You are on page 1of 9

MICHAl MAZUR

W CZlOWIEKU SPOTKAC BOGA ,!,

Dzisiejszy za'p~dzony, zagoniony cz10wiek t~skni do oderwania


s i~ a nawet ucieczki od codziennych k1opotow, utarczek, zaangn­
iowania (nieraz ponad sHy). Dlatego zrozumia1ym staje si~ zafa­
scynowanie zachodniego cz10wieka medytacjami i drogami iycia
wewn~trznego pochodzqcymi z tradycji dalekiego Wschodu. Szko1y,
misje, ksiqiki, broszury kierunkow indyjskich i ja'poilskich (Dzen)
znajdujq wielki oddiwi~k i zalewajq rynki ksi~garskie Europy
Zachodniej i USA. Nawet psychoterapia interesuje s i~ powainie
tymi rnetodarni selfrealisation.
Wszystkie te kierunki budzq w niiej podpisanyrn zasadnicze
zastrzeienie: nie rna w nich w1asciwie rniejsca dla bliinich i swiata,
jestern tylko - ja - i "swiat duchowy". Cierpienie ludzkie
wydaje si~ jakies nierealne, swiat i jego sprawy niewazne. Nie­
ktore kierunki (rnonastycznej) rnistyki chrzescijailskiej w dawnych
wiekach rnia1y podobny charakter.
Dzis - jak si~ wydaje - nie moiemy uciec od ludzi: zarowno
dobro jak i zlo spotyka nas, przychodzi do nas przede wszystkirn
przez ludzi. Wierz~ w dobro i widz~ sens iycia, gdy spotykam
i widz~ ludzi dobrych, ktorych iycie pokazuje mi, ie ten sens je~t,
ie warto zyc. Przeraia mnie zlo i odczuwam bezsens i okrucien­
stwo swiata i zycia, gdy spotykajq (rnnie lub moich bliskich) iIi,
wrodzy, zawistni i niech~tni ludzie. Kontakt z nirni "dowodzi mi",
ie iycie jest straszne i bezsensowne. Nawet tzw. przyroda, z ktorq
si~ spotykarn, jest napi~tnowana i przekszta1cona przez cz1owie­
ka - przed czlowiekiern nie sposob urnknqc, ale tei i nie trzeba.
Dlatego tei zdajq si~ narn tak na czasie wszelkie nurty i inicjatywy
religijne, ktore majq na oku swiat i ludzi, ktore chcq si~ identyfi­
kowac ze swiatern i rnu sluiyc. Dlatego zachwycil rnnie i uszcz~­
sliwil zbior medytacji i rozmyslail pt.

• Ladislaus Boros 1m Menschen Gott begegnen, Mainz 1967, Grunewald Verlag.


