Professional Documents
Culture Documents
Å Uå Awski Andrzej - ZauÅ Ek Pokory
Å Uå Awski Andrzej - ZauÅ Ek Pokory
Andrzej ¯u³awski
Zau³ek pokory
Projekt ok³adki i karty tytu³owej
Maciej Sadowki
Redaktor
Katarzyna Merta
Korekta
Joanna Olszewska-G³owiñska
Uk¹szenie
Z
eszyt, w którym piszê, kupi³em w rzymskiej pape-
terii przy ulicy Jezusa. Brukowy katolicyzm w³o-
ski jak¿e bardziej jest mi znony od polnego pol-
skiego! Bulwar, zau³ek, a mo¿e impas Jezusa s¹ nie do
pomylenia w mojej Ojczynie. Choæ to mój Papie¿
ka¿e i umiera na stolcu Piotrowym (Piotra nieco polubi-
³em za to, ¿e da³ siê ukrzy¿owaæ do góry nogami, by nie
równaæ siê ze swym Mistrzem), to w³oskie pogrzmienia
Jana Paw³a s¹ st³umione, scywilizowane, rzadsze. Polska
rozognia w nim huragan krzyków i obelg co do ulubio-
nej, rozporkowej, a (wedle niego) morderczej materii.
Co to jest wolnoæ? Jaka jest granica? O Polsce ju¿
osiemnastowieczny podró¿nik, James Harris, powie-
dzia³, ¿e wszyscy w niej praktykuj¹, a nikt nie wierzy.
Uciliæ. Wszyscy wierz¹? Alici w zabobon. W figu-
ry, obrazy, obrz¹dki, wodê wiêcon¹, ju¿ w op³atek
mniej jasno, bo domaga siê dos³ownoci fabu³a, ¿e to
Chrystusowe cia³o, jak i ¿e ksi¹dz spija bia³¹ bosk¹ krew
przy o³tarzu wybudowanym dla zarzynania ofiary. Ba-
ranku Bo¿y, który g³adzisz grzechy wiata swym prze-
r¿niêtym gard³em. Przecie¿ mury wi¹tyni w Jerozoli-
mie tonê³y w trzewiach, krwiach i ekskrementach, fetor
rozpociera³ siê w upalnym klimacie na mile.
8 Zau³ek pokory
wiêty Andrzej
Krzaczasty
D
ruga rzymska nazwa, ta wyznaczaj¹ca kraniec
miasta, pocz¹tek pól. Koció³ sta³ u brzegu cha-
szczy, dalej by³a wie. Moja matka by³a bardzo
wiejska, skryta, uszczypliwa. Mia³a z³y charakter, nie
sprawia³a chêtnie przyjemnoci. Nie zajmowa³o j¹, jak¹
pamiêæ po sobie zostawi. Zostawi³a puste szuflady, zni-
szczy³a przed mierci¹ wszelkie listy, dokumenty, wistki.
Za ¿ycia klasyfikowa³a ludzi wedle podzia³u lubi mnie,
nie lubi mnie, czyli nie lubiê go. Opêdza³a siê od znajo-
mych, w telefonie niezmiennie mówi³a, jak jest chora. Le-
czono j¹ nie na to, co trzeba, wszczepiono w ni¹ bateryjkê
do podtrzymywania bicia serca. Bateryjka by³a obliczona
na przetrwanie w jej ciele kilku lat, przetrwa³a kilkana-
cie. Bo serce mojej matki by³o tak zatwardzia³e, ¿e nie po-
budza³o sw¹ s³aboci¹ aparaciku do dzia³ania. Bateryjka
tkwi³a w niej i milcza³a. Matka podawa³a lekarzom fa³szy-
we symptomy, by narzuciæ sw¹ wolê. Na lotnisku wyci¹-
ga³a legitymacjê co do baterii, i tryumfalnie j¹ pokazywa-
³a celnikom. By³a Murzynem z za³ogi conradowskiego
Narcyza, obezw³adniaj¹cym statek sw¹ s³aboci¹. Jej
w³adza by³a podstêpna i bardzo ciemna. W tej ciemnoci
chorowa³a, mylê, przeczuwaj¹c czujnym instynktem, ¿e
jej przedstawienie nie jest we w³aciwej sztuce. Otwiera³a
36 Zau³ek pokory
Dzienniczek zdrajcy
N
ie sposób przeceniæ osoby Towiañskiego w kul-
turze naszego mylenia, mo¿na najwy¿ej j¹ prze-
milczeæ, uszkaradniæ, sfa³szowaæ. Bo to nie tylko
tak, ¿e przyjecha³ furk¹ z Litwy niem³ody cz³owieczek
o wygl¹dzie rejenta, zapiêty pod szyjê i w niebieskich
(bola³y go oczy) okularkach, lubi¹cy ciasteczka, ¿e co
w Pary¿u do polskich wybiednia³ych, schizofrenicznie
ze sob¹ spiêtych, wyobcowanych wyrzutków zaba³aka³,
¿e (chwilowo) uzdrowi³ chor¹ psychicznie (psychopa-
tycznie) pani¹ Mickiewiczow¹, szepcz¹c jej na ucho, i ¿e
pan Adam pad³ na to na kolana przed nim, jak pad³a
w szlochu wielkim gromada ma³o mistycznych woja-
ków, pobieraj¹ca ¿o³d francuski za ¿o³nierkê w polskim
Powstaniu, gromada rozj¹trzonych (czym? w³asnym
ubóstwem? w³asn¹ samotnoci¹? niepotrzebnoci¹?
