You are on page 1of 30

Too nie spowiednik, czy przewodnik duchowy ma odpowiedź

na pytanie. To ten, kto je zadaje, nosi w sobie odpowiedź.


Spowiednik może tylko ją uwolnić. Może się zdarzyć, że do-
brze wie, co byłoby najlepsze dla osoby, która zwraca się
do niego po radę, ale mądrze jest nie być zbyt gorliwym.
Penitent sam powinien zdać sobie sprawę z tego, co jest dla

TERAPIA DUCHOWA
niego dobre.

TERA
Wilfrid Stinissen OCD,
OCD, Wilfrid Stinissen OCD
((1927–2013),) kkarmelita
li bbosy, ddoktor
k fil filozofifiii,

Wilfrid Stinissen OCD


autor wielu książek poświęconych życiu wewnętrznemu.
Wydawnictwo W drodze od lat publikuje jego pisma, które spotykają
się z ogromnym zainteresowaniem polskich czytelników. TERAPIA
DUCHOWA
cena det. 23,00 zł
ISBN 83-7033-376-1

Patronat medialny

www.wdrodze.pl
TERAPIA DUCHOWA

26
TERAPIA
DUCHOWA
Wilfrid Stinissen OCD
TERAPIA
DUCHOWA
Przełożyła Justyna Iwaszkiewicz
Tytuł oryginału
Andens terapi
© Copyright by Wilfrid Stinissen, 1996
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo W drodze
1997, 2014

Projekt okładki do serii


Radosław Krawczyk

Opracowanie okładki i stron tytułowych


Justyna Nowaczyk

Fotografia na okładce
Dominik Jarczewski OP

ISBN 83-7033-376-1

Imprimatur
Poznań, 27 października 1997 roku
ks. bp Marek Jędraszewski

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów


W drodze sp. z o.o., 2014
ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań
tel. 61 852 39 62, faks 61 850 17 82
www.wdrodze.pl sprzedaz@wdrodze.pl
PRZEWODNIK DUCHOWY

Przedmowa
(do wydania szwedzkiego)

Tęsknota za pogłębieniem życia wewnętrznego jest wy-


raźnie widoczna w naszych czasach. Jest ona reakcją na coraz
bardziej powszechne poczucie bezsensu i powierzchowności.
Wiele osób szuka kogoś, kto zechciałby ich wysłuchać i po-
cieszyć. Potrzeby są ogromne, ale robotników mało.

Wilfrid Stinissen, kapłan i karmelita, książkę tę kieruje


do wszystkich, którzy zajmują się jakąkolwiek formą dusz-
pasterstwa. Wskazuje na cechy, które winni mieć ducho-
wi przewodnicy i mówi, na czym powinna polegać relacja
duszpasterska.

W czasie, kiedy różne współczesne terapie oferują swoje


rozwiązania i programy, byłoby pożądane, aby ludzie Ko-
ścioła podzielili się wypróbowanym doświadczeniem dróg,
które wiodą do duchowego pogłębienia życia. Istnieje terapia
duchowa, która czyni duszpasterstwo Kościoła czymś bardzo
istotnym dla każdego człowieka.

5
TERAPIA DUCHOWA

6
PRZEWODNIK DUCHOWY

Słowo wstępne

W ostatnim czasie zwiększyło się zapotrzebowanie na


literaturę, poświęconą duszpasterstwu i przewodnictwu
duchowemu. Ta stosunkowo niewielka książka powstała
w oparciu o cztery wykłady, jakie wiosną 1993 roku prze-
prowadziłem w Sztokholmie na zaproszenie tamtejszego
Seminarium Duchownego. Pierwotnie więc tekst ten skiero-
wany był do wąskiej grupy odbiorców, z którą jako katolicki
kapłan łatwo się identyfikuję. Obecnie, po odpowiednim
opracowaniu i rozwinięciu adresuję ten tekst do szerszego
grona czytelników, zwracając się tak do mężczyzn, jak do
kobiet, kapłanów i innych osób, prowadzących jakąś formę
duszpasterstwa (dlatego na zmianę używam formy żeńskiej
i męskiej w odniesieniu do przewodnika duchowego).

W swojej książce Oślepiające ciemności (Det bländande


mörkret) Owe Wikström pisze, że jeśli Kościół nie zaspoka-
jałby potrzeby duchowego przewodnictwa, to zostałby zre-
dukowany do instytucji religijnej, zarządzającej tylko jakąś
historyczną i kulturową spuścizną (s. 39-40). Moim zdaniem
jest to największe zagrożenie dla Kościoła. Zarówno jego
własne życie, jak i oddziaływanie na świat zależy od tego,
czy jego członkowie prowadzą osobiste życie duchowe. Aby
ono mogło rozwijać się i ubogacać, potrzebne jest konkretne
i indywidualne przewodnictwo. Obecnie zachęta Jezusa do

7
TERAPIA DUCHOWA

modlitwy o wyprawienie robotników na żniwo (Mt 9,38) staje


się modlitwą o dobrych duchowych przewodników. W obec-
nych czasach ludzie kryją w sobie nieskończone możliwości
życia duchowego, lecz tak mało jest „robotników”, którzy
rozumieją potrzebę podjęcia tych możliwości. W Kościele
potrzeba wielu dobrze przygotowanych i doświadczonych
duszpasterzy. Jednak w pewnej mierze każdy chrześcija-
nin ma duszpasterskie zadania wobec swoich braci i sióstr.
Wszyscy powinniśmy pocieszać, inspirować i wspierać się
wzajemnie w duchowej drodze, dzielić się dobrym słowem,
słuchać i umacniać się nawzajem. I jest czymś zadziwiają-
cym, że to, co dajemy bratu czy siostrze, to sami otrzymujemy
z powrotem w obfitości.
Wilfrid Stinissen

