You are on page 1of 4

Po pierwsze: oczyszczanie.

Rano nie musi być intensywne – wystarczy produkt oparty na wodzie: pianka, płyn, żel.
Pomogą one pozbyć się zgromadzonych w nocy zabrudzeń (np. kurzu) i ewentualnego
nadmiaru wcześniej nałożonych kosmetyków (np. kremów, olejów).
Co innego wieczorem – tutaj powinniśmy przeprowadzić mycie dwuetapowe. Na pierwszy
ogień idzie czysty olej/ olejek z emulgatorem.* Emolienty „połączą się” z makijażem/
kremem z filtrem/ innymi nieczystościami, ułatwiając dokładne ich usunięcie z twarzy. Jeżeli
sięgnęliśmy po produkt zawierający emulgatory, nie musimy stosować tego opartego na
wodzie, aczkolwiek dzięki piance, płynowi czy żelowi wzrośnie nasza pewność co do tego, że
nie pozostawiliśmy pryszczom pola do popisu, o.

Po drugie: nawilżanie.
Temu punktowi poświęcę chyba najwięcej miejsca.
Wciąż jeszcze chodzą głosy, że kolejnym krokiem po myciu powinno być użycie produktu o
właściwościach tonizujących. To błąd! najnowsze badania wykazały, że pH skóry** nie
zmienia się w trakcie mycia. Wiadomo – jeżeli ktoś uparcie używa mydła, to „powrót do
normalności” zajmie trochę czasu, ale, znając konsekwencje jego stosowania, na szczęście
już mało kto to robi.
Toniki odradza się skórom suchym, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że
wyciągną z nich wodę. W takiej sytuacji można wypróbować metodę 7 skins, czyli nałożenia
kilku warstw produktu lub sięgnąć po te żelowe – badania wykazały, że tonik wpływa na
nawilżenie jedynie w cerach tłustych.
Kiedy zdecydujemy się wybrać tonik, należy pamiętać o kilku podstawowych zasadach:

 nie może zawierać on substancji myjących (wyjątkiem jest składnik Polysorbate 20, który
w niewielkich ilościach spełnia rolę emulgatora),
 nie powinien mieć wysoko w składzie INCI substancji takich, jak: Alcohol czy Alcohol
Denat.
Alternatywą dla stricte toników są hydrolaty, mają jednak tak swoich fanów, jak i hejterów.
Wynika to z tego, że jako substancje naturalne posiadają zdecydowanie większy potencjał
alergenny.
Główna prawda Twarzingu: wszystko jest chemią, Ty też jesteś chemią, a kosmetyki
syntetyczne są bezpieczniejsze niż te składające się w głównej mierze z olejów czy
ekstraktów.
Dalej mamy serum i esencje (te ostatnie przyjmują różne formy: od wodnistych po gęste,
żelowe).
Nie mowa tu oczywiście o tych specjalistycznych, z kwasami czy wysokimi stężeniami
witamin – o nich napiszę potem.
Posiadają one humektanty, najpopularniejsze z nich to: gliceryna, allantoina, glikole, kwas
hialuronowy i jego odmiany. Obok nich znajdziemy też ekstrakty roślinne, niższe stężenia
witamin (zwłaszcza C, B3 i B5), kwasów, filtraty… Są to raczej kosmetyki stricte wodne niż z
dodatkiem olejów, choć, oczywiście, zdarzają się i takie.
W zależności od ich konsystencji oraz ogólnego stanu naszej cery możemy – nie musimy –
sięgać po kolejny rodzaj kosmetyków: krem i/ lub olej.
Kremy same w sobie również mogą nawilżać, oleje już nie.Ich głównym zadaniem jest
natłuszczenie skóry, zamknięcie w niej wilgoci.
W dobre dla naszej cery trafić może być ciężko ze względu na indywidualne preferencje oraz
zapotrzebowania. Nikt nie da gwarancji, że dany produkt nie wyrządzi krzywdy, lecz można
tę ewentualność minimalizować, np. masło shea nie może zapychać – w stanie czystym
potrafi być aknegenne, ale to zupełnie inna historia.
No właśnie. Istnieje spora grupa substancji, które z góry oskarżane są o doprowadzenie skóry
do opłakanego stanu. Nie można jednak ślepo brnąć w „takie historie”. Skala
komedogenności nie odzwierciedla w stu procentach rzeczywistych możliwości
zapychających danego składnika – co innego zdziała on sam, a co innego w towarzystwie
dodatkowych czynników. Do grupy ryzyka możemy zaliczyć oleje: kokosowy, ryżowy, z
kiełków pszenicy, ze słodkich migdałów. Najmniejsze prawdopodobieństwo wywołania
zaskórników to olej konopny. Najmniejsze nie znaczy jednak zerowe.
Powstawanie zaskórnika (komedogenność) często jest mylone z aknegennością. Pierwszy z
procesów jest długotrwały, zajmuje ok. 2-3 tygodni i polega na stopniowym wypełnianiu się
porów niesprzyjającą substancją.
Aknegenność to pojęcie znacznie szersze. Odnosi się do kilku różnych kwestii:
1. pojawienie się pryszczy wskutek odcięcia skórze dostępu do powietrza poprzez używanie
za ciężkich dla niej konsystencji, np. masła shea, oleju makadamia czy ropopochodnych,
2. pojawienie się pryszczy/wysypki wskutek podrażnienia, np. alkoholem lub zbyt mocnym
detergentem,
3. pojawienie się wysypki wskutek reakcji alergicznej.
Nawilżać cerę możemy również, stosując maski – w płachcie, całonocne, zmywalne.
Nawilżanie to niezwykle ważny krok z tego względu, że spowalnia procesy starzenia się
naskórka, reguluje pracę gruczołów łojowych i łagodzi zaczerwienienia czy pojawiające się
stany zapalne.
Jeżeli jednak doprowadzimy cerę do stanu tzw. „overexfoliation”, czyli takiego, gdzie przez
zbyt agresywne/ częste stosowanie retinoidów/ kwasów skóra „ponadprogramowo” się
łuszczy, a do tego piecze, boli i nie sposób jej nawet umyć, równocześnie nie cierpiąc,
zrezygnujmy z humektantów, a postawmy na emolienty – oleje, parafinę.

