 roku wynosiła 103, w 1937 – 299, a 1938 – 317; w Warszawie w końcu 1937 roku:
październik – 111, listopad – 57, grudzień – 69, luty 1938 roku – 81, marzec – 107
(dane dotyczące konfiskat tylko prasowych).
We wrześniu 1936 roku doszło do spotkania Składkowskiego z prezydium
Związku Dziennikarzy, podczas którego rozważano ustalenie norm zapewniających
prasie swobodę wypowiedzi, a zarazem przeciwdziałania „swawoli i nadużywaniu
słowa drukowanego”.
Tytuły, które sprawiały kłopoty wykraczające poza to, co można określić jako
normę, były zamykane. Represja tego rodzaju nie była wynalazkiem sanacji. Stoso-
wano ją przed 1926 rokiem, tyle tylko, że władze likwidację definitywną orzekały
wówczas jedynie w skrajnych wypadkach, np. prasy komunistycznej. Sytuacja ta uległa
zmianie po maju 1926 roku, choć trudno uznać, że ten rodzaj polityki wobec prasy
opozycyjnej przybrał charakter normy.
Jedno z najszerzej komentowanych działań tego typu dotknęło w maju 1935 roku,
po śmierci Marszałka Piłsudskiego, „Gazetę Warszawską”. Przyznać trzeba, że redak-
torzy dziennika włożyli wiele trudu w to, by dać wyraz nonszalanckiego, a może nawet
lekceważącego stosunku do tego wydarzenia. Kompozycja pierwszej strony numeru
z 13 maja sprawiała wrażenie, że najważniejsza informacja tego dnia jest tej samej rangi
co inne. Na dodatek umieszczono na niej dwa zdjęcia przedstawiające uśmiechnię-
tego ministra spraw zagranicznych Francji Pierre’a Lavala, kończącego wizytę w Pol-
sce oraz również uśmiechającej się, towarzyszącej mu w podróży córki. W następnych
dniach „Gazeta” przybrała bardziej poważny ton, wydrukowano pośmiertne zdjęcie
Marszałka w czarnej obwódce, nadal jednak w nagłówkach używano skrótu „marsz”.
Była to demonstracja zbędna i nieroztropna, dająca pretekst do represji. Nawia-
sem mówiąc, do tonu „Gazety” nie dostosowały się inne pisma endeckie – „Myśl
Narodowa” wydrukowała artykuł oddający cześć zasługom Marszałka. Wybryk „Ga-
zety” wzbudził oburzenie, choć protesty płynęły głównie ze środowisk prorządowych.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 123

W Warszawie doszło do demonstracji przed siedzibą dziennika i palenia egzemplarzy


„Gazety”. Za tym poszły restrykcje. Od 16 maja „Gazeta” nie była przyjmowana do
kolportażu, dziennik odcięto od reklam i ogłoszeń. W następnych dniach zdecydo-
wano o zamknięciu pisma, które w zaistniałej sytuacji i tak zostało skazane na niebyt.
Mimo odwołań władze nie godziły się na wznowienie, przystając po pewnym czasie
na edycję pod innym tytułem. Od 26 maja 1935 roku do września 1939 roku gazeta
ukazywała się jako „Warszawski Dziennik Narodowy”.
Podobną politykę zastosowano wobec czasopism. W czerwcu 1937 roku zawie-
szono tygodnik „Odnowa” reprezentujący stanowisko Frontu Morges; pismo wzno-
wiono w sierpniu pod tytułem „Zwrot”, ale nie miało ono lżejszego życia niż „Odnowa”.
Andrzejowi Ziemięckiemu, publicyście obu tytułów, wytoczono do wybuchu wojny
prawie 50 procesów.
W 1938 roku Stronnictwo Pracy zdecydowało o założeniu w Warszawie dzien-
nika częściowo opartego na materiałach katowickiej „Polonii”. Rzecz zaczęła się uka-
zywać jako „Nowa Prawda”, a po dwu i pół miesiącach została zawieszona pod zarzu-
tem szerzenia „niepokojących opinię publiczną wiadomości politycznych”. W skutek
interwencji m.in. czynników kościelnych władze zgodziły się na otwarcie przez stron-
nictwo dziennika „Nowa Rzeczpospolita”, pod warunkiem, że nie będzie on powiązany
z „Polonią”. I to pismo nie ukazywało się długo. W czasie kryzysu zaolzioańskiego
(październik 1938) władze zlikwidowały gazetę pod pretekstem „naruszenia tajem-
nicy wojskowej”, a znamiona przestępstwa wyczerpywała w tym wypadku próba opub-
likowania informacji zaczerpniętej z biuletynu prasowego PAT. Kolejna, trzecia próba
uzyskania koncesji nie przyniosła już rezultatu.
Nie we wszystkich wypadkach władze były skłonne dawać zgodę na wznowienie
tytułu. Tak było z komunizującym „Miesięcznikiem Literackim” zamkniętym we
wrześniu 1931 roku. Sprawa stała się głośna, bowiem po likwidacji pisma w więzieniu
znalazł się jego redaktor naczelny, Aleksander Wat, współpracownicy (m.in. Włady-
sław Broniewski) oraz Jan Hempel, nadzorujący miesięcznik w imieniu KPP. Prasa
prawicowa pisała o aresztowaniu grupy ważnych pisarzy komunistycznych. W grud-
niu 1937 roku w Wilnie odbył się proces grupy osób związanych z komunistycznym
„Po Prostu” i „Kartą”; skazany został m.in. Henryk Dembiński. W wypadku pism ko-
munizujących, władze reagowały na ogół ostatecznymi likwidacjami. Los ten spotkał
czasopismo „Lewy Tor” i inne tytuły.
Wzrost represyjności nie oznaczał jednak, że ostrze konfiskat skierowane było
wyłącznie ku tytułom opozycji, choć rzecz jasna przede wszystkim ku nim. Ingerencje
dotykały również te pisma, które opowiadały się po stronie władzy jak np. dwuty-
godnik „Bunt Młodych” (później „Polityka”) redagowany przez Jerzego Giedroycia.
W kwietniu 1936 roku ocenzurowano numer rządowej „Gazety Polskiej”, co uznane
zostało, nie bez słuszności, za sensację i wywołało dalsze konfiskaty, władze bowiem
nie życzyły sobie, by informację tę upubliczniać i komentować.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

124 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Polityka konfiskat, choć umotywowana prawnie, nie zawsze była zrozumiała dla
redaktorów i wydawców. Nie jest wykluczone, że był to zabieg świadomy, mający czynić
prasę ostrożniejszą i skłaniać ją do autocenzury. Trudno o skonstruowanie klucza,
jakim posługiwały się władze, orzekając o konfiskacie, z pewnością jednak pewną rolę
odgrywał czynnik geograficzny (a w zasadzie geopolityczny) oraz polityczna barwa
pism, choć można dostrzec odstępstwa od obu tych zasad. Prawdopodobny był świa-
domy brak kryteriów, choć nie sposób wykluczyć bałaganu prawnego oraz braku
korelacji pomiędzy decyzjami władz różnego szczebla i sądów oraz niesprawności
aparatu administracyjnego, czego ofiarą padała prasa. Niekiedy posuwano się do za-
biegów na granicy prawa. Opóźnianie poinformowania wydawcy o zawieszeniu pisma
skutkowało automatyczną konfiskatą nakładu wprowadzonego do obiegu po decyzji,
której wydawca nie był świadom.
W grudniu 1927 roku Komisariat Rządu postanowił o konfiskacie dzienników
„ABC”, „Gazety Warszawskiej” oraz „Robotnika” za podanie informacji o napadzie
na Adolfa Nowaczyńskiego. Informacja ta bez przeszkód ukazała się w innych tytułach
– m.in. w „Kurierze Porannym” i „Kurierze Warszawskim”. Analiza konfiskat prze-
prowadzonych we wrześniu 1930 roku dowodzi, że tekst dopuszczany do druku w jed-
nym piśmie, w innym prowadził do konfiskaty. Tak było w przypadku krakowskiego
„Naprzodu”, w którym zajęto artykuł przedrukowany z warszawskiego „Robotnika”.
Depesza o proteście warszawskiej Rady Adwokackiej w związku z aresztowaniami
brzeskimi została skonfiskowana w poznańskim dzienniku „Nowy Kurier”, choć ukazała
się bez przeszkód w innych pismach Wielkopolski i Pomorza. W „Kurierze Poznań-
skim” uległa konfiskacie odezwa Centrolewu, mimo że bez problemów ogłosiły ją
dzienniki warszawskie, natomiast przedruki z tego dziennika opublikowane przez
„Lwowski Kurier Poranny” zostały zajęte. Powodem takich niejednoznaczności bywały,
oprócz już wspomnianych, różnice jurysdykcyjne o genezie zaborowej. Wypowiedź
uznawana np. w byłym Królestwie za zgodną z prawem, na terenie byłego zaboru pru-
skiego tej właściwości była już pobawiona.
Dość szczególny wypadek przydarzył się „Naprzodowi”. Po konfiskacie dzien-
nik zaskarżył decyzję do sądu, który w inkryminowanym materiale nie dopatrzył się
„znamion czynu przestępczego”. Redakcja uznała więc, że tekst może drukować, po
czym władze zarządziły jego ponowne zajęcie – z tego samego powodu. Natomiast
w przypadku lwowskiego „Dziennika Ludowego” czynniki administracyjne nie zawia-
domiły redakcji o powodzie konfiskaty, co uniemożliwiło ukazanie się pisma, redak-
cja nie wiedziała, który tekst okazał się niecenzuralny. Inny dziennik zawiadomienie
o powodach konfiskaty otrzymał kilka godzin po zajęciu, co znacznie opóźniało edycję
pisma, powodując szkody finansowe.
Jednym z najbardziej charakterystycznych przykładów cenzuralnej gry z prasą
był szeroko komentowany przypadek endeckiego „Lwowskiego Kuriera Porannego”.
Pismo zostało zajęte wczesnym rankiem m.in. za artykuł zawierający informacje,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 125

które bez kłopotów podały pisma warszawskie. Redakcja zmieniła numer, usuwając
inkryminowane materiały, co nie uchroniło pisma od powtórnej konfiskaty, tym razem
z innego powodu (również przedruk, tym razem z „Kuriera Poznańskiego”). Dziennik
został przy tym poinformowany, że uchylona została decyzja o konfiskacie jednego
z materiałów. Przygotowano więc kolejną wersję, jednak i ona uległa konfiskacie. Tym
razem powodem było podtrzymanie decyzji o zajęciu tekstu, który najpierw skonfi-
skowano, później zaś dopuszczono do druku. Poinformowano jednocześnie redak-
cję, że cofnięciu ulega decyzja o drugiej konfiskacie i zajęte egzemplarze pisma można
ekspediować. Efektem wszystkich tych praktyk było trzy razy większe zużycie papieru
oraz znaczne opóźnienie dystrybucji – dziennik zamiast rano ukazał się po południu.
Konfiskaty miały głównie, choć nie wyłącznie, charakter polityczny. W obsza-
rze zainteresowania władz pozostawała przy tym dbałość o wizerunek rządzących.
W marcu 1935 roku na specjalnie polecenie ministra spraw wewnętrznych skonfi-
skowano numer tygodnika „Światowid”, który na pierwszej stronie zamieścił zdjęcie
Marszałka Piłsudskiego złamanego chorobą, z trudem wysiadającego z pociągu po
powrocie z pogrzebu siostry.
Najczęściej chodziło jednak o to, by eliminować polityczne oddziaływanie prasy.
„Zielony Sztandar”, główne pismo SL, stał się obiektem konfiskat od początku uka-
zywania się. Przy okazji jednego z pierwszych zajęć (maj 1931) policja zarekwirowała
17 tysięcy egzemplarzy. W pierwszym roku istnienia na 52 numery konfiskatą objęto
20. Kiedy w 1936 roku zaczął się ukazywać lewicowy „Dziennik Popularny” przedsię-
biorstwo „Ruch” odmówiło przyjęcia go do kolportażu, czemu towarzyszyły konfis-
katy (na 138 numerów pisma zajęto 32). Gdy po utworzeniu OZN „Dziennik” zaczął
prowadzić ostrą kampanię przeciw polityce władz, zdecydowano o jego likwidacji.
Gorliwość urzędników prowadziła niekiedy, choć były to wypadki incydentalne,
do zajmowania materiałów, które przychylnie odnosiły się do przedsięwzięć władz.
Powodem zajęcia było w takim wypadku to, że publikowała je prasa opozycyjna. W 1933
roku komentowano sprawę tak właśnie potraktowanego wydawanego w Nieświeżu
dwutygodnika narodowego „Wspólna Sprawa”.
Niekiedy, choć rzadko, konfiskaty traktowano jako zabieg uwiarygadniający
pismo. Tytuł mający kłopoty z cenzurą uchodził za niezależny, co miało podnosić
jego znaczenie. Trudno mówić o istnieniu segmentu prasy „pseudoopozycyjnej”, choć
zdarzały się wypadki tego typu. Dotyczyło to nie tylko tytułów mniej znaczących,
politykę taką prowadzili czasem wielcy wydawcy. Marian Dąbrowski polecał druko-
wanie w „IKC” materiałów niezgodnych z oficjalną linią w celu zademonstrowania
„opozycyjności” przydającej pismu estymy.
Praktyce zaskakiwania prasy konfiskatami towarzyszył obyczaj ostrzegania przed
upowszechnieniem pewnych wydarzeń, pod groźbą konfiskaty. Zajmowało się tym
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poprzez codzienne telefonogramy kierowane do
urzędów wojewódzkich i niższych szczebli.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

126 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Osobną grupę zaleceń dla prasy stanowiły polecenia dla redaktorów naczelnych,
będące skutkiem nie tyle sugestii władz, co polityki prowadzonej przez właścicieli
poszczególnych tytułów. Tego typu zabiegi, upowszechnione po 1934 roku, zwłaszcza
w przypadku oficjalnych ostrzeżeń przed informowaniem o pewnych wydarzeniach,
można uznać za formę cenzury prewencyjnej. W wypadku mniejszych tytułów wydawcy
„dobrowolnie” przedstawiali materiały do kontroli w celu uniknięcia konfiskaty. Władze
administracyjne nie zawsze jednak z takich okazji korzystały; praktyka ta uniemożli-
wiała bowiem dolegliwą dla wydawcy konfiskatę, z punktu widzenia władz niekiedy bar-
dziej opłacalną niż sterowanie treścią pisma za sprawą kontroli prewencyjnej. Na ogół
jednak starano się informować, o czym nie należy pisać. Mieczysław Krzepkowski, redak-
tor „Ostatnich Wiadomości”, wspominał, że do redakcji dzwonił stosowny urzędnik
uprzedzając, że zarządzi konfiskatę, gdy dziennik poda daną wiadomość.
Wśród materiałów niedopuszczonych do druku w warszawskich „czerwonia-
kach” w latach 1935–1939 można znaleźć zarówno teksty poświęcone sprawom
zupełnie drobnym, jak i naprawdę istotnym. W 1935 roku Komisariat Rządu infor-
mował redakcje koncernu, że będzie zajmował materiały o niemającym charakteru
politycznego zabójstwie policjanta koło Berezy Kartuskiej, a także spekulacje dotyczą-
ce zmiany rządu na początku przyszłego roku. W 1936 roku zwracano uwagę, by w nie-
których wypadkach informacje podawać tylko z serwisem PAT (rozruchy bezrobotnych
we Lwowie), Ministerstwo Skarbu prosiło o nieinformowanie o szkodliwości palenia
papierosów, prokuratura zaś o niezamieszczanie szczegółów zajść antysemickich
w Mińsku Mazowieckim, do których doszło w czerwcu tegoż roku.
Od lipca 1936 roku warszawskie „czerwoniaki” przyjęły – wolno sądzić, że za
sprawą sugestii władz – pisownię Stronnictwo „Narodowe” bądź Stronnictwo „tak
zwane Narodowe”. Po jakimś czasie jeden z redaktorów naczelnych przypomniał o tej
normie, modyfikując ją tak, że przymiotnik narodowy miał być, oprócz użycia cudzy-
słowu, pisany z małej litery.
Wprowadzono, nadal mowa o zaleceniach dla prasy „czerwonej”, zasadę używania
zwrotu Wielki Marszałek w odniesieniu do Piłsudskiego, zwracając uwagę, by w przy-
padku wymieniania obu marszałków, to znaczy Piłsudskiego i Rydza-Śmigłego, nie
stosować jednak tego przymiotnika, gdyż mogłoby to być zrozumiane jako pomniej-
szanie Rydza. Eliminowano informacje o tragicznych wydarzeniach rodzinnych, m.in.
samobójstwie syna wojewody Beliny-Prażmowskiego oraz siostrzeńca Komisarza
Rządu Włodzimierza Jaroszewicza.
W 1938 roku w Warszawie skonfiskowano dzienniki różnych orientacji, w któ-
rych zamieszczono informacje mogące, zdaniem władz, podżegać do rozruchów an-
tysemickich oraz zwracające uwagę na antypolską politykę Niemiec. We wrześniu
Komisariat Rządu informował, że wszelkie informacje dotyczące Adama Doboszyń-
skiego, autora słynnego „marszu na Myślenice”, którego kolejny proces skończył się
orzeczeniem kary więzienia, mogą być podawane wyłącznie za serwisem PAT.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 127

W miarę zaostrzania się sytuacji międzynarodowej konfiskowane były wszelkie


materiały zawierające informacje i komentarze mogące sprzyjać psychozie wojennej.
W sierpniu 1939 roku został zajęty „Czas” za podanie informacji o cenach płodów rol-
nych. W 1938 i 1939 roku eliminowano wzmianki o demonstracjach i wystąpieniach
antyniemieckich w Polsce, w maju 1939 roku Komisariat Rządu zwracał się do prasy
z sugestią, by nie przejaskrawiała prowokacji niemieckich w Polsce, gdyż są one stero-
wane przez Berlin i służą prasie niemieckiej do wystąpień antypolskich. Podobnie
traktowano kwestię Gdańska, którego przyłączenia do Rzeszy żądał Hitler. Komisariat
prosił o nieużywanie „alarmistycznego” tonu oraz niewywoływanie wrażenia jakoby
tylko Gdańsk „był punktem zapalnym” w Europie.
Na kilka dni przed wybuchem wojny Komisariat zalecał, by wobec stanu sto-
sunków polsko-niemieckich przyjmować następujące założenia: odpowiedzialność
za zaostrzenie sytuacji ponosi Berlin, celem III Rzeszy jest zawładnięcie całą Europą
Środkowowschodnią, a Polska prowadzi politykę pokojową, jednak w razie agresji
odeprze ją „z bohaterstwem i poświęceniem”. Wojna będzie się toczyła pod hasłem
„Za wolność naszą i waszą” – broniąc się, Polska będzie broniła innych zagrożonych
przez Niemcy państw.
Uważnie przyglądano się opiniom na temat działalności więźniów brzeskich,
którzy udali się na emigrację i w 1939 roku zdecydowali się na powrót do kraju. Po
powrocie Wincentego Witosa konfiskacie uległ „Goniec Warszawski”, który napisał
o zorganizowanej z tej okazji manifestacji w Wierzchosławicach. Ten sam los spotkał
„Czas”, który podał informację o powrocie Wojciecha Korfantego oraz jego śmierci
po zwolnieniu z więzienia w sierpniu 1939 roku. Ostro reagowano na zgłaszane
w druku propozycje tworzenia rządu obrony narodowej bądź rządu zaufania narodo-
wego o koalicyjnym charakterze.
Podobnie jak w okresie wcześniejszym obok kwestii ważnych ingerowano w spra-
wy drobne. W kwietniu 1939 roku komisariat zalecał niepodawanie informacji „o pobycie
pani premierowej w Teatrze Polskim”, w maju zaś o wypadku motocyklowym oficerów
marynarki w Gdyni.
Jedną z ostatnich konfiskat orzeczonych wobec książek (lipiec 1939) była decyzja
o niedopuszczeniu do sprzedaży studium Władysława Studnickiego (Wobec nadcho-
dzącej drugiej wojny światowej) przepowiadającego rychły wybuch oraz dramatyczny,
z polskiego punktu widzenia, przebieg konfliktu. Sąd uzasadnił konfiskatę artykułem
170 kodeksu karnego oraz Dekretem o ochronie niektórych interesów państwa.
W pierwszy dniach września 1939 roku zalecano prasie, by w razie konfiskat po-
szczególnych materiałów gazety nie ukazywały się z białymi plamami – zajęty artykuł
miał być zastąpiony innym materiałem.
Polityka konfiskat stosowana wobec prasy socjalistycznej (głównie „Robotnika”)
okazała się skuteczna ekonomicznie, co przyniosło oczekiwane efekty polityczne.
W czerwcu 1933 roku na pierwszej stronie dziennika ukazał się apel Fundusz walki
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

128 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

z konfiskatami podpisany m.in. przez Ignacego Daszyńskiego, Bolesława Limanow-


skiego i Andrzeja Struga. Zwracano się z prośbą o wpłaty mające zrekompensować
straty powstałe w wyniku konfiskat. Nie okazało się to skutecznym antidotum. Podnie-
sienie kar pieniężnych, podobnie do przynoszących straty konfiskat sprzyjało podda-
waniu się wydawców dobrowolnej cenzurze prewencyjnej. W 1937 roku zdecydował się
na to dyrektor administracyjny „Robotnika”, dziennika, który na skutek permanentnych
konfiskat, stał w obliczu bankructwa. Redakcja przekazywała odbitki szczotkowe szefowi
Oddziału Prasowo-Widowiskowego Komisariatu Rządu, który orzekał, co w razie
opublikowania podlegałoby konfiskacie. Spowodowało to zmniejszenie liczby zajęć,
ale jednocześnie stępiło krytyczny ton dziennika.
Podobnie było w przypadku ludowego „Zielonego Sztandaru”, choć powodem kło-
potów były nie tylko konfiskaty, ale i niezadowolenie części odbiorców z treści pisma,
co przyczyniło się do spadku nakładu. Finanse „Sztandaru” ratowano m.in. poprzez
przekazanie na rzecz wydawnictwa części diet posłów klubu ludowego.
Niektóre przykłady wskazują na to, że konfiskaty były obliczone na zniechę-
cenie podejmujących działalność wydawców. Z taką praktyką spotkał się w czerwcu
1937 roku January Grzędziński podczas uruchamiania tygodnika „Czarno na Białem”.
Gdy zajęciu uległ pierwszy numer pisma, przygotowano drugi, który także został
zarekwirowany. W uzasadnieniu podano, że konfiskata nastąpiła za materiały z pierw-
szego wydania, których redakcja nie zaznaczyła do lektury dla cenzora, a nie nadawały
się do druku. Przygotowano nakład trzeci, ale i on uległ zajęciu. Redakcja sporządziła
zupełnie nowy numer pisma, który jednak również nie znalazł uznania Komisariatu
Rządu. W tej sytuacji zdano sobie sprawę, że frontalny atak przyniesie klęskę – także
finansową. Rozwiązaniem spowodowanym względami tyleż politycznymi, co mate-
rialnymi okazało się obniżenie nakładu z projektowanych początkowo 10 tysięcy
egzemplarzy do 500. W takiej sytuacji komisariat zaczął zwalniać „Czarno na Białem”,
wychodząc z założenia, że pismo nie wyrządzi większych szkód, a swoim istnieniem
daje przykład swobody inicjatyw wydawniczych. Nie oznaczało to jednak przychyl-
ności dla pisma, a przede wszystkim dla wypowiedzi jego redaktora. Gdy Grzędziń-
ski bez zgody przełożonych (był oficerem służby czynnej) opublikował artykuły
poświęcone zjazdowi Związku Legionistów (sierpień 1937), stanął przed sądem woj-
skowym i został skazany na 28 dni aresztu domowego.
Stosowana przez niektórych wydawców dobrowolna cenzura prewencyjna była
rozwiązaniem ze wszech miar pożądanym przez władze. Miały one w ten sposób
zapewniony wpływ na zawartość gazet i czasopism, a wydawcy, przyjmując takie
rozwiązanie, nie narażali się na straty finansowe spowodowane konfiskatą. Nie bez
znaczenia było i to, że w trybie prewencyjnym zabieg cenzurowania wypowiedzi
prasowej nie zostawał ujawniony, to zaś uniemożliwiało zarzucanie władzy działań
represyjnych. Biała plama na pierwszej stronie dzienników nie była z pewnością tym,
co przydawało chwały rządzącym. Od połowy lat 30. zalecano więc wypełnianie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 129

miejsca po konfiskacie innym materiałem, co „ukrywało” represję, ale wymóg ten nie
we wszystkich wypadkach był stosowany.
Czynnikiem, jakim władze chętnie się posługiwały w przywoływaniu prasy do
porządku, to znaczy uległości, była polityka finansowa. Wśród represji tego rodzaju
często stosowanym zabiegiem było skrupulatne wykonywanie swoich obowiązków
przez urzędy skarbowe. Nagłe wezwanie do uregulowania należności orzeczone
zwłaszcza w trudnej sytuacji materialnej wydawnictwa kończyło się często natychmia-
stowym „zabezpieczeniem należności” przez np. zajęcie wyposażenia drukarni, co
mogło skutkować albo zawieszeniem wydawania pisma, albo przeniesieniem druku
do innego zakładu. We wrześniu 1930 roku taki los spotkał katowicką „Polonię”, której
wydawca do czasu uregulowania zobowiązań drukował dziennik w innym zakładzie.
Kontynuowano obyczaj gry ogłoszeniami, decydując o odcinaniu od nich wy-
dawnictw opozycyjnych. Niesłychanie przydatna okazała się w tym wypadku pozycja
PAT, która do 1939 roku zachowała monopol na dystrybucję reklam i ogłoszeń.
Do repertuaru środków oscylujących na granicy prawa należały dokuczliwości
czynione drukarniom. Władze budowlane i sanitarne przeprowadzały inspekcje,
zwracając uwagę na warunki pracy (natężenie hałasu), powołując się na skargi miesz-
kańców budynków, w których pracowały drukarnie, bądź niestosowanie się przez
właścicieli do obowiązujących przepisów. Groźba zamknięcia drukarni w wypadku
mniejszych zakładów skutkowała niekiedy zrywaniem przez nie współpracy z tytułami,
na które władze patrzyły nieprzychylnym okiem.
W 1930 roku na skutek skarg mieszkańców kamienicy przy Nowym Świecie 22
w Warszawie, w której mieściła się drukarnia dzienników „ABC” i „Wieczór War-
szawski”, wydział przemysłowy magistratu zalecił przebudowę klatki schodowej, insta-
lacji elektrycznej oraz taką dyslokację maszyny drukarskiej, która eliminowałaby hałas.
Okazało się przy tym, że mieszkańcom kamienicy przeszkadzał nie tylko hałas
maszyny, ale i zamieszanie wywoływane przez roznosicieli dzienników. W związku
z tym starostwo grodzkie wydało decyzję o nie wpuszczaniu ich na podwórze kamie-
nicy, obejmując zakazem również samochody dostawcze. W rezultacie wydawca uznał
za konieczne przeniesienie druku obu dzienników.
Jeśli władze dysponowały prawem do drukarń użytkowanych przez dzienniki
opozycyjne, czyniły z tego użytek. W końcu 1927 roku warunkowano dalszą dzierżawę
państwowej drukarni przez wydający „Robotnika” PPS, o ile partia poszłaby sama do
wyborów, nie zaś w niekorzystnym dla BBWR bloku z PSL „Wyzwolenie”.
Komisje budowlane nie odwiedzały wyłącznie drukarni pism politycznych. Spot-
kało to m.in. warszawski dziennik „Ostatnie Wiadomości”. W tym wypadku chodziło
o skłonienie wydawców do zamieszczenia w piśmie numeru listy BBWR w wyborach
do sejmu. Eksperyment ze szklanką wody ustawioną na stole w mieszkaniu nad
drukarnią gazety wykazał, że drgania będące skutkiem pracy maszyny rotacyjnej
zagrażają bezpieczeństwu budynku i jego mieszkańców. Orzeczono w związku z tym
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

130 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

opieczętowanie drukarni, ale elastyczność wydawcy, który zgodził się drukować


numer listy, uchroniła dziennik od kłopotów.
Spróbujmy teraz odpowiedzieć na pytanie, czego dowodzą przytoczone przy-
kłady. Czy są przejawem działań mających na celu pozbawienie prasy politycznej jej
autonomicznego charakteru i dowodem na chęć przejęcia nad nią pełnej kontroli?
Czy władze kierowały się w praktyce reglamentacyjnej kryteriami światopoglądowymi,
to jest z całą surowością odnosiły się np. do wydawnictw komunistycznych, prasę
innych ugrupowań traktując liberalniej?
Akceptując pluralizm życia politycznego, sanacja musiała akceptować istnienie
prasy opozycyjnej i, chcąc nie chcąc, przyjmować prezentowane przez nią oceny. Nie
ulega wątpliwości, że konfiskaty były zabiegiem uniemożliwiającym przekaz treści
uznanych przez władze za godzące w jej interesy. Ale także takich, które kolidowały
z obiektywnie pojmowaną racją stanu bądź obowiązującym prawem. Większość inge-
rencji była spowodowana naruszaniem przepisów kodeksu karnego.
Jeśli pamiętać o powyższym, nie znajdują potwierdzenia tezy, że wrogiem numer
jeden była prasa komunistyczna. O likwidacji tytułów, za którymi stała KPP, nie decy-
dowała ideologia jako taka, a wyrażany przez partię stosunek do państwowości i nie-
podległości. Potwierdzeniem może być polityka wobec prasy ONR. I w tym wypadku
ingerowano nie ze względu na jej ideowy profil, ale m.in. podżeganie do wystąpień anty-
semickich. W obu wypadkach represje miały umocowanie prawne. Nie inaczej było
w przypadku prasy mniejszości narodowych. Konfiskaty dzienników żydowskich nie
były spowodowane narodowym pochodzeniem ich wydawców i nie miały w związku
z tym charakteru antysemickiego. Statystyki zajęć w Warszawie sporządzane przez
Komisariat Rządu nie wskazują, by prasa żydowska była traktowana bardziej represyjnie
niż dzienniki polskie.
Pora na konkluzję. Nie ulega wątpliwości, że część represji miała wymiar czysto
użyteczny, służyły one bieżącym interesom władz. Część natomiast była umotywo-
wana wymogami państwa i sytuacji międzynarodowej, a decyzje reglamentacyjne nie
zdawały się mieć wymiaru pozaprawnego. Godzi się przypomnieć, nie używając tego
w charakterze usprawiedliwienia represji, że prasa, co nie należało do rzadkości, zacho-
wywała się w sposób nieodpowiedzialny. Sprzyjała antagonizowaniu życia politycz-
nego, podgrzewała atmosferę, kierowała się partykularnymi interesami środowisk
bądź osób, które reprezentowała, zapominając o racjach nadrzędnych. Od pierwszych
lat niepodległości zmieniło się tu niewiele. Reglamentacja ograniczała przynajmniej
niektóre skutki tych przywar.
Praktyki cenzury, niekiedy drastyczne, zawsze uciążliwe i kosztowne, nie dopro-
wadziły, gdyż nie taki miały cel, do zakneblowania gazet i czasopism. Do września
1939 roku prasa opozycji mogła wyrażać krytyczny stosunek do polityki wewnętrznej
i zagranicznej władz, choć z pewnością nie mogła powiedzieć wszystkiego, co chciała.
Przykładem niech będzie tu batalia, którą stoczyły pisma rządowe i opozycyjne
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 131

w czerwcu 1934 roku po zamachu na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Piera-


ckiego. Następstwem tego wydarzenia było rozporządzenie prezydenta Mościckiego
o utworzeniu obozów izolacyjnych, w rezultacie czego powstał obóz w Berezie Kar-
tuskiej. Opozycja poddała tę decyzję krytyce, upatrując w niej instrumentu mogącego
służyć do rozgrywek z przeciwnikami sanacji. W toczącej się wówczas dyskusji pisma
prorządowe zyskały silne wsparcie ze strony czynników administracyjnych (poza
Warszawą były to starostwa grodzkie) skrupulatnie kontrolujących wypowiedzi, jed-
nak opozycji, mimo utrudnień spowodowanych konfiskatami, pozwolono na wyło-
żenie swoich racji.
Środkiem stosowanym dla ograniczenia zasięgu prasy były akcje bojkotowe.
Jedna z głośniejszych dotyczyła endeckiego „Słowa Pomorskiego” – została podjęta
w lipcu 1926 roku na mocy rozkazu szefa tamtejszego Dowództwa Okręgu Korpusu
generała Leona Berbeckiego. Akcji starano się nadać rozgłos, ostrzegając przez abo-
nowaniem dziennika restauratorów i właścicieli zakładów usługowych kontrolujących
prasę. Starania te przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego – nakład „Słowa”
wzrósł. Do podobnej sytuacji doszło na Pomorzu w końcu 1934 roku, kiedy z inicja-
tywy władz lokalnych bojkotem zostały objęte narodowy „Goniec Pomorski”, „Dziennik
Starogardzki” i „Pielgrzym”. I ta akcja nie przyniosła oczekiwanych efektów. Stronni-
ctwo Narodowe zorganizowało Dni Prasy Narodowej, podczas których potępiono
zwłaszcza działania godzące w „Pielgrzyma”, pismo, które jak podkreślano „przez 66
lat prowadzi nieugiętą walkę w obronie katolickich i narodowych zasad”.
Przedsięwzięcia bojkotowe nie były prowadzone wyłącznie przez sanację. W 1936
roku akcję taką podjęło Stronnictwo Narodowe wobec prorządowego „Expressu Ilust-
rowanego” za jakoby znieważenie uczuć religijnych – sprawa przybrała poważny obrót.
Gama środków stosowanych wobec prasy i możliwości władz w tym zakresie
nie oznaczały, że wydawcy stawali wobec nich nieuzbrojeni, bierni i bezradni. Na
porządku dziennym były sprawy o odszkodowania za uchylone przez sąd konfiskaty.
W 1931 roku socjalistyczny „Naprzód” zmusił Skarb Państwa do wypłaty należnego
mu odszkodowania, posuwając się do zasekwestrowania należącej do państwa kamie-
nicy. Broniono się również przez stosowanie wybiegów, które umożliwiał brak (do 1938)
ujednoliconych przepisów prawnych. Ulokowanie redakcji, redaktora odpowiedzial-
nego i drukarni na terenie trzech byłych zaborów utrudniało, nie tylko z powodów
prawnych, działania administracji.
Wiktor Kulerski, wydawca „Gazety Grudziądzkiej”, badał tolerancję władz przez
publikowanie niskonakładowego pisma „Codzienny Goniec Ludowy”. Gdy zamiesz-
czone w nim materiały nie budziły obiekcji, publikował je w mającej wyższy nakład
i zasięg „Gazecie”. Taktyka ta okazała się skuteczna do czasu. Władze, zorientowawszy
się w wybiegu, puszczały materiały z „Gońca”, a konfiskowały „Gazetę”.
Niekiedy, mimo zakazu, nie przerywano kolportażu skonfiskowanego numeru,
który tym samym, choć nie w całości nakładu docierał do odbiorcy. W niektórych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

132 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

wypadkach egzemplarze skonfiskowane wkładano do tych nie budzących zastrzeżeń,


składających się na nakład zaakceptowany do dystrybucji.
Uciekano się także do druku ulotek bądź odezw nie mających cech czasopiś-
mienniczych, a zawierających informacje, za który publikacje gazety zostałyby skon-
fiskowane.
W pewnych wypadkach z pomocą prasie przychodziły sądy, do których kom-
petencji należało zatwierdzanie decyzji o konfiskacie. Sędziowie nie we wszystkich
wypadkach akceptowali wnioski władz administracyjnych. Było to spowodowane róż-
nicą opinii w przedmiocie sprawy oraz poglądami politycznymi. Spora część sędziów
sympatyzowała z Narodową Demokracją, broniąc swoimi orzeczeniami jej prasy.
W końcu lat 20. Sąd Okręgowy w Radomiu uchylał zdecydowaną większość konfiskat
orzeczonych wobec tamtejszego „Słowa”. Na początku lat 30. w niektórych miejsco-
wościach (Toruń, Starogard) sądy uchylały odpowiednio 69 i 81 procent konfiskat.
W Krakowie (lata 1930–1931) wskaźnik ten wynosił około 40 procent. W 1938 roku
Sąd Okręgowy w Wilnie zatwierdził jedynie 10 procent konfiskat orzeczonych wobec
„Słowa” „Cata” Mackiewicza.
Zdarzało się, że prasy broniła prokuratura. Tak było wówczas, gdy prokuratorzy
nie uznawali prawnej zasadności sugestii reglamentacyjnych. W 1932 roku uchroniło
to przed konfiskatami „Naprzód”, „Głos Narodu” i inne pisma krakowskie.

Korupcja i kupowanie przychylności


Nie najlepsza kondycja materialna większości tytułów, a tym samym pracujących
w niej dziennikarzy, dawała sposobność do korupcji. Tego typu politykę władze
zaczęły prowadzić w końcu 1927 roku przed zbliżającymi się wyborami. W wielu
wypadkach decyzje w tej kwestii podejmował sam Kazimierz Świtalski, który od
października 1926 roku pełnił funkcję dyrektora Departamentu Politycznego w Mini-
sterstwie Spraw Wewnętrznych. Dzięki jego staraniom popartym niemałymi możli-
wościami finansowymi obozowi rządzącemu udało się zneutralizować bądź przejąć
(w całości lub częściowo) dzienniki i czasopisma niechętne dotąd władzy. Przez wyku-
pienie części udziałów zyskano wpływy w „Słowie Polskim”, będącym przed 1926
roku głównym dziennikiem narodowych demokratów we Lwowie.
Jesienią 1927 roku rząd przejął kontrolę nad dziennikiem „Ziemia Lubelska”
związanym dotąd z PSL „Wyzwolenie”. Świtalski zaoferował miesięczną dotację finan-
sową, „z tym – jak zanotował w swoim Diariuszu – że redakcja dostaje się do rąk naszych
bez żadnych ubocznych wpływów”. W tym samym czasie notował, że wydawana we
Lwowie „Gazeta Poranna” – „za 5000 miesięcznie subwencji utrzymałaby linię rządo-
wą podczas wyborów”.
Przy użyciu argumentów materialnych władze – oprócz pozyskiwania przychyl-
ności pism – inspirowały drukowanie wypowiedzi zgodnych z ich interesem. Chodzi-
ło zwłaszcza o dzienniki opiniotwórcze, uchodzące za niezwiązane z ugrupowaniami
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 133

politycznymi. Poza tym, za sprawą Departamentu Politycznego MSW, delegowano


znaczne środki na propagandę wyborczą. Nie wszystkie trafiały bezpośrednio do
prasy, wolno jednak sądzić, że z pewnością większa ich część. Pokrywano z nich koszty
plakatów, odezw i ulotek wyborczych oraz zamieszczanych w prasie ogłoszeń i reklam
list wyborczych. Prasę „kupowano” nie tylko w sensie dosłownym. Czyniono ułat-
wienia przy zakupie papieru z zagranicy, częściowo lub całkowicie zwalniając z opłat
celnych.

Przemoc i ograniczenie wolności. Styl polemik


Po 1926 roku częściej niż przed zamachem zdarzały się wypadki pobić dzienni-
karzy i publicystów opozycyjnych, obiektem napaści były również lokalne redakcyjne.
Trudno mówić w tym wypadku o normie, bądź przemocy jako narzędziu polityki, tym
niemniej stosowanie tego typu środków nie należało do rzadkości. Wszystko wskazuje
na to, że po maju 1926 roku ta praktyka nabrała charakteru działania zorganizowa-
nego, bądź inspirowanego przez władze, choć z pewnością nie wyłącznie. Nie znaczy
to jednak, że instytucja „nieznanych” sprawców była opinii publicznej obca. Wszystkie
tego typu wypadki nagłaśniała i dokładnie opisywała prasa, były też one przedmiotem
interpelacji poselskich.
Bodaj pierwszym dziennikarzem, który po zamachu majowym padł ofiarą argu-
mentu siły, był Władysław Zabawski z „Polonii”, pobity w marcu 1927 roku przez
bojówkę Związku Powstańców Śląskich. Obiektem napaści padł kilkakrotnie Adolf
Nowaczyński, z którego zjadliwym piórem nie potrafiono się uporać w inny sposób.
W maju 1927 roku czynnie znieważył go Medard Downarowicz, minister kultury
w rządzie Jędrzeja Moraczewskiego. Do zajścia doszło w foyer Teatru Wielkiego – No-
waczyński odparł atak i, jak podała przychylna pisarzowi prasa, „nieco uszkodził”
napastnika przy użyciu laski. W grudniu tego samego roku Nowaczyński został pod-
stępem wyprowadzony z domu przez osoby podające się za funkcjonariuszy policji
i ciężko pobity, w rezultacie czego przestał widzieć na jedno oko. Po raz kolejny napad-
nięto go i pobito w maju 1931 roku, tym razem sprawcami byli działacze Legionu
Młodych, a rzecz dokonała się znów w teatrze, tym razem w Polskim. Komentująca
wydarzenie „Gazeta Warszawska” pisała o napadzie „zbirów sanacyjnych”, zamiesz-
czając wynik obdukcji lekarskiej. W dwa dni po zajściu na terenie Uniwersytetu War-
szawskiego doszło na tym tle do starć pomiędzy młodzieżą narodową a członkami
sanacyjnego Legionu Młodych. Jedno z czasopism, które uznało za konieczne wypo-
wiedzieć się w sprawie napadu na Nowaczyńskiego („Myśl Niepodległa”, nr 1099,
1931) tak oto komentowało sprawę:

Fakt, że młodzież rzekomo ideowa i należąca do społeczności akademickiej kon-


kuruje w kunszcie oślepiania literatów z szumowinami podmiejskimi, oburza do głębi
nawet zadeklarowanych przeciwników politycznych Adolfa Nowaczyńskiego.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

134 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

W podobny sposób polemizowano z Tadeuszem Dołęgą-Mostowiczem pisu-


jącym w „Rzeczpospolitej”. We wrześniu 1927 roku został on wciągnięty z ulicy do
samochodu, wywieziony na przedmieścia Warszawy i tam ciężko pobity. Tym razem
reakcja była powszechniejsza i bardziej jednoznaczna. Prasa dokładnie zrelacjonowała
wydarzenie, protestowały dzienniki różnych orientacji, w tym także prorządowe
(„Głos Prawdy”, „Polska Zbrojna”). Mówiono o „dzikim napadzie” i ponownym obja-
wieniu się w Polsce „tajemniczej siły, która chce stworzyć rządy terroru”.
Po jakimś czasie Mostowicz rozstał się z prasą opozycyjną i przeszedł do „czer-
woniaków”, co tylko do pewnego stopnia oznaczało zwycięstwo „nieznanych sprawców”.
Wziął odwet satyryczną powieścią Kariera Nikodema Dyzmy (1932), odbieraną jako
karykatura mechanizmów obozu sanacyjnego.
Podobnie jak na początku dwudziestolecia rękoczyny wciąż były sposobem wy-
rażania oburzenia obrazą w druku. W lutym 1931 roku poseł BBWR Edward Klesz-
czyński uderzył w sejmie Mieczysława Niedziałkowskiego, uznając się za znieważo-
nego porównaniem go przez „Robotnika” do Puryszkiewicza, znanego nacjonalisty
rosyjskiego. W sprawie wypowiedziało się kierownictwo PPS, które uznało wypadek
za dzieło „bandytyzmu politycznego” zakazało jednak Niedziałkowskiemu szukania
satysfakcji i zaleciło oddanie sprawy do sądu.
Obiektem napaści wciąż, tak jak i przed zamachem majowym, były redakcje
i drukarnie. Po pobiciu Zabawskiego w lipcu 1927 roku dokonano zamachu bombo-
wego na budynek, w którym mieściła się redakcja „Polonii”. Obu wypadkami, ze
względu na osobę Wojciecha Korfantego, gdyż to on był rzeczywistym obiektem tego
szczególnego zainteresowania, zajął się Sejm Śląski. Sprawcy zamachu zostali pojmani
i skazani na półtora roku ciężkiego więzienia, jednak na skutek zmiany wyroku wyszli
na wolność po sześciu miesiącach. Fizyczne represje wobec dziennika uzupełniały
działania zmierzające do ograniczenia wpływów „Polonii”. Wzywano do bojkotu,
a urzędnikom rządowym zalecano, by nie prenumerowali pisma.
W 1929 roku dokonano napadu na redakcję „Kuriera Porannego”, co świadczyło
o tym, że po argument siły sięgały nie tylko władze bądź ich zwolennicy. Częściej jed-
nak ofiarami padały tytuły opozycyjne. W 1930 roku zaatakowano „Gazetę Warszawską”
oraz satyryczną „Żółtą Muchę”, w czerwcu 1933 wybito szyby w kantorze „Gazety”.
W marcu 1933 roku po demonstracjach, jakie Obóz Wielkiej Polski urządził we Lwo-
wie, zdemolowano redakcję narodowego „Kuriera Lwowskiego”, uszkodzono maszyny
drukarskie oraz podłożono pod nie ogień. Władze zdecydowały się wyciągnąć kon-
sekwencje nie wobec sprawców napadu, a m.in. redaktorów „Kuriera”. Przeprowadzono
rewizję i aresztowano czterech dziennikarzy, w tym redaktora Klaudiusza Hrabyka.
W styczniu 1934 roku dokonano brutalnego najścia na siedzibę wydawnictwa
„Słowa Pomorskiego” w Toruniu, zdemolowano administrację i drukarnię. Prasa
endecka po imieniu wskazywała sprawców – w nagłówkach donoszono o „napadzie
bandytów sanacyjnych”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 135

W czerwcu 1934 roku po zabójstwie Bronisława Pierackiego, kiedy przypusz-


czano, że za zamachem mogą stać środowiska narodowe, obiektem agresji stała się
„Gazeta Warszawska”. Do poważniejszych starć nie doszło, policja zablokowała dostęp
do redakcji, ale biorącej w demonstracji młodzieży udało się zniszczyć część wydania,
stłuc neon reklamowy i wybić szyby w ulokowanej nieopodal administracji dziennika
„ABC”.
W listopadzie 1937 roku wybito szyby w administracji „Wiadomości Literackich”,
które uczciły śmierć Zbigniewa Uniłowskiego; pismu pamiętano druk jego opowiadania
Dzień rekruta, uwłaczającego jakoby armii.
Za sprawę bezprecedensową można uznać przypadek Stanisława Cywińskiego,
docenta Uniwersytetu Stefana Batorego. Powodem awantury było domniemane obra-
żenie w druku nieżyjącego już Józefa Piłsudskiego, który (niewymieniony z nazwiska)
został określony przez Cywińskiego mianem „kabotyna”. Przestępstwo miało się do-
konać w recenzji książki Melchiora Wańkowicza COP. Ognisko siły opublikowanej
30 stycznia 1938 roku w „Dzienniku Wileńskim”. Władze – pytanie, jakie i na jakim
szczeblu – uznały, że to dobra okazja do zademonstrowania siły. Recenzja, w której padło
inkryminowane określenie, nie wzbudziła zainteresowania cenzury, a „Dziennik Wileński”,
pismo lokalne, ukazywał się w nakładzie około 2 tysięcy egzemplarzy. Dwa tygodnie
po ukazaniu się tekstu rozpętała się burza. Oficerowie garnizonu wileńskiego pofaty-
gowali się do redakcji, pobili Cywińskiego i redaktora „Dziennika” (Aleksandra Zwie-
rzyńskiego), demolując przy okazji siedzibę gazety. Armia domagała się nadto osadzenia
winnych w Berezie Kartuskiej. Rządowe gazety pisały o „ogromnym wzburzeniu” wśród
społeczności wileńskiej, spowodowanym nie pobiciem, a obrazą pamięci Marszałka.
Konfiskacie uległo „Słowo” za „tendencyjne”, jak podawano, omówienie zajścia, pod-
kreślano, że pułki, w których służyli napastnicy, były odznaczone orderem Virtuti Mili-
tari. Cywińskiego zawieszono w obowiązkach nauczyciela akademickiego, a sprawa
trafiła do sądu. Został oskarżony o „zelżenie narodu polskiego w osobie Marszałka
Piłsudskiego” i mimo że jak dowodził, używając słowa „kabotyn”, miał na myśli Stani-
sława Mackiewicza a nie Marszałka, został skazany na trzy lata więzienia (zwolniony
po czterech miesiącach). Zwierzyńskiego sąd uniewinnił. Nie obyło się dodatkowych
konsekwencji – zawieszono „Dziennik”, który zmuszono do zmiany tytułu.
Represje wobec pism w niektórych wypadkach były podejmowane prewencyjnie
i miały na celu uniemożliwienie działalności skierowanej przeciw władzom. W lutym
1937 roku policja przeprowadziła rewizję w redakcji i administracji socjalistycznej
„Trybuny Robotniczej” oraz mieszkaniu jej redaktora. Powodem było podejrzenie
o współpracę z komunistami. W końcu kwietnia 1938 roku w związku z podżeganiem
do aktywnej akcji przeciw pochodowi pierwszomajowemu został aresztowany redaktor
lwowskiego „Słowa Narodowego” Jerzy Pańciewicz. W czasie przeprowadzonej rok
później rewizji w lokalu redakcji gazety policja miała znaleźć nielegalne ulotki i „pałkę
okutą ołowiem”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

136 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Lwów w drugiej połowie lat 30. był widownią niemal stałych demonstracji anty-
rządowych i antysemickich organizowanych przez młodzież narodową, co znajdowało
wyraz w polityce konfiskat, ale i zwiększało temperaturę polemik. Spokojniej było
w Wilnie, choć i tu w czerwcu 1938 roku do gabinetu Stanisława Mackiewicza w re-
dakcji „Słowa” wrzucono petardę. Druga niemal równocześnie eksplodowała przed
drzwiami jego domu. Domniemani sprawcy zostali ujęci, ale szybko ich zwolniono.
Agresja i pobicia nie były orężem stosowanym wyłącznie przez władze różne-
go szczebla, bądź działających spontanicznie jej sympatyków. Nową jakość, w złym
znaczeniu tego słowa, wniósł do życia publicznego ONR. Od momentu utworzenia
organizacji przemoc stała się jej znakiem rozpoznawczym – tak w obszarze czysto
politycznym, jak prasowym. Kolporterzy pism Obozu ścierali się na ulicach z kolpor-
terami prasy socjalistycznej, stanowiąc żywą reklamę poglądów pism, które dystrybu-
owali. Bezpośrednio po zamachu na ministra Pirackiego do Berezy zesłano czołowych
działaczy ONR. We wrześniu 1934 roku w związku z represjami wymierzonymi
w „Sztafetę” aresztowano Wojciecha Wasiutyńskiego.
W kwietniu 1937 roku sympatyk ONR wrzucił trzy petardy do redakcji żydowskie-
go „Naszego Przeglądu”, powodując znaczne straty materialne, we wrześniu w podobny
sposób zaatakowano siedzibę żydowskiego dziennika „5 rano”.
W tym samym roku, po podziale ONR na dwa konkurujące ze sobą odłamy
– ONR ABC oraz ONR Falanga, doszło do zaognienia na poziomie nie tylko poli-
tycznej, ale i prasowej rywalizacji obu środowisk. Po znieważeniu (spoliczkowaniu)
Tadeusza Gluzińskiego, publicysty „ABC” (maj 1937), napadnięty został związany
z dziennikiem Jan Korolec, następnie zaś Jan Wyszyński. Tym razem zdecydowano
o wymierzeniu chłosty – po ściągnięciu Wyszyńskiemu spodni dokonano jej za
pomocą trzcinowej laski. Wyrok wykonano na ulicy. We wrześniu tego roku zdemo-
lowana została siedziba redakcji dziennika „ABC”.
Poszkodowane środowisko nie pozostało dłużne. Jakiś czas potem dokonano
napadu na Wojciecha Kwasieborskiego, a następnie ciężko pobito Wojciecha Wasiu-
tyńskiego, działacza Falangi i redaktora „Ruchu Narodowego”.
Wypadki te, poza ilustracją tezy o zaostrzeniu metod walki politycznej, dowodzą,
że tak samo jak tuż po 1918 roku jedną z przyczyn antagonizmów prasowych był
czynny udział dziennikarzy i publicystów w życiu politycznym. Na listach posłów
i senatorów wybranych w 1928 roku i 1930 roku widnieją nazwiska polityków-pub-
licystów (albo publicystów-polityków) wszystkich ugrupowań politycznych. Większość
z nich, startując w wyborach, w rubryce „zawód” podawała: publicysta, dziennikarz,
bądź redaktor. Wymieńmy kilka nazwisk, idąc od prawa do lewa. Posłowie: Stanisław
Mackiewicz, Zygmunt Berezowski, Stanisław Stroński, Stefan Sacha, Stanisław Strze-
telski, Kazimierz Okulicz, Ludwik Rubel, Ryszard Piestrzyński, Stefan Mękarski, Jan
Stapiński, Kazimierz Bagiński, Norbert Barlicki, Ignacy Daszyński, Stanisław Dubois,
Kazimierz Czapiński, Adam Ciołkosz, Mieczysław Niedziałkowski, Zygmunt Zaremba,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 137

Herman Diamand. Do sejmu weszli wydawcy Marian Dąbrowski i Wojciech Korfanty.


Senatorami zostali m.in. Marian Seyda, Stefan Kozicki, Wiktor Kulerski, Bolesław
Limanowski.
Po wyborach 1930 roku posłem został Tadeusz Hołówko, do sejmu weszło także
wielu publicystów i dziennikarzy zasiadających w poprzedniej kadencji. Sytuacja
zmieniła się w połowie lat 30., bowiem wybory 1935 roku zostały zbojkotowane przez
opozycję.
Podobnie jak w początkach dwudziestolecia dziennikarze i publicyści czując,
że zostali znieważeni w druku, uważali za stosowne wymierzanie sprawiedliwości nie
zawsze na drodze sądowej. Według szacunkowych danych, jedynie w Wilnie w okresie
dwudziestolecia doszło do stu pojedynków, choć rzecz jasna nie wszystkie toczono
z powodu obrazy w druku. Prym, jak się zdaje, wiódł Stanisław „Cat” Mackiewicz.
We wrześniu 1932 roku strzelał się z Kazimierzem Okuliczem, redaktorem naczelnym
„Kuriera Wileńskiego”. „Cat” miał w zwyczaju określać dziennik Okulicza mianem
„Kurwil” i dezawuować powagę jego szefa. Przeciwnikiem Mackiewicza byli również
profesor Stanisław Pigoń oraz Witold Hulewicz, dyrektor wileńskiej rozgłośni Pol-
skiego Radia. W tym ostatnim wypadku pojedynek toczono na broń białą.
W marcu 1927 roku doszło do pojedynku pułkownika Wieniawy-Długoszow-
skiego z redaktorem „Gazety Porannej Warszawskiej”. Powodem było oszczerstwo
w druku. Miesiąc później w „Kurierze Porannym” w dziale Życie polityczne ukazała
się taka oto informacja:

Wczoraj rano w okolicach Warszawy odbyła się bezkrwawa wymiana strzałów


pomiędzy red. B. a posłem W. Pojedynek nastąpił wskutek zatargu słownego na tle po-
litycznym.

W sierpniu 1934 roku Ignacy Matuszewski został ranny w pojedynku (na pistolety)
z Wacławem Lednickim, broniącym honoru swego ojca, pomawianego o malwersacje.
Ostre ataki na Aleksandra Lednickiego pióra m.in. Matuszewskiego nie pozostawały
bez związku z jego samobójstwem (sierpień 1934). Pojedynkowi nie nadano większego
rozgłosu, prawdopodobnie na życzenie Komisariatu Rządu.
Nie wszystkie spory rozwiązywano zgodnie z kodeksem Boziewicza, to jest na
ubitej ziemi. W wypadku, gdy obaj skonfliktowani publicyści byli posłami, werdykt
wydawał sąd sejmowy. Tak było, kiedy Stanisław Mackiewicz zarzucił „Dziennikowi
Wileńskiemu”, że czerpie korzyści finansowe z wynajmu własnych pomieszczeń na
dom publiczny.
Inne spory regulowały sądy państwowe. W lutym 1937 roku Wojciech Wasiu-
tyński pozwał Mieczysława Grydzewskiego i Zbigniew Mitznera, zarzucając im
zniesławienie i obrazę dóbr osobistych za domniemanie, iż jest pochodzenia żydow-
skiego. Sąd częściowo uznał racje Wasiutyńskiego i skazał w trybie zaocznym obu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

138 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

oskarżonych. Podobnie było w wypadku dziennikarza „ABC”, który w 1938 roku


zarzucił działaczowi Związku Nauczycielstwa Polskiego oprócz pochodzenia żydow-
skiego prowadzenie działalności komunistycznej, co w obu wypadkach okazało się
nieprawdziwe. Został skazany na wysoką grzywnę (2000 zł) oraz półtora roku aresztu.
Nie wszystkie spory rozwiązywane na sali sądowej miały charakter polityczny,
choć większość o politykę się ocierała. Tak było w wypadku ataków na lewicującego
Wincentego Rzymowskiego, któremu „Prosto z Mostu” zarzuciło plagiat oraz procesu
o zniesławienie, jaki Stefan Starzyński, komisaryczny prezydent Warszawy, wytoczył
w 1937 roku Władysławowi Studnickiemu.
Niektóre insynuacje kierowano wprost, inne podawano w formie zawoalowanej,
nie we wszystkich wypadkach znani byli ich autorzy. W 1938 roku w tygodniku „Poli-
tyka” ukazał się artykuł sygnowany inicjałami L.K. (Leon Kozłowski), którego autor
informował, że czołowi przywódcy Frontu Morges są aktywnymi działaczami maso-
nerii. Sprawa przybrała wymiar sensacji wałkowanej głównie przez warszawskie „czer-
woniaki”. Jeden z wymienionych, Stanisław Stroński, oddał sprawę do sądu. Rozprawa
została utajniona przez czynniki administracyjne, które nie dopuszczały jakichkolwiek
wzmianek na jej temat. Podczas procesu wyszło na jaw, że artykuł napisał jeden
z urzędników MSZ na polecenie ministra Józefa Becka w celu dyskredytacji politycz-
nych przeciwników szefa dyplomacji. Rola Kozłowskiego sprowadzała się jedynie do
sygnowania tekstu.
Oskarżenia o przynależność do masonerii były ulubionym chwytem głównie
prasy narodowej. Używano go jako „argumentu” mającego deprecjonować przeciw-
ników bez względu na ich rzeczywiste związki z wolnomularstwem.
Sala sądowa nie zawsze była jednym miejscem rozwiązywania sporów. Niezmien-
nie odwoływano się do wymierzania sprawiedliwości na własną rękę. W czerwcu 1933
roku na ulicy został spoliczkowany Jerzy Paczkowski, redaktor satyrycznego „Cyru-
lika Warszawskiego”. W marcu 1936 roku w redakcji „Dziennika Polskiego” Ksawery
Pruszyński spoliczkował Klaudiusza Hrabyka, w odpowiedzi na zarzut, że w swojej
publicystyce odnosił się z lekceważeniem do tradycji obrony Lwowa oraz walki o nie-
podległość Polski.
W styczniu 1938 roku w kawiarni „Ziemiańska” czynnie znieważono Antoniego
Słonimskiego. W tym wypadku powodem był opublikowany w „Wiadomościach Lite-
rackich” (1938, nr 3) wiersz (Druga ojczyzna), który Zygmunt Ipohorski, dziennikarz
„Gazety Polskiej”, uznał za obrazę uczuć patriotycznych.
Zaostrzanie się obyczajów, w tym języka, jakim posługiwano się w prasie, nie spo-
tykało się z akceptacją. W lecie 1939 roku Polskę opuścił poeta Józef Wittlin, związany
z grupą Skamandra, którego pacyfistyczne poglądy stały się dla publicystyki nacjo-
nalistycznej (wyróżniał się tu Jerzy Pietrkiewicz drukujący pod nazwiskiem i wieloma
pseudonimami) znakiem tego wszystkiego, co z polskiej literatury i życia publicznego
należało bezwzględnie eliminować.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 139

Od 1934 roku narzędziem, które władze mogły stosować przeciw dziennikarzom,


publicystom i wydawcom, był wspomniany już obóz w Berezie Kartuskiej. Wbrew
obawom nie stał się on miejscem, z którego uczyniono miejsce zsyłki dla nieprzychyl-
nych władzy ludzi prasy lub też polityków opozycji. Pierwszymi „pensjonariuszami”
Berezy byli działacze ONR, przy czym powodem ich izolacji była tyleż działalność
prasowa, co polityczna. Po zamknięciu w czerwcu 1934 roku drukarni „Sztafety”
u ministra spraw wewnętrznych Bronisław Pierackiego interweniował Jan Mosdorf.
Usłyszawszy w rozmowie telefonicznej, że minister będzie mógł go przyjąć dopiero
za kilka dni, stwierdził, że „to za późno”. Następnego dnia Pieracki został zamordo-
wany, a treść rozmowy rzuciła podejrzenie na ONR. W efekcie aresztowano blisko
tysiąc działaczy Obozu, w tym przywódców ruchu, a więc redaktorów prasy partyjnej.
Dziesięciu z nich, w tym Bolesław Piasecki, spędziło w Berezie trzy miesiące.
Po zabójstwie Pierackiego władze przeprowadziły szereg aresztowań wśród
dziennikarzy prasy narodowej, co szczególnie dotknęło prasę endecką na Pomorzu.
Większość zatrzymanych szybko zwalniano, jeden trafił do Berezy.
W początku 1935 roku premier Zyndram-Kościałkowski nosił się z zamiarem
umieszczenia w Berezie Jerzego Giedroycia, wzburzony opublikowaniem w „Buncie
Młodych” artykułu sugerującego podobieństwa pomiędzy zamachem na Pierackiego
a zleconym przez Stalina prowokacyjnym zabójstwem Siergieja Kirowa. Redaktora,
ówcześnie urzędnika w Ministerstwie Rolnictwa, miał wziąć w obronę szef resortu
Juliusz Poniatowski.
Za wyjątkowy można uznać przypadek Stanisława Mackiewicza, który na prze-
łomie marca i kwietnia 1939 roku spędził w obozie 18 dni. Powodem zesłania „Cata”
(który poparł decyzję o założeniu obozu) do Berezy były jego artykuły w „Słowie”
podważające, zdaniem rządu, możliwości obronne państwa, obniżające powagę władz,
szerzące nastroje defetystyczne oraz szkodzące akcji konsolidowania społeczeństwa.
Przeciw represji wobec Mackiewicza – publicysty wybitnego, w czym zgodni
byli zarówno jego zwolennicy, jak przeciwnicy – wystąpili niektórzy z reprezentan-
tów elity władzy (niezadowolenie z takiego obrotu sprawy wyraził m.in. minister
spraw zagranicznych Józef Beck) oraz dziennikarze. U premiera interweniował Zarząd
Główny Związku Dziennikarzy, protesty uchwaliły Syndykaty Dziennikarzy Kra-
kowskich, Warszawskich i Wileńskich. Warszawska Wyższa Szkoła Dziennikarska
proklamowała strajk protestacyjny, demonstrowano na ulicach Wilna, sprawa stałą
się przedmiotem interpelacji parlamentarnej.
Władze nie przejęły się tym zbytnio, skutecznie eliminując wszystkie informa-
cje na ten temat. Skonfiskowano „Słowo”, w którym o sprawie pisał Józef Mackiewicz,
prorządowy „Kurier Wileński” oraz opozycyjne, a na dodatek krytyczne wobec zapat-
rywań politycznych Mackiewicza, „Robotnika” i „Polonię”. Opinię publiczną poin-
formowano o uwięzieniu poprzez komunikat PAT, który wyliczał powody decyzji
jaką podjęły władze. Po odzyskaniu wolności Mackiewicz oświadczył w „Słowie”,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

140 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

że zawiesza swoją działalność publiczną (pisarską i polityczną) do końca września


1938 roku.
Bereza nie stała się jednak postrachem dziennikarzy. W razie stwierdzenia prze-
stępstwa sądy wymierzały na ogół kary „normalnego” więzienia oraz często towarzy-
szące im kary finansowe. Było zatem tak, jak do tej pory. Według informacji podanej
przez kierownictwo PPS, od maja 1931 roku do lutego 1934 roku redaktorów odpo-
wiedzialnych „Robotnika” skazano łącznie na 47 miesięcy więzienia oraz 5380 złotych
grzywny (średnia pensja szefa dużego dziennika wynosiła około 1000 złotych).
Stanowczości wobec prasy opozycyjnej, ale i ostrym relacjom pomiędzy poszcze-
gólnymi tytułami oraz publicystami, towarzyszył podobny ton i język wypowiedzi.
Z pewnością nie było to wynalazkiem rzeczywistości pomajowej, można jednak
mówić o utrwaleniu, a nawet pogłębianiu tej tendencji.
Napaści w druku były praktyką codzienną, stosowaną wobec wszystkich poli-
tycznych przeciwników. Zasada ta obowiązywała nie tylko w relacji władza-opozy-
cja, ale i polemikach toczonych przez pisma np. prorządowe lub opozycyjne. Przy
okazji kampanii prowadzonej przez prasę „czerwoną” po zabójstwie Bronisław Piera-
ckiego „Czas” usiłujący wprowadzić do debaty element chłodniejszej refleksji nad tym,
co się stało, został określony mianem „zgrzybiałego (...) organu kilkuset konserwaty-
stów, sklerotycznie zmętniałą rogówką wodzącego po obecnej polskiej rzeczywistości”
(Koszmarna tradycja, „Express Poranny”, nr 172, 23 czerwca 1934).
„Bunt Młodych” ostro rozprawiał się z Wincentym Rzymowskim, który broniąc
się, dawał do zrozumienia, że grupa ma zewnętrznych, czyli niepolskich mocodaw-
ców i działa tym samym w obcym interesie.
Bezpardonowych ataków doświadczyła kilkakrotnie Maria Dąbrowska. W 1936
roku powodem stało się jej wystąpienie przeciw awanturom antysemickim na wyż-
szych uczelniach ogłoszone w „Dzienniku Popularnym” (nr 43, 24 listopada). Ponownie
zaatakowano pisarkę w 1937 roku (również dziennik „ABC”), zarzucając jej związki
z masonerią. Zanotowała wówczas w Dzienniku:

W Polsce robi się strasznie ciemno i duszno. Oszczercy i delatorzy zamkną wreszcie
wszystkich uczciwych ludzi w więzieniach, a sami zgubią ojczyznę.

Kampanie prasowe
Kampanie prasowe nie były zjawiskiem, które objawiło się w drugiej połowie
dwudziestolecia, podejmowano je już wcześniej, ale od końca lat 20. stały się częstsze
i bardziej zauważalne. Powodem bardziej niż inspiracją ze strony władz był rosnący
w siłę segment prasy sensacyjnej. W kampaniach wykorzystywano wszystkie pisma,
tym niemniej przegląd najważniejszych przedsięwzięć tego typu przeprowadzonych
w latach 1928–1938 dowodzi, że coraz istotniejszy był w nich udział tytułów sensa-
cyjnych.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 141

Pierwszą dużą debatą o cechach kampanii podjętą po zamachu majowym, od


którego to czasu święto 11 listopada wiązano z imieniem Piłsudskiego, były obchody
rocznicy odzyskania niepodległości w 1928 roku. W prasie związanej z obozem
władzy ukazało się wiele tekstów w jednoznaczny sposób oceniających zasługi nie-
podległościowe. Choć nie zawsze mówiono o tym wprost, intencją wielu wypowie-
dzi było twierdzenie, że pozycja, jaką zajmuje obóz piłsudczykowski po maju 1926
roku, jest oczywistą funkcją zasługi w przywróceniu Polsce suwerenności. Spór, który
piłsudczycy prowadzili głównie z Narodową Demokracją, o to, kto bardziej zasłużył
się w budowie niepodległości, był w istocie sporem o współczesność, walką o potwier-
dzenie status quo po 1926 roku. Służył do budowania mitu Marszałka Piłsudskiego,
którego Wojciech Stpiczyński widział w szeregu „umysłów genialnych”, poczynając
od Kopernika po Marię Skłodowską-Curie. (Pierwsze dziesięć lat ofiary, mozołu
i radości, „Głos Prawdy”, nr 313, 11 listopada). Wtórowała tym diagnozom w równie
podniosłym stylu „Polska Zbrojna”. Patos i emocjonalne napięcie, z jakim przed-
stawiano wysiłki obozu piłsudczykowskiego w latach I wojny światowej, kontrasto-
wały z argumentami narodowych demokratów widzących własne zasługi w odbu-
dowaniu psychiki narodowej i edukacji politycznej narodu (Zygmunt Wasilewski, Jak
doszło do niepodległości, „Myśl Narodowa”, nr 25, 1 listopada).
W latach następnych prasa sensacyjna, która w 1928 roku sprawiała wrażenie
zepchniętej w cień przez dzienniki opiniotwórcze, stawała się coraz bardziej widoczna.
„Czerwoniaki” entuzjastycznie powitały uchwalenie przez sejm Konstytucji (styczeń
1934), dostrzegając w tym wydarzeniu początek nowej epoki w polskim życiu polity-
cznym. Z podobną egzaltacją relacjonowały sprawę zabójstwa Bronisława Pierackiego
(czerwiec 1934) i dowodziły celowości dekretu prezydenta o utworzeniu obozów
izolacyjnych. Okazały się przydatne w szybkim wskazaniu potencjalnie winnych
zabójstwa, gdy opinia publiczna o rzeczywistych sprawcach nic jeszcze nie wiedziała.
„Express Poranny” wzywał do położenia kresu „tolerancji warcholstwa” (nr 168, 19 czer-
wca), przekonując, że odosobnienie „warchołów” zapewni społeczeństwu „spokój
i ład”. W podobnym tonie pisał zresztą w „Kurierze Porannym” Wojciech Stpiczyński
(Polityczne konsekwencje zabójstwa Bronisława Pierackiego, nr 168, 19 czerwca).
Impet i styl wydawnictw sanacyjnych przyciągał powszechną uwagę. Przema-
wiając językiem władzy, deklarowały, że opozycja nie będzie miała wpływu na bieg
wydarzeń w Polsce.

Nie będziemy się z nimi spierać – pisała „Gazeta Polska” – co było tam, czy gdzie
indziej. Wiemy natomiast, co musi być w Polsce, bo my tak chcemy. (nr 168, 19 czerwca)

Nie mającą precedensu w dwudziestoleciu kampanię zorganizowały władze


w maju 1935 roku po śmierci Marszałka Piłsudskiego. Prasa, nie tylko prorządowa,
wyrażała wówczas autentyczne odczucia społeczne, z pewnością można przecież
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

142 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

mówić o powszechnej żałobie, nie omieszkano jednak wykorzystać relacji z uro-


czystości pogrzebowych do podkreślenia znaczenia polityki Marszałka i zaprezen-
towania społeczeństwa skupionego wokół wartości uosabianych przez zmarłego,
wspólnych państwu i narodowi. Od prasy opozycji nie żądano okolicznościowych
deklaracji, nakłaniano natomiast, niekiedy zaś zmuszano, do zamieszczeniu portretu
w czarnej obwódce.
Sposobność do wykorzystania prasy sensacyjnej, choć nie tylko jej, dała sprawa
konfliktu między państwem a Kościołem w 1937 roku. W czerwcu tego roku arcy-
biskup krakowski Adam Sapieha samowolnie zdecydował o przeniesieniu trumny
Józefa Piłsudskiego z krypty św. Leonarda do krypty pod wieżą Srebrnych Dzwonów.
Prasa sensacyjna zareagowała na to wprowadzeniem opinii publicznej w stan naj-
wyższej emocji. Przekonywano o zbrodni, jakiej dopuszczono się na pamięci Mar-
szałka, podkreślano, że obrażone zostały uczucia narodu, a serca katolików napełnione
są „goryczą i żalem”. Decyzję Sapiehy określano jako „wybryk”, potępienie dla hie-
rarchy Kościoła łącząc z poparciem dla stanowiska władz państwowych. Protesty
przeciw decyzji arcybiskupa stały się kolejną okazją do wykazania przez prasę jed-
ności władz i społeczeństwa oraz nieprzemijającej uznania dla wielkości Marszałka
Piłsudskiego.
Jedna z najciekawszych kampanii prasowych w dwudziestoleciu toczyła się wokół
wojny domowej w Hiszpanii. Od lipca 1936 roku, czyli wybuchu konfliktu, przez ponad
dwa lata krzyżowano pióra w sporze o racje stron konfliktu. Prawica, zwłaszcza naro-
dowa oraz pisma bliskie Kościołowi, sympatyzowały z rebeliantami (określanymi przez
„Mały Dziennik” mianem „powstańców”), zajadłymi krytykami Franco były tytuły
lewicowe i liberalne. Spór o konflikt w Hiszpanii miał dwa wymiary. Doprecyzowy-
wał światopogląd i przekonania biorących w nim udział, ale nie dotyczył wyłącznie
zagadnienia hiszpańskiego, ani ogólniej antagonizmu faszyzm – demokracja. Miał
także podtekst polski, który wbrew intencjom wypowiadających się, dowodził ich rela-
tywizmu, a tym samym podważał wiarygodność. Oto krytycy frankistów („Robotnik”)
podkreślali nieprawomocność działań wywodzonych z zamachu stanu. Ich zwolen-
nicy z kolei, uznawali to za fakt nieistotny, kładąc nacisk na przewidywane efekty
zamachu, to jest niedopuszczenie do zainstalowania w Hiszpanii sowieckiej wersji
komunizmu. Jeśli odnieść to do sytuacji w Polsce sprzed 10 lat okaże się, że prze-
ciwnikami Franco byli zwolennicy idącego siłą do władzy Marszałka Piłsudskiego,
którym w maju 1926 roku fakt ten nie przeszkadzał, zwolennikami zaś ci, którzy
w zamachu majowym widzieli wystąpienie przeciw demokratycznie wybranym wła-
dzom, innymi słowy pogwałcenie prawa i konstytucji.
W 1938 roku nasiliła się fobia antymasońska (w listopadzie mocą dekretu pre-
zydenta zakazana została działalność organizacji wolnomularskich). Pierwsze skrzypce
w przedstawianiu tej kwestii grał „Mały Dziennik” nawołujący do „otrząśnięcia się z ob-
cych naleciałości” i dostrzegający w masonerii „agenturę żydowską”. Budzi wątpliwość,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLITYKA WOBEC PRASY I RADIOFONII 143

czy można tu mówić o kampanii. Jeśli tak, to tylko w wypadku powracającej do tego
tematu prasy narodowej.
Pierwszą i ostatnią zarazem w pełni nowoczesną kampanię medialną (ze zna-
czącym udziałem radia) zorganizowały władze w związku z zajęciem Śląska Zaol-
ziańskiego. Od drugiej dekady września 1938 roku problemowi zaczęto poświęcać
coraz więcej uwagi, przy czym bez trudu można dostrzec, że niektóre dzienniki
posługiwały się podobną, jeśli nie wręcz identyczną frazeologią. Ultimatum posta-
wione Pradze poprzedził szereg artykułów, w których zwracano uwagę na krzywdę
wyrządzaną Polakom mieszkającym na Zaolziu. 25 września „Polska Zbrojna” infor-
mowała w nagłówku, że „Ludność polska na Śląsku krwawo broni się przed terrorem
czeskich tyranów” (nr 265), dwa dni później „Gazeta Polska” donosiła, że Zaolzie bro-
czy krwią (nr 265). Zdecydowana większość wypowiedzi przybierała formę żądań
społeczeństwa domagającego się od władz rozwiązania palącego problemu. Głosom
prasy towarzyszyły wiece organizowane na terenie całego kraju. Relacje z ich prze-
biegu korespondowały z tonem wypowiedzi prasowych, zdając się je uwiarygodniać.
Jeden z największych wieców, w Katowicach, transmitowało radio w programie ogól-
nopolskim. W początku października przed mikrofonami wystąpili minister Józef
Beck oraz, dwukrotnie, marszałek Rydz-Śmigły.
Zajęcie Zaolzia przez oddziały wojska polskiego przedstawiono jako wielki suk-
ces, wypełnienie testamentu Marszałka Piłsudskiego oraz wydarzenie dowodzące siły
Polski. Sprawę w właściwym sobie stylu nagłaśniała prasa sensacyjna. 1 października
„IKC” na pierwszej stronie wielkimi literami informował: Zaolzie nasze (nr 273),
bacząc, by podkreślić swoje zaangażowanie i patriotyzm. Już po zajęciu Zaolzia gazeta
stawiała kwestię uregulowania granicy na terenie Spiszu i Orawy pisząc, że Co polskie
do Polski – wrócić powinno (nr 284, 14 października). Materiał fotograficzny przed-
stawiający „odzyskaną ziemię śląską” prezentowany był w ilustrowanych dodatkach
„IKC” (np. do nr 280, 10 października).
Rozegranie sprawy zaolziańskiej większość tytułów przedstawiała jako sukces
władz, ale również kwestię istotną z punktu widzenia polskiej racji stanu. Nie ulega
wątpliwości, że zabiegano, by uregulowanie problemu Zaolzia przedstawione zostało
w mediach jako realizacja postulatu narodowego, to jest wydarzenie dowodzące
jednomyślności narodu i władzy. Nie było to zresztą nadużycie, gdyż zdecydowana
większość społeczeństwa popierała politykę wobec Czechosłowacji. W prasie rządo-
wej nie omieszkano pochwalić się telegramem gratulacyjnym, jaki do prezydenta
Mościckiego nadesłał firmujący centrową opozycję Ignacy Paderewski.

***
Polityka prasowa sanacji po maju 1926 roku przyniosła zamierzony skutek,
trudno jednak by było inaczej, gdy pamiętać o rosnącej dysproporcji sił zmagających
się ze sobą stron. Walka toczyła się między częścią prasy a państwem wyposażonym
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

144 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

w argumenty ideowe, prawo i znaczące, możliwości finansowe. Już w początku lat 30.
pisma prorządowe zyskały ilościową przewagę nad opozycyjną, natomiast regulacje
prawne dały możliwość dość skutecznej kontroli mediów. Wypada pamiętać i o tym,
że na rzecz władz działał bijący w opozycję kryzys prasy partyjnej. Jej przeciwnikiem
okazały się więc tytuły rządowe i prorządowe, ale i zmiany preferencji czytelniczych.
Przewaga władz, jej instrumentarium i metody nie oznaczały, że przed wybu-
chem II wojny światowej wolność wypowiedzi należała w Polsce do przeszłości.
Gazety polityczne mogły mówić własnym głosem. Sanacja nie stawiała sobie za cel
likwidacji stronnictw opozycyjnych, co implikowało istnienie ich prasy. Nie dążyła
do osiągnięcia monopolu, ani zdławienia wolności słowa. Chciała sprawować kon-
trolę oraz dominować. Wpływ, jaki od połowy lat 30. władze miały na media, skłania
do wniosku, że w Polsce został wprowadzony, obowiązujący do września 1939 roku,
system mediów kontrolowanych, przy utrzymujących się możliwościach prezento-
wania przez prasę opozycji i pisma niezależne własnego zdania, ocen i interpretacji.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 145

ROZDZIAŁ 8

II wojna światowa

Tempo, w jakim od początku działań wojennych posuwały się w Polsce wojska


niemieckie, spowodowało, że prasa nie zdołała odegrać podczas kampanii wrześ-
niowej istotnej roli, choć nie sposób odmówić jej jakiegokolwiek znaczenia. Już
w pierwszych dniach wojny Niemcy zajęli Katowice, Poznań, Kraków i Łódź, w mias-
tach tych przestały więc ukazywać się gazety i czasopisma oraz zamilkły rozgłośnie
radiowe. W zajętym przez Niemców Krakowie 8 września zaczął wychodzić „Dziennik
Krakowski”, prefiguracja tzw. gazet gadzinowych.
1 września 1939 roku władze rozpoczęły działania informacyjne przewidziane
na wypadek wojny, koordynowane przez rząd i Biuro Propagandy Kwatery Głównej
Naczelnego Wodza. Na mocy Dekretu o stanie wojennym wydawnictwa prasowe
mogły być kontrolowane w trybie prewencyjnym. 2 września powołano Ministerstwo
Propagandy, na którego czele stanął dotychczasowy wojewoda śląski Michał Grażyński.
Za sprawą sytuacji militarnej nie rozpoczęło ono szerszej działalności, nie licząc kilku
spotkań ministra z dziennikarzami, podczas których przekazywano informacje na
temat działań wojennych i zarządzeń władz.
Gazety, które ukazały się 1 września, zamieściły informacje o agresji Niemiec
oraz orędzie prezydenta Rzeczpospolitej. W następnych dniach sytuację wojenną
przedstawiano w sposób na ogół mający wiele niewspólnego z rzeczywistością. 4 wrześ-
nia dzienniki warszawskie informowały, że armia polska „wytrzymała” uderzenie,
a atak niemiecki został „sparaliżowany” („Goniec Warszawski”, nr 240). Podobnie było
w dniach następnych (informacja o bombardowaniu Berlina przez polskie lotnictwo
zdementowana przez niemiecką agencję informacyjną DNB). Pisano oczywiście
o wypowiedzeniu Niemcom wojny przez Francję i Wielką Brytanię (czemu towarzy-
szył entuzjazm nie tylko prasy) oraz wkroczeniu wojsk francuskich na teren Niemiec.
Utrzymujący się w następnych dniach optymizm prasy stał w sprzeczności z sy-
tuacją na froncie oraz doniesieniami napływających do miasta uchodźców. Praktykę
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

146 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

taką można uznać za naturalną powinność podtrzymywania ducha. Bez względu na


to, czy była ona rezultatem decyzji redaktorów, czy odgórnych poleceń, z pewnością
miała pewien wpływ na nastroje, choć z drugiej wyostrzyła gorycz nieodległej porażki.
13 września, a więc w czasie zamykania pierścienia wojsk niemieckich wokół Warszawy,
stołeczne dzienniki informowały o załamaniu się niemieckiej agresji i powstaniach
w „okupowanych miastach Polski” („Express Poranny”).
W nocy z 4 na 5 września rozpoczęła się ewakuacja urzędów centralnych z War-
szawy, w tym rządu, co oznaczało praktyczny kres prac Ministerstwa Propagandy.
Fiaskiem zakończyły się poewakuacyjne próby wydawania pisma, Michał Grażyński
zdążył jedynie kilkakrotnie wystąpić przed mikrofonami rozgłośni lwowskiej. W War-
szawie odpowiedzialność za politykę informacyjną objęli pułkownicy Roman Umia-
stowski, szef Biura Propagandy Naczelnego Wodza oraz Wacław Lipiński, jego odpo-
wiednik w Dowództwie Obrony Warszawy. Umiastowski nie miał doświadczenia
dziennikarskiego (na poprzednim stanowisku dowodził pułkiem piechoty), a podległe
mu biuro organizował od podstaw, nie mając żadnych wytycznych. W nie lepszej
sytuacji był Lipiński, historyk pracujący w Instytucie Badania Najnowszej Historii
Polski. W takich okolicznościach obaj sprowadzili swoje działania do wygłaszania
przemówień radiowych.
Podejście wojsk niemieckich pod Warszawę nie oznaczało końca stołecznej prasy,
ale ze względu na sytuację, jej nakłady i objętość stopniowo malały. W innych mias-
tach było podobnie. Do 18 września ukazywało się wileńskie „Słowo”, którego redak-
tor – Stanisław Mackiewicz – pożegnał się z czytelnikami (Wilno, 18 września), wierząc
w zwycięstwo Zachodu, mniej natomiast pewny, co do przyszłych losów swego miasta.
W dniu wkroczenia do Lwowa wojsk sowieckich (22 września) wyszedł ostatni
numer „Dziennika Polskiego”. Trzy dni wcześniej, wbrew faktom, gazeta donosiła, że
władze naczelne pozostają w kraju i kierują obroną państwa. Podobnie zachowywał
się inny dziennik lwowski – „Wiek Nowy” – informując 19 września, że Armia Polska
prze naprzód.
Wobec zmniejszania się liczby tytułów prasy codziennej pozostawało radio, lecz
i ono zostało wykorzystane w ograniczonym stopniu. Podczas ewakuacji władz z War-
szawy podjęto decyzję o wysadzeniu masztów i urządzeń nadawczych w Raszynie,
by nie dostały się w ręce wroga. Rano 7 września zamilkła w związku z tym Warszawa I
mająca zasięg ogólnokrajowy. Mimo ewakuacji większości personelu Polskiego Radia
z dyrektorem Konradem Libickim, na falach średnich regularny program nadawała
Warszawa II – ale o znacznie mniejszym zasięgu. Stacją kierował Edmund Rudnicki,
który 15 września objął stanowisko dyrektora Polskiego Radia. Za pośrednictwem
Warszawy II do mieszkańców miasta z codziennymi komunikatami zwracał się
prezydent Stefan Starzyński. Przez radio 6 września pułkownik Umiastowski wydał
tragiczny w skutkach rozkaz nakazujący opuszczenie miasta i udanie się na wschód
wszystkim mężczyznom zdolnym do noszenia broni.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 147

W pierwszych tygodniach wojny w Warszawie można było odbierać programy


stacji regionalnych. 14 września rozgłośnia wileńska nadała odezwę prezydenta miasta
z wyrazami hołdu dla stolicy. Do czasu agresji sowieckiej pracowały rozgłośnie w Bara-
nowiczach oraz Lwowie. Ostatnią audycję rozgłośni warszawskiej wyemitowano po
kapitulacji miasta, 30 września.
Ostatnim natomiast akordem prasy warszawskiej była „Gazeta Wspólna”, wy-
dawana od 27 września w miejsce największych dzienników politycznych; jej kres
przyniosła kapitulacja miasta i niemiecka polityka prasowa w Generalnym Guber-
natorstwie (GG).
Klęska, jakiej doznała Polska w kampanii wrześniowej, oraz okupacja ziem
polskich przez Niemcy i Związek Sowiecki oznaczały koniec prasy dwudziestolecia
sięgającej korzeniami XIX wieku. Przyczyniła się do tego polityka okupantów: likwi-
dacja instytucji kulturalnych i społecznych, w tym wydawnictw prasowych oraz insta-
lacja nowych, w pełni zależnych, mających odgrywać rolę propagandową.
Przedwojenną działalność prasową próbowały kontynować niektóre inicjatywy
podjęte na emigracji, trudno jednak stawiać tezę, że we Francji lub w Wielkiej Bry-
tanii istniały wydawnictwa będące przedłużeniem stanu sprzed 1939 roku. Cech
takich, z oczywistych powodów, nie miała prasa konspiracyjna wydawana w kraju.
Rok 1939 można wobec tego uznać za cezurę w historii prasy polskiej zamykającą
jeden z jej rozdziałów i otwierającą następne.

Okupacyjne systemy prasowe


Generalne Gubernatorstwo
Niemieckie władze okupacyjne zdecydowały zlikwidować całą prasę ukazującą
się na terenach państwa polskiego zajętych przez III Rzeszę we wrześniu 1939 roku.
Punkt wyjścia polityki prasowej w Generalnym Gubernatorstwie stanowił zakaz wyda-
wania informacyjnych druków periodycznych i odcięcie społeczeństwa od innych
niż niemieckie źródeł informacji. Taki stan został osiągnięty w końcu września, po
kapitulacji Warszawy. Specjalne rozporządzenie nakładało na osoby posiadające radio-
odbiorniki obowiązek ich oddania. Według danych niemieckich, w Warszawie do
marca 1940 roku zdano 40 procent aparatów zarejestrowanych przed 1 września.
Niemcy w znacznym stopniu zlikwidowali więc dotychczasowy system medialny,
izolując polskie społeczeństwo od dopływu informacji, i przystąpili do budowy nowego,
opartego na zasadach polityki propagandowej III Rzeszy.
Jego założenia sprowadzały się do stworzenia na terenie Gubernatorstwa sys-
temu prasowego składającego się z niewielkiej, w porównaniu z okresem przedwo-
jennym, liczby tytułów. Prasa i cała polityka informacyjna zostały podporządkowane
Wydziałowi Głównemu Propagandy Rządu GG. Przyjęto zasadę wydawania dzien-
ników informacyjnych (i ich mutacji) w większych miastach dystryktów, które były
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

148 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

jednostkami podziału administracyjnego Gubernatorstwa. Dwoma największymi


ośrodkami wydawniczymi przez cały okres wojny były Kraków („stolica” GG) oraz
Warszawa.
11 października 1939 roku zaczął się ukazywać „Nowy Kurier Warszawski”, a jego
tytuł nie przez przypadek nawiązywał do popularnego dziennika warszawskiego uka-
zującego się od lat 20. XIX wieku. Czytelnik gazety miał odnosić wrażenie, że „Kurier”
jest jakoś związany z gazetą znaną mu sprzed wybuchu wojny. Nakład dziennika był
stosunkowo wysoki i oscylował wokół 200 tysięcy egzemplarzy (wydanie sobotnio-nie-
dziele 300 tysięcy). 27 października ukazał się pierwszy numer „Gońca Krakowskiego”
(nakład 60 tysięcy). Miał on pełnić funkcję pisma ogólnogubernialnego, rozchodził się
jednak przede wszystkim w regionie i powszechnie był określany mianem „podogońca”.
W Krakowie wydawany był także „Dziennik Poranny” przeznaczony dla południowej
części Gubernatorstwa.
Dzienniki informacyjne ukazywały się w Radomiu („Kurier Radomski”, następ-
nie „Dziennik Radomski”) i Częstochowie („Kurier Częstochowski”). W Lublinie
wychodził tygodniowy „Głos Lubelski”.
Po zajęciu przez Niemcy wschodnich terenów Polski od września 1939 roku
okupowanych przez ZSRS codzienne pismo powstało we Lwowie. W sierpniu 1941
roku zaczęła się tam ukazywać „Gazeta Lwowska”, która przejęła tytuł jednego z naj-
starszych polskich dzienników (wydawanego od 1811 roku); dziennik założono także
w Wilnie („Goniec Codzienny”). Łącznie w Gubernatorstwie (do którego nie wcho-
dziła Wileńszczyzna), ukazywało się osiem dzienników, a ich uzupełnienie stanowiło
kilka tygodników. Do najważniejszych należały „Ilustrowany Kurier Polski” oraz wyda-
wany w Warszawie „7 Dni”. Ich łączny nakład wynosił blisko 100 tysięcy egzemplarzy.
Za obsługę informacyjną dzienników odpowiedzialna była Telepress – agencja pra-
sowa Generalnego Gubernatorstwa.
Poza pismami informacyjnymi na terenie GG wychodziły periodyki o charakterze
zawodowym (najwięcej tytułów adresowano dla wsi) oraz oświatowym (dla uczniów
niższych klas szkół powszechnych). Zadaniem tych ostatnich było zastępowanie wyco-
fanych z obiegu przedwojennych podręczników szkolnych.
W okresie wojny na terenie Gubernatorstwa władze okupacyjne wydawały łącznie
około 50 tytułów. W 1943 roku ich dzienny nakład dochodził do 500 tysięcy egzem-
plarzy. Dość wysokie nakłady, osiągane zwłaszcza przez dzienniki, mogą świadczyć
o tym, że na wydawnictwa te utrzymywał się popyt, mimo wielokrotnie ponawianych
ze strony podziemia zachęt do bojkotu prasy „gadzinowej”. Po raz pierwszy podziemie
zwróciło się o to w lipcu 1940 roku. W końcu tego roku jedno z czasopism podziemnych
uznało, że całkowity bojkot jest niemożliwy i apelowało o „zachowanie niezbędnego
minimum”. W 1942 roku w Warszawie pojawiły się nalepki przedstawiające człowieka
z głową osła czytającego „Nowy Kurier Warszawski”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 149

Powodem zainteresowania wydawanymi w Gubernatorstwie tytułami nie była


ich treść polityczna, powszechnie zdawano sobie bowiem sprawę z roli, jaką pełniły,
a raczej głód informacji, wykształcone w dwudziestoleciu nawyki czytelnicze, koniecz-
ność zapoznawania się z rozporządzeniami władz okupacyjnych oraz wymogi życia
codziennego. Działy ogłoszeń prasy gadzinowej były powszechnie wykorzystywa-
nym sposobem poszukiwania pracy, sprzedaży bądź kupna trudno osiągalnych na
rynku dóbr. Podobnie było w wypadku kina, do którego bojkotu wzywano równie
bezskutecznie („Tylko świnie siedzą w kinie”). W tym wypadku chodziło nie tyle o reper-
tuar, ile poprzedzające filmy fabularne wojenne kroniki propagandowe.
Zarówno w wymiarze organizacyjnym, jak i merytorycznym, decyzje dotyczące
prasy w Gubernatorstwie podejmowały wyłącznie niemieckie władze okupacyjne.
Wydawnictwa te nie mogły się jednak objeść bez współpracy ze strony Polaków. Ze
względu na panujące wówczas nastroje, a także – co nie było bez znaczenia – kate-
goryczne ostrzeżenia podziemia, zakres kolaboracji dziennikarzy był minimalny. Co
prawda w dziennikach gubernialnych pracowało kilkudziesięciu polskich obywateli,
do wyjątków należały jednak osoby o nazwiskach znanych z prasy sprzed wybuchu
wojny – piszący nie byli na ogół dziennikarzami przed 1939 rokiem.
Ogłoszony przez podziemie bojkot niemieckich instytucji propagandowych oraz
więcej niż dezaprobata dla kolaboracji spowodowały konieczność sygnowania arty-
kułów inicjałami bądź ich niepodpisywania, co obniżało wiarygodność publikowanych
materiałów.
Na początku wojny stosowano niekiedy zabiegi przedrukowywania artykułów
publicystów o znanych nazwiskach, które ukazały się w prasie polskiej przed wrześniem,
nie pytając autorów o zgodę. Praktyka ta dowodziła słabości wydawnictw gadzinowych
przez cały okres wojny cierpiących na brak godnych zaufania autorów.
W przypadku tych, którzy zdecydowali się na współpracę, trudno dociec moty-
wów. Prasę gadzinową przez cały okres okupacji potępiały wydawnictwa podziemne,
publikując imienne wykazy nazwisk polskich współpracowników. Niektórzy z auto-
rów zachowywali postawę niepodległościową, usiłując przemycać treści patriotyczne
(np. w formie haseł złożonych z pierwszych liter kolejnych słów wiersza), inni pozos-
tawali w porozumieniu z podziemiem albo pracowali wręcz na jego polecenie (aktor
Andrzej Szalawski, lektor kronik propagandowych). Dla niektórych zachętą były zarobki.
Najgłośniejszym przypadkiem współpracy z pismem wydawanym przez władze
niemieckie był casus Józefa Mackiewicza, który drukował w wileńskim „Gońcu Co-
dziennym” – jego teksty miały wyłącznie charakter antysowiecki. Po odkryciu grobów
polskich oficerów Katyniu Mackiewicz został tam zaproszony przez Niemców – po
powrocie udzielił obszernego wywiadu („Goniec Codzienny” nr 577, 3 czerwca 1943).
Wileńskie podziemie uznało to za niedopuszczalny akt kolaboracji – na Mackie-
wicza oraz redaktora pisma (Czesława Ancerewicza) wydawano wyrok śmierci, którego
wykonanie w wypadku publicysty zdecydowano się zawiesić; wyrok na Ancerewiczu,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

150 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

przed wojną dziennikarzu prasy białostockiej i działaczu tamtejszego syndykatu, zos-


tał wykonany.
Sprawa ta świadczy o rygorystycznym przestrzeganiu okupacyjnego kodeksu
etycznego zabraniającego jakiejkolwiek dobrowolnej współpracy z instytucjami nie-
mieckimi, zwłaszcza przedstawicielom inteligencji. Przypadek Mackiewicza, którego
postawy z pewnością nie można traktować w kategoriach potocznie rozumianej kola-
boracji, dowodzi, że za niedopuszczalny uchodził sam fakt współpracy, bez względu
na treść publikowanych materiałów.
Wśród osób, które zdecydowały się na współpracę z prasą niemiecką, byli pub-
licysta Stanisław Wasylewski oraz mało znany przed wojną Alfred Szklarski. Do prasy
gadzinowej pisywali Feliks Budrecki, przed wojną publicysta „Kuriera Polskiego” oraz
Jan Emil Skiwski. W tych ostatnich wypadkach powodem było przekonanie, że dla
Polski większe zagrożenie niż hitleryzm stanowi sowiecki komunizm. Byłaby to więc
kolaboracja ideowa (podobnie jak w wypadku Mackiewicza), co nie zmieniało faktu
współpracy. Budrecki, Skiwski i Mackiewicz opuścili Polskę w 1945 roku.
To, że władze okupacyjne nie mogły liczyć na współpracę ze strony polskich
dziennikarzy i publicystów, nie wpłynęło na treść prasy gadzinowej. Wszystkie druki
informacyjne wydawane w Gubernatorstwie były pokrewne, jeśli idzie merytoryczną
stronę przekazu, nie znaczy jednak, że całkowicie do siebie podobne. Takie były gazety
wydawanych w centralnej Polsce. Różniła się od nich „Gazeta Lwowska”, w której uka-
zywały się niekiedy artykuły i ilustracje zwracające uwagę na polskość miasta. Nie
jest wykluczone, że był to przejaw polityki konfliktowania Polaków i Ukraińców.
Podstawowym zadaniem prasy gadzinowej było budowanie, później zaś utrwa-
lanie, systemu okupacyjnego. Zabiegi, jakimi posługiwano się dla osiągnięcia tych celów,
nie były finezyjne i w związku z tym nie nastręczały odbiorcy trudności w rozpoz-
naniu. Starano się przede wszystkim przekonać o potędze militarnej III Rzeszy, co
miało zniechęcić do oporu, a także (bezpośrednio po kampanii wrześniowej) depre-
cjonować i obarczać odpowiedzialnością za wybuch wojny władze polskie. Przy lada
okazji wskazywano na niesamodzielność rządu polskiego na obczyźnie uzależnionego,
jak twierdzono, od gospodarzy. Po katastrofie gibraltarskiej (lipiec 1943), w której zginął
generał Sikorski, odpowiedzialność za jego śmierć złożono na rząd brytyjski.
Motywem stale obecnym w prasie gadzinowej były informacje na temat niemiec-
kich dokonań na terenie Europy Środkowej datowanych, co podkreślano, od śred-
niowiecza. W tym wypadku celem było wyrobienie u czytelnika przeświadczenia, że
niemiecka obecność na ziemiach polskich jest czymś niejako naturalnym, mającym
początek w odległej przeszłości.
Równie charakterystyczne było posługiwanie się kategorią wroga, czynnikiem
organizującym całość propagandy nazistowskiej i propagandy każdego państwa tota-
litarnego. Identyfikatorem tym posługiwano się wobec Żydów, co stanowiło tło poli-
tyki ich eksterminacji, oraz demokracji zachodnich (rządzonych według propagandy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 151

nazistowskiej przez plutokrację żydowską). Po ataku na ZSRS (czerwiec 1941) prasa


gadzinowa zaczęła określać „bolszewizm” mianem wroga, zwracając uwagę na nie-
bezpieczeństwo komunizmu grożące Polakom w równym stopniu co całej Europie.
W kampanię tę wpisano zbrodnię katyńską. O odkryciu grobów poinformowała
rozgłośnia berlińska 13 kwietnia 1943 roku, a następnego dnia doniosła o tym prasa
w Niemczech oraz dzienniki gadzinowe w GG; w Warszawie informacje o zbrodni
przekazywano przez megafony uliczne. Oprócz informacji i komentarzy wykorzys-
tano relacje osób, które w porozumieniu z władzami niemieckimi odwiedziły Katyń
– w prasie ukazały się wypowiedzi Jana E. Skiwskiego, Leona Kozłowskiego i Mac-
kiewicza. Mimo odmowy złożenia oświadczenia w prasie przez Ferdynanda Goetla,
również obecnego w Katyniu, „Nowy Kurier Warszawski” zamieścił artykuł na ten
temat sygnowany jego inicjałami.
Ton propagandy niemieckiej uległ zmianie od czasu zwrotu na froncie wschodnim.
Prasa poczęła wówczas przedstawiać armię niemiecką jako obrońcę przed bolszewi-
zmem, a za pośrednictwem pism informacyjnych władze podjęły pojednawcze gesty
wobec społeczeństwa polskiego, które ze zrozumiałych względów nie przyniosły
rezultatów.
Przejawem tej polityki było tworzenie tytułów kryptokonspiracyjnych, należących
do arsenału czarnej propagandy. Wydawane w konwencji druków podziemnych miały,
jako potencjalnie wiarygodne, nakłonić społeczeństwo polskie do zmiany stosunku
do okupanta. W maju 1944 roku zaczął wychodzić dwutygodnik „Przełom” redago-
wany przez Budreckiego i Skiwskiego (w końcu 1944 roku pismo to miało osiągnąć
nakład 200 tysięcy egzemplarzy, co dowodzi znaczenia, jakie przywiązywano do tego
przedsięwzięcia).
Akcja pozyskiwania społeczeństwa polskiego za sprawą wydawnictw krypto-
konspiracyjnych (łącznie nie więcej niż 10 tytułów), a także wydawanych w tym celu
w milionowych nakładach broszur, ulotek i plakatów nie przyniosła efektów zarówno
ze względu na czas, w jakim była prowadzona – klęska Niemiec wydawała się przesądzona
– jak i dotychczasową politykę okupanta.

Okupacja sowiecka 1939–1941


Na terenach zajętych po 17 września 1939 roku przez ZSRS prasa została zor-
ganizowana podobnie jak w GG. I w tym wypadku zlikwidowano wszystkie ukazujące
się dotychczas tytuły i wprowadzono nowe, mające pełnić funkcje nie tyle informa-
cyjne, ile przede wszystkim propagandowe. Biorąc pod uwagę ich zawartość oraz
fakt, że wydawcą tych pism były władze okupacyjne, z powodzeniem można je kwa-
lifikować jako prasę gadzinową, choć termin ten przyjął się przede wszystkim w odnie-
sieniu do periodyków niemieckich w GG.
27 września 1939 roku we Lwowie ukazał się pierwszy numer dziennika „Czer-
wony Sztandar”. Pismo, którego nakład wynosił około 50 tysięcy egzemplarzy, pod
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

152 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

wieloma względami przypominało gadzinówki wychodzące w Gubernatorstwie. Zohy-


dzało rzeczywistość przedwojenną oraz władze polskie (przedrukowało przemówie-
nie Mołotowa, w którym znalazł się passus mówiący o Polsce jako o „pokracznym
bękarcie traktatu wersalskiego”) i propagowało tezę o naturalnych przekształceniach
terytorialnych, w efekcie których wschodnie tereny Polski stały się częścią ZSRS.
Gazeta posługiwała się charakterystycznymi dla retoryki stalinowskiej tytułami
(Zgnieść gadzinę nacjonalistyczną, Cyniczny płód polskiej reakcji) i językiem odległym
zarówno od mowy potocznej, jak i od tego, którym posługiwała się prasa polska przed
wojną. Dziennik miał pełnić wyłącznie rolę propagandowo-indoktrynacyjną. Z tego
powodu pismo nie zamieszczało drobnych ogłoszeń, uznając, że jedynym powodem
lektury powinny być względy natury politycznej.
Wśród redaktorów i autorów pisujących do „Czerwonego Sztandaru” znalazła
się grupa publicystów oraz literatów przed wojną w różny sposób manifestujących
lewicowe przekonania m.in. Wiktor Grosz, Leon Pasternak, Julian Stryjkowski, Alek-
sander Wat i Adam Ważyk.
W Wilnie od sierpnia 1940 roku wychodziła „Prawda Wileńska”. Ogółem na
wschodnich terenach Polski zajętych przez ZSRS ukazywało się do czerwca 1941 roku
nie więcej niż 10 tytułów, z których najistotniejszą rolę ogrywały dzienniki wychodzące
we Lwowie i Wilnie.
W redakcjach gazet wydawanych na terenie okupacji sowieckiej pracowało mniej
profesjonalnych, przedwojennych dziennikarzy niż w GG – byli to głównie funkcjo-
nariusze i aktywni sympatycy partii komunistycznej, nierzadko przysłani z ZSRS po
17 września. Nie przeszkadzało to w tym, że w zespołach redakcyjnych panowała
atmosfera wszechobecnego strachu i wzajemnych podejrzeń. Praca w wydawnict-
wach sowieckich, będąca de facto aktem kolaboracji, nie chroniła przed represjami
– dotknęły one m.in. Aleksandra Wata.

Prasa konspiracyjna
Powstanie w okupowanej Polsce prasy konspiracyjnej było naturalną reakcją na
klęskę wrześniową oraz przejawem formowania się podziemia politycznego i zbroj-
nego. Dzięki prasie ugrupowania konspiracyjne docierały do społeczeństwa, a jedno-
cześnie gazety umożliwiały im przeciwdziałanie propagandzie władz okupacyjnych.
Choć pierwsze druki podziemne ukazały się niedługo po klęsce (w Krakowie
19 września – „Polska żyje”, w Warszawie 3 października – „Monitor Informacyjny”)
wydawcy prasy konspiracyjnej potrzebowali czasu, by swoje pisma postawić na odpo-
wiednim poziomie edytorskim i merytorycznym. Niezbędne były do tego dość znaczne
nakłady finansowe, tymi zaś dysponowały jedynie ugrupowania związane z władzami
na obczyźnie. W 1940 roku Komenda Główna ZWZ otrzymała z Londynu na działal-
ność prasową ponad 70 tysięcy dolarów; podobnie było w przypadku największych
działających w podziemiu stronnictw politycznych (SN, SP, SL, PPS).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 153

Każde środowisko myślące o prowadzeniu działalności wydawniczej musiało


stworzyć odpowiednie ku temu warunki, nie było to jednak proste. Trudności nastrę-
czało zdobycie sprzętu drukarskiego, zakonspirowane drukarń i źródeł ich zasilania
(konieczność ukrywania dużego poboru prądu) oraz ich odpowiednie wyciszenie.
Problem stanowiła lokalizacja. Za najlepsze uznawano miejsca, w których panował
spory ruch, dzięki czemu niezauważalny stawał się wywóz wydrukowanego nakładu.
Kłopot sprawiało zdobycie papieru, który w czasie wojny był towarem deficytowym
i reglamentowanym – kupowano go więc na czarnym rynku. Wszystko to powodo-
wało, że prowadzenie działalności wydawniczej w warunkach konspiracyjnych nie
było łatwe. Nic też dziwnego, że na wydawanie wielu pism mogły sobie pozwolić tylko
największe ugrupowania podziemne.
Najpoważniejszym wydawcą było krajowe przedstawicielstwo rządu w Londy-
nie – Delegatura Rządu na Kraj oraz podporządkowane rządowi na obczyźnie siły
zbrojne (ZWZ-AK). W 1940 roku w Komendzie Głównej ZWZ powstał Oddział Poli-
tyczno-Propagandowy, który przyjął następnie nazwę Biura Informacji i Propagandy
(BIP). Biuro, którym od października 1940 roku do października 1944 roku kierował
pułkownik Jan Rzepecki, było wydawcą prasy ZWZ-AK, jej kontrolerem oraz koor-
dynatorem. Okręgi i obwody BiP pokryły cały obszar kraju w granicach z 1 września
1939 roku.
Najważniejszym i najdłużej ukazującym się pismem ZWZ-AK był tygodniowy
„Biuletyn Informacyjny”, który zaczął wychodzić 5 listopada 1939 roku pod redakcją
Aleksandra Kamińskiego, początkowo jako periodyk Służby Zwycięstwu Polski. Pismo
miało zgodnie z tytułem charakter informacyjny, drukowało jednak również publi-
cystykę oraz oświadczenia władz podziemnych. Od początku lat 40. ukazywało się
w poważnym jak na warunki konspiracji nakładzie 20–25 tysięcy egzemplarzy. W 1942
roku w apelu do społeczeństwa redakcja „Biuletynu” informowała, że ze względów
bezpieczeństwa nie może podnosić nakładu i apelowała o „lepsze zorganizowanie
krążenia otrzymanych egzemplarzy”. Program „Biuletynu” pokrywający się z kon-
cepcjami BiP zakładał, że społeczeństwa polskiego nie trzeba agitować ani nakłaniać
do patriotyzmu, tylko informować i akcentować to, co łączy, tworzyć nastrój rzeczo-
wej oceny, podnosić na duchu, ale nie skłaniać do nieuzasadnionego optymizmu.
Oprócz „Biuletynu” ZWZ-AK wydawała szereg innych pism m.in. „Agencję Pra-
sową” przeznaczoną dla redakcji wydawnictw podziemnych, dość elitarne „Wiadomości
Polskie” (nakład około 8 tysięcy egzemplarzy, redaktor Witold Giełżyński) oraz adre-
sowaną głównie do oficerów i dowódców „Insurekcję”.
Istotnym fragmentem działania BIP-u była akcja dywersyjna. Podwydział BIP
o kryptonimie „N” (kierowany początkowo przez Tadeusza Żenczykowskiego) od 1941
roku zajmował się wydawaniem pism, broszur i ulotek przeznaczonych dla żołnierzy
niemieckich oraz niemieckiej administracji Generalnego Gubernatorstwa. Periody-
ki ukazujące się w ramach akcji „N” stwarzały wrażenie istnienia zorganizowanej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

154 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

(w rzeczywistości nieistniejącej) opozycji antyhitlerowskiej, kolportowano je nie tylko


w GG, ale także terenie III Rzeszy. Akcja „N” należała do najinteligentniejszych przed-
sięwzięć propagandowych podjętych przez polskie podziemie. Wydawnictwa utrzy-
mane były na dobrym poziomie, przynosiły prawdziwe, nieznane szerzej informacje
o sytuacji gospodarczej III Rzeszy i niekorzystnych wydarzeniach militarnych. Język
czasopism „N”, zwłaszcza przeznaczonych dla żołnierzy, zawierał zwroty zaczerp-
nięte z mowy potocznej, określenia gwarowe oraz regionalizmy, mające przekonać
czytelników, że wydawcą jest organizacja niemiecka. Ukazujące się ramach akcji „N”
pisma okazały się zaskoczeniem dla niemieckiego aparatu bezpieczeństwa, który
przez długi czas nie mógł zorientować się, że ma do czynienia z przedsięwzięciem
polskiego podziemia.
Obok pism wydawanych w języku niemieckim z inicjatywy BIP-u od czasu do
czasu ukazywały się jawnie kolportowane dzienniki imitujące prasę gadzinową. Takie
wydawnictwa, np. dodatki „Nowego Kuriera Warszawskiego” (w nakładzie 10 tysięcy
egzemplarzy, edycja 21 marca 1943 ), bądź „Gońca Krakowskiego” (4 lipca 1943 )
zawierały informacje i oceny diametralnie różne od prasy wydawanej przez władze
okupacyjne. Wypełniały je materiały dotyczące spraw polskich, przegląd sytuacji na
frontach oraz antyhitlerowska satyra.
Inną formą deprecjonowania wydawnictw gadzinowych było stemplowanie
części nakładu. W czerwcu 1942 roku na pierwszej stronie „Nowego Kuriera Warsza-
wskiego” znalazły się w ten sposób życzenia imieninowe od Polski Walczącej dla pre-
zydenta i premiera. Identyczną akcję przeprowadzono w czerwcu 1943 roku – 5 tysięcy
egzemplarzy „Nowego Kuriera” ukazało się ze stemplem „Niech żyją Polskie Siły
Zbrojne”.
W Warszawie i innych miastach (m.in. we Lwowie) AK kilkakrotnie przepro-
wadziła akcję podłączania się do ulicznych megafonów, poprzez które nadawano
niemieckie komunikaty wojenne. Przedsięwzięcia takie, choć nieczęste, robiły wrażenie
(w Warszawie 3 maja 1943 roku) – podczas kilkunastominutowych audycji emitowano
hymn, informacje o sytuacji w kraju, polityce rządu polskiego na obczyźnie i rzeczy-
wistym położeniu militarnym Niemiec.
W październiku 1943 roku rozpoczął działalność Społeczny Komitet Antykomu-
nistyczny, w skład którego wszedł m.in. Tadeusz Żenczykowski, szef podwydziału „Antyk”
(od antykomunizm) w BIP. Zadaniem komitetu było koordynowanie antykomunistycz-
nej działalności propagandowej, skierowanej przeciw rodzimym komunistom (PPR)
i polityce ZSRS wobec Polski.
Mimo że BIP mieścił się w Warszawie, obejmował swoim zasięgiem większość
obszarów okupowanych poprzez ekspozytury działające we wszystkich okręgach
ZWZ-AK. Łączna liczba tytułów znajdujących się w gestii PiB wynosiła około 250.
Produkcją centralnych pism ZWZ-AK zajmowały się działające w Warsza-
wie Tajne Wojskowe Zakłady Wydawnicze (TWZW) składające się z wydzielonych,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 155

wyspecjalizowanych drukarń. Oprócz prasy produkowano w nich książki oraz doku-


menty legalizacyjne, ulotki i pieczątki. Największą działającą w Warszawie drukarnię
TWZW w drugiej fazie wojny opuszczało miesięcznie ponad 230 tysięcy egzemplarzy
różnych tytułów i druków, na które zużywano ponad 4,5 tony papieru.
Poważnym wydawcą prasy była Delegatura Rządu na Kraj, której służba prasowa
została oparta na wzorach BIP-u. W strukturze Delegatury powstał Departament
Informacji (kierował nim Stanisław Kauzik), który pełnił funkcje wydawnicze oraz
kontrolował ogół periodyków wydawanych z inicjatywy politycznych władz podzie-
mia. Najpoważniejszym pismem Delegatury był dwutygodnik „Rzeczpospolita Polska”,
który ukazywał się od wiosny 1941 roku. Departament Informacji wydawał również
cały szereg pism fachowych poświęconych kulturze, gospodarce i rolnictwu oraz
biuletyny informacyjne oparte na nasłuchach radiowych.
Najważniejszym pismem Stronnictwa Narodowego, którego akcją prasową kiero-
wał Centralny Wydział Propagandy (szef Stefan Sacha), był tygodnik „Walka” wydawany
od wiosny 1940 roku. Jego pomysłodawcą, redaktorem i autorem był Stanisław Piasecki
(przed wojną redaktor „Prosto z Mostu”); po jego aresztowaniu „Walkę” prowadził
Sacha, później zaś Wiktor Trościanko.
Charakter teoretyczno-programowy miał miesięcznik „Sprawy Narodu”, który
wychodził w latach 1943–1944. Łącznie narodowcy wydawali w okresie okupacji bli-
sko 30 tytułów. Wydawcami około 90 pism były ugrupowania i organizacje narodowe,
na ogół bliskie programowo endecji (ponad 25 pism wydawały Narodowe Siły Zbrojne).
Nieco liczebniejszy system (około 50 tytułów), ale o podobnym zasięgu stworzyła
PPS, która przez pierwsze lata wojny występowała pod kryptonimem WRN (Wol-
ność, Równość, Niepodległość). Dwoma najważniejszymi pismami socjalistów były
ukazujący się od 1940 roku „WRN” (później „Robotnik”) oraz „Wolność” (periodyk o cha-
rakterze programowym). Kilkanaście tytułów wydawali secesjoniści z ugrupowania
Polscy Socjaliści.
Trzecim z największych ugrupowań podziemia londyńskiego było Stronnictwo
Ludowe. Jego politykę wydawniczą koordynowała Komisja Propagandowo-Prasowa
przekształcona następnie w Wydział Prasy i Propagandy. Funkcje kierownicze pełnił
utworzony w 1943 roku Wydział Informacji Ruchu. Centralnym pismem Stronnictwa
był wydawany od lipca 1940 roku tygodnik „Przegląd” (od stycznia 1941 roku wycho-
dził pod nazwą „Ku zwycięstwu”, w 1942 roku pismo ponownie zmieniło nazwę – na
„Przez walkę do zwycięstwa”) Jego nakład dochodził do 8,5 tysięca egzemplarzy.
Redaktorami począwszy od 1940 roku byli m.in. Józef Niećko, Kazimierz Banach,
Tadeusz Rek i Jan Szczawiej. Działalność wydawniczą prowadziły Bataliony Chłopskie,
oddziały zbrojne Stronnictwa. Jednym z ich periodyków był miesięcznik „Żywią i Bronią”,
wydawany od 1942 do 1944 roku.
Własną prasą dysponowało najmniejsze ugrupowanie stanowiące polityczną pod-
stawę Delegatury, mianowicie Stronnictwo Pracy. Do 1941 roku funkcję najważniejszego
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

156 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

pisma pełnił „Głos Warszawy”, następnie dwutygodnik „Reforma” ukazujący się do


1944 roku.
Po klęsce wrześniowej do tworzenia własnego sytemu prasowego przystąpili
piłsudczycy, którzy skupili się w dwóch organizacjach: Obozie Polski Walczącej (OPW)
oraz Konwencie Organizacji Niepodległościowych (KON). OPW wydawało m.in.
„Słowo Polskie” redagowane przez Klaudiusza Hrabyka, a od 1942 roku programowy
dwutygodnik „Państwo Polskie”. W marcu 1943 roku ukazał się pierwszy numer
stojącego na wysokim poziomie miesięcznika kulturalnego „Nurt”. Głównymi pismami
KON były dwutygodnik „Myśl Państwowa” oraz informacyjne „Echo”.
Od początku 1942 roku działalność prasową prowadzili komuniści. Centralnym
pismem PPR była „Trybuna Wolności”, dwutygodnik którego nakład sięgał 7 tysięcy
egzemplarzy. Własne pisma wydawały ich formacje zbrojne Gwardia Ludowa i Armia
Ludowa.
Biorąc pod uwagę relacje pomiędzy podziemiem londyńskim w kraju i władzami
na obczyźnie, opinie na temat polskich celów wojny, interpretacje wydarzeń między-
narodowych oraz oceny przebiegu wojny prezentowane przez prasę konspiracyjną
w pierwszej fazie wojny pokrywały się na ogół z oficjalnym stanowiskiem rządu. Nie
było to jednak normą w okresie późniejszym.
Prasa podziemna, nie tylko ta wydawana przez Delegaturę i ZWZ-AK, pełniła
funkcje, które wpłynęły na jej popularność i odbiór. Podtrzymywała na duchu, skłaniała
do oporu nie tylko treścią artykułów, ale i samą aktywizującą na ogół stylistyką tytułów,
poprzez kontrast z propagandą i retoryką prasy gadzinowej, utrwalała przekonanie
o ostatecznym zwycięstwie sprawy polskiej. Podjęła diagnozę przyczyn klęski wrześ-
niowej, informowała o polityce władz Rzeczpospolitej na obczyźnie, udziale w wojnie
Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, porażkach Niemiec, demaskowała zbrodnie oku-
panta. Przypominała o kodeksie okupacyjnym, piętnując wszelkie formy jego łamania.
Tajne gazetki stały się elementem okupacyjnej rzeczywistości, dowodziły siły podziemia
i powszechności oporu.
Sprawą, która pozostawała w obszarze zainteresowania ugrupowań podziem-
nych, a więc i ich prasy, był powojenny kształt ustrojowy i terytorialny Polski. Od po-
czątku okupacji zagadnieniom tym poświęcano sporo uwagi. Wizje Polski powojennej
były treścią publicystyki oraz publikowanych przez prasę konspiracyjną oświadczeń
stronnictw politycznych. Przedmiotem rozważań były kwestie gospodarcze i społeczne,
reformy ustrojowe, granice i geopolityka, również stosunek do dziedzictwa II Rzecz-
pospolitej.
Tematyką dominującą w prasie podziemnej była, czemu trudno się dziwić, poli-
tyka. Twierdzenie, że wydawnictwa konspiracyjne były na wskroś polityczne, biorąc
pod uwagę tak charakter wydawców, jak treść i cele, które miały pełnić poszczególne
tytuły, jest trudne do podważenia. Potwierdza to obecność problematyki tego rodzaju
w pismach formalnie niepolitycznych, jakimi były periodyki społeczno-kulturalne.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 157

Można tu wymienić choćby „Sztukę i Naród” oraz „Drogę” redagowaną przez Ewę
Pohoską, także czasopisma satyryczne, żywiące się sytuacją wojenną i rzeczywistością
okupacyjną.
Okoliczności techniczne, w jakich powstawała prasa konspiracyjna, oraz trud-
ności w dostępie do informacji powodowały, że najczęściej spotykanymi tytułami były
tygodniki i dwutygodniki. Szacuje się, że ukazywało się około 10 pism codziennych
(krótkich biuletynów informacyjnych), żadne z nich nie wychodziło jednak przez cały
okres okupacji.
Nakłady wahały się od kilkunastu egzemplarzy pism wydawanych w początkach
okupacji metodami amatorskimi po 50 tysięcy, w jakim w pierwszych dniach powstania
warszawskiego rozchodził się „Biuletyn Informacyjny”. Wysokości nakładów jedynie
w przybliżeniu oddają zasięg odbioru. Normą było przekazywanie tajnych wydawnictw
z rąk do rąk, co znacząco zwiększało ich zasięg.
Sposób dystrybucji prasy podziemnej, trafiającej często do odbiorców przypad-
kowych, bądź pochodzących z różnych środowisk społecznych, powodował, że była
ona utrzymana na przystępnym poziomie. Dotyczyło to jednak przede wszystkim pism
ogólnoinformacyjnych. Periodyki polityczne bądź literackie, ukazujące się w mniejszych
nakładach, były kierowane do określonego odbiorcy, i nie obawiały się elitarności.

Powstanie warszawskie
Wyjątkowym czasem dla prasy konspiracyjnej było powstanie warszawskie.
Według szacunkowych danych, w sierpniu i wrześniu 1944 roku ukazywało się na
terenie miasta ponad 130 tytułów reprezentujących niemal wszystkie działające dotąd
w podziemiu organizacje polityczne i wojskowe. 2 sierpnia wyszedł pierwszy jawny
numer „Biuletynu Informacyjnego”, pismo ukazywało codziennie do początków paź-
dziernika, stając się najpoczytniejszą gazetą walczącego miasta – jego średni nakład
wynosił około 15 tysięcy egzemplarzy (pierwszy jawny numer ukazał się w nakładzie
przekraczającym 50 tysięcy). Codziennie wychodziła także „Rzeczpospolita Polska”
Delegatury Rządu. Tytuły znane czytelnikom sprzed powstania uzupełniły nowe,
założone po 1 sierpnia. Były to zarówno pisma ugrupowań politycznych, jak popularne
tytuły dzielnicowe, czytane przez żołnierzy i ludność cywilną.
Od sierpnia emisję programów rozpoczęła powstańcza radiostacja AK „Błyska-
wica”, na której częstotliwości audycje nadawała także Delegatura Rządu. Część audycji
„Błyskawicy” emitowano w języku angielskim. Rozgłośnia była jedynym w czasie
II wojny światowej radiem założonym i nadającym na terenie zajętym przez Niemcy.
Upadek powstania stanowił koniec większości pism konspiracyjnych. Przeno-
szenie wydawnictw ze zburzonej Warszawy do innych miejscowości okazywało się
zadaniem zbyt trudnym organizacyjnie. BIP zdecydował się na kontynuację wyda-
wania „Biuletynu Informacyjnego”. Po powstaniu pismo wychodziło początkowo
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

158 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

w Częstochowie, następnie w Krakowie. Dotrwało do czasu rozwiązania AK w stycz-


niu 1945 roku.
Koniec działalności AK nie oznaczał likwidacji BiP-u. Biuro działało jakiś czas
w strukturze Delegatury Sił Zbrojnych. Kierował nim od czasu upadku powstania
Kazimierz Moczarski aresztowany w sierpniu 1945 roku i więziony do 1956 roku.

