You are on page 1of 25

Faust ~Jl383

MEFISTOFELES do Fa " s I a Do śmierci zapamiętam wszystk 1


Sposób, w jaki spuszcza oczy o.
Chodźmy, przyda ci si ę spacer , Całkiem me serce zauroczył,
Oddychać t e ż głęboko radzę, .
Do tego ostry ma języczek
, dk . na zewnątrz podziałało..
By w sro u I
Ach, cóż to za stworzenie §liczne !
Szlachetne nieróbs t~o po_lubisz od teJ pory
I radości będziesz miał memał~, Pojawia sit M ef is tofel es.
Gdy Kupido się zrobi do amorow skory.
FAUST

FAUST Załatw mi tę dziewuszkę zaraz!


W zwierciadło jeszcze popatrzyłbym sobie,
Ta pięknoś ć była niezrównana! MEFISTOFELES

Którą?
MEFISTOFELES

Niedługo ideał wszystk ich kobiet FAUST


Przed tobą rzeczywisty stanie. Tę, co przed chwilą przechodziła.
Cicho.
MEFISTOFELES
Gdy napój ten w twych żyłach płynie
Heleny w każdej dopatrzysz się dziewc zynie. Od księdza wraca, trudna sprawa,
Bo właśnie u spowiedzi była.
Podsłuchałem u konfesjonału,
Całkiem niewin na to istotka,
ULICA Co nagrzeszyła bardzo mało,
Więc mocy żadnej nad nią nie mam.
Fa u s t. Ma lg o r z a t a przechodzi.

FAUST FAUST

Czternaście lat już ma, jak mniemam.


Piękna waćpanno zali mogę
23 ,

Ramien iem służyć jej na drogę?


MEFISTOFELES
MAŁGORZATA
Mówisz jak Jaś Niecnota j~ś, . .
Co chciałby zerwać wszystkie. kwiatki,
Nie jestem waćpanna, piękna też nie,
Do domu sama trafię świetnie. Zda mu się , że w zasjęgu ręki_ .
Muszą mu ulec wszystkie wdziJki, .
Wyrywa sit i odchodzi. Tymcz asem nie zawsze tak byc musi.

FAUST
FAUST
O nieba, cóż za piękne dziecko . wneJ· sztuki,
Drogi magist rze pe . .
Nie spotkałem . takiej jako żyw;, h my swoJe wiemy,
Taka układna I cnotliwa O prawac to_ z całej mocy:
Powtar zam wi~c ~u- . w nocy
A przy tym i zadziorna ~ieco· Jeśli tej młódki dzisiaj
Czerwień ust i róż policzków:
~~

384 ~'fu Dramaty


.,~!
Ni e bę d ę pi eśc ił w swych ra mi onac h,
To s i ę o pó łnocy rozstaj e my!

MEFISTOF ELES

Zwa ż j edna k, co się da dokonać.


Potrzeba mi przynajm niej dni czternast u ,
Aby okazję wyśledzić dokładnie.

FAUST

Siedem godzin nie będzie za dużo,


Żebym i bez diabelskie j łaski
Mógł gąskę taką uwieść składnie.

MEFISTOF ELES

Maniery prawie masz Francuza ,


Lecz proszę cię, wytrzyma j troszkę.
Cóż dać ci może taka rozkosz,
Przyjemność wcale nie jest duża,
Lecz gdy się pobawisz mało-wiele
To poprzez różne ceregiele
Laleczkę ugniecies z i upieścisz
Jak uczą włoskie opowieści.

FAUST

I bez tego apetyt mam duży.

MEFISTOF ELES

A wię c nie żartujmy dłużej .


Powiem ci, że z tym dzieciakie m
Ni e bę d z i esz miał przeprawy ł a twej .
Szturm em tu nic s i ę nie da zdobyć,
Mu simy c hwyc i ć s i ę sposobu.

FAUST

C hcę mi eć coś , co ten anioł nos i


Chcę widzieć pokój, w któ rym ś~i ,
O ch~ s tk ę ukocha nej proszę,
Podwiązk ę chociaż załatw mi!
Faust 385
MEFISTOFELES

Abyś zobaczył, Że twej męce


Staram się służyć najgoręcej,
Dziś jeszcze bez najmniejszej zwłoki
Pokażę ci Gosieńki pokój.

FAUST

Będę ją widział? Miał?

MEFISTOFELES

Bynajmniej.
Sąsiadka się nią wtedy zajmie,
A ty zaś będziesz w samotności
Nadzieje na przyszłe miał radości,
Jej atmosferą sycąc się do woli.

FAUST

Możemy zaraz iść?

MEFISTOFELES
Powoli!

FAUST
O upominek postaraj się dla niej.
Odchodzi.

MEFISTOFELES
. k?. A toś .chytra
U pom1ne . sztuka!
Miejsce jest mi meJedno znane,
Gdzie skarby zostały zakopan/e ,
Co nieco wypada mi poszukac.
Odchodzi.
,86 )\Dramary
WIEC ZÓR Faust_\l 387

Ma ły, schludny pokoik. Moja ukochana, pyzata dziecina


Z czcią ojca rodu całowała rękę .
Twe~o ducha czuję tu, dziewczyno.
MAŁGORZATA, splatając warkocl.e
Pełnia ładu ogarnia mnie tu
Chę tnie bym s ię dowiedział~ , Z matczyną troską co dzień dbasz o wszystko
z kim to t e ż dzisiaj rozmawiałam. Na stole serwetę rozpościerasz czystą ,
Wyglądał bardzo przyzwoicie , Nawet piase~ się ~gładza u twych s;óp.
Od razu widać, ż e to pan szlachetny, O'. ukochanej dłoni twojej boskość
z oczu mogłam łatwo to wyczytać. Niebem czyni tę izdebkę prostą.
No i ta śmiałość wobec dziewczyn. A tu!

Odchodzi. Zagląda l.a l_tlJ{oTI{ ló~a.

Mefis tofe les. Faust. Dreszcz rozkoszy przenika mnie znów,


Tu długo, długo chciałbym zostać.
Naturo! Ze zwiewnych snów stworzyłaś
MEFISTOFELES
Najpiękniejszą jej anielską postać.
Wchodzimy, tylko cicho sza! Jeszcze jako dziecko, życia pełna,
Delikatna i czarowna rosła
FAUST po chwili milcl_enia I tu się czysty, święty wątek spełniał,
Powstawała owa wizja boska.
A teraz chciałbym zostać sam.
A ty? Czemu znalazłeś tu drogę ?
MEFISTOFELES węsl.ąc Jakże się czuję wzruszony do głębi.
Czego chcesz tu? Co twe serce gnębi?
Nie każda porządek taki ma.
Biedny Fauście, poznać cię nie mogę .
Odchodzi.
Czy to czarowny otacza mnie zapach?
FAUST roq:lądając się Jak chciałbym tego posłuchać pragnienia.
Czuję, jak w sen miłosny wzlatam!
Witaj słodki, czarowny półmroku, Zabawką jesteśmy w mocy tego tchnienia?
K~óry przenika owo święte miejsce.
Niech serce ogarnie miłosny niepokój,
Lecz gdyby nagle powróciła,
W opara_ch ?adziei, w słodkich pragnień męce.
Odpokutować jakbyś mógł?
Jak wokoł ciszy uczucie się spełnia.
Ten, co na wiele się porywał,
W porządku i zadowoleniu
·
· - Jaka ' Leżałby płasko u jej stóp.
. ym ub'ostwie
Wt pełnia
I Jaka szczęśliwość w tym więzieniu!
MEFISTOFELES
Siada w fotelu obok ló~ a.
Chodźmy, już słyszę ją na dole.
O p~zyj~ij mnie, jak przeszłych pokoleń
Pr~Y]ąłes tyle w bólu i w radości .
. ,
Ilez to razy przed tym OJcow
D• . . tronem FAUST
z1ec1_zbierały się w ufności.
Za gwiazdkowe dziękując prezenty . I więcej· tu nie wrócę!
. k aJmy.
U cie
Faust )l,389
388 j\Dramary
~ Th~le , w północnym kraju24
MEFISTOFELES Zył kroi dozgo nnie wierny,
. ł cos' niecoś .w tej szkatułce . Kocha nka umierając
Przyn10s em
Była okazja, więc ją_ ';z_iąlem , Dała mu kielich mister ny.
Wstaw ją do szafy, Jesh łaska.
Małgosi wprost zbieleje oko, . . Nie bardzo król dbał o wszys tko
Gustowne wsadziłem tam drobia zgi , I pucha r opróżniał z ochotą,
Dziecko jest dzieckiem , gra j est grą. Choć gdy pić z niego mu przyszło
Łza błyskała mu w oku. '