468 MICHAL MAZUR

W CZlOWIEKU SPOTKAC BOGA


Ksiqzka ta dojrzewala w Ladislawie Borosu (wym. Boroszu)
wiele lat. Jej poszczegolne rozdziaiy byly drukowane jako medy­
tacje w swietnym dwutygodniku szwajcal'skim "Orientierung".
Niciq przewodni q omawianych tu medytacji jest:
"Bog sta1 si~ naszym bratem, naszym bliznim. Czlowiek moze
zatem zrealizowae swe otwarcie s i~ ku boskiemu spelnieniu w zwy­
czajnym, prostym braterstwie: w pokornej sluzbie bratu w dniu
powszednim. «To co uczyniliscie najmniejszemu z mych braci -­
mniescie uczynilL » Dlatego spotkanie z bliznim, usilne wprawianie
s i~ w czlowieczenstwo jest jednoczesnie wyruszaniem ku Bogu... "
I s tot~ poslannictwa Chrystusowego mozna skupie w na s t~pujqcej
wypowiedzi: ZNAJDUJAC DROGE; DO BRATA STAJESZ SIE;
PRAWDZEWYM CZLOWIEKIEM I DOTRZESZ JEDNOCZESNIE
DO BOGA.
A wi~c BRAT-CZLOWIEK-BOG jest schematem medytacji Bo­
rosa. Ksiqzka L . Borosa sklada s i~ z dzie s i~ciu rozdzialow, ktore 511
rozmyslaniami nad p03zczegolnymi "cnotami".
Szczegolnie oryginalne, bogate i niezwykle Sq cztery pierwsze
rozdzialy. Dotyczq one I - Prawdziwosci, II - Szacunku, III -
Czci, IV - Radosci. Przeprowadzony jest w nich konsekwentnie
wyzej wymieniony trojkrok a wi~c np. 1° szacunek dla brata;
2° szacunek dla wla snej egzystencji; 3° szacunek dla Boga.
Dalsze rozdzialy poswi~cone Sq odpowiednio Przyj azni (V), Mi­
losci (VI), Wielkodusznosci (VII), Spokojowi wewn~trznemu (VIII),
Szczerosci (IX), Pokorze (X).
Zamias t po partacku zubozae wlasnymi slowami bogactwo tre­
sci tej niewielkiej k siqzki, sprobuj~ przekazae aromat tych medy­
tacji, cytujqC po prostu Autora. Mam nadziej~, ze czytelnik n i e
nabierze przekonania, iz ksiqzka Borosa jest zbiorem aforyzmow.
"Kazda pod lose, ,ktorq okazujemy drugiemu czlowiekowi, do­
wodzi mu: nie rna Boga. Z pewnosciq istnieje tyle godnego mHosci
i tyle pi~kna w naszym swiecie, ze mozna w nim wszystkimi wlok­
nami odczuwae istnienie Boga. Ale przeciez doswiadczamy wszy­
scy, ze strata jednego jedynego czlowieka moze doprowadzie nas
do calkowitego osamotnienia. Brak nam jednej jedynej istoty, jed­
nego jedynego usmiechu a wszystko staje si~ puste i czcze. Ale
moze byetakze i tak, ze to nas brak jakiemus jedynemu czlowie­
kowi, ze zachowujemy s i~ wobec niego odpychajqco lub nawet
okrutnie i w ten sposob sprawiamy, ze dla tego czlowieka swiat
staje s i~ w s tr~tmy. Bog chce w nas i poprze: nas wejse w swiat,
poprzez .nas bye · se r deczny."
W CZLOWIEKU SPOTKAC BOGA 469

",..Na tym polega misja egzystencji chrzescijanina: bye dobrociq


Bozq, by ludzie uznali ... , ze «pomimo wszystko» byt jest dobry ...
Istniejq dowody istnienia Boga, ktore logicznie Sq bez zarzutu
i obalajq niewiar~ ... ale w ci~zkich kryzysach ludzkiej egzystencji
nie znaczq nic lub bardzo m alo". Boros w innym artykule powiada
nawet jeszcze dobitniej: "czlowiek z calej swej is toty zdany jest na
milose brata jako mozliwose wi a ry w ogole i wlasciwie jedynym
przekonywujqcym dowodem istnienia Boga jest dobry milujqcy
czlowiek... "
"Zycie nasze jest dziwnym i bolesnym pozegnaniem z tymi, kto­
rych chcielismy kochae, a nawet jest pozegnaniem naszej milosci.
Czas jest zbyt krotki. Stale w naszym zyciu jest «za pozno ».. . za
pozno zauwazamy, ze ofiarowywano nam przyjazn, za pMno po­
znalismy, ze ktos naprawd~ nas koch a". Zdania te pochodzq z mi­
strzowskiej analizy korzeni naszej niezdolnosci szacu!1Jku, naszej
po gar d y: sklada si~ na niq: egoizm, niezdolnose koch ani a, nie­
ch~e, odpychanie. "Gdy odtrqcamy czlowieka, ktory rozpaczliwie
zebrze 0 naSZq przychylnose, wtedy wydajemy go na zniszcze­
nie, a nawet niszczymy go przez naSZq odmow~, 0 ile lezy to w na­
szej mocy. W naszym zyciu, ktore - przyznajmy uczciwie ­
sklada s i~ w wielkiej mierze z egoizmu, niezdolnosci kochani a, nie­
ch~ci i odtrqcania, 0 ile wierzymy w Boga, trzeba raz zrobie kiedys
porzqdek. A ten porzqdek nazywa si~ s z a c un k i em".
Gdy czlowiek chce wydobye z zycia, ktore przeciez trwa tak
krotko, to, co najcenniej sze, co one dae moze, to musi wiedziee,
ze sens jego egzystencji polega... na realizowaniu tego, co w zy­
ciu rozwija si~, ze winien on temu zyciu, gdziekolwiek s i~ one
pojawia, stwarzae miejsce i pomagae jego wzrostowi. "Gdziekol­
wiek dobry cllowiek spotyka zycie, jego pierwszym odruchem jes t
nie podejrzliwose i krytyka lecz szacunek i ch~e niesienia pomocy.
Lecz przeczuwamy, jak niebezpieczne jest dla nas promieniowac
takq dobrociq: czlowiek dobry doswiadcza stale cierpieni a, a cier­
pienie chce bye rozumiane, pragnie pomocy i w spolczllcia . A to
m~czy ... Cichy szacunek dojrzewajqcy w wewn~trznym spokoju
karmi zycie i obdarza zrozumieniem".
Te pi~kne rozmyslania 0 szacunku Sq pogl~bione w medytacji
o CZCI... " ... poniewaz doswiadczylem swi~tosci istnienia chc~ je
ochraniae przez aktywne oddanie, szczegolnie tam, gdzie to ist­
nienie jest zagrozone. Czlowiek staje w sluzbie zycia a to moze si~
dziae jedynie, gdy on je c z c i: pomaga mu stae s i~ jeszcze pi~k­
niej szym, jeszcze bardziej zywym.. . Jakqs i s tot~ s i~ "czci" przez to,
ie... odkrywa s i~ w niej cos wi~k s zego, goclniej szego, wyiszego
i temu pomaga s i~ w rozwoju. Lecz by okazywac t~ czesc zyciu,
470 MICHAL MAZUR

