You are on page 1of 15

PRZEŹROCZYSTY POKÓJ

PRZEŹROCZYSTY
POKÓJ

Spektakl autorski
KRYSTIANA LUPY
Z egzemplarza
„Przeźroczystego pokoju"

(Ewie ześlizguje się łokieć, przykuta wzrokiem bohatera,


zamiera w nienaturalnej pozie, po chwili chce zmienić pozę)
ON - Nie!
EWA - Dlaczego?
ON - Nie! Błagam cię zostań tak. Wyżej! Tak! Proszę
cię, to jest krok dalej . Musisz również zrobić ten krok. Tak„.
to prowadzi jeszcze dalej, z pewnością . Teraz powstał układ
podwójnie sprzężony. Sztuczność tego gestu wzmaga dziw-
ność chwili obecnej, ja~ następstwa chwili poprzedniej,
w której ten gest powstał . A dziwność w jaką wchodzę, po-
głębia moje widzenie tego gestu„. i tak dalej. To może nas
zaprowadzić w rejony niespodziewane. Nie zmieniaj ... trzy-
·maj tak jeszcze chwilę . Muszę wejść w zagadkę tego stanu.
Dlaczego ten gest jest dziwny? Dlaczego jest sztuczny? Czy
odczuwasz tę sztuczność, tę nienaturalność pozy! Co cię

3
wprawiło w tę nienaturalność. - Co? - Jak myślisz? Oczy- chciałabyś zniekształcić ten gest... krążysz uparcie i bezra.d-
wiście, to nagłe ze~lizgnięcie się łokcia! Sztuczność powstała, nie wobec tego co kamienieje w tym geście. Mogę utożsamić
kiedy usiłowałeś ratować, ten nagły sromotny upadek swo- się z tym gestem, pozostać przy chwili jego powstania. Wej-
jego przedramienia, aby zbyt wiele nie zdradził. Nie zdradził ść w tajemnicę czasu. Rozumiesz? Na podobieństwo śmierci
jak ):>ardzo weszłaś wraz ze mną w stan niezwykłości. Bo to Nie jesteśmy w stanie do końca zgłębić dziwności chwili,
chciałeś przede mną ukryć! Aby się zanadto przede mną nie kiedy czas ukazuje szczelinę, pęknięcie, za które można
obnażyć. Prawda? Aby się zbyt ode mnie nie uzależnić. Pra- wejść ... bo chwila następna usuwa nieubłaganie to pęknięcie,
wda? Skoro masz aspiracje do pielęgniarstwa, to jest dla nas za które można wejść ... bo chwila następna usuwa nieubła­
oczywiste. Ale cóż dalej? Widzę, że chcesz powiedzieć. Drżą ganie to pęknięcie, tę szczelinę w przeszłość. Dopóki istnie-
ci wargi. Mów!. .. Nie, nie, nie. Nic nie mów, nie zmieniaj jemy, skazani jesteśmy na to, że czas przez nas przepływa.
pozycji. Proszę cię, żebyś nie zmieniała pozycji!... Słyszysz! Kiedy umieram ... może wtedy, kiedy nie ma już następnej
Uderzę cię, jeśli to zrobisz. Więc tak, sztuczność jest wła­ chwili, nasza świadomość uczepia się chwili ostatniej i ula-
ściwie w palcach ... nigdy byś tak nie trzymała palca wska- tuje wraz z nią. To jest jak sztuczna śmierć. Jak model
zującego, gdybyś panowała nad swym stanem. Tak, drugi śmierci. Ten gest! Fetysz, do którego zostaje przywiązana
palec nieco uniesiony, kciuk kurczowo zmierza do zaciśnięcia chwila, zatrzymuje ją! Na skutek stanu w jakim się znajdu-
się w pięść. Ale tego nie możesz zrobić. Jednak przyczyna jemy. Trzymaj rękę ... Fetysz staje się tak potężnym, że
tego gestu jest w przechyleniu tułowia. W napięciu, jakim wstrzymuje bieg czasu. Jestem uczepiony momentu. Ty rów-
musisz mięśniami pleców równoważyć to zachwianie równo- nież. W tym uniesieniu śmiertelnym przez chwilę możemy
wagi. W tym wychyleniu się od pionu ... jest twoja histeria, wejść w siebie, złączyć się ... to jest możliwość.„ przeczuwam
twój trans, cała twoja wściekłość i twoja niższość w tej możliwość tego gestu, który winien trwać, dopóki możliwość
chwili, jeszcze chwilę i wejdę w ciebie przez ten gest. Ten nie zostarlie spełniona.
gest jest momentem tamtej chwili, która się teraz kontynu- Ucieka„. Czuję, że wymyka mi się. Muszę dojść do słabe­
uje ... wypiera następstwo chwili. Jest chwilą skamieniałą. go miejsca tego gestu - do szczeliny. Nic!„. Wyżej, dlaczego
Kryształem chwili. Cokolwiek byś teraz zrobiła, jakkolwiek opuszczasz rękę„. zwalniasz napięcie pleców. Za chwilę nic