FAUST
Le_cz gdy j~ż śmierć poczuł bliską,
Mam to u czynić? Miast a policzył w kraju,
Następcy powierzy! wszystko,
MEFISTOFELES Złotego kielich a nie dając.
Wahasz się, czy co?
Chciałbyś zachować skarb dla siebie? Zasiadł douczty wystawnej,
Więc radzę waszej lubieżności Z nim zaś rycerz e szereg iem,
Zapomnieć o pięknej sposobności, W ojców sali pradaw nej
Nie trudzić w takiej mnie potrze bie. W zamku nad morsk im brzegi em.
Nie jest e ś, mam nadzieję, skąpcem,
I on, który pijał tak wiele,
Ja przecież staram się ogrom nie.
Ostatnią spił życia iskrę
Wst awia szl,atulkę do s„ąfy.
I cisnął ów święty kielich
Lecz teraz prędko, W gniew nych wód kłębmvisko.
Aby to słodkie, świeże dziecko
Posłuszne było twojej woli, Patrzył jak się napełnił,
A ty po prostu stoisz Jak tonie w morsk im odmęci e,
Jakbyś miał wejść do' sali Wzrok zgasł i los się dopełnił,
I wygłosić wykład Ni kropli nie wypił więcej.
O fizyce i metafizyce na przykład Otwiera s„afe, aby schować suknie i spostrzega szl,atulkę .
Chodź!
·
Kto przyniósł tę szkatułkę piękną ,
Odcho<k,ą . na pewno.
Zamknęłam szafę dziś
Jaka śliczna! Co też w środku skrywa?
MAŁGORZATA „ lampą w dłoni Zostawił ktoś pewnie jako zastaw
, .
Duszno tu J. akos, nieprzyjemnie. I mama pieniądze pożyczyła.
Jest nawet kluczyk na wstążeczce!
Otwiera okno. Myś lę, że zajrzę choć troszeczkę .
A przecież chłodno . O Boże, czy to aby prawd a?
To dziwne . Jest na dworze
. Jak żxję, takich cudów nie widziałam!
Ach . b zaniepokojenie...
'ze Y mama Te klejno ty i dama by przywdziała
Dreszcz mnie p pr~ykszł a prędzej!
T nem a , . I to przy największym święcie. .
chórzliwe ze mn · . ' cos niedob rze , Z łańcuszkiem też bym ładna była pewme
,
ie Jest stworzenie!
Czyje to wszystko może być?
Zaczyna śpiewa( rów ąc się.
' noc<.tfnie ro„bieraj
\ , li,- ••. <ł. T i.•-ł~ ,t,.,- - • """"°f1fl~(·

1, ~•Tl 1111 'l'!~ .,,.. f,. "' l ~ • ·h ,w,~·,,. '


1,·;t:1Tl\l!l-t"I \ r,, ,'" 1 • • • ~- ,,_ W1łzr-•• · 11 ••

1
\ m1,•r\ , ld >J lfJ \ • "l''"l \ f •• ,. ~ , ""I

1' ' ,r•i"'\ ' ' '" ~ ••lt t • , . -~•,r, ,•p


l!~.-rtl \ f "''"1'4t • lfP' " -~ ·M•h n,-,
J, • •n 1-.,.. ... ,'" ,, ~hł! ·
li'
\ •n ~" ltl•1r:~ • ., cir--,t -,.,,.,"'.lf
'li, .. · •'"1""' ~, - •"ff•nv • :-r,ł •
\ ( • ł" • Df' lf.-,ttft„ Cl"'f-.-nl:y
n ., . -..,hr-v ;-10,,n~ł - 'T .. • -· -

/,r v11l1•łt irlN • fT TF> C!f'ł! • •Jhł


Qt , ,~ ..........,'". ""'~-""" .......
I "'.,...1"1.''"11 •..,,, •~rw,-:i..-•v ~"""'
~- ~ .. l 'f'4(~~
~- lf~ł 1,f, I ,, ~ ,,,.npf ś w n~ (M',t1.,,.łt •ł""'
-... 1.- 11"1! 11 \ IJ(>łlt rt d.,.,. ,c c~uf~.
"' ••· i1r , .. 1,1dł .,, ,n, >f•Hlbtno!
\ Wł( \ łll \trlt\ ,c,ł , '"'tł"' Jt.•-
,. - ... pn'., .. k-1, \ ~ 7\\•n q l' '\ a f"' ldn' ~ lf'p r ,.._,. lohro •tr,-..: · -
t-:,-r.-j, .. '" q " \-i av , "'1.n ddoM' ,

h ,lu, k , ,., _, 11 , 14,." ._n,&Ą...,

Kt,,I 1 / -.,,1 rolu l ~,.,,u, ... ._.. _,

~t<ut.w, a.. d.•.dy.,. l'rs 1,1 :,1<_ p,J„la l, l11, , rn4ł ~ui,..._ ..,ui,;1 ..A.u;._. .._.,
1,.r1<J 1"UłJ t.w-.Ł ti r ~•rm d1 ahlr m ,, I\ "'"
J, ll h-, lu ,t~ ,c,,._a,. ._
, lr. l)Uól.LU:;iu,..., •• • .I '0 ~

tAl.
j.:Oih-. lu ,, I n.&rAhi~ ••""" •
'! ;;J _,..,.., U l; <., u~ .. g1u..., 1r
L.~ 1 , ,bu~.... .1 ,1, Lrh ... \,11-.
t "4 ,iłff~ I< l ;il ~ I C I I I
l 1. m 1r. thiufo.., ~ ~ .... "-'~ue.

Wł ł'~fł I t.11.-'l
t,,., \>· Y<'<4,

4 • ~ -- IIUM,
.t&u!tl,
o
Faust ,J't. 393

MAŁGORZATA
FAUST
Pani Marto!
Zmartwienie mil ej mnie zasmu~a,
Kl ej notów nowych więc poszukaj. MARTA
T e piern·sze nie b~ł,· za bogate.
Małgosiu , co się stało?

MEFISTOFELES MAŁGORZATA

Cóż , dla waszmości wszystko łatwe . Nogi ugięły się pode mną !
Szkatułkę znalazłem jeszcze je dną ,
FACST Całą z hebanu , tak wspaniałą,
W środku zaś rzeczy najcudniejsze,
Zrób, tak jak m ówię ci dokładnie ,
O wiele bogatsze, niż w tej pierwszej.
Naj pi erw s i ę j ej sąsiadką zajmiesz,
Masz diabłem być, a nie niezdarą, MARTA
Nowe klejnoty zdobądź zaraz.
Mama nie musi o tym wiedz ieć,
Bo znowu pójdzie do spowiedzi.
~-U:FISTOFELES

Jak waść rozkaże, tak będzie zrobione. MAŁGORZATA

Fa ust odchodzi. Proszę popatrzeć ! Czy to nie piękne ?

Taki po uszy zakochany kiep MARTA


Słońce i gwiazdy by roztrwonił,
Ależ dziewczyno ty masz szczęście !
Byle najmilsza zabawiła się .
Odchodz_i. MAŁGORZATA

Niestety w tak pięknej toalecie


Nie mogę wśród ludzi się pokazać przecież .

DOM SĄSIADKI MARTA


Nic nie szkodzi, zachodź do mnie częściej .
MARTA sama Tu w tajemnicy ubierzesz klejnotY. _ , .
Z godzinkę przed zwierciadłem przeJdZ się
Przeba_cz Boże mojemu mężowi,
Tyle meszczęścia mi narobił I tak się pobawimv croc hę.
A potem nadej dzie fo·ięco_ lub zaba~,-a,
W _dalekie światy powędrow~ł,
A _Ja słomiana jestem wdowa.
Powolutku można bi;dzie Je' pokazac,
. . ł , - k po1en1 kolcz,·k z perł ą,
Nie dokuczała bym mu • . Najpierw ancu~ze , .
w1ęceJ
1 kochała, Bóg świadkie m , goręcej. Mama w jakąś bajkę uwierzy na pewno.