ezlowiek musi si~ starac wlasnym wysilkiem d 0 s w i a d e z y c


tego pi~kna i ezcigodnosci istnienia. Czyz ezynimy to?" I teraz
Autor daje najpierw swietny negatywny opis pustki wewn~trz­
nej by przejse do opisu

CZCI DLA BUtNIEGO

Drugi ezlowiek nie jest nam bezposrednio "dany". Musimy go


eiCjgle na nowo "nawiedzae", obdarzac go zaufaniem. Ale eoz uspra­
wiedliwia to zaufanie? Boros daje wspanialCj odpowiedz: "nie
innego jak tylko zaufanie". W tym lezy wielkosc ezei, lub mowiCje
proseiej: zaufanie do zyeia... Swiat doswiadeza dzi~ki nam, ze
jest zywy, pi~kny i godny afirmaeji. Istnienie staje si~ szez~sliwe
jedynie gdy odezuwamy je jako szez~se·ie i dajemy mu odezuc iz nas
uszez~sliwia. Czynic drugieh szez~sliwymi przez to, ze ieh istnie­
nie odezuwamy jako szez~seie, to jest wlasnie bezinteresownCj
ezeiCj. "Nie ezeka si~, by inni najpierw afirmowali nasze istnienie
i nas nawiedzali, leez trzeba najpierw 0 n i e h si~ l~kac, troskac,
wstawiac za nimi. To eiehe przyjmowanie i aktywna troskli­
wose pomnazajCj w swieeie jasnosc i swiatlo. Starajmy si~ myslec
o nieh i za nieh, oeeniae sytuaej~; torowae im drog~".
Kazdemu ehyba dane bylo przezye, ze "wstrzCjsajCjee jest wi­
dziee, jaik zyeie rozkwita, gdy obdalowae je ufnoseiCj; jak ludzie
:;i~ zmieniajCj, gdy jeh wyzej oeeniac (i odpowiednio traktowae);
gdy dowodzi im si~ eiehCj nienarzucajCjcCj si~ czciCj, ze noszCj oni
w sobie cos dobrego, pi~knego i godnego milosci, cos co zyje w nich
jako obietnica ale jeszcze musi si~ rozwinCjc. Bez nadziei wiel­
kosci marnieje ludzka egzystenja a zycie obumiera...
Ta zdolnosc otwarcia si~ na to cos wi~kszego i umiej~tnosc da­
wania mu po:karmu, to czesc. Jak mam pomoc, by drugi si~ we­
wn~trznie wyprostowal? Jak mam pomagae mym przyjaciolom,
by si~ otworzyli? .. Wlasnie przez to, ze w nich uznaj~ cos wi~k­
szego i przez mCj postaw~ w stosunku do nich dowodz~, ze ich zycie
otwiera si~ ku absolutnemu spelnieniu. To jest takze sensem
s a k ram e n tow: Sakrament oznacza, ze jakis ziemski proces
nosi w sobie absolutnCj cennose, cos absolutnie godnego czci... To,
co innym winnismy przyblizac przez SWCj czesc, nie jest jakCjs pry­
mitywnCj wiarCj w post~p. Jest to wiara w absolutnCj, nie dajCjcCj si~
przezwyci~zyc przyszlosc, ttora w nas wszystkich juz zyje... Ta
absolutna tajemnica, ktorCj nosimy w sob ie, jest ponadto czyims
indywidualnym darem laski, osobistym misterium, niezastCjpionym
charyzmatem. Ja, w mym jedynym zyciu, nosz~ w sobie cos nie­
zastCjpionego: absolutne zadanie zlecone. Gdyby braklo mnie
w swiecie, gdybym si~ nie spelnil jako czlowiek, wtedy nie tylko
W CZLOWIEKU SPOTKAC BOGA 471