4 5
nie zostanie z tego, co czuję. Wracasz do tamtej siebie, któ- ON - Jak to nie. Mówiłaś, to ty mnie przed chwilą o coś
rą znam... której nie znam zupełnie. Na czym to polegało? • zapytałaś.
Wszystko było ... Jest jeszcze niespodziewane ... obce ... w tym EWA - Nie!
układzie. Sztuczność spowodowała to, że cię zobaczyłem, ON - To było to. N~e ruszaj się!
że stało się ważne poznawalne naprawdę ... Czy ty rozumiesz EW A - Co było.
o czym mówię? .. Twoje istnienie. Stałaś się aktorem. AKTO- (powtarza to raczej mechanicznie)
REM TEATRU TRWANIA. Ten gest oświetlony, na scenie,
ON - Nie, nie ruszaj ręką! Czy znasz wstęgę Mabiusa?
sztuczny, trwający gest unaocznia twoje istnienie. Istnienie
człowieka. Fenomen poznawalny tego, że istniejesz. Aktor (robi gest określający kształt wstęgi Ma-
teatru trwania zatrzymuje chwilę. I zbliża poznaruie istnienia biusa)
i poznanie śmierci. Zatrzymana chwila dotyka śmiercią ist-
nienie aktora i dlatego przybliża poznaniu jego tajemnicę. Magiczna wstęga, która posiada tylko jedną powierzchnię,
Bo tajemnica jest na wąskiej granicy istnienia i śmierci, a nie dwie jak każda inna. Popatrz! Widzisz? Każda forma
którą przekraczamy zazwyczaj nieświadomie i tragicznie płaska posiada dwie powierzchnie - DWIE PRZECIWSTA-
jednorazowo. AKTOR TEATRU TRWANIA kołysze się na WNE POWIERZCHNIE! Plus i minus! Swiatło i mrok! ŻY­
tej granicy - przekracza ją wielokrotnie w tę i tamtą CIE I SMIERC! A tu jedna powierzchnia jest tożsama ze
stronę. swoją przeciwnością. Czy możesz sobie wyobrazić co może
znaczyć taki model? TO JEST CZYMS W TYM RODZAJU.
(rozlegają się dźwięki motywu śmierci,
Tylko nie mogę objąć prawdy tej sytuacji. Jeszc.vze nie. Je-
a wraz z nimi zamazany głos o wyraźnie
pytającej intonacji)
stem jak mrówka na powierzchni wstęgi Mabiusa. Teraz je-
stem chyba po przeciwnej stronie ... tu, widzisz, jest miasto,
które doskonale znam. $ciemnia się. Idę ulicą w DOBRZE
ON - Powtórz! ... o co pytałaś? znanym kierunku. Za chwilę skręcę w prawo, w przecznicę.
EW A - Nic nie mówiłam. Ale czy nie za długo już tak idę? Przecznicy nie widać.