***
W czasie okupacji ukazywało się blisko 2 tysiące tytułów konspiracyjnych. Dużą
część stanowiły efemerydy oraz powielane biuletyny często o słabym poziomie i nie-
doskonałej jakości graficznej. Jednocześnie już w początkach okupacji powstała grupa
pism Delegatury, ZWZ-AK oraz stronnictw politycznych o trudnej do przecenienia
roli.
Prasa konspiracyjna szczególnie dynamicznie rozwinęła się w drugiej fazie wojny,
to jest w latach 1943–1944. Dowodem jest zarówno różnica w liczbie tytułów uka-
zujących w początku i końcu wojny, jak i technika, jaką je produkowano. W 1940 roku
na wydawanych wówczas blisko 230 tytułów, ponad 50 było drukowanych, a ponad
160 powielanych. W 1944 roku ukazywało się blisko 600 tytułów, z których druko-
wanych było ponad 180, powielanych zaś ponad 360.
Za podziemną działalność wydawniczą trzeba było płacić wysoką cenę. Straty
poniosła większość środowisk politycznych. Aresztowani i straceni zostali redaktorzy
„Walki” Stanisław Piasecki oraz Stefan Sacha, w Palmirach, tak jak Piasecki, został
rozstrzelany Mieczysław Niedziałkowski. W Oświęcimiu zginęli inni socjaliści – Nor-
bert Barlicki, Kazimierz Czapiński i Stanisław Dubois. Śledztwa gestapo nie przeżył
Jan Maurycy Borski, w egzekucji zginęła Ewa Pohoska. W czasie okupacji i powstania
warszawskiego zginęli inni redaktorzy „Sztuki i Narodu” – Onufry Bronisław Kop-
czyński, Wacław Bojarski, Andrzej Trzebiński i Tadeusz Gajcy.
Nadzieje, że czas powojenny będzie stanowił naturalne przedłużenie działal-
ności prowadzonej w podziemiu, dla większości ugrupowań (i ich prasy) ukazały się
złudne. Sytuacja polityczna, w jakiej znalazła się Polska, spowodowała, że prasa kon-
spiracyjna w swojej masie nie przeszła do działalności jawnej.

Poza krajem
Paryż i Londyn
Ukonstytuowanie się władz polskich na obczyźnie w końcu września 1939 roku,
postawiło na porządku dziennym kwestię polityki informacyjnej. Rząd generała Sikor-
skiego zdawał sobie sprawę z konieczności jej prowadzeniu, czemu sprzyjała obecność
poza krajem grupy dziennikarzy i publicystów. Nie była ona liczna, tym niemniej two-
rzyły ją osoby o znanych nazwiskach. Oprócz korespondentów, których wybuch wojny
zastał na Zachodzie (np. Wacław A. Zbyszewski, „Słowo”; Zbigniew Grabowski, „IKC”,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 159

Kazimierz Smogorzewski „Gazeta Polska”), do Francji, a później Wielkiej Brytanii


przedostali się m.in. Stanisław Mackiewicz, Marian Seyda, Ksawery Pruszyński, Karol
Zbyszewski, Stanisław Stroński, Stanisław Strzetelski, Kazimierz Smogorzewski,
Antoni Słonimski, Stanisław Sopicki, Tadeusz Kiełpiński. Ich pióra i doświadczenie
stanowiły atuty pism oraz instytucji, z którymi współpracowali.
Nie wszyscy znaleźli się w centrum emigracyjnego życia. Melchior Wańkowicz
nie dotarł do Paryża na skutek sprzeciwu czynników oficjalnych, pamiętano mu bo-
wiem pochwalne dla sanacji książki poświęcone Centralnemu Okręgowi Przemysło-
wemu (przez Rumunię dotarł na Bliski Wschód). Z powodów politycznych w Paryżu
nie znalazł się również Ignacy Matuszewski. Marszruty innych wyznaczały czynniki
natury pozapolitycznej, czysto wojennej.
Generał Sikorski uznał za niezbędne, by rząd dysponował przynajmniej kilkoma
pismami, które informowałyby o podejmowanych przez niego działaniach, a zara-
zem byłyby źródłem informacji dla Polaków, którzy znaleźli się poza krajem. Takie
intencje towarzyszyły założeniu „Głosu Polskiego”, dziennika wydawanego w Paryżu
od listopada 1939 roku, pełniącego funkcje nieoficjalnego pisma rządu. Drugim
tytułem wydawanym z inicjatywy władz był przeznaczony dla wojska tygodnik „Pol-
ska Walcząca”, którego redakcję objął Tymon Terlecki. Całą politykę prasową rządu
koordynowało Centrum Informacji i Dokumentacji, które z biegiem czasu przekształ-
cono w Ministerstwo. Do 1943 roku kierował nim Stanisław Stroński, później funkcję
tę pełnili Stanisław Kot, a w końcowej fazie wojny – Adam Pragier. Do kompetencji
Centrum Informacji (a później Ministerstwa) należało informowanie o sprawach pol-
skich opinii polskiej i zagranicznej, kontrola prasy oraz nadzór nad radiofonią polską
na obczyźnie.
Polskie audycje (pod szyldem Polskiego Radia) zaczęto nadawać wkrótce po
zainstalowaniu się władz w Paryżu. 28 listopada do kraju po raz pierwszy zwrócił się
tą drogą szef rządu. Program emitowany z Francji (a po czerwcu 1940 roku w Wielkiej
Brytanii) nie był jedynym docierającym do kraju w języku polskim. W początku wrześ-
nia 1939 roku rozpoczęła działalność sekcja polska BBC. Jej audycje przedstawiały
brytyjski punkt widzenia, władze polskie nie miały wpływu na ich treść, co nie ozna-
czało, że BBC nie cieszyła się w kraju popularnością. Część serwisów BBC układano
pod kątem potrzeb prasy konspiracyjnej, wykorzystującej podawane przez stację
informacje na swoje potrzeby.
Powodem uznania dla BBC w okupowanej Polsce, ale i jej wiarygodności, był
rzeczowy, niepropagandowy charakter audycji, wyrażający się zasadą podawania jako
pierwszych wiadomości złych (bad news first). W początkowym okresie wojny, a więc
w czasie zwycięstw niemieckich, stacja była muszona podawać niemal wyłącznie takie
właśnie informacje. W trakcie kampanii wrześniowej przez BBC przemawiał do kraju
ambasador Rzeczypospolitej w Londynie Edward Raczyński.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

160 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

We wrześniu 1942 roku w Wielkiej Brytanii uruchomiono radiostację „Świt”, która


imitowała stację nadającą z okupowanej Polski. Ściśle zakonspirowana podlegała rządowi
i była uznawana za instrument polityczny generała Sikorskiego, a po jego śmierci Sta-
nisława Mikołajczyka. W skład skromnego zespołu radiostacji wchodzili m.in. Janusz
Laskowski, Czesław Straszewicz, Tadeusz Kochanowicz oraz Tadeusz Chciuk.
Trzon programu stanowiły informacje o sytuacji kraju. W 1944 roku sporo uwagi
poświęcano polemice z komunistyczną radiostacją im. Tadeusza Kościuszki nadającą
od sierpnia 1941 roku początkowo z Ufy, później zaś z Moskwy i podobnie jak „Świt”
przedstawiającej się jako rozgłośnia krajowa.
Dla uwiarygodnienia swojej lokalizacji „Świt” prezentował przeglądy prasy gadzi-
nowej, podawał informacje o pogodzie oraz takie, które miały dowodzić działania
w warunkach okupacyjnych. Było to możliwe dzięki przesyłaniu z Polski drogą radiową
różnego rodzaju informacji, w tym pozyskiwanych od współpracujących z podzie-
miem drukarzy prasy gadzinowej. Krajowym zapleczem „Świtu” była komórka Kie-
rownictwa Walki Cywilnej kierowana przez Stefana Korbońskiego.
Siostrzaną stacją „Świtu” była rozgłośnia „Głos Wolnych Polek” nadająca od lis-
topada 1943 do czerwca 1944 roku. Była to inicjatywa bardziej brytyjska niż polska,
choć adresowana do polskiego odbiorcy w kraju. Stacja powstała i działała w ramach
Political Walfare Execiutive, brytyjskiej instytucji odpowiedzialnej za prowadzenie
wojny propagandowej, która w czasie wojny prowadziła 48 stacji radiowych skiero-
wanych do mieszkańców krajów okupowanych przez Niemcy oraz ludności i żołnierzy
niemieckich.
Aktywność informacyjną rządu wzmacniały inicjatywy stronnictw, zwłaszcza
tych, które stanowiły jego polityczną podstawę. Własne periodyki wydawali we Francji
socjaliści („Robotnik Polski we Francji”) oraz ludowcy, do uruchomienia pisma szyko-
wało się Stronnictwo Narodowe.
Osobną grupę pism, po rządowych i partyjnych, stanowiły periodyki będące
efektem działań osób prywatnych, w jakimś więc stopniu niezależne. W większości
wypadków były one kontynuacją tytułów ukazujących się przed wybuchem wojny.
W listopadzie 1939 roku wyszedł w Paryżu pierwszy numer tygodnika „Słowo” reda-
gowanego przez Stanisława Mackiewicza. Pismo tytułem nawiązywało do dziennika
wydawanego przez „Cata” w Wilnie, miało jednak nieco inny profil, nie było bowiem
związane z żadnym ugrupowaniem politycznym, co nie oznaczało, że jego redaktor
w zasadniczy sposób zmienił przekonania.
Do Paryża wydawany przed wojną tygodnik przeniósł Mieczysław Grydzewski
– w marcu 1940 roku uruchomił tam „Wiadomości Polskie”. Tygodnikiem formalnie
kierował Zygmunt Nowakowski mający gwarantować poprawność polityczną pisma.
Jego przedwojenny redaktor był podejrzewany przez czynniki rządowe o sympatie
piłusdczykowskie, co nie było mile widziane przez środowisko generała Sikorskiego
i samego premiera. „Wiadomości”, którego tytuł stanowił świadome nawiązanie nie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 161

tylko do ukazujących się przed wrześniem „Wiadomości Literackich”, ale i „Wiado-


mości Polskich”, pisma emigracji polistopadowej, uchodzącego w latach 50. XIX wieku
za periodyk obozu księcia Adama Czartoryskiego, stały się najlepszym tygodnikiem
emigracji wojennej. Innym pismem, będącym w pewnym stopniu przedłużeniem
tytułu wydawanego przed wojną było „Czarno na Białem” Januarego Grzędzińskiego.
Tytuły rządowe, pisma stronnictw i niezależne tygodniki stanowiły trzon prasy
polskiej w Paryżu. W lecie 1940 roku po klęsce Francji w ślad za rządem większość
z nich przeniosła się do Wielkiej Brytanii. Odtąd Londyn stał się emigracyjnym cen-
trum wydawniczym, pozostając nim nie tylko do końca wojny. Pierwsze uruchomiły
swoje pismo władze. 12 lipca 1940 roku zaczął wychodzić „Dziennik Polski” pełniący
podobnie do paryskiego „Głosu” funkcje nieoficjalnego organu rządu. Jego redakto-
rami byli początkowo Jerzy Szapiro i Jan Tabaczyński, a od sierpnia 1940 roku pismem
kierował Marceli Karczewski, w 1943 roku Stanisław Sopicki.
W porównaniu z okresem francuskim rozbudowany został segment pism par-
tyjnych. Socjaliści przenieśli z Paryża „Robotnika Polskiego”, ludowcy wydawali „Zie-
lony Sztandar”, a od 1943 roku stojący na wysokim poziomie tygodnik „Jutro Polski”,
redagowany początkowo przez Stanisława Grabskiego. W 1941 roku zaczęła się uka-
zywać „Myśl Polska”, tygodnik Stronnictwa Narodowego, nawiązujący tytułem do
przedwojennej „Myśli Narodowej” (pismem kierował Władysław Folkierski). Periodyki
partyjne o pomniejszym znaczeniu wydawali piłsudczycy („Listy z Londynu”) oraz inne
środowiska polityczne.
Szczególnego rozgłosu nabrał tygodnik „Jestem Polakiem” wydawany przez naro-
dowców odwołujących się do programu Obozu Wielkiej Polski, redagowany przez
Jerzego Pańciewicza przy autorskiej współpracy Jerzego Pietrkiewicza i Adama Dobo-
szyńskiego. Pismo ostro atakowało politykę rządu generała Sikorskiego, sprzeciwy
budził jego antysemityzm. Publicystyka „Jestem Polakiem” stała się przedmiotem
interpelacji w parlamencie brytyjskim. Pismo zostało zlikwidowane przez władze bry-
tyjskie w kwietniu 1941 roku.
Nie wszystkie pisma założone w Paryżu zdołały odbudować się na Wyspach.
Tytułem, którego nie wznowiono w Londynie, było „Słowo”. Gdy padała Francja, Mac-
kiewicz – redaktor, ale i członek Rady Narodowej, quasi-parlamentu emigracyjnego
– zwrócił się do prezydenta Władysława Raczkiewicza z sugestią wszczęcia nego-
cjacji z Niemcami, w których szukać chciał wyjścia z sytuacji, w jakiej znalazła się
Polska. Uznano to za występek sprzeczny z polską racją stanu i niegodny polskiego
dziennikarza. Mackiewicz stanął przed sądem dziennikarskim. Podjęto próby, na
szczęście z połowicznym skutkiem, uniemożliwienia mu zabierania głosu w sprawach
publicznych – „Słowa” nie udało się jednak kontynuować.
Pomyślnie zakończyła się natomiast operacja przenoszenia do Londynu „Wia-
domości Polskich” nadal redagowanych przez Grydzewskiego i Nowakowskiego,
w których rolę pierwszego publicysty grał Ksawery Pruszyński. W 1942 roku grupę
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

162 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

periodyków społeczno-kulturalnych uzupełnił miesięcznik „Nowa Polska” pod redakcją


Antoniego Słonimskiego.
Ze względu na wojskowy charakter emigracji liczną grupę tytułów stanowiły
periodyki wojskowe wydawane przez armię dla żołnierzy. Niektóre z nich stały na
profesjonalnym poziomie (takim był np. „Dziennik Żołnierza” redagowany przez Lud-
wika Rubla oraz ukazująca się w Wielkiej Brytanii „Polska Walcząca”). Inne, tych było
więcej, miały charakter gazetek ogólnoinformacyjnych.
W czasie wojny to właśnie w Wielkiej Brytanii wychodziło najwięcej polskich
pism (ponad 130 na około 800 tytułów założonych poza Polską w latach 1939–1945),
ale ukazywały się one jednak nie tylko na Wyspach. Początkowo polskie pisma wyda-
wane na Bliskim Wschodzie miały charakter głównie wojskowy i były przeznaczone
dla żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (np. „Ku Wolnej Polsce”,
„Nasze Drogi”). Większość stała na dobrym poziomie, co było spowodowane składem
społecznym Brygady, wojska w dużym stopniu inteligenckiego. W oddziałach linio-
wych oraz służbie prasowej Brygady znaleźli się przedwojenni redaktorzy i publicyści
wspomniany już Ludwik Rubel oraz Adolf Bocheński, Jerzy Giedroyc, Juliusz Mie-
roszewski, Ryszard Piestrzyński oraz Jan Bielatowicz. Pełniący regularną służbę
Bocheński nie zrezygnował z działalności publicystycznej, pisał i publikował do śmierci
w lipcu 1944 roku. Wybór jego wojennej publicystyki (Artykuły zebrane 1941–1944)
ukazał się we Włoszech w 1944 roku.
Liczba tytułów wydawanych na Bliskim Wschodzie zwiększyła się po przyby-
ciu sformowanej w ZSRS armii generała Andersa oraz uchodźców cywilnych, którzy
wydostali się z Rosji po podpisaniu układu Sikorski-Majski. Drugi Korpus, powstały
z połączenia Brygady Strzelców Karpackich i Armii Andersa, dysponował szeregiem
pism informacyjnych i publicystycznych. Zwracał wśród nich uwagę wydawany od
końca 1941 roku tygodnik „Orzeł Biały” początkowo pełniący funkcję pisma Armii
Polskiej w ZSRS oraz „Dziennik Żołnierza APW”. Wszystkie periodyki wydawane
przez Drugi Korpus były podporządkowane Oddziałowi Kultury i Prasy.
Wydawnictwa ukazujące się na Bliskim Wschodzie nie były przeznaczone wy-
łącznie dla wojska. Z myślą o uchodźcach cywilnych w 1942 roku w Bagdadzie powstał
„Kurier Polski” (nakład 10 tysięcy egzemplarzy), swoje periodyki wydawały ugrupo-
wania polityczne, ukazywał się stojący na wysokim poziomie dwutygodnik społeczno-
-kulturalny „W drodze” oraz czasopisma naukowe.
Wraz z włączeniem się Drugiego Korpusu do działań bojowych na terenie Włoch
na początku 1944 roku przeniosła się tam jego prasa wydawana w większości przy-
padków do zakończenia działań wojennych. W czasie kampanii włoskiej żołnierze
Korpusu zetknęli się z działalnością niemieckiej radiostacji „Wanda” nadającej po
polsku. Działająca od marca 1944 roku stacja nakłaniała do dezercji, obiecując odesłanie
poddających się żołnierzy do domu. Jej audycje i akcje ulotkowe robiły wrażenie, ale
nie przyniosły większych efektów. Perswazji „Wandy” uległo jedynie kilku żołnierzy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 163

pochodzenia ukraińskiego. Polski personel stacji stanowiła grupa dziennikarzy, któ-


rzy w większości wypadków współpracowali z prasą niemiecką wydawaną po polsku
w Krakowie. Przedsięwzięciem kierował Wilhelm Zarske, referent prasowy rządu
Generalnego Gubernatorstwa. Po zajęciu Rzymu w początku czerwca 1944 roku
w ręce kontrwywiadu Drugiego Korpusu dostała się dokumentacja „Wandy”. Pozwoliło
to na ujawnienie personaliów zespołu stacji, której większość dziennikarzy została
aresztowana w końcowej fazie wojny.
Prasa Drugiego Korpusu potwierdziła swoje powołanie w finale wojny. Współtwo-
rzyła fenomen armii generała Andersa mającej charakter organizmu społecznego. Bez
entuzjazmu podchodziła do polityki władz RP w Londynie, zwłaszcza rządu Stanisława
Mikołajczyka. Prezentowała szeroki wachlarz poglądów, którego wspólnotę stanowiła
determinacja w obronie niepodległości Polski i jej integralności terytorialnej.

***
Poza dużymi centrami – Paryżem, Londynem i Bliskim Wschodem – polskie
pisma ukazywały się praktycznie wszędzie tam, gdzie po wrześniu 1939 roku znaleźli
się polscy uchodźcy. Na Węgrzech, w Rumunii i w Szwajcarii, gdzie w 1940 roku inter-
nowana została Dywizja Strzelców Pieszych, oraz na najbardziej egzotycznych szlakach
polskich wędrówek (np. na Cyprze).
Specyficznym obszarem były Stany Zjednoczone, gdzie przed wojną ukazywała
się liczna prasa wychodźstwa ekonomicznego. Po wrześniu korzystali z niej emigranci
wojenni, traktując jako trybunę wypowiedzi, a zarazem sposób politycznego aktywi-
zowania Polonii. Dowody wyjątkowej aktywności dawał niechętny polityce Sikorskiego
i Mikołajczyka Ignacy Matuszewski pisujący do „Nowego Świata” oraz „Dziennika
Polskiego” (Detroit). Jego wypowiedzi (Wola Polski, 1942; O co walczymy?, 1943)
wyznaczały standardy myślenia o niepodległości, współgrając z tą publicystyką lon-
dyńską, która krytycznie odnosiła się do ugodowej polityki Zachodu wobec Moskwy.

Polityka medialna
W początkowym okresie wojny dla dużej części dziennikarzy i publicystów, którzy
znaleźli się poza krajem, warunki, w jakich ukazywała się prasa, były korzystniejsze
od tych, w jakich działali przed wojną. Choć wydawnictwa kontrolowało i cenzuro-
wało Ministerstwo Informacji, do połowy 1941 roku prasa nie napotykała w zasadzie
na poważniejsze próby ograniczania swobody wypowiedzi. Powodem był liberalizm
cenzury, dość powszechna akceptacja polityki rządu oraz brak poważnych różnic
w ocenie bieżących wypadków. Sprzyjało to nieskrępowanemu, w ramach pewnego
konsensusu, interpretowaniu rzeczywistości oraz rozważaniom poświęconym przy-
szłości. Zainteresowania tego typu można zresztą uznać za naturalne dla prasy odda-
lonej od kraju.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

164 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Aprobatywny stosunek do rządu generała Sikorskiego brał się z wywołanych


klęską wrześniową nastrojów antysanacyjnych. Dyskusja o powodach września ciągnęła
się dwa lata i dominowały w niej głosy krytyczne wobec polityki wewnętrznej i zagra-
nicznej sanacji. Jednym z inicjatorów debaty był Stanisław Mackiewicz, stawiając
„Słowo” do dyspozycji tych wszystkich, którzy uznali za konieczne obciążyć rządzących
przed wojną pełną i wyłączną odpowiedzialnością za klęskę. Ton dyskusji uległ pew-
nej korekcie po katastrofie Francji, silniejszej od Polski i mającej więcej czasu na przy-
gotowanie się do starcia z Niemcami. Odpadł przy tym, stawiany zaraz po wrześniu
argument, miły zwłaszcza przedstawicielom lewicy, że powodem klęski wrześniowej
był niedemokratyczny charakter ustroju. O Francji tego powiedzieć się nie dało.
Stan niewymuszonej sympatii prasy do generała Sikorskiego nie przeszkadzał
rządowi w skrupulatnym przyglądaniu się poruszanym przez nią tematom i jej per-
sonaliom. W momencie zakładania nowych tytułów zwracano uwagę głównie na poli-
tyczną sylwetkę redaktorów naczelnych, mając na względzie nie tylko ich bieżące
przekonania. Preferowane były osoby związane z przedwrześniową opozycją lub takie,
które nie dały się poznać jako sympatycy władz. Z tego powodu, o czym była już
mowa, „Wiadomościami Polskimi” kierował formalnie Zygmunt Nowakowski, który
zdaniem rządu był bardziej godny zaufania, ze względu na swoje przedwojenne kon-
takty ze Stronnictwem Pracy niż rzeczywisty redaktor tygodnika. Według podob-
nego klucza obsadzono redakcje „Głosu Polskiego”, a potem „Dziennika Polskiego”
– Szapiro był związany z PPS, Tabaczyński i Sopicki byli przed wrześniem redakto-
rami „Polonii”.
Nie było dziełem przypadku, że na trudności w założeniu własnego pisma natra-
fiali w Londynie piłsudczycy. Jednym z wielu dowodów antypatii żywionej wobec
„sanatorów” była zmiana nazwy Polskiego Radia na Radio Polskie. Minister Stanisław
Stroński uznał, że jest to konieczne ze względu na odcięcie się od radiofonii przedwo-
jennej, służącej, jego zdaniem, wyłącznie interesom ówczesnego reżimu. Nie znaczyło
to wcale, że audycje emitowane z Londynu były wyrazem stanowiska całej emigracji
– służyły przede wszystkim interesom rządu, czego wyrazem były częste wystąpienia
premierów Sikorskiego i Mikołajczyka, a także ministra Strońskiego.
Restrykcje wobec piłsudczyków nie sprowadzały się wyłącznie do utrudnień,
nazwijmy to medialnej natury. W stacji zbornej oficerów, dla których nie znajdowano
przydziału, a w zasadzie w obozie internowania w miejscowości Rothesay na wyspie
Bute u wybrzeży Szkocji, znalazły się osoby, co od których żywiono szczególną niechęć
(wśród nich Michał Grażyński, Mieczysław Wyżeł-Ścieżyński, przedwojenny szef
Związku Dziennikarzy, płk. Roman Umiastowski oraz Stefan Mękarski).
Antysanacyjne nastroje prasy i ich zbieżność z polityką rządu generała Sikor-
skiego nie oznaczały, że powszechnie akceptowano praktykę eliminowania z prze-
strzeni publicznej pamięci o Marszałku Piłsudskim, przybierającą formę cenzury
prasy, a nawet kalendarzy. W listopadzie 1941 roku z rozkazu premiera zamknięto
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 165

dwutygodnik Brygady Karpackiej „Nasze Drogi”. Powodem było rozczarowanie Naczel-


nego Wodza opisem jego bliskowschodniej podróży, w czasie której odwiedził także
Brygadę.
Takim praktykom przeciwstawiali się nawet ci publicyści, którzy przed wojną
nie należeli do admiratorów sanacji, choćby Zygmunt Nowakowski, który pisał o tym
w „Wiadomościach Polskich” (Walka z nazwiskiem 1942, nr 17). Wypowiedź ta stała
się głośna nie tylko z tego powodu, że była przejawem krytyki rządu ze strony dotych-
czasowego sprzymierzeńca (1943 roku nakładem KON ukazała się w Warszawie w for-
mie osobnego druku).
Rząd generała Sikorskiego nie miał z pewnością ambicji podporządkowania sobie
prasy i radia, wolno wszelako sądzić, że władze nie bez niepokoju przyglądały się
przyrostowi liczby tytułów, zdając sobie sprawę, że utrudnia to proces kontroli oraz
zagraża uznawanej za wartość jednomyślności w sprawach zasadniczych. Już w listo-
padzie 1940 roku pojawił się pomysł unifikacji prasy.
Ze względu na jedność narodową – uważały władze – poza krajem powinno
wychodzić tylko jedno codzienne pismo polityczne, czyli kontrolowany przez rząd
„Dziennik Polski”.
Pomysły tego rodzaju nie spotkały się z życzliwym przyjęciem i nie zostały wpro-
wadzone w życie, co nie znaczy, że wszyscy akceptowali coraz wyraźniej dającą o sobie
znać wolę ograniczenia swobody wypowiedzi.
Komentarz pióra Ksawerego Pruszyńskiego, jaki ukazał się „Wiadomościach
Polskich” – (O wolność prasy, 1940, nr 39) definiował ją jako swobodę daną wszyst-
kim, także przeciwnikom politycznym. Ostrzej wystąpił Stanisław Mackiewicz, który
w listopadzie 1940 roku wystosował list do premiera. „Cat” oskarżył rząd o próby
zmonopolizowania polityki informacyjnej, użył nawet terminu „totalizm”, uważając
za stosowne przyrównać, w sensie negatywnym, propozycje Sikorskiego do dobrze
znanych praktyk generałów Składkowskiego oraz Franco. List nie został przyjęty przez
premiera z entuzjazmem. Jego autora postanowiono po raz kolejny przywołać do
porządku, tym razem stawiając go przed sądem Rady Narodowej. Generał Sikorski,
uzasadniając konieczność takiej rozprawy, zauważał, że postępowanie Mackiewicza
jest „objawem dużej niekarności obywatelskiej” i „musi być szkodliwe dla sprawy
polskiej”.
Przedmiotem postępowania, w którym Radę, a właściwie premiera, reprezento-
wał Michał Kwiatkowski redaktor polonijnego „Narodowca”, była nie tyle zasadność
listu „Cata”, co jego postawa, to znaczy manifestowana niezależność i wola chodzenia
własnymi ścieżkami. Nie podobały się niektóre jego wystąpienia przedwojenne (ger-
manofilizm) oraz napisana już poza krajem Historia Polski (1941), znakomity esej
o dwudziestoleciu. W tym wypadku kwestionowano te fragmenty, w których autor
głosił „pochwalne hymny” po adresem Władysława Studnickiego. Uważano za zasadne,
by Rada orzekła, że Mackiewicz nie jest godny wchodzić w jej skład. Do konkluzji nie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

166 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

doszło ze względu na rozwiązanie Rady, ale spodziewana sentencja wyroku nie wpłynęła
na postawę obwinionego.
Spalił również na panewce krytykowany przez Mackiewicza pomysł ukazywania
się tylko jednego tytułu, co nie znaczy, że stosunki między władzą a niezależną od
niego prasą uległy polepszeniu. Najlepszym przykładem była działalność „Cata”, który
pozbawiony możliwości wydawania własnego tytułu jesienią 1941 roku rozpoczął
edycję broszur stanowiących jego publicystyczną, ale i polityczną trybunę – (do końca
wojny ogłosił ich 36).
Stan ograniczanej okazjonalnie wolności wypowiedzi oraz stosunki rząd – prasa
uległy zmianie po podpisaniu układu Sikorski-Majski (lipiec 1941), którego treść
została przyjęta z rozczarowaniem przez sporą część opinii, nie tylko zresztą poza
krajem. Krytyka polityki wschodniej rządu powodowała coraz bardziej nerwowe reakcje
władz, które sięgnęły po środki mające na celu przywołanie do porządku pism ste-
rujących w stronę opozycji. „Wiadomościom Polskim” cofnięto rządową subwencję
oraz zakazano kolportażu w wojsku, podobne sankcje spotkały „Myśl Polską”.
Spowodowało to kolejne protesty. W grudniu 1941 roku przeciw praktykom
ograniczającym swobodę wypowiedzi i dystrybucji prasy wypowiedział się Związek
Dziennikarzy, którym w Wielkiej Brytanii kierował Zygmunt Nowakowski. Nomi-
nalny redaktor „Wiadomości” stał się odtąd przedmiotem coraz ostrzejszych ataków
ze strony władz. Po przedrukowaniu w wydawanym przez Niemców „Gońcu Kra-
kowskim” jednego z jego artykułów, krytycznego wobec polityki rządu, „Dziennik
Polski” zarzucił mu „współpracę” z prasą gadzinową, określając obelżywym mianem
„londyńskiego korespondenta koncernu Hansa Franka”. Do rozgrywki z Nowakowskim
zaprzęgnięto także radiostację „Świt”, co zresztą wywołało sprzeciw jej zespołu.
Rządowi coraz bardziej doskwierały niepodlegające reglamentacji broszury Mac-
kiewicza w związku z tym wiceminister spraw wojskowych generał Izydor Modelski
wpadł na pomysł pozbycia się publicysty z Wielkiej Brytanii. W marcu 1942 roku
zwrócił się on do brytyjskiej Security Service z propozycją natychmiastowego usunię-
cia z Wysp grupy osób, które przy pomocy jakoby „tajnej propagandy”, czynnie działały
na niekorzyść stosunków polsko-brytyjskich, dążyły do wywołania konfliktu z ZSRS
„przez rozsiewanie fałszywych pogłosek drukiem i słowem” oraz popełniały inne prze-
stępstwa (tworzenie tajnych organizacji, sianie defetyzmu, fermentu i demoralizacji
w armii). Generał zauważał, że chociaż działalność, o której informował, „nie znalazła
dotąd oddźwięku”, to nadal tolerowana może być „powodem niepokojów”. Dodawał,
że rząd polski nie dysponuje środkami mogącymi zapobiec dalszej działalności tej
grupy i deklarował poniesienie kosztów ich utrzymania poza Wielką Brytanią.
Pismo Modelskiego sytuowało Mackiewicza w grupie, w skład której wchodzili
m.in. generał Dąb-Biernacki, były premier Marian Zyndram-Kościałkowski, ale i ludzie
mediów – Konrad Libicki, Wyżeł-Ścieżyński oraz pułkownik Umiastowski. Brytyj-
czycy nie okazali się skłonni do współpracy, w związku z czym Mackiewicz mógł
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 167

nadal wydawać broszury, w miarę upływu czasu coraz krytyczniejsze wobec polityki
rządu.
Nie mogąc poradzić sobie z rosnącą krytyką, rząd zdecydował się na eskalowa-
nie represji. Kiedy w lutym 1943 roku w ukazującym się właściwie nielegalnie cza-
sopiśmie „Walka” (poniekąd kontynuacji „Jestem Polakiem”) ukazały się materiały
dowodzące fiaska polityki wschodniej rządu, aresztowani zostali, postawieni przed
sądem i skazani na kary więzienia jego redaktorzy – Adam Doboszyński i Zygmunt
Przetakiewicz. Uznano, też że „Dziennik Żołnierza” wywiera nieodpowiedni wpływ
na opinię publiczną. Dla ukrycia faktu likwidacji pisma połączono je z „Dziennikiem
Polskim”, który w związku z tym zmienił nazwę (od początku 1944 roku) na „Dziennik
Polski i Dziennik Żołnierza”.
Opisane powyżej metody były przejawem dość dramatycznego, ale zrozumiałego
paradoksu. Oto przedstawiciele przedwojennej opozycji (Sikorski, Mikołajczyk, Stroński,
Kot, generał Marian Kukiel), którzy kierowali polską polityką po klęsce wrześniowej,
uznali za stosowne odwrócenie ról. Sięgnęli po metody, których ofiarą padali, i które
krytykowali po maju 1926 roku. Byli przy tym przekonani, że wymuszanie posłuszeństwa
prasy, cenzura i ograniczenie jej wpływów, mimo że kompromituje wykonawców, jest
polityką prawomocną, usprawiedliwianą wyższymi racjami.
Inną sprawą jest to, że efekty tej praktyki okazały się dalekie od oczekiwań, co
nie znaczy całkowicie bezskuteczne. Polskim władzom w sukurs przychodzili bowiem
gospodarze, bardziej stanowczy i dysponujący groźniejszym instrumentarium. Bry-
tyjczycy od początku wojny niemiecko-sowieckiej z nerwowością reagowali na kry-
tyczne opinie pod adresem Stalina i jego polityki. Szło za tym ograniczanie swobody
wypowiedzi. Już jesienią 1941 roku brytyjskie Ministerstwo Informacji zażądało prze-
syłania do kontroli całego materiału przeznaczonego do druku w „Wiadomościach
Polskich”. Bezskutecznie sprzeciwiało się temu środowisko dziennikarskie. Zjazd
Związku Dziennikarzy RP w Londynie w kwietniu 1943 roku protestował przeciw
dyrektywom brytyjskim narzucającym ograniczenia w opisie i interpretacji stosunków
polsko-sowieckich. W uchwale wezwano Zarząd Związku do podjęcia kroków mających
na celu obronę „wolności prasy polskiej na emigracji”.
Kiedy pod koniec wojny polska prasa zaczęła coraz ostrzej krytykować politykę
Wielkiej Trójki za sposób rozwiązywania sprawy polskiej, Zachód zaś za aprobatę dla
oderwania Kresów Wschodnich i akceptację ograniczenia suwerenności na rzecz
Moskwy, rząd brytyjski zdecydował się, nie bez nacisków czynionych w tej sprawie
przez Kreml, na ostrzejsze posunięcie. W lutym 1944 roku po serii bezkompromi-
sowych artykułów Zygmunta Nowakowskiego „Wiadomościom Polskim” odebrano
przydział papieru, co oznaczało likwidację pisma. Argumenty przywoływane przez
Brytyjczyków sprowadzające się do tego, że tygodnik narażał na szwank jedność aliantów
i godził w stosunki brytyjsko-radzieckie, były śmieszne, biorąc pod uwagę nakład
pisma i jego zasięg. Zamknięcie „Wiadomości” spotkało się z nieprzychylnymi reakcjami
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

168 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

części, choć znikomej, brytyjskiej opinii i stało się przedmiotem dyskusji w parla-
mencie.
Nie zmieniło to jednak przekonania brytyjskiego Ministerstwa Informacji, że
należy zdecydowanie reagować w przypadku tytułów, których program pozostawał
w sprzeczności z interesami Londynu, czyli zagrażał jedności aliantów, pod którym
to pojęciem rozumiano politykę Wielkiej Trójki. Z podobnych powodów co „Wiado-
mości” w lipcu 1945 roku zawieszona została „Myśl Polska”.
Nie wszystkie ukazujące się na obszarze jurysdykcji rządu emigracyjnego tytuły
zostały podporządkowane centrali w Londynie – własny ton prezentowały wydaw-
nictwa Drugiego Korpusu, choć i w tym wypadku nie można mówić o pełnej swobo-
dzie interpretacji rzeczywistości. Kiedy po zwycięskich zmaganiach o Monte Cassino
w jednym z pism Korpusu ukazał się artykuł porównujący osiągnięcia kampanii
włoskiej i libijskiej, dotknięty nim generał Anders (uznał tekst za deprecjonowanie
jego osoby) rozkazał wyciągnięcie odpowiedzialności wobec „winnych”.
W końcowym okresie wojny prasa stawała się przedmiotem coraz dokładniejszej
kontroli cenzuralnej, doświadczała także podziałów wynikających ze stosunku do
polityki prowadzonej przez premiera Mikołajczyka. Opinia emigracyjna w większości
nie była skłonna akceptować polityki kompromisu ze Stalinem, mając przy tym, jak
wiemy, dość ograniczoną możliwość dawania wyrazu swojemu stanowisku. Jednym
z jej wyrazicieli stał się w tej sytuacji Stanisław Mackiewicz walczący piórem o Kresy
i niezawisłość (broszury Ziemie Północno-Wschodnie, 1943; Nie!, 1944).
Relacje pomiędzy prasą a rządem uległy zmianie po dymisji Mikołajczyka w paź-
dzierniku 1944 roku. Gabinet Tomasza Arciszewskiego prowadził politykę sprzeciwu
wobec pomysłów okrojenia terytorialnego Polski oraz pozbawianie jej niepodległości,
co pokrywało się z opiniami większości. Zmniejszeniu, ale nie zawieszeniu, uległ tym
samym nacisk na prasę ze strony Ministerstwa Informacji kierowanego przez Adama
Pragiera (PPS).
Odrębne zdanie reprezentowała nieliczna grupa skupiona wokół „Nowej Polski”
Słonimskiego. Inaczej patrzono tu na politykę rządu i postawy, które zaczęły przybie-
rać miano niezłomności. Stanowisko to było nieodległe współpracującemu z pismem
Ksaweremu Pruszyńskiemu, którego poglądy ewoluowały od antysowieckości (Pro-
mienie ultraczerwone, „Wiadomości Polskie” nr 23, 1941) do poszukiwania pola współ-
pracy ze Związkiem Sowieckim obejmującego zagadnienie korekty granic. Propozycje
zgłoszone przez Pruszyńskiego w tej sprawie (Wobec Rosji, „Wiadomości Polskie”
nr 40, 1942) wzbudziły debatę, której wnioski nie były przychylne koncepcjom pisarza,
ale nie wstrzymały ewolucji jego poglądów. W 1944 roku Pruszyński opublikował
esej Margrabia Wielkopolski stanowiący przysłonięte kostiumem historycznym popar-
cie dla polityki Mikołajczyka oraz realizmu w polityce, rozumianego jako koniecz-
ność porozumienia się z Rosją na zasadach kompromisowych. Publicystyka „Nowej
Polski” oraz perswazja Pruszyńskiego nie wpłynęły jednak na postawy emigracji.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

II WOJNA ŚWIATOWA 169

Mimo zmiany rządu i polityki wobec prasy w mocy pozostały restrykcje wobec
„Wiadomości Polskich”. Mieczysław Grydzewski sięgnął wobec tego po metody
praktykowane od początku wojny przez Mackiewicza. Zaczął publikować serię przy-
pominających periodyk społeczno-polityczny almanachów, dając w nich wyraz prze-
konaniom swoim i czytelników nieistniejącego już pisma.
Opinie prasy polskiej w końcowym okresie wojny w zdecydowanej większości
były przejawem postawy niepodległościowej. Nie znaczyły jednak wiele w wymiarze
pozapolskim. Władze starały się od początku lat 40. docierać do opinii państw sojusz-
niczych, akcja ta nie dawała jednak spodziewanych rezultatów. Ministerstwo Informacji
przygotowywało specjalny serwis kierowany do prasy brytyjskiej, przesyłało infor-
macje i zdjęcia dotyczące sytuacji w kraju: zwracano uwagę na skalę terroru niemiec-
kiego (w tej sprawie ogłoszona została biała księga), podnoszono zasługi ZWZ-AK,
prezentowano wydawane w kraju wydawnictwa podziemne. W listopadzie 1941 roku
na zorganizowanej w Londynie wystawie prasy podziemnej ukazującej się we krajach
okupowanych przez Niemcy przedstawiono ponad 100 polskich tytułów.
W działaniach tych towarzyszył Ministerstwu Informacji jego wojskowy odpo-
wiednik – Dział Prasowy Wydziału Prac Kulturalno-Oświatowych MON, przy czym
wojsko koncentrowało się głównie na przedstawianiu wysiłku Polskich Sił Zbrojnych
na Zachodzie. Poprzez Sekcję Korespondentów Wojennych utrzymywało kontakt
z prasą obcą, organizowało konferencje dla jej dziennikarzy, umożliwiało odwiedzanie
polskich jednostek wojskowych. Z dziennikarzami zagranicznymi spotykał się kilka-
krotnie generał Sikorski – podczas konferencji zorganizowanej w styczniu 1943 roku
po raz kolejny mówił o zbrodniach niemieckich w Polsce.
Szczególną wagę przykładano do kontaktów z prasą zagraniczną osób, które
znały realia okupacyjne i przybyły z kraju. Z dziennikarzami spotykali się kurierzy
Jan Karski i Jerzy Lerski, a w końcowej fazie wojny Jan Nowak-Jeziorański, który po
upadku powstania wywiózł na Zachód materiały filmowe dokumentującego walkę
i życie Warszawy po 1 sierpnia 1944 roku.
Przedsięwzięcia mające na celu zdobycie przychylności opinii zagranicznej
podejmowane przez rząd nie przyniosły skutków. Owszem, społeczeństwo brytyjskie
solidaryzowało się z losem Polski, pamiętano o heroizmie lotników w bitwie o Anglię,
wyrażano uznanie za walkę w kraju, dostrzegano poświęcenie i ofiary. Nie było to jednak
równoznaczne z akceptowaniem polskich argumentów politycznych – tu zdecydowaną
przewagę miały racje, a przede wszystkim siła Stalina.
Podobnym skutkiem zakończyła się akcja propagandowa w Stanach Zjednoczo-
nych. Polish Information Center (PIC) w Nowym Jorku, tamtejsze przedstawicielstwo
Ministerstwa Informacji, docierało do prasy amerykańskiej poprzez biuletyn PAT
w języku angielskim oraz dwa periodyki przeznaczone dla środowisk opiniotwórczych
– „Polish Review” i „New Europe” (wydziałem prasowym PIC kierował Stanisław
Strzetelski).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

170 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Do połowy 1942 roku w ponad tysiącu dzienników i czasopism amerykańskich


o łącznym nakładzie 30 milionów egzemplarzy ukazało się 6 tysięcy artykułów doty-
czących zbrodni niemieckich w Polsce. Informacje o sytuacji w Polsce oraz o polskich
postulatach politycznych nie oznaczały, tak jak w wypadku opinii brytyjskiej, niczego
więcej ponad sympatię okazywaną tak na początku wojny, jak i później, podczas powsta-
nia warszawskiego.
Prasa wydawana w okresie wojny poza krajem sprostała swemu zadaniu, to zna-
czy informowaniu opinii polskiej i dawaniu świadectwa sytuacji, w jakiej po wrześniu
1939 roku znajdowała się Polska. Oceny i komentarze, jakie publikowała po konfe-
rencji jałtańskiej oraz te poświęcone sytuacji w kraju, w którym u władzy od lipca 1944
roku instalowali się komuniści, były dowodem reprezentowania idei suwerenności
politycznej i całości terytorialnej. W charakterze dowodu można przywołać publicy-
stykę „Dziennika Polskiego”, a także, po raz kolejny, pisarstwo Stanisława Mackiewi-
cza (Niewola krymska, 1945) i Ignacego Matuszewskiego, wydawnictwa broszurowe
Adama Pragiera oraz Sergiusza Piaseckiego, teksty Mariana Seydy broniącego granicy
na Odrze i Nysie, polemiki toczone przez Stanisława Strońskiego (Si tacuisses, 1945)
z aprobującym nową Polskę Stanisławem Grabskim (Nil desperandum, 1945).
Ówczesne stanowisko prasy – zbieżne z poglądami rządu – przyczyniło się do
podejmowania decyzji o pozostaniu poza krajem po zakończeniu wojny. Tak też zacho-
wała się zdecydowana większość dziennikarzy, publicystów i wydawców.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 171

ROZDZIAŁ 9

Lata 1944–1947

Warunki, w jakich znalazła się polska prasa po zakończeniu II wojny światowej,


były nieporównanie gorsze niż te z 1918 roku. Zginęło lub zmarło, według różnych
szacunków, od 14 do 30 procent dziennikarzy (w tym drugim wypadku licząc nie tylko
tych, którzy byli zrzeszeni w organizacjach zawodowych przed 1939 roku). Środo-
wisko dziennikarskie uległo rozproszeniu i daleko posuniętej dezintegracji. Dotyczyło
to zwłaszcza ludzi związanych z prasą lub radiem pracujących przed wojną na Kre-
sach Wschodnich, we Lwowie i Wilnie. Duża grupa publicystów, pisarzy politycznych
oraz redaktorów, w większości o głośnych nazwiskach, którzy w czasie wojny znaleźli
się poza krajem, z powodów politycznych zdecydowała się nie wracać.
Poważnym zniszczeniom uległ przemysł poligraficzny, którego część w końco-
wej fazie wojny została wywieziona do Niemiec. Według szacunkowych danych, około
połowa zakładów poligraficznych nie nadawała się do użytku. Podobny los spotkał
większość siedzib rozgłośni radiowych oraz radiowych urządzeń nadawczych.
Poza bezpośrednimi zniszczeniami dotykającymi mediów ogromne straty poniosło
środowisko czytelnicze, głównie inteligencja. Według szacunków powojennych, spoś-
ród osób, które w dwudziestoleciu uzyskały wykształcenie wyższe, w czasie wojny
zginęło 37 procent, a spośród tych, którzy uzyskali wykształcenie średnie (ogólno-
kształcące) – 30 procent.
Zniszczeniu, zarówno w sensie materialnym jak społecznym, uległo większość
dużych miast, a tym samym ośrodków wydawniczych – najlepszym przykładem służy
tu Warszawa. Na obszarze, który zyskała Polska na mocy przekształceń terytorialnych
(Ziemie Odzyskane z Wrocławiem i Szczecinem) na początku 1945 roku nie ukazy-
wały się żadne wydawnictwa. Prasę polską trzeba było tu nie tyle wznawiać, co zakładać.
Zniszczenia miast skutkowały niekorzystnymi z punktu widzenia prasy zmia-
nami w strukturze mieszkańców. Dużą ich część stanowili napływowi przybysze ze
wsi lub mniejszych ośrodków. Nie bez znaczenia były również trwające bezpośrednio
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

172 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

po wojnie przemieszczenia ludności – ta wędrówka ludów zakończyła się dopiero


w 1948 roku.
Wszystko to powodowało, że w przypadku prasy i radia rok 1944, a na zacho-
dzie kraju także pierwsze miesiące roku 1945, można uznać w zasadzie za punkt zero.
Odbudowywać lub budować na nowo trzeba było właściwie wszystko to, co składało
się na media i ich społeczne otoczenie. Nie ulegało przy tym wątpliwości, że sytuacja
ta sprzyjała nowej władzy.

Polityka prasowa w latach 1944–1947


Według Leopolda Tyrmanda, słowo, w sferze publicznej, służyło w komunizmie
przede wszystkim do ukrywania prawdy. Trudno się z tą konstatacją nie zgodzić, nie
tylko wówczas, gdy rozważać okoliczności, w jakich budowano w powojennej Polsce
zręby systemu medialnego oraz założenia polityki medialnej.
Jeszcze przed formalnym ukonstytuowaniem się państwa w jego powojennym
wymiarze politycznym i międzynarodowym, co nastąpiło na przełomie czerwca i lipca
1945 roku w wyniku urzeczywistnienia postanowień jałtańskich (powstanie Tymcza-
sowego Rządu Jedności Narodowej [TRJN], uznanie go przez państwa zachodnie),
władze komunistyczne przyjęły założenia polityki wobec prasy, które praktycznie nie
uległy zmianie do końca istnienia Polski Ludowej, czyli do roku 1989.
Istotą tej polityki było pełne uzależnienie i podporządkowanie mediów, które
w swojej znaczącej części miały stanowić fragment systemu politycznego, będąc jed-
nocześnie jego instrumentem. Można zatem powiedzieć, że od początku Polski Ludo-
wej, to jest od lat 1944–1945 media wyrażały przede wszystkim interes władzy, w ogra-
niczonym zaś stopniu punkt widzenia społeczeństwa, służąc do kształtowania jego
postaw i sposobów myślenia. Ze względu na ideologiczny charakter ustroju instalo-
wanego w Polsce po wojnie, media, choć nie wszystkie, musiały przyjąć funkcję indok-
trynacyjną, stając się elementem systemu propagandowego. Dla porządku, nie wdając
się we wnikliwszą analizę, przyjmijmy, że pod pojęciem propagandy rozumie się na
ogół systematyczne i planowe wysiłki zmierzające, poprzez upowszechnianie okreś-
lonych faktów, opinii oraz interpretacji do osiągnięcia celu, jakim są odpowiadające
dysponentowi takich działań, sposoby myślenia i postawy, ułatwiające kontrolowa-
nie zachowań.
W skład mechanizmu propagandowego nie wchodziła prasa legalnie działającej
opozycji (1945–1947) oraz wyrażająca stanowisko Kościoła katolickiego, co nie oznacza,
że w obu wypadkach można mówić o swobodzie wypowiedzi.
Założenia oraz praktyka polityki wobec prasy i radia zainicjowanej w 1944 roku
tworzyły system mediów sterowanych, czyli takich, na które władza ma decydujący
wpływ – zarówno na ich liczbę, jak na charakter i zawartość. Są one jej własnością,
są przez nią zarządzane i poddawane kontroli cenzuralnej. Reglamentacja ma na celu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 173

eliminowanie z przekazu wszystkiego, co jest niezgodne, bądź stoi w sprzeczności


z polityką ośrodka dyspozycji.
Kwestią, która ułatwiała politykę medialną komunistów i czyniła ją, w pewnym
sensie, oczywistą, była odgórna, a tym samym niepoddana jakiejkolwiek konsultacji
społecznej zasada, że prasa (media) są dobrem społecznym (publicznym), w związku
z czym, ich założycielami, właścicielami i dysponentami mogą być spółdzielnie wydaw-
nicze, partie polityczne i organizacje społeczne, instytucje państwowe lub naukowe,
nie zaś osoby prywatne. Założenie to, narzucone społeczeństwu i środowisku, oznaczało
w praktyce państwowy monopol w dziedzinie komunikowania.
Czynnikiem, który określił położenie i funkcje prasy, był wynikający z charak-
teru ustroju politycznego układ sceny politycznej i kryteria jej formowania. Nie tyle
z powodu poparcia społecznego, co z mocy politycznego finału wojny, dominującą
pozycję zajmowała od 1944 roku komunistyczna Polska Partia Robotnicza (PPR).
Z tego powodu to komuniści decydowali o kształcie sceny politycznej, formując ją
według swoich potrzeb i celów. Zezwolili na odtworzenie Polskiej Partii Socjalisty-
cznej (PPS), przedstawiającej się jako kontynuatorka przedwojennej PPS z mocno
zmienionym programem, w którym nie znalazło się miejsce ani na nieakceptowany
w warunkach powojennych antykomunizm, ani na akcentowanie suwerenności. Pod
nowym kierownictwem oraz za cenę współudziału we władzy, PPS zgodziła się przyjąć
rolę partii drugoplanowej i w zasadzie niesamodzielnej. Tę pozycję i funkcję dobrze
określał termin „koncesjonowana PPS”. W 1944 roku rozpoczęły działalność Stron-
nictwo Ludowe pomyślane jako ekspozytura PPR na wsi oraz również zależne od
komunistów Stronnictwo Demokratyczne.
Porozumienia, w efekcie których powstał TRJN, oznaczały możliwość legalnego
działania Polskiego Stronnictwa Ludowego (przed wojną SL), kierowanego przez Sta-
nisława Mikołajczyka. Drugą partią opozycyjną, na działalność której przystali komu-
niści, było Stronnictwo Pracy (SP). Inne ugrupowania, np. Stronnictwo Narodowe,
zwracające się o prawo do prowadzenia legalnej działalności, zgody takiej nie otrzy-
mywały. Polska powojenna miała być „demokratyczna i postępowa”, a nie „reakcyjna”
i „faszystowska” – a więc i takie musiały być działające w niej partie. Dodajmy jesz-
cze, że „demokratyczność” i stopień „postępowości” opozycji, a mówiąc precyzyjnie
polityki przywództwa obu partii, była przez PPR niemal od początku kwestionowana,
z czego wynikać miało, że monopol na „postęp i demokrację” ma, jeśli nie wyłącznie,
to z pewnością głównie – PPR.
Z takiego kształtu odgórnie zbudowanej sceny politycznej wynikała architek-
tura rynku prasowego. Adekwatnie do sfery politycznej, dysponentem polityki medial-
nej byli komuniści, decydujący z racji swojej pozycji politycznej o tym, kto, w jakiej
liczbie, i jakie może wydawać gazety oraz czasopisma
W 1945 roku i w okresie późniejszym zasady polityki medialnej komunistów były
podporządkowane stawianym sobie przez partię celom politycznym. Zaraz po wojnie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

174 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

sprowadzały się do zdobycia pełni władzy i jej wyborczej legalizacji. PPR skłaniały do
tego wymogi legitymizacyjne oraz ustalenia w sprawie polskiej poczynione przez Wielką
Trójkę podczas konferencji w Jałcie.
W polityce prasowej komuniści kierowali się nie tylko kryteriami taktycznymi
i administracyjno-ilościowymi, ale również światopoglądowymi, czyli dość swoistym
pojmowaniem takich terminów jak demokracja i wolność słowa (mediów). Ich zgodne
z desygnatem rozumienie zastąpili innym, mającym objaśniać nowe powinności oraz
ułatwiać walkę z przeciwnikami.
Koncepcja wolności została wyłożona już w lipcu 1944 roku w Manifeście Pol-
skiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Sprowadzała się do podpartego praktyką
twierdzenia, że nie ma i nie może być wolności dla przeciwników demokracji. Dekla-
rowano (z dodatkiem „uroczyście”) przywrócenie „wszystkich swobód demokratycznych”,
w tym wolności prasy, zastrzegając jednocześnie, że te nie mogą one służyć „wrogom
demokracji”. W praktyce oznaczało to, że racje innych, zwłaszcza te krytyczne wobec
polityki partii władzy, są kłamstwem i nie mają racji bytu. Istotne było nie co się mówi,
ale kto to robi.
Wykładnię tę, przykład odwracającej znaczenie pojęć nowomowy, z taką bowiem
mamy tu do czynienia, wypada uzupełnić wyjaśnieniem, że o tym, kto jest wrogiem,
kto nim zaś nie jest, decydowała – zarówno w 1944 roku jak i później – partia komu-
nistyczna, mając zawsze na względzie swoje długofalowe, ale i bardzo doraźne interesy
o różnym charakterze: zarówno ideologicznym, jak taktycznym.
W maju 1945 roku Jakub Berman – przez najbliższą dekadę nadzorca propa-
gandy – rozwinął i uzupełnił deklarację Manifestu twierdzeniem, że wolność prasy
zarezerwowana jest dla tych, którzy mają „odpowiedni stosunek do Polski, do pracy”,
odmawiał jej natomiast „reakcjonistom i faszystom”, oświadczając, że władza nie uznaje
„abstrakcyjnej wolności”. Prasą „antydemokratyczną” była zatem nie tylko ta, która
z założenia sprzyjałaby – tryb przypuszczający jest tu na miejscu, bowiem pisma takie
nigdy nie powstały – wrogom demokracji, ale i ta, która usiłowałaby wyrażać interesy
inne niż świata pracy, będąca na usługach „warstw pasożytniczych”.
Opinie Bermana podzielał Władysław Gomułka. Analizując kwestię wolności
prasy i odnosząc ją do wydawnictw PSL na wspólnym posiedzeniu KC PPR i central-
nego Komitetu Wykonawczego PPS we wrześniu 1946 roku zauważał, że „w dążeniu do
zrealizowania postulatu wolności słowa i prasy mieści się chęć poderwania podstaw,
na których opiera się demokracja”.
Według Gomułki, upominanie się o wolność krytyki sprowadzało się do stwo-
rzenia sobie przez opozycję „legalnej demagogicznej trybuny dla krytyki demokracji”.
Kiedy w czerwcu 1947 roku posłowie opozycyjnej i marginalizowanej już PSL pro-
testowali przeciw cenzurze ich przemówień sejmowych, upominając się o wolność
słowa, prominentny działacz PPR krzyknął: „Wy wolność słowa, jako wolność kłam-
stwa pojmujecie!”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 175

Zasadę ograniczonej lub nader swoiście pojmowanej wolności uzupełniało prze-


konanie o potrzebie zróżnicowania prasy, jej swego rodzaju pluralizmie. Teza ta bliższa
była prawdy niż twierdzenie, że prasa jest „wolna”, choć i ona nie do końca odpowiadała
prawdzie. Według „Głosu Ludu”, głównej gazety PPR, o zróżnicowaniu prasy świad-
czyło nie to, że wyrażała ona różne punkty widzenia, ale to, że mówiła ona w imieniu
różnych warstw społecznych. O tym, że przekonania te, dzięki zabiegom cenzury, tra-
fiały do czytelnika w wersji co do generaliów bardzo podobnej, komunistyczny dziennik
już nie wspominał.
Na podstawie powyższych opinii i definicji komuniści zaproponowali nowy,
logiczny jedynie w teorii, model prasy. Miał być on wyzbyty wszystkich negatywnych
cech przedwojennych, a nawiązywać do tradycji tych tytułów, które z perspektywy po-
wojennej, zasługiwały na miano „demokratycznych” i „postępowych”. Nie było takich
wiele, na ogół przywoływano przykłady wydawnictw komunistycznych, socjalistyczne-
go „Robotnika” (w tym wypadku zapominając o jego krytycznym wobec stalinizmu
i komunizmu stanowisku), „Dziennik Popularny” oraz „Zielony Sztandar”. Niewielka
liczba tytułów miała – pytanie czy świadomie – świadczyć o tym, że zdecydowana
większość prasy przedwrześniowej nie była „demokratyczna i postępowa”.
Godnej tradycji szukano zresztą dawniej niż przed wojną, i nie tylko w kraju.
Za wzór stawiano wydawnictwa polskie epoki oświecenia oraz francuskie okresu
Wielkiej Rewolucji. Sprawiać to miało, jak się zdaje, wrażenie, że chociaż prasa uka-
zująca się w Polsce od przełomu lat 1944–45 roku była określana często mianem
„nowej”, mogła poszczycić się korzeniami, a tym samym sprawiać wrażenie jakiejś
kontynuacji światopoglądowej. Dodać tu można tylko, że choć manifest rewolucyjnej
Francji Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z sierpnia 1789 roku, gwarantował
wolność słowa i druku, to „zatruwacze opinii publicznej” mieli być, i byli, wtrącani
do więzień. Niekiedy było jeszcze gorzej, na szafot powędrowało kilku dziennikarzy
i wydawców z rewolucjonistą Camille’em Desmoulins’em na czele. W chlubnej i „postę-
powej” przeszłości kryło się więc groźne memento.
Wróćmy do tego, na czym miał polegać nowy rodzaj prasy w Polsce roku 1945.
Otóż, zwłaszcza ta codzienna, nie miała mieć charakteru sensacyjnego, czyli komer-
cyjnego, i nie miała schlebiać niskim gustom przez oferowanie rozrywki na marnym
poziomie. Jej podstawową funkcją miało być informowanie, ale jednocześnie budo-
wanie i utrzymywanie związku między władzą a społeczeństwem. Z biegiem czasu
rolę tę zaczęto nazywać „transmisyjną”. Chodziło o wykorzystanie prasy z jednej strony
jako przekaźnika i popularyzatora opinii władz (partii), z drugiej jako wyraziciela opinii
społeczeństwa. Gazety miały być jednocześnie organami partii i społeczeństwa.
Rzecz jasna, pamiętając o interesach tego, kto inicjował refleksję poświęconą
„nowej prasie”, większą uwagę przywiązywano do pierwszego z tych zadań. Często
sprowadzano je do misji posłanniczej. Prasa miała objaśniać nową rzeczywistość, for-
mować nowy sposób myślenia obywateli, „przeorywać” świadomość oraz „wyzwalać”
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

176 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

społeczeństwo z dawnych przyzwyczajeń myślowych, których początki widziano


w czasach zaborowych. Chodziło tu zwłaszcza o postawy antyrosyjskie i antyradzieckie,
nie osłabione przecież – a raczej wprost przeciwnie – w okresie II wojny światowej
i po jej zakończeniu. Prasa miała pobudzać do społecznej aktywności rozumianej
jako współuczestniczenie w „przeobrażeniach ekonomiczno ustrojowych”. Mobili-
zować i skłaniać do realizowania zadań, które były identyfikowane z polityką partii
komunistycznej. Miała aktywnie uczestniczyć w tworzeniu nowego człowieka i nowego
społeczeństwa adekwatnego do nowej, powojennej rzeczywistości.
Powinności prasy realizowane w imieniu społeczeństwa zawierano w formule
„kontroli społecznej”. Nie chodziło przy tym o kontrolowanie władzy, byłby to dla niej
zabieg niebezpieczny, zwłaszcza wówczas, gdyby spytać o uprawniającą ją do rządze-
nia legitymację. Mimo że analizując zadania prasy jako „kontrolera społecznego”,
zwracano uwagę na konieczność krytyki „wszystkich instytucji zarówno państwowych
jak i społecznych”, jej ostrze miało być skierowane głównie przeciw mankamentom
życia gospodarczego. „Kontrola” sprawowana przez prasę miała dotyczyć warunków
pracy i funkcjonowania gospodarki, wytykać błędy, zaniedbania i nadużycia. Tak miało
być zaraz po wojnie – na przełomie lat 1944 i 1945, aż do 1947 – kiedy, krytykując nie-
dociągnięcia, prasa miała pole do popisu, nie naruszając przy tym podstawowego
interesu władzy. Kiedy sfera gospodarcza została przejęta w trybie nacjonalizacji przez
państwo (styczeń 1947), krytykę przytłumiono, wyciszono także dywagacje o kontro-
lnych powinnościach prasy.
Praktycznie żadna z funkcji i zadań przypisywanych prasie nie była przez nią
pełniona i pozostawała wyłącznie zaklęciem. Poza wyjątkami nie pełniła funkcji kry-
tycznych, zwłaszcza w najważniejszych kwestiach politycznych – dbała o to cenzura
(dotyczyło to wszystkich wychodzących w Polsce legalnie pism). Trudno dostrzec jej
powinności „transmisyjne”, sprzeczna z założeniami była także jej struktura ilościowa.
Zgodnie z deklaracjami władz dużą liczbą pism powinny dysponować ugrupowania
reprezentujące warstwy lub klasy społeczne, innymi słowy zasobność prasowa partii
powinna być wprost proporcjonalna do ich wielkości, mierzonej liczbą zwolenników,
ale i naturalnego audytorium (robotniczego, chłopskiego). W rzeczywistości relacje
te przedstawiały się zgoła inaczej, czego dowodem relacja liczby członków PSL
(w latach 1945–1946 do 800 tysięcy) do liczby tytułów i nakładów pism wydawanych
przez partię przy porównaniu z analogicznymi wskaźnikami PPR (w końcu 1945 roku
– około 250 tysięcy członków). Zasada ta dotyczyła także drugiej z opozycyjnych partii,
czyli SP.
Wbrew zasadom, według jakich miały być powoływane nowe tytuły, niemal od
początku system prasowy PPR był mocniejszy niż pozostałych partii, w tym koalicyj-
nych – PPS, SL i SD. Liczba wydawnictw prasowych, którym dysponowały te ugrupo-
wania, dowodziła odgrywanej przez nie roli i świadczyła o panujących między nimi
różnicach. Prym wiodła prasa PPR, za nią lokowały się wydawnictwa socjalistów, później
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 177

SL i SD. O ile w 1945 roku PPS wydawała więcej tytułów niż PPR (choć komuniści dys-
ponowali pięcioma dziennikami, wobec czterech socjalistycznych) przy podobnej
wielkości łącznego nakładu, to już w 1948 roku przewaga prasy komunistycznej była
bardzo wyraźna, zarówno w grupie dzienników i czasopism oraz ich łącznego nakładu
(2,1 miliona egzemplarzy PPR wobec 0,7 miliona egzemplarzy PPS).
A zatem wszystkie funkcje odgórnie przypisywane prasie zostały zmistyfikowane
i stanowiły kamuflaż dla politycznej i indoktrynacyjnej roli, jaką jej powierzono. Jeśli
szukać rzeczywistego kryterium, według którego rozwijała się prasa i powodu, dla któ-
rego poszczególne partie dysponowały taką, a nie inną liczbą tytułów i wielkością na-
kładów, wypada wskazać na cele stawiane sobie przez komunistów.
Prawidłowości te dotyczyły także środowiska dziennikarskiego. W grudniu 1945
roku prezes Związku Dziennikarzy RP definiował redakcje pism jako „zwarty, zhar-
monizowany w pracy aktyw społeczno-ideowy”. Truizmem jest twierdzenie, że w kon-
statacji tej zawierała się aprobata dla sytuacji politycznej i „nowego” modelu prasy.
Wysiłkom propagującym zmistyfikowany w istocie rzeczy rodzaj prasy towa-
rzyszył proces uzależniania lub przejmowania przez władze wszystkich instytucji
stanowiących otocznie mediów. Funkcję głównej agencji prasowej pełnił Polpress
(od października 1945 roku jako Polska Agencja Prasowa), będący formalnie agencją
niepartyjną, w rzeczywistości zaś pozostając na usługach władzy i kierowaną przez
działaczy PPR. Co prawda podlegający Ministerstwu Informacji Polpress/PAP nie był
jedyną agencją prasowa – własnymi dysponowały PPR (Robotnicza Agencja Prasowa,
RAP) oraz PPS (Socjalistyczna Agencja Prasowa, SAR), działała także Zachodnia
Agencja Prasowa, jednak z upływem czasu przyjmował wymiar oficjalnej wyroczni.
Nie inaczej było z przedsiębiorstwem kolportażowym „Ruch”. Podporządkowując
je Ministerstwu Informacji, władze zyskiwały monopol w dziedzinie dystrybucji prasy.
W 1945 roku rozpoczęto przejmowanie poligrafii. Protesty przedwojennych
właścicieli na niewiele się zdały i większość zakładów została albo znacjonalizowana,
albo uzależniona od władz. Towarzyszyło temu rozciągnięcie nadzoru nad produkcją
i rozdzielnictwem papieru gazetowego. Dobro to, po wojnie częściowo importowane
z ZSRS, podlegało ścisłej kontroli sprawowanej przez służby państwowe – niedobo-
rami papieru tłumaczono często limitowanie nakładów, przy czym ograniczenia te nie
dotyczyły prasy wydawanej przez PPR.
Wszystko to, co składało się na zasady polityki prasowej komunistów, było –
wbrew pojęciom, jakim posługiwali się rządzący – projektem wyraźnie antydemokra-
tycznym. Dodajmy, że było jednocześnie praktyką pozaprawną. Podstawę polityki wobec
prasy stanowiła przywrócona nienormatywnym w rozumieniu formalno-prawnym
postanowieniem Manifestu PKWN Konstytucja z 1921 roku. Teoretycznie obowiązy-
wała do stycznia 1947 roku, kiedy to część jej postanowień, jednak nie te odnoszące się
do wolności prasy, weszła w skład Małej Konstytucji obowiązującej do lipca 1952 roku.
Przypomnijmy, że Ustawa z 1921 roku zakazywała cenzurowania prewencyjnego
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

178 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

prasy, jej koncesjonowania oraz utrudniania dystrybucji. Po zakończeniu wojny nadal


formalnie obowiązywał Dekret prasowy z 1938 roku, który regulował kwestie cenzu-
rowania prasy (zakaz cenzury prewencyjnej) oraz jej koncesjonowania (system zgłosze-
niowy). Oba te przykłady nie pozostawiają wątpliwości, że powojenna praktyka pra-
sowa była sprzeczna z zasadą wolności słowa i obowiązującymi normami prawnymi.
Zachowywano jednak dbałość o pozory. By nadać życiu politycznemu demokratyczne
oblicze w lutym 1947 roku sejm uchwalił Deklarację w przedmiocie realizacji praw
i wolności obywatelskich. Wśród wielu swobód gwarantowała ona „wolność prasy,
słowa, stowarzyszeń, zebrań, zgromadzeń publicznych i manifestacji”. Wszystkie te
prawa pozostały martwą literą.

Instytucje propagandowe władz


Ministerstwo Informacji i Propagandy
Dowodem na to, jak duże znaczenie przywiązywali komuniści do opanowania
i kontroli mediów, były powołane w tym celu instytucje. W strukturze PKWN wyod-
rębniony został Resort Informacji i Propagandy, który po przekształceniu Komitetu
w Rząd Tymczasowy, zmienił się w Ministerstwo Informacji i Propagandy (MIP)
działające do 1947 roku i przez większą część swego istnienia kierowane przez dyspo-
zycyjnego wobec komunistów działacza PPS Stefana Matuszewskiego.
Ministerstwo pełniło szereg funkcji – zajmowało się prasą codzienną i periody-
czną (wydawało pięć dzienników oraz czasopisma), agencjami prasowymi, radiofo-
nią (Polskie Radio i sieć radiowęzłów), produkcją filmową i kinematografią, domami
kultury, wydawnictwami informacyjnymi (Państwowy Instytut Wydawniczy), pro-
pagandą masową w kraju oraz propagandą zagraniczną. Zarządzało drukarniami
i przydziałami papieru, a początkowo miało również kompetencje cenzorskie, które
przejęło osobne, niefunkcjonujące w strukturze resortu informacji, Centralne Biuro
Kontroli Prasy. Ministerstwo zarządzało także Centralną Szkołą Instruktorów Propa-
gandy oraz Centralną Szkołą Polityczno-Wychowawczą.
W miarę obejmowania przez PKWN, później zaś Rząd Tymczasowy kontroli
nad coraz większymi obszarami kraju, MIP przystąpiło do tworzenia urzędów woje-
wódzkich oraz ich oddziałów terenowych. Rozbudowa struktury ministerstwa spo-
wodowała, że w wiosną 1945 roku objęło ono zasięgiem cały obszar kraju. Oprócz
zadań związanych z mediami, zajmowało się organizowaniem wieców i manifestacji,
zbierało informacje o nastrojach, usiłowało wpływać na opinię poprzez puszczanie
w obieg plotek i dowcipów. Zajmowało się nawet tym, co Polacy śpiewali w kościołach.
Okólnik z września 1945 roku zalecał „podjęcie odpowiednich kroków” mających na
celu zmianę słów pieśni Boże coś Polskę. Chodziło o to, by fragment „ojczyznę wolną
racz nam wrócić, Panie” zmienić na „ojczyznę wolną, pobłogosław, Panie”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 179

We wrześniu 1946 roku sformułowano skierowane do prasy rządowej zalece-


nie podjęcia „akcji protestacyjnej na szeroką skalę” w związku z wystąpieniem Jamesa
Byrnesa w sprawie granicy na Odrze i Nysie. Resort odegrał kluczową rolę w przygo-
towaniu i przeprowadzeniu kampanii propagandowych (referendum, wybory).
Ministerstwo dysponowało wielką siłą oddziaływania, stanowiąc ośrodek dys-
pozycji zarówno w sferze treści propagandy, jak kontroli obiegu informacji oraz nad-
zoru nad wszystkimi elementami współtworzącymi system medialny i jego otoczenie.
Odegrało kluczową rolę w akcji propagandowej poprzedzającej referendum ludowe
w czerwcu 1946 roku.
Po wyborach do sejmu (styczeń 1947) uznano, że zadania resortu zostały wypełnione
i zdecydowano o jego likwidacji, formalnie ministerstwo przestało istnieć w kwietniu
1947 roku.

Polpress. Polska Agencja Prasowa


Była już o tym mowa, że Polpress, a później PAP, choć nie była jedyną agencją
prasową, miała największe znaczenie. Z tego też względu od początku pozostawała
pod wpływem PPR. W czasach lubelskich kierownictwo Polpressu objęła Zofia March-
lewska, córka Juliana Marchlewskiego, działacza bolszewickiego wysokiego szczebla,
członka „rządu” sowieckiego, szykującego się do objęcia władzy w Warszawie w 1920
roku. Marchlewska zarządzała jednocześnie Wydziałem Propagandy Zagranicznej
PKWN. W latach 1945–1946 agencją kierował Andrzej J. Nowicki, dłużej już (od
marca 1946 do czerwca 1950 roku) Aleksy Deruga. Osobą, która odgrywała w PAP
pierwszoplanową rolę, była Julia Minc, redaktor naczelny i zastępca dyrektora. Dekret
powołujący PAP (październik 1945) stanowił, że dyrektor agencji jest powoływany
przez szefa rządu na wniosek Ministra Informacji i Propagandy. Po likwidacji resortu
PAP formalnie podlegał rządowi, faktycznie wydziałowi KC PPR odpowiadającemu
za prasę.
Podstawowym zadaniem agencji było sporządzanie serwisu informacyjnego dla
prasy i radia oraz urzędów i instytucji państwowych.

Cenzura
Instytucją decydującą o politycznym obliczu mediów była cenzura. Centralne
Biuro Kontroli Prasy organizowano przy pomocy sowieckich specjalistów od września
1944 roku. Początkowo cenzura była powiązana – w sensie organizacyjnym, i oczywiś-
cie także politycznym – z aparatem terroru. Formalnie Centralne Biuro utworzono na
mocy rozporządzenia Ministra Bezpieczeństwa Publicznego ze stycznia 1945 roku
przy szefie tego resortu. Na mocy wydanego w marcu 1945 roku rozporządzenia zez-
wolenie cenzury było niezbędne nie tylko do drukowania materiałów o charakterze
informacyjnym (gazety, biuletyny, czasopisma), ale także do dokonywania przedru-
ków z gazet, czasopism i książek oraz publikowania podręczników, kalendarzy, prac
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

180 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

naukowych, literatury pięknej, sztuk teatralnych, poezji i pieśni, haseł, ulotek, odezw
i apeli, ogłoszeń różnego typu, rysunków, karykatur i sprawozdań miesięcznych (np.
gospodarczych). Druk gazet i czasopism był możliwy wyłącznie po podpisaniu przez
redaktora naczelnego i cenzora arkusza korektowego oraz przystawieniu pieczątki
„Zezwala się na drukowanie”.
W listopadzie 1945 roku po zabiegach podjętych przez premiera Edwarda Osóbkę-
-Morawskiego (PPS), świadomego niezręczności, jaką było kierowanie cenzurą przez
szefa aparatu terroru (był nim Stanisław Radkiewicz z PPR), ale także zainteresowa-
nego tym, by nieco zmniejszyć jego wpływy, Biuro zmieniło nazwę na Główny Urząd
Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPIW), który został podporządkowany
Prezydium Rady Ministrów. Formalnie Urząd został powołany w lipcu 1946 roku
decyzją rządu. Do jego zadań należał „nadzór” nad prasą i jej rozpowszechnianiem,
przede wszystkim jednak jej kontrola. Miała ona za zadanie – zgodnie z Dekretem po-
wołującym GUKPPIW – nie dopuszczać do godzenia w ustrój państwa, uprawiania
propagandy wojennej, ujawniania tajemnic państwowych, działania na szkodę polityki
zagranicznej państwa, naruszania prawa i dobrych obyczajów oraz „wprowadzania
w błąd opinii publicznej przez podawanie wiadomości niezgodnych z rzeczywistością”.
Ogólnikowość wszystkich zadań, zwłaszcza pierwszego i ostatniego, dawała instytucji
szerokie pole manewru.
Szefem urzędu do połowy 1948 roku był komunista Tadeusz Zabłudowski, a insty-
tucja podlegała nadzorowi Jakuba Bermana sprawującego w PPR pieczę nad prasą
i propagandą, ideologią i kulturą oraz aparatem terroru. Wysiłki Osóbki-Morawskiego
przyniosły zatem efekty co najmniej połowiczne, co nawiasem mówiąc, ilustrowało
pozycję szefa rządu i jego partii.
Struktura administracyjna cenzury przypominała strukturę Ministerstwa Infor-
macji i Propagandy. Powołano Wojewódzkie Biura Kontroli Prasy i ich powiatowe
ekspozytury. W szybkim tempie rosła liczba pracowników urzędu – na początku 1946
roku centrala i filie terenowe zatrudniały 375 osób, a pod koniec – 535. Rozrost apa-
ratu napotykał jednak na przeszkody. W sprawozdaniu z pracy swojej instytucji szef
cenzury zwracał uwagę, że praca w urzędzie wymaga odpowiedniego wykształcenia
i wyrobienia politycznego. Ale to nie wszystko – również dużej „wytrzymałości ner-
wowej i fizycznej”. Pierwszy aspekt można, jak się zdaje, tłumaczyć odrażającymi treś-
ciami, z którymi musieli stykać się cenzorzy, drugi, co zostało zaznaczone w cytowanym
dokumencie, koniecznością pracy nocami w drukarniach. Ciężkie warunki pracy
i nienajlepsze uposażenie zmuszały do zatrudniania „pracowników mniej kwalifiko-
wanych”, co miało „zrozumiały wpływ na poziom pracy cenzorskiej”. Autor doku-
mentu nie precyzuje, niestety, co rozumie pod pojęciem „poziom” – nadgorliwość
i przesadną skrupulatność, czy odwrotnie, zbytnią pasywność cenzorów nie do końca
rozumiejących treści materiałów, z którymi mieli do czynienia, co mogło powodować
przeoczenia lub wręcz brak ingerencji.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 181

Od 1945 roku wraz ze wzrostem represyjności polityki wewnętrznej oraz przy-


rostem kontrolowanego materiału liczba konfiskat zwiększała się. W 1946 roku inge-
rowano w blisko 7,5 tysiącach przypadków. W 1947 roku ta liczba zmalała do 3 tysięcy,
ale spadek nie był dowodem liberalizacji. W roku 1946 roku odbyło się referendum
stanowiące dla PPR klucz do rozbicia opozycji – rok później nie istniała już w zasadzie
jej prasa. W latach 1946–1947 rosła wzrosła natomiast liczba tekstów skonfiskowanych
w całości – z 556 do 953.
O wadze, jaką przywiązywano do kontroli słowa drukowanego, świadczy jej tryb
składający się z czterech etapów. Wstępnego, czyli przedłożenia materiału, który uzyski-
wał (lub nie) zgodę na skład (zwolniona była z niego prasa działająca na mocy koncesji),
faktycznego, ponownego i wtórnego. Sens kontroli ponownej polegał na porównaniu
materiałów zgłoszonych z przeznaczonymi do rozpowszechniania, czyli zwróceniu uwagi
na wprowadzenie ewentualnych ingerencji. Ostatni etap (kontrola wtórna) sprowadzał
się do analizy materiału już wydrukowanego. Na jego postawie oceniano pracę cenzorów,
sygnalizowano kwestie, które nie powinny zostać zwolnione i sporządzano materiały
instruktażowe. Praktyka ta utrzymała się w następnych latach.
Kompetencje urzędu wzrosły po likwidacja Ministerstwa Informacji i Propa-
gandy. Oprócz kontroli treści, cenzurze powierzono obowiązki koncesyjne. Oznaczało
to, że władze dysponowały instrumentem sterowania prasą strzegącym jej interesów.
Decydowały o tym, jakie tytuły się mogą się ukazywać, z jaką częstotliwością i w jakim
nakładzie, kto może, a kto nie, być ich wydawcą, zachowywały wpływ na obsadę per-
sonalną redakcji.
Urząd stał się tym samym, i pozostał, czymś więcej niż instytucją zajmującą się
kontrolą zawartości. Według jednej z opinii był (do 1948), „podstawowym instrumen-
tem porządkowania polskiej sceny politycznej i ideowej”, decydującym o treściach, inter-
pretacjach i języku mediów. Wyposażony w powinności indoktrynacyjne, wykraczał
tym samym poza tradycyjną rolę cenzury sprowadzającą się do funkcji defensyw-
nych, to znaczy broniących interesów systemu. Dzięki swym tyleż nieograniczonym,
co pozaprawnym możliwościom dopomagał w kreowaniu wyobrażeń na temat sytuacji
w Polsce i na świecie.
Dodajmy jeszcze, że wolność prasy reglamentowano w trybie prewencyjnym,
dzięki czemu władza zachowywała pełną kontrolę nad będącymi w obiegu oficjalnym
informacjami i interpretacjami. Na dodatek starano się kamuflować jej działalność.
Do lipca 1946 roku, czyli rozporządzenia Rady Ministrów, nie podano do publicznej
wiadomości faktu jej istnienia. Wcześniej i później ukrywano zajęcia poszczególnych
materiałów, wymuszając niepozostawianie śladów ingerencji w postaci białych plam.
Stanowiło to dodatkową trudność dla redaktorów i zecerów, którzy musieli być przy-
gotowani na włączenie do idącej do druku gazety materiału uzupełniającego ewen-
tualną konfiskatę.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

182 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

O drobiazgowości Głównego Urzędu świadczy szeroki zakres jego zaintereso-


wań odpowiadający nie tylko politycznym sferom życia. Podstawą pracy cenzorów
były instrukcje opracowywane przy udziale ministra bezpieczeństwa publicznego
i Jakuba Bermana przybierające charakter nowelizowanych zakazów i zastrzeżeń.
Przede wszystkim zwracano uwagę na sposób, w jaki prasa nie powinna przedsta-
wiać bieżącej sytuacji politycznej. Nie można było podważać polityki rządu, ani założeń
Manifestu PKWN, występować przeciw „państwom zaprzyjaźnionym”, czyli głównie
ZSRS, ujawniać informacji stanowiących tajemnicę państwową i upowszechniać infor-
macji nieprawdziwych, zalecano podchodzenie z ostrożnością do informacji, których
źródłem były media zachodnie.
Ingerowano również w informacje dotyczące spraw gospodarczych. Od lat
1947–1948 coraz częściej stosowano zasadę utajniania informacji tego rodzaju, uznając
ją za utrudniającą prowadzenie działalności szpiegowskiej. W efekcie pod tym kątem
kontrolowano wydawnictwa poszczególnych branż przemysłu, publikacje kartogra-
ficzne, księgi adresowe, a nawet książki telefoniczne.
O ogólnych zadaniach stawianych sobie przez cenzurę świadczy rejestr zagadnień
wymagających ingerencji zarówno w prasie, jak i widowiskach scenicznych. Znalazły
się wśród nich następujące kwestie: „akcenty destrukcyjne”, dezawuowanie członków
rządu „naszego lub państw demokratycznych”, szerzenie „kułackich ideałów chłopskich”,
„aluzje jątrzące przestarzałe (sic!) urazy do Związku Radzieckiego, które pozostały
po rządach sanacyjnych”, „sugerujące brak wolności słowa”, takie, gdzie „idealizm
występuje jako przeciwstawienie materializmowi”. Interesowano się wszelkiego rodzaju
przekazami dotyczącymi przeszłości, zwłaszcza tej nieodległej. Eliminowano infor-
macje i komentarze w obiektywnym świetle przedstawiające Polskę przedwojenną
oraz okres wojny. Specjalne instrukcje dotyczyły stosunku do Armii Krajowej – dzia-
łania cenzury były tu skorelowane z zabiegami propagandowymi zmierzającymi do
deprecjacji AK (plakat AK zapluty karzeł reakcji).
Osobną kategorię stanowiły te wypowiedzi, które utrwalały tożsamość religijną
Polaków. Cenzura była uczulona na wszystko, co sugerowało związki religii i Kościoła
z polskością oraz głosiło „supremację wiary w życiu”.
Zakres działania cenzury dotyczył prasy, ale i wszystkich innych form komuniko-
wania – kina, różnego rodzaju spektakli scenicznych i wystaw oraz literatury pięknej
i sztuki. Znalazło to zresztą wyraz w ewoluującej nazwie instytucji.

Polska Partia Robotnicza (PPR)


Istotnym ośrodkiem dyspozycji propagandowej, a zarazem poważnym wydawcą
prasy była Polska Partia Robotnicza. W 1945 roku w aparacie Komitetu Centralnego
partii działał Wydział Agitacji i Propagandy. Jego zadania były na bieżąco określane
przez gremia kierownicze, czyli Biuro Polityczne i Sekretariat KC, a kompetencje
wydziału, jak i jego nazwa, zmieniane (m.in. Wydział Propagandy Masowej, Wydział
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 183

Propagandy Masowej i Prasy) oraz modyfikowane. Formalnie rzecz biorąc, do zadań


wydziału należało kierowanie propagandą PPR. Oznaczało to nadzór nad działalnoś-
cią prasową i organizowanie tzw. pracy masowej. W wydziale pracowali redaktorzy gazet
i czasopism wydawanych przez partię oraz przedstawiciele innych instytucji: Minis-
terstwa Informacji, Ministerstwa Kultury, Polskiego Radia, agencji informacyjnej Pol-
press, spółdzielni „Czytelnik”. Oznaczało to, że wydział pełnił funkcje wykraczające
poza kierowanie propagandą partii. Był w zasadzie drugim Ministerstwem Informacji
i Propagandy – z racji wpływów PPR lokującym się ponad nim.
W maju 1947 roku powołano do życia Komisję Prasową Komitetu Centralnego,
do której zadań należało planowanie i koordynowanie kampanii podejmowanych przez
prasę. Podlegała jej odpowiedzialna za wydawnictwa część Wydziału Prasy i Propagan-
dy – jej skład był zresztą podobny do składu wydziału, wchodzili doń przedstawiciele
władz PPR, redaktorzy jej prasy, PAP, delegaci „Czytelnika” i cenzury.
W maju 1947 roku utworzono także Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą
„Prasa”, która, podporządkowana kierownictwu PPR, przejęła administrowanie wszyst-
kimi wydawnictwami partyjnymi oraz zajęła się ich kolportażem.
W listopadzie 1948 roku sprawy związane z prasą powierzono nowoutworzo-
nemu Wydziałowi Prasy i Wydawnictw, który koordynował prowadzoną przez PPR
od czterech lat działalność wydawniczą. Pierwszy tytuł komuniści uruchomili we
wrześniu 1944 roku w Lublinie. Był to tygodnik „Trybuna Wolności”, kontynuacja
pisma wydawanego dotąd w podziemiu. W listopadzie zaczął wychodzić dziennik
„Głosu Ludu”, który do grudnia 1948 roku pełnił funkcję organu partii. W pierwszym
numerze, objaśniając charakter i zadania pisma, zwracano uwagę, że ma być ono
„głosem polskiego ludu”. Mamy w tym wypadku do czynienia po części z mistyfikacją,
po części zaś z uzurpacją. Oto wychodząca w niewielkim nakładzie (12 tysięcy egzem-
plarzy) gazeta partii sprawującej władzę bez społecznego nadania ogłasza się przed-
stawicielem „ludu”, reprezentując w istocie jedynie racje swego wydawcy.
Praktyką, którą przyjęła PPR, było wydawanie dwojakiego rodzaju pism: oficjal-
nie wyrażających stanowisko partii i informujących o tym w podtytule oraz gazet kon-
trolowanych przez partię, które nie były jej oficjalnymi dziennikami. Pozwalało to
rozwijać sieć pism w sensie politycznym niewiele różniących się od siebie, które trafiały
do różnych odbiorców, siłą rzeczy i takich, którzy nie sięgnęliby po pisma peperowskie,
a zarazem maskowało potencjał prasowy komunistów.
Efektem tych zabiegów była szybko postępująca rozbudowa systemu prasowego
PPR. W latach 1945–1948 roku zwiększyła się zarówno liczba dzienników firmowa-
nych przez partię, jak i ich nakłady – z blisko 275 tysięcy egzemplarzy (1945) do 1,3
miliona (1948). Podobnie było w przypadku czasopism, tu wielkość nakładów wzrosła
z 74 tysięcy egzemplarzy do 816 tysięcy.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

184 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Prasa partii współdziałających z komunistami


Obok PPR największym partyjnym wydawcą była PPS. Partia oficjalnie określana
jako „odrodzona”, a więc taka, która zdołała przetrwać w podziemiu okres okupacji, ale
i przezwyciężyć błędy popełniane w okresie przedwojennym. Potocznie stosowano
wobec PPS przywołane już określenie „koncesjonowana”, czyli działająca na podsta-
wie zezwolenia komunistów i pod warunkiem prowadzenia akceptowanej przez nich
polityki.
Swoje wydawnictwa PPS uruchamiała od 1944 roku, kiedy zaczęła wychodzić
„Barykada Wolności”, dwutygodnik polityczny nawiązujący tytułem do wydawnictwa
konspiracyjnego z okresu wojny, oraz „Robotnik”. Dziennik ten, tytułem i winietą
sugerujący, że jest kontynuacją gazety przedwojennej, ukazał się 11 listopada 1944 roku.
Nie przypadkiem – miało to sugerować, że gazeta jest wyrazicielem idei niepodległości
i podkreślać oparty jakoby na tym przesłaniu program partii. Oprócz „Robotnika”,
którego redaktorem był Jan Dąbrowski, następnie zaś Zbigniew Mitzner, Julian Hoch-
feld i Grzegorz Jaszuński, socjaliści wydawali „Przegląd Socjalistyczny” – miesięcznik
o charakterze programowym. Uruchomili także pisma regionalne. W niektórych
wypadkach i one nawiązywały do tytułów przedwojennych. Tak było w Krakowie, gdzie
ukazywał się „Naprzód”, początkowo jako tygodnik, a później dziennik.
Oryginalnym pomysłem socjalistów, choć pozostającym nieco w kontrze do
deklaracji o konieczności budowania prasy stojącej na wysokim poziomie, było wyda-
wanie lekkich, popołudniowych dzienników informacyjnych, wzorowanych na przed-
wojennych „czerwoniakach”. Zapożyczono z nich konwencję, wystrój graficzny oraz
formułę tytułów. W maju 1946 roku w Warszawie zaczął się ukazywać „Express Wie-
czorny”, który kolorem i krojem czcionki przypominał „Express Poranny”. Podobień-
stwo było całkowicie zamierzone, chodziło o zdobycie poczytności, co zresztą się
udało. „Express” redagowany przez jego pomysłodawcę Rafała Pragę osiągnął w 1947
roku ogromny na ówczesne czasy nakład 200 tysięcy egzemplarzy. Dzienniki tego
typu, pozbawione stempla partyjności, socjaliści założyli we Wrocławiu i Poznaniu.
Nad linią polityczną dzienników socjalistycznych czuwał Wydział Propagandowo-
-Polityczny Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS.
Dwaj mali satelici komunistów – SL oraz SD – dysponowali mniejszą niż PPR
i PPS liczbą tytułów. W planach PPR większą rolę odgrywało SL, z którego bezsku-
tecznie próbowano początkowo zrobić przeciwwagę dla PSL. Stąd szybkie założenie
„Dziennika Ludowego” wydawanego w Warszawie z kilkoma mutacjami zapew-
niającymi pismu szerszy zasięg. Oprócz terenowych pism informacyjnych stronnic-
two wydawało także periodyki – miesięcznik „Myśl Chłopska” oraz tygodnik „Wieś”
mający za zadanie zwalczyć założenia programowe PSL.
Stronnictwo Demokratyczne w 1945 roku zaczęło wydawać „Nową Epokę” –
nawiązującą tytułem do pisma, z którym przed wojną związany był Józef Wasowski
prominentny działacz SD. Założono także dziennik pomyślany jako główne pismo
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 185

partii – był nim „Kurier Codzienny” redagowany przez Wasowskiego i Mieczysława


Krzepkowskiego.

„Czytelnik”
Spółdzielnia Oświatowo-Wydawnicza „Czytelnik” powstała we wrześniu 1944
roku. Miała publikować książki – głównie literaturę piękną – oraz dzienniki i czaso-
pisma. Przedsięwzięcie, które usiłowano przedstawiać jako niezależne, służące przede
wszystkim polskiej kulturze, w rzeczywistości ściśle współgrało z polityką władz i było
jej przejawem. „Czytelnik” kierowany przez Jerzego Borejszę, człowieka o wpływach
daleko wykraczających poza kompetencje wynikające ze stanowiska, które pełnił, stał
się w latach 1945–1947 największym wydawcą prasy. Na początku 1947 roku spółdziel-
nia wydawała 12 dzienników, w tym „Rzeczpospolitą” uchodzącą za półoficjalny organ
rządu, oraz 20 czasopism przeznaczonych dla różnych środowisk i odbiorców. Znaj-
dowały się wśród nich periodyki społeczno-polityczne, którym w okresie powojennym
powierzano najważniejsze zadania m.in. „Odrodzenie”, „Przekrój”, „Kuźnica”, literacka
„Twórczość” oraz regionalna „Odra”. Nakładem spółdzielni ukazywały się satyryczne
„Szpilki”, przeznaczony dla dzieci „Świerszczyk”, „Przyjaciółka” oraz tygodnik o ujmującym
tytule „Na Straży Demokracji”, pismo Milicji Obywatelskiej i funkcjonariuszy MBP.
Łączny jednorazowy nakład wszystkich tytułów (dzienników i czasopism) wynosił
w końcu 1946 roku ponad 700 tysięcy egzemplarzy. Na przełomie lat 1947 i 1948
dzienników „czytelnikowskich” było już 20 (nie licząc mutacji) o nakładach wahających
się od 3, 4 tysięcy w małych miastach, do 180 tysięcy w wypadku „Życia Warszawy”.
Profil polityczny tych publikacji był odbiciem charakteru wydawnictwa. Borejsza
lubił podkreślać, że jego firma nie jest ekspozyturą żadnej partii politycznej, a prasa
wydawana przez „Czytelnika” „służy idei demokracji”. Nieco inaczej widziała to partia
komunistyczna, co nie znaczy, że jej oceny przedostawały się do opinii publicznej.
Według PPR, prasa „czytelnikowska” miała „transmitować zasady i kierunki peperow-
skiego programu przeobrażeń ustrojowych”. Innymi słowy pisma te, w sensie polity-
cznym, nie odbiegały od tych, których wydawcami była PPR, choć starano się, by
odróżniały się od prasy firmowanej przez partię: sprawiały wrażenie bardziej obiek-
tywnych i zdystansowanych, miały lżejszą formułę i były mniej przesycone ideologią.
O „bezstronności” prasy koncernu świadczyła nie tylko jej treść, ale i przynależność
organizacyjna szefa oraz redaktorów niektórych gazet. Borejsza od 1929 roku był
członkiem KPP (m.in. szefem pionu propagandy), od 1944 roku członkiem PPR
(zastępca członka KC), w październiku 1948 roku został zastępcą kierownika Wydziału
Propagandy, Kultury i Oświaty KC. Kierujący „Życiem Warszawy” Wiktor Borowski
był członkiem KPP od 1926 roku, a PPR od roku 1944.
Obsługą informacyjną prasy „czytelnikowskiej” zajmowała się powołana w 1944
roku Agencja Prasowo-Informacyjna, co nie oznaczało, że nie korzystano z serwisów
Polpress/PAP.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

186 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Radio
W sierpniu 1944 roku komuniści uruchomili stację nadawczą o małej mocy
potocznie nazywaną „Pszczółką”. Stanowiło to wstęp do rozwoju radiofonii niemal
całkowicie zniszczonej w okresie wojny. Przedsiębiorstwo Państwowe Polskie Radio
zostało powołane dekretem PKWN z 22 listopada 1944 roku. Dokument precyzował
obowiązki odbudowywanej radiofonii – należało do nich emitowanie komunikatów
i obwieszczeń rządowych oraz „obiektywne informowanie społeczeństwa o sprawach
państwowych i działalności władz” oraz zagadnieniach społecznych, politycznych,
kulturalnych i gospodarczych.
Utworzenie Polskiego Radia nie oznaczało objęcia jego zasięgiem całego kraju.
Szacowano, że w 1945 roku liczba abonentów wynosiła 168 tysięcy (wobec ponad
miliona w 1938 roku). Na części terytorium kraju toczyły się jeszcze działania wojenne,
w ruinie była większość instalacji nadawczych. W styczniu 1945 roku zaczęła nadawać
rozgłośnia w Krakowie, w lutym w Katowicach i Bydgoszczy, w marcu w Poznaniu.
W 1946 roku emisję rozpoczęły Wrocław, Toruń, Łódź i Szczecin. W Warszawie pro-
gram emitowano początkowo z Pragi, a od kwietnia 1945 roku retransmitowano go
z lewobrzeżnej części miasta, równocześnie odbudowywano instalacje nadawcze
w Raszynie. Nie we wszystkich wypadkach było to równoznaczne z uruchomieniem
rozgłośni w pełnym tego terminu znaczeniu (Wrocław nadawał za pośrednictwem
radiostacji w Gliwicach), tym niemniej dowodziło wagi, jaką przywiązywano do radio-
fonizacji.
W końcu 1946 roku liczbę odbiorników szacowano na około 500 tysięcy (milion
abonentów radio osiągnęło w początku 1949 roku), nie znaczy to jednak, że nie przy-
wiązywano wagi do jego możliwości informacyjnych i propagandowych. Nie przy-
padkiem zadbano o to, by szybko radiofonizować Ziemie Odzyskane i nie przypad-
kiem Bolesław Bierut wygłosił swoje exposé objaśniające kulturalną politykę państwa
podczas uroczystego otwarcia rozgłośni wrocławskiej (listopad 1947).
Tak jak inne media pozostające w gestii władz, Polskie Radio zostało włączone
do realizowania zadań propagandowych. Gwarantem miało być podporządkowanie
radiofonii resortowi informacji (choć kluczowe decyzje, tak jak w wypadku prasy,
podejmował Jakub Berman) oraz obsada kluczowych stanowisk przez członków PPR.
Od listopada 1944 roku dyrektorem Polskiego Radia był Wilhelm Billig, przedwo-
jenny komunista, członek KPP, który w czasie wojny pracował w sowieckim radiu,
później zaś w rozgłośni Związku Patriotów Polskich. Podobne biografie miały inne
osoby należące do ścisłego kierownictwa (m.in. Stanisław Nadzin, Zygmunt Młynarski,
Jerzy Pański). Dbano przy tym o obecność dawnych pracowników, których nazwiska
świadczyć mogły o zachowaniu ciągłości radia przedwojennego (najbardziej liczyli
się spikerzy, zwłaszcza Tadeusz Bocheński, którego głos dobrze pamiętano sprzed
września).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

LATA 1944–1947 187

Polska Kronika Filmowa


Polską Kronikę Filmową po raz pierwszy wyemitowano 1 grudnia 1944 roku.
Korzenie tego nabierającego coraz większego znaczenia magazynu informacyjnego
były związane z działalnością Czołówki Filmowej Wojska Polskiego, dokumentującej
działania frontowe. Emisje Kronik poprzedzały wszystkie seanse kinowe. Składały
się one z części poświęconej sprawom wewnątrzkrajowym oraz międzynarodowym.
I w tym wypadku dobór materiałów oraz komentarz miały służyć wyrobieniu u widzów
przekonania co do oczywistości zmian zachodzących w Polsce, stojących przed nią
zadań i grożących jej niebezpieczeństw widzianych i przedstawianych z perspektywy
partii komunistycznej. Redaktorami naczelnymi PKF (do 1948 roku) byli Jerzy Bossak
i Ludwik Perski.

Dziennikarze
W obszarze zainteresowania PPR od początku pozostawało środowisko dzien-
nikarskie. Straty wojenne skłaniały do szybkiego zwiększania jego liczebności, ale i do
nadania mu innego niż przed wojną charakteru, co warunkowały cechy „nowej prasy”.
Określało to zadania stawiane przed Związkiem Zawodowym Dziennikarzy RP (ZZD).
Było oczywiste, że władza nieakceptująca niezależności mediów nie zgodzi się na nie-
zależność stowarzyszenia dziennikarzy, a także na to, by zadania przypisywane prasie
były różne od oczekiwań kierowanych pod adresem dziennikarzy.
Jedną z pierwszych kwestii na styku ZZD – rząd była sprawa dostępności do
zawodu. Związek nie dawał się początkowo przekonać do idei wolnego dostępu, postu-
lując uruchomienie studiów dziennikarskich, czyli wprowadzenie cenzusu wykształcenia.
Nie znaczy to, że otwarcie przeciwstawiano się zmianom w strukturze społecznej
środowiska. Godząc się na „nową prasę”, musiano się godzić na „nowych dziennikarzy”.
Pomysłem forsowanym głównie przez PPR było otwarcie drogi do zawodu przed-
stawicielom wsi i klasy robotniczej. Miało to być rękojmią związku mediów i ludowej
władzy.
Postulat budowania „nowego dziennikarstwa” nie oznaczał odtrącania dzien-
nikarzy przedwojennych, zwłaszcza tych znanych. Także tych, którzy jak Ksawery
Pruszyński, Józef Winiewicz i Antoni Słonimski w 1945 roku zdecydowali się na
powrót z emigracji. Wszystkich ich przyjęto z honorami, znamienne jednak, że żaden
z nich nie zdecydował się na trwały związek z prasą. Winiewicz rozpoczął karierę
w MSZ, Pruszyński w służbie dyplomatycznej (nie łamiąc pióra), Słonimski został
przedstawicielem Polski w UNESCO (Paryż).
Dyskusjom o powinnościach dziennikarzy pracujących w prasie „nowego” typu
aranżowanych na forum ZZD towarzyszyło postępujące ubezwłasnowolnienie orga-
nizacji. Tuż po wojnie związek sprawiał jeszcze wrażenie do pewnego stopnia nieza-
leżnego od władz, co nie znaczy, że nie wyrażał poparcia dla zadań stawianych przed
prasą. Formułował je prezes ZZD Józef Wasowski, osoba zaangażowana politycznie,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

188 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

poseł do Krajowej Rady Narodowej, członek władz SD. Wasowski odpowiadał w tym
czasie figurze akceptowanego dziennikarza. Stanowił sposobny łącznik z „postępową”
prasą przedwojenną – w redagowanej przezeń „Epoce” pisywał powojenny minister
spraw zagranicznych Wincenty Rzymowski, również członek SD.
Zaangażowanie Wasowskiego na rzecz budowy „nowej prasy” oraz jego aktywność
w ZZD były traktowane instrumentalnie i nie uchroniły ani prasy, ani środowiska
dziennikarskiego i jego prezesa przed postępującym uzależnieniem. Podczas zjazdu
Związku Zawodowego Dziennikarzy w Szczecinie w listopadzie 1947 roku przyjęto
uchwałę, w której ZZD opowiadał się za „nierozerwalnymi związkami ze światem
pracy”, definiując się jako „integralną część ruchu pracowniczego i robotniczego”.
Wybrano także nowe władze (Wasowski zmarł w październiku 1947 roku), które
zdecydowano obsadzić według klucza partyjnego. W wydziale wykonawczym zasiadło
czterech przedstawicieli PPR, czterech z PPS, dwóch z SL oraz jeden z SD. W iden-
tyczny sposób zostało obsadzone prezydium Związku, co oznaczało, że stał się on nie
tyle reprezentantem dziennikarzy, co dziennikarzy partyjnych. Następcą Wasow-
skiego został Henryk Lukrec, również działacz SD, co miało stwarzać pozór, że ZZD
nie jest opanowany przez PPR. W zmieniającej się sytuacji politycznej nowy prezes
nie spełniał wszystkich oczekiwań, a i sam nie chciał sprowadzić się do roli wyko-
nawcy poleceń – formalnie kierował organizacją do 1950 roku. Kolejnymi szefami
stowarzyszenia dziennikarzy byli już bez wyjątku członkowie PZPR.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

REGLAMENTACJA, REPRESJE, MISTYFIKACJE 189

ROZDZIAŁ 10

Reglamentacja, represje,
mistyfikacje

Pozycja, jaką w przestrzeni mediów zyskała władza, wynikała z tego, że nimi


kierowała i je kontrolowała, oraz z przewagi liczebnej nad prasą opozycji. Dyspo-
nując przywilejem koncesyjnym, o czym była już mowa, prasę rozbudowywała bez
przeszkód jedynie PPR i współdziałający z nią „Czytelnik”. Zasada ta nie obowiązywała
już lojalnej wobec komunistów PPS i pozostałych ugrupowań ani środowisk, które
były uznać gotowe hegemonię partii komunistycznej.
Ograniczenia i przeszkody w tworzeniu własnego systemu prasowego przez PSL
rozpoczęły się zanim jeszcze ukazało się pierwsze pismo stronnictwa. W sierpniu 1945
roku zaczął wychodzić wspomniany już „Dziennik Ludowy” prokomunistycznego SL,
pomyślany jako pismo, które dotrze do zwolenników ruchu ludowego oraz skłoni ich
do akceptacji nowej rzeczywistości. W kolportażu ulicznym pismo reklamowano jako
„gazetę Mikołajczyka”, co było nieprawdą obliczoną na dezinformowanie społeczeństwa.
W tej sytuacji PSL przystąpiło do prac nad założeniem własnego pisma, czego
władze nie nie przyjęły przychylnie. Obok kłopotów z papierem, którego nie odczu-
wały pisma peperowskie, na przeszkodzie stanął brak drukarni – te przeciwności
udało się usunąć dopiero w listopadzie 1945 roku. Wówczas to ukazał się pierwszy
numer „Gazety Ludowej”, której redaktorem naczelnym został Zygmunt Augustyński.
W tym samym czasie (październik 1945) Stronnictwo uzyskało zgodę na wyda-
wanie dwóch tygodników – „Chłopskiego Sztandaru” oraz „Piasta”. Liczba tytułów, ich
nakład oraz to, że podlegały cenzurze, powodowały, że prasa PSL nie mogła konkurować
nie tylko wydawnictwami PPR, ale i SL mogącym się poszczycić minimalnymi wpływami.
W 1945 roku PSL wydawało łącznie cztery pisma, w 1946 i 1947 roku – po osiem tytułów,
w 1948 roku, kiedy było już rozbite i spacyfikowane – pięć.
Opozycyjny charakter PSL sprawiał, że od pierwszego numeru „Gazeta Ludowa”
– postrzegana jako główne pismo przeciwników nowej władzy – zyskała popular-
ność mierzoną popytem i rosnącym nakładem. Według Kazimierza Bagińskiego,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

190 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

wówczas szefa Wydziału Prasy PSL, nakład dziennika zbliżał się do 200 tysięcy egzem-
plarzy i miał szansę na podwojenie tej liczby. Na przeszkodzie stanął jednak zade-
kretowany przez władze limit nakładu, ograniczony do 70 tysięcy w dni powszechne
i 80 tysięcy w niedziele. W okresie poprzedzającym referendum (czerwiec 1946)
nakład „Gazety” obniżono do 62 tysięcy egzemplarzy. Kontrolę narzuconego odgór-
nie nakładu ułatwiał fakt, że dziennik był drukowany w upaństwowionej drukarni
pozostającej w gestii Ministerstwa Informacji i Propagandy.
W rezultacie „Gazeta Ludowa” stała się najbardziej rozchwytywanym pismem
w Polsce, co doprowadziło do spekulacyjnego obrotu tym tytułem. Kolporterzy sprze-
dawali egzemplarze po cenie dwu-, a nawet czterokrotnie wyższej od nominalnej
(2 zł), niekiedy zaś jeszcze wyższej. Bagiński wspominał, że za egzemplarz kupiony
na ulicy zapłacił 50 zł.
Zaniżanie nakładu nie było jedyną formą reglamentacji dziennika. Ograniczono
liczbę punktów sprzedaży pisma (w Warszawie do czterech kiosków). W marcu 1946
roku, zajmujący się dystrybucją prasy „Czytelnik”, zerwał z PSL umowę na kolportaż
„Gazety” i wszystkich innych wydawnictw Stronnictwa.
Od pierwszego numeru treść dziennika poddano drobiazgowej kontroli cenzu-
ralnej. Cenzor, który wprost masakrował przedkładany mu materiał, był kontrolerem
zawartości, ale i współredaktorem pisma – sugerował zmiany, bądź sam je wprowa-
dzał. Interesowały go przede wszystkim informacje i komentarze o charakterze poli-
tycznym – konfiskował wszystkie materiały dotyczące nadużyć władzy, zwłaszcza
aparatu terroru. Z nadzwyczajną wnikliwością czytano materiały poświęcone Związkowi
Sowieckiemu, zatrzymując je, jeśli nie gloryfikowały polityki Moskwy. Skrupulatnie
przeglądano także teksty, w których „Gazeta” powoływała się na opinie prasy zachodniej.
Według Kazimierza Bagińskiego, czasami niedopuszczano do druku nawet 75
procent materiałów, ingerując we wszystkie formy (nawet odpowiedzi redakcji na
pytania czytelników). Wśród uzasadnień ingerencji najczęściej figurowały adnotacje:
„niezgodne z prawdą”, „bezpodstawne oskarżenie”, „bezpodstawne twierdzenie”, „nie-
sprawdzona wiadomość mogąca mieć niepożądany wydźwięk”, „antysowieckie” (np.
gdy informowano o handlu, jakim trudnili się żołnierze Armii Czerwonej wracający
z Niemiec).
Łączna liczba konfiskat miała wynosić ponad 4 tysiące w ciągu dwóch lat uka-
zywania się pisma. Informacje te potwierdzają dane cenzury, według których w 1946
roku Urząd dokonał w sumie blisko 7,5 tysięcy ingerencji, z czego ponad 3,4 tysiąca
w tytułach PSL. O ile w prasie PPR, PPS, SD i SL skonfiskowano w całości 63 arty-
kuły, to w prasie PSL – 493. Przez liczbę i rodzaj ingerencji „Gazeta Ludowa” została
w zasadzie sparaliżowana. Zauważył to peperowski „Głos Ludu”, szydząc w grudniu
1946 roku, że „Gazeta” „ostatnimi czasy poszarzała”. Odpowiedź informująca o przy-
czynach tego stanu rzeczy (cenzura oraz aresztowanie Augustyńskiego i kilku osób
z redakcji) utrzymana w bardzo powściągliwym tonie uległa konfiskacie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

REGLAMENTACJA, REPRESJE, MISTYFIKACJE 191

Wyjątkową wagę przykładano do osoby Stanisława Mikołajczyka. Zatrzymy-


wano lub nakazywano wprowadzanie zmian we wszystkich materiałach ilustrujących
popularność PSL i jego lidera, wicepremiera TRJN. Kiedy w czerwcu 1946 roku pod-
czas meczu piłkarskiego w Warszawie kibicie zgotowali owację obecnemu na sta-
dionie Mikołajczykowi, „Gazeta” dostała zakaz wspominania o tym wydarzeniu.
Szef PSL miał zasadzie zamknięte drzwi do Polskiego Radia. Przed wyborami
1947 roku zdołał wystąpić przed mikrofonami tylko dwa razy po 10 minut. W obu wy-
padkach przedsięwzięto działania mające na celu zminimalizowanie skutków tych
wystąpień. Na czas przemówień wyłączono radiofonię przewodową, ograniczając tym
samym audytorium słuchaczy. Nakazano przedstawić ich treść do kontroli prewen-
cyjnej na 24 godziny przed emisją. Zdecydowano o usunięciu passusu namawiającego
wyborców do zmiany „obecnego stanu rzeczy”. Konfiskacie uległ także następujący
fragment:

Fale kłamstw, bez możności ich sprostowania czy zaprzeczenia im, zupełny brak
odpowiedzialności, pozbawianie konstytucyjnych gwarancji praw wolności słowa i zgro-
madzeń i brak gwarancji osobistej – wszystko to stworzyło atmosferę kłamstwa, moral-
nego upadku i zastraszenia.

We wrześniu 1946 roku „Gazeta” stała się obiektem napaści zorganizowanej


przez władze, któremu nadano wrażenie działania spontanicznego. Rzecz miała na
celu zademonstrowanie siły oraz udowodnienie niepatriotycznej, budzącej oburze-
nie postawy pisma i PSL. Za pretekst posłużył fragment artykułu komentującego
wystąpienie amerykańskiego sekretarza stanu w sprawie granicy na Odrze i Nysie.
Władze uznały, że „Gazeta” zbyt słabo wystąpiła przeciw mowie Jamesa Byrnesa, co
miało oznaczać identyfikowanie się pisma (i władz Stronnictwa) z antypolską jakoby
polityką USA. Sprawie zdecydowano nadać wymiar oburzenia społecznego. Po wiecu
protestacyjnym zorganizowanym przez PPR i PPS, podczas którego Władysław
Gomułka doszedł do przekonania, że wnioskiem, jaki należy wysnuć z przemówienia
Byrnesa, jest silniejsze oparcie się na „prawdziwych” przyjaciołach Polski, do których
zaliczył Józefa Stalina, doszło do manifestacji przed siedzibą „Gazety Ludowej”. Demon-
stracja szybko zmieniła się w demolowanie redakcji – na ulicy znalazły się sprzęty
biurowe i archiwa, które podpalono. Informacja o napadzie ukazała się w „Gazecie”
po długotrwałym boju z cenzorem, który nakazywał kilkakrotne zmiany tekstu.
Sprawa wywołana przemówieniem Byrnesa miała szerszy wymiar. Chodziło
o postraszenie opozycyjnej gazety oraz wpojenie społeczeństwu, że PSL, w przeci-
wieństwie do komunistów, nie jest obrońcą granicy na Odrze i Nysie. Na zarzuty tego
rodzaju formułowane przez prasę PPR „Gazeta” nie mogła odpowiadać z powodu
interwencji cenzury. Kiedy po wypadkach w Warszawie Mikołajczyk dwukrotnie zde-
cydowanie wypowiedział się za granicą na Odrze i Nysie, oświadczenia ogłoszone
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

192 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

w „Gazecie” zostały pominięte w komunikacie PAP, a niektóre gazety wspomniały


o nich dopiero po dwóch dniach.
Uzupełnieniem i zwieńczeniem działań reglamentacyjnych stosowanych wobec
„Gazety Ludowej” i PSL były represje wobec jej redaktora naczelnego. Niemal od mo-
mentu uruchomienia dziennika Augustyński był wielokrotnie ostrzegany i straszony,
że za swoją działalność zapłaci wysoką cenę – słyszał to od nachodzących go funk-
cjonariuszy UB i z ust szefa cenzury Zabłudowskiego, który w czasie przypadkowego
spotkania na ulicy groził mu więzieniem.
Pogróżki szybko zamieniły się w czyny. Niespełna rok po uruchomieniu „Gazety”,
w październiku 1946 roku, Augustyński został bezpodstawnie oskarżony o szpiego-
stwo i współpracę z podziemiem, konkretnie ze Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość,
i po blisko rocznym śledztwie skazany na 15 lat więzienia. Było oczywiste, że zarówno
oskarżenie, jak wyrok, są uderzeniem w „Gazetę”, a przy okazji ostrzeżeniem dla bardzo
nielicznej prasy niezależnej. Przed uwięzieniem Julia Brystygier, szefowa departa-
mentu politycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, proponowała Augu-
styńskiemu współpracę, która miała być ceną i warunkiem uwolnienia. Kara orzeczona
wobec redaktora „Gazety Ludowej” była najwyższą, na jaką dotąd skazano polskiego
dziennikarza. Stanowiła mimowolny dowód wolności prasy i charakteru ustroju.
Wraz z Augustyńskim do więzienia trafili inni redaktorzy i dziennikarze „Gaze-
ty Ludowej” m.in. Jan Zarański i Władysław Bartoszewski. Nie był to koniec represji
przeciw ludziom związanym z prasą opozycji. W kwietniu 1947 roku w utajnionym
procesie skazano Kazimierza Bagińskiego, któremu zarzucono redagowanie i rozprowa-
dzanie wewnętrznego komunikatu PSL zawierającego „treść przestępczą, szczególnie
niebezpieczną dla państwa w okresie odbudowy”. Dostał wyrok ośmiu lat więzienia,
ale ułaskawiono go w lipcu 1947 roku.
Jeśli dodać, że do więzienia trafił także redaktor „Piasta” Karol Buczek, a działania
cenzury całkowicie pozbawiły wydawnictwa PSL nie tyle niezależności, ile jej resztek,
można przyjąć, że do jesieni 1947 roku prasa opozycji politycznej przestała istnieć.
Mniej więcej w tym samym czasie sparaliżowano działalność Stronnictwa, dokonując
rozłamów skierowanych w przywództwo Mikołajczyka i jego politykę. Towarzyszyła
temu aktywność wydawnicza. Oponenci prezesa PSL w grudniu 1946 roku rozpo-
częli wydawać miesięcznik „Chłopski Świat”, a w początku 1947 roku tygodnik „Chłopi
i Państwo”. W październiku – już po ucieczce z Mikołajczyka z kraju – rozłamowcy
siłą zajęli redakcję „Gazety Ludowej” i tygodnika „Chłopski Sztandar”.
Podobne praktyki stosowano wobec drugiej partii opozycyjnej – Stronnictwa
Pracy. Ugrupowanie uzyskało zgodę na założenie czasopisma „Odnowa”, nie do za-
łatwienia okazała się jednak sprawa gazety codziennej. W Bydgoszczy SP wydawało
codzienny „Ilustrowany Kurier Polski”, który wyrażał pojednawcze wobec władzy sta-
nowisko części kierownictwa partii (tzw. grupa wojewodów), podobnie było zresztą
z „Odnową”. W martwym punkcie utknęło wznowienie „Kuriera Warszawskiego”, który
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

REGLAMENTACJA, REPRESJE, MISTYFIKACJE 193

miał zostać centralnym pismem Stronnictwa, podporządkowanym prezesowi Karo-


lowi Popielowi, a nie jego partyjnym przeciwnikom. Mimo przekazania przez Kon-
rada Olchowicza praw własności do „Kuriera” i mimo wstępnej zgody premiera Edwarda
Osóbki-Morawskiego, sprzeciw wobec wznowienia gazety jako pisma SP wyraził szef
cenzury. Sprawa oparła się o Jakuba Bermana, który w maju 1946 roku uzależnił zgodę
od linii politycznej pisma, domagając się poparcia przez dziennik wspólnej listy wybor-
czej – innymi słowy zestrojenia jego programu z polityką PPR. Na takie rozwiązanie
nie przystał Popiel, co zamknęło sprawę reaktywacji „Kuriera Warszawskiego”.
Z podobną sytuacją spotkało się SP, gdy także w maju 1946 roku wdowa po Wojciechu
Korfantym zdecydowała się przekazać Stronnictwu tytuł własności do katowickiej
„Polonii”. I w tym wypadku rzecz nie doszła do skutku. Niedługo później Popiel zde-
cydował się zawiesić działalność i wyjechał z kraju. Wydarzenie to poprzedził dość
znamienny fakt – w październiku 1946 roku jeden z jego prokomunistycznych prze-
ciwników w partii, Feliks Widy-Wirski, został Ministrem Informacji i Propagandy.
Problemem dla nowej władzy, w sensie politycznym, a więc i prasowym, były
stosunki z Kościołem katolickim. W 1945 roku władze rozpoczęły politykę ograni-
czania jego wpływów, nie decydując się jeszcze na wypowiedzenie mu otwartej wojny.
Praktykę tę widać na przykładzie polityki prasowej – godzono się bowiem na wzno-
wienia niektórych tytułów wydawanych przez Kościół przed wojną, a także na zakłada-
nie nowych, usiłując jednak zawęzić ich zasięg i oddziaływanie. Prasa katolicka miała
być przede wszystkim prasą wyznaniową, to znaczy ograniczać się do problematyki
konfesyjnej, stanowić środek komunikowania się wewnątrz Kościoła. Usiłowano prze-
ciwdziałać wyrażaniu przez nią przekonań religijnych społeczeństwa, bardzo niechęt-
nie widziano ją w roli przekaźnika treści politycznych.
W 1945 roku władze przystały na powołanie dwóch pism odbiegających od tej
zasady. Były to „Tygodnik Powszechny” i „Tygodnik Warszawski”, które uchodząc za
katolickie (informowały o tym w podtytułach), wyrażały nie tylko stanowisko Kościoła
i zajmowały się nie tylko problematyką wyznaniową.
Pierwszy zaczął wychodzić w Krakowie „Tygodnik Powszechny” (marzec 1945
roku, nakład 40 tysięcy egzemplarzy). Formalnie pismo wydawała Kuria Książęco-
-Metropolitalna (początkowo redaktorem był ks. Jan Piwowarczyk, w październiku
1945 roku zastąpił go Jerzy Turowicz), ale nie zostało ono powołane wyłącznie dla
prezentowania poglądów Kościoła. Było trybuną wypowiedzi inteligencji katolickiej,
poszukującej miejsca w powojennej rzeczywistości, zadającej sobie pytanie o formy,
treść i granice jej akceptacji. W piśmie znalazły sobie miejsce osoby o biografiach bli-
skich redaktorowi naczelnemu (np. Stanisław Stomma, Antoni Gołubiew), takie które
dały czynny wyraz swojemu antykomunizmowi (Paweł Jasienica) oraz takie, które do
„Tygodnika” przyciągnęła jego niezależność. Taką osobą był Stefan Kisielewski, który
w sierpniu 1945 roku (nr 20) zadebiutował felietonową rubryką Pod włos.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

194 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

„Tygodnikowi” i jego wysiłkom towarzyszył od czerwca 1946 roku kwartalnik


„Znak”. Oba pisma łączył program oraz personalia (m.in. Stanisław Stomma). „Znak”
przybrał kształt elitarnego periodyku kierującego uwagę ku filozofii i religii, mniej
zajmując się polityką, nawiązując nieco do formuły przedwojennego „Verbum”.
Nieco inny charakter niż „Tygodnik Powszechny” miał „Tygodnik Warszawski”,
ukazujący się (nieprzypadkowo) od 11 listopada 1945 roku, choć i on powstał pod
patronatem Kościoła. Wydawany w nakładzie 19 tysięcy egzemplarzy był czasopis-
mem Warszawskiej Kurii Metropolitalnej. Pierwszym redaktorem naczelnym został
ks. Zygmunt Wądołowski, od września 1946 roku pismem kierował ks. Zygmunt
Kaczyński, ale faktycznie pismo prowadził Jerzy Braun. Z „Tygodnikiem” związane
było środowisko okupacyjnej organizacji „Unia”, odwołującej się do zasad katolickiej
nauki społecznej (m.in. Braun i Kazimierz Studentowicz) oraz osoby o poglądach
narodowych i konserwatywnych. Pismo miało bardziej politycznych charakter od
„Tygodnika Powszechnego”, więc tym samym było bardziej narażone na represje.
W listopadzie 1945 roku po raz pierwszy aresztowano Jerzego Brauna. Był szczegól-
nie podejrzany – po zatrzymaniu 16 przywódców Polski Podziemnej pełnił funkcję
przewodniczącego Rady Jedności Narodowej oraz ostatniego Delegata Rządu na Kraj.
W 1947 roku peperowski „Głos Ludu” oskarżył go o kolaborację, dochodząc do
wniosku, że „Z hitlerowcami się nie dyskutuje. Hitlerowców się przygważdża”.
Pismem interesowało się Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Uloko-
waną w „Tygodniku” i jego otoczeniu agenturę zajmowały głównie kontakty z pod-
ziemiem niepodległościowym oraz osoby ks. Kaczyńskiego i Jerzego Brauna. Władze
za wszelką cenę nie chciały dopuścić, by „Tygodnik Warszawski” stał się rozsadni-
kiem niezależnego myślenia politycznego odwołującego się do innych wartości niż
te, które zyskały oficjalne przyzwolenie. W zamierzeniach tych skutecznie pomagała
cenzura. W czerwcu 1946 roku ks. Kaczyński wystosował list do premiera Osóbki-
-Morawskiego, w którym pisał m.in. „Walczyliśmy z piłsudczyzną i sanacją, ale terror
i kneblowanie ust jest stokroć gorsze aniżeli w owym smutnym okresie życia Polski”.
Skargi takie nie odniosły skutku.
Widząc w Kościele swojego przeciwnika politycznego, władze zezwoliły na pro-
wadzenie działalności przez środowisko tzw. katolików postępowych, a więc takich,
którzy akceptowali układ sił w Polsce i zdecydowani byli popierać władze. Na takich
zasadach powstało środowisko PAX, które w początkowym okresie działalności było
określane jako zespół „Dziś i Jutro” (od tytułu wydawanego przez PAX tygodnika). Zgoda
na prowadzenie przez grupę kierowaną przez Bolesława Piaseckiego, przed wrześniem
1939 roku przywódcę ONR, legalnej działalności była obliczona na neutralizowanie
wpływów środowisk i pism katolików świeckich identyfikujących się z Kościołem oraz
samego Kościoła. Miała także służyć podziałowi i dezorientacji katolików. Tygodnik
„Dziś i Jutro”, na mocy zezwolenia wydanego przez Władysława Gomułkę zaczął się
ukazywać w listopadzie 1945 roku (niedługo po wyjściu Piaseckiego z więzienia)
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

REGLAMENTACJA, REPRESJE, MISTYFIKACJE 195

w nakładzie 13 tysięcy egzemplarzy. Grupa wzięła udział w wyborach do sejmu (styczeń


1947), w których zdobyła trzy mandaty obsadzone przez działaczy politycznych, ale
i publicystów – redaktora „Dziś i Jutro” Witolda Bieńkowskiego oraz Aleksandra Bocheń-
skiego i Jana Frankowskiego (dwaj ostatni przed wojną związani byli z „Buntem Młodych”
i „Polityką” Jerzego Giedroycia).
W marcu 1947 roku środowisko przystąpiło do wydawania dziennika „Słowo
Powszechne”. Tytułu gazety z pewnością nie tłumaczył jej limitowany nakład oscylujący
wokół 14 tysięcy egzemplarzy, natomiast nieprzypadkowo był on podobny do „Tygod-
nika Powszechnego”, co miało sugerować ideowe, nieistniejące w rzeczywistości, związki
obu pism, a tym samym uwiarygodniać dziennik Piaseckiego.
Biorąc pod uwagę skromną liczebność środowiska i jego nikłą popularność,
można mówić o zasobności prasowej, co wynikało z celów, jakie stawiano przed Pia-
seckim. Dodać wypada, że Kościół nie uznawał wydawnictw grupy „Dziś i jutro” za ka-
tolickie. Jej pisma nie znalazły się w rejestrze prasy katolickiej, a jej rozprowadzania
odmawiały kościelne punkty kolportażowe.
Mistyfikacja, którą posłużyły się władze, sugerując związek pisma wspierającego
politykę władz i zachowującego do niej dystans, nie była w okresie powojennym czymś
rzadko spotykanym. Wspomniany już „Ilustrowany Kurier Polski” miał przypominać
przedwojennego „Ikaca”. Dziennik dla wojska nosił taką samą nazwę jak przedwojenny
(„Polska Zbrojna”), „Express Wieczorny” przywodził na myśl związki z przedwojen-
nymi dziennikami sensacyjnymi, choć formalnie skazywano je na potępienie i zapo-
mnienie. Podobnie było z tygodnikiem „Nowiny Literackie”, którego tytuł, winieta
i sposób łamania do złudzenia przypominały „Wiadomości Literackie”. Te formalne
powinowactwa miała sankcjonować osoba redaktora naczelnego „Nowin”, którym
był Jarosław Iwaszkiewicz.
We wszystkich wypadkach zabiegi tego typu miały na celu przyciągnięcie czy-
telników poprzez sygnalizowanie związków z okresem przedwojennym, uchodzącym
w oczach dużej części opinii publicznej za czas niepodległości oraz swobody wypo-
wiedzi. Bez względu na efekty tych działań był to ukłon pod adresem prasy sprzed
1939 roku, oficjalnie potępianej, gdyż w większości wypadków niezasługującej na
miano „postępowej”.