zahrakloby swiatu czegos, lecz swiat by si~ zaciemnil i stratil


blask. Jestem koniecznie potrzebny calemu swiatu. Tej nieodzow­
nosci drugiego czlowieka dowodzie slowem, czynem, wspolistnie­
niem i w ogole calq postawq, to jest wlasnie czciq. Nie jest to jeszcze
przyjazn i miloM:, lecz jest to wszechobejmujqca sympatia wobec
cudzego istnienia. Kto wypracowuje w sobie t~ zasadniczq, uni­
wersalnq czese, a wi~c kto ewiczy cnot~ czci, w tym rozwija si~
«osoba».W oddaniu si~ i za:pomnieniu 0 sobie powstaje w nim
jakas nowa istotnose. Poprzez czese drugiej osoby realizuje si~
wlasna osoba, «staje si~ sobq» - staje si~ istotnym centrum i prze­
zywa egzystencjalny proces, ktory mozna by nazwae stawanicm
s i~ sob q ".
A jak mowi Boros 0 czci wobec Boga? Wybior~ i tu cytaty idElce
po glownej linii ksiqzki. " ... Gdy czlowiek czci zycie, gdy zyciu po­
maga rosnqe, gdy zywi w sobie nadziej~ czegos jeszcze wi~kszego,
wtedy kl~czy, choeby siedzial w pociqgu czy s tal w tramwaju. Roz­
myslanie 0 Absolucie, 0 Bogu, jego drogach i postanowieniach
nigdy nie dojdzie do konca. Jednak czlowiek, k'tory czci drugiego,
jest juz u celu. Za kazdym razem gdy on w drugim poznaje to
absolutne i je uznaje, przeplywa to absolutne do niego z powro­
tern i czlowiek zostaje uniesiony w Boga, ktory stal si~ Czlowie­
Idem. 2ycie to jest wtedy zyciem w Bogu a wlasnie dlatego zyciem
w swiecie. Jest w swej gl~bi zwrocone ku Bogu. Wlasnie w tym
zwroceniu ku Bogu mogq tacy ludzie obdarzae swiat silq i zyciem... "
Z medytacji poswi~conej wi elk 0 d u s z nos c i wybior~ kilka
mysli, w ktorych oddana jest kwintesencja Rahnerowskiej tezy 0 jed­
nosci milosci Boga i blizniego. W tym kontekscie przychodzi mi na
mysl rozmowa, ktorq mialem 20 prawie lat temu w Tyncu: pyta­
lem jednego z Ojcow, jak mozna zniese regul~ Benedykta. Brat
westchnql i rzekl z usmiechem: "najtrudniej zniese brata".
" .. .Mowilismy juz, ze Bog nie jest nam nigdzie «dany » empi­
rycznie, lecz zawsze daje si~ przeczue jedynie, jako jakies pragnie­
nie czegos wi~cej, jako niezadowolenie z juz osiqgni<:;tego, jako
t~sknota niespokojnego serca. Ale to doswiadczanie istotnego nie­
pokoju moze dopiero tam s i~ zapalie, gdzie byt ludzki staje si~
centralny i istotny: w milosci do jakiegos ty. W milosci do jakiegos
czlowieka dokonywa si~ pelna tajemnica czlowieczenstwa. W niej
jest wszystko skupione, czym czlowiek jest i czym jeszcze bye
moze: jego niezgl~bionose, jego nigdy nie konczqce si~ spelnienie,
jego spotkanie z Tajemnicq, jego nadzieja i rozpacz, jego wazenie
si~, a nawet jego smiere". Mam nadziej~, ze czytelnik nie uczyni
Borosowi groteskowego "zarzutu" humanizmu (z ktorym niekiedy
Boros si~ spotyka) - pami~tajmy, ze jest tu mowa 0 milosci
b 1 i z n i ego.
472 MICHAL MAZUR