Plac7;.e. MAŁGORZAT.-\
. '?
Może nie żyje' N" . Lecz kt o móg-ł obie szka culki zos1aw1c._
A h . b . . ie z mosę tej męki!
c , ze y wiadomość mi eć o śmierci. Wszystko to jakieś nieczys ce są sprawy .
Pukanie.
Wchodzi Małgor z ata .
FaustJŁ, 395
MAŁGORZATA MARTA


Pewme mama.1 Co robić! O Boże! Z czym waść przychodzisz, czekam niecierpliwie.

MARTA wyglqdajqc a.a l.,as{onki MEFISTOFELES

To jakiś obcy pan jest. Proszę! Chciałbym, by były to wieści szczęśliwe,


Wchodl.,i Mefist ofeles . Wybac zcie więc, że ból wam sprawi am.
Mąż pani nie żyje i pozdrawia.

MEFISTOFELES MARTA

Pozwalam sobie złożyć tę wizytę, Nie żyje! Wiern e serce! Cóż za bieda!
o "-rybaczenie prosząc należyte. Mój mąż nie żyje! Ach, umiera m!
Kłania sir l. Sl.,acunkiem Ma lg or l.,a cie.
MAŁGORZATA
I chciałbym z panią Schwe rdtlein mówić .
Pani Marto , niech pani nie traci ducha.
MARTA
MEFISTOFELES
To ja jestem . Czym mogę panu służyć?
Histor ii smutn ej proszę wszak posłuchać.
MEFISTOFELES cicho do Marty
MAŁGORZATA

Poznałem panią, wiem na razie dość,


~ybacz y pani i jej szlach etny gość, Dlateg o nigdy w życiu koc~ać ni~ ~hcę,
Takiej straty w śmiertelneJ przezyc męce.
Ze spokój się zakłócić ośmieliłem.
Po południu zajrzę choć na chwilę.
MEFISTOFELES
radości.
Radość wymag a cierpień, cierpie nie
MARTA glofno

Dziecko, pomyśl! Na wszystko na świecie!


Ten pan myśli, Że szlachcianką jesteś! MARTA
. ' ?
Jak wyglądały ostatni e dm Jego.
MAŁGORZATA

Jestem młodą i biedną dziewczyną MEFISTOFELES

~?wa pańs_kie,
na_ Boga, brzmią
zbyt miło. W Padwi e spoczęły jego kości
ie do mnie nalezą klejnoty i złoto. U świętego Antonie~o,

MEFISTOFELES W ziemi poświęconej, cz nek złożone.


Na wieczn ie chłodny spo y

~~\;~ e ~hodzi o klejnoty, lecz o to


MARTA
c· a~ p~ spojrzeniu, po postac..i,
ieszę się, ze zostać mogę zatem , , . • rz osisz?
Nic więcej wasc m1 me p yn
u
Faust Jl 397
396 ~ Dramaty MARTA
MEFI ST O FELES
Ni ech pan opowi e'
O j edną rzecz śmie m j esz:ze prosić, .
B,· za jego du sze; odpra"·,c tr zysta msz) .
MEFISTOFELE S
P~za t~·m nie prz,11oszę 111c.
Stałem przy j ego ś m ierte lnym posia niu.
i\LĄRTA
Nędzn e było, z błota i ze sło m y.
Jak chrześcijanin umi e rał , świadom y,
J a k ro? Żad nego drobi~zgu: Żadnego kl~jnotu?
Zrozumiał, Że wi e le wi n mi ał na sumieniu.
htórY czeladnik na d111e mieszka chowa.
,Jak bardzo - mówił - nie nai.,.,idz ę siebie '
.'.\ a pa miątk ę. na zapas, na potem
Rzemiosło i żonę zostawić w potrzebie ,
I pręd zej go "·eź mi e śmi erć głodowa?
Samo wspomnienie mnie zabij a .
Ach, żeby tak mi przebaczyła " .
:\U:FJSTOFELES

Madam . j est mi niezmiernie przykro, MARTA płacząc


Lecz on prz e pu ści! , co miał wszystko,
Dobry był człov.,iek, przebaczam więc z serca .
.'.\ apraKdę żałował swoich win,
.-\ marn,i ć się miał biedak czym .
MEFISTOFELES

:\1.AŁGORZATA ,,Lecz na Boga, ode mnie nie była le psza~.

Ach, że tak są nieszczęśliwi ludzie!


.'.\iejedno requiem za niego zmówię . MARTA
Kłamie! Jak można kłamać, prawie leżąc w grobie ~
MI.FISTOFELE-S

Pani pov.inna za mąż wyjść co prędzej, MEFISTOFELES


Taką miłą jest pani istotą.
Pod koniec już mu się mieszało w głowie.
Jeśli się choć trochę na ~m znam .
i\W,G()RZATA Mówił: ,,Ni ch,~ili wszak nie p różnowałem.
Co to to nie , lat mi trzeba więcej. Na dzieci i chleb pracowałem ,
Na chleb i na ten całv kram
i\{EfISTOFELES
I nawet swojej części ·nie m ogłem zj eść w spokoju .,_

Więc niech na r azie


· k h anek zastąpi go trochę
oc
T MARTA
o ro~kosz ni e biańska, nieskończona .
Tak piękną dziewczynę wziąć w ramiona. Zapomniał moją wierność . moj ➔ miłość.
Zapomniał o codziennym znoJ U-
MAŁGORZATA
N' . MEFISTOFELE S
ie Jest to zwyczaj tego kraju.
Ależ nie , wciqż o was mu chodzi ło.
MEFlSTOFELES Mówił: ,,Gdy z l\1,tlty wyruszyłem,
Zwyczaj nie zwycza·
O żonę i dzieci się modlikm,
J, t e rzeczy się zdarzają. Niebo rlo próśb się przychyhło .
398 _'1.,Dramaty Faust J'?.. 399
Gal erę turecką przyszło na_m zdobyć, MARTA

Co wiozł a skarby sułt a n owi. Drogiego pana żarty się trzymają.


Nagroda to była za zwyoęstwo
I jak to bywa we zwyczaJU , . "
MEFISTOFELE S do sitbi,
I j a s i ę c i eszył e m swoją c z ęsc 1ą .
Lepiej zm~kać zawczasu , ona j est gotowa
MARTA Samego diabła przytrzymać za słowo.
Aj ! Co słys zę? Skarb? Może gdzi e ś zakopany? Do Ma Ig o r z. a ty .

~.fEFISTOFELES A u was sprawy serca jak te ż wyglądaj ą?

Kto wie, jakie wiatry ów skarb w swej mocy mają.


MAŁGORZATA
On d os t ał się w ramiona pięknej panny,
Gdy s pace rowa ł sobie w Neapolu . O co panu idzie?
T ak mu miłośc ią dogodziła swoją ,
Że zapamiętał aż do śmierci. MEFISTOFELE S do siebie

MARTA Cóż za niewinne dziecko!


Szelma, okradać własne dzieci! Głośno .

I nawet nędza, bieda nawet,


Żegnajcie miłe panie!
Nie powstrzymały hulaszczego życia.

MEflSTOFELES MAŁGORZATA

No cóż, dlatego i nie żyje dzisiaj . Żegnam.