„Łagodna rewolucja”
Część działań, o których wspomniano wyżej, mieściła się w polityce „łagodnej
rewolucji”, zabiegu, którego prasa stała się bardziej instrumentem niż celem. Autorem
terminu był Jerzy Borejsza, tytułując tak (właściwie: Rewolucja łagodna) swój artykuł
w tygodniku „Odrodzenie” (nr 10–12, 1945). Pismo to stało się jednym z głównych,
ale nie jedynym, polem realizowania założeń „łagodnej rewolucji”, której istotą była dość
liberalna polityka kulturalna. Chodziło o przełamanie nieufności i obaw inteligencji
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

196 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

twórczej oraz zjednania jej dla nowej rzeczywistości. Tolerowano względne zróżni-
cowanie światopoglądowe i estetyczne, odwoływano się do haseł demokracji i postępu.
Twórcy, zwłaszcza ci skłaniający się do marksizmu, zyskali w czerwcu 1945 roku
„Kuźnicę”, miesięcznik, a później tygodnik (redaktor Stefan Żółkiewski) nawołujący
do laicyzacji życia i „powrotu do realizmu”. Środowisko „Kuźnicy” używało dla opisu
tego, co działo się w Polsce, pojęcia „rewolucja”. Przypisywano jej cechy zabiegu do-
konywanego „systemem naukowym, w majestacie praworządności”, zapewniając
jednocześnie, że jest zjawiskiem na wskroś rodzimym (a więc nie zewnętrznym).
Stwarzano wrażenie, że uczestnikami życia kulturalnego mogą być wszyscy ludzie
pióra i artyści bez względu na poglądy polityczne oraz wojenne i przedwojenne zaan-
gażowanie. Wszyscy, którym bliska była idea kultury demokratycznej, stojącej na
wysokim poziomie artystycznym. Ci, którzy uznawali za dopuszczalne bądź zrozu-
miałe nadanie literaturze roli wychowawczej, chcący odbudowywać „psychikę narodu”
okaleczoną i zrujnowaną przez wojnę.
Nie tylko „Odrodzenie” posługiwało się w pierwszych latach powojennych pojed-
nawczym tonem, tłumacząc to, co się stało w Polsce po wojnie i starając się zyskać
akceptację twórców – podobnie było w wypadku „Nowin Literackich” oraz założonego
w Krakowie w kwietniu 1945 roku „Przekroju”. Redaktorem tego ostatniego został
Marian Eile, który naukę robienia zajmującego pisma pobierał przed wojną u Mieczy-
sława Grydzewskiego w „Wiadomościach Literackich”. „Przekrój” poniekąd nawiązywał
do to tej tradycji – był tygodnikiem kulturalno-społecznym, ale lekkim, sprawiającym
wrażenie skomponowanego z myślą o oczekiwaniach odbiorcy. Pełniącym przy tym
rolę polityczną. W jednym z pierwszych numerów wydrukowano fragment powieści
Stalin Henri Barbusse’a. Chętnie wykorzystywano satyrę, za sprawą której depre-
cjonowano dawny świat, podkreślając tym samym wartość nowego. W styczniu 1947
roku Jerzy Borejsza ogłosił w tygodniku (nr 92) poświęcony Stanisławowi Mikołaj-
czykowi artykuł Primadonna jednego sezonu, czym nie pozostawiał wątpliwości co
do politycznych sympatii pisma. „Cywilizacja «Przekroju»” zyskała, pytanie czy za
sprawą treści, czy formy, sporą liczbę zwolenników, czego wyrazem był rosnący nakład
pisma, sięgający w 1948 roku 200 tysięcy egzemplarzy.
Na tym tle autentyczniej wyglądał dwutygodnik literacko-społeczny „Warszawa”,
zbliżony do PSL, z którym duże nadzieje wiązała Maria Dąbrowska.
Łagodność „łagodnej rewolucji” nie oznaczała zgody na przekraczanie granic,
poza którymi myśl stawała się naprawdę wolna. O pewnych sprawach ani nie można
było rozmawiać wprost, ani ujawniać swoich przekonań. Wśród tematów tabu były
te, które wypaczano i reglamentowano w prasie codziennej – Armia Krajowa, polityka
ZSRS wobec Polski po 17 września 1939 roku oraz zbrodnia katyńska.
W okresie powojennym władze zaczęły prowadzić – nie tylko w prasie – „politykę
historyczną”, której celem była zmiana świadomości, zabieg, który już niebawem
przemieni się w próbę zmiany tożsamości. Historia miała służyć teraźniejszości,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

REGLAMENTACJA, REPRESJE, MISTYFIKACJE 197

potwierdzać logikę i „prawdę” zmian, do których doszło w latach 1944–1945, dowo-


dzić istnienia w przeszłości zdarzeń, prądów umysłowych i politycznych oraz śro-
dowisk układających się w genezę Polski Ludowej. Miała tym samym nie ekspono-
wać tego wszystkiego, co genezy tej nie potwierdzało lub stało z nią w sprzeczności.
Takie podejście do przeszłości, w tym tej bardzo świeżej daty (lata 1944–1945),
z pewnością nie sprzyjało obiektywizmowi. Było raczej jego karykaturą, bez względu
na to, czy przybierało postać publicystyki, czy wypowiedzi literackich. Tak było w przy-
padku drukowanej w 1947 roku w „Odrodzeniu” powieści Jerzego Andrzejewskiego
Zaraz po wojnie, która w wydaniu książkowym ukazała się jako Popiół i diament.
Stąd brała się zastępczość niektórych z prowadzonych po wojnie debat, w któ-
rych kostium historyczny, pozwalając na zbliżenie się do prawdy zastępował argu-
menty odnoszące się do współczesności. Taką właśnie zastępczą debatą była jedna
z pierwszych powojennych dyskusji poświęcona rzekomo twórczości Conrada, a w istocie
rzeczy dotycząca honoru i wierności niepodległościowym ideałom. Ale nawet skrywając
intencje nie można było być pewnym druku. Maria Dąbrowska, pisząc artykuł Con-
radowskie pojęcie wierności, („Warszawa” nr 1, 1946), miała wątpliwości, czy przejdzie
on przez cenzurę.
W ramach „łagodnej rewolucji” toczyła się najdłuższa z dyskusji prowadzonych
po wojnie – o nowej roli inteligencji. Trudno z całą pewnością orzec, czy była ona
wyrazem autentycznej potrzeby jej przedstawicieli. Jedna z pierwszych wypowiedzi
na ten temat ukazała się w „Tygodniku Powszechnym” (lipiec 1945), a wnioski, do
których doszedł autor, były zgoła odmiennej natury niż te, które postulowano później
– inteligencja nie ma „pracować”, ma tworzyć; kultura nie jest klasowa, ale narodowa
– dowodził Wojciech Kętrzyński (O inteligencji polskiej, „Tygodnik Powszechny”
nr 15, 1945). Wszystko wskazuje natomiast na to, że w kształcie – nazwijmy go inter-
pretacyjnym – jaki przybrała, debatę zainicjowaną odgórnie, o czym świadczy fakt,
że rozwinięto ją w rządowej „Kuźnicy” głównie piórem admiratorów władzy (Stefan
Żółkiewski, Próba diagnozy, „Kuźnica” nr 12, 1945). Szerszej pojemności dyskusji
nadało wystąpienie Józefa Chałasińskiego (Społeczna genealogia inteligencji polskiej,
1946 oraz publicystyka polemiczna w „Kuźnicy”). Bez względu na to, jakie cele mu
przyświecały – naukowe czy polityczne – sens krytycyzmu autora wobec inteligen-
cji można sprowadzić do tezy o konieczności porzucenia przez tę warstwę społeczną
dotychczasowego systemu wartości. Miało to dawać sposobność do aktywnego włą-
czenia się w rzeczywistość ze świadomością pełnienia innej niż dotąd roli. Po zaap-
robowaniu argumentów tego typu inteligencja mogła ze spokojem przystąpić do
„przebudowywania własnej psychiki”, odrzucić dawne powinności, wejść w nową rolę
społeczną. Zapomnieć o swoim szlacheckim rodowodzie, skłonności do adorowania
arystokracji, o idealizmie i takich wartościach jak polityczny romantyzm i wierność
zasadom, wreszcie, o politycznym przewodzeniu narodowi.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

198 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Pozbycie się tego bagażu miało być krokiem na drodze do odnalezienia się
w nowej sytuacji „w ludowym społeczeństwie przyszłości”. Inteligencja nie miała już
– tak jak dawnej – funkcjonować w próżni społecznej, miała być intelektualną elitą
„chłopsko-robotniczego narodu”, nie zaś „arystokratyczną warstwą społeczną”.
Celem tych wywodów była próba wpisania jej w nowe warunki polityczne. Odżeg-
nując się od marksistowskiego pojmowania dziejów, argumenty zwolenników „nowej
inteligencji” torowały drogę do akceptacji deterministycznego pojmowania rzeczy-
wistości, namawiały do aprobaty nowego miejsca i powinności grupy. Postulując
wyznaczony przez logikę biegu dziejów związek inteligencji z „warsztatem pracy”,
naturalny w wypadku robotników i chłopów, skłaniały przedstawicieli warstwy do
przyjęcia funkcji klienta władzy, która po likwidacji ziemiaństwa (reforma rolna 1944)
uzależniała od siebie przestrzeń produkcji materialnej i duchowej.

Prasa podziemia niepodległościowego


Od 1944 roku ukazywała się w Polsce prasa konspiracji antykomunistycznej.
W większości jej wydawcą było poakowskie Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość, ale
własne tytuły miały również środowiska narodowe. Wydawcą tych pism było założone
przez Wacława Lipińskiego Stronnictwo Niezawisłości Narodowej, działalność wydaw-
niczą prowadziły większe odziały leśne.
W latach 1944–1947 ukazywało się blisko 300 tytułów. Przeważały wydawnictwa
niskonakładowe, drukowane techniką powielaczową i na ogół o lokalnym oddziaływa-
niu. Większość czasopism ukazywała się bezpośrednio po wojnie (w 1945 roku przeszło
280 tytułów, 1946 – około 100, 1947 – ponad 20). Powodem zaniku prasy konspira-
cyjnej było przede wszystkim dość szybkie rozbicie podziemia zbrojnego i politycz-
nego, czyli WiN-u oraz Komitetu Porozumiewawczego Organizacji Polski Podziemnej
(KPOPP). Skutkowało to albo przerwaniem działalności wydawniczej, albo zmuszało
do jej znacznego ograniczenia.
W grudniu 1947 roku odbył się w Warszawie proces KPOPP, w którym sądzono
m.in. Lipińskiego i przedwojenną dyrektor Polskiego Radia, Halinę Sosnowską. Lipiń-
ski skazany został na karę śmierci, zamienioną na dożywocie.
Czynnikiem ograniczającym podziemną działalność wydawniczą było również
to, że jej sens sprowadzał się do przeciwdziałania komunistycznej propagandzie w okre-
sie poprzedzającym referendum oraz wybory. Zadanie to nie straciło na aktualności.
Po styczniu 1947 roku, na skutek zmniejszającego się znaczenia podziemia oraz niemal
nieograniczonych propagandowych możliwości władzy, wydawało się trudniejsze do
realizacji.
Wydawcy podziemni przekonali się o tym zwłaszcza w okresie referendum, kie-
dy okazało się, że nie sprostają propagandzie komunistycznej. Nie mniejsze znacze-
nie miało i to, że nie wszystkie propozycje i rozwiązania proponowane przez prasę
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

REGLAMENTACJA, REPRESJE, MISTYFIKACJE 199

konspiracyjną trafiały społeczeństwu do przekonania, które sympatie polityczne loko-


wało raczej w legalnej opozycji.

Referendum ludowe i wybory


Pierwszym poważnym sprawdzianem efektywności aparatu propagandowego
władz było referendum z czerwca 1946 roku. Komuniści przywiązywali do niego dużą
wagę. Traktowali głosowanie jako dowód uznania dla wymogów demokracji i liczenia
się ze zdaniem społeczeństwa, a jednocześnie instrument wymierzony w opozycję,
głównie w PSL. Nakłanianiu do głosowania „3 razy TAK”, za czym optowały PPR,
PPS, SL i SD, partia Mikołajczyka przeciwstawiła apel o głosowanie „NIE” na pierwsze
pytanie dotyczące zniesienia senatu. Referendum stawało się tym samym plebiscytem,
probierzem popularności władzy i siły opozycji.
Od początku starcia było oczywiste, że obie strony nie dysponują porównywal-
nymi możliwościami, dysproporcja na korzyść władz była uderzająca. Kampanię, nie-
mal identyczną w tonie, prowadziły gazety PPR i jej satelitów, o łącznej liczbie tytułów
i nakładzie znacznie większym niż te, którymi dysponowała opozycja. Jakby tego było
mało wspierały je dzienniki „czytelnikowskie”. Opór stawiany przez „Gazetę Ludową”
łamała cenzura.
Do walki z PSL zmobilizowano przede wszystkim Ministerstwo Informacji i Pro-
pagandy. Przygotowano około 38 milionów egzemplarzy różnego rodzaju materiałów
– plakatów (statystycznych, rysunkowych i fotograficznych), tablic informacyjnych,
odezw, ulotek i broszur. W ich dystrybucji wykorzystywano wojsko (wojskowe grupy
propagandowe) i administrację państwową, organizowano wiece i zebrania, docierano
do zakładów pracy i szkół, gdzie rozmawiano z nauczycielami i uczniami. W nakładzie
9 milionów egzemplarzy wydano ulotkę Co powie Polak oraz ulotki Co to jest senat?
oraz Nie będzie Niemiec Polakowi bratem (po 5 milionów). Referendum zostały poświę-
cone dwa filmy krótkometrażowe oraz trzy kolejne wydania Polskiej Kroniki Filmowej.
Do akcji wprzęgnięto Polskie Radio. Materiałami propagandowymi przybrano mury,
płoty i wystawy sklepowe. Jeśli nie starczało plakatów, na ścianach domów malowano
„3 x TAK”.
Akcję prowadzono na terenie całego kraju, wykorzystując lokalne ogniwa Mini-
sterstwa Informacji. Np. w województwie kieleckim maj i czerwiec „poświęcone były
przede wszystkim wytężonej pracy propagandowej”. Organizowano tam wiece i ze-
brania, „wykorzystując do tego” – jak pisano w sprawozdaniu – „większe skupiska
ludności jak jarmarki, odpusty itp. oraz wszystkie zakłady pracy”. „Uświadamiano”
znaczenie Ziem Odzyskanych, zbędność senatu i korzystne zmiany struktury społecz-
nej wynikające z upaństwowienia przemysłu i bankowości, dobrodziejstwa reformy
rolnej. Zwalczano, rzecz jasna, wrogą propagandę. Rozprowadzono 3,2 miliona „odezw,
broszur, haseł, sloganów i ulotek”, zorganizowano 45 wystaw, które miało zwiedzić
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

200 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

70 tysięcy osób. W terenie działały lotne brygady propagandowe dysponujące mega-


fonami.
Do akcji wprzęgnięto działania w sferze kultury. W sprawozdaniach porefe-
rendalnych donoszono, że zorganizowano „świetlice ruchome w formie zespołu bale-
towego (amatorski-ludowy) i zespołu scenicznego”. Terenowym występom Teatru
Robotniczego towarzyszyły prelekcje.
PSL nie mogło dysponować nawet niewielką częścią instrumentarium władz.
Na dodatek od kwietnia 1946 roku Stronnictwo stało się obiektem ataków ze strony
całej prasy kontrolowanej przez władze. Głównie w „Głosie Ludu” i innych dzienni-
kach PPR oskarżano je o sprzyjanie reakcji i wstecznictwu. Przypominano „pakt Lan-
ckoroński” z 1923 roku, uznając za nadal aktualne sympatie partii Mikołajczyka dla
endecji („tradycje lanckorońskie”), stawiano znak równości pomiędzy PSL a zbrojnym
podziemiem, skłaniano do przekonania, że od głosowania „3 x TAK” zależy bezpie-
czeństwo i pomyślność Polski, przekonywano, że referendum stanie się „klęską reakcji”,
a zwycięstwem „demokracji polskiej”.
W apelach publikowanych m.in. w „Głosie Ludu” podnoszono, że głosowanie
choćby na jedno pytanie „NIE” przekreśla spoistość narodu i działa wbrew polskiej
racji stanu” (nr 174, 26 czerwca). Tezą tą posługiwali się zresztą także akolici komu-
nistów. Została ona rozwinięta w apelu Do Narodu Polskiego opublikowanym w ich
dziennikach, pod którym podpisała się PPR i jej sojusznicy.
Z argumentacji skłaniającej do głosowania „3 x TAK” wynikało, że poparcie
udzielane opozycji jest występkiem antynarodowym i niepatriotycznym. Eksploato-
wano wątek niemiecki (trzecie pytanie dotyczyło granicy na Odrze i Nysie) przeko-
nując, że głosowanie „NIE” byłoby inspiracją dla rewizjonizmu niemieckiego oraz
działaniem wymierzonym w bezpieczeństwo Polski. „3 x TAK” oznaczało trwałość
pokoju, a trzy pytania miały tworzyć całość, zatem ten, kto głosował nawet raz „NIE”,
pomagał Niemcom („Głos Ludu” nr 178, 30 czerwca):

Każde NIE Polaka, to TAK dla niemieckich dążeń odwetowych, to TAK dla pro-
tektorów Niemiec.

W końcu czerwca prasę obiegło zdjęcie, najprawdopodobniej spreparowane,


przedstawiające przekreślony plakat namawiający do utrwalenia granicy na Odrze
i Nysie z widniejącym nad nim napisem Drei mal nein (Trzy razy nie), co miało iden-
tyfikować wszystkich, którzy głosować będą „NIE” z Niemcami, czyli wrogami Polski.
Towarzyszyło temu obszerne rozpisywanie się, zwłaszcza przez prasę związaną z władzą,
o toczącym się właśnie procesie Arthura Greisera, w czasie wojny wielkorządcy Kraju
Warty oraz przypominanie o rocznicy napaści Hitlera na Związek Sowiecki.
Nakłaniając do zgodnego z zaleceniem władz głosowania na drugie pytanie
(aprobata dla reformy rolnej oraz nacjonalizacji przemysłu), usiłowano kreować
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

REGLAMENTACJA, REPRESJE, MISTYFIKACJE 201

zagrożenie ze strony „obszarników” i „kapitalistów”, którzy mogliby „powrócić” w razie


niepomyślnego wyniku głosowania.
Niebezpieczeństwo dla demokracji stanowić miał senat („siedlisko reakcji”).
Ministerstwo Informacji przeprowadziło i upowszechniło analizę wypowiedzi lide-
rów ludowców w okresie przedwojennym, z których wynikało, że opowiadali się oni
wówczas za parlamentem jednoizbowym. Przeciw senatowi zgodnie występowali
przedstawiciele „ludu”. Warszawski robotnik indagowany na ten temat przez dziennik
PPR twierdził, że senat to „darmozjady”. Z kolei „Robotnik” podał informację, że na
pierwsze pytanie „TAK” będzie głosował profesor Julian Szymański, marszałek izby
senackiej w latach 1928–1930. Ten sam dziennik opublikował artykuł Krótka lekcja
historii dla PSL (nr 169, 20 czerwca), którego autor, sięgając do czasów rzymskich,
dowodził „reakcyjności” izby wyższej, prezentując ją jako instytucję przywilejów.
Czytelnikowskie „Życie Warszawy” drukowało w nagłówkach slogany (Siłę dać
nam może tylko jedność), deklarując, że „naród polski na wszystkie pytania odpo-
wie TAK” (nr 169, 21 czerwca). Na kilka dni przed referendum z tego, jak będą głoso-
wać („3 x TAK”) zwierzali się gazecie nauczyciele, kolejarze oraz „kobiety polskie”
(nr 175, 27 czerwca).
Na murach pojawiły się plakaty przedstawiające osła mówiącego „NIE”, a w dniu
referendum niektóre gazety, m.in. „Robotnik” opublikowały wizerunek karty do głoso-
wania z zaznaczonymi odpowiedziami na „TAK”.
Propagandę prowadzoną przez prasę uzupełniało radio. Bloki audycji obejmo-
wały informacje oraz komentarze umieszczane w serwisach, prelekcje i slogany. Te
ostatnie nie różniły się wiele o tych, które można było spotkać w gazetach i na pla-
katach („Trzy razy TAK to wyraz naszej czujności na niebezpieczeństwo niemieckie”;
„Pamiętaj, że jednoizbowy parlament to sprawny rząd i szybka odbudowa kraju”).
Audycje poświęcone referendum adresowano do różnych grup i warstw społecznych,
inteligencji, kobiet, młodzieży wiejskiej, żołnierzy oraz do mieszkańców poszczegól-
nych regionów kraju. Nadgorliwość niektórych prelegentów szła tak daleko, że musiała
interweniować cenzura. Tak było, gdy Włodzimierz Brus (występujący przed mikro-
fonem jako kapral Motyka), w audycji przeznaczonej dla wojska poinformował, że
przy zabitych banderowcach znaleziono legitymacje PSL.
Opozycji, głównie „Gazecie Ludowej”, trudno było podjąć walkę z tak zmaso-
wanym atakiem. Na zarzuty i interpretacje przeciwnika nie mogła właściwie odpowia-
dać, pisała tylko to, na co zezwoliła jej cenzura. Po decyzji Naczelnej Rady Ludowej z 30
maja przystąpiła do nakłaniania do głosowania na pierwsze pytanie „NIE”, przy czym
liczba artykułów poświęconych tej kluczowej dla Stronnictwa sprawie była daleko
mniejsza niż zamieszczanych przez prasę PPR i jej sojuszników. Argumentowano, że
poprzez odpowiedź „NIE” PSL rozumie żądanie stworzenia przewidywanej przez
program Stronnictwa Naczelnej Izby Gospodarczej, która będzie posiadała upraw-
nienia ustawodawcze. Zwracano także uwagę nad zbytnią ogólnikowość pytania, które
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

202 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

zawierać w sobie mogło kilka kwestii – likwidację senatu w jego kształcie przedwo-
jennym, w kształcie, jaki nadawała mu Konstytucja z 1921 roku, wreszcie koncepcję
parlamentu jednoizbowego. W rzeczywistości chodziło nie o jedno- czy dwuizbo-
wość, ale o zamanifestowanie poparcia dla PSL, czyli dezaprobaty dla komunistów,
choć nie można było tego pisać wprost.
W „Gazecie” z 30 czerwca (nr 178) ukazał się artykuł W ostatniej chwili, w któ-
rym dziennik wyrażał wiarę w „zdrowy instynkt społeczeństwa, w decyzję podjętą
przez rozum i serce”. Tak było również po ogłoszeniu sfałszowanych wyników głoso-
wania. „Gazecie” nie zezwolono ani na opublikowanie materiałów podważających
oficjalne rezultaty, ani na zamieszczenie protestu PSL. Dziennik nie opublikował
komentarzy dotyczących wyników oficjalnych, zamieścił jedynie oficjalne oświad-
czenie Generalnego Komisarza Głosowania Ludowego (nr 191, 13 lipca), który nie
stwierdził jakichkolwiek uchybień w trakcie trwania referendum oraz liczenia głosów.
Oznaczało to, że zarzuty zawarte w pozostającym tajemnicą publiczną proteście PSL
„nie znajdują potwierdzenia”.
Metody, jakich użyto w referendum i ich sfałszowany rezultat przesądzały wynik
wyborów do sejmu. Kampania rozpoczęła się jesienią, a środki, jakimi dysponował
Blok Stronnictw Demokratycznych (PPR,PPS, SL,SD), były nieporównywalne z możli-
wościami rozbitego PSL. Do końca roku Ministerstwo Informacji i Propagandy roz-
prowadziło 10 milionów broszur, 28 milionów ulotek, 2 milionów plakatów i afiszy,
260 tysięcy gazetek informacyjnych, 105 tysięcy odezw oraz 29 tysięcy haseł. Wybory
w styczniu 1947 roku, których wynik sfałszowano podobnie jak referendum, zakoń-
czyły się zwycięstwem bloku. Na jego listę miało paść 9 milionów głosów, na PSL
1,1 miliona (27 posłów na 444 miejsc w sejmie).
Tak oto kończył się pierwszy etap powojennej historii Polski, a tym samym etap
polityki prasowej dopuszczającej zadekretowany pluralizm i zróżnicowanie w warun-
kach nierównych możliwości i bezwzględnej kontroli cenzuralnej oponentów władz.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 203

ROZDZIAŁ 11

Stalinizm (1948–1956)
Bitwa. Tam – bezrobocie, strajki, głód.
Tu – praca, natchniony traktor.
Tworzy historię zwycięski lud.
Chwała faktom.
Władysław Broniewski, Słowo o Stalinie (1953)

Cele i zadania mediów


Po wyborach do sejmu komuniści zyskali legitymację do rządzenia, która choć
oparta na sfałszowanych rezultatach głosowania, dawała im możliwość koncentrowa-
nia władzy. Współgrał z tym rosnący nacisk Moskwy skłaniającej do upodabniania
sytuacji w Polsce do wzorca sowieckiego. Zjawisko to dotyczyło zagadnień politycznych
oraz gospodarczych, nie mogło oczywiście nie dotyczyć mediów i kultury.
Pierwsze objawy dały o sobie znać w drugiej połowie 1947 roku. Począwszy od
konferencji partii komunistycznych w Szklarskiej Porębie (wrzesień 1947) komuniści
rządzący w krajach zależnych od Związku Sowieckiego zwiększali nacisk na społeczeń-
stwo, co znalazło wyraz w treściach informacyjnych i interpretacyjnych oraz języku,
jakimi posługiwały się media. Dotyczyło to kwestii wewnętrznych oraz stosunku do
świata zewnętrznego i było, zwłaszcza w tym drugim wypadku, reakcją na nabierającą
tempa zimną wojnę.
Zaostrzająca się sytuacja międzynarodowa spowodowała, że postanowiono
modyfikować oceny, interpretacje oraz proporcje informacji. W marcu 1948 roku
Sekretariat KC PPR zdecydował o zwiększeniu liczby korespondentów w krajach
socjalistycznych i zmniejszeniu w krajach kapitalistycznych. Miała temu towarzyszyć
zmiana liczby materiałów informacyjnych z krajów „demokracji ludowej” oraz kapi-
talistycznych – rzecz jasna, na korzyść tych pierwszych – oraz ograniczenie i tak już
mocno stonowanych wypowiedzi na temat Stanów Zjednoczonych. Z biegiem czasu
tendencja ta, wzmocniona odcinaniem Polski od Zachodu, znajdzie wyraz w biało-
czarnym przedstawianiu sytuacji w świecie. O ile jego socjalistyczna część będzie się
dynamicznie i planowo rozwijać z myślą o pokojowej, dostatniej przyszłości, drugą,
kapitalistyczną, zagrażającą pokojowi, trapić będą różnego rodzaju kryzysy będące
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

204 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

objawem skazanego na zagładę ustroju. Ta dychotomiczna wizja będzie obowiązywała


do roku 1956, kiedy ulegnie pewnej korekcie.
Wydarzeniem, które miało istotny wpływ na politykę medialną, było odsunięcie
od władzy Władysława Gomułki w sierpniu 1948 roku. Następstwem była walka z tzw.
odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym i znakomicie wpisującym się w figurę
wroga wewnętrznego, do której media będą się coraz częściej odwoływać.
Powstanie w grudniu 1948 roku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR)
otworzyło nowy etap i przyspieszyło wprowadzanie nowej polityki informacyjnej.
Sytuacja nie wymagała już ani tolerowania i tak mocno już ograniczonego zróżnico-
wania prasy, ani kontynuowania „łagodnej rewolucji”, którą od przełomu lat 1948
i 1949 zastępował realizm socjalistyczny. Do estetyki tej nie przystawała kultura popu-
larna, traktowana niechętnie już wcześniej. W okresie stalinowskim została ona zmar-
ginalizowana (w „Przekroju”, we wrześniu 1950 roku, zaprzestano druku Teatrzyku
Zielona Gęś Konstantego I. Gałczyńskiego) i zastąpiona kulturą zideologizowaną,
która aspirując do miana wysokiej, pełniła funkcje polityczne. Zjawisko to przełożyło
się na media. Ich rolą było formowanie rzeczywistości.
Prasie i radiu powierzono zadania, które co prawda stawiano przed nimi już
wcześniej, jednak nie w tak wyraźny sposób. Priorytetem stawała się indoktrynacja,
zabieg sprowadzający się do uporczywego wpajania odbiorcy punktu widzenia nadawcy,
skłaniający go do identyfikowania się z nim i bezrefleksyjnego akceptowania jego poli-
tyki. System propagandowy, który stworzono w latach 1948–1951, miał za zadanie
kształtować świadomość i światopogląd społeczeństwa, kształtować postawy i zacho-
wania pożądane z punktu widzenia władzy.
Funkcje te powierzono wszystkim mediom, nie tylko tym sygnowanym przez
partię komunistyczną. Starano się narzucić je również wydawnictwom Kościoła, bądź
przedstawiającym się jako katolickie. W proces indoktrynacyjny wprzęgnięto tym
samym zdecydowaną większość prasy, Polskie Radio oraz Polską Kroniką Filmową.
Było to zjawisko charakterystyczne dla systemu totalitarnego, w którym za sprawą
symbiozy partii władzy i państwa ta pierwsza wykorzystuje do swoich celów insty-
tucje własne, ale również państwowe. W wymiarze personalnym tę właściwość sys-
temu uosabiał Jakub Berman – nadzorca prasy, propagandy i ideologii. W okresie
stalinowskim, tak zresztą jak poprzednio, był członkiem Biura Politycznego PPR/PZPR
oraz podsekretarzem stanu w Prezydium Rady Ministrów (1945–1952), a od 1954
roku wicepremierem.
Zadania, które stawiano przed prasą, realizowano stosując klasyczne metody
propagandy, przy jednoczesnej dbałości o odizolowanie społeczeństwa od jakichkol-
wiek innych źródeł informacji. Od 1948 roku media nie miały już – tak jak deklarowano
to bezpośrednio po wojnie – pełnić funkcji, cokolwiek to znaczyło, społecznych. Miały
zgodnie z koncepcją Lenina i Stalina realizować interesy klasowe. Mówiąc inaczej
– być narzędziem walki klasowej, której widownią jakoby stawała się Polska. Nie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 205

ukrywano tego zresztą, przynajmniej w odniesieniu do wydawnictw partii komunis-


tycznej. Gazeta „jest narzędziem KC i organizacji partyjnej” twierdził jeden z szefów
propagandy, definiując ją jako „część aparatu ideologicznego”. Tak było, co nie ozna-
czało, że w Polsce i w innych krajach „demokracji ludowej” toczyła się bitwa klasowa.
Jeśli już używać terminu o proweniencji wojskowej, mówić należy o kampanii mającej
na celu całkowite podporządkowanie i ubezwłasnowolnienie społeczeństwa, które
docelowo miało identyfikować się z systemem.
Funkcje, o których wspomniano wyżej, mogły być realizowane wyłącznie pod
odpowiednim kierownictwem. Osobami kierującymi prasą partyjną i radiem zosta-
wali funkcjonariusze centralnych (w przypadku „Trybuny Ludu”) lub wojewódzkich
władz partii (w przypadku partyjnych dzienników terenowych). Zasada łączenia
stanowisk była dodatkowym gwarantem dbałości o właściwą linię. W mediach na
wysokich stanowiskach znaleźli zatrudnienie bliscy prominentnych działaczy partii
i aparatu terroru, choć nie było to zasadą. Jerzy Borejsza był bratem cieszącego się
złą sławą Józefa Różańskiego kierującego departamentem śledczym MBP, Julia Minc,
szara eminencja PAP, żoną Hilarego Minca polityka najwyższego szczebla odpowie-
dzialnego za sprawy gospodarcze. Edda Werfel (żona Romana Werfla redaktora naczel-
nego szeregu pism PPR/PZPR, zastępcy członka KC PZPR) zastępczynią redaktora
naczelnego „Rzeczpospolitej”, żona Leona Kasmana zastępczynią redaktora naczel-
nego „Trybuny Robotniczej”. W PAP i „Sztandarze Młodych” pracowała Krystyna
Sarna-Obozowicz, siostra pułkownika MBP, Józefa Światło.
Wdrażaniu leninowskiej dyrektywy dotyczącej mediów towarzyszyła pielęgno-
wana teza Stalina o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępów w budowie socja-
lizmu. Znalazło to odpowiedni wyraz w Konstytucji 1952 roku, która nakładała na
państwo obowiązek „ograniczania, wypierania i likwidowania klas społecznych żyjących
z wyzysku”. Z uznanych za niepodważalny aksjomat przemyśleń Stalina wynikało ist-
nienie różnopostaciowego wroga, z którym walkę powinna toczyć m.in. prasa. Prze-
mawiając w listopadzie 1949 roku na plenum KC PZPR, Bolesław Bierut twierdził,
że partia jest zewsząd otoczona wrogami, „ośrodkami szpiegowsko-dywersyjnymi
imperializmu amerykańskiego”, „dwójkarzami sanacyjnymi” oraz „informatorami,
konfidentami i szpicalmi osławionej defensywy”.
Nie jest to sposobne miejsce do rozważań o roli wroga w ideologiach i praktyce
politycznej krajów totalitarnych, wspomnieć jednak trzeba, że kategoria ta stanowiła
czynnik o niewątpliwej, z punktu widzenia władz doniosłości. Mogła bowiem, i na
ogół pełniła, przynajmniej kilka funkcji – konsolidowała społeczeństwo z władzą
(wróg zewnętrzny), dyscyplinowała je przez wzmaganie czujności (wróg „ogólny” – pla-
kat Bądź czujny wobec wroga narodu), objaśniała także posunięcia w sferze polityki
wewnętrznej.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

206 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Figurę wroga musiał opisywać specjalny język służący jego konkretyzowaniu


i zwielokrotnaniu – jeśli tylko było można przedstawiano go w liczbie mnogiej. Języka
tego nie odkryto na potrzeby stalinizmu – prasa PPR posługiwała się nim już bezpo-
średnio po wojnie. Od lat 1947–1948 terminy, które wcześniej stanowiły jego konstruk-
cję nośną, ale nie były nadużywane, weszły do powszechnego użycia.
Cechą języka totalitarnego jest to, że służy on nie tyle komunikacji, ile sprawo-
waniu władzy. Ma tworzyć wyobrażenia i skojarzenia, które pozwalają osaczyć odbiorcę.
Terminy, jakimi posługuje się taki język (według Aleksandra Wata, słowa „sakralne”)
zostają oderwane od ich znaczenia i funkcjonują samodzielnie, znacząc to, co władza
chce, żeby znaczyły. Powinnością mediów i używanego przez nie języka nie było jedy-
nie stwierdzanie faktu istnienia wroga, czyli jego „demaskowanie”. Miały one budzić
do walki z zagrożeniem, które stwarzał wróg, mobilizować społeczeństwo i wyznaczać
formy jego aktywności.
Aktywizująca rola mediów służyła do przeciwstawiania się niebezpieczeństwu
oraz do realizowania zadań stawianych przez partię. I tak ludzie kultury mieli wal-
czyć o wdrożenie założeń realizmu socjalistycznego, chłopi o zwiększenie produkcji
żywności, ale i o „socjalistyczną przebudowę wsi” (czyli kolektywizację), cały naród
o wykonanie planu sześcioletniego oraz o pokój, będący leitmotivem propagandy
wszystkich krajów „demokracji ludowej”.
Realizowanie tych zadań sprzyjało wprowadzaniu do coraz brutalniejszego języka
mediów terminologii militarnej – miano „zwalczać”, „eliminować”, „zdobywać”. Nie
mniejszą rangę miały nacechowane emocjonalnie zwroty podkreślające wagę kwestii,
które opisywały i przyporządkowane konkretnym zadaniom epitety. Wróg bywał więc
najczęściej „podżegaczem wojennym”, „imperialistą” bądź „sługusem imperializmu”,
„faszystą” lub „faszystowskim zbrodniarzem”, „reakcyjnym mącicielem”, niekiedy
członkiem „kułackiej bandy”. Zgodnie z dychotomiczną wizją rzeczywistości, za po-
mocą przeciwstawnych terminów przedstawiano świat socjalistyczny („Polska ojczyzną
ludzi pracy”; „socjalizm – ustrój szczęśliwych ludzi”) i kapitalistyczny, standardo-
wo wyobrażany pod postacią „Wuja Sama” wyposażonego w worek dolarów i bombę
atomową.
Cechą wypowiedzi eksploatujących motyw wroga było stosowanie deprecjo-
nujących określeń i wydawanie wyroku oraz dawanie wyrazu indywidualnemu sto-
sunkowi autora. Efekt taki łatwiej było osiągnąć w komentarzach radiowych, co nie
znaczy, że sztuka ta nie udawała się piszącym. Jej wyżyny osiągnęła jednak operująca
głosem, a nie piórem Wanda Odolska, która w Polskim Radiu wyspecjalizowała się
w komentowaniu procesów pokazowych i orzekanych w nich, z zasady skazujących,
wyroków. Nienawiść wobec oskarżonych, jaką ujawniała w komentarzach wzmac-
niana intonacją głosu nie pozostawiała złudzeń, co do zasadności orzeczonej kary.
W sukurs przychodził jej Andrzej Łapicki, lektor Polskiej Kroniki Filmowej, mówiący
często o tych samych sprawach, co Odolska.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 207

Ze sprzyjającej eskalowaniu terroru zasady potencjalnej wszechobecności wroga


wynikało, że mogli nim być dziennikarze. Ofiarą represji padł przedwojenny jeszcze
komunista – Szczęsny Dobrowolski-Zamieński, członek m.in. zespołu redakcyjnego
„Głosu Ludu”. Aresztowany w końcu 1949 roku przeszedł ostre śledztwo, co przyczy-
niło się do jego przedwczesnej śmierci. W tym samym czasie w więzieniu znalazł się
również dziennikarz radiowy Zbigniew Skotnicki. W kwietniu 1949 roku w więzieniu
zamordowano Wacława Lipińskiego odsiadującego wyrok dożywocia.
Surowo, choć nie więzieniem, traktowano tych, którzy nie chcieli zastosować
się do obowiązującego kodeksu postępowania. W 1950 roku Leopold Tyrmand z sar-
kazmem skomentował w „Przekroju” stronniczo sędziowany mecz bokserski Polska–
ZSRS, pisząc, że publiczność protestująca przeciw faworyzowaniu bokserów radziec-
kich, „reagowała obiektywnie”. Został za to wyrzucony z redakcji oraz ze Związku Dzien-
nikarzy Polskich. Kontestator cywilizacji komunizmu znalazł się na marginesie życia
zawodowego. Do chwili likwidacji pisma współpracował z „Tygodnikiem Powszech-
nym”. Później dorabiał okazjonalnie. Zakaz drukowania jego tekstów, a tym bardziej
zatrudniania go, dotyczył nawet takich pism jak „Ceramicy i budowlani”, gdzie bez-
skutecznie starał się o posadę sekretarza redakcji.
Zapożyczenia z ZSRS dotyczyły oprócz postępowania wobec ludzi oraz języka,
również metod, jakimi posługiwały się media. Będąc własnością władzy, pozbawione
jakiejkolwiek niezależności, otrzymywały do wykonania konkretne zadania. Z grubsza
podzielić je można na dwie grupy: ujawnianie i zwalczania wroga oraz skłanianie do
określonych zachowań wobec systemu. O pierwszej powinności była już mowa.
W odniesieniu do świata zewnętrznego stałym wrogiem był amerykański imperializm,
z wszystkimi jego pochodnymi m.in. zagrożeniem niemieckim.
W marcu 1949 roku Jakub Berman wezwał do podjęcia „zmasowanej akcji pro-
pagandowej przeciw imperializmowi”; po uwolnieniu się Jugosławii spod kurateli
sowieckiej zajadle krytykowano „titoizm”. W wymiarze wewnętrznym wroga uosabiał
Kościół, „gomułkowszczyzna” i rodzima reakcja – zjawisko o charakterze wroga per-
manentnego. Kiedy wymagała tego sytuacja, postać wroga nadawano osobom, które
sprzeniewierzyły się zaufaniu lub dokonywały zbrodni zerwania z „ludową ojczyzną”.
Tak było w wypadku Czesława Miłosza, który w lutym 1951 roku zdecydował się
wybrać status emigranta. Potępienie tego postępku przybrało wyraz mającej cechy
spontaniczności kampanii oburzenia, będąc jej w rzeczywistości reżyserowanym
spektaklem. By uwiarygodnić poruszenie krokiem poety, posługiwano się zróżnico-
waną paletą form – publicystyką (Antoni Słonimski Odprawa, „Trybuna Ludu”, 1951,
4 listopada), poezją (Konstanty Ildefons Gałczyński) oraz prozą (Kazimierz Brandys
opowiadanie Nim będzie zapomniany, „Nowa Kultura”, 1955, nr 38)
W wypadku kształtowania zachowań chodziło o aktywizowanie wysiłku społeczeń-
stwa, głównie, lecz nie tylko, w sferze gospodarczej. Już w 1947 roku zainicjowano
akcję współzawodnictwa pracy od 1950 roku współgrającą z „walką” o wykonanie planu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

208 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

sześcioletniego oraz propagowano kolektywizację rolnictwa (bitwa o „właściwe obli-


cze klasowe wsi”). Towarzyszącym temu obowiązkiem mediów było zaświadczanie
entuzjazmu społecznego, dumy z osiągnięć oraz sięgających w przyszłość ambicji.
Entuzjazm (nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością) – miał dowodzić poparcia
dla władzy i prowadzonej przez nią polityki oraz identyfikacji z nią, nawet wówczas,
gdy podejmowała działania w ewidentny sposób sprzeczne z dobrem społeczeństwa
(np. rujnująca obywateli wymiana pieniędzy w 1950 roku).
Odrębnym celem, choć mieszczącym się w generalnych założeniach, było kreo-
wanie przez prasę bohaterów współczesności. Byli nimi przodownicy pracy przedsta-
wiani jako wzory godne naśladowania, żołnierze „frontu walki o lepszą przyszłość”
– zaangażowani, pracowici i wydajni. Klasą samą dla siebie była tu postać górnika
Wincentego Pstrowskiego, autora pełnego epickiego rozmachu apelu – Kto wyrąbie
więcej niż ja?
Jednym z najistotniejszych obowiązków prasy było kształtowanie wizerunku
przywódców partii i państwa. Dotyczyło to tak PRL, czyli Bolesława Bieruta, jak brat-
nich państw socjalistycznych, przede wszystkim ZSRS. Występowały tu pewne różnice
wynikające z relacji pomiędzy Polską a jej wszechpotężnym sojusznikiem. O ile Stalin
był obdarzonym kongenialnymi cechami „chorążym pokoju” oraz „wielkim nauczy-
cielem ludzkości”, szef PZPR bywał najczęściej przedstawiany w roli dobrego, lokalnego
gospodarza cieszącego się powszechną miłością narodu.
W 1949 roku w Polsce uroczyście obchodzono 70. urodziny Stalina, co stało się
okazją do przećwiczenia umiejętności mediów oraz dopracowania języka, jakim sła-
wiono wodza. Składał się on głównie z tytułów, przenośni i peryfraz i był udoskonalany,
to znaczy poszerzany, od okresu bezpośrednio powojennego. Słownik mian przyda-
wanych Stalinowi przekracza 330 pozycji, które można podzielić na następujące grupy:
budowniczy (budowniczy nowego świata), człowiek (potężny, twórczy, promienny czło-
wiek), nadczłowiek (inżynier naszych marzeń), wódz (wódz wszystkich wyzwolonych
narodów), bojownik (niestrudzony bojownik), obrońca (gwarant naszej niepodległości),
geniusz (genialny mąż stanu), nauczyciel (nauczyciel całej postępowej ludzkości), myś-
liciel (wielki umysł), przyjaciel (niezłomny przyjaciel narodu polskiego), symbol (mądry
i prosty jak prawda).
Konwencja kultu jednostki nie była zarezerwowana wyłącznie dla przywódcy
ZSRS. Kiedy w 1952 roku Bolesław Bierut („niezłomny bojownik o szczęście ludu
polskiego”) obchodził 60. urodziny, dzienniki i czasopisma opublikowały setki różnego
rodzaju wypowiedzi (informacje biograficzne, komentarze, opinie, teksty prozatorskie
i poetyckie), które drobiazgowo, co nie znaczy prawdziwie, referowały jego biografię
i dokonania oraz podkreślały niezwykłość jego osoby. Do akcji wprzęgnięto Polskie
Radio, które uczciło święto specjalnym słuchowiskiem opartym na wątkach biograficz-
nych, o wydarzeniu mówiła PKF.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 209

Kult przywódców kreowano nie tylko przy użyciu słowa. Gazety i czasopisma
zamieszczały ich wizerunki. W końcu lat 40. wykształcił się kultywowany w później-
szym okresie sposób przedstawiania sylwetek rządzących. Obok portretów powszechną
metodą było prezentowanie przywódców w przypisanej im roli, w czasie wystąpień
publicznych, w pozach i konfiguracjach, które nie budziły wątpliwości, co do ich zaanga-
żowania, sympatii, jaką się cieszyli oraz nadrzędnej pozycji. Od tej normy odstępo-
wano tylko wówczas, gdy pozwalała na to konwencja prezentowania poszczególnych
osób. Nie dziwią zatem zdjęcia Bieruta w towarzystwie dzieci lub z małą sarenką
w ramionach. Kontrolę prezentowanego wizerunku przywódców, ale i całego materiału
fotograficznego zamieszczanego w prasie, ułatwiało powołanie do życia w 1951 roku
Centralnej Agencji Fotograficznej. CAF był odtąd jedyną agencją, która zaopatrywała
prasę w serwis fotograficzny.
Efekty wszystkich tych zabiegów znalazły odbicie w treści i formie materiałów
publikowanych w prasie oraz emitowanych w radio. Klimat polityczny w kraju, pod-
porządkowanie mediów władzy, propagandowe funkcje i język, jaki im narzucono,
spowodowały śmierć publicystyki. Teksty ubiegające się o to miano były wyprane z in-
dywidualizmu, schematyczne i podobne do siebie – odwoływały się bowiem do tych
samych pozytywnych i negatywnych wzorców.
Cele, jakie stawiano machnie propagandowej, można było osiągnąć, izolując
odbiorcę od dopływu jakichkolwiek informacji z zewnątrz. W końcu lat 40. przestała
ukazywać się prasa podziemia antykomunistycznego, realną konkurencją były nato-
miast nadające z Zachodu rozgłośnie radiowe (BBC, „Głos Ameryki”, Radio „Mad-
ryt”, a od maja 1952 roku – Radio „Wolna Europa”.) Za ich zagłuszanie zabrano się na
skutek monitów i działań ze strony Moskwy. Uchwałę w tej materii rząd ZSRS podjął
w październiku 1951 roku. Zdecydowano o zagłuszaniu wrogich rozgłośni z terenu
ZSRS oraz Polski, której pomoc w tym zakresie świadczyła oddelegowana grupa
radzieckich specjalistów. Oznaczało to, że decyzję podjęła Moskwa, Warszawa zaś
wprowadzała ją w życie. W końcu 1953 roku urządzenia zagłuszające były rozmie-
szczone w 11 miejscowościach na terenie całego kraju. Używano także stacji prze-
nośnych, transportowanych na samochodach. W końcu 1951 roku do zagłuszania
wykorzystywano dziewięć nadajników, w sierpniu 1953 roku – 29, we wrześniu 1955
roku było ich już 249.
W opinii władz „ochrona radiowa” spełniała swoje zadanie. Zdaniem Jakuba Ber-
mana, zagłuszanie dobrze przysłużyło się kampanii przed wyborami do sejmu w 1952
roku, neutralizując wrogie komentarze. Według danych Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego, skuteczność „ochrony” wynosiła ponad 80 procent, a w przypadku War-
szawy i Śląska przekroczyła 90 procent. Wskaźniki te nie dotyczyły „Wolnej Europy”,
którą ze względu na długi czas emisji i powtarzanie audycji dawało się zagłuszać jedy-
nie w 60 procentach. Trudno uznać te dane za prawdziwe, wynika z nich bowiem, że
możliwość słuchania audycji emitowanych z zagranicy była mocno, a w niektórych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

210 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

regionach bardzo mocno ograniczona. Przeczy to relacjom, według których zachod-


nich stacji słuchano niemal powszechnie, co nie znaczy, że bez przeszkód.
Po uruchomieniu „Wolnej Europy” (maj 1952) rozważano jeszcze jedną metodę
mającą na celu unieszkodliwienie rozgłośni. Była nią produkcja odbiorników o fab-
rycznie ograniczonym zakresie fal krótkich. Decyzję w tej sprawie na wniosek Mini-
sterstwa Bezpieczeństwa Publicznego rząd podjął w czerwcu 1953 roku.

Dziennikarze, cenzura
Zadania stawiane przed mediami realizować mieli dziennikarze nowego typu,
co oznaczało, że z wolna przestają być przydatni ci, których jeszcze kilka lat temu
uważano za cennych. Przykładem był Ksawery Pruszyński. W 1946 roku „Czytelnik”
wydał jego nadal aktualny esej historyczny Margrabia Wielkopolski, w którym orędował
za mile widzianym przez władze realizmem. W końcu tego roku „Rzeczpospolita”
(nr 322) opublikowała wywiad Pruszyńskiego z Bolesławem Bierutem dotyczący
stosunków między państwem a Kościołem.
Zdając sobie sprawę, że cenzura i warunki polityczne są dla jego pisarstwa barierą
nie do przebycia, Pruszyński wygaszał aktywność publicystyczną. W sierpniu 1948
roku objął stanowisko ministra pełnomocnego w ambasadzie RP w Hadze. Zginął
w wypadku drogowym w Niemczech (czerwiec 1950 roku) w nie do końca jasnych
okolicznościach.
Przypadek Pruszyńskiego ilustruje przybierającą na sile tendencję do odcina-
nia środowiska dziennikarskiego od okresu przedwojennego. Znalazło to wyraz w nie-
zaliczaniu do stażu pracy okresu zatrudnienia w prasie przed wojną. Na przełomie
lat 40. i 50. w mediach przeprowadzono weryfikację, przenosząc na niższe stanowiska
lub wręcz usuwając z pracy tych, którym zarzucano służbę w AK bądź pracę w „nie-
postępowych” tytułach sprzed 1939 roku. Nie znaczy jednak, że była to norma, liczyła
się przede wszystkim dyspozycyjność i stosunek do systemu.
O potrzebie wykształcenia nowej generacji dziennikarzy, zarówno w sensie metry-
kalnym, co politycznym, mówiono zaraz po wojnie i plan ten realizowano w okresie sta-
linowskim. Podstawową cechą miała być pełna identyfikacja z polityką partii. Dziennikarz,
zgodnie z przesłaniem Lenina, miał być „żołnierzem na froncie walki ideologicznej”,
a mówiąc innymi słowy, w pełni oddanym funkcjonariuszem, identyfikującym się z zada-
niami, które przed nim stawiano. Kryterium przydatności, bardziej niż fachowość,
stanowiły lojalność i konformizm. Ważną kwestią okazywało się pochodzenie społeczne.
Tę sprawę trudno było regulować odgórnie, co nie znaczy, że nie można było jej zaradzić.
Ruch „korespondentów robotniczo-chłopskich” nadawał prasie autentycznie ludowy
charakter, wiązał ją ze sprawami robotników i chłopów, a zarazem czynił strukturę pocho-
dzenia społecznego bardziej właściwą, to jest mniej inteligencką. Według SDP natural-
nym „zasobem” kadrowym dziennikarstwa mieli być „przede wszystkim robotnicy i chłopi”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 211

Na początku lat 50. na około 1600 dziennikarzy zatrudnionych w prasie PZPR


i „Czytelnika” 600 legitymowało się wykształceniem wyższym, ale ponad 400 nie miało
matury. I temu stawiono czoła. Edukacja dziennikarska nie miała służyć wyłącznie
nauce zawodu, miała być – i była – istotnym etapem formowania ideowej sylwetki
dziennikarza. Na Uniwersytecie Warszawskim i Jagiellońskim uruchomiono studia
dziennikarskie, na własne potrzeby dziennikarzy kształciła partia. Absolwenci Wydziału
Dziennikarskiego w Centralnej Szkole Partyjnej przy KC PZPR obejmowali na ogół
kierownicze stanowiska w mediach. Do połowy lat 50. 75 procent studentów dzienni-
karstwa miało pochodzenie robotnicze.
Duch nowych czasów nie mógł ominąć organizacji dziennikarskiej. W marcu
1951 roku w miejsce ZZD powołano Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (SDP),
które powstało z połączenia ZZD ze Związkiem Zawodowym Pracowników Poligra-
ficznych. Nie obyło się bez zmian kadrowych. Szefem Stowarzyszenia został Henryk
Korotyński (PZPR). Powstanie organizacji uznano za okazję do sprecyzowania stawia-
nych przed nią zadań, całkowicie korespondujących z celami stawianymi mediom.
Dziennikarze mieli „ujawniać” wrogów, „krzewić” przyjaźń z ZSRS i innymi krajami
socjalistycznymi, „upowszechniać”, „organizować”, „wspomagać” oraz – rzecz jasna –
„nieustannie propagować myśl marksistowsko-leninowską”.
Polityka personalna w mediach nie służyła wyłącznie pełnej ich dyspozycyj-
ności. Obsadzanie kluczowych stanowisk w prasie i radiu (redaktor naczelny i jego
zastępcy, sekretarz redakcji, kierownicy działów, kierownictwo Polskiego Radia, PAP
i Polskiej Kroniki Filmowej) przez dziennikarzy partyjnych bądź niepartyjnych, ale
cieszących się zaufaniem, odciążało cenzurę (od stycznia 1949 roku urzędem kierował
Antoni Bida), ale nie zmniejszało jej aktywności.
W kwietniu 1952 roku znowelizowano dekret o Głównym Urzędzie Prasy Pub-
likacji i Widowisk, dzięki czemu cenzura mogła ingerować w treść zawiadomień,
plakatów i ogłoszeń. Zyskała obowiązek rejestrowania i kontrolowania zakładów poli-
graficznych, które wykonywały ilustracje metodą światłoczułą, powielarni, a nawet
zakładów wytwarzających pieczątki.
Mocą rozporządzenia redakcje, które nie zgadzały się z orzeczeniami Urzędu,
miały obowiązek poinformowania o tym cenzury, co skłaniało, w obawie przed reper-
kusjami, do aprobaty ingerencji.
Nie zapomniano o zaostrzeniu odpowiedzialności karnej. Kara za naruszenie
postanowień dekretu wynosiła rok więzienia lub 10 tysięcy złotych grzywny.
Kolejną nowelizację wprowadzono w listopadzie 1953 roku. Urząd miał odtąd
obowiązek „zapobiegania propagandzie wojennej” oraz „działaniu na szkodę prawa”.
W dotychczasowym brzmieniu dekretu była mowa o „naruszaniu prawa”, nowy prze-
pis był sposobniejszy, gdyż pojemniejszy, dawał szersze możliwości ingerencji.
Kontrolowaniu wydawnictw służyło utworzenie (październik 1951) w struktu-
rze Wydziału Prasy i Wydawnictw KC Sektora Prasy. Komórka ta miała za zadanie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

212 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

poddawanie dziennikom i czasopismom (nie tylko wydawanych przez PZPR) tematów,


którymi miały się zajmować. Rolę taką pełniła również cenzura, której dyspozycje
nazywano „wskazówkami operatywnymi”. Urząd kontrolował treść wypowiedzi, ale
pełnił też rolę, jeśli to własciwe określenie, inspirującą. Znaczyło to, że kompetencje
cenzury pokrywały się z kompetencjami czynników partyjnych. Na początku lat 50.
przyjęto zasadę delegowania cenzorów do większych tytułów, byli też oni obecni, co
wynikało ze specyfiki tego medium, w radiu.
Tak jak i wcześniej teksty cenzurowano w trybie prewencyjnym. Normą stało się
przeprowadzanie drobiazgowej adiustacji korektorskiej. Eliminowano w ten sposób
ewentualne błędy techniczne bądź tzw. literówki, które mogły zmieniać sens zdania
i czynić je niecenzuralnym. Zwracano uwagę, by nie dzielić, przenosząc do następnego
wiersza, nazwisk przywódców, co mogłoby sugerować chęć ich „podzielenia”.
Szczególną uwagę poświęcano prasie katolickiej, którą w opinii cenzury stano-
wiły wydawnictwa grupy Piaseckiego, „Tygodnik Powszechny” i „Tygodnik Warsza-
wski” oraz czasopisma konfesyjne. Każdy opublikowany numer zyskiwał opatrzoną
konkluzją ocenę, w której porównywano go do poprzednich, diagnozowano stopień
„ofensywności” i opisywano efekty podjętych wobec niego działań. Oto garść przykładów:
ocenę nr 15–16 „Tygodnika Powszechnego” z 1949 roku rozpoczynało następu-
jące zdanie: „Numer w zasadzie spokojny jako wynik ostrości ołówka cenzorskiego”.
W innym wypadku (nr 37 z 1948 roku) stwierdzano „osłabiającą się bojowość arty-
kułów”. Tropiono aluzyjność, wskazując na artykuły o „pozornie poprawnej tematyce”,
lecz „przemycające pewne tendencyjne analogie”. Nie bez satysfakcji odnotowywano
„rozbicie” przy pomocy konfiskat „linii numeru”. Z pedanterią pilnowano, by cała
prasa katolicka nie informowała o uroczystościach kościelnych, zwłaszcza zaś ich nie
zapowiadała.
Analizom tego typu poddawano wszystkie czasopisma, w tym niskonakładowe
periodyki zawodowe, branżowe, turystyczne i hobbystyczne. W ocenie „Hodowcy Gołębia
Pocztowego” (1950 roku) stwierdzono, że pismo nie podaje doświadczeń radzieckich
i szkodliwie oddziałuje ideologicznie. Doświadczeń radzieckich „nie przenosił” „Las
Polski”, natomiast „Poradnik Mleczarsko-Jajczarski” pomijał zagadnienie walki klasowej
na wsi i nie posługiwał się kategorią klasową, na co zareagowano propozycją zmiany
redakcji pisma.
Wnikliwej kontroli poddawano audycje radiowe. Dopuszczenie do emisji nastę-
powało po parafowaniu tekstu przez rezydującego w rozgłośni cenzora. Dokładnie
kontrolowano wszystkie formy, jakimi posługiwało się radio – dzienniki i audycje
informacyjne oraz słuchowiska i teatr radiowy. W tych ostatnich wypadkach do emisji
dopuszczał specjalny zespół odpowiedzialny za kształt audycji, formalnie zwracający
uwagę na poziom merytoryczny i artystyczny, głównie jednak oceniający wydźwięk
polityczny.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 213

Rygorystyczna reglamentacja nadal pozostawała praktyką pozaprawną. Pełnemu


uzależnieniu prasy od dysponenta politycznego towarzyszyły zapisy Konstytucji, dekla-
rującej „wolność słowa”. Ustawa gwarantowała, co brzmiało w okresie stalinowskim,
później zresztą także, zgoła humorystycznie, „wolność słowa, druku, zgromadzeń
i wieców, pochodów i manifestacji” (art. 71, pkt 1). Według punktu 2 tego artykułu,
urzeczywistnieniu tych praw, „służy oddanie do użytku ludu pracującego i jego orga-
nizacji drukarni, zasobów papieru, gmachów publicznych i sal, środków łączności,
radia oraz innych niezbędnych środków materialnych”.

Zjednoczenie PPR i PPS. Nowy rynek prasy


Powód do zmian geografii prasowej dało „zjednoczenie ruchu robotniczego”,
czyli połączenie PPR i PPS, a faktycznie wchłonięcie partii socjalistycznej przez komu-
nistyczną. Wstępem było oczyszczenie obu partii z osób podejrzewanych o sprzyja-
nie „odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznemu”. Dotyczyło to również środowiska
dziennikarskiego, przy czym choć schizma „odchylenia” objawiła się w PPR, operacja
objęła głównie dziennikarzy z pism PPS-owskich. Już od 1946 roku eliminowano z prasy
tej partii wszystko, co mogłoby być wyrazem odmienności, zwłaszcza w sprawach
zasadniczych.
Aktu zjednoczenia dokonano w grudniu 1948 roku podczas wspólnego zjazdu
obu partii. Powstała wówczas Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR), która
w warunkach monopolu miała rządzić w Polsce przez 40 lat.
Z połączenia PPR i PPS wynikała konieczność ujednolicenia systemów praso-
wych obu ugrupowań. Nowy miał być podobny do tego stworzonego przez komu-
nistów, lecz biorąc pod uwagę zarówno liczebność PZPR, jak i nowe zadania stawiane
przez prasą, efektywniejszy. Kierował nim Wydział Prasy i Wydawnictw KC, na któ-
rego czele stanął Stefan Staszewski. Od 1950 roku nadzór nad pracą Wydziału (oraz
Wydziału Propagandy Masowej) sprawował Edward Ochab, co nie zmiejszało kom-
petencji Jakuba Bermana.
Najważniejszą sprawą było powołanie do życia organu partii, dziennika, który
z mocy pozycji ugrupowania, które reprezentował, stawał się najważniejszą gazetą
w Polsce. W miejsce tytułów wydawanych przez PPR („Głos Ludu”) oraz PPS („Robot-
nik”) powstała „Trybuna Ludu”, dziennik jedynie z nazwy przypominający pismo
wydawane w Paryżu w 1849 roku przez Adama Mickiewicza.
Podobnie jak w ZSRS („Prawda”) i innych krajach budujących socjalizm „Try-
buna” (redagowana do grudnia 1953 roku przez Leona Kasmana), główny dziennik
partii, organ jej Komitetu Centralnego, zyskała rangę tytułu wyjątkowego. Gazeta
uchodziła za pismo przewodzące propagandzie prasowej, którego linia polityczna,
oceny i komentarze były traktowane jako miarodajne odbicie polityki partii. Władze
uważały za konieczne publikowanie, najlepiej w każdym numerze, artykułu wstępnego
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

214 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

o cechach dyrektywnych, którego treść była uzgadniana z Wydziałem Prasy. „Trybuna”


zamieszczała dokumenty stworzone przez partię – przemówienia przywódców, tek-
sty uchwał i referatów. Służyła, rzecz jasna, afirmowaniu ustroju, ideologii, ustroju,
głównych założeń polityki partii. Z założenia była dziennikiem „poważnym”, to zna-
czy podejmującym tylko najważniejsze problemy. Publicystyka, albo to co określano
tym terminem, przeważała nad informacją. Wzorem prasy sowieckiej wprowadzono
obyczaj niepolemizowania z „Trybuną” oraz niezamieszczania przez nią sprostowań,
co mogłoby podważać wiarygodność gazety.
W ślad za połączeniem głównych dzienników PPR i PPS poszło łączenie innych
elementów obu systemów. W przypadku dzienników regionalnych zdecydowano się
na pozostanie przy dotychczasowych nazwach – gazety te pełniły odtąd funkcję woje-
wódzkich organów PZPR. Dla „aktywu” województwa warszawskiego w styczniu 1954
roku założono „Trybunę Mazowiecką”. Tym samym końca dobiegła historia prasy
socjalistycznej, która mimo że po 1944 roku nie była prostą kontynuatorką przed-
wojennych wydawnictw socjalistycznych, nawiązywała do nich tytułami („Robotnik”,
„Naprzód”). Funkcje redaktorów naczelnych w połączonych tytułach pełnili z reguły
działacze PZPR. Unifikacja objęła takie – choć w sposób specyficzny – czasopisma
o charakterze programowym. Na placu boju zostały „Nowe Drogi” (organ teoretyczny
i polityczny KC PZPR), przestał natomiast wychodzić „Przegląd Socjalistyczny”.
W ślad za „zjednoczeniem ruchu robotniczego” poszło połączenie rozbitego
PSL z prokomunistycznym SL oraz rozłamowcami z PSL „Nowe Wyzwolenie”. Rzecz
odbyła się w podobnych okolicznościach, podczas kongresu zjednoczeniowego ruchu
ludowego, który przeprowadzono w listopadzie 1949 roku. Utworzone zostało w ten
sposób Zjednoczone Stronnictwo Ludowe (ZSL), sojusznicze, a w rzeczywistości sate-
lickie wobec PZPR.
I w tym wypadku fuzja pociągnęła za sobą unifikowanie wydawnictw. Dzień
przed kongresem jednoczącym ruch ludowy zlikwidowano „Gazetę Ludową”, od
jesieni 1947 roku przejętej przez zwolenników podporządkowania Stronnictwa komu-
nistom i, tym samym, sprawiającej wrażenie swojej karykatury z lat 1945–1946, oraz
„Dziennik Ludowy” dawnego SL. W ich miejsce zaczął się ukazywać dziennik „Wola
Ludu”, który przetrwał do maja 1953 roku. Uchował się „Zielony Sztandar” (pismo
dawnego SL), pełniący funkcje tygodnika społeczno-politycznego.
Koniec procesu tworzenia sceny partyjnej, która przetrwała do końca PRL, przy-
padł na rok 1950. Wówczas to członkom SP zaproponowano przejście do SD, likwidując
w ten sposób resztki chadecji i dopełniając idei zjednoczenia. Pozwoliło to na zlikwido-
wanie większości tytułów należących do SP. Z prasą, która od początku należała do SD,
nie było lepiej. W 1953 roku Stronnictwo postanowiło zawiesić wydawanie swojego
warszawskiego dziennika – „Kuriera Codziennego”. Oficjalnym powodem był poziom za-
interesowania pismem, co ilustrował niewysoki, a na dodatek mający tendencję spad-
kową nakład (w styczniu 1952 roku 19,5 tysiąca egzemplarzy). Decyzja ta wpisywała
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 215

się w praktykę ograniczania liczby tytułów prasy partyjnej niefirmowanej przez komu-
nistów, toteż oprócz względów ekonomicznych można podejrzewać, że do jej pod-
jęcia przyczyniły się naciski ze strony PZPR. Do 1957 roku SD dysponowało jednym
dziennikiem – wydawanym w Bydgoszczy „Ilustrowanym Kurierem Polskim”, prze-
jętym po fuzji z SP. Pismo sprzedawało się w liczbie około 40 tysięcy egzemplarzy
i przynosiło straty. Likwidację „Kuriera” Stronnictwo zrekompensowało sobie edycją
„Tygodnika Demokratycznego”, który wychodził od czerwca 1953 roku w nakładzie
około 10 tysięcy egzemplarzy.
Stworzona w latach 1948–1950 scena polityczna określiła charakter obowiązują-
cego w Polsce Ludowej systemu prasowego. Z założenia, po części także z nazwy, PZPR
miała reprezentować i wyrażać interesy całego narodu, głównie jednak klasy robot-
niczej, ZSL – chłopów, SD zaś – inteligencji, drobnych wytwórców i rzemieślników.
Własnymi pismami dysponowały i inne istotne instytucje systemu politycznego
– wojsko („Żołnierz Wolności” założony w 1950 roku w miejsce „Polski Zbrojnej”)
oraz związki zawodowe („Głos Pracy”, 1951).
Nie zapomniano o ludziach młodych. Po zunifikowaniu organizacji młodzie-
żowych zdecydowano o założeniu dziennika, który miał być trybuną młodych. Wśród
proponowanych tytułów rozważano „Trybunę Młodzieży”, co miało wskazywać na
podobieństwo nowego pisma do „Trybuny Ludu” i tłumaczyć jego cele. Ostatecznie
zdecydowano się na nazwę „Sztandar Młodych” – dziennik zaczął wychodzić w maju
1950 roku jako pismo Związku Młodzieży Polskiej.
Przedsięwzięcia konsolidujące nie pozostały bez wpływu na całościowy obraz
prasy. Zadania, jakie jej stawiano, oraz sytuacja polityczna („zjednoczenie”) doprowa-
dziły do zmian o charakterze ilościowym. Na przełomie lat 40. i 50. uległa odwróce-
niu widoczna od 1944 roku tendencja wzrostu liczby tytułów. W 1947 roku ukazywało
się ich 777, w 1948 – 880, zaś w 1949 – 670. Proces ten trwał w początku lat 50.
W 1951 roku ukazywało się 537 dzienników i czasopism; ich liczba nie uległa więk-
szym wahaniom do 1953 roku. Rosły natomiast w ogromnym tempie nakłady. W kwiet-
niu 1949 roku łączny jednorazowy nakład dzienników PZPR-owskich kształtował się
na poziomie około 2,2 miliona egzemplarzy. W połowie 1950 roku wynosił już 4,1 mi-
liona egzemplarzy. W tym samym roku jednorazowy nakład wszystkich dzienników
i czasopism wynosił 12,5 miliona egzemplarzy, rok później – 14,5 miliona egzemplarzy,
a w początku 1952 roku – 16 milionów.
Towarzyszyła temu centralizacja wydawnicza. Od końca lat 40. redakcje pism
przenoszono do Warszawy, doświadczyły tego m.in. „Odrodzenie” i „Twórczość”.
W 1948 roku w stolicy ukazywała się około połowa gazet i czasopism, trzy lata później
już 70 procent ogólnej liczby dzienników.
Polityka ta z punktu widzenia władzy była zjawiskiem logicznym i zasadnym.
Uniformizacja, jakiej uległa prasa pisząca o tym samym w bardzo podobnym tonie,
czyniła oczywistym postulat zmniejszenia liczby tytułów. Mniejszą liczbą tytułów,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

216 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

których redakcje znajdowały się w jednym miejscu, poręczniej było zarządzać, a wzrost
nakładów zapewniał – teoretycznie – ogólną dostępność prasy.
Zwiększenie nakładów nie oznaczało jednak wzrostu popytu. Mamy tu do czy-
nienia z rzeczywistą, zapowiadaną przez komunistów dekomercjalizacją, a jedno-
cześnie kolejną fikcją. W założeniu prasa nie miała przynosić dochodów, miała pełnić
funkcje polityczne. Cena gazet kalkulowana była nisko, nie odzwierciedlała kosztów
ich produkcji. Deficyt pokrywany z kasy państwowej notowały w zasadzie wszystkie
przedsiębiorstwa wydawnicze PZPR (RSW „Prasa”), „Czytelnik” oraz ZSL i SD.
Z księżyca brano również kalkulacje wysokości nakładów, opierając je na nie-
istniejącym w rzeczywistości zapotrzebowaniu. Nie było to skądinąd niczym dziwnym,
jeśli pamiętać o treści tak dzienników, jak czasopism. W obu wypadkach dominowały
propagandowe schematy, sloganowa publicystyka oraz przemówienia i uchwały. Prasa
mówiła o władzy i jej polityce, a nie o problemach społecznych, robiła to na dodatek
w sposób nużący i nieatrakcyjny.
Trudno o wiarygodne dane, wszystko wskazuje jednak na to, że oficjalnie poda-
wane wysokości nakładów, jeśli odpowiadały prawdzie, nie były skorelowane z popy-
tem, nawet wówczas, gdy był on sztucznie kreowany. Taką praktykę stosowano od
1947 roku, wprowadzając zasadę obowiązkowej prenumeraty niektórych tytułów dla
członków PPR. W okresie późniejszym prenumeratorami prasy PZPR stały się insty-
tucje, urzędy państwowe i zakłady pracy. W 1952 roku „Trybuna Ludu” ukazywała się
w średnim nakładzie 502 tysięcy egzemplarzy, z czego 361 tysięcy rozchodziło się drogą
prenumeraty zakładowej. Czy było to równoznaczne z poczytnością – można wątpić.
Jeśli nawet liczba osób i instytucji prenumerujących w połączeniu z liczbą egzem-
plarzy sprzedawanych w kioskach z grubsza odpowiadała wysokości nakładów, wiele
świadczy o tym, że prasa, zwłaszcza partyjna, nie cieszyła się zainteresowaniem. Nie
można wykluczyć, że to właśnie spowodowało, iż od 1953 roku nakłady zaczęły spadać.
Porażka była tym dotkliwsza, że od końca lat 40. przystąpiono do poszerzania
audytorium czytelniczego. Chodziło przede wszystkim o dotarcie do robotników
i wsi. Poza wspomnianą już zasadą prenumerat zakładowych rozpowszechniano
gazetki ścienne. Od 1950 roku wydawano je we wszystkich większych zakładach pracy.
Poprzez własne materiały gazetki takie miały uzupełniać wydawnictwa wysokona-
kładowe. Według opinii ZZD:

Gazetki ścienne, będące swoistą formą pracy partyjnej i związkowej, tworzone samo-
rzutnie przez masy pracujące – stanowią potężny czynnik organizacyjny, mobilizacyjny
i wychowawczy.

Podjęte w końcu lat 40. starania mające na celu dotarcie do odbiorcy wiejskiego
miały kilka przyczyn. Pamiętano o sympatii wsi do mikołajczykowskiego PSL, roli Koś-
cioła, a także niechęci do kolektywizacji. W Państwowych Gospodarstwach Rolnych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 217

wprowadzono prenumeratę zakładową, znacznie zintensyfikowano kolportaż pra-


sy poza miastami. Szczególne zadania powierzono dwóm pismom – „Gromadzie”
(1,2 miliona egzemplarzy) oraz „Przyjaciółce” (około 800 tysięcy egzemplarzy). Pierwsze
tłumaczyło pożytki płynące z kolektywizacji, drugie miało za zadanie formować styl
„nowej” socjalistycznej kobiety i jej światopogląd. Do odbiorcy wiejskiego starano się
docierać również poprzez tzw. błyskawice, informatory odbijane na powielaczach
często zainstalowanych na krążących po wsiach ciężarówkach. Akcja ta miała sprawiać
wrażenie szybkiego docierania z niezbędnym przekazem, dotyczącym najczęściej
zobowiązań kontyngentowych wsi.
Wspomniane zadania pełniły przede wszystkim wydawnictwa PZPR lub kiero-
wane przez partię. Daleko mniejsze znaczenie miała prasa ZSL, głównie z racji ogra-
niczonej liczby tytułów. W początku lat 50. dwa wydawane przez stronnictwo pisma
wychodziły w łącznym nakładzie 160 tysięcy egzemplarzy, w 1953 roku wzrósł on do
200 tysięcy. Stanowiło to 5 procent nakładów prasy kierowanej przez PZPR do ludności
wiejskiej. Wielkości te ilustrują stopień podporządkowania ZSL partii komunistycznej
i fasadowość „ruchu ludowego”.

Koniec prasy „czytelnikowskiej”


Nowa koncepcja powinności mediów oraz sytuacja polityczna w kraju powo-
dowały, że przestawała być potrzebna prasa „czytelnikowska”, mówiąca co prawda to
samo, co wydawnictwa peperowskie, jednak nieco innym głosem. W październiku
1947 roku Sekretariat KC PPR podjął uchwałę w sprawie „Czytelnika”, wystawiając
jego prasie krytyczne świadectwo. Zarzuty dotyczyły stosunku do sytuacji politycz-
nej po wyborach. Uznano, że o ile w poprzednim okresie „Czytelnik” neutralizował
„środowiska wrogie”, to metody, jakimi posługuje się obecnie jego prasa, stają się
„łożyskiem ideologicznego oddziaływania ośrodków reakcyjnych na bezpartyjne masy
czytelników prasy czytelnikowskiej”. Jakby tego było mało, uznano, że niektóre tytuły
zajmowały pozycję „pseudoneutralizmu”, niektóre zaś stały się wręcz przedmiotem
„wzmożonej infiltracji anglo-amerykańskiej” (wskazywano na „Przekrój” oraz czaso-
pismo „Moda i Życie Praktyczne”).
Cóż to oznaczało? Nic innego niż to, że prasa „czytelnikowska” przestawała być
potrzebna, a zatem, że trzeba ją ograniczyć i zniwelować jej odmienny charakter, co
pośrednio wzmacniało pozycję dzienników PPR. Rosnące niezadowolenie z pism
„Czytelnika” było związane z traceniem wpływów przez Jerzego Borejszę – nie pozos-
tawało to bez związku z firmowaną przezeń, a tracącą rację bytu „łagodną rewolucją”.
Ograniczanie wpływów prasy „Czytelnika” prowadzono w roku 1948 i 1949. Pod-
stawą były zarzuty jej „nieokreśloności”, pesymistycznego oraz mało „bojowego” tonu.
W ślad za tym szło zmniejszanie się liczby tytułów i ich nakładów. Łączny, w grupie
dzienników, spadł o 500 tysięcy i wynosił milion egzemplarzy (koniec 1948 roku).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

218 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

W tym czasie z prezesury Spółdzielni został zwolniony Borejsza, wyraźnie już odsuwany
na boczny tor. Dobiegał końca żywot „Rzeczypospolitej”, dziennika rządu – pismo
przestało wychodzić w grudniu 1950 roku.
Zwieńczeniem tych zabiegów było przejęcie w 1951 roku Instytutu Prasy „Czy-
telnika” przez PZPR-owską RSW „Prasa”. Nie oznaczało to zatarcia charakteru dzien-
ników „czytelnikowskich” (przykładem może służyć „Życie Warszawy”) i całkowitego
ich upodobnienia do prasy PZPR, oznaczało wszelako zwiększenie potencjału komu-
nistycznego koncernu. Z zainteresowaniem przyglądano się nie tylko dziennikom
„Czytelnika”. Wprowadzanie estetyki realizmu socjalistycznego musiało pociągnąć
za sobą przeorganizowanie grupy tygodników społeczno-kulturalnych. Po likwidacji
„Nowin Literackich” (1948) pisma zupełnie nieprzydatnego wówczas, gdy niczego
już nie trzeba było udawać zdecydowano o zamknięciu ukazującej się w Katowicach
„Odry” (luty 1950). Jej redaktor, Wilhelm Szewczyk, miał prowadzić „karygodną poli-
tykę z punktu widzenia przemian dokonujących się w Polsce”. Podobny los spotkał
dwutygodnik „Warszawa”, zlikwidowany także w 1950 roku.
W końcu lat 40. okazało się, że swoich zadań nie wypełniają należycie dwa tygod-
niki, do których po 1944 roku przywiązywano największe znaczenie. Mowa o „Odro-
dzeniu” oraz „Kuźnicy”. Zostały połączone, czyli zlikwidowane, a w 1950 roku na ich
miejsce powołano do życia tygodnik „Nowa Kultura”. W 1951 roku patronat nad pis-
mem objął Związek Literatów Polskich. Rok później powstał nowy tygodnik tego typu
– „Przegląd Kulturalny”, którego redakcję objął Jerzy Andrzejewski.
W tym czasie (1950) zdecydowano o wydawaniu tygodnika kulturalnego w Kra-
kowie („Życie Literackie”) oraz o przeniesieniu do Warszawy miesięcznika „Twórczość”.
Jego redaktorem, tak jak „Przeglądu”, został pisarz (a precyzyjniej – poeta) Adam
Ważyk, dla którego założenia socrealizmu były, podobnie jak dla Andrzejewskiego,
wyznaniem wiary. Z tytułów założonych w okresie powojennym ukazywał się „Prze-
krój” nadal redagowany przez Eilego. Nie zdecydowano sie na przenosiny ani na daleko
idącą ewolucję formuły. Nie znaczy to, że pismo miało zaspokajać czyjeś gusta. Miało
– tak jak inne – indoktrynować.
Tygodnikiem, do którego władze przywiązywały największe znaczenie, była
„Nowa Kultura”. Pismo o tytule nawiązującym do ukazującego się w dwudziestoleciu
komunizującego czasopisma stało się centralnym – według ówczesnej terminologii
– kulturalnym periodykiem ideologicznym. Zadania, jakie przed nim postawiono, były
dość oczywiste, pamiętając, że socrealizm był już wówczas traktowany jako konwen-
cja bez alternatywy. „Nowa Kultura” skupiała wokół założeń realizmu socjalistycznego
literaturę i inne sztuki, zajmowała się teatrem, twórczością filmową oraz plastyką.
Reprodukowała obrazy eksponowane na ogólnopolskich wystawach malarstwa. Pro-
wadziła kampanie ideowe, wystawiała oceny, mobilizowała i organizowała środowisko,
pilnując jego wymuszonego zaangażowania. Przypominała o wartościach wzoro-
twórczej sztuki radzieckiej, pełniąc powinność sowietyzacyjną. Podobnie do prasy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 219

informacyjnej usiłowała dawać wyraz entuzjazmowi twórców dla ustroju i metody,


jaką przyszło im stosować.

Radio
Od końca lat 40. coraz większego znaczenia zaczęło nabierać radio. W paździer-
niku 1949 roku zdecydowano o powołaniu II programu, uznając, że wymaga tego
rosnące audytorium słuchaczy (w początku 1949 roku rejestrowano w Polsce milionów
abonentów). Tworzono nowe rozgłośnie (proces ten trwał po 1956 roku), bądź ich
ekspozytury (Kielce, Białystok, Koszalin, Olsztyn, Zielona Góra, Opole, Rzeszów).
Treść programów radiowych nie różniła się w sensie politycznym od artykułów
dominujących w prasie. Podczas jednej z konferencji programowych kierownictwa
radia uznano, że radiofonia „musi być organem partyjnym” oraz oddziaływać mobi-
lizująco, kiedy indziej postulowano jej „ubojowienie”.
Zadaniom tym i tym podobnym została podporządkowana struktura programu
oraz jego charakter. W końcu 1950 roku audycje informacyjno-polityczne zajmowały
ponad 13 procent programu, co nie oznaczało, że reszta była wypełniona treścią nie-
dotyczącą polityki. Cztery lata później czas trwania tego typu audycji w programie
I wynosił ponad 21 procent, literackich ponad 6 procent, dziecięcych i szkolnych
ponad 10 procent. Podobnie wyglądała struktura programu II.
W 1949 roku stopniowo usunięto audycje religijne, priorytetom politycznym pod-
porządkowując programy literackie, słuchowiska i teatr radiowy. Ważna rola przypadła
zainaugurowanej w październiku 1948 roku Wszechnicy Radiowej – audycja nawiązująca
do tradycji przedwojennego Działu Odczytowego miała za zadanie we właściwy dla tam-
tego czasu sposób prezentować wiedzę. Zabieg ten sprowadzał się do popularyzowania
nowej wizji przeszłości Polski i dziejów powszechnych, historii ruchu robotniczego,
podstaw materializmu dialektycznego i zgodnego z nim poglądu na świat. Jednym z poru-
szanych w audycjach tematów była historia ZSRS. Zagadnieniu temu poświęcono rów-
nież odrębne programy realizowane przez Redakcję Audycji Popularyzacji ZSRS. O randze,
jaką nadano Wszechnicy, świadczy fakt przeniesienia jej poza przestrzeń radiową.
Wykłady były drukowane, powołano oddziały wojewódzkie, aktywizowano słuchaczy.
Audycją, która najpełniej wyrażała idee radiofoni stalinowskiej była Fala 49
oferująca głównie komentarze polityczne, będąca radiową ekspozyturą walki z wie-
lopostaciowym wrogiem. Fala, dla której pracować miały „najlepsze pióra” – jak posta-
nowiono podczas jednej z narad kierownictwa Radia – stała się forum aktywności
Wandy Odolskiej. Przed wojną pracownica rozgłośni Polskiego Radia w Baranowi-
czach, od 1945 roku Odolska była członkinią PPR, później PZPR. W przygotowywanych
przez siebie felietonach głównie „ujawniała” i „obnażała”. Jej wystąpienia o wspom-
nianej już, trudnej zaiste do zapomnienia charakterystyce, stały się rozpoznawczym
znakiem radia w okresie stalinowskim.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

220 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Pewną miarą znaczenia Fali 49 był zamach na jej spikera, Stefana Martykę, do-
konany we wrześniu 1951 roku. Grupa osób oskarżonych o jego zabójstwo (niektóre
z nich związane były z redakcją „Sztandaru Młodych”) została postawiona przed
sądem, co nie znaczy, że wyjaśnione zostały wszystkie okoliczności zabójstwa. Kary
były wysokie – orzeczono pięć wyroków śmierci (wykonano cztery), karę dożywocia,
w dwóch wypadkach po 15 lat więzienia. W czasie procesu (kwiecień 1952) okazało
się, co nie było zaskoczeniem, że zamachowcy należeli do nielegalnej, bardziej kry-
minalnej niż politycznej organizacji „Kraj”, a ich mocodawcą była ambasada ame-
rykańska w Warszawie. W czasie wojny jedna z oskarżonych utrzymywała kontakt
z gestapo, a w przestępczej działalności korzystano z pomocy osób duchownych.
Wanda Odolska ogłosiła w „Trybunie Ludu” artykuł Z nienawiści do sztuki
i prawdy, którego tytuł sugerował motywy zabójstwa. W sukurs przyszli jej inni, m.in.
Artur Międzyrzecki, który w „Świecie” (nr 39, 1953), dał świadectwo oburzenia, a jed-
nocześnie popis dziennikarstwa demaskującego. Sprawcami mordu były faszystow-
skie kanalie „bez ojczyzny i sumienia”, „ludzie dnia wczorajszego”, oficerowie za-
leszczyckiej szosy i kolaboranci, ale i zewnętrzni wrogowie – „terroryści z «Głosu
Ameryki», tchórzliwi mordercy Murzynów Południa, czcigodni inspiratorzy zbrod-
niczego strzału…”
Trumnę Martyki wystawiono w Teatrze Narodowym (któremu dyrektorował),
hołd zmarłemu miało oddać 25 tysięcy osób. Rzecz otrzymała stosowną oprawę. Prze-
mawiając w czasie uroczystości pogrzebowych, Włodzimierz Sokorski uznał za
konieczne odnieść się do działalności programowej zagranicznych stacji radiowych.

Rozprawa z „Tygodnikiem Warszawskim”


i „Tygodnikiem Powszechnym”. Koncern prasowy PAX
Sytuacja polityczna nie mogła pozostać bez wpływu na prasę katolicką. Represje,
jakim była poddawana, szły w parze z postępującą walką z Kościołem.
W 1948 roku zdecydowano o ograniczeniu wpływów wydawnictw religijnych,
głównie za sprawą zmniejszania przydziału papieru. W końcu tego roku stempel ka-
tolickości (wraz wydawnictwami PAX) nosił jeden dziennik, siedem tygodników,
dziewięć dwutygodników, 39 miesięczników i jeden kwartalnik. Ich łączny nakład
jednorazowy wynosił 712 tysięcy egzemplarzy, podczas gdy w latach 1946–1947 był
ponad dwukrotnie większy.
Coraz skrupulatniejszą cenzurą objęto „Tygodnik Powszechny”. Nękane inge-
rencjami pismo było zmuszane do okazywania, choćby w oględnej formie, akcepta-
cji dla panującego w kraju porządku. Uważnie przyglądano się zespołowi. W lipcu
1948 roku aresztowano Pawła Jasienicę. Jego zatrzymanie miało związek ze służbą
(1945) w oddziale majora „Łupaszki”, nie zaś polityką redakcyjną „Tygodnika”, two-
rzyło niemniej klimat wokół pisma. Jasienica, o którego dość szybkim zwolnieniu po
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 221

wstawiennictwie Bolesława Piaseckiego zdecydowała dyrektor departamentu V MBP


Julia Brystygier, pożegnany został przez nią słowami „zobaczymy, czy to się opłaci
socjalistycznej ojczyźnie”.
Baczniejszą uwagę zwracano na „Tygodnik Warszawski”, pismo o wyraźniejszym
przesłaniu politycznym. W lecie 1948 roku przystąpiono do ostatecznej z nim
rozprawy. W sierpniu przeprowadzono rewizję w pomieszczeniach redakcji i zdecy-
dowano o likwidacji pisma. Posypały się aresztowania, redaktorów i współpracow-
ników. W więzieniu znaleźli się m.in. ks. Zygmunt Kaczyński i Jerzy Braun, faktyczny
redaktor pisma. Kazimierz Studentowicz, usiłował się schronić się za granicą i zos-
tał aresztowany przy próbie jej przekroczenia. Aresztowano publicystów pisma Józefa
Kwasiborskiego, Antoniego Antczaka, Jana Hoppego oraz współpracowników „Kolumny
Młodych” – m.in. Wiesława Chrzanowskiego. Łącznie w więzieniu znalazło się
blisko 20 osób.
Historia pisma skończyła się na ławach sądowych. Procesy były wymierzone tyleż
w tygodnik, co w środowisko „Unii” rozpracowywane agenturalnie pod kryptonimem
„Mąciciele”. Skazano łącznie 16 osób, a wyroki wynosiły od sześciu lat do dożywocia.
Niektórym oskarżonym postawiono urągające ich godności zarzuty współpracy z ges-
tapo (Antczak, Braun). Ksiądz Kaczyński zmarł w więzieniu w 1953 roku w niewy-
jaśnionych okolicznościach, podobny los spotkał Antoniego Antczaka (wyrok 15 lat,
zmarł w 1952 roku). Po okrutnym śledztwie Jerzy Braun został skazany na dożywocie,
a Studentowicz na 15 lat więzienia – obaj wyszli na wolność w 1956 roku.
W przypadku „Tygodnika Powszechnego” władze przyjęły inną zasadę. Usiłowały
poprzez narzucanie pismu współtworzonych przez cenzurę opinii i komentarzy wpi-
sywać je w politykę dystansowania się od Kościoła. Dawały przy tym do zrozumie-
nia, że członkowie redakcji są niemile widziani w instytucjach państwowych. W 1949
roku Stefan Kisielewski, będacy od dwóch lat w orbicie zainteresowań UB, został usu-
nięty z Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej (rok wcześniej zlikwidowano założony
i redagowane przez niego „Ruch Muzyczny”), a w 1950 roku z Uniwersytetu Jagielloń-
skiego wyrzucono Stanisława Stommę.
Zabiegiem mającym ilustrować akceptację pisma dla polityki partii było zmu-
szanie redakcji do potępiania księży skazywanych w procesach pokazowych. Tak było
w przypadku jednej z najsłynniejszych rozpraw tego typu, tzw. procesie kurii krako-
wskiej (styczeń 1953 roku). „Tygodnik” uznał, czy też musiał uznać, winę oskarżonych
oraz poddał krytyce działania podejmowane przez duchownych przeciw reżimowi
(Po procesie krakowskim, nr 5/411, 15 lutego). Udawało się przy tym, przynajmniej
od czasu do czasu, mówić w sposób dający świadectwo własnych poglądów. W końcu
1950 roku „Tygodnik” deklarował lojalność katolików wobec państwa, zastrzegając
jednocześnie, że nie wynika z tego, że „ideał socjalistyczny” uznają za własny. Zdaniem
Pawła Jasienicy, pismo mimo wywieranej na nie presji stawało się „butelką tlenową”
podawaną tym wszystkim, którzy dusili się w stalinowskim klimacie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

222 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Takiej funkcji władze nie chciały jednak tolerować. Codziennością stały się boje
toczone przez redakcję z cenzurą o każde słowo, kończone coraz częściej wymuszanymi
ustępstwami albo brakim zgody na druk. Zdarzało się, że gdy cenzura zajmowała wię-
kszość tekstów, redakcja poświęcała numer lub jego część kwestiom postronnym,
ufając, że będzie to czytelne dla odbiorów pisma. Tak było w marcu 1952 roku, gdy
„Tygodnik” (nr 13) zajął się, z konieczności, przyrodą Tatr i Podhala.
Zespół pisma, odczuwając coraz agresywniejszą postawę władz, zdecydował się
na rozwiązania kompromisowe, nieodległe od metody, jaką przyjął Kościół kierowany
od 1948 roku przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. Taktyka ta sprowadzała się do
ustępowania tam, gdzie nie naruszało to tożsamości pisma i nie podważało sensu
jego ukazywania się. Kompromis miał zatem wyraźnie określoną granicę, a zespół
pamiętał o nadrzędnej dewizie postępowania jaką było – nie kłamać. Komuniści byli
świadomi filozofii przyjętej przez „Tygodnik”. Okazją do zmuszenia pisma do rozstania
się z zasadami stała się śmierć Stalina w marcu 1953 roku. Władze usiłowały zmusić
„Tygodnik” do zamieszczenia hołdowniczego, odredakcyjnego nekrologu podobnego
pośmiertnym panegirykom, jakie zamieściły inne gazety i czasopisma, w tym wyda-
wane przez PAX. Zażądano jednocześnie zmian personalnych, dając do zrozumienia,
że stosunki między pismem a władzą, ulegną poprawie po odejściu z zespołu Jerzego
Turowicza oraz Stanisława Stommy. Pożądana okazała się wyraźna deklaracja poli-
tyczna sprowadzająca się do potępienia polityki Prymasa Wyszyńskiego i Watykanu
oraz przyłączenie się do ataku na przebywającego w więzieniu biskupa Czesława Kacz-
marka. Wydaje się, że sprawę nekrologu Stalina uznano za pretekst do uzależnienia
pisma. Ciągnące się negocjacje, podczas których „Tygodnik” reprezentował Antoni
Gołubiew, władze zaś Antoni Bida, szef Urzędu do Spraw Wyznań, dobrze znający
pismo z czasów, kiedy stał na czele GUKPPIW (1949–1950) oraz Franciszek Mazur,
członek Biura Politycznego KC, w którego gestii leżała polityka wobec Kościoła, nie
przyniosły rezultatu. Zespół nie zdecydował się na przekroczenie granicy, poza którą
„Tygodnik” stałby się narzędziem polityki władz.
Przypieczętowało to los pisma, ostatni nr (8/414) ukazał się 8 marca 1953 roku.
Likwidacja była nader osobliwa, „Tygodnik” został bowiem nie tyle zamknięty, ile
odebrany dotychczasowej redakcji i nieoficjalnie oddany Stowarzyszeniu PAX. Uka-
zywał się więc nadal, nie będąc jednakże tym, czym był do tej pory. Pierwszy numer
po wznowieniu ukazał się z datą 12 lipca 1953 roku i był pozbawiony numeracji.
Kolejny oznaczony został jako 10/416, co sugerowało kontynuację i łączność z „Tygod-
nikiem” „prawdziwym”. Pismo redagował komitet z Janem Dobraczyńskim na czele.
Oblicze „nowego” „Tygodnika” objawiło się po aresztowaniu prymasa Wyszyń-
skiego we wrześniu 1953 roku. Pismo opublikowało wówczas na pierwszej stronie
komunikat rządu, stanowiący przykład nowomowy najwyższej próby. Uzasadniając
uwięzienie, o którym w komunikacie nie wspominano, czyniono prymasa winnym
łamania porozumień między Kościołem a państwem oraz „wytwarzanie atmosfery
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 223

jątrzenia”, szczególnie szkodliwej „w obliczu zakusów na nienaruszalność granic PRL”.


W tej sytuacji „w trosce o pełną normalizację między rządem a hierarchią kościelną”
władze „zakazały” (nie prymasowi, ale arcybiskupowi Stefanowi Wyszyńskiemu)
– wykonywania dotychczasowych funkcji.
W komentarzu odredakcyjnym (Przyszłość Katolików w Polsce) stwierdzano, że
dla Katolików polskich imperatywem działania staje się „współdziałanie z Episkopa-
tem” – zmuszonym po aresztowaniu prymasa do uległości wobec władz, a dla wszyst-
kich „ochrona i utrwalanie naszego niepodległego bytu”.
Wyrok na „Tygodnik” oznaczał także koniec „Znaku” – kwartalnik przestał się
ukazywać w 1953 roku. Zwolnionych redaktorów obu pism nie spotkały represje,
skutecznie uniemożliwiano im jednak podjęcie pracy. Stefan Kisielewski do 1956 roku
objęty był całkowitym zakazem publikacji. Antoni Gołubiew produkował bombki cho-
inkowe i wielkanocne kurczaczki. Inni członkowie zespołu dorabiali pokątnie, a wszy-
stkim z pomocą przyszedł Kościół, m.in. ksiądz Karol Wojtyła. Sytuacja nie złamała
zespołu, który regularnie spotykał się na wieczorach dyskusyjnych. Stefan Kisielewski
nazwał je Ka-Ka-Du (Katolicki Klub Dyskusyjny).
Rozgrywka z „Tygodnikiem” była wydarzeniem w pewnym sensie symbolicznym.
Kres pisma kończył rozpoczęty końcu lat 40. proces podporządkowania mediów
władzy i tworzenia opartego na nowych zasadach systemu informacyjnego.
Na rozprawie z tytułami katolickimi bezskutecznie usiłującymi zachować tożsa-
mość i niezależność zyskały wydawnictwa Stowarzyszenia PAX Bolesława Piaseckiego.
Oprócz „Słowa Powszechnego” i tygodnika „Dziś i Jutro” PAX stopniowo zwiększał
liczbę tytułów, będących bądź własnością środowiska „katolików postępowych”, bądź
od nich zależnych. Jeszcze przed przejęciem „Tygodnika Powszechnego” w sierpniu
1952 roku powstał „Wrocławski Tygodnik Katolików”. Następnie PAX przejął mie-
sięcznik „Myśl i Życie”, w tym samym roku (1954) założył tygodnik „Katolik”, a w 1955
roku formalnie „na zlecenie” Kurii w Katowicach zaczął wydawać tygodnik „Gość
Niedzielny”. Łączny nakład wszystkich pism nie był wysoki, nie bez znaczenia był jed-
nak fakt, że PAX stał się jedynym, poza Kościołem, wydawcą pism sygnowanych jako
katolickie. Ich linia polityczna była zgodna z wytycznymi władz. Praktyka ta przynio-
sła zapewne efekty, choćby przez to, że stwarzała pozór istnienia w Polsce wolności
religijnych.
Prowadzenie polityki idącej wbrew Kościołowi nie mogło być jednak tolerowa-
ne na dłuższą metę. W 1955 roku w warunkach już odwilżowych w PAX-ie doszło
do pęknięcia. Nie wszyscy współpracownicy Piaseckiego akceptowali jego politykę.
Znalazło to zresztą swój wyraz w prasie. W maju 1955 roku w „Dziś i Jutro” ukazał
się artykuł polemiczny z poglądami Piaseckiego zawartymi w jego książce Zagadnie-
nia istotne, na co wydawca zareagował poleceniem wycofania numeru ze sprzedaży.
Był to bodaj pierwszy w dziejach Polski Ludowej przypadek konfiskaty pisma doko-
nanej nie na polecenie władz.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

224 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Większym problemem była reakcja Watykanu, który w czerwcu 1955 roku potę-
pił przekonania Piaseckiego zawarte Zagadnieniach oraz tygodnik „Dziś i Jutro”, obie
pozycje umieszczając na liście wydawnictw zakazanych. W tej sytuacji jedynym wyjściem
było zamknięcie pisma, na co jednak zgody nie wyraziły władze, uważając, że podda-
wanie się woli Watykanu byłoby objawem uznania jego wpływu na sytuację w Polsce.
PAX znalazł się w trudnej sytuacji, gdyż organizacji groziła ekskomunika. Piasecki
usiłował wyjść z sytuacji, planując połączyć „Dziś i Jutro” z „Tygodnikiem Powszech-
nym”, na co władze również nie wyraziły zgody. Dopiero w maju 1956 roku, a więc
już w okresie destalinizacji, w miejsce inkryminowanego tygodnika PAX powołał do
życia nowy tytuł – „Kierunki”.

Odwilż, Poznań, destalinizacja


Śmierć Stalina, która otworzyła możliwość zmian w polityce wewnętrznej, nie
oznaczała, że rozpoczęły się one zaraz po odejściu „wodza światowego proletariatu”.
Sposób relacjonowania tego wydarzenia przez media nie pozostawiał wątpliwości,
co do tego, że póki co partia póki nie zamierza niczego zmieniać.
Prasa, radio i Polska Kronika Filmowa przedstawiały naród pogrążony w „głębo-
kiej” żałobie, wyrażając pewność, że dzieło wodza przetrwa w nadanej przez niego
formie. Nie omieszkano przy okazji skłaniać do zwiększenia wydajności pracy i podej-
mowania zobowiązań produkcyjnych, uznając je za naturalny objaw smutku. Obok
wypowiedzi dowodzących geniuszu i znaczenia zmarłego wyrażanych we wszystkich
typach i formach wypowiedzi dziennikarskich i literackich, prasa publikowała infor-
macje o sposobach uczczenia pamięci przywódcy, przybierających na ogół wymiar
zobowiązań dotyczących zwiększenia zaangażowania i aktywności. Śmierć Stalina
nie mogła wywołać stanu apatii.
Reakcje te można uznać za przejaw pełnej dyspozycyjności mediów, które zos-
tały sprowadzone do roli przekaźnika intencji rządzących. Nie oznaczało to jednak,
że już niebawem nie zaczęto zastanawiać się nad uefektywnieniem polityki medial-
nej. Jeszcze przed śmiercią Stalina Jakub Berman wyrażał niezadowolenie z prasy,
zarzucając jej jednostronność i uniformizację, nawiasem mówiąc cechy, które narzucił
jej on sam i ludzie jemu podobni. Co ważniejsze (delikatne) objawy niezadowolenia
zaczęli prezentować dziennikarze.
W listopadzie 1953 roku odbyło się walne zebranie dziennikarzy Oddziału War-
szawskiego SDP. W referacie wygłoszonym przez Henryka Korotyńskiego znalazło
się kilka uwag, dotyczących kwestii „ze szczególną siłą nurtujących środowisko
dziennikarskie”. Szef SDP poruszył sprawę „więzi” gazet z masami, czyli czytelnikami.
Przywołał przykłady wskazujące na brak kontaktu poszczególnych tytułów ze środo-
wiskami, do których są adresowane, mówił o tendencji do „lukrowania rzeczywis-
tości”, przytomnie asekurując się sowiecką „Prawdą”, która jeszcze za życia Stalina,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 225

w 1952 roku, wzywała do ujawniania niedostatków i trudności oraz podawania recept


niezbędnych do ich przezwyciężenia. Wśród powodów tego stanu rzeczy widział
Korotyński słabość ideologiczną dziennikarzy, którzy niedostatecznie zorientowani
w istocie przemian i walki klasowej, boją się popełnić błąd. Dostrzegał i inne – uprasz-
czanie i wulgaryzację skomplikowanych zjawisk oraz niechęć do krytyki biorącą się
z obawy przed dawaniem pożywki wrogom. I tu sposobnym przykładem służyła
według szefa SDP wypróbowana w bojach prasa sowiecka. „Literaturnaja Gazieta”
zauważała, że wrogowie zawsze myślą o nas źle, zatem nigdy nie przestaną rzucać
oszczerstw. A więc: „oglądać się na pyski naszych wrogów, to znaczy krępować samych
siebie”.
Konkluzje wystąpienia były nie mniej nowatorskie niż przedstawione diagnozy.
Korotyński upomniał się o „zostawienie dziennikarzom szerokiego marginesu sa-
modzielności”, szanowanie indywidualności pisarskiej, odchodzenie od szablonów
i „strychulców”, o klimat ożywienia, niekłamanej ciekawości, tworzenia warunków
do „dyskusji, poszukiwania, niepokoju”.
Wnioski, do jakich doszedł szef SDP i mówcy zabierający głos w dyskusji, nie
były jedynymi sugestiami zmian. Zaczęto zwracać uwagę na schematyzm dzienników
sprawiających wrażenie utrzymanych w podniosłym tonie urzędowych informato-
rów oraz ich iluzoryczną poczytność. Przykładem służyła tu „Trybuna Ludu” od 1949
roku dziennik zwiększał nakład z 270 tysięcy egzemplarzy do około 500 tysięcy w 1953
roku i 533 tysięcy w roku 1955. Wzrost ten nie oznaczał zwiększenia popytu – miał
podkreślać wyłącznie pozycję pisma. Według oficjalnych danych, w 1953 roku 361
tysięcy egzemplarzy „Trybuny” rozchodziło się w prenumeracie zakładowej, a w pre-
numeracie pocztowej – 51 tysięcy. Do kiosków trafiało 38 tysięcy (ponad 15 tysięcy
zwrotów). Biorąc pod uwagę przymus prenumeraty zakładowej, fakt gremialnego
nieodbierania gazety, o czym informowały organizacje partyjne, oraz charakter pre-
numeraty pocztowej (gazeta trafiała tym sposobem głównie do instytucji różnego
typu) można przyjąć, że jedynie 20 procent nakładu znajdowało autentycznego
odbiorcę, to znaczy takiego, który z własnej i nieprzymuszonej woli decydował się
na zakup pisma.
Nie inaczej wyglądała poczytność innych gazet, szczególnie tych skierowanych
do odbiorcy wiejskiego. Zdecydowano w związku z tym o stopniowym zmniejszaniu
nakładów. W 1953 roku w sumie wyniósł on około 13 milionów egzemplarzy, czyli był
o 3 miliony niższy niż w roku 1952 roku.
Rozważania poświęcone polityce wydawniczej, która jedynie w teorii spełniała
wyznaczane jej zadania, podejmowano podczas narad gremiów politycznych i dzien-
nikarskich wysokiego szczebla. Prowadzono je od końca 1953 roku, zastanawiając się
nad tym, jak zwiększyć atrakcyjność prasy, nie zmieniając przypisanych jej funk-
cji, innymi słowy rozwiązać problem nierozwiązywalny. Podczas II zjazdu PZPR
w 1954 roku Bolesław Bierut krytykował nudę niektórych publikacji, dopominając
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

226 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

się o prowadzenie przez prasę „żywej rozmowy partii z masami”, z czego wynikało,
że tematyka taka nie jest nudna i zaciekawi odbiorcę. W ślad za tym Sektor Prasy zaczął
zwracać uwagę na brak interesujących publikacji na temat wydajności pracy i obniżki
kosztów produkcji.
Wobec takich środków zaradczych było raczej oczywiste, że prasa nie ulegnie
metamorfozie, co nie znaczyło, że była taka jak dawniej. Przyzwolono na poszerze-
nie jej krytycyzmu, rezerwując go jednak dla wybranych i na ogół mało istotnych
zagadnień. Próbowano ją ożywić i uczynić mniej jednorodną. Efekty tych zabiegów
trudno dostrzec w wydawnictwach partyjnych, łatwiej w prasie niesygnowanej przez
PZPR. W 1951 roku zaczął wychodzić ilustrowany magazyn „Świat”, który natych-
miast zyskał poczytność, bardziej przez atrakcyjną szatę graficzną (duża liczba foto-
grafii) niż wartość merytoryczną. Polityczna publicystyka pisma nie wyróżniała się
niczym szczególnym, czego świadectwem był numer poświęcony Bolesławowi Bie-
rutowi z okazji 60. rocznicy jego urodzin (1952, nr 15). Idąc tym tropem w 1954 roku
uruchomiono magazyn dla młodzieży „Dookoła Świata” rozchwytywany na pniu.
Zdaniem Leopolda Tyrmanda, „szmatę” tę czytano dlatego, że w 95 procentach była
naśladownictwem prasy bulwarowo-rynsztokowej przy 5 procentach propagando-
wego haraczu.
Wydarzeniem, które pośrednio wpłynęło na korektę polityki medialnej, były
wystąpienia pułkownika Józefa Światły w Radiu „Wolna Europa”. Były funkcjonariusz
MBP, króry zbiegł na Zachód rozpoczął cykl audycji we wrześniu 1954 roku, do końca
roku codziennie zasiadając przed mikrofonem. Ujawniał zbrodnie komunistów, mówił
o standardzie życia establishmentu partyjnego nieporównywalnym z egzystencją
zwykłych ludzi skłanianych do coraz większego wysiłku. Rewelacje Światły dostawały
się do kraju nie tylko drogą radiową. W lutym 1955 roku około miliona broszur z tek-
stem jego wystąpień rozrzucono za pomocą specjalnych balonów. Tą samą drogą
wyekspediowano oprócz biuletynu „Wolna Europa” wyznania Seweryna Bialera, rów-
nież uciekiniera z PRL, Folwark zwierzęcy George’a Orwella, przekład dokumentów
watykańskich potępiających PAX i książkę Bolesława Piaseckiego oraz tekst „tajnego”
referatu, który Nikita Chruszczow wygłosił na XX Zjeździe KPZR. O skali przedsię-
wzięcia realizowanego w latach 1955–1956 świadczy liczba przesłanych materiałów,
która oscylowała w granicach 3 milionów egzemplarzy.
Władze reagowały na „wojnę balonową” ostrzeżeniami przed dotykaniem za-
trutych jakoby przesyłek i ich konfiskowaniem. Organizowano wystawy sprzętu, za
pomocą którego zrzucano ulotki, definiując go jako „szpiegowski”. Instrukcja MBP
z lutego 1955 roku nakazywała „zabezpieczenie” terenu na wypadek kolportażu ulotek
oraz podjęcie działań mających na celu ujawnienie kolporterów. Do wojewódzkich
i powiatowych ogniw partii rozesłano informację będącą dowodem bezsilności, a zara-
zem ilustracją ówczesnego języka:
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 227

Bezwstydnie rozełkana sieć amerykańsko-hitlerowskich szczekaczek radiowych


– zwracano uwagę – oraz rozwydrzone szajki dolarowych judaszów, prowokatorów,
agentów, szpiegów i wszelkiego typu najmitów opłacanych przez Stany Zjednoczone
– próbują wciąż, aczkolwiek nadaremnie, obrzucić błotem, oplwać, zaszargać plugawym
i nikczemnym kłamstwem, ohydną plotką, zbrodniczym oszczerstwem najcenniejszych
przywódców klasy robotniczej.