8
PRZEWODNIK DUCHOWY

Przewodnik duchowy

Istnieje alarmujący brak duchowych przewodników –


brak tym poważniejszy, że właśnie w obecnych czasach wielu
ludzi nosi w sobie wielką tęsknotę, mało – ogromny głód
głębokiego życia wewnętrznego, duchowości.
Owo poszukiwanie jest konsekwencją i reakcją na poczu-
cie bezsensu, beznadziei i lęku, które panują w świecie. Te
z kolei wynikają z faktu, że Bóg zniknął z życia społecznego,
a człowiek bez Boga staje się sam dla siebie problemem.
Sobór Watykański II mówi, że „stworzenie bez Stworzyciela
znika... Co więcej, samo stworzenie zapada w mroki przez
zapomnienie o Bogu”1.
Niektórzy szukają pomocy w jodze, zen czy innych
formach medytacji, inspirowanych religiami orientalny-
mi. Odkrywają tam czasami nowe i głębsze poziomy swej
istoty, może doświadczają kosmicznego poczucia jedności
ze wszystkim i ze wszystkimi. Zdarza się, że tacy ludzie,
pociągnięci Duchem Bożym albo przez kontakt z przyjacie-
lem-chrześcijaninem, zbliżają się do Kościoła. A jeżeli mają

1
Gaudium et spes, nr 36.

9
TERAPIA DUCHOWA

szczęście spotkać głęboko duchowego kapłana, to wszystko


jest w porządku. Jednak zdarza się często tak, że spotykają
kapłana, który nie ma żadnego zrozumienia dla spraw, któ-
re ci ludzie wcześniej przeżyli i mówi on do nich jakimś
zupełnie obcym językiem, reaguje sceptycznie, czy nawet
ironicznie. Ci poszukujący nierzadko są bardziej duchowi
niż kapłan, z którym się stykają. A ponieważ on reprezentuje
Kościół, wyciągają wniosek, że to Kościół nie ma im nic do
zaproponowania w sprawach duchowych.
Jest tragedią Kościoła, że nie jest w stanie wyłowić tych
rzesz ludzi, szukających tego, co duchowe.
Bardzo wielu poszukuje duchowego kierownika lub to-
warzysza i nie znajduje. Wiem, że niektórzy stawiają nader
wysokie żądania i nigdy nie są zadowoleni, ale nie możemy
zaprzeczyć, że trudno jest znaleźć duszpasterza, który miałby
czas albo – lepiej – p o ś w i ę c a ł b y swój czas na słuchanie,
pomoc, pociechę, wsparcie.
W imię uczciwości pragnę dodać, że człowiek, który
szczerze i uparcie szuka duchowego przewodnika, w końcu
go znajduje. Znane indyjskie powiedzenie mówi, że „gdy
uczeń jest gotów, pojawia się mistrz”. W tradycji pustelniczej
natomiast znajdujemy słowa mądrości: „Pewien Abba pytał
drugiego Abbę: dlaczego nasz ojciec duchowny nie ma nam
już żadnego słowa do powiedzenia? Odpowiedź: Dlatego,
ponieważ uczniowie przestali słuchać”.
W każdym razie naszym zadaniem jest nie pozwolić, aby
ludzie szukali bezskutecznie.
Prawda jest jednak taka, że nie można samego siebie
ustanowić przewodnikiem duchowym. Na drzwiach można
sobie przybić tabliczkę z napisem „psychoterapeuta” albo
„notariusz”, albo nawet „spowiednik”, ale nie można wypisać
„przewodnik duchowy”. To byłoby groteską. Nie przewodnik

10
PRZEWODNIK DUCHOWY

duchowy zaprasza czy gromadzi penitentów2, ale to penitent


wybiera swojego przewodnika. Jednak wiele więcej osób
powinno przygotowywać się tak, aby móc zostać wybranymi
do tej posługi.
Z myślą o tym właśnie przygotowaniu dobrze będzie wy-
mienić kilka cech, którymi powinien odznaczać się prze-
wodnik duchowy.

DOŚWIADCZENIE

Mówiąc o „doświadczeniu”, nie mam w pierwszym rzę-


dzie na myśli doświadczenia przewodnictwa duchowego,
ale doświadczenie Boga. Według św. Teresy z Awili (1515-
-1582) przewodnik duchowy powinien wyróżniać się trzema
cechami: dobrym rozeznaniem, doświadczeniem i wiedzą.
Lecz w braku takiego, który by łączył w sobie te trzy warunki,
głównie o to chodzi, by posiadał pierwsze dwa; bo uczonych
można i skądinąd znaleźć i rady ich zasięgnąć w razie potrze-
by. Uczony nie znający się na modlitwie wewnętrznej, mało,
śmiem twierdzić, pomoże początkującym3.

Podobnie wypowiada się św. Jan od Krzyża (1542–1591):


Dusza pragnąca postępować w skupieniu i doskonałości musi
bardzo uważać, w czyje ręce się oddaje. Jaki bowiem jest

2
W książce używa się słowa: „konfident”, które w języku szwedzkim ma
szersze znaczenie niż polskie „penitent”, czyli osoba przystępująca do spowie-
dzi. W języku szwedzkim „konfidenten” oznacza każdą osobę powierzającą
swoje sprawy drugiej osobie. Z uwagi na brak odpowiedniego terminu w języku
polskim, w całym tekście używam słowa „penitent”, co nie jest równoznaczne
z tym, że chodzi tu tylko o relację w sakramencie pokuty (przyp. tłum.).
3
Księga życia, 13,16., w: św. Teresa od Jezusa, Dzieła, przeł. H.P. Kossow-
ski, Wyd. OO. Karmelitów Bosych, Kraków 1987, t. 1, ss. 211–212.