6 7
W mojej pamięci
ta droga była znacznie krótsza. Dziś wy- JA przekracza swoje granice WYZWALA SIĘ ... wystarcza
dłuża się. W końcu widzę wyraźnie, że w NIEZROZUMIAŁY w akceptacji dwóch jaźni zdomir1owanych przez jedną. Mogę
dla siebie sposób ZABŁĄDZIŁEM. Jestem w nieznanej dziel- pierwszy kąsek rzeczywistości, który przestanie być NA
nicy, w nieznanym krajobrazie. Idę jednak. Z rozpędu. Do ZEWNĄTRZ, a świat zostanie pokonany przez moją świado­
przodu. Przecież jest we mnie logiczne przeświadczenie, że mość. JEST ... jest tutaj ... w ·t woich plecach, w tym co jest,
ta przecznica być MUSI... Przecież nie minąłem jej na pe-
teraz między nami... co trwa teraz, między nami, trwa a po-
wno ... przecież szedłem z pewnością prawidłowo. Wchodzę
tężnieje . . . i na skutek sprzężenia może potężnieć w NIE-
na mały, ciemny placyk i nagle jakbym dostał kijem między
SKONCZONOSC. Jest pomost między mną i tobą, dziś po
oczy. Tak, oczywiście ZNAM go doskonale, TYLKO W CAŁ­
raz pierwszy naprawdę. Musisz docenić wagę tej chwili...!
KIEM INNYM MIESCIE. Gdzie jestem? Co się stało? Jeśli
to prawda, to zaraz za placykiem musi być park... biegnę Wszystko, co było przedtem jest bez znaczenia. Zupełnie bez
- nie ma, biegnę dalej - wracam, ale w zdeneTwowaniu znaczenia, nie ma po co wracać ... w nieistotność, w kłamstwo
widać pomyliłem kierunki - placyku, na którym stałem tych kontaktów, tych stosunków, które są bezmyślnym, óez-
przed chwdlą - nie mogłem znaleźć... ale do czego to pro- ładnym, chaotycznym obijaniem się ludzi o siebde, bez żad­
wadzi. · Byłem tu i po przeciwnej stronie. Może•! Co? A więc nego najmniejszego nawet rezultatu. Jak kamienie w rzece.
to może być osiągalne.. . Wyjść z ciasnego więzienia bycia Tam nie można już wrócić, nie można, tam jest bezsens
w sobie, które nie pozwala nam poznać tego, co na zewnątrz. i beznadziejność. Musisz zrozumieć, że wszystko to, co było
Trzeba być i w sobie i na zewnątrz ... W TOBIE. jest teraz pozbawione sensu .. Związanie dwóch jaźni wspól-
notą wytrąc enia z więzów czasu i przestrzeni. SZCZELINA,
(w trakcie tego fantastycznego wywodu · którą można wyjść na zewnątrz. Przejść w drugą jaźń. Prze-
bohater zaczyna wyraźnie tracić siłę niknąć. Dwie jaźnie połączone w jedność I Idziemy dalej!
transu, tym wścieklejsze są jego ataki.
Ewa parokrotnie opuszcza rękę, jednak Przenikam tajemnicę istnienia przez tajemnicę śmierci... Bo
gest jakby wrósł w nią, powraca machi· teraz moja świadomość nie ginie wraz z ciałem. Swiadomość
nalnie) ogarniająca dwa ciała notuje moment śmierci.