" ...Wszelka milose blizniego, na wet w jej naJclemllleJ szeJ 1 naj­


b a rdziej chaotycznej postaci jest realizowaniem s i~ zbawienia,
pierwszorz~dnym aktem milosci Boga. Najdluzszq podrozq w zyciu
jest podroz do ukochanego «ty », poniewaz nigdy nie konczy s i~,
lecz musi bye kontynuowana w wiecznose, do Boga, by rozwinqe
wszystko to, co od samego poczCjtku bylo w niej zawarte jako cel
i mozliwose". I Autor ostrzega bezlitosnie: " Nie chodzi tu 0 to,
by bIizniego milowa(;, poniewaz Bog tak ro;;,kazal, a \Vi~c nie
chodzi tu 0 «srodek » i «posrednictwo » do wlasnego zbawienia.
Ton i e b y I a b y milo scI e c z ego i z m". (Z tej perspek­
tywy mozemy jeszcze raz spojrzee · na to, co mowilem na w s t~pi e
o wschodnich drogach doskonalenia si~). N asze rozwaza nia idq
w p r z e c i w n y m kierunku.
"Wlasnie skonczone oddanie, milose, ktora nie chce bye niczym
innym jak przychylnosciq dla skonczonego, zagrozonego a jednak
u s zcz~sliwiajCjcego «ty », jest juz milosciCj do Boga ..., jest dowodem,
ze is tnieje Bog, a co wi~cej dowodem, ze ten Bog stal s i~ czlowie­
kiem . Kazdy milujqcy wie w bezposrednim przezyciu 0 realnosci
Chrystusa, nawet gdyby 0 nim nigdy nie slyszal. Bog uswi~cil
milose tak bardzo, ze z ludzkiej egzystencji, takze i chrzescijan­
skiej egzystencji, wiary, nadziei, sakrament6w, Kosciola, na koncu
nic nie pozostanie tylko wlasnie ta milose, ktora daje nam j e-
d y n q mozliwose zycia w Bogu bez konca . •
Prawdziwa wielkose czlowieka ma swoj fundament w milosci
blizniego. P~d do wielkosci, wielkoduSZl10Se okazuje sWCj prawdzi­
wose i niezlomnose dopiero w ryzyku oddania. Gdy dowodzimy
w prostym sluzeniu bratu, ze zycie ma niezmierzonq gl~bi~, do­
swiadczamy sami, ze byt nasz si~ga w tak sarno niezmierzonq
gl~bi ~ . Doswiadc zenie to pokonywa nasz przesyt i I~k. J edynie
ten, kto s i~ zobowiCjzal dae nowq otuch~ do zycia ukochanemu
«ty » i chronic je przed zagrozeniem swiata, potrafi doswiadczy(;,
ze nosi \V sobie cos, co niedost~pne jest dla wszelkiej bezwladnosci
i l~ku: ostatecZl1Cj gl~bi~ bytu...
Czlowiek Boga nigdy nie widziaL. I czlowiek nie b~dzie nigdy
Boga oglCjdaL. nawet w niebie b~dzie widzial Boga jako abso­
lutnq tajemnic~, ja ko cos, z czego zyje i w co moze wkraczae coraz
bardziej milujCjc i poznajCjc. Jako konkretna realizacja absolutnej
milosci Boga pozostaje czlowiekowi jedynie «blizni» . Czlowiek jest
zasadniczo zdany na milose blizniego jako na mozliwose wszela­
kiego ostawania s i~ sobCj. BIizni nie jest jakims z zewnCjtrz przy­
chodzilcym poruczeniem lecz warunkiem umozliwiania «JaZl1l »
bycia sobq, egzystencjalnie dokonywanej prawdziwosci". Boros
kontynuuje te rozmyslania nad " anonimowym chrzescijanstwem "
(K. Rahner) w przedosta tnim (9) rozdziale poswi~conym s z c z e­
W CZf"OWIEKU SFOTKAC BOGA 473