11
TERAPIA DUCHOWA

mistrz, taki będzie i uczeń; jaki ojciec, taki będzie i syn. (...)
Chociaż bowiem fundamentem dla prowadzenia duszy jest
wiedza i roztropność, to jednak, gdy przewodnikowi ducho-
wemu brakuje doświadczenia w rzeczach prawdziwych i czy-
sto duchowych, nie potrafi prowadzić duszy, której się Bóg
oddaje4.

Współcześnie niechętnie mówimy o duchowym „kierow-


nictwie”, to wydaje się zbyt autorytarne. Poza tym wiemy,
bądź powinniśmy wiedzieć, że właściwym Kierownikiem
jest Duch Święty. Wolimy raczej określenie duchowe „prze-
wodnictwo”, jako że według słownika, „przewodzić” znaczy
podążać wspólnie z kimś i ukazywać drogę.

Nie idź przede mną, bo mogę nie nadążyć.


Nie idź za mną, bo mogę nie znaleźć drogi.
Pójdźmy razem.

Przewodnik duchowy to ktoś, kto towarzyszy, kto sam też


jest w drodze. Nie musi być święty, może mieć wiele słabości
i braków, ale musi żyć z Bogiem, musi modlić się. Bóg musi
być dla niego „rzeczywisty”. Mistrz Eckhart (ok. 1260-1327)
powie, że ten Bóg, który był w y r o z u m o w a n y, musi stać
się w jakimś stopniu r z e c z y w i s t y m Bogiem.
Różnorako można określać cel przewodnictwa ducho-
wego. Można powiedzieć, że rolą przewodnika jest nauczyć
swego penitenta w s ł u c h i w a ć się w D u c h a B o ż e g o,
stawać się bardziej czujnym. Lecz w jaki sposób miałby tego
uczyć innych, jeżeli sam nie zwykł wsłuchiwać się w Ducha?
Można też uważać, że życie duchowe lub duchowe poszu-

4
Żywy płomień miłości, III, 30., w: św. Jan od Krzyża, Dzieła, przeł.
B. Smyrak OCD, Wyd. OO. Karmelitów Bosych, Kraków 1995, s. 770.

12
PRZEWODNIK DUCHOWY

kiwanie polega na tym, aby o d k r y ć c e n t r u m d u s z y,


miejsce, w którym mieszka Trójca Święta. W jaki sposób
jednak moglibyśmy pomóc znaleźć centrum miasta, sami
przebywając tylko na jego opłotkach? Można również mówić
o b u d z e n i u u k r y t e g o ż y c i a. Przez chrzest jesteśmy
wszczepieni w Chrystusa, wprowadzeni w życie Trójcy Świę-
tej. Jednak często to tylko ukryte potencjały, przynależne do
naszej nieświadomości lub podświadomości. One wymagają
przebudzenia, uświadomienia. Jak moglibyśmy w tym po-
móc, jeśli w nas samych nie nastąpiło takie przebudzenie?
Nie możemy przecież obudzić uśpionego życia w drugim
człowieku jedynie przez słowa. Gdyby to mogło być takie
proste! Uśpione życie budzi się w kontakcie z życiem, które
już zostało obudzone. Stąd przewodzenie ludziom zakłada
nieustanne nawracanie się przewodnika i taka jest też jego
istota. Doprawdy na przewodnictwie korzysta nie tylko peni-
tent, lecz również przewodnik. Nie może przekazywać życia,
nie żyjąc samemu, penitenci zmuszają go do poważnego trak-
towania jego osobistej relacji z Bogiem. To wielki dar być do
dyspozycji jako duszpasterz dla ludzi, którzy tęsknią, szukają,
którzy chcą żyć. Traktując poważnie to zadanie, nie sposób
stać w miejscu – trzeba iść razem, rozwijać się i pogłębiać.

SZACUNEK

Pod pojęciem szacunku rozumiem głęboką świadomość


godności i wartości każdej osoby ludzkiej. Nie igramy z ludź-
mi, nie wykorzystujemy ich, nie krępujemy, ale preferujemy
ich wolność. Być człowiekiem to coś wielkiego, szczegól-
nie od momentu, kiedy Bóg stał się człowiekiem w Jezusie
Chrystusie, identyfikując się z każdym z nas. Kiedy ktoś