Oświadczenia tego rodzaju nie rozwiązywały jednak problemu polityki propa-


gandowej, którą od stycznia 1955 roku nadzorował Jerzy Morawski. Sprawą ponownie
zajęto się podczas plenum partii na początku tego roku. Uznano, że kampanie odwo-
łujące się do emocji, powinny zastąpić materiały, które w rzeczowy sposób przedstawia-
łyby problemy natury gospodarczej. Wyrażono gotowość do rozstania się z konwencją
upiększania rzeczywistości, dostrzegając, jak się zdaje, rozziew pomiędzy tonem pro-
pagandy, a warunkami życia obywateli Polski Ludowej. Nadal jednak uważano, że
odpowiednim rozwiązaniem tych mankamentów będzie „szczera rozmowa między
partią a masami”. Uznano, że ułatwić ją może zwiększenie różnorodności, a więc liczby
tytułów. W 1955 roku ukazywało się ich 638, a w 1956 już 799.
Zamierzenia te poza pewnymi wyjątkami nie przyniosły zmian w treści i meto-
dach oddziaływania. Media nadal mówiły językiem władzy i reprezentowały jej punkt
widzenia, trudno zatem, by mogły zostać uznane za swoje przez niechętne systemowi
społeczeństwo. Pole manewru nie było duże i wyznaczały je, albo lepiej powiedzieć –
ograniczały – warunki polityczne. Owszem, od wschodu wiały jakby cieplejsze wiatry,
ale oddany do użytku w lipcu 1955 roku „podniebny pomnik przyjaźni”, czyli Pałac Kul-
tury i Nauki noszący imię Józefa Stalina przypominał o nienaruszalności zasad, na jakich
opierała się konstrukcja totalitarnego państwa. Potwierdzał to bliski temu z początku
dekady język i propagandowe zadania stawiane mediom. W 1955 roku w strukturze
Komitetu ds. Radiofonii wyodrębniono Radiostację „Kraj” nakłaniającą do powrotu Pola-
ków mieszkających na Zachodzie, w istocie zaś służącą rozbijaniu emigracji politycznej.
Kosmetyka zmian rozczarowywała, nie zahamowała jednak upominania się dzien-
nikarzy o większą samodzielność, czyniących to z nieco większym animuszem niż przed
dwoma laty. W warunkach dyspozycyjności kierowania mediami status prasy i radia
był jednak zależny od zmian politycznych, o tych można natomiast mówić dopiero
w początku 1956 roku. Wszelako jeszcze przez wydarzeniami przyspieszającymi i po-
głębiającymi destalinizację prasa zdołała dać wyraz nastrojom. W sierpniu 1955 roku
w „Nowej Kulturze” (nr 34) opublikowano Poemat dla dorosłych Adama Ważyka. Bez
względu na to, czy napisanie Poematu i jego wydrukowanie było samodzielną decyzją
autora i redaktora naczelnego tygodnika, w którym się ukazał, rzecz uznano za sensację,
czego dowodem była czarnorynkowa cena egzemplarza. Po raz pierwszy od 1947 roku
w prasie pojawiła się wypowiedź sprzeczna z linią partii, kwestionująca dokonania
szeroko rozumianego budownictwa socjalistycznego.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

228 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Nadzwyczajna popularność, jakim cieszył się numer „Nowej Kultury” z Poematem,


nie była jedynym następstwem jego publikacji. „Trybuna Ludu” i inne tytuły wydru-
kowały pełne oburzenia protesty, w sprawie wypowiedział się Jakub Berman, który
uznał utwór za antypartyjny i obrażający uczucia klasy robotniczej oraz „zniekształcający
obraz naszej rzeczywistości”. Władze zareagowały odwołaniem ze stanowiska redaktora
naczelnego Pawła Hoffmana, a w kolejnych numerach „Nowej Kultury” ukazały się tek-
sty polemiczne, w tym Poemat dla młodzieży.
Znakiem czasów nie była wyłącznie poezja dla dorosłych i młodzieży. W czerwcu
1956 roku do kraju wrócił z emigracji Stanisław Mackiewicz. Nie była to decyzja cał-
kowicie spontaniczna i samodzielna, pisarz uzgodnił ją z MSW, nie mniej zrobiła
spore wrażenie. Przyjazd do Polski Ludowej publicysty znanego z antykomunistycz-
nych poglądów, patrioty Kresów Wschodnich i dawnego germanofila nie przeszedł
bez echa, nie tylko ze względu na oprawę, jaką mu zgotowano. Wszystko wskazywało
na to, że szło nowe.
Powrót Mackiewicza oraz wiadomości o spodziewanym powrocie Melchiora
Wańkowicza (pisarz przyjechał do kraju ze Stanów Zjednoczonych w sierpniu 1956
roku, na stałe powrócił w maju 1958 roku) nie oznaczało, że w lecie 1956 roku poli-
tyka medialna szła już nowym kursem. Samozartute propagandowo władze, bardziej
mówiące o odnowie polityki informacyjnej niż robiące coś w tym zakresie, nie były
zdolne do głębszej korekty. Zgody na to nie wyrażała także Moskwa. Prowadziło to do
dezorientacji tak w aparacie niższego szczebla, wpływającego na treść dzienników
terenowych, jak i środowiska dziennikarskiego. Na posiedzeniu Zarządu Głównego
SDP w styczniu 1956 roku z jednej strony postulowano „walkę z wypaczeniami”, czyli
symptomami stalinizmu, z drugiej uznawano dotychczasową politykę „za słuszną”.
Mimo oporów zarówno język, jakim posługiwała się prasa, jak i przedstawiany
przez nią obraz rzeczywistości, ulegały zmianie. Oznaką nowego była ewolucja „Po
Prostu”, cieszącego się, mówiąc oględnie, słabą poczytnością tygodnika organizacji
młodzieżowych ukazującego się od 1947 roku. We wrześniu 1955 roku pismo przeszło
metamorfozę – wyszło ze zmienioną winietą i podtytułem (Pismo studentów i młodej
inteligencji). Inna była jednak przede wszystkim treść. Tygodnik deklarujący przy-
wiązanie do ideologicznych założeń systemu rozpoczął krytykę tego, co stało z nimi
w sprzeczności. Robił wrażenie naturalnym entuzjazmem oraz świeżym językiem, co
przełożyło się na wzrost nakładu. Zaczął analizować współczesność, zastanawiać się,
dlaczego „zapominano o socjalizmie”, przyglądać się stanowi praworządności, absur-
dom socjalistycznej gospodarki, fikcjom życia publicznego oraz niechętnie ujawnianym
przez prasę patologiom. Pismo zdecydowane było naprawiać krzywdy (Na spotkanie
ludziom z AK, 1956, nr 11) i żegnać konwencję socrealizmu.
Antystalinowski ton „Po Prostu” brał się nie tylko z przekonań zespołu pisma.
Wiele wskazuje na to, że tygodnik cieszył się względami cenzury, która przyzwalała
na druk tekstów, które nie miałyby szans ukazać się gdzie indziej. Nie jest jasne, czy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 229

była to taktyka władz usiłujących innymi niż dotąd metodami dotrzeć do młodzieży,
czy też „Po Prostu” korzystało z opieki formującej się w partii frakcji liberalnej, zain-
teresowanej głębszą korektą systemu.
Wykształcenie się w PZPR dwóch skrzydeł – liberalnego oraz dogmatycznego
(potocznie „puławianie” i „natolińczycy”) – przyspieszył XX zjazd radzieckiej partii
komunistycznej (luty 1956), podczas którego Nikita Chruszczow wygłosił referat,
w którym ujawnił zbrodnie Stalina i zapalił zielone światło dla destalinizacji. Temu prze-
łomowemu wydarzeniu towarzyszyła śmierć Bolesława Bieruta (marzec 1956) – nowym
I Sekretarzem został Edward Ochab, skłonny do odchodzenia od polityki terroru i re-
presji. Wiosną 1956 roku władze ogłosiły amnestię dla więźniów politycznych, w marcu
ze stanowiska sekretarza Komitetu Centralnego odszedł Jakub Berman, który dwa mie-
siące później całkowicie usunął się z życia politycznego.
Na położenie mediów coraz bardziej wpływała sytuacja polityczna w kraju.
Odwilż przechodziła w destalinizację, co sprzyjało poszerzaniu swobody wypowiedzi
i próbom uwalniania się od nadzoru i kontroli. Nowe władze stanęły wobec zjawiska,
z którym nie miały wcześniej do czynienia. Próbom emancypowania się prasy (w tym
dzienników partyjnych) towarzyszył konflikt w partii, sprzyjający wygrywaniu tytułów
do własnych celów przez walczące ze sobą frakcje oraz postępująca radykalizacja
nastrojów społecznych. Zdawano sobie przy tym sprawę, że media pozostają jednym
z najważniejszych instrumentów władzy. Dowodził tego rosnący popyt na prasę.
Częściowo samorzutne, częściowo zaś oficjalne liberalizowanie polityki medial-
nej nie oznaczało, że rezygnowano z wykorzystywania mediów do kształtowania
wyobrażeń i uprawiania polityki. Przykładem relacjonowanie i ocena wydarzeń w Poz-
naniu w czerwcu 1956 roku. Rewolta robotnicza, która miała charakter polityczno-
-ekonomiczny i okazała się eksplozją nagromadzonej niechęci do praktyki systemu
oraz warunków życia, w prasie i radiu została przedstawiona w sposób właściwy
ówczesnemu rozumieniu powinności mediów. Na marginesie wypada zauważyć, że
wykształcony został wówczas w Polsce model protestu, który uległ powtórzeniu w grud-
niu 1970 roku i w czerwcu 1976 roku, oraz towarzyszący mu sposób przedstawiania
go w mediach.
Na wypadki w Poznaniu władze zareagowały następnego dnia, 29 czerwca, ko-
munikatem PAP, który opublikowała większość dzienników. Uznano, że wydarzenia
były dziełem „agentów imperializmu” i „reakcyjnego podziemia”, które wykorzystały
trudności ekonomiczne w zakładach produkcyjnych Poznania. Do „zaburzeń” nie-
przypadkowo miało dojść w czasie trwania Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Intencją sprawców było „rzucenie cienia” na dobre imię Polski oraz utrudnienie
współpracy międzynarodowej. Rozruchy miały charakter „szeroko zakrojonej i staran-
nie przygotowanej akcji prowokacyjno-dywersyjnej”. W podobnym tonie był utrzymany
komentarz „Trybuny Ludu” (Prowokacja, nr 180, 29 czerwca), w którym zapowiadano
obezwładnienie „zbrodniczej ręki”, która dopuściła się zamachu. U dołu pierwszej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

230 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

strony dziennika opublikowano zdjęcie ludzi pracujących przy budowie drogi (tytuł
Chłopi budują drogę).
Następnego dnia prasa przyniosła tekst słynnego przemówienia premiera Józefa
Cyrankiewicza Do ludu Poznania. Szef rządu stwierdził w nim m.in., że ofiary w ludziach
to skutek działania „prowokatorów”, a robotnicy Poznania stawili czoło „napastnikom”.
Wyraził „najgłębszy smutek” z powodu śmierci „bohaterskich” żołnierzy, milicjantów
i pracowników bezpieczeństwa. W końcu zapowiedział „odrąbywanie” rąk tym wszyst-
kich, którzy ważą się je podnieść na władzę ludową, odwołując się do metafory obecnej
w komunikacie PAP.
Ogólnej ocenie wypadków podporządkowano dokładniejszy opis ich przebiegu.
W „Trybunie Ludu” (nr 181, 30 czerwca) uznano autentyczność manifestacji robotni-
ków ZISPO, w ramach której dostrzeżono „obcą organizację”, usiłującą manifestację
robotniczą „przechwycić” i „przekształcić” w zdarzenie o cechach prowokacji.
W ocenach tych zwraca uwagę całkowicie sprzeczny z rzeczywistością opis
wydarzeń. Uznano za konieczne, by nie podawać prawdziwych powodów wydarzeń,
posługując się kategorią wroga zewnętrznego po raz kolejny sprzymierzonego z reakcją
rodzimą. Z informacji przekazanych przez prasę i radio trudno było się dowiedzieć,
jakie cele stawiali sobie manifestujący robotnicy, zanim ich zgromadzeniem posłużyć
się mieli agenci i prowokatorzy. Nie podano prawdziwej liczby ofiar, mówiąc początkowo
o 38 zabitych. Wielokrotnie podkreślano natomiast „pełne odpowiedzialności oby-
watelskiej” zachowanie się sił porządkowych. Autorem tych komentarzy w większości
przypadków był cenzor. Według Krzysztofa Kąkolewskiego, z przygotowanej na gorąco
przez dziennikarzy „Sztandaru Młodych” 15-stronicowej relacji z wydarzeń dla cen-
zury strawne okazało się jedynie półtorej strony – udało się jednak ocalić postulat
„wyciągnięcia wniosków” z tego, co się stało.
Opisy i diagnozy wypadków od początku łączono z informacjami o trwającej
w kraju wytężonej pracy. W końcu czerwca prasa poinformowała o sukcesie hand-
lowym Targów Poznańskich oraz o przekroczeniu planów wydobycia przez śląskie
kopalnie. Nie omieszkano podkreślać, że w Poznaniu panuje „pełny spokój”. Załogi
tamtejszych zakładów pracy domagały się surowego ukarania sprawców zajść. Wyraz
„żalowi i oburzeniu” dawały, według prasy, nie tylko zakłady Poznania. Obowiązko-
wym tematem pierwszy stron stały się informacje o protestach i głosach potępienia
formułowane na zebraniach i wiecach w całym kraju.
Trudności z oceną wypadków poznańskich miały tygodniki. „Nowa Kultura”
w numerze z 1 lipca nie wspomniała o nich słowem, drukując na pierwszej stronie pocz-
tówkową fotografię Wybrzeża Adriatyckiego. W kolejnym numerze (8 lipca) pierwszą
stronę zdobiło zdjęcie rolników koreańskich zbierających ryż oraz zapowiedź, że ana-
liza wydarzeń ukaże się w „następnych” numerach, co nie nastąpiło.
Rewolta poznańska była protestem przeciw warunkom życia w Polsce, w tym
ograniczeniom wolności – czego wyrazem było m.in. zniszczenie aparatury zagłuszającej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

STALINIZM (1948–1956) 231

zagraniczne audycje radiowe. W trakcie ich dewastowania skandowano hasła „My


chcemy wolności” oraz „Chcemy słuchać zagranicy bez zagłuszeń”.
Bezpośrednio po wypadkach w Poznaniu wydawało się, że przynajmniej w sensie
medialnym, sytuacja została opanowana. Tak jednak nie było, wydarzenia zaogniły
konflikt frakcji partyjnych. „Puławianie” zwiększali wpływ na prasę, zwłaszcza tą uka-
zującą się w Warszawie i radio, natomiast „natolińczycy” dysponowali poparciem
wojewódzkich ogniw partii, które mogły kontrolować prasę terenową.
W „Trybunie Ludu” 6 lipca 1956 roku ukazał się niepodpisany komentarz Pierw-
sze wnioski zmieniający dotychczasową interpretację wydarzeń. Zauważano, że wypadki
miały dwa „nurty” – robotniczego niezadowolenia i rozgoryczenia oraz „wrogi” wobec
władzy ludowej, napomykano o „biurokratycznych wypaczeniach” (za Leninem) oraz
nieśmiało sugerowano „demokratyzację” zarządzania produkcją oraz podniesienie
poziomu życia.
Rzecz miała swoją wagę. „Trybuną” kierował w tym czasie Jerzy Morawski – za-
liczany do „liberałów” nadzorca polityki propagandowej. Po ukazaniu się komentarza
Morawskiego usunięto z szefostwa „Trybuny” i pozbawiono wpływu na media. Jego
miejsce w dzienniku zajął Walenty Titkow, mający za zadanie utrzymanie pełnej dys-
pozycyjności pisma, natomiast Sekretarzem KC odpowiedzialnym za prasę i radio
został Witold Jarosiński.
Karuzela personalna w 1956 roku – Titkow był trzecim po Morawskim i Roma-
nie Werflu redaktorem naczelnym „Trybuny” – świadczyła o tym, że dezorientacja
co do sposobów kierowania prasą, ale i treści propagandy, nie tylko nie mija, ale się
pogłębia. Było to spowodowane paraliżem centrum dyspozycji politycznej oraz nie-
konsekwentnymi dyrektywami przekazywanymi GUKPPiW. Nawiasem mówiąc,
zmiany kadrowe ominęły póki co cenzurę – od 1952 roku urzędem kierował Marian
Mikołajczyk.
Odsunięcie Morawskiego osłabiło wpływ „puławian” na media, nie zatrzymało
jednak ich liberalizacji. Jej powodem nie była zresztą wyłącznie walka partyjnych
frakcji. Nie jest wykluczone, że swoją rolę grały obawy władz przed kolejnym wybuchem
społecznego niezadowolenia, co skłaniało do nadania mediom roli wentyla bezpieczeń-
stwa. Jeśli tak, nie była to polityka do końca racjonalna, z pewnością zaś krótkowzrocz-
na. Mająca większą swobodę prasa w coraz większym stopniu wyrażała rewindykacyjne
postawy społeczne, co nie leżało w interesie żadnej z walczących z sobą frakcji.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

232 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 12

W Polsce Gomułki
(1956–1970)
Zaiste w socjalizmie prasa jest gorsza niż sam socjalizm
Stefan Kisielewski (1968)

Odwrót od Października
Według rozpowszechnionej opinii, jesienią 1956 roku na pierwszy plan walki
ze stalinizmem uosabianym przez partyjną konserwę wysunęło się „Po Prostu”. Z twier-
dzeniem tym można zgodzić się jedynie częściowo, tygodnikowi towarzyszyły bowiem
i inne tytuły korzystające z rozluźniającego się gorsetu cenzury. Wśród dzienników
bojowością wyróżniał się „Sztandar Młodych”, wolę zmian demonstrowały „Nowa
Kultura” i „Przegląd Kulturalny”.
Emocje ogarniające prasę brały się z kilu powodów, nie tylko z tego, że można
było sobie pozwolić na więcej. Były rezultatem rozstawania się z „socjalizmem” dużej
liczby dziennikarzy i pisarzy. Wiatrem w żagle wszystkich tych, którzy chcieli wyzwo-
lić się z pętli uzależnienia, tracąc wiarę w ideologiczne zaklęcia i „leninowski” model
prasy, było przekonanie, że upominanie się o jej autonomię jest w istocie walką
o demokratyzację życia publicznego. W lecie 1956 roku niektórzy zaczęli mówić o tym
wprost (Wilhelmina Skulska, Krzysztof Wolicki, Dyskusja o prasie, „Przegląd Kultu-
ralny” 1956, nr 36).
Inny niż dotychczas ton można było usłyszeć w Polskim Radiu. W mniejszym
stopniu było to zasługą Włodzimierza Sokorskiego kierującego tą instytucją od kwietnia
1956 roku, w większym postawą zespołu. Ale i nowy prezes przyznawał, że dotychczas
radio było całkowicie niesamodzielne, a jego program stanowił „wykładnię wysiłków
partii i państwa”. Na spotkaniach i naradach pracowników w końcu października i lis-
topadzie 1956 roku solidaryzowano się z Węgrami i domagano się prawa do mówienia
o tym, co dzieje się w Budapeszcie, upominano o radiofonię będącą „organem opinii
publicznej”, żądano odsunięcia tych, którzy „zasłużyli na nienawiść słuchaczy”. Kończył
się czas radia Wandy Odolskiej i audycji „kontrpropagandowych” w stylu Fali 49,
którą zastąpiła podobna, ale inna zarazem, Fala 56.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 233

Nie ulega przy tym wątpliwości, że to „Po Prostu” najsilniej atakowało pozostałości
mijającej epoki. Tygodnik zaangażował się w tworzenie Klubów Młodej Inteligencji
(w początku 1957 roku miało ich być około 250), Dyskusyjnych Klubów Filmowych,
wspierał ideę samorządu oraz rad robotniczych w zakładach pracy, widząc w tym
drogę do budowy podmiotowości społeczeństwa. W końcu października 1956 roku
przy piśmie powstała seria wydawnicza Biblioteczka „Po Prostu”, która miała dostar-
czyć „broni w walce o nowy socjalistyczny model życia społecznego”.
Przed VIII plenum partii (19–21 października 1956 roku) i w czasie jego trwania,
kiedy na stanowisko I sekretarza PZPR wybrano Władysława Gomułkę, a do central-
nych władz partii weszli przedstawiciele frakcji liberalnej, niektóre tytuły zyskały nie-
mal pełną swobodę wypowiedzi. Tak było z „Życiem Warszawy”, gdy odpowiedzialny
za dziennik cenzor zaprzestał kontroli pisma, dając redakcji do zrozumienia, że nie
dysponuje instrukcjami przełożonych. Ferment i dezorientacja ogarnęły więc nie tylko
dziennikarzy, ale i kontrolerów. W czasie trwania VIII plenum na zebraniu partyj-
nym w warszawskiej centrali GUKPPiW podjęto uchwałę w sprawie „ograniczenia
kompetencji cenzury”. Niezależność manifestowały niektóre tytuły – zespół „Nowej
Kultury” sam zdecydował o wyborze redaktora naczelnego, powołując na to stano-
wisko Wiktora Woroszylskiego. Podobnie było w „Sztandarze Młodych”, którego
dziennikarze w listopadzie 1956 roku wybrali kolegium redakcyjne.
Nastroje społeczne grożące wybuchem poważniejszym niż wypadki w Poznaniu
kazały zastanowić się nad polityką wobec rozgłośni nadających do Polski z Zachodu.
W listopadzie 1956 roku w czasie antykomunistycznych zamieszek w Bydgoszczy
zniszczono urządzenia zagłuszające, wznoszono hasła podobne do tych z Poznania,
śpiewając hymn państwowy i pieśni religijne. Problem nie był łatwy do rozwiązania,
zagłuszanie prowadzone było nie tylko z terenu Polski, ale także ZSRS i Czechosłowacji.
25 listopada 1956 roku w „Trybunie Ludu” ukazała się informacja o zaprzestaniu
zagłuszania, z zaznaczeniem, że „zdarzające się jeszcze wypadki zakłóceń mają swe
źródło w stacjach zagłuszających znajdujących się poza terenem naszego kraju”.
Władze zakończyły „ochronę radiową”, co nie oznaczało, że słuchać można było bez
przeszkód. Trudno stwierdzić, na ile decyzja ta rzeczywiście polepszyła jakość odbioru,
co skłania do pytania, czy nie był to gest bez istotnego znaczenia obliczony wyłącznie
na uspokojenie opinii publicznej.
Październikowe nastroje społeczne i słabość centrum kierowniczego skłaniały
do wniosku, że w Polsce w efekcie zmian politycznych wykształcił się nowy model
funkcjonowania mediów – będących nadal własnością władzy, ale zarazem jakoś od
niej niezależnych. Przekonania tego rodzaju dość szybko zweryfikowała polityka
Gomułki, który takiego stanu rzeczy nie zamierzał aprobować, mimo że prasa, nie
tylko ta partyjna, przyjęła jego wybór z autentycznym entuzjazmem. „Nowa Kultura”
pisała o Czterech dniach, które wstrząsnęły Polską (nr 44), „Świat” o wyjątkowych
Trzech dniach, dziennikarze „Sztandaru Młodych” sami kolportowali specjalny dodatek
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

234 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

nadzwyczajny swojej gazety, rozchwytywano dodatek „Trybuny Ludu”, a przed kioska-


mi ustawały się długie kolejki. Prasa, pierwszy raz od zakończenia wojny, stawała się
towarem pierwszej potrzeby.
Narada I Sekretarza z warszawskimi dziennikarzami odbyła się już 28 paździer-
nika. Mimo że utrzymana w pojednawczym, niemal serdecznym tonie, posłużyła
Gomułce do wygłoszenia kilku znamiennych sentencji. Najważniejsza sprowadzała
się do tezy, że aczkolwiek prasa „powinna zajmować pozycję awangardy w procesie
demokratyzacji”, to powinna zachowywać się „rozumnie” i nie „szukać walki tam,
gdzie ona jest niepotrzebna”. Robiło to wrażenie na tych, którzy pamiętali, jak w stycz-
niu 1956 roku w tym samym gronie Jerzy Morawski ubolewał nad „nie dość bojową,
nie dość ofensywną postawą prasy”.
Odtąd rytm zachowań będzie wyznaczała polityka wygaszania entuzjazmu i za-
pobiegania próbom kontynuowania Października, rozumianego jako proces demo-
kratyzowania ustroju. Gomułka chciał tę ewolucję jak najszybciej zatrzymać, uznając,
że dalsza „demokratyzacja”, bądź „drugi etap” zagrażają jego pozycji i są sprzeczne
z podstawową zasadą ustrojową sprowadzającą się do monopolistycznej pozycji par-
tii. Aprobując zróżnicowanie, w tym światopoglądowe, prasy i traktując ją jako zja-
wisko, które można, w pewnych granicach, zaakceptować, Gomułka nie zamierzał
tolerować nieposłuszeństwa. Dość szybko podjęto więc działania mające utempero-
wać nastroje oraz przywrócić rygor podległości. Marzenia o niezależności prasy, znak
Października, po objęciu władzy przez Gomułkę stawały się, nawet w teorii, dokucz-
liwym problemem. Władzy zaczęły przeszkadzać nie tylko krytyczne oceny nieod-
ległej przeszłości i analizy dotyczące układu sił w partii („Po Prostu” apelowało o Wyję-
cie konserwy z puszki, 1957, nr 4), ale również debata nad sytuacją w kraju, nawet
wówczas, gdy nie dotyczyła kwestii politycznych. Innymi słowy nie do zaakcepto-
wania była sytuacja, w której prasa (media) objawiały się jako wyraziciel zaintereso-
wań i oczekiwań społecznych. Za szczególnie naganne zaczęto uznawać nieposłuszeństwo
redaktorów i dziennikarzy partyjnych. W sytuacji „popaździernikowej” trzeba było
więc wyraźnie zdefiniować, co jest dobre i słuszne, a co złe i szkodliwe.
Podczas grudniowego spotkania z nowowybranym Prezydium Zarządu SDP, na
czele którego od października 1956 roku stał Stanisław Brodzki, Gomułka mówił już
inaczej niż dwa miesiące wcześniej. Jasno dawał do zrozumienia, jak pojmuje demo-
kratyzację, a tym samym, jak widzi rolę mediów:

Proces demokratyzacji polega głównie na tym – powiedział – że można swobodnie


dyskutować w organizacjach partyjnych.

Cóż to oznaczało? Nic innego niż to, że prasa nie może rościć sobie prawa do
wyrażania opinii społeczeństwa, że władza chce w niej widzieć swój instrument. Już
bez ogródek Gomułka mówił o tym na forum partii po spotkaniu z SDP. Prasa, w jego
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 235

opinii, nie oddawała „linii kierownictwa partii”, zapowiedział więc koniec „przeko-
nywania” i zastosowanie „innych środków”.
Oceny I Sekretarza coraz silniej zwracającego uwagę na zagrożenie ze strony
rewizjonizmu, czyli przekonań tych członków partii lub jej sympatyków, którzy uważali
za wskazaną prodemokratyczną ewolucję systemu, zaczęły uzupełniać działania admi-
nistracyjne. W lutym 1957 roku naczelne instancje partii formułowały ostrzeżenia
przed rewizjonizmem w języku bliskim tego, jakiego używano w okresie minionym.
Rewizjoniści, podważając podstawy marksizmu-leninizmu, zaprzeczając socjalisty-
cznemu charakterowi ZSRS i krytykując PZPR „pławili się w negacji” i „spełzali na
pozycje kapitulanckie”. Podczas IX plenum (maj 1957) poświęconego głównie walce
z zagrożeniem rewizjonistycznym Gomułka definiował je podobnym językiem, wspo-
minając o fałszywym komentowaniu „uchwał i decyzji kierownictwa partyjnego” oraz
o „pełzającej nieufności i rozróbkach personalnych”.
Uaktywniono i zreorganizowano zajmujące się prasą oraz propagandą agendy
KC. W listopadzie 1956 roku powołano Biuro Prasy (kierownik Artur Starewicz),
współdziałające z Wydziałem Propagandy i Agitacji KC, któremu szefował Andrzej
Werblan. Według ocen Biura, na początku 1957 roku prasa nadal „nie odbijała linii
partii”. Pisma partyjne nie dawały należytego odporu krytyce minionego okresu, to
zaś uznawane było za „bicie w cały marksizm i w całą partię”. We wrześniu postulatem
pierwszej potrzeby okazywało się ograniczenie „ofensywy klerykalizmu”, czujność
wobec niebezpieczeństwa „bloku akowsko-winowsko-klerykalnego” oraz „sojuszu
akowsko-chadeckiego”, zauważano próby „rehabilitowania sanacji”.
Walkę ze złem zaczęto od początku, czyli od wzmocnienia cenzury, która na
powrót stawała się głównym narzędziem kontroli treści. Mijał czas, kiedy ta kluczowa
dla systemu instytucja sparaliżowana sprzecznymi dyrektywami nie mogła działać
ze względu na „zbyt dużą ilość materiałów szkodliwych”. Obsada personalna została,
co prawda zmniejszona (w 1955 roku w urzędzie pracowało 419 osób, w 1958 – 345),
wzmocniona za to rewolucyjna czujność. W lutym 1957 roku prezesem GUKPPiW
został Czesław Skonecki, działacz KPP, członek PPR/PZPR, w czasie wojny założyciel
partii należący do tzw. grupy inicjatywnej. W latach 1955–1957 Skonecki pełnił funkcję
zastępcy redaktora naczelnego „Trybuny Ludu”, co znaczyło, że znał dobrze specyfikę
prasy. Na stanowisku szefa cenzury dotrwał do śmierci (1964 roku), z czego wnosić
można, że do jego pracy nie zgłaszano poważniejszych zastrzeżeń.
Po uporządkowaniu pracy Urzędu przyszła kolej na weryfikację tych redaktorów
i dziennikarzy, którzy uważali, że Październik wyznaczył nowe standardy wolności
i niezależności. Na pierwszy ogień poszła „Trybuna Ludu”, gdyż problemy sprawiał,
ku zaskoczeniu Gomułki, i ten tytuł. Zespół pisma usiłował odpowiedzieć sobie na
pytanie, czyim pismem na być „Trybuna” – I Sekretarza, Komitetu Centralnego, czy
może całej partii, skłaniając się ku rozwiązaniu ostatniemu, co dla Gomułki było nie
do przyjęcia.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

236 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

W listopadzie 1956 roku funkcję naczelnego „Trybuny Ludu” objął na powrót


Władysław Matwin, okazało się jednak, że partia nie jest zadowolona ze sposobu,
w jaki prowadzi gazetę. W lutym 1957 roku na fotel naczelnego wrócił pierwszy szef
dziennika Leon Kasman, zwolennik ostrych środków wobec nieposłusznych mediów,
co wywołało protesty zespołu redakcyjnego i odejście kilku dziennikarzy. W „Trybunie”
zapanował jednak spokój.
Jakiś czas później zmieniono redaktorów naczelnych partyjnych dzienników
w Gdańsku, Kielcach, Olsztynie i Zielonej Górze. Sankcje wyciągnięto wobec „Sztan-
daru Młodych”. Po likwidacji Związku Młodzieży Polskiej i powołaniu Związku Młod-
zieży Socjalistycznej, dziennik stał się jego własnością, co wykorzystano do zmian
w redakcji. W grudniu 1957 roku usunięto ze stanowiska p.o. redaktora naczelnego
Mariana Turskiego – z zespołu odeszła wówczas w geście solidarności grupa dwu-
nastu dziennikarzy m.in. Krzysztof Kąkolewski, Ryszard Kapuściński, Dariusz Fikus
i Jerzy Wunderlich. Z „Życia Warszawy” zwolnieni zostali dwaj zastępcy redaktora naczel-
nego Jan Halpern i Artur Hajnicz.
Zastrzeżenia kierowano wobec Polskiego Radia. Podczas narady dziennikarzy
w październiku 1957 roku prezes Radiokomitetu Włodzimierz Sokorski jasno dał do
zrozumienia, gdzie (czyli poza mediami) jest miejsce dla tych, którzy nie chcą się pod-
porządkować dyrektywom partii. Wcześniej dokonano kilku zmian personalnych,
m.in. wobec redaktora naczelnego programu krajowego za emisję audycji o Węgrzech
– wbrew stanowisku cenzury.
Źle oceniano sytuację w PAP. Edward Braniewski został upominany za „niedosta-
teczny nadzór”, a następnie (kwiecień 1958) usunięty ze stanowiska, w związku z roz-
prawą z zagrożeniem rewizjonistycznym. Od września 1956 roku do lipca 1958 roku
w agencji trzy razy zmieniano dyrektorów. Jednym z nich był Stefan Staszewski zdymis-
jonowany w lutym 1959 roku i definitywnie odsunięty od udziału w życiu politycznym.
Zmiany nie mogły nie objąć SDP, tym bardziej, że po demonstrowanych w oko-
licach Października dążeniach do poszerzenia niezależności prasy i dziennikarzy,
władze związku nie chciały przystać na porządki wprowadzane przez Gomułkę.
W sierpniu 1957 roku Prezydium SDP wystosowało do niego list, w którym pisano,
że w ubiegłym półroczu „represje przeciwko dziennikarzom przybrały zastraszające
rozmiary – ostrzejsze niż w jakimkolwiek porównywalnym okresie”. W listopadzie
1958 roku prezesem SDP w miejsce Stanisława Brodzkiego został Mieczysław F. Rakow-
ski, wówczas już redaktor naczelny „Polityki”, przedtem pracownik Wydziału Propa-
gandy KC w pełni popierający linię Gomułki.
Popaździernikowe porządkowanie mediów i ich otoczenia korelowano z oce-
nami zadań, jakich oczekiwała od nich partia. W listopadzie 1957 roku Sekretariat
KC wydał instrukcję w sprawie kryteriów weryfikacji dziennikarzy partyjnych, według
której z mediów powinni być usuwani ci, którzy „propagowali poglądy rewizjonistyczne”,
opowiadali się za demokratyzacją, „bałwochwalczo” odnosili się do „wszystkiego, co
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 237

pochodzi z Zachodu” oraz podważali centralizm demokratyczny w partii, innymi


słowy nieograniczoną władzę I Sekretarza.
Po przywróceniu pełnej kontroli nad prasą partyjną zaczęto przyglądać się
dziennikom i czasopismom niepartyjnym oraz ich publicystyce społeczno-politycznej,
eliminując z niej wszystko, co kolidowało z założeniami kursu popaździernikowego.
W listopadzie 1956 roku cenzura dopuszczała do druku (również w prasie partyjnej)
tylko niektóre materiały dotyczące powstania węgierskiego. Nie tolerowano przede
wszystkim wypowiedzi analizujących przyczyny jego wybuchu i powody interwen-
cji Moskwy, aprobując wyzbyte drastyczności opisy wypadków.
Tytuły, które mimo ostrzeżeń demonstrowały niezależność, traktowano ostro.
Na pierwszy ogień poszedł szczeciński tygodnik „Ziemia i Morze”. Powstałe w wa-
runkach odwilży (maj 1956 roku) pismo robiło furorę w północno-zachodniej Polsce
i od początku stało się solą w oku nie tylko miejscowych władz. Aktywności cenzury
(po wydarzeniach poznańskich jej łupem padł m.in. fragment Manifestu PKWN)
przeciwstawiało wiarę w możliwość mówienia prawdy. Okazało się to naiwnością
– w lipcu 1957 roku tygodnik został zlikwidowany.
Znacznie większy problem niż „Ziemia i Morze” stanowiło „Po Prostu”. Tygodnik
był uosobieniem zmian, do których doszło w Polsce, a także wyrazem ambicji i nadziei
prasy. Pismo pojmowano jako to, które utorowało drogę do władzy Gomułce, i pod
którego ciosami kruszał stalinizm. Obie te diagnozy były trafne. Tygodnik traktował
Październik jako początek głębszej korekty systemu. Uosabiał marzenia o prasie nie
kierowanej przez władze oraz o „drugim etapie”, po zakończeniu którego można
byłoby postawić znak równości pomiędzy socjalizmem a demokracją. Taka koncepcja,
do przyjęcia w czasie przesilenia systemu, czyli przed VIII plenum niedługo po nim
nie miała racji bytu. Gomułka nie uznawał pomysłów tygodnika, nie bez słuszności
uważając, że jest on rozsadnikiem roszczeń politycznych i utrudnia stabilizowanie
sytuacji. Oznaczało to wyrok.
Likwidacja pisma, które zyskało bezprecedensową popularność i sławę, poka-
zywała stanowczość władz i była ostrzeżeniem danym tym wszystkim, którzy myś-
leli podobnie do „Po Prostu”. W początku 1957 roku tygodnik próbowano zjednać,
a jednocześnie uczynić mniej dolegliwym, oferując fotel poselski jego redaktorowi
naczelnemu Eligiuszowi Lasocie. Nie osłabiło to radykalizmu pisma, skłonnego mimo
to do kompromisu. W kwietniu 1957 roku redakcja wystosowała list do Gomułki z pro-
pozycją spotkania, zaproszenie nie zostało jednak przyjęte. Zdaniem partii, pismo
„zeszło na pozycje jałowej negacji”, szerzyło „niewiarę w realność budownictwa socja-
lizmu” i głosiło „koncepcje burżuazyjne”. Niebezpieczeństwo stanowiła jednak nie
tylko treść. „Po Prostu” stawało się instytucją życia publicznego, wpływało na prasę
terenową i studencką, która próbowała je naśladować. Tygodnik wykraczał poza ramy
przypisane prasie nie tylko w sensie politycznym – przejawiał ambicje pełnienia funk-
cji społecznej.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

238 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Ostatni numer „Po Prostu” wyszedł 30 czerwca 1957 roku, po przerwie waka-
cyjnej tygodnik już się nie ukazał. Według szefa cenzury Czesława Koneckiego, któ-
ry we wrześniu wnioskował o zawieszenie „Po Prostu”, „linia pisma” była sprzeczna
z „linią partii i jej kierownictwa”. Tygodnik miał zmierzać do „podważania podstaw
ideologicznych ustroju, do głoszenia teorii burżuazyjnej integralnej demokracji” oraz
„szerzenia zamętu w społeczeństwie w celu przygotowania gruntu pod tzw. drugi
etap naszego października”.
Zamknięcie pisma doprowadziło w Warszawie do dwudniowych demonstracji
i starć studentów z milicją. Protesty i wiece zdławiono siłą – zginęło dwóch manife-
stantów, rannych zostało ponad 170 osób (w tym 95 milicjantów), zatrzymano 536
osób. „Trybuna Ludu” (nr 280, 9 października) informowała, że w mieście doszło do
awantur z aktywnym udziałem „wyrostków i mętów wielkomiejskich”, rzecz jasna
„warcholskie wybryki” potępiły załogi stołecznych zakładów pracy. Przeciw brutalne-
mu tłumieniu wystąpień i tendencyjnym ocenom tygodnika nieistniejąca już redakcja
zaprotestowała w liście przesłanym do KC.

Ekscesy milicyjne – pisano – należy ocenić w tych warunkach jako akt godzący
w elementarne wymogi demokracji socjalistycznej.

O dolegliwości, jaką było „Po Prostu”, świadczą sankcje wobec zespołu. Z par-
tii usunięto dziesięciu członków redakcji. Zadbano o to, by byli dziennikarze tygod-
nika nie od razu znaleźli nową pracę i by przez jakiś czas nie publikowali, zapomi-
nając o etosie swojego dawnego pisma.
Sprawę „Po Prostu” podsumował Gomułka podczas kolejnego spotkania z dzien-
nikarzami, 5 października 1957 roku W obecności premiera Józefa Cyrankiewicza,
Jerzego Morawskiego, sekretarza KC odpowiedzialnego za propagandę i Artura Stare-
wicza I sekretarz powtórzył zarzuty stawiane tygodnikowi – pismo aspirowało, jego
zdaniem, do rodzaju „posłannictwa”, „zeszło z pozycji socjalizmu”, weszło natomiast
„w łożysko likwidatorskie”. Opiniom tym przyklasnęło kilku obecnych redaktorów,
m.in. Leon Kasman, według którego tygodnik został zamknięty zbyt późno, a SDP
stało się szkodliwym „ośrodkiem opozycyjnym”.
Klimat spotkania, wnioski do których doszedł Gomułka i język, jakiego używał,
pozwalają sądzić, że zamykało ono etap popaździernikowego ujarzmiania mediów.
Do końca 1957 roku Gomułka uporał się z tym, co stanowiło dla niego problem zaraz
po dojściu do władzy, to znaczy z żywionym przez prasę przekonaniem, że raz na zawsze
zdołała ona poszerzyć skalę wolności wypowiedzi. Potwierdzeniem były dezyderaty
X plenum (24–26 października 1957 roku), w czasie którego I Sekretarz pouczył dzien-
nikarzy, że ich wysiłki powinny służyć „umacnianiu” i „mobilizowaniu”, a nie „roz-
siewaniu rozczarowania socjalizmem”. Wolność słowa, przypomniał Gomułka, nie
mogła być wolnością do „kłamstwa i oszczerstwa”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 239

W podobnym duchu mówił Artur Starewicz podczas obrad Zarządu Głównego


SDP w listopadzie tego roku, nie pozostawiając wątpliwości, co do kształtu nowego
kursu wobec mediów. Prasa i dziennikarze – podkreślał

(...) mogą spełniać swoją rolę, mogą znaleźć należne im miejsce i mogą stać się
samodzielni z pełnymi możliwościami rozwijania swojej inicjatywy tylko wtedy, jeżeli
zajmą pozycję zgodną z tą zasadniczą polityką partii. Taką jest realna sytuacja. Sprawa
stoi ultymatywnie: żadnej swobody nie będzie i być nie może.

W tym samym czasie zakończyło egzystencję pismo, które zyskało sławę dla-
tego, że w zasadzie nie powstało. Od jesieni 1956 roku grupa pisarzy i poetów nosiła
się z projektem założenia miesięcznika kulturalno-społecznego, mającego nosić tytuł
„Europa”. O zamiarze poinformowano władze i uzyskano wstępną zgodę, powołano
zespół, któremu przewodził Jerzy Andrzejewski, a w jego skład wchodzili m.in. Paweł
Hertz, Marek Hłasko, Mieczysław Jastrun, Henryk Krzeczkowski, Zygmunt Mycielski,
Adam Ważyk i Juliusz Żuławski; przygotowano pierwszy numer. Mimo że władzom
nie podobał się tytuł, a zastrzeżenia budziły też zainteresowania przyszłych autorów,
wydawało się, że przedsięwzięcie dojdzie do skutku – charakter i treść miesięcznika
była zresztą na bieżąco uzgadniana z Jerzym Morawskim. W listopadzie 1957 roku,
dosłownie w ostatnim momencie, tuż przed przystąpieniem do druku pierwszego
numeru, RSW „Prasa” poinformował redakcję o odstąpieniu od wydawania pisma.
Nie zakończyło to jednak historii „Europy”. Z PZPR na znak protestu przeciw polityce
kulturalnej wystąpili Jerzy Andrzejewski, Stanisław Dygat, Mieczysław Jastrun, Jan
Kott, Paweł Hertz, Adam Ważyk i Juliusz Żuławski. Było to kontynuacją rozpoczę-
tego w latach 1955–1956 procesu rozstawania się intelektualistów z komunizmem,
a także dowodem wpływu, jaki mogą mieć pisma de facto nieistniejące.
Wzięcie mediów w karby nie oznaczało jednak ani końca polityki represyjnej,
ani zgody na praktyki popaździernikowe niektórych tytułów i dziennikarzy. Poddana
centralnej dyspozycji cenzura odzyskiwała dawny wigor i sprawność. Pracownikom
Urzędu, którzy zdawali się zapominać, że Październik się skończył, przypominano
o tym w sposób niebudzący wątpliwości. W sierpniu 1958 roku dyrektor departamentu
wydawnictw periodycznych GUKPPiW monitował swoich podwładnych, że „niepo-
kojąco wzrasta liczba przeoczeń”, co wynikało z niestosowania się do obowiązujących
zapisów. Dodawał, że ich nieprzestrzeganie „pociągnie za sobą konieczność stosowa-
nia sankcji dyscyplinarnych”. W przeglądzie interwencji w czasopismach katolickich
z sierpnia i września 1958 roku podkreślano „ciągły wzrost liczba ingerencji”, co wyjaś-
niano „wzmożoną ofensywnością kleru na różnych odcinkach życia społecznego”. Nie
lepiej było w końcu 1958 roku. W prasie i publikacjach katolickich „kontynuowano
ofensywę”, co wyrażało się, zdaniem urzędu, atakami na marksizm oraz politykę lai-
cyzacji. Ingerowano w treść „Tygodnika Powszechnego”, ale i lokalne wydawnictwa
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

240 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

kościelne („Poznańskie Wiadomości Kościelne”, „Kronika Diecezji Wrocławskiej”).


Uważnie przyglądano się materiałom historycznym. Przekonał się o tym Stanisław
Mackiewicz, którego książka Zielone oczy, mimo że z założenia potraktowana przez
cenzurę łagodnie, doświadczyła wielu spotkań z ołówkiem i nożyczkami cenzora.
GUKPPiW stał się więc na powrót skutecznym narzędziem, które stało na straży
partyjnej aksjologii, ale – powiedzmy coś dobrego o tej instytucji – starało się wystrze-
gać nadgorliwości. W „Przeglądach ingerencji zbędnych” (luty 1958) zwracano uwagę
na to, że „wścibstwo w naszej pracy jest równie niepożądane, jak przeoczenie”. Dodać
jednak trzeba, że liczba ingerencji uznawanych za usprawiedliwione była nieporów-
nywalnie większa niż liczba przeoczeń.
O zgodność zawartości mediów z oficjalnymi wymogami dbała nie tylko cenzura,
ale także PAP. Agencja nadal miała w zasadzie monopol informacyjny, wpływała rów-
nież na prasę poprzez przygotowywane przez siebie komentarze. Zalecenia cenzury
„Tylko za PAP” oznaczały dodatkowe ubezwłasnowolnienie prasy i radia, które stawały
się przekaźnikiem opinii przygotowanych poza nimi.
Wzrost ingerencji cenzorskich był sygnałem, że w prasie, nie tylko katolickiej,
nie dzieje się dobrze. W maju 1958 roku dokonano zmian w redakcji „Nowej Kultury”,
nie bez podstaw podejrzewanej o sprzyjanie rewizjonizmowi. Z redakcji pisma zwol-
niono Kazimierza Brandysa, Tadeusza Konwickiego, Leszka Kołakowskiego, Witolda
Wirpszę, Wiktora Woroszylskiego. Redakcję objął Stefan Żółkiewski, któremu, głównie
w sensie politycznym, mieli pomagać Leon Kruczkowski i Jerzy Putrament – pisarze
bez zastrzeżeń akceptujący linię partii.
Daleko ostrzej niż dotąd reagowano na wypadki współpracy z wydawnictwami
emigracyjnymi. W lipcu 1958 roku na ławie oskarżonych zasiadła Hanna Szarzyńska-
-Rewska oskarżona o „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości, mogących wyrządzić
szkodę istotnym interesom Państwa Polskiego”. Cóż to znaczyło w praktyce? Rewska
w 1956 roku nawiązała kontakt z „Kulturą” Jerzego Giedroycia i do lutego 1958 roku
przekazywała mu informacje dotyczące sytuacji w kraju, a także kolportowała mie-
sięcznik i książki Instytutu Literackiego. Wyrok, jaki zapadł w pierwszym procesie
politycznym po Październiku – 3 lata więzienia – z pewnością nie był adekwatny do
zarzucanych czynów. Stanowił ostrzeżenie dla wszystkich, którzy myśleli o kontaktach
z emigracją.
Proces Rewskiej był kolejnym elementem polityki minimalizowania wpływów
„Kultury”. O ile w końcu 1956 roku i w początku 1957 roku miesięcznik, rzecz jasna
w ograniczonej liczbie egzemplarzy, tym niemniej legalnie, docierał do kraju, później
cenzura pocztowa konfiskowała zarówno pismo, jak i książki Instytutu Literackiego.
Giedroyc monitował w tej sprawie listownie (kwiecień 1957) szefa GUKPPiW, zwrócił
się także do profesora Stanisława Ehrlicha, redaktora naczelnego „Państwa i Prawa”,
z pytaniem, na jakiej podstawie dokonuje się zajęcia pisma oraz kto ma prawo otrzy-
mywać je drogą pocztową. Monity te nie przyniosły efektu – formalnie „Kulturę”
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 241

mogli otrzymywać literaci i naukowcy (oraz redakcje pism) po uprzednim zwróceniu


się do Urzędu Wymiany Poczty, jednak przesyłki w większości wypadków nie docierały
do adresatów.
Praktyki, które składały się na popaździernikową politykę medialną, nie przez
wszystkich były przyjmowane potulnie. Opór przeciw ograniczeniom wolności słowa
stawiali pisarze na forum Związku Literatów Polskich (ZLP). W SDP nie budziło to
już spektakularnych protestów, co oznaczać mogło, że pacyfikacja prasy i środowiska
przyniosła efekty. Władze dawały zresztą do zrozumienia, że w świecie literackim
również nie będą tolerować opozycji. W lutym 1958 roku ukazał się w „Nowej Kulturze”
(nr 6) artykuł Włodzimierza Sokorskiego, w którym zapewniał on, że „nasze państwo
jest (…) bardzo demokratyczne” i dodawał, że nie chce ono (i nie może) wyrzec się
wpływu na to, co grają teatry, jak ma wyglądać praca w domach kultury i „co ma nadać
przez radio i telewizję”. Powodem tej wstrzemięźliwości było prawo do chronienia
obywateli od szmiry i „sztuki rozkładowej, jawnie wrogiej”.
W reakcji na upominające się o swobody twórcze wystąpienia na zjeździe ZLP
w grudniu 1958 roku doprowadzono do zmiany na stanowisku prezesa. Antoniego
Słonimskiego zastąpił spolegliwy i skłonny do ustępstw wobec władz Jarosław Iwasz-
kiewicz, a przy okazji odesłano na przemiał Gwałt na Melpomenie, wydrukowany
i przygotowany do ekspedycji do księgarń tom przedwojennych recenzji teatralnych
Słonimskiego.
Ściśnięcie gorsetu cenzury i ograniczenie zakresu podejmowanych tematów
odbiło się na czytelnictwie prasy. Spadały nakłady, co spowodowane było z pewnością
wzrostem cen, ale również coraz mniej atrakcyjną treścią gazet i czasopism, na powrót
szarych i nudnawych. Spadki, i to znaczące, zanotowały tygodniki społeczno-kul-
turalne. W końcu lat 50. nakład „Przeglądu Kulturalnego” obniżył się z ponad 70 do
25 tysięcy egzemplarzy, a „Nowej Kultury” z 52 do 22 tysięcy egzemplarzy. Zaczęto
przebąkiwać o kryzysie tego segmentu, nie wspominając o prawdziwych, czyli poli-
tycznych powodach tego stanu rzeczy.
Zabrano się za weryfikowanie przydatności poszczególnych tytułów, co nie ozna-
cza, że jedyne kryterium stanowiła tu polityka. W maju 1958 roku premier powołał
Komisję do Spraw Wydawnictw Prasowych i Sprzedaży Czasopism, która we współpracy
z GUKPPiW zewidencjonowała stan posiadania, by zdobyć stosowną wiedzę na temat
„podstawowych elementów rzeczowych i finansowych, potrzebnych do dokonania
oceny całokształtu czasopiśmiennictwa”. Efekty pracy Komisji nie były błahe. Zdecy-
dowano o zawieszeniu 255 tytułów (na 927), a w przypadku 17 „pokrewnych tema-
tycznie” o ich połączeniu.
Uznano za konieczne wzmocnienie znaczenia organizacji partyjnych w redak-
cjach. Biuro Prasowe oraz Wydział Organizacyjny KC opracowały Wytyczne w spra-
wie roli organizacji partyjnych w redakcjach gazet, czasopism, radia i telewizji, które
wdrażano od września 1958 roku.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

242 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Ostateczne zamknięcie popaździernikowej rozprawy z kulturą i mediami nastąpiło


na III zjeździe PZPR, który odbył się w marcu 1959 roku. Raz jeszcze potępiono rewiz-
jonizm, niepozostawiając złudzeń, co do zadań mediów i stopnia ich niezależności.
Miarą ewolucji polityki władz było oskarżenie właśnie o „rewizjonizm” październi-
kowego liberała Jerzego Morawskiego – jesienią 1959 roku pozbawiono go stanowisk
partyjnych i zesłano na stanowisko wiceprezesa NIK. W przemówieniu oceniającym
sytuację w mediach Mieczysław F. Rakowski uznał, że w drugiej połowie 1958 roku
dokonał się „wyraźny przełom”. Od tego czasu w środowisku dziennikarskim miała
zwyciężać „zdrowa atmosfera poczucia więzi z Partią i współodpowiedzialności za
realizację jej polityki”. Czas żądania „niezależności” prasy (cudzysłów MFR) i szermo-
wania hasłem jej „wolności” (cudzysłów MFR) należał już, według redaktora „Polityki”,
szczęśliwie do przeszłości.
***
Popaździernikowa polityka wobec mediów obliczona na przywrócenie ich posłu-
szeństwa nie oznaczała, że prasa i radio stały się takie, jak w okresie stalinowskim.
Władze likwidowały tytuły, które uznawały za szkodliwe, ale przyzwalały na zakładanie
nowych. Były one często gestem wobec poszczególnych środowisk oraz dowodem
tego, że media są nie tyle pacyfikowane, ile reorganizowane. Po Październiku zaczęły
się więc ukazywać tytuły pomyślane jako służące władzy, którym towarzyszyły pisma
usiłujące służyć kulturze.
Prasa, mimo popaździernikowej ofensywy cenzury i specyficznego definiowa-
nia wolności słowa, zyskała większą swobodę wypowiedzi. Dopuszczalna stała się
delikatna krytyka rzeczywistości, choć, tak jak dawniej, nie obejmowała ona sfery
polityki partii i władz państwowych oraz pryncypiów ustrojowych. W sferze kultury,
po pożegnaniu socrealizmu, znalazło się miejsce na daleko swobodniejszą i uwolnioną
od skrępowań ideologicznych wymianę poglądów oraz kulturę popularną. Większa
wolność sprzyjała różnorodności treści oraz zróżnicowaniu typologicznemu. War-
szawski „Express Wieczorny” i podobne mu popołudniówki wyraźnie kontrastowały
z tytułami partyjnymi, uprawiając dziennikarstwo lżejszego kalibru.
Dostrzegalna różnica w porównaniu z okresem minionym zaszła w języku wypo-
wiedzi. Stał się mniej urzędowy i przesycony ideologicznym żargonem, bliższy potocz-
nego, przy czym zasada ta w mniejszym stopniu odnosiła się do prasy partyjnej, która
– chcąc niechcąc – wzorowała się na stylu przywódcy partii. Nie zniknęły rytualne
zaklęcia, afirmacje systemu, przedstawienia rzeczywistości i nowomowa. Nadal chętnie
posługiwano się kategorią wroga. Figura ta została jednak zawężona. Do przeszłości
odchodził „wróg klasowy”, co było o tyle zrozumiałe, że w warunkach krajowych trudno
było go precyzyjnie zidentyfikować. Niezmiennym zagrożeniem pozostawała natomiast
„odwetowa” polityka RFN oraz „imperializm” Stanów Zjednoczonych.
Zmiany, do jakich doszło w kraju, sprzyjały liberalizacji polityki koncesyjnej oraz
racjonalizacji nakładów prasy. Pozwolono wyjść z cienia obu „bratnim” stronnictwom
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 243

PZPR, musiano więc z wyrozumiałością spojrzeć na ich ambicje prasowe. O prawa


wydawnicze upomnieli się ludowcy. W 1957 roku ruszył na powrót „Dziennik Ludowy”
będący odtąd centralną, codzienną gazetą ZSL. Stronnictwo Demokratyczne już
w końcu 1955 roku rozpoczęło wydawanie „Biuletynu Organizacyjno-Informacyj-
nego”, myślało jednak o powrocie do dużej gazety codziennej. Przygotowywane od
jesieni 1956 roku pismo udało się uruchomić we wrześniu 1957 roku, kiedy to ukazał
się pierwszy numer „Kuriera Polskiego”. Redaktorem naczelnym dziennika został
Włodzimierz Lechowicz, więziony w latach 1948–1956, zrehabilitowany w początkach
grudnia 1957 roku. W redakcji znaleźli się Adam Obarski, przed wojną dziennikarz
„Robotnika”, oraz Kazimierz Moczarski. I oni przebywali w więzieniu w okresie stalinow-
skim. Nagromadzenie w „Kurierze” byłych więźniów nie było przypadkowe, miało
cechy manifestacji politycznej i, jak się wydaje, nie pozostało bez związku z popularnoś-
cią pisma. Dziennik wystartował z nakładem 40 tysięcy, który szybko uległ potrojeniu.
Byli więźniowie pojawili się i w innych tytułach. W „Życiu Warszawy” pisywał
Szczęsny Dobrowolski-Zamieński, w „Stolicy” na pewien czas zaczepił się Władysław
Bartoszewski.
Pragmatycznie zaczęto podchodzić do kwestii nakładów. Uznano za konieczne
ich urealnienie, innymi słowy przystosowanie do rzeczywistego popytu. Większą
wagę przywiązywano do wyników finansowych. Większość tytułów, zwłaszcza prasy
partyjnej, z „Trybuną Ludu” na czele, notowała straty. Dochodowy był „Express Wie-
czorny” (wskazówka preferencji czytelniczych) i dzienniki sportowe. Zaczęto wspo-
minać o samodzielności ekonomicznej mediów, co nie wyszło jednak poza strefę
zamiarów. Zabiegi te doprowadziły w pierwszej połowie 1957 roku do spadków
nakładów we wszystkich grupach pism. Zjawisko to nie ominęło „Trybuny Ludu”, która
w 1956 roku wychodziła w nakładzie 557 tysięcy egzemplarzy, by rok później druko-
wać ich już tylko 276 tysięcy. W przypadku codziennej prasy partyjnej (PZPR) nakłady
łączne w okresie grudzień 1956 – maj 1957 spadły o 852 tysięcy egzemplarzy. Na 19
dzienników wydawanych przez PZPR w grudniu 1957 roku tylko w trzech wypadkach
nakład był wyższy niż rok wcześniej. Pozostałe traciły, niektóre znacznie, np. „Chłopska
Droga” ukazywała się w nakładzie o 137 tysięcy egzemplarzy mniejszym, „Trybuna
Robotnicza” o 82 tysięcy, a „Gazeta Krakowska” o 75 tysięcy egzemplarzy.
Wśród dawnych dzienników „czytelnikowskich” wzrosły nakłady tych, które
cieszyły się autentyczną poczytnością (np. „Życie Warszawy”, które w końcu 1956
roku drukowało 225 tysięcy, a w lutym 1957 – 242 tysięcy egzemplarzy). Największy
przyrost osiągnął w tym samym okresie „Express Wieczorny” – z 282 do 328 tysięcy.
Podobnie było w grupie czasopism. Rekordzistą był tu „Poradnik Rolnika”, któ-
rego nakład spadł z 324 do 26 tysięcy egzemplarzy, zmniejszył się nakład „Przyjaciela
Żołnierza” (o 61 tysięcy egzemplarzy); wrosły natomiast nakłady „Po Prostu” (ze 149 do
158 tysięcy egzemplarzy) oraz tygodnika „Świat” (z 279 do 322 tysięcy egzemplarzy).
Od końca 1956 roku do połowy 1957 roku łączne nakłady czasopism społeczno-
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

244 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

-kulturalnych spadły o 73 tysięcy egzemplarzy, mimo że w tym czasie pojawiło się kilka
nowych tytułów o wysokich nakładach – np. tygodnik „Kulisy” (215 tysięcy).
Popaździernikowa liberalizacja znajdowała wyraz w polityce wobec Kościoła.
Wolność odzyskał Prymas Wyszyński, a trzy dni później, 31 października, Gomułka
zgodził się przyjąć przedstawicieli dawnego „Tygodnika Powszechnego”. Podczas spot-
kania zdecydowano o przekazaniu pisma prawowitym właścicielom, zapadła jedno-
cześnie decyzja o wznowieniu „Znaku” (zaczął wychodzić co miesiąc od czerwca
1957 roku). Prasa katolików nieskompromitowanych współpracą z reżimem stali-
nowskim uwiarygodniała destalinizację i zwrot w polityce wobec Kościoła.
Pierwszy numer drugiej edycji „Tygodnika” ukazał się 25 grudnia 1956 roku
w nakładzie 50 tysięcy egzemplarzy – tak jak przez zamknięciem pismo redagował
Jerzy Turowicz. Dla odróżnienia od PAX-owskiego kolejne numery wznowionego
„Tygodnika” oznaczane był gwiazdką, wrócono do numeracji sprzed przejęcia przez
PAX. W oświadczeniu ogłoszonym w pierwszym „nowym” numerze uznawano
doniosłość VIII plenum, ale deklarowano jednocześnie, że programem pisma jest
służba „Polsce i Kościołowi” – „służba człowiekowi i jego prawdziwym potrzebom”.
Decyzja o przywróceniu „Tygodnika” przyszyła Gomułce o tyle łatwo, że nie
było potrzeby dalszego rozbudowywania koncernu Bolesława Piaseckiego. 16 paź-
dziernika 1956 roku, a więc na kilka dni przed VIII plenum, szef PAX-u ogłosił
w „Słowie Powszechnym” artykuł pt. Instynkt państwowy, który został odebrany jako
obrona porządków stalinowskich. Stowarzyszenie i jego przywódca stali się obiektem
dość powszechnej antypatii. Jej najostrzejszym bodaj przejawem był artykuł Leopolda
Tyrmanda Sprawa Piaseckiego („Świat”, 1956, nr 47), demaskujący rolę PAX-u i osobę
jego szefa, stanowiący zarazem miarę wolności wypowiedzi tego czasu.
Spotkanie zespołu „Tygodnika Powszechnego” z Gomułką zaowocowało nie
tylko odzyskaniem pisma. Środowisko zdecydowało się zaangażować politycznie i,
za zgodą I Sekretarza, wystawić swoich kandydatów w zbliżających się wyborach do
sejmu (styczeń 1957). Podobnie jak wcześniej były to nie tyle wybory, ile głosowanie
na kandydatów władz, uznano jednak, że udział w nich jest przejawem poparcia dla
Gomułki i Października. W rezultacie w sejmie powstał Klub Posłów „Znak”, do którego
weszli m.in. Stefan Kisielewski i Stanisław Stomma. Dawano tym wyraz przyjętej
przez zespół obu pism – „Tygodnika” i „Znaku” – filozofii neopozytywizmu. Została
ona zdefiniowana przez obu posłów jako założenie, zgodnie z którym, mimo nadal
mocno ograniczonej wolności i braku pluralizmu, należy robić coś „pozytywnego” –
poprzez uczestnictwo w życiu publicznym wpływać, w miarę możliwości, na niektóre
aspekty polityki wewnętrznej państwa.
„Tygodnik” przyjął po Październiku zasadę, którą można rozumieć jako przedłużenie
realizmu, jakim pismo legitymowało się zaraz po wojnie, wychodząc z założenia, że
nie stanowiąc zagrożenia dla jego tożsamości neopozytywizm ustabilizuje i w pew-
nym sensie zalegalizuje obecność środowiska w życiu politycznym. Stanisław Stomma
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 245

swoim popaździernikowym poglądom dawał wyraz nie tylko w „Tygodniku” (Idea


i siła; tu także głos Kisielewskiego Czy neopozytywizm?, nr 1/415), pisał na ten temat
również w „Przeglądzie Kulturalnym” (Dostęp do Polski współczesnej, nr 43, 25–31
października 1956).
Koncesje dla środowiska „Tygodnika” nie były jedynym gestem wobec katolików.
Gomułka zezwolił na powstanie sieci Klubów Inteligencji Katolickiej (z planowanych
17 powstały tylko cztery), a Klub warszawski dostał zgodę na wydawanie miesięcznika
„Więź”, którego redaktorem naczelnym został Tadeusz Mazowiecki (pierwszy numer
wyszedł w lutym 1958 roku). Decyzję w sprawie „Więzi” podjęto na najwyższych
szczeblach (Zenon Kliszko), a rozpracowaniem zespołu pisma zajmowało się w latach 60.
trzynastu tajnych współpracowników SB.
W rezultacie koncyliacyjnego stanowiska Gomułki wobec środowisk katolic-
kich, ale i ich postawy, powstała nieliczna grupa tytułów niezależnych. Podlegały one
ograniczeniom cenzuralnym, ich liczby i wysokości ich nakładów nie sposób porów-
nywać z siłą mediów, którymi dysponowały władze, stanowiły jednak alternatywę dla
prasy partyjno-państwowej. Odwoływały się do innych wartości, operowały innym
językiem.
Władzom nie wystarczało przyjęcie przez „Tygodnik Powszechny” postawy
pojednawczej. Uznały, że nie należy dopuścić do tego, by tylko to pismo i pokrewne
mu miesięczniki (obok prasy PAX-u) wyrażały przekonania politycznych środowisk
katolickich. W marcu 1957 roku zaczął wychodzić tygodnik „Za i Przeciw” wydawany
przez uległy władzom Chrześcijański Związek Społeczny. Znaleźli się z nim dawni
współpracownicy Bolesława Piaseckiego.
Postarano się także o stworzenie światopoglądowej przeciwwagi dla całej prasy
katolickiej – bez względu na jej sympatie polityczne. Stowarzyszenie Ateistów i Wol-
nomyślicieli wydawało dwutygodnik „Fakty i Myśli” oraz (od października 1957 roku)
tygodnik „Argumenty” Oba tytuły propagowały światopogląd materialistyczny oraz
zgłębiały zagadnienia laicyzacji życia społecznego.
Nie wszystkim nowym inicjatywom wydawniczym towarzyszyły cele na wskroś
polityczne. Zrzeszenie Prawników Polskich dostało zgodę na wydawanie od maja
1956 roku dwutygodnika „Prawo i Życie”, powstała grupa nowych periodyków kul-
turalnych – w maju 1956 roku miesięcznik „Dialog” poświęcony współczesnej dra-
maturgii, a jesienią tego roku „Współczesność”, pismo młodzieży literackiej. Ten drugi
tytuł zaczął od marzeń o niezależności, by niedługo później znaleźć się pod skrzydłami
PAX-u, a w latach 60. – po wyjeździe z Polski Leszka Szymańskiego, twórcy pisma – stać
się tytułem bliskim frakcji „partyzanckiej”. W marcu 1957 roku zaczął się ukazywać
magazyn filmowo-telewizyjny „Ekran”. Wcześniej (luty 1956) powstał miesięcznik
„Jazz”, zajmujący się muzyką, która w okresie stalinowskim była owocem zakazanym.
W styczniu 1958 roku we Wrocławiu zaczął wychodzić miesięcznik „Odra”, nawiązujący
tytułem o tygodnika zlikwidowanego w 1950 roku.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

246 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Zmodyfikowano ofertę pism dla kobiet („Zwierciadło”, maj 1957 roku), zdecydo-
wano się zwiększyć segment poświęcony problematyce regionalnej –„Panorama Północy”,
sierpień 1957 roku (od 1954 roku ukazywała się „Panorama. Śląski Tygodnik Ilustro-
wany”). Klimat polityczny służył powstaniu kilku pism lżejszego kalibru. Od lutego
1957 roku ukazywały się przywołane już „Kulisy”, tygodnik redagowany przez zespół
„Expressu Wieczornego”, a od marca 1957 roku zaczęła wychodzić satyryczna „Karuzela”.
Renesans, choć krótkotrwały, przeżywała w okresie przełomu prasa studencka.
W latach 1955–1957 powstało 18 nowych tytułów, z których większość szybko zam-
knięto. Kiedy wydawało się, że pamięć o „Po prostu” należy do przeszłości, zaczął uka-
zywać się, w formule magazynu ilustrowanego, tygodnik „ITD” (październik 1960)
będący, ze względu na baczną uwagę cenzury, cieniem tego, czym było zlikwidowane
trzy lata wcześniej pismo.
W latach 1956–1958 system prasowy został odświeżony i zmodernizowany,
w jakimś sensie bardziej przystosowany do oczekiwań odbiorców, powstało szereg
interesujących tytułów. Władze godziły się jednak na ich wydawanie tylko wtedy, gdy
miały pewność, że nowopowstałe pisma nie będą im przeszkadzać, bądź, że będzie je
można stosunkowo łatwo unieszkodliwić. Jeśli takiej pewności nie miały, podejmowały
decyzje uwzględniające własne racje – tak było w przypadku „Europy” i „Polityki”.
Tygodnik „Polityka” zaczął wychodzić w lutym 1957 roku i miał stanowić oręż
partii mającej kłopoty nie tylko z „Po prostu”, ale i z „Nową Kulturą”, „Przeglądem
Kulturalnym” i nienarodzoną „Europą”. Wśród powodów założenia „Polityki” spotyka
się różne opinie. Według jednych, pismo miało zastąpić zlikwidowaną „Trybunę Wol-
ności”, która stała się forum partyjnego betonu, wedle innych – neutralizować niepo-
słuszne tygodniki (głównie „Po prostu”) i zmniejszyć negatywne wrażenie na wypadek
branej pod uwagę jego likwidacji. Zdaniem Leopolda Tyrmanda, „Polityka” była nie-
udaną próbą kradzieży znaczenia „Po Prostu”, „jedynego ośrodka prawdziwej walki
o prawdziwe coś, jaki marksiści polscy poczęli i powili z własnego łona”. Powstaniu
pisma towarzyszyła atmosfera najróżniejszych domniemań, pojawiały się plotki, że
jest drukowane w Moskwie.
Tak, czy inaczej, tygodnik był „nasz” – jak określił go Gomułka – czyli dyspozy-
cyjny. Pisał to, co władze uznawały za pożyteczne i dopuszczalne. Punktem wyjścia
posłuszeństwa „Polityki” był sposób, w jaki definiowano wolność słowa, czemu tygod-
nik poświęcił uwagę już w pierwszym numerze, sytuując zjawisko w „warunkach dykta-
tury proletariatu”. Podobnym kluczem interpretacyjnym posługiwano się wobec tego,
co stało się w Polsce jesienią 1956 roku. Chciano w „Polityce” bronić zdobyczy Paź-
dziernika przed „reakcją”, destrukcją i rewizjonizmem. Zgodnie z tą filozofią, zagrożeniem
nie było więc ograniczanie zakresu wolności słowa, a jego poszerzanie. W bodaj naj-
trafniejszej ocenie nowego pisma zamieszczonej w pozostającym z nią w zasadniczym
sporze „Po prostu” zauważano, że „Polityka” nie jest uczestnikiem „ruchu odnowy”,
a jego nadzorcą, jest czymś „zewnętrznym”. Pierwsze numery „Polityki” redagowanej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 247

przez Stefana Żółkiewskiego, a następnie (od czerwca 1958 roku) przez Mieczysława
F. Rakowskiego, rzeczywiście sprawiały wrażenie, jakby pismo pochodziło z minio-
nego okresu. Nie zyskiwało przez to sympatii i tym samym zainteresowania – w 1957
roku rozchodziło się w nakładzie około 6 tysięcy egzemplarzy, niewiele lepiej było
w 1958 roku, kiedy przy nakładzie 25 tysięcy egzemplarzy notowało nawet 50 procent
zwrotów.

Nowe czasy, stare metody


Zamknięcie Października nie oznaczało, że relacje między władzą a mediami
osiągnęły wymiar (wymuszonego) konsensu i zrozumienia dla obopólnych racji. Nie
poniechano polityki represji, to jest rozprawiania się z nieposłusznymi pismami, insty-
tucjami i osobami mającymi w materii swobody wypowiedzi oraz funkcji mediów
zdanie inne niż oficjalne. Zasady i praktyka polityki medialnej nie odbiegały od metod
wypracowanych na przełomie lat 40. i 50., skorygowanych w okolicach 1956 roku
– i tak pozostanie do końca rządów Gomułki. Na treść mediów, ich zainteresowania
oraz politykę prasową dekady wpłynęły wydarzenia w kraju i za granicą, na które reago-
wano według obowiązujących schematów. Mówiąc innymi słowy, władze były goto-
we do ingerowania wszędzie tam, gdzie wydawał się naruszony ich monopol, z całą
mocą narzucając społeczeństwu wizję sytuacji wewnętrznej oraz międzynarodowej
wynikającej z ideologicznego charakteru ustroju.
Jednocześnie nie ustawano w wysiłkach przekonywania o wolności słowa i społecz-
nych powinnościach środków przekazu. Wzorem lat 50. kierownictwo PZPR podjęło
uchwałę w sprawie krytyki prasowej (kwiecień 1960 roku), wyrażając przekonanie,
że jej tłumienie, pomijanie milczeniem albo „formalne” odnoszenie się do niej, jest
„wysoce szkodliwe z punktu widzenia rozwoju socjalistycznej demokracji” i „dalszego
utrwalania praworządności”. Przypomniano przy okazji o nadrzędnej roli „Trybuny
Ludu”.
Tak samo, jak w minionym czasie, definiowano wolność słowa tyle, że uznano
za możliwe poszerzenie jego wykładni. Rozważania na ten temat stały się konkluzją
wypowiedzi Gomułki na XIII plenum KC w lipcu 1963 roku. Po raz kolejny I Sekretarz
przypomniał, że wolność ma zawsze treść klasową.

Marksista – dowodził – nie ogranicza się do wołania o wolność, lecz pyta: wolność
dla kogo, wolność, w jakich warunkach, wolność w czyim interesie?

Istotą wolności socjalistycznej miała być tedy wolność od wyzysku człowieka


przez człowieka w warunkach gospodarki uspołecznionej i „sprawowanie władzy przez
lud pracujący na czele z klasą robotniczą”. Było w związku z tym oczywiste, i Gomułka
nie omieszkał o tym nie wspomnieć, że:
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

248 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

frazesy o wolności «w ogóle», o wolności «integralnej», o wolności «bez ograniczeń»


są pustosłowiem pięknoduchów lub wrogów, którzy usiłują nimi zwodzić naiwnych ludzi.

A sekretarz z całą pewnością do takich nie należał. Pod koniec dekady, w czer-
wcu 1968 roku, w podobnym duchu tłumaczył ideę wolności Edward Gierek. Bliski
rozumowaniu Gomułki zapewniał, powtarzając to, co w tej materii mówiono od końca
wojny, że nie ma i nie będzie „niczym nieograniczonej wolności słowa dla wrogów
socjalizmu”.
Dekretując tak pojmowaną swobodę wypowiedzi, nie poprzestawano w wysiłkach
zmierzających do identyfikacji świata dziennikarskiego z systemem politycznym.
Służyła temu dbałość o utrzymywanie pełnej dyspozycyjności SDP, zwiększanie upar-
tyjnienia środowiska oraz powierzanie dziennikarzom mandatów poselskich. Po
wyborach 1961 roku w ławach poselskich zasiadło 19 dziennikarzy, w tym szefowie
„Trybuny Ludu” Leon Kasman (1948–1968 członek KC) oraz „Życia Warszawy” Henryk
Korotyński (1958–1962 zastępca członka KC). W sejmie kadencji 1961–1965 znaleźli
się nie tylko dziennikarze partyjni. Mandat zachowali Stefan Kisielewski i Stanisław
Stomma, po raz pierwszy posłem został Tadeusz Mazowiecki, redaktor „Więzi”.
Zasada łączenia stanowisk redaktorów kluczowych tytułów ze stanowiskami we
władzach partii dotyczyła szefostwa SDP. W 1968 roku prezes Stowarzyszenia Sta-
nisław Mojkowski, od tego roku także redaktor naczelny „Trybuny Ludu” oraz poseł
na sejm, został członkiem KC. W końcu 1969 roku wszyscy szefowie terenowych
dzienników PZPR byli członkami SDP. Jeden – Maciej Szczepański, kierujący „Try-
buną Robotniczą” – pełnił funkcję zastępcy członka KC. Na siedemnastu redakto-
rów, szesnastu było członkami plenów Komitetów Wojewódzkich partii, a jedenastu
członkami egzekutyw KW.
Ubezwłasnowolnianie środowiska dziennikarskiego szło w parze z eskalacją
represji. W lutym 1962 roku zapadła decyzja o likwidacji Klubu Krzywego Koła. Forum
to zostało powołane do życia siedem lat wcześniej nie bez udziału MSW, było tym nie-
mniej miejscem nieskrępowanej wymiany myśli. Zamknięcie Klubu zbiegło się z pro-
cesem Anny Rudzińskiej (początek lutego 1962 roku), podobnie jak Rewska oskarżonej
o utrzymywanie kontaktów z Jerzym Giedroyciem. Rozprawa toczyła się przy drzwiach
zamkniętych i zakończyła się orzeczeniem kary roku więzienia. W ogłoszonej przez
prasę notatce PAP, Rudzińska została oskarżona o podjęcie się „za 170 dolarów”
przekładu książki, „której treścią było szkalowanie Polski i innych krajów socjalisty-
cznych”. Giedroycia, który rzecz miał wydać, przedstawiano jako „byłego dwójkarza”.
Sprawie nadano szerszy wymiar, pisały o niej „Życie Warszawy”, „Sztandar Młodych”,
„Słowo Powszechne”, „Echo Krakowa” i oczywiście „Trybuna Ludu”.
Przed aresztowaniem Rudzińskiej zatrzymano i skazano Andrzeja Markiewicza,
byłego pracownika PAX-u, który publikował w „Kulturze” i przesłał Giedroyciowi
materiał dotyczący przeszłości Bolesława Piaseckiego.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 249

Paryski miesięcznik stał się zaraz po Październiku pismem uznanym za szcze-


gólnie niebezpieczne. Oprócz szeregu publikacji, które obnażały „prawdziwe” oblicze
jego redaktora (celowali w nich Janusz Kolczyński oraz Klaudiusz Hrabyk), wzmo-
rzono zabiegi mające na celu niedopuszczanie pisma do kraju. W grudniu 1960 roku
z Polski został wydalony I sekretarz ambasady francuskiej Georges Sidre, przy pomocy
którego Giedroyc kontaktował się ze swoimi krajowymi współpracownikami, prze-
syłał i odbierał teksty oraz materiały.
Od początku lat 60. MSW bacznie przyglądało się pracownikom zachodnich
palcówek dyplomatycznych i akredytowanym w Polsce zachodnim dziennikarzom,
których liczba wzrosła w porównaniu z okresem stalinowskim. Szacuje się, że grupa
przebywających na stale korespondentów liczyła kilkanaście osób, natomiast w skali
roku okazjonalnie odwiedzało Polskę około 200 dziennikarzy. Wszyscy, a także ich
polscy, oficjalni i nieoficjalni współpracownicy, zostali objęci inwigilacją i kontrolą
ze strony SB. Sprawa Henryka Hollanda, socjologa i publicysty, który popełnił samo-
bójstwo (grudzień 1961 roku) po zatrzymaniu go przez SB pod zarzutem przekazania
na Zachód informacji na temat sytuacji w ZSRS po śmierci Stalina, dowodzi deter-
minacji władz w próbach zapanowania nad obiegiem informacji.
Na początku lat 60. władze zaordynowały ostrzejszy kurs wobec kultury, a więc
i mediów, będący pochodną rosnącego niezadowolenia Gomułki z postaw intelektua-
listów. W listopadzie 1960 roku Artur Starewicz dostrzegł niepokojące objawy „osła-
bienia czujności ideologicznej” w prasie i radiu. Na efekty takich obaw nie trzeba było
długo czekać. Kłopoty spotkały lojalną wobec partii „Politykę”, której redaktor naczelny
(Mieczysław F. Rakowski), został zdjęty ze stanowiska za ogłoszony (a więc puszczony
przez cenzurę) felieton Jerzego Andrzejewskiego uznany za protest przeciw karze śmierci.
Pisarz, który w 1957 roku oddał legitymację partyjną, był niemile widziany przez władze
niechętnie przyjmujące fakt jego stałej współpracy z „Polityką” (felieton Notatki szedł
od września 1960 roku). Rakowski wrócił na stanowisko po dwumiesięcznym odwoływa-
niu się do najwyższych osób w państwie, Andrzejewski przestał jednak publikować
Notatki. Do publikacji nie nadawało się to, co wprost zderzało się z wymogami polity-
cznymi, również to, co w taki sposób było odbierane bez względu na intencje autorów.
W początku 1967 roku cenzura zatrzymała mający iść do druku w „Polityce” arty-
kuł dotyczący stanu budownictwa mieszkaniowego w Polsce – został on oceniony jako
„antypartyjny” i wymierzony w politykę I sekretarza. Był to kolejny dowód zawężania
pozapolitycznego obszaru, który mogły analizować media, zarazem kolejny dowód
fikcji, jaką były zapewnienia o konieczności prowadzenia obiektywnej polityki infor-
macyjnej i nie unikania „trudnych problemów” – a zachęty takie powtarzano ze stałą
częstotliwością.
Coraz większe kłopoty przeżywał „Tygodnik Powszechny”, który władze, nie-
bezpodstawnie wiązały z działalnością koła poselskiego „Znak”. „Tygodnik” publiko-
wał przemówienia „Znakowych” posłów (o ile nie zatrzymywała ich cenzura) oraz
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

250 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ich teksty publicystyczne, istniały więc powody, by odpowiedzialność za działania


posłów spadała na pismo. W lipcu 1961 roku po krytycznych wystąpieniach w sejmie
Tadeusza Mazowieckiego (redaktor „Więzi” odniósł się do narzucania oświacie świa-
topoglądu naukowego) i Stanisława Stommy „Tygodnik” (a nie pismo Mazowieckiego)
został ukarany obniżeniem nakładu o 10 tysięcy egzemplarzy (dyspozycję Zenona
Kliszki przekazał redakcji krakowski cenzor).
Mimo zmian w zespołach redakcyjnych władze nie były zadowolone z sytuacji
w „Nowej Kulturze” i „Przeglądzie Kulturalnym”. Oba pisma borykające się z inge-
rencjami i naciskami cenzury starały się dawać wyraz swoim przekonaniom, choć
o przebojowości z czasów Października nie było już mowy. W końcu 1961 roku ze sta-
nowiska redaktora naczelnego „Nowej Kultury” odszedł Stefan Żółkiewski. Kolejna
zmiana na fotelu naczelnego tygodnika miała związek z próbami przyznania przez
pismo nagrody literackiej książce Jacka Bocheńskiego Boski Juliusz, w której władze
dopatrywały się aluzji do Gomułki bądź premiera Cyrankiewicza. Uhonorowania
książki zakazano, co pokazuje drażliwość władz i zasięg ograniczeń. Redakcja w jakimś
sensie postawiła jednak na swoim – na pierwszej stronie tygodnika ukazał się pochlebny
artykuł o pisarstwie Bocheńskiego. Konsekwencją awantury o Boskiego Juliusza było
zniesienie zwyczaju przyznawania nagród literackich przez czasopisma.
W marcu 1962 roku „Przegląd Kulturalny” (nr 10) opublikował artykuł Pawła
Jasienicy Polska anarchia (w formie referatu wygłoszonego w styczniu w Klubie Krzy-
wego Koła), w którym autor wyłożył tezę, że przyczyną upadku Polski było nadużywa-
nie wolności nie przez szlachtę, a przez rządzących. Rzecz spotkała się z rezonansem
wyrażonym w polemikach, zauważona została także tam, gdzie prasę nie tyle czytano,
co analizowano jej intencje. Takie interpretacje przeszłości, lokujące się niebezpiecznie
blisko współczesności, były władzy nie w smak i wyraźnie kolidowały z założeniami
nie tylko prowadzonej przez nią polityki historycznej.
Nieposłuszeństwo „Przeglądu” i „Nowej Kultury” doprowadziło do zamknięcia
tygodników. Zostało to poprzedzone dokładną analizą treści obu pism oraz postaw
publikujących w nich autorów. Dopatrzono się „pseudobiektywizmu” oraz rewizjo-
nizmu, wpływającego zwłaszcza na program „Przeglądu”. Likwidację przeprowadzono
w łagodniejszy sposób niż w przypadku „Po Prostu”. Z redakcjami obu pism spotkał się
Władysław Gomułka, który oznajmił o zarzutach i przedstawił decyzję uzasadnioną
niereprezentowaniem linii partii.
Operacja, której dokonano w czerwcu 1963 roku, przybrała postać połączenia,
w efekcie której powstał nowy tygodnik – „Kultura”. Cel był jasny, chodziło o powołanie
do życia pisma, które, podobnie do „Polityki”, będzie lojalne wobec władz, a przy
okazji zneutralizuje „Kulturę” Jerzego Giedroycia. Stawał się on tym samym jedynym
redaktorem w historii polskiej prasy, którego pisma („Polityka”, „Kultura”) zyskały
osobliwe kontynuacje, potwierdzające ich niebezpieczne, z perspektywy władz PRL,
przesłanie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 251

Naczelnym warszawskiej „Kultury” został całkowicie dyspozycyjny Janusz Wil-


helmi, który realizował zadania powierzone mu przez partię. Mówiło o tym wyraź-
nie słowo do czytelnika zamieszczone w pierwszym numerze. Tygodnik chciał służyć
nie „koneserom”, a „człowiekowi budującemu swoją pracą przyszłość socjalistycznej
Polski”.

Polska rzeczywistość – konkludowano językiem przypominającym stalinowski


– jest rzeczywistością walki. Walki z reakcyjną ideologią, odradzającą się wciąż jeszcze
na polskiej glebie.

Po lekturze pierwszego numeru Jerzy Giedroyc miał następujące wrażenia:

Pismo jest przerażające. Czegoś podobnego nie było nawet w okresie stalinowskim.
W zespole redakcyjnym same szmaty najgorszego gatunku.

„Kulturze” trudno przydawać w latach 60. większe znaczenie, co nie znaczy, że


powstanie pisma przeszło bez echa. Okoliczności założenia tygodnika i jego zawar-
tość były odbierane jako przykład polityki wobec mediów i świata literackiego opartej
na egzekwowaniu bezwzględnego posłuszeństwa oraz unifikacji. W gomułkowskiej
Polsce istniały odtąd dwa „centralne” tygodniki społeczno-kulturalne („Polityka”
i „Kultura”), podporządkowane wytycznym i oczekiwaniom partii. „Kultura” okazała
się być zarazem katalizatorem niechęci części środowiska ludzi pióra wobec popaź-
dziernikowych praktyk władzy. Tygodnik stał się w swoich pierwszych latach obiek-
tem bojkotu, co zaważyło na jego atrakcyjności, a więc i poczytności. Niechęć tę udało
się pismu przynajmniej częściowo przełamać, czego dowodem nakład, który w 1965
roku wynosił 75 tysięcy egzemplarzy. W szybszym tempie popularność zyskiwała
„Polityka”, która w 1960 roku drukowała 29 tysięcy egzemplarzy, w 1965 roku 157
tysięcy, by w końcu dekady dojść do 200 tysięcy.
Zasadę likwidowania przez łączenie zastosowano nie tylko w przypadku pism.
W 1967 roku Biuro Prasy podjęło decyzję o włączeniu API do AR oraz powołaniu Pol-
skiej Agencji „Interpress”, która wchłonęła Zachodnią Agencję Prasową. Nowy twór
miał zadanie prowadzić działalność informacyjno-propagandową skierowano do
odbiorców zagranicznych. Podlegał MSZ oraz Wydziałowi Prasy, działając w struk-
turze RSW.
Warszawska „Kultura”, która miała utrudniać życie „Kulturze” paryskiej, nie
zakończyła działań godzących w miesięcznik Giedroycia i samego redaktora. W 1968
roku SB wpadła na trop grupy młodych osób, które w porozumieniu z redaktorem
„Kultury” przewoziły wydawnictwa Instytutu Literackiego przez granicę polsko-
-czechosłowacką w Tatrach, a także dostarczały Giedroyciowi materiałów dotyczących
sytuacji w Polsce. W lutym 1970 roku przed sądem stanęło pięć osób (m.in. Maciej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

252 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Kozłowski, Małgorzata Szpakowska i Jakub Karpiński). Akt oskarżenia zarzucał „tater-


nikom” „wejście w porozumienie z występującym w imieniu obcej organizacji Jerzym
Giedroyciem w celu działania na szkodę Państwa Polskiego” oraz prowadzenie działal-
ności „zmierzającej przez szkalowanie ustroju i naczelnych organów PRL do pod-
ważenia socjalistycznych zasad ustrojowych”. Procesowi nadano wymiar znacznie
wykraczający poza „winę” oskarżonych. Na sali byli obecni dziennikarze z krajów
socjalistycznych, o rozprawie szeroko, w niemal identycznym tonie, informowała
prasa, radio i telewizja, pisały o niej gazety czechosłowackie. W roli biegłego sąd wy-
korzystał Janusza Kolczyńskiego, specjalistę od dywersji ideologicznej. Wyroki opie-
wały na 3 do ponad 4 lat więzienia. Ich wysokość i oprawa, jaką zyskał proces, miały
być kolejnym, poważniejszym niż poprzednie ostrzeżeniem przed współpracą z paryską
„Kulturą”.
Popaździernikowy klimat polityczny i zaostrzająca się cenzura skłoniła kilka
osób ze świata kultury i nauki do opuszczenia Polski. W 1958 roku na Zachodzie zna-
lazł się Marek Hłasko, w początku lat 60. status emigrantów przyjęli Aleksander Wat
i Witold Jedlicki, w 1965 z kraju na stałe wyjechał Leopold Tyrmand, a cztery lata
później o azyl polityczny poprosiła w Londynie Alicja Lisiecka, była zastępczyni redak-
tora naczelnego „Nowej Kultury”. We wszystkich tych wypadkach mamy do czynienia
z powodami pozostającymi w związku z ograniczaniem swobód twórczych. Ale to
nie wszystko. Efektem decyzji o opuszczeniu kraju były świadectwa, które dotyczyły
życia kulturalnego, prasy i polityki medialnej, głównie, choć nie we wszystkich wypad-
kach, w okresie powojennym. Hłasko we wspomnieniowej książce Piękni dwudzies-
toletni (1966), przywoływał „Po Prostu”, Jedlicki analizował Październik w studium
Chamy i Żydy („Kultura” 1962, nr 12), Tyrmand w Cywilizacji komunizmu (Londyn
1972) tłumaczył funkcję słowa w warunkach zniewolenia. Lisiecka opisywała swoją
współpracę z „Nową Kulturą” (Mandaryni i gryzipiórki, 1973), a Wat geografię czaso-
pism lewicujących i komunistycznych w dwudziestoleciu (Mój wiek, 1977).
O wszystkich tych wypowiedziach, które przedostawały się do obiegu krajowego,
informowało Radio „Wolna Europa” (RWE). Nie z tego jednak powodu w latach 60.
RWE stało się przedmiotem wzmożonego przeciwdziałania. Od 1962 roku rozgłoś-
nia zaczęła informować o działającej w partii frakcji, zwanej potocznie „partyzancką”,
skupionej wokół generała Mieczysława Moczara, od 1964 roku ministra spraw
wewnętrznych. Nagłaśniała kwestię będącą nie na rękę Gomułce, naruszając wize-
runek partii skonsolidowanej pod przywództwem I Sekretarza. Co gorsza, RWE stało
się medium coraz bardziej obecnym w świadomości społecznej. Za pomiary „słuchal-
ności” wziął się Ośrodek Badania Opinii Publicznej i okazało się, że jest ona niebez-
piecznie wysoka. Według oficjalnych danych (MSW), w 1965 roku radia słuchało
około 30 procent dorosłych obywateli PRL, natomiast w początku 1969 roku (dane
OBOP) – 48 procent.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 253

Akcję przeciwdziałania prowadzono dwoma torami. Wzmocniono ataki pro-


pagandowe, odwołując się zresztą do takich samych jak wcześniej oznaczeń programu
i charakteru RWE (CIA, szpiegostwo, rewizjonizm i rewanżyzm zachodnioniemiecki,
dywersja ideologiczna). W 1959 roku w „Polityce” (nr 40–42) ukazał się trzyczęściowy
artykuł nie po raz pierwszy przypisujący rozgłośni wszystkie zbrodnie, o które była
oskarżana od momentu jej powstania. Zabiegi tego rodzaju kontynuowano w latach
60. Ich autorem był zazwyczaj Janusz Kolczyński (Dywersja, 1964; Wolna Europa,
1969). Powtarzalność zarzutów, odwoływanie się do tych samych argumentów i epi-
tetów świadczyły o ubóstwie pomysłów. Bez względu na to, czy atakowano literaturą
propagandową, czy satyrą.
Drugą metodą mającą zneutralizować szkodliwość radia było pozyskiwanie
agentury wewnątrz zespołu. Wolno sądzić, że nie przyniosła ona spodziewanych efek-
tów. Nie zdołano bowiem ani wpłynąć na program, ani zdobyć materiałów, które
kompromitując któregoś z współpracowników rozgłośni, przełożyłyby się spadek wia-
rygodności bądź słuchalności RWE. Wypada przy tym pamiętać, że wskaźnika liczby
słuchaczy nie powinno się identyfikować z całkowitą akceptacją treści programów.
Popularność RWE oraz przedostawanie się do radia informacji o tym, co dzieje
się w kraju, zmuszała MSW do tropienia utajnionej z nim współpracy. W 1963 roku
podjął ją Władysław Bartoszewski. Przekazywał do Monachium informacje dotyczące
sytuacji wewnętrznej w kraju oraz opinie i komentarze o polityce władz zbierane w śro-
dowiskach literackich, dziennikarskich, kościelnych i akademickich. Współpracował
z nim historyk Stanisław Salmonowicz. SB wpadła na ich trop we wrześniu 1970 roku,
aresztowano Salmonowicza, u Bartoszewskiego pojawiło się natomiast 18 funkcjona-
riuszy MSW, którzy przystąpili do trwającej ponad 27 godzin rewizji. Zmiany na szczy-
tach władzy, do jakich doszło w grudniu 1970, roku nie sprzyjały wytoczeniu procesu,
choć rozważano taką możliwość, posiłkując się zarzutem „działania na szkodę inte-
resów politycznych PRL”. Bartoszewski nie został aresztowany, tylko odcięty od możli-
wości publikowania, był też bezskutecznie nakłaniany do podjęcia współpracy z SB.
Powstanie frakcji „partyzanckiej” oprócz tego, że stało się przedmiotem dociekań
RWE, wpłynęło na media. Środowisko to szukało dojść, głównie do prasy, ale także radia
i telewizji, znajdując sojuszników w niektórych dziennikarzach, pisarzach i tytułach.
Można w związku z tym mówić, zwłaszcza w segmencie czasopism, o takich, które iden-
tyfikując się z „partyzantami”, wyrażały, mniej lub bardziej skrycie, ich przekonania. Nie
wszystkie składowe światopoglądu grupy miały szansę na upowszechnienie, taką była
np. wizja socjalizmu „narodowego” i skłonności nacjonalistyczne. Niektóre jednak, jak
chociażby stosunek do przeszłości i tradycji, stawały się jej znakiem rozpoznawczym.
Wprowadzanie ich do obiegu nie zostało przyjęte z powszechną aprobatą. Dało się to
zauważyć w trakcie dyskusji wywołanej książką Zbigniewa Załuskiego Siedem polskich
grzechów głównych (1962). Była to największa i najdłużej trwająca debata, jaką toczono
w prasie PRL. Dyskusja „prawdziwa”, ale i zastępcza. Taka, w której spierano się o kształt
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

254 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

polskiego patriotyzmu, bohaterstwo i bohaterszczyznę, ale usiłowano również prze-


ciwstawić się wartościom preferowanym przez rosnącą w siłę frakcję moczarowską,
a nawet, zdaniem niektórych, wpływać na założenia ideologiczne partii. Dyskusja ta
przeorientowała topografię prasy, powstały dziwne na pierwszy rzut oka, nieformalne
sojusze („Nowa Kultura” i „Słowo Powszechne”), a krytyczna wobec tez książki Załuskiego
„Polityka” uznana została za „liberalną”, czyli różną od tej z końca lat 50.
Gomułka, zaniepokojony zakresem debaty, zdecydował się na wzięcie jej w karby,
wychodząc z nienowego założenia, że spór mający cechy autentyzmu, bez względu
na to, kto jest jego uczestnikiem, nie jest tym, czemu mają poświęcać się media. W takich
sytuacjach przydawała się cenzura.
Przy ocenie praktyk Głównego Urzędu Kontroli, zarówno w latach 60., jak wcześ-
niej i później, prosta statystyka ingerencji i konfiskat może okazać się zawodna. Wiel-
kości te trzeba łączyć z liczbą ukazujących się tytułów oraz ich objętością. Nie ulega
jednak wątpliwości, że od jesieni 1956 roku zaostrzano kryteria dopuszczalności do
druku. Cenzura stawała się coraz bardziej pewna siebie. Kiedy w styczniu 1961 roku
Urząd wstrzymał w „Polityce” druk artykułu Jerzego Putramenta poświęconego pro-
wincji i Warszawie, szef tygodnika usłyszał od naczelnego cenzora, że „przecież ktoś
musi dbać o porządek w tym państwie”. Urząd aspirował więc do roli strażnika ładu
instytucji, która broni władzy, ale i uzurpuje sobie funkcje wykraczające poza te for-
malnie jej przypisane.
W 1964 roku doszło do zmiany na stanowisku szefa urzędu, w lipcu zmarł bo-
wiem Czesław Konecki. Jego następcą, formalnie od października 1965 roku, został
Józef Siemek, który pełnił obowiązki do listopada 1972 roku. Kolejny nadzorca słowa
był dobrze przygotowany do pełnienia funkcji – od sierpnia 1959 roku pełnił funkcję
zastępcy kierownika Biura Prasy.
Uchwałą Rady Ministrów z sierpnia 1966 roku urząd zyskał nowy Statut wpro-
wadzający szereg „istotnych zmian organizacyjnych” oraz „uściślający” zadania. Pre-
zes GUKPPiW uznał to za dobry powód do wystąpienia o zwiększenie zatrudnienia,
wnioskując o 38 nowych etatów. O wynikach swojej wytężonej pracy centrala cen-
zury informowała establishment partyjny i państwowy. Przeglądy ingerencji, niekiedy
z załączonymi zatrzymanymi materiałami, otrzymywało według rozdzielnika około
100 osób: premier, niektórzy ministrowie, członkowie Biura Politycznego i kierow-
nicy Wydziałów KC, sekretarze wojewódzcy oraz wszystkie wojewódzkie i miejskie
urzędy kontroli prasy.
W 1967 roku, według informacji GUKPPiW, interweniowano 8 tysięcy razy,
przy czym zwiększeniu ulegała liczba oraz jakość, czyli drobiazgowość ingerencji.
Ingerowano (styczeń 1970 roku) w materiały dotyczące składu i trybu przydzielania
posiłków regeneracyjnych dla hutników (problem dotyczył tego, czy posiłkiem takim
jest woda sodowa), korygując informacje podawane na ten temat przez prasę i radio.
W przeglądzie przeoczeń konstatowano, że w jednej z recenzji serialu Stawka większa
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 255

niż życie („Szpilki”, 13 kwietnia 1969), dowcipkowano na temat liczby gestapowców,


których w polskiej telewizji miało być więcej niż w czasie okupacji. Satyra była więc
groźna, nawet wówczas, gdy nie dotyczyła współczesności. Skrupulatnej procedurze
pokontrolnej poddawano prasę studencką, materiały poświęcone handlowi zagra-
nicznemu, publicystykę historyczną, zwłaszcza tę dotyczącą XX wieku, wypowiedzi
dotyczące problematyki niemieckiej i stosunków między Warszawą a Bonn, dyskusje
i krytykę literacką oraz teatralną. Dokładnie przyglądano się pocztówkom krajo-
znawczym, alarmując, że mimo ciągłych ingerencji, na niektórych wciąż widnieją
„obiekty zastrzeżone” np. wieże ciśnień i zbiorniki gazu. Za niedozwoloną antypro-
pagandę uznano łączenie elementów propagandy politycznej z reklamą handlową.
Lokalna instancja cenzury zasygnalizowała w 1970 roku centrali pojawienie się ser-
wetek przeznaczonych do użytku gastronomicznego z nadrukiem „25 lat PRL”.
Równie wnikliwie jak dawniej zajmowano się prasą katolicką. W przeglądzie
ingerencji cenzorskich z 1969 roku można znaleźć informacje o kłopotach, jakich
przysparzał miesięcznik „Wiadomości Urzędowe” organ Kurii Biskupiej w Opolu.
Pismo liczyło 32 strony i ukazywało się w nakładzie 1500 egzemplarzy. Cenzor spra-
wozdawca informował o dokonywaniu „licznych ingerencji prawie w każdym nume-
rze”. Skreślano, ale i zapobiegano. Nie wyrażono zgody na druk papieskiej encykliki
Humanae vitae, o co wnosiła Kuria Łódzka, instrukcji przedślubnej dla wiernych
diecezji warmińsko-mazurskiej oraz deklaracji przystąpienia do Towarzystwa Przy-
jaciół KUL. Ta ostatnia pozycja była drukiem akcydensowym – były one kontrolowane
(podobnie jak np. formularze ankiet socjologicznych), z taką samą pedanterią, z jaką
traktowano serwisy informacyjne, oceny i publicystykę.
W przypadku tematyki wiejskiej eliminowano komentarze w złym świetle sta-
wiające obowiązkowe dostawy płodów rolnych. W „Kurierze Polskim” z września
1970 roku zakwestionowano satyryczny rysunek Szymona Kobylińskiego, na którym
wóz wyładowany workami z mąką mija się z jadącą w przeciwnym kierunku ciężarówką
wiozącą wódkę.
Założenia, którymi kierowała się cenzura, znajdowały zastosowanie w przy-
padku wypowiedzi literackich. W lutym 1968 roku roku nie dopuszczono do druku
w „Twórczości” opowiadania Jerzego Andrzejewskiego Apelacja. Pisarz zdecydował
się opublikować je w Instytucie Literackim – w formie książkowej ukazało się w końcu
1968 roku.
Dowodem różnic, jakie zaszły w sferze swobody wypowiedzi na przestrzeni
dziesięciu lat, były cięcia w tomie Odeszli w zmierzch. Wybór pism 1916–1966 (1968)
Stanisława Mackiewicza. Z książki zdjęto tekst zamieszczony w książce Muchy chodzą
po mózgu wydanej w 1957 roku.
Proces wzmagającej się kontroli przejawiał się we wzrastającej (w stosunku do
stanu z końca 1956 roku) liczby ingerencji oraz w ręcznym sterowaniu mediami. Ich
treść miała być zgodna z zaleceniami odpowiednich czynników partyjnych (Biuro
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

256 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Prasy) i zasadę tę egzekwowano w sprawach różnego kalibru. Na tym szczeblu, w wy-


padku najważniejszych tytułów, decydowano, a w zasadzie odmawiano, prawa do
polemiki. Dotyczyło to głównie prób mierzenia się z „Trybuną Ludu”, pozostał zatem
w mocy obyczaj przyjęty w okresie stalinowskim. Pod kontrolą pozostawała nie tylko
treść dyskusji, ale nawet wola ich podjęcia.
Oprócz Urzędu w roli kontrolerów występowali przywódcy partii i władz pań-
stwowych, zgłaszając różnego rodzaju pretensje do tekstów opublikowanych, a więc
uznanych ze cenzuralne. Oznaczało to istnienie przynajmniej dwóch systemów kon-
troli i wpływu. Prewencyjnego (czyli GUKPPiW) realizowanego przez Biuro Prasy
oraz notabli partyjnych. To ostatnie sprowadzało się do pretensji, zaleceń, zakazów
i gróźb utraty stanowiska kierowanych do redaktorów naczelnych. Celował w tym
Władysław Gomułka, czując się gospodarzem kraju odpowiedzialnym bezpośrednio
za wszystko, co się w nim działo. Kontrola przybierała tu formę konfrontowania treści
z przeświadczeniami przywódcy, zbudowanymi z jego ambicji, fobii i antypatii. I Sekre-
tarz niejednokrotnie dawał wyraz swoim zainteresowaniom, czym i jak zajmują się
media. W referacie O aktualnych problemach ideologicznych pracy partii wygłoszonym
na wspomnianym już XIII plenum w 1963 roku poddał obcesowej krytyce niektóre
czasopisma i podejmowane przez nie tematy, z wyraźną intencją, nazwijmy to dydakty-
czną. Dostało się „Przeglądowi Kulturalnemu” za „dyskusję” (cudzysłów w oryginale)
dotyczącą konfliktu pokoleń (początek w czerwcu 1961 roku).

Cała ta gadanina o walce pokoleń – konkludował Gomułka – ma wsteczny charakter


i gdyby nie położono jej kresu, mogłaby jedynie wnieść zamęt w umysły młodzieży.

Artykuł Jerzego Urbana uszczypliwy wobec walczącego z alkoholizmem doktora


Marcinkowskiego („Polityka” 1963, nr 7) został określony „oburzającym paszkwilem”
i przedstawiony jako przykład „demagogicznego i szkodliwego krytykanctwa”. Nie
lepsza była telewizja. Pierwszy sekretarz, oglądając program poświęcony budownic-
twu, zauważył, że dziennikarze „wszędzie dopatrują się tylko negatywów”, pomijając
„kluczowy” problem obniżania kosztów i skracania czasu trwania robót. Takiej krytyki
Gomułka sobie nie życzył i rzecz ujmował otwarcie – potrzebna nam jest krytyka
„rzetelna i twórcza”.
Nie mniej niepokoiły I Sekretarza materiały przedstawiające życie na Zachodzie.
Cechował je „najbardziej prymitywny snobizm”, a także „opisy wspaniałości wystaw
sklepowych”. Gomułka dostrzegł taki obraz świata kapitalistycznego w „Przekroju”,
„Panoramie Śląskiej” oraz (niekiedy) w „Dookoła Świata”. Oburzało go to, co można
było przeczytać i zobaczyć, ale także to, o czym media nie mówiły. Upomniał się o in-
formacje poświęcone „zbrodniom portugalskich kolonizatorów”, represjom amery-
kańskiej policji wobec czarnych pokazywanie społecznych kontrastów na Zachodzie
oraz warunków życiowych panujących w Ameryki Południowej.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 257

Obowiązkiem prasy – przypominał – jest uczestniczenie w walce o wychowywanie


naszego społeczeństwa i naszej młodzieży w duchu socjalizmu.

Zadania mediów Gomułka sprowadzał do konieczności uczenia społeczeństwa


myślenia „po gospodarsku”, do wpajania tego, by każdy traktował swoje powszednie
zadanie na posterunku pracy jako „cząstkę ogólnospołecznego dzieła socjalistycznego
budownictwa”. Realizacja tych powinności była równoznaczna z walką z wrogiem,
sączącym nieustannie „z fal eteru” „oszukańczą frazeologię” o dobrobycie „wolnego
świata”.

List 34
Klimat wczesnych lat 60. coraz bardziej odległy od tego z jesieni 1956 roku
skłaniał do protestu i oporu. Powodów dostarczały nie tylko gorliwość cenzury, ale
także ograniczenia w przydziale papieru, co znajdowało wyraz w zmniejszających się
nakładach książek i czasopism. Sprawę tę w styczniu 1964 roku poruszył Zarząd SDP.
W styczniu i lutym na forum ZLP po raz kolejny otwarcie krytykowano zaostrzającą
się cenzurę oraz postulowano założenie nowego czasopisma kulturalnego. Mówili
o tym pisarze i publicyści Antoni Słonimski i Paweł Jasienica oraz Stanisław Mackie-
wicz, Stefan Kisielewski i Melchior Wańkowicz.
Jeszcze przez zebraniami ZLP od końca 1963 roku grupa pisarzy zastanawiała
się nad daniem wyrazu niezadowoleniu z polityki kulturalnej i medialnej władz, które
przekroczyłoby ramy organizacji twórczych. Protestowi postanowiono nadać formę
listu. Zdecydowano, że podpiszą go osoby najbardziej znane, reprezentujące różne
środowiska, w związku z czym przybierze on wyraz memoriału wartości bliskich nie
tylko pisarzom. List opracowany przez Antoniego Słonimskiego podpisały 34 osoby.
W marcu 1964 roku przesłano go na ręce premiera Józefa Cyrankiewicza. Składał się
z dwóch zdań:

Ograniczenie papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury pra-


sowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej. Niżej podpisani, uznając
istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rzetelnej informacji
za konieczny element postępu, domagają się zmiany polityki kulturalnej w duchu praw
zagwarantowanych przez Konstytucję Państwa Polskiego i zgodnych z dobrem narodu.

Sygnatariuszami byli pisarze, naukowcy oraz ludzie prasy – m.in. Stefan Kisie-
lewski, Stanisław Mackiewicz, Melchior Wańkowicz oraz Jerzy Turowicz.
Reakcja władz była charakterystyczna tyle dla ówczesnego sposobu uprawiania
polityki, co dialogu i języka, jakim był prowadzony. Protest nie został ogłoszony w kra-
jowych mediach, upowszechniło go natomiast Radio „Wolna Europa”. W związku
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

258 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

z tym władze rozpętały nagonkę na sygnatariuszy, posługując się wypróbowanymi


metodami. Organizatorów protestu (Słonimskiemu pomagał Jan Józef Lipski) oskarżono
o współpracę RWE, co samo w sobie było już przestępstwem najcięższego kalibru.
Starano się również dowieść, że niezadowoleni z polityki kulturalnej są w mniejszości.
Argumentem był tu kontrprotest podpisany przez 600 pisarzy i dziennikarzy, oraz
próba udowodnienia, że większość z tych, którzy podpisali List, została wprowadzona
w błąd przez garstkę organizatorów. Miało to oznaczać, że liczba rzeczywistych kry-
tyków jest mniejsza niż liczba podpisów pod Listem, sprawa nie ma więc większego
znaczenia.
Interpretacje tego rodzaju oraz deprecjonowanie intencji autorów uzupełniały
represje. Wprowadzono zakaz druku i cofnięto zgodę na pozycje już zaakceptowane
autorstwa Mackiewicza, Wańkowicza, Andrzejewskiego, Hertza, Jasienicy i Jastruna.
Antoniemu Słonimskiemu odebrano felieton w „Szpilkach”, Wańkowicz został odsu-
nięty od współpracy z radiem. Za podpis Turowicza zapłacił „Tygodnik Powszechny”,
którego nakład został obniżony z 40 do 30 tysięcy egzemplarzy. W efekcie „Tygod-
nik” – pismo samofinansujące się – znalazł się na progu bankructwa. Dopiero w początku
1966 roku po monitach ze strony redakcji uznano, że kara odniosła resocjalizacyjny
skutek i zgodzono się na powrót do poprzedniej wysokości.
Konsekwencje musiał ponieść Stefan Kisielewski, nie tylko felietonista „Tygod-
nika”, ale i poseł Koła „Znak”. Cenzurze przestały się podobać jego felietony, podobnie
zresztą jak i inne jego teksty mające iść do druku. I w tym wypadku sytuacja wróciła do
normy, czyli większej wyrozumiałości cenzury, dopiero po jakimś czasie.
Zachowanie władz odpowiadało duchowi protestu, który je wywołał, potwier-
dzając tym samym jego zasadność. Dopełnieniem restrykcji był cykl publikacji, często
formalnie niepowiązanych z Listem, dowodzących stopnia rozwoju kultury w Polsce
Ludowej. Operowano tu chwytem stosowanym w innych dziedzinach, nawiasem
mówiąc, ulubionym zabiegiem I Sekretarza, porównując wskaźniki przedwojenne ze
współczesnymi. Liczby mówiły same za siebie.
Czy List 34 miał, w sensie praktycznym, sens? Odpowiedź nie może być jedno-
znaczna. Tak, gdyż dowodził determinacji części środowiska ludzi kultury i nauki,
zaświadczał ich podmiotowość, zapoczątkował inicjatywy tego typu, przedsiębrane
w latach 70. Nie, gdyż trudno uznać, że w efekcie Listu polityka kulturalna uległa libe-
ralizacji. Wspomnieć przy tym należy, że w latach 1965–1966 powstały dwa nowe
pisma literackie – „Poezja” i „Miesięcznik Literacki”. Z pewnością, zwłaszcza w dru-
gim wypadku, nie były to tytuły, o jakie chodziło pisarzom dopominającym się o nowe
czasopismo społeczno-kulturalne. „Miesięcznik” redagowany przez Włodzimierza
Sokorskiego deklarował wolę „stania na gruncie socjalistycznej kultury”, a jednocześnie
„kształtowania socjalistycznej myśli i socjalistycznej kultury”, definiując się, co oczywiste,
jako pismo marksistowskie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 259

Sprawy Wańkowicza, Mackiewicza,


Grzędzińskiego i Millera
Stanowczość władz nie oznaczała, że wszyscy zamierzali ulec. Ci, dla których
wolność słowa była cenna, decydowali się, mimo doświadczeń w tej materii (Rewska,
Rudzińska), na współpracę z mediami emigracyjnymi.
Pierwszą ofiarą padł Melchior Wańkowicz. Aresztowano go w październiku
1964 roku i sądzono w tym samym miesiącu pod zarzutem współpracy z Radiem
„Wolna Europa”, czyli „przekazania za granicę opracowanych materiałów szkalujących
Polskę Ludową”. Materiałem tym był projekt przemówienia, jakie pisarz zamierzał
wygłosić na najbliższym zjeździe ZLP.
Sprawa miała charakter wyraźnej demonstracji władz i wiązała się z Listem 34.
Proces Wańkowicza miał być jego komentarzem i wykazać, że wśród sygnatariuszy są
osoby współpracujące z instytucją, którą konsekwentnie określano jako twór amery-
kańskich służb wywiadowczych. Miał także stanowić ostrzeżenie, dowodzić, że władze
nie cofną się przed egzekwowaniem prawa nawet wówczas, gdy sprawa dotyczy osoby
powszechnie znanej i cenionej. Wańkowicz został skazany na 3 lata więzienia, ale
zwolniono go zaraz po procesie.
Z uprawiania publicystki nieskrępowanej cenzuralnie nie chciał zrezygnować
Stanisław Mackiewicz. Pisarz i publicysta jeszcze przed ogłoszeniem Listu 34 bez
ogródek wypowiadał się przeciw zabijaniu słowa. Podjęte przez niego po powrocie
do kraju próby założenia własnego pisma – które chciał nazwać „Czarnym Atramen-
tem” – spełzły na niczym. Taki tytuł nie był dobry ani w Październiku, ani później.
Objęty zakazem druku po marcu 1964 roku zaczął pisywać do paryskiej „Kul-
tury”. Pod własnym nazwiskiem wydał u Giedroycia studium o polityce Józefa Becka
(1964), zaś pod pseudonimem Gaston de Cerizay publikował komentarze dotyczące
bieżącej sytuacji politycznej w Polsce. W październiku 1964 roku ogłosił w „Kulturze”
artykuł Polska Gomułki i List 34. Władze natychmiast rozpoczęły dochodzenie mające
ustalić, kto kryje się pod pseudonimem. Swoją kompetencją służył tu, przeprowadzając
analizy stylistyczne, współpracujący z SB Kazimierz Koźniewski, nawiasem mówiąc,
pomocny władzom również przy okazji rozprawy z Wańkowiczem (wskazany przez
oskarżonego na świadka obrony zeznawał na niekorzyść pisarza). Po ustaleniu auto-
rstwa, w listopadzie 1965 roku zdecydowano o wniesieniu aktu oskarżenia przeciw
Mackiewiczowi. Przedtem SB sfabrykowało fałszywy tekst podpisany pseudonimem
Gaston de Cerizay i przesłało go do Giedroycia, który rzecz wydrukował. Sprawa nie
jest jasna, być może chodziło o zwiększenie winy Mackiewicza. Władze nie zdecydowały
się jednak na proces, czego powodów można się domyślać. Pisarz był w podeszłym
wieku i podupadał na zdrowiu, co stwarzało niebezpieczeństwo śmierci w więzieniu,
po wtóre zaś uwięzienie „Cata” mogło sprawiać groteskowe wrażenie, że systemowi
zagrażają wyłącznie osoby starsze. W chwili aresztowania Wańkowicz miał 72 lata,
a przesłuchiwany w prokuraturze Mackiewicz – 68 (zmarł w 1966 roku).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

260 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Istniała prawdopodobnie jeszcze jedna przyczyna tego, że „Cat” nie trafił do


aresztu. Więzień Berezy – według propagandy PRL-owskiej symbolu sanacji – wię-
ziony np. przy Rakowieckiej, mógł skłaniać do analogii, które z pewnością nie były
na rękę władzy. Poprzestano więc na wyrzuceniu Mackiewicza z SDP, z pewnością nie
była to organizacja dla takich jak on. Wkrótce, w 1968 roku, okazało się, że również
nie dla tych, którzy wyrzucali „Cata”.
Dlaczego utrzymywanie kontaktów ze światem zewnętrznym władze rozliczały
tak surowo? W przypadku RWE chodziło o niedopuszczenie do przekazywania infor-
macji dotyczących sytuacji wewnętrznej, które negliżowały politykę komunistów oraz
dowodziły, przez kontrast, czym są i do czego służą krajowe środki przekazu. Pewne
znaczenie miało i to, że ośrodki definiowane jako „szpiegowskie”, czy utrzymywane
przez CIA („Kultura”, RWE) nie mogły mieć wśród współpracowników osób zamieszka-
łych w Polsce. Oznaczało to, że i one biorą udział w procederze wywiadowczym, to zaś
wymuszało niedorzeczne oskarżenie o szpiegostwo. Wreszcie, publikowanie poza kra-
jem umożliwiało obchodzenie cenzury, co odbierało urzędowi powab omnipotencji.
O tym, jak dalece sprawa ta zajmowała przywódców PRL, świadczy narada zor-
ganizowana w lipcu 1965 roku w Ministerstwie Kultury i Sztuki z udziałem prokura-
tora generalnego poświęcona współpracy („niezgodnej z prawem”) krajowych pisarzy
i publicystów z mediami emigracyjnymi. Z terminem narady zbiegło się rozpoczęcie
śledztw przeciw Mackiewiczowi oraz Januaremu Grzędzińskiemu i Janowi Nepomu-
cenowi Millerowi.
Przypadki Grzędzińskiego i Millera były podobne do casusu Mackiewicza. Grzę-
dziński, który wrócił do kraju po Październiku, ogłosił u Giedroycia książkę poświęconą
zamachowi majowemu (1965). Miller współpracował z londyńskimi „Wiadomościami”,
gdzie od 1959 roku pisywał pod pseudonimem Stanisław Niemira.
Wyjątkową niechęcią darzono Grzędzińskiego – inwigilowany i objęty bezwzglę-
dnym zakazem druku, został skazany na wymazanie ze świata żyjących. Nie dopusz-
czono do druku jego tekstów złożonych do druku (w tym w czasopiśmie „Skrzydlata
Polska”), biogram wycofano ze słownika pisarzy polskich, a na koniec poddano przy-
musowej kuracji psychiatrycznej, czym uzasadniono zawieszenie procesu. Miller
natomiast we wrześniu 1965 roku został skazany na 3 lata więzienia. Ze względu na
wiek karę obniżono do 18 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata.
Nie był to koniec represji. W październiku 1967 roku Nina Karsov została skaza
na 3 lata więzienia za przechowywanie materiałów „przeznaczonych do publikacji
zagranicznych”. January Grzędziński po podjęciu ponownej współpracy z „Kulturą”
w 1968 roku (pod własnym nazwiskiem) na powrót stał się antybohaterem, ewokującym
obecną w propagandzie od początków Polski Ludowej grupę „politycznych bankru-
tów”, autorem „teoryjek”, „z wściekłością” oraz „obsesjonalną nienawiścią” atakującym
front jedności narodowej. Informowano, a jakże, o jego „naruszonej równowadze
psychicznej”, skłaniając się do rozpowszechnionej w ZSRS tezy, że człowiek „normalny”
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 261

nie może być przeciwnikiem ustroju socjalistycznego. Pisarz stał się ciałem obcym
w Związku Literatów Polskich.
Zwraca uwagę wspólnota biografii represjonowanych. Wyjąwszy Karsov byli to
ludzie w podeszłym wieku (Grzędziński w 1965 roku – 75 lat, Miller również), któ-
rzy – z wyjątkiem Millera – przeszli przez emigrację, a edukację obywatelskiej aktyw-
ności pobierali w II Rzeczpospolitej.

Agentura
Pozyskiwanie do współpracy z policją polityczną osób ze środowiska dzienni-
karskiego nie było procederem nowym – rozpoczęło się zaraz po wojnie. Agentura
okazywała się użyteczna, o czym świadczył udział SB w wykrywaniu i represjono-
waniu osób, które nie uznawały za stosowne dostosowywać się do reguł narzucanych
przez władze. Tajni współpracownicy otrzymywali częściej zadania rozpracowywa-
nia zespołów redakcyjnych niż podejmowania działań zapobiegających publikacji
materiałów szkodliwych dla władz – o to dbała cenzura.
MSW nie dysponowało w mediach dużą, w porównaniu z liczebnością środo-
wiska, liczbą agentów. Z materiałów ministerstwa wynika, że w końcu 1969 roku
współpracowało 70 dziennikarzy, co wydaje się liczbą niewielką. W większych miastach
liczba tajnych współpracowników przedstawiała się następująco: w Warszawie 4 osoby,
w Łodzi – 6, w Katowicach – 5, a w Krakowie – 1, we Wrocławiu – 1. Powodem tego
stanu rzeczy nie musiała być niechęć do współpracy bądź nikłe umiejętności wer-
bunkowe oficerów SB, a raczej wysoki stopień upartyjnienia środowiska. MSW, przy-
najmniej teoretycznie, nie pozyskiwało do współpracy członków PZPR, nie znaczy
to jednak, że nie odstępowano od tej zasady – świadczą o tym przypadki Kazimierza
Koźniewskiego („Przekrój”, „Polityka”) oraz Zbigniewa Sołuby, redaktora naczelnego
„Expresu Wieczornego”.

Kampanie (Milenium, Marzec)


Teza, że w po Październiku władze wróciły w polityce medialnej do metod sto-
sowanych w czasach stalinowskich, znajduje potwierdzenie w przypadku kampanii
medialnych. Po 1956 roku prowadzono je wedle stosowanych poprzednio reguł, i tak
jak dawniej miały za zadanie w stosunkowo krótkim czasie wpłynąć na przekonania
i postawy społeczne zgodnie z aktualną polityką partii. W drugiej połowie lat 60. władze
przeprowadziły dwie wielkie kampanie – milenijną i marcową. Nie oznacza to jednak,
że zrezygnowano z wykorzystywania zasady kampanijności w bieżącej propagandzie.
Podobnie jak w przeszłości instrument ten był stosowany w przypadku wydarzeń
wynikających z bieżącej sytuacji – zjazdów i plenów partii, wyborów do sejmu, sto-
sunków z ZSRS i innymi państwami socjalistycznymi (wizyty przywódców), świąt pań-
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

262 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

stwowych (1 maja, 22 lipca) oraz zrytualizowanych rocznic – obchodzonej co pięć


lat szczególnie podniośle rocznicy powstania Polski Ludowej (o czym przypominano
rokrocznie 22 lipca), rewolucji październikowej, rocznic śmierci Lenina, wybuchu
i zakończenia II wojny światowej (tę drugą rocznicę łączono z upamiętnieniem powrotu
„do macierzy” Ziem Odzyskanych), powstania KPP i PPR, bitwy pod Lenino (święto
Ludowego Wojska Polskiego), „wyzwolenia” Warszawy. We właściwy dla kampanii
sposób informowano o wydarzeniach międzynarodowych – wojnie w Wietnamie,
polityce RFN bądź interwencji państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji
w sierpniu 1968 roku.
Biorąc pod uwagę liczbę współczesnych i historycznych wydarzeń, które relacjo-
nowano w ramach kampanii, ten typ informowania można uznać, jeśli nie za perma-
nentny, to z pewnością bardzo częsty w przestrzeni informacyjnej. Standard zachowań
narzucała mediom reżyserowana rzeczywistość, świętowanie miało – zauważał Stefan
Kisielewski – zastępować społeczeństwu „brak jakiegokolwiek życia politycznego”.
Kampanie lat 60. były prowadzone według powtarzalnych wzorców. Koncen-
trowały uwagę na wydarzeniu, którego dotyczyły, ale przede wszystkim utrwalały
wyobrażenie. Podsumowujący, rozbudowany komentarz zastępował niekiedy infor-
mację. Tak było w przypadku wizyt przywódców PRL w Moskwie, kiedy to dość ogólnie
informowano o celu, opatrując fakt diagnozą stanu stosunków polsko-radzieckich,
opisywanych przy użyciu terminów „przyjaźń”, „braterstwo”, „bezpieczeństwo” i „niena-
ruszalna jedność”. Specjalna konwencja terminologiczna obowiązywała przy relacjo-
nowaniu kontaktów między krajami demokracji ludowej – tworzyły one „wspólnotę
socjalistyczną”, które to pojęcie przesądzać miało o jakości stosunków.
W kampaniach skierowanych przeciw tym, których uznawano za przeciwni-
ków, posługiwano się agresywnym, nacechowanym emocjonalnie językiem, w suge-
stywny, co nie znaczy, że zawsze precyzyjny sposób, odwołując się do kategorii wroga.
Jego figura, identyfikowana z powszechnym zagrożeniem, służąca tworzeniu psy-
chozy strachu, rysowana była grubą kreską, bez dbałości o prawdopodobieństwo prze-
kazu. Nadal, tak jak w latach 50., stosowano zasadę zwielokrotniania przeciwnika,
poprzez używanie liczby mnogiej („wrogie elementy”).

Milenium
Pierwsza z dwóch wielkich kampanii, które władze prowadziły w latach 60., była
związana z przygotowaniami Kościoła do obchodów tysiąclecia chrztu Polski. Powody
jej podjęcia były więcej niż zrozumiałe. Milenium, choć może nie wprost, podważało
„socjalistyczny” charakter współczesnej Polski, definiując jej mieszkańców jako kato-
lików, a tym samym delegitymizując formalnie niezalegalizowaną przecież komuni-
styczną władzę.
Działania mające osłabić wydźwięk obchodów milenijnych podjęto już w 1957 roku.
Szły one w parze z przygotowaniami Kościoła i były na nie odpowiedzią. Milenium
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 263

zdecydowano się przeciwstawić tysiąclecie państwowości, która to wartość stała się


osią kampanii. Jej cel precyzyjnie formułowała instrukcja Wydziału Propagandy i Agi-
tacji oraz Wydziału Administracyjnego KC. Polska Ludowa była według wytycznych
„ukoronowaniem procesu rozwoju narodu i państwa, dziedzicem patriotycznych
i postępowych tradycji całego tysiącletniego dorobku narodu.”
Kulminacja „wojny o milenium” przypadła na lata 1965–1966, kiedy to została
powiązana z propagandą antyniemiecką (anty-RFN-owską), będącą z kolei funkcją
stosunków między Warszawą a Bonn. Niemcy Zachodnie nie uznawały granicy na
Odrze i Nysie, na co władze PRL reagowały ponawianymi atakami mającymi dowieść
„historycznego” niebezpieczeństwa uosabianego przez RFN (państwa kapitalistycz-
nego i członka NATO). Jeden z najczęściej reprodukowanych w latach 60. plakatów
propagandowych przedstawiał dwa hełmy krzyżacki i niemiecki z czasów II wojny,
nad którymi widniały daty 1410–1945 – symbole zwycięstwa sygnalizujące stałość
zagrożenia.
Do walki o granicę na Odrze i Nysie oraz Ziemie Zachodnie wprzęgnięto publi-
cystykę, film (premiera Krzyżaków według powieści Henryka Sienkiewicza w reżyserii
Aleksandra Forda odbyła się 1 września 1960 roku) i literaturę. Zabiegi te kłóciły się
nieco z zapewnieniami o trwałości granic i doświadczanym przez Polskę po raz pierw-
szy w dziejach bezpieczeństwie będącym rezultatem sojuszu z ZSRS. Nie chodziło
wszakże o logikę, ale o konsolidację społeczeństwa, o legitymizowanie przez historię.
Okazją do spięcia obu wątków (milenijnego i niemieckiego) stało się Orędzie
biskupów polskich do biskupów niemieckich wystosowane w listopadzie 1965 roku.
Okolicznościowe listy biskupi przesłali do episkopatów ponad 50 krajów. Orędzie do
kościoła zachodnioniemieckiego zostało potraktowane przez władze w wyjątkowy
sposób, głównie za sprawą zwrotu kończącego – „Przebaczamy i prosimy o przeba-
czenie”. Kampania, zgodnie z ustaleniami poczynionymi na naradzie w Biurze Prasy
w lutym 1966 roku, nie miała być wymierzona w religię. Miała sprawiać wrażenie
rzeczowego zmierzenia się z tymi, którzy jakoby występują przeciw polskim racjom.
Ton nadawały wystąpienia przywódców z Gomułką na czele, który rozwodził się nad
„ograniczoną i wyzbytą narodowego poczucia państwowości” umysłowością pry-
masa, nazywanego niekiedy „kierownikiem episkopatu”. Z kolei Zenon Kliszko, osoba
numer dwa w partii, zwracał uwagę na „reakcyjną mentalność” Wyszyńskiego „żyw-
cem przeniesioną” z czasów kontrreformacji.
W świetle tych rewelacji jasne stały się intencje biskupów, którzy dowodzili Orę-
dziem lekceważenia uczuć narodu oraz interesów państwa, wreszcie zaniku pamięci
historycznej, o której trzeba było im przypominać dla podkreślenia niestosowności
ich wystąpienia. PAX-owski „WTK” wydał nawet specjalny dodatek poświęcony zbrod-
niom niemieckim popełnionym na polskim duchowieństwie w czasie wojny.
Po ogłoszeniu Orędzia najczęściej zadawanym przez prasę pytaniem było
W czyim imieniu? („Życie Warszawy” 10 grudnia 1965). Odpowiedź nie przysparzała
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

264 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

problemu – z pewnością nie w imieniu państwa i jego władz, ani społeczeństwa. Koś-
ciół miał prowadzić własną politykę, niezwiązaną z interesami kraju, w którym działał
i zamieszkujących go obywateli. Więcej nawet, „uwłaczał narodowej godności” oraz
„policzkował” naród. Dla „Żołnierza Wolności” Orędzie oznaczało „rozgrzeszanie
hitlerowskich ludobójców”. Przedmiotem krytycznych uwag I Sekretarza stał się Jerzy
Turowicz, redaktor „Tygodnika Powszechnego”, który poparł i bronił wystąpienia
biskupów. W styczniu 1966 roku Gomułka poświęcił jego poglądom dłuższe prze-
mówienie ogłoszone m.in. przez „Trybunę Ludu”.
Uzupełnienie głównego porządku kampanii tworzyły informacje o nasilających
się w Niemczech Zachodnich tendencjach odwetowych i neofaszyzmie. Próbowano
wpajać przekonanie, że polski episkopat daleki jest od entuzjazmu dla odnowy poso-
borowej, że prymas właściwie sabotuje politykę papieża, dystansując się od jego apelu
w sprawie zakończenia wojny w Wietnamie.
Polemiki prowadzono z dokumentem, którego treści nie znała duża część spo-
łeczeństwa, powtarzała się więc sytuacja z Listem 34. Według władz, odpowiedzial-
ność za ten stan rzeczy spadała na episkopat. W grudniu 1965 roku tekst Orędzia
ogłosił tygodnik „Forum” publikujący przedruki z prasy zagranicznej. Zostało ono skró-
cone i celowo przeinaczone, na co uwagę zwróciło „Życie Warszawy”, stojące w pier-
wszym szeregu dzienników atakujących Kościół.
Zwieńczeniem kampanii milenijnej były obchody tysiąclecia państwa zorgani-
zowane 22 lipca 1966 roku. Samozadowolenie okazywane przez przywódców partii
i państwa mogło sugerować, że z propagandowego starcia z Kościołem zwycięsko
wyszła władza, szybko okazało się jednak, że były to jedynie pobożne życzenia. Kam-
pania milenijna, niczym nie szkodząc Kościołowi, brew intencjom jej inicjatorów,
wzmocniła autorytet i pozycję prymasa Wyszyńskiego.

