You are on page 1of 3

Ewolucja a stworzenie świata

     Cały spór o problem ewolucji, jaki rozgorzał w drugiej połowie XIX wieku,
pomiędzy naukami przyrodniczymi i teologią oparł się na twierdzeniu, które
zostało powszechne przyjęte przez obie strony. Wychodzono z założenia, że jeśli
teoria ewolucji jest prawdziwa, to wtedy trzeba odrzucić biblijną prawdę
o stworzeniu człowieka i całego wszechświata przez Boga. Już z góry widać, że
teza taka jest z gruntu fałszywa. Nawet samemu Darwinowi ewolucyjny obraz
świata istot żywych nie przeszkadzał w uznaniu Boga za jego Stwórcę. Dopiero
w dyskusjach po pojawieniu się darwinowskiej teorii, przyjęto wyżej wspomnianą
tezę. Wydaje się nawet bardzo dziwne, że nikt w tamtym czasie nie podjął
dyskusji z tą z gruntu fałszywą tezą. Prawie anegdotycznym przykładem jest
modlitwa żony jednego z duchownych anglikańskich traktujących teorię Darwina
jako zagrożenie dla wiary i moralności: "Pomódlmy się, aby teoria ewolucji
okazała się fałszywa. A jeśli jest prawdziwa, to żeby nikt się o tym nie
dowiedział". Taka modlitwa mogła wynikać z ogólnie przyjętej w tamtym czasie
tezy: "jeżeli prawdziwa jest teoria ewolucji, to trzeba zaprzeczyć stworzeniu
człowieka...". Jeśli takie przesłanie, wyrażone w postaci zdania warunkowego,
przyjmowało się za niepodważalne, to stało się oczywiste, że cała dyskusja
toczyła się wokół sprawy: czy ewolucja jest faktem czy nie.

     Przy takim założeniu, przyjęcie faktu ewolucji oznacza odrzucenie dzieła


stworzenia na podstawie praw logiki. Na takiej właśnie płaszczyźnie rozgorzała
dyskusja. Materialiści twierdzili, że jest ewolucja i z tego faktu dowodzili, że nie
ma stworzenia. Obrońcy światopoglądu teistycznego zaprzeczali ewolucji, by
bronić faktu stworzenia. Dlatego przeciwnicy religii przyjmowali ewolucję i
dowodzili, że świat, oraz wszelkie formy życia nie powstały przez stworzenie;
natomiast obrońcy religii zaprzeczali ewolucji myśląc, że bronią wiary.
W konsekwencji i jedni i drudzy działali nie na swoim terenie. Przyrodnicy
zajmowali się tezami teologii zwalczając je, a teolodzy zajmowali się zwalczaniem
teorii przyrodniczych. Tymczasem należało zająć się zasadnością naczelnej
przesłanki, która nie jest prawdziwa; stąd wszystkie wnioski z niej wyprowadzone
nie posiadają żadnej wartości. Zamiast spierać się o fakt ewolucji, trzeba było
zauważyć, że ewolucja nie stoi w sprzeczności z aktem stworzenia. Dzisiaj w tym
względzie sprawa jest już jasna, chociaż u niektórych nawyk
dziewiętnastowiecznego myślenia pozostał.