8 9
Mogę zabić jedno z moich dwóch ciał - i oto przekraczam TEATR IM. CYPRIANA NORWIDA
wszelkie l ud zkie bariery. W JELENIEJ GÓRZE
(mówi to starając się jed nocześnie zobie - ODZNACZONY KRZYŻEM KOMANDORSKIM
Z GWIAZDĄ ORDERU ODRODZENIA POLSKI
ktywizować to marzenie w szaleńczym
hipnotycznym kontakcie z Ewą) Dyrektor - Alina OBIDNIAK
Z-ca dyrektora - Henryk SZOKA
Jaźń zadaje śmierć sobie samej. Dokonu je ostatecznej pró- Kierownik literacki - Janusz DEGLER
by na ciele, którego ból i umieranie CZUJE ... czuje zapadanie
s ię w nicość ... POŁOWY, jedne j połowy ... ale wystarczy wpa-

PRZEŹROCZYSTY POKÓJ
trzcć się, wsłuchać się, wczuć się w to zapadanie. Zawisnąć
całym natężonym CZUWANIEM nad tą STRASZLIWĄ TA-
JEMNICZĄ CHWILĄ i ulecieć z nią, a właściwie z nią zo-
stać! Wtedy jestem w dwóch czasach oddalających się od
siebie z szybkością światła. Tak - przezwyc iężam czas. Scenariusz - KRYSTIAN LUP A
Dlaczego nie idziesz za mną ... oraz kreacja zbiorowa ZESPOŁU AKTORSKIEGO
Reżyseria i scenografia - KRYSTIAN LUPA
W spektaklu wykorzystano teksty T. MANNA, St. I. WIT-
K im jest bohater? KIEWICZA fragmenty BIBLII i muzykę J. S. BACHA,
J. BRAHMSA, F. SCHUBERTA oraz taniec renesansowy
nieznanego kompozytora
Człowiekiem oszukanym przez życie i przez własny inte-
lekt. Poczucie niespełnienia sublimuje się w fantastyczne P R E M IE R A, L U T Y 1979 , XXXIV SEZON 1978/79
idee WYŻSZEGO POZNANIA. Są one usprawiedliw ieniem (trzecia premiera sezonu 1978/79)
życiowej klęski i osamotnienia.

10
OBSADA :

Ewa ł Maria MAJ


Olimpia . Piotr
Ewa JAGIEŁŁO
On . .
Morderca
1AndrzejSKIBA
KEMPA
Sobotwór .V Marek URBAŃSKI
Uczestnicy seansu . vStanisław BICZYSKO
\!Zbigniew BRYCZKOWSKl
Zbigniew CIEŚLAR
Edward KALISZ
Vsławomir SULEJ
oraz
Stanisław CICHOCKI
Asystent reżysera
Andrzejf EMPA
Konsul t t słowa
Mieczysław WALCZAK

Spektakl z przerwą
Prowadzenie spektaklu i kontrola tekstu:
Oto znalazł się na pograniczu młodzieńczego idealizmu
Stanisław CICHOCKI
i rezygnacji wieku dojrzałego. Marzenie nie wykształciło się
Kierownik techniczny jeszcze w żaden konkretny cel, tym bardziej więc ekspery-
Heliodor JANKOWSKI
mentalną formę przyjmuje. Jest marzeniem absolutnego poz-
Kierownik sceny
Mieczysław KULCZYK
nania, pogardą dla dotychczasowych celów, dotychczasowych
Brygadier sceny metod dochodzenia do Prawdy, dotychczasowego natężenia
Paweł BALDY kontaktu z drugim człowiekiem. Snuje na tle różnych kon-
Rek wizyto· cepcji filozoficznych i fantastycznych utopijne idee dojścia
Stanisław NOWOSIELSKI do SPEŁNIENIA I PRAWDY.
Swiatło Oczywiście w RZECZYWISTOSCI nie można dojść do żad­
Jerzy OFMAŃSKI nej ABSOLUTNEJ REALIZACJI, choćby dlatego, że RZE-
Akustyk CZYWISTOSC JEST „NIEPRZEJRZYSTA", że stawia opór.
Leszek STRZELEC
Ze drugi człowiek broni swej niedotykalności - a jeśli na-
Kierownicy pracowni wet akceptuje pansubiektywne zapędy partnera - to opór
krawieckiej stanowi nieprzenikalna substancja JAŻNI, z którą kontakt
Janina SMERECZYŃSKA głęb s zy, niż ten obiegowy - poprzez wymianę informacji,
perukarskiej
Józefa GRABOWSKA emocji i dotyków - jest nieomal niemożliwy. Tutaj jednak
malarskiej marzenie tworzy misterne konstrukcje samookłamania.
Henryk OLESZKIEWICZ Z drugiej strony - życiowa frustracja, poczucie niespełnie­
tapicerskiej nia i nienasycenia powodują agresywne, destrukcyjne nasta-
Grzegorz RACKIEWICZ
elektrotechnicznej wienie do rzeczywistości i onó nasyca sobą owe idealne ma-
Walerian STOLARCZYK rzenia. Zaczynamy wykonywać w życiu gesty nieskute'Czne
akustycznej i nie prowadzące do nikąd. Dokonujemy namiastki aktów,
Andrzej SOBOLEWSKI które stwarzają namiastki spełnienia. Dążąc jakoby do po-