szlachetnoci¹? nadzwyczajn¹ innoci¹?) inteligentów
i prostaków, i ¿e zaczêto mu s³u¿yæ, czyli s³u¿yæ Spra-
wie, któr¹ on nazwa³ Bo¿¹, za zagorzali katolicy (ksiê-
¿a Zmartwychwstañcy) podejrzan¹, jeli nie szatañsk¹?
Ryba, co je owoce
J
est taka ryba. Rodzi siê jak wszystkie ryby, bez woli ni
zamiaru rodzenia siê bardziej tu i teraz, ni¿ tam czy
wcale. P³ywa wraz z innymi rybami w amazoñskich
rzekach, mêtnych jak kakao i rdzawych jak skórka dzien-
nych nietoperzy. Tyle, ¿e zjada owoce. Nurt podrywa drze-
wa d¿ungli, owoce wpadaj¹ w wodê, tropikalne owoce,
nadgni³e od dojrza³oci, ciê¿kie i soczyste. Ryba wywêsza
je (wszyscy mamy wêch: ju¿ plemniki kieruj¹ siê w ciem-
noci ¿eñskiej do jajeczka wêchem) lub spadaj¹ jej pod
pysk, na g³owê, i karmi siê nimi. Dzieciom co za owoce po-
dajemy? Mnie jakimi owocami karmiono?
Têgoryjec
A
le ksi¹¿ka, w której tego docieka³, w której do-
cieka³ w³asnej metafizyki od nowa, po ob³êdzie
woli mocy i zapaci niemieckiej woli mocy,
wysz³a dopiero w trzynacie lat po jego mierci (po pol-
sku w dwadziecia dwa): Przyczynki do filozofii.
Z wydarzania. W poezji, w intymnoci poezji, w punk-
cie najskrytszym jej uprawiania dopatrywa³ siê ten mi³o-
nik Greków presokratycznych, wiêc i pocz¹tków, ten fi-
lozof niewnioskuj¹cy, wiêc ostateczny ostatecznoci:
dojcie do Ciszy jest logik¹ filozofii, i co trudniejsze:
Bycie jest dr¿eniem Bo¿enia (te¿ ugniata³ towiañskie
mêtne s³owotwórstwo Bo¿enie, Bo¿enie-siê pisa³ w sen-
sie zdarzania, wydarzania, objawiania). Byt (Bycie) nie
ma niczego do siebie powiedzia³ wtedy, w ukryciu,
w tajemnicy, co oznacza de facto, ¿e Bycie jest Nicoci¹
ubran¹, w odró¿nieniu od nagiej, czyli boskiej, czyli Bo-
ga. Jest w Heideggerze, który by³ za m³odu jezuit¹ (do-
s³ownie, w seminarium), a póniej faszyst¹ ubóstwiaj¹-
cym Hitlera, a potem pytaczem o sens pytania, korzenna
wulgarnoæ tonu wy¿szego, wulgarnoæ towiañska
(Towiañski urodziw¹ Xawerê Deybel prosi³, by przycho-
dzi³a na spowiedzi donosy w chucie na g³owie
i piersiach, by nie kusi³o go dotykanie), wulgarnoæ
114 Zau³ek pokory
Nie jest tragedi¹ brzydota Ryszarda III ani samo jego na-
rodzenie siê, ani chêæ udowodnienia, ¿e Z³o rz¹dzi wia-
tem, a z ludzi czyni cierki: tragedi¹ jest seksualna g³upo-
ta Lady Ann, pozwalaj¹ca jej na oddanie siê zabójcy
swego ³adnego mê¿a ju¿ na jego trumnie (fascynacja ero-
124 Zau³ek pokory
W mitologii, z jak¹ mam siê uporaæ, mój czas jest mniej za-
wi³y i bardziej zwarty ni¿ ten, z którym boryka³ siê mój oj-
ciec. Na ojcowym przebiegu zawa¿y³y dwa dwory, rodzin-
ny ojca i rodzinny matki, i dwie inteligenckie eksplozje,
w pokoleniu mojego dziadka po mieczu, jak i w pokoleniu
mojej babki po mieczu (nie licz¹c samej babki, teozofki,
antropozofki i wielbicielki Weiningera, którego P³eæ
i charakter ustawia³a znak równania pomiêdzy zdradziec-
k¹ pustk¹ kobiecoci i zdradzieck¹ pustk¹ ¿ydostwa We-
ininger by³ ¯ydem, i pope³ni³ po napisaniu ksi¹¿ki samo-
bójstwo), i jej bystrej i wykszta³conej siostry-nauczycielki,
Têgoryjec 129
wiêty Andrzej
Sztuczny
O
czywicie, zale¿y, którym okiem patrzysz. Mo¿na
tym, co nie potrafi widzieæ. Wtedy strasznoæ Hi-
tlera pozostaje niewyt³umaczalna. Ale legenda, ¿e
prze¿y³, zaszy³ siê, jak jego podw³adni (Eichmann, Bor-
mann czy Mengele) w Ameryce Po³udniowej, mo¿liwa.