13
TERAPIA DUCHOWA

przychodzi do nas, aby się wyspowiadać czy prosić o radę, to


powinniśmy reagować jak św. Elżbieta wobec przybywającej
do niej Maryi: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana [brat
czy siostra mojego Pana] przychodzi do mnie?” (Łk 1,43)
Niedorzecznością byłoby sądzić, że będąc spowiednikiem
czy duszpasterzem, jestem lepszy i stoję wyżej niż inni. To
nie duszpasterz stoi w centrum, ale osoba prosząca o dusz-
pasterstwo. To jej duszpasterz ma służyć.
Anthony Bloom pisze: „Uważam, że w pierwszym rzę-
dzie musisz zrozumieć, iż nie możesz przyjmować postawy
wyższości, podczas gdy druga osoba miałaby zachowywać
się jak podporządkowana. Nie jesteś kimś, kto daje, podczas
gdy ten drugi stoi jak żebrak i przyjmuje. Nie tylko, że między
wami istnieje doskonała równość, ale dzieje się nawet tak, że
przychodzący do ciebie daje więcej, niż sam przyjmuje... On
daje ci zaproszenie, które jest tak wielkie i hojne, że niemal
powinno przyprawiać nas o łzy. Druga osoba w pełnej po-
korze daje swoje oczekiwanie i zaufanie. Zgadza się odkryć
siebie w całej słabości i lęku, swoim zawodzie i winie, aby
móc przyjąć pomoc. Ta wspaniałomyślna postawa wykazuje
tak głęboki szacunek dla tego, co prawdziwe, ludzkie i istnie-
jące tylko dla Boga samego, że możemy jedynie zbliżyć się
do takiego człowieka z poczuciem adoracji i bojaźni Bożej.
To przychodzący daje najwięcej. Musimy o tym pamiętać
i trwać na miejscu żebraka, a nie bogacza”5.
Zawsze powinniśmy głęboko pochylać się wewnętrz-
nie, kiedy ktoś przychodzi do nas, aby się wyspowiadać. To
nie jest jakiś tam człowiek, który się spowiada, ale w nim
i przez niego Jezus spowiada się z jego grzechów. On na

5
Anthony Bloom, „Självårdens mål”, w: Vad är en människa?, Pro Veritate,
Uppsala, 1973, ss. 97-98.

14
PRZEWODNIK DUCHOWY

krzyżu wziął na siebie wszystkie ludzkie grzechy i dokonał


kosmicznej spowiedzi przed Ojcem. Jezus na krzyżu w pe-
wien sposób wyspowiadał raz na zawsze wszelki grzech. Za
każdym razem, kiedy człowiek przystępuje do sakramentu
pokuty, wchodzi w tę kosmiczną spowiedź, aktualizując ją
w swoim życiu. Słuchanie spowiedzi powinno zawsze napa-
wać nas świętym drżeniem. Coś z tej bojaźni powinno istnieć
wówczas, kiedy jako duchowi przewodnicy stajemy gotowi
do rozmowy duszpasterskiej.
Szacunek oznacza także, że mamy wzgląd na osobistą
drogę, na którą jest powołany nasz penitent. Istnieje wiele
dróg, prowadzących do Boga. Duchowy przewodnik, który
sam odnalazł swoją „drogę”, np. w ruchu charyzmatycznym,
może doświadczać pokusy, aby jego penitent poszedł tą samą
drogą. A przecież ruch charyzmatyczny może jej czy jemu
wcale nie odpowiadać. Zarzucanie penitentowi braku wiary
byłoby w tym wypadku głęboko niesprawiedliwe. Każdy
z nas posiada indywidualne dary i swój własny charyzmat.
To prawda, że wszyscy muszą być wierni Ewangelii,
ale właśnie ona eksponuje wiele dróg. Poza tym mamy aż
cztery Ewangelie, a każdy z Ewangelistów przekazuje do-
brą nowinę o Jezusie z osobistego punktu widzenia, każdy
ma własne preferencje. Jezusa można naśladować w róż-
ny sposób, można jak On oddalić się na pustynię, aby być
sam na sam z Ojcem; można jak On wychodzić do ludzi,
głosić dobrą nowinę i uzdrawiać chorych. Św. Franciszek
wyczytał z Ewangelii coś innego niż św. Ignacy, a przecież
obaj naśladowali Chrystusa. Niezmierna różnorodność za-
konów i kongregacji w Kościele powszechnym jest kon-
kretnym dowodem na istnienie wielu dróg. Kimże ja jestem,
abym ośmielał się nakazywać drugiemu człowiekowi moją
drogę?

15
TERAPIA DUCHOWA

Dobry przewodnik duchowy jest zdolny dostrzec względ-


ność różnych duchowości i dróg. Nie osądza danej duchowości
tylko dlatego, że jemu nie odpowiada. To normalne, że najbar-
dziej ufamy własnej drodze i ją najlepiej potrafimy przekazać
drugim. Dlatego jest też naturalne, że człowiek zwraca się
do duchowego kierownika przeświadczony, że podąża on tą
samą drogą, co i on. Intuicyjnie wyczuwa bliskość swojej
i jego drogi. Ale przewodnik prawdziwie obdarzony łaską jest
otwarty na wszystkie drogi i umie wsłuchiwać się w to, czego
Duch Święty pragnie od tego właśnie konkretnego człowieka.
Istnieje nie tylko wiele różnych duchowości, realizowa-
nych w przeróżnych zgromadzeniach zakonnych. Każda
duchowość z osobna to temat z nieskończenie wieloma wa-
riacjami. Mogę to zobrazować w oparciu o mój zakon, który
znam najlepiej. W Karmelu mamy trzech znanych świętych:
Teresę z Awili, Jana od Krzyża i Teresę z Lisieux. Żyli tą
samą regułą, mniej więcej takim samym rytmem dnia, mieli
tę samą „duchowość”, a jednak jakież różnice między nimi!
Ekstrawertyczna, urokliwa Teresa zupełnie nie jest podobna
do introwertycznego Jana od Krzyża, a z kolei Mała Teresa
jest kimś zupełnie nowym.
Im bardziej człowiek zbliża się do Boga, tym wyraźniej
rysuje się jego osobista, całkiem indywidualna droga. Zy-
skuje wyraźniejsze kontury. Sposób zachowania się u takiej
osoby w coraz mniejszym stopniu jest powielaniem cudzych
wzorów, jej skrzypce mają swoje własne brzmienie. Księga
Apokalipsy mówi o białym kamyku z wypisanym na nim
nowym imieniem, którego nikt nie zna, oprócz tego, kto je
otrzymuje (Ap 2,17). Imię to wyraża niepowtarzalne po-
wołanie osoby, jej własny charyzmat, który odróżnia ją od
innych osób. To imię staje się tym wyraźniejsze, im bardziej
zbliżamy się do celu naszej drogi. Jest łatwiejsze do zdefi-