15
znania tajemnicy drugiego człowieka zadawalamy się próba- szą życiową bezradnością. Kąsamy - stwarzamy teoretyczne
mi zdominowania go, ZRANIENIA, UKŁUCIA. Manipula- usprawiedliwienia tych ukąszeń.
cje z partnerem przypominają dziecinne potrząsanie pajacy- Nie ze SWIATEM jest możliwa nasza wymarzona PRZY-
kiem - agresywne i bezradne - w namiętnym pragnieniu GODA! W każdym razie nie z tym PRAWDZIWYM.
ujrzenia jego wewnętrznego mechanizmu, kończące się ro. Musimy zostać z samym sobą i z OBRAZEM SWIATA
zerwaniem zabawki i ŻADNYM POZNANIEM. Jest w tym w nas, z SOBOWTÓREM SWIATA wykreowanym w naszej
jakaś IRYTACJA, ROZPACZLIWA BEZRADNOSC - wy- wyobraźni. On łatwiej, choć wcale nie łatwo poddaje się
prawia się coś z drugim, rani, zadaje ból i zamiast satys- naszym penetracjom.
fakcji - jeszcze większe rozjątrzenie. Czy przyznać się do Dokonujemy złudnego poznania - jakby poznania jakiegoś
tego przed samym sobą, czy ZREZYGNOW AC? Czy też kon- człowieka - jego zamiarów, jego prawdziwej natury - WE
tynuować marzenia i fikcje, konstruować teorie i wymyślać SNIE, kiedy przedstawia się nam w swoich ZASKAKUJĄ­
metody, które w kontakcie z nieprzenikalną rzeczywistością CYCH NAS, a przecież Z NAS SAMYCH wyłonionych czy-
mogą się pozornie sprawdzić jedynie przez FANT ASTYCZ- nach.
N Ą AUTOSUGESTIĘ? Hermetyczne teorie, szukanie wyjąt­ ON - sobowtór świata - pozwala kontynuować poznanie,
kowych stanów ducha, w czasie trwania których nasz obraz rozwijać metody drążenia tajemnicy. Ale to z NAS SAMYCH
świata jest ZDEFORMOWANY, daje nam złudne poczucie WYNIKAJĄ POSZCZEGÓLNE PIĘTRA! Powrót do świata
przybliżenia się do TAJEMNICY. prawdziwego jest już niemożliwy. Tu - w sobowtórze świa­
Wierni do szaleństwa FIKCJI, nazywamy te stany OBJA- ta - wszystko lepiej się sprawdza, ale my sami padamy
WIENIEM. Tymczasem w chorobie tej oddalamy się od życia ofiarą tej konstrukcji.
i coraz trudniej jest nam się w nim odnaleźć. WINĄ ZA TO Pozorne poznanie SEDNA, utkane z płatków fikcji, z logi-
OBARCZAMY ZYCIE. ki cieniów i widm, prowadzi do FIKCYJNEJ SMIERCI.
Nasza ucieczka od życia w fikcję i samotność jest zemstą Lecz czyż nie staje się ona SMIERCIĄ PRAWDZIWĄ?
na SWIECIE, który nas oszukał; na sobie samych, BOWIEM
SIEBIE SAMYCH OSZUKALISMY. Fikcja sprzęga się z na. Krystian Lupa