Po trzecie: ochrona przeciwsłoneczna.


Ludzie są coraz bardziej świadomi skutków, jakie niesie za sobą nieużywanie kremów z
filtrem. Nie mówimy tu już tylko o przebarwieniach i bardzo przyspieszonym procesie
starzenia się naskórka, ale, przede wszystkim – co zawsze będę podkreślać – o nowotworach.
Po krem z filtrem powinniśmy sięgać cały rok, nie zapominając o jego reaplikacji – w okresie
letnim nawet co dwie godziny. W czasie tym najlepiej stosować krem z SPF 50. To samo
dotyczy czasu używania przez nas kwasów i retinoidów; zimą, jeśli z nich nie korzystamy,
możemy wybrać produkt o mniejszym stopniu ochrony.
Bardzo ważne jest też oznaczenie „PA”, na nie również powinniśmy zwrócić uwagę,
wybierając krem. Ono dotyczy promieniowania UVA (SPF – UVB), czyli tego, które jest
odpowiedzialne za fotostarzenie i zaburzenia pigmentacji. Przy „PA” występują plusy – im ich
więcej, tym wyższa ochrona.

Po czwarte: złuszczanie.
Najbezpieczniejsza opcja to peelingi „chemiczne” (kwasowe), enzymatyczne i gommage
(działające na zasadzie mechanicznych, choć bez drobinek). Od samych mechanicznych
raczej się odchodzi – roznoszą po skórze bakterie = trądzik, mogą doprowadzać do jej
uszkodzeń.
Optymalna częstotliwość ich używania to raz w tygodniu (dwa to takie „maksymalne
maksimum”). Poza złuszczeniem martwego naskórka regulują pracę gruczołów łojowych,
pozwalają pozbyć się przebarwień i pryszczy/ zaskórników, przygotowują cerę na lepsze
przyjęcie kolejnych etapów pielęgnacji (dlatego dobrze łączyć je z maseczkami), walczą z
oznakami starzenia, pozytywnie wpływają na koloryt. Zalet, jak widać, może być dużo,
dlatego samodzielne wybranie odpowiedniego to kluczowa kwestia w dążeniu do piękności.
Coraz popularniejsze stają się produkty kwasowe przeznaczone do używania częstszego niż
kilka razy w miesiącu. Należą do nich zwłaszcza toniki, czasem trafia się serum. Jeżeli
używamy takowych, po cięższy złuszczający kaliber możemy sięgać rzadziej.
Podobnie jest z retinoidami, których działanie – w zależności od stężenia – potrafi być dużo
mocniejsze niż kwasów.

Po piąte: zdrowy rozsądek.


Ten jest najważniejszy. Nowe kosmetyki powinniśmy wprowadzać co około dwa tygodnie,
aby zdecydowanie wykluczyć ich szkodliwy wpływ na skórę. Na jej piękno i zdrowie nie ma
jednej, odgórnej recepty. Trzeba szukać, próbować i w odpowiednim momencie powiedzieć:
„tak” lub „nie”. W lupce znajdziecie dużą dawkę tego, co Twarzingowa Społeczność poleca,
być może będą wśród opinii Wasi przyszli ulubieńcy, a może odkryjecie na nowo coś zupełnie
nieoczekiwanego?
Życzę Wam samych pozytywów i jak najmniej potknięć na drodze ku pięknej cerze!
* Niektórzy wciąż sięgają po płyny micelarne, my jednak staramy się odradzać ich używania,
z tego względu, że przez częste, regularne pocieranie wacikiem uwrażliwiamy naskórek i
doprowadzamy do jego mikrouszkodzeń.
** pH skóry to pojęcie potoczne – sama w sobie nie jest roztworem wodnym, dlatego nie
przyjmuje żadnego pH: ani kwasowego, ani zasadowego, ani obojętnego. Mają je dopiero
produkowane przez nią wydzieliny. Prawidłowe waha się pomiędzy +/- 4 a 6 i zależy od stanu
zdrowia cery.

PRZYDATNE LINKI:
- polecane produkty myjące,
- przepis Marty Karman na domowej roboty olejek emulgujący,
- dlaczego nie powinniśmy używać mydła,
- czy skóra rzeczywiście zmienia pH,
- polecane toniki,
- zaskórniki,
- FAQ pielęgnacji.

You might also like