Na waszym miejscu tak bym ujął sprawę:
Rok żałoby odczekać by trzeba, MARTA
A potem rozejrzeć się za nowym skarbem.
Powiedzcie mi prędko,
MARTA Chciałabym świadectwo mieć od pana,
Jak skarb mój skończył, gdzie j est pochow-any,
o_Boże,_ jaki by nie był tenmój biedak, I dla porządku, rozumie się przecie,
N~e zna_i~ę n~ świecie prędko podobnego, O jego śmierci przeczytać w gazecie.
Nie będzie milszy ~iż ten głuptas był,
Za ~ardzo t~l~o w swiaty go ciągnęło,
Kobiety lubił I za dużo pił MEFISTOFELE S

No i ta gra przeklęta w k~ści . Dobra kobieto, przez usta dwóch mężów


Prawda dopiero zdolna jest zwyciężyć.
MEFISTOFELES
Mam jednak tutaj kompana mił~go,
No, to jeszcz_e brzmi dość znośnie Z nim razem pójdziemy do sędz1ego,
Załoz~szy, ze on również racz ł ' Przyprowadzę go, jeśli wola.
I pani ze strony swej wybacz ć y
Pod tym warunkiem - t y .
MARTA
Chętnie sam panią b u sk~adam przysięgę -
ym prosił O rękę . Ależ proszę , proszę!
-
I

400 _\'t. Drama(y

MEFlSTOFELES
·enka również
. '
., , . ;>
prz)~ISc moz e.
L c: u

MEFI STOF ELES

Oświadczenia się więc od nas


żąda ,
Faus/ J't 401

docze sne jej małżonka


A czy pam . .
Kawaler to uprze Jlll)' I b~~ y, k ł Że szcząt ki
Zabawi pani e nkę w sposo os
ona y.
W Padw ie leżą w poświęconej ziemi.

/"LA.LGORZATA FAUS T
spłonę! s ię mus imy drog ę .
Chyba ze wstydu przed nim cała Mądra myśl. W daleką udać

MEFISTOFELES MEF ISTO FELE S


em w koro nie . nie j edzi emy.
Pani nie musi nawe t prze d król Sanc ta Simp licit as! Nigdzie
zyć może sz.
Niew iele wiedząc, też poświadc
MARTA
dzie FAUS T
A więc za domem w mym ogro
obie .
Wieczór na panów dziś czek amy W takim razie nic z całego
plan u.

:rvlEFISTOFELES
mogę .
ULIC A Święty mężu, jeśli cię zwać tak
Czy też się nigdy nie zdarzyło
panu
Faus t. Mefi stofe les.
enia?
Fałszywego złożyć oświadcz
Czyś o Bog u, świecie, o
prawach i ruch ach,
FAUST
duch a
Na tem at serc a ludzkiego i
gładko?
zdziałałeś? Wszystko Żadnej defin icji nie wymieniał? j p1ers1.
pójd zie . . ..,
I jak? Co
Z podn iesio nym czołem , z pełne
śmiało,
MEFISTOFELES Lecz jeśli w duszę zajrzysz
Wiedziałeś o tym równ
ie mało ,
Brawo, aż tak się zapaliłeś? ci.
. Co tera z o Schw erdtl eina śmier
W~: t ~os~akujesz Gosi miłej
Dz1~ WJ.eczo_r ją ujrzysz u Mar
ty, sąsiadki.
To Jest kobieta, jakich mało FAUS T
Do wszelkich intryg i kabał;. Jesteś i będzi esz kłamcą i sofiScą .
FAUST
MEFI STOF ELES
To świetnie! stko.
T o co powie. d zi' ałem , to J.·eszcze .nie wszy
sen? ,
MEFISTOFELES Nie dalej jak jutro, całkiem_
Gosię zwodzić będziesz
kokiecen~,
Lecz i my musim dl . . . s ięgał jej miłość z dusz
y całeJ.
y a niej się potrudzić.
Przy

FAUST
FAUS T
Warta prz ł .
ys uga Jest przysługi . z ca ł ego serca!
402 jŁ_Dra mary FawlJl 403

MEFISTOFELES FAUST

Świ e tnie i wspaniale. . ,, Je_~n~ ~łowo, spojrzenie twe , więcej mi daje radości,
Przysięgniesz miłość.' wiecz~ą w1er~osc, N1z SW1ata całego uczoności. Caluje j q w rrkr .
O przemożnym powiesz cos popędzie
I wszystko to z serca płynąć będzie? MAŁGORZATA

Niech pan się nie przymusza!


FAUST Całować moją rękę?

Przestań! Tak będzie! Jeśli czuję, Jest przecież szorstka i nieładna.


Pracując przez dzień cały, wciąż jestem zajęta,
Jeśli dla tego porywu, niepokoju,
Mamusia za bardzo jest dokładna .
Szukam nazwy, żadnej nie znajduję,
Jeśli me zmysły wszechświat ogarniają, Prl;.echodzq.
Najśmielsze słowa zaś nie wystarczają
I jeśli żar ten, którym płonę, MARTA
Nazwę wiecznym, wiecznym, nieskończonym,
A wy, mój panie, tak wiecznie w podróży?
To jest to diabelska gra pozoru?

MEFISTOFELES
MEFISTOFELES
Ach, rzemiosło takie, taki obowiązek ;
Mam jednak rację. Z żalem miejsce zmieniać trzeba ciągle ,
Choć chętnie zostałoby się dłużej .
FAUST
MARTA
Słuchaj! Zapamiętaj bratku!
I proszę, bym powtarzać nie musiał ci więcej; Gdy czas szybko płynie, może to i dobrze,
Kto chce racje mieć i ma obrotny język, Obijać się po całym świecie ,
Będzie ją miał na ostatku. Lecz prryjdzie gorszy okres przecie,
A teraz c~odźmy, próżną gadaninę porzuć, Wtedy samemu stać nad grobem
Masz raqę, bo muszę to po prostu zrobić. Nie jest prryjemnie, że tak powiem.

MEFISTOFELES

Strachem przejmuje mnie myśl sama.


OGRÓD
F'J.tust z Malgorzatq spacerujq pod rrkr. MARTA
arta prl;.echatiza sir Z Mefistofelesem. Więc radzę się namyślić, proszę pana.
Pr~ech<Xk.ą.
MAŁGORZATA

Czuję przecież pa · h .
Zniża si . . ' n me c ce mme zasmucić, MAŁGORZATA
Kto wieie I~z~~e _zawstydza mnie bardziej. Co z oczu to z serca, czyż nie tak?
, . rozuJe,
z grzecznosc1 często przecież musi
słuchać Pan prawi uprzejmości wi~le '.
Zbyt dobrze wiem . rzeczy mało ważnej. Lecz przecież pańscy pi_-~ytoele
Nie znajdzie rad : ~e tak ?byty człowiek O wiele mądrzejsi są niz Ja,
osc1 w meJ rozmowie.
4 04 \l Dramat)'
FAUST
MAŁGORZATA
F,~,Jl. 405 \I
Najm ilsza, to, co mądr?ścią się nazyw
a,

Wychowywałam ją i bardzo mnie a,lubiła '


Najczęści ej jest pychą 1 głupo
tą.

Ur~dziła si? już


Myslałam,
po śmierci tatusi
ze umrze też mamu sia
I
Tak ~o wtedy marni e wyglądało,
MAŁGORZATA
'
Jak to? Ale się z czase m polepszało,
Długo jedna k była bardzo słaba.
Nie mogła sama karmić tego szkrab
a,
I mała zdana była na moją opiekę,
FAUST

Że też niewinność i prost ota Poiłam więc ją wodą z mlekiem,


Nie zważa na wspaniałość własną, Trzymałam w ramionach, jak własne tuliłam,
Pokor a, co darem wielk im bywa A ona rosła i szczęśliwa była.
Natur y rozdającej szczo drze ...
FAUST
MAŁGORZATA
ć!
Najwyższe szczęście musiałaś wtedy przeży
Pomyśli pan czase m o mnie , dobrz e?
będę miała czasu dość, by wspominać
pana .
Ja MAŁGORZATA

ć!
FAUST Ale i smutk ów wiele, proszę wierzy
Kołyska małej stała w nocy
Panie nka często bywa sama ? ła,
Obok mego łóżka, jak tylko się zbudzi
Otwierałam oczy,
tuliłam ,
MAŁGORZATA Musiałam brać do siebie, karmiłam,
ić,
, A gdy nie chciało się maleńst'.vo uspoko
Tak, niewielkie gospo darstw o mamy Wted y ją w ramio nach nosiłam _po
pokoJu.
Ale to też wyma ga dbani a. A rano trzeb a było wstać i zrobić
prarue ,
Nie mamy dziewczyny do pomo cy, Zapalić pod kuchnią, kupić
pożywienie
Muszę prać, myć, gotować od rana do nocy. I tak od rana do nocy w ciągłym znoJu.
_
A mama w tych spraw ach domo wych Wted y nie zawsze wesoł~ j~s~, mój
_pame,
Ma osąd surowy. Lecz za to spokój smakuje I Jedzeme.
A nie ~usim y ograniczać się tak
strasz nie,
N~ _to i owo stać by nas było przeci
eż, Pr<-echodz_q.