r 0 sci : "Powr6cilismy do naszego pytania: j a k s t a c s i ~ P r a w­


d z i w y m, b ~ d q c y m w z god z ie z e sob q c z low i e­
k i e m? Odpowiedz: To co prawdziwe jest «postawq serca », ina­
czej m6wiqc: kazdy czlowiek 0 i 1 e j est c z low i e k i e m jest
juz chrzescijaninem. Uczciwie przezywane i prawdziwe czlowie­
czenstwo za wiera w sobie mozliwosc pozytywnego stosunk.u do
Chrystusa nawet i wtedy, gdy ten czlowiek nie wie wyraznie
o Chrystusie ... I tak np. milczqca prawosc dnia powszedniego moze
byc formq, pod kt6rq niejeden tzw. «poganin » przyjmuje niezna­
nego Boga. Ktos, kto nie ma do s t~pu do sakrament6w i objawienia
Slowa Bozego a jednak przyjmuje i spelnia to, co mu jako czlo­
wiekowi jest zadane i co domaga si~ realizacji, jest juz anoni­
mowym chrzescijaninem i ma udzial w zbawieniu przyniesionym
przez Chrystusa. A:postolstwem jest zatem kazda pr6ba, by w kaz­
dym czlowieku, preformowane juz i w anonimowej formie realizo­
wane chrzescijanstwo doprowadzic do pelnego i swiadomego roz­
woju. Wsz~dzie, gdzie czlowiek zyje uczciwie jako czlowiek i gdzie
doswiadcza t~ s knoty , gdzie przezywa... us zcz~sliwienie jakies mi­
losci i przyjazni, gdzie stoi przed smiertelnq niepoj~to sciq, «poj­
muje» on juz niepojmowalne i staje pod lask q Chrystusa, chocby
o tym nie wiedzial i uwazal si~ nawet za ateist~ ... Jest chrzesci­
janinem. Kto przyjmuje uczciwie swe czlowieczenstwo - przyjql
Syna Czlowieczego". Zakonczymy zdaniem wypowiedzianym przez
czlowieka, kt6ry s p~dzil wiele lat W obozie koncentracyjnym:
"Szukalem mega Boga, lecz on mi uszedl; szukalem mej duszy,
ale jej nie znalazlem; szukalem brata mega i znalazlem ich wszyst­
kich troje".
Mam nadziej~, ze przytoczone cytaty charakteryzujq do bit n i e
gl6w ny nurt ksiqzki. Gwoli pelnosci wspomn~, ze rozmysla nie
o przyj azni (rozdz. 5) bazuje na pi~knym (i ja k bardzo w sp61­
czesnym) tekscie opisujqcym w sp61nq med y tacj~ dwojga przyja­
ci6l; zaskoczeni dowiaduj emy s i~ ze jest to wsp6lna wizja Augu­
styn a i Moniki - jego matki.
Niekt6re rozd zialy wyrosly (wyraznie) z medytacji roku ko­
scielnego, i tak "Rozmyslanie 0 radosci" (rozdz. 4) kulminuje w nie­
codziennym rozwazaniu 0 Wniebowstqpieniu.
"Droga r adosci wiedzie przez b e z i n t ere s ow nos c... W tej
mierze w jakiej udaje nam s i ~ wyjsc z niewoli malostkowosci, czu­
jemy jak z3.czyna s i~ w nas poruszac cos jakby sila i ukryta zy­
wotnosc. W koncu odkrywamy jq w sobie niby re sztk~ plomienia,
dawno przysypany zar, kt6ry zaczyna znowu plonqc, gd y doplynie
do niego choc troch~ powietrza. Podobnie jest, gdy otwieramy s i~
ku bratu. Pro s t a, Ip 0 W S zed n i a s 1 u z b a bra t u j est wa-