Syjoniści. Marzec ’68


Druga z wielkich kampanii lat 60., dla której niełatwo znaleźć jedno precyzyjne
określenie (była w istocie antyizraelska, antysyjonistyczna i antysemicka), rozpoczęła
się w czerwcu 1967 roku. Powód dała wojna na Bliskim Wschodzie, w której Izrael,
wyprzedzając uderzenie, pokonał koalicję państw arabskich. Zgodnie z zaleceniami
Moskwy, Władysław Gomułka potępił agresora, definiując go, jako zagrażającego
Polsce, co dało frakcji „partyzanckiej” asumpt do rozpoczęcia ataków na „syjonizm”
i „syjonistów”. Pod tymi terminami kryli się Izrael i jego krajowi poplecznicy, obcy i nie-
przyjaźni Polsce – innymi słowy Żydzi, kampania miała bowiem w istocie charakter
antysemicki. W miarę upływu czasu „syjonizm” stał się pojęciem uzasadniającym i uosa-
biającym zło tych wszystkich, przeciwko którym był stosowany. Termin zaczął nabierać
coraz to nowego znaczenia, obejmując coraz większą grupę wrogów.
Wiosną 1968 roku należał do niej już nie tylko Izrael i jego sojusznicy z amery-
kańskim imperializmem na czele oraz te spośród europejskich i amerykańskich
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 265

mediów, które uznane zostały za stronników Izraela, ale także wszyscy, który występo-
wali przeciw polityce partii. Młodzież studencka protestująca przeciw zdjęciu Dziadów
w Teatrze Narodowym (styczeń 1968) oraz podobnie myśląca grupa pisarzy, dająca
wyraz swemu niezadowoleniu z polityki kulturalnej i zaostrzającej się cenzury (zebra-
nie Oddziału Warszawskiego ZLP w lutym 1968 roku), dyrektor Rozgłośni Polskiej
Radia „Wolna Europa” oraz redaktor paryskiej „Kultury”. Syjonistami byli redaktorzy
Encyklopedii Państwowego Wydawnictwa Naukowego odpowiedzialni za skanda-
liczne, zdaniem „partyzantów”, hasło dotyczące hitlerowskich obozów koncentra-
cyjnych. W tym wypadku, nie bez powodu, zdecydowano się przywołać nazwiska
byłego cenzora Tadeusza Zabłudowskiego, Stefana Staszewskiego, Jerzego Baumirttera
(radio, „Trybuna Ludu”) oraz byłego naczelnego „Nowej Kultury” – Paweł Hoffmana.
Miało to dawać do zrozumienia, że rozprawa z „syjonizmem” jest także rozprawą
z nierozliczonym stalinizmem.
„Syjonizm”, który potępiano i z którym walczono, stał się najbardziej pojemną
i uniwersalną formą wroga peerelowskiej propagandy. Identyfikowano go z postawą
„antynarodową” i „antypatrioptyczną”, sytuowaną blisko „kosmopolityzmu”. Wpisy-
wano w jego figurę poszczególnych ludzi, książki, filmy, politykę, rządy państw – bez
dbałości o sens i logikę. „Syjonizm” łączył cele stawiane sobie przez wrogów zewnętrz-
nych – Izrael, Republikę Federalną Niemiec i Stany Zjednoczone – oraz wewnętrznych.
Stalinowcy szli tu pod rękę z organizatorami zajść na Uniwersytecie (dziećmi „ban-
krutów politycznych pochodzenia żydowskiego”), protestującymi pisarzami oraz
rewizjonistami pozostającymi w sojuszu z „klerykałami”.
Według jednego z propagandystów PAX-u, linia polityczna „Znaku”, którego
posłowie protestowali w sejmie przeciw represjom wobec młodzieży studenckiej, była
„w jakiejś mierze stykiem syjonizmu z politycznym klerykalizmem”. W jednym sze-
regu ustawiano wszystkich tych, który ośmielili się myśleć inaczej i dawać temu wyraz.
Osoby, które oklaskiwały Dziady Kazimierza Dejmka, należały, wedle redaktora naczel-
nego „Życia Literackiego” Władysława Machejka, do „klaki” mającej charakter „anty-
radziecki i prosyjoniostyczny”. Po agresji na Czechosłowację (sierpień 1968) okazało
się, że można dostrzec podobieństwa między „reakcją”, która chciała wyrwać kraj ze
wspólnoty socjalistycznej, a inspiratorami Marca.
W kampanii antysjonistycznej można wyróżnić dwie fazy – od wojny sześcio-
dniowej do początków marca 1968 roku oraz od marca 1968 roku do końca czerwca,
kiedy to uległa złagodzeniu. Da się w niej również zauważyć dwa poziomy. Ten, któ-
rego przejawem było dawanie odporu „obiektywnemu”, w co zdawał się wierzyć
Gomułka, zagrożeniu syjonistycznemu i ten, który pod przykrywką walki z syjoniz-
mem był przejawem ofensywy nacjonalistycznej frakcji w PZPR.
W obu wypadkach w centrum uwagi pozostawał wielopostaciowy wróg, ale
pobocznymi celami stawały się niektóre tytuły, które według „partyzantów” nie przy-
łączając się do chóru, obnażały swoją „prawdziwą” naturę. Dla moczarowców takim
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

266 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

pismem była „Polityka”, która lekceważyła patriotyzm i tradycję, propagowała „socjalizm


rynkowy”, była „antyrobotnicza” i „technokratyczna”.
Walka z „syjonizmem” była obuchem, którym uderzano we wszystko, co uznano
za godne uderzenia – nie tylko słowem i obrazem. Bito fizycznie. Studentów protes-
tujących przeciw zdjęciu Dziadów i tych, którzy mieli odwagę nazywać rzeczy po
imieniu. 11 marca, a więc w czasie, w którym zaczynał się drugi etap kampanii, nie-
znani sprawcy poblili na ulicy Stefana Kisielewskiego. Jego krytyka polityki kultural-
nej na lutowym posiedzeniu ZLP, potępienie cenzury godzącej w polską tożsamość,
a zwłaszcza słowa o „dyktaturze ciemniaków”, wywołały efekt nożyc odzywających
się po uderzeniu w stół. Felietonista „Tygodnika Powszechnego” wraz z równie bez-
kompromisowo występującym w obronie wolności słowa Pawłem Jasienicą awanso-
wali do kategorii wroga publicznego numer jeden. Ich nazwiska padały w czasie wie-
ców potępiających „syjonistów”, zniknęły natomiast z prasy. Kisielewski zaczął pisywać
do „Tygodnika” pod pseudonimem, ale w marcu 1969 roku cenzura wykryła tożsa-
mość Julii Hołyńskiej, zakazując Jerzemu Turowiczowi niejawnego drukowania Kisiela.
Polskie Radio wycofało z anteny wszystkie jego kompozycje muzyczne. Kara musiała
być dotkliwa i taka była, ale nieoczekiwanie przyniosła dobre efekty. W maju 1968 roku
Ksielewski zaczął prowadzić dziennik, wnikliwe świadectwo czasów, w których żył,
rozpoczął także pisanie powieści politycznych, które będzie wydawał w Paryżu u Jerzego
Giedroycia pod pseudonimem Tomasz Staliński.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że w 1968 roku po raz pierwszy i jedyny w PRL
doszło do publicznego, choć sformułowanego nie wprost, zasugerowania współpracy
osoby powszechnie znanej z tajną policją. Władysław Gomułka w słynnym przemó-
wieniu z 19 marca oskarżył o to Pawła Jasienicę. Pomówień tych pisarz nie mógł ode-
przeć publicznie, a bezpardonowa nagonka nie pozostała bez wpływu na jego stan
zdrowia. Pisarz, z którym rozprawę ułatwiała żona, tajna współpracownica SB, zmarł
w sierpniu 1970 roku. Podobnie jak w innych wypadkach pamięć o jego postawie
w 1968 roku okazała się czymś, co należało wyprzeć ze społecznej świadomości. Cen-
zura interweniowała w treść nekrologów, usuwając z nich niepożądane informacje
biograficzne. Urząd nie zgodził się także na druk 50 egzemplarzy klepsydr, o co zabie-
gał organizujący uroczystości pogrzebowe Wojciech Ziembiński.
Oprócz pięści sięgnięto po prowokację, mającą dowieść metod i zamiarów
„wichrzycieli”. W końcu lutego 1968 roku w warszawskiej siedzibie cenzury odpalona
została „świeca dymno-napastnicza”, poparzeniu uległo dziewięć osób. Według Ste-
fana Olszowskiego, relacjonującego to wydarzenie redaktorom naczelnym, był to
przejaw „dywersji” traktowanej jako możliwy wstęp do zamachów bombowych na
redakcje prasy, radia i telewizji. Należało więc mieć się na baczności i tym mocniej
atakować.
Ofiarami tego, co w okolicach Marca działo się w mediach byli także, niekiedy
na własne życzenie, dziennikarze. Rok 1968 był bez wątpienia czarną kartą prasy, co
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 267

zaświadczali tak różniący się od siebie obserwatorzy , jak Stefan Kisielewski i Mie-
czysław F. Rakowski. W kwietniu 1968 roku redaktor „Polityki” zauważył, że:

Takiego dna, jakie osiągnęło w tych dniach dziennikarstwo polskie, to jeszcze nigdy
historia nie zapisała.

Władze sięgnęły do wypróbowanej w latach 50. metody bezpośredniego kiero-


wania mediami, narzucając im formę i treść informacji oraz komentarzy. O decyz-
jach, co i gdzie publikować, przesądzał Zenon Kliszko odpowiedzialny za sprawy
ideologiczne. „Inspirował” Artur Starewicz (sekretarz KC do listopada 1968 roku
odpowiedzialny za propagandę, a tym samym nadzorujący Biuro Prasy, którym kie-
rował do listopada 1968 roku Stefan Olszowski, od grudnia 1968 roku sekretarz KC,
następca Starewicza), warszawski komitet partii oraz ludzie generała Moczara. Szcze-
gólnego znaczenia nabrało zwłaszcza Biuro Prasy (po Olszowskim kierowane przez
Wiesława Beka), instytucja w zasadzie redagująca media. Stąd wychodziły zalecenia
i oczekiwania, tu formułowano i zmieniano kryteria dopuszczalności do druku.
Bodaj najbardziej znamiennym przypadkiem manipulowania prasą była bez-
skuteczna próba nakłonienia „Polityki”, wyraźnie dystansującej się od udziału w kam-
panii, do druku opublikowanego w 1924 roku artykułu Antoniego Słonimskiego
krytycznie odnoszącego się wobec Żydów. Tekst miał uwiarygodniać kampanię, ale
jednocześnie skompromitować autora. Podobnie było w innych tytułach. Kiedy „Prze-
krój” ociągał się z ogłoszeniem tekstu potępiającego „syjonizm”, Wydział Propagandy
Komitetu Wojewódzkiego partii w Krakowie zażądał opublikowania artykułu pre-
cyzyjnie wyrażającego stanowisko redakcji. Nie zadowolono się składanką cytatów
z prasy, nawet pod bardzo zaangażowanym tytułem (Na patriotycznym i socjalis-
tycznym stanowisku), co uznano za unikanie przyjęcia zdecydowanej postawy. Mając
świadomość stosunku zespołu pisma do tego, co dzieje się w prasie, zlecono przygo-
towanie odpowiednich materiałów poza redakcją i ich publikację.
Gazety i czasopisma musiały legitymować się odpowiednią liczbą artykułów
piętnujących i potępiających, lecz niektóre, głównie te, w których wpływy miała frakcja
Moczara, szczególnie gorliwie walczyły z zagrożeniami. Można tu wymienić „Trybunę
Ludu” (rubryka Porterty wichrzycieli), „Życie Warszawy” i PAX-owskie „Słowo Po-
wszechne”, „Kurier Polski”, „Żołnierza Wolności”, „Sztandar Młodych”, łódzki „Głos
Robotniczy”, tygodnik „Prawo i Życie” (potocznie „Prawo i Pięść”) oraz „Walkę Młodych”
(potocznie „Pałka Młodych”) – pismo Związku Młodzieży Socjalistycznej – warszawską
„Stolicę” i olsztyńską „Panoramę Północy”. Wśród dziennikarzy wyjątkową aktyw-
nością wyróżniał się demaskujący „syjonizm” Ryszard Gontarz (związany z UB i SB),
drukujący w kilku dziennikach i czasopismach.
W marcu po raz pierwszy na taką skalę w działania propagandowe włączono
telewizję, czyniąc z niej główne oręże walki. Migawki z protestów w zakładach pracy,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

268 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

podczas których studentów odsyłano do nauki, pisarzy do piór, a syjonistów do Izraela


(niekiedy do Syjonu lub zgoła Syjamu), wielokrotne potępienia Stefana Kisielewskiego
i Pawła Jasienicy, komentarze Kazimierza Kąkola (cykl Wieczorne rozmowy emitowany
od 17 marca 1968 roku) oraz krytyków (Witold Filler) uzasadniających konieczność
zdjęcia Dziadów, przeplatane zdjęciami z „brudnej” wojny toczonej przez Ameryka-
nów w Wietnamie, były główną siłą uderzeniową. Telewizja transmitowała przemó-
wienie Władysława Gomułki wygłoszone 19 marca 1968 roku w warszawskiej Sali
Kongresowej, które unaoczniło postawy i oczekiwania partyjnego aktywu. Kroku tele-
wizji starało się dotrzymywać radio. Preparowanym transmisjom z wieców w zakładach
pracy sugestywności dodawał komentarz zwracający uwagę na „gniew i oburzenie”
malujące się na twarzach protestujących.
Tezy i slogany propagandy prasowo-radiowo-telewizyjnej znajdowały rozwi-
nięcie w literaturze przedmiotu. Oprócz wydawanych w celach szkoleniowych broszur
tłumaczących istotę „syjonizmu” publikowano obszerniejsze prace udające popular-
nonaukowe. Wśród autorów tego typu literatury brylował Tadeusz Walichnowski.
Jedna z jego książek (napisana z Janem Dziedzicem) Wokół agresji Izraela (1968) jest
wzorcowym przykładem doprecyzowania i wzmocnienia tego, o czym mówiły media
i pisała prasa. Było w niej wszystko to, co składało się na główne tezy propagandy
marcowej. Przede wszystkim najezdniczy, niebezpieczny wróg posługujący się takimi
metodami, jakimi III Rzesza posługiwała się wobec podbitych terytoriów, i galeria
wrogów jednostkowych, wśród których poczesne miejsce zajęli Jan Nowak-Jeziorański
(„główny promotor działalności dywersyjnej na Polskę”) otoczony osobami „czynnie
zaangażowanymi w ruchu syjonistycznym na terenie Monachium” oraz Jerzy Gied-
royc, który od lat „powiązany jest z ruchem syjonistycznym”.
W latach 1967–1968 roku Walichnowski opublikował siedem książek poświę-
conych polityce Izraela i RFN oraz syjonizmowi (m.in. Mechanizmy propagandy syjo-
nistycznej; Organizacje i działacze syjonistyczni; Syjonizm a NRF). Najcenniejsze
wypowiedzi wznawiane były nawet czterokrotnie, niektóre ukazały się nakładem
agencji „Interpress” w przekładzie na francuski i angielski, co świadczyło o tym, że
zainteresowanie problematyką, ale i twórczością autora, wykracza poza granice kraju.
Nie licząc wznowień i edycji obcojęzycznych, łączny nakład tej produkcji wynosił
prawie 250 tysięcy egzemplarzy.
W tyle nie pozostawały Wydziały Propagandy Komitetów Wojewódzkich. Sta-
raniem warszawskiego KW ukazało się m.in. opracowanie Zbigniewa Sołuby Cele
i zadania współczesnego syjonizmu (1968). Analogicznego prace zostały poświęcone
„Kulturze” i emigracji politycznej – w tym rodzaju twórczości specjalizował się Witold
Filler (Teorie i praktyki paryskiej „Kultury”, 1969).
Kampanię „antysyjonistyczną” zaczęto wyciszać w połowie 1968 roku. GUK-
PPiW w rozporządzeniu z 24 czerwca zalecił nieeksponowanie publikacji na temat
syjonizmu w poszczególnych numerach pism, programach radiowych i telewizyjnych,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 269

nieakcentowanie „żydowskiego pochodzenia” inspiratorów wydarzeń marcowych,


niepodkreślanie przy omawianiu „zmian kadrowych” żydowskiego pochodzenia osób,
których zmiany te dotyczyły.
Dobiegała końca kampania wyjątkowa. Po raz pierwszy w dziejach Polski Ludo-
wej posłużono się wszystkimi dostępnymi instrumentami propagandy. Do walki rzu-
cono radio i telewizję, wszystkie rodzaje dzienników i czasopism, periodyki mające
za zadanie docierać do wybranego audytorium oraz tworzone na potrzeby chwili
(miesięcznik społeczno-kulturalny „Barwy” kierowany przez Henryka Gaworskiego),
pisma satyryczne oraz broszurową literaturę polityczną. Pytanie o powód tego natężenia
środków wcale nie jest retoryczne. Chodziło o wyeliminowanie „wroga”, a w przy-
padku frakcji „partyzanckiej” zwiększenie wpływów, względnie nawet zdobycie władzy.
Ale nie były to jedyne cele. Walka z „syjonizmem” była dobrą okazją do podrepero-
wania kulejącej ideologii. Wystąpiono w imię naruszanego przez „bananową młod-
zież” egalitaryzmu, afirmowano postawy patriotyczne, piętnowano „bezideowość”
i neutralność wobec socjalistycznej aksjologii. Kampania odwracała uwagę od pogar-
szającej się sytuacji gospodarczej, braków zaopatrzeniowych i wolno rosnących płac,
pełniła więc zgodnie z wymogami gatunku funkcję osłonową. Dała sposobność do
kolejnego zdyscyplinowania środowiska dziennikarskiego, zwarcia szeregów i wyeg-
zekwowania posłuszeństwa. Pozwoliła na ocenę składu personalnego i funkcjonalności
mediów. Stefan Olszowski wspominał w lipcu 1968 roku o „pozytywnych procesach
w redakcjach” i „lepszych warunkach do dalszego porządkowania sytuacji osobowej
i politycznej”. Podczas plenum partii w lipcu 1968 roku media chwaliło Biuro Polityczne
oraz Edward Gierek. W wystąpieniu na V zjeździe PZPR w 1969 roku Gomułka twier-
dził, że media zadowalająco realizowały generalną linię partii, a „ogromna większość”
dziennikarzy „wypowiedziała się” przeciw reakcji, rewizjonizmowi i „tendencjom
antysocjalistycznym”. Opinie te brzmią groteskowo w sytuacji ręcznego sterowania
prasą i narzucania poszczególnym tytułom konkretnych wypowiedzi.
W szczerość refleksji, którymi dzielił się Gomułka, będących w istocie samo-
chwalstwem – media mówiły przecież to, co im kazano – pozwalały wątpić decyzje
wzmacniające politycznie oddziaływanie prasy. We wrześniu 1969 roku z inicjatywy
Stefana Olszowskiego zaczęły ukazywać się „Perspektywy” pod redakcją Dobrosława
Kobielskiego. Był to tygodnik społeczno-polityczny o formule magazynu ilustrowanego
mający bezkompromisowo mierzyć się z rzeczywistymi i urojonymi przeciwnikami
systemu, słusznie oceniający sytuację międzynarodową, całkowicie dyspozycyjny, sta-
nowiący przeciwwagę dla „Polityki”.
Styl i metody, po które sięgnięto w 1968 roku, niepozostawiające złudzeń co do
tego, czym były media w rzeczywistości autorytarnej, miały jeden, poważny plus. Po
raz pierwszy w Polsce Ludowej jawnie postawiono zarzuty polityce medialnej, otwar-
cie powiedziano to, co od lat stanowiło publiczną tajemnicę. Podczas marcowych
manifestacji akademickich, m.in. w Gdańsku i Łodzi pojawiły się transparenty „Prasa
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

270 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

kłamie”. W Sopocie rozrzucono ulotki z apelem o niedawanie wiary „fałszywej propa-


gandzie”. Darcie gazet w proteście w czasie wiecu studentów na Politechnice Warszaw-
skiej oraz plakaty z napisami „Prasa kłamie”, „Precz z cenzurą” „Tylko «Miś» jeszcze
nie kłamie”, „Czytajcie «Świerszczyka», on nie kłamie” wywieszone na murach Uni-
wersytetu i Politechniki w Warszawie oraz wzmożone słuchanie „Wolnej Europy”
dowodziło, że zdawano sobie sprawę z istoty polityki informacyjnej – z tego, że jest
oparta na kłamstwie, służy kreowaniu rzeczywistości zgodnie z zapotrzebowaniem
rządzących, wygrywaniu jednych grup społecznych przeciw innym, obrażaniu osób
uznanych za wrogów i uniemożliwianiu im prawa do obrony. Stefan Kisielewski
zauważył że kłamstwo w systemie komunistycznym było „legitymacją, uniformem,
sprawdzianem lojalności”. Dziennikarstwo marcowe potwierdziło tę diagnozę.
Studentom udało się zaprotestować przeciw tej praktyce oraz, na małą skalę,
naruszyć monopol informacyjny władz. Hasła, jakimi obwieszone były budynki wyż-
szych uczelni, dostrzegali przechodnie. Produkowane na terenie Politechniki War-
szawskiej ulotki i odezwy dostawały się do rąk osób solidaryzujących się ze strajkiem.
W sprawie polityki medialnej głos zabrał Kościół. 21 marca 1968 roku Konfe-
rencja Episkopatu przesłała na ręce premiera list, w którym zwracano uwagę, że:

Władza państwowa, która dopuszcza się do ograniczenia wolności informacji dostaje


się nieustannie pod krytyczny osąd opinii społeczeństwa, które widzi rozbieżność
między prasą zależną a codzienną rzeczywistością.

Ponownie Episkopat wypowiedział się tej materii w październiku 1969 roku.


Biskupi oświadczali wówczas, że:

kłamstwo (...) deprawuje człowieka. (...) Posługiwanie się kłamstwem nie tylko
szkodzi dobru wspólnemu, ale prowadzi do podważenia podstaw życia społecznego
(...). Poszukiwanie i głoszenie prawy jest środkiem obrony przed poddaniem człowieka
w niewolę (...). Pisarze, publicyści, ludzie pióra, apelujemy do Was: Piszcie prawdę,
brońcie prawdy, we wszystkich dziedzinach życia i nauki.

„Ruchy kadrowe” (1968–1970)


Czystki w mediach zaczęły się jeszcze przed apogeum rozprawy z „syjonistami”.
Były spowodowane treścią nabierającej tempa kampanii, ale i przekonaniem władz,
że nie wszyscy w tak newralgicznym dla partii czasie potrafili stanąć na wysokości
zadania. Nie można wykluczyć, że niektóre zmiany były efektem działań starających
się poszerzyć swoje wpływy „partyzantów”. Uzasadnieniem dla części z tych praktyk
była nieumiejętna w ocenie władz działalność redakcji młodzieżowych – głównie
prasy i radia. Widać tu pozornie logiczny mechanizm, którym się posługiwano – jeśli
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 271

młodzież zachowuje się niezgodnie z oczekiwaniami, ktoś popełnił błędy i musi ponieść
odpowiedzialność. W sprawie tej wypowiedziało się zresztą SDP. W czerwcu 1968
roku podjęto uchwałę, w której stwierdzano, że:

ani istniejący model prasy, ani dotychczasowy stan naświetlania problemów młod-
zieży na łamach prasy masowej nie mogą zabezpieczyć realizacji tych zadań, które Partia,
jako przewodnia siłą narodu polskiego stawia w obecnej chwili przed całym aktywem
społecznym odpowiedzialnym za wychowanie młodego pokolenia Polski Ludowej.

Szczególna waga, jaką w marcu 1968 roku zaczęto przywiązywać do mediów,


objawiła się na kilka sposobów. Po pierwsze (i nienowe) władza uznała za konieczne
nawiązanie bezpośredniego kontaktu z dziennikarzami. W końcu marca Biuro Prasy
zorganizowano naradę z udziałem redaktorów naczelnych, podczas której dokonano
analizy sytuacji w kraju, formułując oczekiwania wobec mediów, m.in. w zakresie takich
kwestii, jak „powrót” do problemu dyktatury proletariatu i pojęcia wolności.
W początku kwietnia z redaktorami naczelnymi spotkał się Władysław Gomułka.
Po przedstawieniu przez Stefana Olszowskiego zadań prasy, radia i telewizji „rozwi-
nęła się ożywiona dyskusja”, przemówienie wygłosił także I Sekretarz. W maju nato-
miast delegacja SDP spotkała się z premierem Cyrankiewiczem – komunikat donosił,
że „omówiono szereg zagadnień dotyczących zamierzeń i żywotnych problemów
środowiska dziennikarskiego”.
Od dyskutowania nad zagadnieniami i zamierzeniami ważniejsze były persona-
lia. Z zagrożenia, jakie stwarzali „syjoniści”, wynikała konieczność wyeliminowania
ich z szeregów partii, nie tylko z pionu propagandowego. Zgodnie z wszechobecnym
wówczas hasłem „Oczyścić partię ze syjonistów” do czerwca 1968 roku z resortów
centralnych, w tym radia i telewizji, odwołano 483 osoby. Z partii wyrzucono 300.
Większości zmian dokonano do końca 1968 roku, ale czystki i rotacje trwały
w 1969 roku oraz w pierwszej połowie 1970. Nie wszystkie były związane z zażegny-
waniem niebezpieczeństwa „syjonistycznego”, ale ruchy o takim podłożu wywołały
efekt karuzeli stanowisk. Miejsce usuniętych i tych, którzy zdecydowali się odejść,
nie czekając na zwolnienie, zajmowali nowi, zasłużeni, bądź zasługujący na zaufanie.
Do początku 1969 roku w RSW „Prasa” rotacją kadr objęto ponad 800 osób, z czego
około 250 pełniących stanowiska kierownicze. Odwołano 147 dziennikarzy. O skali
zmian świadczą przesunięcia w dziennikach terenowych PZPR – w końcu 1969 roku
53 procent redaktorów naczelnych pełniło jeszcze niedawno taką samą funkcję pełniło
w innej redakcji, 35 procent przyszło na stanowiska z aparatu partyjnego.
W maju 1968 roku kierownikiem Wydziału Propagandy KC przestał być Leon
Stasiak, w listopadzie Sekretarzem KC odpowiedzialnym za propagandę został Ste-
fan Olszowski (od lipca 1963 roku funkcję tę pełnił Starewicz). Pociągnęło to za sobą
zmianę na stanowisku szefa Biura Prasy – po Olszowskim został nim Wiesław Bek.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

272 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

W prasie zmiany zaczęto zgodnie z hierarchią od „Trybuny Ludu”, z którą w grud-


niu 1967 roku pożegnał się Leon Kasman – jego następcą został Stanisław Mojkow-
ski. Zmieniono szefów „Expressu Wieczornego” (Zbigniew Sołuba zastąpił Leona
Bielskiego), wrocławskiej „Gazety Robotniczej” i tamtejszego „Słowa Polskiego”, „Dzien-
nika Bałtyckiego”, „Głosu Wybrzeża”, „Zielonego Sztandaru” oraz „Gazety Krakow-
skiej” i tamtejszego „Dziennika Polskiego” oraz warszawskiego „Kuriera Polskiego”
(dziennika SD). W grupie czasopism nowych redaktorów naczelnych zyskały „Nowe
Drogi” (Marian Naszkowski za Stefana Wierbłowskiego), „Nowa Wieś”, „Przyjaciółka”
(Anna Wysznacka za Halinę Koszutską), tygodniki „Argumenty” (Wiesław Mysłek
za Tadeusza Mrówczyńskiego), „Odgłosy”, „Kobieta i Życie”, „Panorama Północy”,
dwutygodnik „Zagadnienia i materiały”, miesięczniki „Razem”, „Perspektywy Polskie”,
„Odra” (w końcu 1967 roku został zwolniony Tadeusz Lutogniewski), „Dialog” (miejsce
usuniętego Adama Tarna zajął Stanisław Stampfl) oraz „Ruch Muzyczny” (ze stano-
wiska usunięty został Zygmunt Mycielski). Jesienią 1969 roku z „Przekroju” odszedł
Marian Eile, niedługo później ze stanowiska redaktora naczelnego „Szpilek” zdjęto
Arnolda Mostowicza, którego następcą został Krzysztof Teodor Toeplitz.
Wymieniano nie tylko redaktorów naczelnych, ale także ich zastępców i sekre-
tarzy redakcji. Dotyczyło to „Trybuny Robotniczej”, „Przekroju” (Janina Ipohorska
okazała się winna negatywnego wpływu na linię tygodnika, która „nie jest podporząd-
kowana wymogom kształtowania świadomości socjalistycznej naszego społeczeń-
stwa”), „Życia Warszawy” (Szymon Jakubowicz), „Expressu Wieczornego” i „Expressu
Poznańskiego”, łódzkiej „Gazety Robotniczej”, „Głosu Wybrzeża”, „Dziennika Bałtyc-
kiego”, katowickiego „Wieczoru”, „Głosu Nauczycielskiego”, „Karuzeli”, „Ekranu”; „Argu-
mentów” i „Współczesności”. Edward Mikołajczyk został nowym sekretarzem redakcji
„Walki Młodych”, w „Życiu Warszawy” stanowisko to stracił i został usunięty z gazety
Leopold Unger oskarżony o „rozkład ideologiczny” zespołu. Alina Grabowska została
zwolniona z „Głosu Robotniczego” za „brak dojrzałości politycznej”. Uznano, że retu-
szu wymaga redakcja miesięcznika „Poezja”, z której odeszli m.in. Julian Przyboś
i Artur Międzyrzecki oraz „Przyjaciółki”, z którą pożegnało się ponad dziesięć osób.
Proceder zwalniania ze względu na pochodzenie objął w zasadzie całą prasę, której
wydawcą była RSW.
Wyjątkowy problem stanowił tygodnik „Fołks-Sztyme”, pismo PPR/PZPR, a od
października 1956 roku Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. Tu
zmiany redaktorów następowały częściej. Pierwszy został wyrzucony Grzegorz Smo-
lar (w marcu 1968 roku), na dodatek uznano, że pismo należy „spolszczyć” (wyda-
wane było w języku żydowskim), więc od 1969 roku dwie kolumny ukazywały się po
polsku.
Zmian dokonywano we wszystkich rodzajach pism – prasie codziennej wydawa-
nej przez RSW, periodykach teoretycznych, czasopismach społeczno-kulturalnych i saty-
rycznych na terenie całego kraju. Miały na celu zażegnanie zagrożenia „syjonistycznego”
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 273

oraz wzmocnienie kontroli. Do prasy kierowano pracowników wojewódzkich struk-


tur partii, a niekiedy także cenzury (stanowisko zastępcy redaktora naczelnego „Głosu
Wybrzeża” objął szef bydgoskiego oddziału Urzędu).
Czystkę przeprowadzono w Komitecie do Spraw Radia i Telewizji. Z radia odszedł
wiceprezes Henryk Werner oraz dyrektor programowy Zespołu Programu dla Zagra-
nicy (Hubert Meller), redaktor naczelny audycji oświatowych Zespołu Programu
Krajowego, dyrektor Biura Listów, redaktor naczelny Rozgłośni Krakowskiej (stano-
wisko to objął Władysław Loranc), redaktor naczelny audycji literackich (Alina Szen-
waldowa), redaktor naczelny programów dla dzieci i młodzieży, redaktor naczelny
czasopisma „Radio i Telewizja”. Zmiany objęły również stanowiska zastępców redak-
torów naczelnych. Większym zaufaniem cieszyła się telewizja. Tu wymieniono tylko
szefa ośrodka w Szczecinie oraz redaktora naczelnego programów naukowych Zespołu
Programu Telewizyjnego. Z własnej woli aktywność w telewizji ograniczył Witold
Małcużyński. Powodem nie były polowania na „syjonistów” tylko agresja na Czecho-
słowację, po której na pewien czas zrezygnował z prowadzenia magazynu informa-
cyjnego „Monitor”.
W PAP wymieniono zastępcę redaktora naczelnego, stanowisko to objął Ryszard
Frelek, a Janusz Roszkowski został redaktorem naczelnym Redakcji Krajowej, by
w 1969 roku awansować na stanowisko zastępcy redaktora naczelnego. Przyjrzano
się obsadzie CAF-u, zagranicznym korespondentom prasy, radia, telewizji, PAP oraz
GUKPPiW (z centrali odeszło kilkanaście osób, w tym dyrektor jednego z departa-
mentów). W Polskiej Kronice Filmowej na stanowisku redaktora naczelnego zmiana
zaszła już w lecie 1967 roku, kiedy do dymisji podała się Helena Lemańska, nie godząc
się na narzucaną Kronice linię polityczną. W ciągu następnego roku filmowy magazyn
miał czterech redaktorów naczelnych, a rotacja trwała do czasu objęcia stanowiska
przez Michała Gazdowskiego, który kierował PKF do 1973 roku.
Władze nie mogły rzecz jasna nie zwracać uwagi na to, co dzieje się w SDP. Pod-
czas rozpoczętego 14 marca 1968 roku VII zjazdu Stowarzyszenia (75 procent dele-
gatów na zjazd było członkami PZPR) potępiono redaktorów, dziennikarzy i tytuły
szkodzące partii przez prowadzenie polityki idącej wbrew jej linii i interesom Polski
Ludowej. W wyborach władz odpadły osoby uznane za legitymujące się złym pocho-
dzeniem lub poglądami.
Zabiegom tym towarzyszyła aktywność Naczelnego Sądu Dziennikarskiego
(wiceprzewodniczący Ryszard Gontarz), w którego kompetencji leżały skreślenia
z ewidencji SDP osób usuniętych ze stowarzyszenia bądź takich, których członko-
stwo wygasło na skutek wyjazdu z Polski. Według doniesień prasowych, do początków
kwietnia 1968 roku kraj miało opuścić 55 dziennikarzy.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

274 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Ruch
W końcu lat 60. protestowano nie tylko jawnie, konkretny kształt przybrała
wówczas tajna, antykomunistyczna organizacja Ruch. We wrześniu 1969 roku zaczął
wychodzić jej „Biuletyn” redagowany przez Emila Morgiewicza i Andrzeja Czumę.
Pismo to było pierwszym od końca lat 40. periodykiem podziemnym. Ukazało się
zaledwie sześć numerów w nakładzie po około 400 egzemplarzy, równie niewielki
był zasięg oddziaływania. Powstanie „Biuletynu” miało jednak znaczenie, dowodziło
bowiem prób przełamywania monopolu informacyjnego, a więc tego, że niezależna
prasa może być miejscem prezentowania myślenia wolnego od cenzuralnych defor-
macji.
W lecie 1970 roku Ruch został rozbity aresztowaniami. Proces odbył się w naprze-
łomie września i października 1971 roku – posypały się długie wyroki, najsurowszy
otrzymał Andrzej Czuma skazany na 7 lat więzienia (Morgiewicz na 4 lata). Idea prasy
w pełni niezależnej nie została jednak pogrzebana. Wrócono do niej sześć lat później.

Grudzień 1970
W końcu 1970 roku polskie media sprawiały wrażenie, jakby życie codzienne
w kraju toczyło się spokojnym rytmem. Sprawcą tego pozoru była cenzura uważnie
przyglądająca się (w sprawozdaniach pisano o „poważnych ingerencjach”) publika-
cjom dotyczącym sytuacji na rynku wewnętrznym. Eliminowano z nich wszystko, co
wskazywało na braki lub niedostatki, a tym bardziej na niezadowolenie społeczeństwa.
Nie można wykluczyć, choć to dywagacja, że ujawnianie trudności, i tak przecież widocz-
nych gołym okiem, spowodowałoby inną reakcję na podwyżki cen (nazywane „zmianą
cen detalicznych szeregu artykułów”) ogłoszone w grudniu 1970 roku, to znaczy
pozwoliło na uniknięcie rozlewu krwi.
Metody propagandowe, po jakie sięgnęły wówczas władze, stanowiły kolejny
dowód tego, jak dalece polityka Gomułki z końca dekady różniła się od klimatu, w któ-
rym obejmował władzę przed czternastu laty oraz tego, jak polityka informacyjna
z grudnia 1970 roku bliska była tej z czerwca 1956 roku. Wyjątek stanowiła próba zablo-
kowania wiadomości o tym, co działo się w Trójmieście i Szczecinie. W kilka godzin
po rozpoczęciu rozruchów w Gdańsku, w poniedziałek 14 grudnia, wprowadzono
ścisłą blokadę komunikacyjną. Przerwane zostały połączenia telefoniczne i teleksowe.
Zdecydowano o zamknięciu obszaru miasta dla korespondentów zachodnich agencji
prasowych, ograniczając im przy okazji swobodę poruszania się po kraju, zmieniono
część połączeń kolejowych i lotniczych, kontrolowano jadące na Wybrzeże samo-
chody. Obostrzenia dotknęły portu gdańskiego, który został zamknięty – kapitanowie
niektórych statków oczekujących na redzie dostali polecenie wypłynięcia w morze
(dotyczyło to około dwudziestu jednostek).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

W POLSCE GOMUŁKI (1956–1970) 275

Przedsięwzięcia te miały nie dopuścić do rozpowszechnienia informacji o wypad-


kach, czemu towarzyszyło milczenie mediów ogólnokrajowych. O sytuacji na Wybrzeżu
oraz w Szczecinie informowały tamtejsze prasa i radio – poddane rygorystycznej
cenzurze, więc ograniczające się początkowo do przekazywania komunikatów władz.
15 grudnia telewizyjne przemówienie do mieszkańców Trójmiasta wygłosił wice-
premier Stanisław Kociołek (przedruk w „Dzienniku Bałtyckim” nr 298, 16 grudnia),
który zdystansował się od oceny przyczyn, uznał natomiast za stosowane określić
demonstrantów mianem „bandytów” i apelować o spokój.
W wymiarze ogólnopolskim władze zdecydowały się poinformować o wyda-
rzeniach dopiero we środę, 16 grudnia o godzinie 16 za pośrednictwem dziennika
Polskiego Radia. Posłużył do tego komunikat PAP mówiący o „poważnych zajściach
ulicznych”, do jakich doszło w Gdańsku 14 i 15 grudnia. We czwartek 17 grudnia prze-
mówienie transmitowane przez radio i telewizję wygłosił Józef Cyrankiewicz, który
tym razem nie groził obcinaniem rąk. Komentarz „Trybuny Ludu” (nr 350, 17 grud-
nia), który można uznać za oficjalną wykładnię, w kłamliwy sposób przedstawiał przy-
czyny zajść, szukając ich „inspiratorów” w „elementach awanturniczych” i sugerując,
że wypadki nie miały związku z podwyżką cen. W tym numerze „Trybuny” ukazało
się zdjęcie osób wdzierających się do sklepu z podpisem:

Zajścia w Gdańsku wywołane przez elementy awanturnicze przejawiły sie również


w grabieży sklepów.

Komentarz pt. Tragiczne doświadczenia ogłoszony 19 grudnia w pezetpeerow-


skim „Kurierze Szczecińskim” minimalizował udział stoczniowców, uznając ich wyjś-
cie na ulice za „nieprzemyślane wystąpienie”, całą odpowiedzialność składając na
„bandy grabieżców” i „rozwydrzonych wyrostków”, dokonujących pod wpływem zra-
bowanego wcześniej alkoholu aktów „najdzikszego wandalizmu”. Mimo że ośrodek
gdański telewizji dysponował materiałem filmowym, a to, co działo się w mieście,
zarejestrowała PKF, nie dopuszczono do ich emisji. Dziennik telewizyjny był ręcznie
sterowany przez Biuro Prasy, które zamawiało konkretne materiały filmowe i komen-
tarze. Wzorcem były depesze PAP stanowiące podstawę interpretacyjną. 19 grudnia
„Trybuna Ludu” informację o sytuacji opatrzyła tytułem W porcie, stoczni, fabrykach
normalna praca. Przedświąteczne zakupy. Szeroko pisano i mówiono natomiast
o radzieckim pojeździe kosmicznym „Łunochod-1” sprawnie przemieszczającym się
po powierzchni Księżyca.
Wypadki grudniowe doprowadziły do usunięcia Gomułki ze stanowiska I Sekre-
tarza, co nie wpłynęło na sposób informowania o tym, co stało się w Trójmieście i Szcze-
cinie. Edward Gierek uznał, że sprawę trzeba wyciszyć w imię przekonania, że w kraju
panuje spokój. Nie było to prawdą, strajki trwały do stycznia 1971 roku. Kłamano
więc w społecznym jakoby interesie, co nie było niczym nowym. Podczas spotkania
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

276 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

z dziennikarzami w marcu 1971 roku Gierek zauważył, że wracanie do Grudnia nie


jest celowe, sprzyja bowiem wzrostowi „podenerwowania w społeczeństwie”. Rzeczy-
wiście, nie należało wracać do przeszłości. Szło nowe.

Media w statystyce
Od przełomu lat 50. i 60. w Polsce stopniowo rosła liczba tytułów oraz nakłady
i objętość prasy. W 1958 roku ukazywały się 923 gazety i czasopisma, w tym 53 dzien-
niki o jednorazowym łącznym nakładzie 21,4 miliona egzemplarzy. W 1962 roku
liczba tytułów wynosiła 1100 (53 dzienniki), cztery lata później – 1418 (nadal 53
dzienniki), by w końcu dekady wzrosnąć do 1685 (54 dzienniki), większy był również
łączny nakład i wynosił 30 milionów egzemplarzy.
Interpretacja tych danych nie nastręcza problemów. Władze ustabilizowały
liczbę tytułów prasy codziennej, zezwalając na zwiększanie segmentu czasopism oraz
stopniowo podnosiły nakłady prasy codziennej i czasopism. Tendencja ta jest widoczna
w przypadku „Trybuny Ludu”. W 1958 roku dziennik ukazywał się w nakładzie 217
tysięcy egzemplarzy, w 1962 roku – 262 tysięcy, 1966 – 323 tysięcy, a w 1969 – 405 ty-
sięcy egzemplarzy.
Lata 1955–1956 były czasem emocji politycznych, w których cieniu powstawało
nowe medium, czyli telewizja. Program eksperymentalny nadawano od kwietnia 1955
roku przez dwie, trzy godziny dziennie. Rok później powołano Warszawski Ośrodek
Telewizyjny i zaczęto tworzyć ośrodki terenowe (Łódź, Poznań, Katowice, Kraków).
W styczniu 1958 roku na antenie pojawił się Dziennik. Telewizja wchodziła na drogę,
która w ciągu dziesięciu lat zaprowadzi ją do roli najważniejszego środka komuni-
kowania. W grudniu 1960 roku Komitet do spraw Radiofonii „Polskie Radio” zmienił
nazwę na Komitet do spraw Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja”. W 1958 roku
w Polsce było zarejestrowanych 84 abonentów telewizyjnych, na początku lat 60.
– 425 tysięcy. Skokowy wzrost tej liczby nastąpił w latach 1964–1965 za sprawą
relatywnego spadku cen odbiorników oraz możliwości odbioru programu na coraz
większym obszarze kraju. W 1963 roku liczba abonentów wynosiła 959 tysięcy, w 1965
– 2,1 miliona, w 1968 roku 3,4 miliona, a rok później 3,8 miliona. Mimo że większą część
telewizorów rejestrowano w miastach (2,9 miliona), zasięg oddziaływania telewizji
nie budził wątpliwości. Wydłużał się także czas emisji – w 1966 roku był on prawie
sześciokrotnie większy niż w 1955 roku.
Stabilizacji uległa natomiast liczba abonentów radia. W 1958 roku było ich
4,4 miliona, w 1965 roku – 5,6 miliona i wielkość ta utrzymała się na niezmienionym
poziomie do 1969 roku. W latach 1955–1960 wydłużał się czas emisji, by później ulec
skróceniu i utrzymywać się w latach 1965–1966 na poziomie około 30 procent wyższym
niż w poprzedniej dekadzie.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 277

ROZDZIAŁ 13

Dekada pomyślności
(1970–1980)

Idzie nowe?
W polityce medialnej początku lat 70. nietrudno dostrzec elementy stylu nowej
ekipy rządzącej. Nowy I Sekretarz o wiele lepiej niż Gomułka rozumiał rolę mediów,
a chcąc zaskarbić sobie i utrzymać popularność, umiał je wykorzystywać sposobniej
niż poprzednik.
Jedną z różnic w stosunku do lat 1956–1970 było przydawanie mniejszego zna-
czenia kategorii wroga wewnętrznego. Figury tej nie odesłano do lamusa, sięgano
jednak po nią rzadziej. W październiku 1971 roku Mieczysław F. Rakowski, szef „Poli-
tyki”, zanotował w swoim Dzienniku, że Polska:

Jest jednym z najdziwniejszych krajów socjalistycznych – nie ma wewnętrznego


wroga. To się zdarzyło po raz pierwszy. Zazwyczaj zawsze był jakiś wróg – liberałowie,
socjaldemokraci, rewizjoniści, syjoniści itp.

O konstatacji tej trzeba pamiętać przy próbach analizowania polityki medial-


nej w pierwszej połowie lat 70. Miała ona koncentrować społeczną uwagę na tym, co
Gierek uważał za najważniejsze, czyli kwestiach gospodarczych. Zamknięto w związku
z tym problem „rewizjonizmu”, faktycznie już nieistniejącego, oraz definitywnie zakoń-
czono kompromitującą Polskę na arenie międzynarodowej walkę z syjonizmem.
Mniejszą i inną niż dotąd rolę odgrywał w propagandzie wróg zewnętrzny. Było
to związane z normalizacją w stosunkach między PRL a RFN po uznaniu przez Bonn
granicy na Odrze i Nysie (grudzień 1970 roku) oraz postępującym odprężeniem w sto-
sunkach Wschód–Zachód, którego apogeum przypadło na połowę dekady.
Propaganda wczesnych lat 70. uległa więc ewolucji adekwatnej do klimatu, jaki
do życia politycznego wprowadził I Sekretarz oraz sytuacji międzynarodowej. Celem Gier-
ka było przyspieszenie rozwoju gospodarczego i wzrostu poziomu życia. Priorytety
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

278 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

te realizowane w ramach planu pięcioletniego 1971–1975 stały się głównym celem


propagandy.
Nie znaczy to, że uprawnione jest postrzeganie jej – w sensie metod, jakimi się
posługiwała – jako czegoś całkiem nowego. Wprowadzone w życie przekonanie Gierka
co do sposobu przedstawiania wypadków na Wybrzeżu, których przyczyn i przebiegu
nie wyjaśniono społeczeństwu, oraz zasady polityki medialnej, jaką prowadziła nowa
ekipa, skłania do tezy, że w materii informacyjnej opierano się na wzorach z przeszłości.
W końcu grudnia 1970 roku prasa, radio i telewizja były pełne sprawozdań z zakładów
pracy, których załogi deklarowały wykonanie planów, a zarazem objawiały pełne zro-
zumienie dla zmian personalnych. Czytając gazety, bądź oglądając telewizję, można
było odnieść wrażenie, że poza deklarowaniem poparcia Polacy zajmowali się wyłącznie
świętami, nie myśląc i nie rozmawiając o niczym innym. Media natychmiast wprzęg-
nięte zostały w służbę legitymizowania nowej ekipy, posługując się wypróbowaną
konwencją mistyfikacji. Stefan Kisielewski zauważył wówczas, że „prasa to największy
brud naszego życia”.
Zmianie nie uległ język propagandy, swojej nieśmiertelnej przydatności dowo-
dziły slogany – zwięzłe, wyraziste sformułowania zawierające treści perswazyjne,
sprawiające wrażenie wszechobecności, miały bezrefleksyjnie aktywizować, odbiorcę.
Ulubioną, co nie znaczy, że niestosowaną wcześniej konwencją propagandystów lat
70. stała się anafora, hasłowa fraza zawierająca powtarzalny składnik, wyrażająca
priorytety partii. (O dalszy rozwój socjalistycznej Polski, O pomyślność ludzi pracy).
Od I Sekretarza trudno było zresztą wymagać całkiem innego spojrzenia na poli-
tykę informacyjną. Jego kariera polityczna w Polsce Ludowej przebiegała w warunkach
monopolu partii w tej dziedzinie, co uznawał za rzecz oczywistą. W czasie spotkania
z dziennikarzami w lipcu 1972 roku powiedział, że „dziennikarstwo polskie spełnia
swoje funkcje, przyczyniając się do pogłębiania świadomości celów, do których zdąża
partia i naród”. Frazes ten, nic nie mówiąc, znaczył zarazem tyle samo, ile podobne,
wygłaszane wcześniej. Novum stanowiło przekonanie, że polityka medialna musi ulec
unowocześnieniu, tak jak cała substancja pogomułkowskiej Polski. Media miały być,
i już wkrótce stały się, bardziej atrakcyjne i różnorodne, nieco odideologizowane. Miały
oferować więcej rozrywki i być przez swoją „nowoczesność” postrzegane jako natu-
ralny element przeobrażeń gospodarczych oraz, w co ufano, skuteczniejsze.
Tak jak i wcześniej zadania stawiane propagandzie formułowały najwyższe gre-
mia partyjne. W czerwcu 1971 roku Biuro Polityczne zdecydowało o rozbudowie tech-
nicznej infrastruktury radia i telewizji – projekt zakładał dokończenie budowy kom-
pleksu w Warszawie przy ulicy Woronicza, doinwestowanie ośrodków regionalnych,
objęcie zasięgiem I programu telewizji 80 procent ludności kraju oraz rozpoczęcie
emisji w kolorze. W kolejnym dokumencie Biura na ten temat (lipiec 1973) zaznaczo-
no, że partia i państwo przywiązują „ogromną wagę do rozwoju radia i telewizji jako
instrumentu najbardziej masowego i efektywnego oddziaływania na społeczeństwo
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 279

w duchu ideologii marksistowskiej i zdobywania społecznego poparcia dla polityki


partii”.
Ważkie zadania, jak zwykł był to czynić zawsze, postawił „środkom masowej
informacji i propagandy” VI zjazd PZPR, który obradował w grudniu 1971 roku.
W uchwale zapisano, że:

naczelnym zadaniem prasy, radia i telewizji jest wszechstronne działanie informa-


cyjno-publicystyczne na rzecz stałej konsolidacji całego narodu wokół partii i jej pro-
gramu. Należy więc nadal systematycznie doskonalić cały system środków masowej
informacji w oparciu o zdobyte doświadczenia oraz postulaty społeczeństwa.

Uznano za stosowne, wzorem dawnych lat, wspomnieć o kontrolnej roli „środ-


ków masowej informacji i propagandy”. Miały one rzetelnie „oświetlać podejmowaną
problematykę”, tropić i zwalczać „ujemne zjawiska społeczne”, a instytucje państwowe
„konkretnie” reagować na krytykę prasową.
Oznaczało to tyle samo, co formułowane wcześniej zaklęcia tego rodzaju i miało
znaczenie wyłącznie rytualne. Nie znaczy to jednak, że w mediach nic się nie działo.
Zmiany, jakie zaszły w prasie, radiu oraz telewizji były efektem polityki mającej na celu
szybkie przekonanie społeczeństwa do nowej władzy i dalsze „umacnianie” socjalizmu
oraz „konsolidowanie” społeczeństwa wokół partii i jej przywódcy. Doszło do nich na
skutek roszad kadrowych na kluczowych stanowiskach aparatu propagandowego, na
skutek tego, co stało się na najwyższych stanowiskach.
Przeorganizowane zostały działające w PZPR instytucje zarządzania i kontroli
mediów. W styczniu 1972 roku Biuro Prasy zostało połączone z Wydziałem Propa-
gandy i Agitacji w jeden organizm, który przybrał miano Wydziału Propagandy, Prasy
i Wydawnictw. Jego kierownikiem został Jerzy Łukaszewicz. Za prasę odpowiadał jeden
z zastępców szefa wydziału, którym został Andrzej Weber, w gestii drugiego (początkowo
był nim szef cenzury Stanisław Kosicki) pozostawały sprawy ideologiczne. Utworzono
również Zespół Prasowy KC, który według pierwotnego zamierzenia miał służyć
omawianiu polityki propagandowej, a stał się miejscem instruowania redaktorów
naczelnych o postanowieniach władz.
Do zmian personalnych doszło w cenzurze, prasie, radiu i telewizji. W końcu 1972
roku prezesem GUKPPiW został Stanisław Kosicki, który zastąpił Józefa Siemka,
walczącego ze słowem od połowy lat 60. W lutym 1972 roku ze stanowiska redak-
tora naczelnego „Trybuny Ludu” odszedł Stanisław Mojkowski, który objął prezesurę
przedsiębiorstwa RSW „Prasa–Książka–Ruch”. Nowym szefem „Trybuny” został Józef
Barecki. W tym samym roku z redakcją „Życia Warszawy” pożegnał się Henryk Koro-
tyński, zastąpił go Ryszard Wojna, którego dość szybko zmienił Bogdan Roliński,
dotychczas zastępca naczelnego „Trybuny Ludu”. Na początku lat 70. nowych redak-
torów naczelnych zyskało kilka czasopism, m.in. „Kultura” (Dominik Horodyński za
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

280 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Janusza Wilhelmiego), „Poezja”, „Film”. W 1971 roku stanowisko prezesa PAP po


Michale Hofmanie objął Janusz Roszkowski.
Nie zapomniano o radiu i telewizji. W październiku 1972 roku miejsce kieru-
jącego radiem i telewizją od 1956 roku Włodzimierza Sokorskiego zajął Maciej Szcze-
pański, uchodzący za faworyta i pupila I Sekretarza, dotychczas redaktor naczelny
katowickiej „Trybuny Robotniczej”.
W marcu 1971 roku powołano urząd rzecznika rządu, instytucję dotychczas w PRL
nieznaną. Stanowisko to objął Włodzimierz Janiurek, członek ekipy towarzyszącej
Gierkowi w jego przenosinach z Katowic do Warszawy. Trudno uznać, że działalność
rzecznika radykalnie zmieniła styl komunikowania się władz ze społeczeństwem. Samo
utworzenie urzędu było jednak znakiem, że władza rozumie, albo udaje, że rozumie,
znaczenie informacji. Dowodziły tego również ułatwienia, raczej formalnej natury, jakie
zyskali dziennikarze w dostępie do informacji z urzędów państwowych.
Nominacje te były znakiem nowych czasów, nie niosły jednak rewolucji w treś-
ciach oferowanych przez środki przekazu ani w metodach kierowania nimi. Perso-
nalnie na niższych szczeblach utrwalały rozdanie z marca 1968 roku. Dla wielu z tych,
którzy objęli stanowiska w końcu lat 60., okazały się one spokojną przystanią, bądź
odskocznią do dalszej kariery.
Już pierwsze tygodnie po objęciu stanowiska przez Gierka dowiodły, że naj-
ważniejsze zadania informacyjne będzie realizowała telewizja. Nowy prezes Radio-
komitetu kierował gros uwagi właśnie ku niej, rozpoczynając proces unowocześniania
w dwojakim tego terminu znaczeniu: technicznym oraz programowym. Inaczej mówiąc,
zgodnie z oczekiwaniem nowej ekipy przekształcił ją w instytucję, która wzięła na sie-
bie ciężar prowadzenia akcji propagandowej. Telewizja cieszyła się w związku z tym
wyjątkowymi względami cenzury. Nie dotyczyło to jednak propozycji programowych,
a polityki jej szefa. Na ogół nie dopuszczano do druku materiałów ocenianych jako
dezawuujących poczynania prezesa bądź krytycznych omówień poszczególnych audycji
i koncepcji całego programu. Nie było w tej osłonowej praktyce niczego zaskakującego.
Widać tu przecież powielenie zasady, którą wcześniej przyjęto wobec „Trybuny Ludu”.
Krytyka medium, bez względu na treść i charakter, mogła podważać jego pozycję,
wobec czego trzeba było ją eliminować. Ingerencje GUKPPiW uzasadniał koniecz-
nością zapewnienia „właściwego klimatu społecznego wokół tej instytucji”.
Dopracowano jednocześnie skuteczne metody cenzurowania emitowanych
materiałów. Poszerzono telewizyjną obsadę cenzorską, sprawnie filtrującą wszystko
to, co było uznawane za niezgodne z duchem czasu. Bieżąca kontrola nad procesem
tworzenia programu sprawowana przez cenzorów oraz redaktorów funkcyjnych spo-
tęgowała nawyki autocenzorskie. W efekcie liczba ingerencji w programach telewi-
zyjnych i radiowych była nikła w stosunku do ogólnej liczby zastrzeżeń Urzędu.
W połowie lat 70. stanowiły one tylko 2,5 procent wszystkich decyzji podjętych przez
GUKPPiW.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 281

Dzięki stylowi swoich rządów Szczepański szybko zyskał miano „krwawego


Maćka”. Traktował, zwłaszcza telewizję, jak swój folwark, wymagając pełnej dyspo-
zycyjności i egzekwując ją we właściwy sobie sposób. Słynne stały się powody wyrzu-
cania dziennikarzy, ale także ich okoliczności. Jedna ze spikerek została zwolniona ze
względu na noszony na szyi krzyżyk, w innym wypadku powodem wyrzucenia była
audycja, w której wykorzystano głos Józefa Piłsudskiego.
Przejawem uzyskiwania przez telewizję miana medium pierwszoplanowego był
coraz dynamiczniej rozwijający się program II uruchomiony w październiku 1970
roku u schyłku okresu gomułkowskiego. Oznaką nowoczesności było zainicjowanie
emisji kolorowej, co praktykowano eksperymentalnie od marca 1971 roku. Pierwszą
transmisję w kolorze przeprowadzono w grudniu z obrad VI zjazdu. Według nie-
których obserwatorów, jakość obrazu przedstawiała wiele do życzenia, np. I Sekretarz
sprawiał wrażenie, jakby pomalował sobie włosy na zielono, tym niemniej rzecz okrzy-
knięto sukcesem.
Telewizja początków dekady miała być wyrazem modernizacyjnego trendu, ale
i nowej polityki informacyjnej. W marcu 1971 roku uruchomiono audycję Trybuna
Obywatelska, pomyślaną jako forum spotkań i rozmów utrzymanych w konwencji
„szczerej rozmowy kierownictwa z masami”. Szybko okazało się, że formuła programu
jest zbyt kłopotliwa. Zastąpiły go inne, łatwiejsze dla władz, ale formalnie atrakcyjne.
Było widoczne, że nowy prezes rozumie telewizję i jej znacznie oraz że wie, jak trafić
do widza. W listopadzie 1974 roku ruszył blok programowy Studio 2, bodaj najbar-
dziej charakterystyczny produkt rozrywkowy telewizji gierkowskiej, zbierający dobre
oceny i bardzo chętnie oglądany (prowadzący: Bożena Walter, Edward Mikołajczyk,
Tomasz Hopfer, Tadeusz Sznuk).
Proces unowocześniania polityki informacyjnej nie dotyczył wyłącznie telewizji.
W listopadzie 1971 roku w I programie radia zaczęto nadawać audycję Poranek z radiem,
którą w marcu 1973 roku przekształcono w Sygnały dnia. Prezentowany w niej urzę-
dowy entuzjazm nie słabł i nie ulegał zmianie nawet wówczas, kiedy Polacy nie mieli
się z czego cieszyć. W końcu dekady do audycji przylgnęła nazwa Sygnały dna.
W lipcu 1977 roku w czasie, kiedy najlepsze lata cudu gospodarczego Polacy
mieli już za sobą, w I programie radia uruchomiono audycję, która starszym słuchaczom
przypominała Falę 49. Nosiła nazwę Jedynka i była główną propagandową audycją
radiową końca dekady, łączącą krótki, wyrazisty komentarz polityczny z atrakcyjną
oprawą muzyczną.
W 1972 roku zdecydowano się na uporządkować sferę instytucji prasowych. Do
RSW „Prasa” włączono przedsiębiorstwo kolportażowe „Ruch” oraz wydawnictwo
„Książka i Wiedza”. Powstał tym samym moloch medialny (w jego skład wchodziła rów-
nież Krajowa Agencja Wydawnicza, Polska Agencja „Interpress”, CAF oraz Ośrodek
Badania Stosunków Wschód–Zachód), który biorąc pod uwagę liczbę wydawanych
tytułów lokował się w czołówce koncernów światowych. W 1973 roku RSW wydawała
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

282 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

234 tytuły w średnim nakładzie 22,8 miliona egzemplarzy – w tym 46 dzienników


(82 procent wszystkich tytułów i 89 procent nakładu dzienników) oraz 188 czasopism
(6 procent wszystkich tytułów i 47 procent nakładu). Koncern opublikował poza tym
483 pozycje książkowe i broszury w nakładzie 14,8 miliona egzemplarzy. Wskaźniki
te były wyższe pod koniec dekady. W 1979 roku RSW był wydawcą 248 tytułów, w tym
46 dzienników i 202 czasopism, wydrukował ponad 950 tytułów książek i broszur
w łącznym nakładzie 38 milionów egzemplarzy. W połowie dekady koncern wydawał
ponad 60 procent ukazujących w Polsce książek o tematyce społeczno-politycznej.
Popularyzacji tych wydawnictw służyła Dekada książki społeczno-politycznej „Człowiek-
Świat-Polityka” organizowana od 1966 roku, a także rozbudowywana ogólnokrajowa
sieć Klubów Prasy i Książki, których w końcu lat 70. było ponad 7,6 tysiąca.
Zmiana podziału administracyjnego kraju (w 1975 roku 17 województw zastąpiło
49) spowodowała konieczność dostosowania prasy PZPR do liczby województw. Zde-
cydowano, że jeden dziennik będzie cyrkulował na obszarze dwóch lub trzech woje-
wództw, nosząc podtytuł „Dziennik Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej” zamiast
dotychczasowego „Organ KW PZPR”. W razie konieczności decydowano się na zmianę
tytułu. Np. „Gazeta Białostocka” stała się „Gazetą Współczesną” (zasięg województwa:
białostockie, łomżyńskie, suwalskie), a „Gazeta Krakowska” „Gazetą Południową”
(krakowskie, nowosądeckie, tarnowskie). Przy dziennikach partyjnych powołano Rady
Redakcyjne, w których skład wchodzili członek KW, redaktor naczelny, jego zastępca
i sekretarz organizacji partyjnej w redakcji. Na czele rady stał przedstawiciel KC.
W maju 1975 roku w związku reformą administracyjną, zdecydowano się na kolejną
zmianę nazwy Wydziału KC zajmującego się mediami. Przybrał on nazwę Prasy, Radia
i Telewizji, a jego kierownikiem został Kazimierz Rokoszewski. Nadzór nad propagandą
nadal pozostawał w rękach Jerzego Łukasiewicza, członka najwyższych władz partyjnych.
Oprócz reorganizacji systemu prasy PZPR-owskiej, od początku dekady zasta-
nawiano się nad tym, jak ją uatrakcyjnić, nie rezygnując z funkcji, które miała pełnić.
Schematyzm i nudę dzienników partyjnych usiłowano przysłonić zmianą proporcji
poszczególnych działów. W „Trybunie Ludu” zwiększono liczbę artykułów sporto-
wych, usiłowano uatrakcyjnić dział kultury, poszerzono zakres tematyczny dzien-
nika. Na rzecz spopularyzowania gazety miały działać przyznawane przez nią nagrody,
wydanie sobotnie przybrało postać magazynu rodzinnego. Wzorem dawnych lat
dziennik pełnił rolę „organizatorską” poprzez akcje publicystyczne (np. Bohaterowie
prasy socjalistycznej, Z Trybuną na budowach), biorąc aktywny, co podkreślano, udział
w „społeczno-ekonomicznym” rozwoju kraju oraz „integrowaniu społeczeństwa na
gruncie racji nadrzędnych”.
Od 1972 roku wzorem „L’Humanité”, dziennika francuskiej partii komunisty-
cznej, organizowano festyny „Trybuny Ludu” (swoje święto miała również „Trybuna Ro-
botnicza”, a w końcu lat 70. wszystkie dzienniki partyjne). Służyły one popularyzacji
prasy oraz programu partii. Scenariusz święta „Trybuny Ludu” obejmował kiermasze
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 283

książek, koncerty i dyskusje z czytelnikami – festyn miał pełnić funkcje rozrywkowe


i polityczne.
Trudno powiedzieć, czy działania te przyczyniły się do zwiększonego popytu na
dziennik. Dane dotyczące nakładu wskazują, że mogło tak być. Nadal, oprócz sprze-
daży komisowej (kioskowej), „Trybuna” „rozchodziła się” w prenumeracie instytucjo-
nalnej, wśród aparatu partyjnego i państwowego, co każe z ostrożnością podchodzić
do tezy, że rosnący nakład był rezultatem większego zapotrzebowania społecznego.
W 1970 roku nakład dziennika wynosił 448 tysięcy egzemplarzy, w 1974 – 737 tysięcy,
w 1978 – 910 tysięcy, a w 1980 roku 1 080 000 egzemplarzy.
W początku lat 70. władze złagodziły nieco rygory cenzuralne narzucone mediom
w końcowej fazie okresu gomułkowskiego. Starano się sprawiać wrażenie, że można
powiedzieć więcej, ale nie tolerowano wypowiedzi uderzających w podstawy ustroju
i politykę rządzących. Media miały być zdyscyplinowane, tak jak dawnej, w związku
z czym, tak jak dawniej reagowano na próby wybijania się na niezależność. Przekonał
się o tym Stefan Bratkowski, z którego inicjatywy od 1970 roku wychodził cotygodnio-
wy dodatek do „Życia Warszawy” pt. „Życie i Nowoczesność”. W 1973 roku rzecz została
zlikwidowana za zbytnią samodzielność i odwagę w myśleniu.
Na początku dekady pojawiły się formułowane wśród dziennikarzy partyjnych
postulaty ograniczenia zakresu działania cenzury. Miałaby ona wyłączyć spod swej
jurysdykcji sferę kultury i sztuki. Plany te nie wyszły poza sferę nieoficjalnych rozważań.
Większa swoboda dotyczyła wypowiedzi o „pozytywnym” nastawieniu, których
przesłaniem była intensyfikacja polityki modernizacyjnej. Przykładem artykuł Mie-
czysława F. Rakowskiego w „Polityce” (nr 27) pt. Dobry fachowiec, ale bezpartyjny
sugerujący większy pragmatyzm w polityce personalnej i niekierowanie się przy podej-
mowaniu decyzji personalnych wyłącznie kryterium przynależności do PZPR.
W kwietniu 1973 roku władze zdecydowały o zniesieniu cenzury prewencyj-
nej wobec „Trybuny Ludu” oraz „Polityki”. Oba pisma musiały przestrzegać poleceń
GUKPPiW wydawanych mediom, nie były jednak kontrolowane przed drukiem, co
oznaczało, że odpowiedzialność za ich zawartość spadała wyłącznie na redaktorów
naczelnych. W redakcji „Polityki” decyzję tę przyjęto z mieszanymi uczuciami.

Niektórzy moi koledzy – zanotował Rakowski – uważają, że decyzja ma na celu


umoczenie nas.

Inaczej rzecz widział Stefan Kisielewski, zwracając uwagę redaktorowi „Polityki”,


że odstąpienie od prewencyjnej kontroli jego pisma to dowód pełnego, samowolnego
podporządkowania się, abdykacji z niezależności. Rakowski miał ripostować, że prze-
ciwnie, raczej zaufania władz do „dojrzałości politycznej” redakcji.
Poczucie pogrudniowego, swobodniejszego jakby oddechu, szybko zaczęła za-
stępować propaganda sukcesu, będzie o niej szerzej mowa, i idąca z nią w parze,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

284 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

przybierająca na sile uciążliwość cenzury. Powtarzał się, do pewnego stopnia, scena-


riusz popaździernikowy. Po kryzysie (przełomie) następował okres rzeczywistej (w 1956
roku) lub pozorowanej (1970/1971) liberalizacji, po której wzmagano reglamentację
i ręczne sterowanie środkami przekazu. W latach 70. logikę działania cenzury wyzna-
czał, tak jak wcześniej, narzucony mediom sposób przedstawiania współczesności. To,
że był nieco inny niż przed Grudniem, nie skłaniało do ograniczenia zakresu jej
działania. Rzut oka na ingerencje cenzorskie z początków lat 70. nie pozwala na twier-
dzenie, że odstąpiono od praktyk charakterystycznych dla wcześniejszego działania
urzędu. W zestawieniach ingerencji z drugiej połowy 1971 roku uderza podobna do
wcześniejszej skrupulatność. W satyrycznych „Szpilkach” między lipcem a wrześniem
(10 numerów) cenzura ingerowała w 27 pozycjach (7 ingerencji całościowych, 20 częś-
ciowych). Największe kłopoty sprawiały felieton Jerzego Urbana i kolumna Jerzego
Dobrowolskiego. Z uwagą analizowano materiały składające się na to, co nazywano
„dyskusją” poprzedzającą zjazd PZPR. Było to wydarzenie mające mieścić się w głównym
obszarze tematycznym wszystkich mediów, w tym takich tytułów jak „Przyjaciółka”,
„Kobieta i Życie” oraz „Dookoła Świata”. W uwagach pokontrolnych zauważano, że
prasa zbyt często krytykuje „stan dotychczasowy”, nie próbuje natomiast formułować
„konkretnych wniosków”. Nie mniejsze znaczenie przywiązywano do wypowiedzi
poświęconych 30. rocznicy PPR w 1972 roku. Tu zastrzeżenia budziły teksty zamiesz-
czane w periodykach regionalnych („Warmia i Mazury”) oraz centralnych („Nowe
Drogi”).
W styczniu 1972 roku z ogłoszenia o sprzedaży gospodarstwa rolnego („Gazeta
Białostocka”) wycofano passus mówiący o tym, że jest to własność przedwojenna, co
zdaniem urzędu mogło podważać tytuły własności nabyte na podstawie reformy rol-
nej. Cenzorom przypominano o dokładnym stosowaniu się do zaleceń, publikując
przykłady przeoczeń (np. informacja o wkładzie duchowieństwa w odbudowę Zamku
Królewskiego w Warszawie), i podkreślano, że prawo zwalniania do druku materiałów
kolidujących z wykazem kwestii objętych zakazami, ma wyłącznie kierownictwo
Urzędu.
Między lipcem a wrześniem 1973 roku cenzura interweniowała 2274 razy, w ostat-
nich trzech miesiącach roku 2984 razy, z czego 254 teksty zdjęto w całości. Później
nie było lepiej. W pierwszym kwartale 1974 roku liczba ingerencji wynosiła 3250, by
w drugim spaść do 2884 (282 w całości), a trzecim do 2088 (258 w całości). Oznaczało
to, że rocznie urząd interweniował ponad 11 tysięcy razy, nie dopuszczając do druku
około 1000 tekstów.
Jakby tego było mało w czerwcu 1973 roku pisma niewydawane przez RSW (prasa
katolicka, „Tygodnik Powszechny”) poinformowano, że GUKPPiW będzie pobierał
opłatę za cenzurowanie, każdej szpalty. Stefan Kisielewski uznał to za objaw zupełnego
„bzika”, Władysław Bartoszewski zauważył natomiast, że w III Rzeszy płatne były
egzekucje, za których wykonanie wystawiano rachunek rodzinie rozstrzelanego.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 285

Polityka medialna lat 70. nie mogła nie objąć środowiska dziennikarskiego.
Podobnie jak wcześniej traktowano je przedmiotowo. Lojalność identyfikowaną jako
pełna dyspozycyjność utożsamiano z członkostwem w PZPR. Dbano więc, by rósł
współczynnik upartyjnienia, zwłaszcza dziennikarzy funkcyjnych, bądź wchodzących
w skład władz SDP różnego szczebla. W połowie lat 70. członkowie PZPR stanowili 90
procent osób zasiadających w zarządach oddziałów stowarzyszenia. W przypadku dele-
gatów na IX zjazd SDP (wrzesień 1974) wskaźnik ten wynosił 94 procent. Kandydatury
wszystkich delegatów uzgadniano z instancjami partyjnymi, aprobował je Wydział Pro-
pagandy. Kryteria te obowiązywały przy wyborach do centralnych władz stowarzysze-
nia. W 1974 roku w trakcie wyborów do Zarządu Głównego SDP doszło do skreślenia
z listy kandydatów „niektórych towarzyszy o uznanym autorytecie zawodowo-poli-
tycznym”. Takim wypadkom starano się przeciwdziałać, nie znaczyło to jednak, że przy-
zwalano, by we władzach SDP zasiadały osoby bez aprobaty partii. W 1974 roku nowym
prezesem został Jan Mietkowski, a do liczącego 70 osób Zarządu Głównego weszło
59 członków partii. Hasło „pełnej identyfikacji wszystkich dziennikarzy z polityką PZPR”
po raz kolejny znalazło odbicie w rzeczywistości. Potwierdził je kolejny zjazd (1978),
na którym stanowisko prezesa SDP powierzone zostało Józefowi Bareckiemu, pełniącemu
funkcje redaktora naczelnego „Trybuny Ludu”, od 1976 roku członka KC PZPR.
Trzymając w garści dziennikarzy, którzy in gremio nie sprawiali wrażenia, by ta
sytuacja specjalnie im przeszkadzała, władze mogły sobie pozwolić na gesty wobec
inteligencji twórczej. W politykę tę wpisywało się wyjście naprzeciw postulatom śro-
dowiska pisarskiego formułowanym w latach 60. Najpierw, w maju 1971 roku, założono
miesięcznik „Literatura na Świecie”, przynoszący przedruki autorów, którzy nie we
wszystkich przypadkach mogli liczyć na wydanie w Polsce swoich książek. Redakto-
rem pisma został Wacław Kubacki, którego niebawem zastąpił współpracujący z SB
Wacław Sadkowski.
W lutym 1972 roku ukazała się „Literatura”, nowy tygodnik społeczno-kulturalny
zbudowany na gruzach zamkniętej w 1971 roku „Współczesności”. Pismo redagował
Jerzy Putrament, od czasów powojennych pisarz-nadzorca twórców i literatury. Ku
zaskoczeniu tygodnik okazał się być pismem zarówno ciekawym, jak i nieprzezna-
czonym do uprawiania natrętnej propagandy. Był odpowiedzią na nowe czasy i nowe
wyzwania. Publikował teksty pisarzy i publicystów, którzy do tej pory nie cieszyli się
sympatią władzy, zajmował się najnowszą literaturą zachodnią, w tym tą śmiałą oby-
czajowo, co nie mieściło się w normach gomułkizmu, stanowił forum sprawiających
wrażenie autentycznych dyskusji.
Po grudniu 1970 odetchnął, choć z pewnością nie głęboko i nie na długo, „Tygod-
nik Powszechny”. Tu znakiem nowego był powrót Stefana Kisielewskiego skazanego na
niebyt w marcu 1968 roku. Od końca marca 1971 roku felieton Kisiela był jak dawniej,
forum myśli niepoddającej się okolicznościom, na przeszkodzie czemu stała gorliwość
cenzora. Jego ołówek i nożyczki mierzyły się nie tylko z felietonistyką Kisielewskiego.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

286 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

W kwietniu 1972 roku („Tygodnik Powszechny”, nr 14) ukazał się wywiad z pisarzem
z okazji czterdziestolecia jego działalności publicystycznej, z którego cenzura zdjęła
blisko połowę, przeinaczając przy okazji wymowę tekstu.
Trudno zatem mówić o zmianie stanowiska wobec pisma, bardziej o wycofaniu
się z praktyk marcowych. Na fenomen „Tygodnika” w latach 70. składała się obec-
ność autorów o światopoglądzie odległym od katolicyzmu. Pisał tu Antoni Słonim-
ski, autor felietonu sąsiadującego z rubryką Kisiela, okazjonalnie współpracował Wik-
tor Woroszylski, który systematycznie drukował w „Więzi”. Te dwa nazwiska, przed-
stawiciela inteligencji laickiej oraz poety w dobie stalinizmu gorliwie wyznającego
socrealizm, budowały inny niż dotychczas wymiar tytułu. „Tygodnik” stawał się nie
tylko trybuną inteligencji katolickiej – był forum niezależnej myśli, wyrażał opinie
także tych, którzy rozstali się z marksizmem lub dawali wyraz swojej samodzielności.
Jeśli mowa o „swobodach” początku lat 70. nie sposób nie wspomnieć o książce,
którą można uznać za ewenement tamtych czasów. W 1971 roku Bogdan Cywiński
opublikował w wydawnictwie „Więź” esej historyczny Rodowody niepokornych trak-
tujący o postawach ideowych polskiej inteligencji przełomu XIX i XX wieku. Książka
miała ponadczasowy wymiar, wpłynęła na sposób myślenia, wzmogła nonkonfor-
mizm i sprzyjała aktywizowaniu sprzeciwu. Przypominała cnotę nieposłuszeństwa
w myśleniu wpisaną w etos inteligencki, zagubioną, choć z pewnością nie przez wszyst-
kich, po 1945 roku. Zdawała się poszerzać pole wolności, a więc i świadomość tego,
co można robić w warunkach jej braku.
Politykę pojednawczych gestów wobec inteligencji jeszcze przed tym, zanim się
skończyła, prowadzono w granicach, których nie wolno było przekraczać. Wśród pra-
cowników i współpracowników państwowej prasy, radia i telewizji nie było miejsca
na osoby przejawiające daleko idącą samodzielność oraz na takie, które dawały wyraz
swoim przekonaniom, jeśli były one różne od oficjalnych. W 1973 roku przerwano
w „Polityce” druk Alfabetu wspomnień Antoniego Słonimskiego. Była to kara za wy-
stąpienie poety podczas zjazdu PEN-Clubu w Sztokholmie. W tym samym roku
z pracy w Polskim Radiu (Redakcja Słuchowisk) zwolniono Kazimierza Orłosia. Tu
powodem było opublikowanie w paryskim Instytucie Literackim powieści Cudowna
melina. Pisarz wyrzucony został także z redakcji „Literatury” oraz objęty zakazem
druku. W 1975 roku „Polityka” rozstała się z Andrzejem Szczypiorskim za podpis
pod tzw. Listem 15, domagającym się praw dla Polaków mieszkających w ZSRS. Mie-
czysław F. Rakowski, redaktor naczelny „Polityki”, zakazał dziennikarzom swego pisma
angażowania się w jakiekolwiek działania niezależne podjęte w Polsce po 1976 roku.
Odnoszono i inne sukcesy. Redakcję „Szpilek” (1975 roku) objął Witold Filler,
który w 1968 roku dał się poznać jako osoba raczej pozbawiona poczucia humoru,
choć propagandowo nader przydatna. W 1976 roku redaktorem naczelnym „Odry”
w wyniku sprawnie przeprowadzonej przez SB „kombinacji operacyjnej” został Wal-
demar Kotowicz.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 287

Wśród zagrożeń, które partia diagnozowała jako najpoważniejsze, była działal-


ności Radia „Wolna Europa”. Znamienne i charakterystyczne dla „liberalizacji” początku
dekady jest to, że w 1971 roku powrócono do zagłuszania rozgłośni z terytorium Pol-
ski, korzystając nadal, jak wszystko na to wskazuje, z „pomocy” aparatury bratnich
krajów, głównie ZSRS oraz Czechosłowacji. Odbiór programu RWE miało zakłócać,
oprócz „brzęczków”, nadawanie na jej falach audycji II Programu Polskiego Radia.
Zdecydowano także o innego rodzaju uderzeniu w rozgłośnię – mocniejszym
niż poprzednie. Biorąc pod uwagę czas operacji, o której mowa – marzec 1971 roku
– można mówić o kilku jej powodach. Po pierwsze, chodziło o kolejną próbę dezawuo-
wania i skompromitowania RWE podjętą co prawda przy użyciu od lat praktykowanych
metod, ale urealniającą zarzuty, po drugie, o wykazanie sprawności peerelowskiego
wywiadu, po trzecie zaś, o „przykrycie” pamięci o wypadkach z Grudnia 1970 roku.
8 marca 1971 roku media poinformowały o powrocie do Polski kapitana Andrzeja
Czechowicza, agenta MSW od lat ulokowanego w redakcji RWE w Monachium.
W ciągu miesiąca z Czechowiczem, którego popularność zestawiano z popularnoś-
cią kapitana Klossa, bohatera serialu Stawka większa niż życie, przeprowadzono dzie-
siątki wywiadów w prasie, radiu i telewizji oraz wyczerpująco opisano jego dokonania.
Opromieniony sławą szermierz interesów Polski wydał dwie książki relacjonujące jego
monachijskie dokonania (Kapitan Czechowicz wykonał zadanie. Fragmenty relacji
Andrzeja Czechowicza dla prasy, radia i telewizji, 1971; Siedem trudnych lat, 1974).
Nietrudno się domyśleć, co stanowiło esencję wszystkich tych elukubracji. To,
co zwykle, to znaczy wykazanie, że RWE jest instytucją dywersji ideologicznej pozos-
tającą na usługach imperialistycznej polityki Stanów Zjednoczonych, pełniącą przy
tym rolę organizacji wywiadowczej. Jej szef, Jan Nowak, był wielokrotnie wspomi-
nany przez Czechowicza jako „kadrowy” pracownik CIA. Był również, co oczywiste,
człowiekiem obdarzonym wieloma kompromitującymi ułomnościami. Jeśli można
mówić o novum tych rewelacji, to w przeciwieństwie do tych serwowanych wcześ-
niej sprawiały wrażenie bardziej wiarygodnych. Czechowicz informował o „wielu
tomach” dokumentów, które przywiózł z Monachium będących dowodem prawdzi-
wości tego, co mówił. W dokumentach tych, mimo zapowiedzi nieopublikowanych,
miała się zawierać „prawda” o RWE oraz informacje o jej krajowych współpracownikach.
To także było jednym z powodów, dla których zakończenie zadania, jakie wykonał
Czechowicz, przyoblekło się w kształt kampanii medialnej. Z punktu widzenia władzy
szkodliwość rozgłośni sprowadzała się nie do tego, że była ona „szpiegowska”, ale do
tego, że tak jak dawniej przekazywała informacje dotyczące prawdziwej sytuacji w PRL.
Negliżowało to władzę, a jednocześnie odbierało wiarygodność krajowym mediom.
Odcięcie RWE od krajowych informatorów było zatem priorytetem, a sukces w tej
walce mógł oznaczać zmniejszenie wpływów rozgłośni.
Rewelacje Czechowicza zrobiły wrażenie, ale wbrew zapowiedziom materiały
i wiedza zdobyte przez dzielnego kapitana nie okazały się bombą o dużej sile rażenia.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

288 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Aluzje władz dających do zrozumienia, że znają RWE od podszewki ani nie zakłóciły
funkcjonowania radia, ani nie zmieniły zasięgu jego odbioru. Były natomiast kolejnym
dowodem dokuczliwości rozgłośni, skutecznie przeciwdziałającej praktyce mono-
polizowania wpływu na społeczeństwo. Nawiasem mówiąc, dla zminimalizowania
szkodliwości RWE władze PRL podejmowały działania nie tylko w przestrzeni pro-
pagandowej. Do połowy lat 70. przywódcy PRL kilkakrotnie zabiegali o zamknięcie
RWE, m.in. w trakcie spotkań dyplomatycznych na najwyższym szczeblu. W maju
1971 roku, czyli niedługo po ujawnieniu się Czechowicza, do rządów USA i RFN wy-
stosowano noty w sprawie likwidacji rozgłośni. Do sprawy powrócono w czasie wizyty
w Warszawie prezydenta Richarda Nixona na przełomie maja i czerwca 1972 roku
oraz rewizyty Gierka w USA (październik 1974), a także podczas wizyty I Sekretarza
we Francji (październik 1972). Poruszono wówczas także kwestię „Kultury” oraz
„innych ośrodków wrogiej propagandy”. Wszystkie te usiłowania pozostawały w związku
z misją Czechowicza, ale i z sytuacją międzynarodową. Korzystając z odprężenia sto-
sunkach Wschód–Zachód, władze PRL chciały doprowadzić do zamknięcia radia.
Nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu, tak samo zresztą jak ponawiane próby
skompromitowania Jana Nowaka-Jeziorańskiego.

Propaganda sukcesu
„Propaganda sukcesu” to termin opisujący cele i środki działań informacyjnych
podjętych przez władze w początku lat 70. Pojęcie odnosi się wyłącznie do dekady
gierkowskiej, co może sugerować prowadzenie w tym czasie jakiejś nowej, to znaczy
innej niż wcześniejsza polityki propagandowej. Takie stawianie sprawy jest nie do
obrony. Sens zabiegów informacyjnych podjętych po grudniu 1970 roku nie odbiegał
znacząco od tych podejmowanych wcześniej, przypominając pod pewnymi wzglę-
dami wzory z lat 50., czyli czasów forsownej industrializacji. W porównaniu z okresem
wcześniejszym (latami 60.) zmianie uległy proporcje, zastosowanie innego instru-
mentarium, to znaczy telewizji oraz odejście od batalii z wrogiem wewnętrznym
w roli głównej. Do retoryki tego rodzaju nie powrócono zasadzie nawet po 1976 roku,
czyli wówczas, gdy figura taka zmaterializowała się w osobie opozycji demokratycznej.
Sięgnięto wówczas po wypróbowany oręż kampanii dyskredytującej, głównie Komi-
tet Obrony Robotników (KOR), ataki nie ułożyły się jednak w zwarty „kampanijny”
porządek wypowiedzi towarzyszących działalności KOR. Było to o tyle zrozumiałe,
że impet ataków mógł sugerować znaczenie, jakie władze przywiązują do środowiska,
przeciw któremu były kierowane, to zaś kolidowało z tezą skupienia całego narodu
pod egidą partii oraz I Sekretarza.
Trwająca dekadę „propaganda sukcesu” – wielowątkowa, permanentna kampania
medialna – była zabiegiem na pozór zręcznym i pragmatycznym. Brak wewnętrznego
przeciwnika skłaniał do przekonania o powszechnym poparciu dla nowego przywódcy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 289

i oczyszczał pole, umożliwiając dojście do odbiorcy z nowym komunikatem. Istota „pro-


pagandy sukcesu” sprowadzała się do skupienia uwagi społeczeństwa na realizowanej
przez Edwarda Gierka polityce przyspieszonego rozwoju, która nie była wartością samą
w sobie. Miała zmodernizować gospodarkę, zwiększyć zamożność i polepszyć standard
życia obywateli. Intencje te odzwierciedlały dwa najpopularniejsze slogany tamtych cza-
sów: Budujemy drugą Polskę oraz Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej.
Do czego sprowadzały się zadania mediów? Do wyolbrzymiania sukcesów, głów-
nie gospodarczych, przekonywania o tym, że Polska weszła w wyjątkowy okres swoich
dziejów, podkreślania satysfakcji społeczeństwa uczestniczącego w przemianach oraz
minimalizowania, jeśli nie wręcz ukrywania, problemów. Polityka informacyjna oparta
na tych założeniach wyprzedziła nieco efekty skoku inwestycyjnego, jaki opisywała.
Kiedy w lutym 1971 roku zdecydowano o wycofaniu się z drakońskiej podwyżki cen
żywności wprowadzonej przez Gomułkę dwa miesiące wcześniej, media prześcigały
się w chwaleniu nowej władzy i podkreślaniu jej dbałości o standard życia obywateli.
Decyzję tę wykorzystano do zademonstrowania uznania społeczeństwa dla władzy,
która nie mogła jeszcze poszczycić się sukcesami na miarę ambicji i zapowiedzi. Te
przyszły już niebawem w postaci symboli sukcesu – małego fiata, opiewanego w prasie,
radiu i telewizji, oraz polepszenia standardów mieszkaniowych.
Propagowaniu sukcesu podporządkowano rytuały. W stosunku do lat 60. zmie-
niono treść telewizyjnych relacji z obchodów 1 maja. W 1972 roku oprócz transmisji
z Warszawy, przedstawiano pochody w miastach wojewódzkich, opatrując je infor-
macją o tym, co już uległo zmianie na lepsze. Nie inaczej było z relacjonowaniem
wyborów do sejmu. I tu dominował entuzjazm, akceptacja i wybieranie „lepszego
jutra”. W marcu 1972 roku telewizja pokazywała głosujące społeczeństwo w całym
jego przekroju – pisarzy, górników oraz rolników idących gromadnie do punktów
wyborczych przy dźwiękach kapel ludowych.
Władza uważała, że oprócz prezentowania wysiłku społeczeństwa, pod jej kie-
runkiem wykuwającego swoją nieodległą, świetlaną przyszłość, powinna pokazywać
siebie samą. W początku lat 70. zainicjowano niedziele czynu partyjnego, podczas
których członkowie partii, w tym jej kierownictwo, pracowali społecznie na newral-
gicznych odcinkach frontu gospodarczego. Sprawie nadano pierwszorzędne znaczenie
propagandowe. Media relacjonowały przebieg prac, koncentrując uwagę na osobach
I Sekretarza i premiera z łopatami lub grabiami w dłoniach.
Propagowanie sukcesu gospodarczego oznaczało koncentrowanie uwagi odbiorcy
na inwestycjach przemysłowych i infrastrukturalnych oraz ich gospodarczym zna-
czeniu. Uwypuklano rozmach nowej ekipy i tempo przeobrażeń, czyniących jakoby
Polskę krajem wysoko uprzemysłowionym. W 1978 roku orzeczono, że PRL należy
do grupy dziesięciu najwyżej rozwiniętych krajów świata. Media, a głównie telewizja,
przedstawiały kraj wielkiej budowy, napawającej poczuciem dumy jej mieszkańców
(hasło Polak potrafi), satysfakcji zdającej się mieć wymierne efekty, gdyż skłaniającej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

290 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

do dalszej intensyfikacji wysiłków. W rytm ten wprzęgnięto PKF, która oferowała


wydania monotematyczne poświęcone jednemu wydarzeniu – o sprawach najwyżej
wagi Kronika wypowiadała się w kolorze.
Tworzeniu nowej rzeczywistości towarzyszył zapał jej budowniczych. Materiały
telewizyjne pełne były rozmów z wykonawcami zapewniającymi o realizacji planów,
gotowości ich przekroczenia, zrozumienia i uznania dla treści tego, co robią, poczu-
cia satysfakcji. Wzorem lat 50. do agitacji na rzecz polityki gospodarczej nakłaniano
ludzi kultury. W początku 1973 roku na budowę Portu Północnego zaproszono lite-
ratów, publicystów, malarzy i muzyków, skłaniając ich do stworzenia czegoś w rodzaju
legendy tej inwestycji na miarę tej, którą w swoim czasie uszyto Nowej Hucie.
Zwracając uwagę na Polskę, która zamieniła się w plac budowy, starano się ukry-
wać, skąd wzięły się środki na inwestycje. Wyciszano informacje na temat kredytów
oraz zakupów licencji w krajach kapitalistycznych. Chodziło o wywołanie wrażenia, że
Polska rozwija się mocą własnych ambicji i możliwości oraz, oczywiście, dzięki współ-
pracy z krajami socjalistycznymi.
„Propaganda sukcesu” była kampanią budującą uznanie dla polityki gospodarczej
prowadzonej po grudniu 1970 roku, musiała być więc kampanią aprobaty dla jej autora.
Przesadą byłoby twierdzenie, że w latach 70. mamy w Polsce do czynienia z odnowioną
formułą kultu jednostki. Nie ulega jednak wątpliwości, że postać I Sekretarza była pun-
ktem odniesienia polityki informacyjnej. Gierek nie był, tak jak Bierut, kreowany na
dobrego ojca narodu – przedstawiano go raczej w formule nowoczesnego polityka o uni-
wersalnych umiejętnościach, tego, który jest autorem polityki gospodarczej, troszczącego
się o ludzi pracy, dbającego o interesy Polski w świecie. Służyło temu wyraźniejsze niż
w latach ubiegłych rozgraniczenie funkcji I Sekretarza od zadań szefa rządu, w myśl
zasady partia kieruje – rząd rządzi. Był to zabieg wygodny, umożliwiający zepchnięcie
odpowiedzialności za ewentualne niepowodzenia. W latach sukcesów nie brano jednak
tego pod uwagę, a Edward Gierek był często prezentowany w towarzystwie premiera.
I Sekretarz był opisywany przez media jako pierwsza osoba w państwie oraz
polityk stojący jakby nieco ponad rzeczywistością, autor pomysłu modernizacyjnego,
inspirujący jego rozwój oraz doglądający postępu prac, a tym samym zasługujący na
naturalne, niewymuszone uznanie. Media skrupulatnie rejestrowały gospodarskie
podróże Gierka po kraju, starannie zaplanowane i przygotowane, w czasie których
odbierał meldunki o wykonaniu zadań, otwierał nowo zbudowane zakłady produkcyjne
oraz obiekty użyteczności publicznej.
Starannie dbano o wizualną prezentację I Sekretarza. Wszystkie jego zdjęcia,
podobnie do zdjęć innych członków kierownictwa partii i państwa, musiały mieć po
ocenie dokonanej w CAF aprobatę Wydziały Propagandy KC.
Założeniom „propagandy sukcesu” podporządkowano obchody trzydziestolecia
PRL, przypadającego w 1974 roku. Treść materiałów oraz sposób relacjonowania
uroczystości koordynowały wydziały KC oraz cenzura, która opracowała specjalny
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 291

instruktaż kontrolny. Podkreślano „postęp”, jaki dokonał się od 1945 roku, uwypu-
klając przyspieszenie ostatnich pięciu lat. Jubileusz PRL uświetniano oddawaniem
do użytku szeregu obiektów. Istny ich wysyp nastąpił w lipcu 1974 roku, kiedy otwarto
m.in. Port Północny w Gdańsku, w Warszawie zaś Trasę Łazienkowską i Wisłostradę.
Podobnie było w następnych latach. W grudniu 1975 roku media relacjonowały odda-
nie do użytku Dworca Centralnego w Warszawie, co nie było równoznaczne z zakoń-
czeniem jego budowy. Podkreślano, że budowniczowie, chcąc uczcić zbliżający się
VII zjazd PZPR, wyprzedzili plan o 33 miesiące.
Inwestycją, która ogniskowała uwagę środków przekazu, była budowa Huty
Katowice. Kombinat stał się symbolem tempa i jakości rozwoju, a informacje o jego
zdolnościach produkcyjnych współgrały z podkreślającymi potencjał przemysłowy
PRL. Budowa była oczkiem w głowie I Sekretarza, a właściwie pomnikiem stawianym
przezeń sobie samemu Gierek kilkakrotnie, zawsze w obecności kamer, doglądał
postępów prac. W 1974 roku na budowie kombinatu wizytującemu Polskę z okazji
jubileuszu Leonidowi Breżniewowi wręczono tytuł „honorowego członka załogi”. Huta
była tematem, do którego stale powracała PKF – z okazji wizyty przywódcy ZSRS
ukazała się jej specjalna, kolorowa edycja. Wiosną 1976 roku kluczową informacją
w mediach było rozpoczęcie produkcji przez pierwszy wielki piec.
Dla propagowania sukcesów polityki Gierka wykorzystywano jego aktywność
na arenie międzynarodowej. W porównaniu z latami 60. zaszła tu zauważalna różnica,
I Sekretarz składał dużo więcej wizyt zagranicznych niż Gomułka, Polska natomiast
gościła szereg przywódców świata zachodniego. Skłaniało to do nadawania Gierkowi
formatu polityka o międzynarodowym wymiarze, cieszącego się w świecie dobrą opinią.
Treściom „propagandy sukcesu” zostały przyporządkowane formy przekazu.
Zgodnie z zasadą, że czołową rolę informacyjną ma pełnić telewizja, rozbudowano
główny program informacyjny. Jesienią 1976 roku Dziennik emitowany o 19.30
stał się Wieczorem z dziennikiem, którego czas emisji wydłużono do 70 minut. Audy-
cja prowadzona przez trzech dziennikarzy zazwyczaj zaczynała się od informacji
poświęconych I sekretarzowi przy zastosowaniu pełnej tytulatury (I Sekretarz Komitetu
Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej towarzysz Edward Gierek).
Dominowała w niej krajowa tematyka polityczna i ekonomiczna (nawet do 90 pro-
cent zawartości). Dziennik stał się wizytówką tego, co oficjalnie dzieje się w kraju oraz
sposobu informowania społeczeństwa. Pokazywał szybko modernizującą się Polskę,
i gospodarską troskę I Sekretarza. Brak umiaru i schemat prezentowania rzeczywis-
tości z pewnością nie sprzyjał recepcji, czego wyrazem były potoczne określenia
Wieczoru mianem Godziny dobrobytu albo Wieczoru trzech króli. Na początku 1973
roku Stefan Kisielewski zauważał, że w przeciwieństwie do Polski w mediach krajów
zachodnioeuropejskich o gospodarce mówi się niewiele, za to gospodarka tam „idzie”.
W Polsce natomiast głównie się mówi, na domiar złego w sposób „maniakalny, pseudo-
naukowy, mętniacki, nie tykając istoty rzeczy”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

292 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Nad kształtem materiałów informacyjnych prezentowanych w najważniejszych


mediach (telewizja, radio, „Trybuna Ludu”, PAP, CAF, PKF) czuwał Wydział Propa-
gandy, Prasy i Wydawnictw. W wypadku telewizji w precyzyjny sposób ustalano treść
i czas poszczególnych materiałów oraz sposób ich prezentacji (relacje między obrazem
i słowem). Na najwyższym szczeblu zapadały decyzje w sprawie transmisji – zwłaszcza
obrad gremiów partyjnych. W tej sprawie decyzję podjęło Biuro Polityczne w kwietniu
1972 roku. Zostały określone zasady i kryteria prezentowania wystąpień przedsta-
wicieli władzy różnego szczebla, czasu i sposobu ich prezentacji, kolejności wymie-
niania nazwisk. W przekonaniu autorów tych pomysłów, utrwalało to w świadomości
odbiorcy hierarchię znaczenia prezentowanych osobistości.
Tak jak w latach poprzednich na usługach władzy pozostawał język pełniący
ważną rolę propagandową. Nie tylko przenikliwy obserwator życia politycznego
w PRL w latach 70. zauważał dynamikę, jakiej w początku dekady zaczęło nabierać
słowo „socjalizm” zmieniające sens terminu, z którym było łączone. Od 1973 roku
mianem tym zaczęto określać coraz więcej zjawisk i składników życia społecznego.
Z przemówienia sejmowego wygłoszonego przez Gierka w lipcu 1974 roku wynikało,
że socjalistyczne jest polskie społeczeństwo i, co logiczne, państwo, w którym ono
zamieszkuje, stosunki międzyludzkie, moralność i kultura. „Socjalistyczne” były już
nie tylko gospodarka i organizacje młodzieżowe, ale także rodzina i kobieta (nie wie-
dzieć czemu nie mężczyzna). Mimo że wszystko było już socjalistyczne, media, wyko-
nując polecenia władz, nawoływały do dalszej budowy socjalizmu. VII zjazd PZPR
w 1975 roku przyjął normatywną w tym względzie uchwałę dotyczącą „dalszego dyna-
micznego budownictwa socjalistycznego” oraz „rozwoju sił socjalizmu”.
Zjazdowi partii media nadały kształt wydarzenia o wiekopomnym znaczeniu.
Kampania informacyjna rozpoczęła się kilka miesięcy wcześniej i prowadziły ją wszystkie
środki przekazu. Sposób, w jaki przedstawiono zjazd, miał na celu połączenie wartości
socjalizmu jako takiego, osiągnięć Polski Ludowej, sukcesów ostatniego pięciolecia
oraz roli I Sekretarza. W starannie zaplanowanej kampanii dokonywano przeglądu
wszystkich dziedzin życia, zawsze dostrzegając sukcesy i powody do zadowolenia.
PKF została zobligowana do wyprodukowania serii kronik wyświetlanych pod wspól-
nym nagłówkiem Przed VII Zjazdem, w ramach którego to cyklu przedstawiano prze-
obrażenia w rolnictwie, przemyśle, sytuacji mieszkaniowej, nauce, kulturze i opiece
socjalnej. Pierwszy odcinek cyklu poświęcono zaopatrzeniu w żywność – zwracano
tu uwagę na postępy w tej dziedzinie, będące rezultatem polityki partii po 1970 roku.
Przedzjazdowy entuzjazm kazał zapomnieć o kardynalnej zasadzie nakazującej nie-
przedstawianie w konwencji propagandowej tych aspektów rzeczywistości, które
odbiorca może sam zweryfikować.
Odmianą „propagandy sukcesu” były kampanie niedotyczące kwestii gospo-
darczych i im pokrewnych. Do takich można zaliczyć zabiegi w sprawie ogólnospo-
łecznego uznania nowelizacji Konstytucji. W 1975 roku władze uznały, że do ustawy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 293

należy wpisać artykuł dotyczący przyjaźni z ZSRS oraz „kierowniczej” roli partii w bu-
dowie socjalizmu. W mediach ukazało się na ten temat szereg identycznych wypowie-
dzi, bezpodstawnie, jak zwykle w takich wypadkach, nazywanych „ogólnonarodową
dyskusją”. Wzmacniano je listami od obywateli, którzy spontanicznie deklarowali
pełne poparcie dla proponowanych poprawek. Ich nasilenie było wprost proporcjo-
nalne do protestów przeciw zmianom, które jednak nie przedostawały się na pierw-
sze strony gazet.
Jednym z ostatnich akordów „propagandy sukcesu” był sposób relacjonowa-
nia wyprawy w kosmos majora Mirosława Hermaszewskiego w dniach 27 czerwca
– 3 lipca 1978 roku. Podnoszono, że był pierwszym Polakiem w przestrzeni kos-
micznej, dając jasno do zrozumienia, że wyprawa była odbiciem, i wyznacznikiem
międzynarodowej pozycji Polski oraz jej możliwości. Poczucie narodowej dumy
łączono z „wartościami internacjonalistycznymi”, kosmiczna eskapada była wyrazem
„przyjaźni polsko-radzieckiej”. Cały kraj pokryły plakaty informujące o wyprawie,
a telewizja uruchomiła specjalne „Studio Kosmos” relacjonujące jej przebieg. Nie
omieszkano dokładnie wymienić przedmiotów, jakie Hermaszewski, którego tytułowano
„kosmonautą-badaczem”, zabrał na pokład. Były to fotografie Edwarda Gierka i Leo-
nida Breżniewa, ziemia z pola bitewnego pod Lenino, miniaturowe wydania Mani-
festu PKWN, Manifestu komunistycznego oraz faksymile dzieła Kopernika, znaczki
VI i VII zjazdów partii, proporzec Huty Katowice, proporczyki różnych organizacji,
w tym PZPR, Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej oraz Ludowego Wojska Pol-
skiego, a także herby polskich miast wojewódzkich. W komentarzach podkreślano,
że wszystkie te przedmioty miały charakter „symboliczny”.
Nagłośnienie wyprawy miało całkiem prozaiczne, powiedzieć można wcale nie
kosmiczne, powody. Chodziło o to, żeby Polacy na możliwie długi czas odwrócili uwagę
od kłopotów i trudności dnia codziennego. Stąd emocje towarzyszące wyprawie zde-
cydowano podtrzymywać po jej zakończeniu. Służyła temu uchwała sejmu, którego
gościem był kosmonauta, nieprzypadkowo w przeddzień święta 22 lipca. Sejm wyraził
przekonanie, że lot Hermaszewskiego dowodził przemian, jakie „za prawą socjalizmu,
pod kierownictwem PZPR, dokonały się w życiu naszego narodu i państwa”. Do końca
lipca pierwszy Polak w kosmosie podróżował po kraju – złożył wizytę w Hucie Kato-
wice, co odnotowała prasa i PKF, odwiedził pola bitew Ludowego Wojska Polskiego,
składał kwiaty pod pomnikami, wszędzie „spontanicznie” zatrzymywany przez miej-
scową ludność. Po zakończeniu objazdu kraju kosmonauta-badacz odleciał na zlot
młodzieży do Hawany.
Zamknięciem kampanii wypełniających dekadę lat 70. były obchody związane
z 35-leciem PRL (1979). Ich założenia, zatwierdzone przez Biuro Polityczne, miały
służyć „pogłębieniu edukacji historycznej i politycznej społeczeństwa” i być konty-
nuacją, jak to określano „akcji polityczno-propagandowych” 60. rocznicy rewolucji
październikowej, 35. rocznicy powstania ludowego wojska polskiego, 30. rocznicy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

294 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

„zjednoczenia polskiego ruchu robotniczego i 60. rocznicy założenia KPP. Celem nad-
rzędnym było „ukazanie drogi”, którą naród polski przebył pod przywództwem PZPR.
Kampania miała również pełniej i głębiej „oświetlać współczesne procesy rozwoju
kraju”.
Nie tylko język, jakim posługiwano w kampanii, i nie tylko jej treść były wystar-
czającymi powodami do tego, by ją ignorować. Polacy z coraz większym niepokojem
patrzyli na to, co działo się w gospodarce i w ich portfelach, czemu nie mogły zaradzić
zaklęcia zapewniające, że „budowa silnej, zasobnej i gospodarnej Polski gwarancją
naszego bezpieczeństwa i pomyślnego rozwoju”.
Styl „propagandy sukcesu” utrzymywały władze do końca dekady, będącej ich i jej
końcem. Nawet wówczas, gdy powszechnie zdawano sobie sprawę, że sytuacja gos-
podarcza jest fatalna, media zachowywały optymistyczny ton. Mankamenty takiego
sposobu informowania zauważano już kilka lat przez załamaniem gospodarczym. Było
jasne, że władza traci kontakt z rzeczywistością i ulega propagandowemu samozau-
roczeniu. Głosy krytyczne pod adresem „propagandy sukcesu” prowadzonej w warun-
kach kryzysu padały nawet na odprawach organizowanych w KC, nie przyniosło to
jednak większego skutku. Sterując mediami i narzucając im swoją wolę, ekipa Gierka
zdawała się wierzyć w to, co widziała na ekranie telewizora i czytała w gazetach.

Czerwiec 1976
Od 1975 roku rzeczywistość realna PRL coraz bardziej kontrastowała z tą, jaką
przedstawiano w mediach. Pogarszało się zaopatrzenie w żywność, co było skutkiem
narastającej dysproporcji pomiędzy wzrostem płac a rosnącą od nich wolniej podażą
artykułów rolnych. Chcąc zapobiec pustoszeniu półek sklepowych, władze stanęły przed
koniecznością wprowadzenia podwyżki cen żywności. Operacja była nadzwyczaj deli-
katna, zdecydowano się więc przeprowadzić ją z należytą ostrożnością. W Wydziale
Prasy KC opracowano tezy „tematów węzłowych”, które miały uprzystępniać media.
Głównym przesłaniem miała być ekonomiczna „konieczna niezbędność” – jako to ujęto
– wzrostu cen. Prasa, radio i telewizja dostały polecenie wyjaśniania zakresu i wielkości
podwyżek, zasady obliczania rekompensat oraz ich dobroczynnych skutków dla gos-
podarki (miała być „stymulatorem dla rozrostu produkcji rolnej”). Tę ostatnią kwestię
uważano za stosowne tłumaczyć ideą sojuszu robotniczo-chłopskiego, którego sens
uznano za niezbędne przypominać. O tym jak relacjonować wprowadzenie podwyżek
instruowano redaktorów naczelnych i komentatorów. Zalecono podkreślanie, że pod-
wyżki nie mają charakteru drenażowego, a poświęcona im publicystyka powinna
zawierać „rzeczową, faktograficzną argumentację”, unikać natomiast argumentów
stosowanych w 1970 roku, choć nie precyzowano, które z ówczesnych uzasadnień
miano na myśli. Za optymalny uznawano „ton bezpośredniej rozmowy ze społeczeń-
stwem na zasadzie jego współuczestnictwa i współodpowiedzialności za sprawy kraju”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 295

Tym razem podwyżka, która miała być poprzedzona „konsultacjami społecz-


nymi”, została nazwana „zmianą poziomu i struktury cen”. Termin ten stosowany był
w mediach (niekiedy w wersji „niektóre zmiany w strukturze cen detalicznych”) oraz
w materiałach wewnętrznych PZPR. 24 czerwca 1976 roku premier Piotr Jarosze-
wicz poinformował o sprawie w transmitowanym przez telewizję przemówieniu tele-
wizyjnym. Zaproponowana „zmiana poziomu” była znacząca (średnio o 60 procent),
ale jej skutki miał minimalizować rekompensacyjny wzrost płac, zależny od wyso-
kości zarobków.
Przedsięwzięte w mediach środki bezpieczeństwa nie uchroniły władz od kłopo-
tów. Do demonstracji i protestów robotniczych doszło w Radomiu i Ursusie, w wielu
zakładach przerwano pracę. Władze ugięły się – 25 czerwca w wystąpieniu transmi-
towanym przez telewizję oraz przytoczonym i omówionym przez prasę, premier ogłosił,
że ze względu na wynik „konsultacji” i liczbę „konkretnych propozycji zasługujących
na bardzo wnikliwe rozpatrzenie”, rząd „ponownie przeanalizuje całość sprawy”.
Wydarzenia, do jakich doszło w Radomiu, nie różniły się zasadniczo od rewolt
robotniczych z 1956 i 1970 roku. Tak jak poprzednio powody ekonomiczne wyzwoliły
takie, które miały wydźwięk antysystemowy. O podobieństwach można też mówić
w przypadku interpretacji propagandowej. Polecenie wydane mediom sprowadzało
się do podkreślenia dominującego udziału w wypadkach „elementu chuligańskiego”
– sprawcami miały być męty społeczne, a nie robotnicy. Pełne zastosowanie znalazły
tezy, którymi władze posługiwały się dawnej, sprowadzające się do tego, że PZPR jest
organizacją najpełniej wyrażającą interesy ogółu obywateli, a zwłaszcza klasy robot-
niczej, więc tym samym w PRL nie istnieją sprzeczne interesy partii i społeczeństwa.
Częstotliwość, z jaką w czerwcu 1976 roku media posługiwały się inwektywami
oraz niektóre z używanych sformułowań, przypominał te z grudnia. Na ulice Radomia
„wyległy” „warchoły”, „szumowiny”, „grupy chuliganów” oraz „elementy”. Portretując
uczestników zajść zauważano, że było ich niewielu – „garstka” – zwracając uwagę na
ich młody wiek. Czynnikiem, który nie miał pozostawiać wątpliwości co do charak-
teru „tłuszczy” demolującej miasto, był alkohol, pod którego wpływem mieli pozos-
tawać uczestnicy wydarzeń. Zabiegi te służyły zbudowaniu wizerunku „sprawców”,
wśród których, zgodnie z zaleceniem, zdawało się nie być robotników. Terminom
i słowom, jakich używano do opisu, tego co się stało, przyporządkowano zdjęcia ilust-
rujące wypadki, które miały uwiarygodnić diagnozę i uczynić przekaz bardziej suge-
stywnym. Prezentowały efekty działań „wandali” – spalone autobusy komunikacji
miejskiej, splądrowane i zdemolowane sklepy, rozbite witryny.
Obowiązującą reakcję na wypadki przedstawił sam I Sekretarz. Podczas telekon-
ferencji z sekretarzami wojewódzkimi zalecił zorganizowanie wieców poparcia dla
polityki partii i swojej osoby, co z kolei stało się wytyczną dla mediów.
Spektakl, który w końcu czerwca 1976 roku objął zasięgiem cały kraj, był nie-
autentyczny, z czego zdawali sobie sprawę jego animatorzy i uczestnicy, był jednak,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

296 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

zdaniem władz, konieczny. Wystąpienia w Radomiu i Ursusie podważyły diagnozy,


którymi propaganda posługiwała się od kilku lat. Zadawały kłam figurze cudu gos-
podarczego i ogólnonarodowej aprobacie dla polityki partii, podważały uznanie dla
jej przywódcy oraz „socjalistyczną” jedność narodu, skupionego pod sztandarami
partii, innymi słowy niweczyły logikę propagandy sukcesu.
Od 26 czerwca w całym kraju odbywały się wiece poparcia dla Gierka, polityki
partii i rządu pod hasłem Linia partii – linią narodu oraz Popieramy politykę partii
i rządu. Informując o nich, prasa, radio i telewizja donosiły o przedterminowym
wykonaniu zadań półrocznych. „Życie Warszawy” informowało w nagłówku, że „wy-
tężona praca” jest „najlepszą formą patriotycznego uczestnictwa w umacnianiu kraju”
(nr 154, 30 czerwca). „Słowo Ludu”, partyjny dziennik dla Kielc i Radomia, pisał o „zde-
cydowanym” poparciu dla polityki partii i rządu wołając w wielkim nagłówku:

W atmosferze zaangażowania i pełnej odpowiedzialności strzec będziemy dotych-


czasowego dorobku Polski Ludowej i pomnażać go codziennym wysiłkiem (nr 146,
29 czerwca).

Taka intensyfikacja postaw aprobatywnych była wydarzeniem bezprecedenso-


wym, przewyższając zarówno objawy identyfikacji z polityką partii organizowane
w 1966 roku, jak te dające wyraz postawom „antysyjonistycznym” dwa lata później.
Zapełniano świetlice i stadiony. Pierwszy sekretarz oraz premier spotkali się 2 lipca
z aktywem śląskim w Katowicach. Skandowano okrzyki w sekwencjach „Gierek – Gie-
rek”, „Partia – Gierek”, „Partia – Polska”, „Polska – Gierek”. Przemówienie przywódcy
transmitowano w dwóch programach telewizji i trzech radiowych, ogłosiła je prasa.
W komentarzu „Trybuny Ludu” (nr 158, 3-4 lipca) uznano, że spotkanie przekształciło
się w „potężną patriotyczną manifestację zaufania do partii oraz kierownictwa partyj-
nego i państwowego”. Sposób organizacji tych spektakli i ich atmosfera przypominały
niektórym, należał do nich Stefan Kisielewski, nazistowskie parteitagi.
O formach poparcia, potępianiu i odcinaniu się od „sprawców” szeroko infor-
mowały media. Jeśli w niektórych materiałach nie widać było entuzjazmu uczestników
tych spotkań (np. PKF), kierowano je do węższego rozpowszechnienia. Pierwsze strony
gazet, dziennik telewizyjny oraz I program radia wypełniało uznanie i przywiązanie,
kojarzące się z hołdami składanymi przywódcom w czasach poprzedzających epokę
cudu gospodarczego. Media zostały dokładnie poinstruowane, co i jak pokazywać.
Wydział Prasy, Radia i Telewizji domagał się „wiernego oddania nastroju, klimatu i jed-
noznacznej wymowy manifestacji”. W materiałach filmowych zalecano eksponować
wystąpienia potępiające „sprawców i uczestników awanturniczych wystąpień”. Nie mniej
ważne było zwrócenie uwagi odbiorców na nieodpowiedzialność „awanturników”,
którzy narazili na szwank dobre imię Polski, mając za nic dalszy rozwój kraju, któremu
rytm nadały uchwały VII zjazdu.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 297

W początku lipca zorganizowano szereg narad poświęconych propagandzie,


mediom oraz postawom dziennikarzy. Aczkolwiek niekiedy zauważano „nadmierne
«przesładzanie»” rzeczywistości, na ogół ich organizatorzy i uczestnicy prezentowali
dobre samopoczucie. Na posiedzeniu Zespołu Prasy przy Wydziale Prasy, Radia i Tele-
wizji (6 lipca) dyskutanci podkreślali „korzystną atmosferę społeczno-polityczną
w kraju, jaką stworzyło wystąpienie Edwarda Gierka w Katowicach”.
Wypadki radomskie dały asumpt do sformułowania w GUKPPiW na początku
lipca 1976 roku wytycznych instruktażowych na przyszłość. Zgodnie z nimi media
miały „zwiększać wpływ na społeczeństwo” i „mobilizować ludzi pracy wokół linii
partii i programu społeczno-gospodarczego rozwoju kraju”. Wśród zadań o bardziej
konkretnym charakterze wymieniano podkreślanie kierowniczej roli partii „jako repre-
zentanta interesów całego narodu”, „podporządkowanie interesów prywatnych inte-
resom ogółu”, wskazywanie na zależność między „rozszerzaniem zakresu demokracji”
a dyscypliną i odpowiedzialnością, „budzenie dumy z osiągnięć”, „wyjaśnianie szkod-
liwości przestojów i przerywania pracy z punktu widzenia interesów ogólnospołecznych”,
„umacnianie dyscypliny”, „ukazywanie ścisłego związku między patriotyzmem walki
a patriotyzmem pracy”, uwypuklanie przekonania, że awans Polski został osiągnięty
„dzięki socjalistycznym rozwiązaniom ustrojowym, sojuszowi ze Związkiem Radziec-
kim i innymi krajami socjalistycznymi” oraz „wyższości” socjalizmu nad kapitalizmem.
Zalecano, by zadania te przedstawić poprzez zróżnicowane formy dziennikarskie,
dostosowane do charakteru mediów, w których będą prezentowane oraz „przekroju
i poziomu” odbiorcy.
Było to nic innego jak odwołanie się do retoryki „propagandy sukcesu”, zarazem
zaś dowód niezauważania tego, że wypadki w Radomiu dowiodły jej co najmniej
względnej skuteczności.

Opozycja
Powstanie w Polsce pozacenzuralnego, niezależnego obiegu wydawniczego było
związane z działalnością opozycji demokratycznej, która zaczęła formować się w połowie
1976 roku. Uprawnione są jednak rozważania, czy o istnieniu prasy, a właściwie tytułu
opozycyjnego – chodzi tu o „Tygodnik Powszechny” – nie można mówić już wcześ-
niej. W pojęciu opozycyjności prasy (mediów) mieści się ograniczona choćby nieza-
leżność i wynikająca z niej możliwość głoszenia poglądów krytycznych wobec władz.
Czy tak było w wypadku „Tygodnika”? Odpowiedź nie może być jednoznaczna. To,
że redakcja pisma żywiła przekonania antykomunistyczne, co nie było równoznaczne
z możliwością prezentowania tego stanowiska, dla nikogo nie było tajemnicą. W publi-
cystyce „Tygodnika” u progu lat 70. można było znaleźć, tak jak poprzednio, deklara-
cje świadczące o realistycznym (neopozytywistycznym) podejściu do rzeczywistości.
Za wyznaczniki sytuacji, w jakiej znajdowała się Polska, pojmowano sojusz z ZSRS,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

298 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

socjalistyczny sposób gospodarowania oraz kierowniczą rolę PZPR, ale także to, że
większość obywateli PRL była katolikami. Związki pisma z Kołem „Znak” były potwier-
dzeniem jego postawy. Jednocześnie zarówno redaktorzy „Tygodnika”, jak i jego czy-
telnicy, zdawali sobie sprawę, że granice krytycyzmu wobec polityki partii wyznacza
cenzura. Bez względu zatem na przekonania pisma, mogło ono publikować tylko to,
co akceptowano do druku.
Władze dały ostrą odprawę posłom „Znaku” za ich stanowisko w marcu 1968 roku,
ale z okazji 25-lecia PRL zdecydowały się niektórych „znakowców”, w tym osoby z kręgu
„Tygodnika”, uhonorować. Najwyższe odznaczenia państwowe w 1969 roku dostali
Stanisław Stomma, Jerzy Turowicz, Andrzej Micewski oraz Tadeusz Mazowiecki.
Linię polityczną pisma można identyfikować z wymuszonym okolicznościami
realizmem, co nie oznacza, że nie sposób odszukać w „Tygodniku” różnie wyrażanej
kontestacji i opozycyjności. Na jej rzecz przemawiali niektórzy autorzy, którzy bez
względu na to, o czym i jak pisali, traktowali druk w „Tygodniku” jako wyraz swojej
niezależności. Była już mowa o współpracy z „Tygodnikiem” Antoniego Słonimskiego.
W pierwszej połowie lat 70. w jego ślady poszli inni: Jerzy Andrzejewski, Paweł Hertz,
Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki. W piśmie znajdowali miejsce ci, którzy z powodów
politycznych byli zwalniani z innych tytułów. Taki sposobem w „Tygodniku” znalazł
się Piotr Wierzbicki usunięty w 1977 roku z „Literatury” za publikowanie w obiegu
niezależnym. „Tygodnik” był więc platformą wypowiedzi kontestatorów systemu,
który to termin nie obejmował wyłącznie osób związanych z Kościołem.
Charakter pisma tworzyły postawy jego autorów oraz redakcji zdeterminowa-
nej w obronie wartości zwalczanych przez komunistyczną władzę. „Tygodnik” był
pismem w szczególny sposób traktującym przeszłość, usiłującym postrzegać ją w per-
spektywie losów narodu, zwracać uwagę na jego ciągłość i tradycję. Składało się to
na etos pisma i nie pozostawało niezauważone przez cenzurę. W połowie lat 70. defi-
niowała ona „Tygodnik” jako tytuł „specyficzny” i „nieporównywalny z innymi – jeśli
chodzi o klimat i założenia redakcyjne”. Reakcją była aktywność reglamentacyjna.
W drugiej połowie lat 70. „Tygodnik” był pismem najczęściej (obok „Polityki”) narażonym
na ingerencje. W latach 1975–1980 ich liczba wynosiła średnio ponad 20 miesięcz-
nie, ale zdarzały się miesiące, gdy wynosiła 50 i więcej (listopad, grudzień 1978 roku).
Trudno powiedzieć, do kiedy „Tygodnik” działał zgodnie z założeniami neopo-
zytywizmu wypracowanymi w 1956 roku, kiedy natomiast, poprzez fazę kontestacji,
stał się pismem przybierającym postawę opozycyjną. Zmiana zaszła w połowie lat 70.,
a wśród jej powodów z pewnością istotną rolę odegrała nie tylko polityka władz, ale
także powstanie opozycji demokratycznej. W styczniu 1976 roku krytycznie w spra-
wie zmian w Konstytucji wypowiedziało się Koło „Znak”. Miesiąc później Stanisław
Stomma wstrzymał się od głosu w czasie uchwalania przez sejm nowelizacji Konsty-
tucji. Opinia publiczna odebrała to jako gest rejtanowski, władze natomiast jako prze-
jaw opozycji, której tolerować nie zamierzała – cenzura nie zezwoliła na podanie tej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 299

informacji w informacyjnej rubryce „Tygodnika”. W następnych wyborach Stomma


nie wszedł już do sejmu (Mazowiecki był posłem do 1972 roku), a Koło „Znak” zostało
obsadzone przez osoby powolne władzy, zarazem luźno związane ze „Tygodnikiem”.
Zdaniem środowiska, czemu dano zresztą wyraz, funkcjonujący pod nazwą „Znak”
klub poselski dopuszczał się uzurpacji, działając pod szyldem, do którego nie miał
prawa.
Wszystko to wyznaczało kres polityki neopozytywistycznej. Byłoby nadużyciem
twierdzenie, że władza pokwitowała to odwołaniem się do usług „nieznanych spraw-
ców”, którzy w grudniu 1977 roku pobili księdza Andrzeja Bardeckiego, asystenta
kościelnego „Tygodnika”. Nie ulegało jednak wątpliwości, że zespół pisma nie miał
już ani ochoty, ani powodu do zachowań, które mieściły się w filozofii współdziałania
z władzą.
Rezultatem było przykręcanie cenzuralnej śruby, czego doświadczały oprócz
„Tygodnika” także „Znak” i „Więź”. W numerze „Znaku” przygotowywanym z okazji 40.
rocznicy wybuchu wojny cenzura usunęła ponad połowę artykułów, za niecenzuralne
uznano deklaracje PPS i SL z 1939 roku oraz mowę ministra Becka.
W połowie lat 70. osoby ze środowiska „Tygodnika” angażowały się w działania
o jednoznacznie opozycyjnym charakterze. W grudniu 1975 roku w czasie „dyskusji”
dotyczącej zmian w Konstytucji grupa 59 intelektualistów wystosowała List do mar-
szałka sejmu zawierający propozycje nowelizacji całkowicie różne od forsowanych
przez władze. Jeden z punktów poświęcony został wolności słowa:

Gdy nie ma wolności słowa – pisano – nie ma swobodnego rozwoju kultury naro-
dowej. Gdy wszystkie publikacje przed ukazaniem się podlegają cenzurze państwowej,
a wydawnictwa i środki masowego przekazu są kontrolowane przez państwo – obywatele
nie mogą świadomie ustosunkować się do decyzji władzy państwowej, ta zaś nie wie,
jaki jest stosunek społeczeństwa do jej polityki. Szczególnie groźne następstwa państwo-
wego monopolu publikacji oraz działania cenzury prewencyjnej występują w literaturze
i sztuce, które nie pełnią swych społecznie doniosłych funkcji. Dlatego związkom pra-
cowniczym, stowarzyszeniom twórczym, religijnym i innym należy umożliwić powołanie
niezależnych od państwa wydawnictw i czasopism. Dlatego należy znieść cenzurę pre-
wencyjną, a odpowiedzialność w wypadu naruszenia ustawy prasowej egzekwować
tylko w drodze postępowania sądowego.