16
PRZEWODNIK DUCHOWY

niowania zarówno dla osoby, która je nosi, jak i dla tej, która
jest jej przewodnikiem.
Nie ma nic bardziej fascynującego, jak być duchowym
przewodnikiem prawdziwie „żywej” wspólnoty zakonnej.
Za każdym razem, kiedy przychodzi nowa siostra, trzeba
wyjąć nowy rejestr. Mimo że wszystkie żyją w tym samym
zakonie, co więcej, nawet w jednej wspólnocie, słuchają tych
samych kazań i mają tę samą przeoryszę, to żadna siostra
nie jest podobna do drugiej. Duch Święty jest niezmiernie
pomysłowy, nigdy się nie powtarza, nie popełnia plagiatu.
Szacunek nakazuje, że nie ingerujemy w powierzchowny
sposób, nie przyjmujemy postawy przełożonego, wydającego
rozkazy. Przełożonego należy słuchać, ale nie ma obowiązku
posłuszeństwa względem duchowego przewodnika. On/ona
jest bardzo podobna do położnej. Musi być mistrzynią maieu-
tyki (sztuki rodzenia). Jak wiadomo, maieutyka to sokratejska
metoda zadawania pytań w taki sposób, aby rozmówca sam
„rodził” słuszną myśl. Położna nie daje życia; jest pomocna
rodzącej kobiecie i usiłuje ułatwić poród. Tak samo czyni
duchowy przewodnik. Sam życia przekazać nie może, ale
może stworzyć klimat, atmosferę, która pomoże narodzić się
nowemu życiu. Ryzykiem jest chęć przyspieszenia narodzin
nowego człowieka. „Jest czas rodzenia”, powie Kohelet (3,2).
Chcieć wydobyć prawdziwe życie przed właściwym czasem
albo stawiać penitentowi wymagania, które go przerastają,
to zawsze oznacza hamować jego rozwój.
W swojej autobiografii św. Teresa z Awili podaje nam
typowy przykład na to, jak zbyt wygórowane wymagania ze
strony przewodnika duchowego mogą przynieść odwrotny
skutek. Zwróciła się do magistra Gaspara Dazy, który ze
świętym – czy raczej nieświętym – zapałem wymagał od
niej radykalnego nawrócenia. Teresa pisze:

17
TERAPIA DUCHOWA

Gdy tedy przyszedł i wszczął ze mną rozmowę, ja z zawsty-


dzeniem wielkim, iż mam przed sobą męża tak świątobliwego
zdałam mu sprawę ze stanu duszy mojej... Sądząc jednak, że
jestem odważna i silna, widząc mnie podniesioną na tak wyso-
ki stopień modlitwy, ze świętą stanowczością począł domagać
się ode mnie tak doskonałej wierności Bogu, iżbym Go nigdy
w najmniejszej rzeczy nie obrażała.
Wobec tej stanowczości jego, naglącej mnie do porzucenia
natychmiast małych usterek, do wyrzeczenia się których tak
od razu i tak zupełnie nie dostawało mi siły i odwagi, zasmu-
ciłam się widząc, że on traktuje sprawy duszy mojej jakoby
chciał w jednej chwili ją przerobić, kiedy ja przeciwnie czu-
łam, że potrzeba jej na to o wiele dłuższego wokół niej sta-
rania. Zrozumiałam ostatecznie, że środki, jakie mi podawał,
nie były odpowiednim dla mnie lekarstwem; były to środki
właściwe dla dusz doskonalszych...
Rzecz pewna, że gdyby mi przyszło poprzestać na jego
radach i przewodnictwie, dusza moja nigdy by się nie podźwi-
gnęła, bo samo już to udręczenie, że nie czynię – ani jak mi się
zdawało, uczynić nie mogę – tego, co on mi zalecał, mogło mi
odjąć nadzieję i popchnąć mnie do porzucenia wszystkiego6.

Reasumując, można powiedzieć, że duchowy przewodnik,


który zawsze ma gotową odpowiedź na wszystkie pytania,
posiadający pewne niezłomne zasady, które bez fantazji
i rozeznania stosuje do wszystkich sytuacji, nie jest godny
zaufania. Może jest kierownikiem, ale nie przewodnikiem,
czyli kimś, kto towarzyszy i prowadzi.