MoJ tata zost~wił niezły mająteczek


,
Mały dome k I ogród ·za miast em.
k .. .
MART A
Teraz to mam ra
ż ł . . czeJ spo OJnieJszy czas·' my, kobiety mamy ,
o nierze m Jest mój brat Niełatwo

A _moja siostr zyczk a uma~ła nieste


t' Uparc i są kawalerowie.
~1ała m z _nią_ wiele radości i biedy ,),
e chętnie się z nią mozoliłam. MEFISTOFELES
· d1·oga pani,
. h · k .vv za Iezy,
FAUST
Od takie Ja ,. ' dowal.
Abym się jeszcze zdecy
Jeśli do ciebie podob .
na, to aniołem była.
406 .JlDrama(}•

MARTA
.
.
, · czy nic P
an nie znalazł?
- MAŁGORZATA

Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło,


FaustJ?. 407

Właś ni e mowię, · iązała?


Żadna wybranka serca ni e zw Ludzie nie mówią wszak o mnie nic złego,
Więc pomyślałam, że coś niestosownego
MEFISTOFELES Wtedy w moim zachowaniu było,
· udana żona
, · ze
. mow1, Coś, co od razu mu kazało
Przysłov.TJe
Do tej dziewczyny podejść śmiało,
I własny dom, to szczęścia korona.
Lecz przyznam , choć sama nie wiem co,
Coś się za panem tu opowiedziało
MARTA
I sama do siebie wielką czułam złość,
Ale czy nigdy ochota nie zebrała pana? Że nie jestem na pana rozzłoszczona dość.

MEFISTOFELES FAUST
Nie powiem, wszędzie byłem grzeczni e przyjmo wany.
Kochani e moje słodkie!
MARTA
MAI~GORZATA
Ja pytam o naprawdę poważne uczucie.
Chwilkę!
MEFISTOFELES Zrywa aster i 7-aczyna obrywać płatki.

Z kobietami nie powinno się Żartować przecież.


FAUST
MARTA
Czy wianek szykujesz?
Ach, pan mnie nie rozumie!

MEFISTOFELES MAŁGORZATA

Jest mi przykro wielce , Nie, to zabawa.


Lecz jedno wiem, pani ma dobre serce .
Pr7.echod,?.q. FAUST

Co?
FAUST

Poznałaś mnie, aniele uroczy, MAŁGORZATA


Gdy tu w ogrodzie się zjawiłem?
Kocha, lubi, szanuje ...
MAŁGORZATA

Nie widział pan) S , .1 FAUST


· pusci am przecież oczy.
FAUST Co tam mruczysz?

I wybaczasz, że wt d k
Na zbyt wiele sob·e y ta ~atrętny byłem?
MAŁGORZATA

Gd ie pozwoliłem zgoła , Nie kocha, nie dba, żartuje.


y wychodziłaś ostatn·10 k , .
z osc1oła.
Faust ~ 409
408 -~Dra mary
. , .mają
Ludzie nie . .
do robot y WięceJ,
N ..
FAUST IZ gapie się wciąż na sąsiada
Oblicze niebiańskiej urody! I każdy jego krok obgadać.
Zawsze przykleją jakąś łatę.
MAŁGORZATA A nasza parka?
Kocha, nie kocha, nie szanuje, zwodzi,
MEFISTOFEL ES
z,ywajqc ostatni płatek, z wielką radością.
O, tam właśnie poszła.
Kocha! Fruwają sobie ptaszki.

FAUST
MARTA
Tak, moje dziecko, niech to kwietne słowo On ją chyba kocha.
Zastąpi ci wyrocznię bogów.
On kocha cię, rozumiesz, kocha!
MEFISTOFEL ES
Ujmuje jej dłonie.
A ona jego. Tak było jak świat światem.

MAŁGORZATA

Dreszcz mnie przeszywa!


ALTANA
FAUST Ma lg o r z a ta wbiega do altany, dotyka końcami palców warg
i spogląda przez szczelinę.
Nie bój się, spójrz mi w oczy!
Niech uścisk dłoni
MAŁGORZATA
Wypowie to, co nie nazwane
Ca!kiem_ zatracić się w rozk~szy, Idzie!
K~ora ':1eczną, wieczną musi być!
Je} koniec oznaczałby zwątpienie! FAUST nadchodzi
Nie, bez końca, bez końca!
Ach urwisie, tak to się ze mną droczysz!
MAŁGORZATA Mam cię!
Całuje ją.
Ściska dłonie Fa u s t a odb iega.
. . .
On stoi chwilę
pogrqi_ony w m Jl h '
ry ac ' następnie podąża za nią.
MAŁGORZATA odw;:_ajemniając pocałunek
MARTA
Jedyny! Kocham cię z całej mocy!
Nadchodzi noc!
Mefistofe l es puka.
MEFISTOFELES

Musimy już stąd odejść.


FAUST

Kto tam?
MARTA

Prosiłabym, byście .. MEFISTOFEL ES


Ale to miast . z?stah Jeszcze
o Jest niedobre, ' Przyjaciel.
Faus/Ji 4 11
410 ~\).Dramary

FAUST
LAS I JASKINIA

Bestia! FA UST ram

MEFISTOFELES
Dałeś mi ?uchu wz n ios ły, dałeś wszyst kol5_
O co prosiłem . I ni e nadaremno
Pożegnać się czas' Wś ród ognia ku mnie zwróciłeś oblicze .
Za królestwo wspaniałe dałeś mi natur
MARTA Moc, by z niej czerpać radość i uczuci/·
Już późno . mój panie ! J ednak nie tylko chłodne zadziwienie
Zostało mi dan e, ale w głąb j ej łona
FACST Spoglądać mogę jak w pierś prZyj aciel a.
Szeregi żywyc h wywiodłeś przed oczy
Czy odprowadzić mi się dasz?
Moje, sprawiłeś , że poznałem braci
W zaroślach , wodzie i przestworzach.
MAŁGORLĄ.TA
I kiedy burza sroży się wśród lasu,
Matka bY mnie ... Żegnaj! Gdy świerk olbrzymi padając, konary
I pnie sąsiedn i e poś ród trzasku łamie ,
FAt.:ST A wzgórze echem powtarza ów grzmot,
W jaskini bezpiecznej wiedziesz mnie schronienie,
Muszę ¼ięc iść: :'laprawdę ?
Bym na si ę spojrzał, aby mojej duszy
Zegnajcie!
Jawiły się cuda głęboki e, tajemne.
I gdy przed oczy wstaje księżyc czysty,
~LĄ.RTA
Łagodnie świecąc, wtedy płyną ku mnie
Ade! Spośród skał wilgotnych i strumieni
Minionych światów srebrzyste postaci,
MAŁGORZATA Kojąc surową radość post rzegania.

Do zobaczenia niebawem! Nie dana jest nam ludziom doskonałość !


Fau s t i M efis I oftl es odchodzą. Czuję to teraz. Do owej rozkoszy,
Która mnie wciąż ku bóstwom wznosi,
Dodałeś towarzysza mi, niestety
MAŁGORZATA
Wciąż go potrz e buję, nawet kiedy z d.n,in ą
Mój Boże, co też taki człowiek Przed samym sobą mnie poniża, w nicość
Pomyśli , ile rzeczy powie! Jednym s łowe m obraca ewe dary.
Sawstydzona przed nim stoj ę
Z Roznieca w moj ej piersi dzik.i płomień ,
łowom jego potak . '
Dzi k · UJ ę, T ej pi ę knej zjawy roz budza pragnienie .
. ee o Jestem nierozumne Od pożąd a ni a wy-zwala amie rozkosz.
'
Nie wiem co on w1'dz1. we mni
' e. A wś ród roz koszy g i nę z pożądania .
Pojawia si( .\1 tf i st afd e , .