Była to pierwsza w Polsce Ludowej tak jednoznaczna krytyka polityki medialnej,


niepozostawiająca złudzeń co do świadomości metod, jakimi posługiwały się władze.
Jednym z sygnatariuszy Listu 59 był Stefan Kisielewski.
Skoro po raz kolejny pada jego nazwisko, wspomnijmy specyficzne prawa, na jakich
funkcjonował w „Tygodniku”. W 1962 roku zmienił nazwę swojej felietonowej rub-
ryki Gwoździe w mózgu na Głową w ściany. Usiłował przy tym bić w mury marksizmu,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

300 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

co znacząco utrudniała czujność cenzury, ale także katolicyzmu, ustawiając się w roli
sceptycznego obserwatora stosunku „Tygodnika” do działalności Kościoła w Polsce
oraz reform posoborowych. Jego felieton, od którego na ogół zaczynano lekturę
„Tygodnika”, był przede wszystkim odbierany jako trybuna osobliwego sporu z sys-
temem. To, co pozostawało z felietonistyki po lekturze cenzora, przez niezależną inte-
ligencję traktowane było jako dekalog jej „postaw ideowych i poznawczych”.
Miarą szkodliwości wypowiedzi Kisielewskiego były prowadzone w cenzurze
badania języka felietonisty mające na celu wychwycenie wszystkich aluzji i sformuło-
wanych nie wprost odniesień do rzeczywistości. W instrukcjach cenzorskich zacho-
wał się słownik określeń używanych przez „Kisiela”, mający pomagać cenzorom we
właściwym zrozumieniu intencji autora.
Felietonista, który wielokrotnie dawał wyraz swojej bezkompromisowości, nie
zgadzał się na narzucenie mu pozycji przegranego. W 1972 roku wydał w Paryżu (wy-
dawnictwo Editions du Dialogue oo. Palotynów) tom felietonów, zamieszczając w nim
również te skonfiskowane przez cenzurę (Sto razy głową w ściany). Kolejny przegląd
jego pisarstwa ukazał się w Londynie w 1974 roku (Materii pomieszanie) – i w tym
wypadku książka zawierała materiały zakwestionowane przez cenzurę.
O obecności Kisielewskiego w „Tygodniku” nie decydował on sam. Wpływ miały
na to odgórne zalecenia okresowo skazujące go na niebyt. Po ukazaniu się Listu 59
pisarz notował w Dzienniku, że zrezygnował z publikowania i przygotowuje się na
„długą, pustą przerwę”. Przewidywania te nie potwierdziły się, co nie oznaczało zwięk-
szenia tolerancji cenzury, tym bardziej, że nazwisko pisarza znalazło się pod listem
intelektualistów poświęconym wydarzeniom radomskim (List 15). I w tym wypadku
wspomniano o braku swobody wypowiedzi i możliwości dyskusji.
Od 1976 roku Kisielewski przyjął zasadę drukowania tekstów zdjętych przez
cenzurę w „Tygodniku” w paryskiej „Kulturze”. Z potyczek wychodził z tarczą – docie-
rał do czytelnika, choć nie zawsze najprostszą i najkrótszą drogą.
Przełomem w walce o prawo do wolności słowa drukowanego stało się powsta-
nie zorganizowanej opozycji. Wcześniej forum dyskusji nad jej właściwościami i celami
stała się paryska „Kultura”, w której (pod pseudonimem) wypowiadali się m.in. Jacek
Kuroń, Zdzisław Najder, Stefan Kisielewski oraz Henryk Krzeczkowski. W 1975 roku
nakładem Giedroycia ukazała się mieszcząca się w tym nurcie rozważań rozprawa
Jakuba Karpińskiego (sygnowana Marek Tarniewski) Ewolucja czy rewolucja.
Coraz bardziej natarczywe upominanie się o wolność słowa spowodowało, że
nie przez przypadek w jednym z pierwszych dokumentów programowych Polskiego
Porozumienia Niepodległościowego (PPN), które powstało w maju 1976 roku, poru-
szono właśnie tę kwestię. Działalność cenzury uznano za sprzeczną z deklaracją Kon-
stytucji w tej sprawie, a jednocześnie „obelgę rzucaną w twarz narodowi”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 301

Od 30 lat systematycznie ogłupiani przemilczaniem i przekręcaniem informacji,


stajemy się bezradni i zagubieni w obliczu rzeczywistości. Grozi nam zepchnięcie na ten
poziom ignorancji i ogłupienia, na który sprowadziła ludność ZSRR tamtejsza propaganda
i cenzura. Brak swobody myśli uniemożliwia swobodny rozwój narodu.

Upominano się o bezstronność mediów, przede wszystkim radia i telewizji oraz


prawo do zakładania niezależnych pism i wydawnictw.
Program PPN ogłoszony m.in. w „Kulturze” stanowił w jakimś sensie początek.
We wrześniu 1976 roku po ukonstytuowaniu się Komitetu Obrony Robotników (KOR)
ukazał się pierwszy numer „Biuletynu Informacyjnego”. W słowie wstępnym pisano:

Biuletyn ma na celu przełamanie państwowego monopolu informacji obwarowanego


przez istnienie cenzury (...). Zamieszczone w nim informacje służą jawności życia pub-
licznego…

Początkowo pismo KOR-u ukazywało się w nakładzie kilkudziesięciu egzem-


plarzy i było produkowane metodą chałupniczą (przepisywała je m.in. Anna Rudziń-
ska). Z biegiem czasu nakład rósł i doszedł do kilku tysięcy, ale nie tylko w nim tkwiła
siła pisma. Nie było pierwszym od czasów powojennych całkowicie niezależnym
periodykiem – takim był już bowiem „Biuletyn” Ruchu – stanowiło jednak pierwszy
tytuł, który mówiąc o sprawach niemających dotąd prawa ujrzeć światła dziennego,
zdołał wywrzeć szerszy wpływ.
Początkowo „Biuletyn” koncentrował się wyłącznie na wydarzeniach, uważano,
że mają one silniejszą wymowę niż komentarze, odróżniając się tym samym od ofi-
cjalnych mediów. Pisano o represjach wobec uczestników wydarzeń czerwcowych,
łamaniu praw człowieka, pogarszającej się sytuacji gospodarczej, polityce kulturalnej
władz. Od marca 1977 roku pismo przestało być anonimowe, sygnowały je nazwiska
redaktorów. Wśród których byli m.in. Seweryn Blumsztajn, Anka Kowalska, Jan Lityń-
ski, Adam Michnik, Joanna Szczęsna, Jan Walc, Jerzy Zieleński. „Biuletyn” posługiwał
się sugestywnym w swoim sprawozdawczym obiektywizmie językiem. Wyróżniały
się nim zwłaszcza oświadczenia KOR-u pisane przez Ankę Kowalską, która stoso-
waną przez siebie konwencję stylistyczną nazywała „korkowcem” – chodziło o prze-
kazanie jak najwięcej treści przy użyciu niewielkiej liczby słów i stonowaniu emocji,
które zastępowały fakty. „Biuletyn” wychodził do jesieni 1980 roku, ukazało się 41
numerów pisma.
Podziemny ruch wydawniczy, służąc wolności słowa, sprzyjał niezależności kul-
tury. O założeniu czasopisma, w którym mogłyby ukazywać się teksty literackie zatrzy-
mane przez cenzurę bądź jej niepoddane, myślano już w połowie lat 70. – pomysł taki
hołubił Stefan Kisielewski. Rzecz nabrała realnego wymiaru jesienią 1976 roku, kiedy
to z inicjatywy Adama Michnika i Wiktora Woroszylskiego powstał „Zapis”. Tytuł
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

302 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

czasopisma definiował jego charakter – w żargonie cenzorskim „zapis” oznaczał zakaz


publikacji. W piśmie ukazywały się wypowiedzi literackie i poetyckie oraz publicystyka.
Niektóre numery w całości wypełniały powieści. W „Zapisie” Tadeusz Konwicki opub-
likował Kompleks polski (1977) oraz Małą Apokalipsę (1979). Nakład czasopisma
wynosił około 2 tysięcy egzemplarzy, przedrukowywało je w Londynie i w miarę moż-
liwości ekspediowało do kraju wydawnictwo Index on Censorship.
Sukces, jakim okazały się pierwsze niezależne inicjatywy, skłaniał do ich podej-
mowania kolejnych wyzwań. W sierpniu 1977 roku powstała Niezależna Oficyna
Wydawnicza NOWA, kierowana przez Mirosława Chojeckiego. Publikowała litera-
turę piękną, książki historyczne i poetyckie autorów krajowych oraz mieszkających
poza Polską (Miłosz, Gombrowicz) oraz klasykę piśmiennictwa antykomunistycznego
(Orwell). Żadna z nich nie miała szans na ukazanie się w obiegu oficjalnym. Nakładem
NOWEJ ukazywały się czasopisma, materiały z wykładów organizowanych przez
Towarzystwo Kursów Naukowych, poświęconych m.in. współczesnej polskiej kulturze
i literaturze, gospodarce oraz historii Polski po 1939 roku. W maju 1979 roku ukazała
się pięćdziesiąta pozycja NOWEJ, foldery informujące o ofercie oficyny pojawiły się
w czasie Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie.
Miarą rozwoju podziemnego ruchu wydawniczego była liczba i różnorodność
tytułów. We wrześniu 1977 roku z inicjatywy KOR-u zaczął wychodzić „Robotnik”.
Pismo stawiało sobie za cel obronę interesów robotniczych, w tym prawo do nieskrę-
powanego zrzeszania się. Kiedy w rok później powstały Wolne Związki Zawodowe
i one podjęły działalność wydawniczą. W Katowicach ukazywał się „Ruch Związkowy”
(Kazimierz Świtoń,) a w Gdańsku „Robotnik Wybrzeża” (Andrzej i Joanna Gwiaz-
dowie, Alina Pieńkowska, Anna Walentynowicz, Lech Wałęsa).
Jesienią 1977 roku pod redakcją Antoniego Macierewicza zaczął się ukazywać
publicystyczno-polityczny „Głos”, w Lublinie swoje pismo „Spotkania”, redagowane
przez Janusza Krupskiego, wydawali młodzi katolicy. W Łodzi wychodził literacki
„Puls” założony przez Jacka Bieriezina, Witolda Sułkowskieg, Tomasza Filipczaka oraz
Tadeusza Walendowskiego.
Po dwóch latach drugi obieg, pisma i książki ukazujące się poza zasięgiem cen-
zury, był obszarem skutecznego manifestowania oporu, miejscem niezależnego myś-
lenia, obrony polskiej tradycji opartej na właściwym jej systemie wartości, ochrony
kultury i literatury przed ideologicznym i cenzuralnym zniekształceniem, odkłamy-
wania historii i odtruwania humanistyki. Wyrażał przy tym wielość postaw świato-
poglądowych środowisk niezależnych. W 1978 roku w efekcie sporu wokół programu
„Głosu” powstała „Krytyka”, której ton nadawał Adam Michnik. W 1979 roku zaczęła
się ukazywać „Res Publica” (redaktor Marcin Król). Pismo usiłowało bardziej diag-
nozować politykę niż się w nią angażować, przejawiało ambicje europeizowania stylu
myślenia w Polsce, przyglądało się rzeczywistości z perspektywy liberalnej.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 303

W 1977 roku z inicjatywy Leszka Moczulskiego i Andrzeja Czumy powstał Ruch


Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO), który wydawał czasopismo „Opinia”,
rok później zaczęła wychodzić „Droga” redagowana przez Moczulskiego. Działalność
wydawniczą prowadziły niezależne środowiska studenckie (pismo „Bratniak”, wokół
którego w 1979 roku powstał Ruch Młodej Polski). Polskie Porozumienie Niepodle-
głościowe publikowało oświadczenia programowe.
Na powstanie niezależnego ruchu wydawniczego władze zareagowały po swojemu,
to znaczy represjami. Nękano redaktorów i drukarzy. W latach 1976–1980 Mirosława
Chojeckiego zatrzymano 44 razy na 48 godzin. SB usiłowała zminimalizować obieg
czasopism i książek, mierząc w tajne drukarnie. W repertuarze mieściły się areszto-
wania pod nieprawdziwymi zarzutami – spotkało to Chojeckiego, oskarżonego i aresz-
towanego za kradzież powielacza, w istocie sytuację zaaranżowała SB. Mimo szykan
do sierpnia 1980 roku niezależna działalność wydawnicza przybierała na sile. Zwięk-
szała się liczba pism, rosły ich nakłady, unowocześniono i rozbudowano poligrafię,
uzyskano tzw. dojścia do drukarń państwowych. Kompleks polski Konwickiego został
wydrukowany w warszawskim Komitecie Wojewódzkim PZPR.
Chociaż drugi obieg wydawniczy nie miał szans, by stanowić poważną konku-
rencję dla mediów władzy, zdołał przełamać ich monopol. Poszerzał się krąg odbior-
ców, który tworzyła niezależna inteligencja, środowiska twórcze i akademickie. Według
szacunkowych danych, przed sierpniem 1980 roku kontakt z wydawnictwami drugiego
obiegu miało około 25 procent młodzieży studiującej w uczelniach wyższych.
Powstanie opozycji i drugiego obiegu skłoniło do działań nie tyle nielegalnych,
co niezależnych, mających na celu zdiagnozowanie sytuacji w Polsce. W 1978 roku z ini-
cjatywy Stefana Bratkowskiego ukonstytuowało się Konwersatorium Doświadczenie
i Przyszłość, które przygotowało Raport o stanie Rzeczpospolitej i drogach wiodących
do jej naprawy (1979). W obszarze uwagi DiP mieściła się polityka medialna władz
i praktyki cenzury.

Czarna księga, czyli Ministerstwo Prawdy


W połowie dekady nic już nie zostało z klimatu wczesnych lat 70. Do przeszłości
zamkniętej na głucho należały również nadzieje na liberalizację cenzury. Jej rosnąca
represyjność była zrozumiała, jeśli pamiętać o sytuacji gospodarczej i nastrojach
społecznych. Po raz kolejny władze uznały, że najlepszym narzędziem ich poprawiania
będzie przekaz życzeniowy, upojone wiarą w skuteczność propagandy sukcesu, którą
po 1976 roku można nazwać propagandą polityki wiodącej ku katastrofie.
W drugiej połowie dekady cenzura miała się więc dobrze – dowodziła swojej
przydatności i sprawności wyposażona w nowelizowane uprawnienia i schemat organi-
zacyjny dostosowany do nowego podziału administracyjnego. Od lipca 1975 roku w struk-
turze GUKPPiW funkcjonowało 8 zespołów w Warszawie, 16 delegatur w dawnych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

304 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

miastach wojewódzkich oraz 32 oddziały w stolicach nowopowstałych województw.


Na mocy rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z kwietnia 1975 roku ograniczono
zakres materiałów kontrolowanych przez Urząd. Wyłączone zostały druki i formu-
larze używane przez urzędy państwowe i spółdzielcze, druki handlowe i firmowe oraz
przeznaczone do użytku „osobistego i towarzyskiego” oraz prace doktorskie i habi-
litacyjne w liczbie egzemplarzy niezbędnych do przeprowadzenia przewodu. Zaost-
rzaniu rygorów oceny materiałów przeznaczonych do publikacji towarzyszył pozór
zawężenia zainteresowań urzędu.
Z faktu istnienia cenzury w PRL zdawali sobie sprawę wszyscy mający jakikol-
wiek kontakt z działalnością publiczną w sferze słowa drukowanego i mówionego.
Publicyści, dziennikarze, pisarze i poeci, autorzy dramatyczni, twórcy tekstów pio-
senek, scenarzyści i reżyserzy filmowi liczyli się z ograniczeniem tego, co chcieli
powiedzieć. W prasie wydawanej przez RSW, telewizji i radiu, ingerencje, biorąc pod
uwagę autocenzurę i cenzurę wewnątrzredakcyjną, miały najczęściej charakter korekt
zbliżających tekst do zadań stawianych mediom.
Inaczej było w tytułach usiłujących zachować niezależność, np. w „Tygodniku
Powszechnym”. Tu cenzura objawiała całą swoją destrukcyjną moc, stając się narzę-
dziem reglamentacji oraz mistyfikacji. Stefan Kisielewski – mający najdłuższy i najbo-
gatszy staż w bojach z cenzurą – zauważał na początku lat 70., że istotą jej zabiegów
nie jest cenzurowanie, a raczej fałszowanie tekstów, poddawane są bowiem obróbce,
w wyniku której tracą pierwotny sens.

Boć wycina się – zauważał – zdania bez wiedzy publiczności, zmuszając autora,
żeby sygnował to, czego nie napisał. Słowo «cenzura» to za dużo dla nich zaszczytu!

Działania Urzędu nie sprzyjały weryfikowaniu opinii tego typu. W 1975 roku Kisie-
lewski konstatował, że w „Tygodniku Powszechnym” ukazują się „żałosne szczątki” jego
felietonów „pisanych już z cenzurą wewnętrzną!, „cenzura tnie, jak zwariowana”. Dość
podobne uwagi można znaleźć w dzienniku redaktora naczelnego „Polityki”. W początku
czerwca 1976 roku Rakowski ubolewał, że cenzura „bije rekordy interwencji”, co ozna-
czało, że wszystkie dyskusyjne publikacje poświęcone newralgicznym zagadnieniom
zajmowano bądź przesyłano do zaopiniowania Wydziałowi Prasy, Radia i Telewizji.
Dokuczliwość i drobiazgowość kontroli powodowała, że w szczególnych wypad-
kach autorzy, którym uniemożliwiono dyskutowanie ze sobą w prasie, wymieniali
listy, bądź przesyłali sobie skonfiskowane teksty. W taki sposób Mieczysław Rakowski
rozmawiał z profesorem Janem Szczepańskim, którego wypowiedź ukazała się w „Try-
bunie Ludu”, z którym to dziennikiem nie wolno było, wzorem dawnych lat, polemi-
zować. Po konfiskacie w kwietniu 1978 roku artykułu przeznaczonego do „Więzi”
Tadeusz Mazowiecki przesłał odbitkę Rakowskiemu z informacją o powodach takiej
formy komunikacji.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 305

Świadomość istnienia cenzury, kontakt i toczone z nią boje nie były równozna-
czne ze świadomością tego, jakim całościowym celom służy działalność Urzędu, to
jest, w jakim stopniu jej zakazy i represje kreują oraz deformują wyobrażenia o rze-
czywistości. Ten stan rzeczy uległ zmianie po wyjeździe, a w zasadzie ucieczce z Pol-
ski Tomasza Strzyżewskiego, pracownika krakowskiego oddziału cenzury. Zabrane
przez niego materiały ilustrujące zakres i treść zabiegów reglamentacyjnych władz
ukazały się drukiem w 1977 roku nakładem NOWEJ, wydał je również londyński
„Aneks” pod tytułem Czarna księga cenzury.
Obraz spustoszeń wynikających z ogłoszonych zapisów i instrukcji Urzędu
z połowy lat 70. poruszał nawet tych, którzy mieli z nim stały kontakt. Po lekturze
dokumentu Stefan Kisielewski zauważał, że wydawało mu się, iż o cenzurze wie wszy-
stko, okazywało się jednak, że wie mało. Tchnie z tego „czyste szaleństwo – notował
– i to ruskie, średniowieczne, bizantyjsko-azjatyckie”. Szaleństwo to objawiało się tym,
że cenzura okazywała się mechanizmem nie tylko defensywnym, to znaczy broniącym
interesów władzy, ale także ofensywnym, bądź, inaczej mówiąc, kreatywnym. Elimi-
nacja niektórych informacji przy wyolbrzymieniu znaczenia innych tworzyła z PRL
i świata socjalistycznego oazę spokoju, ładu i dostatku, obszar wydający się mienić
pastelowymi barwami. Wyróżnione miejsce w tej konstrukcji zajmował ZSRS. Według
zaleceń z 1975 roku uzgadnianych między KC a GUKPPiW, „problemy Związku
Radzieckiego, zagadnienie jego zewnętrznego rozwoju i współpraca polsko-radziecka
powinny zajmować eksponowane miejsce w prasie, radio i TV”.
Piorunujące wrażenie, jakie robiła lektura dokumentów wywiezionych przez
Strzyżewskiego, było spowodowane nie tyle treścią „zapisów” i instrukcji, ile zebra-
niem ich w jednym miejscu. To, o czym dotychczas wiedzieli pojedynczy autorzy, nabrało
wymiaru syntezy o przerażającej wymowie. Ilustrując zainteresowania cenzury, doku-
menty te mówiły nie tylko o niej, ale i systemie politycznym, który powołał ją do życia
i traktował jako instrument władzy.
W czasie, w którym materiały cenzury przestawały być tajemnicą – w marcu 1977
roku – PRL ratyfikowała Międzynarodowe Pakty Praw Człowieka (uchwalone przez
ONZ w 1966 roku). Artykuł 19, pkt 2 współtworzącego ten dokument Paktu Praw
Obywatelskich i Politycznych stanowił, że:

Każdy człowiek ma prawo do swobodnego wyrażania opinii; prawo to obejmuje


swobodę poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów
wszelkiego rodzaju (...) słowem, pismem lub drukiem, w postaci dzieła sztuki bądź
w jakikolwiek inny sposób.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

306 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Jan Paweł II w Polsce


Objęcie przez kardynała Karola Wojtyłę godności papieża postawiło władze PRL
w nader delikatnym położeniu. Spontaniczna sympatia okazywana Janowi Pawłowi
II skłaniała do wyciszenia propagandy antyreligijnej oraz zmuszała do określenia spo-
sobu mówienia o wydarzeniu i jego bohaterze. Zdecydowano się na ton udawanego,
rzeczowego obiektywizmu. Papież od pierwszych chwil pontyfikatu stał się bohaterem
światowych mediów, co nie oznaczało, że tyle samo uwagi poświęcały mu polska prasa,
radio i telewizja. Problemem stawało się, co i jak pokazywać oraz jakim posługiwać
się językiem. Już jesienią 1978 roku władze stanęły przed pytaniem, ile uwagi poświę-
cać wyborowi. Zróżnicowane opinie wśród rządzących budziło transmitowanie przez
radio i telewizję (22 październik) mszy inaugurującej pontyfikat podczas której opusto-
szały ulice polskich miast. Było oczywiste, że wizyta papieża w Polsce oraz jej przekaz
będą poważnym wyzwaniem politycznym i medialnym, tym bardziej, że o akredytację
wystąpiło około 1200 dziennikarzy zagranicznych.
Taktyka przyjęta podczas relacjonowania papieskiej pielgrzymki (2–10 czerwca
1979 roku) sprowadzała się do rozpaczliwych prób minimalizowania jej negatywnych
dla władzy następstw. Papieża w ograniczonym stopniu pokazywano w telewizji i nie
poświęcano mu nadmiernej uwagi w prasie, dotyczyło to zarówno tekstów, jak i foto-
grafii. „Trybuna Ludu” szeroko komentowała pobyt Leonida Breżniewa na Węgrzech.
Pielgrzymkę przedstawiano jako wydarzenie istotne, jednak nie takie, które
zasługuje na miano bezprecedensowego, dbano, by informacje na jej temat nie zdo-
minowały innych wydarzeń. Media miały pomijać milczeniem autorytet papieża
i pozycję Kościoła oraz udawać, że nie zauważają treści tych jego wystąpień, które
aczkolwiek utrzymane w retoryce religijnej, odnosiły się do kwestii politycznych (ho-
milia wygłoszona podczas mszy na placu Zwycięstwa w Warszawie). W telewizji wpro-
wadzono cenzurę obrazu, która dbała o eliminowanie widoku tłumów uczestniczących
w odprawianych przez papieża mszach, sugerowanie niskiej frekwencji nie zawsze
jednak było możliwe np. w czasie transmisji z przejazdu przez Warszawę w pierw-
szym dniu wizyty. Pełen obraz rejestrowany przez kamery przekazywano do gmachu
KC, co mogło powodować u przywódców partii, mających do dyspozycji przekaz obecny
na ekranach telewizorów, syndrom rozdwojenia jaźni. W komentarzach koncentro-
wano się na podkreślaniu jedności „wszystkich Polaków” oraz zjawisku pogłębiania
„współdziałania Kościoła z socjalistycznym państwem”, czemu sprzyjać miała „wizyta-
-pielgrzymka”. Zauważano, że papież przybył do Polski w 35. rocznicę powstania PRL.
(„Trybuna Ludu”, nr 126 i 128, 1 i 4 czerwca).
Dysponenci polityki informacyjnej raz jeszcze zaufali złudnej zasadzie, że to,
o czym się nie mówi, nie istnieje, a to, o czym mówi się mało, istnieje w nikłym stop-
niu. Tak w czerwcu 1979 roku, jak wcześniej i później, założenie to było dowodem
brania pragnień i oczekiwań za rzeczywistość.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

DEKADA POMYŚLNOŚCI (1970–1980) 307

Statystyka lat 70. i 80.


W połowie lat 70. ukazywały się w Polsce 44 dzienniki, których jednorazowy
nakład wynosił 8,4 miliona egzemplarzy, w 1980 roku wielkości te wyglądały podob-
nie 43 gazety codzienne (56 jeśli liczyć z wydawnictwami ukazującymi się mniej niż
cztery razy w tygodniu) i 8,3 miliona egzemplarzy. W 1975 roku ukazywało się 2615
tytułów czasopism, w 1980 roku było ich 2482. Rosła liczba posiadaczy radioodbior-
ników i telewizorów. W 1970 roku zarejestrowanych było 5,6 miliona radioabonen-
tów, w 1975 roku – 8,1 miliona, a w 1980 roku – 8,6 miliona. W przypadku telewizji
wskaźniki wyglądały następująco: w 1970 roku – 4,2 miliona abonentów, w 1975 roku
– 6,4 miliona, a w 1978 roku – 7,4 miliona (w tym 5,08 miliona w miastach).
W latach 80. liczba dzienników zmieniła się w niewielkim stopniu. W 1988 roku
tych, które ukazywały się więcej niż cztery razy tygodniu, było 45, a licząc z tymi uka-
zującymi się mniej niż cztery razy w tygodniu – 97. Jednorazowy nakład 45 tytułów
wynosił w 1988 roku 6,9 miliona egzemplarzy, a 97 – 10 milionów. W 1980 roku
ukazywało się 2,4 tysiąca czasopism o łącznym nakładzie jednorazowym 29,9 miliona
egzemplarzy. W 1982 roku liczba tytułów zmniejszyła się, by następnie rosnąć. W 1988
roku ukazywało się ich ponad 3 tysiące o łącznym jednorazowym nakładzie 44,5
miliona egzemplarzy.
Dynamicznie przybywało radio- i teleabonentów. W 1980 roku było ich odpowie-
dnio 8,6 i 7,9 miliona, pięć lat później – 10 i 9,4 miliona, a w 1989 – 11,2 i 10 milionów.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

308 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 14

Finał (1980–1989)

Sierpień ’80
Władza, a więc i media, zdawały się nie zauważać strajków, które zaczęły ogar-
niać Polskę w pierwszych dniach lipca 1980 roku. Przyjęto nienową zasadę, w imię
której prasa, radio i telewizja były kroniką działań partii i rządu oraz „rytmicznej”
i „wytężonej” pracy całego społeczeństwa. „Trybuna Ludu” informowała o odzna-
czeniu Edwarda Gierka medalem Instytutu Badania Praw Człowieka w Strasburgu
(za zasługi w krzewieniu pokoju i praw obywatelskich) oraz relacjonowała wizytę
premiera Edwarda Babiucha w Jeleniej Górze, podczas której zwiedził on rynek oraz
fabrykę maszyn papierniczych „Fampa”. Z informacji tych wynikało, że rozprzestrze-
niające się strajki są dla władzy jakby niezauważalne.
Doniesienia i komentarze prasowe wzmacniano przekazem telewizyjnych pro-
gramów informacyjnych, z których wynikało, że w kraju nie dzieje się nic, co może
budzić niepokój. „Dziennik Telewizyjny” oraz „Trybuna Ludu” donosiły, że „inicjatywy
załóg robotniczych sprzyjają realizacji zadań”, sprawnie jak zwykle przebiegała akcja
żniwna. 19 lipca w „Trybunie” ukazał się artykuł Ludzie pragną porządku – porządek
zależy od ludzi, z którego nie wynikało, że trwają strajki, a jedynie że wpływ na to, co
dzieje się w kraju, mają przede wszystkim obywatele, a remedium na bolączki jest
jedno – „spokojna, normalna i wytężona” praca.
O tym, że w Polsce sytuacja nie jest, mówiąc oględnie, zgodna oczekiwaniami
rządzących, widz, słuchacz i czytelnik z oficjalnych mediów mógł się dowiedzieć dopiero
w połowie sierpnia, czyli wówczas, gdy trwał już strajk w Stoczni Gdańskiej, który
niebawem rozlał się na cały kraj. 15 sierpnia „Trybuna” (nr 193) poinformowała o „zakłóce-
niach w rytmie pracy”, co znaczyło, że sytuacja jest poważna. Potwierdziło to transmi-
towane przez telewizję i ogłoszone w prasie przemówienie premiera, który wspomniał
o trwających od lipca „okazyjnych przerwach w pracy”. Słowo strajk nie przechodziło
przez usta władzy, nie mogło się więc pojawiać w mediach. Sięgnięto po wypróbowane,
co nie znaczy, że skuteczne metody o charakterze dydaktycznym. W „Trybunie” obok
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 309

wystąpienia Babiucha zamieszczono zdjęcia „ludzi dobrej roboty”, mających stano-


wić, jak wolno było się domyślać, wzór postępowania. Podobnie było przy okazji
wystąpienia Edwarda Gierka (18 sierpnia) – i tu kontekst dla transmisji radiowej, tele-
wizyjnej i przedruków prasowych stanowiły informacje o „wytężonej” pracy. 21 sierpnia
w artykule Rytmiczna praca w zakładach pracy „Trybuna” informowała o „przestojach”
na Wybrzeżu, które utrudniają życie mieszkańcom. Prasie zezwolono już na posługi-
wanie się słowem „strajk”, z zastrzeżeniem, by nie eksponować go w tytułach.
27 sierpnia „Trybuna” opublikowała orędzie prymasa Wyszyńskiego apelującego
o zachowanie spokoju. Był to bodaj pierwszy w dziejach tego pisma przypadek zwra-
cania się do czytelników poprzez wypowiedź dostojnika Kościoła. W tym samym
numerze ukazał się artykuł Ryszarda Wojny ostrzegający przed „nieobliczalnymi”
skutkami naruszenia racji stanu PRL. Wystąpienie zostało odebrane jako straszenie
interwencją Moskwy, a w strajkujących zakładach pojawiły się plakaty z napisem
„Nigdy więcej wojny”.
O prawdziwą sensację postarał się „Sztandar Młodych”, który 27 sierpnia opub-
likował listę 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Gdańsku,
zgłoszonych 10 dni wcześniej. Tekst przeszedł przez cenzurę, co nie znaczy, że został
zaakceptowany przez najwyższe czynniki partyjne. Zdecydowano o zdjęciu artykułu
z warszawskiego wydania gazety, tym niemniej udało się go umieścić w części nakładu
rozprowadzanego w stolicy. Decyzja redaktora „Sztandaru” była pierwszym przejawem
utraty kontroli nad mediami, ale jednocześnie tego, że mają one dość swoich dotych-
czasowych funkcji. Po raz pierwszy za sprawą krajowych mediów można było zapoznać
się z tym, co naprawdę dzieje się w Polsce.
Nieporadność politki informacyjnej, obliczonej nie wiadomo na co, w sytuacji,
kiedy informacje o strajkach podawało Radio „Wolna Europa” mówiące i o tym, że
wypadki w Polsce wypełniają serwisy stacji telewizyjnych oraz pierwsze strony gazet
na całym świecie, dopełniała kresu etapu, który miał początek dekadę wcześniej. Tak
jak wówczas władze uznały, że media mają służyć przede wszystkim ukrywaniu tego,
co z ich punktu widzenia było niebezpieczne, nie zaś objaśnianiu sytuacji. Prowa-
dziło to, podobnie zresztą jak w latach wcześniejszych, do skutków sprzecznych
z założeniami. Środki przekazu, irytujące swoim milczeniem, przeinaczaniem rzeczy-
wistości oraz językiem, jakiego używały, nie rozładowywały kryzysu, a wręcz przeciw-
nie – potęgowały napięcie i irytację społeczną.
Znamienne, że przeciw sposobowi informowania zdecydowali się zaprotestować
dziennikarze. Ci, którzy obserwowali strajk na miejscu, w Stoczni Gdańskiej, ogłosili
25 sierpnia oświadczenie, w którym pisali:

Uważamy, że pełne informowanie społeczeństwa o wszystkim, co dzieje się w kraju,


może tylko sprzyjać rozwiązywaniu sytuacji konfliktowych, a w przyszłości przyczynić
się do rozwoju społecznego.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

310 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

To, co stało się w Polsce w sierpniu 1980 roku, to znaczy powstanie „Solidar-
ności” będącej nie tylko niezależnym związkiem zawodowym, ale także ruchem
społecznym, wpłynęło na sytuację polityczną, a więc i na politykę medialną. Trzeci
z 21 postulatów opracowanych przez Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Stoczni
Gdańskiej dotyczył przestrzegania zagwarantowanej w Konstytucji wolności słowa,
druku i publikacji, nierepresjonowania niezależnych wydawnictw oraz udostępnienia
mediów „przedstawicielom wszystkich wyznań”. Sprawami cenzury zajęli się również
strajkujący stoczniowcy ze Szczecina, żądając jej zniesienia. Nie ulega jednak wątpli-
wości, że to Stocznia Gdańska stała się rozsadnikiem walki o wolność słowa i wolnej
prasy. Od 23 sierpnia ukazywał się tam „Strajkowy biuletyn informacyjny »Solidar-
ność«” informujący o bieżących wydarzeniach, którego zasięg wykraczał poza teren
zakładu.
W Porozumieniach kończących gdański strajk podpisanych 31 sierpnia strony
zgodziły się co do tego, że rząd w terminie trzech miesięcy wniesie do sejmu projekt
ustawy o cenzurze. Miała ona w ogólnym założeniu chronić państwo, czyli jego bez-
pieczeństwo i interesy międzynarodowe, ochraniać uczucia religijne i wartości osób
niewierzących oraz zapobiegać rozpowszechnianiu treści szkodliwych obyczajowo.
Wspominano o możliwości zaskarżania decyzji cenzury do Naczelnego Sądu Admi-
nistracyjnego. Zamiary te oznaczały daleko idącą zmianę funkcjonowania cenzury.
Jej rola miała zostać ograniczona i sprowadzać się do stania na straży interesów pań-
stwa i jego obywateli. Orzeczenia urzędu miały być pozbawione dowolności i pod-
dane kontroli prawnej. Ustalono również, że działalność prasy, radia i telewizji powinna
służyć wyrażaniu różnorodności myśli, poglądów i sądów. Związek zaznaczał swoje
prawo do „wyrażania opinii” i posiadania własnych wydawnictw. W zasadzie wszystkie
te kwestie staną się obszarem sporu między władzą a „Solidarnością” trwającego do
momentu wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 roku.
W sukurs ustaleniom sierpniowym przyszły postulaty zgłaszane przez Komi-
tet Porozumiewawczy Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych. Pod koniec września
1980 roku skierował on do rządu Memoriał dotyczący działania i charakteru cenzury.
W sprawie zabrał głos także Kościół, zajmując stanowisko w Memoriale Konferencji
Episkopatu Polski (październik 1980 roku). Rozpoczynało się starcie, które miało
ograniczyć omnipotencję GUKPPiW.
Przejawem nowego była bardziej liberalna polityka koncesyjna. W 1981 roku
ukazało się, poza „Tygodnikiem Solidarność”, o którym będzie jeszcze mowa, kilka pism
społeczno-literackich. Jesienią 1980 roku ukonstytuował się powolny władzom, ale
manifestujący przywiązanie do Kościoła Polski Związek Katolicko-Społeczny (PZKS),
który wydawał tygodnik „Ład” redagowany przez Janusza Zabłockiego. Krakow-
skie środowisko literackie, które nie ceniło sobie współpracy z „Życiem Literackim”,
i w związku z tym upominało się o nowy periodyk tego rodzaju, doczekało się „Pisma”.
W Warszawie zaczęło się ukazywać „Meritum”, a w Katowicach kwartalnik „Studio”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 311

Zmiany w polityce medialnej były widoczne nie tylko dzięki nowym tytułom
i walce z cenzurą. Sierpień 1980 roku okazał się gwoździem do trumny ekipy Edwarda
Gierka, wymusił więc roszady w aparacie propagandowym. Ze świata krajowej poli-
tyki odszedł Jerzy Łukaszewicz, autor budzącej uśmiech politowania jeszcze przed
sierpniem „propagandy sukcesu”. We wrześniu 1980 roku Józef Klasa zastąpił Kazi-
mierza Rokoszewskiego na stanowisku szefa Wydziału Prasy, Radia i Telewizji KC. Nie
zaniechano przy tym kolejnych reorganizacji aparatu propagandy i kontroli mediów.
W październiku 1981 roku w strukturze KC powołano Wydział Informacji, którego
kierownictwo powierzono Jerzemu Majce. W grudniu 1980 roku nadzór nad propa-
gandą objął Stefan Olszowski.
Krach Gierka i fiasko „propagandy sukcesu” najboleśniej uderzyło w Macieja
Szczepańskiego. W końcu sierpnia 1980 roku, jeszcze przed zakończeniem strajków,
został on odwołany z prezesury Komitetu ds. Radia i Telewizji. Ale to nie wszystko
– oskarżony o nadużycia finansowe, niegospodarność oraz wielkopański styl życia
został usunięty z PZPR oraz postawiony przed sądem i skazany w styczniu 1984 roku
na 8 lat więzienia oraz przepadek mienia.
Zastępcą Szczepańskiego w Komitecie do spraw Radia i Telewizji został na krótko
Józef Barecki, którego w 1980 roku zastąpił Zdzisław Balicki. Barecki objął zaś, rów-
nież nie na długo, funkcję rzecznika prasowego rządu.
Szefowanie przez Bareckiego Radiokomitetowi wymusiło zmianę na stanowisku
redaktora naczelnego „Trybuny Ludu”, w sierpniu został nim Wiesław Bek. Gazeta
nadal, przynajmniej formalnie, była najważniejszym dziennikiem w kraju, w 1980
roku jej nakład przekroczył milion egzemplarzy, a w 1981 roku osiągnął 1,15 miliona.
Ruch kadrowy nie objął natomiast jednego z najważniejszych stanowisk, czyli
szefa cenzury. Nadal (od 1972 roku) kierował nią Stanisław Kosicki. Jego oddanie
i doświadczenie przydało się w nowych czasach i zostało docenione. Kosicki prze-
trwał do końca istnienia cenzury instytucjonalnej w Polsce. Zszedł wraz z nią ze sceny
w czerwcu 1990 roku, stając się tym samym najdłużej urzędującym pogromcą wolnego
słowa w PRL.

SDP, dziennikarze
Rotacje personalne na szczytach władzy, naturalne i praktykowane wcześniej,
po sierpniu 1980 roku nie budziły takiego zainteresowania jak dawniej. Zdawano
sobie sprawę, że kwestią daleko istotniejszą od tego, kto sprawuje nadzór nad mediami,
jest zmiana polityki informacyjnej oraz emancypacja środowiska dziennikarskiego.
Traktowane jako własność władzy i niecieszące się w związku z tym autorytetem
społecznym, zdecydowało się upomnieć o swoje prawa. Już w końcu września 1980
roku Zarząd Główny SDP podjął decyzję o zwołaniu nadzwyczajnego zjazdu Stowa-
rzyszenia, którego celem, „powinno być” – jak zauważano – omówienie „całokształtu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

312 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

spraw środowiska dziennikarskiego oraz określenie czynników gwarantujących właś-


ciwe spełnienie, przez prasę, radio i TV ich społecznych funkcji”.
Zjazd, nadzwyczajny nie tylko z nazwy, obradował w dniach 29–31 października
1980 roku i w istocie miał historyczne znaczenie. Po raz pierwszy od czasów powojen-
nych dziennikarze oficjalnie poddali krytyce politykę medialną i cenzuralną władz oraz
upomnieli się o prestiż zawodu. Wśród oświadczeń sformułowanych i przyjętych przez
zjazd znalazły się uwagi poświęcone jawności życia publicznego i wynikającej z niej swo-
body informowania. Zdaniem dziennikarzy, „głębokie deformacje społecznego systemu
informowania” były jednym z „istotnych przyczyn cyklicznie powtarzających się kryzy-
sów politycznych”. Znajdowały one wyraz w „blokowaniu dostępu do źródeł informacji
i upowszechnieniu zniekształconego obrazu rzeczywistości”. Zjazd upoważnił władze
SDP do zwrócenia się do rządu o uznanie za niezgodne z prawem Dekretu o cenzurze
z 1946 roku oraz rozporządzenia wydanego w tej sprawie przez premiera w 1975 roku.
W sprawie cenzury wypowiedziano się w osobnym oświadczeniu (Uwagi Nad-
zwyczajnego Zjazdu Delegatów SDP w sprawie ustawy o cenzurze i ustawy prasowej).
Postulowano wyraźnie ograniczenie zakresu jej działania – zajmować się miała strze-
żeniem interesów ogólnopaństwowych z „wyłączeniem interesów regionów, instytucji,
organizacji lub osób”. Uznano, że cenzura, którą, nie przesądzając tego terminu, postu-
lowano nazwać Naczelnym Urzędem Cenzury, nie może służyć do manipulowania
opinią publiczną i powinna być podporządkowana sejmowi, który powoływałby prezesa
urzędu. Opowiadano się za sporządzeniem „konkretnej”, to jest niedającej pola do
nadużyć interpretacyjnych, listy treści, „których publikacja może kolidować z intere-
sem publicznym”. Uznano, że spod kontroli należy wyłączyć publikacje przeznaczone
do użytku wewnętrznego, publikacje instytucji naukowych, świadectwa historyczne,
dzieła będące dziedzictwem kultury oraz wystąpienia sejmowe.
Oznaką metamorfozy, jaką przechodziło środowisko dziennikarskie, były wybory
do władz Stowarzyszenia. W stosunku do lat ubiegłych zwracała uwagę przynależność
partyjna delegatów. Na 391 – 227 było członkami PZPR, 9 – ZSL, 7 – SD, a 148 było
bezpartyjnych. Parytet ten znacząco odbiegał od uznawanego wcześniej za obowią-
zujący. Na stanowisko prezesa wybrano Stefana Bratkowskiego, spiritus movens zmian,
jego zastępcami zostali Maciej Iłowiecki i Jerzy Surdykowski, funkcję sekretarza gene-
ralnego objął Dariusz Fikus, w skład Zarządu Głównego wszedł Jerzy Turowicz.
Działalność Bratkowskiego, a zatem i ewolucja stowarzyszenia, które dokonało
prosolidarnościowego zwrotu (co nie znaczyło, że we wszystkich sprawach identyfi-
kowało się polityką Związku) od początku nie przypadła do gustu władzom. Było to
zrozumiałe, gdy pamiętać, że SDP, kierowane przez Bratkowskiego przy znaczącej pomocy
Fikusa (podobnie jak Bratkowski członka partii), stało się tym, czym dotąd nie było
i czym, wedle rządzących, być nie powinno, a mianowicie organizacją reprezentującą
dziennikarzy, upominającą się o niezależność mediów i usiłującą wpływać na bieg
spraw publicznych. Bratkowski publikował teksty, w których diagnozował i objaśniał
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 313

sytuację w Polsce (Pięć polskich odrębności – ku czemu idziemy, „Życie Warszawy”


1 grudnia 1980), SDP natomiast stawało się miejscem debaty publicznej i ścierania
się opinii. Służyło temu Forum SDP powołane w końcu 1980 roku.
Trudno przesądzać, że wszystkie cele, które stawiało sobie Stowarzyszenie, udało
się osiągnąć w warunkach prowadzonej nadal przez PZPR polityki traktowania mediów
jako instrumentu propagandowego. Nie ulega jednak wątpliwości, że SDP przyłożyło
rękę do zmiany postrzegania zawodu dziennikarskiego, a działając zgodnie z dekla-
rowanymi postulatami, wpływało na jakość życia politycznego. Przemawiając na zjeź-
dzie „Solidarności” w Gdańsku Stefan Bratkowski mógł w związku z tym powiedzieć,
że Sierpień stał się przełomem dla środowiska dziennikarskiego, że otworzył drogę
do uwiarygodniania mediów, a jednocześnie rozpoczął batalię dziennikarzy o prawo
do przyzwoitości.
Sytuacja, jaka wytworzyła się w Polsce, spowodowała, że media, nadal kontro-
lowane przez władze, przestały być przez nie sterowane. Emancypowały się tytuły
wydawane przez RSW, w tym niektóre dzienniki partyjne, prasa PAX-owska, w mniej-
szym stopniu ducha nowego czasu czuć było w telewizji, bastionie PZPR. Częściowa
utrata kontroli nad mediami było zjawiskiem trudnym do zaakceptowania dla partii
oraz dla tych dziennikarzy, którzy zdecydowali się wspierać stronę rządową. W styczniu
1981 roku dał temu wyraz Jerzy Urban, który manifestacyjnie wystąpił ze stowarzysze-
nia, uzasadniając decyzję tym, że jest ono „organizacją polityczną”, co mogło znaczyć,
że SDP nie miało takiego charakteru przed sierpniem.
Pozycję Stowarzyszenia usiłowano osłabić i na inne sposoby. W kwietniu 1981
roku powstał konkurencyjny wobec SDP Związek Zawodowy Dziennikarzy PRL.
Organizacja uznawała za niezbędnę walką o interesy socjalne i materialne dzienni-
karzy, starając się przedstawiać jako alternatywa stowarzyszenia, nie mając ku temu
poważniejszych, poza politycznymi, podstaw.
Świadomość fikcyjności tych działań nie oznaczała, że środowisko dziennikar-
skie było jednomyślne. Polaryzacja, u której podstaw leżał stosunek do tego, co stało
się w Sierpniu, oraz do polityki „Solidarności” były faktem. Podziały, których początek
można dostrzec przed 1980 rokiem, biegły przez redakcje, dały się zauważyć w SDP.
Z „Polityką” rozstali się Wojciech Giełżyński, Wanda Falkowska i Ernest Skalski, któ-
rzy trafili do „Tygodnika Solidarność”. We wszystkich mediach dziennikarze, w tym
partyjni, zapisywali się do „Solidarności”. W końcu 1980 roku członkami „Solidar-
ności” była połowa pracowników warszawskiego radia i telewizji (około 5 tysięcy
osób) oraz 80 procent pracowników ośrodków terenowych. Pod wpływem przeko-
nań dziennikarzy i publicystów ewoluowały gazety i czasopisma. „Kulturę” niezmiennie
wydawała RSW, ale pismo sprawiało wrażenie niezależnego. Zaraz po strajkach sierp-
niowych dał temu wyraz Ryszard Kapuściński w Notatkach z Wybrzeża (1980, nr 37),
w których pisał o rozpoczynającej się „lekcji polskiego” – obowiązkowej dla wszyst-
kich. Postawy prosolidarnościowe przeważały w „Polityce”, co nie znaczy, że redaktor
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

314 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

tygodnika (nadal był nim Mieczysław F. Rakowski) we wszystkich wypadkach godził


się ujawniać je w druku.
Polaryzację wzmacniały posunięcia władz przybierające postać organizmów
podobnych do Związku Zawodowego Dziennikarzy. W grudniu 1980 roku powstał
Klub Partyjnej Inteligencji Twórczej „Warszawa 80” zrzeszający m.in. dziennikarzy,
w lutym 1981 roku – Warszawski Zespół Partyjny Dziennikarzy, w miesiąc później
Klub Dyskusyjny im. Karola Marksa.

Cenzura
Po sierpniu 1980 roku zakres swobody wypowiedzi ewoluował adekwatnie do
demokratyzacji życia politycznego. Odczuwalnie zelżała cenzura, co nie oznaczało,
że Urząd zrezygnował z wpływania na treść mediów. Za jego pośrednictwem władze
kreowały wizerunek wydarzeń w kraju, tym niemniej zakres podejmowanej tematyki
i możliwości interpretacyjne uległy znacznemu poszerzeniu. Sprzyjał temu pluralizm,
działalność „Solidarności” i jej prasa oraz wydarzenia o charakterze pozapolitycznym,
jak przyznanie Czesławowi Miłoszowi literackiej Nagrody Nobla i jego wizyta w Polsce
w czerwcu 1981 roku. Wymusiło to na władzach (a tym samym cenzurze) zniesienie
blokady przynajmniej części informacji dotyczących życia kulturalnego i literackiego
poza krajem. W PRL ukazały się, choć nie wszystkie, książki Miłosza, który po wybra-
niu statusu emigranta publikował w Instytucie Literackim Jerzego Giedroycia.
Do swoich naturalnych funkcji wracał język. Słowom przywracano jednozna-
czność i uwalniano je z tego, co Ryszard Kapuściński nazwał „niedomównikami”.
Większe możliwości nie spowodowały zaniechania walki o daleko idące ogra-
niczenie kompetencji cenzury. Jesienią 1980 roku rozpoczęły się wstępne rozmowy
w sprawie nowelizacji prawa o cenzurze. Interes społeczny reprezentował w nich
zespół, w którego skład wchodzili przedstawiciele Komitetu Porozumiewawczego
Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych (przewodniczący profesor Klemens Szaniawski)
oraz SDP (Dariusz Fikus, Kazimierz Dziewanowski). Strona rządowa grała na wstrzy-
manie i uparcie nie godziła się na poważniejsze modyfikacje, przede wszystkim na
odstąpienie od prewencyjnego trybu kontroli, usiłując bronić instrumentarium Urzędu
wszędzie tam, gdzie było to możliwe (oponowano np. przeciw praktyce automatycznego
zwalniania do druku materiału już raz opublikowanego). Negocjacje zakończono
w połowie stycznia 1981 roku, w kwietniu projekt ustawy został przesłany do sejmu,
a Ustawa o kontroli publikacji i widowisk uchwalona 30 lipca z datą wejścia w życie
1 października.
Mimo że nie udało się osiągnąć wszystkiego, o co walczono, Ustawa była rozwią-
zaniem lepszym niż stan sprzed jej przyjęcia. Na wstępie (art. 1, pkt 1) zaznaczono, że
PRL „zapewnia wolność słowa i druku w publikacjach i widowiskach. W Artykule 2.
wymieniono wartości, wobec których wolność wypowiedzi nie miała zastosowania.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 315

Ograniczenia dotyczyły takich kwestii jak godzenie w niepodległość i integralność


terytorialną PRL, nawoływanie do obalenia, lżenia, wyszydzania i poniżania ustroju
oraz godzenie w „konstytucyjne zasady polityki zagranicznej PRL”. Przeznaczone do
rozpowszechniania treści miały być poddawane kontroli wstępnej, czyli cenzurze
prewencyjnej, poszerzono jednak zakres materiałów wyłączonych spod kompetencji
GUKPiW (ustawa zmieniała nazwę urzędu na Główny Urząd Kontroli Publikacji i Wi-
dowisk). Dotyczyło to (art. 3) m.in. przemówień posłów i radnych, wznowień publi-
kacji wydanych po 1945 roku, które już raz uzyskały zezwolenie na druk, utworów
piśmiennictwa polskiego sprzed 1918 roku, publikacji naukowych i dydaktycznych,
wydawnictw Kościoła o charakterze „przekazu wiary”.
Dla „Solidarności” istotny był pkt 11, zwalniający z kontroli biuletyny informujące
o przejawach statutowej działalności wydawane m.in. przez związki zawodowe, dla orga-
nizacji twórczych pkt 22 dotyczący zwolnień druków na prawach rękopisów w liczbie
do 100 egzemplarzy. Ustawodawca zostawiał sobie furtkę, zastrzegając, że gdyby treść
takich publikacji naruszała postanowienia Ustawy, mogłyby one zostać objęte kon-
trolą prewencyjną na czas określony. Decyzja taka podlegała jednak zaskarżeniu do
Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). Kwestię tę szerzej regulował artykuł 15,
zgodnie z którym, decyzje o zakazie publikacji lub widowiska mogłyby być zaskarżane
do NSA w trybie określonym przez Kodeks postępowania administracyjnego.
Nowością, jaką wprowadzała Ustawa, była możliwość zaznaczania w tekście
faktu ingerencji cenzury (art.14). Praktyka ta była obowiązkowa w wypadku żądania
autora, pozostawała natomiast nieobligatoryjna bez jego wniosku, co dawało asumpt
do nieoznaczania ingerencji w prasie partyjnej.
Nowe prawo, które było w zasadzie jedynym legislacyjnym sukcesem „Solidar-
ności”, zostało zawieszone po wprowadzaniu stanu wojennego, następnie, w innej już
rzeczywistości politycznej, zmodyfikowane zgodnie z interesami władz. Biorąc pod
uwagę krótki czas, w jakim obowiązywało, trudno przesądzać o jego praktycznym
znaczeniu, nie ulega jednak kwestii, że było lepsze, to znaczy przyjaźniejsze wolności
słowa, niż ustawy i praktyka obowiązujące poprzednio. Ustawa nie zmieniała charak-
teru cenzury, poszerzała wszelako reglamentacyjny gorset. Zwiększała liczbę materiałów
wyłączonych spod kontroli, dawała możliwość ujawniania represji i poddawała działanie
urzędu kontroli prawa. Cenzura przestawała być tym samym pozostającym poza
jakąkolwiek kontrolą narzędziem władzy więcej niż nieprzychylnej jakiejkolwiek wol-
ności i niezależności.

„Tygodnik Solidarność”
Niemal od momentu powstania „Solidarność” upominała się o prawo prowa-
dzenia działalności wydawniczej i dostęp do mediów. Od jesieni 1980 roku żywioło-
wo powstawały gazetki i biuletyny zakładowe, których liczba (według niektórych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

316 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

szacunków, nawet 3 tysiące tytułów do końca 1981 roku) nie rekompensowała niskich
nakładów, ani ograniczonego zasięgu. Stanowiły siłę, której wyrazem był I Ogólno-
polski Zjazd Prasy Związkowej, w styczniu 1981 roku tym niemniej „Solidarność”
uporczywie domagała się zgody na uruchomienie ogólnokrajowego periodyku o wyso-
kim nakładzie. Podczas spotkania delegacji „Solidarności” z premierem Józefem Piń-
kowskim w październiku 1980 roku ustalono, że władze wyrażą zgodę na wydawa-
nie takiego tytułu. Spierano się o nakład, który zdaniem związku miał wynosić milion
egzemplarzy, na co strona rządowa nie chciała się zgodzić, oraz o termin premiery
pisma. Władze celowo opóźniały sfinalizowanie sprawy i dopiero w końcu grudnia
Stefan Olszowski uznał, że można wydać pozytywną decyzję. Była ona jednak obłożona
kilkoma zastrzeżeniami.
Pismo miało mieć charakter społeczno-związkowy, nakład około 500 tysięcy
egzemplarzy, a związek miał przedłożyć skład kierownictwa redakcji. Władze warun-
kowały zgodę na uruchomienie tytułu od zlikwidowania istniejących dotychczas wy-
dawnictw „Solidarności” przeznaczonych do użytku wewnątrzzwiązkowego. Był to
na przełomie 1980 i 1981 roku podstawowy kapitał medialny „Solidarności”, trudno było
zatem zaakceptować takie żądania. Oprócz biuletynów związek dysponował wyda-
wanymi w 15 tysiącach egzemplarzy tygodnikami „Solidarność Jastrzębie” i „Jedność”
(Szczecin) oraz tygodniową rubryką w gdańskim „Dzienniku Bałtyckim” redagowaną
przez Lecha Bądkowskiego.
W finałowym okresie negocjacji, dzięki zapobiegliwości Służby Bezpieczeństwa,
władze znały przymiarki do obsady redakcji pisma. Ochotę na nie mieli KOR-owscy
doradcy związku, co nie specjalnie podobało się Lechowi Wałęsie. Rozpatrywano
kandydaturę Andrzeja Micewskiego dzielącego się swoimi refleksjami na temat pisma
z SB, ale ostatecznie na początku stycznia 1981 roku uzgodniono, że redaktorem zosta-
nie Tadeusz Mazowiecki, który kierował pracami Komisji Ekspertów podczas sierp-
niowego strajku w stoczni, a następnie doradzał władzom „Solidarności”. Pomagali mu
Bogdan Cywiński, Kazimierz Dziewanowski, Krzysztof Wyszkowski, Artur Hajnicz,
w zespole znaleźli się też dziennikarze i publicyści z „Kultury” (Krzysztof Czabański,
Małgorzata Niezabitowska), „Polityki”, „Więzi” i działacze warszawskiego KIK.
Pierwszy numer „Tygodnika Solidarność” ukazał się na początku kwietnia 1981
roku. Zgodnie z oczekiwaniami pismo od razu zdobyło czytelników – 300 tysięcy
nakładu rozchodziło się momentalnie, bez zwrotów. Zadanie stojące przed nowym
pismem nie było łatwe – wiedziano, że będzie się ono cieszyło popularnością i zaufa-
niem, które nakładały nań specjalne obowiązki, ale jednocześnie zostanie poddane
cenzurze, a więc nie będzie mogło mówić, wszystkiego i o wszystkim.
Na dwa tygodnie przed inauguracją SB rozpoczęła „sprawę obiektową «Walet»
na «Tygodnik Solidarność»”. Miała ona „neutralizować, demaskować i przeciwdziałać”
wykorzystaniu pisma „do działalności antypaństwowej przez grupy antysocjalistyczne
i inne wrogie elementy”. Działania te były, z perspektywy władz, zasadne. W ciągu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 317

dziewięciu miesięcy swego pierwszego istnienia „Tygodnik” brał udział w życiu pub-
licznym, dając wyraz stanowisku związku. Pisał o przeszłości dawnej i bliższej w spo-
sób, w jaki dotąd jawnie nie wolno było tego robić, ujawniał praktyki zabijania słowa
(Barbara Łopieńska, Ja cenzor, nr 6), był kroniką walki o niezależność mediów. Po wejś-
ciu w życie znowelizowanej ustawy o cenzurze odwołał się od ingerencji GUKPiW do
NSA (listopad 1981 roku) i wygrał. Był to pierwszy w historii PRL proces z cenzurą, wzo-
rzec postępowania dla innych tytułów (Joanna Strzelecka, Cenzura przed sądem, nr 33).
Niesprawiedliwością byłoby twierdzić, że „Tygodnik” był w 1981 roku jedyną
enklawą niezależności. Za fenomen wśród prasy codziennej uchodziła „Gazeta Kra-
kowska” (do końca 1980 roku „Gazeta Południowa”) dziennik Komitetu Wojewódz-
kiego PZPR redagowany przez Macieja Szumowskiego. Pismo sprawiało wrażenie
wolnego, kierującego się zasadą prawdy i rzetelności – stało się zjawiskiem bez pre-
cedensu spośród pism partyjnych. „Gazeta” popierała ideę struktur poziomych w PZPR,
uderzając w leninowskie założenie centralizmu demokratycznego, domagała się ucz-
ciwej debaty o partii, orędowała za zwołaniem jej nadzwyczajnego zjazdu, pisała
o skażeniu środowiska naturalnego. Na dodatek cieszyła się popularnością. Za „swoje”
pismo uważało ją 53 procent czytelników, a ufało jej 89 procent odbiorców. „Trybuna
Ludu” mogła się pochwalić tylko 5,5 procentami sympatii w kategoria „moja” gazeta.

Spór o dostęp do mediów, ofensywa medialna władz


Równolegle do rozmów dotyczących funkcjonowania cenzury oraz wydawania
„Tygodnika Solidarność” toczyły się negocjacje w sprawie dostępu związku do radia
i telewizji. Rozmowy prowadzone przy arbitrażu SDP rozpoczęto w październiku
1980 roku. Strona rządowa nie była skłonna do ustępstw, od początku bardziej mar-
kując wolę kompromisu, niż zamiar osiągnięcia porozumienia. „Solidarność” upo-
minała się o nadawanie w radiu i telewizji krótkich oświadczeń i uchwał władz związku,
a w wypadku materiałów dłuższych – o wpływ na ich opracowanie. Uchwały uzna-
wane za ważne miał przedstawiać rzecznik związku, którym początkowo był Karol
Modzelewski, później zaś Janusz Onyszkiewicz. Postulowano emitowanie cyklicznych,
godzinnych audycji o charakterze dyskusyjnym, w których na tematy bliskie zainte-
resowaniom „Solidarności” wypowiadaliby się m.in. jego działacze oraz nadawanie
(w radiu i telewizji) magazynu związkowego.
Rozmowy dowodziły, że partia była zdeterminowana bronić swego nieco już
uszczuplonego monopolu, wierząc, że mając media, zachowuje wpływ na społeczeń-
stwo. Było to przekonanie nieoparte na jakichkolwiek racjonalnych przesłankach, nie
mniej zdecydowano się nie ustępować. Zdawano się nie zauważać, że zaufanie do
mediów, zwłaszcza telewizji, było niskie i wykazywało tendencję spadkową. W porów-
naniu z wiosną 1980 roku społeczna ocena wiarygodności i rzetelności telewizji zma-
lała – w maju 1981 roku wynosiła 13 procent. W przypadku radia i prasy wskaźniki
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

318 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

te nie były o wiele wyższe i wynosiły odpowiednio 16 procent i 18 procent, tym niemniej
nieco wzrosły.
Trzymanie mediów w garści nie było wszelako pozbawione sensu. W miarę
zaostrzania się napięcia w kraju postępującego od wypadków bydgoskich w marcu
1981 roku, środki przekazu, zwłaszcza telewizja, znakomicie nadawały się do kreo-
wania interpretacji wydarzeń zgodnych z politycznymi celami władz.
Zadania, jakie stawiano przed mediami, zostały wsparte zmianami kadrowymi.
Na czele Wydziału Prasy, Radia i Telewizji po krytykowanym za ugodowość Józefie
Klasie stanął w czerwcu 1981 roku Lesław Tokarski. W lipcu nowym prezesem Komi-
tetu do spraw Radia i Telewizji został Władysław Loranc. W tym samym czasie, po
śmierci Jerzego Wójcika, redaktora naczelnego „Życia Warszawy”, dziennik objął
Zdzisław Morawski. Z powodów politycznych doszło do zmiany na stanowisku redak-
tora naczelnego „Kuriera Polskiego”. W sierpniu rzecznikiem prasowym rządu został
Jerzy Urban.
Uznano za konieczne powetowanie sobie powstania „Tygodnika Solidarność”.
W maju 1981 roku zaczął wychodzić tygodnik „Rzeczywistość”, wyrażający sposób
myślenia i tęsknoty partyjnego betonu. Nakład pisma wynosił 150 tysięcy egzemplarzy,
a jego redaktorem naczelnym został Henryk Tycner.
Posunięcia, za którymi stał Stefan Olszowski, były oznaką zwierania przez par-
tię szyków i propagandowego przygotowania do rozprawy z „Solidarnością” oskarżaną
o zaostrzanie sytuacji w kraju i obarczaną odpowiedzialnością za pogarszającą się sytua-
cję gospodarczą. Od czasu wydarzeń bydgoskich media fałszowały rzeczywistość, rea-
lizując narzucone im zadanie przedstawienia „Solidarności” w roli organizacji działającej
na niekorzyść społeczeństwa i polskiej racji stanu. Tłumiono przy tym z coraz większą
bezwzględnością głosy piętnujące takie praktyki. Odezwa SDP wydana pod wrażeniem
wypadków w Bydgoszczy (Nasz głos w sprawach publicznych), apelująca o rozwagę,
została nadana przez radio tylko jeden raz, po czym zdjęta z anteny z polecenia cenzury.
Odnotowało ją jednak kilka dzienników, w tym „Życie Warszawy”.
Na początku sierpnia 1981 roku PAP opublikował depeszę ewidentnie przeina-
czającą sens oświadczenia „Solidarności” (autorstwa Andrzeja Gwiazdy) w sprawie
rozmów z rządem. Dziennikarze telewizji i radia otrzymali instrukcje, że w materiałach
reporterskich przedstawiających opinie społeczne mają dominować głosy krytyczne
wobec związku. Poprzez dobór jednostronnych opinii prasy zagranicznej na temat
sytuacji w Polsce usiłowano stworzyć wrażenie, że to, co dzieje się w kraju, jest wynikiem
zaniepokojenia na całym świecie.
Na politykę medialną władz Oświadczeniem z 10 sierpnia 1981 roku zareago-
wało SDP. Zwrócono w nim uwagę na toczącą się kampanię dezinformacyjną oraz na
to, że media są zmuszane do działań sprzecznych z ich rolą „środków porozumienia
społecznego”. W podobnym tonie utrzymany był komunikat grupy dziennikarzy Pol-
skiego Radia z 11 sierpnia.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 319

Nie mamy już wpływu – oświadczali – na to, co ukazuje się na antenie (...). Za
naszymi plecami w nagrane audycje wmontowywane są komentarze, na których pub-
likację nigdy byśmy się nie zgodzili, pozbawia się nas prawa do publikowania stanowiska
wszystkich stron, nakazuje umieszczać agresywność audycjach komentarze, które
naszym zdaniem nie służą społeczeństwu, usuwa informacje prawdziwe.

Agresywność propagandy nie pozostawała bez wpływu na politykę Związku.


W dniach 19–20 sierpnia 1981 roku Krajowa Komisja „Solidarności” proklamowała
dni bez prasy. Niedrukowanie gazet, ich niedystrybuowanie, ale i nakłanianie do ich
niekupowania było formą protestu przeciw kłamstwom i manipulacjom. W dotych-
czasowej liczbie i objętości prasa ukazała się w Bydgoszczy, Katowicach i Zielonej Górze.
W innych miastach gazety wyszły w mniejszych nakładach i objętości oraz innej tech-
nice druku (np. „Trybuna Ludu”). W Poznaniu trzy dzienniki ukazały się pod jednym
tytułem, wydrukowane „Życie Warszawy” nie zostało rozprowadzone, nie ukazał się
„Sztandar Młodych” i „Głos Pracy”. Akcji tej towarzyszyła kampania „antytelewizyjna”.
Mury polskich miast z większą niż dotąd intensywnością pokryły napisy „DTV łże”,
„dtv=ddt” oraz „Telewizja kłamie”.
We wrześniu 1981 roku działacze „Solidarności” w Komitecie do spraw Radia
i Telewizji wystosowali list otwarty do premiera generała Wojciecha Jaruzelskiego,
domagając się odwołania prezesa Władysława Loranca odpowiedzialnego za agre-
sywny i kłamliwy ton radiowych i telewizyjnych programów informacyjnych. Sygna-
tariuszem listu był m.in. przewodniczący Krajowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ
„Solidarność” Piotr Załuski. Niedługo później List otwarty do Sejmu wystosowało 10 osób
reprezentujących organizacje polityczne i zawodowe w Komitecie do spraw Radia
i Telewizji. Wyrażano zaniepokojenie „niezgodną z konstytucją PRL, niebezpieczną
społecznie działalnością programową Polskiego Radia i Telewizji.” Sygnatariuszami
byli m.in. Jacek Snopkiewicz (Komitet Zakładowy PZPR), Piotr Mroczyk („Solidar-
ność”), Krystyna Mokrosińska (Koło Filmowców Polskich).
Jednoznaczne stanowisko w sprawie środków komunikowania społecznego zajął
I Zjazd „Solidarności”, uznając, że są one własnością społeczną a więc muszą służyć
całemu społeczeństwu i pozostawać pod jego kontrolą.
Polityka informacyjna władz budziła krytyczne oceny nie tylko wśród środowisk
solidarnościowych. Przemawiając w sejmie w kwietniu 1981 roku, poseł Edmund Os-
mańczyk uznał, że podstawowym źródłem zamętu, jak to określił, jest „niedoinfor-
mowanie społeczeństwa”. Za sytuację nienormalną uznawał taką, w której obywatel
chcący dokładnie dowiedzieć się, co dzieje się w kraju, skazywany był na czytanie
„gazetek ściennych” (czyli biuletynów „Solidarności”) oraz słuchanie zagranicznych
rozgłośni radiowych. Domagał się w związku z tym uwiarygodnienia PAP-u, radia
i telewizji „przez danie im możliwości przekazywania zarówno maksymalnie wiary-
godnych informacji, jak też maksymalnie szybkich”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

320 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Protesty te na niewiele się zdały – władze nadal robiły wszystko, by media, zacho-
wywały się zgodnie z ich zaleceniami. Przekonał się o tym zespół „Sztandaru Młodych”.
W czasie II tury zjazdu „Solidarności” (przełom września i października 1981 roku)
dziennik zdecydował się opublikować wywiad z Jackiem Kuroniem. Tekst został zaak-
ceptowany do druku przez redaktora naczelnego pisma Jacka Nachyłę, ale w sprawę
wdała się cenzura, pytając – o 4 rano – czy publikacja była uzgodniona z Wydziałem
Prasy. Sprawa była kłopotliwa. Kuroń był główną „siłą antysocjalistyczną”, ale obo-
wiązywała już nowa ustawa o cenzurze, wywiad nie zawierał natomiast niczego, co
uzasadniałoby ingerencje lub niedopuszczenie do druku. Koniec końców rozmowa
poszła (wydanie z 9–10 października), co nie znaczy, że władze skapitulowały. Odwołano
redaktora naczelnego i mocą perswazji spacyfikowano redakcję, z którą spotkał się
Stefan Olszowski.
Dwa miesiące później z dziennikarzami, i nie tylko z nimi, rozmawiano już przy
użyciu innych metod i innym językiem.

Stan wojenny i powojenny


Wprowadzenie stanu wojennego oznaczało powrót do polityki medialnej z okresu
przedsierpniowego i czasów wcześniejszych. Prasa, radio i telewizja stały się na powrót
w pełni dyspozycyjnym, sterowanym instrumentem. Nie było w tym nic nadzwyczaj-
nego z wyjątkiem tego, że nowy (i ostatni) etap w historii PRL zaczął się w przeci-
wieństwie do poprzednich nie od liberalizacji polityki informacyjnej, ale jej znacznego
zaostrzenia.
12 grudnia 1981 roku około godziny 23.00 w ramach operacji „Azalia” przerwano
emisję programu telewizyjnego i radiowego, a gmachy telewizji i radia w Warszawie
oraz innych miastach zostały obsadzone przez wojsko. Władzę w obu instytucjach
objęli komisarze wojskowi. O nowym obliczu telewizji widzowie przekonywali się, oglą-
dając przywdzianych w mundury spikerów i lektorów. 13 grudnia około godziny 2.00
w nocy w specjalnym studiu w jednostce wojskowej w Warszawie generał Jaruzelski
nagrał przemówienie proklamujące wprowadzenie stanu wojennego, uzasadniające
go i informujące o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalania Narodowego
(WRON). Transmitowano je w I programie radia od godzinie 6.00, a w telewizji od
godziny 12.00. Zaczynało się słowami:

Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej! Zwracam się dziś do was


jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do was w sprawach wagi najwyższej.
Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią…

Media, które po sierpniu 1980 roku próbowały dzięki postawie pracujących w nich
dziennikarzy odzyskać wiarygodność i szacunek społeczny, stały się szczególną ofiarą
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 321

tego, co wydarzyło się w grudniu 1981 roku. Sposób prowadzenia działalności infor-
macyjnej regulowało Obwieszczenie Rady Państwa oraz Dekret o stanie wojennym.
Na mocy pierwszego rozporządzenia (pkt 2) bez zgody „właściwych organów” zakazano
rozpowszechniania wszelkiego rodzaju wydawnictw, publikacji i informacji „każdym
sposobem” oraz użytkowania urządzeń poligraficznych. Dekret zawierał podobnie
brzmiące postanowienie i dodatkowo stanowił, że kolportowanie fałszywych wiado-
mości mogących wywołać „niepokój publiczny lub rozruchy” było zagrożone karą
pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat.
Z mocy prawa stanu wojennego przestała się ukazywać większość gazet i cza-
sopism. 13 grudnia wyszły dwa centralne dzienniki – „Trybuna Ludu” oraz „Żołnierz
Wolności” oraz wojewódzkie dzienniki PZPR. Wśród zatrzymanych w nocy z 12 na
13 grudnia znalazło się około stu dziennikarzy (na około 8 tysięcy czynnych zawodowo),
niektórzy zdecydowali się ukrywać.
Od momentu wprowadzenia stanu wojennego przekaźnikiem o kluczowym zna-
czeniu stał się Dziennik telewizyjny, pomyślany jako źródło informacji, forum objaś-
niania nieuchronności tego, co się stało, oraz walki z przeciwnikami socjalizmu w kraju
i za granicą. Zadania te oznaczały konieczność współpracy z wojskiem, SB oraz urzę-
dem rzecznika rządu. Wszystkie te instytucje wspomagały redakcję materiałami, za
pomocą których usiłowano uzasadnić nieodzowności wprowadzenia stanu wojen-
nego, a jednocześnie zdeprecjonować przywódców „Solidarności” i prowadzoną przez
nich politykę oraz, szerzej, wszystkie środowiska, które uznawano za wrogie. Propa-
ganda wracała więc na stare tory, posiłkując się kategorią wroga, do której od czasu
zakończenia II wojny światowej odwoływały, z różną intensywnością, w zasadzie
wszystkie ekipy rządzące. Spiker w mundurze był realnym wyrazem kłamstwa oraz
obowiązków, jakie przypisano mediom.
Po 13 grudnia Dziennik stał się uosobieniem polityki stanu wojennego i tym
samym zaskarbił sobie powszechną antypatię. Dawano temu wyraz w ulotkach i pla-
katach podziemnej „Solidarności”, a także manifestacyjnym opuszczaniem mieszkań
podczas jego emisji. Spacery rozpoczynające się o 19.30 były oznaką stosunku do
„wojennych” mediów. Bojkot nie przybrał jednak form ogólnospołecznych – był
bardziej sekwencją manifestacji niż działaniem o charakterze trwalszym i głębszym.
Widownia telewizyjna zmniejszyła się co prawda w stosunku do 1981 roku, nie na
tyle jednak, by można mówić o powszechnym odwróceniu się od programu. W 1981
roku oglądalność Dziennika wynosiła 58 procent, w 1982 i 1983 roku – 52 procent,
a w 1985 – 50 procent.
Lepiej dawało sobie radę również dotknięte bojkotem radio. Uruchomiło audycję,
która przyciągnęła miliony młodych słuchaczy, niewykluczone, że z intencją kanali-
zowania ich nastrojów. W kwietniu 1982 roku w III programie ruszyła Lista przebojów
prowadzona przez Marka Niedźwieckiego. Nie wszystkie piosenki były akceptowa-
ne przez władze, a Służba Bezpieczeństwa usiłowała wpływać na ich zestaw (próby
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

322 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

eliminacji Mniej niż zero zespołu Lady Pank), audycja zyskała jednak ogromne powo-
dzenie przez swoją autentyczność.
Dowodem sprzeciwu wobec kłamstwa były nie tylko wieczorne przechadzki,
bojkot i słuchanie zabronionej muzyki. Na murach miast pojawiły się plakaty „WRON
won!” (w niektórych wersjach nawet „WRON won za Don”), wizerunki generała Jaru-
zelskiego w dużych, czarnych okularach oraz wrony stylizowanej na hitlerowską
„gapę”. Były one bardziej widoczne niż plakaty i ulotki kolportowane przez władze.
Zarząd Propagandy i Agitacji GZP wyprodukował kilkadziesiąt plakatów w nakładzie
około 500 tysięcy egzemplarzy oraz 300 ulotek o nakładzie 660 tysięcy egzemplarzy.
Szacuje się, że po 13 grudnia łączny nakład ulotek powstałych sumptem wyposażonego
w drukarnie polowe wojska sięgnął 2,5 miliona egzemplarzy.
Wysiłki reżimu, sprzężone siły prasy, radia, telewizji i PKF, która w pierwszym
wydaniu z 1982 roku oznajmiała, że „powraca poczucie dyscypliny i bezpieczeństwa”,
nie przyniosły spodziewanych efektów. Prymitywna i nudna propaganda uosabiana
przez Dziennik, w którym obligatoryjnie czytano w całości komunikaty z posiedzeń
Biura Politycznego, nie znajdowała aprobaty. Zauważano to, acz okazjonalnie na naj-
wyższych szczeblach. Według jednej z takich opinii przekaz, jakim posługiwała się
telewizja, sprowadzał się do formuły „półinteligent, który wie, mówi do ćwierćinte-
ligenta, który nie wie”. Taka konwencja informowania została tym niemniej uznana
za optymalną, dobrze oddając fachowość speców od propagandy, ale także mentalność
rządzących. Kiedy wiadomo już było, że w październiku 1983 roku Lech Wałęsa dostanie
pokojową Nagrodę Nobla, telewizja (decyzję podejmował m.in. generał Jaruzelski)
„wyprzedzająco” wyemitowała materiał pt. Pieniądze nagrany przy pomocy Biura
Studiów SB, w którym Lech Wałęsa zastanawia się, co zrobić z milionem dolarów.
Program ten nie pomógł jednak w zdeprecjonowaniu nagrody i jego laureata. Równie
bezowocne okazały się protesty rządu PRL przekazywane krajowej i zagranicznej opi-
nii za pośrednictwem Jerzego Urbana.
Społeczeństwo nie wierzyło władzy, nie wierzyło więc i jej mediom. Rządzący
dowodnie przekonali się o tym po zabójstwie Grzegorza Przemyka w maju 1983 roku,
gdy w prasie ukazywały się jednobrzmiące, kłamliwe komunikaty („Trybuna Ludu”)
oraz w czasie wizyty papieża w czerwcu tego samego roku, którą przedstawiano w spo-
sób przećwiczony cztery lata wcześniej, ufając, że to, co pokazane w telewizji, wpłynie
na społeczną recepcję wydarzenia.

Oblicza normalizacji
W momencie uznania przez władze, że militarny aspekt stanu wojennego zakoń-
czył się sukcesem, przystąpiono do polityki „normalizacji”. Cóż ona oznaczała? Na ogół
przekonywanie społeczeństwa, że życie w kraju wraca do normy, choć w rzeczywis-
tości było dalekie od „normy”, za którą władze uznawały monopolistyczny charakter
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 323

rządów PZPR. Do jesieni 1982 roku za propagandę odpowiadał Stefan Olszowski,


w listopadzie został usunięty na boczny tor, a jego miejsce zajął Jan Główczyk, któremu
podlegał Wydział Prasy, Radia i Telewizji KC, kierowany przez Bogdana Jachacza.
W przypadku mediów „normalizacja” była przywracaniem systemu prasowego
w kształcie przypominającym ten sprzed 13 grudnia. Najpierw ruszyły gazety koali-
cjantów PZPR – „Dziennik Ludowy” (ZSL) oraz „Kurier Polski” (SD), w lutym 1982
roku zaczął emisję II program telewizji, zwiększano czas emisji programów radiowych.
Zabiegi te, postępujące w miarę upływu czasu, zostały uzupełnione o operację
przywołania do porządku środowiska dziennikarskiego. Jego sympatie, objawione
w okresie legalnego działania „Solidarności”, postawiły władze przed koniecznością
weryfikacji zespołów redakcyjnych. Służyła ona kilku celom. Miała wymusić lojalność
pod groźbą utraty pracy, zdyscyplinować oraz oczyścić środowisko z osób, które przed
13 grudnia dawały wyraz swojemu poparciu dla polityki niezgodnej z linią partii, wresz-
cie przypomnieć dziennikarzom o ich miejscu w systemie politycznym, w którym działali.
Dawała możliwość zwalniania oraz przesuwania na inne stanowiska.
Weryfikacji przeprowadzanej przez komisje, w których skład wchodzili przedsta-
wiciele PZPR, dziennikarze funkcyjni, cenzorzy, komisarze wojskowi oraz funkcjona-
riusze SB, poddano większość dziennikarzy, uniknęli jej tylko najwierniejsi z wiernych.
Według szacunków, przeprowadzono około 10 tysięcy rozmów. Procedurą weryfi-
kacyjną objęto prasę sojuszników PZPR, ominęła ona natomiast tytuły katolickie. Nie
wszyscy dziennikarze zdecydowali się na upokarzające deklarowanie lojalności, świa-
domi, że odmowa stawienia się na rozmowę oznacza konieczność odejścia z zawodu.
Wyniki postępowania weryfikacyjnego były zgodne z odgórnymi zaleceniami.
Nie przeszło go pomyślnie około 1200 osób, osobną grupę stanowili ci, których prze-
sunięto do innych redakcji. Według szacunkowych danych, po 13 grudnia z radia
i telewizji odeszło około 800 osób, w ogóle z mediów, nie tylko w efekcie weryfikacji,
do 2 tysięcy. Rozwiązano ponad 20 zespołów redakcyjnych, przy czym nie we wszyst-
kich wypadkach kierowano się względami politycznymi, a niekiedy ekonomicznymi.
Z tego powodu likwidacji uległa „Trybuna Mazowiecka”, dziennik PZPR dla woje-
wództwa mazowieckiego. W koncernie RSW „Prasa-Książka-Ruch” ze stanowisk
redaktorów naczelnych odwołano 60 osób, z funkcji zastępców naczelnych 78 oraz
57 sekretarzy redakcji. O gorliwości, z jaką tropiono wszystkie ślady nieprawomyśl-
ności, świadczy fakt rozwiązana organizacji partyjnej w ośrodku telewizyjnym we
Wrocławiu.
Po spacyfikowaniu zespołów redakcyjnych przyszła kolej na SDP. Władze stowa-
rzyszenia były przeciwne polityce 13 grudnia i dawały temu, w miarę możliwości, wyraz.
Zaprotestowano przeciw wprowadzeniu stanu wojennego, wydawano podziemne
komunikaty dotyczące sytuacji w kraju, organizowano pomoc dla internowanych.
Było to więcej niż wystarczającym powodem do rozwiązania SDP. Normalizacja
musiała zagościć w organizacjach zawodowo-twórczych, a miarą wagi, jaką władze
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

324 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

przywiązywały do mediów, było to, że SDP dostąpiło tego zaszczytu jako pierwsze,
po nim dopiero przyszła kolej na stowarzyszenia aktorów (ZASP) i pisarzy (ZLP).
Likwidacja SDP była sprawą zaprawdę niecierpiącą zwłoki – chodziło o organizację
występującą w imieniu gwałconej wolności słowa i niezależności mediów, występującej
w imieniu upokarzanych i represjonowanych dziennikarzy.
Wstępem do uderzenia były informacje „Trybuny Ludu” o toczącej się w środo-
wisku dziennikarskim dyskusji poświęconej jego przyszłości. 19 marca 1982 roku
decyzją prezydenta Warszawy SDP zostało rozwiązane. W uzasadnieniu podano, że
powodem było podejmowanie przez stowarzyszenie „przedsięwzięć sprzyjających
demontażowi państwowych i społecznych instytucji informacji publicznej”. Dalej
sprawy potoczyły się szybko. Dzień po ogłoszeniu decyzji o rozwiązaniu odbyło się
spotkanie około 100 dziennikarzy, na którym zdecydowano o powołaniu nowej orga-
nizacji. Ponieważ zgodnie z prawem stanu wojennego nie wolno było zwoływać zebrań,
ani gromadzić się w miejscach publicznych, wystąpiono z odpowiednim podaniem,
które po pozytywnym rozpatrzeniu dało możliwość debatowania w atmosferze pozba-
wionej cienia nielegalności. Rezultatem było powołanie do życia Stowarzyszenia
Dziennikarzy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (SDPRL), na którego czele stanął
Klemens Krzyżagórski. Nowopowstała organizacja nie pozostawiała złudzeń, co do
jej politycznego charakteru. Komitet założycielski wystosował na ręce generała Jaruzel-
skiego pismo informujące o swoim ukonstytuowaniu się, co mogło, całkowicie zresztą
bezzasadnie, sugerować, że generał o sprawie nie był poinformowany. Opracowano
również Deklarację, w której opowiadano się za programem PZPR oraz „linią poro-
zumienia narodowego” sformułowanego przez partię, deklarowano wolę służenia
życiu publicznemu poprzez wiarygodną informację oraz publicystykę uwzględniającą
różne nurty myślenia, ale służącą „interesom socjalizmu”.
Na utworzenie SDPRL, które zyskało miano „duperelu”, „stary” związek zarea-
gował Listem otwartym, w którym przypominano, że nadal obowiązuje dziennikarski
kodeks obyczajowy i nikt nie jest władny zwalniać z jego postanowień.

Niech świadomość, że wszystko będzie ocenione – pisano – będzie ostrzeżeniem


pod adresem tych, którym się wydaje, że czas pogardy dla honoru i rzetelności będzie
trwał wiecznie.

Słowa te okazały się prorocze, choć nie wszyscy, do których były adresowane,
wzięli je sobie do serca. W czerwcu 1983 roku odbył się I zjazd SDPRL, dwa lata
później w skład stowarzyszenia wchodziło, według oficjalnych danych, około 70 procent
dziennikarzy zrzeszonych w SDP. Tak poradzono sobie z odpowiedzią na leninowskie
pytanie: „Co robić?” nurtujące, jak się okazało po 13 grudnia, część środowiska jeszcze
w czasie działania SDP kierowanego przez Bratkowskiego i Fikusa.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 325

Nowy związek starał się zyskać przychylność w oczach dziennikarzy, zabiegając


o sprawy socjalno-bytowe oraz interweniując w kwestiach zatrudnienia. Podjęto
zabiegi o uwolnienie internowanych, postulaty w sprawie formułując jednak w sposób
bardzo oględny.
W pierwszych miesiącach 1982 roku zakończył się proces reaktywowania tytułów
zawieszonych 13 grudnia. Sprzyjała temu kończąca się weryfikacja dziennikarzy oraz
przystosowanie cenzury do nowego (czyli dawnego) zakresu działań. O ile w chwili
wprowadzenia stanu wojennego prasa mogła być przeszkodą w walce o socjalizm
utożsamiany przez generała Jaruzelskiego z niepodległością, o tyle później jej brak
był widomą oznaką tego, że nie jest jeszcze całkiem „normalnie”. Gama „odwieszanych”
tytułów odpowiadająca stanowi sprzed 13 grudnia miała dowodzić postępu w zażeg-
nywaniu kryzysu i aprobaty dla polityki władz. Wyjątek stanowił „Tygodnik Solidarność”,
nie tylko dlatego, że jego redaktor przebywał w obozie internowana. Związek był
zawieszony, a później został zdelegalizowany, co oznaczało, że nie może się ukazywać
jego pismo. Nie przeszkadzało to w żywym zainteresowaniu zespołem redakcyjnym
ze strony SB.
W styczniu 1982 roku zaczęły ukazywać się dzienniki wydawane przez RSW,
później przyszedł czas na tygodniki. W lutym ruszyła „Polityka”, której pierwsze numery
(nakład 350–370 tysięcy egzemplarzy) zrobiły nienajlepsze wrażenie, co znalazło odbi-
cie w zwrotach (12 procent w połowie 1982 roku, przy zerowych w 1981 roku). Zespół
tygodnika częściowo się rozpadł, odeszło kilkunastu dziennikarzy, co starano się ukryć,
nie podając początkowo (do 12. numeru) składu redakcji. Pismem formalnie kierował
Mieczysław F. Rakowski, od lutego 1981 roku wicepremier w rządzie generała Jaruzel-
skiego. We wrześniu 1982 roku funkcję redaktora naczelnego objął Jan Bijak.
Gorzej było w wypadku „Kultury”. Tu przekonania większości zespołu spowo-
dowały, że pismu nie pozwolono na powrót do życia. Władze uznały jednak, że perio-
dyk tego typu, to znaczy tygodnik społeczno-literacki, jest potrzebny. W marcu 1982
roku ukazały się pierwsze numery „Tu i teraz” pod redakcją wieloletniego współpra-
cownika SB Kazimierza Koźniewskiego. Pismo miało być platformą wypowiedzi dla
tych ludzi pióra, którzy stan wojenny uznali za rozwiązanie konieczne i dla tych, któ-
rzy początkowo niechętni polityce Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, skłonni
byli (np. pod wpływem normalizacji, której objawem było „Tu i Teraz”) zmienić zdanie.
Redaktor naczelny pisał w słowie wstępnym, że tygodnik będzie „ociosywać mgłę
i wskazywać marksistom drogę naprzód w domenie literatury i sztuki”. Trudno orzec,
co w warunkach pogrudniowych miało znaczyć „ociosywanie mgły”, oraz to, w jakim
stopniu pismo było marksistowskie w czasie ideologicznego bankructwa systemu,
nie ulega natomiast dyskusji, że od początku było nudne i monotonne w swoim poli-
tycznym dydaktyzmie. Koźniewskiemu nie udało się ani przełamać bojkotu literatów,
ani zyskać czytelników, co biorąc pod uwagę zawartość tygodnika nie może dziwić.
„Tu i Teraz” sprzedawało się w 30 tysiącach egzemplarzy, przy ponad dwukrotnie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

326 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

większym nakładzie. Za paradoks można uznać to, że tytuł mający dowodzić „nor-
malizacji”, nie ostał się długo. Redaktorowi naczelnemu nie w głowie była jakakolwiek
niezależność, co nie znaczyło, że jego pomysły przypadły do gustu nadzorcom życia
kulturalnego. W marcu 1985 roku Koźniewskiego zastąpił Klemens Krzyżagórski,
tygodnik zmienił niebawem tytuł na „Kultura”, udając w rzeczywistości nieistniejące
związki z dawną, to jest przedgrudniową „Kulturą”. Nie przyczyniło się to jednak ani
do wzrostu jego atrakcyjności, ani poczytności.
Sytuacja powojenna wymusiła na niektórych tytułach konieczność zmiany for-
muły. Zastanawiał się nad tym m.in. Jerzy Putrament, redaktor naczelny „Literatury”, od
początku 1982 roku urzędujący w swoim gabinecie, ale nie bardzo mający czym kierować.
Pismo zmieniło cykl wydawniczy (stało się miesięcznikiem) oraz format, do pewnego
tylko stopnia nawiązując do siebie sprzed stanu wojennego.
Spore zmiany zaszły w redagowanym nadal przez Władysława Machejka „Życiu
Literackim”, z którego na przełomie lat 1981–82 odeszła blisko połowa zespołu. Pismo
zaczęło stawać się miejscem wypowiedzi partyjnych twardogłowych, co znalazło odbicie
w nakładzie – w latach 1982–1986 wynosił on do 60 tysięcy egzemplarzy przy docho-
dzących do 40 procent zwrotach.
W maju 1982 roku zaczął się ukazywać „Tygodnik Powszechny”. To, że został
wznowiony później niż inne czasopisma, miało być efektem niezłożenia specjalnego,
odrębnego od miesięcznika „Znak”, podania. Pismo od pierwszego numeru swojego trze-
ciego wcielenia starało się demonstrować niezgodę na to, co stało się w Polsce 13 grudnia.
Zmieniona została kolorystyka winiety – białe litery na czarnym tle, negatyw poprzed-
niej, miały w sobie coś żałobnego, a informacyjna rubryka Obraz tygodnia zaczynała
się od przypomnienia o tym, który tydzień obowiązuje stan wojenny. Rzecz oczywista,
a jednak ważna, gdyż kolidująca z tezą „normalizacji”.
„Tygodnik” wyrażał przekonania nie tylko w ten sposób. Pierwszy po stanie
wojennym numer otwierał tekst księdza Józefa Tischnera z mottem z Norwida:

Unicestwić narodu nikt nie podoła, bez współdziałania obywateli tegoż narodu.

Zwracała uwagę informacja nota poświęcona Władysławowi Bartoszewskiemu,


niedawno wypuszczonemu z obozu internowania, a zarazem nowemu członkowi
zespołu redakcyjnego, ale i brak felietonu Stefana Kisielewskiego. Stan wojenny zastał
go za granicą, a po powrocie „Kisiel” wahał się, czy wracać do potyczek z cenzurą,
deklarując, że odwykł już od aluzyjnego sposobu myślenia i pisania – mówił o tym
wprost w wywiadzie, jakiego udzielił „Tygodnikowi” (nr 48, 1982):

Otóż okres przedostatni był tak rozpieszczający wolnością słowa, tak rozbestwił mnie
pod względem publicystycznym, że nie mam ochoty wracać do niepełnych zdań (...)
i teraz miałbym wskoczyć znowu pomiędzy Koźniewskich, Urbanów, Passentów?
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 327

W listopadzie 1983 roku, po długiej przerwie spowodowanej nie tylko realiami,


ale i zagranicznymi wyjazdami, debiutował rubryką, której tytuł Widziane inaczej
manifestował przekorę, tak jak wszystko, czym wypełniał (albo starał się wypełniać)
ją autor.
W piśmie znaleźli przystań autorzy, którzy po Sierpniu dali się poznać jako zwo-
lennicy „Solidarności” i ci, którzy po wprowadzeniu stanu wojennego zdecydowali
się nie współpracować z tytułami oficjalnymi (np. Ernest Skalski). Tym samym „Tygodnik”
jednoznacznie deklarował się jako pismo krytyczne wobec sytuacji wytworzonej przez
wprowadzenie stanu wojennego, dając to do zrozumienia nazwiskami swoich autorów,
a w miarę możliwości cenzuralnych, także opiniami i komentarzami. Nieoceniony
okazał się tu jak zwykle Kisielewski przywołujący w swojej rubryce felietonowej
nazwiska dziennikarzy więcej niż gorliwie służących władzy. Zestaw taki (Moje typy,
1984, nr 49), nie był opatrzony ani jednym słowem komentarza. Uniemożliwiało to
ingerencję cenzorską, a znaczyło więcej niż najkrytyczniejsza i najzłośliwsza opinia.
Powrót do sytuacji przypominającej tę sprzed Sierpnia nie zamykał inicjatyw
władz. Jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego rozważano utworzenie dzien-
nika, który stałby się wyrazicielem opinii rządu. Orędownikiem tytułu był Edmund
Osmańczyk, który propozycję w tej sprawie zgłosił z trybuny sejmowej w kwietniu
1981 roku. W jego przekonaniu nowy dziennik powinien reprezentować stanowisko
rządu i nosić tytuł „Rzeczpospolita”, nawiązując tym do „mającego dobre tradycje” –
jak dowodził – dziennika ukazującego się w okresie powojennym. Inicjatywa została
podjęta, ale sprawa nie doszła do skutku przed 13 grudnia – nowa „Rzeczpospolita”
ukazała się w styczniu 1982 roku. Pismem kierował Józef Barecki, doświadczony
w dziedzinie medialnej funkcjonariusz partii, ale nie tylko z tego powodu trudno było
się spodziewać po piśmie czegoś, czego nie prezentowały inne gazety codzienne.
Biorąc pod uwagę fakt, że rząd był wykonawcą poleceń kierownictwa PZPR, nie spo-
sób było od oczekiwać od „Rzeczpospolitej” stanowiska dalece różnego od tego pre-
zentowanego przez „Trybunę Ludu”. Deklaracja ogłoszona w pierwszym numerze,
podpisana przez Mieczysława F. Rakowskiego, nie pozostawiała wątpliwości co do
politycznego profilu gazety. Mówiono w niej o otwarciu na „wszystkie koncepcje,
pomysły i propozycje” i niechęci do bezkrytycyzmu, informowano zarazem, że inspi-
racja ideowa pisma bierze się z wystąpienia generała Wojciecha Jaruzelskiego z 13
grudnia 1981 roku.
Drugim z pism o politycznym zabarwieniu założonym w nowych warunkach
było „Odrodzenie”, tygodnik Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, zrze-
szającego ugrupowania polityczne i społeczne uczestniczące w sprawowaniu władzy.
PRON powstał w lipcu 1982 roku, a jego pismo zaczęło wychodzić w maju 1983 roku
pod redakcją Tadeusza Myślika. Podobnie jak „Rzeczpospolita” nawiązywało tytułem
do pisma, które ukazywało się w początkach Polski Ludowej. Wolno sądzić, że miało to
świadczyć o powrocie do korzeni, ale i podkreślaniu pewnych podobieństw tamtych
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

328 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

i współczesnych czasów, kiedy „socjalizm” był zagrożony przez koalicję „różnej maści”
zewnętrznych i wewnętrznych wrogów.
W polityce medialnej prowadzonej po 13 grudnia łatwo dostrzec zasadę pod-
porządkowania tytułów gazet i czasopism geografii politycznej. Swoją prasą dyspono-
wała PZPR i stronnictwa sojusznicze, osobne tytuły miały rząd i PRON. Nie sposób
w tym pseudozróżnicowaniu nie dostrzec fikcji podobnej do tej, która cechowała całe
życie polityczne. Tak jak władze, które przynajmniej oficjalnie mówiły jednym językiem,
tak prasa partyjna, w kwestiach zasadniczych tożsama była z tą, która wyrażała stano-
wisko rządu lub PRON-u. Jeśli w sferze politycznej podejmowano działania eliminujące
środowiska mające odmienne zdanie i cele (tzw. skrzydła), znajdowało to odbicie
w prasie. Operacja cięcia „skrzydeł” w partii, znalazła wyraz w niezadowoleniu zarówno
z linii dogmatycznej „Rzeczywistości” jak i „Zdania”, uchodzącego za miesięcznik par-
tyjnych liberałów skupionych w krakowskim klubie „Kuźnica”.
Przegląd pism, które powstały w 1982 roku, uzupełniały „Wprost” i „Przegląd
Tygodniowy”. Pierwsze wydawane w Poznaniu było pomyślane jako tygodnik regio-
nalny. „Przegląd” świadomie nawiązywał natomiast do pisma ukazującego się pod
tym tytułem po powstaniu styczniowym, trybuny pozytywistycznych wystąpień Ale-
ksandra Świętochowskiego. W pierwszym numerze zespół pisma deklarował, że wzo-
rem pozytywistów będzie zajmować czynną postawę, ale także kontynuować „trady-
cje polskiej lewicy”. Oba tygodniki nie wyróżniały się niczym szczególnym, pozos-
tając pod ścisłą kontrolą władz tak jak pozostałe tytuły. Miały stanowić dowód na
„otwartość”, były gestem wobec tych dziennikarzy, którzy zdecydowali się szukać
powodzenia w rzeczywistości pogrudniowej, W przypadku „Przeglądu” zaświadczanie
normalności udało się tylko w części, o czym świadczyły zmiany na stanowisku redak-
tora naczelnego. Po Aleksandrze Rowińskim funkcję tę krótko sprawował Zbigniew
Tempski (zmarł w marcu 1984 roku), następnie zaś Artur Howzan.
Grudniowa i pogrudniowa polityka odbiła się negatywnie na wszystkich mediach.
W 1982 roku zmniejszyła się liczba osób korzystających ze środków masowego ko-
munikowania (w stosunku do 1981 roku). Powodem była przede wszystkim treść, choć
w przypadku prasy pewną rolę odgrywała podwyżka cen. „Trybunę Ludu” z powodów
politycznych przestało kupować 53 procent tych czytelników, „Politykę” – 44 procent,
a „Gazetę Krakowską” (już bez Macieja Szumowskiego) – 20 procent.
W najwidoczniejszy sposób ucierpiały jednak tygodniki, których wymuszona
ołówkiem cenzora szarość i monotonia kontrastowała z atrakcyjnością sprzed 13 grud-
nia. Zauważali to nawet ci, którzy w pełni identyfikowali się z polityką władz, co nie
oznaczało, że uznawali za możliwe zmienić ten stan rzeczy. Metodą uatrakcyjnienia
tego segmentu, a raczej przyciągnięcia większej liczby czytelników stały się z biegiem
czasu teksty (w tym przedruki) poświęcone problematyce obyczajowej.
Przy założeniu, że „normalizacja” musi objąć wszystko, co składa się na środki
komunikowania, w jej orbicie znalazł się także język, jakim posługiwały się media.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 329

Między sierpniem a wprowadzeniem stanu wojennego żywszy i sprawiający wrażenie


autentyczniejszego niż dawniej, nawet w wypowiedziach ostemplowanych przez
PZPR, po 13 grudnia powrócił do dawnych konwencji i powinności. Nie było w tym
zresztą nic dziwnego, skoro wzorem służyli rządzący. Przemówienie sejmowe gene-
rała Jaruzelskiego z lipca 1983 roku, w którym informował o końcu obowiązywania
stanu wojennego, oprócz patetycznego kiczu („Ziemię, zanim wyda plon, rozdziera
się pługiem”), obfitowało w slogany, kalki i zbitki pojęciowe, które w retoryce peere-
lowskiej można było spotkać wielokrotnie („umocnienie pozycji klasy robotniczej”,
„praktyka doradztwa i konsultacji”, „socjalistyczna odnowa”). Język ponownie stawał
się narzędziem indoktrynacji, mistyfikowania i deformowania rzeczywistości.
Przegląd zasad i form polityki medialnej po 13 grudnia musi uwzględniać działal-
ność rzecznika prasowego rządu Jerzego Urbana (od kwietnia 1983 roku w stopniu
ministra, członka Rady Ministrów), bez wątpienia zjawiskowej, samoistnej jakby insty-
tucji propagandowej. Niespecjalnie widoczny przed wprowadzeniem stanu wojen-
nego, po 13 grudnia Urban stał się twarzą medialną ekipy Jaruzelskiego. Błyskotliwy,
o zmyśle polemicznym i inteligencji docenianej przez przeciwników, wziął na siebie
zadanie informowania o sytuacji w kraju językiem utkanym z niedomówień, półprawd,
nadinterpretacji i eufemizmów (określanie więźniów politycznych jako „niekrymi-
nalnych”). Organizowane przez niego co tydzień konferencje prasowe były bardziej
potyczkami z zadającymi mu pytania akredytowanymi w Warszawie dziennikarzami
zachodnimi i okazją do polemiki z ocenami sytuacji w Polsce ukazującymi się w prasie
zachodniej niż rzetelnym przekazem tego, co się w kraju dzieje.
Sprawozdania z konferencji, które przedrukowywała „Rzeczpospolita”, stały się
przy tym niezamierzonym obrazem polityki medialnej władz. Minimalny udział brali
w nich dziennikarze mediów krajowych, jeśli już to zadający pytania przygotowane
przez rzecznika, a on sam, nie tyle informował, co interpretował rzeczywistość, walcząc
z przeciwnikami. Nie oznaczało to, że konferencje Urbana były nieistotne. Sam fakt
oglądania bądź czytania tego, co mówił, miało swoje znaczenie w sytuacji, gdy oficjal-
ne enuncjacje PZPR czy rządu przechodziły niezauważone. Urban twierdził, że jego
konferencje „śledziło w telewizji, radiu lub prasie ponad 20 milionów ludzi”. Bardziej
wiarygodne dane mówiły o 28-procentowym zaufaniu do tego, co mówił i 50 procen-
tach nieufności. Rzecznik przyciągał uwagę, a tym samym, w jakiś sposób, nie zna-
czy, że aprobatywny, do odbiorców docierał jego przekaz. Uważni słuchacze bardziej
z zadawanych pytań niż udzielanych odpowiedzi, mogli dowiedzieć się czegoś, o czym
nie mówiły lub mówiły w sposób zdeformowany podległe władzy media. Niektórzy
dziennikarze zachodni pozostawali w kontakcie z opozycją i, jak uważał Urban, odgry-
wali rolę pośredniczącą między nią a władzą. Pytania, które zadawali, interesowały
przede wszystkim polską publiczność i padały bardziej w jej imieniu, niż odbiorców
ich rodzimych mediów. Osobom najbardziej wnikliwym i niewygodnym cofano akre-
dytacje, a dowodów uzasadniających tego rodzaju decyzje z reguły dostarczało MSW.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

330 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Aktywność Urbana sprowadzała się nie tylko do rzecznikowania. Na temat sytuacji


w Polsce wypowiadał się w napastliwych na ogół komentarzach drukowanych pod
pseudonimem Jan Rem („Tu i Teraz”) zaopatrzonych w adekwatny do ich treści nad-
tytuł – Samosądy. To, że podobnie do stenogramów z konferencji prasowych, wyda-
wane były w formie książkowej, pozwala nazwać lubiącego zwracać na siebie uwagę
rzecznika sprawnie działającą machiną propagandową.
Sytuacja w Polsce po 13 grudnia dająca władzy możliwość rozciągnięcia kontroli
nad obiegiem informacji, służyła uderzeniu w odwiecznego wroga, to znaczy Radio
„Wolna Europa”. Rozgłośnia pozostawała poza zasięgiem bezpośrednich możliwości,
uznano jednak, że trzeba w odpowiedni sposób skwitować fakt kierowania nią od
początku 1982 roku przez Zdzisława Najdera, działacza opozycji (PPN), który poza
krajem znalazł się niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego. W maju 1983
roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego skazał go zaocznie na karę śmierci za
współpracę z wywiadem USA „w okresie zamieszkania w Polsce i za granicą”. Nomi-
nacja i proces, które zbiegły się z wydaniem w kraju przez państwowe wydawnictwo
biografii Conrada pióra Najdera, nie wpłynęły na treść audycji RWE, ani stopień jej
słuchalności, usztywniły natomiast kierunek propagandy reżimu.
Wszyscy, który występowali przeciw porządkowi politycznemu w kraju, dopusz-
czali się zdrady narodowych interesów. Ilustracją tego konceptu był plakat Z pnia
narodowej zdrady z 1983 roku, przedstawiający usychające drzewo, wzdłuż którego
pnia biegnie napis „Targowica”, na gałęziach widnieją zaś nazwiska działaczy pod-
ziemia, emigrantów nowej i starej daty, m.in. Zbigniewa Bujaka, Seweryna Blumsz-
tajna, Mirosława Chojeckiego, Jerzego Giedroycia, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego,
Bohdana Cywińskiego i Zdzisława Najdera. Eksponentem wykładni tego rodzaju był
oczywiście rzecznik rządu, który w 1987 roku oskarżył m.in. profesorów Bronisława
Geremka i Klemensa Szaniawskiego o kontakty z wywiadem amerykańskim.
Powrót do „normalności” czynił media, tak jak dawniej, miejscem karier poli-
tycznych. Dawały one możliwość zaświadczenia własnej przydatności, co ułatwiało
przechodzenie do pracy w aparacie państwowym. W lutym 1984 roku Aleksander
Kwaśniewski, od 1981 roku redaktor naczelny tygodnika „ITD”, został szefem „Sztan-
daru Młodych”. Dziennik nie doszedł do siebie, jak wiele innych tytułów, po operacji
weryfikacyjnej, niczym się nie wyróżniał i utrzymywał na progu opłacalności. Nowemu
redaktorowi nie udało się tej sytuacji znacznie poprawić, choć za jego redaktorowa-
nia podjęto próby ożywienia pisma. Przy „Sztandarze” zaczął się ukazywać kompu-
terowy dodatek „Bajtek”, który zyskał dużą popularność. Trudno sądzić, że to właśnie
okazało się dla redaktora naczelnego biletem wstępu do kariery rządowej, tym nie-
mniej w listopadzie 1985 roku Aleksander Kwaśniewski został ministrem do spraw
młodzieży.
Kwestią, której władze po 13 grudnia nie mogły zostawić w dotychczasowym sta-
nie, była ustawa o cenzurze. Zwiększenie wolności mediów w czasie legalnego działania
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 331

„Solidarności” uznano za zjawisko szkodliwe. W lipcu 1983 roku sejm dokonał w związku
z tym zmiany Ustawy z 1981 roku. Poszerzono katalog zakazów, zabraniając rozpo-
wszechniania treści, które „zagrażały bezpieczeństwu państwa” oraz były dla niego
niebezpieczne „w inny sposób”. Zredukowano listę publikacji zwolnionych od kon-
troli wstępnej. Dotyczyło to biuletynów poświęconych statutowej działalności oraz
wznowień publikacji, które już uzyskały zezwolenie na druk. Kontrolą zostały objęte
uprzednio z niej zwolnione „wystawy plastyczne i fotograficzne o charakterze arty-
stycznym”.
Rygory nowej ustawy uzupełniała praktyka cenzury, która powróciła do stan-
dardów przedsierpniowych. Ołówek cenzora szturmował wszystko, co wchodziło
w konflikt z przyjętymi przez władze ocenami. W początku 1985 roku w czasie pro-
cesu zabójców księdza Jerzego Popiełuszki cenzura dbała o to, by opinie formułowane
przez media, były kalką oficjalnej interpretacji i, co za tym idzie, konfiskowała sugestie,
obecne głównie w prasie katolickiej, że nie wszyscy sprawcy zasiedli na ławie oskarżonych.
Eliminowano domniemania, że uprowadzenie i zabójstwo było kierowane przez osoby
z kierownictwa MSW. Niedopuszczono do druku protestów przeciw atakom na Kościół
ze strony sprawców zabójstwa, ani takich wypowiedzi, które uznawano za apoteo-
zowanie zamordowanego księdza.
W sprawozdaniach Urzędu dążenia do wyjawienia pełnych okoliczności zabój-
stwa księdza Popiełuszki określano terminem wykształconym przez cenzurę w latach
50 –„ofensywność prasy katolickiej”, której skutecznie przeciwdziałano. W styczniu
1985 roku 61 procent ingerencji w materiałach o charakterze politycznym dokonano
w prasie katolickiej, w lutym wskaźnik ten wynosił 54 procent. W ciągu roku najmniej
ingerowano w sierpniu – 158 razy (w tym 27 tekstów skonfiskowano w całości), naj-
więcej w marcu – 306 (44 konfiskaty całościowe). Były to wielkości niewiele mniejsze
niż rok wcześniej. W 1984 roku największa miesięczna liczba ingerencji wynosiła 398,
najmniejsza – 285; największa miesięczna liczba tekstów w całośći niedopuszczonych
do druku – 69, najmniejsza – 28.
W znowelizowanej Ustawie o cenzurze pozostawiono możliwość zaznaczania
ingerencji cenzorskich, ale z prawa tego korzystały jedynie czasopisma katolickie.
Czytając gazety i czasopisma wydawane przez RSW i te pokaleczone zaznaczeniami,
można było odnieść wrażenie, że tylko marginalna liczba tytułów usiłuje zachowy-
wać się niezgodnie z obowiązującą literą prawa, inne natomiast, wzorem deklaracji
SDPRL, w pełni popierają linię socjalistycznej odnowy.
W ślad za nowelizacją ustawy o cenzurze weszło w życie Prawo prasowe, uchwa-
lone przez sejm w styczniu 1984 roku. Otwierające akt przepisy ogólne (Art. 1) infor-
mowały, że:

Prasa korzysta zgodnie z Konstytucją PRL z wolności słowa i druku, realizuje prawo
obywateli do informacji i oddziaływania na bieg spraw publicznych.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

332 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Z artykułu tego można było się również dowiedzieć (pkt 3), że:

prasa umożliwia obywatelom uczestnictwo w konsultacjach społecznych i dyskusjach,


a tym samym ich udział w podejmowaniu decyzji dotyczących węzłowych problemów
kraju i innych spraw publicznych.

Wśród innych, równie humorystycznie brzmiących norm, można znaleźć takie,


które nakładały na prasę obowiązek krytyki „wszelkich ujemnych zjawisk” oraz „praw-
dziwego przedstawiania omawianych zjawisk” (art. 6, pkt 1). Prasa miała kierować się
interesem społeczeństwa, w tym zwracać uwagę na przestrzeganie i ochronę praw oby-
watelskich. Osobny punkt tego artykułu (4) zakazywał utrudniania zbierania materiałów
krytycznych oraz tłumienia krytyki w inny sposób. Zgoła zabawnie brzmiał art. 44,
którzy orzekał, że ten, kto „utrudnia lub tłumi” krytykę prasową, podlega karze ogra-
niczenia wolności lub grzywny. Gdyby traktować go literalnie, w więzieniu powinno
znaleźć się gremium kierownicze PZPR oraz kierownictwo GUKPiW.
Ustawodawca nie zapomniał o tych, którzy od 13 grudnia nie podporządkowy-
wali się zasadzie monopolu informacyjnego. Artykuł 45 stanowił, że kto bez zezwo-
lenia wydaje publikacje prasowe podlega karze wolności do roku lub grzywny. Ustawa
zaostrzała politykę reglamentacyjną. Poszerzono katalog obostrzeń – artykuł zaka-
zujący nawoływania do obalenia ustroju uzupełniono zakazami dotyczącymi jego lżenia,
wyszydzania i poniżania. Były to tzw. gumowe pojęcia, otwierające drogę do interpre-
tacyjnej dowolności, a więc poszerzające możliwość ingerencji.
Zapewne po to, by zatrzeć ogólne, dość fatalne wrażenie, ustawa powoływała
do życia Radę Prasową. Organ ten, liczący kilkadziesiąt osób i działający przy szefie
rządu, miał mieć charakter opiniodawczy i wnioskujący, a do jego kompetencji należały
m.in. zagadnienia dotyczące „realizacji wolności słowa i druku” oraz kierunków roz-
woju prasy. Skład rady de facto mianował premier, wybierając spośród kandydatów
zgłoszonych przez organizacje dziennikarskie, wydawców oraz przedstawicieli admi-
nistracji państwowej, środowiska twórcze, organizacje polityczne i społeczne.
Prawo prasowe odnosiło się nie tylko do treści, ale i do sfery organizacji działal-
ności prasowej. Zezwolenie na wydawanie leżało w gestii GUKPiW, do którego mógł
się zwracać „organ założycielski”, a także „osoba fizyczna”. Dopuszczano więc, teoretycz-
nie, możliwość wydawania gazet i czasopism przez obywateli PRL. Prawo prasowe
przewidywało zaskarżanie decyzji administracyjnych do Naczelnego Sądu Admi-
nistracyjnego. Wejście w życie ustawy, co nastąpiło 1 lipca 1984 roku, oznaczało, że
traciły moc wszystkie przepisy dotyczące zagadnienia, które obejmowała, w tym
Dekret Prezydenta RP z listopada 1938 roku. Polityka zaostrzania prawa prasowego
nie spotkała się z uznaniem wszystkich sytuujących się w kręgu władzy, głosy takie
należały jednak do wyjątków. Podczas dyskusji w sejmie z opiniami krytycznymi
wystąpili Karol Małcużyński oraz Jan Szczepański, który stwierdził, że:
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 333

cenzura prewencyjna o charakterze represyjnym staje się dialektycznym czynni-


kiem samozniszczenia się ustrojów, które są niezdolne do rozwoju i do obrony swoich
wartości w otwartej walce.

W głosowaniu 9 posłów było przeciw, a 19 wstrzymało się od głosu. Sejm, który


uchwalił nowelizację prawa o cenzurze i Prawo prasowe, był tą samą w sensie perso-
nalnym izbą, która w lipcu 1981 roku zliberalizowała tryb reglamentacji wolności
wypowiedzi.
Nowe prawo przypadło natomiast do gustu szefowi SDPRL. Klemens Krzyżagór-
ski twierdził, że Prawo prasowe jest „ustawą obywatelską”, a uchwalenie pierwszej od bli-
sko 60. lat regulacji w tej sprawie jest dowodem tego, że żyjemy „w normalnych czasach”.
Jałowość prasy wypranej przez cenzurę z informacji o tym, co rzeczywiście dzieje
się w Polsce, oraz oryginalniejszej myśli, czyli tego wszystkiego, co nie potwierdzało
„normalizacji”, nie była jedynym jej znakiem rozpoznawczym. W rankingach zużycia
papieru gazetowego Polska była na odległych miejscach (29. w Europie, 6. wśród krajów
RWPG). Uwagę tym zagadnieniom poświęciła Rada Prasowa, która na pierwszym
programowym posiedzeniu zebrała się w czerwcu 1985 roku. Komunikat z posiedzenia
wiele mówił o znaczeniu tej instytucji, informowano w nim m.in., że „zastanawiano
się nad podstawowymi merytorycznymi zadaniami na najbliższą przyszłość”. Na czele
Rady stanął redaktor naczelny „Głosu Wybrzeża” Józef Królikowski, zastępcami zostali
Jan Bijak z „Polityki”, Radosław Ostrowski z „Kuriera Polskiego” oraz wiceszefowa
RSW Alina Tepli. W jej skład wszedł Jerzy Turowicz, naczelny „Tygodnika Powszech-
nego”, co mogło świadczyć, że środowisko pisma przy całym swoim krytycyzmie wobec
polityki 13 grudnia unikało postaw konfrontacyjnych i nie zapomniało o wartościach
neopozytywizmu.

Media niezależne i podziemne


Wprowadzenie stanu wojennego nie skłoniło do złożenia broni tych, dla których
sierpień stał się synonimem wartości niezbywalnych. Stefan Bratkowski ukrywał się
przez pewien czas, obawiając się aresztowania. Mimo okoliczności zdecydował się
podjąć próby docierania do opinii publicznej. Początkowo, oprócz powielanych komu-
nikatów zawieszonego stowarzyszenia, wydawał „Biuletyn Bratkowskiego”. Od 1983
roku zaczęły się ukazywać taśmy magnetofonowe z jego komentarzami, zatytułowane
Gazeta Dźwiękowa. Był to rodzaj medium samopowielającego się. Pierwszy rzut sta-
nowiło około 200 kaset, które rozsyłane po kraju stanowiły podstawę kolejnych kopii.
Dziennikarze wyrzuceni z pracy albo ci, którzy nie poddali się weryfikacji, doko-
nywali różnych wyborów. Maciej Szumowski po przymusowym rozstaniu się z „Gazetą
Krakowską” był m.in. stróżem nocnym, Maciej Wierzyński z dziennikarza prasowego
i telewizyjnego przeistoczył się w taksówkarza, Jacek Maziarski, do grudnia 1981 roku
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

334 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

publicysta „Kultury”, po zamieszczeniu w prasie ogłoszenia o poszukiwaniu uczciwej


pracy stanął za ladą prywatnego antykwariatu. Niektórzy zdecydowali się na emi-
grację – po wyjściu z internowania wyjechał Piotr Mroczyk, w 1984 roku Jacek Kala-
biński. Kilku dziennikarzy, w tym Dariusz Fikus, zatrudniło się w piśmie „Niewidomy
Spółdzielca”, nie chcąc rezygnować z uprawiania zawodu zgodnie z własnym sumie-
niem. Takie wybory często prowadziły do prasy podziemnej, ale i za kratki. Tych, któ-
rych zwalniano z ośrodków internowania, obserwowano i starano się przeszkadzać,
jeśli okazywało się, że nadal nie rozumieją, co oznacza normalność. W 1983 roku
aresztowano Aleksandra Małachowskiego, w 1984 roku Janinę Jankowską, oskarżoną
o „budzenie niepokojów społecznych”..
Niezależność podkreślał „Tygodnik Powszechny”, starając się być enklawą suwe-
rennego słowa. Takie ambicje nie były obce i innym pismom wydawanym pod auspi-
cjami Kościoła, ukazującemu się od 1984 roku „Przeglądowi Katolickiemu” będącemu
kontynuacją tygodnika wydawanego przed wojną oraz także wznowionej po latach
(w 1983 roku) „Powściągliwości i Pracy” (redaktorzy Jan Śpiewak, następnie o. Jan
Chrapek). Zgoda na ich powstanie mieściła się w strategii władz wobec Kościoła, który
próbowano po trosze neutralizować, po trosze zaś zjednywać i separować od opozycji.
Taktyka ta nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Oba pisma, w których publikowały
osoby związane, bądź identyfikujące się z opozycją, sporo uwagi poświęcały sprawom
religii i Kościoła, ale zamieszczały również materiały poświęcone najnowszej historii
Polski, które nie miały szans ukazać się w prasie rządowej. Posługiwały się skojarzeniami
tematycznymi, starając się w ten sposób komentować współczesność. Oba zaznaczały
ingerencje cenzuralne, które stały się pieczęcią niezależności i opozycyjności. Wprawne
oko cenzora nie dopuściło do opublikowania w „Powściągliwości i Pracy” (w lutym 1986)
roku Potęgi smaku Zbigniewa Herberta.
W połowie lat 80. czasopisma katolickie plasowały się w czołówce tytułów pod
względem liczby ingerencji. W marcu 1986 roku wyglądało to następująco: „Tygod-
nik Powszechny” (43 ingerencje), „Przegląd Katolicki (16), „Gość Niedzielny” (15),
„Znak” (14), „Życie Literackie” (12). Uciążliwości te rekompensowało zainteresowanie
czytelników – pisma katolickie były w centrum uwagi, stanowiąc legalną alternatywę
dla mediów władz, choć nie dysponowały takim stopniem wolności jak prasa podziemna.
W połowie lat 80. ukazywało się 89 tytułów katolickich o jednorazowym nakładzie
około 1,5 miliona egzemplarzy.
Szczególny czas przeżywał wówczas „Tygodnik Powszechny” – pismo wychodziło
w nakładzie 80 tysięcy egzemplarzy i było rozchwytywane, trudne do kupienia zarówno
w kiosku, jak i w prenumeracie. Na podniesienie nakładu nie było szans z powodów
politycznych, a szukający możliwości zaabonowania pisma formowali się w kolejkę,
której postęp, według ponurego dowcipu, wyznaczało tempo zgonów dotychczasowych
prenumeratorów.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 335

Wprowadzenie stanu wojennego stanowiło impuls dla inicjatyw podziemnych.