ŁAGODNOŚĆ I STANOWCZOŚĆ

Jako duszpasterze reprezentujemy Boga wobec tych, któ-


rzy nam się powierzają. Nasz sposób bycia i nasze zachowa-

6
Księga życia, 23, 8–9.

18
PRZEWODNIK DUCHOWY

nie w nieunikniony sposób wpływa na obraz Boga u naszych


penitentów. Jeżeli jesteśmy surowi, będą odbierać Boga jako
surowego. Jesteśmy dobrzy i ustępliwi, będą odbierać Go
jako dobrego i nieszkodliwego. Tutaj rzeczywiście chodzi
o naśladowanie Boga (Ef 5,1), o odzwierciedlanie Go.
Bóg jest równocześnie ojcem i matką. Kiedy stwarza
człowieka na swój obraz, stwarza go mężczyzną i kobietą
(Rdz 1,27).
To, co w Nim jest jednością, w człowieku jest rozdarciem
i podziałem. Obrazem Boga nigdy nie jest sam mężczyzna ani
sama kobieta, ale mężczyzna z kobietą i kobieta z mężczyzną.
Dopiero razem mogą być obrazem Jego miłości, która jest
zarówno delikatna, jak i stanowcza. On jest misericordia et
veritas, delikatnością i zarazem miłosierdziem – prawdą,
wiernością, skałą.
Te dwie cechy tworzą w Bogu doskonałą syntezę. Pośród
czułości okazuje moc, a w mocy czułość. Można powiedzieć,
że im silniej i intensywniej Bóg działa w człowieku, tym
większą okazuje delikatność. „Bóg rani czule”, pisze św. Jan
od Krzyża. „Boże, Ty przez przebaczenie i litość najpełniej
okazujesz swoją wszechmoc”7. Dopóki Bóg nas nie „dosię-
gnął” i nie „zapalił”, trudno pojąć, w jaki sposób taka moc
może współistnieć z tak wielką delikatnością.
W zgodnej rodzinie stosunkowo łatwo jest praktykować
i odzwierciedlać Bożą miłość w jej podwójnym wymiarze
stanowczości i czułości. Trudniej to uczynić, kiedy same-
mu trzeba reprezentować oba aspekty Bożej miłości. Kie-
dy duchowy przewodnik sądzi, że w określonym wypadku
chodzi o okazanie stanowczości, to zawsze istnieje ryzyko,
że penitent odbierze ją jako surowość, i że to faktycznie

7
Kolekta z 26. niedzieli zwykłej.

19
TERAPIA DUCHOWA

jest surowość. A kiedy przewodnik zrozumie, że był surowy


i zranił penitenta, to łatwo może skierować się w przeciwną
stronę i okazać dobroć, mającą zrekompensować uprzednio
okazaną surowość. Ta z kolei łatwo może przerodzić się
w sentymentalizm. Nic nie jest tak zgubne, jak oscylowanie
pomiędzy dwiema skrajnościami. Wówczas penitent jest
kompletnie zdezorientowany, otrzymując takie sprzeczne
ze sobą sygnały. Pociąganie człowieka do siebie dobrocią
i uprzejmością, a potem odepchnięcie go, i tak rok za rokiem,
to ewidentny sposób załamywania go.
Pogodzenie łagodności ze stanowczością w relacji do
penitenta to jedno z najtrudniejszych zadań przewodnika.
Nie potrzeba mieć długoletniego doświadczenia duszpaster-
skiego, aby wiedzieć, że niektórzy penitenci potrafią działać
na nerwy. Przewodnicy duchowi potrzebują ogromnej cier-
pliwości! Można być molestowanym przez swych peniten-
tów ich wiecznym gadulstwem w porę i nie w porę. Mogą
czasem doprowadzać do tego, że telefon wydaje się jednym
z najgorszych wynalazków na świecie.
Przypominam sobie pewną anegdotę z życia Monsignora
Montiniego, późniejszego papieża Pawła VI, opowiedzianą
przez jednego z jego współpracowników. Kiedy pracował
w Sekretariacie Stanu w Watykanie, niemal każdego popo-
łudnia wydzwaniała do niego jedna z penitentek. Mówiła
i mówiła i można było zaobserwować napiętą i zdesperowaną
twarz Montiniego, który robił wszystko, co w jego mocy, aby
się opanować i nie wybuchnąć złością. Wielką jego mądrością
było właśnie to, że tak poirytowany, nie złajał tej kobiety.
Powiedzieć coś, będąc poirytowanym, jest niemal za-
wsze błędem. „Mów w złości, a wygłosisz przemowę, której
będziesz żałował najbardziej”, mawiał Winston Churchill.
Jednak wydaje mi się, że Montini postąpiłby dobrze, gdyby

20
PRZEWODNIK DUCHOWY

w chwili, kiedy nie był zirytowany, ale doskonale spokojny,


dał owej kobiecie do zrozumienia, że nie można zabierać
duszpasterzowi tyle czasu. Nasza nadmierna uległość żąda-
niom penitenta nie służy mu wcale, ale przyczynia się tylko
do jego koncentracji na sobie.
Na tej ziemi nie ma idealnej syntezy łagodności i stanow-
czości. Ona zakłada rzadko spotykaną, zdrową psychikę, ale
też i wysoki stopień duchowej dojrzałości. Przy braku takiej
dojrzałości, ale w nadziei i w oczekiwaniu na nią, mamy
postępować jak tylko potrafimy najlepiej. Oto co możemy
zrobić. Po pierwsze możemy próbować jasno uświadomić
sobie, że oba aspekty miłości: łagodność i stanowczość, są
konieczne i wzajemnie się uzupełniają. Po drugie możemy
uczyć się poznawać siebie samych i zobaczyć, który z tych
dwóch aspektów jest w nas dominujący. Czy jestem takim
jednostronnym, twardym typem człowieka, mającym ten-
dencje do bycia surowym, czy przeciwnie, jestem łagodny,
ryzykując przez to popadnięcie w nieszkodliwą grzeczność?
Do zdrowej stanowczości zalicza się coś tak konkretne-
go, jak utrzymanie duszpasterskiej rozmowy w określonych
granicach czasowych. Oddać jednej osobie do dyspozycji
całe popołudnie może się wydawać wspaniałomyślnością,
ale z reguły jest raczej brakiem stanowczości. W psycholo-
gii jest utartą regułą, że rozmowa psychoterapeutyczna nie
powinna przekraczać jednej godziny. Często jest ograniczana
do pięćdziesięciu minut. Tę samą regułę można odnieść do
duchowej rozmowy.
Jest ważne, aby umieć stawiać granice. W ten sposób po-
maga się penitentowi przygotować się do rozmowy, skoncen-
trować się, nie zagubić się w gadulstwie bez końca, a przede
wszystkim mieć wzgląd na przewodnika. W ten sposób i on
będzie miał okazję ćwiczyć się w stanowczości, kiedy grzecz-