MEFISTO Ft.LES
Nie z brzydło ci aby żrc ie t roc hę :
Nie wiem, jak może cię to baw1c,
o
Faust \\ 413
412 -~ Drama I)·
MEF IST OFE LES
Spróbować m oż n a , ale pot e_1~1
~a no\\"e I rze ba s i ę nasta\\"tC. W ni e biań s ki e rozkosze twe ni e wie rze -
W nocy na trawie mokrej l eżeć, '
Ziemią i niebe m syc i ć s ię radoś ni e,
FAUST Rozdym ać s i ę do sfe ry boskiej,
Nic ni e masz lepszego do rnboty, . ? Wczuwać się w matk i ziemi szpik ,
J ak zeps uć mil\· dzi eń, gadaJąC o tym. Czując w piersi sześć stworzeni a dni ,
Pełen dum y z nie wiadomo czego,
Rozpływając się na całe niebo,
MIFISTOFELES
Całkiem gdzieś zniknął ziemi syn,
Zaraz zos tawię ci ę "" spokoju, A intuicji śmiałej wzloty
Lecz nie mó,'" tego mi na serio, Czy n iąc gest pewien.
AlbO\iiem "" tO\rnrzystwie twoim
Nie"iele straci czł e k na pewno, Zakończyć - że nie powiem - o, tym!
Przez cały dzi e ń roboty pełno,
To ci nie " . smak, to uznać jesteś skory.
FAUST
Po nosie poznawać mam humory?
Precz z tobą!

FAUST
MEFISTOFELES
O, słyszę , jak ton znajomy dźwięczy.
Za to , że nudzisz, mam być wdzięczny? To ci nie odpowiada,
Masz prawo obyczajnie mówić precz.
Co przed cnotliwym uchem skryć wy-pada,
MEFISTOFELES
Jest pragnieniem najcnotliwszych serc.
Jak żyłbyś sy1m ziemi nieszczęsny Lecz w sumie, jeśli o mnie chodzi,
Beze mnie i mojej opieki, Możesz sam siebie czasem zwodzić,
Z imaginacji wszak niewczesnej, Długo w ten sposób nie pociągniesz.
Wyleczyłe m cię, sądzę, na wieki. Już teraz jesteś załatwiony,
Gdyby nie ja, to dawno już niestety Potrwa to dłużej - przyjdzie koniec ,
Wywędrowałbyś z tej planety. Szaleństwo, strach dopadną cię .
Czemu tu w tej skalnej głuszy Dość tego. Twa luba siedzi sama,
Zaszyłeś się jak jakiś puszczyk, Nie może sobie miejsca znaleźć,
Co spijać chcesz z mchów i kamieni O tobie myśle ć nie przestaj e.
Jak płaz szukając pożywienia? ' Straszliwie jest w tobie zakochana.
Też mi szczególne to radości . Najpierw uczucia twego powódź
Doktor ci j eszcze siedzi w kościach. Rozlała się jak rzeka wiosną
Do jej serduszka płynąc pro st0,
FAUST A teraz strumyk wysechł znowu?
Zamiast królować tu po puszczy,
Czy wiesz, j a~ie życiodajne siły Lepiej byś zrobił, miły panie_, .
DaJe bł~dz_eme w tej pustyni? I miłość tej nieszczę snej miodki
Gdyby c1 się to zaledwie śniło Nagrodził kilkoma piesz~zota_ m1.
Przepędziłbyś mnie stąd aż m'iło. Czas się jej dłuży niemozebme,
414 J). Drama91 Faust Jl415
· k pł)'ną obłoki
Patrzy w okno, Ja
M EFIST O FELES
• k. ·
.. k. murem w dah wyso ieJ ,
Nad m1eJS ·im . ' ,, · k · · brzmi Piękni e ! T y klniesz, j a ma m swą radość.
„Gdybym była ptaszk1e~1 P1?sen a JeJ Bogu, co s tworzył dziewczyn ę i c hłopca
Przez długie noce, długie d~1 ,_ . Szla~he tny trn zawód ni e był obcy,
Czasem ma si ę lepiej , częściej Jest stroskana,
By się okazJ1 stało zadość.
Czasem ni ej edną łzę wylej e, A te raz szybko, bo tam wi elki lament!
Potem si ę jakby lepiej dzieje, Przecie ż u boku ukochanej
Lecz cały czas jest zakochana. Nie śmierć cię czeka, w rzeczy sam ej .

FAUST FAUST

Wężu , wężu ! Czym jest radość niebiańska w jej ramionach?


Ach, jakbym przywrzeć chciał w u ścisku do niej !
MEFISTOFELES do siebie Czy wciąż j ej biednej nie współczuję ,
Ja, uciekinier, wieczny tułacz,
Usidlę cię i tyle! Nie-człowiek bez celu i wytchnienia,
Co się burzył jak wodospad w górach,
FAUST Mknąc ku przepaści w wirach pożądania?
A obok ona, jej dziecinne zmysły,
Przeklę ty
stworze, zaraz się stąd wynieś! W chatce, w zaciszu górskiej hali,
Nie waż się mówić o owej dziewczynie Domowe jej czynności wszystkie
I obrazem jej ślicznego ciała Zamknięte w owym świecie małym.
Żądzę zmysłów na powrót rozpalać . I oto ja, Bogu nienawistny,
Jeszcze nie mam dość.
MEFISTOFELES Ach, chciałbym schwycić te sk.ały
I rozbić je w proch.
Cóż to ma znaczyć? Myśli, że uciekłeś Ją i jej spokój unicestwić muszę ,
I nie wiem, czy nie ma racji wreszcie. Jeszcze jedną dać ofiarę piekłu ,
Pomóż mi diable znieść strachu katusze ,
FAUST Co się stać musi, niech się dzieje prędko .
Niechaj jej los na mnie spadnie
B~isko niej jestem, lecz i w najdalszych stronach I ona wraz ze mną niech przepadnie .
Nie utracę jej, zawsze pamiętając.
Zazdroszczę nawet Ciału Pana
MEFISTOFELES
Gdy wargi jej go dotykają.
Jak to się żarzy i rozpala,
MEFISTOFELES Idź, spróbuj ją pocieszyć'. _k~ie!
Tam, gdzie nie widzi wyJs~ia ~ cale,
I słusznie. Zazdroszczę wam m, . . d . Wszystko mu końcem zd~Je się .
T · , ow1ąc mię zy nami,
eJ pary saren, co pasie się pod liliami. Niech żyje, kto się dzielnie trzyma,
z diabłem związałeś się na dobre . .
FAUST Na świecie nic niesmaczniejszego me ma,
Niż diabeł, co się zwątpieniu poddał.
Zmykaj, stręczycielu!
416 ,\).Drama!)! Faust ,l,417

IZDEBKA MAŁGOSI Pi e rś ku ni emu


Rwi e s i ę wciąż ,
Gdybym go m ogła
MAŁGOSL<\ pr::;)' kołowrotku. sama W ra mi ona wz i ąć,
Gdzi eż mój spokój ,
I tak całować
Serce moje? Jak bardzo chcę,
Ju ż ci ę nigdy I zacałować
Nie ukoj ę. Choćby na ś mi e rć !

Bez miłego
Świa t jest grobem,
Ach, bez niego OGRÓD MARTY
Żyć nie mogę . Malgon:. ata, Fau st.

Moja głowa , MAŁGORZATA


Biedna głowa ,
Obiecaj mi, Henryku!26_
Poplątane
Myśli , słowa.
FAUST

Gdzież mój spokój, Co tylko w mocy mojej !


Serce moje?
Już cię nigdy MAŁGORZATA

Nie ukoj ę .
Powiedz, jak u ciebie z religią sprawa stoi?
Dobry jesteś i wiele masz serca,
Za nim patrzę Lecz wiara u ciebie nie jest pierwsza.
Przez okienko,
Za nim z izby
FAUST
Biegnę prędko .
Przestań, dziecko drogie . Dobry •,vszak j estem dla ciebi e,

Jego postać Dla swoich krew i ciało oddałbym w potrzebie,


tak wspaniała Nikomu ni_e chcę odbierać jego wiarY i nieba.
Ust i oczu
Piękność śmiała, MAŁGORZATA

Nie masz racji, przecież w to wierzyć trzeba.