Można powiedzieć, że otwierał się nowy rozdział w dziejach polskich konspiracji. Po
Sierpniu wobec zelżenia cenzury oraz legalnych wydawnictw „Solidarności” prasa
drugiego obiegu o rodowodzie 1976 roku przestała mieć rację bytu. Niektóre tytuły
uległy samolikwidacji – po rozwiązaniu KSS „KOR” stało się to np. udziałem „Biule-
tynu Informacyjnego” oraz „Robotnika”. Inne istniały jedynie formalnie.
13 grudnia 1981 roku postawił kwestię prasy niezależnej jako jedno z najpo-
ważniejszych zadań „Solidarności” i bliskich jej środowisk działających w podziemiu.
Miała być ona, i stała się, przejawem działania zdelegalizowanego związku. Była
wyrazem samoorganizacji społeczeństwa w czasie, kiedy prowadzono wobec niego
politykę ubezwłasnowolnienia. Podziemne pisma ukazywały się na terenie całego
kraju, w większości środowisk pracowniczych – nie wszystkie były związane z działającą
w podziemiu „Solidarnością”, choć to ona stanowiła na ogół inspirację i drogowskaz.
Były wydawane w różnego rodzaju zakładach pracy, pełniły funkcję wizytówek orga-
nizacji podziemnych, środowisk młodzieżowych i zawodowych, układając się w pa-
noramę działań dowodzących powszechnej niezgody na politykę zapoczątkowaną
13 grudnia. Stały się miejscem niezależnego myślenia, dostarczycielem informacji
i komentarzy niemających szans na obecność w mediach oficjalnych, obszarem walki
o niezależność literatury i kultury, były przejawem, mówiąc najłagodniej, braku zaufania
do oficjalnych środków przekazu.
Komunikaty Związku informujące o wprowadzeniu stanu wojennego wyszły w for-
mie drukowanej 13 grudnia. Kilka dni później ukazały się pierwsze pisma –16 grudnia
1981 roku zaczęła wychodzić w Warszawie „Informacja Solidarności”, biuletyn zajmo-
wał niecałą stronę maszynopisu i donosił o rozbijaniu siłą strajków w warszawskich
zakładach pracy. „IS” opublikował pierwsze oświadczenia członków władz Regionu
Mazowsze oraz informacje o tych działaczach, którzy zdołali uniknąć aresztowania.
Redakcję tworzyły m.in. Helena Łuczywo, Ewa Kulik i Joanna Szczęsna.
Po dwóch miesiącach redakcja „IS” przystąpiła do wydawania „Tygodnika Mazow-
sze”. W początkowym zamyśle miało być to oficjalne pismo regionu, plany te uda-
remnił jednak stan wojenny. Koncepcję pisma opracowywał Jerzy Zieleński, który
13 grudnia na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego popełnił samobójstwo. „Tygodnik
Mazowsze” zaczął wychodzić w lutym 1982 roku, pamięć jego pierwszego redaktora
uczczono wydaniem pierwszego numeru oznaczonego jako nr 2. Pismo ukazywało się
w nakładzie 40–80 tysięcy egzemplarzy, przynosiło informacje i publicystykę na bie-
żące tematy (współpracowało z Kazimierzem Dziewanowskim i Jackiem Kalabińskim),
obejmowało zasięgiem obszar większy niż wskazywał na to jego tytuł.
Spośród pism informacyjnych o szerszym wpływie w Warszawie ukazywały się
„Wola” (Andrzej Urbański, Maciej Zalewski, Michał Boni, Piotr Stasiński), „Kos” (Kon-
stanty Gebert, Krystyna Bratkowska, Wojciech Eichelberger), „Wiadomości” (dawne
„Wiadomości dnia” – Antoni Macierewicz, Marcin Gugulski, Urszula Doroszewska);
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

336 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

we Wrocławiu „Solidarność Walcząca”, której redaktorem i wydawcą był Kornel Mora-


wiecki. Wszystkie te pisma były wyrazem politycznych poglądów środowisk je redagu-
jących. Składały się tyleż na topografię prasy podziemnej, co podziemnego życia
politycznego. W niektórych wypadkach („Niepodległość”) pismo stawało się punktem
wyjścia do powołania ugrupowania politycznego sensu stricte (Liberalno-Demokra-
tyczna Partia „Niepodległość”).
Ze względu na warunki, w jakich powstawała prasa podziemna, duża liczba
wydawnictw ukazywała się nieregularnie. W grupie o ustalonej częstotliwości naj-
więcej było miesięczników, następnie dwutygodników i tygodników. Zdecydowana
większość tytułów (około 80 procent) miała charakter informacyjny, o czym zawia-
damiał tytuł (biuletyn, serwis). Ponad 50 tytułów było związanych z organizacjami
politycznymi, bądź koncentrowało uwagę na kwestiach politycznych. Pozostałe można
definiować jako społeczno-polityczne bądź społeczno-kulturalne. Około 20 tytułów
miało charakter literacki, nieco mniej – satyryczny, a kilka – oświatowy. W podziemiu
ukazywały się przedruki czasopism ukazujących się poza krajem – dotyczyło to „Aneksu”,
„Zeszytów Historycznych” i „Zeszytów Literackich”.
Po 13 grudnia uaktywniły się czasopisma założone przed sierpniem. Wycho-
dziły „Głos”, „Krytyka” i „Spotkania”. Wprawdzie bez większego sukcesu zakończyło
się wznowienie „Zapisu” („Nowy Zapis”), ale powstały bardzo dobre „Kultura Nie-
zależna” (Marta Fik, Andrzej Osęka, Andrzej Kaczyński, Janusz Sławiński, Jan Walc),
„Czas Kultury” (Rafał Grupiński) oraz „Na Głos”, pismo mówione. Zainteresowanie
człowiekiem i jego kondycją deklarowała wydawana od 1982 roku „Karta”, która po
jakimś czasie skupi uwagę na historii najnowszej. Krakowska „Arka” zyska natomiast
uznanie za przywrócenie „blasku wartości”, m.in. piórem Ryszard Legutki (pseudo-
nim Marek Leski), liberalizmowi i konserwatyzmowi.
Fenomen prasy konspiracyjnej ilustruje jej statystyka. W grudniu 1982 roku
wiceminister spraw wewnętrznych poinformował posłów, że jego resort zlikwidował
„360 punktów produkcji nielegalnej literatury”, przejął 1169 urządzeń powielających,
skonfiskował 730 tysięcy ulotek, 340 broszur i wydawnictw oraz 4 tysiące plakatów.
Przed wyborami do sejmu w 1985 roku, wedle MSW, zlikwidowano „38 drukarń
i punktów kolportażowych”, co miało doprowadzić do zmniejszenia wprowadzonych
do obiegu ulotek antywyborczych.
Od momentu wprowadzenia stanu wojennego do końca 1985 roku ukazało się
blisko 1400 tytułów. Najwięcej pism powstało w 1982 roku – ponad 730. W następnych
latach liczba ta była mniejsza. O ile w 1982 roku wychodziło ich ponad 760, to w roku
1984 – ponad 530, w 1985 – ponad 490. Przekładało się to łącznie na ponad 21 tysięcy
numerów, co jest wskaźnikiem równie imponującym jak liczba tytułów. W połowie lat
80. można dostrzec objawy kryzysu podziemia spowodowane kilkoma czynnikami –
z pewnością zmęczeniem i obawą przed dekonspiracją, także specyfiką tego rynku,
a mianowicie konkurencją, jaką dla mniejszych pism stanowiły te najbardziej znane.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 337

Nie jest łatwo oceniać wpływ prasy podziemnej na społeczeństwo, co nie zna-
czy, że nie można podjąć tego rodzaju prób. Według badań przeprowadzonych
w połowie lat 80., w społeczeństwie malała grupa definiowana jako „kontestatorzy
panującego ładu politycznego” (w 1984 – 23 procent, w 1985 – 16 procent dorosłej
populacji), rosła natomiast, i to znacznie, grupa „milczącej mniejszości” (z 21 pro-
cent w 1984 roku do 33 procent w 1985 roku). Nie jest wykluczone, że zmiany te były
związane ze zmiejszającą się liczbą cyrkulujących tytułów prasy niezależnej, choć
trudno tu o kategoryczność.
Czasopisma nie były jedyną formą oporu. Po grudniu 1981 roku w podziemiu
nadal wydawano książki i broszury (NOWA, Głos, Krąg, Przedświt, Oficyna Libe-
rałów, Most). W 1982 roku ukazało się 77 tytuły, rok później – 236, w 1985 – 242. Na
podobnym poziomie kształtowała się w latach 1983–1985 produkcja broszur.
Po 13 grudnia uznano, że przełamywać omnipotencję władz można przy pomocy
słowa mówionego. Pierwszą audycję podziemnego radia nadano w kwietniu 1982
roku w Warszawie – mimo ograniczonego zasięgu zrobiła ona duże wrażenie. Była
sugestywniejszym niż prasa wyrazem oporu i nadziei. Sygnał dźwiękowy radia, słowa
wypowiadane przez Zofię Romaszewską na tle melodii Siekiera, motyka… zagranej
na flecie przez spikera Janusza Kleczkowskiego, niemal od razu nabrał wymiaru legen-
darnego. Z tego też powodu podziemne radio stało się wyzwaniem dla SB, która
uznała je za wyjątkowo groźnego przeciwnika. Pomocą pelengacyjną w namierzaniu
nadajników służyło wojsko. Zabiegi mające na celu szybkie unieszkodliwianie radia
warte były zachodu nie tylko dlatego, że miało ono, mimo krótkiego czasu emisji, sto-
sunkowo duże audytorium. Niektóre audycje emitowano na częstotliwości fonii dzien-
nika telewizyjnego, co już samo w sobie, pomijając treść przekazywanych informacji,
było propagandową kompromitacją władz.
W maju i czerwcu 1982 roku solidarnościowe radiostacje odezwały się w Poz-
naniu, Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu (Radio Solidarność Walcząca), nie obyło się
jednak bez wpadek. Po aresztowaniu inicjatorów radia, najpierw Zofii Romaszew-
skiej, a w sierpniu 1982 roku Zbigniewa Romaszewskiego, emisje w Warszawie na
pewien czas ustały, po czym wznowiono je i kontynuowano do 1989 roku. W pierw-
szym okresie o czasie nadawania informowano przy pomocy ulotek. Nie była to metoda
najlepsza, gdyż wiadomość ta docierała do SB, która mogła przygotować się do akcji
zatrzymania osób obsługujących urządzenia nadawcze. W związku z tym zdecydo-
wano, by audycję nadawało kilku „emiterów”. Miało to minimalizować możliwość
wykrycia radia, choć oczywiście czyniło operację trudniejszą logistycznie. We wspom-
nianej informacji MSW (grudzień 1982 roku) mówiono o likwidacji 11 radiostacji,
w tym studia radiowego w Gdańsku i warsztatu produkcji urządzeń nadawczych
w Warszawie.
W lutym 1983 roku odbył się proces osób zaangażowanych w uruchomienie
podziemnego radia. Zbigniew Romaszewski został skazany na 4,5 roku więzienia,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

338 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

jego żona na 3,5 roku. Wobec pozostałych pięciu oskarżonych sąd orzekł kary od
siedmiu miesięcy do 2,5 roku więzienia. Wysokość wyroków potwierdzała skalę
niebezpieczeństwa, jakim było niezależne radio. Aresztowania dotknęły także radio-
wców wrocławskich, co jednak nie spowodowało przerwania emisji programów.
W Dziennikach Mieczysława Rakowskiego znajduje się wzmianka, z której
wynika, że pod Radio „Solidarność” podszywała się SB, informując o odwołaniu zapla-
nowanych strajków i manifestacji. Jeśli tak było rzeczywiście, można mówić o radiu
kryptokonspiracyjnym. Założenie go przez MSW zaświadczało autorytet podziem-
nego nadawcy i podkreślało jego wpływ. Nie inaczej było w przypadku wydawnictw
podziemnych. Z inicjatywy Biura Studiów SB powstała Międzyregionalna Komisja
Obrony „Solidarności”, wydająca drukowane w MSW pismo „Bez Dyktatu”. Nie był
to jedyny tytuł „podziemny” wydawany przez SB.

Finał (1986–1989)
Kolejnym nieudanym testem polityki informacyjnej władz okazał się brak zaufa-
nia do relacji dotyczących skutków awarii w elektrowni atomowej w Czarnobylu
w kwietniu 1986 roku. Jerzy Urban zapewniał co prawda, że kierownictwo partii i pań-
stwa „z całą powagą skupiło zainteresowanie” na zjawisku przesuwającego się nad
Polską obłoku radioaktywnego, na niewiele się to jednak zdało. Opóźnienie podania
informacji o katastrofie do publicznej wiadomości oraz pokrętne i niesprawiające
wrażenia prawdziwych opinie o skutkach awarii przyczyniły się do gremialnego słucha-
nia rozgłośni nadających z Zachodu, co dowodziło, że Polacy nie wierzyli przekazom
sygnowanym przez władze.
Na zmiany w polityce medialnej, które można dostrzec w 1986 roku, wpływ miał
jednak nie tylko efekt Czarnobyla. Zła sytuacja gospodarcza oraz gorobaczowowska
pierestrojka skłaniały ekipę generała Jaruzelskiego do liberalizacji polityki wewnętrz-
nej (amnestia dla więźniów politycznych). Badania opinii publicznej wskazywały na
systematyczne pogarszanie się nastrojów społecznych i rosnące niezadowolenie.
W 1984 roku sytuację gospodarczą za dobrą uznawało 11 procent badanych, trzy lata
później – 6 procent; natomiast za złą, odpowiednio 38 procent i 69 procent. Eksperci
KC PZPR wskazywali, że 20-procentowy wskaźnik optymizmu społecznego grozi
wybuchami niezadowolenia – taki poziom przybrał on jesienią 1987 roku. Rok wcześ-
niej sytuację w kraju za złą i bardzo złą uznawało 58 procent badanych.
Nie można wykluczyć, że asumpt do korekty polityki informacyjnej dały nie
tylko względy politycznej natury, choć one z pewnością przeważały. Polskie społeczeń-
stwo dawało znać, że chętnie wejdzie w kontakt z rodzajem kultury lżejszej, wolnej
od tematyki politycznej. Dowodem tego była przechodząca najśmielsze oczekiwania
popularność brazylijskiego serialu Niewolnica Isaura emitowanego w telewizji w 1985
roku. Wskaźniki oglądalności (81 procent) i odsetek wystawionych szmirowatemu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 339

tasiemcowi ocen bardzo dobrych (71 procent) dowodził niezaspokojonego apetytu


na wytwory kultury masowej, nieznanej w zasadzie w PRL.
Zgodnie ze zwyczajem nowym wyzwaniom czoła miały stawić nowe struktury
i ludzie na nowych stanowiskach. Jeszcze w początku 1986 roku kolejny raz, lecz nie
ostatni, zmodyfikowano partyjny aparat zarządzania mediami. W miejsce Wydziału
Prasy, Radia i Telewizji powstał Wydział Propagandy. Jego kierownikiem w lipcu został
Józef Barecki. Wymusiło to zmianę na stanowisku szefa „Rzeczpospolitej”. W tym samym
czasie Janusz Roszkowski objął Komitet do spraw Radia i Telewizji, a na czele PAP stanął
Bohdan Jachacz.
Liberalizacja znalazła wyraz w mniejszej nieco agresywności mediów oraz zabie-
gach czyniących atrakcyjniejszym program telewizyjny. W lipcu 1986 roku w paśmie
popołudniowym zaczęto edycję Teleexpressu, nowego programu informacyjnego.
Dynamiczny, sprawiający wrażenie autentycznego, szybko zdobył sympatię widzów.
Program miał 60 procent ocen bardzo dobrych przy 54-procentowej widowni – Dzien-
nik miał w tym czasie 21 procent ocen bardzo dobrych i 48-procentową widownię.
Podobała się także Panorama dnia, emitowana w II programie od marca 1987 roku.
I w tym wypadku program przyciągał uwagę swoją dostosowaną do oczekiwań for-
mułą. Uatrakcyjnienie części telewizyjnych audycji informacyjnych nie oznaczało
jednak zasadniczej zmiany treści. Chodziło raczej o wrażenie nowości, przyciągnięcie
widzów oraz zdobycie ich sympatii i zaufania, z czym, mówiąc oględnie, nie było
dotychczas dobrze.
Powoli łagodniała cenzura. W początku 1986 roku interweniowała ponad 200
razy miesięcznie (styczeń – 234, luty – 209, marzec – 282), to od połowy roku widać
spadek. W lipcu liczba interwencji wynosiła 189, w październiku 180, w listopa-
dzie – 174.
W planie liberalizacyjnym znalazła się zgoda na legalne wydawanie drugoobie-
gowego czasopisma „Res Publica”. Rozmowy w tej sprawie toczyły się od dłuższego
czasu i zakończyły się zgodą władz. W czerwcu 1987 roku ukazał się pierwszy oficjalny
numer miesięcznika redagowanego przez Marcina Króla. Prawo legalnego bytu zna-
lazło pismo o korzeniach podziemnych, którego liberalno-konserwatywny program
w żadnym wypadku nie mógł być traktowany jako światopoglądowe wsparcie władz.
Mógł natomiast służyć za dowód ewolucji systemu i tym samym skłaniać do zmiany
postaw wobec niego. Zostało to dostrzeżone i projekt ten nie wszystkim przypadł do
gustu. Pismo zyskiwało możliwość docierania do sporego audytorium (nakład 25
tysięcy egzemplarzy), traciło jednak niezależność, poddając się kontroli cenzuralnej.
Uatrakcyjnienie audycji informacyjnych i spadek represyjności cenzury nie prze-
łożył się na identyfikację z przekazem, nie oznaczał również, że treść mediów była
wyrazem opinii społecznej. Ilustrowały to postawy polityczne Polaków oraz słowa
papieża wypowiedziane w Gdańsku, w czerwcu 1987 roku: „Jestem z Wami i mówię za
Was”. Nie można wykluczyć, że słowa te zapadły w pamięć generałowi Jaruzelskiemu,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

340 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

honorowemu gościowi II zjazdu SDPRL obradującego w październiku 1987 roku.


Generał deklarował, że „nowa polityka informacyjna jest faktem niewątpliwym”,
o czym miała świadczyć „działalność” rzecznika rządu oraz wzywał do tego, do czego
wzywali wszyscy jego poprzednicy, czyli do pisania prawdy „mądrze i uczciwie”. Zapew-
niał przy tym, że ryzyko jest „nieodłączną częścią tego pięknego zawodu”, ale pracy
dziennikarzy towarzyszy (i będzie towarzyszyć) „szacunek, zrozumienie i poparcie”
kierownictwa partii i państwa.
Deklaracje te niewiele pomogły. W listopadzie 1987 roku władze przegrały refe-
rendum, którego pozytywny wynik miał dać przyzwolenie na przeprowadzenie reform
ekonomicznych i demokratyzację. Zasługę miało w tym podziemie solidarnościowe,
przeciwne udziałowi w głosowaniu, ale i kampania medialna, do której odniesiono
się z dystansem i bez zaufania.
Niedługo później można dostrzec początki politycznej i informacyjnej kapitu-
lacji. 1 stycznia 1988 roku PAP ogłosiła komunikat o zaprzestaniu zagłuszania RWE.
Także w styczniu zaczął wychodzić miesięcznik „Konfrontacje”, który miał służyć,
jak wolno sądzić, zbliżaniu stanowiska władz i tej części opozycji, którą uważały one
za umiarkowaną. Pismo cieszyło się więc szczególnymi względami – cenzura, działając
z upoważnienia swojej partyjnej zwierzchności, godziła się na obecność w nim osób
i tekstów dotąd obłożonych zakazami, ale nie rezygnowała z interwencji zaznacza-
nych przez redakcję. Pierwszy numer przyniósł wypowiedzi osób związanych z opo-
zycją (m.in. Ryszarda Bugaja) oraz fragment Folwarku zwierzęcego Orwella, znanego
dotąd z wydań podziemnych. Sensacją drugiego numeru był wywiad z profesorem
Bronisławem Geremkiem, najwidoczniej nietraktowanym już jako współpracownik
amerykańskiego wywiadu, obok którego, jako dowód „pluralizmu”, zamieszczono
rozmowę z zastępcą redaktora naczelnego „Nowych Dróg”, organu KC PZPR.
Nowe można było zauważyć w telewizji. W czerwcu 1988 roku ruszył cykl audycji
Telewizja nocą prowadzonych przez Halinę Miroszową i Aleksandra Małachowskiego.
Pojawienie się na wizji internowanego, a potem aresztowanego publicysty, oraz treść
programu dowodziła, że media zaczynają stawać się forum debaty społecznej.
Strajki, do których doszło w kwietniu i sierpniu 1988 roku, otworzyły drogę do
rozmów między władzą a opozycją, wpłynęły również na to, co działo się w środkach
przekazu. Po raz pierwszy w dziejach PRL konfliktu nie starano się ukryć, przekazując
informacje o jego skali, co nie znaczy, że mówiono prawdę o tym, co się działo. Nadal
uznawano za konieczne uciekać się do dawnych metod interpretacyjnych (strajki
szkodzą gospodarce, a więc i zwykłym ludziom).
Opinie i uwagi, jakie padły 22 sierpnia podczas narady Mieczysława Rakow-
skiego (od czerwca 1988 roku Sekretarza KC nadzorującego Wydział Propagandy)
z redaktorami naczelnymi, dowodziły schematyzmu w reagowaniu na kryzys i szu-
kania remedium w tym, co praktykowano w przeszłości. Wnioski ze spotkania były
niczym innym niż dowodem nieumiejętności prowadzenia skutecznej propagandy
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 341

– po raz kolejny w dziejach PRL polityka informacyjna szła za wypadkami, nie potra-
fiąc ich przewidzieć, wyprzedzić i zneutralizować.
Wzorem dawnych czasów uznawano za konieczne zwracać uwagę, że „99 pro-
cent społeczeństwa normalnie pracuje”, rozdzielać „słuszny protest” wynikający z sytuacji
gospodarczej od postulatów politycznych (legalizacja „Solidarności”), straszyć dra-
matycznymi następstwami strajków, mającymi charakter „antynarodowy”, zalecać
mediom przechodzenie „od argumentów racjonalnych do emocjonalnych”. Z troską
stwierdzono, że w środkach masowego przekazu „nie widać partii”, postulując danie
głosu „działaczom i aktywistom”, zadanie Wydziału Propagandy KC widziano w „stałym
roboczym kontakcie i pracy z zespołami dziennikarskimi”. Na marginesie warto dodać,
że w opinii generała Jaruzelskiego, Rakowski zdawał się być w dziedzinie propagandy
fachowcem dużej miary. Informując o decyzji przekazania mu nadzoru nad polityką
informacyjną, generał uznał, że powierzenie mu „tak ważnego odcinka (...) nie wymaga
argumentacji”.
Wydarzeniem, które stało się sensacją wielkiego kalibru i które potwierdziło
medialne słabości władzy, była telewizyjna debata 30 listopada 1988 roku pomiędzy
Lechem Wałęsą a Alfredem Miodowiczem, szefem zależnych od PZPR związków
zawodowych (OPZZ) utworzonych w 1982 roku przy okazji delegalizacji „Solidar-
ności”. Rozmowa, z której zdaniem większości widzów, zwycięsko wyszedł Wałęsa,
była dowodem demokratyzowania się stosunków politycznych, a przy okazji nieumie-
jętności władz w posługiwaniu się mediami.
Rezultaty debaty okazały się odwrotne do zamierzeń. Władze przyczyniły się,
wbrew własnemu interesowi, do zmiany wizerunku Wałęsy. Dyskusja dowiodła, że nie
był zależnym od doradców figurantem, co wielokrotnie sugerowano, ale samodzielnym
politykiem będącym wyrazicielem oczekiwań społecznych, a tym samym naturalnym
partnerem do rozmów z władzą. Czyniła bezpodstawne zarzuty stawiane dotychczas
opozycji i samemu Wałęsie, co odbierało władzom resztki wiarygodności. Telewizja
przestawała być tubą propagandową PZPR – stawała się miejscem ścierania opinii oraz
dyskusji uwolnionej od ideologicznego i cenzuralnego gorsetu. Poza swoimi doraźnymi
konsekwencjami debata Wałęsa – Miodowicz była zapowiedzią tego, że w rozmowach
Okrągłego Stołu status mediów stanie się jednym z tematów negocjacji.

Okrągły Stół
W sprawach medialnych postulaty strony społecznej przystępującej na początku
lutego 1989 roku do rozmów Okrągłego Stołu były zbieżne z tym, czego środowiska
niezależne i „Solidarność” domagały się po Sierpniu. Chodziło o ograniczenie roli
cenzury i jej kontrolę, odejście od monopolu partii w mediach, umożliwienie opozycji
prowadzenia działalności wydawniczej. Waga tych postulatów była bliska wszystkim
identyfikującym się z programem opozycji, w tym ludziom „Tygodnika Powszechnego”,
którzy weszli w skład Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie: Krzysztofowi
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

342 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Kozłowskiemu, Stefanowi Kisielewskiemu, Stanisławowi Stommie, Jackowi Woźnia-


kowskiemu oraz Jerzemu Turowiczowi, któremu przypadł zaszczyt otworzenia obrad
Okrągłego Stołu w imieniu opozycji. Telewizyjny przekaz tego wydarzenia został
zmanipulowany, co dowodzi, że skłonność do posługiwania się fałszem pozostała nie-
zbywalną cechą polityki informacyjnej władzy komunistycznej.
Podzespołem ds. środków masowego przekazu kierowali ze strony społecznej
Krzysztof Kozłowski, rządowej zaś – Bohdan Jachacz. Stronę solidarnościowo-opo-
zycyjną reprezentowali m.in. Grzegorz Boguta, Kazimierz Dziewanowski, Dariusz
Fikus, Janina Jankowska, Helena Łuczywo, Marcin Król, Tadeusz Mazowiecki, Adam
Michnik, Janusz Onyszkiewicz. W roli doradców wystąpili m.in. Jacek Snopkiewicz
i Maciej Szumowski.
Władze z determinacją broniły swojej pozycji w telewizji i radiu, przystając
w końcu na półgodzinną audycję emitowaną raz w tygodniu prowadzoną przez osoby
cieszące się zaufaniem „Solidarności”. Uzgodniono powołanie ogólnopolskiego dzien-
nika informacyjno-publicystycznego, który to projekt przybrał kształt „Gazety Wybor-
czej”, wznowienie „Tygodnika Solidarność” oraz założenie tygodnika „Solidarności”
rolniczej. Uznano, że system koncesjonowania prasy powinien zostać zastąpiony sys-
temem zgłoszeniowym, zarekomendowano liberalną nowelizację ustawy o cenzurze
oraz prawie prasowym, a także naprawienie krzywd doznanych przez dziennikarzy
w latach 1981–1982. Strona solidarnościowa upomniała się o zaprzestanie represjo-
nowania drugiego obiegu, wyrażając przekonanie, że szykany powinny być zastąpione
walką polityczną. Wyraziła także nadzieję na ewolucję systemu medialnego od modelu
monopolistycznego do społecznego i pluralistycznego.
W marcu 1989 roku, kiedy podpisywano sprawozdanie prac podzespołu medial-
nego, do pluralizmu było jeszcze daleko, opozycja zyskała jednak narzędzia, z którymi
mogła przystąpić do kampanii wyborczej.

Ostatnia bitwa. Kampania wyborcza czerwiec 1989


Do kampanii poprzedzającej czerwcowe wybory do sejmu strona społeczna
stanęła uzbrojona w „Gazetę Wyborczą”, zbudowaną na zespole „Tygodnika Mazow-
sze”, której pierwszy numer pod redakcją Adama Michnika ukazał się 8 maja 1989
roku, wznowiony na dwa dni przed wyborami „Tygodnik Solidarność” (pod redakcją
Tadeusza Mazowieckiego) oraz audycje wyborcze w radiu i telewizji (cykl Studio
wyborcze prezentowany od 10 maja w codziennych 6–7 minutowych odcinkach oraz
cztery 45-minutowe programy przygotowane przez stronę opozycyjną, podlegające
weryfikacji przez GUKPiW).
Arsenał ten pod względem ilościowym trudno było porównywać do tego, jakim
dysponowała władza, miał jednak jedną, znaczącą cechę i przewagę zarazem – był wia-
rygodny poprzez swoją niezależność. W pierwszym numerze „Gazeta”, która ukazała
się w 150 tysiącach egzemplarzy, deklarowała, że będzie „normalnym” dziennikiem,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 343

to znaczy takim, który informuje wszechstronnie i obiektywnie oraz oddziela infor-


macje od komentarza:

Takie gazety znamy dotąd tylko ze słyszenia, teraz zamierzamy je robić.

Pomocą dla prasy opozycji była wywalczona przy Okrągłym Stole nowelizacja
Prawa prasowego, dokonana w końcu maja oraz Ustawy o kontroli prasy, w efekcie
czego spadła liczba interwencji cenzorskich (1988 – 2528; 1989 – 1505).
Okazało się jednak, że liczba narzędzi medialnych i czas antenowy nie odegrają
istotnej roli. Mniej przydatna władzy okazała się cenzura, która – mając mniejsze
pole do popisu – robiła, co mogła. W okresie przedwyborczym w „Gazecie” w każdym
numerze urząd dokonywał średnio kilku ingerencji dotyczących głównie krytycznych
opinii o przywódcach partii i państwa,z ustroju PRL oraz uznawanych za godzące
w sojusz z ZSRS.
Władze prowadziły kampanię anemicznie, a na dodatek z dostrzegalnym bra-
kiem wiary we własne siły. Z pewnością swoją rolę odegrały tu nastroje wśród dzien-
nikarzy radia i telewizji, badane w kwietniu 1989 roku przez MSW. Z przesłanego
generałowi Jaruzelskiemu raportu wynikało, że dominują nastroje „pesymizmu,
zwątpienia i frustracji”, jakże różne od urzędowego optymizmu objawionego w począ-
ku 1988 roku podczas hucznie obchodzonej 30. rocznicy powstania Dziennika tele-
wizyjnego.
Z pomysłu wyborów „niekonfrontacyjnych”, którym posługiwała się władza,
wynikały nieprzekonywujące zachęty do głosowania na PZPR. Hasła wyborcze, które
w maju zaczęła drukować „Trybuna Ludu”, budziły politowanie i były odbierane jako
dowód nerwowej bezradności (PZPR gwarantem godności narodu, Nie zabijaj poczę-
tej demokracji, Z nami pewniej, PZPR – postęp i porozumienie, Naród chce zmian –
PZPR je zapewni).
W szranki wyborcze po stronie władzy stanęli dziennikarze (m.in. Andrzej Bilik
– szef Dziennika telewizyjnego i Grzegorz Woźniak, prezenter Dziennika). Podobnie
jak w wypadku innych kandydatów nie eksponowano ich partyjnej przynależności,
powszechnie wiadomo było jednak, że głosowanie na nich i im podobnych kandyda-
tów oznaczało nie zmianę, o czym zapewniały slogany, a przedłużenie stanu rzeczy,
którego społeczeństwo przedłużać nie chciało. Wybory pojęte zostały jako plebiscyt
„za” lub „przeciw” PZPR, której to konwencji partia nie potrafiła przełamać. Władza,
która propagandę pojmowała jako piętnowanie wroga i operowanie hasłami, i której
obca była walka na argumenty, nie potrafiła odnaleźć się w warunkach swobodnej
wymiany idei, mimo że na czele rządu stał od października 1988 roku Mieczysław
Rakowski, człowiek znający specyfikę mediów.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

344 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Wśród celów kampanii wyborczej uznawano za istotne wskazywać, że:

dokonujące się w Polsce przemiany są konsekwentną realizacją przez partię programu


reform przyjętych na IX i X zjeździe.

Deklaracje tego rodzaju miały niewielką nośność w porównaniu z programem


„Solidarności” mówiącej o „suwerenności narodu i niepodległości kraju” oraz jego
naprawie.
Przewaga ilościowa (sama PZPR dysponowała w 1989 roku 58 tytułami) w prasie
radiu i telewizji schodziła w takich warunkach na dalszy plan, na niewiele przydała
się także reorganizacja aparatu propagandowego rządu. W kwietniu 1989 roku Jerzy
Urban, nowy prezes Komitetu do spraw Radia i Telewizji został, w stopniu ministra,
koordynatorem polityki informacyjnej. Sprowadzało się to do przewodniczenia
zespołowi, w którego skład wchodzili szefowie PAP i „Rzeczpospolitej”, rzecznik rządu
i biuro prasowe oraz, oczywiście radio i telewizja. To quasi-ministerstwo propagandy
miało odpowiadać za „analizowanie stanu stosunków z opinią publiczną i ustalanie
bieżącego kierunku działań informacyjnych”. Pomysł ten, nie zrobił wrażenia na opo-
zycji, a na dodatek spotkał się z umiarkowanym uznaniem w sejmie – za przyjęciem
nominacji Urbana głosowało 153 posłów, przeciw – 97, a wstrzymało się 44.
Efekty działania tego gremium były podobne do kampanii prowadzonej przez
„Trybunę Ludu”. Sukces opozycji, która wygrała wszystko, co mogła wygrać w sejmie,
czyli 35 procent miejsc i niemal wszystko w senacie (99 procent mandatów), przy-
pieczętował przegraną osób odpowiedzialnych za propagandę. Z listy krajowej do
sejmu nie wszedł premier Rakowski, w okręgu Warszawa-Śródmieście Jerzy Urban
przegrał z Andrzejem Łapickim. Powody do satysfakcji mogli mieć natomiast kan-
dydaci związani z „Tygodnikiem Powszechnym” – w parlamencie znaleźli się Józefa
Hennelowa, Krzysztof Kozłowski i Stanisław Stomma. Nie mniejsze wydawcy i pub-
licyści prasy podziemnej, którzy przeszli do legalnej działalności.
W „Gazecie Wyborczej” 3 lipca 1989 roku ukazał się artykuł Adama Michnika
(posła Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego) Wasz prezydent, nasz premier, który
przetarł drogę do powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Jego rzecznikiem praso-
wym została Małgorzata Niezabitowska, będąca zaprzeczeniem wizerunku i stylu
działania rzeczników poprzednich rządów. We wrześniu kierownictwo Radia i Tele-
wizji objął związany z opozycją Andrzej Drawicz. Działało reaktywowane SDP, na
którego czele stanął Stefan Bratkowski. Dariusz Fikus kierował „Rzeczpospolitą”. Pod
koniec września do Warszawy przyjechał owacyjnie witany Jan Nowak-Jeziorański.
W Polsce kończył się komunizm, o czym w telewizyjnych „Wiadomościach” (następcy
Dziennika) oznajmiła w październiku aktorka Joanna Szczepkowska.
Dożywała swoich dni cenzura, będąc cieniem potężnej instytucji sprzed lat. Jej
likwidację w styczniu 1990 roku zapowiedział z trybuny sejmowej premier Mazowiecki.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

FINAŁ (1980–1989) 345

Formalnie Urząd został rozwiązany w czerwcu. Koniec monopolistycznej pozycji


PZPR skłaniał do zajęcia się jej prasą – styczniu 1990 roku wyszedł ostatni numer
„Trybuny Ludu”, a dwa miesiące później sejm zdecydował o likwidacji koncernu RSW
„Prasa-Książka-Ruch”.
Przemianie ulegało polskie życie polityczne, wraz z nim zmieniały się media, przyj-
mując nowe powinności i wchodząc w nowe role.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

346 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

ROZDZIAŁ 15

Polska poza Polską

Polski Londyn i okolice


Brytyjski minister informacji Brendan Bracken powiedział w czasie wojny, że kiedy
poza krajem spotyka się dwóch Polaków, ich pierwszym zajęciem, jeszcze przed pod-
jęciem sporu na tematy zasadnicze, staje się założenie czasopisma. Spostrzeżenie to
nie straciło na aktualności po 1945 roku. Dla emigracji, która nie złożyła broni, prasa
pozostała narzędziem walki o wolną Polskę. Ważną instytucją państwa na wygnaniu,
zaświadczającą jego przekonania, zasobność i stopień zorganizowania. Wydawnictwa
powojenne nie pełniły innych funkcji od tych realizowanych wcześniej. Informowały,
były płaszczyzną formowania się myśli politycznej oraz diagnozowania sytuacji w kraju
i świecie. Prasa analizowała politykę władz Polski Ludowej, próbowała objaśniać
postawy społeczne, szczegółowo diagnozowała anatomię kryzysów politycznych, była
miejscem obrony kultury przed praktykowaną w kraju jej ideologizacją, chciała sprawiać
wrażenie, że przemawia w imieniu wszystkich Polaków, hołubiła rozwiązania, które
uważała za remedium na niebezpieczeństwa geopolityczne (np. federalizm).
Poprzez publicystykę emigracja najpełniej wyrażała swoje stanowisko wobec
przeszłości. Od czasu zakończenia wojny czasopisma stały się miejscem drobiazgowej
analizy najnowszej historii Polski, a natężenie zainteresowania niektórymi proble-
mami pozwala na wyodrębnienie ciągów tematycznych. Można tu wymienić choćby
kwestię stosunków polsko-ukraińskich (na szerszym tle problemu Kresów Wschod-
nich), sprawę polską w II wojnie światowej, relacje rosyjsko- i sowiecko-polskie, życie
polityczne II Rzeczpospolitej oraz polskie inicjatywy niepodległościowe w pierwszym
dwudziestoleciu XX wieku.
Zainteresowanie historią podtrzymywał samonapędzający się mechanizm.
Teksty wspomnieniowe prowokowały bowiem sprostowania i komentarze, które
inspirowały kolejne dyskusje. Tendencję tę dostrzegali współcześni i nie wszyscy kwa-
lifikowali ją pozytywnie. Owszem, historia nazbyt często przesłaniała teraźniejszość,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 347

jednakże zwrot ku dawności był zrozumiały, gdy pamiętać o przyjętym przez emigra-
cję obowiązku walki ze zniekształceniami i ideologizacją przeszłości w kraju.
Polityczny charakter emigracji powodował, że jej pisma stały się domeną pub-
licystów politycznych – Stanisława „Cata” Mackiewicza, Zygmunta Nowakowskiego,
Wacława i Karola Zbyszewskich czy Wojciecha Wasiutyńskiego. W Londynie i pomniej-
szych centrach politycznych emigracji zaznaczyli swoją obecność ci, którzy opuścili kraj
po 1945 roku (Józef Mackiewicz, Wiesław Wohnout, Zygmunt Zaremba, Tadeusz Żen-
czykowski), a także ci, którzy przebywali poza Polską od początku wojny, lecz dopiero
po jej zakończeniu (w Londynie lub poza nim) nadali swojemu pisarstwu bądź dzia-
łaniom redaktorskim większy lub inny niż dotychczas wymiar (Aleksander Bergman,
Zdzisław Broncel, Juliusz Mieroszewski, Ryszard Piestrzyński, Zdzisław Stahl, Stanisław
Strzetelski, Bolesław Wierzbiański). Osobna uwaga należy się Władysławowi Studni-
ckiemu, seniorowi pisarstwa politycznego, który po wojnie zamieszkał w Londynie.
Wszyscy oni wnieśli do dziennikarstwa i publicystyki, a niektórych wypadkach także
do pisarstwa politycznego, niemały udział. Publicystyką, w tym polityczną, parali się
także politycy, naukowcy, byli wojskowi, pisarze i poeci. Wymienić tu wypada Stani-
sława Strońskiego, socjalistów Adama Pragiera (Puszka Pandory, Londyn 1969)
i Adama Ciołkosza (Walka o prawdę. Wybór artykułów 1940–1978, Londyn 1983),
narodowca Tadeusza Bieleckiego, Ignacego Matuszewskiego (zmarłego w 1946 roku,
Wybór pism, Nowy Jork 1952) oraz Józefa Łobodowskiego.
Wydawanie w formie zwartej tekstów ogłoszonych wcześniej w czasopismach
dowodziło ich specjalnego traktowania, tworząc z nich osobny nurt piśmiennictwa.
Książkom zbierającym publicystykę wojenną i powojenną (Nowakowskiego Z księgi
zażaleń pielgrzymstwa polskiego, Bruksela 1949) tuż po wojnie towarzyszyła obfita
literatura broszurowa. Emigracja kontynuowała za jej sprawą zainteresowania sprzed
1945 roku oraz starała się realizować zadania doraźne, np. wtedy gdy nakłaniała do
nieulegania namowom repatriacyjnym.
Zdecydowana większość profesjonalnych publicystów należała do Związku
Dziennikarzy RP, któremu honorowo przewodniczył Stroński, co bez entuzjazmu
przyjmowali ci, którzy pamiętali jego publicystykę z 1922 roku. Związek, organizacja
o charakterze zawodowo-twórczym oraz samopomocowym, w końcu lat 40. zrzeszał
niemal 500 dziennikarzy prasowych i radiowych, pracujących nie tylko w Wielkiej
Brytanii. Długoletnim prezesem w okresie powojennym był Bolesław Wierzbiański,
później funkcję tę pełnili Ludwik Rubel, Aleksander Bregman, Antoni Dargas oraz
Paweł Hęciak. Tuż po wojnie Syndykaty Dziennikarzy Polskich działały w okupowanych
Niemczech oraz Stanach Zjednoczonych.
Tak jak wszystkie organizmy społeczne emigracji, Związek zajmował jednozna-
czne stanowisko polityczne. Opowiadał się za niepodległością Polski i protestował
przeciw dławieniu wolności słowa. Podczas walnego zjazdu w grudniu 1953 roku
uchwalono rezolucję przeciw aresztowaniu prymasa Wyszyńskiego. W październiku
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

348 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

1956 roku podjęto uchwałę dotyczącą sytuacji prasy i dziennikarstwa w kraju, w której
zwracano uwagę, że mimo „tak zwanej odwilży nie nastąpiły żadne istotne zmiany
w ustosunkowania się reżimu do sprawy wolności prasy”.
Tytuły, które ukazywały się w Londynie w okresie powojennym, w wielu wypadkach
były kontynuacjami pism o wojennym rodowodzie. Najlepszy przykład stanowił tu
„Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, który po 1945 roku stał się wyrazicielem opinii
emigracyjnej. „Dziennik” wychodził w Londynie, co nie oznaczało, że gazeta cyrkulo-
wała wyłącznie na terenie Wielkiej Brytanii. Miała odbiorców we wszystkich większych
skupiskach polskich, a tym samym pozycję jednego z najważniejszych pism powojen-
nej emigracji.
Program polityczny „Dziennika”, któremu patronował generał Władysław Anders,
oraz sposób postrzegania i interpretowania przez gazetę rzeczywistości można iden-
tyfikować z niezłomnością, a więc bezwzględnym sprzeciwem wobec sytuacji, w jakiej
znalazła się Polska po zakończeniu wojny. Ten sposób myślenia i postawa polityczna
sprowadzały się do odrzucenia skutków porozumień jałtańskich. Niepodległościowy
i antykomunistyczny „Dziennik” przynosił obraz świata odpowiadający poglądom
jego czytelników stanowiąc podstawowe źródło informacji o wydarzeniach w kraju
i świecie.
Linia polityczna „Dziennika” wyznaczana przez powojenne dzieje Polski i poli-
tyczną sytuację w świecie nie oznaczała, że jego treść nie ulegała zmianom. Już kilka
lat po wojnie pismo coraz większą uwagę zaczęło poświęcać sprawom wewnątrzemi-
gracyjnym. Te dwa porządki, stosunek do kraju oraz życie wychodźstwa, uformowały
charakter gazety na długie lata. Od 1959 roku sobotnie wydanie „Dziennika” stanowił
publicystyczny, utrzymany na wyższym poziomie „Tydzień Polski”, na którym pieczę
sprawował Wacław Zagórski.
W okresie powojennym, a więc w czasie, kiedy „Dziennik” redagował Tadeusz
Horko (od 1947 do 1959 roku), nakład pisma oscylował w granicach 30 tysięcy egzem-
plarzy. W następnych latach nieco zmalał, gazeta nie straciła jednak na popularności.
W 1959 roku redakcję objął Aleksander Bregman, jeden z najwybitniejszych publi-
cystów średniego (jak na warunki emigracyjne) pokolenia – autor tekstów dotyczących
spraw polskich oraz problematyki międzynarodowej. W 1958 roku opublikował wie-
lokrotnie wznawiany esej historyczny Najlepszy sojusznik Hitlera. Studium o współpracy
niemiecko-sowieckiej, co nie znaczy, że unikał prób łączenia przeszłości ze współczes-
nością, skłaniając do patrzenia na rzeczywistość powojenną w sposób różny od tego,
jaki – w niektórych kwestiach – emigracja uznawała za obligatoryjny. Sugerował, by
nie zamykać Niemców w figurze wroga, namawiał do spojrzenia nowym okiem na
przeszłość stosunków polsko-niemieckich, do wyzwolenia się od fatalizmu odwiecz-
nego konfliktu i działania na rzecz pojednania. Taka propozycja złożona przez Breg-
mana w książce Jak świat światem? Stosunki polsko-niemieckie wczoraj, dziś i jutro
(1964) wywołała w Londynie burzę protestów i największą, jeśli mierzyć ją liczbą
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 349

wypowiedzi, debatę prasową. Gromy, jakie spadły na głowę autora, były przejawem
postaw usankcjonowanych doświadczeniami historycznymi. Potwierdzały widoczną
od zakończenia wojny wolę myślenia resentymentami chętnie posiłkującym się mar-
tyrologią.
Natomiast za rzecznika tych wszystkich, którzy pojmowali emigrację jako straż-
nika wartości i pamięci o przeszłości można uznać Zygmunta Nowakowskiego, popu-
larnego felietonistę „Dziennika”. Był on uosobieniem niezłomności pojmowanej nie
tylko jako postawa polityczna, ale i opieka nad tradycją. Emigracyjną publicystyką
Nowakowskiego rządziła nostalgia. Żal za dawnością powodował, że bronił (nie on
jeden) jej zapamiętanych kształtów, uznając, że w ten sposób broni bliskich mu zna-
czeń polskości. Jego felietony drukowane w „Dzienniku” układały się w wyznanie
wiary emigranta politycznego, który egzaltację patriotyczną przedkładał nad wymogi
politycznego realizmu. Atakował wszystkich, których uznawał za wrogów bądź nie-
przyjaciół Polski, zarówno Niemców, Ukraińców i Rosjan, jak komunistów i Witolda
Gombrowicza nakłaniającego do wyzwalania się z polskości. Zasługi na rzecz tak
pojmowanych powinności spowodowały, że felieton Nowakowskiego („Emigrejtana”)
nazywano „dzwonem Zygmunta”. W 1963 roku ukazał się tom jego emigracyjnej felie-
tonistyki (Lajkonik na wygnaniu. Felietonów sto i jeden 1950–1962).
Mocną stroną „Dziennika” w latach 40. i 50. były artykuły najwybitniejszych
osobistości londyńskiego świata publicystyki, kultury i nauki. Później, podobnie do
innych pism, gazeta zaczęła słabnąć. Powodem była trudność w znalezieniu godnych
następców. W latach 1962–1973 „Dziennikiem” kierował Wiesław Wohnout, a następ-
nie, również przez ponad dekadę (1973–1984), Karol Zbyszewski. Mimo niższego
poziomu pismo zachowało dawny charakter, będąc dla londyńskich Polaków czymś
więcej niż tylko codziennym przeglądem informacji.
Znane nazwiska pojawiające się w „Dzienniku” stanowiły atut w walce z kon-
kurencją. Po wojnie podjęto w Londynie dwie próby założenia drugiego obok „Dzien-
nika” pisma codziennego. W listopadzie 1946 roku Ludwik Rubel uruchomił „Słowo
Polskie” wydawane z myślą o przybywających na Wyspy żołnierzach 2. Korpusu.
„Słowo” przetrwało do czerwca 1947 roku. Jeszcze krótszy był żywot gazety założonej
przez Tadeusza Horkę oraz Leszka Kirkiena, którzy w końcu lat 50. odeszli z „Dziennika”
i rozpoczęli wydawanie konkurencyjnego „Kuriera Polskiego”. Pismo upadło po mie-
siącu, nie zdoławszy pozyskać czytelników. „Dziennik” pozostał tym samym jedynym
pismem codziennym emigracji politycznej.
W jakimś sensie odpowiednikiem „Dziennika” w grupie tygodników była „Gazeta
Niedzielna”. Wydawana w Londynie od 1949 roku przez Katolicki Ośrodek Wydaw-
niczy „Veritas” przy współudziale Polskiej Misji Katolickiej w Anglii odwoływała się
do tradycji przystępnych pism katolickich, dzięki czemu zyskała poczytność (nakład do
8 tysięcy egzemplarzy). Tygodnik redagował początkowo Józef Kisielewski, a następnie
Jan Bielatowicz, starając się nadać mu charakter nie tylko pisma religijnego. W latach
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

350 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

1952–1967 pismo prowadził Tadeusz Borowicz, związany podobnie jak Bielatowicz


ze Stronnictwem Narodowym.
„Dziennik” oraz „Gazeta” ze względu na stawiane sobie zadania, które wymuszały
łatwość odbioru, nie wyczerpywały ambicji czytelnika inteligenckiego. Ten sięgał po
tygodniki społeczno-kulturalne, które w wielu wypadkach były kontynuacjami, bądź
pogłosami tytułów wydawanych przed wojną. Nie ulega wątpliwości, że w tym wypadku
największym powodzeniem cieszyły się „Wiadomości”. Założone, a właściwie wzno-
wione w 1946 roku przez Mieczysława Grydzewskiego, były kontynuacją wydawanych
w czasie wojny „Wiadomości Polskich” i swego rodzaju ciągiem dalszym przedwojen-
nych „Wiadomości Literackich”. Pismo interesowało się przede wszystkim literaturą
i kulturą, ale nie sposób odmówić mu politycznego charakteru. Wyraźnie mówił o tym
lapidarny program zamieszczony w pierwszym numerze trzeciej odsłony tygodnika:

Łamy naszego pisma są otwarte dla pisarzy wszystkich obozów, jak my służących
sprawie swobody myśli i słowa. Pragniemy wedle naszych najlepszych intencji zapewnić
możliwość wypowiedzenia się tym, którzy piórem walczą o wolną, całą i niepodległą
Polskę.

„Wiadomości”, tak jak ich poprzednie wcielenia, stały się pismem o cechach
szczególnych. Na łamach tygodnika spotykali się niemal wszyscy pisarze i publicyści,
którzy po wojnie znaleźli się na obczyźnie. Na tematy polityczne pisywały osoby
różnych poglądów, które łączyła determinacja w dawaniu wyrazu niezgodzie na wyrok,
jakim dla Polski było zakończenie wojny. Do rzędu pierwszych autorów można zali-
czyć Zygmunta Nowakowskiego, Stanisława Mackiewicza, Adama Pragiera oraz Józefa
Mackiewicza, Józefa Wittlina, Ferdynanda Goetela, Jana Lechonia, Kazimierza Wie-
rzyńskiego, Józefa Łobodowskiego i Mariana Kukiela.
„Wiadomości” stały się, nie jedynym co prawda, lecz z pewnością jednym z naj-
ważniejszych, miejscem kształtowania się sposobu i stylu myślenia emigracji nieprze-
jednanej. Świadczy o tym stosunek do Jałty i sytuacji w rządzonej przez komunistów
Polsce oraz skrupulatność, z jaką Grydzewski rekonstruował dzieje Polaków w ZSRS
podczas wojny (świadectwa generała Andersa i Gustawa Herlinga-Grudzińskiego).
„Wiadomości”, mówiąc oględnie, nie podzielały punktu widzenia Stanisława Mikołaj-
czyka, którego wyjazd do kraju w 1945 roku pojmowały jako żyrowanie formalnie
tylko niepodległego statusu Polski. Wybór dokonany przez byłego premiera rządu
w Londynie identyfikowały jako zdradę, nie odmawiając sobie stosownego powita-
nia Mikołajczyka po jego ucieczce z Polski (Wacław A. Zbyszewski, Pan Mikołajczyk
z powrotem, 1947, nr 85/86). Środowisko skupione wokół pisma poparło w 1947 roku
uchwałę Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w sprawie niedrukowania w kraju,
a w 1951 roku tygodnik ostro zaatakował Czesława Miłosza po publikacji w paryskiej
„Kulturze” jego tekstu (Nie) wyjaśniającego okoliczności i powody wybrania statusu
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 351

emigranta. Głos zabrali wówczas Sergiusz Piasecki (Były paputczik Miłosz, 1951,
nr 44/292), a nawet Grydzewski (w swojej rubryce Silva Rerum), na ogół rzadko wypo-
wiadający się w sprawach doraźnych. W 1956 roku „Wiadomości” stały się trybuną
wypowiedzi dla tych wszystkich, którzy zmiany zachodzące w Polsce uznali za dru-
gorzędną kosmetykę systemu.
Pismo wyrażało sposób myślenia tych wszystkich, którzy twardą niezłomność
pojmowali jako naturalną postawę emigranta politycznego. Ale nie tylko. „Wiado-
mości” odegrały istotną rolę w formowaniu stosunku emigracji do przeszłości. Usiłowały
ocalić niewolną od nostalgii pamięć o dawności, walczyły o przywrócenie ziem wschod-
nich, podkreślając ich znaczenie. Z drukowanych w tygodniku tekstów wspomnienio-
wych, polemik i listów do redakcji można ułożyć zarówno subiektywne dzieje Polski,
ale także zbiorową biografię generacji „założycieli” emigracji. Hołdując zasadom wier-
ności i konieczności obrony wartości narodowych pismo broniło tradycjonalistycznie
pojmowanej polskości, w próbach jej rewidowania widząc zagrożenie narodowej
tożsamości.
Zadanie, jakie pismo Grydzewskiego wzięło na siebie w okresie powojennym,
spowodowała, że „Wiadomości” stały się instytucją życia kulturalnego i politycznego
emigracji. Tygodnik wyznaczał standardy myślenia, budował hierarchię dokonań pub-
licystycznych i literackich. W zorganizowanym w 1955 roku konkursie na najbardziej
cenionego pisarza zwyciężyli tyleż prozaicy, co publicyści – „Cat” Mackiewicz przed
Józefem Mackiewiczem i Zygmuntem Nowakowskim. Trzy lata później, wzorem lat
przedwojennych, stworzono nagrodę „Wiadomości” dla najlepszej książki polskiego
pisarza wydanej poza krajem które przyznawało jury wybrane przez czytelników.
Na losach pisma zaważyła, oprócz jego poglądów, specyfika społeczna emigracji.
Od lat 60. pismu zaczęło ubywać audytorium, kurczyło się także środowisko piszących.
W drugiej połowie lat 60. w tygodniku pojawili się autorzy, którzy świeżo opuścili
kraj, np. Jan Kott, Henryk Grynberg oraz Leopold Tyrmand (pierwodruk Dziennika
1954), jeszcze później tacy jak Wojciech Wasiutyński (felieton Beczka Danaid), którzy
przed 1939 roku, ale jeszcze i po wojnie byli wyznawcami wartości obcych tygodni-
kowi Grydzewskiego. Wzmocnienia nie były jednak wystarczające do utrzymania
dawnego poziomu.
Przed śmiercią Grydzewskiego w 1970 roku tygodnik prowadził Michał Chmie-
lowiec, zaś od 1974 roku – Stefania Kossowska. Zmiany na stanowisku redaktora nie
spowodowały ewolucji programu pisma. Do końca – przestało wychodzić wiosną
1981 roku – pozostało wierne wartościom, które uznało za niezbywalne.
Powojenna popularność „Wiadomości” wpłynęła na sytuację wydawanych w Lon-
dynie tygodników o podobnym profilu, pozbawionych takiej charyzmy i zaplecza auto-
rskiego jak pismo Grydzewskiego. W 1946 roku przestał się ukazywać miesięcznik
„Nowa Polska” wydawany w Londynie od czterech lat przez Antoniego Słonimskiego.
Pod koniec wojny zespół nie chciał dostrzegać wyłącznie negatywów sytuacji, w jakiej
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

352 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

znalazł się kraj. Po likwidacji „Nowej Polski”, której rząd w Londynie nie był skłonny
wspierać finansowo, do kraju wróciła grupa jego autorów (m.in. Ksawery Pruszyński)
oraz redaktor naczelny.
W tym samym roku, kiedy zlikwidowano miesięcznik Słonimskiego, własne
pismo – tygodnik „Lwów i Wilno” – założył Stanisław Mackiewicz. Periodyk ten, zgod-
nie z tytułem, był adresowany do wszystkich, którzy nie pogodzili się z utratą Kresów
i gotowi byli szukać dróg wiodących do ich odzyskania. Redaktor „Lwowa i Wilna”
był tyleż wspaniałym publicystą, co pisarzem historycznym. Obdarzony znakomitym
piórem z równą swobodą poruszał się w polskim średniowieczu i czasach znacznie
późniejszych, problematyce międzynarodowej, politycznej historii Francji i dziejach
rosyjskiej literatury. Przymioty swego talentu ujawnił we „Lwowie i Wilnie”, nadając
pismu, jak niegdyś „Słowu”, własny styl.
„Cat” był także, a w zasadzie chciał być, politykiem. W 1954 roku został premie-
rem rządu na obczyźnie, na stanowisku tym nie zanotował jednak sukcesów i szybko
(w 1955 roku) ustąpił. Z pasją zaangażował się w wyjaśnianie afery Bergu, czyli kom-
promitującej emigrację współpracy z amerykańskim wywiadem (O sąd obywatelski
nad handlarzami śmiercią, 1954 roku), co nie pozostało bez wpływu na decyzję powro-
tu do Polski w 1956 roku, której jednym z powodów było dyskusyjne przekonanie, że
polityczna rola emigracji dobiegła końca (Na trzeźwo, „Tygodnik”, 1956, nr 21).
Zanim jednak wyjechał, „Cat” zaprosił do współpracy z „Lwowem i Wilnem”
sędziwego Władysława Studnickiego oraz swego brata – Józefa Mackiewicza, które-
go wojenną współpracę z prasą niemiecką rozpatrywał w 1945 roku sąd dziennikar-
ski, w zasadzie uwalniając go od zarzutów. Ogłoszone w tygodniku teksty dotyczące
postaw w czasie II wojny światowej oraz kierowane przeciw Mackiewiczowi zarzuty
o kolaborację doprowadziły do długoletniego konfliktu pisarza i publicysty ze środo-
wiskami poakowskimi. Antykomunistyczny pryncypializm Mackiewicza i jego bez-
kompromisowość nadały jego postawie cechy wyjątkowe, co nie znaczy, że powszechnie
akceptowane. W 1955 roku pisarz przeniósł się z Londynu do Monachium, ale w sto-
licy emigracji pozostał dzięki swej beletrystyce i publicystyce, choć wydawał także
w paryskim Instytucie Literackim. W latach 50. stał się podobnie jak „Cat” jednym
z najpopularniejszych autorów „Wiadomości”. Było to już po zamknięciu „Lwowa
i Wilna” (pismo upadło w 1950 roku z powodów finansowych).
Dłużej niż „Lwów i Wilno” wychodził katolicki tygodnik „Życie” redagowany przez
Jana Tokarskiego oraz Józefa Kisielewskiego. Pismo było najlepszym emigracyjnym
periodykiem o charakterze religijnym. Założone w 1947 roku początkowo koncentro-
wało uwagę na sytuacji Kościoła w Polsce i na świecie, by z biegiem czasu ewoluować
ku formule bardziej otwartej i podejmować również kwestie natury pozareligijnej. Zwo-
lennikiem takiego modelu pisma był prowadzący je w pierwszej połowie lat 50. Jan Bie-
latowicz, dzięki któremu tygodnik rozbudował dział polityczny oraz literacki. „Życie”
usiłowało początkowo zachować bezstronność ideową, lecz orientacje polityczne części
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 353

jego redaktorów i autorów – Jędrzeja Giertycha, Mariana Emila Rojka, oraz Wojciecha
Wasiutyńskiego – sprawiły, że było postrzegane jako bliskie narodowej prawicy.
Tygodnikiem polityczno-społecznym o dużym znaczeniu do początku lat 60.
był „Orzeł Biały”. Od czasów wojennych pismo prowadził Ryszard Piestrzyński, a tygod-
nik uchodził za wyrażający poglądy środowiska politycznego generała Andersa i byłych
żołnierzy 2. Korpusu. W wymiarze politycznym pismo przyjęło postawę niezłomną
i stało na straży wartości uznawanych za niepodlegające rewizji. Krytyczne wobec
jakichkolwiek prób zmiany stosunku do kraju polemizowało z paryską „Kulturą”, m.in.
piórem Ryszarda Wragi, przedwojennego współpracownika Giedroycia z „Buntu
Młodych”, oraz Zdzisława Stahla. W 1964 roku pismo zostało przejęte przez Stowa-
rzyszenie Polskich Kombatantów i straciło dotychczasowy charakter.
Wyróżniający się segment prasy emigracyjnej stanowiły periodyki partii po-
litycznych. Nie nadawały one tonu całości i były mniej widoczne niż tygodniki spo-
łeczno-kulturalne, co wcale nie musi wydawać się zjawiskiem niezrozumiałym lub
paradoksalnym. Odbiorcą nie był tu ogół, lecz głównie środowiska skupione wokół
stronnictw. Nie odbierało to pismom politycznym szerszego wpływu, choć z pew-
nością nie był on porównywalny z tym, jakie przypisać można np. „Wiadomościom”.
Adresowane do specjalnego grona czytelników miały za zadanie bardziej ich ideową
konsolidację i utrzymanie kontaktu ze ugrupowaniem, które reprezentowały, niż szersze
oddziaływanie.
Pisma partyjne były miejscem kształtowania myślenia politycznego, nierzadko
również uprawiania dobrej publicystyki, a ich model nie odbiegał od konwencji wypra-
cowanej w czasie wojny. Stronnictwo Narodowe wznowiło w początku 1946 roku „Myśl
Polską”, którą redagowali Marian Emil Rojek, później zaś Tadeusz Bielecki, Wojciech
Wasiutyński (od 1947 do 1958 roku, kiedy to przeniósł się do Stanów Zjednoczonych)
oraz Antoni Dargas. Miesięcznik trzymał poziom (publicystyka Wasiutyńskiego), ale
– czemu trudno się dziwić – był dość jednostronny w oglądzie rzeczywistości. Podobny
w sensie formalnym był socjalistyczny „Robotnik” (do 1950 roku „Robotnik Polski
w Wielkiej Brytanii”) redagowany w okresie powojennym przez Adama Ciołkosza,
uznający się za spadkobiercę „Robotnika” wydawanego przez PPS przed 1939 roku
(kontynuował nawet jego numerację). W 1959 roku z powodu konfliktu w partii Ciołkosz
opuścił redakcję, a wpływ na pismo zyskał Zygmunt Zaremba.
Zarówno SN jak PPS poza głównymi pismami publikowały tytuły niskonakładowe
na ogół o charakterze biuletynów, skierowane głównie do swoich działaczy.
Działalności prasowej nie poniechali piłsudczycy skupieni w Lidze Niepodległości
Polski – od 1947 roku wydawali miesięcznik „Za Wolność i Niepodległość”, w którym
pisywali m.in. Michał Grażyński i Klaudiusz Hrabyk.
Tytuły, o których wspomniano wyżej, tak jak wydające je ugrupowania, stały na
stanowisku antyjałtańskim, co różniło je od PSL-owskiego „Jutra Polski” (redaktor
Stanisław Młodożeniec, a następnie Franciszek Wilk), które wbrew stanowisku większości
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

354 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

emigracji popierało politykę Mikołajczyka, zarówno w czasie jego obecności w kraju,


jak i po 1947 roku.
Grupę periodyków partyjnych uzupełniały tytuły wydawane przez ugrupowa-
nia mniejszego znaczenia, np. „Odnowa” Stronnictwa Pracy oraz „Trybuna” Polskiego
Ruchu Wolnościowego „Niepodległość i Demokracja”. W przypadku pisma NiD-u
trudno mówić o szerszym zasięgu, co było odwrotnie proporcjonalne do jego jakości.
Trzon Ruchu stanowili przedstawiciele średniej generacji, często o AK-owskiej prze-
szłości – Jan Nowak-Jeziorański, Andrzej Pomian (Bohdan Sałaciński), Tadeusz Żen-
czykowski, wnoszący do myśli politycznej emigracji wartości ożywiające i uzupełniające
programy partii „historycznych”.
Pisma partyjne wiodły na ogół trudny żywot. Niskie nakłady wymuszały wspoma-
ganie finansowe ze strony partyjnych wydawców, co nie zawsze okazywało się możliwe.
Prowadziło to do przerw w ukazywaniu się bądź wręcz zawieszeń, niekiedy definityw-
nych („Trybuna”, „Robotnik”, „Za Wolność i Niepodległość”)
Tuż po wojnie własnego periodyku nie miał rząd na emigracji, albo mówiąc sze-
rzej, ośrodek legalizmu. Początkowo miejscem informowania o działaniach rządu
i prezydenta był „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”. Zadania tego podejmowały
się także inne pisma, uznając to za swój obowiązek. W latach 50. sytuacja uległa zmia-
nie na skutek kryzysu prezydenckiego, którego apogeum było powstanie w 1954 roku
ośrodka Rady Trzech, konkurencyjnego wobec urzędu głowy państwa. W sytuacji, kiedy
większość tytułów solidaryzowała się z przeciwnikami prezydenta (od 1947 roku był
nim August Zaleski), jego otoczenie zdecydowało o założeniu w maju 1957 roku
„Rzeczpospolitej Polskiej”, dwutygodnika wyrażającego „opinię i poglądy” legalnych
– co podkreślano – władz na obczyźnie.
Na koniec tego dość pobieżnego przeglądu londyńskich inicjatyw wypada wspom-
nieć o czasopismach naukowych. Rzecz jasna nie były one stricte polityczne, posia-
dały jednak i taki wymiar. Wydawały je działające w Londynie towarzystwa naukowe,
których powstanie i działalność wynikały z przeświadczenia, że krajowe życie naukowe
rozwija się w warunkach zniewolenia, pod ideologiczną presją. Od 1947 roku ukazy-
wały „Teki Historyczne” Polskiego Towarzystwa Historycznego w Wielkiej Brytanii
redagowane przy znaczącym udziale Mariana Kukiela. Instytut Piłsudskiego wydawał
„Niepodległość”, traktując periodyk jako kontynuację pisma wychodzącego pod tym
samym tytułem przed 1939 roku. Instytut Badania Zagadnień Krajowych publikował
biuletyn „Sprawy Krajowe”, natomiast Instytut Badania Spraw Międzynarodowych
– „Sprawy Międzynarodowe”.
Stojący na dobrym poziomie periodyk historyczny w 1963 roku zaczął wydawać
Andrzej Stypułkowski. Kwartalnik „Polemiki” pomyślany był jako pismo reagujące
na tendencyjność i schematyzm historiografii krajowej opisującej najnowsze półwiecze.
W skład redakcji weszli oprócz Stypułkowskiego Aleksander Bregman, Paweł Zaremba
i Adam Ciołkosz.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 355

Czasopisma wydawane przez emigrację wojenną, zwłaszcza londyńskie, mimo


zróżnicowania politycznego, były do siebie podobne. Choć odwoływały się do różnych
tradycji, stylów myślenia i ideologii oraz niekiedy nieprzystawalnych do siebie ocen
przeszłości, w sprawach nadrzędnych mówiły jednym głosem. Płaszczyzną spotkań
londyńskiej publicystyki politycznej był, najkrócej mówiąc, antykomunizm, niepo-
dległość oraz Polska z Lwowem i Wilnem. Na tym tle zwracał uwagę poświęcony głównie
kulturze i literaturze miesięcznik „Kontynenty – Nowy Merkuriusz” wydawany na prze-
łomie lat 50. i 60., redagowany przez przedstawicieli młodego pokolenia m.in. Adama
Czerniawskiego, Bogdana Czaykowskiego oraz Floriana Śmieję i Bolesława Tabor-
skiego. Pismo przejawiało krytycyzm wobec sposobu myślenia generacji niezłomnych
i świata ich wartości. Służyło formowaniu się tożsamości grupy „młodych gniewnych”,
nie zdołało jednak doprowadzić do przewartościowania świata starszych.
Zgodność publicystyki co do szeroko pojmowanego programu i zadań emigracji
powodowała, że pomiędzy tytułami londyńskimi, albo inaczej mówiąc „nieprzejed-
nanymi”, nie często dochodziło do dyskusji o charakterze zasadniczym. Takie toczyły
się na ogół pomiędzy periodykami „niezłomnymi” a paryską „Kulturą”. Spory pomiędzy
miesięcznikiem Jerzego Giedroycia prowadzone głównie piórem Juliusza Mieroszew-
skiego a „Wiadomościami” oraz „Orłem Białym” były odbiciem odmienności w ocenie
sytuacji w kraju i płynących stąd wniosków definiujących postawy i rolę emigracji. Nie
oznaczało to ostrych separacji personalnych. Mimo różnic wielu pisarzy i publicystów
„londyńskich” (pojęcie to wypada traktować jako kategorię polityczną, a nie geogra-
ficzną) współpracowało z „Kulturą”. Jednocześnie wspomniane kwestie, stanowiąc
obszar podziałów, tłumaczyły geografię polityczną prasy emigracyjnej, czego uzupełnie-
niem był udział dziennikarzy i publicystów nie tylko w partiach, ale i w ponadpartyjnych
gremiach politycznych (Rada Polityczna, Tymczasowa Rada Jedności Narodowej).
Emigracja niezłomna, niemonolityczna, ale dość spoista w przekonaniach poli-
tycznych, stanowiła wyzwanie dla PRL-owskiej propagandy. Warszawa nie ustawała
w zabiegach mających na celu jej rozwarstwienie i skompromitowanie. Działania tego
rodzaju podjęto tuż po wojnie, ale widoczne efekty przyniosły one w dziesięć lat później.
W czerwcu 1956 roku nie bez udziału MSW do kraju wrócił „Cat” Mackiewicz. W 1958
roku w jego ślady poszli Melchior Wańkowicz oraz Klaudiusz Hrabyk, który podjął,
prawdopodobnie jeszcze przed powrotem, współpracę z SB.
W latach 60. w Londynie i nie tylko pojawiły pisma, które zachęcały do aproba-
tywnego patrzenia na PRL i odejścia od niezłomnego nieprzejednania („Kronika”
Bolesława Świderskiego, „Oblicze Tygodnia”). W 1965 roku nakładem wydawanego
w Szwecji miesięcznika „Nasz Znak” ukazał się paszkwil Klaudiusza Hrabyka (jako Tade-
usza Mateji) Podwójne życie Jerzego Giedroycia. Inicjatywy te, nad którymi patronat
sprawowało MSW, nie odegrały większej roli, tworzyły tym niemniej osobliwy segment
prasy „emigracyjnej”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

356 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Mimo że centrum życia społecznego emigracji stanowił Londyn, nie było to


jedyne miejsce, w którym ukazywała się jej prasa. W latach 1945–1946 na terenie
zachodnich stref okupacyjnych Niemiec wychodziło ponad 200 tytułów, przy czym
większość stanowiły wydawane w małych nakładach biuletyny. W latach 1947–1948
ukazywał się tygodnik „Kronika” redagowany przez Klaudiusza Hrabyka. Kłopotów
finansowych, które przesądziły o losie „Kroniki”, zdołał uniknąć założony w 1946 roku
tygodnik „Ostatnie Wiadomości” pełniący rolę pisma Polskich Oddziałów Wartow-
niczych. Po objęciu redakcji przez Wacława Pańczaka pismo (i jego „Dodatek Tygod-
niowy”) stało się jednym najciekawszych periodyków ukazujących się na zachodzie
Europy po zakończeniu wojny. Porównywane było nawet, z pewnością nieco na wyrost,
do londyńskich „Wiadomości” oraz paryskiej „Kultury”.
W końcu lat 40. liczba polskich pism wydawanych w Niemczech zaczęła spa-
dać na skutek migracji Polaków. Nie była to jednak jedyna przyczyna kłopotów. Pisma,
które reprezentowały niechętny stosunek do Polski Ludowej, a tym samym skłaniały
do pozostania poza krajem, nie były tolerowane przez międzynarodowe organizacje
opiekuńcze (UNRA) i zarządy okupacji stref zachodnich wyposażone w kompetencje
koncesyjne i cenzorskie.
Najpopularniejszym pismem polskim we Francji był po 1945 roku „Narodowiec”
Michała Kwiatkowskiego. Gazeta o charakterze polonijnym powstała w 1909 roku,
po II wojnie światowej za sprawą poglądów swego redaktora zaangażowała się poli-
tycznie – dziennik sympatyzował ze Stanisławem Mikołajczykiem i krytycznie odnosił
się do polskiego Londynu.
Nieduża liczebność emigracji politycznej osiadłej we Francji po wojnie sprawiła,
że jej pisma wiodły zazwyczaj krótki żywot. Można tu wymienić „Słowo Polskie” (pod-
tytuł „Dziennik Wolnych Polaków”), gazetę orientacji narodowej, która ukazywała się
z częstotliwością pisma codziennego w latach 1952–1953 pod redakcją Witolda
Olszewskiego, oraz tygodnik „Syrena” założony w 1947 roku, a w 1959 roku włączony
do „Orła Białego”. Wśród periodyków o wyraźnej barwie ideowej uwagę zwracał socja-
listyczny miesięcznik „Światło” (1947–1959) redagowany przez Zygmunta Zarembę,
wzorowany na piśmie wydawanym przez niego przed wojną, oraz narodowy miesięcznik
„Horyzonty”, który ukazywał się w latach 1956–1971 i był trybuną wypowiedzi dla
tej części środowiska narodowego, której bliskie były poglądy Jędrzeja Giertycha. Zja-
wiskiem samym w sobie była „Kultura”.
Polacy, którzy po wojnie zaczęli przybywać do Stanów Zjednoczonych, mieli do
dyspozycji szereg dzienników i czasopism wydawanych przez Polonię, czyli wychodź-
stwo ekonomiczne. Jeszcze w czasie wojny zmieniły one nieco profil, stając się pisma-
mi przystosowanymi zarówno do oczekiwań dawnych, jak i nowych czytelników, czyli
emigrantów politycznych. Współpraca publicystów, którzy opuścili Polskę w 1939 roku,
z dziennikami polonijnymi rozpoczęła się w czasie wojny i trwała po jej zakończeniu.
Do „Dziennika Polskiego” ukazującego się w Detroit pisywali Zygmunt Nowakowski,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 357

Stanisław „Cat” Mackiewicz oraz Juliusz Mieroszewski, publikował w nim przeby-


wający w Stanach od 1940 roku Ignacy Matuszewski.
Po 1945 roku prasa polonijna w Stanach Zjednoczonych informowała o życiu
politycznym emigracji, w większości wypadków była antykomunistyczna i z niechęcią
odnosiła się do rządów komunistycznych w Polsce.
Poszerzenie zainteresowań nie poprawiło kondycji polskich wydawnictw. Niedługo
po wojnie uległ likwidacji wzorowany na „Wiadomościach Literackich” „Tygodnik
Polski”, wydawany przez grupę pisarzy polskich w USA pod redakcją Jana Lechonia.
Problemem dla prasy codziennej było kurczenie się dawnego kręgu odbiorców i asy-
milacja pokolenia urodzonego poza krajem. Polskie czasopisma zaczęły tracić czy-
telników. Liczby mówią same za siebie. W 1945 roku w USA ukazywało się dziewięć
dzienników polonijnych, w latach 60. było ich już pięć, a w końcu lat 80. tylko jeden.
Przeciwdziałaniem tej tendencji było założenie w początku lat w 70. w Nowym
Jorku „Nowego Dziennika” kierowanego przez Bolesława Wierzbiańskiego. Osoba
redaktora wskazywała na to, że pismo można traktować jako periodyk powojennej
emigracji politycznej, lecz „Nowy Dziennik” przyjął formułę otwartą, starając się
dotrzeć do przedstawicieli różnych formacji i generacji wychodźczych, zarówno emi-
gracji zarobkowej, jak politycznej – tych, którzy znaleźli się w Stanach Zjednoczonych
po II wojnie, jak i w okresie późniejszym.
Przed podobnymi problemami stanęły polskie czasopisma w Kanadzie. W 1945
roku najpoważniejszym tamtejszym pismem był ukazujący się w Toronto „Związ-
kowiec” (tygodnik, a następnie półtygodnik). W końcu lat 50. do redakcji dołączył
dziennikarz i publicysta Benedykt Heydenkorn, który w 1965 roku zaczął kierować
pismem. Zamieszczający przedruki z „Kultury” „Związkowiec” docierał zarówno do
„starej”, czyli przedwojennej emigracji, jak i tych, którzy osiedlili się w Kanadzie po
zakończeniu II wojny światowej. Od początku lat 50. zaczął się ukazywać „Głos Pol-
ski”, pełniący rolę periodyku Związku Narodowego Polskiego. W 1957 roku przy
tygodniku powstał dodatek kulturalny („Prąd”) redagowany m.in. przez Jadwigę
Jurkszus-Tomaszewską.
Po wojnie, w miarę osiedlania się Polaków w Australii, i tam zaczęło przybywać
polskich czasopism. Zwracały wśród uwagę mające wojenny rodowód „Wiadomości
Polskie” oraz „Tygodnik Polski” w latach 1949–1967 noszący tytuł „Tygodnik Katolicki”.
W 1967 roku uruchomiono przy nim dodatek kulturalno-literacki „Margines”, reda-
gowany przez Andrzeja Chciuka.
Inicjatywy podejmowane w Buenos Aires przez Feliksa Zachorę-Ibiańskiego
(tygodnik „Nasza Sprawa”, oraz założony w 1957 roku „Kurier Polski”) stanowią kolejny
dowód aktywności emigracji powojennej.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

358 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

***
Po zakończeniu wojny ukazywały się setki pism powołanych do życia przez remi-
grację polityczną (tylko w Wielkiej Brytanii w latach 1939–1964 założono ok. 400
tytułów), lecz te o niepodważalnym znaczeniu, niezłym poziomie oraz szerszym
zasięgu sprowadzić można do kilkudziesięciu tytułów. Podzielić je można na dwie
grupy. Pierwszą tworzyła ścisła czołówka, to znaczy kilkanaście pism o zakresie ogól-
noemigracyjnym, a więc obecnych we wszystkich większych skupiskach polskich w świe-
cie. Zaliczyć do nich można z pewnością „Kulturę” i szereg tytułów ukazujących się
w Londynie – „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, „Wiadomości”, „Orła Białego”
oraz, mimo niskich nakładów, periodyki ugrupowań politycznych („Myśl Polska”,
„Robotnik”, „Jutro Polski”). Drugą grupę tworzyły pisma o zasięgu niewykraczającym
poza opiniotwórcze środowiska polskie w poszczególnych krajach,. Za przykład mogą
tu posłużyć australijskie „Wiadomości Polskie”, nowojorski „Nowy Dziennik”, wychodzące
w Niemczech „Ostatnie Wiadomości” oraz „Związkowiec”.
Jak już wspomniano, czasopisma założone w czasie wojny bądź bezpośrednio
po jej zakończeniu od końca lat 50. zaczęły przeżywać trudności wynikające z za-
wężającego się audytorium. W miarę ubywania odbiorców prasa traciła rację bytu,
zyskiwała natomiast kłopoty (vide „Wiadomości”, ale i inne tytuły). Dla młodszego po-
kolenia i dla nowych przybyszów z kraju, tych którzy dotarli na Zachód po 1956 roku,
a zwłaszcza w końcu lat 60., tytuły powojenne należały do świata jeśli nie zamkniętego,
to na pewno uznawanego za obcy. Emigranci „marcowi” pisali co prawda do pism „nie-
złomnych”, lecz przybysze z kraju nie stanowili silnego wzmocnienia czytelniczego.
W końcu lat 80. liczba londyńskich pism pamiętających czasy wojenne spadła do
kilku tytułów.
Wizje Polski i metody odzyskania przez nią suwerenności oraz racje zapisane
w prasie emigracji zostały potwierdzone w różnym stopniu. Nie wszystkie nadzieje
zostały spełnione, nie wszystkie zaprezentowane w publicystyce koncepcje i oceny
okazały się trafne. Bez względu na skalę błędów, wynikających nierzadko z trudności
rozstania się z dawnymi, zakorzenionymi w dwudziestoleciu poglądami i nawykami
myślowymi oraz niezadawnionymi animozjami, prasa okazała się istotną częścią życia
politycznego i społecznego poza krajem.

Reguły zaangażowania – Giedroyc i „Kultura”


Czasopismem, a właściwie zjawiskiem politycznym, wymagającym osobnej
uwagi, kilkakrotnie już wspominanym, był miesięcznik „Kultura”, wydawany i reda-
gowany przez Jerzego Giedroycia. Pierwszy numer pisma ukazał się w czerwcu 1947
roku w Rzymie i był pomyślany jako uzupełnienie oferty książkowej założonego i kie-
rowanego przez Giedroycia Instytutu Literackiego. Niebawem, jesienią 1947 roku,
Instytut przeniósł się po podparyskiego Maisons-Laffitte i odtąd tam ukazywały się
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 359

kolejne numery „Kultury”. Nie była on już dodatkiem do książek, a w pełni suweren-
nym miesięcznikiem o szerokich zainteresowaniach, w obrębie których mieściła się
zarówno wyjątkowo zajmująca redaktora polityka, jak literatura, kwestie społeczne
i gospodarcze oraz najnowsza historia Polski.
Giedroyc chciał, by „Kultura” – w odróżnieniu od pism ukazujących się w Lon-
dynie – docierała nie tylko do czytelnika emigracyjnego, ale i krajowego, by w miarę
możliwości wpływała na sytuację w Polsce. Takie założenie łączył ze specyficznym
pojmowaniem funkcji pisma. Stanowiło ono dla redaktora instrument działania poli-
tycznego, narzędzie inspirujące poglądy i postawy wobec rzeczywistości. Pod tym
względem „Kultura” bliska była „Buntowi Młodych” i „Polityce”.
Jednym z imperatywów programu „Kultury” była pewność, że nadzieje na powrót
do sytuacji przedwrześniowej żywione przez Polaków z Londynu są płonne. Giedroyc
dał temu wyraz, wydając w 1949 roku reportaż Aleksandra Janty Wracam z Polski.
Numer „Kultury” (1948, nr 12) z fragmentem tego tekstu w Londynie został przyjęty
z nieskrywaną niechęcią, jeśli nie wręcz z oburzeniem (Z. Nowakowski, Wielki spo-
wiednik, „Wiadomości”, 1949, nr 16/17) i na polecenie generała Władysława Andersa
wycofany z punktów sprzedaży.
Redaktor nie dawał jednak za wygraną. Powojenna sytuacja polityczna Polski
i Europy była tak dalece różna od tej sprzed 1939 roku, że reakcje tego typu tylko
utwierdzały go w przeświadczeniu, że do lamusa trzeba odłożyć metody działania
uprawiane w dwudziestoleciu. Giedroyc wychodził z założenia, że linia pisma, którym
kierował, nie tylko może, ale wręcz musi ulegać zmianom, w imię przekonania, że
szansą powodzenia wszelkiej działalności politycznej jest pozostawanie w kontakcie
z rzeczywistością. Zdawał się także pamiętać o tym, że realność sprawy, o którą się
walczy, wynika nie z zawartości projektu, a możliwości wcielenia go w życie. „Kultura”
zmieniała więc poglądy, nie zmieniając zasad i celów, którym służyła, to jest suwe-
renności Polski. Przyjęła regułę angażowania się w wiele, niekiedy nieprzystających
do siebie konceptów, wspólnych przekonaniem, że służą prodemokratycznej i pro-
niepodległościowej zmianie.
W okresie powojennym miesięcznik stał na stanowisku popierania przez emi-
grację amerykańskiej polityki wobec ZSRS, czego wyrazem była niezrealizowana
propozycja sformowania międzynarodowej brygady składającej się emigrantów z kra-
jów Europy Środkowo-Wschodniej i wysłania jej do Korei (1951, nr 11/49). Wyraziw-
szy swe wątpliwości (czego przejawem była broszura Melchiora Wańkowicza Klub
trzeciego miejsca z 1949 roku), „Kultura” mówiła w tej sprawie innym głosem niż Lon-
dyn, który uznawał za zasadne trzymanie sprawy polskiej z dala od zaogniającego się
konfliktu Moskwa–Waszyngton. Na przełomie lat 50. i 60. miesięcznik porzucił idee
zaangażowania uznając, że geopolityczną szansą dla Polski jest stworzenie neutral-
nego pasa w Europie Środkowej, obejmującego także Niemcy.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

360 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Ewoluowała również polityka wobec kraju. W połowie lat 50. Giedroyc uznał,
że zmiany zachodzące po śmierci Stalina dają szansę na głębszą liberalizację, co dowo-
dziło plastyczności systemu. W związku z tym zachęcał do popierania przemian
i w miarę możliwości – ich wzmacniania. Stąd deklarowanie poglądów lewicowych
– bardziej taktyka niż światopogląd pisma i jego redaktora. Otworzyło to możliwość
uznania Października 1956 roku za fakt o niepodważalnej doniosłości politycznej
i udzielenie poparcia Władysławowi Gomułce wynikającego z przekonania, że będzie
on prowadził politykę zgodną ze społecznymi oczekiwaniami. W listopadzie 1956
roku jako dodatek do „Kultury” ukazał się stenogram przemówienia wygłoszonego
przez Gomułkę na wynoszącym go do władzy VIII plenum KC z poprzedzającym je
wstępem Juliusza Mieroszewskiego. Sformułowano w nim oczekiwania i udzielono
kredytu zaufania – ale niebezwarunkowo.
Stanowisko wobec Października przyniosło efekty, o jakie chodziło Giedroy-
ciowi. Jego pismo zaczynało być traktowane jako zewnętrzna opozycja o wymiernym
rezonansie w kraju. Obradujący na przełomie listopada i grudnia 1956 roku Zjazd
Związku Literatów Polskich podjął uchwałę w sprawie zniesienia ograniczeń w roz-
powszechnianiu prasy emigracyjnej, upominając się o „Kulturę”.
Po podjęciu przez Gomułkę polityki rozmijającej się ze społecznymi oczekiwa-
niami i likwidacji „Po Prostu”, „Kultura” cofnęła kredyt zaufania. Pismo nadal trakto-
wało jednak krajową rzeczywistość za punkt wyjścia wszelkich interpretacji i pomysłów.
Program sformułowany około 1956 roku, określany mianem ewolucjonizmu, zakładał,
że motorem sytuacji w kraju powinno być stopniowe i wyważone żądanie demokra-
tyzujących reform. Społeczeństwo dysponuje bowiem środkami nacisku na władzę
i może ten nacisk wzmagać. Władzy natomiast w warunkach popaździernikowych
trudno będzie sięgnąć po metody stosowane w okresie stalinowskim. A więc – pro-
ponowała „Kultura” – nie zajmujmy się planami zlikwidowania komunizmu, lecz
działajmy w tym kierunku. Jak? Wprowadzając go w ewolucyjny dryf i przyspieszając
zmianę jego oblicza. Naruszając jego spoistość doktrynalną, w imię przekonania, że
ideologia jest praktycznie jego jedyną legitymacją. Poprzez przybranie roli opozycji
lewicowej usiłujmy poddawać go modernizującej terapii. Krok po kroku przechodźmy
do fazy, w której realny socjalizm, pozbawiony swoich represyjnych właściwości, stanie
się demokratyczny; innymi słowy przestanie być tym, czym był.
Swoim działaniom Giedroyc chętnie nadawał formę „polityki kulturalnej”, a więc
tworzenia warunków do dialogu i dyskusji. Miała ona objaśniać, zachęcać, ośmielać, być
bodźcem emancypacyjnym, służyć nadwątlaniu fundamentów ideowych systemu oraz
obnażaniu istoty rzeczywistości komunistycznej. Tworzyć przekonanie, że komunizm
w sensie doktrynalnym nie jest konstrukcją nienaruszalną, że może być kwestionowany,
a przez to tracić swą magnetyzującą moc, która dla części krajowych intelektualistów
stanowiła wytłumaczenie ich co najmniej bierności.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 361

Środkiem realizacji tego pomysłu była publikowana przez Instytut Literacki kla-
syka literatury antykomunistycznej. Książki kwestionujące praktykę komunizmu
z perspektywy lewicowej, prace Arthura Koestlera, George’a Orwella, Howarda Fasta,
Milovana Dżilasa, Ignazio Silonego oraz Aleksandra Weissberga-Cybulskiego.
Giedroyc nie zapominał o polskich autorach kontestujących komunizm, choć
wybór nie był tu wielki, nad czym ubolewał. Najbardziej cenił marksistów krytyku-
jących marksizm, ci cenniejsi byli niż apostaci. Dlatego właśnie liczył na polityczne
wypowiedzi Aleksandra Wata, wydał pisma Andrzeja Stawara (1961), antysowieckie
wiersze Broniewskiego (1962) i studium Róży Luxemburg o rewolucji rosyjskiej
z przedmową Adama Ciołkosza.
Najbardziej cenne, gdyż przychodzące z kraju, były prace Władysława Bieńkow-
skiego, w październiku 1956 roku człowieka bliskiego Gomułce, później coraz bardziej
się od niego oddalającego. Jego Motory i hamulce socjalizmu (1969) Giedroyc określił
mianem „bomby atomowej”. Miał nadzieję, że z autora „da się jednak zrobić (...) alter-
natywę liberalną w partii”.
Redaktor zwracał uwagę na odmienny od polskiego i innych „demoludów” model
socjalizmu jugosłowiańskiego. Opublikował Program Związku Komunistów. „Kul-
tura” i jej książki miały tworzyć przestrzeń idei, która ze względów merytorycznych,
ale i za sprawą wielości pozycji, z jakich analizowała realny socjalizm, skłaniałaby do
uwalniania się spod władzy materializmu dialektycznego, pomagała wyzwalać się
z bierności i intelektualnego konformizmu.
Prowadzenie polityki „krajowej” w okresie twardego stalinizmu było możliwe
w dość ograniczonym zakresie. Składała się na nią przede wszystkim wysyłka „Kultu-
ry” i książek, niekiedy w okładkach imitujących druki debitowe, legalnie dopuszczo-
nych do rozpowszechniania w kraju. Następnym pomysłem było wysyłanie (m.in.
z Paryża, Londynu, Nowego Jorku i Toronto) na prywatne adresy w kraju listów zawie-
rających przedruki materiałów ogłoszonych w „Kulturze”, wyrażających stanowisko
redakcji w kwestiach uznanych za szczególnie ważne. Zamiar ten zyskał kształt realny
w 1954 roku i był kontynuowany do końca lat 60. (rzecz przybrała rozmiar czterdziestu
edycji). Listy uzupełniały obecność pisma w kraju, co ważniejsze jednak odbierały
ich adresatom – pisarzom, dziennikarzom i naukowcom – dobre samopoczucie,
uświadamiały, co się działo w Polsce i na świecie, doprecyzowywały stanowisko pisma,
stawały się moralnym zobowiązaniem adresata.
Miarą obecności „Kultury” w kraju była liczba ataków na pismo, a także proce-
sów i represji wobec jego krajowych współpracowników. Bodaj najpełniejszy wyraz
dolegliwości, jakie sprawiała „Kultura”, zawarł Władysław Gomułka w swoim słyn-
nym przemówieniu wygłoszonym w marcu 1968 roku:

Dlaczego poświęcam tyle miejsca politycznym dywagacjom Mieroszewskiego, redak-


tora paryskiej «Kultury» finansowanej przez wywiad amerykański? – pytał. I odpowiadał:
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

362 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

– Dlatego przede wszystkim, że istnieje polityczne i ideologiczne powinowactwo między


linią Mieroszewskiego a hasłami i koncepcjami politycznymi ostatnich wydarzeń.

Trudno nie zgodzić się z tą opinią, z którą współgrały ataki propagandowe na


„Kulturę” i jej redaktora. Ich stała częstotliwość, której towarzyszyły w latach 60. i 70.
próby skłonienia władz francuskich do zamknięcia pisma, dowodziła kłopotu, jaki
pismo sprawiało nad Wisłą.
Konsekwencją przekonania, że sensem polityki emigracyjnej jest wyłącznie inte-
res kraju, była akceptacja przez „Kulturę” powojennego kształtu geograficznego Pol-
ski na wschodzie. Stanowisko takie było pojmowane jako punkt wyjścia do polityki
pojednania ze wschodnimi sąsiadami – Ukraińcami oraz Litwinami i Białorusinami
(program ULB). U podstaw polityki wschodniej „Kultury” legło przekonanie, że Związek
Sowiecki, aczkolwiek mocarstwowy, nie jest konstrukcją skazaną na wieczność. Piętą
achillesową imperium sowieckiego był jego kolonialny charakter. Giedroyc miał świa-
domość, że potęgi mają do to siebie, iż upadają, bądź ulegają rozpadowi, przy czym
proces ten na ogół zaczyna się od peryferii. Tak musiało stać się z komunistyczną Rosją.
Prawdopodobieństwo rozpadu ZSRS wywodził redaktor „Kultury” nie tylko
z emancypacyjnych skłonności nierosyjskich narodów zamieszkujących imperium.
Także z przekonania, które akcentował w początku lat 60., że system uzależnienia
satelickiego, czyli relacji pomiędzy krajami środkowoeuropejskimi a ZSRS w czasie
erozji światowego kolonializmu, jest na dłuższą metę nie do utrzymania.
Pobyt na emigracji mógł być wykorzystany do rozpamiętywania martyrolo-
gicznej przeszłości i prób, na ogół nieudanych, reprezentowania polskich interesów
na arenie międzynarodowej. Ku obu tym rozwiązaniom skłaniał się Londyn. Mógł jed-
nak służyć nawiązywaniu kontaktów i poszukiwań wspólnoty z narodami znajdującymi
się w stanie podobnego co Polacy uzależnienia od Moskwy – ku czemu skłaniał się
Giedroyc. Stąd wzięli się w „Kulturze” ukraińscy publicyści i pisarze przebywających
na Zachodzie i dlatego nakładem Instytutu Literackiego ukazała się (po ukraińsku)
antologia Rozstrzelane odrodzenie (Rozstrilane widrodżennia), zbierająca teksty
z okresu odrodzenia narodowego lat dwudziestych
Ukraiński skłon Giedroycia nie był równoznaczny z antyrosyjskością. I w tym
wypadku dialog był potrzebny do tworzenia klimatu porozumienia. Drukując rosyj-
skich dysydentów – Borysa Pasternaka, Andrieja Siniawskiego, Julija Daniela i Ale-
ksandra Sołżenicyna – Giedroyc usiłował burzyć stereotypy wrogości, silne tyleż
w Londynie, co w kraju, i zwracać uwagę, że stawianie znaku równości między Rosją
a ZSRS i komunizmem jest co najmniej nieuprawnione.
Nie oznaczało to, że „Kultura” unikała publikowania świadectw przedstawiających
istotę systemu komunistycznego i opisujących zbrodnie stalinizmu. Wydane przez
Instytut Literacki prace ilustrowały praktykę polityczną komunistycznej władzy, opór
społeczny oraz doświadczenia Polaków na nieludzkiej ziemi. Nie sposób wymieniać
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 363

wszystkich, wspomnieć jednak trzeba Inny świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego


(pierwodruk w „Wiadomościach”) oraz W cieniu Katynia Stanisława Swianiewicza (1976).
Trudno mówić o cołościowych efektach polityki zbliżenia polsko-ukraińskiego
i polsko-rosyjskiego prowadzonej przez „Kulturę”. Wspomnijmy zatem tylko o sprawach
pierwszorzędnego znaczenia. W 1974 roku powstał w Paryżu kwartalnik „Kontynent”
– forum nowej emigracji rosyjskiej, ukazujący się pod patronatem Aleksandra Sołżeni-
cyna. Jego redaktor, Władimir Maksimow, przyjeżdżał do Maisons-Laffitte „uczyć
się, jak się robi pismo”, wzorując się na „Kulturze”. Rok po założeniu „Kontynentu”
grono jego autorów ogłosiło deklarację pt. Miara odpowiedzialności („Kultura”, 1975,
nr 336). Oświadczano w nim, że wspólna walka przeciw przemocy i kłamstwu totali-
taryzmu buduje:

nowy rodzaj wzajemnych stosunków, który na zawsze przekreśli możliwość powtó-


rzenia się błędów i zbrodni przeszłości. Nie są to dla nas słowa; to nasze credo i nasza zasada.

Rzecz podpisali m.in. Josif Brodski, Władimir Maksimow, Wiktor Niekrasow


i Andriej Siniawski.
W dwa lata później „Kultura” ogłosiła Deklarację w sprawie ukraińskiej, w nume-
rze podniesiono kwestię wszystkich narodów żyjących w ZSRS i aspirujących do samo-
stanowienia oraz kwestię „narodu imperialnego”, czyli rosyjskiego, w którego intere-
sie również leży likwidacja „sowieckiego kolonializmu”. Wadze tego oświadczenia
odpowiadał zestaw nazwisk jego sygnatariuszy. Znajdujemy wśród nich osoby z kręgu
„Kultury” (Giedroyc), Aleksandra Smolara – przedstawiciela emigracji marcowej,
dysydentów rosyjskich oraz reprezentantów emigracji węgierskiej i czeskiej.
Starania „Kultury” o inną jakość w relacjach polsko-rosyjskich miały na względzie
to, że, zdaniem pisma, tylko demokratyczna Rosja jest gwarantem odzyskania przez
Polskę suwerenności. Na ile było to możliwe „Kultura” starała się oswajać Polskę z Rosją
i na odwrót, ufając, być może naiwnie bądź bezpodstawnie, że demokratyzująca się
Polska może stanowić wzór dla ZSRS, a tym samym urealnić ideał niepodległości.
Problem wschodni był dla Giedroycia zagadnieniem numer jeden, co nie ozna-
czało, że „Kultura” poświęciła się wyłącznie budowaniu mostów na wschód. Zagad-
nieniem, które pismo analizowało, były stosunku polsko-niemieckie – powody nie
wymagają chyba uzasadnienia. W tym wypadku wymogiem normalizacji było uznanie
granicy na Odrze i Nysie.
W 1961 roku staraniem Giedroycia w Berlinie Zachodnim ukazała się złożona
z artykułów Mieroszewskiego książka Kehrt Deutschland in den Osten zurück? Polen-
-Deutschland-Europa (Czy Niemcy wrócą na Wschód? Polska – Niemcy –Europa)
będąca zachętą do dialogu i układania stosunków polsko-niemieckich w powojennej
Europie na gruzach tego, co dotychczas dzieliło oba narody. Dla „Kultury” drogę do
normalizacji otwierało uznanie przez Bonn granicy na Odrze i Nysie. Zdaniem Juliusza
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

364 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Mieroszewskiego, zachodnioniemiecki rewizjonizm terytorialny nie miał szans na


realizację w powojennych warunkach geopolitycznych. Szkodził tym niemniej
stosunkom między Niemcami a Polską i pośrednio działał na rzecz władz PRL. Zyski-
wały one tytuł do występowania w charakterze obrońcy przed niemieckim zagrożeniem,
konsolidowały społeczeństwo wokół tej sprawy, a tym samym legitymizowały w pewien
sposób swoje przywództwo.
Dekadę przed uznaniem przez Bonn zachodniej granicy Polski Mieroszewski
pisał, że akt taki, to jest pogodzenie się z terytorialnym status quo, mógłby być „otwar-
ciem nowego rozdziału niemieckiej polityki wschodniej”. Nie omieszkał dodać, że
Niemcy Zachodnie w sprawach terytorialnych postępują podobnie do Polski broniącej
Kresów. „My w końcu straciliśmy również ziemie wschodnie, ale za tę cenę nie zys-
kaliśmy przyjaźni Ukraińców, ani w ogóle niczego.” (Polsko-niemiecka „realpolitik”,
1959, nr 9/143)
Program polityczny „Kultury” do połowy lat 70. prezentował wspominany już
kilkakrotnie Juliusz Mieroszewski. Od początku lat 50. był pierwszym autorem poli-
tycznym „Kultury”. Większość tego, co pisał, wywodził z negatywnej inspiracji dostar-
czanej mu przez emigrację niezłomną, którą znał z autopsji; mieszkał w Londynie
i posługiwał się pseudonimem „Londyńczyk”. Mieroszewski szedł wbrew niemal wszy-
stkim założeniom, które stanowiły istotę poglądów nieprzejednanych. Namawiał do
przyjęcia postawy otwartej, odejścia od podszytego ideologią stosunku do rzeczy-
wistości, porzucenia stereotypów i czerpania wzorców z czasu przeszłego dokonanego,
odnacjonalizowania myślenia o polityce zagranicznej, nadania nowego znaczenia
pojęciom służącym do opisu rzeczywistości politycznej, tym samym – do przełożenia
idei niepodległości na język polityki drugiej połowy XX wieku – czego, co podkreś-
lał, nie potrafili zrobić Polacy w Londynie. Mieroszewski uporczywie przypominał,
że emigracje dzielą się zwykle na takie, które znalazły się poza krajem w obawie przed
rewolucją, oraz takie, które pobyt na obczyźnie wykorzystują do przygotowania rewo-
lucji, czyli zmian w kraju – ten drugi typ reprezentowała „Kultura”. Od połowy lat 60.
teksty Mieroszewskiego ukazywały się w edycjach książkowych Instytutu Literackiego
(Ewolucjonizm, 1964; Polityczne neurozy, 1967; Modele i praktyka, 1970; Materiały
do refleksji i zadumy, 1976).
Strategia przyjęta przez „Kulturę” przyniosła wymierne rezultaty, pismo przeko-
nywało swoim stanowiskiem. W miarę upływu czasu okazało się, że pomysły i diagnozy
przedstawiane przez miesięcznik nabierały realnego kształtu, ze świata idei przecho-
dząc do praktycznej polityki. „Kultura” wyprzedzała czas, prognozując rozwój sytuacji
w Polsce, erozję systemu komunistycznego i rozpad ZSRS. Udało się to dzięki nieza-
leżności, bezkompromisowości i odwadze myślenia, a także dzięki zakończonemu
sukcesem zabiegowi skupienia wokół pisma zespołu wybitnych współpracowników.
Należeli do niego publicyści i pisarze, którzy poza krajem znaleźli się po wojnie i póź-
niej, w tym wychodźcy „marcowi” 1968 roku – Leopold Unger i Leopold Tyrmand.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 365

W 1971 roku debiutował w „Kulturze” Leszek Kołakowski, który esejem Tezy o nadziei
i beznadziejności (6/285) potwierdził analizowane wcześniej przez Mieroszewskiego
właściwości totalitaryzmu – nie napotykając na opór społeczny system ten, sam z siebie,
staje się coraz agresywniejszy.
W połowie lat 70. „Kultura” stała się forum wypowiedzi dla przedstawicieli demo-
kratycznej opozycji, drukowali w nim m.in. Adam Michnik i Zdzisław Najder. Od 1976
roku pismo wspierało inicjatywy opozycji demokratycznej, pomagało jej materialnie,
organizowało akcje w obronie represjonowanych. Z entuzjazmem usprawiedliwio-
nym swoją postawą po 1956 roku przyjęło powstanie „Solidarności”, co nie znaczy,
że bez zastrzeżeń akceptowało politykę związku i jego przywódcy.
Miesięcznik Giedroycia nie był, zgodnie z tytułem, całkowicie owładnięty polityką.
Za sprawą Czesława Miłosza, Witolda Gombrowicza, Gustawa Herlinga-Grudziń-
skiego, Andrzeja Bobkowskiego, Józefa Wittlina, Józefa Mackiewicza, Czesława Stra-
szewicza „Kultura” można postrzegać jako pismo literackie, z którym oprócz pisarzy,
współpracowali eseiści i krytycy (Jerzy Stempowski, Konstanty Jeleński, Józef Czapski).
Nie znaczyło to jednak, że jego redaktor nadmiernie cenił wypowiedzi wolne od ładun-
ku politycznego.
W „Kulturze” dużą wagę przywiązywano do kwestii stosunków polsko-żydow-
skich. Giedroyc uporczywie walczył z rozpowszechnionym na Zachodzie stereotypem
Polaka-antysemity, zarazem nie szczędził zachęt do głębszego przyjrzenia się zja-
wisku, nie godząc się z obiegową na emigracji tezą, że jest on wyłącznie produktem
polityki PZPR.
Szczególnym zainteresowaniem redaktora „Kultury” była najnowsza historia Pol-
ski. Od 1962 roku nakładem Instytutu Literackiego ukazywał się kwartalnik „Zeszyty
Historyczne” zawierający oprócz opracowań o charakterze naukowym dział wspom-
nień i recenzji. Giedroyc podchodził do przeszłości w inny sposób niż praktykowany
w Londynie. Nie szukał w niej martyrologii oraz dowodów tego, że mimo klęsk, racja
moralna i polityczna była zawsze po polskiej stronie. Usiłował patrzeć z dystansem, trak-
tować przeszłość jako lustro błędów, nie unikać kwestii trudnych. Podróże w przeszłość
nie służyły więc jedynie jej odkrywaniu i przypominaniu, ale również opisywaniu pol-
skich zachowań, ich krytyce i rewizji. Tak było w przypadku wydarzeń odległych w czasie,
ale i niedawnych, np. polityki prowadzonej poza krajem w okresie powojennym.

Nowe inicjatywy – lata 70. i 80.


Od zakończenia wojny aż po początek lat 70. prasę emigracji politycznej można
identyfikować z tytułami, które założyli wychodźcy wojenni. Taki charakter miały
zarówno czasopisma ukazujące się w Londynie, jak i „Kultura”. Sytuację tę zmieniło
pojawienie się nowych fal emigracji, a także stopniowe zmniejszanie się liczby tytułów
powstałych w czasie wojny, bądź tuż po jej zakończeniu.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

366 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Początek dała inicjatywa tych, którzy zdecydowali się na opuszczenie kraju


w końcu lat 60. W 1973 roku w Uppsali powstał kwartalnik „Aneks”, który w połowie
w 1977 roku przeniósł się ze Szwecji do Londynu. W skład zespołu redagującego
wchodzili Aleksander Smolar, Nina i Eugeniusz Smolarowie, Krzysztof Dorosz i Jan
Tomasz Gross, sporo publikował w nim Leszek Kołakowski oraz przedstawiciele opo-
zycji demokratycznej z kraju. Pismo, które powstało z inicjatywy środowiska mającego
za sobą doświadczenia marca 1968 roku, chciało stanowić uzupełnienie niezależnych
inicjatyw podejmowanych w kraju, zajmując się oprócz problematyki polskiej światem
realnego socjalizmu i sytuacją międzynarodową.
Do znacznego ożywienia działalności wydawniczej na zachodzie Europy doszło
po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego. Wśród pism, które powstawały z ini-
cjatywy emigracji potocznie określanej mianem „solidarnościowej”, były tytuły prze-
niesione z kraju, to znaczy do grudnia 1981 roku wydawane w drugim obiegu, oraz
całkiem nowe. Ich wydawcami stawali się ci przedstawiciele opozycji, których stan
wojenny zastał poza krajem, albo młodej generacji wychodźczej.
W 1982 roku w Londynie zaczął się ukazywać kwartalnik „Puls”, kontynuacja
pisma o tym samym tytule ukazującego się w Polsce poza zasięgiem cenzury. Po
ogłoszeniu stanu wojennego „Puls” stał się periodykiem tych, którzy, mieszkając
w kraju i poza nim, deklarowali „niechęć do życia w niby suwerennym państwie i nie-
suwerennym społeczeństwie” oraz „niechęć do uczestniczenia w niesuwerennej kul-
turze”. Pismo początkowo redagował Jacek Bieriezin, następnie Jan Chodakowski
z pomocą Grzegorza Sowuli, Antoniego Libery i Zbigniewa Mentzla, współpracował
z nim m.in. Jakub Karpiński.
Podobnie jak „Puls”, czyli do odbiorcy krajowego i emigracyjnego, adresowano
czasopisma, które ukazywały się w Paryżu. W 1982 roku Mirosław Chojecki, jeden
z organizatorów drugiego obiegu, który w czasie ogłoszenia stanu wojennego prze-
bywał poza Polską, uruchomił miesięcznik „Kontakt” redagowany przez Bronisława
Wildsteina. Rok później pojawiły się „Zeszyty Literackie” założone i prowadzone przez
Barbarę Toruńczyk. Kwartalnik deklarował obronę kultury polskiej przed ciosami,
jakiej zadawała jej praktyka stanu wojennego oraz przeciwdziałanie podziałowi pol-
skiej literatury na emigracyjną i krajową. Publikował pisarzy starszej generacji (Miłosz,
Czapski, Gombrowicz), będąc forum wypowiedzi dla emigrantów świeżej daty (w redak-
cji m.in. Stanisław Barańczak, Wojciech Karpiński, Adam Zagajewski). Proponował
kontakt z literaturą obcą, drukując przekłady prozy, poezji i eseistykę.
Periodykiem prezentującym stanowisko konserwatywne był wydawany także
w Paryżu kwartalnik „Libertas” (1984–1988) redagowany przez Tadeusza Kadenacego.
Pismo drukowało teksty politologiczne i religioznawcze, prezentowało dorobek myś-
licieli antytotalitarnych i antylewicowych. Specjalnością były rozmowy z postaciami
życia kulturalnego i politycznego, krajowego i emigracyjnego (np. Kornel Morawiecki,
Józef Mackiewicz, Janusz Szpotański).
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 367

Nie wszystkie inicjatywy wydawnicze lat 70. i 80. ulokowały się w Londynie lub
Paryżu. Od 1983 roku w Berlinie Zachodnim wychodził „Archipelag” redagowany
przez Aleksandra Więckowskiego – miesięcznik poświęcony zagadnieniom politycz-
nym i kulturze Europy Środkowej oraz kwestii stosunków polsko-niemieckich. W Ber-
linie ukazywał się także „Pogląd”, pismo Komitetu Obrony „Solidarności”, które poprzez
edycję w języku niemieckim („Meinung”) usiłowało wychodzić poza krąg odbiorców
polskich.
W Niemczech w 1985 roku został wydany i przesłany do kraju łudząco podobny
do oryginału numer „Szpilek”. Dokonane w nim porównanie generała Jaruzelskiego
do Adolfa Hitlera zostało oprotestowane przez rzecznika rządu PRL.
Pisma emigracji lat 80. różniły się zainteresowaniami i zapatrywaniami politycz-
nymi swoich redaktorów i autorów, łączyła je jednak idea przeciwstawienia się porząd-
kowi stanu wojennego, sympatia dla ruchu „Solidarności” i uzasodniona wiara w to,
że są ważnym elementem kultury wolnego słowa. Wszystkie starały się docierać do kraju
– niekiedy w zminiaturyzowanej formie, ułatwiającej pokonywanie granicznych kon-
troli celnych.
Idąc śladem „Kultury”, tytuły te zrywały z modelem pisma, którego miejsce wyda-
wania determinowało krąg autorów, odbiorców i zainteresowań. Usiłowały łączyć
kulturę emigracji i kraju, wychodzić poza obręb spraw czysto polskich, wprowadzając
do obiegu zachodnią refleksję z zakresu literatury, myśli politycznej i filozoficznej.
Odpowiedzią na pytanie o efekty tych wysiłków był niemały krąg współpraco-
wników, zarówno tych z kraju, jak i tych, którzy na początku lat 80. znaleźli się poza
nim. Dowodem ambicji i możliwości wydawców „solidarnościowych” były uruchomio-
ne przy niektórych tytułach serie wydawnicze („Aneks”, „Puls”, „Archipelag”, „Pogląd”).
Nakładem „Aneksu” ukazała się Czarna księga cenzury PRL oraz stenogramy tajnych
posiedzeń najwyższych gremiów PPR/PZPR. Do nowych technik przekazu odwołał
się „Kontakt”, który z inicjatywy Mirosława Chojeckiego produkował filmy dokumen-
talne rozpowszechniane na kasetach wideo – jeden z nich został poświęconych pary-
skiej „Kulturze”.
Rola pism nowej emigracji nie sprowadzała się więc wyłączne do ich istnienia
i na ogół bardzo dobrego poziomu. Stały się organizatorami myślenia oraz aktywności
politycznej najnowszej fali emigracyjnej. Dzięki operatywności ich wydawców i redak-
torów (np. Chojeckiego oraz redakcji „Aneksu”) do kraju docierał sprzęt poligraficzny
przeznaczony dla podziemia solidarnościowego (ukryty w transportach z pomocą
humanitarną). Staraniem niektórych („Aneks”) ukazywały się przedruki czasopism
drugoobiegowych („Krytyka”, „Res Publica”).
Nie wszystkie z pism założonych w początku lat 80. przetrwały próbę czasu. Te,
które żywiły przekonanie, że spotkają się z dobrym przyjęciem w kraju, przeniosły się
w tam po 1989 roku, tak było w wypadku „Aneksu” „Pulsu” i „Zeszytów Literackich”.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

368 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Radio
BBC, „Głos Ameryki”, Radio „Madryt”
Radiofonia dowiodła swojej wyjątkowej przydatności już w okresie wojny. Była
dla emigracji w zasadzie jedynym narzędziem informacyjnym, umożliwiającym obec-
ność w kraju. Nie inaczej było po wojnie. Wprowadzenie debitu pocztowego, czyli nie-
dopuszczenie do Polski druków z zagranicy powodowało, że radio utrzymywało swoje
ogromne znaczenie.
Nie zaprzestała emisji sekcja polska BBC, kierując się polityką programową
podobną do tej, która stanowiła podstawę jej serwisu w latach wojny (po 1945 roku
BBC nadawała w 36 językach). Prawda, bezstronność, równowaga i wrażliwość były
zasadami przyświecającymi BBC od czasu jej powstania. Dochowanie im wierności
oznaczało, że program BBC był powściągliwy w ocenach polskiej rzeczywistości we-
wnętrznej i nie operował w zasadzie komentarzem. Rozgłośnia nie wchodziła w pole-
miki w mediami reżimowymi, przedstawiała obiektywne informacje i opinie (często
zaczerpnięte z przeglądów prasy), używała nieemocjonalnego języka, równoważyła
relacje pomiędzy informacjami dotyczącymi Polski i spraw międzynarodowych, nie
chcąc sprawiać na słuchaczu wrażenia, że jego kraj stanowi punkt odniesienia wyda-
rzeń. Sekcją Polską BBC kierowali w okresie powojennym Józef Zarański, Zbigniew
Błażyński, Jan Krok-Paszkowski, Krzysztof Pszenicki i od końca lat 80. Eugeniusz
Smolar. W połowie lat 80. wskaźnik audytorium BBC przekraczał 30%.
Zasady, jakimi kierowała się BBC, oraz fakt utrzymywania stosunków dyploma-
tycznych między Wielką Brytanią a PRL powodowały, że wpływ emigracji londyń-
skiej na programy stacji był znikomy. Nie znaczy to jednak, że BBC dystansowała się
od polskiego Londynu, czego świadectwem była współpraca ze stacją przedstawicieli
tamtejszego świata kultury i nauki.
W czasie wojny w 1942 roku działalność rozpoczęła rozgłośnia „Głos Ameryki”
(Voice of America), która dwa lata później nadawała w 50 językach, w tym także po
polsku. Odbiór stacji w Polsce wzrósł w końcu lat 40., kiedy siedzibą sekcji polskiej
stało się Monachium. „Głos” prezentował stanowisko polityczne rządu Stanów Zjed-
noczonych. Szczególną rolę odgrywał w okresie zimnej wojny, będąc jednym z głównych
amerykańskich instrumentów propagandowych. Program „Głosu Ameryki” składał
się z serwisów informacyjnych obejmujących najważniejsze wydarzenia polityczne ze
szczególnym uwzględnieniem informacji dotyczących świata komunistycznego oraz
analizy i komentarzy wydarzeń politycznych, uwzględniał wydarzenia w kraju i zawierał
informacje o życiu politycznym i kulturalnym emigracji (przegląd prasy). W sekcji
polskiej (Monachium) pracowali m.in. Michał Chmielowiec, Jan Erdman oraz Wacław
A. Zbyszewski. W początku lat 80 „słuchalność” Voice wynosiła około 45 procent.
Inaczej niż w wypadku BBC i „Głosu Ameryki” wyglądały relacje pomiędzy
emigracją a sekcją polską Radia Madryt (Radio Nazional de Espana). Stacja zaczęła
nadawać na początku 1949 roku, z miejsca zyskując sobie w kraju spory rezonans,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 369

przewyższający BBC. Było to efektem pomysłu, wokół którego zbudowano audycje


Madrytu – ostro antykomunistyczne i podkreślające międzynarodową pozycję Sta-
nów Zjednoczonych. Pod takim programem chętnie podpisywały się władze na obczyźnie
i emigracyjne stronnictwa polityczne, a madrycka rozgłośnia korzystała ze skrom-
nego wsparcia finansowego władz w Londynie. Swoją działalność zawdzięczała jed-
nak przede wszystkim ofiarności szczupłego zespołu, którym do 1954 roku kierował
Karol Wagner-Pieńkowski, a w późniejszym okresie m.in. Wojciech Zaleski. Stałym
współpracownikiem był mieszkający w Madrycie od czasów wojny poeta i pisarz Józef
Łobodowski.
Od momentu uruchomienia Rozgłośni Polskiej Radia „Wolna Europa” rola Mad-
rytu ulegała stopniowemu zmniejszeniu. W latach 60. stacja nie miała nawet części
znaczenia, jakim legitymowała się w początkach działalności. Po nawiązaniu stosun-
ków dyplomatycznych między PRL a Hiszpanią niezależność polskiej sekcji uległa
ograniczeniu, a w 1975 roku rozgłośnie zamknięto.

Rozgłośnia Polska Radia „Wolna Europa”


Przełomem w zabiegach mających na celu docieranie za żelazną kurtynę było
uruchomienie Rozgłośni Polskiej Radia „Wolna Europa” (RWE) nadającej początkowo
– do 1957 roku – pod nazwą „Głos Wolnej Polski”. Projekt ujrzał światło dzienne
w 1949 roku, kiedy to z inicjatywy amerykańskich organizacji pozarządowych wspie-
ranych przez administrację waszyngtońską powstał Komitet Wolnej Europy. Do jego
zadań należało organizowanie radiostacji nadających do krajów uzależnionych przez
Związek Sowiecki. Do 1953 roku emisję rozpoczęły stacje czeska, słowacka, rumuńska,
bułgarska, węgierska i albańska. Pierwsze polskie audycje zaczęto emitować w lipcu
1950 roku, a inauguracja stałego programu nadawanego z Monachium miała miejsce
3 maja 1952 roku. Przed mikrofonami wystąpili generał Władysław Anders, Tomasz
Arciszewski i Edward Raczyński oraz Stanisław Mikołajczyk – polityczni liderzy emi-
gracji. Do słuchaczy zwrócił się także Jan Nowak-Jeziorański, dyrektor rozgłośni,
a zarazem jej współorganizator, który pierwsze kroki w radiu stawiał w czasie wojny
w powstańczej rozgłośni „Błyskawica”, a po wojnie pracował w BBC.
RWE bardzo szybko zdołała zrealizować swój podstawowy cel, to jest przełamać
monopol komunistycznej władzy w dziedzinie informacji i propagandy. Przynosiła
zatajane przed opinią fakty ilustrujące rzeczywistą sytuację w kraju, mówiła o wyda-
rzeniach międzynarodowych. Radio jako pierwsze, przed Warszawą I, poinformowało
o śmierci Józefa Stalina. Przełomem były nadawane od września 1954 roku do wiosny
1955 roku (łącznie 141 audycji) wystąpienia Józefa Światły, zbiegłego na Zachód wyso-
kiego funkcjonariusza UB. Audycje wywołały wstrząs, będąc dowodem i ilustracją metod
stosowanych przez komunistów po 1945 roku. Rewelacje Światły z uwagą śledzone
przez najwyższych dostojników PRL (materiały z nasłuchu natychmiast przekazywano
przez kuriera Bolesławowi Bierutowi) wpłynęły na zmianę polityki wewnętrznej w PRL.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

370 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Siłę rażenia relacji Światły wzmocniła broszura ze skrótem jego wystąpień, którą
od lutego 1955 roku ekspediowano do Polski za pomocą specjalnie skonstruowanych
balonów. Była to kolejna odsłona akcji ulotkowej, realizowanej przez Amerykanów.
W latach 1951–1956 do Polski, Czechosłowacji i Węgier przesłano tą drogą około
300 milionów druków (nakład broszury Światły oscylował w granicach 1 miliona
egzemplarzy).
Jeszcze przed wydarzeniami poznańskimi w czerwcu 1956 roku, które RWE
dokładnie relacjonowała, rozgłośni słuchała duża część dorosłej populacji Polaków,
traktujących ją jako ważne, alternatywne źródło informacji. Było oczywiste, że stacja
zdobywa wpływ na poglądy i postawy sporej części społeczeństwa. Dowodziły tego
późniejsze pomiary tzw. słuchalności. Według Jana Nowaka-Jeziorańskiego, w 1960
roku RWE słuchało regularnie 40 procent ludności Polski. W następnych latach ten
odsetek szybko rósł. W 1968 rokuw czasie wydarzeń marcowych 67 procent osób po-
wyżej 14 roku życia nastawiało swoje radioodbiorniki na „Wolną Europę” co najmniej
dwa razy w tygodniu. W czasie interwencji państw Układu Warszawskiego w Cze-
chosłowacji w sierpniu 1968 roku oraz podczas wypadków na Wybrzeżu w grudniu
1970 roku odsetek ten oscylował wokół 80 procent.
Za tymi wynikami tymi stały atrakcyjne pod względem formalnym audycje, w któ-
rych komentowano i analizowano wydarzenia w Polsce i w świecie. Oprócz serwisów
informacyjnych (10-minutowe dzienniki emitowane były początkowo 15, a później
19 razy dziennie) oraz audycji komentujących (Fakty, wydarzenia, opinie; Panorama)
rozgłośnia oferowała programy poświęcone współczesnej kulturze polskiej i obcej
(Okno na Zachód; Kwadrans literacki) oraz najnowszej historii (Gawędy pod dębem).
Pozamonachijskie oddziały, którymi dysponowało radio, m.in. w Nowym Jorku (w latach
1951–1955 kierował nim Stanisław Strzetelski), Londynie i Paryżu oraz sieć korespon-
dentów, umożliwiały wzbogacanie programu nie tylko w sensie informacyjnym. Przed
mikrofonami radia zasiadali ludzie pióra, naukowcy i świadkowie historii, mieszka-
jący w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych.
„Wolna Europa” była rozgłośnią inną niż te, które nadawały do Polski z Zachodu,
stąd oczywista wydaje się refleksja dotycząca jej swoistości medialno-politycznej. Uwagi
tego rodzaju stają się koniecznością wówczas, gdy chcemy odpowiedzieć na pytanie
o charakter radia i wtedy, gdy próbujemy zrozumieć jego znaczenie oraz determinację
zwalczających go na wszelkie możliwe sposoby władz PRL.
W odróżnieniu od innych, tylko pozornie podobnych do niej stacji, RWE, nie
było rozgłośnią „reprezentującą” (tak jak BBC, „Głos Ameryki”, sekcja polska radia
francuskiego), czyli mówiąc najkrócej, rzeczniczką wartości i celów państwa, w imieniu
którego nadawało. Przybrało funkcje radia „substytucyjnego”, a więc takiego, którego
zadaniem było zastępowanie mediów kraju, do którego kierowało program. Początek
tego typu radiofonii stanowiło RIAS (Radio in Amercian Sector), amerykańska rozgłośnia
adresowana do Niemców zamieszkujących także sowiecką strefę okupacyjną. RWE
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 371

nie było więc pierwsze, co nie znaczy, że nie zmodyfikowało formuły uruchomionej
przez Amerykanów w 1946 roku
Ponieważ specyfika programowa radiofonii „substytucyjnej” nie jest przedmio-
tem nazbyt częstych dociekań, przyjrzyjmy się jej powinnościom. RWE miało być,
i było, alternatywą dla mediów reżimu, ale nie tylko przełamywać ich monopol. Struk-
tura programu nie odbiegała od założeń (tzw. ramówki) „zwykłego” radia, które na
dodatek starało się nawiązywać do tradycji radiofonii przedwojennej. Program wypełniały
serwisy informacyjne, komentarze, audycje kulturalne i muzyczne, słuchowiska (w tym
radiowa powieść w odcinkach), rozrywka (Podwieczorek przy mikrofonie) i sport.
Te ostatnie pozycje, wśród których na prawach odrębności można wymienić sygnał Hej-
nału mariackiego, uwiarygodniały polityczną część programu, dowodząc, że słuchacz
miał do czynienia nie z tyle instytucją polityczną, czy wręcz propagandową, ile „nor-
malnym”, „swoim” radiem, informującym także o sprawach niedotyczących polityki.
Teksty najciekawszych audycji i inne materiały autorstwa pracowników rozgłośni
ukazywały się drukiem w wydawanym od 1963 roku miesięczniku „Na Antenie”.
Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej działało RWE, oczywistym było, że radio
„substytucyjne” musiało dbać o jakość i wiarygodność informacji, w szybkości ich
podania upatrując sens rywalizacji z mediami reżimowymi. Stąd brała się koniecz-
ność pozyskiwania informacji, których źródła pozostają nie do końca znane. Były
nimi zachodnie agencje prasowe mające swoich korespondentów w Polsce oraz „tajni
i świadomi” – wedle określenia profesora Bartoszewskiego – współpracownicy krajowi
(do których należał i on). Niekiedy informacjami służyli przedstawiciele PRL-owskiego
establishmentu, usiłujący używać radia do walki ze swoimi przeciwnikami. Nie ozna-
czało to jednak, że rozgłośnia dawała się traktować instrumentalnie, wykorzystując
tego typu serwis jedynie wówczas, gdy uważała to za zgodne ze stawianymi sobie
celami. Tak było w początku lat 60., kiedy RWE zaczęło mówić o formującej się w PZPR
frakcji partyzanckiej skupionej wokół generała Mieczysława Moczara.
RWE było radiem mówionym o opiniotwórczym przesłaniu, usiłowało być jed-
nak atrakcyjnie dla słuchaczy. Jedynie w początkach działalności posługiwało się języ-
kiem walki propagandowej. Później, po 1956 roku, został on stonowany, sprawiając
wrażenie spokojnego i rzeczowego, będącego przeciwwagą dla agresywnego i operującego
niezmiennymi schematami żargonu propagandowego, którym miały zwyczaj posługi-
wać się media krajowe nie tylko w latach 50. Jeśli mowa o języku, warto podkreślić jeszcze
jedno – starano się pamiętać o zmianach, jakim podlegał on w kraju. Brał to pod uwagę
Zdzisław Najder, zatrudniając „krajowców”, którzy znaleźli się poza Polską, podobnie
zresztą jak on sam, po 13 grudnia 1981 roku.
Istotę „substytucyjności” RWE stanowiło przedstawianie się jako rozgłośnia pol-
ska („mówią Polacy do Polaków” – anonsował spiker w inauguracyjnym programie),
choć w zasadzie niełatwo powiedzieć, kogo w rzeczywistości reprezentowało. Z pew-
nością nie jakieś konkretne w sensie politycznym środowisko polityczne, jeśli nie
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

372 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

liczyć zespołu radia, który takim środowiskiem był do pewnego stopnia. Tworząc je,
Jan Nowak-Jeziorański uznał za konieczne zebranie osób o różnej orientacji świato-
poglądowej, związanych ze wszystkimi ugrupowaniami politycznymi działającymi
poza krajem, co nie oznaczało, że zadania, jakie im powierzano, sprowadzały się do
reprezentowania ich interesów na antenie. Zasada „parytetu” przestała obowiązywać
w okresie późniejszym, kiedy stronnictwa te odgrywały już rolę co najwyżej symbo-
liczną. Do lat 70. w radiu pracowało wiele osób mających za sobą służbę w AK (obok
Nowaka, m.in. Tadeusz Żenczykowski).
Rozgłośnia nie reprezentowała emigracji jako takiej, usiłowała raczej sprawiać
wrażenie instytucji wyrażającej ideę niepodległości i polski interes narodowy, trudno
było jej jednak powoływać się na jakieś konkretne zaplecze polityczne. Nie była radiem
emigracyjnym w tym sensie, że ani nie została założona z inicjatywy emigracji, ani nie
informowała stale i szczegółowo o jej programie, co było trudne, ze względu na jej
postępujące od początku lat 50. rozbicie i skłócenie. Nigdy nie miała upoważnienia
do przemawiania w imieniu rządu i prezydenta na obczyźnie, tym niemniej w audycji
Przywódcy emigracji mówią do kraju zabierali głos przedstawiciele władz i stronnictw
politycznych.
Warto przypomnieć, że jeszcze przed monachijską inauguracją i w pierwszym
okresie działalności, radio było ostro atakowane przez część polskiej prasy i środo-
wisk politycznych poza krajem. Powodem tych ataków było przekonanie, że rozgłoś-
nia będzie wyrażać amerykański interes polityczny, a nawet nawoływać do zachowań
insurekcyjnych, czemu emigracja legalistyczna była zdecydowanie przeciwna. Obawy
te okazały się nie mieć pokrycia w programie rozgłośni, a niektórzy z tych, którzy wzięli
udział w kampanii podważającej sens uruchomienia RWE (np. Zygmunt Nowakowski
widzący w radiu „miecz w ręku szalonych dzieci z Broadwayu”), niebawem stanęli
przed jego mikrofonami.
RWE nie było więc w rozumieniu instytucjonalnym rozgłośnią emigracyjną, nie
było też w wymiarze politycznym stricte amerykańskie. Przekonywało, że jest polskie,
odwołując się do bliżej niesprecyzowanego pojęcia. Usiłowało – powiedzmy od razu,
że skutecznie – wypowiadać się w imieniu społeczeństwa w kraju i artykułować jego
cele. W jednej z audycji emitowanych podczas wypadków na Wybrzeżu w grudniu
1970 roku Jan Nowak mówił:

Staramy się być głosem tych robotników, studentów, pisarzy, chłopów, inteligencji,
tych wszystkich, którzy nie mogą dziś sami powiedzieć głośno wszystkiego, co czują
i myślą.