16 17

,
Herman Hesse
„DEMIAN" - fragment

... w małym moim pokoiku, ustawiłem wokół siebie kilka


moich obrazków i z przejęciem oddawać s.ię zacząłem włas­
nym marzeniom. Powrócił wtedy natychmiast mój sen o bra-
mie domu i herbie, matce i obcej kobiecie, a rysy owej ko-
biety widziałem z taką wyrazistością, że jeszcze tego samego
wieczoru jąłem malować jej portret.
Gdy obraz ów był już po paru dniach gotów, kreślony jak
gdyby nieświadomie w chwilach marzeń, zawiesiłem go wie-
czorem u siebie na ścianie, przysunąłem ku niemu lampę
i stanąłem przed nim jak przed widziadłem, z którym sto-
czyć miałem decydującą walkę. Była to twarz podobna do
tej, jaką malowałem wcześniej, podobna do przyjaciela mo-
jego, Demiana, pod pewnymi względami podobna także i do
mnie. Jedno oko umieszczone było wyraźnie wyżej od dru-
giego, nieruchome oczy, pełne zadumy, patrzały ponad moją
głową: - oczy losu.

19
Stałem przed tym obrazem i z wewnętrznego napięcia Posłyszałem wówczas mroczny, gwałtowny poszum, jakby
chłód przenikał mnie aż po samo serce. Zadawałem temu burzy wiosennej, i zadrżałem pod wpływem nieopisanie no-
obrazowi pytania, oskarżałem go, pieściłem, modliłem się wego uczucia lęku, nowych przeżyć. Zawirowały przede mną
do niego; nazywałem go matką, nazywałem kochanką, kur- gwiazdy i zgasły, przepłynęły koło mnie, skoncentrowane
wą i dziewką, nazywałam go Abraxasem. A w tym wszy-
niesłychanie, wspomnienia sięgające aż ku najwcześniejszym,

stkim przypominały mi się słowa Pistoriusa - czy może od dawna już zapomnianym czasom dzieciństwa, a nawet ku
Demiana? - nie mogłem uzmysłowić sobie, kiedy wypowie- egzystencjom uprzednim i wczesnym stadiom stawania się.
dziane, lecz zdawało mi się, że słyszę je znowu. Były to Lecz wspomnienia te, które zdawały się powtarzać całe mo-
słowa o walce Jakuba z aniołem bożym, te właśnie słowa:
je życie aż po najgłębsze jego tajniki, nie kończyły się na
„Nie puszczę cię, aż mnie pobłogosławisz". dniu wczorajszym ani dzisiejszym, sięgały dalej, odzwiercie-
dlały przyszłość, odrywały mnie od dnia dzisiejszego i wio-
Namalowana twarz zmieniała się w świetle lampy za każ­
dły ku nowym formom życia, których obrazy były niezwykle
dym wezwaniem. Stawała się jasna i świetlista, stawała się
jasne, olśniewające, lecz których nie mogłem sobie już
czarna i mroczna, przysłaniała zamarłe oczy bladymi powie'-
potem właściwie dobrze przypomnieć.
kami, otwierała je znowu, błyskając płomiennym spojrz~­
niem, stawała się kobietą, mężczyzną, dziewczyną, małym
Pewien sen, czy też może tylko gra wyobraźni, powraca-
dzieckiem, zwierzęciem, rozpływała w bezkształtną plamę
jący nieustannie, stał się dla mnie· niezwykle ważny. Sen ów,
i znów była wyrazista i wielka. Na koniec, pod wpływem
później najważniejszy i najbardziej istotny w całym moim
silnego wewnętrznego impulsu zamknąłem oczy i u jrzałe m życiu, przedstawiał się mniej więcej tak: powracałem do
wówczas ten ooraz wewnątrz siebie, bardziej jeszcze mocny domu rodzicielskiego; nad bramą błyszczał herbowy ptak,
i potężny. Chciałem paść przed nim na kolana, lecz tak głę­ żółty na błękitnym tle, w domu wychodziła mi naprzeciw
boko tkwił w mnie, że nie potrafiłem go już od siebie od- matka, lecz z chwilą, gdy podchodziłem, chcąc ją uściskać
dzielić, jakby przeistoczył się w tysięczne odbicie własnego - była to już nie ona, lecz jakaś nigdy nie widziana postać,
mojego „ja". wielka, potężna, podobna do Maksa Demiana i malowanego