21
TERAPIA DUCHOWA

nie i zdecydowanie będzie kierować penitenta do powrotu


ku tematowi, do sedna sprawy.
Ta stanowczość, również gdy chodzi o czas, jaki dajemy
do dyspozycji, przyczynia się do wyraźniejszego uporząd-
kowania zarówno własnego życia duchowego, jak i życia
duchowego tej drugiej osoby. Uporządkowania, jasności,
niedwuznaczności – tych cech najczęściej życie duchowe
najbardziej potrzebuje.
Do stanowczości należy też wierność w relacji. Gdy ktoś
przyjdzie do mnie i zapyta: „Czy chcesz być moim ducho-
wym przewodnikiem?”, roztropnie postąpię, nie udzielając
natychmiastowej odpowiedzi. Muszę usiąść spokojnie i roz-
ważyć, czy mogę i czy chcę inwestować czas w tę osobę, czy
rzeczywiście chcę się zaangażować, czy jeżeli ten człowiek
jest niezrównoważony albo neurotyczny mogę przewidzieć,
że z nim wytrzymam. Przede wszystkim powinienem posta-
wić sobie pytanie, czy Bóg tego chce i na modlitwie pozwolić,
aby sprawa dojrzała. Jeżeli w końcu odpowiem „tak”, to
musi to być autentyczne „tak”, a nie „tak” i „nie”. A jeżeli
raz powiedziałem „tak”, to musi zaistnieć wiele poważnych
powodów, aby zerwać tę duchową relację.
Dla większości ludzi wielkim krokiem jest wybór prze-
wodnika duchowego i powierzenie się jemu czy jej. Oni
muszą umieć zaufać, że nie będą odepchnięci przy pierwszej
lepszej okazji. Równie dobrze może stać się i tak, że za jakiś
czas będziemy żałować, że zaangażowaliśmy się w to, bo
zadanie jest o wiele trudniejsze i bardziej uciążliwe, niż przy-
puszczaliśmy. Ale uleganie takiej irytacji, zniecierpliwienie,
rozpacz i szorstkie zerwanie relacji może mieć katastrofalne
skutki dla penitenta. Może zresztą nawet unicestwić wszystko
dobro, które z pomocą Bożą już osiągnęliśmy, i wszelkie na-
sze wcześniejsze wysiłki nie tylko staną się bezowocne, ale

22
PRZEWODNIK DUCHOWY

nawet okażą się destrukcyjne i ostatnia ułuda stanie się gorsza


niż pierwsza. Istnieją wyjątki od każdej reguły, ale raczej
należy przetrzymać, pokonać kryzys, szukać nowych dróg.
Nie możemy zapominać – co już zostało powiedziane, ale
warto to sobie jeszcze raz powtórzyć – że nasza relacja do
penitenta wpływa na jego widzenie Boga. Jeżeli penitentowi
okazujemy, że nie może na nas liczyć, dla niego oznacza to,
że nie może liczyć na Boga. Jeśli my zawodzimy, to zawo-
dzi Bóg. Poza tym wielu ludzi nosi w sobie głębokie psy-
chiczne zranienia. Wielu w dzieciństwie czy w późniejszym
okresie życia czuło się opuszczonymi, nie kochanymi, nie
dostrzeganymi. Przychodzą do nas i proszą o opiekę duchową
często r ó w n i e ż dlatego, aby wreszcie ktoś ich dostrzegł,
aby została im przywrócona ludzka godność. I nie mówmy
zbyt pochopnie, że jest to niewłaściwy punkt wyjścia. Jezus
nieustannie podnosił poniżonych. Jeżeli ci ludzie, dając nam
swoje zaufanie i potem będąc zaakceptowani i dostrzeżeni
przez nas, na koniec zostają przez nas brutalnie opuszczeni,
to taka sytuacja może ich wpędzić w kompletną beznadzieję.
Okazywać wierność w relacji to właściwie łączyć sta-
nowczość z łagodnością. Stanowczość przede wszystkim
w odniesieniu do samych siebie. Nie rezygnujemy dlatego,
że zrodził się konflikt, albo dlatego, że ludzkie trudności
zaczynają nas męczyć. Łagodność w stosunku do penitenta,
który ma prawo liczyć na to, że nie zerwiemy z nim kontaktu
tylko dlatego, że miał odwagę pokazać się nam takim, jaki
jest, w całej swej nędzy.
Wymogu łagodności, dobroci, miłosierdzia nie przeżywa
się jako czegoś szczególnie uciążliwego, j e ż e l i samemu
szczerze szuka się Boga. Im głębiej sam duchowy przewod-
nik wszedł w wewnętrzną twierdzę duszy, tym jest łagodniej-
szy i bardziej miłosierny. Wówczas jest bardzo podobny do