     Jest to klasyczny przykład, jak można dyskusję skierować na niewłaściwe tory


przez zasugerowanie przesłanki, która wydaje się być prawdziwa,
a w rzeczywistości jest fałszywa. Okazało się, że w oparciu o teorię ewolucji nie
ma absolutnie podstaw do tego, aby odrzucać prawdę objawioną o Bogu,
"Stwórcy nieba i ziemi... wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych".
Tak więc teoria ewolucji nie jest i nie może być traktowana jako zagrożenie dla
wiary w Boga, który stworzył z niczego całą rzeczywistość materialną i duchową.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: "Zagadnienie początków
świata i człowieka jest przedmiotem licznych poszukiwań naukowych,
które wspaniale wzbogaciły naszą wiedzę o wieku i wymiarach
wszechświata, o powstawaniu form żywych, o pojawieniu się człowieka.
Odkrycia te skłaniają nas do coraz większego podziwu dla wielkości
Stwórcy, do dziękczynienia za wszystkie Jego dzieła oraz za rozum i
mądrość, jakich udziela On uczonym i badaczom" (pkt. 283). A Sobór
Watykański II w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele pisze: "Dlatego badanie
metodyczne we wszelkich dyscyplinach naukowych, jeżeli tylko
prowadzi się je w sposób prawdziwie naukowy i z poszanowaniem norm
moralnych, nigdy nie będzie się sprzeciwiać wierze, sprawy bowiem
świeckie i sprawy wiary wywodzą swój początek od tego samego Boga.
Owszem, kto pokornie i wytrwale usiłuje zbadać tajniki rzeczy,
prowadzony jest niejako, choć nieświadomie, ręką Boga, który wszystko
utrzymując, sprawia, że rzeczy są tym, czym są. Dlatego niechaj wolno
będzie wyrazić ubolewanie nad niektórymi postawami umysłowymi,
jakich dawniej, na skutek nie dość jasno zrozumianej, słusznej
autonomii nauk, nie brakowało także między samymi chrześcijanami,
a które, wywoławszy waśnie i spory, doprowadziły umysły wielu do
przeciwstawienia wiary i wiedzy" (pkt. 36).

     Nauka Kościoła zdecydowanie' odrzuca tzw. deizm. Jest to pogląd filozoficzny,


który zaprzecza możliwości działania Boga w świecie, ponieważ pojmuje Boga
jako Stwórcę ale oddalonego od świata. Pogląd ten podsuwa fałszywe przesłanie,
jakoby Bóg był na zewnątrz świata. Tymczasem jest ON transcendentnie
wszechobecny w każdym miejscu, wewnątrz każdego bytu i wewnątrz wszelkich
rozwojowych procesów. Bóg nie tylko stworzył z nicości cały wszechświat ale
nieustannie w nim działa i podtrzymuje go w istnieniu. Kształtowanie się galaktyk
czy powstawanie drogą ewolucji gatunków roślin czy zwierząt stanowi
realizowanie tych możliwości, jakie materia otrzymuje od swojego Stwórcy. Gdy
zaś chodzi o człowieka, to nad każdym z nas - od pierwszego momentu naszego
istnienia - Bóg pochyla się z miłością i ofiaruje nam zbawienie.

     Taka jest prawda objawiona, głoszona przez Kościół w jego oficjalnym


nauczaniu. Tak więc teoria ewolucji rzeczywiście sprzeciwiała się nie dogmatowi
o stworzeniu, ale powszechnym wówczas wyobrażeniom na jego temat.
A przecież na całe wieki przed pojawieniem się teorii ewolucyjnych nauczano
w Kościele, że Stwórca nieustannie podtrzymuje wszystko w istnieniu. Okazuje
się, że nawet jeśli nauka wiary głoszona w Kościele jest jasna i wyraźna, to
jednak w powszechnej świadomości mogą nad nią zapanować jakieś spłycone
stereotypy. Kończąc rozważania dotyczące stosunku między teorią ewolucji
a teologią, albo inaczej mówiąc, opisu wszechświata w ujęciu nauk empirycznych
i teologii, trzeba podkreślić, że cały stworzony świat w oczach teologii jest
przepojony wartościami. Stworzenie świata, to urzeczywistnienie genialnie
rozumnego i pełnego bezinteresownej miłości zamysłu Stwórcy. Jedną
z podstawowych metod teologicznej analizy jest więc patrzenie przez pryzmat
wartości. Wartości te są niewidzialne dla naukowych metod empirycznych. Ten
fakt ma podstawowe znaczenie dla stosunków pomiędzy teologią a naukami
przyrodniczymi. Neutralność jednych względem drugich jest następstwem
metodologicznej odmienności obu tych opisów wszechświata. Widzimy więc,
że nie ma sprzeczności między jednym a drugim opisem. Jest raczej działanie
uzupełniające tak, aby poznanie nasze było możliwie jak najlepsze.