J ego słów
Czarowy strumi eń, FAUST
Uścisk rąk
I- pocałunek! Trzeba?

MAŁGORZATA
Gdzież mój spokój,
Serce moj e? Ach, że bym mogła na ciebie s~sób znaleźć!
Już cię nigdy Nawet sakramentów nie szanuJ esz wcale .
Nie ukoję .
ll8 J?.Dramary
Faust _J!.419
FAUST
Nazwij to, jak chcesz,
Szanuję . Szczęściem , sercem, miłością czy Bogiem!
Nie znajduję słów!
MAŁGORZATA Uczucie jest wszystkim ,
Ale bez większej potrzeby, Słowo jest dźwiękiem próżnym i zasłoną,
. . .
. bywasz, nie chodzisz do spowiedzi. Co niebios żar okrywa mgłą!
Na mszy me
Czy wierzysz w Boga?
MAŁGORZATA

FAUST Wszystko to pięknie jest i dobrze ,


Kochanie, komu wolno stwierdzić Sam proboszcz mówi też podobnie,
Lecz nieco innych słów używa przecież.
Wierzę w Boga? . . .
Zapytaj się mędrców i księzy.
Odpowiedź ich to drwina sroga FAUST
Z tego, co pyta. Wysławiają go na całym świecie
Wszystkie serca pod sklepieniem nieba,
MAŁGORZATA Każde w swym języku chwałę bożą śpiewa.
Dlaczego ja nie mogę na swój sposób?
A więc nie wierzysz oczywiście.

MAŁGORZATA
FAUST
Gdy cię słucham, dorzecznie to brzmi dosyć,
Zrozum mnie, liczko moje śliczne!
Lecz w istocie sprawa źle się ma,
Któż nazwać go może
Bo ci po prostu chrześcijaństwa brak.
I wyznać po prostu:
Wierzę!
Komu starczy uczucia, FAUST

By przemóc się Drogie dziecko!


I powiedzieć: nie wierzę?
On wszystko ogarnia,
MAŁGORZATA
Utrzymuje wszystko!
Czy ciebie, mnie, samego siebie Od dawna już się martwię tym,
On wciąż na nowo wciąż nie stwarza? Że nieustanni e widuję cię z nim.
Nie sklepia się niebo ponad nami,
A w dole ziemia nie trwa niewzruszenie? FAUST
Czy nie wschodzą, przyjaźnie mrugając,
Odwieczne gwiazdy? Jak to?
Czy nie spoglądam ci w oczy?
Czy to wszystko nie przemawia MAŁGORZATA
Do umysłu i serca,
C zł owie
. k bez którego nigdzie się nie ruszysz,
, . .d
Przędąc ~ię. wieczną tajemnicą, Ach, jak go nienawidzę z ~ał_eJ uszy.1
Obok, widzialne, niewidzialne. W życiu nic jeszcze się nu m_e zdarzyłyło,
Przepełń tym swe serce Co tak do głębi serca by mnie porusz o,
I gdy całkiem ogarnie cię uczucie, Jak wstrętna człowieka tego twarz.
Faustj).421
420 JJ!'amary
MAŁGORZATA
FAUST
Laleczko, nie ma się czego bać! Muszę już iść.

FAUST
MAŁGORZATA

J ego obecność burzy mi krew w żyłach. Ach, żebym c h oć przez c hwilkę


Mógł się do ciebie przytulić ,
Dla ludzi zawsze dobra byłam ,
Pomarzyć troc hę , objąć czul e.
Lecz gdy na ciebie czekam ~ ut_ęsknieniem,
Na myśl O nim czuję przerazeme .
Myśl ę , że to szczególny jakiś łotr! MAŁGORZATA

Wybacz mi Boże, jeśli krzywdzę go! Ach, żebym tylko spała sama,
Drzwi otwarte bym ci zostawiła ,
FAUST Lecz bardzo czujnie sypia mama
świecie.
I gdyby tak się obudziła,
I takich frantów nie brak na tym
Chyba na miejscu bym umarła .

~l"ŁGORL".TA
FAUST
Ja od niego z dala trzymałabym się lepiej. Aniołku,to sprawa bardzo łatwa.
Jak tylko w progu stanie Tu mam flaszeczkę , trzy krople tylko wlej ,
Drv.iąco spogląda na mnie,
Rozmiesza j z jej napojem ,
Jakby mu coś wciąż dokuczało, Natura ześle jej głęboki sen.
W niczym jak widać nie bierze udziału,
<;)n ma to na czole wypisane,
MAŁGORZATA
Ze nikogo kochać nie jest w stanie.
Gdy jestem z tobą, u twego boku, Czego nie zrobię na życzenie twoje !
Odcz~wam miłość, swobodę i spokój Mam nadzieję, że się jej nic nie stanie złego !

A na Jego widok wszystko się we mnie zaciska!


FAUST
FAUST
Czy inaczej kochanie radziłbym coś takiego:
Aniele mój , jak prawdy jesteś bliska!
MAŁGORZATA
MAŁGORZATA
Gdy tylko cię widzę , o mój milv.
~prawdę aż się zżymam cała Coś mi za twą wolą każe dążyć śmiało ,
edy on nam wchodzi w d ' Tyle już dla ciebie uczyniłam ,
Jakbym cię wted . . rogę,
p • Y mnieJ kochała Że już mi niewiele pozost ało.
rzy nim nawet modlić . . .
Do serca mi si się nie mogę, Odchod...--i.
I ty, Hen ku ę wg~za strach. Pojawia się .H t f i s I ofe I t s.
ry ' pewnie czujesz tak.
FAUST
MEFISTOFE LES
To zwykł
a antypatia tylko. Poszła sobie trzpiotka?
422 j).Dramary Fawt.Jl423

FAUST PRZY STUDNI


Znowu szpiegowałeś? Małgosia i Ela ;: d;:banami .

ELA
MEFISTOFELES
No cóż, dokładnie usłyszałem, Czy nic o Basi nie słyszałaś?
Pan doktor brał lekcje katechezy,
Na dobre W)'.jdzie mu, jak wierzę. MAŁGOSIA

Dziewczęta bardzo to obchodzi, Nic, ostatnio wśród ludzi bywam mało.


Czy ktoś pobożny jest i czci zwyczaje,
Myślą: w jednym jest posłuszny, na drugie się zgodzi.
ELA

Oczywiście! Sybilla mi dziś powiedziała!


FAUST
I ta się wreszcie doigrała.
Potworze, czy nie widzisz oto, Przez to zadzieranie nosa!
Jak ta kochana, droga dusza,
Swą wiarą przepełniona,
MAŁGOSIA
Co samą swą istotą
Ją świętą czyni, ogromne cierpi katusze, Jak to?
Bo myśli, że kochanek jej zgubiony.
ELA
MEFISTOFELES A tak! Po prostu fe!
Ach ty zmysłowy, nadzmysłowy gachu! Dwoje karmi, gdy pije i je!
Za nos prowadzi cię dziewczyna.
MAŁGOSIA

FAUST Ach!
z brudu i ognia narodzony duchu!
ELA
MEFISTOFELES Ma na co zasłużyła.
Na fizjonomii też zn . Po co się gacha uczepiła?
W mojej obecn , . a s_1ę, ~rzeba przyznać, Za te spacery, prowadzenie
Ukryty osc1 czuje się nieswojo Na zabawę do wsi i na tańce ,
. sens w maseczce .d . . . '
Ze geniuszem jestem w1 z1 moJeJ, Musiała być pierwsza wszędzie i zawsze ,
A może się nawet do:ri"~ p~w~o odgadła, A on pasztecikiem i winem ugaszczał,
A więc dziś w n ? ysla I diabła. Do głowy uderzyła piękność własna.
ocy.
Tak o godności swojej zapomniała ,
FAUST Że prezenty od niego przyjmowała
I za te pieszczotki, całowanki
Co cię to obchodzi? Musiała się pożegnać z wiankiem.