20 21
przeze mnie obrazka, a przecież inna i mimo całą swą wiel- wizerunkowi Beatrice. Była jednym i drugim, a składało
kość na wskroś kobieca. Ta postać przyciągała mnie ku sobie się na nią znacznie więcej jeszcze. Była wizerunkiem anioła
i ogarniała przejmującym, wrGCZ wstrząsającym miłosnym i szatana, mężczyzną i kobietą jednocześnie, człowiekiem
uściskiem. Rozkosz i zgroza były ze sobą zmieszane, uścisk i zwierzęciem, najwyższym dobrem i najbardziej skrajnym
ów był nabożeństwem i zbrodnią jednocześnie. Zbyt wiele złem. Takie życie wydawało się być mnie przeznaczone, za-
wspomnień o mojej matce i zbyt wiele wspomnień o przyja- kosztowanie tego miało być moim losem. Tęskniłem za nim
cielu moim, Demianie, utajonych było w owej postaci, ogar- i czułem przed nim lęk, lecz on istniał zawsze i zawsze
niającej mnie uściskiem. I objęcia te były zaprzeczeniem trwał nade mną.
wszelkiego szacunku, a mimo to darzyły mnie szczęściem .
Często budziłem się z owego snu z głębokim uczuciem
szczęścia, lecz często też w śmiertelnym lęku, z udręczonym
sumieniem, jak po straszliwym grzechu.
Dopiero stopniowo i nieświadomie powstało pomiędzy tym
na wskroś wewnętrznym obrazem i wskazówką, jaką uzyska-
łem z zewnątrz, a dotyczącą poszukiwania Boga, pewne
połączenie. Stelo się ono z czasem głębsze i ścfślejsze i za-
cząłem wyczuwać, że właśnie w owym wizjonerskim śnie
wzywałem Abraxasa. Rozkosz i zgroza, mężczyzna i kobieta
- zmieszani ze sobą, sprawy najświętsze i sprawy najohyd-
niejsze ze sobą splecione, głęboka wina przepojona najsub-
telniejszą niewinnością - oto był mój sen miłosny i taki
też był Abraxas. Miłość nie była już mrocznym, zwierzęcym
popędem, jaki z lękiem odczuwałem początkowo, nie była
także już nabożną, uduchowioną adoracją, jaką oddawałem

22 23
ADRES TEATRU
58-500 Jelenia Góra
Al. Wojska P olskiego 38
tel. 232-74 i 75

KASA CZYNNA
w godz. 10-13 i 16-19
tel. 223-25

ZGŁOSZENIA NA BILETY ZBIOROWE PRZYJMUJE

WYBÓR TEKSTÓW I RYSUNKI: ORGANIZACJA WIDOWNI

KRYSTIAN LUPA w godz. 9-14


tel. 246-32
OPRACOWANIE REDAKCYJNE:
URSZULA PROKOP

DZG 1504-2-2738/78 700 2/ 3 A5 M-21

You might also like