Kwestią o kapitalnym znaczeniu pozostaje polityczny charakter programu. RWE


mówiło prawdę, to znaczy informowało o tym, co krajowe media przemilczały, ideo-
logizowały, deformowały lub interpretowały wbrew faktom, lecz zgodnie z interesem
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 373

reżimu. Radio, bardziej pośrednio niż wprost, negowało prawowitość ustroju Polski
Ludowej. Zwracało uwagę na niezgodność teorii z praktyką, pokazywało prawdziwe
oblicze systemu, objaśniało, dlaczego jest taki, jaki jest, odsłaniało powody absurdów
gospodarki centralnie sterowanej, wyrażało niezadowolenie społeczne i podważało
zaufanie obywateli do władzy, a tym samym usiłowało obniżać stopień jej społecznej
akceptacji, czyli działało destabilizująco. Innymi słowy, choć niebezpośrednio, wpływało
na życie polityczne kraju, w jakimś stopniu wywierało nacisk na politykę komunisty-
cznej władzy.
Również bardziej pośrednio niż bezpośrednio wzmacniało wewnętrzny opór
wobec systemu, bez względu na to, czy w kraju istniała opozycja i czy treść programów
pozostawała w związku z treścią polityki prowadzonej przez zorganizowaną opozycję.
Od 1976 roku, czyli po powstaniu opozycji instytucjonalnej, informowało o jej działal-
ności, wzmacniając tym samym zakres jej oddziaływania.
Pełniąc wszystkie te funkcje i powinności, kierowało się kodeksem etycznym,
zgodnie z którym treść przekazu nie mogła być odczytywana przez odbiorcę jako
zachęta lub instruktaż do bezpośredniego działania mogącego narazić go na represje.
Radio nie mogło instruować, to znaczy usiłować, bezpośrednio lub pośrednio, wpływać
na zachowania odbiorcy i nie mogło „podżegać”, co stale zarzucała mu propaganda
komunistyczna, czyli zachęcać słuchaczy do podejmowania bezpośrednich działań.
Dotyczyło to tak audycji poświęconych zagadnieniom współczesnym, jak historycz-
nym, i było skrupulatnie egzekwowane, nawet wówczas, gdy autorzy audycji posługi-
wali się opiniami zewnętrznymi.
„Substytucyjność”, co oczywiste, zakładała uwzględnianie potrzeb i oczekiwań
szerokiego audytorium. Radio starało się docierać do różnych grup społecznych (audycja
dla rolników Droga przez wieś Tadeusza Chciuka) oraz do środowisk identyfikujących
się z władzą (List do komunisty autorstwa m.in. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego).
Chodziło przy tym nie tylko o zaspokojenie bieżących potrzeb informacyjnych bądź
wsparcie interpretacyjne, pomagające odbiorcy bronić się przed naciskiem propa-
gandy komunistycznej. Także o ochronę pamięci o przeszłości, wzmacnianie naro-
dowej tożsamości i tradycji, obronę religii i Kościoła.
Rozgłośnia uprawiała „politykę kulturalną”, uznając zwłaszcza literaturę za efek-
tywny instrument polityki w wydaniu czystym. W tym wypadku korzystało z dorobku
emigracji, przedstawiając na antenie (audycja Na czerwonym indeksie) książki wydane
przez oficyny działające poza krajem (w tym Instytut Literacki Giedroycia). Szeroko
informowało o życiu kulturalnym na Zachodzie, uwypuklając jego zróżnicowanie i plu-
ralizm. Z rozgłośnią współpracowało szereg pisarzy i artystów m.in. Gustaw Herling-
-Grudziński, Czesław Straszewicz, Tadeusz Nowakowski, Roman Palester, którzy byli
autorami audycji kulturalno-literackich. Specjalnością stacji były dyskusje poświę-
cone literaturze krajowej i emigracyjnej organizowane w Monachium oraz w studiu
londyńskim i nowojorskim.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

374 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Aideologiczny, niepodległościowy i zdroworozsądkowy antykomunizm radia


nie oznaczał, że jego program był politycznie ujednolicony. Miał wyrażać różnice
poglądów, co samo w sobie było manifestacją wolności słowa, ale i czynnikiem uzna-
jącym pluralizm i debatę za standardową normę demokracji. Sprzyjało temu przyj-
mowanie do pracy w rozgłośni dziennikarzy i pisarzy, którzy opuścili PRL (po 1968
roku np. Alina Grabowska, Włodzimierz Odojewski). W przeglądach prasy zachod-
niej prezentowano wielość stanowisk, w tym krytycznych wobec polityki Stanów
Zjednoczonych, co uwiarygodniało radio, czyniąc bezzasadne zarzuty propagandy
PRL-owskiej powtarzającej w kółko, że stacja jest orężem „amerykańskiego impe-
rializmu”. Powiedzmy jeszcze, że przyjęta przez RWE formuła została zaakceptowana
przez odbiorcę. Pod względem czasu emisji, „słuchalności” i skali obecności radio dość
szybko wyprzedziło znane dłużej (od czasów wojny) BBC oraz „Głos Ameryki”.
Intrygująca kwestią pozostaje zakres niezależności rozgłośni. Czy RWE była nie-
zależna? Najłatwiej, choć to niewiele znaczy, powiedzieć – i tak, i nie. Tak, gdyż radio
w zasadzie nie reprezentowało wyłącznie interesu politycznego założyciela. Innymi
słowy, przyjmując, że komunizm był uosobieniem wspólnego wroga USA i narodu
polskiego, interes amerykański pokrywał się z interesem polskim – choć w ciągu
czterdziestoletniej działalności RWE z pewnością nie zawsze w równym stopniu. Radio
było dzieckiem zimnej wojny, której celem z amerykańskiej perspektywy było – jak
definiowała to osoba bliska RWE – doprowadzenie do „samozniszczenia systemu
radzieckiego” oraz zapobieżenie odrodzeniu się „nietolerancyjnych nacjonalizmów”.
Na pytanie postawione wyżej można jednak odpowiedzieć przecząco. Nie,
rozgłośnia nie mogła być niezależna z bardzo prostego powodu. Trudno sobie wyob-
razić, by Amerykanie założyli radio, łożyli na jego utrzymanie i pozostawiali zespołowi
wolną rękę. Nie bez znaczenia było i to, że w trakcie istnienia RWE polityka Waszyng-
tonu wobec Polski ulegała zmianom.
Na rzecz tezy o ograniczonej niezależności radia przemawia kilka faktów. Po
pierwsze, instrukcja programowa opracowana przez CIA jesienią 1951 roku, rozpo-
czynająca się od deklaracji, że RWE nie może prowadzić polityki sprzecznej z polityką
rządu Stanów Zjednoczonych. Tzw. ogólne wytyczne (policy guidelines) obowiązy-
wały do końca działalności radia, będąc dokumentem dowodzącym tyleż woli zacho-
wania kontroli nad rozgłośnią, co zadaniem trudnym do zastosowania w praktyce.
Powodem była nie tylko ogólnikowość wytycznych, ale i wzajemna sprzeczność
niektórych reguł. O ile jedna z nich mówiła, że radio nie prowadzi działalności zmie-
rzającej do podważania ustrojów państw „zakurtynnych”, o tyle kolejna zwracała
uwagę, że RWE opowiada się za wolnością jednostki, demokracją, prawami człowieka,
swobodą sumienia i wyznania oraz niezależnością mediów. Wolno sądzić, że sposobu,
jak pogodzić takie wytyczne, nie znali nawet ich autorzy.
Kwestią ułatwiającą nieco odpowiedź na pytanie o stopień niezależności radia
była polityka USA wobec Związku Sowieckiego i PRL, zgodna z kolejnymi etapami
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 375

zimnej wojny. Od zasady powstrzymywania do roll-back, a później koegzystencji


i „odprężenia”, kiedy to w Stanach dały się słyszeć głosy, że w imię poprawy stosun-
ków Zachód–Wschód rozgłośnię należy zlikwidować albo ograniczyć jej działalność.
Nie ulega wątpliwości, że zmiany te musiały odbijać się na linii politycznej radia,
a mówiąc precyzyjniej – musiały powodować jej ewolucję zgodną z bieżącymi zało-
żeniami Waszyngtonu. Świadczy to o korelacji programu RWE i polityki amerykań-
skiej, a tym samym o uzależnieniu radia, choć z drugiej strony można uznać za rzecz
zupełnie naturalną zmianę stosunku rozgłośni do polityki władz PRL np. między rokiem
1952 a 1956 oraz 1980 a 1982.
Nie od rzeczy będzie przytoczyć dowód bezpośredniej zależności politycznej
od Amerykanów, będący jednocześnie przykładem niemal „ręcznego” sterowania
radiem. W 1957 roku Jan Nowak stał początkowo na stanowisku, że w pierwszych
popaździernikowych wyborach do sejmu trzeba głosować ze skreśleniami, czyli wbrew
zaleceniom Gomułki, by pod naciskiem amerykańskim zmienić zadanie i nakłaniać
do głosowania bez skreśleń, czyli zgodnego z polityką przyjętą przez Amerykanów
wobec nowego I Sekretarza.
Nie uzurpując sobie prawa do ostatecznych wniosków w tej sprawie, można
powiedzieć, że kwestia niezależności RWE, podobnie jak jej linii programowej, sprawia
wrażenie wypadkowej kilku czynników, spośród których do najistotniejszych z całą
pewnością należały aktualna polityka Waszyngtonu wobec Moskwy i Warszawy, sytua-
cja polityczna i gospodarcza w PRL, przekonania zespołu rozgłośni, poglądy dyrek-
torów (Jan Nowak i Zdzisław Najder związani byli z organizacjami politycznymi,
pierwszy z PRW „NiD”, drugi z PPN) i ich stosunek do wydarzeń w Polsce, wreszcie moż-
liwość wcielania w życie „własnej” polityki zespołu (poprzez omijanie bądź naginanie
„wytycznych”). Nie wydaje się przy tym nadużyciem twierdzenie, że wszyscy dyrekto-
rzy rozgłośni usiłowali prowadzić politykę wychodzącą z założenia partnerstwa. Radio
finansowali Amerykanie, tym niemniej starało się ono reprezentować polskie racje.
Dywagując na temat roli RWE, trudno przejść do porządku nad kwestią jego
recepcji. I w tym wypadku mamy do czynienia ze sprawą tyleż pasjonującą, co trudną
do precyzyjnego ujęcia. Przede wszystkim wypada odpowiedzieć na pytanie, co uzna-
jemy za mierniki jego wpływu? W grę wchodzi tu szereg czynników, wśród których
za najważniejsze należy uznać trudne do zdiagnozowania związki przyczynowo-skut-
kowe pomiędzy treścią emitowanych programów, a wydarzeniami w kraju (zacho-
wania społeczne, polityka władz). Zauważmy na marginesie, że w tym wypadku można
niekiedy można mówić o efektach niezamierzonych – od momentu ogłoszenia drastycz-
nych podwyżek cen żywności (13 grudnia 1970 roku) rozgłośnia ostro krytykowała
tę decyzję. Nowak dowiedział się o rewolcie stoczniowców dopiero 15 grudnia przed
północą. O wypadkach poinformowano w ostatnim tego dnia dzienniku. Nie jest
zatem wykluczone, że nieświadomie przyczyniła się do eskalacji napięcia, choć teza
ta jest trudna do udowodnienia.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

376 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Wspominając o recepcji, nie sposób pominąć kwestii tzw. słuchalności. Przy jej
szacowaniu a zwłaszcza ocenianiu, dobrze jest kierować się nie tylko wskaźnikami
ilościowymi, ale także charakterystyką populacji (wiek, wykształcenie, przynależność
społeczna, pole aktywności społecznej). Wypada także zwrócić uwagę na stopień
zagłuszania radia, co dowodziło, że rozgłośnia doskwierała władzom. Podobnie rzecz
się miała z atakami propagandowymi na RWE (zarówno w wymiarze ilościowym, jak
i jakościowym), świadczącymi o jej znaczeniu i zasięgu. Wzmacniały je wyroki sądów
orzekane za kierowanie i współpracę z radiem (śledztwa wobec Władysława Barto-
szewskiego i Stanisława Salmonowicza, kara śmierci dla Zdzisława Najdera, 10 lat
więzienia dla Józefa Szaniawskiego za przekazywanie informacji) oraz ustawiczne
zainteresowanie rozgłośnią ze strony peerelowskiej policji politycznej, która nie usta-
wała w werbowaniu pracowników radia, zajmując się rozgłośnią aż do początków
września 1989 roku.
Analiza wszystkich czynników składających się na fenomen oddziaływania RWE
nie jest sprawą prostą. Przykładem służą niektóre wypowiedzi Jana Nowaka, który
wielokrotnie zwracał uwagę, że październik ’56 był konsekwencją audycji Światły.
Oznacza to, że bez jego rewelacji przesłanych do kraju przez radio w Polsce nie
doszłoby do głębokiej destalinizacji i objęcia władzy przez Gomułkę. Jest to twierdze-
nie nie do przyjęcia, co nie znaczy, że to, co mówił Światło przed mikrofonami RWE,
należy traktować lekko.
Nie mniejszy problem stanowi wielkość audytorium radia. Mamy w tym wypadku
do czynienia na ogół z brakiem precyzyjnej informacji, co jest przedmiotem badania
– wszyscy dorośli Polacy, czy może tylko posiadacze radioodbiorników – oraz z sze-
regiem różniących się danych. Od podawanych przez Jana Nowaka (np. 40 procent
w latach 60., 67 procent w marcu 1968 roku), do będących efektem badań instytucji
krajowych – maj 1969 – 20 procent, listopad 1973 – mniej niż 8 procent, 1980 – 48
procent, 1981 – 53 procent, styczeń 1983 – 17 procent. Jeszcze inne wartości przy-
wołuje badacz niezależny (Jaques Semelin), jego zdaniem w 1984 roku słuchalność
miała wynosić 66 procent. Uśredniając te dane, można przyjąć, że radia ze stałą sys-
tematycznością słuchało 40–50 procent dorosłych Polaków. Wszystkie statystyki
wykazują skokowy wzrost słuchalności w warunkach kryzysów politycznych (1968,
1970, 1976, 1980), co dowodzi traktowania RWE jako źródła informacji daleko bar-
dziej wiarygodnego niż media kontrolowane przez władze PRL.
Nie dysponując materiałami pomocnymi w weryfikacji powyższych danych,
trudno je komentować, a więc i tłumaczyć różnice w szacunkach. Wypada wszelako
zwrócić uwagę, że informacje o proweniencji PRL-owskiej, choć w ich wiarygodność
wolno wątpić, nie musiały być fałszowane z tego choćby powodu, że nie podawano
ich do publicznej wiadomości. Chyba, co nie jest wykluczone, że zaniżanie wskaźników
miało służyć poprawie samopoczucia przywódców Polski Ludowej.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 377

Póki co można pokusić się o następującą konstatację. Nie ulega wątpliwości, że


radio było powszechnie obecne w Polsce i kontakt z nim, w miarę stały, miała z pew-
nością około połowa dorosłej populacji. Dowodzi to niezbicie, że zadania wynikające
z „substytucyjności” były wypełniane.
Osobny problem stanowią informacje dotyczących stopnia zagłuszania. W tym
wypadku źródła PRL-owskie sprawiają wrażenie zdecydowanie mało wiarygodnych.
Trudno bowiem pogodzić dane dowodzące wielkiej skuteczności tych działań (jakoby
około 60 procent w latach 50., a w przypadku niektórych dużych miast nawet powyżej
80 procent) z informacjami dowodzącymi wysokiej słuchalności.
Kwestią, o której trzeba wspomnieć, była prowadzona przez reżim akcja depre-
cjonująca rozgłośnię. Wypowiedzi mieszczące się w tym nurcie można traktować jako
przejaw propagandowego folkloru z klasycznym odwołaniem się do zwielokrotnio-
nej figury wroga, co nie zwalnia od postawienia pytania o treść (i ewentualną zmien-
ność), natężenie, no i skutki tych zabiegów. Nie miejsce tu na szerszą analizę zjawiska,
pozostańmy zatem przy wydarzeniach z grudnia 1970 roku. Wiele wskazuje na to, że
intensyfikacja działań deprecjonujących RWE, włącznie z operacją sprowadzenia do
kraju agenta MSW kapitana Andrzeja Czechowicza (marzec 1971) miała związek
z rolą, jaką rozgłośnia odegrała w Grudniu, przełamując blokadę informacyjną Trój-
miasta i informując o wypadkach zanim zdecydowały się na to władze PRL (we właś-
ciwym sobie stylu). Skala ataków była najlepszym dowodem siły oddziaływania i de
facto przynosiła efekt bumerangu. Dowodząc wpływu radia, nie zmieniała zakresu
jego obecności w kraju.
A czy wpływała na jego wiarygodność? Niektóre z opublikowanych na ten temat
danych (PRL-owskiej proweniencji) świadczą, że poziom braku zaufania słuchaczy
do treści prezentowanych przez radio był stosunkowo wysoki, dochodząc np. w 1982
roku do blisko 20 procent. Oznaczało to, że nie wszyscy słuchacze rozgłośni, identy-
fikowali się z jej przesłaniem, choć rzecz jasna natychmiast należy zapytać, dlaczego
w takim razie wchodz w kontakt z RWE? Z powyższych uwag wypływa wniosek nastę-
pujący – o wpływie rozgłośni na krajowe audytorium nie wiadomo jeszcze wszyst-
kiego, co nie podważa faktu jego istotnej obecności w życiu obywateli i władz PRL.
W historii Rozgłośni Polskiej RWE wyznaczyć można kilka okresów. Pierwszy
trwający przez ponad 20 lat skończył się wraz odejściem ze stanowiska dyrektora Jana
Nowaka-Jeziorańskiego. Powodem był nie tylko długi okres kierowania radiem. Połowa
lat 70. to okres ocieplenia w stosunkach Waszyngton–Moskwa, za które to ceną miało
być ograniczenie aktywności RWE (w 1973 roku zlikwidowany został oddział nowo-
jorski). Odejście Nowaka było wyrazem protestu przeciw tej polityce.
Jego następcą został Zygmunt Michałowski, którego w kwietniu 1982 roku za-
stąpił Zdzisław Najder, conradysta, współpracownik miesięcznika „Twórczość”, od 1976
roku mocno osadzony w działalności podziemnej (PPN). Jego nominacja, brana pod
uwagę od 1978 roku, miała wykazać, że RWE jest związana z krajem i środowiskami
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

378 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

tamtejszej opozycji demokratycznej. Radio dowiodło tego zresztą po wprowadzeniu


stanu wojennego. Informowało o oporze i rzeczywistej sytuacji w kraju, rezonansie
polityki Jaruzelskiego w świecie i wyrazach solidarności z Polską. Najder zmodyfi-
kował program, wprowadzając nowe audycje, szerzej niż dotychczas informując
o działalności emigracji (przeglądy prasy) oraz Biura NSZZ „Solidarność” za granicą.
Prymat miały jednak wiadomości z kraju. Radio nadawało teksty oświadczeń Tym-
czasowej Komisji Krajowej „Solidarności”, a w audycji Przegląd prasy podziemnej
obszernie ją cytowało, odwołując się do sporej (około 100) liczby tytułów. Przywo-
ływane przez rozgłośnię wydawnictwa korzystały na tym informacyjnie i polityczne
oraz finansowo w formie honorariów przekazywanych nielegalnie do kraju.
Segment programu poświęcony podziemiu solidarnościowemu szczególnie dawał
się we znaki władzom PRL. Dowodem była kara śmierci orzeczona wobec Najdera
(i projektowana próba jego porwania), oraz ataki Jerzego Urbana ponawiane podczas
jego konferencji prasowych. Zmasowaną kampanię wobec RWE prowadziła telewizja
i prasa, choć nie zawsze z dobrym skutkiem. Tytuł artykułu ogłoszonego w „Trybunie
Ludu” (z 26 lutego 1985 roku) pt. Mówi rozgłośnia polska „Radia Wolna... Solidarność”
był niezamierzonym potwierdzeniem obecności RWE w kraju.
Propaganda nie była jedyną metodą zwalczania radia podjętą po wprowadze-
niu stanu wojennego. Reżim starał się deprecjonować RWE przez podsyłanie tzw.
fałszywek, czyli informacji nieprawdziwych, o których po emisji można było powia-
domić w mediach krajowych, licząc na skompromitowanie ich nadawcy i obniżenie
jego wiarygodności.
Ani te metody, ani wytrwałe rozpracowywanie radia przez SB nie przyniosły
poważniejszych rezultatów. Osoba Zdzisława Najdera nowi artyści i dziennikarze,
którzy trafili do RWE w latach 80. (m.in. Jacek Karczmarski, Jacek Kalabiński), oraz
oferta programowa potwierdzały zasadność konceptu radia „substytucyjnego”, czyli
rozgłośni niezmiennie przydatnej społeczeństwu skazanemu na kontakt z mediami
kierowanymi i kontrolowanymi przez władze.
RWE do końca trwania PRL towarzyszyła polskiemu społeczeństwu w walce
o prawdę. W 1987 roku dyrekcję rozgłośni objął Marek Łatyński, a radio (od stycznia
1988 roku niezagłuszane) zwiększyło udział w krajowym życiu politycznym, pre-
zentując stanowisko świata opozycji w przeprowadzanych na antenie rozmowach
telefonicznych. Szczegółowo relacjonowało obrady Okrągłego Stołu, uzupełniając
informacje i komentarze podawane przez media kontrolowane przez władze. Docho-
wując wierności zasadzie rzetelności, działało na rzecz strony społecznej, stając się
jej rzecznikiem w kampanii wyborczej 1989 roku.
Niedługo później, w warunkach demokracji i pluralizmu medialnego, pojawiły się
opinie podważające sens dalszego istnienia Rozgłośni Polskiej RWE, którą kierował
wówczas Piotr Mroczyk. Argumentem na rzecz kontynuowania misji była natomiast
utrzymująca się wysoka słuchalność – na początku lat 90. systematyczny kontakt
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

POLSKA POZA POLSKĄ 379

z radiem deklarowało ponad 3 miliony Polaków. Strona amerykańska zdecydowała


się jednak na likwidację. Uroczyste zakończenie działalności rozgłośni w obecności
przedstawicieli władz państwowych i ambasadora Stanów Zjednoczonych odbyło się
w Poznaniu w czerwcu 1994 roku.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

380 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Bibliografia

Lata 1900–1918
I. Syntezy, opracowania, monografie, dzienniki, bibliografie
„Głos” 1886–1899. Bibliografia zawartości, red. M. Stokowa z zespołem, Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, Wrocław 1955.
„Głos” 1900–1905. Bibliografia zawartości, red. S. Wojtasiewicz, Zakład Narodowy im. Ossoliń-
skich, Wrocław 1954.
„Krytyka” 1899–1914. Bibliografia zawartości, opr. W. Suchodolski, Zakład Narodowy im. Osso-
lińskich, Wrocław 1953.
Brykalska M., Aleksander Świętochowski, t. 1–2, PIW, Warszawa 1987.
Czapliński M., Adam Napieralski 1861–1928. Biografia polityczna, Zakład Narodowy im. Osso-
lińskich, Wrocław 1974.
Dybczyński T., Józef Piłsudski jako publicysta i historyk, wydane nakładem Związku Rezerwistów,
Warszawa 1934.
Grosfeld L., Polityka państw centralnych wobec sprawy polskiej w I wojnie światowej, PWN,
Warszawa 1962.
Gzella G., Procesy sądowe redaktorów „Gazety Grudziądzkiej” (1894–1914), „Rocznik Historii Prasy
Polskiej” (dalej: RHPP) 2007, nr 2.
Jakubowska U., Prasa narodowej demokracji w dobie zaborów, PWN, Warszawa 1988.
– , Twórca „Kuriera poznańskiego” (Marian Seyda), „Kwartalnik Historii Prasy Polskiej”
(dalej: „KHPP”) 1992 nr 3–4.
Jankowski Cz., Na ostrzu sprawiedliwości, skł. E. Wende, Warszawa 1918.
Jarowiecki J., Prasa ugrupowań politycznych we Lwowie w okresie autonomii galicyjskiej (1867–1918),
w: Kraków Lwów. Książki, czasopisma, biblioteki XIX i XX wieku (dalej: Kraków Lwów), t. V,
red. J. Jarowiecki, Wydawnictwo Naukowe AP, Kraków 2001.
Kmiecik Z., Prasa polska w rewolucji 1905–1907, PWN, Warszawa 1980.
– , Prasa warszawska w latach 1908–1918, PWN, Warszawa 1981.
– , Tygodnik „Prawda” w latach 1908–1915, „Przegląd Humanistyczny” 1976, nr 2.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

BIBLIOGRAFIA 381

– , Program polityczny „Głosu Warszawskiego” (1908–1909) i „Gazety Warszawskiej (1909–1915),


PWN, Warszawa 1980.
Molenda J., Piłsudczycy a Narodowi Demokraci 1908–1918, Książka i Wiedza, Warszawa 1980.
Mroczko M., Stanisław Kozicki (1876–1958). Biografia polityczna, Wydawnictwo Uniwersytetu
Gdańskiego, Gdańsk 1999.
Myśliński J., Kalendarium polskiej prasy, radia i telewizji, BelStudio, Warszawa 2004.
– , Początek I wojny światowej w świetle prasy polskiej w zaborze rosyjskim, „Dzieje Najnow-
sze” 2004 nr 3.
Myśliński J., Prasa Galicji w dobie autonomicznej 1867–1918, IBL PAN, Warszawa 1972.
– , Studia nad polską prasą społeczno–polityczną w zachodniej Galicji w latach 1905–1914,
PWN, Warszawa 1970.
Nałkowska Z., Dzienniki 1909–1917, t. 2, red. H. Kirchner, Czytelnik, Warszawa 1976.
Prasa polska 1864–1918, red. J. Łojek, PWN, Warszawa 1976.
Ryńca M., Suleja W., Władysław Studnicki, w: Polski Słownik Biograficzny 2007, red. A. Roma-
nowski, t. 45, z. 1 184, Instytut Historii PAN, Warszawa 2007.
Rzymowski W., W walce i burzy. Tadeusz Hołówko na tle epoki, nakł. autora, skł. gł. Księgarnia
Książnica-Atlas, Warszawa 1933.
Seniów J., Dzienniki krakowskie w czasie Wielkiej Wojny (1914–1918), w: Kraków – Lwów: książki,
czasopisma, biblioteki XIX i XX wieku, t. VI, cz. 2, red. J. Jarowiecki, Wydawnictwo Naukowe
AP, Kraków 2003.
Śliwa M., Feliks Perl, Książka i Wiedza, Warszawa 1988.
Tobera M., „Wesołe gazetki”: prasa satyryczno–humorystyczna w Królestwie Polskim w latach
1905–1914, PWN, Warszawa 1988.
Toczek A., Związek Dziennikarzy Polskich we Lwowie (1909–1914) jako pierwsza korporacja dzien-
nikarska o charakterze ogólnopolskim, w: Kraków – Lwów: książki, czasopisma, biblioteki
XIX i XX wieku, t. VII, red. H. Kosętka, Wydawnictwo Naukowe AP, Kraków 2005.
Z dziejów prasy socjalistycznej w Polsce, PPS, Warszawa 1919.

Lata 1918–1939
I. Syntezy, opracowania, monografie
„Niepodległość” (1929–1939). Pismo, twórcy, środowisko, red. P. Samuś, Novum, Płock 2007.
Adamczyk A., Bogusław Miedziński(1891–1972). Biografia polityczna, Adam Marszałek, Toruń
2000.
Andrzej Paczkowski, „Geografia polityczna” prasy polskiej 1918–1939, „Rocznik Historii Czaso-
piśmiennictwa Polskiego” (dalej: „RHCzP”) 1970, nr 4.
Brzoza Cz., Polityczna prasa krakowska 1918–1939, Rozprawy habilitacyjne – Uniwersytet Jagie-
loński, Kraków 1990.
Chmielewska L., Wincenty Rzymowski (1883–1950). Biografia publicysty i polityka, Europejskie
Centrum Edukacyjne, Warszawa 2008.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

382 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Cieślikowa A., O radio dla Kresów. Radiofonizacja i plany budowy rozgłośni Polskiego Radia na
Wołyniu w latach 30. XX w. „Z dziejów polskiej radiofonii” 2005/2006, nr 2.
Comte H., Zwierzenia adiutanta. W Belwederze i na Zamku, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza,
Warszawa 1976.
Figiel W., Syndykat Dziennikarzy Krakowskich 1933–1939, „Zeszyty Prasoznawcze” 1980, nr 4.
Habielski R., Dokąd nam iść wypada? Jerzy Giedroyc od „Buntu Młodych” do „Kultury”, Więź, War-
szawa 2006.
Gołota J., Jędrzej Moraczewski. Pierwszy premier II Rzeczpospolitej, Ostrołęckie Towarzystwo Naukowe
im. Adama Chętnika, Ostrołęka 2002.
Jakubowska U., Oblicze ideowo-polityczne „Gazety Warszawskiej” i „Warszawskiego Dziennika Naro-
dowego” w latach 1918–1939, PWN, Warszawa 1984.
Jarowiecki J., Typologia i statystka prasy lwowskiej w latach 1864–1939, w: Kraków Lwów, t. IV, red.
J. Jarowiecki, Wydawnictwo Naukowe WSP, Kraków 1999.
Jaruzelski J., Stanisław „Cat” Mackiewicz 1896–1966. Wilno, Londyn, Warszawa, Instytut Kultury,
Warszawa 1994.
Kaszuba E., System propagandy państwowej obozu rządzącego w latach 1926–1939, Adam Marszałek,
Toruń 2004.
Kwiatkowski M. J., Narodziny Polskiego Radia. Radiofonia w Polsce w latach 1918–1929, PWN,
Warszawa 1972.
Lechicki Cz., Krakowski „Głos Narodu” w latach 1914–1939, „Studia Historyczne” 1973, nr 3.
Majchrowski J., Silni–zwarci–gotowi. Myśl polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego, PWN,
Warszawa 1985.
Mazur G., Życie polityczne polskiego Lwowa 1918–1939, Księgarnia Akademicka, Kraków 2007.
Miazek R., Przeminęło z radiem. Opowieść o Zygmuncie Chamcu – założycielu i pierwszym dyrek-
torze Polskiego Radia, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, Rzeszów
2005.
Mysłek W., Kościół katolicki w Polsce w latach 1918–1939. Zarys historyczny, Książka i Wiedza,
Warszawa 1966.
Na śląskiej fali 1927–1977, red. W. Szewczyk, Śląsk, Katowice 1977.
Nałęcz D. i T., Prasowa działalność piłsudczyków, „KHPP”, 1979 nr 4.
Nałęcz D., „Droga” jako platforma kształtowania się ideologii piłsudczyków, „Przegląd Historyczny”,
1975 z. 4.
– , Zawód dziennikarza w Polsce 1918–1939, PWN, Warszawa 1982.
Notkowski A., Pod znakiem trzech strzał. Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej w latach 1918–1939,
Wydawnictwo Edukacyjne, Kraków 1997.
– , Prasa prowincjonalna Drugiej Rzeczpospolitej (1918–1939), PWN, Warszawa 1982.
– , Prasa w systemie propagandy rządowej. Studium techniki władzy, PWN, Warszawa 1987.
Notowski A., Władyka W., Państwo–partie–prasa w Drugiej Rzeczpospolitej, „KHPP” 1982 nr 3/4.
Orzechowski M., Wojciech Korfanty. Biografia polityczna, Zakład Narodowy im. Ossolińskich,
Wrocław 1975.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

BIBLIOGRAFIA 383

Paczkowski A., Prasa codzienna Warszawy w latach 1918–1939, PIW, Warszawa 1983.
Paczkowski A., Prasa polska w latach 1918–1939, PWN, Warszawa 1980.
– , Prasa w kulturze politycznej Drugiej Rzeczpospolitej. Problemy i propozycje badawcze,
„KHPP” 1980 z. 2.
– , Prasa w kulturze politycznej Drugiej Rzeczypospolitej. Problemy i propozycje badawcze,
„KHPP” 1980 nr 2.
– , Prasa w życiu politycznym Drugiej Rzeczpospolitej, „Dzieje Najnowsze” 1978 nr 3.
– , Prasa polityczna ruchu ludowego (1918–1939), PWN, Warszawa 1970.
Pelpliński W., Prasa pomorska w Drugiej Rzeczpospolitej 1920–1939. System funkcjonowania i obli-
cze społeczno–polityczne prasy polskiej, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1987.
– , Oblicze społeczno–polityczne „Słowa Pomorskiego” w latach 1920–1939, Zakład Narodowy
im. Ossolińskich, Wrocław 1978.
Piątkowski L., Związek Radziecki w publicystyce polskiej 1922–1928. Społeczeństwo, polityka, gospo-
darka, Wydawnictwo UMCS, Lublin 1992.
Pietrzak J., Radykalny piłsudczyk. Biografia Wojciecha Stpiczyńskiego, Semper, Warszawa 2001.
Pietrzak M., Reglamentacja wolności prasy w Polsce (1918–1939), Książka i Wiedza, Warszawa
1963.
Poczet dziennikarzy i publicystów polskich XX wieku, „KHPP” 1992 nr 3–4.
Przybylski H., Chrześcijańska Demokracja i Narodowa Partia Robotnicza w latach 1926–1937,
PWN, Warszawa 1980.
Pyka G., Polityka w twórczości Ksawerego Pruszyńskiego, Uniwersytet Śląski, Katowice 1981.
Rudnicki Sz., Obóz Narodowo Radykalny, Czytelnik, Warszawa 1985.
Rudziński E., Informacyjne agencje prasowe w Polsce 1926–1939, PWN, Warszawa 1970.
Seniów J., W kręgu piłsudczyków. Poglądy ideowo–polityczne „Gazety Polskiej”(1929–1939), Wydaw-
nictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1998.
Śliwa M., Myśl polityczna Mieczysława Niedziałkowskiego (1893–1940), PWN, Warszawa 1980.
Tobera M., Antyskamandryta (Stanisław Piasecki), „KHPP” 1992 nr 3–4.
Toczek A., Krakowski „Naprzód” i jego polityczne oblicze 1914–1934, Wydawnictwo Naukowe WSP,
Kraków 1997.
Trepiński A., Cenzura w prasie warszawskiej przed drugą wojną światową, „RHCzP” 1972 nr 1.
Turek W., Arka Przymierza. Wojciech Wasiutyński 1910–1994. Biografia polityczna, Arcana, Kra-
ków 2008.
Ujazdowski K. M., Żywotność konserwatyzmu. Idee polityczne Adolfa Bocheńskiego, Iskry, War-
szawa 2005.
Waingertner P., „Naprawa” 1926–1939. Z dziejów obozu pomajowego, Semper, Warszawa 1999.
Wierzbicka M., Problematyka „Przełomu” w latach 1926–1935, „RHCzP” 1963, t. 3, z. 1.
Władyka W., Krew na pierwszej stronie. Dzienniki sensacyjne Drugiej Rzeczpospolitej, Czytelnik,
Warszawa 1982.
Wrona G., Konfiskaty prasy krakowskiej w latach 1932–1939, „RHPP” 2007, nr 1.
Żarnowski J., Polska Partia Socjalistyczna w latach 1935–1939, Książka i Wiedza, Warszawa 1965.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

384 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

II. Źródła
1. Prasa
„Prasa” (1930–1939); gazety i czasopisma przywoływane w tekście.

2. Akty prawne, archiwalia, dokumenty, wspomnienia, publicystyka


Bączkowski W., O wschodnich problemach Polski, red. J. Kłoczkowski, P. Kowal, Ośrodek Myśli
Politycznej Księgarnia Akademicka, Warszawa 2000.
Grzędziński J., „Czarno na białem” (1937–1939). Wspomnienia naczelnego redaktora, „RHCzP”
1965 z. 1.
Komisariat Rządu na m.st. Warszawę, Nakłady i konfiskaty prasy 1928, 1931–1938, w zbiorach
Pracowni Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego XIX i XX w. IBL PAN.
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej (1921; 1935).
Koźniewski K., Historia co tydzień. Szkice o tygodnikach społeczno–kulturalnych, t.1, Czytelnik,
Warszawa 1976.
Muszyński E., Ludzie i czasy „Czasu”, Adam Marszałek, Toruń 2003.
Nie szablą, lecz piórem. Batalie publicystyczne II Rzeczpospolitej, red. Nałęcz D., Wydawnictwo
IBL, Warszawa 1993.
Nowakowski J., Materiały do historii powstania i działalności organizacji dziennikarskich w latach
1918–1939. Dekrety prasowe 1926–1927, w zbiorach Pracowni Historii Czasopiśmiennictwa
Polskiego XIX i XX w. IBL PAN.
Prawo prasowe. Dekret Prezydenta PR z 21 listopada 1938 r. „Dziennik Ustaw Rzeczpospolitej Pol-
skiej”, nr 89, poz. 608 oraz edycja Dekretu z komentarzem Tadeusza Cypriana, Poznań 1939.
Radio-Informator. Kalendarz-przewodnik radiosłuchacza na rok 1939, Wydawnictwa Rok II, red.
E. Świerczewski, Warszawa 1939.
Rawicz J., Do pierwszej krwi, Czytelnik, Warszawa 1974.
Słonimski A., Alfabet wspomnień (wyd. II), PIW, Warszawa 1989.
Świtalski K., Diariusz 1919–1935, red. A. Garlicki, R. Świątek, Czytelnik, Warszawa 1992.
Ustawodawstwo prasowe, zebrał i oprac. Leon Zieleniewski Skład Główny w Księgarni F. Hoesicka,
Warszawa 1933.
Wasiutyński W., Prawą stroną labiryntu. Fragmenty wspomnień, red. W. Turek, Exter, Gdańsk 1996.
Zamiary, przestrogi, nadzieje. Wybór publicystyki. „Bunt Młodych”, „Polityka” 1931–1939, red.
R. Habielski, J. Jaruzelski, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2008.
Zbyszewski W. A., Gawędy o ludziach i czasach przedwojennych, Czytelnik, Warszawa 2000.
Zgromadzenie w obronie wolności słowa w Warszawie 26 XI 1929; red. E. Rudziński, „RHCzP” 1966 nr 2.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

BIBLIOGRAFIA 385

Lata 1939–1945
I. Syntezy, opracowania, monografie
Cieślikowa A., Prasa okupowanego Lwowa, Neriton, Warszawa 1997.
Ciołkoszowa L., Publicystyka, w: Literatura polska na obczyźnie 1940–1960, t. 2; wyd. staraniem
Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, pod red. Tymona Terleckiego, B. Świderski, Londyn
1965.
Cytowska E., Szkice z dziejów prasy pod okupacją niemiecką (1939–1945), PWN, Warszawa 1986.
Golka B., Prasa konspiracyjna ruchu ludowego 1939–1945, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza,
Warszawa 1975.
Hryciuk G., „Gazeta Lwowska” 1941–1944, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław
1992.
Korboński S., Polskie państwo podziemne, Instytut Literacki, Paryż 1975.
Kowalik J., Czasopiśmiennictwo, w: Literatura polska na obczyźnie 1940–1960, t. 2; wyd. staraniem
Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, pod red. Tymona Terleckiego, B. Świderski, Londyn
1965.
Król C. E., Propaganda i indoktrynacja narodowego socjalizmu w Niemczech 1919–1945. Studium
organizacji, treści, metod i technik masowego oddziaływania, Rytm, Warszawa 1999.
Kunert A. K., Ilustrowany przewodnik po Polsce podziemnej 1939–1945, PWN, Warszawa 1996.
Kwiatkowski M. J., Polskie Radio w konspiracji 1939–1944, PIW, Warszawa 1989.
– , Wrzesień 1939 w Warszawskiej Rozgłośni Polskiego Radia, PIW, Warszawa 1984.
Lewandowska S., Polska konspiracyjna prasa informacyjno–polityczna 1939–1945, Czytelnik,
Warszawa 1982.
– , Prasa okupowanej Warszawy 1939–1945, IH PAN, Warszawa 1992.
– , Prasa polskiej emigracji wojennej 1939–1945, Czytelnik, Warszawa 1993.
Mazur G., Biuro Informacji i Propagandy SZP–ZWZ–AK 1939–1945, PAX, Warszawa 1987.
Musialik W., Michał Grażyński 1890–1965. Biografia polityczna, Instytut Śląski, Opole 1989.
Ney-Krwawicz M., Komenda Główna Armii Krajowej 1939–1945, PAX, Warszawa 1990.
Nowak J. (Jeziorański Z.), Kurier z Warszawy, Odnowa, Londyn 1978.
Prasa polska 1939–1945, red. J. Jarowiecki, PWN, Warszawa 1980.
Urbański A., Jeden system – dwie publiczności. Niemiecka propaganda w okupowanej Warszawie
w latach 1939–1944, w: Instytucje-publiczność-sytuacje lektury, t. 3, red. J. Kostecki, BN, War-
szawa 1991.
Winnicka H., Tradycja a wizja Polski w publicystyce konspiracyjnej, Ludowa Spółdzielnia Wydaw-
nicza, Warszawa 1980.
Wójcik W., Prasa gadzinowa Generalnego Gubernatorstwa (1939–1945), Wydawnictwo Naukowe
WSP, Kraków 1988.

II. Publicystyka, wspomnienia


Pruszyński K., Wybór pism 1940–1945, Polonia Book Found, Londyn 1989.
Wojewódzki M., W tajnych drukarniach Warszawy 1939–1944: wspomnienia, PIW, Warszawa 1978.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

386 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Lata 1945–1989
I. Syntezy, opracowania, monografie, słowniki
Artyści a Służba Bezpieczeństwa. Aparat bezpieczeństwa wobec środowisk twórczych, red. R. Klemen-
towski, S. Ligarski, IPN, Wrocław 2008.
Andrzejewski M., Marzec 1968 w Trójmieście, IPN, Warszawa–Gdańsk 2008.
Bafia J., Prawo o cenzurze, Książka i Wiedza, Warszawa 1983.
Bartoszcze R., Komunikowane masowe w Polsce w latach 1980–1981. Zarys problematyki, „Edukacja
Polityczna”, 1990 z. 15.
Bębenek St., Myślenie o przeszłości, PIW, Warszawa 1981.
Bikont A., Szczęsna J., Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu, Pruszyński i Spółka, War-
szawa 2006.
Był taki dziennik „Sztandar Młodych”, red. W. Borsuk, Nowy Świat, Warszawa 2006.
Cenckiewicz S., Gontarczyk P., „Słowo harcerza”. Kazimierz Koźniewski (1919–2005), agent „33”
i tygodnik „Polityka”, „Arkana” 2007 nr 74–75.
Centkowski J., Z dziejów prasy Stronnictwa Demokratycznego w Polsce Ludowej, „Materiały pomoc-
nicze do historii dziennikarstwa Polski Ludowej” (dalej: „Materiały”), Uniwersytet Warszawski,
t. VI, Warszawa 1976.
Ciborska E., Dziennikarze z władzą (nie zawsze) w parze, Elipsa, Warszawa 1998.
Ciećwierz M., Polityka prasowa 1944–1948, PWN, Warszawa 1989.
Cieśliński M., Piękniej niż w życiu. Polska Kronika Filmowa 1944–1994, Trio, Warszawa 2006.
Dudek A., Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988–1990,
Arcana, Kraków 2004.
Dudek A., Pytel G., Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej, Aneks, Londyn 1990.
Eisler J., List 34, PWN, Warszawa 1993.
Fijałkowska B. Polityka i twórcy (1948–1959), PWN, Warszawa 1985.
–, Borejsza i Różański. Przyczynek do dziejów stalinizmu w Polsce, Wyższa Szkoła Pedago-
giczna w Olsztynie, Olsztyn 1995.
Fik M., Kultura polska po Jałcie. Kronika1944–1981, Polonia, Londyn 1989.
Friszke A., Opozycja polityczna w PRL 1945-1980, Aneks, Londyn 1994.
– , „Tygodnik Solidarność” 1981, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 2005 nr 7–8.
– , Zaczęło się od „Robotnika”, „Gazeta Wyborcza” 29–30 IX 2007.
Goban-Klas T., Niepokorna orkiestra medialna. Dyrygenci i wykonawcy polityki informacyjnej
w Polsce po 1944 r., tłum. Anna Minczewska- Przeczek, Oficyna Wydawnicza Aspra-Jr, War-
szawa 2004.
Główny Urząd Kontroli Prasy 1945–1949, opr. D. Nałęcz, Instytut Studiów Politycznych PAN, War-
szawa 1994.
Grabowska A., Łódzki marzec, w: „Kultura” (Paryż) 1969, nr 5/260.
Holzer J., „Solidarność”1980–1981. Geneza i historia, Instytut Literacki, Paryż 1984.
Jagiełło M., Próba rozmowy, t. 1 Szkice o katolicyzmie odrodzeniowym i „Tygodniku Powszechnym”
1945; t. 2 „Tygodnik Powszechny” i komunizm 1945–1953, BN, Warszawa 2001
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

BIBLIOGRAFIA 387

Jakubowski J., Struktura o zadania komórki organizacyjnej KC PZPR zajmującej się prasą (1949–1972),
„Materiały”, t. XII, Warszawa 1988.
Janowski W., Kochański A., Informator o strukturze i obsadzie personalnej centralnego aparatu
PZPR 1948–1990, red. K. Persaka, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2000.
Karpiński J., Dziwna wojna, Instytut Literacki „Pomost”, Paryż-Warszawa 1990.
– , Portrety lat. Polska w odcinkach 1944–1988, Polonia, Londyn 1989.
Kledzik M., Rzecz o „Rzeczpospolitej”, Presspublica, Warszawa 2006.
Korotyński H., Spotkania Władysława Gomułki z dziennikarzami, „Zeszyty prasoznawcze” 1986
nr 2.
Kościński P., Powstanie „Kuriera Polskiego” i przemiany w prasie Stronnictwa Demokratycznego
w latach pięćdziesiątych, „Materiały” t. XVII, Warszawa 1992.
Kozieł A., Studium o polityce prasowej PZPR w latach 1948–1957, Uniwersytet Warszawski, War-
szawa 1991.
– , Za chwilę dalszy ciąg programu… Telewizja Polska czterech dekad 1952–1981, Oficyna
Wydawnicza Aspra-Jr, Warszawa 2003.
Krajewski A., Między współpracą a oporem. Twórcy kultury wobec systemu politycznego PRL
(1975–1980), Trio, Warszawa 2004.
Krawczyk A., Pierwsza próba indoktrynacji. Działalność Ministerstwa Informacji i Propagandy
w latach 1944–1947, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 1994.
Kwiatkowski M. J., Powojenna odbudowa Polskiej Radiofonii, „Materiały”, t. 1, Warszawa 1971.
Kupiecki R., „Natchnienie milionów”. Kult Stalina w Polsce 1944–1956, WSiP, Warszawa 1993.
Kuśnierski S., Propaganda polityczna PPR w latach 1944–1948, Książka i Wiedza, Warszawa 1976.
Kwiek J., Marzec 1968 w Krakowie, Księgarnia Akademicka, Kraków 2008.
Łatyński M., Nie paść na kolana: szkice o opozycji lat czterdziestych, Piechur, Warszawa 1987.
Łopieńska B. N., Porwanie „Europy”, „Res Publica” 1987 nr 2.
Łopieńska B. N., E., Stare numery, Aneks, Londyn 1986.
Majchrzak G., Z dziejów „Tygodnika Solidarność”. Rozpracowanie „Tygodnika Solidarność” przez
Służbę Bezpieczeństwa 1980–1982, IPN, Warszawa 2007.
Marzec 1968. Trzydzieści lat później, red. M. Kula, P. Osęka, M. Zaremba, t.1–2, PWN, Warszawa 1998.
Mazur M., Kampania prasowa w związku z wydarzeniami w Radomiu i Ursusie w czerwcu1976, „Prze-
gląd Historyczny” 2002, nr 2.
Mazur M., Propagandowy obraz świata. Polityczne kampanie prasowe w PRL 1956–1980, Trio,
Warszawa 2003.
– , Polityczne kampanie prasowe w okresie rządów Władysława Gomułki, Lubelskie Towa-
rzystwo Naukowe, Lublin 2004.
Micewski A., Współrządzić czy nie kłamać? PAX i Znak w Polsce 1945–1976, Libella, Paryż 1978
Mielczarek T., Od „Nowej Kultury” do „Polityki”. Tygodniki społeczno–kulturalne i społeczno–poli-
tyczne PRL, Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej, Kielce 2003.
Myśliński J., Mikrofon i polityka. Z dziejów radiofonii polskiej 1944–1960, IBL, Warszawa 1990
Natanson J., Tygodnik „Odrodzenie” 1944–1950, PWN, Warszawa 1987.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

388 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Opozycja w PRL. Słownik biograficzny 1956–1989, t. 1–3, red. Jan Skórzyński, Ośrodek „Karta”,
Warszawa 2000–2006.
Osęka P., Syjoniści, inspiratorzy, wichrzyciele. Obraz wroga w propagandzie Marca 1968, Żydowski
Instytut Historyczny, Warszawa 1999.
Orłoś K., O wolności słowa i o cenzurze po ratyfikacji paktów praw człowieka, „Zapis” 1977 nr 4.
Paczkowski A. (jako Jakub Perkal), Polityczna historia prasy w Polsce w latach 1944–1984, w: 40 lat
władzy komunistycznej w Polsce, red. I. Lasota, Polonia, Londyn 1986.
Paczkowski A., Cenzura 1946–1949. Statystyka działalności, „Zeszyty Historyczne” 1996 nr 116.
– , Wojna polsko–jaruzelska. Stan wojenny w Polsce 13 XII 1981–22 VII 1983, Pruszyński i
Spółka, Warszawa 2006.
Pawlicki A., Kompletna szarość. Cenzura w latach 1965–1972. Instytucja i ludzie, Trio, Warszawa 2001.
Payrehin M., Społeczny obieg informacji w warunkach stanu wojennego w Polsce, „Edukacja Poli-
tyczna” 1990 z. 15.
Persak K., Sprawa Henryka Hollanda, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2006.
Pokorna-Ignatowicz K., Telewizja w systemie politycznym i medialnym PRL. Między polityką
a widzem, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2003.
Polska 1986–1989: koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji, Miedzeszyn 21-23
października 1999, t. 1, 3, red. P. Machcewicz; A. Dudek, A. Friszke, Trio, Warszawa 2002.
Radzikowska Z., Z historii walki o wolność słowa w Polsce. Cenzura w PRL w latach 1981–1987,
Universitas, Kraków 1990.
Rafalska D., Między marzeniami a rzeczywistością. Tygodnik „Po prostu” wobec głównych proble-
mów społecznych Polski w latach 1955–1957, Neriton, Warszawa 2008.
Rokicki K., Służba Bezpieczeństwa wobec inteligencji od Października’56 do Marca ’68, „Pamięć
i Sprawiedliwość” 2006 nr 2/10.
Siedlecka J., Kryptonim „Liryka”. Bezpieka wobec literatów, Prószyński i Sk-a, Warszawa 2008.
Skórzyński J., Jesień 1988. Gra na przeczekanie, „Zeszyty Historyczne” 2008 nr 165.
Słomkowska A., Koncepcje na temat nowego modelu prasy i roli dziennikarstwa w latach 1944–1945,
„Materiały”, z. X, Warszawa 1978.
– , Prasa w PRL. Szkice historyczne, PWN, Warszawa 1980.
Solidarność podziemna 1981–1989, red. A. Friszke, ISP PAN, Warszawa 2006.
Stola D., Kampania antysyjonistyczna w Polsce 1967–1968, Instytut Studiów Politycznych PAN,
Warszawa 2000.
Tom specjalny z okazji 40–lecia „Trybuny Ludu”, „Materiały” t. XIX, Warszawa 1988.
W służbie propagandy. Polska Agencja Prasowa w latach 1944–72 – wybór dokumentów i biuletynów,
red. Renata Piasecka–Strzelecka, Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej, Kielce 2007.
Władyka W., Na czołówce. Prasa w październiku 1956 roku, PWN, Warszawa 1989.
Władyka W., Polityka i jej ludzie, Spółdzielnia Pracy „Polityka”, Warszawa 2007.
Wrona J, Kampania wyborcza i wybory do Sejmu Ustawodawczego 19 stycznia 1947 roku, Wydaw-
nictwa Sejmowe, Warszawa 1999.
Ziółkowska A., Proces Melchiora Wańkowicza 1964, Nowe Wydawnictwo Polskie, Warszawa 1990.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

BIBLIOGRAFIA 389

II. Źródła
1. Prasa
„Prasa Polska” (wybrane numery z lat 1947–1989); gazety i czasopisma cytowane w tekście.

2. Wspomnienia, dzienniki, dokumenty drukowane, publicystyka,


wywiady, przemówienia, bibliografie
Alfabet Urbana, Warszawa b.d.w.
Barański M., Tajemnice DT [Dziennika Telewizyjnego], Warszawa b.d.w.
Chojnacki W., Bibliografia polskich publikacji podziemnych wydawanych pod rządami komu-
nistycznymi w latach 1939–1941 oraz 1944–1953. Czasopisma, druki zwarte, druku ulotne,
Warszawa 1996.
Czarna księga cenzury PRL, t. 1–2, oprac. T. Strzyżeski, Londyn 1978.
Fikus D., Foksal ’81, b.m.w. 1989.
Gomułka W., Przemówienia. Styczeń 1963–lipiec 1964, Książka i Wiedza, Warszawa 1964.
Jajakobyły. Spowiedź życia Jerzego Urbana, red. P. Ćwikliński, P. Gadzinowski, BGW, Warszawa 1992.
Kamińska J., Bibliografia publikacji podziemnych w Polsce 13 XII 1981–VI 1985, Editions Spotkania,
Paryż 1988.
Kisielewski S., Dzienniki, Iskry, Warszawa 1997.
Klominek A., Życie w „Przekroju”, Most, Warszawa 1995.
Korotyński H., Wspomnienia, „Materiały” , t. XIII, Warszawa 1990.
Kowalska A., Dzienniki 1927–1969, red. P. Kądziela, Iskry, Warszawa 2008.
Miesiące walki. Zygmunt Augustyński. Oprac. J. Augustyńska, „Solidarność” Rolników Indywidual-
nych, Warszawa 1990.
Najder Z., RWE 1982–1987. Zapiski dyrektora (maszynopis w posiadaniu autora).
Osęka P., Z Wałęsy zrobię marmoladę, „Gazeta Wyborcza” 29–30 XI 2008 Popiel K., Od Brześcia
do „Polonii”, Odnowa, Londyn 1967.
Porozumienia gdańskie, Gdańsk 1981.
Porozumienia Okrągłego Stołu, red. W. Salmonowicz, NSZZ „Solidarność” Region Warmińsko-
-Mazurski, Olsztyn 1989.
Rakowski M. F., Dzienniki polityczne 1958–1962, Iskry, Warszawa 1998.
– , Dzienniki polityczne 1963–1966, Iskry, Warszawa 1999.
– , Dzienniki polityczne 1967–1968, Iskry, Warszawa 1999.
– , Dzienniki polityczne 1979–1981, Iskry, Warszawa 2004.
– , Dzienniki polityczne 1984–1986, Iskry, Warszawa 2005.
– , Dzienniki polityczne 1987–1990, Iskry, Warszawa 2005.
– , Dzienniki polityczne, 1972–1975, Iskry, Warszawa 2002.
– , Dzienniki polityczne, 1981–1983, Iskry, Warszawa 2004.
– , Jak to się stało, BGW, Warszawa 1991.
– , Rzeczpospolita na progu lat osiemdziesiątych, PIW, Warszawa 1981.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

390 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Rudzińska A., O moją Polskę. Pamiętniki 1939–1991, Wydawnictwo Akademickie Centrum Gra-
ficzno-Marketingowe Lodart S.A., Warszawa–Łódź 2003.
Sprawozdanie Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy w Kielcach za rok 1946, „Materiały”,
z. IX, Warszawa 1978.
Stenogram Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich 29–31 paź-
dziernika 1980 r., bdimw.
Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988–1989, red. S. Perz-
kowski, Aneks, Londyn 1994.
Torańska T., Oni, Aneks, Londyn 1985.
Tyrmand L., Dziennik 1954, Polonia Book Fund, Londyn 1980.
– , Fryzury Mieczysława Rakowskiego, „Kultura” (Paryż) 1967 nr 10/240.
– , Kopanie i mówienie, „Kultura” (Paryż) 1968 nr 5/247.
Unger L., Intruz, Warszawa 2003.
Wieczorkowski A., Mój PRL, KAW, Warszawa 2001.
Wspomnienia niekontrolowane. Z historii PRL – Dziennikarze, cz. II, opr. J. Waglewski, Słowo–
Obraz–Terytoria, Warszawa 2006.
Zabłocki J., Dzienniki 1956–1965, t. I, Warszawa 2008.
Zakrzewski T., Dziennik telewizyjny. Grzechy i grzeszki, Książka i Wiedza, Warszawa 2003.
Żakowski J., Pół wieku pod włos, czyli życie codzienne „Tygodnika Powszechnego” w czasach heroicz-
nych, Znak, Kraków 1999.

III. Materiały archiwalne. Archiwum Akt Nowych, Warszawa


„Gazeta Ludowa”; AAN, GUKPPiW, sygn. 3.
Oceny prasy katolickiej 1948,1949,1950; AAN, GUKPPiW, sygn. 122.
Oceny prasy warszawskiej 1950, AAN, GUKPPiW, sygn. 123a;123b.
Przeglądy ingerencji, przeglądy przeoczeń. Lata 1958,1959; AAN, GUKPPiW, sygn. 656.
Organizacja GUKPPiW (1964–1968); AAN; GUKPPiW, sygn. 893.
Przeglądy ingerencji i przeoczeń w publikacjach periodycznych, nieperiodycznych, rok 1968; AAN,
GUKPPiW, sygn. 834.
Przeglądy ingerencji i przeoczeń w publikacjach periodycznych, nieperiodycznych, drukach ulotnych
itp. 1970 r.; AAN, GUKPPiW, sygn. 903.
Przeglądy ingerencji 1971–1972 r.; AAN, GUKPPiW, sygn. 1099.
Informacje miesięczne o dokonanych ingerencjach, 1985 r., AAN, GUKPPiW, sygn. 1915.
Informacje miesięczne o dokonanych ingerencjach, 1985 r., AAN, GUKPPiW, sygn. 1996.
Wydział Prasy, Radia i Telewizji. Działalność merytoryczna Wydziału [1974] 1975, PZPR, sygn.
XXXIII–33.
Wydział Prasy, Radia i Telewizji. Działalność merytoryczna Wydziału VI 1976, PZPR, sygn. XXXIII–41.
Wydział Prasy, Radia i Telewizji. Działalność merytoryczna Wydziału VII 1976, PZPR, sygn. XXXIII–42.
Wydział Prasy, Radia i Telewizji. Interkosmos 1978, PZPR, sygn. XXXIII–167.
Wydział Prasy, Radia i Telewizji. XXXV– lecie PRL, 1979, PZPR, sygn. XXXIII–160.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

BIBLIOGRAFIA 391

Emigracja 1945–1989
I. Syntezy, opracowania, monografie
50 lat Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Materiały sesji jubileuszowej, red. D. Nałęcz, NDAP,
Warszawa 2003.
Aktualność przesłania paryskiej „Kultury” w dzisiejszej Europie. Zbiór studiów, red. Ł. Jasina,
J. Kłoczowski, A. Gil, Towarzystwo Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej, Lublin 2007.
Berberyusz E., Książę z Maisons–Laffitte, Marabut, Gdańsk 1995.
Chwastyk-Kowalczyk J., Londyński „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” 1944–1989. Gazeta
codzienna jako środek przekazu komunikatów kulturowych, Wydawnictwo Uniwersytetu
Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego, Kielce 2008.
Dopóki jest „Dziennik” – jestem, red. K. Bzowska, wstęp R. Habielski, Polska Fundacja Kulturalna,
Londyn 2000.
Habielski R., Dokąd nam iść wypada? Jerzy Giedroyc od „Buntu Młodych” do „Polityki”, Towarzystwo
„Więź”, Warszawa 2006.
– , Niezłomni, nieprzejednani. Emigracyjne „Wiadomości” i ich krąg 1940–1981, PIW, Warszawa 1991.
Hofman I., Ukraina, Litwa, Białoruś w publicystyce paryskiej „Kultury”, „Forum Naukowe”, Poznań 2003.
Korek J., Paradoksy paryskiej „Kultury”. Styl i tradycje myślenia politycznego, Wydawnictwo Uniwer-
sytetu Marii Curie-Skłodowskiej Lublin 2000.
Kowalczyk A. S., Giedroyc i „Kultura”, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999.
Piątkowska-Stepaniak W., „Nowy Dziennik” w Nowym Świecie. Pismo i jego rola ideowo polityczna,
UO, Opole 2000.
Pomian K., W kręgu Giedroycia, Czytelnik, Warszawa 2000.
Semelin J., Wolność w eterze, tłum. H. Abramowicz, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-
-Skłodowskiej, Lublin 1999.
Tarka K., Mackiewicz i inni. Wywiad PRL wobec emigrantów, LTW, Łomianki 2007.
Urban G. R., Radio „Wolna Europa” i walka o demokrację. Moja wojna w czasach zimnej wojny,
tłum. M. Antosiewicz, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000.
Wejs-Milewska V., Radio Wolna Europa na emigracyjnych szlakach pisarzy: Gustaw Herling-
Grudziński, Tadeusz Nowakowski, Roman Palester, Czesław Straszewicz, Tymon Terlecki,
Arcana, Kraków 2007.

II. Publicystyka, wspomnienia, korespondencja, bibliografie


Autoportret zbiorowy. Wspomnienia dziennikarzy polskich na emigracji z lat 1945–2002, red.
W. Piątkowska–Stepaniak, UO, Opole 2003.
Dziennikarze polscy na emigracji. Wspomnienia z lat 1937–1989, red. B. Wierzbiański, W. Piątkowska-
-Stepaniak, UO, Opole 2001.
Giedroyc J., Mieroszewski J., Listy 1949–1956, cz. I–II, red. J. Krawczyk, K. Pomian, Czytelnik,
Warszawa 1999.
Kowalik J., Bibliografia czasopism polskich wydanych poza granicami kraju od września 1939 r.
t. 1–4, Lublin 1976, t. 5, KUL, Lublin 1988.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

392 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Książka o Grydzewskim. Szkice i wspomnienia, „Wiadomości”, Londyn 1971.


Łatyński M., Ogród angielski 1. Wspomnienia z Radia „Wolna Europa”, Wydawnictwo Uniwersytetu
Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1997.
Łobodowski J., Tu mówi Madryt, „Zeszyty Historyczne” 1980, nr 154.
Nowak-Jeziorański J., Polska z oddali. Wojna w eterze – wspomnienia, t. II 1956–1976, Odnowa,
Londyn 1988.
– , W poszukiwaniu nadziei, Czytelnik, Warszawa 1993.
– , Wojna w eterze. Wspomnienia, t. I 1948–1956, Przedświt, Warszawa 1986.
– , Giedroyc J., Listy 1952–1998, red. D. Platt, Towarzystwo Przyjaciół Ossolineum, Wrocław
2001.
O „Kulturze”. Wspomnienia i opinie, red. G. i K. Pomianowie, Puls, Londyn 1987.
XXX–lecie „Wiadomości”, zebrał Tymon Terlecki, nakładem „Wiadomości”, OPiM, Londyn 1957.
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS OSOBOWY 393

Indeks osobowy

A Barlicki Norbert 79, 136, Berson Jan 72


Ancerewicz Czesław 149 158 Bethmann-Hollweg
Anders Władysław, gen. Bartel Kazimierz 96 Theobald, von 32
162, 163, 168, 348, 350, Bartoszewicz Joachim 19 Bialer Seweryn 226
353, 359, 369 Bartoszewski Władysław Bida Antoni 211, 222
Andrzejewski Jerzy 90, 192, 243, 253, 284, 326, Bielatowicz Jan 162, 349, 352
91, 218, 239, 249, 255, 371, 376 Bielecki Tadeusz 347, 353
258, 298 Baudoiun Courtenay Jan, de Bielski Leon 272
Antczak Antoni 221 15 Bieńkowski Witold 195
Anusz Antoni 53 Baumritter Jerzy 265 Bieńkowski Władysław 361
Arciszewski Tomasz 32, 60, Bączkowski Włodzimierz Bieriezin Jacek 302, 366
168, 369 91, 92 Bierut Bolesław 186,
Augustyński Zygmunt 189, Bądkowski Lech 316 205, 208, 210, 226,
190, 192 Beaupré Antoni 40 229, 290, 369
Beck Józef 102, 107, 138, Bijak Jan 325, 333
B 139, 143, 299, 259 Bilik Andrzej 343
Babiuch Edward 308, 309 Bek Wiesław 267, 271, 311 Billig Wilhelm 186
Bagiński Kazimierz 136, Belina-Prażmowski Blumsztajn Seweryn 301, 330
189, 192 Władysław 126 Błażyński Zbigniew 368
Balicki Zdzisław 19, 24, 311 Bentkowski Władysław 26 Bobkowski Andrzej 365
Banach Kazimierz 155 Berbecki Leon, gen. 131 Bobrzyński Michał 40
Baranowski Władysław 54 Berezowski Zygmunt 60, Bocheński Adolf 75, 91,
Barańczak Stanisław 366 136 92, 162
Barbusse Henri 196 Berman Jakub 174, 180, Bocheński Józef
Bardecki Andrzej 299 186, 193, 204, 207, 224, (o. Innocenty Maria)
Barecki Józef 279, 311, 327 228, 229 90, 91
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

394 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Bocheński Jacek 250 Butkiewicz Henryk 48 Czerniawski Adam 355


Bocheński Tadeusz 186 Byrnes James 179, 191 Czuma Andrzej 274, 303
Bocheński Aleksander 75,
91, 195 C Ć
Boguta Grzegorz 342 Cegielski Hipolit 26 Ćwierciakiewicz Stanisław
Bojarski Wacław 158 Cerizay Gaston, de 81
Bojko Jakub 24 (ps. Stanisława
Boni Michał 336 Mackiewicza) 259 D
Borejsza Jerzy 92, 185, 195, Chaciński Józef 60, 197 Daniel Julij 362
205, 218 Chamiec Zygmunt 95, 109 Dargas Antoni 347
Borowicz Tadeusz 350 Charkiewicz Walerian 110 Daszyński Ignacy 23, 94,
Borowski Wiktor 185 Chciuk Andrzej 357 53, 115, 128, 136
Borski Jan Maurycy 44, 158 Chciuk Tadeusz 160, 373 Dawid Jan Władysław 18
Bossak Jerzy 187 Chmielowiec Michał 351, Dąb-Biernacki Stefan, gen.
Boy-Żeleński Tadeusz 72, 368 166
88, 89, 109 Chodakowski Jan 366 Dąbrowska Maria 140,
Bracken Brendan 346 Chojecki Mirosław 302, 303, 196, 197
Brandys Kazimierz 207, 240 330, 366, 367 Dąbrowski Jan 184
Braniewski Edward 236 Choynowski Piotr 53 Dąbrowski Marian 23, 48,
Bratkowska Krystyna 336 Chrapek Jan, o. 334 60, 81, 82, 107, 110, 112,
Bratkowski Stefan 303, Chruszczow Nikita 226, 229 125, 137
312, 313, 324, 333, 344 Chrzanowski Feliks 72 Dejmek Kazimierz 265
Braun Jerzy 194, 221 Chrzanowski Ignacy 39 Dembiński Henryk 92
Bregman Aleksander 347, Chrzanowski Wiesław 221 Deruga Aleksy 179
348, 354 Ciołkosz Adam 94, 136, 347, Desmoulins Camille 175
Breiter Emil 56 355, 361 Deutcher Izaak 92
Breżniew Leonid 291, Cleinow Georg, von 30, 32 Diamand Herman 137
293, 306 Cyrankiewicz Józef 230, 238, Dmowski Roman 19, 24,
Brodski Josif 363 250, 257, 271, 275 73, 86
Brodzki Stanisław 234, 236 Cywiński Bogdan 286, 316, Doboszyński Adam 126,
Broncel Zdzisław 90, 347 330 161, 167
Broniewski Władysław 92, Cywiński Stanisław 119, 135 Dobraczyński Jan 222
123, 361 Czabański Krzysztof 316 Dobrowolski Jerzy 284
Brus Włodzimierz Czapiński Kazimierz 60, Dobrowolski-Zamieński
(ps. kapral Motyka) 201 136, 158 Szczęsny 207, 243
Brystygier Julia 192, 221 Czapski Józef 365, 366 Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Buczek Karol 192 Czartoryski Adam 161 134
Budrecki Feliks 150, 151 Czaykowski Bogdan 355 Dorosz Krzysztof 366
Bugaj Ryszard 340 Czechowicz Andrzej 287, 377 Doroszewska Urszula 336
Bujak Zbigniew 330 Czechowicz Józef 90 Downarowicz Medard 133
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS OSOBOWY 395

Drawicz Andrzej 344 Fryze Feliks 18 Górecki Piotr 106, 110


Dubanowicz Edward 39 Fryze Ludwik Feliks 18, 43 Górka Olgierd 73
Dubois Stanisław 121, 136, Grabowska Alina 272, 374
158 G Grabowski Witold 117
Dygat Stanisław 239 Gajcy Tadeusz 158 Grabowski Zbigniew 159
Dziedzic Jan 268 Gałczyński Konstanty Grabski Stanisław 39, 161,
Dziewanowski Kazimierz Ildefons 90, 207 170
314, 316, 336, 342 Gaworski Henryk 269 Grabski Władysław 52
Dzwonkowski Zygmunt 61 Gebert Konstanty 336 Grażyński Michał 73, 145,
Dżilas Milovan 361 Geremek Bronisław 330, 340 146, 164, 353
Giedroyc Jerzy 41, 86, 91, Greiser Arthur 200
E 111, 123, 139, 162, 195, Grocholski Włodzimierz, hr.
Ehrenberg Kazimierz 43, 53, 240, 248, 250, 252, 259, 19
72, 86 266, 268, 314, 330, 353, Gross Jan Tomasz 366
Ehrlich Stanisław 240 355, 358, 360, 362, 363, Grosz Wiktor 152
Eichelberger Wojciech 365 Grupiński Rafał 336
336 Giełżyński Witold 44, 82, Grydzewski Mieczysław 88,
Eile Marian 196, 218, 272 109, 153 89, 90, 137, 160, 161, 169,
Erdman Jan 368 Giełżyński Wojciech 313 196, 350, 351
Estreicher Stanisław 40, Gierek Edward 248, 269, Grynberg Henryk 351
67, 74 275, 276, 278, 288, 289, Grzędziński January 92,
Evert Władysław L. 72 290, 291, 292, 293, 294, 128, 161, 261, 259, 260
296, 297, 308, 309, 311 Grzybowski Konstanty 74
F Giertych Jędrzej 353, 356 Grzymała Siedlecki Adam
Falkowska Wanda 313 Gluziński Tadeusz 136 39
Fast Howard 361 Główczyk Jan 323 Gugulski Marcin 336
Feldman Wilhelm 25 Goetel Ferdynand 72, 90 Gwiazda Andrzej 302, 318
Ferdynand Goetel 151, 350 Gołubiew Antoni 193, Gwiazda Joanna 302
Fik Marta 336 222, 223
Fikus Dariusz 236, 312, Gombrowicz Witold 302, H
314, 324, 334, 342, 344 349, 365, 366 Haecker Emil 23, 45
Filipczak Tomasz 302 Gomułka Władysław, ps. Hajnicz Artur 236, 316
Filler Witold 268, 286 Wiesław 174, 191, 194, Halpern Jan 236
Fitelberg Grzegorz 102 204, 232, 233, 234, 235, Hartwig Julia 298
Flach Józef 110 236, 237, 238, 244, 245, Hausner Artur 45
Folkierski Władysław 161 246, 247, 249, 250, 256, Hempel Jan 123
Ford Aleksander 263 257, 259, 263, 264, 265, Hennelowa Józefa 344
Franco Francisco 142, 165 266, 268, 269, 274, 277, Herbert Zbigniew 334
Frankowski Jan 195 291, 360, 361, 375, 376 Herling-Grudziński Gustaw
Frelek Ryszard 273 Gontarz Ryszard 267, 273 330, 350, 363, 365, 373
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

396 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Hermaszewski Mirosław 293 Jankowska Janina 342 Karpiński Wojciech 366


Hertz Paweł 239, 258, 298 Jankowski Czesław 33, 41 Karski Jan 169
Heydenkorn Benedykt 357 Jaroszewicz Piotr 295 Karsov Nina 260, 261
Hęciak Paweł 347 Jaroszewicz Włodzimierz 126 Kasman Leon 205, 214,
Hitler Adolf 75, 98, 102, Jaruzelski Wojciech, gen. 236, 238, 248, 272
127, 120, 200, 367 319, 320, 322, 325, 327, Kasprzycki Tadeusz, gen. 106
Hlond August 83 329, 338, 340, 341, 367, Kauzik Stanisław 110, 117,
Hłasko Józef 38 378 155
Hłasko Marek 239, 252 Jasienica Paweł 193, 221, Kąkol Kazimierz 268
Hochfeld Julian 184 222, 250, 257, 258, 266, Kąkolewski Krzysztof 230,
Hofman Michał 280 268 236
Hoffman Paweł 228, 265 Jastrun Mieczysław 239, 258 Kempner Stanisław 18
Holland Henryk 249 Jaszuński Grzegorz 184 Kędzierski Czesław 110
Hołówko Tadeusz 31, 33, 44, Jaworski Władysław Leopold Kętrzyński Wojciech 197
53, 137 22, 40 Kiełpiński Tadeusz 159
Hołyńska Julia (ps. Stefana Jedlicki Witold 252 Kirkien Leszek 349
Kisielewskiego) 266 Jeleński Konstanty 365 Kirow Siergiej 139
Hopfer Tomasz 281 Jędrzejewicz Janusz 33 Kisielewski Józef 349, 352
Hoppe Jan 111, 221 Jodko-Narkiewicz Witold 20 Kisielewski Stefan (ps. Kisiel,
Horko Tadeusz 348, 349 Jurkszus-Tomaszewska Julia Hołyńska, Tomasz
Horodyński Dominik 279 Jadwiga 357 Staliński) 193, 221, 223,
Horzyca Wilam 81, 90, 93 232, 244, 248, 257, 258,
Howzan Artur 328 K 262, 266, 267, 268, 270,
Hrabyk Klaudiusz 72, 73, Kaczmarek Czesław 222 278, 283, 284, 285, 291,
74, 134, 138, 156, 249, Kaczyński Andrzej 336 296, 299, 300, 301, 304,
353, 355 Kaczyński Zygmunt, ks. 194, 305, 326, 327, 342
Hulewicz Witold 137 221 Klasa Józef 311, 318
Kadenacy Tadeusz 366 Kleczkowski Janusz 337
I Kaden-Bandrowski Juliusz Kleszczyński Edward 134
Iłowiecki Maciej 312 56, 71, 97 Kliszko Zenon 250, 263, 267
Ipohorska Janina 272 Kalabiński Jacek 336, 378 Kobielski Dobrosław 269
Ipohorski Zygmunt 138 Kaliński Emil 98 Kobylański Tadeusz 32
Irzykowski Karol 88 Kamiński Aleksander 153 Kobyliński Szymon 255
Iwaszkiewicz Jarosław 195, Kapuściński Ryszard 236, Koc Adam 71, 74, 101, 109
241 313, 314 Kochanowicz Tadeusz 160
Karczewski Marceli 161 Kociołek Stanisław 275
J Karczmarski Jacek 378 Koestler Arthur 361
Jachacz Bohdan 339, 342 Karpiński Jakub Kolbe Maksymilian, św. 83
Jakubowicz Szymon 272 (ps. Marek Tarniewski) Kolczyński Janusz 249,
Janiurek Włodzimierz 280 252, 300, 366 252, 253
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS OSOBOWY 397

Kołakowski Leszek 240, 365, Krupski Janusz 302 Libera Antoni 366
366 Krzeczkowski Henryk 239, Libicki Konrad 101, 110,
Kołoniecki Roman 90 300 146, 166
Konecki Czesław 238, 254 Krzepkowski Mieczysław Lieberman Herman 115
Konopiński Michał 23 126, 185 Limanowski Bolesław 128,
Konwicki Tadeusz 240, 302, Krzywoszewski Stefan 44 137
303 Krzyżagórski Klemens 324, Lipiński Wacław, płk 146
Kopczyński Onufry 326, 333 Lipski Jan Józef 258
Bronisław 87, 158 Kubacki Wacław 285 Lisiecka Alicja 252
Korab-Kucharski Henryk 72 Kucharzewski Jan 34 Lityński Jan 301
Korboński Stefan 160 Kukiel Marian 167, 350, 354 Loranc Władysław 273, 318
Korczak Janusz 102 Kulerski Wiktor 26, 35, 43, Lukrec Henryk 188
Korfanty Wojciech 27, 76, 131, 137 Lutogniewski Tadeusz 272
40, 42, 54, 60, 127, 134, Kulik Ewa 335 Luxemburg Róża 361
137, 193 Kuroń Jacek 300, 320
Korolec Jan 136 Kwasiborski Józef 221 Ł
Korotyński Henryk 211, Kwasieborski Wojciech 87, Łapicki Andrzej 206, 344
224, 248, 279 136 Łatyński Marek 378
Kosicki Stanisław 279, 311 Kwaśniewski Aleksander 330 Łobodowski Józef 347,
Koskowski Bolesław 42, 60, Kwiatkowski Michał 165, 356 350, 369
62, 67, 77, 86 Łopieńska Barbara 317
Kossowska Stefania 351 L Łuczywo Helena 335, 342
Koszutska Halina 272 Lanka Józef 110 Łukasiewicz Jerzy 282
Kot Stanisław 33, 159, 167 Laskownicki Bronisław 23, Łukasiewicz Juliusz 31
Kott Jan 239, 351 110 Łukaszewicz Jerzy 311
Kowalska Anka 301 Laskowski Janusz 160
Kowalski Józef 72 Lasota Eligiusz 237 M
Kozicki Stanisław 39, 76 Laval Pierre 122 Machejek Władysław 326
Kozicki Stefan 19, 137 Lechoń Jan 350, 357 Macierewicz Antoni 302, 336
Kozłowski Krzysztof 342, Lechowicz Włodzimierz 243 Mackiewicz Józef 149, 347,
344 Lednicki Aleksander 64, 137 350, 351, 352, 366,
Kozłowski Leon 138, 151 Lednicki Wacław 137 Mackiewicz Stanisław, „Cat”
Kozłowski Maciej 251 Legutko Ryszard 336 41, 75, 115, 132, 135,
Koźmian Stanisław 23 Lemańska Helena 273 136, 137, 139, 146, 150,
Koźniewski Kazimierz 259, Lenin Włodzimierz 204, 151, 159, 160, 161, 164,
261, 325 210, 262 165, 166, 168, 170, 228,
Krok-Paszkowski Jan 368 Lerski Jerzy 169 240, 255, 257, 258,
Król Marcin 302, 342, 339 Leski Marek (pseud. Ryszarda 259, 260, 347, 350, 351,
Królikowski Józef 333 Legutki) 336 352, 355, 357
Kruczkowski Leon 240 Lewandowski Antoni 48 Majka Jerzy 311
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

398 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Maksimow Władimir 363 Mikołajczyk Marian 231 Mroczyk Piotr 319, 334, 378
Makuszyński Kornel 39, 53 Mikołajczyk Edward 281 Mrozowski Feliks 110
Malinowski Maksymilian 45 Mikołajczyk Stanisław 80, Mrówczyński Tadeusz 272
Małachowski Aleksander 160, 163, 167, 168, 173, Mycielski Józef 23
334, 340 191, 350, 354, 356, 369 Mycielski Zygmunt 239, 272
Małcużyński Karol 333 Miller Jan Nepomucen 45, Mysłek Wiesław 272
Marchlewska Zofia 179 259, 260, 261 Myślik Tadeusz 328
Marchlewski Bolesław 39, 61 Miłosz Czesław 207, 302,
Marchlewski Julian 179 314, 350, 366, 365 N
Markiewicz Andrzej 248 Minc Hilary 205 Nachyła Jacek 320
Martyka Stefan 220 Minc Julia 179, 205 Nadzin Stanisław 186
Mateja Tadeusz 355 Miodowicz Alfred 341 Najder Zdzisław 300,
Matuszewski Ignacy 71, 137, Miroszowa Halina 340 330, 365, 371, 375,
159, 163, 170, 347, 357 Mitzner Zbigniew 79, 137, 376, 377, 378
Matuszewski Stefan 178 184 Nałkowska Zofia 30, 81
Matwin Władysław 236 Młodożeniec Stanisław 354 Napieralski Adam 27, 32, 43
Matyasik Jan 42, 73 Młynarski Zygmunt 186 Narutowicz Gabriel 57, 58,
Maziarski Jacek 334 Moczar Mieczysław 252, 59, 62, 63
Mazowiecki Tadeusz 245, 267, 371 Naszkowski Marian 272
248, 250, 298, 304, 316, Moczarski Kazimierz 158, Niećko Józef 155
342, 344, 345 243 Niedziałkowski Mieczysław
Mazur Franciszek 222 Moczulski Leszek 303 44, 60, 78, 80, 134, 136,
Mejbaum Wacław 39 Modelski Izydor 166 158
Meller Hubert 273 Modzelewski Karol 317 Niedźwiecki Marek 321
Mentzel Zbigniew 366 Mojkowski Stanisław 248, Niekrasow Wiktor 363
Meysztowicz Aleksander 41 279 Niemira Stanisław
Mękarski Stefan 136, 164 Mokrosińska Krystyna 319 (ps. Jana Nepomucena
Micewski Andrzej 298, 316 Mołotow Wiaczesław 152 Millera) 260
Michałowski Zygmunt 377 Moraczewski Jędrzej 52, 80, Niemojewski Andrzej 53
Michnik Adam 301, 342, 133 Niewiadomski Eligiusz 58
344, 365 Morawiecki Kornel 336, 366 Niezabitowska Małgorzata
Miciński Bolesław 90 Morawski Jerzy 231, 234, 316, 344
Miedziński Bogusław 60, 64, 238, 239, 242 Nixon Richard 288
71, 81, 107 Morawski Zdzisław 318 Noskowski Witold 41
Mieroszewski Juliusz 82, Morgiewicz Emil 274 Nowaczyński Adolf 31, 39,
162, 347, 355, 357, 360, Mosdorf Jan 90 53, 61, 63, 76, 88, 90, 93,
364 Mostowicz Arnold 272 133
Mietkowski Jan 285 Moszyński Jan 75 Nowak-Jeziorański Jan
Międzyrzecki Artur 220, Mościcki Ignacy 20, 50, (właśc. Jeziorański
272, 298 106, 143 Zdzisław) 169, 268, 287,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS OSOBOWY 399

288, 345, 354, 375, 369, Palester Roman 373 Potocki Józef 18
370, 372, 376 Pańciewicz Jerzy 73, 135, 161 Praga Rafał 184
Nowakowski Tadeusz 373 Pańczak Wacław 356 Pragier Adam 159, 168, 170,
Nowakowski Zygmunt 82, Pański Jerzy 186 347, 350
160, 161, 164, 165, 166, Pasternak Borys 362 Pruszyński Ksawery 40, 75,
167, 347, 349, 350, 351, Pasternak Leon 152 82, 88, 91, 138, 159, 161,
357, 372 Pawlikowska-Jasnorzewska 165, 168, 187, 210, 352
Nowicki Andrzej J. 179 Maria 88 Pruszyński Mieczysław 91
Nowodworski Franciszek 19 Perl Feliks 20, 44, 78 Przemyk Grzegorz 322
Perski Ludwik 187 Przetakiewicz Zygmunt 167
O Perzyński Włodzimierz 39, Przyboś Julian 272
Obarski Adam 243 53 Pszenicki Krzysztof 368
Obarski Mieczysław 110 Piasecki Bolesław 87, 139, Putrament Jerzy 92, 240,
Ochab Edward 213, 229 194, 195, 212, 221, 223, 254, 326
Odojewski Włodzimierz 374 224, 226, 244, 245, 248 Pużak Kazimierz 44
Odolska Wanda 206, 220, Piasecki Sergiusz 170, 351
232 Piasecki Stanisław 76, 77, R
Okulicz Kazimierz 136, 137 90, 91, 92, 121, 155, 158 Rabski Władysław 42, 60,
Olchowicz Konrad 16, 18, Pieńkowska Alina 302 61, 64
42, 121, 193 Pieracki Bronisław 131, Raczkiewicz Władysław 161
Olszewski Stefan 76, 135, 136, 139, 140, 141 Raczyński Edward 159, 369
Olszowski Stefan 266, 267, Piestrzyński Ryszard 72, Raczyński Roger 41
269, 271, 311, 316, 318, 87, 136, 162, 347, 353 Radkiewicz Stanisław 180
320, 323 Pietrkiewicz Jerzy 90, 138, Radomski Jerzy 62
Onyszkiewicz Janusz 317, 161 Radziwiłł Janusz 41, 75
342 Piłsudski Józef 15, 20, 25, Rakowski Mieczysław F.
Orłoś Kazimierz 286 30, 34, 35, 43, 50, 51, 56, 236, 242, 247,249, 267,
Orwell George 226, 302, 57, 61, 63, 65, 66, 67, 80, 277, 283, 286, 304, 325,
340, 361 86, 92, 95, 99, 105, 112, 327, 338, 341, 344
Osęka Andrzej 336 116, 118, 122, 125, 126, Rataj Maciej 80, 115
Osmańczyk Edmund 319, 135, 141, 142, 164, 281 Rawita-Gawroński
327 Pińkowski Józef 316 Franciszek 26
Osóbka-Morawski Edward Piwowarczyk Jan, ks. 78, 193 Rek Tadeusz 155
180, 193 Pohoska Ewa 157, 158 Rem Jan (ps. Jerzego Urbana)
Ostrowski Radosław 333 Pomian Andrzej 354 330
Poniatowski Juliusz 45, 139 Rembieliński Jan 93, 121
P Popiel Karol 43, 78, 94, 193 Reymont Władysław 53, 64
Paczkowski Jerzy 138 Popiełuszko Jerzy ks. 331 Rojek Marian Emil 353
Paderewski Ignacy 39, 40, Popławski Jan Ludwik 18, Rokoszewski Kazimierz
51, 60, 143 19, 24 282, 311
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

400 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Roliński Bogdan 279 Sikorski Władysław, gen. 44, Sopicki Stanisław 159, 161,
Romanowicz Tadeusz 23 52, 63, 77, 150, 158, 159, 164
Romaszewska Zofia 337 161, 163, 164, 165, 167 Sowula Grzegorz 366
Romaszewski Zbigniew Silone Ignazio 361 Srokowski Konstanty 23, 35,
338 Siniawski Andriej 362, 363 86
Rosner Ignacy 33, 44 Skalski Ernest 313, 327 Stachiewicz Julian, gen. 97
Rostworowski Wojciech 41 Skałkowski Adam 39 Staff Leopold 64
Roszkowski Janusz 273, Skiwski Jan Emil 72, 90, 150, Stahl Zdzisław 71, 347, 353
280, 339 151 Stalin Józef 167, 169, 191,
Rowiński Aleksander 328 Składkowski Felicjan Sławoj, 208, 222, 224, 227, 229,
Różański Józef 205 gen. 67, 106, 122, 165 249, 369
Rubel Ludwik 82, 136, 162, Skonecki Czesław 235 Staliński Tomasz (ps. Stefana
347, 349 Skotnicki Zbigniew 207 Kisielewskiego) 266
Rudnicki Edmund 146 Skulska Wilhelmina 232 Stampfl Stanisław 272
Rudzińska Anna 248, 259 Skulski Leopold 98 Stapiński Jan 24, 136
Rydz-Śmigły Edward 25, Skwarczyński Adam 33, Starewicz Artur 235, 238,
67, 72, 100, 102, 106, 44, 53, 86, 92, 93 239, 249, 267, 271
112, 126, 143 Skwarczyński Stanisław, gen. Starzewski Rudolf 22, 40
Rzepecki Jan 153 101 Starzewski Stanisław 74
Rzymowski Wincenty 29, Sławek Walery 33 Starzyński Mieczysław 71
31, 81, 138, 140, 188 Sławiński Janusz 336 Starzyński Roman 99, 101,
Słonimski Antoni 88, 89, 110
S 92, 138, 159, 162, 168, Starzyński Stefan 66, 138,
Sacha Stefan 73, 76, 136, 187, 207, 241,257, 258, 146
155, 158 267, 286, 298, 351 Stasiak Leon 271
Sadkowski Wacław 285 Smogorzewski Kazimierz Stasiński Piotr 336
Sadzewicz Antoni 19, 38, 72, 159 Staszewski Stefan 213, 236,
60, 73 Smolar Aleksander 363, 366 265
Salmonowicz Stanisław 253, Smolar Eugeniusz 366, 368 Stawar Andrzej 92, 361
376 Smolar Grzegorz 272 Stecki Jan 19
Sałaciński Bohdan 354 Smolar Nina 366 Stempowski Jerzy 365
Sapieha Adam 142 Snopkiewicz Jacek 319, Stomma Stanisław 193,
Sarna-Obozowicz 342 221, 222, 244, 248,
Krystyna 205 Sokołów Florian 72 250, 298, 342, 344
Semelin Jaques 376 Sokorski Włodzimierz 220, Stpiczyński Wojciech 61,
Seyda Marian 26, 38, 39, 232, 236, 241, 258, 280 63, 66, 72, 74, 106, 141
60, 77, 137, 159, 170 Sołuba Zbigniew 261, 268, Straszewicz Bohdan 33, 44,
Sidre Georges 249 272 53, 54
Siemek Józef 254, 279 Sołżenicyn Aleksander Straszewicz Czesław 160,
Sieroszewski Wacław 53, 97 362, 363 365, 373
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS OSOBOWY 401

Straszewicz Ludwik 18 Szklarski Alfred 150 Toeplitz Krzysztof Teodor 272


Stroński Stanisław 39, 40, Sznarbachowski Tokarski Jan 352
57, 60, 61, 63, 66, 77, 121, Włodzimierz 87 Tokarski Lesław 318
136, 138, 159, 164, 167, Sznuk Tadeusz 281 Toruńczyk Barbara 366
170, 347 Szpakowska Małgorzata 252 Trajdos Mieczysław 38, 58
Strug Andrzej 53, 121, 128 Szpotański Janusz 366 Trościanko Wiktor 155
Stryjkowski Julian 152 Szumowski Maciej 317, 328, Trzebiński Andrzej 158
Strzelecka Joanna 317 334, 342 Turowicz Jerzy 78, 193,
Strzelecki Stanisław 76 Szymański Julian 201 222, 244, 257, 258, 264,
Strzetelski Stanisław 77, Szymański Leszek 245 266, 298, 312, 342
121, 136, 159, 169, Turski Marian 236
347, 370 Ś Tycner Henryk 318
Strzyżewski Tomasz 305 Śliwiński Artur 57, 98 Tyrmand Leopold 172, 207,
Studentowicz Kazimierz 91, Śmieję Floriana 355 244, 246, 252, 351, 364
194, 221 Śpiewak Jan 334
Studnicki Władysław 17, Światło Józef 205, 226, 369, U
34, 41, 75, 91, 127, 138, 370, 376 Umiastowski Roman, płk.
165, 347, 352 Świderski Bronisław 90, 355 146, 164, 166
Stypułkowski Andrzej 354 Święcicki Tadeusz 33, 90 Unger Leopold 364
Sułkowski Witold 302 Świętochowski Aleksander Uniłowski Zbigniew 135
Surdykowski Jerzy 312 15, 16, 18, 31, 38, 53, 86, Urban Jerzy 256, 284, 313,
Swianiewicz Stanisław 363 328 318, 329, 330, 338, 344,
Szalawski Andrzej 149 Świętochowski Ryszard 94 378
Szaniawski Klemens 314, 330 Świrski Władysław 39 Urbański Andrzej 336
Szaniawski Józef 376 Świtalski Kazimierz 132 Uziembło Adam 44
Szapiro Jerzy 161 Świtoń Kazimierz 302
Szarzyńska-Rewska Hanna V
240, 259 T Vincenz Stanisław 93
Szczawiej Jan 155 Tabaczyński Jan 161, 164
Szczepański Jan 304, 333 Taborski Bolesław 355 W
Szczepański Maciej 248, Tarn Adam 272 Wacławski Stanisław 121
280, 281, 311 Tarniewski Marek (ps. Jakuba Wagner-Pieńkowski Karol
Szczepkowska Joanna 345 Karpińskiego) 300 369
Szczęsna Joanna 301, 335 Tarnowski Stanisław 23 Walc Jan 301, 336
Szczypiorski Andrzej 286 Taylor Edward 39 Walendowski Tadeusz 302
Szczyrek Jan 45, 79 Tempski Zbigniew 328 Walentynowicz Anna 302
Szenwaldowa Alina 273 Tepli Alina 333 Walichnowski Tadeusz 268
Szeptycki Stanisław 61 Terlecki Tymon 159 Walter Bożena 281
Szerer Mieczysław 33 Tischner Józef 326 Wałęsa Lech 302, 322,
Szewczyk Wilhelm 218 Titkow Walenty 231 341, 342
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

402 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Wańkowicz Melchior 65, Wilk Franciszek 354 Zaleski August 354


106, 135, 159, 228, 257, Winiewicz Józef 75, 187 Zaleski Wojciech 369
258, 259, 355, 359 Wirpsza Witold 240 Zalewski Maciej 336
Wasilewski Leon 20 Witos Wincenty 52, 65, 127 Załuska Jan 17, 19, 24
Wasilewski Zygmunt 18, 23, Wittlin Józef 138, 350, 365 Załuski Piotr 319
38, 53, 64, 93, 141 Wohnout Wiesław 347, 349 Załuski Zbigniew 253
Wasiutyński Bohdan 19, 38 Wojciechowski Stanisław Zamoyski Maurycy 62
Wasiutyński Wojciech 76, 15, 20, 50, 51 Zamoyski Władysław 19
87, 90, 92, 136, 137, 347, Wojciechowski Tadeusz 87 Zarański Jan 192
351, 353 Wojna Ryszard 279, 309 Zarański Józef 368
Wasowski Józef 44, 184, 187, Wojtyła Karol 223 Zaremba Paweł 355
188 Wolicki Krzysztof 232 Zaremba Zygmunt 44,
Wasylewski Stanisław 150 Woroszylski Wiktor 233, 60, 94, 136, 347, 353,
Wat Aleksander 92, 123, 240, 301 356
152, 206, 252, 361 Woźniak Grzegorz 343 Zarske Wilhelm 163
Ważyk Adam 152, 227, 239 Woźniakowski Jacek 342 Zbyszewski Karol 90, 159,
Wądołowski Zygmunt ks. 194 Wójcik Jerzy 318 347, 349
Weber Andrzej 279 Wraga Ryszard 353 Zbyszewski Wacław Alfred
Weissberg-Cybulski Wrzos Konrad 44, 82 66, 74, 75, 159, 347, 350,
Aleksander 361 Wunderlich Jerzy 236 368
Werblan Andrzej 235 Wysłouch Bolesław 24 Zdziechowski Marian 41,
Werfel Edda 205 Wyszkowski Krzysztof 316 75
Werfel Roman 205, 231 Wysznacka Anna 272 Zieleński Jerzy 301, 335
Werner Henryk 273 Wyszyński Jan 136 Zieliński Tadeusz 81
Weyssenhoff Józef 53 Wyszyński Stefan, Ziembiński Wojciech 266
Widy-Wirski Feliks 193 prymas Polski 222, 223, Ziemięcki Andrzej 123
Wiechecki Stefan 81 244, 264, 309, 347 Zwierzyński Aleksander 39,
Wieniawa-Długoszowski Wyżeł-Ścieżyński 60, 66, 135
Bolesław 137 Mieczysław 109, 164, 166 Zyndram-Kościałkowski
Wierbłowski Stefan 272 Marian 100, 115, 139,
Wierzbiański Bolesław 347, Z 166
357 Zabawski Władysław 42,
Wierzbicki Piotr 298 133, 134 Ż
Wierzyński Hieronim 109 Zabłudowski Tadeusz 180, Żenczykowski Tadeusz 106,
Wierzyński Kazimierz 56, 192, 265 111, 153, 154, 347, 354,
71, 81, 350 Zachora-Ibiański Feliks 357 372
Wierzyński Maciej 334 Zagajewski Adam 366 Żółkiewski Stefan 196, 197,
Więckowski Aleksander 367 Zagórski Wacław 348 240, 247, 250
Wildstein Bronisław 366 Zagórski Włodzimierz, gen. Żuławski Juliusz 239
Wilhelmi Janusz 251, 280 63, 114, 121 Żuławski Zygmunt 62
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS TYTUŁÓW 403

Indeks tytułów
gazet i czasopism, stacji radiowych, kronik filmowych
oraz audycji radiowych i telewizyjnych

5 rano 136 Biuletyn Informacyjny Czarnym atramentem 259


7 Dni 148 (1939–1945) 153, 157, 158 Czas 22, 23, 35, 40, 41, 46,
Biuletyn Informacyjny (KOR) 67, 74,75, 86, 113, 127
A 301, 335 Czas Kultury 336
ABC 76, 77, 85, 90, 114, Biuletyn Polsko-Ukraiński 91 Czerwony Sztandar 46
124, 129, 135, 136, 138 Biuletynu Organizacyjno- Czerwony Sztandar (Lwów)
Agencja Prasowa 153 -Informacyjnego 243 152
Akademik 111 Bluszcz 91
Akademik Polski 87 Błyskawica (radiostacja) D
Aneks 305, 366, 367 157, 369 Dialog 245, 272
Archipelag 367 Bratniak 303 Diło 120
Argumenty 245, 272 Bunt Młodych 41, 86, 87, Dobry Wieczór 81
Arka 336 91, 111, 123, 139, 140, Dodatek Tygodniowy 356
Awangarda 87 195, 353, 359 Dookoła Świata 256, 284
Awangarda Państwa Droga 92, 93, 157, 303
Narodowego 87 C Dziennik Bałtycki 272, 275,
Chłopi i Państwo 192 316
B Chłopska Droga (PPS) 45 Dziennik Bydgoski 42
Bajtek 330 Chłopska Droga (po 1945) Dziennik Grudziądzki 27
Barwy 269 243 Dziennik Krakowski 145
Barykada Wolności 184 Chłopski Sztandar 189, 192 Dziennik Ludowy
BBC 159, 368, 369, Chłopski Świat 192 (PPS do 1939) 45, 79, 124
370, 374 Codzienny Goniec Ludowy Dziennik Ludowy (SL-ZSL)
Bez Dyktatu 338 131 184, 189, 214, 243, 323
Biuletyn (Ruch) 274 Cyrulik Warszawski 81, 138 Dziennik Lwowski 73
Biuletyn Bratkowskiego 334 Czarno na Białem 128, 161 Dziennik Narodowy 33
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

404 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Dziennik Polski (Detroit) 357 Express Poranny 45, 48, Gazeta Południowa 282, 317
Dziennik Polski (Lwów) 74, 114, 140, 141, 146, 184 Gazeta Poranna 2 grosze 19,
107, 138, 146 Express Poznański 272 31, 38, 58, 64, 73, 76
Dziennik Polski (Kraków) 272 Express Wieczorny 184, Gazeta Poranna Warszawska
Dziennik Polski (Londyn) 195, 243, 246, 261, 272 76, 137
161, 163, 164, 165, Express Wieczorny Gazeta Poranna (Lwów) 132
166, 167, 170 Ilustrowany 82 Gazeta Robotnicza 45, 272
Dziennik Polski i Dziennik Gazeta Warszawska 17, 31,
Żołnierza 348, 349, F 38, 53, 62, 64, 66, 76, 120,
350, 354, 358 Fakty i Myśli 245 122, 124, 133, 135
Dziennik Popularny 79, 125, Fala 49 219, 220, 232, 281 Gazeta Warszawska
140, 175 Fala 56 232 Poranna 38
Dziennik Poranny 148 Film 280 Gazeta Wspólna 147
Dziennik Powszechny 41 Fołks-Sztyme 272 Gazeta Współczesna 282
Dziennik Poznański 26, 41, Forum 264 Gazeta Wyborcza 342, 343,
75 344
Dziennik Radomski 148 G Głos (Warszawa) 63
Dziennik Starogardzki 131 Gadaninki starego doktora Głos (Poznań) 87
Dziennik Telewizyjny 291, 102 Głos (drugi obieg) 302, 336
319, 321, 322, 339, 343, Gazeta 5 Groszy Głos Ameryki (Voice of
344 dla Wszystkich 83 America) 209, 220, 368,
Dziennik Wileński 39, 41, Gazeta Białostocka 282, 284 370, 374
66, 67, 135, 137 Gazeta Bydgoska 39 Głos Codzienny 43
Dziennik Żołnierza 162, Gazeta Dźwiękowa 334 Głos Kobiet 45
167, 348 Gazeta Grudziądzka 26, 27, Głos Lubelski 148
Dziennik Żołnierza APW 43, 80, 131 Głos Ludu 27, 175, 183, 190,
162 Gazeta Kielecka 108 194, 200
Dzień Dobry 17, 81 Gazeta Krakowska 243, Głos Narodu 23, 29, 42, 78,
Dzień Polski 41, 74, 86, 114 272, 282, 328, 334 132
Dzień Pomorski 73 Gazeta Ludowa 20, 54 Głos Nauczycielski 272
Dziś i Jutro 194, 223 Gazeta Ludowa (po 1945) Głos Niezależny 87
189, 191, 192, 199, 201, Głos Polski (Łódź) 65
E 214 Głos Polski (Paryż) 159,
Echo 156 Gazeta Lwowska 148, 150 161, 164,
Echo Krakowa 248 Gazeta Niedzielna 349, 350 Głos Polski (Toronto) 357
Echo Warszawskie 43 Gazeta Polska (1919) 44, 53 Głos Pracy 215, 319
Ekran 245, 272 Gazeta Polska (1929–1939) Głos Prawdy 63, 67, 71, 73,
Epoka 71, 114 70, 71, 72, 75, 107, 108, 74, 113, 114, 134, 141
Europa 239, 246 109, 111, 123, 138, 141, Głos Robotniczy 267, 272
Express Ilustrowany 82, 131 143, 159 Głos Stolicy 78
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS TYTUŁÓW 405

Głos Warszawy 156 Jedność Robotnicza 32 358, 357, 361, 362, 363,
Głos Wolnej Polski 369 Jedynka 281 365, 367
Głos Wolnych Polek Jestem Polakiem 161, 167 Kultura (Warszawa) 250,
(radiostacja) 160 Jutro 87 279, 313, 325
Głos Wybrzeża 272, 333 Jutro Polski 161, 354, 358 Kultura (Warszawa od 1985)
Głos Ameryki 220 Jutro Pracy 111 326, 334
Godzina Polski 32, 34, 44 Kultura Niezależna 336
Goniec Codzienny 149 K Kultura Robotnicza 92
Goniec Krakowski 39, 148, Kalendarz Rycerza Kurier Codzienny 20, 42,
154, 166 Niepokalanej 84 185, 215
Goniec Pomorski 131 Karta (w II Rzeczpospolitej) Kurier Czerwony 45, 48, 65,
Goniec Warszawski 77, 127, 123 81
145 Karta 336 Kurier Częstochowski 148
Gość Niedzielny 223, 334 Karuzela 246, 272 Kurier Informacyjny
Górnoślązak 27 Kierunki 224 i Telegraficzny 48
Kino 81 Kurier Lwowski 24, 73, 134
H Kobieta i Życie 272, 284 Kurier Łódzki 42
Hodowca gołębia Kolumny Młodych 221 Kurier Narodowy 42
pocztowego 212 Konfrontacje 340 Kurier Polski
Horyzonty 356 Kontakt 366, 367 (w II Rzeczpospolitej)
Kontynent 363 35, 43, 64, 73, 114, 150,
I Kontynenty 162
Ilustracja Polska 77 – Nowy Merkuriusz 355 Kurier Polski
Ilustrowany Kurier Kos 336 (dziennik SD po 1945)
Codzienny (IKC) 23, 29, Kreuzburger Zeitung 54 243, 255, 267, 272, 318,
24, 34, 35, 43, 47, 48, 65, Kronika 355, 356 323, 333
67, 75, 79, 81, 83, 110, Kronika Diecezji Kurier Polski (Bagdad) 162
112, 113, 125, 143, 159 Wrocławskiej 240 Kurier Polski
Ilustrowany Kurier Polski Kronika Polski i Świata 94 (Buenos Aires) 357
(w Generalnym Krytyka 15 Kurier Polski (Londyn) 349
Gubernatorstwie) 148 Krytyka (drugi obieg) 302, Kurier Poranny 17, 18, 43,
Ilustrowany Kurier Polski 336, 367 55, 63, 64, 65, 66, 67, 71,
(Bydgoszcz) 192, 195, 215 Ku Wolnej Polsce 162 72, 73, 74, 75, 87, 106,
Informacja Solidarności 335 Ku zwycięstwu 155 111, 112, 113, 114, 124,
Insurekcja 153 Kulisy 244, 246 134, 137, 141
ITD 246, 330 Kultura (w II Rzeczpospoli- Kurier Poznański 26, 39,
tej) 94 61, 72, 77, 124, 125
J Kultura (Paryż) 240, 252, Kurier Radomski 148
Jazz 245 259, 260, 265, 268, 288, Kurier Szczeciński 275
Jedność 316 300, 301, 353, 355, 356, Kurier Śląski 27
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

406 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Kurier Warszawski 31, 34, Miś 270 Nowa Epoka 184


35, 42, 43, 55, 62, 67, 77, Młoda Polska 111 Nowa Gazeta 18, 33, 44
78, 114, 124, 193 Moda i Życie Praktyczne 217 Nowa Kultura
Kurier Wileński 44, 65, 71, Monitor Informacyjny 152 (w II Rzeczpospolitej) 92
74, 137, 139 Myśl Chłopska 184 Nowa Kultura (1950–1963)
Kurwil (Kurier Wileński) 137 Myśl i Życie 223 218, 227, 230, 232, 233,
Kuźnica 185, 196, 197, 218 Myśl Narodowa 58, 93, 240, 241, 246, 250, 252,
122, 141, 161 254, 265
L Myśl Niepodległa 53, 94, 133 Nowa Polska 162, 168, 352
L’Humanité 282 Myśl Państwowa 156 Nowa Prawda 123
Las Polski 212 Myśl Polityczna 17 Nowa Reforma 23, 35
Lewy Tor 123 Myśl Polska 91 Nowa Rzeczpospolita 123
Libertas 366 Myśl Polska (Londyn) 161, Nowa Wieś 272
Lista przebojów 321 166, 168, 353, 358 Nowe Drogi 214, 272,
Listy z Londynu 161 284, 340
Literatura 285, 286, 298, 326 N Nowe Słowo Polskie 23
Literatura na Świecie 285 Na Antenie 371 Nowiny Literackie 195, 196
Literaturnaja Gazieta 89, 225 Na Głos 336 Nowy Dziennik 357, 358
Lwowska Fala 101 Na Straży Demokracji 185 Nowy Kurier 124
Lwowski Dziennik Na Szerokim Świecie 82 Nowy Kurier Polski 44,
Narodowy 73 Na widowni 93 55, 71
Lwowski Kurier Poranny 73, Naprzód 23, 45, 79, 124, Nowy Kurier Warszawski
124 131, 132, 184 148, 151, 154
Lwów i Wilno 352 Naprzód (po 1945 r.) 214 Nowy Ład 87
Narodowiec 165, 356 Nowy Świat 163
Ł Naród 44 Nowy Zapis 336
Ład 310 Naród a Państwo 17 Nurt 156
Naród i Państwo 31
M Nasz Dziennik 64 O
Madryt Radio 209, 368 Nasz Przegląd 136 Oberschlesische
Mały Dziennik 70, 83, 99, Nasz Znak 355 Grenzzeitung 54
142, 143 Nasza Sprawa 357 Oblicze Tygodnia 355
Marchołt 94 Nasze Drogi 162, 165 Obrona Ludu 78
Margines 357 Nasze Życie 17 Odgłosy 272
Meinung 367 New Europe 169 Odnowa 94, 123
Meritum 310 Niepodległość 336 Odnowa (po 1945 r. ) 192
Miesięcznik Literacki Niepodległość Odnowa (Londyn) 354
(przed 1939) 92, 123 (Londyn–Nowy Jork) 354 Odra 185, 218, 245, 272, 286
Miesięcznik Literacki Niewidomy Spółdzielca 334 Odrodzenie (1944–1950)
(w PRL), 258 Niewolnica Isaura 339 185, 195, 196, 210, 215, 218
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS TYTUŁÓW 407

Odrodzenie (1982–) 327 Polityka (1957–) 236, 242, Przegląd Kulturalny 218,
Opinia 108 246, 249, 250 , 253, 254, 232, 241, 250, 256
Opinia (drugi obieg) 303 256, 261, 266, 267, 269, Przegląd Polski 22
Orędownik Wielkopolski 83 277, 283, 286, 298, 313, Przegląd Poranny 17
Orzeł Biały 162, 353, 355, 314, 316, 328, 333, 359 Przegląd Poranny
356, 358 Polonia 42, 46, 73, 78, 123, i Wieczorny 31
Ostatnie Wiadomości 129, 133, 134, 139, 164, 193 Przegląd Socjalistyczny 184,
(Warszawa) 83,126, 129 Polska Kronika Filmowa 214
Ostatnie Wiadomości 187, 199, 204, 206, 208, Przegląd Sportowy 81
(Mannheim) 356, 358 211, 224, 273, 290, 292, Przegląd Tygodniowy 328
293, 296 Przegląd Wieczorny 43, 66
P Polska Walcząca 159, 162 Przegląd Wszechpolski 24,
Pałka Młodych 267 Polska Zbrojna 70, 72, 107, 25, 93
Panorama 7 dni 81 112, 134, 141, 143 Przekrój 185, 196, 217, 218,
Panorama dnia 339 Polska Zbrojna (po 1945) 256, 261, 267, 272
Panorama Północy 246, 195, 215 Przełom 111
267, 272 Polska żyje 152 Przełom (w Generalnym
Panorama. Śląski Tygodnik Polska Zachodnia 73, 78 Gubernatorstwie) 151
Ilustrowany 246, 256 Poradnik Przez walkę do zwycięstwa
Państwo i Prawo 240 mleczarsko-jajczarski 212 155
Państwo Polskie 156 Poradnik Rolnika 243 Przyjaciel Ludu 24
Perspektywy 269 Poranek 17 Przyjaciel Żołnierza 243
Perspektywy Polskie 272 Poranek z radiem 281 Przyjaciółka 185, 272, 284
Piast 24, 43, 80, 114 Powściągliwość i Praca 334 Pszczółka 186
Piast (po 1945) 189, 192 Poznańskie Wiadomości Puls 302, 366, 367
Pielgrzym 131 Kościelne 240
Pion 90, 91 Praca 27 R
Pismo 310 Prawda 15, 18, 29, 31 Radio i Telewizja
Po Prostu 228, 233, 237, 238, Prawda (dziennik Radio in Amercian Sector
243, 246, 250, 252, 360 Komunistycznej Partii 370
Pobudka 94 Związku Sowieckiego) Radio Madryt 368, 369
Podbipięta 93 214, 225 Radio Nazional de Espana
Poezja 258, 272, 280 Prawda Wileńska 152 368
Pogląd 367 Prawo i Pięść 267 Razem 272
Polak 17, 24, 25, 27, 43, 78 Prawo i Życie 245, 267 Reforma 23, 156
Polemiki 354 Prąd 357 Republika 49, 65, 82
Polen 33 Problemy 91 Res Publica (1920) 57
Polish Review 169 Prosto z Mostu 90, 91, 138 Res Publica 302, 339, 367
Polityka (1937–1939) 91, Przedświt 80 Robotnik (do 1939) 15, 20,
93, 123, 138, 195 Przegląd Katolicki 334 32, 44, 55, 57, 65, 70, 78,
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

408 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

79, 80, 114, 120, 124, 127, S Szpilki 255,258, 272, 284,
129, 134, 139, 155, 175 Skrzydlata Polska 260 286, 367
Robotnik (po 1945 w kraju) Słowo (Warszawa) 14 Sztafeta 136, 139
175 184, 201, 213, 214 Słowo (Wilno) 41, 67, 75, Sztandar Młodych 215, 220,
Robotnik (drugi obieg) 302, 86, 115, 131, 132, 136, 230, 232, 233, 236, 248,
335 139 146, 267, 309, 319, 330
Robotnik Polski w Wielkiej Słowo (Paryż) 159, 160, Sztuka i Naród 157, 158
Brytanii (następnie 161, 164
Robotnik) 161, 353, 354, Słowo Ludu 296 Ś
358 Słowo Narodowe 73, 35 Świat 64
Robotnik Polski we Francji Słowo Polskie 23, 29, 35, Świat (po 1945) 220, 243,
160 39, 73, 132, 156, 272, 244
Robotnik Wiejski 111 349, 356 Światło 94
Robotnik Wybrzeża 302 Słowo Pomorskie 39, 73, Światło (Francja) 356
Ruch Gospodarczy 87 120, 134 Światowid 125
Ruch Kulturalny 87 Słowo Powszechne 195, Świerszczyk 185, 270
Ruch Młodych 87 223, 244, 248, 254, 267 Świt (radiostacja) 160, 166
Ruch Muzyczny 221, 272 Solidarność Jastrzębie 316
Ruch Narodowy 136 Solidarność Walcząca 336 T
Ruch Związkowy 302 Spotkania 302, 336 Teki Historyczne 354
Rycerz Niepokalanej 84 Sprawa Polska 17 Teleexpress 339
Rząd i Wojsko 33 Sprawy Krajowe 354 Telewizja nocą 340
Rzecz Ogólna 57 Sprawy Międzynarodowe 354 Tempo Dnia 82
Rzecz Polska 57 Sprawy Narodu 155 Tęcza 89, 90
Rzecz Powszechna 57 Stolica 243, 267 Trybuna Ludowa 20,
Rzecz Społeczna 57 Strajkowy biuletyn 21, 25,
Rzeczpospolita informacyjny Trybuna Ludu 205, 213,
(w II Rzeczpospolitej) „Solidarność” 310 215, 220, 225, 228, 230,
39, 40, 42, 55, 57, 66, Straż nad Odrą 27 231, 233, 235, 236, 238,
61, 64, 114, 134 Strażnica 54 243, 247, 248, 256, 265,
Rzeczpospolita (1944–1950) Strzelec 25 272, 275, 276, 279, 282,
185, 205, 210 Studio 310 283, 285, 304, 306, 308,
Rzeczpospolita (1982–) 327, Studio 2 281 311, 317, 319, 321, 343,
329, 339, 345 Studio Kosmos 293 264, 267, 324, 327, 328,
Rzeczpospolita Polska Sygnały 92 344, 354, 378
(konspiracja wojenna) Sygnały dnia 281 Trybuna Mazowiecka 214,
155, 157 Syrena 356 323
Rzeczpospolita Polska Szczerbiec 87 Trybuna Robotnicza 248
(Londyn) 354 Szpilki (w II Rzeczpospolitej) Trybuna Robotnicza 79,
Rzeczywistość 328 185 205, 243, 272, 280, 282
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

INDEKS TYTUŁÓW 409

Trybuna Wolności 156, Wiadomości Wróble na dachu 82


183, 246 (telewizyjne) 345 Wspólna sprawa 125
Tu i Teraz 325, 330 Wiadomości (Londyn) 260, Współczesność 245, 272, 285
Twórczość 185, 215, 218, 336, 350, 351, 352, 353, Wszechnica Radiowa 219
255, 377 355, 356, 358, 363 Wyzwolenie 45
Tydzień Polski 348 Wiadomości Literackie 88,
Tydzień Robotnika 94 89,90, 91, 92, 135, 138, Z
Tygodnik (Londyn) 352 161, 195, 196, 350, 357 Z dnia na dzień 17
Tygodnik Demokratyczny 215 Wiadomości Polityczne 32 Za i przeciw 245
Tygodnik Ilustrowany 91 Wiadomości Polskie 33 Za Wolność
Tygodnik Katolicki 357 Wiadomości Polskie i Niepodległość 354
Tygodnik Mazowsze 335, 342 (Paryż–Londyn) 153, Zagadnienia i materiały 272
Tygodnik Polski 357 160, 161, 164, 165, 166, Zapis 301, 336
Tygodnik Powszechny 193, 167, 169 Zdanie 328
194, 195, 197, 212, 221, Wiadomości Urzędowe 255 Zeszyty Historyczne 365,
223, 239, 244, 245, 249, Wieczór 272 336
258, 264, 266, 284, 285, Wieczór Warszawski 77 Zeszyty Literackie 366, 367
297, 298, 299, 304, 326, Wieczór z dziennikiem Zet 94
327, 333, 334, 335 291 Zielony Sztandar
Tygodnik Solidarność 310, Wiek Nowy 146 (w II Rzeczpospolitej)
313, 316, 317, 318, 325, Wiek XX 23 80, 125, 128
342 Wielkopolanin 77 Zielony Sztandar (Londyn)
Tygodnik Warszawski 193, Wieś 184 161
194, 212 Wieś Polska 111 Zielony Sztandar (po 1945)
Więź 245, 248, 250, 286, 175, 214, 272
V 299, 304, 316 Ziemia i Morze 237
Verbum 94, 194 Wilcze Zęby 86 Ziemia Lubelska 132
Votum separatum 17 Witeź 25 Złoty Róg 17
Wola 336 Znak 194, 223, 244, 249,
W Wola Ludu 214 258, 265, 299, 326, 334
W drodze 162 Wolna Europa Radio 209, Związkowiec 357, 358
W kraju 21 252, 253, 257, 259, 265, Zwierciadło 246
Walka 155, 158, 167 287, 309, 330, 340, 369, Zwrot 94, 123
Walka Ludu 79 370, 371, 372, 374, 375,
Walka Młodych 267, 272 376, 377 Ż
Wanda (radiostacja) 162 Wolność 155 Żagary 86
Warmia i Mazury 284 Wprost 328 Żołnierz Polski. Pismo
Warszawa 196, 197, 218 WRN 155 poświęcone niedoli
Warszawianka 40, 61, 62, Wrocławski Tygodnik żołnierza polskiego 54
77, 114 Katolików 223 Żołnierz Pracy 111
R. Habielski, Polityczna historia mediów w Polsce w XX wieku, Warszawa 2009
ISBN 978-83-60807-50-7, © Copyright by WAiP 2009

410 POLITYCZNA HISTORIA MEDIÓW W POLSCE W XX WIEKU

Żołnierz Wolności 215, Życie (Londyn) 352, 353 218, 236, 243, 248, 264,
264, 267, 321 Życie Literackie 218, 265, 267, 272, 279, 283, 296,
Żółta Mucha 134 310, 326, 334 318, 319
Życie 87 Życie Warszawy 185, 201, Żywią i Bronią 155

You might also like