Zna k - 5
474 MICHAL MAZUR

runkiem wst~pnym radosci". Teraz nast~puje niezwykle


spojrzenie na Wniebowstqpienie: "...Nagle stalo si~ jawne uczniom,
ze odtqd muszq szukae radosci w niewidocznym - za tym CO
widoczne, ze odtqd mogq znaleze radose wszGdzie, bo Chrystus
jest wsz~dzie obecnym. Odtqd czlowiek nie ma bye «zapatrzony»
w niebo, by znaleze radose winien udae s i~ w ziemskie zadanie.
Brat stal si~ w ten spos6b miejscem radosci. I tak uczniowie
pocz~li zywo doswiadczae, ze niewidoczne i niewypowiedziane lezy
w tym co widzialne. Podobnie dzieje si~ czasem mi~dzy ludzmi:
gdy dotknie kogos pot~ga przyjazni lub mUosci, wtedy zmysly
zaczynajq postrzegae niewidzialne. W czasie Wniebowstqpienia
stalo si~ udzialem uczni6w w najwyzszym stopniu to doswiad­
czenie: Pan oddzielil si~ od nich (Chrystus wszedl w wszechko­
smicznq obecnose) i w tym doswiadczyli, ze wsz~dzie w swiecie
jest cos niezgl~bionego, tajemniczego, rozjasniajqcego i uszcz~sli­
wiajqcego. Wlasnie gdy odeszla od nich absolutna radose - Chry­
stus - zblizyla si~ ona do nich absolutnie. Odtqd nie potrzebuj q
czynie nic innego, jak oddzielie si~ od siebie i udae si~ dQ brata;
w ten spos6b znajdujq radose uszcz~sliwienia bez reszty.
...Wniebowstqpienie Chrystusa objawia podstawowq struktur~
istotnej radosci: 0 d e j s e 0 d s i e b i e ... W ten spos6b znalezlismy
PQdstawQwe prawo ludzkiej radosci: wejse w klopoty brata, wziqe
na siebie jego brzemi~, pomagae nosie jego bied~. To wlasnie jest
drogq do szcz~scia: milczqce pomocne sluzenie i wspieranie, po­
mnazanie radQsci w swiecie. W tej mierze, w jakiej daje si~ ra­
dose, doswiadcza si~ samemu radosci. Radose jest zatem owocem
swiadomego wysilku, ustawicznego odchodzenia od siebie... Ra­
dosci doswiadczamy jedynie w otwarciu si~, w obejmowaniu, w da­
waniu siebie". Wynik powyzszych medytacji mozna by ujqe lapi­
darnie: "Z tych dw6ch zdobytych w usilnej pracy wlasciwosci:
czci i radosci wyrasta s I u z b a, radosne, pomocne wspieranie,
zywe i czujne, dobroczynne tworzenie nowej lekkosci w swiecie,
ciche wytrwanie przy um~czonym stworzeniu. :lycie Jezusa bylo
nieustannq wiernosciq w pomocy i sluzeniu... "
Rozmyslanie '0 spokoju wewn~trznym (rozdz. 8) wyroslo z me­
dytacji siedmiu slow wypowiedzianych na krzyzu. Poprzedzone
jest bardzo gl~bokimi uwagami 0 naturze rOZlmyslania .
Zdawae by s i~ moglo, ze na temat chrzescijanskiej Piesni nad
Piesniami, pierwszego listu do Koryntian - powiedziano juz
w szystko. Lecz Boros w Razmyslaniu a milasci potrafi powie­
dziee cos istotnego i nowego.
Kazda epoka ma swojq sztuk~, filozofi~ i swoj q teologiG. Nasza
moze poszczycie si~ w spanialq, zYWq, dynamicznq teologiq. Teologi a
W CZLOWIEKU SPOTKAC BOGA 475

ta rozmysla nad sytuacjq wsp6lczesnego czlowieka i jego stosun­


kiem do swiata i do Boga. Z natury rzeczy teologia stanowi ramy,
pewien schemat, kt6ry trzeba dopiero ozywie i napelnie konkretnym
zyciem. Wlasnie omawiana tu ksiqzka

W CZlOWIEKU SPOTKAC BOGA

pokazuje naSZq teologi~ (tzn. teologi~ naszych czas6w) w realizacji:


starajqcq si~ pom6c nam zye zyciem godnym czlowieka. .
Odwiedzilem we wrzesniu 1967 r. Ladislausa Borosa b~dqc pelen
podziwu dla jego ksiqzek. Tego wieczora Boros skonczyl wlasnie
robie korekt~ omawianych tu medytacji. Cieszyl si~ wyraznie SWq
ksiqzkq, co - jak wyznam - troch~ mnie niepokoilo: ten zakon­
nik powinien bye jednak mniej zadowolony ze swej roboty - my­
slalem. Teraz, po wielokrotnym czytaniu tego arcydziela "zwracam
honor" Autorowi: chcialoby si~ wetknqe w r~k~ t~ niezwyklq
ksiqzeczk~ wszystkim przyjaciolom i bIiskim ludziom. I ufam, ze
ksiqzka ta b~dzie mozIiwie szybko wydana w j~zyku polskim.

Michal Mazur

You might also like