     Biblijny opis dzielą stworzenia

Biblia jest księgą religijną, poucza o naszej drodze do Boga i dlatego nie może
być traktowana jak podręcznik przyrodoznawstwa. Prawda, przekazywana przez
natchnionego autora w tekście opisu stworzenia jest zachętą do oddawania czci
Bogu Stwórcy za stworzenie całego wszechświata. Opis stworzenia jest
wspaniałym hymnem ku czci Stwórcy. Autor nie przeprowadza żadnych dowodów
i nie jest jego intencją formułowanie prawd przyrodniczych. Chodzi o to, by
skłonić człowieka do religijnego zachwytu nad istnieniem i pięknością świata.
W ten sposób teksty opisu stworzenia zachęcają do dziękczynnej czci dla
Jedynego Wszechmogącego Boga. Wyobraźmy sobie, jakby to odbywało się
w liturgii. Kantor sławi Boga - Stwórcę, wyliczając wobec całej wspólnoty dzieło
stworzenia światła, wody, ziemi, roślin, zwierząt i ludzi, a cała wspólnota
odpowiada: "I widział Bóg, że było to dobre". Lud Boży Starego Testamentu
przez hymn o stworzeniu czci i sławi Boga. Oprócz wyrażania czci, opisy te
zawierają również pewną przestrogę czy pouczenie, aby obronić lud przed
bałwochwalstwem. Jeden z opisów stworzenia świata, zawarty w Księdze Rodzaju
w rozdziale pierwszym, został zredagowany w VI/V wieku przed Chrystusem,
a więc w czasach, gdy naród izraelski wiedział, jakie wyobrażenia o bóstwach
mają inne narody. Sprzeciw wobec egipskiego i babilońskiego ubóstwiania
zwierząt czy gwiazd mamy wyrażony w opisie zależności wszystkich zwierząt od
Jednego Boga. Jeszcze wyraźniej przedstawia to opis stworzenia z drugiego
rozdziału, który pochodzi z X/IX wieku przed Chrystusem, gdy żywe było
wspomnienie egipskich bóstw zwierzęcych. Jeśli czytamy: "Lecz Adamowi nie
znalazła się [pośród zwierząt] pomoc odpowiednia dla mężczyzny" (Rdz 2, 20) to
oznacza to, że zwierzę nie dorównuje w żadnym wypadku godnością człowiekowi,
który został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Zwierzę stoi nieporównanie
niżej od człowieka, a cóż dopiero mówić w odniesieniu do Boga.
W opisie stworzenia w czwartym dniu słońca, księżyca i gwiazd, podobnie
wyrażony jest sprzeciw dla babilońsko-asyryjskich wierzeń astralnych. To tylko
błędna wiara pogan dopatruje się bóstw w rzeczach stworzonych. W tych opisach
sprzeciw wyrażony bałwochwalczym praktykom pogańskim jest bardzo wyraźny.
Ale jest wyrażony nie tylko sprzeciw. Jest powiedziane także, że człowiek jest
tym Bożym stworzeniem, na którym spoczęła szczególna miłość Boga. Świadczy
o tym opis stworzenia człowieka, którym Bóg zajął się w sposób szczególny:
"Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam" i dalej "stworzył więc Bóg
człowieka na Swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę
i niewiastę" (Rdz 1, 26-27). Aż trzykrotnie powtórzone jest stwierdzenie,
że człowiek jest stworzony na obraz Boży. W ten sposób podkreślona jest
nieskończona wartość i godność, którą otrzymał człowiek od Boga, swego
Stwórcy. Ta wspaniała i przebogata w teologiczne treści starotestamentowa
opowieść ma trojaki charakter: jest relacją o wielkim dziele Boga Stwórcy, jest
hymnem uwielbienia i dziękczynienia za dzieło stworzenia oraz jest prawdą, którą
należy głosić w święty dzień ustanowiony przez Boga.

Źródło: https://adonai.pl/rozwazania/?id=75

You might also like