MEFISTOFELES MAŁGOSIA

Mam swą . Biedna dziewczyna!


przyJemność wt ,.
ym, moJ drogi.
424 )\Dramary Faust~\). 425
ELA
ZAUŁEK MURÓW MIEJSKICH
Jeszcze jej żałujesz, co?_ , . ,, W niszy obraz Mat/ci Boskiej Bolesnej, przed nim dzbany z /cwiatami .
Gdy my grzecznie mus1ałysmy pi ząsc,
A matka wieczorem nie puszczała z domu,
MAŁGOSIA wkłada do dzbanów świeże kwiaty
Ona z kochankiem po kryjomu ,
Na przyzbie albo w ciemnej sieni Ach, pokłoń Twoje lico 28 ,
Godzinami stali przytuleni. Najboleśniejsza Dziewico,
I teraz skończy się jej buta, Ulituj się mej doli!
Za grzechy kościelna jest pokuta.
Miecz się w głąb Twego serca
Tysięcznym bólem wwierca,
MAŁGOSIA
Ku Synu w śmierci aureoli,
Na pewno pojmie ją za żonę.
Ku ojcu Stworzenia
Ślesz ciche westchnienia
ELI\
O swojej i Jego niedoli.
Chyba by głupi był. Taki jak on kawaler
Okazję gdzie indziej znajdzie doskonale. Kto z ludzi wie,
Zresztą i tak wyjechał. Jak mi jest źle,
Jak ból me ciało rani?
MAŁGOSIA
Co sercu niesie zatrwożenie,
Co jego snem i utęsknieniem ,
To bardzo nieładnie. Wiesz tylko Ty, o Pani!

ELA Gdziekolwiek mnie poniosą oczy,


Jakież cierpienie serce toczy
Jeśli go z_b pie i tak ją urządzimy zgrabnie27_ W mej piersi straszną męką!
Chłopcy JeJ z głowy zerwą wianek Zaledwie pozostanę sama
A pod drzwi jej nasypiemy siana! ' Nie ma nic dla mnie prócz płakania
I serce we mnie pęka.
Odchodzi.

Doniczki w okieneczku
MAŁGOSIA wracając do domu Zrosiły moje łzy,

Ach, jaka dawniej okrutna b ł Gdy dzisiaj o poranku


Gdy . k , b' d y am, Te kwiaty rwałam ci.
Ja as ie na dziewczyna zbł d 'ł
Jak mogłam h ą z1 a.
o grzec ach innych l d . Gdy rankiem jasne słońce
P~ch?pne czynić wypowiedzi u z1
Wyjrzałospoza gór,
I Ja~1e_cz~rne mi się to zda~ał
I wc1ąz teJ czerni było mał o. Ja w bólu przejmującym
A sama · o, Zbudziłam się ze snu.
Teraz W)'Wyzszałam się.
po uszy w grzechu tk . Wspomóż , ratuj od śmierci i sromoty!
Lecz wszystko, co mnie d w1ę,
Na Boga! - miłości . o złe~o zwodziło, Ach, pokłoń Twoje lico,
ą 1 dobrocią było! Najboleśniejsza Dziewico,
Ulituj się mej doli!
-
4 26 J'l,.Dramaty
NOC
Ulica przed drzwiami Ma Ig os i.
- MEFISTOFELES

A ja nuję się jak zwinny kocur,


Faust )l 427

Co się na strome dachy wspina,


wALEN1YN, tolnier~ brat Małgosi Ociera cichcem o kominy
I całkiem dobrze jest mi z tym ,
Na popasach czasami bywało:
Coś ukradł, porozrabiał bym.
Że ten i ów się głośno chwahł We wszystkich członkach już ją czuję -
I swej dziewczyny cnoty Wspaniałą Noc Walpurgi.
Wynosił pod niebiosy. . Pojutrze się ona nam szykuj e,
Przy pełnym kielichu, tej chwalby
Więc wiem, co mnie tak budzi.
Słuchałem, na łokciu wsparty,
Spokojnie sobie siedziałem
FAUST
Słysząc to gadanie całe,
Skrobiąc się tylko w brodę Lecz czy tymczasem skarb obrodzi,
Pełny kielich wznosiłem w górę Który, jak widzę, z tyłu wschodzi?
Mówiąc: choć rację macie może,
Lecz czy ten kraj choć jedną ma córę, MEFISTOFELES
Która jest jak moja Gosia dobra,
Która by jej wodę podać mogła? Własnymi z radością wnet rękami
Kociołek wydobędziesz z ziemi.
Tak! Tak! Zewsząd wołali dokoła,
Ma rację - inni zaś krzyczeli, Ostatnio do niego zaglądałem,
Ozdobą rodziny jest zgoła!
Talairy pyszne w nim widziałem .
I wszyscy chwalcy milczeli.
A teraz -włosy rwać z głowy, FAUST
Albo się drapać po ścianie! Żadnych klejnotów, pierścionka żadnego
Te krzywe spojrzenia, te przyrnowy, Dla ozdoby mej kochanki lubej?
Byle łajdak lży ją dziś bezkarnie.
Ma~ s~edzieć, jakbym co był winien, MEFISTOFELES
Pocie się, gdy coś powiedzą przy mnie
1 choćbym im skoczył do gardła Spostrzegłem tam coś podobnego,
Wiem, że to wszystko prawda. ' Coś jakby sznury pereł długi e.

~óż to ma zn~czyć? Kto się skrada tu? FAUST


-z:y_ dobrze widzę? Jest ich dwóch!
ZłoJę ~u skórę, jeżeli to on! To dobrze . Ciężko mi na sercu,
Klnę się, że żywy nie odejdzie stąd . Gdy idę do niej bez prezentów.

Faust . Mefistofeles.
MEFllSTOFELES
FAUST Nie powinie neś się tym tak przej_mować,
~opatrz, jak tam w zak .. Za darmo coś niecoś zakosz towac.
Swiatło wiecznej lam k(stu ~knie T eraz, gdy niebo gwiazdami się błyszczy,
Przygasa eh r . p płonie, Prawdziwą sztuką ucie szę _ twe us~y~ ,
. ' y i się na stron
W ciemności I z aśpiewam j ej moralną Jed~~ p1esn,
k . . ę,
Tak w mojej d~ąc się zasłonie, By j ą tym bardziej zbałamuc1c .
zy coraz mroczniej .
Śpiewa pr<J' dźwiękach cyt1y.
- WALENlYN
Faust j\ 429

Ach, Kasiu , co, A t en cios?


Ach, powiedz, co . .
P rze d chłopca robisz ?drzw1am1 MEFISTOFEL ES
Wczesną porą ranną.
Z łatwością!
Uważaj , bo .
On ,vpuści cię , omami,
WALENTYN
Lecz nie wypuści panną .
To diabeł chyba jest!
Więc strzeżcie się , Cóż to? Rękami słabni e i opada.
Bo stanie się
I będzie bardzo źle , MEFISTOFEL ES do Fa ust a
o biedne wy dziewuszki!
Serce się rwie, Pchnij!
Lecz mimo to
Kochajcie go WALENTYN padając
Z obrączką na paluszku.
Ginę!

WALE...N"TYN urystrpując naprzód


MEFISTOFELES
Kogo tu wabisz, ty taki owaki
Ty szczurołapie przeklęty! Uśpiliśmy gada! _
Do diabła najpierw ze śpiewakiem A teraz chodu! Musimy prędko zmykac,
I zaraz potem z instrumente m! Bo już się zbiera wrzaskfr,: a ~romada, _
Z policją umiem "'Prawdzie się do~~da~,
MEFISTOFELES
Lecz sprawy gardłowej wolałbym urukac.

Pękła na dwoje cytra, już jej nie sklei nic.


MARTA wyglądając przez okno

WALEl\'TYN Chodźcie tu ludzie!

A teraz zaczną pękać łby!


MAŁGOSIA

MEFISTOFELES do Fa ust a I światła przynieście!


Doktorze, nie uciekaj, żwawo!
Na me _pr~wadzenie zdać się możesz! MARTA
No, ~m1J waszeć ten swój rożen, Co to za bójki i hałasv w mieście?
Odb1J to pchnięcie jako żywo!

WALEN1YN LUD

A sparuj to! Jeden z nich leży tu nie żywy .

MEFISTOFELES
MARTA
Dlaczego nie? A mordercy, cz). zd· 0 lali zbiec?

You might also like