23
TERAPIA DUCHOWA

Jezusa, który mówił o sobie, że jest „łagodny i pokornego


serca”8. (Mt 11,29). Im bardziej jest się świętym, tym lepiej
rozumie się grzesznika.
Jeżeli żyjemy intensywnie, jeżeli jesteśmy gotowi wszyst-
ko ofiarować, aby żyć dla Jezusa Chrystusa, to jesteśmy
nieustannie konfrontowani z naszą słabością. Mamy bole-
sne wrażenie niesłychanej przepaści pomiędzy pięknymi
pragnieniami i nędznymi uczynkami. Odnajdujemy siebie
w słowach św. Pawła: „Nie rozumiem bowiem tego, co czy-
nię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę
– to właśnie czynię” (Rz 7,15). Jeśli sami czujemy naglą-
cą potrzebę Bożego miłosierdzia, to nie jesteśmy skłonni
osądzać czy potępiać. Wówczas nie umiemy złamać trzci-
ny nadłamanej ani gasić knotka tlejącego się (Iz 42,3; Mt
12,20). Nie czujemy się lepsi od naszych penitentów, nie
stajemy przed nimi jak sprawiedliwy przed grzesznikiem.
Należymy do tej samej grupy, tej samej kategorii. Jeste-
śmy razem nie tylko we wspólnocie świętych, ale i grzesz-
ników.
Jednym z aspektów łagodności jest umiejętność cierpienia
wraz z drugą osobą, w dosłownym tego słowa znaczeniu:
cierpimy i wspólnie dźwigamy cierpienie. Jezus „zapłakał”
przy grobie Łazarza (J 11,34) nie dlatego, że Łazarz umarł
(wiedział, że go wskrzesi), ale ponieważ widział ból Marty
i Marii i cierpiał z nimi. To współcierpienie to zupełnie coś
innego niż słowa pocieszenia. Pocieszające słowa mogą głę-
boko ranić, kiedy wypowiada je ktoś, kto nie wie, o czym
mówi, jako że sam nie cierpiał. Zbyt proste i tanie jest wypo-
wiadanie wyszukanych słów o zawierzeniu i cierpliwości do
chorego, którego dzień i noc męczą nieznośne bóle, podczas

8
W polskim przekładzie „cichy i pokorny sercem” (przyp. tłum.).

24
PRZEWODNIK DUCHOWY

gdy samemu jest się zdrowym. Dopiero ten, kto sam cierpiał,
ma prawo coś powiedzieć.
Znany francuski kardynał, będąc już na łożu śmierci,
zwrócił się do odwiedzającego go kapłana – były to jed-
ne z ostatnich jego słów – „Pięknie mówimy o cierpieniu.
Sam wygłaszałem na ten temat płomienne kazania. Powiedz
księżom, aby o tym nie mówili. Oni nie wiedzą, co to jest”.
Cierpieć r a z e m z innymi to oczywisty owoc miłości.
Rodzice cierpią, gdy cierpią ich dzieci. Nie muszą robić żad-
nych wysiłków w tym kierunku, kochają swoje dzieci, więc
nie potrafią postępować inaczej. Przewodnik jest kanałem,
przez który miłość Boża przepływa ku ludziom; jest żywym
świadkiem dobroci Chrystusa. Można mu przypisać słowa,
jakie Sören Kirkegaard powiedział o swoim ojcu:

Poprzez niego wiem, czym jest ojcowska miłość, dzięki niemu


pojąłem, czym jest ojcowska miłość Boga, jedyna niezłomna
mądrość w życiu, stały punkt Archimedesa.

25
ZDOLNOŚĆ ROZEZNAWANIA

Spis treści

Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Słowo wstępne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
1. PRZEWODNIK DUCHOWY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
Doświadczenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11
Szacunek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13
Łagodność i stanowczość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18
2. Relacja duszpasterska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27
Trzy różne sposoby . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27
Bliskość i dystans . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
Przeniesienie i przeciwprzeniesienie . . . . . . . . . . . . . . . . . 34
Przyjaźń . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37
3. Dialog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43
Słuchać zamiast osądzać . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45
Bezwarunkowa miłość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49
Rozpoznać podstawową tęsknotę człowieczego serca . . . . 52
Asceza we właściwej mierze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
Tylko miłość ma moc stwórczą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59
Mówić . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63
4. Zdolność rozeznawania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65
Jak zdobywa się zdolność rozeznawania? . . . . . . . . . . . . . 66
Peryferie i głębia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68
Prawdziwe i fałszywe poczucie winy . . . . . . . . . . . . . . . . 70

93
TERAPIA DUCHOWA

Superego albo Duch . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 72


Psychiczne i duchowe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74
Podjąć ważną decyzję życiową . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78
Trudności w modlitwie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81
Rozpoznać Bożą wolę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 83
Charakterystyczny sposób chrześcijańskiego
postępowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88

Epilog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91

94
Too nie spowiednik, czy przewodnik duchowy ma odpowiedź
na pytanie. To ten, kto je zadaje, nosi w sobie odpowiedź.
Spowiednik może tylko ją uwolnić. Może się zdarzyć, że do-
brze wie, co byłoby najlepsze dla osoby, która zwraca się
do niego po radę, ale mądrze jest nie być zbyt gorliwym.
Penitent sam powinien zdać sobie sprawę z tego, co jest dla

TERAPIA DUCHOWA
niego dobre.

TERA
Wilfrid Stinissen OCD,
OCD, Wilfrid Stinissen OCD
((1927–2013),) kkarmelita
li bbosy, ddoktor
k fil filozofifiii,

Wilfrid Stinissen OCD


autor wielu książek poświęconych życiu wewnętrznemu.
Wydawnictwo W drodze od lat publikuje jego pisma, które spotykają
się z ogromnym zainteresowaniem polskich czytelników. TERAPIA
DUCHOWA
cena det. 23,00 zł
ISBN 83-7033-376-1

Patronat medialny

www.wdrodze.pl

You might also like