Upiory z³a, a nie Gombrowicz, skry³y siê na przedmie-
ciach Buenos Aires, w d¿ungli Parany, pod fotelem dyk-
tatora Stroessnera. Ju¿ siostra Nietzschego (filozofa od
Blond Bestii i koñcowego maryjnego szaleñstwa) zak³a-
da³a nad Amazonk¹, gdzie te¿ by³em, kolonie przysz³ych
nazistów. Gdy szuka siê zabobonu, mo¿na uwierzyæ, ¿e
gwiazdorstwo jawi siê talentem diabelskim, przewrot-
nym, czym równie szmat³awym, co poci¹gaj¹cym, jak
Hollywood. Widoczny ektoplazm, wyp³ywaj¹cy z ust
krzycz¹cego Hitlera, bia³e jego oczy, kobiecy przedzia³ek
i nastroszony w¹sik, tu¿ obok ciemnoplisowanych oczek
Stalina, jego dziobatej twarzy, ³ysienia, przykurczonej se-
minaryjnej rêki, statecznie odk³adaj¹cej szklaneczkê
z wod¹ na trybunie, po ka¿dym roztropnym zdaniu prze-
mówienia. Ich sekrety, rodowodowe, nêdzarskie, seksual-
ne, koprofagiczne (Hitler i m³ode kobiety, którym kaza³ na
siebie oddawaæ fekalia; degraduj¹ce obyczaje holly-
woodzkich producentów Harry Cohn, zwany Bia³ym
140 Zau³ek pokory
£eb meduzy
W
dzieciñstwie ³eb meduzy ow³osiony by³ gêstym
lasem. Póniej pojawili siê ludzie, którzy w jego
ciemnych ostêpach wycinali niewielkie pola, po-
lany. Zaorywali i obsiewali te tonsury lene, zbierali plon,
zjadali, co polana wyda³a, i szli gdzie indziej, wypalaæ na-
stêpn¹, bo ta siê wyja³owi³a. £atwiej im by³o zak³adaæ
osiedla przy mokrad³ach, jako ¿e w naszych stronach
drzewa w wodzie nie rosn¹, czyli bór nie zas³ania najez-
dnika, ³upie¿cy. Przez puszczê wêdrowa³y ludy nieliczne,
ubogie, gnane klimatem, lub pchane presj¹ liczniejszych,
lepiej uzbrojonych lub silniejszych szczepów. Wêdrówki
przeczesywa³y kniejê, bitwy by³y lene lub bagienne. Im
wiêcej polan, tym bardziej las siê objania³. Objanianie,
niemieckie Lichtung, po angielsku nazywa siê clearing,
co te¿ oznacza polanê. Ci, co tutaj najwiêcej lasów obja-
nili i ju¿ siê st¹d ruszyæ nie dali, to Polanie. Przedtem,
przed ich przywêdrowaniem, lasy nale¿a³y do Gotów, Ala-
nów, Wandalów, Sarmatów, do Germañskich ur-plemion,
zsuwaj¹cych siê na Zachód i Po³udnie, do Celtów walcz¹-
cych z Rzymianami, do Niemców, którzy Rzym podbili.
Epifania
S
³owo tajnopis wymyli³a Achmatowa. Swoj¹ deli-
katnoæ, erotyzm, ulotnoæ stawia³a naprzeciw be-
tonowi komunizmu, i sw¹ kapryn¹ egotycznoæ
wobec monolitu opresji. Gdy bardzo siê ba³a, ¿e j¹ zaare-
sztuj¹, spisywa³a wiersz na skraweczkach papieru, powie-
rza³a go pamiêci kilku bliskich przyjació³ u niej zebra-
nych, karteluszki pali³a. Gdy aresztowano przyjaciela,
kawa³eczek wiersza znika³ razem z nim, na d³ugo lub na
zawsze. Tajnopis, mówi³a. Przek³adaj¹c po mierci zdjê-
cie mojej matki z po³amanej ramki w now¹, zobaczy³em
na odwrocie, ¿e matka tam zapisa³a: pieszmy siê kochaæ
ludzi, bo tak szybko odchodz¹. Na zdjêciu, smag³a, nie-
mal cygañska, szczuplusieñka dziewczynka stoi w bia³ej
sukience do komunii. Ma bia³e poñczochy, bia³e trzewiki,
na g³ówce welon z bia³ymi kwiatami. Ile ma lat?
2
wiêty Andrzej Krzaczasty...................................... 33
3
Dzienniczek zdrajcy................................................. 59
4
Ryba, co je owoce .................................................... 85
5
Têgoryjec.................................................................. 111
6
wiêty Andrzej sztuczny.......................................... 137
7
£eb meduzy ............................................................. 163
8
Epifania.................................................................... 189